Panorama Silesia 02/2015 r.

Page 1

NR 02 (50)/2015 (luty)

ukazuje się na terenie ŚLASKA I ZAGŁĘBIA

ISSN 20082-1417

M AG A Z Y N B E Z P Ł AT N Y

CUDZE CHWALICIE,

ZE SWOJEGO TEŻ WARTO BYĆ DUMNYM

str. 12

SAAB

– COŚ WIĘCEJ NIŻ SAMOCHÓD

str. 18

TANIO W ŚWIAT,

CZYLI DOBRA STRONA GLOBALIZACJI

str. 13

ŚWIAT MODY

ZZA KULIS

str. 07

DISCO ZE ŚLĄSKA NA CAŁY ŚWIAT

WYWIAD Z MAXIMILIANEM SKIBĄ

WWW.PANORAMASILESIA.PL WWW .PANORAMASILESIA.PL

str. 08


Z drugiej strony

Pocztówka ze Śląska Panorama poleca Chcesz wysłać znajomym i rodzinie oryginalną kartkę pocztową ze stolicy Górnego Śląska lub mieć na półce wydane w postaci widokówki symbole Katowic? Architektoniczne perełki znalazły się w czarno-białym obiektywie Tomasza Kiełkowskiego. Pocztówki, na których widnieje m.in. Spodek i Drapacz Chmur przy ulicy Żwirki i Wigury wydała GrupaKulturalna.pl. Dlaczego akurat pocztówki? -Pomysł związany z realizacją pocztówek rodził się od dawna. Pomimo nieustannie rosnącego zainteresowania Górnym Śląskiem, bardzo mało jest ciekawych pocztówek związanych z naszym regionem. Chcę zapełnić tę niszę – mówi Tomasz Kiełkowski. Obecnie dostępne są cztery rodzaje tego typu widokówek. Znalazły się na nich: Spodek, Pomnik Powstań Śląskich, Drapacz Chmur oraz jedna z modernistycznych kamienic. Myślę, że w przyszłości będzie ich więcej. Z pewnością będą to miejsca powszechnie znane, ale pokazane w nietypowy sposób – dodaje fotograf. Chętni na zakup kartek powinni zajrzeć do Księgarni Zła Buka pod katowickim rondem. Cena: 3zł. Rafał Barteczko

„Panoramę Silesia” znajdą Państwo w takich miejscach, jak: Altus, Katowice, ul. Uniwersytecka 13 Energomontaż-Południe, Katowice, ul. Mickiewicza 15 Biuro Centrum Katowice, ul. Mickiewicza 29 Rektorat Uniwersytetu Śląskiego, Katowice, ul. Bankowa 12 Rektorat Uniwersytetu ekonomicznego, Katowice, ul. 1 Maja 5 Cogitatur, Katowice, ul. Gliwicka 9a Jazz Club Hipnoza, Katowice, pl. Sejmu Śląskiego 2 MG Centrum, Katowice, ul. Kolejowa 54 Hotel Arsenal Palace, Katowice/Chorzów, ul. Paderewskiego 35 Centrum Informacji Turystycznej, Katowiceul. Rynek13 Lorneta z Meduzą, Katowice, ul. Mariacka 5 Flow Club, Katowice, ul. 3 Maja 23 Kato Bar, Katowice, ul. Mariacka 13 Tommed, Katowice, ul. Fredry 22 Oko Miasta, Katowice, Rondo im. Gen. Jerzego Ziętka 1 Śląski Urząd Wojewódzki, pl. Sejmu Śląskiego 1 Biuro ESK 2016, Katowice, pl. Sejmu Śląskiego 2 Quality Hotel Katowice, ul. Szybowcowa 1A WSZMoiJo Gallus, Katowice, ul. Gallusa 12 Bawaria Motors, Katowice, al. Roździeńskiego 204 Teatr Śląski, Katowice, Rynek 10 Biblioteka Śląska, Katowice, pl. Rady Europy 1 Lexus, Katowice, al. Roździeńskiego 208A Autokopex, Katowice, al. Roździeńskiego 208 B.Fit, Katowice, ul. Dąbrówki 10 Cyferblat, Katowice, ul. Damrota 6 Centrum Sztuki Filmowej, Katowice, ul. Sokolska 66 Galeria Szyb Wilson, Katowice, ul. Oswobodzenia 1 Renault Pietrzak, Katowice, ul. Bocheńskiego 125 Pro-Moto, Katowice, ul. Rzepakowa 6 Regionalna Izba Gospodarcza, Katowice, ul. Opolska15 Fundusz Górnośląski, Katowice, ul. Sokolska 8 Filharmonia Śląska (HalaGallus), Katowice, ul. Pszczyńska 6 Tauron PE, Katowice, ul. Lwowska 23 Księgarnia Matras, Katowice, Stawowa 10 Księgarnia Matras, Katowice, pl. Wilhelma Szewczyka 1 (dworzec PKP) Księgarnia Matras, Katowice, Chorzowska 107 (Silesia City Center)

Geszeft, Katowice, Morcinka 23-25 Złoty Osioł, Katowice, Mariacka 1 Longman, Katowice, Gliwicka 10 Dentim Clinic, Katowice, ul. Opolska 7 Dębowe Tarasy, Dentim Clinic, Katowice, ul. Baildona 12 Centrum Kultury Katowice, Katowice, pl. Sejmu Śląskiego 2 WSZOP, Katowice, ul. Bankowa 8 Dobra Karma, Katowice, ul. Św. Jacka 1 Urząd Miejski, Bytom, ul. Parkowa 2 Auto-Boss, Chorzów, Drogowa Trasa Średnicowa 51 teKlimaty, Czeladź, ul. Wojkowicka 13 Opera Śląska, Bytom, ul. Moniuszki 21/23 Peugeot Lubos, Bytom, ul. Strzelców Bytomskich 82C renault Bamarko, Bytom, ul. Strzelców Bytomskich 51 Centrum Działalności Podwodnej „Nurek-Bytom”, Bytom, ul. Chorzowska 28A Jazz Club Fantom, Bytom, ul. Żeromskiego 27 Music republic Museum, Bytom, pl. Jana III Sobieskiego 2 Agora Bytom, pl. Kościuszki Hala na Skarpie, Bytom, ul. Frycza Modrzewskiego 5a Teatr Dzieci Zagłębia, Będzin, ul. Teatralna 4 Urząd Miejski, Będzin, ul. 11 Listopada 20 Zamek, Będzin, ul. Zamkowa 1 Centrum Handlowe Pogoria, Dąbrowa Górnicza, ul. Jana III Sobieskiego 6 Nemo, Dąbrowa Górnicza, Aleja Róż 1 Galeria Secesja, Gliwice, ul. Grodowa 5A Siłownia Dublet, Gliwice, ul. Warszawska 35 Squash Ball Club, Gliwice, ul. Robotnicza 2 Biurowiec GZUT, Gliwice, ul. Kościuszki 1C Autostrada A4, Punkt Obsługi Klienta, Mysłowice, ul. Piaskowa 20 Śląski Klub Golfowy, Siemianowice Śląskie, ul. Sowia Hotel Vacanza, Siemianowice Śląskie, ul. Olimpijska 4 Renault Pietrzak, Świętochłowice, ul. Bytomska 39 Urząd Miasta, Piekary Śląskie, ul. Bytomska 84 MBP w Rudzie Śląskiej, ul. Dąbrowskiego 18

Centrum Informacji Miejskiej, Sosnowiec, pl. Stulecia Agencja Rozwoju Lokalnego, Sosnowiec, ul. Teatralna9 Salon Berendowicz&Kublin, Sosnowiec, ul. Warneńczyka 2 Urząd Miasta Sosnowiec, al. Zwycięstwa 20 eXPo SileSia, Sosnowiec, ul. Braci Mieroszewskich 124 Środula, Sosnowiec, ul. Zuzanny 24 Urząd Miasta Radzionków, ul. Męczenników Oświęcimia 42 Centrum Kultury Karolinka, Radzionków, pl. Jana Pawła II 2 Muzeum Chleba, Radzionków, ul. Z. Nałkowskiej 5 Zamek Tarnowice Stare, Tarnowskie Góry, ul. Pyskowicka 39 Muzeum Miejskie, Tychy, ul. Katowicka 9 Tyskie Browarium, Tychy, ul. Mikołowska 5 Mera, Tychy, ul. Przemysłowa 70 Kopalnia Guido, Zabrze, 3 Maja 93 Muzeum Górnictwa Węglowego, Zabrze, ul. 3 Maja 19 Panorama trafia także do najlepszych szkół średnich w regionie: lo Filomata, Gliwice, ul. Bojkowska 20A ii lo, Gliwice, ul. Wróblewskiego 9 Technikum nr 1, Gliwice, ul. Chorzowska 5 iii lo, Katowice, ul. Adama Mickiewicza 11 i Społeczne lo, Katowice, ul. Mikołowska 26 i lo, Katowice, ul. Sienkiewicza 74 Centrum na Mariackiej, Katowice, ul. Mariacka 10 Zespół Szkół Plastycznych, Katowice, ul. Ułańska 7A Śląskie techniczne Zakłady naukowe, Katowice, ul. Sokolska 26 Technikum nr 1, Katowice, ul. Techników 7 Technikum nr 2, Katowice, ul. Raciborska 3 Katolickie lo, Zabrze, ul. Tarnopolska 3 iii lo, Zabrze, ul. Sienkiewicza 33 iV lo, Sosnowiec, pl. Zillingera 1 i lo, Chorzów, ul. Dąbrowskiego 36 i lo, Bytom, ul. Strzelców Bytomskich 9 iV lo, Bytom, pl. Sikorskiego 1 Technikum nr 2, Bytom, ul. Powstańców Śląskich 10 Technikum nr 8, radzionków, ul. Knosały 113

Kolejnej Panoramy szukajcie w marcu PANORAMA SILESIA Adres redakcji: ul. Szpitalna 3, 41-250 Czeladź, redakcja@panoramasilesia.pl Redaktor Naczelny: Dawid Kwiecień / d.kwiecien@panoramasilesia.pl / Zespół: Monika Pacukiewicz, Tomasz Adamiec, Łukasz Respondek, Izabela Suliga, Rafał Barteczko, Mariusz Szczygielski, Sebastian Zamiejski / Fotoreporter: Łukasz Kaliszewski, Adrian Larisz / Skład: Edyta Bagińska / Wydawca: Panorama Silesia Sp. z o.o. / ul. Szpitalna 3/ 41-250 Czeladź / Reklama i Promocja: Rafał Bura, reklama@panoramasilesia.pl, / tel. 668 355 248 / Kolportaż: Erwin Sławik / Druk: Polskapresse Sp. z o.o. Oddział Poligrafia / ul. Baczyńskiego 25a, 41-203 Sosnowiec

02

lut y 2015 nr 02


www.panoramasilesia.pl

U G Ę R K M Y T W ZAKLĘ

I J C A Z I GLOBAL

Globalizacja to na pewno y coś, co dotycz dzi wszystkich lu coś, co na świecie. To owymi icami narod żn ró d a n o p występuje sadniczo oże nawet za m a i, m y ln a czy region ch różnic. eranie się ty ci za a n a w wpły

Kiedy w XV wieku wielcy odkrywcy docierali do nowych lądów, a Jan Gutenberg uruchomił pierwszą maszynę drukarską, ani oni, ani on nie zdawali sobie sprawy, że właśnie kładą kamień węgielny pod globalizację. Dla jednych otworzyły się w ten sposób nowe rynki zbytu i taniej siły roboczej, dla drugich powstało zaś narzędzie umożliwiające skuteczniejsze i szersze oddziaływanie intelektualne i indoktrynację duchową lub społeczną. Dzięki książkom drukowanym w wielu egzemplarzach ta sama myśl, doktryna, docierała do o wiele większej grupy ludzi, niż wcześniej. Jednak choć do połowy lat osiemdziesiątych XX wieku świat poddawał się w mniejszym lub większym wymiarze globalizacji, to jednak przekaz informacji nigdy nie był tak błyskawiczny, jak dziś. To fakt, że ten sam samochód, kosmetyk, odzież czy urządzenie pojawiało się w różnych zakątkach świata, ale bardziej na zasadzie wodnych kręgów, niż fali tsunami, jak to się dzieje dzisiaj. Internet na zawsze zmienił ziemski glob, a określenie świata „globalną wioską” – choć brzmi jak wyświechtany komunał – jest naszą współczesną rzeczywistością. Globalizm budzi różne uczucia: od niechęci po fascynację. Ma swoich zwolenników i zagorzałych przeciwników. Bezsprzeczne jest jedynie to, że poprzez rozwój i coraz większą liczbę transnarodowych korporacji oraz wszechobecny Internet, globalizacja szczelnie pokrywa cały świat jak lawa z gorącego wulkanu. W dodatku ta lawa ma coraz bardziej jednolitą konsystencję. Czy zatem w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości i przy

zachowaniu obecnej tendencji fuzji i połączeń mniejszych firm z wielkimi korporacjami, dojdzie do tego, że kiedyś cały świat będzie się ubierać w identyczną odzież, będzie jeździć takimi samymi samochodami, będzie jeść te same jogurty, pić te same napoje i prać rzeczy w tym samym proszku? Teoretycznie jest to możliwe. Już dziś jedząc czekoladę z „E.Wedla” jemy produkt należący do japońskiego koncernu Lotte, jeżdżąc oplem, siedzimy w aucie wyprodukowanym przez koncern General Motors. Co więcej, typowo polski produkt, zabierany często jako prezent w różne zakątki świata, czyli „Żubrówka”, to od jakiegoś czasu własność amerykańskiej firmy CEDC, która z kolei została przejęta przez międzynarodowy koncern Russian Standard. Podobnie stało się z popularnymi soczkami Bobofrut, które najpierw przejęła firma Gerber, a w 2007 roku koncern Nestle. Przykłady fuzji i przejęć można mnożyć, bo to znak firmowy naszych czasów. A zatem teoretycznie jest taka szansa, że za jakiś czas wszyscy ludzie na świecie będą jeść, czytać, oglądać i nosić to samo. Jednak mam nadzieję, że tak się nie stanie. Istnieje bowiem coś, co wydaje mi się dla ludzi ważniejsze niż poszerzanie stref wpływów i zysków. To jest indywidualizm. Ludzie tak pięknie się różnią, że nawet największa superkorporacja nie jest w stanie ubrać nas w takie same szare mundurki, jak to zrobił Mao Tse Tung proklamując Chińską Republikę Ludową. Przynajmniej mocno wierzę, że jest to niemożliwe. Mariusz Szczygielski reklama

FUNDUSZ POŻYCZKOWY DLA FIRM

Sosnowiecki Park Naukowo-Technologiczny ul. Wojska Polskiego 8, 41-208 Sosnowiec tel. 32 778 91 00, fax 32 778 91 09 e-mail: spnt@arl.org.pl

POWIERZCHNIE DO WYNAJĘCIA Agencja Rozwoju Lokalnego S.A. ul. Teatralna 9, 41-200 Sosnowiec tel. 32 266 50 41, 32 293 36 10, fax 32 293 37 31 e-mail: arl@arl.org.pl

www.arl.org.pl lut y 2015 nr 02

www.spnt.sosnowiec.pl

03


Reklama

04

lut y 2015 nr 02


www.panoramasilesia.pl

Podstawa to dobry plan Gmina Wyry ze strategię rozwoju na lata 2014-2022 Wzorem najlepszych jednostek samorządowych w Polsce Gmina Wyry stworzyła w zeszłym roku własną strategię rozwoju. Niezwykle istotny dokument, który pozwali zaplanować działania powodujące podniesienie jakości życia mieszkańców w najważniejszych obszarach funkcjonowania wyrskiego samorządu. Strategia powstała w efekcie wielogodzinnych dyskusji i konsultacji z mieszkańcami i dzięki zaangażowaniu ponad stu osób związanych z różnymi sferami życia gminy.

Konsekwencja w działaniu - W ramach strategii ustaliliśmy sześć najważniejszych obszarów, w których konieczne jest podjęcie określonych inwestycji i przedsięwzięć, by strategia przyniosła oczekiwane efekty – mówi wójt Gminy Wyry Barbara Prasoł – Tegoroczny budżet oprócz wydatków koniecznych do utrzymania normalnego funkcjonowania gminy, zawiera działania wynikające bezpośrednio z przyjętej do realizacji strategii. Sześć filarów rozwoju Rozwój gminy oparto na sześciu obszarach, które metodą małych kroków będą realizowane do roku 2022. Takie podejście pozwoli na sukcesywne budowanie wizerunku Gminy oraz rozwój w kluczowych obszarach. Najważniejsze punkty podkreślane przez mieszkańców i osoby zainteresowane na spotkaniach konsultacyjnych to rozwój strefy publicznej, gospodarki, środowiska i przestrzeni, infrastruktury, usług publicznych oraz komunikacji i uwarunkowań zewnętrznych

1. Strefa społeczna – to przede wszystkim inwestycje w bazy rekreacyjne i turystyczne.

2. Gospodarka – ulgi podatkowe dla przed-

siębiorców, szkolenia w zakresie tworzenia działalności gospodarczej oraz wyposażenie w infrastrukturę techniczną terenów inwestycyjnych, to tylko kilka podstawowych wytycznych tego punktu.

3. Środowisko i przestrzeń – to głównie niwelowanie problemu niskiej emisji i dbałość o środowisko naturalne gminy.

– skupia się wokół rozbudowy 4. Infrastruktura kanalizacji oraz budowie dróg i ronda. 5. Usługi publiczne – ułatwienie mieszkańcom dostępu do e-usług, organizacja punktu darmowych usług prawnych oraz placówki Poczty Polskiej w Gostyni.

6. Komunikacja i uwarunkowania zewnętrzne

– organizacja sprawnego systemu komunikacji publicznej zapewniający dojazd do ościennych miejscowości bez konieczności przesiadek oraz zacieśnienie współpracy z gminami i partnerami zagranicznymi. reklama

SPODZIEWAJ SIĘ NAJLEPSZEGO! PUBLIC REL ATIONS

MEDIA REL ATIONS

PROJEK TOWANIE I Z AKUP MEDIÓW

KONSULTING BIZNESOW Y

BADANIA MARKETINGOWE I SOCJOLOGICZNE

W W W.PRC.PL

lut y 2015 nr 02

SOCJAL MEDIA

UL. SZPITALNA 3, 41-250 CZEL ADŹ

EVENT Y KONSULTING MARKETINGOW Y

REKL AMA SZKOLENIA DL A BIZNESU I INST Y TUCJI

32 364 04 00

ZNAJDŹ NAS NA FACEBOOKU: GRUPA PRC

05


Panorama osobistości

Globalne (nie)bezpieczeństwo Żyjemy w świecie, który cały stoi przed nami otworem. Mamy otwarte granice, komunikacja między kontynentami zajmuje krótkie chwile, mówimy w wielu językach i pracujemy za granicą. Czy w dobie wszechpotężnej i wszechogarniającej globalizacji jesteśmy bezpieczni? Czy możemy spać spokojnie? O bezpieczeństwie naszego kraju, zwłaszcza w cieniu wydarzeń na Ukrainie rozmawialiśmy z generałem Romanem Polko – byłym dowódcą GROM-u i szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Ostatnie wydarzenia na Ukrainie nie napawają optymizmem. Jak Pan oceni sytuację za naszą wschodnią granicą, zwłaszcza w obliczu złamania zawieszenia broni i zamachów w Charkowie? Czy na Ukrainie jest jeszcze możliwa stabilizacja? Trudno tutaj mówić o jakimś zawieszeniu broni, które sygnował Władimir Putin, czyli osobnik łamiący wszelkie porozumienia. To nie jest pierwsze jego porozumienie, które podpisał. To najważniejsze to chyba to o zrzeczeniu się przez Ukrainę posiadania arsenału broni jądrowej w zamian za gwarancję, że Krym pozostanie w granicach Ukrainy. W tej chwili rzeczywiście Ukraina jest bardzo słabym państwem. Nie ma tak naprawdę własnej armii. Armia jest w rozsypce. Ma mnóstwo generałów, którzy pochodzą z byłego Związku Radzieckiego i którzy bardziej sympatyzują z Rosją niż z państwem, którego powinni bronić. Dochodzą do tego ogromne problemy energetyczne, ekonomiczne, gospodarcze. To wszystko pokazuje, że w tym najtrudniejszym momencie, kiedy Ukraina chce odbudowywać swoją państwowość i normalny ustrój, Putin wbija jej nóż nie chcąc doprowadzić do tego, żeby Ukraina mogła się podnieść z kolan, bo w tej chwili na tych kolanach się znajduje. Czy satysfakcjonuje Pana polska polityka zagraniczna w kontekście konfliktu na Ukrainie? Nie możemy działać samodzielnie i doprowadzić jako państwo do tego, żeby za wschodnią granicą nastał pokój. Problem jest taki, że mieliśmy wielu ekspertów, którzy często bywali na Ukrainie, rozmawiali tam, na tej bazie budowali swój wizerunek polityczny i jakoś dzisiaj ich nie słychać, nie słychać by przedstawiali jakieś sensowne i konkretne rozwiązania. Jestem przekonany, że gdyby takie zdroworozsądkowe rozwiązania się pojawiły, to przynajmniej mogłyby być one przedmiotem jakiejś dyskusji w ramach Unii Europejskiej czy w ramach paktu NATO. W tym kierunku powinniśmy działać, żeby jako sojusz przedstawiać konkretne rozwiązania i wyjścia z sytuacji, nawet jeśli te rozwiązania miałyby być odrzucone. Nie może być tak, że Polska stoi z boku i od czasu do czasu politycy mówią: „może

06

wyślemy tam broń, a może nie wyślemy tam broni”. Nasz kraj jako najbliższy sąsiad Ukrainy, jako ekspert od spraw wschodnich, bo takim mieliśmy ambicje być, nie ma żadnego pomysłu na to w jaki sposób działać i jak konflikt na Ukrainie złagodzić. Prezydent Unii Europejskiej, nasz były premier dystansuje się od tego, co dzieje się na Ukrainie. Kanclerz Merkel i Prezydent Hollande rozmawiają z Putinem, bardziej dbając o własne narodowe interesy, nie reprezentując w ten sposób Unii Europejskiej. To wszystko powoduje, że Putin ogrywa Europę, widząc, że ta nie przemawia jednym głosem, że wiele krajów w imię własnych interesów jest w stanie zrezygnować z wartości, które nam jako Unii Europejskiej powinny towarzyszyć.

Czy Polska w strukturach NATO może czuć się bezpieczna? Mamy takie operacje jak Baltic Air Policing, czyli obronę przestrzeni powietrznej krajów nadbałtyckich, ale co więcej? Przykład ukraiński pokazuje przede wszystkim, że jeżeli oczekuje się pomocy od społeczności międzynarodowej, to najpierw trzeba pomóc sobie samemu. Najpierw trzeba wykazać siłę i wolę walki i wówczas można liczyć, że ktoś nam przyjdzie z pomocą. Ukraina tego egzaminu nie zdała z winy wszystkich przywódców, elit rządzących, które kraj grabiły, aniżeli budowały jego silne fundamenty. Jeżeli Ukraina nie jest w stanie wystawić swojego wojska i skutecznie przeciwstawić się nie aż tak pokaźnym siłom separatystów, to trudno oczekiwać, że społeczność międzynarodowa będzie w sposób militarny pomagała Ukrainie,

podczas gdy ich poborowi uchylają się od służby i obrony kraju. Pozycja Polski w NATO zależy od nas samych. Nam powinno zależeć na cementowaniu i budowaniu siły NATO. Potrzebne są do tego spryt, odpowiednia i skuteczna dyplomacja, która pozwoli pokonać mur pod nazwą „poprawność polityczna”, dzięki któremu wielcy w Europie robią swoje narodowe interesy. Czy Polska jest militarnie gotowa na hipotetyczny atak takiego agresora jak Rosja? Owszem, mamy prestiżowe jednostki jak np. GROM, mamy nowoczesne myśliwce F-16 w wersji Block52+, ale czy to nie jest kropla w morzu? Dziś żadne państwo nie jest w stanie samo prowadzić wojny i zwyciężać, jeżeli nie ma sojuszników. Dotyczy to Rosji i oczywiście zdecydowanie bardziej Polski. Mamy siły specjalne, z których możemy być dumni. Generałowie tych sił będą dowodzić i już w zasadzie dowodzą w strukturach NATO. To pokazuje ogromne do nich zaufanie, które zdobyliśmy prowadząc operacje, począwszy od Kosowa, przez Afganistan, Iran i ponownie Afganistan. To jest coś co rzeczywiście może być powodem do dumy. Tych elit doświadczonych w boju jest niestety zaledwie 20, 30 tysięcy, nie więcej. To zdecydowanie za mało. Trzeba dążyć do tego, aby pozostałe elementy armii, działały synergicznie. W tej kwestii jest wiele do zrobienia, ponieważ ubiegłoroczne reformy doprowadziły do zniszczenia systemu dowodzenia siłami zbrojnymi. Ktoś inny szkoli, ktoś inny planuje, ktoś inny realizuje działania w boju. Taki podział ma sens jeśli to jest armia amerykańska i ma kilka teatrów wojennych, na których prowadzi działania, a niespecjalnie ma sens w Polsce, gdzie potężne dowództwo operacyjne, z dużą ilością generałów, sztabowców nie dowodzi w tej chwili praktycznie niczym. Może tylko tymi setkami żołnierzy, którzy pełnią funkcje doradcze w Afganistanie czy innych podobnych miejscach.

W tym numerze PANORAMY szeroko piszemy o globalizacji. Czy w kontekście bezpieczeństwa narodowego ta postępująca i wszechogarniająca globalizacja ma według Pana więcej wad czy jednak zalet? Wszystko ma swoje wady i zalety. Z pewnością wadą jest to co dzieje się w Afganistanie, Iraku. To co dzieje się za pośrednictwem Państwa Islamskiego. To paradoksalnie zaczyna dotykać także naszego kraju. Miał rację premier Leszek Miller, kiedy wysyłając żołnierzy GROM-u do Iraku mówił, że o bezpieczeństwo naszego kraju lepiej się troszczyć wcześniej poza granicami niż czekać, aż to zagrożenie przyjdzie do nas. Tyle, że ta misja w Iraku była kolejną niedokończoną, w której był pomysł na wejście, ale nie było pomysłu na to, jak okupować ten kraj i doprowadzić do normalizacji. Tym bardziej w tym momencie zadziwia wypowiedź byłego premiera Donalda Tuska, który tak chętnie wysyłał wojska do Iraku i Afganistanu, a w sytuacji, gdy wojna dzieje się za naszą wschodnią granicą, sugeruje jakby nie dotyczyło to naszego państwa. MJ fot. archiwum prywatne Romana Polko

lut y 2015 nr 02


Panorama trendów

Świat mody zza kulis

Na jakim etapie są przygotowania? Dlaczego akurat Świętochłowice? Świętochłowice zawsze stawiały na alternatywę i świeżość, o którą obecnie dość trudno w tak zwanym modowym świecie. Miasto proponowało zawsze coś nowego, promowało odmienność i wspierało wartościową sztukę. Przyciąga ludzi o odmiennych od ogółu punktach widzenia, o innej wrażliwości na sztukę i w końcu co najważniejsze, ludzi którzy całkowicie zostają pochłonięci przez moc i barwę otaczających ich ubrań. Jest to ogromnie wymagająca publika, którą po pierwsze dość trudno przyciągnąć i jeszcze trudniej usatysfakcjonować. Aktualnie jest bardzo gorący czas jeżeli chodzi o etapy przygotowań. Mnóstwo rzeczy do załatwienia, mnóstwo telefonów i rozwiązywania nawet najmniejszych problemów.

fot. Marek Makowski

fot. archiwum prywatne Stefanii Lazar

7 marca Świętochłowice staną się małą stolicą mody. Zagości tam impreza FASHION INSIDE, czyli spotkanie ze światową, współczesną modą, kulturą i sztuką. Obecnie trwają m.in castingi dla młodych modeli i modelek, których zwycięzcy zaprezentują się przed szerszą publicznością. Goście finału zobaczą 3 pokazy mody – Bola, Furelle i Meisel. Organizatorzy zapewniają, że na odwiedzających będzie czekało mnóstwo niespodzianek. Koordynatorką całego wydarzenia jest Stefania Lazar, młoda reżyserka pokazów mody. PLAN WYDARZENIA

7 marca 2015 19:00 oficjalne otwarcie 19:30 pokaz marki MEISEL pokaz marki FURELLE koncert GOSI ANDRZEJEWICZ pokaz marki BOLA 22:00 bankiet

Cena biletu – 10 zł

BILETY DO NABYCIA W Centrum Kultury Śląskiej w Świętochłowicach

Na co dzień zajmujesz się reżyserią pokazów mody, choreografią, organizacją eventów modowych. Pracujesz z coraz bardziej znanymi projektantami, pracowałaś na planie telewizji TVP2 i TVN. Spory bagaż obowiązków i doświadczeń jak na tak młody wiek. Od zawsze o tym marzyłaś? Co jeszcze znajduje się w Twoim portfolio? Tak - bardzo szybko rozpoczęłam żyć życiem zawodowym. Kocham swoją pracę, dlatego staram się zdobywać jak najwięcej doświadczenia. Na co dzień przebywam w rożnych światach. Świat nagrań telewizyjnych, świat pokazów mody, sesji zdjęciowych, organizacja wydarzeń kulturalnych. Każda praca to inna niezwykle pasjonują-

rozmowa ze Stefanią Lazar – młodą reżyserką pokazów ca mnie bajka. Mianownikiem wspólnym całego tzw. świata modowego jest ogrom poświęcenia, praca często 24/24 h w longach produkcyjnych. Trudno odpowiedzieć czy zawsze o tym marzyłam. Na pewno chciałam kreatywności – a tutaj nie ma czasu na nudę i monotonię! Jak się pracuje na planie telewizyjnym? Bardzo przyjemnie. Top model to powtarzanie scen jak w filmie, tylko na prawdziwych emocjach. Natomiast telewizja śniadaniowa to tętniące serce - nie ma poprawki. Musi być wszystko przygotowane perfekcyjnie Prócz bliskiej realizacji imprezy w Świętochłowicach, jesteś na Śląsku kojarzona także z takimi

wydarzeniami jak m.in. Modny Śląsk, Modna Ruda, Rybnik Swap Party. W jakim stopniu takie festiwale/wydarzenia promują świat mody? Czy Śląskie miasta powoli dorównują bardziej kojarzonej z kręgiem modowym np. Łodzi? Świat mody daje szansę i pyta – chcesz się dołączyć? Przygotuj się na spore wyzwanie i naprawdę dużo pracy. To bardzo wymagający rynek. Śląsk ma coraz większą świadomość, coraz więcej chce wiedzieć i poznawać. Moim zdaniem, naszym największym sukcesem jest posługiwanie się gwarą i wykorzystywanie jej w designie. Rafał Barteczko

Globalny wymiar Hollywood Po raz pierwszy w historii Oscar za film nieanglojęzyczny- statuetka przyznawana przez amerykańską Akademię Filmową - trafił w ręce Polaków. Nagroda za „Idę” Pawła Pawlikowskiego cieszy i jest powodem do dumy dla wszystkich między Wisłą, a Odrą. Powstaje jednak pytanie czym są dzisiaj amerykańskie „Oscary”? Od nickelodeonu do fabryki snów Historię kina otwierają w Stanach Zjednoczonych nickelodeony, sale będące knajpą, wodewilem i kinem. Dały one początek wielkim wytwórniom filmowym w Hollywood. Prezentowanie filmów na dużym ekranie okazało się bardzo intratnym przedsięwzięciem, choć początkowo była to rozrywka dla niższych grup społecznych. Władze na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych nie patrzyły na ten interes zbyt przychylnym okiem. Twórcy i dystrybutorzy filmów przenieśli się więc na Zachód, a w Los Angeles powstała fabryka snów – Hollywood – stworzona przez kilka

lut y 2015 nr 02

wytwórni filmowych. Każdy kinoman zna loga takich potentatów filmowych jak 20th Century Fox, Metro – Goldwyn – Mayer, Paramount Pictures czy Warner Bros. Ta ostatnia ma bardzo polski charakter. Została założona przez: Alberta, Sama i Harry’ego Warners, Polaków żydowskiego pochodzenia, którzy tak naprawdę nazywali się: Aaron, Szmul i Hirsz Wonsal i pochodzili z Krasnosielca w powiecie Makowskim na Mazowszu. Za konia imieniem Bob i zegarek ojca kupili swój pierwszy projektor. Dwadzieścia lat później założyli słynną do dziś wytwórnię filmową, która wyprodukowała już około 6,5 tysiąca filmów fabularnych. Biznes, a sztuka Hollywoodzkie superprodukcje to coś zupełnie innego, niż europejska kinematografia. Te pierwsze to towar oparty na produkcji i dystrybucji, który ma przynieść zysk. Artystyczne filmy europejskie, to sztuka realizowana dzięki mecenatowi państwa lub instytucji związanych z kulturą.

Europejscy twórcy filmowi rzadko przejmują się oglądalnością swoich filmów i ich dystrybucją. Dla nich liczą się jedynie środki na realizację filmów. Dlatego różnice pomiędzy amerykańskimi i europejskimi produkcjami filmowymi są zasadnicze. W Hollywood na pierwszym miejscu jest rachunek ekonomiczny. Szefom hollywoodzkich wytwórni nie żal pieniędzy na superprodukcje, jak najdroższy w historii kina film „Piraci z Karaibów. Na krańcu świata”, który kosztował 300 mln dolarów. Zanim film trafia do realizacji przeprowadzane są badania jego odbioru i poziom zainteresowania widzów liczony w … dolarach. Dla porównania najdroższy polski film „Quo vadis” pochłonął 21 mln dolarów, a produkcja oscarowej „Idy” wyniosła raptem 2,4 mln dolarów. Kasa i satysfakcja Konkursy filmowe, jak amerykańskie „Oscary”, berlińskie „Złote Lwy’, francuski Festiwal Filmowy w Cannes i wiele innych to miejsca, w których ceni

Polski film „Ida” nagrodzony oskarem. Agata Trzebuchowska, Paweł Pawlikowski i Agata Kulesza podczas uroczystego wręczenia Oscarów w Dolby Theatre w Hollywood, fot.polskieradio.pl

się sztukę filmową, znakomitych aktorów, reżyserów, operatorów kamer, osoby związane z produkcją filmową. Zdobycie nagrody w konkursie o randze światowej to ogromna satysfakcja i prestiż, możliwość zapisania się w annałach sztuki, świadomość, że znawcy tematu docenili pomysł i realizację. Zarówno gala oscarowa, jak i wszelkie inne festiwale filmowe powinny zatem istnieć jak najdłużej i dawać twórcom radość z otrzymywanych nagród. Jeśli zaś komuś zależy na finansowym sukcesie filmu, to w sumie jest tylko jeden adres: Hollywood. Mariusz Szczygielski

07


Panorama muz ycznych wrażeń

DISCO ZE ŚLĄSKA

fot. Marzena Filuk-Bukowska

NA CAŁY ŚWIAT

– wywiad z Maximilianem Skibą

Maximilian Skiba – muzyk, artysta, producent. Razem z Kathy Diamond tworzą człon zespołu THE KDMS, z którym właśnie przygotowuje się do nagrania drugiej płyty. Występował w wielu krajach Europy, w Stanach Zjednoczonych i Azji. Jego kawałek był puszczany przez Snoop Doga, materiał spodobał się Madonnie. W Panoramie Silesia rozmawiamy z nim o życiu artysty w Polsce, możliwościach jakie daje globalizacja i o przygotowaniach do nagrania drugiej płyty. Mówisz, że muzyka to pasja, którą żyjesz. A czy dałbyś radę żyć z muzyki? Tak, żyłem z muzyki przez dwa-trzy lata. Mieszkając na Śląsku i muzykując po świecie można się z tego utrzymać (śmiech). Na czym zarabia muzyk? W chwili obecnej na show. Płyty są materiałem promocyjnym, pewnego rodzaju napędem. Bez płyty nie istniejesz, bo to ona wzbudza zainteresowanie. Gdy zainteresowanie się pojawia, zaczynają spływać propozycje, możliwości koncertowania. To podstawowe źródło. Jeśli płyta się dobrze sprzedaje, a nie mamy jakiegoś krwiożerczego kontraktu, to z tego też są pieniądze. Trzecie źródło to tantiemy, ale z nimi bywa różnie. Najfajniej wychodzą tantiemy radiowo-telewizyjne, gdy kawałek puszczany jest w prime-time. Są też różnego rodzaju zlecenia – muzyka do filmu, do reklamy, pokazów mody. Źródeł utrzymania może być jeszcze więcej. Powiedziałeś o tantiemach. W Polsce dba o nie ZAIKS. Jak oceniasz tę organizację? Jeśli jest podmiot, który potencjalnie może korzystać z praw autorskich muzyka, to ZAIKS „z góry” ściąga od niego opłatę. Jednak wcale nie jest tak, że ZAIKS jest zmuszony do rozliczania się z kimkolwiek. Gdy nie jesteś zrzeszony, to nie powiedzą ci, czy mają dla ciebie pieniądze, czy nie. A Ty jesteś zrzeszony w ZAIKS-ie? Ja jestem zrzeszony w Gemie – to taki niemiecki ZAIKS. Myślę, że Niemcy pod względem ściągania opłat są jeszcze bardziej dokładni i wyciskają to, co się da. Jeśli chodzi zaś o samą obsługę artysty,

08

to jest ona na wysokim poziomie. Można w każdej chwili zadzwonić, sprawdzić stan finansów, dowiedzieć się jak wygląda moja sytuacja prawna. Wszystko jest bardzo przejrzyste. Są jeszcze jakieś różnice? Żeby w ZAIKS-ie się stowarzyszyć, musisz zostać polecony przez dwie osoby, które już należą do tej organizacji. Moim zdaniem to kompletnie bez sensu, bo twoja muzyka może być puszczana w radiu, ale jeśli nie masz odpowiednich znajomości, to nie jesteś brany pod uwagę jako członek, a ktoś mimo wszystko żyje z twoich praw. W Gemie warunkiem przynależności jest sama deklaracja posiadania praw autorskich, nie musi Cię nikt polecać. W Polsce artyście żyje się dobrze? Państwo wspiera ludzi kultury? Tu mogę podać jako przykład historię z Urzędem Skarbowym. Rozliczanie się za tantiemy, to jakiś absolutny kosmos. W przeszłości Gema poprosiła mnie o zaakceptowanie przez polski urząd faktu, że podatek – bo za tantiemy też płaci się podatki – jest opłacany w Niemczech i nie powinienem opłacać go drugi raz w Polsce. Ja przekazałem swoje dokumenty urzędnikom, którzy powiedzieli, że pierwszy raz spotykają się z taką sytuacją

i sami nie wiedzą co z tym zrobić. Finalnie zostało to zaakceptowane, ale na takiej zasadzie, jak praca za granicą. Nie jestem specjalistą. Myślę jednak, że powinno to zostać rozliczone w ramach pracy artystycznej. Czy więc zostało to zrobione rzetelnie? Śmiem wątpić (śmiech). Tematem tego numeru Panoramy Silesia jest globalizacja. Wiem, że na początku znajomości z Kathy Diamond często kontaktowaliście się za pośrednictwem serwisu Myspace. Jaką rolę Internet i nowe technologie pełnią w życiu muzyka? Na pewno ten skok technologiczny ułatwił wszystko – nie tylko w sferze komunikacji, ale także samej produkcji. Kiedyś, żeby zrobić jakiś edit na kawałku trzeba było ciąć taśmę, dziś dzieje się to gdzieś w wirtualnej przestrzeni. Nie traci się taśm, nie szkodzi się środowisku (śmiech). Obecnie robi się wiele akcji przy okazji wydania płyty. Często proponuje się artystom kontrakt 360 stopni, który obejmuje nie tylko muzykę, ale także różnego rodzaju gadżety sygnowane nazwiskiem wykonawcy. Nowe technologie to także piractwo. Z jednej strony legalnej sprzedaży jest dużo mniej, z drugiej liczba potencjalnych odbiorców jest większa. Mniej pieniędzy za fonogramy, większy dostęp do samej muzyki. Ponadto w takich serwisach jak Youtube czy Spotify za słuchanie nie trzeba płacić. Muzyka jest więc wszędzie. Patrzę na to raczej pozytywnie, bo tworzę tak czy siak – nie dla zarobków. Kathy Diamond jest Brytyjką, Ty Polakiem. Czy zauważasz jakieś różnice w mentalności i sposobie patrzenia na muzykę?

Zdecydowanie. Mam zaszczyt współpracować z Brytyjką, a to dlatego, że tradycja muzyki pop została zapoczątkowana i wywodzi się z Wielkiej Brytanii. To oni wymyślili Beatlesów i tak dalej. Tam tradycja jest super silna i ma bardzo, bardzo głębokie i świadome korzenie. W Wielkiej Brytanii dużo więcej osób gra na instrumentach, muzyka odgrywa większe znaczenie w życiu. Tak więc podejście Brytyjczyka i Polaka jest skrajnie różne. Na wyspach każdy jest z rodziny muzycznej. Tutaj tego brak. Na jakim etapie jest obecnie THE KDMS? Jesteśmy na etapie stricte płytowym. Cała praca soundwriterska została już zrobiona. Mamy kilkanaście kawałków, większość z nich jest już w takiej wersji, która nas zadowala. Pozostaje tylko popracować nad detalami. Mogę zdradzić, że na płycie będzie paru gości. Nie chciałbym powiedzieć, że to etap końcowy, bo jeszcze nie, ale już bliżej niż dalej (śmiech). A kiedy możemy jej się spodziewać? Po wakacjach, ale pierwsze video i single pojawią się przed. W opinii wielu słuchaczy pierwsza płyta nie była jakąś składanką, ale spójną, jednolitą całością. Drugi album zamierzacie utrzymać w podobnym zamyśle? Myślę, że będzie jeszcze bardziej spójna, ponieważ ta pierwsza tworzyła się na przestrzeni kilku lat. Z początku miał to być tylko featuring, po czym jednak stwierdziliśmy, że bardzo dobrze nam się współpracuje i szkoda byłoby nie zakończyć tego nagraniem całego albumu. W przypadku drugiej płyty koncept towarzyszy nam od samego początku. Ona będzie takim zestawieniem wszystkich wniosków, które pojawiły się po wydaniu pierwszego albumu, graniu koncertów. W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć powodzenia. Czekam z niecierpliwością na płytę. Dziękuję za wywiad. Dziękuję Dawid Kwiecień

lut y 2015 nr 02


Panorama świata

KOLUMBIA Park Tayrona: Można tutaj podziwiać jedno z najbardziej urokliwych wybrzeży całej Ameryki Południowej. A wszystko na chronionym terenie pełnym natury, a wolnym od betonowych kurortów.

Cartagena: Kilka wieków temu to portowe miasto nad Morzem Karaibskim było jednym z najważniejszych w Ameryce ośrodków handlu niewolnikami. Pozostałością są czarnoskórzy mieszkańcy tego regionu.

– b o g a c t wo k u l t u r i k ra j o b ra z ów, my l ą c a r e p u t a c j a

Często pierwszym skojarzeniem z tym krajem są narkotyki, kartele i przestępczość. Coraz częściej to niechlubna, ale już przeszłość. Kraj stabilizuje się i otwiera na turystów oferując bogactwo doświadczeń. Kolumbię oblewają wody dwóch oceanów, a zamieszkują mieszkańcy o niemal każdym spotykanym kolorze skóry. Można tam zobaczyć śnieg na szczytach wulkanów i odpocząć na tropikalnych plażach Morza Karaibskiego w tym samym czasie. Urocze, kameralne, kolonialne miasteczka kontrastują z wielomilionowymi, rozwijającymi się metropoliami. Warto odwiedzić teraz, kiedy nie ma jeszcze tłumu turystów.

stów zdjęć i tek Autorem z Król, który s jest Toma lat podróżuje u st a n u k il jsze od k najodlegle je fu ra g to fo . i iata zakątki św i C z zeladz Pochodzi ponad 100 ił już i odwiedz jów. kra

Guane: Środkowa Kolumbia pełna jest małych, kolonialnych miasteczek, których urok tworzą kamienne uliczki i 300-letnie kamienice zwieńczone dachami z czerwonej dachówki.

Villa de Leyva: Centralnym punktem każdego kolonialnego miasteczka jest duży, wyłożony brukiem plac z katedrą.

Cartagena: To jedno z najbardziej urokliwych miast całej Ameryki Łacińskiej. Dumny kolumbijski punkt na liście UNESCO za świetnie zachowaną, kolonialną, kolorową architekturą.

Dolina Cocora: Palmy w tej dolinie rosną na najwyższej na świecie wysokości (około 2000 m n.p.m.) i jednocześnie są najwyższe mierzą do 60 metrów.

lut y 2015 nr 02

09


TO SIĘ MOŻE ZDARZYĆ KAŻDEMU

Panorama sztuk i fotograficznej

10

lut y 2015 nr 02


Panorama sztuk i fotograficznej

: grafie o t o f i Te k s t D mitriew D aniel ww

„To się może zdarzyć każdemu, proszę mi wierzyć” – autorem tytułu jest Pani Magdalena. Elegancka kobieta. Pani Magdalena jest już babcią. Wyglądem i zachowaniem burzy stereotyp typowej osadzonej. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Błaha sprawa, jakich setki w Polsce i miejsce, które dla większości z nas znane jest tylko z filmów, staje się twoim domem. Nowi ludzi i nowe otoczenie dla każdego są szokiem. Pytam o te pierwsze godziny, pierwszy dzień. Łzy, zaprzeczenie. Potem przychodzi oswojenie ze swoją aktualną sytuacją - punkt zwrotny dla każdej osadzonej. Pod sufitem w celi Pani Magdaleny wiszą papierowe ozdoby. Powstają w prywatnej manufakturze, za drzwiami celi nr 7, na oczach koleżanek. Przepis na kwiaty z papieru jest bardzo prosty, wystarczy brystol i klej. Takie drobnostki, figurki, listy i zdjęcia na ścianie przybliżają odległy chwilowo dom. I tak, podczas gdy Pani Magdalena śpi, czuwa nad nią cała rodzina w ilości około 10 odbitek formatu pocztówkowego. Czekają na powrót kogoś bliskiego, kogo brak im tak bardzo doskwiera. Odskocznią od więziennej codzienności są przepustki i widzenia. Na te wydarzenia czeka się całymi dniami. Chwila spędzona z rodziną, krótkie rozmowy i uścisk dłoni. Działa to jednak w dwie strony – powrót do celi, kiedy jeszcze przed chwilą było się z rodziną, należy do najtrudniejszych momentów w życiu osadzonych. Życie nie lubi pustki, a w życiu Pani Magdaleny po prostu czasu na pustkę brak. Spotkać ją można w jednym z pobliskich domów opieki, gdzie pracuje jako wolontariuszka. W „Zameczku” - bo tak nazywa się miejsce jej pracy - zapo-

ieldm w.d a n

i t r i e w.c

om

mina o tym, gdzie jest. „Mogłabym tam być cały dzień” – i niech nie zmyli nikogo, że tam jest lżej. Tu zapominasz o swoim prywatnym dramacie i skupiasz się nad pomocą tym najbardziej niewinnym – dzieciom, które wymagają stałej opieki. Jej „tymczasowe wnuki” cieszą się kiedy widzą swoją „babcię” każdego dnia. Poczucie bycia potrzebnym jest teraz priorytetem. Jej podopiecznym będzie brakowało Pani Magdaleny kiedy wróci do domu kończąc tym samym wolontariat. Paradoksalnie jej brak będzie odczuwany również w Zakładzie Karnym, przez pozostałe osadzone, na które – zdaniem wielu – ma bardzo dobry wpływ. Jest z nimi bardzo zżyta. Najlepszym przykładem na to, jak ważna jest jej praca, była nominacja z ramienia grupy - w której pracuje Pani Magdalena - do tytułu Wolontariusza Roku. Dzięki temu odebrała na scenie z rąk Rzecznika Praw Obywatelskich – prof. Ireny Lipowicz – pamiątkową nagrodę i dyplom. Świetlica, kilkanaście krzeseł, 3 stoły. Pani Magda się uśmiecha. Opowiada o domu i weselu syna. Pytam, czy potrafi dostrzec jakikolwiek plus tego, że jej los się tak potoczył. Spontanicznie oznajmiła, że miała okazję wspinać się na skały na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej wraz z jej niepełnosprawnymi podopiecznymi. Kiedy to mówiła, widziałem na jej twarzy autentyczne szczęście, być może bardzo chwilowe, lecz stuprocentowo prawdziwe. Plany na przyszłość? Ślub. Z mężczyzną, z którym związana jest od dawna. Tym, który czeka i wysyła paczki. Tym, którego ma prawo widywać trzykrotnie w miesiącu, podczas godzinnych odwiedzin i przepustek.

Zakład Karny w Lublińcu jest jednym z trzech Zakładów Karnych w Polsce przeznaczonych dla kobiet. Ulokowany w zabytkowym budynku z 1883 r. jest miejscem pobytu około 240 osadzonych. Aktualnie realizuje liczne programy resocjalizacyjne oraz terapeutyczne między innymi w trzech Domach Pomocy Społecznej w Lublińcu.

lut y 2015 nr 02

11


Panorama kultur y

CUDZE CHWALICIE,

ZE SWOJEGO TEŻ WARTO BYĆ DUMNYM

Ziarno prawdy, fot. Next Film

„Możemy nosić chińskie ciuchy, jeździć czeskimi autami, patrzeć w japońskie telewizory, gotować w niemieckich garnkach hiszpańskie pomidory i norweskie łososie. Co do kultury, to jednak wypadałoby mieć własną”, pisał Andrzej Sapkowski. Na szczęście, choć zachwycamy się kulturą z importu, tej rodzimej nie musimy się wstydzić, a nawet możemy być z niej dumni! Mistrz kryminału znad Wisły Początek roku z pewnością należał do Zygmunta Miłoszewskiego. 14 stycznia pisarz został uhonorowany Paszportem Polityki, a słowa, które wypowiedział podczas uroczystej gali, obiegły Polskę z prędkością światła i były chętnie cytowane przez rzesze ludzi. – Chciałbym się zwrócić do różnych urzędników państwowych, którzy postanowili przyjść na imprezę ludzi kultury: macie państwo niezły tupet – przyznał Miłoszewski. I choć twórcy wciąż narzekają na brak wsparcia ze strony państwa, to pisarz jest doskonałym przykładem na to, że i bez tego można odnosić sukcesy. Bo sukcesu Miłoszewskiemu nie sposób odmówić. Jego kryminalna trylogia o prokuratorze Teodorze Szackim, thriller „Bezcenny” czy też rozgrywający się na warszawskim blokowisku horror „Domofon” cieszą się zainteresowaniem nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Co więcej, twórczość doczekała się przeniesienia do świata filmu. Co prawda ekranizacja „Uwikłania” okazała się klapą, ale „Ziarno prawdy” w reżyserii Borysa Lankosza wynagrodziło wcześniejszy niesmak. Produkcja z udziałem świetnych aktorów (między innymi Robert Więckiewicz, Jerzy Trela, Magdalena Walach i Krzysztof Pieczyński) pokazała, że historie pisane przez Zygmunta Miłoszewskiego nie tylko dobrze się czyta. Są także doskonałym materiałem na scenariusz filmowy. Z kamerą za pan brat O rodzimym kinie raczej nie mamy dobrego zdania. Jeśli jednak odrzucimy produkcje ni-

12

skich lotów, mające być komediami, pozostanie wiele perełek. Od wielu lat naszą mocną stroną są dramaty, filmy ciężkie, poruszające trudne tematy. Zaledwie kilka dni temu podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie „Berlinale” Małgorzata Szumowska otrzymała Srebrnego Niedźwiedzia w kategorii Najlepszy Reżyser za film „Body/ ciało”. Szumowska dała się wcześniej poznać widzom takimi głośnymi produkcjami jak „Sponsoring” czy też „W imię”.

GLOBALIZACJA

CZY WŁASNA DROGA?

Lata 90. to nie tylko zmagania z przystosowaniem państwa do nowego ustroju, ale także otwarcie drzwi na rozmaite aspekty globalizmu. W 1992 roku powstał w Polsce pierwszy bar McDonald’s (ten w Katowicach przy ulicy Stawowej był trzeci), a do kraju zaczęły wkraczać kolejne sieciówki. Z czasem jednak fascynacja „zachodem” przygasła i choć dziś niemożliwym jest nie być częścią globalnej wioski, wnosimy do niej coś swojego zamiast bezmyślnego kopiowania. Od paru lat możemy mówić o modzie na gotowanie. W kuchni jesteśmy coraz odważniejsi, chętniej eksperymentujemy z nowymi smakami. Przekłada się to na rynek gastronomiczny – co i rusz powstają nowe punkty, które nie dość, że oferują ciekawe potrawy, to stają się markami samymi w sobie. Tak jest między innymi w przypadku sosnowieckiego Zapiekarnika. Zaczęło się w styczniu 2014 roku od małej budki w sosnowieckiej dzielnicy Pogoń, porównywanej często do Krakowa. Zapiekanki nie są tu jednak mrożone, ale przygotowywane na miejscu ze świeżych składników. Każda z kompozycji smakowych nawiązuje do Zagłębia Dąbrowskiego – charakterystycznych miejsc czy postaci. W menu są więc Przysmak Janka, Pogoń za osłem, Duma Edwarda czy też Czarne na murawie. Dziś Zapiekarnik to nie tylko budka na Pogoni, ale również lokal w zabytkowej kamienicy Dom Potoka w centrum miasta. Na brak gości właściciele nie mogą narzekać, a serwowane tu przysmaki znają nie tylko sosnowiczanie, ale i mieszkańcy innych miast – zarówno Zagłę-

bia, jak i Śląska. Co najważniejsze, Zapiekarnik stał się marką samą sobie, promującą fast-food w lokalnym wydaniu. Z amerykańskimi fast-foodami najbardziej kojarzą nam się burgery. Tych nie musimy szukać w popularnych sieciówkach. W Katowicach bez problemu znajdziemy kilka lokali, w których możemy się najeść i zadbać o ciekawe doznania smakowe. Jednym z nich jest Mad-Mick – miejsce, gdzie burgerów jest do wyboru, do koloru. Począwszy od tradycyjnych, a skończywszy na wariacjach z wykorzystaniem ananasów, bananów czy koziego sera. Do tego steki, bagietki z rozmaitymi dodatkami, tortille. Menu jest więc naprawdę szerokie. Podobnych lokali do opisanych powyżej na Śląsku i Zagłębiu jest znacznie więcej. Proponują własną wersję street-foodu i trzeba przyznać, że radzą sobie z tym doskonale. Dziś „jedzenie z budki” nie kojarzy już się z mrożonymi hamburgerami z dużą ilością dość przeciętnego sosu, ale potrawami na wysokim poziomie. Dawid Kwiecień

Są również inni reżyserzy, którzy w ostatnich latach pokazują, że możemy być dumni z naszego kina. Tryumfy odnosi między innymi Wojciech Smarzowski. Większość odbiorców usłyszała o nim po raz pierwszy przy okazji „Wesela” – gorzkiej komedii obnażającej nasze narodowe słabości i wady. Na laurach Smarzowski nie osiadł, a jego późniejsze filmy („Dom zły”, „Drogówka” czy też „Pod Mocnym Aniołem”) wzbudzały równie duży zachwyt. W 2012 roku wielki powrót zaliczył natomiast Władysław Pasikowski, który w latach 90. podarował widzom między innymi „Krolla”, „Psy” oraz „Demony wojny wg Goi”. W „Pokłosiu” odsłonił on ciemną kartę polskiej historii, nie bojąc się kontrowersji, których wybuch był pewny. Fim zdobył kilka nagród oraz uznanie widzów. Mówiąc o rodzimej kulturze nie wypada nie wspomnieć o filmie „Ida” Pawła Pawlikowskiego, który został nagrodzony Oscarem w kategorii „Najlepszy film nieanglojęzyczny”. Dawid Kwiecień

fot. Michał Oborzyński

lut y 2015 nr 02


Panorama globalizacji

Tanio w świat,

czyli dobra strona globalizacji Jak tanio podróżować i jak szukać atrakcyjnych promocji biletowych? To pytanie z rumieńcami na twarzy zadawane głównie przez osoby, które loty za grosze znają tylko i wyłącznie z opowieści swoich znajomych. Odpowiedzią jest rzecz jasna Internet. Jednak jak nie zagubić się w gąszczu naciąganych reklam i fałszywych informacji? Warto śledzić blogi podróżnicze – te najbardziej profesjonalne pełne są pomysłów, poradników i przepisów na wycieczkę życia. Chiny, Indie, Kazachstan, Iran, a także Polska to kraje, w których powstawały, powstały lub powstają specjalne strefy ekonomiczne. Jest to sposób na przyciągnięcie inwestorów w rejony, które z różnych przyczyn przeżywają ciężki okres gospodarczo – ekonomiczny. Na kilkanaście lub kilkadziesiąt lat firmy, które nawet nie pomyślały, by zainteresować się lokalizacją inwestycji w danym państwie, decydują się na to. Jednak nie ma to nic wspólnego z jakąkolwiek filantropią czy szczególnym sentymentem dla danego państwa. Magnesem, który przyciąga inwestorów są przede wszystkim ulgi podatkowe, zwolnienia z podatku dochodowego oraz bardzo tania siła robocza, skoro strefy ekonomiczne powstają zwykle w regionie dotkniętym strukturalnym bezrobociem. Nic zatem dziwnego, że z takiej okazji korzystają duże światowe korporacje. Tak się stało między innymi w Polsce, gdzie w latach dziewięćdziesiątych strefy ekonomiczne stały się formą walki z rozpadającą się, nierentowną gospodarką. Do naszego kraju ściągnęły wtedy ku radości rządzących tuzy światowej gospodarki. W Gliwicach pojawił się Opel, do Wałbrzycha sprowadziła się Toyota, w całym kraju powstało 14 stref ekonomicznych, w których stworzono jak dotąd 185 tysięcy miejsc pracy, a 1242 firmy zainwestowały w nich ponad 86 miliardów złotych. Lek na całe zło Wielu zwolenników takiego rozwiązania twierdzi, że strefy ekonomiczne w zdecydowany sposób przyczyniły się do restrukturyzacji miast i gmin przeżywających regres gospodarczo – ekonomiczny. Tak było między innymi w Wał-

lut y 2015 nr 02

Tanie bilety, szczególnie w najbardziej popularnych kierunkach, nie są mitem i naprawdę istnieją. Przekonałem się o tym na własnej skórze. Norwegia za 16 zł, Wyspy Kanaryjskie za 220 zł, Majorka za 300 zł, Londyn za 80 zł. Tyle dotychczas zapłaciłem za swoje loty (cena za bilet w obie strony). Jednak mój podróżniczy dorobek nijak się ma do wyprawowego portfolio od wielu lat mieszkających na Śląsku – Ani i Marcina Nowaków. Ich internetowy notatnik gdziewyjechac.pl niespełna dwa lata temu był laureatem w kategorii blog roku, a jego popularność ciągle roście. – Zawsze marzyliśmy o tym, by stworzyć fajną stronę o podróżach czy podróżowaniu. Podróże były od zawsze, potem studia i Polska wzdłuż i wszerz, a tuż po studiach i ślubie chwyciliśmy bakcyla do taniego latania po Europie i tak jakoś wyszło – dlatego ten blog. Odwiedziliśmy na razie dwadzieścia kilka krajów i czterdzieści kilka miast, a to chyba nawet nie jest połowa drogi. Ledwo się obejrzeliśmy a tu… wszystko wskazuje na to, że to nasz blog jest jednym z najpopularniejszych obecnie blogów o podróżowaniu – mówi Marcin Nowak. Jednym głosem powtarzają, że piszą o trzech najważniejszych rzeczach w życiu – o pasji, marzeniach i o ich spełnianiu. Na blogu prócz dużej ilości pomysłów na samodzielne i tanie podróże, opisów ciekawych miejsc i odczuciach z nimi związanych, można znaleźć sporo zdjęć i filmów. Ania i Marcin dodatkowo starają

Z doświadczeń wielu podróżników wynika, że najtańszych biletów lotniczych należy szukać od września do listopada oraz od stycznia do końca maja. Okres najwyższych cen to wakacje i święta (ale i w tych przypadkach to nie koniec świata). Tanie loty to loty w środku tygodnia (wtorek-czwartek). Przy promocyjnym lataniu ważna jest elastyczność dat oraz powrotów. Najtańsze ceny biletów są 3-4 miesiące przed planowanym wylotem (dotyczy to przede wszystkim takich linii lotniczych jak Ryanair, Wizzair). Przed wyjazdem dobrze jest poczytać o miejscu do któremu się wyjeżdża. Z pewnością jednak byli już tam Ania i Marcin, dlatego warto śledzić bloga gdziewyjechac.pl. Obecnie przebywają w Malezji, skąd pozdrawiają wszystkich czytelników Panoramy. Rafał Barteczko fot. gdziewyjechac.pl

Kto zabroni

bogatemu Zakłady Toyoty w WSSE w Wałbrzychu wyglądają imponująco. Szkoda tylko, że ich funkcjonowanie w tym miejscu obarczone jest przeświadczeniem o tymczasowości takiego rozwiązania, fot. Dtp-24.pl

brzychu, gdzie w latach 90-tych rozpadła się monokultura gospodarcza oparta na górnictwie i nikt nie miał pomysłu, co można stworzyć w zamian. Miasto padło na kolana i przez długi czas nie mogło się z nich podnieść. W powstałej pod koniec lat dziewięćdziesiątych Wałbrzyskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej pojawiły się między innymi takie światowe marki, jak wspomniana Toyota, BASF, Faurecia, NSK, Ronal oraz wiele innych. Powstały ponad 32 tysiące miejsc pracy. Podobnie stało się w Katowicach, gdzie ponad 50 tysięcy osób znalazło zatrudnienie czy w Tarnobrzegu, gdzie po zamknięciu dwóch kopalni siarki w strefie ekonomicznej zatrudnienie znalazło 29 tysięcy osób.

się rysować mapy turystyczne i panoramiczne ze zwiedzonych miejsc w Europie. Co w przyszłości? W naszym przekonaniu blogi powinny wyznawać zasadę – nie tworzymy dla siebie, tworzymy dla Ciebie – czyli ciągle się rozbudowywać. Blog o podróżach to nie tylko relacje „z”. To też relacje „pomiędzy”, relacje „dla”, relacje „o”. Dlatego myślimy o ciekawych działaniach, które dadzą ludziom pretekst do przebywania na naszym serwisie dłużej. Póki co jest świetnie i dziękuję za wszystkie dobre słowa i maile – dodaje Ania.

Państwo w Państwie Strefy ekonomiczne z punktu widzenia poszukujących pracę były dobrym rozwiązaniem w początkowym okresie przemian gospodarczo – ekonomicznych w Polsce. Jednak należy zachować umiar w traktowaniu firm w strefie jako element napędzający koniunkturę gospodarczą w danym regionie. Oczywiście korzystają na tym usługodawcy, pojawia się w danym regionie trochę kooperantów firm pochodzących ze strefy ekonomicznej, ale firmy te nie są typowymi przedsiębiorstwami wpisującymi się w krajobraz gospodarczo – społeczny danego regionu. Wszak są w tym miejscu tylko na chwilę. W Polsce strefy ekonomiczne początkowo

miały istnieć do 2020 roku. Rząd przedłużył jednak ich żywotność do 2026 roku. Nie zmienia to jednak faktu, że firmy te powstały na bazie skrupulatnego rachunku ekonomicznego. Udzielane ulgi podatkowe, tania siła robocza i często znakomite, uzbrojone tereny z rozbudowaną siecią dróg wykonaną przez lokalny samorząd, to zjawiska pozwalające na uzyskanie wyższego zysku. Jeśli w jakimkolwiek momencie gdziekolwiek indziej na świecie stworzone zostaną lepsze warunki, firma bez mrugnięcia okiem przeniesie się na przykład z Polski do Korei czy Tajwanu. Wszak świat to globalna wioska i wszelkie kwestie logistyczno – organizacyjne są do zrealizowania, o ile tylko to się opłaca. Dlatego firmy w strefach ekonomicznych funkcjonują poza organizmem miasta, z którym sąsiadują. Nie angażują się w jego sferę społeczną, kulturalną czy sportową. Nie muszą być sponsorem i tworzyć w otoczeniu swojego dobrego wizerunku opartego na działania CSR (społecznej odpowiedzialności biznesu). Po co wydawać na to pieniądze, skoro za chwilę przedsiębiorstwa już tu nie będzie. Można powiedzieć, że trochę to przypomina koczownictwo z początków historii człowieka. Przemieszczanie się w przestrzeni tam, gdzie są najlepsze warunki do funkcjonowania, polowania (dziś: produkcji) i życia (dziś: mnożenia zysku). I co by nie mówić o strefach ekonomicznych, będzie dobrze, jeśli w końcu nadejdzie czas, że już ich w Polsce nie będziemy potrzebować, bo ich miejsce zajmą firmy, które w tym samym miejscu będą potrafiły zakorzenić się na długo, a nawet na stałe. Mariusz Szczygielski

13


Panorama technologii

Społeczeństwo

CAŁODOBOWE

Także „Panorama Silesia” jest ... w kontakcie ze swoimi czytelnikami na mobilnych urządzeniach i w internecie. Kwestią czasu jest moment, gdy wydanie gazetowe będzie dodatkiem do portalu, a nie odwrotnie, fot. Panorama Silesia

Wiele osób przyznaje, że ma poczucie, iż czas w ich życiu niesamowicie przyspieszył. Dni i tygodnie mijają błyskawicznie, mamy wrażenie, że coś nam umyka. Czyżby Ziemia kręciła się szybciej, a doba nie miała już dwudziestu czterech godzin? Ludzie po czterdziestce i starsi czuję tę czasową różnicę bardziej, bo kiedyś faktycznie było inaczej. Miliony gigabajtów informacji Naukowcy z kalifornijskiego uniwersytetu w San Diego udowodnili, że ilość słów, z jaką mamy do czynienia w ciągu jednego dnia, przekracza 100 tysięcy. W ciągu ostatnich trzydziestu lat liczba docierających do naszego mózgu informacji wzrosła ponad dwukrotnie i wynosi jedenaście trylionów. Jeśli dorzucimy do tego wiadomości płynące do nas z Internetu czy telewizji, to okazuje się, że rocznie przyjmujemy informacje, które wyra-

14

żają się ogromną liczbą 3,6 miliona gigabajtów danych. Niektórzy badacze zastanawiają się czy tak duża porcja informacji może zakłócić pracę ludzkiego mózgu. Są psychiatrzy, którzy twierdzą, że mózg nie jest w stanie przyswoić takiej liczby wiadomości, a to prowadzi u niektórych ludzi do poczucia pewnego wyizolowania ze społeczeństwa. Takie opinie uspokaja jednak neurofizjolog z Uniwersytetu w Oxfordzie John Stein. Uważa on, że takie obawy są bezpodstawne. Zdarzały się już wcześniej w historii ludzkości, gdy w XV wieku pojawiła się prasa drukarska i liczba wiadomości przekazywanych w formie drukowanej była dla ówczesnych ludzi porażająca, ale nie spowodowała żadnych negatywnych skutków w pracy mózgu. A zatem mózg nam się „nie przegrzeje”, ponieważ różne informacje przechowywane są w różnych strukturach mózgu. Information overload Mimo to stworzone zostało nie tak dawno nowe pojęcie „information overload” (przeładowanie informacjami). O ile bowiem ilość informacji nie powoduje jakichś fizycznych szkód w naszym mózgu, to na pewno mają one wpływ na postrzeganie świata, jego rozumienie i funkcjonowanie we wciąż zmieniającej się w efekcie postępu technologicznego rzeczywistości. Zjawisko to wynika z kilku przyczyn. Nowe technologie powodują powstawanie nowych i dostęp-

nych dla każdego narzędzi pozwalających na przekazywanie informacji. Jeszcze kilkanaście lat temu w Polsce mieliśmy do dyspozycji zwykłe telefony stacjonarne, rachityczne faksy czy dalekopisy, ale przede wszystkim kopertę, pióro i kartkę papieru. Wiadomość tworzona dziś, docierała do adresata po tygodniu. Wszystko to zmienił Internet, który istnieje w skali globalnej. Spowodował on powstanie mobilnych narzędzi komunikacji, jak: telefon komórkowy, smartfon, ipod, komputer, laptop czy tablet. Te urządzenia z pewnością ułatwiają i przyspieszają pracę wielu ludzi, ale też są narzędziem „produkcji” informacji na niespotykaną dotąd skalę. Trzeba przyznać, że postęp cywilizacyjny to zjawisko, którego nikt nie jest w stanie powstrzymać i oprócz pozytywnych stron, niesie ze sobą także negatywne skutki. Jednym z nich jest szybkość zmian zachodzących w otaczającym nas świecie. Powodują one nie tylko wrażenie błyskawicznie umykającego czasu będącego dla niektórych bolidem, którego nie można doścignąć. Stają się także powodem do odczuwania odrzucenia społecznego, jeśli ktoś w tej nowej rzeczywistości i wśród tych urządzeń nie potrafi się odnaleźć. W kontakcie… Zupełnie naturalna jest chęć każdego z nas do rozmowy z drugą osobą. Czy to jednak normalne, że dziś codziennie wszyscy ludzie na świecie wysyłają 12 miliardów wiadomości tekstowych, po-

nad 3 miliardy osób posiada telefony komórkowe, a miliard komputery? Za cztery lata te liczby mają się podwoić. Z popularnego portalu społecznościowego Facebook korzysta 400 milionów użytkowników, a każdy z nas spędza w Internecie średnio 4 godziny w czasie wolnym. Wielu także w pracy przez 8 godzin posługuje się komputerem, Internetem, e-mailem i telefonem komórkowym. Jesteśmy uzależnieni od urządzeń, tworząc w ten sposób „społeczeństwo całodobowe”. Wszystkie tzw. urządzenia mobilne to sprzęt służący przekazywaniu i tworzeniu komunikatów przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. Non stop jesteśmy w kontakcie, choć tak naprawdę brakuje nam czasu na ten inny, bezpośredni. Z ciągłego niedoboru czasu rzadko odwiedzamy znajomych, z którymi pogadamy przez skype lub inny komunikator internetowy. W pracy jesteśmy zdecydowanie bardziej wydajni, uchwytni dla szefa o każdej porze dnia i nocy. Nie czekamy wiele dni na korespondencję od kontrahentów, bo e-mail dociera do nas w kilka minut z najodleglejszego zakątka świata. Pracujemy, uczymy się, poznajemy świat, kontaktujemy się z nim interaktywnie. Jakże banalnie w takim świecie brzmi propozycja, by spotkać się twarzą w twarz, pójść na spacer do parku lub po prostu wyłączyć telewizor, komputer, telefon i przez chwilę być w kontakcie ze sobą… Może to i fajne, ale przecież nie mamy na to czasu. Mariusz Szczygielski

lut y 2015 nr 02


Panorama spor tu Byron Moreno - arbiter i szmugler, fot. www.diario.latercera.com

e c w o

W jeszcze bardziej ordynarny sposób sędziowie holowali gospodarzy podczas mistrzostw świata w piłce nożnej w 2002 roku rozgrywanych w Korei Płd. i Japonii. Mistrzem przekrętu okazał się ekwadorski arbiter Byron Moreno, który w meczu 1/8 finału między Koreą Południową a Włochami wyczyniał takie cuda, jakich świat futbolu dawno nie widział. Zresztą Moreno w tym meczu też niewiele widział… Na pewno fauli Koreańczyków. Wobec reprezentantów Italii był natomiast wyjątkowo skrupulatny. W dogrywce nie podyktował rzutu karnego za faul na Francesco Tottim, pokazał mu drugą żółtą kartkę, a żeby tego było mało, nie uznał prawidłowo zdobytej bramki Damiano Tommasiego. Koreańczycy po złotym golu Ahn Jung-Hwana wygrali ze Squadrą Azzurrą 2:1 i zagrali w ćwierćfinale, gdzie w podobny sposób „załatwili” Hiszpanów. A Byron Moreno… 8 lat po Mundialu w Korei i Japonii został aresztowany na lotnisku JFK w Nowym Jorku za próbę przeszmuglowania 6 kilogramów heroiny w swojej bieliźnie. Kurtyna…

że istotne tam były sprawy pozaringowe. Gołota chciał wtedy rozwiązać kontrakt z promotorem Donem Kingiem. Wobec tego King „podziałał” przez sędziów. To były układy. Dla mnie Gołota to niekoronowany mistrz świata – dodaje Andrzej Kostyra. Przez krzywdzące werdykty sędziów, niestety zapamiętamy Andrzeja Gołotę jako tego, którego błyskawiczne porażki z Lewisem i Brewsterem pokazał w całości Teleexpress, a nie jako dwukrotnego mistrza świata…

Wydarzenia z 2002 roku to było jednak nic przy tym, co działo się w Korei podczas Igrzysk Olimpijskich Seul ’88. Reprezentant USA w boksie, legendarny dziś Roy Jones Jr, walczył wówczas w finale z Koreańczykiem Park Si-Hunem. Amerykanin trafił rywala 86 razy, reprezentant gospodarzy zadał zaledwie 32 ciosy. Jaki był werdykt sędziowski? Zwycięstwo Park Si-Huna 3:2. W mojej opinii to był najbardziej spektakularny sędziowski przekręt w historii sportu. Roy Jones był w tej walce zdecydowanie lepszy. Po tym przekręcie zmieniono przepisy bokserskie i wprowa-

Zabić sędziego! Był 12 czerwca 2008 roku. Pierwszym meczem prowadzonym przez Anglika Howarda Webba podczas mistrzostw Europy w piłce nożnej było spotkanie gospodarzy Austriaków z reprezentacją Polski. Webb w 93 minucie podyktował kontrowersyjny rzut karny, z którego Ivica Vastić zdobył wyrównującą bramkę. Strata punktów w tym meczu i kolejna porażka z Chorwacją spowodowały, że biało-czerwoni zakończyli zmagania w turnieju już na fazie grupowej, zajmując w niej ostatnie miejsce. Decyzja angielskiego sędziego

Janusz Gajos jako sędzia Laguna w „piłkarskim Pokerze” Janusza Zaorskiego, fot. www.intermediolan.com

Powinni być obiektywni i mieć nieskazitelną opinię. Powinni myśleć analitycznie i zawsze zachowywać chłodny umysł. Na swoim fachu powinni znać się doskonale. Sędziowie sportowi, bo o nich właśnie mowa, to bardzo specyficzna grupa zawodowa. Ciąży na nich ogromna presja. To do nich należy czuwanie nad prawidłowym przebiegiem gry i przestrzeganiem jej zasad. Jedna ich błędna decyzja może zrujnować lata treningów, wyrzeczeń i tytanicznej pracy sportowca. Co gorsza, bywa i tak, że te błędne decyzje podejmowane są przez sportowych rozjemców zupełnie świadomie. Wszędzie znajdą się czarne owce… Andrzej Gołota w walce z Chrisem Byrdem, fot. www.youtube.com

Nie tylko ściany pomagają gospodarzom. Przewaga własnego boiska, parkietu, ogłuszający doping kibiców – to zawsze są niezaprzeczalne atuty gospodarzy sportowej potyczki, zwłaszcza podczas imprezy rangi mistrzowskiej. Niestety nie zawsze to wystarcza. W styczniu przekonali się o tym polscy szczypiorniści, którzy w półfinale rozgrywanych w Dausze Mistrzostw Świata przegrali z niżej notowaną reprezentacją Kataru,

Howard Webb - wróg publiczny nr 1, fot. www.weloba.com

lut y 2015 nr 02

a w zasadzie reprezentacją najemników skuszonych ogromnymi pieniędzmi. W opinii naszych rodaków, pokusie ulegli również rozjemcy tego meczu – serbski duet Nenad Nikolić i Dusan Stoijković. Sędziowie tego półfinału w każdym zagraniu Polaków widzieli przekroczenie przepisów. Z tymi dolarami co dostali nie da się wygrać. Katar kupił sobie mistrzostwa, najlepiej od razu przyznać im pierwsze miejsce, a reszta niech gra o drugie! – mówił po meczu rozgoryczony Bartosz Jurecki.

Roy Jones Jr - lepszy, a mimo tego przegrany, fot. www.cnn.com

dzono maszynki do liczenia ciosów – mówi Andrzej Kostyra, komentator boksu, szef redakcji sportowej Super Expressu. Niekoronowany Mistrz Świata. Przekręty i mocno kontrowersyjne werdykty sędziów zdarzały się i w boksie zawodowym. Przez jednych kochany, przez innych znienawidzony Andrzej Gołota coś o tym wie. Wielka nadzieja białych (jak o nim mówiono), stoczył w 2004 roku dwie walki o mistrzostwo świata. Najpierw z Chrisem Byrdem o pas federacji IBF, później z Johnem Ruizem o pas federacji WBA. Pierwszy pojedynek zakończył się remisem i pas pozostał w posiadaniu Byrda, w drugim sędziowie orzekli zwycięstwo Ruiza na punkty. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Andrzej Gołota powinien być dwukrotnym mistrzem świata. Dwa razy Gołota został skrzywdzony. Obie walki oglądałem i komentowałem. To były walki przez Gołotę wygrane. Zresztą rodzina Andrzeja i on sam sugerował wówczas,

wywołała w naszym kraju ogromną dyskusję, w której swe oburzenie wyrazili nawet prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk. Howard Webb stał się w Polsce wrogiem publicznym numer 1. Anglik, którego życie zamieniło się po tej decyzji w piekło, stał się bohaterem filmu dokumentalnego „Zabić sędziego”, ujawniającego kulisy pracy sędziów piłkarskich. Obraz skłaniał do refleksji nad szaleństwem jakiemu ulegają kibice piłkarscy i pokazał „ludzką stronę” pracy arbitrów. O ile błędy sędziowskie są efektem tej „ludzkiej strony” to można je arbitrom wybaczyć, bo to tylko sport. Jeśli jednak są one świadomym oszustwem, to trzeba je tępić w zarodku. Dopóki pracy sędziów w każdej dyscyplinie nie będzie wspomagała nowoczesna technologia, dopóty czarne owce będą grać w „sędziowskiego pokera”… MJ

15


Panorama historii

GLOBALNE TRADYCJE Okres pomiędzy świętami Bożego Narodzenia a Wielkanocą szczególnie sprzyja kobietom, bowiem w lutym i marcu przypadają dwa dni, w których traktuje się nie niemal jak boginie. W Walentynki – Dzień Zakochanych – obdarowuje się je drobnymi upominkami, kwiatami i okolicznościowymi kartkami. Z kolei 3 tygodnie później obchodzimy Dzień Kobiet. Jaka jest historia tych dwóch świąt, celebrowanych dziś niemal na całym świecie? fot. Sufrażystki w Krakowie. Dzień Kobiet w 1911

Walentynki wcale nie takie amerykańskie Walentynki wielu ludziom kojarzą się ze wszystkim, co najgorsze w globalizacji. Uznaje się je za przejaw amerykanizacji i komercyjne święto, którego jedynym celem jest napędzanie sprzedaży kwiatów i pluszowych zabawek. Dzień Zakochanych wcale jednak nie przyszedł do nas zza oceanu, choć to wła-

śnie tam nabrał on współczesnego charakteru. Walentynki są jednak znacznie starsze, niż by się mogło wydawać. Obchodzono je już w średniowieczu – głównie w południowej i zachodniej Europie. Wtedy jednak zwyczaj ten ograniczał się do pisania listów miłosnych.

Raz w Kula, zawsze w Kula!

Rytuał egzotycznych plemion w katowickiej wersji Od stycznia katowiczanie i ich goście praktykują nowy rytuał. Odwiedzając miejsca z gościnnej sieci Kula Kato, zbierają specjalne bony, które wymieniają na konkretne przywileje. Kluby, księgarnie, kawiarnie, taksówki… We wszystkich miejscach oznaczonych rytuałem Kula Kato można zanurzyć się w gościnne zwyczaje. Rytuał Kula Kato na Śląsk sprowadzili organizatorzy letniej kampanii Katowice - Miasto Gospodarz. W wakacje przy kanapach wystawianych na ulice gościli uczestników festiwali muzycznych, teraz zainspirowali się rytuałem opisanym przez polskiego antropologa - Bronisława Malinowskiego. Rytuał Kula w oryginalnej wersji polegał na wymianie podarunków pomiędzy wzajemnie odwiedzającymi się partnerami. Aspekt społeczny i kulturowy rytuału oraz wyjątkowe podejście praktykujących go osób tak bardzo zafascynowały organizatorów, że postanowili Kulę zaadaptować w Katowicach. – Kula Kato daje powód do wyjścia z domu, spotkania się ze znajomymi, do rozmowy nad kawą i ciastkiem – mówi Adrianna Kauczor z Zillmann Tea&Coffee, biorącego udział w Kula Kato. – Dla nas, prowadzących biznesy w Kato-

16

wicach, jest to również okazja do nawiązania relacji i współpracy. Aspekt społeczny rytuału jest dla nas bardzo ważny.

Z czasem obchody Walentynek nabrały innego znaczenia. Zamiast listów wręczamy upominki, a obdarowują się nie tylko zakochani, ale także znajomi, przyjaciele i członkowie rodzin.

Od starożytności do czasów współczesnych Początków kojarzącego się z komunizmem i ruchami robotniczymi Dnia Kobiet należy szukać

w starożytności. W Rzymie na początku marca obchodzone były Matronalia. Podczas tego święta kobiety otrzymywały od swoich partnerów drobne upominki. Później w historii nic specjalnego się nie działo aż do przełomu XIX i XX wieku. Wtedy to kobiety, przy okazji rosnących w siłę ruchów robotnicznych, masowo zaczęły domagać się swoich praw. Organizowały marsze i strajki, walcząc o lepsze jutro. Między innymi dzięki tym odważnym decyzjom w 1910 roku Międzynarodówka Socjalistyczna w Kopenhadze ustanowiła międzynarodowy Dzień Kobiet. W marcu 1911 obchodzono go w Australii, Danii, Niemczech i Szwajcarii. W kolejnych latach lista państw, w których kobiety miały swoje święto, wydłużała się. Polska dołączyła do tej grupy dopiero po II wojnie światowej. Władze PRL-u podchodziły jednak do tego święta bardzo poważnie. Kobiety w zakładach pracy otrzymywały goździki oraz drobne upominki, odbywały się apele i zebrania, prezentowano plakaty propagandowe. Dziś, choć to święto nie ma już państwowego charakteru, wciąż jest chętnie obchodzone. Mężczyźni wręczają tego dnia kwiaty swoim partnerkom i koleżankom, pary wybierają się na romantyczne kolacje, a organizacje feministyczne organizują manify. Sposobów świętowania jest więc bez liku. Dawid Kwiecień

Choć na co dzień jesteśmy dla siebie konkurencją, to dzięki programowi możemy wspólnie zrobić coś interesującego – mówi Łukasz Suszek z Antykwariatu Sofa. – I to działa zarówno na naszą korzyść, jak i osób, które nas odwiedzają. Kula Kato nie ogranicza się wyłącznie do wymiany bonami. Część rytuału odbywa się także na stronie www.katohostcity.pl, gdzie można zarejestrować swój bon, a tym samym powiększać przywileje. Kula Kato stale się rozwija. Organizatorzy mają w planach specjalne wydarzenia skierowane do najbardziej zaangażowanych w rytuał i dla tych, którzy dopiero zaczynają go poznawać. O szczegółach będą informować, więc dobrze śledzić fanpage Kula Kato na Facebooku.

PANORAMA SILESIA OBJĘŁA AKCJĘ PATRONATEM MEDIALNYM. BONY DLA CZYTELNIKÓW BĘDZIE MOŻNA ZDOBYĆ W KONKURSACH ORGANIZOWANYCH NA NASZYM FANPAGE’U. tekst i foto: materiały prasowe

Miejsc w gościnnej sieci jest już niemal 30. Wystarczy je odwiedzić, wziąć udział w koncercie czy zamówić ulubione danie, aby wejść w rytuał Kula Kato. Dla przykładu w Zillmann Tea&Coffe w zamian za zakupiony zestaw można otrzymać bon Kula Kato, za pomocą którego obsługa poleci przejażdżkę Car-Bon Taxi, oczywiście ze zniżką. Gdy dojedziecie do centrum, to z bonem z Car-Bonu dobrze jest wpaść na obiad do Noodle Bar, a stamtąd po ciekawą książkę do Antykwariatu Sofa. Każde miejsca poleca maksymalnie trzech partnerów, więc kombinacji ścieżek z Kula Kato jest bardzo wiele. – Do udziału w Kula Kato zaprosił nas zaprzyjaźniony antykwariusz z Kocham Książki.

lut y 2015 nr 02


Panorama sztuk i

Pop-artw Filharmonii

Od początku lutego w rzeszowskiej Filharmonii Podkarpackiej można podziwiać obrazy Beaty Kolby. Przedstawiony zbiór prac jest malarską wycieczką po różnych okresach twórczości pochodzącej z Chełmu Śląskiego artystki. Prócz abstrakcyjnych symboli, często widniejących w jej pracach, można będzie zobaczyć portrety takich ikon popkultury jak m.in: Sophia Loren, Marilyn Monroe, George Sand czy Louis de Funes. Obrazy zostały wykonane techniką akryl na płótnie i stanowią bardzo ciekawą korelację z pełnym klasycznych dźwięków wnętrzem budynku Filharmonii Podkarpackiej. Wystawę pod koniec lutego zakończyć ma finisaż z udziałem artystki.

Skąd pomysł na pop-art w sztuce? – Koncepcja ukazania znaczących postaci ze świata filmu, które od XX wieku wpisują się w naszą historię, oczywiście wyszedł od Andy’ego Warhol’a i jego przedstawienia Marylin Monroe. Moją inspiracją był powrót do albumów tworzonych przez mamę od lat 60, wyklejonych pięknymi zdjęciami gwiazd ekranu. Fotografie te wycinane z rozmaitych magazynów filmowych były specyficznie pokolorowane (brązy, pomarańcze, błękity), co tworzyło niepowtarzalny klimat tamtych czasów. Oprócz fascynacji filmem, zainteresowaniem ludzi „okresu siermiężnej szarości”, która panowała w sklepach, była obserwacja tzw. trendów w modzie. Sukienki, kapelusze itd.,

stawały się materiałem wzorcowym do kreowania mody również w Polsce – mówi Beata Kolba. Czy Filharmonia – świątynia sztuki wysokiej – jest odpowiednim miejscem do wystawy sztuki pop-art? – Muzyka oraz plastyka poszukują piękna i harmonii, temat jest zawsze tylko pretekstem, inspiracją do tworzenia. Mam nadzieję, że pod tym kątem moje prace zostaną tak właśnie odebrane w Rzeszowie. Żart w muzyce też istnieje. Prócz cyklu portretów ikon popkultury w Filharmonii Podkarpackiej można zobaczyć także inne prace. -Pozostałe obrazy to pewnego rodzaju przegląd twórczości ostatnich lat. Na początku inspirowałam

się sztuką pierwotną – szukałam symboli i znaków towarzyszących człowiekowi od samego początku, które do dziś nie straciły na swojej wartości. Później zajęłam się profanum, czyli człowiekiem, chociaż uważam, że to też sacrum. Te prace dają odbiorcom możliwość dowolnej interpretacji – dodaje artystka. Wystawa Beaty Kolby w Podkarpackiej Filharmonii im. Artura Malawskiego w Rzeszowie to interesujące wydarzenie artystyczne wzbogacające ofertę kulturalną Rzeszowa. Organizatorem ekspozycji jest Fundacja „Bliźniemu swemu...” działająca na rzecz Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Organizuje wystawy i aukcje we

współpracy z różnymi instytucjami kultury. – Filharmonia Podkarpacka ze swoimi doskonałymi warunkami do prezentowania dzieł sztuki z przychylną dyrekcją oraz zawsze niezawodną publicznością jest doskonałą i naturalną przestrzenią do prezentacji sztuki współczesnej. Obrazy Beaty Kolby poprzez tematykę i nastrój znakomicie współgrają z rozbrzmiewającą w tym obiekcie muzyką. Ekspozycja cieszy się dużym zainteresowaniem publiczności – mówi Emil Jurkiewicz, organizator wystawy. Prace można podziwiać do końca lutego. Wstęp jest bezpłatny. Rafał Barteczko fot. archiwum Beaty Kolby

reklama

lut y 2015 nr 02

17


Panorama motor yzacji

Postępująca globalizacja i wydostanie się naszego kraju zza żelaznej kurtyny dało nam Polakom dostęp do tego, co jeszcze 25 lat temu oglądaliśmy tylko w filmach i co wydawało się nieosiągalnym marzeniem. Na rynku pojawiły się produkty wielu zachodnich marek, wszystkie praktycznie na wyciągnięcie ręki. Wspierała to wszystko wkradająca się do naszych domów reklama. Spece od marketingu dbali o to, by klient utożsamiał się z marką i był wobec producenta lojalny. W tym zakresie bardzo dobrze swoje zadanie domowe odrobił zespół marketingowców, piarowców, handlowców i przede wszystkim inżynierów SAAB-a – szwedzkiej marki samochodów. Nadal jest nas wielu!, fot. Adrian Larisz

Utożsamianie się z marką i lojalność wobec producenta najlepiej chyba widać w branży motoryzacyjnej. Ilu producentów, tyle klubów miłośników pojazdów. Czy to Trabant, Syrena czy Ferrari, użytkownicy aut wszystkich marek zrzeszają się w kluby, organizują zloty i zawody. Wśród nich miłośnicy Saabów są grupą niezwykłą. Bo też ich pojazdy są niezwykłe. Wszystko rozpoczęło się po II wojnie światowej i miało ścisły związek z przemysłem lotniczym. Gdy skończyły się zamówienia wojskowe, szwedzkie przedsiębiorstwo lotnicze SAAB zdecydowało się na utworzenie oddziału motoryzacyjnego. Tak rozpoczęła się historia jednej z najbardziej wyrazistych marek w historii motoryzacji... To właśnie na związku z lotnictwem właściciele SAAB-a zbudowali legendę tej marki. Gros, własciciel pojazdów produkowanych w szwedzkim Trollhattan, w podobieństwach z samolotami widzi ich fenomen. Ogromny kokpit, mnóstwo przełączników, charakterystyczne dźwięki i komunikaty znane z rejsowych samolotów jak np.”fasten your seatbelts!” czy wreszcie funkcja NIGHTPANEL wyłączająca w kabinie wszystkie podświetlenia z wyjątkiem prędkościomierza, zupełnie

Zlot miłośników SAAB-ów w Brnie, fot. Adrian Larisz

18

jak we współczesnych myśliwcach to cechy, które każdego posiadacza SAAB-a przyprawiają o szybsze bicie serca. Te samoloty bez skrzydeł w dowcipny sposób przedstawił Jeremy Clarkson w legendarnym programie Top Gear. Brytyjczyk uznał, że jedyne co łączy SAAB-a z samolotem to właśnie NIGHTPA-

SAAB – jak w samolocie, fot. saabplanet.com

Rok później zaskoczył wprowadzeniem na rynek elektrycznie podgrzewanego fotela kierowcy. Wracając do miłośników SAAB-a... To chyba jedyna grupa użytkowników samochodów, która szczerze i życzliwie pozdrawia się na drogach, organizuje nietuzinkowe zloty z ogromną pom-

pą, niejednokrotnie na lotniskach i podczas pokazów lotniczych. Na wielu SAAB-ach z dumą wożą naklejkę: „SAAB – born from jets”. Tu właśnie pojawia się największy paradoks SAAB-a. Wszystko to dzieje się w obliczu bankructwa firmy i kolejnych mało udolnych prób wznowienia produkcji. Po tym jak z wyjściem spod kreski nie poradziły sobie General Motors i Spyker Cars – koncerny, które wykupiły udziały SAAB-a, w szwedzkiej siedzibie pod koniec 2011 roku ogłoszono bankructwo. Wówczas w skandynawskich salonach zanotowano rekordy sprzedaży. Po tych wydarzeniach produkcję modelu 9-3 dwukrotnie wznawiała szwedzka firma NEVS, jednak wszystko wskazuje na to, że pakiet większościowy trafi w tym roku w ręce indyjskiego koncernu Mahindra...

B A A S fot. germancarforum.com

NEL. Zaraz potem dodał, że są to naprawdę bardzo dobre samochody. SAAB-a zawsze cechowały wprowadzanie zaskakujących nowości technicznych i skrupulatna praca nad najdrobniejszymi nawet detalami. Szwedzki producent jako pierwszy na świecie wprowadził w 1970 roku do swoich aut wycieraczki i spryskiwacze przednich reflektorów.

d ochó

m a s ż i cej n

– co

ś wię

SAAB jednak nie odejdzie w zapomnienie. Dzięki fanom, dzięki niesamowitej pracy jaką wykonali marketingowcy, dzięki kulturze popularnej, w której SAAB co rusz się pojawia. „Po co jeździć, skoro można latać SAAB-em?” Do zobaczenia na drodze. MJ

Dwa krokodyle - tak pieszczotliwie nazywane są SAAB-y 900, fot. Adrian Larisz

lut y 2015 nr 02


Panorama smaku

Burgery i frytki z Sosnowca?

Jeszcze jakiś czas temu budki serwujące jedzenie kojarzyły się z czymś niezdrowym i niezbyt smacznym. Teraz jednak ten trend ulega zmianie. Coraz więcej tego typu lokali proponuje jedzenie na wysokim poziomie, które nie tylko dobrze smakuje, ale także dobrze wygląda. Niedawno na kulinarnej mapie regionu pojawiło się kolejne warte uwagi miejsce. To sosnowiecki „Am Mniam”.

Pierwsze co zwraca uwagę, to oryginalna i wywołująca uśmiech na twarzy nazwa. Jak przyznaje właściciel – Błażej Wacławik – są to pierwsze słowa jego córki Poli, która niedawno skończyła roczek. A co proponuje „Am Mniam” i czy faktycznie jest to tak dobre, jak sugeruje nazwa? Specjalnością lokalu są burgery i frytki belgijskie. Pozycji jest tylko kilka, ale są na tyle różnorodne, że każdy znajdzie wśród nich coś dla siebie. Dla delikatniejszych podniebień przygotowano „Francuski pocałunek” z serem camembert, świeżą rukolą i żurawiną. Z kolei „Na ostro siostro” składa się z bekonu, sosu chilli, papryczki jalapeno oraz sałata. Do wyboru mamy również między innymi „Bejkon” (bekon, sos czosnkowy, sałata, ogórek kiszony, cebula)

oraz „Marczjano Italjano” (ser mozarella, pomidor suszony, rukola, cebula). Do burgera warto zamówić belgijskie frytki. – Nasze frytki są z Polski. Grzechem byłoby sprowadzać je zamrożone z Belgii. Nazwa odnosi się raczej do sposobu smażenia, który jest długotrwały. Ważny jest także tłuszcz używany do smażenia. Tu nie mogę powiedzieć już nic więcej, bo to nasza słodka, a właściwie słona tajemnica – mówi Błażej Wacławik. Frytki podawane są z majonezem i lepiej wziąć dużą porcję, bo ich smak powoduje, że kubełek szybko staje się pusty. Jak zdradza właściciel „Am Mniam”, kuchnia wykorzystuje tylko świeże produkty. Nie znajdziemy tu zamrażarki, a składniki dostarczane są codziennie od zaufanych dostawców. To sprawia, że burgery i frytki są naprawdę pysz-

fot. „Am Mniam”

„Am Mniam”!

„Am Mniam” ul. Grota Roweckiego 36 41-200 Sosnowiec

ne. Najlepiej świadczą o tym kolejki klientów. Od kilku dni specjałów z „Am Mniam” możemy spróbować nie tylko na Pogoni, ale także w centrum Sosnowca, w „Bistro na Głównej” przy ulicy 3 maja. – Możliwe, że w lokalu będziemy chcieli urozmaicić menu o inne burgery, których niestety na Grota Roweckiego nie jesteśmy w stanie przygotować. Pomysłów jest kilka, fantazja naszego kucharza nie zna granic, ale kebabów czy zapiekanek w ofercie nie będziemy mieli. Specjalizujemy się w burgerach i frytkach i niech tak już zostanie – tłumaczy właściciel „Am Mniam”. Dawid Kwiecień

Restauracja na wysokim poziomie

– Orle Gniazdo

Restauracja to część składowa kompleksu wypoczynkowego we Włodowicach. Ośrodek zawdzięcza swoją nazwę położeniu w sąsiedztwie szlaku turystycznego Orlich Gniazd, czyli średniowiecznych zamków i warowni. Obiekt otoczony jest lasami o unikatowej florze i faunie, co stwarza doskonałe warunki do wypoczynku i relaksu. Lokalizacja obiektu pozwala jego gościom na łatwy dostęp do najatrakcyjniejszych miejsc na Jurze. Piękne widoki przenoszą się także do wewnątrz. W samej restauracji utrzymany jest elegancki i gustowny wystrój, stanowiący niebanalną oprawę do serwowanych dań. Lokal to swego rodzaju firma rodzinna, gdzie osobiste pasje wpływają na jakość i rodzaj dań jakie są podawane. – Specjalizujemy się w kuchni staropolskiej z dużym wykorzystaniem dziczyzny. Staramy się podkreślić nasze korzenie i historie obiektu serwując dobrze przygotowaną dziczyznę. Jesteśmy

lut y 2015 nr 02

dumni, że możemy wykorzystać grzyby i owoce leśne pochodzące z lasu, który tak zachwyca gości. Sami też staramy się wytwarzać produkty. Możemy pochwalić się, m.in. „przysmakiem myśliwego”, czyli konserwą mięsną z dzika wyprodukowaną z samych naturalnych składników. Zajmujemy się także uprawą własnych ziemniaków – mówi Magdalena Włosińska, Dyrektor ds. marketingu. Szef kuchni przyrządza m.in. wyśmienite polędwiczki wieprzowe w sosie z zielonego pieprzu czy

tzw. mieszek z polędwicy z ratatuille i bukietem warzyw. W menu znajdziemy jednak także potrawy trochę bardziej egzotyczne – sola w sosie karaibskim, karp po żydowsku na placuszkach ziemniaczanych. Na przystawkę można sobie zażyczyć łososia w pikantnym sosie chrzanowym, polędwiczkę faszerowaną bazylią w sosie z owoców leśnych czy cabernet w borówkach. Prawdziwy restauracyjny rarytas stanowią także propozycje dla łasuchów. – Przy deserach sięgnęliśmy do starych przepisów naszych babć i oferujemy przepyszne ciasta, takie jak szarlotka na gorąco, sernik czy zapomniane już ciasto z dzieciństwa - murzynek w polewie czekoladowej. Nasi goście zawsze mogą liczyć na słodkie co nie co w postaci np. cynamonowej choinki, wielkanocnego jajka czy zgrabnego pączka w tłusty czwartek. Takie małe drobnostki wpływają na stworzenie domowej atmosfery na której nam bardzo zależy – wyjaśnia Pani Magdalena.

fot. „Orle Gniazdo”

we Włodowicach

Ośrodek Wypoczynkowy „Orle Gniazdo Hucisko” Ul. Orle Gniazdo 20 Włodowice

Restauracja połączona jest z pubem, który jest znakomitym miejscem do spotkań w kameralnym gronie. Aranżowany na styl piwniczki zamkowej zapewnia miły nastrój i przybliża historyczną atmosferę średniowiecznych zamków, jakich w okolicy było niegdyś wiele. Cały ośrodek jest świetnym miejscem dla organizacji szkoleń, spotkań biznesowych czy większych wesel i komunii. Dania w restauracji są bardzo okazałe, dlatego człowiek nie wychodzi z niej głodny nawet po długim spacerze szlakiem Orlich Gniazd. Rafał Barteczko

19


Reklama

20

lut y 2015 nr 02


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.