Panorama nr 6 2017

Page 1

NR 6(72)/2017

ukazuje się na terenie WOJEWÓDZTWA ŚLĄSKIEGO

TYRASPOL – miasto widmo str. 12-13 GRAFFITI – level master str. 18

WWW.PANORAMASILESIA.PL

znajdź nas w sieci

ISSN 2082-1417

M AG A Z Y N B E Z P Ł AT N Y

Czytanie to nie kara, to przyjemność. Nicholas Sparks str. 15

facebook.com/panoramasilesia

www.panoramasilesia.pl


Z drugiej strony

Dzieje się mimo wszystko… Listopad z natury nie jest ładny: zimny, deszczowy i obrywa bezlitośnie liście z drzew, jak sama jego nazwa wskazuje. Jakoś ten czas trzeba przetrwać i coś na tę jesienną niepogodę zaradzić. Obok gorącej herbaty owocowej najlepszą formą urozmaicenia listopadowych dni jest – naszym zdaniem – dobry koncert, ciekawa książka albo spektakl, który da nam sporą dawkę emocji i rozważań wartych przemyślenia.

Mrożek – Striptiz neurotyka Na długie listopadowe wieczory ta książka to propozycja dla miłośników literatury Sławomira Mrożka. A właściwie tych, którzy chcą zrozumieć pisarza, który człowiekiem łatwym nie był, zarówno w kontaktach z innymi ludźmi, jak w prywatnych z kobietami. Introwertyk, który często zaglądał do kieliszka. Małgorzata Niemczyńska, dziennikarka „Gazety Wyborczej” rozpoczyna swoją opowieść o pisarzu w zasadzie od końca, od afazji, której uległ Mrożek i z której próbował się wyrwać, ucząc się nazywać świat od nowa. W kolejnych rozdziałach poznajemy miejsca i osoby szczególnie ważne dla Mrożka. Między innymi Dom Literatów przy Krupniczej 22 w Krakowie, przez który przewinęła się cała plejada literackich gwiazd, w tym Wisława Szymborska, Adam Włodek, Halina Poświatowska, Tadeusz Różewicz czy Konstanty Ildefons Gałczyński. Na kolejnych kartach książki znajdziemy opowieść o specyficznej przyjaźni Sławomira Mrożka ze Stanisławem Lemem, który czasem listy do swojego przyjaciela rozpoczynał od słów „Mrogi Drożku” lub … „Sławomirze Miru Sławny! Hospodynie Literatury Polskiej! Okraso Satyry! Omasto Niebios! Doskonałości Wrodzona! Szlachetności, Na koniec, Której blaskami skąpany Chadzam”.

PalmJazz Festival W Gliwicach trwa właśnie ósma edycja PalmJazz Festival, jednego z najważniejszych wydarzeń okołojazzowych w Polsce, podczas którego fani jazzu i pokrewnych mu form poszukują muzycznych doznań i silnych emocji. A dostarczają je im artyści z najwyższej jazzowej półki. Wśród nich między innymi: Joshua Redman, Marianne Solivan, Stanisław Soyka, elektryzujący zespół Yellowyackets i wielu innych. Jedną z gwiazd tegorocznego festiwalu jest Steve Coleman, którego koncert

Książka Niemczyńskiej to więcej niż biografia. To rodzaj opisu rzeczywistości, w której przyszło żyć Mrożkowi: od zaangażowania po rozczarowanie komunizmem, od niechęci do opowiadania o sobie po publikację „Dzienników” i „Baltazara”. Poznamy też opinie pisarza o innych twórcach i nie zawsze są to opinie pochlebne. Jednym słowem mamy szansę znaleźć się w przestrzeni, w której żył i tworzył autor „Tanga” i lepiej zrozumieć zarówno samego Mrożka, jak i tamtą epokę.

fot. redakcja

fot. Wojciech Jóźwiak

02

Okazuje się, że listopad w śląskim kalendarzu muzycznym zdominowany jest przez jazz. Także bowiem w Katowicach od 11 do 30 listopada trwać będą koncerty w ramach Festiwalu Jazz i okolice. Festiwal organizowany jest od 2002 roku i rozpoczął się koncertami w Górnośląskim Centrum Kultury i Jazz Klubie Hipnoza w Katowicach. Później pojawiła się nazwa Festiwal Muzyki Improwizowanej jaZZ i okolice. W tym roku festiwalowe koncerty odbędą się w: Częstochowie, Chorzowie, Cieszynie, Gliwicach, Katowicach, Koszęcinie, Rybniku, Siemianowicach, Sosnowcu, ponadto po raz pierwszy w stolicy województwa opolskiego – Opolu. Organizatorzy chcą zaprezentować melomanom

planowany jest 9 listopada w CK Jazovia w Gliwicach. Ten znakomity saksofonista i kompozytor uznawany jest za wizjonera współczesnej muzyki. Jego twórczość i idee miały silny wpływ na współczesne oblicze jazzu. Jest jednym z twórców ruchu M-Base, z którego wywodzi się m.in. Cassandra Wilson. Zespół Steve Coleman and Five Elements działa już od ponad trzech dekad i jest najważniejszą formacją Steve’a. Coleman występował i nagrywał z takimi muzykami, jak Sam Rivers, Cecil Taylor, czy Dave Holland. Fizy-

fot.palmjazz.pl

ka, metafizyka, matematyka, język, muzyka, taniec, astronomia - to wszystko postrzega Coleman jako składowe holistycznego ciała, z którym pracuje. Przeróżne formy muzyczne, jakie prezentuje intuicyjnie i logicznie wypływają z ludzkiej percepcji. Steve Coleman and Five Elements w ramach PalmJazz Festival wystąpią w składzie: Steve Coleman – saksofon altowy, Jonathan Finlayson – trąbka, Miles Okazaki – guitara, Anthony Tidd – bas. Sean Rickman – perkusja.

Jazz i okolice najnowsze obszary muzycznych poszukiwań w dziedzinie improwizacji, ukazując muzykę stawiającą akcent na aktualności muzyki improwizowanej oraz tworzące go kreatywne artystycznie środowiska w Polsce i na świecie. Na szczególną uwagę zasługują w tym cyklu dwa koncerty. Pierwszy z nich odbędzie się 11 listopada br w Teatrze Małym w Tychach. PUSZ – „Pąki białych róż” to projekt muzyczny i płyta Pawła Osickiego, wokalisty, producenta muzycznego i perkusisty m.in. kultowej grupy Pogodno. Na płycie „Pąki białych róż” znalazły się nowoczesne wersje znanych piosenek patriotycznych i ludowych, którym Paweł Osicki nadał zupełnie inne, wyjątkowe brzmienie. Z kolei pod koniec listopada (26.11.2017)

w Mieście Ogrodów w Katowicach wystąpią połączone siły Lao Che i Pink Freudów czyli formacja Jazzombie. Spięty z Lao Che stwierdził w jednym z wywiadów. – Znaliśmy się od lat, spodobaliśmy się sobie, zagraliśmy razem trasę koncertową, a w jej ramach parę wspólnych kompozycji. W końcu padło hasło „płyta”. Stwierdziliśmy, że nie ma sensu kopiować obydwu zespołów, że musi powstać nowa wartość. Chcieliśmy zdryfować tam, gdzie ani Pink Freud ani Lao Che wcześniej nie było. Na początku marca 2015, pod szyldem Jazzombi!e, ukazały się „Erotyki”. Muzycy sięgnęli po twórczość przedwojennych polskich poetów. Warto posłuchać, co z tej wielopłaszczyznowej mieszanki wybrzmiewa na scenie..

2017 nr 6


www.panoramasilesia.pl / Rek lama

CZASY WYŻSZEJ SPECJALIZACJI

Żyjemy w czasach wyższej specjalizacji. Tak można nazwać wszystko, co przykuwa naszą uwagę, zachwyca i zadziwia. To, co tylko poprawne, przyzwoite nie jest już interesujące. Dziś nie wystarczy być w czymś tylko dobrym. Aby być zauważonym, trzeba być wyjątkowym! Kiedyś taki wyższy stopień mogli osiągnąć tylko nieliczni, jak choćby masoni, którzy od XVI wieku zbierali się w małych grupach i zgodnie z myślą wolnomularską starali się doskonalić duchowo. Dziś takie specjalizowanie się w określonej dziedzinie jest zjawiskiem wskazanym i pożądanym i wielu chce go osiągnąć. Elitaryzm zamienił się w egalitaryzm?

Nikogo nie dziwi obecnie, że ktoś zna język angielski lub niemiecki. Uznanie wzbudza natomiast osoba, która posługuje się kilkoma lub kilkunastoma językami. Specjalnego zainteresowania nie wywołuje w nas solidnie wyremontowany budynek. Musi wyróżnić go niebanalna myśl architekta, dobry design, a także rzetelny koncept dotyczący całości i otoczenia. Poprzeczka ustawiona jest wyjątkowo wysoko. O takim wyższym stopniu specjalizacji piszemy w tym wydaniu „Panoramy Silesia”. Pokazujemy go w różnej formie i w wykonaniu różnych ludzi. Ten efekt „wow” znajdziemy między innymi w fotoreportażu Daniela Dmitriewa o Tyraspolu – stolicy państwa, które formalnie nie istnieje – Naddniestrzu – gdzie czas zatrzymał się trzydzieści lat temu. Zobaczymy go również w muralach Łukasza Zasadnika, pseudonim Franek Mysza, które nie tylko uatrakcyjniają przestrzeń miasta, ale często pełnią pozytywną społecznie rolę, jak choćby mural „Cześć korki” w centrum Katowic. W miejscu, gdzie codziennie faktycznie są korki, kierowcy, spoglądając na te kolorowe dzieło na słupie, tracą negatywną energię i zamieniają ją w uśmiech. Wyższy stopień specjalizacji to także opowieść o współczesnych trendach w projektowaniu przestrzeni biurowej, która już coraz mniej wygląda jak Home office, a bardziej przypomina office jak Home, o czym opowiada Krzysztof Zalewski z pracowni Zalewski Architecture Group. O wysokim stopniu profesjonalizmu i dziennikarstwie najwyższej klasy rozmawiamy z Maciejem Orłosiem, z którym przez ponad dwadzieścia pięć lat mogliśmy się spotykać w telewizyjnym Teleexpressie. Z kolei Nicholas Sparks, specjalnie dla „Panoramy Silesia”, opowiada o tym, jak zostać pisarzem, którego książki są sprzedawane w setkach milionów egzemplarzy, a spośród dwudziestu tytułów połowa została zekranizowana. Jednym słowem materiały w tym wydaniu gazety warte są przeczytania. Bo my, tworząc „Panoramę Silesia”, też mamy ambicję na wyższy stopień specjalizacji. Miłego czytania! Marek Szeles

fot. dzikabanda.pl

Ludzie książki piszą... Aneta Jadowska – polska pisarka fantasy, doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Stworzyła kultową postać Dory Wilk – toruńskiej wiedźmy-policjantki. Opowiada o tym, czy zawód pisarza jest wciąż prestiżowy, jak zmienił się rynek wydawniczy i czy w dobie w dobie komercji mamy szansę na wielkich pisarzy. Konrad Zalas: Czy zawód pisarza jest wciąż prestiżowy? Kto może się dzisiaj nazywać pisarzem? Aneta Jadowska: Myślę, że Anglosasi radzą sobie z tym dobrze, rozróżniając writer i author. To, że ktoś napisał książkę, nie czyni go pisarzem. Z prestiżem jest łatwiej. W dzisiejszych czasach dość uniwersalnym wyznacznikiem prestiżu zawodu są zarobki. W tym kryterium zawód pisarza waha się między nikłym prestiżem a oszałamiającym prestiżem – gdy jest się autorem bestsellerów i detronizuje się Królową Elżbietę na liście najbogatszych Brytyjczyków, jak Rowling. K.Z.: W dzisiejszych czasach książkę może wydać każdy. Jaki ma to wpływ na poziom literatury wydawanej w Polsce? A.J.: Zacznijmy od tego, że nie lubię katastroficznego tonu o upadku literatury, czytelnictwa i rynku książki. Zawsze były na rynku rzeczy lepsze i gorsze trafiające w konkretne

fot. www.pixabay.com

gusta. Jeśli obecny natłok modnych tytułów coś psuje, to praktyczny aspekt orientowania się na księgarskich półkach. Obecnie listy bestsellerów są zupełnie nieczytelne, bo wśród tych książek są kolorowanki, książeczki z zadaniami, książki kucharskie, dietetyczne, o sprzątaniu, o zdrowiu – pisane często przez ludzi, którym brakuje podstawowej wiedzy naukowej. To zaciemnia obraz, robi się sztuczny tłok. Ale też – ktoś to kupuje, skoro mają tak wysokie miejsce na listach. To jest jak z jogurtami. Na półkach w supermarkecie jest mnóstwo

produktów udających jogurty. Czy zakupy byłyby łatwiejsze, gdyby tych gorszych nie było na półkach? Jasne. Ale znów, ktoś lubi te, których ja bym nie tknęła. K.Z.: Jakie zmiany, w ostatnich latach, zaszły na rynku wydawniczym? Na rynku literackim mody mijają szybko. Za rok większość bestsellerów celebrytów i nie tylko znajdziemy w koszach przecenionych w supermarketach i tanich książkach. Jeśli ktoś jest targetem takich produkcji, to je kupi. Jeśli, tak jak ja, nie jest, nawet w ich stronę nie spojrzy. Rynek jest szeroki i każdy znajdzie na nim coś dla siebie. Zamiast poświęcać czas zjawiskom, które nam nie pasują, poświęcajmy czas i pieniądze tym, które chcemy wspierać. K.Z.: Czy w XXI wieku, w Polsce mamy szansę na literaturę wysokich lotów i autorów pokroju Mickiewicza czy Szymborskiej? A.J.: Oczywiście, że tak! I jak w przypadku Mickiewicza czy Szymborskiej, będą zaspokajali potrzeby czytelnicze pewnej niszy. Żadne z nich nie było najpopularniejszym, najbardziej poczytnym, najbardziej rozchwytywanym poczytne autorem bestsellerów w swojej epoce. „Dziady” były mniej, niż powieści groszowe czy powieści w odcinkach drukowane w gazetach. I nie ma w tym nic dziwnego. Nie będą zapewne sprzedawali tyle książek, co Remigiusz Mróz czy E.L. James, ale też zapewne nie będą tym zaskoczeni. Niewielu pisarzy tyle ich sprzedaje. Mimo wszystko będziemy ich doceniać. Rozmawiał Konrad Zalas

Okładka – foto Daniel Dmitriew PANORAMA SILESIA Adres redakcji: ul. Szpitalna 3, 41-250 Czeladź, redakcja@panoramasilesia.pl Redaktor Naczelny: Marek Szeles / redakcja@panoramasilesia.pl / Zespół: Alicja Szostek, Lidka Gawlak, Rafał Barteczko, Sebastian Zamiejski / Fotoreporter: Daniel Dmitriew / Skład: Edyta Bagińska / Wydawca: Panorama Silesia Sp. z o.o. / ul. Szpitalna 3/ 41-250 Czeladź / Reklama i Promocja: reklama@panoramasilesia.pl, / tel. 668 355 248 / Druk: POLSKA PRESS Sp. z o.o., Oddział Poligrafia, Drukarnia Sosnowiec

2017 nr 6

03


Panorama profesjonalistów

Maciej Orłoś – profesjonalista w każdym calu

Jeden z najbardziej charyzmatycznych polskich dziennikarzy – prowadził m.in. przez 25-lat Teleexpress w telewizji publicznej. Laureat kilku prestiżowych nagród: 4 Wiktorów, Super Wiktora oraz Telekamery. Na swoim koncie ma również występy aktorskie na deskach warszawskich teatrów. – W wywiadzie dla Panoramy Silesia Maciej Orłoś opowiada o roli mediów w kreowaniu wizerunku polskich samorządów.

Miasta mogą się promować na wiele różnych sposobów. Poprzez biuletyny, udział w targach, kampanie reklamowe, na wydarzeniach (eventach, koncertach itp.) kończąc. Wszystkie one jednak kosztują… Czy Pana zdaniem są inne formy promocji miast równie skuteczne, a niekoniecznie płatne? No tak, oczywiście: to media społecznościowe. Co prawda czasem na FB też trzeba zapłacić za rozszerzenie zasięgu, ale to są koszty nieporównywalnie mniejsze od np. billboardów czy spotów reklamowych. Warto jednak zatrudnić kogoś, kto naprawdę wie jak poruszać się na portalach społecznościowych - żeby to miało sens. Poza tym warto trafić na stronę główną jednego z największych portali internetowych - one mają zasięg naprawdę ogromny i tzw. klikalność może osiągnąć skalę niebagatelną. To samo dotyczy newsów radiowych, a zwłaszcza telewizyjnych, w stacjach o zasięgu ogólnopolskim. W kształtowaniu wizerunku samorządów ważne są działania media relations. Prosty komunikat prasowy może się jednak okazać niewystarczający, konferencja prasowa może nie przyciągnąć uwagi mediów. Jak Pana zdaniem powinno się prowadzić efektywne a zarazem efektowne działania promocyjne, opierające się na relacji urząd-media? Żyjemy w czasach, w których liczą się oglądalność, słuchalność i klikalność. Wszyscy szefowie wszystkich redakcji bacznie przy-

04

glądają się wynikom - od nich zależą przecież relacje z reklamodawcami. „Stety” czy niestety, dotyczy to także mediów publicznych, a zwłaszcza telewizji publicznej. A więc każda redakcja będzie zainteresowana informacjami, które mają potencjał komercyjny. Przygotowując się do komunikacji z mediami trzeba o tym pamiętać i myśleć w tych kategoriach. Co da programowi czy materiałowi dobry wynik, czyli co się „sprzeda”, co zainteresuje odbiorców na tyle, że obejrzą program do końca albo że klikną w tytuł? Jak „opakować” treść komunikatu, żeby zwrócić na siebie uwagę? Warto szukać pomysłów. Tematy krajowe są w cenie, w nich jest duży potencjał. Jeśli w gminie odbywa się otwarcie nowoczesnej hali sportowej, to relacja z przecięcia wstęgi nie wzbudzi zainteresowania mediów ogólnopolskich. Ale jeśli z tej okazji odbędzie się mecz dwóch psich drużyn piłkarskich, to szansa na dotarcie do ogólnopolskich mediów jest bardzo duża. To oczywiście tylko przykład. Rzecz w tym, by zawsze proponować mediom coś szczególnego, wyjątkowego. Public relations to długotrwałe budowanie relacji. W obecnych czasach coraz częściej niestety PR utożsamia się z marketingiem. Czy nie stwarza to ryzyka, że w perspektywie lat PR po prostu zostanie przez marketing wchłonięty? Nie jestem ekspertem w tych dziedzinach. Mogę tylko stwierdzić, że dobre relacje z dziennikarzami są ważne, ale jeśli nie idą w parze z atrakcyj-

fot. Magdalena Baczyńska

nym „opakowaniem” treści, to nic nie dadzą. To już nie te czasy, gdy jakaś redakcja opublikuje jakąś treść tylko ze względu na dobre relacje z działem PR firmy czy urzędu. Tak przynajmniej wynika z moich doświadczeń w ostatnim czasie, a zwłaszcza w Wirtualnej Polsce. Czy Pana zdaniem w XXI wieku istnieją jeszcze media, które informują (czyli robią to, co do nich należy) czy wszystkie narzucają interpretację przekazywanych informacji i bliżej im do publicystyki niż informowania? Rzeczywiście, można mówić o tendencyjnym przekazywaniu informacji w programach TVP w ostatnim czasie, a wręcz należy mówić o partyjnej propagandzie rodem z PRL, co zresztą jest bulwersujące, szokujące i absolutnie niedopuszczalne w demokracji. Ale tu wchodzimy w politykę i w temat uzależnionych od polityki mediów publicznych. Poza tym aspektem, tu i ówdzie w mediach komercyjnych da się zauważyć tendencyjność, ale jest wielu dziennikarzy (zresztą z takimi osobami pracuję w Telewizji WP), którzy z całych sił starają się być obiektywni w swojej pracy. Każdy ma jakieś przekonania, rzecz w tym, że widza czy słuchacza czy internautę niekoniecznie interesują poglądy prezentera programu informacyjnego. Rzetelność polega na tym, by widzowi przedstawić argumenty wszystkich stron zaangażowanych np. w konflikt polityczny, tak by ten widz mógł sobie wyrobić opinię. Chodzi o uczciwość wobec odbiorców. Wracając do pytania: tak, są

jeszcze media, tzn.programy informacyjne, które po prostu informują. Przez 25-lat prowadził Pan Teleexpress, program który oprócz informacyjnego charakteru zasłynął z humorystycznych anegdot. Kto był ich autorem i jakie szczególnie utkwiły Panu w pamięci? W pewnym sensie autorem byli widzowie, bo przysyłali do redakcji różne śmiesznostki. Nasza praca polegała na tym, by wyłuskać z tej korespondencji smaczki najbardziej oryginalne oraz by je „obrobić”, to znaczy nadać im atrakcyjną formę z pointą. To zawsze było wyzwanie, bo krótka forma jest wymagająca. Przez lata pomagali mi w wymyślaniu komentarzy doświadczeni koledzy, ze Sławomirem Kozłowskim (moim teleexpressowym profesorem) na czele. A przez ostatnie kilka lat robiłem to na ogół samodzielnie. Przez te wszystkie lata było tych śmiesznostek tyle, że z wielkim trudem teraz coś sobie przypominam. Ale zapamiętałem na przykład reklamę umieszczoną przy wejściu do sklepu: „polecamy - piwo, wino, wódka”; zachętę dla seniorów: „z okazji dnia seniora zapraszamy na bezpłatne badanie zdolności kredytowej” albo napis w jakimś urzędzie: „wejście udostępnione osobom powyżej 80 roku życia, które przyjdą z rodzicami”. To wszystko było z życia wzięte. Bareja by się nie powstydził.

Żyjemy w czasach, w których liczą się oglądalność, słuchalność i klikalność.

Kacper Matuszak

2017 nr 6


Panorama prz yszłości

Robot odbierze ci pracę 65 procent naszych dzieci będzie pracowało w zawodach, które jeszcze nie istnieją. Powodem jest rozwój technologii i sztucznej inteligencji, powodujący, że pracę wykonywaną przez ludzi wkrótce przejmą maszyny. Rewolucja trwa w najlepsze. fot. www.unsplash.com

Dotychczas wydawało się, że maszyny będą stopniowo przejmować kolejne trudne zadania w przemyśle, górnictwie, rolnictwie i wszędzie tam, gdzie istnieje niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Zaś ludzie będą poświęcać się pasjom, kreatywnym profesjom i tym zawodom, gdzie potrzebna jest precyzja, skomplikowana ręczna robota oraz własna inicjatywa. Parę lat temu technologie zaczęły wypierać z zawodu fotografów. Bo przecież wystarczy telefon komórkowy by stać się znawcą fotografii. Z tego założenia wyszła m.in. redakcja Chicago Sun Times, która każdego z dziennikarzy wyposażyła w smartfona z dobrym aparatem, jednocześnie… likwidując dział fotograficzny i zwalniając 28 jego etatowych pracowników. Zaś inne redakcje testują programy komputerowe, które mają zastąpić dziennikarzy… w pisaniu artykułów.

TŁUMACZ, BIBLIOTEKARZ I 2 MLD INNYCH MIEJSC PRACY ZNIKNIE W październiku firma Google zaprezentowała nowy innowacyjny produkt, który może odmienić świat. Chodzi o słuchawki Pixel Buds, które tłumaczą obcy język w czasie rzeczywistym. Radzą sobie z 40 językami w tym polskim. Aby słuchawki zadziałały potrzebny jest smartfon obsługujący Google Assistant. Osoba z założonymi słuchawkami mówi w jednym języku, a ze smartfona natychmiast słychać jej słowa przetłumaczone na inny język.

CZY TWÓJ ZAWÓD JUŻ CZY JESZCZE ISTNIEJE? Według badań prof. Cathy Davidson z Uniwersytetu Duke’a w Karolinie Północnej 65 procent obecnych uczniów podstawówek będzie pracować na stanowiskach, które powstaną… dopiero po 2020 roku. Z kolei naukowcy DELab z Uniwersytetu Warszawskiego i firma Gumtree zbadali jak wygląda to w naszym kraju. Okazuje się, że choć nie jesteśmy tak technologicznie rozwinięci jak inne kraje zachodnie, to w Polsce likwidacja miejsc pracy może dotknąć 40 procent miejsc pracy. fot. archiwum

PS. A czy Ty drogi czytelniku jesteś pewien, że tego artykułu nie napisał program komputerowy?

Według badań Uniwersytetu Oksfordzkiego w najbliższych kilkunastu latach zniknie 700 różnych zawodów. Z powodu rozwoju sztucznej inteligencji najbardziej zagrożonymi zastąpieniem przez roboty powinni czuć się telemarketerzy (prawdopodobieństwo wynosi 99 proc.), sprzedawcy kredytów (98 proc.), pracownicy recepcji (96 proc.), bibliotekarze (95 proc.), kucharze w fast foodach (94 proc.), kurierzy (94 proc.) czy kasjerzy w supermarketach (90 proc.). Najbardziej rokujące są zaś zawody medyczne jak lekarz (2 proc.) i pielęgniarka (0,9 proc.) oraz duchowny (1,6 proc.). Zaś World Economic Forum podaje, że zniknąć może nawet 2 mld miejsc pracy. fot. archiwum

2017 nr 6

05


Panorama poglądów

BYTOM CZY BARTYLA?

"

„Wierzę, że w grudniu mieszkańcy wybiorą Bytom” – przekonuje Andrzej Panek, prezes Stowarzyszenia Budujmy Bytom

Bytom czeka referendum, i to drugie w ciągu ostatnich 5 lat. Referendum jest odpowiedzią na ostatnie działania prezydenta Bartyli, któremu zaufaliśmy kilka lat temu. Niestety to, co prezydent robi i to czego nie robi choćby ze śmieciami, jako ludzie oddani sprawie miasta nie możemy dłużej tolerować. Przeciwko tym działaniom występuje cała zjednoczona opozycja: od Prawa i Sprawiedliwości, po Platformę Obywatelską, czy Lewicę. Z przykrością muszę powiedzieć, że Damian Bartyla zmarnował nasze zaufanie. Decyzja RIO w sprawie budżetu czy brak absolutorium to już tylko konsekwencje decyzji podejmowanych przez prezydenta. Był Pan wiceprezydentem Bytomia, współpracował Pan z prezydentem. Nie czuje się Pan za pewne kwestie współodpowiedzialny? W ostatnich kilkunastu miesiącach, przed moim odejściem z urzędu, nasze wspólne drogi z prezydentem Bartylą rozmijały się. Prezydent zaczął sam o wszystkim decydować. Podlegały mi sprawy związane m.in. z Bytomskim Przedsiębiorstwem Komunalnym. Jednak kompletnie nie miałem wpływu na to, co się tam dzieje. Sygnalizowałem to prezydentowi, usiłowałem rozmawiać. Wszystko na nic. Nie miałem nawet dostępu do słynnego już raportu Deloitte. Tymczasem pracowałem dla mieszkańców i musiałem być przed nimi odpowiedzialny. To dlatego Pan odszedł? Pewnych rzeczy nie można tolerować. Współpracuje ze mną wielu społeczników zaangażo-

06

wanych w rozwój Bytomia. Usiłowałem z prezydentem dojść do jakiegoś kompromisu. Jednak tygodniami nie znajdował czasu na rozmowę ze mną, choć nasze gabinety sąsiadują ze sobą! Zdawał sobie sprawę, że nie będzie to rozmowa towarzyska, tylko twarda dyskusja o mieście i jego przyszłości. O konkretnych decyzjach podejmowanych poza mną, wbrew ustaleniom, wbrew głosom radnych. A co najważniejsze wbrew głosom ludzi, którzy chyba lepiej dostrzegali problemy w ich otoczeniu, niż prezydent. Wraz z Pana odejściem prezydent utracił większość w Radzie Miasta. Za chwilę czeka nas referendum. Referendum to jedyna szansa dla miasta. Stoimy dziś przed dylematem: Bytom albo prezydent Bartyla. Wierzę, że mieszkańcy wybiorą Bytom. Z kilkoma radnymi stwierdziliśmy, że nie możemy tolerować pewnych rzeczy. Nagle okazało się, że za naszymi plecami prezydent pozwala na wypływ pieniędzy z BPK na podejrzane rzeczy. Raporty Deloitte wprawił nas w osłupienie. Podobnie, jak decyzje prezydenta wobec pracowników urzędu czy spółek podległych miastu. Nie zgadzaliśmy się np. na prywatyzację PEC-u, czy BPK-u. Tych rozbieżności było tak wiele, że trzeba było sobie odpowiedzieć na jedno proste pytanie: czy jesteśmy jeszcze w stanie pozytywnie wpływać na to co się dzieje w Bytomiu? Odpowiedź była negatywna. Prezydent zawiódł na całej linii.

Czy opozycja wobec prezydenta mówi wspólnym językiem? Potrafimy się dogadywać. Są między nami oczywiste różnice, ale najważniejsze jest dla nas miasto. Wiemy, że dalsze rządy prezydenta, który toleruje niebezpieczne odpady w mieście, nietrafione inwestycje na miliony złotych, podsłuchy w urzędzie, który podnosi podatki, a jednocześnie lekką ręką wydaje ogromne sumy pieniędzy, jest niebezpieczne dla miasta. Niezależnie od tego, kto wygra kolejne wybory samorządowe w Bytomiu, chcemy, by decyzje były podejmowane wspólnie, w porozumieniu. Tak by korzystali na tym mieszkańcy i sam Bytom.

sarz, jestem przekonany, że miasto będzie lepiej zarządzane. Dla nas personalia nie są najważniejsze. Potrzebujemy jednak stabilnej, ciężkiej roboty, by nasze miasto wyszło na prostą.

Ostatnio usłyszeliśmy, że pracownicy urzędu i spółek miejskich prawdopodobnie nie otrzymają pensji na czas? To jest dla mnie kuriozalna decyzja. Nie pierwsza zresztą. Do ogromnej dziury w budżecie miasta, w którym brakuje bodaj 9 mln złotych, doprowadził Damian Bartyla. Tymczasem skutki mają ponieść pracownicy urzędu i spółek miejskich i ich rodziny. Ludzie mocno zaangażowani w poprawianie tego, co prezydent psuje. Przyznaję, że podejście prezydenta do podwładnych od dawna mi się nie podobało. Teraz mamy tego efekty.

To także musi być miasto urzędu otwartego na bolączki i potrzeby jego mieszkańców. Niezależnie, czy chodzi o walącą się kamienicę, wysypisko śmieci pod oknem, czy wsparcie dla przedsiębiorców. Miasto, które nie będzie tracić mieszkańców na rzecz pobliskich gmin, a wręcz przeciwnie.

Co zatem po referendum? To oczywiście zależy od jego wyniku. Jestem optymistą. Wierzę, że dla mieszkańców Bytom jest ważny i na referendum przyjdą, odwołując prezydenta. Kimkolwiek by nie był przyszły komi-

Dziękuję za rozmowę.

Jaki ma być ten Bytom, o którym Pan marzy? To ma być miasto otwarte, przyjazne rodzinom, wspierające organizacje pozarządowe. Nastawione na wspieranie małej i średniej przedsiębiorczości, na bogatą ofertę dla mieszkańca, tego najmłodszego, dorosłego i seniora. Ofertę kulturalną i sportową. To musi być miasto zielone, takie które rozwiąże problem wysypisk śmieci, czy braku stadionu, który tyle lat obiecywał prezydent.

Bytom ma wspaniałe tradycje, dokonania. Naszym atutem są zaangażowani mieszkańcy. Musimy to wykorzystać. I jestem przekonany że nam się to uda.

2017 nr 6


Panorama cz ystych technologii Czy w najbliższych latach będziemy się cieszyć powietrzem wolnym od smogu? Czy są rozwiązania, które mogą spowodować, że nie będzie nas zatruwać niska emisja pyłów z prywatnych pieców i lokalnych kotłowni? Między innymi na te pytania szukali odpowiedzi uczestnicy debaty zorganizowanej w Katowicach. Jej organizatorem było Polskie Towarzystwo Elektrociepłowni Zawodowych, a odbywała się ona pod hasłem: „Kogeneracja – czyste powietrze dla miast.” Dyskusja w Muzeum Śląskim w Katowicach, zapoczątkowała cykl spotkań w wielu polskich miastach. Organizatorem debat jest Polskie Towarzystwo Elektrociepłowni Zawodowych reprezentowane w katowickiej debacie przez Mariana Babiucha, Prezesa Zarządu PTEZ i Janusza Ryka Dyrektora PTEZ. W katowickim spotkaniu wzięli także udział: Senator Wojciech Piecha, Posłowie Krzysztof Sitarski i Grzegorz Matusiak. O problemach ze smogiem w swoich miastach opowiadali: Wiceprezydent Wodzisławia Śląskiego Dariusz Szymczak, Bartłomiej Kozieł z Wydziału Rozwoju UM w Rybniku i Daniel Wolny z Wydziału Kształtowania Środowiska w UM w Katowicach. Wytwórców energii elektrycznej i ciepła w kogeneracji reprezentowali: Janusz Mańka Manager ds. Produkcji CEZ Chorzów S.A., Artur Michałowski Zastępca Prezesa Zarządu PGNiG TERMIKA Energetyka Przemysłowa S.A., Dariusz Siemieniec Członek Zarządu Fortum Silesia S.A. Środowisko naukowe reprezentowane było przez Janusza Lewandowskiego Profesora dr hab. inż. z Instytutu Badań Stosowanych Politechniki Warszawskiej. PIERWSZY KROK PO STRONIE PARLAMENTU Ciepło systemowe jest najlepszym rozwiązaniem dla mieszkańców w kontekście walki ze smogiem. Taką tezę postawił na początku spotkania Marian Babiuch, Prezes Zarządu PTEZ. Potwierdzili ją wszyscy uczestnicy debaty. – Wszyscy zdajemy sobie sprawę z problemu zanieczyszczonego powietrza w miastach. Naszym celem jest stworzenie wspólnego frontu przedstawicieli rządu, Parlamentu, samorządu i wytwórców energii elektrycznej i ciepła w kogeneracji, aby ten problem systemowo rozwiązać. Dlatego spotykamy się w Katowicach, a w późniejszym terminie w innym miastach dotkniętych problemem smo-

W debacie wzięli udział Parlamentarzyści, samorządowcy i wytwórcy energii elektrycznej i ciepła w kogeneracji

tycznej oraz sposób palenia. W wielu regionach dochodzi do tego jeszcze jeden, bardzo specyficzny problem. Górnikom lub ich rodzinom przysługuje deputat węglowy. Trudno więc oczekiwać, że ta grupa zrezygnuje z opalania mieszkań za pomocą indywidualnych pieców węglowych bez odpowiedniej zachęty.

KOGENERACJA – czyste powietrze dla miast

W Katowicach rozpoczął się cykl ogólnopolskich spotkań z przedstawicielami rządu, samorządowcami i specjalistami elektrociepłowni. gu, aby nie tylko przedstawić korzyści wynikające z kogeneracji, ale przede wszystkim wypracować postulaty, które przełożą się na bezpieczeństwo i zdrowie mieszkańców naszego kraju. – tłumaczył Marian Babiuch, Prezes Zarządu PTEZ Istotną rolę w wypracowaniu systemowych rozwiązań mają Parlamentarzyści. Od ich decyzji zależy wprowadzenie prawa, które umożliwi zastosowanie technologii kogeneracyjnej wszędzie tam, gdzie to jest możliwe. Polega ona na jednoczesnym wytwarzaniu energii elektrycznej i ciepła. Jest ona obecnie najbardziej wydajną metodą ograniczenia smogu w dużych i średnich miastach. Gdyby elektrociepłownie kogeneracyjne jako jedyne dostarczały obecnie ciepło i energię elektryczną do odbiorców końcowych w Polsce problem smogu ograniczony byłby do minimum. Zwrócił na to uwagę Senator Wojciech Piecha, który stwierdził, że rozwiązania proponowane przez technologię kogeneracyjną to ważny krok w kierunku poprawy jakości powietrza w Polsce. – Ta dziedzina była zaniedbana przez ostatnie 30 lat – powiedział W.Piecha – Trzeba szybko

fot. Marek Jaromin Organizatorem debaty było Polskie Towarzystwo Elektrociepłowni Zawodowych. Na zdjęciu Marian Babiuch, prezes zarządu PTEZ

2017 nr 6

wyciągnąć wnioski i działać. Ciepłownictwo zawodowe to wielkie pole do popisu, a ten kierunek wiąże się z wykorzystaniem dotacji unijnych. Podstawowe pytanie brzmi jednak: czy mieszkańcy będą chcieli się przyłączać do sieci, do której ciepło i prąd dostarczają elektrociepłownie wytwarzające je w technologii kogeneracyjnej? Również Poseł Krzysztof Sitarski sugerował, że sukces wyeliminowania prywatnych pieców oraz lokalnych kotłowni, które są jednym z najpoważniejszych źródeł produkcji zanieczyszczeń powietrza, wciąż zależy od rachunku ekonomicznego.

A JEDNAK ŚLĄSKIE SAMORZĄDY PROWADZĄ NA SZEROKĄ SKALĘ AKCJE EDUKACYJNE, KTÓRYCH CELEM JEST WYKAZANIE SZKODLIWOŚCI TEGO RODZAJU OPALANIA MIESZKAŃ. – Jako przedstawiciel miasta, w którym żyje ok. 50 tysięcy osób – stwierdził D.Szymczak – mogę powiedzieć, że bez wsparcia systemowego nie jesteśmy w stanie wymienić pieców u mieszkańców lub przygotować ich mieszkania do odbioru ciepła z sieci kogeneracyjnej, a co za tym idzie zadbać o jakość powietrza w naszym regionie. Nie tylko śląskie miasta wymagają w tym zakresie rozwiązań systemowych. Inaczej będą się przez kolejne lata dusić w smogu. WNIOSKI SĄ OCZYWISTE Powietrze w Polsce trzeba oczyścić, w przeciwnym wypadku będziemy godzić się na fakt, że w efekcie smogu umiera w Polsce prawie 50 tysięcy ludzi rocznie. Należy podjąć działania zarówno w zakresie rozwiązań legislacyjnych, wymagających konkretnych decyzji Parlamentu, jak i polityki na poziomie samorządu, która dziś jest chaotyczna i rozproszona. Doświadczenie minionych lat wskazuje, że na poziomie samorządowym dofinansowanie do wymiany pieców węglowych nie przynosi skutku, choć trwa od wielu lat. Nie ma bowiem żadnych uregulowań prawnych w zakresie wymiany pieców. Podczas katowickiej debaty pojawiło się spostrzeżenie, że nikt nie ma wpływu na to, jaki

– To wymaga współdziałania różnych podmiotów: rządu, Parlamentu, samorządu i konsultacji społecznych – uznał K.Sitarski – To także kwestia zainwestowania środków w konkretne rozwiązania, spośród których kogeneracja wydaje się technologią najlepszą. Debaty na ten temat powinny zaowocować porozumieniem i projektami, które będą tworzone przez władze państwowe, samorząd w porozumieniu z wytwórcami energii elektrycznej i ciepła w kogeneracji. W trakcie debaty pojawił się wyraźny sygnał, że technologia kogeneracyjna powinna otrzymać od państwa „zielone światło”. Jej zalety są niepodważalne i powinna być rozwijana. Rozwiązania legislacyjne muszą ułatwiać jej wprowadzenie. Dotyczy to mechanizmów wsparcia dla kogeneracji oraz rozwiązań ustawowych, które ułatwią jej rozwój. Tę kwestię poruszył profesor Janusz Lewandowski z Politechniki Warszawskiej, który stwierdził, że wręcz irracjonalna jest sytuacja, w której budowa dróg objęta jest specustawą, a dostawa ciepła i energii elektrycznej nie. Powoduje to utrudnienia i podwyższenie opłat za dostarczenie ciepła i energii elektrycznej do końcowego odbiorcy. Z PUNKTU WIDZENIA SAMORZĄDU NA ŚLĄSKU Wiceprezydent Wodzisławia, Dariusz Szymczak przyznał, że wiele śląskich miast znalazło się w niechlubnych rankingach zanieczyszczenia powietrza. Głównym powodem są przestarzałe piece, jakość paliw o niskiej wartości energe-

rodzaj ogrzewania będzie zastosowany w nowo budowanym obiekcie, domu jednorodzinnym, budynku wielomieszkaniowym czy obiekcie wielkopowierzchniowym. Dziś mogą to być najprzeróżniejsze „kopciuchy” – jak je nazwał Bartłomiej Kozieł – Główny Specjalista z Wydziału Rozwoju UM w Rybniku - i nikt, zgodnie z literą prawa nie może tego zabronić. Ale już w zakresie ogrodzenia domu i obiektu są ściśle określone przepisy. Dlatego wytwarzanie i dostarczanie ciepła oraz energii elektrycznej jest dziś tematem priorytetowym. Debaty zainicjowane przez Polskie Towarzystwo Elektrociepłowni Zawodowych mają na celu określenie realnych możliwości współpracy między rządem, Parlamentem, samorządem i wytwórcami energii elektrycznej i ciepła w zakresie wypracowania optymalnych mechanizmów wsparcia dla kogeneracji. Od tego zależy, jak szybko i realnie można pozbyć się zjawiska smogu w Polsce. Rafał Barteczko

07


Reklama

Nagrody Prezydenta Miasta Katowice w dziedzinie kultury

»

fot. S. Rybok

Kierunek – kultura! Artur Rojek, Beata Netz i Miuosh zostali tegorocznymi laureatami nagrody prezydenta Katowic w dziedzinie kultury. Wszyscy zgodnie potwierdzali konieczność rozwoju miasta „w tym samym kierunku”.

– Fajnie, że Katowice się zmieniają, i dobrze, aby się rozwijały w tę sama stronę, aby nie zmieniały kursu, który już obrały. To jest najważniejsze – powiedział nam Miłosz Borycki, znany jako raper Miuosh, jeden z laureatów. – Nagrody te mają w Katowicach wyjątkowy charakter. Nie tylko dlatego, że ich wręczanie jest co

roku jednym z kluczowych momentów obchodów urodzin miasta. Ważniejsza jest ich wymowa w sferze symbolicznej, honorujemy bowiem ludzi, którzy w twórczy sposób zmieniają oblicze Katowic. Wśród długiej listy laureatów są najwybitniejsze postaci polskiej kultury. Dzisiejsze nagrody dla Beaty Netz, Artura Rojka i Miuosha są podziękowaniem za ich wkład w rozwój miasta. Fakt, że tak wspaniali ludzie wiążą swoje życie i twórczość z naszą metropolią, napawa dumą wszystkich mieszkańców – mówił podczas wręczania prezydent Marcin Krupa. Również Artur Rojek podkreślał konieczność kontynuowania rozwoju miasta, także w kontekście kultury. – Myślę, że Katowice nie powinny zmieniać kierunku. Jako człowiek związany z kulturą mogę powiedzieć, że to, co zostało podjęte

Plan dla Szpitala Murcki Prezydent Marcin Krupa przedstawił plan naprawczo-rozwojowy dla Szpitala Murcki Sp. z o.o. i poinformował o jego przyjęciu. Spośród dwóch wariantów, jakie zostały opracowane z udziałem specjalistów, zdecydowałem się na przyjęcie do realizacji programu inwestycyjnego, którego koszt szacowany jest na 62 mln zł w horyzoncie czasowym do 2021 roku – mówi prezydent Marcin Krupa. – Do szpitala co roku musimy także dopłacać, żeby zapewnić płynność finansową. Więc dodatkowo w latach 2018-2021 zakładamy konieczność zaangażowania środków z budżetu miasta w wy-

08

sokości ok. 26 mln zł, co łącznie daje kwotę ok. 88 mln zł. Prezydent podkreślił, że przyjęcie takiego scenariusza zaspokoi potrzeby personelu szpitala oraz mieszkańców. Po pierwsze nastąpi zwiększenie jakości udzielanych świadczeń medycznych dla pacjentów i komfortu pracy dla załogi Szpitala, co zapewniać ma m.in. nowy budynek z Centralną Izbą Przyjęć, nowym blokiem operacyjnym, rozbudowaną bazą diagnostyczną m.in. w zakresie endoskopii, a także nowe wyposażenie.

w 2010 roku i doprowadziło do obecności OFF Festivalu w Katowicach, wszystkie konsekwentne działania, rozwijane przez kolejnych 7 lat, doprowadziły do tytułu Miasta Muzyki UNESCO. Uważam, że w takim kierunku Katowice powinny dalej iść – powiedział polski muzyk, wokalista, autor tekstów i piosenek, były członek zespołów Lenny Valentino i Myslovitz, twórca OFF Festivalu. Podobnego zdania jest kolejna laureatka. – Katowice są coraz piękniejsze, coraz bardziej zdumiewają. Są miejscem, z którego nie bardzo się chce się wyjeżdżać. Mamy cudowną sytuację, bo nie ma żadnych sporów na górze, jest stabilność i to pomaga, by skupiać się na ważnych celach. Katowice obrały bardzo dobry kierunek i mówię szczerze, czasami lepiej jest nic nie poprawiać.

Tak trzymać – to są moje słowa dla miasta – podsumowała dziennikarka, założycielka Salonu Polsko-Węgierskiego im. Feliksa Netza – Beata Netz. Uroczystość wręczania nagród w dziedzinie kultury zawsze zbiega się z rocznicą nadania Katowicom praw miejskich. Wyróżnienia te przyznawane są od 1984 r. – za wybitne osiągnięcia artystyczne oraz organizacyjne, mające wpływ na rozwój i upowszechnianie kultury w mieście. Co roku wybór laureatów potwierdza nie tylko trafność decyzji, ale pokazuje, że jako miasto mamy to ogromne szczęście, że – jak powiedział prezydent Marcin Krupa – ciągle mamy wielu kandydatów do tej nagrody i naszym jedynym kłopotem jest to, kogo z tej tak długiej listy wybrać.

– Planujemy rozwijać działalność szpitala w obszarach zwiększonego zapotrzebowania na konkretne usługi wynikające z prognoz demograficznych, Map Potrzeb Zdrowotnych (zwiększenie liczby łóżek w Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym, zwiększenie ilości świadczeń z zakresu rehabilitacji), zwiększenie dostępności do świadczeń w zakresie leczenia udarów – powiedział prezydent i dodał, że rozszerzenie działalności Szpitala pozwoli na zwiększenie przychodów i optymalizację wyniku finansowego Spółki.

2017 nr 6


Reklama

Realna walka ze smogiem w Katowicach Samorząd stolicy aglomeracji podejmuje szereg działań mających w krótkim i dłuższym okresie walczyć ze skutkami oraz przyczynami smogu. W momencie istotnego przekroczenia norm stężenia szkodliwych substancji do mieszkańców, np. za pomocą systemu SMS, trafiają istotne z tego tytułu informacje. Dodatkowo w przyszłości w 127 lokalizacjach umieszczone zostaną czujniki zanieczyszczeń powietrza wraz multimedialną prezentacją notowanych wyników.

W obszarze działań mających bezpośrednio wpłynąć na ograniczenia niskiej emisji przeprowadzono termomodernizację dziesiątków budynków użyteczności publicznej. W latach 2010-2016 zrealizowano 13 inwestycji w budynkach mieszkalnych oraz w 34 budynkach użyteczności publicznej na kwotę 28,4 mln zł.

»

Na śląskie drogi wyjechała już duża część z 100 nowoczesnych i przyjaznych środowisku autobusów. Obecnie trwają przygotowania do zakupu pierwszych autobusów elektrycznych. Ruszyła także budowa pierwszego węzła przesiadkowego w Ligocie, a na kolejne w Brynowie i Zawodziu trwają procedury przetargowe. Łącznie aż osiem takich inwestycji powstanie w Katowicach. Węzły znacząco podniosą komfort korzystania z komunikacji miejskiej, a tym samym zachęcą jeszcze większe grono do jej korzystania. Jednocześnie rozwijana jest infrastruktura rowerowa i sieć wypożyczalni rowerów miejskich – 3 stacje w 2015 r., 11 stacji w 2016 r., a w tym roku aż 35 stacji.

Prowadzone są liczne działania informacyjne i prezentacje mające przekonać mieszkańców do szkodliwości palenia śmieci, czy bardzo niskiej jakości węgla. Planowane są gruntowne remonty bloków znajdujących się w zarządzie Komunalnego Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej.

Dni Energii, na których uczono mieszkańców jak ekologicznie rozpalać kotły

– Aby realnie zmieniać jakość powietrza w trwałej perspektywie czasowej musimy prowadzić działania systemowe przez cały rok – co też robimy od lat. W Katowicach koncertujemy się na działaniach, które przyczyniają się realnie do poprawy jakości powietrza. Mam tu na myśli przede wszystkim wymianę starych kotłów węglowych, które są głównym źródłem smogu i zastępowanie ich ogrzewaniem gazowych czy elektrycznym. – mówi Marcin Krupa, prezydent Katowic. Jednym z najistotniejszych działań jest dofinansowanie do zmiany sposobu ogrzewania na bardziej ekologiczny skierowane do prywatnych właścicieli mieszkań i domów jednorodzinnych. Jeśli spełnione zostaną określone warunki, to wartość takiego gotówkowego wsparcia może wynieść nawet 10 000 zł. – Mamy kompleksowy plan walki ze smogiem i go realizujemy. I choć musimy jeszcze wykonać ogrom pracy, to wiemy, że wszystkie wymienione działania przynoszą realne efekty. – dodaje prezydent. Zainteresowani dotacją mieszkańcy składają wniosek do Urzędu Miasta do 31 grudnia roku poprzedzającego rok, w którym będzie udzielona dotacja. W następnej kolejności zawierają umowę. Podstawą rozliczenia dotacji są udokumentowane koszty inwestycji.

Piknik Ekoodpowiedzialnie, na którym najmłodsi mieszkańcy poprzez grę i zabawę nabywali proekologiczne nawyki

2017 nr 6

Informacje dotyczące dofinansowania można uzyskać w Biurze Obsługi Mieszkańców (ul. Rynek 1, pok. 613) lub pod numerem telefonu: 32 259 38 37.

09


Panorama osobowości

To była wielka lekcja ekologii Targi HydroSilesia to impreza dla specjalistów z branży wodociągowej. Jednak organizatorzy wzbogacili je o część edukacyjną, do której zaprosili kilka firm wodociągowych z województwa śląskiego. To one stworzyły edukacyjny labirynt pełen atrakcji, w których przez dwa dni wzięło udział 1 000 dzieci. Tematem przewodnim była oczywiście woda.

Wielkie graffiti na 1 000 pędzli namalowane pod okiem znanego performera Franka Myszy, laboratorium z zespołem sommelierów wody i kosmiczne łaziki rodem z Marsa. To atrakcje, które przygotowały Dąbrowskie Wodociągi na Targach HydroSilesia. Wielka edukacyjna przygoda z wodą w roli głównej odbyła się 25 i 26 października w Expo Silesia w Sosnowcu. Wzięło w niej udział 1000 uczniów z województwa śląskiego. fot.

Największym autorytetem w Polsce w dziedzinie medycyny naturalnej jest Jerzy Zięba, zajmujący się naturalnymi metodami leczenia w odniesieniu do chorób przewlekłych. Na swoim koncie ma szereg artykułów i wykładów na temat prostych sposobów leczenia bez udziału sztucznych związków. Jak wszystko co budzi kontrowersje w dzisiejszym świecie ma swoich zwolenników i przeciwników. Ci, którzy korzystają z przedsta-

10

FRANEK MYSZA, WODNE GRAFFITI I KOSMICZNE ŁAZIKI Gościem specjalnym Dąbrowskich Wodociągów w przestrzeni wystawienniczej był znany śląski grafficiarz Franek Mysza. Wspólnie z 1 000 dzieci stworzyl ogromny 10-metrowy obraz, nawiązujący do tematyki wodnej. Podczas targów HydroSilesia można też było zobaczyć dwa kosmiczne łaziki Dąbrowskich Wodociągów. Są podobne do tych z Marsa, jednak Argus i Panoramo nie służą do monitoringu czerwonej planety, ale analizy rur w sieci kanalizacyjnej. Dzięki kilkunastu oczom mrugającym autofocusem i tytanowej konstrukcji są w stanie wykryć

każdą awarię i stworzyć obraz 3D podziemnego miasta zbudowanego z sieci rur Dąbrowskich Wodociągów. Dla młodych adeptów wodnej przygody zorganizowane zostały zawody w precyzyjnym sterowaniu łazikami po rurach, dzieci miały okazję sprawdzić swoje umiejętności oraz mogły dowiedzieć się jak funkcjonuje to, czego na co dzień nie widać gołym okiem. – Dąbrowskie Wodociągi od wielu lat aktywnie włączają się w edukację proekologiczną najmłodszych mieszkańców, ponieważ jednym z podstawowych elementów codziennej kultury organizacyjnej firmy jest społeczna odpowiedzialność i zaangażowanie w sprawy lokalnego otoczenia. Stąd też przez cały rok realizujemy przedsięwzięcia edukacyjne, w których bierze udział kilka tysięcy osób. Nie mogło nas więc zabraknąć na Targach HydroSilesia – mówi Andrzej Malinowski, prezes zarządu Dąbrowskich Wodociągów.

JAK ZOSTAĆ SOMMELIEREM…WODY W myśl zasady, że dobra zabawa w połączeniu z praktycznymi rozwiązaniami to najlepsza lekcja dla najmłodszych, Dąbrowskie Wodociągi na targach przygotowały kilka stanowisk. Laboranci Dąbrowskich Wodociągów prezentowali dzieciom doświadczenia związane z wodą. Na stoisku uczniowie mogli wziąć udział w jednym z sześciu zadań: czuły nos, musujące kule, magiczne kolory, wodny laser, lewitujące przedmioty i kolorowe probówki. W eksperymentach wykorzystywane były naturalne składniki: woda, cukier, miód czy olej. Był też zespół zajmujący się badaniem smaku i zapachu wody w sposób zbliżony do tego, jak bada się wino. Chodzi oczywiście

Zioła lecznicze, akupunktura, wlewy dożylne z witaminą C, olej z konopii, bioenergoterapia to dziś bardzo popularne pojęcia z dziedziny medycyny niekonwencjonalnej. Niektóre z nich sięgają dawnych czasów i stosowane są na zasadzie „starych, dobrych babcinych sposobów”, a niektóre powstały całkiem niedawno. Dla jednych bzdury, niepotwierdzone naukowo wymyślone w celu osiągnięcia zysku, dla innych alternatywne źródła medycyny skuteczniejsze niż tradycyjne sposoby leczenia. Już od dawna na łamach pism i w internecie trwa konflikt między lekarzami opierającymi się na naukowych dowodach i farmakologicznym sposobie leczenia ludzi, a nowymi metodami opartymi na eksperymentach, dających faktyczne rezultaty. Efekt placebo czy naprawdę taka medycyna działa?

o sommelierów wody z Dąbrowskich Wodociągów. Pokazywali oni dzieciom jak bada się zapach wody i zapraszali by na chwilę wcieliły się właśnie w sommelierów.

wionych przez Ziębę metod chwalą się swoimi wynikami i osiągnieciami. Większość tych recenzji jest pozytywna, a odnotowane skutki przyczyniają się do głębszego zbadania tego tematu. Skoro są potwierdzenia, że to działa, skąd więc biorą się przeciwnicy tej metody? Zdaniem korzystających z prostych sposobów zwalczania i przeciwdziałania chorobom, przeciwnikami są bowiem Ci, którzy zarabiają na farmaceutycznych składnikach. Skoro nie ma żadnych negatywnych skutków medycyny naturalnej dlaczego nie wykorzystać z czegoś, co może pomóc, a nie zaszkodzi? Pojawiła się dobra okazja do wywołania już po raz kolejny dyskusji o niekonwencjonalnych me-

Tajemne moce medycyny naturalnej fot. oczymlekarze.pl

todach leczenia. Wzorem Zachodu, gdzie od kilkunastu lat jest swobodny dostęp do medycyny naturalnej, a co za tym idzie sukcesów, jakie mają na swoim koncie nasi zachodni sąsiedzi, możemy śmiało buntować się przeciwko systemowi. Nie podważamy przecież nauki i osiągnieć lekarzy, mamy spore osiągnięcia na tym polu i możemy się pochwalić wieloma nazwiskami w różnych specjalizacjach. Sama nauka nie ma bowiem monopolu na zdrowie ludzkie i decydowanie o życiu. Do każdego z nas należy ta najtrudniejsza decyzja: jak się leczyć? Czym? Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Nawet Ci, którzy nie wierzą, w obliczu choroby podejmą się każdego rozwiązania mogącego ratować ich zdrowie. Nie ma bowiem nic cenniejszego nad życie. patsop

fot. pixabay.com

2017 nr 6


Panorama osobowości

Książkowy port lotniczy

Książkowy Port Lotniczy? Takie można było odnieść wrażenie opuszczając EXPO Kraków, gdzie zakończyła się kolejna edycja Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie®. Święto literatury przez cztery dni odprawiło tysiące walizek z książkami. To bowiem jedna z najprostszych form transportu sporego bagażu zakupionych dzieł z podpisami ulubionych autorów, m.in. Katarzyny Bondy, Camilli Läckberg, Zygmunta Miłoszewskiego, Remigiusza Mroza, Nickolasa Sparksa, Olgi Tokarczuk czy Martyny Wojciechowskiej. A najlepsze jest to, że choć przygoda z 21. edycją jednego z największych wydarzeń kulturalnych w kraju się skończyła, to podróż w zaczarowany świat książek dopiero zaczyna! Blisko 70 tysięcy odwiedzających, ponad 600 (!) akredytowanych dziennikarzy, niemal 760 autorów i gości specjalnych, 700 wystawców z ponad 20 krajów w tym m.in. z Austrii, Belgii, Bułgarii, Gruzji, Hiszpanii, Holandii i pierwszy raz w historii Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie® – niezależne wydawnictwa z Sankt Petersburga. O sporym zainteresowaniu imprezą świadczą także statystyki z Internetu. Sam fanpage Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie® na Facebooku tylko w ciągu ostatniego tygodnia wygenerował ponad 90 tysięcy reakcji. Na przestrzeni ostatnich dni kanały na portalu Youtube z relacjami tzw. booktuberów wyświetlono około milion razy. LITERACKIE VOILÀ! FRANCJA GOŚCIEM HONOROWYM W tym roku Gościem Honorowym była Francja. Na Targach francuskojęzyczną literaturę reprezentowali m.in. znany rysownik Serge Bloch, który tworzył projekty graficzne i ilustracje dla wielu czasopism dziecięcych, a jego prace ukazują się w prasie francuskiej, japońskiej i amerykańskiej (m.in. „The Washington Post”, „The New York Times”, „The Boston Globe”), autorka mającej swój początek w Krakowie sagi rodzinnej pt. „Dzieci stamtąd” Arlette Cousture, autor i ilustrator książek dla dzieci i młodzieży Geoffroy de Pennart i pisarz Eric-Emmanuel Schmitt. – To czysta przyjemność być w Krakowie i móc spotkać się z moimi fanami. Łączy mnie z nimi wspaniała, silna więź. Czytają z olbrzymim za-

2017 nr 6

angażowaniem, chłoną książki całym sercem i umysłem. A ja z kolei właśnie w ten sposób je tworzę. Poprzez tą wyjątkową relację odkryłem w sobie cząstkę słowiańskiej duszy – mówił tuż przed spotkaniem z fanami autor m.in. „Oskara i Pani Róży”. Francuzi podczas Targów zachęcali nie tylko do poznawania ich literatury, ale także języka, muzyki i kulinariów. Na stoisku Gościa Honorowego ofertę prezentowały francuskie wydawnictwa, gdzie znalazły swoje miejsce zarówno literatura piękna, dla dzieci i młodzieży, ale także komiksy i książki kucharskie – po francusku i w tłumaczeniu na język polski. Dużym zainteresowaniem cieszyły się warsztaty wokół filmu

animowanego „Było sobie życie” i książki „Noc w leśnej szkole”. AUTORSKA PLAYLISTA! MISTRZOWIE SŁOWA I GATUNKU Targi w Krakowie przyzwyczaiły wszystkich odwiedzających do wydarzenia światowego formatu. Na tegorocznej edycji nie mogło zatem zabraknąć gwiazd globalnej literatury i mistrzów swoich gatunków. Na czele zagranicznej reprezentacji stali wspomniani wcześnie francuskojęzyczni pisarze, a także m.in. Camilla Läckberg i Nicholas Sparks. Podczas czterech dni Targi odwiedzili polscy autorzy z różnych światów literatury, m.in. profesor Bralczyk, Cezary Łazarewicz, Zośka Papużanka, Ziemowit Szczerek, Olga Tokarczuk, Adam Zagajewski, znane podróżniczki Nela Mała Reporterka, Beata Pawlikowska czy Martyna Wojciechowska, autorzy-celebryci, m.in Piotr Adamczyk, Robert Biedroń, Magdalena Różdżka, Katarzyna Tusk czy Jerzy Stuhr. Sporym zainteresowaniem odwiedzających cieszyły się także spotkania z czołowymi przedstawicielami polskiego kryminału – Katarzyną Bondą, Markiem Krajewskim, Remigiuszem Mrozem czy Zygmuntem Miłoszewskim, który na targach podpisywał książkę „Jak zawsze”. Tysiące autografów rozdali również m.in. Jakub Ćwiek czy Jakub Małecki. UWAGA: TU SIĘ CZYTA! Z ROKU NA ROK JESZCZE LEPIEJ ZE SPRZEDAŻĄ KSIĄŻEK Wielu wydawców podkreślało, że w tym roku wzrosła – zawsze duża w Krakowie – sprzedaż książek. Olbrzymie zainteresowanie zwiedzają-

cych i chęć zakupu prezentowanych książek potwierdza m.in. Dorota Malinowska-Grupińska, właścicielka Wydawnictwa MG.

– Na tegorocznej edycji Targów notujemy duży wzrost, jeśli chodzi o sprzedaż książek na naszym stoisku wydawniczym. Jesteśmy zadowoleni z frekwencji i zainteresowania odwiedzających, gdyż przełożyło się to bezpośrednio na nasze statystyki. Uważam ponadto, że Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie® są punktem obowiązkowym dla każdego wydawnictwa, gdyż jest to znakomita okazja do zaprezentowania swojej oferty. KSIĄŻKOWY BILET DO WOLNOŚCI Czytając, przenosimy się w inne światy. Stajemy się bohaterami i postaciami każdej branej do ręki książki. Przeżywamy zdarzenia i emocje, których być może nigdy nie doświadczymy we własnym życiu. Włączamy wyobraźnię i… stajemy się wolni! Hasło tegorocznej edycji, słowa portugalskiego pisarza Fernando Pessoi „Czytam i staję się wolny” każdy interpretuje po swojemu. Podobnie jak każdy na swój sposób przeżywa książki. I może właśnie z tego powodu w EXPO Kraków po raz kolejny pojawiły się tłumy miłośników dobrej literatury!

11


Panorama fotografii

Tyraspol zwany „miastem widmem” to stolica jednego z najbardziej tajemniczych „państw” w Europie. Samo określenie „państwo” jest pewnym nadużyciem, ponieważ żaden kraj na świecie nie uznaje go jako pełnoprawnego bytu -z wyjątkiem równie zbuntowanych i separatystycznych Osetii Południowej oraz Abchazji. O czym więc mowa? O Naddniestrzu, a dokładnie o Naddniestrzańskiej Republice Mołdawskiej. Żeby wytłumaczyć czym dokładnie jest Naddniestrze należy wrócić do wczesnych lat 90’. Wtedy to mieszkańcy południa Mołdawii uznali, że po rozpadzie Związku Radzieckiego bliżej im do Rosji niż do Mołdawii ze stolicą w Kiszyniowie. Mało kto w Polsce pamięta ten czas. Większość z nas zajęta była wtedy odkrywaniem uroków demokracji i wolnego rynku na rodzimym podwórku. Tymczasem w niedalekiej Mołdawii toczyła się niemal dwuletnia wojna domowa, w której życie straciło 899 mieszkańców Naddniestrza, które chciało być niepodległe wbrew wszystkim. Granicę zbuntowanej republiki wyznacza linia Dniestru – największej rzeki w tej części Mołdawii. Moja przygoda z krajem, o którym mało kto słyszał i z którego filmiki na Youtubie zamykają się w liczbie kilku, zaczęła się na posterunku granicznym w miejscowości Bendery (Tighina), gdzie przeszedłem skomplikowaną procedurę wizowo-paszportową. Całość formalności zajmuje około godziny przy założeniu, że celnik zna minimalnie angielski lub my znamy rosyjski, gdyż dominującym językiem jest właśnie rosyjski. Dodatkowo „wycenia-

12

na” jest też winieta za wjazd do Naddniestrza w zależności od pojemności silnika i roku produkcji samochodu. W moim przypadku koszt ten wyniósł 12 euro, a potwierdzenie wpłaty wydawane jest na druku przypominającym polskie świadectwo szkolne. Dokument ten był wielokrotnie sprawdzany. Potrzebny był nawet podczas kontroli drogowej trwającej ponad godzinę, którą spędziłem w naddniestrzańskim radiowozie. Na szczęście skończyło się tylko na protokole podpisanym w czterech miejscach. Sam protokół wydrukowany był w cyrylicy, tak więc niewiele mogłem z niego zrozumieć. Od mandatu uratowało mnie zapewne to, że w tym dniu obchodziłem urodziny, co policjanci wyczytali z mojego paszportu. Już przy pierwszym kontakcie z Naddniestrzem widzimy czego się można spodziewać po dalszej wizycie. Uzbrojeni w broń długą żołnierze z sierpem i młotem na czapkach, transportery opancerzone okopane i przykryte siatkami maskującymi czekają tak pewnie od 25 lat na jakiekolwiek ruchy ze strony mołdawskich wojsk. Powiewające flagi z symbolami upadłej epoki ZSRR, ulice: Lenina, Karola Marksa i Wodociągi im. 1 maja. Całość sprawia wrażenie zmiksowania lat 50 głębokiego komunizmu bloku wschodniego z czasem współczesnym, smartfonami, kafejkami : i gdzieniegdzie szklanymi grafie o t o f i budynkami. Ilość bodźTe k s t EW MITRI D ców dla człowieka, który L E I DAN załapał się ledwo na końcówkę stanu wojennego w.c o m mitrie i czasów wielkiego brata d l e i n a w w w.d

Tyraspol – Miasto Widmo

2017 nr 6


Panorama fotografii jest olbrzymia, a czasu na zwiedzanie bardzo mało i to dosłownie. Przekroczenie granicy i wydanie wizy rozpoczyna gonitwę z czasem jej upływu, ponieważ do Naddniestrza można wjechać dosłownie na 10 godzin. Czas na wizie podawany jest co do sekundy, w przypadku opuszczenia kraju po jego upływie wyznaczonych 10 godzin delikwent taki karany jest grzywną w wysokości, bagatela 750 euro. Jedyną możliwością przedłużenia pobytu jest potwierdzenie zameldowania się w hotelu na 24 godziny, co wiąże się z niemałymi kosztami, ponieważ w Tyraspolu hoteli jest jak na lekarstwo. Drugi sposób to zgłoszenie się na komisariat z kimś kto potwierdzi, że nas przyjął pod dach i przenocuje. Ciekawe, czy znalazłby się taki gieroj.

»

Dojeżdżając do stolicy zbuntowanej republiki, czyli Tyraspolu, mija się pomniki żywcem wyciągnięte z epoki Lenina. Sierpy i młoty są tak wszechobecne, że przestają robić wrażenie i wtapiają się integralnie w krajobraz miasta. Największe wrażenie robi jednak główna ulica miasta, przy której znajduje się w zasadzie wszystko. Banki, pomniki, kinoteatr, czołg T-34, wieczny ogień, Dom Muzyki i wiele innych temu podobnych instytucji. Niby typowy widok, choć uderzające są różnice. Ulica szeroka i długa jak pas startowy jest niemalże pusta. W obie strony po dwa pasy, każdy z nich szerokości naszych trzech. Tak więc przejście z jednej strony ulicy na drugą to pokonanie pasów o szerokości ponad 80 metrów. Ta pustka właśnie odróżnia ją od innych europejskich ulic tego typu. Na całej długości jest może 25 samochodów. Sygnalizacja świetlna mogłaby zrobić sobie wolne, lecz cierpliwie zmienia światła jedno po drugim. Na co drugiej zmianie, ktoś może na nią spojrzy, ale to maksymalnie dwa lub trzy samochody.

Tak wygląda 130 tysięczne miasto w godzinach szczytu. Ktoś w oddali zamiata zamieciony chodnik, dwóch starszych mężczyzn czyści pomnik. Mówią, że z brązu i z dumą chwalą się, że jest pełny w środku. Na dowód tego jeden z nich puka w posąg i przysłuchuje się, czy trafił na pustą przestrzeń. Nie trafił. Jeden z nich czyści pierś tego brązowego posągu szmatką wielkości pudełka zapałek, a po informacji, że jestem polakiem mówi, że był kiedyś w Polsce bo kupił samochód w Tarnowskich Górach i zna Gliwice i Zabrze.

Nawet tu można poczuć się swojsko. Jak się później okazało, panowie od pomnika to jedyne osoby, które weszły w interakcję. Reszta na pytanie o możliwość sfotografowania udziela w pośpiechu odpowiedzi w stylu: „to nie jest dobre”. Dodatkowym smaczkiem, którego nie sposób przeoczyć jest wszechobecny koncern Sheriff, który w Naddniestrzu włada praktycznie wszystkim i jest wszędzie. Na próżno szukać o nim informacji w sieci. Jest równie tajemniczy, jak cała reszta tego miejsca. Tak więc poruszając się po mieście spotkać możemy: stacje benzynowe, hipermarkety, gazety, siedzibę radia i telewizji z logo gwiazdy szeryfa. W tym miejscu nie sposób pominąć wielkiego fenomenu, jakim jest tutejsza drużyna piłkarska Sheriff Tiraspol, która regularnie występuje w europejskich pucharach, w tym nawet w Lidze Mistrzów, co jak na te rejony porównywalne jest do występów Niecieczy w Ekstraklasie. Drużyna w Polsce znana jest z tego, że odprawiła z kwitkiem Legię Warszawa w Lidze Europy w sierpniu 2017 roku. Jej symbolem jest - jakżeby inaczej - wspomniana gwiazda szeryfa, ponieważ cała drużyna należy do koncernu. Drugą rzeczą, z której słynie Tyraspol jest Kvint np. XO, czyli znany koniak leżakujący minimalnie 10 lat w drewnianych beczkach znajdujący się na pozycji obowiązkowych ekskluzywnych alkoholi na listach znawców gatunku. Tak właśnie wygląda współczesny skansen. Zamieszkała metropolia spod znaku sierpa i młota pod kuratelą Rosji, w której ludzie poruszają się niczym statyści w Truman Show, a zobaczenie samochodu z zagraniczną rejestracją jest wydarzeniem tygodnia. Spacerując po ulicach Tyraspolu nie spotkałem ani jednego turysty czy kogokolwiek obcego, kto wyglądałby na kogoś kto znalazłby się tu przypadkiem. Ludzie widząc mnie z aparatem na szyi przyglądali się z wyraźnym zaciekawieniem. Całość sprawia wrażenie bardzo poukładanego miasta, które zgubiło się gdzieś w otaczającej je rzeczywistości, próbującego dogonić znany nam zachód na swój specyficzny i siermiężny sposób.

2017 nr 6

Drogi czytelniku, powyższy tekst nie jest przewodnikiem typu „co warto zobaczyć w Naddniestrzu”, lecz zachętą do odwiedzenia tego rejonu świata, poszukania dostępnych informacji i odkrycia go na swój sposób. Jeśli będziesz mieć jakieś pytania z przyjemnością na nie odpowiem i postaram się rozwiać ewentualne wątpliwości.

13


Panorama zainteresowań

Moc internetu – czyli jak skutecznie promować się w sieci, aby osiągnąć sukces

fot. www.honorata-skarbek.com

Po jednej stronie Honorata Skarbek - artystka ma setki tysięcy fanów w mediach społecznościowych, a swoją popularność zawdzięcza narzędziom, jakie oferuje wirtualny świat. Po drugiej stronie Wojciech Motyl - młody i zdolny wokalista, który ciągle czeka na swoją szansę, aby pokazać własną twórczość szerszej publiczności. Co łączy te dwie postacie? Oboje budują swój wizerunek artystyczny w Internecie, ale z różnym skutkiem. Dlaczego Honorata Skarbek osiągnęła sukces, a Wojciech Motyl jeszcze nie? W dzisiejszych czasach aby zaistnieć w świecie show biznesu talent i dobry pomysł na własny wizerunek artystyczny to za mało. Oprócz dużej dozy szczęścia trzeba mieć jeszcze tzw. „to coś” co zainteresuje, przykuje uwagę odbiorców i pozwoli zaistnieć na dłużej w branży rozrywkowej. Wydaje się, że obecnie jedyną drogą prowadzącą do skutecznej promocji własnej twórczości, są narzędzia jakie oferuje Internet. Ta potężna wirtualna platforma stwarza ogromne możliwości działania, bowiem w jej przestrzeni komunikują się przedstawiciele muzyki, sztuki czy literatury, adresując swój dorobek artystyczny do największej publiczności, jaka skupiona jest w jednym miejscu, czyli internetowej cyberprzestrzeni. W bezpośredniej interakcji jedyną barierą dzielącą wokalistę z fanami jest szklany ekran monitora komputera czy smartfona. Każda umiejętność wymaga odpowiedniej formy promocji, nie inaczej jest w przypadku zdolności wokalnych w muzyce. Z racji tego, że rynek w Internecie jest mocno nasycony artystami aspirującymi bardziej do miana celebrytów, niż do szanowanych gwiazd polskiej estrady, trudniej jest się przebić wykonawcom z prawdziwym talentem. Dlatego zanim początkujący artysta przystąpi do rozpowszechniania twórczości, powinien mieć opracowaną jasną i czytelną strategię komunikacji. A zawarte w niej informacje odwoływać się do artystycznych inspiracji, zdobytych nagród i tego co chce się przekazać poprzez swoją działalność. Kiedy podstawowe wiadomości są już przygotowane można przejść do kolejnego kroku, czyli jakimi środkami komunikacji będzie się promować.

14

Przede wszystkim należy zacząć od stworzenia własnej strony internetowej, która będzie pełnić funkcję wizytówki: informacje o nas, nagranych utworach i trasie koncertowej to podstawa. Oprócz tego strona internetowa powinna mieć czytelny interfejs i przejrzysty design. Nie może również zabraknąć odnośników do aktywności na prowadzonym blogu czy do utworzonych kont w mediach społecznościowych. To właśnie za pomocą takich narzędzi jak Facebook,

YouTube, Instagram czy Snapchat odbywa się cały proces tworzenia wizerunku i identyfikacji z fanami. Odbiorcy treści lubią wiedzieć na bieżąco co dzieje się u ich ulubionego idola. Dlatego bardzo ważna jest systematyka w działaniu – regularne wrzucanie zdjęć, filmików, komentowanie, udostępnianie nowości z otaczającego dnia. W efekcie artysta zaobserwuje powiększającą się w szybkim tempie liczbę lajków pod każdym zamieszczonym postem i docierać będzie do coraz szerszej grupy odbiorców. Idealnym przykładem wzorowo przeprowadzonej kampanii promocyjnej w Internecie jest Honorata Skarbek. Młoda piosenkarka pochodząca ze Zgorzelca zaczynała swoją aktywność w sieci od pisania bloga o tematyce life stylowej, który od początku swojej działalności uzbierał ponad 100 milionów wizyt. Łącznie wokalistkę w mediach społecznościowych (Facebook, Twitter, Instagram i You Tube) obserwuje prawie 1,5 miliona internautów. W 2011 roku według rankingu Google była najczęściej wyszukiwaną osobą w Internecie w Polsce. Jaka jest recepta Honoraty Skarbek na sukces?

– Myślę, że bardzo ważne jest to, aby wyznaczać sobie konkretne cele i sumiennie je realizować. Nie możemy się poddawać i trzeba do końca wierzyć w siebie, swoje możliwości i plany. Kilka zasad funkcjonowania w internecie, o których warto pamiętać to systematyczność, prezentowanie dobrej jakości materiałów, częste komunikowanie się z odbiorcami oraz szczerość i autentyczność. – kończy Honorata Skarbek Internetowy sukces młodego artysty zależy więc od wielu elementów, w tym również szczęścia. Nie każdy je ma. Przykładem może być olkuszanin, Wojciech Motyl, który pod pseudonimem „Motylone” samodzielnie tworzy muzykę elektroniczną, pisze teksty i śpiewa. Młody twórca do tej pory kilkukrotnie podejmował próby wydania singla lub kontaktu z agencją muzyczną. Na razie bez większego odzewu. fot. Wojciech Motyl

– Kiedy 10 lat temu, zaczynałam swoją przygodę w internecie, nie miałam żadnego pojęcia na temat metod promocji mojej muzyki. Wszystkiego próbowałam w naturalny i intuicyjny sposób. Regularnie dodawałam zdjęcia i pisałam do moich odbiorców, co jakiś czas udostępniałam w sieci swoje utwory, robiłam relacje na żywo, gdzie mogliśmy godzinami rozmawiać. Od zawsze starałam się zacierać tę granicę między mną, a moimi odbiorcami. Chciałam być ich koleżanką, a nie idolką. Nigdy nikogo nie udawałam i pokazywałam jaka naprawdę jestem, co gra mi w sercu i w głowie. Myślę, że to właśnie docenili moi odbiorcy i są ze mną nieustannie już od 10 lat. - Od czego powinni zacząć młodzi artyści, którzy bezskutecznie próbują się przebić w internecie?

Rafał Bura, Specjalista ds. PR, Grupa PRC: W dzisiejszych czasach promowanie młodych, rozpoczynających swoją drogę muzyczną artystów nie może odbyć się bez tzw. nowych mediów. Przy czym należy pamiętać, że często popełnianym błędem jest zakładanie swoich kont na wszystkim możliwych współczesnych narzędziach i w późniejszym etapie brak budowania tzw. contentu na swoich kanałach. To źle wpływa na ogólny wizerunek. Należy ograniczyć się do narzędzi, których mechanizmy działania są nam łatwe do przyswojenia i przede wszystkim – takich, gdzie łatwo możemy nakreślić wstępny plan swojej komunikacji. Należy przy tym pamiętać, że Facebook i Youtube to dziś za mało. W przypadku tworzenia własnej muzyki obowiązkowy wydaje się berliński serwis SoundCloud. To obecnie najszybsze i najmodniejsze źródło wyszukiwania młodych, niezależnych artystów. W ślad za tym serwisem warto prześwietlić takie kanały, jak chociażby Hype Machine – bardzo przydatne rozwiązanie, cenione przez muzyków na całym świecie, które pomaga dotrzeć niszowym artystą do szerokiego grona odbiorców. Pamiętajmy jednak, że żaden kanał z zakresu nowych mediów sam nie wypromuje słabej twórczości. Prócz po prostu talentu – potrzebna jest spójna wizerunkowo koncepcja i baza utworów – zarówno własnych, ale także dobrze i w oryginalny sposób wykonanych coverów. Często właśnie w ten sposób młodzi artyści mogą pokazać swój warsztat.

– Moje muzyczne początki miały miejsce w 2010 roku. Inspiracją była dla mnie twórczość Avicii’ego. Pojawił się wtedy problem z wokalem – nie byłem pewien, czy sobie poradzę. Dopiero rok temu podjąłem odważną decyzję i zacząłem śpiewać. Na moim kanale na Youtube znajdują się obecnie 4 piosenki: „Hiding”, „My Soul”, „Prawda” oraz najświeższe „Szukam Ciebie”. Pierwsza z nich osiągnęła ponad 1,5 tysiąca wyświetleń i spotkała się z pozytywnym odbiorem. Nie przełożyło się to jednak na zwiększenie rozpoznawalności. - Staram się robić coś, co wpada w ucho, z tekstem mającym sens. Chciałbym pokazać moją twórczość szerszej publiczności. Próbowałem bezpośredniego kontaktu z dużymi wytwórniami muzycznymi, ale nie spotkał się on z odpowiedzią. Jest to bardzo zniechęcające. 29 października wydałem kolejną piosenkę, pt. „Szukam Ciebie”. Myślę, że idealnie wpasowuje się w jesienny klimat. Może to jest mój przełomowy moment? – zastanawia się Motylone. Kacper Matuszak

2017 nr 6


Panorama zainteresowań 100 milionów sprzedanych egzemplarzy dwudziestu tytułów na całym świecie. Ponad połowa powieści zekranizowanych. Czy te liczby mówią o sukcesie Nicholasa Sparksa? Dla niego nie liczą się statystyki, ale historie, które tworzy. Przy okazji premiery najnowszej powieści „We dwoje” Wydawnictwo Albatros zaprosiło autora do Polski, aby spotkał się ze swoimi fanami na 21. Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie. Nie obyło się bez wzruszeń.

Czytanie to nie kara, to przyjemność – Nicholas Sparks

Kinga Maszota: Czy jako dziesięcioletni chłopiec czułeś, że twoim przeznaczeniem będzie doprowadzanie kobiet do łez? Nicholas Sparks: Absolutnie nie! Kiedy dorastałem, w głowie miałem sport i dziewczyny, ale bardziej chciałem je sobą zainteresować niż wzruszać. Kiedy miałem dopiero 28 lat, po raz pierwszy udało mi się wzruszyć swoją twórczością. Pierwszymi testerkami była moja żona i babcia. KM: Która książka dała Ci poczucie, że na zawsze zwiążesz się z pisaniem? NS: „List w butelce”. Poprzednia była rozgrzewką przed wielkim startem. Dostałem wielkiego motywacyjnego kopa, kiedy dowiedziałem się, że ktoś chce wydać moją historię. Wtedy też po raz pomyślałem: „Nicholas, może potrafisz tak żyć”. KM: Kiedyś usłyszałam od polskiej pisarki, że cały czas obserwuje świat, bo nie wie, kiedy złapie ją natchnienie. Też masz oczy szeroko otwarte? NS: Pamiętam, że kiedyś obserwowałem w restauracji jak pewna Pani przygotowuje makaron, to było fascynujące. Jeżeli coś mnie zachwyci od razu to „kradnę”. Czasami jak piszę nie wiem, skąd pochodzą niektóre elementy, po prostu są w mojej głowie. I to jest magia pisania. KM: Ale kiedy zaczynasz pisać masz już w głowie tytuł? NS: To bardzo skomplikowane pytanie. Zazwyczaj nadaję tytuł, kiedy postawię ostatnią kropkę. Wtedy nadchodzi czas poprawek, przepisywania. Zdarzyło mi się w kilku przypadkach, że tytuł wpadł mi do głowy w połowie pisania („Pamiętnik”, „I wciąż ją kocham”, „Szczęściarz”). Staram się wyciągnąć z historii jedno kluczowe słowo, myśl. Nadaję tytuł po angielsku, potem wydawcy z innych krajów je tłumaczą i czasem tracą swoją magię, którą ja im nadałem i bardzo odbiegają od oryginału. Pamiętam, kiedy „List w butelce”, ktoś chciał przetłumaczyć jako „Dla Garreta”. To był dla mnie cios, ale największą porażką było dla mnie przetłumaczenie „Najdłuższa podróż” jako „Droga ze skrzyżowaniem”. KM: W Polsce „A walk to remember” (Spacer do wspomnień) przetłumaczono jako „Jesienna miłość”. NS: To jeszcze nie tak źle! KM: Młodzi ludzie wolą Internet od książek. Masz dzieci i nie raz podkreślałeś, że kochają

2017 nr 6

czytać równie mocno co Ty. Może masz jakąś receptę? NS: Gdybym miał taką receptę, wykupiłbym ją dla całego świata. W Stanach Zjednoczonych czyta 15-20% społeczeństwa. To mało. Reszta nie zdaje sobie sprawy, że traci ekscytujące historie. Możliwe, że recepta to czytanie książek, które sprawią Ci przyjemność. Niektórzy myślą, że z książką poczują się mądrzy, niestety to tak nie działa. Nie lubię także jak ktoś mówi: „Musisz to przeczytać, bo to klasyk. Musisz to kupić, bo to otrzymało nagrodę”. Wybieraj książki, które będą dla ciebie rozrywką. Jeżeli coś ci się nie spodoba, nie musisz kończyć, ale warto próbować, bo to może być TA książka. Jeżeli kochasz się bać, sięgnij po Stephana Kinga. Według mnie jest mistrzem. Poznałem jego twórczość jak byłem młody i do dzisiaj sięgam po jego kolejne książki. KM: Tak przewrotnie – Nicholas Sparks czyta Stephana Kinga. NS: Dokładnie! To zabawne, bo kiedy kazałabyś mi przeczytać Jane Austen już bym Cię nie lubił. Każdy czyta to, na co ma ochotę. Czytanie to nie kara, to przyjemność, którą dał nam Bóg. Jeżeli jakiś tytuł Ci się nie spodoba, spróbuj z kolej-

»

Wybieraj książki, które będą dla ciebie rozrywką. Jeżeli coś ci się nie spodoba, nie musisz kończyć, ale warto próbować, bo to może być TA książka. Jeżeli kochasz się bać, sięgnij po Stephana Kinga.

nym i kolejnym, i kolejnym. Kiedyś na pewno trafisz na coś swojego. KM: Myślisz, że jak ktoś przeczyta Twoją najnowszą książkę „We dwoje” to stwierdzi, że to jego książka? NS: Z tą książką wiąże się krótka historia, którą chętnie opowiadam. Bardzo dobrze komponuje się w pytanie na temat obserwacji. Wszystko zaczęło się od pocztówki z morskim widokiem. Wyobraziłem sobie mężczyznę i Boga, którzy razem spacerują po plaży. Zaprzyjaźnili się. Szli ramię w ramię. Po jakimś

czasie mężczyzna zapomniał, że towarzyszy Bogu, spotykał różnych innych przyjaciół. Wtedy najczęściej jego życie zamieniało się we wspinaczkę po stromych klifach, a nie spokojną plaże z szumem morza. Kiedy udało mu się dogonić Boga, mężczyzna zapytał, dlaczego kiedy mu było trudno, Bóg mu nie pomógł. On na to: „Nigdy Cię nie opuściłem, ja cię kocham, dlatego dałem Ci możliwość przyjaźni z innymi. Opiekowałem się Tobą, abyś kiedyś mógł do mnie wrócić”. I dlatego ta książka nosi tytuł „We dwoje”, opowiada o tej przyjaźni. Gdy spotykamy Russella, głównego bohatera, on znajduje się na klifie. KM: I nie zabrakło w tej powieści silnej bohaterki, która w trudnych chwilach staje się opoką. W każdej twojej książce tworzysz genialne kobiece postaci, dobrym przykładem jest także

Gabby z powieści „Wybór”. Zdajesz sobie sprawę, że ona jest nadzieją dla chorych? NS: Wokół siebie mam mnóstwo cudownych kobiet. Mam cudowną mamę, żonę, siostrę, córkę, ale także w pracy poznałem ich na pęczki. One mnie inspirują i dzięki temu moje bohaterki są stworzone na prawdziwych fundamentach. Mam je cały czas w głowie, znam je od podszewki. KM: Dzięki tej autentyczności na filmach się wzruszamy? Czy to może zasługa pokazanej miłości? NS: To zasługa gry aktorskiej, scenografii, światła. Jeżeli podstawą jest dobra książka, to film też jest dobry – „Jurassic Park” to świetna książka, ale ekranizacja to już jest inny poziom wtajemniczenia. Połączenie wszystkich elementów z efektami specjalnymi wbija nas w fotel. Widzimy dinozaury, które trudno nam sobie wyobrazić, a dzięki filmowi to wszystko, co mieliśmy w głowie staje się prawdziwe. To jest niesamowite i ekscytujące. Moje filmy tylko wzruszają, ale dzięki nimi jestem szczęśliwy. Czuję się spełnionym pisarzem i zawsze się cieszę, kiedy ktoś pochwali moją pracę. Kinga Maszota

15


Reklama

erwonej (980 mecz ), w ró et m 0 10 (1 h ieskic kolej ać na: 2 trasach nieb ow us sz ło by Skolnity Ski & Bike – ki na rs oż ia m rc e na zi k gd de ie ro m zi oś rów), Po udanej a maluchów (70 met dl – IŚ LN O SK gu ią yc trów) i małym w a sezon letni. n za s ra p ) za w – ró et ierzęcy. m 0 0 dla dzieci, folwark zw ee linowa 4 osobowa (8 ng bu ro eu y, zn ic nom widokowe, bar gastro sy ra ta ę: si ją towa. du aj zn tball, Strzelnica spor in Na szczycie góry Pa y, ow lin – rk Pa Przygoda Na terenie Ośrodka:

INFO WYCIĄG

+48 731 323 711 Kolejowa, 43-460 Wisła

16

2017 nr 6


Panorama tur ystyczna

Jak stworzyć przestrzeń dobrą do pracy?

Biuro dobrze zaprojektowane fot. Tomasz Zakrzewski

Za to otrzymujemy unikalny klimat oraz wartość autentyczności, która jest nie do przecenienia. Doskonałym przykładem jest Hala Koszyki i Biurowiec Ubiq 34 w Poznaniu - obiekty pieczołowicie odrestaurowane i twórczo, z dużą kulturą przekształcone. – wylicza Krzysztof Zalewski.

AQUARIUM KOMPLEKS BIUROWY W GLIWICACH, Zalewski Architecture Group

WIZYTÓWKA FIRMY. KANCELARIA PRAWNA VS BIURO KREATYWNE

ADAPTACJA BIUROWCA W GLIWICACH, Zalewski Architecture Group

Biuro dobrze zaprojektowane odpowiada na różne potrzeby, ale przede wszystkim w skuteczny sposób przekazuje konkretną informację, tak, by osiągać wyznaczony sobie cel biznesowy. A przekaz poszczególnych firm znacznie różni się między sobą. Weźmy na przykład projektowanie przestrzeni biurowej dla kancelarii prawnej i biura kreatywnego. To, co na pewno je połączy to myśl, by przekaz był spójny z filozofią firmy, transparentny i autentyczny, zgodny z kulturą organizacji; by pokazywał pewne wartości, brał pod uwagę komfort pracowników i sprzyjał pracy. Cała reszta projektowania przestrzeni biurowej to już różnice związane z wyposażeniem wnętrz, kolorystyką, użytymi materiałami - wynikającymi jasno z symboliki patronującej danej branży. Oba biura mogą być świetnie zaprojektowane, odpowiadać na trendy, wykorzystywać nowoczesne technologie - wystarczy jednak wyobrazić sobie klasyczną przestrzeń pracy dla prawników i zestawić z biurem kreatywnym, by widzieć różnicę.

Home office czy office jak home? Przestrzeń sprzyjająca pracy Dziś nowoczesne biuro to przede wszystkim wygodne miejsce dla pracy intelektualnej. W dobie, gdy spędzamy tu coraz więcej czasu, rosną wymagania związane z dobrze zaprojektowaną przestrzenią biurową właśnie w tym kontekście. Ma być nowocześnie, wygodnie, przestrzennie, trochę jak w domu. Coraz więcej pracodawców zdaje sobie sprawę, że zadowolony pracownik równa się pracownik skuteczny. – Warto zwrócić uwagę na to, że pracownicy firm są także jej klientami. Dlatego należy stworzyć im atmosferę przyjemnej pracy – uważa architekt Krzysztof Zalewski, właściciel Zalewski Architecture Group i adiunkt na Politechnice Śląskiej – Wszystko po to, aby pracownicy w biurze czuli się dobrze i byli spełnieni. Ta wypowiedź bezpośrednio wiąże z pytaniem, które w ostatnim czasie stawia sobie współczesny design – Home office czy office jak home? – Żyjemy w czasach, kiedy te dwie sprawy: praca i odpoczynek się przeplatają. Przechodzimy z jednego do drugiego płynnie. Przestrzeń biurowa musi być więc dostosowana do tych wymogów. Dziś mamy większą potrzebę upodobnienia miejsca pracy do domu. – mówi Krzysztof Zalewski. – Nie możemy więc tworzyć tylko przestrzeni wspólnych, przestrzeni socjalnych czy przestrzeni spotkań. Należy stworzyć optymalną przestrzeń do pracy - w pracy. Tu kluczem jest elastyczność, różnorodność i zrównoważenie. – dodaje architekt.

DIALOG HISTORII Z NOWOCZESNOŚCIĄ

2017 nr 6

Krzysztof Zalewski, architekt, naukowiec i publicysta, właściciel Zalewski Architecture Group, adiunkt Politechniki Śląskiej – Jasna komunikacja tych kontrastów, dialog historii z nowoczesnością jest dobrą praktyką i przyczynia się do uzyskania unikalnej specyfiki miejsca. Uzyskana tak wyjątkowa atmosfera, skutkuje wzmocnieniem oddziaływania obiektu, pozytywnie wpływając na potencjał zarówno użytkowy, jak i emocjonalny - a w rezultacie komercyjny – podkreśla Zalewski.

ADAPTACJA BIUROWCA W GLIWICACH, Zalewski Architecture Group

GE Customer Experience Center, przestrzeń wystawienniczo-konferencyjna, Zalewski Architecture Group

fot. Janina Tyńska

Przyszłość wchodzi do biur, stawiając ambitne zadania zarówno inwestorom jak i projektantom. Dziś dobra przestrzeń biurowa stawia na nowoczesne technologie oraz różnorodność, wybitnie sprzyja pracy, a przede wszystkim jest wizytówką firmy, niosąc za sobą konkretny przekaz i emocje. Tu nie ma rozwiązań uniwersalnych – każdy projekt opowiada swoją własną historię; musi wziąć pod uwagę specyfikę marki, potrzeby pracowników, otoczenie, a w przypadku obiektów rewitalizowanych również kontekst historyczny.

Biura w starych budynkach mają wspaniały klimat, są oryginalne i unikalne, a także wymagają uważności, doświadczenia projektantów i szacunku do historii. Bo najtrudniej chyba stworzyć nową przestrzeń, uwypuklając i pokazując na nowo jej historyczną wartość. Znakomitym przykładem na takie przekształcenie jest „Biała Dama” Aquarium – gliwicka rewitalizacja reprezentacyjnej willi Neumanna pochodzącej z lat 20. XX wieku na siedzibę biurową PWiK. Paradoksalnie architekci uwypuklili historyczną formę poprzez zastosowanie koloru – bieli. I tu nic dziwnego, gdyby nie fakt, że białe jest wszystko – również dach i wnętrza. Kontrast z otaczającą zielenią – budynek znajduje się w dużej przestrzeni parku – dodatkowo uwypukla abstrakcyjność bryły.

Coraz częściej inwestorzy na przestrzenie biurowe wybierają zabytki - kamienice, wille, stare fabryki. Powstające tam biura pięknie wpisują się w trend twórczego przekształcania tego, co już istnieje, a także dawania tym obiektom - często zaniedbanym i zapomnianym - nowego ży-

cia. – Najbardziej cieszy mnie fakt, że w kulturze obiektów komercyjnych, rzadziej już dominuje „koncepcja wyrzucania”. Mówię tu o rewitalizacjach obiektów historycznych. Można to nawet odczytać jako trend antykomercyjny - przeciwstawny do „szybciej, więcej, taniej”, bo oczywiście nakłady są tu większe, a uzyskany rezultat nie zawsze technicznie i użytkowo doskonały.

PRZYSZŁOŚĆ BIUR Tendencje w projektowanie biur idą w dobrą stronę – sprzyjają pracownikom, firmom, nowoczesnym technologiom, historii i dobrej architekturze. Na rynku jest również coraz więcej rozwiązań, które dają możliwość pracy ludziom niezwiązanym z konkretnym biurem i marką, a pozwalają na alternatywną pracę poza domem. Mowa tu o coworkingu, który na Zachodzie cieszy się dużą popularnością – a i u nas pojawia się coraz częściej. Tu znów przestrzeń do kreatywności mają projektanci. To duży krok w stronę innowacyjności w myśleniu o biurze, co na pewno będzie miało odbicie w branży design. lid

17


Panorama k reatywności

Graffiti

– level master Na pewno każdy mieszkaniec Śląska choć raz widział w przestrzeni miejskiej zabawną Myszę. Nie tylko cieszy oko i wywołuje uśmiech, ale również stanowi dzieło i wyraz artystycznego kunsztu. To wszystko za sprawą jednej osoby, niejakiego Łukasza Zasadni, pseudonim Franek Mysza, właściciela firmy Nietak. To pierwsza profesjonalna agencja artystyczna powstała z myślą o rozpowszechnianiu sztuki ulicznej graffiti. Skąd taki talent i pasja, i dlaczego warto robić to, o czym się marzy, w rozmowie z Frankiem Myszą dopytuje Patrycja Sopalska

Skąd pasja do murali? Dlaczego taki sposób na życie? Malowanie zaczęło się kiedy byłem w liceum. Od małego lubiłem malować. Na początku były to nocne eskapady po mieście, później już płatne zlecenia. Nie kształciłem się w tym kierunku, była to zwykła pasja. Wybrałem studia, które nie do końca były związane z moją pasją – filozofię. Po skończeniu studiów stwierdziłem, że coś jednak trzeba w życiu robić. Na początku zrobiliśmy parę zleceń, malowaliśmy restauracje i kręgielnie. Postanowiłem zaryzykować i założyłem własną firmę. Na początku było bardzo ciężko, przez dwa, trzy lata biznes się kręcił bardzo powoli, ale z biegiem czasu szło coraz lepiej. Przełom związany był przede wszystkim z zaangażowaniem miast w zmianę ich wizerunku. W ten sposób wykonaliśmy pierwsze murale w: Chorzowie, Świętochłowicach, Rudzie Śląskiej. Stworzyła się moda. Rozpoczęły się festiwale, które tworzyliśmy i dzięki temu mogliśmy zamienić pasję w źródło dochodu. Była to na pewno droga, która wymagała trochę szczęścia do osiągnięcia sukcesu, ale tak jest w każdym biznesie. Moja droga rozpoczęła się 20 lat temu, od kiedy wziąłem pierwszą puszkę sprayu, a od 10 lat prowadzę już firmę. Jeśli ma się marzenia, można je realizować i z tego żyć.

byłoby się utrzymać, dlatego nastawiamy się na malowanie komercyjne dla klientów, malując wszystko na co mamy zlecenie. Czasem malujemy rzeczy autorskie, ale tylko wtedy, kiedy są to wolne projekty. Franek Mysza jest jednak naszą wizytówką, jeśli gdzieś jest, wiadomo, że tam byliśmy i po tym można nas poznać. Gdzie Cię można zobaczyć w przestrzeni miejskiej? Przede wszystkim w tych miastach, z którymi współpracowaliśmy. Te, które wymieniłem wcześniej oraz Tychy, Mikołów. Ostatnio realizowaliśmy wspólnie z Magdą Gessler jeden z odcinków, podczas którego malowaliśmy ścianę restauracji, która przechodziła kuchenną rewolucję. Praktycznie mówiąc, jeśli rozglądamy się po muralach, to z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że 50-60% tych murali jest stworzona przez nas. Tworzymy głównie na Górnym Śląsku czyli tutaj, gdzie żyjemy. Czy nadal pojęcie graficiarza jest utożsamiane z wandalem, czy nabrało cech artystycznych? Dzisiaj pojęcie wandalizmu całkowicie przejęli pseudokibice. Ktoś to kojarzy grafitti negatywnie, to głównie ma na myśli napisy klubowe. Natomiast my graficiarze jesteśmy dziś po-

fot. aŁukasz Zasadni właściciel pierwszej firmy w Polsce zajmującej się malowaniem murali www.nietak.eu dodatkowe grafiki Designed by Freepik

strzegani jako artyści, którzy mają coś więcej do przekazania niż wulgarne słownictwo na murach. Piętno złych zachowań przejęli kibice, a my staliśmy się środkiem naprawczym, bo możemy zamalować te bazgroły i stworzyć fajne rzeczy. Organizujecie również warsztaty artystyczne. Czy często podejmujecie się realizacji takich projektów? Warsztaty wprowadziliśmy od trzech lat, jest to coś twórczego, co powoli dopiero się rozkręca. Prowadzimy warsztaty z dzieciakami, ale organizujemy również imprezy integracyjne dla firm, eventy. W tym roku przeprowadziliśmy około 30 warsztatów. To na pewno integruje nie tylko młodzież, ale i dorosłych. Każdy z nas lubi malować, dając ludziom puszkę farby albo markery dajemy możliwość namalowania czegoś na większej powierzchni. Niektórzy malują po raz pierwszy grafitti i mają radość na kilka dni. Każdy kto trzyma w ręku spray, nagle staje się artystą i trochę dzieckiem. patsop

Twoim znakiem rozpoznawczym jest postać Franka Myszy? Tak naprawdę naszym znakiem rozpoznawczym są murale, które tworzę z przyjaciółmi. Gdziekolwiek jadę, zawsze mam ze sobą farby i spraye, dlatego jak widzę obskurną ścianę, zatrzymuję się i maluje. Z samej Myszy ciężko

18

2017 nr 6


Panorama sztuk i / Rek lama

Sto straconych lat czyli Nowy Dawny Mistrz – Kriz Cruz Kriz Cruz maluje obrazy w oleju i pastelami. Jego największy pastel to rekordzista. „Dwie siostry” mają prawie cztery metry kwadratowe. Na niektórych obrazach autor umieszcza inskrypcje, które są dla widza wskazówkami. A ponieważ jest leworęczny, nanosi je pismem lustrzanym. Są to bardzo często zaskakujące przesłania oparte na tematyce mitologicznej lub fantastycznej. Jego prace pojawiają się na wystawach wraz z dziełami najwybitniejszych współczesnych artystów, w tym Igora Mitoraja, Odda Nerduma, Stevena Assaela, Richarda Estesa i wielu innych. Wziął

Antydatuje swoje obrazy o sto lat, uważając że ten okres był w malarstwie stracony. Podpisuje je pismem lustrzanym, posługując się pseudonimem artystycznym Kriz Cruz. Powstał on z połączenia dwóch pierwszych liter imienia i nazwiska (Kr+Iz) oraz poprzez dodanie rodowego nazwiska matki – Cruz. Krzysztof Izdebski zaliczany jest do grona „Nowych Dawnych Mistrzów” - współczesnych artystów figuratywnych. W swoich pracach często nawiązuje do dzieł dawnych artystów, jak również stosuje techniki malarskie dawnych mistrzów.

Krzysztof Izdebski-Cruz „Autoportret z Manchy z Faunami”, pastel na papierze, tryptyklub

udział w ponad stu wystawach zbiorowych i miał ponad trzydzieści wystaw indywidualnych na całym świecie. Na co dzień jest związany z Gdańskiem i Sopotem. W latach 1996-2006 odtworzył (zaginione w czasie drugiej wojny światowej) wielkoformatowe, historyczne dzieła sztuki malarskiej z gdańskiego Dworu Artusa m.in. „Sąd Ostateczny” Antoniego Möllera z 1602/1603 r. oraz „Orfeusz wśród zwierząt” Vredemana de Vries z 1594 r. Jest też pomysłodawcą cyklu wystaw „Ocalić od zapomnienia”, w czasie których prezentowane jest malarstwo nieżyjących twórców z regionu pomorskiego. Krzysztof Izdebski wywodzi się z rodziny o artystycznych korzeniach. Jego dziadek Włodzimierz Izdebski wraz z Vassilym Kandinskym był jednym z prekursorów modernizmu. Zasłynął na początku dwudziestego wieku jako organizator Salonów Izdebskiego, wystaw prezentujących malarstwo Awangardy Rosyjskiej. W 2014 roku Krzysztof Izdebski-Cruz za całokształt twórczości otrzymał brązowy medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis nadany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP. Rok później otrzymał też Nagrodę Specjalną Marszałka Województwa Pomorskiego za konsekwencję w posługiwaniu się tradycyjnym warsztatem malarskim i utrzymaniem w swojej twórczości klasycznych rozwiązań kanonu piękna. Od 2015 roku jest honorowym członkiem Kapituły Nagrody K.Ostrowskiego. Jego obrazy można zobaczyć między innymi w Muzeum Magicznego Realizmu „Ochorowiczówka” w Wiśle. Marek Szeles

Krzysztof Izdebski-Cruz „Muflonica”, rysunek metalowym sztyftem (spinacz biurowy) + kredki szkolne na zagruntowanym papierze

Krzysztof Izdebski-Cruz „Opowieść”, pastel na papierze reklama

2017 nr 6

19


Panorama spor tu / Rek lama

pi k /F re e te r rg e by kj pa d es ig ne fo t. D

KDF: A co możemy wykonywać sami w ramach profilaktyki? Czy są ćwiczenia, które pozwolą nam się rozluźnić po ciężkim dniu bez wychodzenia z domu? MM: Polecam automasaż rollerem piankowym, piłeczkami. Warto nauczyć się oddychania przeponowego oraz wykonać kilka ćwiczeń na stabilizację takich jak planki itp. Oczywiście pod warunkiem, że wykonujemy je poprawnie technicznie. Jeżeli nie jesteśmy pewni swojej techniki najlepiej iść do dobrego trenera.

KDF: Ćwicząc robimy sobie dodatkowo krzywdę? MM: Tak bym tego nie ujęła, chociaż zdarzają się takie przypadki. Warto znaleźć zajęcia, które uczą nas od podstaw. Trener pokaże nam jak spinać mięśnie, jak powin-

niśmy się ustawić, ale także jak odpowiednio oddychać. Każdy z Nas ma jakieś ograniczenia ruchomości i dobór ćwiczeń powinien być indywidualny lub skalowany. Ważne jest również, że ćwiczenia to nie tylko hantle czy sztanga, ale również poprawa naszej mobilności. Więc jeżeli chcemy zacząć się ruszać warto iść do dobrego eksperta.

D T R SPO

KDF: Tak naprawdę każda czynność wykonywana codziennie powyżej 4-5 godzin może być niebezpieczna dla naszego ciała. Czy oznacza to, że wykonywana przez nas praca może być przyczyną schorzeń? MM: Teoretycznie tak, ale pamiętajmy, że nie jesteśmy z góry skazani na ból. Systematyczne ćwiczenia mogą skutecznie zniwelować skutki nadmiernych obciążeń. Najważniejszy jest odpowiedni dobór ćwiczeń, a także wykonywanie ich poprawnie technicznie. To częsty problem, nie tylko osób początkujących. Mamy zakorzeniony określony sposób wykonywania danego ćwiczenia i po przyjściu na zajęcia okazuje się, że ćwiczymy, ale od lat w robimy to w nieodpowiedni sposób.

A Z

PR

KDF: Osoby pracujące przy komputerze często narzekają na ból nadgarstka. Diagnoza bywa podobna: zespół cieśni nadgarstka. Jak się przed nim ustrzec? MM: Ból nadgarstka najczęściej dotyczy osób wykonujących pracę biurową, ale odczuwają go również osoby pracujące fizycznie wykonujące ten sam ruch. Nasila się to również podczas prac domowych takich jak prasowanie czy gotowanie. Wszystkie te czynności wykonujemy w określony sposób, najczęściej tą samą ręką. Pierwsze objawy bagatelizujemy, smarujemy nadgarstek i owijamy bandażem. A już jedna sesja z fizjoterapeutą może uchronić nas przed operacją polegającą na przecięciu troczek zginaczy, czyli więzadło poprzeczne nadgarstka.

LA

KDF: Czyli na początku możemy zrzucić to na kark zmęczenia czy przesilenia? MM: Jeżeli tylko zauważymy niepokojące objawy, których dotychczas nie było warto przyjrzeć się im dokładniej. Czasami wystarczy wprowadzić małe zmiany, które na dłuższą metę okazują się zbawienne. Niejednokrotnie słyszę od swoich podopiecznych, że w ich pracy ciężko jest wstać co godzinę i rozprostować kości. Każda praca jest wymagająca – ale najczęściej to kwestia świadomości i podejścia, sami musimy

KDF: I to wystarczy, żeby ustrzec się przed poważnymi schorzeniami kręgosłupa? MM: To dopiero pierwszy, ale bardzo ważny krok w drodze do zdrowia i mobilności. Musimy pamiętać, że kluczowa jest także wysokość biurka, ustawienie i pochylenia krzesła. Laptop powinien znajdować się na podwyższeniu, żeby nie zaokrąglać barków i nie nadwyrężać odcinka szyjnego. Praca biurowa wymaga chociaż krótkich przerw, podczas których powinniśmy wykonać kilka skłonów, przeciągnąć się. Większość rozmów telefonicznych możemy wykonywać chodząc. Nie wyleczy nam to wprawdzie poważnych schorzeń, ale może zapobiec ich pogłębieniu się czy nawrotom.

O C A

Karolina Dziwak-Filosek: Często problemy z kręgosłupem zaczynają się niewinnie. Delikatne napięcie, uczucie zmęczenia. Na początku wydaje nam się, że wystarczy się położyć i odpocząć, a to wbrew pozorom nie jest najlepsza metoda walki z bólem. Monika Masternak: Powinniśmy pamiętać że nasze ciało jest stworzone do ruchu, a nie do siedzenia. Problemy z kręgosłupem zaczynają się już od naszej postawy ciała, na którą pracujemy całe życie. Pierwsze sygnały pojawiają się kiedy pozycja siedząca jest dominującą w naszym życiu, schylamy się nieergonomicznie lub sam stres kumuluje się w wybranych miejscach naszego ciała i pojawiają się inne jednostki chorobowe. Kręgosłup jest główną podporą naszego ciała, jeżeli nasze mięśnie, ścięgna czy więzadła nie będą ze sobą w prawidłowy współpracować z pewnością to odczujemy.

klatkę piersiową ból ustępuje. KDF: Czy ćwiczenia mogą nam pomóc to całkowicie wyeliminować czy stanowią jedynie terapię wspomagającą? MM: Dobrze wykonywane, dobrane ćwiczenia spowodują że będziemy się mniej martwić o kręgosłup.

N Y A CH W

Praca za biurkiem, kilkanaście godzin spędzonych w samochodzie, a może cały dzień biegania na szpilkach? Bez względu na to jaką pracę wykonujesz Twój kręgosłup narażony jest na nieustanne naciski i nienaturalne ułożenie. O tym dlaczego lepiej zapobiegać niż leczyć opowiada Monika Masternak – instruktor FMS, Weightlifting, Crossfit, Kettlebell oraz studentka Fizjoterapii.

zadbać o przyszłość swoich mięśni i kręgosłupa. Wracając do domu nie kładźmy się na kanapie przed telewizorem – spacer, rozciąganie czy jazda na rowerze to jedne z najprostszych sposobów aktywizacji.

KDF: Jakie zajęcia wybrać jeżeli dokuczają nam bóle kręgosłupa? MM: Jeżeli odwiedziliśmy specjalistę Fizjoterapeutę i ból pochodzi tylko z powodu braku stabilizacji lub braku rozciągnięcia warto wybrać zajęcia rozciągające (Mobility) oraz wzmacniające nasze mięśnie posturalne. Pamiętajmy, że siedząca praca nie tylko obciąża nasz kręgosłup, ale także barki, odcinek szyjny czy biodra. Często rozciągając np. mięśnie bioder, otwierając

fot. www.pixabay.com

20

2017 nr 6


Panorama spor tu

Nowe oblicze Stadionu Śląskiego w Chorzowie

»»» Stadion Śląski po kilku latach modernizacji został oddany do użytku. W oficjalny dzień otwarcia chorzowskiego giganta odwiedziło prawie 100 tys. osób. Olbrzymie zainteresowanie społeczeństwa pokazuje, że w regionie Śląska i Zagłębia brakowało obiektu, który charakteryzowałby całe województwo i był ważnym punktem na sportowej mapie Polski.

Archiwum Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego, fot. T. Żak

WYJĄTKOWE MIEJSCE INSPIRACJĄ DLA MŁODYCH POKOLEŃ Ważnym elementem jest zarówno promocja sportu wśród najmłodszych, ale też codzienna rekreacja dla całych rodzin. Stadion Śląski leży na terenie Parku Śląskiego, jednego z największych parków miejskich w Europie. To w naturalny sposób determinuje działania, które będą podejmowane, aby te przestrzenie łagodnie się przenikały. Strefa odpoczynku w parku, strefa sportu i rekreacji na co dzień na stadionie. Tak zresztą dzieje się już od kilkunastu lat, bo zaplecze rekreacyjno-sportowe, które funkcjonowało cały czas, niezależnie od toczącej się modernizacji, przyzwyczaiło już odwiedzających park, że w okolicach stadionu właśnie, mogą zawsze liczyć na atrakcyjną ofertę sportową i rekreacyjną dla całych rodzin. Teraz tę ofertę będzie można poszerzyć i uatrakcyjnić. Dziś stadion z areną na kilkadziesiąt tysięcy widzów może też w naturalny sposób być inspiracją do kreowania i organizacji w przestrzeni parku wydarzeń festiwalowych, multidyscyplinarnych – wyjątkowych na skalę nie tylko ogólnopolską, ale także europejską. Kacper Matuszak

Dzień Otwarty Stadionu Śląskiego, fot. Archiwum Stadion Śląski

NAJNOWOCZEŚNIEJSZA INFRASTRUKTURA DO ROZGRYWEK LEKKIEJ ATLETYKI W POLSCE Władze województwa śląskiego (właściciela stadionu) podpisały list intencyjny z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki. Na Stadionie Śląskim planowany jest w czerwcu przyszłego roku memoriał Janusza Kusocińskiego, a w 2019 roku, na 100-lecie związku, mistrzostwa Polski w lekkiej atletyce. PZLA wstępnie zgłosił także obiekt do organizacji ME w 2022 roku. Nowoczesna infrastruktura pozwala organizować nawet MŚ (kategoria I wg klasyfikacji IAAF). Pod tym względem obiekt nie ma w kraju konkurencji. Występuje to może tylko w przypadku meczów piłkarskiej reprezentacji czy eventów, gdzie trzeba mieć zamknięty dach. Jednak obiekt ten ma zupełnie inną specyfikę.

POMYSŁ NA BIZNES Czynione są starania aby na stadionie odbywało się wiele wydarzeń o różnym charakterze od zawodów sportowych poprzez koncerty, imprezy okazjonalne i korporacyjne, targi, wystawy, pokazy, konferencje i szkolenia. Na obiekcie mogą odbywać się imprezy masowe z udziałem kilkudziesięciotysięcznej publiczności ale również kameralne spotkania. Po modernizacji Stadion Śląski dysponuje także infrastrukturą niezbędną do organizacji konferencji czy spotkań biznesowych. 25 lóż VIP z miejscami do siedzenia dla 384 osób, 1777 miejsc biznesowych, zaplecze fitness wraz odnową biologiczną, sale konferencyjne i sportowe.

GŁÓWNE ATUTY ŚLĄSKIEGO MOLOCHA Stadion Śląski był zawsze obiektem wielofunkcyjnym i jak każdy tego typu obiekt w świecie będzie wykorzystywał atuty związane z multifunkcyjnością. Pojemność stadionu to 54 378 miejsc siedzących. Jeśli chodzi o powierzchnię koncertową, która jest różna w zależności od wielkości i ustawienia sceny, to można liczyć na 85 tysięcy miejsc, co sprawia, że konstrukcja staje się bezkonkurencyjna w polskiej skali przy organizacji wielkich koncertów. M.in. to są atuty, które będą wykorzystywane w rozmowach z organizatorami imprez.

Archiwum Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego, fot. T. Żak

Dzień Otwarty Stadionu Śląskiego, fot. Archiwum Stadion Śląski

Nie tylko piłka nożna królową imprez Trwają intensywne prace nad harmonogramem imprez na rok 2018 i wolnych terminów jest coraz mniej. Dla Stadionu Śląskiego rok 2017 to czas rozkręcania się i przygotowania do otwarcia wielkimi wydarzeniami, które nastąpią w 2018 roku. Organizatorzy wspólnie z władzami województwa podejmują działania, aby tymi wydarzeniami wszyscy byli mile zaskoczeni. W planach jest, żeby na chorzowską arenę wróciła pił-

2017 nr 6

ka nożna, lekka atletyka, żużel oraz wielkie koncerty. Na ten moment potwierdzone są dwie imprezy lekkoatletyczne. Po 15 latach przerwy do Chorzowa wróci również żużel w wielkim wydaniu – we wrześniu 2018 r. odbędzie się tutaj Finał Indywidualnych Mistrzostw Europy oraz mecz kadry narodowej żużlowej reprezentacji Polski. Stadion Śląski zawsze był postrzegany jako obiekt wielofunkcyjny, ale przede wszystkim jako obiekt wyjątkowy. Z niezwykła atmosferą

i niepowtarzalnymi emocjami. Ważne, aby na ten stadion przychodziły całe rodziny. Jest również szansa, że w przyszłym roku odbędzie się na Śląskim mecz reprezentacji Polski w piłce nożnej, na razie trwają negocjacje. Obiekt jest nowoczesny, posiada świetną infrastrukturę i w założeniu ma służyć także wielu klubom sportowym, które mogłyby rozgrywać swoje najważniejsze mecze mogące gromadzić po kilkadziesiąt tysięcy kibiców na Stadionie Śląskim.

21


Panorama motor yzacji / Rek lama

Autopilot engaged! Taki komunikat wydobywający się z pokładowego komputera do tej pory mogli usłyszeć tylko piloci bojowi i kapitanowie cywilnych rejsowych odrzutowców. Dziś nowoczesne technologie znane dotychczas w lotnictwie, trafiają do przemysłu motoryzacyjnego. Tak jak piloci są powoli wypierani przez bezzałogowe drony, tak i kierowcy już wkrótce zamienią się tylko w pasażerów. Już 23 lata temu pierwszy samochód przejechał samodzielnie 1000 km autostradą. Był to pojazd badawczy skonstruowany przy współpracy Budeswehry i inżynierów z Uniwersytetu Monachijskiego. W 2012 roku Google otrzymał licencję na autonomiczne auto mogące poruszać się po ulicach. Dziś pojazdy amerykańskiego giganta przejechały ponad 3 mln kilometrów. Przedstawiciele Volvo zapowiedzieli z kolei, iż jako przyszły producent samochodów autonomicznych poniosą pełną odpowiedzialność za ich działanie i zachowanie na drogach. TESLA – REWOLUCJA W KAŻDYM WYMIARZE Amerykański producent samochodów zarządzany przez genialnego wizjonera

»

inwestować do 2020 roku ponad miliard euro. Badania trwają także u Renault, Kia czy Volkswagena. I jest jeszcze Google, który swój system najprawdopodobniej będzie rozwijał we współpracy z Fordem.

fot. www.newcarselloff.com

JUTRO…

Elona Muska, już chyba na stałe będzie kojarzył się z motoryzacyjną rewolucją. Elektryczne pojazdy Tesli zatrzęsły rynkiem. Model S to niesamowita limuzyna, która osiągami przewyższa supersamochody Ferrari, Lamborghini i innych producentów. Do tego dochodzą Model X i Model 3, który przy całym swoim zaawansowaniu technologicznym kosztuje ledwie 38 000 dolarów. Tesla jako pierwszy producent zaprezentowała w pełni sprawny system autopilota, niewymagający absolutnie żadnego udziału kierowcy. System wykorzystuje 8 kamer i mnóstwo czujników mających nawet 250 metrów zasięgu. Tesla sama jeździ, parkuje i sama może odebrać właściciela z imprezy.

AUTO Z JABŁKIEM POWALCZY Z MOTORYZACYJNYMI GIGANTAMI. Tej motoryzacyjnej rewolucji nie odpuścił nawet Apple. Producent smartfonów i komputerów chce wyprodukować w pełni autonomicznego iCara. Gigant z Cupertino w Kaliforni już dawno „podkupił” mnóstwo specjalistów z branży automotive. Prace nad samojeżdżącymi pojazdami prowadzi w tym momencie już każdy znaczący producent na rynku. Nowe Mercedesy, BMW i Audi już potrafią same poruszać się po autostradzie do prędkości nie przekraczających 1330 km/h. Same parkują i opuszczają miejsce parkingowe. Koncern General Motors zainwestował już grubo ponad 500 mln dolarów w swój system autonomicznej jazdy Lyft. Toyota chce w system autopilota za-

Czy kierowcy, podobnie jak piloci powoli odejdą do lamusa…? Trudno to stwierdzić. Chyba wszyscy miłośnicy motoryzacji nie wyobrażają sobie braku możliwości panowania nad pojazdem, dodawania gazu czy kontrolowanej jazdy poślizgiem. Z drugiej strony liczba osób, które jazdę samochodem uważają za żmudny obowiązek stale rośnie. Zanim jednak od punktu A do B będą wozić nas maszyny minie sporo czasu. Konieczne jest wyjaśnienie kwestii odpowiedzialności za ewentualne wypadki. Jedno jest pewno przed autopilotem w motoryzacji chyba nie ma już odwrotu…

fot. www.techstory.in

mj

reklama

n o c le g i i re s tauracja

Komfortowe pokoje, klimatyzacja, parking, Internet, 9 km do centrum Katowic

W ceny wliczone jest śniadanie 1-os. – 99 zł 2-os. – 139 zł Pokoje Superior – 169 zł (dwuosobowy) i 199 zł (trzyosobowy)

Kontakt: 660 443 981 ◦ rezerwacja@teklimaty.pl Czeladź ◦ ul. Wojkowicka 13

22

www.teklimaty.pl 2017 nr 6


Panorama kulinariów mosferę w lokalu (skala zaczyna się od jednej pary do pięciu sztućców). Niemniej ważny jest symbol Bib Gourmand, przyznawany za właściwy stosunek jakości do ceny. O ile Gwiazdki oceniają to, co znajduje się na talerzu gościa, natomiast symbole sztućców przyznawane niezależnie uwzględniają pozostałe cechy lokalu takie jak np. wystrój wnętrz, liczbę kelnerów czy jakość udogodnień. Oznaczenie Bib Gourmand pojawia się przy nazwach restauracji również niezależnie od symboli sztućców, nadawane jest restauracjom prezentującym najlepszy stosunek jakości do ceny.

Kulinarne Oscary

i restauracyjni masterzy W branży kulinarnej porównywane są do nagrody Nobla lub Oscarów. Trzy gwiazdki, czyli najwyższa ocena wydawana przez twórców przewodnika Michelin i miejsce w Przewodniku Michelin to obiekt pożądania restauratorów, szefów kuchni i synonim kulinarnej doskonałości. I choć restauracje, które zdobyły to wyróżnienie, odpowiednio się cenią, warto raz w życiu zjeść w jednej z nich.

fot. Unsplash.com

Najtrudniejsze,

najdziwniejsze gastro

fot. Unsplash.com

„Michelin Guide Main Cities of Europe” to publikacja dla prawdziwych smakoszy, wydawana co rok z aktualnymi rekomendacjami. Znajdziemy w niej restauracje z największych europejskich miast, wśród których znalazły się miejsca z Warszawy oraz Krakowa. O tym, czy dany lokal znajdzie się w czerwonym przewodniku, od lat niezmiennie decydują anonimowi inspektorzy, którzy odwiedzają restauracje i je oceniają. Przewodnik zawiera trzy grupy wyróżnień. Najważniejsze z nich to Gwiazdki Michelin. Znane na całym świecie gwiazdki są przyznawane od ponad 90 lat. Przy wyborze bierze się pod uwagę jakość dań, ich smak, sposób podania, styl kuchni, stosunek jakości do ceny oraz stałość poziomu kuchni restauracji. Kolejną kategorią są Sztućce (Łyżka i Widelec), które przyznaje się za wystrój, jakość obsługi i at-

POLSKIE FLAKI WOŁOWE Kilka lat temu popularne w Polsce flaki uznano za najgorszą potrawę świata. O gustach kulinarnych ciężko jednak dyskutować. Jednych flaki obrzydzają, drugich kulinarnie zachwycają. Przygotowanie flaków do łatwych zadań na pewno nie należy. Trudno uznać co jest gorsze: wygląd potrawy czy sposób jej przyrządzania. Do przygotowania flaków wykorzystuje się księgi, żwacz, czepiec i trawieniec – czyli żołądki krowy, pokrojone w paski i ugotowane do miękkości. Wcześniej jednak flaki kilkakrotnie odcedza się i gotuje w rosole. Przyprawia się to pieprzem, majerankiem, gałką muszkatołową i dodatkami według własnych receptur. Najważniejsze jest pozbycie się specyficznego zapachu i wydobycie z potrawy tego co najlepsze, czyli prostego domowego smaku. Dla jednych obrzydlistwo, dla drugich jedno z najsmaczniejszych dań.

2017 nr 6

W przewodniku na rok 2017 „Michelin Guide Main Cities of Europe” pojawiła się także nowa polska restauracja. Kieliszki na Próżnej i szef kuchni Mateusz Karkoszka zostali wyróżnieni za korzystny stosunek ceny do jakości dań. Bib Gourmand utrzymały także dwa warszawskie lokale: Butchery and Wine oraz Brasserie Warszawską Zazie Bistro w Krakowie. Kolejne zestawienie obowiązujące na rok 2018 ma zostać opublikowane w marcu przyszłego roku. Może któreś z wyróżnień powędruje do restauracji z województwa śląskiego? Rafał Barteczko

Nawet najprostsze przepisy czasem nie wychodzą. Często robimy coś już któryś raz i znamy przepis na pamięć, a w trakcie gotowania okazuje się, że efekt jest mizerny. Często to wina jakiegoś składnika, niewłaściwych proporcji, rzadziej sprzętu na którym gotujemy lub stresu i pośpiechu. Są jednak potrawy i przepisy, przed którymi drżą najlepsi kucharze. Są też takie, których zarówno pochodzenie jak i sposób przyrządzania wzbudza zdziwienie, a nawet wstręt.

fot. Adrien Sala on Unsplash.com

FRUTTI DI MARE O ile każdy potrafi jakoś przygotować „fish and chips” czy pieczonego łososia, o tyle owoce morza zawsze stanowią wyzwanie. Dziś przepisów na popularne krewetki jest już mnóstwo i jeżeli trzymamy się kulinarnego scenariusza każdy może je przygotować prawidłowo. Większym wyzwaniem są np. małże, przegrzebki, ostrygi czy homar. Tutaj naprawdę trzeba się znać na rzeczy. To wyzwanie nie tylko dla zmysłów, ale także techniczna przeprawa. Wymaga kulinarnego warsztatu, którego w Polsce nam czasem brakuje, ponieważ owoce morza nie są naszym regionalnym produktem. Liczy się nie tylko sposób przyrządzenia, ale i obróbka. Zaletą przygotowania owoców morza jest krótki czas gotowania czy pieczenia, natomiast trzeba wiedzieć jak długo je termicznie obrabiać. Przegrzebki to jedne z najsmaczniejszych owoców morza, ale za długo smażone stają się twarde i gumowate. Przy muszlowatych owocach morza należy wiedzieć kiedy muszle otwierać mechanicznie, kiedy powinny się otworzyć podczas gotowania, a kiedy mięso jest już nieświeże.

Trzema gwiazdkami może pochwalić się 20 europejskich restauracji, 91 lokali posiada dwie gwiazdki, a 386 restauracji - jedną. W aktualnie obowiązującej edycji przewodnika inspektorzy przyznali europejskim restauracjom 51 nowych gwiazdek. Wśród Polaków swoje gwiazdki mają warszawskie Atelier Amaro, które kieruje szef kuchni Wojciech Modest Amaro oraz restauracja Senses, gdzie rządzi Andrea Camastra.

fot. www.pexels.com

INDONEZYJSKI KOPI LUWAK – LUKSUSOWA KAWA Zwykłą kawę się zbiera, pali i następnie parzy. Najdroższa i zdaniem niektórych najlepsza kawa świata swój proces palenia zastępuje układem pokarmowym i pochodzi z… odchodów. Ziarna zjedzone przez niewielkiego

fot. Nathan Dumlao on Unsplash.com

drapieżnika z dżungli – cywety, przechodzą przez układ trawienny, który działa na miąższ owoców kawy i powoduje, że ziarna podlegają procesowi fermentacji. Dzięki temu tracą gorzki smak, a zyskują niepowtarzalny aromat kawy. Ta luksusowa kawa to rarytas dla zwykłych śmiertelników, gdyż koszt 1kg to około 2 000 zł. Warto tyle zapłacić za kawę, jeśli na co dzień mamy dobrze znane mocne espresso, latte czy cappuccino? Dla żądnych nowych wrażeń na pewno mała filiżanka Kopi Luwak wzbudzi zachwyt. Pozostaje pytanie, kto kiedy i dlaczego wpadł na pomysł, żeby zbierać odchody mało popularnego zwierzęcia i robić z nich kawę?

Co kraj to obyczaj. I ile jest ludzi na świecie, tyle jest kulinarnych gustów. Nie wolno nikogo na siłę do swoich upodobań przekonywać, ale warto w kuchni eksperymentować. Podobno do oliwek, tatara, szpinaku czy sera pleśniowego należy dorosnąć. A co jkjuż tą kulinarną pełnoletniość osiągniemy? Pora na nowe wyzwania! patsop

23


Jarosław Jaśnikowski, „Rynek po burzy”

Reklama

Godziny otwarcia

wtorek-niedziela godz. 11.00-18.00

Muzeum Magicznego Realizmu Ochorowiczówka jest największą tego typu instytucją w Polsce. Stworzone w miejscu, w którym stoi willa zbudowana przez jedną z najwybitniejszych postaci polskiej nauki XIX w. – Juliana Ochorowicza. W muzeum goście mogą zobaczyć ponad 300 eksponatów czołowych polskich twórców magicznego realizmu – obrazów, rzeźb, grafik.

www.ochorowiczowka.pl Juliana Ochorowicza 6, 43-460 Wisła

24

2017 nr 6


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.