Panorama Silesia nr2_2011

Page 1

silesia

pAnorAmA

NR 2 (8) /2011 (luty)

ukazuje się na terenie Śląska i Zagłębia

ISSN 2082-1417

Autostopem przez gAlAktykĘ michAł piec z piekAr Śląskich o ekstremAlnej wyprAwie do irAnu

MAGAZYN BEZPŁATNY

nakład: 30 000

: d ó Zaw

k i n d o w e prz

cznieich o r a z wied każdy z nylko z m iu war cy ludzi. I uzeum t o r B Tyskieło 40 tysięna teren meczytajcieną gracją oko e wejść kiem. Prz óra z rów ą chustę moż zewodni duch, kt skórzan z pr tefanii Dy rkę, jak i o S e purpu listów wiąż motocyk dla

SileSia

zwiera szyki reklama

Miasta Metropolii razem walczą o darmowe autostrady na Śląsku


Z drugiej strony Mariusz Kubik

Metropolia to jeden organizm Miasta tworzące Metropolię Silesia zwarły szyki w walce o darmowe autostrady na ich terenie. O narodzinach jednego organizmu rozmawiamy z Kazimierzem Górskim, prezydentem Sosnowca Bartłomiej wnuk: dlaczego autostrady w metropolii muszą być darmowe?

chał Piec, młody piekarzanin, który w 72 dni, autostopem i na rowerze pokonał 11 krajów, docierając do dalekich Kurdystanu, Iranu i Armenii. Z krajów Bliskiego Wschodu przywiózł ważną naukę dla podróżników żądnych ekstremalnych przygód, która brzmi: zakładajcie konta na Facebooku i Naszej-Klasie, bo w razie kłopotów posłużą Wam do identyfikacji w ambasadach. Zachęcamy więc do skorzystania z rady piekarzanina i przy okazji do polubienia profilu „Panoramy Silesia”. Bartłomiej Wnuk Redaktor Naczelny P. S. Kolejny numer „Panoramy Silesia” ukaże się 7 marca

Kazimierz Górski: To najbardziej zurbanizowana i produkcyjna część kraju, a dobre i darmowe drogi to warunek niezbędny do tego, żeby w przemyśle wszystko dobrze funkcjonowało. W Metropolii Silesia, granice są tylko na mapie. Tu, dajmy na to, mieszka się w Sosnowcu, a pracuje w Gliwicach i ten dystans trzeba codziennie pokonać co najmniej dwukrotnie.

rybniczanie troszkę pozazdrościli nam konsolidacji i zaczęli nazywać silesię mianem „nowej warszawki”... To moim zdaniem świetna wiadomość, bo ktoś wreszcie zauważył, że stworzyliśmy jeden orga nizm. Je śli po dob ny pro ces do ko na się na szcze blu pań stwowym i zmie nią się pewne uwarunkowania, to nasza sytuacja zdecydowanie się poprawi.

co ma pan na myśli? Ak tu al nie, każ de z miast na prawach powiatu wchodzące w skład Metropolii Silesia

UM Sosnowiec

Woody Allen w Katowicach. Choć to zdanie brzmi równie egzotycznie jak „Bryan Adams w Rybniku”, to zarówno jeden, jak i drugi pan przyjadą w tym roku na Śląsk. Jeśli ktoś ma wątpliwości, że przyjazd amerykańskiego reżysera w roli muzyka-jazzmana-klarnecisty będzie kulturalnym wydarzeniem roku w regionie, to znaczy, że dana jest mu wiara w rzeczy niemożliwe, czyli właśnie takie jak koncert Allena w stolicy Śląska. To, co wydarzy się 23 marca w Centrum Kultury Katowice, zgodnie z zamysłem organizatorów, ma być jedynie preludium do wydarzeń lata 2011 roku, czyli finału zmagań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. W ostatecznej rozrgrywce, 76-letni zawodnik z Nowego Jorku ze swoją przewrotnością z pewnością okaże się nieoceniony. W nagłe i błyskotliwe zwroty akcji obfitują nie tylko filmy Allena, ale także historie pary bohaterów lutowego numeru „Panoramy Silesia”. Stefania Dyduch to jedna z przewodniczek w Tyskim Browarium, którą zafascynowała sztuka snucia opowieści. Z pewnością zainteresowałaby ją opowieść, którą na kartach swojego dziennika spisał Mi-

jest trak towa ne na rów ni z obecnymi i byłymi miastami wojewódz kimi, choć siłą rze czy nie ko rzysta z do bro dziejstw centrotwórczego charakteru Rzeszowa czy Zielonej Góry. Dobija nas konieczność utrzymania szkolnictwa i dróg, a mówi się, że skoro jesteśmy razem, to jakoś sobie poradzimy. I faktycznie, „jakoś” sobie radzimy, na przykład z organiza cją ko mu ni ka cji pu blicz nej mię dzy mia sta mi, co wła ści wie powinno finansować państwo, a nie po szcze gól ne sa morządy.

nie każde z miast tworzących zagłębie wchodzi w obręb metropolii. czy po zeszłorocznych wyborach samorządowych, kiedy lewica odbiła platformie Będzin, głos zagłębia będzie bardziej słyszalny? Powinniśmy sobie zdawać sprawę, że w Zagłębiu, poza inwestycjami realizowanymi przez samorządy, od wielu lat nie było inwestycji poprawiających jakość życia mieszkańców. Perspektywa średnicówki w Sosnowcu jest bardzo odległa, dlatego piszemy pisma do premiera Pawlaka, aby przebudo-

Ka zi mierz Gór ski Od 2002 r. Prezydent Sosnowca. Członek Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W roku 2009 zaproponował zmianę nazwy Górnośląskiego Związku Metropolitalnego na Górnośląsko-Zagłębiowską Metropolię Silesia wać dwa węzły drogi nr 94 i poszerzyć ją o jeden pas. Po takiej przebudowie, mogłaby ona z powodzeniem służyć mieszkańcom Będzina, Dąbro-

wy Gór niczej i Sosnowca, stanowiąc tym samym naturalne przedłużenie średnicówki, która dzisiaj rozmywa się gdzieś w Katowicach.

reklama

12-13 marca ugościmy

600Krystyn

OferujeMy CaterinG na różneGO rODZaju SPOtkania, PrOfeSjOnaLnĄ ObSŁuGĘ i Dania na najWyżSZyM POZiOMie kuLinarnyCh unieSieŃ

2

ZaPraSZaMy DO OrGaniZaCji iMPreZ OkOLiCZnOŚCiOWyCh: baLóW, WeSeL, kOMunii i StuDnióWek

ogólnopolski zjAzd krystyn: kAtowice 12-13.03 2011

restauracja „Pod Wieżami” ul. Mickiewicza 29, 40-085 katowice, tel. 32 207 27 77, 662 214 249 luty 2011 nr 2 (8)


www.panoramasilesia.pl

Bezpłatne autostrady w całej Metropolii? W świetle zaproponowanego przez rząd projektu rozporządzenia mieszkańcy Bytomia i Piekar Śląskich będą musieli zapłacić za przejazd odcinkiem autostrady A1 przecinającej ich miasta. Z opublikowanego przez Ministerstwo Infrastruktury projektu niezadowoleni są także mieszkańcy Gliwic, którzy chcą przedłużenia bezpłatnego odcinka autostrady A1 z Kleszczowa do Sośnicy oraz katowiczanie, którym zależy na przesunięciu punktów poboru opłat z Murckowskiej do Brzęczkowic na autostradzie A4. W odpowiedzi na protesty mieszkańców, postanowiliśmy zmotywować do działania możnych z naszego regionu. Codziennie dzwoniliśmy do prezydentów śląskich miast oraz posłów i senatorów z regionu z pytaniem, co zrobili dotychczas, aby przejazd przez Metropolię Silesia był bezpłatny dla wszystkich jej mieszkańców. Oto, co nam powiedzieli.

Sława Umińska, dyrektorka biura poselskiego Wojciecha Szaramy, posła PiS z Bytomia: Pan poseł Wojciech Szarama interweniował na forum Sejmu do Ministerstwa Infrastruktury już 14 stycznia (wcześniej sprawę przebiegu autostrad w naszym województwie poruszał 5 stycznia oraz 31 grudnia). W interpelacji sprzed kilku dni napisał m.in.: „Rozporządzenie Ministra Infrastruktury dotyczące częściowego zwolnienia z opłat za przejazdy fragmentami autostrad A1 i A4 mieszkańców aglomeracji nie satysfakcjonuje samorządowców i wzbudza falę krytyki. Wszystko to za sprawą nieuwzględnienia specyfiki regionu, usytuowania miast i przebiegów autostrad przez ich centra. Oczywistym jest, że trudno pogodzić interesy budżetu państwa i zmniejszenie wpływu z opłat oraz interesy miast, dla których autostrady stanowią lokalne obwodnice mające w zamyśle odciążyć zakorkowane centra. W świetle najnowszego rozporządzenia zwolnieni z opłat będą kierujący pojazdami do 3,5 t. oraz motocyklami na odcinkach Kleszczów-węzeł Murckowska w Katowicach (A4) i od węzła Sośnica do węzła Bytom (A1) tuż przed Piekarami Śląskimi; wiedzie ona luty 2011 nr 2 (8)

przez samo centrum miasta, co oznacza, że kierowcy będą zjeżdżać z niej już w Bytomiu w celu uniknięcia opłat. Kolejny protest dotyczy planów budowy bramek na węźle Murckowska, które prawdopodobnie zakorkują Katowice. Wyjście z tej sytuacji będzie trudne, zważywszy na to, że odcinkiem od Balic do Murckowskiej zarządza spółka Stalexport Autostrada Małopolska posiadająca odrębny od państwowego system poboru opłat”.

Jacek Brzezinka, poseł PO z Bytomia: Parlamentarzyści z regionu wspólnie przygotowali wystąpienie do ministra Grabarczyka. Minimum, o które wlaczymy, to bezpłatne autostrady na terenie aglomeracji do Piekar Śląskich włącznie, choć optymalnym rozwiązaniem byłoby zwolenienie z opłat także kierowców udających się na lotnisko w Pyrzowicach. Warszawa nie rozumie w pełni realiów naszej aglomeracji, więc jeśli uda nam się pokazać pewne uwarunkowania, to w perspektywie kilku najbliższych tygodni, liczę na korzystną dla nas odpowiedź.

Piotr Koj, prezydent Bytomia: Proponowane zmiany związane z projektem rozporządzenia Rady Ministrów zmieniającym rozporządzenie w sprawie autostrad płatnych (w tym przebiegających przez aglomerację śląską) m.in. odcinków autostrad A1 (kierunek północ-południe) i A4 (kierunek wschód-zachód) nie są dla Bytomia korzystne. Obszar aglomeracji jest zamieszkały przez ponad 2 mln mieszkańców i wprowadzenie opłat na odcinkach autostrad w proponowanym kształcie będzie rodziło niekorzystne konsekwencje. Po pierwsze zamiast służyć mieszkańcom aglomeracji w swobodnym i co istotne – bezpiecznym przemieszczaniu się po jej obszarze, proponowana zmiana implikować będzie zwiększenie natężenia w ruchu lokalnym. Po drugie: istnieje zagrożenie, że duża część samochodów ciężarowych, chcąc ominąć odcinki płatne, będzie wcześniej zjeżdżać z autostrad i poruszać się drogami lokalnymi. W konsekwencji należy spodziewać się zwiększonych wydatków gmin

Mikołaj Welon

Bartłomiej wnuk

związanych z utrzymaniem i remontami dróg lokalnych. Należy również mieć na uwadze kwestie środowiskowe, związane ze zwiększeniem hałasu i odprowadzanych zanieczyszczeń do powietrza w centrum miast. Po trzecie: ustanowienie punktu poboru na odcinku węzeł Sośnica-Bytom wprost spowoduje, że mieszkańcy pobliskich miast, w tym przede wszystkim Piekar Śląskich, będą zjeżdżać z autostrady właśnie w Bytomiu. Już 12 stycznia wystosowałem pismo skierowane do ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka. Uruchomiłem też kanały nieformalne. O bezpłatnej autostradzie, także dla mieszkańców Bytomia i Piekar Śląskich, rozmawiałem m.in. z marszałkiem województwa Bogusławem Śmigielskim, posłem Jackiem Brzezinką i senatorem Andrzejem Misiołkiem oraz Tomaszem Tomczykiewiczem, przewodniczącym klubu parlamentarnego PO.

Krzysztof Krzemiński, rzecznik Górnośląskiego Związku Metropolitalnego: 20 stycznia wysłaliśmy do ministra infrastruktury pismo, które w imieniu członków Górnośląskiego Związku Metropolitalnego podpisał Piotr Uszok, przewodniczący zarządu GZM. Jego kopie trafiły także do wszystkich parlamentarzystów z regionu, którzy teraz, wyposażeni w niezbędną wiedzę, kanałami nieformalnymi będą mogli lobbować za naszą wspólną sprawą.

andrzej Misiołek, przewodniczący Zespołu Parlamentarzystów Województwa Śląskiego, senator PO z Bytomia: Zespół Parlamentarzystów Województwa Śląskiego, którego członkowie reprezentują wszystkie opcje polityczne, przygotował pismo do Ministerstwa Infrastruktury. Zaproponowaliśmy w nim przedłużenie odcinków bezpłatnych z Murckowskiej do Brzęczkowic na autostradzie A4 oraz Bytomia do Pyrzowic i z Kleszczowa do Sośnicy na autostradzie A1, a więc bardzo sensowne zmiany z punktu widzenia mieszkańców aglomeracji. Rozmawiałem także osobiście z ministrem Grabarczykiem.

„Panoramę Silesia” znajdą Państwo na głównych deptakach Katowic, Sosnowca, Gliwic, Bytomia i Dąbrowy Górniczej oraz w takich miejscach jak: Altus, katowice, ul. uniwersytecka 13 Energomontaż-Południe, katowice, ul. Mickiewicza 15 Centrum Biurowe Katowice, ul. Mickiewicza 29 Rektorat Uniwersytetu Śląskiego, katowice, ul. bankowa 12 Rektorat Uniwersytetu Ekonomicznego, katowice, ul. 1 Maja 5 Silesia City Center, Chocofee, Katowice, ul. Chorzowska 107 Cogitatur, Katowice, ul. Gliwicka 9a Jazz Club Hipnoza, katowice, pl. Sejmu Śląskiego 2 MG Centrum, katowice, ul. kolejowa 54 Hotel Arsenal Palace, katowice/Chorzów, ul. Paderewskiego 35 Centrum Informacji Turystycznej, katowice ul. rynek 13 Lorneta z Meduzą, katowice, ul. Mariacka 5 Flow Club, katowice, ul. 3 Maja 23 Kato Bar, katowice, ul. Mariacka 13

Centrum Urody, katowice, ul. Warszawska 21 Salon Berendowicz & Kublin, katowice, ul. 3-go Maja 12 Salon Berendowicz & Kublin, katowice, ul. Wawelska 3 Biuro ESK 2016, katowice, pl. Sejmu Śląskiego 2 Quality Hotel Katowice, ul. Szybowa 1a WSZMOiJO Gallus, katowice, ul. Gallusa 12 Urząd Miejski, bytom, ul. Parkowa 2 Hotel Szafran, Czeladź, ul. będzińska 82 Centrum Działalności Podwodnej „Nurek-Bytom”, bytom, ul. Chorzowska 28a Jazz Club Fantom, bytom, ul. żeromskiego 27 Music Republic Museum, bytom, pl. jana iii Sobieskiego 2 Agora Bytom, pl. kościuszki Urząd Miejski, będzin, ul. 11 Listopada 20 Zamek, będzin, ul. Zamkowa 1 Centrum Handlowe Pogoria, Dąbrowa Górnicza, ul. jana iii Sobieskiego 6

Siłownia Dublet, Gliwice, ul. Warszawska 35 Squash Ball Club, Gliwice, ul. robotnicza 2 Biurowiec GZUT, Gliwice, ul. kościuszki 1C Forum, Pure Fitness, Gliwice, ul. Lipowa 1 Autostrada A4, Punkt Obsługi Klienta, Mysłowice, ul. Piaskowa 20 Śląski Klub Golfowy, Siemianowice Śląskie, ul. Sowia Hotel Vacanza, Siemianowice Śląskie, ul. Olimpijska 4 Urząd Miasta, Piekary Śląskie, ul. bytomska 84 Centrum Informacji Miejskiej, Sosnowiec, pl. Stulecia Salon Berendowicz & Kublin, Sosnowiec, ul. Warneńczyka 2 Urząd Miasta Sosnowiec, al. Zwycięstwa 20 EXPO SILESIA, Sosnowiec, ul. braci Mieroszewskich 124 Urząd Miasta Radzionków ul. Męczenników Oświęcimia 42 Centrum Kultury Karolinka radzionków, pl. jana Pawła ii 2 Muzeum Chleba, radzionków, ul. Z. nałkowskiej 5

PanOraMa SiLeSia Adres redakcji: ul. Mickiewicza 29, 40-085 katowice, redakcja@panoramasilesia.pl Redaktor naczelny bartłomiej Wnuk b.wnuk@panoramasilesia.pl Zespół Monika Pacukiewicz, Maciej rzońca, tomasz adamiec, ewelina Ładziak, Monika Pięciak, Marta janik. Fotoreporter: adrian Larisz

Skład/Korekta emildesign Wydawca Panorama Silesia Sp. z o.o. ul. Szpitalna 3 41-250 Czeladź Prezes Zarządu bartłomiej Wnuk

Reklama Dagmara Potwinowska d.potwinowska@panoramasilesia.pl, tel. 668 355 071 Kolportaż erwin Sławik Druk Polskapresse Sp. z o.o. Oddział Poligrafia ul. baczyńskiego 25a, 41-203 Sosnowiec

3


Panorama na Szlaku

zawód: przewodnik, czyli o snuciu opowieści, skręcaniu biżutek, Aborygenach, Ślązakach i piwie Tyskie Browarium zwiedza rocznie około 40 tysięcy ludzi. i każdy z nich może wejść na teren muzeum tylko z przewodnikiem. – Przewodnik z jednej strony musi dostarczyć wiedzę, z drugiej – musi być po trosze aktorem, który zapanuje nad grupą – wyjaśnia Małgorzata Grabowska, koordynator Tyskiego Browarium monika pacukiewicz

Przewodników w Tyskim Browarium jest trzynastu, my opowiemy o Stefanii Dyduch, która z równą gracją wiąże purpurkę, jak i skórzaną chustę dla motocyklistów. Purpurka to czerwona chustka, którą w skomplikowany sposób wiązały na włosach mężatki z Górnego Śląska. Pani Stefania nosi pur purkę w pracy, gdy gościom muzeum opowiada o warzeniu piwa po śląsku. Do tego zakłada mieniącą się kiecę, fartuch i czarną jaklę, czyli bluzkę. Na szyi pysznią się korale – pięć sznurów prawdziwych korali, jakie dawniej nosiły jej krewne. – Dawniej mówiło się, że kobieta powinna mieć siedem sznurów, bo za tyle można było kupić krowę. I sprawdziłam – teraz też siedem sznurów miałoby taką war tość – mówi pani Stefania. Infor mację o krowie znalazła z czystej etnograficznej ciekawości. Rolnikiem nie zamierza zostawać, bo po pierwsze polubiła bycie przewodnikiem, po drugie – mieszka w mieście. A dokładnie – w sercu Górnego Śląska: w Hajdukach, czyli Chorzowie Batorym. Na najdłuższym sznurze korali tradycyjnie dynda przywiązany wstążeczką krzyżyk. Pani Stefania zamówiła go z materiałów znalezionych na, jak mówi, złomowni. Złomy to jej kolejna wielka miłość, ale do tego wątku jeszcze wrócimy. Idziemy dalej. Teraz opowiemy, jak pani Stefania trafiła do browaru. Trzy lata temu szukała pracy i znalazła ogłoszenie w Internecie. Ale właśnie wtedy miała złamaną rękę, więc na rozmowę kwalifikacyjną nie zdołała się wbić w garsonkę (prawdopodobnie nawet wcale nie próbowała). – Wtedy mogłam ubrać tylko dresiarskie ubrania. No i tak poszłam, pomyślałam, że jak się na mnie poznają, to będzie dobrze – opowiada. Komisja rekrutacyjna zdała egzamin i poznała się na pani Stefanii. Ale zaraz potem okazało się, że i pani Stefania musi zdać swój egzamin. Każdy

bowiem przewodnik musi być przygotowany do oprowadzania obcokrajowców. Tyscy przewodnicy mówią po angielsku, niemiecku, francusku, znają czeski i włoski, oprowadzają też po śląsku. Pani Stefania już jako pilot wycieczek (to jeden z jej wcześniejszych zawodów) poznała dobrze niemiecki. – Ale jak jest „fermentacja górna”, „fermentacja dolna”, „filtr świecowy” – nie wiedziałam. Cały pokój obkleiłam słówkami – opowiada. Musiała zdać też test z historii oraz z technologii warzenia piwa, a także oprowadzić pracowników Browarium. Trwało to jakieś trzy miesiące.

nAjlepsi w regionie Na tym nauka się nie skończyła. Małgorzata Grabowska chce, by tyscy przewodnicy byli najlepsi, przynajmniej w regionie. W osiągnięciu per fekcji mogą im pomóc zajęcia warsztatowe prowadzone między innymi przez Grupę Rafała Kmity. Przewodnicy ćwiczyli głos, wymowę oraz tajne sposoby skupiania na sobie uwagi widzów przez nawet dwie godziny (tyle mniej więcej trwa wycieczka po browarze). I to wciąż nie wszystko. Kilku przewodników wymyśliło, by oprowadzać gości po śląsku. I znów trzeba było wszystkiego uczyć się od nowa. No bo jak w gwarze opowiadać o fermentacji gór nej czy dolnej? A jak mówić o tankofermentorach? – To słowo trzeba było wymyślić – przyznaje Małgorzata Grabowska.

tAnkofermentory, czyli putnie gerowe – Tankofer mentory to są takie wielkie blaszane puszki, w których fermentuje piwo – wyjaśnia pani Stefania. – Po śląsku „fermentować” to „gerować”, „putnia” to „puszka”. I wymyśliłam, że tankofer mentory to „putnie gerowe”. Nowe słowo browarnicy z Tych zgłosili do konkursu na najładniejsze śląskie słowo. Kandydatura przeszła, „putnie

gerowe” są w antologii wydanej przez Muzeum Śląskie i katowicką „Gazetę Wyborczą” na stronie 97. Zresztą to nie jest pierwszy wydawniczy sukces pani Stefanii. Już ponad 10 lat temu opracowała obrazkowy „Słownik gwary śląskiej”. Po śląsku nie tylko oprowadza, ale i mówi. Na tyle dobrze, że dostała się do pierwszej piętnastki ostatniej edycji konkursu na „Ślązaka roku”. Opowiedziała, jak razem z innymi bajtlami siedziała pod stołem i podsłuchiwała opowieści starszych. A oni po raz setny opowiadali, jak jeden z kuzynów, kucharz z zawodu, tak bardzo chciał się popisać na rodzinnym weselu, że nie przygotował rolady. A tych jego zagranicznych frykasów żadna z ciotek jeść nie chciała. I chyba właśnie wtedy, siedząc pod stołem, zaczęła ćwiczyć pamięć. Dzisiaj ciekawią ją wszystkie sposoby zapamiętywania opowieści: i te wypracowane przez antycznych retorów, i te, dzięki którym Aborygeni od pokoleń powtarzają klanowe historie.

Ty skie Bro wa rium Muzeum jest jedną z pereł Szlaku Zabytków techniki Województwa Śląskiego. Działa przy największym i jednym z najdłużej działających browarów w europie – tyskich browarach książęcych, gdzie tradycja warzenia piwa sięga 1629 roku. Muzeum jest bardzo nowoczesne: film 3D o historii warzenia piwa i przypominające beczki kioski informatyczne, z których można wysłać pocztówkę z muzeum to tylko część nowinek technologicznych placówki. tyskie browarium można zwiedzać od poniedziałku do soboty, w godzinach od 10 do 20. Zwiedzanie wymaga wcześniejszej rezerwacji (wszystkie potrzebne dane kontaktowe znajdziemy w internecie: www.tyskiebrowarium.pl). koniecznie trzeba pamiętać, że do muzeum mogą wejść tylko osoby pełnoletnie, między innymi dlatego, że zwiedzanie kończy się w pubie przy szklance piwa. browarium jest przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Przy browarze jest parking, ale też można tu dojechać komunikacją publiczną np. z katowic, autobusy zatrzymują się tuż przy browarze. browar jest blisko centrum miasta, wycieczkę do niego można połączyć z oglądaniem Osiedla a – najstarszej części tych.

ŚlązAczkA od siedmiu pokoleń – Dla mnie śląski był pierwszym językiem. Moja babcia nie mówiła inaczej – przyznaje pani Stefania. Jest dumna, że jest Ślązaczką od przynajmniej siedmiu pokoleń. Tylu doliczyła się jej mama. Maria Elżbieta – mama, Anastazja Elżbieta – babcia, Anastazja – prababcia. – O resztę nie zdążyłam mamy dopytać – przyznaje. Imion samodzielnie trudno jej się doszukać, bo dzieje rodziny są poplątane, jak zresztą dzieje większości śląskich familii. – Dziadek, Józef Paździor – to jest taki typowy przykład poplątanych śląskich losów. Urodził się w zaborze niemieckim w Sielcach, żył w rosyjskim zaborze i napadał na Rosjan. Gdy go złapano, od egzekucji uratowała go matka, która przyniosła dokumenty zaświadczające, że jest niemieckim obywatelem. Potem walczył w I wojnie światowej, nad Sommą i pod Verdun, za co dostał Żelazny Krzyż. A potem

Cyklowi artykułów patronuje Szlak Zabytków techniki Województwa Śląskiego

walczył w powstaniach śląskich za co dostał Virtuti Militari – pani Stefania z wyraźną przyjemnością podkreśla w opowiadaniu pozornie sprzeczne wątki. – Dziadek zginął w Dachau. Pani Stefania żałuje, że o swoich krewnych wie tyle, ile z rodzinnych i urzędowych dokumentów może wyczytać. Wszystko to już wpisała do zeszytu, w którym pisze o rodzinie. O swoich współczesnych i sobie samej pisze znacznie szczegółowiej. – Pomyślałam, że jak umrę, nikt nie będzie wiedział, że lubiłam pomidory, a nie lubiłam anyżu i kopalnioków, bo tego nie widać na zdjęciach. Dlatego teraz na niektórych

zdjęciach przyklejam listy do następnych pokoleń – mówi. I szybko ucieka od patosu: – Mam nadzieję, że wnuki tego nie wywalą. A teraz wróćmy na chwilę do miejsca, w którym pani Stefania wymyśla słowa. „Putnie gerowe” trafiły do książki, a jej „biżutki” lądują w skarbczykach wszystkich znajomych. Biżutkami nazywa ręcznie robioną biżuterię. Kolczyki, bransoletki, wisiory mają jeden wspólny element, może nawet dwa. Po pierwsze trudno powiedzieć o takiej na przykład bransoletce z wielkich guzików, że to klasyczna biżuteria. Czy ktoś z wycieczki przypomina sobie, kiedy mówiliśmy o złomie?

Tak, tak… krzyżyk jest ze złomu. I większa część biżutek też powstała dzięki wycieczkom do złomowni, jak mówi pani Stefania. Chorzowianka zarzeka się, że do wielokrotnego i skomplikowanego wykręcenia grubego drutu potrzeba tylko kombinerek i wyobraźni. Biżutki robiła ponoć nawet wtedy, gdy lekarze założyli jej na złamaną rękę gips. Oprócz tego techniką decoupage maluje ikony. I obrazy, i biżutki rozdaje znajomym. – Nie chcę przesadzać, ale ze 120 ikon i może z 200 biżutków podarowałam. Mam moc znajomych – przyznaje z uśmiechem. – Wprawdzie nie ma tam moich sygnatur, ale... „nie wszystek umrę”.

reklama

Profesjonalne Wyposażenie Sklepów i Gastronomii krajalnice, maszynki do mielenia mięsa, piły do cięcia kości, urządzenie do pakowania próżniowego, meble ze stali nierdzewnej, części zamienne i akcesoria do urządzeń gastronomicznych (noże do krajalnic, sitka i noże do maszynek do mielenia mięsa)

4

raveco S.C. ul. Zwycięstwa 32 42-500 będzin tel: 00 48 (32) 761-14-66 fax: 00 48 (32) 761-14-66 e-mail: raveco@raveco.pl www.raveco.pl luty 2011 nr 2 (8)


www.panoramasilesia.pl

najgorętsze imprezy karnawałowe w regionie „Noce saunowe", to istny hit tegorocznego karnawału. Na imprezach odbywających się w Termach Rzymskich goszczą miłośnicy saunowania z całej Polski, do których dotarły wieści o rozmachu, z jakim zaadaptowano piwnice czeladzkiego Pałacu Saturna, okrzyknięte mianem "polskiej stolicy saunowania" Termy Rzymskie

Pa łac Sa tur na

te-

tomasz Adamiec

„Noce Saunowe” odbywają się w Termach Rzymskich w każdy drugi piątek miesiąca. – Rozpoczynamy je o godz. 22.30 i kończymy ok. 2 w nocy. Wszystko po to, żeby poprawić nastrój i pozwolić na nabranie sił witalnych przed kolejnym ciężkim tygodniem – mówi Leszek Pustułka, właściciel Term Rzymskich. – Każda z kolejnych „Nocy saunowych” będzie inna,

tematyczna i pozwoli na podróż w różne światy – dodaje Pustułka i zaprasza na kolejną imprezę 11 lutego, czyli Noc Walentynkową oraz na 11 marca – Noc Wiosenną (wejście w cenie 80 zł od osoby).

tAk powstAło pierwsze spA Dlaczego war to skorzystać z term? W odpowiedzi, właściciel czeladzkiego obiektu, który został wybudowany na wzór

term w starożytnych Pompejach przytacza legendę o powstaniu pierwszego SPA. – Pewnego dnia staroitalski bóg Saturn, zły na ciągle kłócących się ludzi, zesłał na ziemię piorun. Uderzyć on miał w toskańską krainę Maremma, w okolicach dzisiejszego miasteczka Saturnia. Po uderzeniu pioruna rozstąpiła się ziemia, z której wypłynęły gorące źródła zmieniając naturę odwiedzających je ludzi. Zawistni i kłótliwi stawali się mili dla oto-

czenia, a wszelkie walki i konflikty wygasały – opowiada Leszek Pustułka.

co jeszcze w pAłAcu sAturnA? Oprócz skorzystania z Term Rzymskich w Pałacu Satur na można także wynająć salę konferencyjną (do wyboru sześć sal różnej wielkości), luksusowy apar tament (na najwyższej kondygnacji obiektu znajduje się 11 w pełni wyposażonych

komfor towych apar tamentów mogących pomieścić jednocześnie 42 osoby) a także biuro. Fir my rozpoczynające działalność mogą także skorzystać z tzw. biura wirtualnego. – Oferujemy prestiżową siedzibę dla fir my, możliwość założenia i prowadzenia działalności bez konieczności wynajmowania kosztownej powierzchni biurowej – zachwala ofer tę Leszek Pustułka, właściciel Pałacu Saturna.

Pałac Saturna jest usytuowany w Czeladzi przy ul. Dehnelów 2. to okazały, neoklasyczny budynek. Szczególną uwagę przyciąga rozbudowany portyk. Wsparty na czterech jońskich półkolumnach tympanon wypełnia symbol kopalni –planeta Saturn. nad półokrągłym balkonem znajduje się znacznych wymiarów okno zwieńczone postaciami górników. W klucz nadokiennego łuku wpisana jest tarcza ze stylizowaną literą „S”. budynek wybudowany został około roku 1910, choć pierwotnie był znacznie mniejszy. Dziś, dzięki staraniom obecnego właściciela obiekt powrócił do dawnej świetności. Pałac Saturna został odrestaurowany, podświetlono zabytkową fasadę, świetności dodała również stylowa fontanna, która umieszczona została przed wejściem głównym do obiektu. funkcje obiektu z biurowomieszkalnego poszerzone zostały o funkcje rehabilitacyjno-rekreacyjne oferowane przez centrum Wellness & SPa umieszczone w piwnicach oraz dobudowanej części basenowej.

reklama

luty 2011 nr 2 (8)

5


Panorama Podróży

autostopeM p Z potrzeby serca wyruszyłem 7 lipca 2010 roku rowerem w nieznane. Chciałem odwiedzić iran, a przemierzyłem ponad 11 tys. km w ciągu 72 dni. Nocowałem u pijanego mordercy i najemnika w górach pogranicza ormiańsko-azerskiego. Widziałem jak irańska policja traktuje paralizatorem więźniów, jechałem autostopem z toną pierników, zjeżdżalniami, traktorem i martwą krową. Uciekałem rowerem przed policją po autostradzie w Turcji. Widziałem ul. lecha Kaczyńskiego w Gruzji i kiedy mnie okradziono, żyłem za mniej niż dolara dziennie. Spałem na rondzie, w rurze zjeżdżalni, schronisku dla bezdomnych i jaskini. Spotkałem żywego Mamuta w Kurdystanie i dla równowagi – człowieka, który nie żyje – wspomina swoją podróż krętymi ścieżkami Bliskiego Wschodu Michał Piec

Dzień

1.

na niedzielną mszę dojeżdża inny z odległego o przeszło 300 km Samsun. Trabzon to też miasto, w którym znajduje się konsulat irański, gdzie zamierzam starać się o wizę. Tutaj można wyrobić ją z dnia na dzień, o ile w kwestionariuszu, w rubryce ‘odwiedzone kraje” nie wpisze się Izraela. Nie można mieć oczywiście w paszporcie izraelskiej pieczątki. Jako że w ubiegłym roku byłem właśnie w Ziemi Świętej, chcąc jechać do Iranu, musiałem wymienić paszport na nowy. W Warszawie przy tej samej procedurze prawdopodobieństwo skuteczności wynosi 50 proc.

pAkowAnie i pierwszy Autostop z rowerem Grunt to nie wozić dodatkowych ciężarów. Rower, bidon, zapasowa przednia lampka, dętka, szprychy, pompka, klucze gdyby były problemy z rowerem. Do spania wystarczy śpiwór i mata. Namiot to zbędne kilogramy. Do tego mapa w skali 1 do 40 mln – z jednej strony Grecja, z drugiej – Chiny. Jak będzie trzeba zobaczyć coś z bliska, zawsze jest Google Maps. Kurtka przeciwdeszczowa, obrazki z Matką Boską Piekarską, tabletki z multiwitaminą, żeby oprócz chleba było coś odżywczego w organizmie. Zwlekam się z łóżka o szóstej i dokonuję ostatnich przygotowań przed wyjazdem. Żegnam się z rodzicami wiedząc, że nie prędko się zobaczymy. Wymieniam w kantorze walutę, kupuję szczoteczkę do zębów i łatki do dętek. Wydostaję się z Katowic i pedałuję w kierunku Cieszyna. Cały czas się zastanawiam. Jak dotrzeć szybko do Turcji? Czy uda mi się z rowerem złapać TIR-a na stopa? Mam stać z rowerem przy drodze, machać kiedy nadjeżdża większy samochód i robić z siebie idiotę? A może prosić o pomoc kierowców ciężarówek na parkingach? Kiedy przejeżdżam obok stacji, widzę zaparkowanego TIR-a. Nieśmiało pytam kierowcę czy istnieje możliwość zabrania się w kierunku granicy. Kierowca nie ukrywa swojego zdziwienia, ale bez zastrzeżeń otwiera pakę. Specjalnymi pasami zabezpieczamy rower i w drogę! Docieramy do granicy. Pytam innych kierowców, czy któryś z nich nie jedzie w kierunku Turcji. Znajduję jednego, który podwiezie mnie do granicy z Węgrami. Przepakowujemy sprzęt.

Dzień

5.

kierunek stAmBuł Jestem w Bułgarii. Bez większych przeszkód przedostałem się przez Czechy, Słowację, Węgry i Rumunię. Mój rower jechał już przywiązany do traktora, na kartonach pełnych pierników, na kupie gruzu, zjeżdżalniach dla dzieci i w łóżku kierowcy TIR-a. Skończyły się kanapki wiezione z domu. Wczoraj na siodełku spędziłem ładnych kilka godzin pokonując dystans ponad 100 km, dlatego dziś postanowiłem za wszelką cenę znaleźć czterokołowy transport. Spotykam Bułgara, który żył kilka lat w Polsce, więc wreszcie mogę swobodnie porozmawiać. Jak rozmawiać, to oczywiście przy kieliszku. Od razu znajduje się trzeci kompan – Polak, który już tydzień czeka na tym krańcu

6

ulica w jednym z irańskich miast

Dzień

22.

studencki nocleg świata, aż ktoś z kraju przywiezie mu nową część do zepsutej ciężarówki. Nie chcą wierzyć, że jadę do Iranu. Około godz. 10 moim oczom ukazuje się rowerzysta w słusznym wieku, konkretnie objuczony. To Klaus, który zmierza na dwóch kółkach z Niemiec pod Ararat. Może jeszcze się spotkamy na trasie. Niebo znów przyjęło jasne odcienie błękitu. Monotonię drogi urozmaica widok przydrożnych handlarzy owocami oraz sprzedawczyń własnego ciała. W pojeździe pewnego Mołdawianina docieram do granicy z Turcją. Za miesięczną wizę płacę 15 euro. Teraz kierunek Stambuł. Postanawiam odwiedzić Umuta, przyjaciela, którego poznałem w ubiegłym roku podczas rowerowej pielgrzymki do Jerozolimy. Umut zapraszał mnie już wielokrotnie przez Internet, ale chyba nie sądził, że potraktuję zaproszenie poważnie. Na pewno będzie niespodzianka. Wzdłuż drogi aż po horyzont rozciągają się rzędy słonecznika wskazujące swymi główkami południe. Po dwóch godzinach jazdy docieram do Babaeski i dzięki pomocy miejscowych znajduję dom Umuta. Spore jest jego zdziwienie i radość, kiedy mnie widzi. Korzystając z gościny, piorę ubrania, biorę prysznic i rozmawiam z Umutem, Tolgą i Kadirem do późnych godzin nocnych przy suto zastawionym stole.

Dzień

8.

rowerem przez AutostrAdĘ Znów pedałuję. Tym razem w kierunku Ankary. Żar leje się z nieba. Wszystko idzie gładko, ale niestety do czasu… na autostradzie przed sobą widzę policyjny radiowóz. Szukam alternatywy, aby objechać to feralne miejsce, ale dookoła stoi płot wysoki co najmniej na półtora metra. Postanawiam przeczekać sytuację. Już po piętnastu minutach nie ma po nich śladu, więc ruszam da-

lej. Niestety – po przeciwnej stronie stoi kolejny radiowóz, a policjant włącza syrenę i krzyczy coś przez megafon. Na pewno nie jest to nic pochlebnego. Naciskam na pedały najmocniej jak się da i prę przed siebie rozpaczliwie szukając możliwości ucieczki. Po kilku minutach takiego sprintu moje łydki sprawiają wrażenie dwóch przeciążonych cylindrów, które za chwilę odmówią posłuszeństwa. Ku mej uciesze, po przeciwnej stronie jezdni widzę wjazd na autostradę. Zeskakuję z roweru i przebiegam z ramą na plecach na drugą stronę autostrady. Zawijam kilkaset metrów pod prąd, a widząc bramki ze-

wnętrze jednego z monastyrów w Armenii

skakuję z roweru i bokiem ukradkiem prowadzę maszynę. Udało mi się wydostać. Spokojnie przemierzam kolejne kilometry rozglądając się za lepszą opcją transportu. Nie mija pół godziny, aż jeden z kierowców zagaduje do mnie po rosyjsku. Twierdzi, że wyglądam na Polaka bądź Ukraińca. Z Achmedem dojeżdżam do Gerede. Zapada zmierzch. Jadę przed siebie rozglądając się za noclegiem. Najlepszy byłby pustostan. Zatrzymuję się na chwilę na stacji benzynowej, aby wrzucić na siebie polar. Z restauracji obok wychodzi młody mężczyzna, który zagaduje do mnie po angielsku. To Murat. Jego rodzice są właścicielami lokalu, do którego po chwili nowy przyjaciel zaprasza mnie

na ciepłą kolację. Dostaję pokój z łóżkiem, mama Murata po godzinie mówi, że jestem dla niej jak syn. Umawiam się z Muratem, że odwiedzę go jutro w jego sklepie w Gerede, zgodnie z mapką, którą mi rozrysował. W dalszą drogę ruszę pojutrze.

Dzień

14.

jest irAńskA wizA, Ale koŚciołA BrAk Ponad 400 km jedwabnym szlakiem, aż do Morza Czar nego w towarzystwie dwóch Polaków – Radka i Marka, nocleg u Abdüla w Yolaze, potem podróż z ekipą Turków w polskich barwach narodowych aż do Akçaabat. Wreszcie docieram do Trabzonu, historycznej stolicy Pontu. Jest niedziela, więc mam nadzieję, że uda mi się pójść do tutejszego kościoła katolickiego na mszę. Okazuje się, że to nie takie proste. Dojeżdżam do budowli podobnej do kościoła. Faktycznie, był to kiedyś kościół ‘aya sofiya”, ale teraz został przerobiony na muzeum. Pytam tubylców o właściwą świątynię pokazując im adres, który wydrukowałem jeszcze z domu. Nikt nic nie wie, lub nie chce mi powiedzieć. Jadąc na wschód mijam więc stadion Trabzonsporu i wjeżdżam do ścisłego centrum. Jest tłoczno. Dopytuję kolejnych autochtonów, aż wreszcie jeden zdecydowanym poleceniem każe mi pójść za sobą. Podprowadza mnie może trzysta metrów pod samą bramę na której zamocowana jest tabliczka ‘Sancta Maria Kilisesi”. Dziękuję mojemu przewodnikowi i dzwonię na fur tę. Otwiera mi świecki gospodarz tego miejsca. Na mszę spóźniłem się oczywiście. Jak się okazuje, w Trabzonie żyje czterysta tysięcy ludzi, z czego katolików jest tylko ośmioro. Cztery lata temu zamordowany został tutejszy ksiądz i od tego czasu

Jestem w Isfahanie, starym mieście o pięknych bulwarach, pałacach i minaretach. Dwa dni temu przekroczyłem granicę z Iranem – uzbrojony w parę długich, kakaowych spodni w uniwersalnym rozmiarze XXXXL ze sznurkiem do zwężania obwodu w pasie, kupionych na bazarze przed granicą. W kafejce internetowej wysyłałem informację do MSZ o wyjeździe do Iranu. Wiem, że 16 września startuje mój samolot z lotniska w Tbilisi, więc do tego czasu mogę błąkać się po Iranie, Armenii i Gruzji. Obiecałem sobie, że jeszcze wrócę do Kurdystanu. Spotykam Amina, irańskiego studenta. Nie mija parę minut rozmowy po angielsku, a już mam metę na noc. Tym razem szykuje się nocleg w akademiku. Jak się okazuje, tutaj surowe rygory koranicznego prawa nie obowiązują. Chłopaki wbrew zakazom noszą krótkie spodnie, grają w karty i popijają piwo. Studenci i akademiki na całym świecie nie różnią się od siebie. Z zadziwień dnia dzisiejszego – spotkałem młodą dziewczynę, która czytała w języku Farsi tomik poezji Wisławy Szymborskiej. Nie chciałem z nią rozmawiać, bo mogłaby mieć poważne problemy.

Dzień

29.

Bez pieniĘdzy, Bez nAdziei Po nocy na dachu budynku w miejscowości Jazd, zdecydowałem się pojechać autoka-

luty 2011 nr 2 (8)


www.panoramasilesia.pl

przez galaktykę rem do Szirazu – miasta na południu Iranu. By więcej zobaczyć, od kilku dni podróżuję bez roweru, który zostawiłem u znajomych w Tabriz. Nie łapię okazji w Iranie – tutaj autostop zwyczajowo jest płatny, a benzyna kosztuje 10 centów. Wybrałem podróże autobusami. Brakuje mi lokalnej waluty, dlatego pieniądze na bilet do autobusu pożyczam u pewnego Chińczyka, jadącego w tę samą stronę. Na miejscu zmierzam do kantoru. Przy ladzie kantoru w Szirazie orientuję się, że zamiast gotówki w kieszeniach spodni jest pustka! Okradziono mnie z wszystkiego! Wpadam w panikę – nie mam pieniędzy ani dokumentów! Biegnę co sił w nogach na posterunek policji. Tutaj przecież ktoś musi mi pomóc! Pro-

Mi chał Piec Pielgrzym i podróżnik. Dwa lata temu przejechał na rowerze 4 tys. km, pielgrzymując z Piekar Śląskich do izraela. Przejazd zajął mu 45 dni. trzy lata temu, wraz z dwojgiem towarzyszy, w ciągu 40 dni przemierzył pieszo ponad 1 tys. 600 km, idąc do rzymu. Co kilka miesięcy udaje się nocą z jednego świętego miasta do drugiego – z Piekar do Częstochowy. Od czasu do czasu wybiera wojaże autostopem po europie. kiedy nie podróżuje, studiuje ekonomię na uniwersytecie ekonomicznym w katowicach. jest członkiem Wspólnoty Młodzieży franciszkańskiej tau.

szę kolejnych mundurowych o wysłuchanie, ale nic z tego. Tutejsi policjanci ni w ząb nie rozumieją angielskiego. Łączą mnie z kimś w Teheranie. Tłumaczę przez telefon jakiemuś mężczyźnie, że jestem Polakiem, okradziono mnie i że przypuszczam, że złodziej zostawił swoje odciski palców na medaliku, który noszę na szyi. Policjant nie wie, co to są odciski palców. Oficerowie robią sobie zdjęcia ze mną telefonem komórkowym. Muszę czekać, aż komisarz policji w Teheranie się nade mną zlituje. Przed komisariatem widzę jak policjanci wyciągają mężczyznę w kajdankach z bagażnika radiowozu. Po chwili widzę jak w sali przesłuchań kopią go i przykładają mu do ciała paralizator. Mnie potraktują dobrze – w końcu Irańczy-

cy liczą się z opinią świata zachodniego. Mam najczarniejsze myśli.

Dzień

Dzień

35.

jestem tym, kim jestem nA nAszej klAsie Jest iskierka nadziei. Naczelny komisarz policji wysłał w mojej sprawie list polecający do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Teheranie. Pojechałem do stolicy Iranu. Tutaj okazało się, że wyrabianie nowego paszportu nie jest takie proste. Udałem się do polskiej ambasady, gdzie urzędnicy próbowali ustalić moją tożsamość. Niestety od kilku dni w ambasadzie nie działał system, a że w warunkach ekstremalnych trzeba sobie jakoś radzić, pracownicy zapytali mnie czy mam konto na Facebooku albo Naszej Klasie... Po kilku minutach, kiedy porównali moje zdjęcia z tymi na portalach społecznościowych, wiedziałem już, że będę mieć nowy paszport. Czekam na paszport i nie mam się gdzie podziać. Już czwarty dzień trwają moje potyczki z tutejszą biurokracją. Irańczycy chcą mnie odesłać do domu, każąc płacić astronomiczną sumę za samolot. Policjanci pilnujący stacji metra w Teheranie zrobili zrzutkę i dwie noce udało się spędzić w hostelu. Teraz przyjdzie mi spać na wyspie zwanej rondem otoczonej morzem autostrad. Chyba nie wyglądam najlepiej – przed chwilą sprzątacze metra podzielili się ze mną swoim posiłkiem: suchym plackiem z trawą i mleczem, których w innej sytuacji nawet swoim królikom na śniadanie bym nie dał. Łzy cisną mi się

60.

ulicA kAczyńskiego i chwile w przytułku

ormianin u którego nocowałem, tydzień wcześniej wyszedł z więzienia w którym siedział kilkanaście lat za morderstwo do oczu – jestem o krok od śpiewania w metrze piosenki przewodniej do filmu „Pocahontas”, żeby wyżebrać parę groszy. Zrozpaczony, powoli skłaniam samego siebie do powrotu.

Dzień

47.

nocleg u pijAnego mordercy Jestem w Ar menii. Mam nowy paszport, ale puste kieszenie. Pomimo wahań i zaleceń irańskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, postanowiłem kontynuować moją podróż. Znowu na rowerze. Nie mam już nic do stracenia, a krajobrazy Bliskiego Wschodu mnie uwodzą. Na granicy z irańsko-or miańskiej celnicy nie chcieli uwierzyć, że paszport jest prawdziwy – został wydrukowany na cienkim papierze, naklejony na grubszej tekturze a nadruk rozmazywał się pod wpływem wilgoci. Jakoś się udało. Na szczęście tubylcy traktują mnie tutaj jak ciekawostkę z zachodu, więc nie muszę się mar twić o nocleg i śniadanie. Karmi mnie ludzka życzliwość. Żyję za mniej niż dolara dziennie, ale w ogóle tego nie odczuwam. Dzisiaj znowu uśmiecha się do mnie szczęście. Spotykam Ahmeda, który proponuje mi nocleg. Kolacja jak zwykle jest suto zakrapiana alkoholem. Po kilku głębszych dowiaduję się, że Ahmed dwa miesiące temu wyszedł z więzienia, gdzie siedział 13 lat. Zamordował swojego brata, którego przyłapał w łóżku z żoną. Ta noc chyba nie będzie spokojna…

Gruzja... Kilka dni spędzam w Tibilisi. Śpię u polskich księży, absolwentów seminarium Redemptoris Mater, obserwuję jak pracują. Mogę wreszcie się umyć – co prawda w zimnej wodzie i płynem do naczyń, ale zawsze coś. Jest tu zdecydowanie wygodniej niż na pryczy w schronisku dla bezdomnych w Batumi czy w rurze zjeżdżalni, w irańskim Tabriz. Kilka dni temu, w schronisku poznałem wykształconego Rosjanina– dentystę z biegłą znajomością angielskiego. Kilkanaście lat temu ożenił się z piękną Rosjanką, która niestety zmarła. Mężczyzna zapożyczył się, a przez swoich wierzycieli został wysłany do Gruzji, żeby spłacić nieistniejący dług. Kiedy wykonał polecenie Rosjan, okazało się, że nie może wyjechać z Gruzji, bo w swoim własnym kraju został uznany za osobę martwą. Choć miasto nie robi na mnie większego wrażenia, to ze zdumieniem odnotowuję, że pośród dziesiątek ulic jest też jedna, której imiennikiem jest Polak. Lech Kaczyński, który przyjechał do Gruzji w sierpniu 2008 roku jest uważany tutaj za bohatera narodowego – Gruzini twierdzą, że zapobiegł on masakrze i rozlewowi krwi.

Dzień

72.

powrót do domu W domu, w Polsce. Skończyła się kolejna przygoda życia. Nadeszła pora podsumowań. Przejechałem przez 11 krajów: Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Turcję, Kurdystan, Iran, Ar menię, Gruzję i Polskę. Pokonana trasa miała ponad 11 tys. km, z czego na dwóch kółkach przejechałem 2,5 tys. km (to prawie 35 km dziennie). Za całe wakacje zapłaciłem niespełna 1 tys. 300 zł. Wyprawę skończyłem 16 września, czyli po 72 dniach. Jak na samotny wyjazd było to trochę za długo. Jedyne rzeczy, o które poprosiłem mamę po powrocie to obiad i gorąca kąpiel. A co w przyszłym roku? Może Chiny…

jeden z noclegów w iranie luty 2011 nr 2 (8)

7


Panorama motoryzacji

n wym a 60-cio odcin kilom do k dy A4ku autosetror t ku 2akowa o z katowraszło 010 d poc ic rok do zą padkani jednue nie do-tśm-ie u ze s go wy k r z najtelnym. utkiem jed szy be zarząch drógzpiecznieną w j lexpdoza spół polsce k małort Autosta staz inic polsk rada powsjatywy ka s.A., tał o tórej sta pierw ręcz szy ptnio n o czeńik bezpieds podrtwa dla cych óżująstradautoami

piecz nie -

bezp Dekal iecze og n a ń 1. HA stwa auto M Podc UJ WCZ s EŚNI zas s t r zybk adac o kilk iej ja EJ NIż Z ad innyc ziesiąt m zdy drog W yKLE h a e h poja trów. hamo z w Z w

dów cześn ania i nac achowaj wyd iskaj b 2. NI ie. peda ezpieczn łuża się n E HO aw ł ąo h L amul UJ koled ca od dległość et ze od powie a zad zepsuł s dnio ię zw 3. HA oń po law samochó d? nie MUJ etę. nie h AWA holuj am Ry go na 4. KI uj gwałto JNIE T y autos ERUN LKO tradz wnie W RA , gdy ie, KOW jeśli przeg ZIE P SKA chce Z s a OTRZ z wyp pisz z sem – TA EBy wo K, rz ja mi św lniej niż t edzić poja DłUGIE zd. – NIE y, nie zd, k iatłam t ó p wać i i nie ry po odjeż kie ru d u wodo rowcę do żywaj kla żaj zbyt b sza się le k wać g s w o nu, g lisko, nie wym paałtow zagro i spo dyż m świe nych żen ko jazd jnie czeka ie na dro manewr ożesz sp ć długia ze s dze. W r ów i t j, aż k tałą p ym s owokoierow męcz łącz le amy ręd ca ąc w przer a. Dobra kością dłu bezpiecz y kierunk m spozasad w n o g a brz im odcin ie zwolni wskaz 6. NI y. p mi: d kiem E Wy wie g prost as. KON Po po odzin e UJ d y jazd j drogi je Opłat jechaniu d SLALOM st y, 15 U PO o kon nie zm minu M kr linią c ienia t j pas etnego s IęDZy B iągłą R awm ta . 7. NI iejscu nowiska AMKAMI E JE Dź Z na Pla , gdz Poru B ie cu yT sza jest o n ozn Poboru runkó j się z do WOLNO st akow w i sy any tuacji ateczną p form ują rę n W yNIKu 8. UW cego się a drodze dkością, d tak, a WSTAł W ru A by nie ostosowa ADNIK” Po o BEZPIECZNI R Doko żAJ NA chu. o „P ną zakłó nu M oRDoW cać n do wazwyk jąc wsze ARTW y AKCJI „REK E-KR AKóW”, w którą atura lkich PUN le pa IC oW l K trz w nie mane T więc ały się Z A4 KAT luste syt zaangażow rka. t wrów na -u M A S 9. ZA uacja na cz a ró u p u o u t s ch o u d a R P s m r ektorat jeśli OMNIJ O odze zmie ochody tradzie cz Główny Insp z śląska i małopolska om po ęś n W ora o ko zje yłkowo o STECZN ia się bar ruszają s ciej niż eg dy ow Drog dziej ię szy m dź yM niego pora dyna bciej, żyły się na 10. Z z autostr iniesz kon ło raz Z o . ja m w lic tó o ic er p a k A znie. przez eksp e na au DBAJ O dy na najb retny zjaz an ow ot DZ d liższy to przyg rzez m wę , nigdy nie wość stradzie, IECI przysłane p źle. rz cofaj, s wskazówki tylprzed zybkiego adziej niż za na w kierowców podr yjazdem trzymania innych d óżow r z o s a a g d moc ach baj ały rowc y kon . Zdenerw o zajęcie hodu, dla jest możli d centr t ację. owane i p la dzieci, ego jeszc ze które łaczą ce dz b iecko ędą z tob ą utrud nia k ie-

ARC

poru szaj bez- się

Bezpiecznie jak na A4 Mówi Wojciech Gębicki, prezes Spółki Stalexport autostrada Małopolska S.a.

tak wysoki poziom bezpieczeństwa to zasługa zarówno kierowców, jak i zarządcy drogi, który stara się dbać o to, by infrastruktura autostrady była na odpowiednio wysokim poziomie. z jednej strony, dzięki temu, że inwestujemy w autostradę prawie 60 proc. pieniędzy pobieranych na bramkach, udaje nam się ją utrzymywać w idealnym stanie. z drugiej strony prowadzimy kampanie skierowane do kierowców tłumaczące im, co to znaczy jeździć bezpiecznie. jednym z elementów konstelacji przykładającej się do zwiększenia bezpieczeństwa jest także system monitorowania zdarzeń na autostradzie przez nasze centrum zarządzania autostradą i organizowanie bieżącej pomocy kierowcom. jego „wizytówkami” są żółte samochody z napisem patrol autostradowy, których kierowcy, w razie potrzeby, nieodpłatnie wymienią koło, odholują samochód lub sprzedadzą 10 l benzyny po cenie rynkowej.

POWOli PRZyByWa NaM aUTOSTRad,

Bartłomiej Wnuk, INFOGRAFIKA: Emil Kłosowski

8

opona letnia

48 m

opona zimowa

25 m

DLA PRęDKOŚCI 50 KM/H NA ŚNIEGU UBITyM

253,3 m 150 m 46 m 19,9 m

NA ŚLISKIEJ JEZDNI (INTENSyWNy DESZCZ)

144,7 m 91,6 m 14,2 m 30 m

NA MOKREJ JEZDNI

76 m 12,6 m 26 m

117,6 m

100 50 30

NA SUCHEJ JEZDNI

hamulec

oD 1 km/h TEG ST yCZ DoP o RoKu NIA PRę uSZCZA , Pol DKoŚć N lNA AuToSKICh A 140 STRAD możn KM/h. B ACh To nawe a się po ezkarnie ponie t 150 kmruszać przep waż now /h, błąd isy dopu e do 1 kierowcy szczają 0 km /h.

gaz

140

130

coraz częściej wyjeżdżamy też za granicę, a nie było dotychczas wydawnictwa, z którego dowiedzielibyśmy się jak bezpiecznie poruszać się autostradami, po których w Polsce, od początku roku możemy jeździć o 10 km/h szybciej niż dotychczas. dlatego 1 lutego swoją premierę miał „Poradnik Bezpiecznej jazdy autostradami”

CAłKOWITA DROGA HAMOWANIA luty 2011 nr 2 (8)


Panorama motoryzacji

Bliżej klasy średniej Produkowana w Gliwicach astra iV, to obecnie najpopularniejszy model w gamie Opla. Na krętych drogach lanzarote – najstarszej z Wysp Kanaryjskich sprawdziliśmy, co sprawia, że niemiecki kompakt tak świetnie się sprzedaje

przód samochodu przypomina większą insignię, także wielkością – w klasie kompaktów nie było jeszcze tak szerokiego auta jak Astra iV nAjlepszA w historii modelu

Bartłomiej wnuk

W ciągu 12 miesięcy 2010 roku z gli wic kiej fa bry ki Opla wyje cha ło po nad 120,7 tys. sztuk Astry IV. To aż 76 proc. pro dukcji Opla w Pol sce w 2010 ro ku, któ ra wy nio sła łącznie 158,7 tys. aut. Te statysty ki za pew ne cie szą Han sa Demanta, prezesa Adam Opel AG, któ ry we wrze śniu 2009

roku mówił na łamach „Rzeczpospolitej”, że przyszłość marki zależy od tego, czy produkowa na w Gli wi cach Astra czwar tej ge ne ra cji od nie sie sukces. Kon cern wło żył w przygotowanie modelu prawie 2 miliardy euro i nie mógł sobie pozwolić na niepowodzenie. Dzięki staraniom projektan tów i in ży nie rów, klien ci, któ rzy de cy dują się na za kup

kompaktu z Gliwic, za kwotę średnio 75 tys. zł, dostają auto, któ re stan dardem wy koń cze nia, wyposażeniem i gabarytami bardzo zbliżyło się do klasy śred niej. Tak bardzo, że tuż po pre mie rze, naj młod sze wówczas dziecko Opla zostało okrzyknięte mianem „zamachu na Golfa” – głównego rywala Astry, nie tylko na niemieckim rynku.

Astra czwartej generacji jest najlepsza w historii modelu. Nie tylko ze względu na imponujące, największe w klasie kompakt wymiary, ale przede wszystkim z uwagi na jakość wykonania, dopracowanie szczegółów, komfort jazdy i przyjemność prowadzenia. Ale po kolei. Testowy model Astry IV wyposażono w silnik 1,7

CDTI o mocy 125 KM, który w zupełności wystarczy do sprawnego poruszania się w mieście i na trasie. Wyruszając Astrą IV poza zabudowania, nie trzeba unikać krętych dróg, ponieważ auto zachowuje się bardzo stabilnie nie tylko podczas jazdy na wprost przy prędkości dochodzącej do 200 km/h, ale również na szybko pokonywanych zakrętach, co jest zasługą sporej szerokości nadwozia i dużego rozstawu kół nowej Astry. Warto dodać, że szybkie pokonywanie zakrętów i serpentyn na Lanzarote nie okazało się kosztowną przyjemnością, a to z dwóch powodów. Po pierwsze, paliwo na wyspie jest niemal dwukrotnie tańsze niż w Polsce, a po drugie – przy wydawałoby się, optymalnej, wysokoprężnej jednostce napędowej, samochód spala średnio nie więcej niż 7,5 l/100 km, co zachęca do tego, aby Astrą IV jeździć nie tylko wtedy, kiedy trzeba, ale także wtedy, kiedy ma się na to ochotę.

soli środkowej przypominają te z Insignii. Na pierwszy rzut oka konsola środkowa wydaje się przeładowana, ale już po chwili okazuje się, że przełączniki są logicznie poukładane, a ich obsługa jest niemal intuicyjna. Subtelne, czerwone podświetlenie uchwytów na drzwiach i światełko pod dźwignią zmiany biegów dodają wnętrzu Astry szyku i podnoszą i tak dobre wrażenie jakości. Zastrzeżenia można mieć jedynie do pojemności bagażnika, który jest o 10 litrów mniejszy niż w astrze trzeciej generacji.

jAk w insignii

focus, golf, A może AstrA?

Do częstych przejażdżek zachęca także komfort podróżowania. Za kierownicą Astry IV, którą w dużym zakresie można regulować w dwóch płaszczyznach, siedzi się bardzo wygodnie. Sama, trójramienna kierownica bardzo dobrze leży w dłoniach, a zakres regulacji foteli jest wystarczający nawet dla wysokich kierowców. Zegary, przełączniki i układ kon-

Podsumowując, Opel Astra IV spełni oczekiwania osób poszukujących nowoczesnego, wszechstronnego samochodu kompaktowego i przekona do siebie wszystkich, którzy nie są zdeklarowanymi fanami Volkswagena Golfa i Forda Focusa. Co ważne, porównania do Insignii to nie przesada – Astra IV faktycznie zbliżyła się do klasy średniej.

O T E, ZAR N A L EJ O W I ę C Tó R E J stwo My NA K OWALIŚ ytają Pań e T z c S TE iV prze anorami astrę rcowej „P stronie: a w ma a” oraz n lesia.pl i i Siles .panoras www

reklama

luty 20112011 styczeń nr 2nr (8)1 (7)

9


P. S.

Adam gotuje CAS SO ULET Z WIE PRZO WI NY

restauracja „Pod Wieżami” ul. Mickiewicza 29, 40-085 katowice, telefon: 32 207 21 92

z restauracją „pod Wieżami” do Langwedocji Tym razem polecam kuchnię regionu langwedocji, która pachnie oliwą, czosnkiem, pomidorami i oberżynami. Kuchnia ta, to nieustająca podróż poprzez wspaniałe smaki i tradycyjne receptury przepełnione słońcem południa europy kuchnia Langwedocji to ojczyzna słynnego cassoulet, które nadaje się doskonale na zimowe wieczory, zarówno w Polsce jak i we francji. na uzupełnienie naszego śródziemnomorskiego menu proponuję dania

mięsne z dodatkiem bardzo popularnej w tym regionie szałwii oraz potrawy z ryb śródziemnomorskich pod każdą postacią. Do przygotowanych dań polecam doskonałe wina, bo przecież znajdujemy się w królestwie tych

wspaniałych trunków; słynne Chateau Saint Germain z Coteaux du Languedoc, a dla smakoszy słodkich win – wspaniałe słodkie naturalne wina ze szczepu Muscat. Zatem miłej przygody pod słońcem Langwedocji!

fasola „jaś” 250 g, boczek wędzony 100 g, frankfuterki 100 g, karczek świeży 250 g, cebula, czosnek, pomidory, bułka tar ta, ser żółty, bazylia świeża Fasolę ugotować, mięso pokroić w kostkę i udusić do miękkości, resztę składników przesmażyć, połączyć z bulionem, fasolką i mięsem. Dusić ok. 20 min. Przed podaniem posypać bułką tartą wymieszaną z serem i zapiec.

POLĘDWICZKA WIEPRZOWA Z SZAŁWIĄ I POMARAŃCZAMI Polędwiczka wieprzowa 0,6 kg, oliwa z oliwek 0,05 l, pomarańcza 1 szt., szałwia świeża 1szt., sól, pieprz Polędwiczkę wieprzową zamarynowaną w szałwii i soku z pomarańczy podsmażamy na gorącym tłuszczu, następnie dusimy ok. 10 min. Kroimy w plasterki i podajemy ze świeżymi liśćmi szałwii i świeżą pomarańczą oraz sosem własnym.

FI LET Z DO RA DY MA RY NO WA NY W ZIO ŁACH filet z dorady 4 szt., oliwa z oliwek 0,05 l, wino białe 0,1 l, cytryna 1 szt., zioła prowansalskie, sól, pieprz Filet z dorady zamarynować w ziołach, winie i soku z cytryny, następnie usmażyć. Podajemy z pieczonymi ziemniakami i grillowanymi warzywami.

reklama

10

luty 2011 nr 2 (8)


Reklama

luty 2011 nr 2 (8)

11


Reklama

12

luty 2011 nr 2 (8)


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.