nowyczas2007/63-64/51-52

Page 1

Czegoś brak »17

Czwarty wymiar »20

– Wielka Brytania – przeczytał św. Józef. – Podoba mi się to. Bardzo ładna nazwa państwa. Musi to być kraj naprawdę wspaniały, skoro nazwano go great. Więc pojechali. Opowieść wigilijna Barbary Storey

Chodzi o twórcze, świadome życie, poza przymusem utartych schematów i presji skomercjalizowanego społeczeństwa. Chodzi o wolność, miłość, afirmację i wyzwolenie. Nowy rodzaj duchowości.

»28

NOWYCZAS

W

NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN

Nr 51-52 (63-64) LONDON 21-28 December 2007

Grzyby z paczki i mak z polskiego sklepu

ielu Polaków spędzi te święta z dala od kraju i bliskich. Dla tych osób to szczególnie trudny czas. Będą zmuszeni zorganizować sobie namiastkę Wigilii na obczyźnie. Co prawda mogą jeszcze kupić karpia, którego sprzedają sieci sklepów Sainsbury's i Morrison, jednak dla wielu z nich smak tej wigilijnej ryby w oderwaniu od atmosfery rodzin-

nego domu nie będzie ten sam. Niektórzy z szczęśliwców wigilijne specjały otrzymali pocztą, dzięki trosce bliskich, którzy zapakowali w paczkę kilka wigilijnych potraw. Chrzan, makowce i sernik można kupić w dobrze zaopatrzonych w polskie specjały licznych Polish Deli czy też w pakistańskich czy tureckich sklepach przy High Street. Wigilijny opłatek można dostać jeszcze w polskich sklepach i parafiach.

Wielu rodaków na Wyspach okres świąt spędzi w pracy w przeciwieństwie do Anglików, którzy w tym czasie często są na urlopach. Być może niektórzy nasi rodacy spędzą święta w towarzystwie angielskich przyjaciół próbując chrupiącego indyka i obowiązkowo Christmas pudding. Co prawda będzie to inny klimat, bez polskich kolęd, łamania się opłatkiem i obecności bliskich. Jest to zawsze nowe emigracyjne do-

świadczenie. Inni ludzie, miasto, zwyczaje. Będzie można również wybrać się na pasterkę do jednej z polskich parafii. Jednak są i tacy, dla których los okazał się najmniej łaskawy zmuszając ich do spędzenia świąt w schroniskach dla bezdomnych. Dzięki pracy ludzi dobrej woli być może choć przez krótką chwilę poczują atmosferę świąt, ciepła i życzliwości.

Bezdomnym z pomocą… > str. 15

AGATA KOSMACZ

Drogim Czytelnikom, Współpracownikom i Reklamodawcom, radosnych Świąt Bożego Narodzenia oraz pomyślności w Nowym Roku życzy Redakcja

ISSN 1752-0339

Bez granic W nocy z 20 na 21 grudnia nastąpiło rozszerzenie strefy Schengen. W obrębie strefy znajdzie się dziewięć nowych państw, w tym Polska. W związku z tym wydarzeniem zniesiono kontrole na przejściach granicznych, a do końca marca 2008 roku planowane jest zniesienie kontroli również na lotniskach. Podczas uroczystości na przejściach granicznych Zittau – Porajów – Hradek obecni byli kanclerz Niemiec Angela Merkel, Donald Tusk oraz premier Czech Mirek Topolanek. Fotoreportaż Piotra Apolinarskiego z tego wydarzenia w następnym numerze „Nowego Czasu”, 11 stycznia 2008.

Wyslij pieniadze do Polski od £4.99* c

*W odniesieniu do tej transakcji ma zastosowanie kurs wymiany ustalony przez MoneyGram lub jej agentów.

KOLEJNY NUMER NOWEGO CZASU 11 STYCZNIA


NOWYCZAS 21 grudnia 2007

nowyczas.co.uk

2

DRUGA STRONA Poczta Szanowny Panie Redaktorze, W dniu 7 grudnia w artykule „150 lat bez echa” stwierdził Pan że: „150 rocznica urodzin Josepha Conrada przeszła bez echa w brytyjskich mediach” i wymienił artykuł w „Independent” jako jedyny na ten temat. Pragnę sprostować to twierdzenie. Otóż „The Sunday Times Literary Suplement” już 7 września pod ogólnym tytułem „Dreams and Fears” złożył hołd wielkiemu pisarzowi publikując trzy artykuły o Conradzie: Briana Thompsona „On Lord Jim”, Patric-

NOWYCZAS 63 King’s Grove London SE15 2NA Redakcja Tel.: 0207 639 8507 redakcja@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Mikołaj Skrzypiec m.skrzypiec@nowyczas.co.uk Elżbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Piotr Apolinarski p.apolinarski@nowyczas.co.uk Damian Chrobak Współpraca: Milena Adaszek, Andrzej Brzeski, Krystyna Cywińska, Justyna Daniluk, Sławomir Fiedkiewicz, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Wacław Lewandowski, Andrzej Lichota, Marek Kaźmierski, Andrzej Krauze, Aleksander Killman, Agata Kosmacz, Daniel Kowalski, Marek Kremer, Grzegorz Ostrożański, Łucja Piejko, Aleksandra Ptasińska, Marcin Piniak, Anna Rączkowska, Waldemar Rompca, Bartosz Rutkowski, Zofia Sołtys, Alex Sławiński, Krzysztof Wojdyło

Dział Marketingu Tel./fax: 0207 358 8406 mobile: 0779 158 2949

ka McGralha „The End of the Tethes” i Philipa Henshera „On Chance” oraz poemat-tryptyk Johna Brownside’a „Joseph Conrad Last Day”. Natomiast „The Guardian Review” z 1 grudnia zamieścił artykuł Gilesa Fodena: „Joseph Conrad a very modern master”, który wywołał ripostę Conrada Natzio w „The Guardian Review” z 8 grudnia. Łączę wyrazy poważania i pozdrowienia Krzysztof Rowiński ••• Sprostowanie Wielkie dzięki za umieszczenie mojej notatki dotyczącej spotkania Lor-

da Mayora Johna Tannera z Polakami z Oksfordu, ale... dokonano jednej poprawki redakcyjnej, która uczyniła tekst pozbawionym sensu, przynajmniej w początkowej części. W drugim zdaniu „Na początku podobno było nas około 200 osob” dodano: „w tym mieście”. Oczywiście – było nas około 200 osób na spotkaniu! Tak mówił ktoś z obecnych (na spotkaniu, nie w mieście) i potwierdzał to w Town Hall portier, którego zapytałam wychodząc. Czy rzeczywiście – nie mogę gwarantować, nikt chyba nas nie liczył, ale na zdjęciu (wiekszego formatu w „Oxford Mail”) można policzyć oko-

Kartki z kalendarza Piątek, 21.12 – Piotra, Tomasza 1925 – Moskiewska prapremiera filmu Siergieja Eisensteina „Pancernik Potiomkin”, obrazującego wydarzenia rewolucji październikowej w Rosji. 1941 – Stany Zjednoczone Ameryki Północnej wypowiedziały wojnę Niemcom i Włochom. Sobota, 22.12 – Zenona, Honoraty 1989 – Krwawy przewrót w Rumunii, dyktator Caucescu został odsunięty od władzy i rozstrzelany. 1990 – Ostatni prezydent RP na emigracji, Ryszard Kaczorowski przekazał Lechowi Wałęsie insygnia władzy prezydenckiej. Niedziela, 23.12 – Sławomiry, Wiktorii 1937 – Urodziła się Maja Komorowska, aktorka filmowa i teatralna. Zagrała m.in. w filmach: „Życie rodzinne”, „Cwał”, „Rok spokojnego słońca”. 1991 – Premierem RP został Jan Olszewski. Poniedziałek, 24.12 – Adama, Ewy 1883 – Urodził się Stefan Jaracz, wybitny

aktor teatralny, reżyser, dyrektor warszawskiego teatru Ateneum. 1986 – Po raz pierwszy w polskiej telewizji relacjonowano nabożeństwo pasterki z Watykanu. Wtorek, 25.12 – Boże Narodzenie 1956 – Wznowiła działalność redakcja „Tygodnika Powszechnego”, zamknięta w 1953 r. po tym jak nie opublikowała nekrologu Stalina. 1991 – Prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow złożył urząd. Koniec ZSRR. Środa, 26.12 – Szczepana, Dionizego 1893 – Urodził się Mao Tse-tung, chiński przywódca, twórca osławionej rewolucji kulturalnej w Chinach. 1979 – Inwazja ZSRR na Afganistan. Wojska radzieckie wkroczyły na teren Afganistanu. Czwartek, 27.12 – Jana, Maksyma 1928 – Utworzono Państwowe Linie Lotnicze LOT. 1995 – Marek Kamiński zdobył jako pierwszy Polak w historii Biegun Południowy.

marketing@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk Alicja Kwaśna a.kwasna@nowyczas.co.uk Maciej Steppa maciej@nowyczas.co.uk

Wydawca: CZAS Publishers Ltd Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

Waluty GBP 14.12 17.12 18.12 19.12 20.12

5.03 5.08 5.06 5.04 5.04

Euro 14.12 17.12 18.12 19.12 20.12

3.60 3.62 3.61 3.61 3.61

Licznik 2

miliardy kartek świątecznych i listów z życzeniami doręczy w tym roku Brytyjska Poczta Królewska.

25 rosyjskich Świętych Mikołajów

uczestniczyło w I Zjeździe Dziadków Mrozów, który odbył się na Syberii.

Prenumeratę zamówić można na dowolny adres w UK,

Liczba wydań

UK

UE

bądź też krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

Imię i nazwisko .............................................................................................

Czas Publishers Ltd. 63 Kings Grove London SE15 2NA

Rodzaj prenumeraty ...................................................................................... Adres .............................................................................................................. ......................................................... ................................................... . . . . . . . . . . .

Kod pocztowy.................................. tel. ........................................................ Prenumerata od numeru ................... (włącznie)

ło 100 osób, a zdjęcie było robione w późnej fazie spotkania, kiedy wiele osób już wyszło. A ilu było Polaków w Oksfordzie na początku? Na jakim początku, po wojnie, czy po wstąpieniu Polski do UE, kiedy zaczęły się masowe wyjazdy na Wyspy, do Wielkiej Brytanii i Irlandii? prof. dr hab. Hanna Ambroż ••• Szanowna Redakcjo, Jako współorganizatorce festiwalu PiF-Paf przypadła mi misja znalezienia jakiegoś miejsca na kontynuację po-festiwalowych dyskusji, żeby nasza działalność nie kojarzyła się tylko z salami kinowymi. Zapytałam znajomych, co myślą o bastionach polskości w Londynie. Ktoś zasugerował, że jest Ognisko Polskie, które kiedyś było sercem naszej tutejszej społeczności, a teraz znane jest głównie jako twierdza wzajemnej adoracji panów, pań ich adorujących i powiązań, których nikt do końca nie rozumie. Chciałam jednak sama zrozumieć istotę funkcjonowania tego miejsca. Dlatego 2 grudnia br. spotkałam się z panem Andrzejem Morawiczem, prezesem Ogniska Polskiego w celu przedyskutowania naszych planów. Usłyszałam, że ceny są takie i takie, ale nie tylko o to chodzi (???). A chodzi o to, że Ognisko jest klubem polskiej inteligencji i musi dbać o to, jacy tam przychodzą ludzie i jak się ubierają. Biorąc pod uwagę, że była dopiero 18.00, a otaczały nas panie i panowie w wieczorowych strojach, choć był to tylko koktajl po Walnym Zebraniu, było to ciekawe postawienie problemu. Oczywiście zmusiło mnie to do refleksji, jacy ludzie do nas (czyli do naszego Instytutu) przychodzą... Zapadł mi w pamięć pewien pan, którego poznałam podczas festiwalu filmowego PiF-PaF. Narzekał na złą informację o festiwalu i chciał rozmawiać z organizatorem. Sama się zgłosiłam. – Jaka to informacja na tych państwa ulotkach, brak godziny, brak dokładnego programu i adresu – narzekał. – No tak – odpowiedziałam, ale podana jest strona internetowa i tam jest wszystko. Pan na to: – Proszę pani, ja jestem prosty robotnik na budowie, nie mam dojścia do internetu i nie rozumiem komputerów. Faktycznie z ubrania i z tonu, można było to wywnioskować. Profilaktycznie zapytałam: – Przepraszam bardzo, ale czy pan nie pomylił filmów? Teraz właśnie zaczęła się „Siekierezada” Leszczyńskiego. A pan na to: – Proszę pani, ja wiem co to Leszczyński i Stachura. Pani nie było na świecie, kiedy ja to czytałem! Pół Londynu przejechałem, żeby to zobaczyć. Inteligent czy robotnik? – można by zapytać. I na ile to ważne? Wiem, że byłoby mi przykro, gdyby ten pan pojawił się na jednym z naszych potencjalnych spotkań w Ognisku, ubrany tak jak się normalnie ubiera

i musiał znosić wyniosłe i zarozumiałe spojrzenia członków polskiej Ogniskowej inteligencji na emigracji. Stąd zdecydowałam, że otwarty list do pana Prezesa będzie najlepszą formą wyjaśnienia, co faktycznie jako Instytut popieramy. • Szanowny Panie Andrzeju, W związku z naszym spotkaniem podczas koktajlu po Walnym Zgromadzeniu, zdecydowałam, że poprę Pana obawę, iż faktycznie osoby przychodzące na spotkania naszego Institute of Undefined Arts (organizatora festiwalu filmowego Pif-Paf) mogą być nieodpowiednio ubrane w stosunku do Państwa oczekiwań. Niniejszym potwierdzam też, iż osoby, które są członkami, fanami, przyjaciółmi Instytutu można najprościej określić, jako wolnomyślicieli i dlatego, nie jest raczej możliwe, aby ich styl ubrania był czemuś podporządkowany, nawet tak szacownej organizacji jak Ognisko Polskie. Po Pana komentarzu, iż muszą Państwo dbać o swoich członków, z racji tego, iż mianują się Państwo Klubem Polskiej Inteligencji (klubem polskiej inteligencji???), przyznaję co następuje: a) po spotkaniu z Panem, pozwoliłam sobie przyjrzeć się dokładnie obecnym w Klubie ludziom, w tym paniom w wydekoltowanych sukniach wieczorowych, choć była dopiero godzina 18.00. Faktycznie, nasz ubiór może budzić pewne zastrzeżenia, jeśli porównamy go z państwa oczekiwaniami. b) wysłuchałam paru dyskusji i muszę dodać, że my też jesteśmy patriotami, ale wykorzystywanie historii i historyczno-patetyczne dyskusje to nie nasza specjalność i jednak bardziej bliskie są nam kameralne klimaty, w których odpowiadamy sobie na pytanie: co znaczy być patriotą dziś, w 2007 roku bez bycia politycznym karierowiczem czy populistą; c) a propos Pana komentarza dotyczącego dbałości o „członkostwo inteligencji” w Ognisku, to też muszę przyznać, że część z nas wywodzi się z klasy robotniczej lub chłopskiej i jesteśmy z tego dumni. d) celem istnienia naszego Instytutu jest prowadzenie dialogu ludzi o otwartych umysłach, niezależnie od tego skąd pochodzą i jaką klasę reprezentują. Reasumując, na chłopski rozum, stwierdzam, że faktycznie za wysokie progi na nasze nogi. Dziękuję za Pana czas, szczerą rozmowę i możliwość pobycia w towarzystwie, z tego co zrozumiałam, śmietanki polskiej inteligencji w Londynie. Spotkanie to pozwoliło nam lepiej zrozumieć tutejszą polską Inteligencję/inteligencję. Z wyrazami szacunku, Beata Hughes, Pochodzenie robotnicze Współzałożycielka Institute of Undefined Arts www.ioua.org, tel. 07775787047


ÈéñÛ èã íôÛ éê-ÛîÛ

Ñózæãä êãßèã+Þôß Þé

ñ «ª çãèïî äï éÞ #®¨³³¤ ÉÞÜãhì´ Ô-éîó¦ !¦

7Y SLIJ Z

/DBIERZ Z »æÜé ñíô0Þôãß áÞôãß äßíî ñãÞéÝôèó ôèÛå ÇéèßóÁìÛç

ÔÛÞôñéb êéÞ ÞÛìçéñó èïçßì ªª²ªª ²³±« ²³±« ÆïÜ ñßäÞ èÛ íîìéè0 ñññ¨çéèßóáìÛç¨Ýé¨ïå ¤Ñ éÞèãßíãßèãï Þé îßä îìÛèíÛåÝäã çÛ ôÛíîéíéñÛèãß åïìí ñóçãÛèó ïíîÛæéèó êìôßô ÇéèßóÁìÛç æïÜ äßä Ûáßèîhñ¨ ÔáéÞèãß ô áéÞôãèÛçã êìÛÝó êìôóäçïäÛÝßáé ÛáßèîÛ ã çãßäíÝéñóçã êìôßêãíÛç㨠ÎÇ ¬ªª± ÇéèßóÁìÛç¨ »ææ ìãáâîí ìßíßìðßÞ¨


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

4 CZAS NA WYSPIE

Bezdomnym ze świąteczną pomocą MIKOŁAJ SKRZYPIEC/NowyCzas

W amoku świątecznych zakupów i przygotowań, a następnie podczas samych świąt, wiele osób zapomina o losie tych, którzy w tym wyjątkowym w roku czasie nie mają dachu nad głową. Na ulicach londyńskiej metropolii mieszka tysiące osób, coraz więcej z nich pochodzi z Polski. Na ulicach znaleźli się w wyniku rozmaitych zdarzeń, niepowodzenia życiowego lub po prostu przypadku. Jak co roku, kilka organizacji charytatywnych zajmie się pomocą ludziom bezdomnym podczas świąt Bożego Narodzenia. Jedną z największych, aktywnie działających organizacji o zasięgu międzynarodowym jest Salvation Army (Armia Zbawienia). Jej działalność jest nierozerwalnie połączona z działalnością Kościoła katolickiego na całym świecie. Jak co roku, Salvation Army przeprowadza wielką zbiórkę pieniędzy i darów, w celu zorganizowania jak największej liczby miejsc, w których bezdomni będą mogli bezpiecznie spędzić święta. Jak mówi przedstawicielka londyńskiej centrali Salvation Army, Anne Willow: – Takie działanie to tylko jedna z wielu podejmowanych przez naszą organizację akcji. Święta to czas nadziei, staramy się zapewnić możliwie jak najwięcej radości w tym wyjątkowym momencie roku, wszystkim pokrzywdzonym przez los ludziom. W tym celu organizujemy wizyty wolontariuszy u ludzi starszych, ciepłe posiłki dla ludzi bezdomnych oraz świąteczne przytułki, gdzie każdy z nich będzie się mógł zatrzymać i przeżyć święta z Bogiem, wśród życzliwych im ludzi – mówi Anne Willow. – Dodatkowo, w Londynie organizujemy kilka patroli, które będą poszukiwać na ulicach ludzi bezdomnych, a następnie przywozić ich do naszych centrów,

gdzie znajdą opiekę i ciepły kąt. Jeden z takich patroli będzie działał we wschodnim Londynie, jeden z Chelsea, kolejny na Hoxton. Patrol z Chelsea będzie też obejmował swoim zasięgiem Victorię, wokół której mieszka wielu bezdomnych Polaków. Armia Zbawienia organizuje przytułki przy wielu kościołach na terenie całej Anglii, tak by pomóc możliwie jak największej liczbie ludzi. Kolejną organizacją, która pomoże bezdomnym w Londynie podczas tych świąt jest poznańska fundacja Barka. Fundacja działa aktywnie w zachodnim Londynie, wokół Broadway Centre, przy Goldhawk Road na Hammersmith. Tam, razem z wolontariuszami z centrum będą pracować przedstawiciele Barki. Już od niedzieli dla wszystkich potrzebujących będą dostępne ciepłe posiłki, centrum będzie działać codziennie od godziny 13.00 do wieczora. Jak na razie Barka nie ma wystarczających możliwości, by organizować przytułki samodzielnie, ale jak mówi Ewa Sadowska, w przyszłym roku na pewno uda się zrobić coś więcej, fundacja dopiero rozwija skrzydła w Londynie. Pracownicy Barki razem z bezdomnymi Polakami ubrali choinkę w siedzibie fundacji na Dalston, w planach jest też wspólna wigilia w Broadway Centre. Wszystkich zainteresowanych pomocą bezdomnym podczas Świąt zachęcamy do kontaktu z fundacją Barka (www.barkauk.org; www.barka.org.pl) lub do wizyty na stronie internetowej Salvation Army (www.ChristmasAppeal.org.uk; www1.salvationarmy.org.uk), gdzie można dowiedzieć się o sposobach wspierania ich działań.

Wielka Orkiestra w Szkocji Londyn znowu nie znajdzie się na mapie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, lecz do Glasgow czy Edynburga przecież nie tak daleko. XVI Finał Orkiestry ogrzeje szkocką Polonię już 13 stycznia. Kulminacją wieczoru zorganizowanego w Glasgow z pewnością będzie występ Tomka Lipińskiego i jego nowostarej formacji TILTers, jednak pierwszy na finałowej scenie pojawi się brytyjski zespół Nacional, którego muzyka jest mieszanką post punka, indie oraz industrialu. Oczywiście podczas wieczoru nie zabraknie licytacji pamiątkowych przedmiotów. Standardowo każdy sztab dostaje „zestaw orkiestrowy”, czyli drobne gadżety, jak kubek czy koszulka, które oczywiście pójdą pod młotek. Miejscowe sklepy podarowały kosze pełne smakołyków, a Celtic Glasgow szaliki i koszulki z podpisami Artura Boruca. Imprezę zakończy set Dj-ów Wet Fingers czyli Dj Adamus & Mafia Mike, znani między innymi z talk show prowadzonego w polskiej telewizji przez Kubę Wojewódzkiego. – Udało nam się zaprosić Piotra „Makaka” Szarłackiego (autor kultowych programów w

Radiostacji, obecnie na antenie Antyradia), który poprowadzi finał – powiedziała „Nowemu Czasowi” Jowita Czech, organizatorka imprezy finałowej w Glasgow. – Co się też dopiero okazało, w Glasgow również powstanie dodatkowy sztab, oprócz tego, który jest w Edynburgu. Bardzo się z tego powodu cieszymy. Nie przypuszczałam, że ta impreza tak się rozrośnie, zainteresowały się nami media, pojawiło się więcej sponsorów niż myśleliśmy. Jeszcze nie wiemy, czy będzie ktoś z Programu 2, ale ponieważ rozgłos wokół naszego Finału jest coraz większy, być może będą wejścia na żywo. Finał WOŚP w Glasgow odbędzie się w klubie Classic Grand w samym centrum Glasgow (18 Jamaica Street). Ruszyła już także oficjalna strona WOŚP w Glasgow – www.glasgow24.pl/wosp. Koncert Finałowy w Edynburgu odbędzie się w The Bongo Club. Zagrają lokalne zespoły: Hellish Harmony, Foxgang oraz The Runk Collective. W Glasgow Orkiestra zagra już po raz drugi, w Edynburgu po raz trzeci, a w Londynie? (es)

ODSZKODOWANIA POWYPADKOWE Roszczenia z tytu¡u szkód osobistych Roszczenia z tytu¡u szkód osobistych

Mikołaj Skrzypiec

Nagroda za pomoc Ciało 23-letniego polskiego studenta znalazła policja w zachodnim Yorkshire – poinformowało w środę, 19 grudnia, radio BBC. Na zwłoki natrafiono we wtorek po południ, niedaleko miasta Huddersfield. Mężczyznę zidentyfikowano jako Tobiasza M. Po raz ostatni widziano go 9 listopada w pobliżu pubu w

miejscowości Slaithwaite. Przebywał w Anglii od 2006 roku. Był studentem wydziału sztuk pięknych uniwersytetu w Huddersfield. Zarabiał na naukę pracując w barze. Rodzina zmarłego zaoferowała 5 tys. funtów nagrody za informację pozwalającą ustalić okoliczności jego zaginięcia i śmierci.

Rozmowa w j∆zyku polskim

FREEPHONE

0800 018 3299 www.levenes.co.uk

.


J

nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

CZAS NA WYSPIE 5 TOMASZ TYRANOWICZ

Wigilia na Wyspach

esteśmy dumni ze sposobu, w jaki obchodzimy wigilię Bożego Narodzenia. Nasza Wigilia to przede wszystkim uroczystość rodzinna – nie świętujemy jej na ulicach czy w klubach. Brytyjska natomiast jest okazją do zabawy, wyrywa się z zamkniętego rodzinnego grona, nie kryje się w czterech ścianach. Pozostając na święta tutaj, siłą rzeczy spędzamy ją na pograniczu kultur. Dominika pamięta swą pierwszą spędzoną w Anglii Wigilię przede wszystkim jako odejście od wyniesionej z domu tradycji. Przypominała pewnie bardziej skrzyżowanie spotkania opłatkowego z prywatką niż rodzinną kolację. Oczywiście o tej drugiej nie mogło być mowy, skoro cała rodzina została w Polsce, jednak wydaje się, że dobrane na poczekaniu towarzystwo, które do świętowania stosunek miało różny, z pewnością nie pomogło w zachowaniu ciepłej atmosfery. – Było miło – wspomina Dominika – ale jednak nie tego oczekiwałam. Więcej szczęścia miała Agnieszka. Zamierzała spędzić wigilijną noc w towarzystwie swojego pochodzącego z Indii chłopaka, ale sąsiedzi, urządzający tego wieczora huczne party przekonali ich oboje, że jak świętować, to tylko w większym gronie. Atmosfera na przyjęciu była niezwykle miła, a grono złożone było z przedstawicieli kultur tak różnych, że bez otwartości na siebie na-

wzajem towarzystwo nie mogłoby w ogóle się bawić. Od razu też pojawił się problem – na kolację planowano indyka, a Agnieszka nie zamierzała sprzeniewierzać się wigilijnemu postowi i wyjaśniła gospodarzom, że mięsną kolację zje dopiero po powrocie z pasterki. W odruchu solidarności okrzyknięto więc natychmiast (mimo protestów Agnieszki),

Ci, których czeka pierwsza Wigilia w Anglii zapewne martwią się nieco. Czy będzie tak jak w Polsce? Nie będzie. że wobec tego wszyscy zaczekają z indykiem do po północy. W ten sposób uszanowano polski obyczaj nie odchodząc od tradycji brytyjskiej. Darek z Agatą wspominają niezwykłą Wigilię, którą spędzili w gronie przyjaciół. Planowali wówczas cichą kolację w towarzystwie mamy, która przyjechała z Polski by spędzić z nimi święta. W wigilijny ranek spotkali jednak znajomych i od słowa do słowa uznali, że warto spotkać się w tę noc w większym gronie. Zamiast więc zostać w domu, zabrali ze sobą wigilijne potrawy i spędzili wcale nie mniej rodzinny wieczór razem, w bardzo polskiej, uroczystej atmosfe-

rze, kończąc wspólnym uczestnictwem w pasterce. Ci, których czeka pierwsza Wigilia w Anglii zapewne martwią się nieco. Czy będzie tak jak w Polsce? Nie będzie. Wielu z nas zwykło co roku spotykać się przy jednym stole z rodzicami, a niektórzy nawet w wielopokoleniowym gronie. Zerwanie z tą tradycją może być bolesne, jednak może przynieść nam też wiele radości i nauczyć – chyba przede wszystkim – tolerancji. W gruncie rzeczy nie tylko my cieszymy się Bożym Narodzeniem i nie mamy prawa na wyłączność do świętowania Wigilii. Świętowanie to przede wszystkim radość – jeżeli chcemy ją wyrazić w atmosferze ciepła rodzinnego, spotkajmy się z najbliższymi nam tu. Niech będą to przyjaciele, niekoniecznie Polacy. Nie bójmy się, że coś stracimy. W końcu Wigilię mamy co roku i zmienić coś raz na jakiś czas nie zaszkodzi. W te święta mam szczęście jechać w odwiedziny do rodziców, ale rok temu w wigilijny wieczór skończyłem pracę o 21:00 – mimo tego mile wspominam kolację przygotowaną przez żonę i śpiewane na angielskiej pasterce kolędy. A Wy, jeśli przeżyjecie coś niezwykłego w te święta – odkryjecie nowe oblicze Wigilii – piszcie do nas! W końcu nie tylko opłatkiem można się dzielić. Wesołych świąt!

Aleksander Killman

Kolędowanie dla ducha 18 grudnia na zaproszenie Ambasador RP Barbary Tuge-Erecińskiej oraz Konsula Generalnego RP Roberta Rusieckiego na doroczne spotkanie opłatkowe do polskiej placówki dyplomatycznej w Londynie przybyli liczni goście – przedstawiciele organizacji polonijnych, środowisk biznesowych, twórczych oraz mediów. Zebranych powitali pani ambasador Tuge-Erecińska oraz niedawno mianowany konsul Robert Rusiecki. Wieczór uświetnili swoim występem artyści zaproszeni z Polski: pieśniarka Maja Szymczyk, grający na wielu instrumentach ludowych, w tym czterometrowej trąbicie i liściu Józef Broda (na zdjęciu), pianista Janusz Kohut oraz wiolonczelista Cyprian Kohut, który studiuje w Szwajcarii i na ten jeden wieczór przyleciał do Londynu. Po części artystycznej rektor Polskiej Misji Katolickiej na Anglię i Walię

ks. prałat Tadeusz Kukla poświęcił opłatki, którym łamali się zebran, składając sobie nawzajem życzenia. Spotkania przedświąteczne to zwyczaj mający tutaj długoletnią tradycję i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie atmosfera, którą tym razem wyczarowali artyści. Muzyka, w ciekawej aranżacji dzięki różnorodnym stylom artystów: od ludowej poprzez nowoczesną, a także piękna, oparta na przekazywanej przez wieki ludowej mądrości narracja Józefa Brody spowodowała, że przez te kilkadziesiąt minut mogliśmy zapomnieć o przedświątecznym zgiełku. Zamienić ten czas na duchowe otwarcie się na przyjście Pana, na co uwagę zwróciła pani ambasador mówiąc, byśmy w pędzie nie stracili tego czasu, zdobywając się za kilka dni na smutną refleksję – święta święta i po świętach. (tb)

Komentarz > str. 15


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

6 CZAS NA WYSPIE

K

Emeryci pod piracką banderą Alex Slawiński redakcja@nowyczas.co.uk

ilka tygodni temu przeprowadziłem się do Southend. Do miasteczka, w którym życie toczy się utartym, spokojnym, by nie rzec wręcz – nudnym torem. Okazało się jednak, że sielskie życie prowincji to tylko fasada. Pod maską spokoju, czai się prawdziwe NIEBEZPIECZEŃSTWO... Wyobraźcie sobie, drodzy Czytelnicy, jakie było moje zdziwienie, gdy któregoś dnia w jednej z lokalnych gazet przeczytałem o rozpoczętej właśnie w mieście akcji prowadzonej przez dzielnych policjantów z Essex. Z krzyczącego do mnie z papierowej płachty artykułu dowiedziałem się, że po moim nadmorskim kurorcie grasują piraci! Nie tacy sobie zwykli piraci, których spotykamy na co dzień, w normalnym życiu: komputerowi czy fonograficzni. Chłopaki (i dziewczyny) w mundurach rozpoczęli polowanie na najstraszniejszą odmianę grasujących w Essex piratów, których działalność kosztuje ludzkie życie. Na piratów drogowych. Jednak nie tych pospolitych. Na piratów, któ-

rzy sieją postrach nie tylko na jezdni, ale również grasują po chodnikach, na deptakach i skwerach. Owymi niebezpiecznymi odszczepieńcami, zakałami gatunku ludzkiego, terroryzującymi mieszkańców mego miasta mieli być... emeryci na swych skuterkach. Opisując straszliwe występki dziarskich staruszków, czujących w sobie krew Schumachera albo Ha-

swą prędkość do dozwolonej. A jest to – jeśli wierzyć publikacji – nie więcej niż 5mph na chodnikach i 8mph na drodze. Wiedząc z doświadczenia, jak wyglądają podobne akcje w Polsce, oczami wyobraźni już widziałem funkcjonariuszy czających się z „suszarką” za krzakiem. I pojawiających się z nagła, gdy nadjeżdża emerycki skuterek. Szybki wyskok zza krzaka

„Wesołe jest życie staruszka” – śpiewał przed paru laty Paweł Kukiz, parodiując znaną piosenkę kabaretową. Okazuje się, że życie staruszka może być nie tylko wesołe, ale i szybkie. miltona, gazeta powoływała się na relacje zbulwersowanych przechodniów oraz odważnych funkcjonariuszy policji. Ponoć w Southend i okolicach miało za sprawą wiekowych rajdowców dochodzić do straszliwych scen. Jak wynikało z relacji – w Essex niemal codziennie dochodzi do wypadków z udziałem użytkowników skuterków. Ponoć było też kilka potrąceń ze skutkiem śmiertelnym. Dlatego policja postanowiła sprawdzić, czy starsi ludzie przestrzegają stosownych przepisów i dostosowują

i... „mamy cię, draniu”. 9mph! Co – przekładając na system kar – oznaczać może mandat wysokości 60 funtów i trzy punkty obciążające konto drogowego pirata. Postanowiłem na własnej skórze doświadczyć, czy ulice Southend rzeczywiście stały się tak niebezpiecznym miejscem, jak to gazeta opisywała. Tak więc – jak to się mówi – „poszedłem w miasto”. I co? Ano – nic. Jakoś żaden pirat mnie nie rozjechał. Skuterki leniwie toczyły swe kółeczka po deptaku i wąskich uliczkach Southend. Ich pęd nie rozwiewał mi włosów, zaś spod kół nie czmychali przestraszeni przechodnie. Nie widziałem też, by którykolwiek z mijających mnie policjantów zdradzał oznaki „bycia na polowaniu”. Przechadzali się typowym dla nich, rozleniwionym krokiem, nie zwracając większej uwagi ani na staruszków, ani na mamy z wózkami czy kogokolwiek innego, pojawiającego się w zasięgu wzroku. Życie zdawało się płynąć spokojnie, powoli, dokładnie tak, jak można by się spodziewać po sennym, prowincjonalnym kurorcie długo po zakończeniu sezonu turystycznego. O co więc chodzi? Skąd taka panika w lokalnej gazecie? Czyżby zatrudnieni w niej pismacy naprawdę nie

mieli już o czym pisać? Po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że chyba jednak tak właśnie jest. Bo przecież nieważne, czy mamy sezon turystyczny, czy ogórkowy. O CZYMŚ pisać trzeba. A kiedy wokół panuje nuda i beznadzieja codzienności, dobrym tematem staje się nawet kura, która przeszła przez jezdnię. Gdy parę dni później wziąłem do ręki stos polskich gazet, przywiezionych z kraju przez odwiedzającego Wielką Brytanię ojca mojej dziewczyny, siwiejący włos zjeżył mi się na głowie. Afery, przekręty, złodziejstwo, łapówkarstwo... Do tego wszystkiego doszła jeszcza powyborcza wojna o stołki, rozliczanie tych, którzy jeszcze niedawno sami rozliczali i reformowanie nieudanych reform poprzedników. Polscy żurnaliści niewątpliwie nie nudzą się w swoim życiu zawodowym – pomyślałem. Z pewnością każdy z ich brytyjskich kolegów chciałby móc choć na krótko zamienić się z którymś z polskich dziennikarzy. Bo przecież tyle się w tej Polsce dzieje... Nie byłem tylko pewien, czy którykolwiek angielski emeryt chciałby zamienić się z polskim. Bo może jednak czasami lepiej jest prowadzić nieco nudne życie. Nawet, gdy ryzykuje się bycie obsmarowanym przez przez prowincjonalnych pismaków.


W nowyczas.co.uk

Polsce chodzimy na jarmarki albo po prostu co tydzień na targ. Tu bywamy na marketach. Przyjemnie jest powłóczyć się przedświątecznym markecie, gdzie w jednym kącie sprzedaje się choinki, a w drugim od razu można kupić ręcznie dziergane ozdoby. Przynajmniej tak było na bożonarodzeniowym markecie zorganizowanym obok supermarketu Morrison na Actonie, w zachodnim Londynie. Od poniedziałku do środy 19 grudnia, plac zastawiano straganami z polskimi produktami. Od wszelakiego rodzaju wyrobów rękodzielniczych po bogaty wybór rajstop Gatta, czy słoików z kilkunastoma rodzajami cukierków – można było z powodzeniem kupić prezenty pod choinkę, nawet jeśli planowało się wyjazd do Polski. Bo o ile rajstopy Gatta podobno nie umywają się trwałością do tych z M&S – tak przynajmniej twierdziła jedna z kupujących pań, o tyle zimowy komplet dla dziesięciolatki: szalik z czapeczką i rękawicami wykonany z iście designerskim szykiem, ma absolutne szanse powodzenia u każdej małej trzpiotki. – Oczywiście, że musiałam zapłacić drożej, bo to są rzeczy właśnie przez tą panią robione, która mi je sprzedała, ale są oryginalne. Na jakieś ekstra sklepy mnie nie stać, H&M to moja siostra ma w Warszawie i tam może mojej siostrzenicy kupować, a takie rzeczy to od razu widać, że po pierwsze są dobrej jakości, a po drugie tak sobie myślę, że jak mam dać zarobić jakiemuś właścicielowi z takiego sklepu to wolę takiej babce jak ta. Powodzeniem cieszyły się ciastka na stoisku przedziwnie połączonym,

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

CZAS NA WYSPIE 7

Urok przedświątecznego marketu ELŻBIETA SOBOLEWSKA/NowyCzas

tydzień na wyspach Wyjazd z kraju ponad miliona Polek w ciągu ostatnich trzech lat to zagrożenie demograficzne dla polskiego społeczeństwa – podsumował opublikowany w minionym tygodniu raport Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju przygotowany we współpracy z London School of Economics „Development & Transition”. Według danych Komisji Europejskiej kobiety stanowią ponad połowę z dwóch milionów Polaków pracujących za granicą. Członkowie związku zawodowego

Handlarze z polskiego marketu na Actonie nie rozkładali swoich kramów w tempie miejskich przekupek – raz dwa, co która ma i już gotowe. Jednak warto było poczekać. bo w jednym kącie stały pojemniki z owymi ciastkami, a w drugim wisiały na wieszakach apaszki, szale i rozmaite materie typu obrus czy serweta może? Ta dziwna dwudzielność ofer-

ty bardziej podnosiła urok jarmarcznego rozgardiaszu niż go zakłócała. Ręcznie toczone gliniane dzbanki oraz świece z naturalnego pszczelego wosku można było kupić na „firmowym” stoisku Pawłowa, osady z powiatu chełmskiego, gdzie kwitnie garncarstwo i nauka tradycyjnych form wyrabiania ceramiki, beczek, sprzętów gospodarstwa domowego, czy wreszcie pięknych w swej prostocie świec w kolorze miodu. Tendencji regionalnych to jednak nie koniec. W zakątku tatrzańskim oferowano kapcie, rękawice i wszystko to, o czym marzy się gdy zawieje ostry wyspiarski wiatr, a w zakątku nadmorskim biżuterię z bursztynu. W Polsce jarmarczni handlarze otwierają swoje kramy wczesnym rankiem. Pierwsi klienci mogą poja-

wić się już o dziewiątej rano, pewni że nie zostaną odprawieni z kwitkiem, a jako pierwsi mogą liczyć na obniżkę ceny aby sprzedawca brakiem chciwości pozyskał sobie przychylność Hermesa, opiekuna kupców i handlu. Tymczasem actoński market miał się zacząć o dziewiątej rano, lecz jeszcze pół godziny później, handlarze ledwo rozkładali swoje towary i bynajmniej nie towarzyszył im pośpiech miejskich przekupek – raz dwa, co która ma i już gotowe. Czyżby tutejsza nonszalancja w podejściu do tempa wykonywanej pracy również była tym, co przywieziemy do kraju w naszych aktówkach z napisem know-how, na które tak bardzo liczą nasi politycy?

Elżbieta Sobolewska

Unite protestowali pod sklepem Marks & Spencer w Glasgow przeciw łamaniu praw polskich pracowników jednej z fabryk zaopatrujących w mięso sieć tych supermarketów. Związkowcy dowiedzieli się, że pracujący w fabryce w południowej Walii Polacy są zatrudniani na „zero-godzinne” kontrakty, bez gwarancji podjęcia normalnej pracy. Rzeczniczka prasowa sieci M&S oświadczyła, że jest „głęboko rozczarowana” akcją protestacyjną, bowiem zgodnie z jej wiedzą zakłady pracujące dla sieci przestrzegają zasad równości przy rekrutacji, jednakowej wysokości płac oraz zapewniają stały kontrakt po przepracowanych 52 tygodniach.

„The Sun” po raz pierwszy opisał zjawisko odwrotne do rozgłaszanego wcześniej „wykorzystywania” angielskiego NHS przez imigrantów. Reporterzy „The Sun” ujawnili, iż pomimo tego że na Wyspach rodzi się rocznie 13 tys. polskich dzieci, polskie matki wolą rodzić w ojczyźnie. Wolą fakt, że odbieraniem porodu w Polsce zajmują się ginekolodzy i w odróżnieniu od szpitali w Anglii mogą po porodzie pozostać w szpitalu dłużej. Policja hrabstwa Cheshire poszukuje informacji w sprawie napaści na dom zamieszkiwany przez parę Polaków w Winsford. 14 grudnia, grupa niezidentyfikowanych napastników obrzuciła dom kamieniami i zdemolowała samochód należący do pary. Piątkowy atak według policji miał podłoże nienawiści na tle narodowościowym i jest traktowany jako bardzo poważny.

Według London School of Economics napływ imigrantów nie wpływa na obniżenie zarobków obywateli Wielkiej Brytanii. Działający w tej szkole Ośrodek Studiów nad Procesami Gospodarczymi opublikował w minionym tygodniu raport w tej sprawie. Wynika z niego, że nie ma dowodów na popularną w prasie tezę, iż odbieramy miejsca pracy ludziom urodzonym w Wielkiej Brytanii. Według raportu najwięcej imigrantów przybywa do Wielkiej Brytanii z Polski. Drugie i trzecie miejsca zajmują Indie i Południowa Afryka. W porównaniu z Brytyjczykiem, przeciętny imigrant jest młodszy, lepiej wykształcony i szybciej opanowuje nowe umiejętności.


-

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

nowyczas.co.uk

8 POLSKA POLITYKA » Kolejni dezerterzy

ROK 2007 w kraju i na świecie Styczeń Jeszcze rządzi koalicja PiS, Samoobrony i LPR, ale ma problemy wewnętrzne i zewnętrzne. Człowiekiem roku 2006 zostaje wybrany minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. T W Kościele katolickim duże wrażenie wywołuje ingres abpa Stanisława Wielgusa na funkcję metropolity warszawskiego. Pewne dokumenty w IPN mogą świadczyć o jego współpracy z SB. Do ingresu ostatecznie nie dochodzi. Abp Wielgus wraca do Lublina i zapowiada wystąpienie o autolustrację. Jednak tego nie zrobi, a w IPN z czasem znajdą się nowe dokumenty, które współpracę potwierdzą. T Trwa wałkowanie sprawy DNA Andrzeja Leppera. Tzw. „seksafera” w Samoobronie będzie się ciągnęła do końca roku... Poseł Łyżwiński trafi do aresztu. T W Europie nastąpiło szóste już rozszerzenie UE. Członkami Unii zostały Rumunia i Bułgaria. T Zatrzeszczało pomiędzy Moskwą a Mińskiem. Rosja wstrzymała dostawy ropy na Białoruś domagając się wyższych stawek. Przy okazji widmo wstrzymania dostaw zajrzało też do Polski. Spowodowało to wzmożenie dyskusji o potrzebie dywersyfikacji dostaw. Prezydent Lech Kaczyński będzie przez cały rok starał się o zapewnienie alternatywnych dostaw surowców energetycznych. T Nowym sekretarzem generalnym ONZ zostaje Koreańczyk Ban-Ki-Mun. T Przez Polskę przechodzi z szybkością 250 km/h prawdziwy huragan. 6 osób ginie, 36 jest rannych. T Rok 2007 jest ogłoszony w kraju m.in. Rokiem Szymanowskiego, gen. Andersa, Wyspiańskiego, Rubinsteina, Conrada-Korzeniowskiego, Leśmiana. T W sporcie minister Tomasz Lipiec zawiesza zarząd PZPN, który obiecał podać się do dymisji w grudniu 2006. Zarząd PZPN nie zmieni się, Listkiewicz pozostanie prezesem, a sam Lipiec końcówkę roku spędzi w areszcie jako podejrzany o korupcję. Luty Premier zapowiada reorganizację rządu. Zanim do niej dojdzie, z gabinetu sami ustępują Radosław Sikorski (MON) i Ludwik Dorn (MSWiA). Pierwszy wchodzi w konflikt z szefem kontrwywiadu Antonim Macierewiczem, drugi ma wątpliwości co do polityki resortu sprawiedliwości. Sikorskiego zastąpił Aleksander Szczygło, Dorna, zdolny prokurator Janusz Kaczmarek. Ta ostatnia nominacja odbije się za kilka miesięcy PiS czkawką polityczną. T Pojawia się raport o likwidacji WSI, a właściwie jego część pierwsza (drugiej nadal nie zna nikt poza prezydentem). W raporcie jest sporo o związkach mediów z tajnymi służbami (ale też polityków – Borowski). Dotyczy to zwłaszcza kierownictwa TVN. Stacja ta wejdzie w otwartą wojnę przeciw PiS. > 10

PiS pęka w terenie – Nie ma obawy, Prawo i Sprawiedliwość nie rozpadnie się – przekonuje Przemysław Gosiewski, były wicepremier, dziś szef klubu tej partii. To reakcja na odejście z PiS posłów Kazimierza Ujazdowskiego, Pawła Zalewskiego oraz Janusza Krzywickiego i byłego ministra transportu, Jerzego Polaczka.

A niech sobie idą! – Na pewno nikt nie będzie ich zatrzymywał na siłę, niech szczury uciekają – dodaje Tadeusz Cymański, który dodaje, że jest bardzo dziwne, że panowie ci odchodzą dopiero teraz, gdy PiS przegrało wybory. – Kiedy rządziliśmy krajem, wszyscy byli zadowoleni ze stylu kierowania partią, nikt nie miał żadnych zastrzeżeń, co do pozycji prezesa – Jarosława Kaczyńskiego. Gosiewski dodał, że skoro tak naprawdę tym panom uwierało w PiS-ie, to powinni zachować się honorowo i zrzec się mandatów poselskich. – Ale przecież nas wybrał naród – tłumaczy Zalewski, a Cymański odpowiada, że gdyby nie byli na listach PiS, nie byłoby ich w parlamencie, nie mieliby szans zostać nawet senatorami, bo liczba głosów, jakie uzyskali nie była imponująca. Jest już pewne, że Prawa i Spra-

wiedliwości nie opuści Ludwik Dorn, nazywany jeszcze nie tak dawno trzecim bliźniakiem, z racji długoletniej znajomości z braćmi Kaczyńskimi. Nie wiadomo jaka będzie jego rola w parrtii. Politycy PO mówią, że będzie upokarzany za to, że krytykował Jarosława Kaczyńskiego, liderzy PiS z kolei tłumaczą, że na pewno odegra jeszcze znaczącą rolę.

Trzymać partię w ryzach Taktyka Jarosława Kaczyńskiego jest prosta, nie dopuścić do rozbicia partii. Praktyka lat 90. pokazała, co znaczą ambicje i ambicyjki poszczególnych polityków na prawicy. Efekt był taki, że postkomuna z łatwością wygrała potem wybory. – Kaczyński musi trzymać partię mocno, bo inaczej Prawo i Sprawiedliwość rozpadnie się na wiele kawałków i po jakimś czasie partia przestałaby się liczyć na polskiej scenie politycznej – mówią politolodzy z Uniwersytetu Warszawskiego i dodają, że Kaczyński nie taki kryzys przeżył. Ten jednak jest bardzo poważny, bo z partii występują już samorządowcy, niezadowoleni z wodzowskiego stylu kierowania partią przez Kaczyńskiego.

Bartosz Rutkowski

PROGNOZA I POGODA W „Nowym Czasie” opublikowano 2 listopada felieton „Prognoza pogody” Grzegorza Ostrożańskiego, który okazał się niestety proroczy. Tej przeważającej części Polaków na Wyspach, którzy głosowali na PO (tylko dlatego aby nie głosować na PiS) chciałabym uzmysłowić jak obecna władza spełnia swoje postulaty wyborcze. Moje informacje nie będą dotyczyły wielu ważnych spraw, m.in. ogólnych podwyżek zarobków i emerytur przy jednoczesnym obniżaniu podatków (nie ma o czym mówić, dla myślących ludzi to był od początku tylko chwyt wyborczy nie do zrealizowania), ale o niektórych aspektach zmiany formy polityki na rzekomo przyjazną dla wszystkich w kraju i uśmiechniętą, ogólnej zgody narodowej, także zmiany polityki na przyjazną dla sąsiadów w Unii Europejskiej. Jest zadziwiające jak często ludzie dają się nabrać na prymitywny PR. Ci liderzy, którzy z uśmiechem zatańczą, zaśpiewają, pozjeżdżają na nartach lub pobawią się w redagowanie gazety – mają wysokie notowania w sondażach. Czyżbyśmy lubili przywódców typu „pajacyków na druciku” a nie doceniali tych, którzy rzeczywiście coś dla kraju robią ?! A oto jak wygląda sytuacja w zakresie polityki zagranicznej Polski i najwyższego nadzoru nad polską armią,

które konstytucyjnie przysługują prezydentowi RP: > Prezydent dowiaduje się o zmianie polskiej polityki w stosunku do Niemiec i Rosji – z mediów! Ta zmiana jest z zadowoleniem przyjęta w obu tych krajach, ale jak pokazała wizyta Tuska w Niemczech – nie zmienia stosunku Niemców do Polski. Tusk nie uzyskał nic w trzech sprawach, z którymi jechał – Niemcy nie zmienią swoich planów w sprawie budowy rurociągu północnego pod dnem Bałtyku (w oparciu o porozumienie Niemcy-Rosja), nie zaniechają budowy Centrum Wypędzonych w Berlinie i nie zapłacą odszkodowań swoim obywatelom przesiedlonym z Polski do Niemiec po II wojnie światowej w wyniku przesunięcia granic Polski przez zwycięskich aliantów (Polska dokonała tego w stosunku do polskich obywateli wysiedlonych z terenów wschodnich po przyłączeniu tychże do ZSRR). Stwarza to podstawy do roszczeń finansowych poszczególnych obywateli niemieckich, których przodkowie zamieszkiwali kiedyś obecnie polskie tereny. Władze rządowe nie popierają tych roszczeń, ale też im nie przeciwdziałają, czyli sytuacja jest identyczna jak była poprzednio, z tym, że teraz Bruksela z uciechą umywa ręce, bo Polska zdeklarowała załatwianie własnych spraw we własnym zakresie. Uśmiechy i poklepywania po

plecach niestety nie załatwiają spraw. Genialny Stefan Kisielewski napisał kiedyś, że Niemcy to wspaniały naród, który co jakiś czas dostaje małpiego rozumu i myśląc, że jest lepszy niż wszystkie inne, rozpoczyna wojny. Dla nas szczególnie jest przykry fakt porozumienia Niemcy-Rosja ponad naszymi głowami. Skąd my to znamy?! Po to wstępowaliśmy do UE, żeby nie musieć występować pojedynczo, jesteśmy za słabi, żeby coś uzyskać, choć w Unii jesteśmy znaczącym krajem (Unia zaczynała to rozumieć za rządów PiS). > W Moskwie przyjęto przychylnie deklarację przyjaznej, bilateralnej współpracy z Polską (znów z wyłączeniem UE) i zadeklarowano zniesienie embarga na import z Polski produktów spożywczych. Zadeklarowano bez konkretów, czyli jak poprzednio, nic się nie zmieniło poza tym, że zostaliśmy sami. Unia jest znów zadowolona, że nie musi się narażać Rosji z polskiego powodu. Rosja natomiast, która zawsze uważała Polskę za kraj przywiślański, prawie za swoją własność, nabrała w stosunku do nas większej pewności siebie i już nas straszą atakiem nuklearnym w przypadku zgody na budowę w Polsce elementów tarczy rakietowej. Nie pozwoliliby sobie na takie wypowiedzi wtedy, gdyby za nami stała Unia i Stany Zjednoczone. Dodatkowo nie jest jasna sprawa wypowiedzi wicepremiera

Pawlaka o wpuszczeniu rosyjskich firm do naszego przemysłu naftowego, choć było w tej sprawie dementi. Jeśli okazałoby się to prawdą – to byłoby dalszym uzależnieniem Polski od dostaw ropy z Rosji i także umożliwieniem szerokiego wpływania Moskwy na sytuację w naszym kraju. > Ostatnio, znów w ramach „zgody narodowej”, Tusk ogłosił samodzielnie, bez uzgodnienia z prezydentem i sojusznikami, wycofanie polskich żołnierzy z Iraku w październiku 2008. Z uśmiechem (i nieukrywaną satysfakcją) powiedział w mediach, że postawił prezydenta pod ścianą! Prezydent musi tę decyzję podpisać! > Mniejsze znaczenie, choć również deprecjonujące Polskę i upokarzające prezydenta, mają decyzje premiera Tuska, gdzie i na jakie spotkanie międzynarodowe prezydent może pojechać, a na jakie nie może. Czy będzie miał do dyspozycji samolot rządowy, czy nie. Niestety z przykrością należy stwierdzić, że obecna władza nie mówi prawdy i wierzę, że szybko Polacy (którzy są mądrzy, a nie są „bydłem”, jak sztucznie stworzony autorytet określił Polaków, którzy nie popierają partii obecnie przez niego faworyzowanej) zorientują się, że niektóre media – telewizje, dzienniki i periodyki – kłamią, tak jak to miało miejsce w PRL i III RP. I to wszystko w imię deklarowanej głośno wszem i wobec – ZGODY NARODOWEJ.

Hanna Ambroż


ALE ŚWIĘTA! TYLKO

£6.90

* © 2007 WESTERN UNION HOLDINGS, INC. All rights reserved.

... a pieniądze w Polsce już następnego dnia, czy może być lepszy prezent?

*NEW NEXT DAY SERVICE Prices to send up to £ 100. Next Day Service is available upon customer request, valid for transactions to Poland, Czech Republic, Slovakia, Lithuania, Latvia, Estonia and Hungary from UK agent locations. The money sent using Next Day Service will be available for pick up by the recipient within 24 hours from the time the money is sent subject to the Agent locations hours of operation, and other terms and conditions of service. See Send Form for details. For other prices and services visit your nearest Western Union Agent location or call 0800 833 833. In addition to the transfer fee, Western Union also makes money when it changes your pounds into foreign currency.


NOWYCZAS 21 grudnia 2007

nowyczas.co.uk

10 POLSKA POLITYKA » Rozliczanie z obietnic wyborczych?

Strajki zaleją Tuska Najpierw ruszą pracownicy sfery budżetowej, potem górnicy, do nich przyłączą się nauczyciele i lekarze. Rząd Donalda Tuska stoi przed plagą strajków, która może sparaliżować cały kraj. Wszyscy domagają się obiecanego cudu gospodarczego, na początek chcą podwyżek płac. Na ostatnim zebraniu, górnicy Kompanii Węglowej, największej polskiej spółki wydobywczej węgla kamiennego wypowiedzieli się w referendum: strajkujemy.

Z kilofami na Tuska Jeśli strajk ostrzegawczy nie pomoże, jeszcze w tym roku zacznie się strajk generalny. A gór nicy mają mocny atut, to marsze na Warszawę

i protesty przed siedzibą premiera. Nie było do tej pory silnego szefa rządu, który nie ustąpiłby przed petardami, kilofami i rykiem tysięcy gardeł. Nawet policja boi się rozpraszać takie manifestacje.

Przestaną leczyć Nie łatwiej pójdzie rządowi z lekarzami. Kiedy minister zdrowia powiedziała publicznie, że za trzy lata medycy będą zarabiać po 11 tysięcy złotych, wszystkich opanował pusty śmiech. Premier musiał gęsto się tłumaczyć, że za wcześnie mówić o konkretach. Po nowym roku, jeśli rząd nie podniesie lekarzom, może być nie tylko gorąco, ale i strasznie. Lekarze bowiem zagrozili: albo pod-

wyżka, albo przestajemy leczyć! W kolejce po swoje i to wyższe pensje aż o 50 proc. czekają nauczyciele. Również oznajmili, że nie będą dłużej czekać.

Paraliż na kolei Nie wiadomo też, czy Polacy spokojnie dojadą i wrócą ze świąt pociągami, bo kolejarze zapowiadają strajk na torach. Ich żądania, to 50 proc. podwyżki. Dyrekcja Polskich Kolei Państwowych mówi, że nie ma mowy o takim skoku pensji, rząd milczy, ale kolejarze jednym strajkiem na kilku węzłach są w stanie sparaliżować i to dokładnie cały kraj.

Bartosz Rutkowski

Aleksandra Jakuboska niewinna Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił Aleksandrę Jakubowską i byłych prawników KRRiT oraz ministerstwa kultury, od zarzutu bezprawnych zmian w rządowym projekcie ustawy o rtv. Orzeczenie sądu mówi, iż Jakubowska, wiceminister kultury w rządzie Leszka Millera, nie może kar nie odpowiadać za przekroczenie uprawnień i bezprawne dokonanie zmian w ustawie o rtv w 2002 r. Zmiany wprowadzone przez Jakubowską i jej prawników uniemożliwiłyby prywatyzację telewizji regionalnych, według prokuratury rząd Millera dopuścił taką możliwość. (mik)

Z Iraku trzeba wyjść z głową Polskie oddziały zostaną wycofane z Iraku do końca października przyszłego roku, najpóźniej do końca roku 2008 – zapowiadają czołowi politycy Platformy Obywatelskiej. – Szkoda, że tego pomysłu nie skonsultowano wcześniej z prezydentem, który jest przecież zwierzchnikiem sił zbrojnych – ubolewają urzędnicy z kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Wszystko teraz w rękach prezydenta. Aby z początkiem przyszłego roku wyjechała do Iraku dziesiąta już zmiana polskich żołnierzy, odpowiedni wniosek w tej sprawie musi rząd przedłożyć prezydentowi do końca roku. Jak się przypuszcza będzie w nim uwaga, że jest to już nasza ostatnia misja, która potrwałaby nie pół roku, jak poprzednie, ale dziesięć miesięcy, do końca października roku 2008.

– Z jednej strony żołnierze pełniliby normalną służbę, z drugiej zaś przygotowywaliby nasz sprzęt do wycofania do Polski – słyszymy w biurze informacji szefa resortu obrony. Nie jest to łatwa sprawa, chodzi bowiem o ogromne ilości sprzętu, broni, pojazdy itd., a to wymaga czasu. A co się stanie, gdyby prezydent Kaczyński nie podpisał rządowego wniosku o przedłużenie misji? Wtedy, jak zapowiada premier Donald Tusk, to on wziąłby na siebie odpowiedzialność za ewakuację polskich wojsk. Zdaniem Michała Kamińskiego, ministra w kancelarii Lecha Kaczyń-

skiego prezydent chciałby, aby polska misja w Iraku trwała jeszcze dłużej. Chciałby, aby uzgodnione to było przede wszystkim z naszym największym sojusznikiem, czyli ze Stanami Zjednoczonymi. Prezydent Kaczyński dodaje też, że rząd iracki chciałby, aby Polacy zostali tam jeszcze jakiś czas, bo wymaga tego niestabilna sytuacja w tym kraju. Stąd pomysł ekipy Donalda Tuska Lech Kaczyński ocenia, jako nierozsądny. Gdyby prezydent nie podpisał wniosku o przedłużenie naszej misji do końca października oznaczałoby to automatycznie, że misja kończy

się 31 grudnia tego roku. Tylko, jak podkreślają wojskowi, w ciągu kilku dni nie udałoby się ewakuować z Iraku nie tylko sprzętu, ale i ludzi. – Powinniśmy raz jeszcze popatrzeć na sprawę chłodnym okiem. Tu nie powinno być żadnych nerwowych ruchów, żadnych nacisków, patrzenia na sondaże opinii publicznej, bo przecież jeśli chcemy być uważani za solidnego i poważnego partnera, powinniśmy takie decyzje konsultować z naszymi sojusznikami, głównie zaś ze Stanami Zjednoczonymi – twierdzi większość polskich generałów, prosząc o anonimowość. (br)

NIK na kolei

Zyta odejdzie? Terminal

Wioska talibów

NIK przedstawiła na czwartkowej konferencji prasowej wyniki kontroli PKP z roku 2005 i 2006. Jak wynika z raportu, na większości z dworców w Polsce jest niebezpiecznie, ochrona pociągów przed kradzieżami i dewastacjami jest niewystarczająca, a Straż Ochrony Kolei nie wywiązuje się ze swych zadań. Kontrolerzy NIK-u negatywnie ocenili też m.in. stan dworców kolejowych, z których połowa wymaga remontu, oraz pracę konduktorów. Zwrócono też uwagę na brak utrzymywania porządku na 91.4 proc. z zarządzanych przez PKP dworców. (mik)

Stacja telewizyjna TVN24 podała informację, iż Zyta Gilowska zamierza złożyć mandat poselski. Przed tygodniem była minister finansów miała się spotkać z prezesem PiS, Jarosławem Kaczyńskim, ale do spotkania nie doszło. Gilowska dostała się do Sejmu z listy PiS. Tuż po wyborach nie było jej widać ani w mediach, ani na posiedzeniach Sejmu, jej biuro poselskie w Poznaniu również było zamknięte. Przedstawiciele PiS-u spodziewali się powrotu Gilowskiej przy drugim czytaniu projektu budżetu państwa, które odbyło się 18 grudnia. (mik)

Dziennikarze „Rzeczpospolitej” dotarli do tajnego raportu wywiadu armii USA, z którego wynika, iż ostrzelana przez polskich żołnierzy wioska w Afganistanie, była siedzibą talibów. Rezultatem ostrzelania wioski z moździerzy była śmierć sześciu osób, w tym kobiety i dzieci. 13 listopada osadzono w areszcie siedmiu żołnierzy, odpowiedzialnych za atak, sześciu z nich postawiono zarzut zabójstwa cywilów. Polska prokuratura nie wiedziała nic o raporcie, który opatrzony jest datą 17 sierpnia, a więc dzień po niefortunnym ataku. (mik)

Jak zapewniają pracownicy zarządzającej Okęciem spółki Porty Lotnicze, drugi terminal na stołecznym lotnisku rozpocznie działanie w połowie lutego 2008 r. Lotnisko ma osiągnąć pełną sprawność do końca marca, kiedy to przypada termin dostosowania wszystkich polskich portów lotniczych, do wymogów poszerzonej strefy Schengen. Aktualnie w terminalu trwają przygotowania i adaptacja powierzchni komercyjnych, rzecznik PPL, Artur Burak zapewnia iż w momencie oddania terminalu, wszystkie sklepy będą już działały. (mik)

ROK 2007 w kraju i na świecie Tymczasem w TV publicznej, po naciskach koalicjantów, premier ustępuje i Bronisław Wildstein przestaje być prezesem TVP. Na jego miejsce przychodzi Andrzej Urbański. Trwa wojna ekologów i mieszkańców Augustowa w sprawie obwodnicy przez Dolinę Rospudy. Do sporu włączy się KE i inwestycja zostanie zablokowana. Pałac Kultury w Warszawie zostaje wpisany na listę... zabytków. Marzec Ojciec Święty Benedykt XVI powołuje na metropolitę warszawskiego abp. Kazimierza Nycza. W polityce najgłośniej jest o taśmach z rozmowy Gudzowaty – Oleksy. Pijany Oleksy ujawnia „kuchnię” SLD. Sporo jest o majątku Kwaśniewskich i metodach jego zdobywania. Jan Rokita stwierdza w wywiadzie, że niektórzy koledzy „podrzynają mu gardło”. Media oskarżają PiS o tworzenie „państwa policyjnego”. Apogeum ataków na PiS przyniesie próba lustracji dziennikarzy. Ustawę lustracyjną pogrąży ostatecznie decyzja Trybunału Konstytucyjnego. Adam Małysz zdobywa po raz czwarty „Złotą kulę” za wygranie Pucharu Świata. Kwiecień W Sejmie upada nowelizacja ustawy aborcyjnej. Koalicja jest za, ale braknie kilku głosów. Marek Jurek rezygnuje z członkostwa w PiS, a na jego miejsce marszałkiem Sejmu zostaje Ludwik Dorn. Jurek założy partię Prawica Rzeczypospolitej. Oliwy do ognia dolewa samobójstwo b. minister z SLD Barbary Blidy w czasie próby zatrzymania w tzw. aferze węglowej. Politycy opozycji coraz częściej do krytyki rządu wykorzystują prasę zachodnią. Zaczyna Geremek, który „wstydzi się za Polskę” w „Die Zeit” i twierdzi, że np. „lustracja odbiera godność Polakom”. Kwaśniewski i Olechowski powołują Ruch na Rzecz Obrony Demokracji. PiS przedstawiana jest jako partia wręcz totalitarna. Do krytyki dobry jest każdy pretekst, nawet pojawienie się w Sejmie Dorna z psem Sabą. Polska i Ukraina otrzymują organizację piłkarskich mistrzostw Europy 2012. W kraju euforia. Maj Rozpoczyna się strajk lekarzy. Zamieszanie przeciągnie się na kolejny rok. Lekarzom uda się pod koniec roku wywalczyć dobrowolność dyżurów wszpitalach za dodatkowym wynagrodzeniem. W polityce walka coraz ostrzejsza. Opozycja mówi już o zagrożeniu demokracji. Zoll i Ćwiąkalski donoszą na doradcę Ziobry Mąciora, że ten był agentem SB. W takich przypadkach dopuszczalna jest, jak się okazuje, nawet „dzika lustracja”. Papież kanonizuje Szymona z Lipnicy. Prezydentem Francji zostaje Nicolas Sarkozy. > 12


ŚĆ O W O N

BEZPŁATNE

POWIADOMIENIE SMS

© 2007 WESTERN UNION HOLDINGS, INC. All rights reserved.

Zrób prezent swoim bliskim i prześlij im pieniądze na Święta. My wyślemy Ci sms-a z informacją, że pieniądze zostały odebrane.

Usługa dostępna w wybranych punktach. Szukaj tego oznaczenia lub dzwoń: 0800 833 833

FREE SMS Notification available here!

© 2007 WESTERN UNION HOLDINGS, INC. All rights reserved.


NOWYCZAS 21 grudnia 2007

nowyczas.co.uk

12 WIELKA BRYTANIA ŚWIAT POGODA » Najwyższy stan zagrożenia

ROK 2007 w kraju i na świecie Czerwiec Na Helu odbywa się spotkanie Lecha Kaczyńskiego z Georgem W. Bushem. Rozmowy dotyczą tarczy antyrakietowej, która jest coraz bardziej krytykowana przez opozycję. Pod URM pojawiają się pielęgniarki. Domagają się podwyżek. W końcu przed siedzibą rządu powstaje tzw. „białe miasteczko”, miejsce pielgrzymek polityków opozycji. Partie koalicji podpisują aneks do umowy o współpracy. Będzie obowiązywał dość krótko... Stanowisko premiera Wielkiej Brytanii obejmuje po Tonym Blairze jego prawa ręka, Gordon Brown. Lipiec Koniec koalicji rządowej. CBA tropi aferę korupcyjną w Ministerstwie Rolnictwa. Oznacza to dymisję Andrzeja Leppera. Solidarnie z Lepperem rząd opuszcza LPR i Roman Giertych. Założą wspólnie nową partię – LiS, która jednak przetrwa tylko do wyborów. Opozycja nie może odwołać rządu, ale PO zgłasza wniosek o odwołanie po kolei wszystkich ministrów. Premier omija tę rafę samemu dymisjonując członków rządu, a następnie powołując ich raz jeszcze. Wybory stają się oczywistością. Tematem medialnym jest stacja we Włoszczowej dla ekspresów, która powstała dzięki zaangażowaniu polityka PiS Przemysława Gosiewskiego. W katastrofie polskiego autokaru z pielgrzymami we Francji ginie 26 osób. Sierpień Minister spraw wewnętrznych Janusz Kaczmarek zostaje zdymisjonowany. Zastępuje go Władysław Stasiak. Kaczmarek jest głównym podejrzanym o przeciek w sprawie akcji CBA i ostrzeżenie Samoobrony. Pośrednikiem był tu biznesmen Krauze, który wyjedzie za granicę i do końca roku nie powróci. Wrzesień Rozpoczyna się kampania wyborcza. Mocną stroną PiS jest stan gospodarki. Wszyscy krytykują, ale gospodarka kwitnie, spada bezrobocie, wzrasta produkcja, złotówka umacnia się. Do PO przystępują Sikorski i Mężydło. Rozpada się LiS. LPR idzie do wyborów z UPR Janusza Korwina Mikke i Prawicą Marka Jurka. Tak powstaje Liga Prawic Rzeczypospolitej. Lepper znalazł sojusznika w Leszku Millerze, który odchodzi z SLD. Sojusz ustala wspólne listy z Demokratami i SdPl Borowskiego. „Twarzą” kampanii ma być Kwaśniewski, ale zostaje jej „mordą kochaną”. Wpadka z „wirusem tajlandzkim” pogrąża jego popularność. Lokalna TVP 3 zostaje zamieniona w program informacyjny. Wybory na Ukrainie wygrywają z lekką przewagą „Pomarańczowi”. Wyłanianie rządu potrwa do grudnia, ale wtedy Julii Tymoszenko zabraknie do wotum zaufania jednego głosu. > 13

Upiorna zima w Ameryce Pozamykane szkoły, lotniska, nieczynne fabryki, zerwane linie energetyczne i już ponad pół setki śmiertelnych ofiar. To tylko wstępny bilans zimy, która najpierw zaatakowała środkowo-zachodnie stany Ameryki, potem północno-wschodnie rejony. Rhode Island, Connecticut i Massachusetts są pod grubą warstwą śniegu, co paraliżuje i tak trudne życie.

Bez prądu i ciepła Setki tysięcy ludzi nie ma energii elektrycznej. Ekipy remontowe bezradnie rozkładają ręce: takiej lawiny awarii nie było od wielu lat w Oklahomie, Kansas i Missouri. Dawno już Ameryka nie miała tak upiornych warunków pogodowych, konkretnie zaś lodowatego deszczu, który zamarzając momentalnie tworzy niebezpieczną otulinę na drogach, sieci energetycznej i transformatorach. Najgorsze jest to, że synoptycy zapowiadają coraz silniejsze wiatry. Dla ciężkich od lodu przewodów elektrycznych oznacza to jedno: że runą i to bardzo szybko!

Zamykają szkoły i urzędy Sytuacja stała się na tyle dramatyczna, że wiele zakładów i agencji rządowych w Massachusetts, Pensylwanii, Nowym Jorku, New Jersey, Rhode Is-

land i Connecticut trzeba było pozamykać. Policja nie nadąża z wezwaniami do wypadków na drogach oraz do ludzi, którzy nie mogą wydostać się z zamarzniętych domów. Wielu portom lotniczym, w tym gigantowi chicagowskiemu, O’Hare grozi całkowity paraliż. Pracownicy służb naziemnych twierdzą, że najnowocześniejsze środki do odmrażania samolotów i pasów startowych kompletnie zawodzą. Wystarczy bowiem kilka minut i znów pokrywa je niebezpieczna warstwa lodu. A w takich warunkach żaden kontroler lotu nie zezwoli na start maszyny.

Pomagajcie sobie! – Apelujemy do naszych mieszkańców, by sobie nawzajem pomagali. Nasze służby nie są bowiem w stanie nie tylko usuwać awarii, ale nawet dotrzeć do wszystkich potrzebujących w najbliższym czasie – martwi się burmistrz Oklahoma City, Mick Cornett. – Ci, którzy mają już energię elektryczną powinni pomagać tym, którzy jeszcze na nią czekają. Lesley Owczarski, właściciel firmy Big Apple Bagels w Ottumwa, w stanie Iowa, cieszył się jak dziecko, gdy wreszcie przywrócono mu dostawę prądu. – Ale nie wszyscy w mojej okolicy są w tak dobrej sytuacji – mówił. Dlate-

ROSJA–WIELKA BRYTANIA

Dwustronne napięcia Przedstawiciele władz rosyjskich zapowiedzieli, iż nie wydadzą pozwolenia na udostępnienie Brytyjczykom kolekcji obrazów, która miała być eksponowana w Royal Academy od 26. stycznia 2008. Decyzja nie została jeszcze potwierdzona przez organizatorów wystawy, którzy w środę wyrażali nadzieję, iż postanowienia Rosyjskiej Federacji Sztuki nie są ostateczne, zadeklarowano również, iż przygotowania do wystawy są w toku. Oficjalnym powodem braku zgody na wyjazd obrazów, jest fakt, iż Wielka Brytania nie ma podpisanej umowy o ochronie prawnej dzieł – chodzi o ochronę przed ewentualnym zawłaszczeniem obrazów przez potomków ich byłych właścicieli. Część kolekcji, w której skład wchodzą m.in. płótna Van Gogha, Kandinskiego i Mattisa została przejęta

przez państwo rosyjskie po rewolucji 1917 r. W przypadku, gdyby pojawiły się roszczenia majątkowe, rząd Wielkiej Brytanii musiałby zastosować się do procedur sądowych, pomimo tego, że Gordon Brown zapewniał w specjalnym liście Putina, iż obejmie kolekcję specjalną protekcją. Brak pozwolenia można też interpretować jako odwet i kontynuację rosyjskiej polityki wymierzonej w UK. Angielsko-rosyjskie relacje są najchłodniejsze od czasów Zimnej Wojny, od cierpkich słów rządu brytyjskiego po śmierci Alexandra Litwinienki w Londynie, i braku zgody Rosji na ekstradycję podejrzanego o dokonanie morderstwa, Andrieja Lugovoja. Wcześniejszym obiektem ataku władz Rosji został British Council, którego ośrodkom zakazano kontynuacji działań na terenie Rosji. (mik)

go zapraszam ludzi na coś ciepłego, bo wiem, co znaczy w XXI wieku żyć bez prądu.

Wróciły lampy naftowe

nego wyjścia. Trzeba sobie jakoś radzić – wyjaśnia Charita Miller z Oklahoma City. Można jakoś przeżyć w takich surowych warunkach, ale trudno bez telewizji.

– Musieliśmy przeprosić się z lampami naftowymi, po prostu nie było in-

Bartosz Rutkowski

W obronie pracowników agencyjnych Brytyjskie związki zawodowe są rozczarowane wypowiedzią Johna Huttona, sekretarza rządu Gordona Browna, ds. Biznesu i Przedsiębiorstw. W wywiadzie udzielonym dziennikowi „The Times”, Hutton otwarcie przyznał, iż rząd nie planuje wprowadzania legislacji, która umożliwiłaby zrównanie w prawach pracowników agencyjnych z etatowymi. Przedstawiciele niektórych organizacji zrzeszających pracowników uważają to za skandal. Kiedy trzy lata temu laburzyści obiecali wprowadzenie takich przepisów, podczas konferencji w Warwick, obietnica skłoniła związki zawodowe do udzielenia poparcia rządowi w wyborach. Jej treść przewidywała ustanowienie m.in.

Podejrzani o współpracę z Al-Kaidą Troje podejrzanych o terroryzm obywateli brytyjskich przetrzymywanych przez Amerykanów w obozie w Guantanamo Bay wróciło do Anglii. Amerykanie przekazali schwytanych w Afganistanie więźniów oficerom brytyjskiej jednostki antyterrorystycznej w środę, 19 grudnia. Decyzję podjęto 9 grudnia, w odpowiedzi na wniosek, który złożyło w sierpniu Fo-

reign Office (brytyjskie MSZ). Chociaż każdy z zatrzymanych ma prawo do rezydowania w UK, żaden z nich nie urodził się w Wielkiej Brytanii: Jamil El-Banna pochodzi z Jordanii, Omar Deghayes z Libii, a Abdennour Sameur jest Algierczykiem. Władze brytyjskie zapowiedziały ciągły nadzór nad repatriantami, oraz ponowne rozpatrzenie przyszłego pobytu

trzech podejrzanych o współpracę z Al-Kaidą na terenie państwa. Po lądowaniu na lotnisku w Luton, całą trójkę aresztowano, a o ekstradycję ElBanny wystąpiły natychmiast władze Hiszpanii. Sąd brytyjski zwolnił go w czwartek za kaucją. Amerykanie opisują trójkę przekazanych Anglikom więźniów jako „wyjątkowo niebezpiecznych”. (mik)

równych praw dla różnych grup pracowniczych, w przypadku, jeśli podjęcie takich decyzji przez Unię Europejską również nie dojdzie do skutku. Według rządu, którego wcześniejsze działania storpedowały uchwalenie w tej sprawie unijnych dyrektyw, obietnica przewidywała jedynie „próbę” rozwiązania problemu na szczeblu unijnym. Zamiast rozwiązania, Brytyjczycy sami zablokowali pracę nad projektami Unii. Tony Woodley, sekretarz Unite, największego ze związków zawodowych w Anglii, powiedział, że tego typu postępowanie może kosztować partię Gordona Browna nawet porażkę w następnych wyborach. Przyjęte ostatnio rozporządzenia rządowe, regulujące działania agencji zatrudnienia i pośrednictwa pracy, oceniane są jako niewystarczające narzędzie do walki z wyzyskiem pracowników. Według Unite, takie postępowanie przyczynia się do pogorszenia sytuacji ponad milionowej rzeszy pracowników, przez nie zapewnienie jej podstawowych praw pracy. (mik)


NOWYCZAS 21 grudnia 2007

nowyczas.co.uk

WIELKA BRYTANIA ĹšWIAT 13

Para oddaĹ‚a adoptowane dziecko Najpierw adoptowali czteromiesiÄ™cznÄ… dziewczynÄ™, mieli jÄ… siedem lat, a teraz zwrĂłcili maĹ‚Ä… wĹ‚adzom chiĹ„skim. Jak psiaka! TrzÄ™sie siÄ™ z oburzenia nie tylko caĹ‚a Holandia, Europa, ale takĹźe Chiny, Hong Kong i Korea PoĹ‚udniowa. Jak rodzice tĹ‚umaczyli zwrot dziecka? Róşnicami kulturowymi. Plama na honorze konsula. A chodzi o Raymonda Poeteraya, zastÄ™pcÄ™ konsula Holandii w Hong Kongu oraz jego ĹźonÄ™. Adoptowali maleĹ„stwo, ktĂłre byĹ‚o obywatelkÄ… Korei PoĹ‚udniowej. Nie wiedzieć czemu, maĹ‚a nie zostaĹ‚a obywatelkÄ… Holandii, na dodatek nie nauczono jej tego jÄ™zyka. Zna za to angielski i jeden z jÄ™zykĂłw chiĹ„skich, i nadal jest obywatelkÄ… Korei PoĹ‚udniowej. – PrzecieĹź nawet ze zwierzÄ™ciem tak siÄ™ nie postÄ™puje, a chodzi o ludzi wyksztaĹ‚conych, on jest przecieĹź holenderskim dyplomatÄ… – mĂłwiÄ… koreaĹ„scy urzÄ™dnicy.

ROSJA  Zupełnie jak za komuny

Do psychiatryka!

– Nie ma şadnych słów, które oddałyby nasze oburzenie. Nie ma dla nich şadnego usprawiedliwienia. Nazwiska ani nawet imienia, dla dobra tej dziewczynki nie chciano ujawnić. Nieoficjalnie wiadomo, şe Holendrzy oddają ją przedstawicielom chińskich władz w Hong Kongu. Do końca nie wiadomo, na czym polegają te kulturowe problemy, które sprawiły, şe rodzice po siedmiu latach zdecydowali się na zwrot dziecka. W tej chwili mała jest pod opieką psychologów. Twierdzą oni, şe przeşycie, jakie zafundowali jej Holendrzy pozostanie piętnem na całe şycie. – Nie wiadomo jeszcze, jak mała odnajdzie się w całkowicie nowej dla niej rzeczywistości. Przecieş ona była w innym świecie i teraz wraca do zupełnie innych warunków – twierdzą holenderscy psychologowie, którzy badali małą nim została przekazana południowokoreańskiej agencji . (br)

Zupełnie jak za komuny – twierdzą rosyjscy przeciwnicy polityczni obecnego prezydenta: rywali Władimira Putina posyła się do zakładów psychiatrycznych. Posyła się ich tam ilekroć zapowiadają jakąś antyputinowską demonstrację. – Niewiele ma to wspólnego z demokracją, więcej z braniem narodu za pysk – nie owija w bawełnę rosyjska opozycja. Ostatnim, który tam trafił niedawno jest niejaki Artem Basyrow. Ma 20 lat i pod koniec listopada został zatrzymany przez milicję i osadzony w szpitalu psychiatrycznym w regionie Mari El w centralnej części Rosji. – Stało się to na kilka dni przed planowaną demonstracją przeciwko Putinowi – tłumaczy Aleksander Awerin z opozycyjnej Narodowej Partii Bolszewików. Z kolei milicja jako powód zatrzymania Basyrowa podała, şe dobierał się on do jakiejś dziewczynki. Lekarze psychiatrzy od razu wydali opinię, şe męşczyzna cierpi na chorobę psychiczną i wymaga leczenia w zakładzie zamkniętym. – To jakiś idiotyzm, przecieş oni nie mają şadnych argumentów usprawiedliwiających zatrzymanie Basyrowa – broni swego człowieka inny członek wspomnianej opozycyjnej partii, Michaił Kluzniew. W czasie, gdy Krajem Rad rządzili komuniści posyłanie przeciwników politycznych do zamkniętych zakładów psychiatrycznych było niemalşe regułą. Po kilku miesiącach przymusowego leczenia ludzie wychodzili z takich zakładów na-

prawdę chorzy. Okazuje się, şe wraz z nastaniem nowych czasów nie ustały stare praktyki. Najlepszym przykładem moşe być Andriej Nowikow, reporter związany z separatystycznym rządem czeczeńskim. Niedawno wyszedł na wolność z zakładu psychiatrycznego. Spędził tam dziesięć miesięcy. Wcześniej w takiej klinice przetrzymywano sześć tygodni Larisę Arap, aktywistę praw człowieka i niezaleşną dziennikarkę. (br)

Car dekady

X P R G R G Ă? R Z ']

] .RP�UNL S PLQ MX› RG

=DG]ZRÄ” Ä” QD

7(5$=

Wybierz 1 aby doladowac konto ÂŁ5. Otrzymasz smsa potwierdzajacego pobranie oplaty. Rozmawiaj godzinami wykorzystujac swoje darmowe minuty.

** S M /S p 5 za DĂ‚ Ă‚ SMSuj do Polski VÂ?D FKFHV] Z\VÂ?

U\DFK X QD NW� HUUX PH R QXP JR LHJ x Q QLM RG SROVNLH F]]QL ]DF  ]D Rx ZLDGRPRx QD LM :LDGRPRx xO \ :

R :\xOLM ZLDGRPR HOOOOR

+ +H S QS 606D Q

3ROVND tel. stacjonarny 3ROVND tel. komĂłrkowy 1LHPF\ tel. stacjonarny 6Â?RZDFMD tel. stacjonarny

2p/min 7p/min 1p/min 2p/min

Infolinia: 020 8497 4698 I www.auracall.com

To proste‌ Spróbuj teraz!

*T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p to 15p. To stop auto recharge when credit is low, text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate). **Cost per SMS as stated in the advert + standard SMS rate or may be used as part of bundled SMSs, except T-Mobile which may cost more. Type the international mobile number at the start of your message. Total characters should not exceed 160. Your network operator may charge you for excess characters. Disclaimer: We cannot guarantee delivery to the destination. Sufficient credit in T-Talk and mobile accounts is needed. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

Władimir Putin został wybrany człowiekiem roku przez amerykański tygodnik „Time�. Jak powiedział w uzasadnieniu decyzji Richard Stengel, redaktor naczelny tygodnika, Putin „znakomicie sprawował przywództwo, prowadząc pogrąşony w chaosie kraj ku stabilności�. Nagroda przyznawana jest co roku osobistościom, które wywarły największy wpływ na şycie świata, jej wcześniejsi laureaci to m.in. George Bush, Bill Clinton oraz Bill Gates. W historii kontorwersyjnych zdobywców tej nagrody znaleźli się równieş Adolf Hitler, Józef Stalin oraz Ajatollah Hommeini. Władimir Putin wygrał tegoroczny wyścig o tytuł człowieka roku m.in. z byłym wiceprezydentem Alem Gorem oraz brytyjską pisarką JK Rowling. (mik)

Nuklearny Iran Pierwszy irański reaktor atomowy zostanie oddany do uşytku pod koniec 2008 r. jak poinformowali przedstawiciele rosyjskich podwykonawców projektu. Termin podano do wiadomości, po otrzymaniu przez Iran pierwszej dostawy wzbogaconego uranu od rosyjskiej korporacji Atomstroiexport. Wzbogacony uran jest uşywany jako paliwo w reaktorach nuklearnych, ale jego ulepszona wersja moşe posłuşyć do budowy broni nuklearnej. (mik)

ROK 2007 w kraju i na Ĺ›wiecie PaĹşdziernik Pierwsza poĹ‚owa miesiÄ…ca mija pod znakiem sondaĹźy. DuĹźy wpĹ‚yw na wybory majÄ… takĹźe telewizyjne debaty, ktĂłre zamieniajÄ… trochÄ™ wybory parlamentarne w kampaniÄ™ do wyborĂłw prezydenckich. TuĹź przed wyborami prawdziwy wstrzÄ…s wywoĹ‚uje sprawa korupcji posĹ‚anki PO Beaty Sawickiej. PĹ‚aczÄ…ca przed kamerami kobieta nie odbiera jednak gĹ‚osĂłw Platformie, ale raczej PiS, ktĂłre zostaĹ‚o oskarĹźone o politycznÄ… prowokacjÄ™. Wybory przynoszÄ… sukces PO. Wysoka frekwencja spowodowaĹ‚a, Ĺźe PiS, ktĂłry uzyskaĹ‚ wiÄ™cej gĹ‚osĂłw niĹź 2 lata wczeĹ›niej spada na drugÄ… pozycjÄ™. Do parlamentu wchodzi teĹź LiD i PSL. Tusk i Pawlak ogĹ‚aszajÄ…, Ĺźe bÄ™dÄ… razem budować rzÄ…d. Roman Giertych wrĂłciĹ‚ do zawodu adwokata, Lepper na gospodarstwo. Media oskarĹźajÄ… PiS o prĂłby odwlekania czasu oddania wĹ‚adzy. Ostatecznie PiS robi to szybciej niĹź przewiduje ustawa. Zaczyna siÄ™ teĹź przesilenie w PiS. Wiceprezesi Ujazdowski, Dorn i Zalewski piszÄ… list, za ktĂłry zostanÄ… zawieszenie. Ostatecznie w partii pozostanie tylko Dorn. Listopad Premier Tusk wygĹ‚asza w Sejmie ponad 3-godzinne expose. Jest duĹźo obietnic, Ĺ‚Ä…cznie ze zwiÄ™kszaniem wydatkĂłw i obniĹźaniem podatkĂłw. BÄ™dzie teĹź wycofanie wojsk z Iraku. W nowym rzÄ…dzie nie ma nikogo z tzw. gabinetu cieni PO. PiS krytykuje szczegĂłlnie kandydatury Zbigniewa ĆwiÄ…kalskiego na ministra sprawiedliwoĹ›ci i RadosĹ‚awa Sikorskiego na MSZ. ByĹ‚y juĹź premier KaczyĹ„ski mĂłwi, Ĺźe „co resort to wÄ…tpliwoĹ›ciâ€?. Zaczyna siÄ™ wielka czystka personalna na wszystkich stanowiskach. Polska awansowaĹ‚a do ME 2008. Pokonujemy BelgiÄ™, a pierwsze miejsce w grupie daje nam remis w ostatnim meczu z SerbiÄ…. W losowaniu grup los dobiera nam Niemcy, gospodarzy AustriÄ™ i ChorwacjÄ™. GrudzieĹ„ Czystki trwajÄ…. Trwa teĹź przepychanka premiera z prezydentem i ukĹ‚adanie wzajemnych relacji. Premier Tusk realizuje pierwsze podróşe zagraniczne. Wizyta w Niemczech bez przeĹ‚omu. Rosja przebÄ…kuje o moĹźliwoĹ›ci zniesienia embarga. Z PiS odeszĹ‚o piÄ™ciu posĹ‚Ăłw. SpaliĹ‚ siÄ™ samochĂłd Julii Pitery, ktĂłra zostaĹ‚a peĹ‚nomocnikiem rzÄ…du ds. walki z korupcjÄ…. Prokuratura wycofaĹ‚a nakaz aresztowania Ryszarda Krauze. Polska podpisuje Traktat reformujÄ…cy UniÄ™, ale bez Karty Praw Podstawowych. 22 grudnia Polska wchodzi do strefy Schengen, co oznacza zniesienie granic wewnÄ™trznych. Wydarzeniem grudnia jest odkrycie w Polsce ognisk „ptasiej grypyâ€?. W tonie prasy widać wyraĹşnÄ… „zmianÄ™â€?. WczeĹ›niej krytykowaĹ‚a ona rzÄ…d, przez ostatnie dwa miesiÄ…ce... opozycjÄ™.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

14 TAKIE CZASY

D

Krystyna Cywińska

Credo

o czego doprowadza poprawność religijna? Może doprowadzić do absurdów i groteski. Szczególnie poprawność dotycząca religii chrześcijańskiej. Bo żadna inna religia w tym kraju, w którym żyjemy, tak łatwo by się tej poprawności nie poddała. Wyznawcy wielu religii podnieśliby zaraz wrzask i urządzali protesty. A nawet grozili terrorystycznym odwetem. A potulni chrześcijanie w tym chrześcijańskim kraju? Powoli wycofują się z tradycji i obyczajów religijnych za ściany swoich domów. Dziś mniej jest niż dawniej rozświetlonych choinek na ulicach. Nie grają już kolęd liczne orkiestry przed sklepami. Ani kolęd nie śpiewają chóry we wszystkich szkołach jak dawniej. Tylko handel ma pełne przyzwolenie na afiszowanie świątecznych symboli. Może kiedyś, zgodnie z poprawnością reli-

gijno-społeczną, ukażą się szopki z pastuszkami, owieczkami i mędrcami z Marią i Dzieciątkiem, ale bez świętego Józefa. Żeby uwzględnić powszechne zjawisko one parent family. Bo albo ojciec prysnął, albo w ogóle nieznany. Dzieciątko będzie czekoladowe, dla uwzględnienia rasowej mieszanki. Może ukażą się też szopki bez Matki Boskiej. Z Józefem nad Dzieciątkiem, ze smoczkiem i butelką z napisem organic milk. Żeby uwzględnić samotnych ojców. Że nie wspomnę o szopkach z parami gejów obu płci. Życzenia z napisem Season’s Greetings czy Happy Holidays powoli wchodzą w powszechny obyczaj. Kartki uniformistyczne, jak wszystko inne. Bo z początkiem grudnia przypada żydowskie święto Hanukkah. 26 grudnia odbywa się afro-festiwal zimowy. A 27 grudnia taoistyczny festiwal pokoju. Przynajmniej w Ameryce. O wcześniejszym święcie islamskim Ramadan nie wspomnę. Islam żadnych wtrętów innowierców i giaurów nie toleruje. A za poprawki i licencję religijną grozi fatwą, czyli katem. Chrześcijanie już tym nie grożą, bo święta inkwizycja i jej prorok Toruque Mada, dawno spopielały. A historycy od dawna demolują nasze podania i wierzenia. Podobno, jak powiadają, Chrystus nie urodził się w Betlejem. Św. Marek, kronikarz, pisze że Chrystus jako Galilejczyk urodził się w Nazarecie. Ale przecież w czasie jednej z krucjat znaleziono w Betlejem grotę. Położoną opodal pól, gdzie pasterze trzód pilnowali. A w grocie odkryto napis: „Tu Dziewicy Marii urodził się syn”. Co do partenogenezy, czyli dzieworóđztwa, w dobie in vitro wszystko jest możli-

we. Bez siły nadprzyrodzonej. Kto nie wierzy, niech nie wierzy. Św. Łukasz, kronikarz, pisze że Maria i Józef przybyli do Betlejem, żeby się tam zarejestrować jako małżeństwo. Maria oczekiwała już Dzieciątka. A kiedy je powiła w gospodzie, nie było dla nich miejsca, więc położyli Dzieciątko w korytku pod dachem. Do obalania i kwestionowania zapisów biblijnych przyczynili się filozofowie Oświecenia, tacy jak Voltaire czy Gibbon. A potem w XIX wieku sceptycy niemieccy, zwani adwokatami szatana. Wielu było i będzie grabarzy naszych wierzeń i tradycji. Rozgrzebujących Ziemię Świętą w poszukiwaniu prawdy. A prawda bardziej jest potrzebna badaczom historii, niż wierzącym. Bo nie ma piękniejszej religijnej wizji niż ta, którą w nas wpajano. Wizja Dzieciątka w żłóbku na sianie, ogrzewanego oddechem bydła, wielbionego przez pasterzy i mędrców, nad którym czuwają Maria i Józef. Wizja piękna i romantyczna. I oby następne pokolenia w dobie cynizmu i wszelakich poprawności nadal ją rozświetlały wiarą. I chyba nie da rady temu świętu żaden absurd. Ani go nie umniejszą żadne zakazy. Bo taki jest paradoks tych świąt, że urzekają nawet wątpiących. Co innego jednak tradycja i rytuały za świątecznym stołem. – Co byś chciała na gwiazdkę? – spytał pewien mąż swoją żonę. – Służącą do wszystkiego – burknęła, lepiąc uszka do barszczu. Na co mąż westchnął i położył się na kanapie, z gazetą. Żona też westchnęła, wytarła ręce z mąki i poprawiła na łóżku poduszki. – Czasem – rzekła – człowiek najczulej do poduszki się czuli.

Święta nie są od tego, żeby się tylko wzajemnie czulić. Szczególnie kiedy rodzina i goście zamieniają dom w jadłodajnię. Rodzina wcina, aż jej się uszy trzęsą. A babcia i dziadek cierpią. Albo na nadkwasotę, albo na wątrobę, albo na żółciowe kamienie, albo na śledzionę. Czy śledzie szkodzą śledzionie? Barszczu nie tkną, bo kwaśny, parę uszek z grzybami ledwie uszczkną, choć z grzybami nigdy nie wiadomo, czy nie trujące. Pierogi z kapustą powodują rozdęcie. Smażony karp może stanąć ością w gardle. Kompot z suszonych śliwek rozreguluje żołądek. Sernik szkodzi na wątrobę. A co z indykiem? A to wiadomo, czy indyk nie roznosi kurzej grypy? I tak siedzą przy świątecznym stole, pełnym jadła i napitku. No i dziobią na talerzu. Popijają za to gęsto wino i zakrapiają wódką. Bo dobrze robi na arterie. Tłuszcze rozpuszcza. I wśród ogólnej wesołości rozmawiają o niestrawności. Miejcie wzgląd w te święta na babcię i dziadka. I dla gospodyń domu z rękami urobionymi po łokcie. Bo kiedy gwiazdy zgasną, psy się uśpią, a rodzina i goście spiją, kto będzie zmywał talerze i kieliszki? Co do mnie, legnę w puchach z psem w nogach i kotką na poduszce. Niech mąż zmywa. A wszystkim życzę ufnych w wierze, radosnych świąt, PS. Dziękuję pani Basi z Southampton za piękną, pomysłową i wzruszającą kartkę. Mocząc gęsie pióro w kałamarzu z inkaustem piszę do Aniołka: otocz ją i jej podopiecznych, i wszystkich innych, szczególnie samotnych, swoim ciepłym skrzydłem.

Felieton świąteczny Przemysław Wilczyński

Jeśli już koniecznie muszę dostawać co i rusz świąteczne prezenty na świątecznych promocjach od świątecznie usposobionych sprzedawców, niech mi będzie wolno mieć jedną prośbę: niechaj szacowne Polskie Koleje Państwowe zrobią mi tę uprzejmość i nie robią – dla ich i mojego dobra – żadnych świątecznych prezentów.

N

ie cierpię przymiotnika „świąteczny”. Gdyby zrobiono ranking na najbardziej wyświechtany przymiotnik w języku polskim – „świąteczny” byłby w pierwszej dziesiątce. Jak wiele innych przymiotników („gwiazdkowy”, „wakacyjny”, „wiosenny”) zyskałby zaszczytne wysokie miejsce, dzięki pracy rozmaitych działów promocji, reklamy i marketingu. Kto wie, może wskoczyłby do pierwszej trójki, jako

skutecznie wykasowany – nie licząc kontekstu zestawów, promocji, pakietów i rabatów – z języka polskiego. Świąteczny Vigor tańszy o kilkadziesiąt procent. Świąteczna promocja. Świąteczna superpromocja. Superświąteczna superpromocja. Świąteczny fotozestaw dla pań. Świąteczny pasaż. Świąteczny Jarmark CocaColi. Świąteczny kiermasz. Świąteczny tramwaj. Świąteczna smsomania. Świąteczna kolekcja. Świąteczna oferta. Świąteczna przejażdżka. Świąteczne doładowanie. Świąteczne tapety. Świąteczne winiety. Świąteczne palety. Świąteczne pakiety. Wystarczy, bo zaraz dostanę świątecznej hiperwentylacji. Pocieszam się, że wszyscy przeżywają to samo. Kilka godzin temu rozmawiałem z kolegą – Polakiem z Southampton. Chodząc sobie kilka dni temu po sklepie ASDA, dostawał mój biedny znajomy – zarabiający w pocie czoła na chleb w Anglii – furii, stojąc w kolejkach po kilkadziesiąt minut i nie mogąc dostać się do półek. Wyszedł w końcu z supermarketu ASDA nie kupiwszy nic; nie skorzystawszy z żadnej świątecznej superpromocji; doznawszy jedynie przedświątecznego rozstroju nerwowego (tym samym przyczynił się do umocnienia stereotypowego obrazu polskiego emigranta, który, zarabiając na Wyspach, kupuje tylko to, co potrzebne do przeżycia, a na dobre wydawać zaczyna dopiero w Polsce). „32 choinki, 8 Świętych Mikołajów i dwa renifery. Kampanie reklamowe emitowane w listopadzie i grudniu tego roku roiły się od świątecznych symboli – wynika z analizy przeprowadzonej przez ekspertów z agencji reklamowej Publicis” – czytam na stronie internetowej www.mediarun.pl, poświęconej mediom i reklamie. Przeanalizowano 72

reklamy. Do świąt nawiązywały nawet reklamy lekarstw. Ach tak, nie ma co się zżymać na wykorzystywanie Świąt do celów marketingowych. Nie ma co się obrażać na rzeczywistość – w końcu nie takich świętości już używano, by napędzić sprzedaż; w końcu niejeden interes rozpędzał się, jadąc wygodnie na plecach choćby Jana Pawła II. Dlatego daleki jestem od rytualnych narzekań, jak to kapitalizm deprawuje i szarga świętości. W ogóle nie zająłbym się tym nudnym w gruncie rzeczy tematem, gdyby nie pewien świąteczny prezencik: „Świąteczny prezent od PKP. Ponad 100 dodatkowych dalekobieżnych pociągów pospiesznych PKP Przewozy Regionalne wyruszy na trasy podczas nadchodzących świąt Bożego Narodzenia i przełomu roku. Wiele z nich połączy duże miasta z popularnymi kurortami górskimi. Pociągi stałego kursowania zostaną wzmocnione dodatkowymi wagonami.” Powiedzmy sobie od razu: pospiesznych, albo i nie pospiesznych; wyruszy, albo i nie wyruszy; połączy z kurortami, albo nie połączy; wzmocni, albo nie wzmocni. My, weterani podróży polskimi kolejami wiemy, że jak PKP zapowiada, że wyruszy, to raczej nie wyruszy. A nawet jak wyruszy, to z innego peronu i o innej godzinie. Krótka notka, a ile komicznych fraz. Już sam zwrot „świąteczny prezent od PKP” brzmi złowieszczo. „Wyruszy na trasy” – grozi nam PKP i ileż heroizmu i patosu drzemie w tej świątecznej pogróżce. „Wiele z nich połączy duże miasta z popularnymi kurortami górskimi” – to dopiero ubaw musi mieć czytający te słowa Polak, który nieraz spędził w pociągu cztery bite godziny, zanim jego

„pospieszny” pociąg, wyruszywszy z Krakowa, „połączył” jego „duże miasto” z „popularnym kurortem górskim” – Zakopanem. „Pociągi stałego kursowania”? „Wzmocnione dodatkowymi wagonami?” Może chodziło o pociągi „starego kursowania”? Może chodziło nie o „wzmocnienie”, ale „osłabienie”? Może autor miał na myśli osłabienie podróżnego, który wysiada z „pociągu stałego kursowania wzmocnionego dodatkowymi wagonami.”? PKP robi sobie świąteczne dowcipy. I bardzo dobrze – skoro dystansu 100 kilometrów pociągi PKP nie mogą pokonać w trzy i pół godziny (wspomniana już trasa Kraków – Zakopane), niechże chociaż wykażą się dystansem do siebie. Z prędkością furmanki, z firankami z lat 80., ze zdemolowanymi przez kibiców popielniczkami; z dziurą od papierosa w siedzeniu i brudną toaletą, ale z jakim poczuciem humoru wjeżdżają na peron z napisem AD 2008 nasze jeżdżące ruiny „stałego kursowania”! Wystarczy tych świątecznych dowcipów. Czas na życzenia. Dla tych, którzy zostali: by odpoczęli i zobaczyli jakiś ładny skrawek Wielkiej Brytanii, ciesząc się brytyjskimi pociągami, które dystans ponad stu kilometrów (choćby Londyn-Southampton) pokonują w półtorej godziny. Dla tych, którzy już do Polski dotarli, albo na dniach dotrą: by cieszyli się Świętami i piękną polską zimą, która, miejmy nadzieję, w końcu zawita, nie tylko do „popularnych kurortów górskich”. Życzę Wam, żebyście, dotarłszy na lotnisko w „dużym polskim mieście”, dojechali bezpiecznie w swoje strony (czym popadnie: samochodami, autobusami, furmankami) I żebyście – jeśli już skorzystacie w akcie desperacji ze „świątecznego prezentu od PKP” – nie tracili świątecznej pogody ducha.

KOLEJNY NUMER NOWEGO CZASU 11 STYCZNIA


nowyczas.co.uk

Grzegorz Małkiewicz

Muszę przyznać, że na tegorocznym spotkaniu przedświątecznym, nazywanym popularnie „opłatkiem”, w Ambasadzie RP byłem szczerze poruszony. Klimatem tego spotkania, poziomem artystycznym, i tym, że nie potwierdziły się moje obawy. Dzięki czarodziejowi wieczoru można było rzeczywiście oddać się duchowej zadumie.

C

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

FELIETONY 15

zarodziejem był ludowy artysta, Józef Broda, grający na instrumentach pasterskich, między innymi na takich, o których się niejednemu uczestnikowi spotkania nie śniło. Ta niezwykłość z pewnością pomagała w tworzeniu nastroju, w przybliżaniu świąt, na które czekamy. Zresztą o „otwieraniu się” naszej duchowości mówił sam artysta, bo taka jest funkcja sztuki. Taki też wymiar ma czas Adwentu, czas przygotowywania i otwierania na przyjęcie Dobrej Nowiny – Zbawiciela. Kiedy salę wypełnił już ten nastrój otwarcia, Józef Broda zapowiedział kolędę, której nikt chyba na sali nie znał, a z pewnością nie spodziewał się, że można ją włączyć do znanego wszystkim kanonu. Była to kolęda poświęcona górnikom z kopalni Piast, którzy spędzili czas Adwentu i Bożego Narodzenia w roku 1981 pod ziemią, w ciemnościach – dla nas. Nie był to strajk

SPEAKER’S Corner

roszczeniowy, nie chodziło o podwyżki, i nie chodziło o osoby bezpośrednio uczestniczące w tej desperackiej próbie. Upomnieli się o naszą wolność i godność. Godność przede wszystkim, bo nikt chyba nie wierzył, że grupa górników pokona zdecydowanych nawet ich zagazować pod ziemią wysłanników komunistycznej władzy. Dobra Nowina ma tę samą wymowę. Autorem kolędy jest Janusz Kohut, którego przejmującą kompozycję wykonała Maja Szymczyk – wokalistka o dobrym głosie. Muzyka ludowa przeplatała się z muzyką współczesną, jazzowa wirtuozeria z mądrością ludową, i w pewnym momencie trudno było rozróżnić co jest tradycją, a co współczesnym zapisem naszego sposobu odczuwania. No właśnie co to było? Kolędowanie? Niezupełnie, uczestniczyliśmy w mistycznym przedstawieniu, które pozostawia niezapomniane doświadczenie wspólnoty i przeżywania. To bardzo dużo w świecie,

który uczynił ze świąt Bożego Narodzenia największe wydarzenie komercyjne. Dzięki zaproszonym artystom może nie zapomnimy przy wigilijnym stole dlaczego się spotkaliśmy i nie dopuścimy do sytuacji z rysunku Andrzeja Krauzego. Nie powiemy ze zdziwieniem, jak bohater poniżej – Przyszło jakieś niemowlę i mówi, że zapomnieliśmy o nim. W przeciwnym razie trzeba będzie jednak przyznać rację ateistom, którzy chcieliby pozbawić święta Bożego Narodzenia religijnego wymiaru. Niech to będzie festyn, przekonują nas. Niech to, co najlepsze zostanie. Czyli zabawa, jedzenie i picie. I nic dziwnego, że poddani takiej presji, mówimy o tym hucznym okresie „święta, święta i po świętach”. A to oznacza, że były nam niepotrzebne, że niemowlę nie gościło w naszych domach. Pić, jeść i hulać można o każdej porze roku. Mimo tej sceptycznej nuty, życzę Państwu mistycznego otwarcia ducha.

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

H

Wacław Lewandowski

Szkolny wypadek istoria, jakich zapewne zdarzyło się wiele. Zaczęło się od tego, że tata Patrycji, mieszkanki jednego z większych miast w Polsce, stracił pracę. Długo nie mógł znaleźć nowej, wreszcie zapadła decyzja wyjazdu do Anglii. Pojechał sam, „na krótko”, a Patrycja została z mamą. Gdy minęło pół roku i było jasne, że tata nieźle sobie radzi, mama zdecydowała się do niego dołączyć, „na kilka miesięcy”. Patrycja pozostała pod opieką babci i jakoś wszystko się ułożyło. Za rodzicami szczególnie nie tęskniła – od kilku miesięcy była uczennicą pierwszej klasy publicznego gimnazjum w swoim rejonie, miała nowe koleżanki i kolegów, zawierała przyjaźnie i cieszyła się ze sporej swobody, gdyż opieka babci nie była nadmiernie dokuczliwa. Mama telefonowała często, zbyt często nawet, by za każdym razem Patrycja miała jej coś nowego do powiedzenia. Rodzice zdecydowali jednak zatrzymać się w Anglii na dłużej, co najmniej jeszcze na rok. Uznali, że Patrycja powinna do nich dołączyć. Żal jej było nowej szkoły, ale była równocześnie ciekawa tamtego świata, dała się więc przekonać. Jechała autobusem, „by coś po drodze zobaczyć”, na Victoria Station czekał tata, pokazał kawałek Londynu, a potem zawiózł samochodem na południe, do miasta, gdzie z mamą pracowali i gdzie zamieszkali. Patrycję zapisano do angielskiej szkoły, w której – o dziwo – było mniej pracy niż w polskiej, takie przynajmniej miała wrażenie. Kłopoty językowe nie deprymowały jej, szybko zrozumiała, że wie i umie sporo, więc w konfrontacji z nowymi kolegami wypada dobrze. Skończył się rok szkolny, upłynął następny aż wreszcie rodzice doszli do wniosku, że czas wracać do domu. Chodziło im przede wszystkim o babcię, która została sama, ale i o Patrycję, która w tym roku powinna zdawać końcowe egzaminy gimnazjalne i dostać się do dobrego liceum. Zdecydowano wracać na święta, ostatecznie dotarli do domu w połowie grudnia. Patrycja stawiła się w swoim gimnazjum, mając zamiar dołączyć do koleżanek i kolegów ze swojej – teraz już trzeciej – klasy. Kazali jej przyjść z rodzicami i poinformowali, że to niemożliwe. Mimo zawiadomienia szkoły, że Patrycja będzie się czasowo uczyć w Anglii, szkoła potraktowała ją jako uchylającą się od obowiązku szkolnego. Stwierdzono, że z powodu niskiej frekwencji Patrycja nie skończyła klasy pierwszej i tylko do takiej może być przyjęta. Rodzice poszli do kuratorium oświaty okazać szkolną dokumentację angielską wraz z potwierdzonym notarialnie tłumaczeniem. Urzędniczka orzekła, że dziewczynka nie wypełniała „szkolnego obowiązku”, jako że w Anglii nie miała na liście przedmiotów języka polskiego, który na egzaminie gimnazjalnym jest obowiązkowy. Dodała też, że polskie prawo oświatowe w żaden sposób nie reguluje takich spraw, nie ma więc podstaw prawnych, by Patrycję przyjąć do klasy innej niż pierwsza, bo na pierwszej „zakończyła naukę”, lepiej więc było zostać w Anglii do matury, bo maturę tam uzyskaną można by w Polsce uznać, są na to przepisy. Najlepiej zaś było nie wracać, „bo po co krzywdzić dziecko”, dodała na koniec, zaznaczając że mówi to „prywatnie”. Rodzice napisali do Ministerstwa Edukacji Narodowej, odpowiedzi nie ma, Patrycja do szkoły nie chodzi...

O BYC Z A J ÓW K A

L

Waldemar Rompca

ubię od czasu do czasu przystanąć na chwilę i po prostu się zagubić. W wielkim mieście, jakim jest Londyn, Nowy Jork czy Warszawa jest to stosunkowo proste. Przed świętami Bożego Narodzenia, gdy spece do marketingu kuszą nas najnowyszymi gadżetami, które powinniśmy kupić, to jeszcze łatwiejsze. Przystanąć na chwilę i zapomnieć o tym, że świat liczy się w ciężko zarobionych funtach, dolarach czy złotówkach. Że jakość świąt odlicza się sumą wydaną na prezenty, że choinka czy indyk muszą być koniecznie. Zapomnieć o tłumach biegających w pośpiechu między jedną okazją a drugą. Zapomnieć, że zaraz zaczną się wyprzedaże, a tuż za rogiem już wiosna. Ale kto o tym teraz chce zapomnieć? Ja chcę. Mieszkając w wielkim mieście często uświadamiam sobie, jak łatwo w jego rytmie

Przystanek: dusza zagubić samego siebie, zapomnieć o tym, co tak naprawdę się liczy, a co w sumie nie ma żadnego znaczenia. To co, że każdy na samo hasło „święta!” dostaje wysokiej gorączki? To co, że reklamy kuszą jednyną i niepowtarzalną okazją, jaka już nigdy się nie pojawi? To co, że… Mógłbym wymieniać godzinami, ale przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Pamiętam swoje pierwsze londyńskie Boże Narodzenie. Znajomi, u których wtedy mieszkałem, wyjechali do rodziny, zostałem sam. Duże, puste mieszkanie, telewizor i pełna lodówka. Choinka migocząca kolorowymi lampkami. Czegoś mi w tym wszystkim jednak brakowało. Jakiejś prawdy, że oto są święta, że to najbardziej z rodzinnych dni w roku, kiedy każdy dla każdego BYĆ powinien. Wyszedłem na miasto, a tam wszystko zamknięte, transport miejski nie działa, każdy siedzi w domu. I wtedy tak naprawdę po raz pierwszy poczułem, że tęsknię. Tak mocno. Prawie bolało. Od tamtego czasu wyciszam się co chwilę. Idę na spacer, siadam na ławce w parku i przyglądam się ludziom dookoła. Patrzę ślepo przed siebie i gubię się w tym wszystkim. Potem zaglądam do pobliskiego

pubu, zamiawiam grzane wino i czuję, jak wszystko w środku rodzi się do życia. Od nowa. U mnie to działa. W tym roku zamiast tradycyjnego „Wesołych Świąt” chciałbym Wam wszystkim życzyć jednego: gdy już opadną emocje, a papier, w którym owinięto świąteczne prezenty wygląduje w koszu, byście też spróbowali. Tak chociaż na chwilę się wyciszyć, przystanąć, spojrzeć na wszystko z boku, jakby wyjść z samych siebie i przyjrzeć się sobie. Bez emocji. Bez obaw. Bez urazy do nikogo. A potem wystarczy zadać sobie tylko jedno proste pytanie: Czy to czyni mnie człowiekiem szczęśliwszym? Jeśli tak, to szczerze gratuluję. Naprawdę. Jeśli nie, to może można coś jeszcze zmienić. Do kogoś zadzwnoić, pogadać. Zaprosić na piwo czy kawę, może dobry obiad. Usiąść i porozmawiać bez patrzenia na zegarek czy rachunek na stoliku. Tak po ludzku, o sobie samych. Może wtedy będzie lepiej. Zabiegani, często zapominamy o tym, co najważniejsze. O ludziach wokół nas, wśród których żyjemy, a których czasem w ogóle nie znamy. W ten jeden dzień możemy to jeszcze zmienić. Naprawdę warto!


NOWYCZAS 21 grudnia 2007

nowyczas.co.uk

16 BOŻE NARODZENIE

Nie tylko po polsku Gdy na niebie pojawi się pierwsza gwiazdka, dzieci rozpakują prezenty, a zwierzęta przemówią ludzkim głosem – Wigilię można uznać za rozpoczętą. I choć zwyczaj łamania się opłatkiem jest poza polskimi granicami równie mało znany jak tradycja postnej i bezalkoholowej kolacji wigilijnej, to chyba wszędzie świąteczne dni są czasem rodzinnych spotkań, wybornego jedzenia i spełnianych życzeń.

D

Łucja Piejko redakcja@nowyczas.co.uk

uży stół nakryty białym obrusem. Pod obrusem sianko, tak jak w żłóbku Jezusa, przed blisko dwoma tysiącami lat. Na stole dwanaście postnych potraw. A więc ryby z karpiem na czele, kapusta z grochem, paszteciki z grzybami, bezmięsne pierogi, barszcz z uszkami, kompot z suszonych owoców, kluski z makiem, cukrem i miodem, i słodka do granic możliwości kutia. Lecz najpierw łamanie się opłatkiem i składanie świątecznych życzeń. A potem prezenty, śpiewanie kolęd i jedzenie tego wszystkiego, co przygotowywało się już od kilku dni. Ot, Boże Narodzenie po polsku. Jednak jak mówi stare ludowe porzekadło – co kraj, to obyczaj. Dla mieszkańców południowej Europy Boże Narodzenie to czas niezwykle uroczysty. Portugalczycy całymi rodzinami udają się na pasterkę zwaną tu popularnie „Mszą Koguta”. Nazwa pochodzi od legendy mówiącej, że jedyny raz, kiedy kogut zapiał o północy, stało się to właśnie w noc narodzin Jezusa. Na wigilijnym stole musi się znaleźć przyrządzany według specjalnego przepisu – dorsz, krokiety rybne, gotowana kapusta, a na deser – domowe wypieki. W Hiszpanii Wigilia jest równie uroczysta. Nie ma tu jednak ani specjalnie przygotowywanych na tę okazję potraw, ani ściśle określonej ich liczby. Najczęściej podaje się baraninę, indyka i owoce morza, ale tylko dlatego, że jest to jedzenie drogie, a przez to odpowiednie na świąteczną kolację. Wszystko oczywiście z butelką dobrego czerwonego wina. Na zakończenie wieczoru serwuje się szampana, a także typowo bożonarodzeniowe słodkości – polvorón i turrón – migdały w karmelu. Ważną potrawą dla Greków jest Christopsomo czyli Chleb Chrystysa – duży okrągły wypiek z orzechami oraz odciskiem drewnianej pieczęci z symbolem religijnym. Tradycyjne greckie potrawy wigilijne to także pieczone jagnię, prosiak lub indyk nadziewany kasztanami i ryżem. Mieszkańcy słonecznej Italii, podobnie jak i my, przestrzegają przedwigilijnego i wigilijnego postu. Tego dnia podaje się ryby, sałatki, owoce, a także świąteczne słodycze – ciasteczka nadziewane figami i orzechami. Dla mieszkańców Zachodniej Europy Boże Narodzenie straciło już najczęściej wymiar religijny, jednak w dalszym ciągu jest czasem niezwykle rodzinnym i uroczystym. We Francji, w przeciwieństwie do wielu innych krajów, nie celebruje się Wigilii, lecz uroczysty obiad 25. grudnia. W ten dzień jada się zwykle pasztet z gęsi lub kaczej wątróbki, ostrygi, wędzonego łososia, a także indyka nadziewanego kasztanami. Tradycją jest wypiekanie trzynastu chlebów symbolizujących Jezusa i dwunastu apostołów. W krajach Beneluxu świąteczne przysmaki to przede wszystkim dziczyzna w sosie śliwkowym, ostrygi, homary, babka z kremem mokka, a także bonguettes – rodzaj kutii z pęczakiem. Holenderski Święty Mikołaj – Sinter Klaus, nie przyjeżdża też saniami za-

przężonymi w renifery, lecz przypływa łodzią. Dopiero gdy dopłynie do brzegu rozpoczyna się prawdziwe świętowanie i obdarowywanie prezentami. W Austrii tradycje wigilijne kultywowane są w zależności od regionu. Można spotkać więc zarówno karpia, jak i pieczoną kaczkę. Najpopularniejsze jest zwyczajne ciasto z mleka, mąki, soli, masła i miodu. Do świątecznych przysmaków należą pierniki, wino z korzeniami, gorące kasztany i pieczone migdały. W Niemczech natomiast najbardziej charakterystyczne jest bakaliowe ciasto stollen, kształtem przypominające nowo narodzone dzieciątko zawinięte w becik. Także w Skandynawii Narodzenie Pańskie obchodzone jest niezwykle uroczyście. Szwedzka Wigilia nie jest postna, a obfitość suto zastawionego stołu nawiązuje do dawnych pogańskich tradycji składania ofiar bożkom. Na świątecznym stole nie może więc zabraknąć ryb, pieczonego w całości prosiaka, tradycyjnego ryżu z migdałami, a przede wszystkim pierników domowego wypieku. Duńska kolacja wigilijna to głównie pieczona kaczka oraz ryż z owocami, w którym gospodyni ukrywa jeden migdał – ten z biesiadników, który odnajdzie go w swojej miseczce, może spodziewać się szczęścia w nadchodzącym roku. W Norwegii tradycja wigilijnego menu uzależniona jest od regionu. O ile na południu dominują potrawy z ryb i innych owoców morza, na wschodzie wieprzowe żeberka, na zachodzie baranina, przygotowywana z dodatkiem kawałków drewna dla nabrania właściwego aromatu, o tyle na północy spożywa się mięso reniferów. Wigilijną ucztę kończą lody z truskawkami oraz kieliszek akevitu – norweskiej wódki ziołowej. Finowie kończą wigilijną kolację grogiem, czyli napojem z czerwonego wina z ziołami, rodzynkami i migdałami. – Gdy byłem mały, zawsze zastanawiałem się, dlaczego w moim kraju w czasie wigilijnej kolacji zjada się akurat renifery – mówi Chris, instruktor narciarstwa z Norwegii – przecież

bez nich Święty Mikołaj nie dowiezie na czas prezentów! Gdy jednak co roku na czas pojawiały się one pod moją choinką, zdałem sobie sprawę, że z tym Mikołajem to jest jakaś podejrzana sprawa – albo wcale nie przemieszcza się saniami zaprzężonymi w renifery, albo prezenty daje ktoś inny, bo Santa Claus wcale nie istnieje. Do tego samego wniosku musieli też dojść już bardzo dawno temu mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego. W hiszpańskim regionie Kraju Basków prezenty przynoszą albo Trzej Królowie, tradycyjnie w dniu 6. stycznia, albo Olentzero – górnik, który nigdy nie przepadał za dziećmi i właśnie dlatego został ukarany na całą wieczność, niczym mityczny Syzyf, właśnie w ten sposób. I co najważniejsze, wcale nie zostawia ich pod choinką, jak w większości krajów, lecz obok żłóbka małego Jezuska. – Wprawdzie i u nas także można znaleźć udekorowane drzewka, jednak dużo bardziej typowe dla hiszpańskich Świąt jest budowanie bożonarodzeniowych szopek z figurkami Świętej Rodziny, aniołków, Trzech Króli i zwierzątek – mówi José Martinez Benito z jednego z północnych miast Hiszpanii. W pozostałych krajach za dystrybucję świątecznych prezentów odpowiedzialny jest najczęściej Święty Mikołaj, Gwiazdor, aniołki, Dziadek Mróz i jego wnuczka Śnieżynka, a nawet, tak jak w Islandii – małe trole. Ci wszyscy, którzy w mijającym roku byli niegrzeczni, mogą spodziewać się albo pustego miejsca pod choinką, albo rózgi albo nawet, jak w Islandii, surowych ziemniaków. Chociaż rodowodu Świąt Narodzenia Pańskiego należy doszukiwać się w tradycji chrześcijańskiej, w wielu krajach te święta zupełnie się zlaicyzowały. I nie chodzi tu tylko o zanikającą coraz szybciej tradycję uczestnictwa w przyciągających do kościołów tabuny ludzi, pasterkach. – Boże Narodzenie to tylko prezenty, kolejki w centrach handlowych i ludzie zmęczeni

takimi świętami – opowiada Kasia, od ponad roku mieszkająca w Hiszpani. – I chociaż wszędzie jest pięknie i kolorowo, za nic na świecie nie zrezygnuję z naszej polskiej tradycji rodzinnych świąt – dodaje. I chyba coś w tym jednak jest. Bo choć Boże Narodzenie w większości krajów jest czasem pełnym rodzinnych spotkań i prawdziwej bliskości, to w ostatnich latach zaczął pojawiać się niepokojący dla wielu ludzi „starej daty”, trend. – W Norwegii te Święta są bardzo rodzinne, chociaż ostatnio młodzi coraz częściej kończą wigilijną kolację w pubach – mówi Chris. – I chociaż w ubiegłym roku sam właśnie w ten sposób świętowałem Wigilię ze znajomymi, to wydaje mi się, że nie jest to chyba najlepsza droga – dodaje. Tymczasem, wigilijne party nie są tylko skandynawskim fenomenem. Już chyba tak naprawdę wszędzie tego szczególnego wieczoru kluby pootwierane są do wczesnych godzin rannych, jak w każdy inny dzień roku. Wigilia w niczym nie różni się więc od sobotniej imprezy czy nawet Sylwestra. ADRIAN BROWN


C

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

nowyczas.co.uk

BOŻE NARODZENIE 17 AGATA KOSMACZ

Barbara Storey redakcja@nowyczas.co.uk

o się tam wyrabia – rzekł Bóg spoglądając na Ziemię. – Wyraźnie nie jest to najszczęśliwsza pod słońcem planeta. Wygląda na to, mój Synu, że do zbyt wielu ludzi wciąż jeszcze nie dotarło moje przesłanie, które zaniosłeś im przed dwoma tysiącami lat. – Cóż, Ojcze – zauważył Jezus – dwa tysiące lat to jednak szmat czasu. Może powinniśmy na nowo im opowiedzieć historię Bożego Narodzenia? Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby to wszystko powtórzyć, jeśli tylko moja Matka i Święty Józef się zgodzą. Dla Józefa wyprawa na Ziemię była interesującą odmianą po ciągłym śpiewaniu hymnów w niebiańskim pokoju wiecznym. Maryja miała tylko jedno zastrzeżenie. – Izrael – powiedziała – nie jest dziś bezpiecznym miejscem dla dziecka. Tym razem, mój Synu, będziesz musiał sobie wybrać inne miejsce na swoje narodziny. Kazano małemu aniołkowi zamknąć oczy i położyć palec w dowolnym miejscu na globusie. – Wielka Brytania – przeczytał Józef. – Podoba mi się to. Bardzo ładna nazwa państwa. Musi to być kraj naprawdę wspaniały, skoro nazwano go great. Więc pojechali. Był mglisty, ciemny wieczór wigilijny, kiedy Cudzoziemiec i jego ciężarna Małżonka pojawili się... no, po prostu gdzieś tam. Ulice wyglądały na opustoszałe, jedynie szybkie samochody śmigały obok i od czasu do czasu pojawiał się ktoś wyprowadzający psa na spacer. Wielki owczarek alzacki był pierwszy, którego zaalarmowała obecność niebiańskich przybyszów. Stanął jak wryty, czując w powietrzu coś niezwykłego. – Ale ziąb – poinformował Józefa właściciel psa i szarpnął do siebie smycz. Potem pojawił się mały kundelek merdając ogonkiem w radosnym uniesieniu. Jego pan wymamrotał coś na temat złej pogody i zniknął szybko we mgle. – Jakże to miło z ich strony, że nas tak informują, jaką tu mamy pogodę – wzruszył się Józef. – Zimno mi – zadrżała Maryja owiana przejmującym chłodem. – Może zacznijmy już to pukanie do drzwi i szukanie noclegu. – Jestem pewien, że tym razem znajdziemy coś lepszego niż ta stara szopa w Betlejem – pocieszał ją Józef. – Popatrz, jakie solidne są te domy. I pomyśl tylko, wszędzie tu mają centralne ogrzewanie i podwójne szyby. W czasie tego Bożego Narodzenia nie będziemy mieli żadnych problemów ze znalezieniem dachu nad głową. Jednak mieli. Za podwójnymi szybami tych centralnie ogrzewanych domów ludzie krzątali się nerwowo kończąc w pośpiechu ostatnie przygotowania do Bożego Narodzenia. Wszystkie drzwi były szczelnie zamknięte. Wszystkie domy zaprojektowano jako jednorodzinne. A poza tym, kto w dzisiejszych czasach zaryzykowałby wpuszczenie do domu obcych? Niektórzy ludzie byli bardzo poruszeni widokiem pary bezdomnych błąkających się po okolicy. Ktoś

Czegoś brak powiedział: – Doprawdy, już najwyższy czas, żeby ktoś w tym kraju zrobił coś w sprawie bezdomnych. – Józefie – zapytała Maryja. – O kim oni mówią? Kim jest ten zagadkowy ktoś, kto niby ma coś zrobić? Gdzie go szukać? – Może to jakiś rządowy anioł stróż odpowiedzialny za dobro obywateli – westchnął Józef. W miarę jak ciemniała noc, coraz ciężej było Józefowi na sercu. Im więcej światecznych świateł żarzyło się w oknach, tym szybciej gasły ostatnie iskierki nadziei w oczach Maryi. Nagle, wśród bezksiężycowej nocy zamigało jakieś nikłe, błękitne światełko niczym obiecujący błysk niebiańskiej łaski. Był to samochód policyjny. Funkcjonariusze policji okazali się bardzo uprzejmi i chętni do pomocy. Chcieli nawet wezwać tłumacza, ale Józef mówił po angielsku całkiem nieźle. Najwyraźniej język angielski jest tak samo powszechnie znany w Niebie jako i na Ziemi. Dziesięć minut później Maryja i Józef siedzieli na komisariacie policji i popijali gorącą herbatę, pełni nadziei, że to już koniec ich kłopotów. Ale to był dopiero początek. Wezwano lekarza, żeby się upewnić, czy Maryja czuje się dobrze. Sierżant w izbie zatrzymań z szacunkiem poinformował Józefa, jakie im przysługują prawa. – Prawa? – Józef był pod wrażeniem. – Czy pamiętasz, Maryjo, grubiańskie maniery rzymskich szwa-

dronów za rządów Heroda? Co za zdumiewający postęp w systemie policyjnym! Nasz niebiański oddział archaniołów mógłby się uczyć kodeksu postępowania zawodowego od tych dżentelmenów. Tym razem naprawdę nie będzie żadnych kłopotów”. Ale były. Józef nie mógł się okazać żadnym dowodem tożsamości. Nie miał ważnego paszportu. Ani wizy. Ani aktualnego adresu. Wezwano urzędników imigracyjnych. Oni także chcieli sprowadzić tłumacza, ale nie było takiej potrzeby. Dzięki Bogu, Bóg mówi po angielsku. I Jego Rodzina także. – Może herbatki? – zapytał uprzejmie urzędnik imigracyjny przed przesłuchaniem. – Józefie, proszę – jęknęła Maryja bliska załamania. – Powiedz im. Czuję, że teraz już naprawdę trzeba się pospieszyć. Ile kubków tej herbaty musimy jeszcze wypić zanim znajdziemy jakiś dach nad głową? – Herbata – wyjaśnił Józef – to ich sposób na okazywanie życzliwości. No więc musimy to jakoś zdzierżyć, uśmiechać się i pić. Teraz, gdy już wiedzą kim jesteśmy, znalezienie noclegu nie potrwa długo”. Jednak potrwało. Były formularze do wypełnienia, pytania, na które trzeba było odpowiedzieć i odpowiedzi, które nie pasowały do formularzy. – A więc, przyjechali Państwo z Nieba? – zagaił urzędnik imigracyjny – znaczy się, spoza obszaru Unii Europejskiej. Ponieważ nie mają Pań-

stwo wizy, przekroczyli państwo granicę nielegalnie. Niestety, będę musiał wystawić nakaz wydalenia. Chyba że poproszą Państwo o azyl polityczny. Jeśli tak, trzeba będzie udowodnić, że zarówno pan, jak i pańska małżonka cierpią w kraju swego pochodzenia prześladowanie z powodu swej rasy, przekonań politycznych, religii lub narodowości. – Józefie – szepnęła Maryja – czy oni chcą przez to powiedzieć, że znowu nie ma dla nas miejsca na Ziemii? – Proszę się nie martwić, łaskawa Pani – pospieszył z wyjaśnieniem urzędnik imigracyjny. – Rząd w naszym kraju zapewnia tymczasowe zakwaterowanie każdemu, kto ubiega się o azyl. Najpierw trzeba jednak ustalić podstawy waszego wniosku. – Dziecię ma się narodzić – rzekł z namaszczeniem Józef. – Jezus, który przyniesie na ten świat miłość i pokój. – Rozumiem, ale obawiam się, że prawo w naszym kraju... – Pokój i miłość – powtórzył Józef z mocą. – Chodzi o Zbawiciela, który przychodzi napełnić tę planetę światłem i radością. – To bardzo uprzejmie z Jego strony, jednakże obowiązują nas pewne przepisy... – Józefie! – powiedziała Maryja. – Ja chcę do domu. Teraz. Zaraz. – Ależ Łaskawa pani – zaprotestował urzędnik imigracyjny – nikt od państwa nie żąda opuszczenia Wielkiej Brytanii przed rozpatrzeniem wniosku o azyl. Ale do tego czasu nie wolno państwu podejmować pracy. Więc Józef nie podejmował. Jako wykwalifikowany cieśla potrafiłby utrzymać rodzinę. Niestety, nie mając pozwolenia na pracę i numeru ubezpieczenia społecznego skazany był jedynie na łaskę zasiłków społecznych. Jakiś czający się za rogiem krętacz o rozbieganych oczkach próbował mu sprzedać sfałszowane pozwolenie na pracę. Jednak Józef, człowiek o nieskazitelnej praworządności, odszedł bez słowa. Tym razem Jezus urodził się na oddziale położniczym w szpitalu Księżniczki Anny. Upewniwszy się, że arystokratyczna nazwa szpitala nie ma nic wspólnego z dynastią króla Heroda, Józef zawierzył swoją żonę troskliwym i delikatnym dłoniom położnych. Były one tak anielsko dobre i pełne poświęcenia, że Maryja uznała je za nawet bardziej pomocne niż tamte niebiańskie chóry aniołów w Betlejem. Bywają w życiu kobiety takie chwile, kiedy obecność doświadczonej i troskliwej położnej liczy się bardziej niż niebiańskie pienia. Parę dni później Maryja kołysała Dzieciątko w małym, wynajętym pokoju, w którym ich tymczasowo zakwaterowano. Myślała tęsknie o przytulnym, prostym żłóbku w Betlejem dwa tysiące lat temu, w szopie pełnej miłości i światła, ludzi i zwierząt. Tu brakowało jej monet do licznika, żeby ogrzać pokój, bo zasiłki były raczej mizerne. Zwierzęta nie mogły ogrzewać Dziecięcia, ponieważ przepisy nie pozwalały na wprowadzanie zwierząt do wynajętego pokoju. Pasterze nie przyszli pokłonić się Dzieciątku. W większości byli oni

bezrobotni i nie stać ich było na obsypywanie prezentami nikogo, szczególnie cudzoziemca. Mędrcy także się nie pokazali. Przede wszystkim, można by ze świecą szukać w owym mieście trzech prawdziwie mądrych mężczyzn. A poza tym, gdyby nawet jakimś cudem znalazł się jeden albo dwóch, czy zauważyliby oni gwiazdę jaśniejącą nad tak skromnym domem? Któż w dzisiejszych czasach ma czas wpatrywać się w niebo? Tyle jest innych rzeczy do oglądania. Tyle jest innych gwiazd, za którymi się uganiamy. A nawet kilka super-gwiazd. Wyglądało na to, że tym razem Boże Dziecię nie wybrało najlepszej pory na swoje narodziny. Było Boże Narodzenie. Ludzie byli zbyt zajęci, żeby zajmować się jakimiś cudzoziemcami. Przypadkowi przechodnie widząc Maryję z Dzieckiem na spacerze dokoła bloku informowali ją regularnie i skwapliwie o warunkach meteorogicznych. Ktoś z sąsiedztwa położył jej pod drzwiami kartkę świąteczną z życzeniami Wesołych Świąt. Ale dla Bożej Matki to Boże Narodzenie było takie, że nie daj Boże. Wcale nie było jej wesoło w czasie tych Wesołych Swiąt. – Jozefie – zapytała patrząc tęsknie w niebo – czy całą tę historię ucieczki do Egiptu też będziemy musieli powtarzać jeszcze raz? Jednak nawet gdyby chcieli, nie byłoby to możliwe. Nie miałoby sensu prosić o azyl w Egipcie z powodu prześladowań ze strony Heroda. Mając brytyjską opiekę społeczną, Krajowe Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu wobec Dzieci oraz Krajowy Rejestr Dzieci pod Specjalną Ochroną, Dziecię Jezus było całkowicie bezpieczne. Któregoś szarego, zimowego wieczoru Maryja zaniosła Dziecię do miejscowego kościoła. W końcu był to ich prawdziwy dom. Ale i tym razem Maryja udała się tam trochę nie porę. Trafiła akurat na wieczór kolęd, a potem miało się odbyć zebranie parafialne na plebanii. Lista niezmiernie ważnych spraw do omówienia była bardzo długa. Samotna, skromnie odziana kobieta z dzieckiem stojąca nieśmiało gdzieś z tyłu nie zwróciła niczyjej szczególnej uwagi. Tylko raz zdarzyło się coś, co przez jeden krótki moment sprawiło, że Maryja poczuła się niemal u siebie: któregoś dnia, jakaś muzułmanka nieśmiało wsunęła jej do ręki małą paczuszkę dla Dziecka. – To jest mój zakat na zakończenie Ramadanu – powiedziała, po czym szepnęła miękko: – Chyba wiem, kim jesteś. Czytałam o tobie w Koranie. Maryja i Józef z nieopisaną ulgą przyjęli decyzję Ministerstwa Spraw Wewnętrznych o deportacji. Wprawdzie adwokat od spraw uchodźctwa powiadomił ich o prawie do odwołania, jednakże nie ukrywał, że sprawa nie rokuje wielkich nadziei powodzenia. ” – Szczęśliwej podróży – powiedział ktoś, kiedy przechodzili przez punkt odprawy paszportowej na lotnisku Heathrow. I tylko gdzieś w ciemnościach smutny owczarek alzacki i mały kundelek wyły tęsknie całą noc, jakby nagle zabrakło czegoś najcenniejszego. I rzeczywiście zabrakło.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

18 REPORTAĹť

Wirtualnie trendy

K

Waldemar Rompca w.rompca@nowyczas.co.uk

aşdy dzień zaczyna tak samo: loguje się do internetu, dopiero potem parzy kawę i bierze prysznic. Tak od kilkunastu miesięcy. Nie traktuje tego jednak jako uzaleşnienie. – Niektórzy oglądają poranne wiadomości lub wychodzą z psem. Ja nie lubię ani jednego, ani drugiego. Wolę dowiedzieć się, czy przypadkiem ktoś do mnie nie napisał – wyznaje Wojtek. Ma trzydzieści dwa lata. Swój profil na Facebook załoşył w lutym, w maju dorzucił kilka innych internetowych portali, na których moşna szybko i bezproblemowo zawierać nowe interentowe znajomości.

Poza kręgiem – Kiedy przyjechałem do Londynu, byłem şyciowym analfabetą. Owszem, znałem poprawnie angielski, ale w wielu sprawach byłem zupełnym ignorantem. Dopiero tutaj, w Londynie, przejrzałem na oczy i na własnej skórze doświadczyłem tego światowego szaleństwa, które obce mi było w Polsce. Przejrzałem na oczy – tłumaczy cierpliwie i nie ukrywa, şe jest nim zafascynowany. Jeszcze przed wyjazdem do Anglii Wojtek

myślał powaşnie o tym, by po studiach wstąpić do zakonu. Marzył o spokojnej pracy w zaciszu jakiegoś duşego klasztoru, w którym mógłby się oddawać modlitwie i pracy naukowej, którą zawsze zamierzał napisać. Fancynacja şyciem zakonnym, z dala od tłumu wielkiego miasta i uganiania się za pieniędzmi czy pracą zaczęła się dawno, jeszcze w liceum. Nie był jednak do końca pewien swojego powołania więc poszedł na studia dając sobie kilka dodatkowych lat na zastanowienie. – Zawsze moşna przecieş przerwać i z uniwersytetu przejść do seminarium lub nowicjatu – tłumaczył sobie. I czekał, aş powołanie się w nim rozwinie. Ale nic się nie działo. Z czasem zauwaşył, şe coraz mniej o tym myśli. – Gdy zacząłem palić papierosy, wiedziałem juş, şe nic z tego nie będzie. Zacząłem się rozglądać za pracą. I tak zostałem nauczycielem – wspomina pierwsze dni swojej pedagogicznej kariery w małej miejscowości w Wielkopolsce. Zawsze interesował się historią, miał nadzieję, şe swoją pasją zarazi młodsze pokolenie i nie przeraşało go to, şe z Poznania wyląduje w małej dziurze. – Przekonywałem siebie, şe będę miał więcej czasu na czytanie ksiąşek, w Poznaniu zawsze mi czasu na to brakowało, bo albo ktoś wpadł do akademika, albo jakaś impreza, albo do kina się szło. A tam byłem sam sobie, nawet mi się to podobało – dodaje. Wszystko szło dobrze, nawet bardzo. Przyzwyczajał się powoli do tego, şe mieszka na

– To jest jak pajęczyna – tłumaczy Wojtek. Jak raz wpadniesz, zaraz wciągasz do tego swoich znajmonych, a ci swoich, a tamci jeszcze swoich i tak się to wszystko rozrasta. wsi, şe kaşdy zna kaşdego. Nawet nie przeszkadzało mu specjalnie to, şe jako nauczyciel w wiejskiej szkole ciągle był pod obstrzałem ciekawych sąsiadów, którzy doskonale orientowali się, kiedy wstaje, kiedy wychodzi do pracy czy kościoła, kiedy idzie spać, a kiedy na długie spacery do pobliskiego lasu. – Albo przyzwyczaisz się do tego, şe kaşdy cię zna i wszystko o tobie wie, albo szybko spakujesz toboły i uciekniesz do wielkiego miasta, w którym nikt nie będzie sobie tobą głowy zawracał – wyjaśnia swoje postępowanie Wojtek. – Mnie to nie przeszkadzało, sam wychowałem się na wsi więc czułem się jakby u siebie – dodaje. Wytrzymał trzy lata. – Przełom nastąpił, gdy dostałem smsa od kolegi, który chciał urządzić imprezę studencką, takie spotkanie po latach. Napisałem, şe chęt-

nie się pojawię, tym bardziej şe i tak coraz bardziej brakowało mi jakiś rozrywek. No i pojechałem. A tam... – zawiesza głos na chwilę, uśmiecha się i dodaje juş spokojnie, choć stanowczo: – Byłem jedynym, który z naszej studenckiej paczki jeszcze nie wyjechał za granicę. Z jednej strony byłem z tego dumny, z drugiej zacząłem się czuć jak odludek. Wspólne tematy szybko się skończyły. Kumple şyli w innym świecie, on na zupełnym uboczu. Oni dzielili się wraşeniami z şycia za granicą, nowymi obserwacjami – on co najwyşej

ĂˆĂŠĂąĂ›Âšèã’íôۚÊê-ÛÎÛ

Ă‘ĂłzÌãäšêãĂ&#x;èã+ÞôĂ&#x;šÞÊ

Ă‘Ăł.íÌãäšô

ÔÛÞôùÊbšêÊޚÞÛÏçÊùóšèïçĂ&#x;Ϛ ÂšĂ†ĂŻĂœÂšĂąĂ&#x;äĂžÂ?šèۚíÎÏÊè0šùùù¨çÊèĂ&#x;óåÏĂ›ç¨Ă?Êç ¤Ă‘ÂšĂŠĂžèãĂ&#x;Ă­ĂŁĂ&#x;èãïšÞʚÎĂ&#x;äšÎÏÛèíÛüĂ?äãšçۚôÛíÎÊíÊùÛèãĂ&#x;šüïÏíšùóçãĂ›èóšïíÎÛÌÊèóšêÏôĂ&#x;ôšÇÊèĂ&#x;óà ÏĂ›çÂšĂŚĂŻĂœÂšäĂ&#x;äšÛåĂ&#x;èÎhù¨Âš ÔåÊÞèãĂ&#x;šôšåÊÞôãèĂ›çãšêÏÛĂ?óšêÏôóäçïäĂ›Ă?Ă&#x;åʚÛåĂ&#x;èÎۚãšçãĂ&#x;äíĂ?ÊùóçãšêÏôĂ&#x;ĂŞĂŁĂ­Ă›çã¨ÂšÂš 4- ˆ -ONEY'RAM !LL RIGHTS RESERVED


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

REPORTAŻ 19 mógł powiedzieć o tym, co teraz uprawiają rolnicy. – Czułem, że moja pewność siebie i tego co robię wyparowuje ze mnie, a ja nawet nie wiem, co z tym zrobić. Po spotkaniu Wojtek z przerażeniem odkrył, że życie gdzieś pędzi, a on nawet nie ma o tym pojęcia. – Gdy wróciłem do domu zauważyłem, że wszystko zaczyna mnie denerwować. Nawet nie miałem internetu w domu, rozumiesz?

W wielkim wirze Decyzję o wyjeździe podjął zaraz po zakończeniu roku szkolnego. – Albo teraz, albo nigdy – przekonywał się w duszy, że dobrze robi. Ale strach go nie opuszczał, więc tak na wszelki wypadek nie zwolnił się z pracy. – Jak nie dam rady, po wakacjach zaraz wrócę. Nie wrócił. Pierwszą pracę znalazł bardzo szybko. Po paru miesiącach przekonał się, że nalewanie piwa i podawanie obiadów nie jest jego ulubionym zajęciem, poszukał więc czegoś innego. – Już wiedziałem, że do Polski nie wracam – wspomina dzisiaj. Przekonuje, że zasmakował w pracy w wielkim biurze dużej firmy. Dopiero tutaj uświadomił sobie, jak dużo tracił mieszkając na prowincji. – Owszem, życie na wsi ma swoje plusy i pewnie kiedyś tam wrócę, ale już chyba tylko po to, by spędzić tam emeryturę. Na razie oddaję się papierkowej robocie, firmowym plotkom oraz korzystaniu z życia. W jego przypadku to wielka zmiana. Na studiach był spokojny, mieszkał w akademiku, rodzice za wszystko płacili, ale nie lubił prosić o kieszonkowe. Gdy koledzy szaleli na dyskotekach, on siedział w domu i czytał, oglądał telewizję lub wychodził do kina. Dopiero w Londynie poszedł na pierwszą od lat dyskotekę. – To było jak uderzenie pioruna. Nagle, w

tym dużym klubie, o którym każdy w pracy mówił bez przerwy, uzmysłowiłem sobie, że czas wreszcie się zmienić, zacząć korzystać z życia. Dla mnie to było prawdziwe wyzwanie – dodaje. Chodzenie na sobotnie imprezy stało się nałogiem. Wojtek zakochał się w tym londyńskim wirze. Głośna muzyka, nowi znajomi, nowe miejsca. I dopiero gdy przyszedł wyciąg z karty kredytowej opamiętał się na tyle, by znów zastanowić się gdzie zmierza. – Przecież musi być jakiś inny sposób – uspokajał samego siebie.

Towarzyski network O to, czy ma swój profil na Facebooku spytała go jedna z koleżanek w pracy. Na każdej przerwie udawała się do firmowej kawiarnii interentowej, by przejrzeć wiadomości i komentarze na swojej stronie. – To było dla niej jak nałóg, którego wcale nie chciała zwalczać – Wojtek nie potrzebował kolejnego bodźca, by też spróbować. Szybko założył swoją stronę, wkleił kilka zdjęć. Na efekty nie musiał długo czekać. Ma już ponad 50 przyjaciół... Facebook założony został w 2004 roku przez 23-letniego Marka Zuckerberga, który nawet nie przypuszczał, że w bardzo krótkim czasie jego witryna przyniesie mu nie tylko światową sławę, ale przede wszystkim fortunę, za którą największe firmy informatyczne będą w stanie zapłacić ponad dziesięć miliardów dolarów. Pierwszy udziały wykupił Microsoft. Wszystko zaczęło się od serwisu mającego pomóc w utrzymywaniu kontaktów studentom Harvardu. Przynależność do serwisu ograniczona była nie tylko do adresu poczty elektronicznej z końcówką edu, ale również jedynie do okolic Bostonu. Dwa lata później zniesiono to ograniczenie i każdy posiadacz poczty mógł

bezpłatnie założyć swój profil. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Dzisiaj Facebook to najpopularniejszy social network w Wielkiej Brytanii, z ponad sześcioma milionami użytkowników. W Stanach Zjednoczonych przegrywa jedynie z MySpace. Każdego dnia ponad sto tysięcy osób na całym świecie wchodzi po raz pierwszy na stronę i zakłada swoją wizytówkę. Firma zapowiada, że w tym roku będzie musiała podwoić wydajność swoich serwerów, by utrzymać przepustowość na obecnym poziomie. – To jest jak pajęczyna – tłumaczy Wojtek. Jak raz wpadniesz, zaraz wciągasz do tego swoich znajomych, a ci swoich, a tamci jeszcze swoich i tak się to wszystko rozrasta.

Pustka Wraz z rozwojem takich serwisów przybywa również jego przeciwników. – Czy znajomości internetowe mogą zrujnować twój związek? – pytała swego czasu na łamach The Times Emma Justice. Niektórzy z użytkowników popularnego serwisu twierdzą, że tak i zaczęli temu przeciwdziałać. – Straciłem swoją anonimowość – przekonywał Matt Holme, 24-latek z City. Na Facebook możesz oprócz swojego imienia podać tyle wiadomości o sobie, ile chcesz. Wiek, adres, zawód, stan cywilny, upodobania, zainteresowania – wszystko, co tylko masz ochotę upublicznić. Możesz przeszukiwać bazę serwisu w poszukiwaniu znajomych, którym dajesz status swoich „przyjaciół”, a ci mogą się wzajemnie nie tylko ze sobą kontaktować, ale także – co być może jest najciekawsze w tym wszystkim – podglądać ich przyjaciół. Sceptycznie o modzie na Facebook wypowiadają się również psycholodzy. Jacek Prosiecki, psycholog, który w swojej pracy coraz

częściej ma do czynienia z uzależnieniami od internetu ma jasne zdanie na ten temat: – To dobrze, że ludzie poznają się i wykorzystują do tego możliwe nowinki techniczne czy technologiczne. Jest to ważne szczególnie teraz, gdy co piąte polskie gospodarstwo jest jednoosobowe. Samotność to dzisiaj wstydliwy temat, a siadanie przy ekranie komputera gwarantuje nam odrobinę dyskrecji i pewne poczucie bezpieczeństwa, że nikt o naszym problemie się nie dowie. Często jednak – a o tym się już tak głośno nie mówi – dochodzi wówczas do zaburzenia proporcji między tym, co dzieje się w naszym życiu naprawdę, a tym, co tworzy nam rzeczywistość wirtualna, która przecież zawsze jest bardziej miła i przyjazna. Daje to nam złudne poczucie bezpieczeństwa, którego przecież tak naprawdę nie ma. Podobnego zdania jest również ks. Józef Kloch z fundacji „Opoka”, wykładowca filozofii nauki i zastosowania informatyki, który swego czasu na łamach „Więzi” przyznał wprost: – Internet ma być narzędziem, które wspomaga, lecz nie wyręcza i nie zastępuje człowieka w kontaktach z drugim człowiekiem, także na płaszczyźnie ducha. Współczesna i jakże magiczna różdżka? Gdyby ktoś tak myślał, niechybnie spotkałby go sromotny zawód. Człowieka nie można uszczęśliwić jedynie poprzez infromację i bazy danych, a otaczającej go rzeczywistości opisać wyczerpująco dzięki określonej ilości parametrów. Tzw. rzeczywistość wirtualna ma się tak do świata realnego, jak sztuczna róża do rosnącej w ogrodzie – co wcale nie onacza, że wirtual reality nie jest interesująca. Dzwonię do Wojtka i pytam, co robi wieczorem. – Teraz chłopie nie mogę, zadzwonię później – odłożył słuchawkę. Dwa dni później przysłał maila, że właśnie fajną dziewczynę poznał. Na Facebook oczywiście.

ñ «ª çãèïî äï éÞ

ÉÞÜãhì´ Ô-éîó¦ !¦

ÉÞÜãßìô ô

»æÜé ñíô0Þôãß áÞôãß äßíî ñãÞéÝôèó ôèÛå ÇéèßóÁìÛç


NOWYCZAS 21 grudnia 2007

nowyczas.co.uk

20 REPORTAŻ

Czwarty wymiar ZDJĘCIA MARCIN PINIAK/NowyCzas

Chodzi o twórcze, świadome życie, poza przymusem utartych schematów i presji skomercjalizowanego społeczeństwa. Chodzi o wolność, miłość, afirmację i wyzwolenie. Nowy rodzaj duchowości otwartej na wszystko.

C

Marcin Piniak m.piniak@nowyczas.co.uk

amden Market – alternatywa na sprzedaż. Rynek stylów życia. Żyjąc tutaj możesz być kim tylko chcesz. Oferta jest bogata, wręcz przytłaczająca. Dziesiątki straganów, sklepów, stoisk, salonów. Kontrpropozycja dla nudnego świata szarych ról, despotycznych trendów mody i drobnomieszczańskiej mentalności. Miejsce dla ludzi wyglądających inaczej. To widać od razu. Image. Podkreślenie swojej indywidualności. To jest ważne. Image to biznes. Sprzedawcy na Camden wiedzą o tym i mają w swoim asortymencie najbardziej oryginalne ubiory, dodatki i gadżety dla ludzi undergroundu. Tu nie jest tanio. Bycie innym ma swoją cenę. Zaraz przy stacji metra możesz spotkać typa w białym prześcieradle z napisem Jezus żyje, kilka kroków dalej punk z ogromnym napisem na skórzanej kurtce F…k the system stoi z reklamą butów. Dalej zakapturzona postać zapyta cię dyskretnie, co potrzeba do palenia. I nie chodzi o papierosy bez akcyzy. W drodze przez market usłyszysz dziesiątki głosów skierowanych do ciebie, dostaniesz stertę ulotek i propozycji. Tatuaże, masaże, medytacje, gazety, kadzidła, afirmacje, kolczyki, buty, narkotyki. Dla każdego coś miłego. Coś oryginalnego. Coś na miarę potrzeb. Popyt tworzy podaż.

Koń trojański Pod adresem 250 Camden High Street, zaraz przy kanale Camden Lock, ktoś wręczy ci ulotkę o nowej alternatywie na Camden. Inspiral lounge – nowo otwarte rewolucyjne miejsce, będące skrzyżowaniem klubu, kafejki, restauracji na miarę dwudziestego pierwszego wieku. Miejsce inne niż wszystkie. Globalna fuzja stylów. Nowy rodzaj postrzegania rzeczywistości. Inspirowanie nowym stylem życia. Wegetariańska i wegańska kuchnia, organiczne produkty zdobywane na rynku lokal-

nym, dar mowy internet, miejsce dla dzieci, przestrzenna elektroniczna muzyka, performance, multimedia, dyskusje i projekty artystyczne. W myśl maksymy: Myśl globalnie, działaj lokalnie. Jak mówi Dominik, człowiek, który zainicjował to miejsce – ma to być rodzaj konia trojańskiego wewnątrz systemu, który ma „zarażać” innych nową wizją rzeczywistości i stylem życia. Dominik mieszka w Londynie wiele lat, przez ten czas wraz z przyjaciółmi konsekwentnie realizuje alternatywne projekty, które składają się na wspólną wizję kreowania swojej własnej rzeczywistości. Chodzi o twórcze, świadome życie, poza przymusem utartych schematów i presji skomercjalizowanego społeczeństwa. Chodzi o wolność, miłość, afirmację i wyzwolenie. Nowy rodzaj duchowości otwartej na wszystko. To medytacja w ruchu ciała podczas tańca, to świadome zdrowe odżywianie, to dzielenie tej samej przestrzeni w twórczy, radosny sposób. To odkrywanie drzemiących w nas potencjałów. To miejsce powstało z pasji i wysiłku wielu ludzi, którzy wierzą, że ludzkość osiągnie wyższy poziom świadomości. Era Wodnika. Wyrocznia Majów. Medytacja. Kosmiczne uniwersum, którego jesteśmy częścią. Wszystko jest całością. Cykl, w który wprzęgnięta jest każda indywidualna świadomość. Proces zmiany postrzegania wymiarów rzeczywistości. Skostniałe systemy pełne dogmatów nie zdają już egzaminu we współczesnym świecie. Czło-

wiek potrzebuje nowego rodzaju duchowości. Podobno teraz żyjemy w bardzo wyjątkowym czasie. Te wszystkie kwestie porusza Marcin, który w Inspiral Lounge zaprojektował i zajął się wykonaniem drewnianych mebli. Od dziesięciu lat mieszka w Anglii, gdzie odnalazł ludzi podobnych sobie. Ludzi myślących inaczej. Jego życie to praca przy projektach alternatywnych, muzyka, podróż. Jest Polakiem, może kiedyś wróci do kraju. Póki co, tutaj jest jego miejsce i rola do spełnienia. Stolarskim ołówkiem rozrysowuje układ planet, który dopełni się za pięć lat. Dokładnie 21 grudnia 2012 roku. Podobno wiele niezależnych źródeł podaje ten sam czas. Wtedy wszystko się zmieni. Wejdziemy w czwarty wymiar. O tym mówi Wyrocznia Majów i na tej dacie kończy się ich kalendarz. Marcin jest zdania, że pomimo tego iż w owym czasie zajdzie wiele zmian fizycznych, ponieważ Ziemia zacznie się obracać w odwrotnym kierunku, a bieguny odwrócą się, nasze przetrwanie zależy od rozwoju świadomości. Chodzi o to, aby ludziom uświadomić, że nasze życie podlega kosmicznym procesom. I jeden z tych procesów właśnie dobiega końca. I aby przetrwać, musimy zacząć myśleć i żyć inaczej. W tym wszystkim chodzi właśnie o to, aby pokazać, że to jest możliwe. Taka jest rola Inspiral.

Model organiczny Każda z osób zaangażowanych w ten projekt ma możliwość artystycz-

nej i duchowej ekspresji. Może zrealizować swój autorski projekt i wnieść swój udział we wspólną pracę zmiany postrzegania rzeczywistości. Każdy odpowiada za inny fragment całości. Ktoś zajmuje się jedzeniem, inna osoba projektami artystycznymi i tak dalej. To jest konkretna praca. Dominik jest bardzo dobrym menedżerem. To człowiek przytomny, skoncentrowany i konsekwentny. Myślenie o tylu rzeczach w jednym czasie jest bardzo trudnym zadaniem. Mówi, że piękne jest to, że idea zmienia się w rzeczywisty byt, staje się czymś realnym. Tak było z tym miejscem. Wiele tygodni intensywnej pracy i oto finał. Jutro otwarcie. Wszyscy siadają w kole na środku sali. Zmęczeni, niewyspani. Jeszcze dużo pracy. Wiele spraw do załatwienia. Jednak w tej chwili krótki moment refleksji i medytacji. Udało się. To, o czym rozmawiali, cała ta faza przechodzenia z abstrakcji w rzeczywistość stała się faktem. Nadszedł czas działania. Pokazania innym, że alternatywny świat jest możliwy. Istnieje tuż za rogiem, a nie w książkach, świątyniach i instytucjach. Alternatywa to ludzie. Johanna przyjechała z Australii, na czas remontu kafejki stała się dekoratorem, choć mówi, że robi to pierwszy raz, wychodzi jej to nadzwyczaj dobrze. Pracuje za trzech, pełna werwy i energii. Wspomina o świętym miejscu Aborygenów, o największym na świecie monolicie Awers Rock, znanym pod nazwą Uluru. Miejsce to znajduje się w centralnej Australii, w pobliżu Alice Springs. Opowiada o niesamowitej energii tego miejsca. Szanuje wolę Aborygenów, którzy proszą, żeby na Uluru nie wchodzić. Podczas gdy tłumy turystów ignorują ten zakaz, jej wystarczy poczuć moc Uluru przytulając się do jego zbocza. Ludzie stracili kontakt z wszystkim wokół. Teraz dopiero czujemy konsekwencję dominacji ludzkiego ego nad planetą. Cena zerwania więzi z odwieczną całością to katastrofalny

stan środowiska naturalnego i chaos, jaki nas otacza. Johanna oznacza pojemniki do recyklingu odpowiednimi napisami dla rodzaju odpadków. To ważne. Tak samo ważne jest jedzenie. Kupujemy tyle rzeczy drogich, z których w zasadzie prócz zaspokojenia próżności nie ma żadnego pożytku. A nie dbamy o to, co dla nas w zasadzie najważniejsze. O pokarm i energię zawartą w nim. Bez chemii, ulepszaczy i upiększaczy. Proste, zdrowe jedzenie. Peter gotuje od siedemnastu lat i jest zdania, że to, w jakim stanie świadomości gotujesz, ma wpływ na jakość jedzenia. Jest pomysł na to, by jedzenie było dostosowane do rodzaju muzyki czy performance. Gotowanie to jego pasja. Półtora roku był w Tajlandii i tam uczył się egzotycznych specjałów. Jest szefem kuchni. Jedzenie ma być mocnym punktem w Inspiral, ponieważ jest bardzo ważne dla naszego samopoczucia. Choć produkty organiczne nie są tanie, to jednak stanowi to inwestycję w zdrowie. Chodzi również o wspieranie lokalnego rynku, a nie anonimowych globalnych producentów, którzy ilość stawiają ponad jakość. Podobnie Dominik ceni jakość a nie ilość. Ważne jest, aby stworzyć pozytywną atmosferę, dać przestrzeń. Chodzi o organiczne współdziałanie ludzi, dla wspólnego pożytku. Takie są intencje. Dzień otwarcia. Tłumy. Jedzą, piją, tańczą, rozmawiają. Jak wszędzie w Londynie. Brak miejsca. Kiedy wszyscy chcą się dobrze bawić, staje się to trudne. We wnętrzu „konia trojańskiego” huczy muzyka, stukają widelce, pracują szczęki. Toczą się ważne, mistyczne rozmowy. Świat ludzi szczęśliwych, mających cel i sens życia oraz perspektywę przejścia w inny, lepszy stan. Za murami – „Troja” z pajęczynami ulic, dudniąca pośpiechem kroków. Bezdomny prosi o papierosa, roznegliżowane nastolatki pod klubami śmieją się histerycznie. Samotny mężczyzna szuka miłości. Policjant przeprowadza rewizję. Wyją syreny, w oknach błyszczą ekrany telewizorów. Na stacji metra mały chłopiec ze łzami w oczach patrzy na leżącego na ziemi pijanego Świętego Mikołaja.


NOWYCZAS 21 grudnia 2007

nowyczas.co.uk

POLSKIE RESTAURACJE 21

Anglików nowy snobizm – polskie, drogie restauracje

P

Anna Rączkowska redakcja@nowyczas.co.uk

ierwsza duża fala Polaków, która pojawiła się w Zjednoczonym Królestwie ponad trzy lata temu być może i budziła niechęć wśród Anglików, wystarczyło jednak kilka lat, aby wilka oswoić, a co najważniejsze, zainteresować polskimi zwyczajami i kulturą. Jako przykład niech posłużą szkoły języka polskiego, które w Londynie przeżywają prawdziwe oblężenie. Brytyjczycy stają więc w szranki z polską ortografią, deklinacją i chwycili za elementarze. Chętnie też chwycili za sztućce, i to w polskich restauracjach, gdzie z dnia na dzień rośnie liczba klientów.

Polska kuchnia stała się w Wielkiej Brytanii niezwykle popularna. Za sprawą rzeszy imigrantów znad Wisły, niemal każdy Brytyjczyk wie jak smakują pierogi czy barszcz z uszkami.

ZDJĘCIA MARCIN JUZIUK/NowyCzas

W polskim sosie Polska kuchnia stała się trendy w Wielkiej Brytanii z wielu powodów. Przede wszystkim chyba dlatego, że Brytyjczycy, może z powodu niezbyt atrakcyjnej własnej kuchni, otwarci są na nowości – przynajmniej w sferze kulinarnej. W dużych miastach Wielkiej Brytanii liczba restauracji serwujących dania z różnych stron świata kuchni jest ogromna. Rozsmakowują się więc również w naszych narodowych smakołykach. Brytyjczycy delektują się na przykład pierogami, naleśnikami czy ogórkową. Nie można pominąć także polskich alkoholi: wódki i piwa, w restauracji Baltic również nalewek. W okresie zimowym popularnością cieszy się góralski grzaniec z migdałami i cynamonem. Kobiety najczęściej raczą się tatanką czyli swojską żubrówką z sokiem jabłkowym. No a jak polskie menu to tylko w polskich restauracjach, które powstają jak grzyby po deszczu. Pomimo dość dużej konkurencji od lat niezmienną sławą cieszą się dwie polskie restauracje: Wódka i Baltic. Obie mają tego samego właściciela Johna Woronieckiego. Od momentu założenia pierwszej restauracji w Kensington przez wielu restauratorów do dziś uważany jest za prekursora kuchni polskiej w Londynie. – Kiedy w 1988 roku powstawała Wódka – mówi Woroniecki, Brytyjczycy przychodzili głównie po to, aby napić się polskiego alkoholu. Z czasem nawet oni nauczyli się kultury picia, a co najważniejsze – jedzenia, dlatego teraz delektują się polskimi daniami. Choć restauracja działa od kilkunastu lat, ostatnie – to prawdziwy renesans. – Mogę mówić o sukcesie zrówno Wódki i Balticu, ale to chyba przede wszystkim sukces polskiej kuchni – dodaje John. Anglicy najczęściej zamawiają bigos, schabowe i zrazy, popularne są również zupy. Za najbardziej wysublimowane uważają dania z dziczyzny. Pasztety z zająca i sarnina zamawiane są na specjalne bankiety przez sąsiadujące placówki dyplomatyczne. W zeszłym tygodniu na przykład przez Ambasadę Estonii. – O klienta oczywiście trzeba dbać, aby był zadowolony, staram się jak najczęściej zmieniać menu i uatrakcyjniać potrawy. Grudzień rządzi się swoimi prawami i nic nie pobije ruskich pierogów czy barszczyku z uszkami – mówi szef kuchni Andrzej.

Niebagatelne znaczenie ma również odpowiednia obsługa. W tym przypadku ciężar odpowiedzialności spada na stuosobowy zespół obu restauracji. Zdecydowana większość to Polacy. – Kto, jeśli nie polscy kelnerzy najlepiej wytłumaczy, z czego przygotowana jest potrawa, opisze, jaki ma smak. Znajomość karty jest bezcenna. Dzięki temu klienci ufają nam, nie natrafiają na przykre niespodzianki – mówi Kasia Hitchcock, menedżer Wódki.

Brytyjska śmietanka Polskie restauracje są modne, nie są na pewno tanie. Obiad w Baltic kosztuje średnio trzydzieści funtów. Lunch składający się tylko z zimnych zakąsek to wydatek kilkunastu funtów. Mimo wysokich kosztów do najbardziej popularnych polskich restauracji przychodzi arystokracja z różnych zakątków świata, przedstawiciele środowisk artystycznych, dziennikarze. Trudno się dziwić, lokale mają

Przez żołądek do serca świetną lokalizację. Baltick znajduje się w doskonałym sąsiedztwie teatru The Old Vic prowadzonego przez Kevina Spacey i telewizji ITV, w pobliżu Blackfriars Bridge. W Wódce, na Kensington, częstymi gośćmi byli Hugh Grant czy Mick Jagger. – Polskie restauracje mają ten niesamowity słowiański charakter, którego brakuje brytyjskim. Atmosfera i jedzenie są fantastyczne i dlatego przychodzę tu regularnie – mówi francuska baronowa Asia.

Polska kuchnia stała się więc nolens volens naszym narodowym ambasadorem. Po chudych latach w brytyjskiej prasie polscy imigranci doczekali się prawdziwego tłustego czwartku, który przybliża nie tylko polską kuchnię, ale i nas Polaków. Nasze potrawy skutecznie podbiły serca, podniebienia i portfele Brytyjczyków, tak jak w latach sześćdziesiątych japońskie. Szkoda tylko, że zagraniczny turysta w Polsce często bezskutecznie poszukuje niedrogich miejsc, gdzie można zjeść tradycyjne polskie jadło.


NOWYCZAS 21 grudnia 2007

nowyczas.co.uk

22 CZAS NA BOKU

P

The art of choice

No Way Back Where

by Marek Kaźmierski

ole or Brit. Beatles or Stones. Art or commerce. Seems like we are always being asked to decide which side of some imaginary line to stand on. This or that yet never both. Day or night? Which one are you? I’ve always thought I was a dusk person. That in-between moment has always spoken to me in a strange way, but only recently have I begun to ask questions about it. When is dusk, exactly? Where does sunset end and how long do I have before darkness takes over? If it is neither night nor day, or is both, how to understand the schism? I decided to experiment. To pause each day at dusk and write about the experience. That I did so in the autumn of this year was coincidence, but enlightening too. As nature dies, the autumn world bursts into colour. Before the onset of winter, and darkness and cold and hunger, trees and bushes fill

the world with fireworks. Why does nature care to do this? Why does it not just peter out into dullness and death? Why the apparent celebration? Dusk is the same. Once the sun has set behind the horizon, there is a short while, maybe ten, fifteen minutes when there is still enough light in the sky for me to write with. One half of the world still awake, the other already asleep. And me in the middle, as witness. Surprises fill the world at this hour. Dark clouds against the blue end of sky, their bright twins set against the black on the other. Leaves and grass, when you look carefully, glow, vivid, loaded with life. The low sun casts noir shadows. Birds scatter noisily, trying to get home before being lost. Streetlights first burn red, then pink, then orange, all against the moody blue air, everything theatrical for a precious while. When I started the experiment, I worried it would fail. That my every day reality would get in the way of the writing discipline I wanted to develop. I feared leaving my notebooks at home. Or losing the

taste for the idea. Or simply seeing nothing to write about. But no. In the past few months, I have found myself writing almost every day. The skies have not let me down, always catching my attention at the appointed hour. Always giving me some new shape and shade and sense to consider. The movement of dying winds. The smell of falling leaves. The light as it escapes me again. More than that, dusk has helped keep me sane. My days are so busy of late, filled with so many duties, if I don’t stop half way through and just reflect, I am likely to get lost myself. Also, I started a new day job recently. I’m still working in the same place, sitting at the same desk as before, but suddenly it seems wise to come in not at 10 or 11 a.m., as I used to, but at 7 or 8. At first, I hated the idea. Never have been a morning person, I thought to myself. Always loved staying up half the night, drinking, listening, writing up the world. But I’ve since rediscovered dawn. My motorcycle ride to work takes me along some wide open roads

with the sky uninterrupted above my head. I leave just as sunrise breaks, arrive at work to see our star already apexing low above. The spectacle is less subtle, but even more breathtaking, than dusk. It is as if the world itself is overwhelmed with the realisation that it is alive and awake again. High heavens explode with colour. Clouds burst with light, whether as massive glow lamps or thousands of sparklers. As the sun lifts clear of the edge of the world, distant heat has vapours swirling across the horizon, twisting and tearing. I ride along or stand before entering the office, and laugh out loud, delighted at how shameless nature can be in her performances. I have since learnt there is no need for me to be at work so early each day. Still, every night, I find myself setting my alarm clock for 6 a.m. It is a sacrifice, but when those skies open up, its ache is instantly forgotten. Every day is now a twin ceremony. A chance to no longer to choose between “either or”. A freedom so obvious, so ordinary, I laugh just thinking about it.

wet nie kupi paracetamolu, jeśli nie przepisze mu go profesjonalny lekarz, jak większość lekarzy angielskich, przeszkolony głównie w przepisywaniu tego leku. Cóż dopiero zatrudniać nowego pracownika bez pomocy prawdziwych profesjonalistów. Ci natomiast wpisują co trzeba w googlach, otwierają lokalną gazetę, po czym wykonują dwa telefony, za które biorą tyle, ile każdy szanujący się kłusownik wziąłby za skórę przedstawiciela wymierającego gatunku. Np. skóra z mojego znajomego Mr. Jamesa wynosiła osiem tysięcy funtów, podczas gdy koszt jego znalezienia zamykał się w dwóch funtach: gazeta, telefon do pana Jamesa oraz telefon do firmy, która chciała pana Jamesa zatrudnić. Oczywiście pan James znalazłby się sam, tak jak to robił przez ostatnie 33 lata swojego życia. Tym razem został jednak fachowo znaleziony, przez co cała sprawa nabrała niezwykłej powagi, a szef firmy komputero-

wej może spać spokojnie, że nad jego życiem czuwa zespół profesjonalistów. Ci zaś nie potrafią niczego innego poza czytaniem i pisaniem, prowadzeniem samochodu oraz obsługą komórki. Rytuał wynikający z tej dziwacznej umowy społecznej został jednak wypełniony. Urzędnicy agencyjni – kasta kapłańska naszych czasów – odebrali sutą ofiarę, więc pan James nie może być złym pracownikiem. W to wierzy szef firmy, tak jak średniowieczny chłop wierzył, że wpłynie na pogodę płacąc księdzu sutą daninę. Człowiek jest bowiem stworzeniem, które nie potrafi obyć się bez myślenia magicznego. Zmienia się tylko forma rytuału, zaklęcia, oraz mina, z jaką się je wypowiada. Na faceta, który skończył trzydniowy kurs obsługi pompy mówi się inżynier. Natomiast słowami prawdziwego inżyniera po politechnice kierownictwo przejmuje się tyle co wrzaskami szympansa. Jego papier nie jest na pierwszy rzut oka rozpoznawalny. Posiadana wiedza czy umiejętności oczywiście nie mają tu nic do rzeczy. Bezmyślne i ślepe podążanie wytyczonymi przez biurokrację korytami gwarantuje nowoczesnemu obywatelowi jeszcze jeden luksus: całkowity brak poczucia odpowiedzialności za wszelkie wpadki. W ten sposób dochodzimy do punktu, gdzie pozory znaczą więcej niż rzeczywiste umiejętności oraz poczucie odpowiedzialności za wykonywaną pracę. Bo czy można rzeczywiście mówić o kompetencji i odpowiedzialności w sytuacji jak ta, którą wykazali się urzędnicy Inland Revenue, bardzo profesjonalnie wysyłając dyski zawierające osobiste dane 25 milionów obywateli zwykłą pocztą i gdzie pocztowcy radośnie go gubią? Co ciekawsze, dyski te zawierają również dane świadków koronnych, objętych programem ich ochrony. Wierzę, że szuka ich obecnie całe mnóstwo profesjonalistów…, którzy co prawda nie posiadają żadnych legalnych papierów, ale za to doskonale znają się na swojej robocie.

Profesjonaliści Michał Sędzikowski

– Nie ciągnie bo za wysoko. Powyżej dziesięciu metrów żadna pompa nie pociągnie – powiedział już drugi raz tego dnia mój ojciec, inżynier po politechnice, który wraz ze mną podbijał Anglię, kopiąc dziurę w ziemi. Angielskie kierownictwo w marynarkach pod HiVi-jacketami popatrzyło na niego trochę nieprzytomnie, jakby biały niedźwiedź się odezwał i nuże dalej radzić z wezwanym mechanikiem, czemu pompa nie ciągnie. Uradzili, że trzeba zamówić silniejszą pompę od profesjonalnej firmy, która w wynajmowaniu tych urządzeń się specjalizuje. Mechanik zgarnął zapłatę za nic i ulotnił się, a po trzech godzinach sytuacja się powtórzyła, tyle że przybyło facetów w marynarkach i pompa urosła. – Idź, zrób dziecko jakąś kawę – rzekł do mnie ojciec – dzisiaj już i tak nic z tej roboty nie będzie. – Skąd wiesz? – Bo skoro w firmie od pomp nie znają prawa Pascala, mówiącego o pompowaniu wody, to znaczy, że poza nami nie zna go nikt w tym hrabstwie z wyjątkiem placówek naukowych. A tam szybko nie dotrą. Jakiś czas temu natomiast bojler w naszym mieszkaniu stał się istnym królikiem doświadczalnym całej hordy specjalistów różnej maści, z których każdy postawił sobie za punkt honoru sprawić, by zaczął grzać wodę. Pierwsze wyniki nie były satysfakcjonujące, ponieważ bojler nie opanował tej sztuki, nabrał za to biegłości w zalewaniu znajdującego się pod nami zakładu fryzjerskiego. Po szturmach hydraulików przyszedł czas na elektryków. I ci pano-

wie niewiele zdziałali w kwestii grzania wody. Urządzenie miało chyba jednak definitywnie dość odwiedzin, bo po nocach ponuro i z pewnym wyrzutem warczało ze swojego schowka w ścianie, a rano jadowicie pluło rdzawą breją z kranu. Z pewnym niepokojem też obserwowałem ostatniego fachowca, który w trakcie naprawiania, przez komórkę pytał o kolory kabelków, które należy odłączyć, przeciąć bądź podłączyć gdzie indziej. A kabelków i światełek w środku nasz bojler ma moc. Musi naprawdę coś istotnego potrafić. Nikt jednak nie wie co i z pewnością nikt tej informacji od niego nie wyciągnie. Ba, do zwykłego podgrzewania wody udało się go nakłonić po dwóch miesiącach od momentu gdy się wprowadziliśmy. Do dzisiaj też podejrzewam, że zaczął grzać wodę na odczepnego. Jak się okazało później, bojler potrafi podgrzewać wodę na różne sposoby, z czego żadnego nie opanował w stopniu dostatecznym oraz (gdy akurat nikogo nie zalewa burą breją) spełnia całą masę wymagań Health and Safety, polegających głównie na wysadzaniu rozmaitych bezpieczników w najmniej oczekiwanych momentach. Taki profesjonalny bojler musiał kosztować majątek. Pewnie tyle ile agencja zapłaciła „fachowcom” za ich liczne wizyty. Agencja nieruchomości rozochocona akcją z bojlerem postanowiła nasłać na nas profesjonalnych malarzy, zdecydowanie nie zgadzając się, byśmy sami wymalowali mieszkanie za darmo. Tłumaczyli to tym, iż nie mamy odpowiednich kwalifikacji. Jakoś udało nam się od tego wyłgać i po cichu sami zrobiliśmy remont. Dla niepoznaki zrobiliśmy wszystko tak jak profesjonaliści

przed nami. No, z wyjątkiem tych zamalowanych taśm maskujących. Stwierdziliśmy, że się bez nich obejdzie. Obecność śladów po wałku również uznaliśmy za zbędną. W środowisku wyspiarskim profesjonaliści są nie tylko bardzo cenni, ale również ich występowanie jest niezwykle rzadkie. Do tego stopnia opanowali sztukę stapiania się z otoczeniem ludzi, którzy w ogóle nic nie potrafią, że do ich tropienia angażuje się specjalne firmy innych profesjonalistów – tropicieli profesjonalistów. Szef niejednej firmy komputerowej jest człowiekiem zbyt poważnym, żeby wpisać w Google np. „programista, CV” i przejrzeć setki ogłoszeń i życiorysów, które młodzi ludzie z mozołem specjalnie dla takich jak on zamieszczają. Nie posunie się również do umieszczenia ogłoszenia w gazecie w specjalnie przygotowanej dla niego rubryce „praca”. Przesłanie oferty do lokalnego Job Centre jest z kolei zbyt banalne. Szef ów na-


NOWYCZAS 21 grudnia 2007

nowyczas.co.uk

CZAS NA ROZMOWĘ 23

Ksiądz Piotr z Richmond ZDJĘCIA: ARCHIWUM PRYWATNE

nia, a przy tym raczej na pewno akompaniamentem muzycznym w czasie Eucharystii będą organy nie zaś gitara i perkusja. Ale, jak w całym anglikanizmie i protestantyzmie spowiedź jest powszechna. Rok liturgiczny posiada takie same okres, jak w katolicyzmie, z adwentem i Wielkim Postem. Tradycyjnie High Church jest również związany z liberalną teologią, tj. krytycznym podejściem do Objawienia i Pisma Świętego, podobnie jest to część Kościoła, która nie ma większych problemów z akceptacją posługi kapłańskiej mężczyzn-gejów, choć niektóre parafie (ogromna mniejszość) nie wyrażają chęci posiadania księży kobiet, gdyż to mogłoby „urazić naszych braci i siostry katolików”. Na szczęście ta ostatnia obiekcja zanika. Zatem, jeśli mogę narysować karykaturę mojego kościoła, to jeśli chodzi o niedzielną mszę to wygląda ona niemal jak kopia katolickiej, przy czym zagubiły nam się po drodze specjalne modlitwy za Ojca Świętego, rozstaliśmy się całe wieki temu z ofiarami na mszę świętą, tacy nie zbiera ani nie liczy ksiądz proboszcz, zaś po mszy, celebrant zamiast uciec przed wiernymi do zakrystii, stoi na ganku i gaworzy z nimi godzinę. W moim wypadku dochodzi jeszcze szczegół usiłowania upilnowania naszego dwuletniego syna, gdy jestem jeszcze w ornacie i mam ograniczoną swobodę ruchów. Ale życzliwi parafianie służą mi zawsze pomocą i wytropią go gdzieś na ambonie.

Co uwiodło cię w Kościele anglikańskim, że nie tylko się w nim odnalazłeś, ale nawet zostałeś „pasterzem” w jednej z jego parafii? – Nie sądzę aby coś mnie „uwiodło”, raczej przekonało. Wielką wartością tradycji anglikańskiej jest mówienie o Bogu ludzkim głosem, bez patosu. Spotykania i szanowania człowieka takim, jakim jest. A jest zagubiony, wątpiący, rozwiedziony, leniwy... Myślę, że anglikanizm jest bardziej realny, poważniej traktuje wcielenie Boga, niż Jego Wniebowstąpienie. Ogromnie szanuję anglikanizm i Kościół Anglii za przezroczystość, tak finansową, jak i moralną i teologiczną. Proboszcza wybierają i akceptują parafianie, biskupa wybierają księża i diecezja, arcybiskupa – diecezje, księża i świeccy. Oczywiście anglikanizm nie jest „rajem”, przeżywamy teraz czas kryzysu i otwartej debaty związanej z rolą osób homoseksualnych jako biskupów-duszpasterzy. Ale dyskutujemy publicznie, nie zamiatamy śmieci pod dywan. Taką otwartość szanuję, a ponieważ starzeję się z roku na rok, cenię sobie również istnienie mojego dwuletniego syna Thomasa, kilkumiesięcznej córki Anny i inteligentnej żony Sarah. Rodzina to niesamowity sprawdzian dojrzałości teologicznej!

Czy nie jest tak, że łatwiej być członkiem Kościoła anglikańskiego? Jest bardziej liberalny, bliżej ziemi, a katolicki od wieków nie zmienia swojej mantry: piekło-niebo i boi się wszelkich „ustępstw” na rzecz człowieczej natury? – Co do katolickiej mantry, to przeoczyłaś jeden istotny element: czyściec. Zatem całość brzmi: „ziemia”, czyli doczesne życie (tzw. łez padół), „czyściec” (msze za zmarłych) i „niebo” zasadniczo dla wiernych jednego Kościoła. Nie jestem analitykiem kondycji rzymskiego katolicyzmu, niech to czynią teologowie tej wspólnoty. Żeby jednak zrozumieć naturę rzymskiego katolicyzmu trzeba spojrzeć na kluczowy okres jego formowania, wczesne średniowiecze, feudalizm i wpływ neoplatonizmu. W wiekach VII-XII dominowała ściśle zhierarchizowana wizja nieba, świata i Kościoła. Na szczycie piramidy był Bóg Ojciec, pod nim Syn Boży i Duch Święty, za nimi hierarchie archaniołów i aniołów, potem rzesze świętych, uporządkowanych według zasług, a w całym tym korowodzie świętych, najpierw mężczyźni potem kobiety, wśród kobiet, najpierw dziewice, potem jako mniej doskonałe: mężatki. Takie rozumienie idealnego świata rzutowało na rozumienie Kościoła na ziemi. Mówiąc krótko, nikt nie pytał najniższych i pośrednich szczebli drabiny eklezjalnej o ich zdanie czy doświadczenia. Taki schemat do pewnego stopnia nadal panuje w umysłach wielu wiernych.

Był dominikaninem. Pracował na parafii, wykładał. Zrzucił jednak swój habit i wyjechał z Polski. W 1998 roku wstąpił do Kościoła anglikańskiego. Ks. dr Piotr Ashwin-Siejkowski jest proboszczem parafii św. Jana w Richmond i wykłada teologię wczesnochrześcijańską na Uniwersytecie w Chichester.

Jakie są różnice między Kościołem anglikańskim a rzymskokatolickim?

gą Kościoła”, gdy anglikanie wyznają, iż to Kościół jest drogą człowieka, przypominając biblijny priorytet człowieka nad szabatem. Zasadniczo różni się samo rozumienie komunikacji Objawienia. W teologii katolickiej, zstępuje ono z góry trójką, w anglikanizmie nie ma trójkąta, a jest okrąg z Bogiem w centrum, a my wszyscy z arcybiskupem Canterbury stoimy razem na jego obrzeżu. Stąd doświadczenie Boga mojej parafianki ma taką samą wartość jak któregokolwiek z biskupów. Z tego wynika mniej wyraźny rozdział między księżmi a wiernymi, czy między kobietami a mężczyznami w ramach administracji kościelnej. Tutaj wiele głównych funkcji sprawują kobiety, choć jeszcze nie są biskupami, ale to jest kwestią lat. Podobnie sprawy orientacji seksualnej księży, mężczyzn i kobiet nie są sprawą tabu, chociaż istnieją pewne niechęci co do wyświęcenia geja-księdza na biskupa. Słowem, Kościół anglikański, a w tym mój Kościół Anglii jest bardziej liberalny, z wszystkimi dobrymi i złymi konsekwencjami demokracji liberalnej. Cenię sobie fakt, że nie jest instytucją autorytarną.

–Anglikanizm i katolicyzm różni rozumienie kościoła i pojmowanie miejsca człowieka w Kościele. Jan Paweł II promował motto „człowiek jest dro-

Czym więc charakteryzuje się „High Church”, którego reprezentantem jest kościół św. Jana?

„I needed to leave the safe harbour of the Roman Church, with its particularly Polish flavour” – napisałeś na internetowej stronie Kościoła św. Jana w Richmond. Czym więc jest ten polski smak religii rzymskokatolickiej? – Tym pytaniem skręcamy w kierunku mojej „posługi duszpasterskiej”, jak to się zwykło nabożnie mówić. Kościół Anglii jest częścią Wspólnoty Anglikańskiej. Na geograficznym terytorium Anglii mamy zatem Kościół Anglii, podczas gdy jak wybierzemy się na wakacje do Walii, to spotkamy Kościół Walii, podobnie jak i Kościół Irlandii w samej Irlandii. W samym Kościele Anglii mamy współistniejące trzy formy: High Church, który wyłonił się w XIX wieku jako pragnienie szukania wspólnych korzeni z innymi chrześcijanami, w tym rzymskimi katolikami. Następnie istnieje Middle-of-the-road Church, który stanowi swoisty amalgamat tradycji protestanckich i katolickich. Jest też i trzecia forma: Low Church, nawiązujący do purytanów, ewangelicznego głoszenia czystości wiary, bezpośredniego zawierzenia Jezusowi. Kościół św. Jana, gdzie jestem proboszczem, wyraża tradycję High Church, używamy np. kadzidła i ornatów, można też znaleźć ikony Matki Bożej. Teologicznie, High Church uznaje siedem sakramentów, podkreśla wartość sukcesji Apostolskiej, jak i zachowuje tradycję przechowywania konsekrowanego Chleba eucharystycznego. Ważną rolę ma tu liturgia i jej uporządkowany sposób sprawowa-

– Coraz trudniej jest mi mówić o obecnym smaku religii rzymskokatolickiej w wydaniu polskim, bo jeśli można go skojarzyć z daniami na typowym polskim odpuście kościelnym, to już od dziesięciu lat jestem wegetarianinem. Czym był dla mnie ów smak, kiedy byłem dominikaninem, wikarym na Służewie w Warszawie i wykładowcą na Studium Dominikańskim? Jednym słowem: to była żywność niestrawna, głównie przez „przyprawy”. W moim myśleniu dalej jestem katolikiem (choć nie rzymskim), gdyż wierzę i szanuję powszechność Kościoła. Ogromnie cenię sobie katolickie wartościowanie rozumu, a protestancki ideał „samej wiary, łaski i Biblii” nigdy do mnie nie przemawiał. „Przyprawy” przekroczyły wszelkie normy zdrowego żywienia. Były mieszanką ekstremalnej pobożności papiesko-maryjnej, nocy i dni czuwania, kilometrowych pielgrzymek „za” albo „do” papieża, niezliczone odpusty, a w tym kąpania figurki Maryjnej w winie (Sanktuarium w Gidlach z tak zwaną „kąpiółką”), jakieś zaplątanie się w „objawienia” Maryjne, wiara w przepowiednię upadku komunizmu za przyczyną Maryi i Jana Pawła II. To i wiele innych rzeczy były nie na mój żołądek, całość niestrawna, nie mó-

wiąc już, że mało pożywna. Ciekawe, że trudno było w polskiej prasie tego okresu znaleźć jakieś głosy rozsądku, wywarzenia. Na pewno humor i dowcip o papieżu był zakazany. Poza „przyprawami” istnieje cały szereg norm i rytuałów obowiązujących uczestników biesiady. Jednym z nich jest na przykład nie dawanie komunii świętej osobom rozwiedzionym, a żyjącym w drugim, czy trzecim związku. Taka norma, dla mnie, przekreślała z góry ludzi i dramat ich życia, tylko dlatego, że nie pasowali do rubryki wzorowego katolickiego małżeństwa. Jeszcze w Polsce poznałem wiele małżeństw głęboko i szczerze zaangażowanych w wiarę i ich parafię, które nie były dopuszczone do sakramentów z tego właśnie powodu. Pokornie i w ciszy znosiły owe piętno. Ale mnie przerażało samo rozumienie sakramentów, np. komunii, która zamiast duchowego lekarstwa, wsparcia od Boga, Jego uobecnienia, stawała się nagrodą za dobre życie. Nagrodą tylko dla tych grzecznych, dobrych i czystych...

Czy do kościoła św. Jana w Richmond przychodzą również Polacy? – Tak. Mamy coraz więcej małżeństw mieszanych, polsko-brytyjskich. Ale Polacy nie są jakąś specjalną cząstką kościoła, są ważną częścią całości. Richmond jest wielce kosmopolitycznym miejscem, stąd mamy w naszym kościele Południowoafrykańczyków, Nowozelandczyków, Kanadyjczyków, osoby z Ghany, Kolumbii, Holandii, Rumunii, Irlandii. Nie staramy się jako rada parafialna „przyciągać”, nie daj Boże, nawracać Polaków, bo etos Kościoła Anglii szanuje wszystkie wyznania chrześcijańskie i my, anglikanie, nie jesteśmy „jedyną drogą zbawienia”. Jeśli jednak, ktoś znajdzie wśród nas inspirację do nowego zanurzenia się w Bogu, bez ucieczki od świata czy cielesności, witamy serdecznie. Na pewno byłoby pożytecznie stworzyć nowe formy promowania kultury polskiej w Richmond. Niegdyś organizowaliśmy wieczory kolęd polsko-brytyjskich i jesteśmy otwarci na propozycje. Ponieważ mamy wiele koncertów, gościnne występy chórów np. z Rosji, byłoby wspaniale gdybyśmy mogli pomóc również polskim artystom. Miejsce naszego kościoła zaraz przy dworcu kolejowym i metra, jak i znakomita akustyka oraz przestrzeń, a przede wszystkim niesamowita gościnność parafian, dają szansę do rozwoju takiej współpracy. Chciałbym na koniec tej rozmowy podkreślić wartości, które inspirują moją parafię. Mógłbym je wymienić w następującej kolejności: szacunek – otwartość – pomoc. Szacunek dla tego, co ludzkie, w tym dla doświadczenia Boga, otwartość na Tajemnicę, pomoc w kontakcie z podobnie myślącymi i cieszenie się obecnym życiem, pamiętając, że wiele ludzi nie dostępuje takiego przywileju. Do nich trzeba znaleźć drogę aby ich zaprosić. Być może moja mantra zastąpi twoją?

Rozmawiała Elżbieta Soblewska


NOWYCZAS 21 grudnia 2007

nowyczas.co.uk

24 KULTURA MICHAEL PORAJ WILCZYŃSKI

ADAM LOW

Andrzej Krauze rysuje wpływowo Został zaproszony do udziału w wystawie „Światowych rysunków satyrycznych dotyczących praw człowieka”, którą zorganizowano w Rzymie z okazji Międzynarodowego Dnia Praw Człowieka, przypadającego 10 grudnia. Krauze jest jednym z dziewiętnastu rysowników z całego świata, uznanych za najbardziej znanych i

T

wpływowych twórców w tej dziedzinie, którzy w swoich pracach podejmują „tematykę praw, równości, wolności i godności”. Projekt przedstawienia twórczości skupiającej się na komentowaniu tych właśnie obszarów rzeczywistości jest kontynuacją idei, którą przed rokiem zainicjował Kofi Annan i francuski rysownik Plantu. Jej motto brzmi: „Rysowanie dla pokoju”. Andrzej Krauze od lat współpracuje z „The Guardian”, „The Times”, „Rzeczpospolitą” oraz z „The Observer” i „Sunday Telegraph”. Co tydzień jego rysowane felietony można również oglądać na łamach „Nowego Czasu”. Rzymską wystawę otworzono 10 grudnia, a więc w 60. rocznicę podpisania deklaracji praw człowieka. Można ją oglądać do 10 stycznia 2008 roku w Auditorium Parco della Musica, Sala Museo Archeologico, Viale Pietro De Coubertin. (es)

Transformacja

en wspaniały, monumentalny gmach – symbol przyjaźni polsko-radzieckiej stanie w ciągu zaledwie 3 lat.” (Kalendarz Robotniczy, 1953 r.). Żeby nie drażnić reakcji, wykute imię patrona zasłonięto neonem: Pałac Kultury i Nauki. Na marginesie ustrojowych przemian rozgorzała dyskusja na temat obalania ikon minionego systemu. Zmieniano nazwy ulic, burzono pomniki, a te, które zostawały, ulegały twórczej inwencji graficiarzy. Hajda na Świerczewskiego! Ożywiona dyskusja nie ominęła również stalinowskiego pałacu w sercu Warszawy, który jednak pozy-

Z

tywnie przeszedł weryfikację przydatności i stał się istotnym punktem na kulturalnej mapie stolicy. Ale nie tylko. Wokół pałacu zaczęły powstawać wieżowce. Obok symbolu potęgi bratnich narodów, stanęły biznesowe wieże babel, w których zbija się kokosy. Pod pałacem proces transformacji nie tylko widoczny jest jak na dłoni, lecz wydaje się być karykaturalnie wyolbrzymiony. Nie trzeba bystrego oka fotografa, dajmy na to Michaela Poraj-Wilczyńskiego, by dostrzec fascynującą siłę kontrastów, które wyłażą z każdego zapyziałego kąta okolic Wielkiej Manhatyzacji. Odkąd pamiętam, w Przemyślu jeździło się na manhatan.

Tak określa się potężne targowisko na stadionie, gdzie kiedyś handlowali przede wszystkim „Ruscy” – tak zbiorczo nazywano sąsiadów bratnich państw układu. Był to Manhatan na miarę naszych możliwości. Kontrast między nazwą centrum światowego biznesu, a jego topornym odpowiednikiem, dokładnie odzwierciedla proces przemiany toczący się pod, czy już właściwie nad, Pałacem Kultury. Ów proces doskonale uchwycił na swoich zdjęciach Wilczyński. Na dole slums, na górze szklane domy. Warto zobaczyć. Galeria POSK-u, do 29 grudnia.

Elżbieta Sobolewska

Pierwsze samobójstwo Jerzego Pilcha nam dwóch takich pisarzy polskich, którzy zwykli podkreślać, że piszą wyłącznie o sobie: Tadeusz Konwicki i Jerzy Pilch. Urodzeni na prowincjach Polski, duchowo przebywający tam do dziś, ale zrośnięci z Warszawą. Z centrum stolicy odbywają podróże w czasie, pierwszy na Litwę, a drugi do Wisły. Chciałabym poświęcić chwilę uwagi ostatniej książce Jerzego Pilcha – „Moje pierwsze samobójstwo”. Jest to zbiór cudnej urody opowiadań (oczywiście, każdy kto czytał Pilcha może wziąć poprawkę na słowo „cudnej”), które zaczynają się gdziekolwiek (w Warszawie, w po-

koju hotelowym, na proszonym przyjęciu,) a opowiadają o Wiśle, na Wiśle też się kończą. Tej zapamiętanej z dzieciństwa autora, protestanckiej, egzotycznej dla tych, którzy w większości wychowali się w domach katolickich. Pojawiają się dobrze znane, dla wielbicieli prozy Jerzego Pilcha, postaci: przede wszystkim Ojciec, potem Matka, Babka Pechowa, ksiądz Kalinowski oraz cała Wisła protestancka, a także dziwacznie odziana wczasowiczka i Emma Lunatyczka (nie wspominając czterech czarnych Hanul). Jak zwykle autor opisując kraj lat dziecinnych posługuje się swoim kąśliwym poczuciem humoru, nie szczędząc sobie i

innym budującej krytyki. Pilch czytelnika uwodzi, kokietuje, przypochlebia mu się, by zaraz zwrócić mu uwagę, że to nie dla niego się tak stara i „mizdrzy”. A jednocześnie jest Pilch niedoścignionym mistrzem budowania napięcia w narracjach, potrafi stworzyć w opowiadaniach niepowtarzalną, im tylko właściwą atmosferę oraz pozory tajemnicy (podobne mistrzostwo należy przypisać Pawłowi Huellemu, któremu nigdy nie zapomnę napięcia i skali tajemnicy w „Weiserze Dawidku”). Autor „Spisu cudzołożnic” formą opowiadania się bawi, obnażając swoją technikę pisarską przed

czytelnikiem. Jednocześnie tworzy kreację pisarza, który w tekście zbliża się do czytelnika, otwierając przed nim swoją fikcyjną (a może i nie) duszę. Niepewność czytelnika, który nie wie czy ma do czynienia z fikcją czy też z prawdą, jest właśnie w opowiadaniach Pilcha tak urokliwa. W zbiorze „Moje pierwsze samobójstwo” można znaleźć wszystkie emocje świata, a także opisy elementów polskiej kultury protestanckiej, protestanckich wierzeń czy zabobonów. W ogóle protestantyzm obecny jest tu niemal na każdej stronie, bo się autor, jak wiadomo, ze swoim protestantyzmem wielce obnosi. Opowiadania są piękne. Naturalnie, jak wiele ko-

biet, ja również mam słabość do Jerzego Pilcha, choć jak sam twierdzi ma „nieprzychylny wyraz twarzy” (słusznie twierdzi). Moja słabość zwłaszcza dotyczy nadawanych przez niego tytułów. Czyż „Moje pierwsze samobójstwo” albo „Narty Ojca Świętego” już na wstępie nie ujawniają jego wyrafinowanego poczucia humoru? Do moich ulubionych tytułów pilchowskich należą: „Wyznania twórcy pokątnej literatury erotycznej”, „Rozpacz z powodu utraty furmanki” oraz „Bezpowrotnie utracona leworęczność”. Zapewniam, że w środku każdy znajdzie coś dla siebie.

Justyna Daniluk


NOWYCZAS 21 grudnia 2007

nowyczas.co.uk

KULTURA 25

P

Damy polskiego kina i laleczka rzegląd filmów z udziałem najpiękniejszych zacznie się i skończy akcentem hollywoodzkim. Pola Negri stała się jedną z ikon krainy snów, była wielką gwiazdą, w której kochał się sam Rudolf Valentino. Alicja Bachleda-Curuś robi co może, żeby wskoczyć do stajni któregoś z niezawodnych agentów, zagrała póki co u boku przebrzmiałej gwiazdy średniego formatu – Kevina Klina i czekamy co będzie dalej.

Pola Negri Zaczną ten sezon 9 stycznia dwa filmy, które zapoczątkowały wielką karierę Apolonii Chałupiec: „Bestia” i „Sumurun”. Kiedy mała Pola ciężko chorowała, wiceprezes Teatru Wielkiego, pan Hulewicz, który widywał baletnicę na scenie, posłał ją do zakopiańskiego sanatorium. Tam przeczytała tomik wierszy włoskiej poetki Ady Negri, zapamiętała te wiersze, zwłaszcza nazwisko ich autorki. Nieznane są nazwiska jej doradców, dzisiaj nazywanych specami od wizerunku, ale Pola wiedziała jak się wylansować. Kiedy dyrektorzy warszawskich teatrów zamykali przed nią drzwi, występowała w przerwach między filmami. Wymyśliła kuszący taniec z dwoma wężami. Tego w Warszawie nie było, zrobiła furorę. Zagrała w pantomimie „Sumurun”, potem pojechała do Berlina. Wywoływała sensację na ulicy przechadzając się z lampartem na smyczy. Do roku 1922 zagrała w 22 niemieckich filmach. Była aktorką Ernsta Lubitscha. Wyreżyserował m.in. „Sumurun” i krzyczał na nią kiedy zakładała barchanowe majtki pod stroje francuskiej metresy, którą zagrała w filmie „Madame du Barry”, twierdząc, że kamera wszystko prześwietla, a królewska kochanka na pewno nie prezentowała w koronowanej alkowie barchanów. Pola i Charlie Chaplin tworzyli przez chwilę najsłynniejszą parę Hollywood. Oświadczył jej się Valentino, choć zaraz potem nawiązał kolejny romans, do ślubu zresztą nie doszło, bowiem odrzucona kochanka wsypała mu do kieliszka szczyptę zmielonych diamentów, efekt był śmiertelnie porażający. Eleonora Chałupiec, matka Poli dała za niego na mszę, choć nie akceptowała

sowa aktorka. Jej role w „Innym spojrzeniu” Karoly’ego Makka, „Nadzorze” Wiesława Saniewskiego czy „Krótkim filmie o miłości” Kieślowskiego to prawdziwe kreacje, a na domiar wszystkiego, Szapołowska nie boi się teatru i sprawdza się w teatrze. Szapołowska to aktorka. „Inne spojrzenie” to ekranizacja głośnej powieści Erzsebet Galgoczi, opisującej dzieje miłości pomiędzy dwiema młodymi kobietami. Tych ról nie chciały zagrać żadna z węgierskich aktorek. Jest to jeden z najlepszych, jakie kiedykolwiek powstały, filmów o homoseksualizmie kobiet. Zobaczymy go w Riverside 23 stycznia. A tuż po nim – „Krótki film o miłości”.

POLISH BEAUTIES, czyli piękne polskie aktorki na ekranie londyńskiego kina Riverside Studios to propozycja Instytutu Kultury Polskiej na niekończące się wieczory noworocznej zimy. Wytypowano pięć pań: Pola Negri, Beata Tyszkiewicz, Grażyna Szapołowska, Magdalena Cielecka i Alicja Bachleda-Curuś. Kolejność pojawienia się na ekranie zgodna będzie z pierwszeństwem wieku, a że damom wieku wyliczać nie wypada, pozostawię go w domyśle. Laleczka ma lat 24.

tego „rudego Walentego” jak go nazywała. Aktorka nie bardzo lubiła tak zwane bywanie, bez którego już wtedy kariera w tej branży miałaby nikłą szansę powodzenia. Wolała fortepian i...naukę. Poznała sześć języków. Filmowa opowieść o życiu Poli Negri byłaby bajeczna.

Beata Tyszkiewicz Powiedziała kiedyś, że podoba się sobie tylko w kwadransie swojej obecności na ekranie. Urodziła się, jakby nie patrzeć, w pałacu. Wilanów należał wtedy do Branickich, jej rodzicom pożyczyli apartament,

Magdalena Cielecka

Pola Negri, Beta Tyszkiewicz, Grażyna Szapołowska, Magdalena Cielecka i Alicja Bachleda-Curuś

więc po „ciotce” Beacie dostała imię. Pierwszy film i pierwsza gaża przyszły niespodziewanie – była szesnastoletnią Klarą w „Zemście” według Antoniego Bohdziewicza. Wolała biegać z aparatem niż się uczyć, maturę zdała za drugim podejściem. Potem było PWST, z którego wyleciała za przedwczesne uprawianie zawodu aktora. Zagrała w ponad stu filmach. Jednym z nich była „Lalka”, jednak diabeł nie odgadnie czy właśnie rola Izabeli podarowała jej te właśnie minuty, z których zbudowała ów anegdotyczny kwadrans. Grała wyłącznie w filmach, na scenie wystąpiła tylko raz. Kiedyś powiedziała Rzeczpospolitej: „Jestem za leniwa, teatr zmusza do straszliwej pracy. Pomyśleć, że Daniel Olbrychski zagrał Hamleta 450 razy! Na samą myśl o tym chce mi się zemdleć.” Któż lepiej prezentował się w kostiumie niż ona? Zagrała więc Marię Walewską, księżniczkę Elżbietę w „Popiołach”, Izabelę w „Lalce”, wreszcie Ewelinę Hańską w „Wielkiej miłości Balzaka”. Przy jej nazwisku rzadko pojawia się epitet

wybitna aktorka. A jednak chyba nie spotkasz na ulicy Polaka, który nie skojarzyłby jej nazwiska. Nie tylko z urodą, lecz dystynkcją, spokojem, nienagannością manier, subtelnym uśmiechem. Bowiem jest pani Beata jak muśnięcie innej epoki, może przez te kostiumy, może przez tę hrabinę, kojarzy się z pięknem świata, który zachwyca ponieważ przeminął, który wydaje się być lepszym, jaśniejszym tylko dlatego, że go nie znaliśmy. Zobaczymy „Lalkę” 16 stycznia, Beata Tyszkiewicz nam ją przedstawi.

Grażyna Szapołowska Znowu otarcie o Hollywood, bynajmniej nie z powodu ról, raczej atmosfery, którą wokół niej zbudowano, zresztą nie bez udziału zainteresowanej. Mówiło się: gwiazda w stylu hollywoodzkim. Lata mijają, bynajmniej nie omijając Szapołowskiej, a jednak aura seksapilu, jaka ją otacza, maleje bardzo nieznacznie. Jest to seksapil nie mający związku z kociakiem, zimny, wystudiowany? Gdyby była uwodzicielem, to raczej w stylu intelektualnego Casanovy, a nie gorącego Don Juana. Ma talent kokietowania gestem, Krystyna Janda też odrzuca włosy, lecz czy powiedziałby ktoś że robi to sexy? Rasowa amantka, na szczęście również ra-

Za swój debiut w „Pokuszeniu” Barbary Sass dostała kilka nagród. Jednak później grała dobre role w kiepskich filmach, albo kiepskie role w filmach jeszcze gorszych. „Samotność w sieci” też rozczarowała. Cielecka jednak ma opinię aktorki bardzo dobrej. A to za sprawą teatru. Najpierw po szkole związała się z krakowskim Starym, potem z warszawskimi Rozmaitościami, o których mówiło się: najciekawsza scena w kraju. Cielecka z pewnością czeka na możliwość zagrania wielkiej filmowej roli. Nie jest amantką. „Zakochani” klapa totalna. Nie mamy pojęcia o kręceniu tzw. komedii romantycznych, wszystkie które znam są tak drętwe i sztywne jak to możliwe, a szans na polskie „Cztery wesela i pogrzeb” nie widać. W Londynie zobaczymy 30 stycznia wspomniane „Pokuszenie” i „Ten trzeci” Jana Hryniaka, często porównywany do „Noża w wodzie” Polańskiego. Zarówno jeśli chodzi o temat, jak i próbę zbudowania podobnej do „Noża” atmosfery. „Pokuszenie” jest filmem nieco zapomnianym (1995 r.). Prasa pisała: „Anna jest wewnętrznie rozdarta między miłością do duchownego, ślubowaniem wyłącznego poświęcenia się Bogu a pragnieniem zemsty kobiety, wzgardzonej przez ukochanego mężczyznę”. Temat dający aktorowi szerokie pole do popisu, który łatwo można utopić w zbyt silnej kresce gry. Cielecka kiczu uniknęła.

Alicja Bachleda-Curuś Laleczka. Zosia w obrazku „Pan Tadeusz” Wajdy, Zosia w historycznym fresku „Wrota Europy”, Ania w telenoweli „Na dobre i na złe”, Veronica w filmie „Trade” Marco Kreuzpaintnera. Niewiele można o niej powiedzieć, poza tym, że cudnie potrafi ułożyć buzię w ciup i jest śliczna. Kolejna polska pasażerka w pociągu do Hollywood. Zebrała dobre recenzje po Trade, który zobaczymy tuż po „Wrotach” 6 lutego.

Elżbieta Sobolewska


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

mANIA gotowania

26 CZAS NA RELAKS

Ile dziur w serze?stole Przy wigilijnym

Mikołaj Hęciak redakcja@nowyczas.co.uk

więta tuż, tuż. I nie może być inaczej jak o świętach i wyjątkowym świątecznym jedzeniu. W odróżnieniu od olbrzymiego zróżnicowania potraw świątecznych na polskich stołach (zależnie od regionu kraju) mieszkając dłużej w Wielkiej Brytanii możemy zaobserwować pewną prostotę i skromność w angielskim menu. Tę prostotę możemy zauważyć także w wielu innych dziedzinach życia na Wyspie i właśnie w niej możemy doszukiwać się sukcesu Brytyjczyków na arenie międzynarodowej. Proste gotowanie nie znaczy, że jest niższego rzędu, tylko ukazuje inny sposób przeżywania otaczającej nas rzeczywistości. Więcej, ta prostota kryje w sobie wielkie bogactwo kulinarnej spuścizny i jeden artykuł nie wyczerpie tego tematu. Oczywiście Christmas time pozwala na większą wykwintność na stołach, a współczesne pokolenie Anglików odkrywa też potrzebę tzw. twistu, czyli zaprezentowania tradycyjnych potraw z pewną dozą świeżości. Spróbujmy więc przyjrzeć się potrawom na angielskich stołach w pewnym skrócie.

Ś

Sunday roast Ujmując rzecz prosto: głównym świątecznym posiłkiem jest tzw. Sunday roast. Pieczone mięso z przynajmniej dwoma rodzajami warzyw, z akompaniamentem pieczonych ziemniaków, koniecznie z pieczeniowym sosem (grayve). Nie można zapomnieć też o małych kiełbaskach owiniętych boczkiem. Mięso powinno zawierać odpowiednie nadzienie. Tradycyjnie do świątecznego obiadu podaje się oprócz grayve także inne sosy, głównie sos żurawinowy lub z chleba. Rodzaj mięsa zmieniał się historycznie. I tak można wyliczyć, że na bożonarodzeniowych stołach w postaci pieczeni pojawiały się: kurczaki, indyki, wołowina, cielęcina, wieprzowina, kaczki i gęsi. Pojawiało się też dzikie ptactwo: bażanty, przepiórki, perliczki czy kuropatwy. A do najbardziej wykwintnych mięs możemy zaliczyć pawie czy dziki. Oczywiście to, co przygotowywano, zależało od zamożności gospodarzy i wielkości rodziny. Można było spotkać i ryby, ale nie były one tak popularne jak drób. Jeśli chodzi o warzywy, najpopularniejsze ciągle są warzywa korzeniowe, takie jak marchew i pietruszka. Brukselka też nie traci na znaczeniu. Wykwintność obiadu podnoszą kasztany jadalne. Desery na świątecznym stole są bardzo interesujące. W dużej mierze bazują na baka-

liach, podobnie jak w Polsce. Przykładem jest sztandarowy Christmas pudding. Jeszcze z czasów przedchrześcijańskich wywodzi się nazwa jednego ze słodkich smakołyków, a mianowicie yule log. Całkowitym zaskoczeniem dla mnie na początku mojego pobytu w Anglii było zetknięcie się z mincemeat. Jest to nadzienie dla mince pies. Brzmienie nazwy kojarzyło mi się z mięsem w cieście i nie mogłem zrozumieć, jak do takiego ciasta mogę dodać cukier i inne słodkości. A mówimy tutaj o migdałach, suszonych owocach, jabłkach, cynamonie, skórce pomarańczowej. Otóż moje przeczucie nie do końca było mylne. Do dzisiaj w tradycyjnym przepisie na świąteczne babeczki dodaje się do ciasta łój wołowy i jest to pozostałość po czasach, gdy rzeczywiście w tym przepisie mięso miało swój udział. Mianowicie odwracając trochę sytuację, była to słodka marynata do zabezpieczenia mięsa przechowywanego w zimowym okresie. Jednak słodki przepis, jaki dziś Państwu zaprezentuję dotyczy deseru mniej popularnego, niż wymienione powyżej. Mam na myśli Christmas pudding ice cream.

Politykowi nie wolno być niewolnikiem własnych słów. NICCOLO MACHIAVELLI

Zacytowaną wypowiedź słynnego filozofa, pisarza i historyka wziął sobie do serca jeden z naszych rodzimych polityków. I nie ma się co dziwić, wszak Machivelli był również wybitnym dyplomatą i najpewniej wiedział co mówi – w polityce trzeba być w końcu zarówno lwem, jak i lisem – może niekiedy nawet farbowanym… Przyjrzyjmy się więc temu, co nie tak dawno jeszcze mówił jeden z aktualnych członków Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej*. (Wszystkie przytoczone poniżej wypowiedzi wyszły z ust jednego polityka)

>

Platforma jest przede wszystkim wielką mistyfikacją. (...) W istocie jest takim świecącym pudełkiem. Mamy do czynienia z elegancko opakowaną recydywą tymińszczyzny lub nowym wydaniem Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, której kilku liderów znakomicie się odnalazło w PO. I nie tylko oni, jak czas pokazał, doskonale odnaleźli się w wymienionej partii – mówiący również znalazł w niej swoje, bardzo znaczące, miejsce…

Lody Christmas pudding W Christmas pudding można znaleźć wszystko co najlepsze: bakalie, słodkie alkohole, przyprawy korzenne.W połączeniu z mieszanką jaj, śmietany i cukru całość daje niezapomnianą symfonię świątecznego smaku, na którą czeka się cały rok. I co ważne, lody te można zrobić sposobem domowym. Na 4-6 porcji przygotujmy: 100g suszonych owoców, 4 łyżki stołowe rumu (light albo dark, obydwa będą dobre), 2 łyżki porto, skórkę pomarańczową i sok z 1 pomarańczy, 450ml śmietanki (single), 3 żółtka, 100g cukru caster, 150ml śmietany kremówki (whipping cream), 1 łyżeczkę przyprawy korzennej (mixed spice). Owoce, alkohole, skórkę i sok z pomarańczy mieszamy i pozostawiamy na noc. Następnego dnia delikatnie podgrzewamy śmietankę aż do zawrzenia. W międzyczasie ucieramy żółtka z cukrem na puszystą masę. Powoli wlewamy śmietankę do masy, ciągle mieszając. Całość podgrzewamy na parze (miskę kładziemy na garnek z wrzącą wodą), powoli mieszając. Nie zagotowywać! Proces ten może potrwać nawet 20 minut. Czy masa jest gotowa, możemy sprawdzić drewnianą łyżką. Zamoczmy łyżkę w masie i podnieśmy dnem do góry. Jeżeli masa nie spływa lub spływa bardzo leniwie to znak, że jest już gotowa. Szybko schładzamy. Gdybyśmy do śmietanki dodali wanilię i zakończyli gotowanie na tym etapie, to mamy gotowy sos do deserów z francuska zwany crème anglaise, a w Anglii znany jako custard. Ubijamy śmietanę kremówkę, mieszamy z zimnym sosem, jaki właśnie otrzymaliśmy, dodajemy owoce i przyprawę. Całość przelewamy do podłużnego naczynia i mrozimy. Po 3 godzinach wyjmujemy, przekładamy do chłodnej miski i ubijamy całość na gładką masę. Mrozimy ponownie w tym samym podłużnym naczyniu. Po 2 godzinach czynność powtarzamy, ale masę przekładamy do okrągłej miski bądź specjalnej foremki. Przykrywamy i mrozimy 2 godziny. Na pół godziny przed podaniem przenosimy do lodówki. Palce lizać! Wykonanie może wydawać się trochę pracochłonne, ale to co wartościowe, wymaga wysiłku. Myślę, że warto. Na świętowanie Bożego Narodzenia życzę Państwu pogody ducha i odpoczynku w gronie najbliższych. Do Siego Roku 2008!!!

>Ciągle trudno określić komu poza Unią Wolności odbiera głosy Platforma Obywatelska. Ugrupowanie nowe, programowo nieokreślone, udające, że nie jest partią polityczną i celowo unikające zabierania głosu we wszystkich ważnych kwestiach społecznych, ekonomicznych i politycznych – lecz za to dające popisy hipokryzji i cynizmu, dość skutecznie żerujące na znanych fobiach, ignorancji i naiwnej wierze ludzi zniechęconych do polityki. Liderzy PO już zaczynają napotykać trudności z przekonaniem wyborców do szczerości intencji swych polityków – dobrze przecież znanych, i to nie zawsze z najlepszej strony. Teraz owi politycy nagle zapewniają, że stali się inni, uczciwsi, bardziej autentyczni i bardziej prawdomówni niż wszyscy pozostali. Przy okazji nasuwa się pytanie, jak to możliwe, by ktoś z takim życiorysem jak Andrzej Olechowski – płytki intelektualnie i pod wieloma względami po prostu niewiarygodny – mógł zdobyć kilka milionów głosów w wyborach prezydenckich. PO najprawdopodobniej skończy tak jak

wszystkie ruchy, które spaja jedynie cynizm, hipokryzja i konformizm. Ciekawe tylko, czy nastąpi to jeszcze przed wyborami, czy zaraz po. – Cóż, nie nastąpiło i prędko pewnie nie nastąpi, a wypowiadający tę opinię wkłada dziś wysiłki w to, by budować potęgę i siłę partii…

>

Liberałowie udowodnili, że nie mają żadnych, najmniejszych kwalifikacji ekonomicznych, i nigdy w żadnej koalicji – gdyby do takiej kiedykolwiek doszło – nie mogą obejmować resortów ekonomicznych, bo zrujnują kraj. – Może więc za radą tego właśnie polityka ze swej partii Donald Tusk oddał Ministerstwo Gospodarki PSL-owi? Jak wiadomo Tempora mutantur et nos mutamur in illis – tak więc ta zmiana poglądów jednego z polityków PO, i to tak drastyczna, nie powinna dziwić, ale mnie mimo wszystko bawi niezmiernie. Szczególnie że i niedawno zdarzyła się owej osobie drobna, nieświadoma jednak jak sądzę, językowa wpadka. Powiedział on: Pan Bóg tak stworzył kurczaki, że są inteligentniejsze od kaczek. Podobno kaczki są dość tępe – wiadomo powszechnie, że kaczor to męski rodzaj kaczki, więc co na to Donald Tusk?

>

Cóż w polityce na nudę narzekać nie można – zmiany następują po sobie nieustannie, poglądy jednego dnia są takie – drugiego całkiem przeciwnie, ale… tak już musi być w światku, w którym najważniejsze to utrzymywać się na szczycie – nawet jeśli ten szczyt oznacza związanie się z kimś, kim się wcześniej pogardzało.

(*Nazwisko cytowanego polityka nie zostało przytoczone celowo – nie chodzi bowiem o krytykę, ale pokazanie zabawnego zjawiska. Kto poczuje potrzebę, do źródła na pewno dotrze. A może po przeczytaniu tych cytatów już wie o kogo chodzi? Czytelnicy, którzy prześlą na adres redakcji nazwisko polityka otrzymają cenne nagrody.)

Milena Adaszek Andrzej Lichota


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

CZAS NA RELAKS 27 łatwe

trudne

średnie

3

3 1 9 5 8 2

4 1

4 6

9 8 1 2

7 5 6 7 8 4 5 2 9 6 3

1 9 4 3

5 2 1

5 5 7 2 6 5 1 4 6 4 5 3 4 3 2 7 5 2

2 7 5

7 3 8 4

9

7 8 5 6

4 6

4 9 5

sudoku

9 4 5

3 1 6 9 5 6 3 2 7 3 1 2 8 6 3

Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.

krzyżówka

Rozwiązania sudoku z nr 50 łatwe

średnie

humor

Hasło krzyżówki z nr 50: Każda sprawa ma dwie strony.

horoskop tygodniowy BARAN 21.03 – 20.04 Pod koniec tygodnia wydarzy się coś, co zmusi Cię do głębszej refleksji na temat Twoich celów i zadań życiowych. Być może także przyjdzie Ci zmierzyć się z jakimś konkretnym lub nawet ukrytym wrogiem. Cóż, zaciśnij zęby i walcz! Potraktuj to jako swoisty egzamin z umiejętności wybrnięcia z trudnych sytuacji. BYK 21.04 – 20.05 Pod koniec tygodnia odetchniesz z ulgą. Miną wszelkie napięcia. Niewykluczone, że właśnie teraz zyskasz cennych współpracowników, zaś w Twoim życiu prywatnym pojawią się nowi znajomi- może nawet będą wśród nich przyszli przyjaciele? Twoim najważniejszym hasłem będzie: „ja i drugi człowiek”. BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06 W pracy, działając jeszcze skuteczniej niż zwykle, zyskasz niekłamane uznanie zwierzchników. Buduj więc teraz fundamenty pod przyszłe sukcesy i nie oszczędzaj przy tym sił (ale pod koniec tygodnia uważaj na zdrowie). Niestety, może spaść na Ciebie jakieś niewdzięczne zadanie, wymagające sporej cierpliwości. RAK 22.06 – 22.07 Musisz zmienić plany na najbliższy tydzień. Będą to zmiany korzystne- dzięki nim poprawisz swoją sytuację materialną. Ten tydzień to dobry czas na odnowienie starych kontaktów, ożywienie i cementowanie relacji partnerskich. Ale uważaj w ostatnich dniach tygodnia jakaś niespodziewana kłótnia może zakłócić Twoją równowagę. LEW 23.07 – 23.08 Wykażesz się dużą zapobiegliwością, starannością i – choć trudno w to uwierzyć- pedanterią, by umocnić swoje osiągnięcia zawodowe z ostatniego czasu. Uważaj, by starając się jak najlepiej wypełniać swoje zadania, nie okazywał lekceważenia współpracownikom. Mogą się teraz poczuć niedowartościowani. PANNA 24.08 – 22.09 Pod koniec tygodnia, gdy Słońce i Merkury wejdą w znak Lwa, praca zejdzie na drugi planteraz najważniejsze staną się dla ciebie kontakty towarzyskie i rozrywki. Żyj pełnią życia! Jednocześnie będzie to dla ciebie jeden z najbardziej udanych okresów zarówno w pracy jak i w sprawach sercowych.

WAGA 23.09 – 23.10 Pierwsze dni tygodnia to dla wag bodaj najbardziej pomyślny okres. Przed Tobą ogromna szansa na sukcesy-i to zarówno na polu zawodowym, jak i w życiu osobistym – uważaj nie prześpij jej! Spędź ten tydzień możliwie najbardziej aktywnie. Przez większa część tygodnia w Twoim znaku przebywają trzy planety, które będą wspierać Twoje działania. SKORPION 24.10 – 22.11 Dla większości Skorpionów nie będzie to tydzień wolny od trudności i napięć. Przez pierwsze dni tygodnia będziesz znacznie mniej towarzyski, niż zazwyczaj – bardziej skupisz się na swoich problemach. W pracy musisz teraz bacznie obserwować swoich rywali – może się zdarzyć, że weźmie ich ochota, by osłabić Twoją pozycję. STRZELEC 23.11 – 21.12 Dynamiczny okres, w którym z łatwością przyjdzie Ci rozwiązywanie problemów, i to nie tylko własnych. Będziesz również w stanie dać z siebie dużo Twoim przyjaciołom. Na polu zawodowym będziesz musieć, chcąc nie chcąc, zająć się jakimś zadaniem zespołowym. Przed tobą do połowy tygodnia kilka wyzwań. KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01 Teraz będziesz mógł zrealizować swoje zawodowa ambicje. Później nieco zwolnij tempo, nie przeciążaj się pracą i pomyśl o wypoczynku. Koniecznie w tym tygodniu poświęć dużo czasu przyjaciołom i bliskim, którzy teraz będą potrzebować Twojego wsparcia. Wykaż się głębokim, intuicyjnym rozumieniem ich odczuć. WODNIK 21.01 – 19.02 To dobry okres na naprawianie dawnych błędów, odnawianie zapomnianych przyjaźni i uzdrowienie relacji z ludźmi, z którymi kiedyś zdarzyło Ci się poróżnić. Pod koniec tygodnia odczujesz potrzebę zawodowej konfrontacji i z pasją rzucisz się w wir pracy. Ale ożywienie zawita też w dziedzinie uczuć i emocji... RYBY 20.02 – 20.03 Dobre kontakty z ludźmi przyniosą Ci dużo dobrego- i to nie tylko z tymi, których dobrze znasz. Właśnie teraz znajdziesz bowiem nowych partnerów (może nawet potencjalnych sponsorów?), na których wsparcie – także finansowe – będziesz mógł liczyć. Staraj się więc prezentować z jak najlepszej strony, wykazuj się rzutkością i profesjonalizmem.

horoskop

trudne

absurd tygodnia Zarząd Radio One, najpopularniejszego z kanałów radiowych BBC, ocenzurował legendarny świąteczny szlagier irlandzkiej grupy The Pogues. Chodzi o piosenkę zatytułowaną „The Fairytale of New York”, która jest wykonywana przez duet Shane Mc Gowan oraz Kirsty Mac Coll, już od 1987 roku. Kontrowersją, przekraczającą dopuszczalne normy, po wielu latach regularnej emisji piosenki, okazały się być słowa: faggot oraz slut. Pierwsze, jak dowiadujemy się z oświadczenia wydanego przez stację, może się okazać obraźliwe dla homoseksualnej części społeczeństwa (słowo w wolnym tłumaczeniu może znaczyć np. ciota, co może mieć pejoratywne konotacje) a słowo slut, uznano po prostu za wulgarne. Decyzja wywołała masowe protesty fanów piosenki, która jest doskonale znana większości Brytyjczyków, w jej obronę aktywnie włączył się też Chris Moyles, jeden z najpopularniejszych DJ-ów stacji Radio One. Decyzję zarządu stacji podważono na późniejszym spotkaniu dyrektorów zarządu BBC, który decyzję odwołał.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

28 GDZIE NA PASTERKĘ? Ealing Kościół pw. Matki Bożej Matki Kościoła (Our Lady Mother of the Church Parish) 2 Windsor Road; W5 5PD Pasterka o godz. 22.00 Boże Narodzenie i drugi dzień świąt: msze św. o godz. 8.00, 10.00, 11.30, 13.00, 15.00, 17.15, 19.00, 20.30

Owiecki u żłóbka

Od Londynu po Krynice niek Bóg łzy omiecie Niek przywoło swe owiecki rozsypane w świecie – Do światłości i ciepłoty co bije od żłóbka I kozdemu nić nadzieje koło serca utko –

Finchley Kościół p.w. św. Franciszka z Asyżu Fleetwood Road, London, NW10 1NP Pasterka: w kaplicy o godz. 20.00; w kościele: 22.00 i tradycyjna o 24.00 Boże Narodzenie i drugi dzień świąt: godz. 8.00 (kaplica), 9.30(kościół), 11.00 (kaplica), 12.00(kościół) i 19.00(kościół).

Ze ten rocek, ze ten styceń bedzie bez zgryzoty Ze chlebuśną mąką, pochną, zadźwięcą omłoty Ze cłek cłeka w biydzie, zgrozie wesprze w swoich dźwiyrzach Hołd składając Maluśkiemu i prośbom Papiyża Małe Narodzenie Choinki w kościele Matki Boskiej Częstochowskiej na Devonii

Małe Narodzenie, jak listek na sianie Jak płateczek jaśminu w zachylinie groty Kładzie się promyczkiem poprzez łez chlipanie Kładzie się prześwitem przez brzemię zgryzoty Przez witraże miesiąc zagląda ciekawy Jak Boża Dziecina przed ołtarzem na sianie Wsłuchuje się w nasze wszystkie dzienne sprawy I dwie łezki perliste wstrzymuje, by nie płakać Mamie Krystyna Dulak-Kulej ( z cyklu dopiski do kolęd na melodię Oj Maluśki, Maluśki...)

Polskie msze św. w Londynie: Balham Kościół pw. Chrystusa Króla (Christ the King Church) 232/234 Balham High Road; SW17 7AW Pasterki o godz. 23.00 i 12.00. Boże Narodzenie: msze św. tak jak w normalną niedzielę: 8.30 9.30, 10.45, 12.00,18.00 Brockley/Lewisham Kościół pw. św. Marii Magdaleny (St. Mary Magdalene Church) 73 Comerford Road; SE4 2BA Pasterka o godz. 22.00, Boże Narodzenie: msza św. o godz. 13.00 Croydon/Crystal Palace Parafia pw. Jezusa Miłosiernego (Merciful

Jesus Church) 6-8 Oliver Grove; SE25 6EJ Pasterka o godz. 22.00, 23.30 Boże Narodzenie: msze św. o godz. 10.00, 11.30 Drugi dzień świąt: msze św. o godz. 10.00, 11.30. Devonia/Islington Kościół Matki Boskiej Częstochowskiej i św. Kazimierza 2 Devonia Road, Islington, N1 8JJ Wigilia Bożego Narodzenia, msza o godz. 10.30, pasterki w godz. 20.00, 22.00, 24.00 Boże Narodzenie: msze św. o godz. 9.00, 11.00, 12.30, 15.30 i 19.00 Drugi dzień świąt, msze św. o godz. 9.00,11.00,12.30,15.30 i 19.00

Western Union

Hammersmith Kościół pw. św. Andrzeja Boboli (St. Andrew Bobola Church) 1 Leysfield Road; W12 9JF Pasterka o godz. 22.00, 24.00 Boże Narodzenie: msze św. o godz. 09.00, 10.30, 12.00, 17.00 i 19.00 Drugi dzień świąt: msze św. o godz. 09.00, 10.30, 12.00 i 17.00. Ilford Kościół pw. św. Ceda (St. Cedd Church) High Road, Essex; IG3 8SH Pasterka przeniesiona do kościoła St. Nicholas na Gladding Road, Manor Park E12, godzina 24.00. Boże Narodzenie: msza św. w kościele pw. św. Ceda o godzinie 12.30, Drugi dzień świąt: msza św. o godz. 9.30, po mszy jak zwykle herbatka. Kościół pw. św. Filipa Apostoła (St. Philips the Apostle Church) Gravel Hill; N3 3RJ Pasterka o godz. 20.00 (Finchley) i o

®

Prepaid MasterCard

®

ze s w a za n … o m ƒ r ó t k wa, o k w ó t Karta go

Nie trzeba konta w banku

Nie trzeba wykazywaπ si∆ zdolno·ciƒ kredytowƒ Do u…ytku wsz∆dzie, gdzie akceptowana jest karta MasterCard® Szybki dost∆p do bankomatów Latwe zakupy on-line

aπ w o d do¡a

Jak uzyskaπ Western Union® Prepaid MasterCard®: 1. Karta dost∆pna w wybranych punktach PayPoint. 2. Karta dost∆pna poprzez stron∆: www.westernunion.co.uk 3. Przy zakupie vauchera „360money e-voucher” za £10, zeskanuj wyci∆ty z gazety kod kreskowy lub zadzwo◊ pod numer 08454 60 63 60* po aplikacj∆. „360money e-voucher” w wysoko·ci £10 pokrywa warto·π karty o wysoko·ci £9.95 oraz pozostawia 5p kredytu na Twoim koncie. 4. Zarejestruj swojƒ kart∆. Po wykonaniu jednej z powy…szych czynno·ci, zarejestruj swojƒ kart∆ na stronie www.westernunion.co.uk lub dzwoniƒc pod numer 08454 60 63 60* W przeciƒgu 7 do 10 dni otrzymasz kart∆ zawierajƒcƒ Twoje dane. Aby uzyskaπ wi∆cej informacji oraz ca¡kowity Regulamin odwiedØ: www.westernunion.co.uk Aby znaleØπ najbli…szƒ placówk∆ PayPoint lub uzyskaπ wi∆cej Informacji o PayPoint, zadzwo◊ pod numer 08457 600 633* albo odwiedØ www.paypoint.com/locator *Obowiƒzuje standardowa op¡ata Twojej sieci za rozmow∆. ** 360money e-voucher” – papierowy vaucher, który mo…na zakupiπ w ka…dym z punktów PayPoint. ” Vaucher ma wysoko·ci sumy, o jakƒ zosta¡ do¡adowany. Western Union® Prepaid MasterCard® zosta¡a wydana dzi∆ki PrePay Technologies przez Clydesdale Bank PLC zgodnie z licencjƒ MasterCard International Incorporated.

godz. 22.00 (Highgate) Boże Narodzenie i drugi dzień świąt: msze św. w obu kaplicach o godz. 13.30 i 18.30 Waltham Cross Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP i św. Józefa (Our Lady of the Immaculata Conception and St. Joseph Church) 204 High Street, Herts; EN8 7DP Pasterka o godzinie 20.30 Boże Narodzenie: msza św. o godz. 12.00

Slough Polska Wspólnota Katolicka p.w. Miłosierdzia Bożego i Matki Bożej Królowej Polski w Slough 48 Pitts Road, Slough, SL1 3XH, Berkshire Pasterka o godz. 21.30 i 24.00 Pierwszy dzień świąt, msze św. o godz. o 8.30, 10.00, 12.00, 18.00 Drugi dzień świąt, msze św. o godz. 8.30, 10.00, 12.00 Southampton Polska parafia p.w. NMP Królowej Polski 15 Landguard Road, Southampton, SO15 5DL pasterka w Southapmton 23.30 pasterka w Bournemouth 21.30 Boże Narodzenie, msze św. o godz. o godz. 9.00 (Eastleigh), 10.45 (Kaplica) i 13.00 (Bournemouth) Drugi dzień świąt, msze św. o godz. 10.45 (Kaplica) i 13.00 (Bournemouth) Oxford 59 Carlton Road, Summertown, Oxford OX2 7SB Pasterka o godz. 21.00; Boże Narodzenie, msze św. o godz. 11.00


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

CO SIĘ DZIEJE 29 Film Enchanted Komedia, 2007 r. reż. Kevin Lima Opowieść o księżniczce, która wyrzucona przez złą macochę z baśniowego świata kreskówki, stawia czoła współczesnej rzeczywistości. Początkowo szuka sposobu, by wrócić do swojego życia, ale wtedy poznaje pewnego prawnika... Bee Movie Anim, 2007 r. Pszczółka o imieniu Barry marzy o założeniu własnej firmy produkującej miód. Podczas jednej z niebezpiecznych wypraw z ula, jego życie ratuje kwiaciarka z Nowego Yorku. My Kid Could Paint That Dok, 2007 r. reż. Amir Bar-Lev Główną bohaterką jest czteroletnia malarka. Dziewczynka mieszka wraz z rodzicami w Binghamton w stanie Nowy Jork i sądząc po sumach za jakie sprzedawane są jej prace jest jedną z najlepiej zarabiających czterolatek na świecie. Mr. Magorium's Wonder Emporium Fantasy, 2007 r. reż. Zach Helm Molly jest niepewną siebie asystentką w cudownym sklepie z zabawkami Pana Magorium. Gdy przekazuje sklep Molly, niespodziewanie traci on swoją magię, przejmuje go tajemnicza siła i z dnia na dzień traci swój niezwykły blask. Breakfast at Tiffany’s Kom, 1961 r. Reż. Blake Edwards 23 grudnia, godz. 12.00 Renoir Brunswick Shopping Centre, Brunswick Square, WC1N 1AW 18-letnia Holly (Audrey Hepburn) zostawiła rodzinne miasto, męża, imię nadane jej przy chrzcie, aby podbić elegancki nowojorski świat. Zaprzyjaźnia się z nie mającym powodzenia pisarzem. W 1962 roku film otrzymał Oscary za muzykę i piosenki. The Polar Express Anim. 2004 r. Ritzy Cinema Brixton Oval, Coldharbour Lane, SW2 1JG 22 grudnia, godz. 10.30 Kiedy pełen wątpliwości chłopiec wsiada na pokład nadzwyczajnego pociągu, wkracza na ścieżkę, która doprowadzi go do wniosku, że dla tych, którym nie brak jest wiary, cuda życia nie blakną. The Golden Compass Fantasy, 2007 r. reż. Chris Weitz Opowieść o świecie Zorzy Północnej, gdzie żyją ludzie i ich dajmony a w powietrzu wiruje tajemniczy Pył. Pełna przygód wyprawa małej Lyry wiąże się z przejściem do świata, gdzie żyją pancerne niedźwiedzie, po niebie latają czarownice, a piękna kobieta prowadzi straszne eksperymenty.

zakłada się, że jest w stanie namówić, bardzo chodno odnoszącą się do mężczyzn, misjonarkę na wspólny wyjazd do Havany.

Rękopis znaleziony w Saragossie Fabularny 1964 r. Reż. Wojciech has 23 grudnia, godz. 19.40 BFI Southbank Cinema Przepełniona mistycyzmem opowieść o niezwykłej podróży oficera gwardii walońskiej Alfonsa van Wordena. Wędrując przez dzikie góry Sierra Morena, zatrzymuje się w oberży, gdzie poznaje dwie mauretańskie księżniczki, które oznajmiają mu, że jako potomek rodu Gomelezów wybrany został do wielkich zadań. Cykl Polish Beauties w Riverside Studios Podwójna Pola Negri 9 styczeń, godz. 18.30 Riverside Studios Crisp Road, W6 9RL Filmy poprzedzi krótka zapowiedź. Sylwetkę aktorki przedstawi profesor Erica Carter (University of Warwick). Niemym filmom będzie towarzyszyć muzyka, grana na żywo przez pianistę Mateusza Kołakowskiego. The Beast / Bestia Dramat, 1917 r. reż. Aleksander Hertz To kryminalno-erotyczna historia kobiety-wampa, rozkochującej w sobie mężczyznę i doprowadzającej jego życie do destrukcji. Sumurun Dramat, 1920 reż. Ernst Lubitsch Po kilku rolach teatralnych Negri otrzymała propozycję zagrania w pantomimie „Sumurun”. Rolą egzotycznej tancerki zyskała sobie wielkie uznanie i podpisała kontrakt z wytwórnią filmową Sfinks. Rolę tę powtórzyła później w Deutsches Theater w Berlinie i w filmie pod tym samym tytułem.

Muzyka Robin Jones Quintet 21 grudnia, godz. 19.30 606 Club, 90 Lots Rd, SW10 0QD Wstęp: £10 Latin-jazz w wykonaniu jednego z najbardziej charyzmatycznych muzyków w rytmie salsa, afro-kubańczyka Robina Jones’a (perkusja, bębny). Ben Beddoes Big Band 21 grudnia, godz. 20.30 Old Tiger's Head , 351 Lee High Rd, SE12 8RU Wstęp: £5 Big band zagra jazz z okresu swingu, więc Count Basie, Duke Ellington, Maynard Ferguson i Glenn Miller. Zaśpiewa „pod Sinatrę” Simon Eastwood. Faye Patton 22 grudnia, godz. 15.30-18.30 Theatre Royal Stratford East, Gerry Raffles Square, E15 1BN Wstęp wolny!

The Sound of Music Musical, 1965 r. reż. Robert Wise 23 grudnia, godz. 14.30 Riverside Studios Crisp Road, W6 9RL Historia Marii, która opuszcza klasztor i zostaje guwernantką siedmiorga dzieci kapitana von Trappa, autokratycznego wdowca, który wprowadził w swoim domu surowe zasady wykluczające obecność muzyki i radości. Guys and Dolls Musical, 1955 r. reż. Joseph L. Mankiewicz 23 grudnia, godz. 14.50 BFI Southbank Cinema Belvedere Road, SE1 8XT Rzecz dzieje się w Nowym Jorku. Hazardzista Sky Masterson (Marlon Brando)

stojącą na najważniejszym placu Londynu, kolędnicy śpiewają najsłynniejsze pieśni i piosenki bożonarodzeniowe. Święta na Broadway’u 22 grudnia, godz. 15.00 i 19.30 Indigo2, Millennium Way, Greenwich, SE10 0BB Wstęp : £27.50 Fragmenty najsłynniejszych musicali oraz piosenki świąteczne zaśpiewają popularni aktorzy West Endu. Wystąpią m.in.: Martin Webb, Stephen Gately, Rowetta, Maria Friedman.

Kolędy na Trafalgar Square Codziennie, 17.00-21.00 Do 23 grudnia każdego dnia pod choinką

Wystawy Michael Poraj-Wilczyński Galeria POSK 238-246 King Street, W6 Wstęp wolny!

Kolędy w Katedrze Św. Pawła 23 grudnia, godz. 16.00 St Paul's Churchyard, EC4M 8AD Wstęp wolny! Okazja do darmowego zwiedzenia jednego z najważniejszych zabytków Londynu. Kolędy i pieśni świąteczne zaśpiewa katedralny chór. Big Band Metheny Christmas Concert 23 grudzień, godz. 13.00 Bull's Head Barnes, 373 Lonsdale Rd, SW13 9PY Bilety: £8 Grupę poprowadzi trębacz Simon Gilby. 18-osobowy zespół zagra kompozycje słynnego gitarzysty Pata Metheny i jego przyjaciela Lyle’a Maysa. Little George Sueref + Vince McCann + Guests 23 grudnia, godz. 16.00-21.00 Apple Tree, 45 Mount Pleasant, WC1X 0AE Wstęp wolny! Mistrz harmonijki ustnej, uznany za najlepszego w tej dziedzinie w roku 1996 i 1998 przez krytykę brytyjskiej prasy muzycznej jest również piosenkarzem i gitarzystą. Zagra bluesy własnego autorstwa.

Hugo's Queens Park, 21-25 Lonsdale Rd, NW6 6RA Wstęp: £10 Duet gitarzystów zagra utwory z repertuaru Django Reinhardta, Johna Scofielda, Chick’a Corea and Pata Metheny. Christmas Singers Night 23 grudnia, godz. 20.00 TwickFolk at Cabbage Patch Twickenham, 67 London Rd, TW1 3SZ Wstęp: £3 Zespół muzyków i piosenkarzy amatorów zaśpiewa piosenki bożonarodzeniowe, każdy kto zechce zaśpiewać czy zagrać razem z nimi będzie mógł wystąpić. The Queen Rhapsody 24 grudnia, godz. 20.00 – 24.00 Music Palace, 159a Tottenham Lane, N8 9BT Bilety: £18

Findamorale 30 grudnia, godz. 21.30 Charlie Wright's International Bar Wstęp wolny! Projekt Fusion-funk poprowadzi rosyjski saksofonista Zhenya Strigalev, obok któ-

nosprawni – £10, dzieci wstęp wolny. Osiem tysięcy figur naturalnej wielkości, wykonanych z wypalonej gliny. Wydobyta z grobowca pierwszego chińskiego cesarza Qin Shi Huang Di. Według wierzeń, Terakotowa Armia miała strzec cesarza i pomóc mu uzyskać władzę w życiu pozagrobowym.

The Golden Age of Couture: Paryż – Londyn 1947-1957 Victoria & Albert Museum Cromwell Rd. SW7 Codziennie 10.00-17.45, śr. Do 22.00 Wstęp: £9 Rysunki, fotografie i przede wszystkim piękne, urzekające stroje najwybitniejszych projektantów mody okresu powojennego, ale i obecnego, takich jak Dior, Balenciaga czy Givenchy.

Teatr

Nowy fotograficzny projekt Wilczyńskiego, który powstał z inspiracji Pałacem Kultury w Warszawie. Wystawa potrwa do 28 grudnia. Picasso: L'Artiste, Le Modèle et La Peinture Helly Nahmad, 2 Cork St, W1S 3LB Pn-pt. 10.00-18.00 Prawie wszystkie płótna to wariacje na temat artysty i jego modelki. Większość powstała w ciągu kilku miesięcy na początku 1963 roku, kiedy Picasso był już po osiemdziesiątce.

Anjali Perin/Bruno D'Ambra Trio 23 grudnia, godz. 19.00 The Mansion, 255 Gipsy Road, SE27 9QY Wstęp wolny! Wokalista Anjali dołączy do trio prowadzonego przez pianistę znanego z bandu Herbie Hancocka, żeby zaśpiewać własne utwory i jazzowe standardy. Charles Alexander/Andy Robinson 23 grudnia, godz. 20.00

Koncert poświęcony pamięci Freddiego Mercury. Brian Edwards/Alan Weeks Quartet 27 grudnia, godz. 22.00-4.00 Charlie Wright's International Bar, 45 Pitfield Street, N1 6DA Wstęp: £3 Saksofonista z Jamajki i jego gitarzysta zagrają własne kompozycje i jazzowe standardy, a po koncercie odbędzie się jam session, w którym wezmą udział również inni muzycy. Piosenkarka zaśpiewa przy fortepianie własne utwory, które są mieszanką jazzu, bluesa, rocka i muzyki funk.

rego wystąpią: Nick Ramm (klawisze), Michael Mwenso (wokal), Tom Hanson (kontrabas) i perkusista Laurie Lowe.

A Christmas Carol czyli Opowieść wigilijna Greenwich Playhouse Greenwich Station Forecourt, 189 Greenwich High Rd, SE10 8JA Do 6 stycznia Bilety: £11, zniżka - £9, rezerwacja pod nr tel. 020 8858 9256 Scrooge dba tylko o pomnażanie majątku. W wigilię ukazuje mu się cierpiący duch zmarłego partnera w interesach. Scrooge zaczyna się zmieniać.

Kiermasze Countdown to Christmas 21-22 grudnia County Hall, Westminster Bridge Road, SE1 7PB Europejski market świąteczny to 20 stoisk, na których jeszcze w sobotę będzie można kupić prezenty: ręcznie robioną biżuterię, dekoracje świąteczne, zabawki, przedmioty domowego użytku i inne. Na tarasie ponad London Aquarium śpiewane będą kolędy, między 13.00 a 16.00.

The First Emperor: China's Terracotta Army British Museum, Great Russell Street, WC1B 3DG Sb-śr 10.00-17.30, czw-pt 10.00-20.30 Galeria zamknięta 25 grudnia i 1 stycznia 2008 r. Wstęp: £12, 16-18 lat, studenci, niepeł-

NOWY CZAS ROZDAJE BILETY 5 wejściówek na: KAZIK & BULDOG Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC NAZWA IMPREZY (w zależności od tego, którą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej www.nowyczas.co.uk Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wyslania SMS to £1.50 + standardowa stawka operatora.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

30 OGŁOSZENIA DEAN MANSON SOLICITORS

USŁUGI

Tel: 020 8767 5000 Mon-Fri 09:30-17:30, Sat 12:00-17:00

Wróżka Sebila, przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczśliwą gwiazdę, która będzie oświecała twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. Tel. 07988553378

KANCELARIA PRAWNA Kontakt: Katarzyna Bogucka (Trainee Solicitor) Solicitors: M. Mansoor, E. Baig, S. Bhatti Sprzedaż, kupno domów i mieszkań wynajem sklepów, biur etc Prawo pracy Prawo rodzinne Odzyskiwanie długów Prawo imigracyjne (pobyt stały, obywatelstwo) Prawo handlowe (kontrakty, biznes, spółki) Landlord and Tenant (spory, konrtakty) Odszkodowania powypadkowe (No win no fee) Odwołania od decyzji urzędowych Prawa człowieka i obywatela Testamenty, prawo spadkowe Spory/sprawy sądowe Prawo karne 243-245 MITCHAM ROAD, LONDON SW17 9JQ www.dmansonsolicitors.com Regulated by the Solicitors Regulation Authority

24-godzinne Pogotowie Komputerowe Podłączamy do Internetu. Odwirusowywanie. Skup-sprzedaż. Nowe i używane komputery i laptopy od £250. Odzyskiwanie danych. Wireless powiększanie zasięgu. WWW i inne. Dojazd gratis. www.startuj.co.uk; 0778 352 4096

Anteny satelitarne Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóceń, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny. 0751 526 8302 Dezynfekcja. Gryzie? Masz pluskwy? Bed-bugs? Dobre, skuteczne preparaty. Masz problem, dzwoń! 07928086070 Włodek. Ustawianie anten satelitarnych. Tanio, szybko i dokładnie. Southampton i okolice Rafał Tel. 07845130500 rafbialy@o2.pl „Pogotowie komputerowe” £10/1h. Naprawa komputerów (desktopów/laptopów) i rozbudowa, instalacja Windowsa i innych programów, usuwanie wirusów, odzyskiwanie danych. Leszek 079 80 72 48 48

Profesjonalne fryzjerstwo damskie, dojazd do klienta, Gosia. Tel. 07894021501 Trans-Pol Wywóz śmieci przeprowadzki pomoc drogowa 24/7 auto laweta. Tel. Andrzej 07862278730 lub 29

Laboratorium medyczne: THE PATH LAB Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616 Lotniska, całodobowy transport osobowy. Rozsądne ceny, punktualność, doświadczenie. Promocyjne ceny na kursy nocne. 0787 158 8072.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

JOB VACANCIES OGŁOSZENIA 31

ABY ZAMIEŚCIĆ OGŁOSZENIE DROBNE w dziale dam pracę, szukam pracy, kupię, sprzedam mieszkanie, mieszkanie do wynajęcia, wyślij sms o treści: NC + treść ogłoszenia, (np. NC oddam kota...) na numer 87070 Otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CORRECT. Koszt ogłoszenia £1,50 (plus opłata operatora).

ZATRUDNIĘ Poszukujemy doradców finansowych. Tel. 07749381623 Poszukujemy kierowców minicab z własnym samochodem i licencją. Tel. 07826520225 lub 07981513834 Zostań konsultantką lub sales leaderem w firmie Avon. Praca dodatkowa lub jako główne źródło dochodu. Tel. 07742897875

MIESZKANIE do wynajęcia

Aby zamieścić ogłoszenie komercyjne skontaktuj się z Działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 Ogłoszenia komercyjne do 15 słów – £10 • do 30 słów – £15 W ramce, kolorowe do 15 słów – £20 • do 30 słów – £35 Ogłoszenia ramkowe już od £10. TANIO I WYGODNIE ! – ZAPŁAĆ KARTĄ

GRPX GR G ']ZRÍ G

3ROVNL GR 3

Pokój dwuosobowy w czystym, przytulnym domu z ogrodem, w nowo wyremontowanym domu. Blisko stacji Tooting. £120/tydz. 2 tyg. depozytu, rachunki wliczone. Tel. 07863210132

MILE END. Bardzo duża dwójka z własnym ogródkiem i osobnym wejsciem.W umeblowanym czystym mieszkaniu. 5min. do stacji, 3 linie metra £60£/os./tydz. Tel. 07904546630

S PLQ MX RG

R ] WHO VWDFMRQDUQHJ

Pokój z podwójnym łóżkiem £85/tydz. Depozyt miessięczny. Thornton Heath. Duży dom, łazienka kuchnia ogród. Tel. 07724546469. Perivale, 1-osobowy pokój w spokojnym domu. Bardzo dobre warunki. Tel. 07783 528784

SPRZEDAM

Po prostu wybierz 084 4831 4029 QDVWÆSQLH Z\ELHU] QXPHU GRFHORZ\ 3ROVND tel. komórkowy /LWZD tel. stacjonarny 6 RZDFMD tel. stacjonarny ,UODQGLD tel. stacjonarny

7p/min - 087 1412 4029 4p/min - 084 4901 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029

Infolinia: 0870 041 4029 I www.auracall.com

To proste… Spróbuj teraz!

T&C’s: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls made to mobiles may cost more. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

Land Rover Discovery 1997, 2,5 td ,7 osobowy, zielony w dobrym stanie £2550 Tel. 07763943258.

USŁUGI Kręgarstwo, rehabilitacja, manualna Terapia, Diagnoza, Bioenergoterapia, porady Skutecznie i szybko Tel. 0795 867 7615

Paczka do 15 kg od £15.00!

ENGLISH TEACHER/TRANSLATOR Location: MANCHESTER Hours: DAYS/EVENINGS/SATURDAYS Wage: £8.65/H + PREPARATION TIME Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Employer: Work Place Translation Ltd Closing Date: 30/01/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Our Leeds based company is looking to recruit an experienced and qualified Polish teacher of English/translator to expand their business in Manchester. We organise English courses for Polish people, provide mentoring workshops for migrant workers and translation/interpreting services for companies, local government as well as individuals. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Magdalena Wieja at Work Place Translation Ltd, 12 York Place, Leeds, West Yorkshire, LS1 2DS, or to magda.wieja@workplacetranslation.com. EXPORT SALES COORDINATOR Location: BECCLES, SUFFOLK Hours: 40 HOURS PER WEEK, 8:30AM5:30PM, MONDAY TO FRIDAY Wage: VERY GOOD RATE OF PAY Work Pattern: Days EmployerRetro Recruitment Ltd Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Applicants must be fluent in at least two languages, German, Polish, Italian or French, possess sales and account management experience, and experience of foreign travel and exposure to different cultures. Duties include to develop sales in new and existing markets, expand sales and maintain relationships with existing customers and develop customer base on a direct basis and via established distributors and agents. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01502 713737 and asking for Ben Fenton. PROJECT MANAGER Location: UPLANDS, SWANSEA, W GLAM Hours: 15 PER WEEK Wage: COMPETITIVE RATES OF PAY Work Pattern: Days Employer: Fresh Approach To Ltd Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Applicants must hold a full driving licence. The ability to speak Polish would be advantageous. Duties include supervising the cleaning staff, liaising with customers, payroll, quality control, invoicing and general administration. There are extra hours available to do cleaning operative duties. An immediate start is available. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01792 208748 and asking for AnnaBastek.

PA/ASSISTANT Location: HOLLOWAY, LONDON N7 Hours: 40 HOURS PER WEEK MONDAY TO FRIDAY 9AM - 5.30PM Wage: £13,000 - £14,000 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Golden Key Estate Agents Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Applicants must have some previous experience within a similar environment. It would be an advantage if you could speak and understand Polish and Slovakian. Your duties will include general secretarial. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Ismal Has at Golden Key Estate Agents, 73 Holloway Road, Holloway, London, N7 8JZ, or to has14u@aol.com. BILINGUAL LANGUAGE ASSISTANT Location: BURY, LANCASHIRE Hours: 30 HOURS PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY, DAYS Wage: £9,304 TO £12,089 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Bury Metropolitan Borough Council Closing Date: 11/01/2008 Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY Description: A bilingual person with a high standard of spoken Polish and English required. Must have experience of working with children, have the ability work as part of a team and a commitment to developing links between

school, home and community. Will work with newly arrived pupils in a range of schools. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Employer will meet disclosure expenses. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0161 2535115 and asking for Corporate Personnel Department. For an application form visit our website at ww.bury.gov.uk or email jobsmanager@bury.gov.uk or telephone Recruitment on 0161 253 5115.

KITCHEN PORTER Location: LEATHERHEAD, SURREY Hours: 30-40 HOURS PER WEEK, 5.5 HOUR SHIFTS, SEE INFO Wage: MEETS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Must have previous experience. The ability to speak Polish would be an advantage, as the majority of the kitchen staff are polish. Duties to include washing and sterilising, some housekeeping duties, salad and dessert preparation plus all other duties as and when required. Shifts are earliest 10am4pm and 4pm-10.30pm, 10am is the earliest start and 10.30pm is the latest finish. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearingimpaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference EPS/41251. FOREPERSON Location: OKEHAMPTON, DEVON Hours: 45 PER WEEK MONDAY - FRIDAY Wage: £20,000 + package Work Pattern: Days Employer: Backline Logistics Support Services Closing Date: 20/01/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Our client is looking for a Foreperson who has had proven experience in the British building industry and must have supervisory experience. You must be able to converse in both English and Polish as will be managing a team of up to 20 Polish workers. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01803 665667 and asking for Donna Lamb or email a CV to gillhobson@backlinelogistics.co.uk SITE FOREMAN Location: OKEHAMPTON, DEVON Hours: 40 PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, 8AM-6PM Wage: DEPENDENT UPON EXPERIENCE, £20,000-£35,000 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Gainful Ltd Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be able to communicate in Polish and English. Previous experience on a building site preferable. Duties include looking after workers, health and safety, purchasing materials and general supervisory duties. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01803 865900 and asking for Steve Watson. FINANCE CLERK - PART TIME Location: SPALDING, Lincolnshire Hours: 18hrs Mon - Weds Wage: £6.50 - £7.00 per hour Work Pattern: Days Employer: Blue Arrow Closing Date: 04/01/2008 Duration: TEMPORARY ONLY Description: FINANCE CLERK - SPALDING PART TIME - 10am - 4pm (Flexible) £6.50 £7.00 per hour This large transport firm seek a Czech or Polish speaking, Part-Time Finance Clerk who will be confirming costs, giving order numbers to suppliers and liaising with drivers. Ideal candidate will have a finance background, be proficient in the use of Microsoft Office (Word, Excel, Outlook) and of course speak Czech &/or Polish. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01775 713191 and asking for Michelle Tennant. or to cvs@aplusaa.co.uk.


NOWYCZAS 21 grudnia 2007

32

SPORT bieg na przełaj

T Na XI Mistrzostwach Europy w pływaniu, które odbyły się na Węgrzech Polacy zdobyli osiem medali. Złote medale wywieźli z Debreczyna Otylia Jędrzejczak (rekord świata na 200 m delfinem), Mateusz Sawrymowicz (1500 m) i Paweł Korzeniowski. Do tego zdobyliśmy trzy srebra i dwa krążki brązowe. W klasyfikacji medalowej polska zajęła szóste miejsce, za Niemcami, Rosją, Francją, Węgrami i Szwecją.

T W towarzyskim meczu piłkarskim Polska pokonała podczas zgrupowania w Turcji 1:0 Bośnię i Hercegowinę. Bramkę zdobył pomocnik zagłębia Lubin Michał Goliński. Trener Beenhakker wypróbował aż 7 debiutantów, a w zespole zagrali tylko piłkarze z ekstraklasy i to na ogół młodzi. Najwyższe oceny za występ dostali Pawłowski, Goliński, Brożek, Wawrzyniak, Lisowski, Kuś i Kuklis. T W rankingu FIFA Polska awansowała o jedną pozycję na miejsce 22. Prowadzi Argentyna przed Brazylią i Włochami. Nasi rywale z ME są notowani wyżej. Chorwacja jest 10, Niemcy 5, a tylko Austria zajmuje 94 pozycję. Anglię sklasyfikowano na miejscu 12.

T Prokuratura postawiła zarzuty korupcji wiceprezesowi PZPN Eugeniuszowi Kolatorowi. Zarzuca się mu wyrządzenie szkód na sumę 1,8 miliona zł.

5 stycznia startuje 30 Rajd Dakaru, w którym pojedzie kilka polskich załóg. Orlen Team reprezentuje trójka motocyklistów na KTM – Czachor, Dąbrowski i debiutant Przygoński oraz Hołowczyc (Nissan Navara). Na motocyklu Honda 450 w holenderskim zespole pojedzie Krzysztof Jarmuż. Diverse Extreme Team reprezentują Komornicki (Buggy SMG) i Baran (ciężarówka MAN). Będą też 2 Landrovery Discovery III, za kierownicą których zasiądą Gryszczuk i Górecki.

Wyrównany poziom drużyn

PIŁKA NOŻNA » Championship

Zaplecze angielskiej ekstraklasy, czyli druga liga jest nie mniej ciekawa, niż rozgrywki ligowe wśród najlepszych na Wyspie. Choćby ze względu na zdecydowanie bardziej wyrównany poziom w przeciwieństwie do drużyn z Premiership. Tabela sama mówi za siebie. Po 22 kolejkach – prawie pół sezonu – różnica punktowa pomiędzy liderem – West Bromwich Albion – a ostatnim w tabeli stołecznym Quenns Park Rangers – wynosi zaledwie 20 oczek. W Premiership różnica pomiędzy Arsenalem Londyn – na koncie liga ma mniej, bo siedemnaście rund – nad zamykającym dywizję Derby County mają przewagę aż 34 punktów. Po prostu obecna edycja Chamiponship jest zwariowana jak to określił kapitan Charltonu Andy Reid, gdyż tutaj każdy może wygrać z każdym. Przykładem jest weekendowa wygrana na wyjeździe outsidera Preston 3-2 nad walczącym o play-off FC Burnley. Gościom z Lancastershire co prawda pomogło usunięcie z boiska

za brutalny faul pomocnika Chrisa MacCanna – 68 min., przy stanie 2:2, pomimo to kompletnie zasłużyli na zwycięstwo kontrolując przez większą część spotkania grę. Zresztą wszystkie drużyny zamykające tabele urwały przeciwnikom choćby jeden punkt, co tym bardziej uatrakcyjnia zmagania w Chamiponship. Na Loftus Park podopieczni Bugi Di Canio zremisowali bezbramkowo z mającymi pierwszoligowe aspiracje „Wilkami” z przedmieść Birmingham. Cóż, ciężko się gra z piłkarzami desperacko walczącymi o utrzymanie się w lidze, szczególnie po dwóch ostatnich porażkach pod rząd – 2:3 z Burnley (dom); 0:1 (wyjazd) Barnsley. Potwierdziła się po raz kolejny strzelecka niemoc gości, którzy posiadając tak wysokie ambicje trafili dotąd tylko 22 razy. Na szczęście dzięki najlepszej defensywie – 19 straconych bramek – mecz zakończył się bezbramkowo pomimo ogromnej przewagi oraz szeregu nie wykorzystanych szans QPR.

W innym pojedynku drużyn z końca tabeli pomiędzy Colchester a Norwich, zakończył się podziałem punktów pomimo rywalizacji o tzw. sześć oczek. W lokalnych derbach wschodniej Anglii było mnóstwo twardej walki, lecz bez wielu sytuacji bramkowych. Gospodarze niestety skończyli go dość pechowo strzelając sobie gola samobójczego w doliczonym czasie gry. Prawdziwym hitem kolejki był oczywiście mecz West Bromwich Albion kontra Charlton Athletic. Obydwie drużyny walczą przecież o powrót do grona zespołów Premiership. Rywalizacja transmitowana zresztą na żywo przez stacje Sky Sport z pewnością zadowoliła niejednego wybrednego kibica.W tym meczu padła zresztą największa liczba goli spośród wszystkich pojedynków 22 kolejki. Gospodarze po emocjonującej walce pokonali innego pretendenta do tytułu 4:2, a kluczowe role wśród zwycięskich rozegrali piłkarze ze środkowowschodniej Europy: węgierski pomocnik Zoltan Gera (autor dwóch

"I Ð ui±Àr I ζÒжÀ i 7Î i À±ÒiSÐn b IÅ rÒÐ I b b ¶Òi I ÎI u I[ ` ISÐ b Î IbI Ð ¶ÀI bI±b S±ÐÀÐ ¶

'ÀÎ ±Ò ¶ r I ¶Å [i¶

T Turcja nie podoba się Polakom. Szymkowiak, aby nie wracać do Trabzonsporu wolał w ub. roku powiesić buty piłkarskie na kołku. Kontrakty z tureckimi klubami zrywają Dziewicki i Bieniuk, zawodnicy Antalyasporu. Bieniuk rozmawia z Lechem Poznań.

T Polonia Bytom, która awansowała do ekstraklasy chyba jeszcze szybciej ją opuści. Klub ma problemy finansowe i chce wyprzedać najważniejszych zawodników. Odejdą m.in. Grzyb i Zieliński. Nowym trenerem Polonii został Michał Probierz (awans do ekstraklasy z Widzewem), co może wskazywać, że klub jeszcze nie rezygnuje.

T Arkadiusz Malarz został uznany za najlepszego bramkarza ligi greckiej. Malarz broni barw Panathinaikosu Ateny.

T Janusz Wójcik (b. trener reprezentacji i b. poseł Samoobrony) przestał być już trenerem Znicza Pruszków. Zastąpił go asystent trenera Polonii Warszawa Jacek Grembocki.

nowyczas.co.uk

EIbÒÎ b b ±IbÒÀÎI ÒIÎ b Îix iI± b ±i[À I±ii±¶ bÍ [i ÅÕ bÒ · ¶ ¶Å ÀÅ ¶ r ¶ Å Ò I¶ÒÐ b ±Ib[N¥ 'À±ÒÐ I¶Ò i i u ± I[ i ζ IÒ Î ` À ±i xN ÀÎ ±ÒÐ\ ¶ r I ¶Å [i¶¥ I [ÒÐ I_ ibÒ I i q NÀi _ ¥ÖÖ q »¥ÖÖ Ufi Ltd November 2007. All rights reserved. learndirect is a registered trademark of Ufi Ltd. All information correct at time of going to press. IH/509C/V01

0800 093 1114

bramek), oraz czeski napastnik Roman Bednar (jedno trafienie), dzięki którym miejscowi zostali liderem rozgrywek. Zresztą postawa podopiecznych Tony'ego Mowbray’a naprawdę przypadła do gustu wielu kibicom. Styl zespołu prowadzonego przez szkockiego trenera przypomina piękną ofensywną grę takich drużyn jak Werder Brema czy holenderski AZ Alkamaar. Wystarczy popatrzeć na statystykę – 46 bramek po wspomnianych już 22 rundach. Porażka stołecznego Charlton spowodowała spadek w dół tabeli na piąte miejsce, z powodu zwycięstw sąsiadujących Bristol City (domowa wygrana 1:0 z Cardiff) jak i Soke (wyjazdowy sukces 3:2 z Blackpoolem). Odnośnie polskiego akcentu, to nasi rodacy grający w Southampton oraz świeży nabytek Blackpoolu Bartosz Ślusarski niczego nie wskórali, a ich drużyny nie poznały w weekend smaku zwycięstwa.

Grzegorz Ostrożański

TYPY

Niestety trzecia kolejka naszych prognoz była fatalna. Nie trafiliśmy. Mamy więc obecnie tylko 25 funtów na plusie. Najważniejsze jednak, że pochodzą one z konta zakładów bukmacherskich, a nie z własnej kieszeni. 1) LIVERPOOL–PORTSMOUTH sobota.15.00 Typ 1/1 pierwsza poł./ koniec meczu. Kurs 13/10 Paddy Power Na Anfield Road będzie ostro, oba zespoły nie dość że przegrały w ostatniej kolejce po 0:1 – to w dodatku sąsiadują ze sobą w tabeli. Gospodarze od maja 2006 roku nie potrafią się uporać z rywalem, jednak ze względu na chęć ścisłego kontaktu z pozostałą „wielką trójką” nie zaprzepaszczą chyba okazji do zwycięstwa przed własną publicznością. Co prawda zagrają bez zdolnego obrońcy Daniela Agerra oraz pomocników Xabiego Alonso i Jaime Pennanta. Jednak znany z doskonałej intuicji, trener Rafael Benitez posiada przecież jedną z najbardziej wyrównanych kadr na świecie. Na The Kop miejscowi od pierwszych minut spotkania powinni postarać się o gole i prowadzenie. 2) ASTON VILLA–MANCHESTER CITY sobota. 15.00 Typ X Kurs 9/4 Tote Dość ciekawy pojedynek, ze względu na europejskie aspiracje obydwu ekip. „The Villians” grają jak dotąd bezkompromisowo na własnych śmieciach: 5-0-4. Goście pomimo wysokiej czwartej pozycji w tabeli nie są postrachem na wyjazdach. Mając na koncie zaledwie jedno zwycięstwo w tym sezonie – na inaugurację 11.08.07. z West Ham. Po dwóch porażkach z rzędu na własnym boisku, piłkarze z Birmingham na pewno nie będą chcieli tych wyników powtórzyć. Trudno jednak będzie im o trzy punkty w meczu ze świetnie spisującą się ostatnio drużyną Svena Gorana Ericssona.

Grzegorz Ostrożański


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

33

POJEDYNEK MISTRZÓW Race of Champions to widowisko sportowe, które już od kilku lat kończy sezon wyścigów samochodowych na świecie. W tym roku najlepsi rajdowcy świata zawitali do Londynu, gdzie znany głównie z futbolu stadion Wembley na kilka dni przeobraził się w widowiskowy tor wyścigowy. Największą gwiazdą imprezy był siedmiokrotny zwycięzca Formuły 1, Michael Schumacher. Niemiec w finałowym wyścigu zajął jednak drugie miejsce, przegrywając niespodziewanie w decydującej

rywalizacji ze Szwedem Mattiasem Ekstroemem. – To wspaniała sprawa wygrywać z takim mistrzem – powiedział Ekstroem zaraz po finałowym wyścigu. – Mam nadzieję, że kibicom podobała się impreza i z wielką chęcią wybiorą się na kolejne jej edycje. Zanim jednak doszło do wyścigu indywidualnego, na który wszyscy czekali, kierowcy rywalizowali w Pucharze Narodów. Tu bezapelacyjnie zwycięstwo odniósł team niemiecki (Michael Schumacher – Sebastian Vettel), wyprzedzając Finlandię (Heikki

Kovalainen – Marcus Gronholm). W przerwach między wyścigami mogliśmy podziwiać akrobacje motocrossowców oraz prezentacje bolidów Formuły 1. Stadion był wypełniony w połowie, co dziwi, ponieważ na kilka dni przed imprezą z trudem można było kupić bilet u dystrybutora (Ticketmaster). Sporo ich było natomiast u koników, gdzie można było je nabyć już od czterdziestu funtów (cena oficjalna 25 funtów)

Daniel Kowalski

Michael Schumacher, mistrz Formuły 1 (po prawej) nie jest przyzwyczajony do zajmowania drugiego miejsca, choć nie dał tego po sobie poznać. Z lewej zwycięzca, Szwed Mattias Ekstroem. Zdjęcia Daniel Kowalski/NowyCzas

SPORT


NOWYCZAS 21 grudnia 2007

34

SPORT

19-letni zawodnik Manchesteru United, Jonathan Evans został aresztowany w związku z prowadzonym dochodzeniem przez policję w sprawie oskarżenia o gwałt w Great John Street Hotel podczas przedświątecznego przyjęcia.

To będzie bardzo dobry rok

Kończy się udany dla naszej reprezentacji rok, czy są już plany aby następny był jeszcze lepszy? – Wszelkie plany dotyczące pierwszej reprezentacji należą do trenera Beenhakkera i jego sztabu, a my tylko mamy pomagać w realizacji tych planów. Na przełomie stycznia i lutego trener zabiera piłkarzy na mecze towarzyskie na Cypr, w marcu natomiast selekcjoner też z pewnością będzie chciał spotkać się z kadrowiczami dwa razy, oprócz terminu wyznaczonego przez UEFA. Zatem trenerzy klubowi i kluby będą bardziej zaangażowane w przygotowania reprezentacji.

Czy PZPN wie już z jakimi rywalami nasi piłkarze zmierzą się w przyszłym roku?

– Za tę działkę w PZPN odpowiada firma SportFive, która wyszukuje rywali na mecze towarzyskie dla kadry. Na pewno na marzec trzeba będzie znaleźć jakiegoś słabszego rywala, ale wszystko to będzie finalizowane na początku roku.

Jakich błędów Pana zdaniem należało by uniknąć aby na wielkiej imprezie jaką z pewnością będzie EURO 2008 wypaść o wiele lepiej niż w Korei czy Niemczech?

– Na pewno pierwszym namacalnym błędem był błąd selekcyjny przed samymi MŚ. Ja nie zabrałem Iwana, trener Janas Dudka, Kłosa czy Frankowskiego i to z pewnością popsuło też relacje w zespole, co odbiło się też na wynikach. Druga sprawa została już wyeliminowana. Moja reprezentacja miała bardzo krótki okres przygotowawczy, przed MŚ. Teraz trener będzie miał co najmniej miesiąc czasu po zakończeniu sezonu na spokojne przygotowanie piłkarzy do EURO.

Koncepcje przygotowań są zupełnie różne. Panu zarzucano szybkie zakończenie selekcji, trener Beenhakker rozszerza ją bardzo mocno. Jaka jest Pana ocena takiej koncepcji?

– Selekcja moja i Pawła Janasa też była dość szeroka, przypomnę tylko lutowy mecz z Wyspami Owczymi. Różnicą jest to, że obecnie trener sięga po zawodników o wiele młodszych niż my. Zachowanie takie oceniać będziemy dopiero po wynikach.

Mimo wszystko możliwości naszych klubów nie są duże, co pokazują najlepiej europejskie puchary. Co należy zmienić w tej dziedzinie?

– Od wielu lat głos polskich szkoleniowców był mało słyszalny, dopiero przyjście Leo pokazało jak jesteśmy opóźnieni w stosunku do reszty europy. Pod względem boisk, zaplecza klubów i.t.p. Zmiany ostatnich miesięcy, z pewnością poprawiają te warunki.

Druga sprawa to boiska do przygotowań zimowych. Przecież alternatywą dla zamrożonych boisk były zajęcia bez piłki. Obecnie skrócono okres przerwy zimowej i w lutym piłkarze już są gotowi do gry by w maju zakończyć okres startowy. Jest to absolutna zmiana i nowość w sposobie przygotowań piłkarzy.

Paradoksalnie reprezentacja jest na szczycie, zagra w EURO 2008, a kluby są najniżej w historii w rankingu UEFA. Piłkarze wyjeżdżają za granicę, a tam siedzą na ławkach rezerwowych, co należy z tym problemem zrobić?

– Przede wszystkim należy apelować do klubów aby nie pozbywać się najlepszych piłkarzy, lecz wokół nich budować silny zespół. Musimy zatrzymać najlepszych. Dziś z klubów wyjeżdżają już 14 latkowie, i to jest nieszczęście polskiego szkolenia. Piłkarze ci są nieprzygotowani, niedojrzali i muszą walczyć o miejsce w nowym zespole często tę walkę przegrywają i wracają do kraju. Przecież w tym czasie z pewnością lepiej i szybciej rozwinęły by się ich kariery w kraju. Wystarczy, że piłkarz zagra kilka dobrych meczów, a już pojawiają się pytania czy wyjeżdża z kraju, nie tak powinno być. Żałuję, że wniosek Wydziału Szkolenia PZPN do Orange Ekstraklasy, aby na boisku występowało minimum sześciu Polaków został odrzucony. Znowu pojawiają się sytuacje w których Polacy w klubach stanowią mniejszość. Na szczęście ten temat pilotuje też FIFA i będziemy o to walczyć.

Oceniając ten rok w polskiej piłce, z wyjątkiem reprezentacji jakie plusy i minusy by Pan wskazał?

– Bardzo pochwaliłbym naszych szkoleniowców, którzy sprawnie wprowadzają wszelkie nowinki europejskie dotyczące czy to systemy gry 4-4-2 czy 4-3-3, coraz ciekawiej rozwiązują stałe fragmenty gry, co świadczy o tym, że trenerzy są na bieżąco, co łatwiej też wyegzekwować potem w reprezentacji. Minusem jest to, że nasze zespoły składają się z piłkarzy zbyt słabych aby konkurować na arenie międzynarodowej. Po drugie ławki klubów walczących w pucharach są zbyt krótkie, aby czasami wystawić równy zespół w dwu meczu.

Przed nami Nowy Rok, finały EURO, ale i także wciąż ciągnąca się sprawa korupcji. Czy można w końcu zamknąć i ten temat?

– Zarząd PZPN powołał specjalną komisję do zwalczania wszelkich patologii w piłce nożnej. Nie tylko korupcja, ale i rasizm i wiele innych. Jestem przekonany, że Nowy Rok będzie odbiciem się od dna i wyjściem ku Europie. Wierzę, że i prokuratura i PZPN temat korupcji rozwiąże wkrótce.

nowyczas.co.uk

Nie wszystko oczywiście zależy od PZPN, ale czy zdążymy z EURO 2012?

DANIEL KOWALSKI/NowyCzas

– Obawy są zawsze przy organizacji takich imprez, tak było w Grecji i w Portugalii. U nas też tak będzie do ostatniego dnia, ale jestem przekonany, że wszystko będzie w porządku. Powstają w całym kraju nowe boiska, zapadły wszelkie decyzje dotyczące stadionu w Warszawie, a więc można powiedzieć, że wszyscy starają się aby wszystko było na czas i tak będzie.

Proszę jeszcze wyjaśnić paradoks Stadionu Śląskiego. Dlaczego obiekt historyczny, szczęśliwy, który istnieje, przegrywa ze stadionami na papierze i jest tylko rezerwowym?

– Proszę pamiętać, że miasta do organizacji EURO były wybierane wirtualnie według kryterium co powstanie w danym mieście i w takiej rywalizacji propozycja Chorzowa nie była najlepsza. Myślę jednak, że i Kraków i Chorzów wciąż są w grze o EURO.

Jaki będzie więc ten rok?

– Czeka nas bardzo dobry piłkarsko rok. Mistrzostwa Europy spowodują, że kibice w pełni poznają na czym polega to święto futbolu.

Rozmawiał Ryszard Drewniak

Biało-czerwoni AD 2007 To był bardzo udany dla nas rok. Po raz pierwszy w historii awansowaliśmy na mistrzostwa Europy. Po raz pierwszy od wielu lat znów jesteśmy lepsi od Portugalii czy Belgii. Początek eliminacji był fatalny – porażki z nisko notowaną wówczas Finlandią i remis z Serbią. Teraz już wiadomo, że było warto zatrudniać byłego szkoleniowca Realu Madryt. A to dlatego, że po 48 latach jedziemy w końcu na mistrzostwa Starego Kontynentu. W 14 meczach, jakie rozegraliśmy, zanotowaliśmy tylko dwie porażki. Warto wspomnieć, że w 2006 aż sześciokrotnie schodziliśmy z boiska jako pokonani. Pierwsza przegrana w tym roku przytrafiła się w Erewaniu, gdzie ulegliśmy Armenii 0:1. Przegrana bardzo bolała, gdyż jednocześnie zakończyła niezłą serię reprezentacji. Od ubiegłorocznego zwycięstwa nad Kazachstanem przez 10 kolejnych meczów nikt nie był w stanie pokonać podopiecznych Leo Beenhakkera. W tym czasie pojawiły się opinie, że „Don Leo” może ustanowić nowy rekord nieprzegranych meczów. Obecny należy do Jerzego Engela, który na przełomie 2000 i 2001 roku nie doznał porażki w 13 spotkaniach. Beenhakkerowi ta sztuka

jednak się nie udała. Drugi raz przegraliśmy z Węgrami. W porównaniu z ubiegłym rokiem doszło do kilku znaczących zmian jeśli chodzi o głównych bohaterów czyli piłkarzy. Jacek Bąk, choć grywał regularnie w biało-czerwonych barwach oraz ustanawiał nowe rekordy, nie został po raz drugi piłkarzem, który spędził najwięcej minut na boisku. Po podliczeniu wszystkich występów naszych kadrowiczów okazało się, że tym najlepszym jest... Mariusz Lewandowski – taki cichy bohater naszej reprezentacji. Jako jedyny wystąpił w 12 meczach, a na boisku łącznie spędził 1035 minut. To interesujący przypadek, gdyż mało co brakowało a piłkarz Szachtara Donieck w ogóle nie założyłby już koszulki z białym orzełkiem na piersi. Wszyscy doskonale pamiętają jego skandaliczne zachowanie w meczu z Kazachstanem w ubiegłym roku. Zmieniony już w pierwszej części spotkania rzucił kilka obraźliwych słów w stronę trenera. Za takie zachowanie Lewandowski mógł się pożegnać z kadrą. Beenhakker nie wyrzucił zawodnika, a wręcz przeciwnie, jemu zaufał najbardziej. Już drugi rok z rzędu naszym najlepszym strzelcem zostaje Euzebiusz Smolarek. Ten rok był znacznie lepszy

od poprzedniego, gdyż konto bramkowe piłkarza było pokaźniejsze. Dla reprezentacji „Ebi” zaliczył 6 goli. Z pewnością ten dorobek byłby większy, gdyby zagrał w większej ilości spotkań. Nasz najlepszy piłkarz wystąpił jedynie... w sześciu meczach. Piłkarz Racingu Santander w eliminacjach uzyskał aż 9 trafień dzięki czemu przeszedł do historii jako najlepszy polski strzelec w mistrzostwach Europy. Dobrą skutecznością błyszczał również Jacek Krzynówek, który rok zakończył z pięcioma golami. Niemalże ta sama liczba piłkarzy, co w poprzednim roku (53), pokazała się na boiskach w 2007. Łącznie biało-czerwony trykot zakładało 51 zawodników. Beenhakker za bardzo już nie eksperymentował, stąd mniejsza liczba debiutantów (11). W ostatnim naszym meczu z Bośnią/Hercegowiną wystąpiło ich aż ośmiu. Kto wie może zostały odkryte nowe talenty, w osobach Tomasza Zahorskiego czy Grzegorza Bartczaka? Przed Polakami mistrzostwa Europy. Z pewnością nastąpi wśród zawodników ostra walka o to, by znaleźć się w kadrze na finały.

Ryszard Drewniak


nowyczas.co.uk

Zaplanowany na grudzień slalom gigant w narciarstwie alpejskim kobiet odbędzie się w styczniu w Cortina d'Ampezzo. Przeprowadzenie tej imprezy w terminie grudniowym w Aspen uniemożliwiły nadmierne opady śniegu, poinformowała Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS)

Byłem trochę zły

NOWYCZAS 21 grudnia 2007

35

SPORT

Polski piłkarz strzelił w miniony weekend drugą bramkę na hiszpańskich boiskach. Co ważne, Ebi Smolarek ma w tej chwili pewne miejsce w ataku Racingu Santander. Jego drużyna to jedna z rewelacji ligi. Cały czas zajmuje w tabeli szóste miejsce. W najbliższej, przedświątecznej kolejce Racing gra na własnym boisku z Sevillą. Zawsze mówił pan, że nie bardzo cieszy się z bramek strzelanych w przegranych meczach. Tak było w sobotę

– A który piłkarz się cieszy? Gra się dla wyniku, a nie poprawiania swoich statystyk. Przegraliśmy i po meczu byłem trochę zły. Piłka czasami jest niesprawiedliwa. Graliśmy lepiej, powinniśmy Murcię ograć. Trochę przeszkodził nam w tym sędzia. Nie chcę go krytykować, ale miał bardzo słaby dzień.

To znaczy?

– W polu karnym dostałem tak z „łokcia”, że pokazywano tę sytuację wiele razy w telewizji. To musiała być czerwona kartka, a nie była. Należał nam się też rzut karny. Też po faulu na mnie. Boczny pokazał jednak spalonego, którego na pewno nie było. I ten gol, który straciliśmy na 1-2... Nasz obrońca wystawia rękę i niemal łapie piłkę. Szkoda. Takie trzy punkty w naszej sytuacji to byłby skarb. Po jednym-dwóch dniach emocje jednak nieco opadają. Dla mnie to ważny gol. Mimo przegranej.

Już się pan „oswoił” z ligą hiszpańską?

– Tak. Wiedziałem, że to będzie musiało trochę potrwać. Mam pojęcie jak się gra w Europie. Tutejsza liga jest piekielnie silna, może nawet najmocniejsza na kontynencie. Mam porównanie z Holandią czy Niemcami. Pierwsza z tych lig jest trochę beztroska. Są 3-4 kluby, a reszta mocno odstaje. Obrony są bardzo dziurawe. Bundesliga na pewno jest mocniejsza, ma świetną oprawę, ale w wielu klubach grają – powiedzmy – średniej klasy zawodnicy. W Hiszpanii wszystko jest co najmniej o jedną półkę wyżej. Jeżeli chodzi o wyszkolenie techniczne to nawet o dwie. Wiedziałem jednak co wybieram i jak wysoko zawieszam sobie poprzeczkę.

O bramki też trudniej niż w Niemczech.

– Widać po moim dorobku, mimo wszystko skromnym. Nie ma w Hiszpanii wyników 4-1 czy 5-2, bramek nie pada zbyt dużo. Nie chciałbym się jednak usprawiedliwiać. Dziś powinienem ich mieć na koncie 5-6. Tyle miałem sytuacji, które wypadało zakończyć golem.

Miejsce w zespole wydaje się pan jednak mieć pewne?

– Wydaje się... To dobre określenie. Trochę żartuje, bo w tej chwili trener fak-

tycznie na mnie stawia. Gramy dwójką napastników i na połowę grudnia tworzę atak z Munitisem. W odwodzie jest przede wszystkim Tchite, naprawdę bardzo dobry zawodnik. Dzisiaj gram i chciałbym, by taki stan trwał wiecznie. Ja bardzo nie lubię siedzieć na ławce. Pamiętam jednak, że wracając z kadry straciłem miejsce w klubie.

Racing jest silniejszy od Borussii Dortmund?

– Od tej, która obecnie gra w Bundeslidze na pewno tak. Nie można być przypadkiem na szóstym miejscu w tak silnej lidze. Za nami są Valencia, Sevilla czy Saragossa.

Mecz z Sevillą gracie już w najbliższej kolejce.

– Czekam na ten mecz. Kiedy oglądałem ich mecze w poprzednim sezonie, robili doskonałe wrażenie. Nie wiem czy nie był to w tym okresie najlepszy klub w Europie. Grają bardzo ofensywną piłką, mają ogromny potencjał w każdej formacji. Z drugiej strony może to być dla nas nieco łatwiejszy mecz. Racing lubi szybką kontrę, a z takim rywalem jak Sevilla to może być recepta na sukces. Czasami brakuje mi nawet dłuższego pogrania piłką, jak staramy się robić na przykład w kadrze.

Real czy Barcelona? Kto jest obecnie lepszy?

– Na pewno Real. Pod okiem Bernda Schustera nie jest to drużyna zmanierowanych gwiazd, tylko piłkarzy walczących o każdą piłkę. Mają charakter i grają naprawdę fajny futbol. Na teraz są faworytem ligi.

Pana długość sezonu w Hiszpanii nie przeraża?

– Wiedziałem gdzie idę. Jest grudzień, jednak czuję się świetnie. Wydaje mi się, że jestem w lepszej formie niż we wrześniu czy październiku. Dziś większość Europy gra w okresie świąteczno-noworocznym. Na przykład 2 stycznia wychodzimy na boisko, więc o wyjeździe do Holandii czy Polski nie ma mowy. Może wcześniej uda się wyrwać na 2-3 dni do rodziców.

Partnerów i kibiców przekonał już pan do swojej osoby?

– Widzę ile dostaję w meczu piłek. Na pewno więcej niż w pierwszych meczach. To naturalne. „Nowy” musi pokazać, że jest coś wart, zdobyć zaufa-

nie zespołu. Uczę się hiszpańskiego, nawet bardzo pilnie. Już jestem w stanie coś powiedzieć, wymienić kilka zdań. To też ma ogromne znaczenie. Kibice? Zawsze daję z siebie wszystko i mam nadzieję, że to doceniają. Wiem jednak, że to początek bardzo długiej drogi. W lidze, w której gra tyle gwiazd, dwie bramki i kilka niezłych spotkań nikogo nie powalą na kolana.

Wyniki BVB śledzi pan regularnie?

– Oczywiście. Może nie byłem ulubieńcem kilku działaczy, ale zostawiłem tam trochę serca i zdrowia. Podobnie jest z Feyenoordem. Wiem, że Borussia została ostatnio mocno rozbita w Wolfsburgu.

Z Jakubem Błaszczykowskim czasami pan rozmawia?

– Nie mamy żadnego kontaktu. Dzwonię do naszego masażysty i Marka Kruski.

Jerzy Dudek?

– Czasami rozmawiamy, ale nie jest tak, że jesteśmy na stałych łączach.

Kończy pan bardzo udany rok. Lepszy niż 2006?

– Indywidualnie to trudno porównać. Nie wiem czy ważniejsze były dwa gole strzelone wtedy Portugalii czy teraz dwa trafienia z Belgią. A może trzy z Kazachstanem, kiedy przegrywaliśmy 0-1? Na pewno inna jest moja rola w zespole. Jesienią 2006 roku – na początku eliminacji – nie miałem przecież pewnego miejsca w drużynie Leo Beenhakkera. Byłem trochę rozczarowany, ale zacisnąłem zęby i postanowiłem udowodnić, że na nie zasługuję. W tym roku grałem regularnie. Jeśli zaś chodzi o zespół, lepszy był rok 2007. Poprzedni to przede wszystkim przegrane mistrzostwa świata w Niemczach, gdzie po dwóch meczach musieliśmy się pakować. Nie tak to sobie wyobrażałem. Ten? Wygrane eliminacje do ME, świętowanie awansu w Chorzowie z polskimi kibicami. Trafiłem też do ligi, która zawsze była moim marzeniem. Oby 2008 nie był gorszy.

Widział pan skład, który grał w Turcji z Bośnią? – Powiem szczerze, że nie. Znam tylko wynik.

Rozmawiał Dariusz Czernik

Tak grała reprezentacja Polski w 2007 roku

03.02.2007, Jerez de la Frontera: POLSKA – ESTONIA 4:0 (2:0) – T; Dariusz Dudka 25, Adam Kokoszka 32, Maciej Iwański 70, Paweł Golański 76 07.02.2007, Jerez de la Frontera: POLSKA – SŁOWACJA 2:2 (0:2) – T; Martin Jakubko 1, Martin Skrtel 45 – Michał Żewłakow 48, Radosław Matusiak 79 24.03.2007, Warszawa: POLSKA – AZERBEJDŻAN 5:0 (3:0) – eME; Jacek Bąk 2, Dariusz Dudka 5, Wojciech Łobodziński 33, Jacek Krzynówek 58, Przemysław Kaźmierczak 84 28.03.2007, Kielce: POLSKA - ARMENIA 1:0 (1:0) – eME; Maciej Żurawski 26 02.06.2007, Baku: AZERBEJDŻAN - POLSKA 1:3 (1:0) – eME; Branimir Subaszic 5 – Euzebiusz Smolarek 63, Jacek Krzynówek 66, 90 06.06.2007, Erewań: ARMENIA – POLSKA 1:0 (0:0) – eME; Hamlet Mchitarjan 65 22.08.2007, Moskwa: ROSJA – POLSKA 2:2 (2:0) – T; Dmitrij Syczew 21, Roman Pawliuczenko 34 – Jacek Krzynówek 73, Jakub Błaszczykowski 77 08.09.2007, Lizbona: PORTUGALIA – POLSKA 2:2 (0:1) – eME; Nuno Maniche 50, Cristiano Ronaldo 73 – Mariusz Lewandowski 44, Jacek Krzynówek 90 12.09.2007, Helsinki: FINLANDIA - POLSKA 0:0 – eME 13.10.2007, W arszawa: POLSKA - KAZACHS TAN 3:1 (0:1) – eME; Euzebiusz Smolarek 55, 63, 65 – Dmitrij Biakow 20 17.10.2007, Łódź: POLSKA – WĘGRY 0:1 (0:0) – T; Tamas Hajnal 80 17.11.2007, Chorzów: POLSKA – BELGIA 2:0 (1:0) – eME; Euzebiusz Smolarek 45, 49 21.11.2007, Belgrad: SERBIA - POLSKA 2:2 (0:1) – eME; Nikola Zigić 69, Danko Lazović 71 – Rafał Murawski 28, Radosław Matusiak 47 15.12.2007; Antalya: POLSKA – BOŚNIA/HERCEGOWINA 1:0 (1:0) – T; Michał Goliński 42



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.