Kurier WNET Gazeta Niecodzienna | Nr 5 | Jesień 2014

Page 1

1

{ jesień 2O14}

Krzysztof sKoWroŃsKi redaKtor naczelny

ALBO traktujemy poważnie własne słowa i myśli oraz uważamy, że na świecie trwa walka dobra ze złem, że są w świecie siły, które uwłaszczają się na wspólnym majątku, niszczą klasę średnią, rodzinę, suwerenne państwa przez stałe zadłużanie, manipulacje, fałsz i obłudę chcą wybudować ponadnarodowy system, w którym człowiek nie jest podmiotem i zagrożona jest jego wolność… ALBO traktujemy je jako czysto retoryczną zabawę... gender nie grozi rodzinie, fed nie niszczy ekonomii, putin jest pokojowym gołąbkiem, a niemcy nie mają żadnych strategicznych planów. JEŚLI traktujemy samych siebie poważnie, to powinniśmy, jako wspólnota, odpowiedzieć na wyzwania, odrzucić pr, kłamstwo, kuglarzy, szamanów i znachorów i spróbować odbudować społeczeństwo nadziei, w którym wolność i gospodarność, a także przedsiębiorczość i uczciwość są cnotami. W maju 2015 roku odbędą się wybory prezydenckie. prezydent rzeczpospolitej powinien być człowiekiem, który reprezentuje jej godność, majestat i dumę. spółdzielcy mediów Wnet stwierdzili, że najlepszym kandydatem będzie profesor andrzej nowak. od czerwca 2014 do tej inicjatywy dołączyły różne środowiska, w tym akademicki Klub obywatelski im. lecha Kaczyńskiego, stowarzyszenie polska jest najważniejsza oraz solidarni 2010. razem zebraliśmy tysiące podpisów. ALE mamy świadomość, że decyzja należy do polityków. najważniejszy klucz posiada prezes prawa i sprawiedliwości jarosław Kaczyński. to od jego decyzji zależy, czy misja profesora nowaka w ogóle się rozpoczne. (Wiemy, że prezes Kaczyński wymienił profesora nowaka wśród potencjalnych kandydatów w wyborach). ALE jeśli się rozpocznie to Klucz do polski będzie miał każdy z nas. K

Nowak G A Z E T A

N I E C O D Z I E N N A

3 x Tak! Dlaczego?

Śląsk

5

Rolnicy

6

Abort macht frei

7

Pogromy w Indiach

8

Państwo Kurdów

9

Na rzeź idą kolejne zastępy górników przodowych, sztygarów. Następuje celowa eliminacja Polski z węglowego biznesu – reportaż Stefana Truszczyńskiego.

Są sługami wielkich firm. Zostali sprowadzeni do roli parobka – rozmowa z Gabrielem Janowskim, byłym Ministrem rolnictwa.

Na świecie żyje około 5 tys. narodów. 42 z nich to narody prześladowane, upokarzane, traktowane jako obywatele n-tej kategorii. W tej grupie, na trzecim miejscu pod względem liczebności plasują się Kurdowie.

Prof. Stanisław Mikołajczak To jeden z niewielu profesorów, który umie opisać fakty. Potrafi opisywać te uwarunkowania, a specjalizuje się w tematyce ważnej, czyli w tematyce rosyjskiej. Z moich spotkań z profesorem Nowakiem zaobserwowałem, że potrafi słuchać rozmówców, ale też twardo broni swoich racji. Jego wybór byłby pięknym nawiązaniem do prezydentury Lecha Kaczyńskiego.

Rok rewolucji ukraińskiej

12

Ostatni różaniec

15

Masoneria

19

Okiem Pawła Bobołowicza

Musimy nauczyć się odróżniać kłamstwo od prawdy. Nie jest to łatwe w czasach, o których powiedział współczesny poeta, że jeszcze nigdy tak okrutnie nie chłostano grzbietów naszych batem kłamstwa i obłudy. Ostatni różaniec bł. ks. Jerzego Popiełuszki.

List Otwarty stowarzyszenia Polska Jest Najważniejsza do Profesora Andrzeja Nowaka w sprawie zgłoszenia jego kandydatury na urząd Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Warszawa, 7.10.2014 r.

Szanowny Panie Profesorze,

Prof. Jan Żaryn

w numerze:

W tym roku zanotowaliśmy 60 przypadków prześladowania chrześcijan i 500 przypadków prześladowania muzułmanów. Indyjskie sądy nie przyjmują spraw przeciwko sprawcom tych przestępstw – mówi dr John Dayal, hinduski działacz katolicki.

Prof. Jadwiga Staniszkis Uważam, że Andrzej Nowak byłby dobrym kandydatem, bo jest kompetentny jeśli chodzi o zagadnienia polskiej historii, tradycji, tożsamości, miejsca Polski w świecie. Komorowski zaliczył wiele potknięć i należy je przypominać. Nawet Trybunał Konstytucyjny podważa wiele z podpisywanych przez niego ustaw.

Jesteśmy przekonani, że dzięki swojej wiedzy, niezależności, wierności poglądom i uczciwości jest Pan jednym z niewielu autorytetów, które te marzenia mogą spełnić.

{w tym 8% vat}

Niszczone kościoły, łamane krzyże. Marsz Dla Życia – made in Germany.

Prof. Jan Żaryn Potrzebna jest nam silna osobowość na czele naszego państwa. Profesor Andrzej Nowak jest świetnym znawcą Rosji, doskonale zna charakter tego narodu, charakter władzy rosyjskiej. Będzie nie tylko doskonale reprezentował nasze interesy, ale i rozumiał tamtą reakcję. Z drugiej strony jest to człowiek zachodu, osadzony bardzo mocno w cywilizacji chrześcijańskiej, również naszej polskiej. Polacy powinni mieć prezydenta, który będzie świadom zagrożeń oraz możliwości ich zażegnania.

Stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza gorąco popiera podejmowaną przez wiele środowisk patriotycznych inicjatywę zgłoszenia kandydatury Pana Profesora na urząd Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej w przyszłorocznych wyborach. Podobnie jak Pan Profesor marzymy o tym, aby Jej Majestat reprezentował człowiek, który zagwarantuje Polsce podmiotowość, a Polakom przywróci poczucie narodowej dumy, bezpieczeństwa i wspólnoty skupionej wokół fundamentalnych wartości, takich jak sprawiedliwość, prawda, wolność i suwerenność.

5 zł

Nowy prezydent na nowe czasy? czytaj na s. 10-11

Platon przewidywał wyraźnie w swoim idealnym państwie funkcję „elity elit”, zakładając, że to nie politycy nim rządzą, ale ktoś ( jakaś grupa) która pozostaje w cieniu i której składu nikt (poza samą tą grupą) nie zna.

ind. 298050

nr 5


KUrier WNET

KUrier WNET

2

t· e · l· e · g · r·a· f

letnie wyjazdy na urlop kompletnie sparaliżowały betonowo-zaporowy system poboru opłat na polskich autostradach. K W ostatnim tygodniu sierpnia szczegółowy plan działań rządu po-psl do końca kadencji przedstawił w sejmie premier donald tusk. K pierwszego października szczegółowy plan działań rządu po-psl do końca kadencji przedstawiła w sejmie premier ewa Kopacz. K po zaanektowaniu Krymu, wspierani przez rosję separatyści zajęli szereg terytoriów położonych wzdłuż wschodnich granic Ukrainy. K „jeśli jej zabraknie, tragedia w donbasie skończy się tak, jak sprawa smoleńskiego śledztwa!” – napisał w sprawie zestrzelenia malezyjskiego boeinga W apelu do przywódców UE o większą stanowczość wobec rosji dziennik „rzeczpospolita” - niespełna dwa lata wcześniej zdziesiątkowany personalnymi czystkami po publikacji artykułu „trotyl na wraku tupolewa”. K pokonując lewicę w październikowych wyborach samorządowych, fidesz odniósł siódmy z rzędu sukces wyborczy na Węgrzech. K podczas wizyty w Berlinie, premier Kopacz miała wyraźne kłopoty z koordynacją ruchową oraz orientacją w przestrzeni. K W Warszawie rozpoczęto oddawanie do użytku połowy z zaplanowanej na euro 2012 drugiej linii metra. W tym samym 2014 roku w niedale-

kim Budapeszcie otwarto iV linię metra, a w pradze sieć metra rozbudowano o kolejne 4 stacje oraz rozpoczęto odbiory techniczne 13 km nowych podziemnych tuneli dla ruchu kołowego. K polscy siatkarze wywalczyli mistrzostwo świata. K dzień po oświadczeniu dziennikarki tVn Kolendy-zalewskiej, że „nie rozumie dlaczego w Warszawie nie może powstać pomnik pierwszego niekomunistycznego premiera oraz jednego z prezydentów rp”, prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział „zainicjowanie społecznej dyskusji” na temat zbudowania w stolicy pomnika śp. lecha Kaczyńskiego. K Wbrew wielokrotnym deklaracjom prezydenta Komorowskiego, na warszawskich powązkach nie doszło ani do uroczystego pogrzebu pomordowanych przez UB żołnierzy niepodległościowego podziemia, ani nie wybudowano panteonu Bohaterów narodowych. K rosyjskie towarzystwo Wojskowo-Historyczne, na którego czele stoi minister kultury Władimir medinskij, rozpoczęło publiczną zbiórkę pieniędzy na pomnik „zamęczonych w polskich obozach śmierci”. K Wzorem amerykańskich bulwarowo-reklamowych kanałów telewizyjnych kierujących się hasłem: „nic tak nie ożywia programu, jak trupy”, tVn24 wprowadziło do swojej ramówki stałe informowanie o wypadkach samo-

chodowych. K generalna dyrekcja Budowy dróg i autostrad zaczęła instalować napowietrzne tunele dla nietoperzy, w cenie będącej równowartością rodzinnego domu sztuka. K W Warszawie, w jednej z najbardziej zakorkowanych stolic europy, rozpoczęto budowę odcinkowego systemu pomiaru prędkości pojazdów. K W Katowicach zainaugurowano działalność strefy Kultury, nowej miejskiej dzielnicy, gdzie swoją siedzibę znalazło m.in. centrum Kongresowe, muzeum Śląskie, oraz budynek filharmonii na 1800 miejsc. K Według najnowszego raportu organizacji Współpracy gospodarczej i rozwoju oecd, spośród 34 krajów w niej zrzeszonych, trudniej niż w polsce żyje się ludziom tylko w meksyku i turcji. nasz kraj dobrze wypadł jedynie pod względem jakości kształcenia i bezpieczeństwa, fatalnie prezentując się co do poziomu wypłacanych wynagrodzeń, jakości służby zdrowia oraz dostępności mieszkań. K Według obliczeń poczynionych przez profesora Krzysztofa rybińskiego, najlepiej zarabiający polacy płacą obecnie od swoich dochodów średnio 37-procentową, a najgorzej: 59-procentową daninę podatkową na rzecz państwa. K W przeprowadzonych badaniach opinii publicznej 72% mieszkających na Wyspach Brytyjskich polaków zadeklarowało, że już nigdy na stałe nie

chce wrócić do ojczyzny. K „Wybiegnie w podskokach, najlepiej w drugą stronę”, odpowiedział Krajowy Konsultant ds. chorób zakaźnych andrzej Horban na pytanie dziennikarza: „co zrobi lekarz, któremu przyjdzie w polsce leczyć chorego z podejrzeniem zakażenia ebolą?”. K „pacjenci są leczeni według najwyższych standardów nie tylko europejskich, ale światowych” - zapewniła rodziny górników poszkodowanych w wypadku kopalni mysłowice-Wesoła premier Kopacz. poparzeni górnicy przewiezieni zostali do specjalistycznego szpitala w siemianowicach, który minister zdrowia Kopacz i nfz swoimi działaniami omalże nie doprowadzili do upadku w 2010 roku. K polscy mężczyźni znaleźli się w pierwszej dziesiątce najczęściej popełniających samobójstwa na świecie. K przyszły rok będzie kolejnym z rzędu, kiedy o ok. 10% zostaną zredukowane nakłady na lecznictwo psychiatryczne w polsce. K film jana Komasy „miasto 44” stał się najpopularniejszą kinową premierą tego roku w polsce. K Wbrew zapowiedziom, ignacy Karpowicz, który porzucił Kingę dunin dla juliusza Kurkiewicza, nie otrzymał nagrody nike i paszportu polityki. K zmarł igor mitoraj. K dotyczące energetyki wiatrowej wyniki kontroli przeprowadzonej przez niK wykazały, że jedna trzecia budowa-

nych w polsce wiatraków znajduje się na działkach będących własnością wójta, burmistrza lub radnych, którzy wcześniej zagłosowali za nowymi planami zagospodarowania przestrzennego. przy okazji okazało się, że w ministerstwie ochrony Środowiska istnieją „korupcjogenne mechanizmy”, między urzędnikami ministerstwa, a osobami i firmami starającymi się o koncesję na poszukiwanie gazu łupkowego. K powołując się na trudności finansowe, msz odmówił dofinansowania spotkania najwybitniejszych angielskojęzycznych autorów podręczników historycznych i opracowań akademickich z ich polskimi kolegami oraz wysiłków prawników skupionych w fundacji patria nostra, którzy od lat za własne pieniądze skarżą niemieckie media za używania określenia „polskie obozy śmierci”. nie ujawniając kosztów emisji, za sumę 1,1 mln złotych msz dofinansował 60-sekundowy wideoklip promujący nasz kraj pt.: „polska. Kraj, gdzie dzieją się niewiarygodne rzeczy”. K zapowiedziano, że od początku przyszłego roku akcyza na cygara wzrośnie o 50%. K premier i wicepremier polski zdecydowali się wyjechać do Brukseli. K sowa i przyjaciele pozostali w Kraju. K radio Wnet obsadziło past-ę.

maciej drzazga

Grozili mi Prawo czy sumienie? rozstrzelaniem lech jęczmyk proponuje

Kosmos schodzi na ziemię ewa Urbańska

W

ygląda na to, że kosmos wielu dziennikarzom kojarzy się wciąż z lotem Gagarina. Dlatego prawie każda prasowa wzmianka o powstającej właśnie Polskiej Agencji Kosmicznej( POLSA), powielała zgrany dowcip o wysyłaniu polityków w kosmos. Pomysł kusi, ale nie o to w tym chodzi. Kosmos dziś to przede wszystkim tysiące satelitów, krążących w pobliżu Ziemi i kompatybilna z nimi infrastruktura na Ziemi, a wszystko po to, by ułatwić nam życie. Internet, telefony komórkowe, telewizja satelitarna - bez tego nie da się już żyć! Dzięki tym wszystkim „kosmicznym” gadżetom nasze życie stało się prostsze i bardziej ekscytujące, chociaż skutkiem ubocznym jest niestety uzależnienie. To jest tylko oczywisty wstęp do opowieści o możliwościach technik satelitarnych. Są przecież jeszcze sprawy ważne dla funkcjonowania państwa. Obronność, gospodarka, rolnictwo, ekologia, komunikacja… Dlatego przy-

Co się wydarzyło 2 czerwca? Rano redakcja gazety „Donbas” w Doniecku została otoczona. Zaraz potem krzycząc i grożąc bronią wpadło 20 terrorystów. Mieli karabiny, pistolety i noże. Sparaliżowali redakcję, obstawili wszystkie drzwi. Wpadli również do mojego gabinetu. Wśród nich był Czeczen, do którego mówili Mansur. Krzyczeli, dlaczego piszę nieprawdę, źle o nich, a dobrze o patriotach ukraińskich. Przezywali mnie od najgorszych, przeklinali. Zabrali telefon, paszport i notebook. Skierowali broń w moją stronę i kazali iść ze sobą. Myślałem, że to już koniec. Z redakcji zabrali jeszcze jednego mojego dziennikarza. Ludzie z redakcji chcieli się dowiedzieć, gdzie nas zabierają, ale ci wrzeszczeli, że nie ich sprawa i grozili bronią. Gdzie zostaliście zabrani? Zawieźli nas do budynku obłastnej (rejonowej – red.) rady w Doniecku, gdzie mieścił się ich sztab. Wprowadzili na pierwsze piętro i wepchnęli do jednego z pokojów. Był tam Rosjanin Ryszarch Joli, rysy jego twarzy zdradzały, że nie jest Europejczykiem. Oprócz nas wprowadzono do pokoju redaktora naczelnego gazety „Wieczernyj Donieck”. Zaczął od tego, że tu już nie ma Ukrainy, tylko Doniecka Republika Ludowa. Krzyczał, że mamy pracować dla nich. „Jeśli nie, to postawię was tu niedaleko naszego sztabu pod pomnikiem Lenina i ludzie się z wami policzą albo was rozstrzelamy i spalimy całą redakcję” – groził Ryszarch Joli. Straszenie nas trwało ponad półtorej godziny. Postawił warunek, że albo pracujemy dla nich albo w ogóle.

Zgodziliście się na ich warunki? Pozornie. Wróciłem do redakcji i oświadczyłem, że nie możemy pracować dla terrorystów. Wstrzymałem druk, wypłaciłem dziennikarzom pieniądze za przepracowany czas i rozpuściłem cały zespół do domów. Rosjanie byli szybcy. Okazało się, że informację o tym, że moja gazeta będzie pracowała dla nich, została prawie natychmiast nadana przez rosyjską telewizję. Przyjechały ekipy, które chciały, abym udzielił wywiadu. Odmówiłem. Nie obawiałeś się, że Rosjanie wrócą po Ciebie? Oczywiście, że się bałem. Zabrałem zaraz całą rodzinę i korzystając z tego, że jeszcze nie było blokady, uciekliśmy do Kijowa. Zostawiliśmy swój dom i całe wyposażenie. Jeździłem potem do Lwowa, Mariupola i Zaporoża. W Zaporożu zarejestrowaliśmy się jako uchodźcy. Postanowiłem wydawać gazetę raz na tydzień. Udało się wydrukować cztery numery. Potem wojna rozpętała się na dobre. Cała załoga wyjechała. Część emigrowała na tereny oddalone od wojny, część poszła do wojska. Wszyscy zabrali swoje rodziny, bojąc się, aby terroryści nie wymordowali ich z zemsty.

Dałeś sobie spokój z dziennikarstwem? Nie! Chcę wydawać gazetę nadal. Planuję przeniesienie redakcji do Mariupola, poza zasięg działań wojennych i zacząć drukować już w przyszłym roku. Razem ze starym zespołem redakcyjnym? Tego nie wiem. Wszyscy wyjechali z Doniecka. Cały region kontrolowany jest prze terrorystów. Wygląda na to, że jeszcze długo będą tam „gospodarzami”. Nie ma tam miejsca dla ukraińskich patriotów. Cały czas trwają walki. Słychać strzały. Ja też musiałem wynająć mieszkanie w Zaporożu. Utrzymuję kontakt prawie z wszystkimi moimi dziennikarzami drogą mailową. A Twoja poligrafia? Uratowana? Terroryści zajęli drukarnię, zaplombowali drzwi. Grożą, że zabiją każdego, kto się do niej zbliży. Wygląda na to, że już przepadła. Ale w Doniecku pozostali jeszcze ludzie, którzy nie utożsamiają się z Rosją... Trudno powiedzieć. Z ponad milionowego miasta pozostało na miejscu tylko około 200 tysięcy ludzi. Połowa z nich to ci, którzy wspierają terrorystów. Inni nie ujawniają swoich poglądów. Pozostali tam głównie ci, którzy nie mogą się ruszyć z miejsca lub zupełnie nie mają się gdzie podziać. Około miliona ludzi wybrało tułaczkę, aby ratować siebie i swoje dzieci od śmierci. K

K

ażde prawo ma swojego autora, zwykle prawnika z wykształcenia, który je pisze na czyjeś zamówienie. (No, Napoleon sam napisał swój kodeks, może dlatego jest to jeden z najlepiej sformułowanych kodeksów.) Potem jakiś władca - Hammurabi, Asika - czy jakieś ciało zbiorowe przyklepuje ten kodeks i mamy tak zwane prawo stanowione, czyli ludzkie, które potrafi też być nieludzkie. Niezależnie od tego prawa istnieje prawo boskie, czyli naturalne, wpisane w samą strukturę świata. Tak jak człowiek ma wzrok, słuch, węch, dotyk, które ostrzegają go o niebezpieczeństwie (jak się nazywa zmysł, informujący nas o kierunku siły grawitacyjnej), tak ma również zmysł znany jako sumienie, który ostrzega go przed podjęciem niewłaściwej decyzji – z punktu widzenia jego dalszej przyszłości - również tej po śmierci. Anglicy mają jeszcze prawo zwyczajowe (common law), które uważają za jedno ze źródeł prawa pisanego. Jest ono właściwie tożsame z prawem naturalnym. Jan Paweł II w encyklice Evangelium Vitae podkreślił dobitnie: „Nie ulega wątpliwości, że zadanie prawa cywilnego jest inne, niż prawa moralnego, a zakres jego oddziaływania jest węższy. Jednak w żadnej dziedzinie życia prawo cywilne nie może zastąpić sumienia, ani narzucać norm, które przekraczają jego kompetencje”. Starzy Polacy nie mieli wątpliwości, że sumienie ma pierwszeństwo przed prawem, z czego wynikała niezapisana nigdzie zasada konfederacji. Jeżeli obywatele uznali, że legalna władza narusza prawa boskie i gwałci sumienia, zawiązywali konfederację, żeby władzę obalić lub zmusić ją do przyzwoitego zachowania. To było nasze prawo zwyczajowe. Przedwojenna encyklopedia Gutenberga pisze: „dążyły konfederacje w pewnych wypadkach do zastąpienia niedołężnie zorganizowanej działalności administracji państwowej”. Amen, amen. Prawa te mogą współistnieć w pełnej zgodzie pod warunkiem, że uznaje się prawo naturalne za źródło

prawa stanowionego. „Ludzkie prawo stanowione tylko wówczas prostuje ścieżki, jeśli wyraża się w nim prawo moralne, które jest wobec wszystkich ludzkich ustanowień nadrzędne. Ustanowienie ludzkie sprzeczne z prawem moralnym zamiast prostować ścieżki prowadzi na manowce”– mówił Jan Paweł II. Prawo boskie pozostaje niezmienne, prawo stanowione musi się do niego stale dostosowywać. Twórcy Konstytucji 3 Maja postanowili, że konstytucja ma być zmieniana i uchwalana na nowo co 25 lat, konstytucja Stanów Zjednoczonych jest uzupełniana tak zwanymi „poprawkami”. W Anglii można się powoływać na prawo zwyczajowe (common law), w Polsce mieliśmy niepisane, ale powszechnie akceptowane prawo do zwoływania konfederacji, jeżeli odpowiednia liczba obywateli uznała, że władza gwałci prawo naturalne. Pisze Benedykt XVI: „Istnieją niesprawiedliwe prawa; istnieje zła władza państwowa, wobec której wskazany jest opór”. Nasi przodkowie wiedzieli to od zawsze.

J

a większość życia spędziłem w systemach, w których prawo działało przeciwko człowiekowi, a w najlepszym razie – tak jak teraz – ma mu utrudniać życie i pracę. Na szczęście należę do tych, którzy mają swoje niezmienne Dziesięcioro Przykazań. Pierwsze trzy lata życia przeżyłem nieświadomie pod doskonałym kodeksem Drugiej Rzeczypospolitej. Potem przyszła okupacja niemiecka z innymi prawami w Generalnej Guberni i innymi na ziemiach wcielonych do Reichu. Potem wkroczyli sowieci i podlegałem bandyckiemu Małemu Kodeksowi, a potem innym prawom peerelowskim, włącznie z prawem stanu wojennego. Dziś większość ludzi uważa, że nie trzeba znać prawa, tylko trzeba znać sędziego. Prawo pisane może się zmieniać z dnia na dzień, czego dobrym przykładem są przepisy celne. Pamiętam, jak w przed-unijnej Europie wolno było przewozić przez granicę najpierw pół

litra alkoholu. Potem przepis zmieniono na jedną butelkę, po czym Francuzi natychmiast zaczęli produkować koniak w butelkach pięciolitrowych. Wcześniej, w czasach rozbiorów, mieliśmy na obszarze Polski prawo austriackie i pruskie, a w zaborze rosyjskim dwa, z osobnym na terenie byłego Królestwa Polskiego. Było tych praw pisanych przez różne władze do diabła i trochę. Po Kongresie Wiedeńskim mieliśmy nawet kawałek Polski z prawem węgierskim. (Spisz i Orawa).

W

idać z tego jasno, że prawo stanowione przez ludzi jest czymś nietrwałym i ulotnym, na czym z całą pewnością nie można budować światopoglądu. Chyba, że się jest „człowiekiem gry”, który budzi się rano i sprawdza, jakie tego dnia obowiązuje prawo. Człowiekowi zasad trudno się powstrzymać od pogardliwego stosunku do tych wszystkich wymysłów. Jak zauważył pewien kpiarz, jedyne prawa niewymagające odwołania, to prawa, odwołujące poprzednie prawa. Dziś, w upadającej cywilizacji europejskiej, prawo stanowione uwolniło się od rygoru prawa naturalnego i często staje w opozycji do niego. Takie prawo, depczące głos sumienia, jest prawem złym i godnym pogardy. Tę opozycję już przerabialiśmy – pomyślmy tylko – wszyscy ci męczennicy i męczennice, których imiona nosimy i którzy mają swoje dni w kalendarzu, postawili kiedyś sumienie ponad prawem. Łamiąc obowiązujące w danym dniu prawo pisane, narażamy się na to, że skoro świt wpadnie do mieszkania gromada zbirów i zaciągnie nas do aresztu. Jeżeli zaś wykroczymy przeciwko sumieniu, usłyszymy tylko cichy dzwonek ostrzegawczy. Prawdopodobnie coraz częściej będziemy musieli wybierać, czego się bardziej lękamy. P.S. Włoskie słowo sbirri oznaczało policjantów, powinno więc być stosowane tylko do przedstawicieli władzy. K

reKlama

Odmówiliście współpracy? Próbowaliśmy to robić, ale Rosjanin był coraz bardziej wściekły i coraz poważniej groził nam śmiercią. Ratując skórę zgodziliśmy się, aby naszemu

Zespół

Libero

Stała współpraca

Krzysztof skowroński lech r. rustecki Redakcja G A Z E T A

N I E C O D Z I E N N A

magdalena Uchaniuk maciej drzazga antoni opaliński

spółdzielczej agencji informacyjnej Wojciech piotr Kwiatek

Dział reklamy

Wiktoria skotnicka tel. 507 000 759 reklama@radiownet.pl

Zdjęcia

spółdzielcza agencja informacyjna Projekt i skład

Wojciech sobolewski

Dystrybucja własna Dołącz!

dystrybucja@mediawnet.pl

Adres redakcji

ul. zielna 39 · 00-108 Warszawa redakcja@kurierwnet.pl

Data wydania

11.11.2014 r.

Nakład globalny

Wydawca

15.180 egz.

Informacje o prenumeracie

issn 2300-6641

spółdzielcze media Wnet / Wnet sp. z o.o. prenumerata@kurierwnet.pl

numer iii z issn (3)

ind. 298050

Redaktor naczelny

w kosmicznej przestrzeni (reglamentowanej, bo jest coraz ciaśniej w przestrzeni kosmicznej w pobliżu Ziemi). Natomiast nasza armia korzysta z satelity …Gazpromu. Tymczasem najważniejszy, bo intelektualny potencjał do rozwoju awangardowej, opartej o nowoczesne technologie gospodarki już posiadamy. Naszym atutem są także liczne małe i średnie przedsiębiorstwa, niektóre z nich we współpracy z nauką mogłyby te technologie wykorzystywać. Po to jednak, żeby ten potencjał uruchomić, konieczne są procedury i wsparcie państwa. Kluczem do sukcesu mogą stać się właśnie technologie satelitarne. Dlatego wejście dwa lata temu do Europejskiej Agencji Kosmicznej i ostatnio powstanie Polskiej Agencji Kosmicznej są tak ważne. Wspominając o naszych atutach nie można zapomnieć o naukowej Polonii, która swoimi talentami wspiera naukowe instytucje w całym cywilizowanym świecie, czerpiąc unikalną wiedzę i doświadczenie. Wielu z nich z radością, satysfakcją i wielkim zaangażowaniem

Apetyt na telewizję

andrzej Klimczak (fot.) rozmawia z oleksandrem Bryzhem, redaktorem naczelnym gazety „donbas” w doniecku dziennikarzowi wystawił ich akredytację. Chłopak dostał bumagę z ich zgodą na dostęp i pracę w redakcji. Dopiero wtedy nas wypuścili.

krywający ignorancję lekki ton prasowych doniesień nie pasuje zupełnie do tak poważnych spraw. Tu zwracam się wprost do kolegów dziennikarzy. Piszcie o tym jak najczęściej, bo to niezwykle ważne, ale zadajcie sobie trochę trudu, wykorzystajcie choćby wspomniany Internet i sprawdźcie, o co w tym chodzi. Sprawa jest poważna, bo Polska jest w technologiach kosmicznych i satelitarnych cywilizacyjnie opóźniona, nawet w stosunku do Ukrainy, Bułgarii czy Rumunii, nie wspominając niektórych krajów afrykańskich. Nie mamy żadnego satelity z prawdziwego zdarzenia(są dwa naukowe nanosatelity, wielkości 20-centymetrowej kostki, do badania światła gwiazd), w przeciwieństwie na przykład do Ukrainy, która ma własnych satelitów osiem. Bułgaria już w przyszłym roku za pomocą amerykańskiej rakiety wystrzeliwuje pierwszego własnego satelitę komunikacyjnego. A my? Wieść niesie, że sprzedaliśmy (kto? kiedy? komu?) nasze miejsce

mogłoby wspierać oparty na nauce gospodarczy rozwój kraju. Trzeba im tylko dać szansę, powtórzę to jeszcze raz, w postaci usprawniających działanie procedur i instytucji państwowych. Dowodem na to, że nie są to idealistyczne mrzonki, jest działalność prof. Włodzimierza Lewandowskiego. Od kilkudziesięciu lat pracuje w Międzynarodowym Instytucie Miar w Sevres (miary dziś to też technologie satelitarne) jako Naczelny Fizyk. Jego międzynarodowa kariera zawodowa nie ma umocowania w krajowych strukturach państwowych ( jest posolidarnościowym emigrantem), ale jest wyłącznym efektem jego talentów i energii. Jednak Polska jest zawsze u niego na pierwszym miejscu. Właśnie dlatego zaangażował swoje osobiste wpływy zawodowe, żeby działać w interesie Polski w sprawach technik satelitarnych. Pomógł wprowadzić Polskę do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Jest także autorem merytorycznej części ustawy o Polskiej Agencji Kosmicznej. Jako doradca Parlamentarnej Komisji ds. Przestrzeni Kosmicznej uczestniczył we wszystkich ważnych dla

powstania Agencji wydarzeniach. Gdyby nie działalność prof. Lewandowskiego, zapewne w tych spawach także utknęlibyśmy na mieliźnie niemożności. Nad utworzeniem Agencji pracowali – zgodnie jak rzadko – posłowie prawie wszystkich partii politycznych. Najwięcej zasług przypada politykom PSL-u, którzy za swoje zaangażowanie w słusznej sprawie dostali w nagrodę jedynie szyderstwa w publikacjach prasowych. Międzypartyjną Grupę Parlamentarną wspierali swoją unikalną wiedzą naukowcy z Polskiej Akademii Nauk. Powstanie Polskiej Agencji Kosmicznej to wielki sukces, ale jest też poważny zgrzyt. Agencja ma mieć siedzibę w Gdańsku. Jej skuteczne działanie nie jest możliwe bez codziennych kontaktów z ministerstwami: gospodarki, obronności, nauki i wieloma urzędami centralnymi – wszystko w Warszawie. Gdy Włoska Agencja Kosmiczna rozrosła się i musiała przenieść siedzibę z centrum Rzymu na peryferie, zakłóciło to jej prace do tego stopnia, że trzeba było powrócić częściowo do starej siedziby.

Natomiast my już na wstępie fundujemy sobie tor przeszkód. Zamiast stworzyć optymalne warunki do działania nowej ważnej instytucji, działamy zupełnie irracjonalnie. Czy 5 mln. zł., zaplanowanych jako budżet Agencji, wydane zostanie na podróże do Warszawy, no i oczywiście na międzynarodowe konferencje, gdzie „fachowcy” wybrani z grona polityków nie będą mieli wiele do powiedzenia? Bowiem poprawki senackie uzależniły system wyboru władz Agencji oczywiście od polityków. Tyle wysiłku, wiedzy, energii zaangażowano w tak ważne dla Polski przedsięwzięcie, a potem wprowadzone w Senacie „poprawki” rządzącej partii zniszczyły dobry projekt i w dużym stopniu szanse na prawdziwy rozwój technologii satelitarnych w Polsce. Za to mamy kolejną fasadową instytucję, posady i pieniądze do wydania, z dala od urzędów centralnych. Czy naprawdę będziemy patrzeć na to wszystko obojętnie? Tak, jakby to nie były najważniejsze dla przyszłości Polski sprawy? K

reKlama

Litera zabija, duch ożywia...

Czy ukraińskie media na terenach objętych wojną zostały zaatakowane w pierwszych dniach konfliktu? Może się to wydawać dziwne, ale nie. Oczywiście od początku pracowaliśmy w nieustającym zagrożeniu, ale to dotyczyło wszystkich, którzy mogli zostać ostrzelani, pobici lub porwani. W jakąkolwiek redakcję mógł trafić pocisk. Mieliśmy tego świadomość, ale pracowaliśmy, aby informować ludzi o wszystkim, co było dla nich istotne. Tak było aż do 2 czerwca tego roku. Widocznie terroryści wspierani przez Federację Rosyjską przygotowywali się do takiej akcji.

3

p·o·l·s·K·a

– Spotkajmy się w PAŚCIE!

Czy Kaligula jest chory? Tak. Czy ta choroba jest śmiertelna? Tak, ale dla innych...

do wszystkich cen należy doliczyć podatek Vat

a. camus

ewa Urbańska

T

wórcy programów, realizujących dawniej misję w telewizji publicznej, oceniają sytuację jednoznacznie : „TVP działa jak diler narkotykowy, uzależniając widzów od głupoty”. Tymczasem telewizyjni decydenci oraz zatrudnieni licznie urzędnicy demonstrują nieodmiennie dobre samopoczucie. W ich opinii TVP wywiązuje się rzetelnie ze swoich publicznych obowiązków , w końcu telenowele i talent show-y to misja, bo rozrywka jest przecież misją. Koniec, kropka. Ten dualizm jest charakterystyczny dla mediów publicznych i sytuacji na rynku mediów. Gdy państwowa telewizja okresu PRL-u przekształcała się w telewizję publiczną, jej wizerunek miał dwa oblicza : z jednej strony tuba propagandowa komunistycznej partii z drugiej prawdziwa instytucja kultury, która wykształciła widownię oczekującą czegoś więcej niż tandetna rozrywka. Odium narzędzia propagandy zostało odrzucone, między innymi stanowiąc wygodne alibi dla dewastacji wartościowego programu tamtej telewizji. To był jeden z powodów dla których misja stała się balastem dla telewizji publicznej, ale nie najważniejszy. Po transformacji przejęliśmy dualny system rynku medialnego, obowiązujący w zachodniej Europie . Telewizja publiczna musiała się posunąć, żeby zrobić miejsce dla prywatnych stacji komercyjnych. Od samego początku czynione były próby (pierwsza miała miejsce już w roku 90-tym) prywatyzacji poszczególnych anten telewizji publicznej. Kilkakrotnie próbowano prywatyzować TVP 2, a także ośrodki regionalne. To się nie udało, bowiem na straży stanęła Ustawa z 1992r. , która próby prywatyzacyjne skutecznie blokowała. To jednak nie powstrzymało całkiem apetytów na kawałek telewizji publicznej. Gdy przy okazji akcesji do UE nowelizowano Ustawę, usiłowano też przemycić zapisy, które umożliwiłyby prywatyzację Telewizji Regionalnej. „Afera Rywina” ostatecznie zakończyła te próby. Nie udały się próby prywatyzacji telewizji publicznej, głównie dzięki twórcom ustawy medialnej, którzy umieścili tam odpowiednie zapisy. Dlatego telewizje komercyjne w Polsce były budowane od zera, zresztą przez fachowców z Woronicza. W tym samym czasie rozpoczął się proces pozbywania się z firmy kompetentnych twórców, żeby zrobić miejsce

dla urzędników, którzy uzyskali wsparcie kolejnych grup politycznych zdobywających wpływy w mediach publicznych. Bowiem ślady po wartościowej, kulturotwórczej ofercie programowej zostały systemowo zatarte, podczas gdy, odziedziczona po PRL-u, patologia zależności od środowisk politycznych, kwitła w najlepsze. Do telewizji publicznej na stanowiska kierownicze zaczęli też napływać ludzie ze środowisk producentów prywatnych i stacji komercyjnych, którzy uważali zawsze publiczne obowiązki nadawcy publicznego za krępujący balast. To zjawisko także zaważyło na postępującej komercjalizacji programu. Telewizja publiczna nie tylko musiała się osłabić, aby zrobić miejsce dla prywatnych stacji komercyjnych, ale także uczestniczyć w oddaniu części swojej własnej produkcji nowo powstającemu rynkowi prywatnych producentów zewnętrznych. I właśnie stąd przyszło największe zagrożenie, za-

komercyjny format, niż własny program popularnonaukowy. Prywatyzacja weszła zatem do telewizji publicznej tylnymi drzwiami. W tej chwili program jest prawie w całości sprywatyzowany (dotyczy to zwłaszcza głównych anten i najdroższych produkcji w najlepszym czasie antenowym). Tym samym publiczne środki na realizację programu, który powinien spełniać wysokie standardy jakości i treści, co jest obowiązkiem nadawcy publicznego, idą do prywatnych producentów. To jest prawdziwa przyczyna komercjalizacji programu, a nie fałszywe wymówki, że widzowie są tak głupi, że rzekomo nie chcą oglądać realizowanych na wysokim poziomie wartościowych merytorycznie produkcji. Mityczna oglądalność ma być alibi dla żałosnych, komercyjnych praktyk kolejnych zarządców nadawcy publicznego. Swoją drogą kadry zarządzające telewizją publiczną mają zanikający wpływ na sam program, od kiedy oddano większość produkcji podmiotom prywatnym.

W tej chwili program jest prawie w całości sprywatyzowany (dotyczy to zwłaszcza głównych anten i najdroższych produkcji w najlepszym czasie antenowym). Tym samym publiczne środki na realizację programu, który powinien spełniać wysokie standardy jakości i treści, co jest obowiązkiem nadawcy publicznego, idą do prywatnych producentów. równo dla pozycji telewizji publicznej jako producenta, jak i jakości samego programu. Ustawa medialna tym razem zwiodła. Wymuszała bowiem na nadawcy publicznym oddanie co najmniej 10 procent produkcji producentom zewnętrznym, nie określając górnej granicy. Uruchomienie tego mechanizmu doprowadziło do obecnej sytuacji, gdy nadawca publiczny zrezygnował z własnych twórców, którzy są już zbyteczni po latach systematycznego likwidowania własnej produkcji. To była rzeczywista przyczyna komercjalizacji programu telewizji publicznej. Przecież producenci prywatni są w sposób naturalny nastawieni na zysk. Zyskuje się finansowo na działalności komercyjnej. O wiele łatwiej i korzystniej zrobić zakupiony za granicą gotowy

I tak się toczy ten taniec w szaleńczym kręgu absurdu. Twórcy telewizji publicznej ze Związku „Wizja” od 2005 r. toczą, nierówną i nie dostrzeganą przez media, walkę o misję i normalność w publicznych mediach. Tę walkę na razie przegrali. W telewizji publicznej zostali już tylko dziennikarze na stanowiskach urzędniczych, niedobitki dziennikarzy tworzących program oraz innych telewizyjnych fachowców przeniesiono do prywatnej agencji pracy tymczasowej. Z ust osób odpowiedzialnych za „outsourcing” przedstawiciele „Wizji” usłyszeli, że „od 1 lipca 2014 r. nie ma już w telewizji publicznej dziennikarzy”. To jest największy powód do dumy i prawdziwa misja zarządzających mediami publicznymi. K

Sala im. 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego sala klimatyzowana, 3 wejścia, 100m2, dla 100 osób. cena: 750 pln/8h lub 400 pln/4 h Sala im. gen. Stefana Roweckiego „Grota” sala klimatyzowana, 2 wejścia, 52m2, dla 40 osób. cena: 500 pln/8h lub 300 pln/4 h Sala im. Szarych Szeregów sala klimatyzowana, 1 wejście, 40m2, dla 25 osób. cena: 350 pln/8h lub 200 pln/4 h

– A w której sali? :-)

Wyposażenie: krzesła • rzutnik multimedialny • rzutnik pisma • laptop rzutnik z reg. wys. oraz kąta nachylenia blatu • ekran tablica flip-chart • nagłośnienie • wskaźnik laserowy mikrofony bezprzewodowe • internet bezprzewodowy odtwarzacz dVd Centrum Edukacji Historycznej Fundacja Polskiego Państwa Podziemnego ul. Zielna 39 · 00-108 Warszawa tel. 22 620 12 80 · sekretariat@fundacja-ppp.pl


kurier WNET

kurier WNET

4

spółdzielcz a·agenc ja·inform acyjna do kuriozalnej sytuacji, w której paliwo przewożone jest wagonami z Gliwic do Portu Miejskiego we Wrocławiu, gdzie jest przeładowywane na barki, a następnie dostarczane ok. 1 km pod nabrzeże Elektrociepłowni i dopiero tu wyładowywane na składowisko. Pewne zagęszczenie floty rzecznej, która na Odrze pozostała, można dostrzec w rejonie Wrocławia także dlatego, że prowadzona jest olbrzymia inwestycja hydrotechniczna, polegająca na przebudowie koryta Odry w rejonie miasta, mająca zwiększyć jego bezpieczeństwo przeciwpowodziowe. Urobek z koparek poszerzających koryto Odry wywożony jest barkami poza obszar budowy. Ten ruch statków jest jednak

uprawiania żeglugi okazały się korzystniejsze, niż oficjalnie podawane przez administrację dróg wodnych. Przeprowadziliśmy dokładne pomiary głębokości Odry od Szczecina do Koźla za pomocą wysokiej klasy sprzętu batymetrycznego (echosonda sprzężona z odbiornikiem GPS). Badania prowadziła wyspecjalizowana w tej dziedzinie firma, która udostępniła nam sprzęt i zapewniła jego obsługę. Ponadto mierzyliśmy prześwity mostów, czyli odległość spodu konstrukcji od lustra wody przy danym jej poziomie. Uzyskane wyniki zgromadziliśmy w formie danych, z których wynika, że Odra może nadal być znaczącą trasa transportu towarów i z powodzeniem może być

Warunki do uprawiania żeglugi na Odrze okazały się korzystniejsze, niż oficjalnie podawane przez administrację dróg wodnych.

Odra

nie musi być martwa! Rozmowa z Andrzejem Podgórskim, kapitanem żeglugi śródlądowej oraz rzecznikiem Rady Kapitanów Co się stało z transportem rzecznym? Po przemianach ustrojowych w roku 1989 wiele przedsiębiorstw niegdyś państwowych zostało sprywatyzowanych i nie inaczej było z Przedsiębiorstwem Państwowym „Żegluga na Odrze” oraz podobnymi przedsiębiorstwami na Wiśle. Burzliwa historię tej przemiany opisywano także na łamach Kuriera Wnet (ODRATRANS Skalping Dla nowych właścicieli ważniejszy był wynik finansowy, niż podtrzymywanie transportu wodnego. Flotę rzeczną kupiono przecież za cenę wielokrotnie niższą niż cena złomu. Trudno się więc dziwić, że wiele barek i pchaczy zezłomowano, a budynki, stocznie, porty i inną infrastrukturę sprzedano. Na Odrze, która była najbardziej wykorzystywaną transportowo polską drogą wodną, pływało coraz mniej barek, bo te, których nie pocięto na

złom, wyprowadzono z macierzystego Wrocławia najpierw do Szczecina, a po fuzji ODRATRANS z niemiecką firmą żeglugową Deutsche Binnenreederei – za niemiecką granicę, gdzie dziś pływają pod banderą niemiecką. Grupa kapitałowa ODRATRANS zmieniła nazwę na OT Logistics, gdyż – jak twierdził jej ówczesny prezes Piotr Chajderowski Z Odrą w nazwie nie budziła zaufania ani zainteresowania. Zanik przewozów na Odrze wyzwolił inne zjawisko: zaniedbanie obowiązku należytego utrzymywania dróg wodnych. Zarośnięte i zniszczone ostrogi regulacyjne, niszczejące śluzy, zamulone kanały – to normalny obraz dzisiejszych szlaków wodnych. Administracja rzeczna dostała do ręki argument, że skoro nic lub niemal nic nie pływa – nie ma potrzeby utrzymywać odpowiednich parametrów głębokości, a także modernizować drogi wodnej

do wyższych, międzynarodowych standardów. Oddanie dróg wodnych w zarząd Ministerstwa Środowiska stało się przyczyną rugowania z wód śródlądowych transportu wodnego na rzecz obszarów chronionych, pomimo iż odpowiednie zalecenia Unii Europejskiej wręcz nakazują rozwijanie niskoemisyjnego i najbardziej ekologicznego transportu, jakim jest transport rzeczny. Jak więc obecnie wygląda żegluga na Odrze? Odra jest obecnie rzeką pustą. Sporadycznie pojawiają się na niej barki przewożące głównie elementy wielkogabarytowe. Całkowicie zanikły przewozy węgla z Gliwic do wrocławskiej elektrociepłowni, przystosowanej wyłącznie do odbioru surowca z wody. Producent energii cieplnej dla sporej części Wrocławia nie ma bowiem odpowiedniej bocznicy kolejowej. Doszło

Polacy!!! Mieszkańcy Śląska – Ślązacy! Nadchodzi czas, by otwarcie powiedzieć samym sobie prawdę w oczy. Dziś na Śląsku mamy wrażenie, jakoby Polska odwróciła się od nas plecami. Na portalach internetowych aż huczy od plugawych obelg pod adresem górników. Oto jeden z przykładów:

Polski Ślonzok...

G

órnicy, pobudka – czasy Gierka się skończyły. Minęły czasy, kiedy wszystkim znane było hasło; „Czy się stoi, czy się leży, pensja ta sama się należy”. Gwoli przypomnienia dla goroli; Uwaga! Podaję wyjaśnienie co do pobudki... Podam tylko kilka zmian, na które załogi górnicze zjeżdżają do pracy w kopalni. Godz. 6.00 – ranna zmiana; górnik z Podbeskidzia, aby dojechać do pracy, wstaje o godz. 3.30. Są zmiany na godz. 11.00, 12.30, 14.00., 16. 30, 18.00, 18.30, 20.00, 22.00, 00.30 itd. Czy to jasne, drodzy przyjaciele skądś tam?... Dodam tylko; kiedy ty smacznie śpisz, górnik już fedruje. A kiedy wraca szczęśliwie do domu, ból i przemęczenie nie pozwalają zasnąć, znasz to uczucie? Bo ja tak... Kolejna informacja dla tych, którzy nie widzieli kopalni na oczy, a dziś chcą pouczać górników. Otóż górnik nie ma czasu na leżenie w pracy, tam czasu ciągle jest za mało, drodzy kamraci... Górnik, drogi gorolu, nawet gdyby chciał, nie może usiąść, bo to mogłoby być jego ostatnie posiedzenie... To kolejna informacja (patrz przepisy BHP w kopalniach węgla kamiennego). I kolejna informacja dla przeciętnego gorola; wszędzie jest przerwa na śniadanie, górnik pracujący w przodku czy w ścianie ma możliwość spożycia

posiłku w drodze, jadąc pod ziemią osobówką lub kolejką. Tam, na miejscu pracy, nie ma na to czasu, a często i warunki na to nie pozwalają. Może należałoby podać więcej przykładów tej sielskiej górniczej roboty? Oto one; ty w pracy spoglądasz w okno i widzisz słońce. Górnik nie wie, czy doczeka tej chwili. Dotarło? A może jeszcze chciałbyś więcej przykładów... Temperatura tak wysoka, że palą podeszwy gumiaków, za chwilę jesteś zmuszony wejść do rozlewiska, które jest niczym innym, jak solanką, która żre twoje ciało. Pracujesz, chociaż to zabronione, w samych tylko spodenkach, bo inaczej się nie da. Podczas szychty kilkakrotnie wylewasz pot ze swoich butów; nigdy bym w to nie uwierzył, gdybym sam tego nie przeżył. Wydaje ci się, że oddychasz nie powietrzem a jakąś gęstą zawartością czegoś i jeszcze trochę, a zobaczysz to, czym oddychasz, czujesz się jak ryba, tyle że nie jesteś karpiem, prawie oddychasz wodą, tak wysoka jest wilgotność powietrza. W tych warunkach pracujesz i starasz się wykonać swoją robotę jak najlepiej. Kolejna informacja dla niezaznajomionych; otóż minęły czasy kilofa i łopaty, choć i tymi maszynami prostymi trzeba umieć się posługiwać, a na pewno

pozostaną w kopalniach tak długo, jak same pokłady węgla. Dziś, drogi przyjacielu skądś tam, górnik, zanim zostanie przyjęty do pracy, przechodzi testy psychologiczne. Sprawdza się jego odporność na stres, inteligencję, umiejętność radzenia sobie w trudnych warunkach, ważna jest samodyscyplina, do tego dochodzi mnóstwo szkoleń w zakresie udzielania pierwszej pomocy, każdy górnik to tak naprawdę ratownik, który potrafi swojemu koledze pomóc w potrzebie. To wszystko kosztuje, ale jest to inwestycja w zdrowie i życie ludzi.

C

o do Gierka - to gwoli przypomnienia; gdyby nie Gierek, to gorole z Warszawy jeszcze dziś nie mieliby czym dojechać do Katowic. To za sprawą Gierkowskiej świty i jego pomysłom sprowadzano dziesiątki, setki młodych ludzi z Polski do pracy w kopalniach, by mogli tam zarobić godziwe pieniądze i pomóc swoim rodzinom. To górnicy w końcu, tak jak większość obywateli, odbudowywali stolicę i łożyli ogromne pieniądze na to, by ich stolica piękniała. Robią to zresztą do dziś. Opinie mówiące o tym, że jakiś inżynier górniczy żyje za premie, a wypłaty pozostawia w banku, być może są prawdziwe, nikt tego nie potwierdził. Ilu w kopalni jest takowych inżynierów,

punktowy – reszta rzeki jest, jak wspomniałem, pusta. Odbyliście specjalny, badawczy rejs. Kto go przygotował i jaki był jego cel? Rejs „Odzieramy Odrę z mitów" w ramach projektu „Odra Nasza" zaplanowała, zorganizowała i sfinansowała Rada Kapitanów Żeglugi Śródlądowej, aby udowodnić, że Odra nadal może pełnić funkcję transportową. W tym celu typowy, odrzański zestaw pchany, złożony z barki o nośności 500 ton i pchacza, załadowano 14 kontenerami ułożonymi w dwóch warstwach. Statek został przystosowany i wyposażony tak, aby przeprowadzić badanie dwóch głównych wielkości limitujących parametry Odrzańskiej Drogi Wodnej: prześwitów mostów (rzekomo za niskich, aby móc przewieźć dwie warstwy kontenerów) i głębokości (rzekomo za małych, aby żegluga była opłacalna). Jakie uzyskaliście wyniki i co tym rejsem udowodniliście? Okazało się, zgodnie z naszymi założeniami, że pomimo wieloletnich zaniedbań, skutkujących głównie dewastacją tzw. zabudowy regulacyjnej (ostróg) i brakiem jakichkolwiek, bieżących prac utrzymaniowych, Odra nadal posiada średnie głębokości uzasadniające wznowienie ruchu statków, a prześwity mostów są wystarczające, aby przewozić także ładunki o dużych gabarytach – w tym kontenery. Mało tego: warunki

którzy biegają po dole w białych ubrankach? To naprawdę niewielka liczba. Taką ma stawkę i takie należy mu się wynagrodzenie, żadnemu gorolowi z kieszeni nie wyciągną, a jak komuś znudziło się siedzenie za biurkiem, zapraszamy na dół, wtedy zarobi tak samo. Jakoś nikt nie pyta, ile zarabiają prezesi firm, które produkują dziwne artykuły, niekoniecznie pierwszej potrzeby... Górnictwo, drodzy kamraci, wszędzie na świecie było, jest i będzie dotowane, a węgiel, czy wam się to podoba czy nie - światu jest potrzebny i to z wielu powodów. Dziś obdarto najsłabszą warstwę społeczną, jaką są emeryci i renciści górniczy, z resztek godności. Kpi się z górników w żywe oczy, zabiera się deputaty węglowe. Górnik przez lata morderczej pracy zarobił sobie na te 3 tony dożywotniego węgla. My nie uczymy rybaków łowić ryby, rolników gospodarować na swojej

modernizowana do standardów międzynarodowych. Z rejsu badawczego opracowano raport, którego treść została przedstawiona zespołom parlamentarnym zajmującym się problematyką żeglugi śródlądowej, ze szczególnym uwzględnieniem Odry. Postanowiono omówić wyniki raportu na posiedzeniu zespołów w Sejmie, zapraszając na nie zarówno organizatorów „rejsu prawdy”, jak i odpowiedzialnych za stan dróg wodnych przedstawicieli administracji. Jak reagują organa państwa? Co zdarzyło się w Sejmie? Zgodnie z naszą sugestią zorganizowano połączone posiedzenie Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Odry i Parlamentarnego Zespołu ds. Połączenia Dunaj-Odra-Łaba. Chodziło o to, żeby z wynikami uzyskanymi przez Radą Kapitanów zapoznać obydwa zespoły jednocześnie. Po krótkim zreferowaniu idei przedsięwzięcia, uzyskanych rezultatów i wniosków z nich wypływających zostaliśmy dość brutalnie zaatakowani przez przedstawicieli Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej oraz dyrektorów Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej w Szczecinie, Wrocławiu i Gliwicach. Zarzucono nam wręcz fałszowanie wyników badań głębokości, brak profesjonalizmu w przygotowaniu sprzętu do jej pomiarów oraz zbyt pochopne wyciąganie wniosków. Nie od rzeczy będzie tu wspomnieć, że przed-

ziemi, więc niech gorole nie mający pojęcia o górnictwie przestaną nas pouczać. Dziś emerytowi górniczemu po opłaceniu wszystkich rachunków nie starcza często na chleb, nie mówiąc o zakupie leków. Bo jak wam, kamraci gorole, wiadomo, górnik – emeryt to wrak człowieka, który na leki wydaje więcej niż na jedzenie, zresztą po co, kiedy większość z nas nie ma już żołądków zżartych przez wrzody.

N

ie wszyscy są inżynierami. W kopalni większość to ludzie, którzy dziennie ryzykują życie, by zarobić na utrzymanie rodziny. Inżynier w kopalni to człowiek, którego obarcza się olbrzymią odpowiedzialnością, wielu kpiących dziś z górnictwa po zapoznaniu się z obowiązkami ludzi dozoru stwierdziłoby, że pieniądze, które otrzymują, z całą pewnością im się należą. Słowo „gorol” nie jest słowem poniżającym, tak nazywało się od zawsze

5

r· e · p · o · r·t·a·ż stawiciel RZGW Wrocław przyznał, iż na administrowanym przez niego odcinku Odry sondowania przeprowadza się incydentalnie i robi się to… drewniana tyczką. Przypomnę, że my mierzyliśmy głębokość echosondą „z górnej półki”. Do sceptyków dołączyli tez przedstawiciele Ministerstwa Środowiska oraz Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju, podważając tezy o możliwościach transportowych rzeki oraz podniesieniu jej parametrów do klasy międzynarodowej. Odnieśliśmy też wrażenie, że prowadzący posiedzenie przewodniczący Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Odry – poprzez niedopuszczanie Rady Kapitanów do głosu, gdy ad vocem chcieliśmy ripostować – sprzyjał bardziej nieprzyjaciołom niż przyjaciołom żeglownej Odry. Stan taki – jaki dobitnie ujawnił się na posiedzeniu w Sejmie – wpisuje się w ogólny brak woli politycznej do realizowania wynikających ze wstąpienia do Unii Europejskiej porozumień i konwencji. Dotyczy to rozwijania alternatywnych dla kołowego i kolejowego rodzajów transportu, przeciwdziałania kongestii na drogach, redukcji emisji CO2 i zrównoważonego godzenia ochrony przyrody z interesem społecznym. Unia Europejska finansuje dostosowanie dróg wodnych do standardów międzynarodowych w wysokości do 85 proc. kosztów całkowitych. Transport wodny jest bowiem najczystszą i najbardziej przyjazną środowisku formą transportu wewnątrz lądu. Drogi wodne – nawet te budowane sztucznie – zasiedlają z powodzeniem przedstawiciele flory i fauny, czego o autostradach czy torach kolejowych powiedzieć się nie da. Piętrzenia na rzekach, które poprawiają głębokości dla ruchu barek, stanowią także źródło energii odnawialnej, której bilans ciągle jest w Polsce niekorzystny. Poprawiają też stosunki wodne w glebie, chroniąc rozległe obszary przed suszą czy wręcz stepowieniem. Z tego też względu całkowicie niezrozumiały wydaje się opór rządu RP przed podjęciem działań zmierzających do zmiany tego stanu rzeczy i wykorzystania unijnych funduszy na rozwój sieci szlaków wodnych o standardach międzynarodowych. Nasz rejs udowodnił, że aby te parametry osiągnąć, nie trzeba np. podnosić na Odrze kilkudziesięciu mostów – co tak uparcie twierdzono w cytowanych przez urzędników opracowaniach. To poważne obniżenie szacowanych kosztów dostosowania jej do opłacalnego i ekologicznego transportu między portami morskimi a uprzemysłowionym południem Polski. K

mieszkańców spoza rejonu Śląska. Mają o to pretensje górale twierdząc i chyba słusznie, że to ich tak powinno się nazywać. „Nie pójdziemy do wyborów” – takie słowa słyszy się dziś na tej umęczonej ziemi dosłownie wszędzie.” Mamy dość, sami poradzimy” - czy trudno się dziwić takim opiniom? Nie chcemy, by nami rządzono w taki sposób. A co z posłami Ziemi Śląskiej? Może do nich należałoby się zwrócić o pomoc?... Jacy posłowie? Nie ma takich, odpowiadają ludzie z świstkiem papieru w rękach, których treść mówi o zabraniu im tego, co zostało im przyznane, a dziś w myśl nie wiadomo jakiego prawa zabrane... Mamy dość! Wydaje się, że resztki zaufania wśród mieszkańców Śląska wyparowały bezpowrotnie i nie ma się czemu dziwić... Teraz albo leki albo węgiel na zimę, a może to taka nasza specyficzna eutanazja?... K

Reklama

ZAPRASZAMY

do ogródka i na piętro -1

śniadania lunche catering imprezy zamknięte Zielna 39, budynek PAST-y

(wejście vis-à-vis Metra Świętokrzyska) tel . +48 22 620 01 37

Była taka opowiastka. Na spotkaniu z władzą jeden z górników co chwilę wstawał i mówił: ja górnik z kopalni „Bytom”… I tu następowało wyliczanie pretensji i żądań. Zarządzono przerwę, po której pytającego już nie było na sali. Wstał więc inny: – A ja się pytom, gdzie jest ten górnik z kopalni „Bytom”?

Gdzie jest ten górnik? się pytom Stefan Truszczyński Ludzie

Praca

Teraz już górników nie zamykają. Zamykają kopalnie. Najpierw kupowano zgodę na likwidacje miejsc pracy. Buzek płacił hojnie. Odprawy starczyły na kupno samochodu. Stoją teraz te samochody i rdzewieją na podwórkach familoków. A górnicy siedzą w oknach jak kiedyś ich żony. Wieczorem tam nie chodź bracie! Ludzie nie mają pracy. Nietutejszy długo nie pospaceruje. Tutejszy wyróżnia się, bo nocą puszki zbiera. Taki to jeszcze wie, pamięta gdzie była kopalnia „Szombierki”, „Matylda”, „Śląsk”, „Polska”. Właśnie - Polska – jak to z nią jest na Śląsku i Zagłębiu. Chyba stare animozje poszły już sobie precz. Wspólna bieda załatwiła wiekowe spory. Słyszę jeszcze tromtradracyjne mowy. Takie z górnej półki. Ale niewielu już ich słucha. Nowa premier ledwie usiadła na wysokim taborecie a już zderzyła się z protestem obrońców ostatniej sosnowieckiej kopalni. Ponieważ to już rzeczywiście ostatnia w tym mieście kopalnia – nowy rząd okazał się ludzki. Jest taki czarny dowcip o Dzierżyńskim. Szedł sobie przez Plac Czerwony, a tu malczik podchodzi. Twórca sowieckiej bezpieki nawet się zatrzymał. Nawet pogłaskał dziecko po główce. A przecież mógł zastrzelić. Łaskawi władcy kopalń – Polacy, Niemcy (w głębi duszy), Ślązacy – ci bardziej do Polski przywiązani, czy też tęskniący do Deutschlandu – wszyscy ci ludzie wymieszali się. Słyszę wprawdzie oskarżenie, że kadra na kopalniach to Ślązacy o sympatii proniemieckiej. Wiadomo też, że płynie stamtąd konkretna pomoc, stypendia, pieniądze. Oskarżenia padają z obu stron. Ale przede wszystkim najostrzejsze oskarżenia padają przeciwko nadzorczej klice, przeciwko urzędniczym klikom. Permanentnie niemal na ławach sądowych na Śląsku przesiaduje po kilkudziesięciu oskarżonych dyrektorów. Sprawy ślimaczą się i ciągną latami. Absolwenci hutnictwa z krakowskiej uczelni nie najlepiej mówią o tych, którzy kończyli politechnikę w Gliwicach. Oczywiście ośmieszani rewanżują się w dwójnasób. Tak jak bieda rodzi złodziejstwo i bandytyzm, tak coraz mniejsza ilość kierowniczych stanowisk wzmaga walkę i nieprzebieranie w środkach. Póki co stare kadry trzymają się solidarnie. Nawet czterdziestolatkom trudno się przebić. „Solidarność” górnicza jako związek jest w stanie wystraszyć rezydentów na Wiejskiej. Ale u siebie porządku nie potrafi zrobić. Ludzie – ludziom zgotowali ten los. Ludzi łatwo dzielić i napuszczać na siebie. Krzoki, ptoki, Ślązoki, Poloki wszyscy lądują na tym samym bruku, gdy zasypuje się kopalnie. To prawda, że bruk na drogach jest rzeczywiście lepszy – tak na świetnych trasach przelotowych jak i na małych miejskich uliczkach. Toteż coraz wygodniejsze autostrady sprawnie pozwalają jeździć do pracy na szparagowe plantacje za Odrę. I ludzie jeżdżą.

W wesołobarakowych czasach socjalizmu wstawiano do Sejmu w charakterze paprotki górnika, kolejarza i prządkę. Wtedy tak samo, zresztą jak dziś, rządziła zgraja oportunistów równie spasionych co bezkarnych. Wtedy nominacje szły po linii partyjnej. Dziś idą po linii rodzinnej. Resortowe dzieci czytają z wypiekami o sobie w książeczce Jerzego Targalskiego i Doroty Kani. A potem z książeczką do nabożeństwa i cynizmem w duszy nowe elity martwią się jak by wepchnąć swoje latorośle na dobre państwowe posadki. I to się im udaje. W końcu przykład idzie z góry. Takie praktyki mamy już w Sejmie. Praca stała się dobrem cennym i to oczywiście bardzo dobrze. Ale ta praca przede wszystkim musi być, trzeba ją zapewnić ludziom. „Weźcie sprawy w swoje ręce” – jakże okrutnie brzmią dziś hasła czerwcowych wy-

mocniczkę. Ślązaczka będzie rządziła w Europie – jak donoszą z Brukseli – przemysłem, rynkiem a nawet małymi przedsiębiorstwami. Oczywiście ona musi troszczyć się globalnie. A więc nieważne czy coś będzie zabójcze dla Polski. Dla tej pani ważny jest teraz interes całej Unii. Lizus - korespondent w telewizyjnej relacji zajmuje się umeblowaniem nowego gabinetu emigrantki. I tak będą wyglądać następne dociekliwe wywiady łańcuchowych dziennikarzy. Pikusie z mikrofonami to w telewizji publicznej był, jest i będzie standard. Nie warto ryzykować, bo przecież fajnie jest siedzieć na placówce. Otworzy się rano telewizję, popatrzy na gazety i można długo gadać. To, że ludzie warczą – nie słychać, że plują na ekran – nie widać. Ważne by podobać się władzy, bo ona karmi i przyodziewa. Nasz ciągle wielki rynek wewnętrzny wystarczyłby z powodzeniem, by zapewnić popyt na krajowe produkty. Ale fabryki zlikwidowano. Dopuszcza się

Były dom kultury w Świętochłowicach – zabity dechami

borów sprzed dwudziestu pięciu lat. „Polak w urzędniczym piekle” – grzmi dziś na łamach wybitny profesor ekonomii. Wielu zresztą krzyczy. Tyle, że nic z tego nie wynika. Sprawcy patologicznej transformacji podnoszą głowy i chcą zakładać nową partię. A kysz! A sio – jak mówi jeden z winnych degrengolady gospodarczej. Gdzie jest obiecywana uciekającym z Polski praca? Król Walezy rwał nocą do Francji na kobyle. Nasz premier zabrał do pomocy pierwszą swoją po-

też import węgla. Pojechali więc wreszcie górnicy, stanęli na torach w Braniewie. Zatrzymali ruskie pociągi. Toż na hałdach są przecież wielkie zapasy węgla, za które górnikom już zapłacono. W Lubelskiem rozbudowuje się tańsza, bo płytsza, kopalnia w Bogdance. Nic to. Węgiel po dumpingowych cenach dowożony jest aż zza Uralu. Kto odpowiada za naszą gospodarkę? To tak naprawdę nie wiadomo. Premier latał sobie tam i z powrotem samolotem, po kraju mkną czarne limu-

Piękne trotuary, choć poprzednie nie wymagały jeszcze wymiany

zyny, nie brak wypadów za morza i góry. Niewiele z tego wszystkiego wynika. Słychać tylko coraz głośniejszy protest: nie marnujcie naszego skarbu. Węgiel to w 80% podstawa naszej energetyki. Węgiel to praca dla setek tysięcy ludzi. „Jastrzębie” oskarża Katowice, a katowickie holdingi stawiają zarzuty konkurentom. I tak gdzie dwóch się bije rządzi… PSL. Gospodarka w rękach partii, która ma zaledwie pięć procent poparcia. Władza ma stracha przed samym rządzeniem, przed odpowiedzialnością za podejmowane decyzje. Zwalamy wszystko na Unię. „Oni” nie pozwolili, „oni” nas zmusili. Tępienie paliw kopalnych, które są podstawą naszej gospodarki to rzeczywiście zgoda na kolejne zwolnienia w górnictwie, zgoda na wzrost cen energii, a co za tym idzie wzrost kosztów utrzymania. Non possumus! Rządzący wraz z tabunami doradców nie mają żadnego planu jak wybrnąć z zaistniałej sytuacji. Boją się groźnych załóg ostatnich w Polsce wielkich zakładów pracy. Już raz ci ludzie okazali się skuteczni i pomysłowi. Oto posłowie i senatorowie odgrodzili się barierkami przed demonstrującymi ze Śląska. A oni – po prostu – spięli te płoty łańcuszkami i kłódkami. Nikt barier nie forsował. Elity z Wiejskiej same ubezwłasnowolniły się w potrzasku. Człowiek pozbawiony pracy – a więc środków do życia, najpierw krzyczy i pomstuje, a potem chwyta za kamień i drąg. Władza ma broń. I choć to w tzw. ludowym państwie wydawało się niemożliwe – władza użyła jednak broni przeciwko własnym obywatelom. Czy władza liberalno-wolnorynkowa postąpi podobnie? Chleba i pracy – głosiły napisy niesione przez robotników Cegielskiego w ’56. W Świętochłowicach, których ludność zmniejszyła się niemal o połowę, bo zasypano tam wszystkie kopalnie i zmarnowano huty – psy dzielą się na szybkie i smaczne. Śląsk i Zagłębie Dąbrowskie to było serce naszego przemysłu. Z całej Polski ciągnęli tam młodzi ludzie by uczyć się i zarabiać. Obdarowywani dziś najwyższymi orderami wygonili z Polski prawie trzy miliony ludzi. Wielu wysoko wykwalifikowanych, za których naukę ciężkie miliony zapłaciła Polska. Ale nadal sprawcy tych zbrodni przeciw narodowi szczerzą zęby na wyborczych plakatach. Mała frekwencja, powszechne zmęczenie i zniechęcenie, postępujący brak wiary, że w ogóle coś można zmienić – na to liczą wielokadencyjni, „niezastąpieni”. Przecież stoi za nimi zdyscyplinowana, kilkusettysięczna urzędnicza armia. Oni i ich rodziny też boją się stracić pracę, co mogłoby nastąpić gdyby wybory wygrała opozycja.

Dom i bezpieczeństwo Na Śląsku słyszy się, że zatrudnianie ludzi w tworzonych bez przerwy rozmaitych spółkach – było przyczyną ostatniej górniczej tragedii w kopalni Mysłowice-Wesoła. Kombinacje polegające na dzieleniu przedsiębiorstw, na mnożeniu ciał dyspozycyjnych wobec ludzi i zysków – to choroba niszcząca nie tylko górnictwo, hutnictwo ale także kolej. W górnictwie zaczęło się to od mnożenia wokół kopalń firm naziemnych, obsługowych. Opowiadano bajki, że więcej zarządów, rad nadzorczych – to lepsza kontrola i efekty ekonomiczne. Biega dziś taki dowcip: kim są najwięksi nasi naukowcy? Otóż to – magister Kwaśniewski, doktor Goliszewski i profesor Bartoszewski. Ten ostatni zdążył nawet być w swoim czasie przewodniczącym rady nadzorczej… LOT-u. Ale szybko poleciał, firma wkrótce też. Śląski dom to był azyl po ciężkiej pracy. Żona pucowała, rodzina radowała, a wiara dodawała otuchy. Jak wyglądają dziś nieremontowane familoki, ich klatki schodowe i podwórka można sobie pooglądać w miasteczkach całej aglomeracji. Pan Kutz zrobił w swoim czasie piękne filmy o tradycjach prawdziwego Śląska. Teraz reżyser, który wdrapał się na szczyty władzy, żyje jednak w oderwanym od rzeczywistości świecie: nie widzi – już jako polityk – co wokół się dzieje z substancją i z ludźmi. Szkoda. Szczytem indolencji urzędniczej, nieodpowiedzialnym brakiem nadzoru, jest rozwijająca się afera z tykającą już ostrzegawczo prawdziwą bombą niemal atomowego rażenia. Czeka ona na wybuch w centrum Śląska. To staw – jeziorko o wdzięcznej nazwie „Kalina”. Otóż jest to niebezpieczeństwo grożące każdego już dnia. Możliwe jest bowiem ogromne zatrucie środowiska, narażenie tysięcy ludzi na straszne choroby a nawet śmierć. Śląska prasa i ogólnopolskie portale aż huczą. Opisują przebieg afery i miotającą się pod ciężarem oskarżeń władzę. Wielu martwi się, że trzeba będzie zwracać Unii pieniądze. Praktycznie bowiem kilkuletnie „prace” i wydatki nie przyniosły żadnego efektu. Na samym szczycie urzędniczej hierarchii na Górnym Śląsku są ludzie przywiezieni z Warszawy. Z Warszawy też, a konkretnie z Sejmu, pochodzą przepisy regulujące zasady kontroli takich zbiorników śmierci jak „Kalina” w Świętochłowicach. Ale niekompetencja, zajmowanie się nieustającą walką polityczną powoduje, że tzw. „ojcowie” lekceważą

zasady bezpieczeństwa ludzi i środowiska. Przepisy jasno określają jak często trzeba badać stężenie zanieczyszczenia wody i powietrza występujące w pobliżu skupisk ludzkich. Ale tego nie robiono. Również kontrolujący miejscową władzę nie kontrolowali podległych sobie. I tak elektryzujące resume sprowadza się do porównania, że zawierano umowę na likwidację owego stawu nie mając pojęcia o sile jego rażenia. Przyjmowano wówczas poziom stężenia fenoli na 2 mg na litr. Okazało się jednak – na szczęście jeszcze przed rozpoczęciem usuwania ekologicznej bomby – że faktycznie stężenie fenoli w „Kalinie” waha się … aż od 220 do 1700 mg na jeden litr. Rozgrzebywanie stawu oznaczałoby rozprzestrzenienie się trujących oparów niesłychanie groźnych dla ludzi. Pikanterii dodaje fakt, że w rejonie stawu znajdują się blokowiska a także osiedle domków jednorodzinnych. W jednym z nich mieszka były minister ochrony środowiska. Teraz gdy już wydano sporo pieniędzy na nieprzydatny projekt, gdy stracono czas na organizowanie zmarnowanych przetargów – teraz dostrzeżono, że za stawem rozpościera się potężna hałda, z której trucizna na pewno przecieka do „Kaliny”. Nieszczęsna firma, która o mały włos nie zatruła Ślązaków zwinęła się, gdy wykryto kilkusetkrotnie większe stężenie fenolu niż informowano. Firma pochodzi z wybrzeża, czuje się oszukana. Miejscowi włodarze są przed wyborami samorządowymi. Są też odsądzani od czci i wiary. Jak to się skończy, wkrótce zobaczymy. Dziennikarze zachowują się też różnie. Raz piszą tak, a raz inaczej. Atakują, ale są też głosy ludzi najwyraźniej powiązanych z miejscową władzą. Przypominają się wielkie śląskie nazwiska, czy dziś nie ma już ludzi, którzy potrafiliby godnie i fachowo rządzić? Gdzie te chłopy – pytała piosenkarka. Co się stało z naszą klasą – pisał poeta. Przez sito wyborcze przechodzą niekompetentni i nieuczciwi. Opowiadają potem dyrdymały: – że drożej – jest taniej; – że lepiej jest nie posiadać niż mieć na własność; – że małpa z brzytwą to nic groźnego; – że elementarz trzeba zastąpić porno świerszczykiem. *** Na szczęście mamy w Polsce ogromne pokłady węgla. I to, co znajduje się kilkaset metrów pod ziemią nie może być u nas sprywatyzowane. Dzięki Bogu, bo inaczej dawno już zaangażowaliby się w łupienie węgla sztygarzy z Warszawy. K


KUrier WNET

6

Mamy 2014 rok. Jak wygląda sytuacja rolnictwa w naszym kraju? Czy 10 lat bycia w Unii Europejskiej wyszło Polsce na dobre? Można powiedzieć „i tak, i nie”. Jeżeli spojrzymy na rolnictwo w ciągu tych 10 lat, ale może nawet więcej niż 10, to niewątpliwie się ono zmieniło. Powstało sporo dużych, wydajnych gospodarstw, ale jednocześnie te gospodarstwa, paradoksalnie są też i bardzo zadłużone, ponieważ była taka tendencja od samego początku, że Unia będzie wspierać rolnictwo różnymi programami i jeden z programów polegał na tym, że rolnicy mogli nabywać maszyny i dostawali z tego tytułu upusty, dopłaty. Na początku mogli kupować maszyny np. używane i siłą rzeczy tańsze. Później, w zasadzie to uniemożliwiono. Musiały być to maszyny nowe. Pochodzące głównie skąd? Ależ, oczywiście, z krajów zachodnich. I to jest paradoks, że te maszyny miały przykładowo 50% dopłaty do wartości. Tylko że te 50%, które płacił rolnik, to było więcej niż gdyby zapłacił za polskie maszyny. I tu przypomnę Ursusa. Co by nie powiedzieć, bardzo duży zakład ciągników, który został zlikwidowany. Ale wracając jeszcze do tego zadłużenia – otóż, rolnicy, tak im się wydawało, mając możliwości kupienia sprzętu z dopłatą unijną, niestety, w dużej części postępowali nieroztropnie. Kupując drogie maszyny; faktycznie nowoczesne, niemniej dla wielu gospodarstw były one nierzadko zbyteczne. Bo to się najczęściej zaczyna od ciągnika, ale ciągnik to jest dopiero pierwsza litera alfabetu. Do tego trzeba kupić kolejne maszyny i to już przystosowane właśnie do tego ciągnika, więc odpowiednio większe, bardziej skomplikowane i siłą rzeczy droższe. I wiele gospodarstw jest dzisiaj ponad miarę zadłużone. I jeżeli się utrzyma taka niedobra koniunktura na płody rolne, jaką od ubiegłego roku obserwujemy, to za rok, za dwa komornik zastuka do drzwi i powie „koleś, spłacaj. Nie spłaciłeś”. Ostatecznie kto zyskał najwięcej na wejściu Polski do wspólnoty? Teoretycznie wydaje się, że zyskali rolnicy, bo zmodernizowali swoje gospodarstwa, pobudowali nowe budynki. Jednocześnie powiedziałbym, że przystępując do Unii Europejskiej bezkrytycznie przyjęliśmy regulacje prawne dotyczące choćby produkcji czy wytwarzania żywności. Nasze normy, przed wstąpieniem do Unii były dobre. Były zakazane np. niektóre substancje, które dzisiaj są dopuszczone. Inaczej mówiąc, ta żywność, która była bardziej naturalna i – mówiąc obrazowo – smakowita i pachnąca, na skutek przyjęcia norm zachodnich, staje się już nie do spożycia. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że praktycznie cały przemysł okołorolny, a więc przemysł przetwórstwa rolno-spożywczego, mięsnego, przemysł tytoniowy, zostały oddane zagranicznym firmom To ja, Panie ministrze nie widzę tutaj plusów wynikających z wstąpienia do Unii. Zależy, z jakiego punktu widzenia się patrzy. Jeżeli takiemu młodemu rolnikowi wydawało się, że prawie Pana Boga za nogę złapał bo ma świetny ciągnik z klimatyzacją i może sobie słuchać muzyki, a teraz okazuje się, że produkty wcale nie są tak dobrze płatne jak to było w biznesplanie zakładane to następuje rozczarowanie i obawa przed konsekwencjami. Z czasem przychodzi refleksja: „kochany, przeinwestowałeś”. Czyli można powiedzieć tak – wyzbycie się przemysłu rolno-spożywczego, przeinwestowanie, a jednocześnie pozostawienie na uboczu tych mniejszych gospodarstw, które gdyby były świadomie wspierane, to mogłyby rozwinąć właśnie tę produkcję bardziej naturalną, bardziej ekologiczną. Ale do tego potrzebna była pewna wizja rozwoju polskiego rolnictwa, a nie – powiedziałbym – bezkrytyczne, bo tak to trzeba nazwać, naśladownictwo rolnictwa zachodniego. Czyli – słowem podsumowania? Unia wcale nie okazała się takim dobrodziejstwem jak niektórym się wydawało. W jakiś sposób zdewastowała polskie rolnictwo, które było bardziej naturalne, mniej schemizowane, mniej skoncentrowane. Tę szansę w jakiś sposób straciliśmy. Może jeszcze nie bezpowrotnie, bo można jeszcze wrócić do tej bardziej naturalnej produkcji, ale ostatnie 10 lat mogło być wykorzystane o wiele lepiej, mogła zostać wypracowana własna polityka rolna i droga rozwoju. I jeżeli dzisiaj –dokończę ten wątek – minister rolnictwa chwali się (bo tak to trzeba odczytać), że mamy wielki eksport rolny, to

KUrier WNET

W·y·W·i·a·d

Rolnicy sługami wielkich firm

z gabrielem janowskim, b. ministrem rolnictwa, przewodniczącym przymierza dla polski rozmawia magdalena Uchaniuk jest tylko częściowa prawda. Dlatego że pożytki z tego eksportu niestety czerpią firmy zachodnie, które są tutaj głównymi właścicielami przemysłu. Przetworzenie i sprzedaż dają dopiero prawdziwe pożytki z produkcji rolnej. Rolnikowi zostaje tylko produkcja, siłą rzeczy, mniej opłacalnego surowca, którego nie może przetwarzać w zakładach, których mógłby być współudziałowcem. Na plus trzeba zapisać, że udało się nam zachować mleczarstwo i spółdzielczość mleczarską. Pamiętam, kiedy byłem szefem związku RI „S” organizowaliśmy pierwsze blokady pod Mławą w roku 90-tym w obronie polskiego mleczarstwa. Wytargowaliśmy wtedy od pana Balcerowicza 800 miliardów ówczesnych złotych, kiedy zostałem ministrem dołożyliśmy do tego jeszcze 200, w sumie bilion ówczesnych złotych było przeznaczone na modernizację polskiego mleczarstwa, na zakup nowych technologii, opakowań itd., itd. Dzięki temu, mleczarstwo się ostało, a nie zostało tak jak inne dziedziny, przejęte przez firmy zagraniczne. Mówi pan pozytywnie o mleczarstwie, ale jak spojrzymy na inne dziedziny, w tym rybołówstwo to możemy być zaniepokojeni. Rybacy na Pomorzu cały czas narzekają na to co się dzieje, jeżeli chodzi o połowy dorsza i drobnicy, i na to co robią statki norweskie i szwedzkie. To samo się dzieje z cukrowniami. Krajowa Spółka Cukrowa to ostatnia taka duża firma, która jest w całości polska. Mówił pan o całym biznesie około-rolniczym, czyli to jest ten klucz do sukcesu? Tak, to jest najważniejszy klucz do sukcesu rolnictwa. To kto ten klucz w Polsce posiada? Paradoksalnie mają go inwestorzy, właściciele firm zachodnich, a Polacy zostali, polski rolnik, plantator zostali sprowadzeni – przepraszam za to słowo –„ do takich surowcowych.”. Wytwarza surowiec, a inni z tego przetwórstwa i handlu tylko korzystają. A kto najbardziej korzysta? To jeszcze raz powiadam – po pierwsze firmy, głównie zagraniczne, które masowo sprzedają maszyny rolnikom, nasiona, pasze i oczywiście przetwarzają surowce. Jakie to firmy? Choćby ta produkująca ciągniki - John Deere. Więcej, widziałem teraz w Białowieży „meleksy”, też marki John Deer. A pamiętamy jeszcze niedawno mieliśmy swoje meleksy, kupowane nawet na Zachodzie na pola golfowe. Więc, wyzbyliśmy się rodzimej produkcji... Ale polski rolnik nie ma wyboru. Musi kupować zagraniczny sprzęt. Nie ma. Nie ma dlatego, że nie ma polskich ciągników, nie ma polskich kombajnów, nie ma polskich maszyn i urządzeń.

Oczywiście są małe firmy, które dzisiaj starają się wejść na ten rynek, ale po pierwsze są bardzo nieliczne, a po drugie – nie są to już tej klasy maszyny, ponieważ całe zaplecze, naukowo-techniczne, doświadczalne, które towarzyszyło tym wielkim firmom, zostało po prostu zlikwidowane razem z nimi. Bo projektowanie nowych urządzeń, czy doskonalenie odbywa się dzisiaj w macierzystych firmach. Czyli, korzystają firmy produkujące sprzęt, firmy nasienne, ponieważ my w dużej części utraciliśmy hodowlę rodzimą na rzecz zagranicznych hodowców

i paradoksalnie okazuje się, że wcale te nowe odmiany nie są tak, dobre jak to się często wydawało. Przede wszystkim dlatego, że często były przystosowane do innych warunków klimatycznych. Mówiąc obrazowo – do Francji czy południowych Niemiec. U nas są choćby ostrzejsze zimy. Okazuje się, że w pewnym okresie, jak to było np. dwa lata temu, wymarzły plantacje zbóż bo te warunki nie pozwalały tym „delikatnym” odmianom przetrwać ostrych warunków. A jaka jest pomoc polskiego rządu i polskich urzędników w stosunku do rolników, którzy tracą? Ja nazwałem tę politykę ostatnich lat systemem feudalno-pańszczyźnianym. Z jednej strony rolnik jest uzależniony od wielkich firm, dostarczających szeroko rozumiane produkty dla rolnictwa, z drugiej strony polityka Unii, a więc tych dopłat, to nic innego jak ponowne uzależnienie. Ale już rolnicy we Francji czy w Niemczech takimi rolnikami nie są? Także są. Otóż, paradoksalnie, na całym świecie, rolnicy zostali sprowadzeni faktycznie... no, nie chcę użyć takiego pejoratywnego, swego czasu określenia, do roli parobka. A to są przecież najważniejsze osoby w kraju, które dostarczają nam produkty na stół. Dokładnie. Lecz dzisiaj nie są gospodarzami, tylko wykonującymi instrukcje wielkich firm sługami. Muszą zachować takie i takie normy, robić tak, a nie inaczej. Czyli, to już nie jest gospodarz, który według własnego doświadczenia i tradycji prowadzi gospodarstwo tylko jest wykonawcą instrukcji, wykonujący robotę na zlecenie firm. Ale ci instruktorzy mają ogromne znaczenie geopolityczne, bo przecież embargo, które zostało wprowadzone przez Rosję na polskie produkty staje się mechanizmem gospodarczej wojny. Wojna zawsze trwała. Przybierała różne formy, wojny bezpośredniej, militarnej przemocy i agresji albo wojny ekonomicznej, wojny medialnej itd. Tak więc świat to jest ciągłe wojowanie. Bo czym innym był np. kolonializm? To też wojna, skierowana przeciwko tubylcom. Pani ministrze a czy wie Pan, że jak wyjdziemy z budynku Pasty i dojdziemy do Placu Bankowego to w promieniu kilkuset metrów mamy 4 lub 5 sklepów o nazwie – Biedronka. Jest to sieć portugalska, Czy nie mamy sklepów polskich... Przepraszam, czy pani chce mnie już zdenerwować w czasie tej rozmowy? Bo to co pani zaczyna, to po prostu... Ja się po prostu pytam – dlaczego nie są to polskie Biedronki?

Ale, proszę pani, dlatego że w Polsce nie było ani jednego rządu, ani jednego premiera czy parlamentu gdzie by się myślało po polsku i o Polsce. To co pani w tej chwili mówi to jest po prostu skandal. Badania wykazały, że 86% Polaków uważa Biedronkę za polską firmę. Tak bardzo ludzie mają zamulone umysły. Ale mówimy o centrum Warszawy. Nie mówimy o obrzeżach. Właśnie dlatego, proszę pani. Kto o zdrowych zmysłach wpuszcza do centrów wielkie sieci? Kto dopuszcza

w takiej masowej skali zagraniczne firmy handlowe na rynek krajowy! Podam lepszy przykład. Byłem niedawno w Słupsku. Proszę zgadnąć, ile tam jest Biedronek? Ilu mieszkańców jest w Słupsku? Około 80 tysięcy. W takim razie jedna na 10 tysięcy mieszkańców, czyli 7 lub 8. [śmiech] No, proszę pani – 18! 18! Nie licząc innych, wielkich supermarketów. Czyli jest to po prostu nic innego jak kolonizacja Polski przez zagraniczne firmy handlowe. Dobrze jednak taki stan rzeczy już istnieje. Co zrobić, czy jest w ogóle możliwość, żeby te zagraniczne, ogromne sieci z Polski, delikatnie mówiąc, się wyprowadziły? Ja widzę sprawy szerzej. Otóż, to nie dotyczy tylko handlu. My musimy ABSOLUTNIE, używając wszelkich sposobów; mówię tu o sposobach generalnie demokratycznych i cywilizowanych, a takie jeszcze pozostają w naszym zasięgu, doprowadzić do rozwoju rodzimej wytwórczości, szeroko rozumianej. Tej materialnej, intelektualnej. Tylko, że ona jest dużo droższa. Nie, nie. Życie jest „drogie”. Po pierwsze to, co niektórzy politycy głoszą, oczywiście nie znając istoty rzeczy, że tu trzeba reindustrializować Polskę i w ogóle to jest gadanie bez sensu. Dlatego że dzisiaj nie wrócimy do klasycznego już przemysłu. Zresztą nie ma to sensu. Dzisiaj musimy wybrać takie dziedziny, które w przyszłości będą prawdziwie, absolutnie konkurencyjne. Podam tu przykład Japonii, która co by nie powiedzieć, z kraju zniszczonego w czasie wojny i de facto bez znaczącej pozycji ekonomicznej, doszła dziś do światowych marek prowadząc świadomą państwową politykę rozwoju ekonomicznego. I ta Japonia też w roku 90., poprzez swoje najtęższe umysły, instytuty wybrała kilka dziedzin, tzw. przyszłościowych, rozwojowych. I teraz z całą konsekwencją inwestują, rozwijają i za 10-20 lat będą absolutnie do przodu w tych dziedzinach. Mamy 10 lat żeby rozwijać czy zrobić, jak się mówi start up w tych przemysłach znaczących, musimy rozwinąć do granic, powiedziałbym, niewyobrażalnych (ja to mówię z całym przekonaniem) przedsiębiorczość. Bo Polacy generalnie są przedsiębiorczy, tylko trzeba znieść te wszystkie, rozmaite głupoty, które obowiązują i utrudniają, szczególnie młodym ludziom, z mniejszym kapitałem, rozpoczęcie działalności. Dobrze ale nawet jak ją zarejestrują, to jakie później muszą płacę wysokie podatki i składki. Mamy taki program w ramach Przymierza dla Polski, też dla tych którzy wracają z zagranicy, czyli dla re-

-emigrantów. Zakłada on zwolnienia z wszelkich danin na rzecz państwa przez 3 lata. Puka pan gdzieś z tymi propozycjami? Pukam. Dokładnie dziewiętnastego października mieliśmy Krajowe Zgromadzenie Przymierze dla Polski, gdzie tam ten program przedstawiliśmy. Powołaliśmy Krajowy Ośrodek Studiów i Analiz, gromadzimy umysły tęgie, które nas mają wspomagać właśnie w takich rozwiązaniach.

7

c·y·W·i·l·i·z·a· c·j·a Kto ma z nich skorzystać? Przymierze dla Polski tworzy program dla polskich obywateli. Ale to poszedł pan z tą propozycją do pani premier, do pana prezesa Kaczyńskiego? Do Pana Pawlaka? Ale zaraz, dokładnie. Po pierwsze – poinformowaliśmy prasę i media o naszej inicjatywie. Pies z kulawą nogą się tym nie zainteresował. Kiedy trzy lata temu było Krajowe Zgromadzenie Przymierza, to przyszła dziennikarka z PAP-u. Dzisiaj w ogóle, wszyscy niejako są w tym względzie ślepi. A propos Pana Kaczyńskiego i innych. Poinformowaliśmy o Zgromadzeniu i zaprosiliśmy obserwatorów do udziału. Bo teraz, panie ministrze ważniejsza jest może tęcza niż plan dla Polski? No, właśnie. To nie jest przypadkowe! W naszym kraju nie ma dzisiaj debat ważnych dla teraźniejszości i przyszłości Polaków czy Polski. Są właśnie takie „wrzutki”, dotyczące nowych tendencji, związanych z genderyzmem rozmaitymi dewiacjami, które są podnoszone prawie że wzór do naśladowania. Nie chcę tych wątków podnosić, bo one są znane. Natomiast to jest jeden ze sposobów podporządkowania sobie ludzi. Ale może dokończę ten wątek. W ramach Przymierza powołaliśmy trzy organizacje, jako płaszczyznę do rozwijania aktywności obywatelskiej. To jest Przymierze Przedsiębiorców, Przymierze Młodych i Przymierze Rodzin. I w ramach np. Przymierza Przedsiębiorców, otwieramy galerię Polskich Przedsiębiorców. Chodzi o to, żeby upowszechniać wzory, promować Polskich Przedsiębiorców i ich firmy. Czy jacyś przedsiębiorcy przyłączyli się do Przymierza? Tak. Wielu. Byłem na Polagrze, na Forum Ekonomicznym w Krynicy, na Polskim Kongresie Przedsiębiorców, na konferencji – Ekonomia Sumienia i innych rozmaitych spotkaniach . Nasze propozycje współdziałania spotkały się z wielkim zainteresowaniem. A jak ocenia Pan kandydaturę profesora Andrzeja Nowaka na urząd prezydenta? Na pewno jest to znakomity naukowiec, publicysta i bardzo go cenię i w ogóle, ale nie chcę tu się wypowiadać na temat jego kandydatury. Prezydentem czy w ogóle, powinien zostać , nazwijmy to doświadczony polityk, który się otarł i ma... Nie chcę tu przywoływać premiera Buzka i Jego dokonań. Dlaczego? Właśnie ktoś czysty, nieskażony. A przepraszam bardzo. Ja jestem czysty, chociaż „skażony „walką o polską rację stanu, jeżeli pani już tak to nazywa... Andrzej Nowak zapewne dbałby o polską rację stanu. Nie wątpię. Jako premierów i ministrów mieliśmy do tej pory albo prawników, albo historyków. Jakie są tego skutki, to nie muszę mówić. Ułomnością było to, że nie znali ani życia gospodarczego, ani tego codziennego – prawdziwego. Choć niektórzy z nich, mieli na pewno dobre intencje. Ale to interes Polski jest najważniejszy. Jeżeli ktoś ma w sercu tę rację stanu, o której pan mówi, to bycie prezydentem czy premierem... Zgoda, ale ja mu nie ujmuję. Jeżeli będzie kandydatem, to jemu oddam swój głos. Natomiast my trzy lata temu na wspomnianym już tu Zgromadzeniu Krajowy przyjęliśmy, że takim naszym znakiem rozpoznawczym jest PIN. I kiedy pytam studentów, co to jest PIN, zaczynają gadać, że to jest taki numer. Nie.

Mówię. Zapamiętaj, to jest Polski Interes Narodowy. I tutaj, może to zabrzmi w jakiś sposób nieskromny, ale powiem, że ja na swojej drodze nie spotkałem polityków, którzy rzeczywiście ten polski interes narodowy z całą stanowczością realizowali i zabiegali. W 2004 roku, w czasie debaty na temat ordynacji wyborczej powiedziałem, że polską politykę toczy gangrena prywaty, a służba wobec państwa i narodu została zamieniona na służbę wobec gremiów par-

tyjnych, (…) że nie ma w tym sejmie ani jednej partii, ani jednego klubu, gdzie prawdziwie po polsku i o Polsce się myśli. I gdyby pani mnie dzisiaj zapytała, czy podtrzymuję to swoje stwierdzenie, to bym powiedział „tak” z jeszcze większą mocą.

i dążenie do ograniczania praw reprodukcyjnych i seksualnego samostanowienia obywateli. Jego zdaniem nie można ograniczać nikomu chęci do uprawiania seksu ze względu na to, że przy okazji poczęci zostają nowi ludzie. Według tej logiki wymyślonej niedawno przez genderowe feministki tzw. prawa seksualne stoją ponad najbardziej oczywistym z ludzkich praw: prawem do życia. Czy tak właśnie orzeknie niemiecki parlament?

Czy kandydaci Przymierza dla Polski startują w wyborach samorządowych? Startują, ale w różnych komitetach obywatelskich, bo uznajemy, że na szczeblu samorządowym powinny działać szeroko rozumiane komitety obywatelskie, a nie partyjne. Dlatego że partyjniactwo, które się rozszerzyło w Polsce ponad miarę, szkodzi samorządom, bo tam powinny być tylko komisje merytoryczne, zajmujące się problemami, dotyczącymi tych społeczności, a nie kluby partyjne, które wojują między sobą. A w wyborach parlamentarnych będziecie Państwo brać udział? Absolutnie tak. Chcę przypomnieć, że Przymierze dla Polski zostało zawiązane przez pięć prawicowych ugrupowań w 94 roku, po przegranych ówcześnie wyborach przez pana Kaczyńskiego z PC, przez pana Czarneckiego z ZHN, przez Janowskiego z Porozumienia Ludowego i jeszcze dwóch innych. Niestety, ci dwaj pierwsi panowie pożarli się (przepraszam za ten język) między sobą. Niejako to przestało funkcjonować. A w 2001 roku wznowiłem tę inicjatywę jako Stronnictwo Polityczne, bo widziałem co się dzieje w AWS-ie i że trzeba tu dać nowe otwarcie i siłę. Niestety, poza konwencją, z której było jakieś sprawozdanie w prasie i telewizji (to było w kwietniu 2001 roku) już później była totalna blokada medialna na stronnictwo. 15 lipca 2001 roku, kiedy na konwencji wyborczej, w której uczestniczyło ponad 500 kandydatów i członków, w prasie nie było o tym żadnej informacji. Totalna, zmowa milczenia, jeżeli chodzi o Przymierze i moją osobę. I wtedy, przymuszeni przez okoliczności zawarliśmy porozumienie z ówcześnie powstającą Ligą Polskich Rodzin i stworzyliśmy wspólny klub. Niestety Liga i jej liderzy, a szczególnie jeden pan G., okazał się gangsterem politycznym. Wystąpiłem więc z tego klubu. Tak jak wcześniej byłem wyrzucony z AWS-u za swoją zdecydowaną postawę w tych sprawach, o których tutaj mówimy. Zresztą pamiętamy te obrazki ze mną w roli głównej, w Sejmie, gdzie to zostałem, że tak powiem, potraktowany. Naruszyłem wtedy ogromne interesy grup kapitałowych i politycznych. Przypomnę, że to za premiera Buzka bez opamiętania sprzedawano banki, domy towarowe, PZU, energetykę, telekomunikację, cukrownie. Jednak wracając do dzisiejszego Przymierza warto podkreślić, że dokonujemy teraz analizy trzech sfer – ustroju politycznego, gospodarczego i społecznego. I w każdym z tych przygotowujemy wiodące ustawy, które zostaną przedstawione na kolejnym naszym zgromadzeniu, czyli na wiosnę... Kiedy? Na wiosnę przyszłego roku. Trzy ustawy ustrojowe. W dwóch wersjach. A czy jest pan za Jednomandatowymi Okręgami Wyborczymi? Nie. JOW-y są jednym z elementów ustroju politycznego, czyli prawa wyborczego. Nie, ja jestem i mówiłem to w 2004 roku za ordynacją mieszaną. Dlatego że JOW-y nie rozwiązują w ogóle problemu. Rozwój życia politycznego jest ograniczany nie tylko przez ordynację wyborczą, ale i poprzez wiele innych czynników, m.in. system finansowania partii, obowiązujące regulacje. Jesteśmy w przededniu wyborów samorządowych. Jak na starcie

komitety wyborcze mogą konkurować z wielkimi partyjnymi molochami, które mają pieniądze na prowadzenie kampanii. Przepraszam, byłem niedawno w Białymstoku i proszę sobie wyobrazić, widzę te gęby polityków w rozmiarach, przekraczających jakikolwiek zdrowy rozsądek. Siedem pięter, bo liczyłem na budynku, na bloku, portret pana o wysokości siedmiu pięter i szerokości całego budynku! K Kolejna część rozmowy ukaże się w grudniowym numerze „Kuriera Wnet”.

Pomnik ofiar eutanazji z okresu III Rzeszy

Żadnego Boga! Żadnego państwa! Kolejne starcie w wojnie cywilizacyjnej w Berlinie: po jednej stronie pokojowa demonstracja obrońców życia pod hasłem: „Nie dla aborcji i eutanazji”, a po drugiej stronie agresywni kontrdemonstranci wrzeszczący: „Żadnego Boga, żadnego państwa, żadnego patriarchatu!”. Policja z trudem próbuje opanować agresję. zebrała i opracowała: magdalena czarnik

W

samym sercu Niemiec, w Berlinie, w mieście aktywnych działań homoseksualnych lobbystów, w mieście ogłoszonym „miastem bez Boga”, tuż pod budynkiem urzędu kanclerza Niemiec, rozpoczął się w sobotnie południe 20 września jubileuszowy, 10-ty Marsz Dla Życia, tym razem pod hasłem „Dla Europy bez aborcji i eutanazji”. Od rana zbierali się ludzie w różnym wieku, przyjechali z różnych stron Niemiec (była też grupa z Francji, Holandii i z Polski, ze Szczecina). Wielu z nich będzie niosło jak co roku w milczeniu białe krzyże ku pamięci nienarodzonych dzieci. Zielony kolor balonów i transparentów zdaje się koić napiętą atmosferę. W koło krąży policja, zjeżdżają się liczne jednostki funkcjonariuszy. 10 lat temu pierwszy marsz zaczynała niewielka garstka osób. Mimo to, że rok w rok marsz atakowany jest przez ekstremalnie agresywnych przeciwników zwołujących kontrdemonstrację, każdego roku przyłącza się do obrońców życia stopniowo coraz więcej osób. Na podium zebranych wita szef ogólnoniemieckiej organizacji Prawo do Życia (Bundesverband Lebensrecht e.v.) Martin Lohmann: – Chcemy, aby dzisiaj doszli do głosu ci ludzie, którzy głosu nie mają! Występujemy w obronie tych, którzy brutalnie zabijani są w łonach swych matek! Od 13 już lat burmistrzem Berlina jest Klaus Wowereit, który tuż po objęciu urzędu powiadomił opinię publiczną o swoim homoseksualizmie, zrobił tzw. coming out i zapowiedział wsparcie dla postulatów środowisk gejowskich, lesbijskich i określających się jako scena queer, czyli wszelkich osób określających niejednoznacznie własną tożsamość płciową. Wypowiedział też otwarcie wojnę homofobii. Jak podaje stern.de, Berlińczycy są mu szczególnie wdzięczni za zorganizowanie poradni dla homoseksualistów cierpiących na uzależnienia od narkotyków, jak i za jego zaangażowanie w parady homoseksualistów, tzw. Christopher Street Day. Na ostatniej z nich, w czerwcu tego roku, ramię w ramię z Minister Rodziny Manuelą Schwesig z SPD krytykował on dyskryminację homoseksualistów jakiej doznają poprzez wstrzymywanie im prawa do adopcji. W 2008 roku stanął w Berlinie monument o niezwykłej sile propagandowej – pomnik ku czci homoseksualistów prześladowanych pod rządami Hitlera. We wmontowanym w bryle pomnika okienku można

zobaczyć film z całującą się namiętnie gejowską parą. W Berlinie kwitnie życie kulturalne różnych queerowych artystów. Można skorzystać z oferty spotkań dla gejów czy lesbijek, transgenderowych zakątków, teatrów, koncertów, klubów, czy czytelni. Między nimi są też reklamujące się wulgarnymi hasłami puby z tzw. dark room’ami, w których można po ciemku, nie patrząc w ogóle przygodnemu partnerowi w twarz, odbyć szybki stosunek seksualny. Dzieci i młodzież w szkołach uczone są pochwalania homoseksualnego stylu życia i zachęca się je do sprawdzenia się w nowych rolach. Pikantne szczegóły stosunków (poza-hetero) seksualnych nie są bynajmniej w czasie szkolnych zajęć przed nimi zatajane.

nitaryzmu, wolności i odpowiedzialności i solidarności! Jesteśmy adwokatami życia, pokoju i tolerancji! Każdy człowiek, niezależnie od swoich cech i warunków życia, posiada godność i jego życie ma sens i jest wiele warte! Każdy człowiek warty jest miłości! Właśnie dlatego, że mówimy TAK dla życia, musimy powiedzieć NIE wobec każdej formy nienawiści i przemoc. Nie dla każdej formy rasizmu i nietolerancji, NIE dla każdej dyskryminacji! Mówimy to tutaj przed budynkiem Kanclerza Niemiec: Nigdy więcej nienawiści wobec Żydów i chrześcijan! NIE dla dyktatury przeciwko życiu, NIE dla mówienia o bezwartościowym życiu, NIE dla eutanazji i NIE wobec ucisku!

Niemieccy podatnicy płacą rocznie za aborcję 60 mln Euro

Perfidne akty przemocy lewicowych bojówek

Dzieje się to w kraju, w którym swoje żniwo zbiera od lat 70-tych przybierająca coraz bardziej perwersyjne formy szkolna edukacja seksualna. Według oficjalnych statystyk Federalnego Urzędu Statystycznego w Niemczech dokonywanych jest ponad 100 tys. aborcji rocznie, a jak podaje Alexandra M. Linder z niemieckiej organizacji Aktion Lebensrecht für Alle ALFA (Prawo do Życia dla Wszystkich), jest ich ponad dwukrotnie więcej. Płacą za nie podatnicy. Co roku poprzez kasy chorych 60 mln Euro przeznaczanych jest na aborcję. Do 14 tyg. ciąży można ją uzyskać po odbyciu tzw. porady w filiach proaborcyjnej organizacji Pro Familia. W tym bogatym kraju, w którym jest coraz więcej samotnych starców, a coraz mniej śmiejących się dzieci, nie ma miejsca dla „nieuwzględnionych w planach” dzieci. Ten niewygodny temat wyciszany jest w debatach publicznych. Uwiera bowiem zbyt wielu, gdyż – jak głoszą szacunki- właściwie co drugi obywatel miał do czynienia w swoim otoczeniu z aborcją. Może chodziło o babcię, ciotkę, brata, który się rozszedł ze swoją dziewczyną? Koleżankę z klasy, która miała problem po „odjechanej imprezie”, mimo „zabezpieczenia”? A może przyjaciółkę, która nie planowała już trzeciego dziecka, znajomą z personelu medycznego? W Niemczech każdy kształcący się lekarz ginekolog musi uczestniczyć przy aborcji, aby uzyskać zaliczenie swojej specjalizacji. I w tym otoczeniu, grupa – wydawać by się mogło szaleńców – wychodzi na ulice i woła: Jesteśmy ruchem niosącym pozytywne przesłanie: mówimy TAK dla życia każdego człowieka, TAK dla huma-

Martin Lohmann wie o czym mówi nawołując do zaprzestania przemocy. Od 10 lat obrońcy życia, których zwołuje do Berlina, stają się podczas marszów ofiarami agresywnych ataków godzących w mienie i zdrowie. A. Maria Lindner relacjonując zajścia z poprzednich lat mówiła: „Napaści na idących w milczeniu były tak brutalne i zmasowane, że gdyby policja odpowiednio nas nie odgrodziła od atakujących rozszarpaliby nas całkowicie.” Dlatego przed rozpoczęciem marszu padł apel: Nie dajmy się mimo wszystko sprowokować! W tym roku, zorganizowane zostały dwie kontrdemonstracje ze strony lewicowego- queerowego konglomeratu. W noc poprzedzającą marsz, pomieszczenia należące do dwóch organizacji pro-life Lebensrecht e.v. i do stowarzyszenia Kaleb e.v. z przytulnie urządzonym pokojem do przyjmowania niemowląt, w których prowadzone jest poradnictwo dla matek i ojców szukających pomocy ze względu na to, że chcieliby powiedzieć tak dla życia, uległy atakowi jednej z lewicowych bojówek. Poleciały butelki z czerwonym lakierem rozbijając szyby, zalewając wnętrza. Wściekle zdewastowano i zniszczono, co tylko się dało. Kiedy marsz wyruszył spod budynku kanclerza w stronę Bramy Branderburskiej, przygotowani kontrdemonstranci zaczęli bezpardonowe, brutalne ataki. Obrzucano idących prezerwatywami, oblewano farbą, popychano, opluwano i wykrzykiwano chamskie obelgi. Słychać skandowanie: „Masturbacja zamiast religii!!!” (po niemiecku się rymuje). I jak co roku w krzykach i na transparentach: „Gdyby Maryja abortowała, mielibyśmy

teraz spokój!”. Dochodzą też inne hasła: „Sexist fuck off!”, „Zdejmijcie Jezusa & miejsce dla feminizmu”, „Heil Satan”. Słychać też skandowanie „Chcemy z prezerwatywami i spiralami, a nie z prawicowymi radykalistami!” Jak zwykle idącym w milczeniu wyrywano z rąk krzyże, obracano je w dół, często łamano i deptano. W poprzednich latach rzucano w idących podpalone Biblie (!). Rok temu szalały obnażone prowokatorki ze znanej z podobnych akcji grupy Femen. Policja interweniowała wielokrotnie w wielu miejscach. Jej działanie jest zwykle utrudnione, gdyż prowokatorzy potrafią wmieszać się między idących w marszu ludzi. Trudno ich obezwładnić nie naruszając innych po drodze. Taka jest strategia prowokatorów, którzy wykrzykują: „A policja bije nas za chrześcijan!”. Tak jakby maszerujący w milczeniu demonstranci byli winni interwencji policji. Marsz kilkakrotnie wstrzymywany był przez blokady.

Atak na kościół Noc wcześniej został zaatakowany kościół katolicki pod wezwaniem Serca Jezusowego (Herz Jesu Kirche am Prenzlauer Berg). Kolejna lewicowa bojówka rozbiła szybę przy głównym wejściu, do środka poleciały butelki wypełnione czerwonym lakierem i metalowymi ostrymi drzazgami. Kościół ten użyczał w tym czasie swoich pomieszczeń organizatorom berlińskiego Marszu dla Życia. Do ataków przyznał się „autonomiczny związek What the fuck” (czyli tzw. grupy antyfaszystowskie i antyhomofobiczne). Do protestów przeciwko pokojowemu marszowi wzywali również członkowie Związku Seksualnego Samostanowienia (Bündnis für sexuelle Selbstbestimmung) i Humanistyczne Zrzeszenie Niemiec (Der Humanistische Verband Deutschlands), jak również Związek Gejów i Lesbijek Berlin – Branderburg (Lesbenund Schwulenverband). Partia Zielonych, jak sama podała, wydała 1500 Euro na zmobilizowanie kontrdemonstracji. Pieniądze pochodziły ze środków zarządu partii. Wykorzystano je na przygotowanie ulotek i transparentów. Politycy SPD również dawali nieodosobnione wyrazy dezaprobaty dla „samozwańczych obrońców życia”. Tak zachowują się ci, który głoszą w mediach tolerancję, wolności przekonań, szacunek wobec odmienności i opowiadają się przeciwko przemocy. Ich nieposkromiona niczym wulgarność i arogancja, obnoszenie się na transparen-

tach, jak i poprzez słowa i gesty z własnymi perwersjami seksualnymi, twarze pełne pogardy, a wręcz upojone dobrą rozrywką, nie dają uwierzyć, że wyszli na ulice, po to, aby – jak piszą na swoich stronach – bronić kraju przed nazistami, którzy idąc w milczeniu z symbolami religijnymi, zagrażają demokracji i zakłócają porządek publiczny. Nie jest to pierwsza manifestacja w Niemczech, na której okazuje się, że publiczne manifestowanie poglądów sprzecznych z dominującym nurtem homouległości uwalnia wobec niepokornych rozgoryczoną nienawiść i doprowadza do eskalacji przemocy. Apel do kanclerz Angeli Merkel – Droga Pani Merkel, mówię to stojąc tutaj pod budynkiem, w którym Pani urzęduje – kontynuuje prowadzący – proszę się przyjrzeć temu, co się dzieje w Niemczech z chrześcijanami, jak postępuje się w Pani kraju z tymi, którzy wstawiają się najbardziej oczywistą rzeczą na świecie: za prawem do życia każdego człowieka! Niech będzie Pani odważna i przemówi! – Były takie czasy, kiedy dzielono ludzi na ludzi I i II klasy, ale takich ludzi nie ma! Wszyscy mają taka samą godność! Każdy człowiek to wybór I klasy, każdy człowiek to najlepszy wybór i do tego w każdej sytuacji jego życia! – Dziękujemy politykom z różnych partii, którzy przesłali nam na dzisiaj swoje pozdrowienia. Dziękujemy, że pokazali, że to wcale nie jest wszystko jedno czy ludzie są zabijani czy nie. – Dziękuję policjantom, za to, że nas chronią, lecz o wiele bardziej chciałbym, żeby nie byli oni tu potrzebni!

Seksualne samostanowienie ponad wszystko? Mimo tego, że Marsz zbiera z roku na rok coraz więcej uczestników długo był całkowicie i świadomie ignorowany przez publiczne media i polityków. Udawali oni, że nic się nie wydarzyło, że sprawa ta nie jest warta żadnej relacji. Ot, „garstka fundamentalistów religijnych zebrała się na wiecu”. Zamiar uśmiercenia tej inicjatywy poprzez jej przemilczanie stawał się jednak z roku na rok coraz trudniej wykonalny. Już rok temu była to jedna z największych manifestacji w Berlinie (4,5 tys. osób). Poseł Gregor Gysi z Partii Zielonych w tym roku nie wytrzymał. Z końcem sierpnia złożył interpelację do Rządu Fedralnego (Kleine Anfrage Drucksache 18/2284) zarzucając organizatorom marszu, że ich celem jest zastraszanie lekarzy (czytaj: aborterów)

Martin Lohmann kontynuuje: – Do mikrofonu teraz podejdzie Matias Kühler, pastor kościoła ewangelickiego, przedstawi nam szczególną sprawę: Z początkiem września, 15 minut pieszo stąd, czyli od urzędu kanclerza, został uroczyście i oficjalnie odsłonięty pomnik szczególnej wagi. Nareszcie mamy w tym mieście oficjalny monument ku pamięci i przestrodze przyszłych pokoleń – pomnik 300 000 ofiar eutanazji z okresu III Rzeszy, ludzi, których zamordowano, bo byli niepełnosprawni, bo cierpieli na gruźlicę, bo ich życie zostało uznane za bezwartościowe, za niewarte utrzymania. Tak jak uzgodniłem z organizatorami marszu, chciałbym teraz poprosić o minutę ciszy dla uczczenia pamięci tamtych ofiar, aby okazać nasz szacunek wobec cierpienia, jakie wówczas im zgotowano. Tych wszystkich, którzy uznają szacunek wobec życia prosimy o minutę ciszy czci i szacunku wobec tych 300 tys. ofiar. Proszę o opuszczenie plakatów, zamknięcie oczu i wstrzymanie wszelkiego ruchu na ten moment. W powietrzu słychać przybierający na sile szum przeciwników marszu przeradzający się w krzyki, rozwścieczone piski, skandowanie, odgłosy szarpaniny z policjantami, coraz głośniejsze hałasy i gwizdy. W Berlinie po tym wezwaniu cisza nie nastała. To bardzo dobra wiadomość, że obok berlińskich pomników dla uczczenia pamięci pomordowanych Żydów, Romów i prześladowanych homoseksualistów, pojawił się 4 września tego roku, w końcu i ten. W czasie otwarcia „Pomnika i punktu informacyjnego ku pamięci ofiar mordów eutanazji Niemiec Narodowosocjalistycznych” głos zabrała pełnomocnik Rządu Federalnego ds. Kultury i Mediów, pani Monika Grütters (CDU): „Zbyt dużo upłynęło czasu, zanim Niemcy doczekały się tego miejsca pamięci. Wspominanie tych ofiar, oznacza również występowanie przeciwko niepojętej pogardzie wobec ludzi, których życie było rozróżnianie na wartościowe i bezwartościowe. Każde istnienie ludzkie jest warte życia – to przesłanie tego miejsca, szczególnie aktualne w obliczu trwającej debaty nad dozwoleniem eutanazji osób ciężko chorych.”

Miłość silniejsza od nienawiści! Trasa marszu dobiegała pod Bramę Branderburską. Synod Kościoła Ewangelickiego w Niemczech odmówił już w zeszłym roku odprawienia nabożeństwa kończącego marsz w berlińskiej katedrze. Zatem na skromnym podium pastor ewangelickiej wspólnoty z Berlina Axel Nehlsen rozpoczął nabożeństwo, a o wygłoszenie kazania poproszony został katolicki duchowny z Regensburga, prałat Michael Fuchs. W czasie odczytywania słów z Ewangelii rozległy się krzyki i na siedzących na schodach zebranych wpadła grupa z transparentami, skandując: „Żadnego Boga, żadnego państwa, żadnego patriarchatu!” (po niemiecku tekst się rymuje), „Bez kościoła, nie ma piekła!” „Nie – moje ciało, nie – mój wybór!” Poziom agresji, nienawiści, drwin i ataków z jakim stykają się niemieccy obrońcy życia zastanawia i przeraża jednocześnie. Sceny z marszów z kolejnych lat wywołują nieodparte wrażenie trwającej w tym kraju wojny sumień. Po obu stronach są ludzie młodzi i starzy, związki i stowarzyszenia. Dlaczego pokojowi demonstranci i ich organizacje, które nie uczyniły nikomu żadnej krzywdy, są tak zażarcie atakowane? Mają niepodważalne argumenty, poruszają sumienia, ich głos jest brany pod uwagę, mają również coraz większy wpływ na scenę polityczną. Ruchy pro-life rosną w siłę w całej Europie. Czy uda im się kiedyś przełamać sukcesy ostatnich dziesięcioleci przemysłu aborcyjno-antykoncepcyjnego, lobby homoseksualnego i lobby pedofilskiego wraz z całym biznesem erotyczno-pornograficznym? Według policyjnych statystyk liczba uczestników marszu była w tym roku rekordowa – przekroczyła śmiało 5000 osób. Ochraniało ich 460 funkcjonariuszy policji. Publiczne media niemieckie radia, gazety, stacje telewizyjne nie relacjonowały powyżej opisanych wydarzeń. K


KUrier WNET

KUrier WNET

8

Ś·W· i ·a·t

Czy indyjscy chrześcijanie są prześladowani? W Indiach sytuacja mniejszości religijnych jest wzajemnie powiązana. Kiedy prześladują muzułmanów, to chrześcijanom też pogarszają się warunki sprawowania kultu. A my stanowimy małą społeczność i u nas to pogorszenie widać najwyraźniej. Na czym polegają prześladowania? Dokonują tego radykalne bojówki ugrupowania o nazwie Hindutva. Ma ona wsparcie partii, które w maju wygrały wybory i rządzą krajem. Dlatego kiedy dochodzi do agresji, policja nie podejmuje żadnych działań. Dlaczego dochodzi do palenia i desakralizacji kościołów, pobicia księży i pastorów, aresztowań duchownych pod fałszywymi zarzutami czy nawet przymusowych konwersji na hinduizm? W tym roku zanotowaliśmy 60 przypadków prześladowania chrześcijan i 500 przypadków prześladowania muzułmanów. Na szczęście nie doszło do morderstw. Indyjskie sądy nie przyjmują spraw przeciwko sprawcom tych przestępstw albo umarzają je pod błahymi pozorami. Dla nas, chrześcijan, to nie do zaakceptowania. Domagamy się dla nich kary zgodnej z prawem obowiązującym w Indiach i prawem międzynarodowym. Uważamy, że kwestia praw człowieka powinna być podstawą międzynarodowych relacji z rządem Indii. Czy pochodzi Pan z rodziny katolickiej? Moja rodzina jest katolicka od stuleci, jeśli nie od 2000 lat jesteśmy rodowitymi Hindusami i żyjemy w tym kraju od dziesiątek tysięcy lat. Wierzę, że wszyscy ludzie są dziećmi Boga, stworzonymi na obraz i podobieństwo Najwyższego. Jesteśmy też braćmi i siostrami w Chrystusie. Dzięki temu doskonale czuję się w Polsce. Dlaczego rząd Modiego jest popularny w Indiach? Premier Narendra Modi jest przywódcą partji Bharatiya Janata Party (BJP) i był premierem stanu Gujarat, a wcześniej przewodził grupie, która w tym stanie w czasie świąt Bożego Narodzenia niszczyła kościoły! Ma w związku z tym straszliwą reputację. Jest jednak

Tu powstaje

Chrześcijanie w Indiach to męczennicy ulubieńcem hinduskiej klasy średniej i religijnej hinduistycznej prawicy. Oferuje im wizję modernizacji gospodarki i walki z korupcją. BJP jest wprawdzie tak samo skorumpowana, jak każda partia w Indiach, ale Modiemu udało się przedstawić konkurencyjną partię kongresową jako dokumentnie skompromitowaną, nieefektywną i anty-hinduistyczną. Prześladowania chrześcijan w Indiach – źródła watykańskie mają bogatą dokumentację męczeństwa indyjskich wyznawców Chrystusa. My możemy przytoczyć tylko najbardziej jaskrawe przypadki. Karnataka W 2008 roku doszło w tym stanie do fali przemocy skierowanej przeciwko kościołom, miejscom spotkań chrześcijan oraz domom modlitwy Świadków jehowy. Orissa W sierpniu tego samego roku w stanie orissa doszło do rozruchów w 300 wsiach. Hinduiści spalili 4400 domów, pozostawiając ok. 50 tysięcy ludzi bez dachu nad głową. zginęło 55 osób a 18.000 zostało rannych. najbardziej znaną zbrodnią było spalenie misjonarza grahama staines razem z jego dwójką dzieci. przyczyną mordu było głoszenie ewangelii. jeden ze sprawców, dara singh, otrzymał za tę zbrodnię karę dożywotniego więzienia. sąd najwyższy uznał, że intencją mordercy nie było zabicie pastora stainesa, ale „danie mu nauczki”.

Tymczasem mamy olbrzymią liczbę wykształconych młodych ludzi, którzy potrzebują pracy i przede wszystkim oni kupili opowieści Modiego o nowoczesności i rozwoju gospodarki. Dzięki temu otrzymał 22 proc. głosów, co w Indiach przekłada się na władzę w kraju. Ja uważam te hasła za obietnice bez pokrycia, bo przecież nie można z dnia na dzień zbudować przemysłu, dodrukować pieniędzy itp. Dodatkowo zaoferował bardzo wiele indyjskiemu biznesowi, co w pewnej perspektywie pogorszy sytuację zwykłych ludzi. Mamy więc rząd reprezentujący interesy korporacji i to nie może być dobre dla indyjskich pracowników. Indie są teraz otwarte dla kapitału z całego świata. Ale w takim razie skąd prześladowanie chrześcijan? Chyba jak się zaprasza kapitał z Zachodu, to powinno się stworzyć wrażenie tolerancji dla wyznawców wszystkich religii? Tu jest pełna hipokryzja. Pieniądze są OK, ale wyznawcy chrześcijaństwa nie. Z drugiej strony Zachód całkowicie ignoruje prześladowania, licząc na lukratywne kontrakty z rządem Indii. Co to za kultura, która tak wysoko stawia pieniądze? Zastanawiam się nad przyczynami popularności fragmentów religii hinduistycznej w społeczeństwach europejskich. Wystarczy wyjść na ulicę i zapytać przechodniów, czy istnieje reinkarnacja, a sporo osób – wierzących katolików – odpowie, że tak. Coś może jest na rzeczy.

nowe państwo maria giedz

D

Pan urodził się i wychował w Indiach, może odpowie mi Pan czym jest reinkarnacja? Bzdurą! Mogę prosić o rozwinięcie myśli? Nie ma żadnego naukowego potwierdzenia reinkarnacji. Jest to przeciwne teologii, ale też sprzeciwia się teorii ewolucji, o ile ktoś w nią wierzy. Reinkarnacja to po prostu oszustwo. Można powiedzieć, że rośliny, jak i zwierzęta, są obdarzone życiem. Ale przecież człowiek jest wyjątkowy. Duch człowieka nie może żyć w roślinie, szczurze czy psie. Człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga, a chrześcijaństwo obiecuje nam wieczność i zbawienie. Właśnie ta obietnica daje siłę. Pozwala sprzeciwić się prześladowcom. Pozbawienie mnie tej obietnicy zabrałoby sens mojemu życiu. Ponadto dla mnie i wyznawców innych religii reinkarnacja jest niemożliwa, gdyż jest sprzeczna z Bożą obietnicą, że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Druga sprawa dotyczy religii buddyjskiej. Dalajlama twierdzi, że jest reinkarnacją poprzednich Dalajlamów. Znam Dalajlamę, rozmawialiśmy i on twierdzi, że Boga nie ma. Buddyzm twierdzi, że nie ma Boga! Na świecie uważają go za człowieka bożego, ale on sam uznaje się za śmiertelnika. Powiedział mi, że jego wyznanie każe być dobrym dla ludzi, walczyć o wolność. Z kolei religia hinduska dzieli ludzi na kasty, których granice są nieprzekraczalne. Najwyższa kasta – bramini – mają pochodzić z głowy Boga, wojownicy z jego klatki piersiowej, kupcy z brzucha

Dr John Dayal (ur.1948) renomowany dziennikarz walczący o prawa człowieka, zainteresowany przede wszystkim sytuacją chrześcijan. jest członkiem indyjskiej rady integracji, która działa przy premierze indii, sekretarzem generalnym all india christian council oraz przewodniczącym Wszechindyjskiego związku Katolickiego (all india catholic Union). W latach 70. ubiegłego stulecia rozpoczął działalność społeczną krytykując ataki na chrześcijan i kościoły. jako dziennikarz, publicysta i pisarz broni praw mniejszości religijnych: chrześcijan i muzułmanów oraz praw dalitów, czyli tzw. „niedotykalnych” – najniższych kast hinduskiego społeczeństwa. zaś robotnicy i chłopi ze stóp. Są jeszcze kasty „niedotykalnych”, którzy według hinduistów w ogóle nie pochodzą od Boga. Dla wierzącego hinduisty nawet dotknięcie ich przynosi nieczystość. Dlatego jestem wdzięczy za to, że przed dwoma tysiącami lat mój lud wysłuchał zbawiennego posłannictwa Chrystusowego i podążył za Nauczycielem. Już wówczas przyniosło to zmiany w systemie kastowym. Ludzie niższych kast dowiedzieli się, że niczym nie różnią się od najwyższych rodem. Niedotykalni są równi braminom, tak samo kupcy, wojownicy i chłopi. Równość jest matką demokracji. Demokracja pojawiła się w Indiach w XX wieku, ale już od początku chrześcijaństwa ci, co chcieli słuchać, to wiedzieli: Bóg stworzył ludzi

równymi sobie. „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” - to jest właśnie to przesłanie równości. I właśnie w imię tego przesłania chrześcijańscy księża, pastorzy, zakonnicy i zakonnice są rabowani, bici, mordowani. Bo oni i przesłanie równości zagrażają społeczeństwu hinduskiemu, którego fundamentem jest nierówność. Żyję długo, tyle widziałem i nie pozwoliłbym sobie na krytykowanie religii wyznawanych przez innych ludzi. Mam jednak obowiązek powiedzieć, jak Jezus uzdrowił moją duszę, jak ofiarował mi wielką obietnicę. Mówienie o tym jest moim zadaniem. Nie jestem kapłanem, ale należę przecież do królewskiego kapłaństwa, a głoszenie Dobrej Nowiny jest zarówno zaszczytem, jak i fantastyczną przyjemnością. K

zisiaj okazuje się, że to jedynie Kurdowie potrafią przeciwstawić się najpotężniejszej na świecie armii terrorystycznej składającej się z barbarzyńców samozwańczego kalifatu, czyli niesprecyzowanego tworu zwanego Państwem Islamskim. To również tylko Kurdowie, ze wszystkich bliskowschodnich ludów, dają gwarancję tworzenia społeczeństwa żyjącego bezkonfliktowo na zasadach tolerancji i demokracji. Jednocześnie dżihadyści, teoretycznie powołani do walki z reżimowym rządem Syrii, właśnie wśród Kurdów prowadzą akcje ludobójstwa.

Etniczny Kurdystan Tereny położone pomiędzy Zatoką Iskanderunu (nad Morzem Śródziemnym), a świętą górą Ormian, czyli Górą Ararat (5137 m n.p.m.), zwaną też Górą Ognia wznoszącą się na granicy turecko-ormiańskiej zaliczane są do obszarów, na których Kurdowie mieszkają odwiecznie. Na południu granica ta sięga niemal Zatoki Perskiej, ale w większości

Irańskim, na terenie Kurdystanu Irackiego, ale poza autonomią, a także w Rojava (Syryjski Kurdystan) i w śladowych ilościach na terenie Tureckiego Kurdystanu. Drugim surowcem niezwykle ważnym, zwłaszcza dla tamtejszych mieszkańców, jest woda. Mówi się, że jeżeli na świecie zabraknie wody pitnej, to w Kurdystanie wystarczy jej jeszcze na sto lat.

Kim są Kurdowie Na świecie żyje około 5 tysięcy narodów. 42 z nich, to narody prześladowane, upokarzane, w krajach, w których mieszkają, traktowane jako obywatele n-tej kategorii, dlatego też dążące do samodzielności, suwerenności, a więc stworzenia własnej państwowości. W tej grupie, na trzecim miejscu pod względem liczebności, po Tamilach (głównie Indie i Sri Lanka) i Sindhach (Pakistan i Indie), plasują się Kurdowie. Ich historia sięga trzeciego tysiąclecia przed naszą erą, a więc są narodem bardzo starym, jednym z najstarszych na świecie. Zaliczają się do ludów indoeuropejskich, czyli mają te same korzenie co my Polacy. Nie mają nic

Religią dominującą wśród Kurdów jest islam sunnicki, aczkolwiek Kurdowie są wyznawcami szkoły szaafickiej, w przeciwieństwie do Turków i Arabów, którzy opowiadają się za szkołą hanaficką. Wśród Kurdów są też szyici. Ponadto Kurdowie są jezydami, a więc wyznawcami najstarszej na świecie monoteistycznej religii, którą w dobie średniowiecza zreformowano do tego stopnia, że stała się religią synkretyczną. Niemniej jest to religia niezwykle tajemnicza. O jezydach mówi się, że to ci, którzy kłaniają się słońcu, ale nie słońce jest Bogiem, lecz Hudan (Wielki Miłosierny Bóg). To Hudan stworzył świat i stworzył aniołów, którzy mają pieczę nad zarządzaniem owego świata. Wśród Kurdów są też alewici, a także chrześcijanie – głównie rzymscy katolicy. Zapewne ta różnorodność religijna powoduje, że nie są klasyfikowani jako grupa religijna, a narodowa. Na przykład podaje się, że w Iraku mieszkają sunnici, szyici i Kurdowie. Podobnie jest w Syrii, tylko tam dodaje się jeszcze Druzów. Jedynie o jezydach mówi się w kontekście religijnym, a nie narodowym. Niemniej to właśnie oni cierpią podwójnie, za to że

reKlama

przyjazne mieszkańcom, przedsiębiorcom i inwestorom, dynamicznie rozwijające się miasto, budujące swoją przyszłość z poszanowaniem bogatej historii.

Obraz Ojca Kurdów Mustafy Barzaniego w parlamencie w otoczeniu warty honorowej

Ostrołęka leży na północno-wschodnim Mazowszu, nad rzeką Narwią, na skraju Puszczy Kurpiowskiej. Jest znaczącym węzłem drogowym i kolejowym, położonym na skrzyżowaniu szlaków wiodących z południa kraju na Mazury i Pojezierze Suwalskie (droga krajowa nr 53) oraz prowadzących od wschodnich granic Polski na zachód (droga krajowa nr 61). Miasto liczy ok. 53 tys. mieszkańców.

są tereny inwestycyjne o łącznej powierzchni 86,099 ha, włączone do Warmińsko-Mazurskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. W Ostrołęce funkcjonuje ok. 4000 firm. Atrakcyjne ceny nieruchomości, w tym terenów inwestycyjnych, nowoczesny oddział celny oraz zelektryfikowana linia kolejowa do Warszawy sprawiają, że inwestorzy chętnie wybierają nasze miasto. Ostrołęcki samorząd od wielu lat stosuje ulgi w podatku od nieruchomości dla Współczesna Ostrołęka to nowoczesny ośrodek kulturalny, sportowy przedsiębiorców rozpoczynających i gospodarczy. Struktura gospodar- działalność produkcyjną i usługową, cza miasta zdominowana jest przez a także niskie stawki podatku od środków transportu. przemysł drzewno-papierniczy, budowlany, energetyczny oraz spo- Samorząd Ostrołęki stara się pieżywczy. Ważnym atutem Ostrołęki lęgnować pamięć o wielkich boha-

terach regionu, którzy oddali życie za wolność Ojczyzny. Chcielibyśmy, by w Ostrołęce powstało Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Placówka ta całej Polsce i światu przypomniałaby niezwykłych ludzi, którzy w czasie powojennym walczyli o prawdziwą niepodległość Polski. Zapraszamy Państwa do Ostrołęki – miasta tradycji i przyszłości – gdzie działalność samorządu opiera się na trzech filarach – przyjaznej polityce podatkowej, zrównoważonym rozwoju inwestycyjnym oraz zachowaniu harmonii potrzeb – równej wadze przywiązywanej do inwestycji, pomocy społecznej, oświaty, sportu, kultury i umacniania postaw patriotycznych.

9

Ś·W· i ·a·t

po stronie irańskiej, a na północy znacznie powyżej największego na Bliskim Wschodzie Jeziora Wan. Nie oznacza to, że są to tereny wyłącznie kurdyjskie, bowiem obok Kurdów mieszkały i mieszkają różne ludy, jak: Arabowie, Asyryjczycy, Chaldejczycy, Ormianie, Persowie, Syryjczycy, Turcy, Turkmeni, Żydzi, ale Kurdowie stanowią na nich większość. Cały obszar zwany etnicznym Kurdystanem obejmuje 409650 km kw, czyli teren trochę większy niż współczesne państwo niemieckie, a nieco mniejszy od Japonii. W granicach Wielkiego Kurdystanu znajdują się tereny dzisiejszej południowo-wschodniej Turcji zamieszkałe przez 20-25 milionów Kurdów, zachodniego Iranu (ok.13 mln osób), północnego Iraku (ok. 7 mln osób) i północnej Syrii (3,5 mln osób). Ponadto Kurdowie mieszkają na emigracji, przede wszystkim w państwach Skandynawii. Tylko w Niemczech szacuje się ich na jeden milion. W Polsce jest ich zapewne około 300 osób. Z tego większość stanowią studenci. Kurdystan, to przede wszystkim góry: Zagros, Wyżyna Armeńska i Taurus Armeński, a także Góry Kurdystańskie. Przez Kurdystan przepływają dwie główne rzeki: Tygrys i Eufrat. Znajdują się też dwa wielkie jeziora: Urmia (Iran) i Wan (Turcja). Tereny kurdyjskie są bardzo bogate w złoża ropy naftowej, zajmują 8 miejsce w zasobach światowych (7,5% zasobów światowych). W samym tylko Regionie Kurdystanu, czyli kurdyjskiej autonomii w Północnym Iraku dziennie wydobywa się 200 mln baryłek. A przecież ropa jest też w Kurdystanie

wspólnego z Semitami, w skład których wchodzą również plemiona arabskie, ani z Turkami. Za to więcej łączy ich z Persami, bo to te same korzenie. Kurdowie kochają góry i właśnie tam czują się najlepiej. Przez wiele stuleci byli, a częściowo i do dzisiaj są rozdzieleni na klany rodowe. Każdy z klanów mieszkał

Ten „niepotrzebny naród” nagle okazał się niezwykle przydatny, kiedy doszło do amerykańskiej inwazji na Irak w 2003 r., bo władze Turcji nie wpuściły wojsk amerykańskich na swoje terytorium. w innej kotlinie, czy też dolinie górskiej i był samowystarczalny. Podstawowym zajęciem członków owego klanu było pasterstwo i obrona nie tylko ludzi, ale przede wszystkim zwierząt przed dzikimi drapieżnikami, a także członkami innych klanów. Kurdowie zajmowali się również handlem, ale zdecydowanie lepszymi są rolnikami, uprawiając niemal wszystko na bardzo żyznych podgórskich glebach. Surowy górski klimat nauczył ich wytrwałości, hardości, waleczności i jednocześnie dużej gościnności. Warunki, w jakich przyszło im żyć nie sprzyjały tworzeniu wspólnej państwowości, a wręcz wymuszały częste konflikty chociażby o tereny pasterskie.

są jezydami, bo jak twierdzą arabscy, ale i perscy, i tureccy muzułmanie, wyznają „szatańską religię”. Cierpią też za to, że są Kurdami. Nic dziwnego, że część jezydów, bojąc się kolejnych aktów ludobójstwa, do których wielokrotnie dochodziło, upowszechnia przynależność do narodowości jezydzkiej, chociaż takowa nie istnieje. Podobnie zresztą czynią chrześcijanie, twierdząc, że są narodowości chrześcijańskiej, a nie np. arabskiej.

Marzenie o Wielkim Kurdystanie Naród ten nie stworzył własnego państwa, natomiast przez stulecia był wcielany, jak zresztą wiele ówczesnych ludów Bliskiego Wschodu, do poszczególnych imperiów. W tym rejonie istniały państwa ponadnarodowe. Nie odczuwano potrzeby tworzenia własnej państwowości. Władcy owych imperiów, bez względu na swe pochodzenie, rządzili krajami, w skład których wchodziły różne narody, plemiona, czy rodowe klany. Przykładem takiego władcy, notabene Kurda z plemienia Rawandów (zamieszkujące okolice dzisiejszego Rawanduz w północnym Iraku) jest Salahadin Ajubi, nazywany też Saladynem, żyjący w XII w., który zbudował imperium obejmujące tereny dzisiejszego Iraku, Syrii, Egiptu, Tunezji, Jemenu i Arabii Saudyjskiej. W dobie średniowiecza brak kurdyjskiej państwowości nie miało nic wspólnego z degradacją narodu. Na terenach dzisiejszej Syrii, Iraku i Turcji istniało 40 księstw kurdyjskich, które

korzystały z pełnej autonomii. Wiele lat później w Persji, czyli Iranie założycielem dynastii Zand i władcą Iranu był również Kurd – Karim Chan Zand (XVIII w.), ale i on nie stworzył niepodległego Kurdystanu. Świadomość narodowa wśród Kurdów, ale i innych bliskowschodnich narodów, zaczęła się rozwijać dopiero na przełomie XIX i XX w. Po pierwszej wojnie światowej, mimo obietnic Ligi Narodów utworzenia państwa kurdyjskiego, a przynajmniej autonomii dla Kurdów, które zawarto w nigdy nie zrealizowanych postanowieniach Traktatu z Sèvres (1920 r.), na mocy postanowień kolejnego traktatu w Lozannie z 1923 r.,

wadzeniem do exodusu kilku milionów ludzi z północnego Iraku w 1991 r. Ten „niepotrzebny naród” nagle okazał się niezwykle przydatny, kiedy doszło do amerykańskiej inwazji na Irak w 2003 r., bo władze Turcji nie wpuściły wojsk amerykańskich na swoje terytorium. Wówczas kluczową rolę odegrali Kurdowie, bowiem ułatwili Amerykanom zajęcie strategicznych pól naftowych pod Kirkukiem i Mosulem, podejście pod Bagdad od północy, a także pomogli w znalezieniu i schwytaniu Sadama Husajna oraz pomogli w stworzeniu tymczasowego rządu w Iraku i tymczasowej konstytucji. W „nagrodę” Amerykanie przekazując władzę

Rozdzieleni na cztery państwa, a właściwie na pięć, bo część z nich uciekając przed prześladowaniami najpierw z Turcji, potem z Iranu, a następnie z Iraku, znalazła się w granicach ZSRR, kształtowali swoją narodową tożsamość w obrębie innej państwowości. terytorium zamieszkałe przez Kurdów podzielono między Turcję, Irak (Mandat Brytyjski), Syrię (Mandat Francuski) i Iran (Persję). Ta krzywdząca Kurdów decyzja wydana przez obce rządy (przede wszystkim Anglików i Francuzów), główne ówczesne mocarstwa świata, doprowadziła do tragicznych wydarzeń, wymazania z mapy nazwy Kurdystan a także, za pośrednictwem m.in. Arabów i Turków, wprowadzenia do świadomości społeczeństw międzynarodowych informacji o Kurdach, że są Turkami, Arabami, Persami. Już po II wojnie światowej, w granicach dzisiejszego Iranu, w 1946 r. powstała maleńka Republika Mahabadzka ze stolicą w Mahabadzie. Republika ta istniała zaledwie 11 miesięcy, bo tym razem kolejne imperium, jakim był Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, który co prawda wspierał Kurdów w tworzeniu owej republiki, ale sprzedał ją i zamieszkujących w niej Kurdów władcy Iranu. Mówienie więc, że Kurdowie są komunistami, a taką opinię często upowszechniają polscy dziennikarze, jest dużą przesadą. Rozdzieleni na cztery państwa, a właściwie na pięć, bo część z nich uciekając przed prześladowaniami najpierw z Turcji, potem z Iranu, a następnie z Iraku, znalazła się w granicach ZSRR, kształtowali swoją narodową tożsamość w obrębie innej państwowości. Toteż nic dziwnego, że na bazie rodowych klanów zaczęły się tworzyć podziały partyjne, które utrudniały jednoczenie się tego narodu prowadzące do samostanowienia. Na to nałożyły się różne dialekty, często przemieszane z językiem kraju, w którym mieszkała dana grupa. Sam zapis dialektów tego samego języka dokonywano w trzech alfabetach: arabskim, łacińskim i cyrylicy. Marzenie o Wielkim Kurdystanie stało się jedynie tematem utworów zarówno poetyckich, jak i literackich, a przede wszystkim nielegalnie śpiewanych pieśni, wygrywanej muzyki, czy mowy ciała podczas tańców.

Niepotrzebny naród? W wielu rejonach etnicznego Kurdystanu za posługiwanie się językiem kurdyjskim, czy używanie słów Kurd, albo Kurdowie, a nawet, z okazji wesela, wieszanie balonów w jednym z kolorów kurdyjskich (żółty, czerwony, zielony), szło się do więzienia, było się torturowanym lub traciło się życie. Część Kurdów bez żadnych powodów pozbawiono wszelkich praw, tworząc z nich kilkusettysięczną rzeszę bezpaństwowców, tzw. ludzi bez tożsamości, co miało miejsce w 1961 r. na terenie Syrii. Obietnice, a nawet przypieczętowywanie dokumentów dotyczących utworzenia autonomii w Iraku kończyło się akcjami Anfal, na podstawie VIII Sury (rozdziału w Koranie) o łupach wojennych dokonywanych na niewiernych, albo zagazowaniem ich, m.in. w Halabdży w 1988 r., lub dopro-

Irakijczykom ani słowem nie wspomnieli o zasługach Kurdów. Jakież było zdziwienie, kiedy pierwsze powszechne wybory w Iraku (2005 r.) wyłoniły silną grupę kurdyjską, która jako jedyna, jednorodna grupa, może przyczynić się (co robi do dzisiaj) do zachowania państwa irackiego w jego obecnych granicach. Kurdowie stali się też jednym z najważniejszych konstruktorów obowiązującej obecnie irackiej konstytucji. Kilkakrotnie sklejali rozpadający się rząd Iraku, chociaż chętniej stworzyliby własne państwo. Jednak przeciwności jest tak wiele, że zadawalają się autonomią, stawiając na gospodarkę, tolerancję, budowanie demokracji i współpracy dobrosąsiedzkiej, aczkolwiek to ostatnie nie wychodzi najlepiej. Kurdyjska autonomia, czyli Region Kurdystanu potocznie zwany Kurdystanem, ustanowiona mocą irackiej konstytucji z 2005 r., stała się najspokojniejszym regionem w Iraku i jest

ny opozycyjny, do reżimowego rządu, blok kurdyjski Desteya Bilind a Kurd (Najwyższa Komisja Kurdyjska), który w rzeczywistości został opanowany przez PYD (Partia Unii Demokratycznej) powiązanej z PKK (Kurdyjska Partia Pracy funkcjonująca na terenie Turcji i uznawana za organizację terrorystyczną). Odgałęzieniem PYD jest YPG (Powszechne Jednostki Obrony), które w założeniu powstało do obrony ludności cywilnej i miało reprezentować wszystkie kurdyjskie ugrupowania polityczne w Syrii. W praktyce okazało się, że PYD chce rządów absolutnych, likwidując przeciwników, a jednocześnie flirtując z rządem reżimowym. Kurdom nie wychodzi to na dobre, bo konflikt pomiędzy PYD a pozostałymi partiami nastawionymi na budowanie demokracji wykorzystało kierownictwo samozwańczego kalifatu, doprowadzając do tak wielu tragedii (Góra Shengal, Kobanê), że aż nasuwa się pytanie, dlaczego islamscy terroryści z całego świata chcą unicestwić Kurdów? Tej potężnej armii terrorystów, której głównym celem jest destrukcja, wspomaganej przez Saudyjczyków, Turków, władze Syrii, Iranu, ale i nieistniejący już rząd Iraku ośmielili się przeciwstawić jedynie Kurdowie. To oni na terytorium autonomii przyjęli już niemal 1,5 mln uchodźców, tworząc dla nich, początkowo wyłącznie za własne pieniądze, trzy ogromne obozy w rejonie Dohuk, cztery w rejonie Hawler i jeden w okolicach Sulejmaniji. Ponadto goszcząc ich w szkołach, meczetach, kościołach, a nawet w domach prywatnych.

Szansa dla Kurdów Konflikt z Państwem Islamskim zaczął jednoczyć Kurdów między sobą, ale i doprowadził wreszcie do pozytywnego postrzegania Kurdów, co przeradza się w przekazywanej im nie tylko pomocy humanitarnej, ale głównie militarnej ze strony światowej koalicji

Naród, szacowany na ponad 45 milionów osób, zaliczany do jednego z najstarszych na świecie, o niezwykle bogatej kulturze, nie ma własnego państwa. Przez prawie 40 lat stereotypowa opinia o nim wykreowała ich na terrorystów. nazywana oazą spokoju oddzieloną granicą od arabskiego Iraku, ale i niestety znacznych terenów kurdyjskich, których nie pozwolono Kurdom włączyć do autonomii (obszar autonomii stanowi 1/3 irackiego Kurdystanu). Sprawia wrażenie, że jest samodzielnym państwem, gdyż posiada własnego prezydenta, który jest traktowany przez rządy wielu państw świata, jakby był prezydentem samodzielnego państwa, a nie tylko autonomii wielkości dwóch polskich województw, ma własny rząd, własny system nauczania, własną gospodarkę zasilającą niemal w połowie budżet iracki, a nawet własną armię. Nic dziwnego, że wiele międzynarodowych przedstawicielstw lokuje swoje siedziby nie w Bagdadzie, gdzie stale dochodzi do ataków terrorystycznych, a w Halerze (po arabsku Erbil), stolicy RK.

Wojna z islamskim państwem Rewolucja w Syrii i tocząca się tam od ponad trzech lat wojna ukazała nie tylko okrutne oblicze Bliskiego Wschodu. Pokazała rządy tyranów, podziały religijne i etniczne, interesy państw trzecich spoza Bliskiego Wschodu, a także odkryła imperialne marzenia trzech głównych lokalnych graczy: Persów, Turków i Arabów. Syria stała się poligonem doświadczalnym dla terrorystów. W Rojava, czyli w Syryjskim Kurdystanie doszło do silnych podziałów miedzy samymi Kurdami. Teoretycznie powstał wspól-

antyterrorystycznej. Ich sytuacja nie jest łatwa, gdyż w Iraku po odwołaniu stronniczego premiera Nuriego al-Malikiego i powołaniu na to stanowisko Hajdara al-Abadiego w dniu 8 września 2014 r., brakuje rządu, który byłby gwarantem postanowień, m.in. wobec Kurdów, ustalonych mocą konstytucji z 2005 r. Kurdowie dają premierowi Iraku trzy miesiące na stworzenie rządu i przyjęcie ich warunków: niezależność ekonomiczną od Bagdadu, udział w budżecie irackim, wykonanie 140 artykułu konstytucji dotyczącego kwestii rozwiązania statusu spornych obszarów, w tym miasta Kirkut, nazywanego „sercem Kurdystanu” oraz uzbrojenie kurdyjskich sił zbrojnych. W przeciwnym razie Kurdowie zamierzają przeprowadzić referendum niepodległościowe. Kurdów i ich dążenia do niepodległości już dzisiaj popiera wiele państw na świecie, w tym Turcja. Jednak wiele będzie zależało od decyzji Stanów Zjednoczonych, które jak na razie optują za niepodzielnym Irakiem, chociaż ostatnio zaczynają się wahać. Bowiem Kurdowie, którzy mogli bronić tylko swojego terytorium, wykazali się odwagą, stając naprzeciw globalnej wojnie z terroryzmem. Kurdowie nie chcą obalać żadnych rządów, ale walczą o wolność, o prawo do życia dla siebie i dla ludzi obok nich mieszkających. Stali się częścią światowej koalicji przeciwko IS, politycznie stali się dojrzałymi partnerami, a to daje im ogromną szansę na niepodległość. K


kurier WNET

kurier WNET

10

t e m at· n u m e r u List do prof. Andrzeja Nowaka

Z Prof. Andrzejem Nowakiem rozmawia Krzysztof Skowroński

Nie cofnę się!

Wie Pan o poparciu pańskiej kandydatury przez Stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza, Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego, ruch Solidarni 2010 i tysiące osób, które podpisały się pod listem poparcia dla Pana? Bardzo się z tego bardzo cieszę i naprawdę nie dlatego, że to zwiększa moje szanse, bo jak mówię – tutaj jestem troszeczkę rozdarty w sobie, bo żartem mówiąc, chciałbym i boję się. Po prostu ten strach jest przed takim krokiem, który może zmienić całe życie,

na prezydenta, jakiego konkretnie człowieka, a przede wszystkim – jaki zestaw wartości, jaki zestaw cech powinien ten człowiek, konkretny, przez nas, przez taką a nie inną grupę obywateli, reprezentować. I zgłaszamy go, żeby partie polityczne całkowicie nas nie wyręczyły. Właśnie te grupy obywatelskie zgłosiły pana. Czyli pan ma największą liczbę tych cech, które według pana przyjaciół predestynują pana do ubiegania się o najwyższy urząd w państwie. To traktuję, oczywiście, jako niezwykle miły, bardzo zaszczytny, i zobowiązujący wyraz spojrzenia na mnie. Nie chcę się krygować. Nie chodzi mi o to, żeby mówić teraz, że nie sprostam tym założeniom, bo za chwilę zobaczymy czy będzie potrzeba mierzenia się z tym wyzwaniem w pełni. Ale skoro zgodziłem się żeby ta akcja trwała, to będę konsekwentny. Powinniśmy korzystać z prawa wyboru, ale musimy brać pod uwagę też to, że ktoś musi się zgodzić

List, który przesłał mi Pan Profesor w imieniu AKO w dniu 22 września, to największy zaszczyt, jaki mnie w życiu spotkał i zarazem największe zobowiązanie. Najserdeczniej chciałem podziękować Panu Profesorowi i wszystkim tym członkom Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prof. Lecha Kaczyńskiego, którzy ów list i zawartą w nim sugestię zechcieli poprzeć.

Szanowny Panie Prezesie! Jako Stowarzyszenie „Solidarni 2010” mamy głęboką potrzebę zwrócenia się do Pana – lidera jedynej partii, z którą wiążemy nadzieję na wydźwignięcie naszej Ojczyzny z dna, do którego doprowadziły Ją rządy Donalda Tuska – o poważne rozpatrzenie kandydatury prof. Andrzeja Nowaka na Prezydenta Rzeczypospolitej.

Od 10 kwietnia 2010 roku, kiedy pod Smoleńskiem zginęło kilku moich Przyjaciół i tyle innych, wspaniałych osób, współtworzących elitę naszego Narodu, przyrzekłem sobie, że w przypadku wezwania do publicznej służby nie mogę się od niej już uchylać. Kandydowanie na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej to służba najzaszczytniejsza. Czy wolno od niej zaczynać drogę na polityczne forum naszej wspólnoty? Czy nie ma lepszych, znacznie lepiej przygotowanych, bardziej życiowo doświadczonych kandydatów – choćby w gronie znakomitych członków AKO? Na to ostatnie pytanie znam odpowiedź: są i jest ich niemało. Jeśli jednak Akademicki Klub Obywatelski wzywa mnie akurat do zastanowienia się nad wstąpieniem w szranki walki wyborczej o najwyższy urząd Rzeczpospolitej, to na pewno nie mogę tego wezwania zlekceważyć.

Kim jest profesor Nowak, nie musimy Panu przypominać, bo od wielu lat zawsze stoi murem za Pana Partią. Niejednokrotnie był w komitecie honorowym PiS – czy to w wyborach parlamentarnych, czy prezydenckich. To co jest jednak najważniejsze, to fakt, że jest to osoba, która autentycznie umiłowała Ojczyznę, a jest to główna cecha, która winna charakteryzować kogoś, kto miałby pełnić funkcję Prezydenta RP. Od trzech lat śledzimy i rejestrujemy kolejne cykle wykładów Profesora, które mają miejsce w warszawskim „Amicusie” na Żoliborzu. W trakcie tych spotkań profesor Nowak udowodnił, jak bardzo rozumie problemy dzisiejszej Polski i jak bardzo są mu drogie Jej losy.

Z wyrazami szacunku, szczerej przyjaźni i serdecznymi pozdrowieniami w imieniu AKO – Stanisław Mikołajczak, przewodniczący

Arkadiusz Gołębiewski Tadeusz Majchrowicz Wiceprzewodniczący Krajowej Komisji „Solidarności”

Wojciech Mozolewski Szef „Solidarności” Regionu Podlasie

K

Profesor Stanisław Mikołajczak AKO

Profesor Jan Żaryn PJN

Ewa Stankiewicz Solidarni 2010

Tadeusz Wójcik Huta Krosno Dawid Lasek Wiktor Węgrzyn

Racja stanu

R

Rajd Katyński

Tadeusz M. Płużański Lech Jęczmyk Maria Przełomiec Jan Ruman

Prof. Andrzej Nowak

IPN Warszawa

tak wiele od poprzednich i może dać następnym, wtedy zobaczymy jak wiele daje nam Polska. To, że mówię po polsku, że dziedziczę ten wspaniały język stworzony przez Kochanowskiego, przez wielką tradycję polskiej kultury, że mogę pracować, żeby moje dzieci szanowały ten dorobek kulturalny i mogły z niego korzystać w godziwych warunkach, wypowiedzieć tyle rzeczy o świecie, który nasz otacza, dzięki dziedzictwu kultury, którą z Polski w Europie czerpiemy. Albo będziemy mieli to na sercu, będzie nam na tym zależało i wtedy będziemy kimś, albo odwrócimy się od tego obowiązku i wtedy będziemy nikim. Zmieniło się bardzo dużo na naszą niekorzyść. I co w tej sytuacji robić? Myślę, że jednak zhierarchizować zgodnie z zasadą racji stanu. Nie możemy myśleć o najlepszym ze światów, tylko żyjemy w takim jakim żyjemy i do niego dostosowujemy środki. Musimy ustalić kto jest dla nas największym zagrożeniem. I tu będziemy się pewnie różnić w diagnozach. Moja diagnoza jest taka, że nie grozi nam na pierwszym miejscu dyktat Federalnej Rezerwy, państwo Izrael i kanclerz Angela Merkel, chociaż każdy z tych elementów przeze mnie wymienionych wiąże się z jakimś wy-

zwaniem dla Polski, i z jakimś poważnym ryzykiem uszczuplenia polskich interesów. Może nie państwo Izrael, ale lobby żydowskie i kwestia restytucji mienia żydowskiego na ziemiach polskich jest pewnym istotnym problemem, także „czarny” PR Polski, który to lobby buduje. Interesy niemieckie na ziemiach polskich budowane kosztem interesów polskich, przejmowanie strategicznych gałęzi przemysłu, komunikacji przez państwo niemieckie to są także bardzo realne problemy i ja ich absolutnie nie lekceważę, ale próbuję namawiać każdego kto zastanawia się nad polską racją stanu do tego by zhierarchizował potrzebę reagowania na wyzwania, których nagromadziło się bardzo dużo i wszystkie są poważne. Od czegoś trzeba zacząć. To jest powrót do takiej sytuacji trochę jak spór orientacji w czasie pierwszej wojny światowej. Spór orientacji, w którym, nie można przyznać racji jednej stronie. Te strony się uzupełniały między sobą – orientacja Dmowskiego i orientacja Piłsudskiego – z pożytkiem dla Polski. Moja dzisiejsza orientacja – nie porównuję się z nikim z poważnych polityków z przeszłości, ale porównuję sytuację, w której dokonujemy wyborów – jest taka, że głównym wyzwaniem jest niezwykle

Ze wzruszeniem i wdzięcznością wobec okazanego mi zaufania, ponad jakiekolwiek zdolności czy zasługi, pozdrawiam Pana Profesora i kłaniam się –

Szanowny Panie Profesorze, My niżej podpisani uważamy, że jest Pan najwłaściwszym kandydatem na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i namawiamy, by podjął Pan to wyzwanie. Jesteśmy przekonani, że o Pana zwycięstwie wyborczym zadecyduje łańcuch ludzi dobrej woli, którym zależy na Polsce i którzy mądrze zagłosują – widząc w tym wyborze szansę dla Polski. Może Pan liczyć na nasze poparcie, pomoc i głos!

Sołtys roku / Podkarpacie

acja stanu to jest racja istnienia państwa i władzy państwowej. Mamy jedną ojczyznę wieczną i drugą ziemską i jest pewne napięcie między obowiązkami wobec nich. Jeśli ktoś to napięcie wyostrzy to widzi je w postaci alternatywy. I niektórzy tak widzą pojęcie racji stanu - wtedy przypominam sobie homilię Jana Pawła II na błoniach krakowskich,podczas kanonizacji Królowej Jadwigi, kiedy Jan Paweł II jedyny raz użył pojęcia racji stanu. Powiedział, że Królowa Jadwiga umiała pogodzić wierność zasadom chrześcijańskim z konsekwentnym oddaniem polskiej racji stanu. Czyli można iść w ślad za Janem Pawłem II i próbować godzić rację naszej ojczyzny wiecznej z obroną interesu ojczyzny ziemskiej. Racją stanu Polski jest to, żeby trwała, żeby była nadal, czyli żebyśmy nie wymierali, żebyśmy nie przestawali być Polakami, żeby polskość się rozwijała. Nie żeby trwała kurczowo trzymając się tego, co było, ale żeby dostosowywała się do wyzwań współczesnego świata. Lepiej być kimś niż nikim. Jeżeli zrezygnujemy z ambicji porozumienia się w szerszej wspólnocie, z odnalezienia wartości w tym, że w łańcuchu pokoleń jesteśmy cząstką, która bierze

Odpowiem wprost: mam nadzieję, że główna siła patriotycznej opozycji – Prawo i Sprawiedliwość – wskaże jak najlepszego kandydata (wymieniano już kilka bardzo godnych i budzących wielkie nadzieje osób do tej roli). Na pewno nie powinniśmy, przepraszam za tę liczbę mnogą, ale mówię to jako członek większej wspólnoty – AKO, zgłaszać kandydatur „alternatywnych”, które mogłyby osłabić konieczną jedność patriotycznego ruchu w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich. Jeśli PiS zdecyduje, że moja kandydatura ma na tle innych jakieś nie znane mi zalety, wówczas wezwanie Akademickiego Klubu Obywatelskiego przyjmę jako ów głos z 10 kwietnia – że uchylać się nie wolno. Nawet, jeśli nie czuję się godnym udziału w tak zaszczytnej walce.

Pan Profesor Andrzej Nowak

Z żoną pan o tym rozmawiał choćby przez chwilę? Tak, tak, żona oczywiście nie jest z tego bardzo zadowolona, mówiąc najoględniej. Będzie musiała się przyzwyczaić. To zobaczymy. Dziękuję za rozmowę.

Zwracam się do Pana Profesora w imieniu poznańskiej społeczności Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, do której Pan przynależy – co jest dla nas wielkim honorem i zaszczytem.

Nie oczekuję szybkiej odpowiedzi – ale poważnego rozważenia tej propozycji. Aby PiS mógł poważnie Pana poprosić o kandydowanie musi wiedzieć, że Pan taką propozycję przyjmie. I zakończę po sienkiewiczowsku: „niech Bóg Cię prowadzi” przez te trudne rozterki – do decyzji.

jest w czymkolwiek predestynowany? I rzecz jasna odpowiedzi na to pytanie ja sam nie mogę udzielić obiektywnej. Zgadzając się na inicjatywę żebym wystąpił w roli korzystającego z biernego prawa wyborczego na tym etapie po prostu uznaję, że jest to możliwe. Tak. Jest to możliwe, że mógłbym spróbować sprostać takiemu wyzwaniu, co, jeszcze raz powtórzę – wiem jak brzmi zuchwale i pysznie, ale jednocześnie staram się patrzeć w lustro i, jak mawiał Herbert, śmiać się z tej gęby, którą tam w lustrze widzę. Poza tym mam rodzinę, która też... Żona tu zawsze jest bezcenna, potrafi wskazać właściwe miejsce człowiekowi na Ziemi. Nie odfrunąć.

brutalna polityka neoimperializmu rosyjskiego. Inne zagrożenia wobec Polski nie mają wymiaru bezpośredniego zagrożenia fizycznego. Niemcy nie testują nuklearnego ataku na Polskę. Żaden inny partner polskiej polityki zagranicznej nie uprawia tego rodzaju gry. Tak się składa, że tylko z Rosją łączy nas tragiczna sprawa „Smoleńska”, którą musimy wyjaśnić. Ostentacyjne kłamstwa mają znaczenie nie tylko w tej jednej sprawie, mają zniszczyć sedno polskiej tożsamości, mają przekonać nas, że jesteśmy nic nie warci, skoro zgadzamy się na każde kłamstwo w sprawie głowy państwa, które zginęła na terytorium drugiego państwa, skoro możemy przełknąć każde upodlenie. To nie chodzi tylko o Lecha Kaczyńskiego, chodzi o naszą tożsamość. Nic nie jesteśmy warci, jeżeli każde kłamstwo możemy przełknąć.

D

latego uważam, że należy, nie rezygnując od razu z Unii Europejskiej, szukać oparcia dla jakichś zabezpieczeń Polski, przynajmniej takich, które można budować. W Unii musimy próbować odnowić sens Europy. Nasza tożsamość jest europejska, łacińska. Ta tożsamość jest wypierana z Unii Europejskiej oczywiście bardzo gwałtownie przez siły antycywilizacyj-

ne, ale to nie znaczy, że w Europie nie znajdziemy partnerów do obrony tej tradycji. I w Niemczech, i we Francji, i we Włoszech, i w Wielkiej Brytanii, w każdym kraju możemy znaleźć tych partnerów, którym będzie zależało na poprawie położenia Europy. W Niemczech natomiast, wydaje mi się, że musimy szukać raczej porozumienia z tymi siłami, które nie chcą podporządkować się – na zasadzie upodlenia – Rosji, bo Rosja jest upadla także Niemcy. Kiedy Władimir Putin przyjmuje najwyższą nagrodę państwową w landzie Saksonia, tym, w którym werbował agentów, to jest to upodlenie dla dużej części Niemców. Nie jest tak, że oni wszyscy to przyjmują. Oczywiście wpływowe koła gospodarcze robią znakomite interesy z Rosją. Część Niemców jest wrażliwa na prawa człowieka i z tą częścią powinniśmy próbować rozmawiać, żeby pokazać, gdzie jest zagrożenie praw człowieka, czy w straszliwym rządzie Prawa i Sprawiedliwości, czy raczej w relacjach między imperium, które depcze te prawa a Europą. Nigdy nie zazdrościłem żadnej polityce imperialnej, ponieważ wszystkie imperia ostatecznie są skazanymi na rozpad himerami. Oczywiście ten rozpad czasem trwa morderczo dłu-

go - przez intensywność tych rojeń o stworzeniu wiecznej Rzeszy, wiecznego III Rzymu. Polska historycznie zawsze odgrywała role „psuja” imperialnych planów – czy były to imperia naszych wschodnich sąsiadów, czy była to Rzesza, zawsze przeszkadzaliśmy w budowie tych imperiów. Niektórzy są zmęczeni tą rolą psuja. Niektórzy, jak Donald Tusk, woleliby budować to imperium razem z Niemcami i Rosją, oczywiście nie polskie imperium, tylko rosyjskie i niemieckie – wtedy nie musielibyśmy psuć. Mamy być korytarzem wygodnym dla Rosji i dla Niemiec, niczym więcej, bo jeśli spróbujemy być polskim pokojem, między tymi dwoma domami, to nam przyjdą i rozwalą ten pokój , bo są silniejsi, więc zaakceptujmy to – parokrotnie bardzo wyraźnie mówił o tym pan minister Sikorski. Na spotkaniu w fundacji Batorego, w obecności dyplomatów zachodnich minister Sikorski prezentował założenia swojej polityki zagranicznej. Było to z pasją wypowiedziane potępienie jego poprzednika Józefa Becka, a w istocie jego bezpośrednich poprzedników, z nienawiścią do całego dorobku Polski, która stawia opór tym imperiom, wypowiedziane było to właśnie założenie, że Polska nie może przeszkadzać. K

Warszawa, 2014.10.08 r. Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński

My – AKO-wcy deklarujemy, że nie zostawimy Pana samego, będziemy Pana wspierać całą naszą wiedzą, umiejętnościami, życzliwością i sercem.

Człowiek sobie zadaje pytanie – czy aż do takiej części odpowiedzialności za Polskę, tak wspaniałej i trudnej jednocześnie, jest w czymkolwiek predestynowany?

Kraków, 23 IX 2014 r. Wielce Szanowny i Drogi Panie Profesorze,

Szanowny i Drogi Panie Profesorze! Pan sam najlepiej zna swoje zalety, ale i ograniczenia – ale w ich ocenie – zwłaszcza tych pierwszych – nie może być Pan obiektywny. Według zgodnej opinii naszego poznańskiego AKO jest Pan osobą i osobowością w najwyższym stopniu przygotowaną do objęcia tej funkcji. Przede wszystkim ma Pan niezwykłą, gruntowną wiedzę o historii Polski widzianej w szerokim kontekście historii europejskiej, co więcej nie tylko opisuje Pan fakty historyczne, ale także potrafi je Pan interpretować w ciągach wielorakich uzasadnień politycznych, ekonomicznych, kulturowych itp. Znakomity analityk współczesnych procesów politycznych premier Jarosław Kaczyński – powiedział o Panu, że jest Pan jedynym współczesnym historykiem, który dogłębnie rozumie procesy i uwarunkowania historyczne (i współczesne). To niezwykle cenna i trafna opinia...

być wybieranym. Skoro grupy ludzi, których bardzo szanuję, przynajmniej te osoby, które znam, które są mi bardzo bliskie, wskazują na mnie, to traktuję to, jeszcze raz to powtórzę i jako wielkie wyróżnienie, wielkie zobowiązanie i powód żeby odpowiedzieć pozytywnie. Tak, nie cofnę się. Myślę, że warto widzieć jakąś część swojej odpowiedzialności za Polskę. Prezydent też ma część tej odpowiedzialności, bardzo dużą i przede wszystkim ma funkcję reprezentacyjną, co jest też bardzo ważne. No i człowiek sobie zadaje pytanie – czy aż do takiej części odpowiedzialności za Polskę, tak wspaniałej i trudnej jednocześnie,

Zarząd Stowarzyszenia Solidarni 2010

Szanowny Panie Profesorze!

A sprawa jest poważna – więcej – najwyższej wagi – i dotyczy Pana bezpośrednio, a pośrednio nas wszystkich – wszystkich w Polsce. Otóż chcę Pana Profesora prosić o zgodę na kandydowanie na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej. Jak Pan wie, z inicjatywą taką wystąpiło warszawskie Radio Wnet – i została ona podchwycona przez różne środowiska – i jest Pan wymieniany w wąskim gronie najpoważniejszych kandydatów szeroko rozumianej polskiej prawicy.

Fot. Krzysztof Sitkowski

T

niekoniecznie na lepsze. I to nie tylko moje, ale i rodziny. Natomiast myślę, że to dobrze, że tego rodzaju kandydatury są zgłaszane właśnie przez stowarzyszenia, bo chodzi o to żeby przekonywać Polaków, współobywateli, że jesteśmy właśnie gospodarzami w tym kraju, a nie tylko zakładnikami partii politycznych. Nawet tych, które szanujemy, które uważamy za w jakiejś mierze za reprezentację naszych poglądów czy naszych interesów na forum publicznym. Myślę, że powinno być miejsce na naszą, jak by tak rzec, oddolną właśnie, a nazwijmy to ładniej – obywatelską inicjatywę, by poszczególne stowarzyszenia Polaków mówiły, kogo chcemy

Odpowiedź prof. Andrzeja Nowaka

Poznań, 17 IX 2014 r.

– Czy bierze Pan pod uwagę, że zostanie Pan kandydatem w wyborach prezydenckich, na którego postawi Jarosław Kaczyński? A jeśli tak, to czy podjąłby Pan takie wyzwanie i uczestniczył w kampanii wyborczej, zmierzył się z Bronisławem Komorowskim i zaprezentował projekt dla Polski? o brzmi bardzo zuchwale. Przyjąłbym to z wielkim strachem, z podwójnym strachem przed konsekwencjami ewentualnego udziału już w prawdziwym wyścigu prezydenckim, z konsekwencjami, wynikającymi z ogromnej nierównowagi w oświetleniu medialnym poszczególnych kandydatów, a w związku z tym, z konsekwencjami, mówiąc najkrócej bardzo nieprzyjemniej kampanii negatywnej, które mogą być niszczące na całe życie dala kandydata i jego rodziny. To jest największy problem. No, a drugi element tej zuchwałości i strachu jednocześnie sprowadza się dopytania – no, a cóż ja mógłbym zaproponować, gdyby taka kandydatura rzeczywiście, z niepojętych dla mnie powodów, akurat została ostatecznie wybrana przez obóz patriotyczno-niepodległoścwiowy? I tu, oczywiście, odpowiedź na to pytanie może być tylko taka, że mam rzecz jasna swoje przemyślenia związane z historią Polski, z próbą jej odnoszenia do współczesnych problemów i wyzwań, które przed Polską dzisiaj w 2014 roku stoją. Jednocześnie wiem, że musiałbym wiele skorzystać z pomocy ludzi, których wiedzę i ekspertyzę bardzo wysoko cenię. Znam tych ludzi i w niektórych z nich jak najbardziej widzę także dobrych kandydatów na urząd prezydenta. Na pewno byliby gotowi pomagać w poszczególnych dziedzinach, w których prezydent Rzeczpospolitej powinien zajmować stanowisko.

11

t e m at· n u m e r u

Andrzej Goździkowski prezes Cedrobu

Andrzej Chodakowski Józef Bandzo ps. Jastrząb ostatni żołnierz „Łupaszki”

Andrzej Kołodziej Ewa Kubasiewicz-Houee Jolanta Wilgucka-Hoppe Jadwiga Chmielowska Paweł Grzybowski Burmistrz Rypina wraz z 12 obywatelami

Janusz Kotowski Prezydent Ostrołęki

Ksiądz Marcin Lewandowski Paweł Manelski Krzysztof Ostrowski kandydat na prezydenta Gniezna

Grzegorz Heckert konfederat z Szamotuł

Anna Musiał Joanna Grzybowska Tomasz Antoni Żak Ryszard Makowski Bogusław Szostkiewicz Eulalia Łazarska Maria Giedz Wojciech Sumliński Jacek Jonak Benedykt Kawęcki Rafał Ślaski Krzysztof Wyszkowski Krzysztof Zygulski

Marianna Stępniak Grzegorz Stępniak Stanisław Wawrzyniak Stanisław Tarkowski Jolanta Murawska Irena Bielawska Sylwester Bielawski Adam Czarkowski Maria Wójcik Olaf Chmielewski Halina Sikorska Henryk Błaszkowski Henryk Brzozowski Stanisław Rybacki Alicja Urbanowicz Jerzy Kolasiński Maria Borowy Bogdan Lipiński Dominika Mazurkiewicz Zofia Michałowicz Barbara Szymańska Wojciech Garley Jakub Wnuk Anna Bednarska Wojciech Bednarski Jerzy Kobala Michał Rychel Anna Lenartowicz Krzystof Śliwiński Urszula Żak-Jaroszerwska Tomasz Jaroszewski Hanna Szczepańska Ireneusz Komar Jerzy Zalewski Jacek Grabowski Wojciech Grabowski Ewa Litwiniak Piotr Piasecki Barbara Świderska Zofia Kamińska Sławomir Rosiak Wiesława Turkowska Halina Woodhouse Barbara Petrozolin-Skowrońska Bożena Białas-Szuster Agnieszka Przełomiec Elżbieta Tytz Stanisław Kowalczyk Małgorzata Paczyńska Jerzy Paczyński Marta Zielińska Jan Wojnowski Łukasz Rostworowski Artur Grzegorz Lobus Teresa Buczyńska Anna Szecówka Paweł Szecówka

Andrzej Nowak

Wanda Linowska Alina Zdunkiewicz Eulalia Łazarska Romana Magierowska Ryszard Magierowski Grzegorz Łatuszyński Krzysztof Łatuszyński Grzegorz Siwkowski Dorota Siwkowswka Krzysztof Siwkowski Michał Mąkowski Agnieszka Zielińska Grzegorz Zieliński Elżbieta Jarzębowska Agnieszka Wolska Anna Mende Alfred Mende Sylwia Dejarczyk Zofia Pogorzelska Gabriela Kwiatkowska Ewa Wolter Włodzimerz Henryk Bajak Barbara Korzeniewska Jolanta Żurawska Anna Czaplińska Ewa Wasiak Jerzy Biernacki Dariusz Ostrowski Tomasz Jabczewski Elżbieta Ignaczak Urszula Zaorska Halina Skoczek Barbara Jagodzińska Maria Suchocka Tadeusz Lizurek Małgorzata Dębiak Hanna Klażyńska Jadwiga Michalska Jolanta Żuk Zbigniew Żuk Marek Tomaszkiewicz Anna Obidzińska Elzbieta Marczak Monika Makowska Piotr Wojciech Makowski Wojciech Szymborski Ryszard Kopiecki Waldemar Majewski Teresa Majewska Grazyna Wasiak Jadwiga Ziętek Witold Falkowski Jerzy Dziubiński Piotr Stomma Anna Dobrzyńska Jacek Wrzesień Arkadiusz Kleniewski Elżbieta Eysymontt-Sadkowska Ryszard Sadkowski Michał Kuc Józef Zawadzki Elżbieta Skopińska Jan Skopiński Józef Zawadzki Urszula Pawłowska Magdalena Staniek Teresa Nowak

Ten niewątpliwie największy w naszym kraju historyk i, co istotne, prawy i szlachetny człowiek, każdym napisanym lub wypowiedzianym zdaniem potwierdza, że Polskość i losy Ojczyzny są dla niego priorytetem. „Polskość nie należy nam się z urodzenia, Polskość jest przywilejem, na który trzeba sobie zasłużyć i przyjąć go jak przywilej”– to słowa Andrzeja Nowaka wypowiedziane na jednym z ostatnich wykładów z cyklu „Filary Polskości”. Pan profesor zawsze podkreśla, jak ważna i jak wielka dla Polski była prezydentura śp. Lecha Kaczyńskiego. Z całą pewnością kontynuowałby dzieło naszego śp. Prezydenta. Dzisiaj Polska potrzebuje prezydenta, który wyśmienicie zna dzieje Ojczyzny, zna Jej kulturę, literaturę, rozumie polityczną sytuację międzynarodową; czuje swój Naród. Bez wątpienia wszystkie te warunki spełnia prof. Andrzej Nowak. Z wyrazami szacunku – Zarząd Stowarzyszenia Solidarni 2010 Ewa Stankiewicz, Jadwiga Chmielowska, Jacek Kazimierski, Natalia Tarczyńska, Grzegorz Kutermankiewicz

Szanowny Panie Profesorze, W pełni kryzysu poezji na nic się zda tępienie złych poetów, a nawet skazywanie ich na śmierć przez powieszenie – należy pisać piękne wiersze, należy otworzyć święte źródła. (G. Bernanos, Brat Marcin)

W Polsce jest wielu niesamowitych ludzi. Są wielcy nie przez ludzkie uznanie. Są wielcy sercem, pomysłem, odwagą, wolni mimo przeciwności, radośni mimo trudu, bo wiedzą kim są i nikt im tego nie odbierze. Polskość to niesamowitość. Łąka tysiąca kwiatów. Każdy inny, każdy potrzebny. Polacy obecni we wszystkich zakątkach kraju. Nieskorzy do zapisywania się gdziekolwiek – bo szkoda czasu i farmazonów. Powiązani siecią kontaktów. Połączeni wiarą i doświadczeniem. Ludzie dobrej woli. Oni wiedzą, że może być inaczej. Nie mają politycznej reprezentacji, z którą mogliby się zdecydowanie utożsamić. Wymagają sami od siebie, sami ze sobą się mierząc, choćby inni od nich nie wymagali. Potrafią rozpoznać szlachetność cenniejszą niż wizerunki, mądrość nie potrzebującą propagandy i siłę płynącą z doświadczenia pokoleń. Dla nich jest możliwa taka Polska, w której nikt nie jest pozostawiony sam, każdy jest ważny, każdy jest wolny. Bezpieczna Polska. Zwołujący się po Rzeczpospolitej wolni ludzie wypatrują postaci, które ich wewnętrzne pragnienie uczyniłyby pomyślną rzeczywistością tego kraju. Pana wystąpienia i działalność dowodzą sprawności i charyzmy, która daje nadzieję na dobrą zmianę, dlatego mając na względzie dobro Rzeczypospolitej, wobec nadchodzących wyborów, zwracamy się do Pana Profesora z prośbą o rozważenie kandydowania na Urząd Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. Pańska wiedza i doświadczenie zdobyte na polu naukowym, teraz mogą przynieść swoje owoce w przestrzeni publicznej, z wielkim pożytkiem dla Polski i dla Europy. Przemiany wewnętrzne w Polsce, jak też kreowanie dobrych relacji z sąsiadami Polski, oraz utrzymanie pokoju w Europie, możliwe są poprzez wnikliwe zrozumienie, wymianę opinii i konsensus w działaniu na arenie międzynarodowej. Pański spokój, krytyczny dystans i świeżość wizji, są rękojmią bezpieczeństwa, jakie Polsce i Europie są dziś bardzo potrzebne. Panie Profesorze, może Pan liczyć na nasze poparcie, pomoc i głos. „Bóg naszych ojców i dziś jest nad nami.” Idzie „Święte kraju werbowanie.” Grzegorz z Szamotuł

Prezydent Rzeczypospolitej ∙ człowiek spoza „układu” i „służb”, nieuwikłany w polityczne gry ∙ kandydat ponadpartyjny – jedyny, który będzie łączył, a nie dzielił ∙ wybitny badacz dziejów Polski, znawca Rosji, jej historii i polityki ∙ posiada autorytet niezbędny, by godnie reprezentować Polskę

NOWA jakość na NOWE czasy – prof. NOWAK !

Barbara Ryży Monika Czuba Maciej Starzeński Zbigniew Michalski Józef Mierzejewski Anna Majewska Krystyna Linder-Kopiecka Ewa Skoczylas Tomasz Twardowski Barbara Twardowska Tomasz Twardowski Danuta Dobrowolska

Eliza Mistewicz Zbigniew Niezabitowski Paulina Jeleń Anna Jakubowska Wiesław Remień Leokadia Ładysz Bernard Ładysz Anna Ciostek Krzysztof Karoń Joanna Pyryt Iwona Szymańska Konrad Szymański

Bartłomiej Ślęczkowski Katarzyna Litewska Jacek Litewski Jacek Wardęcki Sławomir Błażewicz Katarzyna Gadecka Krzysztof Gadecki Daniel Dragan Lech Woźniakowski Wojciech Sobolewski Magda Sobolewska


KUrier WNET

12

KUrier WNET

U·K·r·a·i·n·a

Rok ukraińskiej rewolucji tekst i zdjęcia: paweł Bobołowicz

U·K·r·a·i·n·a

GRUDZIEŃ 2013 pomnik lenina zrzucony!

MARZEC donieck. manifestujący już w marcu opowiadali się za rosją.

Rewolucja przejmuje kontrolę nad głównym placem Kijowa: Majdanem Nezależnosti (Plac Niepodległości). Rozpoczyna się okupacja kilku budynków publicznych. Na placu staje miasto namiotowe. Do Kijowa ściągają tysiące Ukraińców. Pada pomnik Lenina. Pojawiają się kolejne ogniska protestów, opozycja próbuje zablokować cały sektor rządowy. 10 i 11 grudnia siły reżimowe przypuszczają atak. Mimo rozbicia barykad w pobliżu budynków rządowych nie udaje się im opanować Majdanu. Nocą na plac ściągają tysiące mieszkańców Kijowa. Taksówkarze dowożą ludzi bezpłatnie. Protesty ogarniają wiele innych miast Ukrainy. Janukowycz organizuje spotkanie przy „okrągłym stole”, które nie przynosi rezultatów. Pod koniec grudnia zostaje pobita Tetiana Czornowił, dziennikarka i działaczka społeczna, autorka materiałów dot. majątku Janukowycza. Rewolucjoniści pierwszy raz masowo jadą pod prezydencką rezydencję.

Krym atakują „zielone ludziki”. Jego mieszkańcy w pseudoreferendum głosują za przyłączeniem do Rosji, a Putin dokonuje jego faktycznej aneksji. W Doniecku zostaje zabity Dmytro Czerniawski, działacz Majdanu. Zwolennicy Putina przejmują kolejne gmachy publiczne i faktyczną kontrolę nad głównymi ośrodkami wschodniej Ukrainy. Rosja żąda federalizacji Ukrainy. Rozpoczyna się batalia o fotel prezydenta Ukrainy.

LISTOPAD 2013 „nie możecie nam odebrać europy, bo my jesteśmy europą”. plakat na milicyjnym parkanie po rozbiciu manifestacji studentów.

KWIECIEŃ Kolory okupantów.

reKlama

STYCZEŃ 2014 formacja funkcjonariuszy na ul. Hruszewskiego.

MAJ na Ukrainie wciąż świętuje się zwycięstwo w „Wielkiej Wojnie ojczyźnianej”. Rewolucjoniści obchodzą Nowy Rok i Boże Narodzenie na Majdanie. W namiotach powstają kaplice, szopki. Urzędnicy Janukowycza straszą ukraińskich kapłanów, że zabronią działalności cerkwi, jeśli będą one obecne na Majdanie. 16 stycznia Rada Najwyższa przyjmuje ustawy, które drastycznie ograniczają prawa i wolności obywatelskie. Za przebywanie na Majdnie grozi 8 lat więzienia. Dochodzi do ostrych starć na ulicy Hruszewskiego. Dotychczasowi liderzy protestu A. Jaceniuk W. Kliczko i O. Tiahnybok tracą swoją pozycję – protestujący domagają się działań, a nie negocjacji z Janukowyczem. 22 stycznia ginie pięciu protestujących. Rewolucjoniści mówią o wykorzystywaniu przez reżim snajperów. Pierwszą zidentyfikowaną ofiarą jest Sergij Nihojan – pochodzący ze wschodniej Ukrainy Ormianin. Strzały padają także w ukraińskie Święto Jedności. 28 stycznia Rada wycofuje się z dyktatorskich ustaw.

LUTY Ul. instytucka, 20 lutego. Koledzy wynoszą ciało zabitego. tarcze chronią ich przed snajperami. 18 lutego protestujący udają się z Majdanu pod Radę Najwyższą. Siły rządowe atakują ich i rozbijają w Parku Marińskim. Świat obiegają zdjęcia z brutalnej akcji Berkutu, wojsk wewnętrznych i tak zwanych tituszek. Berkut odbija ulicę Hruszewskiego i Dom Ukraiński – jedno z głównych zapleczy rewolucjonistów. Nazajutrz płonie główny sztab „Narodowego Protestu”, budynek związków zawodowych – Profspiłek. Siły reżimowe okrążają Majdan. Rankiem 20 lutego oddziały reżimu wycofują się ulicą Instytucką wciągając protestujących pod ostrzał snajperów. Liczba ofiar wynosi ok. 70 zabitych i kilkuset rannych. Delegacja Unii Europejskiej próbuje doprowadzić do porozumienia, ale Majdan nie chce o tym słyszeć. 21 lutego Janukowycz ucieka z Kijowa. Rewolucjoniści przejmują jego rezydencje. 23 lutego przewodniczący parlamentu O. Turczynow przejmuje obowiązki prezydenta. Kilka dni później na czele rządu staje Arsenij Jaceniuk.

LIPIEC żołnierze Batalionu ajdar. Ukraińcy przejmują inicjatywę na froncie. Po trzech miesiącach odbijają Słowiańsk. 17 lipca nad wschodnią Ukrainą zostaje zestrzelony malezyjski samolot. Ginie 298 osób, w tym 80 dzieci. Rosyjscy terroryści rozpowszechniają absurdalną teorię, że samolotem przewożono zwłoki. Rosja próbuje zrzucić odpowiedzialność na Kijów. Ukraińskie służby, a także Amerykanie przedstawiają dowody, że za zbrodni winni są rosyjscy terroryści. Ukraina oddaje śledztwo w ręce Holendrów, chociaż mogłaby korzystać z pomocy MAK, którego jest współzałożycielem. Na wschodzie kraju zostaje ranna polska dziennikarka Bianca Zalewska.

SIERPIEŃ Ukraińskie święto niepodległości. Powstają terrorystyczne „republiki ludowe”: ługańska i doniecka. Rusza ukraińska operacja antyterrorystyczna. Symbolem walk stają się Słowiańsk i Kramatorsk. Wielu Ukraińców ucieka z Donbasu. W Doniecku protestujący szturmują rezydencje Achmetowa. Na Majdanie zaczyna się rozbieranie barykad.

Wiktor Janukowycz decyduje, że nie podpisze umowy o stowarzyszeniu z Unią Europejską. W Kijowie rozpoczynają się protesty studentów. Jednym z pierwszych, który poprzez Internet wzywa do wyjścia na ulice, jest ukraiński dziennikarz Mustafa Nayem. Euroentuzjaści nie chcą łączenia ich akcji z działaniami polityków. Początkowo manifestujących studentów ignoruje nie tylko władza, ale i opinia międzynarodowa. Po kolejnych ukraińskich rewolucjach i protestach mało kto przypuszcza, że skrzykujący się przez Internet studenci mogą doprowadzić do zmiany politycznej na Ukrainie. Świtem 29 listopada funkcjonariusze jednostki specjalnej Berkut brutalnie atakują protestujących. Pobici studenci chowają się w Soborze św. Michała Archanioła. Na placu pod świątynią gromadzą się tłumy. Protest euroentuzjastów przeradza się w Rewolucję Godności.

13

W czasie rozruchów w Odessie na skutek podpalenia budynku ginie ponad 40 prorosyjskich separatystów. Ukraina świętuje sowiecki dzień zwycięstwa. W Kijowie setki kombatantów w sowieckich mundurach składają kwiaty, pojawiają się też komuniści ze sztandarami z sierpem i młotem. 25 maja zostaje spełniony jeden z głównych postulatów Majdanu: Ukraina ma nowego prezydenta. Jest nim Petro Poroszenko. Ukraińscy nacjonaliści otrzymują marginalne wyniki, jednak czarnym koniem okazuje się populista Oleg Liaszko, który zajmuje trzecią pozycję. Druga jest Julia Tymoszenko.

CZERWIEC słowiańsk. Ukraińcy odpowiadają ostrzałem z moździerza na atak terrorystów. Toczą się krwawe boje na wschodzie. Terroryści zestrzeliwują ukraiński samolot wojskowy z 49 osobami na pokładzie. Świat milczy. Poroszenko ogłasza plan pokojowy i przedterminowe wybory parlamentarne.

Rosja wysyła na Ukrainę „biały konwój”. Mimo braku zgody władz Ukrainy ponad 200 cieżarówek przekracza granicę. Ukraińcy twierdzą, że konwój nie tylko „coś” przywiózł, ale także wywiózł: ciała martwych rosyjskich żołnierzy. Prezydent Poroszenko rozwiązuje ukraiński parlament.

WRZESIEŃ Wojna budzi patriotyzm. Wszelkie płoty, mosty teraz już w barwach narodowych.

W Mińsku w czasie negocjacji z separatystami przy udziale OBWE i Rosji dochodzi do ustalenia zawieszenia broni. Ukraina zgadza się na specjalny status Donbasu. 16 września ukraiński parlament ratyfikuje umowę stawarzyszeniową z UE i wprowadza ustawę lustracyjną. W jej myśl posady w administracji mają stracić zarówno wspólpracownicy KGB, pracownicy aparatu komunistycznego, ale także poplecznicy reżimu Janukowycza.

PAŹDZIERNIK Wybory do parlamentu. Parlament ustanawia 16 października świętem ukraińskich sił zbrojnych, odcinając się od sowieckiej tradycji. Polskie środowiska kładą nacisk na powiązanie tej daty z powstaniem UPA. Kończy kadencję parlament, który wspierał Janukowycza, a jednocześnie zainicjował zmiany po Rewolucji Godności. 26 października odbywają się wybory parlamentarne, których domagał się Majdan. Jednoznacznie zwyciężają siły odwołujące się do spuścizny Euromajdanu. Do parlamentu nie dostają się ani komuniści, ani przedstawiciele radykalnej prawicy. Jednak wchodzi kilkudziesięciu stronników Janukowycza pod szyldem Bloku Opozycyjnego. Frekwencja wyniosła niewiele ponad 52 proc. Nowym ambasadorem Ukrainy w Polsce zostaje Andrij Deszczyca, były minister spraw zagranicznych Ukrainy, który rozstał się ze swoim stanowiskiem po publicznym zaśpiewaniu „Putin hu...ło”.


kurier WNET

kurier WNET

14

z dalek a·z blisk a

Nie wolno walczyć przemocą...

Z Adamem Ziembą, pochodzącym z Katowic stypendystą Uniwersytetu Harvarda w USA, rozmawia Jadwiga Chmielowska.

Harvardczyk ze Śląska Jadwiga Chmielowska: Studiujecie na prestiżowych uniwersytetach i po studiach drzwi macie wszędzie otwarte. Macie zamiar wracać do Polski, czy też marzycie o robieniu kariery gdzieś w wielkim świecie? Adam Ziemba: Na uniwersytecie często spotykamy się z polskimi politykami. Przyjeżdżają tam na różne konferencje i wykłady. Twierdzą, że po powrocie do Polski będziemy dobrze „wykorzystani”. Mówią nam – powinniście wracać, Polska na was czeka. Potem wracamy do kraju i okazuje się, że nikt nas nie chce. Dlaczego? Może w Polsce czują się zagrożeni, bo jesteście konkurencją? Chyba tak. Być może obawiają się, że ktoś będzie miał większe ambicje i konkretne cele, aby zmienić coś w obecnej sytuacji, a oni chcą utrzymać status quo. Mają pieniądze, władzę, stanowiska i boją się młodych wilków…. Prawdopodobnie tak właśnie jest, co nie jest dobre dla Polski, polskich firm i instytucji. W Polsce powinno się szukać talentów i stawiać na ludzi, którzy będą dbać o polski interes i zasoby. Powinniśmy brać przykład z doświadczeń i działań naszych sąsiadów. Norwegowie, Czesi czy Szwedzi nie oddają strategicznych instytucji czy dóbr narodowych w prywatne czy zagraniczne ręce. W Polsce zaś na przykład autostrady budowane są z pieniędzy podatników, a potem oddawane w ręce prywatne, a obywatele muszą potem i tak dodatkowo płacić za przejazd. Brak jest u nas troski o interes obywateli, nie dbamy o to, co ważne. Amerykanom wpaja się od młodych lat patriotyzm, tradycję, Reklama

kulturę. I choć to państwo składające się z różnych narodów i wyznań, to jednak Amerykanie wyznawają przecież te same wartości. Kochają swój kraj i są dumni ze swojego narodu. Nie mają poczucia zagrożeń zewnętrznych. Robią to, co uważają za słuszne.

Amerykanom wpaja się od młodych lat patriotyzm, tradycję, kulturę. I choć to państwo składające się z różnych narodów i wyznań, to jednak Amerykanie wyznawają przecież te same wartości. Studiuje Pan nauki społeczno - polityczne i ekonomię. Czy łatwo jest studiować w USA Polakom, którzy nie mają sponsorów wśród establishmentu politycznego? Obecnie nie jest to tak trudne. Jestem tego przykładem. Kończyłem LO w Katowicach i chciałem bardzo studiować w USA. Zdawałem egzamin. Tam rekrutacja wygląda inaczej niż w Polsce. Bierze się pod uwagę świadectwa szkolne od III klasy gimnazjum do III klasy LO, osiągnięcia pozalekcyjne, udział w wolontariatach itp. Trzeba też zdać maturę amerykańską. Potem kandydata czeka rozmowa z przedstawicielem uniwersytetu. Bardzo cenieni są kandydaci, którzy efektywnie poszerzają swoja wiedzę i doświadczenie. I na przykład jeśli ktoś interesuje się ekonomią, to powinien wykazać się aktywnością na różnych płaszczyznach – uczestniczyć w kursach, konferencjach, projektach czy nawet uczyć dzieci w szkole eko-

nomii. Jak takie studia są finansowane? Harvard jest jednym z sześciu uniwersytetów w USA, które oferują studentom zagranicznym pełną pomoc finansową, czyli pokrycie wszystkich kosztów nauki, zakwaterowania i wyżywienia. Dla studentów z krajów tropikalnych przewidziany jest np. fundusz na zakup ciepłej odzieży. Jedynym wymogiem, który trzeba spełnić, aby dostać takie stypendium, jest wykazanie, że roczny przychód rodziny jest poniżej 60 tys. dolarów. Więc prawie wszystkie polskie rodziny kwalifikują się do tego, aby koszty były w 100 proc. pokryte. Stypendium w 95 proc. pochodzi z funduszu stypendialnego Uniwersytetu, a 5 proc. trzeba odpracować na campusie. Może być to praca w bibliotece, w laboratorium czy pomoc profesorom w prowadzeniu badań. Tych pieniędzy nie trzeba zwracać. Fundusz stypendialny jest zasilany przez absolwentów, którzy w ten sposób dziękują uczelni za wspaniały czas spędzony w jej murach i chcą umożliwić młodszym kolegom zdobycie podobnych doświadczeń. W przeciwieństwie do polskich uczelni, władze uniwersytetów w USA chcą, by studenci czuli się związani emocjonalnie z uczelnią i stanowili pewną wspólnotę. Polacy studiujący obecnie w USA utrzymują kontakty, stanowią jedna grupę? Na amerykańskich uniwersytetach jest niewielu Polaków. Są to niestety cały czas jednostki. Wszyscy się znają i większość tworzy jakąś wspólnotę. Przykładem może być Polskie Towarzystwo na Harvardzie. Miałem przyjemność być od 2011 r. jego prezesem. Udało mi się odbudować świetne relacje ze społecznością polską i środo-

wiskiem osób polskiego pochodzenia. Była to grupa, która zaczęła skupiać nie tylko studentów, ale i profesorów, pracowników naukowych i wiele innych osób z Bostonu i okolic. Mogliśmy dzięki temu pokazać też kulturę i tradycje, a nawet polską kuchnię naszym amerykańskim przyjaciołom. Święta narodowe i religijne – 11 Listopada, 3 Maja, Wielkanoc i Boże Narodzenie – były ku temu dobrymi okazjami. Jak ocenia Pan system edukacji w naszym kraju? Bardzo cenię edukacje ogólnokształcącą. Miałem szczęście przejść pełną edukacje ogólnokształcącą, czyli uczyłem się jeszcze w szkole sprzed ostatniej reformy. Idący na Harvard Amerykanie są bardzo dobrze przygotowani intelektualnie. Wielu z nich jest absolwentami prywatnych szkół, które

Zawsze mnie boli serce, gdy o tym słyszę. Dlaczego nie bierzemy dobrych przykładów od naszych zachodnich sąsiadów czy od Amerykanów? Polska powinna zacząć inwestować w nowoczesne technologie, które dadzą znacznie więcej miejsc pracy. Na początku dla wysoko wykwalifikowanej kadry, a później dla zwykłych pracowników w polskich firmach czy instytucjach zarządzanych przez Polaków. Zwiększyłaby się w ten sposób konkurencyjność Polski w świecie, a my pozbędziemy się kompleksów, w które jesteśmy wpędzani. Polacy, którzy przez tyle lat wyjeżdżali za granicę w poszukiwaniu lepszego bytu, dziś już w swoim kraju powinni mieć satysfakcję z wykonywanej pracy i godne warunki życia.

zachęcają uczniów do rozwoju własnego w różnych dziedzinach i pomagają w pogłębianiu i poszerzaniu wiedzy zgodnie ze zdolnościami i zainteresowaniami ucznia. W USA duże zasoby finansowe są przeznaczane na rozwój nowoczesnych i efektywnych technologii w różnych dziedzinach.

Patrzy Pan na Polskę zza oceanu, a więc z pewnego dystansu. Jak ją Pan widzi? Tam, w USA, brakuje mi mojej rodziny, a także kultury i tradycji, z których się wywodzę. Patrząc na Polskę z dystansu dostrzegam tu jakiś brak wartości i ideologii, którymi ludzie kierowaliby się w swoim życiu rodzinnym i zawodowym, politycznym i społecznym. Brak mi dlatego rzeczowych dyskusji na ważne tematy, które dotykają każdego Polaka. A problemów przecież u nas sporo, począwszy od edukacji, autostrad czy wydobycia i wykorzystania gazu łupkowego. Dostrzegam również z perspektywy amerykańskiej brak transparentności decyzji. Wydaje się, że brakuje w Polsce osób, którzy jako specjaliści w swoich dziedzinach, powinni mieć duże zaplecze intelektualne.

Ironizując można powiedzieć, że w Polsce rozwijają się głównie montażownie, a także centra obsługi klienta, tzw. infolinie…

Niestety, teraz znów u nas pełni się funkcje z nadania politycznego. Wraca powiedzenie mierny, ale wierny... I na koniec najważniejsze

W przeciwieństwie do polskich uczelni, władze uniwersytetów w USA chcą, by studenci czuli się związani emocjonalnie z uczelnią i stanowili pewną wspólnotę.

15

w·i·a·r·a

pytanie: wrócicie do kraju? Młodzi, wykształceni, bez kompleksów, z doświadczeniami. Większość pozostaje zagranicą, mając tam większe możliwości rozwoju i życia. Jest jednak sporo młodych, którzy chcą wrócić i ja do nich należę. Wiemy, że jesteśmy dobrze wykształceni, zdobyliśmy spore doświadczenia międzynarodowe i możemy zrobić w kraju wiele dobrego. Niestety, obecnie nie zauważam w Polsce żadnego zainteresowania absolwentami Harvardu,

Chcę zachęcić młodych do sięgania po swoje marzenia. Studia na Harvardzie i innych prestiżowych uczelniach świata są możliwe również dla polskiej młodzieży. i to zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym.Wiele ofert dostałem natomiast z takich krajów, jak USA, Wielka Brytania, Indie, Japonia, Singapur czy Korea. Co na zakończenie? Chcę zachęcić młodych do sięgania po swoje marzenia. Studia na Harvardzie i innych prestiżowych uczelniach świata są możliwe również dla polskiej młodzieży, a zdobyta edukacja pozwoli na ulepszanie rzeczywistości, w której wszyscy żyjemy. Staniemy się lepszymi i bardziej świadomymi i otwartymi obywatelami Polski, Europy i Świata. Wszystkich, którzy są zainteresowani studiami na Harvardzie, zachęcam do kontaktu ze mną przez stronę internetową: www.adam-ziemba.com i na FB. K

Ostatni Różaniec bł. ks. Jerzego Popiełuszki, Bydgoszcz, 19 października 1984 r.

M

aryjo, Matko polskiej ziemi, nadziejo Nasza, bolesna Królowo Polski. W naszej dzisiejszej modlitwie różańcowej stajemy przed Tobą my, ludzie pracy oraz Domowego Kościoła. Chcemy trwać przy Twoim Synu w godzinach Jego agonii, spojrzeć na Jego sponiewierane oblicze, chcemy wziąć swój krzyż, krzyż naszej codziennej pracy, naszych znojów, naszych problemów i pójść drogą Chrystusa na Kalwarię. Nas, których dręczą rany ciała i bóle fizyczne, wspieraj Maryjo. Nas, których tak często spotyka niepokój, rozterka i załamanie, podtrzymuj na duchu Maryjo. Nam, którzy jesteśmy upokorzeni, pozbawieni nieraz praw i godności ludzkiej, użycz męstwa i wytrwałości. Nam, którzy dokładamy wszelkich starań, aby odnowić oblicze tej ziemi, naszej ziemi, w duchu Ewangelii, okaż swą matczyną opiekę, Maryjo. Nam, którzy w trudzie i znoju walczymy o Prawdę, Sprawiedliwość, Miłość, Pokój i Wolność w Ojczyźnie naszej, podaj pomocną dłoń.

I. Tajemnica bolesna Agonia w Ogrójcu Ojciec święty Jan Paweł II, 23 czerwca 1982 roku zwrócił się do Pani Jasnogórskiej w następujących słowach "Dziękuję Ci, o Matko, za wszystkich, którzy pozostają wierni swemu sumieniu, którzy sami walczą ze słabością i umacniają innych. Dziękuję Ci, Matko, za wszystkich, którzy nie dają się zwyciężyć złu, ale zło zwyciężają dobrem". Tylko ten może zwyciężać zło, kto sam jest bogaty w dobro, kto dba o rozwój i ubogacanie siebie tymi wartościami, które stanowią o ludzkiej godności dziecka Bożego. Pomnażać dobro i zwyciężać zło to dbać o godność dziecka Bożego, o godność swoją ludzką. Życie trzeba godnie przeżyć, bo jest tylko jedno! Trzeba dzisiaj bardzo dużo mówić o godności człowieka, aby zrozumieć, że człowiek przerasta wszystko, co może istnieć na świecie, prócz Boga. Przerasta mądrość całego świata. Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to pozostać wewnętrznie wolnym, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, pozostać sobą w każdej sytuacji życiowej. Jako synowie Boga nie możemy być niewolnikami. Ale wolność to nie tylko dar Boga, ale to również i zadanie dla nas na całe życie.

II. Tajemnica Bolesna Biczowanie Pana Jezusa Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, to kierować się w życiu sprawiedliwością. Sprawiedliwość wypływa z Prawdy i Miłości. Im więcej w człowieku jest Prawdy i Miłości, tym więcej i sprawiedliwości. Sprawiedliwość musi iść w parze z miłością, o bez miłości nie można być w pełni sprawied-

liwym. Gdzie brak miłości i dobra, tam na ich miejsce wchodzi nienawiść i przemoc. A kierując się nienawiści i przemocą, nie można mówić o sprawiedliwości. Bo nie ma sprawiedliwości w krajach, gdzie władanie opiera się na służbie miłości, ale na przemocy i zniewoleniu. Ważną sprawą dla chrześcijanina jest uświadomienie sobie, że źródłem sprawiedliwości jest sam Bóg. Trudno więc mówić o sprawiedliwości tam, gdzie nie ma miejsca dla Boga i Jego przykazań, gdzie słowo Bóg urzędowo jest eliminowane z życia narodu. Należy więc zdać sobie sprawę z nieprawidłowości i krzywdy, jaką czyni się naszemu narodowi w zdecydowanej większości chrześcijańskiemu, gdy urzędowo ateizuje się go za pieniądze wypracowane również i przez chrześcijan: gdy niszczy się w duszach dzieci i młodzieży te wartości chrześcijańskie, które wszczepiali im od kolebki rodzice, wartości, które

gle nowe, musi mieć wiele sług, którzy wedle programu nuczą się go na dziś, na jutro, na miesiąc. Potem znowu będzie szkolenie na gwałt w innym kłamstwie. By opanować całą technikę zaprogramowanego kłamstwa, trzeba wielu ludzi. Tak wielu ludzi nie trzeba, by głosić prawdę. Ludzie znajdują, ludzie przyjdą z daleka, by słów prawdy szukać, bo w ludziach jest naturalna tęsknota za prawdę. Musimy nauczyć się odróżniać kłamstwo od prawdy. Nie jest to łatwe w czasach, w których żyjemy. Nie jest to łatwe w czasach, o których powiedział współczesny poeta, że nigdy jeszcze tak okrutnie nie chłostano grzbietów naszych batem kłamstwa i obłudy. Nie jest łatwe, gdy katolikowi nie tylko zabrania się zwalczać poglądy przeciwnika, lecz po prostu nie wolno mu bronić przekonań jego własnych czy przekonań ogólnoludzkich. Wobec napaści, choćby

Musimy nauczyć się odróżniać kłamstwo od prawdy. Nie jest to łatwe w czasach, w których żyjemy. Nie jest to łatwe w czasach, o których powiedział współczesny poeta, że nigdy jeszcze tak okrutnie nie chłostano grzbietów naszych batem kłamstwa i obłudy. zdawały wielokrotnie egzamin w tysiącletnich dziejach naszej historii. Sprawiedliwość czynić i o sprawiedliwość wołać mają obowiązek wszyscy bez wyjątku. Bo jak powiedział już starożytny myśliciel, "złe to czasy, gdy sprawiedliwość nabiera wody w usta". Módlmy się, byśmy w życiu naszym na co dzień kierowali się sprawiedliwością.

III. Tajemnica Bolesna Cierniem ukoronowanie Zwyciężać zło dobrem to zachować wierność prawdzie. Prawda jest bardzo delikatną właściwością naszego rozumu. Dążenia do prawdy wszczepił w człowieka sam Bóg, stąd w człowieku jest naturalne dążenie do prawdy i niechęć do kłamstwa. Prawda, podobnie jak sprawiedliwość, łączy się z miłością, a miłość kosztuje. Prawdziwa miłość jest ofiarna, stąd i prawda musi kosztować. Prawda zawsze ludzi jednoczy i zespala. Wielkość prawdy przeraża i demaskuje kłamstwa ludzi małych, zalęknionych. Od wieków trwa nieprzerwanie walka z prawdą. Prawda jest jednak nieśmiertelna, a kłamstwo ginie szybką śmiercią. Stąd też, jak powiedział zmarły Prymas Kardynał Wyszyński, ludzi mówiących o prawdzie nie trzeba wielu. Chrystus wybrał niewielu do głoszenia prawdy, tylko słów kłamstwa musi być dużo, bo kłamstwo jest detaliczne i sklepikarskie, zmienia się jak towar na półkach. Musi być cią-

najbardziej oszczerczych i krzywdzących, nie wolno mu prostować fałszu, który inni mają pełną swobodę głosić i rozszerzać bezkarnie. Nie jest łatwe, gdy w ostatnich dziesiątkach lat w glebę ojczystą zasiewano ziarna kłamstwa i ateizmu. Obowiązek chrześcijanina to stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Bo za prawdę się płaci, tylko plewy nic nie kosztują. Módlmy się, by nasze życie codzienne było przepojone prawdą.

IV. Tajemnica Bolesna Dźwiganie Krzyża Aby zwyciężać zło dobrem, trzeba troszczyć się o cnotę męstwa. Cnota męstwa jest przezwyciężeniem ludzkiej słabości, zwłaszcza lęku i strachu. Chrześcijanin musi pamiętać, że bać się trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju. Chrześcijaninowi nie może wystarczyć tylko samo potępienie zła, kłamstwa, tchórzostwa, zniewalania, nienawiści, przemocy, ale sam musi być prawdziwym świadkiem, rzecznikiem i obrońcą sprawiedliwości, dobra, prawdy, wolności i miłości. O te wartości musi upominać się odważnie dla siebie i dla innych. Prawdziwie roztropnym i sprawiedliwym - mówił Ojciec Święty - może być tylko człowiek mężny. Bieda społeczeństwu - wołał Prymas Tysiąclecia - którego obywatele nie rządzą się męstwem, przestają być wtedy obywatelami, stają się zwykłymi nie-

wolnikami. Jeżeli obywatel rezygnuje z cnoty męstwa, staje się niewolnikiem i wyrządza największą krzywdę sobie, swojej ludzkiej osobowości, rodzinie, grupie zawodowej, narodowi, państwu i Kościołowi. Chociaż łatwo byłoby łatwo pozyskany dla lęku i bojaźni, dla chleba i względów ubocznych. Ale i biada władcom, którzy chcą pozyskać obywatela za cenę zastraszania i niewolniczego lęku. Jeśli władza rządzi zastraszonymi obywatelowi, obniża swój autorytet, zubaża życie narodowe, kulturalne i wartości życia zawodowego. Troska więc o męstwo, powinna leżeć w interesie zarówno władzy, jak i obywateli. Prośmy Chrystusa Pana dźwigającego krzyż, abyśmy w naszym codziennym życiu okazywali męstwo w walce o wartości prawdziwie chrześcijańskie.

V. Tajemnica Bolesna Ukrzyżowanie Chrystusa Aby zło dobrem zwyciężać i zachować godność człowieka, nie wolno walczyć przemocą. Ojciec Święty, w czasie stanu wojennego, w modlitwie do Pani Jasnogórskiej powiedział, że naród nie może rozwijać się prawidłowo, gdy jest pozbawiony praw, które warunkują jego pełną podmiotowość i państwo nie może być mocne siłą żadnej przemocy. Komu nie udało się zwyciężyć sercem i rozumem, usiłuje zwyciężyć przemocą. Każdy przejaw przemocy dowodzi moralnej niższości. Najwspanialsze i najtrwalsze walki, jakie zna ludzkość, jakie zna historia, to walki ludzkiej myśli. Najnędzniejsze i najkrótsze, to walki przemocy. Idea, która potrzebuje broni, by się utrzymać, sama obumiera. Idea, która utrzymuje się tylko przy użyciu przemocy, jest wypaczona. Idea, która jest zdolna do życia, podbija sobą, za nią spontanicznie idą miliony. Solidarność dlatego tak szybko zadziwiła świat, że nie walczyła przemocą, ale na kolanach z różańcem w ręku, przy polowych ołtarzach, upominała się o godność ludzkiej pracy, o godność i szacunek dla człowieka. O te wartości wołała bardziej, niż o chleb powszedni. W ostatnim roku swego życia Kardynał Wyszyński powiedział, że świat pracowniczy na przestrzeni ostatnich dziesiątek lat doznał wielu zawodów, ograniczeń. Ludzie pracy i całe społeczeństwo przeżywało w Polsce udrękę podstawowych praw osoby ludzkiej, ograniczenie wolności myślenia, światopoglądu, wyznawanie Boga, wychowania młodego pokolenia. Wszystko to było tłumione. Na odcinku pracy zależnej, stworzono specjalny model ludzi zmuszania do milczenia i do wydajnej pracy. Gdy ten ucisk wszystkich dostatecznie umęczył, powstał zryw ku wolności, powstała Solidarność, która udowodniła, że do przebudowy społeczno-gospodarczej wcale nie trzeba zrywać z Bogiem. Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy. K


KUrier WNET

KUrier WNET

Proszę opowiedzieć o stworzonym przez pana Teatrze Nie Teraz. To bardzo trudne pytanie, jak można opowiedzieć coś, co jest częścią życia? Intencją moją od samego początku było, abym to nie był tylko ja, aby w tym lustrze zaczęły odbijać się inne postacie. Do dzisiaj jest moim marzeniem, nie wiem czy spełnionym, aby stworzyć zespół , coś co zostanie nie tylko w postaci zapisów na taśmach, tekstów, pamięci ale w ludziach. Trzeba mieć jakieś dzieci, trzeba kreować kolejne ogniwa pokoleń teatralnych. To jest moje wyzwanie i z tą nadzieją wchodzę w okres jesieni życia. Wielu ludzi odeszło, bardzo wielu się przewinęło przez ten zespół. Pracuję z ludźmi kilka, czasami kilkanaście lat. To jest parę pokoleń tego zespołu, który staram się budować i być coraz mądrzejszym w tym budowaniu. Metoda pracy wykreowała się od piętnastu lat, cały czas ją doskonalę i myślę, ze znalazłem swój sposób na „robienie teatru”. A czym jest Teatr Nie Teraz? Ja wyszedłem duchowo z teatru alternatywnego, w znaczeniu alternatywy zdecydowanie politycznej, czyli alternatywy, która była przeciwko władzy – opresyjnej, komunistycznej

Chcę opowiadać o tym, co inni przemilczają

dobre Hotele

NIEMIECKIEGO Wieloletnie doświadczenie w zakresie tłumaczenia dokumentów z języka niemieckiego na polski oraz z języka polskiego na język niemiecki. Tłumaczenia dokumentów technicznych, farmaceutycznych, medycznych, prawniczych w trybie zwykłym i uwierzytelnionym. QBATURA ciecHanóW · ul. Kilińskiego 4a qbatura.eu

z tomaszem antonim żakiem, reżyserem teatralnym, twórcą teatru nie teraz z tarnowa, autorem nominowanej do nagrody im. józefa mackiewicza książki Dom za żelazną kurtyną. Listy do Pani S. rozmawia antoni opaliński

i totalitarnej. Jak patrzę na to dzisiaj z perspektywy państwa, które nazywamy wolnym, III RP, to wydaje mi się, ze ta opresyjność państwa zmieniła tylko formy. Odwołajmy się do słynnego określenia „transformacja”. W tym określeniu kryje się coś niebezpiecznego, co nie tak dawno uświadomił mi profesor Chodakiewicz, który na spotkaniu wykonał taki teatralny zabieg: mnąc kartkę papieru, którą wcześniej pokazywał jako całą i nazywał Polską przed transformacją. Potem pokazał zwiniętą kulkę papieru i powiedział: a to jest Polska po transformacji. Czyli nic się nie zmieniło, tylko zmienił się kształt. Jeżeli patrzeć na to z pozycji człowieka robiącego teatr, to alternatywa jest dalej wpisana w moje działania tylko znajduje inne ścieżki. Zawsze chcę opowiadać o czymś, o czym nie wolno opowiadać, albo opowiadać o czymś, co inni przemilczają. Dokładnie takie są kolejne premiery naszego teatru i to wcale nie jest wymuszone – samo z siebie wychodzi, jak z Wołyniem, jak z Wyklętymi, a wcześniej ze spektaklem dotyczącym obecności muzułmanów w Europie. Zrobiłem

taki spektakl oparty na Księciu Niezłomnym Calderona de la Barca - to też była próba nawiązania dialogu z Grotowskim, tylko Grotowski w tamtym spektaklu wadził się z Bogiem, a ja Boga afirmuję. Dlaczego dzisiejszy teatr tak niewiele opowiada o współczesności, tak rzadko staje po stronie „poniżonych i bitych”? Wiele lat temu napisałem o teatrze alternatywnym, który zdradził swoje korzenie. doświadczałem tego od lat spotykając się z dawnymi przyjaciółmi ze świata alternatywy, kiedy okazywało się, że stoimy po przeciwnych stronach barykady i nie było o czym rozmawiać. To jest zdrada, bo nawet mając inne zdanie, nie można jednocześnie nie zauważać chociażby tego 2010 roku. Taką próbą zauważenia rzeczywistości jest spektakl Kreon 2010, próba opowieści o współczesnej Polsce językiem Antygony. Wiem, że spektakl ten, bez podtytułu 2010 powstał wcześniej.

Tak, kwiecień 2010 wręcz zatrzymał ten spektakl, bo uznałem, że to co pokazujemy nie jest prawdziwe. Spektakl powstał w 2009, narastała we mnie wtedy wielka złość na to, jak Polska zaczyna wyglądać, obserwowałem znajomych, którzy się w tę Polskę „platformerską” zaangażowali, ten zupełny brak refleksji nad tym co się dzieje z naszą Ojczyzną. Wtedy urodziła się chęć pokazania tego przy pomocy tekstu bardzo odległego w czasie, a jednocześnie wciąż aktualnego. Ta aktualność tekstów starożytnych pokazuje skąd wyrastamy. Nie z teatru Sarah Kane, na nieszczęście różnych dekonstruktorów, tylko klasyki i chrześcijaństwa… to są nasze korzenie i nie da się z tego uciec. Próba ucieczki jest równoznaczna z dekapitacją cywilizacji, co zresztą obserwujemy, te obcięte głowy skrzeczą. Ale taka jest cena rewolucji i musimy temu dawać odpór. Tak się urodził Kreon, a że w tej chwili jest to Kreon 2010 stało się dla mnie oczywiste, dojrzałem do tego, żeby pokazać w tle tę lotniczą flagę i opowiedzieć o tym co się wysypuje z tych walizek, opowiadam o tym Sofoklesem. Nawet

Kontakt: tel. 22 649 80 97 info@tlumaczenia-j-niemieckiego.pl Warszawa Ursynów 3 3 3 3 3 3 3 3 3 3

ZDJECIA ,

SLUBNE I NIE SLUBNE

nie ja byłem inspiratorem, tylko moje aktorki, które na wiosnę zaczęły mnie namawiać: wróćmy do Kreona. To jest cudowne patrzeć na Ismenę, o pięć lat starszą, to jest inna Ismena, bo Polska też jest inna. Porozmawiajmy o Pana książce o Kresach. Skąd podtytuł Listy do Pani S ? Pani Stasia, pochodząca z Nieświeża poetka Stanisława Wiatr-Partyka, zabrała mnie na Białoruś, namawiała mnie do tego wyjazdu wiele lat, to była jedna z większych przygód życia i stąd książka. Kresy nie są mi obce, także z przyczyn rodzinnych, ale tej części naszej Ojczyzny, która jest dziś w granicach Białorusi nie znałem, ten wyjazd był bardzo odkrywczy pejzażowo – odwołajmy się do Józefa Mackiewicza, dla którego pejzaż stanowił zawsze metaforę. Białoruś stała się pretekstem do opowiadania o polskości, której nie ma bez kresowości i bez romantyzmu. Bez tego nas nie ma i o tym jest ta książka. Bardzo dziękuję za rozmowę.

TŁUMACZENIA JĘZYKA

,

To były początki, a gdzie i od kogo uczył się Pan rzemiosła teatralnego? To już są studia i wejście w teatr studencki – i jako aktor i jako człowiek od różnych koncepcji scenariuszowych i układanek. Na początku to była ewidentna sytuacja samouka, który sam coś czuje, sam próbuje coś doskonalić, ewentualnie czyta książki no i zaczyna patrzeć na innych. Jeździłem na festiwale, przyjeżdżały różne teatry, również te, które weszły później do legendy polskiego teatru alternatywnego. Potem był udział w różnych warsztatach, początki rzemiosła. I oczywiście dotknięcie Grotowskiego. Nigdy nie poznałem go osobiście, natomiast poznałem ludzi jego teatru, póki jeszcze żyli, bo większość z nich odeszła i to

dość nieszczęśliwie. Miałem okazję brać udział w warsztatach prowadzonych przez jego aktorów, szczególnie ważne były dla mnie kontakty z Zygmuntem Molikiem. Potem były kontakty z Ośrodkiem Grotowskiego, wyjazd do Włoch, do Pontedery, gdzie zostaliśmy zaproszeni z całą moją grupą. Jeszcze wcześniej był taki łącznik w postaci kontaktów z teatrem z Azji, z Singapuru. To wszystko budowało we mnie obecny kształt mojego teatru, przede wszystkim metody pracy.

o·g·ł·o·s·z·e·n·i·a

,

Jak zaczęła się Pana droga do teatru? Opowieść sięgająca czasów dzieciństwa i chyba wrodzonego zamiłowania do teatralizacji rzeczywistości. Już jako dziecko ustawiałem kolegów na podwórku do różnych zabaw. Wówczas były to zabawy albo w podróżników, albo jakieś konwencje westernowe. Pamiętam dokładnie jak mówiłem koledze: a ty tutaj wjedziesz na koniu spoza tego drzewa... taka chęć ustawiania ludzi, czyli – reżyserowania, skąd to się wzięło , dlaczego – nie wiem, być może dlatego, że byłem jedynakiem. I tak się w moim życiu układało, że się różnymi rzeczami bawiłem i ożywiałem. Np. ponieważ mój ojciec był myśliwym, używałem łusek po nabojach, kamieni, orzechów i budowałem z nich wojska i różne rzecz sobie opowiadałem. Potem była szkoła, jakieś występy akademijne, inni się wstydzili, ja się nie wstydziłem i pani nauczycielka od polskiego, którą dokładnie pamiętam, nazywała się Zima, bardzo mnie angażowała w podstawówce w takie przedsięwzięcia.

K· U · l·t· U · r·a

,

16

W PILNEJ POTRZEBIE ZADZWON

DOMUS MATER KraKóW · ul. saska 2c domusmater.pl

505 233 510

Pogrążenie i przejęcie

firmy. Było to o tyle dziwne, że nawet w interpelacji poselskiej z 1998 roku, posłanka Danuta Grabowska wskazywała, powołując się na raport NIK, że: „[...] spółkę w okresie przekształceń własnościowych charakteryzowały korzystne wyniki finansowe zapewniające rentowność działalności”. W kwietniu 1997 roku z walki o zakup wycofała się firma Sokolika.

Pół roku później – 24 października 1997 roku – spółka Merkury nabyła 70 procent akcji PHP „Polski Tytoń”. Było to miesiąc po przegranych przez SLD wyborach parlamentarnych i niespełna tydzień przed odejściem Kaczmarka z funkcji ministra gospodarki oraz Pietrewicza z resortu Skarbu Państwa. SLD oddawało władzę w ręce zwycięskiej koalicji AWS-UW. Ministrem skarbu

17

KO Z I E

Groser

Jesteśmy ludźmi z pasją, posiadającymi długą tradycję mleczarską. Nasze gospodarstwo rolne mieści się w woj. łódzkim w pięknych nadnedrzańskich okolicach. Stado liczy blisko 150 kóz, a ser który wytwarzamy z ich mleka jest w 100% naturalny! Wartości odżywcze sera koziego są ogromne, dlatego kozie mleko i sery zasłużenie święcą triumfy. Coraz częściej wybieramy je zamiast przetworów z mleka krowiego. Sery kozie polecane są wszystkim chcącym zdrowo się odżywiać. Nie bez powodu nabiał zajmuje tak ważne miejsce w prawidłowej diecie. Mleko kozie jest tak wartościowe między innymi ze względu na to, że kozy są niezwykle zdrowymi zwierzętami. Mają tak-

że zdolność pozbywania się z organizmu szkodliwych pierwiastków, które mogą przedostać się do mleka. Wszystko to sprawia, że kozie sery są niebywale zdrowe i łatwo przyswajalne przez ludzki organizm. Sery kozie posiadają wszystkie ważne dla zdrowia składniki odżywcze. Zawierają dużo białka, cynku, kwasu foliowego, witamin z grupy B i A. Stanowią skarbnicę mikroelementów, koniecznych do budowy szkieletu, kości, mięśni, mózgu oraz prawidłowej pracy serca i nerek. Szklanka koziego mleka dostarcza organizmowi aż 33 proc. dziennej zawartości wapnia, oraz 17 proc. dziennej zawartości białka. W naszej ofercie znajduje się dużo gatunków sera- tak więc zapraszamy do degustacji:)

W regionie Basilikaty, jedną ze 110 włoskich prowincji jest Potenza. Region ten specjalizuję się w produkcji najsmaczniejszych i najbardziej aromatycznych twardych serów we Włoszech. Między innymi Pecorino di Filiano czy wyglądający jak egzotyczny owoc Caciocavallo Silano które zostały odznaczone DOP (Denominazione di Orgine Protetta) – wyprodukowane zgodnie z jego właściwą recepturą.

Na Jarmarku Wnet można spróbować i nabyć sery prosto z południa Włoch, z gospodarstwa znajdującego się w Basilikacie. www.tartufi.pl serdecznie zapraszamy!

serykoziewarszawa@gmail.com

LOBOTOMIA 3.0 SUMLIŃSKI. GARAGE HOTEL WłocłaWeK · toruńska 113 garagehotel.pl

POZNAJ PRAWDZIWYCH SPRAWCÓW ŚMIERCI KSIĘDZA POPIEŁUSZKI.

K HELIOS/LILLIANO PIZZERIA WielUŃ · ul. Kopernika 29 helios-wielun.noclegiw.pl

fragment książki Nietykalni piotra nisztora i Wojciecha dudzińskiego. Wyd. editions spotkania

S E RY

d·r·o·B·n·e

został Emil Wąsacz. Firma Merkury za akcje „Polskiego Tytoniu” zapłaciła 15,2 mln PLN. Sprzedaż zakładów wzbudziła wiele kontrowersji. Protestowali związkowcy, którzy wskazywali, że zakład sprzedano po zaniżonej cenie. W listopadzie 1997 roku złożyli do prokuratury zawiadomienie w sprawie tej prywatyzacji. Postępowanie zostało jednak umorzone. K

Auta posiada większość z nas. Czasem trzeba je zmienić – kupić nowsze lub większe...

AUTOMIKA-PREMIUM- CAR to rzetelny autokomis, działający od lat. Pomożemy sprzedać, zamienić lub kupić dobre, sprawdzone auto. Jesteśmy spółdzielcami Radia WNET i dlatego spółdzielcy mogą liczyć na zniżki przy zakupie i bezpłatne przygotowanie auta do sprzedaży komisowej.

Głęboko w sercu Podlasia na skraju trzech puszcz stoi pasieka. Tu już od 60 lat pozyskujemy najlepszy naturalny miód. Zamiłowanie oraz tradycyjne metody sprawiają, że każdy słoik miodu jest ucztą dla podniebienia i pozostawia niezapomniane wrażenia. Pasieka Łakocie Natury z pokoleniową tradycją zaprasza po pyszne miody z Podlasia na Jarmarki Wnet. Oferujemy również możliwość zamówień telefonicznych – 66 44 85 884.

PARTNER · TURUTA JADWIGA OŚRODEK WCZASOWY Biała podlasKa Królowej jadwigi 3/55 partnerturuta.pl

WARSZAWA, UL. MODLIŃSKA 244 TEL. 22 819 00 99 · 602 29 85 85

Prywatyzacja Łódzkiej Wytwórni Papierosów

W

dotarliśmy, Piechocki i płk Szczęsny brali udział nie tylko w roboczych spotkaniach, na których ustalano strategię prywatyzacyjną, ale również w procesie wyłonienia inwestorów dla części zakładów Łódzkiej Wytwórni Papierosów. Obecni byli m.in. na spotkaniu, do jakiego doszło 7 i 8 grudnia 1994 roku w Londynie. Dyskutowali z ekspertami z branży tytoniowej oraz Morgan Grenfell na temat strategii prywatyzacji sektora tytoniowego w Polsce. (…) Łódzka Wytwórnia Papierosów (ŁWP) została wystawiona na sprzedaż w momencie, gdy zakład pogrążał się w finansowych tarapatach. Moc-

K S I Ę G A R N I A W A R S Z A W S K A www.ksiegarnia-warszawska.pl ul. Zielna 39 · 00-108 Warszawa tel. 22 620 12 88 mail: księgarnia@ksiegarnia-warszawska.pl

PORTRETY OLEJNE I RYSUNKOWE

Piekarnię Piwoński założył Stanisław Piwoński w 1955 roku w Łomiankach. Piekarnia mieści się na ul. Warszawskiej 88. Wciąż wypiekamy niczym prawie 60 lat temu: pracujemy na starych sprzętach,bardzo starannie hodujemy zakwas, ciasto formujemy ręcznie i wypiekamy w przedwojennym, ceramicznym piecu. Nie używamy polepszaczy, spulchniaczy i konserwantów. Naszą specjalnością jest chleb 100% żytni tylko na zakwasie, bez dodatku drożdży – chleb pytlowy oraz chleb 100% orkiszowy.

bogna.podbielska@gmail.com

HOTEL BYTOM Bytom · ul. strzelców Bytomskich 87 hotelprime.pl

!

– Polecamy na Święta „ Baś nie – Z ilustracjami J a Po n aP – W prom lsk i eń ocyj ie ko nej – Bo n ” w orm cen s k aln ie ie ie 35 g to z ło 45 t

HOTEL BRISTOL TRADITION & LUXURY ***** rzeszóW · ul. rynek 20-23 bristol-rzeszow.pl

o!

no przyczyniło się do nich zerwanie umowy na produkcję z firmą związaną z ludźmi, którzy rok później kupili zakład od Państwa. Przy tej transakcji Skarb Państwa wydał więcej na usługi doradcze, niż zarobił na sprzedaży Łódzkiej Wytwórni Papierosów. A nowy właściciel, firma Merkury – związana ze znaną krakowską rodzina Likusów – zarobiła krocie, sprzedając majątek zakładu. Wybór akurat tych

HOTEL FENIKS gniezno · ul. Wrzesińska 18 hotel-feniks.pl

www.muchomor.pl

h! yc

Firma doradcza za swoje doradztwo zarobiła na Ministerstwie Przekształceń Własnościowych ponad dziewięć razy więcej, niż Skarb Państwa uzyskał z tej prywatyzacji.

nowych właścicieli rekomendował w ministerstwie pułkownik WSI, Jan Szczęsny. (…) Przy prywatyzacji Łódzkiej Wytwórni Papierosów nie brakowało wątpliwości. Z jakiego powodu ani Ministerstwo Skarbu, ani tym bardziej wynajęta za ciężkie pieniądze (o czym poniżej) firma doradcza Morgan Grenfell, podczas dokonywania wyceny Łódzkiej Wytwórni Papierosów, nie wzięły pod uwagę wartości praw do produkcji papierosów „Klubowe” (bagatela: 16 milionów PLN)? Nie wiadomo też, czy przy wycenie wzięto pod uwagę rynkową cenę gruntów w centrum Łodzi. I wreszcie: dlaczego Ministerstwo Skarbu umorzyło część zobowiązań łódzkiej wytwórni, skoro zakłady te dopiero co otrzymały 16 mln PLN od Philip Morris? Wspomniana już firma doradcza, Morgan Grenfell, za swoje doradztwo zarobiła na Ministerstwie Przekształceń Własnościowych duże pieniądze – 926,9 tys. PLN, czyli ponad dziewięć razy więcej niż Skarb Państwa uzyskał z całej tej prywatyzacji. (…) Przedsiębiorstwo Handlowo-Produkcyjne „Polski Tytoń” w Radomiu było większe niż Łódzka Wytwórnia Papierosów. Znajdowało się też w znacznie lepszej sytuacji finansowej. Razem z posiadanym zakładem w Poddębicach zatrudniało około 1065 pracowników. W 1995 roku firmy te wyprodukowały 2,8 mld sztuk papierosów. W sumie, w 1996 roku, wartość aktywów zakładów „Polski Tytoń” w Radomiu i Poddębicach wynosiła 176 milionów PLN. Składały się na to, m.in. nieruchomości, których wartość księgowa z powodu amortyzacji jest zazwyczaj sporo niższa od wartości rynkowej. Oferty zakupu zakładów złożyły spółka Likusów – Merkury oraz firma Sokolika – M&S Marketing Systems. Inne podmioty miały zrezygnować po zapoznaniu się z rzekomo słabą sytuacją

-( !:

maju 1995 roku, rząd Józefa Oleksego podjął decyzję o prywatyzacji sektora tytoniowego. Zakładano, że na sprzedaży przedsiębiorstw Skarb Państwa zarobi 400-600 mln USD, a kolejne 400 mln USD zostanie zainwestowane przez nowych właścicieli w rozwój zakładów. Z analizy branży tytoniowej w Polsce przygotowanej na zlecenie Ministerstwa Rolnictwa przez firmę WIL Consulting House wynikało, że jej wartość została określona na 605,8 mln USD. Za przeprowadzenie prywatyzacji odpowiadało Ministerstwo Przekształceń Własnościowych kierowane wówczas przez Wiesława Kaczmarka. Rozpoczęto procesy sprzedaży państwowych przedsiębiorstw tytoniowych, których część zakończyli już następcy Kaczmarka. Cały proces sprzedaży sektora tytoniowego w prywatne ręce od samego początku budził ogromne kontrowersje. Jednym z głównych zarzutów była sprzedaż zakładów po mocno zaniżonej cenie. Bezpośrednio nad przebiegiem prywatyzacji zakładów tytoniowych w resorcie czuwał znany nam już dobrze człowiek służb – płk Jan Szczęsny. Do jego obowiązków należało, m.in. nadzorowanie pracy doradcy ministerstwa, którym była firma Morgan Grenfell z Londynu. Oprócz niego, w całym procesie uczestniczyli też Andrzej Piechocki i Artur Woźniak. Ten ostatni do pracy w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych trafił w styczniu 1995 roku i od razu zaczął zajmować się ważnymi procesami prywatyzacyjnymi. Jako pracownik departamentu prywatyzacji kapitałowej odpowiadał, m.in. za prywatyzację Łódzkiej Wytwórni Papierosów. Jak wynika z dokumentów, do których

+48 508 121 456 www.te c zowe -og rody.pl


kurier WNET

kurier WNET

18

s · p · o ·t· k·a· n · i ·a

S

Na zdrowie! Jak wznosić toast za zdrowie przyjaciół, rodziny, delegacji zagranicznych, na rządowych przyjęciach, niegdyś polskimi alkoholami – często o historycznych nazwach – które nie wiadomo kto i nie wiadomo kiedy wyprzedał za marne pieniądze francuskim, rosyjskim itp firmom? Jak pić, skoro jedynie „Żytnią” produkuje polska firma Polmos Bielsko-Biała? Pozostałe to: •  Luksusowa od 2008 r. należy od francuskiego koncernu Pernod Ricard... •  Pan Tadeusz w całości należy do portfolio francuskiego koncernu Pernod...

•  Czysta de Lux, podobnie jak jej siostrzana wódka Żołądkowa Gorzka należy do koncernu Stock Spirits Group... •  Żubr to koncern Stock Spirits Group...

•  Ricard Polska Wódka •  Wódka 1906 również należy również należy do znanego do koncernu Stock Spirits Group... przedsiębiorstwa Pernod Ricard... •  Polska Żubrówka przeszła •  Premium Vodka, tak jak w ręce rosyjskiego koncernu jej poprzedniczki, należy do Russian Standard Corporation... koncernu Pernod Ricard... •  Polski Bols w czerwcu 2013 r. •  Sobieski, ta wódka jest teraz została kupiona przez Russian też w rękach Francuzów... Standard Corporation... •  Wódka Polonaise produkowana jest przez Polmos Łańcut... •  Polmos Łańcut (marka Sobieski) należy do francuskiego koncernu Belvedere.... •  Zawisza również jest kolejną pozycją w ofercie francuskiej firmy Belvedere...

•  Soplica również należy już do Russian Standard Corporation... •  Palace Vodka, podobnie jak Soplica, czy Żubrówka należy do koncernu Russian Standard Corporation... •  Absolwent również już nie jest polską wódką. Należy do rosyjskiego koncernu Russian Standard Corporation...

•  Krupnik, tak jak wódka Polonaise czy Zawisza Czarny •  Belvedere Vodka należy do koncernu Belvedere... produkowana jest wyłącznie w Żyrardowie przez LVMH, który •  Polmos Lublin należy do jest francuskim koncernem... koncernu Stock Spirits Group, włoskiej spółki Eckes & Stock... •  Wyborowa trafiła pod •  Wódka Lubelska także należy wyłączne skrzydła francuskiego do koncernu Stock Spirits Group... koncernu Pernod Ricard...

... Ale dobrze znać właścicieli naszych głównych gorzelni.

Spotykamy się podczas pierwszego w Europie konkursu łazików marsjańskich zorganizowanego u podnóża XIII-wiecznego zamku w Chęcinach. Co przyciąga ludzi na takie imprezy?

Bogactwo tworzą ludzie Z Robertem Zubrinem rozmawia Aleksander Wierzejski Robert Zubrin: Ludzie zdają sobie sprawę, że to jest największa przygoda naszych czasów. Pierwszy raz byłem w Polsce jeszcze przed założeniem Towarzystwa Marsjańskiego ale była już wydana moja książka. Na spotkaniu w toruńskim obserwatorium im. Kopernika było pełno ludzi. W Polsce jeszcze ludzie byli dość biedni ale mimo to chcieli dowiedzieć się, w jaki sposób mogą wziąć udział w załogowej eksploracji Marsa. Bo chcemy robić coś ważnego, coś co zmieni życie przyszłych pokoleń a z całą pewnością można powiedzieć, że takim działaniem jest eksploracji przestrzeni kosmicznej. Jeszcze kilka lat temu wyglądało, że marzenia o lotach na Marsa pozostaną niespełnione... Ciężko przewidzieć kiedy takie skomplikowane przedsięwzięcia dojdą do skutku. Może wydarzyć się wiele tak w pozytywnym jak i negatywnym sensie. Na przykład kto rok temu powiedziałby, że dziś będziemy stać wobec realnej perspektywy europejskiej wojny? Ale równie szybko sytuacja może

zmienić się na korzyść. Z punktu widzenia techniki lądowanie pierwszych ludzi na Marsie jest kwestią 10 lat. O ile odpowiednie osoby podejmą słuszne decyzje. Kim są te odpowiednie osoby? To zależy. Gdyby zajmował się tym rząd to decyzja należy do prezydenta USA i kongresmenów. Takie przedsięwzięcie jest też możliwe dla przemysłu. Firma SpaceX buduje sprzęt, który radykalnie obniży koszt takiej wyprawy. Poza sprawami podboju kosmosu Pisze Pan też o energetyce oraz o przemyślanej i planowej akcji antyludzkiej. Co łączy te kwestie? Interesuje mnie rozwój ludzkości, wolność. Dla mnie te sprawy są połączone. Uważam, że to od człowieka zależy wartość wszelkich dóbr, tworzenie bogactwa. Ekonomiści uważają, że majątek to grunty rolne albo zasoby mineralne. Mylą się. Żywność nie jest produkowana w glebie ale produkowana przez rolników. Wynalazków też nie wykopujemy z ziemi ale tworzą je

ludzie. Tak więc jak długo ludzie będą przekonani, że dysponują ograniczonymi zasobami, o które trzeba walczyć tak długo będą ograniczać dostęp do nich innym. Jestem przekonany, że zasoby tworzą ludzie. Więc im wyższy jest standard życia, lepsze wykształcenie, większa wolność jednostki tym więcej powstanie zasobów dostępnych dla każdego. Jeśli więc sięgniemy w kosmos to stanie się jasne, że dysponujemy całym Wszechświatem złożonym z zasobów naturalnych! Dostępnych o ile użyjemy naszych umysłów... Widzimy, że organizacje międzynarodowe, państwa czy firmy starają się ograniczyć ludzki pęd do tworzenia. Posługują się przepisami, pozwoleniami, zakazami. Na przykład ograniczenie emisji dwutlenku węgla, na którym my w Polsce tracimy a inni zarabiają. Wygląda na to, że tak zwana „Zachodnia Cywilizacja” jest w głębokim kryzysie. Czy zachodnia cywilizacja jest w kryzysie? Tak. Oprócz kryzysu i zewnętrz-

nych przeciwników jest poważna groźba utraty podstawowych wartości, którymi kieruje się ta cywilizacja. To właśnie największe zagrożenie. Jeśli zaczniemy uważać ludzi za konsumentów to dojdziemy do wniosku, że są niszczycielami. Wtedy każdy kolejny człowiek na Ziemi będzie niebezpieczny dla pozostałych, każdy naród będzie wrogiem pozostałych zaś każda rasa będzie wrogiem wszystkich innych ras. W takim razie rząd będzie musiał ograniczać aspiracje obywateli tak zagranicznych jak i swoich własnych po to by „zachować to co mamy”. Z drugiej strony jeśli zrozumiemy, że ludzie to twórcy to wtedy każdy kolejny człowiek zamieni się w potencjalnego przyjaciela, każdy naród w naród przyjazny zaś każda rasa w przyjaciela innych ras. Byłem ostatnio na konferencji w Moskwie, powiedziałem mniej więcej to co teraz. Po wykładzie wstał profesor z Uniwersytetu Moskiewskiego, najbardziej prestiżowego w Rosji gdzie między innymi pracuje Aleksander Dugin, główny ideolog nowego putinowskiego faszyzmu, otóż ten profesor powiedział, że Stany Zjednoczone chcą zająć zasoby całej planety, jak na przykład ropę naftową a nawet światowe zapasy tlenu... (śmiech). Nie zmyślam. Naprawdę tak powiedział. Oczywiście przerwałem mu. Powiedziałem, że Stany Zjednoczone faktycznie mają 4% światowej populacji a zużywają 25% ropy ale przecież produkujemy 25% światowego dochodu brutto i połowę światowych wynalazków! Podniosłem swojego Iphone'a i zapytałem czy ma takiego i skąd się to urządzenie wzięło? Potem pokazałem komputer na mównicy i zapytałem „gdzie powstało to urządzenie?”. Wreszcie pokazałem mikrofon, żarówki na suficie... Wniosek? Stany Zjednoczone zrobiły swoimi wynalazkami ogromną przysługę Rosji. Byłbym szczęśliwy gdyby Rosjanie wnosili do świata tak wiele wynalazków. Miałbym wtedy mnóstwo wspaniałych rzeczy, które teraz nie istnieją. Nie postrzegam Ro-

19

c·y·w·i·l·i·z·a· c·j·a

Klub Rzymski pomylił się w 1972 i zapowiedział, że ok, 1990 będzie już brakować wszystkiego. W rzeczywistości teraz mamy wszystkiego więcej niż w 1972 czy 1990 i pomimo ogromnego zużycia ropy naftowej znamy teraz więcej zasobów niż w 1972. sji jako wroga. Chciałbym, żeby byli tak samo zamożni i swobodni jak ja. Mogliby wtedy wnosić tyle samo wynalazków służących poprawie ludzkiego bytu jak robią to Amerykanie. Więc badania kosmosu służą przekonaniu ludzi, że świat jest niewyczerpany i nasz rozwój wcale nie zbliża się ku końcowi? Racja! Światu nie kończą się żadne zasoby! Twierdzenie, że zasoby są na wyczerpaniu jest po prostu wbrew faktom. Klub Rzymski pomylił się w 1972 i zapowiedział, że ok, 1990 będzie już brakować wszystkiego. W rzeczywistości teraz mamy wszystkiego więcej niż w 1972 czy 1990 i pomimo ogromnego zużycia ropy naftowej znamy teraz więcej zasobów niż w 1972. Ponieważ zasoby zależą od technologii. Przecież

dopóki nie zaczęliśmy używać ropy naftowej i nie zbudowaliśmy przemysłu wydobywczego tak zwany „olej skalny” nie był uznawany za surowiec naturalny! Tak samo Uran. Dziś surowcem nie jest Deuter ale będzie kiedy nauczymy się korzystać z fuzji jądrowej. Tak więc to nasz mózg definiuje co jest zasobem. Ale, są ludzie, którzy chcą nas przekonać, że zasoby są ograniczone. Weźmy takiego Hitlera i Niemcy. Domagał się Lebensraumu, chciał zdobywać nowe ziemie, nowe pola uprawne. Zdobywać Polskę, Rosję, wymordować ludzi po to by wszystko to było dla Niemców. A przecież dzisiejsze Niemcy są mniejsze niż przedwojenne, liczą więcej ludzi a ich standard życia jest nieporównanie wyższy niż w czasach Hitlera! Nigdy nie potrzebowali żadnego „Lebensraumu” a potrzebę agresji wbiła im do głów propaganda. Wszystko to było w ich głowach. Tak więc myślenie, że musimy zabrać innym zasoby naturalne, walczyć prowadzi do końca cywilizacji. Zasobów nie brakuje! Zasoby tworzą ludzie, którzy nie są naszymi konkurentami ale sojusznikami i przyjaciółmi. Teraz muszę powiedzieć kilka słów o Polsce jestem zachwycony tym co tu widzę. Pierwszy raz byłem u was w 1969 potem 1997 tym, potem około roku 2000, w 2003, 2010 i teraz. I co zobaczyłem? Polska staje się wolna i jestem pewien, że już niedługo stanie się jednym z głównych źródeł wynalazków dla całej ludzkości, jednym z ważniejszych krajów obecnych w przestrzeni kosmicznej i w każdej dziedzinie ważnej dla naukowego i intelektualnego rozwoju ludzkości. Dziękuję za rozmowę.

K

Robert Zubrin (ur. 1952) Inżynier lotniczy, doktor technik nuklearnych, autor ponad 200publikacji technicznych oraz pięciu książek. Jako 20 latek opatentował szachy dla trzech graczy. Od 15 lat prowadzi Towarzystwo Marsjańskie (Mars Society), które nawołuje do organizacji załogowych wypraw na Marsa, budowy tam kolonii oraz wykorzystania zasobów Czerwonej Planety.

ą to pytania o podstawowy sens i cel państwa i gospodarki. Pamiętajmy, że nie są one niezależnymi od człowieka bytami i możemy kształtować je tak, by nam służyły i realizowały nasze cele. Jeśli w danym momencie historycznym nie mamy na nie większego wpływu i mają struktury, które nam nie odpowiadają i szkodzą, musimy wiedzieć, „jak być powinno”, by - gdy przyjdzie właściwy moment - ku temu zmierzać. Na te podstawowe pytania, przynajmniej w ich wymiarze fundamentalnym, odpowiedzieli już pierwsi wielcy filozofowie: Arystoteles i Platon. Arystoteles przyjął za punkt wyjścia rodzinę uznając, że musi być ona suwerenna w każdym, a przede wszystkim gospodarczym porządku. Zauważył, że na samym początku historii Europy nie było państwa, ale była rodzina, która konstruowała sobie zespół narzędzi pozwalających jej na suwerenność, trwanie i rozwój. Ten zespół narzędzi nazwał umownie domem. Było to, poza budynkami, wszystko, co pozwala rodzinie „po ludzku” żyć, a zatem warsztaty, pozwalające na wytworzenie przedmiotów potrzebnych domowi i odpowiednich narzędzi oraz pola i zwierzęta będące źródłem żywności i surowców. W rodzinie władzę sprawowali rodzice. Była to władza ekonomiczna (która dbała o podstawowe potrzeby materialne), którą sprawowała matka oraz władza polityczna (zabiegająca o pozostałe dobro rodziny), którą sprawował ojciec. Rodzice sprawowali tę władzę w dwojaki sposób: przez zastosowanie władzy despotycznej (władza wolnego nad tymi, którzy wolności nie maja – małymi dziećmi i starszymi dziećmi, gdy wykazywały brak rozsądku i odpowiedzialności) i przez zastosowanie władzy królewskiej (władza wolnego nad wolnymi). Dom miał wszystko, co potrzebne do życia, ale zdobywanie tego wiązało się z olbrzymim wysiłkiem, nakładem pracy i czasu. Domy zatem zaczęły powstawać obok siebie i specjalizować się, świadcząc sobie wzajemnie usługi i dokonując wymiany produktów. W ten sposób powstał jeden organizm – wspólnota rodzin – wieś (lub miasto), której celem było wspomaganie się rodzin w trosce o łatwiejsze życie. Dobrem zasadniczym było dobro rodzin, ale obok niego pojawiło się pewne dobro wspólne, np. droga czy szkoła. Wieś odzwierciedlała strukturę rodziny, władzę polityczną, ekonomiczną, despotyczną i królewską rodziców, szanując jednak autonomię rodzin. Państwo powstało jako wspólnota wsi i miast, służąc w pierwszym rzędzie rodzinom i nie naruszając autonomii ani rodzin ani wsi i miast. W takim państwie gospodarka stanowiona była przez przedsiębiorstwa rodzinne i czuwano nad tym, by to one rozkwitały. Innego typu przedsiębiorstwa mogły powstawać tylko ze względu na dobro wspólne oraz przy założeniu, że nie będą godzić w rodzinne przedsiębiorstwa. Taki model państwa starano się realizować aż do końca XVIII w., z różnym zresztą skutkiem. Owocem tego modelu było miedzy innymi powstanie cechów. Platon spojrzał na te zagadnienia całkowicie inaczej. Dla niego punktem wyjścia był interes pewnej elitarnej grupy, pewnej oligarchii, dla której tak państwo, jak i gospodarka miały być narzędziami bogactwa, władzy i zniewolenia pozostałych ludzi. O ile w ujęciu Arystotelesa wszystko rodziło się w rodzinie, naśladowało ją i jej służyło – do niej wracało, o tyle w modelu Platona rodzina i wspólnoty rodzin były tylko przeszkodą, którą należy usnąć na drodze do uwłaszczenia się oligarchii we wszystkich możliwych porządkach. Model Platona próbowały różne oligarchie i różni despoci realizować prawie w każdym wieku. Na przełomie XIX i XX wieku zaczął się okres dominacji tego modelu tak na Wschodzie, jak i na Zachodzie. Powstały dwie jego wersje – komunistyczna i kapitalistyczna. W tej pierwszej akcentowano przemoc fizyczną i brutalne pranie mózgów, w tej drugiej akcentowano przemoc gospodarczą i bardziej wyrafinowane i długofalowe programy indoktrynacji. Platon napisał dwa dzieła, dotyczące wizji „idealnego państwa”: „Państwo” i „Prawa”. Stanowią one (biorąc pod uwagę ich objętość) zdecydowaną większość jego spuścizny. Kluczowym dziełem jest „Państwo”. To w „Państwie” znajdujemy najpełniejszą prezentację „filozofii” Platona. Promotorzy i obrońcy Platona bagatelizowali w XX i XXI w. to dzie-

łośnika Platona, w którym w sposób specyficzny go tłumaczy: Że jemu samemu wydawało się to możliwe, to się w znacznej części tłumaczy tym, że to pisze homoseksualista. Należy upaństwowić wychowanie dzieci, formować je w podlegających pełnej kontroli państwa (a w istocie oligarchii) żłobkach, przedszkolach, szkołach, w tym szkołach typu wyższego. Należy uniemożliwić obywatelom wybór i samodzielne kształtowania jakichkolwiek form życia kulturalnego (w tym twórczości), rozrywki, rekreacji. Trzeba zniszczyć wszelkie wierzenia religijne, a na ich miejsca wytworzyć określone mity służące państwu i rządzącym nim elitom i doprowadzić do tego, by były one integralnym elementem wyposażenia światopoglądowego obywateli – żeby wierzyli w nie ślepo i bez jakichkolwiek wątpliwości, by uznawali je za dogmaty. Należy usunąć z aksjologii i świadomości obywateli pojęcie prawdy i praktykę odwoływania się do niej i, z założenia, nigdy nie prezentować im prawdy. Dorobek kulturalny i tradycja mają być ocenzurowane, a wszelkie dzieła kultury mają powstawać pod pełną kontrola oligarchii. Platon proponuje powolne, systematyczne wprowadzanie szczegółowych przepisów prawnych, z których każdy będzie poprzedzony tzw. wstępem – zespołem fałszywej z założenia argumentacji, która ma przekonywać obywateli, że przepis ten jest w ich istotnym interesie. Po jakimś czasie przepisy te ogarną praktycznie wszystkie sfery życia ludzkiego i skrępują całe społeczeństwo i poszczególne jednostki w taki sposób, że każdy ich krok będzie podlegał kontroli, będzie określany przez szczegółowe procedury, a wszystkie te działania, które mogą w jakikolwiek sposób zagrozić totalitaryzmowi, będą zabronione.

Arystoteles, Platon i… masoneria Stanisław Krajski

Jeżeli nie traktujemy polityki tylko jako walki o władzę i metody oraz taktyki rozwiązywania bieżących problemów, jeśli traktujemy ją jako mądre zabieganie o dobro wspólne, musimy wciąż powracać do fundamentalnych związanych z nią pytań. Nie można ich unikać kierując się pragmatyzmem – „dzisiaj i tak nic nie możemy z tym zrobić”. Jeśli nie będziemy umieli odpowiedzieć na te pytania, nigdy nic z tym nie zrobimy, nawet wtedy, gdy będzie na to wielka szansa. Jakie są to pytania? ło. Podejmowano tu różne taktyki. Jedną z nich było jego przemilczanie. W ramach innej wspominano je tylko twierdząc, że stanowi ono margines rozważań i doktryny Platona, nieważne „dziwactwo”. Ostatnio obowiązuje rozstrzygnięcie, w ramach którego głosi się, że „Państwo” to nie jest dzieło polityczne, że w istocie prezentuje ono w sposób symboliczny i alegoryczny koncepcję człowieka i jego wychowania. I tak W. Jaeger, lawirując pomiędzy faktami a mitami, pisze w swej „Paideii”: „Państwo było tym problemem, ku któremu od początku zmierzała myśl Platona.(…) „Państwo” jest centralnym dziełem Platona, w którym zbiegają się wszystkie linie, nakreślone w jego wcześniejszych pismach. (…) Jego „Państwo” nie jest dziełem traktującym o prawie państwowym ani o technice administracji, o prawodawstwie, ani o polityce w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. (…) Wychowanie wyższego typu człowieka, o którym jest mowa w „Państwie”, nie ma nic wspólnego z rasowym pojęciem jakiegoś narodu. (…) Ostatecznie bowiem platońskie „Państwo” dotyczy tylko duszy człowieka. To, co czytamy w nim o samym państwie i jego strukturze, tzw. organiczna koncepcja państwa, w której nieraz chciano się dopatrywać właściwego jądra Platońskiego „Państwa” służy tylko za powiększone odbicie duszy ludzkiej i jej wewnętrznej struktury. G. Reale napsiał w jednej ze swoich prac: Mówiono na przykład o komunizmie czy socjalizmie platońskim, szczególnie w związku z głoszoną przez Platona koniecznością wspólnego posiadania wszystkich dóbr (łącznie z rodziną i dziećmi) przez tę klasę, która miała strzec państwa. (…) I przeciwnie - nie brakło, zwłaszcza w Niemczech, prób znalezienia w państwie rysów właściwych nazizmowi. W tym klimacie powstało znane dzieło Karla Poppera (…) w którym platońska koncepcja państwa została określona (…) jako do głębi totalitarna, a Platon został ukazany jako pierwszy wróg społeczeństwa otwartego. (…) Platońskie państwo miało być, jed-

nym słowem, zaprzeczeniem wolności. Krótko mówiąc, Platon miałby być wrogiem społeczeństwa demokratycznego i demokracji. Stanowisko takie przyjmuje nawet Władysław Tatarkiewicz stwierdzając w swej „Historii filozofii”, że choć „utopia Platońska” ma „szlachetne” założenia, to jednak realizacja jej była doktrynerska, szczegóły dziwaczne, okrutne, nie liczące się z wolnością i szczęściem człowieka. Podobnie ujmuje to Christian Delacampagne w swojej pracy pt. „Filozof i tyran”: „Dzisiaj jeszcze bronią jej (doktryny państwa Platona – dop. S. K.) odlegli w czasie uczniowie Platona – można do nich zaliczyć zarówno dawnych, jak i współczesnych adeptów leninizmu, a także zwolenników hitlerowskiego narodowego socjalizmu. Ten sam autor pisze: Tymczasem Platon jest najbardziej zawziętym wrogiem demokracji, jakiego kiedykolwiek wydała starożytność. Żywi tak nieprzejednaną nienawiść do demosu, że rozciąga ją na struktury, które pozwoliły ludowi na wyzwolenie się – często jest to nienawiść do samej polis. Podsumowując swoje rozważania na temat Platona Ch. Delacampagne stwierdza, że Platon był politykiem sensu stricto i pisze: Filozofia polityki zgodnie z koncepcją Platona (jakiej pozostał on wierny), miałaby więc być tylko filozofią władzy, filozofią dla władzy, stworzoną na użytek prawdziwych tyranów, obecnych lub przyszłych. W istocie w tym właśnie kierunku podążyła spora część filozofów polityki na Zachodzie, począwszy od XVIII w. aż po czasy współczesne.

K

im był Platon? Czy w ogóle był filozofem? W pierwszym rzędzie był gorliwym, wręcz fanatycznym wyznawcą orfizmu (którego współczesną wersją jest doktryna masonerii), teologiem, który tworzy filozofię dla uzasadnienia dogmatów orfickich, teologiem, który tworząc bardzo szczegółową koncepcję orfickiego państwa staje się politycznym ideologiem, swego rodzaju Marksem orfizmu, politycznym teoretykiem

i praktykiem, wynajętym i opłacanym przez orfickie elity – arystokrację grecką, która wówczas, w warunkach demokracji, traciła swoje polityczne znaczenie. Dlaczego ten „prawdziwy naukowiec” tak głęboko wierzył w reinkarnację i głosił ją w swoich „filozoficznych” tekstach? Nie da się przecież reinkarnacji racjonalnie wybronić. Platon jeździł do Egiptu – kolebki „wiedzy tajemnej”, by tam pogłębiać swoją wiedzę; związany był z arystokratycznym stronnictwem ateńskim, z arystokracją Italii i Sycylii. Powołał do życia Akademię, która miała przygotować młodych arystokratów do władzy i była finansowana przez arystokrację. Tyran Syrakuz szukał u niego pomocy i rady. Platon brał od niego duże pieniądze, doradzał mu, wikłał się w polityczne walki. Jeżeli „Państwo” miało być tylko dziełem o duszy, to dlaczego sam Platon chciał na Sycylii budować w oparciu o to dzieło struktury państwa? Dlaczego to samo czynił wiele wieków później największy neoplatonik Plotyn? Istotna dla nas byłaby tu praca Aleksandra Krawczuka o znamiennym tytule „Pan i jego filozof ”, poświęcona kontaktom Platona z tyranami, przede wszystkim Dionizjosem. W pracy tej czytamy między innymi: „Platon od lat swych młodzieńczych aż po schyłek życia, gdy układał prawa i pisał list siódmy, był przede wszystkim politykiem. Oczywiście politykiem nieszczęśliwym, jako że nigdy nie miał możliwości wcielenia swych pomysłów w życie. Jaka była Platońska wizja państwa? Otóż zaplanował on państwo supertotalitarne, któremu nie zagrażają rewolucje i przewroty i które jest rządzone w sposób absolutny i dożywotni przez wąską orficką elitę. W państwie tym Platon wyróżnia wiele klas-kast. W istocie jednak funkcjonują dwie: klasa rządzących i lud. Klasa rządzących dzieli się na tych, którzy sprawują kierownicze funkcje w państwie oraz „strażników”. Ci ostatni to „mundurowi” (wojownicy spełniający funkcję wojska i policji), ale również, jak wynika z rozważań

M

Platona, wszyscy ci, którzy w jakikolwiek sposób „strzegą” państwa, a więc i urzędnicy. Lud – to wszyscy pozostali. W pewnym momencie Platon wymienia nazwy, którymi można zastąpić nazwy „rządzący” i „lud”. Rządzących można inaczej nazwać „panami”, lud „żywicielami” lub „niewolnikami”. O życiu ludu Platon tylko wspomina. Z jego uwag wynika, że będzie on musiał oddawać trzy czwarte z tego, co wypracuje na potrzeby elity. Platoński projekt państwa reguluje przede wszystkim życie elity. To w jej ramach mają być wprowadzane poniżej scharakteryzowane koncepcje. Z założenia projekt ten ma wymiar ponadczasowy i uniwersalny. W równym stopniu mógłby dotyczyć jakiegoś małego starożytnego państewka jak i ogólnoświatowego państwa powstałego 2000 lat później.

T

o, co było szczególnie oryginalne w pomyśle Platona, to założenie, że państwo to będzie tak oddziaływać na obywateli i tak funkcjonować, że obywatele ci będą przeświadczeni, że państwo to nie jest totalitarne, a oni cieszą się nieograniczoną wolnością. Platon zakładał więc jako podstawową metodę działania państwa metodę „prania mózgów” – totalnej, skrywanej i subtelnej indoktrynacji od najwcześniejszego dzieciństwa, obecnej we wszelkich dosłownie sferach ludzkiego życia. Co trzeba zrobić, by zbudować takie państwo? Należy doprowadzić do tego, aby nie było jakiejkolwiek własności prywatnej, czyli własności jednostkowej i rodzinnej. Trzeba zlikwidować małżeństwo i rodzinę (Platon zakładał, że państwo będzie wskazywać osoby, mające zawrzeć ze sobą tylko na kilka lat związek małżeński w celu odchowania niemowląt – Platon nie widział innej możliwości technicznej opieki nad noworodkami). Rodzice nie mogą znać swoich dzieci, dzieci nie mogą wiedzieć, kto jest ich ojcem i matką. Ciekawy jest tu komentarz Władysława Witwickiego, wielkiego mi-

ogą nas również zainteresować niektóre bardzo już szczegółowe rozstrzygnięcia Platona, które jego zdaniem przyczyniają się do umocnienia pogańskiego totalitarnego państwa. Należy do nich choćby rozstrzygnięcie statusu kobiet w społeczeństwie. Platon uznaje, że należy je całkowicie zrównać z mężczyznami i to tak dalece, by we wszystkich płaszczyznach były traktowane jak oni i wykonywały dosłownie wszystkie te same zawody, co oni, łącznie z bezpośrednim uczestniczeniem w wojnie. Wydaje się oczywiste, że Platonowi chodziło o wyeliminowanie raz na zawsze związanej z rodziną i macierzyństwem społecznej roli kobiety, ugodzenie w podstawy rodziny oraz odciągnięcie uwagi kobiet od małżeństwa, macierzyństwa i rodziny. Platon przewidywał wyraźnie w swoim idealnym państwie funkcję „elity elit” zakładając, że to nie politycy nim rządzą, ale ktoś (jakaś grupa) która pozostaje w cieniu i której składu nikt (poza samą tą grupą) nie zna. Grupa ta ma władzę niezbywalną i faktycznie absolutną. Platon wytworzył dojrzałą i ostateczną wizję władzy tej najbardziej ścisłej elity orfickiej – bogów w ludzkich ciałach. Była to wizja, której realizacji podjęła się ostatecznie masoneria – elitarna sekta, skupiająca ludzi owładniętych pychą i chęcią posiadania nieograniczonego bogactwa i nieograniczonej władzy, sekta, którą Kościół nazwał w swoich dokumentach pomocnikiem szatana na ziemi. Platon, jak podkreśla Andrzej Nowicki, wielki mistrz polskiej masonerii rytu francuskiego, to wielki guru masonerii. Jim Marrs w swojej książce „Oni rządzą światem” nazywa Platona duchowym przewodnikiem wolnomularstwa, Iluminatów, Johna Ruskina i Cecila Rhodesa. Rozwiniecie platońskiej wizji państwa znajdujemy w dziełach wielkich i wpływowych masonów w „Nowym wspaniałym świecie” Huxleya (nie jest to, jak chcę niektórzy, antyutopia, lecz w istocie konkretny program, który w sposób rzucający się w czy jest realizowany) czy „Ludzie jako bogowie” Wellsa. Nie bez powodu pisujący dziś jako publicysta były doradca Clintona Benjamin R. Barber przyznaje w swoich tekstach, że demokracja dziś już nie istnieje.Wizja państwa i gospodarki Platona jest w świecie współczesnym realizowana i odnosi coraz większe triumfy. Jeśli spojrzymy na decyzje podejmowane w Unii Europejskiej i USA to widzimy jak wskazówki podane przez Platona są realizowane. K Więcej na ten temat w mojej najnowszej książce „Masoneria Polska 2014”.


kurier WNET

20

o s tat n i a· s t r o n a List do redakcji

Historia jednego zdjęcia

Kto tu kłamie? Stoimy w obliczu największej w dziejach konfrontacji, przez jaką przeszła ludzkość. Nie sądzę, by szerokie kręgi społeczeństwa czy szerokie kręgi wspólnoty chrześcijańskiej zdawały sobie z tego w pełni sprawę. Stajemy w obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem a anty-Kościołem, Ewangelią i anty-Ewangelią.

To zdjęcie błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszko nie było nigdy dotąd publikowane w żadnych mediach. Fotografia została zrobiona podczas wakacji na Florydzie w czerwcu 1980 roku przy motelu w Clearwater , gdzie ksiądz Jerzy zatrzymał się razem z rodziną na 10-dniowy wypoczynek. Te wakacje, wraz z opisem pokoju w którym mieszkał ksiądz Jerzy są w zapiskach w szarym notesie. Na wakacje Ksiądz Jerzy pojechał ze swoim szwagrem Kazimierzem Sawosko (brat bratowej księdza Jerzego – Alfredy Popiełuszko z d. Sawosko) oraz jego żoną Ireną.

Kard. Karol Wojtyła, 9 listopada 1976 r.

Zdjęcie redakcji „Kuriera WNET” udostępnił Marek Popiełuszko – syn Józefa Popiełuszki – brata księdza Jerzego. Marek Popiełuszko na stałe mieszka w Stanach Zjednoczonych, zaś rodzina księdza Jerzego niezmiennie na Podlasiu. K

Fragment najnowszej książki Wojciecha Sumlińskiego

Lobotomia 3.0

Tajemnica śmierci księdza Jerzego – samotnie ku przeznaczeniu

2

listopada 1984 roku we wczesnych godzinach rannych na biurku pułkownika Adama Pietruszki, wicedyrektora Departamentu IV MSW, zadzwonił telefon, linia rządowa. Informacja od ministra spraw wewnętrznych, generała Czesława Kiszczaka była krótka i lakoniczna: konieczne jest natychmiastowe spotkanie, w cztery oczy. Gdy kilkanaście minut później pułkownik Pietruszka zameldował się w gabinecie generała Kiszczaka, ten z miejsca przystąpił do meritum. – Generale Pietruszka, trzeba dać się chwilowo zamknąć. – Jak towarzyszowi ministrowi wiadomo, jestem pułkownikiem. A po wtóre o jakim zamknięciu mowa? – Mój zwrot „generale”, to nie przejęzyczenie. To oczywisty koszt za zrealizowanie przez was trudnej roli. – Ale dlaczego ja? – Bo organizacyjnie Piotrowski przy was jest najbliżej. – Organizacyjnie najbliżej, ale Piotrowski wykonuje jakieś tajemnicze zlecenia, w tym i to ostatnie, nad którym ja nie ma żadnej kontroli. – Tym też się zajmę, a wasze organizacyjne usytuowanie będzie przejrzyste i do przyjęcia przez opinię publiczną. Unikniemy przez to prowadzenia sprawy w głąb.

– Nie będzie wyjaśnienia sprawy? – A cóż tu wyjaśniać. Tu trzeba jak najszybciej publicznie się uwiarygodnić, a na wyjaśnienia przyjdzie czas. – Nie! Niech to będą wiarygodniejsi, na przykład generałowie. – To jeszcze gorzej, wyglądałoby na pucz generalski. A tutaj idzie o pryncypia. – Nie! – Słuchajcie, są sytuacje, w których się nie odmawia. – Skoro tak wzniosła sytuacja, to dlaczego towarzysz minister rozpoczął od tak niskich względów? Dlaczego apeluje się do mojej próżności posługując się generalskim mirażem, a nie na przykład do zawodowej lojalności czy ideowości? – Przepraszam, wyszło niezręcznie i trochę po kupiecku. Powinienem zacząć od potrzeby sytuacji, a nie od nagrody. – Taką, i tak zdobytą, nagrodą nie jestem zainteresowany, a potrzeby niech zaspokaja ten, kto je wywołał. – Zaczynamy filozofować udając niezrozumienie sytuacji. – Bo ja jej nie rozumiem. – Dobrze, jeszcze powrócimy do sprawy. 8 czerwca 1990 roku ten niezwykły dialog został zapisany w protoko-

le przyjęcia ustnego zawiadomienia o przestępstwie. Treść rozmowy odtworzył z zapisków sporządzonych po rozmowie z Czesławem Kiszczakiem niedoszły generał. Przebywający wówczas w zakładzie karnym w Barczewie Pietruszka zapewniał, że zawiadomienie o przestępstwie, spisane w obecności dwóch przedstawicieli Komitetu Helsińskiego, Marka Nowickiego i Andrzeja Rzeplińskiego, wiernie odzwierciedlało przebieg rozmowy z 2 listopada 1984 roku w gabinecie szefa MSW, który „za zrealizowanie trudnej misji” gwarantował generalskie szlify. Analizując ten niecodzienny dialog Kiszczaka z Pietruszką, wskazujący, że pułkownik miał być „kozłem ofiarnym”, nie wolno zapominać o jednym istotnym fakcie. Nawet jeśli w tym konkretnym wypadku Pietruszka mówi prawdę – a wskazuje na to szereg innych dokumentów ze śledztwa rozpoczętego na początku lat dziewięćdziesiątych i kontynuowanego przez prokuratora Andrzeja Witkowskiego – nie zmienia to faktu, że jako wicedyrektor Departamentu IV MSW jest współodpowiedzialny za zbrodniczą działalność podlegającej mu komórki. Jeżeli nawet pułkownik Adam Pietruszka nie brał bezpośrednio udziału w wykonaniu zbrodni, to jako wiceszef

Departamentu aprobował wszystkie przestępcze posunięcia swoich podwładnych, którzy przez szereg miesięcy terroryzowali kapelana Solidarności. Co więcej, w kalendarzu Adama Pietruszki z 1984 roku, do którego dotarli prokuratorzy, znajduje się dyskredytujący pułkownika zapis: Urodziny Czesława, a oni chcą 13. Zapis ten wskazuje, że Pietruszka doskonale orientował się w zamiarach dotyczących zabójstwa, pierwotnie planowanego na 13 października 1984 roku, ale sam optował za wykonaniem akcji 19 października – w dzień urodzin Czesława Kiszczaka. Tym samym Adam Pietruszka jest co najmniej współodpowiedzialny za wielomiesięczne prześladowania księdza Jerzego oraz za samą zbrodnię. Jego wyrażony wobec Kiszczaka protest wynikał najprawdopodobniej z przerażenia rolą, jaką generał mu wyznaczył: rolą najwyższego rangą przedstawiciela MSW odpowiedzialnego za zbrodnię, a zatem jej pomysłodawcy. Rozmowa między szefem MSW generałem Czesławem Kiszczakiem i wicedyrektorem Departamentu IV MSW, niedoszłym generałem Adamem Pietruszką miała miejsce na kilka godzin przed aresztowaniem Pietruszki i kilka dni po innym niezwykłym wydarzeniu.

ciężarem zbyt ohydnym, by nakładać go na człowieka, gdyż ujawnia stan jego finansów urzędnikowi podatkowemu”); •  tłumaczyłbym, że inflacja to ukryty podatek i przywróciłbym przywiązanie pieniądza do złota lub innego kruszcu; •  przywróciłbym ustawę Wilczka i zwolniłbym tysiące urzędników i doradców prawnych; •  wprowadziłbym minimalne kwalifi-

kacje dla mojego ministra edukacji (wierzący i co najmniej 3 dzieci), aby strzegł dzieci i młodzieży; •  stworzyłbym Radę Mędrców, przedstawicieli różnych wyznań i środowisk, doradzających mi w najważniejszych sprawach państwowych; •  zakazałbym lichwy w moim chrześcijańskim kraju i rozkazałbym co 25 lat anulować długi, aby chronić przyszłe pokolenia Polaków. K Spółdzielca Adam

Gdybym został królem... •  ustanowiłbym wolne niedziele, aby moi rodacy mieli więcej czasu na modlitwę i potrzebne rozmowy o rodzinie i Polsce; •  wytłumaczyłbym moim rodakom, że demokracja to rządy mniejszości, bo skoro 50 proc. uprawnionych popiera w 40 proc. jedną partię, to jest to poparcie rzędu 20 proc., więc na pewno można wymyślić system lepszy; •  zapewniłbym pracę wszystkim chętnym, gdyż strukturalne bezrobocie

pojawiło się w Anglii po 1919 roku po dużej manipulacji monetarnej (w okresie 1919-1940 liczba bezrobotnych nie spadła tam nigdy poniżej 1 miliona); •  zlikwidowałbym podatek dochodowy dla obywateli (w Anglii na początku XIX w. po jego wprowadzeniu podatek płacono jedynie od dochodów dziesięciokrotnie wyższych od średniej krajowej, a krytycy pisali m.in. że „podatek dochodowy jest

Gdy w 1917 r. ojciec Kolbe przebywał na studiach teologicznych w Rzymie, był świadkiem procesji masonów, którzy w lutym tamtego roku świętowali 200. rocznicę powstania pierwszej loży masońskiej. Świętowali też ogłoszenie manifestu, mówiącego o ostatecznej rozprawie (za 100 lat) z Kościołem. Niesiono wówczas czarny sztandar, przedstawiający Michała Archanioła leżącego pod stopami triumfującego Lucyfera. Wstrząśnięty tym, co zobaczył, ojciec Kolbe podjął 14 kwietnia 1917 r. decyzję o założeniu Rycerstwa Niepokalanej (Militia Immaculatae), a potem Niepokalanowa. Rok 1917 był też rokiem przewrotu bolszewickiego w Rosji, mającego wywrócić odwieczny porządek świata i stworzyć nowego człowieka. Nie udało się to wtedy, bo nawała bolszewicka została zatrzymana w 1920 r., dzięki modlitwom całego narodu polskiego, a także wielu katolików na całym świecie, morzu krwi wylanej, a przede wszystkim interwencji Matki Boskiej, która przybyła z pomocą swoim dzieciom, wzywającym Ją na pomoc. Powróćmy do 1917 r. Jakby na wołanie ojca Kolbe o ratunek i szturm modlitewny Benedykta XV do Maryi o pokój na świecie, w dziewiątym dniu nowenny, 13 maja 1917 r., zaczęły się w Fatimie objawienia Matki Boskiej. Immaculata objawiła się w Portugalii, gdzie na skutek działania masonów rozwiązane zostały konwenty, klasztory, a majątki kościelne skonfiskowane. Twórca ustawy o rozdzieleniu państwa od kościoła, przegłosowanej w 1911 r., powiedział: „Dzięki temu w ciągu dwóch pokoleń katolicyzm zostanie całkowicie usunięty z Portugalii”. Kościół portugalski przetrwał jednak do dziś. Mamy rok 2014, za 3 lata katolicy na całym świecie będą świętować 100- lecie Fatimy, (Nowenna Fatimska rozpoczęta, każdy może do niej dołączyć), a masoni 300-lecie istnienia masonerii. Zapewne w związku z przygotowaniami do tego „święta” wyemitowano w Programie II Polskiego Radia rozmowę pani redaktor Hanny Marii Gizy z masonem profesorem Tadeuszem Cegielskim.

Mogliśmy się wzruszyć jak to pan profesor ubolewa nad czarnym PR-em masonerii, która przecież tyle dobra, kultury itd. wniosła w życie narodów. Dowiedzieliśmy się również, że „Lucyfer to postać niejednoznaczna, to ktoś, kto cierpi za całą ludzkość”!!! Słuchając wypowiedzi masona Tadeusza Cegielskiego i pani redaktor można było odnieść wrażenie, że członkowie masonerii to mili, wykształceni ludzie, po prostu elita. Ojciec Kolbe, jak i wszyscy święci z całym Kościołem, nie poznali się na Lucyferze. Ta promująca wolnomularstwo audycja była również zaproszeniem do Muzeum Narodowego na wystawę” Masoneria. Pro publico bono”, gdzie w ośmiu muzealnych salach, zaaranżowanych na wzór drogi wtajemniczenia do loży (sic!) możemy podziwiać „geniusz, dobre maniery i patriotyzm” masonów. Są tu również zorganizowane, a jakże, warsztaty familijne i programy dla osób z dysfunkcją wzroku i słuchu. Na jednej więc szali mamy profesorów, generałów, króla (który podpisał rozbiory Polski), twórców Konstytucji 3 Maja (której jednak nie udało się wprowadzić w życie) itd., na drugiej – świadectwo życia i męczeńskiej śmierci ojca Kolbe, który w masonerii zobaczył dzieło szatana – ojca kłamstwa. Może tu jest odpowiedź, dlaczego tyle wysiłków naszego narodu poszło na marne. Natomiast słuchaczom programu „Klub ludzi ciekawych wszystkiego” można przypomnieć słowa Józefa Mackiewicza: „Jedynie prawda jest ciekawa.” Zarówno audycja, jak i wystawa są z pewnością nie pro publico bono, lecz pro masoneriae bono. I nie dajmy się oszukać – niezmienne od stuleci cele masonerii to walka z Kościołem i z tym, co boskie i piękne w człowieku poprzez promocję satanizmu zarówno na scenie (m in. Darski, Doda), na wykładach (m.in. prof. Cegielski), jak i w polityce (wszystkie partie popierające gender, aborcję, eutanazję, in vitro, związki homoseksualne). Rozpoznając dobrze te cele ojciec Kolbe ułożył znany na całym świecie akt strzelisty: O Maryjo bez grzechu pierworodnego poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy, i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za masonami, nieprzyjaciółmi Kościoła świętego i poleconymi Tobie. Ewangelia stawia sprawę jasno: Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich (Ef, 6,12).

Skarga ostatniego wojownika ze staroangielskiego poematu heroicznego Beowulf (wersy 2247-2270), datowanego na X wiek po Chrystusie 2247  Przyjmij, ziemio, teraz, gdy wojowników nie stało, dawne skarby wodzów. Prawda, kiedyś tobie je przecież wydarli szlachetni synowie! Śmierć gwałtowna, 2250  okrutna, zabrała z pola bitwy wszystkich moich ludzi; odeszli, zostawili życie i dom pełen radosnej wrzawy. Nie mam nikogo, kto by miecz poniósł, kielich zdobny polerował, naczynie weselne oczyścił; drużyna wojowników poszła w inne strony. 2255  Mocny hełm, złotem zdobiony, straci swe okucia; śpią płatnerze – nie przywrócą już blasku tej wojennej masce. Tak i zbroja, co przetrwała bitwy, żelazne cięcia miecza, gdy strzaskano tarcze, rozpada się teraz, 2260  jak ten, co ją nosił. Ni kolczuga, ni wódz nie pojadą już dalej u boku zbrojnej drużyny. Ucichła muzyka, zamilkła wdzięczna harfa; nie przemknie lotny jastrząb pośród pustych sal, na dziedzińcu 2265  nie słychać końskich kopyt. Straszna śmierć zabrała wszystkich ludzi, synów tej ziemi.’ Tak skarżył się w bolesnej żałobie, gdy został sam jeden, a inni odeszli; bez radości i celu błądził pośród dni i nocy, aż w końcu fala śmierci 2270  dotknęła jego serca. Tłum. Monika Opalińska


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.