nowyczas2008/076/011

Page 1

Cały Wielki teatR BoRiSa

kaCzanie luB taCzanie

Boris Johnson, kandydat konserwatystów na burmistrza Londynu, gościł w ubiegłą środę w Sali Teatralnej w POSK-u. Zaproszony przez Zjednoczenie Polskie, zafundował zebranej publice próbkę politycznego przedstawienia w najlepszym stylu.

Dawno temu zabawa ta polegała na tym, że gospodarze w wiosce z koszami jajek ugotowanych na twardo zbierali się u tego, który miał izbę dużych rozmiarów i wystarczającą liczbę kieliszków. Musiała być też „toczka” – opowiada Zdzich Nowakowski z parafii Croydon-Crystal Palace

LONDON 21 MARCH 2008 ISSN 1752-0339 11 (76) nowyczas.co.uk FREE

NEW TIME

8 T. sr a N ź d aw r sp

THE POLISH WEEKLY

Ważne są korzenie Z Wojciechem Sobczyńskim rozmawia Teresa Bazarnik

UWAGA KONKURS! Święta to czas radości. To czas kontaktu z najbliższymi, z naszą tradycją. By nam to ułatwić, firma Lebara Mobie przeznaczyła dla Czytelników „Nowego Czasu” nagrody. Na zwycięzcę konkursu czeka telefon komórkowy o wartości £100.00 z Lebara Pay-As-You-Go SIM Card o wartości £20. Dziesięć pozostałych nagród to leBArA SIm Card o wartości £10 każda. Warunkiem konkursu jest… SzCzegóŁy nA Str. 7

– Trzy tygodnie temu przyszedł do mnie do pracowni art dealer, ważna postać na tutejszym rynku artystycznym. Przedtem pracował w Mason’s Yard, a teraz otworzył małą galerię przy Duke Street, na wprost Royal Academy of Arts, dobre miejsce, numer 37. Julian Hartnoll zdecydował się pokazać w swojej galerii prace o tematyce wielkanocnej i wybrał jedną z moich rzeźb o bardzo wielkanocnej tematyce [zdjęcie obok] – opowiada Wojciech Sobczyński, przeciskając się w swojej pracowni pomiędzy stołami, podnośnikami, postumentami, cokołami, stoliczkami, blatami i regałami zastawionymi pracami dopiero co rozpoczętymi lub właśnie ukończonymi, takimi, które potrzebują jeszcze tylko kilku dotknięć pędzla lub palców artysty, albo takimi, z których trzeba zdjąć już trochę kurzu. – Tak się składa, że w Royal Academy of Arts jest wystawa Lucasa Cranacha. Widziałem ją w Niedzielę Palmową. Jest wspaniała, a wśród wy-

stawionych dzieł jest obraz Adama i Ewy przywieziony z Muzeum Narodowego w Warszawie. Tematy oczywiście religijne, choć jest też cały szereg motywów klasycznych, tak jak np. Venus czy Sąd Parysa z trzema przepięknymi panienkami. Hartnoll, może trochę pod wpływem wystawy Cranacha, postanowił mieć w swojej galerii tematykę religijną. Pokazałem mu kilka moich prac, które mam tu od jakiegoś czasu, ale nie, te go jakoś nie zainteresowały. On chciał właśnie tę jedną, jeszcze nieukończoną. No więc spędziłem kilka dni i ukończyłem ją, a teraz stoi w oknie jego galerii i pięknie się prezentuje. Podjąłem się tej pracy nie z potrzeb tylko wewnętrznych, religijnych, bo nie jestem ultra religijnym człowiekiem, ale z potrzeby dania świadectwa naszej przynależności do kultury europejskiej. Jeśli mieszkasz w Krakowie, nie możesz nie wiedzieć o ołtarzu Wita Stwosza. Kiedy przyglądniesz się, co tam się dzieje…

ks. Jan Twardowski

Radosnych świąt Wielkiej Nocy życzy Redakcja „Nowego Czasu”


2|

21 marca 2008 | nowy czas

Duch Czasu straszy nawet ateistów.

kartki z kalendarza

listy@nowyczas.co.uk

Piątek, 21 marca, Benedykta, LuBomira

PODZIĘKOWANIE

1949 1992

Na polskim rynku ukazał się pierwszy numer tygodnika „Przyjaciółka”. W Turcji wybuchły zamieszki pomiędzy Kurdami, siłami bezpieczeństwa i wojskiem, w wyniku których życie straciło ok. pięćdziesięciu osób.

SoBota, 22 marca, BoguSława, katarzyny 1943 1962

W Warszawie przeprowadzono akcję odbicia więźniów pod Arsenałem, która miała kryptonim Meksyk I. Urodziła się Katarzyna Figura, aktorka filmowa. Zagrała w takich filmach jak: „Pociąg do Hollywood”, „Kingsajz”, „Pret-a-Porter”, „Szczęśliwego Nowego Jorku”, „Kiler”.

niedzieLa, 23 marca, oktawiana, zBySława 1994 2001

Zmarła Giulietta Masina, włoska aktorka filmowa; żona Federico Felliniego; zagrała w takich filmach jak: „La strada”, „Noce Cabirii”, „Ginger i Fred”. Sowiecka stacja MIR zakończyła swoją działalność, jej upadek na Ziemię transmitowały wszystkie stacje telewizyjne na świecie.

Wszystkim ludziom dobrej woli, którzy tak licznie pospieszyli mi z pomocą w chorobie – redakcji „Nowego Czasu”, duchownym, parafianom i artystom z kościoła na Balham, Zjednoczeniu Polek na Emigracji, moim osobistym przyjaciołom oraz setkom polskich (i angielskich) ofiarodawców, którzy wsparli mnie modlitwą, dobrym słowem i szczodrymi dotacjami – z głębi serca płynące podziękowania oraz życzenia spokojnych i zdrowych Swiąt Wielkanocnych składa JADZIA KuPCZAK

Poniedziałek, 24 marca, gaBrieLa, marka 1794 1918

Tadeusz Kościuszko złożył przysięgę na krakowskim Rynku rozpoczynając insurekcję. Hasłami powstania zostały: wolność, całość, niepodległość. Niemcy rozpoczęli ostrzał Paryża przy pomocy dział zwanych grubymi Bertami.

wtorek, 25 marca, marii, ireneuSza 1957 1992

Polska zawarła umowę z ZSRR o repatriacji Polaków z terenów Związku Sowieckiego. Reprezentacja Polski w piłce nożnej zremisowała z Danią, dzięki czemu zagrała na olimpiadzie w Barcelonie. Polacy zdobyli wtedy srebrny medal, a Andrzej Juskowiak został królem strzelców.

Środa, 26 marca, emanueLa, teodora 1979

1995

Pod Waszyngtonem w Camp David doszło do podpisania traktatu pokojowego między Izraelem a Egiptem, który uznał istnienie państwa żydowskiego. W życie wszedł tzw. układ z Schengen dotyczący zniesienia granic w obrębie Unii Europejskiej.

Minęły już dwa miesiące, jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrała po raz szesnasty. Tym razem dla dzieci ze schorzeniami laryngologicznymi. Duża to pomoc i dla polskiej służby zdrowia, i dla dzieci, którym ona ma służyć. Są jednak dzieci, które wymagają nie tylko świątecznej opieki, ale opieki przez cały rok. Są dzieci, których nie obejmują żadne fundacje. Jednym z takich dzieci jest Paulinka Jędrzejczak z Jarosławia. Dysplazja kostna typu Smidt, hipercalcemia czy hypofosfatenia dla

Stanisław Jerzy Lec

przeciętnego człowieka są mało rozpoznawalnymi chorobami, ale wada serca czy wada wzroku już bardziej. Te wszystkie choroby dotykają Paulinkę. Dziewczynka objęta jest opieką pięciu poradni i wymaga nieustannej opieki Instytutu „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka”. Rok temu dzięki życzliwości gazet „Cooltura” i „Nowy Czas” udało się doraźnie wspomóc rodziców Paulinki. Rok minął, troski pozostały. *** Kilka słów od rodziców Paulinki: „Kochając dziecko wiemy, że życie jest „Czasem Serca” u ludzi. Będziemy wdzięczni za każdą okazaną formę pomocy (odzież dla dziewczynki wiek 16 lat i wsparcie finansowe). Znamy smak bólu, łez i wyrzeczeń, a także ludzkiej dokuczliwości. Modlitwa jest w nas siłą, która we wszystkim pomaga czyniąc nas silniejszymi. Każda, nawet symboliczna pomoc finansowa może decydować o lepszym zdrowiu i życiu Paulinki. Oczekując gestu Państwa dobroci serca pozostajemy pełni nadziei”. Z pozdrowieniami, życzeniami świątecznymi i z pełną wdzięcznością dla całej Polonii. Szczęść Boże! MAłgORZATA, ZBIgNIEW, PAulINKA JĘDRZEJCZAK

Władze sowieckie aresztowały szesnastu przywódców Polski Podziemnej. W Monachium przeprowadzono nieudany zamach na kanclerza Niemiec Konrada Adenauera.

rocznicę pierwszego egzaminu maturalnego obchodzono w minionym tygodniu we Francji. Egzamin dojrzałości we Francji wprowadził dekretem Napoleon Bonaparte 17 marca 1808 roku.

200

202

czaS na nowe miejSca! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać!

Zdjęcia wraz krótką informacją o prezentowanej osobie prosimy przesyłać na adres e-mailowy redakcji „Nowego Czasu”: redakcja@nowyczas.co.uk, lub pocztą: 63 King’s Grove, London SE15 2NA

0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk

Redakcja: tel.: 0207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedaktoR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Marcin Piniak (m.piniak@nowyczas.co.uk), Elżbieta Sobolewska (e.sobolewska@nowyczas.co.uk) zdjęcia: Piotr Apolinarski (p.apolinarski@nowyczas.co.uk), Damian Chrobak, Agnieszka Mierzwa WspółpRaca: Milena Adaszek, Krystyna Cywińska, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Sławomir Fiedkiewicz, Wojciech Goczkowski, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Wacław Lewandowski, Andrzej Lichota, Marek Kaźmierski, Andrzej Krauze, Aleksander Killman, Przemysław Kobus, Daniel Kowalski, Grzegorz Ostrożański, Łucja Piejko, Anna Rączkowska, Bartosz Rutkowski, Michał Sędzikowski, Mikołaj Skrzypiec, Aleksandra Solarewicz, Alex Sławiński, Przemysław Wilczyński

dział MaRketingu: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk

Prenumeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.

FormuLarz Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................

PłatnoŚć ........................................................................................................ liczba wydań

uk

ue

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

Alicja Kwaśna (a.kwasna@nowyczas.co.uk), Maciej Steppa (maciej@nowyczas.co.uk) WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

Droga Redakcjo, dostałem kilka ostatnich numerów „Nowego Czasu”. Jestem zachwycony nową jego formą. Bardzo czytelny tytuł gazety, duża objętość, ciekawe artykuły, no i ilość reklam świadcząca o poczytności tygodnika. Świetne rozmieszczanie większości reklam u dołu strony, co zwiękzsa ich czytelność bardziej od reklam zgrupowanych na kilku całych stronach. Ostatnio w Krakowie „gazeta Krakowska” we współpracy z angielskim „The Times” uczyniła podobnie. gratuluję rozwoju gazety i kończę żeglarskim „TAK TRZYMAĆ!”. JóZEF gĘDłEK

Witamy bardzo serdecznie i pozdrawiamy całą redakcję. Natalia skończyła 10 miesięcy, jest wesołym szkrabem, uwielbia zabawy na huśtawce, kąpiele i jazdę autem. Gazety, książki, zeszyty to jej ulubione gryzaki. Uwielbia słuchać muzyki, nie odrywa głowy od telewizji, jak śpiewa Leona Lewis czy Rihanna. Zaczęła raczkować i wszedzie jest jej dużżżżżżżżżo.

akordeonistów wykonało równocześnie dwie kaszubskie melodie bijąc tym samym rekord Polski w jednoczesnym graniu na akordeonie. Bicie rekordu było kulminacją obchodzonego w Miastku Dnia Jedności Kaszubów.

63 King’s Grove, London SE15 2NA

Konto, na które można wpłacać pieniądze dla Paulinki: BANK PEKAO S.A. ul. grzybowska 53/57, Warszawa SWIFT code: PKOPPlPWXXX Nr konta: 67124025711789001012965532

PokaŻcie Się

czwartek, 27 marca, Lidii, erneSta 1945 1952

Kontakt prywatny: Małgorzata i Zbigniew Jędrzejczak os. 1000-lecia 3/2, 37-500 Jarosław tel. 0048 (0-16) 621 39 51

czaS PuBLiSherS Ltd. 63 kings grove London Se15 2na

Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)


|3

nowy czas | 21 marca 2008

czas na wyspie

Kiedyś w Ormianach, teraz w Croydon Co roku w polskiej parafii na Croydon-Crystal Palace w Poniedziałek Wielkanocny toczą się jaja. Wszystkiemu winna staropolska tradycja kultywowana na Wileńszczyźnie, przeszczepiona na grunt londyńskiej parafii przez Zdzicha Nowakowskiego, który tak ową zabawę opisuje: – Dawno temu polegała ona na tym, że gospodarze z koszami jajek ugotowanych na twardo zbierali się u tego, który miał izbę dużych rozmiarów i wystarczającą liczbę kieliszków. Musiała tam być też „toczka”, to znaczy ten najważniejszy przedmiot potrzebny do zabawy. Zazwyczaj był to kawałek grubszej deski, która miała wyżłobiony wzdłuż rowek o szerokości równej mniej więcej jajku położonemu w poprzek. Deskę taką stawiano pod kątem do podłogi tak, że jajko położone u góry staczało się a raczej „kotulało” na podłogę czy po prostu na zwykłe klepisko. Na początek każdy z uczestników wypuszczał po jednym jajku i one stanowiły tak zwane pole. Potem w tej samej kolejności zaczynała się właściwa gra. Jeżeli wytoczone jajko uderzyło lub tylko dotknęło któregoś z jajek w „polu”, to gracz to jajko wygrywał. I znów swoim jajkiem mógł kaczać. Jeżeli tym razem nie dotknął żadnego innego, to jego jajko zostawało w polu, a kolejka przechodziła na następnego gracza. – Są jeszcze dodatkowe przepisy zabawy – mówi Zdzich Nowakowski – ale o nich dowiecie się na miejscu. –

Spro sto wa nie W opu bli ko wa nym w ubiegły ty dzień w „Nowym Czasie” (nr 74, 14.03) ar ty ku le pt. „Ba na no wy In te res”, przed sta wio no hi sto rię pa ni Mag dy S., któ ra by ła za trud nio na przez Pratt's Ba na nas w ubie głym ro ku. W ar ty ku le po da no, iż spra wa ni gdy nie tra f i ła do są du: jest to nie za mie rzo na po mył ka au to ra, któ ra wy ni kła z nie ści słe go przed sta wie nia te go smutnego te ma tu przez kil ka po stron nych osób. Spra wa są do wa pa ni Mag dy tra f i ła do pierw szej in stan cji są du, do pie ro póź niej firma Pratt's Ba na nas za ofe ro wa ła po lu bow ną ugo dę, (na uczci wych wa run kach finansowych) któ rą, za su ge stią swo je go ad wo ka ta, pa ni Mag da, ze wzglę du na zły stan swo je go zdro wia zde cy do wa ła się przy jąć. Za nieścisłość panią Magdę i Czytelników prze pra sza my. Mikołaj Skrzypiec

Najlepiej przyjdźcie w Poniedziałek Wielkanocny o godz. 16.00 do naszej parafii, na pewno się ubawicie! Wszyscy bardzo lubią te spotkania i wiek nie odgrywa tu żadnej roli. Gramy na dwa pola – jedno dla dzieci, a drugie dla dorosłych. Są „sędziowie”, którzy dobrze znają przepisy i żadne malowane jajeczko ich nie przekupi. Będą też różne inne atrakcje, jak konkurs na pisanki wykonane przez dzieci w trzech grupach wiekowych, loteria, bufet, bar i inne niespodzianki. No i oczywiście będziemy bardzo wdzięczni za odpowiednie fanty na loterię. Dochód z tej zabawy, jak co roku, zostanie przekazany na pomoc dla dzieci z ubogich polskich rodzin mieszkających na Litwie. Po raz pierwszy „kaczanie” jaj na Croydon zorganizowano osiem lat temu. Do tej pory zebrano dokładnie 3090 funtów. – Chcę też serdecznie podziękować panu Czesławowi Jacynie, który często dodatkowo przekazywał pokaźne sumy we własnym imieniu, też na podobne cele (jak sierocińce, polskie szkoły itp.). No i na pewno należą się również podziękowania pani Helenie Miziniak, która osobiście przekazywała uzbierane przez nas pieniądze podczas swoich wizyt na Litwie. Pan Nowakowski doskonale zna zwyczaj „kaczania jaj”, bo za jego czasów był to nieodrodny element Świąt Wielkiej Nocy obchodzonych na Kresach, skąd pochodzi. – Pamiętam, że mój wujek Józek zawsze wracał do domu z pełnym koszem jaj, a potem cała rodzina nie mo-

gła na nie patrzeć przez następne tygodnie, no bo szkoda było wyrzucać jedzenie. Byłoby to grzechem, prawda? Zdzich Nowakowski nazywa siebie Starym Wilniukiem, może dlatego, że właśnie w Wilnie się urodził, w 1933 roku. – Mieszkaliśmy w Niemenczynie, tato służył w Korpusie Ochrony Pogranicza i kiedy poszedł na wojnę, przyjechał po nas wujek i zabrał nas do wsi Ormiany, gdzie rodzina mamy miała duże gospodarstwo. A z Ormianami wiąże się ciekawa historia. Tam swój majątek i ziemię miał hrabia Michał Tyszkiewicz, który ożenił się z Hanką Ordonówną. I kiedy nie mieli pieniędzy, to przyjeżdżali do Ormian, żeby odsprzedać chłopom kawał ziemi. Oni jakoś wcześniej wiedzieli, że „państwo” przyjeżdżają i się między sobą dogadywali, że temu pasuje tu i tu i żeby na licytacji nie podbijać ce-

ny. A moja mama była krawcową. Hanka Ordonówna jakoś się o tym zwiedziała i kiedy była w Ormianach, wysyłała konie po moją mamę, żeby przyjechała poprzeszywać jej suknie. Mama wchodziła do pałacu przez kuchnię i opowiadała potem, jak Ordonówna siedziała ze służbą w tej kuchni i śpiewała cerując ścierki. Mama bywała u nich, kiedy jeszcze była panną i kiedy wychodziła za mąż, Hanka pożyczyła jej swój powóz zaprzężony w cztery białe konie... Długo by opowiadać, tyle różnych historii… Tymczasem zapraszam na „kaczanie” jaj, będzie świetna zabawa! Wysłuchała

Elżbieta Sobolewska Kościól pw. Miłosierdzia Bożego 6-8 Oliver Grove, South Nor wood, SE25 6EJ, 24 marca, godz. 16.00

Święcone w Southampton Bry tyj scy ka to li cy miesz ka ją cy w So uthamp ton są za chę ca ni przez swo ich księ ży, by idąc za pol skim zwy cza jem, przy szli w So bo tę Wiel ka noc ną do ko ścio łów ze świę con ką. Na po mysł za in te re so wa nia An gli ków pol ską tra dy cją wpadł ksiądz dzie kan z ko ścio ła św. Ed mun da w So uthamp ton. Na pi sał list do wszyst kich an giel skich pa ra f ii mia sta, w któ rym do kład nie wy ja śnił, co to za zwy czaj i cze mu słu ży, ja kie pro duk ty moż na wło żyć do ko szycz ka, ja ka jest ich sym bo li ka i ja kie mo dli twy to wa rzy szą świę ce niu. List ten po wie lo ny zo stał w wie lu eg zem pla rzach i tra f ił do rąk m.in. pa ni Bar ba ry Sto rey: – To by ło bar dzo wzru sza ją ce, kie dy w ze szłą nie dzie lę na mszy w mo im pa ra f ial nym ko ście le św. Pa try ka do sta łam kart kę z tą in for ma cją. By łam chy ba je dy ną Po lką w tym ko ście le i bar dzo się ucie szy łam ta kim po my słem. To że Po la cy pój dą w so bo tę do ko ścio łów ze świę con ką, to oczy wi ste, ale mo że zro bią to rów nież An gli cy, a to prze cież ta ki pięk ny, pol ski zwy czaj. (es)


|

21 marca 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Kampania London Elects Na łamach polskiej prasy w Londynie od kilku tygodni pojawiają się ogłoszenia i teksty zachęcające do udziału w wyborach lokalnych 1 maja. Autorem tej kampanii jest organizacja London Elects. Na ulicach można spotkać młodych ludzi, którzy rozdają formularze do rejestracji i tłumaczą, w jaki sposób wybory te mogą dotyczyć nas, Polaków. Jak wygląda głosowanie i czym jest London Assembly tłumaczy Matt Bright, menedżer ds. komunikacji w London Elects, z którym rozmawia Elżbieta Sobolewska Czy Polacy mogą wybierać premiera Wielkiej Brytanii?

– Nie, obywatele Unii Europejskiej nie wybierają premiera Wielkiej Brytanii. W tego rodzaju wyborach biorą udział tylko obywatele brytyjscy. Ale możemy wybierać London Assembly (czlonków rady miasta). Można odnieść wrażenie, że przedwyborcza kampania kładzie nacisk głównie na wybór burmistrza, dlaczego?

– Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem, że kampania zogniskowana jest tylko wokół głosowania na burmistrza Londynu. Główne hasło na wszystkich naszych materiałach promocyjnych brzmi: „Wybory burmistrza Londynu i Rady Miasta”. Pierwsze ogłoszenia pojawiły się już w styczniu, ale z główną kampanią, London Elects wystartuje 25 marca. Będziemy obecni w

telewizji, radiu i prasie, a w mieście pojawią się plakaty. Jeden rodzaj materiałów promocyjnych będzie dotyczył roli i sensu głosowania na burmistrza Londynu, w innych ogłoszeniach położyliśmy nacisk na wybór członków Rady Miasta a część będzie po prostu dotyczyła samej idei Wyborów w Londynie". W jaki sposób głosujemy na członków Rady Miasta – na konkretną osobę, czy na partię?

– Rada Miasta liczy 25 członków. Czternastu z nich, tzw. Constituency Assembly Members, to reprezentanci 33 dzielnic – gmin miejskich zwanych borougs [przy czym jeden radny może reprezentować kilka dzielnic – przyp. red.], a jedenastu to reprezentanci gmin, które leżą na obrzeżach miasta, ale znajdują się w jego granicach (London-wide Assembly Members). Na kar-

cie do głosowania koloru żółtego wyborca będzie zaznaczał przedstawiciela swojej dzielnicy, który jego zdaniem powinien być członkiem Rady Miasta. Ich nazwiska będą ułożone w kolejności alfabetycznej. Jeśli są reprezentantami jakiejś partii politycznej, będzie to odnotowane wraz z krótkim opisem tej partii. Na kartach do głosowania koloru pomarańczowego będzie można oddać głos na konkretną partię albo kandydata niezależnego – ten głos dotyczy wyboru jednego z jedenastu członków reprezentujących w Radzie Miasta gminy podmiejskie. Organizacja Polish Proffesionals in London rozpoczęła już kampanię „Polacy głosują”. Czy London Elects zamierza wspierać ich działania?

– Spotkaliśmy się z członkami Polish Proffesionals, którzy zainicjowali tę kampanię i jesteśmy jedną z wielu organiza-

cji, która ich wspiera. Dostali od nas formy do rejestracji w języku polskim, które będą rozdawać podczas swoich imprez. Czekamy teraz na rozwój tej kampanii i na propozycje, w jaki sposób moglibyśmy ją konkretnie wspomóc.

roku było ich 349 tys. 451 osób. Termin rejestracji upływa 16 kwietnia. Formę, którą trzeba wypełnić można ściągnąć ze strony internetowej www.londonelects.org.uk albo skontaktować się z siedzibą lokalnych władz.

Czy kamania wyborcza prowadzona jest również wśród społeczności z innych państw Europy Środkowo-Wschodniej?

Zamierzacie organizować spotkania z kandydatami na członków Rady Miasta i urząd burmistrza, skierowane wyłącznie do polskiej społeczności?

– Aby dotrzeć do jak największej liczby różnych społeczności żyjących w Londynie, współpracujemy z ponad setką grup i organizacji działających tutaj. Chcemy uświadomić im, jak ważna jest rejestracja na listach wyborców danej dzielnicy i udział w głosowaniu. Ilu Polaków już się zarejestrowało?

– Mamy dane, ale dotyczące ogólnej liczby obywateli Unii Europejskiej, którzy już się zarejestrowali. 1 grudnia 2007

– London Elects jest organizacją niezależną i ponadpolityczną. To od kandydatów zależy, w jaki sposób będą prowadzili kampanię zachęcającą ludzi do oddania im swego głosu. Czy są jakieś analizy dotyczące stopnia zaangażowania Polaków w społeczno-polityczne życie Londynu?

– Nic mi na ten temat nie wiadomo.


|5

nowy czas | 21 marca 2008

czas na wyspie

Cały wielki teatr Borisa Mikołaj Skrzypiec

Boris Johnson, kandydat konserwatystów na burmistrza Londynu, gościł w ubiegłą środę w Sali Teatralnej w POSK-u. Zaproszony przez Zjednoczenie Polskie, zafundował zebranej publice próbkę politycznego przedstawienia w najlepszym stylu.

Na spotkanie z Polakami pan Johnson przybył mocno spóźniony, zatrzymały go obowiązki parlamentarzysty – jest bowiem posłem torysów z Henley-on-Thames (gdzie posiada drugi dom). Publiczność powitała go gromkimi brawami, i po krótkim streszczeniu biografii gościa, wygłoszonym przez prezesa Zjednoczenia, Jana Mokrzyckiego, Boris Johnson z właściwą sobie charyzmą przeszedł do zaprezentowania swojego programu. Barwne, kilkunastominutowe przemówienie zawierało główne postulaty, które w pełni odzwierciedlają politykę jego ugrupowania: ograniczenie wydatków biura burmistrza, odchudzenie budżetu, co miałoby udostępnić środki na dodatkowych policjantów, którzy będą gwa-

rantem poprawy bezpieczeństwa na ulicach stolicy Wielkiej Brytanii, nowe domy, dostępne dla każdego, oraz poważne zmiany w transporcie publicznym.

WyśLeMy KenA W KOSMOS! Boris Johnson nie szczędził podczas całego wystąpienia komplementów publiczności: zapytany na samym wstępie o kwestię Unii Europejskiej i stanowiska torysów co do emigracji, szybko przypomniał nasz udział w Bitwie o Wielką Brytanię oraz dzielnych polskich pilotów. Wśród licznych, skierowanych przeciwko urzędującemu Kenowi Livingstone’owi, żartobliwych i kąśliwych uwag, na które widzowie reagowali, zgodnie z założeniem, śmiechem i brawami, przewijały się powtarzane niejednokrotnie slogany i bardzo ogólnikowe wyjaśnienia pomysłu na zmiany w Londynie. Johnson mówił o „cmentarzysku autobusów przegubowych na Oxford Street”, wysłaniu Livingstone’a rakietą w kosmos, i wydaniu mu darmowego biletu (freedom pass), by ten mógł po przegranych wyborach „w pełni korzystać z transportu publicznego”.

sonowi, który niezrażony obiecał Polakom rozwiązanie praktycznie każdego z przedstawianych mu problemów. Starsza pani nazwała nowe londyńskie autobusy „autobusami śmierci”, Borys Johnson obiecał, że się ich pozbędzie. Ich miejsce zajmą nowe, piękne „piętrusy”, z możliwością transportu osób niepełnosprawnych. Zapomniał wspomnieć, iż większość z działających double-deckerów ma rampę dla wózków inwalidzkich. Obiecał również entuzjastycznej widowni walkę o ogrody i zieleń w mieście, po tym, jak wcześniej mówił o dziesiątkach tysięcy nowych domów. I to domów nie byle jakich – pięknych, tanich, wygodnych, dostępnych dla każdego, których zbuduje już nie 50 a może nawet 100 tys. – nie wiadomo jednak dokładnie gdzie i za co te domy mają stanąć. Ani ile z nich będzie dostępnych dla imigracji. Kiedy zapytano go o kwestie finansowania kursów językowych dla Polaków, poparł gorliwie i ten pomysł. Zapewnił następnie, iż przyjrzy się dostępnym opcjom. Zapomniał dodać, iż nie zgadza się to pomysłami torysów, a najlepszym tego przykładem są niektóre debaty w parlamencie, jednakże publiczność, w większości, przyjęła wszystko z zadowoleniem, co Borys umiejętnie wykorzystał.

›› Jan Mokrzycki, Olgierd Lalko i Boris Johnson w POSK-u.

WSzyStKO dLA POLAKóW Będzie i KArnAWAł Podczas drugiej części spotkania, kandytat konserwatystów odpowiadał na pytania gości, dziennikarzy oraz przedstawicieli organizacji polonijnych. Debatę prowadził Jan Mokrzycki, a kolejne pytania zdawały się nie sprawiać większego problemu John-

Jako że trudnych pytań praktycznie nie było, Jan Mokrzycki postanowił przypomnieć również o obietnicy Kena Livingstone’a, który podczas swojej zeszłorocznej wizyty w POSK-u, obiecał Polakom

karnawał, oraz obchody rocznicy 11 listopada. Borys nie miał wyboru, poprze karnawał. I wszystkie inne pomysły, tylko najlepiej, jakby był na to sponsor. Może jakiś producent wódki. Publiczność reaguje owacją. Oczywiście, karnawał będzie, i wódka też, z całą masą kiełbasy wyborczej.


6|

21 marca 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Co warto wiedzieć na temat krajowej płacy minimalnej Kampanię, której celem było zwiększenie wiedzy dotyczącej płacy minimalnej oraz pomoc osobom pracującym za niższą stawkę niż nakazuje obowiązujące tu prawo, prowadził Department for Business, Enterprise & Regulatory Reform (BERR) – instytucja odpowiedzialna za realizację zasad krajowej płacy minimalnej. Kampania skierowana była głównie do pracujących w Wielkiej Brytanii Polaków, Czechów, Litwiów i Słowaków, bo właśnie przedstawiciele tych narodowości najczęściej stają się ofiarami nieuczciwych pracodawców, którzy żerują na ich nieznajomości obowiązującego tutaj prawa pracy, a przede wszystkim języka angielskiego.

dzenie, wynika z umowy o pracę. Zmiana w przepisach prawa pracy ma spowodować, że pracownicy, którzy nie otrzymują wolnego w bank holidays, będą mieli prawo do minimum 24-dniowego urlopu.

Stawka mnIejSza nIż życIe?

Ile dnI płatnego urlopu? Jeśli jesteśmy w Wielkiej Brytanii zatrudnieni legalnie, mamy prawo do minimum 24 dni płatnego urlopu w ciągu roku. Przepis ten dotyczy osób zatrudnionych na pełny etat (dla pracujących na niepełnym etacie liczbę dni urlopu oblicza się proporcjonal-

nie). 1 kwietnia 2009 roku liczba dni płatnego urlopu zwiększy się do 28 w ciągu roku. Bank holiday nie wpływa na liczbę dni przysługującego nam płatnego urlopu. Pracodawca nie jest jednak zobowiązany prawem do udzielenia urlopu w bank holidays – czy w te dni mamy wolne, czy otrzymujemy za nie dodatkowe wynagro-

Obecna stawka minimalna dla wszystkich pracowników, którzy ukończytli 22 lata wynosi £5,52 na godzinę, £4,60 dla tych, którzy mają 18-21 lat i £3,40 dla mających 16-17 lat. Ci, którzy nie są wynagradzani zgodnie z zasadami płacy minimalnej, mogą uzyskać pomoc lub więcej informacji na ten temat, dzwoniąc na infolinię: 0845 6000 678, oczywiście bez obaw, że pracodawca-wyzyskiwacz dowie się o tym. Każda rozmowa jest poufna. Co ważne, odbywa się w języku osoby dzwoniącej. Warto skorzystać z pomocy, jaką można uzyskać dzwoniąc na tę infolinię – w ubiegłym roku ponad 400 tys. osób odzyskało w ten sposób łącznie ponad 3 mln funtów! Pracodawcy, którzy nie stosują się do zasad Krajowej Płacy Minimalnej będą musieli wypłacić swoim pracow-

nikom zaległości. Zostaną wprowadzone nowe, bardziej sprawiedliwe sposoby naliczania zaległości płatniczych należnych źle opłacanym pracownikom. Informacje na temat płacy minimalnej można również znaleźć w internecie, pod adresem: www.direct.gov.uk/nmw-polish

gdzIe SIę zgłoSIć? • Wszyscy, którzy chcą uzyskać więcej informacji na temat prawa do urlopu lub innych kwestii związanych z prawami pracowniczymi, powinni zadzwonić do ACAS: 08457 47 47 47. • Osoby zatrudnione przez agencję pracy mogą kierować swoje skargi do Employment Agency Standards: 0845 955 5105 • Infolinia Krajowej Płacy Minimalnej: 0845 6000 678; • Aby spotkać się z doradcą, należy udać się do lokalnego Citizens Advice Bureaux (CAB). Najbliższy oddział tej organizacji można znaleźć na stronach Yellow Pages lub w internecie, pod adrsem: www.citizensadvice.org.uk/cabdir.ihtml Opracowała Elżbieta Sobolewska


|7

nowy czas | 21 marca 2008

czas na wyspie

Ruszyło kino dla najmłodszych nie tylko w Londynie, lecz także poza nim. – Mieliśmy już wyznaczony termin kolejnej projekcji, jednak teraz, kiedy skontaktowały się z nami szkoły sobotnie, chcemy go zmienić na taki, który będzie pasował wszystkim zainteresowanym – mówi Beata Hughes z Institute of Undefined Arts. Zanim został wyświetlony pierwszy film, informacje o przeglądzie zostały rozesłane do wielu szkół sobotnich. Po to, by przypomnieć i kontynuować tradycję „klasowych” wyjść do kina. Były to przecież jedne z najlepszych dni w szkole, wspominamy je do dzisiaj. Kiedyś kino spełniało często rolę edukacyjną, film stawał się pretekstem do dyskusji, trzeba było napisać wypracowanie lub recenzję.

KONKURS

Pierwszym filmem pokazanym w nowym cyklu comiesięcznych spotkań z polskim kinem dla dzieci Juniormatograph, był „Szatan z siódmej klasy”, komedia nakręcona w 1960 roku przez Marię Kaniewską na podstawie książki Kornela Makuszyńskiego. Tak jak w przypadku festiwalu Pif Paf, również organizowanego przez Institute of Undefined Arts (www.ioua.org), projekcje będą odbywać się przde wszystkim w Londynie, w kinie Vue na Shepherd’s Bush. W kolejce czeka już „Awantura o Basię” oraz „Akademia Pana Kleksa”, a także „Reksio”, „Bolek i Lolek” i inne polskie animacje. Organizatorzy przeglądu zainteresowali już swoim pomysłem polskie szkoły sobotnie i to

Lebara MobiLe to wysoka jakość i niskie ceny. Za 4 pensy za minutę możesz telefonować do Polski, USA i większości krajów europejskich, a za 10 pensów wysłać SMS na cały świat. Najszybszy sposób, by złożyć świąteczne życzenia rodzinie i przyjaciołom. Firma LebArA Mobie przeznaczyła nagrody w konkursie dla Czytelników „Nowego Czasu”. Na zwycięzcę konkursu czeka telefon komórkowy o wartości £100.00 z Lebara Pay-As-You-Go SiM Card o wartości £20. Dziesięć pozostałych nagród to LebArA SiM Card o wartości £10 każda. Warunkiem udziału w konkursie jest prawidłowa odpowiedź na pytanie: Gdzie znajduje się najstrszy polski kościół w Londynie? odpowiedzi z podaniem imienia, nazwiska oraz adresu i telefonu prosimy przesyłać do wtorku 15 kwietnia na adres: redakcja@nowyczas.co.uk lub listownie: Nowy Czas, 63 Kings Grove London Se15 2NA. Zwycięzcy konkursu zostaną wyłonieni w drodze losowania i będą poinformowani o wygranej telefonicznie. Nagrody zostaną wysłane pocztą. Listę zwycięzców będzie można też uzyskać po 30 kwietnia dzwoniąc na numer: +44 (0)20 8203 5011. Lebara zastrzega sobie prawo wyboru marki telefonu o wartości £100,00. Nie ma możliwości zamiany wygranej na gotówkę. Adres organizatora konkursu: Lebara Mobile, 100 Leman Street, London e1 8UeU. W konkursie nie mogą brać udziału osoby pracujące lub współpracujące z „Nowym Czasem” i Lebara Mobile.

Taki cel przyświeca organizatorom Juniormatographu – pobudzić do rozmowy, przypomnieć te filmy, które kiedyś oglądali rodzice dzieci uczących się dzisiaj w polskich szkołach sobotnich. – Jeśli trzeba będzie, pojedziemy z tymi filmami poza Londyn, jesteśmy otwarci na sugestie i propozycje szkół – dodaje Beata Hughes. Partnerem edukacyjnym tego projektu są Przedszkola Polskie i Szkoły Języka Polskiego Nasze Dzieci. Bezpłatne materiały edukacyjne można znaleźć na stronach: www.naszedzieci.co.uk i www. ioua.org. Szkoły sobotnie mogą proponować własne terminy i miejsca projekcji, wystarczy skontaktować się z koordynatorem programu, Hanną Miturską, nr tel. 0780 7843298. (es)

tydzień na wyspach Polscy studenci są szóstą pod względem liczebności grupą obcokrajowców z Unii europejskiej na brytyjskich uczelniach. W roku akademickim 2006/2007 było ich ponad połowę więcej niż w poprzednim. Dane te opublikowała agencja Higher education Statistics Agency. Na brytyjskich uczelniach studiuje więcej Polaków niż Włochów i Hiszpanów, ale mniej niż irlandczyków, Greków, Francuzów i Niemców oraz obywateli Cypru.

Najmłodszy uczestnik pierwszego pokazu fimów w ramach Juniormatograph

Nie będzie apelacji? Andrew Langdon, obrońca Jakuba Tomczyka, skazanego na podwójne dożywocie za brutalny gwałt, zrezygnował z wniesienia apelacji od wyroku sądu w Exeter. Langdon ponad półtora miesiąca analizował przebieg procesu Jakuba Tomczyka. Doszedł do wniosku, że nie widzi argumentów, które przemawiałyby za wniesieniem apelacji. Taką informację podały polskie media, jednak kiedy się ukazała, zdementował ją jeden z polskich obrońców posiłkowych Tomczyka, mecenas Mariusz Paplaczyk. Twierdzi, że Langdon, stostując się do normalnej w Wielkiej Brytanii procedury, po prostu przekazał sprawę dwóm, innym prawnikom, którzy zresztą sprawę Tomczyka dobrze znali, bowiem byli w nią zaangażowani od samego początku. Zdaniem polskiego mecenasa, nie ma jeszcze powodów do przesądzania sprawy. Adwokaci, którzy ją przejęli mogą mieć zupełnie inny pogląd i wnieść apelację. Decyzja ma zapaść w ciągu miesiąca. Sprawie przyjrzy

się również dwóch innych adwokatów z Londynu, ale jak twierdzi Paplaczyk, Langdon jednak będzie reprezentował Jakuba. Zgodnie z prawem Wielkiej Brytanii, apelacja nie może dotyczyć wyroku, bo ten zapadł już nieodwołalnie, ale może zakwestionować wysokość zasądzonej kary albo wskazać błędy w procedurze. A o tych sporo mówiono tuż po zakończeniu procesu w Exeter. Koronnym argumentem poddającym pocedurę w wątpliwość, zdawało się być wtedy dopuszczenie dowodu z DNA. Jednak dzisiaj przestano już o nim mówić w kategoriach braku zasadności jego wykorzystania. Doniesienia o rezygnacji Langdona, które raz potwierdzano, kiedy indziej znowu dementowano, sprawiły, że odezwała się Naczelna Rada Adwokacka. Zwróciła się do swego brytyjskiego odpowiednika – Law Society o pomoc rodzinie w znalezieniu adwokata dla Jakuba Tomczyka, jeśli zajdzie taka potrzeba. (es)

Ostatnie bezpłatne szkolenia EEBC East European Business Club zaprasza na bezpłatne szkolenia z zakresu: • Standardy pracy z klientem w branży budowlanej • Techniki NLP w negocjacjach handlowych Warsztat skoncentrowany na aspektach werbalnych i niewerbalnych prowadzenia efektywnych rozmów handlowych • Business Planning & Business Funding ( w języku angielskim ) Praktyczne szkolenie z zakresu zdobywania finansów na rozwój firmy i pisania biznes planów Szkolenia odbędą się 29 marca i potrwają od godz. 9.30 do 16.30 oraz od godz. 10.00 do 16.00. Zgłoszenia przyjmowane są pod adresem mailowym: info@leeba.biz i pod nr tel. 02082234102. Odbędą sięw siedzibie University of East London. Przeznaczone są dla firm, pracowników oraz osób zatrudnionych jako self-employed, prowadzących działalność na terenie Londynu minimum od października 2006 roku. Zostały częściowo sfinansowane przez European Union Regional Development Fund i wspierany przez Newham College for further Education, University of East London, Delta

Polska rodzina, mieszkająca w miejscowości Harlescott, której dom był celem rasistowskiego ataku w grudniu zeszłego roku, otrzymała ponad tysiąc funtów darowizny. Na budynku, w którym mieszkali Polacy namalowano swastyki, a pod drzwiami ktoś zostawił palący się koc. Według policji życie Polaków było wyraźnie zagrożone. radna Shrewsbury i Atcham borough, eileen Sandford, założyła fundusz wsparcia dla tej rodziny, ponieważ wielu ludzi chciało im pomóc. biuro Prasowe burmistrza Londynu Kena Livingstone'a opublikowało komunikat, w którym poparto skargę na temat antypolskich publikacji w Daily Mail wystosowaną przez Zjednoczenie Polskie w Wielkiej brytanii do Press Complaints Commision. „Polska społeczność, podobnie jak inne społeczności brytyjskiej metropolii, wnosi istotny wkład w życie miasta i na równi z innymi ma prawo do godziwego traktowania" – powiedział burmistrz Londynu. ryszard Kaczorowski, ostatni prezydent rzeczpospolitej Polskiej na obczyźnie, otrzymał we wtorek, 18 marca, tytuł Honorowego obywatela miasta Gdańsk. Uroczystość nadania mu tego obywatelstwa odbyła się podczas sesji rady Miasta na Dworze Artusa. „Podczas gdy irlandczycy zarabiają 12 euro na godzinę, pracownicy z Litwy czy Polski będą zupełnie zadowoleni, dostając za tę samą pracę 8,50 czy 10 euro" – powiedział Jimmy Mulroy z irlandzkiej partii Fianna Fail, co odnotował dziennik irish independent. Wypowiedź tę ostro skrytykowali politycy i związki zawodowe. Mulroy jest radnym miasta Louth i brał udział w debacie na temat wykorzystywania robotników przez nieuczciwe agencje pracy. Mulroy tłumaczył potem, że próbował jedynie zwrócić uwagę na to, iż pracownicy, bez względu na narodowość, powinni oczekiwać zarobków zgodnych z ich doświadczeniem i umiejętnościami. Leszek M., który wyłudził od czternastu Polaków łącznie 28 tys. 100 euro przez podpisywanie fikcyjnych umów wynajmu mieszkań, po raz kolejny stanął przed sądem w Dublinie i po raz kolejny rozprawa została odroczona.


|

21 marca | nowy czas

polska tydzień w kraju Polsat zapowiada, że pod koniec marca gotowy będzie pozew przeciwko TVP o odszkodowanie za niezrealizowaną umowę o część praw do transmisji Euro 2008. TVP uzyskała w 2007 roku 515 mln, a Polskie Radio ponad 188,5 mln zł abonamentu radiowo-telewizyjnego – wynika ze sprawozdań przesłanych przez media publiczne Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Zakład Ubezpieczeń Społecznych wypłaci renty specjalne członkom rodzin ofiar Grudnia'70. Wysokość jednorazowej renty to 50 tysięcy zł. Uprawnionych do skorzystania ze świadczenia jest 40 osób, łącznie rząd przeznaczył na ten cel około 2 mln zł. Pod hasłem „Życie jest wieczne” odbędą się 2 kwietnia w Warszawie obchody trzeciej rocznicy śmierci Jana Pawła II, przygotowane przez Centrum Myśli Jana Pawła II. Minister obrony Bogdan Klich poinformował, że najprawdopodobniej jesienią nastąpi wzmocnienie polskiego kontyngentu w Afganistanie. Dodał, że do końca marca powinno być wydane postanowienie prezydenta w tej sprawie. Kilkaset osób dla uczczenia ofiar Holocaustu przeszło w niedzielę ulicami Krakowa w Marszu Pamięci. Byli wśród nich Żydzi ocaleni przez niemieckiego przemysłowca Oskara Schindlera i ci, których uratowali Polacy. Marsz został zorganizowany w 65. rocznicę likwidacji krakowskiego getta. Posłowie i senatorowie represjonowani i prześladowani w okresie Polski Ludowej za swoje zaangażowanie w organizacjach opozycyjnych podpisali się pod apelem wzywającym do działań na rzecz uwolnienia więźniów politycznych w Chińskiej Republice Ludowej oraz poszanowania praw człowieka i swobód obywatelskich w tym kraju. Ambasadora Polski w Iraku, gen. Edwarda Pietrzyka, chciała zabić Al-Kaida – ujawnił jeden z irackich ministrów podczas spotkania z szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Władysławem Stasiakiem. Ambasador USA w Polsce Victor Ashe wręczył byłemu prezesowi NBP Leszkowi Balcerowiczowi nagrodę im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego, przyznawaną za zaangażowanie na rzecz wzmocnienia służby publicznej. Koncert orkiestry wojskowej pod oknami toruńskiego mieszkania Elżbiety Zawackiej uświetnił 99. urodziny kurierki AK i jedynej kobiety cichociemnej, gen. prof. Elżbiety Zawackiej, pseudonim „Zo”. W Polsce zima. Po opadach śniegu i lekkim przymrozku głównie na drogach Warmii i Mazur panowały trudne warunki drogowe.

ConCoRde

powypadkowe RoszCzenia

Rodziny Polek liczą na odszkodowanie Bartosz Rutkowski

Czy rodziny dwóch nastoletnich Polek, które zginęły w podparyskim hotelu, gdzie runął 25 lipca 2000 roku samolot Concorde otrzymają większe odszkodowanie? Wszystko na to wskazuje, bo francuska prokuratura ma już akt oskarżenia przeciwko winnym. To z samolotu amerykańskich linii Continental spadł na płytę paryskiego lotniska metalowy pasek, który spowodował pęknięcie opony Concorde, powstanie w podwoziu wysokiej temperatury i przeskoczenie iskry do zbiornika paliwa. Potem cały świat widział, jak

kapitan pozostał bezradny wobec tego dramatu. Po chwili samolot z pełnymi bakami paliwa runął na hotel, w którym pracowała 19-letnia Ewa i 18-letnia Paulina. Obie pochodziły z Zielonej Góry, kończyły tamtejsze technikum hotelarskie i były na praktykach pod Paryżem. W katastrofie zginęli wszyscy pasażerowie, w sumie 113 osób. Ewę żegnała cała szkoła. Andrzej Dębek, wtedy dyrektor tego technikum pamięta, jak na pogrzeb Ewy przyszło ponad 300 osób. Cała klasa, jej przyjaciele. Na prośbę rodziny poza szkołą nie było żadnych oficjalnych delegacji. Po kilku dniach odbył się pogrzeb drugiej z ofiar – Pauliny. O tej katastrofie pamiętają też doskonale polscy wycieczkowicze, którzy do Hotelissimo de Gonesse, wrócili kiedy już go... nie było. Gdyby przyjechali wcześniej z wycieczki po Paryżu, jak planowali, to do tych ofiar trzeba by doliczyć kolejnych 45 Polaków. Pilotem tej wycieczki był

Maciej Kuźnik, mieszkaniec Wielunia. – Mieszkałem na pierwszym piętrze, dwie Polki, które zginęły, też. Kiedy mój brat usłyszał komunikat o tej tragedii, sądził, że już po mnie. Dopiero po kilkunastu minutach sprawa się wyjaśniła. Do tej pory nie uregulowane są jeszcze sprawy odszkodowań, bo tak naprawdę nie było wiadomo, kto ponosi odpowiedzialność za katastrofę maszyny, która uchodziła za niezwykle bezpieczną. Mimo wszystko samoloty te wróciły na trasy. Latały jednak tylko przez krótki czas i ostatecznie odstawiono je do muzeów. Polskich ofiar tego dramatu mogło być znacznie więcej, bo razem z Pauliną i Ewą pojechały do podparyskiego hotelu jeszcze dwie inne dziewczyny. Tyle że im obiekt ten się nie podobał i po kilku dniach wróciły do kraju. Skończyły potem Zespół Szkół Ekonomiczno-Hotelarskich i niechętnie wracają wspomnieniami do tamtych dni. Na pokładzie samolotu Concorde podróż przez Atlantyk trwała tylko 3

godziny i 40 minut, podczas gdy przeciętny samolot pasażerski potrzebuje 910 godzin. Concorde latał na wysokości 18 km. Panuje tam temperatura minus 570 C, jednak na skutek tarcia powietrza kadłub Concorde rozgrzewa się do plus 950 C, a nos samolotu do plus 1270 C. Do startu, przy maksymalnej masie 185 ton, Concorde potrzebował pasa długości 3400m, a do lądowania 2200m. Concorde ustanowił kilka rekordów dla samolotów pasażerskich: prędkości (2380 km/h), najszybszego przelotu nad Atlantykiem (2 godz. 56min 35s), czterech transatlantyckich przelotów jednej maszyny w ciągu jednego dnia i najszybszego połączenia Londyn – Sydney (17 godz. 3 min). Francuski Concorde, który roztrzaskał się pod Paryżem, miał uszkodzone dwa silniki i podwozie. Załoga powiadomiła wieżę kontrolną, że nie jest w stanie schować kół maszyny. A to znacznie ograniczyło możliwości sterowania samolotem w powietrzu.

Platforma zdobyła publiczne media Na nic zdały się pytania, dezyderaty i protesty nie tylko posłów Prawa i Sprawiedliwości, ale także lewicy. Rządowa koalicja przeforsowała nowelę ustawy medialnej, która zdaniem wielu znawców dobija media publiczne. Najcięższy zarzut, jaki posłowie PiS przedstawili przewodniczącej komisji kultury i środków przekazu Iwonie Śledzińskiej-Katarasińskiej był taki, że ma ona reprezentować interesy koncernu medialnego Agora, jako że tam pracuje. Wtedy wzburzona posłanka oznajmiła, że w swoim internetowym sprawozdaniu napisała, gdzie pracuje, a gdzie nie. Sprawdziliśmy. Jest na bezpłatnym urlopie, a wzięła go z firmy... Agora. – Czy w takiej sytuacji – pytali posłowie PiS nie ma sprzeczności interesów, czy to nie jest tak, że z chwilą urlopowania od razu stajemy się niezależni od naszego pracodawcy, w końcu przecież możemy tam wrócić do pracy. Takie argumenty nie przekonywały jednak rządowej koalicji, która postanowiła uzależnić szefostwo mediów publicznych od odpowiedniego ministra, czyli potem premiera. Iwona Śledzińska-Katarasińska uważa, że nowelizacja wprowadza konkursy na członków władz mediów publicznych. Innego zdania jest prezes PiS Jarosław Kaczyński, który również podkreślał zależność posłanki od spółki Agora SA. (br)


|

nowy czas | 21 marca 2008

polska polityka

traktat lizboński

Rozgrywka PiS z PO przemysław kobus

Spór wokół ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego nie schodzi w Polsce z pierwszych stron gazet. Telewizje i rozgłośnie co rusz informują o kolejnych potyczkach między Prawem i Sprawiedliwością, które pokrzyżowało plany ratyfikacji, a Platformą Obywatelską, która chce jak najszybszej ratyfikacji. Co przeciwko niej przemawia? Słuchając argumentów zbuntowanej strony, ciężko znaleźć odpowiedź, a z pewnością trudno uwierzyć w obronę interesu Polski, o jakiej mówią politycy PiS. Do akcji wkroczył dodatkowo prezydent, który zamiast złagodzić spór, za sprawą kontrowersyjnego orędzia-spektaklu wprowadził dodatkowy zamęt.

CZym jesT TraKTaT LiZbońsKi? To przede wszystkim umowa międzynarodowa, która ma za zadanie umożliwić reformę instytucji Unii Europejskiej. Zakłada m.in. zniesienie półrocznego przewodnictwa krajów członkowskich UE na rzecz utworzenia stanowiska Przewodniczącego Rady Europejskiej, a także wprowadza 18miesięczne kadencje trzech państw członkowskich w Radzie Unii Europejskiej. Na mocy traktatu Unia Europejska otrzyma osobowość prawną, będzie reprezentowana na zewnątrz, ale w żadnym wypadku nie ogranicza suwerenności państw członkowskich. Traktat Lizboński nie odbiera nikomu niepodległości ani kompetencji w zakresie stanowienia prawa krajowego. Mało tego, za sprawą Holandii rola parlamentów krajowych w stanowieniu prawa unijnego zostanie zwiększona. Traktat Lizboński ma zastąpić konstytucję Unii Europejskiej, i w gruncie rzeczy wzmocnić struktury UE na arenie międzynarodowej, a co za tym idzie, bronić praw państw członkowskich. Skąd więc te kontrowersje?

sPory w euroPie Przyjęcie Traktatu Lizbońskiego nie jest powszechnie akceptowane także w Europie. Środowiska konserwatywne uparcie przekonują, że traktat ograniczy niezależność państw, jednakże na poparcie tych tez, nie ma mocnych argumentów. Nie ma się więc czemu dziwić, że i w Polsce znalazły się środowiska chętne pokazać się szerszej publiczności negując ratyfikację i w ogóle

istotę ustanawiania traktatu. W Polsce jednak problem polega na tym, że przeciwko traktatowi opowiadają się środowiska, które dotąd akceptowały treść postanowień, a nawet czynnie uczestniczyły w ich tworzeniu. Mowa oczywiście o PiS, które po osiągnięciu tzw. porozumienia z Joaniny (ogłoszony wielkim sukcesem prezydenta Lecha Kaczyńskiego) w ubiegłym roku, do dzisiaj nie zgłaszało żadnych sprzeciwów. Sprawa ożyła w marcu, a więc w momencie gdy zgodnie z grafikiem, Polska miała ratyfikować porozumienie.

argumenTy? nie, bo nie Tak w skrócie można by określić zachowanie działaczy PiS w odniesieniu do ratyfikacji. Trudno bowiem uznać niektóre z argumentów podnoszonych przez tych polityków, za konieczne, niezbędne i w gruncie rzeczy arcyważne dla Polski. PiS domaga się np. zapisu w ustawie, że każda zmiana ratyfikowania traktatu będzie wymagała konstytucyjnej większości w Sejmie i Senacie. Bez zgody PO na taki zapis, poparcia dla ratyfikacji nie będzie. Problem z tym warunkiem jest taki, że zapis, którego domaga się PiS – pomijając jego sensowność – można przegłosować po ratyfikacji i nic złego się nie wydarzy. Inną sprawą jest domaganie się przez partię Jarosława Kaczyńskiego zamieszczenia preambuły do ustawy upoważniającej prezydenta do ratyfikacji. W przekonaniu polityków PO, to wielka przesada, ponieważ jak zauważył marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski, nie stosowano dotąd takich obostrzeń w przypadku ratyfikacji. Gdyby w istocie PO przychyliło się do propozycji PiS, ścieżka ratyfikacji traktatu uległaby znacznemu wydłużeniu: projekt, czytania w Sejmie, poprawki, Sejm, Senat i na końcu Prezydent. – Bronimy traktatu na wypadek, gdyby w przyszłości rząd chciał odstąpić od pewnych zapisów – tłumaczyła prawa ręka Jarosława Kaczyńskiego, Przemysław Gosiewski. Jednak w obecnej sytuacji, nie ma żadnych podstaw ku temu, by sądzić, że rząd ma zamiar cokolwiek zmieniać, czy postępować wbrew dotychczasowym ustaleniom. PiS – jeśli trzymać się wersji, że w istocie chodzi o interesy polskie – woli dmuchać na zimne. – Otóż, gdyby Unia Europejska funkcjonowała zgodnie z tym, co zapisane jest w przepisach, to wtedy można by powiedzieć, że problemu nie ma – mówił prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Dodał przy tym, że praktyka Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS) jest nieporównanie bogatsza. – Wystarczy jedno orzeczenie ETS, aby powstała nowa, skrajnie niekorzystna sytuacja. Stąd gwarancja, że Karta [Karta Praw Podstawowych – red.] nie może być podstawą orzeczeń, jest bezwzględnie potrzebna – mówił Kaczyński. Taką gwarancję PiS chce zawrzeć w ustawie o ratyfikacji Traktatu Li-

zbońskiego, ale przypomnijmy, że Polska nie podpisała wspomnianej Karty. Z retoryki stosowanej przez PiS wynika, że polskie interesy są zagrożone, a ratyfikacja Traktatu w obecnym kształcie umożliwi w przyszłości wzrost liczby roszczeń niemieckich do obecnych ziem zachodniej Polski. Jakie są ku temu racjonalne przesłanki? Na razie ich brak. Owszem, w Niemczech Związek Wypędzonych czy też niektóre ugrupowania podejmują działania o zwrot majątków, ale nie spotykają się one z poważnym odzewem odpowiednich władz. Inna sprawa to niewielkie, w gruncie rzeczy, zainteresowanie odzyskiwaniem majątków w Polsce przez Niemców. Problem ten nad Wisłą podnoszony jest przez polityków prawicy zwykle wtedy, gdy brakuje już racjonalnych argumentów dotyczących np. sprawowania rządów w kraju, w obliczu kampanii wyborczej, czy też pozyskania poklasku wśród skrajnie prawicowego elektoratu, który ciągle stara się przekonać resztę Polski do zagrożenia wynikającego z pojawiających się w Niemczech roszczeń. Koronnym jednak argumentem PiS w walce o przegłosowanie ustawy na swoich warunkach jest wmawianie Polakom, że rząd Tuska jest słaby i z pewnością odstąpi od niektórych, ustalonych dotąd zasad. Były premier, Jarosław Kaczyński – opierając się na sobie tylko znanych przesłankach – powiedział jasno: Tusk jest „miększy” od niego. Donald Tusk natomiast – przynajmniej jak dotąd – nie dał absolutnie żadnego powodu, mogącego świadczyć o jego słabości i uległości. Już na początku swojej kadencji – co zirytowało polską socjaldemokrację – zapowiedział, że nie podważy stanowiska poprzedniego rządu ws. Karty Praw Podstawowych. Biorąc pod uwagę opisaną sytuację, doprawdy trudno uwierzyć w szczere intencje PiS związane z utrzymaniem silnej pozycji Polski w Unii Europejskiej i na świecie. W Europie – sądząc po wypowiedziach chociażby polityków unijnych – postrzegani jesteśmy po raz kolejny jako kraj awanturników politycznych, jako kłoda na drodze do zreformowania instytucji Unii Europejskiej.

PreZydenT wChodZi do gry Biorąc pod uwagę eskalację konfliktu wokół ratyfikacji Traktatu, wiele środowisk z napięciem oczekiwało na reakcję Prezydenta RP, Lecha Kaczyńskiego. W końcu to jego podpis pod ratyfikacją zamknąłby całą sprawę. Prezydent milczał, ale do czasu. W miniony poniedziałek zwrócił się do Polaków z orędziem, w którym poinformował, że sam wystąpi z projektem ustawy ws. ratyfikacji. Co się w nim znajdzie? Na to pytanie odpowiedzi udzieliła forma orędzia – dotąd niespotykana w historii wszystkich prezydenckich wystąpień. Orędzia nie zdominowała treść, ale forma. Wystąpienie prezydenta zostało bowiem opatrzone podkładem muzycznym, bardzo sugestywnym, bo z serialu

„Polskie drogi”. Do tego wszystkiego pojawiły się filmowe przebitki pokazujące m.in. mapę Polski z 1937 roku (wówczas obecne ziemie zachodnie Polski należały do Niemiec), spotkanie kanclerz Niemiec Angeli Merkel z szefową niemieckiego Związku Wypędzonych, Eriką Steinbach. W migawkach emitowanych w trakcie orędzia pojawił się też obrazek ze ślubu pary homoseksualistów (jeden z nich, obywatel USA, poskarżył się na polskiego prezydenta za wykorzystanie tych materiałów bez jego wiedzy, a także za użycie ich w kampanii przeciwko związkom homoseksualnym). Prezydent Lech Kaczyński dał społeczeństwu wyraźny sygnał, że stoi murem za partią swojego brata, Jarosława. Z orędzia można było bowiem wywnioskować, że ratyfikacja w obecnym kształcie – a przypomnijmy tylko, że negocjowanym przez otoczenie prezydenta – oznacza zabór ziem zachodnich przez Niemców czy też powszechną lawinę związków małżeńskich zawieranych przez homoseksualistów.

Co TeraZ? Wystąpienie prezydenta nie pomogło w rozwiązaniu problemu, wręcz przeciwnie, tylko rozzłościło polityków Platformy i lewicy. Zirytowania a zarazem konsternacji nie kryją rządy innych państw członkowskich, dla których zamieszanie w Polsce wokół ratyfikacji jest po prostu absurdalne i kompletnie niezrozumiałe. Tak na marginesie, Polacy nie zdołali jeszcze przyzwyczaić zagranicy do błyskawicznych zmian stanowisk i opinii. Działania prezydenta i PiS doprowadziły na razie do kolejnej kompromitacji Polski na scenie międzynarodowej. Kto bowiem ma się liczyć z prezydentem, który straszy Polaków Niemcami, który straszy ich homoseksualistami? Jak w duchu nietolerancji prezentowanej przez najwyższe władze kraju ma się rozwijać Polska i to jeszcze w strukturach Unii Europejskiej? Polska znów uchodzi za zaścianek Europy, niereformowalne państwo konserwatystów, którzy z jednej strony chcą widzieć kraj na przedzie państw silnych i rozwijających się, a z drugiej – odwołując się do prymitywnych fobii i nietolerancji – starają się pozyskać głosy konserwatywnej mniejszości.

Z przeprowadzonego w połowie marca sondażu SMG/KRC dla programu „Forum” w TVP Info wynika, że dwie trzecie respondentów (66 proc.) nie wie czym jest Traktat Lizboński. Według innych badań dwóch na pięciu ankietowanych Polaków chciałoby referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego

Zdaniem prezydenta przyjęcie w obecnym kształcie Traktatu Lizbońskiego – wynegocjowanego przez otoczenie Lecha Kaczyńskiego – będzie oznaczało lawinę roszczeń niemieckich o odzyskanie majątków w zachodniej Polsce, a także liczne małżeństwa par homoseksualnych.

Co się stanie jeśli nie dojdzie do ratyfikacji Traktatu przez prezydenta? Wszystko wskazuje na referendum. PO nie podchodzi do pomysłu ze szczególnym zainteresowaniem, a Lewica i Demokraci sądzą, że referendum będzie jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji. Część polityków obawia się jednak – i słusznie – niskiej frekwencji. Pamiętajmy, że ostatni zryw wyborczy Polaków miał miejsce na jesieni ub. roku. Do wyborów poszli ci, którzy od lat nie głosowali, bo wychodzili z założenia, że ich głos się nie liczy. Teraz jednak, gdy znajomością treści Traktatu Lizbońskiego może pochwalić się nieliczna grupa ludzi, nie ma co liczyć na wysoką frekwencję. PiS referendum się nie boi, zdaje się nawet do niego przygotowywać. Przykładem niech będzie wspomniane orędzie-teledysk, czyli gra obrazem i obawami. PiS liczy, że poderwie swój skostniały elektorat, a przy wsparciu Radia Maryja uda mu się odzyskać dawną pozycję. Najlepiej sytuację w Polsce zobrazował belgijski dziennik „Le Soir”; pokazanie niemieckiej mapy z 1937 roku i gejowskiej pary nazywa populizmem i przywoływaniem zadawnionych lęków prawicowej partii. „Partia ta usiłuje zaistnieć na scenie politycznej w sytuacji, gdy znajduje się w opozycji i traci w sondażach opinii publicznej. Fakt, że Traktat Lizboński został wynegocjowany, kiedy u władzy był rząd Jarosława Kaczyńskiego, wydaje się w najmniejszym stopniu nie przeszkadzać przywódcom PiS, by poddawać w wątpliwość jego ratyfikację” – napisano w „Le Soir”. W Polsce znów buduje się atmosferę zagrożenia. PiS oskarża, osądza, przewiduje przyszłość przedstawiając ją jako pewnik, straszy ludzi. Rząd Platformy Obywatelskiej poza stwierdzeniem, że argumenty PiS są nieprawdziwe, w gruncie rzeczy niewiele może zrobić.


|

2 marca 2 8 | nowy czas

wielka brytania świat tydzień w skrócie Rząd kubański zniósł częściowo zakaz sprzedaży rolnikom narzędzi rolniczych i nawozów sztucznych, co stanowi wstęp do liberalizacji polityki gospodarczej Terrorystka-samobójczyni zdetonowała bombę w kawiarni w mieście Karbala na południu Iraku, zabijając co najmniej 25 osób i raniąc 12 innych. We Francji lewica na czele z Partią Socjalistyczną wygrała w niedzielę drugą turę wyborów samorządowych, zdobywając 49 proc. głosów; pokonała prawicową UMP, która uzyskała 47,5 proc. głosów. Frekwencja wyniosła ok. 65 proc. i była najniższa od 1959 roku. Zdaniem ekspertów był to głos niezadowolenia z polityki prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Trwają zamieszki w Kosowie. W walkach w Kosovskiej Mitrovicy zostało rannych prawie 30 polskich policjantów. Z powodu gwałtownych protestów policja ONZ otrzymała rozkaz wycofania się z serbskiej części miasta. NATO zapowiada odpowiedź na akty przemocy. Tymczasem Serbia i jej sojusznik Rosja prowadzą konsultacje na temat wspólnych kroków w celu powstrzymania „wszelkich form przemocy wobec kosowskich Serbów” – oświadczył odchodzący premier Vojislav Kosztunica. Czterech dziennikarzy BBC znalazło się wśród siedmiu mężczyzn aresztowanych w Irlandii w związku z dochodzeniem w sprawie działalności paramilitarnej. Według BBC dziennikarze pracowali nad programem dla północnoirlandzkiego oddziału i mieli pełną zgodę na swoje działania. Na ulicach Budapesztu policja starła się z przeciwnikami lewicowego rządu. Ponad dwadzieścia tysięcy osób wzięło udział w demonstracjach opozycji w Budapeszcie. Zatrzymano 21 osób. Dwóch manifestantów zostało rannych gdy butelki z benzyną wybuchły im w rękach. Irańskie wybory parlamentarne wygrali, zgodnie z przewidywaniami, konserwatyści popierający prezydenta Mahmuda Ahmadineżada. Niezły wynik uzyskali reformatorzy, mimo że Rada Strażników nie pozwoliła na start ich czołowym przedstawicielom. Uznała bowiem, że nie są „lojalni“ wobec islamu i irańskiej rewolucji. Po dziewięciu miesiącach kryzysu politycznego, przywódca flamandzkich chadeków Ives Leterme otrzymał z rąk króla Alberta II nominację na premiera Belgii. Tureckie lotnictwo zbombardowało kryjówki separatystów kurdyjskich w północnym Iraku podała prywatna turecka telewizja NTV, powołując się na przedstawicieli władz irackiego Kurdystanu.

wielKA brytANiA

Pięć lAt wojNy w irAKu

Brudna wojna Aleksandra Łojek-Magdziarz

Pięć lat temu Tony Blair otrzymał tzw. „dodgy dossier”, dotyczące rzekomej obecności broni masowego rażenia w Iraku. Powstało ono w oparciu o raporty różnych ekspertów do spraw bezpieczeństwa, miedzy innymi tzw. wrześniowego dossier, którego fragmenty kosztowały życie dr. Davida Kelly’ego, specjalisty od broni chemicznej. Dr Kelly spotkał się w maju 2003 roku z dziennikarzem BBC i w nieautoryzowanej i nieoficjalnej rozmowie powiedział, że z wrześniowego dossier nie podoba mu się niewiarygodna informacja o broni, którą Irak mógłby uruchomić w ciągu 45 minut od rozkazu Saddama Husajna. Dziennikarz, pod wpływem nacisków, podał nazwisko Kelly’ego Ministerstwu Obrony. Ciało dr. Kelly’ego odnaleziono kilka dni później – przyczyną zgonu było, jak ustalono, samobójstwo – Kelly połknął duże ilości środków nasennych i podciął sobie żyły na lewym nadgarstku. Do dziś sprawa śmierci dr. Kelly’ego budzi kontrowersje.

I tak pięć lat temu rozpoczęła się wojna prowadzona przez Stany Zjednoczone, popierana przez wojska Wielkiej Byrtanii i innych krajów sprzymierzonych, w tym Polski. Pierwszym, wielokrotnie podkreślanym celem była likwidacja broni masowego rażenia, rzekomo będącej w posiadaniu Saddama Husajna. Nie wspominano o ludobójstwie na Kurdach, nie mówiono o tym, że Saddam Husajn od czasu do czasu przeprowadza ataki na sąsiednie państwa, ani że torturuje i morduje dysydentów. Klarownie i jasno poinformowano świat, że największym zagrożeniem dla jego bezpieczeństwa jest broń. Broni tej nie znaleziono. W wojnie zginęło około 600 tysięcy Irakijczyków, ponad cztery miliony zostało przesiedlonych. Zniszczono miasta, spalono wsie. Woda i elektryczność stały się dobrem luksusowym. Wybuchła inna wojna, do której koalicjanci nie byli przygotowani, ba, której zupełnie nie przewidzieli – krwawa, sekciarska wojna między sunnitami a szyitami. Jak wyliczył laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii Joseph Stiglitz, pięcioletnia wojna w Iraku kosztowała Amerykę już 3 tryliony dolarów (wiecej niż 12 lat w Wietnamie). Ponieważ wojna okazała się za droga, USA zmuszone były pożyczać na nią pieniądze, walcząc jednocześnie z recesją. Barył-

ka ropy podrożała od 2003 roku czterokrotnie. Co więcej, wojna pokazała inne oblicze zaangażowanych krajów: ci, którym przyświecała idea krzewienia demokracji i wprowadzania praw człowieka, stworzyli Guantanamo i Abu Gharib. Żołnierze, nie radząc sobie z wyzwaniami, zaczęli uciekać z wojska (iść na AWOL – absence without leave), popadać w depresję, zapadać na choroby psychiczne. Ponadto, nie poznawszy zasad zajmowania się cywilnymi jeńcami oraz niekoniecznie „rozróżniając dobro od zła” (jak przyznał Robert Aitkien, wojskowy dyrektor strategii kadrowej), zaczęli stosować metody, jakie eufemistycznie nazywane są „agresywnymi technikami”, czyli tortury, niedozwolone w Wielkiej Brytanii (od 1972 roku). Gordon Brown, w przeciwieństwie do Tony’ego Blaira, chce, by doszło do

blisKi wschóD

śledztwa w sprawie wojny w Iraku, by, jak mówi, wyciągnąć wnioski z wszelkich błędów popełnionych w czasie procesów decyzyjnych (kto i jak te decyzje podejmował, czy były one wynikiem porozumienia między Bushem a Blairem, czy opierały się na nieprawdziwych przesłankach, co już właściwie ustalono i skąd się te przesłanki wzięły?) i realizacji postanowień. Brown jednak podkreśla, że nie teraz. Twierdzi bowiem, że śledztwo podjęte w tej chwili osłabiłoby morale żołnierzy. Tymczasem w Iraku średnio dziennie ginie 29 osób. Świat się do tego przyzwyczaił. Irakijczycy – nie. W ubiegłą niedzielę w Londynie na Trafalgar Square zgromadziły się tysiące ludzi, którzy zdecydowanie żądali wycofania wojsk z Iraku i porzucenia planów ataku na Iran. Tysiące, ale nie dziesiątki tysięcy, jak pięć lat temu.

NieMcy – izrAel

Ekspansja Heathrow Kanclerz Merkel w Izraelu

Sporo się ostatnio dzieje na londyńskim lotnisku Heathrow. Kilka dni temu królowa Elżbieta II dokonała uroczystego otwarcia Terminalu 5, który wybudowany został kosztem ponad czterech miliardów funtów. Ma on w dużym stopniu ułatwić odprawę pasażerów na zatłoczonym do granic możliwości lotnisku. Z nowego obiektu przede wszystkim korzystać będzie British Airways, który chce obsługiwać zarówno loty krajowe jak i zagraniczne. Na piątym terminalu władze BAA nie zamierzają jednak poprzestawać. Już są bowiem plany wybudowania szóstego, a także kolejnego – trzeciego już – pasa startowego. Jak na razie wszystko jest w fazie projektu, jednak

jeśli dojdzie do jego finalizacji, czekają nas kolejne niespodzianki. Jak informuje dziennik „The Independent”, zarządca lotniska BAA planuje wprowadzenie opłaty dla kierowców, za wjazd na lotnisko w wysokości dwudziestu funtów ! Jest też projekt opłaty za zatłoczenie lokalnych dróg dojazdowych. Dlatego też nie powinniśmy się dziwić ostatniej fali protestów organizacji takich jak Greenpeace, czy też lokalnej społeczności. Tymczasem w minioną środę na Heathrow po raz pierwszy wylądował największy rejsowy samolot świata – Airbus 380 (na zdjęciu).

Daniel Kowalski

Kanclerz Niemiec Angela Merkel, odbyła trzydniową wizytę w Izraelu, mówiła między innym o „historycznej odpowiedzialności” swojego kraju. W Izraelu żyje ok. 250 tys. osób ocalałych z hitlerowskiego Holocaustu podczas II wojny światowej. Kanclerz Niemiec poparła koncepcję „dwóch państw” – jednego dla Żydów, drugiego dla Palestyńczyków. Współczesne Niemcy są jednym z najbliższych sojuszników politycznych i partnerów handlowych Izraela. (mg)

Najdroższy rozwód Londyński sąd orzekł, że Heather Mills, była już żona byłego Beatlesa Paula McCartneya dostanie od niego 24,3 mln funtów. Ona, 40-letnia była modelka, on 65-letni genialny muzyk, legenda Beatlesów. Byli małżeństwem od 2002 roku. Heather Mills chciała na początku, by McCartney podzielił na pół swój majątek, oceniany przed rozprawą na 800 mln funtów. Wszystkie cyfry zostały skorygowane w trakcie rozprawy i ujawnione w orzeczeniu sądowym. Do ostatniej chwili o zachowanie tajności orzeczenia walczyła Heather Mills. Jak się okazało nie bez powodów. Z orzeczenia wynika, że sprawa rozwodowa oparta była na pomówieniach sfabrykowanych przez Heather Mills. Jej oczekiwania finansowe (w papierach rozwodowych wymieniona była suma 125 mln funtów) sędzia Bennett uznał za nieuzasadnione, krytycznie także ocenił jej charakter. Paul McCartney, któremu pomagała w rozprawie Fiona Shackleton, wypadł, zdaniem sędziego, znacznie lepiej udzielając, pomimo pomówień, rzeczowych i zrównoważonych odpowiedzi. Jego majątek sąd ocenił na 400 mln funtów. (mg)


|11

nowy czas | 21 marca 2008

wielka brytania świat Chiny

Rośnie liCzBa śmieRtelnyCh ofiaR

Pekin masakruje Tybetańczyków Bartosz Rutkowski

Mieszkańcy Tybetu, okupowanego od ponad pół wieku przez Chiny, od kilku dni walczą z siłami porządkowymi. Pierwsi wystąpili mnisi, odpowiedzią były represje milicji i wojska chińskiego. Padły strzały, opornych, których pojmano torturuje się teraz w specjalnych obozach w prowincjach przylegających do Tybetu. Dalajlama XIV, duchowy przywódca Tybetańczyków mówi już o ludobójstwie kulturalnym, jakiego dopuszczają się na mieszkańcach tej oficjalnie chińskiej prowincji siły bezpieczeństwa. Patrzy na to świat i protestuje w sposób... kulturalny. Byle tylko nie urazić Pekinu, nie zepsuć atmosfery przed sierpniową olimpiadą w Pekinie. Żaden wielki kraj nie chce krytykować Chin, bo to dobry partner do robienia inte-

resów, kupuje w największych koncernach towary za miliardy dolarów. I tylko zwykli ludzie demonstrują na ulicach miast wszystkich kontynentów. Ale to protesty o wymiarze symbolicznym, które nie mogą zmienić polityki Pekinu. Nic więc dziwnego, że chińskiej bezpiece dość łatwo przychodzi najpierw izolowanie zbuntowanych, potem ich pacyfikacja, a jeśli i to nie pomaga, fizyczna likwidacja. Mówi się już nawet o setkach śmiertelnych ofiar zamieszek nie tylko w Tybecie, ale i w przylegających do niego chińskich prowincjach, gdzie jest dużo Tybetańczyków. Drugie miasto w Tybecie, Xigatse, przypomina wymarły teren. Pozamykane sklepy, a przerażona ludność nie wychodzi z domów. Uzbrojeni w karabiny AK47 chińscy żołnierze patrolują zbuntowane ośrodki. Czasu do otwarcia olimpiady pozostało mało, a olimpiada to przecież czas pokoju, walki sportowej i ogromna promocja komunistycznego kraju. Zhang Qingli, którego oddelegował Pekin, by przypatrzył się sytuacji w Lhasie i innych tybetańskich ośrodkach

tydzień w skrócie Dziewięć nowych państw członkowskich NATO, w tym Polska oraz Kanada, napisało wspólny list, apelując o politykę otwartych drzwi dla Ukrainy i Gruzji. Chiny negatywnie zareagowały na środowy apel Benedykta XVI o zaprzestanie przemocy oraz dialog i tolerancję w Tybecie. Rzecznik chińskiego MSZ wykluczył możliwość tolerancji dla „kryminalistów, którzy muszą zostać ukarani zgodnie z prawem”. Tymczasem Dalajlama, powiedział, że chce spotkać się z przywódcami Chin, w tym z prezydentem Hu Jintao.

twierdzi, że na ulice rebelianckich miast wraca spokój. Dla władz komunistycznych wrogiem numer jeden jest przebywający na emigracji Dalajlama XIV, który ma podburzać lud przeciwko Pekinowi. Dalajlama krytykowany jest też przez tybetańskich radykałów, którzy uważają, że jego polityka niestawiania oporu i łagodnych protestów niczego nie zmienia i jest przyzwoleniem na brutalne stłumienie prote-

stów w okupowanym, jak podkreślają, Tybecie. – Partia nie pozwoli, by niepokój był na ulicach naszych miast. Mamy dość sił, by zdusić każdą rewoltę – tłumaczy Qingli, któremu w czasie objazdu zbuntowanych ośrodków towarzyszy zawsze oddział uzbrojonych żołnierzy. Na „dachu świata” giną ludzie, a świat pozostaje bierny.

Krew na śniegu » 17

Rodzice porwanej Madeleine wygrali proces o zniesławienie. Na konto ich fundacji wpłynie 550 tysięcy funtów. Brytyjskie gazety – „Daily Express”, „Daily Star” oraz ich weekendowe wydania – zostały ukarane za to, że o porwanie i zabicie czteroletniej dziewczynki podejrzewały jej rodziców. Tabloidy, które czyta ponad milion Brytyjczyków, zamieściły też przeprosiny na pierwszych stronach. Pierwszy raz w historii brytyjskich mediów gazety wypłacą tak gigantyczne odszkodowanie.


|

marca 008 | nowy czas

felietony opinie

redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA

Rekolekcja Krystyna Cywińska

Jeśli to, co słyszysz i widzisz na scenie, nie budzi w tobie refleksji, to znaczy, że scena do ciebie nie przemówiła. Albo że jesteś głuchawy. Albo że przespałeś spektakl. Albo że jesteś z natury nieczuły. Po monodramie w londyńskim teatrze poskowym pt. „Mój Dzikus” sprowadzonym tu dzięki Ewie Becli, nastawiam ucha w wetybulu. Uniesienia nad grą autorki, mniejsze nad tekstem. Chichoty pań, rzadkie miny panów.

– Podobno na Wyspach Owczych klonują owce? – powiada jedna z pań. – Nie na Wyspach Owczych, tylko w laboratorium w Edynburgu. I nie wiem, czy nadal klonują – odpowiada pani towarzysz. Ależ klonują, klonują – na to pani. I chichocze. Przeczytała w gazecie, że zdaniem British Medical Journal za kilka lat mężczyźni będą bezpłodni. Napisano nawet obsolete. Niepotrzebni w procesie rozrodczości. Kobiety będzie można zapładniać laboratoryjnie przy pomocy sztucznych plemników. A inżynieria genetyczna będzie regulowała jakość ludzkiej produkcji. Czyli koniec z dzikusami. – A co z idiotkami? – burknął na to jakiś pan. – No, jeśli macie tylko takie refleksje po tym monodramie? – westchnęła starsza pani. Bo dla niej to nie przeżycie teraźniejsze, tylko wspomnienie z przeszłości. Monodram „Mój Dzikus” napisał Emilian Kamiński, recytowała jego żona, Justyna Sieńczyłło. Bez zająknięcia. Cóż za pamięć – przez dwie godziny. Wcielała się brawurowo w różne postacie. Żony, męża, teściowych i przyjaciółek. Niczym jednoosobowa orkiestra rodzinna. Żona pierwsze skrzypce, mąż puzon Reszta to fujarki i cymbały. Popis populistycznej rozprawy żony z mężem. W średniej skali średniej klasy społecz-

nej. Wobec tego, co się słyszy i czyta o mężach – chamach i awanturnikach, bestiach żony maltretujących, bijących je gdzie popadnie, bo zupa przypalona, monodram optymistyczny. Bez obrazu pijaństwa, nędzy i rozpaczy. I przemocy męża nad żoną. Czy konkubina nad konkubiną. Obraz sielski i syty. Z niewyżytą żoną i niewrażliwym mężem. W legalnym zapewne i kościelnym związku małżeńskim. Ten monodram to sztuka Gabrieli Zapolskiej w pigułce. Związek dwojga ludzi, czyli nieustające źródło natchnienia pisarek i pisarzy. Niemal od Adama i Ewy. I źródło niezłych dochodów psychoanalityków. Ale bodaj bliskie wyczerpania. Bo dziś dla uśmierzenia chuci czy zaspokojenia seksualnej żądzy wystarczy bananowy w kształcie propeler. Z baterią. Psychologowie i seksuologowie mogą się stać technikami. Niech pani kształt narzędzia zmieni, zwiększy lub zmniejszy lub zmieni baterię, ale nie partnera. Co uwzględnił monodram. Ku uciesze pań w tylnych rzędach. I poprzez rechoty większości widzów na aluzje o pedałach. No, nie rowerowych przecież. Czyli średnia kołtuneria naszej średniej warstwy bez klasy. Skoro mężczyźni w procesie seksualnej rekreacji i kreacji pokoleń będą niepotrzebni, trudno się będzie dziwić

mężczyznom szukającym uciech i pociechy wśród siebie nawzajem. Technologia nie idzie w parze z homofobią. Przeciwnie niż inne źródła oświecenia miotające się wokół ludzkiej natury. Co do małżeństwa, moja babcia powiadała: „Jak się sama nudzisz, wyjdź za mąż i nudźcie się razem”. A słynny brytyjski premier za panowania królowej Wiktorii, Benjamin Disraeli, doradzał: każda kobieta powinna wstąpić w związek małżeński, ale żaden mężczyzna. Monodram „Mój Dzikus” to raczej potwierdza. Technologia to też przecież problem dla heretyków. Niewierzących w partogenezę. Czyli w dzieworództwo, czyli w niepokalane poczęcie. Bo skoro przy pomocy laboratoryjnej iskry sztucznych plemników można klonować i zapładniać? Nie kwestionujcie Pisma Świętego, bo badania naukowe jego słowa utwierdzają. Bóg jest, stwierdził wybitny matematyk i wielki filozof, Polak ks. Heller. Udowodnił to w matematycznym równaniu. I dostał Nagrodę Templera, bardziej liczącą się w nauce od Nagrody Nobla. Może ks. Heller to nowy Kopernik? W skali rozumienia wszechświata? I tej wielkiej, niezbadanej mądrości, która go stworzyła, a którą nazwał Bogiem? Nie podważajmy Pisma Świętego, bo

za mali i za głupi na to jesteśmy. I do czegóż to doprowadził monodram „Mój Dzikus” dociekliwą felietonistkę? Do stwierdzenia, że wszyscy jesteśmy dzikusami we wszechświecie. – Dziś Wielki Piątek. Idziemy na groby – rzekła żona do męża. – Jakie groby? – na to mąż biegły w tym co piszą tabloidy. – Przecież przeczytałem, kilka lat temu, że archeologowie i hisotrycy odnaleźli w Jerozolimie ossuaria. Czyli gliniane trumny. Ustalili po znakach, że prawdopodobnie złożono w nich kości Chrystusa, jego matki Marii, św. Józefa i św. Magdaleny. Mamy Wielkanoc, a oni zakwestionowali Wniebowstąpienie i Wniebowizięcie – orzekł mąż. – A gdzie są te kości? – spytała żona. – No, tego nie wiadomo. – No właśnie – ona na to tryumfalnie. – Idziemy na groby. I poszli zgodnie razem. I czy wiecie, że Mojżesz się jąkał? Archeologowie odczytali w starych papirusach, że Żydzi wyprowadzani z egipskiej ziemi niewoli spytali Mojżesza: – Dokąd nas prowadzisz? Na co Mojżesz: – Do K..., K..., K. Więc poszli do ziemi Kaanan. A Mojżesz miał na myśli Kalifornię. I niech wam się jajko święci w świętej wierze co nam życie okrasza. Choć nie we wszystko wierzyć można co się widzi w życiu i na scenie.

Rewolucja trwa Przemysław Wilczyński

Po co wyjechaliście na Wyspy? Zarobić na mieszkanie? Zobaczyć Tamizę? Odwiedzić krewnych? Może uciec przed Kaczyńskimi? Przed Tuskiem? Przed Kaczyńskimi i Tuskiem?

W trzy ostatnie powody nie wierzę – naród nasz bardzo jest rozpolitykowany, ale nie tak szalony, by przez polityków emigrować. Zdarzało mi się słyszeć: „Wyjechałem, bo ile można znosić Kaczory”, „Wynoszę się, bo ileż da się wstydzić za Fotygę?”, „Zostaję, aż się Tusk z gabinetu premiera wyniesie”, ale nigdy w emigracyjną moc sprawczą tych zdań nie wierzyłem. Wierzyli w nie – zakładam – mówiący, i to dla nich piszę dziś z głębi serca płynące słowa otuchy. Nie dla wszystkich, rzecz jasna – wszystkich nie sposób zadowolić – a dla tych, którzy uciekli na Wyspy przed nową władzą i płaczą za starą, niosącą konserwatywną rewolucję (zwaną czasem humorystycznie moralną). Otóż, kochani: możecie spać spokojnie, bo rewolucja – mimo roszad na szczytach władzy – nie umarła. Pewnie, że nie ma jej w gabinecie premiera; pewnie, że – wzmocniona majestatem władzy – ostała się tylko w Belwederze. Ale ważny jest duch rewolucji. Duch rewolucji zaś (humorystycznie zwanej moralną) unosi się nad Polską po staremu.

Nie wszyscy wykonawcy rewolucji są co prawda niezłomni. Wielu się pogubiło. Pogubili się tak bardzo, że – gdy opadł rewolucyjny kurz – trudno było rozpoznać ich oblicza. Pogubiła się przeto znana intelektualistka Renata Beger, która ma zamiar pisać książkę (tak przynajmniej zagroziła w programie telewizyjnym); pogubiła się jej znana z dystansu do samej siebie koleżanka Danuta Hojarska, która – śmiertelnie obrażona na obrażającego ją ustawicznie satyryka Szymona Majewskiego – stwierdziła ostatnio, że satyryk ów jest już OK; pogubił się znany z przywiązania do demokratycznej zasady pluralizmu Andrzej Lepper, który, bezpośrednio po wizycie w Moskwie (na zaproszenie znanej z przywiązania do demokracji prokremlowskiej organizacji) nawoływał do pluralizmu w mediach publicznych; pogubił się w końcu znany obrońca wszystkich uciśnionych Roman Giertych, który przystąpił do obrony uciśnionej żony posła Palikota. Wielu – jak mówię – pogubiło się.

Ale nie wszyscy. Ten najważniejszy – Prezes Kaczyński – pozostał niezłomny w rewolucyjnym trudzie. Polityk ten – słynący z umiejętności łagodzenia konfliktów, scalania zwaśnionych stron i pozyskiwania kolejnych części elektoratu – nie zmienił się na jotę: po staremu łagodzi, scala i pozyskuje. Ostatnio przespacerował się między stolikami w sali komputerowej i doszedł do wniosku, że wszyscy internauci chleją piwo i oglądają porno (tym sposobem Prezes pozyskał kolejne kilkanaście milionów wyborców, które, po dodaniu do tych, których już wcześniej pozyskał, mogą zsumować się w liczbę równą liczbie wszystkich uprawnionych do głosowania). Prezes nie tylko się nie pogubił – zyskał jeszcze rewolucyjny wigor. Bo kiedyś karcił (nawet odsunięciem) tych, którzy się z nim nie zgadzali, teraz zaś sam siebie karci (byleby sam siebie, za karę, nie odsunął – martwią się zwolennicy Prezesa). Chcąc pokazać, jak daleko pójść może rewolucyjny zapał, zaczął się Prezes sam ze sobą nie zgadzać; zaczął – nie bez ko-

zery posądzany o rewolucyjną nadgorliwość – w czambuł krytykować Traktat Lizboński, którego wynegocjowanie uznał jakiś czas temu za sukces brata swego, Prezydenta. Prezes więc sam z sobą się nie zgadza, ale z Prezesem (i bratem jego) – w innych niż Traktat Lizboński sprawach – zgadzać się nadal wolno. Pokazała to Anna Fotyga, tak w radiowej Jedynce mówiąc o opiniach polityków PO, by uznać Kosowo (cytat za „Przekrojem” z 6 marca): „Idąc za opinią pana prezydenta, to jest również moja opinia, ja się z nią w pełni utożsamiam nie tylko dlatego, że jestem w tej chwili bliskim współpracownikiem pana prezydenta, ale uważam, że jest to słuszna opinia, byłabym zapewne bardziej ostrożna monitorując sytuację”. No więc ja też, idąc za opiniami polityków PiS, to jest też moja opinia, ja się z nią w pełni utożsamiam, nie tylko dlatego, że z opinii polityków PiS żyję, ale uważam, że jest to słuszna opinia, mówię Wam: wracajcie, rewolucja żyje!


|13

nowy czas | 21 marca 2008

felietony i opinie

Na czasie

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Grzegorz Małkiewicz

Jaką wybrać postawę, jaki stan ducha? Asymilować się, czy integrować? A może jedno i drugie. Znowu o tych stanach głośno, a w jednym przypadku, w najbardziej niespodziewanej konfiguracji za sprawą tych samych pytań i podobnego losu emigranta w środowisku muzułmańskim. Muzułmanie stali się ośrodkiem zainteresowania mediów od czasu zamachów bombowych w londyńskim metrze. Zamachów dokonali młodzi ludzie ze środowiska muzułmańskiego, urodzeni i wychowani w Wielkiej Brytanii. Wydawało się, że oni, w przeciwieństwie do swoich rodziców, nie powinni mieć żadnych problemów z integracją czy z łagodniejszym stanem, jakim jest asymilacja. A jednak wystąpili, i to zbrojnie, przeciwko społeczeństwu, w którym się wychowali. Pojęcie wielokulturowości w jednej chwili eksplodowało i to dosyć spektakularnie. „The Sunday Times” z ostatniego tygodnia poświęcił tym problemom obszerny reportaż No-go Britain, pióra historyka Johna Cornwella. Sam tytuł jest wymowny. Wbrew oczekiwaniom antropologów, socjologów, psychologów i innych specjalistów od życia społecznego, pomimo ich wysiłków i intelektualnej perswazji w ostatnich dziesięcioleciach doszło do powstania dużych enklaw etnicznych, które ze społeczeństwem brytyjskim jako całością niewiele mają wspólnego. Są zamknięte i często wrogie wobec ludzi z zewnątrz. No-go areas dla nie-muzułmanów są dosyć powszechne, wynika z reportażu. Postawy zamknięcia coraz bardziej polaryzują się, a na pytanie o możliwość integracji pada dosyć jednoznaczna odpowiedź. – Integracji z czym? – pyta jeden z bohaterów reportażu. – Z pijaństwem? Ze stylem życia wzorowanym na Big Brother? Hazardem? – Jeśli centrum życia jest w lokalnym pubie,

to gdzie jest w nim miejsce dla muzułmanina? Z drugiej strony życie równoległe, nieprzenikanie się kultur, wydaje się również fikcją. Praca w innym środowisku jest oddzielnym rozdziałem życia, nie jest potwierdzeniem integracji. Czy środowisko muzułmańskie jest w swojej postawie wyjątkowe? Jest inne i zauważalne, a w liczbach porównywane z emigracją polską. Jest nas ponad milion, a w odczuciu społecznym nawet więcej, bo jak zauważa John Cornwell „a Pole” jest dla muzułmanina synonimem emigranta z Europy Wschodniej. „A Pole” staje się przeciwwagą dla zarzutów kierowanych pod adresem hermetycznych środowisk muzułmańskich. Przynajmniej tak wynika z wypowiedzi jednego z rozmówców Cornwella. Oskarża nas o powodowanie napięć społecznych, zaniżanie wynagrodzenia, pijaństwo, bicie kobiet, godzenie się na nieludzkie warunki mieszkaniowe i… otwieranie stoisk z kiełbasą, czym znieważamy muzułmanów. Najciekawsza na tej liście jest kiełbasa, ogólnie dostępna w prawie każdym pakistańskim sklepie. Tam z niej zniewaga uchodzi? Jej skażenie neutralizowane jest podwojeniem dochodów muzułmańskich właścicieli sklepów? A Brytyjczycy innych wyznań czy bezwyznaniowi kiełbasy nie jedzą? W taki oto sposób wchodzimy w nowy wymiar wymiany międzykulturowej. Jesteśmy zagrożeniem, ale też jesteśmy otwarci na islam, w jednym z meczetów przeszło na islam 16 polskich dziewczyn.

absurd tygodnia Są już pierwsze ofiary wojny o fotel burmistrza Londynu, jeszcze nie śmiertelne, ale jak tak dalej pójdzie, może być niedobrze. Mieszkańcy stolicy, od których wybór burmistrza zależy, narażeni są na zmasowane ataki wszystkich kandydatów i nie wiadomo czy ich (wyborców) zdrowy rozsądek ten codzienny już kontakt z absurdem wytrzyma. Wszyscy kandydaci mówią o miejskim transporcie. Jeden atakuje kierowców, drugi pieszych, jeden poszerza płatną zonę, drugi ją kurczy. Żadna opcja nie jest tania, logiką nikt się nie przejmuje. A może warto? Do skrzyżowania szpad doszło wtedy, kiedy jeden z kandydatów zaproponował skrócenie czasu przechodzenia przez ulicę. Rozładuje to korki – argumentował. I dostał po głowie. Bo pieszy to święta rzecz. Im więcej pieszych, tym mniej samochodów – dowodzili ekolodzy. Trzeba zachęcać londyńczyków do chodzenia, samo zdrowie – dla nich i środowiska. Chodzić w Londynie? Z Ealingu na Hammersmith? A może by tak zmniejszyć liczbę przystanków? Wtedy autobusy pojadą szybciej, a pasażer się przejdzie.

Wacław Lewandowski

Wcześniej? CNN podaje, że Amerykanie, cywilni pracownicy zagranicznych baz wojskowych USA stali się biedakami z powodu drastycznego spadku wartości dolara, liczonej w stosunku do euro i do jena. Wiadomości towarzyszą obrazy amerykańskiej biedy w Niemczech i w Japonii. Prezydent Bush oświadczył, że operacja wojskowa w Iraku osiąga dobre skutki i realizuje postawione przed nią cele. Prezydent Litwy Adamkus poinformował dziennikarzy, że liczy na rozsądek prezydenta Polski Jarosława Kaczyńskiego w kwestii ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Prezydent Kaczyński ogłosił, że jest za ratyfikacją tego traktatu, oraz – równocześnie – że nie przyjmie rządowej ustawy ratyfikacyjnej i nie ma obowiązku podpisywania czegokolwiek, co parlament uchwali. Kaczyński poinformował też, że traktat lizboński został bardzo dobrze wynegocjowany przez braci Kaczyńskich oraz, że jest to traktat niebezpieczny dla Polski i wymagający specjalnych zabezpieczeń prawnych. Poinformował też Polaków, że Niemcy wybierają się odbierać i zajmować tzw. ziemie odzyskane.

Wspierany przez brata prezydent przestrzegł rodaków, że jeśli się owych zabezpieczeń nie zapisze, w Polsce chłop z chłopem, a baba z babą będą śluby zawierać i szybko przestaniemy wiedzieć, na czym powinno polegać małżeństwo. Telewizja publiczna ustawiła program w taki sposób, by osiem milionów widzów serialu „M jak miłość” zamiast spodziewanego odcinka obejrzało orędzie prezydenckie, zapewniając mu w ten sposób rekordową oglądalność. Władze TVP oświadczyły, że telewizja publiczna w Polsce nie podlega żadnym naciskom politycznym. Były prezydent Wałęsa podczas pobytu w Bydgoszczy oświadczył, że jego zdaniem Lech Kaczyński sam pojmie „jak bardzo nie pasuje do dzisiejszych czasów” i skróci swą kadencję tłumacząc to „stanem zdrowia czy czymś takim”... Posłowie PiS przypomnieli, że zawsze są gotowi do rozmów i kompromisu, zaś Jarosław Kaczyński to „genialny strateg polityczny”. Słuchając tych wszystkich deklaracji, oświadczeń i wynurzeń, zewsząd atakowany przez wiadomości tego rodzaju co powyżej przytoczone, odniosłem wrażenie, że oto skończyło się to

wszystko, co dotąd uznawaliśmy za jawę, czy po prostu – rzeczywistość. Nie wiedzieć kiedy świat starych pojęć runął, coś czy ktoś odmienił nam język, wokół nas wyrósł jakiś świat nowy, nowa realność, w niczym starej nie przypominająca. Jasne, że poczułem się nieswojo, jakbym nagle został bez własnej wiedzy i woli przerzucony na inną planetę, gdzie wszystko odbywa się inaczej niż u nas, zaś przybysz z zewnątrz nie jest w stanie pojąć zasady toczących się tu wydarzeń. Bo i logika tu inna i znaczenia słów odwrotne, mimo fonetycznego podobieństwa do naszych. Zaniepokoiłem się nie na żarty, przestraszyłem nawet. Stan ten nie był na szczęście długotrwały, bo znalazłem wytłumaczenie zmiany! Uspokoiłem się, uśmiechnąłem nawet, gdy zrozumiałem, co zdarzyło mi się przeoczyć. Oto w natłoku informacji umknąć mi musiała ta najważniejsza rzecz, tłumacząca wszystko. Musiało się stać coś takiego, co zdarzało się często w średniowieczu. Papież Benedykt XVI z sobie wiadomych powodów odmienił kalendarz i wyrzucił z niego sporo dni, przyspieszając bieg bieżącego roku tak, że wcześniej niż zwykle zakończył się marzec i mamy już Prima Aprilis!


1 |

21 marca 2008 | nowy czas

rozmowa na czasie

Ważne są korzenie Ciąg dalszy ze str. 1 Tam jest cała historia chrześcijaństwa, cały Nowy Testament. Tam są wszelkie wizualne formy chrześcijańskiego nauczania. I nagle spoglądasz na inne źródła, na przykład na obrazy w National Gallery w Londynie i widzisz te same tematy. To jest nasza tradycja. Ale ujawniać te tematy przed tym twoim spowiedniczym mikrofonem jest mi bardzo trudno. – Spróbuj o nim zapomnieć. Może nie nagrywa. Z takimi urządzeniami nigdy nie wiadomo. – Jest taki problem… Jeśli chcesz być kimś, kto żyje i tworzy we współczesności to jesteś do pewnego stopnia zamknięty w rygorach współczesności. A te narzucają, żeby tematu naszej tradycji religijnej nie podejmować, bo to jest temat, który należy do przeszłości. Jeśli jesteś artystą współczesnym, takich tematów nie podejmujesz. A ja, albo z przewrotności, albo nierozwagi zdecydowałem się pójść w tę tematykę, oprócz oczywiście innych nowoczesnych tematów zmierzających w kierunku zupełnie czystych form i rzeczy związanych z artystyczną żonglerką. Kiedyś, przy okazji kolejnej wystawy APA nadarzył się taki temat, zrobiono wystawę zatytułowaną „Sacrum”. Wtedy zdecydowałem, że pokażę po raz pierwszy prace o tematyce religijnej – niektóre przygotowane specjalnie na tę wystawę, a niektóre już gotowe. – Czy to nie absurd, że żyjemy w świecie, w którym pojęcie wolności, nie mówiąc już o wolności arystycznej, posunięte jest do granic prawie że niemożliwych, a jednocześnie istnieje tyle barier i rygorów. – Jest wiele barier narzuconych przez dyktat tych, którzy powinni być najbardziej liberalni. Ci wiedzący i poinformowani bardzo często są największymi krytykami jeśli dostrzegają coś, co nie jest po ich myśli. I to jest poważny problem z tą tak zwaną postępowością. Według mnie ludzie, którzy dojdą do pozycji takiej, że uważają, iż wiedzą co jest dla nas dobre, a co nie, bardzo często chcą nam narzucić swoje poglądy. Ale to niekoniecznie zgadza się z uniwersalnymi aspektami naszego życia. W ten sposób dyktatorzy dyktowali nam różne rzeczy. – No tak, tylko że dyktatorzy dyktują w sposób otwarty, oczywisty. A tu mamy do czynienia z dyktaturą podskórną. Jeśli nie musisz przebijać się przez nią na przykład jako artysta, jej działanie przez ogół społeczeństwa nie jest tak wyraźnie odczuwalne. – Ja siedzę w tej pracownianej dziupli i tylko słucham wiadomości z radia czy internetu. Jestem odizolowany jeśli chodzi o to ścieranie się, ale mam tego pełną świadomość. ••• Motywy religijne w sztuce, choć tak ważne w okresie Wielkanocy, nie były jedynym pretekstem mojej wizyty. Przy-

›› Rzeźbiarz Wojciech Sobczyński w swojej pracowni. szłam do pracowni Wojciecha Sobczyńskiego, uznanego artysty, który przyjechał tu w latach 60., by porozmawiać o tym, co wydaje się być ważnym tematem, poruszanym regularnie na łamach „Nowego Czasu”, o potrzebie szukania swojego miejsca tutaj, stawiania pytań na temat asymilacji, integracji czy pozostawania na boku. – Jakie – pytam więc– były Twoje początki, na ile próbowałeś się asymilować, jak bardzo dążyłeś do tego, żeby wejść w to, co tutaj? Mieszkasz tu od czterdziestu lat, jesteś artystą, który świetnie funkcjonuje w angielskich strukturach, a jednak wciąż działasz w tutejszym związku polskich artystów APA (Association of Polish Artists in Great Britain), śledziłeś działalność Apart Arts zrzeszającego nowo przybyłych artystów, spotykasz się z młodymi ludźmi, wciągasz ich w struktury APA, chcesz, żeby oni zaistnieli w świadomości odbiorców sztuki tzw. emigracyjnej, np. w Polsce.

Człowiek czuł się jak ta przysłowiowa ryba wyjęta z wody. Nie możesz się w stu procentach dogadać, nie możesz w stu procentach oddać tego, co myślisz, co czujesz, co wiesz, oddać tego, kim jesteś. Skazujesz się na częściowe tylko samookreślenie. – Moje początki były prawie identyczne, jak tych, którzy teraz przyjeżdżają. I mówię to nie dlatego, że tak dobrze znam czy śledzę losy nowo przybywających tu za wiedzą, za pracą czy z tęsknoty za innym światem,

ale czytając tu i ówdzie, nawet na szpaltach waszego pisma różne wypowiedzi, z których wynika, że oni bardzo boleśnie odczuwają ten pierwszy etap oderwania od swojego środowiska. Ze mną było podobnie. Wydaje mi się, że ludziom bardzo trudno żyć bez swoich korzeni. Niedawno natknąłem się na opis, w jaki sposób stwarza się odpowiednie warunki Anglikom, którzy wyjeżdżają na placówki dyplomatyczne, by wyrwani ze swojego środowiska nie popadali w depresję. Oderwanie się od swoich korzeni to dla większości bardzo traumatyczna sprawa. Wystarczy zapytać jakiegokolwiek psychologa i każdy z nich to potwierdzi. Oczywiście w czasach, kiedy Europa była podzielona, to oderwanie odczuwało się znacznie boleśniej. Kiedy ja wyjeżdżałem z Polski, niby odwiedzić rodzinę, żegnałem się z ludźmi nie mówiąc na jak długo jadę, ale wiedziałem, że będzie to pobyt długi, a mój powrót raczej problematyczny. – Teraz oczywiście te sprawy przy otwartych granicach wspólnej Europy, przy tanich liniach lotniczych, tanich rozmowach telefonicznych wyglądają zupełnie inaczej. Ale wróćmy do Twoich początków… – Przyjechałem tu, jak już powiedziałem, w odwiedziny, ale nie siedziałem rodzinie na karku. Od samego początku musiałem działać samodzielnie. Samodzielność wiązała się z tym, że człowiek czuł się jak ta przysłowiowa ryba wyjęta z wody. Nie możesz się w stu procentach dogadać, nie możesz w stu procentach oddać tego, co myślisz, co czujesz, co wiesz, oddać tego, kim jesteś. Skazujesz się na częściowe tylko samookreślenie. Potem, w ramach pokonywania bariery językowej człowiek zaczyna się coraz bardziej asymilować. Ci, którzy nie mają bariery językowej, od razu idą do przodu w coraz to nowsze życie, a ich problem oderwania się od swoich korzeni, od tradycji uwypukla się tylko od czasu do czasu w ramach naszego kalendarza, kiedy zbliżają się święta, a to Boże Narodzenie, a to Wszystkich Świętych, a to Wielkanoc czy Zielone Świątki. Niektórzy z tego typu rytmem życia związani są bardziej, inni mniej, ale na pewno są dwa gwarantowane punkty w kalendarzu: Boże Narodzenie i Wielkanoc. – I z Tobą też tak było? – Ja zawsze chciałem się asymilować w tym sensie, by przeciwdziałać temu uczuciu nostalgii, temu kamieniowi u szyi, który bardzo mi ciążył. I ta asymilacja była dla mnie bardzo ważna, żeby można było funkcjonować normalnie. Pozbyć się tego kamienia. Jeśli chciałaś na przykład zatelefonować do Polski, trzeba było zamówić rozmowę telefoniczną przez centralę międzynarodową. Jeśli zamówiłaś tę rozmowę np. o dziesiątej rano, to ci obiecywali, że może około północy dostaniesz połączenie. Jeśli cię połączyli o trzeciej nad ranem następnego dnia, to było bardzo dobrze,

ale oczywiście ktoś po drugiej stronie, wyrwany ze snu, pytał, co się dzieje, czy ktoś umarł?! A tu człowiek chciał złożyć życzenia urodzinowe czy imieninowe. Bo dodzwonić się podczas świąt było zupełnie niemożliwe, można było czekać nawet tydzień. I to właściwie wytłumiało te różne odczucia przywiązania, które cię osaczały. Aż wreszcie zaczęło powiewać wiosną. Ta wiosna to oczywiście „Solidarność”. W tutejszych gazetach i BBC zaczęły pojawić się różne artykuły, reportaże z Polski, które były znakomite, poruszające i wzruszające. Myślę, że to było wspólne odczucie wszystkich Polaków, którzy się rozpierzchli po świecie – gdziekolwiek by nie byli, natychmiast, jak mówią Anglicy, zaczęli walk tall, czyli chodzić z podniesioną głową. To było absolutnie magiczne uczucie. Myśmy przeżyli dwie takie chwile, „Solidarność”, a wcześniej jeszcze wybór papieża. Anglia jest krajem protestanckim, media podchwyciły to jako fenomen. Nie było wielu papieży, którzy by nie byli Włochami, a tu nagle Wschodnioeuropejczyk. Muszę tu dodać, że kręgi, w których świat sztuki się obraca, są to kręgi, w cudzysłowiu, postępowe. Tymczasem cały problem z religią, z katolicyzmem trąci w ich oczach wstecznictwem, antypostępowością. – Co sądzisz o ostatnich wypowiedziach kardynała Cormaca O’Murphy na temat konieczności naszej asymilacji z tutejszym Kościołem katolickim? – Wydaje mi się, że to jest trochę nie fair. Nie robi się żadnych zarzutów w stosunku do Włochów, że mają swoje miejsca modlitwy, do Francuzów czy Irlandczyków, bo to jest jak najbardziej normalne. Polacy garną się do swoich choćby ze względów językowych, chcą tej kontynuacji. – A jak wychowujesz swoje dzieci? – Wychowujemy je w tradycji kultywowania kluczowych świąt i elementów tradycji. Ale niczego im nie narzucamy, staramy się wpajać im to raczej przez przykład. Staram się stwarzać taką atmosferę jeśli chodzi o zwyczaje świąteczne, by przypominała ona najbardziej to, co pamiętam z Polski. Na naszym stole zawsze są pisanki, a w Boże Narodzenie opłatek – jak dobrzy ludzie przyślą. Niezależnie od tego czy spędzamy je we własnym domu, czy wśród rodziny i przyjaciół, zawsze staramy się te nasze polskie zwyczaje pielęgnować i pokazywać je naszym przyjaciołom Anglikom. Symbolika zwykle jest bardzo powierzchowna, ale ważne, by została zaszczepiona, szczególnie młodym ludziom. A to, co oni z nią zrobią, to już zależy od każdego indywidualnego przypadku – czy ją pogłębią, czy zostanie tylko elementem powierzchownym. Ale mają punkt odniesienia i to jest chyba bardzo ważne, bo to właśnie są te korzenie. Rozmawiała

Teresa Bazarnik


|15

nowy czas | 21 marca 2008

weekend w marakeszu

Inny świat za rogiem Jakub Sobik

Londyn jest świetną bazą wypadową do podróżowania. Weekendowy wypad do dowolnego europejskiego miasta od dawna nie stanowi problemu, okazuje się jednak, że i dalsze wyjazdy są coraz prostsze i tańsze. Afryka staje się celem na wyciągnięcie ręki, a Marakesz jest tego najlepszym przykładem. Trzy godziny lotu i jest się w innym świecie. Intensywność to pierwsze słowo, które nasuwa się w związku z Marakeszem. Jeszcze nigdy nie odbyłem tak intensywnego spaceru po żadnym mieście. Po pierwsze, żadna z posiadanych przez nas map nie była w stanie oddać skomplikowanego systemu uliczek, przejść między budynkami, bram, chodników, skrętów i ślepych zaułków. Po drugie, praktycznie cała marakeska Medyna (stare miasto) złożona jest z suków, czyli targowisk. Na marokańskie targowisko nie da się po prostu pójść i pooglądać towary. Każde przystanięcie lub nawet spojrzenie na stragan oznacza dyskusję ze sprzedawcą, z której nie da się wycofać jednym zdaniem. Proponują kolejne ceny czy prawie fizycznie wciągają do sklepu. Nieco oszołomieni sytuacją nie chcieliśmy być nieuprzejmi, więc wydostanie się z matni każdego stoiska zajmowało nam sporo czasu. Z upływem godzin zorientowaliśmy się, że kilkakrotne uprzejme, acz stanowcze podziękowanie załatwiało jednak sprawę. „La, szokran” (nie, dziękuję) to najszybciej opanowane przez nas arabskie wyrażenie. Sklepy są dosłownie z wszystkim: od owoców, ziół czy orzechów, przez marokańskie babusze (skórzane pantofle), skórzane torby, aż po lampy, naczynia czy słynne marokańskie dywany (których kupować nie polecam – według wielu organizacji charytatywnych przy ich produkcji bardzo powszechne jest wyzyskiwanie dzieci). Często przy sklepach (najczęściej na ich progach) funkcjonują warsztaty, w których na miejscu wyrabia się sprzedawane przedmioty, i to wyrabiane na sposób, w jaki robiło się to od wieków. Całość robi wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Uliczki są zaniedbane, a warsztaty to często tylko murowane ciemne wnęki. Marakesz nie byłby też sobą, jeśli nie był miastem kontrastów: włócząc się po zaułkach znaleźliśmy suk – nieturystyczny, ciemny i ciasny – w którym handluje się najnowszymi telewizorami i sprzętem hi-fi.

Między tym wszystkim przewijają się setki ludzi na minutę – zarówno miejscowi, jak i turyści. Nie dało się przystanąć i spojrzeć na mapę, by od razu nie zjawiały się osoby oferujące przewodnictwo, często dzieci. Odmawialiśmy twardo i konsekwentnie, co oznaczało poruszanie się na pół ślepo. Brnęliśmy więc między sklepikami, oglądaliśmy dziwy na wystawach, dyskutowaliśmy zawzięcie ze sprzedawcami (La, szokran). Całości dopełniały dziesiątki pojazdów, które jakimś cudem przeciskały się przez ten tłum i ciasnotę: rowery i motorowery, wózki z towarem pchane przez ludzi bądź ciągnięte przez osły, nawet samochody. Pierwszy raz w życiu doświadczyłem, co naprawdę znaczy mieć oczy naokoło głowy.

odbyłem tylu przypadkowych rozmów o niczym. Na ulicach uderza też liczba starszych ludzi, ewidentnie są oni pełnoprawnymi uczestnikami życia społeczności – jakże inaczej niż w naszej europejskiej kulturze, w której miejsce starszyzny jest najczęściej po prostu w domu, z dala od prawdziwego życia. W ogóle wydaje się, że społeczność jest bardzo silnie ze sobą związana, pewnie spędzaniem wspólnine czasu na ulicach lub w kawiarniach przy miętowej herbacie. Dotyczy to głównie mężczyzn, bowiem miejsce kobiet jest raczej w domu, co też nie znaczy, że są one wykluczone z życia towarzyskiego.

RELAKS

SPEKTAKL Jemaa El Fna – główny plac Marakeszu – był celem naszego marszu. Ponieważ mapy były prawie bezużyteczne, a z przewodników nie chcieliśmy skorzystać, dotarcie do placu zajęło nam ponad godzinę (tak naprawdę kilkaset metrów). Porównując z klaustrofobicznymi sukami plac robi wrażenie ogromnej przestrzeni, tam koncentruje się całe towarzyskie życie Marakeszu. W dzień jeszcze jest względnie spokojnie: oprócz dziesiątek stoisk z jedzeniem wszelkiej maści, uwagę przyciągają jedynie zaklinacze węży (ich asystenci uparcie próbowali wręczyć nam do potrzymania co spokojniej wyglądające okazy) i wszędobylskie berberskie kobiety oferujące tatuaże z henny. Prawdziwe życie na Jemaa el Fna zaczyna się jednak wieczorem. To wtedy na placu pojawiają się najróżnorodniejsi artyści, tancerze, gawędziarze, grajkowie, kuglarze i akrobaci. Wszyscy oni tworzą spektakl, którego nieodłącznymi uczestnikami są tłumy europejskich turystów w roli widzów i naganiacze dopominający się od nich opłaty za występy. I chociaż patrząc na same występy czuje się prawdziwą atmosferę arabsko-berberyjskiej zabawy, to odniosłem wrażenie, że wszystko to dzieje się dla nas, przybyszów Europy, którzy dla mieszkańców Maroka oznaczają portfele wypchane Euro. Uczucie to spotęgowane było obecnością kilkunastu restauracji wokół placu serwujących pizzę i spaghetti. Z drugiej strony niezaprzeczalnym jest fakt, że dokładnie tak samo na Jemaa el Fna jest od wieków: obojętnie czy widzami spektaklu byli francuscy kolonizatorzy, arabscy najeźdźcy, miejscowi Berberowie, czy obecnie turyści z całego świata. Widok na olbrzymi minaret Koutubija – symbol miasta – też zawsze z placu był taki sam.

WALKA Ulica to nieustająca walka. W sukach pojęcie stałej ceny nie istnieje. Zwykle na widok naszych europejskich twarzy sprzedawcy podają cenę zawyżoną ładnych kilka razy. Bardzo umownie przyjmuje się, że można celować na jedną

trzecią podanej ceny, ale do końca nigdy nie wiadomo. Niektórzy zaczynają od cen całkiem rozsądnych, ale utargować wtedy da się niewiele. W końcu jeśli nie my, to jakiś inny turysta zawsze się trafi. Zakupy więc dość szybko stają się męczące, każdy sprzedawca w każdym turyście wietrzy swoje szanse i maksymalnie chce je wykorzystać. Taksówki, którymi regularnie poruszają się nawet tubylcy, to osobny rozdział. W nich dowiedzieliśmy się, że nie należy bezgranicznie ufać temu, co piszą w przewodnikach. W obydwóch, jakie mieliśmy, stało czarno na białym, że aby nie zostać oszukanym, trzeba przed ruszeniem upomnieć się o włączenie licznika. Niestety, na kilkunastu kierowców, którymi jechaliśmy, nie dał się do tego przekonać żaden. Być stanowczym i twardym? – Proszę bardzo, mogą sobie państwo znaleźć inną taksówkę. Pozo-

stało targowanie konkretnych cen: było chwilami ciężko, ale nie beznadziejnie. Ta nieustająca walka o pieniądze, przybierająca czasami groteskowe rozmiary, była dla nas, Europejczyków, szokiem. Po krótkim spacerze po starym mieście odechciewa się zakupów, bo wieczna szarpanina staje się po prostu męcząca. Zjawisko to nasila się wraz ze zwiększoną obecnością turystów w danym miejscu. I chyba trudno się dziwić, że każdy chce na nas zarobić jak największe pieniądze, bo często jesteśmy jedyną szansą na jakikolwiek dochód. A niestety bieda w Maroku wciąż aż piszczy. Twardo nie ulegliśmy więc łatwemu odruchowi bycia niemiłym dla setnego zaczepiającego nas przewodnika, za co zostaliśmy nagrodzeni, bo oprócz tego, że ludzie chcą po prostu zarobić, to przede wszystkim są bardzo otwarci i przyjaźni. Nigdy jeszcze nie

Pomimo intensywności rzeczy dziejących się na ulicach, Marrakesz jest miastem, w którym można zrelaksować się wręcz cudownie. Po pierwsze polecam wynająć pokój w riadzie, czyli prywatnym domu przerobionym na pensjonat. Najczęściej w środku budynku jest mały dziedziniec, a wszystkie urządzone są w tradycyjnym marokańskim stylu pełnym fantazji i swoistego przepychu. W środku zawsze panuje błoga cisza, zaskakując zaraz po wejściu z gwarnej ulicy. Sam taras na dachu riadu, gdzie w pełnym słońcu jadaliśmy śniadania, a wieczorem pijąc wino patrzyliśmy na minarety był wart przyjazdu. Jednej rzeczy nie wolno ominąć – hamamu. To tradycyjne arabskie łaźnie, których wierni używają najczęściej przed piątkowymi uroczystościami religijnymi. Używać ich może każdy, choć oczywiście, mężczyźni i kobiety mają osobne wejścia i pomieszczenia (to świetna, jeśli nie jedyna okazja do bliższego poznania arabskich kobiet – oczywiście tylko dla kobiet). Najpierw namydlenie specjalnym czarnym mydłem, potem sauna i gommage (czyli specjalny peeling całego ciała, po którym skóra jest wręcz nieprawdopodobnie gładka) – to plan minimum. Oferta zabiegów i masaży jest oczywiście dużo większa, a wszystko w mistycznym półmroku surowych wnętrz – nie wolno nie pójść do jednego z nich. Ale ostrzegam – po takich rozkoszach nie chce się wracać do zgiełku ulicy – polecam schronienie się w jednym z riadów na miętowej herbacie. Marrakesz jest jakże kulturowo odległym, innym światem: kolorowym, ciepłym, intensywnym i spokojnym zarazem. Jego słońce to świetne antidotum na angielską szarzyznę i przytłaczającą czasem londyńską codzienność. Loty są tanie i krótkie, a nagroda czekająca ciekawskich nieproporcjonalnie duża. Marrakesz to całkiem inny świat, który – jeśli się w niego zanurzy – absorbuje zupełnie i bez końca. Jedno tylko ostrzeżenie: po kilku dniach pobytu nie chce się wracać do chmur, wilgoci, zimna, nudnej pracy, gonitwy za pieniędzmi, ściskiem w porannym metrze. Jakiś trochę obcy wydał mi się Londyn, beznamiętny może, a może tylko mniej prawdziwy.


16|

21 marca 2008 | nowy czas

czas na rozmowę

Nic o nas bez nas Jest nas, Polaków, na Wyspach sporo. Nic dziwnego, że zauważyła to także policja londyńskiej dzielnicy Hounslow, która postanowiła nawiązać kontakt z polską społecznością, by lepiej poznać nasze potrzeby i nas samych. Kontakt został nawiązany. Z inspektorm Huw Evansem z policji okręgu Hounslow rozmawia ccccccccccccccccccccccccc Tomasz Tułasiewicz.

W jaki sposób nowa fala emigracji z Polski jest odczuwana przez policję w Anglii, Londynie i w samym Hounslow?

– Dysponuję udokumentowanymi danymi jedynie na temat Hounslow. Informacje dotyczące całego kraju dostępne są w mediach. Fala emigracji dotyka całej Wielkiej Brytanii, polska społeczność nie osiadła tylko w Londynie. Wielu przybyszy z Europy Wschodniej mieszka na wsiach, ponieważ pracują oni w przemyśle rolnym, nie jest to więc sprawa tylko miast. Policja zawsze stara się działać jak najlepiej, traktując każdego człowieka indywidualnie, co oznacza, że chcemy dostosować swoje działania do jego potrzeb. O ile np. na Hammersmith polska społeczność istnieje od bardzo dawna, napływ Polaków oraz przybyszy z innych krajów Europy Wschodniej do Hounslow jest zjawiskiem stosunkowo nowym, to kwestia ostatnich dziesięciu lat. W tej chwili poznajemy te społeczności, tak jak i one uczą się funkcjonowania w Londynie. Oprócz rodzin, które mieszkają tu od dłuższego czasu, w Hounslow osiedlają się nowo przybyli młodzi ludzie, którzy przyjechali tu do pracy. Znalezienie kontaktu z nimi nie jest łatwe, a chcielibyśmy to zrobić, by móc wymieniać informacje, poznać wzajemnie nasze kultury. Również gdyby doszło do jakiegoś bardzo poważnego zdarzenia, mogłaby być potrzebna współpraca kogoś z lokalnej polskiej społeczności. W tej chwili zatrudniamy osoby z Europy jako pracowników cywilnych lub oficerów służby pomocniczej (Community Support Officers), jak np. Czeszka Maria, która dobrze mówi po polsku. Mogą oni też zostać pełnoetatowymi oficerami policji. Czy rząd zwiększył w związku z tym środki finansowe przeznaczone na policję?

Spotykamy się z ogromnym wzrostem środków na patrole społeczne – tzw. Neighbourhood Policing. Dla samego Londynu wyasygnowano na ten cel około 200 mln funtów. W każdym okręgu powstały jednostki składające się z kilku policjantów różnego stopnia i oficerów służby pomocniczej. Ich rola polega na zapobieganiu przestępczości, zapoznaniu się z lokalną społecznością. Program działa mniej więcej trzy, cztery lat. Teraz zauważamy korzyści z niego płynące, chociażby to, że policjanci są na ulicach bardziej wi-

doczni, mają też lepszy kontakt z lokalnymi społecznościami. Nie ma to jednak związku ze zwiększoną liczbą imigrantów z Polski. „Daily Mail” oskarża Polaków o popełnianie największej liczby przestępstw z wszystkich imigrantów. Czy istnieją statystyki, które mogłyby tę tezę potwierdzić lub obalić?

– Po pierwsze, nie znamy liczby Polaków mieszkających np. w Hounslow, ponieważ ostatnie badanie dotyczące populacji tej dzielnicy zostały przeprowadzone w 2001 roku. Od tego czasu liczba mieszkańców pochodzących z Europy Wschodniej znacząco wzrosła. Po drugie, nie klasyfikujemy ani przestępców, ani ofiar pod względem narodowości. Jedynym takim wyróżnikiem jest rasa. Mamy 16 karegorii rasowych bazujących na kolorze skóry, kontynentach i państwach jak rasa azjatycka, arabska, chińska, kaukaska czy afrokaraibska. Istnieje też klasyfikacja ludzi o białym kolorze skóry (rasa kaukaska). Chodzi o większości narodowe, jak np. biała-irlandzka. Nie ma jeszcze osobnej kategorii dla Polaków i innych narodów z Europy Wschodniej. Dlatego radzę zachować duży dystans i krytycyzm w stosunku do tego rodzaju danych publikowanych w prasie. Rozumiem, że z tego powodu trudno określić, jakie przestępstwa Polacy popełniają najczęściej.

– Tak, ponieważ Polacy nie są w naszych statystykach traktowani jako odrębna grupa. Mogę tylko na podstawie niepotwierdzonych statystycznie informacji powiedzieć, że prawdopodobnie najczęściej jest to zakłócanie porządku publicznego i zachowania aspołeczne, niekiedy powiązane z alkoholem. Wydaje się nam, że bywają to również przestępstwa drogowe. Polacy mogą także stać się ofiarami przestępstw różnego rodzaju, jak przemoc, napaści na tle seksualnym, oszustwa finansowe. Nie wszyscy Polacy mówią dobrze po angielsku. Jak policja radzi sobie z barierą językową?

– Policjanci są zazwyczaj anglojęzyczni, więc np. na ulicy próbują porozumieć się po angielsku. Na szczęście większość spotykanych przez nich ludzi zna ten język na tyle, żeby porozumieć się w podstawowych kwestiach. Jednak w

krytycznych przypadkach nawet na ulicy możemy zapewnić sobie telefoniczną pomoc tłumacza. Oficer policji mówi wtedy przez telefon do tłumacza, który przekłada jego słowa i zwraca się do zainteresowanego w odpowiednim języku. Dysponujemy także, między innymi, polskojęzycznymi pracownikami. Tłumaczy wielu języków zapewnia mam Home Office. Telefonicznych tłumaczeń używamy tylko w nagłych przypadkach. Natomiast na komisariat, jeśli to konieczne, wzywamy tłumacza, aby spisał zeznania. Każdy zatrzymany ma do tego prawo. Dysponujemy również broszurą w języku polskim wyjaśniającą zatrzymanym wszelkie ich prawa, np. prawo do powiadomiania bliskich o zatrzymaniu czy do darmowej porady prawnej, a także określającą sposób, w jaki powinni być traktowani. Jeżeli sprawa znajdzie finał w sądzie, także tam obecny będzie tłumacz. Metropolitan Police posiada dodatkowo bazę danych na temat swoich pracowników – a jest ich około 40 tysięcy – w której wyszczególnione są ich umiejętności, między innymi znajomość języków i różnych kultur. Nasza baza danych zawiera również informacje o wolontariuszach – na przykład takich, którzy mówią po polsku albo dobrze znają polską społeczność. W nagłych przypadkach oficer może łatwo ich tam odnaleźć. Niektórzy Polacy oszukani w Anglii przez swoich rodaków myślą, że ponieważ i oszust, i ofiara są Polakami, przestępstwo nie interesuje angielskiej policji. Czy mają rację?

– To nieporozumienie. Jeśli tylko policja wie o przestępstwie, stara się zrobić, co w jej mocy. Musimy przyjąc zgoszenie i musimy wszcząć dochodzenie. Dlatego Polacy powinni zawsze w takich przypadkach zgłaszać nam przestępstwa. Być może niektórzy Polacy przyjeżdżają tu już z pewnymi wyobrażeniami o londyńskiej policji. Należy temu zapobiegać przez zapewnienie im odpowiednich informacji zaraz po przyjeździe, chociażby na lotniskach. Chcemy, by Polacy śmiało do nas przychodzili, nawet z tak delikatnymi sprawami jak przemoc domowa czy napaści na tle rasowym. Jesteśmy zobowiązani przez prawo do przeprowadzenia dochodzenia w każdym takim przypadku. Dlatego też potrzebujemy współpracy ze strony Polaków – niekiedy także w

roli świadków, by móc doprowadzić dochodzenie do końca i pociągnąć sprawcę do odpowiedzialności. To bardzo ważna sprawa, która opiera się na zaufaniu. Czy wielu Polaków zgłasza się do policji jako wolontariusze?

– Wolontariusze bardzo często zajmują się sprawami administracyjnymi, by oficerowie policji mogli mieć więcej czasu na inne działania. Nie wiem, ilu jest wśród nich Polaków. Na pewno pracują dla nas osoby z innych krajów Europy Środkokwo-Wschodniej. Jest to ogromna korzyść nie tylko dla policji, ale i dla samych wolontariuszy, którzy mogą coś tak dobrze postrzeganego umieścić w swoim CV. Ztrudniamy też etatowych pracowników z nowych państw Unii Europejskiej i ich liczba stale rośnie. Jak ocenia Pan współpracę między brytyjską i polską policją?

– Istnieje współpraca bezpośrednio między Komendami Głównymi Policji obu krajów. Nie znam przypadków współpracy policji Hounslow, jednak mamy różne doświadczenia w poszczególnych rejonach. W Londynie polska społeczność jest obecna od dawna i policja z południowej części miasta, z Lambeth, bardzo

blisko współpracuje z policją polską. Organizowane są obustronne wizyty szkoleniowe, na przykład niedawno tamtejszy oficer złożył wizytę w Komendzie Głównej Policji w Warszawie, a starszego oficera z Polski zaproszono tu, do Londynu. Wizyty takie mają na celu wzajemną wymianę doświadczeń i pomysłów. W Streatham lokalna policja współpracuje z polskim policjantem w stopniu kapitana, który przyjechał tu w tym celu na pół roku. Jest to bardzo korzystne dla obu stron. Oczywiście współpracujemy także w ramach Interpolu. Co jakiś czas giną tu Polacy. Często przez kilka miesięcy nie dają znaku życia rodzinie mieszkającej w Polsce i nie wiadomo, co się z nimi dzieje. Co w takiej sytuacji mogą zrobić jego bliscy?

– Przede wszystkim powinni napisać do londyńskiej policji. Mogą też udać się w Polsce do brytyjskiej ambasady. Co do policji, może ona na miejscu sprawdzić swoje bazy danych, także te dotyczące osób zaginionych lub ofiar wypadków, ale nie tylko swoje. Istnieją jeszcze bazy danych chociażby linii lotniczych czy urzędów zajmujących się sprawami socjalnymi. Wykorzystujemy wiele metod poszukiwania zaginionych.


|17

21 marca 2008 | nowy czas

punkty zapalne

Krew na śniegu W Tybecie w wyniku protestów i manifestacji zabito dziesiątki Tybetańczyków. Były to największe zamieszki od 1989 roku, kiedy to wprowadzono w Lhasie stan wojenny. Problem ten znów zainteresował opinię publiczną za sprawą mającej się wkrótce odbyć Olimpiady 2008 w Pekinie.

Marcin Piniak

go jest najczęściej przytaczany przez chińską propagandę.

Zazwyczaj pokojowe demonstracje zamieniały się w pełny gniewu i determinacji krzyk zniewolonego narodu. Tak było w Lhasie w czasie największych protestów od 1989 roku. Demonstracje odbyły się też w większości europejskich stolic. Do protestów doszło również w Delhi i stolicy Nepalu. Na półwyspie Peloponez greckie władze zakłóciły tybetańską ceremonię podpalania olimpijskiego znicza pod chińską ambasadą. Tegoroczne marcowe demonstracje w Lhasie rozpoczęły się z okazji 49 rocznicy wybuchu powstania w Tybecie oraz rocznicy opuszczenia Tybetu przez Dalajlamę. Znów zamordowano dziesiątki ludzi, miały miejsce aresztowania i akty przemocy. Ten krzyk Tybetańczyków na całym świecie to tragedia narodu, który ma, jak każdy inny prawo do wolności.

KARCeR NA DACHU ŚwIATA

Nowy TybeT Terytorium Tybetu to w zasadzie Płaskowyż Tybetański, który ma około 2,5 miliona kilometrów kwadratowych. Przed chińską inwazją w Tybecie żyło około sześć milionów ludzi, z czego prawie milion dwieście tysięcy osób zginęło lub zostało zamordowanych na skutek chińskiej agresji. Pośród sześciu milionów Tybetańczyków żyje tam obecnie 7,5 miliona Chińczyków. Jest to prowadzona z premedytacją polityka wynarodowienia narodu tybetańskiego. Faktem jest, że Tybet nigdy nie był częścią Chin, pomimo tego że w przeszłości podlegał on obcym wpływom, a także sam dominował w regionie. Chińczycy w żaden sposób nie są w stanie udowodnić swego domniemanego prawa do Tybetu, gdyż w świetle prawa międzynarodowego, był on w latach 1913-1949 w pełni wolnym krajem, gdyż spełniał wszelkie kryteria państwowości, czyli posiadał naród, terytorium, niezależny od obcych wpływów rząd, który sprawował usankcjonowaną władzę wewnętrzną. Tybet nawiązywał stosunki międzynarodowe z innymi państwami i nigdy nie był traktowany jako część Chin. Przed agresją, rząd Tybetu nakładał podatki, emitował własną walutę, administrował krajową pocztą, kierował niewielką armią. Rząd nie był centralny, funkcjonowało wiele lokalnych samorządów. Tybet był gospodarczo zacofany, bez sieci komunikacyjnych, opieki medycznej, rozwiniętego szkolnictwa. Większość Tybetańczyków utrzymywała się z rolnictwa i hodowli zwierząt. Argument rozwoju cywilizacyjnego i gospodarcze-

Chińskie władze z uporem utrzymują, że Tybetańczycy cieszą się „wolnością i dobrobytem w swej ojczyźnie, mają pełnię praw politycznych, religijnych i obywatelskich, a ponadto w pełni decydują o rozwoju gospodarczym swego kraju”. Prawdą jest natomiast, że w Tybecie zakazane jest posiadanie zdjęć Dalajlamy, nie można swobodnie podróżować, jawnie odprawiać duchowych rytuałów religijnych. Nie można słuchać zagranicznych rozgłośni radiowych, demonstrować własnych poglądów. Nie ma wolnych mediów. Tybetańczycy pracują w tragicznych warunkach, są wykorzystywani i dyskryminowani we własnym kraju. Tysiące ludzi siedzi w więzieniach bez procesu i aktu oskarżenia, trafiają tam z byle powodów, domniemanych win czy sfałszowanych dowodów. Szczególnie prześladowani są mistrzowie i nauczyciele buddyjscy. Głośną sprawą jest historia Tenzina Delka, który stanowił dla chińskich władz ogromne zagrożenie z powodu swojej działalności społecznej, religijnej i kulturalnej. W 1997 roku urzędnicy uznali wiele projektów lamy za „polityczne” i tym samym zabronione. W grudniu 2002 roku Pośredni Sąd Ludowy prowincji Sichuan w Tybetańskiej Prefekturze Autonomicznej Kardze skazał na śmierć lamę Tenzina. Jego rzekomy wspólnik i jedyny „dowód” w sprawie został stracony w trybie doraźnym 26 stycznia 2003 roku. Chińska agencja Xinhua podała, że popełnili oni „zbrodnie terrorystyczne”. Z całego procesu uczyniono sprawę polityczną, wszelkie materiały sądowe i „dowody” są utajnione. Adwokatom Tenzina Delka zabroniono reprezentować go podczas rozprawy apelacyjnej. Wiele z bliskich osób lamy aresztowano i poddawano brutalnym przesłuchaniom. Tenzin Delek czeka na wykonanie egzekucji. Chińskie władze są odpowiedzialne również za uprowadzenie i przetrzymywanie Panczenlamy, drugiego po Dalajlamie zwierzchnika tybetańskiego rządu. Porwany jako dziecko, stał się najmłodszym więźniem politycznym świata. Chińczycy niszczą klasztory, stupy buddyjskie, posągi, zrywają flagi modlitewne, siłą wprowadzają świeckie zwyczaje. Nadzorują internet, nadają indywidualne numery i hasła do korzystania z Exprolera, a bez tego nie można korzystać z poczty elektronicznej i wyszukiwarek. Tybetańskie kobiety są rekrutowane przez chińską policję i

Póki lew siedzi na górze jest lwem. Schodząc na równiny zmienia się w psa. [przysłowie tybetańskie]

skorumpowane władze w Tybecie do barów i domów publicznych przy granicy z Nepalem, obiecuje się im bezpieczny przerzut do Indii. Jednak gdy zachodzą w ciążę lub są chore, odsyła się je z powrotem do Tybetu. Próbę ucieczki karze się biciem i torturami. Zmusza się je do podpisywania umów i świadczenia usług seksualnych. Wykonują również inne upokarzające zajęcia za marne grosze, bez ubezpieczenia, świadczeń lekarskich, bez przyszłości.

LoS UCHoDŹCy Uchodźcy z Tybetu żyją w Indiach, Nepalu, Bhutanie i w krajach Zachodu. Ogromnym wyzwaniem dla samych Tybetańczyków jest opuszczenie zniewolonego kraju. Duże problemy napotykają w Nepalu, gdzie nepalskie służby bezpieczeństwa współpracują z władzami Chin. Tybetańczycy płacą przewodnikom za ucieczkę, ale Nepal pełen jest ludzi, którzy sprzedają policji informacje o próbie nielegalnego przemytu Tybetańczyków. Przez Nepal Tybetańczycy chcą się dostać do Indii, gdzie ma siedzibę Dalajlama. Dalajlama opuścił Tybet w 1959 roku wędrując przez Himalaje, niejako pokazując rodakom drogę ucieczki. Obecnie w Indiach funkcjonuje Tybetański Rząd na Uchodźstwie, siedzibą rządu jest

Dharmasala. Najczęściej uchodźcy z Tybetu docierając do Indii znajdują się w opłakanym stanie, są brudni, głodni i schorowani, mają rozległe odmrożenia. Przez góry idą nocą, gdy śnieg twardnieje, śpią za dnia, podczas podróży żywią się głównie tsampą (mąka jęczmienna z masłem). Często obozy tybetańskich uchodźców w krajach sąsiednich są ukrywane przez władze, które nie chcą się narazić Chinom, tak jest w Nepalu. Ogromną pomoc Tybetańczykom okazały Indie, skąd buddyzm dotarł do Tybetu. Indyjskie władze ofiarowały uchodźcom ziemię, pracę i wolność. Indie są też aktywnym rzecznikiem sprawy tybetańskiej na arenie międzynarodowej. Tybetańczyków na uchodźctwie jest około 300 tysięcy. W Indiach Tybetańczycy zamieszkali w osiedlach i zajęli się rzemiosłem oraz uprawą ziemi. Swoje gospodarstwa prowadzą wspólnie i pomagają sobie wzajemnie. Zajmują się też handlem, kupują towary od indyjskich producentów i sprzedają je później w swoich sklepach pod tybetańskimi szyldami, słyną też z produkcji dywanów. Przez Himalaje do Indii próbują się dostać tybetańskie dzieci, które chcą odebrać tradycyjne tybetańskie wykształcenie. Często w wyniku tych podróży odmrażają sobie kończyny, które trzeba później amputować. Wiele z tych dzieci trafia do adopcji, a często znajdu-

ją bogatych rodziców w krajach Europy Zachodniej – dziś każdy może zostać sponsorem małego Tybetańczyka wysyłając na jego konto 30 dolarów. Za te pieniądze otrzyma zdjęcie i comiesięczne informacje o jego losie. Połowa budżetu Tybetańskiego Rządu na Uchodźctwie jest przeznaczone na edukację tybetańskich dzieci, aż 90 proc. ma obowiązek pobierać naukę. Jednak mimo determinacji władz, ponad połowa Tybetańczyków to analfabeci. Wiele parlamentów na świecie przyjmuje rezolucje w sprawie Tybetu. Wzywają one Chiny do przestrzegania praw człowieka w Tybecie. Senat USA i Izba Reprezentantów stworzyły ponad dziesięć rezolucji wzywających Chiny do poszanowania swobód politycznych i praw człowieka w Tybecie. 28 października 1991 roku George Bush podpisał rezolucję Kongresu, mówiącą, że „w świetle zasad prawa międzynarodowego Tybet jest krajem okupowanym, którego prawdziwymi, uznawanymi przez naród tybetański przedstawicielami są Dalajlama i rząd tybetański”. Wiele grup parlamentarnych, popierających sprawę Tybetańczyków dało wyraz swemu zaniepokojeniu. ONZ wciąż zajmuje się sprawą Tybetu, przy każdym ważniejszym posiedzeniu. Wciąż na nowo podejmowane są rezolucje, publikowane raporty, omawiane problemy. Także Sejm RP przyjął rezolucję w sprawie Tybetu. Do nas należy jak najczęstsze poruszanie sprawy Tybetu przy kontaktach z ChRL, wysyłanie w świat informacji kompromitujących chińskie działania w Tybecie, organizowanie protestów, manifestacji, jak najczęstsze informowanie w mediach. Wydawanie książek i relacji uchodźców i więźniów z Tybetu. Żyjemy w czasach, kiedy rynek zbytu znaczy więcej niż prawa człowieka. Sytuacja w Tybecie jest hańbą społeczności międzynarodowej. Jeżeli jesteście zainteresowani wydarzeniami w Tybecie, losem tybetańskiej społeczności i chcecie pomóc, szczegóły na str. 26.



|19

nowy czas | 21 marca 2008

redaguje Roman Waldca

czas

pieniądz biznes media nieruchomości migawki

Skarbnik ściąga ze wszystkiego To nie był łatwy tydzień ani dla premiera Gordona Browna, ani tym bardziej dla kanclerza Alistera Darlinga, który w środę, 12 marca, przedstawił szczegóły tegorocznego budżetu. – Ekscytująca lektura, jak czytanie książki telefonicznej – przyznał David Cameron. Nie on jeden wyraził swoje rozczarowanie. Ali ster Dar ling po ja wił się w par la men cie z tra dy cyj ną czer wo ną skó rza ną tecz ką, w któ rej miał dotyczące nas wszystkich szcze gó ły: wyż sze po dat ki na al ko hol czy pa pie ro sy, po ka zo we opo dat ko wa nie sa mo cho dów, tro chę go tów ki dla eme ry tów, dzie ci z biednych rodzin, su ge stie, co zro bić z darmowymi pla sty ko wy mi re kla mów ka mi w sklepach oraz pla ny... ko go by w na stęp nej kolejności opo dat ko wać. Dar ling przy znał, że za dłu że nie pań stwa ostią gnie po ziom 43 mld fun tów w tym ro ku i po nad 38 mld w ro ku na st pę nym – znacz nie wię cej niż prze wi dy wa no w paź dzier ni ku ubie głe go ro ku. Nie le piej ma wy glą dać de fi cyt Skar bu Pań stwa, któ ry nie bez piecz nie zbli ży się do gra ni cy ryz ka, czy li 40 pro c. Kanc le rza cie szy na dal wzrost go spo dar czy Wiel kiej Bry ta nii i nie prze szka dza mu wca le to, że w tym ro ku osią gnie on je dy nie 1,75-2,25 pro c. (dla po rów nia nia wzrost PKB w Pol sce wy no si pra wie 7 proc). W przy szłym ro ku ma być tu odro bi nę le piej – 2,25 do 2,75 pro c. Za pi sa ne w bu dże cie da ne o wzro ście pro duk tu kra jo we go brut to są na dal o pół punk ta pro cen to we go niższe od za powia da nych przez rząd w paź dzier ni ku ubie głe go ro ku, kie dy to Gor don Brown ob jął te kę pre mie ra. Ali ster Dar ling nie omiesz kał przy oka zji za pew nić, aż dwa dzie ścia trzy ra zy, że bry tyj ska go spo dar ka jest „sta bil na”. Czyż by w po wta rza niu sło wa le żał klucz do po tę gi i sta bil no ści w tych trud nych cza sach? Te go nie wy ja nił.

YAHOO UCIEKA Rzą do we go opty mi zmu nie po dzie la ją jed nak ani ana li ty cy, ani dzien ni ka rze bry tyj skich me diów, ani spo łe czeń stwo. Jesz cze gor sze ko men ta rze nad cho dzą ze świa ta biz ne su, któ ry – po dob nie jak ame ry kań ski gi gant in ter ne to wy Yahoo – ofi cjal nie przy zna je się do pla nów prze nie sie nia swo ich lon dyń skich sie dzib po za gra ni ce Wiel kiej Bry ta nii. Wszyst ko ze wzglę du na dra koń ską po li ty kę po dak to wą, któ ra spra wia, że po sia da nie fir my na Wy spach sta je się co raz mniej opła cal ne. – Gdy wła dze na ca łym świe cie za sta na wia ją się co zro bić, by zna leźć spo sób na uzdra wie nie go spo dar ki w świe tle kry zy su, ja ki ogra nął ryn ki fi nan so we, kanc lerz Dar ling ogła sza pu blicz nie, że za sta na wiał się nad wpro wa dze niem po dat ku na pla sti ko we re kla mów ki, ale osta tecz nie nie mógł się zde cy do wać – śmie ją się ana li ty cy, pod kre śla jąc w ten spo sób, co my ślą o za ło że niach te go rocz ne go bu dże tu. – Czy na praw dę mu sia ło do te go dojść? – py ta re to rycz nie Ro bert Bar rie,

eko no mi sta ban ku in we sty cyj ne go Cre dit Su isee

nATIOnAL InSURAnCE

WSZYSTKO W GÓRĘ Za ło że nia te go rocz ne go bu dże tu moż na po dzie lić na jede na ście dzia łów: od al ko ho lu po przez dzie ci z ubogich rodzin, po li ty kę i edu ka cję, zmia ny kli ma tycz ne, do ryn ku nie ru cho mo ści włącz nie. Ale naj więk szą uwa gę i obu rze nie opi nii pu blicz nej wy wo ła ło tyl ko kil ka z za pro po no wa nych w no wym bu dże cie zmian. Chy ba jed ną z naj bar dziej kon tro wer syj nych jest opo dat ko wa nie sa mo cho dów. Tym ra zem rząd Gor do na Brow na po szedł na ca łość i po se gre go wał sa mo cho dy we dług ilo ści pro du ko wa nych spa lin, przy zna jąc każ de mu au tu od po wied ni prze dział po dat ko wy. Za au to na pę dza ne elek trycz nie nie za pła ci my nic więcej, ale po sia da nie Fia ta Pan dy bę dzie nas kosz to wa ło 90 fun tów, Au di A3 – 150 fun tów, Peu ge ota 207 – 175 fun tów, BMW 3 se rii – 300 fun tów, a Land Ro ve ra Di sco ve ry 3 – aż 440 fun tów do dat ko wo. Wszyst ko oczy wi ście pod ha słem wal ki z za nie czysz cza niem śro do wi ska i ocie pla niem kli ma tu. Ana li t y cy są jednak sce ptycz ni. – Prze wi du je się, że przy nie sie to aż 1,2 mld fun tów do cho du wię cej i przy czy ni się do zre du ko wa nia emi sji spa lin o po nad 500 ty s. ton. To za le d wie nie ca ły 1 pro c. te go, co każ de go ro ku s pa la ją au ta w ca łym kra ju – wy ja śnia ją. I py ta ją: – Czy rze czy wi ście wy glą da to na wal kę eko lo gicz ną, czy na za peł nia nie pań stwo wej ka sy? Przy oka zji oka za ło się, że pa li wo eko lo gin cze nie bę dzie już o 20 pensów tań sze. – To nie jest eko lo gicz nie do bra wia do mość, praw da? – py ta re to rycz nie Ruth Do oley, księ go wa Grant Tharn ton. Rów nie du żo emo cji wzbu dzi ło dal sze opo dat ko wa nie al ko ho lu oraz wy ro bów ty to nio wych. Do tej po ry za pi wo w pu bie pła ci li śmy śred nio 2 funty 64 pen sy. W ce nie tej wli czo ne było 39 pen sów VAT -u oraz 39 pen sów do tych cza so wych po dat ków ak cy zo wych. Te raz na le ży do li czyć do dat ko we 4 pen sy. W cen trum Lon dy nu za pi wo pła ci się już śred nio 3,20 fun ta. O 4 pen sy wię cej za pła ci my rów nież w skle pie za bu tel kę lub pusz kę pi wa, aż 14 pen sów wię cej za bu tel kę wi na oraz 55 pen sów za bu tel kę wód ki. A to do pie ro po czą tek, bo w bu dże cie za pi sa no już, że po da tek bę dzie rósł przez ko lej ne czte ry la ta. Pacz ka papierosów po dro że je o 11 pen sów.

ATAK nA pUbY Wszyst ko oczy wi ście pod płasz czy kiem wal ki z al ko ho li zmem. Nie ste ty, nie wy glą da na to, że i tym ra zem rzą do wi uda ło się prze ko nać opinię publiczną do swo ich ra cji. Rob Hay ward stwier dza wprost: – Rząd ka rze w ten spo sób wszyst kich pi wo szy, a nie pi ja nych chu li ga nów. Hay ward wie co mó wi, jest sze fem Bri tish Be er and Pub As so cia tion i z nie po koj nem za uwa ża, że ro sną ce ce ny od cią ga ją klien tów od pu bów do ta nich su per mar ke tów, w któ rych dum pin go we ce ny ku szą kli ne tów. – Wca le bym się nie zdzi wił, je śli do Olim pia dy w 2012 ro ku ce na pi wa w lon dyń skich pu bach sko czy do prze szło 6 fun tów – do da je. Tyl ko w ubie głym ro ku w Wiel kiej Bry ta nii za mknię to po nad 52 ty s. pu bów. Ali ston Dar ling prze ko nu je, że za ro bio ne w ten spo sób pie nią dze pój dą na do f i nan so wa nia dla naj bied niej szych. Scep ty cznie nastawieni do ta kie go roz wią za nia prze ko nu ją, że naj wyż szy czas zre fo ro mo wać ca ły sys tem zasiłków i po mo cy so cjal nej w Wiel kiej Bry ta nii. Za miast zasilania go do dat ko wymi fun du szami, lu dzie sa mi szu ka li pra cy i wy cho dzi li z bie dy, a nie li czy li je dy nie na po moc pań stwa. Po ran na darmowa gazeta „Me tro” przy oka zji budżetu do li czy ło się, że w wy ni ku pod wy żek ta niej wziąć narkotyki niż spędzić wieczór w pu bie. O ile ce ny pi wa idą w gó rę, to ce ny nar ko ty ków cią gle spa da ją. – Czy o ta ką od no wę cho dzi rzą do wi – py ta re to rycz nie ga ze ta? Już dzi siaj jed na działka ko ka iny jest tań sza od pi wa w pu bie.

Środ nio za ra bia ją cy prze ży ją ma ły szok w kwiet niu, gdy na swo ich pay sli pach zo ba czą, iż wię cej zo sta ło im po trą co ne na kon to Na tio nal In su ran ce. Choć co praw da za ra bia ją cy do 35 tys. rocz nie w osta tecz nym roz ra chun ku nie stra cą wie le, nie jest to z pew no ścią do bra wia do mość. Przy oka zji po da tek do cho do wy spad nie z 22 do 20 pro c., ale jest to ma ła po cie cha dla za ra bia ją cych po ni żej 18 ty s. fun tów rocz nie, któ rzy na ca łej ope ra cji stra cą, a nie zy ska ją. W bu dże cie za pi sa no rów nież, że w ro ku 20092 0 1 0 doj dzie do ko lej n ych pod w y ż ek Na tio nal In su ran ce. I ude rzy to bar dziej w lu dzi o ni skich i śred nich do cho dach, niż naj bo gat szych. O 210 fun tów wzro sła su ma wol na od po dat ków, któ ra od kwiet nia bę dzie wy no si ła 5435 fun tów. Powyżej tej su my za cznie się na li czać po da tek do cho do wy od kwiet nia. Nie wie le zy ska ją rów nież ro dzi ce po bie ra ją cy za sił ki na dzie ci. Je śli do chód na ro dzi nę nie prze kra cza 28 tys. fun tów rocz nie, do pła ta wy nie sie oko ło fun ta ty go dnio wo. Ty le we dług kanc le rza Dar lin ga war ta jest do dat ko wa po moc pań stwa dla dzie ci z ubo gich ro dzin.

OpOZYCJA KRZYCZY Za pi sy te go rocz ne go bu dże tu wy wo łu ją spo ro obu rze nia i jed no jest pew ne – li der opo zy cji Da vid Ca me ron w wy wia dzie te le wi zyj nym przy znał, że co praw da nie zga dza się z opty mi zmem kanc le rza Ali ste ra Dar lin ga, to jed nak je śli w naj bli ży szych wy bo rach przejmie wła dzę, to i tak nie bę dzie w sta nie ni cze go szyb ko zmie nić. Wy po wiedź ta wy wo ła ła spo re za in te re so wa nie me diów, któ re za czę ły spe ku lo wać na temat sta nu bry tyj skiej go spo dar ki i fi nan sów pu blicz nych. Mi mo ne ga tyw ne go sto stun ku do pod wyż sza nia po dat ków przywódca konserwatystów nie ma in nej, lep szej i bar dziej sku tecz nej al ter na ty wy na za si la nie ka sy pań stwa. To, w dłuż szej per spek tywie mo że ozna czać, że po dat ki w róż nej for mie bę dą ro sły. A tam, gdzie ro sną po dat ki, spa da atrak cyj ność kra ju, jeśli chodzi o inwestycje. Czy jest już źle, czy to do pie ro po czą tek, prze ko na my się z pew no ścią w paź dzier ni ku, kie dy po zna my za ło że nia przy szło rocz ne go bu dże tu.

UCIĘTE SKRZYDŁA Zgodnie z naszymi doniesieniami, tania polska linia lotnicza Centralwings zawiesza od 1 kwietnia większość lotów. Z Poznania będzie można polecieć tylko do Rzymu. Połączenia z Paryżem i Edynburgiem zostają zawieszone. Tak samo trasy do Amsterdamu i Manchesteru. Z rozkładu znikają rejsy z portów lotniczych w Warszawie, Gdańsku, Krakowie, Szczecinie i Wrocławiu. W ubiegłym roku firma należąca do LOT-u miała 73 mln zł strat. PENSJE W POLSCE ROSNĄ Przedsiębiorstwa w Polsce coraz hojniej wynagradzają pracowników. Średnie wynagrodzenie wyniosło w lutym 3033 zł i było aż o 12,8 proc. wyższe niż przed rokiem. Tak wysokiej dynamiki nie było od kwietnia 2000 r. BEZ TVP FILM Zarząd TVP zwróci się do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z wnioskiem o uchylenie koncesji na kanał tematyczny TVP Film. Nie mają pomysłu, czy kasy? ROPA JUŻ PO 111 DOLARÓW Prawie każdego dnia cena ropy bije kolejne rekordy. Czwartek, 20 marca, nie był pod tym względem wyjątkowy: za baryłkę ropy light sweet crude z kwietniową dostawą na nowojorskiej giełdzie NYMEX płacono nawet 111 dolarów. To cena najwyższa w historii. ANGLICY DO SKLEPÓW Niespodziewanie dobrymi wynikami wykazały się sklepy na High Street. Sprzedaż drgnęła z 1 proc. w styczniu do aż 5,5 w lutym. Czyżby Anglicy znowu ruszyli na zakupy? DOLAR W GÓRĘ Po kolejnej obniżce stóp procentowych w USA wartość dolara gwałtownie wzrosła z 2,0253 do 1,9987 za jednego funta. Więcej też zapłacimy na dolara w Polsce. VISA NA GIEŁDZIE Wystawca kart kredytowych Visa zadebiutował na nowojorskiej giełdzie. W pierwszym dniu notowań wartość akcji wzosła aż o 28 proc. MORRISONS SZUKA PRACOWNIKÓW Sieć supermarketów Morrisons zamierza stworzyć tysiąc nowych miejsc pracy w nowo budowanym centrum dystrybucji, które powstanie przy M2 w Sittingbourne.

GBP

EURO

14.03

4,59 zł

15.03

4,54 zł

3,56 zł

16.03

4,50 zł

3,54 zł

19.03

4,49 zł

3,54 zł

20.03

4,49 zł

3,53 zł

3,53 zł


20|

21 marca 2008 | nowy czas

kultura świat kulturalnie Po ponad siedmiu wiekach ustalono autora cennych fresków bułgarskich, znajdujących się w podsofijskiej Cerkwi Bojańskiej, wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Powstałe tam w 1259 roku freski stanowią jeden z najważniejszych przykładów malarstwa średniowiecznego na Bałkanach. Dotąd uważano, że malarz zgodnie ze zwyczajem zachował anonimowość. Jednak podczas prac restauracyjnych prowadzonych na zewnętrznej ścianie cerkwi znaleziono napis „Ja, Wyłkan” i rysunek będący prawdopodobnie autoportretem artysty. W Lipsku odbyły się Międzynarodowe Targi Książki. Honorowym gościem imprezy była Chorwacja. Wiosenne spotkanie księgarzy jest drugą pod względem wielkości, po jesiennych targach we Frankfurcie nad Menem, imprezą tego typu w

Niemczech. W targach uczestniczyło 2345 wystawców z 39 krajów, w tym z Polski. Tematem wiodącym na naszym stoisku był polski kryminał. Przyjechali trzej nasi autorzy „kryminalni”: Marek Krajewski, Mirosław Bujko i Zygmunt Miłoszewski. Holenderski publicysta Geert Mak otrzymał Nagrodę Porozumienia Europejskiego. Koncert w Filharmonii Narodowej w wykonaniu m.in. Lahti Symphony Orchestrauświetnił XII Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena, który odbył się w Warszawie. W ciągu ostatnich dwudziestu lat, Lahti Symphony Orchestra stała się jedną z najbardziej cenionych na świecie i najbardziej nagradzaną orkiestrą skandynawską. Brytyjski wizjoner i pisarz Arthur C. Clarke, autor ponad 100 książek o tematyce fantastycznonaukowej, w tym „2001: Odyseja kosmiczna" (reż. Stanley Kubrick), zmarł w wieku 90 lat w swym domu na Sri Lance. W 1945 r. Clarke opublikował artykuł, dotyczący możliwości umieszczenia na orbicie geostacjonarnej satelitów komunikacyjnych. Studium to uznano wówczas za wizję fantasty, jednak z czasem dało ono podwaliny pod dzisiejszą technikę satelitarną. Orbita geostacjonarna bywa zaś obecnie nazywana orbitą Clarke'a.

malEńczuk & HIS PockEt band W klubIE cargo

Lubić Maleńczuka Elż bie ta So bo lew ska

Zwykł kokietować swoją publikę wysyłając w jej stronę obelżywe zawołania. Zresztą tego się po nim oczekuje. – A teraz publiczność drze się, obdarowując go niejednym obelżywym zawołaniem zwrotnym. Taki styl wzajemnego obcowania. Jak to podczas koncertu w Cargo jeden słuchacz drugiemu ładnie wyłuszczył: – Ja tam go nie lubię osobiście, ale jego muzyki posłuchać to lubię – podsłuchałam, osobiście stojąc obok tego pana, który kazał Maleńczukowi ze dwa razy, hm, sobie pojść… Można Maleńczuka nie lubić, osobiście, albo lubić bardzo, zwłaszcza kiedy „osobiście” oznacza znajomość nawiązaną za sprawą wywiadów w mediach masowych. Ja nie lubię go ani osobiście, ani z widzenia, lubię go natomiast ze słyszenia i to głównie koncertowo. Jest wytrawnym performerem, który świadomie odstawia dla publiki show znudzonego cynika. Lecz między jednym zawołaniem a drugim gra muzykę i to nie byle jaką. Tym razem swoje piosenki, a czasem pieśni i meloopowieści Maleńczuk wsadził do

kieszeni nie tylko swojej gitary, ale trąbki świętego [tak go przedstawił] Antoniego Gralaka i perkusji Kuby Rutkowskiego. Nie wszystko grało dobrze, czasem zbyt odjechany, jazzujący Gralak zwyczajnie nie pasował do Idola zbyt ściśle trzymającego się formuły rocka. Przearanżować stare kawałki to nie wszystko, trzeba jeszcze przearanżować samego siebie, jeśli wchodzi się w kontakt z tak nietuzinkowym brzmieniem jak trąbka świętego Antoniego. Były jednak momenty. Jak ten, gdy Maleńczuk omotał salę śpiewając: jeśli chcesz to odejdę, ale nie z byle kim i nie byle gdzie... Jego gorzki romantyzm plus twarz, sylwetka, gitara oto spójna całość, która bywa że urzeka, można go wtedy nawet pokochać. Albo gdy wkradał się duch hiszpańskiej opowieści, którego wywoływali na spółkę z Gralakiem, śpiewnym zawodzeniem i trąbką na wysokich rejestrach. A wszystko to, jako kontynuacja atmosfery z kastylijskiego albumu Maleńczuka Cantigas de Santa Maria powstałego po spektaklu według pieśni Alfonsa X el Sabio, króla Kastylii. Trąbka zastąpiła flet, a gitara i sposób snucia opowieści przywoływały na myśl jakiegoś wędrownego bajarza, poetę, hiszpańskiego lirnika. Nie bardzo da się lubić pana M., może kiedy zna się go osobiście. Ale muzyk nie po to jest, by go lubić, lecz by go słuchać, a w tej dziedzinie Maleńczuk nie zasługuje na lekceważenie.

notebook Tadeusz Konwicki: Talent wrodzony Justyna daniluk

Jest wytrawnym performerem, który świadomie odstawia dla publiki show znudzonego cynika. Tym razem swoje piosenki Maleńczuk wsadził do kieszeni nie tylko swojej gitary, ale trąbki świętego Antoniego Gralaka.

Tadeusza Konwickiego wszyscy pamiętają jako autora „Małej Apokalipsy”. Konwicki jednak jest nie tylko pisarzem, ale także reżyserem, scenarzystą i aktorem. Wyreżyserował min. „Dolinę Issy” Czesława Miłosza i „Lawę” według „Dziadów” Adama Mickiewicza. Brał czynny udział w życiu filmowców lat 60. i 70. Mówi się, że był jednym z twórców cudu polskiego kina. Stefan Kisielewski napisał o nim: „Tadeusz Konwicki – bardzo dobry pisarz, tylko nie w moim guście, bo taki okropnie uczuciowy i impresywny. (…) Ale talent wielki na pewno, wrodzony talent”. Tadeusz Konwicki jest pisarzem kokietującym czytelnika, mistyfikatorem i ironistą (tą zacną umiejętność odziedziczył po nim Jerzy Pilch), który potrafi pisać o rzeczach uniwersalnych nie wychodząc z podwórka Kolonii Wilejskiej. Urodził się na Wileńszczyźnie, w Nowej Wilejce 22 czerwca 1926 roku, wychowywał się natomiast w domu ciotecznych dziadków w Kolonii Wilejskiej, stąd taki w nim do tego miejsca sentyment. Zdał konspiracyjną maturę, a następnie studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był żołnierzem Armii Krajowej, brał udział m.in. w akcji „Burza”, którą później opisał z właściwą sobie ironią, broniąc się w ten sposób przed szaloną powagą sytuacji. Dla Konwickiego istnieją dwa punkty na świecie: pierwszy to wspomniana Kolonia Wilejska, gdzie się wychowywał, a drugi to Warszawa ze swoim symbolem – Pałacem Kultury. Znaczące jest to, że pisarz mieszka w centrum Warszawy w okolicach Pałacu Kultury, na którego widok rozpościera się z okien jego mieszkania. Warszawa stała się dla niego drugim domem, po tym, jak jego rodzinny znalazł się poza granicami naszego państwa. Ktoś kiedyś powiedział, że po przeczytaniu jednej książki Konwickiego, wszystko się o nim wie. Oczywiście jest to gruba przesada, ale… znamy widok z jego okna i kota Iwana, znamy jego przyjaciół, a nawet słabości: tę do popielatowłosych dziewcząt i rozterki: tę

dotyczącą rychłej starości i śmierci, chociaż Cyganka zarzekała się, że będzie żył długo. W swojej autobiograficznej prozie autor nie szczędzi sobie i innym krytyki. Jakkolwiek nie obchodzi się ze sobą ulgowo, to krytyczne uwagi Konwickiego dotyczące własnej twórczości, talentu, wieku czy popularności rozpoczynają flirt z czytelnikiem. Bywa niestety, że artyści nie mogą się zdobyć na wyrozumiałość po jego miażdżących uwagach. Niejednokrotnie pisarz opisuje katastrofalne dla przyjaźni skutki swoich wypowiedzi oraz z satysfakcją podkreśla swoje racje. Pisarstwo Konwickiego tworzy interesującą pożywkę intelektualną, z jedną tylko wadą – wkrótce trzeba będzie umieszczać przypisy przy nazwiskach, już dziś mówiących niewiele lub niewystarczająco, by w pełni zrozumieć treść wypowiedzi. Kilkanaście dni temu odszedł jeden z wielkich przyjaciół pisarza – Gustaw Holoubek, wybitny aktor, reżyser, autorytet dla wielu Polaków. Znana jest słynna Wielka Improwizacja wygłoszona przez Holoubka podczas inscenizacji „Dziadów” Kazimierza Dejmka z 1968 roku. Oczywiście „Dziady” te oglądali wtedy wszyscy. Również Konwicki, który z właściwym sobie dystansem i ironicznym spojrzeniem tak relacjonował swoje wrażenia Stanisławowi Dygatowi: „Trochę przysnąłem, a potem obudził mnie straszny krzyk Gucia”. Jeszcze do niedawna spotykali się w „Czytelniku” na Wiejskiej lub u Bliklego na Nowym Świecie. „My się czujemy trochę… intelektualnie osamotnieni. W jakiś sposób siebie potrzebujemy. Spotykamy się, żeby zobaczyć, że jeszcze jesteśmy” – mówił Tadeusz Konwicki o kawiarnianych spotkaniach z Henrykiem Berezą czy Gustawem Holoubkiem. Takie posiedzenia już się nie odbędą – Gustaw Holoubek zmarł w nocy z 5 na 6 marca. Bardzo sobie cenił przyjaźń z Konwickim, w jednym z wywiadów powiedział: „(…) przyjaciel, z którym łączą mnie wspólnota myślenia i podobieństwo ducha, doskonale się rozumiemy, choć ja jestem z Krakowa, a on z Wileńszczyzny”.


|21

nowy czas | 21 marca 2008

kultura LauGhinG in a ForEiGn LanGuaGE

hayWard GaLLEry

Śmiejący się emigrant W filmie Jeana Jacquesa Annauda „Walka o ogień” oglądamy scenę ukazującą jak człekokształtne zwierzę staje się homo sapiens, pierwszym człowiekiem. Znakiem tej przemiany jest śmiech. Przy pomocy żartu, tak jak przy pomocy ognia, człowiek oswaja lęk, zdobywa poczucie bezpieczeństwa, nabiera dystansu wobec tego co nieznane i potencjalnie lub realnie groźne.

Wojciech Goczkowski Wszyscy jednak wiemy, że z opowiadaniem dowcipów trzeba uważać i zachowywać umiar. Nie każdy dowcip, nie w każdym miejscu i czasie można opowiedzieć. Źle użyty żart zamiast odprężyć, wywołuje zażenowanie i napięcie. Nie mówiąc już o tym, że i po twarzy czasami można dostać. Antyczna zasada decorum (stosowności) również tutaj okazuje się być użyteczna. Muszę jednak przyznanać, że tego drugiego rodzaju dowcipu, na wystawie Laughing in a Foreign Language, która zgromadziła prace 30 artystów z 20 krajów z całego świata, nie zauważyłem. Byłem nawet trochę rozczarowany, ponieważ przyzwyczajony, przez ostatnie kilkanaście lat, do specyficznego poczucia humoru polskich artystów, oczekiwałem czegoś naprawdę mocnego, np. filmu pokazującego maszerujących, nagich gwardzistów królowej Elżbiety lub przynajmniej fotografii biskupa Canterbury Rowana Williamsa z przyprawionymi piersiami. Nic z tego. Nuda. Z Polski pokazano dwa filmy Supergrupy Azorro. Ale i tutaj kuratorka nie popisała się. Mając do dyspozycji mocniejsze przykłady dowcipu znad Wisły wybrała filmy ironicznie ukazujące życie artystycznego salonu w Polsce. To nie fair, jak mówi nastoletnia córka mojego przyjaciela. A może po prostu zabrakło tej wystawie polskiego kuratora? Anglicy nareszcie by zobaczyli, co to znaczy dobra zabawa. Japońska kuratorka Mami Kataoka okazała się zbyt „grzeczna”, co chyba przeszkadza nawet samym Anglikom, bo wystawa nie otrzymała najlepszych recenzji. Próbowałem znaleźć na wystawie pracę, w której dzisiejsi emigranci z Polski łatwo mogliby się rozpoznać. Być może wielu z nas ze skrywaną empatią odniosłoby się do małych prowokacji kreowanych przez Petera Landa. Fotografia ukazuje artystę samotnie stojącego na ulicy Nowego Jorku z walizką z napisem: Hi, I’m new around here, so please don’t rob me, mug me or kill me. Could you please direct me to cheap hotel?. Jeśli znajdziecie Państwo na wystawie bardziej adekwatne przykłady, chętnie o nich podyskutuję. Na szczęście, dla Polaków, nieaktualna jest już sytuacja, w której znalazła się Ghazel – artystka urodzona w Ira-

Praca Makato Aidy

Czy humor może przerzucić mosty między różnicami kulturowymi? Czy dowcip traci moc, przezniesiony w inny kontekst? Wszyscy wiemy, że nie ma nic gorszego niż dowcip, który trzeba tłumaczyć. nie, a obecnie mieszkająca we Francji. Duża część polskiej emigracji pamięta jeszcze czasy, kiedy, aby uzyskać status pozwalający na legalny pobyt, należało poślubić kogoś kto taki status już posiadał. W 1997 roku zagrożona deportacją z Francji Ghazel, rozwiesiła na ulicach Paryża plakaty przykuwające uwagę przechodniów wielkim napisem WANTED. Przedstawia tam siebie jako trzydziestoletnią artystkę z Bliskiego Wschodu, nielegalnie przebywającą we Francji, która poszukuje męża z dokumentami rezydenta. W późniejszej wersji plakatu, po zalegalizowaniu pobytu, sama oferuje fikcyjne małżeństwo. Spacerując po wystawie, często miałem trudności z oceną oglądanych prac. Zadawałem sobie pytanie, czy moja obojętność na poczucie humoru artysty wzięła się z kulturowych różnic? Czy też mam do czynienia, po prostu ze źle opowiedzianym dowci-

pem? Tak jak ma to miejsce w pracy Gimhongsok, artysty z Południowej Korei? Nawiazując do bajki braci Grimm, o ośle, psie, kocie i kogucie wykorzystywanych przez ich właściciela, Gimhongsok tworzy metaforę sytuacji emigrantów w bogatych krajach. Cztery, naturalnej wielkości pluszowe kostiumy zwierząt leżą na jednej stercie jak porzucone i niepotrzebne marionetki, których sznurki zostały odcięte. Napis na postumencie informuje nas, że patrzymy na rodzinę Sierra, nielegalnych emigrantów z Meksyku, którzy pracują w fabryce butów i zostali wynajęci do pracy na wystawie za pięć dolarów dziennie. No cóż, rzeczywistość globalnej wioski w tragikomicznej, ale i infantylnej retoryce. Nie od dzisiaj wiadomo, że cienka granica oddziela nie tylko miłość od nienawiści, ale i śmiech od płaczu. Żadnej z tych reakcji nie udało się artyście wywołać. Podsumowując wydaje mi się, że problem tej wystawy tkwi w jej założeniach. Jeśli kuratorka pyta: „Czy humor może przerzucić mosty pomiędzy różnicami kulturowymi?” i „Czy dowcip traci swoją moc przeniesiony w inny kontekst?”, to wystawa, która będzie chciała na te pytania odpowiedzieć, staje się przedsięwzięciem niezwykle karkołomnym. Jeśli odsłoni kulturowe różnice, będzie prawdopodobnie niezrozumiała. A wszyscy wiemy, że nie ma nic gorszego niż dowcip, który trzeba tłumaczyć. Natomiast pozytywny wynik badania możliwości kulturowej trangresji dowcipu, obciążony jest niebezpieczeństwem zarzutu o posługiwanie się przez artystów lingua franca – arsenałem środków artystycznych i strategii, międzynarodowej społeczności artystów funkcjonujących poza lokalną specyfiką kultur z których się wywodzą. Dowcip całej sytuacji polega na tym, że mimo, iż kuratorka (reprezentująca kulturę Japonii) wybrała ten drugi wariant, to jej wrażliwość na komiczne triki rozminęła się z poczuciem humoru londyńskiej krytyki i części publiczności. Skłaniałoby to do wysnucia pesymistycznego wniosku, co do naszych zdolności przekraczania granic zakreślonych przez kulturę. Zawsze jednak możemy wrócić pamięcią do sceny z filmu J. J. Annauda, gdzie nawet ciężki kamień spuszczony na głowę bliźniego stał się powodem odnalezienia wspólnoty śmiechu. Wystawa trwa do 13 kwietnia 2008, www.haywardgallery.org.uk

Aleksandra Kwaśniewska i kontrabasista Koen Kimpe podczas konceru w Jazz Cafe, w sobotę 15 marca.

Trema miażdżyca O muzyce Oli Kwaśniewskiej i zespołu The Belgian Sweets mogę powiedzieć sporo dobrego. Kilka utworów, które znalazłam na portalu My Space brzmi tak, że chce się poznać pozostałe. Jest to muzyka zmysłowa, delikatna i słodka. Coś jak Joao Gilberto. Tylko że dźwięki te wykreowano w studio, gdzie wokalistka nie czuła tremy, bo gdy zabrzmiała nie tak, jak chciała, mogła powtórzyć frazę i uzyskać pożądany efekt. Na koncercie albo się uda, albo nie. Ola Kwaśniewska ma świetnych muzyków i bardzo dobry, czysty głos. To czego jej brakuje, to sexapeal,, zmysłowość, bez której tego rodzaju muzyka nie może istnieć, brzmi fał-

szywie i nie uwodzi. Lekkość soft jazzu jest pociągająca sama w sobie, nie potrzebuje śpiewu, by się wyrazić, ale skoro brzmienie ma być wzbogacone przez wokalistę, to coś jest nie tak, kiedy głos staje się zbędny, gdy muzyka obroni się, a nawet wygra, bez niego. Melodia, tekst, atmosfera, którą tworzy, powinny być niezbywalną częścią całości, trzeba do nich zatęsknić, kiedy trwają solówki instrumentalistów. Muzyk wychodząc na scenę musi igrać z publicznością. Tego chyba nabywa się wraz z doświadczeniem, więc oby koncertów było coraz więcej. Najwyżej trzeba sobie golnąć. Elżbieta Sobolewska

Zmarł twórca „Angielskiego Pacjenta” Brytyjski reżyser i scenarzysta Anthony Minghella miał zaledwie 54 lata. Przyczyną jego śmierci był krwotok po operacji. Minghella miał raka migdałów. Światową sławę przyniosła mu w 1996 roku ekranizacja książki Michaela Ondaatje pt. „Angielski pacjent” z Ralphem Finnesem i Juliette Binoche w rolach głównych. Film dostał aż dziewięć statuetek Oscara, w tym za najlepszą reżyserię. Minghella debiutował kilka lat wcześniej filmem „Głęboko, szczerze, do szaleństwa”. Zrealizował również „Utalentowanego pana Ripley” (1999), gdzie główne role zagrali Matt Damon, Gwyneth Paltrow i Jude Law, oraz „Wzgórze nadziei” (2003) z nagrodzoną Oscarem kreacją Renee Zel-

lweger. Na dniach światową premierę będzie miał jego najnowszy obraz „Kobieca Agencja Detektywistyczna nr 1”, na podstawie serii powieści Alexandra McCall Smitha. Główna bohaterka tego filmu zakłada pierwszą w Botswanie agencję detektywistyczną prowadzoną przez kobiety. Ostatnio Minghella pracował również nad epizodem do francusko-amerykańskiego filmu „New York, I Love You”, który ma być wspólnym projektem kilkunastu reżyserów. Interesował się także operą. Dwa lata temu zrealizował cieszącą się uznaniem krytyków sceniczną adaptację „Madame Butterfly” w nowojorskiej Metropolitan Opera. Od 2003 roku był szefem Brytyjskiego Instytutu Filmowego. (es)


22|

21 marca 2008 | nowy czas

czas na boku

No Way Back Where by Marek Kaźmierski

We are who we are We are Poles. We are Slavs. We are Europeans. We are Central Europeans. We are East Europeans. We are hard-working. We are better educated than most. We are a romantic people. We are emotional. We are drunkards. We are ashamed of ourselves abroad. We are our own worst enemies. We are Europe’s secret heroes.

We are all political experts. We are in huge political trouble. We are a nation of farmers. We are a nation of rebels. We are all untamed individuals. We are good-looking. We are well-dressed. We are poor. We are only interested in money. We are liars and cheats and con artists. We are keen to attract tourists. We are keen to attract foreign investment. We are calmer than Russians. We are cooler than Germans. We are braver than Czechs. We are racist. We are rude. We are over-intellectualised. We are over-qualified. We are the cultural heart of the continent. We are full of insecurities. We are patriotic. We are patriotic to suicidal extremes. We are passionate travellers. We are happy anywhere but at home. We are homesick all the time. We are homesick when at home. We are tired of the past. We are afraid of the future.

We are only good at fighting. We are tired of fighting all the time. We are tired of public attention. We are desperate to hear what others think about us. We are always comparing ourselves to others. We are better than you. We are hated. We are envied. We are welcome. We are unwelcome. We are well-established in the UK. We are the newcomers to the UK. We are all fluent in English. We are all afraid of not being fluent in English. We are the success story of the EU expansion. We are sick of the EU. We are the pioneers of modern state democracy. We are addicted to Liberum Veto. We are wolves to each other. We are catholic. We are Catholic. We are experts in our own history. We are terrible at learning from history. We are all and none of the above. We endure. We evolve. We escape the past. We wait, with baited breath. For a moment in time that does not threaten our sanity.

Świat bez jednej zmarszczki Michał Sędzikowski

Jakiś czas temu wpadła mi w ręce seria kart reklamująca kosmetyki dla kobiet. Twórcy reklamy wykazując się iście filozoficznym drygiem, postanowili promować swoje produkty w kontekście przemijalności ludzkiego żywota. W głównej roli występuje, niezmącona intelektualnym wysiłkiem, twarz młodej dziewczyny. Pozbawiona śladu zmarszczek mimicznych, twarz gapi się na mnie pustym wzrokiem zdechłego karpia, w którym odbija się bezduszna otchłań wodnych głębin. Ulotka zdaje się zapewnić, iż tak idealnie bezrefleksyjny stan pogrążonego w tysiącletniej śpiączce skorupiaka można osiągnąć stosując właściwe kosmetyki. Całkiem możliwe. Również jestem tego zdania, że poświęcanie stu procent życiowej energii na zakupy, Big Brothera i studiowanie wzorów na tapecie nie może przynieść tak doskonałych efektów. Bohaterka reklamy w rzeczywistości nie ma jednak tysiąca lat, o czym zapewniają autorzy. Na pierwszej karcie dziewczyna, nazwijmy ją dla wygody Susan Sea, ma 20 lat. Wzrok ma nieprzytomny, zupełnie jak po tysiącletniej śpiączce. Akcja na drugiej karcie dzieje się dziesięć lat później, czemu zdaje się przeczyć wygląd Suzan, która trzyma się jak zmumifikowana. To jest ten moment, gdy w jej trzydziestoletnim życiu nastąpił przełom, bo usta dziewczyny są lekko otwarte, a w oczach można dopatrzyć się zalążku zdziwienia. Być może wzorki na tapecie ułożyły się w coś, co

już wcześniej widziała, np. w rybę. Na trzeciej karcie, podpis pod fotografią mówi, iż pani Sea ma już 40 lat, aczkolwiek ja gdybym miał strzelać, określiłbym jej wiek na mniej więcej 20 lat. Wyraz jej twarzy powrócił do stanu nieskazitelnej bezmyślności. Prawdziwą metamorfozę jednak Susan przechodzi w wieku pięćdziesięciu lat, ponieważ na skutek używania kosmetyków firmy zamienia się w pudełko z kremem, z którego wyrasta róża. Na czwartej z kolei karcie, Susan pogodzona ze swoim losem, czerpie z życia pełnymi garściami jako sześćdziesięcioletnie pudełko z kremem bez róży, co potwierdza podpis: Gorgeous at 60… Certainly. Gdzie się podziała Susan po czterdziestce? Dlaczego twórcy reklamy uznali, że pudełko z kremem wygląda bardziej estetycznie niż zadbana pięćdziesięciolatka? Dlaczego postanowili zakpić ze wszystkiego co wiemy o wyglądzie kobiet gatunku homo sapiens. Pomijam to, iż promowany model urody idealnie obrazuje pustą idiotkę, z rodzaju tych, które w męskim towarzystwie zwykły zajmować zaszczytne role milczących sfinksów, uważnie studiujących mimikę rozmówców, by wiedzieć, w którym momencie wybuchnąć śmiechem. Bardziej martwi mnie fakt, że wygląd atrakcyjnej trzydziestolatki, tudzież czterdziestolatki, jest niedopuszczalny do marketingowej prezentacji. Współczułbym płci pięknej, jako szczególnie pokrzywdzonej przez estetyczne standardy, gdyby nie fakt, iż również boleśnie dotyka to mężczyzn. Oglądając reklamy drogich komórek, widzę dwudziestoletnią młodzież, upojoną szczęściem, iż dostrzega w swoich telefonach nowe możliwości książki telefonicznej. Ich twarze wyrażają pustą

radość, zupełnie,jak twarze ludzi z broszur świadków Jehowy, radujących się, że w raju na Ziemi uzbierali kosz prostych bananów. Mając trzydziestkę na karku, czasami czuję się jak starzec, widząc na każdym plakacie obowiązkowo dziesięć lat młodszych chłopców, harcujących w opuszczonych do półdupka spodniach, z krokiem u kolan – zgodnie z wytycznymi mody więziennej. Nie każdy bowiem może wie, ale powszechny szał na półdupkowe spodnie,ma swoje korzenie wśród kryminału. Aresztowanym zabiera się bowiem paski. Stąd ten groteskowy styl łajzy na wybiegu. Gdyby średniowieczne społeczeństwo kierowało się podobnymi wytycznymi w sprawie mody, to młodzi ludzie musieliby tatuować na plecach ślady po chłoście, a na rękach wybroczyny po dybach. Najwidoczniej jednak sześćset lat temu ludzie mieli więcej rozeznania, w sprawie tego co jest trendy. Średniowieczne społeczeństwo również nie drżało w panicznym lęku przed starością. Już w starożytnych kulturach możemy dostrzec dwa oblicza kobiecości. Młodą, pełną wigoru boginię płodności, oraz staruchę, wiedźmę będącą uosobieniem życiowej mądrości i doświadczenia. I chociaż nie raz już zarzekałem się, że nie będę głosił historycznych banałów, wyjątkowo pokuszę się na jeden, bo mam silne przeczucie, iż po raz pierwszy od pięciu tysięcy lat można go powiedzieć z czystym sumieniem. W dzisiejszych czasach starcze mądrości mają tyle siły przebicia co kołtun kłaków. Weźmy na przykład ostatnie prognozy Stanisława Lema o nieuchronności konfliktu atomowego. Nie zajmą one nawet jednej tysięcznej czasu antenowego,poświęconego Paris Hilton, której jedynym

Rys. Piotr Jagodziński (Jaguch)

życiowym osiągnięciem jest posiadanie kompletu rąk i nóg i chęć podzielenia się z ludzkością drogocenną informacją, że dolne kończyny postanowiła obuć w nowe buty. Nowoczesne społeczeństwo promuje wyłącznie niedojrzałość i ignorancję. Starość i doświadczenie jest nie tylko bezwartościowe, ale i niesmaczne. Odsunięte w zacisze domów starców, obarczone piętnem śmierci, oczekuje ostatniego gościa, który zwykł wchodzić bez pukania. Odwieczny, mityczny wizerunek kobiety zawierający dziewicze piękno i stateczną mądrość, został zredukowany do dziewiczego piękna. Aspekt opiekunki domowego ogniska pozbawiony pokoleniowej mądrości, przyjął postać

jadowitej intrygantki, spędzającej życie na histerycznej walce z brudem i bakteriami. Kury domowej, żyjącej w przekonaniu, iż pustymi, nerwicowymi gestami utrzyma ład we wszechświecie i zahamuje przemijanie. No bo czyż śmierć ośmieli się wejść w butach do tak czystego mieszkania…? Medycyna wydłużyła nasze życie, obyczajowość skróciła. Ludzi u szczytu swych możliwości coraz częściej paraliżuje poczucie bycia starym i nieatrakcyjnym. Zdają się to potwierdzać poważne firmy, które są bardzo niechętne w zatrudnianiu osób po czterdziestce, a nawet czasami po trzydziestce, bez względu na ich doświadczenie zawodowe. Zaś ludzie naprawdę starzy, w oczach społeczeństwa są już martwi.


|23

21 marca 2008 | nowy czas

zamyślenie

Coś Obok komputera na biurku stał obrazek świętej rodziny. Ojciec był na nim poczciwy, z brodą, matka łagodna i skromna, a syn w aureoli, już naznaczony chwałą. A mówił, że nikt nie jest prorokiem u siebie, pomyślałam, po czym kliknęłam, żeby wyłączyć komputer. Wstałam i podeszłam do kanapy, na którą opadłam chwytając w locie książkę leżącą od tygodni na parapecie. Próbowałam czytać, ale nie udawało mi się to już od dawna. Patrzyłam na tekst, ale nic z tego, co zostało w nim zakodowane nie dostawało się do mojej świadomości. Jestem pusta, pusta jak lustro w ciemności, nic nie mogę na to poradzić, że nic nie wchodzi, myślałam dalej, muszę się przewietrzyć. Szybko narzuciłam kurtkę, chwyciłam torbę i zamknęłam za sobą drzwi. Szłam przed siebie i kiedy zaczął padać deszcz, zaciągnęłam zamek błyskawiczny. Zupełnie zmoknę, pomyślałam, muszę gdzieś wejść. Obok była kawiarnia, szybko więc wskoczyłam i usiadłam przy wolnym stoliku. Podszedł kelner i podał kartę. Poproszę tylko mocną kawę, powiedziałam. Za oknem deszcz padał coraz bardziej i bardziej, tak jakby chciał zdekatyzować przechodniów. Co chwilę ktoś wpadał przemoczony do środka i po chwili wszystkie stoliki były zajęte. W pewnym momencie wszedł młody facet, rozejrzał się, po czym podszedł do mojego stolika i zapytał, czy może się przysiąść. Ponieważ argumentował swój zamiar brakiem miejsc, musiałam się zgodzić. On szybko zdjął przemoczoną kurtkę i przewiesił ją przez oparcie trzeciego krzesła. – Będzie nam miło razem – zaczął. – Jak razem? – zdziwiłam się. – Mam na myśli wspólny stolik – odparł – mam nadzieję, że pani nie ucieknie. – Nie mam zamiaru, zresztą nie bardzo wiem, dlaczego? – byłam zniesmaczona banalną zaczepką. – Kiedyś tylko sprzedawałem – to on – dzisiaj mogę sobie to samo kupić, a nawet więcej. Mogę pani postawić tą kawę, chce pani? – Nie, dziękuję panu – usztywniłam się – łączy nas tylko ten stolik, nie musi pan za

Anioły mnie płacić. – Wie pani – powiedział nagle innym tonem – rodzice zawsze bardzo mnie kochali, liczyło się wszystko, co powiedziałem. Byłem jak prorok – dodał. Drgnęłam. On ciągnął dalej : – Zawsze mówili, że jestem wyjątkowy, rozumie pani, przystojny, inteligentny, błyskotliwy – przerwał – tylko ja sam tak się nigdy nie czułem, to oni we mnie widzieli coś, czego ja nie dostrzegałem. Spojrzałam na niego znad opróżnionej filiżanki kawy. – O, jestem tak pusty, jak ona – wskazał na nią palcem. Milczałam. Milczałam, bo nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć, co nie zabrzmiałoby jak banał. Za oknem przestało padać, a spoza chmur zaczęły się przebijać promienie słoneczne, które dosięgły górnego rogu szyby, tak, że pojawiła się na niej plama złamanego światła. – Czy pozwoliłaby pani na to, żebym jednak zapłacił za panią? Dałoby mi to pewne poczucie sensu. Nie wiedziałam dalej, co z nim zrobić, a kelner nie podchodził. – Mogę? – zapytał ponownie. – Jednym słowem chce pan przelać z pustego w próżne? – odezwałam się. – Dzisiaj, kiedy stać pana na płacenie, chce pan kupować nawet to, co się panu nie należy? – Co ma pani na myśli? – zapytał. Jest pan pustym prorokiem, więc chce pan z próżności kupić sobie sens? – spojrzałam w kierunku kelnera w tyle sali. – Chcę uwierzyć, że przychodzimy na świat w imię czegoś – odparł. – I zadowoliłoby pana, gdybym pozwoliła za siebie zapłacić? – zdziwiłam się. – Owszem, bo wtedy okazałoby się, że nie zawsze puste jest próżne i spokojnie można samym swoim istnieniem zaspokoić oczekiwanie na proroka. Wróciłam wieczorem do domu i spojrzałam w lustro. Dostrzegłam w nim kogoś, komu postawiono kawę w imię sensu życia. Może nie jestem taka pusta, tylko światła brak, pomyślałam, a prorocy rzeczywiście istnieją?

Wtedy, gdy zobaczyła je po raz ostatni w telewizji była dobranocka. W jednym momencie jej twarz stężała nabierając dziwnego, nieludzkiego wyrazu. Blade palce delikatnych dłoni wbijały się zaciekle w oparcie fotela. Oczy w jednej chwili stały się odległe, dziwnie zapadnięte do środka, wpatrzone w coś nie z tego świata. To się czuło. W tym pokoju tylko ona to widziała. Tylko ona z tym była i miała tego świadomość. Przestrzeń gęstniała przemieniając resztki tlenu w fale gęstej kadzi. Siedziałem naprzeciw niej z otwartymi ustami, z kołatającym ze strachu sercem. Nic, żadnego ruchu, słowa. Jedynie obecność, rola biernego świadka. Tylko tyle i aż tyle. Jak kto woli. Niebo za oknem sczerniało łamiąc ciszę nagłym grzmotem. Ujadanie psów, błyski odbite w powierzchniach mebli, jej niesamowita twarz z wbitymi we mnie błękitnymi oczyma. Ścisnęła moją rękę. Mocno, gwałtownie, dłoń była mokra i ciepła. Pełna miłości. Nie mogła mówić. I wtedy stało się coś niesamowitego – zobaczyłem uśmiech w jednej chwili rozdzierający jak neon mrok. Pokój oddychał światłem, wszystko było wyraźne i proste. Właśnie – proste. Poczułem, że są, tutaj, teraz. Wiem, że je widziała. Pewność. Zaufanie. Mówiła zawsze, że one są zbudowane ze światła i miłości. Gdy przyjdą do ciebie, wszystko się zmieni. W jednej chwili staniesz się kimś innym. Na zawsze. To jest łaska. Błogosławieństwo. Cud. One mieszkają wewnątrz, nie spadają z nieba, nie rodzi ich mgła ani wiatr. Są w tobie. Pewnego dnia może je odnajdziesz. Albo zgubisz na zawsze. Potrzebna jest miłość – tak się rodzą, gdy ją zabijesz, nigdy ich nie zobaczysz. Jezus je rodził z każdym oddechem, ożywiał za każdą stacją swojej kaźni, a oni je zabijali jednego po drugim. Tak mówiła. Widziała jak je zabijają na własne oczy. Tylko że ich się nie da zgładzić, mordowali je tylko w samych sobie. Z głupoty, nienawiści, gniewu. Pamiętam Jezusa bez nóg i rąk na parapecie jej okna, owiniętego w srebrną folię. Zawsze miała dla niego świeże kwiaty. Znalazła go na śmietniku wielkiego miasta. Okaleczonego. Ten ołtarz na parapecie był najpiękniejszy, jaki widziałem. Pozostała modlitwa milcznia. Niewidzialny dla mnie blask.

Marcin Piniak Małgorzata Smaruj

GALERIA

nowy

czas DAMIAN CHROBAK


24

21 marca 2008 | nowy czas

czas na relaks

Funkcję hetery podkreślał jej strój roboczy – nagość. Z podręcznika szkolnego

Z TEKI ANDRZEJA LICHOTY

CZAS NA WIELKANOC

» Najbardziej widocznym kulinarnym znakiem

mANIA GOTOWANIA Mój ulubiony angielski kucharz i celebrity chef James Martin uważa, że bułeczki te są tak smakowite, że powinno się je piec cały rok na okrągło, a on ma wiele pomysłów jak je podawać, by się nie znudziły. Najlepsze są z dżemem domowej roboty. Jednak z tymi bułeczkami to jest tak, jak z Rogalami Marcińskimi w Poznaniu – ich wypiek związany jest z konkretnym świętem. Tym razem czas na Wielkanoc. Może stąd wziął się zwyczaj nalepiania znaku krzyża z ciasta na bułeczki albo znaczenia ich lukrem. Zanim jednak przejdziemy do przepisu, najpierw chciałem podziękować naszemu Czytelnikowi, panu Tadeuszowi Stachowskiemu za arcyciekawy list o ziemniakach zamieszczony w „Nowym Czasie” w numerze 73. Pan Tadeusz przedstawił mało znaną historię Lopeza z Paragwaju i Elizy z Irlandii, z ziemniakami w tle. Zachęcam do przeczytania. Od razu nasuwa się też pytanie, czy pomimo tego mało fortunnego związku, Irlandia posiada placówkę dyplomatyczną w Paragwaju ?

HOT CROSS BUNS Na około 18 porcji przygotujmy: 450 g mąki (strong plain flour), po łyżeczce cynamonu, gałki muszkatałowej i mieszanki przypraw (mixed spice), dodatkowo pół łyżeczki przyprawy podobnej do gałki muszkatałowej zwanej mace (obydwie są podobne w smaku i zapachu, pochodzą z tego samego owocu), pół łyżeczki soli, 25 g świeżych drożdzy, 55 g cukru caster, 150 ml mleka, 85 g niesolonego masła, 1 jajko, 85 g rodzynków, 55 g owoców kandyzowanych. Na masę migdałową: 225 g cukru pudru, 450 g migdałów, 1 jajko, 3-4 łyżeczki soku z cytryny. Polewa: 1 jajko, 55 g cukru caster i 5 łyżek wody. Mąkę, przyprawy i sól wkładamy do dużej miski. Dobrze jeżeli naczynie jest ciepłe. Do mniejszej miseczki wkładamy rozkruszone drożdże, czubatą łyżeczkę cukru i 125 g mąki z przyprawami z pierwszej miski. Mleko w dzbanku mieszamy z 100 ml przegotowanej, gorącej wody. Za pomocą drewnianej łyżki mieszamy płyn z mąką i drożdżami. Płyn wlewamy stopniowo i powoli, by uzyskać jak najbardziej jednolitą masę. Pozostawiamy na około 20 minut do wyrośnięcia. Resztę cukru łączymy z mąką i dodajemy masło. W środek wbijamy jajko i dodajemy nasz drożdżowy zaczyn. Mieszamy całość za pomocą drewnianej łyżki. Wykładamy na oprószoną mąką stolnicę i wyrabiamy około 10

świąt Wielkanocnych w Zjednoczonym Królestwie są obecnie bułeczki. Tutaj, miejscowi zwą je Hot Cross Buns.

minut, dodając więcej mąki jeśli potrzeba. Ciasto powinno być spójne, ale nie kleiste. Suchą miskę smarujemy od środka masłem i przekładamy doń ciasto. Przykrywamy wilgotną ściereczką badź ręcznikiem kuchennym. Pozostawiamy do podwojenia objętości ciasta. Ten etap może zabrać nawet trzy godziny, zależnie od temperatury panującej w pokoju. Gdy zdecydujemy, że ciasto wyrosło odpowiednio, zbijamy je i dodajemy rodzynki i owoce kandyzowane. Formujemy z ciasta długi wagonik (na powierzchni dobrze oprószonej mąką) i tniemy na 18 krążków. Kształtujemy okrągłe bułeczki. Układamy je na blachach do pieczenia wyłożonych papierem. Ponieważ mamy do czynienia z ciastem drożdżowym, pamiętajmy, że będzie ono rosło w trakcie pieczenia, więc nie układajmy za gęsto bułeczek. Teraz przystępujemy do przyrządzania masy migdałowej. Przesiewamy cukier-puder i dodajemy do zmielonych migdałów. Jajko ubijamy osobno i razem z sokiem cytrynowym łączymy z suchą masą. Ponownie za pomocą drewnianej łyżki mieszamy całość. Potem przekładamy i wykańczamy na stolnicy, w razie potrzeby podsypując cukrem-pudrem. Wałkujemy cienko i tniemy na wąskie paseczki. Następnie resztę cukru caster łączymy z wodą i rozbełtanym jajkiem. Za pomocą pędzelka smarujemy bułeczki i naklejamy dwa paski masy migdałowej w kształcie krzyża. Teraz musimy uzbroić się w cierpliwość i pozwolić bułeczkom odpocząć przez pół godziny zanim włożymy je do piekarnika na 10-15 minut w temp. 2300C. Ale to jeszcze nie koniec. Teraz gotujemy cukier z wodą aż otrzymamy konsystencję syropu. Potrzebujemy go do posmarowania bułeczek zaraz po wyjęciu z pieca. Przepraszam za ten długi opis, ale święta tuż tuż, a to taki świąteczny załącznik. Jeżeli nie mamy czasu lub odwagi zabrać się za ten przepis, spróbujmy zaprzyjaźnić się z rodowitymi Anglikami, którym sztuka domowych wypieków nie jest obojętna i byliby dumni, gdyby mogli podzielić się z nami, przybyszami, ich wieloletnią tradycją kulinarną. Zapewniam, domowe wypieki są o niebo lepsze niż ich wszechobecne supermarketowe odpowiedniki. Ostatnio zebrało nam się na wypieki, więc parę słów jeszcze o mące, jako ich podstawie. Typ mąki zależy od stopnia przetworzenia i tak może-

my mieć mąkę białą lub razową. Chociaż mąkę możemy otrzymać z niemal wszystkich zbóż i nie tylko, to jednak pszenna jest najbardziej popularna. W Anglii zwana jest plain flour – nadaje się do każdego celu, lub self-rising flour – używa się jej szczególnie do wypieków, gdyż zawiera domieszkę proszku do pieczenia. Mąki ciemne – wholemeal flour – to 100 proc. pszenicznego ziarna bez żadnych dodatków. Zależnie od metody mielenia, mąka i otręby mogą być podczas procesu rozdzielone lub nie, a ma to wpływ na jakość i smak mąki. Czasami możemy spotkać na sklepowych półkach strong bread flour – może być biała lub razowa, a wyróżnia się większą zawartościa białek, mowa tu o glutenie, który w połączeniu z wodą nadaje ciastu elastyczność. Cornflour jest mączką otrzymywaną z ziaren kukurydzy i ma właściwości podobne do popularnej w Polsce mąki ziemniaczanej. Mniej popularnymi w Europie są soya flour i chickpea flour, a także chapati flour , nieodłączne elementy kuchni hinduskiej. Na nadchodzące święta Wielkiej Nocy życzę wszystkim naszym Czytelnikom Zdrowych i Radosnych Świąt i Wszelkiego Błogosławieństwa. I dużo smakołyków na świątecznym stole.


26|

21 marca 2008 | nowy czas

co się dzieje film 10,000 B.C. kom. 2007 r. reż. Roland Emmerich Młody myśliwy odkrywa zaginioną cywilizację i spieszy na ratunek swej ukochanej, którą chce posiąść pewien nikczemny watażka. The Orphanage horror, 2007 r. reż. J.A Bayona 24 marca, godz. 15:30, 18:00, 20:30 Barbican Centre Silk Street, EC2Y 8DS Laura wraca do domu, w którym się wychowała i postanawia otworzyć w nim sierociniec dla niepełnosprawnych umysłowo dzieci. Niedługo później jej syn, Simon, oświadcza jej, że ma niewidzialnego przyjaciela... Cronaca di un amore dramat, 1950 r. reż. Michelangelo Antonioni 21 marca, godz. 18.30 BFI Southbank South Bank, SE1 8XT Mąż wynajmuje detektywa, by dowiedzieć się, czy jego żona nadal spotyka się z byłym ukochanym. Kobieta bojąc się, że tragiczne wydarzenia z przeszłości wyjdą na jaw, rzeczywiście znów zostaje jego kochanką. La vie en Rose dramat, 2007 r. reż. Olivier Dahan 22 marca, godz. 15.25 Prince Charles Cinema 7 Leicester Place, WC2

Biografia Edith Piaf. Spędza pierwsze lata życia u babki, póki ojciec, wędrowny „człowiek-guma” nie zabierze jej w trasę, by zbierała pieniądze pod koniec jego występów. Powoli rodzi się gwiazda. Love in the Time of Cholera dramat, 2007 r. reż. Mike Newell Poeta i nieśmiały urzędnik pocztowy odkrywa miłość swego życia, gdy widzi Ferminę w oknie willi jej ojca. Serią namiętnych listów rozpala w niej uczucie jednak jej ojciec dostaje furii.

Larry Bartley (bass), John Donaldson (piano), Dave Barry (drums). Noisy Kids 22 marca, godz. 11.30 Royal Albert Hall, Kensington Gore, SW7 2AP Bilety: £5-£8 Koncert i zabawa dla całej rodziny. The Royal Philharmonic Orchestra wykona znane utwory muzyki poważnej i tematy filmowe. Publiczność bierze w nim żywy udział sugerując muzykom co mają grać, albo jaki instrument ma zagrać.

godz. 17.30 Wstęp wolny! Filmy Marty Michałowskiej, których głównym bohaterem jest zmieniający się Gdańsk.

już wkrótce Peter Fuss – Santo Subito Envie d’art 16 Victoria Grove, W8 5RW pn-sb, 10.00-18.00 Wstęp wolny! Peter Fuss to pseudonim polskiego artysty wizualnego, którego twórczość zaliczana jest do street artu. Double Agent

muzyka Pasja według św. Mateusza 21 marca, godz. 18.00 Barbican Hall, Silk Street, EC2Y 8DS Bilety: £6-£26 Jedna z trzech Pasji Jana Sebastiana Bacha w wykonaniu London Symphony Chorus, the Choir of Eltham College i City of London Sinfonia. Ludomix 21 marca, godz. 19.00 Sahara Club at Leonards, 42 Northampton Road, EC1R 0HU Bilety: £5 Zespół wykonuje folkową muzykę rodem z północnej Afryki, dobrze znany jest na scenie Afrobeat. Gościnnie wystąpi wokalista Basha z Botswany. Don Weller Quartet 22 marca, godz. 20.45 Vortex Dalston, 11 Gillett St, N16 8JN Bilety: £12 Saksofonista tenorowy Don Weller jest jednym z najlepszych w Europie w stylu hard-bop. Zagra standardy i własne utwory. Jego zespół tworzą:

Songs without Words All Day 24 marca, godz.11.00 do wieczora Royal College of Music, Prince Consort Road, SW7 2BS Wstęp wolny! Kompozycje Mendelssohna, Gershwina i Schuberta oraz słynne pieśni operowe w wykoaniu pianistów. Wystąpi 70-osobowa orkiestra uczniów i absolwentów tej uczelni. The Hula Blue Bird Band & The Ukelele Orchestra Of Great Britain 24 marca, godz. 11.00-16.00 The Clore Ballroom w Royal Festival Hall, Belvedere Road, SE1 8XX Wstęp wolny! Koncert zespołów wykonujących muzykę z Hawajów, warsztaty tańca Hula, popisy gry na Ukulele. Gareth Williams Trio & Joe Doolan Quartet 25 marca, godz. 19.30 606 Club, 90 Lots Rd, SW10 0QD Bilety: £10 Pianista Gareth Williams znany jest ze swojej współpracy z zespołem US3 i Claire Martin. Poprowadzi swoje trio a zaśpiewa wokalista Joe Doolan. Jarosław Śmietana 28 i 29 marca, godz. 20.00 Jazz Cafe POSK 238-246 King Streer, W6 0RF Bilety: £8 / £10 Gitarzysta zagra z zespołem trębacza Tomasza Nowaka, zaśpiewa Dominika Zachman.

wystawy Judah Passow Od 25 marca! HOST Gallery, 1 Honduras Street, EC1Y 0TH Zdjęcia reporterskie ukazujące palestyńsko-izraelski konflikt. Rafal Bujnowski IBID Projects, 21 Vyner St, E2 9DG Jeden z najbardziej radykalnych i inteligentnych polskich malarzy współczesnych. Współtwórca grupy "Ładnie". Jego obrazy to świadome malarstwo konceptualne. Pod patronatem „Nowego Czasu”

Tybetański wieczór w InSpiral: „Tybet will be free!”

Marta Michałowska

27 marca, godz. 19.00, InSpiral , 250 Camden High Street, NW18QS W programie: informacje i dyskusje na temat bojkotu Olimpiady Beijing 2008, prawa człowieka w Tybecie i Chinach, filmy i prezentacje multimedialne, tybetańska kuchnia; występy DJ-ów i muzyków. Jeżeli jesteście zainteresowani wydarzeniami w Tybecie, losem tybetańskiej społeczności i chcecie pomóc, zapraszamy do InSpiral – organicznej kafejki przy Camden Lock. Wstęp wolny!

Gdańsk – polish lives found in translation The Wapping Project Wapping hydraulic power station, Wapping Wall, E1W 3SG Codziennie, 12.00-22.30, nd. do

współczesnych pisarzy i dramaturgów amerykańskich. Młody chłopak z małego miasteczka szybko osiąga zawodowy sukces,

Institute of Conteporary Arts The Mall, SW1Y 5AH Na wystawie również dwie prace wideo dokumentujące działania grupy Nowolipie oraz rzeźby stworzone przez jej członków, prace Pawła Althamera i film „Oni” Artura Żmijewskiego. Lydia Polzer Tricycle, 269 Kilburn High Rd, NW6 7JR Pn-sb, 10.00-22.00, nd, 15.0021.00 Fotografie ukazujące transformację byłego NRD po okresie komunizmu.

teatr Dorota Masłowska w Soho Theatre A Couple of Poor, PolishSpeaking Romanians Do 29 marca! Soho Theatre 21 Dean Street, W1D 3NE Bilety: £10 Rezerwacja: 08704296883 lub przez internet: www.purchase.tickets.com Krótki, pełen humoru i niekończących się gagów dramat. Dwoje przesympatycznych bohaterów udaje się w podróż życia po Polsce. The Man Who Had All The Luck Donmar Warehouse, 41 Earlham Street, WC2H 9LX Pn-sb, godz. 19.30 Bilety: £15-£29 Wczesna sztuka Artura Millera, jednego z najważniejszych

Institute of Undefined Arts zaprasza: Juniormatograph – filmy dla dzieci w kinie Vue Awantura o Basię obycz. 1959 r. reż. Maria Kaniewska Vue Cinema West 12 Shopping and Leisure Centre Shepherds Bush Creek, W12 8PP Bilety: £5,50 (zniżki dla grup!) Film oparty na motywach książki Kornela Makuszyńskiego. Po tragicznej śmierci matki Basia przeżywa mnóstwo przygód, kiedy próbuje odnaleźć się w swojej nowej rodzinie. O Sole Mio 5 kwietnia, godz. 19.00 Sala pod kościołem Matki Boskiej Częstochowskiej i św. Kazimierza 2 Devonia Road, Islington, N1 8JJ Bilety: £ 8.00 Koncert mezzo-sopranistki Iwony Januszajtis, której będzie akompaniował Przemysław Salamoński. W programie utwory takich kompozytorów jak: Luigi Boccherini, Giuseppe Verdi, Giacomo Puccini, Gaetano Donizetti i inni. MegaYoga przestawia: Fisz Emade & Tworzywo 6 kwietnia, godz. 19.00 Klub Cargo 83 Rivington St., EC2A 3AY Bilety: £ 12 ( przedsprzedaż ), £ 15 ( w dniu koncertu ), dostępne na stronie: www.ticketweb.co.uk Izrael i goście 12 kwietnia, godz. 21.00 Klub Mass Mass St. Matthews Church, Brixton Hill, SW2 1JF Bilety: £ 17 ( przedsprzedaż ), £ 20 w dniu koncertu Gośćmi Izraela będą: Włodek „Kinior” Kiniorski, Makaruk oraz Mad Professor

nowy czas darmowe bilety Po 5 wejściówek na:

Dezerter, Izrael, Fisz Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC NAZWA IMPREZY (w zależności od tego, którą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej

www.nowyczas.co.uk Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wysłania SMS to £1,50 + standardowa stawka operatora


|27

21 marca 2008 | nowy czas

Wielkanoc w polskich kościołach Fawley Court Marian Fathers, Fawley Court, Marlow Road, Henley-on-Thames, Oxon, RG9 3AE

Balham Kościół Polski Chrystusa Króla 234 Balham High Road, SW17 7BQ Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 15.00, po zakończeniu adoracja Grobu Pańskiego Wielka Sobota – Święcenie pokarmów i spowiedź: 9.00-17.00 Liturgia Wielkiej Soboty: 19.30, po liturgii procesja rezurekcyjna Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Msze św: 8.30 (kaplica św. Antoniego); 9.30, 10.45, 12.00, 18.00 (kościół) Poniedziałek Wielkanocny – Msze św. wg porządku niedzielnego

Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 15.00 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 12.00 i 19.30 Liturgia Wielkiej Soboty – 20.00 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Msze św.: 12.00 i 19.30 Poniedziałek Wielkanocny – Msze św. wg porządku niedzielnego Ipswich St Mary's Church, 322 Woodbridge Road, Ipswich, IP4 4BD, England] St. Alban's Catholic High School Digby Road, Ipswich, Suffolk, IP4 3NJ

Croydon / Crystal Palace Kościół pw.Jezusa Miłosiernego 8 Oliver Grave, SE25 6EJ Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 15.00, adoracja przy Grobie Pańskim do 21.00 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 10.0012.00, 14.00-16.00 Liturgia Wielkiej Soboty: 19.30 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Msze św.: 10.00, 11.30, 18.00 Poniedziałek Wielkanocny – Msze św. wg porządku niedzielnego; o godz. 16.00 kaczanie jajek, spotkanie dla rodzin z dziećmi

Willesden Green Kaplica Polska M.B. Miłosierdzia 182 Walm Lane, NW2 3AX Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 15.00 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów i spowiedź: 9.30-17.00 (kościół św. Franciszka) Liturgia Wielkiej Soboty: 19.30 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Rezurekcja: 7.30, Msze św: 9.30, 12.00 i 19.00. (kościół św. Franciszka), 11.00 (kaplica przy 182 Walm Lane) Poniedziałek Wielkanocny – Msze św: 8.00 i 11.00 (kaplica przy 182 Walm Lane); 9.30, 12.00 i 19.00 (kościół św. Franciszka)

Ealing Broadway Kościół pw. Matki Kościoła 2 Windsor Road, W5 5PD Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 15.00 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 9.0017.00 (Windsor Hall) Liturgia Wielkiej Soboty: 21.00, procesja rezurekcyjna Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Msze św.: 8.30, 10.00, 11.30, 13.00, 17.15, 18.30, 19.00, 20.30 Poniedziałek Wielkanocny – Msze św: 8.30, 10.00, 11.30 13.00 17.15, 18.30 (Nowenna do Bożego Miłosierdzia), 19.00, 20.30

Devonia/Islington Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskie Devonia Road, N1 8JJ Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 15.00, Misterium Męki Pańskiej: 21.00 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 9.00-17.30 Liturgia Wielkiej Soboty: 20.00 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Msze św.: 9.00, 11.00, 12.30, 15.30, 19.00 Poniedziałek Wielkanocny – Msze św. wg porządku niedzielnego.

Hammersmith / Shepherd's Bush Kościół Polski pw. św. Andrzeja Boboli 1 Leysfield Road, W12 9JF Wielki Piątek - Liturgia Męki Pańskiej: 15.00, Nabożeństwo Drogi Krzyżowej prowadzone

Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 17.00 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 16.00 Liturgia Wielkiej Soboty: 20.00 (St. Alban's School) Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego: 12.00 Poniedziałek Wielkanocny: 12.00 przez młodzież: 22.00-24.00 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 10.0018.00 Liturgia Wielkiej Soboty: 19.30 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Msze św.: 9.00, 10.30, 12.00, 17.00 Poniedziałek Wielkanocny – Msze św.: 10.30, 12.00, 17.00

Putney Kościół pw. św. Jana Ewangelisty St. John's Avenue, Putney, SW15 6AW Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 15.00 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 11.0013.00 i 16.30-19.00 (co pół godziny) Liturgia Wielkiej Soboty: 20.00 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Msze św.: 9.00,10.00, 11.15, 18.00 Poniedziałek Wielkanocny – Msze św.: 10.00, 11.00,15.00,18.00

Wimbledon Kościół pw. Chrystusa Króla, Wimbledon Park, 9 Crescent Gardens SW19 8AJ Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego: 12.15

Waltham Cross Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP i św. Józefa ( St.Joseph & Our Lady of the Immaculate Conception ) 204 High Street, EN8 7DP Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 16.30 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 12.15, 12.45 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Msza św.: 9.30 Poniedziałek Wielkanocny – Msza św.: 11.30

Harlow St. Thomas Moore Church Hodings Road CM20 1TN

Highhate Kościół pw. św. Józefa Highhate Hill, N19 5NE Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 12.0014.00 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego: 13.30 Poniedziałek Wielkanocny: 13.30 Forest Gate/Ilford Parafia pw. MB Fatimskiej St. Cedd Church, High Road, Goodmayes, Ilford, Essex IG3 8SH Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 12.30 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów:10.0014.30 (dom parafialny) Liturgia Wielkiej Soboty: 22.30 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Msza św.:12.30 Poniedziałek Wielkanocny – Msza św.: 11.30

Brockley-Lewisham St. Mary Magdalene Church 73 Comerford Road, SE4 2BA Kaplica w Forest Hill 8 Waldram Park Road, Forest Hill, SE23 2PN Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 13.00 (kościół) Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 14.0016.00 (kaplica) Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego: 13.00 (kaplica) Poniedziałek Wielkanocny: 11.30 (kaplica)

South Kensington/Knightsbridge Kaplica Boczna Oratorium Brompton (Little Brompton Oratory) Brompton Road SW7 2RP Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 15.00 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 11.00-15.00 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Msze św.: 12.30, 18.00 Poniedziałek Wielkanocny – Msza św.: 12.30

Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 11.00 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego: 11.30

Finchley Kościół pw. św. Filipa Apostoła Gravel Hill, N3 3RJ Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 17.00 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 9.00 i 16.00 Liturgia Wielkiej Soboty: 19.30 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego: 18.30 Poniedziałek Wielkanocny: 18.30

Birmingham St. Michael’s Church Moor Street, B4 7UG Wielki Piątek – Nabożeństwo Drogi Krzyżowej: 17.00; Liturgia Męki Pańskiej: 18.00; Adoracja przy Bożym Grobie do 22.00 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 9.0012.00 i 14.30-17.30 (co pół godziny) Liturgia Wielkiej Soboty – 18.00 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Msza św z procesją: 11.00, Msze św.: 12.30, 16.00

Slough Polska Wspólnota Katolicka pw. Miłosierdzia Bożego i Matki Boźej Królowej Polski 48 Pitts Road, SL1 3XH, Berkshire Wielki Piątek - Liturgia Męki Pańskiej: 15.00 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 10.0018.00 (co godzinę) Liturgia Wielkiej Soboty: 20.00 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Msze św.: 8.30, 10.00, 12.00, 18.00 Poniedziałek Wielkanocny – Msze św.: 8.30, 10.00, 12.00 Southampton Eastleigh, Portsmouth i Bournemouth Kościół pw. NMP Królowej Polski 15 Landguard Road, SO15 5DL Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 15.00 (sala parafialna w Southampton); 18.00 (kościół Sacred Heart w Bournemouth) Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 10.30 (Isle of Wight, kościół w Newport); 11.00 i 11.30 (kościół Sacred Heart w Bournemouth); 13.00 (sala parafialna w Portsmouth); 14.00 (kościół Holy Cross w Eastleigh); 14.00-16.00 (kościół St. Edmund's w Southampton) Liturgia Wielkiej Soboty: 17.00 adoracja przy Bożym Grobie i Msza św. o godz. 19.00 (sala parafialna w Southampton) Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego – Msze św.: 9.00, 10.45, 13.00 (sala parafialna w Southampton) Poniedziałek Wielkanocny – Msze św. 10.45, 13.30 (sala parafialna w Southampton) Oxford 59 Carlton Road, Summertown, OX2 7SB Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 18.00 Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 11.00 Liturgia Wielkiej Soboty: 19.00 Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego: 11.15 Poniedziałek Wielkanocny: 11.15 Brighton/Hove Dom Polski, 78 Farm Road, Hove, East Sussex, BN3 1FD St. Mary Magdalene Church, Upper North Street Wielki Piątek – Liturgia Męki Pańskiej: 17.30 ( kościół w Brighton) Wielka Sobota – Święcenie pokarmów: 10.3012.00 ( St. Mary Magdalene Church-Community Center w Brighton ); 12.45 ( Our Lady Queen of Heaven, Stagelands, Langley Green w Crawley ); 13.45 ( English Martyrs’ Church, Goring Way w Goring ) Liturgia Wielkiej Soboty: 19.30 ( Dom Polski ) Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego: 12.30


28|

21 marca 2008 | nowy czas

jak drobne? ja k zzamieszczać amieszczać oogłoszenia głoszenia d r o b ne ? AbY ZAMIeścIć OGŁOSZeNIe KOMeRcYjNe skontaktuj się z

OGŁOSZeNIA ZwYKŁe Aby zamieścić ogłoszenie drobne w dziale: „Zatrudnię”, „szukam pracy”, „Kupię”, „sprzedam”, „mieszkania do wynajęcia”, „oddam za darmo”, „Towarzyskie” wyślij sms: nC + treść ogłoszenia (np. nC oddam kota...) na numer 67070. otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CoRReCT.

ia Ogłoszen e w o k ram 0. 1 £ d już o O I N A T NIE! I W YGOD rtą! Zapłać ka

działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne

w ramce kolorowe

do 15 słów

£10

£15

do 30 słów

£15

£25

Koszt ogłoszenia £1,50 (plus opłata operatora)

MIeSZKANIe dO wYNAjęcIA

POKOje dwUOSObOwe w czystym, przytulnym domu z ogrodem, w nowo wyremontowanym domu, okolice Sutton, Wallington, Morden, hickbridge. £120/tydz. Dwa tygodnie depozytu, rachunki wliczone.

TORO cARS LTd blacharstwo Lakiernictwo Samochodowe Auto-handel Profesjonalnie wyposażony warsztat. Własny transport. Wyszukujemy konkretne marki samochodów na zamówienie klienta. Posiadamy dostęp do tanich aut z ubezpieczalni. Zapraszamy

Tel. 07863210132

LimehoUse, miLe end (druga strefa). dwuosobowy pokój dla pary lub dziewczyn. duża kuchnia. 5 min. do stacji, 20 min. do centrum. £105/tydz. Rachunki wliczone. Tel. 0790 454 6630. PLAisToW. 5 min. do stacji. dwójki £90-120/tyg. Jako jedynki £80-90/tyg. W umeblowanym domu z dużym ogrodem. internet. dwie łazienki. Rachunki wliczone. Tel. 0790 454 6630. sTRATFoRd/LeyTon. Pokoje jednoi dwuosobowe w domu do wynajęcia. Cena £75 i £115/tyg. + 2 tyg. depozytu. Tel. 0781 171 6601.

ZATRUdNIę Pracuj i zarabiaj z Avon. Firma kosmetyczna poszukuje konsultantek i sales leaders na terenie Londynu i UK. Praca łatwa i ciekawa! Kontakt 07742897875

Unit 53A, bentwaters bus Park Rendlesham, IP12 2Tw, Suffolk Tel. biuro 01394421333; 07969973393 Tel. warsztat 07707025896

Rozliczenia podatkowe, konta, NIN, zasiłki, rezydentura, tłumaczenia, pożyczki, zakładanie firm i działalności gospodarczej. Profesjonalnie i tanio!!! Tel.: 0207 388 0066; 0795 442 5707

SeRwIS GSM. Zmiana menu na polskie: NOKIA, SONY ERICSSON, MOTOROlA, SAMSUNG i inne. SOUThAMPTON, TeL. 0794 732 5380

SPRZedAM

OKAZjA! KRAKów – AZORY. Mieszkanie umeblowane sprzedam. Ulica Stachiewicza, 2 pokoje – 37m2. TeL. 001-1708-4601-995 (USA)

USŁUGI

FIZYKOTeRAPIA, MASAŻ: szwedzki, limfatyczny, twarzy i głowy, aromaterapia. Małgorzata Mobile: 0793 338 8935

ZATRZYMAj NAjPIęKNIejSZe chwILe ŻYcIA w KAdRZe fotografia ślubna, portretowa, dziecięca, okolicznościowa, sesje do portfolio. ewA 0794 6850788; www.myspace.com/fotoewa

KRęGARSTwO, RehAbILITAcjA, Manualna terapia, diagnoza, bioenergoterapia, Porady. Skutecznie i szybko. Tel. 0795 867 7615

PAZNOKcIe akryl, żel, manicure, pedicure, heNNA z regulacją, depilacja woskiem. Przyjmuję w domu, w londynie, Greenford. Pięć lat doświadczenia. Monika 07835412859,

LUbISZ dOMOwe wYPIeKI? Nie masz czasu? Zrobię to za Ciebie. Gwarancja jakości oraz niskiej ceny. Zamówienia tylko z londynu. Agata, tel. 0795 7978398

„Traffic 24” POLSKA-ANGLIA, małe paczki, duże ładunki. Pewnie, szybko, solidnie. Od drzwi do drzwi. +44 775590222; +48 663211000; traffic24@onet.eu

KORePeTYcje GCSE, A lEvEl – ENGlISh, GCSE, A lEvEl – POlISh KONTAKT: 07719111043

ANTeNY SATeLITARNe Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóceń, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny. Tel. 0751 526 8302

LAbORATORIUM MedYcZNe: The PATh LAb Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową. EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616

TRANS-POL Wywóz śmieci, przeprowadzki, pomoc drogowa 24/7, auto laweta. Tel. Andrzej 07862278730 lub 29

wRóŻKA SebILA, przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. Tel. 0798 855 3378

deAN MANSON SOLIcITORS KANceLARIA PRAwNA Tel: 020 8767 5000 Mon-Fri 09:30-17:30, Sat 12:00-17:00 Kontakt: Katarzyna Bogucka (Trainee Solicitor) Solicitors: M. Mansoor, E. Baig, S. Bhatti Sprzedaż, kupno domów i mieszkań wynajem sklepów, biur etc Prawo pracy Prawo rodzinne Odzyskiwanie długów Prawo imigracyjne (pobyt stały, obywatelstwo) Prawo handlowe (kontrakty, biznes, spółki) landlord and Tenant (spory, kontrakty) Odszkodowania powypadkowe (No win no fee) Odwołania od decyzji urzędowych Prawa człowieka i obywatela Testamenty, prawo spadkowe Spory/sprawy sądowe Prawo karne 243-245 MITchAM ROAd, LONdON Sw17 9jQ www.dmansonsolicitors.com Regulated by the Solicitors Regulation Authority


|29

nowy czas | 21 marca 2008

ogłoszenia

Do you: • Love working in restaurants? • Like minimum hassle, but not minimum wage? •Crave real opportunities – not empty promises? If so, YO! Sushi could be the place for you! We are seeking enthusiastic people to work with us in our new store in St Pancras St. SErvErS English fluency and a striking personality ChEf DE PartIES asian food experience preferred but not essential

job vacancies LauNDry oPEratIvES

Nearest tube station: Waterloo/Westminster Wednesday 26th of March 10.00am – 4.00pm Tel. 07825312396 Please bring a passport size photo!

Location: LONDON NW10 Hours: 20-40 PER WEEK BETWEEN MONDAYSATURDAY 6AM-6PM Wage: MEETS NAT MIN WAGE Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: Charlie's Angels Limited

Description: Temporary ongoing position - duration not known. Experience preferred but not essential. Duties include working on folding machines, spinning machines, and

BILINGuaL SECrEtary/P.a. Location: LONDON, SW1W Hours: 40 PER WEEK, 9AM-5PM Wage: £29,000 PER ANNUM Work Pattern: Days , Weekends Employer: Halbrook

Description: The ability to speak Russian or Polish is an advantage. Must

negocjator

visit our open Days at: yo! Sushi County hall Belvedere road County hall London SE1 7GP

loading the machines. You will be working in a warm environment. There are two shifts available between 6am and 6pm. Speaking Polish would be an advantage. Please take a passport or birth certificate and National Insurance number around to the office, along with bank details for payment of wages. How to apply: You can go and see the employer about this job without telephoning beforehand. Ask for Evalina Ewel at Charlie's Angels Limited, 14C Manor Road, London, N16 5SA.

be available to travel overseas. Good communication skills & computer skills are essential. Will --facilitate the purchasing of purchasing coal, petroleum & raw materials. Will liaise with overseas clients and accompany them to various venues, meetings and tours. Please forward: CV fao Richard Ruston by post or email halbrookltd@hotmail.com How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Richard Ruston at Halbrook, Aran 134, Grosvenor Gardens Ho, 35-37 Grosvenor Gardens, London, SW1W0BS. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office.

WIĘCEJ

www.nowyczas.co.uk Negocjator lubi ludzi, łatwo nawiązuje kontakty. Nie boi się, że ktoś go nie zrozumie, bo angielskim włada równie dobrze jak polskim. Negocjator wie, ile od niego zależy i to dodaje mu skrzydeł i sił, by iść do przodu. Negocjator. Silny. Stanowczy. Odporny na stres. Ktoś taki jak Ty.

Nowy Czas poszukuje pracownika do działu marketingu. Oferujemy pracę na dobrych warunkach, w zespole ludzi, dla których praca w mediach jest wyzwaniem i przygodą marketing@nowyczas.co.uk


30|

nowy czas | 21 marca 2008

port SUNDAY YOUTH FOOTBALL LEAGUE

Redaguje Daniel Kowalski info@sportpress.pl

WIELKI SUKCES MĹ ODYCH PIĹ KARZY

White Wings w Premier Division! Daniel Kowalski

White Wings FC to pierwsza polonijna druşyna piłkarska młodzików w Londynie. Po ostatnim ligowym zwycięstwie nad Manor Youth „Białe Skrzydła� mają juş gwarantowane drugie miejsce, a co się z tym wiąşe, awans do Premier Division. Zespół powstał w kwietniu 2005 roku z inicjatywy rodziców. Ich pociechy bardzo chciały grać w piłkę, ale angielskie kluby treningi przeprowadzają przewaşnie w sobotę, a wtedy właśnie polskie dzieci uczęszczają do szkół sobotnich. Początkowo kadra nie była zbyt liczna, ale z kaşdym tygodniem chłopców przybywało. W pierwszym sezonie działalności powołano dwie druşyny White Wings U10. Dziś młodzi piłkarze rywalizują juş ze swoimi rówieśnikami do lat 12. Klub został zarejestrowany w Middlesex County Football Association i jest zgłoszony do rozgrywek ligowych w swojej kategorii wiekowej. Po ostatniej wygranej w lidze Polacy zapewnili sobie drugie miejsce w tabeli oraz awans do wyşszej klasy rozgrywkowej.

White Wings współpracuje obescnie z dwoma szkoleniowcami, Grzegorzem Boreckim oraz Bartoszem Dubasem. Borecki jest z druşyną od początku jej istnienia. Swoją przygodę z futbolem zaczynał w RKS Mirków w Konstancinie pod Warszawą, gdzie grał wspólnie z Romanem Koseckim. Powaşna kontuzja uniemoşliwiła mu dalszą piłkarską karierę, ale sportowy bakcyl pozostał, dlatego teş postanowił zająć się szkoleniem młodzieşy. Bartosz Dubas jest z zespołem od blisko dwóch lat, w przeszłości trenował Tomasovię Tomaszów Mazowiecki. Obaj swoją pracę wykonują z wielką pasją. Dzieci uczą nie tylko piłkarskiego rzemiosła, ale równieş starają się kształtować ich charaktery, uczą dyscypliny, gry w zespole oraz zdrowej sportowej rywalizacji.

Zespół trenuje w parku Islip Manor w Northolt, boisko na ligowe mecze wynajmuje zaś od Ealing Council, równieş w Northolt. White Wings w całości utrzymuje się ze składek członkowskich rodziców, dlatego teş kierownictwo klubu zwraca się do polskiego biznesu o wsparcie. Jak na razie şadna z firm nie chciała się tego podjąć. Pomimo tego, iş chłopcy trenują w parku bez bramek i sprzętu, nie przeszkadza im to w odnoszeniu sukcesów. W 2006 roku zajęli czwarte miejsce w Międzynarodowym Turnieju Piłkarskim w Krasnymstawie, który finansowany był z środków Unii Europejskiej. W meczu o trzecie miejsce White Wings ulegli Koronie Kielce. Sezon 2006/2007 to pasmo wielu sukcesów. Zespół dotarł aş do fina-

\ LQ ] G R U R N V OL E ] G %D Z 6ZLHWD S PLQ NL =DG]ZRQ ] NRP�U MX› RG

=DG]ZRQ QD

7(5$=

Wybierz 1 aby doladowac konto ÂŁ5. Otrzymasz SMS-a potwierdzajacego pobranie oplaty. Rozmawiaj godzinami wykorzystujac swoje darmowe minuty.

osdco!stepsnkyi. l k NoTw -T a l z P o

z iez Terat rown won na698 jes Zadz 97 4 iec 84 edz 020y dowi ecej. ab sie wi

S** M /S 5p za ki ls Po do QD j  V�D �D SMSu PHUX Z\V V] Z\ FH HV] FKF R QX U\DFK QXPHUX QD NW� SROVNLHJ JR x Q QLM RG SROVNLH PR F] ]QLM ]DF :LDGRPRx ]D \xOLM ZLDGR R : +H :\xOLM ZLDGRPRx QD +HOOOOR

QS D 606

3ROVND tel. stacjonarny 3ROVND tel. komĂłrkowy 1LHPF\ tel. stacjonarny 6Â?RZDFMD tel. stacjonarny

2p/min 7p/min 1p/min 2p/min

Infolinia: 020 8497 4698 I www.auracall.com

To proste‌ Spróbuj teraz!

*T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p to 15p. To stop auto recharge when credit is low, text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate). **Cost per SMS as stated in the advert + standard SMS rate or may be used as part of bundled SMSs, except T-Mobile which may cost more. Type the international mobile number at the start of your message. Total characters should not exceed 160. Your network operator may charge you for excess characters. Disclaimer: We cannot guarantee delivery to the destination. Sufficient credit in T-Talk and mobile accounts is needed. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

Ĺ‚u Pucharu Ligi Hayes & District, gdzie rywalizowaĹ‚o aĹź czterdzieĹ›ci zespoĹ‚Ăłw. W innych turniejach dwa razy zdobyli pierwsze miejsce (Hampton, Yeading Hew), a dwa razy byli drudzy (Hillingdon Saints, Sandgate). W tym sezonie zespół uzyskaĹ‚ juĹź awans do Premier Division, a w pucharze dotarĹ‚ aĹź do półfinaĹ‚u. – Dla rodzicĂłw od sukcesĂłw sportowych waĹźniejsze jest to, Ĺźe ich pociechy nie spÄ™dzajÄ… wolnego czasu przed komputerem, czy telewizorem — mĂłwi prezes klubu Wioletta Kaczmarek. – Treningi to zresztÄ… okazja do integracji nie tylko chĹ‚opcĂłw, ale rĂłwnieĹź samych rodzicĂłw – dodaje. O kondycjÄ™ duchowÄ… w zespole dba zaprzyjaĹşniony ksiÄ…dz Janusz Gorczyca, a jednym z najwiÄ™kszych kibicĂłw jest dyrektor Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie, Kazimierz Marcinkiewicz. W niedawnym wywiadzie dla tygodnika „Angoraâ€? zapytany, ktĂłremu londyĹ„skiemu klubowi kibicuje, nie wskazaĹ‚ ani Arsenalu, ani teĹź Chelsea, ale wĹ‚aĹ›nie „BiaĹ‚e SkrzydĹ‚aâ€? z Northolt. Oto skĹ‚ad zespoĹ‚u: Mateusz Alunowski (kapitan), Mateusz Kaczmarek, Dawid Rogalski, Norman Bukowski, Krzysztof Mosiej, Adrian Gziut, Jakub Matwiejszyn, Maks ŝóĹ‚taĹ„ski, Kacper WoĹşniak, Mateusz Konopielski, Jakub Zientarski, Andrzej PepliĹ„ski, Gracjan Olban, Grzegorz BoĹ„czewski, PaweĹ‚ Pieszczoch, Dorian Wiciak, Marcin Wanot, MikoĹ‚aj Krukowski, Anthony Said. Najlepszym strzelcem jest Dawid Rogalski, ktĂłry w bieşącym sezonie strzeliĹ‚ juĹź dwadzieĹ›cia osiem bramek.

Kadra na USA Trener reprezentacji Polski Leo Beenhakker powołał kadrę na mecz z USA, który w najblişszą środę rozegrany zostanie w Krakowie. Bramkarze: Artur Boruc (Celtic), Tomasz Kuszczak (MU), Šukasz Fabiański (Arsenal). Obrońcy: Marcin Wasilewski (Anderlecht), Paweł Golański (Steaua), Mariusz Jop (FK Moskwa), Jacek Bąk (Austria), Michał ŝewłakow (Olympiakos), Grzegorz Bronowicki (Crvena Zvezda), Arkadiusz Radomski (Austria Wiedeń). Pomocnicy: Mariusz Lewandowski (Szachtar), Dariusz Dudka (Wisła), Rafał Murawski (Lech), Michał Pazdan (Górnik), Wojciech Šobodziński (Wisła), Šukasz Garguła (Bełchatów), Jacek Krzynówek (Wolfsburg). Napastnicy: Maciej ŝurawski (Larissa), Euzebiusz Smolarek (Santander), Šukasz Piszczek (Hertha), Radosław Matusiak (Wisła), Paweł Broşek (Wisła).

Daniel Kowalski

bieg na przełaj Po kilkumiesięcznej przerwie na wyścigowe tory powrócili kierowcy Formuły 1. W pierwszym wyścigu – Grand Prix Australii – zwycięşył Brytyjczyk, Lewis Hamilton. Robert Kubica nie ukończył wyścigu. Reprezentant Polski, Mariusz Lewandowski, zdobył bramkę dla Szachtara Donieck w wygranym półfinałowym spotkaniu Pucharu Ukrainy. W meczu z Czornomorcem Odessa 2:1 (1:0). Polak na listę strzelców wpisał się w 41. minucie. 26 marca rusza ogólnoeuropejska internetowa kampania „Strzelaj gole dla Czerwonego Krzyşa�, współorganizowana przez UEFA i Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyşa (MKCK). Jej celem jest pomoc ofiarom w Afganistanie. W Polsce kampania realizowana jest przez PCK we współpracy z PZPN. Brytyjskie media

poinformowaĹ‚y, iĹź menedĹźer Chelsea London Avram Grant dostaĹ‚ kolejne pogróşki. Nieoficjalnie wiadomo, Ĺźe w poniedziaĹ‚kowy poranek do centrum treningowego trafiĹ‚a paczka, w ktĂłrej umieszczony byĹ‚ list z pogróşkami. Bayern Monachium zostaĹ‚ drugim finalistÄ… piĹ‚karskiego Pucharu Niemiec po zwyciÄ™stwie na swoim stadionie nad VfL Wolfsburg 2:0 (0:0). W druĹźynie z Wolfsburga od 84. minuty graĹ‚ Jacek KrzynĂłwek. Pod znakiem zapytania stanÄ…Ĺ‚ mecz Polska – Albania, ktĂłry miaĹ‚ być jednym z ostatnich sprawdzianĂłw podopiecznych Leo Beenhakkera przed Euro 2008. Obie federacje piĹ‚karskie – FIFA i UEFA zawiesiĹ‚y albaĹ„skÄ… federacjÄ™ z powodu mieszania siÄ™ politykĂłw w jej dziaĹ‚alność. Koszykarze hiszpaĹ„skiej Pamesy

Walencja dzięki wysokiemu zwycięstwu nad chorwackim KK Zadar 93:70 w rewanşowym meczu 1/8 finału Pucharu ULEB jako ostatni wywalczyli awans do turnieju finałowego rozgrywek – Final Eight. Holenderski piłkarz Ronald de Boer zakończył karierę. Powodem decyzji de Boera jest uraz kręgosłupa, jakiego doznał grając w druşynie Al-Shamal w Katarze. Najbardziej znany golfista na świecie, Tiger Woods, zwycięşył w turnieju Arnold Palmer Invitational. Zakończył z wynikiem 270, 10 uderzeń ponişej par. Na drugim miejscu uplasował się Bart Bryant z rezultatem 271, 9 uderzeń ponişej par.


|31

nowy czas | 21 marca 2008

sport

Polonijny Klub Piłkarski White Wings ogłasza nabór chłopców urodzonych w przedziale od 1 września 1995 do 31 sierpnia 1997. Wszystkich chętnych prosimy o kontakt pod numerem telefonu: 0791 521 9133, bądź email: white-wings.fc@fsmail.net

orange ekSTraklaSa

przeD meczem legia - wiDzew

Widzew chce w końcu wygrać Gdzież te czasy, gdy mecze Widzewa z Legią decydowały o mistrzostwie? Niby nie tak zamierzchłe, a już zdają się być tak odległe. Wystarczyła dekada, by ranga wielkiego klasyka spadła. Teraz fason jako tako trzyma tylko Legia, a Widzew walczy jedynie o rozmiary karnej degradacji. Mimo to dla obu drużyn wzajemne starcie wciąż ma ogromną wagę i wyjątkowy prestiż, a wymagający kibice liczą na to, że piłkarze wycisną z siebie ostatnie soki. Niezbędne to będzie zwłaszcza widzewiakom, bo tylko tak zatuszować mogą swój mniejszy potencjał. Brak od ośmiu lat zwycięstwa z Legią nie pomaga, ale wspomnienie jesieni, gdy Kuklis jako pierwszy w tym sezonie pokonał nieomylnego wcześniej Muchę, dodaje wiary. Wtedy w roli szkoleniowca łodzian po raz pierwszy wystąpił Marek Zub. Debiut zgodnie z przewidywaniami przegrał, ale teraz bogatszy o doświadczenie i wsparcie wiernych kibiców liczy na więcej, niż jak w Warszawie

polacy za granicą

tylko honorowy gol. Może chociaż remis, którego bezkompromisowa Legia na wyjazdach od ponad roku nie zanotowała (8 zwycięstw i 9 porażek). Taki w ciemno przyjęłaby Odra. Ale czy w Krakowie o czymś więcej może marzyć? W tym sezonie nawet to żadnej przyjezdnej drużynie jeszcze się nie udało, a sama od 6 lat zawsze tam przegrywa. W ub. sezonie tak dotkliwie (aż 6-0), jak wcześniej w ekstraklasie tylko raz. Na straty z góry musi się przygotować, bo Wisła w każdym z ostatnich 16 spotkań trafia do siatki, a odpowiedzieć

tak skutecznie jak jesienią, gdy po trzech kolejnych porażkach niespodziewanie urwała liderowi punkt, będzie niezmiernie trudno. Nie lada wyzwanie czeka też Cracovię. W tym roku jeszcze nie przegrała, ale stadionu w Grodzisku nigdy nie zdobyła. A zjedzie w chwili, gdy Groclin na biegu sześciu zwycięstw z rzędu zmiata wszystkich na swej drodze. Chcąc gonić podium, zrywu potrzebuje Lech. Ale czy w Bełchatowie zdoła, skoro nie wygrał tam od 9 lat? Słabość gospodarzy w równym stopniu może

marcin żewłakow

Już od kilku sezonów Marcin Żewłakow jest polskim rekordzistą pod względem liczby strzelonych goli w belgijskiej ekstraklasie. Polak ma obecnie na swoim koncie aż 92 trafienia. W styczniu został również liderem w ilości rozegranych meczów na boiskach Jupiler League. Co ciekawe, wydarzenie to miało miejsce podczas meczu KAA Gent – Excelsior Mouscron 2:0, czyli spotkania aktualnego wówczas pracodawcy „Żewłaka” z klubem, w którym spędził znakomitą część belgijskiego etapu swojej kariery, a w dodatku uświetnił to wydarzenie golem! Polski napastnik rok 2007 kończył jeszcze jako współlider klasyfikacji,

mając na koncie taką samą ilość rozegranych spotkań co Mirosław Waligóra – 244. Dotychczasowy lider pracował na swój dorobek przez osiem sezonów i to w jednym tylko klubie – Lommel SK, grając po raz ostatni na szczeblu ekstraklasy w 2003 roku. Od tego czasu popularny Mirek grywał w klubach niższych lig: Bocholter KVV, Overpelt – Lommel United, a obecnie występuje w Meerchout. Wspomniani piłkarze zapisali piękne rozdziały na kartach historii belgijskiej ekstraklasy, będąc znakomitą wizytówką polskiego futbolu. Rekordzista Marcin Żewłakow trafił do Belgii z Polonii Warszawa jesienią 1998 roku. Kierunek ten nie dziwił, bowiem jego menedżerem był Włodzimierz Lubański, doskonale znający tamtejszy rynek. „Żewłak” zostając zawodnikiem Beveren, trafił pod opiekę innego byłego reprezentanta Polski – Stanisława Gzila. Wyjeżdżając z kraju, miał opinię nieźle zapowiadającego się piłkarza młodzieżowej reprezentacji Polski. „Żewłak” debiutował w lidze

ryszard Drewniak

Rozstawiona z numerem dzie-

siątym Agnieszka Radwańska w ćwierćfinale turnieju Masters Series WTA na twardych kortach w Indian Wells przegrała z „dwójką”, Rosjanką Swietłaną Kuźniecową 2:6, 4:6. Do wielkiej sensacji doszło w

1/8 finału piłkarskiego Pucharu Francji. Uczestnik tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, Olympique Marsylia, przegrał z zespołem piątej ligi – USJA Carquefou 0:1. Legia Warszawa zremisowała 1:1 (1:0) z Wisłą Kraków w pierwszym półfinałowym meczu Pucharu Ekstraklasy. Najpopularniejszym samocho-

dem wśród piłkarzy angielskich klubów jest Range Rover. Sportowym modelem tego auta, z silnikiem 4,4 V8 dysponuje 21 pierwszoligowych zawodników. W najciekawszych środowych

meczach angielskiej Premier League Tottenham zremisował w derbach Londynu z Chelsea 4:4. W innym meczu Manchester United, z Tomaszem Kuszczakiem w bramce, wygrał z Bolton Wanderers 2:0. Etiopczyk Haile Gebrselassie

wygrał 18. półmaraton w Lizbonie, uzyskując czas 59.15, co jest najlepszym tegorocznym wynikiem na tym dystansie.

crewcarD 5-a-SiDe poliSh fooTball league

„Żewłak” rekordzistą Tomasz Siwiński

pomóc, co zaszkodzić. Z pewnością zrobią, co tylko się da, by zapełnić puste jeszcze wiosną bramkowe i punktowe konto, a mając u siebie w dorobku 5 zwycięstw w ostatnich siedmiu meczach, stać ich na to. Jeszcze bardziej na zysk może liczyć Korona, bo choć z czterema ostatnio podejmowanymi zespołami sobie nie poradziła, to z Jagą, która przegrała ponad połowę wyjazdów, powinna. Tymczasem Zagłębie po kolce w stolicy szukać będzie oddechu, ale „niebiescy” w Lubinie rzadko zawór punktowej butli otwierają na maksa. W ostatnich 12 latach przegrali tam tylko raz i teraz, gdy zjadą niepokonani od pięciu spotkań, liczyć będą przynajmniej na remis. Ten nie urządza usychającego na dnie tabeli duetu. Aby skropić więdnące nadzieje, niezbędne jest zwycięstwo. Obydwa zespoły wierzą, że się uda. Zagłębie, bo jeśli z Legią sobie poradziło, to czemu ze słabszymi łodzianami miałoby być inaczej. Tych z kolei optymizmem napawa wspomnienie z jesieni, gdy u siebie właśnie z beniaminkiem z Sosnowca jako jedynym dali sobie radę. Meczem za miedzą żywo zainteresowana będzie Polonia. Trzymać będzie za remisem, ale przede wszystkim szukać będzie sposobu na pierwsze od 32 lat zwycięstwo z sąsiadem z Zabrza!

bieg na przełaj

belgijskiej 10 października 1998 roku spotkaniem Beveren – Kortrijk 2:2, od razu zdobywając dwa gole. Był to jedyny sezon, jaki spędził w Beveren. Przed rozpoczęciem kolejnego sezonu Marcin Żewłakow został zawodnikiem Excelsoru Mouscron. W klubie tym spędził sześć sezonów, aż 77 razy wpisując się na listę strzelców. Bardzo dobra skuteczność polskiego napastnika nie przełożyła się jednak na wyniki zespołu. Excelsior najwyższą, czwartą lokatę, zanotował w tym okresie w sezonie 1999/2000. Marcin Żewłakow bardzo bliski był zapisania w swoim CV Pucharu Belgii (2002) i Pucharu Ligi Belgijskiej (2000), jednak drużyna z Mouscron przegrywała finałowe potyczki. W międzyczasie należał do etatowych kadrowiczów reprezentacji Polski, w której rozegrał 26 spotkań (debiut w lutym 2000 w meczu z Francją 0:1, ostatni mecz pięć lat później przeciw Białorusi 1:3) i strzelił pięć goli, w tym jednego podczas meczu z USA na mundialu w Japonii i Korei.

puchar ligi

Sporo niespodzianek Miniona niedziela upłynęła pod znakiem rozgrywek pucharowych. Po raz pierwszy w historii „piątek” w Londynie do Pucharu Ligi zgłosił się komplet czterdziestu sześciu drużyn. W tym roku rywalizacja składa się z trzech etapów. W pierwszym uczestniczyły zespoły drugiej i trzeciej ligi. W drugim najlepsza szesnastka zagra już z pierwszoligowcami. Dopiero od trzeciej tury wszystkie zespoły rywalizować będą systemem pucharowym. Już pierwszy etap rozgrywek pokazał, że puchary rządzą się swoimi prawami. Trzecioligowcy pokazali, że do zespołów z wyższej klasy rozgrywkowej aż tak wiele ich nie dzieli. Pomimo niesprzyjającej pogody mecze były bardzo zacięte i emocjonujące. W grupie A najlepiej zaprezentował się ManCity, który wygrał wszystkie swoje mecze. Drugie miejsce niespodziewanie zajęły trzecioligowe Orły. Największa niespodzianka miała miejsce w grupie F, gdzie trzecioligowy Klemscott Rangers wyprzedził wyżej notowane Czerwone Diabły oraz Katalonię.

Oprócz tego na uwagę zasługuje jeszcze postawa zespołu White Wings Seniors, który w czterech kolejnych meczach zgromadził aż dziesięć punktów, co było prawdziwą niespodzianką. Zawiódł natomiast Polmar, który przegrał rywalizację z drużyną Zawiszaków. Do drugiego etapu rozgrywek awansowali: ManCity, P&T Orły, Sajdersi, Grom Acton, Giants, Cygan, Inter Team, Biała Wdowa, Polska, Hey Now, Klemscott Rangers, Biało-Czerwone Diabły, White Wings, Zawiszaki. W najbliższy weekend z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych wszystkie drużyny czeka przerwa. Na ligowe boiska powrócą tydzień później. W pierwszej lidze zagrają: Janosiki – Domax, Słomka Builders Team – Księgarnia Font, KS 04 – Scyzoryki, Piątka Bronka – Inko Team, Kasa –Polmar Team, Archway – DP Zibi & Jack, Darlo – JS Construction, Varsglopol – Olimpia.

Daniel kowalski



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.