nowyczas2008/075/010

Page 1

Serdeczność kontrolowana

anglika na części lub z przekładką

W multikulturowym spektaklu Polakom przypada jedyna wolna nisza – pokornego lizusa. Zgodnie z jej atrybutami, tubylcy wybaczą nam z łatwością głupotę, ale nigdy indywidualność.

W Polsce „anglika”, jak się w kraju mawia na brytyjskie auta, zarejestrować nie można. Polak jednak istotą przedsiębiorczą i pomysłową jest, więc na „anglika” znalazł sposób.

.

lOnDOn 14 MaRCH 2008 10 (75) nowyczas.co.uk FREE

nEW TIME

THE pOlIsH WEEKlY

Tęgie głowy Jed ną z naj bar dziej eli tar nych szkół śred nich w Wiel kiej Bry ta nii jest Chel ten ham La dies Col le ge. Jak sa ma na zwa wska zu je, jest to szko ła wy łącz nie dla dziew cząt, a na uka w niej kosz tu je, ba ga te la, dwie ście ty się cy fun tów rocz nie.

Są jednak uczennice, które mogą liczyć na to, że szkoła weźmie od nich „tylko” połowę tej kwoty. Mowa tu o tych dziewczynkach, których postępy w nauce świadczą o inteligencji bliskiej geniuszowi. A do najlepszych uczennic w Cheltenham Ladies College należą również Polki. Absolwentki tej ekskluzywnej szkoły są później studentkami najbardziej prestiżowych uczelni całego świata. Oxford, Cambridge, Harvard czy wreszcie niezrównany Massachusetts Institute of Technology (MIT) stoją przed nimi otworem. Dyrektorka college’u – Vicky Tuck pełna jest dla nich podziwu, bowiem zdaje sobie sprawę z faktu, że niektóre dopiero kilka lat temu przyjechały z rodzicami do Wielkiej Brytanii, często bez znajomości języka angielskiego. Ambicje, upór a przede wszystkim pracowitość tych młodych Polek są często daleko wyższe niż ich brytyjskich koleżanek, któ-

re nigdy nie musiały pokonywać barier językowych czy nawet systemowych, bo przecież modele edukacji tutaj i w Polsce znacznie się od siebie różnią. Przypadek tych dziewczynek pokazuje, nie po raz pierwszy zresztą, że odwieczne narzekanie na polski system szkolnictwa bywa czasem mocno przesadzone. Jak mówi Vicky Tuck, to również wiadomości z matematyki i innych ścisłych przedmiotów, jakie wyniosły właśnie ze swoich szkół w rodzinnym kraju sprawiły, że Polki biją na głowę swoje brytyjskie koleżanki. Anna Łabno, absolwentka tego college’u, mogła wybierać między Cambridge a MIT. Wybrała tę drugą uczelnię, która aby pozyskać Annę, zaproponowała jej pokrycie większości kosztów przyszłej nauki. Dziewczynki uczą się po kilkanaście godzin dziennie, wybierają również najtrudniejsze kursy, bowiem gwarantują one zdobycie najlepszych stopni, a co za tym idzie, uzyskanie dodatkowych stypendiów. – Mają głód wiedzy, bo doskonale zdają sobie sprawę z tego, że dobra edukacja to ich przyszłość, to możliwość skorzystania z wielu życiowych szans, które często otrzymują tylko najlepsi – powiedział Alan Smithers, dyrektor centrum badań nad edukacją przy uniwersytecie Buckingham. Natomiast dziennikarz „Sunday Times”, który poświęcił polskim prymuskom artykuł, podsumował ów stan rzeczy w tonie, delikatnie mówiąc, ostrzegawczym: „Młode, zdolne Polki mogą wygrać z pełnymi samozadowolenia Brytyjczykami w wyścigu o miejsca na prestiżowych uniwersytetach i w walce o najlepsze posady”. (es)

›› W sobotę, 8 marca, setki ludzi przeszło ulicami Londynu, by

protestować przeciwko chińskiej okupacji Tybetu. Manifestanci dotarli do chińskiej ambasady, jednak żaden z chińskich urzędników nie chciał z nimi rozmawiać.

REWERs

lOnDOn CallInG

REpORTaż

Wybierzemy? Dubowo...

Sen ciał

Polska diaspora zachłystuje się swoją ważnością. „My wybierzemy burmistrza” przeczytałem tytuł na pierwszej stronie „Dziennika Polskiego”. Zatkało mnie z narodowej dumy. To MY mamy taką tu siłę?!

Leżysz na wznak, twoje ciało to organiczny poplątany stwór, który połączony jest z milionami innych ciał podobnych tobie. Wszystkie wiją się w przedziwnym tańcu odruchów.

W sercu Brixton stoi klub Mass. Kościół zamieniony w wielką imprezownię od razu wprowadzający w specyficzną, mroczną atmosferę. Tej nocy dominowały w nim jednak zabójcze dubstepowe brzmienia.

DEZERTER IZRaEl FIsZ DaRMOWE BIlETY! sTR. 26


2|

14 marca 2008 | nowy czas

Duch Czasu straszy nawet ateistów. Stanisław Jerzy Lec

kartki z kalendarza

listy@nowyczas.co.uk

Piątek, 14 marca, Leona, matyLdy

Szanowna Redakcjo, z wielkim zainteresowaniem przeczytałam artykuł Stefana Gołębiowskiego pt. „Berliński sukces Piotra Beczali” (NC nr 7, 22.02), w którym pisze o świetnie zapowiadającej się na najbliższą przyszłość karierze naszego Rodaka. A teraz chcę cofnąć się do 2005 roku, kiedy 21 czerwca w Królewskiej Operze na Covent Garden słyszałam Piotra Beczalę w „Rigoletto”. O tym występie nie ma wzmianki w artykule Stefana Gołębiowskiego. Słynna aria „La Donna e’mobile” nie wzbudziła wtedy wielkiego zachwytu, gdyż oklaski były raczej „umiarkowane”. Może to był zły dzień, a więc tym bardziej należy się cieszyć, że nasz Rodak obecnie jest rozchwytywany i ma wypełniony program na długi czas.

1938 1980

Adolf Hitler podpisał akt zjednoczenia Austrii z Niemcami. Anschluss Austrii stał się faktem. Samolot PLO IŁ-62 lecąc z Nowego Jorku do Warszawy rozbił się pod Warszawą, w Lesie Kabackim. Zginęło 87 osób, w tym Anna Jantar oraz członkowie drużyny bokserskiej USA, lecący na mecz z polską drużyną.

Sobota, 15 marca, Ludwiki, kLemenSa 1930 1956

Urodził się Jerzy Dobrowolski, aktor filmowy; zagrał m.in. w „Poszukiwany, poszukiwana”, „Rejsie”, „Nie ma róży bez ognia”. W Nowym Jorku na Broadwayu odbyła się premiera musicalu „My Fair Lady” z Julie Andrews i Rexem Harrisonem.

niedzieLa, 16 marca, izabeLi, HiLarego 1970 1978

Zmarł Jerzy Szaniawski, twórca dramatów „Adwokat i róże”, „Most”, „Dwa teatry”; słuchowiska „Zegarek”; opowiadań „Profesor Tutka”. We Włoszech grupa terrorystyczna Czerwone Brygady porwała polityka Aldo Moro. Dwa miesiące później odnaleziono jego zwłoki.

Poniedziałek, 17 marca, Patryka, zbigniewa 1921 1940

Uchwalenie pierwszej, po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, Konstytucji zwanej Marcową. Urodził się Marcel Łoziński, reżyser filmów dokumentalnych m.in. „Egzamin dojrzałości”, „89 mm od Europy”, „Wszystko może się przytrafić”, „Po zwycięstwie”.

WALeRiA SAWiCKA

wtorek, 18 marca, cyryLa, edwarda 1921 1942

W Rydze podpisano traktat pokojowy między Polską, Rosją Radziecką i Ukrainą Radziecką. Rozpoczęła się ewakuacja wojsk polskich z terenu ZSRR do Iranu, pod przewodnictwem generała Władysława Andersa.

Środa, 19 marca, bogdana, Józefa 1611

1968

W Moskwie wybuchło powstanie przeciwko załodze Kremla, którą stanowiły wojska polskie pod dowództwem hetmana Stanisława Żółkiewskiego. Władysław Gomułka wygłosił przemówienie, obarczając obywateli pochodzenia żydowskiego winą za marcowe wydarzenia.

Szanowni Państwo, Załączam list, który przesłałem do „Dziennika Polskiego”. Niestety nie został opublikowany. Widocznie „Dziennik Polski” boi się Konsulatu RP w Londynie. Swego czasu p. Zaremba [prezes Polskiej Fundacji Kulturalnej, wydawcy „Dziennika” – przyp. red.] obiecał był na spotkaniu, że wszystkie listy będą publikowane… Ale to było

dawno i już pewnie nieprawda. Pozdrawiam Waszą redakcję, pisma, które jest jedyną alternatywą dla „Dziennika Polskiego”. Czekam, kiedy przejdziecie na dziennik! Z szacunkiem Michał Bobowicz Od redakcji: Poniżej zamieszczamy nieopublikowany w „Dzienniku Polskim” list Czytelnika: *** Szanowni Państwo! Chciałbym się odnieść do opublikowanego w Tygodniu Polskim (nr 7 z 17 lutego) artykułu na temat konsulatu („Obywatele drugiej kategorii”). Przede wszystkim usiłowałem znaleźć nazwisko dziennikarza czy dziennikarki, która ten artykuł napisała. Znalazłem tylko nazwisko fotografa, Jarosława Koźmińskiego. Czy oznacza to, że „Dziennik” boi się konsulatu i nie podaje nazwisk swoich dziennikarzy? Po drugie, autor czy autorka powinna chyba wcześniej sprawdzić budżet RP i podać informację, ile ma być pieniędzy na placówki zagraniczne. Potem też spytać w.p. konsula, ile dostaje na placówkę. Przecież o pieniądze tu idzie, a nie o coś innego! Dopiero wtedy można usiąść z w.p. konsulem i biadolić. Potem przyjść po rozum do głowy i powiedzieć jasno i prosto. Rząd RP nie

chce, żeby tutaj Polacy się osiedlali. Chce, aby wracali do kraju i tam biedę klepali. Więc nie zwiększy środków na konsulat w Londynie czy też na otwarcie innych konsulatów w innych częściach Anglii, Walii, Szkocji czy irlandii Północnej. Nie ma się co oszukiwać i w.p. konsul powinien to jasno i otwarcie powiedzieć. No, ale jak by to zrobił, to by stracił stanowisko. Dziwne, że kiedy były wybory, można było postarać się i zorganizować inne poza ambasadą i konsulatem miejsca do głosowania. Na to pieniądze się znalazły… No, ale ktoś powie, to były pieniądze przeznaczone na wybory. Czyżby? Przecież chodziło o to, aby tych wstrętnych Kaczorów oderwać od władzy i dlatego pieniądze się znalazły. Czemu tego samego nie było w 2005 roku? Więc mówmy otwarcie: Polacy w Wielkiej Brytanii! Nie damy więcej pieniędzy na konsulat w Londynie i powstanie innych, bo by wam się w głowach poprzewracało i jeszcze więcej Polaków by przyjechało do Wielkiej Brytanii. A my (tzn. rząd RP, czy to z Kaczyńskim czy Tuskiem), chcemy was widzieć w Polsce, by można z was doić ile się da i marnotrawić jeszcze więcej. Pozdrawiam MiChAł BOBOWiCZ Strood

czwartek, 20 marca, eufemii, kLaudii 1815 1978

Napoleon Bonaparte wrócił na czele nielicznej armii do Paryża i przejął władzę. Początek tzw. „stu dni” Napoleona. Krystyna Chojnowska-Liskiewicz zakończyła samotny rejs dookoła świata trwający dwa lata, zapisując się w historii jako pierwsza kobieta, która dokonała takiego wyczynu.

ludzi przebranych za najsłynniejszego rabusia świata, Robin Hooda, pojawiło się na zamku w Nottingham na tegorocznym zlocie Robin Hoodów, który organizuje cyklicznie... szeryf Nottingham

1119

dodatkowych lat życia otrzymali londyńczycy dzięki wprowadzeniu w 2003 roku opłaty „congestion charge”, która zdaniem naukowców znacząco zmniejszyła stężenie spalin w powietrzu.

1888

czaS na nowe mieJSca! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać

0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk

Zwra cam się do Pań stwa z go rą cą proś bą o wspar cie fi nan so we bu do wy w War sza wie do mu peł nią ce go funk cję Ośrod ka Re ha bi li ta cy jo -Opie kuń cze go. Przez wie le lat oso by upo śle dzo ne umy sło wo, nie za leż nie od ich wie ku, po utra cie swo ich opie ku nów by ły umiesz cza ne w do mach dla lu dzi sta r ych lub psy chicz nie cho r ych. Chcąc prze ciw dzia łać ta kiej sy tu acji i dać swo im dzie ciom szan se roz wo ju oraz re ha bi li ta cji po przez pra cę, a tak że na uczyć spo łe czeń stwo lo kal ne to lel ran cji dla osób nie peł no spraw nych za ło żo no w 1992 ro ku Fun da cję MAL WA. Ce lem sta tu to wym Fun da cji jest wy bu do wa nie w War sza wie Ośrod ka Re ha bi li ta cyj no -Opie kuń cze go dla osób z nie peł no spraw no ścią in te lek tu al ną. Dom Fun da cji MAL WA to, zgod nie z pro jek tem, bu dy nek o trzech kon dy gna cjach, o łącz nej po wierzch ni 1648 m2. W ośrod ku znaj du ją miej sce warsz ta t y pra cy te ra peu t ycz nej dla 30 osób, pra cow nie lo go pe dycz ne, kra wiec kie, pla stycz ne, mu zycz ne, re ha bi li ta cyj ne itd. oraz za kład pra cy chro nio nej dla 15 osób. W do mu mo że miesz kać 25 osób, któ re utra ci ły opar cie w ro dzi nie, a w ho ste lu 15 osób, któ re cza so wo utra ci ły opie kę. Pra ca w Fun da cji opar ta jest wy łącz nie na pra cy spo łecz nej jej człon ków i wo lon ta riu szy. W wy ni ku pod ję t ych sta rań Fun da cja MAL WA otrzy ma ła od władz War sza wy ak tem no ta rial nym dział kę bu dow la ną o po wierzch ni 1900 m2 w War sza wie -Bie la nach przy uli cy Bal ce rze ka 2. Wy ko na li śmy peł ną do ku men ta cję tech nicz ną i w 1999 ro ku roz po czę li śmy bu do wę. Uda ło nam się wy ko nać stan su ro wy bu dyn ku. Pod łą czo ne

63 King’s Grove, London SE15 2NA ReDAkcJA: tel.: 0207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk ReDAktOR nAcZeLny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) ReDAkcJA: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Marcin Piniak (m.piniak@nowyczas.co.uk), Elżbieta Sobolewska (e.sobolewska@nowyczas.co.uk) ZDJęciA: Piotr Apolinarski (p.apolinarski@nowyczas.co.uk), Damian Chrobak, Agnieszka Mierzwa kORektA: Tomasz Tułasiewicz WsPółPRAcA: Milena Adaszek, Krystyna Cywińska, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Sławomir Fiedkiewicz, Wojciech Goczkowski, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Wacław Lewandowski, Andrzej Lichota, Marek Kaźmierski, Andrzej Krauze, Aleksander Killman, Agata Kosmacz, Daniel Kowalski, Grzegorz Ostrożański, Łucja Piejko, Anna Rączkowska, Bartosz Rutkowski, Michał Sędzikowski, Mikołaj Skrzypiec, Aleksandra Solarewicz, Alex Sławiński, Przemysław Wilczyński

zo sta ły me dia i in sta la cja wod no -ka na li za cyj na. Te ren jest ogro dzo ny. W 2007 ro ku wy ko na ne zo sta ły tyn ki ze wnętrz ne wraz z ocie ple niem bu dyn ku oraz ba lu stra dy bal ko nów, scho dów i ramp wjaz do wych dla osób nie peł no spraw nych. Wszyst kie te pra ce wy ko na li śmy dzię ki wpła tom ro dzi ców oraz po zy ska nym fun du szom od spon so rów po przez or ga ni zo wa nie kon cer tów cha r y ta t yw nych, kwest, lo te rii itp. Do za koń cze nia bu do wy zo sta ły nam do wy ko na nia pra ce wy koń cze nio we we wnątrz bu dyn ku, m.in. sieć elek trycz na, sys tem grzew czy bu dyn ku, win da, pod ło gi, po sadz ki, tyn ki we wnętrz ne. Obec nie bu do wa jest wstrzy ma na, a człon ko wie Fun da cji czy nią wie le sta rań o po zy ska nie fun du szy po zwa la ją cych na za koń cze nie bu do wy do mu, na któ r y cze ka wie le ro dzin wy cho wu ją cych dzie ci nie peł no spraw ne. Za po moc w do koń cze niu bu do wy do mu Fun da cja pra gnie uho no ro wać każ de go spon so ra, któ r y się do te go przy czy ni. Na zwi sko spon so ra lub lo go fir my bę dzie eks po no wa ne w ho lu bu do wa ne go Do mu Re ha bi li ta cyj no -Opie kuń cze go. Moż li wa jest też in na for ma za dość uczy nie nia. Z serdecznym pozdrowieniem Jan Olizar Prezes Fundacji MALWA 01-903 Warszawa ul. Dąbrowskiej 9/72 tel. 022 6694961 email: fmalwa@poczta.onet.pl kon to: 75 1020 1026 0000 1902 0114 4419

Prenumeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.

formuLarz Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................

PłatnoŚć ........................................................................................................ liczba wydań

uk

ue

DZiAł MARketingu: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk

13

£25

£40

Alicja Kwaśna (a.kwasna@nowyczas.co.uk), Maciej Steppa (maciej@nowyczas.co.uk)

26

£47

£77

WyDAWcA: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

52

£90

£140

czaS PubLiSHerS Ltd. 63 kings grove London Se15 2na

Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)


9UMCŖGO[ 2CģUVYW URQUÏD PC \CġQŖGPKG MQPVC DCPMQYGIQ Y 9KGNMKGL $T[VCPKK a bankowego 1VYCTEKG MQPVC Y PCU\[O DCPMW LGUV DCTF\Q ġCVYG 9 YKøMU\QĸEK RT\[RCFMÏY Y[UVCTE\[ V[NMQ LGFGP FQYÏF VQŖUCOQĸEK s RCU\RQTV NWD FQYÏF QUQDKUV[ <C LGF[PKG OKGUKøE\PKG RT\G\ RKGTYU\G VT\[ OKGUKäEG OQŖPC MQT\[UVCæ \ YKGNW HWPMELK MQPVC 5KNXGT RQ\YCNCLäE[EJ QU\E\øF\Kæ 6YÏL E\CU K RKGPKäF\G 5ä VQ PC RT\[MġCF MCTVC FGDGVQYC 8KUC MVÏTGL OQŖPC WŖ[YCæ YG YU\[UVMKEJ RNCEÏYMCEJ CMEGRVWLäE[EJ MCTVø 8KUC ECġQFQDQY[ FQUVøR FQ RKGPKøF\[ K /QPG[ 6TCPUHGT %CTF WOQŖNKYKCLäEC U\[DMKG K DG\RKGE\PG RT\GU[ġCPKG RKGPKøF\[ FQ FQOW 2Q VT\GEJ OKGUKäECEJ DøF\KG UVQUQYCPC PQTOCNPC QRġCVC Y Y[UQMQĸEK <CRTCU\CO[ PC TQ\OQYø LGU\E\G F\KUKCL 2TCEQYPKE[ PCU\[EJ QFF\KCġÏY RQOQIä 2CģUVYW FQġäE\[æ FQ ITQPC PCU\[EJ MNKGPVÏY

Q M N [ 6 \P K G E ø K U OKG GT YU\G RK RT \G\ UKäEG OK G

<CRTCU\CO[ FQ PCU\[EJ QFF\KCġÏY YYY NNQ[FUVUD EQO YGNEQOG

1HGTVC LGUV UMKGTQYCPC FQ PQY[EJ MNKGPVÏY QTC\ QUÏD RQUKCFCLäE[EJ QDGEPKG MQPVC %NCUUKE K %CUJ MVÏTG \FGE[FWLä UKø PC \OKCPø TQF\CLW MQPVC FQ ITWFPKC TQMW 1VYCTEKG MQPVC LGUV W\CNGŖPKQPG QF PCU\GL QEGP[ 2CģUVYC U[VWCELK #D[ \ġQŖ[æ YPKQUGM Q QVYCTEKG MQPVC PCNGŖ[ OKGæ WMQģE\QPG NCV $CPM \CUVT\GIC UQDKG RTCYQ FQ Y[EQHCPKC QHGTV[ Y FQYQNPGL EJYKNK +PHQTOWLGO[ ŖG YPKQUGM Q \CġQŖGPKG PQYGIQ MQPVC PCNGŖ[ Y[RGġPKæ Y Lø\[MW CPIKGNUMKO %CġC RT\[U\ġC MQTGURQPFGPELC \ DCPMKGO DøF\KG TÏYPKGŖ RTQYCF\QPC Y Lø\[MW CPIKGNUMKO


|

1 marca 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Babskie gadanie Akademia Kobiety to nowy projekt Polish Psychologists’ Club, którego celem jest promowanie i rozwój zdrowia emocjonalno-psychicznego kobiet. Będą organizowane warsztaty, podczas których ich uczestniczki dowiedzą się, jak rozwijać swoje talenty, jak budować poczucie wewnętrznej spójności, jedności z samą sobą, jak z samą sobą rozmawiać, by odkryć swoje powołanie. Nie zapomniano również o tych kobietach, które mają rodziny. Dla nich zostaną zorganizowane zajęcia pogłębiające ich umiejętności zapewnienia prawidłowego rozwoju dzieciom i kształtowania dobrych, zdrowych relacji w rodzinie. Warsztaty poprowadzą psychologowie i terapeuci. Ta część projektu spełniać będzie rolę edukacyjną, natomiast „Baby gadają” to spotkania kobiet, które czują się osamotnione, nie mają tu przyjaciółek, siostry lub mamy, z którymi mogłyby się podzielić swoimi rozterkami czy zwyczajnie poplotkować. Jak mówią członkinie Psychologists’ Club: – Nic, co kobiece, nie jest nam obce. Będą więc projekcje „babskich” filmów, dyskusje, kawa. Kilka spotkań z rekreacyjnego cyklu „Baby gadają” już się odbyło, jednak jest to projekt długofalowy, więc takich spotkań będzie jeszcze wiele. Na najbliższe „pogaduchy” PPC zaprasza już 15 marca. 8 marca w Upper Room w Kościele Zbawiciela przy Cobbold Road w zachodnim Londynie odbyły się całodzienne warsztaty wyłącznie dla kobiet, podczas których dowiedziały się, jak oswoić upływający czas, a nawet jak zmusić go do pracy na naszą korzyść; zrelaksowały się dzięki zajęciom z terapii tańcem, wreszcie dowiedziały, jaki wpływ na nasze życie wywierają językowe i myślowe nawyki oraz schematy

w stylu „ja nie mogę”, „ja muszę”. Inicjatorką projektu Akademi Pkobiety jest art-terapeutka Katarzyna Pugowska. Pomaga jej Ewa Kurij-Wasilewska. – Będziemy organizować różne inne warsztaty, bo cieszą sie one ogromną popularnością – powiedziała. Klub Polskich Psychologów w związku z każdym realizowanym przez siebie projektem buduje bazę danych, która ma zaowocować w przyszłości jeszcze większą ofertą zajęć. Dzięki tworzeniu tej bazy danych PPC pełni rolę pośrednika między osobami, które zgłaszają się do klubu z konkretnymi problemami a specjalistą, który owe problemy pomoże rozwiązać. W przypadku projektu dotyczącego kobiet, mowa tu na przykład o wykorzystywaniu seksualnym, o alkoholizmie w rodzinie, o sytuacji po utracie dziecka. Psychologowie, nauczyciele czy terapeuci specjalizujący się w sprawach kobiet, którzy chcieliby nawiązać współpracę z Klubem mogą pisać na adres: akademia_kobiety@polishpsychologistsclub.org. Ten sam adres przeznaczony jest również dla kobiet chcących uczestniczyć w warsztatach, których program będzie systematycznie ogłaszane na stronie internetowej PPC: www.polishpsychologistsclub.org.

Elżbieta Sobolewska Spo tka nie z cy klu „Ba by ga da ją” 15 mar ca, godz. 14.00-15.30 Up per Ro om, St Sa vio urs Church Wen dell Park, Cob bold Ro ad, W12 9LN Stacja me tra: Ra ven sco ur t Park

Ładne kwiatki… 8 marca. Mała kwiaciarnia na Hounslow. Pusto! Ostały się same resztki! Czyżby nasi rodacy mieli masowy udział w wykupowaniu całego asortymentu sklepiku z kwiatami? Do niedawna 8 marca był dla angielskich kwiaciarzy dniem takim samym jak każdy inny. Aż do 2005 roku. Wtedy to na oczach (wielkich ze zdumienia) sprzedawców kwiatów Polacy w dzielnicach przez nich licznie zamieszkałych wykupili praktycznie wszystko, co tylko nadawało się do wręczenia ich lubym – obojętnie, czy łodygą w górę czy w dół, byle łodyga była. Kolejnym powodem do zdziwienia Margaret Eady (na zdjęciu), właścicielki kwiaciarni był fakt, że Polacy kupują często po dwa bukiety. – Jeden dla żony, jeden dla mamy? – dopytywała pani Eady, gdyż Anglicy

nie mają zwyczaju wręczać, szczególnie z takiej okazji, kwiatów znajomym czy koleżankom z pracy. W tym roku Dzień Kobiet przypadł na sobotę. Zwykle kwiaciarnia pani Eady zamykana jest w soboty o godz. 15.00, a ona, ciesząc się tego dnia czasem wolnym, opiekę nad interesem zleca pracownicom. Teraz jednak wzięła sprawy w swoje ręce. Wzmożony ruch trwał prawie do godz. 19.00. – O ile więcej kwiatów, i jakich kwiatów, sprzedała Pani tej soboty? – pytam. Odpowiedź przerosła najśmielsze oczekiwania. Najczęściej

sprzedawanymi kwiatami są róże, po nich tulipany, a „kultowe” kiedyś goździki nie biją rekordów popularności. Rekordy pobiły róże. W zwykłą sobotę sprzedaje się tu około 80 kwiatów. Tydzień temu – 600. Święty procent wzrostu sprzedaży wystrzelił! – Polacy kochają żonkile – dodaje właścicielka kwiaciarni. W tzw. mowie kwiatów kolor żółty może oznaczać zdradę, ale to raczej niewłaściwy trop. Patrzę na cenę: trzy bukiety (tak, bukiety) za jednego funta. Rzeczywiście, trudno nie kochać żonkili – też kupiłem.

Tomasz Tułasiewicz


|5

nowy czas | 14 marca 2008

czas na wyspie

Z ciemności blask W niedzielę, 9 marca, w kościele pw. Chrystusa Króla na Balham w Londynie odbył się koncert charytatywny, z którego dochód został przeznaczony na pomoc cierpiącej na bardzo złośliwą formę raka Jadzi Kupczyk z Milówki, która cztery miesiące temu przyjechała do Londynu. Na wieść o tragicznej sytuacji Jadzi, która musi wrócić do Polski, bo lekarze w Londynie zrobili już wszystko co w ich mocy, młodzi ludzie, działający przy parafii w Balham, postanowili zorganizować koncert, z którego dochód chcieli przekazać na pomoc Jadzi. Ich spontaniczna reakcja zgromadziła muzyków i recytatorów, którzy przygotowali bardzo wzruszający, na wysokim poziomie artystycznym, koncert.

Zalany ciemnością kościół, w niszach okiennych świece, a przed ołtarzem wielki, rozjaśniający ciemność krzyż. Przyszli na koncert ludzie nieobojętni na cierpienie, którzy w skupieniu słuchali poezji ks. Jana Twardowskiego, ks. Mieczysława Malińskiego, Karola Wojtyły oraz muzyki – dobranych z dużym wyczuciem, pokazujących sens cierpienia w wymiarze Chrystusowym, bo najważniejsze tego wieczoru było to, „byśmy chcąc zobaczyć obraz Boga najpierw człowieka ujrzeć chcieli”. Uczestnicy tego widowiska, świadomie ukryci w ciemności, z ledwo wyłaniającymi się postaciami, podkreślili to, że to nie oni byli bohaterami tego wieczoru. Na pomoc dla Jadzi zebrano w czasie koncertu 4092 funty i 60 pensów, 40 złotych, 22 euro i jeden dolar. (tb)

Antoni Pospieszalski W Londynie zmarł Antoni Pospieszalski. Pisarz katolicki, z wykształcenia polonista. Wybitny znawca teologii, nazywany przez niektórych „świeckim biskupem”. Cichociemny, jedyny polski uczestnik brytyjskiej misji „Operacja Freston”. Po wojnie pracował w Polskiej Sekcji BBC, przez lata pisał również dla pary-

skiej „Kultury”, publikował książki (m.in. „Wiara szukająca zrozumienia. Eseje”; O religii bez namaszczenia, 1997) i liczne artykuły w prasie emigracyjnej i w brytyjskiej prasie katolickiej. Jego otwartość, a równocześnie krytyczny stosunek do pontyfikatu Jana Pawła II, zamknęły mu drogę do krajowych pism katolickich.

Pustelnik wrócił na łamy prasy Prawnicy brytyjskiego resortu finansów i skarbu poszukują krewnych zmarłego w październiku 2007 roku 87-letniego Józefa Stawonogi, który przez kilkadziesiąt lat mieszkał w namiocie przy obwodnicy w Wolverhampton hr. Staffordshire). – Jeśli jego krewni nie udowodnią swoich praw do pozostawionych przez niego pieniędzy, wszystkie te środki trafią do kasy miasta – zapowiedzieli radni Wolverhampton i wezwali wszystkich, którzy znali Józefa Stawinogę, by się stawili w ratuszu. Nie pozostawił testamentu, za to sporą sumę pieniędzy – doniosły brytyjskie media. W Wolverhampton osiadł tuż po wojnie. W latach 50. rozpoczął pracę w miejscowej hucie, ożenił się, jednak jego związek rozpadł się po kilku latach. Z czasem zaczął popadać w depresję, był wyrzucany z ko-

lejnych sublokatorskich pokojów, wreszcie przestał pracować. Mieszkańcy Wolverhampton coraz częściej widywali go z wózkiem, w którym trzymał cały swój dobytek. Pod koniec lat 60. zamieszkał w namiocie przy obwodnicy, gdzie spędził resztę swego życia. Mieszkańcy miasta otoczyli go opieką – dostawał darmowe posiłki, a władze co pewien czas wymieniały mu jego namiot na nowy. Znali go wszyscy. Jak powiedział jeden z miejskich radnych po jego śmierci – „miasto już

nigdy nie będzie takie samo”. Bywał nazywany „pustelnikiem” i „królem obwodnicy”. Utrzymywał się z ludzkiej życzliwości, a tymczasem… jego emerytura i świadczenia socjalne regularnie wpływały na konto. Jeśli nie zgłoszą się krewni Stawinogi, całe to mienie przejmie państwo. Był niesłychanie popularny nie tylko wśród mieszkańców Wolverhampton, ale też w… internecie. Na portalu Facebook zarejestrowało się ponad sześć tysięcy osób, które zapałały do pustelnika sympatią. Portretowali go lokalni artyści, a mieszkająca tam społeczność hinduska uważała go za świętego, który wyrzekł się dóbr doczesnych. Jego przyjaciel Juliusz Leonowicz twierdził, że w czasie wojny Stawinoga służył w Wehrmachcie, a kiedy nadarzyła się okazja oddał się w ręce Brytyjczyków i w ten sposób trafił do Anglii. Przebieg jego służby w niemieckiej armii pozostaje jednak tajemnicą, ci którzy znali go lepiej twierdzą, że celowo wybrał samotne życie na skraju nędzy, by odbyć rodzaj pokuty. Po jego śmierci mieszkańcy Wolverhampton zorganizowali społeczną zbiórkę pieniędzy na tablicę pamiątkową, która ma stanąć przy obwodnicy. (es)


6|

14 marca 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Bananowy interes Prat’s Bananas w Luton to firma zajmująca się przetwórstwem i pakowaniem owoców, jeden z głównych dostawców dla sieci supermarketów Tesco, Waitrose oraz Marks and Spencer. Niecały rok temu zakład stał się obiektem krytyki ze strony mediów, m.in. BBC, oraz związków zawodowych po tym, jak na światło dzienne wydostały się informacje świadczące o fatalnych warunkach zatrudnienia panujących w firmie.

Mikołaj Skrzypiec W ubiegłym tygodniu działający na terenie firmy związek GMB wydał oświadczenie, z którego wynika, iż sytuacja w Prat’s Bananas praktycznie nie uległa zmianie, a zarząd i właściciele unikają podjęcia kroków w celu zmiany stanu rzeczy.

wszystko dLa robotników Pakujących owoce pracowników, którzy w większości pochodzą z Polski i państw Europy Środkowo-Wschodniej jest w firmie ponad 400, z czego około 250 osób wstąpiło do związku zawodowego GMB. Firma zatrudnia też pracowników agencyjnych. Rekrutację do związku rozpoczęto ponad rok temu, po tym, jak jego działacze otrzymali wstrząsające relacje o warunkach pracy, z jakimi na co dzień spotykają się zatrudnieni tam imigranci. W maju ubiegłego roku BBC News poinformowało o tym opinię publiczną. W materiale znalazła się również odpowiedź Roberta Wellsa, właściciela Prat’s Bananas, który obiecał przeprowadzić „szczegółowe dochodzenie”, aby ustalić, jak zmienić sytuację osób zatrudnionych. „Dobro pracowników jest dla nas kluczową kwestią” – czytamy w oświadczeniu wydanym przez firmę oraz współpraującą z nią agencją Response z Luton.

zmiany na papierze Opisany przez BBC przypadek „nieludzkiego” traktowania Polki w ciąży, która poroniła przez

panujące w pracy warunki, należy do najdrastyczniejszych dowodów postępowania firmy i tego, jak traktuje ona ludzi. Sprawa Magdy miała trafić do Trybunału Pracy, jednakże, jak mówią przedstawiciele związków, zarząd Prat’s Bananas najprawdopodobniej zdołał odwieść ją od tego zamiaru, a kiedy znalazła się w ciężkiej sytuacji finansowej, zapłacono jej pieniądze, aby wycofała sprawę. Jak się okazuje, pracownicy zakładu w Luton do dzisiaj nie zauważyli większych zmian. Zarzuty, które w ubiegłym roku przedstawiło BBC potwierdzają zarówno pracownicy, jak i organizatorzy związków zawodowych. Bardzo długie godziny pracy, podczas których raczej nie ma mowy o przerwach zatrudnieni w zakładzie muszą znosić bez narzekania, pod groźbą utraty pracy. Każde wyjście z hali produkcyjnej, nawet do toalety, musi być zgłoszone przełożonemu, ten zaś musi wyrazić na to zgodę. W przeciwnym razie nie można opuścić stanowiska pracy. Godziny pracy nieznacznie zmieniono, pod naciskiem związków. Firma rozpoczęła również szkolenia językowe dla swoich pracowników. Te jednak nie są dostępne dla tych, którzy przynależą do związku. Na hali produkcyjnej pracują już polscy supervisorzy, jednakże, jak mówi Arkadiusz Kuśmierek, przedstawiciel związków zawodowych GMB, wszystkie zmiany są mało znaczące i jego zdaniem służą jedynie kreowaniu obrazu „nawróconego pracodawcy”. – To po prostu jest polityka firmy, chodzi o to, aby pokazać, jak wszystko się zmienia, w celu odciągnięcia ludzi od związku, którego funkcjonowania po dziś dzień zarząd firmy formalnie

nawet nie uznał! – mówi Arkadiusz Kuśmierek. – Co więcej, prowadzi się działania, które jedynie opóźniają prawdziwe zmiany, bo właściciel zwyczajnie boi się naszego związku i kwestii, które chcielibyśmy przedyskutować – dodaje.

Lepiej, a nawet świetnie Kasia, która pracuje w Prat’s Bananas jako team leader, nie ma zastrzeżeń co do pracy: – Jak jest? Świetnie, mnie się bardzo podoba, źle nie jest mówi. Niektórzy z pracowników, szczególnie agencyjnych, również nie krytykują pracodawcy. Ci, którzy pracują przy bananch w Luton nieco dłużej, mają odmienne zdanie: zmiany, owszem, są, ale to i tak za mało. Część załogi wciąż zgłasza zastraszanie i kurczowe trzymanie się założonych norm przez supervisorów, czy nie stosowanie się do wymogów BHP. Pracujący jako kierowca Andrzej mówi, że jego menedżer nagminnie ignoruje zgłaszane przez niego usterki w ciężarówce, którą prowadzi. – Ostatnio zgłosiłem, że kontrolki ABS ciężarówki sygnalizują awarię. Chociaż według prawa nie powinienem w tej sytuacji wyjeżdżać w trasę, menedżer stwierdził, że zajmie się tym innym razem – kontynuuje Andrzej. – A co jeśli miałbym wypadek? Albo tachometr: niby jest, ale wiadomo, że nie działa. Jakby mnie ktoś zatrzymał, to mógłbym mieć problemy, ale to już nie interesuje firmy. Za stan techniczny ponad 30 tirów odpowiedzialny jest jeden człowiek, chyba coś jest tu nie tak – dodaje kierowca. Alan Costello, pracownik związku GMB, do największych z problemów zalicza próby manipulacji i zastraszania pracowników.

– Chodzi o to, aby przekonać kadry, że związek nie jest potrzebny i że pracodawca sam się zajmie problemami. To jednak fikcja, bo jak dotychczas zarząd nie wyciągnął wniosków, a stosunek do pracownika bardzo się nie poprawiła – mówi Costello. – Dalej się ich zastrasza, a nawet szantażuje, dalej są dyskryminowani. Jest następny przypadek Polki, która poroniła i dopilnujemy, aby tym razem sprawa trafiła do sądu – dodaje.

Fairtrade i poLacy Banany, które Prat’s dostarcza supermarketom, opatrzone są logiem Fairtrade. Oznacza to, że za ich zakup od hodowców na całym świecie hurtownik musi płacić uczciwe stawki, aby pomóc farmerom w krajach Trzeciego Świata. Coraz więcej konsumentów zwraca przy zakupie uwagę na to, czy dany produkt posiada to logo czy nie. Potencjalnie, jeśli sytuacja zatrudnionych przy pakowaniu owoców imigrantów nie zmieni się, Prat’s Bananas mogłoby utracić tę licencję, a w rezultacie stracić wielomilionowe kontrakty. Dlatego też oficjalnie właściciel pracuje nad tym, aby zmienić stan rzeczy. Pracuje też nad tym, aby nie zmienić za dużo w celu zmaksymalizowania zysków, dlatego nie uznaje związków zawodowych, które mogłyby zmusić go do istotnych zmian. Pomimo wielu prób, nie udało nam się uzyskać wypowiedzi ze strony kogokolwiek z personelu administracyjnego firmy w celu odniesienia się do przedstawionych problemów. Prat’s Bananas i jego właściciel, zgodnie z zarzutami związkowców, prowadzą grę na czas, opóźniając możliwie jak najdłużej podjęcie kroków, które mogłyby zmienić sytuację zatrudnionych tam robotników.


|7

nowy­czas | 14­­marca­2008

czas­na­wyspie

Nowa Europa – kim jesteśmy?

Sta cja te le wi zyj na BBC 2 wy -

emi to wa ła 11 mar ca do ku ment pt. „The Po les are Co ming” na te mat imi gra cji Po la ków do Wiel kiej Bry ta nii. Ak cję do ku men tu umiesz czo no w Pe ter bo ro ugh, mie ście po ło żo nym we wschod niej czę ści An glii, gdzie Po la cy sta no wią naj licz niej szą mniej szość na ro do wą.

Ewa Stawińska

Czy Polacy się integrują? Czy zamykają się w gettach? Kim są Portugalczycy w Wielkiej Brytanii? Czy Rumuni zalali liczebnie Wielką Brytanię? Portugalski nauczyciel Jose Agular, rumuńska doktorantka z UCL Raluca Pernes i polska socjolożka Aleksandra Łojek-Magdziarz spotkali się na panelu dyskusyjnym „Kim jesteś, Europo?” – zorganizowanym w Soho Theatre i prowadzonym przez pisarza Marka Kaźmierskiego w kameralnej sali Soho Theatre. Pretekstem do spotkania była wystawiana tam sztuka Doroty Masłowskiej, pt. „Biedni polskojęzyczni Rumuni”. Każdy z przedstawicieli trzech narodowości opisał sytuację imigrancką „swoich ludzi”. Okazało się, że Portugalczycy mają swoje getta – największe ich skupisko znajduje się w Lambeth, szczególnie ciekawej dzielnicy, bo tam również mieszka bardzo wielu Polaków i Somalijczyków. Rumuni są na razie mniej terytorialnie skoncentrowani, być może wynika to z faktu, że wbrew obawom przeciwników wejścia Rumunii do UE, nie emigrowali masowo do Wielkiej Brytanii. Od wielu lat pracowali we Włoszech, bo kraj ten jest im dużo bliższy geograficznie, kulturowo i językowo. Getta tworzą Polacy i Portugalczycy, co wynika głównie z ich liczebności. Zastanawiano się, czy tylko liczebność jest powodem, dla którego ludzie trzymają się „swoich”. Problem gettoizacji zaczyna być niepokojący wtedy, gdy proces ten trwa za długo. Na początku pobytu w obcym środowisku chęć otoczenia się rodakami jest pragnieniem całkiem naturalnym. Dlatego trudno ocenić w tej chwili, czy nowa fala polskich imigrantów to ludzie, którzy się nie integrują, czy też wciąż znajdują się na etapie, w którym organizowanie sobie życia w Wielkiej Brytanii bez wsparcia rodziny i polskich znajomych może

tyd­zień na­wyspach

Od kwiet nia na lon dyń skich uli cach po ja wią się pol skie rik sze z re kla ma mi Ło dzi – po in for mo wał „Dzien nik Łódz ki”. Ja ko pierw sze pol skie mia sto Łódź wy ku pi ła już re kla mę w BBC World i sta je się po wo li na Wy spach jed nym z bar dziej roz po zna wal nych pol skich miast.

›› Jose Agular, Raluca Pernes, Aleksandra Łojek-Magdziarz wydawać się zbyt trudne. Zupełnie inaczej jest, gdy z getta nie wychodzą całe pokolenia. To musi rodzić napięcia i prowadzić do alienacji. Temat dyskusji zdominowała sprawa polska. Obecni wśród publiczności potomkowie polskich emigrantów opowiadali o swoich doświadczeniach z nową falą. Poł-Irlandka pół-Polka, która przez jakiś czas nie miała ochoty nawet mówić po polsku nagle poczuła, że chce przyjrzeć się swojej polskiej tożsamości. Kiedy zaczęła rozumieć, co się mówi wokół niej w zdominowanym przez Polaków metrze, poczuła wstyd. Przekleństwa, prymitywizm językowy, brak kultury – to ją przeraziło i trudno jej było bronić nowo przybyłych Polaków przez słownymi atakami ze strony Brytyjczyków, którzy jej mówili, że Polacy to prości i niekulturalni ludzie. Na szczęście, rozsądnie uznała, że ci dobrze wychowani Polacy są niewidoczni właśnie z racji dobrego wychowania. Pojawiła się też kwestia powrotów do Polski, o których tyle piszą media. Czy Polacy rzeczywiście wracają? Jeśli tak, to czy kierują się tylko motywami ekonomicznymi? I ci, którzy zostaną, będą się integrować? W jaki sposób, jak długo im to zajmie? Jose, przypominając doświadcze-

Borys Johnson w POSK-u Kan dy dat na bur mi strza Lon dy nu z ra mie nia Par tii Kon ser wa t yw nej, Bo r ys John son, bę dzie – na za pro sze nie Zjed no cze nia Pol skie go w Wiel kiej Bry ta nii – go ściem Pol skie go Ośrod ka Spo łecz no -Kul tu ral ne go. Przed wy bor cze spo tka nie, które odbędzie się w śro dę, 19 mar ca o godz. 19.00, jest otwar te dla wszyst kich. Zjednoczenie Polskie wystosowało również zaproszenia do kandydatów z ramienia innych partii. Obecny burmistrz Londynu, Ken Livingstone z partii laburzystowskiej odpowie na pytania nurtujące polską społeczność w specjalnym nagraniu wideo, które będzie można oglądać w internecie i w polskiej telewizji. POSK, Sala Teatralna, 238-246 King Street, W6 0RF, najbliższa stacja metra Ravenscourt Park. Uwaga: spotkanie w języku angielskim, liczba miejsc ograniczona.

i prowadzący dyskusję Marek Kaźmierski

nia portugalskiej emigracji, podkreślił istotę wyciągania wniosków z wcześniejszych podobnych zdarzeń. Jego zdaniem wszystkie fale emigracyjne są do siebie adaptacyjnie podobne. Problemy i napięcia z nich wynikające są niemal zawsze takie same, niezależnie od kraju pochodzenia. Spekulowanie, jakie będą losy imigrantów, czy dojdzie do integracji, wymaga odpowiedzi na kilka pytań natury ekonomicznej. Konkluzja płynąca z tego spotkania mogła być właściwie jedna: żyjemy w ciekawych czasach. Nasz przyjazd (mowa teraz o trzeciej fali, czyli o przyjezdnych po wejściu Polski do UE) do Wielkiej Brytanii zbiegł się z kryzysem tożsamościow y m Brytyjczyków, któremu poświę ca się

wiele czasu i miejsca. Być może dlatego tak wiele mówi się o Polakach i ich odmiennej kulturze. Ale podobnie było w przypadku Irlandczyków czy Indusów.

W Bir ming ham od by ła się naj więk sza na świe cie Wy sta wa Psów Ra so wych Cru fts, na któ rej go ści ły rów nież psy z Pol ski. By ło ich do kład nie dwa na ście. Na wy sta wie za pre zen to wa ło się dwa dzie ścia trzy ty sią ce czwo ro no gów. Do fi na łu kon kur su za kwa li fi ko wał się je den pies ro dem z Pol ski – Bo he mia Al ke, któ ry osta tecz nie za jął pięt na stą po zy cję. W Man che ste rze zo sta nie uru cho mio ny pol ski kon su lat. Już zo stał wy bra ny bu dy nek na je go sie dzi bę. – Dopełniamy jesz cze for mal no ści zwią za ne z wy naj mem, ale wszyst ko wska zu je na to, że no wa pla ców ka bę dzie otwar ta w po ło wie ro ku – za pew nia MSZ. Mi cha el Jef fe r y Clark, oskar -

żo ny o gwałt i za bój stwo pol skiej na sto lat ki, sta nął przed są dem w Le eds. Męż czy zna nie przy zna je się do wi ny. 14-let nia Zu zan na Z. zo sta ła za mor do wa na w paź dzier ni ku 2007 ro ku. Cia ło dziew czyn ki zna le zio no w jej do mu na Comp ton Row w dziel ni cy Ha re hills w Le eds. W ubie głym ro ku Wiel ka Bry ta -

nia wy pła ci ła 28 mln fun tów na za sił ki dla dzie ci w Pol sce i in nych wschod nich pań stwach Unii Eu ro pej skiej. Prze zna czo no je dla 34 tys. dzie ci, głów nie w Pol sce – po dał „Da ily Te le graph”. Rząd zo stał zmu szo ny do ujaw nie nia tych liczb przez in ter pe la cję po sel ską. 16-let ni Ir land czyk zo stał za trzy -

ma ny w związ ku z mor der stwem dwóch Po la ków na jed nej z ulic Du bli na w ubie głym mie sią cu. Jest po dej rza ny o za da nie śmier tel nych cio sów śru bo krę tem 27-let nie mu Ma riu szo wi Szwaj ko so wi i 29-let nie mu Paw ło wi Ka li cie w dziel ni cy Drim nagh, 23 lu te go te go ro ku. To już pią ta oso ba prze słu chi wa na w spra wie na pa du. Sąd w Oks for dzie ska zał w pią tek, 7 mar ca 41-let nią Jo lan tę K. na do ży wo cie za za mor do wa nie w 2007 ro ku swej pra co daw czy ni. Ła wa przy się głych uzna ła ją win ną za bój stwa 94-let niej Thei Za udy. Sy na Jo lan t y K. uzna no za współ win ne go, gdyż po ma gał mat ce w usu wa niu zwłok i śla dów zbrod ni. Ska za no go na ka rę czte rech lat po zba wie nia wol no ści, z cze go po ło wę bę dzie mógł spę dzić na wa run ko wym zwol nie niu.


|

14 marca | nowy czas

polska tydzieĹ„ w kraju TrzydniowÄ… oficjalnÄ… wizytÄ™ w Polsce zĹ‚oĹźyĹ‚ prezydent Egiptu Hosni Mubarak. Rozmawiano o bezpieczeĹ„stwie energetycznym, wymianie handlowej i sytuacji na Bliskim Wschodzie. ByĹ‚a to pierwsza wizyta egipskiego przywĂłdcy w Polsce od czasu nawiÄ…zania stosunkĂłw dyplomatycznych w 1927 roku. Mubarak zostaĹ‚ odznaczony KrzyĹźem Wielkim Orderu ZasĹ‚ugi RP. PiS chciaĹ‚by wprowadzenia dodatkowego zabezpieczenia przepisĂłw Traktatu LizboĹ„skiego o sprawy dotyczÄ…ce systemu wartoĹ›ci i moralnoĹ›ci. PO pomysĹ‚ uznaje za niepowaĹźny. PolskÄ™ odwiedziĹ‚a delegacja sztabu armii hinduskiej. Rozmowy dotyczyĹ‚y zakupu sprzÄ™tu produkowanego przez Bumar. Indie sÄ… zainteresowane zestawem przeciwlotniczym Loara, samobieĹźnymi haubicami i optoelektronikÄ…. W grÄ™ wchodzi kontrakt na miliard dolarĂłw. W Krakowie zakoĹ„czyĹ‚ siÄ™ diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego ks. WĹ‚adysĹ‚awa BukowiĹ„skiego, więźnia sowieckich Ĺ‚agrĂłw, duszpasterza w Kazachstanie. W kraju trwaĹ‚y obchody rocznicy wydarzeĹ„ Marca 1968 roku. Sejm przyjÄ…Ĺ‚ przez aklamacjÄ™ uchwaĹ‚Ä™ potÄ™piajÄ…cÄ… „antyinteligenckie i antysemickie dziaĹ‚ania komunistycznych wĹ‚adzâ€?. W czasie uroczystoĹ›ci doszĹ‚o do kilku zgrzytĂłw. Powszechnie skrytykowano nieobecność w PaĹ‚acu Prezydenckim Adama Michnika. Później okazaĹ‚o siÄ™, Ĺźe prezydent chciaĹ‚ wrÄ™czyć naczelnemu „Wyborczejâ€? KrzyĹź Wielki Orderu Odrodzenia Polski, a Ĺ›rodowisko Michnika „celowaĹ‚oâ€? w Order OrĹ‚a BiaĹ‚ego. (komentarz >13) Odpryskiem marcowej rocznicy jest teĹź przyznanie siÄ™ znanego krakowskiego dziennikarza Leszka Mazana, Ĺźe w 1968 roku byĹ‚ autorem antysemickiego paszkwilu na zlecenie PZPR. Do Sejmu trafiĹ‚ obywatelski projekt ustawy o przywrĂłceniu 6 stycznia – Ĺ›wiÄ™ta Trzech KrĂłli, jako dnia wolnego od pracy. Platforma poinformowaĹ‚a oficjalnie, Ĺźe zniesie abonament za radio i TV. PosĹ‚owie PiS mĂłwiÄ…, Ĺźe jest to „prezentâ€? dla nadawcĂłw prywatnych za poparcie PO w kampanii wyborczej. Plany PO idÄ… jednak dalej i mĂłwiÄ… o sprywatyzowaniu jednego z trzech kanaĹ‚Ăłw TVP, likwidacji TV Info i zamienienia III programu TVP w program lokalny oraz o zakazie nadawania przez jeden z kanaĹ‚Ăłw TVP reklam. Prywatni nadawcy rzeczywiĹ›cie dostajÄ… sporo prezentĂłw... W kraju narasta kolejna fala protestĂłw w sĹ‚uĹźbie zdrowia. PodwyĹźek şądajÄ… teĹź pracownicy „skarbĂłwkiâ€? i policjanci. Prokuratura umorzyĹ‚a Ĺ›ledztwo w sprawie nazwania przez b. prezydenta WaĹ‚Ä™sÄ™ obecnego prezydenta Lecha KaczyĹ„skiego „durniemâ€?. W czasie poprzednich kadencji za obrazÄ™ gĹ‚owy paĹ„stwa jednak karano.

POLITYKA

DOnALD TusK w sTAnAch ZjeDnOcZOnYch

Pomoc dla naszego wojska Bartosz Rutkowski

Stany Zjednoczone chcą jeszcze za kadencji tego prezydenta podpisać z Polską umowę o modernizacji polskiej armii. To najwaşniejsze postanowienie wizyty premiera Donalda Tuska w Stanach Zjednoczonych. Choć prezydent George W. Bush obiecał, şe będzie się starał taką umowę zawrzeć jak najszybciej, to jednak nie padły konkrety, ani jeśli chodzi o datę tego porozumienia, ani o konkretne ilości pieniędzy, jakie mielibyśmy dostać od naszego sojusznika. Polski rząd jako warunek umieszczenia elementów tarczy antyrakietowej w naszym kraju stawiał właśnie modernizację polskiej armii. Rzeczniczka Białego Domu Dana Perino podkreśliła, şe ewentualne systemy obrony powietrznej, które USA

miałyby oferować Polsce, nie są wymierzone w Rosję, poniewaş – jak oświadczyła – nikt tutaj w Stanach Zjednoczonych nie uwaşa, şe Rosja zamierza kogokolwiek zaatakować. Naciskana przez dziennikarzy, şe Polska pragnie amerykańskich rakiet Patriot dla obrony przed Rosją, rzeczniczka powtarzała, şe nie bierze pod uwagę potrzeby takiej obrony. – Nikt nie mówił o Rosji, şe miałaby zaatakować Polskę. Jeśli taka jest troska polskiego rządu, proszę ich o to zapytać – powiedziała Perino. W kraju wizytę Tuska, a przede wszystkim zapowiedź unowocześnienia naszej armii zarówno politycy jak i komentatorzy przyjęli pozytywnie. Wielu jednak wyraşa obawy, şe obecna administracja waszyngtońska tak naprawdę niewiele juş moşe do końca swych rządów zrobić, z kolei Demokraci, którzy mogliby objąć po listopadowych wyborach władzę nie są – jak się wydaje – zainteresowani tarczą antyrakietową. O ile sprawa wojska była sukcesem Donalda Tuska, o tyle Polonia amerykańska, jak i zwykli Polacy, mieli za złe premierowi, şe nie podniósł sprawy wiz Polaków, którzy jadą do USA. Wspomniał o niej prezydent George W. Bush.

Tuskowi zosTanÄ… rejsowe maszyny ByĹ‚y juĹź cztery przetargi w ciÄ…gu ostatnich piÄ™ciu lat i nic. Nadal polski prezydent i nasz premier, jak i pozostaĹ‚e waĹźne osoby w kraju muszÄ… w zagranicznych podróşach korzystać z lotniczego zĹ‚omu, czyli z sowieckiej produkcji TU-154, Jak-40 i Ĺ›migĹ‚owcĂłw Mi-8.

\ Q L ] G R U R N V L O E %DG] Z 6ZLHWD S PLQ UNL =DG]ZRQ ] NRP� MX› RG

=DG]ZRQ QD

7(5$=

Wybierz 1 aby doladowac konto ÂŁ5. Otrzymasz SMS-a potwierdzajacego pobranie oplaty. Rozmawiaj godzinami wykorzystujac swoje darmowe minuty.

! osdcostepnkyi. w o N T-Talk z Pols

z iez a Terat rown won n 698 z s d e j Za 497 4 ziec 8 ed 020y dowi ecej. ab ie wi s

** S M /S p 5 za i k QXPHUX QD U\ FKFHV] Z\V�V�DD ols SMSuj dF]QLoM RGPSR NW� HJR NLLHJ R QXPHUX QD OVN SROV PRx QD

R ]DF]QL  ]D Rx :LDGRPRx \xOLM ZLDG R : HOOOOR

+ :\xOLM ZLDGRPRx QD +H S Q QS 6D 60

3ROVND tel. stacjonarny 3ROVND tel. komĂłrkowy 1LHPF\ tel. stacjonarny 6Â?RZDFMD tel. stacjonarny

2p/min 7p/min 1p/min 2p/min

Infolinia: 020 8497 4698 I www.auracall.com

To proste‌ Spróbuj teraz!

*T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p to 15p. To stop auto recharge when credit is low, text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate). **Cost per SMS as stated in the advert + standard SMS rate or may be used as part of bundled SMSs, except T-Mobile which may cost more. Type the international mobile number at the start of your message. Total characters should not exceed 160. Your network operator may charge you for excess characters. Disclaimer: We cannot guarantee delivery to the destination. Sufficient credit in T-Talk and mobile accounts is needed. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

Skoro tak zwane VIP-y nie mogĹ‚y siÄ™ doprosić nowego sprzÄ™tu, jaki im obiecywano, to piloci z 36 Specjalnego PuĹ‚ku Lotniczego, ktĂłrzy latajÄ… tym sprzÄ™tem powiedzieli: nie, mamy tego dość, odchodzimy z pracy. Na 60 pilotĂłw dziesiÄ™ciu juĹź zĹ‚oĹźyĹ‚o wymĂłwienia, pozostali teĹź myĹ›lÄ… o swoim odejĹ›ciu. Kiedy nastaĹ‚ nowy rzÄ…d Donalda Tuska mĂłwiono, Ĺźe sprawa zostanie szybko rozwiÄ…zana, Ĺźe nowoczesne maszyny zostanÄ… poĹźyczone od zachodnich producentĂłw. Na obietnicach siÄ™ niestety skoĹ„czyĹ‚o i byĹ‚y juĹź takie sytuacje, Ĺźe prezydent i premier korzystali z TU-154 dosĹ‚ownie na styk, bo jeden wracaĹ‚ z jakiejĹ› podróşy zagranicznej, drugi zaĹ› siÄ™ do niej szykowaĹ‚. Takiej sytuacji nie ma w Ĺźadnym innym kraju i nie pomogÄ… populistyczne obietnice Tuska, Ĺźe bÄ™dzie lataĹ‚ do innych krajĂłw rejsowymi samolotami. – MoĹźe siÄ™ bowiem zdarzyć, Ĺźe np. jakiĹ› miÄ™dzynarodowy szczyt siÄ™ przeciÄ…gnie, jakieĹ› spotkanie siÄ™ wydĹ‚uĹźy i wtedy co, na polskiego premiera bÄ™dzie czekać na lotnisku rejsowy samolot? – Ĺ›mieje siÄ™ z pomysĹ‚Ăłw Tuska byĹ‚y premier Leszek Miller. Rzecznik siĹ‚ powietrznych, podpuĹ‚kownik WiesĹ‚aw Grzegorzewski uspokaja wszystkich i twierdzi, Ĺźe odejĹ›cie tylu pilotĂłw ze specjalnego puĹ‚ku nie zdezorganizuje tej jednostce pracy. Ale kiedy do tej grupy doĹ‚Ä…czÄ… kolejni piloci i mechanicy, bo ci ostatni teĹź juĹź majÄ… dość ciÄ…gĹ‚ego Ĺ‚atania starych maszyn, moĹźe być prawdziwy dramat. Piloci z tej jednostki mĂłwiÄ… juĹź otwarcie, Ĺźe nie chcÄ… ryzykować Ĺźycia swojego i Ĺźycia dostojnikĂłw, ktĂłrych woşą. Poza tym ich zarobki sÄ… kilka razy niĹźsze niĹź kaĹźdego pilota Polskich Linii Lotniczych, choć sÄ… zawodowcami najwyĹźszej klasy. PĂłki co 8 marca na spotkanie z prezydentem StanĂłw Zjednoczonych polski premier poleciaĹ‚ rejsowym samolotem z Warszawy, a telefon o podĹ‚oĹźonej w samolocie bombie spowodowaĹ‚ znaczne opóźnienia.


|

nowy czas | 14 marca 2008

polska Locknitz

Życie po dRugiej stRonie gRanicy

Naziści biją Polaków w Niemczech! Bartosz Rutkowski

– Nie ma co, pakujemy rzeczy i wynosimy się stąd – piekli się pani Krystyna, która od dwóch miesięcy mieszka w przygranicznym niemieckim Locknitz. – Miał tu być dla mnie, dla męża i dwójki moich dzieci raj, ale po tym, co te bandy nazistów wyprawiają, moja noga nieprędko postanie na niemieckiej ziemi. Wracamy do Szczecina, znów będziemy się gnieździć w dwóch pokoikach w starym bloku, ale przynajmniej nie dostanę w łeb od Niemca, będę u siebie. Od niedawna Polacy, którzy dali się namówić władzom tego miasteczka przeklinają dzień, w którym wyprowadzili się z Polski. Zrobili tak, bo w Locknitz były tanie mieszkania, dobre szkoły i dobre niemieckie świadczenia dla dzieci i

rodzin. To były plusy. Przybyło jednak teraz wiele minusów. Neofaszyści, którzy należą do niemieckiej partii NPD biją Polaków, wyzywają ich od najgorszych, zaczepiają na ulicy, wybijają szyby w samochodach z polską rejestracją. Jak się szacuje, w miasteczku tym mieszka około dwustu Polaków. Nie wiadomo jeszcze, ilu zdecyduje się na powrót do Polski, ale apele miejscowych władz, że to tylko bandyckie wybryki, z którymi poradzi sobie miejscowa policja już nie skutkują. – Nie puszczam męża ani dzieci, kiedy zapadnie zmrok. Boimy się nawet pójść wieczorem do miejscowej restauracji, bo pod naszym adresem ciągle były tylko wyzwiska – wspomina pani Krystyna. Wszystko za sprawą Udo Voigta. To szef niemieckich neofaszystów z NPD. Kiedy kilka lat temu krzyczał, by posyłać znów Żydów do gazu, traktowano go jak szaleńca. Teraz jednak ludzie Voigta są w niemieckim parlamencie a szef powtarza, że Polska powinna oddać Niemcom prawie jedną trzecią swoich ziem. Bo to ziemie niemieckie. I mówi to już nie pomyleniec, jakiś szaleniec, ale poważny polityk. A

najgorsze jest to, że ludzie w brunatnych kurtkach, z wygolonymi głowami i o szerokich karkach pojawili się na ulicach Locknitz i innych niemieckich miasteczek na terenie byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej.

Neofaszyści z partii NPD biją Polaków, wyzywają ich od najgorszych, zaczepiają na ulicy, wybijają szyby w samochodach. Bezrobocie jest tam wysokie, sięga 20 procent i łatwo im było znaleźć posłuch miejscowych, że to między innymi Polacy zabierają Niemcom pracę, zabierają im też świadczenia socjalne, jednym słowem my jesteśmy największym złem i zakałą niemieckiego narodu. Liczba neonazistów w Niemczech rośnie od lat. Ich sympatyków liczy się już w setkach tysięcy. Rosną w siłę, mają swoje oddziały w każdym niemieckim mieście i miasteczku. Nie kryją, że ich celem jest przejęcie władzy. Kiedy jest rocznica śmierci Hitlera, Hessa i innych nazistowskich

zbrodniarzy, wychodzą jak szczury ze swoich kryjówek i na ulicach zaczyna się polowanie na obcych. Polacy też są dla nich obcy, są dla nich najgorsi. Polacy sądzili, że znaleźli się w zjednoczonej Europie, tyle że po drugiej stronie Odry. Teraz ich szczęście mija, bo neonaziści zapowiadają: albo oni, albo Polacy. – Bywa i tak, że pod oknami słychać piosenki, które słyszałam do tej pory tylko na wojennych filmach. Myślałam, że ten koszmar, jaki ludzie przeżyli kilkadziesiąt lat temu dawno już odszedł. Okazuje się jednak, że nie. To wszystko – jak sądzę – odbywa się za cichym przyzwoleniem miejscowych władz, a policji nie uświadczysz nigdy, gdy znajdziesz się w potrzebie. To naprawdę jest groźne, nie wiem, czemu tym nie zajmie się polski rząd – dodaje pani Krystyna. Prawdą jest, że takich ekscesów, napadów na Polaków w przygranicznym Locknitz i nie tylko jest coraz więcej. A polski rząd, który dba o tak zwaną poprawność polityczną nie chce nagłaśniać tych problemów i nie rozmawia z niemieckimi politykami o tym, co naprawdę boli Polaków na niemieckiej ziemi.

tydzień w kraju IPN jest bezradne wobec gmin, które odmawiają dekomunizacji nazw ulic, pomników i lustracji osób, którym przyznawano w czasach PRL honorowe obywatelstwa miast. Prezydenci Lwowa i Wrocławia podpisali dokument o postawieniu we Lwowie pomnika zamordowanych przez Niemców profesorów Uniwersytetu Jana Kazimierza. Premier Donald Tusk wyjął spod kompetencji wicepremiera Pawlaka sprawy bezpieczeństwa energetycznego. W koalicji źle się dzieje? Być może bez związku z poprzednią informacją, ale... Wicepremier Waldemar Pawlak stał się obiektem zainteresowania tabloidów. Chodzi o to, że Pawlak przepisał swój majątek na rodziców i wystąpił do sądu o zmniejszenie wysokości alimentów, które płaci po rozwodzie na swoje dzieci. Premier przywrócił zniesiony przez PiS urząd pełnomocnika ds. równego statusu prawnego kobiet i mężczyzn. Pełnomocnikiem została posłanka PO Elżbieta Radziszewska. Sąd stwierdził, że „lojalka” Jarosława Kaczyńskiego była fałszerstwem, ale sprawa się przedawniła.


|

4 marca 2 8 | nowy czas

wielka brytania świat tydzień w skrócie Po rezygnacji premiera Serbii Vojislava Kosztunicy w Serbii wyznaczono na 11 maja termin przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Premier Ukrainy Julia Tymoszenko dyskutowała w Brukseli o współpracy jej kraju z UE. Rosja szykuje się do uznania niepodległości Abchazji. Jest to zbuntowana przeciw Gruzji republika, która chce skorzystać z precedensu Kosowa. Ustępujący ze stanowiska premiera Włoch Romano Prodi oświadczył, że odchodzi od polityki. Kuba i UE prowadzą rozmowy o normalizacji stosunków. Hawana chce zniesienia wprowadzonego w 2003 roku przez Brukselę embarga. Prezydent Czech Vaclav Klaus pierwszą wizytę po swojej reelekcji złożył na Słowacji. Odniósł się tam ze zrozumieniem do decyzji o nieuznawaniu przez Bratysławę niepodległości Kosowa. Klaus oświadczył, że Czechy w niedalekiej przyszłości raczej Kosowo uznają. Z Bratysławy prezydent Klaus udał się do Warszawy. Premier Czech Mirek Topolanek podczas wizyty w Izraelu stwierdził, że Polska nie jest „niezbędna” do budowy „tarczy antyrakietowej”. Praga już umowę o budowie tarczy sfinalizowała. Białoruś odwołała swojego ambasadora w USA i poprosiła o to samo Waszyngton. Chodzi o zakaz działalności na terytorium Ameryki państwowej firmy paliwowej Biełnaftachim i zamrożenie jej aktywów w amerykańskich bankach. Walka o kandydowanie na prezydenta USA w Partii Demokratycznej nie słabnie. Obama pokonał po raz kolejny Clinton w stanach Wyoming i Missisipi. Hillary Clinton zaproponowała swojemu rywalowi stanowisko wiceprezydenta. Barack Obama w odpowiedzi zaproponował to samo swojej rywalce. W Parlamencie Europejskim pojawiła się inicjatywa rezygnacji z wyborów narodowych do PE na rzecz tworzenia i wybierania list ogólnounijnych. Partie o charakterze narodowym stracą wówczas jakiekolwiek szanse na posiadanie swojej reprezentacji w Brukseli. Rosja podpisała kontrakt na modernizację hinduskich samolotów MIG. Indie zapłacą za tę operację miliard dolarów. Stosunki Chorwacji i UE znalazły się w kryzysie. Chodzi o nieuznawaną przez Brukselę strefę ochronną wód Adriatyku. Chorwacja jest gotowa dla zabezpieczenia tej strefy zrezygnować z członkostwa w Unii, do której ma być przyjęta w roku 2010.

wielka brytania

Horror na jersey

Wyspy w uścisku huraganu adam stefański

Choć huragany, przed jakimi przestrzegali meteorolodzy w Wielkiej Brytanii nie były aż tak straszne jak przewidywano, to jednak szkody wywołane przez silne wiatry są ogromne. Wiatry były potężne i spowodowały przerwy w dostawach prądu oraz zamknięcie portu w Dover. Powalone drzewa zablokowały nadbrzeżną szosę koło Hastings. Dotąd nie doliczono się pomniejszych szkód, bo jeszcze nie wszędzie dotarli strażacy. Zerwane linie wysokiego napięcia pozbawiły energii kilkanaście tysięcy mieszkań w Walii i południowej Anglii. Najpoważniejsze zakłócenia wywołało zamknięcie portu w Dover. Wielokilometrowe kolejki ciężarówek

wielka brytania

czekających na przeprawę zablokowały autostradę. Na szczęście nie doszło do przerwania nadmorskich wałów ochronnych, przed czym ostrzegały władze. Gdyby tak się stało, miałaby miejsce prawdziwa katastrofa. Od początku tego roku rządowi eksperci wydali już ponad 70 ostrzeżeń o groźbie zalania terenów nadmorskich, z których żadne się nie sprawdziło. Brytyjskie media przestrzegają nawet przed tym, że ludzie mogą kompletnie zobojętnieć na takie alarmy i może dojść do tragedii, gdy za którymś razem potop jednak nastąpi. Silne wyładowania powaliły dwa domy w Dorset, zaś w Londynie jedna z kobiet trafiła do szpitala, bo kiedy czekała na pociąg, wystraszyła się potężnych wyładowań atmosferycznych. Najbardziej ataki huraganu odczuły linie lotnicze, trzeba było odwołać wiele lotów z Heathrow i Gatwick a kilkanaście lokalnych lotnisk po prostu zamknięto. Najbardziej bodaj spektakularny wypadek miał miejsce na plaży w Bournemouth, kiedy to potężny podmuch wiatru tak powalił piechura, że ten do-

zielony budżet

Wzrosną ceny alkoholu Był to pierwszy budżet nowego kanclerza Alistaira Darlinga w czasach, jak sam określił, „trudnych i niepewnych”. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami kanclerz nałożył wysokie podatki na duże samochody, najbardziej zanieczyszczające środowisko. Poczynając od roku 2010 właściciel nowego samochodu terenowego zapłaci 950 funtów, w następnych latach 440 funtów podatku. Samochody elektryczne zwolnione będą z podatku. Niewiele zapłacą właściciele samochodów małolitrażowych. Ta radykalna polityka podatkowa nie zmniejszy zanieczyszczenia powietrza (zaledwie 1 proc.), chociaż wpływa już od pewnego czasu na preferencje przy zakupie nowych samochodów. Liczba dużych samochodów była zawsze stosunkowo niewielka w porównaniu z

pozostałymi. W najbliższym czasie (do października) nie podrożeje jednak benzyna. Ekologiczny pakiet rządu zawiera również 40 mln funtów przeznaczone na badania dotyczące zmniejszenia emisji CO2 przez silniki samochodowe. Od niedzieli będziemy płacić więcej za alkohol. Najmniej zdrożeje piwo – 4 pensów, o 14 pensów wzrośnie cena butelki wina, a o 55 pensów mocniejsze alkohole. Zdaniem ekspertów rządowych zwiększenie podatku na alkohol wzbogaci skarb państwa o 1,7 mld funtów, które mają być wykorzystane na pomoc dla dzieci z rodzin znajdujących się w najtrudniejszych warunkach. Pomoc przewiduje zwiększenie zasiłków dla dzieci i zasiłków mieszkaniowych dla najbiedniejszych rodzin. Alistair Darling z niewielkiej sumy do wydania przez rząd w najbliższym czasie przeznaczył też 8 mld na dofinansowanie budownictwa mieszkaniowego dla najbardziej potrzebujących. Pomimo trudnej sytuacji ekonomicznej kanclerz przewiduje 2 proc. wzrost gospodarczy, niższy niż w roku ubiegłym o 1 proc. Zdaniem ekspertów utrzymanie takiego wzrostu i zwiększenie go do 2,25 proc. w przyszłym roku będzie dużym osiągnięciem. Opanowanie spowolnienia ekonomicznego jest więc największym wyzwaniem rządu. (mg)

znał lekkich obrażeń ciała, nie mówiąc o strachu jakiego się nabawił. To niestety nie ostatni tego typu huragan, jaki jeszcze przed nadejściem lata uderzy w Wyspy Brytyjskie. Niektórzy eksperci już zapo-

Hiszpania

wiadają, że klimat tak się zmienił, że za kilka lat mieszkańcy Wielkiej Brytanii będą otrzymywać takie same ostrzeżenia przed nadejściem silnych wiatrów, jak Amerykanie przed kolejnym huraganem.

socjaliści bez większości

Jose Zapatero ponownie premierem Jose Luis Rodriguez Zapatero wygrał ponownie wybory powszechne pomimo trudnej sytuacji ekonomicznej i zagrożenia ze strony separatystów baskijskich. Partia premiera Jose Zapatero (Socjalistyczna Partia Robotnicza Hiszpanii – PSOE) otrzymała 43,7 proc. głosów, konserwatywna Partia Ludowa – 40,1 proc. Po kilka mandatów otrzymają nacjonaliści katalońscy i Baskowie. Socjaliści nie uzyskali jednak większości w parlamencie, zabrakło im siedem miejsc. Prymas Hiszpanii abp Toledo Antonio Canizares oświadczył, że nie spodziewa się żadnej zmiany w stosunkach z PSOE. (mg)

Starcia w Tybecie W poniedziałek 10 marca w stolicy Tybetu Lhasie odbyły się demonstracje upamiętniające 49 rocznicę wybuchu powstania przeciwko chińskiej agresji oraz rocznicę opuszczenia Tybetu przez Dalajlamę. Jak podało radio Free Asia, w proteście wzięło udział około trzystu mnichów. Funkcjonariusze chińskiej policji zatrzymali 60 mnichów w drodze do dawnej siedziby Dalajlamy Potali. Jednak pozostała część demonstrantów dotarła do centrum Lhasy, gdzie skandowali wolnościowe hasła i doszło do rozruchów. Policja użyła siły. Protest ten jest uważany za największy od ponad dwudziestu lat w Tybecie. Jednocześnie odbyły się demonstracje i protesty w Delhi i w Katmandu w Nepalu. W nepalskiej stolicy w okolicach chińskiej ambasady doszło do aktów przemocy ze strony policji. Było wielu rannych. W następnym numerze „Nowego Czasu” ukaże się obszerny artykuł poświęcony problemowi tybetańskiemu. (mp)


|11

nowy czas | 14 marca 2008

wielka brytania świat Chiny

CzyszCzenie Pekinu PRzed OlimPiadą

tydzień w skrócie

Kocie obozy śmierci Bartosz Rutkowski

Dziesiątki tysięcy małych kociąt opuszczonych przez swoich właścicieli w Pekinie lub wyłapanych przez specjalne komanda posłano z dala od stolicy, by w bardzo małych klatkach, w straszliwych warunkach dożywały swych dni. – To nic innego, jak obozy śmierci, tyle że dla zwierząt – pomstują na takie czyszczenie ulic stołecznego miasta z kotów przedstawiciele międzynarodowych organizacji obrony zwierząt, którzy mieli okazję widzieć te utrzymywane w tajemnicy obozy. Chińczycy z kolei tłumaczą się, że musieli to zrobić, bo koty roznoszą zarazki, te zagrażałyby ludziom, a głównie turystom, którzy zapowie-

dzieli swój liczny przyjazd na pekińskie igrzyska. Ta akcja czyszczenia przerodziła się szybko w antykocią paranoję. Po ulicach, placach i ogródkach działkowych Pekinu krążą teraz specjalne grupy z kijami w rękach i kiedy tylko zobaczą kota, zabijają go. Nie ma znaczenia, czy kot jest duży, mały, czy na przykład kocica spodziewa się młodych. „Łowcy” są bezwzględni i metodyczni. – Nie możemy dopuścić, by w czasie wielkiego święta sportu wróciła na przykład do nas plaga SARS, czyli groźna choroba, atakująca płuca ludzi – tłumaczą urzędnicy w Pekinie. Nie docierają jednak do nich żadne argumenty, że obecne praktyki są po prostu nieludzkie, że jest to najzwyklejsza zbrodnia. Jeden z obozów, w którym ustawiono ogromną liczbę klatek z kotami mieści się w miejscowości Da Niu Fang, ponad sto kilometrów od Pekinu i jest ona przez cały czas monitorowana przez chińską bezpiekę. Ale to dopiero początek pomysłów na czyszczenie Pekinu ze wszystkiego, co brudne, śmierdzi i nie przystaje do

olimpijskiej atmosfery. W kolejce już czekają kierowcy prywatnych pojazdów, którzy na pewien czas przed zawodami olimpijskimi będą mogli jeździć po ulicach chińskiej stolicy tylko trzy razy w tygodniu. To po to, by ograniczyć smog, który praktycznie cały czas teraz zalega nad miastem. Aby jednak nie było tak źle, władze przed igrzyskami obniżą, i to znacznie, ceny za przejazdy metrem, by zniechęcić ludzi do korzystania nie tylko z własnych czterech kółek, ale także autobusów komunikacji miejskiej. I o ile jeszcze te kroki można zrozumieć, to wyniszczania kotów już nie. Jak się szacuje, w Pekinie jest około pół miliona kotów i każde stworzenie jest w tej chwili zagrożone. Doszło do takiej sytuacji, że pewien miłośnik kotów negocjuje teraz z władzami miejskimi, by jednak wypuściły z obozu śmierci dla zwierząt 30 kociaków. Przebywają one w obozie w Shahe, na północ od Pekinu i gotów jest za to zapłacić ogromne pieniądze. – Jeśli ktoś nie wypuści ich z tych przeklętych klatek, za kilka dni będziemy mieli setki, tysiące martwych kotów – apeluje do władz o łaskę dla

czworonogów mieszkaniec chińskiej stolicy, Yan Qi. – To prawda, że wielu mieszkańców Pekinu porzuca swoje koty, prawdą jest, że mogą one roznosić różne zarazki, ale to nie powód, by tak je traktować. Chińczycy nigdy nie byli tak bezlitośni dla zwierząt, nie wiem, co się teraz w moim kraju porobiło. Jeden z mieszkańców Pekinu, Ms Hu uważa, że sytuacja jest tragiczna. – Kiedy kobieta w ciąży przychodzi do lekarza, ten radzi jej, by miała w domu kota. To ponoć pomaga na psychikę. Potem ten kot jest niepotrzebny, a władze mordują je tylko dlatego, że idzie czas olimpiady. Ja mam w swoim domu pięć kotów. Z nimi śpię, traktuję je jak domowników i teraz przeraża mnie myśl, że przyjdzie jakaś grupa szaleńców, zabiorą moje kochane zwierzaki i wywiozą do tych obozów śmierci. To straszne. Praktycznie nie ma odwołania. Władze nie ustalają, czy kot ma właściciela. Christie Yang ze stowarzyszenia Animals Asia, twierdzi, że władze Pekinu z premedytacją chcą wyczyścić miasto z kotów. Wyczyścić znaczy pozbyć się ich, czyli po prostu zabić.

Macedonia zrezygnuje z wejścia do NATO, jeśli warunkiem przyjęcia będzie zmiana nazwy tego państwa. Decyzję taką popiera większość Macedończyków. Przeciw przyjęciu jest Grecja, która domaga się używania przez ten kraj nazwy Republika Skopje. Komisja Europejska oświadczyła, że nie będzie interweniowała w przypadki naruszania przez niemiecką policję traktatu Schengen w polsko-niemieckiej strefie granicznej. Chodzi o nagminne kontrole Polaków. Wniosek taki w Brukseli złożył poseł PiS Konrad Szymański, który uważa, że respektowanie przepisów Schengen należy do jurysdykcji KE. UE nakazała zamknąć 18 ogrodów zoologicznych w Rumunii, które nie spełniają norm unijnych. Estonia i USA podpisały umowę dotyczącą zniesienia wiz. Od 15 marca polscy piloci przejęli patrole NATO nad przestrzenią powietrzną Litwy, Łotwy i Estonii. Ceny ropy podskoczyły do sumy 107 dolarów za baryłkę. Dolar jest wyjątkowo słaby, umacnia się za to wobec wszystkich walut złotówka.


|

4 marca 008 | nowy czas

felietony opinie

redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA

Humoreska Krystyna Cywińska

Jestem dziś w złym humorze. Albo w dobrym. To mnie bawi. To mnie nie bawi. To mnie cieszy, to mnie nudzi. Humor i humory są jedną z najważniejszych cech człowieka. Bywa, że decydujących o jego życiu. Skąd się te humory i humor biorą?

W starożytności uważano, że charakter i humory człowieka zależą od czterech głównych płynów organicznych. Czyli krwi, flegmy, czarnej żółci i żółtej żółci. Przewaga jednego z tych fizjologicznych płynów miała wpływać na człowieka charakter. A charakter wciąż określać można jako sangwiniczny, flegmatyczny, choleryczny i melancholijny. Mówi się na przykład, że Polacy to cholerycy, Anglicy flegmatycy, Francuzi sangwinicy, Skandynawowie melancholicy, itp, itd. Po łacinie humor oznacza płyn, wilgoć. Mikołaj Rej nazywał nawet humory „wilgotnościami”. Dużo zależało, mawiano, od wilgotności, czyli kaprysów, dąsów, wesołości i skłonności możnych tego świata. Na wszystkie te cechy szukano też odpowiedzi w astrologii. W gwiazdach i tak zwanym zwierzyńcu niebieskim. Podzielono go w starożytności na dwanaście części, czyli znaków Zodiaku. Sześć znaków na południe od Równika, a sześć na północ. I do dziś miliony ludzi odczytuje swój charakter i przyszłość w znakach, pod którymi się urodzili. Gdybym nie była Wagą, napisałabym, że to barany. Zbaraniał nawet w czasie wojny wywiad brytyjski. Zatrudnił astrologa, dając mu zadanie codziennego badania wpływu położenia znaku Zodiaku Hitlera. Wpływu na jego humory i zamierzenia. No i nic z tego nie wynikło.

Mnie też nic nie wynika z radosnych zapowiedzi Wagi. W czasach nowoczesnych na wszelkiego rodzaju humory, dąsy, skłonności i przeżycia, na wesołość i melancholię ma dać odpowiedź psychoanaliza. Najlepiej pod hipnozą. Dopiero wtedy wychodzi na jaw żądło w człowieku. Czy te żółcie, czarne i żółte. W psychoanalizie według Freuda, jednego z jej twórców, ważne są symbole. Na przykład szafa nie oznacza szafy. Ani schody schodów. Ani winda windy. Ani dziurka od klucza od klucza dziurki. Czy ogórek ogórka. Lub banana banan. Bo to symbole seksualnych chuci i nieprzyzwoitych pożądań. Jeśli śnią ci się na przykład szafy czy dziurki od klucza, oznacza to niewyżyte pożądanie. Żądze i chucie. Ktoś kiedyś zapytał – a odwrotnie? Jeśli śnią się seksualne organa, zależnie od preferencji, czy oznacza to dziurkę od klucza? Albo szafę? Freudowskie metody pozwalały na bajdurzenie i wykpiwanie tej szacownej teorii. Wciąż mającej wielkie zastosowanie i dobre wyniki. Do uniwersalnych teorii o naturze i humorach człowieka doszła teraz genetyka. No, nareszcie wiemy, że wszyscy cierpimy na dziedziczne genetyczne obciążenia i kompleksy dziadka i babci. W narodowym genomie istnieją podobno różne dziwne gnomy. Tak, tak. Gnomy przekory, okrucieństwa, złości, niezadowolenia, a także karzełki pokory,

dobra, poczucia humoru, radości i dystansu do życia. Niejaki dr Rod Martin, jak czytam, prowadził ostatnio badania nad humorem. I doszedł do wniosku, że jak wszystkie inne ludzkie cechy, jest on genetycznie dziedziczny. Na przykład Brytyjczycy, jak twierdzi, mają skłonności do wyszydzania wszystkich tzw. świętości. Są obsesyjnie sarkastyczni, złośliwi, a nawet okrutni w swoich dowcipach. Śmieją się z innych i bawią się innych kosztem. Wykpiwają ułomnych, garbatych, kulawych, umysłowo upośledzonych. Z polityków robią durni, ze znanych osobistości kretynów i maniaków. A seks jest dla nich wytrychem do złośliwości. Ten tak zwany humor negatywny, zdaniem dr. Martina, jest prawie wyłączną cechą Brytyjczyków. Jednym z przykładów jest popularny program telewizyjny Have I got news for you? Mało dowcipny dla cudzoziemca. Głupawy i dziecinny w wybrzydzaniach wszystkiego i wszystkich. Brytyjczycy są podobno wtedy szczęśliwi, kiedy są ze wszystkiego niezadowoleni. Kiedy mogą psioczyć, pomstować i narzekać. Z innych badań wynika, że najbardziej ponurym miastem w Europie jest Slough. Wszędzie tam mizeria i zły humor. Z czego, perwersyjnie, wynika zadowolenie mieszkańców. Nowi przybysze do Slough, wśród nich i Polacy, dostarczają po-

wodów do tej perwersyjnej uciechy. Można sobie dodatkowo na nich pomstować, wyrzekać i psy na nich wieszać. No i wszyscy zadowoleni. Jaki humor genetycznie dziedziczą Polacy? No, oczywiście, ten pozytywny. Bo jak mogłoby być inaczej? Ten potrafiący wszystko w żart obrócić i w śmiech. Z intelektualną i polityczną podszewką. Z błyskiem sztychu w uśmiechu. Z dawką pieprzu czy innej przyprawy. Gorzej, jak ostatnio, niestety, chamskiej. Lepiej kiedy przez sugestię, niedopowiedzenie, perskie oko czy oczu przymrużenie. Jak kiedyś w PRL-u, kiedy humor osiągnął swoje apogeum. Po tych wywodach o przyczynach humorów i humoru kończę komedią pomyłek. Zdarzyła się ostatnio. Bo podobno Adam Michnik nie przyjął oferowanego mu przez prezydenta orderu. Bo order, podobno, nie był odpowiednio wysoki. I podobno dlatego Michnik nie był na przyjęciu na wysokim zamku z okazji rocznicy marcowych wydarzeń. W niektórych mediach, ogarniętych „wilgotnościami”, zawrzało. Bohatera Marca’68 poniżył wysoki zamek i jego karzełkowaty władca. Precz z karzełkami na wysokich szczeblach. No i przy okazji tej komedii pomyłek nie wiadomo teraz, kto okazał się większym karłem? I kogo zalała żółć żółta, a kogo czarna. A ten, kto się śmieje ostatni, jak ja, sangwinistka, przeważnie nie ma zębów.

Dżentelmeni i furiaci Przemysław Wilczyński

Czym różni się Kutno od Southampton? Tym samym, czym Warszawa od Londynu. Różni się – proszę wybaczyć śmiałą tezę – policjantami. Policjanci w Kutnie są dżentelmenami, a ci w Southampton – furiatami.

Nie chcę się skarżyć, ale piszę felieton w pociągu PKP. Właśnie zajechałem wraz z całym – za przeproszeniem – składem na stację Kutno. Wiem, bo pani zapowiedziała, że tu stacja Kutno, pociąg Spółki Pasażerskiej Przewozy Agonalne (mogłem nie dosłyszeć, bo megafon słabo działa) wjechał i odjedzie. Gdzieś w pobliżu mnie, w tym samym wagonie, siedzą żołnierze. Siedzą i krzyczą, gdzie… mają uwagi podróżnych, by nie krzyczeć, i gdzie… ogólnie mogą sobie podróżni wsadzić wszelkie uwagi. W moim przedziale jest włączone ogrzewanie (na zewnątrz 15 stopni) i odpada wszystko, co jeszcze – przez roztargnienie – nie zdążyło odpaść (najlepsze w pociągach Spółki Przewozy Agonalne są stoliczki rozkładane; rozkładane są one dosłownie – ich rozkład postępuje od wielu lat, właściwie w każdej chwili mogą się, po rozłożeniu, złożyć i wtedy słodki gazowany napój podróżnego ląduje na kolanach podróżnej). Ale ja przecież nie o PKP, tylko o policjantach. Otóż teraz, jak mój pociąg

zajechał na stację Kutno, na peronie zjawili się policjanci. Zjawiali się powoli, spokojnie zbliżając się do rozkładu, przepraszam, składu pociągu. Przyszli chyba uspokajać tych żołnierzy, co to krzyczą, gdzie inni mogą sobie… i tak dalej. Weszli, jak mówię, spokojnie i pomyślałem, że tak powinno być: przecież przyszli uspokajać, więc sami muszą być spokojni, tak czy nie? Nasi policjanci w ogóle są spokojni. Nie to co ci filmowi, którzy nerwowo biegają, zamiast rozejrzeć się spokojnie i zaczekać. I nie to co policjanci, których widziałem ponad rok temu w Southampton. Ci to dopiero byli znerwicowani. W Southampton jest most Itchen Bridge, na którego niektórzy polscy mieszkańcy miasta mówią „most samobójców”, bo – jak niesie wieść – mniej więcej raz na tydzień ktoś skacze albo krzyczy, że skoczy (warunki do komunikacji idealne: co rusz, tabliczka z uprzejmą prośbą, by zadzwonić do Samaritans i sprawę jeszcze, przed ostateczną decyzją, omówić; co rusz – sam

nie widziałem, ale mi doniesiono – przyciski, za pomocą których można połączyć się z telefonem zaufania. Kiedy byłem ostatnio na Itchen Bridge, była ciepła, sierpniowa noc i na moich oczach rozegrała się groteskowa scena. Szedłem z kolegą i w połowie drogi przed nami pojawił się on: na oko Pakistańczyk, młody chłopak z obłędem w oczach i wielkim, przyczepionym za pomocą łańcucha do nogi kamieniem. Oprócz kamienia taszczył ten nieszczęśnik na plecach jakieś straszne niewidzialne ciężary, które musiały go w ostateczności na ten most zaprowadzić. Co ma do tego policjant? Otóż pojawił się on znienacka na moście, zanim myśmy zdążyli się otrząsnąć ze zdumienia wywołanego widokiem młodego Pakistańczyka. Pojawił się – to chyba złe słowo (jeśli on się pojawił, to co zrobili ci z Kutna?), on wpadł na most. Biegł w tempie bijącego rekord świata na sto metrów Bena Johnsona. Biegł i dobiegł: Pakistańczyk z obłędem w

oczach, głazem u nogi i strasznymi niewidzialnymi ciężarami na plecach nie musiał nawet dzwonić do Samaritans. Teraz, jak patrzę na tych dwóch z Kutna, co to uspokajać spokojnie idą, to myślę sobie: wiele jeszcze musicie się uczyć od nas, chłopaki z południa Anglii. Wiem, że „Nowy Czas” dociera do tego miasta, może któryś z czytelników byłby tak miły i przetłumaczył mój felieton policjantom? Chciałbym do Was jakoś przemówić, żebyście przestali się w końcu tak denerwować. Żebyście się uspokoili, jeśli chcecie samobójców uspokajać. Żebyście w siebie zainwestowali i przyjechali do Polski, zobaczyć, co policjantowi robić przystoi, a czego mu po ludzku czynić nie wypada. Żebyście przeszli się na ten dworzec, co to ja na nim stoję i wbili sobie do swoich wyspiarskich głów, że stereotypy kłamią. Że prawdziwi dżentelmeni – zgodnie ze słowami Waszego Stinga: a gentelman will walk, but never run – są nie na chodniku w Londynie, a na peronie w Kutnie.


|13

nowy czas | 14 marca 2008

felietony i opinie

Na czasie

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Grzegorz Małkiewicz

Ci, co w swoim życiu robią wszystko z myślą o przyszłości… swojej, oczyma wyobraźni widzą się na piedestale – najlepiej już teraz i zwykle zapominają o starej, jeszcze biblijnej prawdzie – nie będziesz prorokiem wśród swoich. „Jest jednym z najbardziej znanych w świecie Polaków; wielokrotnie wykorzystywał swą pozycję do obrony naszego kraju przed różnymi niesprawiedliwymi atakami. Symbol walki z komunizmem. Słynie z bezkompromisowości i odwagi, był zawsze orędownikiem działań non violence i – kultywując pamięć narodową – przeciwnikiem radykalizmu i odwetu (amnestia tak, amnezja nie). Jest laureatem niezliczonej ilości [sic!] nagród i kawalerem najwyższych odznaczeń – wyłącznie jednak zagranicznych.” Cytat wzięty z oficjalnego życiorysu, dostępnego w internecie. Czy wszyscy wiedzą o kim mowa? Jeśli ktoś był świadkiem ostatniej „wojny na medale”, a zapuszczając się w sprawy krajowe nie sposób nie być, wie o kogo chodzi. Adam Michnik wielkim bohaterem jest i byle czego do swojej piersi przypinać nie będzie. A jeśli ktoś tego nie rozumie, naraża się na bycie małostkowym. I znowu trafiło w prezydenta, który jako pierwszy, po tylu latach tak zwanej „wolnej Polski”, przypomina haniebne dla komunistów rocznice, odznaczając uczestników konfrontacji obywatelskich z systemem, gdzie instynkt podmiotowości i wolności przebijał się przez skorupę zniewolenia. Z okazji 40-lecia Marca’68 w Pałacu Prezydenckim był nieobecny Adam Michnik. Był nieobecny, ale prezydent kilka razy przypomniał jaką rolę redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” odegrał w tamtym czasie. To w obronie Adama Michnika i Henryka Szlajfera, relegowanych z uczelni za działalność opozycyjną, wystąpili studenci Uniwersytetu Warszawskiego na wiecu 8 marca 1968 roku. Wiec był początkiem strajków studenckich w całej Polsce. Nieobecność „symbolu walki z komunizmem” wywołała głosy oburzenia w krajowych mediach. Jak to, rocznica Marca’68 bez symbolu? To tak jakby obchodzić rocznicę Sierpnia bez Wałęsy – zauważyła londyńska felietonistka. Niezupełnie, może bardziej właściwym porównaniem byłoby przypomnienie Anny Walentynowicz, to w jej obronie, podobnie jak w przypadku Michnika, zastrajkowali stoczniowcy. A jednak Anna Walentynowicz była konsekwentnie przez lata pomijana w rocznicowych wspomnieniach. Specjalnych protestów i oburzenia w jej sprawie nie było. Przestała być ulubienicą kół opiniotwórczych i korektorów historii, którym wystarczył Lech Wałęsa. Czy Adam Michnik z tego powodu komuś wygrażał? Nie przypominam sobie.

W obronie Michnika wystąpił nawet były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Jako urzędujący prezydent nie pomyślał, że może odznaczyć najwyższym orderem zasłużonego opozycjonistę. Podobno zostawił to swojemu następcy… W Polsce utrwalił się monopol mówienia o historii przez uczestników i polityków, zawłaszczania wydarzeń przez ludzi, którzy byli w ich centrum. Wkrótce się okazało, że Adam Michnik miał być odznaczony, ale nie Orderem Orła Białego, jak to sobie obmyślił, lecz Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. I na to się nie zgodził. Jak również na pomniejszenie roli komandosów, czyli środowiska najbardziej aktywnego, w którym działał – w porównaniu z falą strajkową, najmniejszego. Paradoksalnie zwycięża interpretacja Marca’68 autorstwa propagandy komunistycznej tamtego okresu. Jeśli bohaterami byli komandosi, a studenci jedynie szarym tłem, to rzeczywiście możemy mieć do czynienia z manipulowanymi i manipulatorami. I do tego jeszcze pochodzenia żydowskiego. Jest to następny, kontrowersyjny aspekt wydarzeń marcowych. Perfidna antysemicka heca partyjnych aparatczyków działających na zlecenie Moskwy (co ich oczywiście nie usprawiedliwia). Mało kto dzisiaj pamięta i rzadko w okolicznościowych referatach przypomina, że wyrzucanie Żydów z wojska zaczęło się w 1967 roku, w czym osobiście uczestniczył gen. Wojciech Jaruzelski. Studenci nie posłuchali antysemickiej propagandy, nie przyjęli tezy, że byli manipulowani. Publicznie okazywali nawet swoją solidarność z wyklętym przez komunistyczną propagandę Izraelem. Ale ten najbardziej ohydny, bo instytucjonalny, antysemityzm ustąpił w rocznicowej debacie w warszawskim Teatrze Narodowym antysemityzmowi w polskiej kulturze. Zdaniem prof. Marii Janion „pierwszym programowym antysemitą” był jeden z najwybitniejszych przedstawicieli polskiego Oświecenia Stanisław Staszic. W Romantyzmie kontynuatorem tego nurtu – zdaniem profesor – był Zygmunt Krasiński. Jego „Nie-boską komedię” nazwała „arcydziełem skażonym antysemityzmem”, o tak silnych wpływach, że mogło przyczynić się do powstania „Protokołów Mędrców Syjonu” i licznych polskich antysemickich stereotypów. Podobno William Shakespeare, chociaż Anglik, też był antysemitą, ale nie udowadniają tego naukowcy, tylko strażnicy poprawności politycznej.

Wacław Lewandowski

Upokarzające prośby Przed wizytą w Stanach Zjednoczonych Donald Tusk oświadczył, że nie będzie poruszał tematu wiz w rozmowie z amerykańskim prezydentem, bo nie chce ponawiać upokarzających próśb, zwłaszcza w sytuacji gdy zniesienie wjazdowych wiz do USA dla Polaków jest już tylko kwestią czasu. Autor książki „Katyń”, amerykański politolog Allen Paul podzielił się natomiast z polską prasą opinią, że utrzymywanie wiz dla Polaków jest skandalem, zawstydzającym Stany Zjednoczone. Optymizmu Tuska zbytnio nie podzielam, choć mam nadzieję, że mówiąc co powiedział miał on jakieś dane wspierające takie rozumowanie. Na przykład, co można przypuścić, dowiedział się, że to amerykańska administracja zaczęła postrzegać kwestię wiz jako co najmniej niezręczną, chociażby po tym, jak wizy w jednostronnym geście zniosła Kanada. W Polsce żartowano makabrycznie, że Amerykanie musieliby jak kanadyjscy policjanci zabić przypadkiem Bogu ducha winnego Polaka na lotnisku, by potem – w akcie zadośćuczynienia i przeprosin – zmienić swą politykę wizową... Jednak żarty na bok – pomówmy

poważnie. To, że Biały Dom nie zauważył wcześniej, jak bardzo upokarza swego europejskiego sojusznika utrzymując wizy, zawdzięczamy przede wszystkim zerowemu znaczeniu Polonii w USA. Gdyby ta organizowała się tak, by się z nią tam liczono, problem byłby już dawno historyczny. Od czasu antysemickich wybryków śp. prezesa Moskala Polonia jest siłą zbyt egzotyczną na amerykańskim gruncie, aby ktokolwiek brał jej głos pod uwagę. Skompromitowała się tam zresztą doszczętnie w ostatnich latach, gdy Polonusi w ludowych strojach z histerycznym uwielbieniem podejmowali przyjeżdżających do nich polityków PiS-u, zwłaszcza tych, w których elity amerykańskie widziały niebezpiecznych fanatyków, albo – nieco łagodniej – polityków anachronicznych. Dodać wypada, że i rządy PiS-u, Samoobrony i LPR-u nie były skłonne stawiać Amerykanom żadnych żądań. W efekcie sprawa wiz w ogóle nie zaprzątała umysłów amerykańskich polityków. Jeśli prawdą jest, co sugeruje Tusk, że oto zaprzątać zaczęła, na pewno nie stało się to z powodu jakichkolwiek nacisków polskich czy po-

lonijnych... Faktem jest, że to Bush sam z siebie wspomniał o dylemacie wizowym z okazji wizyty Tuska. Jest jasne, że Amerykanie nie muszą zmieniać prawa, by ten dylemat rozwiązać. Wystarczy, że dadzą swoim konsularnym urzędnikom instrukcje nakazujące umiar w wydawaniu decyzji odmownych, tak by kwota odrzuconych polskich wniosków wizowych zmieściła się w przedziale przewidzianym dla automatycznej likwidacji obowiązku wizowego. Jak dotąd, instrukcje te musiały wyglądać inaczej. Opowiadał mi niedawno pewien uniwersytecki profesor, jak wielkim i niezapomnianym upokorzeniem była dla niego rozmowa z takim urzędnikiem. I nie chodziło o samą konieczność stawienia się na tę rozmowę, a o jej styl, czy raczej sposób, w jaki ów urzędnik dawał polskiemu petentowi do zrozumienia, że ten jest nikim, zawadą i kłopotem, a przede wszystkim – osobą potencjalnie podejrzaną o niecne intencje. Co, oczywiście, nie buduje odczuć umacniających polską sympatię dla USA. Warto też pamiętać, że masa Polaków nie ruszy dziś na amerykański rynek pracy. Do Anglii było bliżej i zaproszono nas wcześniej...


14|

nowy czas | 14 marca 2008

Polak potrafi

Anglika na części lub z przekładką Przemysław Kobus

Polski rynek samochodów używanych został w ostatnim roku zalany pojazdami z Anglii i Irlandii. Pojazdy z kierownicą po prawej stronie zalegają na podwórkach, w komisach samochodowych, na internetowych portalach motoryzacyjnych.

zestaw części niezbędnych do dostosowania auta do polskich przepisów

Problem jednak w tym, że w Polsce „anglika”, jak się w kraju mawia na brytyjskie auta, zarejestrować nie można. Polak jednak istotą przedsiębiorczą i pomysłową jest, więc na „anglika” znalazł sposób.

NA części

Trochę hiSTorii Na polskim rynku samochodów używanych nigdy nie brakowało. W czasach Polski Ludowej giełdami rządzili i na giełdach zarabiali głównie przedstawiciele aparatu partyjnego, którzy posiadali dostęp do przydziałów i talonów na Fiaty 126p czy Polonezy. Na giełdach sprzedawali je dwu- lub trzykrotnie drożej. Po roku 1989 stery rządów na rynku aut z drugiej ręki przejęli głównie ci, którzy znaleźli pracę – najczęściej legalną – w Niemczech. Nasi rodacy szybko zdali sobie sprawę, że w gruncie rzeczy za niewielkie pieniądze można przywieźć do Polski całkiem sprawne auta niemieckie, francuskie, hiszpańskie. Klientów nie brakowało. 10-letnie Audi 80 przejeżdżały bezawaryjnie więcej kilometrów niż 2-letnie Polonezy. Polski rynek motoryzacyjny chłonął więc coraz to większe porcje aut z zagranicy. Nie brakowało oszustów oferujących kradzione samochody, nie brakowało też chętnych na nie. W końcu polska policja nie dysponowała wówczas sprzętem pozwalającym na ustalenie, czy mamy do czynienia z samochodem kradzionym. Polacy doskonale omijali kolejne przepisy uniknikając w ten sposób horrendalnych opłat celnych – do kraju przyjeżdżał na przykład samochód bez kół. Koła dowoził kolega w innym pojeździe. W ten sposób płaciło się za samochód w częściach. Pojazdy takie określało się mianem „składaków”. W rozkręcaniu aut na części pomagali Polakom Niemcy (!), którzy przy granicy z RP lokowali warsztaty specjalizujące się w zmianie statusu prawnego pojazdów. Przepisy nie stanowiły dla importerów żadnej przeszkody. Polskie lawety zalały Niemcy, potem Holandię, Francję, Hiszpanię, Włochy. Teraz przyszła pora na Wielką Brytanię.

złotych (!). Ponad 100 proc. więcej! Spójrzmy na inne, dość popularne auto – Opel Omega z 1998 roku, w Anglii znany jako Vauxhall Omega. Kupiony w okolicach Londynu będzie kosztował ok. 5 tys. złotych. Ten sam model, ale kupiony w Polsce i z kierownicą dopasowaną do potrzeb polskiego kierowcy, kosztuje nad Wisłą co najmniej 10 tys. złotych. Znów minimum 100 proc. marży! Pozostaje jednak pewien problem – w jaki sposób dopuścić taki pojazd z Wysp do ruchu w Polsce? Polak należy do tych grup społecznych i narodowościowych na świecie, które potrafią sobie radzić w życiu. A radzi sobie tym lepiej, im więcej problemów się przed nim piętrzy. Dlatego też zdołał opanować „anglika” i zaczął na nim zarabiać.

Skąd pochodzą przekładki

Najbardziej opłaca się stosować przekładki w przypadku samochodów dostawczych.

ANglikA SprzedAm Na pierwszy rzut oka, sprowadzanie aut z Wielkiej Brytanii wydaje się mało racjonalne, wręcz bezsensowne. Auta te różnią się pod względem konstrukcji, do tego dochodzi znaczna odległość od kraju – co powoduje wzrost kosztów paliwa. Reasumując – nie opłaca się. A jednak. Analizując ceny pojazdów używanych w Anglii i Irlandii dochodzimy do wniosku, że atrakcyjne auto możemy mieć za przysłowiowe grosze. Ot, na przykład Mercedes E250 z 1997 roku, benzyna, z automatyczną skrzynią biegów, zwany powszechnie „okularnikiem” – w Anglii kosztuje średnio ok. 2 tys. funtów, co daje w przeliczeniu kwotę ok. 9 tys. złotych. Tymczasem ten sam model, ale z kierownicą po lewej stronie kosztuje w kraju średnio 20 tys.

Najprostszy sposób zarobienia na aucie sprowadzonym z Wielkiej Brytanii to sprzedanie go na części. Sposób taki nie wymaga od właściciela zbyt wielkiego nakładu pracy czy środków. Wystarczy bowiem podwórko, garaż czy inne nie rzucające się w oczy miejsce, by schować pojazd i kolejno go rozkręcać. Zysk gwarantowany, albowiem – jak wiadomo – części samochodowe do najtańszych nie należą. – Zarobiłbym mniej, gdybym sprzedał cały samochód. Pan patrzy, dwa nadkola, klapa i maska to koszt ok. 2 tys. złotych, a za auto dałem prawie 3 tys. Nie wspomnę o elektronice, skórzanych fotelach czy kołach – tłumaczy mi pan Andrzej spod Nowej Soli. Samochody sprowadzał najpierw z Niemiec, ale gdy – jak tłumaczy – rynek został przez Polaków „splądrowany”, ruszył na Wyspy. – Najpierw syn pojechał tam do pracy. Ja dojeżdżam od czasu do czasu. Trzy, cztery auta i jakoś się kręci – dodaje. Jak sprzedaje części? Nie założył sklepu, nie prowadzi żadnej działalności gospodarczej. Ogłasza się w internecie i ma nadzieję, że „skarbówka” go nie dosięgnie. Oficjalnie jest rencistą, kiedyś pracował w wojsku. Stać go na wiele, ale nie afiszuje się z pieniędzmi. Woli wydawać je podczas wakacji w ciepłych krajach.

przekłAdkA W ciągu roku słowo to nabrało nowego znaczenia i kojarzy się dzisiaj głównie z dostosowaniem aut brytyjskich do polskich wymogów. Przekładka to po prostu komplet części, które należy wstawić w miejsce wymontowanych z samochodu brytyjskiego. Chodzi tu np. o kierownicę, deskę rozdzielczą, mocowania pedałów gazu, hamulca, obicia drzwi, instalację elektryczną itd. Im nowszy model, tym droższa przekładka – po prostu więcej części. Skąd pochodzą przekładki? To najczęściej słodka tajemnica właścicieli

warsztatów, najczęściej formalnie nieistniejących. Z drugiej strony, posiadacz auta z przekładką sam nie chciałby wiedzieć, skąd w istocie wzięto części. Należy uchylić jednak rąbka tajemnicy. W przypadku zmian wewnętrznych, części pochodzą m.in. z samochodów powypadkowych, w których środek auta nie został zniszczony. W szanowanych warsztatach jest szansa na montaż nowych części, ale zabieg ten wydaje się być bardzo nieopłacalny. Dla porównania – koszt części używanej, włącznika świateł mijania w samochodzie Chrysler Saratoga, to wydatek rzędu 8 funtów. Część oryginalna kosztuje 104 funty. Przekładki – pomimo doboru różnych części – do najtańszych nie należą. Zaczynają się od co najmniej 2 tys. złotych (ok. 416 funtów). Zwykle koszt przekładki w aucie średniej klasy, wyprodukowanym pod koniec lat 90., to wydatek ok. 6-7 tys. złotych (1250 funtów). Biorąc jednak pod uwagę koszt nabycia samochodu w Anglii czy Irlandii, to i tak tanio. Do przekładki zraża jednak czasochłonna procedura dostosowania auta – minimum tydzień w warsztacie, później badania techniczne i dalsze procedury związane z nabyciem auta z zagranicy. Czasochłonne i kosztowne. Dlatego też – co boli fanów motoryzacji – częstym widokiem są przepiękne angielskie rovery, jaguary, land rovery oferowane w sprzedaży tylko na części. Importerzy nawet nie starają się ich rejestrować w Polsce czy w jakikolwiek sposób przerabiać. Sprzedają na części i tyle.

TrzebA uwAżAć W latach 90. każdy importer samochodów używanych zapewniał, że oferowany przez niego pojazd nigdy „nie był bity”, czyli nie miał wypadku. Co drugi jednak w rzeczywistości pochodził z wypadku, a reperowany był w Polsce; na podwórkach, w stodołach. Nabywca o nieco odmiennych walorach jezdnych swojego cuda dowiadywał się zwykle wtedy, gdy przy prędkości ok. 120 km/h tracił panowanie nad pojazdem, czy gdy w lusterku wstecznym widział cztery ślady. Zdarzało się również, że „bezwypadkowe” auta w trakcie wypadku (już w Polsce) nie odpalały poduszek powietrznych, bo... ich tam nie było. Dzisiaj kupując auto ponosimy ryzyko zakupu auta z przekładką. Wbrew pozorom, to problem. Można zostać oszukanym. – Miałem kupić Audi A4, miało być prosto z Niemiec. Pojechałem do gościa, auto śliczne, wypucowane. Wsiadać i jechać. W środku – klasa. Wszystko czyste, pachnące, ale... panel kontrolny od elektrycznych szyb znajdował się po stronie pasażera. Nie mogłem też wyregulować wysokości fotela kierowcy, a pasażer mógł – relacjonuje wizytę u sprzedawcy internauta na jednym z forów motoryzacyjnych. Dostosowanie „anglika” to nie tyl-

ko przełożenie kierownicy. Jak tłumaczy Krzysztof Kossakowski z Biura Ekspertów Techniki Samochodowej w Gdańsku, „zakres robót, a więc także ich koszt, zależy od konkretnego modelu. W niektórych przypadkach wystarczy montaż odpowiedniej deski rozdzielczej, przełożenie pedałów, przeróbka układu kierowniczego oraz wymiana świateł przednich i elektryki. Nie należy zapominać o zmianie napędu wycieraczek, gdyż pierwotnie chodzą w inną stronę. Im bardziej zaawansowany technicznie model, tym większe problemy” – ostrzega Kossowski na portalu motofakty.pl.

STAN ideAlNy Nim auto trafi w ręce „przekładkomistrza” czy też zostanie przeznaczone na części, zdarza się, że najpierw trafia na giełdę ogłoszeń. „Sprzedam anglika, stan idealny” – takich ogłoszeń jest mnóstwo. Importer pozostawia trud dostosowania auta potencjalnemu nabywcy, ale – co ważne – do poniesionych kosztów nabycia auta i transportu dolicza własne. To – jak mawia znany w Polsce polityk PiS – oczywista oczywistość. Mamy wówczas w istocie okazję nabycia auta w stanie idealnym, ale... niewielu decyduje się na taki akt, chyba, że ma do czynienia z prawdziwą motoryzacyjną perełką.

pÓki dA Się zArobić Używane samochody z Wielkiej Brytanii będą jeszcze długo importowane do Polski. Są tanie, koszty ich dostosowania do polskich przepisów i tak nie przekraczają łącznie wartości osiąganych na rynkach niemieckich i polskich. Poza tym, dzięki licznemu gronu Polaków na Wyspach, nie ma większych problemów z dostarczaniem tych pojazdów do kraju. A co nie sprzeda się w Polsce, jedzie dalej na wschód. Tamtejszy rynek: białoruski, ukraiński czy rosyjski jest bardzo chłonny i dochodowy. Import samochodów z Anglii, a wcześniej z Niemiec, Francji, Holandii stanowi dla wielu polskich rodzin główne źródło utrzymania, źródło trzymane oczywiście w głębokiej tajemnicy przed fiskusem. Jadąc przez województwa zachodniej Polski możmy się dziwić ogromną liczbą komisów samochodowych, pseudoparkingów strzeżonych (wszystkie auta bez tablic rejestracyjnych), czy też liczbą zapchanych autami przydomowych podwórek. Nie oszacowano do tej pory w Polsce liczby wszystkich parających się importem aut osób, nie oszacowano strat, jakie ponosi Skarb Państwa w związku z ni uiszczaniem odpowiednich opłat. A zyski są pokaźne. Kupuje się w Anglii auto za 2 tys. funtów, sprzedaje w Polsce za 4 tys. Kupuje się samochód za 1 tys. funtów, a zysk ze sprzedaży części jest trzykrotnie większy. Biznes się kręci. I będzie się kręcił, dopóki popyt będzie większy od podaży.


|15

nowy czas | 14 marca 2008

takie czasy

Nasza imigracyjna sieć Justyna Daniluk

W przedostatnim numerze „Nowego Czasu” Konrad Szlendak w swoim artykule „Złapani w imigracyjną sieć” (NC 29.02, nr 8) poruszył bardzo ważny temat – postaci i powodów naszej emigracji. Podstawą tego artykułu są relacje i przemyślenia „młodych”, którzy uciekli z Polski przed krępującym ich katolickim wychowaniem oraz tradycyjnością myślenia.

Szlendak opisuje przypadek Eweliny i Maćka, którzy w różny sposób próbowali poradzić sobie z imigracyjną sytuacją. W artykule podane są dwa typy reakcji imigranta na nowość jego życiowego położenia – asymilacja bądź zamknięcie się we własnym gettcie, „odgrodzenie od wpływów z zewnątrz”. Polacy się nie integrują, Polacy się odgradzają. Piszę to z całą świadomością, bo Polacy na emigracji to nie tylko „młodzi”. „Młoda emigracja” to również cała rzesza naszych rodaków, którzy nie są już „młodzi i gniewni” i przebywają na emigracji ze swoimi partnerami, nierzadko z całymi rodzinami. Musimy pamiętać o wszystkich ojcach pracujących na budowach (to od nich pieniądze płyną do Polski), zawsze podróżujących na/z budowy stadnie (pozdrowienia dla Czterech Muszkieterów z pierwszego pociągu Piccadilly Line do centrum). Szczytem integracji dla nich jest przejrzenie porannej gazety. Całe rodziny przebywające w Londynie – to ich nie mogą pomieścić polskie kościoły. Asymilacji możemy oczekiwać po ich dzieciach.

czy Polacy chcą staĆ się częścią globalNego sPołeczeństwa wielokulturowego? To pytanie jest jak najbardziej na miejscu. – Co zamierzamy zaoferować? – pyta Szlendak. Ciężką pracę, nic ponad to. Co oczywiście jest wystarczające. Polacy jako jedna z nielicznych grup narodowościowych rzadko zwracają się z pretensjami do pracodawców (między sobą jak najbardziej – lubią ponarzekać nie tylko na pracodawców), nie proszą o podwyżki i nie lubią zmieniać pracy. Ciągle tkwi

w nas lęk przed niemożnością znalezienia innej. Zamknięci w ciasnych ramach polskiej społeczności chcemy stać się częścią globalnego społeczeństwa wielokulturowego jedynie w teorii, bo nie w praktyce. Zwykłe postępowanie, jak z opisu życia Maćka przedstawionego przez Konrada Szlendaka: „życie jak we śnie – depresja, dziesięć godzin pracy, browary i spać; codziennie to samo”. Magister w kieszeni, a praca poniżej kwalifikacji, brak sił na dokształcanie (drogo i czasu nie ma). Koło się zamyka. „Stuka się na domek”, ceny w Polsce rosną, funt spada i trzeba będzie zostać troszeczkę dłużej.

wirus? Nie, dziękujemy Artur z artykułu Szlendaka słusznie zauważa, że w Polsce potrzeba „świeżej krwi”, jakiegoś poruszenia, „infekcji” czy „wirusa” zmian. Cóż, jeśli hasło wirus kojarzy się co najwyżej z HIV, to i obcych w Polsce też nie kochamy. Nie myślę o przyjezdnych z Zachodu, ale o tych, którzy chcą do nas emigrować, o naszych sąsiadach ze Wschodu lub przybyszach z innych kontynentów, jak Afryka i Azja. Chcą, ale lekko im nie jest. Niedawno czytałam wywiad z Brianem Scottem, polskim czarnoskórym celebrity i byłam zaszokowana jego relacjami na temat polskiej nietolerancji. Mimo to on chce zostać, może coś zmieni…

Nie mam Nic do czarNych, ale… Konrad Szlendak opisuje również przypadek Piotrka, który zabłądził nie „na South-cie w Chicago”, ale na piwko w „owianą złą sławą okolicę” Peckham. Ale odwrotnie niż Kazikowi, jemu „czarny dzieciak” przystawił nóż do brzucha. Nie wiem czemu Piotr był zdziwiony. Ja byłam przestraszona, ale nie zdziwiona, kiedy jeden ćpun wyznał mi po wyjściu z windy, że by mnie zgwałcił, gdybyśmy byli w niej sami. Na szczęście mam na tyle rozsądku, żeby do tego stopnia nie ryzykować i nie wsiadać do windy sam na sam z naćpanym. Też był czarnoskóry, ale ja od tej pory wystrzegam się obecności ćpunów, a nie ludzi innej rasy. Lubisz ryzyko, chodzisz po Peckham wieczorem, proszę bardzo… To nie kwestia rasy, a wychowania. Parę lat temu na warszawskiej Pradze nie można było wyjść do sklepu naprzeciwko po godzinie ósmej wieczorem, choć „czarnej dresiarni” tam nie uświadczysz. Czy Polacy rzeczywiście chcą stać się częścią globalnego społeczeństwa wielokulturowego?

Polakom też dziękujemy… Polak Polakowi… może nie wilkiem, ale obcym na pewno. Za dużo nas, za dużo. Nie jesteśmy w stanie rozma-

wiać ze wszystkimi Polakami, trzeba by było nawiązać konwersację z połową przedziału w metrze! W dodatku niektórzy używają takiego języka, że właściwie nie chce się z nimi rozmawiać, bo o czym… Co czwarty chłopak jest pijany, na kacu (oddech, to czuć!) albo popija piwo z puszki. Co innego, gdy napotka się ojczysty język w jakiejś innej części świata, ale Londyn… Londyn jest już nasz. Mój znajomy nie odbierał telefonów od polskich znajomych jadąc w autobusie z pracy, bo nie chciał mówić po polsku, ale po drodze potrafił pokonać „promocję” (6 za £5 – jeśli nie wiecie). Czego się wstydzimy? Siebie jedynie. Dlatego młodzi Polacy, ci zrażeni polskim tradycjonalizmem, próbują pozbyć się swojej polskości jak najszybciej, integrując się aż do pierwszych

oznak choroby wenerycznej, jak grzmią wszystkie polskie portale. To już osobny problem. Emigracja ma, jak widać wiele stron. Konrad Szlendak pisze także o licznych przypadkach oszustw Polaków przez Polaków, które są rzeczywiście powodem naszej do siebie nieufności. Jesteśmy również tak bardzo nastawieni na zarabianie jak największej ilości pieniędzy, że funkcjonuje wśród nas obrzydliwy zwyczaj odsprzedawania pracy (co dla mnie jest szczytem wyrachowania i braku kręgosłupa moralnego). Takie zachowania należy piętnować.

Na koNiec Miał rację redaktor naczelny „Nowego Czasu” Grzegorz Małkiewicz pisząc o nas „Pokolenie Nic”. My

żyjemy tylko i wyłącznie przyszłością. A co ciekawe, do tej pory chorobą polską było, wcale nie przesadzając, życie niemal wyłącznie... przeszłością. Miliony ludzi, tysiące przypadków, przemyśleń, przeżyć i ani jednego świadectwa. Mówiło się jeszcze niedawno, że pomiędzy jedną a drugą pracą, pomiędzy zmywakiem w McDonalds’ie a pogonią za dionizyjską przyjemnością (radość z uzyskanej wolności) powstanie nowa polska sztuka awangardowa, powstanie nowoczesna literatura polska, literatura „młodej imigracji”. A tu tylko „Pokolenie Nic”, a tu życie przyszłością i „stukanie na domek”. Konrad Szlendak jest jednak dobrej myśli i ja również: młodzi, wykształceni – weźmy się do roboty! Jest coraz lepiej, ale wciąż bardzo dużo do zrobienia.


16|

14 marca 2008 | nowy czas

punkt widzenia

Czy Tusk obiecywał gruszki na wierzbie? Wło dzi mierz Fen rych

Ostat nio na ła mach „No we go Cza su” wi du ję gło śno wy ra ża ne pre ten sje pod ad re sem Do nal da Tu ska, któ r y po dob no obie cy wał grusz ki na wierz bie. Tym cza sem mi nę ło sto dni, a gru szek jak nie było tak nie ma.

Podobno wygrał wybory, bo obiecywał złote góry, a teraz, sto dni później, powinien te góry dostarczyć. No i gdzie te góry są? Ja rozumiem, że tego rodzaju żądania wygłaszają opozycyjni politykierzy, których głównym celem jest mącenie obrazu, ale żeby podobne teksty pisali rozsądni ludzie i zamieszczali je w rozsądnym piśmie? Ja rozumiem, że czasem puszcza się dziennikarską kaczkę, ale Tusk to przecież nie kaczka, mimo że Donald. Co nam takiego Donald obiecywał, że po stu dniach można zacząć podważać jego wiarygodność? To prawda, nie obserwowałem każdej jego przedwyborczej wypowiedzi, tym niemniej o co chodzi Tuskowi, wiadomo nie od wczoraj i nie od ostatniej kampanii wyborczej, tylko bez mała od dwudziestu lat. Jego partie zmieniają nazwy, ale niczym Katon przy każdej możliwej okazji powtarza on w kółko swoją mantrę. Co to za mantra? W uproszczeniu brzmi ona tak: należy zminimalizować rolę państwa, zminimalizować biurokrację, uprościć przepisy i zmniejszyć podatki, a wszystko po to, by przedsiębiorczość Polaków nie była hamowana.

O co w tym chodzi, powinien bez problemu zrozumieć każdy, kto prowadzi w Anglii działalność gospodarczą (czyli jest self-employed). Wypełnić deklarację podatkową trzeba raz na rok, a jeśli się ma z tym problemy, odpowiedni urzędnik w Inland Revenue wyjdzie ze skóry, żeby w tym wypełnianiu pomóc. Tymczasem wiadomo jak to wygląda w Polsce: papiór trzeba wypełniać co miesiąc, a urzędnicy są głównie po to, by przedsiębiorcę przyłapać na uchybieniach. Do tego dochodzą dziesiątki odpisów, ulg na to czy tamto, dziesiątki dokumentów, które trzeba zdobyć. Mnie to odstręcza, a można przypuścić, że nie tylko mnie. Platforma Obywatelska niewątpliwie wychodzi z założenia, że duża część działalności gospodarczej w Polsce znajduje się w szarej strefie nie ze względu na podatki, ale ze względu na nieprzebyty gąszcz biurokracji. PO zakłada również, że wiele osób nie podejmuje działalności właśnie ze względu na biurokrację i że w związku z tym uproszczenie przepisów obudzi przedsiębiorczość. Uproszczenie przepisów przyczyni

się pozornie do zwiększenia bezrobocia, bowiem znaczna liczba urzędników przekładających dziś papiery z biurka na biurko nie będzie miała co robić i trzeba będzie ich zwolnić. Będzie to jednak tylko pozorne zwiększenie bezrobocia, bowiem jeśli okaże się, że mimo ich zwolnienia urzędy nadal funkcjonują, to znaczy, że i dziś ich praca tak naprawdę nie jest potrzebna, czyli że ich pensja jest tylko z nazwy pensją, a tak naprawdę jest zasiłkiem dla bezrobotnych. Podatek liniowy – od lat sztandarowe hasło Donalda Tuska – jest jednym z elementów tego upraszczania: łatwiej będzie liczyć podatek i urzędnikom, i przedsiębiorcom. Ale nie tylko o to chodzi. Aby nastąpił gwałtowny wzrost gospodarczy, konieczne są inwestycje z zagranicy. Dziś inwestorzy inwestują w Polsce ze względu na niskie płace, ale przecież my chcemy, aby płace w Polsce wcale nie były niskie, a mimo to by inwestorzy inwestowali. Wraz ze wzrostem inwestycji (a także ucieczką Polaków do Anglii) płace będą rosnąć w sposób naturalny, a co wówczas pozosta-

nie, by przywabić inwestorów? Otóż pozostanie odpowiednia struktura podatków. Dla wielkiego kapitału najważniejsze jest to, by najwięcej zarabiający nie płacili zbyt wielkiego podatku. No bo po co inwestor ma inwestować w Polsce, jeśli podatki mogą mu zjeść większość zysku? Jeżeli mimo uproszczenia przepisów Polacy nie okażą się przedsiębiorczy, to oczywiście cudów gospodarczych nie będzie. Obiecany cud gospodarczy może być efektem połączenia tych dwóch rzeczy: przedsiębiorczości Polaków i uproszczonych przepisów. Ale obserwatora obowiązuje jasność myślenia, trzeba umieć rozróżnić to, co polityk zakłada, od tego, co obiecuje. Tusk zakłada, że Polacy okażą się przedsiębiorczy, ale obiecuje tylko uproszczenie przepisów, zmniejszenie biurokracji, zmniejszenie ingerencji państwa. Z tego należy go rozliczać, a nie z tego, co mu imputuje opocycja. A ja, jako stary anarchol uważam, że każdy rząd jest szkodliwy, bo wtrąca się w nieswoje sprawy, ale skoro jakiś rząd musi być, to mniej szkodliwy jest taki, który mniej się wtrąca.

rewers czyli déjá vu z ubiegłego tygodnia Stefan Gołębiowski

Za dwa miesiące w Londynie odbędą się wybory burmistrza stolicy. Jako że niezbyt dużo czasu zostało, londyńskie media prześcigają się w spekulacjach, insynuacjach, propagandzie i zwyczajnych plotkach na temat trzech głównych do tego stołka kandydatów. Trzeba trochę wiedzieć na temat polityki redakcyjnej gazet, by zorientować się, która z nich jest w miarę neutralna (choć wszystkie być powinny), a która lansuje „swoich”. Evening Standard wyraźnie nie lubi Kena Livingstone’a, zarazem także nie wyrażając sympatii wobec dwóch pozostałych. Tzw. quality newspapers są bardziej wyważone, ale czytając między wierszami można też się zorientować za kim są lub nie. Jak to przed wyborami… Jakiś czas temu przeczytałem w naszym prominentnym „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” na pierwszej stronie

To MY wybierzemy… Kogo? wielkimi literami tytuł „My wybierzemy burmistrza”. Zatkało mnie z narodowej dumy. To MY mamy taką tu siłę! Ale po chwili pomyślałem: my? To znaczy kto? Ci, którzy przyjechali tu parę miesięcy temu lub są tu raptem kilka lat? Nieznający nazwisk, nie mówiąc już o programie wyborczym tych kandydatów? Wybierać będą według ładnie brzmiącego nazwiska albo może według orientacji politycznej – lewicowej lub prawicowej – jeśli oczywiście będą wiedzieć, kto po której stronie stoi? Polacy na budowach, ciężko zarabiający pieniądze, niemający czasu nie tylko na czytanie prasy czy ogladanie wiadomości w telewizji, w większości nieznający języka? Niedospani, zmęczeni, ledwo patrzący rano na oczy? We własnym kraju część społeczeństwa nie wie, kogo wybrać, a teraz każą mu wybierać w obcym kraju??? Mieszkam tu ponad 27 lat, interesuję się tym, co się wokół mnie dzieje i sam mam problem na kogo oddać głos. Bo „czerwony Ken” ma wiele tutaj zasług, ale im dłużej jest burmistrzem, tym bardziej robi się arogancki. Boris Johnson jest inteligentny, niektóre pomysły ma dobre, ale jest klaunowaty i trudno go poważnie traktować. Brian Paddwick z policyjną przeszłością mógłby może najlepiej opanować przestępczość w stolicy, ale jako zdeklarowany gej nie ma zbyt wielkich szans. Reszta kandydatów po prostu się nie liczy. Ale polska diaspora zachłystuje się swoją ważnością. Prezes Zjednoczenia Polskiego od lat nawołuje do podkreślania wagi, jaką Polacy mogą tutaj mieć. Nie ulega wątpliwości, że jest nas tu wielu i z racji choćby tylko liczebności moglibyśmy mieć jakiś wpływ. Ale jakościowy? Nie ma się co łudzić. Polacy zaczęli się liczyć w tym kraju od paru lat, ale niemal wyłącznie jako dobra siła robocza. Budowlańcy, sprzątacze, kelnerki – prace, którymi nie zhańbią się młodzi Brytyjczycy, bo wolą brać zasiłek. Rewerencje skierowane są w stronę rosyjskich miliarderów, kupujących posiadłości warte miliony funtów, wydających krocie na dobra tutaj sprzedawane. Strach mnie ogarnia, gdy pomyślę, że o decyzji wyboru

burmistrza w mieście, w którym przyszło mi żyć, decydować mogą Polacy albo generalnie ludzie będący tu bardzo krótko, i często niemający pojęcia o tym, kto rzeczywiście przyczyni się do poprawy warunków życia w tym mieście. Londyn jest bardzo atrakcyjny dla turystów i zarazem nieznośny dla tubylców. Margaret Thatcher zlikwidowała lata temu radę miejską (w której był Livingstone) i nie wyszło to stolicy na dobre. Sytuacja poprawiła się po powołaniu urzędu burmistrza, ale znów zaczyna być zła wraz z wyśrubowaną przez Kena polityką nakładania kolejnych podatków na posiadaczy samochodów. Sam nie prowadzę, ale rozumiem konieczność posiadania auta, zwłaszcza jeśli codziennie korzysta się z kiepsko funkcjonującego transportu publicznego. Ostatnia propozycja Kena dotycząca zamknięcia Oxford Street dla autobusów i taksówek oraz wprowadzenie zamiast tego tramwajów oznacza jedno: okoliczne wąskie ulice zatkają się pojazdami. Boris Johnson jest za transportem rowerowym. Świetnie… czysto, szybko, bez korków i spalin… Ale czy matka z trojgiem dzieci i zakupami może tak jeździć? W dodatku pracując np. w City, a mieszkając w Greenford? Londyn jest ogromny, a większość ludzi nie ma wyboru jeśli chodzi o miejsce pracy i miejsce zamieszkania. Są więc skazani na samochody. Ja ich nie lubię, ale mieszkając w centrum mieć nie muszę. Objęcie urzędu burmistrza oznacza m.in. zajmowanie się takimi problemami. A do tego potrzebny jest człowiek mający odpowiednią wizję organizacji miasta. Przystępując do wyborów należy więc wiedzieć, który z kandydatów ją ma, a który uprawia polityczną demagogię. I nie wystarczy tylko mieć prawo wyborcze i postawić krzyżyk gdziekolwiek. Może zamiast agitacji w stylu: „To my mamy wyborczą siłę”, należałoby przedstawiać bardziej dokładne i bezstronne wizerunki kandydatow oraz zachęcać do interesowania się tym, co mogą oni dla nas wszystkich zrobić? A ktoś, kto wyjedzie stąd za parę miesięcy nie powinien może w ogóle głosować… Bo czy w jakikolwiek sposób będzie go to dotyczyć? Ilość nie przedkłada się na jakość…



18|

14 marca 2008 | nowy czas

kultura

Granie na zmysłach Muzyka Oli Kwaśniewskiej i zespołu The Belgian Sweets rozchodzi się po pokoju jak dym z papierosa. Leniwie zatacza coraz szersze kręgi, by wreszcie osiąść na ubraniach i zasłonach, a przez dziurkę od klucza wkraść się do przedpokoju. Nie atakuje zmysłów nawet wtedy, gdy głośnik nie potrafi już głośniej zagrać. Jednym z instrumentów The Belgian Sweets jest afrykańskie udu. Udu znaczy pokój. A poza nim saksofon, akordeon, organy, kontrabas – nietypowe instrumentarium, bo też nietypowa jest ich muzyka, i niełatwa do sklasyfikowania. Posłuchajcie ich w sobotę, w Jazz Cafe. Z Olą Kwaśniewską rozmawia Elżbieta Sobolewska:

Skąd wzięłaś się w Belgii?

– Do Belgii przyjechałam na stypendium magisterskie a mój półroczny przyjazd zamienił się w trzy lata... Mieszkałam w Gent, takim belgijskim Krakowie. Wkrótce po przyjeździe rozpoczęłam studia wokalne w tamtejszej szkole muzycznej i przez ten czas zrobiłam dwa stopnie – pierwszy i drugi. Zajęcia były po niderlandzku, więc wieczorami ze słownikiem tłumaczyłam notatki na angielski. To w Belgii narodziła się moja wiara w siebie i to tam są moje muzyczne korzenie. W Belgii powstał też zespół, w którym śpiewasz i nagraliście płytę…

– Dzięki szkole poznałam wielu młodych muzyków, absolwentów pobliskiego konser-

watorium muzycznego. Chodziłam w środy do klubu Geusenhuis, gdzie odbywały się jam sessions. Tam śpiewałam standardy – granie i śpiewanie standardów to była nasza szkoła, tak uczyliśmy się jazzu. W klubie poznałam saksofonistę Johna Snauwaerta i to on stał się muzycznym ojcem naszego folkowo-jazzowego projektu. Dostrzegliśmy w Belgii zapotrzebowanie na inne kultury – Belgowie barzdo interesują się muzyką z innych krajów. Moim głównym projektem stał się więc polski folk na jazzowo. Pedro Debruyckere, późniejszy producent naszej płyty, poradził mi żebym wykorzystała polskość, własną tożsamość. Wreszcie odważyłam się komponować własne piosenki. Intymne linie melodyczne rodzą się najłatwiej

przy zmysłowych, kobiecych wierszach Haliny Poświatowskiej. I to zajęcie spodobało mi się najbardziej! Czy liczycie sami na siebie jeśli chodzi o organizację koncertów, promocję czy wspiera Was jakaś agencja?

– Tak naprawdę wszystko koordynuję sama. Pomaga nam londyński Instytut Kultury Polskiej (IKP – przyp.red.) Jestem również w kontakcie z Mają Wolny, która właśnie jest w trakcie tworzenia Instytutu Kultury Polskiej w Brukseli. Poznałyśmy się w sklepie z polskimi książkami Post-Viadrina, który prowadzi. Będziemy więc występować na wydarzeniach tegoż instytutu. Znaleźliśmy agencję koncertową, która pomoże nam z organizacją koncertów w Belgii; w Londynie pomoże nam IKP – już wiemy, że jesienią zagramy na kolejnej odsłonie Poland Underground (impreza IKP – przyp. red.) a w przyszłym roku wystąpimy na kilku festiwalach. Tylko w Polsce nie mamy jeszcze przedstawiciela. Bardzo liczymy na wsparcie agencji, która pomoże nam ogarnąć organizację naszej trasy po Anglii, Belgii i Polsce. Nagraliście już pierwszą płytę, opowiedz o niej.

Gdańskie klimaty w Wapping

– Mam nadzieję, iż „Island Girl” pojawi się na rynku piętnastego maja. Album jest dwujęzyczny, większość piosenek to nasze kompozycje, które są bardzo zróżnicowane: od przestrzennych, zmysłowych ballad po folkowe smaczki „Zachodźże słoneczko” i „Cichy zapada zmrok” aż po trip-hopowe i popowe dźwięki w stylu paryskiego Air. Płyta będzie dostępna w dobrych sklepach muzycznych, jak Virgin czy WHS na terenie całej Anglii. Będzie można ją również nabyć przez ITunes czy Amazon. Dystrybucja płyty obejmie też Stany Zjednoczone, Japonię, Skandynawię i kraje Beneluxu. W tym momencie poszukujemy dystrybutora na Polskę. Jak pracujecie nad materiałem, skoro Ty tutaj, a Twoi muzycy w Belgii?

Marcin Piniak Instalacja Gdansk. Polish Lives Found in Translation. The Wapping Project młodej artystki składa się z czterech filmów i galerii fotosów. Marta opuściła Gdańsk w 2001 roku i od tego czasu przebywa w Wielkiej Brytanii, gdzie studiuje na London College of Communication. Głównym tematem instalacji jest komunistyczna rzeczywistość Polski lat osiemdziesiątych przywoływana we wspomnieniach bohaterów jej filmów. W obrazie Polish Exotica jej rówieśnicy urodzeni pod koniec lat siedemdziesiątych wspominają zapamiętane historie i obrazy z tego okresu. Opowieści są pełne anegdot i specyficz-

nego humoru ukazującego absurd tamtych czasów. Natomiast People Are Living Here to dwudziestopięciominutowy obraz współczesnej Polski – długie, nużące kadry ukazujące ponurą, przytłaczającą atmosferę popeerelowskich bokowisk. Na uwagę zasługuje sugestywne, złożone tylko z obrazu i muzyki dzieło Gdansk: The Shipyard. Dobra muzyka Ilony Sekacz, znanej kompozytorki filmowej, świetnie dopełnia wodzenie kamery po szkieletach statków i zdewastowanych wnętrzach Stoczni Gdańskiej. Film wydaje się stanowić najtrafniejszy komentarz do współczesności w kontekście wydarzeń sierpniowych i tego, co z nich pozostało żywe do dziś. Natomiast A Portrait (of My Mother) to wspominanie przez matkę artystki ko-

munistycznych realiów, a jednocześnie podróż kulinarna po szlagierach polskiej kuchni. Instalacji bardzo pomogło miejsce prezentacji. Wapping Hydraulic Power Stadion. Industrialne wnętrza, niepowtarzalny klimat i bardzo ciekawy sposób prezentacji prac nadały projektowi Michałowskiej wyrazu i odpowiedniej przestrzeni. Obudowane czarnym drewnem ekrany pozwalały na bardziej intymny kontakt z filmem. Na krzesłach były koce, pod nogami liście, wokół drzewa – scenografia odbiegająca od standardów galerii. Pokazanie swojej twórczości w takim miejscu samo w sobie jest wyróżnieniem. Szczegóły na str. 26

– Nagrywam im pianino i linię melodyczną, przesyłam w formacie MP3 a muzycy tworzą aranżacje. Próby odbywają się w Belgii a kiedy już się widzimy, jest to dla nas bardzo intensywny czas, bo poza muzyką łączy nas mnóstwo belgijskich wspomnień! Wasza muzyka – czy to jazz czy nie jazz?

– Gramy ambitny pop, czy inaczej: pop-jazz. Każdy z nas szuka w tym momencie swojej tożsamości muzycznej. Chłopcy mają już dość bycia muzykami czysto jazzowymi a ja, dzięki ich inspiracjom muzycznym, otwieram się na nowe gatunki, nowe, fascynujące dźwięki. Chcemy grać muzykę pełną ciepła, przestrzeni i wyjątkowych dźwięków, która nie kojarzyłaby się z gatunkiem, lecz z samą sobą.


|19

14 marca 2008 | nowy czas

redaguje konrad szlendak

londoncalling

Dubowe przygody Kadubry Zalewani co roku nowymi, tandetnymi produktami polskiego przemysłu fonograficznego, rzadko zdajemy sobie sprawę, jak bardzo rozrosła się w ostatnich latach polska scena niezależna. Niestety, wielkie wytwórnie w Polsce nie są zainteresowane promowaniem rzeczy świeżych pomimo tego, iż czują na karku zimny oddech, spowodowany zmniejszającą się ciągle sprzedażą płyt kompaktowych. W tej sytuacji doskonale radzą sobie jednak wydawnictwa niezależne, promujące nośnik winylowy oraz netlabele, wydające nowe utwory jedynie w formacie mp3. Jednym z niekwestionowanych odkryć polskiej sceny netlabelowej stał się w ostatnim czasie projekt EchoTM, który dosłownie rozpruł scenę sound systemową zeszłorocznego Ostróda Reggae Festiwal. Okrzyknięty przez muzyczne podziemie jednym z najciekawszych odkryć digitalnego dubu ostatnich lat, wyznacza on polskiej muzyce poziom, którego próżno oczekiwać od niejednej polskiej gwiazdy. Skład projektu stanowią: jeden z naj-

Dubstepowa msza

brixTon

lepszych producentów reggae/dub w Polsce – Kadubra oraz Ćwirek – producent i dubmaster kultowej formacji Wszystkie Wschody Słońca. Emisariusze muzycznych eksperymentów od kilku lat wspólnie eksplorują pole digitalnych, post-jamajskich czeluści muzyki, konsekwentnie zwracając się w stronę minimal dubu, a czasem także kolońskiego click techno. W produkcjach EchoTM tłusty, zawiesisty bas kreuje nową wizję człowieka surfującego po falach chaosu, który zmysły traci w szaleńczym transie niskich częstotliwości, zwracając się tym samym w stronę Eonu Horusa. Dodać należy, iż zapracowani nad studyjnymi konsolami panowie grają na żywo niezmiernie rzadko. Jednak nowe produkcje wyrastają jak grzyby po deszczu. – Obecnie pracuję nad nowym materiałem dla Siódemki.com oraz nad nowym singlem EchoTM. Co do EchoTM, to mamy praktycznie ukończony cały album. Pozostała kwestia aranżu, miksów i oczywiście znalezienia wydawcy – mówi nam z uśmiechem Kadubra.

to serce południowego Londynu, wylęgarnia kultowych zjawisk, miejsce słynące zarówno z wielkiej kreatywności muzycznej, jak i ciągłych napięć społecznych. W sercu tej legendy stoi klub Mass – kościół zamieniony w wielką imprezownię, od razu wprowadzający w specyficzną, mroczną atmosferę. Znany jest on dobrze bywalcom polskich imprez, z których wiele odbywało się właśnie tutaj. Tej nocy dominowały w nim jednak przede wszystkim zabójcze, dubstepowe brzmienia. Na miejscu poważny zonk, przywitała nas kolejka, układająca się niemal w kółko, składająca się w przybliżeniu z 500 osób. Po krótkim załamaniu odszukaliśmy umówionych ziomów z krakowskiej ekipy Dub Chanters, by znacznie przybliżyć się dzięki temu do wejścia. Jak się przy okazji okazało, doskonale zrobiliśmy wpisując się na listę International Guests. Znalezieni przez Malę z Digital Mystikz, weszliśmy w końcu poza kolejką bocznym wejściem, witając się z panem Polakiem stojącym na bramce (cóż, opanowujemy powoli kolejne sektory). W środku kręte schody, a na dużej sali atmosfera 100 stopni, bowiem za didżejką szykował się właśnie duet D1 i Youngsta. Modna w dubstepowym światku koncepcja grania setów 2 tunes to 2 tunes, którą podjęli, miała zdominować tą imprezę. Dzięki takiemu graniu publika nie męczy się, otrzymując co chwilę porcję świeżej energii, a didżeje zmuszeni są do maksymalnej ostrożności. Szczególnie Youngsta zasługuje na pochwałę za perfekcyjne wyczucie klimatu i doskonałe zgrywanie. Pull upy leciały jak złoto. Wkrótce po nich za didżejkę wszedł LD, by poczęstować nas znakomitym setem często powracającym do 2 stepu, po nim zaś Quest napompował atmosferę tłustym basem. Niestrudzony Loefah swoim toastingiem cały czas podtrzymywał falę ciepła. W końcu to trzecie urodziny DMZ, jednej z dwóch najważniejszych imprez, które rozpoczęły dubstepowy kult.

Ksywkę Kadubra należy sobie dobrze zapamiętać, gdyż jest to w chwili obecnej jeden z dwóch rozpoznawanych na świecie polskich producentów reggae/dub (obok Mario Dziurexa), którego płyty winylowe można kupić na każdej z londyńskich imprez University Of Dub. W jego ostatnim utworze, „Świadomość”, który ukazał się na 7'' singlu wydanym przez label Rob Pulse Movement, udziela się weteran brytyjskiej sceny dancehall, Tippa Irie oraz słynący z nieprzeciętnych możliwości wokalnych Bob One. Jak mówi nam sam Kadubra: – Pomimo tego, iż popularność to chyba niezbyt dobre słowo, faktem jest że polskie produkcje reggae/dub coraz częściej pojawiają się w dystrubucjach na Zachodzie. Są chętnie kupowane, grane w rozgłośniach i prezentowane na imprezach. Pod względem brzmienia nie mamy się czego wstydzić, a coraz częściej dochodzi także do współpracy z wokalistami czy producentami z zagranicy, co w dużym stopniu mówi samo za siebie. A my mówimy: tak trzymać!

Zaraz potem do akcji wkroczyło dwóch amerykańskich didżejów, Joe Nice i Dave Q. Reprezentanci Nowego Jorku i Baltimore szybko zmienili tor muzyczny i poszybowali w stronę old skulowego hip hopu, ragga jungle i tylko okazyjnie dubstepowych akcentów. Pomimo ciągłego grania w clashu dwa na dwa ich set był niespójny i często sprawiał, że publika zastygała w miejscu. Na pomoc przyszedł nam wtedy jednak pan bluncik, który wyzwolił w nas naturalne pokłady dobra, dzięki czemu mogliśmy znieść nawet to. Koło pierwszej pojawił się skład wieczoru, trzech członków DMZ przystąpiło do zmasowanego ataku, waląc w publikę wszystkimi najlepszymi produkcjami ostatniego roku jak rakietami. Ta stała się już jednak jednym ciałem... spoconym i pozbawionym granic, które tańczyło do jednego rytmu. Przeobrażenie ciała, to msza w prawdziwym znaczeniu tego słowa. Poza samą muzyką, scena dubstepów udowodniła tego wieczoru, że ciągle obchodzi się bez gwiazdorstwa i pozowania, za co należy organizatorom tylko uścisnąć rękę. Za rok będziemy tam znowu!

Turbulencje londyńskiego wojownika Po ostatnim, nie robiącym furory albumie Bengi wydawało się, że londyński wojownik wróci do formy i wyda z siebie coś naprawdę gorącego. Tymczasem jego najnowszy album to koszący lot w dół i w porównaniu z ostatnimi produkcjami The Bug czy ciągnącym dubstepowy parowóz Kode9, wypada zdecydowane słabo. Płyta jest długa, 14 kawałków (3 winyle!) zamęczy każdego, niestety nie jest to w tym wypadku jej zaletą, gdyż są tu zaledwie dwie dobre produkcje, które mają szansę stać się podziemnymi hiciorami marca. Czy jednak po dubstepie oczekujemy tanecznych killerów? W mojej opinii scena sama zaczyna nas do tego przyzwyczajać, wypuszczając wiele doskonałych tune'ów,

które szybko zalęgają się w mózgu wiercąc w nim poważne dziury i podnosząc jednocześnie poprzeczkę. Niestety Benga przegiął czerpiąc ze stylistyki old skulowych 2-stepów i house'ów, starając się niejako na siłę udobruchać rosnącą w siłę scenę, która coraz częściej odwołuje się do swoich klubowych korzeni. Mamy tu wprawdzie charakterystyczne, londyńskie walce, które na dobrym nagłośnieniu z pewnością spowodują zawał u tańczących, ale nadmiar gwizdków i kwaśnych zamiataczy powoduje szybki przesyt przy domowym słuchaniu. Mało producentów potrafi robić rzeczy uniwersalne, które sprawdzą się w każdej sytuacji i Benga do nich nie należy. Lepiej sprawdza się chyba w klubie niż w studiu, odwrotnie niż np. Kode9, od którego mógłby się wiele nauczyć. diary of an afro warrior – Tempa, uk – cd/lP/Mp3 – luty 2008


20|

14 marca 2008 | nowy czas

czas na boku

No Way Back Where by Marek Kaźmierski

Polish Irish Fisticuffs Researching Ms Maslowska on the Web this week, I found an interesting review of her first book. Written by a man with a name like a woman who lives on the Internet (or Canada, as I eventually found out via email), it is both intelligent and entertaining. (www.wolfiedarling.com)

Something of a rare combination in on-line reviews. There was only one thing I disagreed with in the whole text. Not the wild idea that Maslowska could be James Joyce reincarnated. No. It was the section where Wolfie, the reviewer, imagines what would happen if a Pole and an Irish man were to box each other. I quote: “If you ask me Poland has to deal with harsher shit, but Irish people would win in a fistfight”. Wolfie could be right. Could be wrong. To prove such a bold statement either way would take a lot of pain and pointless bloodshed. In fact, a couple of weeks ago, such a confrontation took place in Dublin. Only, in our real-life scenario, it did not end in a macho clash of two romantic nations, no mano-a-mano test of strength. It involved a screwdriver and left two bodies lying in a dark street. Killed over some alcohol which was never bought and never drank – the start of a timely lesson for both our nations. A fist fight is one thing. What happened in Dublin is where I could begin asking serious questions about violent video games and gory horror films which seem to be “all the rage” of late. But, with all due respect to the dead and the living who lost them, I will not get carried away complaining about modern manners

this week. Reading the media coverage around the murders, nobody seems to care that the victims were Polish. Or the (still unknown) perpetrators Irish. The tragedy is universal. And touches us all. Not that long ago, when there were no Poles in Britain (or none that anyone noticed), the Irish were the black sheep of the migrant community. They “catered” for the need the weak and the cruel have for racist stereotypes. Unscrupulous workmen. Abuse of social services. Drinking in public places at all hours of the day. All this the Irish supposedly brought to this sweet, little island. The same weekend those two lads were murdered, a friend asked me to a poetry reading. I’ve always known Niall as the poet-in-residence at the Irish Centre in Hammersmith, but that weekend we met a handful of poetry lovers from various nations on the Soho street where William Blake was born 250 years ago. Songs were sung. Poems read. Jokes cracked. When the rain started, we moved to a local pub, where Niall and an actor friend of his told me about the various Irish cultural centres in London. I don’t recall their exact names, but one catered for the “upper class” of Irish man and woman (not unlike Ognisko Polskie in South Kensington). The other, in a small, hidden-away building in

Hammersmith, was its opposite – for the ordinary Irish person, without wealth or status or hollow ambition (more like the White Eagle Club in Balham, I suppose). Today, the Hammersmith centre is in trouble. For years, it survived on funding provided not by homeland sources, but by the local London council. Recently, this money has been withdrawn, and the centre has been taken over by new, Irish owners who want to modernise and make profits. It is no longer enough to have a community. To sustain tradition. To represent culture. Today, one must make money or close. And here perhaps lies the most painful lesson of all. For us all. Niall is soon-to-be out of his poet-in-residence job. Perhaps the same fate awaits those still staffing POSK and the Polish Cultural Institute. Although the Institute recently moved into sexy new premises in Soho, Mr Potoroczyn has now quit as its director. Is this another sign? Is migrant culture dying at the expense of baser, more pragmatic forces? Is there a fight left in us that is not about competition, not about self-hatred, but about rescuing that which represents the hearts of our communities – the cultural centres meant to bring us together and show what we’re about… Free to flourish, not be stabbed in the back, at all costs.

Serdeczność kontrolowana Michał Sędzikowski

– Szukać polskiej żony? Cóż to za odrażający pomysł – bez cienia skrępowania zauważyła moja angielska szefowa, gdy odpowiedziałem jej, po co młodzi Anglicy jeżdżą do Polski. – Przecież Angielki są bez porównania lepsze – oburzyła się. – Chyba dość długo tutaj gościsz, by tego nie zauważyć? Patrząc na jej wykrzywioną pogardą twarz, pokrytą grubą warstwą pudru, kose spojrzenie urażonej arystokratki, zastanawiałem się przez chwilę, jak jej najlepiej wyrazić, co myślę na ten temat, ale odpuściłem. Przykro mi było tylko, że obok siedziała Polka – asystentka wampirzycy, która chyba już przywykła do obelg pod swoim adresem, bo nawet nie odwróciła głowy od monitora. Zastanawiałem się, czy widziała, że parę minut wcześniej jej starzejąca się szefowa niby niechcący trącała mnie nogą pod stołem i prężyła mi przed twarzą głęboki dekolt. – Poproś teraz Urszulkę, żeby ci to skserowała – powiedziała, jakby sama nie mogła tego zrobić. – Tylko żadnego bełkotania po polsku. Wściekłość falą gorąca zalała mi twarz, słowa cisnęły na usta – ten babsztyl był personifikacją wszystkiego, czego w tym kraju nienawidzę. Długo jednak czaiłem się na tę pracę, więc wbrew swojej krnąbrnej naturze postanowiłem trzymać gębę na kłódkę.

Czując się jak niewolnik Kunta Kinte ze słynnego starego serialu „Korzenie”, sztywnym krokiem podszedłem do pani Urszulki. – Możesz mi to skserować? – zapytałem po polsku i miałem wrażenie, jakbym za chwilę miał dostać batem przez plecy. – Jasne – odpowiedziała pani Urszulka i ten jedyny raz postawiła się swojej dominie. Potem okazało się, że szpieguje dla niej, zwłaszcza donosi na Polaków. Tak czy inaczej, miałem przerąbane na dzień dobry. Co tam, nie po raz pierwszy i nie ostatni. W kolejnej pracy, którą dostałem po przejściu wielu szkoleń i zdaniu licznych egzaminów (co zajęło cały rok), na moje powitanie wysłano Polaka. Nie wiem po co, skoro typ usiłował gadać ze mną po angielsku nawet jak byliśmy na osobności. – Could you speak English, please! – rzekł zimno, kiedy udzielałem mu odpowiedzi w ojczystym języku. – Tylko przy Anglikach – odparłem twardo. – Między sobą będziemy rozmawiać po polsku. – Znienawidził mnie i przestał w ogóle się odzywać. Odzywał się za to sporo do Anglików. Wiecznie wyszczerzony, nadskakujący, wybuchający gwałtownym śmiechem na każdy żart wypowiedziany przez angielskiego kolegę, Pawełek szybko zaczął mi się kojarzyć z merdającym ogonem psiakiem, żebrzącym o resztki z angielskiego stołu. Niby go rozumiałem: poważna praca, prestiżowa, chce przetrwać, skąd więc to uczucie obrzydzenia? Wbrew zasadzie domniemanej niewinności i powitalnej życzliwości, każdy mój ruch był obserwowany, a każdy błąd szeroko nagłaśniany. Znowu przerąbane na dzień dobry! Ale co tam! Przyzwyczaiłem się już do walki w okrążeniu.

Podałem tutaj te dwa jaskrawe przykłady z mojego życia, żeby rozwinąć myśl Konrada Szlendaka zawartą w bystrym artykule: „Złapani w emigracyjną sieć”. To prawda, emigranci dzielą się na tych, co się asymilują z nowym środowiskiem i na tych, którzy zamykają się w swojej narodowej enklawie niczym w bańce powietrza na dnie wrażego oceanu. I jak słusznie Szlendak zauważa, więcej jest tych, którzy rezygnują z integracji. Autor pyta też: co my jako emigranci chcemy wnieść do wielokulturowego społeczeństwa? Chciałbym pośpieszyć z odpowiedzią – tyle, ile pozwoli się nam wnieść, czyli NIC. Żeby jednostka mogła wnieść coś do grupy, musi mieć punkty prestiżu. Nasze punkty narodowego prestiżu równe są zeru. Nie wiem, jak to wygląda w innych krajach, ale zgodnie z moim czteroletnim doświadczeniem w Anglii, a zwłaszcza w jej południowej części, w multikulturowym spektaklu Polakom przypada jedyna wolna nisza – pokornego lizusa, niechlubnie zajmowana przez takich Pawełków i Urszulki. Zgodnie z jej atrybutami, tubylcy wybaczą nam z łatwością głupotę, ale nigdy nie wybaczą nam indywidualności. Pewnie niejeden z szanownych Czytelników musiał się z czegoś w pracy tłumaczyć. Z łatwością można się wyłgać brakiem wiedzy, narodowym zacofaniem. Ale spróbuj Pan/Pani wytłumaczyć, że zrobiłeś coś, ponieważ uznałeś, że tak jest lepiej, a nie daj Boże, jeszcze broń swego stanowiska i najgorsze, co możesz uczynić, to tłumaczyć, iż tak się nauczyłeś na studiach w Polsce. Niedowiarkom powiem, iż mając w naturze przekorność, próbowałem tej sztuczki już wiele razy. Ciekawym zjawiskiem jest też to, że chociaż jestem otwarty i wybitnie ekstrawertyczny, liczba moich angielskich

Rys. Piotr Jagodziński

przyjaciół, zdobytych w ciągu czterech lat, równa się: jeden cały Anglik, a to tylko dlatego, że przez tubylców został odrzucony. O dziwo, moje liczne polskie towarzystwo zaakceptowało go bez zmrużenia oka. Co ciekawe, wśród moich przyjaciół są jednak Szkoci i Irlandczycy. Może wielu się nie spodoba mój kategoryczny ton, ale uważam, że w istocie Anglicy nie są w najmniejszym stopniu zainteresowani integracją. W najgłębszym poważaniu mają też to, co możemy wnieść do ich życia jako obca kultura i jedyne czego tak naprawdę od nas oczekują na gruncie społecznym,

to byśmy grali swoją rolę w cyrku politycznej poprawności. Żeby integracja i wymiana międzykulturowa doszła do skutku, musi się ona rozgrywać również w sferze nieformalnej, a nie tylko na płaszczyźnie prawnych wytycznych. To, że coś nam się tu udaje, wynika jedynie z tego, że lokalne społeczeństwo jest dobrze wytresowane batem owej poprawności, natomiast Polacy mają bardzo silną motywację i samozaparcie, dorównujące pierwszym amerykańskim kolonistom. Smutne, ale prawdziwe – w gruncie rzeczy, prawie wszyscy, walczymy tu w okrążeniu.


|21

nowy czas | 14 marca 2008

reportaż jąc ci, że to nic takiego, jedynie halucynacje. To, kim myślisz, że jesteś, ten wszechobecny głos z off-u już wszystko nazwał i wytłumaczył. Pod wpływem idiotycznej dumy, że „to w sumie nic takiego dla ciebie” przystąpiłeś do wypicia drugiej dawki wywaru. Ayahuascero mówi ci, że ta dawka będzie dużo mocniejsza. Głos z off-u mówi: „No w końcu, coś się stanie!”

Sen ciał Marcin Piniak To, co widzisz, słyszysz i czujesz jest czymś tak innym, że twój rozum nie jest w stanie tego określić, zidentyfikować i nazwać. Znajdujesz się tu, gdzie nigdy wcześniej nie byłeś. Przebywasz we wnętrzu własnej istoty. W samym środku wszystkiego, czym wydaje ci się, że jesteś. To nie ma granic, struktur i zasad. Nie znasz słów, które potrafią opisać to, co się właśnie wydarza. Dzieje się tak, ponieważ ta „rzeczywistość” istnieje poza opisem. Pozostaje jedynie próba przybliżenia. Wątpliwe świadectwo snu jednego z ciał.

Linia życia

Betonowa puszcza W tym miejscu, przy ulicy 220 Farmers Road w The Synergy Centre wraz z tobą jest jeszcze około trzydzieści innych ciał i każde z nich śni swój własny sen. Jednak to nie jest zwykły sen. To wspólna ceremonia ayahuasca – szamański rytuał, który wywodzi się z odległych miejsc Ameryki Południowej, takich jak Peru, Ekwador i Kolumbia. Przez wieki plemiona Indian stosowały ayahuasca w celu uzdrawiania i samopoznania. Słowo ayahuasca pochodzi z języka Quechua, w którym huasca oznacza pnącze lub lianę, a aya duszę lub zmarłych. Jest to rodzaj napoju z tropikalnego pnącza rośliny z gatunku bani steriopsis, w której korzeniu zawarta jest dimetylotryptamina (DMT) i jak pisze Stuart Wilde: Ayahuasca zastępuje DMT w szyszynce, dlatego otwiera wewnętrzne drzwi do innych światów. Po spożyciu ayahuaski zmienisz się na zawsze. W momencie, w którym zostanie przywrócony pierwotny poziom DMT w mózgu, zaczniesz doświadczać pierwotnego uczucia „przypomnienia”. Przypominasz sobie, kim tak naprawdę jesteś i to uczucie wzbiera od serca w stronę umysłu i zmienia sposób, w jaki myślisz. Stajemy się mniej sztuczni, bardziej autentyczni. To ta różnica pomiędzy udawaniem ciepłych uczuć, a faktycznym ciepłem i kochaniem. Przy ceremonii ayahuasca konieczny jest szaman – przewodnik nazywany Ayahuascero. Tę rolę podczas ceremoniału, w którym uczestniczę, pełni trzydziestopięcioletni Beniamin Cristal, który przez ostatnie kilka lat zajmował się poznawaniem i praktycznym zastosowaniem ayahuasca. Spożywany przez nas wywar sporządził własnoręcznie. Na jednej z jego stron internetowych można przejrzeć galerię zdjęć z wyprawy do Peru, gdzie odbył szamański trening, zobaczyć jak wyglądają pnącza rośliny bani steriopsis i podziwiać piękno Puszczy Amazońskiej. Tradycyjną scenografią ceremonii jest Puszcza, jednak my będziemy „podróżować” w zaciemnionym wnętrzu dużej sali przy Farmers Road. Beniamin uważa, że choć najlepszym miejscem dla ceremonii jest Amazonka, to z powodu ogromnych kosztów podró-

Tymczasem na drugim brzegu morza ludy śniły i śniły. Że ziemia jest okrągła. I budowano statki, by wyjść poza swoje marzenia, wymyślali przyrządy nawigacyjne i proch, by wygrywać wojny. (…) Aż do dnia, kiedy z wysokich gór przyleciał ogromny Biały Ptak. Zbliżył się do nich i powiedział: „Ból, śmierć i zapomnienie przybędą, ale wy przeżyjecie, jeśli przyjmiecie to lekarstwo, zwane Ayahuasca, nigdy nie zapomnicie, kim byliście i kim jesteście." (…) Jeśli wzywa Ayahuasca w potrzebie i z szacunkiem nie ma błędu, nie ma cudu ani przed ani po Ayahuasca. Jest to, co zasługujemy poznać, co zasługujemy zignorować, wszystko jest zasługą, kiedy się umie wzywać Ayahuasca. Wszystko, co wydaje się niemożliwe, staje się łatwe. Nawet popiół, całowany przez spragnionego zmienia się w wodę. Fragmenty peruwiańskiej legendy o Ayahuasca Tłumaczenie: Dagmara Trawczyńska

ży niewielu ludzi mogłoby sobie pozwolić na taki wyjazd. Jego zadaniem jest udostępnienie tej wiedzy i metody tutaj, w Europie. Według niego ludzie potrzebują ayahuasca, ponieważ zapomnieli o swoim odwiecznym połączeniu z wszystkim wokół.

Brama snu Ekstrakt jest gęsty i ma specyficzny, trudny do zdefiniowania smak. Będziemy pić go dwa razy. Większość z nas będzie przez całą noc wymiotować do specjalnie przygotowanych w tym celu kubłów. Lecz według nauk nie chodzi o zwykłą fizjologiczną reakcję wydalania. To, co wychodzi z organizmu to stłumione emocje i nieuświadomione lęki. Wywar zaczyna działać po piętna-

stu minutach. Jest ciemno, z oddali słychać dźwięki Puszczy i szamańskich pieśni, które Beniamin przyniósł ze sobą. Intensywność wszelkich odgłosów jest porażająca, wrażenie jest takie, jakby cała twoja istota była jednym zmysłem. Reakcje niektórych uczestników ceremonii są natychmiastowe, ich ciała gwałtownie reagują na ayahuasca. To normalne, jak najbardziej prawidłowe i pożądane – wymioty. Nasze ciało posiada ogromną inteligencję zupełnie innej natury niż spekulatywny i chwiejny intelekt. Operuje własnym językiem reakcji, których sensu często nie rozumiemy. To w nim przejawia się większość stłumionych emocji i odruchów, i co bardzo ważne, organizm zawiera w sobie wiedzę dużo prawdziwszą i istotną dla naszego funkcjonowania. Ignorowanie po-

trzeb i sygnałów pochodzących z ciała wynika z zupełnego lekceważenia jego potencjału. Twoje ciało przyjmuje pozycję embrionalną, kołysząc się w takt pieśni. W zupełnej ciemności w twoim umyśle rodzą się zadziwiające obrazy. Są tam formy, kolory i kształty, których nigdy nie widziałeś. Muzyka i odgłosy ludzkich ciał tworzą całość. Tracisz ramy samego siebie i jakby rozlewasz się we wszystkim, co się dzieje, nie potrafiąc wyodrębnić czegokolwiek. Jednak to jeszcze nic w porównaniu z tym, co ma nadejść po wypiciu drugiego kubka ayahuasca. Pierwsza sesja kończy się około drugiej w nocy. Już nic nie jest takie, jakie było przed ceremonią. W przeciwieństwie do większości ludzi nie wymiotujesz. Twój rozum racjonalizuje doświadczenie wmawia-

Leżysz na wznak, twoje ciało to organiczny poplątany stwór, który połączony jest z milionami innych ciał podobnych tobie. Wszystkie wiją się w przedziwnym tańcu odruchów. Te unieruchomione rzędy ciał bez końca wydają z siebie osobliwe odgłosy. Obudziłeś się w świecie, o którego istnieniu nie miałeś bladego pojęcia. Nie ty – coś. To świat śpiących ciał, gdzie każde z nich śni swoje życie, a ich ruch jest reakcją na obrazy, które nimi poruszają. Ten świat nie ma początku ani końca. W tej rzeczywistości nie rodzisz się i nie umierasz. Jedynie śnisz. Problem zaczyna się wtedy, gdy się obudzisz. Twoje oczy nie są zamknięte, a to, co widzisz dzieje się wokół ciebie. To jest szok. Chcesz wrócić do ostatniego snu, jednak to niemożliwe. Zerwałeś połączenie. Całe twoje myślenie eksplodowało. Pozostały szczątki sennych mar – blade obrazy znanych miejsc, ludzi i rzeczy. Krzyczysz. Wijesz się. To, czym jesteś, zaczyna drżeć, nie mając skali i punktów odniesienia. Jest to – co jest. Dostałeś to, na co zasłużyłeś. Świat, który nosiłeś w sobie. Z oddali słyszysz głos Ayahuascero, który mówi, że jesteś silny i dasz radę. Wobec tego, w czym teraz jesteś, te słowa nie mają najmniejszego sensu. Żadnego znaczenia. To bełkot przestrzeni, zabłąkany fragment snu. W tym nie ma czasu i działania, ponieważ nic nie możesz zrobić. Nie ma lepiej, nie ma gorzej, nie ma zbawienia. Nie ma dokąd pójść i skąd wracać. Przez moment wydaje ci się, że możesz umrzeć. Tracisz puls, słyszysz zamieranie organów. Próbujesz chaotycznie walczyć o haust urojonego tlenu, kontynuację nierealnego życia. Nazywają to odruchem bezwarunkowym. W tym wypadku myślenie nie ma znaczenia. Myśli to tkanka snu. Pozbawiona sensu wibracja energii. Ta kuriozalna konstrukcja ciebie, utkana z nici snu, rozpada się i umiera. Pojawia się absurdalny obraz elektrokardiografu z zanikającą linią życia. Właśnie jesteś martwy. Jednak to w żaden sposób nie oddaje istoty rzeczy. To tylko śmierć pojęcia. Chwila nie dłuższa niż spadanie kropli w puste naczynie. Rodzisz się wraz z pieśnią, która w jednej chwili odmienia wszystko wokół. To tajemnica, która łączy cię na powrót z tym światem na 220 Farmers Road. Są tam istoty podobne tobie, które odbyły podróż tej nocy i wróciły w ten sam wymiar doświadczenia. Słyszysz opisy dziesiątków innych światów, które stały się ich doświadczeniem. Każdy z nich był tam, gdzie być powinien. Coś się zmieniło, nie potrafisz tego określić i dać namacalny dowód, jednak jesteś pewien, że tak jest. Wychodzisz na skąpaną w blasku ulicę. To twój sen.


22|

14 marca 2008 | nowy czas

czas na zmiany Platforma Cyfrowa

PolaCy mieszkająCy na wysPaCh Powinni Przygotować się do zmian

Przejście na cyfrowy odbiór programów telewizyjnych

najczęściej zadawane pytania: ›› W jaki sposób można odbierać telewizję w systemie cyfrowym? Są cztery sposoby uzależnione od miejsca zamieszkania: przez antenę, kablowo albo poprzez broadband. Sprawdzenie kodu pocztowego na stronie Digital UK pozwoli na zorientowanie się, jaka opcja jest możliwa w danym rejonie.

››

Jak można nagrywać programy? Po całkowitym przejściu na nadawanie programów w systemie cyfrowym analogowy sprzęt do nagrywania będzie mógł rejestrować jedynie program oglądany w danej chwili. Żeby nagrywać równocześnie kilka programów, niezbędny będzie cyfrowy telewizor lub nagrywarkę DVD.

››

Jak wygląda sytuacja osób, które mieszkają w bloku? Jeśli korzystają z tej samej anteny co inni mieszkańcy bloku czy kamienicy, sygnał do ich odbiornika przekazywany jest prawdopodobnie przez antenę zbiorczą. W celu odbioru programów cyfrowych system zainstalowany w budynku musi również ulec modernizacji. Aby mieć pewność co do nadchodzących zmian, należy porozmawiać z właścicielem, agentem mieszkaniowym lub administratorem domu. W przypadku członkostwa w Residents’ Association (rady mieszkańców) szef tego stowarzyszenia może udzielić odpowiedzi na pytania dotyczące zmiany systemu lub wystąpić z takimi pytaniami do właściciela czy administratora domu. Więcej informacji można zaleźć na stronie: digitaluk.co.uk/sharedarial lub digitaluk.co.uk/propertymanagers.

››

W ciągu najbliższych czterech lat Wielka Brytania przejdzie całkowicie na cyfrowy system nadawania programów telewizyjnych. Czy na pewno jesteś przygotowany na przejście z dotychczasowego analogowego systemu odbioru programów na system cyfrowy? Od roku 2012 nowy system odbioru programów telewizyjnych poprzez antenę nazywaną powszechnie Freeviewer lub DDT będzie dostępny w każdym gospodarstwie domowym na terenie całej Wielkiej Brytanii. Co to znaCzy? Di gi tal UK, nie za leż na or ga ni za cja po wo ła na do te go, by nad zo ro wać pro ces prze cho dze nia z sys te mu ana lo go we go na cy fro wy prze pro wa dzi ła ba da nia ryn ku na te mat przy go to wań do zmian w in dy wi du al nych go spo dar stwach do mo wych w Wiel kiej Bry ta nii. Wy ni ki tych ba dań po ka za ły, że w po rów na niu z lud no ścią lokalną, licz ba do mostw za miesz ka łych przez mi gran tów z Eu ro py Środ ko wo -Wschod niej, któ ra prze szła na sys tem cy fro wy jest znacz nie mniej sza. Ba da nia te wy pa da ją jesz cze go rzej je śli cho dzi o dru gi od bior nik te le wi zyj ny, zwy kle znaj du ją cy się w sy pial ni, kuch ni itp. Rów nież świa do mość nad cho dzą cych zmian i to, co one z so bą nio są, jest w tej gru pie spo łecz nej zde cy do wa nie niż sza niż wśród Bry t yj czy ków. Znacz nie mniej sza licz ba osób zda je so bie spra wę z te go, że po zmia nie spo so bu nada wa nia oglą da nie te le wi zji bę dzie moż li we tyl ko pod wa run kiem posiadania od bior ni ka cy fro we go.

Ba da nia Di gi tal UK po ka zu ją, że w po rów na niu z 82 proc. Bry tyj czy ków, tyl ko 64 proc. przy by szy z Eu ro py Środ ko wo -Wschod niej zmie ni ło swój od bior nik te le wi zyj ny na cy fro wy – więk szość z nich ko rzy sta z od bio ru sa te li tar ne go. Beth Tho ren, dy rek tor ds. ko mu ni ka cji Di gi t al UK mó wi: – Na sze ba da nia po ka zu ją, że oby wa te le Eu ro py Środ ko wo -Wschod niej są ra czej po zy t yw nie na sta wie ni co do zmian i świa do mi ko rzy ści wy ni ka ją cych z przej ścia na od biór cy fro wy. Jed nak wię cej niż po ło wa go spo darstw do mo wych, któ re wzię ły udział w na szym son da żu, korzysta z nowego sys temu tyl ko w przy pad ku jed ne go od bior ni ka, co ozna cza, że je śli na stą pi cał ko wi te przejście na od biór cy fro wy, w ro dzi nach bę dzie do cho dzi ło do kłót ni o wy bór oglą da ne go pro g ra mu.

Dostępna pomoC Naj lep szym źró dłem in for ma cji jest oczy wi ście stro na in ter ne to wa Di gi tal UK: di gi ta luk.co.uk

Di gi tal UK uru cho mi ło też spe cjal ny pro gram po mo co wy The Di gi tal Swi th co ve Help Sche me, dzię ki któ re mu oso by speł nia ją ce od po wied nie kry te ria mo gą li czyć na za in sta lo wa nie spe cjal ne go urzą dze nia przy sto so wu ją ce go od bior nik ana lo go wy do od bio ru pro gra mów w sys te mie cy fro wym za ce nę 40 fun tów. Oso by po bie ra ją ce za sił ki bę dą mo gły sko rzy stać z tej usłu gi za dar mo. Terminy przechodzenia na system cyfrowy

Border

2008/9

Granada

2009

Westcountry

2009

Wales

2009/10

STV North

2010

West

2010

STV Central

2010/11

Yorkshire

2011

Central

2011

Anglia

2011

London

2012

Tyne Tees

2012

Meridian

2012

Ulster

2012

na jakiego typu pomoc można liczyć? Osoby, które ukończyły 75 lat lub są niepełnosprawne, niewidome czy mają znaczną utratę wzroku mogą uzyskać pomoc w postaci sprzętu umożliwiającego przejście na odbiór cyfrowy przy wykorzystaniu istniejącego analogowego odbiornika telewizyjnego, pomoc w instalacji, wymianę anteny i pomoc techniczną po zamontowaniu nowego systemu za cenę 40 funtów. Osoby pobierające zasiłki: job seekers’s allowance, income support lub pension credit będą mogły skorzystać z tej usługi za darmo. Digital UK będzie też współdziałać z lokalnymi stowarzyszeniami charytatywnymi, wolontariuszami oraz grupami konsumenckimi, by pomagać osobom, które tej pomocy będą potrzebowały.

››

na czym polega zmiana? Na przejściu z nadawania programów telewizyjnych w systemie analogowym na cyfrowy, co będzie oznaczać, że 99 proc. odbiorców w skali ogólnej będzie mogło korzystać z darmowej wielokanałowej telewizji. W tej chwili z cyfrowej telewizji korzysta około 75 proc. odbiorców. Uwolnienie częstotliwości da większe możliwości korzystania z bezprzewodowych sieci szybkich połączeń broadbandowych, telefonów komórkowych i dodatkowych kanałów telewizyjnych.

››

Kiedy to nastąpi? Proces przechodzenia z systemu analogowego na cyfrowy zapoczątkowany został w październiku 2007 i jest sukcesywnie realizowany rok po roku, region po regionie, przekaźnik po przekaźniku i będzie przez kolejne cztery lata aż do roku 2012, kiedy ostatni sygnał analogowy zostanie wyłączony. Obok zamieszczamy daty przejścia poszczególnych regionów Wysp Brytyjskich z systemu analogowego na cyfrowy. Aby sprawdzić, kiedy przejście z jednego systemu na drugi nastąpi w Twoim regionie, wejdź na stronę: www.digitaluk.co.uk i sprawdź swój kod pocztowy.


|23

nowy czas | 14 marca 2008

redaguje Roman Waldca

czas

pieniądz biznes media nieruchomości

Przyszłość zależy od szybkości Chcieliśmy internetowej rewolucji, to ją mamy – śmieje się głośno Patric McDougall. Jest in for ma ty kiem od po wie dzial nym za pręd kość prze sy łu da nych w jed nej z naj więk szych firm bro ad ban do wych. Od ra na do wie czo ra spraw dza pręd kość trans mi sji w sie ci, od po wia da na zażalenia, wy ja śnia, dla cze go nie moż na szyb ciej, mi mo iż fir ma re kla mu je się, że szybkość jest dwu krot nie większa. – To wszyst ko nie jest ta kie pro ste, jak by się wy da wa ło – kwi tu je Patric. O tym, jak wy glą dać ma stan dar do wy bro ad band mó wi się co raz gło śniej. Z jed nej stro ny wy po wia da ją się klien ci, któ rym cią gle wszyst ko dzia ła al bo za wol no, al bo za dro go, al bo ze zbyt ma łą prze pu sto wo ścią. Z dru giej stro ny tłu ma czą się do staw cy, któ rzy mi mo iż po bie ra ją wy so kie staw ki, nie na dą ża ją za in ter ne to wą re wo lu cją. Z trze ciej – do dys ku sji włą cza ją się or ga ni za cje kon su menc kie oraz rząd, któ ry jak tyl ko mo że, chce wszyst ko kon tro lo wać. Dys ku sja do pie ro się za czy na i jed no co jest pew ne to to, iż co kol wiek no we go się wy my śli, za pła cą za to użyt kow ni cy. Tyl ko czy bę dzie war to pła cić? Dzi siaj śred ni bro ad band to pręd kość trans mi sji da nych do 8Mb oraz 2 do 15 GB li mi tu – wszyst ko za mniej niż dwa dzie ścia fun tów mie sięcz nie. Tyl ko że we dług firm kon su menc kich to cią gle za wol no, bo moż na znacz nie po pra wić nie

tyl ko ja kość, ale przede wszyst kim szyb kość. Bro nią się przed tym do staw cy, któ rzy tłu ma czą, że w obec nych wa run kach tech nicz nych to wszyst ko, na co ich stać. Nie kry ją, że moż na szyb ciej, ale to ozna cza świa tło wo dy przy łą czo ne do każ de go gniazd ka, czy li ogrom ne in we sty cje. Dzi siaj stan dar do we przy łą cze nie do in ter ne tu opie ra się na li nii te le fo nicz nej, któ ra co praw da ni czym nie przy po mi na już tej sta rej, sprzed lat, ale cią gle po sia da ogra ni cze nia tech no lo gicz ne. I – o czym czę sto za po mi na ją klien ci zła pa ni na marketingowy haczyk – im wię cej punk tów prze łącz ni ko wych mię dzy miesz ka niem użyt kow ni ka a ser we rem fir my, tym wol nie je sze bę dzie po łą cze nie. We dług fir my kon sul tin go wej Po int To pic z Lon dy nu w ostat nim kwar ta le ubie głe go ro ku licz ba no wych przy łą czeń bro ad ban do wych na świe cie wzro sła o 4,72 proc. do 328,8 mln

użyt kow ni ków na ca łym świe cie. I cho ciaż licz by wy glą da ją im po nu ją co, to jest to spa dek z 5,16 proc. w po ró wna niu z kwar ta łem wcze śniej. Bro ad band sta je się nie mod ny? Nic z te go – za pew nia Pa tric McDo ugall. – Po pro stu w kra jach roz wi nię tych nie mal wszy scy chęt ni ma ją już szyb kie po łą cze nie. Licz ba no wych po łą czeń gwał tow nie ro śnie w Azji oraz kra jach Eu ro py Wschod niej, wśród któ rych przo du je Ro sja oraz Pol ska. Na sy ce nie ryn ku ma jed nak swo je dru gie ob li cze, nad któ rym rząd bry tyj ski chce spra wo wać kon tro lę. Z jed nej stro ny cho dzi o wal kę z pi rac twem, z dru giej o do kład niej szą kon tro lę nad tym, co kto ro bi w sie ci. Wszyst ko oczy wi ście ubra ne w ład ne sło wa o po sza no wa niu pra wa. We dług rzą do we go pro jek tu fir my -do staw cy in ter ne tu bę dą zo bo wią za ni do mo ni to ro wa nia nie tyl -

ko liczby trans fe rów, ale tak że da nych. An dy Burn ham, minister ds. kultury w rzą dzie Brow na stwier dza wprost: – Rzą do wy pro jekt prze wi du je trzy ro dza je sank cji dla użyt kow ni ków, któ rzy nie le ga l nie ścią ga ją fil my czy mu zy kę z pi rac kich stron in ter ne to wych. Pierw sza to ema il z ostrze że niem, dru ga ze rwa nie kon trak tu z do tych cza so wym do staw cą oraz trze cia, naj bar dziej sro ga, za blo ko wa nie do stę pu do sie ci. Ale czy rzą do wi uda się wpro wa dzić w ży cie kon tro wer syj ne prze pi sy? Wiele wska zu je na to, że mo że mieć z tym po waż ne pro ble my. Od sa me go po cząt ku rząd oskar ża ny jest o to, że na pry wa tne fir my chce prze nieść od po wie dzial ność za prze strze ga nie praw au tor skich. Po są dza ny jest rów nież o wy stę po wa nie w ro li ad wo ka ta firm mu zycz nych i wy twór ni fil mo wych, któ rym to wła śnie roz wój in ter ne tu spra wia naj wię cej pro ble mów, wpływając na spadającą z mie sią ca na mie siąc sprze daż płyt CD oraz DVD. We dług nie ofi cjal nych da nych tyl ko w Wiel kiej Bry ta nii sześć mi lio nów osób re gu lar nie ścią ga pi rac kie ma te ria ły z sie ci. Dys ku sja do pie ro się za czy na, a już do cie ra ją gło sy, że to wszyst ko stra ta cza su, bo naj waż niej sze w tej chwi li jest nie to, co kto ścią ga, ale sam fakt, że do tych cza so wy in ter net, z którego większość z nas korzysta, po wo li za czy na się za py chać i trze ba przy śpie szyć pra cę nad in ter ne tem trze ciej ge ne ra cji, w któ rym prze sła nie na wet 100GB zajm ie tyl ko se kun dę. Spe cja li ści ostrze ga ją, że to już ostat ni dzwo nek, bo za chwi lę ca ła sieć mo że się po pro stu za p chać.

migawki NUDNA WARSZAWA Warszawa, Zurych, Bruksela i Zagrzeb – te stolice, według portalu TripAdvisor, powinien omijać każdy, kto chce się porządnie zabawić. Na dobrą imprezkę najlepiej polecieć do Londynu, ale trzeba uważać. Brytyjska stolica zwyciężyła w kategorii najdroższe i najbrudniejsze miasto Europy. DOLAR DALEJ W DÓŁ Słabnie dolar USA, bo na rynku coraz więcej spekulacji, że plan pożyczek przedstawiony przez Fed, nie wystarczy, aby zahamować straty związane z kryzysem kredytowym. Euro w Nowym Jorku było po raz pierwszy w historii wyceniane aż na półtora dolara. PO SPRZEDAJE TVP Jeden program TVP może trafić pod młotek. Drugi miałby pełnić misję publiczną i z niego zniknąć miałyby reklamy - zakłada jedna z koncepcji zmian w telewizji publicznej, jaki ma Platforma Obywatelska. BUDUJEMY DOMY Polacy uzyskali w zeszłym roku pozwolenia na budowę prawie 105 tys. domów jednorodzinnych. Dom chce mieć coraz więcej osób mniej zamożnych, których nie stać na szalenie drogie mieszkania. ROPA NADAL DROŻEJE Ceny ropy na światowych rynkach biją kolejne rekordy. W Nowym Jorku i w Azji płacono za baryłkę tego surowca ponad 104 dolary. Coraz więcej cen będzie rosło. VISTA TANIEJ

Kryzys, który cieszy. Niektórych… Nie każdy jest niezadowolony z kryzysu, o którym coraz głośniej w mediach. Są tacy, którzy się z tego cieszą. Dlaczego? Bo można nieźle zarobić. Jed nym z głów nych ar gu men tów prze ma wia ją cych za tym, że rze czy wi ście nadciągnął kry zy s ma ją być tytuły w gazetach straszące spadkiem cen nie ru cho mo ści. A te, zamiast spadać, ciągle rosną, przynajmniej w niektórych rejonach kraju, cho ciaż już nie tak szyb ko jak w tym sa mym okre sie ubie głe go ro ku. John McCur ry jest sze fem fir my bu dow la nej, któ ra zaj mu je się bu do wą ma łych seg men tów w po łu dnio wo -wschod nim Lon dy nie. Przed ro kiem ukoń czy li swo ją trze cią bu do wę w Pe -

ckham: dwa seg men ty z sze ścio ma du ży mi miesz ka nia mi sprze da ły się w cią gu ty go dnia. Ce na: pra wie 300 ty się cy fun tów. Te raz koń czy dwa ko lej ne, któ re od da ne zo sta ną do użyt ku w paź dzier ni ku te go ro ku. Już dzi siaj chwa li się, że po ło wa jest sprze da na, mi mo iż na wpro wa dze nie się do no we go miesz ka nia trze ba po cze kać jesz cze pół ro ku. – Nie mu sia łem na wet szukać agen ta, któ ry sam się zgło sił py ta jąc, kie dy wy sta wi my lo ka le na sprze daż. Są miej sca w Lon dy nie, w któ rych każ dy no wy obiekt sprze da się na po cze ka niu – do da je. – A kry zys? – py tam. – Ja ki kry zys? – John nie ro zu mie o co mi cho dzi. – Mam za mó wie nia do koń ca 2012 ro ku na kil ka ko lej nych nie ru cho mo ści w tej czę ści mia sta i nie oba wiam się, że bę dzie my mie li pro blem z ich sprze da żą. O tym, że na za sto ju na ryn ku moż na za ro bić prze ko nu ją rów nież da ne pu bli ko wa ne przez agen cje zaj mu ją ce się wy naj mo wa niem nie ru cho mo ści.

– Lu dzie co raz czę ściej li czą, ile ich bę dzie kosz to wa ło kup no miesz ka nia, tym bar dziej że co raz trud niej do stać kre dyt się ga ją cy 125 pro c. wa rto ści nie ru cho mo ści. Do niedawna uzyskanie takiego kredytu by ło pra wie nor mą. Z danych wy ni ka, że osób, które kupują nieruchomość po raz pierwszy, po pro stu nie stać w obec nej sytuacji na taki krok, więc da lej mu szą wy naj mo wać. Na ryn ku wynajmu nieruchomości wca le nie wi dać za sto ju, lo ka le o wy so kim stan dar dzie oraz do brej lo ka li za cji rozchodzą się jak świe że buł eczki – prze ko nu je Evon Bi shop. Każ de go dnia po ka zu je klien tom oko ło 20 lo ka li, po ło wa z nich znaj du je no we go na jem cę w cią gu dwóch, trzech dni. Gorzej mają się han dlow cy, któ rzy do tkli wiej odczuwa ją, iż lu dzie ma ją co raz mniej wol nej go tów ki do wy da nia. Jed na wy ciecz ka na Oxford Stre et wystarczy by się prze ko nać, że pra wie co dru gi sklep ofe ru je prze ce ny, mi mo iż

wcze śniej zda rza ły się one dwa, trzy ra zy w ro ku. Je śli pla nu jesz za kupy i masz na to pie nią dze, teraz jest naj lep szy mo ment. Czyli kryzys znów niektórych cieszy. – Nie tyl ko du że ob niż ki, ale też mniej sze mar że po wo du ją, że wie le rze czy moż na te raz ku pić znacz nie ta niej niż przed świę ta mi – wy ja śnia w roz mo wie z dzien ni ka rzem BBC szef Mo ney su per mar ket.com. Nie ukry wa, że cie szy go to ca łe za mie sza nie wo kół ryn ków fi nan so wych: – Od pa ru mie się cy no tu je my gwał tow ny wzrost po pu lar no ści na szej stro ny in ter ne to wej. Co raz wię cej lu dzi po rów nu je ofer ty kre dy to we, ale tak że opro cen to wa nie kart kre dy to wych i ra chun ków ban ko wych. Wy ni ka to z te go, że przed pod ję ciem de cy zji klien ci do kład niej spraw dza ją ofer ty. A to w dłuż szej per spek ty wie wy mu si zróż ni co wa nie ofer ty ryn ko wej i lep sze wa run ki dla klien tów, któ rych co raz trud niej bę dzie po zy skać. Masz tro chę wol nej ka sy? Mo że czas na ma łe za ku py?

Microsoft zapowiedział, że planuje obniżyć ceny swojego najnowszego systemu operacyjnego o kilkadziesiąt procent. Coraz gorzej się sprzedaje? SPRZEDANE Młotek uderzył w stół. Wszystko wskazuje na to, że Hindusi dopięli swego. Tata Motors odkupi od Forda dwie ikony brytyjskiej motoryzacji: Jaguar i Land Rover. Biedni Anglicy, co im zostanie?

Masz własną firmę w UK? Chcesz nam o tym opowiedzieć? Napisz, co robisz, na adres: redakcja@nowyczas.co.uk Chcemy promować pomysłowość i odwagę.

GBP

EURO

07.03

4,66 zł

08.03

4,68 zł

3,57 zł

09.03

4,63 zł

3,54 zł

10.03

4,62 zł

3,52 zł

11.03

4,61 zł

3,52 zł

3,57 zł


24

14 marca 2008 | nowy czas

czas na relaks

Gdybym mieszkał w Polsce i chciał przyjechać do Ameryki, też byłbym sfrustrowany. George W. Bush o amerykańskich wizach

Z TEKI LICHOTY

bAbcIA KoWAlSKA

mAnIA gotoWAnIA Obecnie jest to nazwa jednej z popularnych odmian jabłek, pierwotnie pochodzącej z Australii, a jej historia jest tak ciekawa, jak historia samego kontynentu. Kraj ten budowany był przez przedsiębiorczych i dziarskich ludzi, niejednokrotnie pozostających w konflikcie z prawem, których Korona Brytyjska postanowiła pozbyć się ze Starego Lądu. Gorący klimat i trudne warunki życia wymagały dużej zaradności by przetrwać. Wróćmy jednak do jabłek. Pochodzenie odmiany Granny Smith wciąż nie jest do końca wyjaśnione, ale najpopularniejsza teoria głosi, że zaledwie 150 lat temu pani Maria Kowalska, czyli Mary Smith znalazła na wysypisku śmieci drzewko o owocach nadających się świetnie i do jedzenia, i do gotowania. Z nutką przedsiębiorczości we krwi i wrodzonym sobie temperamentem, pani Kowalska zajęła się rozpowszechnianiem „swoich jabłek”, które szybko stały się popularne i na stałe przybrały jej nazwisko. Te jasnozielone owoce o kwaskowym smaku i chrupiącym miąższu są produktem eksportowym Australii. Natomiast najbardziej angielską odmianą jabłek jest Cox’s Orange Pippin. Obecnie popadły w niełaskę w supermarketach, gdzie trudno znaleźć je na półkach. Wiąże się to z wymaganiami, jakich odmiana ta potrzebuje do wzrostu i delikatności w stosunku do chorób, na jakie jest narażona. Niemniej jednak, odmiana ta dała początek wielu innym liniom. Znanym przykładem będzie tu nowozelandzka Gala. Z kolei w północnej Irlandii największą popularnością cieszy się Bramley’s. Odmiana odkryta i hodowana początkowo w hrabstwie Nottinghamshire jest również doskonale znana w Walii. Jabłka te jedzone na surowo są dosyć cierpkie, ale po ugotowaniu ich smak łagodnieje i wręcz podbija podniebienie. Należą do rodzaju „kochaj, albo rzuć”, tzn. albo się je lubi, albo stanowczo nie. Szczególnie w okręgu Armagh napotkamy mnóstwo sadów (tam gdzie święty Patryk znalazł wdzięcznych naśladowców). W każdej, nawet niewielkiej irlandzkiej miejscowości możemy również znaleźć piekarnie. Znakiem charakterystycznym miejscowych wypieków jest ich kształt. Farl znaczy ćwiartka, a nawiązuje do czwartej części wykrojonej z okrągłego ciasta tak, że po upieczeniu, wychodzi trójkątny bochenek z zaokrągloną jedną stroną. Nazwa Farl odnosi się więc do kształtu. A ten można dostosować do wszystkich rodzajów wypieków. Kolejną ciekawostką kuchni irlandzkiej jest chleb z ziemniaków. Znowu te ziemniaki. Ale warto przyto-

»

Czy zastanawialiście się kiedyś nad nazwami jabłek? Niech Granny Smith będzie dzisiaj naszą przewodniczką. czyć tutaj przepis na potato bread, bo to dobry sposób na wykorzystanie resztek ziemniaków, jakie mogą pozostać po posiłku.

potAto breAd Proporcja jest 8:1, np. na 1000 g ziemniaków około 125 g mąki, pół łyżeczki soli, 2 łyżki masła. Ziemniaki łączymy z masłem czyniąc jednolitą masę, doprawiamy do smaku solą. Dodajemy tyle mąki, aby otrzymać sprężyste ciasto. Gdybyśmy jeszcze dodali jajka, mielibyśmy już gotowe ciastona kopytka. Stół albo stolnicę podsypujemy mąką. Całość dzielimy na dwie części, formujemy okrąg i znacząc znak krzyża dzielimy na cztery ćwiartki. Grubość każdego placka powinna wynosić około 5 min. Każdą ćwiartkę smażymy na patelni około 5 minut z każdej strony. I tu są dwie szkoły. Jedna poleca użyć sporej dozy oliwy, a druga tylko tyle, by po usmażeniu powierzchnia placka nadal zawierała fragmenty mąki. W ten sposób poszerzamy nasz wachlarz potraw z ziemniaka, by urozmaicić nasze gotowanie. Takie „placki” są częścią irlandzkiego śniadania, często noszącego nazwę Ulster fry, a będącego lokalną odmianą nieśmiertelnego English breakfast. Do irlandzkiej specyfiki należy spożywanie śniadania z chlebem zaczynionym na bazie sody oczyszczonej, a nie na drożdżach. Chleb ten dawniej wypiekano podobnie jak potato bread, na patelni i nad paleniskiem ogrzewanym torfem. Teraz łatwiej jest użyć do tego celu piekarnika.

SodA breAd Na 1 bochenek potrzebujemy: 450 g mąki (plain wholemeal), 100 g mąki (plain), 50 g płatków owsianych, 1 łyżeczkę sody oczyszczonej (bicarbonate soda) i tyle samo soli, około 450 ml maślanki. W naczyniu mieszamy oba rodzaje mąki i płatki, dodajemy sodę i sól, mieszamy dokładnie i zaczyniamy z maślanką tak, by otrzymać miękkie ciasto. Wyrabiamy je ręcznie i formujemy okrągły bochenek. Głęboko wyciskamy na jego powierzchni znak krzyża, układamy na natłuszczonej foremce i pieczemy w 2300 C przez 15 minut. Zmniejszamy temperaturę do 2000 C i kontynuujemy pieczenie przez następne 2025 minut. Czy ciasto jest wypieczone możemy poznać, jeżeli po puknięciu w jego spód dźwięk będzie głuchy. Najlepiej spożywać je na ciepło. Skoro dzisiejszy odcinek zaczęliśmy o jabłkach, to i nimi go również zakończymy. A nie obędzie się bez jakiegoś smakowitego przepisu. Bardzo łatwego do przygotowania z nieograniczoną możli-

wością zastosowania różnych kombinacji. Podam tutaj przepis na jabłka i pomarańcze, ale równie dobrze możemy użyć rabarbaru, gruszek, moreli, śliwek czy agrestu. Zamiast cynamonu możemy spróbować imbiru. Całość posypujemy różnego rodzaju orzechami czy migdałami a część mąki możemy zastąpić płatkami owsianymi bądź otrębami.

absurd tygodnia

Apple And orAnge crumble Na 4-6 porcji przygotujmy: 700 g jabłek (Bramley’s będą pasowały bardzo dobrze), 1 pomarańcza, 25 g cukru (light brown), 100 g mąki (plain), 50 g mąki (plain wholemeal), 75 g masła, 40 g cukru pudru, ¼ łyżeczki cynamonu. Jabłka obieramy, wycinamy gniazda nasienne i kroimy w plastry. Pomarańcze myjemy, ścieramy skórkę i wyciskamy sok. Kładziemy razem w żaroodpornym naczyniu, stosunkowo dużym (ok. 1,5 l ). Tymczasem w misce łączymy oba rodzaje mąki z masłem, by otrzymać kruszonkę. Dodajemy cukier puder i cynamon. Wierzch jabłek posypujemy kruszonką. Pieczemy 30-40 minut w 2000 C. Kruszonka powinna stać się krucha i złocista, ale nie brązowa. Ciasto podajemy gorące ze śmietaną lub sosem typu custard. Czas przygotowania z pieczeniem: do 60 minut. Koszt: około 2,75 funta. Smacznego!!!

tym razem premier donald tusk wybiera się za ocean, oczywiście samolotem rejsowym. obywatel (poddany) nie bardzo wie, co z tym zrobić, bo w końcu taki premier reprezentuje polskę i nie powinien ginąć w tłumie. A tu nie tylko samolotem rejsowym, ale też i z przesiadką, z czego skorzysta nowojorska polonia. I na tym wątpliwym efekcie „gospodarnego pana” tanie państwo się kończy. bo jak się okazuje, wtedy kiedy premier jest w powietrzu, przydzieleni mu piloci też latają, i to w dodatku na starym sprzęcie, narażając swoje życie, ale nie premiera (tutaj hierarchia została zachowana). latają, ponieważ taki już ich zawód, nie mogą wyjść z wprawy i ćwiczenia są obowiązkowe, podobnie, jak badania lekarskie. ponadto ta elitarna jednostka nie docenia poświęceń swojego szefa i domaga się podwyżek. I jak tu realizować ideę taniego państwa? „co tanie, to drogie” – mawiali ludzie, którzy z marketingiem i wizerunkiem nie mieli nic wspólnego, ale swoje wiedzieli.


|25

nowy czas | 14 marca 2008

czas na relaks sudoku

średnie

łatwe

1

3 5

9

3 6 5 3 2 6 7 1 3 5 8 6 1 8 6 5 6 7 5 4 6 4 9 1 2 2 4 6 5 1 2 6

trudne

7

1

6 8 4 6 7 3

6 7 1 8 9 2

8 9 7 8 1 7 3

1

3

9

8

2 5 8 1 7 4 8 9 3 4 5 6 4 7 5 8 9 7 6 4 5

9

1

9

4 6

4

8 7

7 4 1 3 8

3

4 7

krzyżówka

horoskop

BARAN 21.03 – 19.04 Ktoś, z kim łączyły Cię jedynie stosunki służbowe, teraz może stać się Twoim dobrym przyjacielem. Okaże się, że oprócz spraw związanych z firmą, macie do omówienia mnóstwo tematów. Prawdopodobna nowa miłość, romans, fascynacja... Silnie działasz na płeć przeciwną i ta dobra passa towarzyszyć będzie Ci w tym miesiącu. Przyciągasz teraz do siebie jak magnes!

BYK

20.04 – 20.05

RAK 22.06 – 22.07

Mogą Cię spotkać problemy natury zawodowej, uczuciowej lub walka o zdrowie. Karta zapowiada, że wszystko Ci się uda. Jednym Rakom może to przyjść nieco trudniej, innym nieco łatwiej. Jednak pozwoli to Tobie na zaakceptowanie realiów życiowych i pogodzenie się z losem. To w efekcie da radość i zadowolenie z siebie.

LEW 23.07 – 22.08

Uważaj na zdrowie. Jednak jak już Cię złapie przeziębienie to najskuteczniejsze mogą okazać się dla Ciebie kuracje ziołowe, a także modna ostatnio kuracja tlenowa, leczenie kolorami czy muzyką. Lekarstwa chemiczne są dla Ciebie szkodliwe. Czeka Cię także bardzo miła niespodzianka ze strony Twego partnera.

Ogarnie Cię w tym tygodniu kochliwy nastrój, co wpłynie bardzo korzystnie na atmosferę w Twoim związku. Z łatwością przyjdzie Ci wyrażanie poważnych, głębokich uczuć. Doświadczysz wielu miłych chwil przebywając w otoczeniu kochanej osoby. Po 18-tym będziesz bardziej naiwny i łatwo możesz paść ofiarą naciągaczy i oszustów.

Prawdopodobnie podchodzisz do spraw zbyt emocjonalnie i nie potrafisz spojrzeć na sytuację ze spokojem i dystansem. Niewykluczone, że te niepokoje są niepotrzebne i zbyt przesadzone w stosunku do ich faktycznej wagi. Dlatego musisz dojśc do konsensusu i ładu w pewnych sprawach i sytuacjach, nawet jeśli tego nie lubisz

Dopisywać Ci będzie witalność. Zapragniesz wybić się ponad przeciętność i to Ci się uda dzięki własnemu wysiłkowi . Będziesz przejawiać głównie miłość do pieniędzy. Mówiąc poważniej, możesz być teraz dość brutalny w sprawach uczuć i wobec partnera. Z przyjaciółmi prowadzić będziesz prawdziwe telefoniczne dyskusje o interesach.

NIĘTA BLIŹ 21.05 – 21.06

NA PAN 23.08 – 22.09

GA WA 23.09 – 22.10

Trudno Ci będzie podporządkować się poleceniom zwierzchników! Dojdzie do głosu ta niepokorna strona Twojej natury i wszystko będziesz wiedział lepiej, a szefowie tego nie lubią. Ten tydzień może doprowadzić do wielkiej ekspansji zawodowej i finansowej. Niestety, pozytywne rezultaty nie są przesądzone.

PION SKOR 23.10 – 21.11

ZIOROŻEC

KO 22.12 – 19.01

Okazji do rozrywek i zabawy nie będziesz musiał daleko szukać, bo same do Ciebie przyjdą. Wystarczy tylko nie odrzucać nadarzających się zaproszeń. W Twoich sprawach finansowych ciągle będzie dużo zamieszania i trudności, ale sytuacja zacznie się powoli wyraźnie poprawiać. W drugiej połowie tygodnia powinieneś więcej uwagi poświęcić zdrowiu.

NIK WOD 20.01 – 18.02

Pod wpływem planet mocno będziesz zainteresowany płcią przeciwną i możesz nawet nie spostrzec, jak zostaniesz wciągnięty w ognisty romans. Wielka namiętność może wybuchnąć nawet tam, gdzie już od jakiegoś czasu panowały niskie temperatury. Niektórym Skorpionom grożą utrudnienia i zadrażnienia, zwłaszcza w relacjach z dziećmi.

Klasyka w najlepszym wydaniu - to oferta dla Ciebie na ten tydzień. Twoje problemy ze zdrowiem znikną najpóźniej pod koniec miesiąca, gdy Słońce zaświeci dla Twojego znaku. Dotyczy to przede wszystkim osób, które od dłuższego czasu zmagały się z nawrotem jakiejś chronicznej dolegliwości.

Silnie odczujesz romantyczne nastroje i chociaż zbytnia wylewność Ci nie grozi, z pewnością okażesz uczucia kochanym osobom. Przyciągniesz ludzi pragnących miło spędzić czas w Twoim towarzystwie. Może ktoś zechce nawiązać z Tobą bliższą, poważniejszą znajomość? W stałych układach partnerskich Wenus pomoże odnaleźć dawne uczucia i harmonię.

Na początku tygodnia czeka Cię ważna rozmowa, która może znacząco wpłynąć na Twoje życie uczuciowe. Ktoś inteligentny, dowcipny przykuje Twoją uwagę i być może na dłużej pozostanie w Twoim życiu. Przeznaczysz sporo czasu na zabiegi higieniczno-pielęgnacyjne. Chcąc olśniewająco wyglądać na licznych spotkaniach towarzyskich, zainwestujesz znaczne sumy w kosmetyki.

LEC STRZE 22.11 – 21.12

BY

RY 19.02 – 20.03


26|

14 marca 2008 | nowy czas

co się dzieje film

gdzie mieszka także jej mąż Charlie Chaplin i ich córka Shirley Temple.

Institute of undefined Arts zaprasza:

Redacted

JunioRmAtogRAPh – filmy dla dzieci w kinie Vue Szatan z siódmej klasy komedia, 1960 r. reż. Maria Kaniowska 16 marca, godz. 15.00 Vue Cinema West 12 Shopping and Leisure Centre Shepherds Bush Greek, W12 8PP Bilety: £5,50 (zniżki dla grup!) www.ioua.org. Adam odkrywa system pytania profesora Gąsowskiego. Nauczyciel zaprasza go na wakacje do pałacyku swego brata, gdzie nikt nie potrafi wyjaśnić kradzieży drzwi. Film zachował nastrój i humor powieści Makuszyńskiego.

wojenny, 2007 r. reż. Brian De Palma Film oparty na prawdziwych zdarzeniach. Historia gwałtu i morderstwa 14-letniej irackiej dziewczynki i zabójstwa członków jej rodziny dokonanego przez amerykańskich żołnierzy podczas interwencji w Iraku.

muzyka Megayoga przedstawia: KAT & Roman Kostrzewski

Angelika Kirchschlager 15 marca, godz. 19.30 Middle Temple, Middle Temple Lane, Fleet Street, EC4Y 9AT Bilety: £5-£45 Austriacka śpiewaczka (mezzosopran) z akompaniamentem fortepianu zaśpiewa pieśni Franza Schuberta, Roberta Schumanna, Johannesa Brahmsa i Hugo Wolfa. Piano Anderszewski 15 marca, godz. 19.30 Barbican Hall, Silk Street, EC2Y 8DS Bilety: £7-£25 Koncert pianisty Piotra Anderszewskiego i wiolonczelisty Davida Watkina, którym będzie towarzyszyła Scottish Chamber Orchestra. W programie: Symphony No 21 Amadeusza Mozarta, Piano Concerto in D Josepha Haydna i Piano Concerto No 1 Ludwiga van Beethovena.

The Flight of the Red Balloon dramat, 2007 r. reż. Hou Hsiao-Hsien Barbican Centre Silk Street, EC2Y 8DS 17 i 18 marca, godz. 18.00, 20.30 Matka siedmioletniego Simona pasjonuje się marionetkami, zaniedbuje syna, który zaprzyjaźnia się ze swoją opiekunką. Song Fang studiuje sztukę filmową i jak on jest wielką marzycielką. Mister Lonely komedia, 2007 r. reż. Harmony Korine Rio Cinema 103-107 Kingsland High Street, E8 2PB 14-18 marca, godz. 15:45, 18:15, 20:50 Młody Amerykanin zarabia na życie jako sobowtór Michaela Jacksona. Przez przypadek spotyka Marilyn Monroe, która zabiera go do komuny w Szkocji,

15 marca, godz. 19.00 Klub Underworld 174 Camden High Street, NW1 0NE Bilety: £14 (przedsprzedaż) £16 (w dniu koncertu), dostępne na www.ticketweb.co.uk oraz w polskich sklepach. Po raz pierwszy w Londynie zagra legenda polskiej sceny metalowej. Koncert jest częścią trasy koncertowej promującej nowe DVD zespołu pt. „Życie po życiu”.

Buch zaprasza: Mr Maleńczuk & his Pocket Band 16 marca, godz. 20.00 (drzwi otwarte od godz. 18.30) Cargo, 83 Rivington Street, EC2 3AY Bilety: £15/£18

Polish Poster Exhibition University College London South Cloister, Gower Street, WC1E 6BT 17-18 marca Wstęp wolny! University College London Polish Society zaprasza 17 marca o godz. 13.00 na otwarcie dwudniowej wystawy polskiego plakatu. Marta Michałowska Gdańsk – Polish Lives Found in Translation The Wapping Project Wapping hydraulic power station, Wapping Wall, E1W 3SG Codziennie, 12.00-22.30, nd. do godz. 17.30 Wstęp wolny! Filmy Marty Michałowskiej, których głównym bohaterem jest zmieniający się Gdańsk. George Rodger – Fotografie Atlas Gallery, 49 Dorset Street, W1U 7NF Pn-pt 10.00-18.00, sb. 11.00-17.00 Fotografie zrobione w Afryce w latach 1940-1970. Dzieła z Luwru Wallace Collection, Manchester Square, W1U 3BN Obrazy z kolekcji Louisa La Caze, który przekazał ją paryskiemu muzeum. Wystawa prezentuje fragment kolekcji, płótna takich mistrzów jak Jean Antoine Watteau, Jean Chardin, Jean Honore Fragonard.

The Belgian Sweets 15 marca, godz. 20.30 Jazz Cafe POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety:£5 Nastrojowe piosenki Oli Kwaśniewskiej plus stonowana muzyka jej kolegów to gwarancja wieczoru tak dobrego jak najlepsze belgijskie czekoladki.

wystawy

Pocket Band Macieja Maleńczuka tworzą wybitni muzycy: Antoni „Ziut” Gralak (Stanisław Sojka, Justyna Steczkowska, Tie Break) na trąbce i Jakub Leonard Rutkowski na perkusji. Colleen 16 marca, godz. 19.30 Union Chapel (Arctic Circle), Compton Terrace, N1 2UN Bilety: £12 Francuska kompozytorka muzyki elektro będzie promować swój trzeci album „Les Ondes Silencieuses”. Razem z nią wystąpią the Elysian String Quartet i chór the Vox Cordis. Blue Note Jazz Jam 19 marca, godz. 20.00 Ritzy Café, Brixton Oval, Coldharbour Lane, SW2 1JG Wstęp wolny! Jam session lokalnego zespołu, który gra hard-bop jazz. Muzycy mile widziani.

Peter Fuss – Santo Subito Envie d’art 16 Victoria Grove, W8 5RW pn-sb, 10.00-18.00 Wstęp wolny! Peter Fuss to pseudonim polskiego artysty wizualnego, którego twórczość zaliczana jest do street artu. Double Agent Institute of Conteporary Arts The Mall, SW1Y 5AH Na wystawie również dwie prace wideo dokumentujące działania grupy

Nowolipie oraz rzeźby stworzone przez jej członków, prace Pawła Althamera i film „Oni” Artura Żmijewskiego. China Design Now V&A Museum Cromwell Road, SW7 2RL Codziennie 10.00-17.45, pt. do godz. 22.00 Bilety: £8 Nowe trendy w chińskiej sztuce użytkowej: moda, grafika, fotografia, meble i architektura. Coming of Age: American Art 1850-1950 Dulwich Picture Gallery, 7 Gallery Road, SE21 7AD Wt-pt 10.00-17.00, sb-nd 11.00-17.00 Bilety: £9 Wystawa kilkudziesięciu obrazów, m.in.: Winslow Homer, Thomas Eakins i Jackson Pollock.

teatr Ewa Becla zaprasza: Mój Dzikus 15 marca, godz. 19.00 Sala Teatralna POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £15/£13, rezerwacja: 0778 8410 122; 0208 9973629 Justyna Sieńczyłło w autorskiej komedii małżeńskiej Emiliana Kamińskiego. The Institute Tylko do 19 marca! Canal Café Theatre, Delamere Terrace, Little Venice, W2 6ND Bilety: £6 Performerzy wciągają w grę widzów i kierując się ich wskazówkami tworzą krótkie scenki i skecze. Dorota Masłowska w Soho Theatre A Couple of Poor, Polish-Speaking Romanians Do 29 marca Soho Theatre 21 Dean Street, W1D 3NE Bilety: £10 Rezerwacja: 08704296883 lub przez internet: www.purchase.tickets.com Krótki, pełen humoru i niekończących się gagów dramat. Dwoje bohaterów udaje się w podróż życia po Polsce.

nowy czas darmowe bilety Po 5 wejściówek na:

Dezerter, izrael, Fisz

Koncert Jubileuszowy New London Orchestra 19 marca, godz. 19.00 Cadogan Hall 5 Sloane Terrace, SW1X 9DQ Bilety: £15/£25 Na uroczystej gali zostaną wykonane utwory polskiej wiolonczelistki i kompozytorki Grażyny Bacewicz, czeskiego kompozytora Bohuslawa Martinu i kompozytorów brytyjskich: Henry’ego Purcella i Ronalda Corpa.

Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC NAZWA IMPREZY (w zależności od tego, którą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej

www.nowyczas.co.uk Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wysłania SMS to £1,50 + standardowa stawka operatora



28|

14 marca 2008 | nowy czas

jak drobne? ja k zzamieszczać amieszczać oogłoszenia głoszenia d r o b ne ? AbY ZAMIeścIć OGŁOSZeNIe KOMercYjNe skontaktuj się z

OGŁOSZeNIA ZwYKŁe Aby zamieścić ogłoszenie drobne w dziale: „Zatrudnię”, „Szukam pracy”, „Kupię”, „Sprzedam”, „Mieszkania do wynajęcia”, „Oddam za darmo”, „Towarzyskie” wyślij SMS: NC + treść ogłoszenia (np. NC oddam kota...) na numer 67070. Otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CORRECT.

ia Ogłoszen e w o k ram 0. 1 £ d już o O I N A T NIE! I W YGOD rtą! Zapłać ka

działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne

w ramce kolorowe

do 15 słów

£10

£15

do 30 słów

£15

£25

Koszt ogłoszenia £1,50 (plus opłata operatora)

MIeSZKANIe dO wYNAjęcIA

POKOje dwuOSObOwe w czystym, przytulnym domu z ogrodem, w nowo wyremontowanym domu, okolice Sutton, Wallington, Morden, hickbridge. £120/tydz. Dwa tygodnie depozytu, rachunki wliczone. Tel. 07863210132

PLAISTOW. 5 min. do stacji. Dwojki £90-120/tyg. Jako jedynki – £8090/tyg. W umeblowanym domu z dużym ogrodem. Internet. Dwie łazienki. Rachunki wliczone. Tel. 0790 454 6630. Leyton, Stratford. Duży, dwuosobowy pokój w umeblowanym, czystym domu z ogrodem (internet). £110/tydz. Rachunki wliczone. Tel. 0790 454 6630.

Sprzedam Mercedesa E220, automat 1996 rok, 110 tys. przebiegu, cena 950 funtów. Tel. 0781 581 9879. Sprzedam Vauxhall Vectra kombi, 1999 rok, MOT, Road Tax skończy się w tym miesiącu, doskonała kondycja, klimatyzacja alufelgi. 950 funtów, tel. 07815819879. Sprzedam Mercedesa E220, automat, 1996 rok, 110 tys. przebiegu, cena 950 funtów. Tel. 07815819879. Sprzedam Peugeota 306xsi. P rej. 65 tys. przebiegu. Jeździ doskonale. Czysty. Road Tax i MOT. 650 funtów. Tel. 0781 5819879

LubISZ dOMOwe wYPIeKI? Szczególnie na świątecznym stole? Zamówienia tylko z londynu. Agata, tel. 0795 7978398

ZATrZYMAj NAjPIęKNIejSZe chwILe ŻYcIA w KAdrZe fotografia ślubna, portretowa, dziecięca, okolicznosciowa, sesje do portfolio. ewA 0-7946850788; www.myspace.com/fotoewa

KuPIę KOrePeTYcje Kupię rower górski, używany, ale w dobrym stanie. Londyn SE23. Tel. 07922865580

GCSE, A lEvEl – EnGliSh, GCSE, A lEvEl – POliSh KONTAKT: 07719111043

INNe Muswell Hill. Dwójka £95 (dla jednej osoby – £80) w umeblowanym (int., tv), czystym mieszkaniu. Rachunki wliczone. Tesco – 5 min. Stacja Highgate lub Bounds Green – 15 min. Tel. 0790 454 6630 Stratford, Leyton. Pokoje 1- i 2-osobowe w domu do wynajecia. Cena £75 i £115 tyg. + 2-tyg. depozyt. Tel. 0781 171 6601

ZATrudNIę Dodatkowe dochody. Promocja. Wyjazd do Chin za darmo. Tel. 0798 528 4791 po 15.00. email: lurum@poczta.fm Firma Avon poszukuje konsultantów w Londynie. Dołącz do nas i zarabiaj. Agnieszka. Tel. 0781 789 6537 Pracuj i zarabiaj z Avon. Firma kosmetyczna poszukuje konsultantek i sales leaderów na terenie Londynu i UK. Praca łatwa i ciekawa! Kontakt: 0774 289 7875. Poszukuję kierowcy – z vanem lub bez. Praca w każdy piątek. Tel. 0796 657 7170.

SZuKAM PrAcY

Drogi pracodawco, szukasz solidnego, dyspozycyjnego, lojalnego pracownika? Jeśli tak, to czekam na wiadomość! Podejmę każdą pracę od zaraz. Rafał, tel. 0752 3210670.

SPrZedAM

Sprzedam rewelacyjny pas odchudzajacy oraz preparaty na odchudzanie i potencję. Promocja – wyjazd do Chin za darmo. Tel. 0798 528 4791 po godz. 15.00. Email:lurum@poczta.fm Sprzedam Mercedesa E220, automat 1996 rok, 110 tys. przebiegu, cena 950 funtów. Tel. 0781 581 9879. Sprzedam Fiata Bravo 1.3 16V, 1999 rok 76 tys. przebiegu. .Bardzo ładne, czyste auto. 950 funtów. Tel. 0781 5819879

Pieniądze i zdrowie – to można połączyć! Promocja: wyjazd do Chin za darmo! Tel. 0798 528 4791, po godz.15.00. Email: lurum@poczta.fm

Anteny satelitarne. Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóceń, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny. Tel. 0751 526 8302

uSŁuGI

FIZYKOTerAPIA, MASAŻ: szwedzki, limfatyczny, twarzy i głowy, aromaterapia. Małgorzata Mobile: 0793 338 8935

wróŻKA SebILA, przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. Tel. 07988553378

PAZNOKcIe akryl, żel, manicure, pedicure, heNNA z regulacją, depilacja woskiem. Przyjmuję w domu, w londynie, Greenford. Pięć lat doświadczenia. Monika 07835412859,

KręGArSTwO, rehAbILITAcjA, Manualna terapia, diagnoza, bioenergoterapia, Porady. Skutecznie i szybko. Tel. 0795 867 7615

„Traffic 24” POLSKA-ANGLIA, małe paczki, duże ładunki. Pewnie, szybko, solidnie. Od drzwi do drzwi. +44 775590222; +48 663211000; traffic24@onet.eu

TrANS-POL Wywóz śmieci, przeprowadzki, pomoc drogowa 24/7, auto laweta. Tel. Andrzej 07862278730 lub 29

LAbOrATOrIuM MedYcZNe: The PATh LAb Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową. EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616

deAN MANSON SOLIcITOrS KANceLArIA PrAwNA Tel: 020 8767 5000 Mon-Fri 09:30-17:30, Sat 12:00-17:00 Kontakt: Katarzyna Bogucka (Trainee Solicitor) Solicitors: M. Mansoor, E. Baig, S. Bhatti Sprzedaż, kupno domów i mieszkań wynajem sklepów, biur etc Prawo pracy Prawo rodzinne Odzyskiwanie długów Prawo imigracyjne (pobyt stały, obywatelstwo) Prawo handlowe (kontrakty, biznes, spółki) landlord and Tenant (spory, konrtakty) Odszkodowania powypadkowe (no win no fee) Odwołania od decyzji urzędowych Prawa człowieka i obywatela Testamenty, prawo spadkowe Spory/sprawy sądowe Prawo karne 243-245 MITchAM rOAd, LONdON Sw17 9jQ www.dmansonsolicitors.com Regulated by the Solicitors Regulation Authority


|29

nowy czas | 14 marca 2008

ogłoszenia

Do you:

job vacancies

If so, YO! Sushi could be the place for you! We are seeking enthusiastic people to work with us in our new store in St Pancras St. SErvErS English fluency and a striking personality ChEf DE PartIES asian food experience preferred but not essential visit our open Days at: yo! Sushi County hall Belvedere road County hall London SE1 7GP Nearest tube station: Waterloo/Westminster Wednesday 26th of March 10.00am – 4.00pm Tel. 07825312396 Please bring a passport size photo!

aSSIStaNt aCCouNtaNt Location: LIVERPOOL, MERSEYSIDE Hour: 37.5 PER WEEK. MONDAY-FRIDAY. 9AM5PM Wage: £15-£20 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Michael Paige Finance Duration: TEMPORARY ONLY

Description: Temporary for 3 months initially, may be longer. Must be both an English and a Polish speaker, have a good basic understanding of accountancy with good experience of an accounting role. An accounting qualification would be highly desirable and a working knowledge of Microsoft Excel is essential. Duties include finance reconciliation, production of accounts, working with the finance manager to ensure the invoices are correctly processed and coded and to assist with any other duties within the finance team. How to apply: Applicants to email Stuart or telephone. Email addressstuartduffey@michaelpage.com You can apply for this job by telephoning 0151 6002880 and asking for Stuart Duffey.

all other related tasks as required. Applicants must have had experience of preparing Polish food and hold relevant catering qualifications. Accommodation provided. Pleas apply by telephone to Stuart Hollingsworth on UK number 01332 602020. Please quote UK reference DBY/114862 How to apply: You can apply for this job by telephoning 01332 602020 and asking for Stuart Hollingsworth.

SaLES rEPrESENtatIvE

Location: HONITON, DEVON Hours: 15 HOURS PER WEEK, MON-FRI, BETWEEN 9AM-5PM Wage: £12,740 PER ANNUM PRO RATA Work Pattern: Days Employer: B P A Corporate Facilitation Ltd Duration: PERMANENT ONLY

Location: LONDON N7 Hours: 45 HOURS PER WEEK MONDAY-SATURDAY BETWEEN 8AM-5PM Wage: £12,000 + COMMISSION PER ANNUM Work Pattern: Days , Weekends Employer: Medito Ltd Duration: PERMANENT ONLY

Description: Must be presentable and confident for client meetings, experience in sales is preferred but not essential. Must hold a full driving licence. Good communication skills are essential. Ability to speak Polish is advantage. Duties include visiting shops and advertising/selling the products to new and existing Businesses. Saturday hours 10am-1pm How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Ismal Has at Medito Ltd, 1st Floor, 73 Holloway Road,, LONDON., N7 8JZ. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office.

rECEPtIoNISt/DENtaL NurSE Location: LONDON N17 Hours: 24 HOURS PER WEEK MONDAY, TUESDAY & FRIDAY 9AM - 6PM Wage: MEETS NATIONAL MIN. WAGE Work Pattern: Days Employer: Morris House Dental Surgery Duration: PERMANENT ONLY

Description: No previous experience required, as training will be given. Duties will include assisting the dentist with all procedures, booking appointments, answering the telephone and all related, tasks. It would be an advantage to speak Finnish,

ChEf of PoLISh CuISINE Location: DERBY, DERBYSHIRE Hours: 45 PER WEEK, 10AM-3PM / 5PM-10PM 5 DAYS IN 7 Wage: £9 PER HOUR + ACCOMMODATION Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: QS Recruitment Duration: PERMANENT ONLY

Description: An experience Chef is required to prepare and cook Polish dishes in a lively 50 cover restaurant. Other duties involve menu planning, ordering stock and

negocjator

• Love working in restaurants? • Like minimum hassle, but not minimum wage? •Crave real opportunities – not empty promises?

Turkish, Swedish, Baltic, Russian or Polish. CVs are to be delivered personally to Mr Abadian at the dental surgery. No postal CVs will be accepted. Exceptions are made for those who live abroad, as they can post their CVs. No phone calls to arrange an interview. How to apply: You can go and see the employer about this job without telephoning beforehand. Ask for Dr Abadian at Morris House Dental Surgery, Waltheof Gardens, Tottenham, London, N17 7EB. No phone calls or posted CV's will be accepted.

RESEARCH TEAM MEMBER (FOREIGN LANGUAGES)

Description: Must be fluent in either 1 or more of the following languages. French, Spanish, German, Hungarian, Portuguese, Benelux, Polish. Must have A-C grades in GCSE's mainly Maths and English or equal. Will be required to have high levels of concentration for very detailed work, excellent computer skills, be able to work to tight deadlines in demanding situations. Background in customer services would be an advantage but not essential. Duties to include measuring the level of service delivered to the public by client organisation (mainly Blue-chip companies, nationwide and abroad) according to individual project requirements. This is carried out using own custom software mainly over the phone, email or face to face. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Alex Bobba on alex.bobba@bpaworldwide.com or at B P A Corporate Facilitation Ltd, 114-116 High Street, Honiton, Devon, EX14 1JP. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office.

WIĘCEJ

www.nowyczas.co.uk

Negocjator lubi ludzi, łatwo nawiązuje kontakty. Nie boi się, że ktoś go nie zrozumie, bo angielskim włada równie dobrze jak polskim. Negocjator wie, ile od niego zależy i to dodaje mu skrzydeł i sił, by iść do przodu. Negocjator. Silny. Stanowczy. Odporny na stres. Ktoś taki jak Ty.

Nowy Czas poszukuje pracownika do działu marketingu. Oferujemy pracę na dobrych warunkach, w zespole ludzi, dla których praca w mediach jest wyzwaniem i przygodą marketing@nowyczas.co.uk


30|

nowy czas | 14 marca 2008

port sebastian strzelecKi

redaguje Daniel Kowalski info@sportpress.pl

Fc polonia DunDee

Dla kobiet działacze są mili wym celem klubu na ten sezon, i co można osiągnąć. Dzięki miejscowemu pubowi „Mondo” amatorzy z Dundee trenują dwa razy w tygodniu na sztucznej murawie. Zwykle są to godziny wieczorne, bowiem wszyscy piłkarze pracują. Czasami bywają problemy z pogodzeniem pracy z meczami, które odbywają się zawsze w sobotę po południu. W tej chwili jest to jednak problem mniejszej wagi. Bardziej nasi piłkarze obawiają się kontuzji. Szkoci grają bowiem bardzo brutalnie, a sędziowie są niezwykle wyrozumiali. Już w inauguracyjnym meczu ligowym jeden z naszych zawodników wylądował w szpitalu z wybitym barkiem.

Daniel Kowalski

Nie tylko w Anglii polonijne kluby piłkarskie walczą o ligowe punkty w lokalnych rozgrywkach. W Szkocji naszym reprezentantem jest FC Polonia Dundee. Działają też kluby w Edynburgu oraz Abeerden. Polonia Dundee powstała wiosną 2007 roku. Zgodnie z tradycją, na samym początku wszystko odbywało się dla czystego relaksu. Wtedy też nikt się nawet nie spodziewał, że już po dwunastu miesiącach powstanie klub, który walczyć będzie o ligowe punkty. A wszystko za sprawą Sebastiana Strzeleckiego oraz Krzysztofa Mazanki, którzy klubową działalność rozpoczęli od rejestracji w Midlands Amateur Football Assocation, która jest częścią szkockiej amatorskiej federacji piłkarskiej. Sekretarzem klubu została żona Strzeleckiego – Marta. To właśnie ona kontaktuje się z przeciwnikami, sędziami oraz prezesami stowarzyszenia. Zda-

niem założycieli, dzięki temu, że jest kobietą działacze MAFA są mili i wyrozumiali, co dla raczkującego klubu nie jest bez znaczenia. – Na początku sporo było problemów – mówi o początkach Polonii Sebastian Strzelecki. – Zaczynając od tych organizacyjnych, a na kadrowych skończywszy. Teraz jednak wszystko mamy już poukładane. Przybyło nam kilku naprawdę wartościowych zawodników i tak na dobrą sprawę kadrę mamy już skompletowaną. Teraz jeśli ktoś chce u nas zagrać, musi się uzbroić w cierpliwość. Dopiero po zakończeniu sezonu odbędzie się bowiem nowa selekcja – kończy jeden z założycieli klubu.

Sponsorem zespołu jest właściciel sklepów ZALI – Krzysztof Zalewski. Na samym początku czekały go spore wydatki, bo trzeba było zakupić dwa komplety strojów, niezbędny sprzęt oraz ubezpieczenie zawodników. Za wyniki sportowe na początku odpowiadał wspomniany wcześniej Strzelecki, ale od zeszłego tygodnia zespół ma już trenera „z krwi i kości”. Jest nim Marek Urbański, który ukończył specjalny kurs trenerski w Polsce. Polacy w swojej grupie zajmują aktualnie wysokie drugie miejsce. Jeśli fotel wicelidera uda się utrzymać do końca rozgrywek, zespół awansuje do wyższej klasy, co jest głównym sporto-

KADRA POLONII DUNDEE: Bramkarze: Łukasz Andrzejczak, Grzegorz Małecki, Mariusz Zbieski. Obrońcy: Sebastian Strzelecki, Daniel Serafin, Krzysztof Mazanka, Paweł Skoczeń, Adam Branicki, Bogdan Wieczorek, Marcin Liberda. Pomocnicy: Arkadiusz Beyger, Tomasz Musiatowicz, Daniel Ireneusz Hrąchol, Ireneusz Rodziewicz, Artur Listopad, Rafał Kajut, Mirosław Sparek, Marek Czajkowski, Adam Waszkowiak. Napastnicy: Krzysztof Domeracki, Andrzej Zinko, Leszek Moroz, Szymon Tralewski. Trener: Marek Urbański.

WeeKenDoWe typy piłKarsKie Ostatni weekend przełamał dotychczasowe niepowodzenia, dzięki czemu nasze konto wzbogaciło się o 25 funtów, dysponujemy obecnie kwotą 121 funtów. W nadchodzące wolne dni od pracy, piłkarze najbogatszej ligi świata wybiegną znowu na murawę. Obyśmy w tym starciu wyszli do przodu. Zapraszamy do wnikliwej analizy naszych typów.

Opcja nr 1 West Ham – Blackburn typ poniżej 2.5 bramek sobota 15.00 kurs 4/6 Liverpool – Reading typ 1 (zwycięstwo gospodarzy) sobota 15.00 kurs 2/7 Paddy Power Czarne chmury zebrały się nad Alanem Curbishleyem. Jego chłopcy od prawie trzystu minut nie potrafią ustrzelić choćby jednego gola, a w ostatnich trzech spotkaniach stracili aż dwanaście bramek. Dokładnie trzykrotnie po 0:4 z Chelsea, Liverpoolem i Tottenham. Będący pod olbrzymią presją trener „Młotów” z pewnością odpowiednio ustawi na tyłach zespół, by zachować czyste konto na Upton Park. Zaś gościom nie jest tak łatwo strzelić gola. Co prawda niepokoi trochę nieobecność dwóch obrońców: M. Olsonna i R. Nelsena – „podstawowy gracz”. Jednak walczący o europejskie puchary Blackburn oraz strzelecka niemoc sto-

łecznego klubu spowoduje, iż publiczność zebrana na stadionie West Ham zbyt dużo goli nie zobaczy. Gospodarze są na fali i końcówka sezonu należy do nich. Wtorkowy awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów jest tego potwierdzeniem. Zespół Steve’a Coppella, po odzyskaniu formy dzięki dwóm pod rząd zwycięstwom 1:0 z Middlesbrough (wyjazd) oraz 2:0 nad Manchester City (dom) trafi w sobotę na Anfield Road. Nie wyjdą z tego cało, podobnie jak sławny Inter Mediolan. O punkty tak potrzebne, by utrzymać się wśród najlepszych powalczyć będą musieli tydzień później.

Opcja nr 22 Manchester City – Tottenham typ X (remis) niedziela 16.00 kurs 23/10 365bet Żałośnie reprezentują się w tym miesiącu gracze Svena Erikssona. Ich szansa zaistnienia na europejskiej mapie oddala się coraz bardziej z każdą kolejką. Zaś wzmocnionia styczniowymi zakupami obrona „Kogutów” pomimo zmęczenia środową batalią przeciwko PSV Eindhoven będzie na tyle dobra, by wywieść punkt z trudnego terenu jakim jest stadion „Citizens”. Tak więc remis tutaj przedstawia się dosyć klarownie. Grzegorz ostrożański

Piękny gol trzynastolatka! Po trzeciej kolejce londyńskiej CrewCard 5-A-Side Polish Football League na prowadzeniu są Janosiki. W drugiej lidze pierwsze punkty zdobyły drużyny Interteam, Sajders oraz MacCity. Na uwagę zasługuje hat-trick Jarosława Dymanusa, który dokonał tej sztuki już w trzecim kolejnym meczu. Na trzecim froncie wydarzeniem był gol strzelony przez trzynastoletniego napastnika FC Polska, Damiana Zalewskiego. Jego zespół rozgromił ostatecznie Cheers aż 9:1. Samodzielnym liderem został Loft Rooms. W minionym tygodniu Zarząd Ligi przekazał 9000 złotych na Rodzinny Dom Dziecka Stowarzyszenia „Pro Familia”. Reszta z kwoty 4200 funtów zebranych podczas aukcji na zakończenie ubiegłego sezonu przekazana zostanie w maju tego roku na organizację mistrzostw Polski Domów Dziecka, które odbędą się w Warszawie. Daniel Kowalski

bieg na przełaj W rozegranym awansem

spotkaniu trzydziestej kolejki szkockiej ekstraklasy Celtic Glasgow zremisował bezbramkowo z Dundee United. W bramkach obu drużyn stanęli nasi rodacy: Artur Boruc oraz Łukasz Załuska. W rewanżowym meczu 1/8

finału Ligi Mistrzów FC Liverpool wygrał na wyjeździe z Interem Mediolan 1:0 i awansował do dalszej rundy rozgrywek. Po meczu tym do dymisji podał sie trener Interu, Roberto Mancini. Prezes mediolańskiego Interu Massimo Moratti poinformował jednak w środę, że rozmawiał z trenerem Roberto Mancinim i przekonał go do pozostania w klubie na kolejny sezon. W meczu 28. kolejki

Premiership Chelsea Londyn rozgromiła ostatnią drużynę w tabeli, beniaminka Derby County 6:1 (2:0). Cztery gole zdobył Frank Lampard. W najnowszym rankingu FIFA

piłkarska reprezentacja Polski znajduje się na 24. pozycji. To miejsce gorsze o cztery lokaty niż przed miesiącem. Po raz ostatni tak nisko znajdowaliśmy się w notowaniu z marca 2007 roku. Minister sportu Mirosław

Drzewiecki wystąpił do UEFA i organizatorów Euro 2008 o dodatkowe bilety na mecze polskiej reprezentacji. W piątek zostanie rozlosowanych niespełna osiem tysięcy wejściówek, które dla kibiców przyznał PZPN. Chęć wyjazdu na Euro zadeklarowało ponad milion osób. Podczas GP Australii w Formule 1 zadebiutuje dwóch nowych kierowców – Nelson Piquet junior i Sebastien Bourdais. Pierwszy z nich jest dumnym i bardzo pewnym siebie synem byłego mistrza świata. Drugi ma na koncie wiele sukcesów, szczególnie za oceanem, ale przed pierwszym wyścigiem w F1 czuje się bardzo niepewnie. Marta Domachowska odpadła w I rundzie turnieju WTA w Indian Wells (pula nagród 2,1 mln dolarów). Polka przegrała z Bułgarką Cwetaną Pironkową 4:6, 2:6. Najlepszy obecnie tenisista

świata, Szwajcar Roger Federer pokonał 6:3, 6:7 (4-7), 7:6 (8-6) byłego lidera rankingu ATP – Amerykanina Pete'a Samprasa w pokazowym meczu, rozegranym przed 19-tysięczną widownią w nowojorskiej Madison Square Garden.


|31

sport

CrewCard 5-A-Side Polish Football League poszukuje sędziów z kwalifikacjami. Chętni proszeni są o kontakt z organizatorami ligi pod numerem telefonu: 0791 538 4203.

CZesłaW miChnieWiCZ

bYłY trener ZaGłĘbia lubin

Robię sobie rachunek sumienia Jeszcze niespełna rok temu z Zagłębiem Lubin zdobywał mistrzostwo Polski. Po nieudanych eliminacjach do Ligi Mistrzów został zwolniony. Jego trenerski talent został jednak dostrzeżony. Już niedługo będzie pomagał Leo Beenhakkerowi.

ubiegły rok był dla pana jak diabelski młyn, najpierw na szczycie, potem prawie na dnie. Jak pan to przeżywał?

– Rzeczywiście byliśmy na szczycie, a drużyna przeze mnie prowadzona grała bardzo dobrze. Pokonaliśmy Legię na Łazienkowskiej, nie przegraliśmy z Wisłą. Później, niestety, przyszło to, co często przychodzi w takich zespołach, które nie są jeszcze ukształtowane do końca, nie są przygotowane na sukces. Jesień w naszym wykonaniu w lidze była zła, a o Lidze Mistrzów nie ma co nawet mówić. Rozgrywki te nie zostały poważnie potraktowane w klubie, a i tak wyszło lepiej w porównaniu do środków poczynionych, mam na myśli transfery czy mecze sparingowe tuż przed Ligą Mistrzów. Tych było zdecydowanie za mało.

Dorset Division one

po zakończeniu sezonu zastanawiał się pan, czy zostać w klubie. nie żałuje pan, że już wtedy nie zrezygnował, widząc, że sprawy nie idą w dobrym kierunku?

zdobyliśmy mistrzostwo kraju, a prezes już myślał, żeby w czerwcu odejść do innej firmy, pisały o tym gazety. Brakowało planów spokoju i pewnej ciągłości celów.

- Od początku sprawy nie wyglądały dobrze i czuło się to w klubie. My nie byliśmy w stanie wydać takich pieniędzy na transfery jak choćby Legia, ale oni chociaż próbowali powalczyć o LM, my nie. Do Ligi Mistrzów nie da się wejść kuchennymi drzwiami.

Z pana opinii wynika, że w lubinie świetlanej przyszłości nie widać, a w innych klubach, jak pan myśli, czego możemy się po kim spodziewać?

Czy słabsza gra drużyny była wynikiem konfliktu zespołu z panem czy może pana z zarządem?

- Nie było tak jak być powinno. Ale chcę powiedzieć, że przychodząc do Lubina, mówiłem, że nie przyszedłem szukać przyjaciół, tylko wykonać swoją pracę, odnieść sukces. Przyszedł on szybciej niż myśleliśmy i nas to zgubiło. Odnośnie sympatii i antypatii to trener musi być dla piłkarzy i przyjacielem, i wrogiem. Ja taki jestem i od tego nie odstąpię, a ma to wszystko na celu dobro piłkarza. Tak postępują wszyscy trenerzy, którzy odnoszą sukcesy. Prezes całą winę zrzucił na mnie, a sam okazał się pierwszym prezesem w historii, który zdobył mistrzostwo Polski. Myślę, że jest on doskonałym kandydatem do zastąpienia Beenhakeera w przyszłości, bo już wszystko umie. Znając zespół, czy widzi pan jakieś perspektywy dla tego klubu?

- Przede wszystkim w klubie brakuje ciągłości w myśleniu. Pietryszyn przyszedł w momencie, gdy prezesem był Jabłoński, zespół ze Smudą zrobił akurat trzecie miejsce w lidze, wywalczyli finał PP. Pojawił się nowy prezes, który nie znał się na piłce, po roku

- Myślę, że w najbliższej perspektywie dwóch, trzech lat będą się rozwijały takie kluby jak Lech, gdzie są cele, kibice, nowi sponsorzy, Legia, gdzie jest potężny sponsor, no i Wisła. Liczę też na Koronę i w przyszłym sezonie na Arkę, w której sprawy układają się prawidłowo. W pucharach w rankingu nasza pozycja jest dramatyczna. Czego brakuje naszym klubom, skoro ustępujemy nie tylko europejskim potęgom, ale i takim krajom jak rumunia, ukraina, Czechy czy rosja?

– Odpowiedzią będzie to, jak nasi piłkarze aklimatyzują się w klubach zagranicznych i jaka jest ich pozycja w klubie. Wyjeżdżają i szybko wracają jako przegrani, a tu robimy z nich gwiazdy. Już nie ma tych zawodników jak Świerczewski, Koźmiński, Hajto, Brzęczek, Wałdoch, nawet Krzynówek ma teraz problemy w klubie. Potencjał przecież w tych piłkarzach był. Matusiak jest najlepszym przykładem zbyt wczesnego wyjazdu z kraju. Gdy porównuje pan poprzedni i obecny sezon, to jaka jest ta nasza liga?

– Wisła najbardziej zaskoczyła na plus jesienią. Wrócili ze Stanów w do-

skonałej formie i pokonali nas w Lubinie, gdzie od dwóch lat nie przegraliśmy. Na minus zaskoczyła mnie postawa takich piłkarzy jak Bonin, Kaczmarek, Nowak, Pietrasiak czy Ujek. Jaka jest przyczyna zatrzymania rozwoju karier tych piłkarzy, brak chęci czy może to ich mentalność?

– Gdzieś słyszałem, że 95 proc. to praca, a 5 proc. to talent. U nas wciąż bazuje się niestety na talencie i tłumaczyłem to moim zawodnikom w Lechu, Amice i Lubinie, że tylko ciężką pracą mogą osiągnąć sukces. Polacy muszą więcej pracować, ale też muszą mieć warunki, gdzie tę pracę wykonywać. Bez zaplecza do treningu nic nie będzie. W najlepszych klubach jak Bayern, co widziałem na własne oczy, wszystko wygląda inaczej, a taka masówka, jak robią to prawie wszystkie nasze kluby, nie ma sensu. Jakie plany ma pan, jeśli chodzi o pana karierę trenerską, bo nie wierzę, że nie ciągnie pana na boisko?

– Chcę pracować, ale na razie wszystkie kluby pierwszoligowe mają trenerów, dopiero rozpoczęły się rozgrywki, zobaczymy, co się wydarzy. Mogę pracować w każdym klubie, w którym jest chęć walki o najwyższe trofea, a nie wyścig z czasem. Nie boję się wyzwań. Optymistyczne jest to, że w związku z EURO 2012 powstaną nowe boiska, nowa baza, której teraz nie ma, a jest niezbędna i konieczna, aby odnosić sukcesy.

Rozmawiał ryszard Drewniak

Coraz bliżej awansu ważniejsze, skutecznie. Bramka wyrównująca padła już w 56 minucie meczu, a jej autorem był Maciej Jaksztas. Sześć minut później było już 2:1 dla Polonii. Łukasz Baliński uderzył z dziesięciu metrów, piłka odbiła się jeszcze od któregoś z obrońców i wpadła do siatki. Polonia nie zwalniała tempa gry ani na moment. Wynik ustalił wspomniany wcześniej Łukasz Baliński, który w 74. minucie, pomimo tego, że się poźlizgnął, zdołał przerzucić piłkę nad bramkarzem i umieścić ją w bramce. Do końca spotkania

Baliński miał jeszcze kilka okazji na podwyższenie rezultatu, ale dobrze tego dnia spisywał się angielski bramkarz. Inni zawodnicy Polonii, również mieli sporo dogodnych sytuacji, ale goście dali radę się wybronić, a wiatr też nie pomagał precyzji. Po dwudziestu kolejkach nasz zespół w dalszym ciągu zajmuje piąte miejsce, ale do lidera traci tylko siedem punktów. Trzeba jednak zaznaczyć, iż Polonia ma jeszcze do rozegrania sześć zaległych spotkań, w których może zdobyć aż dwanaście „oczek”.

W środę w procesie „Fryzjera” jako świadek zeznawał Wiesław Kędzia, były kierownik Arki Gdynia. Jego zeznania nie pozostawiają żadnych złudzeń. W aferę korupcyjną zamieszany był Janusz Kupcewicz, medalista mistrzostw świata z 1982 roku. Obrońca tytułu PGE Skra Bełchatów i zdobywca Pucharu Polski Wkręt-Met Domex AZS Częstochowa są bliscy awansu do półfinału rozgrywek Polskiej Ligi Siatkówki. Pierwszy z tych zespołów prowadzi 2-0 z Płomieniem Sosnowiec, a drugi też 2-0 z Jadarem Radom w rywalizacji o miejsca 1-8. Media donoszą o kilku zagranicznych kandydatach na trenera kadry skoczków, jednak może okazać się, że ster po trenerze Lepistoe przejmie rodzimy trener: Łukasz Kruczek, Zbigniew Klimowski czy Piotr Fijas. Copra Piacenza awansowała

do turnieju finałowego Ligi Mistrzów siatkarzy, który zorganizuje w Łodzi bełchatowska Skra. Włosi wyeliminowali w półfinale grecki Panathinaikos Ateny. W pierwszym meczu w stolicy Grecji Copra wygrała niespodziewanie 3:1, we wczorajszym rewanżu w Piacenzie znów wygrała, tym razem 3:2. Do końca sezonu nie zagra

już doświadczony piłkarz wodzisławskiej Odry Marcin Malinowski. Podczas środowego treningu doznał złamania trzech kości stopy. Manuel Arboleda (28 l.) był

jednym z najlepszych piłkarzy meczu Gwiazd Ekstraklasy z reprezentacją Leo Beenhakkera. Już w pierwszej minucie strzelił gola, a później pomógł cudzoziemcom utrzymać korzystny wynik (3:2). W wywiadzie dla „Super Expressu" wyznał, że chce grać w reprezentacji Polski.

fC polonia bournemouth

W 20. kolejce Dorset Division One FC Polonia Bournemouth pokonała Piddletrenthide United 3:1 i jest na najlepszej drodze do awansu. Tym razem naszym piłkarzom nie dopisała pogoda. Pierwszą połowę grali pod silny wiatr, jednak mimo to radzili sobie całkiem nieźle. Grę dodatkowo utrudniał przelotny deszcz. Jedyną bramkę w tej części spotkania strzelili goście po błędzie polskiego bramkarza, który niezbyt fortunnie wprowadzil piłkę do gry. W drugiej odsłonie obraz gry uległ nieco zmianie. Polacy zagrali bardziej zdecydowanie, a co naj-

bieg na przełaj

FC Polonia – Piddletrenthide United FC 3-1 (0-1) Bramki: Łukasz Baliński 2 (62., 74. min), Maciej Jaksztas (56. min) FC Polonia: Jakub Malara – Paweł Krauze, Dawid Wypijewski, Marcin Jagiełło – Michał Anslik, Łukasz Małek, Łukasz Starczyński, Maciej Jaksztas, Rafał Madaj – Miłosz Filipczak, Łukasz Baliński

Daniel Kowalski Joanna Chrzan

Mirosław Lisztwan, a nie były

trener mistrza Polski Prokomu Trefla Sopot Eugeniusz Kijewski, poprowadzi zespół koszykarzy Energi Czarnych Słupsk do końca sezonu 2007/2008. W najciekawszym i

najbardziej zaciętym meczu piątej, przedostatniej kolejki fazy TOP 16 Euroligi koszykarzy, Lottomatica Rzym pokonała AXA FC Barcelona 68:63 i zachowała szanse na awans do ćwierćfinałów (grupa G).



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.