nowyczas2008/070/005

Page 1

MASZ PRAWO GŁOSOWAĆ – SKORZYSTAJ Z NIEGO 1 maja 2008 roku mieszkańcy Londynu wybiorą nowego burmistrza i radę miasta. My też mamy prawo oddać swój głos. Wcześniej musimy się zarejestrować na liście wyborczej. Mamy czas do 16 kwietnia.

LONDON 8 FEBRUARY 2008 ISSN 1752-0339 5(70) nowyczas.co.uk FREE

W SZKOcKą KRATKę Noc Burnsa to dla Szkotów prawie takie święto jak dla Polaków Wigilia– mówiła Hanna McCluskey, organizatorka wieczoru szkockiego na rzecz polskiego Caritasu.

NEW TIME

THE POLISH WEEKLY

Bohater tygodnia Alicja Kwaśna

Bycie kurierem to wyzwanie, szczególnie jeśli dzień w dzień trzeba przebijać się przez labirynt londyńskich ulic i korki, które są już stałym elementem miejskiego ruchu.

Są jednak tacy, których to nie zniechęca. – Każdy dzień jest inny w tej pracy i to jest najbardziej pozytywna strona bycia kurierem – mówi Leo Zdobylak, który od trzech lat pracuje w tym zawodzie w jednej z największych firm kurierskich – FedEx, z centralą w londyńskiej dzielnicy Vauxhall. Tylko w ciągu ostatniego roku pokonał połowę drogi dookoła świata, czyli dwanaście i pół tysiąca kilometrów, aby dostarczyć przesyłki pod wskazany adres. Za swój profesjonalizm, rzetelność

oraz doskonały kontakt z klientami został nagrodzony tytułem Kuriera Roku w Wielkiej Brytanii. Ceremonia wręczenia nagrody odbyła się w Theobalds Park Devere Hotel in Cheshunt. Do swojej pracy Leo podchodzi z dużym zaangażowaniem. – Każda niedostarczona przesyłka to porażka dla kuriera – mówi. Każdą paczkę traktuję jak własną, dlatego dokładam wszelkich starań, by odebrać i przekazać każdą przesyłkę bez względu na warunki na drodze. Podejście Leo do wykonywanej pracy to nie tylko potwierdzenie ogólnie panującej pozytywnej opinii Brytyjczyków na temat naszej pracowitości. Jest on również przykładem człowieka, który wie czego chce i do czego dąży. Realizując wyznaczone sobie cele nie zapomina jednak o tak cennych wartościach jak uprzejmość, uczciwość i solidność rzemiosła. Przyznany mu tytuł świadczy o tym, że szefowie i liczni klienci Leo wysoko oceniają jego pracę. – Jest wyjątkowo zaangażowanym pracownikiem. Potrafi bezbłędnie zidentyfikować potrzeby indywidualnego klienta i dostoso-

wać się do nich – powiedział William Martin, dyrektor zarządzający firmą, w której pracuje Leo. Jabez Pesuad, dyrektor operacyjny FedEx, dodał: – Osiągnął najwyższe notowania w takich katogoriach jak profesjonalizm, prezentacja i gotowość niesienia pomocy. (…) Zdecydowanie zasłużył na przyznaną mu nagrodę Kuriera Roku – podkreślił Jabez Pesuad. Przykład Leo niech będzie dla nas inspiracją w pokonywaniu codziennych trudności i budowaniu obrazu Polaka kojarzonego z pracowitością, rzetelnością i profesjonalizmem. W imieniu całej redakcji „Nowego Czasu” gratulujemy i życzymy szerokiej drogi kariery.

FELIETONY I OPINIE

KUCHNIA I MEDIA

Zenka żywot naparzanka

Jak zniszczyć restaurację

Zaraz po maturze po raz pierwszy pojechałem, z kolegą, na Wyspy. Pamiętam atmosferę w autokarze: jakaś gorączka była w środku, zaciskanie warg, nerwowość w oparach wódki i taniego piwa z puszki. Jechało tym dyliżansem przez Europę trzydzieści parę osób i nikt nie wiedział, co się stanie za chwilę.

Brytyjska kuchnia nie ma najlepszej opinii, ale rekompensuje sobie to czymś innym – ma wspaniałych, złośliwych i bezwzględnych krytyków restauracyjnych. Jeden z nich napisał: „Jedzenie wyśmienite, ale przychodźcie z własną trumną, bo tyle trwa czekanie na potrawy”.

Za swój profesjonalizm, rzetelność oraz doskonały kontakt z klientami został nagrodzony tytułem Kuriera Roku w Wielkiej Brytanii.

TEDE HAPPYSAD MALEŃCZUK AND HIS POCKET BAND DARMOWE BILETY! STR. 28


2|

8 lutego 2008 | nowy czas

Dobrze zorganizowany Czas jest najlepszym dowodem na zorganizowany umysł. Isaac Pitman

kartki z kalendarza

listy@nowyczas.co.uk

PiąteK, 8.02 – jana, Piotra

Szanowna Redakcjo, po przeczytaniu artykułu z dnia 18 stycznia 2008 p. Elżbiety Sobolewskiej „Liczą, oj liczą organizatorzy WOŚP w Londynie”, postanowiłam napisać jeszcze ja parę słów. Nie będę wydawała opinii na temat rozliczenia, ponieważ mnie przy tym nie było, ale zdaję sobie sprawę, że zorganizowanie takiego koncertu pociąga za sobą koszty. Chyba od trzech lat nie było w Londynie WOŚP-u, wreszcie p. Bogdan Trojanek wpadł na pomysł, aby zorganizować koncert. I zorganizował. Podejmując się takiego przedsięwzięcia musiał ponieść duże koszty, ponieważ musiał przywieźć cały zespół Terne Roma, sprzęt muzyczny, stroje oraz zapewnić utrzymanie podczas pobytu w Londynie. Jak wiemy, koncert odbył się i był naprawdę wspaniały. Byłam wraz ze znajomymi, bawiliśmy się świetnie, a pod koniec koncertu wszyscy już wstali i razem z p. Bogdanem Trojankiem w takt muzyki bujaliśmy się i tańczyliśmy między krzesłami. Nie dało się usiedzieć na miejsc, przy tak pięknych, skocznych cygańskich przebojach. To był niezapomniany wieczór, szkoda że p. Sobolewska podeszła do tego z sarkazmem, pisząc: „Bo też jest to polska Sala Teatralna, w której Polacy spotykają się” itd. A ten koncert zorganizowali Romowie. Jacy??? Polscy. Przyjechali tu do Londynu z Polski, na polskich paszportach, aby przekazać Dar od Romów polskich dla WOŚP-u. Pisze p. Sobolewska, że przyszli prawie sami Romowie, że „to był przede

1992 1999

We francuskim Albertville otwarto XVI Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Rząd podpisał porozumienie z organizacjami rolniczymi, które w styczniu blokowały drogi w kraju. Andrzej Lepper publicznie podarł porozumienie.

sobota, 9.02 – aPolonii, Cyryla 1946 2001

Józef Stalin wygłosił przemówienie, w którym zawarł słowa o izolacji wobec Zachodu. Zapowiedź zimnej wojny. Niemiecki dokumentalista Benjamin Geissler odnalazł malowidła ścienne Brunona Schulza w tzw. willi Landaua w Drohobyczu.

niedziela, 10.02 – jaCKa, sCholastyKi 1990 2002

Na Kremlu spotkali się Michaił Gorbaczow z Helmutem Kohlem. Przywódca ZSRR wyraził zgodę na zjednoczenie Niemiec. Skoczek narciarski Adam Małysz zdobył dla Polski brązowy krążek olimpijski na igrzyskach w Salt Lake City.

PoniedziałeK, 11.02 – dezydereGo, luCjana 1972 1990

Polski skoczek Wojciech Fortuna zdobył złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich w Sapporo. Nelson Mandela opuścił po 27 latach więzienie, gdzie odbywał dożywotnią karę za ogłoszenie wojny przeciwko południowoafrykańskiej polityce apartheidu.

wtoreK, 12.02 – modesta, eulalii 1925 1974

Premiera „Błękitnej Rapsodii” George’a Gershwina. Słynny pisarz i obrońca praw człowieka Aleksander Sołżenicyn został aresztowany w Moskwie. Następnie został zmuszony do opuszczenia kraju.

środa, 13.02 – Katarzyny, GrzeGorza 2001 2002

Aresztowanie wicepremier Ukrainy Julii Tymoszenko, oskarżonej o malwersacje finansowe. Skoczek narciarski Adam Małysz zdobył dla Polski srebrny medal olimpijski na igrzyskach w Salt Lake City.

CzwarteK, 14.02 – walenteGo, zenona 1989 1995

W Iranie przywódca religijny Chomeini wydał zaocznie wyrok śmierci na pisarza Salmana Rushdiego za publikację książki pt. „Szatańskie wersety”. Pochówek szczątków króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w podziemiach katedry św. Jana w Warszawie.

wszystkim ich wieczór”. Tak, to prawda, że większość na tym koncercie to byli Romowie, ale czyż nie są oni Polakami? Przecież występował zespół cygański, więc to zrozumiałe. Nikt nikomu nie musiał się podporządkowywać, brawo Panie Prezesie POSK-u, że i Pan się bujał z zespołem, nawet p. Premier Marcinkiewicz też podśpiewywał. My wszyscy przyszliśmy wesprzeć koncert, a zarazem pobawić się, to nie była sztuka teatralna, np. „Moralność Pani Dulskiej”, że trzeba siedzieć cicho. Nie dziwię się, że niektórzy Romowie poczuli się obrażeni i dotknięci tym artykułem, ja nie jestem Romką i też wyczułam w tym tekście słowa krytyczne i sarkastyczne oraz podział na Polaków i Romów. A tak na marginesie do wiadomości p. Sobolewskiej, POSK wypożycza sale innym nacjom, np. pochodzenia azjatyckiego i nie widzę w tym nic złego, ponieważ dochód jakiś musi być, bo utrzymanie takiego budynku jest duże. Na zakończenie chcę wraz ze znajomymi podziękować p. Bogdanowi Trojankowi i zespołowi Terne Roma za piękny wieczór, wspaniałą zabawę i prosimy o zorganizowanie ponownego koncertu. Teresa z zachodniego Londynu Pani Tereso, dziękuję za słowa krytyki. Choć nie uważam, bym na nią zasłużyła, gdyż podteksty, jakie mi pani przypisuje nie istnieją, więc nie traktuję ich poważnie.

Impreza w POsK-u była zjawiskowa właśnie z powodu tej niebywałej obecności romów w miejscu kojarzonym z kulturą czysto polską. Gdyby na sali Teatralnej zasiadło kilkuset Chińczyków, zapewniam Panią, że byłabym pod takim samym wrażeniem inności, jak w tym przypadku. eLżbIeTa sObOLewsKa

Szanowni Państwo, chociaż z pewnym opóźnieniem, chcielibyśmy, ja i moja siostra Urszula, wyrazić Wam wdzięczność za przesłanie nam egzemplarza Waszej gazety, w której ukazał się artykuł o moim synu [Aleksandrze Kudajczyku, „Bajka o pianiście”, NC nr 50, 14.12.07]. Artykułów podobnych ukazało się już sporo, w których i ja miałem swój udział, ale jeszcze żadne wydawnictwo prócz Was nie wpadło na pomysł, aby przesłać do nas egzemplarz. Zdarzało się nawet, że nie poinformowano nas, kiedy materiał będzie publikowany. Tym bardziej więc jesteśmy mile zaskoczeni Waszym gestem pamięci o nas. Życzymy Wydawnictwu, jak i każdemu z Państwa osobno wszystkiego dobrego. Pozostajemy z życzliwą pamięcią o Was KrzyszTOf KudajCzyK będzin

PoKaŻCie się pączków w pięć minut zjadł Tomasz Ibek, tegoroczny mistrz Krakowa w jedzeniu pączków na czas.

11

Cześć! Mam na imię Oliver, a w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia 2007 miałem swoje pierwsze urodzinki, które spędziłem w domku z kochającymi rodzicami i dziadkami. Chciałbym pozdrowić wszystkie dzieci tak jak ja wcześniej urodzone. A my Oliver pozdrawiamy Ciebie, Twoich rodziców i dziadków. Cześć!

Tyle węży oraz cztery pibulle „pilnowały” narkotyków przechowywanych w willi w rzymskiej dzielnicy Eur.

100

Czas na nowe miejsCa! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu” w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz – daj nam znać

0207 639 8507

Zdjęcia wraz krótką informacją o prezentowanej osobie prosimy przesyłać na adres e-mailowy redakcji „Nowego Czasu”: redakcja@nowyczas.co.uk, lub pocztą: 63 King’s Grove, London SE15 2NAk

dystrybucja@nowyczas.co.uk

63 King’s Grove, London SE15 2NA Redakcja: tel.: 0207 639 8507, redakcja@nowyczas.co.uk, listy@nowyczas.co.uk RedaktoR naczelny: Grzegorz Małkiewicz (g.malkiewicz@nowyczas.co.uk) Redakcja: Teresa Bazarnik (t.bazarnik@nowyczas.co.uk), Marcin Piniak (m.piniak@nowyczas.co.uk), Elżbieta Sobolewska (e.sobolewska@nowyczas.co.uk) zdjęcia: Piotr Apolinarski (p.apolinarski@nowyczas.co.uk), Damian Chrobak, Agnieszka Mierzwa WspółpRaca: Milena Adaszek, Krystyna Cywińska, Justyna Daniluk, Włodzimierz Fenrych, Sławomir Fiedkiewicz, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Marcin „Cinos” Juziuk, Wacław Lewandowski, Andrzej Lichota, Marek Kaźmierski, Andrzej Krauze, Aleksander Killman, Agata Kosmacz, Daniel Kowalski, Grzegorz Ostrożański, Łucja Piejko, Anna Rączkowska, Waldemar Rompca, Bartosz Rutkowski, Michał Sędzikowski, Mikołaj Skrzypiec, Aleksandra Solarewicz, Alex Sławiński, Przemysław Wilczyński

dział MaRketingu: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko (remi@nowyczas.co.uk), Alicja Kwaśna (a.kwasna@nowyczas.co.uk), Maciej Steppa (maciej@nowyczas.co.uk) WydaWca: CZAS Publishers Ltd. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

Prenumeratę zamówic można na dowolny adres w UK, bądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.

Formularz Imię i nazwisko........................................................................... Rodzaj Prenumeraty................................................................. Adres.............................................................................................

Płatność ........................................................................................................ liczba wydań

uK

ue

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

Czas Publishers ltd. 63 Kings Grove london se15 2na

Kod pocztowy............................................................................ Tel................................................................................................. Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)


9UMCŖGO[ 2CģUVYW URQUÏD PC \CġQŖGPKG MQPVC DCPMQYGIQ Y 9KGNMKGL $T[VCPKK a bankowego 1VYCTEKG MQPVC Y PCU\[O DCPMW LGUV DCTF\Q ġCVYG 9 YKøMU\QĸEK RT\[RCFMÏY Y[UVCTE\[ V[NMQ LGFGP FQYÏF VQŖUCOQĸEK s RCU\RQTV NWD FQYÏF QUQDKUV[ <C LGF[PKG OKGUKøE\PKG RT\G\ RKGTYU\G VT\[ OKGUKäEG OQŖPC MQT\[UVCæ \ YKGNW HWPMELK MQPVC 5KNXGT RQ\YCNCLäE[EJ QU\E\øF\Kæ 6YÏL E\CU K RKGPKäF\G 5ä VQ PC RT\[MġCF MCTVC FGDGVQYC 8KUC MVÏTGL OQŖPC WŖ[YCæ YG YU\[UVMKEJ RNCEÏYMCEJ CMEGRVWLäE[EJ MCTVø 8KUC ECġQFQDQY[ FQUVøR FQ RKGPKøF\[ K /QPG[ 6TCPUHGT %CTF WOQŖNKYKCLäEC U\[DMKG K DG\RKGE\PG RT\GU[ġCPKG RKGPKøF\[ FQ FQOW 2Q VT\GEJ OKGUKäECEJ DøF\KG UVQUQYCPC PQTOCNPC QRġCVC Y Y[UQMQĸEK <CRTCU\CO[ PC TQ\OQYø LGU\E\G F\KUKCL 2TCEQYPKE[ PCU\[EJ QFF\KCġÏY RQOQIä 2CģUVYW FQġäE\[æ FQ ITQPC PCU\[EJ MNKGPVÏY

Q M N [ 6 \P K G E ø K U OKG GT YU\G RK RT \G\ UKäEG OK G

<CRTCU\CO[ FQ PCU\[EJ QFF\KCġÏY YYY NNQ[FUVUD EQO YGNEQOG

1HGTVC LGUV UMKGTQYCPC FQ PQY[EJ MNKGPVÏY QTC\ QUÏD RQUKCFCLäE[EJ QDGEPKG MQPVC %NCUUKE K %CUJ MVÏTG \FGE[FWLä UKø PC \OKCPø TQF\CLW MQPVC FQ ITWFPKC TQMW 1VYCTEKG MQPVC LGUV W\CNGŖPKQPG QF PCU\GL QEGP[ 2CģUVYC U[VWCELK #D[ \ġQŖ[æ YPKQUGM Q QVYCTEKG MQPVC PCNGŖ[ OKGæ WMQģE\QPG NCV $CPM \CUVT\GIC UQDKG RTCYQ FQ Y[EQHCPKC QHGTV[ Y FQYQNPGL EJYKNK +PHQTOWLGO[ ŖG YPKQUGM Q \CġQŖGPKG PQYGIQ MQPVC PCNGŖ[ Y[RGġPKæ Y Lø\[MW CPIKGNUMKO %CġC RT\[U\ġC MQTGURQPFGPELC \ DCPMKGO DøF\KG TÏYPKGŖ RTQYCF\QPC Y Lø\[MW CPIKGNUMKO


|

8 lutego 2008 | nowy czas

czas na wyspie Organizacje pOlOnijne

czy pOlska im pOmOŻe?

Senatorowie rozwiewają mrzonki elżbieta sobolewska

Jak pomóc Polakom na Wypach, którym organizacjom przyznać fundusze, a którym nie, oraz jak większość z nich odmłodzić zastanawiano się na spotkaniu z senatorami w POSK-u

Przedstawiciele kilkunastu organizacji polonijnych działających w Wielkiej Brytanii spotkali się w niedzielę, 3 lutego, z senatorami: Andrzejem Personem, przewodniczącym Komisji ds. Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą oraz z jego zastępcą – Romanem Ludwiczukiem.Towarzyszył im Wojciech Tyciński – naczelnik Wydziału Polonii Departamentu Konsularnego i Polonii w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Spotkanie odbyło się w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym, a jego gospodarzem był konsul generalny, Robert Rusiecki. Jak zawsze przy okazji spotkań z przedstawicielami polskich władz, padło pytanie o akcję informującą Polaków o realiach życia na Wyspach. Zadała je Gera Drymer, prezes zasłużonej dla imigrantów charytatywnej organizacji East European Advice Centre. I jak zawsze padła na to pytanie mętna odpowiedź, iż komisja jakiś wpływ na tworzenie takiej akcji ma, ale: – Za podejmowanie tego typu inicjatyw, promowanie na większą skalę tego, by Polacy byli jak najlepiej przygotowani do poszukiwania pracy za granicą odpowiada Ministerstwo Pracy i Spraw Socjalnych – usłyszeliśmy od jednego z senatorów. Brak szeroko zakrojonej kampanii tego typu stworzył pole do działania innej organizacji, której przedstawiciele

pomagają Polakom między innymi wrócić do kraju. Mowa tu Fundacji Barka, która we współpracy z radą dzielnicy Hammersmith & Fulham, prowadzi tu swoją działalność od czerwca ubiegłego roku. Na spotkanie w POSK-u przybyła jej czteroosobowa delegacja, z szefową fundacji Ewą Sadowską: – Nasz program ma na celu doradztwo, pomoc w dostępie do zatrudnienia, a także pomoc w powrocie do Polski tych osób, które sobie w Londynie i w Dublinie nie radzą. W rezultacie 73 osoby wróciły do kraju. Połowie z nich pomogliśmy skontaktować się z rodzinami, inni skorzystają z naszych centrów w Wielkopolsce. Na realizację tego projektu w roku 2007 Barka dostała dotację z Senatu RP. Aby móc go kontynuować, ponownie złożyła wniosek o wsparcie w roku 2008 z rozszerzeniem swej działalności na Paryż, Kopenhagę i Berlin, ponieważ, jak powiedziała Sadowska: – Stamtąd przyszły alarmujące sygnały o potrzebach Polaków, szczególnie tych będących w najtrudniejszych sytuacjach związanych z uzależnieniami i bezrobociem. Beata Sadowska zapytała senatorów, czy i kiedy może liczyć na rozpatrzenie wniosku i otrzymała zwięzłą odpowiedź: – Będziemy go omawiać we wtorek.

KOmu dAĆ, KOmu nie Możliwość ubiegania się o dotację Senatu była nie tyle najgorętszym elementem dyskusji, bo dyskusji nie było, ile tematem, przy którym i senatorowie, i przedstawiciele organizacji polonijnych, z przyczyn oczywistych, zatrzymali się na dłużej. Rozpoczął Jacek Winnicki, sekretarz Poland Street – stowarzyszenia, o którym u progu jego powstania na przełomie roku 2005-2006 było głośno z powodu dość atrakcyjnej medialnie walki o zniesienie podwójnego opodatkowania. – Nasza najnowsza inicjatywa jest międzynarodowa – powiedział po krótkim omówieniu dotychczasowej działalności stowarzyszenia Jacek Winnicki. – Mowa tu o Niezależnej Orga-

internetowych z innymi grupami polonijnych działaczy. Czy z tego typu panwirtualnej działalności cokolwiek „wynika dla społeczności polonijnej”, czy też jest „ważne z punktu widzenia państwa polskiego”? – senatorowie już ocenili.

WciĄgnĄĆ mŁOdych

›› Od lewej: Roman Ludwiczuk, Andrzej Person, Wojciech Tyciński nizacji Europejskiej Młodzieży Polonijnej, w skrócie NOEMP, której pomysłodawcą jest Europejska Unia Wspólnot Polonijnych [EUWP – przyp. red.]. Jest to projekt mający na celu nawiązanie kontaktów i współpracę ze wszystkimi organizacjami polonijnymi działającymi w Europie. Chciałoby się zadać pytanie, jakie konkretnie działania miał na myśli sekretarz Poland Street? Chyba to samo pytanie miał w głowie Wojciech Tyciński z MSZ, kiedy dość kategorycznie odpowiedział: – Organizacja sama z siebie nie jest bytem, który zasługuje na dofinansowanie. Może ubiegać się o dofinansowanie z Polski, ale na zasadzie zgłoszenia jakiegoś ciekawego projektu. Jakiego rodzaju cele byłyby realizowane przez taką paneuropejską organizację? Są organizacje ponadnarodowe zrzeszające lekarzy, inżynierów itd. Ale to nie oznacza, że rząd ma tego rodzaju aktywności dofinansowywać. To muszą być cele ważne dla społeczności polonijnej, ważne z punktu widzenia państwa polskiego. To trzeba bardzo mocno podkreślić – dofinansowywane są projekty, a struktury i ludzie tylko w wyjątkowych sytuacjach.

Odpowiedź Tycińskiego, która skutecznie ucięła wszelkie kolejne zapytania o finanse na bardziej lub mniej sprecyzowaną działalność, była poprzedzona wypowiedzią senatora Romana Ludwiczuka, który przypomniał, że wyłącznie stowarzyszenia i fundacje zarejestrowane w Polsce mogą do Senatu wystąpić o środki. – My bezpośrednio nie możemy przekazywać funduszy organizacjom zarejestrowanym za granicą – podkreślił. W obronie mglistego gigantyzmu inicjatywy Poland Street wystąpiła Helena Miziniak, honorowy prezydent EUWP, przewodnicząca Zjednoczenia Polek w Wielkiej Brytanii oraz wiceprezes Zjednoczenia Polskiego – parasolowej organizacji, której członkiem jest m.in. właśnie Poland Street. – Europejska Unia Wspólnot Polonijnych od wielu lat pracowała nad tym, ażeby wypracować taki model, którym zainteresowałaby młode pokolenie – powiedziała pani Miziniak, dodając że powstanie NOEMP stanowi kontynuację idei, więc zainteresowanie Senatu tym projektem byłoby wskazane. Póki co, w jego ramach dochodzi do spotkań członków Poland Street na łamach łącz

Specjalna promocja walentynkowa!* Naucz siê angielskiego w ekspresowym tempie! St. Nicholas College of London oferuje wyj¹tkowe kursy jêzyka angielskiego metod¹ Callana. Kursy prowadzone w ró¿nych czêœciach Londynu: Liverpool Street St., Ealing, Greenwich, London Bridge.

0207 377 0078 0795 8601 005 www.stncollege.co.uk

CALL TODAY to book your test and trial lessons for free!

*oferta wa¿na do

14/02/2008

Godziny kursów:

Ceny nie do przebicia (10 godzin)

8:00 - 10:00 (5% rabatu) 9.30 - 11.30 11:30 - 13:30 (5% rabatu) 17.00 - 19.00 (5% rabatu) 19.00 - 21.00

£ 356 za 3-miesiêczny kurs* £ 577 za 6-miesiêczny kurs* £ 815 za 9-miesiêczny kurs* £ 999 za 12-miesiêczny kurs*

Drugim tematem, który został mocniej zaakcentowany zwłaszcza przez przedstawicieli starszych organizacji, była potrzeba wstępowania w ich szeregi młodych imigrantów. – Trzeba zachęcić młodych do wstępowania do polskich organizacji. Nie zaczynacie w kompletnej pustce – mówił Artur Rynkiewicz, wiceprzewodniczący POSK-u. Aleksandra Podhorecka, prezes Zarządu Głównego Polskiej Macierzy Szkolnej, omawiając jej edukacyjną działalność wspomniała, że w strukturach tej organizacji nie ma przedstawicieli nowej imigracji zarobkowej. Ks.Tadeusz Kukla, rektor Polskiej Misji Katolickiej ubolewał nad faktem niechęci Polaków do zrzeszania się, dodając że należy pomyśleć o tworzeniu ośrodków skupiających Polaków poza stolicą, bo „przecież Polacy to nie tylko Londyn”. Janina Kwiatkowska z Sekcji Społecznej POSKu, która od lat pomaga ludziom pozostawionych bez żadnej szansy na czyjekolwiek wsparcie, nie omieszkała nawiązać do pytań swoich przedmówców o finanse. – My nigdy nikogo nie prosiliśmy o pieniądze, młodzi przyjeżdżają tu na gotowe. Kiedy proponujemy im współpracę, pytają „za ile?”. Jak podkreślili senatorowie, to ponad dwugodzinne spotkanie rzeczywiście uzmysłowiło im i również nam wszystkim, jak zróżnicowane są zainteresowania i cele istniejących tu społecznych czy towarzyskich organizacji. Jednym dało ono nadzieję na kontynuację współpracy z Senatem Rzeczpospolitej, drugich pozbawiło mrzonek o subsydiach „na piękne oczy”, dla innych stało się źródłem wiedzy, co zrobić, żeby móc o takie wsparcie się ubiegać.


|5

nowy czas | 8 lutego 2008

czas na wyspie

-----››

Tegoroczny Glasgow Film Festival rozpocznie się w dniu św. Walentego, czyli już za tydzień, a zakończy się 24 lutego. Został podzielony na dwanaście bloków tematycznych, jednym z nich jest „Unce upon a time in the East” w całości poświęcony kinematografii wschodnioeuropejskiej. Wśród polskich tytułów znalazły się filmy, które londyńscy widzowie mogli już zobaczyć, a więc m.in. „Plac Zbawiciela”, „Mój Nikifor” czy „Testosteron”. Ponadto na ekranie zostaną wyświetlone współczesne produkcje rumuńskie, czeskie, serbskie i węgierskie. Ponad 100 filmów w jedenaście dni. Poza sekcją wschodnioeuropejską również retrospektywa filmów z udziałem Betty Davies, „Great Scots” – cykl poświęcony rodzimej szkockiej kinematografii i hołd dla Franka Lloyda – pierwszego Szkota, który zdobył Oscara. Szczegóły festiwalu znaleźć można na stronie: www.glasgowfilmfestival.org.uk.

RzeczPospolita Kulturalna To tytuł miesięcznika literacko-artystycznego dla Polaków w kraju i na świecie, którego pierwszy numer ukazał się w styczniu. Jego wydawcą jest

BrandBook London Publishing, a redaktorem naczelnym Franciszek Bielanowski. Kosztuje pięć funtów i można go kupić w polskich księgarniach, centrach kulturalnych i sklepach w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Plan wydawców jest taki, by miesięcznik był dostępny wszędzie tam, gdzie są większe skupiska Polaków. Na stronie internetowej wydawnictwa możemy przeczytać, że pismo „za-

wiera szczegółowy i różnorodny przegląd informacji kulturalnych dotyczących bieżących wydarzeń artystycznych w kraju i za granicą, profesjonalne eseje i felietony o tematyce literackiej, filozoficznej, teatralnej, jak również prezentacje sylwetek malarzy, fotografów, muzyków, a także szereg recenzji książek, przedstawień teatralnych, filmów i nowości muzycznych”.

Pokazaliśmy się… Na targach The London Holiday & Travel Show, które odbywały się w dniach od 31 stycznia do 3 lutego w Earl’s Court Exhibition Centre w Londynie pokazaliśmy się z jak najlepszej strony. Setki odwiedzających nie tylko zerkało w kierunku naszego stoiska, ale zatrzymywało się na dłużej. Katalogi, mapy i wszelkiego rodzaju informatory o naszym pięknym, choć wciąż jeszcze turystycznie nieodkrytym kraju znikały błyskawicznie. Widać wyraźną zmianę jeśli chodzi o promowanie naszego kraju. Do niedawna próby znalezienia nawet w

Londynie jakichkolwiek informacji turystycznych o Polsce kończyły się dużym rozczarowaniem. A tu nagle pełna gama materiałów promocyjnych, łącznie z filmami na dvd. Trzeba oczywiście dodać, że był też mały poczęstunek. Nasze polskie ptasie mleczko smakowało każdemu, ale gdy na stoliku pojawiła się żubrówka z sokiem jabłkowym, zainteresowanie wzrosło jeszcze bardziej. I o to przecież chodziło. Przyciągnąć jak największą liczbę osób do… Polski.

Mariusz Czajkowski


|

8 lutego 2008 | nowy czas

czas na wyspie

Masz prawo głosować! o g e i n z j a t s y z r o k s – 1 maja 2008 roku mieszkańcy Londynu wybiorą nowego burmistrza i radę miasta, która przez najbliższe cztery lata będzie wytyczała kierunki rozwoju brytyjskiej stolicy, nadzorowała decyzje i działania mera. Ten zaś ma wpływ na tak istotne dziedziny funkcjonowania miasta jak transport, bezpieczeństwo czy sprawy mieszkaniowe.

Dla wielu z nas życie w stolicy Wielkiej Brytanii nie jest tylko kilkumiesięczną przygodą, duża część z nas planuje zostać tu na dłużej. Korzystamy z transportu publicznego, oczekujemy od policji, by spełniała swoją rolę jak najlepiej, staramy się dbać o środowisko, w którym żyjemy. Jako obywatele Unii Europejskiej stanowimy pełnoprawną grupę społeczności stolicy. Płacimy podatki dochodowe i council tax i chcemy w pełni uczestniczyć w jej pulsującym życiu. Dlatego tak ważną dla nas rzeczą jest skorzystanie z przysługującego nam prawa wyborczego. Rejestracja na liście wyborców może nam pomóc w realizacji życiowych zamierzeń. Dlaczego? Jeśli jesteśmy na liście wyborców, jesteśmy bardziej wiarygodni. Jeśli będziemy chcieli wziąć kredyt na dobry samochód, na umeblowanie mieszkania czy kupno nieruchomości, wtedy z pewnością to, czy nasze nazwisko jest na liście wyborczej, zostanie sprawdzone i będzie miało wpływ na podjętą decyzję. Zarejestrowanie się na liście wyborczej jest w tym kraju niezmiernie ważne, gdyż tutaj – w przeciwieństwie do prawa obowiązującego w Polsce – nie istnieje system meldunkowy. Dla agencji sprawdzających naszą tożsamość właśnie rejestracja na liście wyborców stanowi punkt odniesienia. Jak powiedział nam socjolog Michał P. Garapich, pytanie o sens zare-

jestrowania się na listach wyborczych i udział Polaków w tych wyborach, to także pytanie o naszą świadomość obywatelską i chęć uczestnictwa w demokracji. – Myślenie typu: po co będę głosował, skoro i tak nie mam na nic wpływu, przeczy rzeczywistości. Ktoś, kto tutaj pracuje, jest konsumentem, beneficjentem i korzysta z różnych usług, a poprzez głosowanie może wywrzeć realny wpływ na zwykłe, przyziemne sprawy. Niechęć do głosowania to wciąż jeszcze spadek po komunizmie, kiedy ludzie byli pasywnymi odbiorcami tego, co się wokół nich działo, ale ogromny udział Polaków w ostatnich wyborach pokazał, że ta świadomość się zmienia. Więc jeśli chcesz mieć coś do powiedzenia w tych wyborach zarejestruj się na liście wyborczej.

– Płacisz podatki, więc powinieneś interesować się tym, na co idą twoje pieniądze – argumentuje Wiktor Moszczyński, znany działacz polonijny, członek Zarządu Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii. – Jeżeli chcemy, by radni reprezentowali również nasze interesy, musimy pokazać im, że nam na tym zależy, pokazać właśnie poprzez udział w wyborach. Według mojego rozeznania w ubiegłym roku zarejestrowało się ok. 60 tys. Polaków, w tym już ok. 75 tys. Wraz z tymi, którzy jak ja, tutaj się urodzili, będzie nas prawdopodobnie blisko 90 tys. To licząca się grupa wyborców. Może być jednak jeszcze większa. Mamy niespełna dwa miesiące, by się zarejestrować na listach wyborczych. Termin upływa 16 kwietnia.

Kształtujmy Naszą rzeCzyWistość Wszyscy widzimy, że stanowimy tutaj coraz bardziej liczącą się społeczność. Na tyle dużą, że o nasze głosy zabiegają miejscowi politycy. Wyznacznikiem są dla nich również dane liczbowe – tzn. ilu z nas zarejestrowało się na listach wyborczych. Niestety wyniki badań pokazują, że Polacy jako grupa narodowościowa, a także przedstawiciele innych grup etnicznych oraz generalnie ludzie młodzi są na listach wyborczych słabo reprezentowani.

Najczęściej zadawane pytania: ›› Nie urodziłem się w Wielkiej Brytanii, więc jak mogę tutaj głosować? To, gdzie się urodziliśmy, nie ma w tym wypadku najmniejszego znaczenia. Liczy się tylko fakt, że jesteśmy obywatelami Unii Europejskiej, mieszkamy w Londynie i będziemy tu 1 maja 2008 roku.

››

jaK siĘ zarejestroWać Podstawą do wzięcia udziału w wyborach jest rejestracja na liście wyborczej. Bez niej udział w głosowaniu jest niemożliwy. Należy to uczynić najpóźniej do środy, 16 kwietnia 2008 roku. Może się zarejestrować każdy Polak, który mieszka w Londynie i jest pełnoletni lub będzie pełnoletni w dniu wyborów. Formę do rejestracji można pobrać ze strony internetowej: www.londonelects.org.uk lub otrzymać ją w siedzibie lokalnej rady dzielnicy (np. Borough of Hammermith & Fulham). Wypełnienie jej zajmie nam tylko chwilę, bo należy tylko podać imię i nazwisko, wiek, narodowość i aktualny adres zamieszkania. Wypełnioną formę odsyłamy na adres lokalnej rady dzielnicy lub po wypełnieniu na miejscu w siedzibie rady po prostu oddajemy ją „pani w okienku”. Mamy na to czas do 16 kwietnia.

Płacę council tax, więc powinienem być wciągnięty do rejestru automatycznie. Niestety nie. Lista ludzi płacących council tax to jedno, a lista wyborców to drugie. Aby znaleźć się na liście wyborczej musimy wypełnić formularz rejestracyjny.

››

Po co mam się rejestrować, skoro i tak nie zamierzam głosować? Rejestracja nie oznacza przymusu głosowania. Jeśli 1 maja mimo zarejestrowania się na liście wyborczej, nie weźmiemy udziału w głosowaniu nikt nie wyciągnie z tego żadnych konsekwencji. Jednak jeśli nie umieścimy swego nazwiska na liście do 16 kwietnia, później nie będzie to już możliwe.

››

Czy nie będę mógł zagłosować, jeśli 1 maja po prostu pojawię się w punkcie wyborczym? Nie, jeśli naszego nazwiska nie ma na liście wyborczej. Ważne, żeby to zrobić do 16 kwietnia – wypełnienie formy przez internet czy osobiście w siedzibie lokalnej rady dzielnicy, zajmie nam tylko chwilę.

››

Co zrobić, jeśli nie mam czasu zajmować się szukaniem i wypełnianiem formularza rejestracyjnego? To jest naprawdę bardzo proste. Wystarczy ściągnąć formę ze strony www.londonelects.org.uk lub wstąpić do siedziby lokalnej rady, gdzie ją dostaniemy, a następnie wpisać swoje imię i nazwisko, podać narodowość i adres, podpisać się, wysłać pocztą i już gotowe.


|

nowy czas | 8 lutego 2008

czas na wyspie

ZAGINIONA Justyna Turczyk, ur. 17 maja 1992 roku, zamieszkała w Southampton, wyszła w poniedziałek 4 lutego do szkoły. Do dziś nie wróciła do domu. Poszukuje ją policja i rodzina. Justyna oszukuje mężczyzn starszych od siebie mówiąc im, że ma 19-20 lat. Możliwe, że przebywa gdzieś w okolicach Londynu. Jeśli ktoś ją widział, prosimy o kontakt z policją lub rodziną. Tel. 078865 05331 lub 07886570661

Dochód z Walentynek dla byłych żołnierzy AK Stowarzyszenie Poland Street zaprasza wszystkich zakochanych, samotnych, lubiących świetną zabawę w doborowym towarzystwie, na imprezę walentynkową w przesympatycznym klubie jazzowym w POSK-u. Zagra polsko-angielski kwintet Blend, wykonujący utwory znanych i lubianych artystów, takich jak: Stevie Wonder, Norah Jones, Bob Marley, Alicia Keys. Liczba miejsc ograniczona! Wstęp osiem funtów – część uzyskanego dochodu przeznaczamy na Fundusz In-

walidów Byłych Żołnierzy Armii Krajowej. Opłatę za wstęp pobieramy przy wejściu. Potwierdzenie przybycia i ewentualne pytania prosimy przesyłać do Czarka, z którym można się skontaktować dzwoniąc pod numer: 0772 451 6220. Prosimy dzwonić po godzinie 18.00. Impreza odbędzie się 15 lutego, wstęp od godz. 20.00 Jazz Cafe POSK 238-246 King Street, W6 0RF

Fali powrotów nie będzie Bartosz Rutkowski

Funt spada, przybywa pracy nad Wisłą, czy zaczniemy wracać z Wielkiej Brytanii? Wydaje się, że w najbliższych latach na pewno nie. Z licznych badań i obserwacji wynika, że ci, którzy zapuścili już swoje korzenie na Wyspach wróciliby do Polski pod warunkiem, że mieliby pewność, że nastąpiła tam gruntowna poprawa. I to nie tylko ekonomiczna, ale również strukturalna. Żeby było wiadomo, jakie są reguły życia gospodarczego i politycznego w Polsce, by były to reguły przejrzyste. Jeśli nie, powrotów nie będzie. Wyjeżdżali z Polski głównie ludzie, którzy po skończeniu czy to szkoły średniej, czy wyższej uczelni, nie byli w stanie znaleźć godnej pracy i odpowiedniej do ich aspiracji płacy. Jeśli kobieta po maturze z małego miasteczka na Śląsku, która musiała stać za księgarską ladą, za kilkaset złotych miesięcznie, bez szans na awans i podwyżkę, wyjechała do Anglii, w ostatniej chwili „załapała” się na macierzyństwo, kupiła z partnerem dom na raty w Leeds i jest szczę-

śliwa, to jak jej przetłumaczyć, że w Polsce byłoby jej lepiej? Godne życie, to takie, kiedy można nie tylko mieć pieniądze na jedzenie, opłacenie czynszu, ale kiedy zostaje jeszcze na rozrywki i te rozrywki są w zasięgu ręki – pisali niedawno w specjalnej pracy uczniowie jednego z łódzkich szkół średnich. Oni wiedzą, że takiego godnego życia na razie ojczyzna im nie zapewnia. Dlatego ruszą do Anglii. Dlaczego akurat tu, na Wyspy, a nie np. do Niemiec? Bo liczy się język, standard życia publicznego i możliwości dostępu do kultury i rozrywek. A w tym żaden kraj na naszym kontynencie nie pobije Wielkiej Brytanii. Jedni na Wyspach rozwijają się, awansują i nie marzą o powrocie. Drudzy, którzy wpadli w kierat pracy, często niskopłatnej, tylko oszczędzają. I z tej pętli nie są w stanie wyjść. Ci też nie myślą o powrocie. Jeden z polskich badaczy tak powiedział o tych, którzy wyjechali do Anglii: łatwiej przyznać się do klęski zawodowej na obczyźnie, niż do życiowej w Polsce. I to jest klucz do zrozumienia tego, jak zachowają się rodacy w najbliższym czasie na Wyspach. Z najnowszych badań wynika, że mniej więcej połowa z nas kiedyś zamierza jednak wrócić do kraju, co czwarty deklaruje, że Polski nie zobaczy bardzo długo, a co czwarty, że decyzji jeszcze nie podjął.

tydzień na wyspach Brytyjski rząd chce przygotować ulotkę dla imigrantów z informacjami o tym, jak powinni się zachowywać na Wyspach, by nie denerwować rdzennych mieszkańców Wielkiej Brytanii. Projekt ulotki obejmuje m.in. zakaz plucia na chodniku i obmacywania kobiet, informacje o obowiązku posyłania dzieci do szkoły, oraz prośbę o niezaśmiecanie ulic i nieutrudnianie życia swoim sąsiadom przez głośne słuchanie muzyki. Imigranci nie odbierają Walijczykom miejsc pracy – wynika z raportu przygotowanego dla władz walijskich przez firmę konsultingową Experian. Według raportu imigranci zatrudniani są w takich miejscach, którymi lokalni pracownicy nie są zainteresowani. Zapełniają luki w rynku pracy, a nie tworzą konkurencji i to nie oni są powodem wzrostu bezrobocia w Walii. Podczas targów turystycznych Dublin Holiday World, zaprezentowano anglojęzyczny magazyn „Visit Poland”, który pokazuje najciekawsze miejsca, tradycje, regiony oraz inicjatywy kulturalne i biznesowe w Polsce. Uczniowie szkoły w Lothian (Szkocja) biorą udział w projekcie, którego celem jest pomoc Polakom w nauce angielskiego – podał serwis szkocja.net. Nastolatkowie z St David’s High School w Dalkeith skontaktowali się z Newbattle Abbey College, aby stworzyć internetowy kurs języka angielskiego dla osób przybyłych z Polski. Projekt finansowany jest ze środków Scottish Funding Council i przeznaczony dla rodziców dzieci uczęszczających do szkockiej szkoły. Dzieci będą uczyć polskich rodziców obsługi komputera oraz pomogą im opanować program do nauki języka angielskiego. Będą również pełnić rolę tłumaczy w kontaktach z miejscową społecznością. www.polkadot.pl to adres nowego portalu, który powstał z myślą o Polkach przebywających na Wyspach. Zawiera informacje, które mogą im ułatwić początek emigracyjnej drogi, m.in. dowiedzą się, jakie świadczenia przysługują kobietom w ciąży, czy w jaki sposób najszybciej nauczyć się angielskiego. Brytyjskie szkoły średnie będą wysyłały uczniów do Polski na zajęcia w muzeum Auschwitz – podał „The Times”. „Lekcje” zostaną przeprowadzone w ramach trzyletniego pilotażowego programu organizacji Holocaust Education Trust. Do wyjazdu z każdej szkoły zostanie wytypowanych dwóch uczniów. Ze wstępnych obliczeń wynika, że w ten sposób każdego roku do Polski pojedzie ok. 2,5 tys. brytyjskich nastolatków. Koszt wycieczek w dużej mierze pokryje rząd Wielkiej Brytanii. Szkoły wyłożą na jednego ucznia sto funtów. LOT postanowił wznowić rejsy na trasie Warszawa – Manchester i do Dublina oraz wprowadzi bezpośrednie połączenia z Krakowa do Manchesteru. Z Warszawy do Dublina można więc będzie latać w każdy poniedziałek, środę, piątek i w niedzielę, a do Manchesteru w poniedziałek, wtorek, piątek i w niedzielę.


|

lutego 200 | nowy czas

polska tydzień w kraju Prezydent Polski spotkał się z przebywającym z trzydniową wizytą w naszym kraju prezydentem Łotwy Valdisem Zatlersem. Rozmawiano o polityce wschodniej, energetyce i UE. Jest to druga wizyta zagraniczna prezydenta Łotwy, który po zaprzysiężeniu odwiedził tylko Litwę. Lech Kaczyński przyjął premiera Donalda Tuska na konsultacjach przed podróżą szefa rządu do Moskwy. Obydwaj politycy wyrazili z tego spotkania zadowolenie. Po raz pierwszy... Prezydent Lech Kaczyński złożył krótką wizytę roboczą na Litwie. W czasie rozmowy z prezydentem Valdasem Adamkusem poruszono temat szybkiego rozpoczęcia inwestycji budowy mostu energetycznego. Premier Donald Tusk zapowiedział przeprowadzenie w sierpniu pierwszej „restrukturyzacji” rządu. Dodał jednak, że na razie jest zadowolony ze wszystkich ministrów. Prasa spekuluje, że „najsłabsze ogniwo” rządu to minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. Wizytę w Warszawie złożył minister kultury Niemiec Bernd Neumann, który chce przekonać nasz rząd do projektu Centrum Wypędzonych w Berlinie. W zamian za „życzliwą neutralność” Niemcy chcą nam odnawiać Westerplatte, zbudować polskie muzeum w Berlinie i muzeum Wojny i Pokoju w Gdańsku. Polska nie wyśle misji do Czadu. Powodem są trwające tam walki. Minister MSZ Radosław Sikorski po wizycie w Kanadzie oświadczył, że wizy dla Polaków udających się do tego kraju mogą być zniesione jeszcze w tym roku. Po sprzeciwie PO wobec kandydatury Antoniego Macierewicza do sejmowej komisji badającej naciski polityczne na służby specjalne, PiS skierował do niej Jacka Kurskiego. Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski apeluje do MSZ o zwiększenie liczby i funkcjonalności konsulatów honorowych, w krajach, gdzie za pracą emigrują Polacy. Praktyka pokazuje przydatność tego typu placówek i nie obciąża budżetu. Nowym dyrektorem Fundacji Centrum Solidarności została Danuta Kobzdej, żona zmarłego już znanego działacza Ruchu Młodej Polski. Zastąpi na tym stanowisku wybranego na posła z list LiD Bogdana Lisa. W tym roku przybędzie w Polsce 2 tys. nowych bankomatów. Obecnie jest ich około 11 tys. Julia Pitera „sprawdzi” Hannę Gronkiewicz-Waltz. Chodzi o doniesienia prasy, że konkursy na stanowiska w urzędzie miasta Warszawy są ustawiane pod konkretne osoby z ekipy pani prezydent. Być może nastąpi przełom w sprawie śledztwa wobec żołnierzy oskarżonych o spowodowanie zabójstwa cywilów w Afganistanie. Okazuje się, że żołnierze zgłaszali wcześniej wadliwe działanie amunicji do moździerzy, a właśnie taki pocisk uderzył w dom mieszkalny podczas ich akcji.

ZawÓd

Polityk

Bokser wraca na ring? Przemysław kobus

Odprężony, silny, znów gotowy do walki. Zawzięty i zadaje pierwsze ciosy. To nie Andrzej Gołota, który także ostatnimi czasy powrócił na ring. Tym razem mowa o bokserze z Pomorza – Andrzej Lepper zdaje się wracać do gry. Czy Jarosław Kaczyński wiedział o wykorzystywaniu specsłużb przeciwko Samoobronie? Jeśli tak, to był ojcem chrzestnym tego wszystkiego i powinien być za to sądzony – rzekł niedawno Andrzej Lepper, który po miesiącach politycznego niebytu ponownie wcielił się w rolę komentatora i krytyka polskiego życia

publicznego. Zaczął od oskarżeń i domniemań kierowanych pod adresem ekipy Jarosława Kaczyńskiego. I nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ smutny koniec swojego rządzenia zawdzięcza właśnie szefowi PiS. Kaczyński najpierw wszedł z Lepperem w koalicję, wywindował go na stanowisko wicepremiera, po czym wplątał w wir oskarżeń i działań specsłużb wymierzonych w Samoobronę i samego przewodniczącego Andrzeja Leppera. Przypomnijmy, że m.in. za sprawą sławnej niedawno seksafery czy też afery gruntowej w ministerstwie rolnictwa (afera na początku, dzisiaj nie wiadomo kogo sądzić, domniemanych aferzystów, czy prowokatorów) Samoobrona zawdzięcza drastyczny spadek poparcia, czego skutkiem było całkowite wyeliminowanie ugrupowania Leppera z polskiego Sejmu. Samoobrona nie przekroczyła progu wyborczego. Powodów do żalu Lepper może mieć mnóstwo, także do części swoich dawnych współpracowników, którzy zdecydowali się na założenie nowej partii lub też

sprzymierzenie się w największej mierze z Platformą Obywatelską. Nie ma co ukrywać, że w Samoobronie pewną grupę tworzyli ludzi rządni stanowisk i pieniędzy. Kariera przede wszystkim, najlepiej z ugrupowaniem „na fali”. Andrzej Lepper widząc dzisiaj jawnie krytykowane i wyciągane na wierzch coraz to nowe nieprawidłowości w funkcjonowaniu poprzedniej władzy, zdecydował się uaktywnić, pokazać, że stary bokser potrafi jeszcze zadać ostatni i skuteczny cios. Na nokaut jeszcze poczekamy, ale widać, że w narożniku coś się dzieje, coś się tli. Andrzej Lepper częściej pokazuje się w telewizji, częściej organizuje konferencje prasowe, na których nie stroni od niewygodnych pytań adresowanych do bliskich współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, nie stroni od subtelnych epitetów, ponownie oskarża zadając niewygodne pytania. Z racji obecności Leppera poza Sejmem, politycy zdają się jeszcze bagatelizować jego aktywność. Lepper atakuje PiS, Platformę zosta-

wia w spokoju. Ale jak długo? Być może już niebawem jedna z barwniejszych postaci na polskiej scenie politycznej ostatniego dziesięciolecia po raz kolejny będzie miała swoje pięć minut. Wcale nie jest przesądzone, że Lepper nie odzyska poparcia. Wystarczy tylko skorzystać z określonego niezadowolenia społecznego, wykreować się trochę na męczennika i w ten sposób zdobyć poklask wśród niezadowolonych z panujących realiów. Nie trzeba do tego elokwencji, inteligencji czy służb specjalnych. Wystarczy odrobina charyzmy, zawziętości i wykazania się cechami przywódczymi. W tym Andrzej Lepper był niegdyś bardzo dobry. Jak będzie w przyszłości?

Polskie popisy w Schengen Niemiecka policja alarmuje: na pograniczu polsko-niemieckim wzrosła liczba przestępstw popełnianych przez Polaków po rozszerzeniu Schengen. Mieszkańcy graniczących z Polską miejscowości co rusz mają do czynienia z włamaniami, z ich domów i samochodów giną wartościowe przedmioty. W Polsce burzymy się natomiast, gdy niemiecka policja prowadzi nasilone kontrole naszych rodaków.

Przed Schengen Nim weszliśmy do strefy Schengen związki zawodowe niemieckich policjantów głośno oponowały przeciwko zniesieniu kontroli granicznych argumentując to zagrożeniem ze strony polskich przestępców, a nawet terrorystów. Owszem, postulaty związkowców miały też inne podłoże, mianowicie redukcje etatów w garnizonach graniczących z Polską. Polskie władze i media wyrażały wówczas wielkie oburzenie i podkreślały, że część Niemców stara się traktować nas jako „gorszych”, jako złodziei. Dzisiaj przeglądając statystyki niemieckiej policji powinniśmy się wstydzić. Wstydzić za rodaków, którzy urządzają rajdy po niemieckich mieszkaniach, sklepach, parkingach i autokomisach.

Wielkie oburzenie Jedna z telewizji komercyjnych wyemitowała ostatnio materiał dotyczący nasilonych kontroli granicz-

nych w niemieckim Goerlitz (Saksonia). Otóż zaraz za nieistniejącym już przejściem granicznym niemieccy policjanci zatrzymywali przeważnie Polaków do rutynowej kontroli dokumentów. Władze graniczącego z Goerlitz Zgorzelca (Dolnośląskie) poczuły się oburzone takim traktowaniem, mieszkańcy z którymi rozmawiali dziennikarze również wyrażali sprzeciw i żal, że jesteśmy traktowani gorzej. Puenta dziennikarska wskazywała na kolejny przykład upodlenia Polaków. Ale czy bezpodstawnie?

ciężarem skradzionych kołpaków. W małej miejscowości Weisswasser tylko w ostatnich dniach zatrzymano czterech Polaków specjalizujących się w okradaniu sklepów odzieżowych i spożywczych. W Hoyerswerdzie trwają postępowania w sprawie włamań do samochodów stojących... w autokomisie (!). Zatrzymano tam również dwóch Polaków, którzy „uprowadzili” z jednego z podwórek aluminiową drabinę.

kradniemy, i to na Potęgę

W tym z kolei niemieckim landzie graniczącym z Polską zatrzymano w połowie stycznia dwóch Polaków (22 i 28 lat), którzy dokonali rekordowej w historii Frankfurtu nad Odrą (graniczący ze Słubicami) liczby włamań do mieszkań. Okradli co najmniej 75 mieszkań i domów. Kradli głównie pieniądze i telefony komórkowe. Takiej serii włamań w mieście nad Odrą nie notowano od czasów zakończenia drugiej wojny światowej. 60 km dalej, w Cottbus w ręce tamtejszej policji wpadło kolejnych dwóch Polaków. Według funkcjonariuszy mają na swoim koncie co najmniej 14 kradzieży z włamaniem do mieszkań. Straty poszkodowanych oceniono na 45 tys. euro.

Przejrzałem komunikaty publikowane przez Komendę Policji w Dreźnie (Saksonia) i oniemiałem. Po pierwsze; mnóstwo zatrzymanych Polaków, po drugie; liczba popełnianych przez nich przestępstw okrutna. Polacy mają na swoim koncie m.in.: włamania do mieszkań, włamania do samochodów, kradzieże sklepowe, kradzieże samochodów, napady rozbójnicze i co charakterystyczne dla polskiej przestępczości – kradzieże złomu. W krótkim czasie z ulic Goerlitz zniknęło kilkanaście samochodów, w tym jeden nowy, prosto z salonu BMW. Z samochodów natomiast znikają: nawigacje satelitarne, odtwarzacze kasetowe i CD, poduszki powietrzne (!), kołpaki. Pod Dreznem np. zatrzymano 24-latka z Polski, którego samochód wprost uginał się pod

szczególnie na terenach graniczących z Polską jest bardzo długa. Komunikaty policyjne obfitują w zdarzenia z udziałem Polaków. Bynajmniej nie jako pokrzywdzonych. Przeglądając listę naszych przewinień byłem przerażony a jednocześnie okrutnie zawstydzony. Mit Polaka-złodzieja dalej będzie trwał. Będzie trwał tak długo, dopóki po prostu nie przestaniemy kraść.

trochę Pokory.... W brandenburgii nie lePiej

liSta grzechóW jeSt długa Lista popełnianych przez Polaków przestępstw na terenie Niemiec, a

Doskonale wiemy, jakie wyczyny ma na swoim koncie nie tylko w Niemczech, ale i w innych krajach część Polaków. Doskonale wiemy, że gros naszych rodaków nie jedzie za granicę tylko w celach turystycznych bądź też do legalnej pracy. Ale okrutnie się burzymy i żalimy, gdy np. tak jak w Wielkiej Brytanii teraz, pojawia się rządowy pomysł by opracować etykietę dla imigrantów. Władze kraju wpadły na pomysł, by wręczać imigrantom specjalne broszury, w których np. informuje się o zakazie prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu, czy też o zakazie plucia na chodnik (w Polsce plucie na chodnik – choć ohydne – ma swoją długą tradycję). Inicjatywa została w kraju wyśmiana i zlekceważona. Mało tego, opinia społeczna poczuła się dotknięta. – Jak to, Polak nie wie jak się zachować? – czytamy na internetowych forach. Polak doskonale wie, pytanie tylko, dlaczego nie chce.

Przemysław kobus


|

nowy czas | 8 lutego 2008

polska

Tropienie afer na górze Rząd zajmuje się tropieniem afer swoich poprzedników. Zaprezentowano zniszczone laptopy ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i jednego z prokuratorów. Według opozycji jest to próba odwracania uwagi od problemów społecznych, z którymi rząd nie daje sobie rady. Janusz Zemke (SLD) twierdzi, że za czasów rządów PiS służby specjalne dopuściły się 94 nielegalnych podsłuchów. Szefowie służb zaprzeczają, by takie fakty miały miejsce. Tymczasem służby specjalne przy okazji afery gruntowej miały podsłuchać rozmowy biznesmenów Krauzego i Kuny. Padają w nich słowa, że „pola są od federalnych”, co interpretuje się w ten sposób, że kupione przez Krauzego pola naftowe w Kazachstanie mają pochodzić od rosyjskiej FSB. Jedna z rozmów prowadzona jest z ambasadą Rosji i dotyczy sposobów informowania o tej inwestycji w Polsce. Po sprzeciwie PO wobec kandydatury Antoniego Macierewicza do sejmowej komisji badającej naciski polityczne na służby specjalne, PiS skierował do niej Jacka Kurskiego.

Cudu nad Wisłą nie będzie – Cudu nie było i być nie może. Niestety Platforma Obywatelska naobiecywała ludziom tak wiele w czasie kampanii wyborczej, że teraz ustawia się duża kolejka tych, którzy mówią: dajcie podwyżkę – wyjaśnia ekonomista Ryszard Bugaj, kiedyś polityk, który z przerażeniem patrzy na rozwój sytuacji w kraju. Powiedział nawet o równi pochyłej. Na szczęście miał na myśli rząd, nie Polskę.

punktów, które jego partia, czyli Platforma, po objęciu władzy spełni. Były tam obiecane podwyżki dla lekarzy, pielęgniarek, nauczycieli, itd. Polacy potraktowali jego słowa poważnie i teraz ruszyli do państwowej kasy.

Rząd nie ma pOmysłu – Ale przecież cudu nie będzie, bo ten liberalny z pozoru rząd boi się dokonywać reform – dodaje inny znany polski ekonomista, profesor Witold Orłowski. Jego zdaniem nasz kraj czeka prawdziwa eksplozja żądań, a rząd niestety nie ma na to pomysłu. Po celnikach już ustawiają się w kolejce pocztowcy, łącznościowcy, kolejarze i inne grupy zawodowe. Wystarczy zablokowanie kilku węzłów kolejowych i cały kraj staje. Jeśli tylko pogorszyłaby się pogoda, byłby mróz, dramat w kraju gotowy.

a minisTRów nie ma Tuska Obiecanki cacanki W ostatniej fazie kampanii wyborczej Donald Tusk podszedł do tablicy i zamaszystym ruchem napisał dziesięć

Co w tej sytuacji robi rząd? Nic. O ile na początku swojej kadencji pełno było w telewizji premiera i jego ministrów, tak teraz jakby zapadli się pod ziemię. A kiedy już ich widać, to tyllko

po to, by jak minister zdrowia, prosić lekarzy o cierpliwość, lub jak Tusk, który twierdzi, że będzie twardo postępował z celnikami. Problemów społecznych w kraju przybywa. Gospodarka nieźle pędzi i ludzie widzą, że tylko strajkami i protestami są w stanie wywalczyć sobie choćby kawałek obiecanego cudu. Bo tego prawdziwego w Polsce jednak nie będzie. Upływa właśnie sto dni od wyborów i Polacy rozliczają polityków.

TemaTy zasTępcze Kiedy nie ma konkretów, rząd wypuszcza tematy zastępcze. A to atakuje Antoniego Macierewicza, by go nie dopuszczać do żadnej komisji śledczej, albo zaczyna się kolejne iskrzenie na linii rząd-prezydent. Pretekst każdy jest dobry, byle tylko znaleźć zastępczy temat dla stacji telewizyjnych i prasy. A protesty schodzą wtedy siłą rzeczy na dalszy plan. Do czasu jednak, jak przepowiadają związkowcy i ekonomiści. Rachunki trzeba płacić – mówią już dziś kolejarze i ostrzegają: nie będzie konkretnych rozmów, będzie strajk. I to generalny.

Bartosz Rutkowski

tydzień w kraju We wtorek 5 luteg, wieku 66 lat zmarł po długiej chorobie Stefan Meller, były dwukrotny ambasador RP w Paryżu, profesor nauk humanistycznych, ambasador w Moskwie i szef Ministerstwa Spraw Zzagranicznych w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. „Sprzątanie po Romanie” trwa. Nowe władze Ministerstwa Edukacji Narodowej rezygnują z mundurków i z projektu „taniego podręcznika”. Książki do nauczania swoich przedmiotów będą dowolnie wybierać nauczyciele. W tym roku przybędzie w Polsce 2 tys. nowych bankomatów. Obecnie jest ich około 11 tys. Być może nastąpi przełom w sprawie śledztwa wobec żołnierzy oskarżonych o spowodowanie zabójstwa cywilów w Afganistanie. Okazuje się, że żołnierze zgłaszali wcześniej wadliwe działanie amunicji do moździerzy, a właśnie taki pocisk uderzył w dom mieszkalny podczas ich akcji. Polska i Austria podpisały umowę o zniesieniu podwójnego opodatkowania.


|

8 lutego 2 8 | nowy czas

wielka brytania · świat tydzień w skrócie Wybory prezydenckie w Serbii wygrał prounijny polityk Boris Tadić, który uzyskał 50,5 proc. głosów. Uznawany za nacjonalistę Tomislav Nikolić dostał 47,5 proc. W czasie wyborów doszło do bezpośredniego mieszania się w nie Unii Europejskiej, która szantażowała Serbów, że w przypadku wygranej Nikolicia droga do Unii będzie dla nich zamknięta. Sytuacja w Serbii komplikuje się, bo rządowi Kosztunicy grozi rozpad. Premier nie chce podpisać porozumienia politycznego z Brukselą, które otwiera drogę do niepodległości Kosowa. Oderwanie Kosowa od Serbii wydaje się nieuniknione. UE kieruje do tej prowincji dodatkowe oddziały policji i urzędników, którzy mają pomóc w budowie nowych struktur. Z pomocą dla Kosowa zgłasza się Albania, która w przypadku serbskiej blokady oferuje dostęp do lotniska, portów i dróg. Prawybory partyjne w USA weszły w decydującą fazę. Tzw. wyborczy „superwtorek” to głosowanie w 25 stanach, które ma rozstrzygnąć o wyborze kandydata na listopadowe wybory. Wśród Demokratów walczą Barak Obama i Hillary Clinton, wśród Republikanów McCain i Romney. Prezydent Juszczenko zrezygnował z tradycyjnego przemówienia w parlamencie. Powodem było blokowanie prezydium i mównicy przez deputowanych. Opozycja domagała się zagwarantowania referendum w sprawie przyjęcia Ukrainy do NATO, a kiedy jej to przyznano... blokowała dalej. Francja dokonała zmiany konstytucji, a to tylko po to, by uniknąć referendum w sprawie przyjęcia tzw. „traktatu reformującego” UE. Zostanie on przyjęty przez parlament. Rumunia jest jednym z pierwszych członków Unii Europejskiej, która przyjęła „traktat reformujący”. Dokonał tego parlament. Trybunał Konstytucyjny Rumunii uznał, że otwarcie archiwów tajnej policji politycznej Securitate byłoby naruszeniem Konstytucji tego kraju. W Bukareszcie odbyła się demonstracja zwolenników lustracji. Z Rumunii donoszą także o kryzysie na tamtejszym rynku pracy. Powodem jest wyjazd z kraju około dwóch milionów Rumunów za pracą na Zachód. Włochy stoją w obliczu przedterminowych wyborów. Kolejna misja utworzenia centrolewicowego rządu nie powiodła się. Wiadomość ta ucieszyła Berlusconiego, ponieważ jego partia ma przewagę w sondażach. Tureckie samoloty ponownie zbombardowały obozy Kurdów w północnym Iraku. Episkopat Hiszpanii wydał 10punktowy dokument, który może wpłynąć na wyniki wyborów w tym kraju. Biskupi poddali w nim krytyce wiele pomysłów rządzących socjalistów.

TeRRoRyzm

o jednego mniej

Sukces Amerykanów w Pakistanie DOPADŁY GO RAKIETY

Bartosz Rutkowski

Jeden z najgroźniejszych ludzi na kuli ziemskiej, członek ścisłego kierownictwa Al-Kaidy nie żyje. Zginął od rakietowego ataku Amerykanów. Abu Laith al-Libi nie żyje – podały to zachodnie źródła wywiadowcze. Al-Kaida na swoich stronach internetowych nie zająknęła się ani słowem, podobnie jak wywiad pakistański, który twierdzi, że nic o tej sprawie nie wie.

Pochodzącego z Libii terrorystę miały zabić rakiety w północnej części pakistańskiego Waziristanu. Było to w miniony poniedziałek lub wtorek. W tym samym ataku zginąć miało kilkunastu innych ludzi Al-Kaidy. Zdaniem dziennikarzy pakistańskiej gazety „The News", atak wymierzony był właśnie w Libijczyka i innego terrorystę, Obaidaha al-Masriego.

AMERYKA MILCZY – W tej sprawie nie będę się wypowiadał – stwierdził, pytany o śmierć Libijczyka sekretarz obrony USA, Robert Gates. Libi pojawiał się wiele razy na taśmach wideo razem z Aymanem al-Zawahri. Ten ostatni uważany jest, po Osamie bin Ladenie, za człowieka numer dwa w Al-Kaidzie.

Nowa angielska stolica samobójców Przerażeni są rodzice, nauczyciele, policja, tzn. wszyscy. W krótkim czasie niewielkie miasteczko Bridgend w południowej Walii stało się stolicą... samobójców! Brytyjska prasa pisze już o kulcie samobójców w tym mieście. W ostatnim czasie życie odebrało sobie trzynaście młodych osób. Wiele z nich groziło wcześniej, że popełni samobójstwo, nikt jednak nie traktował tych pogróżek serio, nikt im nie pomógł na czas. Nadal nie wiadomo, jakie są przyczyny tych tragicznych śmierci. Wiadomo tylko, że ofiary się znały... – To rozprzestrzenia się po tym 40-tysięcznym miasteczku jak zaraza. Nie wiadomo, jak ją powstrzymać – żali się miejscowy koroner, Philip Walters. Tę tragiczną statystykę zamykają Jason Williams i jego siostra Louise. Wcześniej była 17-letnia Natasha Randall. Każda z tych ofiar znała jeśli nie wszystkie pozostałe, to na pewno jedną z nich. Czy coś je więc wiązało? Na to pytanie nie jest jeszcze w stanie odpowiedzieć policja. Młodzi ludzie wieszają się. Jedna z ofiar, 26-letni James Knight powiesił się na pasku od spodni po pijackiej sesji, kiedy pokłócił się ze swoją dziewczyną. Kolejny, 20-letni Andrew O'Neill, też w momencie samobójczej próby był pijany. Z kolei 21-letni Jason Williams, miał za dwa miesiące się żenić. – Nie mam pojęcia, co go do tego pchnęło – mówił jego niedoszły świadek na ślubie. Rzecznik miejscowej policji tak komentuje: – To tragedia dla rodzin, dla ich przyjaciół, dla nas wszystkich, bo nie jesteśmy w stanie pojąć, jak mogło dojść do tych tragedii. A najgorsze jest to, że następne mogą być w każdej chwili... Nauczyciele z największej szkoły w mieście proponują utworzyć specjalną grupę, która przede wszystkim zajęłaby się ustaleniem przyczyn tej epidemii samobójstw. – Inaczej czekają nas kolejne bezsensowne śmierci – przypuszcza zastępca dyrektora szkoły, Michelle Hatcher. – Ratujcie nasze dzieci – apelują do policjantów i nauczycieli rodzice z tego miasta. Śledczy już zaczęli dokładnie sprawdzać pocztę elektroniczną miejscowej młodzieży. Są bowiem poważne podejrzenia, że ktoś poprzez internet steruje poczynaniami młodych ludzi. Pada już złowieszcze słowo sekta, jakiś guru, kult, ale na razie w tej sprawie nicnie jest pewne. Pewny jest tylko strach, przerażenie i niepewność.

Adam Stefański

Libii urodził się w Libii, prawdopodobnie w roku 1941. Określano go jako szefa operacji specjalnych al-Kaidy, wskazywano, że to właśnie on był mózgiem samobójczych ataków w wielu krajach świata. Przez jakiś czas sam się określał, jako rzecznik grupy, która w roku 2002, po amerykańskim ataku na Afganistan, miała chronić samego Ladena i przywódcę duchownego talibów, mułłę Omara. Był cały czas monitorowany przez służby specjalne Stanow Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. – Jego konto było tak bogate, że karę dożywocia dostałby w każdym cywilizowanym kraju kilkadziesiąt razy – mówił stacji BBC jeden z oficerów brytyjskiego wywiadu.

CELOWAŁ W CHENEYA Amerykanie z kolei twierdzą, że był odpowiedzialny między innymi za bombowy atak na bazę USA

w Bagram, w Afganistanie, w lutym ubiegłego roku, kiedy to zginęło 23 żołnierzy amerykańskich. W momencie ataku w bazie przebywał amerykański wiceprezydent Dick Cjeney. Z nieoficjalnych informacji wynika, że grupę terrorysty namierzył jeden z bezzałogowych samolotów szpiegowskich. Potem informacja o miejscu pobytu trafiła do amerykańskiego dowództwa, resztę zrobił atak rakietowy. – Uderzenie było precyzyjne koło wioski Mir Ali – przyznał jeden z amerykańskich oficerów. Z kolei mieszkańcy tej okolicy mówią, że wcześniej na niebie pojawił się bezzałogowy samolot. Jedna z wersji mówi z kolei, że rakiety wystrzelone zostały z bezzałogowej maszyny. Takie właśnie samoloty namierzyły w roku 2001, wiele lat przed zamachami bin Ladena w jednej z baz w Afganistanie. Wtedy jednak maszyny te były uzbrojone jedynie w… kamery.


|

8 lutego 2008 | piątek

wielka brytania · świat Zagrożenie

CZy spadnie Z nieba?

tydzień w skrócie

Satelita runie na Ziemię! bartosz rutkowski

Jest potężny, bo ma rozmiary średniego autobusu, waży dziesięć ton i pędzi bez żadnej kontroli w kierunku Ziemi! Amerykański satelita szpiegowski stracił moc i może w przyszłym tygodniu uderzyć z całą siłą w jakiś zakątek naszej planety. Zdaniem specjalistów nie ma już najmniejszych szans, by odzyskać kontrolę nad tym gigantem, który na dodatek ma mieć jakieś niebezpieczne substancje w swoim wnętrzu. Ja-

kie? To owiane jest tajemnicą, gdyż jest to sprzęt wykorzystywany do najtajniejszych misji szpiegowskich.

OBSERWUJEMY OBIEKT – Odpowiednie agencje rządowe z uwagą śledzą lot satelity. Jesteśmy przekonani, że wejdzie w gęste warstwy atmosfery i na Ziemię dolecą tylko niegroźne szczątki, ale nie wykluczamy też, że może jego upadek wywołać określone szkody - mówi nieco tajemniczo Gordon Johndroe, rzecznik Narodowej Rady Bezpieczeństwa. Nie chciał on jednak skomentować informacji, czy jest możliwe zestrzelenie satelity przez rakietę, by zapobiec ewentualnej katastrofie.

NIE MA ARMAGEDONU – Nie będziemy rozmawiali o sytuacji, która miała miejsce na filmie

Armagedon, gdy Bruce Willis miał unieszkodliwić asteroidę lecącą w kierunku Ziemi - powiedział wspomniany rzecznik. Wiadomo tylko nieoficjalnie, że satelita ma zapas hydraziny, rakietowego paliwa, które w przypadku zapłonu wywołuje określone skażenia terenu. Nie chciał jednak oficjalnie o tym paliwie mówić żaden z przedstawicieli amerykańskich agencji rządowych. – Nie powinniśmy o takich sprawach roztrząsać publicznie, bo ujawniamy nasze tajemnice – dodaje John Pike, ekspert od spraw wywiadu i obronności. Spike dodał, że byłoby niezwykle trudno unieszkodliwić satelitę na znacznej wysokości nad Ziemią przez rakietę. Jego zdaniem taki pomysł nie jest chyba nawet rozważany. Dodał jednocześnie, że nie jest dopuszczony do militarnych sekretów Stanów Zjednoczonych i teoretycznie można sobie taką możliwość wyobrazić.

Rebelianci w Czadzie zaatakowali stolicę Djamenę. Walki spowodowały, że misja ONZ w Darfurze stanęła pod znakiem zapytania.

MNIEJSZE OD COLUMBII Zdaniem ekspertów po dotarciu przez atmosferę ziemską satelita rozpadłby się na znacznie mniejsze kawałki, niż prom kosmiczny Columbia, który eksplodował nad Ziemią w roku 2003. Jeffrey Richelson, emerytowany pracownik Narodowej Rady Bezpieczeństwa podejrzewa, że chodzi o satelitę, który wykonywał zdjęcia wybranych obiektów na kuli ziemskiej. Największy obiekt, nad którym stracili kontrolę ludzie NASA i spadł na Ziemię, był Skylab, statek kosmiczny. Jego waga wynosiła 78 ton i opuścił orbitę okołoziemską w roku 1979. Jego szczątki runęły do Oceanu Spokojnego u zachodnich wybrzeży Australii nie wywołując żadnych szkód. Potem był jeszcze 17tonowy satelita Compton Gamma Ray Observatory, którego szczątki spadły w roku 2000 do Oceanu Indyjskiego.

Internetowe zamieszanie na dwóch kontynentach W jednej chwili padł internet w Egipcie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a najgorsze, że nie może z niego korzystać większość użytkowników w Indiach. Wystarczyła chwila nieuwagi kapitana jednego ze statków, który przybijał do egipskiego portu Aleksandria, by kotwica zerwała ogromny kabel. Poruszenie i problemy są teraz na dwóch kontynentach, w Azji i Stanach Zjednoczonych. Naprawa tej gigantycznej awarii, która już przynosi ogromne straty, potrwać może jeszcze kilka dni. Cała świat z przerażeniem patrzy na to, co się stało pod wodą, bo na przykład pół nowojorskiej giełdy na Wall Street, a szczególnie praca średniego i niższego szczebla jest obsługiwana przez pracowników w... Indiach. W tym kraju mieści się też ogromna liczba firm, które pracują na rzecz m.in. prawników i lekarzy amerykańskich. Każda godzina przerwy na internetowych łączach oznacza milionowe straty. – Mamy ogromne problemy z łącznością na wielu kierunkach – skarżą się szefowie brytyjskiego przewoźnika linii lotniczych British Airways. Zdaniem wielu ekspertów padł nie jeden, ale dwa kable, które zabezpieczały międzynarodową łączność i połączenie internetowe. – Najbardziej poszkodowane są firmy w Wielkiej Brytanii i na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych – twierdzi Rajesh Chharia, który odpowiada ze indyjskie bazy komputerowe. Fachowcy zastanawiają się, czy jest szansa na uruchomienie zastępczej łączności poprzez satelity. Okazuje się, że w szybkim czasie nie, – Pracujemy tak szybko, jak to tylko możliwe, by usunąć awarię, ale wielu rzeczy nie uda się przeskoczyć – mówi jeden z indyjskich ministrów, Rafaat Hindy. (br)

Zamieszki plemienne w Kenii spowodowały już śmierć 1000 osób, a ponad 300 tysięcy musiało opuścić swoje domy. 40 tysięcy osób demonstrowało w Turcji przeciw decyzji rządu, która uchyliła zakaz noszenia chust islamskich przez studentki. W Iraku uchwalono ustawę, która pozwala na obejmowanie stanowisk w wojsku i administracji przez dawnych członków partii BAAS. Putin dyskutował z Łukaszenką w Soczi nad współpracą gospodarczą Białorusi i Rosji. W rozmowach brał także udział kandydat Putina na prezydenta kraju – Miedwiediew. Miedwiediew, którego Putin namaścił na swojego następcę, cieszy się już w sondażach popularnością ponad 70 proc. Premier Ukrainy Julia Tymoszenko oznajmiła, że jej kraj rezygnuje z usług pośredników w dostawach gazu rosyjskiego. Do tej pory gaz od Gazpromu kupowano za pośrednictwem spółek RosUkrEnergo i UkrGasEnergo. Podobnie wyglądają też dostawy gazu do Polski. Pośrednikami są spółki, których udziałowcami są sam Gazprom i przedstawiciele mafii.

Na Węgrzech ma miejsce bezterminowy strajk kolejarzy. Socjalistyczny rząd zarzuca, że jest to strajk „polityczny” na zlecenie prawicowej opozycji. Z dwóch kopalń na Ukrainie trzeba było ewakuować 700 górników z powodu pożarów, które wybuchły pod ziemią. Trzęsienie ziemi spowodowało śmierć 40 osób w Rwandzie i Kongo-Zairze. Francuskie ordery Legii Honorowej będą przyznawane według „parytetu płci”. A co zrobić jeśli na przykład za pięć lat żaden mężczyzna nań nie zasłuży? Kobiety też nie dostaną? Irlandzki minister ds. integracji zatroskał się o zbyt niskie ceny papierosów w Polsce. Jego zdaniem powoduje to, że emigranci masowo importują papierosy z kraju i palą przez to znacznie więcej od Irlandczyków. Rzecz jasna chodzi o... zdrowie naszych rodaków.


|

8 lutego 008 | nowy czas

felietony opinie

redakcja@nowyczas.co.uk 0207 639 8507 63 Kings Grove London SE15 2NA

Partykularz olemika jest duszą publicystyki. Bez polemiki pisma są jałowe. A publicyści i felietoniści skazani na posuchę tematów. Na walenie głową w ścianę, jak pisał Stefan Kisielewski. Czy w laptop, którego Kisiel nie znał, a ja nie używam. Więc się cieszę, czytając w „Nowym Czasie” polemiczne rozprawy z konkurencją. Zawsze to sztuka dla sztuki. A raczej sztukateria dziennikarska. Znacznie to lepsze od lania wody. Ale ostrożnie z pomyjami. O co, zaznaczam, dziennikarzy „Nowego Czasu” nie posądzam. Choć słyszę, że robią to inni. Ci z polonijnej, konkurencyjnej prasy. Nie pomnę na to, że im więcej się o nich pisze i im bardziej krytycznie, tym większe zainteresowanie czytelników. Krytyka i polemika to broń obosieczna. Czuję się zatem usprawiedliwiona włączając się do polemiki na temat „Dziennika Polskiego”, jako jego była, bodaj najstarsza felietonistka. Obecnie także na towarzyskim pisma indeksie. Waldemar Rompca wdając się w ubiegłym tygodniu w „Nowym Czasie” w polemikę z „Dziennikiem”, uratował mnie w tym tygodniu od tematycznej zapaści. A „Dziennik”, jak mniemam, a mniemać mi wolno, od zapaści dalszej. Choć jego finansowa dyrektorka Jolanta Gogolińska twierdzi, że „Dziennik” jest głosem wszystkich Polaków na Wyspie. Twierdzenie w duchu „Trybuny Ludu” z ciemnych czasów PRL-u. Doktrynerska retoryka. Żadne pismo na świecie nie jest głosem wszystkich. Nawet

P

Krystyna Cywińska

Przemysław Wilczyński

Polacy są zadowoleni – takie sensacyjne wieści przynoszą badania opinii. Wystarczająco zadowoleni, by wracać z Wysp?

w dyktaturach. A może tym bardziej. I źle by było, gdyby było. Bo by to oznaczało powszechną bierność, bezmyślność i łatwowierność. Polacy nie są narodem baranów ani bezmyślnych kretynów. Imputowanie im tego jest co najmniej drażniące. „Dziennik”, ciągnąc dalej wywód pani Gogolińskiej, nie jest i nigdy nie był „naszą wspólną sprawą” – jak twierdzi jego dyrektorka finansowa przywodząc na myśl przebrzmiałe hasła PRL-owskie. Czyli parafrazując hasło o proletariuszach, czytelnicy wszystkich klas łączcie się dla tej wspólnej sprawy. Czy poza niepodległością i bytem narodowym istnieje w ogóle „wspólna sprawa”? Sądzę, że każdy ma swoje sprawy na co dzień. I czy „Dziennik” jest wartością, jak także twierdzi p. J.G., którą pielęgnować powinniśmy wszyscy? Co do powinności, zawsze miałam sprzeciwy. Co do wartości Dziennika, to kwestia względna. Zależy czym się tę wartość mierzy. Poziomem dziennikarskim? Piórami autorów? Nakładem? Czy stanem finansowym pisma? I tu, jak mi się wydaje, was boli. Nie jest widać z tymi wartościami najlepiej, skoro aż tak dogmatycznie Dziennik się lansuje publicznie. Prawienie duserów i nieustannych komplementów pismu przez jego pracowników jest dwuznaczne i niesmaczne. I znowu zakrawające na PRL-owskie praktyki. Na lizusowskie pismactwo. Partykularne wazeliniarstwo. Na lęk przed naczalstwem. Tego nie ma w żadnym szanującym się piśmie zachodnim czy polskim. Tego także nigdy przedtem,

przed laty, nie było w „Dzienniku”. Piśmie o heroicznej przeszłości emigracyjnej. A także publicystycznej, dumnej ze swojej niepodległości. Bywało także, choć nie zawsze, dumne również z bezstronności. Tej najtrudniejszej z dziennikarskich cech. Co mogę stwierdzić, jako ten wieczny cierń felietonistyczny na „Dziennika” i „Tygodnia” ciele. Znoszony cierpliwie przez lata w imię wolności przekonań. Dzieje piśmiennictwa dziennikowego i jego rola na emigracji może doczeka się poważnego opracowania. Bezstronnego, bez upiększeń, bez pomówień, bez oskarżeń i zarzutów. Opracowania rzetelnego, nieulegającego plotkom ani wpływom osób drugich i trzecich w dziejach tego pisma. A wciąż te sądownie oddalone oskarżenia i zarzuty przez te trzecie osoby powtarzanych. A fe, a brzydko! Nie godzi się tak moralnie obniżać tego pisma dzieje. Być może zajmą się tym opracowaniem naukowcy z Archiwum Emigracji w Toruniu, którzy, jak się dowiadujemy z „Dziennika”, obradowali niedawno w Londynie. Partykularne to widać były obrady, skoro redakcji innych pism polonijnych na nie nie zaproszono, ani o nich nie poinformowano. Nie zawiadomiono o nich nawet takich kronikarzy emigracji, jak Zbigniew Mieczkowski. Autora księgi w obu językach, w polskim i angielskim, o wspaniałej bojowej przeszłości żołnierzy generała Maczka, o słynnych walkach I Dywizji Pancernej i losach powojennych jej żołnierzy. Autora także własnych „Horyzontów wspomnień”,

wydanych również w obu językach. Zbigniew Mieczkowski jest jednym z nielicznych emigrantów mających koneksje, znajomości i spore wpływy w wysoko postawionym establishmencie brytyjskim w dziedzinie stosunków powojennych, mało znanych, niedocenionych i nieopracowanych. Poza jego wspomnieniami. Czyli godna inicjatywa tej konferencji w ambasadzie, inicjowanej przez „Dziennik”, dość niegodnie potraktowana. Mniemam, że archiwiści Archiwum Emigracji w Toruniu mniej będą partykularni w swoich pracach. Co do nadanych z inicjatywy Dziennika nagród, odznaczeń, owacji i frustracji – jaka stajnia, takie konie. I taki obrok. Ktoś brzydko powiedział – i taka mleczarnia. A że należy pisać tak jak się mówi, więc jak mówią na mieście, tak piszę. „Dziennik” jest potrzebny do życia tym, którzy z nim życie przeżyli. I tym, którzy z niego żyją. Życzę im razem długiego życia. I nie wysyłajcie staruszków emigracyjnych na „wycug do waju”, co w gwarze ludowej, jak w „Chłopach” Reymonta, oznacza wyciąganie ręki po ich spuściznę. Czyli funduszowe dotacje, zasługujące na godniejsze cele. Silne jest takie pismo, które się utrzymuje o własnych siłach. A ja, niedzielna felietonistka, jak mnie kiedyś ochrzcił red. nacz. „Dziennika” J. Koźmiński, pozostaję z chrześcijańskim życzeniem dalszych tematów w „Dzienniku” do polemik, ratujących nas od zapaści. Młodą generację za przynudzanie o przeszłości przepraszam.

Zenka żywot naparzanka Coraz częściej słyszę wybrzydzanie na Anglię. Wracam, bo słabo płacą. Nie jadę, bo funt spada. Niech no funt wzrośnie – może pojadę. Pojadę, jak ponad 300 funtów zapłacą. Pojadę, jak rodzina pojedzie. Kiedyś chyba było inaczej. Kiedyś bez zastrzeżeń jechało się do Ziemi Obiecanej. Kiedyś było 12 lat temu. *** 12 lat minie latem. Zaraz po maturze po raz pierwszy pojechałem, z kolegą, na Wyspy. Pamiętam atmosferę w autokarze: jakaś gorączka była w środku, zaciskanie warg, nerwowość w oparach wódki i taniego piwa z puszki. Jechało tym dyliżansem przez Europę trzydzieści parę osób i nikt nie wiedział, co się stanie za chwilę. Zatrzymają na granicy z Niemcami, czy nie? Zarekwirują fajki, czy nic nie zauważą? Przepuszczą przez Kanał, czy poślą do diabła? Pamiętam tę schizofrenię rodem z poprzedniej epoki: cel podróży oficjalny (dla celnika) i faktyczny. A po przyjeździe? Jakiż pęd za pracą – za czymkolwiek, gdziekolwiek: natychmiast,

spod „ściany płaczu”, za sto funtów zaliczki, od jutra – jakoś to będzie. Pojechaliśmy w ciemno. Pierwsze ogłoszenie – akwizycja. Po drugiej stronie telefonu pan Zenek – młody, uprzejmy głos. Pan Zenek zaprasza na spotkanie, choćby za godzinę, blisko stacji metra. Przyjmuje na murku przy stacji. Będziecie sprzedawać mydła w płynie, żele i kremy – powiada. – Będziecie chodzić po Londynie i oferować nasze produkty. Biuro? Siedziba? Ach tak, jest biuro, jest siedziba, co tam siedziba, są dwie siedziby jak się patrzy, ale ruch tam straszny, you know, ludzie się zderzają na korytarzu, spotykać się będziemy, póki co, na ulicy. Jak przyjdzie czas, pokażę wam i biuro. Po chwili zaczyna wymieniać jednym tchem, wpadając w marketingowy szał: Body Lotion po 3,50; Shower Gel za 5,60; Liquid Soap za jedyne 8,10. – Podział jest taki: 60 proc. dla firmy, 30 proc. dla was i 10 proc. dla niewidomych dzieci. *** Tak się zaczyna przygoda młodych polskich

desperatów z epoki gorączki złota: bliskie spotkania z drzwiami, furtkami, domofonami, wpadającymi w furię i strzelającymi w powietrze z broni palnej Hindusami, niezrównoważonymi psami niezrównoważonych Brytyjczyków, gęstą atmosferą Brixtonu, sielanką centrum; bliskie spotkania z tabliczkami: BEWARE OF THE DOG! i NO HAWKERS!. Mijały dni – pan Zenek nie był skłonny pokazać nam siedziby. Zaczynaliśmy – ochłonąwszy nieco z gorączki – żywić graniczące z pewnością podejrzenie, że niewidome dzieci, na które zbieraliśmy pieniądze, są w gruncie rzeczy dziećmi niewidocznymi (Zenek musiał się przejęzyczyć), że po prostu nie istnieją; co więcej: że nie tylko dzieci są niewidoczne – że niewidoczne jest biuro Zenka, firma Zenka i cała Zenkowa historia. Szybko rakiem wycofaliśmy się z „domokrążenia”. Szybko rozpierzchliśmy się po budowach, kawiarniach, restauracjach. Doszły mnie potem słuchy, że – w ślad za niewidocznymi dziećmi, niewidocznym biurem i niewidoczną firmą – sam Zenek, niepokojony

przez histeryczną brytyjską policję – stał się czasowo niewidoczny. Teraz, po 12 latach, kiedy słyszę wybrzydzanie na Anglię, coraz częściej wspominam nostalgiczne czasy desperacji, dawne czasy wyspiarskiej gorączki, piękne (bo minione) czasy gorączki złota. I myślę sobie: chyba Polacy zaczynają być ze swojego kraju zadowoleni. Ale mija kilka sekund i reflektuję się – przecież wyrażenie „zadowolony Polak” to jest najczystszej wody oksymoron, sprzeczność oczywista. I wówczas w sukurs przychodzą badania. Polacy – ogłasza CBOS – są coraz bardziej zadowoleni: z potomstwa, ze stanu zdrowia, z perspektyw życiowych i warunków materialnych. Ze wszystkiego. Niby więc nic się nie zmieniło. Niby autokary jeżdżą jak jeździły. Niby samoloty latają w tę i z powrotem. A jednak coś drgnęło – coś poza kursem funta – skoro wybrzydzamy na Anglię. Skończyła się gorączka złota? Jeśli tak – niewidoczny (a może znowu widoczny?) Zenek ma ciężkie życie.


|13

nowy czas | 8 lutego 2008

felietony i opinie KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Wacław Lewandowski

Wrażenia przybysza (2)

Na czasie Grzegorz Małkiewicz

Z prawa do głosowania skorzystałem stosunkowo późno. W Polsce nie głosowałem i namawiałem innych do niegłosowania, za co władza wsadzała mnie do aresztu. Stare czasy, inna władza, która z głosowania robiła demokratyczną kpinę. Odmowa głosowania była wtedy formą protestu, głosem najważniejszym, chociaż bezsilnym. A jak jest teraz? arówno w Polsce (poza ostatnim fenomenem wyborczym), jak i na Zachodzie frekwencja wyborcza jest coraz mniejsza. Wyborcy tracą zaufanie do polityków – mówią eksperci. Demonstrują swoją dezaprobatę dla klasy rządzącej – dodają bardziej precyzyjnie. I mają do tego prawo, w Polsce nikt ich już do aresztu nie wsadza. Ten stan rzeczy nie jest korzystny dla systemu demokratycznego. Inaczej bywało w krajach, które uważały się za bardziej postępowe niż demokratyczne. W szczęśliwych czasach komunizmu władza miała nieodpartą potrzebę wiary w prawie stuprocentowe poparcie społeczeństwa. Nazywała się w końcu władzą ludową. W systemie demokratycznym to wyborcy, a nie wizjonerzy decydują komu oddać władzę. Państwo, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, traktowane jest jak wielkie przedsiębiorstwo, w którym dokonuje się wyboru menedżerów na kolejną kadencję. Przedsiębiorstwo musi dobrze funkcjonować, bo ja jestem jego udziałowcem, mam w nim swój kapitał. Taki praktyczny, amerykański stosunek do wyborów daje lepsze rezultaty, większą frekwencję, co jest już widoczne nawet w prawyborach. Mniejszym przedsiębiorstwem jest miasto, a jeszcze mniejszym dzielnica, w której mieszkamy. To tutaj, lokalnie, na własnej skórze doświadczamy gospodarności ludzi, którym oddaliśmy władzę. W naszym imieniu wydają nasze pieniądze, zapewniają usługi mieszkańcom dzielnicy. I ten wymiar lokalnych wyborów jest najważniejszy. To my płacimy za wszystkie usługi i powinniśmy lokalne władze ze skuteczności zarządzania rozliczać. W wyborach lokalnych, czyli również w wyborach burmistrza Londynu, jest znacznie mniej polityki niż w wyborach powszechnych. To również powinno nas zachęcić do wzięcia w nich udziału (pamiętając o tym, by wcześniej się zarejestrować). Jest nas około pół miliona i potencjalnie możemy być języczkiem u wagi. Takiego przełożenia nie mieliśmy w ostatnich polskich wyborach powszechnych, a jednak oddaliśmy nasze głosy. Mieszkasz w Londynie, jesteś londyńczykiem. Zastanów się, czy Ken Livingstone wydawał dobrze twoje pieniądze, czy w ogóle wiedział, że w tym mieście mieszkasz. Czujesz się bezpiecznie, korzystasz z taniej i sprawnej komunikacji miejskiej, masz wygodne i tanie mieszkanie, dobrą opiekę lekarską, masz awersję do samochodów i nie płacisz bezsensownych mandatów? – głosuj na Kena. Trudniej sprawdzić jego kontrkandydatów, dysponują jedynie programami, ale może w ich propozycjach jest coś, czego obecny burmistrz nie zrobił? Warto porównać. Drogi Czytelniku, jeśli nie oddasz swojego głosu, skazujesz się na bycie nieobecnym, nie masz prawa narzekać.

Z

Powodem mojej wizyty w Londynie, o której pisałem w poprzednim felietonie, był udział w miłym wieczorze, podczas którego tutejsza publiczność mogła spotkać się z redakcją periodyku naukowego „Archiwum Emigracji” oraz zapoznać się z najnowszymi wydawnictwami Archiwum Emigracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Tak pismo, jak i instytucja zostały powołane w celu prowadzenia badań nad historią polskiej emigracji pojałtańskiej, dla której Londyn był stolicą, jak też w celu utrwalania i dokumentowania dorobku tejże emigracji. Spotkanie odbyło się w Ambasadzie RP, choć głównym organizatorem był Konsulat Generalny w Londynie, ale rzecz się działa, jak to ujęto w programie, „w obecności” Pani ambasador Barbary Tuge-Erecińskiej, choć wypada zaznaczyć, że obecność J. E. miała nie tylko honorowy, ale i całkiem realny wymiar. Nie będę tu relacjonował tego wieczoru, powiem jedynie o czymś, co wzbudziło moje zadziwienie. Otóż współorganizatorem była Polska Fundacja Kulturalna, wydawca „Dziennika Polskiego” i przez „Dziennik” w osobie naczelnego redaktora, który całość pro-

wadził, reprezentowana. To właśnie w „Dzienniku” ustalono listę osób zaproszonych, co nie dziwi, w końcu organizator ma swoje prawa. Zdziwiło mnie jednak, gdy stwierdziłem, że inne polskie gazety wychodzące w Londynie o imprezie nie informowały, gdyż po prostu nie otrzymały żadnego komunikatu z jej zapowiedzią. Jestem osobą postronną i stosunki między redakcjami polskich gazet na Wyspach nie są moją sprawą. Ale z tego co zobaczyłem, wyciągam (może pochopnie?) przykre wnioski. Gazety konkurują wszędzie, gdzie jest wolny rynek. W Polsce także (i to jak!). Nie zdarza się jednak, by gazeta, która organizuje imprezę z publicznością nie poinformowała konkurencji, prosząc o wydrukowanie zapowiedzi, gdyż, co jasne, organizatorowi zależy na jak największym rozgłosie. Nawet wrogie sobie i zwalczające się tytuły świadczą więc sobie wzajemnie tego rodzaju uprzejmości, pojmując że to leży w dobrze pojętym interesie obu stron. Uprzejmość rodzi wzajemność, by tak powiedzieć. Skoro w londyńsko-polskiej prasie jest inaczej, znaczy to, że konkurencja musi być bardzo zajadła, a

stosunki wzajemne żadne. Rozumiem, że tu się zabiega o tego samego czytelnika, z niechęcią patrząc na konkurenta, który chce czytelnika porwać. Ale przecież jest i tak, że czytelnicy sięgają po więcej niż jeden z polskich tytułów. Ludzie zaproszeni przez „Dziennik” mówili mi, że mnie znają z fotografii w „Nowym Czasie”... Nie stałoby się nic złego, gdyby ci, którzy „Dziennika” nie czytają, z innych gazet dowiedzieli się, że „Dziennik” taką rzecz współorganizował. Widocznie jednak stosunki londyńskie są inne. Szkoda. Wydaje mi się, że dążnością każdej polskiej gazety wydawanej na obczyźnie powinna być integracja polskiej społeczności, a nie dzielenie jej na wykluczające się grupy. Piszę to bez złej woli, nikomu też złej woli nie przypisuję. Wdzięczny jestem „Dziennikowi” i panu redaktorowi Koźmińskiemu za trud organizacyjny i gościnność. Po prostu – patrząc postronnym okiem pomyślałem, jak to byłoby ładnie, gdyby pracujące dla tych samych czytelników pisma nie sprawiały wrażenia, że nie wiedzą o istnieniu konkurentów. Bo zawsze jest lepiej, gdy w konkurencie widzi się nie wroga, lecz przeciwnika.

Waldemar Rompca

Trzeba wierzyć naprawdę W biurze rozgorzała dyskusja o wyborach w Ameryce. Rashida, postawna młoda dziewczyna, urodzona gdzieś w tropikach, ze względu na czarny kolor skóry nie wierzy, że to Obama zostanie następnym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Przekonuje, że wie najlepiej o tym, jak to jest być kolorowym, że dyskryminacja pozornie może wydawać się historią, ale tak naprawdę ciągle jej pełno. Jej koleżanka, też o ciemnej skórze, ma w sobie trochę więcej wiary, mimo iż do końca przekonana nie jest. – Pani Clinton? – pytam zacięcie. Obie przyglądają mi się przez chwilkę i nagle wybuchają: – Nie! Tylko nie kobieta. Nie wiem już w co wierzyć. Nie ukrywam, że jestem zaskoczony. Myślałem, że kobiety bardziej popierają kobiety, niż nawet najbardziej przystojnego faceta. Wybór Hillary Clinton dla obu z nich powinien być tak samo ważny, jak wybór Obamy, a jednak mówią zacięcie nie. Czyżby nie wierzyły w to, że kobieta jest w stanie rządzić największym mocarstwem na

świecie? Czy według nich jest to tylko wyścig na wybiegu, gdzie uroda, poczucie humoru i lekkość się liczy? Ciekawe, że te dwie młode dziewczyny, które nigdy nie były w Ameryce, w takim stopniu oddają stan ducha w przedwyborczych Stanach. Chciałbym tam teraz być, słuchać zwykłych ludzi na ulicach, tego jak mówią, jak argumentują. Nawet tego, jak milczą. Ten wyborczy teleturniej od samego początku zdominowany jest przez proste skojarzenia: on Czarny, ona kobieta. I na tej linii odbywa się większość debat polityków czy dziennikarzy przyglądających się temu przedstawieniu. Pytają, czy kraj jest gotowy na tak gwałtowną zmianę? Czy w Białym Domu może zasiąść kolorowy albo, nie daj Boże, kobieta? Czy zapewnią oni należycie silne rządy, by kraj nadal pozostał mocarstwem? Pytań pojawia się coraz więcej. Dopiero na samym końcu ktoś zająknie się przez chwilę o programie Demokratów, różnicach z Republikanami, tak jakby to była tylko mało istotna otoczka. Szczegół, bez którego przecież i tak można wybrać.

Tylko, czy można? Super wtorek pokazał, że jeszcze wszystko może się wydarzyć, że kandydat Republikanów, wcześniej niedoceniany i pozostający niejako w cieniu, może nagle zgarnąć wszystko. Bo to, co miało być siłą Demokratów, może ich ostatecznie pogrążyć, gdy rozdzielą swoje głosy między tych, którzy są za nią, i tych, którzy są za nim. Jest to scenariusz bardzo prawdopodobny, bo polityka w Ameryce jest ważnym elementem w życiu każdego mieszkańca tego kraju. O tym mówi się w pracy, przy niedzielnym stole, nawet w drodze z kościoła. Dwóch bardzo silnych kandydatów, z których każdy jest symbolem diametralnych zmian, jakich oczekują tam wszyscy. Jeśli oficjalnym kandydatem zostanie Clinton, czy poprze ją Obama i poprosi swoich wyborców o głosowanie na nią? Czy jeśli Obama wyjdzie z nominacją, co zrobią zwolennicy pani Clinton? Cokolwiek się wydarzy, będzie to ciekawe przedstawienie. Amerykanie akturat w tej dziedzinie mają bogate doświadczenie. Kurtyna dopiero się unosi..


|

8 lutego 2008 | nowy czas

reportaż

W szkocką kratkę Anna Rączkowska

Burns Night (Noc Burnsa) jest świętem obchodzonym na cześć szkockiego poety – romantyka Roberta Burnsa, przypadającym w rocznicę jego urodzin. 25 stycznia Szkoci na całym świecie niezmiennie od 249 lat zbierają się na tradycyjnych kolacjach, podczas których wysławia się haggis, kobiety i whisky. W tym dniu każdy szanujący się Szkot niezależnie od szerokości geograficznej, na której się znajduje, za punkt honoru stawia sobie celebrowanie urodzin najsłynniejszego szkockiego poety. Oddaje mu w ten sposób cześć za zachowanie narodowego języka i podtrzymywanie ducha patriotyzmu. Początków tej niezwykłej tradycji należy szukać w Ayrshire, gdzie przyjaciele Burnsa zaczęli wydawać przyjęcia na jego cześć, najpierw 21 lipca, w rocznicę jego śmierci, potem 25 stycznia, w dniu jego urodzin. Fascynujące jest to, że pierwotna forma kolacji pozostała niezmieniona od dnia, kiedy wydano ją po raz pierwszy.

FenoMen Burnsa „Robi szybkie postępy w czytaniu, sztukę pisania opanował zaś w stopniu ledwie zadowalającym”. Taką opinię wyraził pewien nauczyciel o jednym ze swoich uczniów. Nie domyślał się nawet, że mówi o przyszłym szkockim bardzie – Robercie Burnsie. Jego twórczość, inspirowana romantycznym patriotyzmem, przepełniona pasją i umiłowaniem życia sprawiła, że stał się symbolem „szkockiego ducha”. Na przekór angielskim elitom, o swoim ukochanym kraju Burns pisał po szkocku. Na takiego poetę Szkoci czekali od dawna. Sto lat podporządkowania Anglii, życie w biedzie i bezradności – w Burnsie odnaleźli powiew nadziei i wiary w przyszłość. Dlatego uwielbiali go i nie szczędzili mu pochwał. Legendą owiana jest podróż poety do Edynburga, która przedłużyła się do trzech dni. Witany był z honorami w każdej mieścinie, przez którą przejeżdżał. Wspólnie recytowano wiersze i raczono się szkocką whisky. Podczas kolejnych podróży po Szkocji Burnsowi udało się odtworzyć wiele zapomnianych już pieśni. Setki zebranych i uratowanych od niepamięci utworów wydano w tomie „The Scots Musical Museum”. Za jego sprawą szkocka kultura odżyła, a pamięć o nim pielęgnowana jest do dziś…

››

Kobziarz, Hanna McCluskey i jej szkocki mąż Jim, który odczytał Ode to a Haggis

Haggis i wHisKy 25 stycznia to w kalendarzu Szkotów narodowe święto. Święto, które narodziło się 249 lat temu i ma niezmienny porządek. Inwencja własna jest co prawda mile widziana, ale tylko pod warunkiem ujarzmienia jej w ryzach szkockiej tradycji. Dając jej wyraz Szkoci zakładają swoje kilty i wspólnie biesiadują, ściśle według ustalonego porządku. Goście przybywają na kolację, wymieniają uprzejmości i zajmują miejsca. Gospodarz wita przybyłych i w paru słowach wyjaśnia cel wieczoru. Przyjęcie zostaje oficjalnie otwarte. Wszyscy dziękują za posiłek recytując „The Selkirk Grace”: Some hae meat and canna eat, And some would eat that want it; But we hae meat, and we can eat, Sae let the Lotd be thankit. Po tych słowach podaje się jedną z tradycyjnych zup szkockich, najczęściej rosół z kury z porem. Najbardziej uroczystym punktem wieczoru jest wejście haggis. Przy muzyce kobziarza, który tradycyjnie gra melodię A Man’s a Man for a’that kucharz wnosi haggis na dużym półmisku, kładzie go na stole gospodarza, a ten recytuje Ode to a Haggis. Przy wersie His knife see rustic Labour dicht mówca wyjmuje ostry nóż, a recytując An’ cut you up wi’ ready slicht – wbija go w haggis i rozcina od jednego końca do drugiego żołądek owczy nadziewany siekaną wątróbką, sercami, płucami, tłuszczem, cebulą i płatkami owsianymi. Haggis, podawany z tłuczonymi ziemniakami i tłuczoną rzepą, tradycyjnie polewa się whisky. Po skończonej recytacji biesiadnicy wznoszą toast na cześć haggis. Niegdyś jeden z mężczyzn zaproszonych na kolację wznosił toast za kobiety, które przygotowywały jedzenie. Dziś ten punkt programu przerodził się w humorystyczne przedstawienie kobiety z męskiego punktu widzenia. Z kolei jedna z pań przedstawia swój punkt widzenia odnośnie mężczyzn i odpiera ataki na płeć piękną zawarte w poprzednim toaście. Obie części są zabawne, ale nie obraźliwe.

Goście lub specjalnie zaproszeni wykonawcy recytują wiersze Burnsa lub śpiewają jego pieśni. Jeśli tylko pozwala na to miejsce i zdrowie, wszyscy ruszają do tańca w rytm szkockiej muzyki. Na zakończenie gospodarz prosi jednego z gości o podziękowanie za przybycie, po którym wszyscy powstają, łapią się za ręce i śpiewają Auld Lang Syne”, która kończy w ten sposób biesiadę.

Ku wieCzneJ paMięCi Jedna z najważniejszych części biesiadowania dotyczy samego poety, jego tworczości i życia. Najchętniej wygłaszane są mowy o miłości Burnsa do Szkocji, Szkotów i… kobiet, których w swoim krótkim życiu poeta pokochał wiele. Kochliwość poety budzi wiele spekulacji, a jego temperament może zaskakiwać Polaków wychowanych na lekturach Sienkiewicza. Zagłoba w „Panu Wołodyjowskim” myśląc o Ketlingu głosił przecie, że: „Szkoci do bitwy dobre pachołki, ale w amorach nic po nich. Na niewiastę jako na nieprzyjaciela impet potrzebny. Veni, vidi, vici!”. Szkockiemu poecie najwyraźniej impetu nie brakowało. Pozostawszy na zawsze wielbicielem kobiet Burns udowodnił swą wrażliwość na ich wdzięki doczekując się dziewięciorga dzieci ze swoją żoną i sześciorga z kilkoma innymi kobietami.

Biesiada na FulHaM Noc Burnsa, zorganizowana w London Oratory School na Fulham, co prawda nie 25 stycznia, ale kilka dni później – 2 lutego – w niczym nie odbiegała od schematu tradycyjnej szkockiej biesiady. Dziwił się temu mistrz ceremonii Tony Ridley – nie Szkot, ale Boarder, czyli człowiek z pogranicza, bardzo dowcipnie prowadzący cały wieczór – bo organizatorka, Hanna McCluskey (prywatnie żona Szkota), to osoba o iście polskiej spontaniczności,

którą trudno dopasować do jakichkolwiek schematów. Na wspólne świętowanie zaprosiła Szkotów, Anglików i Polaków. Poza uświęceniem starej szkockiej tradycji i zaprezentowaniem jej tym, którzy nigdy się z nią nie zetknęli, wieczór miał charakter charytatywny – dochód z niego ma być przeznaczony na Dom Samotnej Matki prowadzony przez Caritas przy Archidiecezji Gnieźnieńskiej. – Noc Burnsa to dla Szkotów prawie takie święto jak dla Polaków Wigilia – mówiła Hanna McCluskey. – To doskonała okazja do spotkania i wspólnej zabawy, ale pamiętamy też o tych, którzy potrzebują naszej pomocy w Polsce. W szkocko-angielsko-polskiej uroczystości na Fulham udział wzięła praprawnuczka Roberta Burnsa, Sonia Anderson, która na pytanie o swojego przodka odpowiedziała: – Często muszę prostować nieścisło-

ści z życia Roberta. Pomyłki dotyczą na ogół jego dzieci, ukochanych kobiet i małżeństw. Ludzie mylą fakty, ale trudno im się dziwić, życiorys mojego prapradziadka jest bardzo bogaty – dodała z uśmiechem. W sobotni wieczór nie zabrakło oczywiście tradycyjnego jadła i… whisky, tym chętniej pitej, aby potem chętniej śpiewać i tańczyć w rytm szkockiej muzyki. Niewtajemniczeni mieli szansę na pobranie krótkiej lekcji szkockiego tańca. Wziął ją np. konsul generalny Robert Rusiecki z żoną. Parą, która pojmowała wszystkie kroki, zwroty i obroty w lot, był kierownik polskiej szkoły sobotniej przy London Oratory – Wojciech Poza ze swoją żoną Zofią (kto wie, może wcześniej długo ćwiczyli). Jednak absolutnym mistrzem parkietu okazał się Józef Pieniążek (na zdjęciu poniżej) – choć lwowianin, radził sobie ze szkockimi tańcami bez pobierania przyspieszonej lekcji. – Zabawa jest przednia, szkocka tradycja wspólnego biesiadowania na cześć poety godna pozazdroszczenia, ale nie ukrywam, że każda pomoc finansowa, jaka jest tu ofiarowana matkom czy przyszłym matkom, którymi opiekuje się Archidiecezja Gnieźnieńska jest bardzo mile widziana.W tej chwili w Domu Samotnej matki mieszka czternaście pensjonariuszek, mogłoby ich być więcej, ale brakuje nam pieniędzy na odremontowanie pokoi. Dzięki dzisiejszemu wieczorowi będę mógł wrócić do Gniezna z dobrą nowiną – mówił ksiądz Stanisław Dziel, dyrektor Caritas przy Archidiecezji w Gnieźnie. Gmach szkoły na Fulham wypełniały dźwięki kobzy i śmiech polsko-angielsko-szkockich biesiadników aż do północy.



16|

8 lutego 2008 | nowy czas

KUCHNIA I MEDIA

Jedzenie i krytyk czyli jak zniszczyć restaurację Aleksandra Łojek-Magdziarz

Brytyjska kuchnia nie ma najlepszej opinii, ale rekompensuje sobie to czymś innym – ma wspaniałych, złośliwych i bezwzględnych krytyków restauracyjnych, którzy potrafią doprowadzić do bezsilnej (choć nie zawsze) rozpaczy, a bywa że i ruiny właścicieli najlepszych restauracji.

wszak chodzi. Chodzi o to, by restauracje złapać na grzechach codziennych, na zaniedbaniach kulinarnych, na zbyt miękkim makaronie, niedoświadczonej kelnerce i przypalonym mięsie, które miało być krwiste, podsuniętym z obojętną miną kelnera pod nos zdezorientowanego klienta. Czasami jednak właściciele rozpoznają swojego gościa i to jest moment, w którym krytyk jest wystawiony na pokusy. Dostaje nagle za darmo najprzedniejsze przystawki. Dodatkowe porcje chleba. Ekstra butelkę wina. I krytyk się zżyma. Czuje, że coś jest nie tak, ale nie jest tego pewien. I, jeśli mu instynkt zawodowy niczego nie podpowie, a wiadomo że w czasie jedzenia instynkty wszelakie robią się bardzo niemrawe, może dać się złapać w pułapkę.

KrytyK niezależny Czy można sobie wyobrazić przyjemniejszą pracę niż taka właśnie? Nie dość że obowiązkiem służbowym krytyka jest faszerowanie się pysznościami, to jeszcze zasadniczo i pozytywnie wpływa to na jego stan posiadania. Może stać się całkiem bogatym człowiekiem, jeśli ma pojemny żołądek, wrażliwe kubki smakowe i giętki język (dosłownie i w przenośni). Kolejność jednak nie jest dowolna.

KrytyK cichociemny Brytyjscy krytycy kulinarni są szczególnym przypadkiem. Ich recenzje to często mini dzieła sztuki. Bo zasadą jest, by dbać o formę wypowiedzi. Można, a nawet trzeba obrażać restauratorów, ale przede wszystkim musi być to zrobione z ikrą i kwieciście, najchętniej przy pomocy obrazowych porównań. Jeśli krytyk się czepia, musi to zrobić tak, by czytelnik niezależnie od miejsca, w którym czyta recenzję, zawył ze śmiechu i do końca życia nie zapomniał, gdzie mu w żadnym wypadku jeść nie wolno. Dlatego krytycy występują zawsze incognito i najczęściej nie przychodzą w pojedynkę. Zwykle zamawiają stolik na nazwisko swojego towarzysza. Krytyk rozpoznany przez restauratora to krytyk spalony. Będzie bowiem obsłużony z najwyższą czcią, a nie o to

Jeden z najbardziej cenionych brytyjskich smakoszy, AA Gill z „The Times” podkreśla, że zawsze musi płacić za swój lunch. Nie wolno mu wchodzić w układy z restauracjami i w zamian za darmowy posiłek ze swadą opowiadać o serwowanych daniach. Jest to zasada numer jeden, która wydaje się oczywista, ale sama wiem z doświadczenia dziennikarskiego, że nie zawsze – jedna z gazet prosiła mnie o to, bym zapełniała kolumny opisami restauracji, wyżebrując u nich darmowe obiady. Na szczęście pomysł nie wypalił – nie śmiałam nawet dzwonić do restauracji z prośbą o darmowe karmienie. Gazety dają krytykowi pieniądze na wyjście do restauracji. On sam wybiera miejsce (może to być sugestia redaktora prowadzącego, ale najczęściej to impuls czy chęć sprawdzenia nowego lokalu, bywa też, że zupełny przypadek) i idzie do pracy. Czyli na wielodaniowy obiad z winem.

świata. Oto co można było wyczytać w recenzjach (głodni powinni odwrócić wzrok): „Eteryczna interpretacja raczej chropowatej kuchni południowego Atlantyku” (o południowoamerykańskiej restauracji w Danii), „natchnienie i śmiałość” (o knajpie australijskiej), „obezwładniający wdzięk” (o włoskiej) czy „obłędnie cudowne jedzenie” (o brytyjskiej, która zajęła… drugie miejsce). Zupełnie wzruszający, jak sądzę, dla szefa kuchni, był jednak jędrny opis restauracji hiszpańskiej, którą określono jako „dumnego przodka nowoczesnej kuchni hiszpańskiej z tą swoją bohaterskością i wybujałą figlarnością”. O amerykańskim lokalu napisano: „Właściciel restauracji traktuje przepisy kulinarne tak, jak muzycy jazzowi postrzegają partytury” (że taka niby improwizacja i dowolność, ale jednak trochę ujarzmiona).

KrytyK niszczyciel Jeśli krytyk nie polubi restauracji czy zje coś niesmacznego, da temu upust w sposób szczególnie zjadliwy… Zwłaszcza ironiczny krytyk brytyjski. I tak o pewnym kotlecie powiedziano razu pewnego na łamach jednej z najbardziej poczytnych angielskich gazet: „Stek ten był całkowicie pozbawiony smaku. Jedzenie go przypominało przeżuwanie włókien mięsnych – takich, na jakie można się natknąć, przy braku ostrożności i w ciemnościach, we własnym ramieniu.” AA Gill tak skomentował sałatkę z buraków: „Wygląda, jakby ją złożono do kupy w greckiej tawernie w roku, mniej więcej, 1793.” O żeberkach napisał, że „były tak niewyraziste i rozklekotane, że można je było wziąć za żebra Simona Cowella”. O zupie: „Świetna była ta zupa, ale szkoda, że bez płynu”, a o Wienerschnietzel, że „był niejadalny. Chyba że wybiła twoja ostatnia godzina”.

społecznej – połączenie krewetek z sosem czekoladowym, które mu kiedyś podano. Liczy się wystrój, atmosfera, czystość i, naturalnie, obsługa. Jeśli któryś z tych elementów nie będzie dopieszczony, krytyk to zauważy i może napisać tak, jak AA Gil napisał o austriackiej knajpie z niemieckim wystrojem (za co go nazwano rasistą): „Restauracja ta gnieździ się w piwnicy. Spada się do niej lotem koszącym w dół stromych schodów, aż dociera się do pstrej, drewnianej, tandetnej niemieckiej groty. Jakie to szczęście, że Anschluss odbył się na Austriakach”. O małym, wiejskim angielskim pubie AA Gil napisał, że panuje w nim: „Atmosfera nazistowskich oficerek, łagodnego porno i nostalgii za chłopstwem”. Stoły „były pokryte brudnymi obrusami i miało się wrażenie, że to na nich znajduje się wypisane menu, tyle że przy pomocy Braille’a”. Michael Winner, uprzejmiejszy od AA Gilla, ale też bez przesady (nie taka jego rola), zwykle bardziej koncentruje się na szybkości podawania dań. I tak o jednej z restauracji napisał: „Jedzenie wyśmienite, ale przychodźcie z własną trumną, bo tyle trwa czekanie na potrawy”. O jeszcze innej: „Między skończeniem dania głównego a podaniem deseru na tej mało ruchliwej ulicy przejechało 15 autobusów”. I oczywiście jedzenie musi być warte swojej ceny. AA Gill, otrzymawszy raz rachunek na astronomiczną sumę (po zjedzeniu obiadu, który nie przyprawił go o dreszcz rozkoszy) napisał: „To najbardziej klasyczna koncepcja rabunku, skonstruowana tak precyzyjnie, jak bomba rozrzucająca gwoździe”. Winner, przestudiowawszy menu, nakarmiwszy siebie i towarzysza, zauważył: „Czekając na rachunek powinno się siedzieć w opasce na oczy.”

Można jedzenie chwalić. Niektóre recenzje to poematy, to istne perły, na co szczególnie wdzięcznie pozwala język angielski. Gill dba o dobór słów, starannie niektórych unikając (nie znosi słowa succulent, oznaczające „soczysty” uważając je za… burżuazyjne). W „The Independent” pojawiła się lista najprzedniejszych restauracji

Krytyk nie tylko je. To też esteta. Zatem zwrócić musi uwagę nie tylko na potrawę i składniki. Czy nie dochodzi, jak to często się tu określa, do mezaliansu składnikowego. Takim mezaliansem Gordon Ramsay nazwał – choć wcześniej i później użył też dużo mocniejszych słów, by ich przesłanie dotarło do każdej warstwy

KrytyK frustrat? Kim są krytycy? Czy to sfrustrowani kucharze? Czy piekielnie zdolni kolekcjonerzy metafor i przymiotników, którzy nie potrafią gotować i tak się właśnie za to mszczą na tych, którzy gotować umieją? Anton Ego, kolejny brytyjski krytyk pisze: „Praca krytyka jest łatwa. Bardzo niewiele ryzykuje, a jednocześnie zajmuje nadrzędną pozycję wobec kogoś, kto przedstawia swoją pracę do oceny. Uwielbiamy krytykę negatywną, zabawnie jest bowiem ją pisać i czytać. Ale gorzka prawda jest taka, że my, krytycy, musimy zmierzyć się z tym, że przeciętny ochłap ma prawdopodobnie dużo większe znaczenie niż nasza krytyka, która go ochłapem nazwie”. Z tym jednak nie zgadza się AA Gil, twierdząc, że krytyk potrafi gotować, ale mu się nie chce. Nie otworzę restauracji w Wielkiej Brytanii, gdy niechcący stanę się bardzo bogata. ***

KrytyK pomszczony

KrytyK poeta KrytyK esteta

roku (obciążono ją potężną karą finansową, 25 tys. funtów), ale na krytyków padł blady strach. Najlepiej w swoim felietonie w „The Times” opisał ten stan napięcia inny krytyk, Giles Coren, szkicując przewidywane rozmowy z prawnikami. Napisał on, że prawnicy będą go teraz z pewnością prosić o to, by umieszczał w swoich recenzjach zdania typu: „Moim zdaniem, opierając się na przesłankach z poprzednich moich wizyt w różnych innych restauracjach, które można zweryfikować, formułuję moją subiektywną opinię, że to tiramisu było niestandardowe. Ale to moje zdanie. Inni mogą odnieść inne wrażenie. Wszak de gustibus non disputandum… i tak dalej”. Zamiast, jak po prostu chciał napisać: „To tiramisu smakuje jak mysia kupa”.

Nie jest to jednak praca do końca wdzięczna. Jeden z restauratorów, oburzony miażdżącą recenzją, postanowił wywiesić na drzwiach restauracji duży, dobrze widoczny napis: „Richard Bath (krytyk) nosi damskie majtki”. Kilku innych restauratorów po prostu zwróciło się do sądu. Jeden z nich wygrał z gazetą „The Irish News”. Co prawda gazeta złożyła apelację od wy-

Nie ma takiej rzeczy, której by nie spróbował AA Gil. Jadł różnego rodzaju robactwo (nie restauracyjne, które bywa, że przechadza się po niektórych londyńskich przybytkach), w czasie wypraw na Daleki Wschód pił krew na przyjęciu u Masajów (koniecznie ciepłą) i jadł pszczoły. Jak twierdzi, żadna z tych potraw swoją obrzydliwością nie może dorównać kebabom jedzonym o trzeciej nad ranem na ulicach Londynu.



|

lutego 200 | nowy czas

podróże w czasie i przestrzeni

Dlaczego Freddie Mercury wyjechał z Zanzibaru? Freddie Mercury urodził zię na Zanzibarze w rodzinie zoroastrian, zwanych czasem czcicielami ognia. Było ich swego czasu na Zanzibarze sporo, na tyle dużo, by zbudować Świątynię Płomienia, jedyną poza kontynentem Azji. Zoroastrianizm to starożytna religia Iranu; po najeździe muzułmańskim część wyznawców z Persji uciekła do Indii i do dziś jest ich tam spore skupisko w Bombaju i w Gudżaracie. Ale skąd zoroastrianie wzięli się na Zanzibarze, u wybrzeży Afryki?

Włodzimierz Fenrych Przyjechali z Gudżaratu. W XIX wieku kupcy indyjscy nierzadko korzystali z możliwości, jakie oferowało im Imperium Brytyjskie i osiedlali się w dalekich koloniach, organizując tam handel. Przy czym Zanzibar stanowił szczególny przypadek – był on protektoratem brytyjskim, ale kolonią Arabów z Omanu. Oman od stuleci miał bliskie kontakty z królestwami na zachodnim wybrzeżu Indii, między innymi z Gudżaratem. Być może z tego powodu szczególnie duża liczba zoroastrian osiedliła się na tej wyspie. A skąd Omańczycy wzięli się na Zanzibarze? A stąd, że kiedy udało im się wykurzyć Portugalczyków z własnego terytorium, to doszli do wniosku, że

będzie można ich wykurzyć ze wschodniej Afryki. Bo Portugalczycy mieli swoje twierdze wzdłuż całego wybrzeża Afryki i Azji. Bo kiedy Vasco da Gama opłynął Afrykę, Portugalczycy opanowali portowe miasta na wybrzeżu Afryki i Azji, budując tam twierdze. Ich technologia wojskowa była na tyle zaawansowana, że piętnastu chłopa mogło w twierdzy z bastionami wyposażonej w działa bronić się przed tłumem Murzynów lub Arabów przez kilka miesięcy. Dopiero kiedy (po stuleciu dominacji na Oceanie Indyjskim) kraj macierzysty miał kłopoty i posiłki nie nadeszły – padła Mombassa oraz inne twierdze Afryki Wschodniej. Zajęty został również fort zbudowany przez Portugalczyków na zachodnim cyplu wyspy Zanzibar. Ale Arabowie wcale nie przybyli wyzwalać Murzynów, o nie. Wręcz przeciwnie, okazało się, że można dobrze zarobić kupując Murzynów na Zanzibarze i sprzedając ich w Arabii. Tych Murzynów na Zanzibarze sprzedawali inni Murzyni, którzy ich kupowali na stałym lądzie. Węsząc dobry interes, Arabowie roz-

budowali twierdzę na Zanzibarze, a wokół niej powstało arabskie miasto któreprosperowało dlatego, żeprzybywali tu kupcy z Indii, wśrod nich zoroastrianie. W końcu przyjechał sam sułtan Omanu i przez jakiś czas Zanzibar był stolicą sułtanatu obejmującego oba kraje. Tymczasem w XIX wieku nadeszły ciężkie czasy – Afryką zainteresowali się Brytyjczycy. Dla Arabów niezrozumiały był fakt, że Brytyjczycy nie tolerowali niewolnictwa. W samej Anglii kierująca się chrześcijańskimi pobudkami grupa nacisku zdołała – jeszcze w XVIII wieku – przeprowadzić w parlamencie ustawę zakazującą niewolnictwa. Zwalczanie niewolnictwa stało się jednym z elementów polityki brytyjskiej. Brytyjczycy wysuwali irytujące Arabów żądania, na przykład zakazywali handlu niewolnikami na terenach poza władzą sułtana, potem nawet poza samym Zanzibarem. W końcu zażądali zniesienia niewolnictwa w ogóle. Sułtan nie miał wielkiego wyboru; w owym czasie Niemcy zajęli już wszystkie jego posiadłości na kontynencie, więc musiał poprosić Brytyjczyków o protekcję, żeby Niemcy nie zajęli samej wyspy. Kiedy 10 grudnia 1963 roku sułtan Zanzibaru otrzymywał niepodległość od Brytyjczyków, niewolnictwo było od dawna nielegalne. Tym niemniej w kraju istniał wyraźny podział ról: Arabowie trzymali władzę, kupcy pochodzenia indyjskiego (w tym zoroastrianie) trzymali kasę, a Murzyni (w tym potomkowie niewolników) pracowali fizycznie. Były to lata sześćdziesiąte, okres krążącej po Trzecim Świecie propagandy komunistycznej usiłującej uwieść „lud pracujący”. Lud Zanzibaru dał się uwieść i w miesiąc po owej niepodległości urządził „rewolucję”: w ciągu jednej nocy zginęło ponad 17 tysięcy osób pochodzenia arabskiego i indyjskiego. Kto przeżył tę noc, ten wyjechał. Dokąd? Gdzie sie dało. Pierwsza fala emigracji „Pakistańczyków” do Wielkiej Brytanii to właśnie efekt pogromów w

Afryce Wschodniej. Znów zoroastrianie, niczym Żydzi w Europie, musieli wędrować z kraju do kraju. Czytając niektóre polemiki na temat prześladowań Żydów można odnieść wrażenie, że niektórzy z nich uważają się za wyjątkowych, bo tylko Żydów bije się w pogromach. Widać nie wyścibili nosa poza Europę. Przyjechawszy na Zanzibar nie byłem świadom, do jakiego stopnia kompletna była ta emigracja. Przecież współczesny nam Freddie Mercury urodził się i wychował na Zanzibarze!

Przecież Świątynia Niegasnącego Płomienia zaznaczona jest na turystycznych mapach! Poszedłem tam, ale miałem problemy z jej znalezieniem. Budynek położony jest w dużym ogrodzie okolonym murem, ale nie ma żadnego napisu lub znaku. Murzyński dozorca nie mówi po angielsku, nie mogłem się z nim dogadać. Ale w końcu się dogadałem, pokazał mi świątynię, w której dach się dawno zawalił, a Nieugaszony Płomień dawno wygasł. Po wyznawcach pozostał tylko cmentarz.

ODSZKODOWANIA POWYPADKOWE Roszczenia z tytu¡u szkód osobistych Roszczenia z tytu¡u szkód osobistych

Rozmowa w j∆zyku polskim

FREEPHONE

0800 018 3299 www.levenes.co.uk

.



WALENTYNKOWY KONKURS MONEYGRAM Wygraj ekran na którym, będziesz mógł wyświetlać swoje zdjęcia.

Czym zajmuje sie firma MoneyGram? a. b. c.

Przekazami towarów, Przekazami pieniężnymi między innymi do Polski, Przekazami usług.

Wystarczy że wyślesz odpowiedź poprzedzoną literami NC na numer 87070 Losowanie odbędie się 15 Lutego 2008


|21

nowy czas | 8 lutego 2008

redaguje Waldemar Rompca

czas pieniądz biznes media nieruchomości migawki

Egg z problemami Kolejna burza na rynku bankowym. Internetowy bank Egg przejrzał listę klientów posiadających karty kredytowe i postanowił, że ponad 160 tys. osób to „klienci wysokiego ryzyka”. Efekt? List z podziękowaniem i ostrzeżeniem, że w ciągu miesiąca konto zostanie zamknięte. Użytkownicy kart nadal będą mogli spłacać zadłużenie w dowolony sposób, nawet korzystając z możliwości minimalnego spłacania (w wysokości 5 funtów miesięcznie), lecz nie będą mogli już korzystać z posiadanej karty. Decyzja banku oznacza, że z listy użytkowników kart Egg zniknie aż 7 proc. klientów. „Jest nam przykro, że niektórzy posiadacze kart poczują się pokrzywdzeni w wyniku naszej decyzji o zakończeniu

umowy, ale są to ludzie, którym nie chcemy już więcej pożyczać pieniędzy” – powiedział dyplomatycznie rzecznik firmy. Dodał, że chodzi głównie o tych, których historia kredytowa jest zła i którzy znaleźli się w grupie klientów „wysokiego ryzyka”. Argumentacja banku spotkała się z burzą protestów. Wielu z tych, którym bank podziękował, argumentowało, że jedyną przyczyną zerwania kontraktu był fakt, iż nie przynosili oni zysku bankowi, gdyż zawsze spłacali swoje zadłużenia w terminie. Jeden z poszkodowanych, Mark Mahood powiedział w BBC, iż zupełnie nie rozumie postępowania banku. – Mam 32 lata, zarabiam ponad 35 tys. rocznie i moja historia kredytowa jest super, kartę miałem od pięciu lat i ani razu nie spóźniłem się z jej spłacaniem. Sam bank dał mi aż 7 tys. limitu kredytowego, ale nigdy nie zdarzyło mi się go w pełni wykorzystać. Teraz dowiaduję się, że moje konto zostanie zamknięte – tłumaczył rozgoryczony. Po otrzymaniu listu z Egg wpadł w popłoch uważając, że być może padł ofiarą kradzieży tożsamości i ktoś się pod niego podszywa, ale gdy skontaktował się z firmą Experian, badającą zdolność kredytową, z

usług której korzystają największe banki, dowiedział się, że jego notowania są bardzo dobre i nie ma absolutnie żadnych powodów, by ktoś odmówił mu kredytu czy karty kredytowej. Mark Mahood nie jest jednak w swoim oburzeniu odosobniony. Sprawie postanowili przyjrzeć się również parlamentarzyści, którzy uważają, że takie postępowanie banku jest nieetyczne, gdyż karze tych, którzy ze swoich zobowiązań wywiązują się w terminie, a hołduje tym, którzy mają problemy finansowe i zalegają z płatnościami. To właśnie dzięki nim bank zarabia na opłatach karnych i, przede wszystkim, dość wysokich odsetkach od pożyczonej kwoty. Office of Fair Trading, zajmujący się nadzorem nad wystawcami kart kredytowych, póki co jednak bezradnie rozkłada ręce, tłumacząc, że mimo burzy w mediach nie trafiła do nich żadna oficjalna skarga, w związku z czym nie mogą wszcząć postępowania wyjaśniającego. Angela Knight, szefowa Stowarzyszenia Banków Brytyjskich przyznała, że działanie Egg było „sensownym sposobem dbania o biznes”. – W czasach, gdy ludzie lubią wydawać, spłacanie stanowi zawsze problem. Trudno jest powiedzieć

BEZROBOCIE ROŚNIE

ludziom: słuchaj, musisz przestać wydawać! Peter Brooker z Experian pociesza, że decyzja Egg o zamknięciu rachunków może ludziom pomóc w ich rankingach kredytowych, a nie zaszkodzić. Tłumaczy to tym, że osoby posiadające kilka kart będą miały odnotowane, że z jednej już zrezygnowały, co stanowi sygnał dla przyszłych, że wywiązały się ze swoich zobowiązań. I łatwiej będzie im w przyszłości otrzymać kartę w innym banku. Komentatorzy podkreślają, że co prawda decyzja Egg może budzić oburzenie co do sposobu wprowadzenia jej w życie, z drugiej strony jest jednak otrzeżeniem dla posiadaczy innych kart kredytowych, których wystawcy niebawem mogą wystąpić z podobną inicjatywą. Wiadomo bowiem, że każdy z banków dokładnie przygląda się tej sprawie, gdyż każdy z nich posiada duże grupy klientów sprawiających coraz większe problemy. O banku internetowym Egg głośno zrobiło się już w ubiegłym roku, gdy niespodziewanie jego dotychczasowy właściciel, firma ubezpieczeniowa Prudential, poinformowała o jego sprzedaży jednemu z największych banków na świecie, grupie Citibank, za 575 mln funtów.

Stopa bezrobocia w Polsce wzrosła w styczniu do 11,8 proc. z 11,4 proc. w grudniu – poinformowała Czesława Ostrowska, wiceminister pracy i polityki społecznej.

CUD EMERYTALNY Urzędnicy z Ministerstwa Pracy zapowiedzieli cud emerytalny. Wyliczyli, jakie emerytury dostaną dzisiejsi 30latkowie. W 2035 roku, po 35 latach pracy, kobieta zarabiająca obecnie 2500 zł, powinna w wariancie realistycznym otrzymać 1628 zł emerytury, a w wariancie optymistycznym – 2132 zł. Emerytura mężczyzny, mającego za sobą 40 lat pracy i zarabiającego obecnie 4000 zł powinna w 2040 r. wynieść 4009 zł (realistycznie) lub 5514 zł (optymistycznie).

EBAY POZYTYWNIE Największy portal aukcyjny zapowiada zmiany, według których będzie niemożliwe umieszczanie negatywnych komentarzy o sprzedawcy lub jakości produktu. Political correctness? Sprzedawanie kilograma mąki znowu będzie łatwiejsze.

Z CITY DO WARSZAWY British Airways w nowym rozkładzie lotów przewidziała nowe połączenie z londyńskiego City do Warszawy.

KOZIOŁ OFIARNY

MS-Yahoo Microsoft chce kupić Yahoo za 44,6 mld dolarów. Globalny rynek internetowy coraz bardziej przypomina arenę walki dwóch gigantów – Microsoftu i Google. Oferta Microsoft to 31 dolarów za akcję, czyli 62 proc. więcej niż wyniósł kurs akcji na zamknięciu notowań na Nasdaq w dniu, w którym ogłoszono zamiary o fuzji. Dzień później cena akcji Yahoo skoczyła do 30,75 dolarów. Natomiast cena akcji Microsoftu, którego giełdowa wartość wynosi około 300 mld dolarów, spadła o 6 proc., do 30,78 dolarów za sztukę. Tymczasem Microsoft spodziewa się przynajmniej 1 mld USD oszczędności w związku z fuzją. Gigant z Redmond ma nadzieję sfinalizować przejęcie w drugiej połowie 2008 roku. Google jest wrogiem, im szybciej Microsoft i Yahoo zareagują na rosnący potencjał Google, tym lepiej – uważa Rob Enderle z Enderle Group. „Obie firmy walczą jak mogą z Google, które stało się nieprawdopodobnie potężne na rynku reklamy internetowej. Plany Microsoft to reakcja na rosnącą potęgę Google” – dodaje Enderle. Co ciekawe, to Yahoo było kiedyś numerem jeden na rynku, a Google jednym z pierwszych klientów firmy. W 2000 roku Yahoo podpisało umowę z wówczas raczkującym Google na umieszczanie na swojej witrynie wyszukiwarki rywala. Zrezygnowało z tej współpracy dopiero w 2004 roku, kiedy

Google był już rozpędzoną lokomotywą. Yahoo do dziś nie znalazło odpowiedzi na sukces linków sponsorowanych i systemu Google AdWords. O planach Microsoftu względem Yahoo wiadomo było już od dawna. Rozmowy o zacieśnieniu współpracy obie firmy prowadziły już pod koniec 2006 roku i zaraz na początku 2007. W lutym jednak Yahoo stwierdziło, że jeszcze nie jest zainteresowane ofertą połączenia się z Microsoft. „Mamy wielki szacunek dla Yahoo i wspólnie możemy zaoferować jeszcze bardziej ciekawe rozwiązania dla konsumentów, wydawców i ogłoszeniodawców, poprawiając jednocześnie naszą pozycję wobec konkurencji na rynku usług online” – napisał w oświadczeniu prezes Microsoftu, Steve Ballmer. Czy jednak tym razem dojdzie do fuzji? Jest wiele znaków zapytania. Faktem jest, że Yahoo nigdy nie było w tak kiepskiej kondycji. Google coraz bardziej zaczyna stanowić konkurencję dla Microsoftu. Jeszcze

nie tak dawno obie firmy konkurowały ze sobą jedynie na polu internetowych wyszukiwarek oraz kont pocztowych. Microsoft już kilka lat temu kupił Hotmail, który teraz stanowi integralną część serwisu MSN. Jednak Google nie spało, wraz z uruchomieniem poczty Gmail, zaproponowało zupełnie nowe rozwiązania informatyczne umożliwiające bezpłatne korzystanie z edytora tekstu, arkusza kalkulacyjnego i innych programów biurowych online. To prawdziwy cios dla Microsoftu, który przez lata był liderem na rynku oprogramowania biurowego, a jego pakiet MS-Office wyznaczał nie tylko trendy, ale również standardy. Nigdy jednak nie został udostępniony za darmo, na taki gest Microsoftu nie stać. Według comScore, amerykańskiej firmy monitorującej ruch w internecie, Google ma 77 proc. udziału w rynku wyszukiwarek. Do Yahoo należy 16 proc., a do Microsoft z wyszukiwarką Live Search – niecałe 4 proc. Jednak apetyt Google nie kończy się na zarabianiu miliardów

dolarów z prostych linków reklamowych wyświetlanych przez wyszukiwarkę (stanowią ponad 90 proc. przychodów spółki). Koncern sięga po coraz to nowe formy reklamy – od tradycyjnych banerów, po reklamy wideo. Coraz popularniejsze są serwisy geolokalizacyjne – Google Maps i Google Earth. W 2006 roku Google kupiło YouTube, numer jeden wśród serwisów z filmami. Przejęło też DoubleClick, spółkę oferującą technologie do wyświetlania reklam w internecie i monitorowania ich efektów. Firmę interesuje rynek telekomunikacyjny (liczy na częstotliwości w USA). Pracuje nad projektem Android, który ma umocnić pozycję aplikacji koncernu w komórkach. Swój cel – zindeksować niemal każdą informację w sieci, umożliwić internautom dotarcie do niej, a po drodze wyświetlić mu reklamę – Google realizuje modelowo. W ostatnim kwartale przychody firmy wzrosły aż o 52 proc. – takie tempo wzrostu firma utrzymuje czternasty kwartał z rzędu. Co na to Yahoo, które przyciąga na swoje witryny internetowe 500 mln użytkowników miesięcznie? Zarząd oznajmił, że rozważy ofertę. Dla akcjonariuszy wydaje się ona jednak atrakcyjna. Tym bardziej że nie tak dawno temu Yahoo mówiło o zwolnieniach – chodziło o prawie 14 tys. pracowników. Czy czeka nas kolejna odsłona MSMicrosoftu? Jak nigdy wcześniej wydaje się, że obie firmy są na siebie skazane i tylko w połączeniu ich siła. Tylko co na to użytkownicy sieci oraz firmy regulujące rynek? Microsoft już teraz tonie w procesach oskarżany o wykorzystywanie swojej dominującej pozycji na rynku.

Jerome Kerviel oświadczył, że nie da z siebie zrobić kozła ofiarnego. Oskarżony o dokonywanie nieuprawnionych transakcji, które kosztowały Societe Generale 4,9 mld euro, przyznał się częściowo... do odpowiedzialności za swoją rolę w tej aferze. Dodał, że szefowie musieli o tym wiedzieć.

KOMÓRKI BEZ MOTOROLI Amerykańska Motorola zastanawia się nad zakończeniem produkcji telefonów komórkowych. Mimo innowacji, nie udaje się jej osiągnąć znaczącego udziału w rynku. Przegrywa z Nokią i SonyEricssonem.

W BT DROŻEJ British Telecom po cichu podniósł cenę najniższego abonamentu za telefon z 11 funtów do 11,75. Niby nic wielkiego, ale szkoda, że zapomniał o tym poinformować dwoich klientów w terminie.

CENY ROSNĄ, CHOĆ W DÓŁ Ceny mieszkań spadają od trzech miesięcy z rzędu. To znaczy rosną, ale wolniej niż rok temu. Tempo wzrostu spadło w styczniu o 0,1 proc., chociaż w porównaniu z rokiem poprzednim było drożej o 4,2 proc.

GBP

EURO

01.02

4,82

3,60

04.02

4,75

3,56

05.02

4,78

3,57

06.02

4,81

3,57

07.02

4,80

3,59


|

8 lutego 008 | nowy czas

kultura świat kulturalnie Watykański sekretarz stanu kardynał Tarcisio Bertone, zacytował w kazaniu jedną ze sławnych kwestii Woody Allena. Najbliższy współpracownik Benedykta XVI odprawił mszę z okazji 40-lecia rzymskiej Wspólnoty świętego Idziego, na którą przybył m. in. premier Romano Prodi. Swoje kazanie zaczął słowami: „Bóg umarł, Marks nie żyje, ja także nie czuję się najlepiej”, co wprawiło w zdumienie obecnych na mszy licznych polityków i duchownych. Później wyjaśnił, że cytuje kwestię z filmu „Annie Hall”, gdyż oddaje ona aktualny „stan ducha dużej części ludzkości”, którą zalew dramatycznych wiadomości popycha do zamknięcia się w sobie albo do przemocy.

30 lat bieszczadzkiego punku KSU

Francja, wraz z sześcioma innymi krajami, zaproponuje wpisanie dzieł Le Corbusiera na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO – poinformowało francuskie ministerstwo kultury. Le Corbusier (Charles-Edouard Jeanneret), francuski architekt, urbanista, malarz i rzeźbiarz pochodzenia szwajcarskiego, to jeden z najsłynniejszych architektów XX wieku. PJ Harvey otrzymała nominację do Brit Awards 2008 w kategorii Najlepsza Wokalistka Roku. Uznanie jury zdobył jej nowy album, „White Chalk”. Pozostałe nominacje zdobyły: Bat For Lashes, Kate Nash, KT Tunstall i Leona Lewis. Ceremonia rozdania odbędzie się w Earls Court w Londynie, 20 lutego.

Elżbieta Sobolewska „Coś prymitywnego, brud, narzekanie na cały świat. Punk to Ustrzyki”. Eugeniusz „Siczka” Olejarczyk Gdzie indziej mogliby zagrać ten koncert, jak nie w Londynie? Istnieją przecież tak długo, jak długo istnieje punk rock, a ten narodził się właśnie tutaj. Między innymi koncertem Sex Pistols w klubie 100, gdzie zagrali w

notebook Tata Guines, jeden z najsłynniejszych kubańskich muzyków zmarł 4 lutego. Miał 77 lat. Naprawdę nazywał się Federico Aristides Soto. Sławę zdobył grając na kongach. Urodził się w biednej czarnej dzielnicy w mieście Guines, na wschód od Hawany. W 1957 roku przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie rozpoczął współpracę ze sławami jazzu, m.in. z Dizzym Gillespiem, Maynardem Fergusonem czy Milesem Davisem. W 1959 roku Guines mimo zdobytej sławy wrócił na Kubę. Przez lata popadał w zapomnienie. W 2004 roku przypomniał światu o sobie podczas koncertu z okazji rozdania latynoskich nagród Grammy. Wystąpił wówczas z pianistą Bebo Valdesem i hiszpańskim śpiewakiem flamenco Diego El Cigalą. W piątek, 1 lutego, w londyńskim Queen Elizabeth Hall odbyła się premiera baletu „Meltdown”, którego bohaterką jest Britney Spears. W 16minutowym przedstawieniu tę „groteskową postać” (według BBC) zagrała Gemma Nixon.

Romans idealny – ona żywa, on jest martwy Justyna Daniluk

lipcu 1976 roku. Tymczasem młodzi punkowcy z Ustrzyk Dolnych łapali ślady tej muzyki w Radiu Wolna Europa. Bieszczady zawsze były krainą wolnych ludzi, punk musiał więc dotrzeć również i tam. Mniej więcej w tym samym czasie osiedlili się tam hipisi, tworząc Republikę Caryńską – komunę na terenie nieistniejącej przedwojennej wsi Caryńskie. KSU przez lata nie raz zmieniało swój skład, przestawało istnieć, potem odradzało się na nowo. I trwa, aż do dzisiaj. Urodzinowy koncert zorgani-

zował im w Londynie Tomek Likus vel Dziki z BUCH International Promoters. – Ochrona klubu nie bardzo wiedziała, czy to było pogo czy tylko punkowo-polska zabawa, czy już zadyma:) Dzięki temu, że mają nowego gitarzystę (Jarek Kidawa, grał m.in. w Wilkach – przyp.red.) bardzo rozwinęli się muzycznie. Wplatają mnóstwo solówek, riffów, wciąż zachowując klimat punkowy, ale nie jest to już tylko typowa łupanka, jak za wczesnego KSU. Planują też nagrać w tym roku płytę akustyczną – opowiadał Dziki.

Ignacy Karpowicz to człowiek interesujący, jak wynika z jego enigmatycznych biografii. Urodzony w Słuczance koło Białegostoku; tłumacz języków: angielskiego, hiszpańskiego i amharskiego (sic!), interesuje się lotnictwem. Mieszka na Kostaryce i w Etiopii. Tak, w skrócie, przedstawia się biografia tego młodego pisarza. Pamiętam jeszcze, że mowa była o zwierzętach domowych tego autora, z czego jedno okazało się być wężem… Człowieka pokroju Karpowicza nikt nie posądziłby o napisanie romansu (podobnie jak nikt nie posądzał Umberto Eco o napisanie kryminału), a jednak. Ignacy Karpowicz stworzył romans niecodzienny. Główny bohater jego nowej powieści pt. „Cud” umiera na pierwszej stronie książki. Już martwy, już w chwili śmierci powoduje całą lawinę zdarzeń, łącznie z rozpoczęciem romansu z Anną, neurologiem ze szpitala Banacha w Warszawie. Mikołaj jest bohaterem niecodziennym, niecodzienne są perypetie bohaterów, niecodzienny jest śnieg w czerwcu. Wątek sensacyjno-miłosny przeplata się z historią opowiadaną przez ojca Mikołaja, alkoholika na utrzymaniu teściowej, który zdradza żonę, jeśli tylko ma okazję. Opowieść utrzymana jest w stylu apokryficznym, niby-biblijnym. Pijaczynie Wiesławowi, anioł, posłaniec pański nakazuje spisać żywot syna, od chwili niemalże poczęcia (czyli od momentu zdecydowanej niezgody na aborcję wyrażonej przez matkę Mikołaja. Autor porusza nie tylko drażliwy temat aborcji, ale także podsuwa świętokradczą myśl o możliwości usunięcia płodu Mesjasza z łona matki). Ta część książki nie wszystkim się podoba, nie jest tak sensacyjna, jak zdarzenia zachodzące tuż po „śmierci” głównego bohatera. Mnie jednak wydaje się niezbędnym zabiegiem kompozycyjnym. Czym byłby nie stygnący trup Mikołaja bez uknutej historii, bez boskiej legendy, bez własnego apokryfu.

Nie było na tym koncercie tych fanów, którzy pamiętają powstanie KSU, pierwsze próby występów. Ci na pewno przyjdą na potężną urodzinową imprezę, która odbędzie się w Ustrzykach. Support na koncercie KSU zagrał zespół Non Profit. Ludzie mówią, że są coraz lepsi, że naprawdę pracują. Nie noszą agrafek, bo też punk-moda już przeminęła i jeszcze nikt nie organizuje koncertów specjalnie dla nich. Ale są niezbywalnym dowodem jednego. Punk is not dead.

Słuchając głosów o bezużyteczności takich inicjatyw we współczesnej literaturze zastanawiam się czy jednak Maria Janion (w „Niesamowitej słowiańszczyźnie”) nie miała racji pisząc, że współczesny czytelnik nie stawia literaturze żadnych żądań (może prócz tego by była łatwiejsza, dostępniejsza i lżejsza do „strawienia”). Zabawa pomysłem literackim i jego realizacja w wykonaniu Ignacego Karpowicza jest bardzo interesująca, ponieważ sam autor stawia sobie wyzwanie: uśmierca bohatera i cóż, jest w stanie poprowadzić narrację dalej, aż do enigmatycznego końca. Karpowicz nie poprzestaje jednak na tym i oprócz tej niecodziennej historii przedstawia czytelnikowi inne postaci emocjonalnie bardziej wystygłe niż główny bohater. Autor Cudu, przy okazji, wytyka masowy hołd oddawany mediom. Przedstawia histerię współczesną, gdzie zwiastunem „dobrej nowiny”, medialnym posłańcem pańskim jest brukowiec, a Słowo tam wydrukowane staje się słowem świętym, możliwością trzeciego przymierza. Histeria ludu ogromna, wiara w „słowo brukowe” niezachwiana a popyt na cuda nienasycony. „Cud” nie jest pierwszą powieścią Ignacego Karpowicza. Pisarz zadebiutował w 2006 roku powieścią „Niehalo”, która została nominowana do Paszportów Polityki. Tuż po ogłoszeniu drukiem „Cudu” Karpowicz wydał następną książkę: „Nowy kwiat cesarza (i pszczoły)”, w której w sposób niecodzienny i błyskotliwy opisuje zabytki kultury abisyńskiej. „Cud” został wydany przez Wydawnictwo Czarne. Autorem genialnej a rzucającej się w oczy okładki jest Leon Tarasiewicz (uskrzydlony penis na tle granatowym w białe kropki). Jakie czasy, taki anioł. Życzę przyjemnej lektury.


|23

nowy czas | 8 lutego 2008

kultura

Jorge Lewinski 1921-2008 Był czarno-białym portrecistą brytyjskiego świata sztuki. Choć nie tylko, w 1975 roku sfotografował Magdalenę Abakanowicz, a pierwszym artystą, którego uwiecznił na kliszy, był Feliks Topolski. Nie był tylko fotografem sław, choć na jego liście znalazły się wielkie nazwiska. Utrwalając twórców i ich dzieło chciał dokumentować zmieniające się prądy, zapamiętywać zmiany i kie-

runki rozwoju sztuki, która wyrasta na ramionach wielu autorów, z których zapamiętuje się tylko kilku. Urodził się we Lwowie. Kiedy w 1939 roku wkroczyli tam Rosjanie, zesłali go na Syberię. Stamtąd trafił na Bliski Wschód, w 1942 roku do Wielkiej Brytanii, gdzie jako żołnierz RAF-u doczekał końca wojny. Postanowił tu zostać. Skończył ekonomię, kilkanaście lat pracował w biznesie,

polska kulturalnie W tzw. autoboksach pięćdziesięciu autobusów miejskich w Białymstoku zostały umieszczone wiersze, fragmenty prozy, reprodukcje współczesnego malarstwa. W boksach tych zwykle umieszcza się reklamy, jednak białostockie Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej zdecydowało, idąc zresztą za przykładem z Londynu, iż można użyć ich do promocji twórczości regionalnych artystów. Wyboru dokonują pracownicy galerii Arsenał i Książnica Podlaska z Białegostoku. W ciągu roku zostaną pokazane prace dziewięciu artystów, a zaczęto od wierszy białostoczanina Wiesława Kazaneckiego.

fotografował ot tak, dla przyjemności. Wreszcie w latach 60. jego przygoda zaczęła zmieniać się w pasję, której uległ. Po latach zaczął nią zarażać innych. Swoim studentom powtarzał: „Nie patrz tylko na twarze, szukaj głębiej”. Dlatego wszyscy, którzy znają zdjęcia Lewinskiego, podkreślają tę właśnie umiejętność – złapania momentu, lecz takiego, który pokazuj, jaki był jego model.

Wiem skąd jestem Magdalena Florek Mówi się, że w samookreśleniu, czyli próbie odpowiedzenia sobie na pytania: „Kim jestem?” czy „Skąd jestem?” – pomocne są w życiu sytuacje kryzysowe, w których coś lub ktoś burzy utarty codzienny bieg rzeczy, zmuszając człowieka, żeby wysiadł z pędzącego pociągu życia, stanął obok i przyjrzał się sobie samemu. Jedną z takich sytuacji jest choroba Przyjaciela. W moim przypadku – choroba pani Kasi. Wiadomość o bardzo poważnym stanie jej zdrowia – obok ludzkiego odruchu chęci niesienia pomocy – obudziła we mnie wspomnienie spotkań, które przydarzyły mi się kilka lat temu i w dużym stopniu – z perspektywy czasu – ukształtowały moje spojrzenie na świat. Nie przestaję powtarzać, że prawdziwy film dokumentalny bierze się z indywidualności autora, z jego przemyśleń, doświadczeń, emocji i intuicji. Jego życie wewnętrzne jest takim samym elementem rzeczywistości, jak ten, z którym się zetknie robiąc film. Trzeba wiedzieć o sobie jak najwięcej, nauczyć się wyrażać swoje namiętności, zgodzić się na ujawnienie swojego wnętrza. Tego będziemy przecież oczekiwać od bohaterów naszych filmów. Ale powinniśmy zacząć od siebie. Marcel Łoziński

WArszAWA W 2003 roku Do Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy, mieszczącej się na terenie Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie, trafiłam jesienią 2003 roku. Pisałam wówczas pracę o filmach dokumentalnych Krzysztofa Kieślowskiego. Był to jeszcze czas, kiedy wejście w posiadanie kopii tych filmów graniczyło z cudem, a ceny w archiwum WFDiF nie były na studencką kieszeń. Postanowiłam więc dotrzeć do źródeł – ludzi, którzy współpracowali i przyjaźnili się z autorem „Gadających głów”.. I tak znalazłam się na zajęciach kursu dokumentalnego. W niewiel-

kiej sali projekcyjnej wokół prostokątnego stołu siedziało kilkanaście osób – grupa studentów i wykładowcy: pani Kasia MaciejkoKowalczyk, Marcel Łoziński, Jacek Petrycki, Jacek Bławut. Siedziałam wśród nich bardzo onieśmielona i zafascynowana tym, co tam się działo. A działo się bardzo dużo i intensywnie. Przebieg zajęć określały projekcje poszczególnych wersji montażowych (tzw. „układek”) studenckich projektów dokumentalnych i dyskusje wokół nich. W przerwach między zajęciami rozmawialiśmy w kuchni przy herbacie, kawie i papierosie. Wspólnie jedliśmy obiady „od Włocha lub Chińczyka”. I tak od rana do wieczora. Po 12-16 godzin dziennie. Pięć dni w tygodniu, raz w miesiącu. Od mojego pierwszego uczestnictwa w tych zajęciach, obecność na Codziennie zadaję sobie pytanie: czy wolno mi łączyć te dwa ujęcia? Nie ze względów technicznych ani tego, że za moją decyzją stoi litera prawa. Ale dlatego, że z moich działań może wyniknąć negatywny obraz człowieka czy przeinaczenie rzeczywistości.

KATARZYNA MACIEJKO-KOWALCZYK

W chwili oddawania gazety do druku dowiedzieliśmy się, że wspominana przez autorkę tekstu Katarzyna Maciejko-Kowalczyk nie wygrała walki ze swoją chorobą. Zmarła w Warszawie, 5 lutego.

każdej takiej sesji dokumentalnej stała się dla mnie obowiązkowa. Traktowałam je jak moje kilkudniowe święto w miesiącu. Chłonęłam fantastyczną energię tych spotkań, dzięki którym zaczynałam rozumieć, o co tak naprawdę chodzi w filmie dokumentalnym. Bo choć w chwili, gdy przyszłam do Szkoły, było we mnie bardzo dużo zapału, żeby napisać pracę o filmie dokumentalnym, to dość szybko zrozumiałam, jak niewiele wiem na ten temat, i także to, że dostałam prezent od Losu. Miałam okazję uczyć się od najlepszych – dokumentalistów, którzy w swoich pierwszych filmach opisywali „świat nieprzedstawiony”, jakim kiedyś była polska rzeczywistość lat 70. Na początku lat 70., my młodzi filmowcy z WFD byliśmy ze sobą bardzo zżyci. Więzi zawodowe przeradzały się w towarzysko-rodzinne. Odwiedzaliśmy się w domach, spotykaliśmy na parapetówkach, imieninach i przy innych okazjach. Jacek Petrycki

WytWórNiA FilmóW DokumeNtAlNyCh, poCzątek lAt 70. Patrząc z dzisiejszej perspektywy na rzeczywistość PRL-u, jawi się ona – w powierzchownym jej odbiorze – jako kraina cytatów z „Rejsu” Marka Piwowskiego czy z filmów Stanisława Barei, jako (nie)rzeczywistość trochę egzotyczna choćby ze względu na takie jej „wynalazki” jak śladowo dziś w Polsce obecne bary mleczne. Gdybyśmy jednak zatrzymali się przy odbiorze tej rzeczywistości przez chwilę, dostrzeżemy jej inne prawdy. Jedną z nich jest ta o świecie nieprzedstawionym. Pisali o nim Adam Zagajewski i Julian Kornhauser w zbiorze szkiców pod tym samym tytułem. Poglądy w nich sformułowane stały się punktem wyjścia dla powstania filmów grupy młodych dokumentalistów (m.in. Marcela Łozińskiego, Krzysztofa Kieślowskiego, Tomasza Zygadły, Grzegorza Królikiewicza, Wojciecha Wiszniewskiego, Andrzeja Titkowa, Pawła Kędzierskiego) skupionych wówczas wokół warszawskiej Wy-

twórni Filmów Dokumentalnych. Ich dokumenty opowiadały o małych sprawach konkretnych ludzi i tym samym stanowiły przeciwwagę dla oficjalnych zapisów wydarzeń z życia obywateli Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Co ciekawe, wspomniani dokumentaliści – zapytani dzisiaj o ten miniony czas – przywołują przede wszystkim towarzyszące im wtedy poczucie bycia razem w procesie tworzenia tych filmów – jak to określa Marcel Łoziński było to poczucie wspólnego kombinowania w gronie przyjaciół, jak pomóc autorowi. Pracuję z młodymi dokumentalistami i jestem pod wrażeniem ich wyczulenia na to, co nazwałbym społeczno-psychologicznymi uwarunkowaniami ludzi po transformacji ustrojowej. Myślę, że młodzi lepiej poruszają się w tej nowej sytuacji, niż my, na których wciąż ciąży typowy dla dawnej epoki uproszczony schemat widzenia świata. Widać to już w ich filmach. Mam wrażenie, że powstaje nowa szkoła polskiego dokumentu, o której za kilka lat będzie głośno. Marcel Łoziński

Polski Instytut Sztuki Filmowej (PISF) i największa wytwórnia filmowa w Rosji –Mosfilm, ogłosiły konkurs na scenariusz filmu będącego koprodukcją polskorosyjską. Podstawowym wymogiem jest skoncentrowanie akcji filmu na polsko-rosyjskich stosunkach po 1991 r. Scenariusze należy przesyłać do Warszawy, na adres PISF, do 30 września. Główna nagroda to 20 tysięcy dolarów. Szczegóły konkursu na stronie: www.pisf.pl Akademia polskich nagród filmowych „Orły 2008” ogłosiła filmy nominowane do tegorocznej nagrody. Faworytem jest „Katyń” – jedenaście nominacji. „Sztuczki” Andrzeja Jakimowskiego dostały siedem nominacji, a „Pora umierać” Doroty Kędzierzawskiej i „Parę osób, mały czas” Andrzeja Barańskiego – po sześć. To już dziesiąta edycja Orłów. Kto zwycięży przekonamy się już pod koniec lutego. Ceremonia wręczenia nagród odbędzie się 3 marca.

loNDyN W 2007 roku Gdy w ubiegłym roku spotkałam się z Marcelem Łozińskim w Londynie, rozmawialiśmy trochę o Szkole Wajdy, o tym, jak się zmienia i o tym, co kto teraz robi. W pewnym momencie zapytałam go, co uważa za istotne w swojej pracy pedagoga. – Wiesz – odpowiedział – dzięki tym zajęciom udało nam się stworzyć grupę młodych dokumentalistów, która wciąż trzyma się razem. Jego słowa wróciły znów do mnie, gdy dowiedziałam się o chorobie pani Kasi. Dzięki tej grupie ludzi – mistrzów dokumentu i nas, będących na początku drogi – poczułam, że wiem, skąd jestem. I że nie ma znaczenia gdzie mieszkam, czy tu – w Londynie, czy tam – w Warszawie. Ważne jest poczucie zakorzenienia mentalnego, które w moim przypadku zrodziło się podczas dni spędzonych w niewielkiej sali projekcyjnej w gronie zaprzyjaźnionych osób. I właśnie za to, pisząc ten tekst, chciałabym pani Kasi podziękować. Trzymam kciuki za Nią

1 mln 300 tys. zł przeznaczy na dofinansowanie działań kulturalnych organizacji pozarządowych urząd marszałkowski Województwa Dolnośląskiego. Pieniądze zasilą 67 projektów, wyłonionych w drodze konkursu. Największe dofinansowanie, w wysokości 75 tys. zł, otrzymało Stowarzyszenie Kultury Teatralnej Pieśń Kozła we Wrocławiu na przygotowanie i realizację międzynarodowego festiwalu Brave Festiwal – Przeciw wypędzeniom z Kultury. W dalszej części roku na rozwój kultury w regionie urząd jeszcze raz przeznaczy kwotę w podobnej wysokości. W marcu zostanie ogłoszony kolejny konkurs, tym razem na projekty związane z dolnośląskimi zabytkami. Na te cele samorząd województwa przeznaczy około 4 mln zł.


24|

8 lutego 2008 | nowy czas

czas na boku

No Way Back Where

Speak to me, London

by Marek Kazmierski

A frost-bitten Saturday night. London, February. Always a betrayal. January starts the year with longer days and warmer nights, but February takes all that back and shocks with unwelcome bursts of ice. he air is clear at least. No wind to amplify the cold. Everyone on the Finchley tube platform is talking. Two young Poles, both wearing pale grey hooded tops, walking stereotypes (or rather sitting, on a bench, drinking cans of lager, as per legend). Their speech is almost all swearwords. It’s an incre-

T

dible performance. They are actually managing to communicate. Express so much through so little vocabulary. Could I do it if I tried? It’s what great actors are meant to be able to do. Then some skinny Cockney lad, all baggy jeans and cheap beanie hat, bounces onto the platform, jabbering into a hands-free mobile cable without posing for breath. Betting. Birds. Bruvva! There’s a long, shiny can in his hand too. He gets on the train and starts talking to the people nearest to him. Two young, smiling blokes, also drinking from cans of Stella. They laugh politely and nod, but say nothing. I try to guess if they are Polish, or just wise enough not to interrupt. Our brightly lit carriage is rushing us into the heart of town. The night of the week. The weekend. But half the seats are empty and everyone is curled into themselves, compressed somehow. Fallen already. It’s like it’s not 8pm, but 8am, and we are all

“coming down”. The train driver announces the destination of our train has changed. Now via Bank. No one moves. No one seems to care where we are going. A young, recorded female voice tells us over the speakers where we are. Highgate. Archway. Mornington Crescent. Ancient, evocative names, but no one registers their beauty. We are all asleep. I look around to see if anyone notices me scribbling, but I am safe. No one will interrupt me staring, studying them. I am in my element, living now, in the journey, not just hoping to get places, have some fun somewhere far, loud and expensive. I am busy with my tiny notebook and my old fashioned pen. I am a ghost. No laptop, no palmtop, no Blackberry. My pen and paper mark me out as so retro as to be incomprehensible, irrelevant to others. Fifteen minutes into the journey, I realise I haven’t once bothered to read the ads lined up along the car-

riage, right between the windows that show nothing but tunnel walls and the long list of stations above them. I do not appreciate ads at the best of times, but the tube train variety is the worst. Travel insurance. Skin creams. Cheap gas and electricity. No film ads. No perfumes. No sexy lifestyle choices as alternative destination. Its been ages since I’ve been on a Tube Saturday night. Seems like not since school, since we travelled up from Acton and Ealing to got the Marquee for rock and Leicester Square for films. That’s where I’m going today, but not sit in a cinema. There’s a rickshaw rider waiting for me by the Swiss Centre, ready to be interviewed for an article I’ll be writing tomorrow. But for now, I’m still deep underground, moving but not moving, watching and being watched. Past Camden, crowds suddenly pile in. More men with cans of lager in their hands. When did pub-

lic drinking become acceptable in London? Since Poles flooded in? Since “lad culture” hit? Since they banned smoking in public places? I still remember the days you could light up on the top deck of London buses. A long time ago. The women on this train all look attractive. Smiling. When did that change? Once upon a time, you had to look long and hard to see a photogenic face in our capital streets. Is it me? Has my eye got lazy? At Leicester Square, notebook in hand, I alight, swim along long tunnels, carried by the crowd, up jagged mechanical stairs and up for air. Past the checkout gates, the crowd stops. There are so many people trying to make it out, the stairs up to the street are grid-locked. Pressed close against my neighbours for a still second, gripped by expectation, I whisper under my breath. Speak to me, London. Show me what you got. Show me why so many love you so.

GALERIA

nowy

czas DAMIAN CHROBAK


|2

nowy czas | 8 lutego 2008

reportaż

Targowisko przeciętności Michał Sędzikowski

Jakiś czas temu, by wzbogacić swoje kontakty z płcią przeciwną, zamieszkującą tę planetę, zarejestrowałem się na jednym z lokalnych portali randkowych. Stwierdziłem, iż zaśniedziałem już dość w stabilnym związku i doszedłem do wniosku, że należy do życia wprowadzić element romantycznego dramatyzmu, tym bardziej że może to być duża strata dla populacji kobiet, jeśli nie będą miały okazji mnie poznać, a i ja stracę dożywając lat starczych nie zapoznawszy się z rzeczoną populacją. Jak się okazało, bardzo się pomyliłem, ponieważ nikt nie tracił na braku tej znajomości i nie wiem, czy brak porozumienia wynikał z tego, że randki internetowe cierpią na ciężki brak życia rozumnego, czy też może na skutek życia z moją udomowioną uroczą „panią filozof” zapomniałem o tym, co na ogół zaprząta umysły innych homo sapiens. Zacznijmy od autoprezentacji. Do moich ulubionych należy bijąca rekordy popularności autoprezentacja: „jestem jaka jestem” która brzmi dosyć podobnie do autoprezentacji żydowskiego Boga Jehowy, który kiedy go poproszono, żeby powiedział ludzkości coś o sobie zbył ją słowami: „Jestem ten, który jestem”. O ile w boskich słowach tkwi głęboka mądrość, określająca granice ontologicznego poznania, jakość ostateczną, której nie sposób dookreślić, o tyle w słowach naszych randkowiczek jestem jaka jestem nie kryje się nic poza pustą tautologią, którą ewentualnie można, by zastąpić stwierdzeniem: nie jestem jaka nie jestem, albo jestem jaka jestem, a więc nie jestem jak ktoś, kto jest inny niż ja jestem albo jestem młodą gorylicą więc jestem młodą gorylicą lub też nie myślę jednak jestem i co mi zrobicie? Zdziwiłbym się zresztą bardzo, gdyby wśród młodych ludzi stało się trendy snobowanie na Boga Jehowę i pisanie esemesów w rodzaju: nadchodzę już do domu twego, więc strawę ofiarną z Azdy odgrzej mi w piekarni-

ku. Albo: zaprawdy powiadam ci weź kij i obij plemię tego dziada Kowalskiego, które złorzeczy pod naszym oknem, a potem idź po chleb. Pomnij też, że jestem jaka jestem, więc tej nocy znowu nie pomyl mnie z Jolką, która też powiada że jest, jaka jest. Co piąta użytkowniczka mniej więcej twierdzi, że jest „zwariowana” albo nawet „odrobinę szalona”. Nie precyzują jednak, na jaką formę obłędu cierpią. Co znamienne jednak, wszystkie szukają „kogoś normalnego”, co podkreślają licznymi wykrzyknikami. Trudno tu powiedzieć, czy chcą przez to powiedzieć, że ich księciem z bajki będzie osoba z zaświadczeniem o poczytalności wydanym przez psychiatrę, czy też jest to krzyk rozpaczy kogoś, kto po długich latach izolacji wydostał się ze szpitala dla obłąkanych i w końcu chciałby dla odmiany spotkać faceta, który „nie uważa”, że jest Czyngis-chanem. Cała rzesza dziewcząt twierdzi że „nikogo nie szuka, ale spróbuj, jeśli masz odwagę”. Zdanie to bardzo jasno daje nam do zrozumienia, że ich obecność na portalu randkowym jest całkowitym nieporozumieniem, będącym wynikiem ciągu przypadkowych kliknięć w lewy klawisz myszy i aktywności dużej liczby małp. Myślę tu o tych samych małpach, które przez ostatnie milion lat metodą prób i błędów pisały „W poszukiwaniu straconego czasu” i po piątym tomie zrobiły sobie przerwę, żeby sprawdzić czy taką samą metodą uda się zarejestrować kogoś na randkach. Jeśli chodzi o hobby, internautki dzielą się na dwie grupy. Na te, które niczym się nie interesują i są z tego dumne i na klony, które interesują się tym, czym koleżanka obok, metodą: kopiuj wklej. I tak wśród masowej obsesji hobbystycznej na pierwszym miejscy należu wymienić: Podróże. Interesuje się nimi po-

nad osiemdziesiąt procent randkowych Polek posiadających zainteresowania. Nie wiem tylko, czy mam przez to rozumieć, iż kolekcjonują mapy i elementy historycznych strojów podróżnych, czy też są zafascynowane zjawiskiem przemieszczania się w przestrzeni samym w sobie. Biorąc jednak pod uwagę, że te ambitniejsze internautki interesują się książkami, można przypuszczać, że przynajmniej one posiadają wszystkie wydania powieści „W osiemdziesiąt dni dookoła świata z Willy Fogiem”, jakie pojawiły się przez całe minione stulecie. Wśród szczytów ekstrawaganckich hobby XXI wieku jest „interesowanie się spotkaniami ze znajomymi, wyjściami do pubów”, zaraz obok interesowania się tym, jak trafić łyżką do buzi nie robiąc sobie krzywdy. Te, które nie interesują się powyższymi dziedzinami, deklarują, iż „interesują się wszystkim po trochu”, czyli zupełnie tak jak Arystoteles. Kiedy jednak nagabywałem je o kwestie praprzyczyny oraz substancji pierwotnej, z niejasnych przyczyn obrażały się. Pomimo że prawie wszystkie utrzymują, iż „lubią rozmawiać na każdy temat” (czym zresztą biją mnie na głowę, ponieważ osobiście wymiękam zawsze w trzydziestej sekundzie rozmowy o trybie rozmnażania jamochłonów), nie udało mi się żadnej nakłonić do rozmowy o zastosowaniu nauk kognitywistycznych we współczesnej cybernetyce. Ba, nie udało mi się nawet odbyć pogadanki o rzeczy tak banalnej, jak sens spędzania całego wolnego czasu na szukaniu internetowych znajomości w towarzystwie długowiecznych małp, opętanych rządzą wklepania w klawiaturę całego literackiego dorobku ludzkości. Wszystkie natomiast, prowadzone wewnętrznym kompasem od wieków wskazującym ludzkości wymiar za-

gadnień wyższego rzędu, sprawiały wrażenie, jakby chciały porozmawiać o urlopach za granicą, spotkaniach ze znajomymi i tańcu w pubie. Każda randkowiczka obowiązkowo deklaruje, że jedną z najważniejszych dla nich wartości jest „szczerość”. Nie wiem, dlaczego akurat ta cecha charakteru ma w dzisiejszych czasach takie wzięcie. Nigdzie nie pojawia się natomiast odwaga, mądrość, pokora czy bezinteresowność. Fakt jednak, że dziewczęta chętnie same wyznają tę zasadę i piszą na przykład, iż są w stałym związku, a na drugiej zakładce z rozbrajającą właśnie szczerością informują, że od nowo poznanego oczekują przede wszystkim wierności i oddania. To wręcz niewiarygodne, ale zdarzały się zaślepione szczerością osobniczki, które informowały, że nie „interesują się niczym poza pieniędzmi” i chyba chciały przez to powiedzieć, że jedyna droga do nirwany wiedzie przez księgowość. Ale to były na szczęście wyjątki. Do kolekcji absurdów dorzucić można jeszcze niewiarygodne „zainteresowanie psychologią”. Te ambitniejsze z zainteresowaniami posiadają ją obowiązkowo na swoim certyfikacie oryginalności. Aż dziw bierze, że mamy w kraju taki deficyt przedstawicieli tego zawodu, a przeciętny Polak uważa, że do psychologa chodzą wariaci. Z randkowych deklaracji wyłania się nam ekstremalnie egzotyczny profil przeciętnej Polki. Jest to osoba, która zdolność introspekcji wykorzystała z właściwym jamochłonom rozmachem, odkrywając że „jest”. W przebłyskach intelektualnej weny odkrywa, iż „jest zwariowana, a nawet szalona”. Chciałaby w końcu dla odmiany poznać „kogoś normalnego”, czyli kogoś, kto nie twierdzi, że jest wodzem hordy krwiożerczych Tatarów i ma na to papiery od psychiatry,

że tak nie twierdzi. Zapytana jednak wprost, nieodmiennie twierdzi, że „nikogo nie szuka”, a na randkach znalazła się za sprawą kosmicznego wręcz przypadku, w który zamieszana była mnogość małp matuzalemów, uwielbiających wszelkie przyciski. Jest posiadaczką kompletnej kreacji w stylu „Tomek na czarnym lądzie”, a jeśli ma przy sobie plecak, to wypełniony po brzegi nigdy nie otwieranymi wydaniami książek o Williamie Fogu. Na ogół uważa, że nie warto się niczym interesować poza wykonywaniem zwykłych ruchowych czynności, pozwalających na podtrzymywanie stanu zwanego życiem. Jest jednak szansa, że pewnego dnia stwierdzi, iż wszechświat oferuje więcej opcji i wówczas gwałtownie zaczyna interesować się wszystkim po trochu. Twierdzi przy tym, że może niczym jeden z siedmiu książąt piekła podjąć dialog na każdy temat. Na tym twierdzeniu jednak poprzestaje. Wszystkie podjęte przeze mnie próby dialogu na jakikolwiek inny temat niż spotkania ze znajomymi na imprezie, zakończyły się absolutnym fiaskiem, a nawet te prowadzone były monosylabami, jakby pisanie sprawiało moim rozmówczyniom niezwykłą trudność. Nie udało mi się zwrócić na siebie uwagi szerokim wachlarzem prawdziwych zainteresowań, nietuzinkowymi profesjami, którymi się param, oryginalnymi zdjęciami w rozmaitych strojach, potwierdzających moje liczne hobby, absolutnym brakiem skromności i wylewną szczerością. W rozmowach wspinałem się na szczyty erudycji i poczucia humoru grawitując pomiędzy romantyczną tajemniczością a dystansem Woody Allena. Wykorzystałem chyba wszystkie możliwe kreacje narracyjne, posuwając się nawet do mówienia wierszem na przemian z sentencjami, gdy wtem olśnił mnie oczywisty fakt. Znakomita większość kobiet nie szuka wcale osoby oryginalnej i egzotycznej, lecz dobrze znanej bezpiecznej przeciętności, która zaakceptuje jej przykrą przeciętność. Przytłaczająca większość kobiet nie interesuje się podróżami, tylko planuje urlop. Nie zgłębia psychologii, tylko plotkuje o cudzych stanach emocjonalnych. Nie interesuje się sportem, tylko czasem pojeździ z koleżanką na rowerze. Nie szuka szalonej romantycznej miłości, tylko poczucia bezpieczeństwa, które umożliwi kontrolowaną i przyjemną wymianę kodu genetycznego. Na tym odkryciu zakończyłem swój eksperyment na targowisku próżność i na powrót zwróciłem swoje zainteresowanie ku mojej osobistej bogini księżyca, pani przypływów namiętności i strażniczki zdrojów mego serca, która nienawidzi podróży, głównie dlatego, że przeszkadzają jej grać w żabę Zumę. Uczucia są stanowczo przereklamowane, zaś porywy namiętności sprzedają się najlepiej dobrze opakowane i z porządną gwarancją.


|

8 lutego 008 | nowy czas

Nie mam kochanki, moja żona jest abstynentką. Jan Rokita

Z TEKI LICHOTY

mAnia GOTOWANIA 2008 – ROk zIemNIAkA

» Potocznie uważa się Irlandię za ziemniaczany kraj. Bierze się to stąd, że podstawą diety Irlandczyków były i są nadal ziemniaki.

Mikołaj Hęciak d razu nasuwa się tutaj pewne podobieństwo do naszej ojczyzny. Polska w XX wieku uważana była za ziemniaczanego potentata. Obecnie produkcja ziemniaków sięga rocznie około 10-15 mln ton (tendencja spadkowa). Daje to Polsce szóste miejsce na świecie w produkcji tego warzywa. Irlandia zaś produkuje znacznie mniej ziemniaków, za to wydajność produkcji w porównaniu z Polską jest prawie dwukrotnie wyższa. Zacznijmy od 10 października 2007 roku. W głównej siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku rok 2008 ogłoszony został Rokiem Ziemniaka. Tutaj jest miejsce na wielkie HURRA!!! Dlaczego? Ziemniaki są bardzo wdzięcznym tematem i dla naukowców, i dla historyków. Na pewno dla smakoszy też – zarówno od strony odżywczej jak i ekonomicznej, czyli tani i smaczny, a przy tym zdrowy. Tutaj zaraz powstaną spory, że taki zdrowy to nie jest, bo to, albo tamto. Nie będziemy tego tutaj roztrząsać, ale prześledźmy niesamowicie ciekawą historię tej rośliny. Przez długie tysiąclecia ziemniak spokojnie rósł w pewnych częściach Ameryki Południowej. Stamtąd za sprawą Hiszpanów przywędrował do ich kraju. Hodowany głównie przez zakonników w przyklasztornych ogrodach jako roślina lecznicza. I w ten sposób powoli ziemniak trafiał do innych krajów europejskich. W XVI wieku można było go już spotkać w Belgii, we Włoszech, w Austrii czy Polsce. Wieść gminna niesie, że to król Jan III Sobieski miał sprowadzić pierwsze ziemniaki do naszego kraju po odsieczy wiedeńskiej. Stało się to jednak o wiele wcześniej i już w 1569 roku ziemniaki były hodowane w ogrodzie botanicznym we Wrocławiu. To rozpowszechnianie się ogrodowych upraw kartofla działo się stopniowo i po cichu, bez rozgłosu. Dopiero, gdy w ręce Francisa Drake’a, oddającego swe usługi Koronie angielskiej, polegające na łupieniu hiszpańskiej floty i licznych kolonii, wpadły omawiane przez nas warzywa, zaczęło się o ziemniaku głośniej mówić. Poddany królowej Anglii Elżbiety I przekazał je razem z innymi łupami swojej władczyni. Z kolei z Anglii ziemniaki trafiły do Niemiec i Irlandii. I to dzięki Niemcom utrwaliło

O

się przekonanie, że Drake sprowadził je do Europy. Notabene za swą lojalność i skuteczność Drake został pasowany na rycerza, a później został wiceadmirałem angielskiej floty. Tak więc w tym czasie ziemniaki były hodowane na dworach królewskich i uchodziły za egzotyczny przysmak, albo w ogrodach zakonnych lub aptecznych jako roślina lecznicza. Wiek XVII to czas stopniowego uprawiania ziemniaków na większą skalę. Stopniowego, bo jak bywa z różnymi nowinkami, czasami nie łatwo jest przyjąć coś nowego, innowacyjnego. Problemem było np. większe stężenie solaniny, niż we współczesnych odmianach, co dawało bardziej gorzkawy posmak. Kartofle obdarzano dużą nieufnością, ponieważ rosły w ziemi, a to kojarzyło się powszechnie z brudem czy nieczystością. Zdarzały się nawet uprzedzenia na tle religijnym. Problemem technicznym był system uprawy trójpolowej, gdzie nie było miejsca na ziemniaki. Klęski urodzaju zbóż zaczęły jednak pokazywać, że kartofle mogą konkurować z innymi dotąd popularnymi uprawami. Władcy zaczęli więc w różny sposób zachęcać swoich poddanych do masowej uprawy tej rośliny. Król pruski Fryderyk II użył do tego swoich żołnierzy. Natomiast uśmiech na ustach budzi sposób, na jaki zdobył się władca Francji, Ludwik XVI, chociaż niektóre źródła przypisują to jednemu z jego dworzan, a inne właśnie władcy Prus. Mianowicie Ludwik XVI nakazał obsadzenie części swoich dóbr kartoflami. W czasie wykopków wojsko miało pilnować upraw, nie wykonali jednak tego rozkazu zbyt gorliwie. Okoliczna ludność doszła do przekonania, że uprawy te, skoro są pod strażą, muszą być wartościowe i dzielnie nocną porą wzięła się za podbieranie „cennych” bulw. Tak więc w krótkim czasie uprawy te upowszechniły się we Francji. W XVIII wieku ziemniak zadomowił się w Europie na dobre, by w następnym stuleciu stać się podstawowym składnikiem jadłospisu mas. Trochę więcej o tym ciekawym warzywie napiszę jeszcze w następnym numerze, a dziś krótko jeszcze chciałem nawiązać do ostatniego wtorku. Był to ostatni dzień karnawału i w krajach anglojęzycznych wtorek przed Środą Popielcową nazywany jest dniem naleśnika, czyli Pancake Day. Zresztą nie tylko tam. Podobnie żegna się karnawał we Francji, a mieszkańcy Bretanii z dumą uważają się za naleśnikowych mistrzów. W naszej kuchni

naleśnik jest tak popularny, że nie musimy czekać na specjalny dzień.

BReTOńSkIe NAleśNIkI Na 4-6 osób potrzebujemy 1 litr mleka, połowę tego mąki, 6 jaj i 80g cukru. Dla dodania wykwintności smaku możemy dodać też alkohol, np. rum. Najpierw przesiewamy mąkę, następnie dodajemy mleko, mieszamy dokładnie, by otrzymać jednolitą masę i dodajemy jajka i cukier oraz na koniec alkohol. Można dać też szczyptę soli. Ciasto zostawiamy na pół godziny w lodówce. Smażymy na rozgrzanej patelni, za każdym razem przecierając jej powierzchnię papierową serwetką nasączoną olejem. Naleśniki powinny być bardzo cieniutkie. Na sposób bretoński możemy serwować je z cukrem i cząstkami cytryny, jak również z wyborem dżemów czy sosem czekoladowym. Naleśniki należą do tego typu dań, że można spożywać je i na słodko, i na słono, z licznymi nadzieniami i farszami. Serdecznie zachęcam czytelników do podzielenia się oryginalnymi lub ulubionymi przepisami na naleśnikowe nadzienie. Przepisy proszę nadsyłać na adres redakcji (redakcja@nowyczas.co.uk lub 63 King’s Grove, London SE15 2NA) W miarę możliwości postaramy się o zamieszczenie tych najciekawszych. Do zobaczenia za tydzień!

absurd tygodnia Niedawno pisaliśmy o tym, jak to z powodu przepisów Health & Safety służba pomocnicza policji odmówiła ratowania tonącego dziecka. Jak się okazuje przepisy Health & Safety stają się coraz bardziej ekspansywne. Atakują nasz zdrowy rozsądek i chronią – nie wiadomo kogo. Pracownika? Chyba bardziej pracodawcę, który się boi kosztownych odszkodowań w razie wypadku i godzi się na surrealistyczne przepisy. Na przykład pracownicy firm zakładających anteny satelitarne mogą wyjść po drabinie najwyżej trzy metry powyżej gruntu. Odmawiają nawet wyjścia na płaski dach dwupiętrowego domu, bo jego wysokość jest wyższa niż trzy metry. Nic dziwnego, że anteny satelitarne zaczęły zdobić fasady domów. Coraz trudniej też wyglądają negocjacje w sklepach DIY. Chcesz żeby pracownik przeciął ci impregnowany kawałek drewna. Niemożliwe. Dlaczego? – Health & Safety Regulations. Do it yourself mate. Nareszcie nazwa sklepów znalazła swoje pełne zastosowanie.


|

nowy czas | 8 lutego 008

czas na relaks sudoku

4 8 2 5 1 9 1 8 6 9 5 4 6 3 5 4 7 9 5 4 3 9 2

2 1 4 8 1 9 5 4 7

3 2 5

średnie

6 9 6 9 8

9 2 4

5 7

1 3 5

7 9 4

8 5

7 8 3

7 9 8

5

trudne

6 5

9 1 7

2 4 9 2 3 5

9 3 7 5 8 2 1

8 1 5

7 6 8 1

5 3

7 6 3 8

2

krzyżówka

horoskop

BARAN 1.03 – 19.04

RAK .06 – .0

GA WA 3.09 – .10

ZIOROŻEC

KO .1 – 19.01

Pod koniec tygodnia wydarzy się coś, co zmusi Cię do głębszej refleksji na temat Twoich celów i zadań życiowych. Być może także przyjdzie Ci zmierzyć się z jakimś konkretnym lub nawet ukrytym wrogiem. Cóż, zaciśnij zęby i walcz! Potraktuj to jako swoisty egzamin z umiejętności wybrnięcia z trudnych sytuacji.

Musisz zmienić plany na najbliższy tydzień. Będą to zmiany korzystne – dzięki nim poprawisz swoją sytuację materialną. Ten tydzień to dobry czas na odnowienie starych kontaktów, ożywienie i cementowanie relacji partnerskich. Ale uważaj– w ostatnich dniach tygodnia jakaś niespodziewana kłótnia może zachwiać Twoją równowagę.

Pierwsze dni tygodnia to dla wag bodaj najbardziej pomyślny okres. Przed Tobą ogromna szansa na sukcesy i to zarówno na polu zawodowym, jak i w życiu osobistym – uważaj, nie prześpij jej! Spędź ten tydzień możliwie najbardziej aktywnie. Przez większą część tygodnia w Twoim znaku przebywają trzy planety, które będą wspierać Twoje działania.

Teraz będziesz mógł zrealizować swoje zawodowe ambicje. Później nieco zwolnij tempo, nie przeciążaj się pracą i pomyśl o wypoczynku. Koniecznie w tym tygodniu poświęć dużo czasu przyjaciołom i bliskim, którzy teraz będą potrzebować Twojego wsparcia. Wykaż się głębokim, intuicyjnym zrozumieniem ich odczuć.

Pod koniec tygodnia odetchniesz z ulgą. Miną wszelkie napięcia. Niewykluczone, że właśnie teraz zyskasz cennych współpracowników, zaś w Twoim życiu prywatnym pojawią się nowi znajomi – może nawet będą wśród nich przyszli przyjaciele? Twoim najważniejszym hasłem będzie: ja i drugi człowiek. Dzięki nowym układom sił w pracy musisz zmienić swoje plany.

Wykażesz się dużą zapobiegliwością, starannością i – choć trudno w to uwierzyć – pedanterią, by umocnić swoje osiągnięcia zawodowe z ostatniego czasu. Uważaj, byś starając się jak najlepiej wypełniać swoje zadania, nie okazywał lekceważenia współpracownikom. Mogą się teraz poczuć niedowartościowani.

Dla większości Skorpionów nie będzie to tydzień wolny od trudności i napięć. Przez pierwsze dni tygodnia będziesz znacznie mniej towarzyski niż zazwyczaj – bardziej skupisz się na swoich problemach. W pracy musisz teraz bacznie obserwować swoich rywali – może się zdarzyć, że weźmie ich ochota, by osłabić Twoją pozycję.

To dobry okres na naprawianie dawnych błędów, odnawianie zapomnianych przyjaźni i uzdrowienie relacji z ludźmi, z którymi kiedyś zdarzyło Ci się poróżnić. Pod koniec tygodnia odczujesz potrzebę zawodowej konfrontacji i z pasją rzucisz się w wir pracy. Ale ożywienie zawita też w dziedzinie uczuć i emocji...

W pracy, działając jeszcze skuteczniej niż zwykle, zyskasz niekłamane uznanie zwierzchników. Buduj więc teraz fundamenty pod przyszłe sukcesy i nie oszczędzaj przy tym sił ( ale pod koniec tygodnia uważaj na zdrowie). Niestety, może spaść na Ciebie jakieś niewdzięczne zadanie, wymagające sporej cierpliwości.

Pod koniec tygodnia, gdy Słońce i Merkury wejdą w znak Lwa, praca zejdzie na drugi plan – teraz najważniejsze staną się dla Ciebie kontakty towarzyskie i rozrywki. Żyj pełnią życia! Jednocześnie będzie to dla Ciebie jeden z najbardziej udanych okresów zarówno w pracy jak i w sprawach sercowych.

Dynamiczny okres, w którym z łatwością przyjdzie Ci rozwiązywanie problemów, i to nie tylko własnych. Będziesz również w stanie dać z siebie dużo Twoim przyjaciołom. Na polu zawodowym będziesz musieć, chcąc nie chcąc, zająć się jakimś zadaniem zespołowym. Przed Tobą do połowy tygodnia kilka wyzwań.

Dobre kontakty z ludźmi przyniosą Ci dużo dobrego i to nie tylko z tymi, których dobrze znasz. Właśnie teraz znajdziesz bowiem nowych partnerów (może nawet potencjalnych sponsorów?), na których wsparcie, także finansowe, będziesz mógł liczyć. Staraj się więc prezentować z jak najlepszej strony, wykazuj się rzutkością i profesjonalizmem.

BYK 0.04 – 0.05

NIĘTA BLIŹ 1.05 – 1.06

LEW 3.0 – .08 NA PAN 3.08 – .09

PION SKOR 3.10 – 1.11

LEC STRZE .11 – 1.1

NIK WOD 0.01 – 18.0

BY

RY 19.0 – 0.03

Sudoku

3 6 8

łatwe


2 |

lutego 200 | nowy czas

co się dzieje film Polish Film Season Prince Charles Cinema 7 Leicester Place, W2CH 7BY Box office: 0870 811 2559 www.princecharlescinema.com Extras (Statyści) komedia, 2006 r. reż. Michał Kwieciński 11 lutego, godz. 20.30 Bilety: Ł5.00 Chińczycy realizują film o Polsce.Uważają nas za wyjątkowo smutną nację i potrzebują statystów o ponurych twarzach. Wydarzenia na planie rewidują stereotypy.

Still Life dramat, 2006 r. reż. Jia Zhangke 9 lutego, godz. 15.40 BFI Southbank, NFT3 South Bank, SE1 8XT Laureat Złotych Lwów na MFF w Wenecji. Miasto Fengjie ginie w jeziorze powstałym na skutek spiętrzenia rzeki Jangcy przez tamę. Dwoje bohaterów przyjeżdża z prowincji Chin w poszukiwaniu zaginionych bliskich.

Yella

Yuki and Japanese Night

dramat, 2007 r. reż. Christian Petzold 9 lutego, godz. 16.30 Yella zostawia małe miasteczko DDR-u i ucieka na Zachód. Rozpoczyna pracę jako asystentka, świetnie czuje się w świecie szklanych biurowców. Jednak jej dawne życie wkrada się w obecną rzeczywistość.

9 lutego, godz. 20.30 Jazz Cafe POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: Ł6 Japońska wokalistka, ubrana w kimono zaśpiewa standardy jazzu, bluesa oraz utwory japońskie i hiszpańskie. Będzie można spróbować kilka dań kuchni japońskiej. Jej zespół tworzą: Gabriel Keen (piano), Branden Alan (sax), Alan gibbon (bas), Julian Saul (dr).

Dwa filmy Jeana Renoira Riverside Studios Crisp Road, W6 9RL

Crucible The Rules of the Game dramat, 1936 r. 10 lutego, godz. 18.30 Ponura satyra na społeczeństwo francuskie. La Grande Illusion dramat, 1937 r. 10 lutego, godz. 20.40 W niemieckim obozie jenieckim grupa Francuzów planuje ucieczkę.

muzyka X-Side Music prezentuje: Zip Skład

Penelope

Rio Cinema 107 Kingsland High Street E8 East of Bucharest dramat, 2006 r. reż. Corneliu Porumboiu 9 lutego, godz. 14.30 Rumunia, mija 16 lat od rewolucji. Stary emeryt, nauczyciel historii, właściciel lokalnej stacji TV, zastanawiają się czy rewolucja rzeczywiście kiedyś wybuchła w ich mieście…

Jonathan Preiss & Felipe Karam 11 lutego, godz. 17.45 National Theatre, South Bank, SE1 9PX Wstęp wolny! Duet odkrywa dźwięki tradycyjnej muzyki brazylijskiej: choro, sambę i milonga grając na siedmiostrunowej gitarze, cavaquinho (mały instrument strunowy) i na skrzypcach.

8 luty, godz. 21.30 Mass Brixton St Matthews Church, SW2 1JF Bilety: Ł15, www.ticketweb.co.uk Info:07834194884/dmd@o2.pl Przełomem w karierze Składu był album „Chleb powszedni”, który ma swoje stałe miejsce na półkach koneserów polskiego Hip-Hopu. Jest to zespół złożony z najbardziej zasłużonych dla polskiej sceny muzycznej raperów. W jego skład wchodzą: Sokół, Pono, Koras, Jędker, Fu, Felipe, Mieron i Jaźwa.

nowy czas rozdaje bilety Po 5 wejściówek na:

Happysad, Tede, Maleńczuk and his pocket band Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC NAZWA IMPREZY (w zależności od tego, którą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej

Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wysłania SMS to £1,50 + standardowa stawka operatora

Tate Modern, Bankside, SE1 9TG Codziennie, godz.10.00-18.00, pt, sb do 22.00 Bilety: Ł8 Retrospektywna wystawa hiszpańskiego rzeźbiarza, grafika, publicysty i pisarza.

Laughing in a Foreign Language Hayward Gallery, South Bank Centre, SE1 8XZ Codziennie 10.00-18.00, pt, sb do 22.00 Bilety: Ł7 Czy współcześni artyści mają poczucie humoru? Wśród 30 autorów rzeźb, obrazów, grafik, video są takie nazwiska jak: Ugo Rondinone, Doug Fishbone, Jake i Dinos Chapman.

Barbican Hall Silk Street, EC2Y 8DS Bilety: Ł16/ Ł22,50/Ł28,50/ Ł31/ Ł33 Rezerwacja: 020 7638 8891 W programie koncertu m.in: Uwertura z opery „Romeo i Julia” Czajkowskiego, „Hebrides Overture” Mendelssohna, „Adagietto” Mahlera z Symfonii No.5, „Blue Danube Waltz” Straussa, Suita z opery Carmen Bizeta.

15 lutego, godz. 20.00 Croydon Fairfield Halls, Park Lane, CR9 1DG Bilety: Ł31,50/ Ł33/ Rezerwacja: 020 86889291 Rzadka okazja posłuchania na żywo jednej z najwspanialszych wokalistek w historii muzyki.

wystawy From Russia Royal Academy of Arts Burlington House, Piccadilly, W1J 0BD Codziennie, 10.00-18.00, w piątek do 22.00 Bilety: Ł11 Gauguin, Picasso, Matis – ze zbiorów rosyjskiej arystokracji. Oraz sztuka twórców, którzy chcąc nie chcąc stali się reprezentantami Rosji: Polacy (Malewicz), Ukraińcy, Gruzini. Wystawa obejmuje okres 1870-1925 r.

Curtis Moffat: Fotografia eksperymentalna 1925-1935 V&A Museum Cromwell Road, SW7 2RL Wstęp wolny! Fotograf i designer eksperymentował

Słodko-gorzkie spojrzenie na śmierć…Margaret Thatcher, która wywiera wielki wpływ na cztery osoby całkowicie zmieniając ich dotychczasowe życie.

Scena Poezji POSK-u

imprezy prezentuje: Walentynki Polskie 8 luty, godz. 20.00, Jazz Cafe 10 luty, godz. 17.00 Sala Malinowa Bilety: Ł8 (lampka wina), rezerwacja: , jazzcafe@posk.org Program oparty na piosenkach i wierszach miłosnych polskich poetów. Biorą w nim udział aktorzy scen emigracyjnych: Joanna Kańska, Dorota Zięciowska (gościnnie), Konrad Łatacha i Wojtek Piekarski. Opracowanie muzyczne: Maria Drue.

Peter Doig Tate Britain, Millbank, SW1P 4RG Codziennie 10.00-17.50 Ponad pięćdziesiąt obrazów jednego z najwyżej cenionych malarzy współczesnych, nominowanego do Nagrody Turnera.

Aleksander Rodchenko 12 lutego, godz. 19.30 The Wigmore Hall 36 Wigmore Street, W1U 2BP Bilety:Ł12/ Ł16/ Ł22/ Ł24 Kwartet tworzą: Corina Belcea-Fisher (skrzypce), Laura Samuel (skrzypce), Krzysztof Chorzelski (viola), Antoine Lederlin (wiolonczela). Zagrają: String Quartet in Eb Op. 127 Beethovena i String Quartet in G D. 887 Schuberta. Valentine’s Day Love Classics 14 lutego, godz. 19:30

Dionne Warwick

www.nowyczas.co.uk

Juan Munoz

Belcea Quartet

komedia, 2006 r. reż. Mark Palansky Osadzona we współczesności niezwykła bajka o młodej kobiecie Penelope, która spędziwszy życie obciążona klątwą wyrusza na poszukiwanie miłości i swego prawdziwego „ja”.

Dwa filmy w cenie jednego

10 lutego, godz. 19.30 Plough Inn Walthamstow, 173 Wood St, E17 3NU Bilety: Ł7 Tradycyjna brytyjska muzyka folk w wykonaniu kwartetu z Sheffield.

zarówno z formą jak i technikami fotografii. Jest jednym z klasyków sztuki eksperymentalnej w ogóle.

Hayward Gallery South Bank Centre, SE1 8XZ Codziennie 10.00-18.00, pt-sb do 22.00 Bilety: Ł9 Rodchenko był rzeźbiarzem, fotografem i designerem, jednym z twórców rosyjskiego konstruktywizmu.

National Portrait Gallery St Martin’s Place, WC2H 0HE Codziennie 10.00-18.00, czw i pt do 21.00 Portrety tzw. celebrities z lat 1940-1960. Autorem zdjęć jest Tom Blau, twórca agencji fotograficznej Camera Press.

teatr

już wkrótce MegaYoga przedstawia: Happysad 17 luty, godz. 19.00 Klub Cargo 83 Rivington Street, EC2A 3AY Bilety przedsprzedaż: Ł11 na , w dniu koncertu: Ł14 Muzyka zespołu to regresywny rock, dopełniony charakterystycznymi tekstami. Jeden z najpopularniejszych młodych, polskich zespołów. Support zagra The Poise Rite.

Tede 22 luty, godz. 21.00-4.00 The Rhythm Factory 16-18 Whitechapel Road, E1 1EW Bilety: £13 (przedsprzedaý) na , www.hiphop.pl Rapuje od wczesnych lat 90., współpracował m.in. z Numerem Raz – Warszafski Deszcz, DJ 600V, Abra Dabem, grupą Sistars. Po koncercie: after party.

Eva Becla zaprasza: Much Ado About Nothing National Theatre South Bank, SE1 9PX Bilety: Ł10-Ł39,50 Komedia Szekspira. Opowiada losy dwójki kochanków, lecz śledzimy także Benedicka i Beatrice, których niecodzienne stosunki mają duży wpływ na całość akcji. The Death of Margaret Thatcher Courtyard Theatre 40 Pitfield Street, N1 6EU wt-nd godz. 20.00 Bilety: Ł15/Ł10

Teatr Buffo – Tangata Quintet i Krzysztof Jakowicz 23 luty, godz. 19.00 24 luty, godz. 16.00 POSK 238-246 King Street, W6 0RF Bilety: Ł15/Ł18, rezerwacja pod nr tel. 07788 410122 Pokaz tanga w wykonaniu zawodowej pary tanecznej Anny Iberszer i Piotra Wodniaka. Pierwszą część poświęcono Piazzoli, drugą polskim tangom.


|29

nowy czas | 8 lutego 2008

ogłoszenia "I Ð ui±Àr I ζÒжÀ i 7Î i À±ÒiSÐn b IÅ rÒÐ I b b ¶Òi I ÎI u I[ ` ISÐ b Î IbI Ð ¶ÀI bI±b S±ÐÀÐ ¶

'ÀÎ ±Ò ¶ r I ¶Å [i¶

EIbÒÎ b b ±IbÒÀÎI ÒIÎ b Îix iI± b ±i[À I±ii±¶ bÍ [i ÅÕ bÒ · ¶ ¶Å ÀÅ ¶ r ¶ Å Ò I¶ÒÐ b ±Ib[N¥ 'À±ÒÐ I¶Ò i i u ± I[ i ζ IÒ Î ` À ±i xN ÀÎ ±ÒÐ\ ¶ r I ¶Å [i¶¥ I [ÒÐ I_ ibÒ I i q NÀi _ ¥ÖÖ q »¥ÖÖ Ufi Ltd November 2007. All rights reserved. learndirect is a registered trademark of Ufi Ltd. All information correct at time of going to press. IH/509C/V01

0800 093 1114


30|

8 lutego 2008 | nowy czas

jak drobne? ja k zzamieszczać amieszczać oogłoszenia g ł o s z en i a d r o b ne ? OGłOSZENIA ZWykłE

ABy ZAMIEśCIć OGłOSZENIE kOMErCyjNE

Aby zamieścić ogłoszenie drobne w dziale “Dam pracę”, „Szukam pracy”, „Kupię”, „Sprzedam”, “Mieszkania do wynajęcia”, „Oddam za darmo”, „Towarzyskie” wyślij SMS: NC +treść ogłoszenia (np. NC oddam kota...) na numer 67070. Otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CORRECT.

skontaktuj się z Działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406

OGłOSZENIE kOMErCyjNE do 15 słów - £10, do 30 słów £15

koszt ogłoszenia £1,50 (plus opłata operatora)

W rAMCE kOLOrOWE do 15 słów - £15, do 30 słów - £25

source.co.uk MIESZkANIE DO WyNAjĘCIA

Pokój dwuosobowy w czystym, przytulnym domu z ogrodem, w nowo wyremontowanym domu, blisko stacji Tooting. £120/tydz. 2 tyg. depozytu, rachunki wliczone. Tel. 07863210132

Pokoje dwuosobowe w czystym, przytulnym domu z ogrodem, w nowo wyremontowanym domu,okolice Sutton, Wallington, Morden, Hickbridge. £120/tydz. 2 tyg. depozytu, rachunki wliczone. Tel. 07863210132 Podwójny pokoj do wynajęcia dla jednej

osoby w okolicach Acton/Shepherds Bush. Bardzo dobre warunki i łatwy dostęp do transportu. Pokój będzie dostępny od 16 lutego. £400 plus rachunki (ok. £480) miesięcznie. Tel. 07940429797 Muswell Hill. Dwójka £95/tydz. dla 1 osoby

£80/tydz. w umeblowanym, czystym mieszkaniu. Internet, TV. Rachunki wliczone. 5min. Tesco. 15min. do stacji Highate lub Bouds Green. Tel. 07904546630.

Holandia - Pracownik fizyczny truck driver

£9.50/h Usuwanie dachówek/kamieni, prowadzenie ciężarówki, wywóz gruzu, praca na wysokosciach. £9.50 na godz, 50-60 godz w tyg. dojazd do pracy, kontrakt na około 12 miesięcy. Kandydaci muszą przebywać min. 6 miesięcy w UK i posiadać National Insurance Number kontakt: Anna Rudynska: 01453 827333, 08453 017333, anna.rudynska@omegaresource.co.uk Kierowcy Autobusów Miejskich - £7.00 £10.00/h Lokalizacja: Manchester, Glasgow, Birmingham, London Wymagania: Prawo jazdy kat. D, znajomość języka angielskiego. CV proszę przesyłać w języku angielskim z dopiskiem ”praca dla kierowcy”. Anna Rudynska: 01453 827333, 08453 017333, anna.rudynska@omegaresource.co.uk Blacharz - £23.800/annum Stanowisko: blacharz (naprawa samochdów powypadkowych). Lokacja: Birmingham, Aldershot, Salford, Nottingham. Wymagania: umiejętność łączenia elementów plastikowych, znajomość języka angielskiego, obsługa imadła przemysłowego CV proszę przesyłać w języku angielskim z dopiskiem ”blacharz” Anna Rudynska: 01453 827333, 08453 017333, anna.rudynska@omegaresource.co.uk

TrANS-POL Wywóz śmieci, przeprowadzki, pomoc drogowa 24/7 , auto laweta. Tel. Andrzej 07862278730 lub 29

USłUGI

„Anteny satelitarne. Profesjonalne ustawianie, usuwanie zakłóceń, sprzedaż polskich zestawów: 24h/24h, 7d/7d. Anteny telewizyjne. Polskie ceny. Tel. 0751 526 8302

USTAWIANIE ANTEN SATELITArNyCH. Tanio, szybko i dokładnie. Southampton i okolice rafał -Tel. 07845130500 rafbialy@o2.pl

Wróżka Sebila, przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart tarota i z ręki. Zdejmuje złe fatum. Tel. 07988553378

Lubisz domowe wypieki? Masz urodziny, imieniny? Nie masz czasu? Zrobię to za Ciebie. Gwarancja jakości oraz niskiej ceny. AGATA Tel. 0795 7978398

„Szkoła Tańca Profi-Dance Studios (POSk – Hammersmith) zaprasza na nowe kursy tańca towarzyskiego. www.profi-dance.com 07726459050.

78 International, Agencja tłumaczeń. • Tłumaczenia, przysięgłe i zwykłe. • Profesjonalne CV, listy motywacyjne oraz wnioski o benefity • Usługi dla firm. Telefon: 02081449785 Email: piotr@78international.com

„Pogotowie komputerowe” £10/1h. Naprawa komputerów (desktopów/laptopów) i rozbudowa, instalacja Windowsa i innych programów, usuwanie wirusów, odzyskiwanie danych. Leszek 079 80 72 48 48

kręgarstwo, rehabilitacja, Manualna Terapia, Diagnoza, Bioenergoterapia, Porady Skutecznie i Szybko Tel. 0795 867 7615

SPrZEDAM ZATrUDNIĘ Holandia - Pracownik Fizyczny- £8/h

Praca przy układaniu rurociągów. Kontrakt 12 miesięcy, pokrywamy 50% kosztów zakwaterowania, min. 50 godz. w tyg. Kandydaci muszą przebywać min. 6 miesięcy w UK i posiadać National Insurance Number kontakt: Anna Rudynska: 01453 827333, 08453 017333, anna.rudynska@omegare-

Bussines for sale, established polish shop in Sheffield (since 2005). Big shop. No competition £6000 taking per week (%35 profit) £12000 rent and rate per year Tel. 07859045885

LABOrATOrIUM MEDyCZNE: THE PATH LAB Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616 152x160_STD_NowyCzas_4029.ai 08/08/2007 12:06:07

GRPX GR G ']ZRÍ G

GR 3ROVNL

S PLQ MX RG

] WHO VWDFMRQDUQHJR

Po prostu wybierz 084 4831 4029

C

M

Y

CM

QDVWÆSQLH Z\ELHU] QXPHU GRFHORZ\

MY

CY

CMY

K

3ROVND tel. komórkowy /LWZD tel. stacjonarny 6 RZDFMD tel. stacjonarny ,UODQGLD tel. stacjonarny

7p/min - 087 1412 4029 5p/min - 084 4545 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029

Infolinia: 0870 041 4029 I www.auracall.com

To proste… Spróbuj teraz!

*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per second. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. Charges apply from the moment of connection to the service. Calls made to mobiles may cost more, unless specifically mentioned in the destination list. Prices are subject to change without prior notice. Information may be used for future marketing and updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet Herts EN5 5UE. Agents required, please call 0844 5453 788.


|31

nowy czas | 8 lutego 2008

ogłoszenia INTERPRETER

job vacancies ACCOUNTS PAYABLE ASSISTANT Location: EDINBURGH, MIDLOTHIAN Hour: 35 HOURS PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY, 9AM - 5PM Wage: £7.00 - £8.00 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Hays Accountancy & Finance Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be able to translate Polish. Must be literate and numerate. Must have worked in an Accounts Payables function or be able to demonstrate that they are familiar with the concepts of supplier invoices, duplicate payments and credit and debit notes. The role will involve assisting in the analysis of accounting transactions like invoices, payments, credit and debit notes where the suppliers’ name and addresses and the transaction details are recorded in Polish. The successful candidate will assist in the identification of potential duplicate payments by translating details from Polish to English. Will be assisting in the preparation of regular management summaries. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Helen MacBrayne at Hays Accountancy & Finance, 24 Charlotte Square, Edinburgh, Midlothian, EH2 4ET, or to helen.macbrayne@hays.com. AREA MANAGER / MOBILE SUPERVISOR Location: MANCHESTER, LANCASHIRE Hours: 40 PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY, 9AM TO 5PM Wage: £7.50 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Omega FM Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Must speak both Polish and English as you will be supervising cleaning employees of both nationalities. Must have a full clean drivers licence. A vehicle is provided and full training will be given. Hours to be arranged. The role will also cover the Macclesfield area. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0151 2071717 and asking for Katherine Philips.

Location: LOGIE, STIRLING, STIRLINGSHIRE Hours: 15-20 PER WEEK BETWEEN MONDAYSUNDAY DAY TIME HOURS Wage: EXCEEDS NAT MIN WAGE NEGOTIABLE Work Pattern: Days , Weekends Employer: Global Voices Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY Description: Self employment. This position is on an as and when required basis and there may not be work every week. Must be fluent in Polish. Duties will include translating from English into Polish both written and verbal. Self-employed people are responsible for paying their own National Insurance Contributions and Tax. For information on how benefits may be affected, and whether entitlement may be lost, speak to a Jobcentre Plus Advisor. The Company has given an assurance that this vacancy enables workers to achieve a wage equivalent to the National Minimum Wage rate. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Luigi Koechlin at Global Voices, Scion House, Innovation Park, Stirling, FK9 4NF. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. You can also email your CV to Luigi Koechlin at info@globalvoices.co.uk or call 0845 1301170 for further details. MOTOR VEHICLE TECHNICIAN Location: LONDON N2 Hours: 40 PER WEEK MONDAY - FRIDAY BETWEEN 8.30AM - 6PM Wage: ÂŁ17 000 - ÂŁ18 000 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Victory Auto Services Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Clean driving licence required. Own basic tools essential. Applicants must be fully experienced and relevant qualifications preferred, Will work on all makes of cars. Repairing and servicing vehicles as required. Non-UK (EU) applicants to email CV to EURES Adviser at: shiraz.sakkaf@jobcentreplus.gsi.gov.uk How to apply: You can apply for this job by telephoning 020 88839707 and asking for Mark Bharadia. PACKER/ASSEMBLER Location: BULWELL, NOTTINGHAM, NOTTS Hours: 45 HOURS 7.45AM-4.45PM MONDAYFRIDAY Wage: MEETS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days Employer: Meridian Recruitment (Construction) Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Previous experience is preferred al-

though not essential. an understanding of polish language world be useful. Duties will include assembling caps and other products, then packing ready for dispatch. ID will be required. Temporary position for 8 weeks could go permanent. Worker right to work in the UK forms to be supplied. Temporary position for 8 weeks could go permanent How to apply: You can apply for this job by telephoning 0115 9474242 and asking for Aaron McCluskey. RESTAURANT PROPRIETOR Location:MOSSLEY ASHTON-UNDER-LYNE Hours: HOURS TO BE ARRANGED, OVER 7 DAYS, DAYS AND EVENINGS Wage: MEETS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Previous experience is essential. Duties include the day-to-day running of a Polish Restaurant. The job is based at Mossley. It is a newly refurbished 70 cover Restaurant. Self-employed people are responsible for paying their own National Insurance Contributions and Tax. For information on how benefits may be affected and whether entitlement may be lost, speak to a Jobcentre Plus Adviser. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference STC/11632. SALES PERSON Location: HOUNSLOW, MIDDLESEX Hours: 37.5 HOURS PER WEEK MONDAY - FRIDAY BETWEEN 8AM - 5PM Wage: ÂŁ250.00 PER WEEK Work Pattern: Days Employer: ASAP Temporaries Limited Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY Descriptio: Must have previous sales experience with FMCG. Must hold a full driving licence. The ability to speak Polish would be preferred as will be dealing with Polish speaking clients. Duties will be dealing with existing clients and obtaining new clients for their database. Visiting food retailers in north, west and east London to generate new business. You will be provided with a company car and mobile. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Doreen Burke at ASAP Temporaries Limited, Windmill Court, 200 Windmill Lane, Greenford, Middlesex, UB6 9DW. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office.

POLISH RECRUITING MANAGER Pro-Force Ltd based in Southampton is looking for a Recruiting Manager to oversee the recruitment of Polish Nationals for Soft Fruit Farms as part of a new and exciting project commencing March 2008. The main aspect of this vacancy is to attract, interview and select workers directly from Poland to Fruit Farms in Hampshire, working to specific criteria and be responsible for on-site staff welfare and staff performance. The successful candidate would have to be prepared initially to travel between the UK and Poland on a regular basis as part of the early recruitment process and then work at the Southampton office and farms as directed. The ideal candidate will need to converse in Polish and English, and demonstrate the ability to effectively time manage, display organizational skills and communicate with Clients and Workers alike.

Applicants will need to show that they have the necessary skills and thought process to enable them to carry out their tasks effectively. A valid passport and driving licence is absolutely essential. This position will pay a basic salary of ÂŁ16000 to ÂŁ18000 per annum (dependant on age and experience) and bonuses linked to staff numbers and performance (OTE ÂŁ25000). All expenses to and from Poland paid. Contact in writing to: Mr A Haselip Director Pro-Force Ltd Unit 64 Basepoint Enterprise Centre Andersons Road Southampton Hampshire SO145FE Email.andy@pro-force.co.uk

']ZRĂ? GR GRPX

] .RP�UNL S PLQ MX› RG

=DG]ZRÄ” QD

7(5$=

Wybierz 1 aby doladowac konto ÂŁ5. Otrzymasz smsa potwierdzajacego pobranie oplaty. Rozmawiaj godzinami wykorzystujac swoje darmowe minuty.

osc!

Nowalk dostepnyi. k T-T Teraz wniez z Pols jest ro dzwon na 8 Za 9 6 4 4 97 020 8 owiedziec aby d wiecej. sie

** 5p/SMSZ\ iQXza PoOVNlsk  V�D D SMSuj do PHUX QD Z\V� HV] FKF \ JR NW�U NW�U\ LH QD SROVNLHJR QXPHUX RPRx QD ]QL QLMM RG SR ]DF] x ]DF Rx RPR GRP :LDG :LD xOLM ZLDG OOR

:\ +H :\xOLM ZLDGRPRx QD +HOOR QS 606D QS

3ROVND tel. stacjonarny 3ROVND tel. komĂłrkowy 1LHPF\ tel. stacjonarny 6Â?RZDFMD tel. stacjonarny

2p/min 7p/min 1p/min 2p/min

Infolinia: 020 8497 4698 I www.auracall.com

To proste‌ Spróbuj teraz!

*T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p to 15p. To stop auto recharge when credit is low, text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate). **Cost per SMS as stated in the advert + standard SMS rate or may be used as part of bundled SMSs, except T-Mobile which may cost more. Type the international mobile number at the start of your message. Total characters should not exceed 160. Your network operator may charge you for excess characters. Disclaimer: We cannot guarantee delivery to the destination. Sufficient credit in T-Talk and mobile accounts is needed. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

DEAN MANSON SOLICITORS Tel: 020 8767 5000 Mon-Fri 09:30-17:30, Sat 12:00-17:00

Paczka do 15 kg od 15 funtĂłw!

KANCELARIA PRAWNA Kontakt: Katarzyna Bogucka (Trainee Solicitor) Solicitors: M. Mansoor, E. Baig, S. Bhatti Sprzedaş, kupno domów i mieszkań wynajem sklepów, biur etc Prawo pracy Prawo rodzinne Odzyskiwanie długów Prawo imigracyjne (pobyt stały, obywatelstwo) Prawo handlowe (kontrakty, biznes, spółki) Landlord and Tenant (spory, konrtakty) Odszkodowania powypadkowe (No win no fee) Odwołania od decyzji urzędowych Prawa człowieka i obywatela Testamenty, prawo spadkowe Spory/sprawy sądowe Prawo karne 243-245 MITCHAM ROAD, LONDON SW17 9JQ www.dmansonsolicitors.com Regulated by the Solicitors Regulation Authority


2|

nowy czas | 8 lutego 2008

port bieg na przełaj Były wybitny koszykarz Grecji Panagiotis Yannakis został nowym trenerem drużyny koszykarzy Olympiakosu Pireus - poinformowano w poniedziałek na internetowej stronie klubu. 49-letni Yannakis zastąpił zwolnionego w sobotę Izraelczyka Pini Gershona Władze Światowej Federacji Samochodowej (FIA) zapowiedziały, że rasistowskie zachowanie hiszpańskich kibiców wobec czarnoskórego Lewisa Hamiltona (McLaren) może doprowadzić do sankcji ze strony organizacji. Najpoważniejszą z nich jest odebranie Hiszpanii prawa organizacji dwóch wyścigów Formuły 1.

ZBIGNIEW BONIEK

Redaguje Daniel Kowalski d.kowalski@nowyczas.co.uk EURO 2012

Niepotrzebnie panikujemy Co można zrobić, kiedy wszyscy straszą, że zachłanni Włosi chcą zabrać nam Euro 2012? Można zadzwonić pospiesznie do Zbigniewa Bońka. On wie, czego (nie) należy się bać... Jednym słowem może Pan Polaków uspokoić lub jeszcze bardziej zatrwożyć...

– Sprawca całego zamieszania niby rozmawiał w tej sprawie z wysoko postawionym dygnitarzem UEFA, ale nic mi o tym nie wiadomo. Włosi od początku byli przekonani, że organizację mistrzostw dostaliśmy w sposób wielce dyskusyjny. Mogę jednak z całą odpowiedzialnością zapewnić, że do czasu zakończenia Euro 2008 absolutnie nic nam w tej kwestii nie grozi. Europejska federacja skoncentrowana jest na imprezie roku i nikt nie będzie kombinował przy tym, co ma się dziać za następne cztery lata. Natomiast od drugiego półrocza tempo przygotowań do Euro 2012 z całą pewnością będzie gruntownie monitorowane.

Mamy dopiero początek lutego, a już ponad 3000 karnetów sprzedał zielonogórski klub na mecze Ekstraligi w sezonie 2008! Przypomnijmy, że zwykły karnet w cenie 220 złot ych uprawnia do wstępu na 7 meczów rundy zasadniczej.

– Spokojnie. W zasadzie nie ma co komentować, bo we Włoszech temat nie istnieje. Pan Mattarese powiedział coś w radiu, ale nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Dziwię się, że w Polsce traktuje się to z tak wielkim ciężarem gatunkowym.

Zbigniew Jąder został nowym szkoleniowcem żużlowców pierwszoligowego PSŻ Poznań. Zastąpił dot ychczasowego trenera Mirosława Kowalika. Kowalik był trenerem poznańskich żużlowców przez dwa ostatnie sezony. W 2006 roku, po roku pracy wprowadził PSŻ do pierwszej ligi.

Kim w ogóle jest Antonio Mattarese?

Włosi są gotowi, by przy wsparciu innego kraju przeprowadzić kontynentalny czempionat za cztery lata? Jeszcze niedawno Neapol tonął w śmieciach, a Katania jest na progu bankructwa...

– Pełni taką samą funkcję, jak u nas Andrzej Rusko, czyli szefuje lidze. Znam go dosyć dobrze. To człowiek, którego słowa nie nabierają rangi społecznej. Nie mają żadnej siły przebicia. Jego wypowiedź potraktować należy jako prywatny występ. Lepiej by zrobił, gdyby zajął się piłką włoską. Ale tak to już bywa, że jak ktoś chce zaistnieć, to robi się szalony.

– Pomysł przeniesienia mistrzostw na Półwysep Apeniński to kompletna głupota. Szukając prestiżu, Włosi musieliby turniej zorganizować sami, a na to dzisiaj przygotowani nie są. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że jeśli w jakimkolwiek momencie okaże się, że prawo organizacji zostanie odebrane Polsce i Ukrainie, to na pewno nie skorzystają na tym Włochy.

Jest w UEFA ktoś, kto może dążyć do przeforsowania drastycznego pomysłu?

Co możemy zrobić w Polsce, żeby odsunąć groźbę organizacyjnej roszady?

Dwoma spotkaniami towarzyskimi z Niemkami polskie szczypiornistki zakończą przygotowania do turnieju kwalif ikacyjnego do igrzysk w Pekinie. Mecze odbędą się 24 i 25 marca 2008 w regionie Hanoweru Belg Kristof Vliegen wygrał we Wrocławiu turniej tenisowy KGHM Dialog Polish Indoors. W f inale pokonał rozstawionego z nr 6 Austriaka Juergena Melzera 6:4, 3:6, 6:3. Jeden z najsłynniejszych sportowców świata ostatnich lat Tiger Woods rozpoczął nowy sezon w golf ie od zwycięstwa. Zajmujący pierwsze miejsce w międzynarodowym rankingu Amer ykanin wygrał zawody Buick Invitational w pobliżu San Diego. W nagrodę otrzymał 936 t ys. dolarów. Komisja FIFA opowiedziała się za utrzymaniem 16 drużyn w f inałowym turnieju piłkarskich mistrzostw świata kobiet w Niemczech w 2011 roku.

– Przede wszystkim zamiast tracić energię na walenie w bęben, weźmy się wreszcie do roboty. Trzeba postawić stadiony, zbudować szlaki komunikacyjne i hotele. Tymczasem

zajmujemy się ostatnim problemem, a pierwszy pozostaje nietknięty...

Rozmawiał Łukasz Żurek

Debiutant Fabio Capello Udał się debiut Fabio Capello w roli selekcjonera reprezentacji Anglii. Synowie Albionu pokonali na Wembley drużynę współgospodarzy Euro 2008 – Szwajcarię 2:1(1:0). Bramki dla gospodarzy strzelili Jermaine Jenas (40) oraz wprowadzony w jego miejsce Shaun Wright-Phillips (62). Honorową bramkę dla Helwetów zdobył Eren Derdiyok (58). Spodziewany efekt przyniósł brak powołania dla bożyszcza kibiców, celebrities z najwyższej półki – Davida Beckhama. Wydaje się że Capello nie ugnie się pod naciskiem skandującej jego nazwisko publiczności i będzie stawiał na piłkarzy, a nie na pop gwiazdy. Sporym zaskoczeniem jest również posadzenie na ławce rezerwo-

wych, i nie skorzystanie w tym meczu z usług Michaela Owena. Być może chciał pokazać tym, że jest doświadczonym trenerem i ma pomysł na angielską drużynę. Presja opinii publicznej nie ma dla niego większego znaczenia, pracował przecież zarówno we Włoszech jak i w Hiszpanii, gdzie kibice są nad wyraz wymagający i słyną z emocjonalnego i otwartego wyrażania swoich opinii na temat pracy menedżera. Jeżeli rzeczywiście ma pomysł i będzie miał wyniki, powoli zdobędzie zaufanie fanów, boski Becks natomiast odejdzie w zapomnienie. W przypadku kilku porażek czy słabszej formy, angielscy kibice zawsze mu to wypomną. (rf)

›› Jermaine Jenas strzela pierwszego gola dla Anglii


|

nowy czas | 8 lutego 2008

Jeden z najsłynniejszych sportowców świata ostatnich lat Tiger Woods rozpoczął nowy sezon w golfie od zwycięstwa. Zajmujący pierwsze miejsce w międzynarodowym rankingu Amerykanin wygrał zawody Buick Invitational w pobliżu San Diego. W nagrodę otrzymał 936 tys. dolarów.

JACEK BĄK

sport

PRZYGOTOWANIA DO EURO 2008

Najbardziej doświadczony Nie ma w kadrze bardziej doświadczonego piłkarza od Jacka Bąka. Obrońca Austrii Wiedeń zapowiedział już, że po Euro 2008 zakończy reprezentacyjną karierę. Na Cypr, gdzie kadra przygotowywała się do Mistrzostw Europy, dotarł z lekką dolegliwością. Dochodzą do nas sygnały, że ma Pan problemy ze zdrowiem. Ponoć noga boli...

– Nie wiem skąd takie informacje. Mam problemy, ale żołądkowe. Jeszcze w Austrii czymś się zatrułem i z tego powodu nie grałem w piątkowym sparingu. Kiedyś były słynne truskawki, które też wyeliminowały mnie z gry. Teraz... Pojęcia nie mam, ale już wracam do zdrowia. Trenuję z zespołem i jeżeli trener będzie chciał mnie wystawić to jestem do dyspozycji. Czyli Jacek Bąk nie mający żadnych kłopotów zdrowotnych to prawdziwe święto.

– Bez przesady. Kilka razy nic mnie nie bolało... Coś w tym jednak jest, bo pewnie zdrowy miałbym dziś na koncie ze 130 meczów w kadrze. Widać, nie można mieć wszystkiego, więc nie narzekam i każdemu życzę 90 meczów w reprezentacji.

MECZ TOWARZYSKI

do zastąpienia.

– To nie jest z mojej strony nadmierna skromność, ale naprawdę za takiego się nie uważam. Ja pewniakiem? To chyba żart! Beenhakkerowi udała się jedna rzecz. Każdy pozytywnie myśli o kadrze i zdaje sobie sprawę, że nie wyjdzie na boisko za zasługi czy nazwisko. Co więcej, nie poczuje się z tego powodu urażony, tylko będzie zasuwał na treningach, by udowodnić, że jest lepszy. To musi być budujące.

Wspomniał Pan o liczbie meczów w kadrze. Setka jest osiągalna?

– Muszą zostać spełnione dwa warunki. Pierwszy to moja dyspozycja. Trener już wiele razy pokazał, że nie ma świętości, do których się zresztą nie zaliczam. Nie będę na tyle dobry, by grać w kadrze, wtedy na boisko wyjdą inni. I o Bąku szybko zapomnicie. Warunek drugi? Dobra gra drużyny w finałach mistrzostw Europy. Powiedzmy, że do turnieju zagram w pięciu meczach towarzyskich. Więcej chyba nie będzie. Czyli wypadałoby awansować nawet do półfinału mistrzostw Europy, by świętować „setkę”. To trudne zadanie. Zawsze można jeszcze zagrać po mistrzostwach.

– Jeden, pożegnalny mecz. Jeżeli oczywiście związek i trener uznają, że coś takiego powinno mieć miejsce. Nic jednak na siłę. Zapowiadałem, że po mistrzostwach Europy kończę karierę w kadrze i słowa dotrzymam. Na razie jednak może Pan się czuć w tej drużynie piłkarzem trudnym

Nie martwi Pana, że żaden, nawet średniej klasy europejski klub nie sięga dziś po Polaka?

– Martwi, ale trudno dyskutować z faktami. Rynek jest nasycony. Inne państwa mają doskonałe systemy szkolenia, przyjeżdża mnóstwo piłkarzy z Ameryki Południowej i Afryki. Setki rocznie. To dziś przemysł. Są świetni technicznie i kluby nie chcą za nich wielkich pieniędzy. My jesteśmy drodzy, a życie pokazuje, że mamy problem, by zaistnieć nawet w średniej klasy, europejskich ligach. Zwykle jeden dobry transfer napędza kolejne. Tylko, że w ostatnich 2-3 latach nie było żadnego, który powaliłby na kolana. Może Błaszczykowski, ale na to musimy jeszcze poczekać . I my mamy wygrywać z Niemcami i Chorwacją?

– Na szczęście piłka to nie pojedynek piękności i indywidualności, bo inaczej Portugalia rozbiłaby nas dwa razy. Tymczasem wygraliśmy ten dwumecz... Polska to drużyna, co chyba już wszyscy zrozumieliśmy. Tutaj nie ma miejsca na fajerwerki i popisy. Trzeba zrobić wszystko zgodnie ze

wskazówkami trenera. I być świetnie przygotowanym fizycznie. Wtedy mamy szansę. Czesi tego problemu nie mają.

– Można ich podziwiać. Mały kraj, a cały czas „wypuszczają” naprawdę świetnych piłkarzy. Od kilkunastu lat. To nie jest przypadek i kwestia wyłącznie talentu. Mają system szkolenia, świetną bazę i doskonała markę w Europie. Nam nie udało się jej wypracować. W Austrii żyją już Mistrzostwami?

– Spokojnie. Jeszcze trochę czasu zostało, a praktycznie wszystko mają już dopięte na ostatni guzik. Bardziej martwi ich forma reprezentacji, dlatego tak przejęli się środową porażką z Niemcami. Dowiedzą się, w którym są dziś miejscu. Słabsi od nas?

– Wydaje się, że tak, ale chcą wyjść z grupy musimy wygrać dwa mecze. Trzecich miejsc w grupie mam już dość. Za Panem jest kilka sparingów. Jak forma?

– Grałem chyba w czterech meczach, czyli przetarcie mam. Ważne, że grał też Arek Radomski, który po długiej przerwie wraca do zdrowia. W piątek wyszedł na boisko, wypadł bardzo dobrze. Trener na razie ustawia go jako defensywnego pomocnika. Czasu nie jest dużo, ale to doświadczony piłkarz. Trener Beenhakker będzie miał jeszcze większy wybór. Jestem o tym przekonany.

Rozmawiał Dariusz Czernik

POlSKA-CZEChY 2:0

Efektowny jubileusz Mariusz Gudebski Efektownie rozpoczęła nasza reprezentacja nowy rok. Zwycięstwo nad Finlandią okazało się o tyle cenne, że był to mały jubileuszowy 30. mecz z tym rywalem. W środowym meczu z Czechami byliśmy świadkami jeszcze większego jubileuszu. Niezwykle cenne zwycięstwo „biało-czerwonych” było bowiem 300. w historii reprezentacji. Jest to wydarzenie precedensowe, nie często spotykane. Warto dodać, że z 200. wygranej Polacy cieszyli się dawno temu, dokładnie 2 lutego 1990 roku, kiedy to pokonaliśmy w spotkaniu towarzyskim Iran 2:0. Co cieka-

we, niektóre jubileusze przeszły do historii. I tak 100. zwycięstwo przypadło 26 września 1973 roku w pamiętnym meczu z Walią 3:0, które otworzyło nam furtkę na mistrzostwa świata. Z kolei 250. wygrany mecz również był wielki. 1 września 2001 na Stadionie Śląskim w Chorzowie pokonaliśmy Norwegię 3:0 tym samym zapewniliśmy po 16 latach przerwy awans na mundial! Dla uzupełnienia mecz z Czechami był już 691. spotkaniem (w tym roku będzie równo 700!) w ponad 85-letniej historii istnienia polskiej reprezentacji narodowej. Nasz dotychczasowy bilans kształtuje się następująco: 300 zwycięstw, 163 remisy i 228 porażek. Bramki: 1196-

976 (zapewne w tym roku padnie też 1200 bramka).

JUBILEUSZOWE ZWYCIĘSTWA 1 – 28.05.1922 (Sztokholm): Szwecja – Polska 1:2 (0:1) – T (Józef Klotz, Józef Garbień). 10 –10.10.1926 (Fredrikstad): Norwegia – Polska 3:4 (1:0) – T (Mieczysław Balcer 2, Józef Kałuża 2). 20 – 10.09.1933 (Warszawa): Polska – Jugosławia 4:3 (1:2) T (Józef Nawrot 2, Edmund Majowski, Władysław Król). 30 – 17.09.1947 (Helsinki): Finlandia – Polska 1:4 (1:1) – T (Gerard Cieślik 2, Henryk Spodzieja (2). 40 – 04.11.1956 (Kraków): Polska – Fin-

landia 5:0 (2:0) – T (Henryk Kempny 2, Krzysztof Baszkiewicz, Lucjan Brychczy, Edmund Kowal). 50 – 21.05.1961 (Warszawa): Polska – ZSRR 1:0 (0:0) – T (Ernest Pol). 100 – 26.09.1973 (Chorzów): Polska – Walia 3:0 (2:0) – ELMŚ (Robert Gadocha, Grzegorz Lato, Jan Domarski). 150 – 12.11.1980 (Barcelona): Hiszpania – Polska 1:2 (0:1) – T (Andrzej Iwan 2) . 200 – 02.02.1990 (Teheran): Iran – Polska 0:2 (0:1) – T (Jacek Ziober 2). 250 – 01.09.2001 (Chorzów): Polska – Norwegia 3:0 (1:0) – ELMŚ (Paweł Kryszałowicz, Emmanuel Olisadebe, Marcin Żewłakow). 300 – 06.02.2008 (Larnaca): Polska – Czechy 2:0 (2:0) – T (Wojciech Łobodziński, Mariusz Lewandowski).

bieg na przełaj Tre ner Bol to nu Wan de rers Ga r y Meg son kom ple men tu je Grze go rza Ra sia ka i twier dzi, że jest bar dzo za do wo lo ny ze spro wa dze nia Po la ka na Re ebok Sta dium. 31 st ycz nia Ra siak zo stał wy po ży czo ny z So uthamp ton FC do Bol to nu Pił karz re pre zen ta cji Pol ski ju nio rów, 18-let ni Pa weł Woj cie chow ski, w run dzie wio sen nej se zo nu 2007/2008 bę dzie wy stę po wał w ze spo le mło dzie żo wym ho len der skie go pierw szo li gow ca SC He ere nve en. Woj cie chow ski jest wy cho wan kiem UKP Zie lo na Gó ra. Pił ka rze Kol por te ra Ko ro ny, prze by wa ją cy na zgru po wa niu w Wa len cji, ro ze gra li mecz kon tro l ny z dru go li go wym FC Sa vie se ze Szwaj ca rii zwy cię ża jąc 13:0 (5:0). Re kor do wa licz ba 181 skocz ków sta nę ła w śro dę na star cie szó ste go kon kur su sko ków cy klu Lo tos Cup prze zna czo ne go dla naj młod szych za wod ni ków. Po raz pierw szy na roz bie gu sta nął Kle mens Mu rań ka, wygr ywając zawody w ka te go rii ju nior C (rocz ni ki 1992-93). W za le głym me czu 2. ko lej ki Li gi Siat ków ki Ko biet Pro nar Ze to Astwa AZS Bia ły stok prze grał u sie bie z BKS Alu prof Biel sko -Bia ła 0:3 (17:25, 21:25, 22:25). Sio str y Agniesz ka i Ur szu la Ra dwań skie awan so wa ły do ćwierć f i na łu r y wa li za cji de bli stek w tur nie ju ran gi W TA To ur w Pat tai (z pu lą na gród 170 t ys. dolarów). We wto rek pol skie te ni sist ki wy gra ły w pierw szej run dzie 7:5, 6:1 z Ak guł Aman mu ra do wą z Uz be ki sta nu i Ro sjan ką Je ka te ri ną Bycz ko wą. Yian nos Ha dji ge or giou, któ r y przez ostat nie dzie sięć mie się cy był tre ne rem te ni si st y z Cy pru - Mar co sa Ba gh da ti sa, zre zy gno wał z dal szej współ pra cy z f i na li stą wiel kosz le mo we go tur nie ju Au stra lian Open z 2006 ro ku. Po wo dem tej de cy zji są przy czy ny oso bi ste. 2,5 t ys. zł grzyw ny ma za pła cić by ły bram karz re pre zen ta cji Pol ski Jan To ma szew ski za to, że na ła mach pra sy za rzu cał by łe mu wi ce pre ze so wi PZPN Zbi gnie wo wi Boń ko wi ła ma nie pra wa. Śro do wy wy rok Są du Re jo no we go w Ło dzi jest nie pra wo moc ny.


|

sport

8 lutego 2008 | nowy czas

Dokładnie pięćdziesiąt lat temu miała miejsce wielka tragedia z udziałem piłkarzy Manchesteru United. Pod Monachium rozbił się samolot w którym byli piłkarze wracający z meczu Pucharu Europy z Crvena Zvezdą Belgrad. Zginęło ośmiu piłkarzy Czerwonych Diabłów, kilku dziennikarzy oraz trzy osoby towarzyszące.

bieg na przełaj Wło chy, ak tu al ni mi strzo wie świa ta, pew nie po ko na li Por tu ga lię 3:1 (1:0) w me czu to wa rzy skim. Wy nik me czu otwo rzył tuż przed za koń cze niem pier w szej po ło wy Lu ca To ni. Dru gą bram kę strze lił po moc nik Mi la nu, An drea Pir lo. Por tu gal czy cy do bram ki r y wa li tra f i li t yl ko raz, w 77. mi nu cie. Go la zdo był Ri car do Qu are sma. Wy nik me czu usta lił Fa bio Qu aglia rel la. Au stria prze gra ła z Niem ca mi 0:3 (0:0) w to wa rzy skim spo tka niu ro ze gra nym w Wied niu. Za rów no Niem cy jak i Au stria cy są gru po wy mi r y wa la mi Po la ków w f i na łach Eu ro 2008. Ir lan dia prze gra ła z Bra zy lią 0:1 (0:0) w to wa rzy skim me czu pił kar skim ro ze gra nym w Du bli nie. Je dy ną bram kę zdo był w 67. mi nu cie Ro bin ho. Hisz pa nia wy gra ła z Fran cją 1:0 (0:0) w to wa rzy skim me czu ro ze gra nym w śro dę w Ma la dze. Ma ciej Lam pe był naj lep szym ko szy ka rzem ze spo łu Chim ki Mo skwa w pół f i na ło wym me czu Pu cha ru Ro sji z Dy na mo Mo skwa 73:71. Tur niej z udzia łem czte rech dru żyn roz gr y wa ny jest w Ka za niu. W naj cie kaw szym spo tka niu 17. ko lej ki eks tra kla sy ko szy ka rzy ASCO Śląsk Wro cław po ko nał we Wro cła wiu w sto ją cym na wy so kim po zio mie meczu mi strza Pol ski Pro kom Tref l So pot 92:85. Wi sła Kra ków zre mi so wa ła 1:1 (0:1) z ro syj skim FK Chim ki w spa rin gu, ro ze gra nym w śro dę w hisz pań skiej Car tayi, gdzie pod opiecz ni tre ne ra Ma cie ja Skor ży przy go to wu ją się do run dy wio sen nej. Zdo byw cy zło t ych me da li ostat nich lek ko atle t ycz nych mi strzostw świa ta w Osa ce Je le na Isin ba je wa (Ro sja) w sko ku o t ycz ce i Do nald Tho mas (Ba ha my) w sko ku wzwyż bę dą gwiaz da mi ha lo we go mi t yn gu Pe dro's Cup w Byd gosz czy (20 lu te go). Ro ber t Ku bi ca nie tra ci opt y mi zmu przed zbli ża ją cym się se zo nem For mu ły 1. Po mi mo, że te st y BMW Sau ber nie wy pa dły do sko na le, Po lak wie rzy, że je go eki pa bę dzie w sta nie r y wa li zo wać z McLa re nem, Fer ra ri i in ny mi eki pa mi już pod czas pier w sze go wy ści gu o Grand Prix Au stra lii.

WOJCIECh KOWAlEWSKI

POWRóT?

Mogłem zostać na Wyspach W Kielcach dawno już zdążyli odtrąbić, że zaloty względem Wojciecha Kowalewskiego to sprawa zamknięta na cztery spusty. Jak to jednak pod koniec okienka transferowego bywa, nieoczekiwanie temat na powrót stał się świeży. Zadbał o to... dyrektor sportowy rzymskiego Lazio, Walter Sabatini. Kieleccy fani już zacierają ręce. Nie za wcześnie?

– Niewykluczone. Ja tylko trenuję z zespołem Korony. Kto się bardziej waha - Pan czy działacze Kolportera?

– Tu nikt się nie waha. Po prostu zostałem zaproszony na zgrupowanie, by solidnie potrenować. Po rozstaniu ze Spartakiem Moskwa pozostaję bez klubu, a w takim położeniu trudno o utrzymanie dobrej dyspozycji. A nie są to zwykłe testy?

– W żadnym razie. Chodzi tylko o podszlifowanie formy. Trener Zieliński i prezes Janas znają mnie doskonale, więc moje umiejętności nie są dla nich zagadką.

Weekendowe typy piłkarskie Ubiegłotygodniowe typy okazały się zdecydowanie bardziej trafne niż ostatnim razem. Szczególnie pomyślne było dla nas rozstrzygnięcie pojedynku pomiędzy stołecznym Tottenham, a „Czerwonymi Diabłami”, 1:1. Na chwilę obecną mamy już 390 funtów czystego zysku. Celem jest przekroczenie progu pół tysiąca w nadchodzący weekend. Zagramy trochę ostrożniej, a zarazem szerzej. Oto propozycje: Zestaw nr. 1 – zakład podwójny 1. Everton – Reading typ.1 (wygrana gospodarzy) sobota 15.00 kurs 4/7 Manchester United – Manchester City typ.1 (wygrana gospodarzy) niedziela 13.30 kurs 1/3

Do Polski nie wróci Pan po to, by siedzieć na ławce. Maciej Mielcarz to niegroźny konkurent?

– Maciek jest w tej chwili numerem jeden w Koronie. Nie zamierzam tego w żaden sposób podważać, tym bardziej że nie jestem zawodnikiem tego klubu. Wiadomo jednak, że nie podpiszę kontraktu po to, żeby przystać na rolę rezerwowego. Regularne występy na boisku to dla mnie w tej chwili absolutny priorytet. Rywalizacja w zespole musi istnieć, ale na zdrowych zasadach. Zawsze uczciwie walczyłem o miejsce w bramce i nigdy się tego nie bałem. Kiedy sytuacja będzie klarowna?

– Umówiłem się z Pawłem Janasem, że usiądziemy do rozmów jeszcze w Hiszpanii. Wszystko będzie więc jasne do środy. Janas to twardy negocjator?

– Nie o to tu chodzi, która strona jest twardsza. Ważne by znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące i mnie, i klub. Rozmówcy to nie rywale. W tym przypadku szansa na kompromis jest...

– ...niemała. A podobno jest Pan za drogi na polską ligę.

– Jeden z portali internetowych opublikował moje rzekome wymagania finansowe i poszła fama, że się wysoko cenię. Podane liczby mijały się oczywiście z prawdą. To, że w lidze włoskiej mogłem liczyć na

zakład bukmacherski: Ladbrokers

W obu zespołach szykują się wielkie powroty z Pucharu Narodów Afryki. Szczególnie menedżer Steve Coppell – znajdujący się na czele listy tych z kwitkiem P-60 – czeka na obrońcę A. Faye, i pomocnika A. Bikeya. Złudne to jednak nadzieje, gdyż powrót do drużyny przeciwnej, Nigeryjczyków: J. Yobo oraz A. Yakubu, będzie zgubny dla trenera Reading. Ten mecz może okazać się jednym z jego ostatnich na Madejski Stadium. Derby deszczowego miasta wygrają United przedłużając trwający już cztery tygodnie marazm sąsiadów zza miedzy. Defensywny styl podopiecznych Gorana SvennaErikssona, nie powinien przeszkodzić graczom United w zdobywaniu goli. Jeżeli w diabelskim kotle szybko padnie bramka, możemy spodziewać się prawdziwego festiwalu i pogromu „Niebieskich”. Zestaw nr. 2 – zakład pojedynczy 1. Bolton – Portsmouth typ.1 (wygrana gospodarzy)

gażę w wysokości pół miliona euro, nie znaczy, że takiej samej kwoty żądam w Polsce. Każdy ma swoją cenę, ale... trzeba jeszcze znać realia. Ja je znam. Żałuje Pan krótkiego romansu z rzymskim lazio?

– To była dziwna sprawa. Jeden z agentów tego klubu zapewniał, że mój przyjazd to formalność. Miałem się pojawić i podpisać kontrakt. Dyrektor Walter Sabatini przekonywał mnie, że wiedzą kim jestem i doskonale znają moje możliwości. Tylko dlatego zdecydowałem się tam pojechać. Na miejscu okazało się, że sprawa pozyskania Argentyńczyka Juana Carizzo wcale nie jest zamknięta. Powiedzieli mi, że nadal będą próbowali go do siebie ściągnąć. I zrobiło się nieciekawie. Spalił Pan tym krokiem perspektywę angażu w Reading...

– Gdybym został na Wyspach kolejne dwa dni, tak jak nalegano, to może miałbym już w kieszeni podpisany kontrakt. Dałem się skusić włoskim działaczom, ale z pełną świadomością ryzyka. W sesji transferowej każda decyzja niesie za sobą jakieś konsekwencje. Zawodowy piłkarz dobrze o tym wie i jest na to przygotowany. Opcja wyjazdu za granicę nie traci na aktualności?

– Docierają do mnie głosy o zainteresowaniu moją osobą ze strony klubów rosyjskich i angielskich. Konkretów jak na razie nie ma, więc nie będę się wdawał w szczegó-

sobota 15.00 kurs 8/5 zakład bukmacherski: Paddy Power

Gracze z przedmieść Manchester po sprzedaży gwiazdy – Nikolasa Anelki, prezentują się o dziwo przyzwoicie w ostatnich kolejkach notując dwa bezbramkowe remisy – Fulham (dom), Newcastle (wyjazd) oraz wygraną 2:0 nad Reading (wyjazd). Szczególnie obrona podopiecznych Garego Megsona spisuje się wyśmienicie zachowując zerowe konto od trzech spotkań. Na liście kontuzjowanych znajduje się tylko młodziutki napastnik Ricardo Vaz Te. Możemy liczyć na debiut naszego Grzegorza Rasiaka. Kompletnie odmienna sytuacja przedstawia się wśród „Portowców”, którzy od ponad miesiąca (1.01.08) nie potrafią wygrać na cudzym terenie, z czego znani byli w jesieni. Kadra Harry'ego Redknnapa przetrzebiona jest kontuzjami oraz wyjazdem czołowych graczy na Mistrzostwa Afryki. Zakup Jermaina Defoe powinien poprawić siłę ofensywną zespołu. Należy jednak przypomnieć, że

ły. Mamy teraz taki okres, że wszystko może się diametralnie zmienić za pięć dwunasta. Będzie wiele spekulacji i niespodzianek. Dołączyłem do Korony także po to, by odpocząć od tego zamieszania. Muszę teraz zadbać o siebie. Specjalnie się nie stresuję, bo wiem, na co mnie stać. Potrzebuję dwóch, trzech tygodni, by złapać wysoki pułap. Nie mogę jednak zacząć przygotowań do rundy wiosennej dopiero po uregulowaniu przynależności klubowej. Wtedy będzie już za późno. Z Kielc będzie bliżej do drużyny narodowej?

– Leo Beenhakker wyraził się w tym temacie jasno. Postawi tylko na tych, którzy będą gotowi do gry. W przypadku bramkarzy jest to podwójnie ważne. W ostatnim czasie pewne miejsce w drużynie klubowej miał tylko Artur Boruc. Inni kandydaci do drużyny narodowej byli rzadziej eksploatowani albo - jak ja - w ogóle nie grali w piłkę. Tak czy owak o kadrze nie zapominam. Pytanie o cel numer jeden na ten rok będzie banalne...

– Będzie, ale odpowiem. Oczywiście, że chcę jechać na mistrzostwa Europy. To cel każdego piłkarza. Ważne, że mój los nie jest obojętny sztabowi szkoleniowemu kadry. Wiem, że nie zostałem zapomniany i to jest teraz dla mnie najważniejsze.

Rozmawiał Łukasz Żurek

reprezentant Anglii w stołecznym Tottenham cały sezon grzał ławkę. Czy jego zakup wypełni lukę po odejściu Benjaniego Mwaruwariego? Nie wydaje się aby mogło to nastąpić w najbliższym czasie. Zestaw nr. 3 – zakład pojedynczy 1. Middlesbrough – Fulham typ. X (remis) sobota 15.00 kurs.9/4 zakład bukacherski: Tottesport

Mecz o sześć punktów. Piłkarskich szachów, będzie tutaj mnóstwo. Z pewnością spotkanie nie będzie zbyt olśniewające, zarówno Middlesbrough jak i londyński Fulham przede wszystkim będą troszczyć się o zabezpieczenie własnej bramki. Niedawne zakupy Roya Hodgsona przynoszą efekty. Ciekawe czy najnowszy 12. milionowy nabytek gospodarzy, ekscentryczny Alfonso Alves zacznie już spłacać inwestycję w jego osobę. Ze specjalistami od remisu, będzie to mało prawdopodobne.

Grzegorz Ostrożański


|

nowy czas | 8 lutego 2008

Już 2 marca na Stadionie Śląskim w Chorzowie rozegrane zostaną 90. Wielkie Derby Śląska: Ruch Chorzów – Górnik Zabrze. Dla kibiców przygotowano czterdzieści jeden tysięcy wejściówek, z czego blisko osiem tysięcy zostało sprzedanych w pierwszym dniu sprzedaży. Wszystko wskazuje więc na to, iż będziemy świadkami rekordu frekwencji ostatnich lat.

KAMIl KOSOWSKI

sport

WYJAZD!

Vina del Mar, Chile

Hiszpański łącznik Tydzień temu w niedzielę do Kadysu wyleciał Kamil Kosowski. Przez najbliższy sezon będzie reprezentował czternasty klub drugiej ligi hiszpańskiej. Trochę Pan wszystkich zaskoczył.

– Czy ja wiem... W prasie pojawiały się różne informacje o mojej przyszłości. Jedne wyssane z palca, w innych było trochę prawdy. Skoro jednak nie pojawiła się nazwa Kadyksu, to dobrze. Czasami lepiej powiedzieć coś dzień później niż dzień wcześniej. Były oferty z Turcji, Rosji i Ukrainy. W tym ostatnim kraju grałbym w klubie, który regularnie występuje w europejskich pucharach. Nie chciałem

nazwa Cadiz FC?

jednak jechać na wschód, skoro odezwali się Hiszpanie. Komentarze są różne.

– Wiedziałem o tym w chwili, kiedy zdecydowałem się podpisać kontrakt. Kosowski wybrał drugą ligę w Hiszpanii zamiast Wisły, która będzie grała o Ligę Mistrzów... Ludzie będą mówić. Od tego nie ucieknę, ale też absolutnie się takimi głosami nie przejmuje. To mój wybór i moje życie. Gram – będę grał - w naprawdę dobrym klubie. Wisła będzie jednak walczyła o ligę Mistrzów.

– I życzę jej awansu. Nie chcę już do tego tematu wracać. Naprawdę chciałem grać w Krakowie. To wszystko. Powiem jeszcze jedno. Jeżeli Wisła faktycznie będzie chciała podjąć walkę z najlepszymi, to będzie musiała sprowadzić kilku piłkarzy, którzy na pewno zażyczą sobie więcej, niż

chciał „chciwy” Kosowski. I jeszcze zapłacą sumę odstępnego, bo dobry i wolny piłkarz pewnie będzie miał większe możliwości. Innej możliwości nie ma, skoro hiszpański drugoligowiec na temat wysokości kontraktu rozmawiał ze mną dwie godziny. Jeżeli jednak działacze Wisły twierdzą, że mają dziś skład na walkę z najlepszymi, to nie będę wyprowadzał ich z błędu. Co wśród komentarzy zwróciło Pana szczególną uwagę?

– Każdy rozsądny i wyważony przyjąłem z pokorą. Najważniejsza była jednak opinia Jasia Urbana, którego bardzo cenię, bo miałem zaszczyt grać z nim pół roku w Górniku. Powiedział, że zostałem piłkarzem bardzo dobrego klubu, który powinien wrócić bardzo szybko do Primera Division. O ilu piłkarzy pytają hiszpańskie kluby? Pana pierwsza myśl, kiedy padła

– To trudne pytanie, bo ta oferta pojawiała się już wiele miesięcy temu. Obserwowali mnie na meczach kadry, byli też na spotkaniach Wisły. Jasiu Urban mówi, że nim Hiszpanie kogoś kupią, to zaglądną niemal w zęby. To jest prawda. Tak poważnie odezwali się gdzieś tydzień przed moim wylotem na rozmowy. Co zrobiłem? Spojrzałem w tabelę, przejrzałem internet. I zobaczyłem, że strata do trzeciego miejsca wynosi siedem punktów. W lidze, która liczy 22 drużyny, to żadna strata. Widział ich Pan na boisku?

– Na kasecie. Grali z Celtą Vigo, która jest w czołówce, a nie tak dawno grała w Lidze Mistrzów. Cadiz wygrał 3-1 i prezentował się bardzo dobrze.

Rozmawiał Dariusz Czernik

Świe żo po au stra lij skim Grand Sla mie, świat te ni sa ma chwi lę na od dech ofe ru jąc ki bi com je dy nie dru go rzęd ny, let ni tur niej w la ty no skich An dach. Chi lij skie kor ty (pu la 42 tys. dolarów) od wie dził tyl ko je den zawod nik z pierw szej dzie siąt ki. Re pre zen tant go spo da rzy, Fernan do Gon za lez. W koń cu ro da ko wi wy pa da za grać, przed wła sną pu blicz no ścią, ten tur niej zresztą wygrał już dwukrotnie. W tym ro ku uda ło mu się to po raz trze ci, w dość nie co dzien nych oko licz no ściach, przez wal ko wer Ju ana Mo na co. Kon tu zjo wa ny pod czas pół fi na ło wej ba ta lii z Hiszpanem Santiago Venturą nie był w sta nie wyjść na kort do koń czą ce go tur niej, po je dyn ku z ulu bień cem go spo da rzy. Ostat ni raz ta ki przy pa dek zda rzył się w 2003 ro ku. (go)


|

nowy czas | 8 lutego 2008

Jeden z najsłynniejszych sportowców świata ostatnich lat Tiger Woods rozpoczął nowy sezon w golfie od zwycięstwa. Zajmujący pierwsze miejsce w międzynarodowym rankingu Amerykanin wygrał zawody Buick Invitational w pobliżu San Diego. W nagrodę otrzymał 936 tys. dolarów.

JACEK BĄK

sport

PRZYGOTOWAniA dO EuRO 2008

Najbardziej doświadczony Nie ma w kadrze bardziej doświadczonego piłkarza od Jacka Bąka. Obrońca Austrii Wiedeń zapowiedział już, że po Euro 2008 zakończy reprezentacyjną karierę. Na Cypr, gdzie kadra przygotowywała się do Mistrzostw Europy, dotarł z lekką dolegliwością. dochodzą do nas sygnały, że ma Pan problemy ze zdrowiem. Ponoć noga boli...

– Nie wiem skąd takie informacje. Mam problemy, ale żołądkowe. Jeszcze w Austrii czymś się zatrułem i z tego powodu nie grałem w piątkowym sparingu. Kiedyś były słynne truskawki, które też wyeliminowały mnie z gry. Teraz... Pojęcia nie mam, ale już wracam do zdrowia. Trenuję z zespołem i jeżeli trener będzie chciał mnie wystawić to jestem do dyspozycji. Czyli Jacek Bąk nie mający żadnych kłopotów zdrowotnych to prawdziwe święto.

– Bez przesady. Kilka razy nic mnie nie bolało... Coś w tym jednak jest, bo pewnie zdrowy miałbym dziś na koncie ze 130 meczów w kadrze. Widać, nie można mieć wszystkiego, więc nie narzekam i każdemu życzę 90 meczów w reprezentacji.

MECZ TOWARZYSKi

do zastąpienia.

– To nie jest z mojej strony nadmierna skromność, ale naprawdę za takiego się nie uważam. Ja pewniakiem? To chyba żart! Beenhakkerowi udała się jedna rzecz. Każdy pozytywnie myśli o kadrze i zdaje sobie sprawę, że nie wyjdzie na boisko za zasługi czy nazwisko. Co więcej, nie poczuje się z tego powodu urażony, tylko będzie zasuwał na treningach, by udowodnić, że jest lepszy. To musi być budujące.

Wspomniał Pan o liczbie meczów w kadrze. Setka jest osiągalna?

– Muszą zostać spełnione dwa warunki. Pierwszy to moja dyspozycja. Trener już wiele razy pokazał, że nie ma świętości, do których się zresztą nie zaliczam. Nie będę na tyle dobry, by grać w kadrze, wtedy na boisko wyjdą inni. I o Bąku szybko zapomnicie. Warunek drugi? Dobra gra drużyny w finałach mistrzostw Europy. Powiedzmy, że do turnieju zagram w pięciu meczach towarzyskich. Więcej chyba nie będzie. Czyli wypadałoby awansować nawet do półfinału mistrzostw Europy, by świętować „setkę”. To trudne zadanie. Zawsze można jeszcze zagrać po mistrzostwach.

– Jeden, pożegnalny mecz. Jeżeli oczywiście związek i trener uznają, że coś takiego powinno mieć miejsce. Nic jednak na siłę. Zapowiadałem, że po mistrzostwach Europy kończę karierę w kadrze i słowa dotrzymam. na razie jednak może Pan się czuć w tej drużynie piłkarzem trudnym

nie martwi Pana, że żaden, nawet średniej klasy europejski klub nie sięga dziś po Polaka?

– Martwi, ale trudno dyskutować z faktami. Rynek jest nasycony. Inne państwa mają doskonałe systemy szkolenia, przyjeżdża mnóstwo piłkarzy z Ameryki Południowej i Afryki. Setki rocznie. To dziś przemysł. Są świetni technicznie i kluby nie chcą za nich wielkich pieniędzy. My jesteśmy drodzy, a życie pokazuje, że mamy problem, by zaistnieć nawet w średniej klasy, europejskich ligach. Zwykle jeden dobry transfer napędza kolejne. Tylko, że w ostatnich 2-3 latach nie było żadnego, który powaliłby na kolana. Może Błaszczykowski, ale na to musimy jeszcze poczekać . i my mamy wygrywać z niemcami i Chorwacją?

– Na szczęście piłka to nie pojedynek piękności i indywidualności, bo inaczej Portugalia rozbiłaby nas dwa razy. Tymczasem wygraliśmy ten dwumecz... Polska to drużyna, co chyba już wszyscy zrozumieliśmy. Tutaj nie ma miejsca na fajerwerki i popisy. Trzeba zrobić wszystko zgodnie ze

wskazówkami trenera. I być świetnie przygotowanym fizycznie. Wtedy mamy szansę. Czesi tego problemu nie mają.

– Można ich podziwiać. Mały kraj, a cały czas „wypuszczają” naprawdę świetnych piłkarzy. Od kilkunastu lat. To nie jest przypadek i kwestia wyłącznie talentu. Mają system szkolenia, świetną bazę i doskonała markę w Europie. Nam nie udało się jej wypracować. W Austrii żyją już Mistrzostwami?

– Spokojnie. Jeszcze trochę czasu zostało, a praktycznie wszystko mają już dopięte na ostatni guzik. Bardziej martwi ich forma reprezentacji, dlatego tak przejęli się środową porażką z Niemcami. Dowiedzą się, w którym są dziś miejscu. Słabsi od nas?

– Wydaje się, że tak, ale chcą wyjść z grupy musimy wygrać dwa mecze. Trzecich miejsc w grupie mam już dość. Za Panem jest kilka sparingów. Jak forma?

– Grałem chyba w czterech meczach, czyli przetarcie mam. Ważne, że grał też Arek Radomski, który po długiej przerwie wraca do zdrowia. W piątek wyszedł na boisko, wypadł bardzo dobrze. Trener na razie ustawia go jako defensywnego pomocnika. Czasu nie jest dużo, ale to doświadczony piłkarz. Trener Beenhakker będzie miał jeszcze większy wybór. Jestem o tym przekonany.

Rozmawiał dariusz Czernik

POlSKA-CZEChY 2:0

Efektowny jubileusz Mariusz Gudebski Efektownie rozpoczęła nasza reprezentacja nowy rok. Zwycięstwo nad Finlandią okazało się o tyle cenne, że był to mały jubileuszowy 30. mecz z tym rywalem. W środowym meczu z Czechami byliśmy świadkami jeszcze większego jubileuszu. Niezwykle cenne zwycięstwo „biało-czerwonych” było bowiem 300. w historii reprezentacji. Jest to wydarzenie precedensowe, nie często spotykane. Warto dodać, że z 200. wygranej Polacy cieszyli się dawno temu, dokładnie 2 lutego 1990 roku, kiedy to pokonaliśmy w spotkaniu towarzyskim Iran 2:0. Co cieka-

we, niektóre jubileusze przeszły do historii. I tak 100. zwycięstwo przypadło 26 września 1973 roku w pamiętnym meczu z Walią 3:0, które otworzyło nam furtkę na mistrzostwa świata. Z kolei 250. wygrany mecz również był wielki. 1 września 2001 na Stadionie Śląskim w Chorzowie pokonaliśmy Norwegię 3:0 tym samym zapewniliśmy po 16 latach przerwy awans na mundial! Dla uzupełnienia mecz z Czechami był już 691. spotkaniem (w tym roku będzie równo 700!) w ponad 85-letniej historii istnienia polskiej reprezentacji narodowej. Nasz dotychczasowy bilans kształtuje się następująco: 300 zwycięstw, 163 remisy i 228 porażek. Bramki: 1196-

976 (zapewne w tym roku padnie też 1200 bramka).

JUBILEUSZOWE ZWYCIĘSTWA 1 – 28.05.1922 (Sztokholm): Szwecja – Polska 1:2 (0:1) – T (Józef Klotz, Józef Garbień). 10 –10.10.1926 (Fredrikstad): Norwegia – Polska 3:4 (1:0) – T (Mieczysław Balcer 2, Józef Kałuża 2). 20 – 10.09.1933 (Warszawa): Polska – Jugosławia 4:3 (1:2) T (Józef Nawrot 2, Edmund Majowski, Władysław Król). 30 – 17.09.1947 (Helsinki): Finlandia – Polska 1:4 (1:1) – T (Gerard Cieślik 2, Henryk Spodzieja (2). 40 – 04.11.1956 (Kraków): Polska – Fin-

landia 5:0 (2:0) – T (Henryk Kempny 2, Krzysztof Baszkiewicz, Lucjan Brychczy, Edmund Kowal). 50 – 21.05.1961 (Warszawa): Polska – ZSRR 1:0 (0:0) – T (Ernest Pol). 100 – 26.09.1973 (Chorzów): Polska – Walia 3:0 (2:0) – ELMŚ (Robert Gadocha, Grzegorz Lato, Jan Domarski). 150 – 12.11.1980 (Barcelona): Hiszpania – Polska 1:2 (0:1) – T (Andrzej Iwan 2) . 200 – 02.02.1990 (Teheran): Iran – Polska 0:2 (0:1) – T (Jacek Ziober 2). 250 – 01.09.2001 (Chorzów): Polska – Norwegia 3:0 (1:0) – ELMŚ (Paweł Kryszałowicz, Emmanuel Olisadebe, Marcin Żewłakow). 300 – 06.02.2008 (Larnaca): Polska – Czechy 2:0 (2:0) – T (Wojciech Łobodziński, Mariusz Lewandowski).

bieg na przełaj Trener Boltonu Wanderers Gar y Megson komplementuje Grzegorza Rasiaka i twierdzi, że jest bardzo zadowolony ze sprowadzenia Polaka na Reebok Stadium. 31 st ycznia Rasiak został wypożyczony z Southampton FC do Boltonu Piłkarz reprezentacji Polski juniorów, 18-letni Paweł Wojciechowski, w rundzie wiosennej sezonu 2007/2008 będzie występował w zespole młodzieżowym holenderskiego pierwszoligowca SC Heerenveen. Wojciechowski jest wychowankiem UKP Zielona Góra. Piłkarze Kolportera Korony, przebywający na zgrupowaniu w Walencji, rozegrali mecz kontrolny z drugoligowym FC Saviese ze Szwajcarii zwyciężając 13:0 (5:0). Rekordowa liczba 181 skoczków stanęła w środę na starcie szóstego konkursu skoków cyklu Lotos Cup przeznaczonego dla najmłodszych zawodników. Po raz pierwszy na rozbiegu stanął Klemens Murańka, wygr ywając zawody w kategorii junior C (roczniki 1992-93). W zaległym meczu 2. kolejki Ligi Siatkówki Kobiet Pronar Zeto Astwa AZS Białystok przegrał u siebie z BKS Aluprof Bielsko-Biała 0:3 (17:25, 21:25, 22:25). Siostr y Agnieszka i Urszula Radwańskie awansowały do ćwierćf inału r ywalizacji deblistek w turnieju rangi W TA Tour w Pattai (z pulą nagród 170 t ys. dolarów). We wtorek polskie tenisistki wygrały w pierwszej rundzie 7:5, 6:1 z Akguł Amanmuradową z Uzbekistanu i Rosjanką Jekateriną Byczkową. Yiannos Hadjigeorgiou, któr y przez ostatnie dziesięć miesięcy był trenerem tenisist y z Cypru - Marcosa Baghdatisa, zrezygnował z dalszej współpracy z f inalistą wielkoszlemowego turnieju Australian Open z 2006 roku. Powodem tej decyzji są przyczyny osobiste. 2,5 t ys. zł grzywny ma zapłacić były bramkarz reprezentacji Polski Jan Tomaszewski za to, że na łamach prasy zarzucał byłemu wiceprezesowi PZPN Zbigniewowi Bońkowi łamanie prawa. Środowy wyrok Sądu Rejonowego w Łodzi jest nieprawomocny.


|

sport

8 lutego 2008 | nowy czas

Dokładnie pięćdziesiąt lat temu miała miejsce wielka tragedia z udziałem piłkarzy Manchesteru United. Pod Monachium rozbił się samolot w którym byli piłkarze wracający z meczu Pucharu Europy z Crvena Zvezdą Belgrad. Zginęło ośmiu piłkarzy Czerwonych Diabłów, kilku dziennikarzy oraz trzy osoby towarzyszące.

bieg na przełaj Włochy, aktualni mistrzowie świata, pewnie pokonali Portugalię 3:1 (1:0) w meczu towarzyskim. Wynik meczu otworzył tuż przed zakończeniem pier wszej połowy Luca Toni. Drugą bramkę strzelił pomocnik Milanu, Andrea Pirlo. Portugalczycy do bramki r ywali traf ili t ylko raz, w 77. minucie. Gola zdobył Ricardo Quaresma. Wynik meczu ustalił Fabio Quagliarella. Austria przegrała z Niemcami 0:3 (0:0) w towarzyskim spotkaniu rozegranym w Wiedniu. Zarówno Niemcy jak i Austriacy są grupowymi r ywalami Polaków w f inałach Euro 2008. Irlandia przegrała z Brazylią 0:1 (0:0) w towarzyskim meczu piłkarskim rozegranym w Dublinie. Jedyną bramkę zdobył w 67. minucie Robinho. Hiszpania wygrała z Francją 1:0 (0:0) w towarzyskim meczu rozegranym w środę w Maladze. Maciej Lampe był najlepszym koszykarzem zespołu Chimki Moskwa w półf inałowym meczu Pucharu Rosji z Dynamo Moskwa 73:71. Turniej z udziałem czterech drużyn rozgr ywany jest w Kazaniu. W najciekawszym spotkaniu 17. kolejki ekstraklasy koszykarzy ASCO Śląsk Wrocław pokonał we Wrocławiu w stojącym na wysokim poziomie meczu mistrza Polski Prokom Tref l Sopot 92:85. Wisła Kraków zremisowała 1:1 (0:1) z rosyjskim FK Chimki w sparingu, rozegranym w środę w hiszpańskiej Cartayi, gdzie podopieczni trenera Macieja Skorży przygotowują się do rundy wiosennej. Zdobywcy złot ych medali ostatnich lekkoatlet ycznych mistrzostw świata w Osace Jelena Isinbajewa (Rosja) w skoku o t yczce i Donald Thomas (Bahamy) w skoku wzwyż będą gwiazdami halowego mit yngu Pedro's Cup w Bydgoszczy (20 lutego). Rober t Kubica nie traci opt ymizmu przed zbliżającym się sezonem Formuły 1. Pomimo, że test y BMW Sauber nie wypadły doskonale, Polak wierzy, że jego ekipa będzie w stanie r ywalizować z McLarenem, Ferrari i innymi ekipami już podczas pier wszego wyścigu o Grand Prix Australii.

WOJCIECH KOWALEWSKI

pOWrót?

Mogłem zostać na Wyspach W Kielcach dawno już zdążyli odtrąbić, że zaloty względem Wojciecha Kowalewskiego to sprawa zamknięta na cztery spusty. Jak to jednak pod koniec okienka transferowego bywa, nieoczekiwanie temat na powrót stał się świeży. Zadbał o to... dyrektor sportowy rzymskiego Lazio, Walter Sabatini. Kieleccy fani już zacierają ręce. Nie za wcześnie?

– Niewykluczone. Ja tylko trenuję z zespołem Korony. Kto się bardziej waha - pan czy działacze Kolportera?

– Tu nikt się nie waha. Po prostu zostałem zaproszony na zgrupowanie, by solidnie potrenować. Po rozstaniu ze Spartakiem Moskwa pozostaję bez klubu, a w takim położeniu trudno o utrzymanie dobrej dyspozycji. A nie są to zwykłe testy?

– W żadnym razie. Chodzi tylko o podszlifowanie formy. Trener Zieliński i prezes Janas znają mnie doskonale, więc moje umiejętności nie są dla nich zagadką.

Weekendowe typy piłkarskie Ubiegłotygodniowe typy okazały się zdecydowanie bardziej trafne niż ostatnim razem. Szczególnie pomyślne było dla nas rozstrzygnięcie pojedynku pomiędzy stołecznym Tottenham, a „Czerwonymi Diabłami”, 1:1. Na chwilę obecną mamy już 390 funtów czystego zysku. Celem jest przekroczenie progu pół tysiąca w nadchodzący weekend. Zagramy trochę ostrożniej, a zarazem szerzej. Oto propozycje: Zestaw nr. 1 – zakład podwójny 1. Everton – Reading typ.1 (wygrana gospodarzy) sobota 15.00 kurs 4/7 Manchester United – Manchester City typ.1 (wygrana gospodarzy) niedziela 13.30 kurs 1/3

Do polski nie wróci pan po to, by siedzieć na ławce. Maciej Mielcarz to niegroźny konkurent?

– Maciek jest w tej chwili numerem jeden w Koronie. Nie zamierzam tego w żaden sposób podważać, tym bardziej że nie jestem zawodnikiem tego klubu. Wiadomo jednak, że nie podpiszę kontraktu po to, żeby przystać na rolę rezerwowego. Regularne występy na boisku to dla mnie w tej chwili absolutny priorytet. Rywalizacja w zespole musi istnieć, ale na zdrowych zasadach. Zawsze uczciwie walczyłem o miejsce w bramce i nigdy się tego nie bałem. Kiedy sytuacja będzie klarowna?

– Umówiłem się z Pawłem Janasem, że usiądziemy do rozmów jeszcze w Hiszpanii. Wszystko będzie więc jasne do środy. Janas to twardy negocjator?

– Nie o to tu chodzi, która strona jest twardsza. Ważne by znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące i mnie, i klub. Rozmówcy to nie rywale. W tym przypadku szansa na kompromis jest...

– ...niemała. A podobno jest pan za drogi na polską ligę.

– Jeden z portali internetowych opublikował moje rzekome wymagania finansowe i poszła fama, że się wysoko cenię. Podane liczby mijały się oczywiście z prawdą. To, że w lidze włoskiej mogłem liczyć na

zakład bukmacherski: Ladbrokers

W obu zespołach szykują się wielkie powroty z Pucharu Narodów Afryki. Szczególnie menedżer Steve Coppell – znajdujący się na czele listy tych z kwitkiem P-60 – czeka na obrońcę A. Faye, i pomocnika A. Bikeya. Złudne to jednak nadzieje, gdyż powrót do drużyny przeciwnej, Nigeryjczyków: J. Yobo oraz A. Yakubu, będzie zgubny dla trenera Reading. Ten mecz może okazać się jednym z jego ostatnich na Madejski Stadium. Derby deszczowego miasta wygrają United przedłużając trwający już cztery tygodnie marazm sąsiadów zza miedzy. Defensywny styl podopiecznych Gorana SvennaErikssona, nie powinien przeszkodzić graczom United w zdobywaniu goli. Jeżeli w diabelskim kotle szybko padnie bramka, możemy spodziewać się prawdziwego festiwalu i pogromu „Niebieskich”. Zestaw nr. 2 – zakład pojedynczy 1. Bolton – Portsmouth typ.1 (wygrana gospodarzy)

gażę w wysokości pół miliona euro, nie znaczy, że takiej samej kwoty żądam w Polsce. Każdy ma swoją cenę, ale... trzeba jeszcze znać realia. Ja je znam. Żałuje pan krótkiego romansu z rzymskim Lazio?

– To była dziwna sprawa. Jeden z agentów tego klubu zapewniał, że mój przyjazd to formalność. Miałem się pojawić i podpisać kontrakt. Dyrektor Walter Sabatini przekonywał mnie, że wiedzą kim jestem i doskonale znają moje możliwości. Tylko dlatego zdecydowałem się tam pojechać. Na miejscu okazało się, że sprawa pozyskania Argentyńczyka Juana Carizzo wcale nie jest zamknięta. Powiedzieli mi, że nadal będą próbowali go do siebie ściągnąć. I zrobiło się nieciekawie. Spalił pan tym krokiem perspektywę angażu w reading...

– Gdybym został na Wyspach kolejne dwa dni, tak jak nalegano, to może miałbym już w kieszeni podpisany kontrakt. Dałem się skusić włoskim działaczom, ale z pełną świadomością ryzyka. W sesji transferowej każda decyzja niesie za sobą jakieś konsekwencje. Zawodowy piłkarz dobrze o tym wie i jest na to przygotowany. Opcja wyjazdu za granicę nie traci na aktualności?

– Docierają do mnie głosy o zainteresowaniu moją osobą ze strony klubów rosyjskich i angielskich. Konkretów jak na razie nie ma, więc nie będę się wdawał w szczegó-

sobota 15.00 kurs 8/5 zakład bukmacherski: Paddy Power

Gracze z przedmieść Manchester po sprzedaży gwiazdy – Nikolasa Anelki, prezentują się o dziwo przyzwoicie w ostatnich kolejkach notując dwa bezbramkowe remisy – Fulham (dom), Newcastle (wyjazd) oraz wygraną 2:0 nad Reading (wyjazd). Szczególnie obrona podopiecznych Garego Megsona spisuje się wyśmienicie zachowując zerowe konto od trzech spotkań. Na liście kontuzjowanych znajduje się tylko młodziutki napastnik Ricardo Vaz Te. Możemy liczyć na debiut naszego Grzegorza Rasiaka. Kompletnie odmienna sytuacja przedstawia się wśród „Portowców”, którzy od ponad miesiąca (1.01.08) nie potrafią wygrać na cudzym terenie, z czego znani byli w jesieni. Kadra Harry'ego Redknnapa przetrzebiona jest kontuzjami oraz wyjazdem czołowych graczy na Mistrzostwa Afryki. Zakup Jermaina Defoe powinien poprawić siłę ofensywną zespołu. Należy jednak przypomnieć, że

ły. Mamy teraz taki okres, że wszystko może się diametralnie zmienić za pięć dwunasta. Będzie wiele spekulacji i niespodzianek. Dołączyłem do Korony także po to, by odpocząć od tego zamieszania. Muszę teraz zadbać o siebie. Specjalnie się nie stresuję, bo wiem, na co mnie stać. Potrzebuję dwóch, trzech tygodni, by złapać wysoki pułap. Nie mogę jednak zacząć przygotowań do rundy wiosennej dopiero po uregulowaniu przynależności klubowej. Wtedy będzie już za późno. Z Kielc będzie bliżej do drużyny narodowej?

– Leo Beenhakker wyraził się w tym temacie jasno. Postawi tylko na tych, którzy będą gotowi do gry. W przypadku bramkarzy jest to podwójnie ważne. W ostatnim czasie pewne miejsce w drużynie klubowej miał tylko Artur Boruc. Inni kandydaci do drużyny narodowej byli rzadziej eksploatowani albo - jak ja - w ogóle nie grali w piłkę. Tak czy owak o kadrze nie zapominam. pytanie o cel numer jeden na ten rok będzie banalne...

– Będzie, ale odpowiem. Oczywiście, że chcę jechać na mistrzostwa Europy. To cel każdego piłkarza. Ważne, że mój los nie jest obojętny sztabowi szkoleniowemu kadry. Wiem, że nie zostałem zapomniany i to jest teraz dla mnie najważniejsze.

Rozmawiał Łukasz Żurek

reprezentant Anglii w stołecznym Tottenham cały sezon grzał ławkę. Czy jego zakup wypełni lukę po odejściu Benjaniego Mwaruwariego? Nie wydaje się aby mogło to nastąpić w najbliższym czasie. Zestaw nr. 3 – zakład pojedynczy 1. Middlesbrough – Fulham typ. X (remis) sobota 15.00 kurs.9/4 zakład bukacherski: Tottesport

Mecz o sześć punktów. Piłkarskich szachów, będzie tutaj mnóstwo. Z pewnością spotkanie nie będzie zbyt olśniewające, zarówno Middlesbrough jak i londyński Fulham przede wszystkim będą troszczyć się o zabezpieczenie własnej bramki. Niedawne zakupy Roya Hodgsona przynoszą efekty. Ciekawe czy najnowszy 12. milionowy nabytek gospodarzy, ekscentryczny Alfonso Alves zacznie już spłacać inwestycję w jego osobę. Ze specjalistami od remisu, będzie to mało prawdopodobne.

Grzegorz Ostrożański


|

nowy czas | 8 lutego 2008

Już 2 marca na Stadionie Śląskim w Chorzowie rozegrane zostaną 90. Wielkie Derby Śląska: Ruch Chorzów – Górnik Zabrze. Dla kibiców przygotowano czterdzieści jeden tysięcy wejściówek, z czego blisko osiem tysięcy zostało sprzedanych w pierwszym dniu sprzedaży. Wszystko wskazuje więc na to, iż będziemy świadkami rekordu frekwencji ostatnich lat.

Kamil KosowsKi

sport

wyjazd!

Vina del Mar, Chile

Hiszpański łącznik Tydzień temu w niedzielę do Kadysu wyleciał Kamil Kosowski. Przez najbliższy sezon będzie reprezentował czternasty klub drugiej ligi hiszpańskiej. Trochę Pan wszystkich zaskoczył.

– Czy ja wiem... W prasie pojawiały się różne informacje o mojej przyszłości. Jedne wyssane z palca, w innych było trochę prawdy. Skoro jednak nie pojawiła się nazwa Kadyksu, to dobrze. Czasami lepiej powiedzieć coś dzień później niż dzień wcześniej. Były oferty z Turcji, Rosji i Ukrainy. W tym ostatnim kraju grałbym w klubie, który regularnie występuje w europejskich pucharach. Nie chciałem

nazwa Cadiz FC?

jednak jechać na wschód, skoro odezwali się Hiszpanie. Komentarze są różne.

– Wiedziałem o tym w chwili, kiedy zdecydowałem się podpisać kontrakt. Kosowski wybrał drugą ligę w Hiszpanii zamiast Wisły, która będzie grała o Ligę Mistrzów... Ludzie będą mówić. Od tego nie ucieknę, ale też absolutnie się takimi głosami nie przejmuje. To mój wybór i moje życie. Gram – będę grał - w naprawdę dobrym klubie. wisła będzie jednak walczyła o ligę mistrzów.

– I życzę jej awansu. Nie chcę już do tego tematu wracać. Naprawdę chciałem grać w Krakowie. To wszystko. Powiem jeszcze jedno. Jeżeli Wisła faktycznie będzie chciała podjąć walkę z najlepszymi, to będzie musiała sprowadzić kilku piłkarzy, którzy na pewno zażyczą sobie więcej, niż

chciał „chciwy” Kosowski. I jeszcze zapłacą sumę odstępnego, bo dobry i wolny piłkarz pewnie będzie miał większe możliwości. Innej możliwości nie ma, skoro hiszpański drugoligowiec na temat wysokości kontraktu rozmawiał ze mną dwie godziny. Jeżeli jednak działacze Wisły twierdzą, że mają dziś skład na walkę z najlepszymi, to nie będę wyprowadzał ich z błędu. Co wśród komentarzy zwróciło Pana szczególną uwagę?

– Każdy rozsądny i wyważony przyjąłem z pokorą. Najważniejsza była jednak opinia Jasia Urbana, którego bardzo cenię, bo miałem zaszczyt grać z nim pół roku w Górniku. Powiedział, że zostałem piłkarzem bardzo dobrego klubu, który powinien wrócić bardzo szybko do Primera Division. O ilu piłkarzy pytają hiszpańskie kluby? Pana pierwsza myśl, kiedy padła

– To trudne pytanie, bo ta oferta pojawiała się już wiele miesięcy temu. Obserwowali mnie na meczach kadry, byli też na spotkaniach Wisły. Jasiu Urban mówi, że nim Hiszpanie kogoś kupią, to zaglądną niemal w zęby. To jest prawda. Tak poważnie odezwali się gdzieś tydzień przed moim wylotem na rozmowy. Co zrobiłem? Spojrzałem w tabelę, przejrzałem internet. I zobaczyłem, że strata do trzeciego miejsca wynosi siedem punktów. W lidze, która liczy 22 drużyny, to żadna strata. widział ich Pan na boisku?

– Na kasecie. Grali z Celtą Vigo, która jest w czołówce, a nie tak dawno grała w Lidze Mistrzów. Cadiz wygrał 3-1 i prezentował się bardzo dobrze.

Rozmawiał dariusz Czernik

Świeżo po australijskim Grand Slamie, świat tenisa ma chwilę na oddech oferując kibicom jedynie drugorzędny, letni turniej w latynoskich Andach. Chilijskie korty (pula 42 tys. dolarów) odwiedził tylko jeden zawodnik z pierwszej dziesiątki. Reprezentant gospodarzy, Fernando Gonzalez. W końcu rodakowi wypada zagrać, przed własną publicznością, ten turniej zresztą wygrał już dwukrotnie. W tym roku udało mu się to po raz trzeci, w dość niecodziennych okolicznościach, przez walkower Juana Monaco. Kontuzjowany podczas półfinałowej batalii z Hiszpanem Santiago Venturą nie był w stanie wyjść na kort do kończącego turniej, pojedynku z ulubieńcem gospodarzy. Ostatni raz taki przypadek zdarzył się w 2003 roku. (go)



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.