nowyczas2008/082/017

Page 1

W ZWIĄZKU ZE ZBLIŻAJĄCYMI SIĘ WYBORAMI NA PRZEWODNICZĄCEGO POSK PRZEDSTAWIAMY KANDYDATURĘ EWY BRZESKIEJ

london 2 may 2008 17 (82) nowyczas.co.uk Free

BYLI EKSTREMIśCI ISLAMSCY ZAłOŻYLI ThINK-TANK, OśRODEK, KTóREGO CELEM BĘDZIE WALKA Z RADYKALIZACJĄ BRYTYJSKICh MUZUłMANóW »17

new time

tHe polisH weeKly

Między Soplicowem a global nation Urszula Chowaniec

Święto Konstytucji Trzeciego Maja jest okazją na refleksję nad tym, czy mamy jeszcze literaturę emigracyjną. Postanowienia pierwszej polskiej konstytucji były pretekstem do działań politycznych, pociągających za sobą cały szereg narodowych klęsk, doprowadzających ostatecznie do całkowitego rozbioru I Rzeczpospolitej. Taka polityczna sytuacja sprawiła, że narodowa literatura polska na stulecia podzieliła się na krajową i emigracyjną. Jednocześnie historia najnowszej, czyli od XIX wieku począwszy, literatury polskiej, pokazuje,

jakim złożonym problemem jest samo pojęcie narodu, a zatem i literatury narodowej. Sam początek narodowej polskiej epopei „Pana Tadeusza” uświadamia nam to w swojej lakonicznej, a jakże wymownej formie. Mickiewiczowska Litwa jest uosobieniem ojczyzny, która bardziej jest w nas niż gdziekolwiek, pod jakąkolwiek szerokością geograficzną. Dodatkowo fakt, że epopeja Mickiewicza powstała na emigracji i jego naczelnym celem było pokrzepienie serc narodu rozbitego, pogrążonego w żałobie po nieudanej próbie odzyskania politycznej niezależności, naświetla złożoność fenomenu literatury narodowej, nieokreśloność jej granic, a przede wszystkim problematyczność zjawiska literatury emigracyjnej. Bo czym jest w istocie literatura emigracyjna i czy wciąż mamy literaturę emigracyjną? Pytanie o kategorię „emigracyjności” pojawia się w kontekście najnowszej literatury, która stara się uchwycić doświad-

czenie młodych ludzi, którzy po wejściu Polski do Unii Europejskiej wyjechali z kraju. Jedną z pierwszych takich powieści była książka Grzegorza Kopaczewskiego Global Nation: obrazki z czasów popkultury (2004). Jej bohaterem jest 25-latek mieszkający od niedawna w Londynie, pracuje na czarno i poznaje wielokulturowy, daleki od Polski świat, w którym polskość jako taka nie odgrywa najmniejszego znaczenia. W świecie tym wszystko jest trochę papierowe, udawane, jak z seriali telewizyjnych, a bohaterowie posługują się specjalnym dialektem, często zabawnym zlepkiem polskiego, angielskiego i innych języków, jakim akurat mówi któraś z postaci globalnego londyńskiego narodu.Tutaj każdy jest skądinąd, jego dom jest gdzieś daleko, a jednak nie myśli się o nim z sentymentem, nie chce się do niego wrócić. Raczej chce się pojechać gdzieś dalej, ot, choćby do Norwegii, gdzie „polują na wieloryby”. Dom jest tylko

wstukanym w komórkę numerem telefonicznym. „Przypomina mi się – wyznaje nam główny bohater – jak kiedyś bawiąc się telefonami moich współlokatorów, sprawdziłem, co mają wpisane pod hasłem dom. Wszyscy, łącznie ze mną, mieli tam wstukane numery poprzedzone międzynarodowym kierunkowym”. Dom wszystkich bohaterów jest odległy, nieokreślony i po trosze nieważny… jakby nie mieli żadnej przeszłości ani planów na przyszłość. Czym jest Global Nation Kopaczewskiego? Czy można zaliczyć ją do literatury emigracyjnej, ponieważ opowiada o pewnym emigracyjnym doświadczeniu? Powieść ta (czy też, jak je nazywa autor – obrazki) została wydana w Polsce, choć opowiada o życiu w innym kraju, wręcz pokoleniowym doświadczeniu wyjazdu. Można także domyślić się autobiograficznego charakteru tej powieści.

idziemy pod prąd

Okultura Od siedmiu lat staramy się robić coś z niczego. Jednak tym, co daje nam siłę, jest miłość do książek jako medium, a jednocześnie troska o to, by nie były to martwe słowa. Przerabiamy je na własnej skórze.

Czas na wyspie

Dla Harta Miał 55 lat kiedy zginął. W czasie walki Polaków o prawo do tworzenia związków zawodowych Giles wspierał te działania na forum międzynarodowym. Przewodniczył Polish Solidarity Campaign, największej prosolidarnościowej brytyjskiej organizacji.

Felietony

Katyń Wszyscy uczestniczyliśmy w kłamstwie katyńskim. Wajda dokonuje rozrachunku z własnym życiorysem, ale nie oszczędza także i nas. Dzięki temu filmowi, nie przyjdzie już nam tak łatwo dzielić uczestników dramatu na ofiary i katów.

Ilu z nas wzięło udział w czwartkowych wyborach? Artur Nizicki, lat 32, z Poznania, głosował na Partię Zielonych

sokół & pono tymański & pink Freud darmowe Bilety! str. 25


2|

2 maja 2008 | nowy czas

Są takie odwieczne prawdy, które już sam czas uświęcił.

Piątek, 2 maja, Zygmunta, anatola 1953 1988

Urodził się Lech Janerka, wokalista, gitarzysta i kompozytor rockowy; lider zespołu Klaus Mitffoch. Wybuchł strajk w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Skończył się wyjściem strajkujących z zakładu i pokojową manifestacją.

Sobota, 3 maja, Święto konStytucji 1791

1952

Polski sejm uchwalił konstytucję, pierwszą ustawę zasadniczą w Europie. Głównymi jej twórcami byli Stanisław August Poniatowski, Ignacy Potocki i Hugo Kołłątaj. Pierwsza audycja Radia Wolna Europa z Monachium w języku polskim. Kierownikiem sekcji polskiej został Jan Nowak Jeziorański.

Mikołaj Gogol

listy@nowyczas.co.uk Szanowni i wspaniali! Uwielbiam Wasze czasopismo, może dlatego, że wspiera moje poglądy i podrzuca argumenty przeciwko ciemnocie. Tak czy owak, jesteście dla mnie ciekawi i inspirujący, więc wysyłam £47, aby pokazać konkretnie dobrą wolę. Życzę powodzenia, Jan Potworowski

nowej listy fundatorów na zasadzie GIFT AID. Osoby, które płacą podatek wypełniają formularz. Będzie ich to kosztować grosze. Aby nie były to puste słowa, rozpoczynam listę donatorów 2008, sumą 200 funtów przez GIFT AID. Irena Różycka Sekretarz POSKlubu

zaskarbiła sobie wielu przyjaciół. Łączę wyrazy poważania Zbigniew Mieczkowski Henley-on-Thames

niedZiela, 4 maja, Floriana, moniki 1626

1953

Holenderscy osadnicy w Ameryce zakupili wyspę Manhattan, gdzie wybudowali miasteczko – Nowy Amsterdam. Dziś w tym miejscu wznosi się Nowy Jork. Pisarz Ernest Hemingway otrzymał Nagrodę Pulitzera za powieść „Stary człowiek i morze”.

PoniedZiałek, 5 maja, ireny, waldemara 1931 1938

Stanisław Skarżyński i Andrzej Markiewicz zakończyli udany lot dookoła Afryki. Pokonali 26 tysięcy kilometrów polskim samolotem PZL k-2. Urodził się Jerzy Skolimowski, reżyser, aktor i scenarzysta; nakręcił m.in. „Ręce do góry”. Tworzy głównie w USA, Francji i Niemczech („Na samym dnie”); autor opowiadań, zbiorów poezji.

wtorek, 6 maja, judyty, juranda 1840 1918

W Wielkiej Brytanii w obiegu oficjalnym pojawiły się pierwsze znaczki pocztowe. Urodził się Stanisław Grzesiuk, wykonawca piosenek warszawskiego folkloru miejskiego; twórca opowieści „Pięć lat kacetu”, "„Boso, ale w ostrogach”, „Na marginesie życia”.

Środa, 7 maja, guStawy, ludmiły 1794 1945

Tadeusz Kościuszko wydał w Połańcu uniwersał znoszący m.in. poddaństwo osobiste chłopów oraz zmniejszający wymiar pańszczyzny. Bezwarunkowa kapitulacja Niemiec w Reims – zakończenie II wojny światowej w Europie.

cZwartek, 8 maja, StaniSława, marka 1429 1978

Francuska bohaterka narodowa Joanna D’Arc na czele niewielkiej armii wyparła Anglików spod Orleanu. Włoski alpinista Reinhold Messner wraz z Peterem Habelerem zdobyli bez aparatów tlenowych szczyt Mount Everest.

milimetrów wysokości i 7 milimetrów szerokości ma najmniejsza na świecie kopia Mona Lisy. Namalował ją Anglik, Andrew Nicholls.

11

raz odbył się w Racławicach (Małopolska) konkurs na Chłopa Roku. Wygrał Witold Grunwald z województwa podlaskiego.

14

cZaS na nowe miejSca! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!

0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk

Szanowna Redakcjo, jestem na leczeniu w szpitalu Central Middx, przykuta do łóżka, ale bardzo zależy mi, aby załączony komentarz w odpowiedzi na list pana Z. Grzyba (NC, nr 15/80, 18.04) ukazał się jak najszybciej. Nie mam zamiaru rozpoczynać polemiki listownej, ale pragnę w kilku punktach podać komentarz nawiązując do listu Z. Grzyba na temat POSKlubu. Kiedy POSKlub powstał, posiadał bardzo wielu członków, więc ich składki stanowiły pokaźny roczny dochód. POSKlub posiadał wówczas dwie gambling machines, stale w użyciu i dochód z nich utrzymywał Klub. Kilka lat temu zostały zwrócone, bo zabrakło graczy. POSKlub – Towarzyski Klub POSK-u miał na celu służyć weteranom wojskowym i osobom, które dotarły do Anglii przez „ziemię nieludzką”. Wiele z nich mieszka w bardzo smutnych warunkach..., np. dziewięćdziesięciokilkuletnia siostra naszego znanego społecznika poskowego, która przebywa w POSKlubie od godziny otwarcia do późnego wieczora. Takich osób jest wiele. Pominięta została Grupa Seniorów POSKlubu, licząca około 140 osób. Na każdym spotkaniu jest ponad 70 osób. Są to wdowy po weteranach wojskowych, tudzież te, które przeszły przez Sybir. Dla powyższych osób mamy dodatkowe czwartkowe spotkania w POSKlubie, kiedy tłumaczę im listy, piszę podania, informuję i podnoszę na duchu. Koszty wynajmu, service charge i energii wzrosły nieproporcjonalnie, a ceny naszych dań są nadal dostępne dla seniorów. Z tego więc powodu potrzebny jest zastrzyk finansowy, aby „postawić POSKlub na nogi”. Stąd więc mój pomysł

63 King’s Grove, London SE15 2NA Redakcja: tel.: 0207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedaktoR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Marcin Piniak (m.piniak@nowyczas.co.uk), Elżbieta Sobolewska (e.sobolewska@nowyczas.co.uk) zdjęcia: Piotr Apolinarski (p.apolinarski@nowyczas.co.uk), Damian Chrobak, Agnieszka Mierzwa WspółpRaca: Milena Adaszek, Krystyna Cywińska, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Sławomir Fiedkiewicz, Wojciech Goczkowski, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Wacław Lewandowski, Andrzej Lichota, Marek Kaźmierski, Andrzej Krauze, Aleksander Killman, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Grzegorz Ostrożański, Łucja Piejko, Anna Rączkowska, Bartosz Rutkowski, Michał Sędzikowski, Mikołaj Skrzypiec, Aleksandra Solarewicz, Konrad Szlendak, Tomasz Tułasiewicz, Przemysław Wilczyński

dział MaRketingu: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk

Od redakcji: W liście Pana Zbigniewa Mieczkowskiego zamieszczonym w poprzednim numerze Nowego Czasu (NC, nr 16/81, 25.04) pojawiło się kilka nieścisłości powstałych w trakcie składu gazety. Zmieszczamy więc list powtórnie, a Autora i Czytelników przepraszamy. Fawley court

Szanowny Panie Redaktorze. Sprawa sprzedaży Fawley Court wywołała szereg bardzo ciekawych komentarzy zamieszczonych na łamach Pana poczytnego pisma. Po pożarze gmachu w 1974 roku byłem inicjatorem apelu do lokalnego społeczeństwa, który spotkał się z przychylną odpowiedzią. Załączam listę osób, które wsparły odbudowę polskiej szkoły. Sadzę, że wymienieni darczyńcy, jeśli jeszcze żyją, będą niemile zaskoczeni likwidacją tej polskiej placówki, która w naszych okolicach

Z teki andrZeja lichoty

Prenumeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.

Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................

PłatnoŚć ........................................................................................................ liczba wydań

uk

ue

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

Alicja Kwaśna (a.kwasna@nowyczas.co.uk), Maciej Steppa (maciej@nowyczas.co.uk) WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

FormularZ

cZaS PubliSherS ltd. 63 kings grove london Se15 2na

Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)


|3

nowy czas | 2 maja 2008

czas na wyspie

Kamień dla Harta „Jeśli macie wolny wieczór w czwartek, 8 maja, mam nadzieję, że przyjdziecie do Jazz Cafe w POSK-u na koncert, z którego cały dochód przekażemy na budowę pomnika ku czci Gilesa Harta, działacza na rzecz obrony praw człowieka, który był jedną z osób zabitych podczas zamachów 7 lipca 2005 roku” – napisała Naomi Hyamson, śpiewaczka i organizatorka koncertu, podczas którego zaśpiewa znane piosenki musicalowe i kabaretowe. Naomi jest również zaangażowana w zbiórkę pieniędzy na rzecz postawienia obelisku upamiętniającego działalność Harta, który w latach 80. bardzo mocno zaangażował się w pomoc dla „Solidarności”. Miał 55 lat kiedy zginął. W czasie walki Polaków o prawo do tworzenia związków zawodowych Giles wspierał te działania na forum międzynarodowym. Przewodniczył Polish Solidarity Campaign, największej prosolidarnościowej brytyjskiej organizacji. Pomagał również polskim uchodźcom politycznym. Został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej. W sierpniu 2005 roku miał uczestniczyć w międzynarodowej konferencji związanej z 25. rocznicą powstania „Solidarności”. Byli członkowie Polish Solidarity Campaign, m.in. Agnieszka Hauston, Wanda Kościa, Karen Blick i Wiktor Moszczyński, powołali komitet budowy pomnika ku czci Gilesa Harta.

– Zebraliśmy się w styczniu 2007 roku. Chcieliśmy, by ten pomnik stanął w Ravenscourt Park na Hammersmith, między innymi z tego względu, że w tym parku często organizowaliśmy pikniki dla rodzin zaangażowanych w kampanię wspierającą „Solidarność”, poza tym jest to obok POSK-u, gdzie mieliśmy swoje biuro i gdzie się spotykaliśmy – relacjonuje Wiktor Moszczyński. – Mamy wsparcie ze strony rady miejskiej Hammersmith, a teraz czekamy tylko na oficjalne zatwierdzenie naszego projektu. Pomysłów, jak pomnik ma wyglądać było kilka, ostatecznie wszyscy zgodziliśmy się na propozycję Tytusa Czartoryskiego, by zamówić granitową płytę ze Strzegomia. Kamień przybył do Londynu trzy tygodnie temu i teraz jest obrabiany w zakładzie kamieniarskim. 5 lipca mają odbyć się uroczystości odsłonięcia pomnika, w których udział wezmą m.in. przewodniczący NSZZ „Solidarność” Janusz Śniadek, Brendan Barber – sekretarz generalny Trades Union Congress, byli ministrowie rządu Margaret Thatcher i najważniejsze osobistości środowiska brytyjskiej Polonii. Cały koszt przedsięwzięcia wyniesie dziewięć tysięcy funtów, zebrano już sześć tysięcy. Pomysł finansowo wsparli: Związek Zawodowy „Solidarność”, bank PKO, jeden z największych brytyjskich związków zawodowych GMB, Fundacja Veritas, POSK. W dniu odsłonięcia pomnika, w holu Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego zostanie również otwarta wystawa dokumentów i memorabiliów pochodzących z lat 80., kiedy „Solidarność” święciła tutaj triumfy popularności, a dokumenty te zdeponował w Bibliotece Polskiej w POSK-u właśnie Giles Hart. Na koncercie w Jazz Cafe, obok Naomi Hyamson zaśpiewają Maciek O'Shea i Katharine Blake oraz zagrają pianiści: Tomasz Lis i Przemysław Salamoński.

Elżbieta Sobolewska Szczegóły na str. 25

Tam i z powrotem Institute of Public Policy Research (IPPR) opublikował najnowszy raport co do liczby imigrantów zarobkowych z Europy Środkowo-Wschodniej. Wynika z niego, iż około pół miliona osób, które przyjechały do Wielkiej Brytanii w 2004 roku, powróciło już do swoich krajów. To nie oznacza jednak gwałtownego spadku ich liczby na Wyspach – co roku wciąż przyjeżdżają tu wielkie rzesze innych. Około miliona imigrantów przybyło na Wyspy między rokiem 2004 a 2007, to dane, które w swoim raporcie podaje IPPR. Jest to pierwsze tak duże opracowanie zawierające bardzo dokładne dane co do liczby imigrantów. Wcześniejsze, w szczególności rządowe dane rozmijały się z prawdą, począwszy od przewidywanych w 2004 roku kilkunastu tysiącach ludzi (o których mówił rząd Blaira przed naszym wstąpieniem do Unii), na danych z Home Office kończąc (dwa lata temu podawano liczbę około 300 tys.). Według IPPR nadal bardzo trudno jest oszacować dokładną liczbę pracowników z nowej Unii Europejskiej: żadna inna grupa społeczna nie cechuje się bowiem taką mobilnością. Pracowników z Polski, Litwy czy innych krajów znajdziemy dziś w każdym praktycznie zakątku Wielkiej Brytanii. To zdaniem autorów raportu zupełnie nowe zjawisko, które nazwano super-

26 MAJA DZIEŃ MATKI Już dziś pomyśl o niespodziance dla swojej Mamy w Polsce. Weź udział w konkursie Western Union i „Nowego Czasu”! Wystarczy wysłać do dnia 21 maja SMS (NC + treść życzeń na numer 87070, otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CORRECT, koszt SMS-a £1,50 + standardowa stawka operatora) z życzeniami z okazji Dnia Mamy oraz danymi kontaktowymi. W drodze losowania wyłonimy pięć osób, które wraz z życzeniami będą mogły wysłać swojej Mamie kosz pięknych kwiatów*). Lista zwycięzców zostanie opublikowana w „Nowym Czasie” 23 maja. Kosze kwiatów wraz z życzeniami doręczone zostaną 26 maja przez kwiaciarnię Flora. www.kwiaciarnia-flora.com.pl

*) W konkursie nie mogą brać udziału osoby współpracujące z „Nowym Czasem” i Western Union

mobility. Opisuje ono skłonność imigrantów do poszukiwania pracy bez oglądania się na to, gdzie ta praca się znajduje. Częste przeprowadzki są jednym z elementów życia na Wyspie, podobnie jak przemieszczanie się między krajem rodzinnym a Wielką Brytanią – wynika z danych raportu. Raport podaje bardzo dużo danych dotyczących przemieszczania się imigrantów w ostatnich latach. Wynika z nich, iż imigranci wciąż przyjeżdżają na Wyspy (168 tys. w drugiej połowie 2006) jednakże stopniowo liczby te zmniejszają się – przyjeżdża nas co roku coraz mniej (137 tys. w pierwszej połowie 2007). 541 tys. imigrantów wyjechało między 2004 i 2007 rokiem, a ogólna liczba imigrantów to około 665 tys. ludzi. Autorzy raportu przy jego opracowywaniu posłużyli się m.in. danymi przewoźników, linii lotniczych i operatorów lotnisk. Ze zgromadzonych danych dowiadujemy się np., iż w grudniu 2004 roku ruch pasażerów między Warszawą i Krakowem a trzema miastami w Wielkiej Brytanii wyniósł 40 tys. pasażerów. W grudniu 2007 roku liczba ta zwiększyła się do 385 tys. – To niesamowite zjawisko – powiedział dr Dhananjayan Sriskandarajah z IPPR w telewizyjnym programie BBC Newsnigh. – Możemy po raz pierwszy zobaczyć jak to działa. Owszem, otworzyliśmy imigrantom drzwi, ale wcześniej nie widać było, że to drzwi obrotowe! Bardzo dużo imigrantów wraca po jakimś czasie szukać szczęścia w Polsce czy w innych krajach. A sytuacja w tych krajach szybko się poprawia, kwitnie przemysł, ich waluty się umacniają – dodał dr Sriskandarajah.

Raport pokazuje również, że liczby imigrantów powoli się wyrównują. Wiadomo już, że Polacy i inne narody z Europy Środkowo-Wschodniej będą na Wyspach obecne zawsze, ich liczba jednak będzie się stopniowo zmniejszać. W tym samym programie BBC wziął udział szef organizacji Migration Watch, sir Andrew Green. Większość jego wcześniejszych wypowiedzi co do imigracji z krajów nowej Unii Europejskiej była niezmiernie krytyczna. Wiele razy sir Green obwiniał rząd brytyjski za otworzenie granic dla setek tysięcy osób, za nietrafione dane oraz brak kontroli nad imigracją. Tym razem przyznał jednak, że na podstawie opracowania IPPR można uznać, że to nie imigracja z Europy Środkowo-Wschodniej jest problemem – tylko jeden na pięciu imigrantów pochodzi z tych krajów, reszta to ludzie z krajów Trzeciego Świata. – Nie powinniśmy się martwić Europejczykami – powiedział szef Migration Watch. – Na przykładzie Niemiec czy Hiszpanii widać, że Wielką Brytanię wciąż zamieszkuje około ćwierć miliona obywateli tych krajów, i podobnie będzie z Polakami, Czechami itd. Liczby się stopniowo wyrównają, ale rząd powinien lepiej kontrolować napływ ludzi z krajów całej reszty świata – powiedział sir Andrew Green. To pierwsza taka wypowiedźczłowieka, który przez wiele lat krytykował zjawisko masowej imigracji z krajów postkomunistycznych. Świadczy to o powolnej zmianie postrzegania migracji zarobkowej przez brytyjskie społeczeństwo. Problem wróci, gdy wyjazdy Polaków i innych narodowości naprawdę rozpoczną się na masową skalę.

Mikołaj Skrzypiec


4|

2 maja 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Będą zmiany w Luton Po długotrwałej procedurze komisja ACAS oficjalnie uznała związek zawodowy GMB jako reprezentację 500-osobowej kadry zatrudnionej w firmie Pratt’s Bananas w Luton, w której Polacy stanowią największą pod względem liczebności grupę pracowników. W reakcji na panujące w firmie warunki jej pracownicy podjęli strajk (pisaliśmy o tym na łamach Nowego Czasu kilkakrotnie). Od kilkunastu miesięcy przedstawiciele związków próbowali bezskutecznie skłonić właścicieli firmy do współpracy w celu poprawy warunków zatrudnionych przez nią pracowników. Zakończony w ubiegłym tygodniu proces prawnego usankcjo-

nowania GMB jako oficjalnej organizacji związkowej na terenie zakładu daje możliwość do rozpoczęcia prawdziwych zmian sytuacji załogi Zarówno przedstawiciele związku, jak i właściciel firmy wyrazili zadowolenie z faktu oficjalnego zaistnienia GMB w Pratt’s Bananas. Pomimo wcześniejszego utrudniania procesu przez zarząd firmy oraz powodowania opóźnień, jej właściciele muszą teraz zastosować się do wszystkich postulatów ze strony związku. To zdaniem jego przedstawicieli sprawi, iż zmiany w Luton nabiorą realnych kształtów i szybszego tempa co polepszy warunki pracy w zakładzie. (mik)

Dzieci dzieciom 40 polskich uczniów St John Fisher RC School w Peterborough jest systematycznie szykanowanych przez inne dzieci. Rodzice, którzy wielokrotnie prosili dyrekcję szkoły o interwencję, byli ignorowani. Zwrócili się o pomoc do władz miasta, które uznały, że sprawa jest poważna. Szkoła dostała trzy tygodnie czasu na zastosowanie się do wytycznych. Jeśli tego nie zrobi, władze

mogą cofnąć finansowanie placówki, połączyć ją z inną szkołą lub zmienić osoby nią zarządzające. Proponowano również, by zwrócić się o pomoc do policji, jednak szkoła nie zdecydowała się na tak drastyczny krok. St John Fisher RC School jeszcze kilkanaście dni, by poradzić sobie z uczniami, którzy nie chcą zaakceptować swoich polskich kolegów. (es)

Lepiej o Polakach w The Sun Dziennik „The Sun” opublikował ostatnio dwa artykuły o imigracji zarobkowej w Wielkiej Brytanii. 24 kwietnia ukazała się relacja z Boston w Lincolnshire, gdzie jeden na czterech mieszkańców jest imigrantem. Kolejna, z 29 kwietnia, opisuje historię małżeństwa Polaków, którzy przyjechali do Anglii w 2004 roku. Ton w obydwu artykułach jest niecodzienny dla The Sun, gdyż ich autor opisuje Polaków i inne mniejszości w dużo przychylniejszych słowach. Nie ma już mowy o wykorzystywaniu systemu opieki zdrowotnej, pobieraniu zasiłków, do których nie mamy prawa, czy zwiększaniu się liczby przestępstw z powodu naszej obecności. Wręcz przeciwnie, nowi mieszkańcy Bostonu pokazani są jako z reguły

ciężko pracujący ludzie, którzy nie tylko przyczyniają się do rozwoju miasta, ale stają się coraz szybciej jego integralną niemalże częścią. Czytając artykuł uważnie, można by dojść do wniosku, iż redakcja The Sun obrała zupełnie inny ton retoryki, ukazując nas jako całkiem porządnych ludzi. Rysuje się zatem obraz „dobrego imigranta”, takiego jak opisany we wtorkowym The Sun, Piotr Szepsel. Cztery lata temu przybył on z żoną na Wyspy, gdy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej. Kiedy otwarto dla nas granice Wielkiej Brytanii, The Sun alarmował o spodziewanym zalewie tysięcy ludzi z krajów nowej Unii. Piotr był jednym z nich. Gazeta opisywała wtedy katastrofalny stan polskiej gospodarki, niskie pensje oraz powody, dla których ludzie tacy jak Piotr z małżonką postanowili wyjechać. Dziennikarze tabloidu śledzili przyjazd Polaków od ich wyjazdu z rodzinnego Krakowa, do osiedlenia się na dobre w Anglii. Cztery lata później czytelnicy mają okazję ponownie zobaczyć rodzinę pana Szepsela i ich asymilację w Wielkiej Brytanii. Tym razem Polacy zostali pokazani bardzo pozytywnie. Pracowici i wartościowi mieszkańcy Anglii, którzy w pełni wtapiają się w tutejsze

warunki, pomimo niełatwego życia. Dodatkowo, sposób przedstawienia Piotra i jego rodziny z pewnością trafi do przeciętnego czytelnika The Sun: w artykule jest mowa o futbolu (Piotr to wierny kibic Arsenalu) i angielskich śniadaniach, które Piotr uwielbia. Do tego jasno i zdecydowanie zaznaczono, iż nie pobiera on zasiłków, a wszystkie jego zarobki to rezultat ciężkiej pracy. Trudno mówić, jak na razie, o definitywnym końcu złej prasy, jaką tabloidy z zacięciem zapewniają nam od kilku lat, należy jednak odnotować pierwsze zmiany. To zupełnie nowy styl opisywania zjawiska imigracji zarobkowej ostatnich lat, niewątpliwie bliższy prawdzie i bardziej nam przychylny. Być może jest to rezultat protestu Zjednoczenia Polskiego, jaki rzecznik prasowy tej organizacji Wiktor Moszczyński złożył do Press Complains Commission, podając liczne przykłady stronniczego i negatywnego opisywania Polaków przez Daily Mail. Być może redaktorzy The Sun postanowili sami stonować retorykę i zmienić politykę pisma. Pozostaje żywić nadzieję, że inne tabloidy pójdą w stronę tonu artykułów z The Sun.

Mikołaj Skrzypiec

10% RABATU NA WSZYSTKIE NASZE TOWARY POMIEDZY 18.00 – 21.00, W CZWARTEK 15 MAJA 2008

WEZ UDZIAŁ W DARMOWEJ LOTERII I WYGRAJ NAWIGACJE SATELITARNA TOM TOM, LOSOWANIE O 20.30 PRZYJDZ I POROZMAWIAJ Z NAMI. Skorzystaj z usług tłumacza. Polskie jedzenie i napoje gratis! OFERUJEMY WSZELKIEGO RODZAJU MATERIAŁY BUDOWLANE: Materiały instalacji Wod-kan i c.o. Kuchnie Materiały instalacji elektrycznych Łazienki Elektronarzedzia Panele podłogowe Drewno Płytki

Cegły Bloczki Cement Piasek

TEL: 02380 521100 ZAOPATRUJEMY FIRMY I KLIENTÓW INDYWIDUALNYCH, TRADE DEPOT, Third Avenue, Millbrook Industrial Estate, Southampton SO15 0LE SIEDEM DNI W TYGODNIU.


|

nowy czas | 2 maja 2008

czas na wyspie

Pamięć o Katyniu Kolejna, 68. rocznica zbrodni katyńskiej przebiegła w Londynie nieco inaczej niż zazwyczaj. Poza obchodami na cmentarzu Gunnersbury, członkowie Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich, byli żołnierze, ich rodziny i przyjaciele spotkali się na zamkniętym pokazie filmu „Katyń” Andrzeja Wajdy w kameralnym kinie Prince Charles Cinema na Soho. Specjalny seans został zorganizowany dzięki staraniom Konsula Generalnego RP w Londynie, Roberta Rusieckiego i Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich na Zachodzie, wcześniej miał swoją premierę w British Film Institute. Do BFI przyszli przede wszystkim Anglicy, w Prince Charles Cinema film oglądali przede wszystkim ludzie, dla których Katyń to nie tylko symbol, lecz często element ro-

dzinnej historii, o którym nie można i nie chce się zapomnieć. Uroczystości pod Pomnikiem Katyńskim na cmentarzu Gunnersbury, jak co roku zorganizowało Stowarzyszenie Polskich Kombatantów i Stowarzyszenie Rodzin Katyńskich na Zachodzie. Wcześniej była msza w kościele pw. św. Andrzeja Boboli, a przed pomniekiem przemówienie wygłosiła m.in. Ambasador RP w Londynie Barbara Tuge-Erecińska, prezentowały się poczty sztandarowe, długo składano wieńce i wiązanki kwiatów, które przynieśli przedstawiciele niemal wszystkich polonijnych organizacji działających w Londynie. Co roku Katyń wspomina się podobnie, chociaż co roku mniej jest tych, którzy byli świadkami tamtych wydarzeń. Dlatego to, co obecnie najważniejsze jest dla tej rocznicy to fakt, iż aby uczcić pamięć pomordowanych przychodzą na cmentarz Gunnersbury młodzi ludzie. W tym roku naprawdę ich nie brakowało, a to daje nadzieję, że pamięć o tych wydarzeniach przetrwa, że Pomnik Katyński nigdy nie stanie się zapomnianym symbolem, zapomnianej przeszłości.

Elżbieta Sobolewska >>14

Ważna nagroda Ksiądz profesor Michał Heller z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie odbierze w Londynie prestiżową Nagrodę Templetona przyznawaną za „przerzucanie pomostów między nauką a religią”. Wręczy mu ją 7 maja, w Pałacu Buckingham, książę Filip, mąż królowej Elżbiety II. A w najbliższą niedzielę, w sali parafialnej polskiego kościoła na Devonii, ks. Heller wygłosi wykład pt. „Wielki wybuch i stworzenie Wszechświata”. Ks. Heller to światowej sławy kosmolog, był jednym z inicjatorów zmierzenia się Kościoła z problemem Galileusza, przyczynił się do oficjalnej rehabilitacji uczonego w Kościele katolickim. Twierdzi, że nie ma konfliktu między ewolucyjną teorią powstania człowieka a chrześcijańską koncepcją stworzenia. (es) szczegóły na str. 25

Kup książkę Wielka wyprzedaż książek odbędzie się w niedzielę, 4 maja, w holu Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego. Organizatorem kiermaszu jest Zrzeszenie Nauczycielstwa Polskiego za granicą. Wyprzedaż rozpocznie się o godzinie 11.00 a zakończy o 18.00.


6|

2 maja 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Lobbing posła Polaka

tydzień na wyspach Wydział Konsularny Ambasady RP w Dublinie poszukuje tłumaczy- wolontariuszy. Poszukiwani są ludzie o bardzo dobrej znajomości języka angielskiego, którzy w ramach wolontariatu będą pracowali w punkcie informacyjnym Crosscare w Dublinie. Istnieje też możliwość połączenia pracy wolontariackiej na rzecz Crosscare z praktyką w Wydziale Konsularnym Ambasady RP w Dublinie. Osoby zainteresowane współpracą proszone są o kontakt z Wydziałem Konsularnym (visa@dublin.polemb.net). Jak stwierdza najnowszy raport Instytutu Badań Polityki Społecznej w rozdziale poświęconym emigracji, najwięcej Polaków mieszka i pracuje w Szkocji, gdzie na tysiąc lokalnych mieszkańców przypada od 10 do 29 imigrantów z Europy Wschodniej. Londyńscy pracodawcy zmuszeni będą w najbliższym czasie stawić czoła masowemu odwrotowi Polaków. Najbardziej ucierpią na tym branże hotelarska i gastronomiczna – zauważa „Evening Standard”. W Edynburgu wyremontowano blok mieszkalny specjalnie z myślą o emigrantach. Ma w nim zamieszkać pięćdziesięcioro ludzi. Większość z 16 wynajmowanych lokali to trzypokojowe mieszkania. Czynsz będzie wynosić od 600 do 700 funtów miesięcznie. Początkowo projekt miał być skierowany głównie do polskiej społeczności, jednak każdy pracownik migracyjny przyjeżdżający do Szkocji będzie miał prawo ubiegać się o mieszkanie w tym bloku. Gazeta niedzielna „The Observer” napisała o zatrważającej tendencji coraz częstszych ataków na imigrantów. W ciągu czterech ostatnich lat liczba napadów i pobić na tle rasowym wzrosła w Wielkiej Brytanii o 300 procent. „Te statystyki kryją ogniska znacznie większego rasizmu i ksenofobii w niektórych miastach” – napisał „The Observer”. Wiele z tych ataków skierowanych jest przeciw przybyszom z Europy Wschodniej. 20-letni Irlandczyk został skazany przez centralny sąd karny w Dublinie na karę 12 lat pozbawienia wolności za wielokrotny gwałt na Polce dokonany 22 lipca 2007 roku. 28 kwietnia zmarł Polak, którego dzień wcześniej znaleziono na ulicy Dundee z raną głowy. W niedzielę wieczorem 40-letniego Polaka znalazł taksówkarz przejeżdżający ulicą Sandeman. Mężczyzna został zabrany do szpitala Ninewells. Tego samego dnia na własne życzenie opuścił szpital. Zmarł w swoim domu. Policja prosi o kontakt wszystkie osoby posiadające informacje o zdarzeniu. Mężczyzna miał około 180 cm wzrostu, ciemne krótkie włosy i wąsy. W niedzielę był ubrany w niebieskie spodnie robocze, czarną koszulę i czarne buty.

Sikorski w Oksfordzie Minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski, podczas swojej kilkudniowej wizyty w Wielkiej Brytanii nie tylko rozmawiał z brytyjskim ministrem dyplomacji w Londynie, lecz odwiedził również również Oxford, gdzie na swojej macierzystym Pembroke College spotkał się ze studentami i wykładowcami. Wziął udział w I Kongresie Studentów Polskich w Wielkiej Brytanii, gdzie powitali go członkowie dwóch polskich organizacji studenckich (Polish Society), które działają na Uniwersytecie Oksfordzkim oraz na Uniwersytecie St Andrews. W pierwszej części spotkania podzielił się m.in. refleksjami na temat zmian w relacjach Polski ze światem, jakie dokonały się w okresie prawie ćwierćwiecza, które upłynęło od czasu, gdy on sam jako student-uchodźca uczył się w Anglii. Drugą część spotkania poprowadził Tomasz Jurkanis, przewodniczący Stowarzyszenia Polskiego na Uniwersytecie St Andrews. Minister Sikorski odpowiadał na pytania dotyczące głównie relacji polskich stowarzyszeń z krajem oraz działań, które mogłyby podejmować w celu kształtowania pozytywnego wizerunku Polski. Rozmawiano również o możliwościach spożytkowania po powrocie do Polski wiedzy zdobytej przez studentów w Anglii . Minister Sikorski spotkał się również z przedstawicielami Oxford Union Society. Pytania zadawane przez studentów dotyczyły kwestii przyszłego członkostwa w NATO Ukrainy i Gruzji, stosunku Federacji Rosyjskiej do przyszłego członkostwa Ukrainy w UE, ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, stosunków polsko-niemieckich od czasów ostatnich wyborów w Polsce, stosunków z Białorusią oraz budowy tarczy antyrakietowej. Okazję do rozmowy z Radosławem Sikorskim mieli także członkowie stowarzyszenia Polish Professionals, którzy poinformowali ministra o działaniach podejmowanych w celu zachęcenia Polaków do bardziej czynnego udziału w życiu społecznym i politycznym Wielkiej Brytanii m.in. poprzez kampanię „Polacy głosują”. Nie zabrakło również tematu podwójnego opodatkowania, abolicji podatkowej oraz możliwości uzyskania odpisów podatkowych z tytułu kształcenia na uczelniach poza granicami Polski. W tej ostatniej kwestii Sikorski obiecał, że omówi sprawę z ministrem finansów. (es)

Daniel Kawczyński, poseł parlamentu brytyjskiego, założyciel stowarzyszenia Przyjaciele Polski z Partii Konserwatywnej, spotkał się w ubiegły wtorek z przedstawicielami polskich środowisk biznesowych i dziennikarzami w siedzibie mBanku w City. Tematem spotkania były zagadnienia lobbingu politycznego. Kawczyński jest deputowanym z ramienia Partii Konserwatywnej, reprezentuje miasto Shrewsbury w hrabstwie Shropshire. Większość swojego życia spędził w Wielkiej Brytanii, tutaj również otrzymał wykształcenie. Pomimo tego posługuje się językiem polskim i z dumą mówi o sobie, iż jest prawdziwym Polakiem, z krwi i kości. Polska – powiedział – jest bardzo bliska jego sercu i darzy ją wielkim sentymentem, który zaszczepili mu rodzice. Dlatego też postanowił zapoczątkować istnienie i działania grupy parlamentarnej Przyjaciele Polski z Partii Konserwatywnej. Ma ona na celu pomoc polskim środowiskom, instytucjom i organizacjom w lobbingu politycznym na forum i w kuluarach parlamentu brytyjskiego. – Polacy zapominają często, jak silną grupę narodowościową stanowią w Unii Europejskiej i oczywiście tutaj – powiedział Daniel Kawczyński. – Ważne jest, by potrafili to wykorzystać, zarówno na forum międzynarodowym jak i w tym kraju, który dla wielu jest na dłużej bądź krócej ojczyzną. Jeśli tylko zechcą podjąć w tym celu jakieś kroki, my jesteśmy zdeterminowani, aby w tym pomóc. – Lobbing polityczny szczególnie na najwyższych szczeblach władzy państwowej jest bardzo powszechnie stosowanym narzędziem w państwach takich jak Wielka Brytania, gdzie demokracja i jej mechanizmy są silnie zakorzenione – przekonywał Daniel Kawczyński. – W parlamencie brytyjskim działają liczne grupy rozmaitego nacisku, jedne lepiej, inne gorzej, każda z nich jednakże jest głosem. Głosem, który ma na celu wywarcie presji na rząd czy izby parlamentu, by interesy poszczególnych grup, np. etnicznych, były lepiej reprezentowane i załatwiane – dodaje. Takie właśnie działania prowadzi grupa Przyjaciół Polski. Zapisuje się do niej coraz więcej osób, w większości są to osoby bez polskich korzeni, ale takie, którym z rozmaitych powodów interesy Polski są bliskie. Jednym z takich powodów może być przyszłość m.in. Unii Europejskiej, gdzie Polacy i Anglicy mogliby połączyć siły i prowadzić wspólną politykę. Zarówno Polakom, jak i Brytyjczykom nie do końca odpowiada podejmowanie wszystkich decyzji co do ich krajów przez urzędników brukselskich.

›› Daniel Kawczyński (w środku) z członkami Polish Professionals Szanujemy swoją odrębność narodową budując wspólnotę narodów – podkreślał poseł torysów. Nasze kraje i narody zawsze wiele łączyło, trzeba te więzy zacieśniać i wykorzystywać. Praca nad polepszeniem sytuacji Polaków w UK to jednak działania tu i teraz. Niejednokrotnie podczas spotkania powtarzano, iż w ciągu ostatnich lat Polacy zyskali wielki kapitał przez swoją obecność w Wielkiej Brytanii. Nasza praca na Wyspach cieszy się szacunkiem, jesteśmy cenionymi specjalistami wielu dziedzin, a naszą obecność widać w każdej z gałęzi brytyjskiej gospodarki. To właśnie teraz nadszedł właściwy moment, by ten kapitał w pełni zacząć wykorzystywać, podkreślał Daniel Kawczyński. Konserwatyści chcą nam w tym pomóc. Należy też jasno powiedzieć, iż to nie Polacy są przyczyną problemów, z jakimi boryka się Anglia,

skończyć z tą negatywną nagonką w mediach. Ta, zdaniem Daniela Kawczyńskiego, wynika z faktu, iż Polacy przez swą liczebność stali się łatwym celem i dyżurnym tematem dla tabloidów zawsze wtedy, gdy poruszana jest kwestia imigracji. To też jego zdaniem jest pierwszym celem lobbingu, który Polacy jako grupa powinni obrać. Już teraz jest to elementem działań grupy Przyjaciół Polski w Partii Konserwatywnej. Jej założyciel nie ma wątpliwości: – Należy działać, mówić o tym, co chcielibyśmy zmienić i znajdywać coraz więcej ludzi, którzy mogą nam w tym pomóc. Spotkanie z Danieml Kawczyńskim zorganizowało Stowarzyszenie Polish Professionals in London.

Mikołaj Skrzypiec Komentarz >>15


|7

nowy czas | 2 maja 2008

czas na wyspie

Bez szczegółów O Fawley Court pisze również angielska prasa. Artykuł w gazecie Henley Standard informuje czytelników o fakcie wystawienia zabytkowej posiadłości na sprzedaż. W rozmowie z dziennikarzem Nickiem Edmondsonem ojciec Wojciech Jasiński pominął niestety kilka wątków, które dla Polaków są bardzo istotne. W przeciwieństwie do artykułów w Nowym Czasie, które wywołały poruszenie wśród polskiej społecznoci i sprowokowały do działań w celu udaremnienia sprzedaży Fawley Court, w artykule Henley Standard nie pojawia się choćby słowo o protestach polskiej społeczności. Jako powód sprzedaży podano wysokie koszty utrzymania ośrodka oraz to, że nie wystarczająco wiele osób z ośrodka korzysta i że działalność duszpasterska nie może być kontynuowana. „20 lat próbowaliśmy znaleźć jakiś powód, żeby tu być” – powiedział ojciec Jasiński. Wspomniał również o tym, że wierni, którzy gromadzą się na niedzielnej mszy, kiedy zostali poinformowani o wystawieniu posesji na sprzedaż, przyjęli ją ze smutkiem, ale zaakceptowali jako konieczność. „Chcieliby, żeby [Fawley Court] mógł zostać ocalony, ale rozumieją, że nie może się to stać

przez myślenie życzeniowe”– powiedział ojciec Wojciech Jasiński. Niestety, zapomniał wspomnieć o tym, ilu ludziom los tego ośrodka jest bardzo bliski, ile osób wspomagało go finansowo oraz o tym, że ośrodek ten przez lata funkcjonowania był sercem życia Polaków na obczyźnie. Nie ma ani słowa o protestach ani o niezadowoleniu wielu Polaków z faktu wystawienia ośrodka na sprzedaż. Jako jeden z powodów dla opuszczenia ośrodka ojciec Jasiński wymienił np. fakt, że nie wystarczająca liczba wiernych posiada samochód, by do Henley-on-Thames dostać się, a Marianów nie stać na wynajmowanie autobusów, by dowozić wiernych do Fawley Court. To oraz pogarszający się stan budynków jest dla Marianów powodem, dla którego należy się ośrodka pozbyć. Oczywiście nie ma też mowy o tym, ile pieniędzy ze sprzedaży zostanie w Anglii, by

służyć dalszej działalności polskich ośrodków, nie ma też mowy o tym, ile z nich trafi do innych prowincji Marianów na całym świecie. Autor artykułu, Nick Edmondson, powiedział nam w rozmowie telefonicznej, iż Wojciech Jasiński ani słowem nie wspomniał o tym, jakie kontrowersje łączą się ze sprzedażą. – Nie było o tym

nawet wzmianki w wywiadzie, którego nam udzielił – mówi dziennikarz Henley Standard. – Odniosłem wrażenie, że jest mu poniekąd smutno, ale podejrzewam, że to dlatego, iż będą musieli przenieść się na Ealing w Londynie. To wielka zmiana scenerii. Też by mi było przykro opuszczać taki majątek – powiedział Nowemu Czasowi Nick Edmondson. –

Jestem zdziwiony, że o. Jasiński pominął tak wiele faktów, to dziwne. Z pomysłem napisania artykułu o wystawieniu Fawley Court na sprzedaż zgłosił się do nas agent nieruchomości. Podejrzewam, że inaczej sami nic byśmy o tym nie wiedzieli – dodał dziennikarz.

Mikołaj Skrzypiec


8|

2 maja 2008 | nowy czas

czas na wyspie POSLKIE ORGANIZACJE SPOŁECZNE W UK

Polish City Club Polish City Club (PCC) jest organizacją profesjonalistów założoną w 2004 roku pod Honorowym Patronatem J. E. Ambasadora RP w Wielkiej Brytanii, dr Stanisława Komorowskiego. Jego misją jest promowanie interesów Polski w sferze ekonomicznej, kulturalnej i społecznej. PCC realizuje swoje cele poprzez organizowanie lub współorganizowanie wydarzeń o tematyce finansowej, kulturalnej, takich jak wykłady historyczne, wystawy artystyczne czy spotkania z polskimi artystami i politykami. Utrzymuje bliski dialog oraz kontakty z licznymi instytucjami, organizacjami oraz mediami, zarówno polskimi jak i brytyjskimi. Do członków honorowych PCC należą m.in.: Jan Krzysztof Bielecki, Kazimierz Marcinkiewicz, Leszek Balcerowicz, Hanna Gronkiewicz-Waltz, hr. Adam Zamoyski oraz prof. Norman Davies. Klub utworzył klinikę prawną Polish Legal Centre, gdzie Polacy mogą bezpłatnie uzyskać w języku polskim porady w zakresie prawa angielskiego. PCC jest również głównym partnerem dorocznego balu charytatywnego fundacji „Efekt Motyla”, który odbywa się w Ambasadzie RP w Londynie. Dochód z balu jest przeznaczany na szkoły w biednych rejonach Polski. www.polishcityclub.org

••• Polish City Club służyć ma integracji konkretnego środowiska. Koszt członkostwa to sto funtów rocznie. Dla członków organizowane są wykłady, jak niedawny prof. Balcerowicza; spotkania z politykami, jak ostatnio z ministrem spraw zagranicznych, Radosławem Sikorskim. – W październiku odbędzie się debata, w której wezmą udział Adam Zamoyski i Norman Davies, planujemy zorganizować w czerwcu aukcję polskiej sztuki, z której pieniądze zostaną przeznaczone dla młodych artystów tu działających – opowiada o działalności PPC Marcin Perzanowski. – Pod koniec października 2007 roku, zaczęło działać Polish Legal Centre. W każdy wtorek od godz.18.00 do 20.00 można spotkać się z prawniczką, która udziela darmowych porad odnośnie prawa pracy, prawa rodzinnego, opieki socjalnej. Nie jest Polką, ale mamy tłumacza. Każdorazowo przyjmuje do pięciu osób. Na razie centrum działa tylko w POSK-u, ale myślimy też o kościele na Devonii czy Ognisku Polskim. Korzystamy z pomocy sponsorów, takich jak bank HSBC, Brytyjsko-Polska Izba Handlowa czy PKO. Byliśmy również zaangażowani w akcję „Polacy Głosują”, przekazaliśmy środki na zakup ulotek czy koszulek.

Kolekcjonerzy W czwartek, 24 kwietnia, w gmachu Museum of London odbyło się kolejne spotkanie organizowane przez członków stowarzyszenia Polish City Club. Pod hasłem How to establish your art collection (Jak stworzyć własną kolekcję dzieł sztuki) dyskutowano o szansach współczesnych artystów na zaistnienie w galeriach świata oraz o obecnej sytuacji na rynku dzieł sztuki. Polish City Club do udziału w tym spotkaniu zaprosił specjalistów w dziedzinie sztuki współczesnej. Gości przywitał dyrektor Museum of London, Jacek Lohman. W części dyskusyjnej głos zabrali zaproszeni eksperci. Monica Chung, dyrektor galerii Alexandre Pollazon w Londynie, na podstawie własnych doświadczeń przedstawiła, jak wygląda proces tworzenia galerii dzieł sztuki. Wyraziła też swoją opinię na temat obecnych trendów w sztuce wystawienniczej i wskazała galerie w Londynie, które jej zdaniem warte są zobaczenia. Anders

Między Soplicowem… dokończenie ze str. 1 Jednakże tak rozumiana emigracyjność polskiej literatury odbiega od romantycznych wzorców, brakuje w niej Polski przefiltrowanej przez nostalgiczną wyobraźnię. Bo tradycyjnie rzecz ujmując, definicja literatury emigracyjnej nie ogranicza się do położenia geograficznego autora czy miejsca powstania dzieła. Jest ona toczona całą mgławicą narodowych i społecznych powinności, mityczną wręcz tęsknotą za krajem i nostalgią za idealizowaną przeszłością. Tę przeszłość symbolizuje oczywiście Mickiewiczowskie Soplicowo. Ale do literatury emigracyjnej należy też Norwidowski etos literatury czynu, apoteoza uważnego zaangażowania w codzienność i pracę dla najbiedniejszych (choćby w „Vade-mecum”). Literatura emigracyjna to także ironiczny Witold Gombrowicz z „Trans-Atlantyku” czy gorzki Sławomir Mrożek z „Emigrantów”. Jednak we wszystkich tych utworach gdzieś w tle – być może prawem kanoniczej interpretacji tych tekstów – istnieje wielka polityka, a wraz z nią perturbacje polskiej historii i zgryzoty Pola-

ków jako narodu, nieraz zmuszonych do emigracji, z jej politycznymi i moralnymi konsekwencjami. Nietrudno chyba rozgryźć to psychologiczne zjawisko charakterystyczne dla politycznej emigracji, emigracji przymusowej, w którym emigrant stara się oswoić swoją nową, często nielekką, sytuację właśnie przez idealizację miejsca opuszczonego. Czy zatem, wracając do tekstu Kopaczewskiego, mamy jeszcze literaturę emigracyjną? Czy Kopaczewski projektuje swojego bohatera przez pryzmat jego wyjazdu z ojczyzny, jego tęsknoty, jego nostalgii? Patrząc na zarysowany schemat tradycyjnej literatury emigracyjnej widać wyraźnie, że młodzi emigranci — jak bohaterowie Grzegorza Kopaczewskiego, nie bardzo się weń wpisują. W Global Nation wszyscy: Polak, Hiszpan, Francuz, razem mieszkający są poprzez wspólne miejsce i czas upodobnieni do siebie. Wszyscy tak samo wyzyskiwani, wszyscy pełni nadziei, ale i rozczarowań: „Nasze prace to minimalna płaca, maksymalna ilość pracy i zupełny brak identyfikacji z firmą. Coś

jak bycie kapiszonem na1/3. Brad, Maria i Chris pracują w pubach (…) Vanessa niewolniczy dla Starbucks, gdzie dostaje trochę powyżej minimalnej płacy (..) a ja w mojej księgarni (…) czasem tęsknię za moją pierwszą robotą: małą pizzerią typu „take away” niedaleko Chancery Lane w Holborn. To jedno z tych miejsc, które istnieje, powiedzmy, od kilku miesięcy, ale wszystkim się wydaje, że jest częścią ogólnoświatowej sieci”. Nowi emigranci, których opisuje Kopaczewski są podobni do tych miejsc, które wydają się istnieć od dawna, choć są zaledwie na chwilę. Oni także wydają się wtapiać w życie miasta, globalnej wioski, jakby nie mieli żadnej przeszłości, ani planów na przyszłość. Jakby istnieli tylko tu i teraz, a w takim istnieniu nie ma miejsca na nostalgię, na pogrążanie się w przeszłości. A zatem literatura ta opisuje już nowe (Kopaczewski podpowiada, że jest to też „popkulturowe”) doświadczenie emigracyjne. Nie ma już starej emigracji, bo nikt nie zmusza nikogo do wyjazdu z Polski, bo pozostanie w kraju bądź za granicą

Pattersson, ekspert na rynku sztuki nowoczesnej oraz jeden z dyrektorów ArtTactic, mówił o obecnej sytuacji na rynku dzieł sztuki oraz przedstawił zasadę działania domów aukcyjnych i obecnych trendów cenowych w malarstwie współczesnym. Wspomniał też o stale zmieniającej się modzie na artystów z różnych regionów świata oraz jak te zmiany wpływają na zainteresowanie sztuką przez potencjalnych nabywców. Głos w dyskusji zabrał również Alexander Branczik, zastępca dyrektora ds. sztuki współczesnej domu aukcyjnego Sotheby’s. Na podstawie wielu przykładów z działalności tej instytucji przedstawił jak kształtują się ceny dzieł słynnych malarzy współczesnych począwszy od momentu powstania obrazu aż po zlicytowanie go na publicznej aukcji. Po wystąpieniu ekspertów goście mieli czas na zadawanie pytań, które dotyczyły przede wszystkim sytuacji polskich artystów na rynkach światowych oraz przewidywanych trendów w sztuce współczesnej. Jak zapewniał gospodarz spotkania, członek PCC Gabriel Olearnik, czwartkowa dyskusja miała na celu rozpoczęcie pewnego cyklu spotkań z

kulturą dla członków Polish City Club. Wyraził również nadzieję, że cykl ten będzie kontynuowany w najbliższej przyszłości. Pomimo zaproszenia na spotkanie przedstawicieli polskich mediów w Londynie, jego uczestnikami byli wyłącznie członkowie Polish City Club. Rodzi się więc pytanie, czy tego typu dyskusje nie powinny mieć charakteru otwartego oraz służyć chociażby poszukiwaniu mecenatu dla środowiska polskich artystów mieszkających w stolicy Wielkiej Brytanii? Kilkadziesiąt zaproszonych na spotkanie osób z pewnością było świadkami ciekawej wymiany zdań, niemniej jednak można było odnieść wrażenie, że właściwych adresatów czwartkowego wieczoru w Museum of London zabrakło. A przecież Polish City Club ma na swoim koncie inicjatywy związane z działalnością na rzecz szerszej społeczności. Tym bardziej martwi fakt, że gdyby nie obecność dziennikarzy, czwartkowe spotkanie w sercu londyńskiego City pozostałoby wyłącznie w świadomości członków PCC. Sztuka dla sztuki?

nie niesie za sobą żadnych konsekwencji polityczno-moralnych. Jest się tylko w innym miejscu na ziemi, w naszej globalnej wiosce. Takie są konsekwencje romantycznego w swych źródłach pojmowania literatury emigracyjnej – aby wciąż posługiwać się tym terminem trzeba go przeformułować. Młodzi autorzy do „pagórków leśnych” ani „łąk zielonych” nie tęsknią. Nie tworzą swojego Soplicowa, nie idealizują, wręcz przeciwnie, często nieheroicznie, cynicznie, acz odważnie stawiają czoło rzeczywistości, z jaką muszą się zetknąć i brutalnie często obnażają jej niedoskonałość. I jest to rzeczywistość emigracyjna, dlatego też kategoria „literatury emigracyjnej” wydaje się wciąż być potrzebna. Trzeba zatem zauważyć, że w literaturze tworzy się nowy model emigranta, który wyjeżdża choć nie musi (przynajmniej z względów politycznych), który poniekąd wszędzie czuje się dobrze, który oczywiście musi skonfrontować się z narodowościowymi mitami (bo naród tak się szybko nie poddaje i wciąż będzie pytał, kto ty jesteś?). Jednakże konfrontacja ta nie rozgrywa się w kategoriach zdrady czy wierności narodowi, lecz jest poszukiwaniem siebie samego, konkretnej jednostki. Bo

podstawowym bohaterem nowej literatury emigracyjnej jest — po trosze jak każdy z nas — człowiek wykorzeniony i zagubiony w globalnej, wirtualnej, wielokulturowej, wykorzenionej, „cool” kulturze! Ale nawet w tej popkulturowej pospieszności, jak u Kopaczewskiego, znajdą się ładne chwile, jak choćby picie herbaty na dachu wspólnego domu w oczekiwanie na wschód słońca, kiedy budzi się uczucie: „siedzimy wszyscy na naszym dachu i zaciskamy dłonie na parujących kubkach. Czekamy na wschód słońca. Patrzymy w milczeniu ponad dachami domów w kierunku Finshbury Park. I kiedy wreszcie pierwszy promień oświetla nam twarze, Fiona odwraca się do mnie z uśmiechem i całuje mnie w usta. I myślę sobie, więcej, jestem teraz o tym całkowicie przekonany, że jeśli moje życie miało do czegoś zmierzać, to niewątpliwie jest to ten moment”. Tak epikurejsko brzmiąca postawa zasadniczo odróżnia nową literaturę emigracyjną od etosu romantycznego – jej celem nie jest naród lecz zamknięta, skoncentrowana na sobie, po trosze zagubiona, po trosze zbyt pewna siebie, żyjąca obecną chwilą, wykorzeniona z nostalgii podmiotowość!

Paweł Rosolski

Urszula Chowaniec



10|

2 maja 2008 | nowy czas

polska pRawo

tydzień w kraju W Gdańsku odbył się ingres abp. Leszka Sławoja Głodzia. Wierni wygwizdali Lecha Wałęsę, który krytykował tę nominację. Na uroczystości było 50 biskupów, prezydenci Lech Wałęsa i Lech Kaczyński, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz oraz posłowie. Zabrakło premiera Tuska, który w tym czasie leżakował sobie w Sopocie. Traktat Lizboński znowu staje się kością niezgody. Marszałek Bronisław Komorowski twierdzi, że dokument jest już dostatecznie zabezpieczony Konstytucją, w PO pojawiają się też głosy powrotu do dyskusji nad Kartą Praw Podstawowych. Prezydent w przypadku niedotrzymania umowy przez Donalda Tuska grozi przetrzymaniem Traktatu w swojej kancelarii. W Sejmie powstało nowe koło poselskie – Nowa Lewica. Liczy ono ośmiu posłów SdPl Marka Borowskiego, którzy odeszli z koalicji z SLD, po rozpadzie LiD-u. Klub Lewicy (SLD) stopniał do 42 posłów. Ministerstwo Sprawiedliwości chce wykreślić z Kodeksu Karnego przepis narzucający sądowi ordynowanie najwyższego wymiaru kary za morderstwa ze szczególnym okrucieństwem. Ustawa medialna trafi zapewne do kosza. Prezydent zamierza zawetować zmiany, a SLD nie chce poprzeć koalicji PO i PSL, by to weto odrzucić. Platforma nie rezygnuje i już zapowiada prace nad nowymi rozwiązaniami. Platforma Obywatelska kontynuuje prezydencką kampanię wyborczą. W mediach pojawiła się sprawa zapłaty za karetkę podstawioną prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu w Juracie. MSWiA, do którego należy szpital skąd pochodziła karetka, odmawia zapłaty rachunku, inny szpital w Zielonej Górze przypomniał sobie, że podczas pobytu prezydenta też podstawiał karetkę, która uległa wypadkowi i teraz żąda, by Kancelaria Prezydencka kupiła mu nowy samochód. Prezesi Sądu Najwyższego Lech Gardocki i Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień zbojkotowali uroczystości 20-lecia istnienia urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich. Powodem jest wypowiedź RPO Janusza Kochanowskiego, że środowisko sędziowskie nie ma etosu, moralności, tradycji i nawyków cywilizacyjnych. Poseł Janusz Palikot nie daje o sobie zapomnieć. Jego najnowszy pomysł to zwolnienie z pracy wszystkich urzędników zatrudnionych w latach 2005-2007. Mogą oni być zwolennikami PiS i zdaniem posła PO stoją za zapowiadaną akcją strajkową urzędów skarbowych. Były prezydent Aleksander Kwaśniewski podczas wykładu w USA zaproponował przyjęcie Rosji do NATO, choć być może Moskwa tego nie chce. I pomyśleć, że Amerykanie mu za to jeszcze płacą...

poRwanie KRzysztofa olewniKa

Zatrzymanie policjantów Bartosz Rutkowski

Kiedy specjalna grupa policjantów zatrzymywała Remigiusza Mindę, na jego twarzy rysowało się przerażenie. Nie mógł uwierzyć, że on, kiedyś szef sekcji kryminalnej policji mazowieckiej, człowiek, który jako pierwszy zajmował się sprawą porwania Krzysztofa Olewnika w ten sposób skończy. A jeszcze kilka dni temu mówił w jednej ze stacji telewizyjnych, że nie ma sobie nic do zarzucenia, że w sprawie głośnego porwania, przy ówczesnej technice policyjnej, zrobiono wszystko , co można było zrobić. Kilkadziesiąt minut później ludzie z tej samej specgrupy zatrzymali dwóch byłych podwładnych naczelnika Mindy. To właśnie do Mindy i jego ludzi rodzina Olewników miała największe pretensje o to, że nie zrobili w tej sprawie nic. Teraz postawiono im zarzuty niedopełnienia obowiązków i zaniedbania. Ale nie wyklucza się, że kaliber oskarżeń będzie znacznie cięższy. Jaki? – tego prokuratorzy nie chcą powiedzieć. – To pierwsza jaskółka w tej sprawie, może w końcu uda się wyjaśnić, kto tak naprawdę był odpowiedzialny za śmierć mego syna – komentował niespodziewane zatrzymania Włodzimierz Olewnik, ojciec zamordowanego Krzysztofa. – To dobry znak – dodawała Danuta Olewnik, siostra porwanego i zakatowanego przez porywaczy – ale jeszcze ten sam los powinien spotkać wielu pro-

Książę Karol w Krakowie

kuratorów, którzy tak nieudolnie prowadzili sprawę. W rozpracowywanie sprawy porwanego siedem lat temu Krzysztofa Olewnika zaangażowanych było kilkudziesięciu policjantów i kilku prokuratorów. Każdy z nich może teraz, poza jednym prokuratorem i kilkoma policjantami, drżeć o swój los. Szefowie resortu sprawiedliwości i resortu spraw wewnętrznych zapewniają, że wszystkie dokumenty w tej głośnej sprawie zostaną odtajnione, a osoby odpowiedzialne w ten czy inny sposób za śmierć uprowadzonego za to zapłacą. Krzysztof Olewnik, syn biznesmena z Drobina niedaleko Płocka, został porwany z własnego domu w nocy z 26 na 27 października 2001 roku. Porywacze zażądali od rodziny okupu, ale pomimo przekazania pieniędzy, zabili Olewnika. Przywódca porywaczy Wojciech Franiewski popełnił samobójstwo w czerwcu 2007 roku w celi. Podobnie zginął Sławomir Kościuk, który wskazał policji miejsce ukrycia ciała. – Niemoc, nieporadność, uderzanie ciągle grochem o ścianę, to w końcu zostało przerwane – mówi Danuta Olewnik. Jednak według niej zarzuty stawiane zatrzymanym to za mało. – Mnie denerwuje mówienie o zaniedbaniu, zaniechaniu. Jestem za innymi zarzutami, bardziej o współpracę czy o działanie w kierunku, w jakim poszło całe śledztwo – wyjaśnia. Jest już niemal pewne, że kolejnym na liście do zatrzymania jest Leszek Wawrzyniak, obecnie prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Drugi to Robert Skawiński z Prokuratury Rejonowej Praga Południe. Ten ostatni zatrzymał w 2004 roku Sławomira Kościuka, porywacza i zabójcę Olewnika. Chciał mu stawiać zarzuty, jednak – jak tłumaczył – nie zgodzili się na to jego przełożeni. Dziś może odpowiedzieć za niedopełnienie obowiązków. Podobne zarzuty ma usłyszeć Leszek Wawrzyniak, który prowadził to śledztwo w jego początkowej fazie, gdy był prokuratorem w Płońsku.

Ufamy premierowi, nie ufamy prezydentowi 66 proc. Polaków popiera działania rządu Donalda Tuska i darzy go zaufaniem. 48 proc. nie ufa prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Po raz kolejny wyniki sondaży wskazują na niechęć respondentów wobec polityki gabinetu prezydenta, a w pewnym stopniu gloryfikują działania premiera Tuska. Te sondażowe kontrasty zdają się drażnić Lecha Kaczyńskiego i stąd opisywane już próby samodzielnych inicjatyw ze strony prezydenta. Według sondażu przeprowadzonego przez CBOS, największym zaufaniem w Polsce cieszy się Donald Tusk. Na kolejnych miejscach znaleźli się: Lech Wałęsa – 51 proc., Radosław Sikorski – 50 proc. i Bronisław Komorowski – 49 proc. Największą nieufnością Polacy darzą ojca Tadeusza Rydzyka – 66 proc., później: Leszka Millera – 57 proc., Jarosława Kaczyńskiego – 56 proc. i jego brata, prezydenta Lecha Kaczyńskiego – 48 proc. (pk)

Książę Walii Karol wraz z małżonką księżną Kornwalii Kamilą otworzył we wtorek Centrum Społeczności Żydowskiej na Kazimierzu. O pomoc w jego zbudowaniu zwrócili się przedstawiciele gminy żydowskiej, gdy w 2002 roku Karol odwiedził Kraków. Z inspiracji księcia i pod jego patronatem budowę okazałego gmachu koło synagogi Tempel sfinansowała londyńska organizacja World Jewish Relief. Książęca para odwiedziła też synagogi Tempel i Kupa, bazylikę Mariacką, Sukiennice oraz Wawel. W kościele Mariackim przewodnikiem dostojnych gości był proboszcz bazyliki ks. Bronisław Fidelus. Książęca para otrzymała w prezencie ryngraf z wizerunkiem kościoła Mariackiego, wykonany z ponad 100-letniej blachy miedzianej oraz albumy z fotografiami Adama Bujaka. Na Rynku Głównym krakowskie kwiaciarki obdarowały Karola i Kamilę bukietami.


|11

nowy czas | 2 maja 2008

polska Rząd

pRogRam pRywatyzacji

tydzień w kraju

Tusk sprzedaje resztę Polski – To, co robi Tusk, to posezonowa wyprzedaż Polski – komentują program prywatyzacji kilkuset polskich firm posłowie opozycji, a jeden z nich, Jacek Kurski z Prawa i Sprawiedliwości wyjaśnia: Czy nie lepiej mieć złote kury, które co roku znoszą jaja, a nie pozbywać się ich na zawsze i zarobić na nich tylko raz? Ale rząd Donalda Tuska już postanowił, że sprywatyzowane będą takie srebra z państwowego zestawu, jak Polskie Linie Lotnicze „LOT” czy pociągi intercity, wiele banków oraz innych firm.

W najbliższych trzech latach zyski ze sprzedaży tych firm mają zasilić budżet państwa o 30 mld złotych. Dotychczasowe prywatyzacje pokazywały, że wielu nabywców nie płaciło pełnych kwot, że były rozmaite ulgi, kiedy brakowało kapitału, firmy padały, inne szły w prywatne ręce za bezcen. Polityków opozycji burzy tajemnicza aura, jaka towarzyszyła pomysłowi kolejnej prywatyzacji. Zwykle jest tak, że poddaje się go pod publiczną dyskusję. Tym razem niczego takiego nie było, wystąpili urzędnicy premie-

ra Tuska i podali listę firm do sprywatyzowania. Sam Donald Tusk tłumaczy, że firmy o znaczeniu strategicznym dla bezpieczeństwa państwa zostaną w państwowych rękach, a swój ruch nazywa koniecznością ograniczenia roli państwa w wielu sektorach, by pobudzić gospodarkę. Dziwnym jednak trafem przy okazji takich szybkich prywatyzacji zyskiwali zwykle ludzie, którzy są w dobrej komitywie z rządzącymi. I choć premier Tusk zapewnia, że nie będzie żadnego kolesiostwa, to prze-

cież Polacy takie zapewnienia słyszeli w przeszłości. Ekonomiści dziwią się, że w czasie tak dobrej koniunktury, jaką przeżywa polska gospodarka, rząd decyduje się na prywatyzację, a tak naprawdę sprzedaż tych firm. Pieniądze mają być co prawda przeznaczone na przyszłościowe fundusze, ale jak pokazuje praktyka, załatają one bieżące potrzeby. Być może na przykład żądania strajkujących lekarzy czy nauczycieli.

Bartosz Rutkowski

To ja mam władzę – twierdzi prezydent prezydent. Zdaniem szefa polskiego MSZ-u, Radosława Sikorskiego, zachowanie prezydenta wskazuje na to, że Lech Kaczyński ma „problem”. – Ja bym nie chciał wkroczyć w taką sytuację, w której na mniej niż tysiąc żołnierzy będzie przypadał jeden generał – oświadczył prezydent Kaczyński. Dla ministra obrony, Bogdana Klicha, argumentacja jest niezrozumiała.

Członkowie rządu Donalda Tuska wskazują na kolejne rozgrywki polityczne jako przyczynę całego zamieszania. Sytuacja jest o tyle kontrowersyjna, że lista nazwisk z propozycjami nominacji została w dużej części stworzona jeszcze za czasów Radosława Sikorskiego na stanowisku szefa MON. Wiadomo, że obaj politycy – Sikorski i Kaczyński – nie darzą się zaufaniem.

W ostatnim czasie to kolejny przypadek „samodzielności” prezydenta. Lech Kaczyński podjął też całkiem zaawansowane działania w zakresie relacji Polska-Gruzja. Nie konsultował z nikim swoich posunięć i wszystko wskazuje na to, że nie zamierza. W imieniu całego kraju Lech Kaczyński udziela wsparcia Gruzinom w ich napiętych relacjach z Rosją. (pk)

W mediach coraz więcej doniesień o przekrętach działaczy PSL. Ktoś zatrudnił w państwowej spółce szwagra, inny nie rozliczył wydatków. Do tej kategorii należy też informacja o prezesie Agencji Rynku Rolnego Bogdanie Twardowskim, który za agencyjne pieniądze płacił czesne za swoje studia, kupił drogi fotel i „wypasioną komórkę”. Twardowskiego w końcu zdymisjonowano. Wysyp tego typu doniesień można jednak wytłumaczyć sporami wewnątrz koalicji. W Siemianowicach Śląskich odbyły się uroczystości upamiętniające pierwszą rocznicę samobójstwa Barbary Blidy. Wygląda na to, że lewica rozpoczęła swój proces „beatyfikacyjny”. Odsłonięto tablicę pamiątkową, zamówiono mszę, zorganizowano koncert Józefa Skrzeka. Poseł PO Kazimierz Kutz przyrównał jej „męczeństwo” do cierpień Korfantego. Tymczasem sejmowa komisja śledcza ciągle nie znajduje dowodów, że za jej samobójstwem stali politycy PiS.

DZWOŃ DOMU DZW WOŃ DO D z kkażdej ażdej d komórki komórki w TT-Mobile -Mobile aciół i rodziny rodziny w P olsce za ttylko ylko 3p/min, pr o o z kkażdej ost ażdej komórki komórki w Dzwoń do przyjaciół Polsce prosto ożesz dz wonić do do omu za mniej niż gdyb yś dz wonił na ttelefony elefony w UK! UK K T-Mobile. Teraz możesz dzwonić domu gdybyś dzwonił

WYBIERZ WY BIERZ NUMER DOSTĘPU DOSTĘPU

WYBIERZ WY BIERZ TWÓJ TWÓJ POLSKI POL LSKI NUMER

z ttelefonu eleffonu T-Mobile T-Mobile (i nac naciśnij ciśnij 'zadzwoń') 'zadzwoń')

na kt który óry chc chcesz esz zzadzwonić adzwonić

3p p 07755 22 48 003 10p 10 p 07755 20 48 003

POLSKIE TELEFONY TELEFONY ST STACJONARNE TACJONARNE J

Wyb Wybierz bierz międzynarodowy międzynarodowy num numer mer na który który chcesz zadzwonić Polsce chc esz zadz wonić w P olsce rrozpoczynając ozp poczynając od 0048 i kończąc kkrzyżykiem rzyżykieem (#)

POLSKIE K KOMÓRKI OMÓRKI

BEZ OPŁATY Z ZA A POŁ POŁĄCZENIE ĄCZENIE E

BEZ MINIM MINIMALNEJ A ALNE J OPŁ OPŁATY ATY Z ZA A POŁĄCZENIE POŁ P ĄCZENIE

SPRAWDŹ, SPR RAWDŹ, JAK POR PORÓWNUJEMY ÓWNU UJEMY ST STACJONARNE TACJONARNE K KOMÓRKI OM MÓRKI

Vodafone V odafone

5p

15p 1

O2

7p

30p 3

12p

20p 2

3p

10p 1

O ran nge Orange

Wszystkie W szystkie ceny ceny podane p są za minut minutę ę połacz połaczenia enia

Kolejny spór na linii gabinet premiera-prezydent. Tym razem poszło o generalskie nominacje. Minister obrony przesłał do kancelarii prezydenta propozycje 15 nominacji, Lech Kaczyński jest skłonny zatwierdzić tylko trzy. Jak to tłumaczy? – To ja decyduję, kogo mianuję. Polska ma 127 generałów i ta liczba jest całkowicie wystarczająca – powiedział

Premier Donald Tusk poinformował, że wprowadzenie podatku liniowego w Polsce będzie możliwe za trzy lata, a więc w 2011 roku. Projekt ustawy w tej sprawie trafi pod obrady Sejmu po wyborach prezydenckich w 2010 roku.

Działa z każdego telefonu T-Mobile

WWW.POLSKATEL.COM WWW WW.POLSKA LSKA ATEL.COM L.COM Ws z y s t k i e podane Wszystkie p o d a n e ceny ce ny są s ą aaktualne k tualne p przy r z y rrozmowach oz m o w a c h wychodzących w yc h o d z ą c yc h z UK U K z sieci s i e c i T-Mobile, T- M o b i l e, dostępne d o s tę p n e również r ó w n i e ż w innych i n ny c h wybranych w y b r a nyc h sieciach. sie ciach. W Warunki arunk i d dostępne o s tę p n e w internecie. i nt e r n e c i e . © Co Core r e Communications. Co m m u n i c a t i o n s . Polskatel, Po l s k a te l , aagent gent Y Yourcall ourc all


12|

2 maja 2008 | nowy czas

wielka brytania świat tydzień w skrócie MSZ Gruzji uznaje wypowiedzi Moskwy jako zapowiedź agresji na swój kraj. Rosja twierdzi, że „może sięgnąć po środki militarne w obronie swoich obywateli w Osetii i Abchazji”. Możliwość wybuchu walk wydaje sę coraz bardziej prawdopodobna.

londyn

wizyta ministra radosława sikorskiego

Przyjaźń polsko-brytyjska

W Afganistanie talibowie dokonali zamachu na prezydenta Hamida Karzaja podczas wojskowej defilady. Prezydent nie odniósł obrażeń. Niemiecki wywiad BND szpiegował i kontrolował komputer ministra przemysłu i handlu Afganistanu. W Pradze odbyło się spotkanie MSZ Grupy Wyszehradzkiej. Kraje te udzieliły wsparcia dla obecności Ukrainy i Gruzji w NATO. Chiny zgodziły się rozmawiać z wysłannikiem Dalajlamy. Większość państw pochwaliła taką decyzję. Hillary Clinton przedłużyła szanse na uzyskanie nominacji Demokratów. Clinton wygrała prawybory w Pensylwanii. Premier Japonii Yasuo Fukuda złożył wizytę w Moskwie. Podczas rozmów z Putinem i Miedwiedjewem poruszono temat sporu terytorialnego pomiędzy obydwoma krajami. Rząd Niemiec ogłosił, że otworzy swój rynek pracy dla obywateli państw „nowej Unii” przed rokiem 2011. Ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego przez Czechy przeciągnie się co najmniej do września. Czeski Senat odesłał dokument do zbadania przez Trybunał Konstytucyjny. Wywiad USA twierdzi, że ma dowody na współpracę Syrii i Korei Północnej w dziedzinie atomistyki. Komunistyczni specjaliści pomagali budować Syrii reaktor atomowy. Instalacje zostały zbombardowane przez Izrael, a Syria nie wniosła wówczas protestów międzynarodowych. 11 maja odbędą się przyspieszone wybory parlamentarne w Serbii. Notowania zwolenników i przeciwników UE w tym kraju rozkładają się po równo. Komisja wyborcza w Harare uznała, że w wyborach parlamentarnych wygrała opozycja. Partia Mugabe nie chce się z tym pogodzić, żąda też II tury wyborów prezydenckich. Czarnogóra wystąpiła o status kandydata do Unii Europejskiej. Szef Ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa Walenty Naływaczejko stwierdził, że bez „dekagiebizacji” tych służb nie uda się ich zreformować. Do ostrych walk doszło na Sri Lance. Tamilskie „Tygrysy” zaatakowały m.in. rządowe bazy wojskowe.

W drugim dniu wizyty w na Wyspach minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski spotkał się z szefem brytyjskiej dyplomacji Davidem Milibandem. Ministrowie rozmawiali o dwustronnej współpracy w ramach dialogu europejskiego. Omawiali bieżące problemy Unii Europejskiej i sprawy bezpieczeństwa. osobnym tematem były kwestie związane z sytuacją Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii. Szefowie resortów spraw zagranicznych wymienili również opinie na temat sytuacji w Rosji po wybo-

rach prezydenckich. Zdaniem ministra Sikorskiego w Rosji powstała nowa jakość, ponieważ po raz pierwszy prezydentem został polityk, który nie ma przeszłości komunistycznej. Ministrowie wyrazili przekonanie, że z Rosją w imieniu wszystkich krajów Unii powinna negocjować Komisja Europejska. Przedmiotem troski ministrów była także sytuacja na Bałkanach, w tym przede wszystkim perspektywy przyjęcia przez Radę UE porozumienia o stabilizacji i stowarzyszeniu dla Serbii.

Ropa w górę Cena ropy osiągnęła w ubiegłym tygodniu rekordowy poziom, koszt jednego galonu wynosi obecnie 5 funtów. Pomimo rosnącej presji oraz pierwszych protestów grup zawodowych najbardziej dotkniętych wzrostem cen paliw, rząd brytyjski nie rozważa zatrzymania podwyżki podatku paliwowego zaplanowanej na koniec tego roku. W ubiegły wtorek 250 ciężarówek blokowało częściowo londyńską Park Lane, to pierwszy protest organizacji zrzeszających brytyjskich przewoźników. Dynamiczny wzrost cen paliw najmocniej odczuwają właściciele firm trans-

portowych oraz kierowcy, każda podwyżka ceny surowca przekłada się bezpośrednio na ceny benzyny na stacjach. Przedstawiciele przemysłu transportowego rozważają kolejne większe akcje, w tym blokady rafinerii, jeśli rząd nie podejmie kroków, by zmniejszyć tempo wzrostu cen. Również we wtorek, dwóch największych brytyjskich producentów ropy ogłosiło rekordowe wyniki za pierwszy kwartał 2008. BP oraz Royal Dutch Shell podsumowały swe zyski na 7,2 mld funtów, co wywołało burzę protestów ze strony związków zawodowych, kierowców i ekologów. (mik)

W trakcie spotkania uzgodniono wspólne stanowisko obu krajów dotyczące zaangażowania NATO i UE na Bliskim Wschodzie. Na konferencji prasowej, która była podsumowaniem spotkania szefów dyplomacji David Miliband nawiązał do długoletniej współpracy polsko-brytyjskiej, która obecnie najbardziej jest widoczna w Afganistanie. Ważnym elementem spotkania było przedstawienie przez ministra Radosława Sikorskiego polskiej koncepcji wzmocnienia wschodniego wymiaru Europejskiej Polityki Sąsie-

dztwa, która będzie przedmiotem dyskusji podczas Rady Europejskiej w czerwcu 2008 r. Po spotkaniu z Davidem Milibandem minister Sikorski miał wykład w Królewskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, gdzie mówił między innymi o tarczy antyrakietowej. Przyznał, że polsko-amerykańskie negocjacje w sprawie warunków rozmieszczenia elementów tarczy nadal trwają, ale ich treść jest poufna. Radosław Sikorski zaprosił szefa brytyjskiej dyplomacji do złożenia wizyty w Polsce. (gm)

Protest Litwy w Unii Trwa samotny protest Litwy, która pomimo nacisków innych krajów UE nadal blokuje mandat do rozpoczęcia rozmów z Rosją. Na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych w Luksemburgu oporu Litwy nie udało się przezwyciężyć. Litwini odwołują się do międzynarodowej solidarności i chcą wsparcia dla Gruzji. Poza tym domagają się wznowienia przez Rosję dostaw ropy do Możejek (także polski interes, bo tamtejsza rafineria to własność „Orlenu”), wyjaśnienia sprawy zaginięcia litewskich biznesmenów w Rosji, odszkodowań za deportacje i ukarania winnych komunistycznych zbrodni na Litwie.

Gorbaczow kazał zabić papieża? „Wykorzystać wszelkie dostępne możliwości, by zapobiec nowemu kierunkowi w polityce, zapoczątkowanemu przez polskiego papieża, a w razie konieczności sięgnąć po środki wykraczające poza dezinformację i dyskredytację”. Pod tym nieformalnym wyrokiem na Jana Pawła II podpisali się: Michaił Susłow, Andriej Kirylenko, Konstantin Czernienko, Konstantin Rusakow, Władimir Ponomariew, Iwan Kapitonow, Michaił Zimianin, Władimir Dołgich i Michaił Gorbaczow.


|13

nowy czas | 2 maja 2008

wielka brytania świat austRia

24 lata ojciec więził cóRkę

tydzień w skrócie

To ja byłem jej katem! Bartosz Rutkowski

Austria i cały świat są nadal w szoku po tym, jak w niewielkim miasteczku Amstetten w Dolnej Austrii znaleziono 42-letnią dziś kobietę, która przez 24 lata była więziona w piwnicy przez swego ojca, 73-letniego Josefa Fritzla. Mężczyzna przyznał się, że bił i gwałcił córkę, miał z nią siedmioro dzieci, z których jedno spalił, bo zmarło zaraz po narodzinach. Fritzla zatrzymano w minioną sobotę. Tak, to ja byłem jej katem – powiedział przesłuchującym go policjantom. 29 sierpnia 1984 roku Josef zgłosił zaginięcie swojej 18-letniej córki. Ale tak naprawdę zamknął ją w piwnicy swego domu w Amstetten w Dolnej Austrii, gdzie wykorzystywał ją seksualnie. 42-letnia dziś Elisabeth Friztl miała ze swym ojcem siedmioro dzieci. Troje z nich – dwie dziewczynki i jeden chłopiec – mieszkało z Josefem i jego 69-letnią żoną Rosemarie, troje zaś – dwóch chłopców w wieku 5 i 18 lat, oraz 19-letnia dziewczyna – w piwnicy ze swoją matką. Matka Elisabeth twierdzi, że o niczym nie wiedziała i była przekonana,

że córka zaginęła. Josef sfabrykował listy, w których Elisabeth rzekomo prosi, aby jej nie szukać, bo jest w jakiejś sekcie. Josef utrzymywał też, że troje dzieci, które wychowywał wraz z żoną, córka podrzuciła pod drzwi ich domu, ponieważ nie była w stanie ich wychować. Piwnica, w której przetrzymywana była Elisabeth składała się z kilku ciasnych, pozbawionych okien pomieszczeń. Wejście do niej ukryte było za regałem i zabezpieczone kodem, który znał tylko Josef. W tych pomieszczeniach była łazienka i kuchnia. Był tam również telewizor. Sprawa wyszła na jaw, kiedy najstarsze dziecko Josefa Fritzla i jego córki – 19-letnia Kerstin poważnie zachorowała i trzeba było ją zabrać do szpitala. Było to w ubiegły weekend. W kieszeni jej ubrania lekarze znaleźli kartkę. Była tam odręcznie napisana przez jej matkę błagalna prośba, by ją w końcu uwolniono od tego szaleńca. Wówczas lokalne władze zorganizowały w mediach kampanię wzywającą matkę chorej dziewczyny do stawienia się w szpitalu. Josef zdecydował się wtedy wyprowadzić Elisabeth i dwoje pozostałych dzieci z piwnicy, a żonie oznajmił, że zaginiona córka postanowiła wrócić. W sobotę został zatrzymany wraz z Elisabeth nieopodal szpitala. Dwaj synowie, którzy razem z Elisabeth mieszkali w piwnicy, w sobotę po raz pierwszy ujrzeli światło słoneczne. Chłopcy nigdy nie uczyli się w żadnej szkole. W poniedziałek policja przeszukiwała piwnice w domu Fritzla w Amstetten,

130 km na zachód od Wiednia. Austriacka opinia publiczna jest wstrząśnięta. – Społeczność Amstetten powinna spalić się ze wstydu. Sąsiedzi przymykali oko – krzyczą tytuły austriackiej prasy. Elisabeth Fritzl została zgwałcona przez ojca po raz pierwszy, gdy miała 11 lat. Od tego czasu musiała zaspokajać jego seksualne zachcianki. Kobieta jest teraz, podobnie jak trójka jej dzieci, pod opieką psychiatrów. Jest chroniona przed dziennikarzami. Lekarze opisują ją jako kobietę niemal obłąkaną, z włosami koloru białego. Na pytanie detektywów odpowiadała krótkimi zdaniami. Jej ojciec nie był żadnym menelem, tylko inżynierem elektrykiem, który miał ogromne doświadczenie w budowie różnego rodzaju pomieszczeń, studni itp. Najdziwiejsze było to, że w domu, gdzie była zamaskowana piwnica, pomieszczenia wynajmowali obcy ludzie i oni nie zauważyli nic szczególnego.

Trójka uwięzionych dzieci była uczona czytania i pisania przez matkę, ich ojciec i ojciec ich matki szył im ubrania, a przez specjalną rurę tłoczone było powietrze do piwnicy. – Facet przez 24 lata prowadził podwójne życie – mówi szef wydziału kryminalnego lokalnej policji Franz Polzer. – Na górze mieszkała rodzina, były też wynajmowane pomieszczenia. Mężczyzna nie chciał ujawniać żadnych szczegółów tego, co działo się w tym bunkrze, czyli piwnicy. Oznajmił tylko, że groził córce, iż w przypadku próby ucieczki odpalone zostaną ładunki wybuchowe. To musiało na nią podziałać paraliżująco. – Za niewielkimi drzwiami, które otwierało się nie zwykłym kluczem, tylko szyfrem, były ściany dodatkowo wzmocnione betonem – przyznaje inny miejscowy policjant Heinz Lenze, który jest pewien, że ta kryjówka musiała być wcześniej przygotowana. – To było więzienia robione z głową i dużym wysiłkiem. Kiedy dzieci rosły, on pogłębiał podłogę, ale i tak wysokość od podłogi do sufitu nie przekraczała w ostatniej fazie 170 centymetrów. Jedyny kontakt ze światem zewnętrznym zapewniał telewizor, wideo oraz ogromne radio. Jedzenie podawano na małych talerzykach. Były tam również jakieś proste zabawki, niektóre zrobione z papieru. Austriacy przyznają, że w ich kraju jest coś niedobrego, skoro po pierwsze mogło dojść do takiego wynaturzenia, a po drugie przez prawie ćwierć wieku nie dostrzegli tego ani bliscy, ani sąsiedzi.

Poznają cię po twarzy Kiedy latem tego roku przylecimy obojętnie z jakiego zakątka świata do Wielkiej Brytanii, na lotniskach może nas powitać nietypowa kontrola. Pasażerowie będą sprawdzani przez automaty, które „prześwietlą” ich twarz, a nie przez sprawdzenie ich danych w paszporcie. Ten „prześwietlony” obraz będzie porównany z bazą danych w specjalnym komputerze, gdzie są podobizny ludzi podejrzanych np. o terroryzm i inne groźne przestępstwa. Zdaniem lotniskowych ochroniarzy ten system pozwoli lepiej ustalić tożsamość danej osoby i wykryć ewentualne fałszerstwa. Już teraz jednak są duże obawy, że jeśli nastąpi tylko jakikolwiek błąd w bazie komputerowej może się okazać, że wielu całkiem niewinnych ludzi ten system nie przepuści. A wyjaśnienie pomyłki będzie niezwykle utrudnione. Jak na razie nie wiadomo jeszcze, na ilu brytyjskich lotniskach wizualne sprawdzanie pasażerów będzie w tym roku wprowadzone. Jeśli jednak eksperyment sprawdzi się, wszystkie brytyjskie lotniska otrzymają w najbliższym czasie odpowiednią

aparaturę do sprawdzania twarzy podróżnych. Ocenia się, że skala błędów nie powinna przekroczyć pięciu procent badanych, ale biorąc pod uwagę ogromną liczbę podróżnych, szczególnie latem, może dojść do niewyobrażalnego zamieszania, czego władze chcą uniknąć. – Jesteśmy w stu procentach przekonani, że maszyna wykona swoją robotę o wiele lepiej niż najbardziej uważny i gorliwy urzędnik – zapewnia Gary Murphy, światowy ekspert od policyjnych technologii. –Nie wiemy jeszcze, jaka będzie reakcja ludzi, gdy będą poddawani kontroli tylko przez maszynę. Inny brytyjski ekspert, Gus Hosein, jest bardziej krytyczny. Przypomina, że podobny system testowany w Stanach Zjednoczonych przy wpuszczaniu ludzi na finał SuperBowl zawiódł, bo do bazy danych wprowadzano zbyt wiele fałszywych informacji o ludziach i dochodziło do ogromnego zamieszania. Projekt Semafor, jak go określają Brytyjczycy, ma być stopniowo rozszerzany na przejścia graniczne innych krajów europejskich. (br)

Dania zorganizuje jesienią kolejne referendum w sprawie pełnego członkostwa w UE. Kopenhaga ma cztery klauzule wyłączające ją z polityki unijnej. Chodzi tu o takie sprawy jak euro, bezpieczeństwo i obrona, polityka imigracyjna i tzw. europejskie obywatelstwo. Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun ostrzegł przed globalnym kryzysem żywnościowym. Wzrastające ceny żywności okazują się nie do udźwignięcia przez biedne kraje. W niektórych państwach doszło nawet do limitowania sprzedaży ryżu (m.in. USA i Izrael). W USA aresztowano inżyniera, który przekazywał przez lata tajne dokumenty Izraelowi. Z Bajkonuru wystrzelono drugiego już satelitę, który będzie służył „europejskiemu” systemowi nawigacji Galileo, konkurencji dla amerykańskiego GPS. W ciągu pierwszego miesiąca obowiązywania Karty Polaka, na Ukrainie wystąpiło o ten dokument tylko 1000 osób. Na izraelskich portalach internetowych skrytykowano zachowanie żydowskiej młodzieży podczas obchodów rocznicy powstania w warszawskim getcie. Młodzież bawiła się w gry, nie uszanowała momentu grania hymnu Polski. Dopiero po publikacji w Izraelu podobne informacje ukazały się i w Polsce. Burmistrz Lipska skrytykował polskie plany zamknięcia w tym mieście konsulatu RP i Instytutu Polskiego. Burmistrz uznał to za dziwne i podał przykład Francji, która ma w Niemczech 25 swoich instytutów kultury. Turkmenistan powrócił do normalnego kalendarza. W 2003 roku prezydent Nazarbijew zmienił nazwy miesięcy, które miały być kojarzone z nim i jego rodziną. W ten sposób styczeń znowu jest styczniem, a nie Turkmenbaszą. Połowa publicznych inwestycji w krajach afrykańskich jest realizowana przez firmy chińskie. UE debatowała nad coraz większą obecnością Chin w Afryce. W Berlinie odbyło się referendum w sprawie przyszłości lotniska Tempelhof. Lewicowy burmistrz miasta chce jego zamknięcia i oznajmił, że dokona tego niezależnie od wyników głosowania. Dla wielu berlińczyków lotnisko kojarzy się z amerykańskim mostem powietrznym w czasie sowieckiej blokady, który uratował miasto. Dla Polaków to także historia lądowań na Tempelhof porywanych w czasach PRL samolotów LOT-u. Szlezwik Holsztyn to kolejny niemiecki kraj związkowy, który złagodził zakazy publicznego palenia. Z obawy o bankructwo pozwolono na palenie także w małych pubach i piwiarniach, nawet tych, które nie mają osobnych pomieszczeń dla niepalących.


14|

2 maja 2008 | nowy czas

felietony opinie

redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA

Opowieść katyńska Andrzeja Wajdy Grzegorz Małkiewicz zy podobał ci się film? – padło sakramentalne pytanie po niedzielnej projekcji Katynia, która dzięki wysiłkom konsula Generalnego RP Roberta Rusieckiego i przewodniczącego Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich na Zachodzie Andrzeja Przewoźnika odbyła się w londyńskim Prince Charles Cinema w dniu uroczystości przy Pomniku Katyńskim na Cmentarzu Gunnesbury. Nie potrafiłem odpowiedzieć, a w zasadzie zaniemówiłem. Jak to podobał? Ten film uderza tak mocno, że jakakolwiek refleksja estetyczna jest niemożliwa. Chyba że ktoś tak bardzo poczuwa się do roli zawodowego recenzenta, że musi, i z tego musu opowiada zwykłe bzdury. Słyszałem i czytałem sporo takich komentarzy, zanim zobaczyłem film, a mając coraz bardziej krytyczny stosunek do całokształtu twórczości Andrzeja Wajdy, byłem przygotowany na rozczarowanie. Teatralny i sentymentalny obraz największej naszej tragedii XX wieku – tego się spodziewałem. Naszej tragedii, bo zbrodnia na elicie naszego społeczeństwa dokonana przez Sowietów wymierzona była w nas wszystkich, w cały naród. Czułem niepokój, bo nie można o tej tragedii opowiadać w konwencji „Panien z Wilka”.

C

Od pierwszych kadrów nie pojawiła się jednak ani chwila, w której mógłbym pielęgnować swoje uprzedzenia, refleksję historyczną czy estetyczną. Film powala swoją bezkompromisową potrzebą dotarcia do prawdy. I nie jest to tylko prawda o Katyniu, którą po pięćdziesięciu latach kłamstwa i przyzwolenia na kłamstwo poznaliśmy. To był wysiłek reżysera, twórcy, który zmagał się ze swoim życiem, ze swoją pamięcią, swoim losem. Stworzone przez niego postaci na tle rzeczywistych wydarzeń prowadzą nas przez golgotę indywidualnego życia. Każda partia dialogowa była wyznaniem artysty, zapisem jego dramatów i goryczy podjętych wyborów. Zapisem indywidualnych tragedii. „Życiorys ma się tylko jeden” – brzmiało heroiczne wyznanie młodego człowieka, który ubiegając się o miejsce w szkole w swoim curriculum vitae napisał, że ojciec zginął w Katyniu zamordowany przez Sowietów. Takiej wersji idąca zgodnie z linią partii dyrektorka szkoły przyjąć nie chciała. Zdolny uczeń mógł się do szkoły dostać bez problemu, wystarczyło zmienić tylko słowo w swoim życiorysie. Zapisu tego jednak nie zmienił. Jeszcze tylko przez ułamek dnia ta niezłomność dodawała mu sił, ale koniec tej drogi był nieubłagany. Zginął podczas próby aresztowania. Andrzej Wajda był w podobnej sytuacji. Wielu jego krytyków, bardziej politycznych niż artystycznych, wypo-

mina mu swego rodzaju politykę ugody z komunistami, czyli mordercami jego ojca. Czy podobna sytuacja w jego życiu, w której zachował się inaczej, była początkiem tej „ugody”? Powiedzieć w być może swoim ostatnim filmie „życiorys ma się tylko jeden”, w związku z tym doświadczeniem, to najbardziej bolesny rachunek sumienia.

Wszyscy uczestniczyliśmy w kłamstwie katyńskim. Wajda dokonuje rozrachunku z własnym życiorysem, ale nie oszczędza także i nas „Jak to jest – zastanawiał się Józef Mackiewicz – że Niemcy robili z nas bohaterów, a Sowieci gówno?”. Film penetruje i tę prawdę. O to również niektórzy krytycy mieli pretensje do reżysera, a konkretnie, że wprowadzał w swoją opowieść o morderstwie katyńskim niepotrzebne wątki. Mord katyński był początkiem czasów zniewolenia i nikomu wcześniej w takim skrócie nie udało się pokazać te-

go okresu. Ale też i czasów późniejszych, a nawet i współczesnych. „ Ja myślę podobnie” – broni swojej postawy jeden z bohaterów. „To nieważne, co myślisz, ważne, co robisz” – słyszy w odpowiedzi. Wszyscy uczestniczyliśmy w kłamstwie katyńskim. Wajda dokonuje rozrachunku z własnym życiorysem, ale nie oszczędza także i nas. Niezłomni zginęli, inni, którym dopisało szczęście i z nieludzkiej ziemi wyszli z generałem Andersem, uniknęli po drugiej stronie „żelaznej kurtyny” trudnych dylematów. „Co pan robi w tym mundurze? – Nie zdążyłem do Armii Andersa” – takie proste wyjaśnienie składa porucznik Jerzy, którego ocalił los, po to, by zniszczyło go własne sumienie. W jego przypadku wyjściem z zakłamania jest samobójcza śmierć – tak między innymi kończyli niezłomni w komunistycznej Polsce. Kończyli też katowani w ubeckich więzieniach, jak Agnieszka, siostra pilota zamordowanego w Katyniu, któremu chciała oddać hołd płytą nagrobną. Niezłomni w PRL-u nie przeżyli. Prawdę historyczną poznaliśmy wcześniej. Można ją oczywiście na różne sposoby fabularyzować. Wajda tego nie zrobił, bo ważniejsza dla niego była prawda związana z mordem katyńskim, ale jeszcze nie ujawniona – prawda osobista. I to jest najbardziej powalające w tym filmie – myślę, że w równym stopniu dla twórcy, jak i widza. Nie ma większego wyzwania w sztuce, i nie każ-

Krystyna Cywińska, zniechęcona bessą, wyjechała w poszukiwaniu Edenu. Zapowiada powrót po trzech tygodniach.

robku autora – przy okazji ożywia i przypomina postać Urbana. Ożywiają ją też klęski lewicy, którym Rzecznik zawdzięcza liczne zaproszenia do telewizyjnych programów. Urban ożywiony – pomyślałem sobie – trzeba sprawdzić, czym się żywi, że taki znowu energiczny. Poszedłem do kiosku, rozejrzałem się po półkach i, po wielu latach – może dziesięciu? – sprawdziłem, jaka jest kondycja „Nie”. – „Wyborczą”, „Rzeczpospolitą” i bilet normalny proszę – poprosiłem, by po chwili teatralnego milczenia, dodać: – Aha – nonszalancja człowieka, który zapomniał o mało istotnej rzeczy – i poproszę jeszcze TO, wycedziłem zdejmując z półki „Nie”. W „TYM” – po staremu – zręcznie podana na zardzewiałej już nieco tacce dziennikarska padlina: „jazda” po klerze, wulgaryzmy i seksualne aluzje w co drugim zdaniu. Tak, Urban, w sensie dziennikarskim, żywi się padliną od zawsze. Ale ostatnio Rzecznik Generała szczególnie zagustował w politycznej padlinie swoich ideowych przyjaciół. Choć może

i nie szczególnie: nie po raz pierwszy wszak odżywa – nie mówię tu o literackiej kreacji Pilcha, ale o wzmożonej aktywności medialnej prawdziwego Urbana – kiedy kłopoty ma bliska mu lewica. Im bardziej lewica dogorywa, tym wyraźniej Urban politycznie zmartwychwstaje; im bardziej lewica pikuje, tym lżej i swobodniej korpulentny Urban wznosi się w powietrze do publicystycznego lotu; im bardziej – w efekcie nieudolności i nijakości – lewica znika z telewizyjnych ekranów, tym więcej na nich Urbana i jego retorycznych piruetów. I paradoks nad paradoksy: dogorywa lewica młoda, z nadziejami na przyszłość, zrzucająca (choć raczej nie z własnej woli, a w wyniku nieubłaganych procesów biologicznych) dokuczliwy balast PRL-u, odżywa zaś podstarzały ex-rzecznik ten sam PRL i najgorsze jego momenty symbolizujący. Wniosek dla miłośników Urbana: odbudować świetność Rzecznika można tylko w jeden sposób. Wykańczając ze szczętem lewicę.

dy, kto uważa, że sztukę tworzy, jest temu w stanie sprostać. Podziwiam i cenię artystów, którzy bez znieczulenia penetrują zakamarki własnej duszy. A kiedy, dzięki ich mistrzostwu, to co osobiste staje się uniwersalne, przychodzi kolej na widza. Razem z Wajdą ujawniamy tę drugą prawdę o sobie, o podwójnych standardach, o życiu w strachu, zgodzie na zwykłe łajdactwo, usprawiedliwiane wyższą racją, o zdradach małych i większych, o małościach, które nas wewnętrznie wypalają. Nie jesteśmy bez winy i dzięki filmowi Wajdy, nie przyjdzie już nam tak łatwo dzielić uczestników dramatu na ofiary i katów. Kto jest bez winy? Czy ci, którzy twierdzą, że Wajda złagodził obraz oprawców wplatając do opowieści sceny z nazistami? Czy ci, którzy uważają, że za dużo tam wątków? A może ci, dla których w obrazie Wajdy jest za dużo symboliki? Nie ma sztuki bez symboliki. Nawet sztuka walcząca z symboliką robi to za pomocą… symboli. Sam język jest zbiorem symboli. Katyń to film druzgoczący, w którym ofiary mordu są naszymi sędziami. Pamiętaj, nie zaznasz spokoju, jeśli nie upomnisz się o swoich zmarłych.

To, proszę… Przemysław Wilczyński

Pytanie, jak długo jeszcze z uśmiechem na ustach pociągnie Jerzy Urban, pozostaje aktualne. Jak i to, dlaczego wciąż Jerzy Urban odżywa i czym się żywi?

Owszem, elokwentny, ale jaki przy tym cyniczny. Tak, zdolny piekielnie, ale co z tego, skoro świnia. Owszem, bywał niepokorny, ale z jaką pokorą dał się zatrudnić Generałowi do najgorszej propagandowej roboty! Na tych i wielu innych paradoksach przez lata powstawał mit naczelnego cynika III RP. Na reputację świni dokumentnej sam w pocie czoła zresztą zapracował. Nie tylko karierą rzecznika w stanie wojennym, ale też występami literacko-dziennikarskimi. Choćby zdaniem z „Alfabetu”, w którym wyznał, iż w wieku lat sześciu zadenuncjował ojca na NKWD. Mówiło się często, że z Urbanem i jego gazetą jest jak z gazetkami pornograficznymi i serialami: wielu ogląda, ale nieliczni do oglądania się przyznają. Faktycznie, wystarczyło przysłuchać się w kiosku kupującym „Nie”, by „psychologię” stosunków Urban – społeczeństwo rozszyfrować. – Poproszę „Krakowską”, „Dziennik”, mydło i snickersa – prosi klient i wyjmuje z portfela dziesięć złotych –

Aha, i jeszcze TO – dodaje z teatralnym roztargnieniem, pokazując na „Nie”. „To” – obowiązkowo na ostatnim miejscu, obowiązkowo z nonszalancją w głosie, sugerującą, że może być „to”, ale równie dobrze mogłoby „tego” nie być. „To” – tylko przy okazji, po drodze, w przelocie. „To” – tylko raz, dla zabawy, nie żebym co tydzień czytała. „To” – tylko do pociągu, wie pan – żeby trochę się pośmiać. „To” – żeby zobaczyć, co ten błazen znowu napisał. „To” – dla sąsiadki spod „piątki”, broń Boże nie dla mnie. Przypomniałem sobie o Urbanie i o „tym”, kiedy przeczytałem nową książkę Jerzego Pilcha („Marsz Polonia”). W wydanej tydzień temu powieści Urban posłużył autorowi za pierwowzór głównego bohatera – Benjamina Bezetznego, „ekscentryka nad ekscentrykami, swawolnika nad swawolnikami”. Rzecz dzieje się na balu u Bezetznego, balu przypominającym słynne rauty w rezydencji Urbana. Książka – skądinąd w Polsce przez krytykę chwalona i zaskakująco inna od dotychczasowych w do-


|15

nowy czas | 2 maja 2008

felietony i opinie

Na czasie

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Grzegorz Małkiewicz

Udział obywatela w procesie demokratycznym nie kończy się po odejściu od urny wyborczej. Parlamentarzyści nie działają w próżni, pozostają w stałym kontakcie z wyborcami, przyjmując ich na dyżurach. Ale co dwa głosy, to nie jeden, dlatego wyborcy tworzą grupy w celu wywarcia większego nacisku na swoich reprezentantach. Czyli uprawiają tak zwany lobbing. Słowo stosunkowo młode w języku polskim, i chyba nie trzeba wyjaśniać dlaczego. Puryści językowi kręcą z niezadowolenia głowami, ale nic lepszego nie mają do zaproponowania. Można ewentualnie zgodzić się na określenie „grupa nacisku”, ale „lobbing” i tak powróci. Najważniejsze to zrozumieć mechanizmy takiej działalności i skutecznie „naciskać” bądź „lobbować”. Potrzebę takiej aktywności zrozumiał konserwatywny poseł polskiego pochodzenia Daniel Kawczyński. Polacy są zbyt dużą grupą, żeby nie wykorzystać takiej szansy. A zyskać można dużo. Lepsze zrozumienie naszych potrzeb i aspiracji w kraju osiedlenia, czyli w Wielkiej Brytanii – to najbardziej oczywisty kierunek działania. Z kolei wzmacniając pozycję tutaj, stajemy się niejako ambasadorami Polski, o znacznie większych możliwościach niż mają polscy dyplomaci. Nasze szanse zwiększa również fakt przynależności Polski do Unii Europejskiej. Gramy w tej samej drużynie i często mamy podobne cele bądź powinniśmy pozyskać sojuszników do opcji, która z naszej perspektywy jest lepsza i korzystniejsza dla pozostałych członków zjednoczonej Europy.

Daniel Kawczyński powołał organizację Conservative Friends of Poland, która może stać się taką platformą wspólnych działań. Nie jest to pierwsza próba powołania grupy dbającej o polskie interesy w środowisku brytyjskich konserwatystów. Wcześniej istniała, i chyba nie została zawieszona, grupa o nazwie Anglo Polish Conservative Society. Dobrze byłoby skorzystać z jej doświadczenia i doprowadzić do jakieś fuzji – dwie grupy nie są potrzebne, a połączenie zwiększy naszą skuteczność. Dobry początek nie gwarantuje jednak sukcesu, o czym doskonale wie Daniel Kawczyński. Skuteczny lobbing to ciężka praca. Konieczność organizowania spotkań, uczestniczenia w prestiżowych konferencjach, inaczej – stała obecność na scenie politycznej. Powinniśmy być tam, gdzie ustala się najbliższą strategię działań politycznych. Na dorocznych konferencjach partyjnych, biorąc udział w tak zwanych fringe meetings, czy nawet organizując takie spotkania na temat Polski. Ważnym wydarzeniem jest również konferencja wpływowej organizacji, jaką jest Konfederacja Brytyjskiego Przemysłu (CBI). Wszędzie tam nie powinno zabraknąć Przyjaciół Polski.

absurd tygodnia Kolejnym zwycięzcą w kategorii „odwaga cywilna” jest lord Laidlaw of Rothiemay (lat 65). Wcześniejszym finalistą, zanim jeszcze nowa dyscyplina nabrała olimpijskiej rangi, był były wicepremier w rządzie Tony’ego Blaira, John Prescot. Zdobycie się na odwagę cywilną pozwoliło mu na wyjście z politycznego niebytu, gdzie przebywał od czasu swojej rezygnacji z tej wysokiej funkcji państwowej. John Prescot, nie licząc się z konsekwencjami (co bardzo podkreślali jurorzy) ujawnił swoje skłonności do obżarstwa i symptomy bulimii, dolegliwości do tej pory przypisywanej jedynie nastolatkom marzącym o karierze modelek. Natomiast Lord Laidlaw nadał odwadze cywilnej nowy wymiar i zostawił ewentualnych konkurentów daleko w tyle ujawniając tajemnice swojego życia intymnego. Cierpi, jak czytamy w specjalnie wydanym oświadczeniu, na nadpobudliwość seksualną, co objawia się w organizowaniu orgii z udziałem prostytutek obojga płci. Jest to choroba jak inne, podkreśla lord, z którą bezskutecznie walczy od lat wspierany przez swoją żonę Christine. Lord jest zamożnym człowiekiem, pieniądze wydaje nie tylko na orgie, ale też na kuracje w prywatnych klinikach, niestety jego choroba jest, jak twierdzi, nieuleczalna. Tytuł szlachecki otrzymał w 2004 roku z rekomendacji Partii Konserwatywnej. (rat)

Wacław Lewandowski

(Na)przeciw poetom Rozbawiła mnie irytacja Marcina Piniaka, który w „Nowym Czasie” z 25 kwietnia rozprawił się z POSK-ową uroczystością rozstrzygnięcia konkursu literackiego im. Zbigniewa Herberta. Piniaka zirytowali poeci, których „wiersze upadały jak pijane konie” i owo namaszczenie, z jakim recytowano, mówiąc delikatnie, nie najlepsze liryczne produkcje. Piniak jednak myli się, sądząc że denerwująca go nieprzystawalność koturnowej atmosfery wieczoru do jakości literackich prezentacji bierze się z przestarzałych metod działania, jakie przyjęto w POSK-u, z panującego tam rzekomo zwyczaju podchodzenia do takich zagadnień z nieznośnym nabożeństwem. Ja bym powiedział, że to jest polska specyfika, przejawiająca się w tzw. wydarzeniach poetyckich (wieczorach poezji, spotkaniach z autorami czy konkursach), zarówno organizowanych za granicą, jak i – przede wszystkim – w Polsce. U nas bowiem wszyscy święci wychodzą naprzeciw poetom i poezji, nie bacząc na to, że dawno już temu miara się przebrała i tzw. poetów są teraz krocie, tysiące, jeśli nie – setki tysięcy. Właściwie każda polska gmina ma przynajmniej jednego etatowego liryka, w każdej najmniejszej choćby pro-

wincjonalnej dziurze poetów jest kilku, czasem kilkunastu. Mamy też od lat kilkunastu nadprodukcję tomów poetyckich – roczny ich urobek zajmuje towarowy wagon kolejowy i jest prawdziwym utrapieniem bibliotek, którym należy się obowiązkowy egzemplarz każdego wydawnictwa. Wkrótce nikogo nie będzie stać na to, by tony owych poetyckich wypocin magazynować i przechowywać, a mimo tego poetyckie towarzystwo rozrasta się i pączkuje. Łatwość druku, łatwość sfinansowania tomu z pieniędzy publicznych (każda gmina dysponuje środkami, które wolno jej wydać wyłącznie na tzw. kulturę), brak autorskiego ryzyka finansowego, brak krytyki literackiej, która by grafomana wyśmiała, nietrudna droga do całkiem niezłego „stypendium twórczego” – wszystko to sprawia, że grafomania liryczna puszy się i nadyma, ma się dobrze i gotowa jest w każdej chwili rozmnażać się i powiększać swe szeregi. W czasach, gdy przed kandydatem na poetę nie stają już żadne wymagania formalne, którym musiałby sprostać, twórcą poezji może się poczuć każdy, kto potrafi bębnić palcami w komputerową klawiaturę. Taki grafoman, gdy wyda kilka tomów, odbierze kilka konkursowych laurów (konkursów poetyckich są setki!), po-

zna iluś tam kolegów-grafomanów, którzy z zachwytem będą „recenzować” jego dokonania, czuje się już klasykiem, ucieleśnionym skarbem narodowej kultury, więc bierze się za tworzenie „poetyckiej szkoły”, prowadzi liryczne warsztaty dla młodych, promuje ich debiuty, które natychmiast okrzykuje „wydarzeniami”. Wszystkim tym poczynaniom towarzyszą dysponenci publicznych pieniędzy, urzędnicy odpowiadający za „wspieranie kultury” bądź społecznicy, którym nie wypada okazać obojętności dla kulturalnego rozwoju społeczności, dla której pracują. I cóż się dziwić, że ludzie ci organizują nadęte i sztucznie nabożne imprezy i wieczory? Skoro już muszą wspierać, chcą choćby zasugerować, że wspierają coś, co jest cenne, mimo że wiedzą, iż cenne nie jest... W końcu nie każdy może w swym życiu mieć takie szczęście, by przyczynić się do rozwoju i rozgłosu poety na miarę Wierzyńskiego, bo tacy poeci nie rodzą się regularnie w każdym pokoleniu i w każdym stuleciu. Większość więc tego szczęścia nie ma. A wspierać muszą! A obojętności okazać nie mogą! A odwrócić się plecami, wcześniej pogoniwszy grafomana im nie wolno! Wychodzą więc „naprzeciw” niby-poetom, bo taki już ten los, przeklęty...


16|

2 maja 2008 | nowy czas

rozmowa na czasie

Kto dostanie votum? Z Ewą BrZEską, kandydatką na przewodniczącą POsk-u w zbliżających się wyborach rozmawia Elżbieta sobolewska

mi pobudkami? Tysiąc funtów to dla organizacji głos w radzie, a rada to organ, który dysponuje POSK-owymi funduszami, zatwierdza projekty i je realizuje. 10 maja zostanie również wybrany nowy zarząd?

– Nie. Nowy przewodniczący musi zwołać w ciągu miesiąca następną radę, której przedstawia swoje propozycje zarządu. Przeważnie rada akceptuje te kandydatury. Zwykle tak było, że członkami zarządu zostawali członkowie rady, ale nie jest to wymóg statutowy. Jedynym wymogiem jest członkostwo POSK-u. Kiedy Ośrodek powstawał nie było chyba problemu z pozyskaniem rąk chętnych do pracy społecznej, teraz jest inaczej...

EWA BRZESKA od dziesięciu lat jest członkiem zarządu Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie. Właśnie przeszła na emeryturę, ale tylko tę zawodową, pedagogiczną, bo jej praca społeczna na rzecz POSK-u może właśnie teraz nabrać tempa. 10 maja członkowie ośrodka wybiorą nowego przewodniczącego. Brzeska jest jedyną oficjalną kandydatką zarządu do pełnienia tej funkcji. Kiedy pięć lat temu o prezesurę ubiegał się Olgierd Lalko, nie miał innego konkurenta. Zwyczajowo, bo statut ośrodka nie stawia takiego wymogu, przewodniczącym zawsze zostawał członek zarządu. Zwyczaje jednak czasem się zmieniają, dlatego tegoroczne wybory mogą odbiegać od przyjętego schematu. Funkcja przewodniczącego jest nieodpłatna, tak jak udział w radzie i zarządzie Ośrodka. Jedyną pokusą wydaje się być tu tylko i wyłącznie chęć oraz potrzeba społecznego działania, bo przecież nie można na POSK-u zarobić. A jednak od plotek głośno, bo choć żadna inna kandydatura oficjalnie nie padła, to jednak tym razem kandydatów może być kilku. Zainteresowany pełnieniem tej funkcji może „ujawnić się” dopiero w dniu wyborów i, teoretycznie, może zostać wybrany, wystarczy przeważająca liczba głosów. To, jak długo jest się członkiem, nie ma znaczenia, głosuje każdy, kto się do POSK-u zapisał, a teoretycznie mógł zapisać się tylko po to, by oddać głos. Brzmi jak teoria spiskowa? Do jej powstania dopuszczają anachronizmy i nieścisłości istniejące w obowiązującym statucie tej organizacji. Nie powinien zawierać luk, bo teoria lubi zemścić się praktyką.

– Jest dużo trudniej niż kiedyś. Gdy powstawał POSK, wszyscy byli razem. Pracowali tu społecznie moi rodzice, potem mój mąż. Taka to była generacja. Zawsze oprócz pracy zawodowej była praca społeczna. Przez to miało się przyjaciół. Ten budynek został zbudowany z funduszów indywidualnych ludzi, którzy chcieli mieć tutaj coś swojego. Dopiero do powstania Sali Teatralnej dołożył się Hammersmith & Fulham Council. Mój ojciec w Polsce był oficerem, był w społeczeństwie poważany. Przyjechał tutaj i zaczął pracę w pubie, tam gdzie mógł, jak inni. Oni potrzebowali po pracy przyjść do POSK-u, do klubu SPK, by spędzić czas z ludźmi tego samego pokroju. Często nie mieli żadnych angielskich przyjaciół, nie mieli możliwości poznania w pracy ludzi na swoim poziomie. A ja już pracowałam tam, gdzie sama chciałam, moja generacja przyjaźniła się z Anglikami, choć najbliżsi to Polacy. Sytuacja zmieniła się bardzo. A dlaczego pani kandyduje?

Komuś zależy na funkcji przewodniczącego Ośrodka. Dogaduje się więc z kolegą, by wprowadzić jak najwięcej nowych członków, którzy po znajomości przecież zagłosują. (Aby zostać członkiem POSK-u trzeba mieć rekomendację dwóch innych członków). Przewodniczącym Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego może zostać więc ktoś, kto po prostu wprowadził odpowiednią liczbę ludzi go wspierających. Czy istnieje takie niebezpieczeństwo?

– Istnieje. W wyborach na funkcję przewodniczącego mogą kandydować ludzie z sali. Jest wiele nielogicznych zapisów w statucie POSK-u, dlatego nowo wybrany przewodniczący musi się zająć dostosowaniem go do obecnych realiów. Statut został napisany trzydzieści lat temu i wtedy się spraw-

dzał, ale istnieją w nim na przykład tak anachroniczne zapisy jak ten, iż z POSK-u można wyrzucić kogoś, kto jest... komunistą. Składkę opłaca się raz, dożywotnio i to jest zaledwie 10 funtów. Uważam, że powinny być to roczne składki. Ostatnio dość dużo ludzi się zapisuje. Do tej pory przyjmowaliśmy wszystkich. Kto chciał, ten stawał się członkiem Ośrodka. A organizacja może się do POSK-u wkupić. Po uiszczeniu opłaty tysiąca funtów, staje się członkiem rady. Tysiąc funtów to wcale nie tak dużo. Kiedyś to było dużo, lecz organizacje wojskowe, którym przecież bardzo na istnieniu tego ośrodka zależało, wpłacały te tysiąc funtów na cel, który był ich wspólnym celem – utrzymanie miejsca skupiającego życie Polaków w Londynie. Czy dzisiejsze organizacje kierują się tymi samymi, szlachetny-

– Gdybym nie twierdziła, że jestem

odpowiednią osobą, by pełnić tę funkcję, nie kandydowałabym. Czuję, że to mój obowiązek, bo społeczeństwo dało mi bardzo dużo, ukształtowało mnie i jest moją powinnością, że skoro mogę, muszę dać mu coś w zamian. Mój ojciec był wielkim społecznikiem. W Polsce skończył Wyższą Szkołę Wojenną, a po wojnie jak tylko rodzice osiedlili się w Manchesterze, zaczął prowadzić dom SPK. Pracuję społecznie, bo tak zostałam wychowana. Prowadziłam drużynę harcerską, potem już tu, w Londynie, przez pięć lat prowadziłam hufiec harcerski, a harcerstwo naprawdę dobrze wychowuje. Stowarzyszenie Polskich Kombatantów było kiedyś naprawdę silną organizacją, a my narzekaliśmy, że dla nas nic nie ma. Założyliśmy więc własną organizację Polskie Pokolenia Powojenne. Ale teraz młodym ludziom nie są potrzebne organizacje, które by ich scalały, POSK nie spełni dla nich funkcji jednoczącej, bo taka ich nie interesuje. Zostaną członkami POSK-u, ale tylko wtedy, kiedy Ośrodek coś im za to członkowstwo zaoferuje.

– Mam parę planów na POSK, ale jeszcze nie chcę ich ujawniać. Nie chodzi o organizowanie imprez, lecz o wyjście do nowych emigrantów, stworzenie im w POSK-u czegoś, co ich przyciągnie, nie jednorazowo, jak koncert czy kabaret, lecz na stałe. Musi to być więc działalność, która trwa, i która będzie dla nich pożyteczna. Wiele osób myśli, że potrafią lepiej. Wiem, że jak się pracuje społecznie, to trzeba mieć grubą skórę. Pomysłów na lepszą realizację jakiegoś przedsięwzięcia jest wiele, ale nikt z tych ludzi nie powie, chcę to zrobić i wziąć na siebie odpowiedzialność. Zdaję sobie sprawę, że członkostwo powinno coś oferować i wiem, że jeśli tak się nie stanie, to nie będziemy mieli w POSK-u młodych ludzi.

POSK został otwarty w 1974 roku, lecz idea jego powstania narodziła się wiele lat wcześniej. Polacy osiadli w Londynie po II wojnie światowej mieli kilka swoich miejsc, w których się spotykali. „Polską” dzielnicą był kiedyś Kensington. Tam do dzisiaj mieści się Ognisko Polskie, w którym przed laty występowały słynne gwiazdy Teatru Dramatycznego II Korpusu, przemianowanego potem na Związek Artystów Scen Polskich za Granicą; w pięknym Orle Białym, który mieścił się w eleganckiej dzielnicy Knightsbridge, odbywały się słynne emigracyjne bale. Tworzyły się organizacje i instytucje, skupiające polityczno-społeczne życie emigracji, stowarzyszenia krzewiące kulturę i naukę. Według niektórych, w wynajętych salach i dzierżawionych budynkach – jak pisał Józef Garliński w książce „Cud nad Tamizą” – rozpraszano energię, dublując te same prace, tworząc instytucje, które konkurowały ze sobą, zamiast współpracować. Wiele lat dyskutowano nad sensem scalenia bogatego życia emigracji w jednym miejscu. W końcu w 1963 roku, Polish University College Association Ltd (PUCAL) uchwalił zawiązanie Fundacji Emigracji, która stworzy podstawy do powstania Ośrodka Polskiego w Londynie. Przewodniczącym PUCAL-u był wtedy prof. Roman Wajda, on też stał się pierwszym przewodniczącym Ośrodka, którego rada ukonstytuowała się w 1964 roku. Za myślą i wolą działania musiały pójść pieniądze. Pierwsze trzysta funtów ofiarowali założyciele POSK-u, kolejne kwoty, już znacznie wyższe, pochodziły ze sprzedaży nieruchomości należących do PUCAL-u i Stowarzyszenia Techników Polskich. Nie sposób wymienić wszystkich darczyńców, którzy wpłacali drobne i duże sumy, grupowo, organizacyjnie i prywatnie. Nie sposób wymienić wszystkich osób, które do stworzenia tego Ośrodka się przyczyniły. Jedno jest pewne, był to potężny obywatelski zryw, który choć miał swoich przeciwników i ma ich do dzisiaj, nigdy już w polskim Londynie się nie powtórzył, żadna inna inicjatywa nie zmobilizowała tylu ludzi. Chciano, by polskie centrum powstało w Kensington, bo tam skupiało się życie Polaków, ale władze dzielnicy były temu przeciwne. Pomysł spotkał się za to z przychylnością radnych dzielnicy Hammersmith. Kupiono budynki przy King Street, które wyburzono. 6 marca 1971 roku, ks. Biskup Władysław Rubin poświęcił kamień węgielny przyszłego Ośrodka. „Budowanego przez wolnych Polaków Bogu na chwałę, Polsce na pożytek”, jak głosi napis umieszczony w holu POSK-u. (es)

Fot. Piotr Apolinarski


|17

2 maja 2008 | nowy czas

takie czasy

Przerwane milczenie Byli ekstremiści islamscy założyli think-tank, ośrodek badawczy, którego celem będzie walka z radykalizacją młodych brytyjskich muzułmanów, wykorzystywaniem islamu dla celów politycznych, ideologizowaniem go i islamizmem. Ośrodek ów jest odpowiedzią na częste zarzuty niemuzułmanów, że nie widać wysiłku ze strony najbardziej zainteresowanych, by zmierzyć się z radykalizmem. Aleksandra Łojek-Magdziarz W ubiegłym tygodniu w British Museum odbyła się uroczysta inauguracja nowej organizacji – Fundacji Quilliam. Ponieważ było to wydarzenie na skalę światową, przybyły media z wszystkich stron świata i muzułmanie różnych sekt.

Niedoszli terroryści przeciwko islamizmowi Przewodniczącym Fundacji Quilliam został były członek Hizb-ut-Tahrir (organizacji uważanej w wielu krajach świata, poza Wielką Brytanią, za organizację terrorystyczną), Majid Nawaz, który spędził cztery lata w egipskim więzieniu, poddawany systematycznym torturom. Zastępcą Nawaza został Ed Husain, autor bestsellera The Islamist: Why I Joined Radical Islam in Britain, What I Saw Inside and Why I Left, który w czasie swojej burzliwej młodości rekrutował rówieśników do radykalnych organizacji islamistycznych, mających na celu utworzenie państwa islamskiego i walkę z niewiernymi. – Jesteśmy przeciwko islamizmowi, bo w nim tkwiliśmy i uważamy, ze najskuteczniejszą walką z radykalizacją młodych muzułmanów będzie pokazanie im, czego powinni unikać, jak zdradziecka jest droga islamizmu. Poza tym ważne jest, by zrozumieli, że nie ma żadnej sprzeczności w byciu muzułmaninem i Brytyjczykiem, muzułmaninem i Pakistańczykiem, itd.

problemy europejskich muzułmaNów Nawaz i Ed, obaj praktykujący muzułmanie, od pewnego czasu ubolewali nad milczeniem tzw. umiarkowanych muzułmanów. – Milczenie już nie wystarcza, trzeba wziąć się do działania – powiedział „Nowemu Czasowi” Ed Husain. Twórcy pierwszego takiego ośrodka w Wiel-

kiej Brytanii, a może i na świecie, podkreślają różnice pomiędzy islamizmem a islamem. – Islamizm to upolityczniona ideologia, która posiłkuje się islamem – powiedział Nawaz. – Ekstremiści traktują Boga jak swoją własność. Obecny wśród panelistów Abdul Awiz al-Buchari, potomek jednego z najwybitniejszych znawców prawa islamskiego, (który w VIII wieku skompilował hadisy, drugie co do ważności źródło prawa islamskiego poza Koranem), obecnie pracujący na rzecz dialogu palestyńsko-izraelskiego w Jerozolimie, powiedział, że muzułmanie w Europie muszą się zmierzyć z większymi trudnościami niż muzułmanie żyjący na Bliskim Wschodzie, niż Palestyńczycy. – Jeśli nie można określić, kim się jest, wtedy jest się w pułapce, można łatwo dostać się pod niedobre wpływy – ostrzegał. – Młode pokolenia muzułmanów w Europie znajdują się w trudnej sytuacji, chcą być jak ich sąsiedzi, żyć jak oni, ale jednocześnie pragną trzymać się swojej tradycji. I my mamy obowiązek im w tym pomóc. To nasza odpowiedzialność wobec społeczeństwa, w którym żyjemy.

eksradykałowie zNają Niebezpieczeństwo Timothy Garton Ash, wybitny historyk z Cambridge University, deklarujący się jako liberalny ateista, jest jednym z doradców Fundacji. – Musimy ustalić, jakie jest niezbędne minimum jeśli chodzi o nasze wspólne wartości w wolnym społeczeństwie. Jest to na pewno daleko posunięta wolność słowa (ale wcale nie nieograniczona, moim zdaniem), zapewnione prawa kobiet, wolność sumienia i wzajemny szacunek, na który należy zasłużyć – powiedział. Fundacja Quilliam ma ogromną przewagę, bo tworzą ja ci, którzy WIEDZĄ. Kilka lat temu wyszła w Anglii książka byłych komunistów, pt: The God that Failed, która pozwoliła tym, których komunizm wciąż kusi, zrozumieć jego istotę. Ekskomuniści stali się zażartymi krytykami idei komunizmu, ponieważ znali jego

zasady, doktrynę, język. Tak samo może być w przypadku ośrodka badawczego, składającego się z eksradykałów. Oni mogą pomóc zrozumieć nam, co się dzieje w społeczności muzułmańskiej w Wielkiej Brytanii.

wrogowie FuNdacji Jemina Khan, założycielka Free Pakistan Movement, ambasador UNICEF w Wielkiej Brytanii, była żona Imana Khana, która przeszła na islam, poproszona o wsparcie fundacji, początkowo odmawiała. – Nie jestem idealną muzułmanką, więc stanowię łatwy cel dla tych, którzy chcą podważyć moją wiarygodność, a tym samym wiarygod-

Islamizm to upolityczniona ideologia, która posiłkuje się islamem – powiedział Nawaz. – Ekstremiści traktują Boga jak swoją własność. ność fundacji – przyznała. Jemina bowiem jest już celem ataków nie wprost. Dzień przed inauguracją, kiedy przygotowywałam się do mojego reporterskiego działania, dostałam złośliwy email od jednego z wyznawców islamizmu, w którym znalazłam link szkalujący dobre imię twórców Fundacji w sposób bardzo emocjonalny i kontrowersyjny. Znajdowały się w nim, między innymi, zdjęcia Jeminy w krótkich spodenkach, zdjęcia Nawaza w klubie nocnym i mocne oskarżenia o nieislamskość całego przedsięwzięcia. – Ale Ed Husain wysłał mi SMS, że „jeśli ciemna strona zignorowałaby nasze wysiłki, oznaczałoby, że wygrała” – powiedziała Khan. Jemina wychowuje swoich synów jako praktykujących muzułmanów.

– Martwi mnie to, że starszy z nich przechodzi kryzys tożsamościowy – przyznała.

wszyscy jesteśmy odpowiedzialNi Jedną z osób biorących udział w dyskusji była pisarka Rachel North, która przeżyła zamachy londyńskie. W dniu tragedii jechała feralnym pociągiem linii Piccadilly. – Pamiętam, jak pociąg opuścił stację King Cross Saint Pancras… Wtedy wybuchła bomba… Pamiętam, jak było ciemno, jak nie mogłam złapać tchu, jak wszyscy nie mogliśmy oddychać. Leżąc w ciemnościach, uniknęliśmy jednak innej tragedii – paniki. Leżeliśmy, trzymając się za ręce, nie wiedząc, kto jest obok, czyją dłoń trzymamy. Nie miało to znaczenia, najważniejsze było to, że to był drugi człowiek. Dlatego sądzę, że Bóg był z nami, nie w uczynku tych, którzy w jego imię się wysadzali, ale w tych uściskach dłoni. Rachel, od czasu zamachu, intensywnie działa na rzecz pokoju. – Oczywiście, niektórzy z moich pociągowych przyjaciół – bo zaprzyjaźniliśmy się później do tego stopnia, że na moim weselu tańczyło 30 moich „pociągowców”… takie doświadczenie bardzo zbliża… odczuwali gniew, zadawali pytanie, dlaczego muzułmanie to zrobili, dlaczego tak się stało? Ale kiedy w Finsbury Park zobaczyłam na meczecie koraniczny napis głoszący, że ten, kto zabije jednego człowiek zabija cały świat, pomyślałam, że w życiu wszyscy jesteśmy takimi pasażerami metra… wspólnie jesteśmy odpowie-dzialni za losy naszego społeczeństwa. – Byliśmy wszyscy przyzwyczajeni do widoku ciał w Afganistanie czy Iraku, nie przypuszczaliśmy, że taki sam widok będzie naszym udziałem w Londynie. Dlatego wspieram Fundację, która pokazuje, że islam nie jest wrogiem, ale częścią naszego społeczeństwa. Takiej otwartej dyskusji, spotkania kultur, potrzebujemy wszyscy, bez względu na wyznanie i miejsce w społeczeństwie.


18|

2 maja 2008 | nowy czas

podróże w czasie i przestrzeni

Dlaczego biskupi w St. Albans mają wydrapane twarze? Saint Albans to małe, bardzo stare miasto pod Londynem, w hrabstwie Hertfordshire. Największym budynkiem jest tam ogromna romańsko-gotycka katedra. Wewnątrz na romańskich filarach są średniowieczne malowidła – postacie biskupów lub opatów w ceremonialnych szatach. Widać jednak ślady wandalizmu: wszystkie te postacie mają wydrapane twarze.

Włodzimierz Fenrych

Skąd taki wandalizm wewnątrz kościoła będącego cały czas w użytku? Czyżby bezbożność w tym kraju dochodziła do tego, że łobuzy przychodzą i wydrapują twarze biskupom w środku katedry? Nie jest tak źle. Katedra w St. Albans jest obecnie zadbana, choć nie jestem pewien, czy jest to ze względu na pobożność mieszkańców, czy raczej na to, że średniowieczne malowidła uważane są za cenne zabytki, a zatem mają wymierną wartość pieniężną. Dziś na średniowieczne malowidła się chucha, przywabiają one gromady turystów. Tak jednak nie było zawsze. Był taki okres w historii Anglii, kiedy średniowieczne dzieła sztuki kościelnej przywabiały gromady fanatyków, którzy młotami rozbijali figury w ołtarzu, wybijali witraże i wydrapywali twarze biskupom. St. Albans jest miastem znacznie starszym niż średniowiecze. Celtycka osada istniała jeszcze przed najazdem Rzymian, a w czasach cesarstwa stojące tu miasto Verulamium było drugim co do wielkości ośrodkiem prowincji Britania. W mieście tym mieszkał żołnierz imieniem Alban, który ze względu na swe wyznanie (chrześcijańskie oczywiście) nie chciał oddawać czci cesarzowi, za co został stracony i zakopany na pagórku za miastem. Kiedy upadło cesarstwo, Verulamium podupadło i dziś niewiele pozostało z rzymskiego miasta: kilka fragmentów murów miejskich, amfiteatr z jedną sterczącą kolumną, kilka mozaik w muzeum. Natomiast zakopane na pagórku kości żołnieża Albana, który oczywiście został uznany za świętego, przyciągały pielgrzymów. W średniowieczu było to centrum pielgrzymkowe takie jak

polska Częstochowa. Pielgrzymi oczywiście nie szli do żadnego Verulamium, tylko do świętego Albana, dlatego też z czasem zmieniła się nazwa miasta. Dla obsługi pielgrzymów wybudowano opactwo, a nad grobem postawiono ogromny kościół, godzien pierwszego świętego w kraju. Kościół sam w sobie ma ciekawą historię. Zaczęto go budować w stylu romańskim, ale nie z kamienia, jak większość romańskich kościołów, tylko z płaskiej rzymskiej cegły, odzyskanej z ruin podupadłego rzymskiego miasta. Budowano ten kościół bardzo powoli, w międzyczasie zmieniały się style, w rezultacie część kościoła zbudowana jest w stylu gotyckim, tym razem z dużych ciosów kamiennych przywiezionych z nieodległego kamieniołomu. W zasadzie kościół rozbudowywano przez całe średniowiecze, są fragmenty wczesnogotyckie i późnogotyckie, a na otynkowanych romańskich filarach są gotyckie malowidła ścienne. Jednakże z okresem renesansu wszelką rozbudowę wstrzymano. W kraju nastąpił wstrząs, coś w rodzaju rewolucji kulturalnej. Król Henryk nie chciał mieć swojej pierwszej żony, w związku z czym pokłócił się z papieżem i ogłosił się głową angielskiego kościoła. Klasztory, których w Anglii była ogromna liczba, były oczywiście ostoją katolicyzmu, dlatego król Henryk pokłócił się z klasztorami i kazał je pozamykać. Tak się zaczęła pierwsza angielska rewolucja kulturalna, w wyniku której w różnych miejscach kraju można znaleźć romantyczne ruiny tam, gdzie kiedyś kwitły klasztory. Kościół w St. Albans miał szczęście, został bowiem przejęty przez miasto i odgrywał funkcję fary; w XIX wieku utowrzono anglikańską diecezję St. Albans, dlatego teraz jest to katedra. Przez całą swoja historię był zadbany, z wyjątkiem jednego okresu – czasów Cromwella, kiedy władzę w kraju przejeli fanatyczni purytanie. Z historii powszechnej wiadomo, że obcięto wtedy głowę królowi, ale mniej znane są dzieje purytańskich hungwejpingów, którzy grasowali po

››

Kościół w St. Albans budowano bardzo powoli, a w międzyczasie zmieniały się style. Był taki okres w historii Anglii, kiedy średniowieczne dzieła sztuki kościelnej przywabiały gromady fanatyków, którzy młotami rozbijali figury w ołtarzu, wybijali witraże i wydrapywali twarze biskupom.

kraju demolując kościoły, rozbijając głowy figurom na ołtarzu, wybijając witraże. Dlaczego to robili? Bo przecież napisano w Biblii, że nie wolno sporządzać sobie figury Pana Boga i oddawać jej czci. Dla purytanów i katolicy, i anglikanie sprzeniewierzali się Biblii. W 1643 roku zdominowany przez purytanów Parlament wydał ustawę nakazująca niszczenie przedmiotów bałwochwalstwa w kościołach. Na terenach kontrolowanych przez Cromwella purytanie rzucili sie

do dzieła z zapałem porównywalnym i do hungweipingów, i do talibów. Najsłynniejszym z tych bojownikw był William Dawsing, który w ciągu jednego (1644) roku odwiedził kilkaset parafii w Cambridgeshire i Suffolk, pozostawiając po sobie spustoszenie, a wszystko zapisując w dzienniku. Ten dziennik później został opublikowany, dzięki niemu wiemy dokładnie co, gdzie i kiedy zniszczył. Na temat akcji w St. Albans nie ma (o ile wiem) tak dokład-

nych informacji, tym niemniej akcja była, jej efekty są jak najbardziej widoczne. Po kilku latach wszystko się uspokoiło, anglikanie powiesili krucyfiksy w kościołach, z czasem pojawiły się nowe witraże. Minęło parę stuleci, w ciągu których Anglia stała sie wzorem tolerancji dla całego świata. A skoro Anglia miała swoich purytanów, a teraz jest wzorem tolerancji, to może jest nadzieja i dla Chin, i dla Afganistanu?


|19

2 maja 2008 | nowy czas

idziemy pod prąd

Okultura Na okładkach publikacji niezależnego wydawnictwa Okultura można przeczytać intrygującą notkę od wydawcy: „Wydawnictwo Okultura zajmuje się ukrytym wymiarem kultury (łac. Occultus – skryty, tajemny, wyparty). Jego celem jest udostępnianie czytelnikom jak największej różnorodności idei transgresyjnych wobec dominującego porządku kulturowego oraz tego, co w naszej kulturze uznaje się za oczywiste”. Wydawnictwo Okultura 1 maja skończyło siedem lat. Powstało w Święto Pracy. Z twórcami Okultury, DariusZem misiuNą i JOaNNą JOhN podczas ich wizyty w Londynie rozmawiał marcin Piniak

Co to znaczy, że interesuje was wydawanie książek transgresyjnych?

– Interesuje nas wydawanie takich książek, które zmuszają ludzi do przełamywania dotychczasowych schematów myślowych, które w rezultacie w jakimś stopniu mogą wpływać na zmiany zachowań, sposób odczuwania i postrzegania świata. To wszystko po to, aby wzbogacić odbiorców o większą paletę możliwości, niż te, które są oferowane przez otaczającą nas medialną papkę. Okultura, jak sami piszecie, zajmuje się ukrytym i wypartym wymiarem kultury. Co was skłoniło do stworzenia tego typu propozycji wydawniczej w Polsce?

– Główna motywacja do powstania tego typu wydawnictwa wiązała się z tym, że polski rynek książki jest bardzo ubogi. Był to pomysł na książki, które nie powtarzają schematów, stereotypów i nie są kolejnym potokiem popkulturowych sloganów. Na Zachodzie ukazuje się tego typu publikacji dość sporo, a w Polsce niewiele, dlatego uznałem, że trzeba wypełnić tę lukę materiałami źródłowymi. Ta podstawa w późniejszym czasie zachęci ludzi do publikowania własnych dzieł, do tworzenia obiektów sztuki i własnych „stref autonomicznych”. Macie poczucie, że wasza praca w Polsce trafia na podatny grunt?

– Przede wszystkim czuję, że istnieje

coś takiego, jak „wkurw pierworodny”, czyli poczucie niezadowolenia z tego, co się dzieje, a jeżeli to już ma miejsce, to ludzie po pierwsze szukają racjonalizacji dla swoich tęsknot i niespełnień i być może znajdują to w tych książkach, po drugie zaś czerpią z nich inspiracje. Nasza praca to nadrabianie kilkudziesięcioletniej luki. W pewnym sensie w kulturę polską została rzucona „bomba atomowa” – komunizm. W peerelowskiej rzeczywistości z jednej strony mieliśmy do czynienia z presją ze strony systemu, który wszystkich ujednolicał, z drugiej zaś z presją opozycji, która była solidnie związana z jedną opcją ideową – Kościołem katolickim. Znalezienie jakiegoś „powietrza” pomiędzy tymi dwoma dusznymi środowiskami było dość trudne. Okultura wywodzi się z takich prób znalezienia trzeciej drogi poza represyjnym państwem i Kościołem. Obecnie przejawia się to raczej w poszukiwaniu przestrzeni pomiędzy tradycjonalizmem a popkulturą. Mamy potężne zaplecze na świecie, ponieważ mądrych autorów i ciekawych książek jest moc. Co decyduje o waszej ofercie wydawniczej, jakiego rodzaju impuls powoduje decyzję o wydaniu konkretnej książki?

– Podstawowym kluczem wydawniczym Okultury była chęć wydawania książek, które po prostu nam się podobają. Kiedyś, posiadając przywilej znajomości języka angielskiego, mogłem samemu czytać ciekawe rzeczy, ale jednocześnie nie widziałem niczego podobnego na polskim rynku. Pracując jako tłumacz i dziennikarz zauważyłem, że niektóre tematy są niechętnie przyjmowane i puszczane w obieg. Miast tego drukuje się opracowania na temat opracowań i tak dalej – trzeciorzędne źródła. Moim zdaniem jest to efekt lenistwa mentalnego, które z kolei bywa wspierane poprzez tabu. Pewne tematy są niewygodne. Większości ludzi jest dobrze wtedy, gdy mogą poczuć się w grupie. Pozwolę sobie teraz na powiedzenie czegoś niepopularnego, ale większość ludzi jest powierzchowna i nie poszukuje głębszych doznań poza czystą wegetacją – jest to rodzaj samonapędzającego się marazmu i apatii. Łatwo jest powtarzać coś za kimś – stwarza to poczucie bezpieczeństwa, zachowania tak zwanego rytmu życia. Nasze książki mają wybijać z tego rytmu. Mają być niewygodne i niemiłe, a dzięki temu na swój sposób fascynujące.

Komu przeszkadza niewygoda tych książek, czy istnieje jakikolwiek rodzaj opozycji wobec waszych propozycji wydawniczych?

– Opozycja ma przede wszystkim naturę strukturalną. Największy problem tak naprawdę stanowi struktura polskiego rynku księgarskiego. No właśnie. W jednym z wywiadów wspomniałeś o korporacyjno-towarzyskich układach w środowisku wydawniczym. Jak to wygląda?

– W praktyce sprowadza się to do prostej zasady kapitalizmu, że ten, kto większy, jest silniejszy. Będąc małym wydawcą i nie mając dużych obrotów nie jesteś traktowany na tych samych prawach co wielcy wydawcy. Polski rynek wydawniczy funkcjonuje na zasadzie odwlekania spłaty. Oznacza to, że nie ma bezpośredniego obiegu gotówki. Księgarze i hurtownicy biorą książki w zastaw. Trwa to tygodnie, a nawet miesiące, zanim pieniądze dotrą do wydawcy. W międzyczasie tworzy się zator. Większy wydawca uzyskuje wpływy od razu. Poza tym publikacje „dużych graczy” są wykładane na widoczne miejsca w księgarniach, stosuje się profity dla dystrybutorów i tak dalej. Rynek księgarniany w Polsce ulega korporatyzacji. Zmniejsza się liczba małych księgarń, duże firmy przejmują ich potencjał. To sprawia, że korporacje księgarskie mogą narzucać reguły gry. Trudno z nimi negocjować. To jest taki łańcuch trawienny, na końcu którego jest biedny drukarz, zmuszony do funkcjonowania na zasadzie odwleczonej spłaty, co często jest powodem bankructwa drukarni. Stanowicie raczej mały zespół „multiinstrumentalistów”. Jak wygląda wydawnictwo Okultura od środka?

– Żeby utrzymać się w tych realiach, trzeba być bardzo mobilnym, skłonnym do innowacji i do szukania najprostszych rozwiązań. Najprostszym rozwiązaniem przy rynku zdominowanym przez dużych graczy, a my jesteśmy raczej małą firmą entuzjastów wydawania książek, jest internet. Tu jest najprościej – sieć nie wymaga dużych nakładów finansowych, błyskawicznie rozprzestrzenia informacje i jest o wiele bardziej demokratyczna niż dystrybucja „naziemna”. I to właśnie dzięki internetowi możemy funkcjonować. Tak naprawdę połowa naszej sprzedaży odbywa się przez in-

ternet. Jeżeli chodzi o poziom redakcyjny, mamy „trójcę świętą”: arcy-grafika, arcy-designera i arcy-wydawcę. Nie ma innej możliwości. Dla zachowania adekwatności formy i treści niezbędna jest wyrazistość graficzna. Praca przy publikacjach wymaga pomysłu, konsekwencji i wypracowania sobie struktury. Mamy rdzeń trzyosobowy i jednocześnie sporą grupę przyjaciół, którzy pomagają nam pod względem edytorskim czy redakcyjnym. Bo choć jesteśmy w pewnym sensie wydawnictwem undergroundowym, staramy się zachować rzetelność na każdym poziomie procesu wydawniczego. Nie zbijamy na tym kokosów. Robimy to dla zabawy i idei. Masz wyobrażenie, kim jest wasz potencjalny czytelnik, do kogo trafia Okultura?

– On się ewidentnie zmienia. Na pewno jest to czytelnik młody. Istnieje kilka grup. Największą z nich tworzy młodzież studencka, kontrkulturowa, artyści, później młodzi naukowcy, miłośnicy wszelakiej maści ezoteryki, którzy są znudzeni rynkiem new age. Kolejna grupa to ludzie zainteresowani psychologią transpersonalną czy kulturą psychodeliczną. Nazywam ich pogranicznikami, czyli ludźmi transgresyjnymi. Są wśród nich także przedstawiciele „środowiska informatycznego”. Nie brakuje też pisarzy, redaktorów naczelnych różnych magazynów czy też nawet top-modelek! Kłopotliwi bywają niektórzy miłośnicy „wiedzy tajemnej”, zbyt poważnie traktujący słowa. Zapominają, że „mapa to nie terytorium”, a „menu to nie posiłek”. Zdarzało się nam w przeszłości otrzymywać dużo listów od tzw. antychrystów. Nasz kraj jest pod tym względem bardzo bogaty. Wielu ludzi odreagowuje swój katolicyzm. Ale nas to nie interesuje. Nie temu ma służyć Okultura. Bywamy postrzegani jako wydawnictwo demoniczne, bo wydajemy dzieła Crowleya, który błędnie bywa utożsamiany z satanizmem. W przeciwieństwie do nas, wielu czytelników nie potrafi podchodzić do tekstów z dystansem. Zbyt poważnie traktują siebie. Nie oznacza to wcale, że jesteśmy cyniczni. Wręcz przeciwnie. Ponieważ mamy bardzo poważne podejście do rzeczywistości, uważamy, że nie trzeba jej traktować zbyt serio. Wtedy traci się właściwy obraz rzeczy. Etykietka satanistów i anarchistów, którą nam przypinają, często funkcjonuje na zasadzie klątwy,

która ma ograniczać nas w działaniu. Stanowi rodzaj tresury, okiełznywania niebezpiecznych zjawisk. Tymczasem są tylko etykiety. Anarchia to dla mnie postawa samostanowienia o swoim losie i nie oglądania się na panów i plebanów. Taka definicja bardziej mi odpowiada. Na waszej stronie internetowej pojawiła się informacja, że książki Okultury mają się pojawić w Londynie. Zatem, co i gdzie?

– Udało się nam nawiązać współpracę z księgarnią Treadwells na Tavistock Street przy Covent Garden, stanowiącą swego rodzaju ezoteryczne centrum Londynu. Będzie można w niej kupić lub zamówić wszystkie pozycje z naszego katalogu, m.in. Wykradając ogień z nieba Stephena Mace’a – rzecz o tworzeniu własnych symboli i alfabetów pragnień, Zen bez mistrzów zen Camdena Benaresa – zabawny przewodnik po medytacji, czy Pokarm bogów Terence’a McKenny – historię obcowania naszego gatunku z substancjami zmieniającymi świadomość. To samo dotyczy naszych przyszłych publikacji, takich jak Cyberia Douglasa Rushkoffa – przełomowe dzieło na temat tego, jak miłośnicy psychodelików przyczynili się do stworzenia internetu i innych zaawansowanych technologii, czy Psychologia kwantowa Roberta Antona Wilsona – książka o przezwyciężaniu nawyków swego umysłu i wykorzystywaniu w pełni jego potencjału. Reprezentujecie dobrze funkcjonujący model samowystarczalności. Robicie to, co chcecie i to na własnych warunkach. W dobie lenistwa i łatwych karier na czyichś plecach, robi to wrażenie.

– Od siedmiu lat staramy się robić coś z niczego. Jednak tym, co daje nam siłę, jest miłość do książek jako medium, a jednocześnie troska o to, by nie były to martwe słowa. Przerabiamy je na własnej skórze. Dbamy o to, by nie było rozdźwięku między naszymi ideami i czynami. I nawet jeśli nie ze wszystkimi wydawanymi przez nas autorami zgadzamy się w stu procentach, posiadają oni wspólną cechę – nawołują do brania odpowiedzialności za swoje czyny i kreowania swego życia. Staramy się wydawać książki, które mają otwierać ludziom oczy na nowe możliwości w świecie. O to nam chodzi. Okultura w sieci: okultura.pl


20|

2 maja 2008 | nowy czas

kultura świat kulturalnie Na Wyspach ukazały się „tłumaczenia” sztuk Szekspira na język brytyjskich nastolatków uskarżających się na niemożność zrozumienia ich narodowego autora. Pomógł im satyryk Martin Baum, który „przetłumaczył” piętnaście dramatów na język współczesnej młodzieży,a wyrzucając zbędne dygresje, znacznie je skrócił. „De 'Appy Bitches of Windsor” i inne, wyretuszowane sztuki Szekspira, można już kupić w księgarniach.

Wpływ cenzury na twórczość

Radiohead, Bruce Springsteen, Danger Mouse i Led Zeppelin triumfują w tegorocznym specjalnym wydaniu magazynu „Rolling Stone – Best Of Rock”. Reżyser Spike Lee,zostanie uhonorowany specjalną nagrodą festiwalu Silverdocs, który odbędzie się w dniach 16-23 czerwca w Waszyngtonie. Uznanie zdobył jego dokument „Kiedy puściły wały”, w którym opowiada o skutkach uderzenia huraganu Katrina, który w 2005 roku spustoszył Nowy Orlean. Wielkim sukcesem okazała się inscenizacja „Madame Butterfly” Mariusza Trelińskiego w Operze Telawiwskiej. Publiczność wykupiła wszystkie bilety na zaplanowane dziesięć spektakli w liczącej 1500 miejsc sali i wymusiła dodatkowe przedstawienia, a Treliński otrzymał propozycję przygotowania kolejnej inscenizacji. Irański prokurator generalny wezwał władze w Teheranie, aby podjęły „kulturową ofensywę” przeciwko zachodnim zabawkom – powiadomiła irańska agencja informacyjna ISNA. Zachodnie zabawki, takie jak lalki Barbie, figurki Batmana czy Harry'ego Pottera mogą wywierać negatywny wpływ na irańskie dzieci i powodować nieodwracalne szkody kulturowe – ostrzegł prokurator Kurban Ali Duri Nadżafabadi. W 1996 roku władze Iranu wprowadziły do sprzedaży lalkę Sara, islamski odpowiednik Barbie, jednak odniosła ona bardzo umiarkowany sukces. Na Placu Bastylii w Paryżu zorganizowano kolejne Wielkie Targowisko Sztuki Współczesnej, czyli kilkadziesiąt stoisk, na których można obejrzeć lub kupić dzieła licznych artystów. To, co wyróżnia tę prezentację, to fakt, iż zwiedzający i nabywcy nie mają do czynienia z pośrednikami, ale z samymi twórcami. Impreza odbywa się w Paryżu już od kilkunastu lat i cieszy się dużą popularnością. W ubiegłym roku Targowisko Sztuki odwiedziło ponad 30 tysięcy osób.

›› Uczestnicy dyskusji na temat cenzury w sztuce (w środku Jiri Menzel, Istvan Szabo i Agnieszka Holland

– Cenzura zawsze była, jest i będzie – powiedział na spotkaniu z widzami po pokazie filmu „Ucieczka z kina „Wolność” w londyńskim Barbicanie reżyser węgierski Istvan Szabo, laureat Oskara. Spo tka nie to no si ło ty tuł Cen sor ship as a cre ati ve for ce, zor ga ni zo wa ne zo sta ło w ra mach 6. Fe sti wa lu Fil mo we go Ki no te ka, przy go to wa ne go przez Po lish Cul tu ral In sti tu te. Prócz Sza bo wzię li w nim udział in ni zna ko mi ci lau re aci Osca rów: Agniesz ka Hol land i Ji ri Men zel.

Bry t yj czy cy, któ rzy nie do świad czy li cen zu r y po li tycz nej, chcie li wie dzieć, jak twór cy so bie z nią ra dzi li, ja kich uży wa li tech nik, by prze my cić na ekran tro chę praw dy. – Do le gli wość cen zu ry po le ga ła na tym, że by nie pro du ko wać pa pie r u. Cho dzi ło o to, by w ogó le go nie pro du ko wać, bo prze cież na nim opo zy cja dru ko wa ła swo je po glą dy, za tem cen zu ra za czy na ła się od bra ku pa pie ru, a w świe cie fil mo wym od bra ku ta śmy. Do pie ro ko lej nym eta pem by ły sło wa – po wie dział w wi deo wia do mo ści An drzej Waj da, któ ry z po wo du sła be go zdro wia, nie przy je chał na fe sti wal. – Ide olo ga za wie ra się w sło wach. Dla te go uży wa li śmy bar dziej ob ra zów niż słów. Dla te go ki no po tej stro nie mu ru ber liń skie go by ło bar dziej ki nem ob ra zu – wy ja śnił.

W środę, 30 maja, w Chelsea Collage of Ar t a nd Design miał miejsce wernisaż studen tów pierw szego roku w ydziału sztuk pięknych. Wśród prezentowanych prac były też in st alac je polskich studentów tej uc zelni. Z c yklu The Soul Box swoje prace zaprezentowały między in nymii Ania Szyszkiewicz i pomysłodawczyni w spólnej in st alacji Dominika Kieruzel. Na tle większości prezent acji w st ylu sztuki konceptualnej pomysł projektu Kier uzel był przede w szystkim genialny w swej prostocie, a jednocześnie czytelny dzięki w prowadzającej w temat informac ji. Inst alacje polskich studentek stworzyły możliwość, jak to napisa no w wprowadzen iu do Th e Soul Box, wejrzenia w duszę ar t yst y. Polskie studentki zaprezentowały swój symbolic zny sub iekt ywny świat tworząc inst alac je we wnętrzach kartonowych pudeł. Czytelności i pomysłu natomiast zabrakło większości prac pier wszaków z Ch elsea Collage of Art an d Design, choć trzeba przyznać , ż e wernisa ż tętnił życ iem na równi z uczelnianym barem. Na plus ocenić trzeba różnorodność prezentowanych prac i stworzone przez uc zelnię warunki wystawowe.

Oka zu je się jed nak, że by ły do bre stro ny cen zu r y, zgod nie z po wie dze niem, że naj le piej sma ku je za ka za ny owoc – bu dzi on wte dy du żo więk sze za in te re so wa nie, chęć spró bo wa nia, wzię cia udzia łu w grze, ja ką zda niem pa ne li stów by ła cen zu ra po li tycz na. – W cza sie pa no wa nia po li tycz nej cen zu ry pu blicz ność by ła du żo lep sza. Te raz jest ze psu ta, chce głu pich ro man tycz nych ko me dii – przy zna ła Agniesz ka Hol land. – Twór cy mu sie li być du żo bar dziej twór czy, za rów no sty li stycz nie, jak i ję zy ko wo, mu sie li śmy uży wać me ta for, ob ra zów, du żo bar dziej się sta rać – pod kre śli ła. – W tej chwi li też ma my do czy nie nia z cen zu rą – pie nię dzy, głu po ty, po praw no ści po li tycz nej i prze cięt niac twa. Po ja wi ła się też kwe stia ludz kiej nie umie jęt no ści ra dze nia so bie z wol no ścią.

›› Instalacja Dominiki Kieruzel

– Lu dzie szu ka ją ilu zji po rząd ku, szu ka ją wy obra że nio we go wię zie nia, dla te go je stem pe sy mist ką – do da ła Agniesz ka Hol land. – Ludz kość jest dość głu pia. – Pol skie fil my są cza sem trud ne do ogar nię cia – po wie dzia ła Alex, mło da re ży serka z Lon dy nu. – Ro zu miem je na po zio mie ludz kim, emo cjo nal nym, mo ral nym, ale sym bo li ka wy da je się bar dzo trud na, je śli bra ku je tła. Ale są to fil my bar dzo kształ cą ce. – W Wiel kiej Bry ta nii lu dzie też już nie chcą fil mów o cha rak te rze spo łecz nym czy po li tycz nym, nie sprze da ją się one, dla te go lu bię pol skie ki no – uzu peł nił Tim Ber r y, re ży ser bry tyj ski. – Pol skie ki no przy po mi na tro chę bry t yj skie z lat sześć dzie sią t ych, jest bar dziej za an ga żo wa ne. Aleknasdra Łojek-Magdziarz


|21

2 maja 2008 | nowy czas

kultura

Życiorys nadto dramatyczny Elż bie ta So bo lew ska Wszystkim bardzo się podobało przedstawienie o Marii Curie Skłodowskiej i jej córce Ewie, z którym wpadły do Londynu panie Maria Nowotarska i Agata Pilitowska. Dzień czy dwa dni wcześniej grały „Promieniowanie” w Malmo. Jeszcze wcześniej w kilku miastach Ameryki i Europy, również Polski – w Warszawie i Krakowie. Wreszcie POSK. Sala Teatralna zapełniona w połowie. Szkół zero. Młodzieży zero. Parę osób przed trzydziestką. Czy szkoda? No niby tak, w końcu sztuka ta powstała, by edukować, a edukować nie było kogo. – Wspaniała – mówiły panie przechodząc z teatru do foyer na symboliczną lampkę wina. – Bardzo, bardzo – odszeptywały paniom ich koleżanki. Jak dla mnie, dzieje życia wielkiej uczonej to jednak zbyt wiele jak na jeden wieczór. Za dużo tematów w temacie. Bo też historia jej małżeństwa tak tragicznie skończonego jest potężna, a relacje z córkami, gdzie jedna poszła w jej ślady, a druga była wybitną dziennikarką, intelektualistką i politykiem, to również rzecz warta opowiedzenia w osobnym rozdziale. A jej romans wreszcie, gdy uczona okazała się być również namiętną kochanką? Nie można było tego sensownie pomieścić w jednym półtoragodzinnym dramacie z kwadransem prze-

notebook: Garderoba Justyna Daniluk

polska kulturalnie Ryszard Bugajski kręci film o generale Emilu Fieldorfie. To jego kolejna, po „Śmierci rotmistrza Pileckiego”, opowieść z cyklu „Waga i miecz” – o ludziach bezprawnie skazanych w komunistycznej Polsce na śmierć. ego słynne dzieło to „Przesłuchanie”, film o okrucieństwie UB w latach 50. „Generała Nila” finansuje Fundacja Filmowa Armii Krajowej, która sama zwróciła się do Bugajskiego z propozycją, by nakręcił ten film. Andrzej Sosnowski otrzymał Wrocławską Nagrodę Poetycką

›› Agata Pilitowska w roli Ewy Curie i Maria Nowotarska jako Maria Skłodowska. rwy. Jej życie poszatkowano na wydarzenia, a przecież składało się z fascynujących procesów. Zbyt powierzchownie, histerycznie potraktowanych, bo nie mogło być prze-

cież inaczej, skoro wszystkie, tak ciężkiego kalibru, włącznie z przedwczesną śmiercią matki Marii, autor – Kazimierz Braun, wtłoczył w jedną opowieść. Cały ciężar tej sztuki spoczął na

Błażej Pindel, który na co dzień przykleił sobie pysk psa Tupty, orientuje się, że otaczająca go rzeczywistość zaczyna przybierać zadziwiające kształty. Świat pęka w szwach ukazując grubymi nićmi szytą podszewkę, nie wróżąc tym nic dobrego. Oszalali na punkcie młodości ludzie zabawiają się w coraz dalej idące przebieranki, by tylko nie dopuścić do siebie myśli o starości. Świat staje się garderobą, iluzją życia, pod której powierzchnią młodą a czystą kryją się brudy i zgnilizny. Takiemu światu, KTOSIE mówią nie!!! Nie chcąc, a może bardziej chcąc Pindel zdradza swą garderobianą pseudo młodość na rzecz iluzorycznej starości i uwiedzony powabem Jodełkowego Warkoczyka wyrusza w nieznane, by przeszkodzić w planach Wielkiemu Bobasowi. Wyrzygawszy swoją przeszłość gotowy jest stawić czoło licznym wyzwaniom, staje się starczym Kolumbem w pogarderobianym świecie – dosłownie, gdyż przyjmuje to nazwisko. A wszystko dzieje się pod czujnym okiem Śmierci-Wiosenki, która pod jabłonią Wszechświata urządza sobie cowieczorne libacje, popijając jabole z przedwcześnie opadłych jabłek-batmanek. Tak, w skrócie, przedstawia się zaczątek powieści „Rebelia” Mariusza Sieniewicza. Tuż obok książki Bieńkowskiego „Biało-czerwony” jest to, można powiedzieć, jedna z najlepszych powieści 2007 roku. Autor nie obawia się nawiązywać do polskiej literatury, bawić się jej dorobkiem, czy żąglować aluzjami. I nie ma w tym żadnego niesmaku, jak sądzą niektórzy krytycy. Literatura współczesna, zdaje się, stawia sobie za zadanie wydobywanie nowych sensów z tego, co już napisane. Nowe treści powstają w procesie ciągłego reinterpretowania tekstów kultury oraz w ich zaskakujących zestawieniach. Sieniewicz chętnie z tego korzysta i wychodzi mu to znakomicie. Jednym z plusów tej książki są wprowadzone przez autora innowacje słowotwórcze, wyrażenia hybrydowe lub ogólna zmiana znaczeń. „Dziewłopcy” i „chłopczynki” pilnują porządku na wyspie Wielkiego Bobasa, karykaturalnie przedstawionej wersji Wielkiego Brata. Na niebie wschodzi

barkach Nowotarskiej. Agata Pilitowska jako Ewa, pozostała w cieniu i postaci, i aktorki. Ciekawe, czy jako Tamara Łempicka, w innym spektaklu Brauna, sprostała wyzwaniu głównej roli.

„wiśnia”, „słonecznik” gubi „pestki” pod koniec dnia, a „kroplą” określa się chwilę. Sieniewicz wykazuje się dużą wyobraźnią językową i ogromną inwencją twórczą. Kapitalny pomysł rebelii starców opisany w niekonwencjonalny sposób daje interesujący efekt, niezwykle przyjemny w lekturze. Autor potrafi czytelnika zaskoczyć, rozśmieszyć i pobudzić do myślenia. Siłą rzeczy Mariusz Sieniewicz porusza też temat nadmiernego kultu ciała, młodości (znane już z Gombrowicza), strachu przed starością, brzydotą. Nie tylko garderobiany świat ukrywa swą powierzchowność, ale również ciała przeznaczone do mauzoleum są „poprawiane”, Wielki Bobas nie znosi asymetrii. Natomiast Sieniewicz, ustami Pindla, głosi jej chwałę, śpiewa hymn pochwalny zmarszczkom, opuchliznom, znamionom, łysinie, zadyszce na schodach i innym starczym udrękom. Autor podkreśla wciąż zaniżaną granicę młodości, która tak naprawdę przyznawana jest dziś dzieciom. Zastanawia się również nad łatwością zdobycia „garderobianego” piedestału, wystarczy pięć minut sławy, by stać się wyjątkowym po przedwczesnej śmierci. „Rebelia” Mariusza Sieniewicza roi się od niekonwencjonalnych postaci. Oprócz wspomnianych hybryd, tj. dziewłopców i chłopczynek, autor przedstawia różnorodność starczą, m.in. Monte Cassino, Lisi Kołnierz czy Raskolnicę. Ponadto autor zaskakuje czytelnika nieprzewidywalnymi zwrotami akcji, uwodzi plastycznością opisów, szerokim horyzontem imaginacji. Scena zbliżenia Pindla i Jodełkowego Warkoczyka, nie tylko wytrzymuje próbę śmieszności (trzydziestoparolatek pożądający ciała staruszki), ale zachwyca poetyckością języka. W rezultacie autor uzyskuje efekt dobrego, undergroundowego obrazu filmowego. Wyobraźnia autora oscyluje pomiędzy „łuszczącymi” się opisami miasta Konwickiego, zaskakującą groteskowością Gombrowicza, a naturalistycznymi, acz poetyckimi opisami Witkowskiego. Oprócz dobrego wykonania, więcej od literatury nie należy żądać.

Silesius 2008 za książkę „Po tęczy”. Silesius to nowa nagroda ustanowiona przez władze miasta; będzie przyznawana co roku polskim poetom. Gala wręczenia nagrody zakończyła festiwal literacki „Port Wrocław”. Rozpoczął się XV Festiwal Muzyki i Sztuki Krajów Bałtyckich Probaltica 2008, który potrwa do 20 maja. W Toruniu i Warszawie wystąpią m.in. Orkiestra Symfoniczna z Kaliningradu, której muzycy wraz z instrumentalistami z innych sześciu krajów bałtyckich stworzą Europejską Orkiestrę Symfoniczną. W ramach festiwalu odbywa się Ogólnopolski Konkurs Kompozytorski poświęcony twórczości Zbigniewa Herberta. Bramę Wolności – główną nagrodę gdańskiego DocFilm Festival, zdobył film „52 procent” w reżyserii Rafała Skalskiego. Jest to opowieść o dzieciach pragnących uczyć się w Narodowej Akademii Baletu w St. Petersburgu. 52 procent to idealny stosunek długości nóg do wzrostu. To kryterium jest jednym z najważniejszych przy przyjmowaniu dzieci do tej szkoły. Widzowie obejrzeli 45 filmów dokumentalnych z całego świata. Festiwal zorganizował Pomorski Instytut Demokratyczny. Reżyser teatralny Piotr Cieplak oraz kompozytor i klarnecista Paweł Mykietyn znaleźli się wśród laureatów rozdanych w sobotę, 26 kwietnia w Warszawie „Gwarancji Kultury” – nagród przyznawanych przez TVP Kultura. Laureatem nagrody w kategorii „Kultura Alternatywna i Sztuki Wizualne” został Artur Żmijewski. Widzowie TVP Kultura przyznali swoją nagrodę w kategorii „Wydarzenie 2007”, za które uznali koncert „Wyspiański Underground”, w krakowskiej Łaźni Nowej.


22|

2 maja 2008 | nowy czas

czas na boku

No Way Back Where by Marek Kaźmierski

London Pudding London is not colourful. London is not diverse. London is just about the most boring city I know. Having once again returned from a couple of weeks of walking, writing and filming in Warszawa’s streets, I have arrived at a conclusion. The smaller capital is by far the richer.

Michał Sędzikowski

Bezsilność stróża rzynajmniej raz na dwa tygodnie sklep Tesco, na który wychodzą okna mojego mieszkania, zamienia się w teatr komedii. Udział w tym ulicznym spektaklu biorą: – miniaturowy ochroniarz, w roli ofiary, – menel typowy bojowy w roli menela – kasjerzy i manager – w roli żywych przeszkód pomiędzy prześladowanym pracownikiem ochrony a spienionym obywatelem. Ochroniarz jest tak mały i drobny, a przez to bezradny wobec napadów złego humoru u bliźnich, że wydaje się, iż jego strategicznym chwytem jest branie wroga na litość. Moja ulica jednak należy do najniebezpieczniejszych rejonów miasta i wieczorami litość tutaj nie zagląda. Czego nie można powiedzieć o szukających zwady obywatelach. Rzeczywistość poza tym nie lubi, gdy się z niej drwi, sama będąc często absurdalna, od nas oczekuje przynajmniej pozorów zdrowego rozsądku. Całkowitym jego brakiem zaś jest instalowanie smerfa w wersji XXL jako stróża porządku w miejscu zbiórki lokalnego kryminału. W efekcie każdy

P

podpity obwieś zaczął dostrzegać swoją szansę na wyrażenie sprzeciwu wobec publicznego ładu, napastując nieboraka i udowadniając mu jego bezsilność. – Pokaż mi, pokaż, czemu nie mogę tu palić i pić, ty mały śmieciu – krzyczał pewnego razu do niego zużyty starszy pan robiący zakupy z papierosem i otwartą butelką wina w ręku. Faktem jest, że we wszystkich większych instytucjach, w których do tej pory pracowałem w roli security guard widziałem prawie wyłącznie ludzi, o których można by powiedzieć, iż sami potrzebują ochrony, opiekuna, bądź przynajmniej bystrego psa. W pewnej fabryce papierosów w składzie ochrony byli starcy, drobne kobietki, osoby z taką nadwagą, że z trudem dźwigali własne ciało bądź mężczyźni tak wychudzeni i anemiczni, jakby ostatnie dwa lata spędzili w stanie głębokiej medytacji. Owszem był tam jeden solidnie zbudowany gość, o którym później dowiedziałem się, że jest gejem i zapewne był to jedyny powód, dla którego dostał tę pracę, gdyż dzięki temu mógł zadość uczynić polityce equal opportunities. Nie wiadomo, czy to w trosce o zdrowie przestępcy, czy też aby nie ułatwiać „obrońcom” za bardzo zadania, przepisy zabraniają używania przemocy tych drugich w stosunku do tych pierwszych. To znaczy mogą się nią posłużyć, kiedy powali ich pierwszy cios. W niewiele ciekawszej sytuacji znajduje się policja, której idące z duchem czasu wydziały rekrutacyjne szczególnie upodobały sobie zatrudnianie kobiet o posturze małych dziewczynek. Te uzbrojone jedynie w słodkie głosiki i nienaganne maniery panie, rzucone zostały na ulice na pożarcie rozwydrzonych młodocianych przestępców. Niedawno, gdy wieczo-

Most newcomers from Poland ♥ London. They are seduced by its multiethnic population, its international cuisine, its almost limitless possibilities. Go anywhere, see anything. The arts, sports, education. Young, old, British or not, everyone is invited to the giant party London has become. Well, I want out. My escape date is 2010. At the very latest. The Olympics start in 2012 and there is no way I am having to watch ten thousand million Pounds Sterling spent on two weeks of running around, swimming back and forth, throwing and shooting things. I know the Olympic organisers say tourism will boom. Indeed, one thing London really needs is more people in it. And, they add, the stadiums will save our future generations from obesity and gang violence. Sure, if I was a young Londoner, I too would rather devote my life to a sporting career that will cost years of effort and may one day get me a little medal, rather than play violent video games, eat junk food and do drugs with the most diverse group of the most useless teenagers in the history of the world. No, I would rather return to Poland and see us trying to host the 2012 Euro football competition, with our neighbours in Ukraine. At least the two countries will get a few new motorways out of it. And those watching the preparations will get a lot

rem szedłem do sklepu, zaniepokoił mnie widok samotnej, drobniutkiej policjantki otoczonej przez grupę zakapturzonych wyrostków. Już z daleka uderzył mnie zapach marihuany, palonej przez jej rozmówców, którzy za punkt honoru postawili sobie przekonanie dziewczyny do tego, żeby z nimi zapaliła. Policjantka pozostała nieugięta, chociaż na zachętę towarzystwo dmuchało jej dymem w twarz. Zrobiło mi się wówczas bardzo żal tej pani i przez chwilę przemknęło mi prze głowę, żeby zadzwonić na… policję. Może przysłaliby przynajmniej jej koleżankę. Nie twierdzę, że w policji nie ma skutecznych policjantów. Policja zachodniej Europy radzi sobie z poważną przestępczością o niebo lepiej niż policja na wschodzie. Na skutek braku umiaru w szerzeniu idei państwa opiekuńczego staje się jednak bezradna wobec drobnej przestępczości i wobec młodego pokolenia, które wzrasta w przekonaniu, że wszystko mu wolno. Jeszcze niedawno widziałem wielkiego policjanta toczącego nierówną walkę z dwójką dzieci w wieku ok. 11 lat. Ogromny czarnoskóry przedstawiciel prawa był bezsilny, gdy rozpaczliwie prosił je, żeby zgasiły papierosy. Dzieci mu na to puszczały kółka z dymu i zaśmiewały się do rozpuku. Prawo nie pozwalało mu ich dotknąć, a one dobrze o tym wiedziały. W świetle polityki generującej takie sytuacje, zrozumiałe jest, czemu brytyjscy żołnierze marynarki wojennej na widok wroga bez słowa sprzeciwu składają broń. Czyżby uważali, że wymiana ognia może być wbrew wytycznym health and safety? I dlaczego uwięzieni wdają się w dyskusje, daleko przekraczające podanie rangi, nazwiska i numeru identyfikacyjnego. Europa Zachodnia na drodze hu-

of laughs. But Olympics, in London? Boring, boring, boring. The only wise thing my mother ever said was about the British Christmas pudding. To her, it was the epitome of bad cooking philosophy – if you put everything you have into a pot, it will surely taste good, right? Xmas puddings contain sugar, nuts, fruit, animal fat, yeast, and even the odd coin or two. Baked for ages, it should all come together into a rich and delicious taste… Wrong. I think London is just like that. Like those rainbow wheels teachers use to demonstrate the colour spectrum. When you spin all the shades in the world fast enough, they turn white. Blank. Boring. Pointless. Look at the upcoming elections. Ken, Boris and the other one – is this the best a city of ten million can do? Blimey, as East Enders used to say, before the East End became the least British borough in the Most Diverse City in the World®. The candidates’ policies are all the same, their violent tactics identical, and no matter which one you choose, London will still be London in four years time. A little newer in places. A little older at the same time. Therefore no different at all. It is us who are changing. More and more young Poles in London are becoming racist. I’m getting sick of hearing them say “I would never live with Blacks any more…” or “I’m never working for Indians ever

again”. Yeah, like Poles are never wolves to one another. But the painful point is, I have become sick of all this diversity too. That does not make me racist. It makes me the spoilt child of the most peaceful metropolis on Earth. I have lived in London for twenty years, and have simply become tired of all the colour and tolerance and cheerful integration. When I visit Lodz or Wroclaw or Krakow, I see a different kind of character. Unique to that place. Worth studying. Worth documenting. Worth arguing and struggling with. Places like Warszawa are full of amazing treasures. When I was making a documentary there last week, I found many young artists and ambitious new art books about the city. It is as if its painful history, and resulting ugliness, have made people love her all the more. Lodz is like that too. Poznan has a thriving arts scene. Wroclaw is becoming one of Europe’s most creative cities. In fact, the whole of Poland is one great cultural playground, if you look hard enough. If London is what you need right now, great. I understand that those who left Poland recently need a little calm and blandness in their lives. Just get out before the Olympics arrive. Unless you wish to ride the most expensive, and boring, merry-go-round the world has ever seen.

Rys. Piotr Jagodziński

manizmu oraz źle pojmowanej równości zastępuje skuteczność polityczną poprawnością, działanie dialogiem. Przepełniona współczuciem dla bliźniego nazywa agresora ofiarą jego własnych słabości. Jakiś czas temu miał miejsce szokujący precedens, kiedy to nożownik po zabiciu człowieka, zamiast pójść do więzienia, dostał odszkodowanie w wysokości 300 tysięcy funtów. Uzasadnił bowiem, że do morderstwa skłoniło go złe samopoczucie, wywołane mającym miejsce przed laty wypadkiem kolejowym. Uwikłane w moralne dylematy resorty bezpieczeństwa publicznego na drodze coraz to bardziej zwariowanych regulacji, grawitują pomiędzy represjonizmem (np. w stosunku do palaczy), a

skrajną wyrozumiałością dla przestępców, zwłaszcza tych młodocianych. Przypominają przez to organizm zarażony wirusem HIV, który choć zwiększa swoją obronną aktywność i zużycie środków, wytwarza luki będące furtkami dla wrogich mu czynników, gdyż koncentruje swoje wysiłki nie na tym, na czym powinien. Czy zachodni politycy przejrzą w końcu na oczy i dotrze do nich, że Ziemia jest tak naprawdę bardzo niebezpiecznym miejscem, gdzie porządek publiczny wymaga skutecznych obrońców? Czy zdadzą sobie sprawę, że Europa Zachodnia jest jedną z nielicznych wysp szczęśliwych w morzu nieszczęścia? Jeśli tego nie zrobią, nastąpi brutalny koniec Arkadii.


|23

2 maja 2008 | nowy czas

miejsca mało znane

Londyński tajemniczy ogród… Stefan Gołębiowski hyba żadna europejska stolica nie ma takiej ilości terenów zielonych jak Londyn. W samym centrum wystarczy spojrzeć na obszar, jaki zajmuje Hyde Park w połączeniu z Kensington Gardens, Regent’s Park, Green Park i St James’s Park, a cóż tu mówić o Hampstead Heath czy Richmond Park. Praktycznie każda dzielnica ma swoje ogrody i parki, dostępne dla każdego, z zielenią, jaką rzadko spotyka się gdzie indziej. Paryż ma kilka pięknych parków, ale na ogół chodzi się nie po trawie, lecz po żółtym piasku, przyklejającym się do butów. W Londynie, oprócz znanych wszystkim ogrodów, jest kilka takich, o których przeciętny turysta czy nawet londyńczyk niewiele wie (albo nawet nic). Do takich ukrytych piękności należy między innymi The Chelsea Physic Garden, dostępny tylko w określone dni tygodnia i miesiące. Ten piękny ogród botaniczny specjalizuje się w uprawie roślin w ich nieskażonej odmianie i jest naturalnym środowiskiem dla ptaków, owadów i zwierząt. Założony został w 1673 roku jako Apothecaries’ Garden, z myślą o zapoznawaniu aptekarzy z roślinami wykorzystywanymi do leczenia. Wybrano teren w bliskości Tamizy, z łagodniejszym klimatem pozwalającym na uprawianie bardziej egzotycznych roślin (jak np. drzewa oliwkowe) i na ich przetrwanie w czasie zimy. W XVIII wieku zapoczątkowano międzynarodową wymianę nasion w innymi ogrodami, która kontynuowana jest po dzień dzisiejszy. W późniejszych latach niejaki dr Hans Sloane dokupił około cztery akry tzw. Manor of Chelsea, który podnajął Towarzystwu Aptekarzy, powiększając w ten sposób istniejący ogród. 16 sierpnia 1773 roku otwarto ogród skałkowy ze stawem (m.in. z kamieni z Tower of London i islandzkiej lawy), który obecnie ma status zabytku klasy drugiej (Grade II) i jest najstarszym ogrodem tego typu w Anglii, dostępnym dla zwiedzających. W 1876 roku wprowadzono specjalne kursy dla kobiet – nauczycielek botaniki. W końcu XIX wieku rada powierników przejęła ogród od Towarzystwa Aptekarzy, ale dopiero w 1983 roku ogród został zarejestrowany jako organizacja charytatywna i po raz

C

pierwszy otwarto go dla ogółu zwiedzających. The Chelsea Physic Garden jest ważnym ośrodkiem kształcenia dla osób zainteresowanych medycyną naturalną. Wśród jego założeń jest m.in. badanie botaniki różnorodnych środowisk etnicznych, a stosunkowo niedawno utworzono kolejny ogród, w którym uprawiane są zarówno rośliny używane w medycynie, jak i rzadko spotykane oraz zagrożone wyginięciem, m.in. z obszarów śródziemnomorskich i Wysp Kanaryjskich. Do tego celu służy duża szklarnia, gdzie zobaczyć

można niezwykłe okazy rzadkiej roślinności. Ogród jest oazą dla flory i fauny, które inaczej nie przetrwałyby w tak ogromnym mieście jak Londyn. Naukowcy współpracujący z tym niezwykłym ogrodem badają około 5 tys. różnorodnych okazów – ich pochodzenie, zachowanie i utrzymanie dla przyszłych pokoleń. Wymiana naukowa obejmuje ponad 360 ogrodów i uniwersytetów z 37 państw. Ten tajemniczy ogród jest naprawdę wart obejrzenia. W dodatku nie jest tak zatłoczony jak

inne, bardziej popularne i uczęszczane. Nie ma tu hałasu, fulbolu i roznegliżowanych par. Otwarty jest w środy, czwartki, piątki (od godz. 12.00 do 17.00), w niedziele i Bank Holidays (od 12.00 do 18.00) – do 31 października. Wstęp kosztuje £7 dla dorosłych, £4 dla studentów, emerytów i dzieci od

5 do 15 lat. Na jednego dorosłego nie może przypadać więcej niż dwoje dzieci, co ma tę zaletę, iż mogą one być pilnowane i nie hałasują tak jak gdzie indziej. The Chelsea Physic Garden mieści się przy 66 Royal Hospital Road, Chelsea, SW3, strona internetowa: www.chelseaphysicgarden co.uk


24|

2 maja 2008 | nowy czas

pociąg wiedzy express Owadzie zawOdy Holendrzy nie tylko hodują piękne kwiaty; zajmują się też badaniem owadów nimi się żywiących. Nowe obserwacje tamtejszych uczonych dowodzą, że owady żerujące w korzeniach przesyłają przez łodygę chemiczny sygnał informujący ich pobratymców preferujących liście, że dana roślina jest już zajęta. Liściożercy szukają wtedy posiłku gdzie indziej, bo najwyraźniej zdają sobie sprawę, iż odżywczych substancji dla wszystkich nie wystarczy – obie grupy pasożytów rozwijają się wolniej, jeżeli żerują na tym samym okazie flory. Ponadto są bardziej narażone na atak. Jak to w życiu bywa, gdzie dwóch się kłóci, tam trzeci korzysta. W tym przypadku tym trzecim są pasożytnicze osy, które składają jaja w ciałach żerujących gąsienic. To kolejny argument dla pacyfistów. GOtOwać i przetwarzać! Wszyscy wiemy, że warzywa to samo zdrowie. Wolimy przy tym raczej te surowe, nie bez racji uważając ich gotowanie za zabójcze dla witamin oraz innych zbawiennych dla naszego organizmu substancji. Jednak niezawodni na tym polu naukowcy brytyjscy twierdzą, że likopen – bardzo skuteczny przeciwutleniacz podnoszący odporność skóry na szkodliwe i rakotwórcze promieniowanie ultrafioletowe – największe stężenie osiąga w warzywach, np. w pomidorach, właśnie po ugotowaniu. Włosi zacierają ręce. Sprzedaż spaghetti oraz pizzy powinna teraz lawinowo wzrastać. Ludzki pan Burmistrz chilijskiego miasteczka Lo Prado nie próżnuje. W ostatnim czasie odwiedził kilka domów starców w podległym mu rejonie, w których nasłuchał się wielu narzekań na mizerię życia seksualnego ich pensjonariuszy. Jako człowiek przedsiębiorczy postanowił więc wszystkim mężczyznom powyżej 60. roku życia za darmo rozdawać... Viagrę. Stawia tylko dwa warunki: trzeba poddać się odpowiednim badaniom lekarskim oraz po prostu poprosić. Gdzie lepiej się żyje – w osławionej Ameryce Północnej, czy może jednak w Południowej? te kOmórki! W Australii żyje, łącznie z niemowlętami, 21,1 mln osób. Zaś liczba czynnych telefonów komórkowych to 21,26 mln. Jest więc wyższa niż liczba mieszkańców! Po co więc niemowlętom – które z definicji mówić nie potrafią – telefony? Może piszą SMS-y? wyściG szczurów Paryż upodobali sobie nie tylko turyści, ale i szczury. Eksperci szacują, że jest ich tam nawet czterokrotnie więcej niż ludzi – zaczęto więc wielką akcję deratyzacyjną. Ciekawi mnie, jak poradzi sobie z takim samym problemem Pekin po wybiciu większości kotów...

redaguje tomasz tułasiewicz

Międzygatunkowe porozumienie dusz Psy są doskonałym – i chyba nam najbliższym – przykładem porozumienia między gatunkami. Badania genetyczne wskazują, że wszystkie ich rasy pochodzą od udomowionych kilkanaście tysięcy lat temu wilków, a swoją różnorodność zawdzięczają celowym działaniom człowieka, który krzyżował ze sobą te osobniki, które przejawiały najbardziej pożądane przez niego cechy.

Mieliśmy więc sporo czasu, by nauczyć się, wzajemnie, rozumienia naszych zachowań; ba, nawet mimiki. Pytanie o definicję człowieczeństwa towarzyszy nam od zawsze. Platon określił człowieka jako „zwierzę dwunożne, nieopierzone”. Natychmiast ujawnił się zresztą jego adwersarz Diogenes, który przyniósłszy oskubanego koguta, rzucił go w zgromadzenie uczniów filozofa krzycząc: „Oto człowiek Platona!”. Arystoteles wyszedł zaś poza ramy samej fizyczności. Człowiek, powiada, to zwierzę zdolne do śmiechu. Niewątpliwie. Jednak czy tylko my potrafimy się śmiać?

WESOŁE OCZY PSA Z pewnością (przynajmniej w ludzkim wykonaniu) śmiech różni się od uśmiechu. Tylko czy ów wielki Grek brał to pod uwagę? Tego nie wiem. Wiem za to, że każdy „właściciel”, który nie traktuje swojego psa instrumentalnie, ale ma go za przyjaciela, przyzna mi rację – te zwierzęta potrafią się śmiać. Ponieważ mój pies Jabi służyć umie doskonale, niech posłuży raz jeszcze – za przykład. Kiedy cieszy się z mojego przyjścia, tańczy cały. Bo ogon ma za krótki, by wyrazić wszystką swoją radość. Jego oczy są wtedy wyraźnie zmrużone, co nie zdarza mu się w żadnej innej sytuacji; nawet kiedy wie, że zaraz będzie musiał walczyć z innym przedstawicielem swojego gatunku i płci. Tak samo je mruży, kiedy przychodzi prosić mnie o coś – zazwyczaj o spacer lub coś smacznego. Słowem, o przyjemność. Jedzenie lub picie egzekwuje bardziej czytelnie i bezpośrednio, zwyczajnie przynosząc odpowiednią miskę w zębach. A i tak przy tym się uśmiecha. Z drugiej strony robi tak samo, gdy złoszczę się na przykład na komputer, który – Gatesowi ducha winien – odmawia posłuszeństwa. Jabi zaraz przy mnie jest, merda i oczka mruży. To taka jednostka zwana w kynologii omegą. Bardzo się stara rozładować napięcie. Tym razem ludzkie napięcie, stres typowo cywilizacyjny, a przecież to „tylko” pies!

MAŁPI ROZUM Również Kartezjusz próbował zlokalizować granicę oddzielającą człowieka od świata zwierząt. Postawił na język – według niego to właśnie zdolność komunikacji werbalnej czyni nas wyjątkowymi. Czy na pewno wyjątkowymi? Jabi lepiej, bo bezzwłocznie, reaguje na komendę brzmiącą „proszę usiąść” niż „siad!”. Wykona też polecenie, kiedy zwrócę się do niego: „Czy Wasza Psowatość będzie łaskaw się położyć?”. Przyznaję, to swego rodzaju sztuczka. Jego Psowatość rozumie tylko zwrot „położyć się”. Kiedy go proszę, wie, że to nie prośba, a rozkaz. Słowo „proszę” jest dla niego w tym przypadku partykułą wzmacniającą – by użyć językoznawczej terminologii – która nie pozostawia mu żadnych złudzeń. Pan

kazał, pies musi. Tego samego słowa używam jednak, pozwalając mu na coś. On wie, że to tylko przyzwolenie. Żaden rozkaz. „Proszę, piesku, jedz!” – mówię mu. Bez tego słowa nie ruszyłby karmy nawet gdyby nic nie jadł przez dwa dni. Pojmuje też takie polecenia jak: weź, zostaw, przynieś, zanieś, zapukaj (wtedy skrobie łapą drzwi), nie wolno; bezbłędnie rozpoznaje przedmioty: koszyk, chleb, orzech, patyk, puszka i kilka innych. Ponieważ porozumiewam się z Jabim po polsku, śmiem twierdzić, że w minimalnym stopniu opanował naszą mowę. Nawet jeśli tylko biernie, bo mimo swoich siedmiu lat mówić po polsku się jakoś nie nauczył, to polszczyzna jest także jego językiem. Znacznie większe sukcesy odnoszą na tym polu małpy. Zapaleni prymatolodzy uczyli je porozumiewać się ze sobą za pomocą symboli wyświetlanych na specjalnie do tego skonstruowanej tablicy, ale najbardziej spektakularnym sukcesem stało się coś innego. W latach 60. ubiegłego wieku Beatrice i Allen Gardnerowie z Uniwersytetu stanu Nevada zdołali nauczyć małpę podstaw języka migowego. Szympansica Washoe opanowała 160 znaków, co pozwalało jej na w miarę sprawną komunikację z opiekunami. Oczywiście inni badacze natychmiast podchwycili pomysł, co zaowocowało kolejnymi „gadającymi małpami” – szympans bonobo Kanzi, gorylica Koko (używała 645 znaków!), szympansice Lana i Lucy oraz sporo innych. Rozmowy ze zwierzętami stały się faktem.

UCZŁOWIECZENIE I ZEZWIERZĘCENIE Faktem stały się też rozmowy między zwierzętami. Nauczone języka migowego małpy używają go również między sobą. Więcej – próbują porozumiewać się w ten sposób z psami, kotami, a nawet drzewami... Zdarza im się gadać do siebie. Jak by tego było mało, kłamią i naśmiewają się z siebie nawzajem nazywając innych na przykład „śmierdziuchami”. Czy więc rzeczywiście to zdolności językowe odróżniają nas od innych zwierząt? Wspomniana gorylica Koko, zapytana kiedyś, czy uważa się za człowieka, odparła: „Jestem porządne zwierzę goryl”. Są jednak przypadki odwrotne – ludzi, którzy wzrastali wśród zwierząt bez żadnego kontaktu z przedstawicielami swego gatunku i nigdy nie nauczyli się mówić. W Azji i Afryce, chociaż zdarza się to na całym świecie, odnotowano wiele przypadków dzieci, które zagubione czy porzucone w lesie, zostały adoptowane

przez zwierzęta lub żyły w izolacji same. Dobrze udokumentowany jest na przykład fakt odnalezienia jesienią 1920 roku dwóch dziewczynek w wilczej norze przez indyjskiego duchownego nazwiskiem Singh. Niestety, ani one (jedna z nich zmarła rok po odnalezieniu, druga siedem lat później), ani żadne inne dziecko wychowane wśród zwierząt nie nauczyło się już mówić. Niektóre z nich posiadły umiejętność posługiwania się kilkudziesięcioma słowami, ale nigdy nie opanowały języka w stopniu pozwalającym na swobodną komunikację. Nie nauczyły się też „bycia człowiekiem” – ich zachowanie nosiło silne cechy zwierzęce do samej, zawsze przedwczesnej, śmierci. Ludzkie normy społeczne pozostały dla nich obce. Z braku codziennego obcowania z ludźmi wewnątrzgatunkowe porozumienie dusz okazało się niemożliwe.

HOMO HOMINI LUPUS? Powszechnie znane powiedzenie głosi, że to pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Psia miłość jest bezkrytyczna i bezwarunkowa. W zasadzie nic nie musimy dla niego robić – wystarczy dać jeść – możemy go poniżać, a nawet bić. Pies, jako zwierzę stadne i hierarchiczne, zaakceptuje nawet to. Jako ludzie we wzajemnych relacjach oczekujemy i wymagamy od siebie czegoś więcej. Jednak czasem zastanawiam się, czy przynależność do dwóch płci nie czyni z nas dwóch różnych gatunków. Zapewne mniej skomplikowani i może właśnie przez to bardziej idealistyczni mężczyźni z trudem potrafią zrozumieć kobiety; one mężczyzn zresztą też. Gatunek męski toczy wojny nie zawsze tylko i wyłącznie dla korzyści materialnych jak ziemia, złoto czy ropa. Czasem w grę wchodzą ideały: miłość, religia, honor czy chwała, nawet jeśli rzeczywistą przyczynę walki tylko maskują. Pragmatyczne z natury kobiety, choć również cenią tak zwane wartości wyższe, potrafią z nich zrezygnować dla przyziemnych – w męskim rozumieniu – i czysto egzystencjalnych spraw. Cóż, to kobieta daje życie, musi więc je pielęgnować. Jedna wartość jest w jej systemie niezbywalna i nie znosząca kompromisów: miłość do własnych dzieci. Ponieważ i dla mężczyzny dobro jego dzieci jest priorytetem, „międzygatunkowe” porozumienie dusz, mimo wszelkich różnic, ma szanse zaistnieć. Pytanie zostawię otwarte: czy tylko dlatego? Dobrze, że posiedliśmy język. Nie wiem, czy to on czyni nas ludźmi, ale używajmy go. Dla dobra własnego i naszych dzieci.


2 maja 2008 | nowy czas

|25

co się dzieje film Joy Division dok., 2008 reż. Grant Gee Twórcy filmu skupili się na historii zespołu, używając nigdy niepublikowanych fragmentów koncertów, prywatnych kolekcji fotografii, wcześniejszych dokumentalnych produkcji oraz niedawno odnalezionych nagrań audio.

jednak kogoś innego. Musi powtórzyć zamach. Uczucie do Krystyny uświadamia mu bezsens zabijania w chwili zakończenia wojny.

Duet gitar klasycznych Eden-Stell i ich nowy projekt: „Music for an Island”. Koncert połączony z prezentacją fotografii Marka Edena.

Cykl filmów „Behind the Iron Curtain”

Pub Classics

Lambeth Road, SE1 6HZ Wstęp wolny na wszystkie pokazy! 2 maja, godz.14.00 Cwał

obycz. 1995 r. reż. Krzysztof Zanussi Tragikomedia – czasy stalinowskie w Polsce oglądane oczami chłopca wychowywanego przez ekscentryczną ciotkę, która ignoruje ponurą rzeczywistość. 4 i 6 maja, godz. 11.00 i 14.00: Jeden dzień w PRL

dok., 2005 r. reż. Maciej Drygas Wielokrotnie nagradzany dokument. Akcja rozgrywa się 27 września 1962 roku. Tego dnia nie zdarzyło się w PRL nic szczególnego, a jednak z banalnych faktów układa się fascynująca mozaika. Kinescope w Brighton zaprasza: Rękopis znaleziony w Saragossie

dramat, 1964 r. reż. Wojciech Has 6 maja, godz. 18.30 Sallis Benney Theatre (University of Brighton), Grand Parade Bilety: £4.00, £3.50 6. Festiwal Polskiego Filmu Kinoteka przedstawia Retrospektywa Andrzeja Wajdy

BFI Southbank Belvedere Road, SE1 8XT Bilety: £5-£8,60 2 maja, godz. 20.45 Pokolenie

dramat, 1954 r. Debiut reżysera. 1942 rok, warszawska Wola. Stach poznaje związanego z Gwardią Ludową robotnika Sekułę, a przez niego działaczkę Związku Walki Młodych, Dorotę. 3 maja, godz. 18.15 6 maja, godz. 20.30: Wszystko na sprzedaż

dramat, 1968 r. Obraz pasji, namiętności i słabości środowiska ludzi filmu. Na planie zdjęciowym nie zjawia się aktor kreujący główną rolę. W trakcie poszukiwań okazuje się, że zginął wyskakując z pędzącego pociągu. 4 i 5 maja, godz. 15.50: Ziemia obiecana

dramat, 1974 r. Historia Łodzi i jej rozwoju w XIX wieku, gdy stała się potężnym ośrodkiem przemysłowym. Polak, Żyd i Niemiec zawiązują spółkę i z czasem wbrew młodzieńczym ideałom przyjmują reguły brutalnej i bezwzględnej walki o pieniądz. 5 maja, godz. 20.40 Kanał

dramat, 1957 r. Powstanie Warszawskie. Tragiczne losy żołnierzy oddziału AK, którzy z pozycji na Mokotowie usiłują przedostać się kanałami do walczącego jeszcze śródmieścia. 8 maja, godz. 20.30

Tam i z powrotem

dok., 1978 r. reż. Grzegorz Skurski Poruszający zapis jednego dnia z życia „chłopo-robotnika” mieszkającego na wsi i codziennie dojeżdżającego do fabryki samochodów FSO w Warszawie. Opowieść o człowieku, który wykonał 552% normy

dok., 1973 r. reż. Wojciech Wiszniewski Film o górniku, Bernardzie Bugdole, przodowniku pracy z końca lat 40., gdy polskie władze wzorując się na doświadczeniach sowieckich wprowadziły tzw. „współzawodnictwo pracy”.

5 maja, godz. 20.00 The Yorkshire Grey, 29-33, Grays Inn Rd, WC1X 8PN Bilety: wolne datki W programie klasycznym wystąpią Robert Lomax (tenor) i skrzypaczka Cecilia Bernardini. Forro in the Dark 6 maja, godz. 20.00 Momo's, 25 Heddon Street, W1B 4BH Wstęp wolny Sześcioosobowy zespół z Nowego Jorku zagra muzykę będącą połączeniem brazylijskiego folka z elektroniką. NonClassical 7 maja, godz. 20.00 The Macbeth, 70 Hoxton St, N1 6LP Bilety: £4-£5 Dj i producent Gabriel Prokofiev zagra mix klasyki i elektroniki. John Matthias i Nick Ryan zaprezentują remix albumu „Cortical Songs”, który dopiero się ukaże. Okazja do posłuchania harfy! Hazmat Modine 7 maja, godz. 19.00 Borderline, Orange Yard, Manette St, W1D 4JB Bilety: £10 Harmonijka, melodie klezmerskie, hawajska gitara... zespół gra prawdziwie eklektycznego rocka ze sporą domieszką bluesa.

La Calisto 2 maja, godz. 19.00 Sir Jack Lyons Theatre Royal Academy of Music, Marylebone Road, NW1 5HT Bilety: £8-£12.50 Komiczna opera Francesco Cavalli o miłości i pożądaniu, na podstawie „Metamorfoz” Ovidiusza. Jowisz pragnie uwieść najpiękniejszą nimfę Arkadii.

Koncert dla Giles'a Harta 8 maja, godz. 19.30 Jazz Cafe POSK, 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £10 Mezzosopranistka Naomi Hyamson, baryton Maciek O'Shea, pianiści Tomasz Lis i Przemysław Salamoński oraz piosenkarka Katharine Blake, zaśpiewają szlagiery z kabaretów i musicali.

wystawy

Lydia Lunch + HTRK 4 maja, godz. 19.30 Corsica Studios, Units 4/5 Elephant Rd, SE17 1LB Bilety: £7 Piosenkarka i performerka z Nowego Jorku. W latach 80. współpracowała z Thurston Moore i Nick'iem Cave. Wystąpi również electro punk trio HTRK. Classical Guitar Solo 5 maja, godz. 19.45 Purcell Room, South Bank Centre, SE1 8XX Bilety: £14 Włoski gitarzysta Andrea Ventoretti zagra kompozycje Francisco Tárregi; Vicente Emilio Sojo; Johanna Kaspara Mertza; Mario Castelnuovo-Tedesco.

Popiół i diament

Music for Photographs

dramat, 1958 r. Młody akowiec, otrzymuje rozkaz zastrzelenia sekretarza KW PPR. Zabija

5 maja, godz. 17.00 Purcell Room, South Bank, SE1 8XX Bilety: £5

De Monfort Orange Tree Theatre, 1 Clarence Street, TW9 2SA pn-sb, godz. 19.45 Bilety: £8-£18 Sztuka napisana w początkach XIX wieku o zazdrości, obsesji i władzy. Facades do 5 maja! Colour House Theatre, Merton Abbey Mills, Watermill Way, SW19 2RD pn-sb, godz. 19.30 Bilety: £10, wt i śr £7.50 Komedia „historyczna” o rządach... Katarzyny Wielkiej. The Cabinet of Dr Caligari White Bear Theatre, 138 Kennington Park Rd, SE11 4RB wt-sb, godz. 19.30, nd, godz. 17.00 Bilety: £12 Discombobulated and Me to nowa teatralna trupa. Przedstawi adaptację słynnego ekspresjonistycznego filmu z początku XX wieku.

spotkania Ks. prof. Michał Heller

Bilety: £8 (przedsprzedaż), £10 (przy wejściu) do nabycia w polskich Delikatesach „Frykas” przy 381 Lincoln Rd oraz „U Zoki” i na stronie: www.thepark4music.com Impreza taneczna, którą poprowadzą najlepsi Dje. Military History Live Grand Hall Olympia 380 Kensington High Street, W14 8NL 2 i 3 maja. godz. 10.00-18.00 4 maja godz. 10.00-17.00 Bilety: £18 przedsprzedaż na stronie: www.whodoyouthinkyouarelive.co.uk £5 dzieci (6-15 lat)

już wkrótce MegaYoga przedstawia: POLISH NEW JAZZ: TYMON TYMAŃSKI YASS ENSEMBLE & PINK FREUD

11 maja, godz. 19.00 Cargo 83 Rivington St, EC2A 3AY Bilety: £12 na www.ticketweb.co.uk, £15 przed koncertem W składzie Yass Ensemble m.in. Antoni „Ziut” Gralak i Aleksander Korecki. Pink Freud przedefiniowała jazzowe kompozycje nadając im nowoczesny, rozrywkowy i mocno „zadziorny” charakter.

4 maja, godz. 20.00 Kościół polski w Devonii 2 Devonia Road, N1 8JJ (sala parafialna) Wstęp wolny

imprezy Przeboje lat ‘70 ‘80 ‘90

Naomi Hyamson zaprasza:

muzyka

ten sposób opowieść o swoich miastach.

Modern Painters: The Camden Town Group Do 4 maja! Tate Britain, Millbank, SW1P 4RG Codziennie 10.00-17.50 Bilety: £9 Londyn, początek XX wieku – grupa artystów z Camden Town wprowadziła do Wielkiej Brytanii post-impresjonizm. Ich malarstwo utrwaliło życie ówczesnego Londynu.

teatr What's Wrong with the World? do 4 maja! Soho Theatre, 21 Dean St, W1D 3NE wt-sb, godz. 23.00, nd. godz. 20.00 Bilety: £5 Teatr wirtualny – dwie sceny połączone za pośrednictwem internetu i wyświetlone na ekranach. Aktorzy Station House Opera z Londynu i grupa Phila7 z Rio de Janeiro, przedstawią w

3 maja, godz. 20.00 kawiarenka przy parafii św. Andrzeja Boboli 1 Leysfield Road W12 9JF Bilety: £5 Kontakt: tel. 07875690760 W programie: tańce, loteria (do wygrania m.in karnety na siłownię), bogaty bufet. Imprezę poprowadzi duet wodzirejski „Wodzirejów Dwóch czyli ja z kolegą”. Dj Taks oraz Dj Maniana w Peterborough 3 maja The Park Nightclub 30-32 Park Rd, Peterborough

X-Side Music przedstawia: Sokół (WWO) & Pono (ZiP) 16 maja, godz. 21.30 Mass, St Matthews Church, Brixton Hill, SW2 1JF Bilety: £15 na www.ticketweb.co.uk, www.hip-hop.pl Info: 07834194884 / dmd@o2.pl Projekt Sokoła i Pono pt. „Teraz Pieniądz W Cenie”. Afterparty poprowadzi Dj Deszczu Strugi.

nowy czas darmowe bilety Wejściówki na: Sokół & Pono, Tymański & Pink Freud Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC NAZWA IMPREZY (w zależności od tego, którą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej

www.nowyczas.co.uk Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wysłania SMS to £1,50 + standardowa stawka operatora


26

2 maja 2008 | nowy czas

czas na relaks

” zdrowie św. Jerzego

mania gotowania

» Tym razem pozostańmy na londyńskim podwórku. Wybierzmy się może na jakiś market, by kupić świeże produkty wysokiej jakości i z nich przyrządzić coś smacznego.

Mikołaj Hęciak W ostatnim tygodniu byliśmy świadkami angielskiego święta. 23 kwietnia to dzień patrona Anglii św. Jerzego. Dzień powodu do dumy z bycia Anglikiem. W tym roku w Londynie mogliśmy wziąć udział w festiwalu św. Jerzego na Covent Garden, miłośnicy teatru zajrzeć do szekspirowskiego The Globe, a wszyscy zetknąć się z autentyczną kuchnią brytyjską na Trafalgar Square. W tym dniu popularny Borough Market, znajdujący się przy London Bridge przeniósł się właśnie do centrum miasta, na Trafalgar Square. Osobiście nie dotarłem tam tego dnia, ale znam Borough Market. Jest dużą przyjemnością przeciskać się w sporym tłoku miłośników dobrej jakości produktów żywnościowych z całego świata. Znajdziemy tam świeże warzywa, stoiska z prawdziwą liściastą herbatą, różnorodność wypieków, dobrej jakości mięso, dobre sery w obfitości, czy ryby i owoce morza wprost z wybrzeża. Nie muszę nawet wspominać, że jest to okupione dużym uszczerbkiem dla kieszeni, ale naprawdę warto, przynajmniej od czasu do czasu. Oczywiście Borough Market to nie jedyne takie miejsce. Każda dzielnica Londynu przeważnie dwa razy w tygodniu ożywa dzięki lokalnemu targowi, gdzie można kupić świeże produkty spożywcze prosto ze straganu, od producenta, choć częściej od pośrednika. Czas jednak na kolejnych kilka szybkich przepisów. Zacznijmy od jarskiej opcji.

Cukinia nadziewana grzyBami Dla czterech osób potrzebujemy: 4 duże cukinie, 3 cebule dymki, trochę oliwy i masła, 250 g grzybów chestnut, 2 łyżki zielonej pietruszki, 50 g świeżych okruszków z chleba (wholemeal bread), 100 g sera Emmentaler, sos pomidorowy i liście sałaty. Od rozpoczęcia przygotowań do podania do na stół powinno nam wystarczyć 45 minut. Piekarnik nagrzewamy na 1900C. Cebulę kroimy drobno i podsmażamy na maśle z dodatkiem oliwy. Kiedy zmięknie, dodajemy pokrojone grzyby. W międzyczasie przekrawamy cukinie na połówki. Za pomocą łyżki wyjmujemy środek i siekamy. Dodajemy do grzybów i gotujemy na małym ogniu,

aż grzyby puszczą sok. Wtedy zwiększamy ogień i gotujemy aż do wyparowania soku. Połówki układamy na tacy do pieczenia. Gotowe warzywa doprawiamy solą i pieprzem do smaku, dodajemy świeże okruszki ciemnego chleba. Otrzymujemy je przez odkrojenie skórki chleba i zmielenie w blenderze lub podobnym urządzeniu. Dzięki chlebowi nadzienie ładnie połączy się i będzie zwarte. Połówki nadziewamy przygotowanym farszem. Posypujemy startym serem i pieczemy przez 25 minut. Ser możemy również położyć kilka minut przed końcem pieczenia. By otrzymać mniej kaloryczną wersję tej potrawy podajmy cukinię tylko z liśćmi sałaty i odrobiną sosu pomidorowego przygotowanego wcześniej na gorąco lub na zimno. W tym przypadku weźmy kilka pomidorów, włóżmy do wrzątku na 30-40 sekund, opłuczmy zimną wodą i obierzmy skórę. Możemy ułatwić sobie tę czynność przez uprzednie nacięcie pomidorów z góry i dołu. Pomidory kroimy na ćwiartki, wyjmujemy gniazda nasienne i kroimy w kostkę. Podobnie kroimy w drobną kostkę czerwoną cebulę. Dodajemy łyżkę posiekanej kolendry i skrapiamy sokiem z lemonki. Możemy dodać też startą skórkę z lemonki. Doprawiamy do smaku i gotowe. Tę sałatkę możemy też użyć do steka wołowego.

Bonfire steak Przepis ten pochodzi z bogatego kuferka jednej z najbardziej popularnych angielskich dam kuchni. Mam na myśli Delię Smith. Nazwa bonfire może oznaczać tutaj dwie sprawy. Pierwsza to nawiązanie do Bonfire Night – angielskiego święta narodowego obchodzonego w listopadzie. Święto to upamiętnia wydarzenie nieudanego wysadzenia w

powietrze londyńskiego parlamentu. Na pamiątkę Anglicy, jak kraj długi i szeroki puszczają sztuczne ognie tego dnia. Druga kwestia jest bardziej przyziemna. Ten uczciwy kawałek mięsa jest potraktowany bardzo ostrą mieszanką przypraw, głównie papryką, co daje uczucie palenia podniebienia. Metoda przygotowania jest bardzo prosta. Pojedyńcze kawałki mięsa (najlepiej rib-eye steak) skrapiamy oliwą i nacieramy mieszanką bonfire, odstawiając do marynowania. Tak przygotowane mięso możemy zostawić na noc w lodówce, ale jak nie mamy na to czasu, możemy mięso posypać tuż przed smażeniem. Jeżeli nie mamy pod ręką tej mieszanki, możemy sami stworzyć podobną bazując na ostrych przyprawach, jakie możemy znaleźć w kuchennej szafce. Chili, ostra papryka, czuszki – co tylko uważamy. Ciekawostką tej mieszanki jest dodatek czekolady, ale proszę mi wierzyć, nie osłodzi ona nam tej ostrej degustacji. Mięso najlepiej grilujemy na nagrzanym ruszcie około 4-5 minut z każdej strony, 5-6 minut, gdy wolimy dobrze wypieczone mięso, ale zachęcam do mniej wypieczonego, a za to bardziej soczystego. Z braku grila możemy równie dobrze steki usmażyć na patelni z minimalną ilością oliwy. Steki, tak jak nadziewaną cukinię możemy podać z sałatką z pomidorów i sałatą. A dla większej sytości możemy podać surówki i ziemniaki pod dowolną postacią. Z powodu dość wysokich cen mięsa posiłek ten może kosztować nas ładnych kilka funtów. By obniżyć koszty, możemy pociąć gotowy stek na plastry i np. podawać mniejsze porcje mięsa, ale za to z większym dodatkiem warzyw, dlaczego nie z nadziewaną cukinią? Natomiast cena porcji cukinii powinna zamknąć się w 1,5 funta. Smacznego!!!

Polska w siatkówce nie tylko męskiej i żeńskiej, ale w każdej innej może osiągnąć sukces Kazimierz Marcinkiewicz


|27

nowy czas | 2 maja 2008

czas na relaks sudoku

średnie

łatwe

3

4 1 9 4 1 5 2 7 6 7 3 4 5 8 1 3

1 8 5 3 8 2 3 6 1 2 4 5 3 2 9 8

7

trudne

8 9 5 3 7 5 1 6

4 1 6 1 4 3 8 2

7 3 1 4 9 1 8 2

7 6 2 9 1

3 1 4 5 9

8 7 3 5 3 1 7 8 6 9 4

3 4 8 9

8 6 5 7

4 7

9 3 2 6 1

krzyżówka

horoskop

BARAN 21.03 – 19.04 Spadnie na Ciebie dużo nowych obowiązków lub po prostu sam narzucisz sobie takie tempo, by jak najszybciej uporać się z pracą. W swoim środowisku zawodowym staraj się unikać wmanewrowywania w niejasne sytuacje, bo nie wyjdzie Ci to na zdrowie. Unikaj manipulacji i wymigaj się z pewnych propozycji za pomocą dyplomacji.

BYK

20.04 – 20.05

Nawiążesz nowe znajomości, a to, co wyglądałoby na przyjaźń, może całkiem nieoczekiwanie przerodzić się w miłość. Wenus korzystnie wpłynie na Twoją urodę, a komplementy przyjaciół i znajomych sprawią, że wyglądać będziesz jeszcze ładniej. Planety nie obdarzą Cię wyczuciem w sprawach finansowych, nie planuj teraz żadnych poważniejszych zakupów.

BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06

Prawdopodobnie część zodiakalnych Bliźniąt postanowi porozmawiać o ślubach lub zaręczynach. Niewykluczone, że zostaną też podpisane dobre umowy biznesowe, kontrakty lub jakiekolwiek umowy koalicyjne. Poczujecie się doceniani i kochani przez najbliższe Waszemu sercu osoby. Reasumując, macie dobry klimat do budowania układów międzyludzkich.

RAK 22.06 – 22.07

Warto w tym tygodniu zainwestować w zabiegi kosmetyczno-pielęgnacyjne, piękne stroje i w ogóle w nowy, bardziej atrakcyjny wizerunek. Wenus w Twoim znaku sprawi, że z pewnością wybierzesz takie kosmetyki i kreacje, które podkreślą Twoją urodę i pomogą zyskać podziw, a nawet szacunek otoczenia.

LEW 23.07 – 22.08

Okaże się w tym tygodniu, że jesteś dobrze postrzegany jako współpracownik i partner życiowy. Oczywiście jedne Lwy doświadczą zmian na płaszczyźnie życia zawodowego, a inne na kanwie życia uczuciowego. Czeka Cię wiele owocnych spotkań towarzyskich i zawodowych, ale nie tylko. Także tydzień pełen wrażeń.

NA PAN 23.08 – 22.09

Przyciągasz do Siebie wielu mądrych, wartościowych ludzi, ale nie jesteś zbyt otwarta na miłość i romantyczne nastroje. Dobrze układać się będą stosunki w poważnych i raczej długotrwałych związkach partnerskich. Do 16-go Twoja osobowość i indywidualny styl robić będą na innych duże wrażenie, przysparzając Ci popularności i stawiając w centrum zainteresowania.

GA WA 23.09 – 22.10

Do 12 maja będziesz często spotykać się ze swoimi przyjaciółmi, znajomymi i rodziną, co okaże się nie tylko przyjemne, ale i pożyteczne. W drugiej połowie miesiąca najprawdopodobniej zaszyjesz się w swoim domu, ale nie po to, by być bliżej rodziny ale... by w spokoju przemyśleć jakieś ważne, życiowe problemy.

SKORPION 23.10 – 21.11

Dla niejednego Skorpiona ten tydzień będzie testem jego związku i przyniesie odpowiedź na pytanie, czy dalej w nim trwać, czy też czym prędzej się rozstać. Układ planet wzmocni Twoje instynktowne pragnienia. Wiele Skorpionów całkowicie zlekceważy wszelkie wartości moralne i etyczne i będzie dążyć po trupach do celu.

STRZELEC 22.11 – 21.12

Wzrośnie Twoje poczucie mocy i własnej wartości. Nie zwlekaj długo z realizacją marzeń, bo na kolejną szansę trzeba będzie trochę poczekać. Twoje kontakty z otoczeniem nieco się ożywią. Będziesz się często spotykać z przyjaciółmi i znajomymi, co okaże się nie tylko przyjemne, ale i pożyteczne.

ZIOROŻEC

KO 22.12 – 19.01

To dobry czas, aby wejść do akcji, istnieje możliwość uzyskania tego, co Cię teraz interesuje. Jeśli masz w toku jakieś sprawy sądowe lub prawne, to prawdopodobnie otrzymasz korzystne dla siebie rozwiązania. Reasumując, wspaniały czas przed Tobą. Jednak postanów więcej odpoczywac i udaj się na tygodniowy wypad nad morze.

NIK WOD 20.01 – 18.02

Sprawy finansowe nie będą stanowiły problemu, ale też nie licz na jakieś specjalne okazje czy też niespodziewane losowe przypadki. Sierpień to okres dosyć pracowity i jeśli poczujesz, że spadają Twoje akcje, warto już przed czasem wziąć się do naprawiania popełnionych błędów. Nastroje, jakie będą Tobą kierować, to przebojowość i chęć odniesienia sukcesu.

BY

RY 19.02 – 20.03

W tym tygodniu odżyją Twoje porzucone i zapomniane zamiłowania artystyczne i liczne talenty, więc z powodzeniem możesz stanąć przy sztalugach lub wziąć się do pisania. Wiele Ryb zamarzy o stabilizacji życiowej. Niektórzy będą rozmyślać o znalezieniu dodatkowej, stałej pracy, inni zapragną z kolei więcej zawodowej swobody.


28|

2 maja 2008 | nowy czas

jak drobne? ja k zzamieszczać amieszczać oogłoszenia głoszenia d r o b ne ? aby zamieścić ogŁoszenie komeRcyjne skontaktuj się z

ogŁoszenia zwykŁe aby zamieścić ogłoszenie drobne w dziale: „zatrudnię”, „Szukam pracy”, „kupię”, „Sprzedam”, „Mieszkania do wynajęcia”, „oddam za darmo”, „towarzyskie” wyślij SMS: nC + treść ogłoszenia (np. nC oddam kota...) na numer 87070. otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CoRReCt.

ia Ogłoszen e w o k ram 0. 1 £ d już o O I N A T NIE! I W YGOD rtą! Zapłać ka

działem sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne

w ramce kolorowe

do 15 słów

£10

£15

do 30 słów

£15

£25

koszt ogłoszenia £1,50 (plus opłata operatora)

mieszkanie do wynajĘcia

kil buRn PaRk /SwiSS Cot ta ge. 2-osbo wy du ży po kój na ab bey Rd, nw6, druga stre fa. kom fort , tV, in ter net. Ra chun ki wli czo ne. £130/tyg. tel. 0797 6354 659. HaCk ney Cen tRal, Clap ton (druga stre fa). Je dyn ka £70/tyd. Du ży dwu oso bo wy po kój, £110/tyg. Ra chun ki wli czo ne. 7 min. do sta cji. tel: 0790 454 6630. Pla iStow. 5 min. do sta cji. Du ża je dyn ka, £75/tyg. Dla dwóch osób £90/tyg. w ume blo wa nym do mu z in t eren tem i du żym ogro dem. Dwie ła zien ki. Ra chun ki wli czo ne. tel. 0790 454 6630.

Dział kę bu Dow l a ną 6,60 ha. wo je wódz two łódz kie, te re ny re kre acyj ne, le śne, w po bli żu rze ka Pi li ca. tel. 0792 626 9050. towaRzyskie

nieśMiały brunet, 34 lat, 176 cm, szczupły, pozna Panią, z dzieckiem również, cel – stały związek. tylko poważne oferty, SMS na nr 0797 382 5112. Jeśli czujesz się samotna, masz kompleksy z powodu nadwagi, lubisz gotować i miałabyś ochotę wypić lampkę wina z 50-latkiem, zapraszam na flirt SMS-owy, tel. 0751 497 7801.

usŁugi

Pla iStow. Du że po ko je dwu oso bo we do wy na ję cia. 5 min. do sta cji, w ume blo wa nym do mu. Ce na od £55/os./tyg., ra chun ki wli czo ne. tel. 0780 947 2556 Mi le enD (druga stre fa, 5 min. do sta cji, trzy li nie me tra). Dwu oso bo wy po kój w ume blo wa nym, czy stym miesz ka niu z in ter ne tem. £55/os./tyg. Ra chun ki wli czo ne. tel. 0790 454 6630. weSt feR Ry, Mi le enD. Miej sce dla chło pa ka £55/tyg. Du ża dwój ka z bal ko nem, w ume blo wa nym miesz ka niu z in ter ne tem. £115/tyg. Ra chun ki wli czo ne. tel. 0790 454 6630. ley ton Sto ne. Dwu oso bo wy po kój, £120/tyg. i je dyn ka £75/tyg. w czy stym, spo koj nym miesz ka niu na 4 oso by. 7 min do sta cji. Ra chun ki wli czo ne. in ter net. 0796 9618349.

zatRudniĘ

PRa Ca w ochro nie dla każ de go. or ga ni zu je my kur sy ochro ny spe cjal nie dla Po la ków. Dla swo ich kur san tów pra ca. Panie mi le wi dzia ne. tel. 0793 144 2707

Hydraulik z wieloletnim doświadczeniem, własne narzędzia, transport, przyjmie pracę lub zlecenia tel. 0791 9016887.

zarób 10-30 f/h w ochronie. kursy ochrony specjalnie dla Polaków. Szybko, panie mile widziane. niewymagany nin!!! Dla swoich kursantów PRaCa!!! tel. 0793 144 2707.

spRzedam

Re nault la gu na. 1.8 16V 2002, kom bi, srebr ny, elek trycz ne szy by, lu ster ka, szy ber dach, zmie niar ka 6 CD, Mot, taX ak tu al ne. £2800. tel: 0783 448 8633

anteny satelitaRne Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóceń, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny. tel. 0751 526 8302

kRĘgaRstwo, Rehabilitacja, Manualna terapia, diagnoza, bioenergoterapia, Porady. Skutecznie i szybko. tel. 0795 867 7615

tŁumacz pRzysiĘgŁy szybko, niedrogo. Adres: Suite 103, 20 Lavington Street, London SE1 0NN (London Bridge). tel. biuRo: 0207 9282 558; komóRka: 0789 4802 777. email: info@tRaductio.co.uk

kompleksowe Remonty kuchni i łazienek (hydraulika, kafelki, panele, elektryka). 0777 455 8445

mechanika, elektryka samochodowa oraz diagnostyka komputerowa. tel 0-7881552350

ta nie prze pro wadz ki, prze wo zy ma te ria łów. Po moc przy za ła dun ku i roz ła dun ku. Rów nież wie czo r y, so bo ty i nie dzie le. adam 0751 573 4954.

spotkania

Komitet Obywatelski II i III RP za Granicą organizuje spotkanie z kandydatem na pRzewodniczącego posk-u 8 maja, czwartek, godz. 19.30. Sala Szafirowa POSK-u Po spotkaniu emisja filmu „odkRyć pRawdĘ" Aliny Czerniakowskiej. Wstęp: wolne datki więcej informacji: tel. 020 73869404

do wynajĘcia

aVon – zo stań kon sultantką w uk i dołącz do mo jej pol skiej gru py! Su per za sa dy współ pra cy, pra ca ła twa i do cho do wa od za raz, bez ry zy ka – sprawdź! Mag da, tel. 0772 7062239

pRofesjonalne fRyzjeRstwo, strzyżenia damsko-męskie, baleyage, pasemka, trwała ondulacja, fryzury okolicznościowe. iza, west acton, tel. 0786 2278729

powieRzchnie biuRowe do wynajĘcia w nowo wyremontowanym budynku. Hounslow High Street, blisko metra i sklepów. wiĘcej infoRmacji: tel. 0798 007 6748; 077 847 03296

domy tRzy-- i piĘciopokojowe do wynajęcia. northampton. kontakt mohammet tel: 0785 218 0009

Rozliczenia podatkowe konta, NIN, zasiłki, rezydentura, tłumaczenia, pożyczki, zakładanie firm i działalności gospodarczej. Profesjonalnie i tanio!!! tel.: 0207 388 0066 0795 442 5707

wRóżka sebila, przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. tel. 07988553378

malujĘ poRtRety z natury lub ze zdjęć – akwarelą £70,00, olejną £200,00. tel. 0-7884155281; www.zojka.com

paznokcie akryl, żel, manicure, pedicure, henna z regulacją, depilacja woskiem. Przyjmuję w domu, w Londynie, Greenford. Pięć lat doświadczenia. monika 07835412859,

polskie biuRo Rozliczenia podakowe, rezydentura,zasiłki, tłumaczenia. Pomoc przy wypełnianiu formalności związanych z rejestracją oraz NI. Karta CIS. Rejestracja samozatrudnienia. Skutecznie i solidnie. kontakt: 0750 145 5897; 0207 2724864

montaż, napRawa oraz wszelkie przeróbki instalacji wodnokanalizacyjnych oraz centralnego ogrzewania. 0777 455 8445

wywóz śmieci przeprowadzki, przewóz materiałów i narzędzi. Pomoc drogowa auto-laweta, złomowanie aut – free tRanspol 0786 227 8730 lub 29 andRzej

laboRatoRium medyczne: the path lab Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową. EKG, USG. tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: iwona 0797 704 1616


|29

nowy czas | 2 maja 2008

ogłoszenia Wage: £6.00 PH Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Kenwood Nursing Home Closing Date: 16/05/2008

job vacancies CHEF Location: LEAMINGTON SPA, WARWICKSHIRE Hours: 16 PER WEEK, 2 DAYS OVER 7, BETWEEN 4PM AND 10PM. Wage: £6.50 PER HOUR Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: NS Restaurant Cafe Bar

Description: Previous experience is essential and applicants must have a basic Food Hygiene Certificate. Candidates must have experience in the preparation and cooking of Polish style dishes. Duties will include menu planning, ordering stock, preparation and cooking of Polish style meals, keeping the kitchen clean and tidy and other associated tasks. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0750 6721967 ext 0 and asking for Eddie Spoor. KITCHEN ASSISTANT Location: RUSSELL SQUARE, LONDON WC1N Hours: 40 HOURS PER WEEK 5 OVER 7 DAYS BETWEEN 10AM- 10PM Wage: £6.00 PER HOUR Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Friend At Hand

Description: Must have drive and enthusiasm for the role and be well organised and able to demonstrate the ability to work well with others and deal with pressure. Two written references will be required. This is company policy and applicants will not be employed without them. Company training will be provided. Must display a passion for high standards and have strong communication skills to form part of a highly motivated kitchen team where great customer service is delivered from the kitchen. Duties involve washing up, cleaning surfaces and keeping work area tidy and to assist the chef, helping with food preparation and cooking during busy periods. Will also carry out cleaning at the direction of the Head Chef. Will be required to ensure food stock is stored, labelled and rotated correctly. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Mr Frank Wright at funlovingfrank_2000@yahoo.co.uk or Friend At Hand, 4 Herbrand Street, London, WC1N1HX. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office.

&

QUALIFIED CHEF

van

Location: LONDON N12 Hours: 42 PER WEEK, OVER 7 DAYS IN SHIFTS BETWEEN 0700 AND 1900

Description: Must have C and G or NVQ and experience of cooking for elderly people. Will be working in a nursing home, preparing meals for 32 residents and staff. Will be preparing menus, using all fresh ingredients, ordering stock, running the kitchen and supervising kitchen staff. Successful applicant will be required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by applicant. Shift pattern will be discussed at interview. Must have excellent skills How to apply: Non-UK applicants to email CV to ALISON.KILLINGBACK@JOBCENTREPLUS.GSI.GOV.UK. You can also apply for this job by telephoning 020 84455112 and asking for Miss Suzanne Maruri. POLISH SPEAKING TEACHER Location: LONDON Hours: 16 HOURS, 2 DAYS, 6/5/08 AND 9/5/08 Wage: EXCEEDS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days Employer: Empower Teachers Limited

Description: This vacancy is being advertised on behalf of Empower Teachers Ltd who are operating as an employment business. Must be able to translate polish at Secondary School level. Experience of teaching specifically maths and science to help students with SATS exams. How to apply: Please e-mail your cv zara@empowerteachers.co.uk or fax 0207 1834477 You can apply for this job by telephoning 0207 1834466 and asking for Zara Butt. TEACHER Location: BLACKBURN Hours: 5 to 8 hrs per week, flexible Wage: £7.50 - £10.00 per hour Work Pattern: Days , Evenings Employer: Workpoint

Description: We are currently looking for a classroom teacher to teach English to a team of Polish workers. Five to eight hours per week flexible. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01254 260551 and asking for Claire Knighton. SALES ACCOUNT MANAGER (POLISH SPEAKING) Location: HAVANT, Hampshire Hours: Mon-Fri 9-5 Wage: £12-15k + comm Work Pattern: Days Employer: Active Technical Resources Ltd. Closing Date: 06/05/2008

Description: Working for a computer company, they require a Sales Account Manager who speaks Polish fluently. You will be required to make calls to obtain new business and new clients gained will then be account

£25/h minimum 2 hours

man

0779 158 2949

managed by you to try and ensure future business. No previous experience is required as full training will be provided. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0845 2411230 ext 2213 and asking for Abi Murphy. LGV DRIVER (CLASS 1) Location: ALLINGTON MAIDSTONE KENT Hours: 48+ PER WEEK, DAYS, EVENINGS AND NIGHT SHIFTS Wage: £9.75 PER HOUR Work Pattern: Days , Evenings , Nights , Weekends Employer: MILESTONE OPERATIONS LIMITED

Description: This vacancy is being advertised on behalf of Milestone Operations who are operating as an employment business. Store and distribution centre deliveries; Refrigerated and ambient work. Guaranteed 48-53 hours a week; Long term, stable contracts 6 mths to 1 year; supported by bilingual (Polish/Romanian/English) Account Managers; 24/7 Helpdesk. Some driver training can be provided. This vacancy is covered by the Working Time Regulations. For advice on this regulation call ACAS or download “Your Guide to the Working Time Regulations” from the BERR website Your guide to the Working Time Regulations: sections 1 - 4. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0207 7884880 and asking for Andreea Stanciu. LGV DRIVER (CLASS 1) Location: SNODLAND KENT Hours: 48+ PER WEEK, DAYS EVENINGS AND NIGHT SHIFTS Wage: £9.75 PER HOUR Work Pattern: Days , Evenings , Nights , Weekends Employer: MILESTONE OPERATIONS LIMITED

Description: This vacancy is being advertised on behalf of Milestone Operations who are operating as an employment business. Store and distribution centre deliveries; Refrigerated and ambient work. Guaranteed 48-53 hours a week; Long term, stable contracts 6 mths to 1 year; supported by bilingual (Polish/Romanian/English) Account Managers; 24/7 Helpdesk. Some driver training can be provided. This vacancy is covered by the Working Time Regulations. For advice on this regulation call ACAS or download “Your Guide to the Working Time Regulations” from the BERR website Your guide to the Working Time Regulations: sections 1 - 4. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0207 7884880 and asking for Andreea Stanciu. RECRUITMENT CONSULTANT TRAINEE Location: NORTH HARROW, MIDDLESEX Hours: 40 HOURS PER WEEK, MONDAY - FRIDAY, BETWEEN 8AM-6PM Wage: £16,000 - £22,000 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Insight Solutions Group

Description: Applications are welcome for the post of Recruitment Consultant. The ideal applicant would hold a Degree, or equivalent academic qualification, or equivalent work experience, and ideally, have a second Eastern European language, such as Polish, Romanian, Bulgarian, Russian, Lithuanian or Latvian. Applicants must have the willingness and ability to develop to Management Trainee within 16-26 weeks. Required to: act as a middleperson between clients and the agency; deal with all the job centres, job link companies, subcontractors about the CSCS accreditation; attend business meetings, dealing with training and the test centres; deal with conversion of certificates to cards, queries and enquiries; and develop business potentials and accept real responsibilities. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0870 2240001 and asking for Recruitment. COORDINATOR PERSONAL ASSISTANT Location: LONG SUTTON, SPALDING, LINCS Hours: 12-16 HOURS PER WEEK MONDAY TO FRIDAY SEE INFORMATION Wage: MEETS NATIONAL MINIMUM WAGE PLUS BONUS Work Pattern: Days Employer: Alliance Partnership

Description: Working from long Sutton, applicant must have good telephone skills. Experience an advantage but not essential. The ability to speak Russian or Polish is an advantage but not essential. Position involves contacting company directors and management within companies based in Warsaw, Poland and in Moscow, Russia, using the internet to dig for fresh names to call in order to make fresh appointments and any other related tasks as required. This job is suitable for applicants who feel confident picking up a telephone and making appointments. A bonus scheme is to be discussed with employer at interview stage. Hours are flexible and are to be discussed and agreed with employer to suit business needs. How to apply: To apply please contact Vincent Coppard on 07917 115 265 or 01406 365 243. TEAM LEADER Location: BRISTOL Wage: £24,546 - £30,597 Work Pattern: Days Employer: Barnardos Closing Date: 09/05/2008

Description: The opportunities for making a difference to children s lives have never been greater. Bristol is a diverse community and we are keen to develop an experienced staff group with language skills that reflect our community. We would welcome Somali or Polish speaking applicants. The current opportunities within the service is for a Team Leader to work with the Community Family Work Service in Central Bristol. If you have experience in working with vulnerable children and families, experience of supervising staff, volunteers or stu-

dents, motivation and ability to develop new skills and want first class support and professional development we would love to hear from you. For more information please contact Jendayi Serwah on 0117 0551703 or call our HR team on 0117 937 5500 to request an application pack. How to apply: You can apply for this job by obtaining an application form from, and returning it to Human Resources at Barnardos, Verona House, Filwood Road, Bristol, BS16 3RY, or to HRrecruitSWEN@barnardos.org.uk. TRAVEL ASSISTANT Location: PETERBOROUGH, CAMBRIDGESHIRE Hours: 37 PER WEEK, DAYS AND TIMES TO BE CONFIRMED Wage: £14,197 - £15,153 PER ANNUM Work Pattern: Days , Weekends Employer: Peterborough City Council Closing Date: 05/05/2008

Description: You will provide travel information and handle cash. The job involves some Saturday working on a rota. You should be customer focused with a knowledge of public transport, numerical and computer skills. The ability to speak Polish would be an advantage but is not essential. How to apply: You can apply for this job by obtaining an application form from, and returning it to Human Resources Department at Peterborough City Council, Manor Drive., PETERBOROUGH, PE4 7AP. Go to www.peterborough.gov.uk or call 01733 747474 between 9.00am-5.00pm Monday - Friday or 01733 296327 out of hours quoting job ref in either case. CLEANING SUPERVISOR Location: LONDON, E11 Hours: 15 PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY 3PM-6PM Wage: £7-£7.50 PER HOUR Work Pattern: Days , Evenings Employer: Sodexho

Description: Applicants must have previous supervisory experience and experience of using a buffing machine. You will be looking after a team of Polish cleaners so it would be an advantage if you possess a knowledge of the Polish language. Duties include supervising the cleaners, stock taking, and some cleaning to cover illness. Wage is dependant on experience. Successful applicants are required to provide a standard disclosure. Disclosure expense will be met by the employer. How to apply: To apply, complete and keep a jobcentre application form, then call Justyna on 0208 534 3210 or 07929743479 to arrange an interview. CASHIER Location: SOUTHAMPTON, HAMPSHIRE Hours: 35-37 HOURS PER WEEK, BETWEEN MONDAY - SATURDAY, DAYS Wage: £12,000 PER ANNUM Work Pattern: Days , Weekends Employer: Hays Banking

Description: This is a Hays Banking vacancy who are operating as an employment agency. We are looking for a results focused individual who consistently delivers a high level of customer service and quality sales to meet the needs of our customers. My client is looking for someone who can speak English and the ability to speak Polish is desirable. The role entails a variety of responsibilities ranging from recommending products, right the way through to cash transactions. Will be expected to identify sales opportunities to meet targets. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01202 789191 and asking for Lisa Hopkins.


30|

nowy czas | 2 maja 2008

port piłKa nożna

redaguje Daniel Kowalski info@sportpress.pl

Liga Mistrzów

bieg na przełaj

MU-Chelsea w finale!

Transfery. Milla być może odej-

dzie z ŁKS i zasili GKS Bełchatów. Wisła interesuje się Zającem z Lecha, wiadomo też, że nie przedłuży wypożyczenia Matusiaka. Cracovia chce ściągnąć z Legii Grzelaka.

Daniel Kowalski

Po raz pierwszy w historii Ligi Mistrzów w finale Ligi Mistrzów zagrają dwa angielskie kluby. Pod koniec maja na moskiewskich Łużnikach spotkają się „jedenastki” Manchesteru United oraz Chelsea Londyn. Pierwszym finalistą tegorocznej edycji Ligi Mistrzów został Manchester United. W rewanżu podopieczni Sir Alexa Fergusona wygrali z FC Barcelona 1:0, a jedyną bramkę strzelił Paul Scholes. Pierwszy mecz w Barcelonie zakończył się bezbramkowym remisem, dlatego też obaj rywale wiedzieli, że bardzo ważna będzie szybko zdobyta bramka. I tak też się stało. W czternastej minucie meczu przepięknym strzałem popisał się rudowłosy Paul Scholes i jak się później okazało była to bramka na wagę zwycięstwa i awansu do moskiewskiego finału. Po utraconym golu klub z Hiszpanii przeszedł do zdecydowanego ataku, ale niesione dopingiem ponad 75-tysięcznej widowni Czerwone Diabły dzielnie się broniły. Piłkarze Barcelony byli w posiadaniu piłki przez aż 62,4 proc. meczu, co z takim rywalem jak Manchester United jest nie lada sztuką. Statystyki jednak bramek nie strzelają, a te są w meczu przecież najważniejsze. – Jestem bardzo szczęśliwy – mówił zaraz po meczu trener MU, Sir Alex Ferguson. – Na pochwałę zasługują wszyscy, ale szczególne słowa uznania należą się Paulowi, który popisał się na prawdę pięknym uderzeniem. Bardzo pomogli nam też kibice. Ich doping tradycyjnie stał na bardzo wysokim poziomie – zakończył Szkot. Zapytany o to, kogo życzy sobie za rywala w finale odpowiedział, że tak na prawdę to wszystko jedno, bowiem obaj są niezwykle groźni. Na ławce rezerwowych Manchesteru zasiadł reprezentant Polski, Tomasz Kuszczak. To już czwarty polski piłkarz, który awansował ze swoim klubem do finału tych prestiżowych rozgrywek. Wcześniej uczynili to: Józef Młynarczyk, Zbigniew Boniek oraz Jerzy Dudek, który przed trzema laty z Liverpoolem wygrał historyczny pojedynek z AC Milan. Tak więc po raz pierwszy w historii Ligi Mistrzów w finale zagrają

Tomasz Gollob wygrał pierwsze w sezonie żużlowe GP Słowenii w Krsku. Następne zawody to GP Polski w Lesznie. W deszczowych warunkach Gollob nie zostawił szans rywalom. GP Hiszpanii. Robert Kubica tym razem tuż poza podium. Czwarte miejsce awansowało jednak Polaka na trzecią pozycję w klasyfikacji generalnej kierowców. BMW Sauber stracił pozycję lidera na rzecz Ferrari. Wyścig wygrał pewnie Raikkonen przed Massą. Krzysztof Hołowczyc jadący z

dwa angielskie kluby. Swojego rywala klub Tomasza Kuszczaka pozna już dziś wieczorem. Na Stamford Bridge Chelsea podejmować będzie FC Liverpool. Pierwszy mecz zakończył się remisem 1:1, co w lepszej sytuacji stawia londyńczyków. The Blues są też podbudowani ostatnim ligowym zwycięstwem nad Manchesterem. Z drugiej strony jednak Liverpool już od kilku lat udowadnia, iż jest prawdziwym specjalistą jeśli chodzi o europejskie puchary. Zdaniem niektórych dziennikarzy przegrany trener dzisiejszego meczu może się w najbliższym czasie pożegnać z posadą. Finał tegorocznej edycji Ligi Mistrzów 21 maja rozegrany zostanie na moskiewskim stadionie Łużniki. Man Utd-FC BarCelona 1:0 1:0

14 min. Paul Scholes

Sędziował: Herbert Fandel (Niemcy). Widzów: 75.000 Manchester United: Edwin van der Sar – Owen Hargreaves, Wes Brown, Rio Ferdinand, Patrice Evra (od 90 min. Mikael Silvestre) – Park Ji-sung, Michael Carrick, Paul Scholes (od 77 min. Darren Fletcher), Nani (od 77 min. Ryan Giggs) - Carlos Tevez, Cristiano Ronaldo. Trener: Sir Alex Ferguson. FC Barcelona: Victor Valdes Gianluca Zambrotta, Carles Puyol, Gabriel Milito, Eric Abidal – Xavi, Yaya Toure (od 88 min. Eidur Gudjohnsen), Deco – Lionel Messi, Samuel Eto'o (od 72 min. Bojan Krkic), Andres Iniesta (od 61 min. Thierry Henry). Trener: Frank Rijkard.

W drugim półfinałowym meczu Ligi Mistrzów, Chelsea Londyn wygrała na Stamford Bridge z FC Liverpool 3:2. Mecz rozstrzygnął się dopiero w dogrywce. Na początku spotkania przewagę mięli gospodarze. Tylko w pierwszym kwadransie stworzyli sobie kilka sytuacji bramkowych. Bardzo dobrze dysponowany był jednak hiszpański golkiper, Jose Reina. W 19. minucie mogło być już 1:0. Joe Cole podał do Didiera Drogby, ten podbiegł jeszcze kilka metrów i uderzył z ostrego kąta, ale niecelnie. Kilka minut później napastnik z Wybrzeża Kości Słoniowej znów sprawdził czujność golkipera gości i ponownie górą był ten drugi. Co się odwlecze to nie uciecze. W 34 minucie po serii strzałów na bramkę Liverpoolu, Didier Drogba ładnym strzałem z ostrego konta po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców. Pierwsza połowa zakończyła się więc jednobramkowym prowadzeniem, które awansem premiowało oczywiście The Blues. Na początku drugiej odsłony, swojej szansy próbował Dirk Kyut, ale bramkarz Chelsea był na posterunku. W 54. minucie mogło być już jednak 2:0. Piekielnie mocny strzał zza pola karnego oddał Frank Lampard, jednak po raz kolejny bramkarskim kunsztem popisał się Pepe Reina. W 65. minucie goście doprowadzają do wyrównania! Autorem gola jest Fernando Torres, który wykończył akcję Benayouna. Mecz rozpoczął się jakby od nowa. Stracona bramka podłamała nieco gospodarzy, a że goście też nie za bardzo byli skorzy do ataków oglądaliśmy okres słabszej gry obu zespołów, które czekały już tylko na dogrywkę.

A w niej emocje sięgnęły zenitu. Najpierw strzelali piłkarze Chelsea. W 98. minucie rzut karny wykorzystał Frank Lampard i było już 2:1. Reprezentant Anglii gola zadedykował zmarłej niedawno mamie. Siedem minut później na listę strzelców ponownie wpisał się Didier Drogba. Liverpool odpowiedział tylko jednym, ale jakże pięknym, trafieniem Babela i ostatecznie do Moskwy pojedzie zespół Avrama Granta.

Belgiem Fortinem Nissanem Navara w rajdzie Tunezji wygrali trzeci etap i zostali liderami imprezy. Później jednak mieli awarię i musieli naprawiać chłodnicę przez co stracili sporo czasu. Na piątym etapie zajęli drugie miejsce i powrócili do czołówki wyścigu (na razie piąta pozycja). W Pucharze Narodów w rugby Dywizji 2B Polska pokonała Łotwę 55:0. Dało to jej awans do Dywizji 2A, w której zagramy z Czechami, Belgią, Mołdawią i Ukrainą.

Sędziował: Roberto Rosetti (Włochy). Widzów: 40 000

Trener reprezentacji Polski Raul Lozano ogłosił nazwiska 19 siatkarzy, którzy zostaną zgłoszeni do tegorocznych rozgrywek Ligi Światowej. W kadrze znaleźli się ci sami zawodnicy, którzy będą brani pod uwagę przy ustalaniu składu na olimpijski turniej kwalifikacyjny w Espinho. Rywalami polskich siatkarzy, w grupie D, będą ekipy Japonii, Chin i Egiptu. Faza interkontynentalna LŚ potrwa od 13 czerwca do 20 lipca, a turniej finałowy, z udziałem sześciu zespołów, w dn. 23-27 lipca odbędzie się w Rio de Janeiro.

Chelsea londyn: Petr Cech - Michael Essien, Ricardo Carvalho, John Terry, Ashley Cole – Joe Cole (od 91 min. Nicolas Anelka), Claude Makelele, Michael Ballack, Frank Lampard (od 119 min. Andrij Szewczenko) – Didier Drogba, Salomon Kalou (od 70 min. Florent Malouda). Trener: Avram Grant

W półfinałowym meczu Pucharu Polski Wisła Kraków pokonała na wyjeździe 1:0 (0:0) Groclin Dyskobolia Grodzisk Wlkp. i awansowała do finału. W finale znalazła się także Legia Warszawa, która zremisowała na wyjeździe z Zagłębiem Lubin 1:1 (1:0). W pierwszym spotkaniu zarówno w Warszawie jak i Krakowie padły bezbramkowe remisy.

CHelSea-lIVerPool 3:2 (1:1,1:0) 1:0 1:1 2:1 3:1 3:2

34 min. Drogba 64 min. Torres 98 min. Lampard (z karnego) 105 min. Drogba 117 min. Babel

Marta Domachowska odniosła

liverpool: Pepe Reina – Alvaro Arbeloa, Jamie Carragher, Martin Skrtel (od 22 min. Sami Hyypia), John Arne Riise – Xabi Alonso, Javier Mascherano, Steven Gerrard, Dirk Kuyt, Yossi Benayoun (od 78 min. Jermaine Pennant) – Fernando Torres (98-Ryan Babel). Trener: Rafael Benitez

pierwsze w karierze zwycięstwo nad tenisistką z pierwszej dziesiątki rankingu WTA. W czwartek w pokazowym turnieju Suzuki Warsaw Masters pokonała dziewiątą rakietę świata Rosjankę Jelenę Dementiewą 6:3, 6:4. Polka jest w rankingu tenisistek na 81 miejscu.


|31

nowy czas | 2 maja 2008

Boruc po niedzielnym derby Glasgow zdjął bluzę, a pod nią miał t-shirt z fotografią Jana Pawła II i napisem „Boże błogosław papieża”. Kibice protestanckiego klubu odebrali to jako kolejną prowokację zawodnika katolickiego Celtiku.

sport

dUSZAn RAdOLSKy:

PiŁKA nOżnA

Utrudnimy życie Legii

Czekając na ruch Legii

– Kiedy prowadziłem Groclin, czy to w lidze, czy to w pucharach, zawsze zdobywałem na Legii punkty. Jak to się mówi po polsku: ta drużyna mi leży. Nie mam nic przeciwko temu, aby było tak nadal – mówi szkoleniowiec Ruchu Duszan Radolsky. Czy Ruch może być już spokojny utrzymania się w gronie pierwszoligowców?

– Ależ skąd! Jeszcze nie tak dawno myślałem, że 29 punktów w pełni wystarczy do tego celu. Teraz wiem, że tak nie jest. Musimy być skoncentrowani do ostatniego spotkania. Pytam nie bez kozery, bo rywale, z jakimi Pańska drużyna zmierzy się jeszcze w tym sezonie, nie będą grać o przysłowiową pietruszkę; Legia walczy o wicemistrzostwo kraju, z kolei ŁKS i Jagiellonia, aby utrzymać się w ekstraklasie, będą potrzebowały punktów jak ryba wody.

– Ale to jest ich problem. My na pewno im nie pomożemy. Każdy mecz jest trudny i wcale nie uważam, żeby akurat te były najtrudniejsze. Jest kilka wariantów, które mogą się jeszcze wydarzyć do końca sezonu. Proszę zobaczyć, że niżej w tabeli są Widzew, ŁKS czy też Polonia, które mają mniej punktów od nas. To te drużyny będą potrzebowały na gwałt punktów, żeby się utrzymać. Zatrzymajmy się zatem na Legii. Zmierzy się Pan z zespołem, który w minionej kolejce, jako jedyny ograł mistrza Polski.

nic przeciwko temu, aby było tak nadal, i może będzie. Podobnie jak w Ruchu, tak w Legii, dużą rolę odgrywają zagraniczni piłkarze. Jest Pan za tym, aby sprowadzać do polskiej ligi więcej obcokrajowców?

– Szkoda, że trener Legii Jan Urban nie jest obcokrajowcem, bo rzeczywiście mógłby to być mecz toczony pod dyktando cudzoziemców. Mówiąc już poważnie, oczywiście, że jestem za tym, ale musi być spełniony warunek – obcokrajowiec musi być lepszy od polskiego zawodnika, bo inaczej nie ma sensu importować byle jakiego „produktu”. Proszę zauważyć, że w najlepszych klubach Europy jedenastkę tworzą piłkarze z innych krajów. Nie jest to więc wcale zły pomysł. To się powszechnie stosuje. A co Pan sądzi o powołaniu do reprezentacji Polski Brazylijczyka Rogera?

– On już nie jest Brazylijczykiem, tylko waszym rodakiem. W końcu dostał polski paszport. Czy to dobry pomysł? To sprawa Leo Beenhakkera. Skoro powołał takiego piłkarza i zabierze go prawdopodobnie na Mistrzostwa Europy, to widocznie ma jakąś wizję. Być może Holendrowi był potrzebny właśnie taki typ zawodnika. Czy w składzie Ruchu jest jakiś piłkarz, którego pan poleciłby selekcjonerowi?

– Na dzisiaj nie. Są jednak zawodnicy, którzy robią olbrzymie postępy. W tym kręgu znajdują się Grzegorz Baran, Piotr Ćwielong oraz Krzysztof Nykiel. To perspektywiczni piłkarze, dlatego niewykluczone, że w przyszłości trafią do reprezentacji. Słowacy? Nie, nie. Fabusz to już nie ten wiek, poza tym mamy znacznie lepszych napastników w kadrze. Już Balaż ma najszybciej do drużyny narodowej. Jak Pan umotywuje swoich piłkarzy przed spotkaniem z Legią?

– Dlatego na ten temat nie muszę nic więcej mówić. Legia zajmuje drugie miejsce w tabeli, ograła Wisłę Kraków. Wiadomo, z kim mamy więc do czynienia.

– W ogóle tego nie zrobię. Po co? Oni już będą zmotywowani. Porozmawiam z nimi tylko o tym, jak mają zagrać.

Jak Pan wspomina swoje przygody ze stołeczną drużyną?

Utrudni Pan Legii zdobycie wicemistrzostwa kraju?

– Oj, bardzo dobrze. Wiedziałem, że mnie Pan o to zapyta. Kiedy prowadziłem Groclin, czy to w lidze, czy to w pucharach, zawsze zdobywałem punkty na Legii. Jak to się mówi po polsku: ta drużyna mi leży. Nie mam

– To już nie ode mnie zależy, tylko od zawodników, ale na pewno moja drużyna powalczy o zwycięstwo.

Rozmawiał Mariusz Gudebski

PRZed 28. KOLeJKą eKStRAKLASy

Tak będzie choćby w Chorzowie, gdzie zjeżdża Legia. Niepewni swego „Niebiescy” teoretycznie nie powinni mieć szans z wiceliderem. Ale czy tracący dech legioniści, po wyczerpującym pucharowym boju, wykrzesają dość werwy, by po swojemu ustawić Ruch? Niby powinni, ale ponad pięć lat temu, choć też byli pewniakiem, to właśnie w Chorzowie zakończyli swą rekordową serię aż 33 spotkań bez porażki. Teraz zjadą zabezpieczeni ledwie trzema nieprzegranymi wyjazdami z rzędu, lecz Ruch nawet tego nie ma czym zrekompensować – w ostatnich siedmiu meczach wygrał ledwie raz, ale w tym roku u siebie nie sprostał jedynie Lechowi, któremu Legia też nie zdołała się oprzeć. Lechici chętnie daliby „Niebieskim” receptę na Legię, bo tylko wtedy, gdy ta się potknie, mogą ją dopaść. Najpierw jednak sami za gorzką przyjaźń z Cracovią muszą słodko się zemścić. Koszty ma ponieść „Jaga”, która za wizyty w Poznaniu zawsze płaciła porażką. Trudno przypuszczać, że teraz, gdy przegrała sześć razy z rzędu, a Lech u siebie przez ponad rok ledwie raz, będzie inaczej. Ku przestrodze warto jednak lechitom przypomnieć, że jesienią po raz pierwszy od ponad 19 lat w Białymstoku przegrali, pozwalając „Jadze” strzelić tyle bramek (cztery), ile w ekstraklasie nikt nigdy nie stracił. Dzień później duet konkurentów z Warszawy i Poznania z zapartym tchem czekał będzie na wieści z Kielc, licząc, że Groclin coś zgubi. Nadzieje te niepozbawione są podstaw, bo na stadionie Korony zespół z Grodziska

Guerreiro Roger z Legii

dotąd dwa razy gładko przegrał, a wypompowany pucharowym bojem z Wisłą może nie mieć dość sił, by

uchronić się przed zemstą Korony. Jesienią głównie za sprawą autora hat tricka Sikory dotkliwie ją rozbił, ale teraz, gdy kielczanie wygrali aż pięć z ostatnich siedmiu spotkań, ma się czego obawiać. Choć w tym czasie stracił tylko trzy bramki, nie sposób przesądzać, który z Jacków Zielińskich będzie miał więcej satysfakcji. O ileż bardziej rozbieżne możliwości mają piłkarze Wisły i ŁKS-u. Ale znacznie większa motywacja łodzian jest w stanie wiele zniwelować. Wątpliwe, by aż tyle, aby po raz pierwszy mogli przy Reymonta wygrać, ale remis (?)– kto wie. Musieliby mieć tyle determinacji i szczęścia, co Odra, która jako jedyna w tym sezonie wyciągnęła tam punkt, ale o to będzie niezwykle trudno. Że się nie uda, wierzą na dole tabeli. Choćby sąsiedni Widzew, który w meczu ostatniej szansy musi rozprawić się z Zagłębiem, z którym nie przegrał od 18 lat, a u siebie już od 30!!! Jeśli zdoła, na co się zanosi, to pod większą presją postawi Polonię, której w sąsiednim Wodzisławiu też konieczna będzie zdobycz. Faworytem nie będzie, ale jeśli Odra wiosną u siebie strzela blisko trzy razy mniej bramek, niż na wyjeździe (odpowiednio trzy i osiem), to nadzieja pozostaje. W Lubinie i Bełchatowie już bez presji zespoły walczyć będą tylko o honorowe zakończenie sezonu i możliwie obiecującą przyszłość. Ustępujący mistrz sprawdzi wytrzymałość „Pasów” w tym roku przerwanych tylko przez nowego. A odchodzący wicemistrz wytrzymałość pasma trzech wyjazdowych zwycięstw Górnika. (rd)

WeeKendOWe tyPy PiŁKARSKie Niestety nasze ostatnie propozycje były całkowicie chybione. Przez co na koncie zostało już tylko 39 funtów. Powinniśmy bardziej uważać, tuż przed końcem tegorocznych rozgrywek dosyć często dochodzi do dziwnych rozstrzygnięć np: ostatni pojedynek Manchester City z Fulham 2:3. Bynajmniej nie posądzam tu o korupcję brytyjskie zespoły, lecz jak to w życiu bywa istnieją pewne układy. Także w futbolowym świecie. Po prostu trudno jest zrozumieć fakt, kiedy zespół (gospodarze spotkania) na 18 minut przed finałowym gwizdkiem sędziego, prowadząc 2:0, kontrolując przebieg gry, nagle w ciągu około kwadransa traci trzy gole i przegrywa pożegnalny przed własną publicznością, z przeciwnikiem walczącym o uniknięcie degradacji. Opcja nr 1 zakład potrójny Manchester United-West Ham typ 1 (-1.75 Asian Handicap) sobota 12.45 kurs 3/4 Fulham-Birmingham sobota 15.00.

typ poniżej 2.5 bramek kurs 4/5

Aston Villa-Wigan typ 1 (wygrana gospodarzy) sobota 15.00 kurs 8/15 Pojedynek graczy Alexa Fergussona ze stołecznym West Ham jest bardzo istotny dla ostatecznego układu w tabeli. „Czewone Diabły” celują w podwójną koronę. By zdobyć mistrzostwo Anglii muszą koniecznie wygrać z „Młotami”, którym „pomogli” utrzymać się wśród najlepszych w poprzednim sezonie. Goście zapewne to doskonale pamiętają, mając ponadto przysłowiowy „szpital” w zespole – dziesięciu kontuzjowanych piłkarzy. Stąd zapewne oddadzą pole bez walki przegrywając różnicą przynajmniej dwóch goli. W drugiej propozycji dojdzie do zastosowania bardzo wyrachowanej taktyki z obu stron, gdyż obie ekipy będą walczyć o tzw. sześć punktów. Bramek więc zbyt dużo nie zobaczymy. Natomiast w ostatniej propozycji Aston Villa stanie przed wspaniałą okazją wyprzedzenia Evertonu (gra ciężki wyjazdowy bój przeciwko „Kanonierom”), a zarazem zakwalifikowania się do pucharu UEFA. Wykorzysta to.

Grzegorz Ostrożański



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.