nowyczas2007/058/046

Page 1

Rozmowa na czasie »15

STP chce pomagać »2

Z nowo mianowanym Konsulem Generalnym RP w Londynie Robertem Rusieckim o pracy na placówce dyplomatycznej, brytyjskich sentymentach i wycieczkach rowerowych…

Stowarzyszenie Techników Polskich w Wielkiej Brytanii zamierza, wespół z innymi organizacjami, utworzyć centrum adaptacji zawodowej dla inżynierów i techników polskich przybywających do UK.

NOWYCZAS NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN

U

Nr 46 (58) LONDON 16 November 2007

Widmo szkoły Mikołaj Skrzypiec m.skrzypiec@nowyczas.co.uk

rzędnicy Ministerstwa Edukacji Narodowej jakiś czas temu zaczęli rozpatrywać pomysł, aby do Wielkiej Brytanii wysyłaćnauczycieli, tak aby Polacy za granicą mieli dostęp do polskiej edukacji. Równolegle, na Wyspach Brytyjskich pojawiają się kolejne pomysły stworzenia polskiej szkoły, która mogłaby służyć społeczności imigracyjnej. Pierwszym i bodaj najodważniejszym pomysłem utworzenia polskiej szkoły średniej, był pomysł Mieczysława Cezarego Olszewskiego, wydawcy tygodnika „Goniec Polski”. Jeszcze z początkiem tego roku zorganizował on, przy współpracy z Klubem Orła Białego na Balham, wielki bal charytatywny w celu zgromadzenia środków, które pomogłyby w utworzeniu ewentualnej placówki.

Pomysł, jak podkreślają wszyscy nasi rozmówcy, dosyć oryginalny, jednakże jeśli chodzi o jego realizację, jest wiele znaków zapytania. Pytania pojawiają się również co do tego, jak taka szkoła miałaby wyglądać, cze-

Nie wiem nic, od czasu tego balu nic nie słyszałam. Może ktoś pana Olszewskiego powinien zapytać… ALEKSANDRA PODHORODECKA

mu miałaby służyć i kto miałby ją finansować. No i z jakich środków. „Mówienie o tym, że taka szkoła jest nam niepotrzebna, to tak, jak mówienie, że nie są nam potrzebne polskie elity, które będą miały wpływy w społeczeństwie brytyjskim” – takimi słowami Mieczysław

ISSN 1752-0339

FREE

MAREK CIEŚLAK/NowyCzas

Cezary Olszewski przekonywał o konieczności utworzenia w Anglii polskojęzycznej szkoły średniej, podczas wielkiego balu w Klubie Orła („Goniec Polski”, nr 6, 9.02.07). – Co to był za bal? To disco było, nie bal. No i sam pomysł też nijaki, bo szkoła średnia tutaj nie jest najlepszym rozwiązaniem. Osobiście nie widzę potrzeby tworzenia takiej instytucji – mówi Aleksandra Podhorodecka, prezes Polskiej Macierzy Szkolnej. – Jeśli jednak badania pokażą co innego, z pewnością poprzemy taki pomysł. Mowa tutaj o badaniach, które obiecał przeprowadzić pan Olszewski, w imieniu komitetu organizacyjnego balu w Klubie Orła. Badania te miałyby na celu sprawdzenie wśród polskiej społeczności, czy istnieje potrzeba tworzenia takiej szkoły i jaka miałaby być jej forma. Według naszych źródeł, powołujących się na wypowiedzi komitetu ogranizacyjnego, zaraz po samej

»7

Wyslij pieniadze do Polski od £4.99* c

*W odniesieniu do tej transakcji ma zastosowanie kurs wymiany ustalony przez MoneyGram lub jej agentów.

Po raz pierwszy na londyńskiej paradzie Lorda Mayora obecna była reprezentacja Polski. Wśród tłumnie zgromadzonych widzów, widok tego zupełnie nie-angielskiego akcentu na paradzie został przyjęty bardzo pozytywnie. Anglicy krzyczeli np. „Dzień dobry” albo „Jak się masz” w stronę polskiego pochodu. 20

»

SMOK WAWELSKI • CEZARY PAZURA • RENATA PRZEMYK • DARMOWE BILETY! STR. 25


NOWYCZAS 16 listopada 2007

2

nowyczas.co.uk

Przyjaciele? Złodzieje ZASU

C

DRUGA STRONA Poczta Mam nadzieję, że czytelnicy „Nowego Czasu” będą zainteresowani bulwersujacymi faktami z polskich wyborów za granicą. W Anglii nie przystapiło do głosowania 25 proc. osób zarejestrowanych. Irlandii – aż 35 proc. Ogółem na Wyspach nie przystąpiło do głosowania prawie 20 tysięcy osób, podczas gdy we Francji i Belgii nie głosowało tylko 9 proc. zarejestrowanych. Miejmy nadzieję, że taka

NOWYCZAS 63 King’s Grove London SE15 2NA Redakcja Tel.: 0207 639 8507 redakcja@nowyczas.co.uk listy@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Mikołaj Skrzypiec m.skrzypiec@nowyczas.co.uk Elżbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Damian Chrobak, Daria Danowska Współpraca: Milena Adaszek, Andrzej Brzeski, Krystyna Cywińska, Piotr Dobroniak, Jolanta Drużyńska, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Wacław Lewandowski, Andrzej Lichota, Marek Kaźmierski, Andrzej Krauze, Aleksander Killman, Agata Kosmacz, Marek Kremer, Grzegorz Ostrożański, Aleksandra Ptasińska, Marcin Piniak, Waldemar Rompca, Bartosz Rutkowski, Zofia Sołtys, Alex Sławiński, Anna Wendzikowska, Krzysztof Wojdyło

Dział Marketingu Tel./fax: 0207 358 8406 mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk Alicja Kwaśna a.kwasna@nowyczas.co.uk Wydawca: CZAS Publishers Ltd Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

sytuacja już nigdy nie zdarzy się w demokratycznej Polsce. Renata Kobiałka Allen Kalifornia, USA ••• Szanowna Redakcjo! Drodzy Czytelnicy! Postanowiłam do Was napisać, gdyż chciałabym podzielić się ze wszystkimi kilkoma refleksjami na temat Festiwalu Polskiego Kina Niezależnego PiF-PaF. Był to pierwszy taki festiwal w Londynie, lecz mam nadzieję, że nie ostatni. Mieliśmy tu do czynienią zarówno z nowymi – autorskimi obrazami, jak i z

Przysłowie polskie

kultowymi rodzimymi produkcjami, stanowiącymi swojego rodzaju kanon polskiego filmu. Gdyż „Miś”, „Seksmisja” czy też „Rejs” zapewne do takich należą. Moją uwagę niewątpliwie zwróciło dzieło organizatorki festiwalu Beaty Hughes „In the name of...". Film o naszej wolności, o wyborach, jakich w życiu dokonujemy dążąc do realizacji obranych celów... I jakże ważne pytanie: w imię czego to robimy? Niesamowity scenariusz i kreacja głównych bohaterek zasługują na wielkie oklaski. Drugim obrazem, który wzbudził

Piątek, 16.11 – Gertrudy, Edmunda urzędującego prezydenta Lecha Wałęsę. 1764 – Indianie pod dowództwem wodza Wtorek, 20.11 – Benedykta, Stanisława Pontiaca walczący w wojnie przeciwko 1873 – Połączenie dwóch miast węgierkolonizatorom poddali się Brytyjczykom. 1960 – Zmarł Clark Gable, aktor amerykań- skich: Budy i Pesztu w jedno miasto Buski, pierwszy amant kina lat 40. odtwórca roli dapeszt. 1900 – Pod Krakowem w Bronowicach Retta Butlera w „Przeminęło z wiatrem”. miał miejsce ślub poety Lucjana Rydla z Sobota, 17.11 – Elżbiety, Grzegorza Jadwigą Mikołajczykówną, co stało się in1558 – Elżbieta I, córka Henryka VIII i spiracją „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego. Anny Boleyn została królową Anglii. 1942 – Urodziła się Anna Seniuk, aktorka Środa, 21.11 – Janusza, Konrada filmowa i teatralna, pedagog. 1920 – Krwawa niedziela w Irlandii. BoNiedziela, 18.11 – Karoliny, Romana jownicy IRA zabili 11 Anglików, podejrza1965 – Polscy biskupi wystosowali do nych o donosicielstwo. 1990 – Uczestniczące w obradach pańniemieckiego episkopatu list w sprawie wzajemnego wybaczenia krzywd. stwa KBWE ogłosiły zakończenie zimnej 1991 – Po 87 dniach obrony chorwackie wojny i przyjęły Kartę nowej Europy. miasto Vukovar zajęli Serbowie. Czwartek, 22.11 – Cecylii, Marka Poniedziałek, 19.11 – Salomei, Seweryna 1989 – Aneta Kręglicka zdobyła tytuł 1655 – Rozpoczęła się obrona Jasnej Miss World. Góry i Klasztoru Paulinów po ataku Szwe- 1990 – Margaret Thatcher ustąpiła ze dów. stanowiska premiera rządu Wielkiej Bry1995 – W drugiej turze wyborów prezytanii, a także przewodniczącej Partii Kondenckich Aleksander Kwaśniewski pokonał serwatywnej.

GBP 09.11 12.11 13.11 14.11 15.11

5.20 5.19 5.16 5.15 5.15

Euro 09.11 12.11 13.11 14.11 15.11

3.62 3.63 3.64 3.63 3.63

odbiorcy. Polacy na Wyspach to przecież często ludzie bardzo ambitni, lubiący dobre kino, a ten festiwal właśnie tego typu obrazy im daje. Niesamowicie cieszę się, że Wasza redakcja właczyła się do tego projektu i za to dziękuję, jednocześnie wyrażając nadzieję, że za rok znów do kin zawita Festiwal Polskiego Kina Niezależnego. I mam nadzieję, iż druga edycja przyciągnie więcej widzów i znów będzie mogła liczyć na wsparcie „Nowego Czasu”. Pozdrawiam serdecznie, Karolina Stech

STOWARZYSZENIE TECHNIKOW POLSKICH w Wielkiej Brytanii zamierza, wespół z innymi organizacjami, utworzyć centrum adaptacji zawodowej dla inżynierów i techników polskich przybywających do UK. Pomysł utworzenia tego centrum oparty jest na założeniu, że w Londynie znajduje sie wielu Polaków, którzy nie pracują w swoim wyuczonym zawodzie technicznym. Strona angielska jest zainteresowana pozyskaniem kadry technicznej potrzebnej dla realizacji dużej liczby projektów związanych z modernizacją londyńskiej infrastruktury transportowej, mieszkaniowej, usługowej, etc. Uważa się, że nasilający się w Londynie brak fachowców w dyscyplinach technicznych może również w poważny sposób zagrozić realizacji obiektów przygotowywanych na Olimpiadę 2012. Polscy inżynierowie i technicy mogliby więc okazać sie pomocni. Dla zweryfikowania liczby chętnych gotowych do skorzystania z planowanego centrum potrzebna jest wstępna deklaracji intencji ze strony potencjalnych uczestników. W tym celu zwracamy sie do inżynierów i techników pracujacych poniżej swoich kwalifikacji zawodowych i zainteresowanych podwyższeniem swojej szansy na powrot do zawodu poprzez wzięcie udziału w szkoleniach organizowanych przez Centrum, o kontakt z nami i podanie podstawowych informacji o sobie. Imię i nazwisko; wykształcenie ; specjalność; liczba lat praktyki zawodowej w wyuczonej specjalności; kontakt (telefon, e-mail) Informacje powyższe prosimy przesłać do 10 grudnia 2007 na adres: centrum@stpuk.org Informacje na temat STPwWB dostępne są na stronie:

www.stpuk.org

Licznik

3 Tyle milionów funtów wydali pro-

ducenci alkoholi na świąteczne reklamy przekonujące młodzież by... mniej piła.

71 Taką wysokość w metrach ma

największy na świecie posąg Buddy.

Prenumeratę zamówić można na dowolny adres w UK,

Liczba wydań

UK

UE

bądź też krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

Imię i nazwisko .............................................................................................

Czas Publishers Ltd. 63 Kings Grove London SE15 2NA

moje zainteresowanie były „Teczki” Roberta Wista. Film o inwigilacji, o tym, jakie informacje możemy w tych teczkach odnaleźć... W moim odczuciu film bliski rzeczywistosci, która graniczy z absurdem. Myślę, że jest on warty polecenia, gdyż oparty na ciekawym scenariuszu i uzupełniony znakomitą muzyką. A możliwość spotkania reżysera na festiwalu była niewątpliwie dodatkowym „smaczkiem”. Myślę, że warto promować takie filmy. I warto promować szerzej taki festiwal i o nim pisać – mimo iż nie jest to „produkt” dla masowego

UWAGA • WAŻNE • PRZECZYTAJ!!!

Kartki z kalendarza

Waluty

Rodzaj prenumeraty ...................................................................................... Adres .............................................................................................................. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

POKAŻCIE SIĘ! Witam serdecznie!!! Mam na imię Olafek, ale najukochańsze osoby mówią mi Olaś. Mam pięć miesięcy i mieszkam z mamusią i tatusiem w Luton koło Londynu. Lubię obserwować świat i bawić się moimi stópkami. Nie przepadam za ząbkowaniem. Przesyłam buziaki i uściski dla wszystkich Polaków w UK.

Kod pocztowy.................................. tel. ........................................................ Prenumerata od numeru ................... (włącznie)

Zdjęcia wraz krótką informacją o prezentowanej osobie prosimy przesyłać na adres e-mailowy redakcji „Nowego Czasu”: redakcja@nowyczas.co.uk


9UMCŖGO[ 2CģUVYW URQUÏD PC \CġQŖGPKG MQPVC DCPMQYGIQ Y 9KGNMKGL $T[VCPKK a bankowego 1VYCTEKG MQPVC Y PCU\[O DCPMW LGUV DCTF\Q ġCVYG 9 YKøMU\QĸEK RT\[RCFMÏY Y[UVCTE\[ V[NMQ LGFGP FQYÏF VQŖUCOQĸEK s RCU\RQTV NWD FQYÏF QUQDKUV[ <C LGF[PKG OKGUKøE\PKG RT\G\ RKGTYU\G VT\[ OKGUKäEG OQŖPC MQT\[UVCæ \ YKGNW HWPMELK MQPVC 5KNXGT RQ\YCNCLäE[EJ QU\E\øF\Kæ 6YÏL E\CU K RKGPKäF\G 5ä VQ PC RT\[MġCF MCTVC FGDGVQYC 8KUC MVÏTGL OQŖPC WŖ[YCæ YG YU\[UVMKEJ RNCEÏYMCEJ CMEGRVWLäE[EJ MCTVø 8KUC ECġQFQDQY[ FQUVøR FQ RKGPKøF\[ K /QPG[ 6TCPUHGT %CTF WOQŖNKYKCLäEC U\[DMKG K DG\RKGE\PG RT\GU[ġCPKG RKGPKøF\[ FQ FQOW 2Q VT\GEJ OKGUKäECEJ DøF\KG UVQUQYCPC PQTOCNPC QRġCVC Y Y[UQMQĸEK <CRTCU\CO[ PC TQ\OQYø LGU\E\G F\KUKCL 2TCEQYPKE[ PCU\[EJ QFF\KCġÏY RQOQIä 2CģUVYW FQġäE\[æ FQ ITQPC PCU\[EJ MNKGPVÏY

Q M N [ 6 \P K G E ø K U OKG GT YU\G RK RT \G\ GUKäEG OK

<CRTCU\CO[ FQ PCU\[EJ QFF\KCġÏY YYY NNQ[FUVUD EQO YGNEQOG

1HGTVC LGUV UMKGTQYCPC FQ PQY[EJ MNKGPVÏY QTC\ QUÏD RQUKCFCLäE[EJ QDGEPKG MQPVC %NCUUKE K %CUJ MVÏTG \FGE[FWLä UKø PC \OKCPø TQF\CLW MQPVC FQ ITWFPKC TQMW 1VYCTEKG MQPVC LGUV W\CNGŖPKQPG QF PCU\GL QEGP[ 2CģUVYC U[VWCELK #D[ \ġQŖ[æ YPKQUGM Q QVYCTEKG MQPVC PCNGŖ[ OKGæ WMQģE\QPG NCV $CPM \CUVT\GIC UQDKG RTCYQ FQ Y[EQHCPKC QHGTV[ Y FQYQNPGL EJYKNK +PHQTOWLGO[ ŖG YPKQUGM Q \CġQŖGPKG PQYGIQ MQPVC PCNGŖ[ Y[RGġPKæ Y Lø\[MW CPIKGNUMKO %CġC RT\[U\ġC MQTGURQPFGPELC \ DCPMKGO DøF\KG TÏYPKGŖ RTQYCF\QPC Y Lø\[MW CPIKGNUMKO


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

4 CZAS NA WYSPIE

Las pamięci bez pamięci o nas Wałęsa na RAF i lotnictwo Australijskie, SAS i francuski ruch oporu „Resistance”, greccy weterani i kryptolodzy z Bletchley Park, Stowarzyszenie Żydowskich Weteranów i wielu innych uczestników II wojny światowej zostało upamiętnionych w potężnym arboretum, mieszczącym się w okolicy Arlewas nad rzeką Tame w Staffordshire. Brak tam jednak jakiejkolwiek tablicy, pomnika czy obelisku informującego o wkładzie Polskich Sił Zbrojnych w walce o wolność „waszą i naszą”. Pierwsze drzewa posadzono tam przed dziesięciu laty. Dzięki pomocy finansowej Millenium Commission, która wyniosła niespełna dwa miliony funtów, do dzisiaj posadzono już 50 tys. drzew, zalesiając przestrzeń wielkości około 60 hektarów. Arboretum odwiedza rocznie prawie 70 tys. osób. Park pozostaje pod zarządem Royal British Legion – organizacji, która zajmuje się grobami pole-

głych żołnierzy i otacza opieką ich rodziny. Podczas niedawnego posiedzenia związku właścicieli ziemskich w Staffordshire, przewodniczący tego stowarzyszenia zwrócił się z zapytaniem, dlaczego Polacy, mimo ich olbrzymiego wysiłku zbrojnego, nie są reprezentowani na terenie tego miejsca pamięci. Pan Tadeusz Juhre, który mieszka w Staffordshire zwrócił się do Studium Polski Podziemnej w Londynie o pomoc w dotarciu do polskich instytucji, które mogłyby sfinansować odpowiednią tablicę czy pomnik upamiętniający udział polskich żołnierzy w walce z niemiecką i sowiecką agresją oraz ofiar Katynia. Przewodniczący The National Arboretum Memorial, Colonel R.R. St. J. Barkshire CBE, wyraził wolę zaproszenia przedstawicieli polskich organizacji i instytucji w celu zainteresowania ich wspomnianym projektem.

Nagroda Pro Publico Bono dla BARKI 60 tys. złotych, tyle wynosi nagroda, jaką otrzymała za całokształt swej działalności poznańska fundacja Barka. Nominowana m.in. za pomoc Polakom w Londynie i Dublinie, działa również wśród wielu grup społecznych w kraju. Jak mówi współzałożycielka fundacji, Barbara Sadowska, nagroda zostanie przeznaczona na stworzenie nowej fundacji, Barka UK, która pomoże w jeszcze większym stopniu rodakom poszkodowanym przez los na obczyźnie.

przyjęciu PRL-u

Miejmy nadzieję, że w siedemdziesiątą rocznicę wybuchu II wojny światowej, która przypada w roku 2009, będziemy już mieli w National Memorial Arboretum nasze miejsce, obsadzone na przykład polskim Modrzewiem Szlachetnym, którego plantacje można oglądać w południowej Szkocji. Strona internetowa arboretum to: www.nationalmemorialarboretum.com (es) Studium Polski Podziemnej prosi o k ontak t wszy stkich zainteresowanych wycieczką do arboretum. Adres: 11 Leopold Road, W5 3PB (najbliższa stacja metra: Ealing Common), nr tel.: 0208 992 6057.

W poniedziałek, 12 listopada, w Ambasadzie RP w Londynie odbyło się uroczyste przyjęcie zorganizowane przez właściciela Polskiego Radia Londyn, tygodnika „Cooltura” oraz firmy wielobranżowej SARA Int., Włodzimierza Witkowskiego w związku z wykupieniem licencji na emisję programów w platformie cyfrowej DAB. Przyjęcie uświetnili swoją obecnością były prezydent RP Lech Wałęsa, ostatni prezydent RP na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, były premier RP Kazimierz Marcinkiewicz, ambasador RP Barbara Tuge-Erecińska, konsul generalny Robert Rusiecki oraz prezes Zjednoczenia Polskiego Jan Mokrzycki. W swoim wystąpieniu prezydent Wałęsa mówił o naszej wywalczonej demokracji, z którą trzeba wiedzieć co zrobić, by następne pokolenie nie musiało nas z popełnionych błędów rozliczać. Słynny ze słownej ekwilibrystyki prezydent pozwolił zebranym, by byli świadkami narodzin kolejnego wyrażenia, które z pewnością przejdzie do historii wałę-

sowskich esprit, mówiąc o tym, że „ludzkość rozwija się płynnie i skokowo”. To prawda, sam przecież w drodze do wolności przeskoczył bramę Stoczni, dzięki czemu my możemy płynnie wchodzić w nowe fazy demokracji. Premier Marcinkiewicz natomiast oznajmił, że kto ma głos, w tego rękach moc. Wcześniej były Głos Ameryki, Radio Wolna Europa, a teraz wolni Polacy w Wielkiej Brytanii – i nie tylko – mają radio PRL. Po wystąpieniach gości jeden z pracowników radia przedstawił jego historię, po czym odbył się krótki koncert Grzegorza Turnaua. (tb)

Smród w eterze cd. > 12


nowyczas.co.uk

K

NOWYCZAS 16 listopada 2007

CZAS NA WYSPIE 5

Sposoby na Święto Niepodległości

iedy 1 sierpnia 2006 roku po raz pierwszy Stowarzyszenie Poland Street zapalało znicze pod pamiątkową tablicą przed Polskim Ośrodkiem Społeczno-Kulturalnym, nie spodziewano się, że miejsce to rzeczywiście stanie się symbolem pamięci, przy którym zawsze kilka osób gromadzi się czy to w rocznicę Powstania Warszawskiego czy Dnia Niepodległości. – Zapaliliśmy światełko pamięci – relacjonuje Robert – nie smutku czy żalu, lecz wdzięczności wszystkim tym, którzy za niepodległość naszego kraju walczyli. Był to ogień radości, satysfakcji z posiadania wolności, bo ogień to przecież przede wszystkim coś pozytywnego. Tego dnia Stowarzyszenie Poland Street nawiązało kontakt z siedzibą Stowarzyszenia Polaków w Irlandii Północnej i około godz. 13.00 Polacy w POSK-u i Polacy w Belfaście spotkali się za pośrednictwem internetu. Najpierw przed POSK-iem a potem w sali Muzeum Piłsudskiego. – Połączenie z Belfastem wyszło krystalicznie – powiedział Robert Nowakowski ze Stowarzyszenia Poland Street, które nieco odmieniło tradycyjny sposób świętowania w POSK-u dnia 11 listopada. Interaktywne spotkanie z przedstawicielami irlandzkiej Polonii było pierwszym z serii takich spotkań, które Poland Street zamierza organizo-

REKLAMA

ROBERT NOWAKOWSKI/PolandStreet

wać. Nie będą się ograniczać tylko do Wysp, lecz mają na celu umacnianie poczucia więzi polskich imigrantów obecnych w najróżniejszych krajach nie tylko Europy. Najbliższe plany dotyczą kontaktów z Polakami żyjącymi na Słowacji i w Peru. Wcześniej, jak co roku, przedstawiciele organizacji emigracyjnych oraz korpus dyplomatyczny uczestniczyli w uroczystej mszy św. w kościele pw. św. Andrzeja Boboli na Hammersmith. Po południu w Sali Teatralnej POSK-u odbyła się uroczysta akademia, zorganizowana przez Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii. W pierwszej części wykład na temat polskich dróg do niepodległości wygłosił dr Tadeusz Krawczak, dyrektor Centralnego Archiwum RP, Archiwum Akt Nowych. W drugiej części Chór Ave Verum działający przy polskiej parafii Croydon-Crystal Palace zaprezentował sentymentalno-niepodległościowy program artystyczny. Tymczasem w kinie Vue na Shepherd’s Bush odbywał się festiwal filmowy Pif-Paf. Zorganizowany przy pomocy sponsorów, był niezależną od jakiejkolwiek polskiej czy innej instytucji, prywatną inicjatywą kilku osób, które zjednoczyły się pod hasłem Instytut Myśli Niezdefiniowanej. Tematem wszystkich dyskusji, które znalazły się w programie, była, w kilku kontekstach umiejscowiona, niezależność. 11 listopada oczywi-

ście rozmawiano o Polsce. Współczesnej, więc nam najbliższej. Spotkaliśmy się tuż po filmie „Teczki” Roberta Wista, czyli nie obyło się bez kontekstu rozliczeń. Jeden z istotniejszych wątków tego spotkania dotyczył budowania więzi, ale w obrębie społeczności lokalnej. Państwa narodowe odchodzą w zapomnienie – twierdził jeden z rozmówców – idea tożsamości, budowania poczucia wspólnoty trwa w małych grupach, mieszkańcach dzielnic czy regionów. I w tym kierunku powinniśmy zmierzać. Tymczasem wciąż uczymy się samorządności, realizowania projektów służących integracji niewielkiej społeczności, których sami jesteśmy pomysłodawcami, bez oglądania się na instytucje, czy bez strachu przed nimi. Niepodległość czy niezależność to mit, przynajmniej w tym tradycyjnym, konserwatywnym rozumieniu, a wolność to przede wszystkim możliwość wyboru, nie tylko miejsca do życia, lecz również stylu, w jakim się żyje – taka była konkluzja tego międzyfilmowego spotkania. A ponieważ w każdej chwili możemy wyjechać lub wrócić, jeśli mowa o emigracji, możemy mówić o niepodległości. Na koniec oglądaliśmy „Misia” Stanisława Barei, trochę po to, żeby się znowu pośmiać, bo znamy go przecież na pamięć, a trochę po to, żeby nigdy nie żałować, że żyje się tu i teraz, a nie tam i wtedy. (es, tb)


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

6 CZAS NA WYSPIE W ubiegłym tygodniu poruszyliśmy na naszych łamach temat statystyk dotyczących imigracji zarobkowej, które zostały błędnie przedstawione przez rząd brytyjski. Tego typu pomyłki stają się powodem do negatywnego postrzegania naszej tu obecności i kształtowania się krzywdzących opinii na nasz temat. W związku z zaistniałą sytuacją prezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, Jan Mokrzycki, wystosował list do minister Hazel Blears, odpowiedzialnej za sprawy dotyczące społeczności lokalnych, którego tłumaczenie zamieszczamy poniżej. Hazel Blears Sekretarz Stanu Departament ds. Społeczności i Samorządów Lokalnych Eland House Bressenden Place Londyn, SW1E 5DU

Wielce Szanowna Pani Minister Jako prezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, organizacji zrzeszającej i reprezentującej polskie organizacje społeczne i kulturalne w UK, chciałbym przedstawić Pani nasze uwagi dotyczące sposobu prowadzenia debaty na temat imigracji. Negatywny charakter debaty przyczynia się do powstawania napięć pomiędzy poszczególnymi społecznościami. Wyraża się to w rosnącej liczbie zarejestrowanych przestępstw, których podłożem jest nienawiść narodowościowa, skierowana przeciwko Polakom i innym nacjom z Europy Środkowo-Wschodniej, co ma miejsce w szczególności na terenach rolniczych i w małych miasteczkach. W tym samym czasie, wielu z migrantów zarobkowych z Europy Środkowej pada ofiarą nadużyć, stając się tanią siłą roboczą, ich zarobki są poniżej płacy minimalnej, głównie w przypadku zatrudnienia przez agencje. Pozbawiani są przy tym podstawowych praw, np. do opieki zdrowotnej i ubezpieczenia, mieszkają w kiepskich warunkach. Z drugiej strony wielu miejscowych pracowników narzeka na trudności w znalezieniu pracy, ponieważ nie wytrzymują konkurencji z tańszymi robotnikami ze wschodniej Europy. Powoduje to dodatkowe napięcia, a w przypadku zwolnienia rozwoju gospodarki, sytuacja może się tylko pogorszyć. Dziennikarka, Yasmin Alibhai-Brown, próbowała ostatnio wyjaśnić ten fenomen w słowach: „Polacy to nowi Murzyni”. Zjednoczenie Polskie, w skład którego wchodzą zarówno starsze, powojenne organizacje polonijne, jak i wiele nowych, dynamicznych organizacji i instytucji, powstałych wraz z nową falą imigracji uważa, iż decyzja rządu z roku 2004 o otwarciu brytyjskiego rynku pracy dla robotników z krajów grupy A8, była bardzo odważna. Była też słuszną decyzją. Wielki napływ obywateli z tej grupy krajów (wśród których Polacy są statystycznie najbardziej znaczącą), przyczynił się do długotrwałych korzyści, jakie odnosi gospodarka brytyjska - roczny wzrost PKB o 4 mld funtów, zwiększone wpływy do budżetu, stopniowe zmniejszanie tempa inflacji. Z punktu widzenia demografii, napływ imigrantów zarobkowych odmładza społeczeństwo brytyjskie i pomaga umacniać gospodarkę. Początkowo reakcja społeczeństwa oraz mediów brytyjskich była pozytywna, pomimo dużej ilości tendencyjnej prasy; ostatnie sondaże pokazują, iż ponad połowa rdzennej populacji wciąż traktuje napływ naszych rodaków do Anglii jako korzystny. Jest też jednak duża grupa społeczeństwa brytyjskiego, szczególnie osób bezrobotnych, pobierających świadczenia socjalne, która pozostaje wrogo nastawiona do polskiej obecności na Wyspach. Wrogość ta wydaje się być często podsycana przez dziennikarzy, publikacje prasowe oraz organizacje z określoną agendą polityczną, wymierzoną przeciwko imi-

gracji, Europie oraz polityce waszego rządu. Imigracja zawsze łączy się z kosztami społecznymi, które teraz zdają się być większe niż rząd brytyjski początkowo przewidywał, z powodu liczby ludzi, którzy zdecydowali się przenieść na Wyspy. Początkowo 80 proc. nowo przybyłych stanowili ludzie młodzi i bezdzietni, z czasem część z nich założyło rodziny, zwiększając zapotrzebowanie na mieszkania oraz opiekę zdrowotną. Nieuniknione jest również to, iż niektórzy po kilku latach pracy znaleźli się na zasiłku dla bezrobotnych. Lokalne władze, służba opieki zdrowotnej oraz policja w miejscach, takich jak East Anglia czy Home Counties, gdzie nowo przybyłych pracowników zarobkowych jest stosunkowo najwięcej, zaczęły więc skarżyć się na nieadekwatne fundusze. W niektórych miejscach rozważa się podwyżkę council tax, aby sprostać rosnącym kosztom. Stowarzyszenie Władz Lokalnych wystosował ostatnio prośbę o dofinansowanie z budżetu, by móc podołać wzrastającym kosztom wynikającym z obecności imigracji zarówno z Unii Europejskiej jak i spoza niej. Zjednoczenie Polskie jest przekonane, iż ten potencjalny konflikt o koszta i dotycząca go debata, może być odpowiednio rozwiązany, w oparciu o dokładne dane statystyczne. Niestety statystyki rządu, szczególnie wstępne dane szacunkowe co do nowo przybyłych pracowników z roku 2004, oraz dane bazujące na WRS [system rejestracji pracowników, przyp. red] okazały się niedokładne do tego stopnia iż społeczeństwo brytyjskie w dużym stopniu nie ufa jakimkolwiek statystykom rządowym co do imigracji i jej skali. Brytyjczycy są coraz bardziej świadomi, że dane co do liczby imigrantów zarobkowych pochodzą głównie z badań, które dotyczą jedynie wybranej części populacji. Stąd też nie można dokładnie określić jak wielu pracowników z nowej Unii przebywa na terenie Wielkiej Brytanii. Ponadto statystyki władz lokalnych oraz rządu często są ze sobą sprzeczne, ukazując duże różnice w danych lokalnych, okręgowych i centralnych. Według Stowarzyszenia Władz Lokalnych, konsekwencją tego jest nieadekwatne finansowanie budżetów poszczególnych gmin z budżetu centralnego. Konflikt dwóch organów rządowych przenoszony jest na płaszczyznę publiczną poprzez media. To naraża rząd na coraz większą krytykę ze strony tych, którzy zawsze byli przeciwni otwieraniu rynku pracy dla pracowników z grupy A8, i określa ton debaty grup nacisku takich jak Migrationwatch UK. Obawiamy się, że polscy imigranci zarobkowi stają się obiektem rozgrywki „politycznego futbolu” między władzami lokalnymi i centralnymi oraz „chłopcem do bicia”, kiedy nieprzychylne rządowi media starają się go skompromitować. To znajduje oddźwięk w widocznym wzroście napięć społecznych w odniesieniu do Polaków i innych narodowości. Łatwo jest winić za tą sytuację media bądź skrajne organizacje, ale bez solidnych danych statystycznych, trudno jest o rzetelną debatę. Jesteśmy zaniepokojeni faktem, iż istnieje spora różnica między statystyczną liczbą nowych numerów National Insurance, a danymi z WRS z tego samego okresu, dane dotyczą gmin londyńskich. Istnieje spora rozbieżność między pierwszą statystyką, która jako

najliczniejsze skupiska Polaków w Londynie podaje Ealing i Brent, a drugą, która wymienia Camden i Westminster w tym samym kontekście. Liczba Polaków na listach wyborczych oraz liczba polskich dzieci w szkołach zdają się świadczyć o tym, iż statystyki z Departamentu Pracy są dokładniejsze niż te z Home Office. Jednakże jak ufać którymkolwiek z nich? Jak władze lokalne mają planować swoje wydatki na podstawie dwóch sprzecznych ze sobą źródeł informacji? Precyzyjne dane są kluczowe, jeśli władze lokalne mają adekwatnie rozporządzać budżetem na edukację, mieszkania, świadczenia socjalne, biblioteki, ochronę konsumenta i zatrudnianie pracowników z odpowiednimi kwalifikacjami. Sektor prywatny również odniósłby korzyści płynące z dokładnych statystyk. Pomogłyby one także polskim organizacjom w dokładniejszym planowaniu swoich działań. Bez precyzyjnych statystyk rządowych nie jesteśmy w stanie odpowiednio reagować na zapotrzebowanie polskiej społeczności na nowe parafie, szkoły sobotnie, biblioteki czy polskojęzyczne gazety. W tym kontekście chcielibyśmy zaproponować, by rząd podjął następujące kroki w celu odzyskania zaufania społecznego oraz przyspieszenia integracji obywateli państw grupy A8. Mogłoby to załagodzić rosnące napięcia i zachęcić do rzeczowej debaty publicznej: 1. Ponieważ Polacy jak i inne narodowości wschodnioeuropejskie przemieszczają się między UK a swoimi rodzimymi krajami, postulujemy wprowadzenie rejestracji wjeżdżających jak i wyjeżdżających z Wielkiej Brytanii. Tylko w ten sposób można przekonać społeczeństwo brytyjskie, iż nie jest „zalewane” przez imigrację. 2. Przesunięcie następnego spisu powszechnego na rok 2009 i powtarzanie go co 5, nie co 10 lat. Procesy administracyjne zajmują z reguły 3 do 5 lat, co powoduje, że dane statystyczne pochodzące ze spisu są już przedawnione. Dla przykładu, liczba Polaków na Wyspach w roku 2001 wynosiła 60 tysięcy. Szacujemy, że faktyczna liczba wynosi 10 razy więcej. Im szybciej zapewnicie spis powszechny co 5 lat, tym szybciej odzyskacie zaufanie społeczne jeśli chodzi o imigrację. 3. Wprowadzenie legislacji, która nałoży na agencje rekrutacyjne i pracodawców prawny obowiązek płacenia minimalnych stawek oraz możliwość organizowania związków zawodowych. Rekrutując pracowników pochodzących z krajów grupy A8 związki zawodowe mogą odgrywać pozytywną rolę w ochronie praw pracowników brytyjskich. 4. Zapewnienie nieodpłatnych, sześciomiesięcznych kursów języka angielskiego dla wszystkich chętnych, którzy mają National Insurance Number i wyrażą chęć nauki. 5. Porzucenie programu WRS, który wypełnił swoje początkowe założenia, a teraz pozostaje jedynie biurokratycznym i kosztownym obciążeniem zarówno dla pracodawcy jak i pracownika, ogranicza możliwości przy zmianie zatrudnienia i nie służy już żadnym celom statystycznym ani legislacyjnym. Teraz należy dołożyć wszelkich starań, aby wszyscy nowo przybywający pracownicy do-

pełnili obowiązku uzyskania National Insurance Number. 6. Zaoferowanie wyższych dotacji rządowych dla władz lokalnych, które mają na swym obszarze ponad 2 tys. pracowników z krajów grupy A8 i ponad 300 dzieci w wieku szkolnym, których pierwszym językiem jest jeden z języków państw A8. Progi liczbowe można ustalić na innych poziomach. 7. Ułatwienie rejestracji w lokalnej przychodni dla obywateli państw A8. Wiele z przychodni wymaga potwierdzenia miejsca zamieszkania na podstawie rachunków. Skoro można otworzyć konto w banku na podstawie dowodu tożsamości czy rejestru na liście wyborców, dlaczego nie wprowadzić takich samych zasad w przypadku rejestracji w przychodni? Z powodu skomplikowanej procedury rejestracyjnej, wiele osób decyduje się na korzystanie z pogotowia ratunkowego w szpitalu, zamiast z lokalnej przychodni. 8. Zapewnienie większego udziału przedstawicieli państw A8 w pracach komisji ds. równości i praw człowieka, komisji wyborczej oraz innych organów państwowych, które mają na celu monitorowanie wpływu migracji na sytuację w Wielką Brytanię. Polonia ma długą, bo rozpoczętą w 1945 roku, historię integracji ze społeczeństwem brytyjskim, która odbywała się bez utraty tożsamości kulturowej, mogłaby więc przyczynić się do szybszej integracji nowych imigrantów. 9. Sfinansowanie kampanii informacyjnej dla nowo przybywających, zarówno w UK jak i w ich rodzimych krajach, co do praw i obowiązków łączących się z ich pobytem tutaj. Ze swej strony prosilibyśmy o rozważenie wsparcia finansowego czwartej edycji broszury „Jak żyć i pracować w Wielkiej Brytanii”, która dotyczy tych zagadnień. 10. Edukacja na temat krajów Europy Środkowo-Wschodniej w tutejszych szkołach mogłaby się okazać korzystna dla integracji, podobnie jak ważna okazała się edukacja na temat innych kultur, ras i mniejszości etnicznych. Mogłoby to rozładować napięcia społeczne i pomóc Polakom i innym narodom w pełnym uczestniczeniu w życiu społecznym tego kraju. Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii nie jest organizacją polityczną. Nie chcemy zajmować stanowiska w debacie o imigracji, co mogłyby kojarzyć się z poszczególnymi programami partii politycznych. Preferujemy debatę i rozwiązywanie problemów w duchu porozumienia, kompromisu i zdrowego rozsądku, w oparciu o rzetelne statystyki. To leży w interesie zarówno społeczeństwa brytyjskiego, jak i nowo przybyłych. Podkreślamy również, że jakakolwiek dyskusja na temat Polaków w Wielkiej Brytanii nie powinna się odbywać bez udziału polskiej społeczności. Z poważaniem Jan Mokrzycki Prezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii Tłumaczenie: Mikolaj Skrzypiec


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

CZAS NA WYSPIE 7

Widmo szkoły Ciąg dalszy ze str. 1 imprezie, zebrano około 10 tys. funtów, jednakże pan Olszewski, w rozmowie telefonicznej wymienia kwotę jedynie 3.5 tys. Można założyć, iż resztę pochłonęła organizacja przyjęcia, pomimo dosyć kosztownych biletów. Badań jednak do dzisiaj nie udało się przeprowadzić.

Sprawa do zbadania Jak powiedział pan Cezary: – Badań nie było bo… Po pierwsze nawet kwota 10 tys. funtów jest niewystarczająca na przeprowadzenie poważnych, metodologicznych badań, a nie o to mi chodzi. Po drugie, musiałbym użyć ludzi z OBOP-u, bo ludzie pana Kolankiewicza ani on sam, nie mieli czasu. Dodatkowo zmieniła się ekipa, trzeba poczekać na nowego ministra, może pan dzwonić po dyrektorach, może panu ktoś coś powie, ale nie sądzę – kontynuuje Cezary Olszewski. Pomysłodawca szkoły w oszczędnych słowach dał nam do zrozumienia, że jako człowiek zajęty, nie ma czasu odpowiadania na szczegółowe pytania, choćby mailem, a cały artykuł jest przygotowywany za wcześnie. Na co „za wcześnie”, nie wiadomo. Dowiedzieliśmy się również, że nie powinniśmy rozmawiać z ludźmi, którzy „nie mają pieniędzy i nimi nie dysponują”'. Wspomniany wcześniej profesor George Kolankiewicz z University College of London powiedział mi natomiast, że z panem Olszewskim nie rozmawiał ani na temat badań, ani ich

tydzień na wyspach Władze hrabstwa Waterford (Irlandia) rozpoczęły dochodzenie wobec grupy imigrantów z południowej Polski w związku z doniesieniami, że nielegalnie pobierają w Irlandii zasiłki dla bezrobotnych – podał „The Irish Times”. Polacy, o których mowa, pracowali w rejonie Dungavan na terenie Waterford. Na początku tego roku zostali zwolnieni z pracy. Wtedy wystąpili o zasiłki i...wrócili do Polski. W Irlandii bywają raz miesiącu, tylko po to, by odebrać pieniądze. Wszystko dzięki tanim liniom lotniczym... Żadnemu z Polaków jak dotąd nie przedstawiono formalnych zarzutów.

celowości od lutego. Potwierdził natomiast, że wymieniane kwoty są i tak nieadekwatne do kosztów przeprowadzenia jakichkolwiek badań. – Ogólnie, sprawa nieco ucichła – ocenia profesor Kolankiewicz. Podobnie twierdzi pani Aleksandra Podhorodecka: – Nie wiem nic, od czasu tego „balu” w ogóle nic nie słyszałam, a szkoda, bo mija właśnie dziesięć miesięcy. Może ktoś pana Olszewskiego powinien zapytać – dodaje pani prezes Polskiej Macierzy Szkolnej.

Lobbing nie na czasie Kiedy prezes Olszewski przez dziesięć miesięcy prowadził – jak mówi – rozmowy z wieloma ludźmi na temat polskiej szkoły średniej w Londynie, niektórzy, z którymi rozmawiał, nie przypominają sobie poruszania tego konkretnego tematu. Jedną z takich osób jest pani Maria Piotrowicz, sekretarz Wspólnoty Polskiej: – Owszem, pamiętam dosyć dobrze rozmowę z panem Olszewskim z września, ale nie poruszył on ani w jednym słowie tematu polskiej szkoły średniej. Nie chciałam mu przypominać, pomyślałam o tym dopiero później, że dobrze by było zapytać – mówi Maria Piotrowicz. Obecny na balu, prezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, dr Jan Mokrzycki, również nie przypomina sobie, by pan Olszewski kiedykolwiek poruszał temat badań i szkoły, chociaż, jak dodaje: – Nie podejrzewałbym prób jakichś malwersacji. Pan Olszewski to zajęty człowiek, może zapomniał. Prezes Cezary Olszewski, jak twierdzi, rozmawiał z wieloma oso-

Postawienie przez prokuraturę za-

bami i w Anglii, i w Polsce, podczas ostatniej podróży, niestety, nie udało mu się dotrzeć do nikogo z Ministerstwa Edukacji Narodowej, z kim mógłby sprawę omówić.

Ostatni bal Również z Klubu Orła Białego nie udało nam się uzyskać bliższych informacji. Jego manager, pani Grażyna Trybuła, była zbyt zajęta, by z nami porozmawiać. Jednakże, z tego co wiemy, była jedną z osób wchodzących w skład Komitetu Organizacyjnego Balu, współodpowiedzialną za przeprowadzenie zbiórki pieniędzy na szkołę. Była również, jeszcze w lutym, pracownicą działu promocji, zatrudnioną w „Gońcu

Polskim”. Nie udało nam się również w wyniku tego ustalić, czy Klub Orła zarobił jakieś pieniądze na samym balu, ani jakie były koszta jego zorganizowania. Jedynym rezultatem balu jest – jak na razie – wielki szum medialny w celu promocji poszczególnych firm, który zagłuszył wszystkie racjonalne próby dyskusji nad tym, komu tak naprawdę potrzebna jest ta szkoła i co się stało z zebranymi na ten cel pieniędzmi. Czy przedstawiciele Komitetu Organizacyjnego Wielkiego Balu naprawdę uważają, że istnieją merytoryczne powody, by taką szkołę stworzyć, czy jest to jedynie polityka autopromocji? Czas pokaże.

Mikołaj Skrzypiec

rzutów Andrzejowi Lepperowi – oto jedna z głównych informacji z Europy w serwisie BBC, którą podano 9 listopada. Artykuł zatytułowany „W polskiej seksaferze postawiono zarzuty” był przez kilka dni jednym z „Top Europe Stories” w brytyjskim serwisie informacyjnym. Zdjęcie uśmiechniętego Leppera zamieszczono na głównej stronie z wiadomościami z Europy, informując że prokuratorzy postawili byłemu polskiemu wicepremierowi zarzut wymuszania stosunków seksualnych wobec dwóch kobiet.

Imigranci zarobkowi mieszkający w Gloucester, boją się wychodzić w nocy – to jedna z konkluzji przygotowanego przez władze tego regionu raportu, na temat sytuacji imigrantów zamieszkujących Gloucestershire. Ich liczbę określa się na około 16 tysięcy. Ponad 40 proc. tej liczby stanowią Polacy. Boją się wychodzić po zmierzchu z domu, ponieważ ich zdaniem, Gloucester jest zbyt niebezpieczne – jako dowody opisano konkretne sytuacje pobić i rozbojów.

Trzy dni trwały obrady ławy przysięgłych w sądzie królewskim w Luton, w sprawie Michała Rożynka, oskarżonego o zamordowanie 20-letniego Łukasza Różańskiego. Rożynek nie przyznał się do winy, twierdząc że poszkodowany sam próbował się zabić. W poniedziałek 12 listopada, wydano oświadczenie, iż ławnicy nie mogli ustalić jednomyślnie winy. Rozprawa odbędzie się ponownie. Populacja odległych rejonów Szkocji zwiększa się cztery razy szybciej niż populacja w jej miastach – podał szkocki urząd statystyczny. Główną przyczyną jest imigracja zarobkowa z krajów Europy Środkowo - Wschodniej, a rezultatem regeneracja najodleglejszych zakątków kraju. Jak wynika z raportu, najwięcej korzyści z napływu ogromnej ilości pracowników do Szkocji, odnotowują branże gastronomiczna i hotelarska. Czyli najistotniejsze gałęzie szkockiej gospodarki, które przed otwarciem rynku pracy, cierpiały na poważny niedobór siły roboczej.


NOWYCZAS 16 listopada 2007

nowyczas.co.uk

8 POLSKA POLITYKA » Przekazanie władzy w piątek

tydzień w kraju T Z okazji Święta Niepodległości 11 listopada odbyły się specjalne uroczystości na Placu Józefa Piłsudskiego. Obok prezydenta RP na trybunie pojawił się i przemawiał także prezydent Litwy Waldas Adamkus. Odbyła się też defilada. Lech Kaczyński przyznał odznaczenia i ordery. Krzyże Wielkie Orderu Odrodzenia Polski otrzymali m.in. „żołnierze wyklęci”, zabici przez komunistów po wojnie – „Łupaszka – Zymunt Szyndzielarz, „Młot” – Władysław Łukasiuk, „Huzar” – Kazimierz Kamiński. Podobne pośmiertne odznaczenie otrzymał też więziony przez komunistów bp Kielc ks. Czesław Kaczmarek. T W przeddzień uroczystości odczytano listę ofiar katyńskich. Oficerowie zostali pośmiertnie awansowani o jeden stopień. Prezydent Lech Kaczyński rozpoczął i zakończył czytanie nazwisk, które trwało dwa dni. T Sejm przyjął przez aklamację, że dzień 13 kwietnia będzie Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej. T W Łodzi z okazji 11 listopada obok pomnika Józefa Piłsudskiego odsłonięto także wizerunki trzech orłów. Uroczyste świętowanie Dnia Niepodległości odbywało się w całym kraju. T Podatek liniowy padł ofiarą umowy koalicyjnej PO i PSL. Platforma odstąpiła od pomysłu. T Prezydent mianował na miejsce Antoniego Macierewicza, jako likwidatora WSI, Jana Olszewskiego. T PSL zadowoli się stanowiskami trzech wojewodów, choć żądało pięciu. PO zastrzegła jednak sobie stanowiska w tych województwach, gdzie w samorządach istnieją koalicje PSL z PiS. TW Niemczech zatrzymano b. senatora i biznesmena z Piły Henryka Stokłosę. Ma zostać wydany Polsce na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Stokłosa jest podejrzewany o korupcję w ministerstwie finansów, nie przestrzeganie norm ekologicznych i kilka innych drobnych zarzutów. Żona aresztowanego twierdzi, że on sam dał się złapać, bo miał już dosyć ukrywania się od początku roku. Jej zdaniem zmieniła się też sytuacja, bo poprzednie władze szykanowałyby jej męża. Obrony Stokłosy i reprezentowania jego interesów zrzekł się mecenas Ćwiąkalski, który został kandydatem PO na ministra sprawiedliwości. T Andrzej Lepper zastawił ciągnik, jako poręczenie dla prokuratury. Ta zażądała 50 tys. zł jako gwarancji, że stawi się na dalsze przesłuchania i proces i odstąpiła od kary aresztu.

Czwarty desant gdański Szykuje się już kolejny desant na Warszawę w wolnej Polsce. Takich desantów było już kilka. Desantowi katowickiemu przewodził Jerzy Buzek. Do pomocy zabrał z tego regionu ministra gospodarki Janusza Steinhoffa. Dołączył do tego desant łódzki, przede wszystkim w osobie ministra spraw wewnętrznych Janusza Tomaszewskiego. Znalazł się tam również niebawem minister sportu Jacek Dębski. Najwięcej jednak było zrzutów z Gdańska. Ten najnowszy, z Donaldem Tuskiem i jego świtą właśnie w stolicy ląduje. W tej ekipie będą tacy gdańszczanie, jak minister edukacji Katarzyna Hall, szef gabinetu premiera Sławomir Nowak oraz rzecznik prasowy rządu – Tomasz Arabski. Początek desantom gdańskim dały działania na początku lat 90. ubiegłego wieku Lecha Wałęsy i jego ludzi. Wałęsa był prezydentem, a w tej ekipie był między innymi Lech Kaczyński, który odpowiadał w kancelarii za sprawy bezpieczeństwa. Znaleźli się w tej ekipie także: Mieczysław Wachowski, wszechwładny sekretarz prezydenta, Krzysztof Pusz – kierujący prezydenckim gabinetem, Jacek Merkel, minister stanu do spraw bezpieczeństwa oraz Andrzej Drzycimski – rzecznik prasowy Wałęsy. Twarde to było lądowanie, bo między członkami tej ekipy raz po raz

dochodziło do sporów, które sprawiły, że towarzystwo wykruszyło się, potem Wałęsa stracił po wyborach prezydencki fotel. Wszyscy są zgodni, że bardziej udany był już ten kolejny desant gdański, na czele którego stał Jan Krzysztof Bielecki, późniejszy premier. Kiedy na początku roku 1991 roku obejmował rządy zabrał do swego gabinetu ludzi z Gdańska – Janusza Lewandowskiego, który odpowiadał za przekształcenia własnościowe, Henryka Majewskiego, którego zrobił ministrem spraw wewnętrznych oraz Roberta Głębockiego, nieżyjącego już ministra edukacji. Ta ekipa była u władzy prawie rok, a potem jej członkowie zasilili ławy sejmowe. Ostatni desant gdański miał miejsce po wygranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach w roku 2005. Z Gdańska pochodziła zarówno Anna Fotyga, minister spraw zagranicznych, jak i Maciej Łopiński, szef prezydenckiego gabinetu. – I oto jesteśmy świadkami kolejnego desantu. Oby tylko udanego – śmieje się Ryszard Kalisz, poseł lewicy, który złośliwie przypomina, że w minionej już epoce też były desanty z innych polskich miast na stolicę i jakoś to krajowi nie wychodziło na dobre.

Bartosz Rutkowski

Donald Tusk odbiera nominację na urząd premiera rządu RP z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego

Prezydent nie chce Sikorskiego Kilkadziesiąt sekund, dokument potwierdzający nominację na szefa rządu, krótkie spotkanie z prezydentem, który nie powiedział nic publicznie, nawet słowa dziękuję i już po wszystkim. Tak Donald Tusk został premierem. Przy okazji w kancelarii prezydenta dowiedział się po raz kolejny, że Radek Sikorski nie powinien zostać szefem resortu spraw zagranicznych. Niektórzy dziennikarze sugerują, że na początku lat 90. kontaktował się z angielskim szpiegiem, inni dodają, że w czasie towarzyskich spotkań nie zostawiał suchej nitki na braciach Kaczyńskich, że ujawniał tajemnice państwowe.

oko w tym ministerstwie. Tylko kilka miesięcy obaj panowie jako tako się dogadywali, szybko jednak wybuchł między nimi konflikt. Za Sikorskim ciągną się jakieś niewyjaśnione sprawy. Warszawa mówiła, że to człowiek, który nie powinien być dopuszczony do wielkich tajemnic, bo przecież miał obywatelstwo angielskie, że studiował w tym kraju, a potem jako dziennikarz pojechał do Afganistanu. Tyle, że z karabinem w ręku.

Czyścił atmosferę

Prezydent się wścieka Tusk jednak postawił na Sikorskiego. – Nie wiem, skąd ta nagła niechęć prezydenta do mojej osoby, mówi dziś Sikorski i przypomina, że jeszcze nie tak dawno proponowano mu objęcie placówki dyplomatycznej w Waszyngtonie. Sikorski jednak odmówił i wtedy z kancelarii prezydenta wyszły informacje, że było inaczej, że to Lech Kaczyński zmienił zdanie. A zrobił tak, bo ponoć resort spraw zagranicznych był przeciwny temu, co sugerował Sikorski, by wybudować mu wspaniałą rezydencję. – Taka rezydencja jest potrzebna, bez względu na to, kto będzie ambasadorem w USA – tłumaczy Sikorski.

Mógł kierować zagranicą Szefem resortu spraw zagranicznych mógł być już Sikorski w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. Ale były naciski, by jego prawą ręką była Anna Fotyga, a Sikorski, delikatnie mówiąc, nie przepadał za nią. Został więc ministrem obrony, ale zaraz dołączono mu wiceministra Alekasandra Szczygło, którego prezydent traktował jak swoje ucho i

Dla czystości atmosfery jakiś czas temu Sikorski zrzekł się brytyjskiego obywatelstwa, ale spekulacje o jego podejrzanej przeszłości nadal krążyły po polskiej stolicy. Za najbardziej absurdalne uważa Sikorski zarzuty, że najpierw był za bardzo proamerykański, a teraz, że źle współpracuje z naszym największym sojusznikiem. W czasie wizyty w Waszyngtonie dwa lata temu miał Sikorski domagać się miliarda dolarów, w zamian za możliwość umieszczenia na terenie Polski elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Pieniądze miały pójść na unowocześnienie naszej armii. Lech Kaczyński i jego brat premier zarzucili Sikorskiemu, że takie stawianie sprawy dyskwalifikuje go jako polityka.

Walczyłem o naszych – A co w tym złego, że walczę o to, by polskie wojsko było nowoczesne. Amerykanie naprawdę cenią tych, którzy stanowczo z nimi dyskutują -– odpiera zarzuty Sikorski. Nie wie za to jakich używać argumentów, by odpierać zarzuty o jego niewłaściwym prowadzeniu się. Konkretnie plotka głosi, że Sikorski miał zażywać narkotyki. Gdyby choć część tej wieści była prawdą, oznaczałoby to przekreślenie jego kariery. Ale Sikorski mówi, że jest okazem zdrowia i zdrowego stylu życia. Kiedy on wypowiadał te słowa urzędujący jeszcze minister obrony, zapiekły wróg Sikorskiego, Aleksander Szczygło zwołał specjalną konferencję. Jej temat – jak walczyć w armii z... narkotykami. I dumnie pokazywano narkotesty, które testowali na sobie ministerialni urzędnicy. – To jakieś chore, tego nie sposób nawet skomentować - mówi Sikorski. Zdaniem wielu powód wręcz nienawiści prezydenta do Sikorskiego jest dość prosty. Otóż już za trzy lata panowie mogą stanąć do walki o fotel prezydenta. Z najnowszych sondaży wynika, że ponownego wyboru Lecha Kaczyńskiego chciałoby tylko 15 proc. Polaków. Sondaży, co do Sikorskiego jeszcze nie przeprowadzano...

Bartosz Rutkowski


NOWYCZAS 16 listopada 2007

nowyczas.co.uk

POLSKA 9

Skład nowego rządu Znamy już skład gabinetu Donalda Tuska. MON – eurodeputowany Bogdan Klich (zapowiada wycofanie się z Iraku w 2008 roku). MSZ – Radosław Sikorski. Inni jeszcze planów nie zdradzili. MSW obejmuje Grzegorz Schetyna, szkolnictwo – Katarzyna Hall, skarb – Andrzej Grad, kulturę – Bogdan Zdrojewski,

sprawiedliwość – Zbigniew Ćwiąkalski, infrastrukturę – Cezary Garbarczyk, zdrowie – Ewa Kopacz, środowisko – Marek Nowicki, sport – Mirosław Drzewiecki, finanse – Jacek Rostkowski, naukę i szkolnictwo wyższe – Barbara Kudrycka. Ludowcy obsadzą: gospodarkę – Pawlak, rolnictwo – Marek Sawicki i resort pracy – wiceszefowa PSL, Jolanta Fedak, ministerstwem rozwoju regionalnego pokieruje Elżbieta Bieńkowska. W koalicyjnym rządzie PO-PSL znalazły się cztery kobiety. Po przedstawieniu prezydentowi listy ministrów, Lech Kaczyński podtrzymał swoje zastrzeżenia do kandydatur: Radosława Sikorskiego na szefa MSZ i Zbigniewa Ćwiąkalskiego na stanowisko ministra sprawiedliwości. (br)

Nagrody i kontrowersje Grupa 25 z 58 członków kapituły nagrody im. Kisiela postanowiła sama przyznawać taką nagrodę, ponieważ nie podoba jej się patronat tygodnika „Wprost”, który „służy PiS”. Stefan Kisielewski na początku lat 90. poróżnił się ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego” i pisał dla „Wprost”. Pierwsze nagrody przyznał osobiście (m.in. dla Korwina-Mikke i Wilczka), później laureaci wchodzili w skład kapituły. Wśród zbuntowanych wobec patronatu „Wprost” są Olechowski, Balcerowicz, Lis, Gronkiewicz-Waltz, Bratkowski, Wołek, Lewandowski, Bielecki (Jan Krzysztof), Bartoszewski. Udało się natomiast przyznać nagrodę im. Józefa Mackiewicza. Od ośmiu lat była ona raczej przemilczana w mediach. Tym razem nazwano ją nawet jednym z najważniejszych wyróżnień literackich. Nagrodę przyznano jednogłośnie ks. Tadeuszowi Iskakiewiczowi-Zalewskiemu za jego książkę „Księża wobec bezpieki”.

Dwór i otoczenie premiera Donalda Tuska – Władysław Bartoszewski i Lech Wałęsa, to brylanty w otoczeniu Platformy Obywatelskiej – mówi premier Donald Tusk i dodaje, że ceni ich zdanie niezwykle. To jednak, że ceni, wcale nie oznacza, że słucha ich na każdym kroku. W kim więc będzie miał największe oparcie Tusk? To pytanie zadają sobie niemal wszyscy, którzy rozumieją, że co innego bliska współpraca każdego dnia z ministrami, a co innego kontakty z tymi, którzy mieli, mają i być może będą mieli największy wpływ na premiera.

Bielecki i Schetyna Można mówić tu o dwóch osobach: o Janie Krzysztofie Bieleckim i Grzegorzu Schetynie. Ten pierwszy uważany jest za jednego z powierników i nieformalnych doradców Donalda Tuska. Ponieważ był premierem, zna się na mechanizmach władzy. A ponieważ szefuje teraz bankowi PKO SA będzie miał – jak się ocenia – największy wpływ na to, kogo Tusk pośle do danej spółki z udziałem Skarbu Państwa.

Kiedy tylko Tusk wpada do Gdańska, a robił to do tej pory bardzo często spotykał się z Bieleckim. I to najczęściej w mieszkaniu Janusza Lewandowskiego, byłego ministra w gabinecie Bieleckiego. Te spotkania przebiegają tak, że Lewandowski z

Grzegorz Schetyna jest niejako naturalnym filtrem żoną dwoją się i troją, by ugościć obu panów, a oni tylko siadają w kącie i oddają się pogawędkom przy czerwonym winie.

Szara eminencja Z kolei Grzegorz Schetyna uważany jest za szarą eminencję Platformy. Często chodzi z Tuskiem na mecze, często biesiadują i do tych kameralnych spotkań dobiera się niewiele osób. Posłowie Platformy mówią, że Schetyna jest wręcz chorobliwie zazdrosny o to, kto chce się dostać przed oblicze Tuska, a ponieważ jego

partyjne wpływy są ogromne, to on jest niejako naturalnym filtrem, który wielu osobom skutecznie ogranicza dostęp do obecnego już premiera. Ale kiedy Tusk wraca do Gdańska, tam już wpływy Schetyny nie sięgają. Wtedy może premier do woli spotykać się i rozmawiać z Wojciechem Dudą, naczelnym „Przeglądu Politycznego”. Obaj panowie znają się jeszcze z konspiracji i Tusk wiele razy powtarzał, że lubi przebywać w towarzystwie swego długoletniego przyjaciela.

Tak mało kobiet Niespodziewanie mało jest w otoczeniu Donalda Tuska kobiet, które miałyby na niego jakiś większy wpływ. Poza jednym wyjątkiem. Jest nim Anna Olszewska, która już od 15 lat prowadzi biuro poselskie Tuska. Wszystkie znaki wskazują na to, że niebawem znajdzie się ona w Warszawie, już u boku premiera i wtedy – jak się przewiduje – wyrośnie na jedną z najbardziej wpłwowych osób z jego otoczenia.

Bartosz Rutkowski


NOWYCZAS 16 listopada 2007

nowyczas.co.uk

10 WIELKA BRYTANIA S ŚWIAT

EKOLOGIA » Zagrożenie powodziowe

Wielka woda szła na Anglię Tym razem udało się, do następnego razu – przestrzegają brytyjscy synoptycy, mówiąc o ogromnym zagrożeniu powodziowym, jakie niosły za sobą wysokie fale morskie. Zagrożone były przede wszystkim wschodnie wybrzeża Wielkiej Brytanii. Brytyjska Agencja Ochrony Środowiska uprzedzała o możliwych ogromnych zagrożeniach dla życia i mienia ludzkiego. Premier Gordon Brown dwa razy w ciągu kilkunastu godzin zwoływał specjalny komitet COBRA, odpowiedzialny za kryzysowe sytuacje. A w tym samym czasie specjalne bariery na Tamizie, które kontrolują poziom wody w tej rzece były zamknięte. To najlepiej świadczy o powadze sytuacji. Dodajmy do tego stany wód, przekroczone niemal o trzy metry i jest pełny obraz zagrożenia. – Musimy być przygotowani na najgorsze. Jeśli nie teraz, to w najbliższym czasie – ostrzega przed siłami

Premier Gordon Brown dwa razy w ciągu kilkunastu godzin zwoływał specjalny komitet COBRA, odpowiedzialny za kryzysowe sytuacje.

natury Barbara Young, jeden z szefów agencji ochrony środowiska. Dmuchano na zimne, na szczęście setki osób, które ewakuowano w obawie przez nadejściem od strony morza potężnych fal mogły już wrócić do domów. Groźnie było też na wybrzeżach Holandii, Belgii, Norwegii i Szwecji.

Wielki pożar w Londynie Około południa w poniedziałek, 12 listopada, wybuchł ogromnych rozmiarów pożar, przy Waterden Road w Hackney Wick, we wschodnim Londynie. Ponad 15. metrowe płomienie ogarnęły nieużywany magazyn, nieopodal zajezdni autobusów. Pomimo ogromnych rozmiarów płomieni, obyło się bez ofiar. Ponad 75 strażaków walczyło z żywiołem przez cały dzień. Zawieszono wszystkie kursy pociągów na przebiegającej zaraz obok North London Line, zamknięto również kilka dróg w bezpośrednim sąsiedztwie. Magazyn był przygotowywany do wyburzenia, w związku z budową wioski olimpijskiej. Według wstępnych ustaleń, nie istnieją jakiekolwiek poszlaki sugerujące atak terrorystyczny lub podpalenie. Dym unoszący się nad londyńskim niebem widoczny był nawet w Kent. (ms)

Plaże holenderskie zarzucone zostały tonami bananów, po tym jak z powodu silnego wiatru rozbił się na morzu statek towarowy. Gigantyczne zasuwy w ostatniej chwili uratowały przed wdarciem się wielkiej fali do portu w Rotterdamie. Musiano użyć tych konstrukcji po raz pierwszy od dwudziestu lat, czyli od chwili, gdy je zbudo-

wano. W sąsiedniej Belgii kilkanaście statków miało problemy z wejściem do portu w Antwerpii, tak nimi miotało. Najgorzej jest na platformach wiertniczych na norweskich polach naftowych. A już prawdziwy dramat powstał na Morzu Północnym, między Bremą a duńskim wybrzeżem, gdzie z powodu wielkich fal nie mógł

pojawić się żaden statek. Mieszkańcy Hamburga odczuli skutki napływu wody morskiej, gdyż w ciągu kilku godzin wiele osiedli zostało zalanych. Pod wodą znalazły się między innymi luksusowe rezydencje w hamburskiej dzielnicy Hafenstadt.

Adam Stefański

PAKISTAN » Zapowiedź uchylenia stanu wyjątkowego

Dyktator ustępuje Opozycja pokazała siłę i wygrała pierwsze starcie w Pakistanie. Generał Pervez Musharraf ustępuje i zapowiada, że wybory parlamentarne odbędą się przed 9 stycznia. Jednocześnie lider opozycji pani Benazir Bhutto zwolniona została z aresztu domowego. Waszyngton od razu uznał postępowanie generała za dobry krok, a sam Musharraf coraz częściej pokazuje się teraz w garniturze, jakby go parzył generalski mundur. Dla wielu pakistańskich polityków generał jest już skończony. Gdyby przekazał, tak jak niegdyś obiecał, władzę cywilom, byłby bohaterem narodowym. Ale jest on chory na władzę i kiedy sędziowie Sądu Najwyższego mieli wydać werdykt, który prawdopodobnie oznajmiłby, że łączenie funkcji dowódcy wojska z funkcją prezydenta

jest nielegalne, odwołał się do armii. Generał ma teraz przeciwko sobie nie tylko większość społeczeństwa, bo ta nigdy go nie kochała, wojujących islamistów, bo ci dawno uznali go za zdrajcę, to jeszcze naraził się swoim zachodnim przyjaciołom. Musharraf wie, że jako nuklearne mocarstwo Pakistan liczy się w świecie, jako sojusznik Ameryki w walce z terroryzmem – też. Ale Amerykanie nie chcą, by walczył z talibami ktoś, kto za nic ma własny naród, jest nieprzewidywalny i zachłanny na władzę. Na polityczną gwiazdę wyrosła teraz pani Bhutto. Już niemal oficjalnie występuje przeciwko generałowi. Trwa napinanie muskułów i wojna nerwów, bo wielu generałów wie, że jeśli pozostaną przy prezydencie, może ich to drogo kosztować. Kiedyś

przyjdzie wojsku zapłacić za represje, jakim poddano tysiące ludzi. Więc wielu już czyni nieoficjalne umizgi do pani Bhutto. – W ciągu najbliższego miesiąca stan wyjątkowy zostanie uchylony – obwieścił niespodziewanie generał Malik Mohammed Qayyum, a słów tych nie potwierdził jeszcze prezydent Musharraf. – Przecenił swoje siły, nie miał rozpoznania w społeczeństwie, porwał się z motyką na słońce i to będzie początek końca tego człowieka – mówią o obecnym prezydencie zachodni dziennikarze, którzy są w Islamabadzie. – Teraz można się spodziewać nie tylko tego, że głowę podniesie opozycja, ale także islamiści. I trudno będzie znaleźć człowieka, który jako tako pozlepiałby rozbite społeczeństwo tego kraju. (br)

Pielgrzymka

Będą wybory

Cena gazu

Ojciec św. Benedykt XVI uda się od 15 do 20 kwietnia 2008 roku z pielgrzymką do USA. Papież odwiedzi Waszyngton, gdzie spotka się m.in. z prezydentem Georgem W. Bushem i Nowy Jork, gdzie odprawi Mszę św. na stadionie Yankee i wystąpi w ONZ.

Stan wyjątkowy w Gruzji ma być krótki. Dość szybko dojdzie też do wyborów. Prozachodni prezydent Michaił Saakaszwili proponował nawet datę 5 stycznia. Opozycja chce wyborów później bo jest rozbita. Rząd oskarża opozycję o spiskowanie z Rosją.

Ukraina osiągnęła z Rosją porozumienie o cenie gazu. Kijów zapłaci po 160 dolarów, chociaż wcześniej deklarował, że maksymalny pułap to 150 dolarów. Gazprom sprzedaje gaz Zachodowi po 300 dolarów za 1000 m3, ale Ukraina ma zniżki m.in. za tranzyt tego surowca.

Przypadki ptasiej grypy Ponad 22 tys. indyków zostało zabitych w czterech fermach drobiu w hrabstwie Suffolk. Jest to środek ostrożności, zastosowany aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa ptasiej grypy, który w ubiegłą niedzielę odkryto na jednej z ferm. Z ostatnich ustaleń wynika, iż szczep wirusa to H5N1, czyli jego odmiana niebezpieczna również dla zdrowia ludzkiego. Jak na razie nie ustalono dokładnie przyczyn epidemii, wciąż trwają dokładne badania, mające na celu ich wyjaśnienie. Według wstępnych ustaleń, wszystkie z ferm korzystały z tej samej agencji rekrutacyjnej. Wokół ferm utworzono kilkukilometrową strefę kwarantanny. Jest to drugi w tym roku wybuch epidemii ptasiej grypy w Suffolk. (ms)



nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

12 TAKIE CZASY

W

Smród w eterze (cd.) Sławomir Fiedkiewicz redakcja@nowyczas.co.uk

roku 1989 Sejm zmienił nazwę Polska Rzeczpospolita Ludowa na Rzeczpospolita Polska. W wolnym kraju przywracano normalność. Nikt nie spodziewał się, że PRL może powrócić. A jednak – powrócił. W Londynie. W tym samym miejscu, gdzie emigracja niepodległościowa przez niemal pół wieku walczyła o to, by go pogrzebać. Kiedy w wolnej Polsce, 13 grudnia 2006 Polacy wspominali tragiczne wydarzenia sprzed 25 lat, w Londynie radośnie uruchomiono PRL (Polskie Radio Londyn). Kiedy w wolnej Polsce prof. Władysław Bartoszewski mówił, że wprowadzenie stanu wojennego spowodowało „ogromną katastrofę społeczną i klęskę psychologiczną”, w internetowym londyńskim PRL-u przemawiał… Jerzy Urban. Trudno w to uwierzyć, ale to prawda. 13 grudnia 2006 radio PRL na swoją inaugurację wyemitowało wywiad z rzecznikiem prasowym rządu PRL w czasie stanu wojennego. „Zwracam się do pana jako mojego autorytetu” – mówiła wówczas uradowana spikerka. Autorytetu?! W encyklopedii, po hasłem „autorytet” czytam m.in.: „Osoba lub instytucja ciesząca się uznaniem, mająca kredyt zaufania co do profesjonalizmu, prawdomówności i bezstronności w ocenie jakiegoś zjawiska lub wydarzenia”. Urban autorytetem! To nie jest już nawet zabawne. To jest po prostu podłe. Słuchałem z zatkanym nosem. Smród coraz większy. „No, a teraz, panie Jerzy, życzonka.

Życzonka z okazji (tu gromki śmiech prowadzącej)… świąt Bożego Narodzenia”. I co na to autorytet PRL-u? „Ja życzeń bożonarodzeniowych nie składam, bo nie lubię tych świąt i mdli mnie od tych wigilii polskich”. Mnie też mocno zemdliło. Koleżance dziennikarce z ogromu wiekopomnych dzieł popełnionych przez jej autorytet szczególnej uwadze polecam dwa felietony. W pierwszym z nich, zatytułowanym „Seanse nienawiści” z września 1984 roku (podpisanym pseudonimem Jan Rem) Jerzy Urban pisze o „sfanatyzowanym ks. Popiełuszko” (kilka tygodni później kapelan „Solidarności” został zamordowany przez SB). W drugim tekście, z roku 2002 pt. „Obwoźne sado-macho”, autorytet spikerki londyńskiego radia nazwał Jana Pawła II „sędziwym bożkiem, gasnącym starcem i Breżniewem Watykanu”. Ks. Józef Tischner zwykł mawiać, iż są trzy prawdy: „Świnto prawda, tyż prawda i gówno prawda”. Pierwszy dzień radia PRL pokazał, że rozgłośni zdecydowanie najbliższa jest ta ostatnia. Tak pisałem blisko rok temu na łamach „Dziennika Polskiego” w tekście o takim samym tytule. Od tamtego czasu PRL-u nie słuchałem – bo i po co? Urban jako autorytet, prezenter tytułujący się Tajnym Współpracownikiem (osobliwe to poczucie humoru – ciekawe czy prześladowanym, szantażowanym, poniżanym przez prawdziwych TW Polakom jest do śmiechu?), reklamy w stylu „13 grudnia 2006 – 25 lat później”. Dziękuję, to nie dla mnie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się, że w miniony poniedziałek Ambasada Rzeczpospolitej Polskiej w Londynie była gospodarzem spotkania promującego PRL w eterze. Wspaniali goście – ostatni prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, pierwszy prezydent wolnej Polski Lech Wałęsa, premier Kazimierz Marcinkiewicz, muzyka Grzegorza Turnaua. Tylko gdzie się podział radiowy autorytet w osobie Jerzego Urbana? Nie wiedzieć dlaczego – nie dotarł. Czyżby PRL odziany w autorytet Urbana źle się sprzedawał? Chylę czoło przed działem marketingowym PRL-u. U nich wszystko jest „naj”, a do tego pierwsze i jedyne. Niech jeszcze dodadzą: najbardziej przyzwoite, z największym autorytetem. I tak oto będziemy mieć nie tylko PRL, ale i Radio Erewań. Szkoda tylko, że asystenci Szanownych Gości nie sprawdzili, od kogo przyjmują zaproszenia. Za nikczemnością i podłością zawsze ciągnie się charakterystyczny smród. Ja czuję go do dziś.

S

Kalinowy czas

Krystyna Cywińska

ą aktorki i piosenkarki tak słabe, że nie mogą zejść ze sceny. Zmiata je z niej dopiero czas i wymazuje z ludzkiej pamięci. Są i takie, które wiedzą, kiedy ze sceny zejść. I pozostają w ludzkiej pamięci. I żyją w niej wbrew logice czasu. I obrastają w legendy, mity i wspomnienia. I właściwie nie wiadomo dlaczego. Do takich aktorek-piosenkarek należy w Polsce Kalina Jędrusik, a na świecie Marylin Monroe. Żyły, grały i śpiewały w tym samym okresie. Niepodobne do siebie wyglądem ani stylem. Podobne sex appealem. Obie zdarzyły się w okresie odkrywania seksu. Wierzcie mi, że przedtem seks był ukryty między prześcieradłami. Objawiał się na zewnątrz w smukłych nogach, przymrużonych powiekach, rozchylonych wargach, wspólnym papierosem, muśnięciem rąk. I w sugestywnym na moment zbliżeniu kolan pod obrusem stołu. Pocałunek na ekranie nie mógł trwać więcej niż kilka sekund. A zakochane pary mogły do siebie tylko wzdychać. No i nagle na ekranach światowych zjawiła się Marylin, a na krajowych Kalina Jędrusik. I ruszyły do szturmu pełnym seksem półobnażonych, wydatnych biustów, z przedziałkiem na lubieżnie rozwarte piersi. Erotyczny symbol strzelistych nóg odszedł na dalszy plan. Biust odsłonił seks i przesłonił wszystko. Po dziś dzień. Byłoby uproszczenie przypisywanie legendy o Marylin i Kalinie wyłącznie ich wydatnym piersiom. Bo miały w sobie obie dar zmysłowości uwodzicielskiej, urzekającej, nieskrępowanej. I na dodatek dar wrodzonego komizmu. I łatwość przechodzenia od dramatu do komedii. Marylin była do tego urzekająco urodziwa. A Kalina urzekająco wyzywająca. Obie sex-bomby. Przewodniczki po anatomii erotyki. Odgrzebane niemal z popiołów Pompei i starożytnego Rzymu. Marylin miała łatwiejszy podbój. Kalina trudniejszy. W PRL-u, w kleszczach komunistycznego pseudopurytanizmu i mieszczańskiej cnoty Kalina Jędrusik musiała oszałamiać i prowokować. I bulwersować władzę o kwadratowych głowach. Gomułka podobno na jej widok w TV rzucił w ekran czymś ciężkim, a jego żona za każdym razem dostawała drgawek. A kiedy Kalina zawiesiła między piersiami prowokacyjnie krzyżyk, nałożono na nią embargo w telewizji. Choć nadal, niemal psim swędem, występowała w szlagierowym „Kabarecie Starszych Panów” Przybory i Wasowskiego. W tym wykwintnym, staromodnym, eleganckim kabarecie była niczym szczypta soli i pieprzu. Nieco wulgarna, nieco sentymentalna. Przerysowana i fascynująca. Stara emigracja jej nie znała. Nawet o niej nie słyszała. Nie było wtedy tutaj możliwości odbioru programów polskiej telewizji. A słuchanie radia z kraju uważano za niepatriotyczne. Każda emigracja odcięta od własnego kraju jest skazana na zaściankowy byt kulturowy. Na swoisty prowincjonalizm, na amatorszczyznę. Ale nam, starym emigrantom, przez dziesiątki lat się wydawało, że nasza literatura, nasz

teatr, sztuka i kabaret są szczytami twórczości, bo w PRL-u, jak mawiano i wierzono, dławi się, cenzuruje i zniekształca kulturę. A tymczasem każde zetknięcie się emigranta z krajową teatralną czy estradową twórczością było odkrywczym szokiem. Bo w PRL-u, mimo nakazów i zakazów, kwitło życie twórcze, wrzało od nowatorskich pomysłów, wystrzałowych tekstów, parodii i błyskotliwych politycznych niedomówień. A na emigracji ciągnięto za uszy patriotyczno-łzawe etosy. Wojenne przeżycia, tęskne do Lwowa i Wilna zawodzenia i westchnienia, wspomnienia i przyrzeczenia. Z tekstów Hemara czy Ref-Rena, którymi emigracja żyła, większość się już przeżyła. Przetrwały nieliczne. Teksty polityczne doszczętnie zmiótł czas i wydarzenia. Piszę o tym pod wrażeniem spektaklu w ubiegłą niedzielę w poskowej Malinowej Sali o Kalinie Jędrusik. Ten spektakl, „Droga pani Kalino”, wystawiony w szczecińskiej Piwnicy przy Krypcie, sprowadziła Ewa Becla. Maniaczka krajowego teatru. Niczym niezrażona, ambitna w swojej misji przybliżania teatru i estrady emigrantom. Dzięki niej, za co jej dziękuję, przeżyłam na nowo teksty Przybory, Młynarskiego i chyba Osieckiej, choć głowy za to nie dam, śpiewane przez Kalinę. Wcieliła się w nią bezbłędnie głosowo Małgorzata Iwańska. Towarzyszyli jej muzycznie K. Baranowski, M. Strycharczyk i J. Jędrzejewski. Te piosenki, liryczno-dramatyczno-komiczne, pozbawione banalnej paplaniny, są ponadczasowe. Są finezyjne, aluzyjne, sugestywne. Jak choćby „Lekarstwo na miłość” czy „Z kim ci będzie tak źle jak ze mną”. Zapamiętajcie sobie, drogie Czytelniczki, tekst tej piosenki… Był to recital-wspomnienie o Kalinie. Monodramowa składanka. A w tle komizm wypowiedzi Gomułki i Gierka. I śmiech pusty po nich i po PRL-u. Pamiętam Kalinę siedzącą dawno temu na fortepianie w sali muzycznej BBC w Bush House. Pulchne nogi pod pulchnym siedzeniem, pulchny biust pod obcisłym swetrem. Rzęsy kapiące od tuszu, usta od czerwonej szminki i ten jej urzekający, lekko chropawy głos. – I to ma być ten krajowy wamp? – zapytała pewna pani z towarzystwa z wyrazem niesmaku na ustach. Kalina przyjechała do Londynu z mężem Stanisławem Dygatem, znanym pisarzem. On cierpliwie na nią czekał, ona niecierpliwie go ochrzaniała. Bluzgnęła po paru kieliszkach epitetami. A on tymczasem opowiadał o anonimowych do niego telefonach. – Halo – dzwoni życzliwy. – Pańska żona, ta k...a, jest w tej chwili w Hotelu Europejskim z... – Głupstwa pan plecie. Właśnie siedzi w kuchni i gotuje dla mnie zupę z jarzyn i kaszę na mięsie dla psów. – Powiedz mu Stasio, żeby się odp....lił – Kalina krzyczy do mnie z kuchni, opowiadał Dygat. Potem ją podziwiałam, najbardziej w filmie Andrzej Wajdy „Ziemia Obiecana”. I taka właśnie została w mojej pamięci. Czas jakoś jej nie wymazał, bo istniała we właściwym dla siebie czasie i bodaj była naszych rozchełstanych czasów i obyczajów prekursorem.


nowyczas.co.uk

Grzegorz Małkiewicz

Źycie często płata nam figle. Przynajmniej my tak o tym myślimy. A wytłumaczenie różnego rodzaju zawodów z tym związanych jest bardziej banalne. Błąd leży w ocenie. To nasze wyobrażenia są weryfikowane przez rzeczywistość, przez twarde fakty, które po prostu są, na zewnątrz, niewzruszone i obojętne na nasze działania.

W

ubiegły weekend z radością stwierdziłem, że od dobrych paru lat żyłem w fikcji. Myślałem, że mieszkam w Londynie, mieście, które znam, śledzę jego historię, a historia mojego życia wplata się w historię miasta. Jak łatwo jest ulec takim fałszywym wyobrażeniom widać przy pierwszej konfrontacji. Zaczęło się niewinnie. Zostałem zmuszony do skorzystania z transportu miejskiego. Musiałem być zmuszony, bo nikt nie był w stanie mnie przekonać, że jest to opcja korzystniejsza. Jak to, zrezygnować z komfortu jazdy samochodem, nawet w coraz większych korkach, na rzecz chaotycznego przemieszczania się z przystanku na przystanek, w tłumie nieznanych ludzi, w sobotni wieczór lekko podchmielonych, w niektórych przypadkach wulgarnych? Odpowiedź była prosta i nikt nie był w stanie przekonać mnie do tego ryzykownego eksperymentu.

SPEAKER’S Corner

NOWYCZAS 16 listopada 2007

FELIETONY 13 W końcu zostałem zmuszony, i za to jestem losowi wdzięczny. Okazało się, że mieszkam w innym mieście, że Londyn, który znałem, już dawno nie istnieje. Kiedy prawie dwadzieścia lat temu regularnie podróżowałem metrem i autobusami obraz miasta przedstawiał się inaczej. Były jeszcze drewniane ruchome schody, brudne i zaśmiecone perony, zła wentylacja, której nie pomagał wszechobecny dym papierosowy. Taki obraz pozostał w mojej głowie, wzmacniany dodatkowo artykułami na temat „stanu” komunikacji miejskiej w Londynie. Oczywiście artykułami krytycznymi. Tym większe było zaskoczenie, a nawet szok, jaki przeżyłem wchodząc do pierwszej stacji metra. Nowe schody, nowe ściany, nowe podłogi, wszystko błyszczy i zaprasza do kontynuowania rozpoczętej podróży. Swoim rozmachem rozwiązania estetyczne i technologiczne, na każdym kroku przypominają, że wkroczyliśmy w XXI wiek.

I jest przede wszystkim czysto, wentylacja działa, a kolorowy korowód ludzi każe zapomnieć, że jesteśmy kilkadziesiąt metrów pod ziemią. Inny świat, którego nie znałem. I taki beztrosko-radosny wpadam na pierwszą minę, pierwszą po długim marszu podziemnymi korytarzami. Porzucona puszka po piwie Tyskim. Próbuję fakt zignorować, ale nie mogę. Ulegam stereotypom. Dlaczego moi rodacy zostawiają po sobie takie niechlubne ślady? Zakazać importu polskiego piwa, a jeśli już, opakować je bezimiennie. Zniesmaczony idę dalej, pomstuję na nasze obyczaje i głupotę, bo za jeden wybryk ze znakiem firmowym płacimy wszyscy. Następna puszka, ale tym razem oferująca wybawienie z kretyńskich skojarzeń. Guinness. Irlandczyk? Jeszcze jedna puszka. Stella Artois. Belg? Więcej puszek nie było, a przypisywanie ich narodowościom jest zgadywanką w oparciu o prawdopodobieństwo. Niestety prawdopodobieństwo porządkuje nasze wyobrażenia.

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

W

Wacław Lewandowski

Niepodległościowe refleksje

ygląda na to, że w planach ustępującego rządu obchody Święta Niepodległości, 11 listopada, miały wyglądać inaczej, niż było to możliwe. Miały być wielką fetą z okazji wyborczego zwycięstwa PiS, pod hasłem „Polska na dobrej drodze”. Slogany zawisły na ścianach budynków w polskich miastach, bo PiS, pewne wygranej, wykupiło wcześniej tzw. powierzchnię reklamową. Wyszło więc na to, że „na dobrej drodze”, mimo triumfu Tuska. W otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego wielkie poruszenie – wszyscy dwoją się i troją, aby tylko jakoś Prezesa pocieszyć, co jest zadaniem niełatwym, bo pośród dworzan Kaczyńskiego obowiązuje zasada, że gdy się występuje publicznie, powtarza się frazy z ostatniego przemówienia Prezesa. Jak pocieszyć Wodza, mówiąc słowami Wodza, coraz bardziej sfrustrowanego wyborczą klęską? – Trudna sprawa. Ale 11 listopada to szczególna okazja. Niektórzy z dworzan pozwolili sobie nawet zaryzykować wypowiedzi „tekstem własnym”. Oto poseł PiS Tadeusz Cymański wygłosił w telewizji okolicznościową przemowę, wspomniał o zasługach Józefa Piłsudskiego, dzięki którym Święto Niepodległości w listopadzie obchodzimy i dodał, że spośród współczesnych polityków polskich do Piłsudskiego porównać można (i należy) Jarosława Kaczyńskiego, a to ze względu na wspólną tym mężom stanu wizję silnego państwa. Cymańskiemu wtórował Michał Kamiński, minister w Kancelarii Prezydenta RP, Lecha Kaczyńskiego. Ten także pochwalił prezydenckiego brata i zaznaczył, że choć naraża się na gniew Prezesa, który takich porównań nie lubi, musi (bo amicus Plato, etc.) powiedzieć, iż Jarosław Kaczyński jest godzien zestawiania wyłącznie z Marszałkiem. Po prostu – podobna i porównywalna jest ich ranga, waga i rola dziejowa! Tegoroczny 11 listopada wzbogacił więc znacznie nasze widzenie i rozumienie historii. Dotąd nieświadomi wiedzieliśmy tylko o Piłsudskim, jego ofierze, jego woli wskrzeszenia państwa polskiego i jego roli w umacnianiu odzyskanego państwowego bytu oraz w odparciu bolszewickiego najazdu. Ogłuszeni przez „medialny zgiełk” nie potrafiliśmy dostrzec, że oto żelazna logika dziejów objawia nam nową inkarnację Marszałka w osobie Jarosława Kaczyńskiego. Daliśmy się zwodzić nieistotnym, powierzchownym różnicom, np. brakowi fizycznego podobieństwa czy kłopotami z wymową polską, jakie ma Jarosław Kaczyński, a które rażąco odbiegają od pięknej kresowej polszczyzny Marszałka, utrwalonej nie tylko w jego pismach, ale i na zabytkowym, archiwalnym nagraniu. Pogrążeni w głupocie zauważaliśmy, że Prezes PiSu nigdy nie był osadzony w żadnej twierdzy, że nie jeździ konno, myśleliśmy też że dyspozycja złożenia własnego serca w grobie matki nie jest porównywalna z całożyciowym mieszkaniem z matką. Nie byliśmy w stanie wniknąć w istotę rzeczy. Na szczęście znaleźli się nauczyciele, ofiarni przewodnicy, którzy nie bali się narazić na represje i otworzyli nasze oczy na prawdę. Odtąd będziemy już wiedzieć, że 11 listopada można złożyć kwiaty albo pod pomnikiem Piłsudskiego, albo pod kancelarią Prezesa PiS. Bo to przecież na jedno wychodzi…

O BYC Z A J ÓW K A

N

Waldemar Rompca

ie podejrzewałem, że koniec tego roku może się okazać okresem wyborów. I to na wielu frontach. W polityce nowo desygnowany premier dokonuje wyboru kandydatów do swojego rządu. Trudne zadanie, bo po euforii z wygranych wyborów, przyszedł czas na żmudne kalkulacje: kto się do ministerialnej teki nadaje, a kto nie. Od tego, jakiego Donald Tusk dokona wyboru, zależy powodzenie całego jego gabinetu. Jeśli wybierze dobrze, może będzie tym, który dotrwa do końca kadencji, jeśli popełni błąd – znów przedterminowe wybory. Nie pomoże mu z pewnością prezydent Kaczyński, który już raz pokazał co o nim myśli, desygnując go w bocznej sali Pałacu Prezydenckiego w kilka sekund i ogłaszając, że chciałby poznać skład rządu jeszcze przed jego

Czas wyborów publicznym ogłoszeniem. Nie wróży to nic dobrego dla Tuska, który zdaje sobie sprawę z tego, że zajął miejsce brata prezydenta. Jak w każdej sadze rodzinnej – nie jest to dobra karta przetargowa, bez względu na to, czy jest odpowiednim kandydatem na szefa rządu czy nie. Tymczasem w Polsce zapachniało jednak zmianą. Jeden z moich kolegów przyznał otwarcie: – Kaczyński już nie rządzi, może da się tam znowu jakoś wytrzymać, więc wracam. Jak nie będzie tak kolorowo, jak sobie to wyobrażam, to przyjadę tu z powrotem. Prosty wybór. Takie wybory mogą być neipokojące dla Brytyjczyków. „The Guardian” zadaje dość drastycznie brzmiące pytanie: co zrobimy, gdy z Wielkiej Brytanii wyjedzie tysiące polskich hydraulików? Pytanie dość retoryczne, tym bardziej że ciągle jesteśmy zasypywani informacjami o tym, ilu nas tu przyjeżdża. I nagle ujawniane są zupełnie inne fakty: wyjeżdżamy. Jeśli jeszcze nie masowo, to jednak pojawia się niepokój, że w niektórych dziedzinach zacznie nas brakować. Nas, czyli pracowitych Polaków, którzy wypełniają luki tam,

gdzie koleś z brytyjskim paszportem nie przyjdzie pobrudzić sobie rączek. Tymczasem w Londynie życie jakby skoncentrowało się tylko na jedym: świątecznym szaleństwie. I chociaż pisałem o tym przed tygodniem, to chcę do tego tematu wrócić. Bo przyłapałem się na tym, że święta to nie tylko sklepowe szaleństwo, uganianie się za gadżetami, którymi podnieca się cały świat. Dla wielu ciężko pracujących na różnych stanowiskach w różnych zawodach okres Bożego Narodzenia to okazja do tego, by spakować torbę i wyruszyć w świat. W mojej firmie opowiada się nie o tym, kto jaką będzie miał choinkę lub co w kuchni upiecze, ale o tym, na jakiej plaży będzie się wylegiwał lub z jakiej góry zjeżdżał na nartach. Byle tylko uciec z wielkiego miasta, zapomnieć na chwilę o problemach w biurze lub zawirowaniach w wielkiej firmie. Przyglądam im się i myślę sobie w duszy, że to jest naprawdę trundy wybór. Bo co, jeśłi na te kilka wymarzonych dni uciekniemy tam, gdzie szczęścia nie zaznamy? To dopiero będzie zmarnowany wybór. Już mi ich żal.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

14 EMIGRACYJNE HISTORIE

Z teczki Haliny Martinowej J

Elżbieta Sobolewska e.sobolewska@nowyczas.co.uk

eszcze wiele lat po zakończeniu wojny Jan Nowak Jeziorański pisząc do Haliny Martinowej nie zwracał się do niej inaczej, niż jej powstańczym pseudonimem „Dorota”. Współpracę z wywiadem zaczęła jeszcze przed wybuchem wojny, kiedy Niemcy zajęli Zaolzie, gdzie jej mąż pracował jako dyrektor koncernu Karwina-Trzyniec. W 1938 roku Martinowie przeprowadzili się więc pod granicę, jak się niebawem okazało, chyba tylko po to, by pomagać: organizować punkty sanitarne i przerzucać dalej uchodźców z terenów Czech i Słowacji. Potem, już po wybuchu wojny, zamieszkała w majątku rodziców, w znajdujących się nieopodal Grójca, Pawłowicach. Tam nastąpił ciąg dalszy: zorganizowała magazynowanie broni zostawionej przez polskie oddziały, rusznikarnię, druk podrabianych dokumentów, bo w Pawłowicach ukrywali się też ludzie. Ci, którym nie pozostało już nic innego jak tylko przeżyć. Jej służba zaczęła się przy granicy i właściwie nigdy się nie skończyła. W czasie wojny – konspiracja, po jej zakończeniu ucieczka z kraju i praca na rzecz upamiętniania dziejów polskiego podziemia. I znowu nie tylko to. Bo była również jedną z tych osób, która zainicjowała powstanie Funduszu Inwalidów Armii Krajowej, który działa do tej pory. Podczas ostatniej kwesty potężnie wsparli go ludzie młodzi – pod polskimi kościołami w Londynie oraz w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym przez długie godziny zbierali do puszek pieniądze na rzecz byłych żołnierzy, którzy żyją w Polsce. Idea więc nie zginie dopóki są ci, którzy jej potrzebują i ci, którzy chcą ją kontynuować. A poprzez działalność funduszu nie zginie też pamięć o dzielnej Halinie Martinowej. Wróćmy jednak jeszcze do dawnych czasów. Zanim jej pokolenie dopadła wojna, młoda Halina rozpoczęła studia na Politechnice Warszawskiej. Wybrała nietypowo: sekcja lotnicza Wydziału Mechaniki. Była na tym kierunku jedyną kobietą i jedną z dziesięciu osób, które ukończyły kurs szybowcowy z najwyższą oceną. Po trzech latach studiów przeniosła się jednak na ogrodnictwo do Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, kierunek ten ukończyła w 1938 roku. W międzyczasie wyszła za mąż za Wiktora Martina, wybitnego ekonomistę. Wojna ich rozłączyła, spotkali się dopiero w Londynie, w 1946 roku. W 1942 roku zarekwirowano majątek Przedpełskich w Pawłowicach, więc Halina wróciła do Warszawy, a konkretnie do swojego ro-

28 października zmarła w Londynie Halina Martinowa. Była nie tylko bohaterką II wojny światowej, legendą tamtych czasów, ale osobą otwartą szczególnie na młodych ludzi, których wciąż gromadziła wokół siebie służąc im radą i pomocą

dzinnego domu na starym Mokotowie. Ikara 5 to jeden z wielu w Warszawie konspiracyjnych adresów. Organizowano w tym domu zebrania różnych akowskich formacji, przewinęło się przezeń kilkaset osób działających w podziemiu. Bywał magazynem broni, miejscem przechowywania tajnych wydawnictw, dawał schronienie Żydom. Wojna prawie go nie zniszczyła, poszło tylko trochę szyb, bo nieopodal wybuchł pocisk. Co z tego, skoro po 17 stycznia 1945 roku Halina Martinowa zastała swój dom doszczętnie splądrowany i zamieszkały przez nieznanych jej ludzi. Kiedy zażądała, by go opuścili, „lokatorzy” odpowiedzieli, że wiedzą, kto się na Ikara 5 w czasie wojny spotykał i chęt-

nie powiadomią o tym Urząd Bezpieczeństwa. Rodzina Haliny Martinowej, jak wielu przedwojennych właścicieli domów czy majątków, do tej pory go nie odzyskała. W 1971 roku przy ulicy Ikara 5 zamieszkał Wojciech Jaruzelski. – Bez ustawy reprywatyzacyjnej nic z tego nie będzie – mówi Ryszard Jan Przedpełski, bratanek Haliny Martinowej, którego ojciec aż do swojej śmierci w marcu tego roku bezskutecznie walczył o jego odzyskanie. Tymczasem wojna wciąż trwa. Opowieść o tym, jak Halina Martinowa dogadała się z Sowietami, by

wzięli rannych żołnierzy AK i AL na drugi brzeg Wisły, krążyła po Londynie jeszcze wiele lat po wojnie. Bohaterka zdarzenia opisała tę historię w „Tygodniu Polskim”: „Nagle w radiotelefonie gwizd, szybkie sygnały wymieniane pospiesznie. Gra ledwie zrozumiałych słów: żądaj przeprawy dla rannych, zabierajcie rannych, dawajcie nosze. Zgodzili się. W pierwszym rzucie idą ciężko ranni. Jeden berlingowiec, jeden powstaniec. Niosą ich jednoręczni. Ślepi, chorzy, starzy, każdy kto może poruszać nogami. Po czterech, po sześciu do jednych noszy,

bo sił mało. Przez zwaliska, przez zatory, przez teren przeorany, wypalony, nieprzyjazny. Potykając się, padając, tłukąc rannymi o zręby murów szła ta kolumna nieszczęścia wśród jęku, płaczu, modlitw i przekleństw. Głosem zdradzała swą drogę. Ściągała na siebie ogień granatników, artylerii, broni maszynowej. (...) Przeprawę dla nas robi sierżant Nowak, po raz czwarty nawraca ciężkim, czterdziestoosobowym pontonem. Sam, radosny, szczęśliwy, że mu nareszcie pozwolono pomóc powstańcom, bez chełmu. Sierżanta Nowaka nigdy nie zapomnę. (...) Na praskim brzegu wydawało się spokojnie i bezpiecznie. Nie było w nas woli do odwrócenia się i stanięcia twarzą w twarz z nieznanym. Nie mogliśmy oderwać oczu od ginącego miasta za rzeką. Milczeliśmy w obawie, że słowo zamieniłoby się w szloch. Rosło w nas uczucie, że jesteśmy jedynymi uratowanymi rozbitkami z powodzi ognia. Za nami Śnica rzygał w ataku dwunastnicy. Sierżant Nowak zdjął z siebie brezentową pelerynę i okrył nią moje drżenie. Bierz dziewczyno na pamiątkę i nie chwalcie się, żeście powstańcy. Za to tu się nie głaszcze. Zdrowiej nie gadać, jak nie wiesz, do kogo mówisz. Cześć dzieci...” W 1946 roku przedostała się do Wielkiej Brytanii. Skończyła Szkołę Sztuk Pięknych, specjalność: ceramika. Zdała egzamin Advanced English, mogła uczyć języka angielskiego. Zresztą po latach wspaniale swoją pedagogiczną wiedzę wykorzystywała, bowiem co roku ktoś przyprowadzał do niej osobę na roczną naukę angielskiego i prawdziwej historii Polski. Tym młodym ludziom pomagała odnaleźć się w Londynie. Zaczęło się gdzieś w latach 70. Wszyscy spotykali się co roku, 20 sierpnia, na urodzinach „Ciotki”. Przychodzili dawni podopieczni, opiekunowie, przyjaciele i sasiedzi. Stało się to bardzo miłym obyczajem i okazją do zbiorowych zdjęć. Niektórzy z jej podopiecznych zostawali jej przyjaciółmi – opowiada nam pani Jadwiga Lewandowska, która przez dwudzieścia ostatnich lat z Haliną Martinową się przyjaźniła. Poznały się w latach osiemdziesiątych, kiedy pani Martinowa organizowała pomoc dla „Solidarności”. Nie lubiła być odznaczana. Rzeczą naturalną było dla niej to, żeby po prostu dobrze spełniać swoje obowiązki – medalom nic do tego. Kapituły je przyznawały, ona je lekceważyła. Ktoś odbierał. Nawet jej śmierć miała być pożyteczna: zostawcie w spokoju kwiaty, prosiła rodzina, wspomóżcie fundusz, dzięki któremu komuś jest trochę lżej.

Redakcja „Nowego Czasu” serdecznie dziękuje pani Jadwidze Lewandowskiej za udostępnienie zdjęć śp. Haliny Martinowej.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

ROZMOWA NA CZASIE 15

Potrzebna jest wspólna płaszczyzna ARTUR SZUKIEL/Poland Street

spacerem, gdzie raczej pojechać kolejką, a gdzie wybrać się na rowerze.

Jak zostaje się konsulem? – Zgłosiłem się do otwartej rekrutacji na stanowiska konsularne, która była prowadzona przez MSZ w grudniu ubiegłego roku. Od tamtego czasu sytuacja się rozwijała no i w rezultacie zostałem wybrany na to stanowisko...

Z tego co czytaĹ‚em, domyĹ›lam siÄ™, Ĺźe pana wyksztaĹ‚cenie i specjalizacja odegraĹ‚y tutaj kluczowÄ… rolÄ™ – Tak, Wielka Brytania i Londyn byĹ‚y mi bliskie od najmĹ‚odszych lat, stÄ…d zainteresowanie jÄ™zykiem angielskim jeszcze w latach szkolnych, później studiowanie anglistyki. CieszÄ™ siÄ™, Ĺźe udaĹ‚o mi siÄ™ dalej rozwijać to zainteresowanie, na ktĂłre teraz nie mam zupeĹ‚nie czasu, jako Ĺźe objÄ™ta przeze mnie placĂłwka wymaga ogromnego nakĹ‚adu pracy.

W jakim stanie zastał pan konsulat w momencie objęcia swojej funkcji? – Muszę powiedzieć şe konsulat jest w bardzo trudnym momencie, jako şe najnowsza historia naszego rejonu, jak wszyscy wiedzą, jest skomplikowana. Wraz z otwarciem brytyjskiego rynku pracy na Wyspy przybyło setki tysięcy Polaków. ŝadna statystyka nie jest w stanie podać precyzyjnie liczby Polaków, którzy się tu znaleźli, mówi się nawet o milionie. Chociaşby to pozwala załoşyć, şe konsulat długo jeszcze będzie znajdował się w stanie wielkiego obciąşenia związanego chociaşby z obsługą interesantów. W normalnych warunkach tego typu działania, realizowane są przez urzędy gminy, na kilkusettysięczne miasto wojewódzkie w Polsce przypada ich kilka, i zatrudniają setki osób. Tu wszystko się ogniskuje w jednym miejscu.

Dostajemy często sygnały od naszych czytelników, narzekających na zbyt krótkie godziny, w których konsulat jest czynny. Czy myśli pan, şe będzie moşna coś z tym zrobić? – Godziny otwarcia konsulatu to jest tylko jedna strona medalu, drugą stroną są faktyczne godziny pracy urzędników w konsulacie, i to są go-

Jeździ Pan na rowerze? – Niestety nie mam jeszcze w Londynie roweru, ale mam nadzieję, şe zostanie to naprawione w najblişszych tygodniach. Uwaşam, şe rower jest najbardziej efektywnym środkiem transportu w mieście, a w szczególności w tym mieście. Pogoda w Londynie równieş to umoşliwia, moşna jeździć praktycznie cały rok.

Z ROBERTEM RUSIECKIM, nowo mianowanym Konsulem Generalnym RP w Londynie rozmiawia Mikołaj Skrzypiec

Jakie są więc tutaj pana ulubione miejsca? – Niewątpliwie parki londyńskie, bo pozwalają z jednej strony zaznać zgiełku, hałasu i dynamiki wielkiego miasta, a z drugiej, są takimi oazami ciszy, które pozwalają na chwilę od niego odpocząć, nie opuszczając miasta.

Pana opinia o Brytyjczykach? – Nie mam jako takiej opinii, jako Ĺźe nie moĹźna traktować BrytyjczykĂłw jako spĂłjnej grupy, pochodzÄ… oni z caĹ‚ego Ĺ›wiata, co widać szczegĂłlnie w Londynie, sÄ… spoĹ‚ecznoĹ›ciÄ… niesamowicie zróşnicowanÄ…, na BrytyjczykĂłw skĹ‚adajÄ… siÄ™ Anglicy, Irlandczycy, PakistaĹ„czycy czy teĹź Polacy.

dziny o wiele dłuşsze. Nie zapominajmy o tym, şe w godzinach otwarcia konsulatu przyjmowane są jedynie wnioski, nad którymi następnie dalej trwa praca. Nie moşna mówić o rozszerzaniu godzin otwarcia, jeśli miałoby to w efekcie prowadzić do np. 14 godzin pracy urzędnika dziennie, to niemoşliwe.

Jakie są więc pana najblişsze plany na zmiany bądź usprawnienia? – Bezwzględnie najwaşniejszą sprawą jest cały obszar paszportowy. Od samego początku swojego urzędowania, czyli od 1. listopada, zająłem się projektem usprawniającym działania konsulatu w tym zakresie. Chcemy się przyjrzeć kaşdemu elementowi, kaşdemu ogniwu całego procesu, po to, şeby wprowadzić jak najwięcej uproszczeń, skracając w rezultacie cały proces i w ten sposób najefektywniej wykorzystać posiadane przez nas zasoby – pracowników, narzędzia oraz sam lokal. Jeśli będzie to oznaczać potrzebę zatrudnienia dodatkowych pracowników – będę o te dodatkowe osoby zabiegał. To zadanie numer jeden. Zadanie numer dwa, to prowadzony remont budynku, tak by konsulat miał

moĹźliwie jak najwiÄ™kszÄ… powierzchniÄ™ do obsĹ‚ugi jak najwiÄ™kszej liczby interesantĂłw. To zadanie priorytetowe, ale tak duĹźego gruntownego remontu nie da siÄ™ zakoĹ„czyć w ciÄ…gu kilku tygodni, to sprawa na najbliĹźsze miesiÄ…ce. ChciaĹ‚bym rĂłwnieĹź sprawić, w dalszej perspektywie, by konsulat staĹ‚ siÄ™ rodzajem platformy dla współpracy róşnych organizacji polonijnych. ZaleĹźaĹ‚oby mi najbardziej na zbliĹźeniu tej tzw. starej emigracji, z tymi rodakami, ktĂłrzy przybyli na Wyspy niedawno , ale juĹź podjÄ™li wysiĹ‚ki w celu zorganizowania siÄ™. ChciaĹ‚bym, Ĺźeby konsulat stworzyĹ‚ pĹ‚aszczyznÄ™ do wspĂłlnych dziaĹ‚aĹ„ tych grup. To sÄ… w tej chwili trzy najwaĹźniejsze dla mnie sprawy.

Jak dobrze zna Pan Londyn?

']ZRĂ? GR GRPX

] .RP�UNL S PLQ MX› RG

=DG]ZRÄ” QD

7(5$=

Wybierz 1 aby doladowac konto ÂŁ5. Otrzymasz smsa potwierdzajacego pobranie oplaty. Rozmawiaj godzinami wykorzystujac swoje darmowe minuty.

** /SMS 5p za ki ls Po o d j Su SM NW�U\ FKFHV] Z\V�D SROVNLHJR QXPHUX QD :LDGRPRx ]DF]QLM RG QD +HOOR :\xOLM ZLDGRPRx 606D QS

3ROVND tel. stacjonarny 3ROVND tel. komĂłrkowy 1LHPF\ tel. stacjonarny 6Â?RZDFMD tel. stacjonarny

2p/min 7p/min 1p/min 2p/min

Infolinia: 020 8497 4698 I www.auracall.com

To proste‌ Spróbuj teraz!

*T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p to 15p. To stop auto recharge when credit is low, text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate). **Cost per SMS as stated in the advert + standard SMS rate or may be used as part of bundled SMSs, except T-Mobile which may cost more. Type the international mobile number at the start of your message. Total characters should not exceed 160. Your network operator may charge you for excess characters. Disclaimer: We cannot guarantee delivery to the destination. Sufficient credit in T-Talk and mobile accounts is needed. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

– W Londynie byłem w przeszłości wielokrotnie, muszę powiedzieć, şe w porównaniu z osobą, która jest tu po raz pierwszy, znam Londyn bardzo dobrze. Znam Londyn słabo w porównaniu z prawdziwymi znawcami. Jest to wyjątkowe miasto w skali całego świata i trzeba bardzo wiele czasu, by poznać je bardzo dobrze. Znam je na tyle, by się nie zgubić, by dotrzeć tam, gdzie chcę dotrzeć, wiem gdzie moşna pójść np.

Jak w tym kontekście widzi Pan Polonię? Czy sądzi pan, şe większość z nas powróci, czy teş nastąpi pełna asymilacja? – Sytuacja Polonii jest skomplikowana, trudno jest oszacować dokładnie co się stanie z Polonią w perspektywie następnych lat. Niewątpliwie wraz z następującymi w Polsce zmianami, poprawiają się warunki şycia. Zmienia się sytuacja na rynku pracy, co w dalszej perspektywie spowoduje, moim zdaniem, şe wielu z naszych rodaków zdecyduje się wrócić. Ale by polepszyły się warunki płacowe, potrzeba jeszcze czasu. Kondycja gospodarki w Polsce jest jednak obiecująca, duşo lepsza niş choćby trzy, cztery lata temu. Myślę, şe to skłoni do powrotu przede wszystkim tych, którzy zostawili za sobą rodziny, swoje środowiska. Trudno natomiast powiedzieć, jaka będzie skala powrotów.

Czego şyczyłby pan sobie najbardziej podczas swojej kadencji? – Przede wszystkim wsparcia przy wdraşaniu wszystkich usprawnień w organizacji pracy konsulatu, oraz tego, by udało się stworzyć jakąś wspólną i efektywną formułę współpracy między wszystkimi środowiskami polonijnymi na Wyspach Brytyjskich. ŝyczyłbym sobie, şeby powstała jedna płaszczyzna, która spajałaby działania wszystkich organizacji i środowisk.


N

nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

NASZE SPRAWY 17

16 NASZE SPRAWY

Milena Adaszek redakcja@nowyczas.co.uk

ieznajomość angielskiego, niefrasobliwość w wydawaniu pieniędzy i niemonitorowanie swych kont bankowych przez Polaków powoduje, şe Krzysztof – pracownik działu Collection w jednym z głównych angielskich banków – codziennie ma duşo pracy. Krzysztof jest studentem ekonomii na Sussex University i od trzech miesięcy pracuje w Collection. Juş na samym początku fakt, şe jest Polakiem, wywołał radość wśród jego współpracowników. – Jest wielu zadłuşonych Polaków, do których dzwonimy i z którymi nie moşemy się dogadać – mówili. Chłopak więc od początku dostawał polecenia wykonania kilku telefonów po polsku dziennie. Większą część czasu spędza jednak rozmawiając z Anglikami.

Na czym polega praca w Collection Krzysztof przyznaje, şe praca w windykacji jest cięşka i bywa niewdzięczna. – Mówienie o długach nigdy nie jest przyjemne, a poniewaş angielski nie jest moim ojczystym językiem, nie znam wszystkich niuansów i czasem nie wiem, w jaki sposób poruszyć draşliwy temat. Nie zawsze wiem, jak rozmawiać z ludźmi tak, by ich nie urazić, a jednak osiągnąć cel i zmobilizować ich do spłacenia długów – mówi Krzysztof, po czym dodaje: – Klienci często zdają się nie rozumieć, şe rozmawiam z nimi po to, by im pomóc. Krzysztof podkreśla, şe klient mający długi, powinien być otwarty na rozmowę, powinien wykazać się chęcią znalezienia wyjścia z cięşkiej sytuacji. Niestety często pracownicy banku czują, şe dłuşnik jest zirytowany tym, şe się do

niego dzwoni. – Ludzie wydają się zapominać o tym, şe posiadanie długu w banku oznacza, şe wydało się nie swoje pieniądze. Naturalne jest więc, şe instytucja, do której te pieniądze naleşały, chce je odzyskać – wyjaśnia mój rozmówca, zwracając jednocześnie uwagę, şe funkcjonowanie jego działu – dzwonienie do ludzi z problemami finansowymi, próba znalezienia jak najlepszych programów spłaty, dawanie kolejnych szans jest działalnością nastawioną na klienta – ma na celu udzielenie mu pomocy. Bank nie jest instytucją charytatywną, ale prywatną firmą nastawioną na zysk i nie moşna oczekiwać, by przymykał oko na ponoszone straty finansowe. – Dzwoniąc do ludzi staramy się jednak im

Rodzice nie czują potrzeby uczenia pociech języka ojczystego, a nauczyciele nie zgadzają się na proponowane warunki pracy w Wielkiej Brytanii. pomóc – kaşdy pracownik naszego działu rozumie, jak cięşko niektórym wyjść z długów. Krzysztof przyznaje, şe zasady systemu bankowego nie są idealne – kary bywają naprawdę duşe, naliczane są w dziwny sposób, w szybkim tempie, podkreśla jednak, şe to nie jest wina pracowników, taka jest polityka firmy i zarówno on, i jego koledzy z pracy, jak i klienci, decydujący się na korzystanie z usług danej instytucji powinni się z nimi zapoznać i jeşeli

je zaakceptują, zwiąşą się z danym bankiem – to powinni ich przestrzegać.

Jak działa system windykacyjny Zaciągając poşyczkę w banku, biorąc kredyt, a nawet zakładając zwykłe konto warto się zorientować, w jaki sposób naliczane są kary w danej instytucji finansowej. Šatwo bowiem popaść nieświadomie w powaşne tarapaty finansowe. Przykładowo, gdy klient ma ustawione stałe polecenie zapłaty (direct debit), a na koncie nie ma w danej chwili środków finansowych, to od pierwszego dnia naliczane są odsetki. Spore kary mogą zostać naliczone równieş, gdy klienci posiadają płatne konta, a nie mają na nich pieniędzy, by opłaty za nie zostały pobrane.

nie danych osobowych musimy zweryfikować daną osobę, zanim jeszcze powiemy, skąd dzwonimy. Wielu klientów nie chce udzielać nam informacji, nie wiedząc, z kim rozmawiają, my jednak nie moşemy podać wcześniej nazwy miejsca, z jakiego dzwonimy, bo byłoby to złamanie prawa o ochronie danych osobowych i grozi za to nawet zwolnienie z pracy – tłumaczy Krzysztof. Po sprawdzeniu, czy rozmawia się z właściwą osobą zadawana jest seria koniecznych pytań, które bywają nieprzyjemne (np. czemu ma pan długi?; jakie są pana inne zobowiązania finansowe?; dlaczego nie kontroluje pan wydatków?, etc.). Następnie pracownik banku, wspólnie z klientem, próbuje

mowa z nim i jego współpracownikami to dla wielu ostatnia deska ratunku – szansy na wyjście z opresji bez szwanku moşe juş nie być.

My i windykacja Pracujący z Krzysztofem Anglicy wielokrotnie mają problemy, by porozumieć się z zadłuşonymi Polakami. Wielu z nich nie zna języka angielskiego. W takich przypadkach sprawa przekazana zostaje Krzysztofowi, który mówi, şe lubi dzwonić do Polaków.

ciem consensusu i satysfakcją, iş mógł komuś pomóc. – Rozmowy z rodakami są przewaşnie dość sympatyczne. Wiedzą oni, şe zawinili, chcą rozwiązać swój problem, przepraszają. Jest mi naprawdę şal wielu z tych osób, staram się więc, jak mogę, by opracować plan, który pozwoli im na wyjście z problemów finansowych – mówi Krzysztof. – Oczywiście nie zawsze jest przyjemnie. Niektórzy wydają się być ob-

działu, odpowiedział: – Bardzo chętnie, ale proszę mi powiedzieć, gdzie managerem jest Polak, bo ja tu się przecieş nigdzie nie mogę dogadać. Mój rozmówca wspomina, şe klient, był szczerze oburzony, iş idąc do banku w Anglii nie moşe się porozumieć po polsku. – To prawda, şe w Anglii jest wielu Polaków i dzięki temu wielu z nas znajduje zatrudnienie w takich instytucjach. Ale naleşy pamiętać, şe nie naleşy to do obowiązku Anglików, by dbać o to, by w ich własnym kraju nieznający angielskiego Polak mógł się z nimi porozumieć. Pomysły naszych rodaków są niekiedy naprawdę szokujące – mówi, wciąş nie mogąc ukryć rozbawienia na wspomnienie niedawnej rozmowy. Oddając sprawiedliwość swym rodakom, Krzysztof podkreśla, şe ich zadłuşenia najczęściej są niewielkie, przynajmniej w porównaniu z długami Anglików, i bardzo zaleşy im, by jak najszybciej je spłacić. Podstawowy problem Polaków polega na nieznajomości języka angielskiego, a co za tym idzie, niemoşności zrozumienia zasad, które obowiązują klientów danej instytucji finansowej.

j e w o k n a b i j c a k y d n i w h c a n o p z s w Polacy

W takich sytuacjach moşna się spodziewać telefonu od pracownika działu Collection. – Pierwszą rzeczą, którą robi bank, jest wysłanie listu do klienta, mającego finansowe zaległości. W liście znajdują się informacje o stanie jego długów, jak równieş telefon kontaktowy do nas, bądź rada, by udać się do oddziału. Gdy klient nie odpowiada na list, a czasem i na kilka listów, to informacje trafiają do naszej bazy i dzwonimy do niego. Pierwszą rzeczą, którą musimy zrobić, dzwoniąc do kaşdego, to sprawdzenie danych osobowych. Zadajemy więc pytania o datę urodzenia, adres i inne dane personalne. Przestrzegając ustawy o ochro-

znaleźć wyjście z sytuacji, opracować wykonalny plan spłaty i ustalić dokładny termin, w którym zostanie ona dokonana. Na koniec naleşy poinformować o konsekwencjach prawnych, do których klient moşe zostać pociągnięty, gdy nie wywiąşe się z umowy, czyli o przekazaniu sprawy do działu Consumer Debt Recovery. Trafienie do bazy tego działu równoznaczne jest z wpisaniem na ogólnoangielską czarną listę dłuşników – osoba znajdująca się na niej, przez sześć lat nie będzie mogła otworzyć konta bankowego, kupić czegoś na kredyt bądź na raty, a nawet wynająć mieszkania – uznana jest bowiem za mało wiarygodną finansowo. Dalsze konsekwencje to podanie sprawy do sądu. Dlatego właśnie Krzysztof podkreśla, şe roz-

– Po pierwsze mogę rozmawiać we własnym języku, co czyni moją pracę zdecydowanie łatwiejszą. Po drugie wielu Polaków, zdając sobie sprawę ze swych ograniczeń językowych, okazuje mi wdzięczność. Są oni najczęściej zadłuşeni na niewielkie sumy, co znacznie ułatwia opracowanie planu spłaty. Polski pracownik banku z rodakami musi rozmawiać trochę inaczej niş z Anglikami. – Z Polakami o kwestiach finansowych trzeba rozmawiać delikatnie, są oni bardzo draşliwi. Niektórych pytań Polakowi zadać nie wypada – dodaje. Musi być więc bardzo ostroşny. Podkreśla jednak, şe rodacy słysząc polską mowę w słuchawce są najczęściej bardzo uradowani i chętni do współpracy. Dziękują za telefon, i odnoszą wraşenie, şe tylko on moşe im pomóc. Dlatego właśnie większa część rozmów w języku polskim kończy się dla Krzysztofa osiągnię-

raşeni, şe bank śmie ich ścigać za długi, a jeszcze inni mają bardzo oryginalne pomysły. Krzysztof wspomina jeden ze swoich telefonów sprzed miesiąca. Zadzwonił wtedy do zadłuşonego Polaka, który zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, co dzieje się na jego koncie, nie dostał z banku şadnego listu. Jak się okazało, przeprowadził się i zapomniał o podaniu nowego adresu kontaktowego. Następnie pracownik banku odkrył, iş klient mając stałe polecenie zapłaty na swym rachunku bankowym, równocześnie opłaca rachunki na poczcie. Zapomniał, iş korzysta z usługi bankowej i był niezmiernie zaskoczony, jakim prawem ktoś ściąga pieniądze z jego konta, skoro on uiszcza opłaty inną drogą. Nie chciał zrozumieć, şe to w jego interesie leşy, by zrezygnować z wcześniej zamówionej usługi. Był zdziwiony naliczanymi mu odsetkami, gdyş najprawdopodobniej nie przeczytał şadnego listu informacyjnego z banku. Na propozycję Krzysztofa, by udał się do od-

Mały poradnik dla Polaków Główna rada, jaką swym rodakom dałby pracownik banku, to zapisanie się chociaş na podstawowy kurs języka angielskiego, a jeşeli czas, bądź finanse na to nie pozwalają, to przynajmniej nauczenie się podstawowych pojęć związanych z sytuacjami w banku. Warto bowiem czytać listy, które przychodzą z instytucji finansowych. – Jeśli ktoś ich nie rozumie, to powinien poprosić znajomego o przetłumaczenie. Ignorowanie bankowej korespondencji bardzo często skutkuje popadaniem w długi – ostrzega Krzysztof. Trzeba teş bezwzględnie pamiętać,

by po zmianie mieszkania uaktualnić dane adresowe w oddziale. KolejnÄ… przyczynÄ… problemĂłw jest to, Ĺźe Polacy nie monitorujÄ… swoich kont, nie kontrolujÄ… wydatkĂłw. Wielu z nich ustawia na swym rachunku staĹ‚e polecenie zapĹ‚aty, a potem, zapominajÄ…c o tej usĹ‚udze, uiszczajÄ… opĹ‚aty drogÄ… pocztowÄ…. Krzysztof zauwaĹźa, Ĺźe niektĂłrzy Polacy majÄ…cy aktywowanÄ… usĹ‚ugÄ™, mogÄ… nawet nie zdawać sobie sprawy, Ĺźe jest ona aktywna. WiÄ™kszość osĂłb nie wie rĂłwnieĹź, Ĺźe wszelkie opĹ‚aty, ktĂłre czynimy kartÄ…, Ĺ›ciÄ…gane sÄ… z naszych kont z opóźnieniem. JeĹźeli wiÄ™c mamy na koncie przykĹ‚adowo 40 funtĂłw, to wykonujÄ…c kilka transakcji jednego dnia bÄ™dziemy mogli wydać wiÄ™cej, ale po niedĹ‚ugim czasie na naszym koncie pojawi siÄ™ debet. JeĹ›li nie mamy tzw. overdraft, to za nim pĂłjdÄ… kary. Gdy natomiast takie uĹ‚atwienie posiadamy, to naleĹźy uwaĹźać, by nie przekroczyć limitiu. Dlatego wĹ‚aĹ›nie mĹ‚ody bankowiec poleca wszystkim, by na bieşąco obserwowali stan swojego konta – Warto korzystać z bankowoĹ›ci internetowej, by mĂłc na bieşąco Ĺ›ledzić przepĹ‚yw gotĂłwki. Nawet bez znajomoĹ›ci angielskiego moĹźna obserwować cyfry i wiedzieć, co dzieje siÄ™ na naszych kontach, dziÄ™ki czemu unikniemy kar finansowych, ktĂłre przecieĹź dla wielu, przyjeĹźdĹźajÄ…cych tu przede wszystkim na zarobek PolakĂłw, sÄ… duĹźym problemem. Co waĹźne, usĹ‚uga ta jest darmowa. Zaznacza przy tym, Ĺźe najwaĹźniejsza i najmÄ…drzejsza rada, jakÄ… moĹźe dać to chyba ta, by nie wydawać nie swoich pieniÄ™dzy. – Kiedy nie moĹźemy spĹ‚acić nawet najmniejszego dĹ‚ugu w terminie, naraĹźamy siÄ™ na bardzo duĹźe kary. Warto o tym pamiÄ™tać i dobrze siÄ™ zastanowić, zanim przekroczy siÄ™ limit debetowy – mĂłwi Krzysztof, a po chwili Ĺźartem dodaje: – Choć gdyby nie byĹ‚o ludzi, ktĂłrzy to robiÄ…, ja i wielu innych nie miaĹ‚oby pracy.

ĂˆĂŠĂąĂ› èãÂ’Ă­Ă´Ă› ĂŠĂŞ-ÛÎÛ

Ăą ÂŤÂŞ çãèïÎ äïÂ’ ĂŠĂž

Ă‘ĂłzÌãä ĂŞĂŁĂ&#x;èã+ÞôĂ&#x; ÞÊ

Ă‰ĂžĂœĂŁhÏ´ Ă”-ÊÎóŒ !ÂŚ ž

Ă‘Ăł.íÌãä Ă´

ÔÛÞôùÊb ĂŞĂŠĂž ÞÛÏçÊùó èïçĂ&#x;ĂŹ Ă†ĂŻĂœ ĂąĂ&#x;äĂžÂ? èĂ› íÎÏÊè0 ùùù¨çÊèĂ&#x;óåÏĂ›ç¨Ă?Êç ¤Ă‘ ĂŠĂžèãĂ&#x;Ă­ĂŁĂ&#x;èãï ÞÊ ĂŽĂ&#x;ä ĂŽĂŹĂ›èíÛüĂ?äã çĂ› ôÛíÎÊíÊùÛèãĂ&#x; ĂĽĂŻĂŹĂ­ ùóçãĂ›èó ĂŻĂ­ĂŽĂ›ÌÊèó ĂŞĂŹĂ´Ă&#x;Ă´ ÇÊèĂ&#x;óà ÏĂ›ç ĂŚĂŻĂœ äĂ&#x;ä ÛåĂ&#x;èÎhù¨ ÔåÊÞèãĂ&#x; Ă´ ĂĄĂŠĂžôãèĂ›çã ĂŞĂŹĂ›Ă?Ăł êÏôóäçïäĂ›Ă?Ă&#x;ĂĄĂŠ ÛåĂ&#x;èÎĂ› ĂŁ çãĂ&#x;äíĂ?Êùóçã ĂŞĂŹĂ´Ă&#x;ĂŞĂŁĂ­Ă›ç㨠4- ˆ -ONEY'RAM !LL RIGHTS RESERVED

Ă‰ĂžĂœĂŁĂ&#x;ĂŹĂ´ Ă´

ÌĂœĂŠ ùíô0ÞôãĂ&#x; åÞôãĂ&#x; äĂ&#x;Ă­ĂŽ ùãÞÊĂ?ôèó ôèÛü ÇÊèĂ&#x;óà ÏĂ›ç


Lataj z Londynu Luton Londynu Gatwick Bristolu i Bournemouth

ceny od

£22.99 lot w jedna˛strone˛ z podatkami

Dem[ fe Yp[d_W0 8ekhd[cekj^ # AhWa m eZ )&$'&$(&&- 8h_ijeb ¸ =ZWÈia eZ )&$'&$(&&Nie wszystkie lotniska obsługuj powy sze trasy. Prosimy sprawdzi½ szczegóły na stronie internetowej www.‰.com


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

REPORTAŻ 19

W

Pan od imigrantów Maciej Psyk redakcja@nowyczas.co.uk

ieczorem wybieram się na spotkanie. W pubie, w centrum Londynu jest już około trzydzieści osób wszystkich ras i o różnej znajomości angielskiego. Ci, którzy są tu po raz kolejny, witają się znajomymi. Wszyscy mogą wymienić doświadczenia, dowiedzieć się czegoś nowego, a jednocześnie porozmawiać po angielsku spacerując nad samą Tamizą z widokiem na London Eye. Otwarta formuła spotkań pozwala rozmawiać z każdym, mimo że większość osób jest sobie nieznana. Tak wyglądają comiesięczne spotkania London International Meeting Group organizowane przez Marka Chandlera. W czasie spotkania rozmawiałem o Pedro Almodovarze z Hiszpanką, o wojnie w Iraku z Amerykaninem, wysłuchałem wstrząsającej historii Wietnamczyka o wojnie w jego kraju i poznałem kilka osób bardziej prywatnie. Nieźle jak na jeden wieczór. London International Meetup Group jest jedną z kilkuset nieformalnych grup towarzyskich w Londynie działających na platformie meetup.com. Jej ideą jest danie okazji do spotkań osób o wspólnych zainteresowaniach lub potrzebach. Istnieją więc grupy etniczne (w tym polska), fotografików, tancerzy, samotnych matek, ateistów, wielbicieli rocka, menedżerów i tak dalej, i tak dalej. Obecnie jestem członkiem trzech i zapraszam wszystkich do skorzystania z tego forum.

Po spotkaniu poprosiłem Marka o więcej informacji na temat jego grupy. Intrygowało mnie, dlaczego ten nieźle zarabiający trzydziestokilkulatek spędza wieczory z obcymi ludźmi z całego świata. Jest to wszak, oględnie mówiąc, nietypowe. Mark Chandler od lat jest zaangażowany w pomoc imigrantom i zagranicznym studentom w zaaklimatyzowaniu się w Wielkiej Brytanii oraz w zrozumieniu tego kraju, jego prawa i obyczajów. Jest założycielem i dyrektorem strony www.ukstudentlife.com. – To było jeszcze gdy pracowałem w banku na High Street. Chodziłem na spotkania z chińskimi inwestorami, którzy byli kompletnie zagubieni w życiu w Wielkiej Brytanii. Nie wiedzieli, jak załatwić proste sprawy, co jest legalne, co przyjęte zwyczajowo, a co jest faux pas. Mój chiński kolega prosił mnie, bym zrobił coś, co pomogłoby im i wszystkim obcokrajowcom – opowiada Mark. Postanowił otworzyć stronę internetową, która wyjaśniałaby sprawy związane z zakwaterowaniem, wizami, pobytem, nauką angielskiego oraz opisywała podstawowe realia życia. Jego motto, które – jak mniemam – przyświeca większości z nas to: Make the most of the time in here. Poza tym ożenił się z Japonką, więc obcowanie z ludźmi z innych ras, krajów i kultur jest dla niego nie tylko pasją – stało się chlebem powszednim. Mark poczynił wiele interesujących obserwacji. Uważa, że obcokrajowcy dzielą się na dwa rodzaje ludzi: tych, którzy lgną do swojej grupy etnicznej i tych, którzy świadomie wybierają środowisko międzynarodowe, nawet jeśli na początku jest to trud-

niejsze. Nie ma wątpliwości, że osoby z tej drugiej grupy są bardziej ambitne i przedsiębiorcze i po pewnym czasie zajdą znacznie dalej w swym nowym życiu niż osoby grupujące się

W czasie spotkania rozmawiałem o Pedro Almodovarze z Hiszpanką, o wojnie w Iraku z Amerykaninem, wysłuchałem wstrząsającej historii Wietnamczyka o wojnie w jego kraju i poznałem kilka osób bardziej prywatnie. London International Meetup Group jest jedną z kilkuset nieformalnych grup towarzyskich w Londynie w quasi-gettach. Obiektywnie stwierdził także, że liczba Polaków w Londynie sprawia, że Polakowi trudno nie być w ogóle zakorzenionym w swojej grupie etnicznej w takim stopniu, by nie mieć znajomych, z którymi mogliby spędzać czas, siłą rzeczy Polacy niejako automatycznie muszą należeć do grupy pierwszej. Trudniej jest im zaaklimatyzować się tak szybko, jak robią to imigranci z małych, kilkumilionowych krajów. Mark uważa, że w podobnej jak my sytuacji są Latynosi z krajów hiszpań-

skojęzycznych i Arabowie. Przyznam, że nie patrzyłem na naszą tu obecność w ten sposób. Drugą celną uwagą Marka było potwierdzenie obiegowej opinii, że najszybszą metodą nauki angielskiego jest przebywanie w międzynarodowym środowisku, co w przypadku Meeting Group jest darmowe. Może być wyczerpujące psychicznie dla osób ze słabym angielskim, ale jeśli ktoś jest w stanie przetrwać kryzys, to po roku będzie mówił prawie biegle. Jeszcze inna cenna uwaga tego niezwykłego człowieka. Nawet znajomość samych zwrotów grzecznościowych w jakimś języku nastawia przychylnie mieszkańców odwiedzanego kraju. Mark zauważył to we Francji podczas pobytu z japońskimi turystami. Samo mówienie po francusku „dziękuję” i „do widzenia” wystarczyło, by Japończycy uznali, że Francuzi są mili. – Strona, którą prowadzę, zmieniła moje życie – mówi Mark. Chodzę na wszystkie festiwale narodowe w Londynie. Rozszerzyło to mój światopogląd i uczyniło bardziej otwartym na ludzi. Moja praca dla innych daje mi ogromną satysfak-

cję moralną, poza tym nie mam nad sobą szefa – uśmiecha się. Stronę Marka odwiedza ponad 10 tys. osób dziennie. Wszystko jest za darmo, bez rejestracji i haseł. Jego strona jest także niezależna, nie zawiera żadnych materiałów propagandowych nawet od rządu. Obecnie znajduje się na niej około 800 podstron. Od wielu ludzi, którym pomógł, otrzymuje stale życzenia i podziękowania. – Nie planuję specjalnych podstron czy spotkań wyłącznie dla Polaków, gdyż zakłóciłoby to moją zasadę równego traktowania przybyszów. Zapraszam jednak członków polskiej społeczności do odwiedzin strony oraz na London International Meeting Group. Proszę także pamiętać, że nauka angielskiego i upór, w tym kraju naprawdę się opłacają – kończy Mark Chandler. www.ukstudentlife.com Mark@ukstudentlife.com


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

20 WYDARZENIA

Parada Lorda Mayora MAREK CIEŚLAK/NowyCzas

W sobotę 10 listopada, ulicami Londynu przeszła kolejna doroczna Parada Lorda Mayora (Lord Mayor Show). Tradycja ta sięga początków XIII wieku, kiedy po raz pierwszy Lord Mayor przeszedł wraz ze świtą z City do pałacu królewskiego w Westminster, by ślubować posłuszeństwo Koronie. Tegoroczna, 792. parada po raz pierwszy gościła reprezentację Polski.

W

Mikołaj Skrzypiec m.skrzypiec@nowyczas.co.uk

roku 1215 król Jan nadał przywilej mieszkańcom City (dzisiejszej dzielnicy światowej finansjery) na mocy którego, mogli oni wybierać swojego własnego burmistrza. Nowo wybrany burmistrz musiał przejść do Westminster, by tam prosić o akceptację króla Anglii, oraz by ślubować mu posłuszeństwo i lojalność. Przez kolejne lata doroczny przemarsz burmistrza City nabrał wielkiego splendoru, stąd też dzisiejsza nazwa parady: Lord Mayor Show. Chociaż tytuł Lorda Mayora sugeruje co innego, jego dzisiejsza rola ogranicza się prawie wyłącznie do funkcji reprezentacyjnych. Od 1952 roku trasa parady wiedzie od Mansion House (tradycyjnej siedziby Lorda Mayora), przez ulice City, obok katedry St. Pauls, aż to Royal Courts Of Justice na Strandzie, gdzie Lord przysięga lojalność Koronie. Po ceremonii ślubowania, parada kieruje się ulicami Temple, z powrotem do City. Tradycyjnie jej zakończenie zwieńczone jest wielkim pokazem sztucznych ogni. W tegorocznej paradzie wzięło udział ponad 6 tys. uczestników. W barwnym korowodzie zobaczyć można było ponad 200 pojazdów, m.in. czołg z I wojny światowej, stare autobusy i pojazdy służb miejskich oraz historyczne powozy – w tym złota, 250-letni reprezentacyjna kareta Lorda Mayora. Na ponad trzy milowy pochód składało się również 70 ru-

MAREK CIEŚLAK/NowyCzas

PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas

chomych platform (tzw. floats), z reprezentacją rozmaitych firm i oganizacji, 24 orkiestry i zespoły muzyczne. O godz. 11.00 rozpoczęcie parady uświetnił przelot eskadry myśliwców RAF-u. Po raz pierwszy na paradzie Lorda Mayora obecna była reprezentacja Polski. Wpisanie polskiej platformy na listę uczestników parady zostało zorganizowane przez Polish Tourist Office sporym nakładem środków – udział w paradzie Lorda Mayora nie jest bowiem darmowy. Polska reprezentacja składała się z tancerzy w tradycyjnych strojach ludowych, lajkonika, oraz samochodu z ogromną liczbą biało-czerwonych balonów. Wśród tłumnie zgromadzonych widzów, widok tego zupełnie nie-angielskiego akcentu na paradzie został przyjęty bardzo pozytywnie. Anglicy krzyczeli np. „Dzień dobry” albo „Jak się masz” w stronę polskiego pochodu. Jak ocenia Roman Goździkowski z Polish Tourism Office, warto było zainwestować w taki właśnie PR. – To bardzo ważne, by pokazać Polskę od jak najlepszej strony, a taka parada jest ku temu świetną okazją. Myślę, że rezultat jest bardzo dobry, zważywszy na to, że to precedens w ponad 700-letniej tradycji tej parady. Jak na pierwszy raz, myślę że powinniśmy być zadowoleni – podsumowuje Roman Goździkowski. Jak co roku, około godz. 17., niebo nad Londynem zostało rozświetlone spektakularnym pokazem fajerwerków, odpalonych z barki zacumowanej na Tamizie. Prawie pół miliona ludzi na ulicach Londynu obserwowało przemarsz parady, która jest największym tego typu spektaklem w Europie. Transmisję z wydarzeń na antenie BBC oglądało ponad dwa miliony ludzi w samej Wielkiej Brytanii.


TYLKO

3P /MIN

OLSKI P O D I IA N E Z MOBILE E P O Ĺ A C NU KOOMĂ“RKOWEGGO TT-M TA N IE FO Z TELE REDNIO BEZPOSR Z NUMEREM POĹ ACZENIA W POLSCE ACJONARNYM TA ST

T-M OB ILE IO Z T-M BE ZP OS RE DN Z RZ BIE WY PO PR OS TU

N 3 P /M IN

MEREM ACZENIA Z NU POĹ A W POLSCE KOMĂ“RKOW YM E ILE BIL OB T-M O RE DN IO Z T-M

BE ZP OS 10 P /M INPR RZ OS TU WY BIE PO

6 206 0 2 5 5 7 7 0 6 2 07755 226 2 ]H QLD D PL QX Wĕ SR ãDF SR GD QH Vć ]]D Q\ :V ]\ VWN LH FH Q\ D EĕG]LH SRELLHUD .RV]W SRãćF]HQL

HUU GRVWÄ•SRZ\ PH U] QXP HU] ELH :\\EL :

LHU]] QXPHU LH L SRãćF]\V] Z\E QLMLM NU]\ŧ\ *G\ VLÄ• \ŧ N

VFH L QDFLĹ‹Q GRFHORZ\ Z 3RO

ELOH ELOOH REL 0R 0 7 0R ] NRQWD 7 0 7 $7 â$ 7 :<&+ 23â$7 $7.2 %(= '2'$

Yourcall Pay As You Go jest niesamowitym, nowym serwisem, który pozwala ci wykonywać telefony bezpośrednio do ponad 300 miejsc na świecie z sieci T-Mobile, wszystko w cenach takich jak w przypadku kart telefonicznych. Wszystkie rachunki są bezpośrednio prowadzone przez T-Mobile. Juş nie potrzebujesz kupować RHY[ P WÊHJPć za telefon komórkowy jednocześnie.

www.yourcallworld.com Wszystkie W szystkie p podane odane c ceny eny ssÄ…Ä… a aktualne ktualne p przy rzy rrozmowach ozmowach w wychodzÄ…cych ychodzÄ…cych z U UK K z ssieci ieci T T-Mobile, -Mobile, d dostÄ™pne ostÄ™pne rrĂłwnieĹź ĂłwnieĹź w iinnych nnych w wybranych ybranych ssieciach. ieciach. W Warunki arunki d dostÄ™pne ostÄ™pne w iinternecie. nternecie. Š C Core ore C Communications ommunications

CHRISTMAS & NEW YEAR

FESTIVE 4 NIGHT PARTY MINI CRUISES TO SANTANDER (NORTHERN SPAIN) CHRISTMAS FOUR NIGHT FESTIVE FUN PARTY CRUISE

Depart from Portsmouth on December 24th to Santander (Northern Spain)

PLUS

NEW YEAR

FOUR NIGHT BIG, BIG, BIG PARTY CRUISE

Join us for Cruise World’s annual festive Mini-Cruises to Santander, Northern Spain aboard the modern and luxurious Pont-Aven for a fantastic Christmas and New Year.

FARES START FROM ONLY

ÂŁ115 PER PERSON

For more information and to explore the Pont-Aven, on a virtual tour of the ship, visit our website at: www.cruiseworldnews.co.uk Or, if you prefer, e-mail us at: cruiseworld@btinternet.com

Depart from Portsmouth on December 29th to Santander (Northern Spain)

Call CRUISE WORLD now on 0870 743 1000 We are open Monday to Saturday 9am to 5.30pm and Sunday 10am to 6pm. For more information please visit our website www.cruiseworldnews.co.uk


NOWYCZAS 16 listopada 2007

I

nowyczas.co.uk

22 LUDZIE, MIEJSCA, ZDARZENIA

Crossing States by Marek KaĹşmierski

once drank my way through America. Not across it. Through, as in through all the money I had saved for a Stateside trip that never happened. A decade ago, living in Brighton, I had put away enough cash to fly to New York, buy a car, drive it to the East Coast, then sell and return to Britain afterwards. I had no intention of writing anything about the trip. The opposite, in fact. Just wanted to move, escape from the novel I had been failing to finish, see somewhere anew. Instead, I drank my bank account dry. How and why, I’m not quite sure even today, but the places I was between then might have had something to do with it. Brighton is Britain’s most hedonistic place. A beach, two universities, the gay scene and masses of young people from every corner of the world living it up every day and night of the week. Only thing is, fun, like anything, becomes hard work after a while. A few months of driving across the States seemed like the perfect antidote. Ever since I was little, I had dreamt of making such a pilgrimage. Sure, other countries have democracy and dollars and wide open spaces, but for any boy who grew up under Communism these places did not register. The superheroes, the cars, the films, the music, the good and the bad guys, the screen sirens, the jet airplanes‌ All the biggest, baddest, boldest mythologies came out of the States. Even after I finished university, in spite of my involvement in left-wing organisations and events and passion for Russian literature and French cinema and Gypsy music, I still longed for the Big Country. And in this I include Canada, with its calm, multicultural soul, and Mexico, its wild opposite. The States, caught between the ice and the heat, the North and the South, the prosperity and poverty, is a land of such complex excess, no artist, no matter how humble, can help but be seduced by it. Journalism, the arts, theatre, architecture, fashion, philosophy – everything, at its best, is the best anyone can do. Europe is limited by memories of its romanticised past. Asia

No Way Back Where

qpmuby

and Australia are caught in copy-cat mode. Africa and South America are after different things altogether. The US of A, for all its great failures, is absolute in its successes. Having graduated in English Literature just before the Brighton times, I came to realise American prose, poetry and plays spoke to me the truest. I wanted to fly and touch the land they had risen out of. But it was not to be. I did not yet have a British passport then, and when the woman who had arranged my visa became a widow and got caught up in family litigation, my chance of making it over there was lost. I was heartbroken. I had already quit my job, and had nothing but time and money on my hands. Time and endless opportunities to kill it drinking. The boozing itself was fun enough. It was the aftermaths that hurt. The lost property, the meaningless fights, the never-remembered conversations. At some point, my body got wise. Following months of being able to ingest endless amounts of alcohol, I suddenly couldn’t handle more than half a pint. Something had burnt out in me. Some anger. I sobered up, got another job, went back to writing. All along though, I was still seeing America in my dreams. It was permanently there, in the writers I was trying to emulate, the music I was listening to, the films I was watching in what spare moments I had. The vision of America I grew up with will haunt me forever. But it’s a good haunting. I don’t know if I will ever get to make that trip across the Big Pond. It doesn’t seem important any more. What counts now is the passion the place generates. The potential. Sam Shepard said about Dylan, its greatest oracle, that he always “played for big stakes�. And whatever you think that means, whether bull or brilliance, it is a seductive notion. The lack of borders. Lack of language barriers. Lack of endless in-fighting. A childlike ideal the Old Continent could learn a lot from. In memory of Norman Mailer, America’s long-lost man-child

qpmuby UR .LO %7 PHW %HOVL]H 5RDG /RQGRQ 1:

EXUQ

3DUN

qpmuby

‡ 52=/,&=(1,$ 32'$7.2:( VHOI HPSOR\HG &,6

‡ =:527< 32'$7.8 ‡ 3HâQD NVLÄ‹JRZRÄ&#x;Ă˝ 9$7 3D\UROO VSyĂĄNL /WG

‡ %(1(),7< ‡ ((& 5HVLGHQFH 3HUPLW UH]\GHQWXUD

‡ 2'=<6. 'à 8*�:

) 7 $ 'OD 7ZRMHJR EH]SLHF]HĔVWZD 3ROWD[ QDOHĪ\ GR )HGHUDWLRQ RI 7D[ $GYLVHUV

f f f _^[cP g R^ dZ

' #$ '"' "(&

Anna Wendzikowska

N

W imię poprawności politycznej ienawidzę poprawności politycznej! Jestem przekonana, şe godzi ona w naszą artystyczną wolność i w wolność słowa jako taką. Jest niemal tak okropna jak komunistyczna cenzura, bo ogranicza prawo jednostki do swobodnego wypowiadania się. Kto w dzisiejszych czasach da się ponieść fali poetyckiego uniesienia, kto będzie dyskutował na trudne tematy, kto wygłaszał niepopularne sądy, kiedy trzeba się na kaşdym kroku gryźć w język, bo za naszymi plecami czyha – poprawność polityczna? Czeka na jeden fałszywy ruch, by rzucić się nam do gardeł i wybić z głowy to, czego myśleć i mówić się nie godzi. Niedługo nasze wypowiedzi będą zunifikowane. Będziemy myśleć tyle, ile nam będzie wolno. „Wywrotowe� poglądy zostaną nam wybite z głów nie przez Wielkiego Brata czy jakiegoś krwawego dyktatora z długą brodą. To poprawność polityczna zbierze krwawe şniwo. Te moje katastroficzne myśli pojawiły za sprawą kilku incydentów ostatnich dni. Zblişające się święta wywołały burzę protestów i falę rozmów o tym, dlaczego tak hucznie obchodzimy Boşe Narodzenie. Brytyjczycy zdają się sądzić, şe fetowanie chrześcijańskiego święta (zwłaszcza zaś dawanie z tej okazji dni wolnych od pracy) jest nie do przyjęcia w kraju, gdzie tak wielu jest wyznawców innych religii. Nawołują więc do obnişenia statusu Boşego Narodzenia, zrównania go ze świętami innych wyznań. Czegoś tu nie rozumiem. Wielka Brytania jest przecieş krajem historycznie chrześcijańskim i choć teraz

wielu obywateli deklaruje ateizm to jednak tradycje religijne, takie jak Ĺ›wiÄ™ta, sÄ… kultywowane przez wiÄ™kszość. SkÄ…d pomysĹ‚, Ĺźeby tÄ™ tradycjÄ™ nagle naginać czy wrÄ™cz niszczyć na rzecz muzuĹ‚manĂłw, ĹźydĂłw, prawosĹ‚awnych czy kogo tam jeszcze tylko dlatego, Ĺźe stanowiÄ… oni x procent ludnoĹ›ci tego kraju. Ostatecznie sÄ… oni w Wielkiej Brytanii gośćmi. Nie powinni wiÄ™c obraĹźać siÄ™ na ChoinkÄ™ czy fukać na dekoracje Ĺ›wiÄ…teczne. Kilka dni temu daĹ‚am ogĹ‚oszenie na jednym z angielskich portali. SzukaĹ‚am operatora kamery. Nie ukrywam, Ĺźe szukaĹ‚am Polaka, dlatego daĹ‚am ogĹ‚oszenie po polsku. Po kilku dniach dostaĹ‚am maila od tegoĹź portalu z informacjÄ…, Ĺźe moje ogĹ‚oszenie zostaĹ‚o usuniÄ™te. Dlaczego? Ano dlatego, Ĺźe Ĺ‚amie prawo o rĂłwnouprawnieniu rasowym. WedĹ‚ug tego prawa nie moĹźna zamieszczać ogĹ‚oszeĹ„ w obcym jÄ™zyku. Powinnam dać szansÄ™ odpowiedzi na moje ogĹ‚oszenie wszystkim, nie tylko Polakom. Nikogo najwyraĹşniej nie obchodzi to, Ĺźe ja wĹ‚aĹ›nie Polaka potrzebujÄ™. WedĹ‚ug prawa bowiem mogÄ™ CHCIEĆ tylko i wyĹ‚Ä…cznie Polaka, Niemca czy Francuza, ale nie wolno mi tego napisać w ogĹ‚oszeniu. Bo to byĹ‚aby dyskryminacja. Cóş za hipokryzja! A wszystko to w imiÄ™ poprawnoĹ›ci politycznej‌ IroniÄ… losu jest, Ĺźe kilka tygodni wczeĹ›niej daĹ‚am podobne w treĹ›ci ogĹ‚oszenie. Z tÄ™ róşnicÄ…, Ĺźe po angielsku. DostaĹ‚am ponad 100 odpowiedzi, wiÄ™kszość od AnglikĂłw, ktĂłrzy mnie zapewniali, Ĺźe choć nie znajÄ… polskiego (w ogĹ‚oszeniu to byĹ‚ warunek) to: a) majÄ… zdolnoĹ›ci jÄ™zykowe; b) teĹź sÄ… dobrymi operatoram; c) sÄ… miĹ‚ymi ludĹşmi i na pewno bÄ™dzie mi siÄ™ z nimi dobrze pracowaĹ‚o. DostaĹ‚am teĹź kilka rad, Ĺźeby zatrudnić angielskiego operatora i do tego tĹ‚umacza‌ I myĹ›lÄ™ sobie, Ĺźe jeĹ›li siÄ™ w porÄ™ nie opamiÄ™tamy to skoĹ„czymy jak Amerykanie. ZbliĹźamy siÄ™ do tego modelu niebezpiecznie. Kiedy niedawno w programie „Gwiazdy taĹ„czÄ… na lodzieâ€? pewna piosenkarka skomentowaĹ‚a wystÄ™p mĹ‚odej aktorki sĹ‚owami „byĹ‚o bardzo sexy, jestem pod wraĹźeniem, mimo Ĺźe z mojÄ… orientacjÄ… jest wszystko w porzÄ…dkuâ€? Ĺ›rodowiska gejowskie byĹ‚y wzburzone. Artystka musiaĹ‚a przepraszać za coĹ›, co nie byĹ‚o jej intencjÄ…. Z drugiej strony tak dĹ‚ugo jak nie popadamy w obsesjÄ™ z powodu Murzynka Bambo Juliana Tuwima myĹ›lÄ™ sobie, Ĺźe z naszym krajem jest jeszcze wszystko ok. Przynajmniej pod tym wzglÄ™dem‌


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

NASZE HISTORIE 23

Polska ścieżka Tuesday

T

Uczyli nas za to ekonomii i ścisłych przedmiotów. I oczywiście po angielsku, chociaż jego poziom był kiepski, tylko taki, żeby przekazać nam te ekonomiczno-matematyczne fakty.

Elżbieta Sobolewska e.sobolewska@nowyczas.co.uk

ata Tuesday przyjechał do Polski chyba w roku 1974, studiował w Krakowie na AGH, a mama w Warszawie, architekturę krajobrazu. Jej brat był hippisem. Przyjaźnił się z moim przyszłym tatą. Kiedyś zaprosił go do domu i tak się poznali. Urodziłam się w 1981 roku. Mama brała mnie pod pachę i szłyśmy na uczelnię. Moja siostra ma imię Asha czyli nadzieja, a ja Tul’si. Jest to hinduska nazwa rośliny, podobnej do bazylii, ale nie podoba mi się, bo nie umiem go wymówić tak jak trzeba. Dlatego wszyscy mówią na mnie...Tuesday. Jak w piosence z lat 60, śpiewali ją Rolling Stonesi – „Ruby Tuesday”. Kiedy przyjeżdżam w lecie na Ochotę, do babci, czuję tam swoje dzieciństwo. Jednak nie lubię Warszawy. Zawsze uważałam, że jest brzydka, bo jest szara. Teraz jest jeszcze gorsza, kiedy robi się kolorowa, te reklamy w tych wciąż brzydkich murach... Już chyba wolałam te szare klocki. Z Polski wyjechaliśmy do Niemiec. Potem przeprowadziliśmy się do Indii.

Pokłóciłam się ze swoim chłopakiem. On nie może zrozumieć, że ja chcę do naszych dzieci, kiedy je będziemy mieli, mówić po polsku, przecież to mój język! Mam cały czas mówić do nich po francusku? Przecież to absurd. Włożyłam sari i poszłam do kolejnej szkoły. Zrobiłam maturę, potem wróciłam do Niemiec i zrobiłam jeszcze jedną maturę, bo tej z Indii nie chciano uznać. A poziom nauczania w tej mojej hinduskiej szkole był daleko wyższy, niż w szkole niemieckiej. Był mniejszy wybór przedmiotów, nie uczyli nas historii czy geografii, uważali, że te przedmioty są nieistotne.

Bardzo mało znam hinduski, z babcią mówię rękami i nogami. Lubię ten kraj, ale interesuję się nim z punktu widzenia typowego Europejczyka, z lekko sentymentalnym nalotem. Nie szukam tam swoich korzeni. Tata w ogóle nam ich nie przekazał, tyle podróżował… Nie przywiązuje większej wagi do religii, czasem tylko coś się w nim odzywa.

Przyjechałam do Londynu na studia – anglistyka i francuski. Potem przez rok mieszkałam we Francji. Kiedy studiowałam, nie miałam z językiem polskim do czynienia. I któregoś dnia jedna z moich opiekunek na roku, która mnie dobrze znała, powiedziała, że powinnam przeczytać Gombrowicza, że to coś dla mnie. Kiedy miałam ten rok wolności we Francji, to się za Gombrowicza wzięłam. I okazało się, że to jest coś, na co czekałam całe życie! To jest pisarz, który ma w sobie wszystko, czego poszukuję w literaturze. Humor, zabawa językiem, sposób widzenia świata. Zaczęłam od „Ferdydurke”, w jednej ręce po polsku, w drugiej po francusku. Teraz czytam dramaty. Z Gombrowiczem mam tak jak w życiu, najpierw się zakochałam, a dopiero teraz go poznaję. Przez Gombrowicza zresztą to wszystko. Robię doktorat z literatury polskiej na University College London [School of Slavonic and East European Studies – przyp.red.]. Samą siebie i innych chciałabym uczyć polskiej kultury, literatury, pokazać że Polska nie jest jakąś wyspą oddzieloną od Europy czy reszty świata. Nie mam wielkich szans zrealizowania tego swojego planu, przynajmniej w Wielkiej Brytanii nie ma

na uczelniach miejsca dla doktorantów tak wąsko wyspecjalizowanych. Może odnajdę się we Francji albo w USA, ale na razie o tym nie myślę. Mam jeszcze kilka lat studiów przed sobą, a zresztą może zostanę matką i będę po prostu bardzo szczęśliwa... Mieszkam z dwoma Niemcami, w domu mówimy po niemiecku. To co lubię w Niemcach, to ich podejście do życia, są naprawdę down to earth, liczy się jakość, a nie ilość. Buty mają być solidne i wygodne, a nie jakoś głupio ładne, błyszczące – to taka moja przenośnia niemieckości. Nawet śmieci – sortowałam je od dziecka, to dla mnie odruch, tutaj to się dopiero zaczyna. No i umiejętność krytycznej oceny przeszłości. Anglicy też powinni spojrzeć wstecz, chociażby na kolonizację, a II wojna światowa? Przecież też mają swoją część winy... Na razie studiuję part time, ale uczę się full time bo mam mnóstwo z polskiej literatury do nadrobienia. Uczę się również historii Polski, po raz pierwszy. Jest fascynująca. A przede wszystkim uczę się polskich słówek, tak jak kiedyś uczyłam się francuskich. Mam wrażenie, że to absurd, że swojego pierwszego języka uczę się ze słówek. Mam jeszcze tyle do odkrycia...


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

24 KULTURA

Festiwal Pif-Paf – dwie odsłony FOTOGRAFIE

K. MACUDZIŃSKA

Minuta dla Jana K. Zenon Laskowik z kabaretu Tey, popełnił przed laty taką zapowiedź: „Teraz wystąpi Jan Kaczmarek. Prosimy nie regulować odbiorników, ten pan naprawdę tak wygląda.” JAN KACZMAREK miał 62 lata. Zmarł w środę, 14 listopada, we Wrocławiu. Niegdyś, obok Andrzeja Waligórskiego, spiritus movens kabaretu Elita. Współtwórca Studia 202, odtwórca roli pacjenta w cyklu skeczy Ewy Moszumańskiej „Z pamiętnika młodej lekarki”. Kiedy zaczął chorować, zastąpił go Stanisław Szelc. Kaczmarek od lat zmagał się z chorobą Parkinsona. Był satyrykiem, pisał felietony i teksty piosenek. Najbardziej znane z nich to: „Kurna chata”, „Zerowy bilans czyli pero, pero”, „Czego się boisz głupia”, „Ballada o mleczarzu” czy „Do serca przytul psa”. Współpracował z Polskim Radiem: „Ilustrowany Tygodnik Rozrywkowy”, magazyn „60 minut na godzinę”, „Zsyp”. IRA LEVIN, autor bestsellerów „Dziecko Rosemary” i „Chłopcy z Brazylii”, zmarł na atak serca w poniedziałek, 12 listopada. Miał 78 lat. Kiedy Polański przeniósł na ekran powieść o narodzinach diabła, Hollywood zainteresowało się jego twórczością. Dopiero po latach wyparł go z rynku filmowanych thrillerów Stephen King. Nakręcono więc „Chłopców z Brazylii”, którzy w wersji filmowej nazywali się „Synami III Rzeszy” z Gregory Peckiem, Jamesem Masonem i Laurence Olivierem, oraz jego mniej znane powieści. Na ich podstawie powstały filmy: „Żony ze Stepford”, „Sliver” oraz „Pocałunek przed śmiercią”. Ira Levin jest również autorem sztuki „Deathtrap”, którą wyreżyserował Sydney Lumet. Ojciec pisarza miał nadzieję, że syn pójdzie w jego ślady i przejmie rodzinny interes zabawkarski. Jednak to literatura była głównym źródłem zainteresowań nastoletniego Iry. Na ostatnim roku studiów na Uniwersytecie Nowojorskim zdobył drugą nagrodę w sponsorowanym przez NBC konkursie na scenariusz. To był początek jego kariery. Zanim jednak napisał swoją pierwszą powieść, pracował dla telewizji. A za swój debiut otrzymał nagrodę Edgara Allana Poe. Dopiero po 14 latach od debiutu wydał swoje drugie, a zarazem najsłynniejsze dzieło – „Dziecko Rosemary”.

„Londyn jest dla fotografa jak wieczny korowód karnawału – zawsze dzieje się coś ciekawego, jeżeli tylko chce się to zobaczyć lub do tego dotrzeć” – twierdzi Filip Egiersztoff uczestnik wystawy fotograficznej, która odbyła się przy okazji Pif-Pafu w kinie Vue na Shepherd’s Bush. Pojawiły się prace studyjne, ale także „fotografia uliczna”, jak określa swoje prace Magda Gałka, która o sztuce fotografii mówi pięknym językiem wyobraźni i pasji: „Fotografia była przez wiele lat czymś, co dawało mi sens życia […]. Postrzegałam świat przez pryzmat obiektywu, jakby rzeczywistość miała wartość dopiero wtedy, jeśli warta była skadrowania jej w mały prostokąt klatki filmu”. Jednocześnie podkreśla jak dużo poświęceń wymaga ten zawód, jak mocno uzależnia i jak potrafi być niewdzięczny. „Czasami przeliczam mój sprzęt na pieniądze i obliczam na ile lat podróżowania mogłyby mi one starczyć. Wychodzi na to, że za cały mój sprzęt mogłabym objechać świat dookoła. […] Czasami marzę, że coś pozwoli mi się z tego uwolnić... uwolnić od fotografii lub odkryć jakiś jej nieznany dotąd wymiar.” Pasja, którą kierują się uczestnicy wystawy odzwierciedla się w ich pracach. Wybrane przez autorów fotografie nie tylko odpowiadają na pytanie „dlaczego tu jestem”, ale także stawiają wiele innych. Pytają o tożsamość, o własne miejsce, skupiają się na człowieku, który jest jednocześnie aktorem i widzem własnego doświadczania codzienności. „Myślę, że fotografia reportażowa jest typem fotografii, który najbardziej mi odpowiada. Może to zaskakujące dla wielu, ale smutny szorstki reportaż – przedstawiający biedę, tragedię, wyzysk człowieka i szare aspekty życia oddziałuje na mnie najbardziej” – stwierdza Marek Chilicki.

N

KRZYSZTOF ANDRZEJEWSKI/NowyCzas

FILM Pojawiły się kultowe i nieśmiertelne: „Seksmisja” Juliusza Machulskiego, „Miś” Stanisława Barei i „Rejs” Marka Piwowskiego oraz m.in. dwa obrazy Leszczyńskiego, etiudy filmowe studentów Łódzkiej Szkoły Filmowej i London Film Academy. Tytuł „Sexmission” wywołał wielkie zainteresowanie wśród nie-polskich znajomych jednej z uczestniczek festiwalu: – Udało mi się namówić Ly, żeby ze mną poszedł. Zachwycił się polskim poczuciem humoru oraz naturalnie kreacją Jerzego Stuhra. Powiedział: – Próbowałem oglądać ten film po polsku, w nim nie tylko chodzi o śmieszne teksty, ale o to, jak zostały zagrane. Chyba największym zaskoczeniem festiwalu były „Teczki” Roberta Wista. Pokazano nam je w wersji reżyserskiej i był to zabieg wielce ryzykowny, bowiem jak się od reżysera filmu dowiedzieliśmy, doskonale zda-

wał sobie sprawę z syndromu telenoweli, który toczy „Teczki” przez pierwsze pół godziny. Miłość, tajemnica, samobójstwo. Kiedy niesmak i niedowierzanie, że jest tak głupio, sięgają zenitu, dostajemy scenariuszem po głowie. Historia przybiera kompletnie nieoczekiwany obrót, nagle inteligentnieje i wciąga widza aż do ostatniego klapsa. Wielkie zaskoczenie. To, co stanowiło najmocniejszą stronę tego festiwalu, to jego różnorodność, szczególnie filmowa. Organizatorzy postawili na jakość, a nie na ilość i słusznie. Obok siebie, tego samego dnia mogliśmy zobaczyć „Siekierezadę”, z jej gęstą zimową atmosferą swojskich Bieszczadów, potem współczesne „In the name...” i znowu kontrast – „Teczki” z sensacyjnym scenariuszem, którego spiskowa teoria zakorzeniona jest w naszej gazetowej rzeczywistości. Między filmami toczyły się dyskusje. O niezależności twórcy i jej wpły-

wie na kreatywność, o niepodległej Polsce i naszym, emigracyjnym do niej podejściu. Chociaż baliśmy się, czy nie spotkamy się w zbyt wąskim gronie, nasze obawy nie znalazły na szczęście potwierdzenia. Ścierały się odmienne opinie i różne sposoby widzenia wolności, zwłaszcza tej artystycznej. Bo przecież nie o to chodzi, żeby nie szukać pieniędzy na realizację swojej wizji, czy później efektu swej pracy nie promować, lecz by znaleźć taki sposób jej realizacji, by nie zgubić pierwotnego przesłania, zachować pełnię niezależnej myśli. Beata Hughes i jej przyjaciele z Instytutu Myśli Niezdefiniowanej zapowiadają powtórkę z rozrywki. Będą kolejne Pif-Pafy i cykliczne spotkania z filmem i dyskusją. Być może wreszcie będziemy więc mieli Dyskusyjny Klub Filmowy. Te dwadzieścia osób, które rozmawiało w Vue z pewnością „wykupi” karty członkowskie. (jd, es)

Język – nasz najsilniejszy mięsień owa powieść Olgi Tokarczuk „Bieguni” jest kolejną, która mówi o miejscu, czasie i przestrzeni. Autorka zajmuje się pęknięciami harmonii w Kosmosie, by ku przerażeniu czytelnika stwierdzić, że żadnej harmonii nie było, a otaczający nas chaos rządzi się straszliwymi, a swoimi, prawami. Jednakowymi dla każdego. Istnieje jeden sposób na uratowanie się od szaleństwa – podróż, nieustający ruch, krwioobieg świata. Samoloty i pociągi, hotele i recepcje, pielgrzymi-tułacze w niepewnej drodze, od celu do celu. W książce Tokarczuk najważniejszy jest życiodajny obieg ciała ludzkiego – mikrokosmos i życiodajny obieg ruchu ludzkiego – makrokosmos. Układ nerwowy ciała, a także tkanki, mięśnie, układ kostny, zwyrodnienia utrwalone na wieki w formalinie czy wzmocnione silikonem na „dłuższe zawsze” niż nasze życie. O szczęśliwe wątroby i nerki,

„Bieguni – odłam prawosławnych starowierców. Odrzucali hierarchię kościelną, wierzyli, że świat jest przesiąknięty złem. Uważali, że zło ma największą moc, gdy człowiek stanie w miejscu. Jedynym sposobem ratunku przed złem jest podróż, ruch”. serca i jelita zalane substancjami zbawiennymi, które są w stanie przetrwać wybuchy wulkanów oraz kataklizmy innej maści. Układ nerwowy globu, gdzie ludzie-neurony kanalikami podróżnymi przenoszą

własne doświadczenie świata. Ludzie zagubieni w swoim czasie, zamknięci w przestrzeni osobistej zauważają nagle pęknięcia tej plecionej materii i nie są w stanie się z tym pogodzić, wymknięcie się spod kontroli pozornej, wprawia człowieka w stan nerwowego niepokoju, którego nie da się ugasić. Muszą wprawiać swe ciała w ruch, by zapobiec złu. Powieść Olgi Tokarczuk stawia wiele pytań, na które każdy pielgrzym musi dać sobie swoją własną odpowiedź, ponieważ każdy ma swoją filozofię podróżną. Pielgrzymi stykają się bowiem jedynie w wielkich aortach zbiorczych – portach lotniczych, poczekalniach i obejmują się pozornie obojętnym spojrzeniem, by ten wzrok w sobie i swojej podróży zapisać. Tak powstaje psychologia podróżna. Proza Tokarczuk jest bardzo osobista i przez prywatność wypowiedzi staje się uniwersalnie kobieca i sensualna. Spostrzeżenia pisarki,

podróżniczki, obserwatorki są niezwykle trafne i wyjątkowe w oryginalności i poetyckości ujęcia. Wraz z pielgrzymką przemyślnie skonstruowanej sieci akcji, odbywa się wędrówkę w sobie i we wszystkie strony świata – torem tuneli powietrznych, kanalikami żywej materii. Wewnątrz i na zewnątrz, najdalej jak się da, poza zasięgiem. Olga Tokarczuk jest uznawana za jedną z najbardziej interesujących współczesnych polskich pisarek. Autorka docenionych przez krytykę powieści: „Prawiek i inne czasy”, „Dom dzienny, dom nocny”, „Ostatnie historie”. Laureatka wielu prestiżowych nagród, m.in. Nagrody Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, Nagrody Fundacji im. Kościelskich, trzykrotnie nagradzana przez uczestników plebiscytu „Komu Nike”. W tym roku została nominowana do Literackiej Nagrody Nobla.

Justyna Daniluk


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

CO SIĘ DZIEJE 25

Joseph Conrad na ekranie BFI Southbank, Belvedere Road, South Bank, SE1 8XT Victory: An Island Tale Dramat, 1940 r. reż. John Cromwell. 16 listopada, godz. 18.10 17 listopada, godz. 15.50 Outcast of the Islands Dramat, 1952 r. reż. Carol Reed 19 listopada, godz. 20.45 Into the Wild Dramat, 2007r. reż. Sean Penn Notting Hill Coronet 103 Notting Hill Gate, NW11 3LB 19 listopada, godz. 14:30 17:30 20:30 Opowieść o chłopaku pochodzącym z zamożnej amerykańskiej rodziny, który wkrótce po skończeniu studiów zrywa ze swoim dotychczasowym życiem. Zmienia nazwisko, rozdaje swoje pieniądze na cele charytatywne, pozbywa się większości rzeczy osobistych i rusza w podróż autostopem po Ameryce. Jego zwłoki odnajdują myśliwi na Alasce. Brick Lane Odeon Covent Garden 16-21 listopada, godz.: 14:00 16:30 19:00 21:30 Adaptacja książki Moniki Ali, która w 2003 roku wywołała protesty wśród bangladeskiej społeczności Wielkiej Brytanii. Opowieść o kobiecie z Bangladeszu, która przybywa do Londynu, gdzie ma wyjść za mąż za nieznanego sobie mężczyznę. Bohaterka z trudem radzi sobie w nowej rzeczywistości. American Gangster Sens, 2007 r. reż. Ridley Scott Odeon Marble Arch 16-21 listopada, godz.: 13:25 16:55 20:25 W latach 70. ubiegłego wieku detektyw Richie Roberts prowadzi śledztwo w sprawie szmuglowania heroiny do USA w hełmach żołnierzy zabitych w Wietnamie. Śledztwo prowadzi go do magnata heroinowego z Harlemu, Franka Lucasa.

Muzyka London Jazz Fesival Remembering Louis Armstrong Jazz Cafe w POSK-u 17 listopada, godz. 20.30 Wstęp: £5 Nick Smart Trio – trębacz Nick Smart współtworzył The James Taylor Quartet, grupę uznawaną na świecie za jeden z filarów acid jazzu.

dniu wydania gazety zespół ma się jednak dobrze, chociaż do 8 grudnia już niedaleko. Tak czy siak pozostaną Strachy na Lachy, które narodziły się pięć lat temu. Aisling – tradycyjne pieśni irlandzkie 18 listopada, godz. 18.00-20.00 McGovern Tavern, 147 Cricklewood Broadway, NW2 3HY Wstęp wolny! W tawernie na Cricklewood spotykają się przede wszystkim muzycy-amatorzy, którzy przynoszą własne instrumenty i grają tradycyjne pieśni i melodie Irlandii. Każdy kto je zna może wziąć w tej sesji udział. Gypsy Jazz Jam 20 listopada, godz. 19.00 Le QuecumBar, 42-44 Battersea High Street, SW11 Wstęp wolny! Dima Murath na skrzypce i fortepian 16 listopada, godz. 18.30 National Portrait Gallery, St Martin's Place, WC2H 0HE Wstęp wolny!

Guy Bourdin – moda w fotografii Victoria House, Bloomsbury Square, WC1A 2EB Wt-sb 11.00-17.00 Guy Bourdin swoje zdjęcia po raz pierwszy pokazał w Paryżu w 1952 r. a wstęp do katalogu napisał sam Man Ray. W 1954 r. Bourdin rozpoczął pracę dla francuskiego magazynu mody „Vougue”. Zainspirowany surrealizmem, a szczególnie pracami Man Raya, odrzucał opisową rolę fotografii. Pracując dla „Vougue” zrezygnował z czysto komercyjnej, ułatwiającej sprzedaż produktu fotografii na rzecz artystycznej: niepokojącej, surrealistycznej.

Teatr

Opera: Carmen 23 listopada, godz.19.30 London Coliseum, St Martin's Lane,WC2N 4ES Wstęp: £10-£75

Teatr SYRENA

Teatr POSK-u – 240 King Street, London W6 0RF

SMOK WAWELSKI

Wystawy

Klub Orła Białego 211 Balham High Road, SW17 7BQ

Entropy Współczesna Rumunia w fotografii Tudor Prisacariu The Romanian Cultural Centre, 54-62 Regent Street, W1B 5RE Wstęp wolny! Kolekcja Paula Mellon Royal Academy Piccadilly, W1J 0BD Codziennie, 10.00-18.00, w pt. Do 22.00 Wstęp: £8 1 lutego 1999 roku zmarł milioner Paul Mellon. Należał do ludzi niewiarygodnie hojnych. Przez całe życie był człowiekiem pasji: kochał sztukę, książki i konie. Kiedy w połowie lutego br. otworzono jego testament okazało się, że na prezenty przeznaczył 450 milionów dolarów i liczne dzieła sztuki. W akademii zgromadzono dzieła najwybitniejszych brytyjskich artystów, które do niego należały: George Fennel Robson, John Constable, William Turner, Samuel Palmer, William Blake, Richard Dadd, Thomsa Gainsborough, Joseph Wright. Walter Sickert: The Camden Town Nudes

Adaptacja i re¿yseria: Sebastian Palka

Smok Wawelski reż. Sebastian Palka Sobota 17, 24 listopada – godz. 16 Teatr Syrena w POSK-u 18,Cena25godz. 17Niedziela i 24 listopada, 16.00– godz. 15 grudnia biletów £8 i £7 Wstęp: £7, £8 Zamawianie biletów w kasie Teatru od 5 listopada w godz. 19.00–21.00 Tel: 020 8741 1887 lub 020 8741 0398 Bilety można kupić w kasie POSK-u, lub pod nr tel. 02087411887, 02087410398

Wielki Mecz Artystów: Anglia – Polska 18 listopada, godz. 16.30 Selhurst Park Stadium, Crystal Palace Football Ground Whitehorse Lane, SE25 6PU Wstęp: £14 (rodzinny £28, 2+2 poniżej 14 lat) Bilety można kupić na stronie www.cpfc.co.uk, w kasach biletowych stadionu, info: www.reprezentacja.art.pl

Dla wycieczek zni¿ki i zwrot 50% kosztu transportu od POSK–u

Wieczór Hemarowski 18 listopada, godz. 17.00 Sala Teatralna Ogniska Polskiego 55 Princes Gate, Exhibition Rd, SW7 2PN Wstęp: £15, £12, rezerwacja pod nr tel.: 020 7589 4670 Stanisław Górka wystąpi w monodramie „Wieczny Tułacz” z tekstami Mariana Hemara. Przy fortepianie zasiądzie wieloletni akompaniator Wojciecha Młynarskiego – Jerzy Derfel. Po koncercie spotkanie z wykonawcami przy lampce wina. Casanova Lyric Hammersmith, King Street, W6 0QL Pn-sb, godz. 19.30 nd. 14.30 Wstęp: £13-£27 Casanowa nietypowo – w głównej roli

Pidżama Porno – koncert pożegnalny 18 listopada, godz. 19.00 Klub Scala, 275 Pentonville Rd. N1 9NL Bilety: £15 na www.ticketweb.co.uk i w punktach sprzedaży Bucha

Przedostatni koncert poznańskiej legendy, bo ostatni zagrają oczywiście na scenie swojego miasta. Wikipedia już Pidżamę uśmierciła, napisano: „Zespół zawiesił działalność 8 grudnia 2007 roku po urodzinowym koncercie w Poznaniu.” W

W1G 7LP Pn-sb, 10.00-18.00 Wstęp: £2 Eve Arnold należy do ścisłej czołówki klasyków fotografii. Na wystawie zaprezentowano jej zdjęcia, które zrobiła w Chinach w 1979 roku. Arnold jest fotodziennikarką, zdobywczynią nagrody Pulitzera. Zasłynęła m.in. fotografiami Marilyn Monroe, z którą się przyjaźniła.

Designed by ARCO – 07903 794 840

Film

Imprezy

Courtauld Institute, Somerset House, The Strand, WC2R 0RN Codziennie: 10.00-18.00 Wstęp: £5 Walter Sickert (1860-1942), artysta pochodzenia duńsko-holenderskiego, urodzony w Niemczech. Duży wpływ wywarło na niego malarstwo Degasa. Autorka kryminałów, Patricia Cornwell, utrzymuje, że Sickert był...Kubą Rozpruwaczem. Jej teza powstała na podstawie mizoginistycznych elementów w jego malarstwie.

wystąpiła kobieta. Buch zaprasza: High Definitions 17 listopada, godz. 22.00-6.00 Rhythm Factory 16-18 Whitechapel Rd. E1 Bilety: £7 (przedsprzedaż), £10 przed imprezą Techno, minimal i elektro, house i progressive. Gość – Dj 105L współtwórca kolektywów Mekkatech, Audioport. Współorganizował w polskich klubach imprezy poświęcone nowej elektronice. Kiedyś w klimacie punk teraz elektro, prezentuje muzykę o dużej dawce emocji nie zapominając o jamajskiej wibracji i punkowej zadziorności. 105 L wystąpi ok. 2.00 w nocy obok Jamesa Sterlinga Mossa, Dj Piranhy, Elfa oraz Mr. Eberharta.

Fotografie Eve Arnold – Chiny Asia House, 63 New Cavendish Street,

Mecz Polska – Belgia 17 listopada, godz. 19:30

Już wkrótce Cezary Pazura w Birmingham 27 listopada, godz. 20.00 Glee Club Hurst Street, B5 4DP £14 (przedsprzedaż), £16 w dniu występu dostępne na: www.ticketweb.co.uk oraz w wybranych sklepach

info: 07737 163 194, setlakpr@setlakpr.com Ewa Becla prezentuje: Piosenki Kabaretu Starszych Panów 8 grudnia, godz. 19.00 9 grudnia, godz. 16.00 Sala Teatralna w POSK-u Wstęp: £19, £16, £13 Bilety do kupienia w kasie POSK-u, w biurze Bogdan Travel przy Acton Town Piosenki Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego zaśpiewają: Magda Umer, Piotr Machalica i Zbigniew Zamachowski.

NOWY CZAS ROZDAJE BILETY 5 wejściówek na RENATĘ PRZEMYK 5 wejściówek na CEZAREGO PAZURĘ, 5 wejściówek na SMOKA WAWELSKIEGO Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC NAZWA IMPREZY (w zależności od tego, którą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej www.nowyczas.co.uk Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wyslania SMS to £1.50 + standardowa stawka operatora.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

Cytat tygodnia

Każdy ma swojego świętego lu rybaków skorzystało z możliwości rekompensaty i przekwalifikowania się. Dzisiaj połowy ryb z okolicznych wód są mniejsze, ale za to wzrasta połów owoców morza, szczególnie trąbików, czy małży. Spróbujmy dziś zarówno słodkowodnego pstrąga, jak i morskiego śledzia.

Mikołaj Hęciak redakcja@nowyczas.co.uk

iedługo coraz bliżej do Andrzejek. A to z racji dnia świetego Andrzeja. A już za pięć miesięcy przyjdzie czas na obchody dnia świętego Jerzego. A wcześniej jeszcze dzień świętego Patryka w marcu, a 1 Marca wypadnie jak co roku dzień świętego w Polsce mało popularnego, ale w Walii bardzo poważanego, bo patrona tego kraju – świętego Dawida. Tak to jednym niemal tchem wymieniliśmy wszystkich patronów krain na wyspach – od Anglii aż po Irlandię. A, że właśnie podróżujemy po gościnnych ziemiach Walii pozostańmy przy świętym Dawidzie. Ze świętymi jest tak, że ich wyjątkowa dobroć i heroiczność czynów z czasem obrasta coraz większymi i nieprawdopodobnymi legendami. Podobnie jest z patronem Walii, ale nie o legendach dziś nam wypadnie porozmawiać. Postać tego świętego jest bowiem związana ze wspominanym już wcześniej symbolem Walii, a mianowicie – porem. Otóż jak to każdemu narodowi częstokroć wypadało, Walijczycy co i raz musieli walczyć z różnymi najeźdźcami. W VII wieku walijski władca Cadwallon poprowadził swoich ludzi do zwycięstwa w imię świętego Dawida. Walijscy wojownicy dla odróżnienia od napastników mieli nosić jako znak rozpoznawczy właśnie pory, zebrane z pobliskich pól. I na pamiątkę tego wydarzenia, jak głosi tradycja, w dzień świętego Dawida noszono pory. Wspomina o tym sam William Shakespeare w swym dziele „Henryk V”. Oprócz legend i anegdot o świętych, czasami można znaleźć jakąś potrawę z nimi powiązaną. Takiej wzmianki wprawdzie nie znalazłem odnośnie świętego Dawida, ale wiadomo, że miał przydomek „Dewi Ddyfrwr”, czyli z angielskiego Waterman, nawiązujący do jego ścisłej diety o chlebie i wodzie. Nie dla każdego to wprawdzie wystarczające pożywienie, ale tam, gdzie woda, tam i ryby. Od wieków w Walii ryby cieszyły się popularnością. Słodkie wody rzeczne dostarczały pstrągów i łososi, a z kolei w przybrzeżnych wodach pławiły się krocie ryb morskich, z których śledzie i makrele były najpopularniejsze. Są takie zakątki Walii, które nadal urzekają swoją dziewiczością. Fauna i flora tych miejsc cieszy i oko i podniebienie, bo właśnie tam można złowić, czy wyhodować tzw. „organic products”, czyli produkty nieskażone chemicznie np. przez nawożenie. Niestety naturalne zasoby ryb w drugiej połowie XX wieku skurczyły się do takich rozmiarów, że potrzebna była interwencja rządu. Ponieważ rosło bezrobocie w tym sektorze, rząd uskutecznił projekt w którym wie-

N

Przepis ten jest szybki i prosty, choć dość niespotykany. Na 4 osoby potrzebujemy 4 filety z pstrąga, płatki owsiane w ilości wystarczającej do obtoczenia ryby, 150g boczku, 150g śmietany podwójnej, sól i pieprz do smaku. Na gorącej patelni podsmażamy boczek, by wytopić tłuszcz. Wyjmujemy go z patelni. Rybę doprawiamy do smaku solą i pieprzem, obtaczamy w płatkach owsianych i smażymy na pozostałym tłuszczu. Najpierw skórą do dołu, kilka minut, aż zobaczymy, że mięso ryby się ścina. Przekładamy na drugą stronę, na 1 minutę. Skóra powinna być chrupiąca sama z siebie i dodatkowo z płatków owsianych. Rybę zdejmujemy i pozostawiamy w ciepłym miejscu. Na patelnię przenosimy boczek i śmietanę. Pozwalamy śmietanie się zagęścić przez częściowe odparowanie. Podajemy natychmiast. Dobrze pasuje z gotowanymi ziemniakami i pieczonymi warzywami. Korzystając z gotowych filetów rybnych samo przygotowanie ryby i sosu nie powinno zająć więcej, niż 15-20 minut, zależnie od kuchennych warunków.

GRZEGORZ SCHETYNA

mówiąc praktycznie

Pstrąg z płatkami owsianymi

Wchodzisz na stadion, słyszysz ten ryk, gwizdek, jesteś w innym świecie. To oszałamiające. Uwielbiam to. A polityka jest jak sport. Tyle że budzisz się z nią i zasypiasz, jesteś w niej cały czas.

Piotr Szyszkowski

mANIA gotowania

26 CZAS NA RELAKS

Konrad Brodziński redakcja@nowyczas.co.uk

KOT

Nadziewane śledzie na gorąco Przepis ten przypomina nieco ten prezentowany podczas omawiania kuchni Anglii północnej. I choć obecnie śledzie nie są tak łatwo dostępne jak niegdyś, to jednak nadal są dobrą propozycją na smaczne i ekonomiczne danie. Na 4 osoby potrzebujemy 65g masła, 1 średnia cebulę, 50g świeżej bułki tartej z ciemnego chleba tostowego, 50g pokruszonych orzechów włoskich, 1 łyżka angielskiej musztardy, tarta skórka z 1 cytryny, 3 łyżki stołowe mieszanych ziół takich jak pietruszka, rozmaryn, tymianek i szczypiorek, sól i pieprz, 4 średnie śledzie około 275g każdy. Śledzie powinny być przygotowane bez głowy, kręgosłupa i ogona, możemy to przygotować sami lub wyszukać w sklepie już gotowe filety. Cebulę kroimy drobno i podsmażamy na odrobinie masła. Orzechy, bułkę tartą, skórkę cytrynową, zioła, sól i pieprz mieszamy razem z musztardą, dodajemy cebulę. Skórę śledzia nacinamy w kilku miejscach ukośnie. Rybę rozkładamy skórą do dołu i wykładamy farsz. Potem składamy na pół. Rozpuszczamy pozostałe masło na dużej patelni i na średnim ogniu smażymy śledzie około 10 minut obracając raz. Jeżeli trudnością będzie znalezienie śledzi można je zastąpić świeżą makrelą. Miłej kolacji i dobrego tygodnia.

W każdym języku, jak wiadomo, istnieją idiomy. Na przykład po polsku kupuje się kota w worku, zaś po angielsku kota się z worka wypuszcza: we let the cat out of the bag – przedwcześnie zdradzamy niespodziankę. A z kolei angielski kot w worku jest świnią: pig in a poke. Ale na dobrą sprawę całe połacie języka to wyrażenia idiomatyczne. Nie ma prostszego sprawdziana tej tezy, niż programy komputerowe, które obiecują nam automatyczne tłumaczenie tekstu. Co prawda w mojej wersji Microsoft Word tłumacza angielsko-polskiego nie znalazłem, ale zajrzałem do paru

innych języków europejskich i wbiłem kilka wyrażeń, które używa się na co dzień. A więc na przykład next door neighbours, czyli sąsiedzi z mieszkania czy domu obok. Komputer, w dosłownym tłumaczeniu: „następni sąsiedzi drzwi”. It’s getting late (robi się późno): „ono otrzymuje późno”. Could you give me a hand? (Możesz mi pomóc?): „Możesz mi podać rękę?”. I tak dalej. Ponadto języki operują skrótami, których znaczenie zależy od kontekstu. I put the book on the table: kładę książkę na stole, czy położyłem? Albo położyłam? She put the book on the table and opened it: co otworzyła, stół czy książkę? Głupie pytanie, ale dla komputera zagadka. Komputer będzie miał zaprogramowane, żeby zaimek ‘it’ kojarzyć z najbliższym rzeczownikiem. A więc: „Położyła książkę na stole i otworzyła go”. To wszystko jednakże nie zniechęca naukowców i przedsiębiorców, którzy liczą na to, że pewnego dnia komputery osiągną tego rodzaju sophistication, że będą mogły tłumaczyć poprawnie i odpowiedzialnie. Cały szereg więc organizacji pracuje nad Computer Assisted Translation, w skrócie CAT, czyli – tak się składa – kot. I jest to w tej chwili kot jak najbardziej w work’u – w stanie roboczym, jaki i w worku – bo nie wiadomo, jaki będzie wynik. Osobiście uważam, że jest szansa na pewien, ograniczony sukces. Literatury pięknej maszyna nigdy nie przetłumaczy. Ale pewne typowe teksty – kontrakty, biuletyny, ustawy – można przetłumaczyć fachowo, a następnie zachować w bazie danych. Kiedy przyjdzie do kolejnego dokumentu, komputer znajdzie w database tekst najbliższy nowemu, i posłuży się nim jako template, czyli szablonem. Będzie miał więc nie tylko tekst, ale i kontekst. Sądzę więc, że tędy droga. I pionierom tę drogę wyznaczającym mówię: Good luck to you. Albo, w wersji komputerowej: „dobre szczęście do was”.

Andrzej Lichota


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

CZAS NA RELAKS 27 łatwe

trudne

średnie

5 4 1 9 8 3

9

4 6 8

2 2 1 5 6 9 7 4 2 2 6 5 1 7 4 3

3

8

4

3 7 8 7 4 1

6

3

8

3

6 8

4

7

9

2 1 6 3

6

7 2 1 1 9

4 5

4

7

9

2 1 6 3

6

7 2 1 1

sudoku

6

9 4 5

Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.

krzyżówka

Rozwiązania sudoku z nr 45 łatwe

średnie

humor

Hasło krzyżówki z nr 45: Skąpy dwa razy traci.

horoskop tygodniowy BARAN W sprawach uczuciowych nie bądź podejrzliwy. Pozostaw ukochanej osobie więcej swobody. W przeciwnym razie czeka Cię niepewność i niepokój. Twoje wątpliwości miną, gdy partner zaproponuje Ci wspólną przyszłość. W pracy wyjątkowo miły nastrój. Odczujesz, że współpracownicy mają do ciebie zaufanie i że cieszysz się popularnością. BYK Zmieni się Twoja hierarchia wartości, poluźnisz narzuconą sobie dyscyplinę. Sukces w miłości zależeć będzie od tego, czy wygospodarujesz więcej czasu dla siebie. Jeśli zorientujesz się, że Twój związek oparty jest na nikłych podstawach, nie utrzymuj go za wszelką cenę. Jeśli wszystko jest dobrze, spodziewaj się sytuacji, które uatrakcyjnią Wasze życie. BLIŹNIĘTA Dobre psychiczne samopoczucie ułatwi Ci zauroczenie wybranej osoby wdziękiem, pięknym wnętrzem, głębokim intelektem. Uciekniesz od nudnych zajęć i zaczniesz robić coś, co sprawi Ci prawdziwą radość. Zwiększy się Twoja sfera wolności, także emocjonalnej. Przestaniesz obwiniać się za cudze błędy. RAK Jeżeli zastanawiasz się nad kupnem mieszkania to jest to idealny moment na podjęcie decyzji. Wypalą wszystkie Twoje pomysły zwłaszcza związane z nieruchomościami. Szczególnie intensywne i pracowite wydadzą się następne tygodnie. W tym tygodniu zafunduj sobie relaks i czas na przeczytanie dobrej książki. LEW Zaczniesz szukać oryginalnych rozwiązań w życiu zawodowym. Wyłamiesz się spod presji obowiązków. Dasz sobie trochę luzu, pozwolisz na odrobinę szaleństwa. Bez wyrzutów sumienia zajmiesz się trochę sobą. Rozszerzą się Twoje kontakty towarzyskie. Świadomie na spotkania wybieraj miejsca eleganckie i egzotyczne. PANNA W pracy i interesach zdarzyć się mogą niezwykłe okazje, które wzmocnia Twoją pozycje społeczną. Zwiększa się szanse na kontakty z dużymi organizacjami. Być może zmienisz pracę, jeżeli uznasz, że to przybliży Cię do osiągnięcia celu, do którego dążysz. Uciążliwe obowiązki powoli zaczną odchodzić na drugi plan.

WAGA Zaniedbujesz się. Ulubione stroje idą w odstawkę. Licz kalorie i znajdź czas na ćwiczenia. Zrób wszystko, aby utrzymać formę. W pracy powinieneś wykazać się samodyscypliną, bo pojawi sie propozycja, która kusić cię będzie dużym zyskiem. Rozważ, czy wszystkiemu podołasz. Kiedy juz klamka zapadnie, uważaj przy podpisywaniu dokumentów. SKORPION W sprawach uczuciowych nie bądź podejrzliwy. Pozostaw ukochanej osobie więcej swobody. W przeciwnym razie czeka Cię niepewność i niepokój. Twoje wątpliwości miną, gdy partner zaproponuje Ci wspólną przyszłość. W pracy wyjątkowo miły nastrój. Odczujesz, że współpracownicy mają do ciebie zaufanie i że cieszysz się popularnością. STRZELEC Nadjedzie czas twórczych zmian. Pod wpływem lektur o sztuce miłości zreformujesz kontakty intymne. Zwrócisz większa uwagę na piękno i harmonię swojego ciała. Siła Twojego miłosnego apetytu będzie ogromna. Pogłębią się Twoje dotychczasowe relacje partnerskie. Zacznie liczyć się lojalność, podzielenie wartości i wspólne zainteresowania. KOZIOROŻEC W miłości dużo szczęścia. Osoby wolne mogą nieoczekiwanie spotkać swoją drugą połówkę. Jedno jest pewne, nie grozi ci samotność. Koniecznie spróbuj odnaleźć wewnętrzną harmonię, bo pod koniec tygodnia czeka Cię wielkie przyśpieszenie. Urzeczywistnisz plany przygotowywane przez Ciebie od dłuższego czasu. WODNIK Twój potencjał intelektualny sięgnie szczytów. Możesz wyznaczać sobie najbardziej niedościgłe cele. Stworzyć coś nowego albo dokonać znaczącego odkrycia. Możesz zostać liderem jakiegoś dużego przedsięwzięcia albo otrzymać propozycję zasiadania w ważnych gremiach. W życiu osobistym czas korekt i zmian. RYBY W miłości nie musisz wszystkim sterować. Daj szansę bliskiej osobie. Niech i ona zatroszczy się o ciebie i wasz związek. Wyjdzie to na dobre tobie i otoczeniu. Samotne ryby przez osoby trzecie poznają druga połowę. Możliwa będzie miłość o dużej intensywności emocjonalnej i seksualnej, mająca głęboki i ważny wpływ na Twoje życie.

horoskop

trudne

absurd tygodnia Muzułmanka Bushra Noah od dziecka marzyła o tym, żeby zostać fryzjerką. W tym kierunku przebiegało jej szkolenie zawodowe. Skończyła odpowiednie kursy, uzyskała dyplomy uprawniające do wykonywania zawodu, nic więc nie stało na przeszkodzie zdobycia pracy w wymarzonym zawodzie. Odpowiedziała telefonicznie na stosowne ogłoszenie i ufna, że pracę dostanie udała się do zakładu fryzjerskiego. Podobno jedynym problemem dla właścicielki zakładu była chusta szczelnie zakrywająca głowę, a więc i fryzurę niedoszłej fryzjerki. Bushra z powodów religijnych nie chciała się zgodzić na rozwiązanie kompromisowe. Właścicielka utrzymywała, że fryzura pracownika zakładu jest ważnym elementem promocji świadczonych usług. Nie mogła też zrozumieć dlaczego pasja fryzjerska młodej dziewczyny nie dotyczy jej samej. A jeśli z powodów religijnych zakrywa swoją głowę, to tym samym zakryta głowa powinna być normą, a jej sztuczne upiększanie, jeśli nie grzechem, to przynajmniej niepotrzebną ekstrawagancją. Sprawa trafiła do Sądu Pracy.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

28 OGŁOSZENIA DROBNE

ABY ZAMIEŚCIĆ OGŁOSZENIE DROBNE w dziale dam pracę, szukam pracy, kupię, sprzedam mieszkanie, mieszkanie do wynajęcia, wyślij sms o treści: NC + treść ogłoszenia, (np. NC oddam kota...) na numer 87070 Otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CORRECT. Koszt ogłoszenia £1,50 (plus opłata operatora).

własną oddzielną łazienką. Ciepły, bezpieczny dom bez tłoku, Internet, TV. Northolt. £137/tydz. Tel 07949165820 Stoke Newington (2-ga strefa) Dwójka w umeblowanym mieszkaniu(duży livingroom) 5min. do stacji, 1min. przystanki autobusowe. £110/tydz. Rachunki wliczone. Tel. 07904546630. Hackney Central (2-ga strefa) dwuosobowy pokój w umeblowanym mieszkaniu. 2min. do stacji i sklepów. £55/os./tydz. Wszystkie rachunki wliczone. Tel. 07904546630. Tooting Broadway - Pokój 3-os., najchętniej dla dziewczyn. Mieszkanie w pełni wyposażone, blisko metro. Tel. 07742614350 West Acton. Duża, umeblowana jedynka do wynajęcia dla osoby niepalącej. 10 min. do Central Line, 10 min – supermarket. Czyste, schludne mieszkanie. Iwona, tel. 07747081353

Aby zamieścić ogłoszenie komercyjne skontaktuj się z Działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 Ogłoszenia komercyjne do 15 słów – £10 • do 30 słów – £15 W ramce, kolorowe do 15 słów – £15 • do 30 słów – £25

ZATRUDNIĘ Polish Quality Foods zatrudni hostessę na targi World Food Market na Excell, 21 i 22 listopada. Wymagana prezencja i dobry angielski. Preferowane uśmiechnięte, wysokie blondynki. Płatne £100 za dwa dni wystawy. Proszę o przesłanie zdjęcia oraz danych kontaktowych na info@polishqualityfoods.co.uk.

Northfields, W5. Duży, jasny pokój 2-osobowy, własna łazienka, umeblowany w czystym, zadbanym domu, spokojna okolica. 10 min. od Picadilly line oraz South West trains. Dostępny od 01-12-2007. £140/tydz. plus 2 tyg. depozytu. Tel. 07957472193

Szukam fryzjerki damsko-męskiej, dobre zarobki. Tel. 02083045508, Asia lub 07788193437 Waiter/Waitress required for busy Covent Garden rest: well presented. To apply please call: 02073795353 Potrzebni przedstawiciele handlowi w całej Wielkiej Brytanii. Znajomość języka ang. komunikatywna. Praca dla ludzi ambitnych. Tel. kontaktowy: Tomasz 07891806723 Fachowiec £100 – CIS / na cenę. Remonty, Strychy, Stal, Dobudówki, Łazienki, Kuchnie. Bez angielskiego. Narzędzia. CIS, Konto. Wyślij SMS: Imię, Wiek, Fach, nr tel. 07717706617 Potrzebny dekarz, cieśla i blacharz z własnymi narzędziami. Praca w zachodnim Londynie. Nie wymagana znajomość angielskiego. Tel. 07944963786 Elektryków z 16th edition NICEIC poszukujemy. Jeżeli nie posiadasz uprawnień mamy kurs. Więcej info: www.wilmowski.com Tel. 07738671579

SZUKAM PRACY Zaopiekuje się Twoim dzieckiem w moim domu na Neasden, gwarantuje smaczne posiłki, gry, zabawy oraz różnorodne atrakcje. Cena do uzgodnienia. Ania, tel. 07724919246 Młoda, ambitna, pracowita, angielski komunuikatywny. Z zawodu Artysta-Plastyk, podejmie pracę na cały etat w zawodzie (ozdoby, kartki okolicznościowe, akcesoria). Tel. 07912217123

MIESZKANIE do wynajęcia Stretham hill. Pokój dla pary w mieszkaniu z ogrodem. W pełni wyposażone. Internet, tv, telefon. Tel. 07727670830 Stoke Newington (2 strefa). Dwuosobowy pokój w umeblowanym mieszkaniu, duży living, tv. 5min. do stacji. 1min. sklepy. £110/tydz. Rachunki wliczone. Tel. 07904546630.

Muswell Hill. Dwójka w umeblowanym, czystym mieszkaniu dla pięciu osob. Internet, tv. 2min. przystanki autobusowe, 5min. Tesco. £105/tydz. Rachunki wliczone. Tel. 07904546630. Stockwell, wolne miejsce dla dziewczyny w pokoju 3-os. Mieszkanie w pełni wyposażone, blisko metro. Tel. 07742614350 Do wynajęcia duży pokój dla pary na West Ealing w domu z ogrodem. Dogodna lokalizacja, blisko sklepy, transport. £130/tydz. Tel. 07816599301 lub 07789302788 Dwie dziewczyny lub parę na pokój na poddaszu z własną, osobną łazienką. Internet, tv, dużo szaf, dom bez tłoku. Northolt. £137/tydz. Z rachyunkami. Tel. 07949165820 Enfield lub Canning Town pokój - dwójka £110 lub jako jedynka £85, jedynka £65-£75 i miejsce w dwójce £56/tydz., TV, ogród, net, pralka, rachunki wliczone. Tel. 07859030418 Duży, 2-osbowy pokój 2 strefa Kilburn Park/ Swiss Cottage. Komfort, tv/inter. Rachunki wliczone 130/tydz. Tel. 0797 6354 659 Stratford-wolne miejsce dla chłopaka w pokoju 3-osobowym. Dom w pełni wyposażony, blisko basen, metro. Tel. 07742614350 Manor House Pokój dla pary. Podłączony internet. Mieszkanie w pełni wyposażone, blisko metro. Tel. 07973621057 Miejsce w pokoju dla chłopaka. £65/tydz. plus rachunki, bez depozytu. Blisko stacji metra Acton Town. Tel. 07952552145

Stratford - pokój 3-os., najchętniej dla dziewczyn. Dom w pełni wyposażony, blisko basen, Tel. 07742614350 Miejsce w pokoju dla dziewczyny z oddzielną własną łazienką. Super warunki. Internet, TV, dużo szaf, ogród, bez tłoku. Northolt. £65/tydz. Tel. 07949165820 Ogromny, luksusowy pokój na poddaszu z

Muswell Hill. Dwie dwójki £105 i 95/tyg. Duża jedynka, £80 w umeblowanym czystym mieszkaniu. Rachunki wliczone. 5 min.Tesco. 2 min. przystanki autobusowe. Tel. 07904546630

MIESZKANIA szukam Pokój dla mężczyzny lub miejsce w pokoju, południowo – wschodni Londyn, cena do £65/tydz. Tel. 07947731242, Robert

SPRZEDAM Sprzedam kotka. Śliczny, mądry, dobrze wychowany. Ogrzeje w chłodne wieczory i wyłapie w domy myszy. Tel. 07958677615 2 bedroom flat na Northolt sprzedam, £169 950. Tel. 07931543597 Sprzedam Mercedesa E220, automat, 96 rok, 110 tys. Przebieg, £950. Tel. 07815819879 Sprzedam Audi A6 srebrne-benzyna przerobiony na gaz.96 tys.mil, pełna elektryka, radio+zmieniarka 6 CD. MOT i TAX ważny.Bardzo ładnie się prezentuje.Alufelgi Tel. 07749393877 Sprzedam atrakcyjne mieszkanie – 46m. Warszawa stara Saska Kępa w kamienicy. Telefon, balkon, bezpośrednio. Tel. 07704619119 lub +48 667694104

DZIAŁ OGŁOSZEŃ

0207 358 8406

JOB VACANCIES

BRICK LAYER Location: ESHER, SURREY. Hours: 45 HOUR WEEK, MONDAY - FRIDAY, BETWEEN 8AM AND 5.30PM. Wage: £135 PER DAY Work Pattern: Days Employer: Boyes Building Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: This is a temporary position for 2 weeks from 19.11.07 until 30.11.07. You must have a City and Guilds and experience. Your duties include setting out, laying block work, DPC, insulation and lintels. For information, English and Polish is spoken on site. How to apply: You can apply for this job by telephoning 07711 943135 and asking for Mr Kerry Boyes. POLISH CUSTOMER SERVICE ROLE Location: MANCHESTER Hours: Monday to Sunday, 08:00 - 22:00, working a 35 hour week Wage: £13,742 Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Employer: Office Angels Ltd Closing Date: 05/12/2007 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Be the first point of telephone contact for our Polish customers in order to deal with and action either a range of general banking. "Access customer details on the computer and match information given by the customer. "Action post, faxes, and e-mail correspondence where necessary. Hours Centre is open Monday to Sunday, 08:00 22:00, working a 35 hour week. Your actual working hours will be discussed at interview. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Jane Savage at Office Angels Ltd, 8 New Market, Manchester, Lancashire, M2 1WB, or to jayne.savage@oacallcentre.com. CUSTOMER SERVICE ADVISOR Location: MANCHESTER LANCASHIRE Hours: 35 PER WEEK MONDAY TO SUNDAY BETWEEN 8AM-8PM Wage: £12,000 PER ANNUM Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Employer: Hays Contact Centre Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be able to speak/write fluent in Polish and English. Must have a customer service background. Must have excellent communication skills. Duties will include dealing with customers as a first point of contact, dealing with customers over the telephone, working within targets and deadlines and services to customers and general administrative duties. Must be able to pass a strict credit check. Must have a checkable CV with no gaps over 3 months.

Will be aiming to provide the best possible service to customers. 10% profit share 15% pension fund/monthly cash incentive. You will be working for a helpline set up purely for Polish speaking customers. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0161 2362424 and asking for Kate Perkins.

CUSTOMER SUPPORT NEGOTIATOR Location: SWINDON, WILTSHIRE Hours: 40 HOURS PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY 8AM - 5PM Wage: £9.00 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Juventor Limited Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Experience in recruitment is essential. Knowledge of the Polish language is of an advantage. Will be dealing with customer queries, assisting them with solving problems and other duties as required. How to apply: You can apply for this job by telephoning 02476 644422 and asking for Mr Stattkus. DENTAL NURSE - BI-LINGUAL Location: BOSTON, Lincolnshire Hours: 40 over 5 days Wage: £6.00 per hour Work Pattern: Days Employer: Workforce Unlimited Closing Date: 30/11/2007 Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Based near Boston, Full time Dental Nurse required. Experience essential and candidates need to be fluent in English and Polish. Some administrative duties will be required and knowledge of computer software packages is required. CVs can be emailed to lynn@workforceunlimited.com. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01205 351196 and asking for Lyn Battram.

INTERPRETER (POLISH) Location: STIRLING, STIRLINGSHIRE Hours: 37.5 PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY, 9AM - 5.30PM. Wage: COMPETITIVE RATES OF PAY Work: PatternDays Employer: Global Voices Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY Description : Applicants must be able to speak fluent Polish. Will be working as an interpreter with individual clients. Wage will be negotiable National Minimum Wage assured. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0845 1301170 and asking for Luigi Koechlin or applications by email info@globalvoices.co.uk.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 16 listopada 2007

JOB VACANCIES INTERPRETERS NEEDED IN ALL LANGUAGES Location: WEST MIDLANDS Hours: DAYS Wage: £10 TO £15 PER HOUR Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Closing Date: 02/02/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Absolute Interpreting and Translations Ltd urgently requires interpreters in Albanian, Arabic, Cantonese, Bengali, BSL, Farsi, Gujarati, Polish, Czech, Slovak, Lithuanian, Romanian, Tamil, Korean, French, Kurdish, Punjabi, Pushto and all other languages. We pay £10 to £13.50 per hour plus your travel expense. No professional experience required as free training will be provided. Applicants MUST be fluent in their language combinations. How to apply: please Do not call us. Only send us your CV to enquiries@absoluteinterpreting.co.uk or mail us your CV to 284 Wellington Road, Handsworth, Birmingham, B20 2QL. GENERAL OPERATIVE/LABOURER Location: THIRSK, NORTH YORKSHIRE Hours: 5 DAYS PER WEEK Wage: £5.52 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: AGM Recruitment Closing Date: 01/01/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Polish language would be a benefit. Previous experience of a factory environment would be a bonus, but not essential, as full training will be given. Day to day duties will involve packing and pallet 152x160_STD_NowyCzas_4029.ai 08/08/2007 12:06:07

loading. Must have own transport if you live out of the local area due to location. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0164 2345139 ext 0 and asking for Grahame Warwick.

POLISH/ENGLISH LANGUAGE TUTOR Location: CATTERICK, RICHMOND, N YORKS Hours: AS AND WHEN REQUIRED MINIMUM OF 2 HOURS PER WEEK Wage: £10-£15 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: A1 Community works Limited Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: You should have excellent communication skills in both English and Polish, a flexible attitude to work, proven organisational/ administrative skills, an understanding of the needs and lives of adult learners and an open mind and a willingness to learn. You will develop and design courses of an appropriate level for the participating learners in Polish/English and English/Polish as required by A1 Community Works. You will be helping learners with any difficulties they are encountering with their studies, helping learners become more confident and talking to prospective learners about what the course will involve. Further information is available on the website, and you can also download an application pack by using www.a1communityworks.com How to apply: You can apply for this job by obtaining an application form from, and returning it to Anne Frizell at A1 Community works Limited, 16A High Street, Catterick Village, Catterick, North Yorkshire, DL10 7LJ, or to anne@a1communityworks.com.

OGŁOSZENIA DROBNE 29 USŁUGI Tłumacz. Tłumaczenia pisemne: dokumenty, wypełnianie formularzy i wszelkie inne. Szybko, tanio, solidnie. Hammersmith. Tel. 07925645443

Kręgarstwo, Rehabilitacja, Manualna Terapia, Diagnoza, Bioenergoterapia, Porady SKUTECZNIE I SZYBKO

Laboratorium medyczne: THE PATH LAB

Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Polish Ad 148x210 copy Iwona 0797 704 1616

Tel. 0795 867 7615 TRANS-POL Wywóz śmieci przeprowadzki pomoc drogowa 24/7 auto laweta. Tel. Andrzej 07862278730 lub 29

Ustawianie anten satelitarnych. Tanio, szybko i dokładnie.

Southampton i okolice Rafał 17/1/07

Tel. 07845130500 Page 1 rafbialy@o2.pl

11:46 am

WRÓŻKA SEBILA, PRZEPOWIE CI PRZYSZŁOŚĆ, WSKAŻE CI SZCZŚLIWĄ GWIAZDĘ, KTÓRA BĘDZIE OŚWIECAŁA TWOJĄ ŚCIEŻKĘ ŻYCIOWĄ. WRÓŻY Z KART TAROTA I Z RĘKI. ZDEJMUJE ZŁE FATUM. TEL. 07988553378

DZIAŁ OGŁOSZEŃ

0207 358 8406 Najtańsze przeprowadzki i usługi transportowe w całym Londynie zawsze dostępny van. Tel. 07864846320

ODSZKODOWANIA POWYPADKOWE Roszczenia z tytu¡u szkód osobistych Roszczenia z tytu¡u szkód osobistych

GRPX GR G ']ZRÍ G

GR 3ROVNL

S PLQ MX RG

] WHO VWDFMRQDUQHJR

Po prostu wybierz 084 4831 4029

C

M

Y

CM

QDVWÆSQLH Z\ELHU] QXPHU GRFHORZ\

MY

CY

CMY

K

3ROVND tel. komórkowy /LWZD tel. stacjonarny 6 RZDFMD tel. stacjonarny ,UODQGLD tel. stacjonarny

7p/min - 087 1412 4029 5p/min - 084 4545 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029

Infolinia: 0870 041 4029 I www.auracall.com

To proste… Spróbuj teraz!

*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per second. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. Charges apply from the moment of connection to the service. Calls made to mobiles may cost more, unless specifically mentioned in the destination list. Prices are subject to change without prior notice. Information may be used for future marketing and updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet Herts EN5 5UE. Agents required, please call 0844 5453 788.

Rozmowa w j∆zyku polskim

FREEPHONE

0800 018 3299 www.levenes.co.uk

.


NOWYCZAS 16 listopada 2007

30

SPORT

Roger Federer po raz czwarty z rzędu został najlepszym tenisistą na świecie. Szwajcar nagrodę za zwycięstwo w rankingu ATP Race odebrał w Szanghaju, gdzie odbywa się Masters Cup, który kończy sezon. Federer w tym sezonie wygrał trzy turnieje wielkoszlemowe (Australian Open, Wimbledon i US Open), a w czwartym, na kortach Rolanda Garrosa, dotarł do finału.

PIŁKA NOŻNA » Przed meczem Polska – Belgia

bieg na przełaj T Mark Knowles z Bahamów i Kanadyjczyk Daniel Nestor, pokonując 6:3, 7:5 Szweda Simona Aspelina i Austriaka Juliana Knowle'a, odnieśli drugie zwycięstwo w Grupie Czerwonej turnieju deblistów Masters Cup ATP w Szanghaju (z pulą nagród 3,7 mln dol.). T 19 stycznia Gołota zmierzy się na gali w Nowym Jorku z Mikem Mollo. Jeśli wygra otworzy mu to drogę do walki o tytuł mistrza świata. Gołota ma dostać 300 tys. dolarów. Molo ma 27 lat, wygrał 19 walk (12 przed czasem), w tym poniósł tylko 1 porażkę. Obydwaj są zawodnikami Dona Kinga. T Koszykarki Wisły Can Pack przegrały w Krakowie w drugim spotkaniu Euroligi (grupa B) z UMMC Jekaterynburg 53:80 (15:20, 10:26, 18:13, 10:21). T Andrej Urlep zrezygnował we wtorek z prowadzenia zespołu koszykarzy ASCO Śląska Wrocław. Słoweński trener poinformował o tym na popołudniowym treningu. Prezes klubu Mariusz Bałuszyński powiedział, że nie zna powodów decyzji szkoleniowca. T Około 100 marynarzy Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej i elewów Szkoły Podoficerskiej Marynarki Wojennej w Ustce odda krew dla chorej na białaczkę siatkarki, reprezentantki Polski, Agaty Mróz-Olszewskiej. T Dzień przed posiedzeniem Trybunału Apelacyjnego Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA), który ma się zająć odwołaniem złożonym przez team McLaren-Mercedes, szef Formuły 1 Bernie Ecclestone wyznał, że czwartkowa decyzja może wpłynąć na jego przyszłość w Formule 1. T Belgia i Holandia oficjalnie zgłosiły wspólną kandydaturę do organizacji piłkarskich mistrzostw świata w 2018 roku. Obydwa państwa z powodzeniem zorganizowały mistrzostwa Europy w 2000 roku. Najbliższe mistrzostwa odbędą się w 2012 roku w RPA. T Michael Rasmussen już nigdy nie wystąpi w reprezentacji Danii. Swoimi kłamstwami zatrzasnął sobie do niej drzwi na zawsze i sam siebie zdyskwalifikował - oświadczył prezes Duńskiego Związku Kolarskiego (DCU) Tom Lund.

Historyczna szansa DANIEL KOWALSKI

Już tylko godziny dzielą nas od kolejnego arcyważnego pojedynku naszej reprezentacji. W przypadku zwycięstwa uzyskamy historyczny awans do mistrzostw Europy. Porażki nikt nawet nie bierze pod uwagę. Remis też daje możliwość promocji juź w tej kolejce, ale wtedy musimy liczyć na pozostałych rywali w naszej grupie. Jeśli Kazachstan co najmniej zremisuje z Serbią, a punkt straci Portugalia lub Finlandia, wtedy również będziemy mogli świętować. Lepiej jednak nie spoglądać na rywali i awans zapewnić sobie sobotnim zwycięstwem. Wtedy środowa eskapada do Serbii będzie już tylko formalnością. Naszych piłkarzy szczególnie motywować nie trzeba, każdy wie dobrze o co gra. Musimy też wykorzystać słabą ostatnio formę Belgów, którzy w tych eliminacjach tracili już punkty z najsłabszymi. Dla nich będzie to mecz bez większej wartości, dlatego też nie dziwi, iż tuż przed meczem zgrupowanie opuściło aż czterech podstawowych piłkarzy. Oficjalna wersja to kontuzje, jednak belgijscy dziennikarze nie bardzo chcą w to wierzyć i zarzucają swym piłkarzom lenistwo. – O tej porze roku niektóre boiska są w opłakanym stanie, dlatego nie dziwi mnie fakt częstych kontuzji – mówi trener reprezentacji Belgii, Rene Vandereycken. – Choć nie ukrywam, że teraz myślimy już o eliminacjach do mistrzostw świata, to jednak nie narzekamy na brak motywacji. Wiemy, że gramy z dobrym zespołem i będziemy chcieli na jego tle wypaść jak najlepiej. Do sobotniego pojedynku „biało-czerwoni” przygotowują się we Wronkach. Na początku zgrupowania na uraz kolana narzekał Artur Boruc, ale w środę wrócił już do

treningów. Podobnie ma się sytuacja z Radosławem Sobolewskim, który skarżył się na bóle mięśniowe. Piłkarz Wisły Kraków jest już w pełni sił i oddał się do dyspozycji trenera Beenhakkera. Sporym przedmeczowym wydarzeniem jest przedłużenie kontraktu z holenderskim szkoleniowcem o kolejne dwa lata. Wszystko wskazywało na to, iż fakt ten nastąpi po ewentualnym awansie, jednak prezes Michał Listkiewicz zdecydował przyśpieszyć nieco bieg wydarzeń. To bez wątpienia spory kredyt zaufania, a także dowód na to, iż „Don Leo” wykonuje dobrą pracę i należy ją kontynuować niezależnie od wyniku tych eliminacji. Holender będzie zarabiać 650 tysięcy euro rocznie, wraz z symboliczną (10 proc.) podwyżką dojdzie mu więcej obowiązków. Będzie m.in. tworzył projekt szkolenia polskiej młodzieży. Leo Beenhakker prowadził naszą kadrę w 18 spotkaniach. Dziewięć meczów zakończył zwycięstwem, pięć remisem, przegrywając zaledwie trzy razy. W sobotę na chorzowskim stadionie będzie oczywiście komplet widzów. Bilety rozeszły się błyskawicznie. Spóźnialskim pozostał czarny rynek, a tu ceny sięgają tysiąca złotych. Tym którym nie udało się zdobyć wejściówek na pojedynek z Belgami na otarcie łez pozostał wyjazd do Serbii. Kilka polskich biur podróży oferuje przelot, hotel oraz bilet na mecz za nieco ponad 1500 złotych. Faworytem bukmacherów są oczywiście Polacy. Brytyjski Ladbrokes w przypadku zwycięstwa „biało-czer-

Rozchwytywany Beckham Po kilku tygodniach przerwy do pełnej sprawności fizycznej powrócił David Beckham. Zawodnik Los Angeles Galaxy, zagrał ostatnio nawet w jednym z meczów towarzyskich tuż po zakończeniu sezonu. Anglik został też powołany na dwa najbliższe mecze reprezentacji swojego kraju z Austrią (towarzyski) oraz Chorwacją (eliminacje do mistrzostw Europy). Jak podają brytyjskie dzienniki, kilka klubów Premiership chętnie zatrudni Beckhama w czasie ligowej przerwy za Oceanem. Najprawdopodobniej do żadnego wypożyczenia jednak nie dojdzie, ponieważ aktualny praco-

dawca nie chce się na taki wariant zgodzić. Działacze LA Galaxy boją się, że ich najlepszy piłkarz znów dozna jakiejś kontuzji. David Beckham przez wiele lat reprezentował barwy Manchester United, kolejnym etapem jego kariery był Real Madryt. Gdy wydawało się, że piłkarz powróci do Anglii (miał kilka bardzo intratnych ofert), niespodziewanie nadeszła poropozycja z Los Angeles. W myśl podpisanej umowy angielski pomocnik przez pięć lat zarobi dwieście pięćdziesiąt milionów dolarów. Dzięki temu jest jednym z najlepeij zarabiających sportowców na świecie. (dako)

Prezez PZPN Michał Listkiewicz jest zadowolony z wyników Leo Beenhakkera. W dowód uznania przedłużył z nim kontrakt o kolejne dwa lata. wonych” za każde postawione trzy funty, wypłaci nam jednego. Remis naszych piłkarzy wyceniany jest w stosunku 1/3, a ewentualna porażka aż 1/7. Mecz Polska – Belgia rozegrany zostanie w sobotę na Stadionie Ślą-

skim o godzinie 20.30 , a środowy pojedynek z Serbami rozpocznie się o 20:45 w Belgradzie. Na bezpośrednie relacje z Chorzowa oraz Belgradu zapraszamy już do następnego numeru.

Daniel Kowalski

Rusko dalej prezesem Andrzej Rusko pozostanie prezesem prowadzącej rozgrywki piłkarskiej pierwszej ligi spółki Ekstraklasa zdecydowała jej rada nadzorcza. Rusko pełni tę funkcję od listopada 2005 roku. Obecna kadencja, zgodnie ze statutem spółki, trwać będzie trzy lata. Prezes Ekstraklasy SA został wybrany w drodze konkursu, który został rozpisany przez radę nadzorczą spółki, gdyż dotychczasowa umowa Ruski kończyła się 28 listopada. Do konkursu zgłosiło się kilkunastu kandydatów. Ich liczby i nazwisk

nie ujawniono. Po wstępnym etapie selekcji członkowie rady nadzorczej przeprowadzili rozmowy z kandydatami. W środę podczas posiedzenia rady w Bełchatowie zapadła ostateczna decyzja. W skład rady nadzorczej wchodzą ponadto: przewodniczący Janusz Cendrowski (Zagłębie Lubin), Jerzy Ożóg (PGE GKS Bełchatów), Leszek Miklas (Legia Warszawa), Rafał Wysocki (Cracovia), Jacek Masiota (Lech Poznań), Edward Socha (Odra Wodzisław Śl.) i reprezentujący PZPN Zbigniew Koźmiński.


NOWYCZAS 16 listopada 2007

Premier League. Manchester United – Blackburn Rovers 2–0. Po kontuzji Rooney’a jego rolę musiał przejąć Cristiano Ronaldo. Wywiązał się, strzelił dwie bramki. Na zdjęciu Carlos Tevez podaje piłkę Ronaldo, który umieścił ją po raz drugi w siatce Blackburn.

PIŁKA NOŻNA » Ekstraklasa

Awans Lecha Poznań W ekstraklasie rozegrano 14 kolejkę rundy jesiennej. Wisła Kraków nadal nie zwalnia tempa i pozostaje zespołem bez porażki. „Biała Gwiazda” już tydzień temu zapewniła sobie mistrzostwo jesieni, w 14 kolejce udowodniła, że nie jest to przypadek. Groclin wyjechał z Krakowa z bagażem trzech goli. Było to wyjątkowe spotkanie dla trenera Wisły - Macieja Skorży, który był wcześniej szkoleniowcem zespołu gości. Do przerwy na tablicy widniał wynik 0:0, a Ivanovsky miał nawet szansę na zdobycie gola dla Groclinu. Po przerwie rozkręcili się Wiślacy. Po raz kolejny wysoką formą błysnął Marek Zieńczuk, który strzelił pierwszą w tym meczu bramkę, dzięki czemu zrównał się z Dawidem Jarką (Górnik Zabrze) na czele klasyfikacji strzelców (obydwaj po 10 goli). Zieńczuk jest w wysokiej formie i chyba należy mu się już powołanie do kadry. Na 2:0 pod-

wyższył znajdujący się na liście rezerwowych kadry narodowej Paweł Brożek, a wynik ustalił Jean Paulista, choć tak naprawdę była to bramka samobójcza (Kumbev). W Łodzi Widzew nie sprostał wiceliderowi Koronie Kolporterowi Kielce. Korona przyjechała w osłabieniu, ale to wystarczyło na Widzew. Chęcią strzelenia bramki swojemu dawnemu klubowi pałał Piechna. Dostał taką szansę dopiero po przerwie (wszedł za Napoleoniego), ale nie dał rady. Miał jeden dobry strzał w 62 minucie, ale piłka minęła słupek. Mecz ustawił trochę gol Korony zdobyty już w drugiej minucie. Widzew musiał atakować i miał nawet optyczną przewagę, ale skończyło się to utratą drugiej bramki po kontrze Kielczan i golu Jakuba Zabłockiego. Legia straciła u siebie dwa punkty, bo tylko tak można ocenić wynik 0:0 z Jagiellonią. Mecz był przerwany, bo

obserwator PZPN Tomaszewski dopatrzył się „rasistowskiej flagi” w sektorze kibiców gości. Rysunek zaciśniętej pięści okazał się jednak nie biały, ale czerwony i nie miał nic wspólnego z White Power. Błąd obserwatora spowodował, że kibice nie uznali jego decyzji i nie chcieli zdjąć „sektorówki”. W końcu ją zasłonięto i mecz wznowiono. Wynik się nie zmienił. W czasie powrotu kibiców „Jagi” do Białegostoku doszło do awantury z policją i postrzelenia kibica. Na czwarte miejsce w tabeli awansował Lech Poznań, który jeszcze raz pokazał, że na swoim boisku jest niepokonany. „Kolejorz” wymęczył jednak tylko wynik 1:0 ze słabą Polonią Bytom. Czy pomoże to trenerowi Smudzie? Kibice mają go dość. Na trybunach widać było dowcipny transparent komentujący zapowiedź prezesa klubu, że „Lech idzie na majstra (mi-

strza)”. Kibice nawiązując do słynnego dialogu Kobuszewskiego z „fachowców” dodali na transparencie – „wężykiem, wężykiem”. Gola dla Lecha zdobył niezawodny Reiss w 41 minucie. Złą passę porażek przerwała Cracovia, która wygrała na wyjeździe 1:0 z Odrą Wodzisław (gol Moskały). To trzecia z rzędu porażka wodzisławian, którzy znajdują się już w dolnych rejonach tabeli. Dobrze zagrał bramkarz Krakowian Cabaj, który obronił „karnego”, uratował 3 punkty i chyba także posadę trenera Majewskiego. W Lubinie zjawił się Beenhakker. Jedyne co mógł zobaczyć to to, że boiskowi weterani są znacznie lepsi od młodszych kolegów. Weteran Brzęczek po 12 latach znowu strzelił gola w I lidze i uratował punkt dla Górnika. Drugim wyróżniającym się „górnikiem” był 35-letni Hajto. Gola dla Zagłębia strzelił w 85 minucie Miguel, cztery minuty później celnym uderzeniem odpowiedział Brzęczek. Górnik był w tym meczu zespołem lepszym. PGE GKS Bełchatów podejmował ostatnie w tabeli Zagłębie Sosnowiec. Pierwszą bramkę strzelił wracający do formy rozgrywający reprezentacji Łu-

31

kasz Garguła, a wynik na 2:0 ustalił Patryk Rachwał. To już 11. porażka sosnowieckiej drużyny, która po sezonie i tak zostanie zdegradowana za udział w aferze korupcyjnej. WGKS mówią o sprzedaniu Ujka i Costly’ego. Klub chce odzyskać pieniądze zainwestowane przed rozgrywkami. Bramek nie zobaczyli kibice w Chorzowie. Chociaż przez 45 minut Ruch grał z przewagą jednego zawodnika (czerwona kartka Kaceslana z ŁKS), to nie stworzył ani jednej sytuacji bramkowej. ŁKS przyjechał do Chorzowa po pierwsze zwycięstwo w sezonie, ale gra w osłabieniu zmieniła jego taktykę i zagrali na remis. Wyróżniającym się graczem na boisku był zawodnik gości Tomasz Kłos. W meczach 14 kolejki padło 11 bramek. Sędziowie pokazali 34 żółte kartki i jedną czerwoną. Na trybunach stadionów zasiadło ok. 56,5 tysiąca widzów. Wyniki: Bełchatów – Zagłębie S. 2:0, Lech – Polonia B. 1:0, Odra – Cracovia 0:1, Ruch – ŁKS 0:0, Zagłębie L. – Górnik 1:2, Wisła K. – Groclin 3:0, Widzew – Kolporter 0:2.

Andrzej Brzeski



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.