nowyczas2008/074/009

Page 1

Ja to mam szczęście, że urodziłam się w Polsce Polki mają opinię kobiet zaradnych, gospodarnych i pracowitych, w dodatku o niepospolitej urodzie, ale jednocześnie nasi rodacy często twierdzą, że ich żony są kłótliwe, sfrustrowane i wiecznie zmęczone.

LonDon 7 MarcH 2008 iSSn 1752-0339 9 (74) nowyczas.co.uk Free

new tiMe

tHe poLiSH weeKLy czaS na wySpie

Nowy dom, zawiedziona nadzieja – Chcę, by to, co się przytrafiło mojemu dziecku, było przestrogą dla innych. Podczas jednego ze spotkań policjant powiedział nam otwarcie, że tu Anglika nawet tknąć nie można – mówi pan Barbara Mikołaszek z Peaceheaven, małej miejscowości pod Brighton

Sport

W połowie drogi… ››

W wieku 23 lat została laureatką najbardziej prestiżowej polskiej nagrody literackiej. Teraz zawitała w londyńskim West Endzie. Kiedy Soho Theatre postanowił zrealizować polską sztukę, Instytut Kultury Polskiej polecił właśnie Dorotę Masłowską. Do końca marca w Soho Theatre można oglądać jej debiutancką sztukę – „A Couple of Poor, Polish-Speaking Romanians”.

Klub sportowy Polonia Bournemouth to kolejna ciekawa inicjatywa piłkarskiego środowiska polonijnego. Choć klub istnieje od niespełna dwóch lat, jest już w połowie drogi do występów w Premier League.

Zwolnieni z pracy z powodu Polaków Mikołaj Skrzypiec

Bezprecedensowy przypadek skargi niesłusznie zwolnionych z pracy czterech Brytyjczyków trafił do Trybunału Prawa Pracy w Manchesterze. Autorzy skargi stracili pracę, kiedy ich pracodawca postanowił przyjąć do pracy Polaków.

Do rozprawy na wokandzie Trybunału nie doszło – firma P&A (Northern) Packaging zaproponowała poszkodowanym polubowną ugodę, zobowiązując się do wypłacenia im odszkodowań. Sprawa jednak zwróciła uwagę związków zawodowych i organizacji pracowniczych w całym kraju – to pierwszy potwierdzony przypadek efektów konkurencji Anglików na rynku pracy z tańszą siłą roboczą z Europy Wschodniej. Na początku ubiegłego roku P&A Packaging zatrudniła przez agencję pośrednictwa pracy dziesięć osób, aby zwiększyć efektywność produkcji. Polacy zostali przeszkoleni przez angielską załogę zakładu i stopniowo wdrożono ich do pracy na pełnym eta-

cie. Nieco później, firma ogłosiła redukcję zatrudnienia, której powodem miała być utrata kontraktów. Jedenaście osób stanowiących dotychczasową kadrę zakładu zostało zwolnionych, ale wszyscy nowo przyjęci Polacy zachowali swoje posady. To sprawiło, iż czterech ze zwolnionych po długoletniej pracy mężczyzn postanowiło szukać sprawiedliwości w Centrum Pomocy dla Bezrobotnych w Salford, którego prawnicy przygotowali pozew. Peter Smith, dyrektor oskarżonej o dyskryminację firmy, oświadczył na krótko po ubiegłorocznych redukcjach, iż zastosowano wobec zwalnianych pracowników uczciwe kryteria, które były niezależne od ich narodo-

wości czy pochodzenia. Celem, jak mówiono, były oszczędności, co zdają się potwierdzać rozgoryczeni utratą pracy Anglicy. – Polaków zatrudniono, bo pracują za niższe stawki godzinowe, a dyrekcja zakładu natychmiast to wykorzystała, zatrudniając pracowników agencyjnych na stałe – mówił Adam Greenhalgh, jeden z pokrzywdzonych. – Nie mamy nic przeciwko samym Polakom, to dobrzy ludzie, wiem, bo sami ich szkoliliśmy i to nie oni zawinili. Zostałem zwolniony po siedmiu latach pracy tylko przez to, że znalazł się ktoś tańszy. Na krótko przed rozmowami, które doprowadziły do zawarcia ugody pomiędzy stronami,

Kat MaLeŃczUK anD HiS pocKet BanD DarMowe BiLety! Str. 28


2|

7 marca 2008 | nowy czas

” kartki z kalendarza Piątek, 7 marca, tomasza, Pawła 1941

1953

Wykonano wyrok śmierci na Igo Symie, przedwojennym aktorze filmowym. Został skazany przez sąd wojskowy Polski Podziemnej za kolaborację z Niemcami. Dwa dni po śmierci Stalina, Katowice zmieniły swoją nazwę na Stalinogród. Nazwa ta obowiązywała do 1956 roku.

sobota, 8 marca, beaty, wincentego 1910 1968

W Kopenhadze podczas II Międzynarodowego Zjazdu Kobiet Socjalistek obwołano 8 marca Międzynarodowym Dniem Kobiet. Na Uniwersytecie Warszawskim odbył się wiec studencki, który zapoczątkował tzw. wydarzenia marcowe.

niedziela, 9 marca, Franciszki, katarzyny 1831 1987

Król Francji Ludwik Filip wydał dekret o utworzeniu Legii Cudzoziemskiej. Prezydent USA Ronald Reagan oficjalnie przyznał, że Stany Zjednoczone sprzedają nielegalnie broń Iranowi.

Poniedziałek, 10 marca, makarego, cyPriana 1952 1955

Na Kubie przejął władzę Fulgencio Batista i obwołał się dyktatorem. Został obalony 1 stycznia 1959 roku. Urodził się Juliusz Machulski, reżyser takich komedii jak „Vabank”, „Eksmisja”, „Kingsajz”, „Killer”.

wtorek, 11 marca, konstantego, benedykta 1985 1990

Michaił Gorbaczow został sekretarzem generalnym KC KPZR. Koniec dyktatury generała Augusto Pinocheta w Chile. Doszedł do władzy w 1974 roku w wyniku wojskowego puczu, który obalił demokratycznie wybranego prezydenta Salvadora Allende.

Środa, 12 marca, grzegorza, bernarda 1999 1999

Zmarł Yehudi Menuhin, amerykański skrzypek i dyrygent; jeden z najwybitniejszych wirtuozów skrzypiec XX wieku. Polska została oficjalnie przyjęta do NATO.

czwartek, 13 marca, krystyny, bożeny 1881

1988

Rewolucjoniści Narodnej Woli dokonali udanego zamachu na cara Aleksandra II. Bezpośrednim sprawcą zamachu bombowego był Polak, Ignacy Hryniewiecki. W Japonii uroczyście otwarto najdłuższy na świecie tunel łączący pod morzem wyspy Honsiu i Hokaido.

rok uchwalenia w brytyjskim parlamencie ustawy o czarownictwie. Na jej mocy do 1944 roku na śmierć lub więzienie skazano prawie 4 tys. kobiet.

1735

lat skończy w tym roku seria książek o Ani z Zielonego Wzgórza. Lucy Montgomery pierwszą książkę z tej serii napisała w roku 1908, a ostatnią w 1939.

100

czas na nowe miejsca! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać

0207 639 8507 dystrybucja@nowyczas.co.uk

Duch Czasu straszy nawet ateistów. Stanisław Jerzy Lec

listy@nowyczas.co.uk Szanowny Panie Redaktorze, Pani Krystyna Cywińska w sporze balkonowym (NC nr 7, 22.02) wykazuje dużo odwagi cywilnej, jak na dobrego felietonistę przystało. Parę lat temu amerykański Żyd Norman G. Finkelstein napisał książkę „The Holocaust Industry” i udowadnia w niej, że Holocaust stał się przemysłem, w którym zarabia się na martyrologii, a oponentom rzuca pętlę na szyję. Mimo że większość jego ziomków rzuciła się, aby go poćwiartować, to jednak spora część społeczności żydowskiej, zwłaszcza tej młodej, przyznała mu rację – włącznie z krytyką projektu powstania muzeum Holocaustu w Ameryce. A jeszcze wcześniej – pamiętam – po projekcji „Shoah” w brytyjskiej telewizji pewien francuski Żyd zaproszony do studia „nawrzucał” Lanzmanowi za jego skostniałe poglądy na temat antysemityzmu Polaków. Bezkrytyczny filosemityzm jest formą antysemityzmu. JAdwIGA KACzMARSKA

Obraz nędzy i rozpaczy Inaczej tego nie można nazwać. Pewnej środy, w miesiącu lutym 2008 roku, spotkałyśmy się na obiedzie w POSKlubie, a było nas pięć kobiet. Naszą intencją było przyjemne spotkanie przy polskim posiłku. Po złożeniu zamówienia każda z nas otrzymała numerek, za pomocą którego byłyśmy wywołane (jak na stacji kolejowej) i same odbierałyśmy nasze zamówienia. Ten system jest naszym zdaniem bardzo nieprzyjemny, lecz to jeszcze było do zniesienia. Natomiast „gwoździem do trumny” okazały się talerze, na których były posiłki. Obraz nędzy i rozpaczy. Po pierwsze, pięć pań i pięć różnych talerzy. Po drugie, talerze te zapewne pamiętają czasy naszych dziadków. Poobijane ze wszystkich stron, a powierzchnia popękana ze starości wyglądała jak pajęczyna. Jest to w pewnym sensie poniżenie klienta i naruszenie zasad higieny. Uważamy, że w obecnych czasach przy odrobinie chęci i za naprawdę małe pieniądze można nabyć nowe naczynia. Ale to też nie wszystko – na tych „pięknych” talerzach dostałyśmy nieapetycznie

63 King’s Grove, London SE15 2NA ReDaKcJa: tel.: 0207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk ReDaKTOR NacZelNY: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) ReDaKcJa: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Marcin Piniak (m.piniak@nowyczas.co.uk), Elżbieta Sobolewska (e.sobolewska@nowyczas.co.uk) ZDJęcIa: Piotr Apolinarski (p.apolinarski@nowyczas.co.uk), Damian Chrobak, Agnieszka Mierzwa KOReKTa: Tomasz Tułasiewicz WSPÓŁPRaca: Milena Adaszek, Krystyna Cywińska, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Sławomir Fiedkiewicz, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Marcin „Cinos” Juziuk, Wacław Lewandowski, Andrzej Lichota, Marek Kaźmierski, Andrzej Krauze, Aleksander Killman, Agata Kosmacz, Daniel Kowalski, Grzegorz Ostrożański, Łucja Piejko, Anna Rączkowska, Bartosz Rutkowski, Michał Sędzikowski, Mikołaj Skrzypiec, Aleksandra Solarewicz, Alex Sławiński, Przemysław Wilczyński DZIaŁ MaRKeTINgu: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko (remi@nowyczas.co.uk), Alicja Kwaśna (a.kwasna@nowyczas.co.uk), Maciej Steppa (maciej@nowyczas.co.uk) WYDaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

przygotowane jedzenie. ziemniaki chyba sprzed tygodnia, których nie tknęłyby zwierzęta! Pierogi były dobre, ale pływające w tłuszczu. Czy naprawdę to tak duży wysiłek i koszt, aby podać posiłek na czystym stole, świeżo i przyzwoicie?! Nasze spotkanie miało być miłe i dobre dla żołądka, a niestety zakończyło się bólem żołądków. Piszemy ten list nie ze złośliwości, ale dlatego, że z POSK-u jesteśmy dumne i zależy nam na dobrej opinii o Polakach i polskich potrawach, a to co nas spotkało, jest naprawdę poniżające. JANINA, MARIA, KRySTyNA, MAGdALeNA I MARySIA

SMS do Redakcji Pomyślałem sobie dzisiaj czytając „Nowy Czas”, że naprawdę fajną gazetę robicie. z charakterem, intelektem i dużą dozą niepokorności – profesjonalną i mainstreamową a jednocześnie punkową i trochę pod prąd. ŁUKASz

Szanowna Redakcjo, gratuluję zmiany winiety gazety. Jest nowoczesna, ale nie krzykliwa choć wystarczająco rzucająca się w oczy. Jak widać nawet „Nowy Czas” doczekał się nowych czasów. zmiany wewnątrz gazety też dobre. Poza oczywiście tym duchem Pani Cywińskiej, który nas kilka numerów temu postraszył. Na szczęście powróciła do lepszej formy, czego jej życzę, bo lubię czytać jej felietony. w świecie, w którym wszystko postawione jest na młodość, taka kotwica dobrze gazecie robi. Serdeczne pozdrowienia z Southampton MARIUSz AdAMeK

List od wojtka Nie dla wszystkich 14 lutego 2008 roku był wesołym dniem. Życie niektórych zmieniło się diametralnie. Plany na przyszłość i marzenia stały się nierealne. Tego dnia poszedłem do laboratorium chemicznego wojskowej Akademii Technicznej, chciałem przeprowadzić kolejne badania do

Prenumeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.

mojego doktoratu. wszystko przebiegało normalnie, a potem… potem nastąpił wybuch. Niewiele z tego pamiętam. Jednak nie sposób będzie wymazać go z pamięci. w szpitalu ocknąłem się bez obu dłoni i lewego oka, cały poparzony, głównie na twarzy i klatce piersiowej. Tak, nazywam się wojtek Kiciński i to ja jestem tym doktorantem, o którym słyszeliście w wiadomościach. Moje życie nigdy nie będzie już takie, jak wcześniej. Mógłbym poddać się rehabilitacji. Protezy mogłyby zastąpić moje ręce, także moje oko. Mogłyby, gdyby tylko było mnie na to stać. Nie przychodzi mi to łatwo. Całe życie wydawało mi się, że proszenie ludzi o pomoc jest oznaką słabości. Teraz już wiem, że czasem jest to konieczność. dlatego proszę, jeśli możesz, pomóż mi normalnie żyć. Bez Twojego wsparcia będzie to niemożliwe. Mam nadzieję, że nie pozostaniesz obojętny. Prawda jest taka, że teraz pozostała mi tylko ta nadzieja. wOJTeK KICIńSKI

POMÓŻMY WOJTKOWI Społeczność akademicka WAT zwraca się z apelem do wszystkich ludzi dobrej woli, którzy chcieliby wspomóc leczenie i rehabilitację naszego doktoranta Wojciecha Kicińskiego, który uległ tragicznemu wypadkowi w laboratorium. Wpłaty na jego rzecz można kierować na numer konta: 41 1240 1037 1111 0010 1321 9362 z dopiskiem: „Na leczenie i rehabilitację Wojciecha Kicińskiego” Konto należy do: Fundacja Dzieciom „Zdążyć z pomocą” ul. Łomiańska 5 01-685 Warszawa KRS: 0000037904 Na pomoc dla Wojtka można również przekazać 1 proc. podatku dochodowego rozliczając się z Urzędem Skarbowym. W tym celu wystarczy podać nazwę i numer KRS Fundacji oraz nazwisko i imię podopiecznego w rubryce „Inne informacje, w tym ułatwiające kontakt z podatnikiem”.

Formularz Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................

PłatnoŚć ........................................................................................................ liczba wydań

uk

ue

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

czas Publishers ltd. 63 kings grove london se15 2na

Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)


9UMCŖGO[ 2CģUVYW URQUÏD PC \CġQŖGPKG MQPVC DCPMQYGIQ Y 9KGNMKGL $T[VCPKK a bankowego 1VYCTEKG MQPVC Y PCU\[O DCPMW LGUV DCTF\Q ġCVYG 9 YKøMU\QĸEK RT\[RCFMÏY Y[UVCTE\[ V[NMQ LGFGP FQYÏF VQŖUCOQĸEK s RCU\RQTV NWD FQYÏF QUQDKUV[ <C LGF[PKG OKGUKøE\PKG RT\G\ RKGTYU\G VT\[ OKGUKäEG OQŖPC MQT\[UVCæ \ YKGNW HWPMELK MQPVC 5KNXGT RQ\YCNCLäE[EJ QU\E\øF\Kæ 6YÏL E\CU K RKGPKäF\G 5ä VQ PC RT\[MġCF MCTVC FGDGVQYC 8KUC MVÏTGL OQŖPC WŖ[YCæ YG YU\[UVMKEJ RNCEÏYMCEJ CMEGRVWLäE[EJ MCTVø 8KUC ECġQFQDQY[ FQUVøR FQ RKGPKøF\[ K /QPG[ 6TCPUHGT %CTF WOQŖNKYKCLäEC U\[DMKG K DG\RKGE\PG RT\GU[ġCPKG RKGPKøF\[ FQ FQOW 2Q VT\GEJ OKGUKäECEJ DøF\KG UVQUQYCPC PQTOCNPC QRġCVC Y Y[UQMQĸEK <CRTCU\CO[ PC TQ\OQYø LGU\E\G F\KUKCL 2TCEQYPKE[ PCU\[EJ QFF\KCġÏY RQOQIä 2CģUVYW FQġäE\[æ FQ ITQPC PCU\[EJ MNKGPVÏY

Q M N [ 6 \P K G E ø K U OKG GT YU\G RK RT \G\ UKäEG OK G

<CRTCU\CO[ FQ PCU\[EJ QFF\KCġÏY YYY NNQ[FUVUD EQO YGNEQOG

1HGTVC LGUV UMKGTQYCPC FQ PQY[EJ MNKGPVÏY QTC\ QUÏD RQUKCFCLäE[EJ QDGEPKG MQPVC %NCUUKE K %CUJ MVÏTG \FGE[FWLä UKø PC \OKCPø TQF\CLW MQPVC FQ ITWFPKC TQMW 1VYCTEKG MQPVC LGUV W\CNGŖPKQPG QF PCU\GL QEGP[ 2CģUVYC U[VWCELK #D[ \ġQŖ[æ YPKQUGM Q QVYCTEKG MQPVC PCNGŖ[ OKGæ WMQģE\QPG NCV $CPM \CUVT\GIC UQDKG RTCYQ FQ Y[EQHCPKC QHGTV[ Y FQYQNPGL EJYKNK +PHQTOWLGO[ ŖG YPKQUGM Q \CġQŖGPKG PQYGIQ MQPVC PCNGŖ[ Y[RGġPKæ Y Lø\[MW CPIKGNUMKO %CġC RT\[U\ġC MQTGURQPFGPELC \ DCPMKGO DøF\KG TÏYPKGŖ RTQYCF\QPC Y Lø\[MW CPIKGNUMKO


|

7 marca 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Zwolnieni z pracy z powodu Polaków dokończenie ze str. 1 prowadzący sprawę prawnik Alec MacFadden oświadczył, iż objęci zwolnieniem zarabiali około 16 tys. funtów rocznie, każdy z nich jest ojcem i głową rodziny. Bezpośrednią przyczyną utraty ich posad były oszczędności firmy. Potwierdził również, że żaden ze zwolnionych Brytyjczyków nie żywi do polskich imigrantów urazy. – To zarząd firmy jest obiektem rozgoryczenia moich klientów, nie Polacy. Do rozprawy nie doszło. Na krótko przed jej terminem zawarto ugodę, w której firma P&A Packaging zobowiązała się zrekompensować swym byłym pracownikom poniesione straty, mając na uwadze „dobrze pojęty interes obu stron”. Wynikiem jest odszkodowanie, którego dokładna wysokość jest tajemnicą. Ponadto, w wydanym po zawarciu porozumienia piśmie P&A Packaging nie przyznało się do żadnego z zarzutów. „Firma stanowczo odrzuca oskarżenia o niesprawiedliwe zwolnienia oraz dyskryminację” – czytamy w aneksie do rozmów. Alec

MacFadden w rozmowie z reporterami powiedział, iż osobiście wolałby ujrzeć sprawę na wokandzie Trybunału. Mając jednakże na uwadze interes swoich klientów, wynegocjował dla nich najlepszy możliwy układ. Od samego początku sprawą zainteresowane były organizacje związkowców z całego kraju, jako że sprawa nie jest odosobniona. Chociaż to pierwszy przypadek dyskryminacji tego typu, który zawędrował niemalże przed Trybunał, do rozprawy nie doszło, a zawarta ugoda jest tajna – należy spodziewać się podobnych historii w przyszłości. Należy przy tym mieć nadzieję, że każda z takich potencjalnych spraw będzie na tyle głośna, by zwrócić uwagę opinii publicznej na fakt, iż dyskryminacja na rynku pracy istnieje, działając z równą siłą w obie strony. Problemu by jednakże nie było, gdyby nie rażące różnice w stawkach, jakich oczekuje przeciętny Anglik, a o jakich przez pierwsze lata pobytu i ciężkiej pracy imigranci mogą jedynie pomarzyć.

Mikołaj Skrzypiec

Kadrowi bez etatu O tym, jak ważną rzeczą jest zabezpieczenie się przed ewentualnością wejścia w spór prawny z pracownikiem uczulali przedstawiciele firmy MHL Support, prowadzący seminarium zorganizowane w POSK-u przez KASA Business Services. Małe firmy często nie mogą sobie pozwolić na zatrudnienie pracownika odpowiedzialnego za sprawy kadrowe czy BHP. Angielska firma świadczy takie usługi na zewnątrz. Można więc skorzytać z usług specjalistów w tych dziedzinach, bez obciąża-

Richard Montagu wprowadził zebranych w najważniejsze zagadnienia prawa pracy

jących firmę etatów. Seminarium zakończyło się burzą pytań od polskich właścicieli czy dyrektorów małych firm działających na Wyspach. (tb)

Język polski jest cool Nie będzie to ani festiwal, ani przegląd, raczej cykl, w którym postaramy się pokazać wszystko, co najlepsze w polskiej kinematografii dziecięcej – mówi Beata Hughes, współorganizator festiwalu filmowego Pif-Paf i obecnego projektu tworzonego z myślą o dzieciach, ale i ich rodzicach. Juniormatograph rusza już 16 marca, w kinie Vue na Shepherd’s Bush. Jako pierwszy zostanie pokazany „Szatan z siódmej klasy”. – Na kanale Cartoon Network można oglądać kreskówki na okrągło, tylko po co? Co one naszym dzieciom dają, czego uczą, w czym pomagają? Sama mam dzieci i kiedy podczas festiwalu Pif-PAF podeszły do mnie matki i zapytały, co z naszymi dziećmi? Czy dla nich też znalazłoby się coś ambitnego, a nie tylko kreskówki o niczym? Nie mogłam nie przyznać im racji. Zaczęliśmy się zastanawiać. Wcześniej w ogóle kina dziecięcego nie braliśmy pod uwagę i doszliśmy do wniosku, że warto spróbować. Naszym celem przecież jest odkrywanie polskiej kinematografii i pielęgnowanie polskiego języka, a jeśli nie w dzieciństwie, to kiedy? – mówi Beata Hughes o początkach tego projektu. – Czy nie mogłoby przez chwilę znowu być tak jak kiedyś, gdy filmy dla dzieci były rzadkością, a jak już były to spełniały rolę wychowawczą, edukacyjną? Oglądało się je razem z rodzicami albo szło się do kina ze szkołą, a potem długo się o tych filmach rozmawiało. Z rodzicami, z nauczycielami. Pamiętamy te filmy do tej pory, może teraz i nasze dzieci je zapamiętają –

dodajae organizatorka przeglądu. Po „Szatanie z siódmej klasy” przyjdzie kolej na „Awanturę o Basię” i „Akademię pana Kleksa”. Te filmy zostały już zamówione w warszawskiej Filmotece Narodowej i jadą do Londynu. Najmłodsi widzowie zbaczą też w kinie Vue filmy animowane, m.in. „Reksia”, „Bolka i Lolka”. Będą to wyłącznie polskie filmy i tylko dla publiczności polskojęzycznej, bo bez napisów w języku angielskim. Informacje o cyklu zostały już rozesłane do polskich szkół sobotnich. Pomysł spotkał się również z zainteresowaniem szkół spoza Londynu.

– Jeśli rzeczywiście dostaniemy potwierdzenie chęci przyjścia na dany film czy filmy, zorganizujemy taki pokaz również w innym mieście, przecież to nie musi być tylko tutaj – deklaruje Beata Hughes. – Wszystko zaczyna się w dzieciństwie, a dobre, mądre filmy w języku ojczystym mogą tylko ten proces wspomóc. Jak dzieci mają się nie wstydzić języka polskiego, skoro rodzice mówią do nich po angielsku. Trzeba sprawić, żeby pomyślały, że język polski jest cool! Czy jest coś lepszego niż zabawny, mądry film, który znają również ich rodzice? (es)

O 21 pensów

cownikom mniej niż nakazuje prawo lub dokonują nielegalnych potrąceń za mieszkanie, dowóz do pracy czy udostępnianie narzędzi. Ustawowa płaca minimalna osiągnie więc w październiku £5,73, czyli około 26 zł za godzinę. Płacę minimalną wprowadzono tu 10 lat temu, od tego czasu wzrosła o prawie 60 proc.

O tyle wzrośnie od jesieni płaca minimalna za godzinę pracy w Wielkiej Brytanii. Ponadto premier Gordon Brown zapowiedział zaostrzenie kar dla pracodawców, którzy płacą pra-


|

nowy czas | 7 marca 2008

czas na wyspie

DO MILÓWKI WRÓĆ…

Solidarność Irlandczyków wobec tragedii

Jadzia jest z tej samej wioski co Golce. W Londynie od czterech miesięcy. Pieniądze ze sprzątań słała matce. Na życie i zeszyty dla trzech młodszych braci. Upadła na ulicy w epileptycznym ataku. Pogotowie. Tomografia mózgu. Na kliszy guz. Z mackami jak ośmiornica. Potem biopsja. I ten straszny wyrok. Rak. Glejak. Najzłośliwszy ze złośliwych. Jadzia ma 24 lata. Po sześciu tygodniach radioterapii w londyńskim szpitalu musi wracać do domu. Tutaj już nie mogą zrobić nic więcej. W Polsce bez ubezpieczenia. Trzeba na przelot, lekarstwa, pielęgniarkę i morfinę. Kwaśnica ma czasem tak gorzki smak…

Arcybiskup Dublina Diarmuid Martin poprowadził w poniedziałek, 3 marca, uroczyste nabożeństwo w intencji dwóch Polaków, 27-letniego Mariusza Szwajkosa i 29-letniego Pawła Kality, którzy 23 lutego zostali zamordowani na ulicach Dublina.

*** KoNceRT chaRyTaTyWNy dla Jadzi z udzialem solistów i chóru odbędzie się w niedzielę, 9 marca o godz. 19.00 w polskim kościele pw. chrystusa Króla na Balham, 55 Foxbourne Road, London SW17 8eN. Jeśli nie możesz przyjść, a chcesz pomóc Jadzi, wystaw czek na: Jadwiga Kupczak appeal i wyślij na adres: Jadwiga Kupczak appeal Po Box 477, New Malden, KT3 9ee

Grupa nastolatków zaatakowała ich śrubokrętami – Mariusz Szwajkos zginął na miejscu, a Paweł Kalita zmarł w środę, 27 lutego w szpitalu. Bezpośrednią przyczyną zajścia była odmowa kupna nastolatkom alkoholu. Obaj Polacy mieszkali w Irlandii prawie dziewięć miesięcy i pracowali w warsztacie samochodowym. To wydarzenie wstrząsnęło nie tylko polską społecznością mieszkającą w Irlandii, ale też samymi Irlandczykami. Pracodawca zamordowanych otworzył konto, na które można wpłacać pieniądze dla ich rodzin, datki zbierane są też w sklepach mieszczących się

W środku prezydent Irlandii Mary McAleese po mszy św.

przy ulicy, gdzie doszło do napaści. Mszę św. w ich intencji odprawiono w poniedziałek w kościele Our Lady of Good Counsel w Drimnagh, dzielnicy, w której doszło do tragedii. W nabożeństwie

wzięła udział prezydent Irlandii – Mary McAleese, minister sprawiedliwości Brian Lenihan, ambasador RP Tadeusz Szumowski, przedstawiciele konsulatu. Abp Martin wzywał do refleksji nad sta-

nem społeczeństwa irlandzkiego, do przeciwdziałania nałogowi alkoholizmu i przemocy powiązanej z piciem alkoholu wśród młodzieży. Tydzień po tej napaści ponad dwa tysiące osób uczestniczyło w modlitewnym czuwaniu w miejscu napadu. Przed domem, gdzie mieszkali, ktoś powiesił polską flagę, leżą kwiaty i znicze. Kiedy informacja o ich śmierci rozpowszechniła się, w polskim konsulacie urywały się telefony od Irlandczyków, którzy chcieli złożyć rodzinom zamordowanych kondolencje. Policja przygotowuje raport dla prokuratury, która zdecyduje o dalszych działaniach w sprawie zabójstwa. W związku z nim przesłuchano trzech podejrzanych, w wieku 19, 15 i 16 lat. Żaden z nich nie przyznał się do winy, wszyscy trzej zostali zwolnieni bez przedstawienia im zarzutów. Według policji to oni byli liderami gangu. Będzie to trudne śledztwo, bowiem nikt nie przyznaje się do winy, zeznania członków gangu i świadków są rozbieżne. Policji nie udało się też znaleźć narzędzia zbrodni. Wyrazy ubolewania z powodu tragedii złożył rodzinom zamordowanych premier Irlandii Bertie Ahern, a policja uruchomiła specjalny telefon, pod który mogą dzwonić świadkowie zdarzenia: 00353 1 6666612.


6|

7 marca 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Nowy dom, zawiedziona nadzieja Milena Adaszek

Peaceheaven – mała miejscowość pod Brighton – wydaje się być spokojnym i sielskim miejscem. Osiedle, na którym mieszkają państwo Mikołaszkowie to schludnie wyglądające zbiorowisko domków. Z pozoru – najlepsze miejsce do mieszkania z dziećmi. Prawda jest inna. Państwo Mikołaszkowie wraz z dwójką dzieci, Magdą i Hubertem, zamieszkali w Peaceheaven 1 października 2007 roku. Rodzeństwo, które krótko przed tym wyjechało z Polski, zostawiając tam przyjaciół i kolegów, od początku chciało nawiązać nowe przyjaźnie i podwórkowe znajomości. Jako pierwszemu udało się to Hubertowi. Chłopak wychodził na boisko pograć w piłkę i zadomowił się w nowym miejscu dosyć szybko. Dużo większe problemy spotkały jego siostrę. Trzynastoletnia Madzia od pierwszej chwili odnosiła wrażenie, że nowe koleżanki nie patrzą na nią przychylnie. Starała się jednak nie zwracać na to uwagi. Ponieważ oboje z bratem uwielbiają piłkę nożną, więc po treningach w pobliskim klubie sportowym wychodziła razem z Hubertem na boisko. I na tym właśnie boisku doszło do nieprzyjemnej sytuacji, która spowodowała, że trzynastoletnie dziecko zostało potraktowane jak kryminalista.

Przedsionek dziecięcego Piekła 10 października ubiegłego roku Magda z Hubertem grali na boisku w piłkę w towarzystwie angielskich rówieśników. Gra się zakończyła i wszyscy mieli udać się do domów. Gdy rodzeństwo wyruszyło w swoją stronę Magda poczuła, że ktoś rzucił w nią żwirkiem z boiska. Okazało się, że była to jedna z dziewczynek, które od samego początku wydawały się nie lubić Polki. Na pytania Magdy o przyczynę takiego zachowania Shanon (dziesięcio- bądź jedenastoletnia Angielka) popchnęła ją. Doszło między nimi do przepychanki, po której Magda dowiedziała się, że ma się już nie pokazywać na podwórku. Po powrocie do domu nie od razu powiedziała rodzicom o całym zajściu, choć było jej bardzo przykro. Państwo Mikołaszkowie o przebiegu zdarzeń dowiedzieli się od Huberta. Żal im było córki, ale myśleli, że jak to zwykle bywa w przypadku dziecięcych kłótni, wszystko pójdzie w zapomnienie. Magda jednak nie chciała już potem wychodzić na boisko. Mimo namów brata, wolała spędzać czas w domu, by nie narażać się na kłótnie i wyzwiska. Idąc do sklepu miała nadzieję, że nie spotka grupy sześciu wrogich sobie dziewczynek. Na takim ukrywaniu się upłynęły jej dwa miesiące. To, co najgorsze, miało się jednak zacząć.

koszmar dochodzenia Niespodziewanie dla wszystkich, 10 grudnia 2007 roku w domu państwa Mikołaszków pojawił się policjant informując, że Magdzie – dobrej uczennicy, która nigdy nie sprawiała problemów wychowawczych i cieszy się dobrą opinią w szkole – postawiono zarzut o pobicie Shanon. Dziewczynka miała ponoć podbite oko. Okazało się, że cho-

dzi o felerny wieczór sprzed dwóch miesięcy. Dlaczego zajęto się tą, jak się wydaje, błahą sprawą po dwóch miesiącach, trudno odgadnąć. Przy pierwszym spotkaniu policjant powiedział jedynie, że sprawa została zgłoszona przez rzekomą ofiarę i właśnie trwa dochodzenie. Parę dni później pojawił się znowu i tym razem zabrał Magdę wraz z przerażonymi rodzicami na komisariat w Eastbourne, gdyż tylko tam był polski tłumacz. 13-letnią Magdę potraktowano jak przestępcę. Pobrano odciski palców, zrobiono zdjęcia, zadawano wiele pytań. Z tego, co mówili policjanci Magda rozumiała tylko pewne fragmenty, zaś jej rodzice niestety nie rozumieli prawie nic. Powtarzano im jednak, że na razie nie ma się czym przejmować. To były jednak tylko słowa, a faktem był dokument, zgodnie z którym Magda miała status osoby zatrzymanej i tylko z powodu wieku mogła wciąż przebywać w domu. Pani Barbara, mama Magdy, mówi, że każdy kolejny dzień był dla niej koszmarem. Nie mogła zrozumieć, co się dzieje wokół jej rodziny, bała się, że w każdej chwili po Madzię może przyjść policja. Zrozpaczeni rodzice nie mieli jednak wyjścia, musieli cierpliwie czekać na rozwój wypadków. Przesłuchanie na komisariacie wyznaczono na 27 stycznia. Wtedy to miał się też pojawić prawnik Magdy, w którego znalezieniu pomógł rodzinie znajomy Polak.

góra urodziła mysz Gdy cała rodzina pojechała na komisariat, okazało się, że nikogo z osób zajmujących się sprawą tam nie ma. – Spotkanie zostało odwołane, wiedział o tym oficer zajmujący się sprawą, prawnik, ale nikt nas nie poinformował – żali się pani Barbara. Kolejny termin wyznaczono na 17 lutego. Dzień przed tą datą starszy syn państwa Mikołaszków – Karol (jako najlepiej z rodziny znający język) – otrzymał jednak telefon, że rodzina nie musi przyjeżdżać na komisariat. Powiedziano mu, że sprawa już się odbyła i nie muszą się już niczym martwić. Pani Barbara nie wiedziała jednak, co ma o tym sądzić. Nikt do niej osobiście nie zadzwonił, nikt nie przyjechał… Zastanawiała się, czy powinna w to uwierzyć. – Kiedy wszystko się zaczęło, to ten policjant przyjeżdżał do naszego domu. Traktowali moją córkę jak przestępcę, wszystko wyglądało bardzo poważnie, a potem po prostu syn dostał telefon, nie wiadomo nawet od kogo, że po wszystkim. Nikt nam nic nie wytłumaczył, nikt nie pofatygował się, by z nami porozmawiać, a przecież parę miesięcy z naszego życia zamieniono w piekło… Pani Barbara poprosiła więc znajomego, dobrze znającego język angielski, by postarał się zbadać sprawę. Ten potwierdził informację, którą zaniepokojonej matce przekazał syn. Sprawa ponoć została zamknięta, ale o jej przebiegu ani rodzice, ani Magda nie mają pojęcia po dzień dzisiejszy.

anglika nawet dotknąć nie można Mimo że cała sprawa rozeszła się po kościach, nie można powiedzieć, że to koniec. Odrobina empatii wystarczy, by wyobrazić sobie, jaki ślad na psychice dziecka musiały wywrzeć przesłuchania, wizyty policji, zdjęcia na komisariacie, pobieranie odcisków palców. Jak okropnie musieli czuć się rodzice, nie wiedząc, jak pomóc własnemu dziecku. Dziś pani Barbara mówi, że bardzo jej zależy na nagłośnieniu tej sprawy. – Chcę, by to, co się przytrafiło mojemu dziecku, było przestrogą dla innych. Podczas jednego ze spotkań policjant powiedział nam otwarcie, że tu Anglika nawet tknąć nie można. Córka zapytała mnie wtedy, czy to znaczy, że

oni mogą ją popychać, szarpać, a ona nie może na to zareagować? Nie wiedziałam, co mam na to odpowiedzieć. Gdy zapytaliśmy policjanta, co Magda ma wobec tego zrobić, by unikać takich sytuacji, powiedział, że powinna omijać te dziewczynki. Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Te dzieci mieszkają na tym samym osiedlu, nawet idąc do sklepu moja córka będzie je spotykać. Teraz jest jeszcze zimno, więc łatwiej jest to znieść, ale co będzie, jak przyjdzie lato? – pyta pani Barbara. Magda nie chce już wychodzić na dwór, boi się. – Nie będę już wychodzić na boisko. Po co? Żeby mnie wyzywali, popychali, a ja nie będę mogła nic zrobić?

uchybienia, lekceważenie i żal Jak wyglądała sytuacja z dnia 10 października 2007 roku, trudno powiedzieć. Nie dojdzie się do tego, czy Magda faktycznie uderzyła dziewczynkę, która ją popychała. Nie znając relacji świadków nie można przecież zakładać, jak cała sytuacja wyglądała. Dziwne jest jednak to, że taka sprawa, miast być załatwiona między rodzicami i dziećmi, trafia na policję. Dziwne jest, że trzynastoletnia dziewczynka traktowana jest jak potencjalna kryminalistka. Rodziców oburza również to, w jaki sposób ich córka i oni zostali potraktowani przez policję. Uważają, że jest to dyskryminacja. Pani Barbara zapowiada, że od-

woła się do odpowiedniej organizacji w celu złożenia formalnej skargi. Czy można tu mówić o dyskryminacji? Trudno powiedzieć, gdy nie było się naocznym świadkiem zdarzeń. Pewne jest jednak to, że zakończenie sprawy bez złożenia jakichkolwiek wyjaśnień, po tym, jak się naraziło ludzi na tak wielki stres jest oburzające. Zaś odwołanie wcześniejszego spotkania bez poinformowania o tym zainteresowanych jest lekceważeniem.

co dalej? Prawa dziecka i jego obrona powinna być dla wszystkich sprawą priorytetową i jeśli angielska policja obeszła się z trzynastoletnią Polką w sposób pozostawiający wiele wątpliwości, to rodzice dziecka powinni otrzymać pomoc od odpowiednich instytucji polonijnych. Niestety, po wpisaniu w internecie hasła: „Porady prawne dla Polaków w Wielkiej Brytanii”, nie wyskakuje nic godnego uwagi. Co mogą więc zrobić w takiej sytuacji rodzice? Sprawa Magdy, bezradność rodziców, niemożność zwrócenia się o pomoc pokazują, że w działaniu instytucji polonijnych są spore braki i nawet jeśli są podejmowane działania mające na celu pomaganie imigrantom, to nie są one dostatecznie nagłaśniane. Wypełnienie tych luk jest konieczne i każdy może się do tego przyczynić. Warto zacząć działać, jeśli nie w trosce o nas samych, to o nasze dzieci.


|7

nowy czas | 7 marca 2008

czas na wyspie

O nas na Soho

tydzień na wyspach Szkoccy studenci nie są już zobowiązani do wnoszenia opłaty za zakończenie studiów zwanej „graduation tax” – podał serwis szkocja.net. Posłowie w szkockim parlamencie zdecydowali o zlikwidowaniu opłaty. Nowa uchwała oznacza, że obecni studenci oraz ci, którzy skończyli studia w zeszłym roku nie będą już musieli płacić ponad 2 tys. funtów, aby otrzymać swój dyplom.

Soho Theatre przy Dean Street przedstawia londyńskiej publiczności twórczość dramaturgów z Europy Środkowo-Wschodniej. Prowadzi też spotkania z twórcami i publicznością. 11 marca tematem spotkania będą Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii. Dyskusję poprowadzi pisarz i publicysta Marek Kaźmierski. O czym będziecie dyskutować?

– Będą to oczywiście tematy obracające się wokół migracji. Poruszymy na pewno problem dyskryminacji rasowej, która jest jednym z najpoważniejszych problemów toczących zjednoczoną Europę i może w ogóle jest najgorszą chorobą społeczeństw. Zastanowimy się, czy Europa bez granic jest Europą bez kształtu, czym jest ta nowa, coraz większa i coraz bardziej różnorodna Europa, jakie są jej szanse i jakie niebezpieczeństwa. Sam dobierasz sobie dyskutantów?

– Oczywiście. Będą to na pewno przedstawiciele miejscowej społeczności rosyjskiej i rumuńskiej, ponadto ktoś z Centrum Kultury Rumuńskiej i, oprócz mnie, dwoje Polaków: redaktor naczelny „Nowego Czasu” Grzegorz Małkiewicz i dziennikarka współpracująca z polskimi i brytyjskimi mediami Aleksandra Łojek-Magdziarz. *** W Soho Theatre organizowane są zajęcia dla młodych pisarzy i dramaturgów; aktorzy teatru biorą na warsztat slamową twórczość nastolatków i przedstawiają najlepsze teksty; w ramach programu Soho Connect organizuje się zajęcia dla ludzi w każdym wieku, które mają im uświadomić jak teatr i inne formy sztuki mogą pozytywnie wpływać na ich rozwój osobowościowy, umiejętności ekspresji swoich potrzeb i pragnień. Są to warsztaty, które mają przyciągnąć do teatru nowych widzów, scalać lokalną społeczność i wyławiać talenty: pisarskie, aktorskie. Ponadto co tydzień odbywają się panele dyskusyjne, które zawsze są organizowane przy okazji nowej sztuki. Ta dotycząca ściśle komediodramatu Doroty Masłowskiej „A couple of Poor, Polish-Speaking Romanians” odbędzie się 17 marca.

Londyn na piechotę Zdjęcie Joanny Kościółek przedstawiające zimową Tamizę zostało wyróżnione w konkursie Winter Walks organizowanym przez Transport for London. Uczestnicy konkursu przesyłali do TfL nie tylko fotografie, lecz również teksty zainspirowane spacerem po Londynie. TfL stworzyło portal internetowy Walk London, stanowiący bardzo szczegółowy i ciągle aktualizowany przewodnik po Londynie. Opracowano kilkadziesiąt tras wycieczek po stolicy, uwzględniając miejsca ważne ze względu na historię miasta i Wielkiej Brytanii, ale też parki, kanały, tereny widokowe i zielone. Łącznie 362 mile spacerów z atrakcjami. Projekt TfL powstał

w ramach programu realizowanego przez burmistrza Londynu, którego celem jest kształtowanie świadomości, iż Londyn nie jest tylko miastem światowych korporacji i siedzibą biznesu, ale też jednym z najciekawszych na świecie miast umożliwiających czynny i zdrowy wypoczynek. Na stronach internetowych Walk London można znaleźć omówienie tych tras, szczegółowe dane na ich temat, a nawet wydarzenia kulturalne, które będą miały miejsce w ich obrębie. Wszystko to można znaleźć pod adresem: walklondon.org.u. Joanna Kościółek sfotografowała Tamizę z mostu Battersea, który znajduje się na trasie z Putney przez Fulham i Chelsea. – Uwielbiam odkrywać to miasto na piechotę. Uważam, że strona internetowa walklondon.org.uk jest świetna, przejrzysta i pełna propozycji tras wycieczek – mówi. Na pewno więc warto na nią zajrzeć. (es)

Koncert i aukcja na rzecz Jacka Zielińskiego

Brytyjscy celnicy przechwycili ponad 400 tys. przemycanych papierosów polskiej produkcji. Znaleziono je w samochodzie dostawczym w pobliżu Coventry – podała lokalna gazeta „Coventry Evening Telegraph”. Teraz celnicy starają się ustalić, czy papierosy zostały wyprodukowane nielegalnie, czy są oryginalne. Zgodnie z brytyjskim zwyczajem papierosy te zostaną spalone (dosłownie), a wytworzona energia zasili krajową sieć energetyczną. Mimo godnych pochwały za-

biegów mających na celu reformę rynku pracy w Polsce panuje na nim zastój – napisali analitycy brytyjskiego ośrodka badawczego Centre for European Reform (CER) we wstępie do raportu, który opublikowano w poniedziałek. Dotyczył on realizacji tzw. agendy lizbońskiej z 2000 roku, której celem jest uczynienie gospodarki UE najbardziej konkurencyjną na świecie. Wskazując na spadek stopy bezrobocia w Polsce w ostatnich trzech latach, raport podkreśla, że powodem tego jest duża imigracja Polaków do krajów UE, a nie reforma rynku pracy. Mimo migracji zarobkowej stopa bezrobocia wśród młodzieży należy w Polsce do najwyższych w UE. W tabeli umieszczona jest na przedostatnim, 26. miejscu, przed Maltą. Na Wyspach coraz częściej

Elżbieta Sobolewska Sześć lat temu Medical Aid for Poland Fund (MAPF) opublikował w „Dzienniku Polskim” apel o pomoc dla Jacka Zielińskiego, który w 2001 roku stracił w wypadku autobusowym obie ręce. Był wtedy tuż po studiach. Jego historia wstrząsnęła Polską, zorganizowano zbiórkę pieniędzy. Z prośbą o pomoc zwrócono się też do fundacji Medical Aid for Poland Fund, która wystosowała ów apel i dzięki niemu zebrano 11 tys. funtów. Dzięki zbiórkom kupiono dla Jacka protezy i przeprowadzono modernizację jego łazienki, by mógł korzystać z niej samodzielnie. Jakiś czas temu Jacek znów poprosił Medical Aid o pomoc. Protezy się psują i wzrasta koszt ich napraw. Suma pieniędzy, którą MAPF ma zdeponowaną, nie wystarczy na zakup nowych protez, a fundacji nie stać na wykorzystanie w tym celu swojego ogólnego funduszu. 14 marca w POSK-u odbędzie się koncert pianisty Janusza Kohuta i aukcja obrazów, z której dochód zostanie przeznaczony na pomoc Jackowi Zielińskiemu. Organizatorzy przyjmują jeszcze zgłoszenia od artystów, którzy chcieliby oddać swoje obrazy na aukcję. Chętni proszeni są o kontakt mailowy: ania.arsvia@hotmail.com Szczegóły na stronie: 28

dochodzi do odwoływania operacji czy zabiegów w szpitalach z powodu niewystarczającej liczby lekarzy. Dlatego brytyjski narodowy fundusz zdrowia sięga po pracowników m.in. z Polski – podał serwis timesonline.co.uk. Braki kadrowe w publicznej służbie zdrowia wyszły na jaw dzięki przeciekowi z Ministerstwa Zdrowia. Przedstawiciel jednej z placówek w Surrey ujawnił, że w polskich magazynach medycznych zamieszczono już pierwsze ogłoszenia o naborze lekarzy i ratowników medycznych. Policja w Sussex ogłosiła rekrutację na oficerów wsparcia policji (support officer) dla osób znających język polski. Będą oni pracować w regionach, które zamieszkuje duża liczba polskich imigrantów, takich jak: Brighton, Crawley, Bognor i Eastbourne. Mile widziane są zgłoszenia od wszystkich, którzy mówią po polsku, nie tylko od Polaków. Więcej informacji o rekrutacji można znaleźć na stronie www.sussex.police.uk


|

7 marca | nowy czas

polska tydzień w kraju Wizytę w Warszawie złoşył prezydent Gruzji Michail Saakaszwilli. Głównym punktem rozmów były zabiegi Tbilisi o dołączenie Gruzji do NATO. Sejm uczcił minutą ciszy pamięć generałów Emila Fieldorfa-Nila i Antoniego Hedy-Szarego, który zmarł w ostatnich dniach. W przypadku dowódcy „Kedywu� obchodzimy 55. rocznicę jego śmierci. LiD domaga się referendum w sprawie rozmieszczenia w Polsce elementów tarczy antyrakietowej. LiD uwaşa, şe przeszkadza to naszej niepodległości. Tymczasem ta sama partia bez şadnych zastrzeşeń odrzuciła w Sejmie ideę referendum w sprawie traktatu lizbońskiego. Platforma Obywatelska rozwaşa przyjęcie jednomandatowych okręgów wyborczych. Swojego koalicyjnego partnera z PSL uspokaja, şe ludowcy mogliby wówczas startować ze wspólnych list z PO. To się nazywa „skonsumować przystawkę�... PiS traci w sondaşach. Popularność Prawa i Sprawiedliwości spadła z 25 proc. w styczniu do 16 proc. obecnie. Platforma Obywatelska utrzymuje się na podobnym poziomie około 46 proc. Wzrosła natomiast liczba Polaków uwaşających, şe „sprawy kraju idą w złym kierunku�. Uwaşa tak 46 proc. badanych. Przeciwnego zdania jest 38 proc. Główny komendant policji nadkomisarz Tadeusz Brodzik podał się do dymisji. Zastąpi go dotychczasowy komendant policji we Wrocławiu Andrzej Matejuk, znajomy ministra spraw wewnętrznych Grzegorza Schetyny. Prezydent wezwał do jak najszybszego przywrócenia obywatelstwa polskiego tzw. „emigracji marcowej� z roku 1968. Na utrudnienia prawne wskazywali wojewodowie. Decyzję poparł jednak minister Grzegorz Schetyna, który nakazał wojewodom „potwierdzanie polskiego obywatelstwa�. Prawo RP nie przewiduje procederu powtórnego nadawania obywatelstwa. Platforma Obywatelska zapowiada zniesienie abonamentu radiowo-telewizyjnego. Publiczne media będą utrzymywane z ogólnych podatków. PiS wysunęła propozycję zniesienie tzw. podatku Belki, czyli opodatkowywania dochodów od oszczędności. PO pomysł skrytykowało, ale następnie zaakceptowało. Z tym, şe jego zniesienie zapowiedziano „przed końcem kadencji rządu�. Kanada zniosła oficjalnie wizy krótkoterminowe dla obywateli kilku nowych państw Unii Europejskiej, w tym i dla Polaków. W polskiej części Puszczy Białowieskiej policzono şubry. Odnotowano rekordową liczbę 439 sztuk. Przybyło 35 zwierząt.

odeszli

geneRał antoni heda „szaRy�

Walczył z Niemcami i z UB Bartosz Rutkowski

Juş za şycia krąşyły o nim legendy, şe nigdy nie dał się złamać bezpiece, şe był nad wyraz dzielny. Niewielu podkomendnych było na jego pogrzebie, bo czasy takie, şe odchodzą z tego świata. Ale, ci którzy przyszli na niewielki cmentarz w podwarszawskiej Podkowie Leśnej mówili, şe odszedł jeden z najwaleczniejszych Polaków, generał Antoni Heda „Szary�. Zmarł w wieku 91 lat. Skazany przez komunistów na karę śmierci şył lata z tym piętnem. W końcu zamieniono mu karę na doşywocie, wyszedł z kazamatów w roku 1956. Miał tyle odznaczeń bojowych, şe mógłby nimi obdarować wielu ludzi. Jeden człowiek, legenda, prawy, kochany przez swoich podwładnych i najblişszych. Generał Antoni Heda „Szary� był dowódcą oddziałów partyzanckich Armii Krajowej. Wsławił się odbiciem w1945 roku z kieleckiego więzienia UB kilkuset więzionych akowców.

Trudne rozmowy DonaldaTuska za Oceanem To będzie jedna z najtrudniejszych zagranicznych wizyt premiera Donalda Tuska. Końcówkę tygodnia spędzi w Stanach Zjednoczonych. Z amerykańskimi politykami rozmawiać będzie głównie o tarczy antyrakietowej USA, której elementy mają być rozmieszczone na polskiej ziemi. W przeciwieństwie do naszych południowych sąsiadów, którzy tarczę juş „zaklepali�, Warszawa nadal przeciąga rozmowy. Nieoficjalnie mówi się o licznych warunkach, jakie postawiliśmy stronie amerykańskiej w zamian za lokalizację tarczy. Chodzi głównie o modernizację polskiej armii, o wzmocnienie rakietami typu Patriot obrony naszego nieba. Mówi się teş o graniu na zwłokę. Mniej będzie za to rozmów z Ameryką o wizach. Tu Waszyngton stawia sprawę jasno: przy tej liczbie odmów, jakie otrzymują Polacy starający się w amerykańskich placówkach dyplomatycznych w Polsce, nie ma co na razie mówić o uchyleniu obowiązku wizowego. Nieoficjalnie mówi się, şe ten odsetek sięga ok. 30 procent starających się o wizę, a więc jest dziesięciokrotnie większy niş wymagają władze USA, by obowiązek wizowy wobec obywateli danego kraju uchylić. (br)

– Dla niego najwaşniejsi byli jego şołnierze, jego praca konspiracyjna – mówiła nad grobem ojca jego córka Maria Hamilton. – Do ostatnich chwil spotykał się z ludźmi, opowiadał, jak to było w czasie wojny i zaraz po jej zakończeniu. Po tym, jak w roku 2006 dostał udaru, nie wrócił juş nigdy do pełni sił. Generał miał dwie córki, ale tak naprawdę, jak same potem przyznały, poznały go, gdy miały 9-10 lat. Wcześniej tato siedział za kratami, a one pamiętają tylko, şe ojciec się ukrywał przed ubowcami, ale wsypał go ktoś z jego znajomych. Nawet w latach 70. bezpieka nie dawała mu spokoju i kaşda uroczystość rodzinna była starannie filmowana przez „smutnych panów�. Antoni Heda „Szary� urodził się 11 października 1916 roku w Małomierzycach koło Iłşy w rodzinie chłopskiej. W 1937 roku został powołany do Szkoły Podchorąşych Rezerwy. Podczas wojny w1939 roku walczył w 12 Dywizji Piechoty pod Iłşą, a następnie na Lubelszczyźnie. Potem próbował przejść przez zieloną granicę, ale został schwytany przez siepaczy sowieckiego NKWD. Osadzono go w twierdzy Brześć. Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej trafił do obozu jeńców rosyjskich, skąd udało mu się zbiec. Po powrocie w rodzinne

strony trafił do konspiracji. W Związku Walki Zbrojnej został komendantem Podobwodu Dolina. Najsłynniejsza jego akcja z tego okresu to zdobycie więzienia niemieckiego w Starachowicach i uwolnienie 80 ludzi. Większość z nich trafiła potem do podziemia. Walczył następnie w zgrupowaniu AK Jana Piwnika ps. Ponury, gdzie uczestniczył m.in. w akcji zdobycia niemieckiego więzienia w Iłşy, zakończonej uwolnieniem aresztowanych i skazanych na śmierć oraz akcji opanowania miasta Końskie i uwolnienia aresztowanych z niemieckiego więzienia. Po zakończeniu wojny Heda „Szary� pozostał w konspiracji. Działał w ramach Ruchu Oporu Armii Krajowej, a następnie Delegatury Sił Zbrojnych. Na czele swojego oddziału wsławił się brawurowym rozbiciem w nocy z 4 na 5 sierpnia 1945 roku komunistycznego więzienia w Kielcach, w którym UB i sowieccy funkcjonariusze „Smiersza� osadzili ponad 370 więźniów. W wyniku tej akcji uwolniono kilkuset więźniów, przewaşnie byłych AK-owców. Heda „Szary� przypłacił to jednak wielką tragedią osobistą. Poszukujący go ubecy aresztowali jego rodzinę i zamordowali dwóch braci. Po akcji w Kielcach zaprzestał kon-

spiracji i pod zmienionym nazwiskiem, jako Antoni WiĹ›niewski, wyjechaĹ‚ na WybrzeĹźe, a później do OstrĂłdy. ByĹ‚ poszukiwany przez UB i w 1948 roku zostaĹ‚ aresztowany w Gdyni. OtrzymaĹ‚ cztery wyroki Ĺ›mierci, w koĹ„cu dziÄ™ki interwencji byĹ‚ych oficerĂłw AL, ktĂłrzy współdziaĹ‚ali z nim w 1944 roku, karÄ™ Ĺ›mierci zamieniono na doĹźywocie. SiedziaĹ‚ w wiÄ™zieniach na Rakowieckiej, w Rawiczu i we Wronkach. WyszedĹ‚ na wolność w 1956 roku, objÄ™ty amnestiÄ…. W dalszym ciÄ…gu prowadziĹ‚ jednak dziaĹ‚alność niepodlegĹ‚oĹ›ciowÄ…, m.in. dziaĹ‚ajÄ…c w NSZZ „Solidarnośćâ€?. W 1981 roku zostaĹ‚ wybrany na PrzewodniczÄ…cego NiezaleĹźnego ZwiÄ…zku KombatantĂłw przy NSZZ „Solidarnośćâ€?. Podczas stanu wojennego zostaĹ‚ internowany. Przez wiele lat byĹ‚ doradcÄ… kardynaĹ‚a Stefana WyszyĹ„skiego. W 1990 roku doprowadziĹ‚ do zjednoczenia 30 organizacji kombatanckich w ĹšwiatowÄ… FederacjÄ™ Polskich KombatantĂłw i zostaĹ‚ jej prezesem. W dowĂłd uznania jego zasĹ‚ug 13 grudnia 2004 roku zostaĹ‚ awansowany do stopnia generaĹ‚a brygady Polskich DruĹźyn Strzeleckich. W 2006 roku podczas obchodĂłw Ĺ›wiÄ™ta 3 Maja mianowany zostaĹ‚ generaĹ‚em brygady przez prezydenta Lecha KaczyĹ„skiego.

\ Q L ] G R U R N V L %DG] EO Z 6ZLHWD S PLQ UNL =DG]ZRQ ] NRP� MX› RG

=DG]ZRQ QD

7(5$=

Wybierz 1 aby doladowac konto ÂŁ5. Otrzymasz SMS-a potwierdzajacego pobranie oplaty. Rozmawiaj godzinami wykorzystujac swoje darmowe minuty.

! osdcostepnkyi. ls k NoTw -Tal z Po

z iez a Terat rown won n 698 jes Zadz 97 4 iec 84 edz 020y dowi ecej. ab ie wi s

5p/SMSV] Z\VÂ?VÂ?DDĂ‚Ă‚ iR QXza QD UX H SMSuj do PolsHk P J NWĂ?U\ FKFH **

NLLHJR QXPHUX QD D OVN SROV QLM RG SR F]]QL RPRx Q ]DF  ]D Rx LM ZLDG :LDGRPRx xO \ : QD xÂ

R PR GR OO H ZLD + xOLM :\ OOR

+H S QS 606D Q

3ROVND tel. stacjonarny 3ROVND tel. komĂłrkowy 1LHPF\ tel. stacjonarny 6Â?RZDFMD tel. stacjonarny

2p/min 7p/min 1p/min 2p/min

Infolinia: 020 8497 4698 I www.auracall.com

To proste‌ Spróbuj teraz!

*T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p to 15p. To stop auto recharge when credit is low, text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate). **Cost per SMS as stated in the advert + standard SMS rate or may be used as part of bundled SMSs, except T-Mobile which may cost more. Type the international mobile number at the start of your message. Total characters should not exceed 160. Your network operator may charge you for excess characters. Disclaimer: We cannot guarantee delivery to the destination. Sufficient credit in T-Talk and mobile accounts is needed. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.


|

nowy czas | 7 marca 2008

polska

Arcybiskup Westminsteru w Polsce

Przewodniczący Episkopatu Anglii i Walii – kardynał Cormac Murphy-O’Connor przyleciał we wtorek, 4 marca do Polski. Celem jego wizyty był wziąć udział w 343. zebraniu plenarnym Konferencji Episkopatu Polski. Jednym z istotniejszych tematów tych obrad była sytuacja duszpasterska Polaków mieszkających na Wyspach a Arcybiskup Westminsteru był jednym z jedenastu biskupów zagranicznych, których zaproszono do wzięcia w nich udziału. Kardynał Murphy-O’Connor przybył do Polski wraz z sekretarzem generalnym Episkopatu Anglii i Walii, księdzem prałatem Andrew Summersgillem i rzecznikiem archidiecezji Westminsterskiej, polskiego pochodzenia – Edim Tułasiewiczem. – Chcemy integrować Polaków ze społecznością lokalną Wielkiej Brytanii – powiedział kardynał Murphy-O’Connor podczas konferencji prasowej. Poza udziałem w obradach Episkopatu Polski, brytyjski hierarcha spotkał się z kardynałem Józefem Glempem, zwiedził świątynię Opatrzności Bożej, seminarium metropolitalne oraz warszawską archikatedrę świętego Jana Chrzciciela. Pomodlił się również na grobie księdza Jerzego Popiełuszki, który znajduje się przy kościele świętego Stanisława Kostki na Żoliborzu. Była to pierwsza wizyta w Polsce kardynała Kościoła rzymskokatolickiego Anglii i Walii od ponad 60 lat.

Rafał Dutkiewicz

PRezyDent 2010?

Czarny koń polskiej polityki Obecny prezydent Wrocławia, 49-letni Rafał Dutkiewicz może, zdaniem analityków, w przyszłych wyborach prezydenckich pokrzyżować plany zarówno Donaldowi Tuskowi, jak i obecnemu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. O ambicjach politycznych prezydenta Wrocławia mówi się od dawna, on przy każdej okazji zaprzecza, jakoby w jego planach było kandydowanie w wyborach prezydenckich. W te zaprzeczenia przestała już wierzyć większość polityków, którzy uważają, że jest to zabieg taktyczny. Ostatnio kandydaturę Rafała Dutkiewicza wysunął były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Wcześniej podobnego zdania była socjolog Jadwiga Staniszkis. Do nowych spekulacji doszło, kiedy Rafał Dutkiewicz wspólnie z Kazimierzem Ujazdowskim założyli portal internetowy PolskaXXI.pl. Dziennikarze zastanawiają się, czy jest to początek nowej partii politycznej. Nie jest to z pewnością portal, który zajmował

tydzień w kraju Bronisław Geremek nie chce się lustrować. Europoseł nie złożył wymaganego prawem oświadczenia. Brak szacunku dla prawa zarzucił Geremkowi nawet marszałek Sejmu, Bronisław Komorowski. Geremkowi nie grożą jednak żadne sankcje, bo prawodawcy tego nie przewidzieli. Szykują się zmiany w TV publicznej. Główny program informacyjny, czyli „Wiadomości” mają prowadzić Tomasz Lis i Piotr Kraśko (wnuk Wincentego, obecnie korespondent w USA). Tymczasem posłowie PO forsują w Sejmie nową ustawę o KRRiTV, która pozwoli im „odzyskać” media publiczne. Tempo prac jest ekspresowe, ale Sejm i tak ma niewiele do roboty. Prezydent zapowiada weto, a Platforma szuka porozumienia z LiD dla jego odrzucenia.

się będzie sprawami regionalnymi. Rafał Dutkiewicz wykazał się we Wrocławiu dużym talentem menedżerskim. Sam niezrzeszony, potrafi rozmawiać z politykami z różnych partii politycznych. Z wykształcenia filozof (zrobił doktorat z logiki), zna dwa języki obce, co wśród polskich polityków jest nadal rzadkością. W wyborach na drugą kadencję uzyskał 85 proc. głosów. (mig)

W Afganistanie w wybuchu miny zginęło dwóch polskich żołnierzy, a trzeci został ranny. W klinice metodystów w Houston w USA dokonano operacji wszczepienia rozrusznika serca Lechowi Wałęsie. Zabieg zakończył się powodzeniem.


|

7 marca 2 8 | nowy czas

wielka brytania świat tydzień w skrócie Kanclerz Niemiec Angela Merkel odwiedziła Moskwę. Była pierwszym politykiem, który złożył wizytę w Rosji po wyborze nowego prezydenta. Kanclerz spotkała się zarówno z urzędującym jeszcze Putinem jak i elektem Miedwiediewem. Gazprom przykręca kurki z gazem dla Ukrainy. Ukraina chce uregulować swoje długi, ale dopiero po podpisaniu umowy. Gazprom uważa, że powinno to nastąpić wcześniej. Lekka zima i pewne zapasy tego surowca spowodowały, że Kijów chce przeforsować swoje warunki. W Indiach odbył się pokojowy protest 25 milionów miejscowych chrześcijan. Żądają oni respektowania ich wolności religijnej. Ekwador zerwał stosunki dyplomatyczne z Kolumbią. Powodem jest naruszenie granicy tego kraju przez kolumbijskie wojska, które goniły lewicową partyzantkę FARC. Przy jednym z zabitych przywódców FARC znaleziono dowody, że organizacja ta jest wspomagana finansowo przez prezydenta sąsiedniej Wenezueli Chaveza. Chavez nakazał rozmieszczenie wzdłuż granicy z Kolumbią swoich czołgów. Chiny powiększają tym roku wydatki na zbrojenia o 17,6 proc. Arcybiskup Dublina odprawił nabożeństwo żałobne w intencji dwójki młodych Polaków zabitych przez bandę miejscowych nastolatków. Policja zatrzymała sprawców mordu, ale będą oni odpowiadali z wolnej stopy. Rada Bezpieczeństwa ONZ wprowadziła tzw. trzeci pakiet sankcji wobec Iran. Mają one spowodować przerwanie programu atomowego w tym kraju. Według ONZ Iran może w 2015 roku stać się posiadaczem broni jądrowej. Serbia poinformowała, że przejęła kontrolę nad odcinkiem 50 km linii kolejowej, która przebiega przez północne tereny Kosowa. Serbscy policjanci w Kosowie odmówili podporządkowania się władzy miejscowego dowództwa i oddali się do dyspozycji misji ONZ. Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka poinformował, że jego kraj nigdy nie uzna niepodległości Kosowa. Podobną opinię wyraził premier Słowacji Robert Fico. W kosowskim mieście Prizernie został ranny żołnierz NATO. Padł on ofiarą porachunków miejscowych gangów albańskich. W Czarnogórze do władzy powrócił Milo Djukanović, szef Demokratycznej Partii Socjalistów. Został desygnowany na stanowisko premiera już po raz piąty. Premier Czech Mirek Topolanek skrytykował Polskę za hamowanie negocjacji z USA w sprawie budowy tarczy antyrakietowej.

wielka bRytania

HoRRoR na JeRSey

Wyspa mrocznych tajemnic Roman Stankiewicz

To była wyspa straceńców, miejsce, gdzie gwałcono młodocianych pensjonariuszy poprawczaka, a tych najbardziej opornych po prostu zabijano. Tak się działo latami i teraz policja wyposażona w sprzęt elektroniczny i specjalnie przeszkolone psy poszukuje na wyspie Jersey szczątków dzieci w zamurowanej piwnicy dawnego domu poprawczego Haut de la Garenne w miejscowości St Martin. Kiedy odnajdują kolejne czaszki specjaliści nabierają podejrzeń, że ofiar mogło być bardzo dużo. I wszyscy zadają sobie pytanie: dlaczego tak długo tolerowano ten koszmar i kto za to odpowiada? Im więcej wychodzi na jaw szczegółów, tym bardziej Brytyjczycy są przekonani, że z takim horrorem jeszcze się nie spotkali. Jednak jakieś tajemnicze siły sprzysięgły się przeciwko śledczym, bo wie-

lu świadków zaczyna wycofywać swoje wcześniejsze zeznania. – Dostałem wiele pogróżek, nie chcę mieć z tą sprawą nic wspólnego – powiedział Steve, 38-letni były pracownik domu poprawczego. – Powiem tylko, że byłem świadkiem takich rozmów, po których do dziś nie mogę zasnąć. – Dotrzemy do prawdy, choćby była najbardziej okrutna – zapowiada Lenny Harper, zastępca komendanta policji na Jersey i podaje nazwiska takich ludzi jak Martin Heuze czy Moran Jordan, którzy już siedzą za seksualne wykorzystywanie pensjonariuszy. Cała wyspa to jedna wielka tajemnica. Za czasów nazistowskich wprowadzono tam antyżydowskie prawo, bo była okupowana przez hitlerowców. Jedyne zresztą terytorium brytyjskie, które miały w swoim władaniu nazistowskie Niemcy. A postawa miejscowych Brytyjczyków, delikatnie mówiąc, była też niewłaściwa, denuncjacje ludności żydowskiej były na porządku dziennym. Z kolei gospodarkę wyspy napędzały i nadal napędzają tajemnicze firmy zagraniczne, które umieściły tam swoje oddziały.

Hitler kazał zabić Chaplina! Słynny komik Charlie Chaplin był na liście ludzi do uśmiercenia, którą osobiście układał wódz III Rzeszy Adolf Hitler. Takie rewelacje ujrzały światło dzienne, gdy podano, iż książka zawierająca dokumenty nazistowskiej propagandy trafi niebawem na aukcję. Hitler uważał Chaplina za Żyda. Nawet kiedy okazało się, że nie jest on pochodzenia żydowskiego, nie przeszkodziło to nazistowskiej propagandzie umieścić go na liście tak zwanych pseudo-Żydów, których należy zlikwidować. Ujawnia to książka Juden Sehen Dich An (The Jews are Watching You), która zawiera zbiór hitlerowskich dokumentów. Chaplin znalazł się w doborowym towarzystwie, bo na liście tych, których Hitler kazał zabić był między innymi Albert Einstein, genialny fizyk, który nie krył swej pogardy dla wodza III Rzeszy. W tej książce zawarto nazwiska ludzi do likwidacji, fotografie bankowców, dziennikarzy i innych wpływowych ludzi, których na osobiste polecenie Hitlera umieścił tam dr Johann von Leers, jeden z najbardziej zaciekłych wrogów Żydów. Książka ukazała się po raz pierwszy w Niemczech w latach 30. i jak się przypuszcza, zainspirowała Chaplina do nakręcenia słynnego filmu „Wielki Dyktator”, w której sam

Chaplin wystąpił. Film był już gotowy we wczesnych latach 40. Chaplin gra tam dyktatora upozowanego na Hitlera, niejakiego Adenoida Hynkela, który twardą ręką, niczym Hitler rządzi Tomainią. Książka Juden Sehen Dich An trafi niebawem na aukcję w angielskim Shropshire. Właściciel książki, Richard Westwood-Brookes powiedział: – Hitler zaatakował tam Chaplina, nazywając go Żydem, choć ten nim nie był. Autor podkreśla, że tego człowieczka należy za wszelką cenę uśmiercić, bo jest niebezpieczny dla ruchu nazistowskiego. Wysocy funkcjonariusze nazistowscy mówili wtedy, że kiedy Chaplin przeczyta tę książkę, powinien naprawdę zacząć bać się o swoje życie. (br)

Były tam przypadki tajemniczych zgonów dzieci, były przypadki wieszania się kilkunastoletnich pensjonariuszy, a mimo to całymi latami nie zrobiono nic, by te dramaty wyjaśnić. Może uda się teraz. Najpierw jednak trzeba delikatnie prześwietlić konstrukcję wiktoriańskiego budynku. Robi się to powili, bo

Dotrzemy do prawdy, choćby była najbardziej okrutna. Lenny Harper, zastępca komendanta policji

strop grozi zawaleniem. Policja informuje o „powolnych i metodycznych pracach”. Oprócz piwnicy przebadane zostanie sześć innych miejsc na terenie dawnego poprawczaka. Od czasu, gdy policyjny pies na terenie byłego domu poprawczego (obecnie schroniska dla młodzieży) znalazł szczątki dziecka, sprawa przestępstw wobec dzieci zatacza coraz szersze kręgi. Policja przesłuchuje już 150 osób,

które twierdzą, że były ofiarami brutalnego fizycznego i psychicznego znęcania się, a także molestowania seksualnego w minionych czterdziestu latach. Niektórzy z nich mieszkają w Wielkiej Brytanii, Niemczech lub Australii. Policja stara się też ustalić, dlaczego władze wyspy nie reagowały na skargi na złe traktowanie dzieci w ośrodku, który miał przysposabiać do życia społecznego. W poprawczaku działającym do 1986 r. przebywały dzieci z rozbitych rodzin, marginesu społecznego. Początkowo przebywały tam również dziewczęta, w późniejszych latach tylko chłopcy. O karygodnych praktykach wobec wychowanków Haut de la Garenne mówił senator Stuart Syvret. Twierdził, że mimo dowodów były one tuszowane przez lata. W ubiegłym roku Syvreta zdymisjonowano ze stanowiska ministra zdrowia Jersey za wysuwanie takich oskarżeń. Malownicza wyspa Jersey – największa z grupy Wysp Normandzkich – jest najbardziej znana jako tak zwany raj podatkowy. Jersey jest posiadłością korony brytyjskiej, ale ma własny parlament (stany) i autonomiczne władze.

Biometryczne paszporty Minister Jacqui Smith ujawniła w czwartek zmianę w rządowych planach dotyczących powszechnego dowodu tożsamości dla obywateli Wielkiej Brytanii. Rząd zamierza przesunąć o rok wprowadzenie planowanych wcześniej udoskonalonych paszportów biometrycznych oraz rozpocząć wydawanie pierwszych dowodów osobistych w roku 2009. Zmiany obejmują przede wszystkim przesunięcia terminów, w jakich pobierane będą dodatkowe informacje od poszczególnych osób, starających się o brytyjski paszport. Od następnego roku każdy nowo wydany paszport będzie wzbogacony o odciski palców posiadacza dokumentu. Dodatkowo planuje się wprowadzenie dowodów osobistych, które będą wydawane wszystkim razem

z każdym paszportem już od roku 2010. Pomysł jest kontynuacją polityki rządu, który ujawnił ostatnio, iż dowody osobiste i rejestracja danych biometrycznych obywateli będzie jednym z kluczowych elementów następnej kampanii wyborczej Partii Pracy. Przedstawiciele opozycji krytykują rząd za próbę zainicjowania „po cichu” powszechnej rejestracji ludności, przeciwko czemu opowiada się większość Brytyjczyków. Rząd planuje pierwsze dowody osobiste na 2009 roku, kiedy to staną się obowiązkowe dla pracowników ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa, czyli dla służb mundurowych, pracowników ochrony, lotnisk itp. Ponadto od 2010 roku rząd będzie „zachęcać” do rejestracji również studentów. (mik)

Życie i fikcja

Freski Schulza

Skandal na rynku księgarskim. Książka „Przeżyć z wilkami”, którą przedstawiano jako autobiografię okazał się wytworem fantazji autorki. Jest to historia 8-letniej Żydówki, która ukrywa się w czasie wojny, a odrzucona przez ludność Polski i Ukrainy zdaje się na opiekę wilków. Misha Defonseca nie tylko przyznała się, że historię zmyśliła, ale okazało się, że nawet nie jest Żydówką. Książka była bestsellerem, a Francuzi na podstawie tej powieści zdążyli już nakręcić film.

Izrael i Ukraina podpisały porozumienie na temat przyszłości fresków Bruno Schulza, które w 2001 skradziono z domu w Drohobyczu i przewieziono do Jerozolimy. Freski uznano za „dobro kulturalne” Ukrainy, ale pozostanie ono na wypożyczeniu w Yad Vashem przez lat dwadzieścia, a później dzierżawa będzie przedłużana co pięć lat. Polacy, którzy powinni mieć coś do powiedzenia w sprawie twórczości obywatela II RP sprawę odpuścili...


|

nowy czas | 7 marca 2008

wielka brytania świat ROSJA

DmitRiJ mieDwieDiew pRezyDentem

Putin kazał, Rosjanie wybrali Bartosz Rutkowski

Sensacji nie było, bo nie mogło być. Tak jak chciał osobiście Władimir Putin, jego następcą został Dmitrij Miedwiediew. Nowy władca Kremla też wychował się w St. Petersburgu, nazywanym wcześniej Leningradem. Obaj też skończyli w tym mieście, uważanym za najbardziej liberalne w Rosji, prawo. I na tym ich podobieństwa się kończą. Putin zaczynał bowiem karierę w KGB, o powiązaniach Miedwiediewa z tajnymi służbami, przynajmniej oficjalnie, nic nie wiadomo. Putin jest mistrzem w dżudo, Miedwiediew nie ma takich zdolności, za to pobierał specjalne lekcje, jak poruszać się tak

jak Putin i jak przemawiać jak jego mentor. O muzycznych zamiłowaniach Putina niewiele wiadomo, za to Miedwiediew przyznaje się, że lubi takie grupy rockowe jak Deep Purple i Led Zeppelin. Chwali się nawet tym, że za komuny słuchał tych kapel i zbierał ich płyty, choć wtedy było to zabronione. – Pamiętam, jak bardzo chciałem kupić płytę „The Wall” Pink Floyd, ale na 200 rubli nie było mnie wtedy stać – wspomina Miedwiediew tamte czasy. Zwykłym Rosjanom podoba się, że Miedwiediew dużo mówi o tym, by Rosja była zasobnym i nowoczesnym krajem, by ukrócić korupcję, pozamykać za kratami złodziei. Mniej ich interesują prawa człowieka i prawdziwa demokracja. I dlatego chwalą Putina za to, że przywrócił Rosji dawną siłę, że pogonił oligarchów i chcą, by Miedwiediew tego nie zepsuł. W polityce, jak się przewiduje, Miedwiediew nie zrobi niczego, czego nie wymyślił Putin. Być może uda mu się polepszyć gospodarkę. Rosja ma dużo ropy i gazu, ceny tych su-

tydzień w skrócie Rekordowy wzrost PKB na Słowacji. W ostatnim kwartale ub. roku PKB wzrastał w tempie 14,3 proc. W Tadżykistanie zdemontowano ostatni w tym kraju pomnik Lenina. Stał on w stolicy kraju Duszanbe. W Mosulu w Iraku uprowadzono chaldejskiego abp. Paulosa Raho. Porywacze zażądali wysokiego okupu. Amerykańska armia uważa, że ostatnio liczba aktów terroru w Iraku jednak się wyraźnie zmniejsza. W Iraku skazano na karę śmierci przez powieszenie „Chemicznego Alego”, kuzyna Saddama Husajna. 39 proc. Litwinów nie uważa przemytu za zjawisko naganne. 46 proc. przyznaje się, że korzysta z dobrodziejstw tego procederu.

Mistrz i uczeń na koncercie rockowym po odniesionym zwycięstwie

Tureckie wojska walczące z Kurdami wycofały się z Iraku.

rowców idą w górę i Moskwa korzysta z dobrej koniunktury. A to, że zamyka się gdzieś przeciwników politycznych, że milicja pałuje tych, co krzyczą przeciwko władzy, to widocznie tak musi być. Rosjanie od wieków przyzwyczajeni byli do rządów twardej ręki. Czy to za carycy Katarzyny II, którą tak

Wojska Izraela wkroczyły do Strefy Gazy. Doszło też do bombardowań tych terenów i ofiar wśród ludności cywilnej.

wychwala Miedwiediew, czy za Piotra I, którego ukochał Putin, czy też za Stalina, który uwielbiany jest nadal przez sporą część narodu. – Może w tym kraju zabraknąć demokracji. Nie może za to zabraknąć wódki, bo wtedy byłoby po Rosji – kwitują złośliwie sytuację w tym kraju niektórzy zachodni dziennikarze.

Na Litwie zaczął się strajk nauczycieli. Żądają oni 50 proc. podwyżki wynagrodzeń.


|

7 marca 008 | nowy czas

felietony opinie

redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA

Plemię w niełasce? Krystyna Cywińska

W kilka lat po wojnie, no nie trojańskiej, ale tej drugiej światowej, słynny stał się w Wielkiej Brytanii niejaki Zborowski. Nie rotmistrz królewski Samuel, skazany w Polsce na banicję i stryczek za zabójstwo w roku 1574. No nie ten, choć kto wie, może jego potomek?

Tenże Zborowski był oskarżony o morderstwo i ścigany. A prasa brytyjska prześcigała się w sensacyjnych doniesieniach. Tu go widziano z widłami w stogu siana, tam z łopatą w chlewni. Gdzie indziej z kłonicą na strychu. W prasie dawano do zrozumienia, że należy się wystrzegać Polaków. Bo jak jeden zamordował, to inni też potrafią. Ale jak ich rozpoznać? Chodzą w beretach, w paletkach z paskiem i w brązowych półbutach, a w rękach mają teczki. W teczkach kartofle i kapusta. Bo tym się żywią. I każdy Polak o takim wyglądzie był podejrzany. Trwało to czas jakiś, aż ucichło. Potem się okazało, że to kto inny zamordował. Czy ów Zborowski otrzymał satysfakcję za defamation, czyli zniesławienie, nie pamiętam. Pewnie nie otrzymał, bo nie stać go było na adwokata. Przez kolejne lata Polacy coraz bardziej byli tu cenieni. Wsiąkali w tę ziemię, często własnym potem zroszoną. I coraz bardziej wsiąkali w brytyjski tłum. Coraz mniej rozpoznawalni. I przez wiele lat nie byli przedmiotem artykułów ani doniesień w prasie. Nawet z racji ich nieustannych protestów politycznych. I protestacyjnych listów do redakcji pism. A to z powodu sowietyzacji Polski, a to z powodu prześladowań politycznych w kraju. Z powodu kłamstw o Katyniu czy niedomówień o udziale polskiego wojska i wywiadu w czasie wojny.

Listy do redakcji drukowano albo nie. Protesty pisane do Izby Gmin, Izby Lordów czy kolejnych rządów, pozostawały bez echa. Potem w okresie „Solidarności” doczekaliśmy się uznania w artykułach i polemikach. Po czym powoli i to ucichło. No a teraz mamy podobno nagonkę na nas w prasie. Głównie, podobno, w dzienniku Daily Mail. Nie czytuję tego pisma, wierzę w relacje innych na słowo. Wiktor Moszczyński ze Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii opracował na ten temat raport. Wyliczył w nim osiemdziesiąt artykułów w ciągu czterech lat, dotyczących Polaków. W znacznej większości, jak twierdzi, negatywnych. Tendencyjnych, sensacyjnych statystycznie i społecznie. Daily Mail jest pismem konserwatywnym, populistycznym, raczej ksenofobicznym. Ale nie wiem, czy sugerującym, żeby się strzec Polaków, bo któryś z nich kogoś tu zgwałcił czy zamordował. Inni też tu mordują i gwałcą, włącznie z rdzennymi Brytyjczykami. Chodzi o co innego. O rządową politykę imigracyjną. I dążenie do przykręcania jej śrub. A Polacy, łatwo tu rozpoznawalni, choćby po mowie, chociaż nie po uczynkach, są już liczącą się grupą etniczną. Jak Hindusi, Pakistańczycy, czy Żydzi w dawnej Polsce. Oni też przeżywali nagonki. Napaści, napady, bojkoty itd. W znacznie większej i groźniejszej skali. Można przewidzieć,

że jeśli tu nastanie bezrobocie czy lekki kryzys gospodarczy, ataki w prasie i napady na Polaków na ulicach znacznie się zwiększą. Bo taki jest los imigrantów. Szczególnie przelewających się falami, nieustabilizowanych. Protestować trzeba. Ale protestami niewiele się wskóra. Z reguły idą do kosza. Szczególnie w redakcjach mediów. Mających tzw. przywilej kwalifikowania polegający na domniemaniu, że prasa czy inne media działają w imię społecznego obowiązku. Mają do tego nie tylko prawo, ale nawet moralny nakaz. Udowodnienie im, że prowadzą tendencyjną kampanię przeciwko jakiejś grupie etnicznej jest bardzo trudne. Oskarżenie mediów o defamation czy libel w zbiorowej skali jest jeszcze trudniejsze. I bodaj nie było, jak dotąd, procesu o zniesławienie czci czyli defamation lub libel, czyli pomówienia wytoczonego w tym kraju przez jakąś społeczność. Znacznie większe szanse wygranej miałby Roch Kowalski, niż Kowalskich plemię. Gdyby Roch na przykład był niesłusznie pomówiony o bezprawne wykorzystywanie tzw. socialu. Czy seksualne molestowanie w pracy. Macanie czy klepanie po tyłkach. Nie mówiąc już o gwałtach, nadużyciach, malwersacjach, przekrętach. Czy odbieraniu tubylcom chleba za połowę wynagrodzenia. Jak w tej żydowskiej anegdocie: – Ja bym nawet do tego interesu doło-

żył, panie dziedzicu – błaga Mendel. Na co Szmul: – Wstrzymaj się, Mendel, z ofertą, bo ci inni cepem dołożą. A gdyby Rochowi Kowalskiemu udało się w trybunale czy w sądzie wygrać proces, na przykład o zarzucanie mu niegodnych czynów czy nadużycia finansowe w firmie? Dostałby pewnie jakieś odszkodowanie, przeproszenie w prasie, najczęściej drobnym maczkiem. Kilka lat temu w Belfaście, w Irlandii Północnej, mianowano trzech sędziów. Jeden z nich był katolikiem. Tygodnik The Economist napisał wtedy, że ta nominacja była gestem wobec katolickiej mniejszości. Czyli nie uznaniem zawodowych kompetencji sędziego. Katolicy uchodzili wtedy za ciemną, nierozgarniętą mniejszość. Sędzia katolik? No, wolne żarty – w domyśle. Sędzia tygodnik zaskarżył o naruszenie jego dóbr osobistych poprzez insynuacje. I wygrał proces przeciwko potężnemu tygodnikowi. Ale katolicka społeczność, zniesławiana ustawicznie w brytyjskich mediach, zbiorowo nie miałaby na to szans. Protesty przeciwko dezinformacji i zakłamaniu w prasie można składać w Press Complains Commission. Czyli komisji zażaleń dotyczących pism. Ale po co składać takie protesty? Szkoda czasu, bo jest to bezzębne, anemiczne ciało. Dorabiają nam gębę, obrabiają nasze dobre imię, no trudno! Ale czy my sami nie potrafimy tego lepiej?

Spustoszyć Kraków i umrzeć Przemysław Wilczyński

Kiedyś, w świetnych czasach Imperium, najgorszy wyspiarski element wysyłano za karę do Australii. Teraz, w mniej świetnym dla Królestwa okresie, element ten wyjeżdża na weekend do Polski, spustoszyć dla rozrywki Kraków.

O barbarzyńcach to będzie historia, barbarzyńcach najeżdżających nasz kraj wiosną. Wiem, nie potrzebujemy najazdów – mamy rodzimą barbarię, co to przystanek zniszczy, krzesełko na stadionie wyrwie i przechodnia kopnie. Mamy też barbarzyńców zakamuflowanych. Właśnie sąd w Strzelcach Opolskich uniewinnił członków ONR, którzy podnosili ręce w geście „kojarzącym się z faszystowskim pozdrowieniem”. Sąd uznał, że ten gest to serdeczne pozdrowienie z czasów rzymskich. Cała Polska z wyroku się śmieje (ja nie – wiem coś o serdecznych pozdrowieniach z czasów rzymskich, bo trzy lata mieszkałem na krakowskim Dąbiu, w dzielnicy, w której Rzymianie kibicujący Cracovii co jakiś czas pozdrawiają serdecznie Rzymian kibicujących Wiśle). Zostawmy wojny domowe, bo czarne chmury zbierają się nad Krakowem. Pioruny, dziś jeszcze ledwo słyszalne, lada chwila w gromy ogłuszające się zamienią. Oto – wraz z nadejściem „parasolowego” sezonu na Rynku –

barbaria się zjawi, barbaria złożona z oddziałów żądnych rozrywki młodych (zwykle należących do stanu robotniczego) Brytyjczyków. Przyjeżdżają co roku: demolują knajpy, łamią krzesła i wydają z siebie nieartykułowane ryki (nawiązujące nie tyle do czasów rzymskich, co do czasów znacznie dawniejszych i mniej cywilizowanych) i – przede wszystkim, bo z tego słyną – obnażają się. I teraz – na progu sezonu – czytam, że krakowski Urząd Miasta zakaże restauratorom obsługiwania niestosownie ubranych klientów. We do not serve clients dressed inapropriately – takiej treści ogłoszenia mają się pojawić (przepis zdaje się nie obejmować licznej grupy brytyjskich „turystów”, którzy w ogóle dressed nie są, a skoro w ogóle nie, to i nie inapropriately). „Dzięki obrazkom ganiających po Rynku gołych Anglików w świat poszła fama, że w Krakowie można robić dosłownie wszystko” – mówi krakowskiej „Wyborczej” (3 marca) Leszek Lejkowski ze Stowarzyszenia Gastronomików Rynku Głównego. „Najwyższy czas coś

z tym zrobić, w przeciwnym razie staniemy się stolicą plebejskiej rozrywki”. Ciekaw jestem efektów zarządzenia. Już widzę, jak krakowski restaurator podchodzi do obnażonego Brytyjczyka i, grzecznie się skłoniwszy, mówi: Excuse me, sir, you do not seem to be dressed appropriately today. I cannot serve you I’m afraid. Co więc czynić? Nie wiadomo, bo Anglik, owszem, rozbierze się i krzesełko połamie, ale potem, opamiętawszy się, zrekompensuje szkody. „Wśród 34 cudzoziemców, których dane w ciągu czterech pierwszych miesięcy (…) trafiły do kartotek, było zaledwie dwóch mieszkańców Wysp – czytam w „Dzienniku Polskim” z tamtego roku. „Jest tak, bo Brytyjczycy regulują rachunki za połamane krzesła czy stoły zanim nadjedzie policja”. Wielu najeźdźców widział Kraków, ale takich jeszcze nie. Bywało, że hejnalistę zestrzeliwali, zabytki niszczyli, Wawel zajmowali. Wiadomo było, co robić: walczyć albo uciekać. A ci współcześni barbarzyńcy? Na hejnalistę ryk-

ną, ale na pewno go, z racji swego upojenia alkoholowego, nie zestrzelą. Wawel obsikają, ale na pewno go – z tych samych i innych przyczyn – nie zajmą. Zabytki sprofanują, ale – z tych samych i innych przyczyn – nie zrównają ich z ziemią. Zostawią ci współcześni Wandalowie spustoszony nieco Kraków, ale też i trochę pieniędzy. A propos barbarzyńców i pustoszenia, przypomina mi się scena z „Latającego Cyrku Monty Pythona”. John Cleese w roli barbarzyńcy w czasach Imperium Rzymskiego kieruje się do wyjścia swojej siedziby. Na pytanie swej kobiety, dokąd idzie, odpowiada: pustoszyć Europę. Wyobrażam sobie skecz współczesny. Piątkowe południe. Młody, dobrze odżywiony robotnik z Manchesteru (w tej roli John Cleese) dojada w pośpiechu jajecznicę na bekonie. Obciera się, odchrząkuje, bierze torbę podręczną i idzie do drzwi. Małżonka rzuca rytualnie: – A ty dokąd znowu? – Na weekend do Polski, Kraków pustoszyć.


|13

nowy czas | 7 marca 2008

felietony i opinie

Na czasie

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Grzegorz Małkiewicz

W kraju pojawiły się głosy postulujące powstanie okręgu wyborczego dla Polaków mieszkających za granicą. Biorąc pod uwagę spektakularny wręcz udział w ostatnich wyborach Polaków poza krajem, kiedy oddawane głosy miały jedynie wartość symboliczną, powstanie takiego okręgu zmieniłoby cały sens procesu demokratycznego. Mówimy o kilku milionach obywateli RP, zamieszkałych tymczasowo lub na stałe w różnych krajach świata. Szkoda tylko, że potrzebę taką dostrzegają organizacje pozarządowe, a rząd, jak to rząd, jego politycy widzieli taką konieczność przed wyborami. Kiedy dziennikarz Polskiego Radia zadzwonił do redakcji „Nowego Czasu” i zapytał mnie, co sądzę o pomyśle powołania okręgu wyborczego, nazwanego roboczo „zagranica”, wyraziłem uznanie dla tej inicjatywy. Z protestów i demonstracji już wyrosłem i wolałbym oddać głos, który zostanie policzony, a nie jak było do tej pory, odnotowany. Podpięcie wszystkich Polaków mieszkających za granicą pod warszawski okręg wyborczy nie jest nawet nie substytutem, ale parodią demokracji. Można skutecznie wykazać, co robią zresztą organizacje pozarządowe, że proceder ten jest sprzeczny z obecnie obowiązującą ordynacją wyborczą, jak wiadomo, niedoskonałą. Stworzenie zagranicznego okręgu wyborczego, jak twierdzą eksperci, nie jest sprawą trudną. Nie trzeba w tym celu zmieniać Konstytucji, wystarczy zmiana ordynacji. Największym problemem, jak się wydaje, jest określenie liczby osób uprawnionych do głosowani, co w przypadku emigrantów jest trudne. Od liczby uprawnionych w danym okręgu zale-

ży bowiem liczba mandatów poselskich. W kraju jeden mandat przypada na 70 tys. wyborców. Ten wymóg należałoby zmienić dostosowując go do specyfiki emigracyjnej. Istnieje również rozwiązanie kompromisowe. Zwiększenie liczby głosów z zagranicy powinno wpłynąć na zwiększenie liczby mandatów. W 2005 roku w Wielkiej Brytanii zagłosowało ponad 2 tys. uprawionych, w ostatnich wyborach ważnych głosów było ponad 36 tys. A z innych krajów? Ordynacja wyborcza wyraźnie stwierdza 70 tys. wyborców (nie głosów) – jeden mandat. Z tego prostego zestawienia wynika, że mamy prawo do swojego przedstawiciela. Przestańmy w końcu opowiadać o podtrzymywaniu więzi z krajem, o tradycji, o której nie zapominamy. Ten folklor już nie wystarczy. Nasz człowiek w Sejmie może dużo zmienić – nie jakiś biedny polityk oddelegowany do spraw emigracji, ale poseł przez nas wybrany, który będzie zobowiązany występować w naszym sprawach, których jest coraz więcej. Nie chcemy pustych konstytucyjnych zapisów o tym jak kraj dba o swoich obywateli przebywających za granicą, chcemy uczestniczyć w życiu politycznym kraju, a nie w szopce telewizyjnej „Porozmawiajmy”.

komentarze

w sieci

Dostałam maila od innego policjanta, oburzonego publikacją jednej z polskich gazet, dotyczącą jego okręgu. Okazało się, ze dziennikarze (poważnej gazety) wyssali większość informacji z palca, a także udało im się doprowadzić do zawału lokalną policję, która teraz oczekuje rozruchów. Dziennikarze ci bowiem chodzili po pubach i na podstawie pijackich wynurzeń przedstawicieli obu zainteresowanych nacji, nakreślili przerażająca historię wrogości, której nie powstydziłby się „Daily Mail”. Złota zasadą BBC jest, że opowieść trzeba zawsze zbalansować (to bardzo trudne), chyba że się nie da, ale by stwierdzić, że się nie da, trzeba niemal przedzierzgnąć się w niestrudzonego badacza jak z dowcipu o tym, z kogo składa się rodzina afrykańska (mamy, taty, dzieci i francuskiego antropologa), czy też detektywa, który poświęci sprawie wiele dni i lektur. Oczywiście, z mocą i rozmachem podkreślam, że to bywa bardzo trudne zadanie, ale akurat gazeta, o której mówię, jest gazetą opiniotwórczą, a nie bulwarówką, więc spełnianie trudnych zadań powinno być dla niej chlebem codziennym. doktorant-na-obczyznie-londyn.blog.onet.pl

Wacław Lewandowski

O wstydzie Podana przez portal Goniec.com wiadomość o Polaku z Great Ormond Street Children’s Hospital, który w szczególny sposób ulubił Henry’ego Hoovera – mały odkurzacz z naklejkami buźki i oczu – obiegła świat, odbijając się szerokim echem. W Polsce znaleźli się i tacy, którzy mają pretensje do portalu, że wieść o gwałcicielu odkurzaczy nagłośnił, uważają też, że inne gazety nie powinny były jej przedrukowywać, by rozgłosu nie zwiększać. Dlaczego? Bo to „nam wstyd przynosi”! Jest to stary, znany model myślenia „wspólnotowego”. Polak ukradł, nie piszmy, bo świat powie, że Polacy kradną; Polak zdefraudował, cicho, nie nagłaśniać, bo świat okrzyknie Polaków defraudantami, itp., itd. Fałsz tego myślenia jest oczywisty, a obłuda tych, którzy je przyjmują bezskuteczna. Bo przecież „świat” wie, że pośród każdego narodu znajdą się bandyci, złodzieje, defraudanci, wreszcie – zboczeńcy i dewianci. Czego to dowodzi? Na pewno niczego ponad to, że różnorakie złe skłonności nie pojawiają się w zależności od przynależności narodowej. Cóż z tego, odpowiedzą obłudnicy, skoro to właśnie inne nacje na przykładzie onanisty z odkurzaczem wzmocnią żywione przez siebie antypolskie stereotypy, zwłaszcza że ów nieszczęśnik przyłapany na bardzo specyficznej czynności seksualnej powołał się na narodową wspólnotę, tłumacząc że w Polsce takie zachowanie jest normalne i wszyscy tak robią. Obłudnikom należy jednak zwrócić uwagę, że właśnie Anglicy nie dali wiary wyjaśnieniom Polaka i usunęli go z pracy. Mamy więc dowód: „obcy” nie myślą, że cechą

narodową polską jest umiłowanie odkurzaczy! Czas już najwyższy, żebyśmy przestali myśleć w plemiennych kategoriach. Nic mnie nie łączy z kochankiem Henry’ego Hoowera poza przypadkową przynależnością do jednej nacji. Nie ma w świecie siły, która zmusiłaby mnie do wstydzenia się za jego czyny, bo nie poczuwam się do żadnej z nim wspólnoty. W dzisiejszych czasach wspólna narodowość to zbyt mało, by mówić o duchowej łączności. Po zamordowaniu Polaków przez irlandzkich młodzieńców polskie stacje telewizyjne karmiły nas przekazem tej mniej więcej treści: „Irlandia jest zszokowana; Irlandczycy się wstydzą”. Szok – rozumiem, nie co dzień na mojej ulicy ktoś kogoś uśmierca śrubokrętem. Ale co do wstydu, przepraszam, dlaczegóż to „wszyscy Irlandczycy” mieliby wstydzić się za tych pijanych wyrostków-degeneratów o morderczych instynktach? Co „wszyscy” mają z nimi wspólnego? Chyba tylko tyle, że taki młodzieniec był potencjalnym zagrożeniem dla każdego, kto tam mieszka i kto mógł się z nim zetknąć tego ranka. Trafiło na naszych rodaków, skończyło się tragicznie. A gdyby ofiarami stali się rodacy morderców? Wtedy też pisano by, że „Irlandczycy się wstydzą”? Nie sądzę, ograniczyłoby się do pisania o szoku. Co pokazuje, jak bardzo dziennikarze, którzy powinni ze stereotypami walczyć, w stereotypach się pogrążają. Z „patriotycznych”, rzecz jasna, pobudek. Tyle że potem mają kłopot, gdy muszą się wstydzić za faceta z odkurzaczem, z którym żaden normalny człowiek, obojętnie jakiej nacji, nie ma przecież niczego wspólnego.


14|

nowy czas | 7 marca 2008

rozmowa na czasie

Ja to mam szczęście, że urodziłam się w Polsce Irena Bieniusa dyta Kątna studiowała socjologię i nauki polityczne. Jako pracownik socjalny, najpierw w Polsce a później w Anglii, spotykała się na co dzień z problemami społecznymi w różnych grupach kulturowych. Londyńskie doświadczenia Edyty mogłyby posłużyć za scenariusz do filmu. Gdy po raz pierwszy przyjechała do stolicy Wielkiej Brytanii, dzieliła mieszkanie z rodziną Romów, którzy traktowali ją jak własną córkę. Podczas swojej pracy prowadziła m.in. sprawę pewnej starszej pani, która – jak się później okazało –była przywódczynią gangu. W jej kuchni na ścianie jak gdyby nigdy nic, widać było ślady po kulach. W trakcie innej wizyty domowej po pokoju biegała mysz, co sprawiało, że Edyta jak też i właścicielka mieszkania chcąc nie chcąc, co chwilę podskakiwały na sofie i wydawały niekontrolowane okrzyki. Zbliża się 8 marca. Uznałam, że jest to świetna okazja, aby przyjrzeć się nieco uważniej nam, Polkom mieszkającym w Anglii i porozmawiać z Edytą o tym, jakie naprawdę jesteśmy i o stereotypach, które krążą na nasz temat. Często Polki przyjeżdżające do Londynu przyglądają się ze współczuciem owiniętym w chusty Azjatkom czy też Afrykankom, myśląc niejednokrotnie: „Ja to mam szczęście, że urodziłam się w Polsce. My, Europejki, znamy swoje prawa i umiemy z nich korzystać”. Ale czy na pewno? – To prawda. Często spotykałam się z tym, że jako Europejki uważamy, że tylko kobiety z Azji czy też Afryki zgadzają się na bycie obywatelami drugiej kategorii i na życie w cieniu męża, rodziny, dzieci.Współczujemy im, że nie mogą albo też nie chcą wykorzystywać swojego potencjału i w stu procentach decydować o sobie. Jednak nie dotyczy to tylko kobiet z Azji i Afryki. Znać swoje prawa to jedno, a umieć z nich korzystać to drugie. Tutaj przychodzi mi do głowy moja koleżanka z Polski, którą od pewnego czasu zapraszam do siebie do Londynu na dłuższy weekend, ale niestety w odpowiedzi słyszę niezmienne: – Coś ty! On mnie nie puści! Jak widać, przykładów braku poczucia własnych praw nie trzeba szukać aż na dalekich kontynentach. – Czyli niezależnie od kultury, religii i obyczajów w naszym życiu powtarzają się te same schematy? – Tak. Znam przypadek pewnej pary afrykańskiej. On przyjechał

E

pierwszy, nauczył się języka, otrzymał status rezydenta i kilka lat później sprowadził do Londynu żonę. Jako małżeństwo otrzymali większe mieszkanie i oczywiście odpowiednie zasiłki dla żony, która nie znała dobrze języka i cały czas spędzała w domu. Mężowi bardzo odpowiadał taki stan rzeczy. Wymuszał na żonie całkowite posłuszeństwo utrzymując ją w świadomości, że jej pobyt w tym kraju zależy tylko od niego i że wszystko: mieszkanie, pieniądze także należą do niego. Jeżeli tylko będzie

alnie z dziećmi. Żona nie zna języka ani tutejszych realiów. Często siedzi w domu oglądając cyfrę plus z polskimi serialami i kontaktując się jedynie z podobnymi sobie rodaczkami – całkowicie ekonomicznie uzależnionymi od swoich mężów i zdanymi na nich nawet w najdrobniejszych sprawach, jak wizyta u lekarza czy telefon do elektrowni. Mężom taki stan rzeczy naturalnie bardzo odpowiada, a ich poczucie własnej wartości kwitnie. Specjalnie nie zachęcają swoich żon do nauki języka i do integrowania się

(jak to słusznie zauważył Mickiewicz), ale jednocześnie nasi rodacy często twierdzą, że ich żony są kłótliwe, sfrustrowane i wiecznie zmęczone. I w sumie trudno się temu dziwić, skoro oprócz pracy zawodowej mają na głowie cały dom i rodzinę i nie tylko chcą jakoś temu wszystkiemu podołać, ale jeszcze być we wszystkich tych rolach najlepsze, co praktycznie jest nie do wykonania. Przede wszystkim łatwo zauważalna jest nasza tendencja do poświęcania się i stawiania siebie na drugim miejscu. Czesto zdarza się, że

tnie, stoi dzielnie przy kuchence i gotuje obiad dla całej rodziny. No właśnie. Trafiłaś w samo sedno sprawy. Chcemy jak najlepiej wypełniać swoje role, nawet jeśli tych ról jest za dużo i są ze sobą sprzeczne. Jednocześnie chcemy być najlepszymi żonami, matkami, kochankami, gospodyniami domowymi, pracownicami itd. Na pewno zauważyłaś, że jeśli oboje, mężczyzna i kobieta, pracują zawodowo, to po przyjściu do domu z reguły ona rzuca się w wir domowych obowiązków. Oczywiście

kobiety nie są nawet świadome swoich potrzeb i potrzeby swojej rodziny uważają za własne. W Polsce funkcjonuje obraz Matki Polki – silnej, opiekuńczej, oczywiście zaradnej, gospodarnej i pracowitej, ale przede wszystkim poświęcającej się. Obraz ten wywodzi się z czasów powstań. Mężczyźni walczyli, a kobiety miały na głowie całe utrzymanie i prowadzenie domu, opiekę nad dziećmi i opatrywanie rannych. I od tych czasów niewiele się zmieniło, nawet jeśli chodzi o „opatrywanie” rannych. Mąż chory – cały dom jest na jego zawołanie, a on nieszczęsny leży w łóżku ze zbolałą miną i daje wszystkim do zrozumienia, że cierpi. Żona chora – w pidżamie i w szlafroku, pokasłując dyskre-

znam też pary traktujące te sprawy po partnersku, ale jednak stereotyp, że to właśnie kobieta jest odpowiedzialna za zajmowanie się domem i opiekę nad całą rodziną nadal pokutuje w sposobie myślenia Polaków, szczególnie starszego pokolenia. Czego chciałabyś życzyć nam, Polkom, mieszkającym w Polsce, w Anglii czy w jakimkolwiek zakątku świata? Więcej wiary w siebie i we własne możliwości! Zamiast myśleć bez końca o tym, jak uszczęśliwić swoich bliskich i poświęcać się dla ich dobra, pomyślmy najpierw o tym, jak uszczęśliwić siebie. Tylko świadoma siebie i szczęśliwa kobieta może uszczęśliwić innych.

8 MARCA

chciał, to ona zostanie deportowana. Kobieta, która była praktycznie całkowicie odizolowana od otoczenia żyła w przeświadczeniu, że całe jej życie zależy od męża. Pewnego dnia przypadkiem zdarzyło się, że koledzy z pracy odwiedzili męża, którego akurat nie było w domu i zdziwili się, że jest on żonaty. Ucięli sobie dłuższą pogawędkę z przestraszoną kobietą. Kiedy mąż wrócił do domu, czekała go niespodzianka... – Analogicznie wśród naszych rodaków często można zaobserwować powtarzający się schemat. Mężczyzna przyjeżdża do Anglii pierwszy, uczy się języka i funkcjonowania w tutejszym społeczeństwie. Po kilku latach dołącza do niego żona, ewentu-

z otaczającym światem. Jeśli już te kobiety pracują, to najczęściej są to zajęcia niskopłatne i w środowisku polskim. Teraz wyobraźmy sobie, że nasza rodaczka idąc na zakupy do pobliskiego polskiego sklepu mija zawiniętą w chusty Somalijkę, „obcina” ją litościwym wzrokiem i myśli: „Ja to mam szczęście, że urodziłam się w Polsce. Jestem wolna, niezależna i robię to, co mi się podoba”. Niejednokrotnie zauważyłam, że my, Polki, mamy opinię kobiet gospodarnych, zaradnych i pracowitych. Ponoć urody też nam nie brakuje. I co ty na to? – Polki, owszem, mają opinię kobiet zaradnych, gospodarnych i pracowitych, w dodatku o niepospolitej urodzie


|15

nowy czas | 7 marca 2008

szansa na sukces

Moja przyszłość, moja kariera, mój kraj Alicja Kwaśna Otwierają się nowe rynki pracy dla wielu z nas, którzy opuścili rodzinną Polskę. Z drugiej strony, obserwując zmiany na rynku pracy w kraju można zauważyć wyraźny wzrost poziomu docenienia pracownika przez pracodawcę. Oczekiwania kandydatów rosną, a poszukiwanie odpowiednich specjalistów stały się bardziej czasochłonne i kosztowne. Na ogłoszenia w dodatku „Praca” w poniedziałkowej „Gazecie Wyborczej” już nie spływają setki CV, spośród których można wybierać i przebierać. Pracownikcy zaczęli stawiać wyższe wymagania, a firmy chcące zatrudnić osoby wartościowe i dobrze wykwalifikowane próbują tym wymaganiom sprostać. Co wpłynęło na zmianę sytuacji w Polsce? Jak daleko zaszły te zmiany? Jak długo potrwają? Według Głównego Urzędu Statystycznego pod koniec 2006 roku poza Polską tymczasowo przebywało 1,95 mln Polaków – 80 proc. wybrało kraje UE. Jak podaje Home Office w raporcie za okres styczeń 2004 – grudzień 2007, w Workers Registration Scheme zarejestrowało się ponad 508 tys. Polaków. Są jeszcze tacy, którzy zarejestrowali się w Inland Revenue jako self-employed oraz ci, którzy nie są za-

rejestrowani w ogóle. Większość zarejestrowanych, bo 39 proc., znalazła pracę w sektorze administracja, biznes i zarządzanie. W międzyczasie sytuacja funta brytyjskiego znacząco się zmieniła. Nie jest on już tak silną walutą – w stosunku do polskiej złotówki jego wartość utrzymuje się na poziomie 4,50 PLN. Niewątpliwie jest to dość istotny czynnik w podjęciu decyzji o wyjeździe z kraju w celach zarobkowych. Tym bardziej że sytuacja w polskiej gospodarce stale się zmienia na lepsze. W rocznym rankingu Komisji Europejskiej czternastu największych rynków ekonomicznych w Unii Europejskiej, jeśli chodzi o Produkt Narodowy Brutto Polska znalazła się w tym roku na piątym miejscu, uzyskując wysoką ocenę za szybki rozwój PNB oraz optymistyczne plany na przyszłość jako jeden z krajów (obok Grecji), który w ciągu najbliższych pięciu lat osiągnie bardzo wysoki poziom wzrostu gospodarczego. Rozwój gospodarczy to również większe zapotrzebowanie na wykształconą kadrę. W ostatnich latach obserwujemy zmiany i w tym sektorze. Już nie pracodawca jest tym, który stawia warunki, lecz przez masowy odpływ młodych i dobrze wykształconych ludzi, dziś w kraju prawie w każdym segmencie gospodarki brakuje wyszkolonej kadry.

Po raz pierwszy od wielu lat wskaźnik bezrobocia jest wartością jednocyfrową, a wiele firm oprócz podwyżek wypracowało plany rozwoju i szkoleń kadr oraz inwestują w bogaty pakiet socjalny, by zatrzymać pracowników u siebie. Specjaliści z branży zarządzania zasobami ludzkimi coraz częściej obserwują rynek

Do osób o wysokich kwalifikacjach zawodowych i z bardzo dobrym językiem angielskim Global Career Company wychodzi z ofertą miejsc pracy w największych światowych koncernach. zagraniczny, a szczególnie Wielką Brytanię w poszukiwaniu odpowiednich ludzi, którzy mogliby i chcieliby rozpocząć karierę w Polsce. I czemu nie? Według badań przeprowadzonych przez Mercer, w firmach z kapitałem zagranicznym z siedzibą w Polsce w ciągu

najbliższych dwóch lat wynagrodzenie ma wzrosnąć o 12 proc. To szybsze tempo rozwoju niż w Czechach i na Węgrzech. Podczas gdy pracownicy fizyczni zarabiają w Polsce pięć razy mniej niż w Norwegii czy Szwecji, to średnie wynagrodzenie menedżera jest prawie takie samo. Tu należy jednak pamiętać, że Polska jest jednym z krajów o największym wskaźniku zróżnicowania wysokości wynagrodzeń. Niezaprzeczalny jest natomiast fakt, iż w Polsce dyrektor zarabia 31 proc. więcej niż na Węgrzech i o 26 proc. więcej niż w Czechach, a menedżerowie średniego i wyższego szczebla zarabiają 20 proc. więcej niż w Czechach i 25 proc. więcej niż na Węgrzech. Nasz rząd wyszedł z inicjatywą „Wracaj do Polski”– programem skierowanym do tych wszystkich Polaków, którzy wyemigrowali z kraju w poszukiwaniu lepszych perspektyw na przyszłość. Często dobrze wykształceni ludzie, o wysokich kwalifikacjach pracują za granicą na stanowiskach poniżej swoich ambicji, oczekiewań i umiejętności. Informacja o zachodzących zmianach w polskiej gospodarce oraz fakt, że zwiększyły się tam szanse na znalezienie odpowiadającego kwalifikacjom i wykształceniu stanowiska, przy utrzymaniu wysokości wynagrodzenia na tym samym poziomie co za

granicą niekoniecznie dociera do wszystkich profesjonalistów przebywających poza granicami kraju. Właśnie do tych osób, wykształconych i z bardzo dobrym językiem angielskim Global Career Company wychodzi z ofertą miejsc pracy w największych światowych koncernach z różnych branż: kosmetycznej, paliwowej, przemysłowej i technicznej. Oferty na pozycje kierownicze niskiego i średniego szczebla w krajach europejskich, Azji i Afryki czekają na kandydatów gotowych zmienić bieg swojej kariery i rozwijać się zawodowo w Polsce lub innym kraju. Jeżeli więc uważasz, że praca, którą wykonujesz nie jest w pełni satysfakcjonująca, nie wykorzystujesz w pełni swojego potencjału, wiedzy i doświadczenia, zarejestruj się na specjalnie przygotowanym portalu internetowym www.careersineasterneurope.com. Termin składania podań mija 7 maja 2008 a w dniach od 27 do 29 czerwca odbędzie się spotkanie przedstawicieli największych firm na światowym rynku, którzy spośród zarejestrowanych wybiorą kandydatów, przeprowadzą rozmowy kwalifikacyjne i odpowiednim osobom zaproponują możliwość rozwoju kariery zawodowej. Nie zwlekaj! Zarejestruj się! Przypadek nie jest najlepszym doradcą. To Ty decydujesz o swojej przyszłości.

Recruitment Summit London, 27-29 June 2008

CAREERS IN EASTERN EUROPE A Global Career Company Initiative

Up to 30 top employers are coming to London to recruit into Russia, Ukraine & CIS, Poland and the rest of the Eastern European region. Directors and Senior Managers from multinational and leading regional companies will meet and interview internationally based top talent at our unique invitation-only event.

The application deadline is 7 April 2008 Apply now at www.careersineasterneurope.com


16|

7 marca 2008 | nowy czas

Londyńskie Spotkania Szantowe 2008

A statek wciąż płynie… Spotkałam się ostatnio z przyjaciółmi z Giżycka, i jak to z przyjaciółmi niewidzianymi od lat, zaczęliśmy wspominać czasy młodości. Wspólne wyjazdy, ogniska, rejsy po Mazurach i nie tylko. Rejsy!!! Właśnie, od razu padło pytanie, co z londyńskimi szantami? Ponieważ pisałam o tym na łamach „Nowego Czasu” w zeszłym roku, wszystkie oczy skierowały się na mnie. Niestety, od tego czasu nie miałam ani kontaktu z Kapitanem Benge, ani nie widziałam żadnych ruchów na stronie www.rejs.co.uk. Postanowiłam więc poprosić go o rozmowę. Panie Bernardzie, od naszej ostatniej rozmowy minęło sporo czasu, na Pana stronie żadnych zmian, nawet o tym, co zrealizował Pan do tej pory, ale najgorsze, że nic o tym, co nas czeka? Czyżby się Pan poddał po ostatnim roku? Czy kosztowało to zbyt wiele wysiłku, przerosło Pana możliwości?

– Nic podobnego, ani się nie poddałem w dążeniu do wytyczonego celu, ani tym bardziej kłopoty, których – proszę mi uwierzyć – było mnóstwo, nie pokonały mnie i nie zniechęciły do tego, co robię. Jednak trzeba pamiętać, że życie na obczyźnie wymaga pogodzenia pasji z tym, co się robi na co dzień. Po ostatnim roku nie byłem zmęczony, byłem wykończony i naprawdę musiałem odpocząć. Ci, którzy byli blisko tego wszystkiego wiedzą dobrze, ile to mnie kosztowało. Nawet nazwano mnie Tytanem. Kiedy dowiedziałam się w zeszłym roku, że zrobił Pan to wszystko sam, byłam pełna podziwu. Czy teraz nie znalazłoby się choć kilka osób chętnych do pomocy?

– Owszem, znalazły się osoby, które mam nadzieję na stałe zawitały na pokładzie Rejs.co.uk. Jednakże musi nam starczyć czasu i na życie, i na pasję. Nie chcę nikogo zmuszać do poświęceń na moją miarę. No właśnie, czy to nie przesada? Widzę to po oczach, Kapitanie. Czy trzydobowe maratony bez snu to prawda?

– Nie wymagam, żeby się ludzie poświęcali na taką skalę. Nie będę też ukrywał, że to prawda, ale ponieważ w nocy pracuję jako kierowca autobusu, zawsze na względzie mam bezpieczeństwo swoje i pasażerów, zatem pracuję ile mogę, przychodzi kres – przestaję. Jest jednak faktem, że potrafiłem trzy doby bez snu pracować, z wyrwanymi tylko minutami bądź w najlepszym razie godziną. Czasami sam nie jestem w stanie w to wszystko uwierzyć, ale w tym wypadku powiedzenie: „Cel, uświęca środki” jest absolutnie adekwatne. Przez notoryczny brak czasu trudno było umówić się z Panem na spotkanie. Czy znowu Kapitan Benge wytyczył sobie jakiś wielki cel?

– Cel jest i był. Ja go tylko powoli jakby krystalizuję, bym wkrótce mógł go ogłosić publicznie. Skoro to w tej chwili jeszcze tajemnica, nie będę naciskać na jej ujawnienie. Wracając natomiast do kłopotów zeszłorocznych. Słyszałam, że miał Pan sporo problemów z polonijną prasą?

– Na pewno nie z „Nowym Czasem”. Od samego początku współpraca przebiegała znakomicie. Pragnę skorzystać z możliwości i jeszcze raz podziękować panu redaktorowi naczelnemu Grzegorzowi Małkiewiczowi, jak i całej redakcji, za zaufanie, jakim mnie obdarzono od samego początku. A teraz to już nie wiem, co powiedzieć. Traktujecie mnie jak przyjaciela, i vice versa, i wspomagacie moją inicjatywę znacznie mocniej. Wielkie dzięki. A nawiązując do pytania, o kłopotach nie będę tu wspominał, ponieważ mógłbym mimo wszystko komuś zrobić reklamę, więc uszanuję „złoto”, czyli milczenie. Przyjdzie jeszcze czas, aby wykrzyczeć głośno i nie tylko u nas, w Wielkiej Brytanii, ale również w Polsce, w jaki sposób wykorzystuje się przymiotnik „polski”. Brzmi to bardzo groźnie, ale i bardzo smutno. Mam nadzieję, że osoby odpowiedzialne za ten stan rzeczy wezmą do siebie to, o czym Pan powściągliwie wspomina.

– Oby, ale muszę również dodać, tak dla uspokojenia, że w tym roku dostrzegam już pewne zmiany. Tygodnik „Cooltura”, w którym nota bene pojawił się jeden z ciekawszych artykułów na temat imprezy z 19 lipca 2007 roku, zamierza pomóc nam w promowaniu nowej inicjatywy. Było to dla mnie bardzo miłe zaskoczenie i chylę za to czoło przed redaktorem Darkiem Zellerem. Może powoli, znów zrozumiemy, że w jedności siła i jak historia nasza pokazuje, nie tylko wspólnymi zrywami będziemy próbować walczyć o swoje, ale właśnie zwykłą, codzienną współpracą. A jak wyglądają plany z rozszerzaniem działalności, chociażby o koncerty wyjazdowe, wspomina-

ne kiedyś przez Pana wycieczki kajakowe, kanałami na barkach czy samo żeglowanie?

– Jeśli chciałaby Pani poczuć smak słonej morskiej wody na ustach, poczuć powiew bryzy na policzkach czy zmagać się z falami nie tylko jezior, mórz, ale i oceanów, już w tym roku ruszy Klub Żeglarski „Rejs”. Więcej można będzie się dowiedzieć z naszej strony internetowej. Mam również zamiar na łamach prasy pisać o swoich wchodzących w życie pomysłach. Zawsze jestem otwarty na pytania osób zainteresowanych. Dodam również, że od zeszłego roku jestem w kontakcie z sekretarzem Yacht Klub Polski Londyn – Jerzym Knabe, z którym w ramach przyjacielskiej współpracy zamierzamy wprowadzać w czyny nasze postulaty: przede wszystkim możliwość żeglowania. Na czym współpraca z YPL miałaby polegać?

Przede wszystkim płynna wymiana informacji pomiędzy nami, linki na stronach, łatwy dostęp pomiędzy stronami. Promowanie pomysłów, a w dalszej perspektywie współpraca w organizacji życia „wodniaków”, wspólne żeglowanie. Faktem jest, że i tu, w Londynie można postawić żagle, co możecie dowiedzieć się z naszych stron www. O dwóch takich Grześkach, co na szczęście nie ukradli księżyca, ale którzy czynnie żeglują dowiecie się również z naszej strony internetowej, a w planie już jest kolejny rejs, ale: trzymajcie rękę na pulsie! Z pewnością będę zaglądać na Waszą stronę. Wracając do szant, kiedy ponownie ruszamy w Rejs z muzyką szant?

– Wyruszamy już niedługo i zapraszam wszystkich chętnych na kolejny, czterogodzinny rejs Tamizą na statku Dutch Master. Już, albo może dopiero 21 czerwca. Nie wszyscy wykonawcy potwierdzili do tej pory przyjazd, przygotowania w toku, a tu niespodziewanie pani Barbara D. dzwoni do mnie, prosi o rezerwację biletów i mówi, że pieniążki, jak w zeszłym roku, wpłaciła już na konto Rejsu. No i cóż zrobić? Biletów jeszcze nie sprzedajemy, ale Pani Barbarze nie mogłem odmówić. Za zaufanie (powiedziała: „w zeszłym roku obiecał pan tegoroczne rejsy z szantami, więc nie chciałam ich przegapić pytając za późno”) otrzymuje od Kapitanatu Rejsu pierwszą, dopiero co wydaną płytę naszych przyjaciół – zespołu Flash Creep pod tytułem „Sen”. Gratulujemy Pani Barbarze płyty i widzimy, że zaufanie procentuje.

Absolutnie. Tego nauczyło mnie życie, co prawda po kilku błędach. Dlatego między innymi, zamiast prosić w zeszłym roku o pomoc, zakasałem rękawy i pokazałem, na co mnie stać. Nie chcę być próżny, ale dzięki temu teraz ludzie patrzą na mnie zupełnie inaczej, szanują mnie, a to bardzo miłe uczucie. A jakże wielkie jest to

›› Bernard, czyli kapitan Benge podczas ubiegłorocznego rejsu z szantami walczy ze zmęczeniem, czy oddaje się swojej pasji i z zachłannością słucha miłych dla ucha dźwięków? Planowany rejs po Tamizie ma być równie udany, jak w ubiegłym roku. Do 21 czerwca już niedaleko. Fot. Kika Dębski uczucie, jeśli odbierasz je od osób bliskich. Moi przyjaciele, którzy w zeszłym roku pomagali mi ile mogli, jak już sprawy wkroczyły w fazę bardziej intensywnych przygotowań, mimo że byli zaproszeni na rejs, kupowali bilety!!! Czy to nie zaufanie i wiara w to, co robię? Zgadzam się z Panem, to rzeczywiście bardzo miłe z ich strony, mam nadzieję, że i w tym roku będą pomocni. Życzę Panu, przyjaciołom i wszystkim ludziom, którzy Panu pomagają, wytrwałości w pracy.

– Pragnę w tym miejscu, korzystając z okazji, wszystkim podziękować. Rodzicom, przyjaciołom, redakcji „Nowego Czasu”, muzykom (również moim przyjaciołom) jak również Emilowi i Onet.eu za patronat nad Rejsem. Nie chciałbym również zapomnieć o kimś bardzo dla mnie ważnym. Mam nadzieję, że redakcja „Nowego Czasu” nie potraktuje tego

jako reklamy ukrytej w wywiadzie i tego podziękowania nie wytnie, ale muszę bardzo głośno podziękować firmie przewozowej Polonia Transport za jej wsparcie i dobre serce dla tego, co robię. Mam nadzieję, że niedługo złożę im podziękowania osobiście. Dziękuję, pozdrawiam wszystkich, a Was, drodzy Czytelnicy, zapraszam na Londyńskie Spotkania Szantowe 2008. Informacje na stronie internetowej www.rejs.co.uk jak również pod numerem telefonu 0797 197 4089. Niebawem również w prasie lokalnej będziemy zamieszczać więcej informacji promujących to wydarzenie. Zapraszam na 21 czerwca 2008 roku wszystkich miłośników szant. Dziękuję Kapitanie Benge za rozmowę. Wiatru w żagle, marynarzu! Ahoj!

Rozmawiała Katarzyna Krawczyk


|17

7 marca 2008 | nowy czas

podróże w czasie i przestrzeni

Czy można pojechać na wakacje do kraju Masajów? ››

Masajowie wędrują ze stadami bydła; poniżej na drodze w sandałach z opon samochodowych; na dole wieś Masajów

W Tanzanii są dwie asfaltowe szosy, które ciągną się przez cały kraj. Po tych szosach jeżdżą głównie autobusy, ciężarówek bardzo mało, samochodów osobowych jeszcze mniej. Co się natomiast widzi dość często przez okna autobusu, to wędrujących wzdłuż szosy Masajów zakutanych w charakterystyczne kraciaste koce, obutych w sandały. Co ciekawe, współcześni Masajowie robią te sandały z opon samochodowych, które znakomicie się nadają do dreptania przez busz.

dło w kraju zamieszkałym przez lwy. Generalnie lwy, tak jak wszystkie dzikie zwierzęta, unikają ludzi i zmykają poczuwszy ich zapach, ale czasem stare osobniki, które mają kłopoty ze złapaniem dzikiej zwierzyny, dobierają się do stad. Wtedy nie ma zmiłuj, lwa trzeba wycofać z obiegu. Masaj nie ma prawa bać się lwa. Aby mieć podstawy do tego, żeby nie bać się lwa – Masaj musi biegle władać włócznią. Niegdyś ci niezwykle sprawni wojownicy siali postrach wśród rolniczych ludów Bantu. Arabscy handlarze niewolników szerokim łukiem omijali step Masajów. Potem przyszli Łazungu (biali ludzie), ci się nie bali Masajów, bo mieli automatyczne strzelotka, skutkiem czego nie imały się ich włócznie. Potem Łazungu wyjechali, a strzelotka wzięli sobie Bantu, którzy chodzili wcześniej do szkół założonych przez Łazungu. Ci Bantu ze strzelotkami pojawiają się natychmiast, kiedy Masajowie chcą postraszyć jakąś wieś do Bantu należącą. W dodatku ci Bantu, co są w rządzie, zakładają raz po raz

Włodzimierz Fenrych

Oczywiście można się domyślić, że Masajowie drepczą nie tylko wzdłuż szos. Jeśli się otworzy jakąkolwiek mapę Afryki Wschodniej, to na północnym wschodzie Tanzanii widać duży płaskowyż bez żadnych dróg czy miejscowości, a tylko na równomiernym tle widnieje napis: Step Masajów. Napis ten sugeruje, że tam właśnie drepczą Masajowie. Czy można do nich pojechać i zobaczyć, jak sobie mieszka ten legendarny lud wojowników? Masajowie przybyli na teren Tanzanii z północy i nie są tam całkiem swoi – mówią językiem zupełnie innym niż pozostałe plemiona Tanzanii i zamiast uprawiać ziemię, chodzą za ogromnymi stadami by-

dła. Większość plemion Tanzanii mówi językami grupy bantu i wszystkim jest się łatwo nauczyć urzędowego języka kiswahili, który też do tej grupy należy. Masajowie natomiast mówią językiem grupy nilotyckiej, dla nich kiswahili jest tak samo obcy jak dla nas. W dodatku nie chodzą do szkół, bo jak posyłać dzieci do szkół, skoro trzeba chodzić za stadem tam, gdzie stado ma co jeść? W Tanzanii Masajowie postrzegani są jako prości pasterze, trochę się na nich patrzy z góry. No bo czy to nie są prostaki, skoro nie tylko są niegramotni, ale nawet po ludzku w kiswahili dogadać się z nimi nie można? To wcale nie znaczy, że Masajowie niczego się nie uczą. Wręcz przeciwnie, masajscy chłopcy przechodzą przez ostrą szkołę. Na przykład szkołę orientacji w terenie. Masaj nie ma prawa zgubić się w sawannie. Choćby było nie wiem jak płasko i wszędzie takie same krzaki – Masaj musi wiedzieć, gdzie jest. Bez żadnej mapy, wszystko musi mieć w głowie. Albo szkołę władania włócznią. Jest to podstawowa umiejętność pasterzy wypasających by-

parki narodowe, w których chroni się lwy i inną zwierzynę, a bydło Masajów musi się wynieść. I nic tu nie pomogą włócznie, bo Bantu mają strzelotka. Bantu zakładają parki narodowe, bo chcą znowu przyciągnąć Łazungu, którzy przyjechawszy zostawią dużo pieniędzy. Bo Łazungu mają takie dziwne zainteresowania – lubią jeździć klimatyzowanymi landroverami po sawannie i przez okno fotografować lwy i żyrafy. Płacą za to spore pieniądze – po paręset dolarów za dzień. Wobec czego Masajowie, chodzący po sawannie w sandałach zrobionych z opon landrovera, muszą się ze swymi stadami usunąć z parków narodowych. Zysku z tych parków nie mają – chyba że któryś z Łazungu będzie się chciał zatrzymać w masajskiej wsi i pofotografować trochę wojowników w kraciastych kocach. To w końcu też atrakcja turystyczna. Mnie takie jeżdżenie landroverem po sawannie specjalnie nie pociąga, zwłaszcza za te setki dolców, których nie mam. Ale pojechałem do Aruszy zobaczyć, co się da zrobić. Arusza

leży w samym sercu kraju Masajów, to stamtąd właśnie wyruszają te klimatyzowane landrovery. Ja tymczasem poszedłem do informacji turystycznej, gdzie się okazało, że w niektóre miejsca można się wybrać nie za paręset, ale za kilkanaście dolarów na dzień. Niektóre wsie Masajów organizują coś, co nazywają Cultural Tourism Program – za takie właśnie ceny oferują kilkudniowy pobyt we wsi, razem z wiktem oraz kilkoma pieszymi wycieczkami po okolicy. Przewodnik pojawił się prawie natychmiast i po godzinie szliśmy do Ilkidinga – wsi Masajów położonej na stokach góry Meru. A więc da się to zrobić. I warto. Warto spotkać tych pasterzy wędrujących po sawannie, nawet mimo tego, że trudno z nimi pogadać. Bantu z rządu patrzą na nich z góry, ale ja, stary łazęga, inaczej ich postrzegam. Oni mają ten spokój, którego brakuje politykom z rządu. Warto posiedzieć w towarzystwie facetów, którzy nie mają prawa bać się lwa.


18|

7 marca 2008 | nowy czas

kultura MaSŁowSKa w Soho ThEaTrE

świat kulturalnie Tadeusz Różewicz, poeta, pisarz i dramaturg, odebrał w Strasburgu Europejską Nagrodę Literacką. Przyznaje ją Stowarzyszenie Stolic Europejskiej Literatury, którego zadaniem jest popularyzacja bogactwa literatury europejskiej przez promocję największych jej twórców. W tym roku nagroda ta została wręczona po raz trzeci. Jej przyznanie zbiegło się z entuzjastyczną recenzją wydanego we Włoszech tomu poezji Różewicza oraz nominacją do nagrody amerykańskich krytyków literackich. Słynący z kontrowersyjnych pomysłów fotograf Oliviero Toscani znów wstrząsnął opinią publiczną we Włoszech. Protesty wywołały jego zdjęcia przedstawiające dwoje nagich dzieci. Zdjęcia są elementami kampanii społecznej przeciwko przemocy wobec kobiet. Chłopca fotograf podpisał „oprawca” a dziewczynkę „ofiara”. W zeszłym roku wywołał podobną reakcję prezentując zdjęcie nagiej kobiety ważącej zaledwie 31 kg w związku z kampanią przeciwko anoreksji. Złote Taśmy 2007, czyli nagrody polskich krytyków filmowych za obrazy pokazywane w polskich kinach w 2007 roku, wręczono 29 lutego w Warszawie. Zwyciężyły „Sztuczki” Andrzeja Jakimowskiego, które wkrótce będą pokazywane w kinach w Niemczech, Francji, Hiszpanii, Belgii, Holandii i Norwegii. 5 marca w Miami odbyła się amerykańska premiera „Sztuczek” z udziałem reżysera. Złote Taśmy są przyznawane od 1985 roku przez krytyków, którzy są członkami Międzynarodowej Federacji Prasy Filmowej FIPRESCI (Federation Internationale de la Presse Cinematographique). 7 marca miała miejsce premiera albumu zespołu Homo Twist pt. „Matematyk”. Jest to już szósta płyta w karierze tego zespołu, który powstał na początku lat 90. Pierwszy skład razem z Maciejem Maleńczukiem tworzyli jazzowi muzycy: Leszek „Miarka” Kowal (bass) i Grzegorz Schneider (drums). Wszystkie kompozycje i teksty były autorstwa Maleńczuka, duża ich część pochodziła jeszcze z czasów, kiedy grał na ulicy. Mick Jagger w 1969 roku uniknął zamachu na swoje życie. Jego zabójstwo planował gang Hells Angels – wynika z zaprezentowanego w radiu BBC 4 dokumentu opartego na zeznaniach byłego agenta FBI. Hells Angels ochraniali występ Stonesów podczas festiwalu rockowego w Kalifornii. Występ zakończył się masakrą – członkowie gangu próbowali opanować tłum motorami i bijatyką. Jeden z nich zadźgał nożem 18-latka.

Biedni, polskojęzyczni Rumuni na Soho Tłumaczenie świetne, trafne, lecz głosy aktorów nie zawsze docierają i przekonują nas. Nie przekonują przede wszystkim faceci. Ani postaci dramatu, ani aktorzy. Pocą się naprawdę, wyją fałszywie. Ale role kobiece są świetnie napisane i zagrane. Nawet ta grana przez mężczyznę (aktorzy wcielają się w różne role). Anglik przebiera się za polskiego robola, ale nie jest tak groźny jak pseudo-transwestyta w małym wiejskim barze. Tu panują kobiety. Mężczyźni to ofiary. Na zawołanie. Na kpiny. Kobiety wybierają wszystko. Kiedy dać lub nie dać dzieciom życia. Kiedy, jak i gdzie zginąć. Wszystko, tylko nie to, jak być szczęśliwym. Ale nikt nie powinien iść do teatru z apetytem na happy ending. Teatr powinien budzić, nie koić. Nie po to się Masłowska męczy przy pisaniu, by nam dać metaforyczny ibuprofen. Po przedstawieniu, po średnich oklaskach, pytam ją w teatralnym barze: – Doroto, dlaczego teatr? Widać, że autorka nie chce się tłumaczyć, ale uśmiecham się do niej i czekam. W końcu odpowiada: – Bo mam najnudniejszą pracę na świecie. Nie wierzę jej. Nie do końca wierzę jej kreacjom. Ale to poważna podróż. Ważna sztuka. Dla wszystkich londyńczyków, skąd by nie byli. Masłowska zmusza nas do myślenia jej językiem. I do wybierania. Po której stronie jesteśmy. Której postaci? Której Europy? Którego Soho, tak naprawdę?

ny i wykształcony w Anglii? Jak mam zbliżyć się do tego eksperymentu? Do przedstawienia w Londynie twórczości

pisarki, która słynie z manipulacji językiem polskim? Sztuka została przetłumaczona, ale nie tylko o słowa chodzi. Doroto, czemu nie film? Nie TV? Czemu ten retro świat? Nagroda Nike wystarczy? Nie chcesz Bafty? Oscara? Może chcesz żyć, a nie stać się nieśmiertelna? Teatr. Scena. Na żywo. Czy to odważniejsze, prawdziwsze? Jutro nie będzie tak samo jak dziś. Nie ma gwarancji. Nie ma poprawek w post-produkcji & dystrybucji. Nic z playbacku. Czekając, pijąc, myślę o aktorach. Dziś nie grają dla nas. Nie dla ludzi na widowni, ale dla gazet, które jutro i pojutrze będą o nich mówiły setkom tysięcy. Sala jest pełna. Sama Masłowska siedzi w pierwszym rzędzie. „Moja krew” Republiki jak grad spada na nas z ukrytych głośników. Pamiętam tę wojnę. Czarno-biała kontra punkowa. Jeśli nie wiesz, o co chodzi, nieważne. Światła gasną. Na scenie pojawia się nagi maluch. Fotele, koła i kierownica. Że młodzi pasażerowie to Rumuni, widać po dresach i akcentach. I złotych zębach. Ale kierowca wygląda, mówi i myśli jak Anglik, a nie przeciętny Polak. Pseudo-Rumuni (on i ona udają tylko, uchodźcy z imprezy dla przebierańców) szaleją. Narkotyki dały im odwagę aby eksperymentować ze sobą. Z językiem, z wyglądem, z celem podróży w życiu. On wygląda jak blond-rudy demon. Ona jak chudziutka, źle zreperowana lalka. Good luck in hell – słyszę z ust Rumuno-demona. Na scenie węgiel rozsypany. Pachnie Polską. Ściany z granatowej stali. Światło słabe, bez pomysłu. Nie ma kurtyny. Tylko żelazne ścianki przesuwające się tam i tu. Ciężka metafora.

ło tanie, na dachu można było zapalić. I tytuł nawet był: Spring and Water. Jaki miał jednak związek ze zdjęciami, tego nie wie nikt. – Na jednym z moich zdjęć jest woda – śmiał się Wiktor Franko, jeden z fotografów, którego prace pokazano. Kilkadziesiąt zdjęć: street photography, portrety, fotografia koncepcyjna, inspirujące miejsca, ponadto kilka abstrakcji i grafik. Nikt nikogo nie przedstawił, nie opowiedział, jaki jest cel i sens spotkania, czym jest

Out of Control i czemu ma służyć. Nie było tam przecież samych znajomych, bo znajomym nie przybija się pieczątki na dłoni, nie zakazuje przynoszenia własnego piwa i nie pobiera się opłaty za wejście. Znajomi mogą sobie nawzajem pokazywać co tylko zechcą, ale nie informują o tym gazet. Ale pal licho informację, kto chciał, mógł wypytać się o organizatora, organizatora o fotografa, znaleźć fotografa i uścisnąć mu dłoń. Chodzi o zdjęcia. Kilkoro z tych ludzi spokojnie może

mieć swoje wystawy autorskie. Mają bogate i ciekawe portfolio. Wrzucając ich do jednego worka zatuszowano ich odrębność, a nic mi nie wiadomo o tym, by tworzyli jedną grupę, jak Twożywo czy kiedyś Ładnie. Out of Control wymaga koncepcji. Jeśli ma to być promocja twórców. Kto im pomoże, jeśli sami sobie nie pomogą? Ale promocja nie może być byle jakim zawracaniem głowy, bo tracą na niej ci, którzy być może rzeczywiście zasługują na uwagę.

Marek Kaźmierski

Masłowska na Soho. No bo gdzie indziej? Royal Court Theatre na Sloane Square? Może dawno temu, gdy był tam Pinter czy Albee. Roundhouse Theatre na Camden? Za wcześnie. W latach 60. był domem awangardy. A potem spłonął. Otwarty parę lat temu, reklamował się legendą i Audi na piedestale (sponsor). Może Barbican? Moloch dobry na operę lub cyrk, ale nie na młodą pisarkę z ubogiego kraju. Więc mamy teatr w sercu Soho. I gdzie lepiej zaczynać podróż napędzaną klejem, wódą i kwasem? Soho słynie z całonocnych tajnych knajp i burdeli, ale przecież to już nie to, co kiedyś. Dziś wszędzie siłownie, gastro-puby i firmy post-produkcji & dystrybucji filmowej. Stańcie przed wejściem i sami popatrzcie. Małe plakaciki i duży napis Soho Theatre Bar. A wnętrza – IKEA. I Phil Collins w wersji „trendy jazz” w tle. Bar prawie że pusty. Kto tu recenzentem? Kto turystą? Kim jest Masłowska? Jak ja mam na to pytanie odpowiedzieć? Jako pisarz, wychowa-

Odtwórcy głównych ról w sztuce „A Couple of Poor, Polish-Speaking Romanians”: Andrea Riseborough i Andrew Tiernan

11 marca o godz. 19.00 w Soho Theatre odbędzie się dyskusja pt. Polish in Britain. Szczegóły na str. 28.

Galeria na jeden wieczór Elżbieta Sobolewska Idea jest taka: skrzyknąć kilku twórców, którzy albo są znajomymi, albo zgłosili się sami i pokazać ich prace w jakiejś przestrzeni zmienionej na jedną noc w galerię. Niezmienny jest tylko organizator: Kasia Znana i nazwa tego swoistego happeningu: Out of Control. Ostatni wydarzył się w sobotę, 1 marca, w pracowni fotograficznej Bumbershoot Studio na Whitechapel. Pomysł tej ruchomej galerii jest znakomity i, póki co, tyle. Bumbershoot ma klimat, na czwarte piętro niepostrzeżenie wjeżdża się starą windą z drewnianym wnętrzem i zasuwaną harmonią drzwi. DJ grał, zdjęcia i obrazy wisiały na ścianach, piwo by-


|19

nowy czas | 7 marca 2008

kultura

Henry Moore w Kew Gardens czyli skok przez rów Wojciech Goczkowski

Od kilku miesięcy w Kew Gardens otwarta jest wystawa rzeźb jednego z najbardziej znanych na świecie brytyjskich artystów Henry Moore’a (1898-1986). Atrakcyjność tej ekspozycji, składającej się z 28 prac, polega nie tylko na artystycznej wartości dzieł, ale również na wyjątkowej okazji zobaczenia rzeźb tego artysty w plenerze. Wystarczy powiedzieć, że ostatnia tego typu wystawa odbyła się 20 lat temu, aby zrozumieć wyjątkowść tego wydarzenia. Już w okresie dwudziestolecia miedzywojennego Moore był ważną postacią brytyjskiej sztuki. W tym czasie inspiruje go rzeźba afrykańska i prekolumbijska. Angażuje się w działalność grupy angielskich surrealistów. Po II wojnie światowej staje się artystą o międzynarodowej sławie i uzyskuje możliwość realizowania dużych projektów. Jako pięćdziesięcioletni artysta zaczyna tworzyć monumentalne rzeźby w brązie z intencją umieszczenia ich w naturalnym krajobrazie. Fascynacja światem form organicznych i otwartą przestrzenią trwa do ostatnich dni jego życia. Rzeźby pokazywane na wystawie w Kew Gardens powstały w ostatnich 30 latach twórczości artysty. Wrażliwości Anglików na naturę nie trzeba udowadniać. Dla każdego kto przyjechał do Londynu, choćby na kilka dni jako turysta, zwiedzanie miasta łączy się zawsze z wizytą w jednym z angielskich parków. W przestrzeni nowoczesnego miasta park jest miejscem schronienia i odpoczynku. Daje możliwość swobodnego kontaktu z naturą w oderwaniu od otoczenia zbudowanego z

betonu, szkła i stali. Odczucie specyficznych właściwości tego kontaktu staje się szczególnie silne po przejechaniu kilku podziemnych stacji londyńskiego metra. Atmosfera ukrytych pod ziemią mrocznych tuneli i dusznych korytarzy jest doskonałym zaprzeczeniem wyjątkowego doświadczenia przestrzeni, jakiego doznajemy w angielskim ogrodzie. Królewskie Ogrody Botaniczne z pewnością należą do tych, które pozwalają zwiedzającym w łatwy sposób odnaleźć swoje miejsce w krajobrazie i postrzegać przyrodę jako naturalnego sprzymierzeńca. Czy malownicze widoki Kew Gardens pomagają również wystawianym tam rzeźbom Henry Moore’a ukazać w pełni ich związki z naturą? Niełatwo na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć.

Moore, podobnie jak twórcy angielskich ogrodów, przekształca naturę w taki sposób, aby wskazywała na siebie samą. Posługuje się efektem estetycznej tautologii polegającym na transformacji natury w dzieło przypominające naturę. Nie robi tego jednak poprzez proste odwzorowanie, ale odnalezienie równowagi między kopiowaniem natury a formami abstrakcyjnymi. Łącząc się z przestrzenią i naturą, jego rzeźby stanowią jej najbardziej skondensowaną i odczuwalną część. Artysta otwiera bryłę starając się zatrzeć granicę między rzeźbą i otoczeniem, co oczywiście zmniejsza dystans patrzącego do obiektu. Często mamy ochotę dotknąć ich powierzchni, aby poznać właściwości fizyczne materiału, z jakiego są wykonane. Być może na tym, między innymi, polega siła jego dzieł.

Podobieństw między koncepcją angielskiego ogrodu a rzeźbami artysty jest więcej. To trochę zaskakujące, ale okazuje się, że te same zagadnienia, dotyczące relacji przestrzeni wewnętrznej i zewnętrznej oraz oddziaływania na siebie formy negatywowej i pozytywowej rozgrzewały wyobraźnię i inteligencję artystów awangardy i osiemnastowiecznych projektantów ogrodów. Punktem wyjścia do budowy koncepcji ogrodu krajobrazowego jest refleksja architektów nad znaczeniem granicy między krajobrazem naturalnym, a tym zorganizowanym przez człowieka. Początkiem rewolucji, której dokonali angielscy projektanci, było zniesienie murów jako granic oraz „wynalezienie” fos – rowów z wodą zamiast płotów. Jak pisze Horace Walpole w swojej History of the Modern Taste in Gardening (1782) „przedsięwzięcie (...) wtedy uchodziło za tak osobliwe, że prosty lud nazwał je Ha! Ha!, aby dać wyraz swemu zdziwieniu, gdy na drodze swej przechadzki tak nagłą i niepostrzeżoną napotykał przeszkodę”. Genialnie proste rozwiązanie osiemnastowiecznego architekta, polegające na usunięciu muru, pozwoliło projektantom rozwiązać problem integracji przestrzeni ogrodu z otoczeniem. Rów, strumień, fosa, staw staje się niewidoczną osią organizującą przestrzeń wewnątrz i na zewnątrz. Jest naturalną granicą, którą można przekroczyć. Prowokującą do ryzyka i działania. Gdy patrzymy na rzeźby Moore’a, towarzyszy nam często to samo zdziwienie „prostego ludu” z historii Walpole’a i mamy ochotę zawołać: Ha! Ha! Zwiedzając wystawę, na własne oczy widziałem młodą dziewczynę, która będąc pod wrażeniem jego kompozycji, leżała na ziemi i przeciskała się przez niewielką szczelinę między murawą a otwartą bryłą rzeźby. Czy ktoś mógłby wystawić lepszą recenzję rzeźbom w Kew Gardens? W jej wysiłku było coś, co przypominało napięcie, jakie powstaje gdy skaczemy przez rów lub strumień będący granicą ogrodu. Spontaniczność jej zachowania to swoboda, jakiej doświadczamy przenosząc się w świat natury. Pomyślałem, że Moore pewnie by się ucieszył widząc ten obrazek. Oto spełniło się pragnienie artysty, by stworzyć rzeźbę, której siła witalna udziela się oglądającemu.

Improwizacja słowem i dźwiękiem W Jazz Cafe Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie mamy już jeden cykl koncertów, które odbywają się pod nazwą „Polskie damy londyńskiego jazzu”. W sobotę, 9 marca, występ poetki Heleny Werdy zainicjuje nowy cykl „Jazz i poezja”. Autorka przeczyta kilka swoich

wierszy, lecz przede wszystkim zaśpiewają je soliści dziewięcioosobowego zespołu. – Nasz koncert nie będzie smutny i nostalgiczny, tak jak na ogół kojarzone są wieczory poetyckie, którym towarzyszy muzyka, będzie jej tu zresztą znacznie więcej niż recytacji. Będą różne rytmy, nawet miejscami jamajskie, nie zabraknie też bossa no-

vy – mówiła pomysłodawczyni wieczoru, Helena Werda. – Kiedyś usłyszałam w kościele na Devonii, jak ci młodzi ludzie śpiewają i pomyślałam, że przecież do moich wierszy też można napisać muzykę i je po prostu zaśpiewać. Spotkałam się z nimi, zaproponowałam współpracę i tak się zaczęło – dodaje Helena Werda.

Pisze już od dawna, ale jak sama mówi, „głównie do szuflady”. Kiedyś swoje wiersze pokazała znajomemu profesorowi, ten powiedział, że „trzeba pokazać je światu” i tak wydała pierwszy tomik. Potem kolejne dwa. Pierwszy koncert wierszy-piosenek poetka zorganizowała dwa lata temu. Sobotni będzie jego czwartą edycją. (es)

Odszedł wielki aktor Gustaw Holoubek miał 85 lat. Lista postaci, w które się wcielił zarówno na scenach najlepszych polskich teatrów, jak i w teatrze telewizji czy na srebrnym ekranie, jest imponująca. Zagrał główne role w tak ważnych dla polskiej kultury dziełach jak „Dziady” Kazimierza Dejmka, „Rękopis znaleziony w Saragossie” i „Pętla” Wojciecha Hasa czy „Lawa” Tadeusza Konwickiego. Ukończył Studio Aktorskie przy Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Debiutował w 1947 roku w roli Charysa w „Odysie u Freaków” w reżyserii Józefa Karbowskiego. Na początku lat 50. pełnił funkcję kierownika artystycznego Teatru Śląskiego im. Wyspiańskiego w Katowicach. Jako reżyser debiutował w 1952 roku przedstawieniem „Trzydzieści srebrników” Howarda Fasta. Kiedy przeprowadził się do Warszawy, szybko zaczął pracować w Teatrze Dramatycznym, gdzie zagrał m.in. tytułową rolę w „Płatonowie” Antoniego Czechowa. W latach 60. występował na scenie Teatru Narodowego, a w 1972 roku został dyrektorem Dramatycznego. Pisano, że były to złote czasy tego teatru. Do końca lat 80. występował w Teatrze Polskim, potem w Teatrze Ateneum, w którym mianowano go dyrektorem artystycznym w 1997 roku. Z okazji 75-lecia Ateneum przedstawił „Króla Edypa” Sofoklesa (2004) z Teresą Budzisz-Krzyżanowską, Jerzym Trelą i Piotrem Fronczewskim. W kinie debiutował rolą Feliksa Dzierżyńskiego w filmie Wandy Jakubowskiej „Żołnierz zwycięstwa”. Był aktorem niezwykle wszechstronnym. W komedii „Marysia i Napoleon” Leonarda Buczkowkiego zagrał francuskiego naukowca Berengera, który w marzeniach jest Napoleonem. W adaptacji powieści „Mistrz i Małgorzata” wcielił się w Wolanda. Był eleganckim szubrawcą w „Gangsterach i filantropach”, a w „Prawie i pięści” zagrał głównego bohatera, Andrzeja Keniga. Jego profesor Tutka z serialu „Klub profesora Tutki” Andrzeja Kondratiuka jest niezapomniany. Był aktorem Wojciecha Hasa i Tadeusza Konwickiego, który przyznał, że kręcąc „Lawę” przede wszystkim chciał utrwalić Wielką Improwizację w wykonaniu Holoubka.


20|

7 marca 2008 | nowy czas

czas na boku

No Way Back Where by Marek Kaźmierski

The pendulum must stop When you love someone, how close do you have to be to be together? Holding hands? Making love? In the same room? The same city? The same country? Is it possible to be together outside of space and time? Where is love when it is in our lives, exactly?

This week, the Lódz school of film is running the “Łodzią po Wisle” documentary script competition. The title of this year’s round is simple - “Moja Warszawa”. Being from there myself, I thought I would write something and enter… but when I started thinking, I realised the title was not simple at all. What does “My Warsaw” mean? Or, more importantly, what could it mean? Should I look for a simple or a complex answer? Who is Warszawa to me? Is she many things? Is she people, times, places? Is she the past or the future? Or, most interestingly, is she the present too? In the first novel I wrote, she was there. In my short stories she appears, time and time again. In my journalism, my conversations, my thoughts, I am always somehow inside her. But how do you show that on film? There is a special art to any kind of storytelling. Film is both beautiful and dangerous, a complex mix of sound, vision and language. There are movies I can watch again and again without becoming bored or tired. Alphaville. Paris, Texas. Psy. Works of such fresh, vital beauty, I am forever grateful to those who created them. I know how hard it is to shoot a film. I have written, directed and starred in a number of “shorts”. Some never seen by anyone but me. Some shown in interna-

tional competition. The first story I ever published was turned into a short-short film, shot in a single take. I even played a goal keeper in a very silly movie made by an editor friend of mine. It was a bad film, almost pointless, but making it was still an illuminating challenge. The same friend put over twenty five thousand pounds into a half-hour film which made him exactly zilch in return. He even had to pay for flights to the festivals where it was shown. Two years of work, dozens of professionals involved, a fortune invested, all for a crazy dream – to put some moving pictures on a giant screen for people who might hate or love or care nothing for your vision. Still, there is something remarkable about entering a dark hall and turning your mind over to the imagination of a stranger for a few hours. Many say this year’s Oscars were the best ever. I hate this kind of comparison. This desire to say “Nothing will ever be as good as it was once…” or “This time it will be better, will be the best…”. But Hollywood is thinking. Viewers are demanding. Even television seems to have learnt how to tell stories again (I have no time to watch myself, but I’m told the “home cinema” renaissance begun with The Sopranos). And now, I am writing for film again. Only this time, it is not fiction. It is the

story of my relationship with a city I have been moving in and out of all my life. The first time I left Warszawa was in 1985. I did not return for a whole decade. Nothing to do with politics. I feared going back. Feared memories of childhood would be ruined, but when I did finally gather the courage to revisit my past, I found Warszawa did not disappoint me as an adult. The opposite, in fact. I travelled there again and again, until 2000, tired of being a tourist in the place of my birth, I moved back there again. I only meant to stay a year, finish the novel I was writing, but the year turned into two, and would have lasted longer, if I hadn’t had to return to London to chase dreams of literary success. Still, even though London’s been good to me, as always, I think about her constantly. Speak and write to friends and family who live there every day. Perhaps the making of a film about her will be the start of the end of my return. A short, vital step in a journey which begun a long, long time ago. There will not be a third farewell. The pendulum must stop. As soon as my work in here is done, I will take everything I have, all my memories, my visions, my dreams, and return to their source. Me and my W-wa. Together, for good.

Bezsenność trybika, czyli rzecz o wolności Michał Sędzikowski

– Nie masz samochodu? – z wyraźną dezaprobatą zapytała mnie pani w agencji zatrudnienia. – Nie mam i nie będę miał – odpowiedziałem zdecydowanie. – O! Pani nie mogła otrząsnąć się z oburzenia. W jej oczach, oczach agenta zatrudnienia, moja wartość rynkowa wyraźnie spadła do poziomu kota przybłędy. Co jednak, jeśli ja nienawidzę prowadzić!? Prowadzenie samochodu w przypadku osób znerwicowanych to najlepszy sposób na zawał serca lub wypadek. Wielokrotnie wyobrażałem sobie, jak wydzieram się przez okno za jakimś nastoletnim bałwanem, który wymusił pierwszeństwo, a chwilę potem wpadam z ogromną prędkością w matkę z wózkiem. Angielkę. Z tych, co wymuszają pierwszeństwo nawet na chodniku. Potem w gazetach pojawiłbym się jako morderca angielskich matek z dziećmi, który w dodatku nienawidzi tubylczej młodzieży. Bardzo prawdopodobne, że dostałbym celę dla terrorystów, w spadku po słynnym Jakubie oskarżonym o gwałt. Stres związany z prowadzeniem to nie jedyny powód mojej vehiclofobii. Mój opór ma jeszcze jedną przyczynę. Otóż mam poczucie, że bronię mojego ostatniego przyczółka niezależności. Powiecie Państwo, że to głupie, bo samochód daje niezależność. Możliwe. Ale nie z mojego prywatnego punktu widze-

nia. Mój punkt widzenia mieści się w niższej klasie średniej emigranckiej. Z mojego punktu widzenia, nie jestem uprawniony do żadnych benefitów. Płacę krajowe maksimum czynszu, wodę, council tax, prąd, internet, telefon, ubezpieczenie zdrowotne. Chcę być postrzegany jednocześnie jako człowiek społecznie aktywny, przez co mieszam się w różne akcje non profit, które również dają po kieszeni i wydaję sporo na tabletki nasenne, bo wszystkie te opłaty nie dają mi spać. Nie mogę spać, bo rozmyślam, że będę musiał wstać do pracy po to, żeby zarobić na te wszystkie rzeczy, które pozwalają mi chodzić do pracy i być postrzeganym jako cywilizowany obywatel. Uzbrojony w konto w banku, numer ubezpieczenia, dwa numery telefonów, adres email i stertę rachunków potwierdzających moje miejsce zamieszkania, działalność społeczną, hobby i referencje od paru ciekawych, godnych zaufania ludzi, mogę „aplikować” na przykład o pracę sprzątacza. Pozwoli mi ona opłacać mój status społeczny i zostanie mi jeszcze na piwo. Obawiam się, że jeśli zwiększę moje kompetencje obywatelskie o mobilność samochodową, to nie będę miał już nawet na piwo. Ten mój skromny bunt małego trybika przeciwko maszynie społecznej, te popłuczyny stylu wagabundy, którymi delektuję się idąc gdzieś z buta albo moknąc na przystanku, pozwalają mi zaoszczędzić rocznie pieniądze, które wydałbym na: ubezpieczenie; opłaty za parkowanie legalne i nielegalne; mandaty i kary, które musiałyby się pojawić przy moim roztargnieniu; paliwo; przeglądy, naprawy i inne ukryte koszta; tabletki uspakajające, które musiałbym zacząć brać poza nasennymi. Starczy mi tego akurat na piwo i

prezenty urodzinowe dla najbliższych. Dzięki temu oporowi mojej skrzynki na listy nie zaczną zapychać stosy makulatury od różnych firm, które mają coś do właścicieli samochodów. I tak zresztą bym ich nie czytał, podobnie jak nie czytam tych, które dostaję z przeróżnych tajemniczych instytucji. Dzięki temu również będę miał świadomość, że jak postanowię na rok zwariować na skutek rachunkowej presji, albo zostać mnichem, by poznać lepiej Boga i sens życia, to gdy wrócę na łono społeczne, będę miał o parę tysięcy długów za niepłacone rachunki mniej i krócej będę za to siedział gdzie indziej. Przez chwilę zastanawiałem się jak ten problem pokrótce streścić pani z włosami upiętymi w kok, o wyzywającym spojrzeniu wiecznie wojującej feministki. – Nienawidzę prowadzić – powiedziałem. – A ja kocham prowadzić! – odpowiedziała z wyraźnym wyrzutem. – Wyobrażam sobie – mruknąłem i wyszedłem zabierając ze sobą moją stertę papierów, których okazało się być za mało, by zostać uznanym za pełnowartościowego obywatela. W ostatnich latach pojawił się szał na filmy o wolności i wyzwalaniu z okowów. Wolność! – krzyczy średniowieczny Szkot, Jankes idący przeciwko siłom konfederacji, wrzeszczą to Spartanie pod Termopilami, słowo to pojawia się nawet na ustach odzianych w wilcze skóry Piktów w ostatniej adaptacji króla Artura. Ryczą je również wilkołaki, zniewalane przez wredne wampiry w filmie Underworld. Zastanawiam się, jaka grupa stworzeń nie domagała się jeszcze wolności w hollywoodzkich produkcjach i nie zdziwię się, jeśli niebawem zaczną o nią prosić szproty w puszkach.

Rys. Piotr Jagodziński

Tymczasem obywatel konsumpcyjnego społeczeństwa ma mniej więcej tyle wolności co facet, którego postawiono na linie, bez mostków po obu stronach i powiedziano mu: „Rób, co chcesz”. Nie może się zatrzymać, bo spadnie, ale może chodzić. Jeśli nie chce upaść na dno, to: nie może nie mieć samochodu, telefonu, mieszkania, rachunków. Nie może się pokłócić z szefem, bo mu wystawi złe referencje, zmieniać za często pracy, bo to źle świadczy, nie może nie pracować, nie mieć kilku plastikowych kart i całej teczki papierów. Jeśli ktoś nie ma sponsora i postanowi pracować na pół etatu, żeby zająć się, na przykład, akcją ochrony ginącego gatunku owada, dojść do mistrzostwa w karate albo postanowi napisać,

namalować bądź skomponować wiekopomne dzieło, w oczach społeczeństwa zacznie tracić na wiarygodności. Zdemaskują go zmniejszone potrzeby konsumpcyjne. Natomiast jeśli posiada już cały wymagany obywatelski pakiet, to może na przykład być niewdzięcznikiem, donosicielem, skąpcem, zoofilem (o ile będzie mógł liczyć na dyskrecje zaprzyjaźnionej owcy), może znęcać się psychicznie nad rodziną i ogólnie może ziać nienawiścią do bliźnich i robić im na pohybel. Świat zachodni pozostawia nam ten margines swobody. Wolnością jednak bym tego nie nazwał. W społeczeństwie konsumpcyjnym wolność nie jest bowiem definiowana przez filozofów, reżyserów, publicystów czy literatów, ale przez urzędników.


|21

nowy czas | 7 marca 2008

takie czasy

Chichot nad tekstem Aleksandra Łojek-Magdziarz

Felietonista to często takie bydlę, które wywleka na światło dzienne różne brudy dziejące się pod jego nosem, niemal zawsze dotyczące najbliższego otoczenia, i na tym zarabia – w przypadku dużych gazet, całkiem niemałe pieniądze. Jego popularność zależy od jego poczucia humoru – w Wielkiej Brytanii przynajmniej. I zmysłu krytycznego.

centralną postacią swoich artykułów. Jej zdjęcie, leniwie półleżącej, patrzącej prosto w oczy czytelnika, ozdabia każdy felieton, w którym kipi od randek, pospiesznego seksu, komentarzy na temat rozlicznych eks. Nie ma komentarzy na temat obecnych mężczyzn, bo obecnych mężczyzn nie ma – Catherine nieustannie szuka miłości swojego życia, a że dopiero dobiega trzydziestki, jej felietony pewnie będą jeszcze przez parę lat budziły sensację rzekomo chłodnych Brytyjczyków. Catherine uprzedza swoich kochanków, że ich wyczyny zostaną opisane w druku, ale nikogo to nie zniechęca, jak zapewnia felietonistka. Opisuje jak była pijana, jak wymiotowała, jak poderwała kogoś przy barze, jak bełkotała, jak testowała gadżety erotyczne – wszystko to jest zwykle wartką opowieścią. Catherine mimo zdecydowanej odwagi obyczajowej potrafi być autoironiczna, chociaż jej felietony nie budzą śmiechu – są raczej kroniką, która docelowo winna być śmieszna, ale w istocie swej jest bardzo poważna, bywa wręcz smutna, choć ceniona. Czytelnicy piszą do niej entuzjastyczne listy (zdarza się, że piszą też do niej pastorzy, strasząc piekłem). W dobie ekshibicjonistycznej twórczości i Big Brothera Catherine świetnie wpisuje się w wiwisekcyjny trend, ale językowo nie zostawia czytelnika pod wrażeniem, raczej epatuje tym, czym najłatwiej epatować – konfiguracjami seksualnymi i własnym do nich beztroskim podejściem. Ale, jak powiedziała, bada się dwa razy w roku na obecność wirusa HIV, więc być może podnosi świadomość czytelniczą w kwestii zdrowotności.

ObserwatOr dnia cOdziennegO John Walsh również też z The Independent (gazety, którą czytam) Bywają fatalni felietoniści, nudni albo zbyt wiwisekcyjni (choć jest to starzeje się. A zatem skarży się, narzeka i marudzi, ale przyznaje się kwestia gustu), felietoniści nadęci i, rzadziej, bardzo delikatni i rozsądni. Wszystkich bezwzględnie jednak musi w Wielkiej Brytanii łączyć jedno – bezwarunkowe ukochanie sarkazmu.

Śmiech na pOgrzebie „Szkoda, że nie mogę tu z wami być” – tak miał rozpocząć się pogrzeb Milesa Kingtona, wybornego felietonisty The Independent, który miesiąc temu zmarł na raka śledziony. O tym raku miał napisać powieść, ale nie zdążył. Chciał, jak przyznał, by rak zaczął sam wreszcie na siebie zarabiać. Pogrzeb miał inne rozpoczęcie, ale i tak szybko zamienił się w wesołe zgromadzenie wielbicieli felietonisty, tak jak sobie zapewne życzył. Jego codziennie pisane felietony (do dziś stanowi to nierozwiązaną zagadkę dla dziennikarzy, jak można oddać w każdym tygodniu pięć nieskazitelnych językowo i merytorycznie felietonów i tak przez… ponad dwadzieścia lat) były perłą gatunku, bo nie krążyły obsesyjnie wokół tematów osobistych. Miles kpił ze wszystkiego i wszystkich w sposób wręcz montypythonowski, Moja sympatia do Kingtona przerodziła się w żywe uczucie, gdy przeczytałam jego opis posiedzenia bogów, które – jak to ujął – poświęcone było systemowi wyróżnień obowiązującemu w religii katolickiej. Na ten temat mieli wypowiedzieć się inni bogowie, w tym sam bóg zainteresowany. W trakcie debaty bóg katolicki deklaruje, że nie poczuwa się do odpowiedzialności za Kościół katolicki, z którym nie ma nic wspólnego. „To błyskotliwy interes, wymyślony i prowadzony przez człowieka. Głowa tej organizacji, tak zwany papież, jest postacią korporacyjną. Jednym z projektów korporacji było stworzenie świętości, która jest nonsensowna i jest tak naprawdę rodzajem natchnionego żartu a nie biznesem”. Bóg żydowski natomiast, oskarżony przez innych bogów o pochopne osądzanie wszystkich (bo na posiedzeniu czepiał się złośliwie innych), rzekł, że gdyby się nie spieszył z osądzaniem, nie „siedziałby tu z innymi bogami. Wiadomo, że zsyłał Żydom plagi, choroby, wojny, a nawet niewolnictwo pod wpływem chwilowego impulsu”. Miles Kington rzadko jednak poruszał tematy religijne. Był wszechstronnym felietonistą i bawił się słowem. Najczęściej wybierał tematy abstrakcyjne, tzw. pure nonsense, co tłumaczy jego wieloletnią przyjaźń z niektórymi członkami Monty Pythona (także niemal pewną pozagrobową przyjaźń z Tuwimem i Słonimskim, autorami „Oparów absurdu”). Potrafił poświęcić felieton na przykład dziesięciu absurdom i dziwactwom, jakie trafiają się w życiu człowieka i zawrzeć w nim dziesięcioprzedmiotową listę rzeczy, które najczęściej można znaleźć pod łóżkiem. Wśród nich małe, plastykowe dinozaury i klej do ich odpadających nóżek. Opisał także dziesięć rzeczy, które rozpadają się szybciej niż to przewiduje prawo prawdopodobieństwa, na której też znalazły się małe plastykowe dinozaury, domy i kanapki. Obecne wszędzie dinozaury przypomniały mi facecję tuwimowsko-słonimską o pani, która wyszła z domu i zostawiła odemknięty lufcik i oczywiście, kiedy wróciła, znalazła dwa kwiczoły w palcie.

w Łóżku z catherin Inni felietoniści brytyjscy są znacznie bardziej konkretni. Bywa, że bardziej konkretni już być nie mogą, jak przedstawicielka młodego pokolenia Catherine Towsend z rubryką „Sleeping Around”, poświęconą szczegółowym opisom swoich przygód seksualnych (i nie są one publikowane w brukowcu, ale również w The Independent). Catherine jest

do tego otwarcie w każdym niemal felietonie. Pisze o tym z lekką nostalgią za dawnymi czasami, kiedy był mniej krytyczny i wymagający, a jego felietony są nasycone dystansem i dowcipem człowieka, który przygląda się wszystkiemu z mało zaangażowanej perspektywy, wyjąwszy fragmenty dotyczące jego 16-letniego syna, w których Walsh zawsze acz nie wprost przekazuje, jak bardzo jest z nim związany, mimo że syn jest muzykiem, i to bardzo nieklasycznym, i za sukces poczytał sobie, że w czasie własnego koncertu zdemolował scenę – tzn., że dał z siebie wszystko. Walsh pisze złośliwie, ale jest to złośliwość iskrząca, bardzo angielska, szukająca absurdów w życiu codziennym (dlatego pewnie jego rubryka nazywa się „Tales of the City”). Ostatnio część felietonu poświęcił pomysłowi brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, czyli Home Office, mówiącemu o tym, jak przykładnie karać dzieci, które zdradzają skłonności do bezprawnych wybryków. Takim właśnie wybrykiem może być, na przykład, lepienie bałwana. Bo, jak donieśli policjanci, rzeczony bałwan (gdzie ulepiony? – nasuwa się pytanie, biorąc pod uwagę długotrwałą nieobecność śniegu w Wielkiej Brytanii) „stał się uciążliwy dla przechodniów”. Walsh przejął się i bałwanem, i umęczonymi przechodniami: „Czy mogą być państwo prześladowani przez bałwana? Czy jeśli wyglądają państwo przez okno i widzą go kilka dni z rzędu, dochodzą państwo do wniosku, że bałwan ów państwa śledzi?”. Bez felietonów świat byłby smutny. Bez felietonistów świat byłby szczególnie ponury, wypełniony bałwanami, które nas prześladują, bogami bez poczucia humoru, brakowałoby w nim kwiczołów i plastykowych dinozaurów w każdym miejscu domu. Co prawda, mogłabym żyć bez wynurzeń Catherine, ale smutno mi, że muszę bez Kingtona.


22|

7 marca 2008 | nowy czas

pociąg wiedzy express

redaguje tomasz tułasiewicz

Przecież mam dobre hamulce

MaMo, co z tyM lustreM? Wszyscy wiemy, że lustro zamienia strony: lewą na prawą, a prawą na lewą. Ale dlaczego nie zamienia góry na dół? – zapytało kiedyś moją znajomą dziecko. No, dlaczego? Odpowiedź jest dużo prostsza, przed odpowiedzią dam jednak podpowiedź. Gotowi? Proszę stanąć przed lustrem w łazience, albo chociaż wyobrazić sobie, że to robicie. Proszę wyciągnąć lewą rękę i dotknąć jej odbicia w lustrze. Następnie to samo zrobić z prawą ręką. I co? Zamienia strony? Nie, proszę Państwa, nie zamienia. Jak to zwierciadło, po prostu wszystko odzwierciedla – lewa wciąż po lewej, prawa wciąż po prawej, góra na górze, a dół na dole. Ot, cały sekret!

Wielu kierowców bezgranicznie ufa hamulcom swoich samochodów. Bo doskonałe tarcze, bo świetne zaciski, bo ABS. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę, że system ABS – wbrew temu, co oglądamy w reklamach – drogi hamowania wcale nie skraca, ale ją... wydłuża!

Włochaty rak piersi Najnowsze doniesienia naukowe mówią o odkryciu korelacji pomiędzy wewnętrzną strukturą włosa a rakiem piersi. Okazuje się bowiem, że u kobiet cierpiących na tę odmianę raka białko będące głównym budulcem włosów, tzw. alfa-keratyna, inaczej załamuje promienie roentgena (pisałem o nich szerzej dwa tygodnie) niż u kobiet zdrowych. Australijscy uczeni, którzy dokonali tego odkrycia twierdzą nawet, że są w stanie określić na podstawie budowy włosów – które przecież nieprzerwanie rosną – zaawansowanie i skuteczność terapii antyrakowej. Choć badania nie wykroczyły dotąd poza fazę laboratoryjną, mam nadzieję, że owa metoda diagnozowania okaże się w stu procentach skuteczna.

– Jak to?! – oponować (z „piskiem”) będą niektórzy fani motoryzacji. – O czym, profanie, mówisz?! Niechże więc spokojnie wyjaśnię. Dzieje się tak dlatego, że system ABS to system antypoślizgowy, którego zadaniem jest zapobieżenie zablokowania kół naszego samochodu podczas hamowania, gdyż właśnie przez to wpadamy w niebezpieczne niekontrolowane poślizgi. Działa on w następujący sposób: kiedy komputer pokładowy auta dostaje z czujnika w kole sygnał, że ślizga się ono podczas hamowania, delikatnie popuszcza nacisk klocków na tarczę hamulco-

wą. Wtedy koło, choć ciągle hamuje, zaczyna się obracać, nie dopuszczając do poślizgu. Samochód odzyskuje sterowność, pozwalając nam – ciągle hamując – wejść bezpiecznie w zakręt lub ominąć niespodziewaną przeszkodę. To ciągłe osłabianie nacisku klocków hamulcowych sprawia jednak, że nasz pojazd zatrzyma się nieco dalej. Jednak także wtedy, gdy nie używamy ABS i mamy najlepsze hamulce na świecie, nie ufajmy im ponad miarę. Nawet gdy są one w stanie natychmiast unieruchomić koło obracające się przy prędkości 200 km/h, nie oznacza to, że i samochód od razu stanie w miejscu. A nawet gdyby tak się stało, nie mielibyśmy powodów do radości, ponieważ ze względu na przeciążenie, jakie wtedy by na nas zadziałało, byłoby to porównywalne do czołowego zderzenia z murem. Auto nie może od razu się zatrzymać, bowiem zawsze pozostaje kwestia przyczepności opon – wszak to one odpowiadają za kontakt z nawierznią drogi. Każda opona w przypadku gwałtownego zablokowania kół będzie się ślizgać; jedna bardziej, druga mniej, ale absolutnie żadna nie zagwarantuje nam natychmiastowego zatrzymania się – niezależnie od tego, jak dobre hamulce zainstalowano w naszym samochodzie. Warto o tym wszystkim pamiętać, w dżdżysty dzień podjeżdżając do skrzyżowania.

O mały włos!

kinky-pinky Jeśli chłopczyk, to ubranko niebieskie, jeśli dziewczynka – wiadomo, różowe. Zalew różowych strojów, ale także gadżetów dla dziewcząt jak gumki i spinki do włosów, torebki, dla większych dziewcząt – telefony, laptopy, a nawet różowe włochate futerały na nie, stał się od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku wszechogarniający. Dziwne jest jednak to, że w Anglii nie aż tak dawno, bo w czasach, kiedy budowano wiele londyńskich domów, w których teraz mieszkamy – czyli za życia królowej Wiktorii – obu płciom przypisywano kolory odwrotne. Mały John paradował więc ubrany na różowo, a Elisabeth rodzice stroili na niebiesko. Co się więc stało? Nie wiem, proszę Państwa. Może to sprawka feministek? Bezsenność W seattle Mieszkańcy Stanów Zjednoczonych skarżą się na kłopoty ze snem. Mimo że średnia długość snu w tym kraju nie jest taka zła – 6 godz. 55 min. – to aż 84 proc. Amerykanów odczuwa senność w ciągu dnia. 58 proc. stara się ją odgonić za pomocą kawy. Co na to te 10 proc., którzy na noc łykają tabletki nasenne, nie wiadomo.

Oprócz diagnozy nowotworowej, o której wspomniałem w Expressie, można z włosów wyczytać i inne rzeczy, na przykład jaka jest nasza dieta czy ulubione używki. Na podstawie wewnętrznej struktury włosa da się nawet określić, jaką wodę pijemy! Badania, o których mowa, dotyczą proporcji izotopów pierwiastków wchodzących w skład wody, czyli wodoru i tlenu. Co ważne, izotopy te odkładają się w naszym organizmie, także we włosach; woda nie przelatuje przez nas jak sito. – Ale co to te izotopy? Przecież tlen jest tlenem, a wodór wodorem! – zagrzmi włos, przepraszam, głos rozsądku. Tak jest, ale niekiedy dwa atomy tego samego pierwiastka różnią się liczbą neutronów w jądrze. Większość atomów wodoru to tzw. izotop H1, jednak zdarzają się również atomy izotopu H2 – inaczej deuteru – z dodatkowym neutronem w jądrze. Podobnie jest z tlenem: istnieje powszechny izotop O16 i rzadszy O18. Rzadsze izotopy obu pierwiastków są jednocześnie cięższe, dlatego też cięższe są cząsteczki wody, króre tworzą. A cięższa woda gorzej paruje i niesiona w chmurze znad oceanu, szybciej spada na ziemię. Czy coś to Państwu mówi?

Właśnie dzięki temu udało się amerykańskim uczonym sporządzić mapę swojego kontynentu, która przedstawia w przybliżeniu proporcje poszczególnych „odmian” wody występującej na danym obszarze. Ciągle pamiętamy, że włosy włączają w swoją strukturę te charakterystyczne izotopy w określonych proporcjach. I dzięki temu można z dużą dozą prawdopodobieństwa ustalić, z którego rejonu wodę piliśmy w ostatnich tygodniach. Jest to cenne odkrycie dla kryminologii, pozwala bowiem na wstępne zweryfikowanie alibi podejrzanego lub ustalenie ostatniego miejsca pobytu niezidentyfikowanej ofiary. Tylko co wtedy, jeśli ktoś wzorem Michaela Jacksona pije wyłącznie butelkowaną wodę mineralną?

SZKIELETOR NA WOJNIE

» Trwają prace nad stworzeniem „superżołnierza” – lub, jak kto woli, doskonałego ekwipunku dla niego. Amerykańscy specjaliści od techniki wojskowej zaprojektowali już szereg uniformów dla członków swojej armii. Różnią się one w zależności od przeznaczenia – np. jedne z nich służyć mają do walki w klimacie zimnym, inne w gorącym, wobec czego pierwsze wyposażone są w system ogrzewania, drugie zaś w klimatyzację. Całe są oczywiście kuloodporne, podobnie jak hełm, w którym zainstalowano ultranowoczesne systemy wizyjne i celownicze, umożliwiające – w koordynacji z innymi źródłami informacji – błyskawicznie odróżnić przyjaciela od wroga czy ostrzeliwać niewidoczne z danego miejsca obiekty. Aparatura taka nie należy jednak do lekkich. Łącznie wyposażenie żołnierza przyszłości może osiągać masę nawet 60 kg, z czego duża część to ciężar baterii. Dlatego powstają (nie tylko w Ameryce) prototypy sztucznego egzoszkieletu. Egzoszkielet – brzmi tajemniczo. Co to takiego? Jest to, tłumacząc „z polskiego na nasze”, szkielet zewnętrzny. Zaprojektowany po to, by zwiększyć siłę i sprawność żołnierza w najtrudniejszych warunkach, wygląda jak dwunożny, niedokończony robot, do którego wchodzi człowiek. Steruje on owym egzoszkieletem w bardzo prosty sposób: maszyna podąża za każdym ruchem operatora dzięki szeregowi zamontowanych w niej czujników. Dzięki temu człowiek nie musi koncentrować się na jej obsłudze i całą uwagę może skupić na kontrolowaniu sytuacji dookoła. Z takim wspomaganiem podniesienie 200 kg nie stanowi problemu. Maszyna na dodatek się nie męczy. Poważny problem stanowi natomiast źródło zasilania, które musi być w miarę lekkie, bardzo wydajne i niezbyt duże. W żadnym razie nie może dojść do sytuacji, w której podczas misji bojowej egzoszkieletowi zabraknie energii, bowiem oznaczałoby to nie tylko ogromne ryzyko dla żołnierza, ale także niebezpieczeństwo przechwycenia przez nieprzyjaciela tajemnic, które na zawsze powinny pozostać dla niego zakryte. Przed inżynierami stoi więc kolejne wyzwanie: skonstruowanie odpowiedniego przenośnego źródła zasilania. Choć kto wie, może i temu zadaniu już podołali, lecz ze zrozumiałych względów nie podano tego jeszcze do wiadomości publicznej? Wyścig zbrojeń nigdy się nie kończy.


']ZRÍ GR GRPX

S PLQ L N V O R 3 GR QD WHOHIRQ VWDFMRQD

UQ\

MX RG

] WHO VWDFMRQDUQHJR

Po prostu wybierz 084 4831 4029

QDVWÆSQLH Z\ELHU] QXPHU GRFHORZ\

3ROVND tel. komórkowy /LWZD tel. stacjonarny 6 RZDFMD tel. stacjonarny ,UODQGLD tel. stacjonarny

7p/min - 087 1412 4029 5p/min - 084 4545 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029

Infolinia: 0870 041 4029 I www.auracall.com

To proste… Spróbuj teraz!

*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per second. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. Charges apply from the moment of connection to the service. Calls made to mobiles may cost more, unless specifically mentioned in the destination list. Prices are subject to change without prior notice. Information may be used for future marketing and updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet Herts EN5 5UE. Agents required, please call 0844 5453 788.


24

7 marca 2008 | nowy czas

czas na relaks

Kaziu od czasu do czasu lubi przypomnieć o sobie, po czym wyjeżdża do Londynu i znów jest spokój. Zbigniew Chlebowski

Z TEKI LICHOTY

palCem po mapie

» Zaczniemy dzisiaj od kamieni, i to dużych

mania gotowania Niezależnie, kim byli starożytni budowniczowie. I choć Stonehenge wydaje się być najbardziej znanym takim miejscem, to jednak w Anglii i Irlandii jest ich więcej. Przynajmniej o 500 lat starszy od Stonehenge jest Giant’s Ring Circle w okręgu Down. Zupełnie niedaleko Gór Mourne, które należą do najpiękniejszych zakątków i tak uroczej Irlandii. Są one na liście miejsc o szczególnych walorach przyrodniczych (Area of Outstanding Natural Beauty), o których już wcześniej rozmawialiśmy. Slieve Donard góruje nad pozostałymi jedenastoma szczytami, jak przystało na najwyższe wzniesienie Irlandii Północnej (852 m n.p.m.). Tam też płynie rzeka o tej samej nazwie co góry, uchodząca za jedno z najprzedniejszych miejsc połowu łososi, chociaż nie tylko. A zaraz na zachód od gór znajduje się jedno z najstarszych miast północnej części Zielonej Wyspy – Newry. Leży ono pomiędzy Belfastem a Dublinem, a ciekawostką jest fakt, że w przeciągu ostatnich 22 lat ceny mieszkań w tej miejscowości wzrosły o 371 procent. Nie najgorsze miejsce na inwestowanie w nieruchomości, nieprawdaż? Bardziej na zachód z okręgiem Down sąsiaduje okręg Armagh, który wiele zawdzięcza patronowi Wyspy – św. Patrykowi, o którym warto wspomnieć, bo niedługo będzie jego święto, a co za tym idzie – święto wszystkich Irlandczyków i tych, którzy czują się albo chcieliby być Irlandczykami, choćby przez ten jeden dzień. Patryk urodził się w zamożnej rodzinie, w rzymskiej w owych czasach Brytanii. Porwany w wieku szesnastu lat, został przewieziony do Irlandii i zmuszony do niewolniczej pracy. Doświadczenie to jednak nie tylko go nie załamało, lecz ugruntowało w młodzieńcu głęboką wiarę. Odzyskawszy wolność, odebrał duchowne wykształcenie, a przynaglany natchnieniem ducha wrócił do Eire i dzięki swej pobożności, wytrwałości i temperamentowi zewangelizował Irlandię. Za jego przykładem poszło wielu ludzi, a miasto Armagh stało się najważniejszym ośrodkiem chrześcijaństwa w tamtych czasach na Wyspie. Jeszcze dalej na zachód natkniemy się na hrabstwo Fermanagh. Dwa duże jeziora zwane Lough Erne łączy rzeka. Dokładnie pomiędzy nimi znajduje się miejscowość Enniskillen, gdzie można obejrzeć jeden z licznych irlandzkich zamków. To tutaj przyszedł na świat Samuel Beckett – irlandzki pisarz i poeta. Co jest znamienne dla tej okolicy, jeziora te charakteryzują się bardzo poszarpaną linią brzegową. Dzięki temu

kamieni. Nie trzeba mieszkać w Wielkiej Brytanii, by słyszeć o Stonehenge. Dech zapierająca kamienna budowla, budząca wiekowe pytanie: jak oni to ułożyli? można tam znaleźć mnóstwo wysp i wysepek. Wymienię tylko trzy. Pierwsza z nich zwana Białą – słynie z ośmiu małych figur odnalezionych w ruinach tamtejszego kościoła. Jedna z teorii doszukuje się powiązań tychże figurek ze św. Patrykiem. Następna ugościła na swoim terenie opactwo ze szczególnej budowy okrągłą wieżą wysoką na około 30 metrów. A jeszcze inna została w ostatnim roku sprzedana za sumę 695 tys. funtów. Niedawno obiecywałem bardziej proste i szybkie przepisy. Mam nadzieję, że obietnicę tę dziś spełniam należycie.

Bagietki z makrelą Mało do tej pory o tym pisałem, ale Irlandczycy uwielbiają ryby i owoce morza nie mniej niż ich wschodni sąsiedzi. Na 4 porcje przygotujmy: 4 długie bułki lub 2 francuskie bagietki, około 350 g wędzonej makreli, 150 ml naturalnego jogurtu, 2 łyżki orzechów włoskich, 1 jabłko, tymianek, miętę oraz sól i pieprz. Bułki przecinamy na połowy, wyjmujemy trochę ciasta ze środka, rozdrabniamy i mieszamy z rybą. Dodajemy posiekane świeże zioła i orzechy i doprawiamy do smaku. Jabłka kroimy drobno i dodajemy do jogurtu. Bułki wypełniamy farszem z dodatkiem jogurtowego sosu. Podajemy albo otwarte, albo złożone. Szybkie w przygotowaniu i dobre na podróż czy na piknik.

irlandzkie grzanki z serem Innym rodzajem kanapek, tym razem na ciepło, są grzanki z serem (rarebit). Na 4 osoby potrzebujemy: 8 kromek tostowego chleba, 3-4 łyżki stołowe mąki i tyleż samo masła, po 2 łyżeczki musztardy Dijon i miodu, po 200 ml mleka i piwa Guinness, około 250 g startego sera cheddar, który jest najpopularniejszym, choć nie jedynym serem Irlandii. Masło rozpuszczamy na patelni, dodajemy mąkę. W ten sposób otrzymujemy substancję zwaną z francuskiego roux. Delikatnie brązowimy na małym ogniu. Zdejmujemy z ognia i stopniowo dolewamy zimne mleko. Ponownie podgrzewamy, ciągle mieszając, aż sos się zagęści. Dodajemy musztardę i miód, a na końcu piwo. Gotujemy jeszcze około 2-3 minuty i dodajemy ser. Gdy tylko ser się rozpuści, smarujemy grubo na chleb i przyrumieniamy pod grilem albo na górnej półce w piekarniku.

zupa z małży z koprem włoskim I na zakończenie jeszcze jeden przepis. Tym razem zupa, i to z owoców morza.

Dla 4 osób potrzebujemy: około 1 kg małży z muszlami, 2 łyżki masła, dużą cebulę, 1 średnią marchew, 250 ml gęstej śmietany, 1 główkę kopru włoskiego (fennel), liść laurowy, ząbek czosnku, świeży szczypiorek, gałązkę tymianku, pół litra bulionu rybnego, 2 łyżki oliwy, pół litra rosołu z kury, 250 ml białego, wytrawnego wina. W sporym garnku rozpuszczamy masło, wkładamy posiekaną w kostkę cebulę i w pociętą półtalarki marchew, następnie podsmażamy, aż warzywa zmiękną. W międzyczasie zagotowujemy wino z bulionem rybnym, ziołami i koprem włoskim. Od chwili zawrzenia odliczamy 3-4 minuty i dodajemy małże. Gotujemy, aż się otworzą. Świeże małże poznaje się między innymi po tym, że są szczelnie zamknięte. Całość przecedzamy. Obieramy małże i pozostawiamy na później. Tak otrzymany bulion razem z rosołem z kury dodajemy do warzyw. Zagotowujemy pozwalając trochę odparować. Dodajemy śmietanę, doprawiamy do smaku. Małże wykładamy na talerz i zalewamy zupą. Posypujemy drobno posiekanym szczypiorkiem. Dobrze smakuje ze świeżym pieczywem. Smacznego!!!

Szybkie dania mogą być smaczne. Widziałem kiedyś w restauracji walijskiej slogan: We do not serve fast food, we serve food fast.

absurd tygodnia tym razem premier donald tusk wybiera się za ocean, oczywiście samolotem rejsowym. obywatel (poddany) nie bardzo wie, co z tym zrobić, bo w końcu taki premier reprezentuje polskę i nie powinien ginąć w tłumie. a tu nie tylko samolotem rejsowym, ale też i z przesiadką, z czego skorzysta nowojorska polonia. i na tym wątpliwym efekcie „gospodarnego pana” tanie państwo się kończy. Bo jak się okazuje, wtedy kiedy premier jest w powietrzu, przydzieleni mu piloci też latają, i to w dodatku na starym sprzęcie, narażając swoje życie, ale nie premiera (tutaj hierarchia została zachowana). latają, ponieważ taki już ich zawód, nie mogą wyjść z wprawy i ćwiczenia są obowiązkowe, podobnie, jak badania lekarskie. ponadto ta elitarna jednostka nie docenia poświęceń swojego szefa i domaga się podwyżek. i jak tu realizować ideę taniego państwa? „Co tanie, to drogie” – mawiali ludzie, którzy z marketingiem i wizerunkiem nie mieli nic wspólnego, ale swoje wiedzieli.


|25

nowy czas | 7 marca 2008

czas na relaks sudoku

średnie

łatwe

8

3 7 5

6 4 9 2 5

9 6 1 5 4 9 8 1 7 8

7 6 4 8 7 2 6 3

7 3 5 6 1 4 7 9 2

trudne

9 4 5 3 7 8 5 7 6 6 3 4 9 7 3 9 3 9 1 2 2 5 6 5 1 4 8 4 6 9 1 2

4 3 6 1 2 8 7 4

9

4

5 1

6

8

2

2

1 3

2

9 3 5 8 6 5 9 4

8

krzyżówka

horoskop

BARAN 21.03 – 19.04 Mogą ujawnić się Twoje wszystkie skrywane dotąd napięcia i różnice zdań. Trudno będzie pójść Ci na kompromis z kimkolwiek, a właśnie to powinieneś zrobić, jeśli chcesz załagodzić sytuację. Będziesz tak przywiązany do swojego zdania, że przestaniesz odróżniać, co jest istotne, a co nie. Uważaj tylko, aby nie podejmować zbyt pochopnie decyzji.

BYK

20.04 – 20.05

Czas nie sprzy ja mi ło snej sie lan ce, za po wia da ją się burz li we kon fron ta cje. Nie ła two wy ra zić swo je uczu cia, gdy part ner się na nie za my ka lub wręcz za cho wu je nie przy chyl nie. Od no wisz te raz kon tak t y z przy ja ciół mi i zna jo my mi miesz ka ją cy mi za gra ni cą. Czę ste te le fo ny i ser fo wa nie po in ter ne to wej sie ci przy bli ży Ci świat, na wet je że li fi zycz nie ni gdzie da lej się nie wy bie rzesz.

BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06

Mo żesz to czyć z do mow ni ka mi za żar te bo je „ide olo gicz ne”, bez dusz nie upie ra jąc się przy słusz no ści swo ich po glą dów. Je śli ro dzi na na ogół z To bą się zga dza, te raz też nie po win no być więk szych spięć, co naj wy żej burz li we dys ku sje. Z przy ja ciół mi pro wa dzić bę dziesz praw dzi we te le fo nicz ne kon fe ren cje, ale ra czej za brak nie Ci cza su, by spo tkać się z ni mi.

RAK 22.06 – 22.07

Pra ca bę dzie Cię ko chać, ale bez wza jem no ści. To, co ro bisz, wy da Ci się ma ło in spi ru ją ce lub zbyt mo no ton ne i ru t y no we. Wy glą da na to, że roz glą dasz się już za ja kąś no wą pra cą lub o tym my ślisz. W dru giej po ło wie ty go dnia po wi nie neś wię cej uwa gi po świę cić zdro wiu, opo zy cja Słoń ca do Two je go zna ku nie sprzy ja wi tal no ści.

LEW 23.07 – 22.08

Cią gle jesz cze bę dzie mię dzy To bą a Two im part ne rem spo ro na pię cia i skry wa nej zło ści. Za czy na się bar dzo do bra pas sa dla spraw Two je go ser ca. Pod opie ką We nus cie szyć się bę dziesz więk szym niż za zwy czaj po wo dze niem i lu dzie bę dą Ci życz liw si. Wo kół Cie bie za pa nu je mi łe oży wie nie. Mo że na wią żesz in te re su ją ce kon tak ty to wa rzy skie al bo za wo do we?

PANNA 23.08 – 22.09

W swo im ży wio le w tym ty go dniu bę dą Pan ny pra cu ją ce na sa mo dziel nych sta no wi skach lub pro wa dzą ce wła sną fir mę. Układ pla net wy zwo li w To bie ini cja t y wę i bar dzo bę dzie Ci się po do ba ło to, że mo żesz sam po dej mo wać de cy zje. Ale im bar dziej je steś w pra cy za leż ny od in nych, tym uważ niej mu sisz kon tro lo wać swo je re ak cje.

GA WA 23.09 – 22.10

ZIOROŻEC

KO 22.12 – 19.01

Nie wy klu czo ne, że wie le osób oka że Ci swo ją sym pa tię i wspar cie. Oczy wi ście zbie rzesz to, co wcze śniej za sia łeś. Praw do po dob nie wy war łeś wcze śniej do bre wra że nie i stąd po wrót tych do brych ener gii. Nie któ re zo dia kal ne Wa gi uli tu ją się nad pew ny mi oso ba mi i udzie lą im swo je go wspar cia i wszel kiej po mo cy.

Wasz zwią zek za czy na prze cho dzić me ta mor fo zę a je śli mie li ście ostat nio złe chwi le, po trak tuj cie to ja ko zbu rze nie sta r ych struk tur i po wsta nie no wych, o wie le moc niej szych fun da men tów Wa sze go związ ku. Sa mot ne Ko zio roż ce mo gą spo tkać ko goś in te re su ją ce go pod czas ja kichś wy pa dów czy im prez.

Ener gia w tym ty go dniu sprzy ja oso bom uczą cym się i po dró żu ją cym. Bę dzie spo ro cha osu i za mie sza nia, w związ ku ze spra wa mi urzę do wy mi. Dzię ki Two jej prze bo jo wo ści więk szość z nich za ła twisz po swo jej my śli. W gwiaz dach jest za pi sa ne du że oży wie nie w dzia łal no ści biz ne so wej i han dlo wej, ale nie któ re śmia łe po my sły mo gą być od ra zu na spa lo nej po zy cji.

Mo żesz za an ga żo wać się w ja kieś spra wy praw no -urzę do we i so cjal ne. Spo dzie waj się umiar ko wa nych suk ce sów i licz nych za wi ło ści. Bę dziesz też naj praw do po dob niej w po sia da niu znacz nych środ ków fi nan so wych, ale Twój spo sób dys po no wa nia ni mi bę dzie po zo sta wiał wie le do ży cze nia.

PION SKOR 23.10 – 21.11

STRZELEC 22.11 – 21.12

Jed nym sło wem, mo żesz być zda ny na życz li wość płci pięk nej. Ko bie t y bę dą klu czem do ja kichś drzwi, któ re ze chcesz otwo rzyć. Te Strzel ce, któ re te raz znaj du ją się w nie sprzy ja ją cych im sy tu acjach, mo gą li czyć na po par cie i opie kę Lo su. Nie wy klu czo ne, że w tym ty go dniu zo sta niesz uwol nio ny od swoich bie żą cych pro ble mów.

NIK WOD 20.01 – 18.02

BY

RY 19.02 – 20.03

Uni kaj du że go za do wo le nia z sie bie i aro gan cji, bo ta ką po sta wą za prze pa ścisz szan sę na suk ces. Kon tak ty z przy ja ciół mi po win ny uło żyć się dość sym pa t ycz nie. Chy ba, że masz wo bec nich ja kieś dłu gi lub in ne zo bo wią za nia... To tro chę po psu je Twój na strój i wza jem ne sto sun ki. Uwa żaj na to, z kim masz do czy nie nia, bo nie któ rzy lu dzie mo gą wy raź nie po gar szać Two je sa mo po czu cie.


26|

7 marca 2008 | nowy czas

jak drobne? ja k zzamieszczać amieszczać oogłoszenia głoszenia d r o b ne ? AbY ZAMIEśCIć OGŁOSZENIE KOMERCYJNE skontaktuj się z

OGŁOSZENIA ZWYKŁE Aby zamieścić ogłoszenie drobne w dziale: „Zatrudnię”, „Szukam pracy”, „Kupię”, „Sprzedam”, „Mieszkania do wynajęcia”, „Oddam za darmo”, „Towarzyskie” wyślij SMS: NC + treść ogłoszenia (np. NC oddam kota...) na numer 67070. Otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CORRECT.

ia Ogłoszen e w o k ram 0. 1 £ d już o O I N A T NIE! I W YGOD rtą! Zapłać ka

działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 ogłoszenia komercyjne

w ramce kolorowe

do 15 słów

£10

£15

do 30 słów

£15

£25

Koszt ogłoszenia £1,50 (plus opłata operatora)

MIESZKANIE dO WYNAJęCIA

Pokoje dwuosobowe w czystym, przytulnym domu z ogrodem, w nowo wyremontowanym domu, okolice Sutton, Wallington, Morden, hickbridge. £120/tydz. dwa tygodnie depozytu, rachunki wliczone. Tel. 07863210132

Pokój dwuosobowy w czystym, przytulnym domu z ogrodem, w nowo wyremontowanym domu, blisko stacji Tooting. £120/tydz. dwa tygodnie depozytu, rachunki wliczone. Tel. 07863210132

Leyton, Stratford. Duzy dwuosobowy pokój w umeblowanym (internet), czystym domu z ogrodem. £110/tydz. Rachunki wliczone. Tel. 0790 454 6630. Muswell Hill. Dwójka £95 (dlajednej osoby £80) w umeblowanym (int., tv) czystym mieszkaniu. Rachunki wliczone. Tesco – 5 min. Stacja Highate lub Bouds Green – 15 min. Tel. 0790 454 6630 Stratford/Leyton pokoje 1- i 2-os w domu do wynajecia. Cena £75 i £115/tyg. Dwutygodniowy depozyt. Tel. 0781 171 6601 Leyton. 5min. do stacji. Dwie dwójki – £90 i £110/tyg. i dwie jedynki – £70 i £75/tyg – w umeblowanym (internet), czystym domu z ogrodkiem. .Rachunki wliczone. Tel. 0790 4546630.

SZUKAM PRACY

Drogi pracodawco, szukasz solidnego, dyspozycyjnego, lojalnego pracownika? Jeśli tak to czekam na wiadomość! Podejmę każdą pracę od zaraz. Tel.07523210670, Rafał.

ZATRUdNIę

Firma Avon poszukuje konsultantow w Londynie dolacz do nas i zarabiaj tel.07817896537 Agnieszka

SPRZEdAM

Sprzedam Mercedesa E220, automat 1996 rok, 110 tys. przebieg, cena 950 funtow. Tel. 0781 581 9879. Sprzedam Fiata Bravo 1.3 16V, 1999 rok,76 tys. przebieg, bardzo ładne, czyste auto. 950 funtow. Tel.0781 5819879 Sprzedam Mercedesa E220, automat 1996 rok, 110 tys. przebieg, cena 950 funtow. Tel. 0781 581 9879. Sprzedam Vauxhall Vectra kombi, 1999 rok, MOT, Road Tax skończy się w tym miesiacu doskonala kondycji klimatyzacja alufelgi 950 funtow tel.07815819879

USŁUGI

SEbASTIAN FLUdER dyplomowany rehabilitant, masażysta leczy skoliozę u dzieci, bóle pleców, zapalenia korzonków nerwowych, kontuzje sportowe; rehabilitacja po chorobach układu neurologicznego; masaż jako relaks; Tel. 07783144365

PAZNOKCIE akryl, żel, manicure, pedicure, hENNA z regulacją, depilacja woskiem. przyjmuję w domu, Greenford. Pięć lat doświadczenia. Monika 07835412859,

LAbORATORIUM MEdYCZNE: ThE PATh LAb Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616

WRóŻKA SEbILA, przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. Tel. 07988553378

TRANS-POL Wywóz śmieci, przeprowadzki, pomoc drogowa 24/7 , auto laweta. Tel. Andrzej 07862278730 lub 29

USTAWIANIE ANTEN SATELITARNYCh. Tanio, szybko i dokładnie. Southampton i okolice Rafał. Tel. 07845130500 rafbialy@o2.pl

„Traffic 24” POLSKA-ANGLIA, małe paczki, duże ładunki. Pewnie, szybko, solidnie. Od drzwi do drzwi. +44 775590222; +48 663211000; traffic24@onet.eu

FIZYKOTERAPIA, MASAŻ: szwedzki, limfatyczny, twarzy i głowy, aromaterapia. Małgorzata Mobile: 0793 338 8935

Anteny satelitarne. Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóceń, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny. Tel. 0751 526 8302

Lubisz domowe wypieki? Masz urodziny, imieniny? Nie masz czasu? Zrobię to za Ciebie. Gwarancja jakości oraz niskiej ceny. AGATA Tel. 0795 7978398

KRęGARSTWO, REhAbILITACJA, Manualna terapia, diagnoza, bioenergoterapia, Porady. Skutecznie i szybko. Tel. 0795 867 7615

WARSZTATY SAMOROZWOJU Sprzedam Mercedesa E220, automat, 1996 rok, 110 tys. przebieg, cena 950 funtow. Tel. 07815819879 Sprzedam Geugeota 306xsi. P rej. 65tys przebieg. Jeździ doskonale. Czysty. Road Tax i MOT. 650 funtow. Tel. 0781 5819879

bUSSINES FOR SALE established Polish shop in Sheffield (since 2005). Big shop. No competition £6000 taking per week (35% profit) £12000 rent and rate per year Tel. 07859045885

(METODA KONSTELACJI RODZINNYCH m.in. BERTA HELLINGERA ) 15 i 16 MARZEC 2008 (POSK) „Wyrażanie siebie” rozwijanie talentów, osiągniecie sukcesu, uaktywnienie własnego potencjału. Praca z „traumami” - głębokimi emocjonalnymi zranieniami, które tkwią w naszej podświadomości pochłaniając energie, zamykając na miłość, ograniczając działanie. „Związki partnerskie i małżeńskie” – wyrażanie miłości, tworzenie bliskości i otwartości. Seksualność: spełnienie. Wolność i witalność w związku. Problemy w trudnym związku z partnerem, samotność w związku. „Związki międzyludzkie” – wyrażanie siebie wobec autorytetów rodzinnych i w pracy zawodowej. Informacje i zapisy: trybowska7@wp.pl; tel.07830329263

Paczka do 15 kg od 15 funtów!


|27

nowy czas | 7 marca 2008

ogłoszenia Employer: Meridian Business Support Closing Date: 25/04/2008 Duration: TEMPORARY ONLY

job vacancies CHEF OF POLISH CUISINE Location:,DERBY, DERBYSHIRE Hours: 45 PER WEEK, 10AM-3PM / 5PM10PM 5 DAYS IN 7 Wage £9 PER HOUR + ACCOMMODATION Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Employer: QS Recruitment Duration: PERMANENT ONLY

Description: An experience Chef is required to prepare and cook Polish dishes in a lively 50 cover restaurant. Other duties involve menu planning, ordering stock and all other related tasks as required. Applicants must have had experience of preparing Polish food and hold relevant catering qualifications. Accommodation provided. Pleas apply by telephone to Stuart Hollingsworth on UK number 01332 602020. Please quote UK reference DBY/114862 How to apply: You can apply for this job by telephoning 01332 602020 and asking for Stuart Hollingsworth.

SUPERVISOR Location: PRISTON BATH AVON Hours: 40 HOURS A WEEK MONDAY-FRIDAY 8AM-4.30PM Wage: £11.00 PER HOUR TO START Work Pattern: Days Employer: Slender Glaze LTD Duration: PERMANENT ONLY

Description: Must experience or knowledge carpentry or joinery. Role will involve liasing with existing staff and helping out with the manufacture of wooden windows and doors. Will be supervising staff, need to communicate effectively with employees in both English and Polish. Will be entitled to 20 days annual leave. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0176 1470870 ext 0 and asking for PETER BALE. CLASSROOM ASSISTANT (POLISH SPEAKING) Location: LLANELLI, DYFED Hours: DAYS Wage: TENANT Work Pattern: Days , Term-Time

Description: Meridian Education require a Polish speaking Classroom Assistant for a long term position in a local school. No formal teaching experience is required, the successful applicant will have worked with children or have an interest in child welfare and education. A good understanding of both English and Polish is essential. Candidates will be required to undergo an Enhanced Disclosure CRB Check or produce an original CRB dated less than two years ago. Meridian Education will provide candidates with a new CRB Check (subject to a fee) if required. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01792 450150 and asking for Nick Rees.

will include assisting the dentist with all procedures, booking appointments, answering the telephone and all related tasks. It would be an advantage to speak either Finnish, Turkish, Swedish, Baltic, Russian or Polish. CVs are to be delivered personally to Mr Abadian at the dental surgery. No postal CVs will be accepted. Exceptions are made for those who live abroad, as they can post their CVs. No phone calls to arrange an interview. Applicant to came round to employers address personally with their CV. No phone calls or posted CV's will be accepted How to apply: You can go and see the employer about this job without telephoning beforehand. Ask for Dr Abadian at Morris House Dental Surgery, Waltheof Gardens, Tottenham, London, N17 7EB.

RECRUITMENT CONSULTANT CLEANING SUPERVISOR Location: LONDON E11 Hours: 20 HOURS PER WEEK, MONDAY FRIDAY, BETWEEN 6AM - 5.30PM Wage: £6.50 - £7.00 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Sodexho Duration: PERMANENT ONLY

Description: Must have previous supervisory experience. You will be looking after a team of Polish cleaners so it would be an advantage if you possess a knowledge of the Polish language. Duties include supervising the cleaners, stock taking, and some cleaning to cover illness. Will work split shift, 6am - 8am, then 3.30pm - 5.30pm Wage is dependant on experience. Successful applicants are required to provide an standard disclosure. Employer will meet disclosure expense. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0208 5343210 or 07929 743479 and asking for Justyna Wieczorek to arrange an interview, complete and keep a jobcentre application form Job Center. RECEPTIONIST/DENTAL NURSE Location: LONDON N17 Hours: 24 HOURS PER WEEK MONDAY, TUESDAY & FRIDAY 9AM - 6PM Wage: MEETS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days Employer: Morris House Dental Surgery Duration: PERMANENT ONLY

Description: No previous experience required, as training will be given. Duties

Location: BOURNEMOUTH Hours: 37,5 Wage: depending on experience Work Pattern: Days Employer: Staff for You Limited Closing Date: 30/03/2008 Duration: PERMANENT ONLY

Description: Bi-lingual Polish and English speaking recruitment consultant required to start at the end of March in recruitment agency in Bournemouth. Applicants should have office experience, excellent telephone manners and communications skills. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01202 313433 and asking for Joanna Wypchol, alternatively e-mail your CV with covering letter on joanna@staff4youltd.com

which may cause embarrassment. Must have a valid passport as may be required to go abroad to sales shows abroad. 20 days holidays provided and bank holidays. Exempted vacancy - employment Equality Act (Age) Regulations 2006 Applicants are to send their CV by post either to David MacAuley or Dee Shaw only. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to David MacAuley at Turbosat International Ltd, Legacy House, Church Road Business Centre, Church Road, Sittingbourne, Kent, ME10 3RS. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office.

CV and a covering letter, with details of your availability, to the Vacancy Services Manager at Cwmbran Jobcentre. 42 Gwent Square, Cwmbran, Torfaen, NP44 1PL. Please quote CWM/26644 How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference CWM/26644.

TRAINEE SALES

SALES REPRESENTATIVE

REPRESENTATIVE

Location: LONDON N7 Hours: 45 HOURS PER WEEK MONDAYSATURDAY BETWEEN 8AM-5PM Wage: £12,000 PLUS COMMISSION PA Work Pattern: Days , Weekends Employer: Medito Ltd

Location: CWMBRAN, GWENT Hours: 40 HOURS, MONDAY TO FRIDAY, BETWEEN 8AM TO 5PM Wage: NEGOTIABLE PLUS COMMISSION Work Pattern: Days Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY

Description: Must speak two languages from Polish, Russian and English. Full product knowledge training will be given by company. Will travel to Poland and Russia from time to time. Once fully trained in product knowledge will be selling & translating orders for company over telephone and in person. Previous face to face selling experience preferred. Duties include selling print rollers and making calls to customers also making and placing orders. Whilst out of country may be working longer hours. EEA applicants from outside the UK send your

Duration: PERMANENT ONLY

Description: Must be presentable and confident for client meetings, experience in sales is preferred but not essential. Must hold a full driving licence. Good communication skills are essential. Ability to speak Polish is advantage. Duties include visiting shops and advertising/selling the products to new and existing businesses. Saturday hours 10am-1pm How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Ismal Has at Medito Ltd, 1st Floor,, 73 Holloway Road, LONDON., N7 8JZ. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office.

SALES PERSON Location: SITTINGBOURNE, KENT Hours: 40 HOURS PER WEEK, MONDAY FRIDAY, 8.30AM-5.30PM Wage: £14,500 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Turbosat International Ltd Closing Date: 07/03/2008 Duration: PERMANENT ONLY

Description: Vacancy not suitable for under 18's. Must have own transport and clean driving licence due to location of company. Will be dealing with international sales. Ability to speak either Polish or Czech and English is essential as will be selling to people in Poland and Czech Republic. Duties involve handling adult viewing cards

DEAN MANSON SOLICITORS KANCELARIA PRAWNA Tel: 020 8767 5000 Mon-Fri 09:30-17:30, Sat 12:00-17:00 Kontakt: Katarzyna Bogucka (Trainee Solicitor) Solicitors: M. Mansoor, E. Baig, S. Bhatti Sprzedaż, kupno domów i mieszkań wynajem sklepów, biur etc Prawo pracy Prawo rodzinne Odzyskiwanie długów Prawo imigracyjne (pobyt stały, obywatelstwo) Prawo handlowe (kontrakty, biznes, spółki) Landlord and Tenant (spory, konrtakty) Odszkodowania powypadkowe (No win no fee) Odwołania od decyzji urzędowych Prawa człowieka i obywatela Testamenty, prawo spadkowe Spory/sprawy sądowe Prawo karne 243-245 MITCHAM ROAD, LONDON SW17 9JQ www.dmansonsolicitors.com Regulated by the Solicitors Regulation Authority


28|

7 marca 2008 | nowy czas

co się dzieje film

muzyka

Alvin and the Chipmunks

Usłyszeć Szept Anioła

animacja, 2007 r. reż. Tim Hill 8 marca, godz. 11.00 Rio Cinema 107 Kingsland High Street, E8 Opowieść o przygodach trzech wiewiórek, które wprowadzają się do domu początkującego kompozytora piosenek i pomagają mu zrobić wielką karierę.

Wieczór poetycko-muzyczny 8 marca, godz. 19.30 2 Devonia Road, N1 8JJ Sala pod kościołem Bilety: £8, rezerwacja: 07775861651 Wiersze ze swojego ostatniego tomiku recytuje Helena Werda. Towarzyszyć jej będzie zespół muzyczny.

Dwa filmy z Elisabeth Taylor Riverside Studios Crisp Road, W6 9RL Bilety: £7.50 za obie projekcje 9 marca, godz. 13.45 Butterfield 8 dramat, 1960 r. reż. Daniel Mann Piękna prostytutka postanawia zmienić swoje życie. Poznaje nieszczęśliwego w małżeństwie prawnika i zakochuje się w nim bez pamięci. 9 marca, godz. 15.55 Cat on a Hot Tin Roof dramat, 1958 r. reż. Richard Brooks Brick przeżywa kryzys spowodowany śmiercią przyjaciela. Szuka ucieczki w alkoholu i odwraca się od żony, zmysłowej Maggie, która za pomocą wszelkich środków walczy o jego miłość.

Woyzeck

Janusz Carmello & Kelvin Chrystian Band 8 marca, godz. 20.30 Jazz Cafe POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £5 Jazz jak za dawnych lat – trębacz Janusz Carmello z zespołem zagrają utwory takich kompozytorów jak Clifford Brown, Duke Jordan, Richard Rodgers czy Jerome Kern. Jazz i Poezja 9 marca, godz. 18.00 Jazz Cafe POSK Bilety: £8 Inauguracja nowego cyklu, w którym polscy i międzynarodowi poeci będą recytować swoje wiersze przy akompaniamencie jazzowych zespołów i solistów. Jako pierwsza wystąpi poetka Helena Werdy, której będzie towarzyszył 10-osobowy zespół.

The Other Boleyn Girl dramat, 2008 r. reż. Justin Chadwick 10 marca, godz. 15:00, 18:15, 20:45 Barbican Centre Silk Street, EC2Y 8DS Siostry Boleyn rywalizują o względy króla Henryka VIII. Barwny obraz życia i szokujących zwyczajów panujących na dworze najsłynniejszego króla Anglii.

21 Dean Street, W1D 3NE Bilety: £10 Rezerwacja: 08704296883 lub przez internet: www.purchase.tickets.com Krótki, pełen humoru i niekończących się gagów dramat. Dwoje przesympatycznych bohaterów udaje się w podróż życia po Polsce.

The Violent Clam Le Quecum Bar, 42-44 Battersea High Street, SW11 9 marca, godz. 19.00 Bilety: £10 Koncert cygańskiej muzyki z Bałkanów. Zespół poprowadzi saksofonista Alejandro Toledo.

Be Kind Rewind

MegaYoga zaprasza: AbradAb i goście

komedia, 2007 r. reż. Michel Gondry Pewien mężczyzna by zniszczyć elektrownię, tworzy silne pole elektromagnetyczne. Przez przypadek pole niszczy wszystkie kasety wideo w wypożyczalni, w której pracuje jego najlepszy przyjaciel.

9 marca, godz. 19.00 Klub Cargo, 83 Rivington Street, EC2A 3AY Bilety: £12 (przedsprzedaż) £15 (w dniu koncertu) Gośćmi AbradAba będą: Gutek (Indios Bravos), Joka (Kaliber 44) i DJ. Bart (Mad Crew).

nowy czas darmowe bilety Po 5 wejściówek na:

Kat, Maleńczuk and his Pocket Band Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC NAZWA IMPREZY (w zależności od tego, którą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej

Nigel Kennedy 12 marca, godz. 19.30 Royal Festival Hall, Belvedere Road, South Bank, SE1 8XX Bilety: £8-£45 Nigel Kennedy i Royal Philharmonic Orchestra zagrają Koncert skrzypcowy i II Symfonię Williama Elgara, uważaną za jeden z najważniejszych utworów tego gatunku w XX wieku.

wystawy

Southwark Playhouse, Shipwright Yard, SE1 2TF Pn-sb, godz. 19.30pm Bilety: £7-£20 Georg Buechner zmarł w wieku 24 lat, pozostawiając nieukończoną, osnutą na faktach sztukę o poniżanym i gnębionym fizylierze Woyzecku, który popada w szaleństwo, zabija ukochaną a potem siebie.

spotkania Soho Theatre Talks Polish in Britain Soho Theatre, 21 Dean St, London, W1D 3NE 11 marca, godz. 19.00 Bilety: £5 Dyskusję na temat ostatniej fali polskiej emigracji poprowadzi Marek Kaźmierski.

Banksy Poezja w British Library Andipa, 162 Walton St, SW3 2JL Pn-pt, godz. 9.30-18.00, sb. 11.00-18.00 Wystawa prac graffiti jednego z najgłośniejszych współczesnych artystów. Cranach Royal Academy of Art, W1J OBD Codziennie od godz. 10.00 do 18.00, pt do godz. 22.00 Bilety: £8 Ponad 70 prac niemieckiego twórcy okresu renesansu. Łukasz Cranach Starszy był malarzem, rysownikiem i ilustratorem książek. Renoir at the Theatre Courtauld Institute, Somerset House, The Strand, WC2R 0RN Codziennie 10.00-18.00 Bilety: £5 Obrazy Augusta Renoira i Edgara Degas oraz Mary Cassatt, amerykańskiej malarki doby impresjonizmu. Antony Gormley White Cube Mason's Yard, 25-26 Mason's Yard, SW1Y 6BU Wt-sb godz. 10.00-18.00 Dwie nowe instalacje tego popularnego brytyjskiego artysty.

teatr Teatr Syrena zaprasza: „Madejowe łoże” 8 marca, godz. 16.00 9 marca, godz. 13.00 i 16.00 Sala Teatralna POSK 238-246 King Street, W6 0RF Informacje pod nr tel.: 07770765983

www.nowyczas.co.uk

Dorota Masłowska w Soho Theatre

Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wysłania SMS to £1,50 + standardowa stawka operatora

A Couple of Poor, Polish-Speaking Romanians Do 29 marca Soho Theatre

14 marca, godz. 13.00 Pearson Gallery The British Library St Panckras, NW1 2DB Poetka Maria Jastrzębska będzie czytała po polsku i angielsku poezję polskich poetów awangardowych. Spotkanie jest częścią wystawy Breaking The Rules poświęconej sztuce awangardowej z początków XX wieku.

już wkrótce Anna Gonta zaprasza: Aukcja i koncert Janusza Koguta 14 marca, godz. 19.00 Jazz Cafe POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £6 Pianista Janusz Kohut znany jest stałym bywalcom Jazz Cafe, bo grał tam już kilka razy. Tym razem jego muzyka wzbogaci aukcję obrazów polskich i brytyjskich artystów, z której dochód zostanie przeznaczony dla Jacka Zieliń-

skiego. Odbędzie się również wernisaż malarstwa Leszka Kucza. Megayoga przedstawia : KAT & Roman Kostrzewski 15 marca, godz. 19.00 Klub Underworld 174 Camden High Street, NW1 0NE Bilety: £14 (przedsprzedaż ) £16 (w dniu koncertu), dostępne na www.ticketweb.co.uk oraz w polskich sklepach. Po raz pierwszy w Londynie zagra legenda polskiej sceny metalowej. Koncert ten jest częścią trasy koncertowej promującej nowe DVD zespołu pt. „Życie po życiu”. Ewa Becla zaprasza: Mój Dzikus 15 marca, godz. 19.00 Sala Teatralna POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: £15/£13, rezerwacja: 0778 8410 122;0208 9973629 (dzikus) Justyna Sieńczyłło w autorskiej komedii małżeńskiej Emiliana Kamińskiego. Buch zaprasza: Mr Maleńczuk & his Pocket Band 16 marca, godz. 20.00 (drzwi otwarte od godz. 18.30) Cargo, 83 Rivington Street, EC2 3AY Bilety: 15£/18£ Pocket Band Macieja Maleńczuka tworzą wybitni muzycy: Antoni„Ziut” Gralak (grał m.in. z Stanisławem Sojką, Justyną Steczkowską) na trąbce i Jakub Leonard Rutkowski na perkusji. Institute of undefined Arts zaprasza: Juniormatograph: Filmy dla dzieci w kinie Vue Szatan z siódmej klasy komedia, 1960 r. reż. Maria Kaniowska 16 marca, godz. 15.00 Vue Cinema West 12 Shopping and Leisure Centre Shepherds Bush Greek, W12 8PP Bilety: £5,50 (zniżki dla grup!) www.ioua.org. Adam odkrywa system pytania profesora Gąsowskiego. Nauczyciel zaprasza go na wakacje do pałacyku swego brata, gdzie nikt nie potrafi wyjaśnić kradzieży drzwi. Film zachował nastrój i humor powieści Makuszyńskiego.


|2

nowy czas | 7 marca 2008

port

redaguje Daniel Kowalski d.kowalski@nowyczas.co.uk

piłKa nożna

Dorset Division one

W połowie drogi do Premier League Daniel Kowalski

Polonia Bournemouth to kolejna ciekawa inicjatywa piłkarskiego środowiska polonijnego. Choć klub istnieje od niespełna dwóch lat, jest już w połowie drogi do występów w Premier League. Taki scenariusz to oczywiście tylko marzenia, ale jeśli wszystko dalej się będzie tak rozwijało, być może już w niedalekiej przyszłości powstanie w Anglii pierwszy w pełni profesjonalny polonijny klub piłkarski. Klub z Bournemouth powstał przed dwoma laty. Początkowo jej założyciele chcieli zagrać w lidze piłkarskich „piątek” w Londynie, jednak po konsultacjach postanowiono, że zespół zostanie zgłoszony do regularnych rozgrywek pod egidą angielskiej federacji. – Ktoś kto kiedyś grał w piłkę trochę poważniej niż tylko na podwórku, zawsze będzie obciążony tym sportem – mówi jeden z założycieli oraz prezes klubu, Adam Skaza. – Gdzieś

tam w środku, nie wiem - w sercu, czy też w duszy – ta piłka będzie zawsze. Wiele razy wraz z grupą najbliższych kolegów szliśmy gdzieś sobie pokopać, ale to nie było tak do końca to, czego nam najbardziej brakuje. A brakowało tej adrenaliny towarzyszącej meczom o stawkę. Ta stawka nie musi być wysoka, ale musi być, wtedy czujesz, że to co robisz, ma sens i daje satysfakcję — tak w skrócie Skaza łumaczy powód powstania klubu. Przełomowym momentem były mistrzostwa świata w Niemczech. To właśnie po nich zaczęto zbierać chętnych, organizować sprzęt. Jak zawsze, początki nie były zbyt obiecujące. Z trudem uzbierano 16 zawodników, na zgłoszenie zespołu do rozgrywek 2006/2007 było już jednak za późno. Zespół skupił się więc na treningach i organizacyjnym przygotowaniu do kolejnego sezonu. Udało się prawie wszystko. Prawie, bowiem w dalszym ciągu zespół nie ma sponsora. Kadrę klubu tworzą zawodnicy, którzy w przeszłości ocierali się o drugą ligę, są jednak również gracze z klasy B. Bardzo często okazują się lepsi o tych z okręgówek. Polonia wystartowała od razu w Dorset Division One, która jest odpowiednikiem trzynastej ligi. To i tak nieźle, ponieważ w Anglii mamy aż dwadzieścia cztery poziomy rozgrywek! Po piętnastu kolejkach nas zespół

ma na swoim koncie trzydzieści trzy punkty i zajmuje piąte miejsce. Szanse na awans są więc bardzo realne, tym bardziej, że mający siedem „oczek” więcej lider, rozegrał aż pięć meczów więcej. W ostatniej kolejce w meczu na szczycie Polacy rozgromili wicelidera FC Stouarpine, aż 5:0 (3:0)! To był prawdziwy sprawdzian umiejętności, ponieważ tak na dobrą sprawę do tego momentu nikt nie mógł jednoznacznie ocenić na co stać naszą ekipę. Hat-trickiem popisał się Paweł Tomczak, a oprócz niego na listę strzelców wpisali się Maciej Jaktasz oraz Łukasz Baliński.

przysłowiowy nuż na gardle –18 pozycja w tabeli – zagrają z werwą i bezkompromisowo – 6-1-7 u siebie-. Zresztą udowodnili to już w tej edycji łupiąc przed własną publicznością takie tuzy jak Liverpool czy Everton. opcja nr. 2 – zakład pojedynczy

opcja nr. 1 – zakład pojedynczy

Reading-Manchester City typ.1 (zwycięstwo gospodarzy) sobota 15.00 kurs 6/4 365 bet. Na Madejski Stadium szykuje się doskonała okazja dla gospodarzy. Po tragicznej serii ośmiu porażek pod rząd gracze Reading wygrali 1:0 z Middlesbrough, strzelając gola w 90 minucie meczu. Było to zresztą pierwsze sezonowe zwyciestwo na wyjeździe. Podniesieni na duchu, powinni pójść za ciosem i wynieść na tarczy przeciwników z Manchester. Tym bardziej, że goście obecnie przeżywają wyraźny kryzys. Co prawda trener Goran-Sven Eriksson honorowo oznajmia, iż wstyd i winę weźmie na siebie jeśli zespół nie zaakwalifikuje się do europejskich pucharów. Niestety gracze z „deszczowego miasta” słabiutko reprezentują się na obcym terenie. W dodatku od ponad 180 minut nie potrafią strzelić choćby jednego gola. Dlatego podopieczni Steve Copella, mający

Hokeiści Comarch Cracovii Kraków po raz czwarty z rzędu wywalczą medal mistrzostw Polski. W środę „Pasy" awansowały do finału PLH, wygrywając rywalizację do czterech zwycięstw z Zagłębiem Sosnowiec 4-1. W piątym meczu obu drużyn, Cracovia pokonała Zagłębie 3:0. W rewanżowym meczu 1/4 finału Pucharu Ekstraklasy Odra Wodzisław przegrała z Groclinem Grodzisk Wlkp. 1:2 (1:1). Dzięki tej wygranej podopieczni Jacka Zielińskiego zapewnili sobie awans do półfinału.

WeeKenDoWe typy piłKarsKie Nasze prognozy kolejny raz można spokojnie było wrzucić do kosza. Przez co mamy na koncie tylko 96 funtów. Trzeba będzie teraz wyjątkowo ostrożnie zagrać. W tym tygodniu skupimy się na angielskiej Premiership.

bieg na przełaj

Liverpool- Newcastle typ x/1 połowa/całe spotkanie. sobota.15.00 kurs 7/2 Ladbrokers. Czarna passa graczy drużyny Newcastle trwa. Jak narazie nie pomaga zatrudnienie legendy klubu, Kevina Keeganna na stanowisku menedżera. Posiadając takie gwiazdy, jak Michael Owen, Shay Given, Mark Viduka itd. zespół zamiast walczyć o występy na Starym Kontynencie musi martwic się o ligowy byt. Pomyślnego rezultatu na Anfield Road też nie powinniśmy się spodziewać. Owszem zagrają pewnie poprawnie na początku spotkania, lecz w drugiej odsłonie „Czerwoni” zrobią co do nich należy. Grają zresztą ostanio co trzy dni , będą więc nieco zmęczeni, by ze „Srokami” wyjść na prowadzenie wcześnie. Drużyna z Liverpool powinna jednak rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść, a kurs przedstawia się wyjątkowo atrakcyjnie.

Grzegorz ostrożański

DORSET DIVISION ONE FC Polonia Bournemouth – Stourpaine FC 5-0 (3-0) Bramki: Paweł Tomczak 3 (7 min., 15 min. i 58 min), Maciej Jaksztas 33 min., Łukasz Baliński 61min. FC Polonia: Jakub Malara – Paweł Krauze, Dawid Wypijewski, Paweł Kowalczyk – Rafał Madaj, Łukasz Rutkowski, Łukasz Starczyński, Maciej Jaksztas, Arkaiusz Barczak – Paweł Tomczak (od 69 min. Piotr Antczak), Łukasz Baliński. Trener: Adam Skaza.

FC Poland wiceliderem Kolejny mecz i kolejne zwycięstwo. FC Poland w minioną niedzielę zdobył następne trzy punkty i w Southampton Sunday League awansował już na drugie miejsce. Do lidera nasz zespół traci tylko jedno „oczko”, trzeba jednak zaznaczyć, iż w zapasie mamy jeszcze zaległy mecz. Stratę można odrobić. Polski zespół tym razem wygrał z Southampton City 6:4, a trzy z sześciu bramek zdobył Rafał Kryczka. Pomimo, iż rywalem był ligowy outsider o zwycięstwo nie było łatwo. Do przerwy „biało-czerwoni” remisowali bowiem 3:3 i dopiero zdecydowane ataki w drugiej odsłonie doprowadziły do sukcesu. Oto skład w jakim wystąpił nasz zespół: Piotr Nowak - Paweł Rudenko, Grzegorz Wójcik, Arkadiusz Ślusarczyk, Robert Miedźwiecki Michał Papiński, Zdzisław Łuczyński, Tomasz Pogwizd, Rafał Kryczka Szymon Włosek, Piotr Szafirowski.

Daniel Kowalski

Petr Cech, bramkarz Chelsea Londyn i reprezentacji Czech, doznał kontuzji podczas wtorkowego treningu drużyny. Golkiper uszkodził kostkę i przerwa w grze może potrwać nawet miesiąc. Real Madryt planuje

wybudowanie toru dla Formuły 1. Ma on się znaleźć na części obiektów treningowych. Obok toru znajdować się będzie wielkie pole golfowe. Mistrz świata wagi ciężkiej federacji WBA Rusłan Czagajew, ponownie stanie na przeciw rosyjskiego olbrzyma Nikołaja Wałujewa. Federacja nakazała czempionowi obowiązkową obronę pasa z Rosjaninem, nie przychylając się tym samym do prośby obozu Czagajewa na wolną obronę tytułu, w której to rywalem mistrza miał być Luan Krasniqi. Zaskakująco dużą popularnością cieszy się mecz kadry Leo Beenhakkera przeciwko drużynie gwiazd Orange Ekstraklasy, który odbędzie się we wtorek 11 marca o godz. 20.30 na stadionie Floriana Krygiera w Szczecinie. W środę rozpoczęła się sprzedaż biletów i pod kasami stały długie kolejki. W siedzibie Pogoni Szczecin, gdzie trafić ma ok. 80 proc. z 15 tys. wejściówek przygotowanych dla kibiców, sprzedawano tysiąc biletów na godzinę. Ponad 100 tysięcy złotych, na

tyle oceniono straty, które poniosła sekcja hokeja na lodzie warszawskiej Legii w wyniku pożaru w minionym tygodniu na Torwarze II. Zawodnicy zostali bez sprzętu i nie mają w czym ćwiczyć. W meczu na szczycie

ekstraklasy koszykarzy wicemistrz Polski PGE Turów Zgorzelec pokonał we własnej hali mistrza Polski Prokom Trefl Sopot 88:79, rewanżując się za porażkę w Sopocie 60:66.


30|

7 marca 2008 | nowy czas

sport

Andy Murray pokonał legendę tenisa, broniącego tytuł – Rogera Federera 6:7 (6) 6:3 6:4, w dobrze płatnym i renomowanym turnieju ATP w Dubaju.

piłka nożna

derby ruchu i Górnika

Zapamiętają na długie lata Mariusz Gudebski

Po wielu latach przerwy derby Górnego Śląska znów wróciły na „kocioł czarownic”. Po bardzo emocjonującym spotkaniu, Ruch, w obecności aż 41 tysięcy widzów, pokonał Górnika 3:2. Już od samego rana kibice zaczęli gromadzić się na trybunach Stadionu Śląskiego. W końcu było to wielkie wydarzenie. 90. w historii derby Śląska obejrzała rekordowa, jak na obecne czasy, liczba widzów, aż 41 tysięcy! Pomimo że pogoda była fatalna i cały czas padało, nie przeszkodziło to piłkarzom w zademonstrowaniu futbolu na najwyższym poziomie. Na trybunach była fantastyczna atmosfera. Kibice mieli prawo się cieszyć, gdyż zobaczyli niezłe widowisko okraszone aż pięcioma golami. Więcej powodów do radości mieli fani Ruchu, bowiem to ich drużyna zgarnęła komplet punktów w tym prestiżowym spotkaniu. Bohaterem meczu był Piotr Ćwielong. To właśnie popularny „Pepe” otworzył konto bramkowe dla swojego zespołu. Później mógł zdobyć co najmniej jeszcze dwie bramki, ale brakowało mu skuteczności. Górnika do szczęścia mógł poprowadzić Jerzy Brzęczek. Kapitan zespołu zdobył bramkę na 1:1. Szkoda, że jego młodsi koledzy wyraźnie ustępowali umiejętnościami byłemu reprezentantowi Polski.

Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:1. W drugiej odsłonie bezapelacyjnie lepszym zespołem byli gospodarze. Kiedy Grzegorz Baran uzyskał prowadzenie dla Ruchu, a Marcin Nowacki podwyższył na 3:1, na trybunach było słychać szał radości. Kibice byli przekonani, że Ruch tego meczu nie przegra. W końcówce spotkania Brzęczek poderwał swoich kolegów do walki. Na efekt nie trzeba było długo czekać, bowiem Tomasz Zahorski zdobył kontaktową bramkę. Na wyrównanie zabrakło już czasu. W takim spotkaniu nie mogło zabraknąć znanych osobistości. Gerard Cieślik i Włodzimierz Lubański to dwie największe ikony odpowiednio: Ruchu i Górnika. Obaj panowie wyprowadzili na murawę piłkarzy obu jedenastek. Następnie zasiadali obok siebie w loży vip-ów. Po meczu większym humorem tryskał pan Gerard. – Zawsze jestem szczęśliwy, kiedy Ruch wygrywa. A dzisiaj na pewno wygrał zasłużenie. Był lepszy – zaznacza najlepszy strzelec w historii „niebieskich”. – Zgadzam się z tym – twierdzi Lubański. – Tego dnia Ruch grał lepszą piłkę i wygrał zasłużenie, choć ja kibicowałem Górnikowi Zabrze. Na trybunach „kotła czarownic” pojawił się też były premier Jerzy Buzek oraz znany trener Henryk Kasperczak. – Ten mecz na pewno zapamiętamy na długie lata. Sprawił to mityczny chorzowski stadion, na którym częściej powinny odbywać się takie spotkania – zaznacza były trener Wisły Kraków. 90. derby Górnego Śląska przeszły do historii. Całe wydarzenie zakończyło się wielkim sukcesem. Wszystko wskazuje na to, że kolejne znów odbędą się na Stadionie Śląskim.

W Pucharze Ekstraklasy zapowiada się w półfinałowy hit, w którym Wisła spotka się z Legią. Wisła w ¼ finału pokonała 5:0 Jagiellonię (pierwszy mecz 1:1), a Legia zremisowała 2:2 z Polonią Bytom (wcześniej 2:0). Drugą parę półfinału stworzą zwycięskie zespoły z meczów Odra – Groclin i Cracovia – Górnik Zabrze. Zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich w Lahti nie odbyły się z powodu silnego wiatru. Przeniesiono je do Kuopio. Tutaj wygrał reprezentant gospodarzy Happonen i Ahonen. Małysz był siódmy i 12. Polak zajmuje także 12 pozycję w klasyfikacji generalnej. Do końca sezonu pozostały 3 konkursy skoków w Norwegii i Planica. Tymczasem na zawodach młodzieżowych FIS Klimek Murańska zajął II miejsce, przegrywając tylko ze zwycięskim Finem zaledwie o 0,3 punktu. W rozgrywkach play-off hokeja na lodzie Zagłębie Sosnowiec uległo 3:5 Cracovii, ale później wygrało po dogrywce 3:2 (stan rywalizacji 1:3). Podhale wygrało 4:2 z GKS Tychy, by dwa dni później przegrać aż 1:5 (stan rywalizacji 2:2). Zespoły grają do czterech zwycięstw.

Marcin Nowacki podwyższył wynik na 3:1

PoWiedzieLi Po MeCzu: ryszard Wieczorek

(trener Górnika Zabrze) Kibice na pewno byli świadkami bardzo dobrego widowiska piłkarskiego. W końcu nie codziennie zdarza się zobaczyć aż pięć goli. Chciałbym aby takich meczów było jak najwięcej, oczywiście poza wynikiem. Przed spotkaniem bałem się tego, że ten kto strzeli pierwszą bramkę wygra mecz. I można powiedzieć, że pierwsza bramka Ruchu nieco „ustawiła” przebieg spotkania.

to grając przy takiej publiczności, wyzwalała się u mnie adrenalina. Aż chciało się grać. Jestem szczęśliwy, bo strzeliłem bramkę, ale to radość połowiczna, bo nie była ona na wagę zwycięstwa. piotr Ćwielong

(piłkarz Ruchu Chorzów) Od dziecka marzyłem o tym, żeby zagrać na Stadionie Śląskim. Teraz marzenie się spełniło. Dobrze, że mecz zakończył się naszym zwycięstwem. Gdybyśmy stracili punkty, to byłaby to wyłącznie moja wina. Miałem trzy stuprocentowe sytuacje, a wykorzystałem tylko jedną.

dusan radolsky

(trener Ruchu Chorzów) To było spotkanie, które przeszło do historii. Kibice zobaczyli praktycznie wszystko; gole, emocje, walkę... Byliśmy lepszym zespołem od Górnika, stworzyliśmy więcej sytuacji i zasłużenie wygraliśmy, choć muszę przyznać, że bałem się o wynik do ostatniego gwizdka sędziego. Na duże słowa uznania zasłużył Piotr Ćwielong. Strzelił bramkę, choć mógł mieć ich trzy. To wielka przyszłość Ruchu. Jerzy brzęczek

Gerard Cieślik i Włodzimierz Lubański to dwie największe ikony odpowiednio: Ruchu i Górnika

bieg na przełaj

(kapitan Górnika Zabrze) Wprawdzie mecz z Ruchem traktowałem jako zwykłe spotkanie ligowe,

Ruch Chorzów – Górnik Zabrze 3:2 (1:1) 1:0 – Ćwielong (20), 1:1 – Brzęczek (27), 2:1 – Baran (47), 3:1 – Nowacki (74), 3:2 – Zahorski (83). Sędziował: Jacek Granat. Widzów: 41 000. Ruch: Mioduszewski - Nykiel, Baran, Adamski, Brzyski - Grzyb, Straka, Pulkowski (90. Domżalski), Nowacki (80. Grodzicki), Ćwielong (69. Balaz) – Fabusz. Górnik: Pesković - Pavlenda (78. Moskal), Pawelec, Pazdan, Magiera – Gołoś, Brzęczek, Bajić, Madejski (78. Kiżys) – Zahorski, Malinowski (63. Jarka).

W amerykańskiej NBA zadebiutował Marcin Gortat. Jego Orlando Magic wygrało z NY Knicks 118:92. Polak grał 2 minuty i zdobył 2 punkty. 13 kolejka Ligi Siatkowej Ko-

biet: Centrostal Bydgoszcz – Winiary 3:0, BKS Aluprof Bielsko – Farmutil Piła 2:3, AZS Białystok – Muszynianka 1:3, Energa Gedania – MKS Dąbrowa Górnicza 3:2. W tabeli prowadzi Aluprof 35 punktów, przed Muszynianką – 31 i Winiarami 29. W siatkówce męskiej trwają

mecze play-off. Stan rywalizacji w ¼ finału: Skra Bełchatów Płomień Sosnowiec 2:0, AZS Olsztyn – Resovia 1:1, AZS Częstochowa – Jadar Radom 2:0, Jastrzębski – ZAK Kędzierzyn Koźle 1:1. Drużyny grają do trzech zwycięstw. Dobiega końca sezon zasadni-

czy w piłce ręcznej mężczyzn. W przedostatniej kolejce padły wyniki: Chrobry – Zagłębie Lubin 27:24, Wisła Płock – Społem Olsztyn 29:30, Focus Piotrków Tryb. – Kwidzyn 33:32, Olimpia Piekary – Azoty Puławy 24:29, AZS Gdańsk – Miedź Legnica 30:30, Techtrans Elbląg – Vice Kielce 24:27. W tabeli prowadzi Zagłębie Lubin -32 punkty, przed Wisłą – 30, Azotami – 28 i Focus Parkiem – 27. We Wrocławiu rozegrano mecz koszykarskich Gwiazd Północ – Południe 114:112.



:A KAย Dย PRZEPRACOWANย GODZINร MUSISZ OTRZYMAยฝ PRZYNAJMNIEJ รฃ 4AKIE JEST PRAWO 0ย ACA MINIMALNA W 7IELKIEJ "RYTANII WYNOSI รฃ ZA GODZINร DLA PRACOWNIKร W KTร RZY UKOร CZYLI LATA ORAZ รฃ ZA GODZINร DLA PRACOWNIKร W W WIEKU OD DO LAT *EuLI CHCESZ DOWIEDZIEยฝ SIร WIร CEJ O Pย ACY MINIMALNEJ W 7IELKIEJ "RYTANII ZADZWOร POD NUMER p Bร DZIESZ Mร Gย POROZMAWIAยฝ Z DORADCย W SWOIM Jร ZYKU OJCZYSTYM 0OUFNOuยฝ GWARANTOWANA :APRASZAMY TAKย E DO ODWIEDZENIA NASZEGO SERWISU INTERNETOWEGO WWW NMW POLISH

+/3:4 0/{}#:%.)! : 4%,%&/.5 34!#*/.!2.%'/ "4 .)% 7)ยก#%* .)ย 0%.39 :! -).54ยก +/3:4 0/{}#:%.)! : 4%,%&/.5 +/-ยช2+/7%'/ ,5" : )..%* 3)%#) 34!#*/.!2.%* :!,%ย 9 /$ /0%2!4/2! #%.425- 4%,%&/.)#:.% #:9..% *%34 02:%: #!{9 49$:)%ยจ : 79*}4+)%- 3/"ยช4 ) .)%$:)%, 7 '/$:).!#( /0%2!4/2 3)%#) 4%,%+/-5.)+!#9*.%* -/ย % 0/")%2!ย -).)-!,.} /0{!4ยก :! 0/{}#:%.)% .)%:!,%ย .)% /$ #:!35 427!.)! 2/:-/79 2/:-/79 -/'} "9ย -/.)4/2/7!.% ,5" .!'297!.% 7 #%,!#( 3:+/,%ยจ 7%7.ยก42:.9#(


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.