nowyczas2007/046/034

Page 1

Po czym poznać weganina? Fotoreportaż z 10. London Vegan Festiva

Oczy mojego syna spoglądają na mnie coraz częściej, a jego rączka zaciska się na mojej dłoni

»16

»17

NOWYCZAS NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN

Nr 34 (46) LONDON 24 August 2007

ISSN 1752-0339

FREE

Karnawał karnawałów T

Pięć ton kurczaków, dwie tony ryżu i fasoli oraz ponad dwadzieścia pięć tysięcy butelek rumu zostanie skonsumowane w rozpoczynający się w sobotę na ulicach Notting Hill wielki karnawał. Organizatorzy spodziewają się ponad dwóch milionów uczestników. Waldemar Rompca w.rompca@nowyczas.co.uk

rasa tegorocznego Notting Hill Carnival nie zmieni się – zapewniają organizatorzy imprezy. Już w sobotę na ulice wyjdą tysiące roztańczonych zespołów. Kto nie zdążył zaszaleć tego lata, ma okazję nadrobić zaległości w ten weekend. Utrzymanie tradycyjnej trasy karnawału od kilku lat budzi sprzeciw burmistrza Londynu, który twierdzi, że wąskie ulice Notting Hill stanowią zagrożenie dla bawiącego się tłumu. Dlatego w 2005 roku postanowił zorganizować konkurencyjną imprezę w Hyde Park, która spotkała się z burzą protestów wielu środowisk. W tym roku więc zespoły muzyczne wystąpią w Hyde Park przed oficjalnym rozpoczęciem Notting Hill Carnival. Tematem weekendowej imprezy jest tym razem hasło Set all Free. – Ma ono w sobie ogromną siłę, bowiem w ten sposób będziemy święto-

Szybki, bezpieczny i zaufany sposób przesylania pieniedzy c do Polski.

IAN PARSONS/NowyCzas

wać nie tylko rocznicę zniesienia niewolnictwa, ale przede wszystkim solidaryzować się z tymi, którzy również dzisiaj zmuszani są do niewolnictwa w wielu miejscach na świecie – wyjaśnia szef imprezy, profesor Chris Mullard. Dodaje też, że w czasie imprezy zbierane będą fundusze na Caribbean Leukaemia Trust – fundację wspierającą zabiegi przeszczepu szpiku kostnego u chorych na raka, gdyż czarnoskórzy pacjenci mają o ponad 20 tys. razy mniejsze szanse na znalezienie odpowiedniego dawcy niż biali. Na pełnych obrotach do karnawału przygotowuje się też londyńska policja, która już kilka tygodni temu rozesłała listy do tysięcy potencjalnych rozrabiaczy, przestrzegając ich przed wybrykami w czasie imprezy. Niektórym zabroniono nawet pojawiania się ulicach. Asystent komisarza Tarique Ghaffur w rozmowie z dziennikarzami dodał, że funkcjonariusze z wydziału przestępczości zorganizowanej zaobserwowali wzmożony handel bronią przed karnawałem i skonfiskowali ponad dwieście sztuk broni palnej. Zapewnia, że obecność policji na imprezie będzie mocno widoczna. – W takim tłumie nawet mała awantura w grupie kilku osób może szybko przerodzić się w spore zamieszanie – wyjaśnia komandor Jo Kaye i dodaje, że każdego roku policja rekwiruje sporą liczbę noży i broni palnej od potencjalnych uczestników karnawału. Historia karnawałów ma swoje korzenie w Trynidadzie i datuje się

na rok 1833, kiedy na ulice wyszły tysiące ludzi świętujących uchwalenie aktu znoszącego niewolnictwo. Od tego momentu każdego roku setki tysięcy osób w wielokolorowych strojach świętuje na ulicach, tańcząc przy różnorodnej muzyce. W Trynidadzie ustanowiono nawet pięć różnych oficjalnych dyscyplin karnawałowych. Pierwszy karnawał w Londynie zorganizowany został w 1959 roku w St. Pancras Town Hall przez redaktorkę „West Indian Gazette” Claudię Jones. Początkowo odbywał się w różnych miejscach, by po kilku latach przenieść się na stałe na ulice Notting Hill. Tegoroczny pochód karnawałowy przejdzie ulicami Westbourne Grove, Chepstow Avenue, Great Western Road, Kensal Road i Ladbroke Grove, które wraz z przylegającymi ulicami będą zamknięte dla ruchu. Z południowego Londynu do Notting Hill kursować będą specjalne autobusy 36X i 436X. Z pozostałych części miasta na karnawał będzie można dojechać liniami 18, 23, 27, 28, 31, 36, 46, 52, 70, 94, 148, 295, 316, 328 oraz 390. W nocy kursować będą – N7, N18, N28, N31, N36, N52 i N207. W pobliżu zatrzymywać się będą również autobusy nr 15, 187, 205, 220, 274, 414 i 436. Warto pamiętać również o tym, że okoliczne stacje metra będą przez większość czasu trwania imprezy zamknięte. Jeśli jeszcze nie byliście wybierzcie się koniecznie i nie zapomnijcie o aparacie fotograficznym.

Trendy Notting Hill

»13

MUMIO • ZION TRAIN • DARMOWE BILETY NA IMPREZY! STR.»212-13 0


„C

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

2

nowyczas.co.uk

ZAS

jest także żywiołem

DRUGA STRONA Poczta Szanowna Redakcjo Chcę pokazać czytelnikom „Nowego Czasu”, jak pracuje się w niektórych angielskich firmach. Kiedy mnie przyjęto, miałem pracować jako kierowca, a jak nie było kursu, pracowałem jako mechanik. Nie dostałem żadnych dokumentów potwierdzających zatrudnienie, mimo że złożyłem komplet obowiązujących przepisami dokumentów. Nie było przeszkolenia w zakresie BHP, PPOŻ, obsługi maszyn i urządzeń znajdujących się w firmie. Od początku pracowaliśmy w godz. od 8.00 do 18.00, a w soboty od 8.00 do 13.00, co daje 55 godzin tygodniowo ( tutaj obowiązuje 40godzinny tydzień pracy). Przez rekordowe dwa miesiące wraz z kolegą pracowaliśmy po 61 godzin w tygodniu. Jako kierowca pracowałem bez przerwy na lunch. Pracowaliśmy nawet w niedziele za te same pieniądze, nie otrzymywaliśmy zapłaty za nadgodziny, jak również nie otrzymywaliśmy żadnych ubrań roboczych, butów – wszystko musieliśmy kupować sami, czasami boss kupował rękawice robocze, które po dniu pracy nadawały się do wyrzucenia. Pracowaliśmy bez względu na warunki atmosferyczne, nieraz w strugach deszczu. Maski ochronne same w sobie były niebezpieczne – były porysowane, schlapane paliwem, ropą i olejem, nie można było ich wyczyścić, założenie maski groziło samookaleczeniem, gdyż widoczność była

Wolfgang Goethe

zerowa. W firmie nie było pomieszczeń socjalnych, gdzie można by się przebrać, zjeść, wysuszyć mokre ubrania. Jedynym pomieszczeniem, z którego korzystaliśmy było biuro przypominające raczej magazyn – były tam gromadzone różne części po demontowanych samochodach. Na stołach były mysie odchody, stare szmaty w kartonach, które służyły za jedno z legowisk dla dwóch psów bossa. Toaleta – ciężko opisać, trzeba to zobaczyć. W miejscu, gdzie powinien być prysznic, jest legowisko dla psów, smród, pchły, sedes i umywalka (na zdjęciu) nie do opisania. Psie odchody po całej firmie. Zanim zacząłem jeździć jako kierowca, przez kilka tygodni pracowałem przy załadunku samochodów, które szły na złom. Z ładowanych samochodów, które podnosiliśmy na wysięgnikach wycinaliśmy piłą tarczową katalizatory i wybijaliśmy metalowym przecinakiem i młotkiem otwory w metalowych zbiornikach, z których spuszczaliśmy paliwo do plastikowych baniek. Oczywiście samochód wisiał nad głową pracującego pracownika. Po jednorazowym wybiciu otworu było się mokrym od rozlanego paliwa, a podłoże robiło się śliskie, najgorzej było w deszcz lub po. Ubranie było nasiąknięte paliwem, rzadko przechodziło się cały tydzień bez wymiany odzieży roboczej, która nadawała się jedynie do wyrzucenia. Skóra nawet po kąpieli śmierdziała paliwem. Na złom również szły przyczepy kempingowe, które rozbieraliśmy – metal szedł na złom, a ściany azbestowe paliliśmy w beczkach wraz ze starymi olejami i pali-

NOWYCZAS Kartki z kalendarza 63 Kings Grove London SE15 2NA Redakcja Tel.: 0207 639 8507 redakcja@nowyczas.co.uk listy@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Elżbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Grzegorz Ciepiel, Damian Chrobak, Daria Danowska, Daniel Ogulewicz Współpraca: Andzej Brzeski, Krystyna Cywińska, Katarzyna DeptaGarapich, Piotr Dobroniak, Jolanta Drużyńska, Michał P. Garapich, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Maciej Kot, Marek Kremer, Grzegorz Ostrożański, Aleksandra Ptasińska, Marcin Piniak, Jędker Realista, Waldemar Rompca, Bartosz Rutkowski, Robert Rybicki, Anna Alicja Sikora, Zofia Sołtys, Alex Sławiński, Jakub Sobik, Anna Wendzikowska, Krzysztof Wojdyło

Dział Ogłoszeń Tel./fax: 0207 358 8406 marketing@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk Tamara Leśniewska tamara@nowyczas.co.uk

Wydawca: CZAS Publishers Ltd Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

Piątek, 24.08 – Bartłomieja, Jerzego 79 – Wybuch Wezuwiusza zniszczył Pompeje, Herculaneum oraz Stabie. 1989 – Tadeusz Mazowiecki został pierwszym od 1945 roku niekomunistycznym premierem. Sobota, 25.08 – Ludwika, Józefa 1944 – Oddziały francuskiego ruchu oporu wyzwoliły Paryż z okupacji niemieckiej.

Niedziela, 26.08 – Marii, Zefiryny 1789 – Zgromadzenie we Francji uchwaliło Deklarację Praw Człowieka i Obywatela, głoszącą wolność osobistą, równość obywateli, nietykalność własności prywatnej. 1920 – We wszystkich stanach USA kobiety otrzymały prawa wyborcze. Poniedziałek, 27.08 – Moniki, Cezariusza 1813 – Zwycięstwo Napoleona nad Austriakami w bitwie pod Dreznem. 1991 – Ogłoszono zakończenie wojny domowej w Kambodży trwającej od 1970 roku.

Wtorek, 28.08 – Augustyna, Patrycji 1932 – Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura zwyciężyli w międzynarodowych zawodach lotniczych Chalenge w Berlinie. 2000 – W Katyniu uroczyście otwarto Polski Cmentarz Wojenny, upamiętniający zamordowanych przez NKWD polskich oficerów. Środa, 29.08 – Jana, Sabiny 1980 – Na Śląsku, w kopalni „Manifest Lipcowy” w Jastrzębiu i innych zakładach pracy wybuchły strajki protestacyjne. 1991 – Rozwiązano Komunistyczną Partię Związku Radzieckiego w całym państwie (ZSRR). Czwartek, 30.08 – Rebeki, Róży 1901 – Hubert Cecil Booth opatentował popularne urządzenie, sprzęt gospodarstwa domowego – odkurzacz. 1942 – Zakończono ewakuację z terenów ZSRR żołnierzy i cywilów zwolnionych przez Stalina z łagrów. W sumie z generałem Andersem uchodzi z Rosji około 116 tys. osób.

17.08 18.08 19.08 20.08 21.08 22.08 23.08

5.64

30

5.63 5.65 5.64 5.64

36

17.08 18.08 19.08 20.08 21.08 22.08 23.08

3.83

GBP

Euro

3.82 3.84 3.83 3.83

Tyle lat ma najdłużej żyjący kot. Jest nim Kataleena Lady, urodzona 11 marca 1977 roku.

Taki procent naukowców z Indii pracuje dla NASA.

400

Tyle hektarów ma największy na świecie cmentarz Ohlsdorf w Hamburgu w Niemczech. Jest używany od 1877 roku.

wem, które nie nadawało się do sprzedaży. W wyniku wybijania otworu w zbiorniku przez kolegę, zapalił się samochód wiszący nad jego głową. Tylko przytomność umysłu i to, że zawsze spodziewał się takiej chwili, spowodowały, że uszedł z życiem. Palący się samochód został wyciągnięty za teren firmy, gdzie ugasiła go straż pożarna wezwana przez jednego z pracowników. Gdy boss wiedział, że będzie inspekcja, kazał nam chować paliwo, katalizatory, maski, piłę tarczowa, bańki, itp. rzeczy w bagażniki samochodów. Jako kierowca jeździłem tzw. ciągnikiem siodłowym do ściągania samochodów. Ponieważ był eksploatowany do oporu, popękała rama nośna. Boss zamiast wycofać ciągnik z eksploatacji, na ramę kazał dospawać nakładki wzmacniające z kawałków blachy, co mimo wszystko groziło i grozi przełamaniem lub rozerwaniem ciągnika. Na terenie firmy brak jest stojaków na samochody, auta stoją jeden na drugim po trzy sztuki, co w każdej chwili grozi zsunięciem się jednego z nich. Często zdarzały się poślizgnięcia na paliwie, ropie, oleju, co skutkowało potłuczeniami. W czasie mojej pracy w firmie wydarzyły się trzy dość groźne wypadki. Poza opisanym powyżej pożarem, jednemu z kolegów w trakcie cięcia samochodu, który nie posiadał numeru rejestracyjnego i miał wycięte numery nadwozia, utkwił w palcu opiłek metalu. Osobiście zawoziłem go do szpitala w Southampton. Inny z pracujących na czarno Polaków, mimo że krótko pracował, ładował ciężarówkę z bossem. Boss zostawił go samego, a młody i niedoświadczony pracownik spadł z ciężarówki, na której były ułożone trzy samochody (wysokość około piętra, dwu) na beton. Nie pamięta, jak długo leżał, gdy boss go znalazł, który – zamiast wezwać pogotowie, odwiózł go do domu. Kolega wraz z moją żoną zawieźli go do szpitala w Southampton. Nasze prośby i uwagi dotyczące kontraktów, warunków sanitarnych, jak również warunków pracy i wypłaty nadgodzin zaskutkowały tym, że boss zmniejszył nam liczbę godzin pracy do 30. W końcu dostaliśmy tygodniowe wypowiedzenie z pracy na podstawie tego, iż firma nie ma pieniędzy. Anglicy dalej pracują, inni – pracujący na czarno Polacy też. Związki zawodowe mówią – upominaj się o swoje prawa. Upomnisz się, tracisz pracę. Ale czy można jednak bezwolnie pozwalać na takie wykorzystywanie. Adam Nowak Southampton ••• Szanowna Redakcjo Po przeczytaniu felietonu Anny Wendzikowskiej „Adios pomidory” (NC, 17.08.07) poczułam niesmak. Autorka, wracając do Polski, zawsze rzuca się na jedzenie niczym – jak to określiła – wygłodzone dziecko z Somalii. Ten kolokwializm funkcjonuje w języku polskim i często można go usłyszeć w mowie potocznej, ale wzbudza oburzenie, kiedy wykorzystuje go felietonista świadomy wagi swoich słów. Tragedia mieszkańców Trzeciego Świata i panujący tam głóđ są dla nas niewyobrażalne i takich porównań zdecydowanie nie powinno się używać, nawet w przenośni. Ponadto dziwi mnie niechęć pani Wendzikowskiej do angielskiego jedzenia – czyżby nie zauważyła, że kilka stron dalej jej redakcyjny kolega Mikołaj Hęciak regularnie obala kultywowany przez Polaków mit niesmacznej i mdłej brytyjskiej kuchni? I jeszcze jedno. W Krakowie nikt nie chodzi na banię! W Królewskim Mieście można pójść na banieczkę albo na wódeczkę, na ciasteczko lub na winko, wpaść na herbatkę albo usiąść na ławeczce tudzież przy kawiarnianym stoliczku. Tak już sobie rzeczywistość opisujemy. Z poważaniem Aleksandra Ptasińska


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

CZAS NA WYSPIE 3

Można się nie dać, można uzyskać pomoc

Grzegorz K. (na zdjęciu z lewej), któremu były pracodawca musi wypłacić sześć tysięcy funtów i Michał Porzyczkowski (na zdjęciu z prawej), prawnik, który zajął się jego sprawą, w ramach Biura Porad Prawnych Stowarzyszenia Poland Street. Spotykamy się w pubie przy Waterloo – Pracowałem jako ochroniarz na budowach, w firmie Phoenix Enterprises. Pół roku. Mimo że od samego początku o to prosiłem, nie dostałem ani umowy, ani payslipów. Przyjechałem tu z Włoch, tam pracowałem nielegalnie, ile można. Nie masz wpływów na emeryturę. Wmawiano mi, że pracuję legalnie, że odprowadzane są za mnie podatki. Myślałem sobie, że skoro wpłacają mi pieniądze na konto, to pewnie tak jest. Kiedy się postawił, został zwolniony. Wcześniej jednak odbył poważną rozmowę z managerem, który zaręczał, iż pracuje legalnie, a wszystkie świadczenia są odprowadzane. Payslipy miały być za dwa dni. Jednak przed spotkaniem był w Inland Revenue, by to sprawdzić. Okazało się, że nie był zarejestrowany, nie było go na żadnej liście. – W ten sam dzień zadzwoniliśmy do właściciela firmy, a on zapytał nas: „Kim jesteście, nie robicie u mnie”. W identycznej sytuacji było 42 pracowników Phoenix Enterprises. Żaden nie zdecydował się na sąd, a ja lutym tego roku trafiłem do biura porad. Biura, jako takiego, nie ma. Jest uczelniana biblioteka, w której Michał spotyka się z ludźmi, mając tam dostęp do wszystkich aktów prawnych, wzorów pozwów, ustaw. Są ławki w parku, puby, gdzie też można było ustalić strategię, napisać krótkie pismo, odręcznie, które potem Grzegorz wklepywał w komputer jakiejś kafejki internetowej na Hounslow i wysyłał, wysyłał… – W marcu wysłaliśmy pierwszy pozew. Dużo mnie to kosztowało, bo przez trzy miesiące po zwolnieniu, nie mogłem znaleźć roboty. Zarejestrowałem się jako bezrobotny, potem w agencji, teraz pracuję na myjni. Szukam pracy w ochronie, mam certyfikat. – Kiedy Grzesiek do mnie przy-

szedł, powiedziałem mu, że aby rościć o bezprawne zwolnienie, pracownik musi być zatrudniony dwanaście miesięcy, a on pracował w tej firmie tylko pół roku – opowiadał Michał. – Są jednak pewne kategorie roszczeń, które po udowodnieniu odpowiednich przesłanek niwelują ten okres dwunastu miesięcy. Z punktu widzenia interesu Polaków, najważniejsze są trzy kategorie zwolnień: osoby w ciąży, zwolnienie ze względu na to, że pracownik chce się zapisać do związków zawodowych albo już w nich działa, oraz ta kategoria, która miała miejsce w przypadku Grześka: pracownik stara się o przestrzeganie prawa przez pracodawcę. Umowa na piśmie przysługuje każdemu po upływie dwóch miesięcy od momentu zatrudnienia, payslipy należą się pracownikowi w momencie otrzymania pierwszej wypłaty. Pracodawca Grześka argumentował, że nie zwolnił go dlatego, że ubiegał się o swoje prawa, lecz dlatego, że nie miał karty SIA, którą powinien posiadać każdy ochroniarz, czyli został zwolniony, bo nie miał uprawnień. Grzesiek argumentował, że ludzi zatrudnionych bez SIA była masa. Prawda jest taka, że to jego starania o przestrzeganie prawa były powodem zwolnienia, a nie brak tej karty. W pozwie rościliśmy raz o bezprawne zwolnienie ze względu na to, że starał się o przestrzeganie prawa, dwa że po sześciu miesiącach nie dostał urlopu. Sprawy formalne trwały pół roku, rozprawa odbyła się dwa tygodnie temu. Grzegorz poszedł na rozprawę z tłumaczką, którą przyznał mu sąd. Michał przygotował mu wszystko na piśmie. Firmę reprezentował właściciel z managerem. Nie mieli świadków, bo przecież wszyscy byli zatrudnieni nielegalnie. W tego typu sprawach szanse są fifty fifty, efekt zależy od tego, komu uwierzy sędzia, kto będzie bardziej wiarygodny. Jeśli zaczniesz kłamać, sąd się zorientuje i sprawy nie wygrasz. Jeżeli będziesz mówił prawdę, a druga strona zacznie kombinować, co właśnie stało się na tej rozprawie, to sąd błyskawicznie to wychwyci.

Bilety autobusowe potanieją JUŻ OD WRZEŚNIA mieszkańcy brytyjskiej stolicy będą płacić 50 pensów mniej za każdy przejazd autobusem. Ta optymistyczna wiadomość nie dotyczy jednak wszystkich użytkowników publicznego transportu, lecz jedynie około 250 tysięcy londyńczyków: samotnych rodziców, osób niepełnosprawnych i ich opiekunów. Burmistrz Ken Livingstone zapo-

wiedział też dziesięcioprocentową obniżkę cen biletów dla pozostałych pasażerów. Tańsze opłaty za przejazd są skutkiem umowy zawartej między Wielką Brytanią, a Wenezuelą, na mocy której Londyn będzie kupował od Wenezueli ropę z dużym, bo 20-procentowym rabatem. W ten sposób stolica zaoszczędzi kilkanaście milionów funtów rocznie.

ELŻBIETA SOBOLEWSKA/NowyCzas

Grzesiek postawił się swojemu pracodawcy. Kiedy do mnie przyszedł, wiedziałem, że coś konkretnego mogę w jego sprawie zrobić. Polacy powinni pamiętać o tym, że system prawa angielskiego chroni osoby, które walczą o swoje prawa.

– Na pytanie sądu – dodaje Grzegorz – dlaczego nie dostawałem payslipów, manager odpowiedział: Bo był zepsuty komputer.– Przez miesiąc, dwa, trzy… sześć? – zapytano. Tak – padła odpowiedź. Sędzia podziękował. Takich momentów podczas tej rozprawy było kilka. Wygrałem 6 tysięcy 172 funtów. Pieniądze powinny wpłynąć na konto do 26 września. Zdaniem Michała Porzyczkowskiego, ta sprawa jest wzorem bezREKLAMA

prawnych sytuacji, w których Polacy znajdują się w Wielkiej Brytanii i boją się walczyć o swoje prawa. – Grzesiek postawił się swojemu pracodawcy. Kiedy do mnie przyszedł, wiedziałem, że coś konkretnego mogę w jego sprawie zrobić. Polacy powinni pamiętać o tym, że system prawa angielskiego chroni osoby, które walczą o swoje prawa. Piszesz pisma do pracodawcy, miej kopie, które będą później dowodami w spra-

wie. Trzeba też pamiętać, że wszystkie roszczenia przedawniają się w ciągu trzech miesięcy. A jakie plany ma teraz Grzegorz? – Czekam na pieniądze, szukam pracy w ochronie i kupuję mojej córce samochód, ma porażenie mózgowe i potrzebuje wygodnego, dużego auta, w którym bez problemu zmieści się jej wózek.

Elżbieta Sobolewska


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

4 CZAS NA WYSPIE

„Rota” w pamiętniku dwudziestolatki

tydzień na wyspach Jedna szósta mieszkających w Wielkiej Brytanii imigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej korzysta z pomocy społecznej. Według danych Home Office, około 69 tys. obywateli państw A8 – ośmiu krajów, które przystąpiły do Unii Europejskiej w 2004 roku – pobiera zasiłki na dzieci, 38 tys. 578 korzysta z ulg podatkowych, 3600 pobiera zasiłek dla bezrobotnych lub zasiłek z tytułu niskich dochodów. 803 imigrantów z nowych krajów Unii korzysta z pomocy społecznej jako osoby bezdomne. Według danych Home Office od czasu otwarcia brytyjskiego rynku pracy w maju 2004 roku do pracy w Wielkiej Brytanii przyjechało przeszło 683 tys. obywateli państw A8. Liczbę Polaków oszacowano na ok. 430 tysięcy. Po 65 tys. przyjechało z Litwy i Słowacji, natomiast ze Słowenii zaledwie 595 osób.

W ramach jego obchodów Dnia Żołnierza w Instytucie Józefa Piłsudskiego otwarto w sobotę, 18 sierpnia, wystawę zatytułowaną „Legiony Polskie 1914-1918” – To pierwsza wystawa w naszym Instytucie, dotycząca ściśle Legionów – opowiadała Kinga Pilich, która wraz z prezesem Instytutu, Mieczysławem Stachiewiczem i Anną Stefanicką przez miesiąc wyszukiwała w bogatych archiwach Instytutu, najstarsze zdjęcia i dokumenty, które przybliżyły by polskim Londyńczykom dzieje legionistów. – Zebraliśmy około stu oryginalnych zdjęć, a także bardzo osobistych dokumentów takich jak listy, wiersze czy zapiski z pamiętników. Ponadto na wystawie można zobaczyć zachowane w doskonałym stanie karty prowiantowe, kupony na żywność, przepustki, bilety do kina dla legionistów, zaproszenia na roz-

Polskie Radio Londyn po niemal

Szkockie linie lotnicze Highlands and Island Enterprise (HIE) planują uruchomienie nowych połączeń między Inverness a polskimi miastami, poinformował informował „The Scotsman”. Obecnie prowadzone są badania rynku, które mają potwierdzić, czy planowana inwestycja znajdzie zainteresowanie przyszłych klientów linii. Głównym narzędziem badań jest ankieta umieszczona na stronie internetowej HIE: www.hie.co.uk.

ELŻBIETA SOBOLEWSKA/NowyCzas

rocznych staraniach otrzymało koncesję na nadawanie w Londynie w systemie DAB (Digital Audio Broadcast). Jest to system radia cyfrowego, które w niedalekiej przyszłości ma zastąpić radio analogowe.

maite uroczystości czy też zaświadczenia lekarskie w tym na przykład ze szpitala dla koni. Tego typu unikatowe archiwalia wydobywane są z przepastnych zbiorów instytucji tylko na specjalne okazje. Do końca września będzie można podziwiać autentyczne fotografie, czy pożółkłe listy, które później zostaną zastąpione kopiami, bowiem plansze, na których je umieszczono również są przechowywane jako dokumentacja życia i działalności Instytutu. Ekspozycja uzupełniona jest licznymi publikacjami o tematyce legionowej, w tym oryginalnymi wydaniami z okresu międzywojennego. Bodaj najcenniejsze są pamiętniki, lecz nie te wydane nakładem wydawnictw, lecz pisane zwykłym piórem młodziutkiej Jadwigi – „Pamiętnik siostry ze szpitala fortecznego w Krakowie” czy „Obywatelki Ludki” czyli Ludmiły Krobickiej-Modzelewskiej. Zawierają prywatne wpisy legionistów, rysunki, pieśni. Pisane w latach 19151916 stały się bezcennym, bo bardzo osobistym, portretem epoki. Wystawę oglądać można w dniach otwarcia Instytutu, to jest we wtorki i czwartki w godzinach 10.30-16.30.

Kantor na paczce chipsów SŁYNNE ZDJĘCIE zrobione przez Eustachego Kossakowskiego podczas spektaklu „Koncert morski” będącego pierwszą częścią „Panoramicznego happeningu morskiego” Tadeusza Kantora znalazło się na opakowaniu chipsów produkowanych przez brytyjską firmę Tyrrells. Chipsy „lekko solone solą morską” można kupić w sklepach ze zdrową żywnością. Fotografia przedstawia scenę z przedstawienia, które Tadeusz Kantor zrealizował pod koniec sierpnia 1967 roku w Łazach koło Koszalina. Rodzina tego wybitnego krakow-

skiego artysty jest oburzona faktem bezprawnego wykorzystania jego wizerunku, bowiem Firma Tyrrells z nikim się nie skontaktowała w tej sprawie. W wywiadach, żona i córka Tadeusza Kantora, podkreślają ponadto, że nawet gdyby jakaś komercyjna firma chciała wykorzystać zdjęcie czy jakikolwiek motyw zaczerpnięty z happeningów wielkiego awangardzisty, i tak nie wyraziły by na to zgody, gdyż z pewnością pozostawałoby to w sprzeczności z twórczością i artystyczną postawą twórcy teatru Cricot 2.

REKLAMA

Linie lotnicze Ryanair, ogłosiły uruchomienie dwóch nowych tras z Polski do Irlandii. Od 28 października Ryanair latał będzie dwa razy w tygodniu na trasie Szczecin-Dublin, a od 1 listopada, trzy razy w tygodniu, na trasie Dublin-Katowice.

REKLAMA

Zakończyło się śledztwo w sprawie śmierci 43-letniego Polaka, którego w lutym tego roku znaleziono na jednej z ulic Gloucester. Dochodzenie ujawniło, że do zgonu doszło bez udziału osób trzecich ponieważ... mężczyzna zapił się na śmierć. Obok jego ciała leżała opróżniona butelka wódki, miał prawie pięć promili alkoholu we krwi.

Prokuratura z Leszna (Wielkopolska), będzie pomagać Brytyjczykom w śledztwie dotyczącym śmierci Moniki Sz. z podleszczyńskiej Kłody, która została żywcem spalona pod Liverpoolem. W czerwcu tego roku, jej były chłopak oblał ją łatwopalną substancją i podpalił. Obecnie czeka na proces. Angielscy śledczy przyjadą do Polski by przesłuchać rodziców i rodzinę ofiary.

Opowiedz o sobie TVP „WYJEŻDŻAM – ZOSTAJĘ” to cykliczny program Polskiej Telewizji, w którym prezentowane są historie młodych ludzi emigrujących za granicę i tych, którzy jednak realizują się zawodowo w kraju. To, co łączy bohaterów danego odcinka, to właśnie podobna profesja. Na podstawie dwóch filmowych opowieści toczona jest dyskusja, czy lepiej jest zostać, czy jednak wyjechać, na przykład do Wielkiej Brytanii. Od września rusza kolejna edycja programu, dlatego jego twórcy poszukują osób, które chciałyby wziąć w nim udział. Realizowany jest w Polsce, więc mogą wziąć w nim udział osoby, które mieszkają w Anglii, ale na prze-

łomie sierpnia i września będą przebywały w kraju. Autorką cyklu jest Magdalena Hajda, z którą można skontaktować się za pośrednictwem e-maila: magda_hajda@wp.pl, lub przez telefon: +48 605 364 445

To advertise in classified please contact Tamara on 0207 358 8406


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

CZAS NA WYSPIE 5 ELŻBIETA SOBOLEWSKA/NowyCzas

Chcą, żeby było bezpieczniej OKOLICE NORTHFIELDS (zachodni Londyn) należą do wyjątkowo spokojnych. A jednak we wtorek, 21 sierpnia dyżurowała przy lokalnej stacji metra grupa Police Community Support Officers, czyli mundurowych służb wspierających Metropolitan Police. Dwie oficerki (na zdjęciu) udzielały informacji na temat prowadzonej już od dawna akcji Safer Neighbourhood (Bezpieczniejsze Sąsiedztwo). Odpowiadały na pytania przechodniów i rozdawały ulotki dotyczące między innymi pierwszych kroków, jakie należy podjąć po tym, jak zostanie nam skradziony telefon komórkowy. – Jesteśmy tu, aby udzielać bardzo praktycznych informacji. Na przykład właśnie takich, co zrobić, kiedy ktoś ukradnie nam komórkę. Na ogół ludzie po prostu zgłaszają kradzież do swojego operatora, szczególnie jeśli ktoś ma telefon na rachunek, tymczasem należy poinformować również policję, bo tylko na podstawie zgłoszonego i zarejestrowanego przez policję wykroczenia można dostać nowy telefon bez dodatkowych opłat – opowiadała Victoria Afanasjevaite, która jest Litwinką i pracuje jako PCSO od prawie roku. Aby zgłoszenie kradzieży zostało formalnie przyjęte, koniecznie trzeba podać nuREKLAMA

mer IMEI, składający się z kilkunastu cyfr. IMEI widnieje na fabrycznym opakowaniu telefonu lub na umowie, bez względu na to, z jaką firmą została ona podpisana. Jeśli nie mamy ani jednego, ani drugiego, wystarczy zadzwonić do operatora, a on poda numer IMEI. Policja prowadzi specjalną bazę danych, gdzie gromadzi właśnie tego typu zgłoszenia. Wszelkie informacje na ten temat znajdują się na stronie: www.immobilise.com. Tego typu środowiskowe akcje prowadzone są przez dzielnicowe oddziały Metropolitan Police często. Służą one prewencji i budowaniu poczucia bezpieczeństwa wśród lokalnej społeczności. Nie zawsze są efektem wzmożonej liczby zgłoszeń przypadków kradzieży czy napaści w celu rabunkowym. – Chodzi o to, żeby mieszkańcy Ealingu czy Northfields oraz potencjalni złodzieje o nas widzieli. To by było bez sensu, gdybyśmy pojawiali się z takimi akcjami tylko wtedy, gdy nagle dostajemy więcej zgłoszeń. Nie chodzi też o to, by być tylko na głównych ulicach. Przy Uxbridge i tak ciągle są nasze patrole, ale musimy też być w bardziej spokojnych miejscach, właśnie po to, żeby nie przestały mieć takiej dobrej opinii – powiedziała PCSO Jackson.

Elthorne Jackson i Victoria Afanasjevaite

Będzie nas coraz mniej? LICZBA PRACOWNIKÓW z Europy Środkowo-Wschodniej, rejestrujących się w Wielkiej Brytanii spadła w drugim kwartale bieżącego roku – poinformował serwis BBC. Według danych Home Office między kwietniem a lipcem do pracy w Wielkiej Brytanii przyjechało 50 tys. obywateli państw Europy Środkowo-Wschodniej. Większość z nich stanowią Polacy. Spośród nowych krajów Unii w Home Office zarejestrowało się 9600 Bułgarów i Rumunów. Według danych z rejestru pracowników (Worker Registration Scheme) maleje liczba Polaków przyjeżdżających na Wyspy w celach zarobkowych. Od stycznia do czerwca tego roku w WRS zarejestrowało się około 70 tys. pracowników z Polski, podczas gdy w poprzednim półroczu w tym rejestrze przybyło 90 tys. polskich nazwisk. Dane Home Office są jednak niepełnym źródłem informacji o rzeczywistej liczbie Polaków przebywających w Wielkiej Brytanii. Nie sposób podać liczby osób pracujących „na czarno”, a w WRS rejestrują się tylko osoby, które otrzymują swoje pierwsze zatrudnienie albo zmienią pracę w ciągu pierwszego roku pobytu na Wyspach. Podobnie jest z osobami pracującymi na własny rachunek (self-employed), które w WRS rejestrować się nie muszą.

Rewers > 11


NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

nowyczas.co.uk

6 POLSKA POLITYKA » Czy Sejm się rozwiąże?

tydzień w kraju TByły minister spraw wewnętrznych Janusz Kaczmarek twierdzi, że politycy PiS naruszali prawo. Wbrew zapowiedziom, „porażających faktów” jednak nie podał. Dla LPR i Samoobrony wystąpienie Kaczmarka to powód do powołania komisji ds. CBA, dla SLD w sprawie śmierci Barbary Blidy. T PiS i PO chcą zmienić konstytucję, tak by zablokować dostęp do Sejmu osobom skazanym prawomocnymi wyrokami. Na czele komisji stanął Jan Maria Rokita. T Ostatnie sondaże znowu przywracają względną „równowagę” pomiędzy PO i PiS. Wygrywa Platforma z wynikiem 34 proc., a zanim PiS – 28 proc.. Do parlamentu weszłyby też LiD (Lewica i Demokraci) – 16 proc., LiS – 13 proc. i PSL – 5 proc.. T Polacy nadal największym zaufaniem wśród polityków obdzielają Zbigniewa Religę – 62 proc., a następnie Zbigniewa Ziobrę – 58 proc. i Aleksandra Kwaśniewskiego – 55 proc. T Wspólnota Rzeczpospolitej to nowy klub parlamentarny, który powstaje z b. członków LPR i Samoobrony. T Na scenę polityczną wrócił Aleksander Kwaśniewski. Były prezydent stanął na czele kampanii wyborczej LiD. T Premier Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Wprost” zarzucił politykom PO „proniemieckie sympatie”. Niemiecka prasa w odpowiedzi upubliczniła wiadomość, że rodzice obecnej minister spraw zagranicznych Anny Fotygi mieszkają od 30 lat w Niemczech. T W parlamencie znalazły się trzy pakiety ustaw, które mają zabezpieczyć Polaków przed roszczeniami majątkowymi Niemców. T Ocena z religii będzie jednak wliczana do „średniej” na świadectwie. Nowy minister edukacji Ryszard Legutko miał co do tego wątpliwości. T Pod siedzibę premiera znowu zjechały pielęgniarki. W większości szpitali strajki i protesty kończą się po negocjacjach płacowych z dyrektorami. T Twórca programu „Śmiechu warte” Leszek Szopa z TVP okazał się agentem SB. Po ujawnieniu przeprosił Borusewicza. Ten uznał przeprosiny po latach za nieszczere. T Tylko w I półroczu tego roku Polskę odwiedziło 31,8 miliona cudzoziemców. Jest to o 8 proc. więcej niż w analogicznym okresie 2006.

Czekanie na szybkie wybory CZY ODBĘDĄ SIĘ w Polsce przedterminowe wybory? Wszystko zdecyduje się siódmego września, kiedy będzie debata nad samorozwiązaniem się parlamentu. Na taki krok zgodził się marszałek Sejmu Ludwik Dorn. Nie zgodził się on jednak na powołanie komisji śledczych, które zbadałyby akcję Centralnego Biura Antykorupcyjnego w resorcie rolnictwa oraz w sprawie śmierci byłej lewicowej posłanki Barbary Blidy. Na wieść o tym, że nie będzie rozważana nawet propozycja powołania tych komisji ,zawrzała opozycja. Okrzyknięto Dorna „sługą” rządzącej partii. Zgłoszono nawet wnioski o odwołanie Dorna z funkcji marszałka. Co teraz czeka Polskę? Przez te kilka tygodni wycią-

ganie haków na politycznych przeciwników i przekonywanie społeczeństwa, kto jest dobry, a kto zły. Ale wcale to nie oznacza, że wybory muszą się odbyć jeszcze w tym roku. PiS nie chciało wspomnianych komisji, bo wszystko wskazuje na to, że zarówno w sprawie Blidy, jak i afery w ministerstwie rolnictwa odegrały niechlubną rolę służby specjalne. Gdyby wyszły na światło dzienne mechanizmy ich użycia przez rządzących, mogłoby to się źle skończyć dla PiS. Poszczególne partie już szykują się do wyborów. Trwa zbiórka pieniędzy, kupno czasu antenowego w telewizji, szykowanie kampanii reklamowych. Najtrudniej przewidzieć sojusze powyborcze. Dwie główne partie, a więc PiS i Platforma Obywatelska raczej

nie stworzą już sojuszu. Pytanie więc, z kim taki sojusz stworzy Platforma, po zwycięskich, jak pokazują sondaże, wyborach. Jeśli z lewicą, to PiS od razu okrzyknie partię Donalda Tuska zdrajcą wolnościowych ideałów, bo brata się z postkomunistami. Czy PiS po dotychczasowych doświadczeniach będzie próbował rządzić ponownie z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin? Nikt nie potrafi odpowiedzieć na te pytania, a główne partie liczą na zdecydowane zwycięstwo. Najgorsze jest to, że mniej niż 40 proc. Polaków deklaruje, że pójdzie do urn wyborczych. Opinia Polaków o klasie politycznej jest – delikatnie mówiąc – jak najgorsza.

Bartosz Rutkowski

Ochotnicy muszą jechać na wojnę – GDYBY nie bohaterska postawa porucznika Łukasza Kurowskiego zginęło by ośmiu naszych żołnierzy – przyznają dowódcy polskiego kontyngentu w Afganistanie. Dodają, że porucznik, pierwsza śmiertelna ofiara naszej wyprawy na wojnę do Afganistanu nie miał żadnych szans. Pocisk wystrzelony przez talibów eksplodował akurat w chwili, gdy on wyskakiwał z wozu bojowego i chciał otworzyć ogień do napastników. W kraju momentalnie rozgorzała dyskusja polityków, po co było się nam angażować w Afganistanie? Co będziemy z tego mieli– pytali opozycyjni

politycy. Minister obrony narodowej Aleksander Szczygło powtarzał tylko: ciszej nad tą trumną. Ale do tej dyskusji włączyła się też rodzina porucznika Kurowskiego, który służył w 10. Brygadzie Kawalerii Powietrznej w Swiętoszowie. Twierdzi ona, że Kurowski, który zginął na kilka dni przed zakończeniem swojej misji w Afganistanie tak naprawdę nie chciał tam pojechać. A jednak pojechał, bo taki dostał rozkaz. Były minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński twierdzi, że na misje do Iraku i Afganistanu jadą tylko ochotnicy i mogą mieć do siebie pretensje, je-

śli coś złego się z nimi stanie. Nie jest tajemnicą, że żołnierze tam jadą, bo można nieźle, jak na polskie warunki zarobić. Na przykład porucznik dostawał za miesiąc służby na wojnie w Afganistanie półtora tysiąca dolarów. Ale, jak twierdzi wielu wojskowych ten niby wymóg ochotnika, to nic innego, jak chęć zrzucenia z siebie przez polityków odpowiedzialności za możliwe dramaty na misjach. W wielu liniowych jednostkach liczy się tylko rozkaz i nic więcej. Każdy, kto służy w takiej jednostce, jak na przykład porucznik Kurowski, musi rozkaz wyjazdu wypełnić.

A co się działo z tymi, którzy odmawiali wyjazdu na wojnę? Wtedy dawano im do zrozumienia, że wszelkie awanse mają zablokowane. Niedawno w jednej z naszych jednostek w Afganistanie kilku żołnierzy i podoficerów odmówiło wyjazdu na patrol. Tłumaczyli, że pojazdy, jakimi jeżdżą nie gwarantują im ochrony przed minami. Sprawa rozeszła się po kościach, bo dowódcy zagrozili, że będą niepokornych odsyłali do domów. Poskutkowało. Teraz nikt nie sprzeciwia się wyjazdowi na patrol.

Bartosz Rutkowski

Koszmar na warszawskim Okęciu Tragiczny ostrzał TŁOK, ŚCISK, ZADUCH i przekleństwa pasażerów. Witajcie na warszawskim lotnisku Okęcie, które miało być wizytówką Polski na świat, a dostarcza tylko powodów do drwin, że nic nam się nie udaje. Co prawda, budynek terminalu drugiego stoi niemal wykończony, ale nie odprawia się tam pasażerów. Każda kolejna komisja dostrzega kolejne ślady partactwa. A to woda lejąca się z sufitów po każdym większym deszczu, a to spękane ściany. Jednym słowem koszmar. Przedsiębiorstwo Porty Lotnicze mówi, że wykonawca zapłaci za opóźnienia słone kary, wykonawca z kolei twierdzi, że w sądzie będzie dochodził swoich... praw. A temu skandalowi przygląda się każdy, kto w ostatnim czasie miał wąt-

pliwą przyjemność być na warszawskim lotnisku. Jak tak dalej pójdzie to nie Okęcie, ale inne lotnisko przejmie rolę tranzytową w tej części Europy, czy to w lotach za Atlantyk, czy też w stronę krajów azjatyckich. Wydawać by się mogło, że w dobie nowoczesnych technologii budowa takiego obiektu, to nic trudnego. A jednak. Jak się okazuje wybrano w tym przypadku model „projektuj i buduj”. Wspomniane Przedsiębiorstwo Porty Lotnicze nie sprecyzowało dokładnie wykonawcy, jaki to ma być obiekt. Takich ustaleń usiłowano dokonać później, kiedy budowa szła już pełną parą. I teraz obie strony, to znaczy PPL i wykonawca biorą się za bary, a cierpią na tym pasażerowie i wizerunek Polski.

Wstępnie wyceniono koszta modernizacji Okęcia na 300 milionów dolarów. Ale hiszpańska firma Estudiu Lamela i polski Budimex zaoferowały się, że wybudują nowy terminal za niecałe 200 milionów dolarów. Dlaczego taki kontrakt polska strona przyjęła, do dziś nie wiadomo. Wiadomo za to, że Hiszpanom bardzo zależało na wejściu ze swoją inwestycją do Europy Wschodniej. – Miała być duma, a wyszło jak zwykle, czyli źle, wręcz fatalnie – twierdzi były szef sejmowej komisji infrastruktury Janusz Piechociński. Szefowie PPL zarzekają się jednak, że już niebawem terminal numer dwa zacznie przyjmować pierwszych pasażerów. Kiedy pada pytanie o dokładny termin, zapada głuche milczenie. (br)

POLSCY żołnierze w czasie potyczki, prawdopodobnie z talibami, nieszczęśliwie ostrzelali jedną z afgańskich osad. Zginęło pięciu cywilów, kilkunastu zostało rannych. Tych ostatnich co prawda umieszczono w jednym z wojskowych szpitali polowych, ale miejscowa ludność już zapowiedziała krwawą zemstę. Ta informacja była trzymana przez kilka dni w największej tajemnicy. Zdecydowano się ją ujawnić, kiedy zwłoki pierwszego zabitego żołnierza w Afganistanie przewieziono do Polski. A do tego tragicznego zdarzenia doszło niedaleko polskiej bazy w miejscowości Wazi-Khwa. (br)


WIELKA BRYTANIA I ŚWIAT 7

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

nowyczas.co.uk

WIELKA BRYTANIA » Rosyjskie bombowce nad Wyspą

Putin podnosi stawkę PREZYDENT Rosji Władimir Putin przystąpił do realizacji swojej mocarstwowej wizji Rosji wzorowanej na potędze Związku Sowieckiego. Najpierw były słowa i defilady wojskowe, potem egzekucje politycznych przeciwników, teraz Putin wydał rozkaz rosyjskim siłom powietrznym patrolowania świata. W ubiegłym tygodniu rosyjskie bombowce zbliżyły się do wybrzeża Wielkiej Brytanii, co spowodowało wysłanie przez RAF najnowszych myśliwców Typhoon (na zdjęciu z lewej) w okolice samolotów rosyjskich, które zawróciły przed przekroczeniem granicy powietrznej Wielkiej Brytanii.

T Związek Wypędzonych zorganizował Dni Stron Ojczystych. Na zjazd ziomkostw przyjechał przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettring. T UE zażądała od USA wstrzymania wykonywania kary śmierci. T OBWE uznała, że wybory w Kazachstanie nie spełniły międzynarodowych norm. Wszystkie miejsca w parlamencie odsadziła proprezydencka partia Nur Otan, która otrzymała 88,05 proc. głosów. Według OBWE wątpliwości budził sposób liczenia głosów i zbyt wysoki próg wyborczy – 7 proc. który zablokował wejście do parlamentu opozycji.

Huragan Koniec protestu przed parlamentem wypędził prom z komsosu TRAWNIK przed parlamentem przez ostatnie kilkanaście lat był miejscem stałych protestów przeciwników polityki rządowej. Początkowo (głównie pacyfiści) zajmowali część chodnika dyżurując 24 godziny na dobę przed wielkimi banerami, z czasem do „etatowych” buntowników (z których najbardziej znany był Brian Haw, na zdjęciu, obecny na Parlament Square od 2001 roku) dołączyli buntownicy sezonowi. Bardzo szybko na trawniku powstało namiotowe miasteczko, a protestujący stali się stałym elementem londyńskiego krajobrazu. Wcześniejsze próby zlikwidowania miasteczka przez władze dzielnicy Westminster nie powiodły się. Tym razem polecenie zlikwidowania miasteczka wydał burmistrz Londynu Ken Livingstone. Zdaniem rzecznika burmistrza mieszkańcy miasteczka byli zagrożeniem dla innych użytkowników skweru, ponieważ trawnik stał się dla mieszkających w namiotach otwartą toaletą. W wypowiedzi udzielonej

tydzień na świecie

mediom rzecznik burmistrza podkreślił poparcie Kena Livingstone’a dla pacyfistycznych protestów, burmistrz musiał jednak interweniować z powodu zagrożenia sanitarnego w centrum Londynu. (gm)

KIEDY potężny huragan „Dean” zaczął nacierać na amerykańskie wybrzeża, w centrum kierowania lotami kosmicznymi w Houston w Teksasie powstała panika. Leroy Cain, odpowiedzialny za obecną misję promu Endeavour, nie zastanawiał się ani chwili. – Przerywamy spacery kosmiczne astronautów, niech wracają dzień wcześniej na ziemię – wydał polecenie i natychmiast odcumowano prom od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Na ziemi „Dean” siał już wtedy spustoszenie. Przeszedł nad wysepkami Morza Karaibskiego i zostawiał za sobą śmierć i zniszczenie. Obawiano się, że kiedy dotrze do Houston kosmiczne centrum nie będzie w stanie wydawać poleceń załodze promu, a wtedy...

W Houston mieści się prawdziwe kosmiczne miasteczko im. Johnsona. Są tam sale treningowe, specjalne baseny, w których trenują zdobywcy kosmosu, wreszcie centrum dowodzenia lotami kosmicznymi. To stąd padają komendy, które wykonują aeronauci. Ponieważ huragan był nieobliczalny, zdecydowano się na ewakuację większej części personelu, a Endeavour dostał polecenie lądowania na Florydzie. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów Houston było w takim strachu. Ale dmuchano na zimne, bo loty amerykańskich wahadłowców są pechowe w ostatnich latach. Była podniebna katastrofa kilka lat temu, ostatnio doszło do uszkodzenia poszycia termicznego promu. I choć uznano, że nie ma potrzeby naprawy osłony w kosmosie, to jednak huragan spowodował, że kierujący lotem zdecydowali się na przyspieszenie powrotu. Amerykańskie promy mają jeszcze licencję na loty tylko przez kilka lat. Co będzie potem – nie wiadomo. Być może trzeba będzie przystąpić do budowy nowych jednostek, choć jak na razie klimatu do takich przedsięwzięć w Ameryce nie ma. – Houston, mamy problem – meldowała wiele lat temu załoga jednego z kosmicznych promów stacji naziemnej. Teraz to samo mogliby powiedzieć inżynierowie i technicy. (br)

Zmarł William Deedes Peruwiańskie piekło WILLIAM DEEDES był nie tylko wybitnym dziennikarzem, ale też czynnym politykiem. Zgodnie z rodzinną tradycją został konserwatywnym posłem w 1950 roku. Jak sam podkreślał, członkowie jego rodziny zasiadali nieprzerwanie w Parlamencie od 1600 roku. W rządzie Harolda Macmillana pełnił funkcję ministra bez teki. Jego prawdziwą pasją pozostało jednak dziennikarstwo. W 1974 roku zostaje redaktorem „The Telegraph”, i z tą gazetą będzie związany do śmierci. Ostatni swój felieton napisał 4 sierpnia. Był jednym z najbardziej opiniotwórczych dziennikarzy. Miał 94 lata. (gm)

Południowe Peru nie może się podnieść po tragicznym trzęsieniu ziemi. Ofiar śmiertelnych mogą być nawet tysiące, bo do setek zasypanych domów nie da się dotrzeć nawet w ciągu najbliższych dni. Jakby tych nieszczęść było mało, w Pisco, które ucierpiało najbardziej, pojawiła się inna groźba. To regularne bandy, które napadają na tych, którzy stracili w kataklizmie prawie wszystko. Teraz są ograbiani i gwałceni. – W dzień jest jako tako – mówi Maria Gonzales z Pisco, która w trzęsieniu ziemi straciła męża, dwójkę dzieci i siostrę. – Ale nocą strach wyjrzeć nawet przez okienko piwnicy, bo tam właśnie koczujemy od czasów, gdy ruchy ziemi zabrały nam dobytek. Z całego świata płynie do Peru międzynarodowa pomoc. Ale to kropla w morzu potrzeb, które rosną z każdym dniem. Kraj ten już wiele razy w przeszłości doświadczał podobnych nieszczęść. Nigdy jednak nie było tak, że władze nie są w stanie zapanować nad bandami i ludzkim dramatem. Wielu zdesperowanych mieszkańców Pisco mówi tak: Amerykanie i Brytyjczycy zamiast przysyłać nam tu koce i lekarstwa powinni przysłać swoje wojsko. Może oni byliby w stanie zapanować nad tym chaosem.

T W Montebello w Kanadzie spotkali się prezydenci USA, Meksyku i Kanady. Rozmawiano o wolnym handlu i bezpieczeństwie międzynarodowym. T Rosja i Chiny przeprowadziły wspólne manewry wojskowe „Misja Pokojowa” z udziałem sześciu tysięcy żołnierzy. Manewry obserwowali prezydenci obydwu krajów. T W walkach rebeliantów muzułmańskich z armią Filipin zginęło 45 osób. T Irak odwiedził szef francuskiego MSZ Bernard Kouchner. Jest to pierwsza wizyta francuskiego polityka w Bagdadzie od 2003 roku i oznaka polepszenia stosunków z USA. T 76 proc. Niemców jest zadowolonych z kanclerz Angeli Merkel. Jest to jeden z najwyższych wskaźników poparcia w historii powojennej. T Kazachstan i Chiny podpisały umowę o budowie rurociągu, który będzie dostarczał gaz i ropę z terenów Morza Kaspijskiego do Państwa Środka. UE liczyła, że surowce z tych obszarów popłyną raczej na Zachód. T Władze białoruskie nie wpuściły przez granicę marszałka Senatu Krzysztofa Putry z PiS i później szefa PO Donalda Tuska. Obydwaj jechali na święto WP w Grodnie. T Brak wykwalifikowanej kadry kosztuje gospodarkę Niemiec 20 miliardów euro rocznie. Politycy w Berlinie znowu mówią o potrzebie otwarcia granic. T Dwa lata temu w Oranach na Litwie zburzono pomnik żołnierzy polskich, którzy zginęli na tych terenach w latach 1919-20. Odbudowie pomnika sprzeciwia się miejscowy burmistrz. T Trzęsienie ziemi w Peru pochłonęło 500 ofiar, 1500 osób zostało rannych.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

N

8 TAKIE CZASY

One Last Fight by Marek Kaźmierski ever trust people who write newspaper columns. The whole mechanism of typing to deadlines, to order, is flawed. Contrary to creative

patterns. Me, I don’t trust myself at all at times. When I started writing this column, it was on the (self-set) condition that I stop the moment I run out of truly vital things to say. I promised myself never to cover my private life or purely personal opinions or randomly chosen current affairs. Every week, I mean to produce a piece of writing I’d be proud to read on my deathbed. Else I intend to write nothing at all. Still, as I just said, I don’t trust myself to keep that promise either. People change. We break promises all the time. Usually the ones we make to ourselves. Last week I implored Poles to stop fighting. This week, I’m changing my tune completely. Last week, I said we should stop hurting each other. Today, I will show you how to start a war with yourselves. And win. People sometimes comment on how much anger I have inside me. Frankly, I think they’re full of it themselves. Sure, I get angry from time to time, but I think I manage that energy better than most. The “argument” I’m usually confronted with is that arguments are good for relationships. “Conflict helps people get negative energy out of their systems”. “The odd fight helps clear the air”. Personally, I don’t buy it. And it’s nothing to do with my being more or less British. I agree – the people of this island have a problem dealing with negative emotions, be they constructive criticism or sheer animal aggression. Both cricket and rugby were invented here, after all. Yet where many Brits find it almost impossible to say harsh things to your face, Poles seem to relish being unpleasant to one another. It might just be a migrant coping mechanism – aggression is one easy reaction (though not a solution) to the problem of powerlessness. If I was as angry as some say, I’d have been out of my day job a long time

No Way Back Where

ago. Managing as Culture and Diversity Coordinator in a London prison with six hundred young men, twice that many staff, all races and nationalities under the sun, demands amazing self-control. We are all expected to follow strict rules governing respect and understanding. All negative emotions must be managed in a way which leads to “positive outcomes”. We achieve this through “conciliation”. A lovely word, that. Much nicer than, for example, “lustration”. Conciliation involves understanding the other parties’ point of view. Their needs, and their weaknesses. Something has gone wrong, somewhere, between people, and it is up to them to sort it out. But where do you start that complex journey? Where, if not in yourself? How can you get angry with others? It’s absurd. If someone has let you down, why would you ever allow yourself to feel an emotion as powerful as anger about that person? Why give them the satisfaction? Some time ago, I realised that I only ever get angry when things go wrong that are in some way my fault. Falling off my motorcycle at speed. Someone betraying my trust. A bank or some other thieving cartel ripping me off. All things I could and should have foreseen and, even if not been able to stop happening, should have prepared for, mentally. Anger is such an inelegant emotion. So lazy. Even a hideous traffic jam or an abusive boss or any other scenario you have no influence over is an opportunity to challenge yourself. To say – today, the best in me takes over. An angry outburst may win a battle against someone or something outside of me, but the big war over my own spirit is lost the moment I lose my temper. End of story. There is no fight in the world worth picking, except the one against that in yourself which is base. And no matter how angry this article might make you, how much you may feel like arguing with me on this, don’t. Count to ten, go for a walk, write a column that makes more sense than the one you’ve just read. Anything that takes healthy effort is better than anger. Trust me on that.

Z

Wkurzenie

Krystyna Cywińska

ły to ptak, który kala własne gniazdo. Tak powiada porzekadło. Najbardziej kalają je dobre kury. Czy jesteśmy kurzym narodem, skoro wszystko nas w naszym kraju wkurza? I na wszystko złorzeczymy? Tak było zawsze. Sami siebie przed sobą oczerniamy. Okropna wokół stęchlizna! Powszechne warcholstwo, chamstwo i chuligaństwo! Można to przeczytać prawie we wszystkich pismach. Nic nowego. Przed wojną Antoni Słonimski, wybitny publicysta, satyryk i poeta, napisał: „Rozwiązać Sejm. Rozpędzić na cztery wiatry tę grupę autorytetów”. Przeczytałam to w „Kronikach tygodniowych” pisarza, pisanych między rokiem 1927 a 1939. Ach, to warcholstwo, jęczano. „Nie będziemy tolerowali warchołów” – powiedział niedawno premier Jarosław Kaczyński. Strzelił w Leppera echem Piłsudskiego. Niejeden Lepper warcholi. I niejeden raz jeszcze o warcholstwie usłyszymy. Gdyby jednak nie warcholstwo w geny nasze wpisane, może byśmy przepadli z kretesem jako wolny naród. Bo warcholstwem nazywano przecież sprzeciwy wobec władzy po rozbiorach. Władzy rosyjskiej, niemieckiej i austriackiej. Za warchołów uważano spiskowców, rewolucjonistów, opozycjonistów. Dobrze usadowieni w siodłach niektórzy polscy magnaci i potentaci, wyznawcy posłusznej współpracy z rozbiorcami, warchołami nazywali powstańców. W PRL-u władza komunistyczna warchołami nazywała opozycjonistów. „Solidarność” zatem, nie tylko w zrozumieniu władzy, z warchołów i chuliganów się rekrutowała. Nasze liberum veto, uchwalone w roku 1652, zwane „źrenicą wolności”, też uznano w końcu za objaw warcholstwa. Bo każdy ówczesny poseł mógł jednym wrzaskiem „nie pozwalam!”, „veto!”, zerwać sejm. Mógł unieważnić wszystkie jego uchwały. I nie musiał uzasadniać dlaczego. To szlacheckie liberum veto zlikwidowała dopiero Konstytucja 3 Maja w roku 1791. Może by się dziś przydało, skoro takie są trudności z rozwiązaniem Sejmu. Któryś poseł by wrzasnął „protestuję!”, „nie pozwalam!”, „nic o nas bez nas!” i już by rozpisano nowe wybory. W sztuce „Powrót posła” Juliana Ursyna Niemcewicza starosta Gadulski mówi: „Jeden poseł mógł wstrzymać sejmowe obrady. Jeden ojczyzny całej trzymał w ręku wagę. Powiedział nie pozwalam i uciekł na Pragę”. Dziś pewnie by uciekł na wyspy Galapagos. Zachowałam numer „Polityki” z 2 listopada 2002 roku, bo przedstawił poczet warchołów polskich. Opracował ten poczet historyk Jan Besala. Więc czerpię z tego źródła wciąż bijącego. Warchoł, czyli awanturnik. Warchoł to też demon, oszczerca, diabelski bezwstydnik. Nazwa ponoć pochodzi od warchlaka, młodego, rozjuszonego dzika. A że walczył o swoje widzimisię, uważano go nawet za swojskiego. I

dziarskiego. W historii słynnym warchołem był awanturnik polityczny Samuel Zborowski. Skazano go na banicję, ścigano, pojmano i ścięto mu głowę toporem na placu przy Wawelu. A Sienkiewiczowski Kmicic, jak czytam w „Polityce”, był postacią opartą na wyczynach niejakiego Samuela Łaszcza. Miał 236 wyroków banicji i 37 infamii. Ale jego warcholstwo tak było zmieszane z patriotyzmem, że król mu przebaczył i odznaczył. Umarł sobie wesoło. Do śmierci przygrywał mu grajek cygański. Innym znowu potężnym awanturnikiem był książę Karol Radziwiłł Panie Kochanku. Tak go nazwano, bo lubił to powtarzać. Ach, panie kochanku, i w łeb gościa. Był nieukiem, pijakiem, obżartuchem i dziwkarzem. Biesiadował bez końca. Strzelał z bandoletu gdzie popadło, publicznie się obnażał, najeżdżał ze swoją bandą na sąsiadów. I był uwielbiany przez szlachtę i pospólstwo. Jerzy Besala pisze, że dopiero rozbiory sprawiły, że warchołów uznano za ich niecnych sprawców. A szlachecką wolność złotą uznano za główną przyczynę ojczyzny nieszczęść. Zdaniem wielu historyków warcholstwo doprowadziło Rzeczpospolitą do upadku. W wiele lat później marszałek Józef Piłsudski przypisywał warcholstwu sejmową anarchię, wichrzycielstwo i publiczne kradzieże. Żeby temu położyć kres, dokonał przewrotu w maju 1926 roku. Co z kolei niektórzy politycy, a później i historycy uznali za objaw warcholstwa. W PRL-u, przypomina Jerzy Besala, roiło się w broszurach i przemówieniach partyjnych od zarzutów warcholstwa. To warchoły opozycyjne miały doprowadzić do chaosu w państwie. I do groźby sowieckiej interwencji. Granica między awanturnictwem politycznym a polityczną walką jest cienka. Rozwiązać Sejm! Rozpędzić na cztery wiatry tę grupę autorytetów” – jak pisał Antoni Słonimski. I wybrać nowy poczet posłów. Po czym może się okazać, że także warchołów. Co wcale mnie nie przeraża, bo przywykłam. Pocieszam się stwierdzeniem, że nie polityka powinna rządzić ludźmi, tylko ludzie polityką. Przeto wychodzę na pozytywnego warchoła.

Post scriptum: W dziennikarstwie warcholstwem, hultajstwem czy chuligaństwem można by nazwać przekręty w druku. Padłam tego w zeszłym tygodniu ofiarą. Podyktowałam polityczny slogan amerykański: „Where is the beef?”. W druku wyszło „were is the beast?”. Czyżby podświadome skojarzenie politycznej bestii z wołem? Nie protestuję. Przed wojną jedna z gazet opisując 3majową defiladę napisała, jak ją odbierał prezydent Ignacy Mościcki. Miało być: „Stał na balkonie z odkrytą głową”. W druku w słowie „stał” zamiast litery „t”, ukazała się litera „r”. I ta wersja właśnie stała się przebojem niepokornej warcholskiej ulicy. Poczułam się teraz jak kura kalająca własne gniazdo.


nowyczas.co.uk

Grzegorz Małkiewicz

Tym razem statystykę udostępnioną przez Home Office wykorzystał dziennik „Daily Express”. Autor artykułu, Tom Whitehead, jest zaniepokojony lekkomyślnością polityków, chociaż dosłownie o tym nie pisze. Głos oddaje faktom i wyliczeniom wspartym kilkoma cytatami polityków opozycyjnych i organizacji pozarządowych.

T

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

FELIETONY 9

o czytelnik, pozostawiony sam na sam z precyzyjną konstrukcją, ma wyciągnąć wnioski, oczywiście w oparciu o schemat „my-oni”. Brytyjczycy i ludzie z zewnątrz – „emigranci z Polski i jej sąsiedzi”, inaczej kraje A8. Artykuł dotyczy wykorzystywania przez emigrantów (głównie Polaków) systemu opieki społecznej. Mieli pracować, a żyją na zasiłkach, jakby inaczej, na koszt brytyjskiego podatnika. Jeden na sześciu emigrantów zarobkowych korzysta z jakiejś formy pomocy państwa, do której jest uprawniony po dwunastu miesiącach pracy w charakterze self-employed bądź jako osoba zatrudniona w ramach Worker Registration Scheme. Schemat prosty, wnioski jednoznaczne, które tym bardziej kompromitują naiwnych polityków. Jak to, nie przewidzieli, że emigranci zarobkowi w miarę stabilizacji zaczną sprowadzać swoje rodziny, starzeć się i

JAZDA bez cugli

chorować? A to oznacza dodatkowe obciążenie dla państwowego systemu opieki. Ktoś popełnił błąd, albo popełnia go teraz. Jest nim postrzeganie emigranta zarobkowego jako robota, niezbędnego do zapełnienia luk na rynku pracy, o niewielkiej tendencji do zużycia materiałowego, najlepiej eunucha, bez żadnej szansy na biologiczny rozwój. A jest inaczej, życie figle płata, emigranci zakładają rodziny, albo je ściągają z Polski, po czym ustawiają się w kolejce po zapomogi (w domyśle przeznaczone dla Brytyjczyków). Tego typu komentatorom nie przychodzi do głowy, że Unia Europejska tradycyjny podział na my i oni znosi, że legalnie pracujący cudzoziemiec z innego kraju unijnego nabiera po dwunastu miesiącach tych samych praw, co autochtoni. Inną sprawą jest oczywiście nieuczciwe wykorzystywanie istniejącego systemu opieki społecznej (w czym przodują Brytyjczycy). Płacisz podatki, masz prawo do zasiłków, jeśli znajdziesz się w sy-

tuacji tego wymagającej. Proste, ale nie dla każdego. W przyjęciu takiej logiki autorowi przeszkadza fakt wysyłania milionów funtów zarobionych na Wyspach do Polski. Ponieważ nie wszystkie pieniądze wydajemy w Wielkiej Brytanii, mamy mniejsze prawo, albo w ogóle go nie mamy, do korzystania z funduszy socjalnych. Kiedy autor używa magicznych słów taxpayers money zwraca się wyłącznie do brytyjskiego podatnika, któremu sugeruje, że z jego ciężko zarobionych pieniędzy korzysta ktoś inny. Jak zawsze w takich sytuacjach, za wszystko odpowiedzialny je dziurawy system. Zmienić system. Wprowadzić na przykład egzamin ze znajomości idiomów angielskich, a takiej selekcji emigranci zarobkowi nie przejdą. Szkoda, że autor nie podaje pełnego rozliczenia na podstawie dostępnej statystki, tylko operuje skrótami. Ile na przykład Polacy wpłacają do kasy państwa brytyjskiego?

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

F

Michał P. Garapich

Tak było wcześniej

akt, że przed wyborami do meksykańskiego czy też salwadorskiego parlamentu kandydaci prowadzą ostrą kampanię na ulicach miast USA już mało kogo dziwi. Za migrującymi wyborcami jadą politycy – dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, granice państwa nie są już granicami demokracji, i już nie wyznaczają partycypacji w procesie tworzenia się politycznej wspólnoty. Wszystko wskazuje na to, iż szykujące się polskie wybory unaocznią nam to w nowy, dobitny sposób. Oto polskie media ogłosiły, że politycy głównych partii pojadą po głosy „aż” do Irlandii czy Wielkiej Brytanii. Zastanawia to „aż”, tak jakby dwie godziny lotu, inna waluta i język to naprawdę była jakaś bariera dla polityka niebotyczna. Nie jest dla milionów zarabiających Polaków zagranicą, dlaczego więc ma być takową dla polityka? Nie słyszałem, aby ktoś podkreślał, że pojechał „aż” do Londynu po pracę. Jeśli jednak politycy rzeczywiście serio traktują to „aż”, warto prześledzić jak to wyglądało wcześniej. Przemieszkałem w Londynie dwie kampanie wyborcze do Sejmu, jedną prezydencką i co nie co pamiętam. Zaznaczyła się wówczas tendencja, którą i pewnie teraz będzie można zaobserwować, a która zdradza dwa różne podejścia do uprawiania polityki. Otóż przed ostatnimi wyborami do Londynu wybrało się dwóch kandydatów z listy Prawa i Sprawiedliwości – Paweł Poncyliusz i Przemysław Wipler. Niezależnie od siebie, z różnymi strategiami, poglądami i rozeznaniem w środowisku. Ten pierwszy poszedł w tradycyjne, oficjalne i dosyć drętwe spotkanie w londyńskim Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym. Postarał się, aby głośno było w lokalnych mediach, obiecywał ile wlezie, ale generalnie był raczej daleki od problemów, z którymi borykają się polscy migranci w brytyjskiej stolicy. Nie widziałem go na ulicy rozmawiającego z panem Wieśkiem z okolic „ściany płaczu”, bo zapewne niewiele go to obchodziło. Drugi kandydat miał zdecydowanie więcej inicjatywy, bo pojawił się z plakatami i ulotkami na organizowanych przez jedną z polskich gazet lokalnych targach pracy, w siedzibie rady dzielnicy Ealing. Stał, zaczepiał, rozmawiał, słuchał nawet. Ludzie byli w miarę uprzejmi. Co więcej, pożądnie odrobił zadanie domowe, gdyż to właśnie Wipler nagłośnił i uświadomił setkom osób i lokalnym mediom skomplikowany problem podwójnego opodatkowania, penalizującego ludzi którzy dzielą swoje życie zawodowe i rodzinne między Polskę a Wielką Brytanię. Z zupełnie innych przyczyn, nie mających wiele wspólnego z ich wizytą w Londynie, do ówczesnego Sejmu wszedł Poncyliusz, a Wipler odpadł. Jednak tak jak o mglistych obietnicach pierwszego szybko zapomniano, to, co nagłośnił drugi, okazało się początkiem masowego protestu polskich migrantów, miało więc charakter uświadamiający ludziom ich relacje z państwem polskim. Jeśli dzisiaj politycy będą jechać do Londynu z obietnicą abolicji podatkowej, to będzie to między innymi zasługa właśnie tego młodego, niedoszłego posła.

O BYC Z A J ÓW K A

Z

Waldemar Rompca

auważyłem, że lubię się przyglądać, jak Brytyjczycy podniecają się wszelkiego rodzaju statystykami, jakie tylko uda się im wyprodukować. W ubiegłym tygodniu dla przykładu przyznali, że już drugi miesiąc z rzędu maleje liczba nowych przybyszy z krajów Europy Środkowo-Wschodniej rejestrujących się w bazach Home Office. Liczby spadły z 60 tysięcy do niecałych 50 tysięcy miesięcznie. Przy okazji tendencję wzrostową utrzymano w innej dziedzinie. Jak donoszą dane, nadal wzrasta liczba cudzoziemców opuszczających gościnne progi Wielkiej Brytanii. Nie wiem, czy jest to powód do zadowolenia, czy smutku. Z jednej strony nieźle, bo może wynikać z tego, że coraz więcej osób zaczęło dostrzegać dla siebie szansę w kraju nad Wisłą. To dobra wiadomość nie tylko dla

Ziarenko w trybie tych w kraju, ale również dla nas tutaj siedzących, bo być może ułatwi nam to podjęcie kolejnych życiowych decyzji: zostajemy czy wracamy. Może być również i tak, że przyczyną spadku zainteresowania (przynajmniej tego statystycznego) rodaków życiem na Wyspach jest to, że wyniuchali już gdzieś lepsze miejsce i tam teraz jeżdżą. Ja co prawda w taką ewentualność specjalnie nie wierzę, ale zawsze jest odrobina prawdopodobieństwa. O dziwo, tym razem nie było publicznej debaty w telewizji, brukowce prawie wyników tych badań nie odnotowały. Przez chwilę zacząłem się nawet zastanawiać, czy ten spokój jest prawdziwy, czy tylko pozorny. Potem przyszło mi do głowy, że może wreszcie pogodzili się z naszą tutaj obecnością i nawet nie dziwią ich polskie ogórki kiszone w Tesco czy flaki u lokalnego Hindusa. Mój sprzedawca, zauważając, że po raz kolejny kupuję polskie piwo, spytał grzecznie, czy jestem Polakiem. Gdy potwierdziłem, roześmiał się rozkosznie i zapytał prawie poprawnie: – Jak się masz kolego? Nauczyłem go kilku nieprzyzwoitych słów i dwa dni później dowiedziałem się, że

zamówił Okocim Mocne i będzie je miał w poniedziałek. Nie, żebym był zaskoczony, bo podobnie kumplowałem się ze sprzedawcą prasy w Nowym Jorku, ale jednak to sympatyczne uczucie nie być u siebie, a jednak czuć, że traktują cię jak równego sobie. Może dlatego, że oni też u siebie nie są? Zacząłem się zastanawiać, kiedy przestałem się tutaj dziwnie czuć. Zmieniłem swoje podejście do ludzi na ulicach, do komunikacji miejskiej. Kiedy przestałem się czuć warszawiakiem, a stałem londyńczykiem. Musiało się to stać jakoś po cichu, powoli, bo nie przypominam sobie raptownego zerwania z zapachem polskiego miasta. A teraz, przyznaję, coraz mniej go pamiętam. Oddycham Londynem równie głęboko jak kiedyś Warszawą, Poznaniem czy Los Angeles. A jednak na dane o rodakach podążających naszymi śladami patrzę już zupełnie inaczej. Już tak nie podniecają, nie biją w oczy. Jakby na znaczeniu straciły, jakby już niczego zmienić nie mogły. Może to i dobrze. Nie mam powodów do narzekań. Mam nadzieję, że Ty Drogi Czytelniku również. Serdecznie pozdrawiam.


NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

nowyczas.co.uk

10 LUDZIE • MIEJSCA • ZDARZENIA

Na tropie smokingu

D

Anna Wendzikowska

ata mojego ślubu zbliża się wielkimi krokami. Do 15. września już niecały miesiąc. Zaczynam się poważnie stresować. Do tego stałam się okropnie monotematyczna. Gadam ciągle o ślubie, przeglądam ślubne strony internetowe, kupuję ślubne gazety, a po powrocie do domu oglądam Wedding TV. Nie powinien więc nikogo zdziwić fakt, że moja kolumna w tym tygodniu będzie o ślubie, a raczej o przygotowaniach do niego… Wszystkie najważniejsze elementy są już załatwione: kościół, restauracja, fotograf, samochód, tort… Wszystko zamówione i zapłacone. Niestety ilość drobnych rzeczy do załatwienia, które czekają na swoją kolej, wprawia mnie w nie lada przerażenie… Smokingi na drużbów, kwiaty, lista piosenek dla DJ-a, fryzjer, konfetti, usadzenie gości – mogłabym tak długo wymieniać. Oczywiście wszystko jest na mojej głowie. Trochę pomagają mi rodzice. Tymczasem mój narzeczony nie kiwnie nawet palcem. – Kochanie, ja przecież nie mówię po polsku. Bardzo chciałbym ci pomóc, ale nie wiem, jak… – powtarza. Zorganizowanie ślubu w Warszawie, co miało ułatwić planowanie i załatwianie wszystkich spraw, teraz okazuje się przekleństwem. Każdy telefon muszę wykonać sama. Sama wysłać każdego maila. Czytałam gdzieś, że mężczyźni celowo zgrywają

nieporadnych, żeby uniknąć udziału w przygotowaniach ślubnych. Coś w tym jest… Jednak schody zaczęły się dopiero wtedy, kiedy przyszło do wybierania stroju dla mojego narzeczonego. Pozostawiłam mu wolność wyboru w tej kwestii, żeby nie marudził, że go przebieram jak lalkę. Nie zwolniło mnie to niestety z obowiązku biegania z nim po sklepach. Dość szybko zdecydował się na smoking, wydawało mi się więc, że sprawa będzie prosta – wchodzimy do sklepu, przymierzamy smoking, pasuje, to bierzemy, nie pasuje – idziemy dalej i tak do skutku. Nie, nie, nie! Nic bardziej mylnego. Złaziliśmy cały Londyn: od Harrodsa, przez wszystkie domy handlowe na Oxford Street, aż po ekskluzywne butiki na Saville Row. Mój narzeczony wybrzydzał. Przymierzał wszystkie smokingi po pięć razy. Chodziliśmy od jednego sklepu do drugiego i z powrotem. Ja robiłam zdjęcia, on porównywał ze sobą marynarki i spodnie, spodnie i marynarki, i tak w kółko. Obsługa większości sklepów już nas rozpoznawała. Trwało to wszystko ponad dwa tygodnie. Dowiedziałam się w tym czasie, że w przypadku smokingu nie chodzi wyłącznie o to, żeby dobrze leżał. Ważne jest też, jaki ma kołnierz, jaki materiał, czy ma dwa czy jedno rozcięcie, czy może nie ma go wcale, jakie guziki, jakie szwy, czy ma paski na spodniach czy nie, bla, bla, bla… Przysięgam, wolałabym tego wszystkiego nie wiedzieć. W końcu mój narzeczony wybrał. Nie najlepiej, moim zdaniem, choć najdrożej. Nie protestowałam. Nie miałam już siły. Byłam szczęśliwa, że to już koniec polowania na smoking. Potem zaczęłam się nad tym zastanawiać. Ja znalazłam swoją sukienkę w jeden dzień. Kupiłam tę, którą przymierzyłam jako drugą. Do tego zapłaciłam ponad połowę mniej, niż mój narzeczony za swój smoking. A podobno to kobiety są wybredne…

m le

b o

o n

r p

problem z komputerem? problem z komputerem? problem z komputerem? problem z komputerem? problem z komputerem? problem z komputerem? problem z komputerem? proroblem z komputerem?

079 2229 7627

Galeria

now y CZAS

DAMIAN CHROBAK

A

Auto-Italia South East Art

uto-Italia South East to nazwa galerii młodych artystów przy Queen's Road w Peckham, w południowym Londynie. Niemal co tydzień odbywają się tam wernisaże, happeningi, jakieś performance albo dyskusje panelowe połączone z akcjami artystycznymi. Okazuje się, że stary salon samochodowy, dzięki absolutnej zmianie aranżacji przestrzeni, uzyskuje nową, zrewitalizowaną formę: powstaje oto kameralna galeria, która wnosi dużo do społecznego życia okolicy, jest miejscem spotkań różnorakich osób i, co najważniejsze chyba, prezentuje nowoczesną sztukę w przyjemnej, wystawienniczej atmosferze. We wtorek, 21 sierpnia, odbył się interaktywny wernisaż prac dziewięciu młodych artystów, w większości studentów szkół artystycznych: Tom Barnett, Jack Catling, Ross Chalmers, Alina Dolgin, Alicia Logan, Emily Mould, Matthew Musgrave oraz Robert Sherwood, każdy coś dorzucił do przysłowiowego pieca przetapiającego sensy wśród form. Wystawie przyświecało motto z Billa Hicksa: Wszyscy jesteśmy jedną świadomością subiektywnie doświadczającą siebie. Nie ma takiej rzeczy jak śmierć, życie jest tylko snem, a my jesteśmy naszym wyobrażeniem. Sam tytuł wystawy brzmi nieco paseistycznie: Romantics. Cała wystawa była mieszanką malarstwa, rzeźb z pogranicza ready-made objects, kolaży a wszystko skonstruowane z wyrzuconych na obrzeża świadomości rzeczy i idei (idej!), wyobrażeń i realnych przedmiotów, znalezionych lub zakupionych (wszystko jedno!). Przystawianie motta do dzieł poszczególnych twórców może być pomocne z racji kpiarskiej i kontestatorskiej postawy jego autora, Billa Hicksa, który, jako aktor kameralnych amerykańskich scen, wpasował się w zachodnią kulturę, ale i stanął jakoby na bakier, kpiąc z niej, żonglując konceptami i dowcipami nie zawsze wygodnymi dla oficjalnych komentatorów okcydentalnej rzeczywistości. Grupa bezkonfliktowo wpasowuje się w cytat z Hicksa, ale bardziej jako kontynuacja tego stylu myślenia, nie jako powtarzanie „kwestii". Wydaje się, że jest coś, co łączy całą grupę i można nazwać ją programową: otóż wszędzie, we wszystkich

pracach pojawia się motyw rozpadu, zniszczenia i odrzucenia, nawet w wypadku, gdy jest to kolaż lub dzieło stworzone na nowo z wyrzuconej i rzekomo bezużytecznej rzeczy. Na sporych płótnach Roberta Sherwooda zieje pustką z odtworzonych, rozpadających się przestrzeni miejskich (Last Tesco, Last stop), Tom Barnett zaludnił jeden z rogów galerii ni to rzeźbami, ni to stworami-symbolami pozlepianymi i pomontowanymi ze znalezionych, porzuconych strzępów przyrządów: a to jakaś rura, a to kątownik, ale razem połączone uzyskują wyraźne odniesienie do sfery potocznego znaku odsyłającego do znaczenia całości przyrządu, który – tu – staje się czystym, choć wielokontekstowym, komunikatem. James Capper odświeża dadaistyczny (dadaoistyczny) pogląd na przedmiot, wracając do korzeni sztuki awangardowej, nadaje przedmiotom o proweniencji industrialnej nowe znaczenia i smaczki, jakby przetransponowywał na potrzeby wystawiennicze obrazy Picabia, pełne maszyn pozbawionych nie tylko praktycznego, ale jakiegokolwiek sensu. Alina Dolgin z Alicją Logan odsuwają się od sztuki figuratywnej, przechodząc do wielobarwnego abstrakcyjnego kolażu, co znamionuje twórczą ewolucję. Nie są to wszystkie przedstawione prace. Radzę obejrzeć je samemu/ej. W sobotę, o godzinie 13.00 odbędzie się kolejny wernisaż z dyskusją artystów. Adres: Auto-Italia South East, Quen's Road, Peckham.

Robert Rybicki


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

PUNKT WIDZENIA 11

C

Greenpoint wypłasza Polaków Bartosz Rutkowski redakcja@nowyczas.co.uk

holera, wielka ta Ameryka – podnieca się siedzący obok mnie Jarek spod Porąbki na południu Polski, z którym lecę maszyną Finnair do Nowego Jorku. – Z rok tu posiedzę, może dłużej, z kasą wrócę do Polski. Rodzina mówiła mi, że to nadal raj na ziemi. Po kilkunastu minutach maszyna osiadła na nowojorskim lotnisku. Zgubiłem Jarka z oczu, choć ten kleił się do mnie, gdy powiedziałem mu, że byłem w USA już z dziesięć, może piętnaście razy i teraz też nie jadę na „roboty”, jak większość ziomków, tylko w odwiedziny do brata. Na odchodne Jarek wcisnął mi jeszcze karteczkę z adresem, pod którym zamieszka w Wielkim Jabłku.

potężnego komputera. Tak Ameryka broni się przed terrorystami. Ten gościnny niegdyś kraj jakby zamyka się w sobie, a widok uzbrojonych po zęby antyterrorystów, którzy nie wiadomo czemu pojawiają się nagle na ulicach Nowego Jorku, to żadna nowość.

Spowiedź u urzędnika Jakby dłużej i dokładniej trwa odprawa przez urzędnika Immigration Office. Już nie tylko standardowe pytania, jak długo zamierzasz zostać w USA, ale czy na przykład nie byłeś ostatnio w jakimś arabskim kraju? Całe szczęście, że Iran odwiedziłem kilkanaście lat temu, o czym świadczy data wizy, a Jordania nie jest uznawana za kraj aż taki wrogi, z kolei z pobytu w Pakistanie łatwo się wytłumaczyłem mówiąc, że po ataku na World Trade Center miałem pisać sprawozdania, jak Ameryka mści się na okrutnych talibach, atakując jesienią roku 2001 Afganistan.

Z Polski do... Polski Europa bije Amerykę Kiedy zobaczyłem Manhattan Avenue z jakimiś numerem wiedziałem, że Jarek nie wsiąknie w Amerykę, tylko będzie przebywał z setkami tysięcy Polaków na Greenpoincie, enklawie naszych w stolicy świata. Nie będzie musiał uczyć się angielskiego, bo są tam polskie knajpy, agencje turystyczne, wszystko załatwi się w ojczystym języku. No chyba, że będzie uparty i z czasem przebije się z Greenpointu do prawdziwej Ameryki. Nie byłem w Stanach trzy lata i ciekawiło mnie, jak też po tym czasie wygląda ta najsłynniejsza po chicagowskim Jackowie polska dzielnica poza granicami kraju. Ale to potem. Najpierw szczegółowa odprawa, zajrzą ci do oka (pobiorą wzór tęczówki, jeśli nie zrobili tego wsześniej), no i odciski palców też – trafią do jakiegoś

N

że jest Polakiem. Takiemu nie popuszczą. Jeśli wypowie się sakramentalne: I don’t understand, jest szansa, że puszczą cię wolno.

Popijał z Rywinem – Ale ta gwardia, jak ich nazywamy na tu Greenpoincie, wykrusza się. Część zapiła się, inni gdzieś przepadli, a w ogóle to dzielnica staje się coraz mniej polska – wyjaśnia mi Michał, który siedzi tu od końca lat 60. Chwali się, że na robotę do jednej z hut w sąsiednim stanie New Jersey woził go sam… Lew Rywin, ten od najsłynniejszej polskiej afery. Może to i prawda, bo Rywin miał rzeczywiście greenpoincki epizod w swoim życiu. Mieszkał tam i jako że znał angielski i miał samochód, woził Polaków do pracy w New Jersey. Michał twierdzi, że nie jedną flaszkę z Rywinem zrobił w weekendy, bo nuda taka tam po pracy, że hej. Polacy osiedlali się na Greenpoincie od XIX wieku. Parafia polska i polski kościół pod

wezwaniem św. Stanisława Kostki pękały kiedyś w szwach. Dziś, to co innego. Ludzie patrzą tylko za groszem, a może i wiernych jest coraz mniej.

Za drogi dla Polaków Bo Greenpoint się zmienia, staje się zbyt drogi dla naszych. Pojawili się tu artyści, jacyś handlarze dziełami sztuki, wyrosło trochę nowych domów i ceny nieruchomości poszły w górę. Po drugiej stronie wody widać światła wielkiego miasta – Manhattanu – i Greenpoint musi równać do najlepszych i najbogatszych, bo ziemia w Nowym Jorku jest piekielnie droga i nie ma gdzie budować. Większość mieszkań na Greenpoincie nie podlega kontroli czynszów i dziś właściciele otwarcie mówią, że nie będą za marne 800 dolarów wynajmować mieszkania, skoro mogą pobierać 1500 „zielonych” A to dla naszych, zatrudnionych przy remontach, przy sprzątaniu i w fabrykach będzie

ciężar nie do wytrzymaina. – Greenpoint staje sią już miejscem nie dla Polaków – twierdzi Emil Milewski, który zainwestował kiedyś w kilka domów w tej części Nowego Jorku i cieszy się teraz jak dziekco. Bo zrobił interes życia. Co będzie z polskimi barami, biurami? Bóg raczy wiedzieć, ale nie wie tego proboszcz kościoła pod wezwaniem św. Stanisława Kostki. – To może potrwać jeszcze długie lata, ale może i jeden sezon okazać się przełomowy i wtedy nie będzie tu śladów polskości – słyszę na plebani. Kiedyś o tych, co mieszkali na Greenpoincie, mówiło się z przekąsem, że Łomża i Portoryki, to zguba Ameryki. Fakt, że tych z rejonu Łomży było tu najwięcej, a i przybysze z Portoryko też upodobali sobie tę część wielkiego miasta. Dziś i jedni, i drudzy muszą się stąd wynosić, bo Ameryka pędzi do przodu, nie ma sentymentu dla tych, którzy nie mają wielkiej forsy. I

– Sporo polskiej wiary ucieka teraz z Ameryki, jak tylko dowiedzieli się, że takie same albo i lepsze pieniądze można zarobić w Irlandii czy Wielkiej Brytanii – mówi mi jeden z księży z „polskiego” Copague na Long Island, gdzie rodacy osiedlają się już od kilkudziesięciu lat. No i nie ma tego stresu – legalnej roboty w Ameryce nie załatwisz, przynajmniej od rąki. Europa staje się teraz ziemią obiecaną dla Polsków, Ameryka schodzi na dalszy plan – dodaje. Musiałem pojechać w końcu na Greenpoint, by poczuć tam swojskie klimaty. Koło stacji metra przy Nassau słychać polską mowę i to w najgorszym jej wydaniu. Kilku zapyziałych kolesi zaczepia każdego wychodzącego z metra, prosząc o dolara. Biada temu, kto przyzna się,

czesnym przestrzeganiu zasady miłości nieprzyjaciół, czyli niestosowaniu przemocy wobec przeciwników. Może więc różne religie różnią się czymś czesnym przestrzeganiu zasady miłości nieprzyjaciół, czyli niestosowaniu przemocy wobec przeciwników. Może

REWERS

PIOTR DOBRONIAK

czyli dejavu z ubiegłego tygodnia o i stało się. Obwieszczono początek końca masowej cywilizacji mobilnych Polaków, zwanych również emigracją zarobkową. Zaczęło się od wieczornego newsa w BBC (21 sierpnia), a na drugi dzień dudniła już brytyjska prasa brukowa oraz „Gazeta Wyborcza”, w swym wydaniu internetowym. Fala polskiej emigracji spada. Lepszych statystyk nie można było ogłosić w lepszym czasie. Wybory w Polsce tuż, tuż – można zameldować Prezesowi: Polacy wracają, znaczy się, że kierunek naszej polityki jest i był słuszny. Tylko że właśnie Polacy to raczej chyba nie wracają. W samym Londynie, impreza, koncert, film polski na każdym kroku. Frekwencji nie brakuje. Mało tego, organizatorzy koncertów odważyli się wyjść poza brytyjską stolicę. Niemal w każdym mieście Zjednoczonego Królestwa, organizo-

wane koncerty kończą się sukcesem. Dowód pewnie żaden. Ale kiedy patrzy się na tłumy przybywające na lotniska oraz dworce autobusowe, to wątpliwości zdają się potwierdzać. Dane podawane przez prasę oraz BBC są statystykami z „nieszczęsnego” Worker Registration Scheme. Tam urzędy zarejestrowały spadek w porównaniu z rokiem ubiegłym. Ale specjaliści twierdzą, że jeszcze wszystko przed nami. Wakacje się jeszcze nie skończyły a jak już to nastąpi, to na Wyspy przybędzie rzesza absolwentów. Oczywiście jak mantra powtarzane są słowa o tym, że nie wszyscy Polacy się rejestrują, duża część Polaków jest zarejestrowana tylko w Inland Revenue – a tego statystyki nie podają. Jednym słowem, lekko naciągana kaczka dziennikarska. Na pierwszy rzut oka tak. Ale jeszcze przed ogłoszeniem danych ze statystyk, w rozmowie

z kolegą z redakcji, zastanawialiśmy się nad tym, kiedy skończą się te przyjazdy? Wyszło nam, że przyjazdy osiągną pewien poziom, a potem będą sobie wokół niego oscylować. Jedni będą przyjeżdżać, szukając swojego Eldorado – a inni będą wyjeżdżać z tęsknoty za Polską, za przyjaciółmi, rodziną. Z czystego sentymentu. Właśnie na ten sentyment liczą firmy na Wyspach. Jak można inaczej wytłumaczyć coraz liczniej powstające polskie księgarnie? Jakby sentymentu nie było, nie byłoby również potrzeby poczytania sobie polskich bestsellerów. Zdajemy sobie sprawę, że półek z polskimi książkami w Borders przy Oxford Street, nie odwiedzają anglojęzyczni autochtoni. Ale to tylko takie gadanie mojego kolegi i moje. Danych nie posiadamy. Badań nie przeprowadzamy. Jestem daleki od tego, żeby ucierać sche-

maty i taplać się w nadmuchanej dumie narodowej, budując atmosferę Wielkiej Polskiej Emigracji. Nie doceniają nas, to sami się docenimy. Przepraszam, kompleksu Polaka nie posiadam. Nie muszę otaczać się niewidzialnym społeczeństwem, żeby funkcjonować w obcym kraju. Nie muszę ogłaszać całemu światu kim jestem i czym się zajmuję, żeby uzyskać legitymizację tego, co robię. Takie zachowania wynikają z kompleksów. Ze słabości swojej pozycji i niepewności jutra. Daleki jestem od tego. Postanowiłem jedno. Nie biorę do serca wszystkich nierzetelnych badań i niepełnych statystyk. Jestem ciekawy, ilu rodaków jest na Wyspach – to ludzkie. Ale niech w końcu będą to wiarygodne dane. Na razie znowu słyszymy o tym, że to tylko dane z jednej brytyjskiej instytucji i niemożliwe jest podanie dokładnych liczb. I zaczynają się wtedy spekulacje. Polskie


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

12 REPORTAŻ

Walka o prawo do ciszy

P

Robert Rybicki

Cała kampania przeciwko rozpoczęciu budowy terminalu rozkręca się i przyjmuje cechy ogólnospołecznego protestu, bo nie tylko wymienione wyżej działania mają miejsce, ale są one wspierane przez zakrojoną akcję ulotkową, która ma uświadamiać mieszkańców, którzy mieszkają pod istniejącymi i projektowanymi trasami przelotowymi, jakie straty w związku z tym poniosą i jakie rysują się niebezpieczeństwa. Dodatkowo rozkręciło się lobbowanie przez parlamentarzystów, zamieszkujących hałaśliwe rejony, w sprawie rozwiązania problemu szkodliwości tras przelotowych w pobliżu lotnisk. Interwencje lokalnych władz w parlamencie, mediach i w urzędach odpowiedzialnych za infrastrukturę lotnictwa, wytwarzają strefę presji, pod którą BBA, markując siłę i wielowarstwowość społeczną nacisku, powinno się ugiąć, żeby, pod względem koniunkturalnym, nie stracić zaufania klientów i dobrego wizerunku u całego społeczeństwa brytyjskiego. W tym wypadku sprawa z Heathrow ma wieloaspektowy wydżwięk. Szykuje się więc walka na całego. Z jednej strony British Airports Authority oraz wszyscy inni, którzy po cichu liczą zyski, jakie przyniesie otwarcie trzeciego pasa startowego, z drugiej strony obywatele zachodniego Londynu i pobliskich hrabstw (począwszy już od Borough of Camden i Lambeth, przez Hammersmith, Chiswick, Hounslow aż po Slough, Windsor i Maidenhead) z niepokojem patrzą w przyszłość, choć drogi powietrzne i trasy przelotów nie są jeszcze ustalone, a nad tym czuwa Civil Aviation Authority. Wszystko będzie upublicznione po konsultacji z najwyższymi władzami dopiero w przyszłym roku.

redakcja@nowyczas.co.uk

rotesty przy porcie lotniczym w Heathrow przeciwko rozbudowie lotniska prasa angielska określiła jako „walka Dawida z Goliatem”. W ubiegłą niedzielę demonstranci rozdawali ulotki i przygotowali serię performance’ów opartych na naukowych faktach podczas pokojowego protestu, natomiast policja wzmocniła się jak do szturmu oddziałami konnymi, vanami, więżniarkami i, żeby nic nie wymknęło się spod kontroli, helikopterem. Warto zaznaczyć, że akcja protestujących przeciwników rozbudowy lotniska (z serii wystąpień ekologicznych w całej Wielkiej Brytanii) była jedną z największych w historii tego kraju, najlepiej zorganizowaną i na tyle zaciekłą, że była w stanie realnie przeszkodzić w pracach nad rozbudową piątego terminalu lotniska Heathrow przez British Airports Authority, za której siedzibą, między lotniskiem a autostradą M4, demonstranci rozbili swoje namioty i koczowali od kilku dni. Chodziło o plany rozbudowy trzeciego pasa startowego na Heathrow (do 2020 roku) i dalszej rozbudowy piątego terminalu w zachodniej części lotniska (otwarcie: marzec 2008), które już obsługuje 79 mln osób rocznie. W związku z tym domy stracić mogą mieszkańcy pobliskich okolic – dla przykładu około siedmiuset posiadłości w wiosce Sipson, na północ od lotniska, ma być zrównanych z ziemią pod nowy pas startowy. Do protestujących przeciwko rozbudowie dołączyli więc mieszkańcy okolicznych miejscowości, dla których rozbudowa lotniska jest realnym zagrożeniem. To właśnie z Sipson ruszył marsz w stronę Heathrow Airport.

Skutki

Akcja Rozpoczęły się więc tradycyjne przepychanki, czyli próba sił, między broniącymi interesów lotniska a protestującymi, co wydarzyło się na polu za główną siedzibą British Airports Authority, podczas pokojowego marszu. Demonstranci narzekali na to, że kilku z nich zostało poszarpanych lub przewróconych na ziemię, natomiast jeden z policjantów konnych narzekał na to, że został zrzucony z siodła. Policja, było nie było, zachowywała się brutalnie. Były incydenty, podczas których funkcjonariusze kopali leżących na ziemi. Ben McKinnon z Suffolk powiedział mediom: – Byliśmy potraktowani w sposób sprzeczny z prawem. Próbowałem przejść między dwoma funkcjonariuszami, zostałem przez nich przewrócony, czułem, że jestem kopany. Przeciwko demonstrantom wyszło 1800 policjantów (niektóre źródła podają 2000). Pięćdziesięcioletni Danny Shaw z West Drayton z kolei powiedział dziennikarzom „The Times”: – To jakieś szaleństwo, ten pochód jest pokojowy, a tu dookoła jest zdecydowanie za dużo policji, to jest napastliwa taktyka. Wśród demonstrantów było też kilkuset aktywistów niosących kolorowe parasole, flagi w barwach tęczy, flagi syndykatu anarchistycznego i banery antylotnicze. Na przedzie kolumny było kilkoro dzieci z okolicy, między innymi ośmioletnia Olivia Howard z Sipson, które zgodnie z planami budowy, ma być wyburzone. Policjanci nie mieli numerów identyfikacyjnych, a ich twarze były częściowo zakryte Po przepychankach pierwsze grupy de-

Napięcie związane z budową nowego terminalu na lotnisku Heathorw ciągl rośnie. Tworzą się grupy nacisku, policja atakuje demonstrantów monstrantów opuściły obóz w niedzielę tuż po południu, śpiewając pieśni o efekcie cieplarnianym czy startegiach lotnictwa. Część z nich zdołała się przebić do pobliskiego parkingu, gdzie rozwieszono baner z napisem Make planes history, rozbito namioty, a ci, którzy zostali, mieli być tak długo, jak to możliwe. Ta deklarowali, lecz opuścili teren w poniedziałek. W wyniku zajść na Heathrow zostało aresztowanych prewencyjnie 41 osób (inne dane podają liczbę 47, BBC mówi o 58 osobach).

Przyczyny Media brytyjskie w ciągu ostatnich kilku lat donosiły o wpływie spalin samolotów na zwiększanie się efektu cieplarnianego. W tym wypadku każda rozbudowa jakiegokolwiek

lotniska powinna być starannie przemyślana, zwłaszcza że źródłem informacji o samolotowych zanieczyszczeniach są rzetelne badania naukowe. Akcja policji brytyjskiej w Heathrow jest tylko podgrzewaniem atmosfery, bo napięcie w związku z lotniskiem stale rośnie. Według „The Independent” kolejne lądowisko spowoduje zwiększenie lądowań o 240 tys. rocznie, a 150 tys. domów znajdzie się bezpośrednio pod trasami przelotów. Lokalne władze dwunastu okręgów zamierzają się ostro przeciwstawić rozbudowie lotniska w Heathrow. W związku sytuacją, jaka się rysuje, powstała koalicja skupiająca w sobie dwa miliony mieszkańców okolicznych hrabstw. Mieszkańcy wsi Sipson, na północ od Heathrow, walczą w sądzie o prawa do siedmiuset posesji, które mają być zmiecione z powierzchni ziemi.

Co to oznacza dla mieszkańców? Otóż każdy terminal to 240 tys. lotów rocznie. Jeśli teraz jest około 480 tys. lotów rocznie, to po wybudowaniu piątego terminalu będzie ich 720 tys., a to oznacza rozszerzenie terenów podniebnych dla lotów pasażerskich, bo samoloty się nie pomieszczą (dookoła jeszcze są lotniska Luton, Stansted, Gatwick, London City Airport), a proponowane flight paths w dużej mierze zagęszczą niebo nad Slough, Southhall, Ealing, Wembley, Tooting. Ci, którzy nienawidzą samolotów (czyt. nie przyzwyczaili się), po powstaniu trzeciego terminalu zwariują i gryźć będą uszczelki ze wściekłości. O wpływach hałasu na ludzki organizm nie trzeba mówić, to przerabialiśmy w podstawówce. Lotnisko Heathrow to nie jedyne, które sprawiają okolicznym mieszkańcom poważne problemy. Do uciążliwych należą: Stansted (dwie wioski około mili od lotniska), Gatwick (dookoła kilka miasteczek i wiosek), Bristol , Bournemouth, Birmingham i Edinbourgh. Co ciekawe, Luton nie jest umiejscawiane jako to, które jest szczególnie uciążliwe dla okolicznych mieszkańców. Jednak Heathrow stanowi szczególne zagrożenie ze względu na swą ogromna przepustowość i liczbę lotów. Może się okazać, że, jeśli teraz między hałasem lecących samolotów jest sekundka wytchnienia i względnej ciszy, to po otwarciu trzeciego (i kolejnych) terminalu nie będzie ani chwili bez hałasu wytwarzanego przez samoloty podchodzące do lądowania. Okoliczni mieszkańcy niech zapomną o życiu nieregulowanym przez hałas i o sympatycznym spacerku w zielonym zagajniku z pieskiem, który nas będzie słyszał.


N

nowyczas.co.uk

Stefan Gołębiowski redakcja@nowyczas.co.uk

ie znoszę słowa „trendy”, ale pasuje ono jak ulał do Notting Hill, bo wiąże się z nim snobizm i przelotna moda. Jak wszystkie większe miasta, Londyn ma dzielnice, które w pewnym okresie uznawane są za „gorsze” lub „lepsze”, w zależności od tego, kto je zamieszkuje lub co się w nich dzieje. W latach sześćdziesiątych karierę zrobiła niepozorna w sumie uliczka na tyłach Regent Street – Carnaby Street, będąca synonimem nowego stylu ubierania się, pełna butików i turystów, a niemal zapomniana w latach osiemdziesiątych (teraz znów przypominająca o sobie). Okolice Notting Hill zaczęły być modne w końcu lat osiemdziesiątych, a sławę dzielnicy przypieczętował film z Julią Roberts i Hugh Grantem. Jak to zwykle w takich wypadkach bywa, ceny domów podskoczyły niemal z dnia na dzień, dochodząc do absurdalnych, zaczęły się tu wprowadzać gwiazdy, no i dzielnica stała się „trendy”. Nie zawsze jednak tak było. Ze starych zapisów wiadomo, iż była to kiedyś po prostu wiocha (jak zresztą wiekszość terenów poza City), należąca w pewnym okresie do Kościoła. Nazwy Notting Hill zaczęto używać dopiero po II wojnie światowej – przedtem nazywano ten teren North Kensington. Przez lata zamieszkiwali tu głównie imigranci z Jamajki i innych krajów, znęceni niskimi cenami mieszkań (których standard pozostawiał wiele do życzenia). Dzielnica była zaniedbana, o złej reputacji, mimo swego dobrego położenia w pobliżu pięknego Holland Park, królewskich ogrodów Kensington Gardens oraz Hyde Park. W latach pięćdziesiątych niechlubnie zasłużył się tu polski imigrant Perc Rachman, uznany za najgorszego landlorda w Londynie, co w końcu doprowadziło do głośnego buntu lokatorów i w rezultacie do parlamentarnej ustawy o ochronie wynajmującyh (The 1957 Rent Act). Główną atrakcją Notting Hill był (i jest nadal) uliczny bazar na Portobello Road (nazwanej tak na cześć zwycięstwa admirała Vernona, który odbił meksykańskie miasto Puerto Bello z rąk Hiszpanów w 1739 roku). Początkowo handel odbywał się w małych sklepikach, pięć dni w tygodniu, z czasem jednak wyszedł do frontowych ogródków, a w 1927 roku władze zaczęły wydawać licencje na sprzedaż także i w soboty. Portobello stało się sławne ze sprzedaży antyków, a od lat siedemdziesiątych również i z karnawału, będącego przez kilka lat stosunkowo niewielkim, lokalnym festiwalem mieszkających tam wtedy Jamajczyków. Z czasem przerodził się w ogromną dwudniową imprezę o międzynarodowej renomie i dziś nie mieści sie już prawie na wąskich uliczkach Notting Hill. W ostatnich kilkunastu latach dzielnica zrobiła się elegancka, bardzo droga i pomału zaczęła pozbywać się dawnego charakteru oraz tradycyjnych mieszkańców. Małe, prywatne sklepiki ustępują modnym butikom, które stać na płacenie ogromnych czynszów za wynajem. Równoległa do Notting Hill Gate ulica Westbourne

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

MOJA DZIELNICA 13

TRENDY

Grove jest teraz miejscem, w którym się bywa, choć ciągle jeszcze jej druga połowa (w kierunku Queensway, należąca do Westminster, a nie do Kensington & Chelsea) jest bardziej zaniedbana, ale pewnie i to wkrótce się zmieni. Jak to zwykle bywa z okolicami, które stają się modne, granice między Notting Hill, Kensington i Bayswater są dość płynne; nie bardzo wiadomo, gdzie zaczyna się jedna, a kończy druga. Wykorzystują to znakomicie agen-

ci mieszkaniowi, zachwalający domy przy Bayswater jako te w Notting Hill (wiem coś o tym, bo mieszkam w „gorszej” części Westbourne Grove, początkowo należącej do Bayswater, ale w oczach agentów nieruchomości – do Notting Hill, co oczywiście natychmiast podbija ceny lokali). Notting Hill jest mieszaniną eleganckich wiktoriańskich domów oraz budynków councilowskich, z których najbardziej znany jest wieżowiec Trelic. Wybudowany w latach sześćdzie-

siątych, cieszył się początkowo bardzo złą renomą, ale w końcu został doprowadzony do porządku i zaliczony w poczet obiektów chronionych. Na pograniczu Notting Hill i Bayswater znajduje się Whiteleys – pierwszy i największy dom towarowy w Wielkiej Brytanii, otwarty w listopadzie 1911 roku, który otrzymał królewski patronat, a w którym zakupy zrobiła nawet królowa Mary. Sklep przechodził różne koleje losu, przez pewien czas należał do Selfridge’a, a w końcu 1981 roku został zamknięty. Po wieloletnim remoncie budynek otwarto ponownie osiem lat później – tym razem jako mieszane centrum handlowe, pozostawiając wspaniałą klatkę schodową i szklaną dachową kopułę, będącą symbolem dawnego Whiteleysa. Notting Hill był magnesem dla ludzi kultury; mieszkali tu m.in. Gilbert Chesterton, Jonathan Swift, John Galsworthy, liczni malarze, Louis Lucien Bonaparte (bratanek Napoleona III), a w czasach najnowszych Jimi Hendrix, różnego rodzaju „celebrities”, jak Madonna czy Elizabeth Hurley oraz niesławnej pamięci morderca John Christie, mieszkający przy nieistniejącej już ulicy Rillington Place. Coraz więcej jest tu modnych restauracji i gastropubów, coraz trudniej przecisnąć się wąskimi ulicami, zatłoczonymi przez turystów, coraz droższe są sklepy i mieszkania. Ale dzielnica ma swoje uroki, znakomite położenie w stosunku do West Endu i świetną infrastrukturę. Jeśli nawet przestanie być „trendy”, nadal pozostanie atrakcyjna.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

S

14 KULTURA

A może by tak... Skulskiego przewodnik po Polskim Wydawnictwie Audiowizualnym

I

WORLD PRESS PHOTO 2007 Magdalena Buchczyk redakcja@nowyczas.co.uk

nicjatywa World Press Photo powstala w Holandii w 1955 roku jako idea niezależnej organizacji promującej mistrzowską fotografię dokumentalną. Kolejne wystawy przyczyniały się do rosnącego prestiżu fundacji. Na chwilę obecną World Press Photo to kluczowe wydarzenie w branży, kreujące wiele ikon dokumentalnej fotografii. Fundacja zajmuje się także prowadzeniem programów edukacyjnych dla promocji wysokich standardów w zawodzie i propagowaniem wolności prasy. Tegoroczna wystawa konkursowa ma szczególny charakter, już po raz pięćdziesiąty stowarzyszenie wyróżnia najlepsze owoce wizualnego reportażu. Międzynarodowe jury dwunastu profesjonalistów wybierało spośród 78 tys. prac, podzielonych

K

na dziesięć kategorii: wydarzenia, wydarzenia ogólne, ludzie w wiadomościach, sport w akcji, prezentacje sportu, problemy współczesności, życie codzienne, portret, sztuka i rozrywka, natura. Vademecum 2006 otwiera Fotografia Roku wykonana przez Amerykanina Spencera Platta, który swój obiektyw skierował na zgliszcza bombardowanego Beirutu. Czerwony kabriolet zwesternizowanej libańskiej młodzieży jedzie przez zbombardowaną dzielnicę, która piętrzy się nad nimi jak jakiś nieokreślony straszny twór. Obrazy konfliktów zbrojnych niestety po raz kolejny stanowią znaczący procent wiadomości ze świata. Fotografie Platta, Odeda Balilty i innych korespondentów wojennych przypominają o ludzkich historiach dalekich od precyzyjnych statystyk politycznych zysków i strat. Nagrodzone reportaże (paryscy

tancerze uliczni, wybory Miss Senior, sala treningowa amatorskiego boksu w Sao Paolo) w interesujący sposób oddają potencjał ludzkiej inicjatywy w różnych miejscach i okolicznościach Spośród kilkudziesięciu wybitnych prac, w tym roku na uwagę zasługują fantastyczne zdjęcia podwodne – Franck Seguin śledzący przygotowania do bicia nurkowego rekordu świata, oraz Kanadyjczyk Paul Nicklen z reportażem na temat fok. Zdjęcia stłoczone na małej przestrzeni atelier to dokument czasu, którego ślady próbujemy rejestrować. Dla Susan Sontag fotografia to tylko powierzchnia. A teraz myślcie, a raczej czujcie to, co się za nią kryje. Pomyślcie, jaka musi być ta rzeczywistość...

Royal Festival Hall, od 18 sierpnia do 9 września. Wstęp wolny.

Esencja Paula Simona tóż nie zna Paula Simona? Stworzony przez niego duet z Artem Garfunkelem był jednym z najciekawszych zjawisk w dziejach muzyki pop. Niewielu jest takich, którzy nie pamiętają piosenek z „Absolwenta” jak „Mrs. Robinson” czy „Sounds of Silence”, przejmującego „Bridge over Troubled Water”, utrzymanej w stylu country „Suzanny” czy latynoskiego „El Condor Pasa”. Na opisywanej tu płycie nie znajdziemy jednak żadnego z tych przebojów. Essential to

podsumowanie solowych dokonań Paula. Ułożono je chronologicznie, wydano elegancko, a jako dodatek dorzucono płytę dvd – czyli magnes dla tych, którzy zdążyli się już zaopatrzyć w którąś ze składanek artysty. Zawartych tutaj trzydzieści sześć kompozycji daje niezły przekrój przez całą działalność artystyczną Simona. Zaczynamy od jego pierwszego wielkiego przeboju – Mother And Child Reunion po czym poznajemy inne piosenki z lat siedemdziesiątych z Kodachrome i Gone at Last na czele. Znalazło się

tu także naturalnie miejsce dla poruszającej kompozycji poświęconej Johnowi Lennonowi – The Late Great Johnny Ace. Następnie docieramy do wielkiego comebacku artysty, który wywołany został sukcesem płyty Graceland i kolejnym hitem – Call Me Al, chyba największym w dziejach solowej kariery Paula. Okres flirtu z muzyką etno, głównie afrykańską i latynoską to Under African Skies i Obvious Child. Na szczęście niezbyt liczna jest tu reprezentacja nieudanej płyty „Songs from the Capeman”,

pędzając letnie wakacje w naszej ukochanej ojczyźnie powoli oswajam się z myślą o rychłym powrocie do Albionu, albowiem, jak śpiewała niegdyś nieodżałowana diva polskiej sceny rozrywkowej: „nic nie może przecież wiecznie trwać”. Zostało mi jeszcze trochę miejsca w mojej sfatygowanej walizce, zastanawiam się zatem, co też takiego mógłbym zabrać ze sobą do Londynu. Myślę, że ten problem dotyka wielu rodaków, powracających z wojaży w rodzimym Polandzie. Tajemnicą poliszynela jest zawartość bagaży powracających z kraju: przed oczyma stają mi plecaki wypchane kartonami papierosów, poowijane w ubrania butelczyny z domowymi (ale też niekoniecznie) spirytualiami. Jako żywa jawi mi się w tym momencie Zofia Merle z filmu „Rozmowy kontrolowane”, przemycająca pod płaszczem pęta rozmaitych wędlin. Chcę Wam w tym miejscu zaproponować pewne novum w tej materii, w dodatku – spełniające jakże ważną funkcję kulturoznawczą w naszych relacjach z autochtonami zamieszkującymi Wyspy. Otóż kupcie w dobrym sklepie muzycznym (swoją drogą trochę trudno znaleźć takowy...) serię wydawniczą Polskiego Wydawnictwa Audiowizualnego. Ta szacowna skądinąd instytucja postanowiła udostępnić szerokiemu audytorium dorobek polskich reżyserów-dokumentalistów. Dotychczas w ramach serii „Polska Szkoła Dokumentu” światło dzienne ujrzały monografie filmowe czterech twórców: na pierwszy ogień poszedł Krzysztof Kieślowski (twórca „Trzech kolorów”, zanim stał się sławnym reżyserem europejskim, stworzył kilkadziesiąt przepięknych etiud filmowych, pokazujących w sposób metaforyczny meandry życia w najlepszym z ustrojów, czyli PRL). Tuż po nim ujawniony został dorobek nestora polskiego dokumentu – Kazimierza Karabasza. Zaraz za nim w kolejce ustawił się Maciej J. Drygas ze swoim „Usłyszcie mój krzyk...” i Marcel Łoziński, autor chwytającego za serce „Wszystko się może przytrafić”. Ostatnią, jak dotychczas, pozycją w serii jest Antologia Polskiej Animacji – zestaw 28

zawierającej piosenki z musicalu, który okazał się kompletną porażką, komercyjną jak i artystyczną. Końcówka to utwory powstałe w ostatnich latach, w tym znakomita Father and Daughter napisana do animowanego filmu Dzika Rodzinka. Na deser znajdziemy interesującą Outrageous, owoc współpracy z Brianem Eno. Pisząc o Simonie trudno powstrzymać się od refleksji na temat jego dokonań. Choć kompozytorem jest wybitnym, brak mu było kogoś, kto potrafiłby

najlepszych filmów animowanych, od lat będących swoistym kanonem sztuki audiowizualnej, docenianym na całym świecie. Produkcje Waleriana Borowczyka, Jana Lenicy, Daniela Szczechury i Zbigniewa Rybczyńskiego – lista jest dużo większa i obejmuje najwybitniejszych twórców i wizjonerów tej niesłusznie dzisiaj zapomnianej formy filmowego oglądu rzeczywistości, swoistego świadectwa czasów, w jakich przyszło żyć i tworzyć naszym utalentowanym filmowcom. Całość jest starannie wydana – każdy zestaw to dwie płyty dvd z filmami w kilku wersjach językowych, w tym oczywiście – angielskiej. Spora książeczka, dołączana do każdej pozycji zawiera esej na temat sylwetki i dorobku reżysera, także w języku angielskim. Wszystko to sprawia, że tak sympatycznie wydane dvd można z dumą (ale bez uprzedzenia) pożyczać angielskim znajomym, stwierdzając przy tym, że „Polacy nie gęsi...”. Szczerze polecam! Dla pasjonatów teatru przygotowano nie lada gratkę: w ramach serii „Kocham teatr”, co miesiąc ukazuje się na dvd polski spektakl teatralny z tak zwanej „Złotej Setki Teatru TVP”, jak też przedstawienia, które w swoim czasie zdobyły popularność i uznanie telewizyjnej widowni. Do tej pory ukazały się: „Antygona w Nowym Jorku” Janusza Głowackiego, w reżyserii Kazimierza Kutza i „Ożenek” Mikołaja Gogola w adaptacji scenicznej Jerzego Stuhra. A już za chwilę kultowe „Igraszki z diabłem” Jana Drdy, w reżyserii Tadeusza Lisa. Oprócz płyty do każdego tytułu jest dołączany pełny tekst sztuki w wydaniu książkowym, nierzadko po raz pierwszy. Jest w czym wybierać, dlatego też ponawiam w tym miejscu obywatelski apel o zaniechanie po raz kolejny prób przemytu wyrobów krajowego przemysłu tytoniowego i spirytusowego, na rzecz jakże bardziej subtelnych, ale w końcu dostępnych w formie cyfrowej klasycznych pozycji polskiego filmu i teatru. Nie będzie to stracona inwestycja, zaręczam. W końcu nie przyjechaliśmy tutaj wszyscy tylko po to, żeby mieć udział w rozkwicie gospodarki brytyjskiej.

nadać jego piosenkom prawdziwego blasku. W wielu kompozycjach brakuje wokalisty o prawdziwie wielkim głosie, kogoś takiego jak Art Garfunkel. Wiernym fanom dokonań Paula to raczej nie przeszkadza, zwłaszcza że jego utwory zawsze były znakomite pod względem muzycznym i literackim. Kto wie, jak wielkimi przebojami stały by się, gdyby drogi dwójki przyjaciół nie rozeszły się na początku lat siedemdziesiątych? Krzysztof Wojdyło



nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

16 FOTOREPORTAŻ

Jedzenie bez cierpienia ZDJĘCIA: SŁAWOMIR FIEDKIEWICZ/NowyCzas

Kotleciki z czerwonej soczewicy. Pikantne kiełbaski sojowe. Czekoladowe ciastka z suszonymi owocami. Ryżowe lody z truskawkami. Sok ze świeżego kokosa. Jedzenie bez jajek i mleka. A nade wszystko – bez mięsa. Za nami 10. London Vegan Festival.

W

Sławomir Fiedkiewicz redakcja@nowyczas.co.uk

eganizm polega na rezygnacji ze spożywania wszelkich pokarmów wytwarzanych przez zwierzęta i ze zwierząt. Poza mięsem wyłączone są więc z jadłospisu mleko, sery, jaja oraz miód – tyle encyklopedyczna regułka. Sami weganie twierdzą jednak, że to coś więcej. To styl życia – życia bez cierpienia.

Zdrowie na talerzu W Wielkiej Brytanii łatwo zrezygnować ze spożywania mięsa – zgodnie twierdzą wegetarianie i weganie. Tych pierwszych jest na Wyspach trzy i pół miliona, tych drugich – według danych dziennika „The Times” – już ponad ćwierć miliona. Liczba zwolenników takiego stylu odżywiania wcale nie dziwi. To tu, w Wielkiej Brytanii, powstało przecież pierwsze na świecie Towarzystwo Wegetariańskie. A było to… 160 lat temu – 30 września 1847 roku! To tu także, w listopadzie 1944 roku, powołano do życia Vegan Society.

Dziś w kraju tym z powodzeniem funkcjonują setki barów i restauracji oferujących bezmięsne dania. Księgarskie półki uginają się zaś od wszelkiego rodzaju poradników i książek kucharskich. Bez trudu znajdziemy też lekarzy, którzy aktywnie propagują wegetariazm, tudzież weganizm. Ich zdaniem przemyślana i dobrze zrównoważona dieta bezmięsna jest jedną z najzdrowszych diet stosowanych przez ludzi. Jeśli bowiem posiłki zawierają odpowiednie proporcje węglowodanów, białek oraz tłuszczów, możemy być pewni, że nasz organizm otrzyma wszystko to, co niezbędne do jego prawidłowego funkcjonowania. Już dawno naukowe autorytety w sprawach żywieniowych (m.in. American Dietetic Associaton, Physicians Committee for Responsible Medicine) obaliły mity dotyczące rzekomych niedoborów białek czy aminokwasów wśród wegetarian i wegan. Lekarze zgodnie dziś przyznają – najważniejsza jest różnorodność w bezmięsnym menu.

Radosny ratusz W minioną niedzielę London Vegan Festival przyciągnął setki osób zainteresowanych nie tylko zdrowym odży-

wianiem, ale i zdrowym stylem życia. W Kensington Town Hall (na marginesie: ciekawe, który z polskich urzędów udostępniłby pomieszczenia na tego typu imprezę?) swoje stoiska mieli nie tylko producenci bezmięsnych smakołyków. Obuwie z naturalnych materiałów, kosmetyki nie testowane na zwierzętach, ekologiczne zabawki. Nie zabrakło również przedstawicieli kilkunastu organizacji walczących o prawa zwierząt i promujących szeroko rozumianą ochronę środowiska. Dla chętnych czekały też lekcje zdrowego gotowania, wykłady i koncerty. Dzieci zaś – a było ich tego dnia wiele – mogły uczestniczyć chociażby

w warsztatach plastycznych. Wytatuowani młodzieńcy, a obok dystyngowani gentlemani w garniturach. Roześmiane dzieci, beztrosko bawiące się wokół swoich rodziców i dziadków. Weganizm, jak widać, łączy wielu, pokolenia też. Alex Bourke, wiceprzewodniczący Vegan Society oraz autor popularnego przewodnika Vegetarian London powiedział, że impreza ta z każdym rokiem przyciąga coraz więcej uczestników. – Nie trzeba być przecież Chińczykiem, by jeść chińskie jedzenie. Nie trzeba być również weganinem, by delektować się bezmięsnymi potrawami – mówi Bourke.

Na festiwalu nie zabrakło Polaków. Remik, dwuletnia Oliwia, Magda i Gosia – łodzianie, od kilku lat mieszkający w Londynie, zgodnie podkreślali, że w Polsce niejedzenie mięsa wydaje się modą, tu, na Wyspach, ludzie po prostu tak żyją. Język polski słychać było także na stoisku Europeans for Medical Progress, organizacji skupiającej lekarzy i naukowców. – Eksperymenty z lekami na zwierzętach nie mają żadnego sensu. 92 proc. testowanych medykamentów na zwierzętach odpada przy testach na ludziach. Protestujemy przeciwko tego typu doświadczeniom. To nieetyczne – powiedziała Beata Gajek pracująca w tej instytucji.

W Wielkiej Brytanii żyje 3,5 mln wegetarian i ponad ćwierć miliona wegan. Tę bezmięsną populację tworzą także nasi rodacy. Jak żyje im się na emigracji bez schabowego?

sia – pracuje w The Boody Shop. Nie je mięsa od dziewięciu lat: – Uważam, że w Londynie bardzo łatwo być wegetarianinem czy weganem. To wielkie, multikulturowe miasto pozwala mi na jedzenie potraw z całego niemalże świata. Znajduję tu egzotyczne owoce i warzywa, które w Polsce są praktycznie nieosiągalne. Bezmięsne odżywianie jest tu bardzo popularne. Wielu ludzi, niezależnie od wieku, postrzega je jako zdrowy styl życia.

A

aniel – kierowca, nie je mięsa od 14 lat: – Mam to szczęście, że moja żona jest wspaniałą kucharką i przygotowuje mi prawdziwe rarytasy. Przyznam szczerze, że w Polsce dużo łatwiej kupić smaczne warzywa i owoce niż w Anglii. To, co można znaleźć w tutejszych hipermarketach, w żaden sposób nie przypomina tych znanych z Polski. Szczególnie jeśli chodzi o ziemniaki, jabłka i pomidory. Nie brakuje jednak całej masy znakomitych produktów, które rekompensują mi te braki.

D

la – pracuje w Whittard of Chelsea, nie je mięsa od 13 lat: – Życie wegetarian jest o wiele lepsze od życia mięsożerców. Uważam, że zwierzęta również mają prawo nie tylko do życia, ale i do godnego umierania. Dla mieszkańców Londynu niejedzenie mięsa nie jest niczym wyjątkowym, a już na pewno niczym dziwnym. Każdy, kto chce być wegetarianinem, znajdzie tu mnóstwo sklepów, barów, restauracji. Jedyne czego mi brakuje z Polski, to soczystych papierówek.

O

arek – budowlaniec, nie je mięsa trzy i pół roku: W Londynie w nieomal każdym sklepie mogę znaleźć bezmięsne produkty; wszystkie są doskonale oznaczone. Wykonuję pracę fizyczną i wbrew obiegowej opinii tych, którzy o wegetarianizmie wiedzą niewiele – nie opadam z braku sił i energii. Kilka tygodni temu, będąc w Polsce, zrobiłem sobie z ciekawości badanie krwi. Miałem tak doskonałe wyniki, że lekarz nie chciał uwierzyć, że nie jem mięsa.

M


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

ŻYCIE RODZINNE MANIA GOTOWANIA 17

W

Mój Autystyczny Książe. Przebudzenie magdalena Kaniewska redakcja@nowyczas.co.uk

mANIA gotowania

patrzony w powiew wiatru, zafascynowany, jakby zaklęty. Zakochany w swoich rytuałach, przesuwa wciąż małą lokomotywkę od lewa do prawej. Tak w kółko, tak wciąż. Potem podrywa się gwałtownie, galopuje w kierunku okna i znów zastyga. Znów go nie ma. Nie ma go wcale, choć jest z nami. Czuję jego ciepłe policzki, gdy ustaje pościg za rutyną. Głaszczę go po głowie w nadziei, że zdołam schwytać choć jedno spojrzenie. Na próżno. Mój autystyczny syn. Godziny nieukojonego płaczu, wieczny lament, nie z żalu, nie z rozpaczy. On płacze z bólu, nie potrafi ułożyć w całość tego co widzi, co słyszy i czuje. Mozaika ludzkich cieni, chaos kształtów. Najmniejszy szelest – on jest czujny. Już zwraca głowę w kierunku szmeru liści. Warczący, nieznośny hałas – mój syn jest obojętny. Nic nie jest w stanie rozproszyć jego skupienia. Jego zmysły, choć wyostrzone, jakby ślepe, nieme, głuche i nieczujące. Nie liczę na słowa, jego usta są nieme dla słów. Tylko krzyk. Chciałoby się, by odwzajemnił uśmiech, chwycił za rękę, spojrzał w oczy. Dziecko autystyczne. Nie oczekuję więc świadomej miłości. Nieobecny, niemy byt, a jednocześnie tak bardzo pochłonięty swoim bezpiecznym światem. Dlaczego się wycofał? – pytam od nowa każdego dnia. Dlaczego nagle straciłam moje dziecko? Czy już zawsze pozostanie mi tylko pamiętać jego kilka

Godziny poszukiwań, dnie i długie miesiące prób. Robię wszystko co on, powtarzam jego każdy krok. Wreszcie odkryłam, że mogę go odzyskać. Mogę przełamać autyzm. Jestem z nim, zjednoczona w jego królestwie, jakże bezpiecznym dla nas obojga. Wreszcie zaczynam widzieć światło. Oczy mojego syna spoglądają na mnie coraz częściej, jego rączka zaciska się na mojej dłoni. Elektryzujące. Obłęd przekraczający najśmielsze pragnienia. Zaczyna być ze mną, zaczyna mnie widzieć, akceptuje mnie. Chce bym powoli pokazała mu mój świat. Jest na to gotowy, każdego dnia coraz bardziej. Przebudził się, mój syn się przebudził i choć wciąż wraca do swojej twierdzy, wiem, że pewnego dnia jego oczy zabłysną, onieśmielą mnie swoją iskrą. Przełamać autyzm, to jest możliwe. Chcę to zrobić.

Autorka jest pedagogiem i metodykiem w Poradni Polskiej „Nasza Rodzina”

na mnie swój wzrok. Oszalałam. Czy to prawda, czy on potrafi to zrobić? Czy jest w stanie zainteresować go coś poza jego własną rutyną? Mój syn zauważył moją obecność. Narodziłam się na nowo, szukam klucza, próbuję po raz kolejny schwytać jego spojrzenie. Jednak wymyka mi się i galopuje, by znów zatrzymać się przy oknie i szukać szumu wiatru.

Jeśli wydaje Ci się, że Twoje dziecko zachowuje się podobnie, niepokoją Cię jego dziwne zwyczaje, zapraszamy na konsultacje. Zapraszamy wszystkich rodziców dzieci autystycznych lub dotkniętych spektrum autystycznym na warsztaty pomagające zrozumieć świat dziecka autystycznego. Warsztaty organizowane przy współpracy Poradni Nasza Rodzina i specjalistów, których zrzesza Stowarzyszenie na Rzecz Osób z Autyzmem w Polsce. Kontakt: poradnia@naszarodzina.co.uk tel. 0905 516 4605 (godz. 10-12, opcja 1 w menu).

Jak na westernach

Mikołaj Hęciak redakcja@nowyczas.co.uk

zas studiów minął bezpowrotnie. Dawno temu. Niemniej jednak, wciąż coś tam jeszcze pamiętam. I jedną z trwale zapamiętanych informacji było charakterystyczne umaszczenie krów z okolic Herefordu – białe łby, czerwonawa maść z nielicznymi białymi łatkami. Odmiana o delikatnym mięsie, gdzieś z Anglii. Teraz, po latach, mam okazję nie tylko o tym pisać, ale jeszcze sprawdzić we własnej kuchni,

C

świadomych gestów, jego błysk w oczach i ogromną chęć nauczenia się świata? Wszystkie obrazy normalności aż do chwili, gdy powoli zdałam sobie sprawę, że go tracę…Uciekł, zrezygnował z mojej miłości? Czy jest mu lepiej tam gdzie jest? Godzinami zaklęty z pasją wpatrując się w blady punkt na mojej sukience. Wybrał ją sobie, jest zawsze w jego pokoju. A on z fascynacją rozpoczyna swoje studium. Staję mu na drodze, wtedy on patrzy jakby przeze mnie. Przywykłam. Przywykłam, choć nie chcę pozwolić mu tam zostać. Nie mogę go też z stamtąd brutalnie wyciągnąć. On wybrał swój świat. Jest mu tam bezpiecznie. Nikogo tam nie wpuszcza. Tylko nam wszystkim wydaje się, że jest mu tam źle. Wcale nie. Mój autystyczny syn wybiera przedmioty. Ludzie są zbyt nieprzewidywalni. Ja wiem, on woli je ode mnie. Zna je tak doskonale. Obraca w rękach wciąż ten sam przedmiot. Przygląda się mu, jego tępe spojrzenie przeszywa przedmiot na wskroś poznając każdy jego brzeg, każdy kant i każde zagłębienie. Doskonale, perfekcyjnie. Mistrz poznania. Nie godzę się. Wciąż chcę go odzyskać. Nauczyłam się wiele o moim świecie. Wiem, jak bardzo się go boi. Pokazał mi wszystko. To on mnie uczy, to on mnie prowadzi. Dołączam do jego fantazji. Odkrywam fascynację małym nieruchomym przedmiotem. Wagonik może fascynować. Pokonuję więc po raz setny trasę od lewa do prawa. Wpatruję się godzinami w martwy punkt. I nagle znajduję w nim bezpieczeństwo. Przewidywalność, tego mu trzeba, tego tak bardzo poszukuje. Rozumiem. Niedawno, po raz pierwszy na krótką chwilę zatrzymał

czy to mięso jest rzeczywiście aż tak dobre. Warto wspomnieć, że wołowina z tych terenów nie zawsze miała takie walory smakowe jak obecnie. Poprawę w tej dziedzinie zawdzięczamy niejakiemu Robertowi Bakewellowi, który poświęcił długie lata na doskonalenie herefordzkiej odmiany. Dzięki odpowiednim krzyżówkom z osobników stosunkowo niedużych, o dość twardym mięsie, udało się panu Bakewellowi otrzymać odmianę szybko rosnących, o dużej wydajności i dojrzałości mięsa, krów. Więcej, rasa ta jest dość niewymagająca pod względem pokarmowym i w głównej mierze zadowala się tym, co znajdzie na pastwisku bez specjalnego dokarmiania mieszankami zbożowymi. Krowy te można spotkać też w Polsce. O ich popularności może świadczyć fakt, że są hodowane na wszystkich kontynentach z wyjątkiem Azji. Następnym razem oglądając westerny, proszę zwrócić uwagę, czy na drugim planie nie zobaczymy właśnie białogłowych okazów rodem z Hereford w Anglii. Wróćmy jednak do środkowej Anglii. Do tych jakże ładnych, zielonych i pagórkowatych terenów. Na pamiątkę owego dżentelmena, Roberta Bakewella, w hrabstwie Derbyshire rok rocznie właśnie w sierpniu odbywa się dwudniowy festiwal rolniczy. W tym roku dla przykładu można było zobaczyć 1400 koni, 2000 psów i mnóstwo innych zwierząt, głównie hodowlanych. Festiwal ten, jak zapewniają organizatorzy, zadowoli każdego – i wystawców ze wszystkich dziedzin związanych z rolnictwem i życiem na wsi, i odwiedzających.

Jest to duża impreza i warta zobaczenia. A następna już za rok. Skoro mowa o dobrej wołowinie to i przepis z wołowiny szykuje się elegancki.

Herefordzkie zrazy wołowe Jak już wspomnieliśmy, wołowina z Hereford uchodzi za jedną z najlepszych w Wielkiej Brytanii. Bardzo delikatna, o znakomitym smaku. Ale nie każda angielska wołowina pochodzi z tego regionu. Jeżeli jej nie znajdziemy, cóż, irlandzka też jest godna uwagi. Na danie dla 4 osób potrzebujemy: 75g boczku (streaky bacon), 2-3 średnie cebule, 2 łyżki świeżej pietruszki, 100g świeżych okruszków z chleba, 2 łyżeczki suszonych, mieszanych ziół, duże jajko, 1 cytryna, sól i pieprz, 8 cienkich plastrów wołowiny (topside), czyli około 700g, 1 łyżka musztardy, 3 łyżki mąki, 1 łyżka masła i 2 oleju, 450ml rosołu wołowego. Boczek, 1 cebulę i pietruszkę kroimy drobno. Mieszamy razem z pokruszonym chlebem, ziołami i jajkiem. Ścieramy skórkę z cytryny i dodajemy do całości razem z 1 łyżką soku. Doprawiamy solą i pieprzem. Mięso kroimy na cienkie plastry, chyba że mamy w pobliżu sklep mięsny, gdzie możemy poprosić o pokrojenie. Część wołowiny, zwana w Anglii topside, powinna najlepiej pasować do tego przepisu, choć ja użyłem tym razem silverside, która jest mniejszych rozmiarów. Mięso rozbijamy jak najcieniej, by lepiej się zwijało i było delikatniejsze. Każdy plaster smarujemy cienko

musztardą (może być Colmans). Nawiązując znowu do tej musztardy, w tym miejscu pragnę podziękować pani Dominice Wilk za list do redakcji, w którym opisała swoje spotkanie z artystyczną twórczością rodzeństwa Colmanów (Nowy Czas, nr 30). Wracając do przepisu, na posmarowane musztardą mięso rozkładamy równomiernie farsz i zwijamy. Zrazy możemy zabezpieczyć przed rozpadnięciem za pomocą nici lub cienkiego sznurka kuchennego, albo używając wykałaczek. Obtaczamy w mące i podsmażamy, przekładamy do żaroodpornego naczynia. Resztę mąki zasmażamy pozostałym masłem. Dodajemy rosół, przyprawiamy do smaku, zagotowujemy i polewamy zrazy. Pokrojoną cebulę układamy na wierzchu mięsa. Całość przykrywamy folią aluminiową i pieczemy na 170C przez około półtorej godziny, albo aż mięso zmięknie. Podajemy z ziemniakami i warzywami, najlepiej sezonowymi. Smacznego.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

18

Cytat tygodnia

Dali im po mordzie i dobrze zrobili.

CZAS NA RELAKS horoskop kwiatowy

Prezydent Białorusi ALEKSANDER ŁUKASZENKO o zawróceniu z granicy polskich polityków

ANDRZEJ LICHOTA

BARAN Warto, abyś w tym tygodniu przejrzał dokumenty w pracy jak i domowe archiwa. Sprawdź, czy wszystkie rachunki zostały zapłacone w terminie, a także czy rozliczyłeś się z urzędem skarbowym. W tym tygodniu korzyści mogą odnieść osoby, których praca związana jest z kantorami, lombardami a także bankami. BYK Planety sprzyjają Bykom, którzy szukają pracy. Pieniądze nie powinny być teraz dla Ciebie dużym problemem, ponieważ stoisz twardo na ziemi i potrafisz liczyć. Po 28 sierpnia wzrosną możliwości zdobycia nowych środków finansowych. Korzystny tydzień dla osób związanych z religią, a także osób, których działalność i poglądy związane są z tradycją narodową i rodzinną. BLIŹNIĘTA W tym tygodniu stosunki z otoczeniem będą napięte. Próby nawiązania jakiejkolwiek współpracy nie powiodą się. Zorganizuj sobie zajęcia w taki sposób, abyś nie był zależny od innych. Masz spore szanse podjęcia intratnego interesu. Twoje serce przyspieszy bicie. Także nie trać czasu i boju, gdyż szczęście czeka już za rogiem. RAK Będziesz teraz zdolny do ciężkiej, starannie zaplanowanej pracy, dopisze Ci cierpliwość, wydajność i ambicja. Dobre wyczucie czasu, zdolności organizacyjne w połączeniu z darem zjednywania sobie sympatii pomogą Ci osiągnąć sukces. W biznesie karta przedstawia potężnych konkurentów, którzy w każdej chwili są gotowi przejąć wasze rynki. LEW Jeśli jesteś wolny, będzie to wyjątkowo piękna miłość, ale jeśli jesteś w związku, doprowadzi to do rozdrapania Twojego serca. Będzie trudno dokonać Ci wyboru między obecnym związkiem a osobą, do której serce zaczyna bić bardzo mocno i nie jesteś w stanie powstrzymać tego uczucia. Najlepsze chwile dla spraw spod znaku Amora mają przed sobą Lwy bardzo samotne.

WAGA Zacznie Cię uwierać praca u kogoś, odczujesz ciężar wzajemnych powiązań i koneksji w pracy. W życiu osobistym kontynuacja związku przejdzie w fazę, może już nie pierwszych, namiętnych uniesień, ale egzaminów i sprawdzania mocnych fundamentów zwiążku. Przestaniesz czuć pokusę, zasmakowania znów życia w pojedynkę, pomyślisz o wspólnym mieszkaniu z drugą połową. SKORPION Uważaj na oszustów i nie podpisuj żadnych umów. Zadbaj raczej o sprawy niezwiązane z materialną sferą Twojego życia. Ważne są dobre stosunki z otoczeniem. Swoje interesy zabezpiecz od strony prawnej. Poświęć także większą uwagę swojej rodzinie. Zabierz ją na mały piknik poza granicami miasta. STRZELEC Będziesz podlegać w tym tygodniu sprzecznym wpływom planetarnym. Z jednej strony będziesz czuć obowiązki, a z drugiej - gwiazdy będą Cię zachęcać do pochopnego dysponowania finansami. Jednak powinieneś dobrze wyważyć decyzje, zachować umiar i rozsądek. Dobrze przysłużą Ci się także intuicja i sny. KOZIOROŻEC Cały ten dzień powinieneś cieszyć się bardzo dobrym nastrojem, mimo że rano będziesz bardziej zaganiany sobą i swoimi sprawami. Przejawiać będziesz także więcej aktywności niż zazwyczaj. Więcej czasu powinieneś poświęcić sprawom swojej rodziny. Może zechcesz spędzić z nią miły wieczór gdzieś na łonie natury. WODNIK Sprawy uczuciowo-sercowe staną się w tym tygodniu najważniejsze. Im też należy poświęcić zdecydowanie więcej troski i uwagi przez najbliższe dni. Jeśli kochasz się w Byku lub Koziorożcu, to bądź pewien, że trafiłeś w dziesiątkę. Wasz związek będzie stabilny, gorący i romantyczny. Naucz się odróżniać stan zakochania od miłości. RYBY Wielu zodiakalnym Rybom ktoś może nieźle zawrócić w głowie. W przypadku Pań będzie to typ męski, trochę macho, imponujący swoją stanowczością i odwagą, a przy tym wprost tryskający energią. Panów pociągać będą niewiasty energiczne, wysportowane, przedsiębiorcze, takie, które wiedzą czego chcą.

praktycznie

PANNA Panny z obrączką na palcu nie będą miały powodów do narzekań. Jednak niewykluczone, że często trudno będzie Ci dojść do porozumienia ze ślubną połówką, która ostatnio Cię zaniedbuje i nie liczy się z Twoim zdaniem. Młode dziewczęta niech uważają na przystojnych uwodzicieli poznanych na dyskotece albo w pubie.

mówiąc

J

Konrad Brodziński redakcja@nowyczas.co.uk

Określacz

ęzyki słowiańskie nie mają odpowiednika słowa the. Uczący się więc języka angielskiego Słowianie najpierw rodzajnika tego niewystarczająco często używają, a potem przechodzą w drugą skrajność i starają się go wepchnąć, gdzie tylko się da. Czeszka Ivana Trump wsławiła się, kiedy zapytana o swojego męża milionera, nazwała go niepoprawnie, ale wdzięcznie „the Donald”. Wszystkie słowniki, do których dane mi było zajrzeć mówią, że jest to słowo „nieprzetłumaczalne”. Owszem, nie ma w polskim

równoważnika the, ale bez problemu przetłumaczymy this jako „ten” i that jako „tamten”. A the jest tych dwóch wyrazów bardzo bliskim kuzynem. W przeciwieństwie do odpowiedników w innych językach, the nie określa rodzaju, nie mówi, że podłoga jest żeńska, a stół męski (co ciekawe, po włosku stół jest męski – il tavolo – jak się na nim pracuje, a żeński – la tavola – kiedy stoją na nim smakołyki, ale to tylko tak a propos, czyli by the way). The jest słowem wskazującym, jakby pokazanie palcem. A book znaczy tyle, co „któraś tam książka”, the book – „ta właśnie książka”. Dlatego nazwa „rodzajnik” może nie jest najbardziej odpowiednia. Bardziej trafne jest angielskie determiner – określacz (jeżeli neologizm „określacz” Szanownych Czytelników razi, to proszę pamiętać, że do niedawna nie było w języku polskim wyrazu „czytnik”). Określacze, to słowa takie jak: my, your, Poland’s. „Idę do lekarza” – I’m going to the doctor albo I’m going to my doctor; „Sukces Polski” – Poland’s success albo the success of Poland. Bez the mówimy: music, love, food – muzyka, miłość, żywność – bo są to pojęcia uniwersalne, nie musimy ich precyzować. Ale weźmy ten przypadek: „Jeżeli miłość muzyką się żywi, grajcie nadal” (Szekspir) – „If music be the food of love, play on” (Shakespeare). Mówiąc „the Donald” Ivana popełniła błąd, ale wykazała pewne wyczucie językowe: nie jakikolwiek Donald, ten mój. Ale reguły palca wskazującego są nieubłagane. Kiedy „the Donald” stało się niejako jej dewizą czy trademarkiem, za którą szły copyright i kasa, pazerny jej mąż przy rozwodzie chciał sobie ten trademark przywłaszczyć (bo to w sumie jego imię). Nadaremnie Ivana starała się przekonać sąd, że to właściwie o ich syna chodziło, Donalda juniora. Nie, nie, pani (ex) Trump: jak the, to the.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

CZAS NA RELAKS 19 łatwe

trudne

średnie

3 7 4 8 2 6 4 5

7

6 3 8 2

9

4

6 3 5

9 3 1 9

2

7

1

1 4 3 4 8 2 3 4 9 5

6 8 9 3 1 4 7 6 2

7

5 3 2

9 2

9

8 9

4

3

4 5 1 3

7 4 1

3 4 4 5

9 6

1

8

9

5

Sudoku

2 5 8 9 3 7 8

5 7 4 8

2

7

6

Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać. Rozwiązania sudoku z nr 33

Absurd tygodnia

średnie

trudne

Humor

Po miesiącu od zwolnienia z francuskiego więzienia w Caen pedofil, 61-letni Francis Evrard, zgwałcił w Lille pęciolatka po tym, jak więzienny lekarz przepisał mu Viagrę. Evrard powiedział detektywom, że otrzymał pigułki od lekarza, kiedy wyznał w gabinecie, że ma problemy

łatwe

z erekcją. Pięciolatek został uprowadzony przez Evrarda z ulicy w Roubaix koło Lille w zeszłym tygodniu, a znaleziony został wkrótce w garażu sześćdziesięciojednolatka w Lille dzięki specjalnemu systemowi poszukiwania zaginionych dzieci.

Hasło krzyżówki z nr 33: Każdy sobie rzepkę skrobie.

S

Krzyżówka

Zadanie 5

Pozycja z partii Hall-Ford, Mistrzostwa Wielkiej Brytanii 2007. Wskazać wygrywajacą kontynuację czarnych prowadzącą do mata w trzech ruchach. Rozwiazanie na stronie 24

rybim okiem

rybim okiem zczerze mówiąc, jestem znudzony pisaniem, które ma jakiś praktyczny cel. Tak, rozumiem autora, napisał w taki sposób, że można go zrozumieć, ktoś może powiedzieć. A więc jeśli napisał zrozumiale i nie ma błędów stylistycznych, to spełnia swoje zadanie. Dobry autor. Tak, dobry autor, ładnie napisane, no no. Naprawdę? I co z tego, że Polacy jedzą łabędzie, albo odbyła się wystawa w City Hall, gdy trzeba iść na kompromis w stylu pisania? I co nowego można napisać, pisząc po to, by być zrozumianym, a więc idąc na kompromis z konwencją nawet najlepszej gazety? Grzecznie, nie wyłamywać reguł gramatycznych? Temat – Londyn.

Tak na dobrą sprawę, Londyn to nie temat. Londyn to martwy mit. Wszyscy piszą o Londynie na kolanach. Niech się stanie światło, all right. Nie chce mi się znęcać nad armią dziennikarzy konkurujących ze sobą gazet. Nie chce mi się wytłuszczać racji, ani przemilczać taktycznych posunięć, ani wygłaszać tyrad. Znudziły mnie pochwały i przygany. Albo kurczowe trzymanie się własnej opinii, o zgrozo, tak jakby umysł ludzki zapanował nad wszechświatem, bo nagle stał się ostoją człowieczeństwa? Chyba jego przekleństwem. Myślę, że w dobie rewolucji informacyjnej należy oprzeć się tymczasowości komunikatu, nie mówiąc o uniwersalnym wymiarze

komunikatu, i jemu oprzyjmy się. Jaka jest różnica między zimnym reportażem a serdecznym wyznaniem? Żadna. Obie są strategiami, które mają przyciągać tych, którzy lubią być manipulowani słowem: od sprośnego kawału po bogaty w odniesienia dyskurs filozoficzny na cztery opasłe tomy. W brytyjskich szkołach można na ściennych gablotach przeczytać, że język jest najsilniejszą bronią, która rani bardziej niż broń konwencjonalna. Nauczyciel, ucząc poetyki, tworzy z retoryki halabardę i broń laserową, a pocisk konstruowany jest w krtani, mechanizm z kolei zaczajony jest w partiach mózgu, które odpowiedzialne są za konstrukcje logiczne. Wszystkie te „PR” bazu-

ją na niedociągnięciach lekturowych mniej wykształconych ludzi, niewiedzy i ignorancji tych, którzy są manipulowani. Czyżby nadszedł czas na powszechność wykształcenia jako modułu komunikacji, gdy słyszymy o angielskich studentach mających kłopoty z podstawami pisowni? To brzmi jak paradoks. W tym wypadku literatura, która odchodzi od komunikatywności, wślizgując się w hermetyzm, jest próbą podniesienia poprzeczki dla pisarstwa w ogóle. Staje się punktem odniesienia. Ale co na to troglodytyczni włodarze piór, którym przysadka paruje podczas zmagań z syntaksem (tytułów periodyków nie wymieniam, klasycznie, z grzeczności). Ale co też

sam mam do powiedzenia? I jak się ma etyka operujących słowem do idei etyki? W Polsce ten podział wygląda tak: wykształceni i niewykształceni nie ufają sobie nawzajem. To spadek po wielu latach amatorstwa w polityce edukacyjnej i propagandzie sukcesu w mediach. Wykształceni i niewykształceni chwytają za pióra i, mimo braków, brną w prywatne ślepe uliczki, a poziom nadal jest nierówny. Wyjątków jest na tyle dużo, że możemy mówić o przyjemnym dla świadomości chwianiu się reguły.

Robert Rybicki


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 siepnia 2007

20 CO SIĘ DZIEJE Film London International Animation Festival Mistrzowie polskiej animacji Curzon Soho, 99 Shaftesbury Avenue, W1D 5DY 25 sierpień, godz. 15.00 Bilety: £9 W programie m.in: „Once upon a time”/„Był sobie raz” Jana Lenicy i Waleriana Borowczyka; „Labyrinth”/„Labirynt” Jana Lenicy; „Little black riding hood”/„Czarny kapturek” Piotra Dumały; „Cages”/„Klatki” Mirosława Kijowicza; „The Wind” Stefana Schabenbecka.

26 sierpień, godz. 15.00 „Tango” Zbigniewa Rybczyńskiego; „The Appeal”/„Apel” Ryszarda Czekały; „Reflections”/„Refleksy” Jerzego Kucia; „Everything is a number” „Wszystko jest liczba” Stefana Schabenbecka; „The armchair” „Fotel” Daniela Szczechury. Kocked Up komedia, 2007r., reż. Judd Apatow Młoda i przebojowa dziennikarka zachodzi w przypadkową ciążę z nieznajomym, który z czasem okazuje się niedojrzałym i niepasującym do niej człowiekiem. Czy uda im się stworzyć szczęśliwą rodzinę? W kinach w całym Londynie.

28 sierpnia, godz. 22.00 Bilety: £10 Połączenie elektroniki dance firmowanej przez Kierana Hebdena oraz muzycznego kolektywu z Brazylii Open Field Church. Klinker South prezentuje: Petri Hurinainen 30 sierpnia godz. 20.00 Alexandria Quartet 31 sierpnia, godz. 20.00 the Klinker South Ivy House, 40 Stuart Road, SE15 3BA Kultowe miejsce spotkań zwolenników muzyki improwizowanej zaszczyci znany dekonstruktor wszelkich instrumentów, performer i improwizator – Petri Hurinainen, a dzień po nim wystąpi kwartet, którego muzykę na MySpace.com nazwano szaloną, elektryczną wersją Boba Dylana. W ich twórczości słychać wpływy Toma Waitsa, The Doors, Leonarda Cohena a wszystko przyprawione jest lekkim zapachem Indii, z których pochodzą członkowie bandu. Jędker Realista w Luton 7 września godz. 21.30 Klub LA 13 a Leagrave Road Luton LU4 8HA Bilety: £13, £15 w dniu koncertu Sokół, Jędker, DJ Deszczu Strugi czyli WWO. Występując pod tym szyldem, na stałe wpisali się do kronik rodzimego rapu. Nie ma ich w stacjach telewizyjnych czy radiowych, a jednak ich uliczna twórczość jest niesłychanie w Polsce i poza nią, popularna, a sale koncertowe nigdy nie wieją pustkami. Paprika Enterprise przedstawia: Zion Train 8 wrzesień, godz. 19.30 – 24.00 The Fridge Club Town Hall Parade, Brixton Hill SW2 1RJ Bilety: £16, £14 dostępne na www.ticketweb.com

Lady Chatterley Dramat, 2006r. reż. Pascale Ferran Kolejna w historii kina adaptacja powieści D.H. Lawrence'a zatytułowanej „Kochanek Lady Chatterley” zdobyła uznanie w świecie kina. Film zatytułowany „Lady Chatterley” otrzymał pięć Cezarów, najważniejszych nagród we francuskim przemyśle filmowym. Opowiada o młodej, pięknej kobiecie, która analizuje swoje seksualne przeżycia. Na ekranach kin: Curzon Soho, Cineworld Haymarket, Renoir, Curzon Mayfair, Vue Islington. Born & Bred Dramat, 2006r. reż. Pablo Trapero BFI Southbank South Bank SE1 8XT 25-27 sierpnia, godz.: 15.50, 18.20, 20.30 Santiago to młody, odnoszący sukces konserwator antyków i dekorator wnętrz. On i jego żona Milli wspólnie prowadzą pracownię, wychowują córeczkę i cieszą się każdym dniem. Wydaje się, że ich codziennej radości nie jest w stanie zakłócić żadna przykra niespodzianka. Jednak nagły wypadek na drodze staje się początkiem rodzinnej tragedii i wiele zmieni w życiu Santiago.

Muzyka Jazz cafe zaprasza: Troyka 25 sierpień, godz. 20.30 POSK, 238-240 King Street, W6 0RF Bilety: £5 Choć rosyjsko brzmiąca nazwa zespołu wskazywałaby na powiązania z muzyką wschodnio-europejską to skład zespołu jest czysto brytyjski: Chris Montague na gitarze, Kit Downes na elektrycznym fortepianie i Joshua Blackmore na perkusji. Wszyscy trzej studiują w Royal Academy of Music. Four Tet meets Open Field Church Plastic People Club 147-149 CurtainRoad, EC2

go ćwierćwiecza. Kolekcja zawiera prace m.in.: Tracey Emin, Damien Hirst’a, Sarah Lucas, Marca Quinn’a, Jenny Savillle, Rachel Whiteread. World Press Photo Exhibition Royal Festival Hall Belvedere Road, South Bank, SE1 Codziennie, 10.00-23.00 Wstęp wolny

Dwieście najlepszych fotografii na świecie, które wyselekcjonowano spośród 78 tysięcy nadesłanych zdjęć. World Press Photo to konkurs, w którym wziąć może udział każdy, dlatego co roku fotografowie z całego świata – w tym roku z 124 krajów – przysyłają swoje zdjęcia z nadzieją, że właśnie ono zdobić będzie czołówki największych gazet w dniu ogłoszenia werdyktu jury. Warhol v Banksy The Hospital, 24 Endell Street, WC2H 9HQ pn-pt, 10.00-20.00 wstęp wolny Słynne warholowskie puszki zup Campbell’s korespondują tu z grafikami Banksy’ego a la Tesco Value beans, portrety Marilyn Monroe contra Kate Moss itd. Warhol, który zmarł w 1987 roku otoczony sławą i legendą już za życia i Banksy, którego graffiti i tajemnicza anonimowość również już teraz przysporzyły mu sławy równej fabrycznemu guru pop-artu. Sztuka Banksy’ego niewątpliwie ma swoje korzenie w obserwacji pop kultury co czyni go następcą i kontynuatorem myśli Warhola.

Kabaret Agencja Megayoga zaprasza: MUMIO w przedstawieniu „kabaret MUMIO” 8 września – Manchester the Dancehouse Theatre 10 Oxford Rd, Manchester M1 5QA godz. 20.00 Bilety: £14 (przedsprzedaż), £16 (w dniu występu) Zion Train to światowa czołówka dubowych soundsystemów. Należą do pionierów działających na styku reggae roots i nowoczesnej elektronicznej muzyki klubowej. Dub to podstawa ich twórczości, jednak mnóstwo w niej innych, dźwiękowych inspiracji, takich jak drum’n’bass, a czasem house. Koncert w Londynie jest jednym z wielu na trasie zespołu promującej ich ostatni album „Live as One”. Polecamy stronę: www.myspacecom/ziontrainindub. Jako support wystąpi Dj Eskiman. Współpracował z bębniarską formacją Papa Drum, z Kliniką Lalek – plenerowym teatrem lalkowym z Wolimierza. Stworzył specyficzny styl taneczno-dubowy, zakorzeniony w Roots Reggae sięga po nowoczesne efekty i dzwięki od klasyki po najnowsze produkcje sceny Dub.

Wystawy Saatchi Gallery County Hall, SE1 7PB Bilety: £ 6.50 – 8.50 Jedna z najnowszych galerii w Londynie, która koncentruje się na współczesnych młodych artystach. W zbiorach znajduje się ponad 2000 obrazów, rzeźb i instalacji, które powstawały na przestrzeni ostatnie-

9 września – Londyn Sala Teatralna w POSK-u 238-246 King Street W6 0RF godz.:17.00 i 20.00 Bilety: £15/£18 (w zależności od miejsca) www.megayoga.co.uk Mumio: Dariusz Basiński, Jacek Borusiński, Jadwiga Basińska – fuzja teatru, kabaretu i koncertu. Po debiucie w 1998 roku, grupa została obwołana absolutnym objawieniem i jednym z największych odkryć sceny i estrady. Ten status utrzymuje do dzisiaj. Wykorzystując formę kabaretową, Mumio bez skrępowania poza nią wykracza, sięgając do tradycji teatru alternatywnego, z którego się wywodzi. Eksploatują przestrzeń absurdu, parodiując zjawiska i stereotypy rządzące rzeczywistością. Z najwyższym uznaniem wypowiadali się o Mumio Jeremi Przybora – „Zachwycili mnie całkowitą oryginalnością”, Alina Janowska – „Są poza kanonami” czy Stanisław Tym, który powiedział: „Patrzę na nich z zazdrością i zachwytem”. „Zwyczaje”, „Zawołania psów” czy „Kawunia” to skecze, które rozśmieszają jeszcze długo po tym, jak znikną z ekranu YouTube czy sceny telewizyjnego kabaretu. Zapraszamy do poskowego teatru na niemożliwie absurdalny wieczór.

BUCH ZAPRASZA: HIGH DEFINITIONS 2 CZYLI TRANSOWA ZARAZA 24 sierpnia godz. 23.00 – 7.00 Klub Hub, 2 Goulston St E1 7TP Bilety: £ 7 w przedsprzedaży, £10 przy drzwiach On line: www.accessallareas.org Drugie spotkanie z kulturą elektroniczną z gatunku techno, ale jakże różną od królującego w klubach – house. HD to muzyka elektroniczna z rodzaju: Psychedelic, Electro, Minimal i Progressive. Pierwsza impreza z tego cyklu odbyła się 12 stycznia w Rhythm Factory, polecamy film: www.buch.co.uk. HD stworzyli Robert Szult ( Dj Piranha), Maciej Macaron Eberhart (Dj Mr. Eberhart) oraz Tomek Dziki Likus (Buch I.P.) Tym razem High Definitions oznacza połączenie sił Pangea & Stropharia Cubensis Community. Na głównej sali z muzyką Psychedelic & Progressive Trance zagrają Dj’e: Dickster, Piranha, Elf oraz Meciu (Pangea/sHD) i debiutant: Dj 100. W sali na piętrze Dj’e odpowiedzialni za muzykę w klimatach Electro & Minimal to Mr. Eberhart i gość z Polski: Dj 105L. Brzmienie zostanie wtopione w niesamowite dekoracje i grę świateł, więc klimat zapowiada się iście bajkowy.

NOWY CZAS ROZDAJE BILETY 15 wejściówek na KABARET MUMIO 10 wejściówek na ZION TRAIN Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC Mumio lub Zion (w zależności od tego, którą impezą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej www.nowyczas.co.uk Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wyslania SMS to £1.50 + standardowa stawka operatora.


NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

nowyczas.co.uk

21 OGŁOSZENIA DROBNE Tel. 0785 668 0965 Szukamy domu do wynajęcia, 3 bed, południowy Londyn, ogród, miejsce parkingowe, dostępne pod koniec września. Proszę o oferty. Tel. Mateusz 0782 480 8265 Spokojna para lubiącą czystość szuka pokoju w North East London Tel. 0792 057 2010 Para szuka dwójki z Internetem na Colliers Wood lub Wimbledon. Od 26 sierpnia. Pilne. Tel. 0778 393 2765 Niekonfliktowa i sympatyczna para poszukuje mieszkania lub pokoju dwuosobowego w Manchesterze od zaraz. Tel. 0792 687 5547

ZATRUDNIĘ

MIESZKANIE do wynajęcia HACKNEY CENTRAL,CLAPTON (II strefa). Dwa duże, dwuosobowe pokoje 55 futów od os./tydz. Rachunki wliczone. W umeblowanym mieszkaniu. Tel. 07904546630. 7min do stacji Wynajmę pokój 2 os. dla pary, lub dziewczyn, niedaleko Wembley. Dobra komunikacja, blisko sklepy, miła atmosfera.110 f.tydz.+tydz. depozyt. Tel.0772 463 3237,0787150 6930 Hendon, 2-osobowy pokój do wynajęcia w mieszkaniu po remoncie, 5 minut do stacji metra i autobusów. £120 za tydzień, rachunki wliczone, Tel. 0781 841 5748 Pokój dla pary w czystym cichym domu z livingroomem i dużym ogrodem. East Ham.Tel.0791 220 4580 Stratford – wolne miejsce dla chłopaka w pokoju 3-os. Dom w pełni wyposażony, blisko basen metro, tel. 0797 362 1057 Bushill Park. Mieszkanie, 1 sypialnia, £180 tydz plus 2 tygodniowy depozyt. Tel. 07852787449 Do wynajęcia bardzo duży pokój 2-osobowy z widokiem na ogród. Dom czysty i zadbany tylko 3 współlokatorów, preferowane osoby niepalące i pary.120 za tydzień. Tel. 07791729780 Duża i umeblowana dwójka dla spokojnej i lubiącej czystość pary. Duży dom z dwiema łazienkami, kuchnia z livingiem i ogrodem. Blisko metra i polskiego sklepu. Możliwość podłączenia do Internetu. Dom po remoncie i w bardzo dobrym stanie. Normalni i ceniący spokój i czystość ludzie, Tel. 07984409016 Wynajmę pokój 1 osobie, z ogrodem. osobne wejście miła i spokojna okolica Palmers Green nie daleko Wood Green. Ł 90 tyg. + tydzień depozytu, rachunki wliczone. Tel.07 825 662 212. Posiadam do wynajęcia pokój dwuosobowy na West Acton, 5 min do metra West Acton, 10 min do metra East Acton. Umeblowany, w czystym, zadbanym domu z ogródkiem, livingroomem, spokojna okolica. Dostępny od 29.08.2007. Mile widziane pary. Możliwość podłączenia do Internetu. £120.00 Tel. 07851735439 po 16.00 Wynajmę 1-os pokój w dzielnicy Wythenshawe dla spokojnej osoby. Ogród, oddzielna jadalnia, bezprzewodowy Internet. Bardzo dobrze skomunikowany z lotniskiem(10min pieszo) i centrum miasta(35min autobusem). Cena £145/m-c

włączając rachunki. tel. 0790 656 2154 HEJ! Mam do wynajęcia pokój w 2 strefie w ogrodzonym wieżowcu (wejście za pomocą kart, przystanek bezpośrednio pod domem) z dostępem do siłowni, mieszkanie czyste i w pełni wyposażone z dostępem do Internetu i polskiej TV, pokój czysty i umeblowany, mieszkanie zamieszkują 3 spokojne osoby i takich samych współlokatorów poszukuje tel. 0792 158 8856, £120.00 North Ealing - dwuosobowy pokój dla spokojnej, niepalącej pary do wynajęcia w nowo odremontowanym mieszkaniu. 2tygodniowy depozyt, rachunki wliczone, cena: 130 funtów tygodniowo. 2 min. do North Ealing tube station. Kontakt: 0780 983 8481 Dawid North Ealing - pojedynczy pokój do wynajęcia w nowo odremontowanym spokojnym mieszkaniu dla niepalącej osoby. 2tygodniowy depozyt, rachunki wliczone. Cena 80 funtów tyg. 2 min do North Ealing tube station. Kontakt: 0780 983 8481 2-osobowy pokój do wynajęcia w domu po remoncie, duży ogród, miejsce parkingowe, mila atmosfera, 4 minuty do stacji Plaistow,10 minut do Stratford, 110Ł/tyg. + tygodniowy depozyt, rachunki wliczone. Tel. 0778 303 1292, 0778 390 3370 Duży pokój dla pary lub 2 dziewczyn, strefa II, stacja metra - 1 min, w okolicy kompleks sklepów, opłaty wliczone plus bezprzewodowy Internet cichy, spokojny i bezpieczny flatTel.0774 253 3266 Do wynajęcia duży, podwójny, umeblowany pokój dla pary w spokojnym, dużym domu z ogródkiem. W pełni wyposażona kuchnia, Internet, bardzo dobre warunki, 2 min do przystanku linii 38,30,242 i innych. Tylko trzy inne osoby w domu. £130.00 za tydzień plus 1 tydzień depozytu. Wszystkie rachunki wliczone. Kontakt: 07789991594 Witam, jesteśmy młodym małżeństwem i mamy do wynajęcia duży pokój w 2 bedroom flat dwupoziomowym. Na dolnym piętrze mieści się osobna kuchnia, wc, living room z balkonem+ plasma tv. Na pierwszym piętrze znajdują sie 2 sypialnie i łazienka. Mieszkanie jest w pełni umeblowane, pralka, lodówka, grill, Internet itp. Cena za tydzień wynosi 135 plus opłaty lub 155 bez dodatkowych opłat, wymagany depozyt 3 tygodnie. Jeżeli jesteś zainteresowany zadzwoń pod nr 0790 350 7769 Posiadamy do wynajęcia pokoje 2 i 3 osobowe w dzielnicach Leyton Leytonstone, Startford, Blackhorse Road. Oferujemy mieszkania czyste, wyposażone i

umeblowane. Jeżeli chcesz zmienić miejsce zamieszkania lub po raz pierwszy przyjeżdżasz do Londynu i szukasz pokoju lub miejsca w pokoju skorzystaj z naszej oferty. Koszt wynajmu to 55f/tydzień/osobie pobieramy tydzień depozytu. Tel. 0770 427 6906 Duża i umeblowana dwójka dla spokojnej i lubiącej czystość pary. Duży dom z dwiema łazienkami, kuchnia, livingiem i ogrodem. Blisko metra i polskiego sklepu. Możliwość podłączenia do Internetu. Dom po remoncie i w bardzo dobrym stanie Normalni i ceniący spokój i czystość ludzie. £100.00 tyg. Tel.0798 440 9016 Wynajmę niepalącej parze duży ładny pokój (szafy na cala ścianę - wbudowane), w dużym, jasnym, czystym domu. Mamy dużą dobrze wyposażoną kuchnie, ładny ogród, dwie łazienki. Do stacji Tooting 8 min piechotą, do najbliższego autobusu 2 min, pozostałe ok 5 min drogi. Obok sklepy, przychodnia, apteka. Pokój dostępny od 26/08. Cena 130/tydz + depozyt. Tel. 0780 945 6426 proszę dzwonić po godz. 17.00.Tel. 0780 945 6426 Do wynajęcia pokój dla pary ewentualnie dla dwóch dziewczyn w domku z ogrodem na Blackhorse Road-do stacji metra 3 minuty, do centrum handlowego 7 minut. Cały dom po kapitalnym remoncie, nowe meble, wykładziny, sprzęt w kuchni. Dom wyposażony, dostęp do ogrodu. 55 na osobę tydzień depozytu tel.0784 034 5369

Domestic appliance servicing Company is currently looking to employ service engineers/technicians for all London Areas. Candidates must hold a full driving licence, speak good English and have experience in diagnosing and repairing either domestic cooking, refrigeration or laundry appliances. Must be computer literate and have exceptional customer care skills. Company would provide company van, mobile, uniform and training for the type of work in which applicant is less experiences as well as general training to the company’s work process. The salary is in the region of £18k to £30k dependant on the experience. For more information please send your CV to info@domex-uk.co.uk Factory workers urgently required for immediate start in freezer chamber (-21) in Swindon (Wiltshire UK). Minimum 40 hours a week + GOOD BONUS. £6.55/h days, £7.80/h nights. Good English required. Clothing provided.Tel. 0118 976 7533, 0783 675 9751 Poszukujemy osoby ze znajomością podstaw księgowości do pracy part - time lub na zasadzie zleceń. Wymagana znajomość języka angielskiego na poziomie niezbędnym do korespondencji z urzędami brytyjskimi, oraz zamieszkanie na terenie zachodniego Londynu. Tel. 07904 377 340 Firma typu take - away poszukuje kierowców motocyklowych do rozwożenia jedzenia wieczorami (pomiędzy 18 a 22) na terenie wschodniego (Poplar, Canary Wharf) Londynu. Oferujemy 20-25 godzin tygodniowo w zależności od sprzedaży i twojej dostępności. Kandydaci muszą posiadać: prawo jazdy kategorii A ( na motocykl) albo CBT (Compulsory Basic

Poszukuję osób do pracy jako kontrola parkingowa w Londynie. Stawka 7.16/ godzinę, 40 godzin w tygodniu, Mon.-Fr. Wymagania: dobry angielski (proszę o nie aplikowanie jeśli nie mówią Państwo po angielsku) odpowiednie usposobienie do tego typu pracy (wręczanie mandatów) sprawność fizyczna (ze względu na pokonywanie dużych odległości na pieszo) Tel. 01273 493210 i prosić o Annę. Poszukuję osoby do pracy w kantorze wymiany walut w Londynie dla jednej z wiodących firm w tej dziedzinie. Stawka 7.09 za godzinę, pełen etat. Wymagania: dobry angielski, doświadczenie w obsłudze klienta, orientacja w walutach. Tel. 0127 349 3210 i prosić o Annę. Pilnie poszukiwana dziewczyna z samochodem do sprzątania. Doświadczenie nie konieczne. Praca na full bądź part time, £ 6.00/godzinę. Tel. 0791 944 5392 A person with experience in the fire industry will be responsible for developing integrated fire solutions for buildings and infrastructure. After working for the first six month period in the UK, later will be transferred to Poland. Fire Engineer 35-45, Senior Fire Engineer 4555. Tel. 0208 626 3110 Omega Workforce poszukuje 10 osób do pracy jako pomocnicy na budowie w Lincoln. Oferujemy 6 miesięczny kontrakt po którym możliwe jest przedłużenie na czas nieokreślony. Wymagamy, komunikatywnej znajomości języka angielskiego, zamieszkania w pobliżu Lincoln, doświadczenia w pracy na budowie. Rozpoczęcie pracy w piątek 27 Lipca - 10 miejsc. Zainteresowanych proszę o kontakt z

S PLQ MX RG

R

] WHO VWDFMRQDUQHJ

Po prostu wybierz 084 4831 4029

Miła para spodziewająca sie dzidziusia poszukuje czystego pokoju u spokojnych ludzi (Stamford Hill, Clapton, Edmonton i okolice) Tel. 0792 057 2010

Małżeństwo z 7-letnia córką szuka 1 lub 2 bed flat w okolicach Shepherds Bush lub Acton do £ 200 tyg. Oboje pracujemy.

Szukam około 10 osób, kobiet i mężczyzn do pracy w fabryce kilka mil od Derby. Stawka 6.17, po 10 tygodniach 50p więcej, po 20 już 7 na godzinę. Praca lekka, składanie na linii produkcyjnej. Zainteresowanych proszę o szybki kontakt Tel.0788 984 4302

GR 3ROVNL

MIESZKANIA szukam

Małżeństwo poszukuje domu mieszkania lub pokoju w okolicach Hammersmith Tel. 0792 288 3744

DKM Labour Solutions - poszukujemy spawaczy do przemysłu ciężkiego . Konieczny komunikatywny angielski oraz doświadczenie w przemyśle ciężkim (kopalnianym) . Spawanie Mig/Mag. Oferujemy atrakcyjne wynagrodzenie oraz mieszkanie. Tel. 0115 993 6670

']ZRÍ GR GRPX

Manor House, Wynajmę jedynkę (£70) i dwójkę (£115) w spokojnym i czystym mieszkaniu, blisko transport, mieszkanie wyposażone i umeblowane, bardzo dobre warunki, rachunki wliczone, internet, tylko pary lub dziewczyny,0789 965 7230

Spokojna para lubiąca czystość szuka pokoju w North East London Tel. 0792 057 2010

Training), ukończone 21 lat,. Doświadczenie w jeżdżeniu na motocyklu lub skuterze na terenie Londynu i komunikatywny angielski mile widziane ale niekonieczne. Zapewniamy £5.8, dobry posiłek, atrakcyjny system bonusowy oraz możliwość brania firmowego motocykla do domu.Tel.0207 812 3413 pomiędzy 11 a 16.

QDVWÆSQLH Z\ELHU] QXPHU GRFHORZ\

3ROVND tel. komórkowy /LWZD tel. stacjonarny 6 RZDFMD tel. stacjonarny ,UODQGLD tel. stacjonarny

7p/min - 087 1412 4029 5p/min - 084 4545 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029

Infolinia: 0870 041 4029 I www.auracall.com

To proste… Spróbuj teraz!

*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per second. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. Charges apply from the moment of connection to the service. Calls made to mobiles may cost more, unless specifically mentioned in the destination list. Prices are subject to change without prior notice. Information may be used for future marketing and updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet Herts EN5 5UE. Agents required, please call 0844 5453 788.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

JOB VACANCIES OGĹ OSZENIA DROBNE 22

Job Title: JUNIOR ACCOUNTS ASSISTANT NOI/29530 Location: NEWCASTLE, TYNE AND WEAR Hours: 37.5 PER WEEK Wage: MEETS NAT MIN WAGE Employer: Sellick Partnership Employer Ref: N63214 Closing Date: 30/08/2007 Description: We are currently looking to recruit a number of Junior Accounts Assistants to join our client. As a junior accounts assistant you will be working within the accounts department dealing with polish customers. We are looking for individuals who are fluent in Polish. This is an excellent opportunity for someone with experience within an office or accounts department. In this role you will helping the finance team. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Lindsay Holliday at Sellick Partnership, 29 Mosley Street, Newcastle Upon Tyne, NE1 1YF,

Wojciechem Dreją. Tel. 0145 382 9750: Do pomalowania (odświeşenia) two bedroom flat na Tooting Broadway. Praca od wtorku lub środy. £ 4.50 na godzinę. Tel. 0793 010 8892 Szukam opiekunki- pielęgniarki do opieki nad noworodkiem w rodzinie angielskiej osoba ta musi posiadać uprawnienia do opieki nad noworodkami i doświadczenie w takiej pracy moşliwość zamieszkania u tej rodziny. Północny Londyn, praca na długi okres. Tel. 0785 227 5715 Poszukuję dystrybutorów do firmy marketingowej. Proszę o kontakt po 2 pm. Tel. 0791 214 5777

Praca dla doświadczonego hydraulika. Wymagania - własne narzędzia. Praca na długi okres czasu, od zaraz. Stawka do uzgodnienia. Po więcej informacji proszę dzwonić pod numer telefonu 0789 180 2689 Potrzebne 2 osoby do roznoszenia ulotek. Czas pracy nieokreślony, w zaleşności od ilości ulotek w danym dniu. Praca na terenie całego Londynu i poza Londynem. Tylko osoby, które maja dobre połączenia na East Putney metro(poniewaş tam sie prawie zawsze spotykamy).Więcej informacji pod numerem 0791 610 6775. Szukam kogoś na zastępstwo do kebab shop'u w charakterze kelnerki. Praca jest od czwartku (23 sierpnia) na 2 tygodnie. Bar

znajduję się na Southgate (północna część Londynu, czwarta strefa). Praca od poniedziałku do czwartku na dzienne zmiany, piątek sobota na nocki, niedziela off. Tel.0785 773 9290 We require free lance interpreters of all languages. Tel. 079 517 96 357 Angielska firma Pure Sparkle Ltd. zatrudni panie do sprzątania na terenie południowego oraz zachodniego Londynu. Moşliwość awansu oraz podwyşki po okresie próbnym! Niezbędna znajomość języka angielskiego oraz referencje. Tylko powaşne oferty. Tel.0785 186 6623 Omega Resource poszukuje wykwalifikowanych spawaczy (t.j.

']ZR� GR GRPX LQ P S L N U � P R ] . MX› RG

1 :\xOLM 12:<&=$6 QD SR ÂŁ NUHG\WX

C

2

2WU]\PDV] 606D SRWZLHUG]DM•FHJR SREUDQLH RS�DW\

3

:\ELHU] D QDVWÆSQLH QXPHU GRFHORZ\ QS [[[[ 3RF]HNDM QD SR�•F]HQLH

3RÂ? ] MHVW EH]SÂ?DWQH MHxOL SRVLDGDV] GDUPRZH PLQXW\ DOER MHVW WR VWDQGDUGRZ\ NRV]W SRÂ? ] QXPHUHP VWDFMRQDUQ\P Z 8.

M

Y

/SMS SMSuj do Polski za 5p

**

CM

MY

QD XPHUX QD QXP R Q JR LHJ VNLH ROVN SRO G S RG ]QLMLM R F]Q ]DF :LDGRPRx ]D OR

HOOR +HO + S QS D Q 6D 06  60 V�D 6 \V�D Z\ V] Z HV] KFH U\ FKF NW�U\ F QD xOLM ZLDGRPRx QD :\xOLM

CY

CMY

K

3ROVND tel. komĂłrkowy /LWZD tel. stacjonarny ,UODQGLD tel. stacjonarny 6Â?RZDFMD tel. stacjonarny

9p/min 3p/min 1p/min 2p/min

EKSTRA! TwĂłj kredyt jest na wyczerpaniu? Rozmawiaj dalej bez obaw! Twoje konto zostanie doĂĄadowane automatycznie. Otrzymasz SMSa z informacjÄ… o pobraniu ÂŁ5 opĂĄaty. Infolinia: 020 8497 4698 I www.auracall.com

To proste‌ Spróbuj teraz!

*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. SMS costs £5 + standard SMS rate. T-Talk account will be credited with £5. Connection fee varies between 1.5p to 15p, depending on destination. To avoid auto recharge, hang up within 30 seconds of the warning. To stop auto recharge in future, text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate). Charges apply from the moment of connection. Calls charged per second. Destination prices are subject to change without prior notice. Calls made to mobiles may cost more, unless specifically stated. **Cost per SMS as stated in the advert + standard SMS rate or may be used as part of your bundled SMSs, except T-Mobile which may cost more. Enter the international mobile number correctly at the start of your message, which should be no more than 160 characters (including the destination number and spaces). We will charge you the advertised SMS cost only, but your network operator may charge you at your standard UK SMS rate and they may also charge you again for excess characters. Disclaimer: If you receive SMS confirmation it means we have received it – we cannot confirm or guarantee delivery to the destination. Sufficient credit in T-Talk and mobile accounts is needed to send a text. Information may be used for future marketing & updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet EN5 5UE Herts. Agents required, please call 0844 5453 788.

Job Title: MALE LIVE-IN CARER BPC/5387 Location: WIRRAL, MERSEYSIDE Hours: 40+ HOURS PER WEEK, BETWEEN MONDAY-SUNDAY, DAYS AND NIGHTS Wage: ABOVE NATIONAL MINIMUM WAGE Description: Experience not essential as training provided. Preferably able to speak fluent Polish. Driving licence also required. Duties include caring for a disabled person, which also involves some personal care and a small amount of lifting. Will include working days, evenings and nights. Self contained accommodation provided. Will be driving a converted vehicle taking employer on trips into the country. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. Job Title: DELI MANAGER LPP/10821 Location: LEEDS Hours:42.5 HOURS, 5 DAYS/DAY/EVENING/WEEKENDS Wage: NEGOTIABLE DEPENDING ON EXPERIENCE Employer: F M Payroll Ltd Closing Date07/09/2007 Description: We are looking for an organised individual to run a Polish Deli. Must have good communication skills and an understanding of Polish would be advantageous but not essential. Duties to include dealing with suppliers and customers. Experience of running a similar sort of business would be good. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Lynn Alexander at F M Payroll Ltd, 9 Buslingthorpe Green, Leeds, West Yorkshire, LS7 2HG, or to HYPERLINK "mailto:lynn@casamiaonline.com" lynn@casamiaonline.com.

Job Title HGV CLASS 1 AND 2 DRIVERS BLE/27899 Location: BUCKINGHAM, BUCKINGHAMSHIRE Hours: 40 PER WEEK, TO INCLUDE EVENINGS AND WEEKENDS, TIMES TBA Wage: ÂŁ8-9 PER HOUR Employer: Universal Labour Solutions Description: HGV 1 and 2 drivers required. Drivers must have relevant qualifications, and be sensitive to halal food customers. The ability to speak Polish, Hindu or similar languages would be an advantage. How to apply:You can apply for this job by telephoning 0788 2758174 ext 0 and asking for D Clamp. Job Title: FITTER STI/36754

Location: LONDON AND HOME COUNTIES Hours: 40 HOURS PER WEEK MONDAY- FRIDAY BETWEEN 8AM7PM Wage: ÂŁ20,000- ÂŁ35,000 PER ANNUM Employer: Stanfix Description: Experience in construction trade is essential. Will be required to travel in UK and Europe. Must have own transport and have a CIS Card. Will be able to work on own initiative. Working in an English, Spanish and Polish speaking environment. Duties include working in the self storage industry installing corrugated sheet partitioning. Employer states on target earnings ÂŁ35,000 How to apply:You can apply for this job by telephoning 0143 8237100 ext 0 and asking for Stan Kurylo.

Job Title: NIGHT SHIFT MANAGER LHI/3041 Location: SEAFIELD ROAD EAST, EDINBURGH Hours: 40 PER WEEK, MONDAYFRIDAY,9.30 PM-6AM Wage: ÂŁ18,000 PER ANNUM Employer: Proficio Ltd Description: Must have previous managerial experience in the cleaning industry and have a full clean driving licence. It would be desirable to be bilingual and able to speak both English/Polish. Duties to include managing a multi site cleaning operation and any other related tasks as required. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Mr Bill McNaught at Proficio Ltd, 52 Crossgates, Bellshill, Lanarkshire, ML4 2EE. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office.

Job Title: MARKET RESEARCHER WEU/48220 Location: WESTON-SUPER-MARE Hours: 20-40 HOURS PER WEEK MONDAY TO FRIDAY 8AM TO 4PM Wage: ÂŁ8 PER HOUR Employer: Expedite Total Office Solutions Ltd Description :Market Researcher required. You must be able to speak Russian as you will be carrying out market research with potential suppliers in the Russian and Polish market place, obtaining contact names and email addresses. This is a temporary position for 2 to 4 weeks. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Peter Davie at Expedite Total Office Solutions Ltd, 9 Lynx Crescent, Weston-Super-Mare, North Somerset, BS24 9DJ, or mail to: peter.davie@expedite.uk.com.

Job Title: MARKET RESEARCHER WEU/48221 Location: WESTON-SUPER-MARE Hours20-40 HOURS PER WEEK MONDAY TO FRIDAY 8AM TO 4PM Wage ÂŁ7 PER HOUR Employer: Expedite Total Office Solutions Ltd Description: Market Researcher required. You must be able to speak Polish as you will be carrying out market research with potential suppliers in the Russian and Polish market place, obtaining contact names and email addresses. This is a temporary position for 2 to 4 weeks. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Peter Davie at Expedite Total Office Solutions Ltd, 9 Lynx Crescent, Weston-Super-Mare, North Somerset, BS24 9DJ, or to peter.davie@expedite.uk.com.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

23 OGŁOSZENIA DROBNE posiadających kwalifikacje MIG, bądź MMA lub TIG ) jak i pomocników spawaczy na różnorodne stanowiska. Praca znajduje sie w Gloucestershire, tym samym udzielmy wszelkiej pomocy związaną z zakwaterowaniem jednak wymagany jest podstawowy język angielski. Tel. 0145 382 7333 Remonty- wykończenia domu wewnątrz i na zewnątrz, malowanie, ogrody, sprzątaniepraca również przy kładzeniu posadzki z płyt piaskowych. Tel. 07895810394 Praca w milej rodzinie z dwójką dzieci dziewczynki w wieku 8 lat i 1 rok, obowiązki to przede wszystkim opieka nad dziećmi i gotowanie, mieszkanie i jedzenie u rodziny.Tel.0790 321 4689 We are looking for drivers for driving cars from Heathrow Airport to Car park in Southall. Criteria,over 25 years old,decent spoken English and ability to adequately read and write,valid EU licence, reliability, flexibility to extend working days, must pass training and basic interwiew. Job is on self employed basi, £50 on avarge per 8 hours(variable). Please call me on 07769688435 from 8 :00 till 18:00 Firma sprzątająca poszukuje osoby do pracy w Chelmsford. Sprzątanie pubu w godzinach 8.00 rano do 10.00 rano. 2 godziny dziennie - 7 dni w tygodniu.Proszę o kontakt osoby tylko i wyłącznie z Chelmsford lub okolic.Tel. 0127 9 72 1 191 Zatrudnię malarza z umiejętnością układania paneli podłogowych na okres 1 tyg. lub 2. Tel. 0793 038 8855 Praca przy sprzątaniu w okolicach Richmond od zaraz płatne 5.50 za godz. praca tylko na poł etatu. 0d 3 do 6 od poniedziałku do piątku praca legalna wymagana rejestracja w home office. Agata 0795 820 2520 Potrzebne 2 osoby do roznoszenia ulotek. Czas pracy nieokreślony, w zależności od ilości ulotek w danym dniu. Praca na terenie całego Londynu i poza Londynem. Tylko osoby z okolic Norbury, Stretham, Tooting, Putney i bliskich okolic. Więcej informacji pod numerem 0791 610 6775. Firma marketingowa poszukuje dystrybutorów . Doświadczenie mile widziane. Tylko poważne oferty . Tel. 0787 564 1409 Potrzebny od zaraz manager w budownictwie/tłumacz do firmy w Newcastle Upon Tyne. Bardzo dobre warunki pracy i wynagrodzenia, plus mieszkanie.

Tel. 0789 414 5670 Poszukuję osoby bez doświadczenia, która mogłaby zacząć prace od zaraz na stanowisku w bardzo dobrej restauracji mieszczącej sie na ulicy Lordship Lane, dzielnica Dulwich zapewniającej idealne warunki pracy i miłą atmosferę. Wojtek, tel. 0770 767 4632, Praca dodatkowa dla przedstawiciela firmy budowlanej. Tel. 0772 718 8779 Potrzebna doświadczona barmanka do pubu na Newbury Park, Londyn, praca full time w godzinach od 3 do 24. Przyjazny pub, miła atmosfera pracy. Język angielski koniecznie na dobrym poziomie. Zainteresowane osoby proszę o kontakt z Mr. Amrik Gill pod numerem 0790 040 4105 albo 0208 590 3465. URGENTLY full time + part time bar/kitchen staff required experience prefered but not essential as full training will be given. Must be fluent in english !!!!! Tel. 07985370745 A nanny/housekeeper is required for a family in St Johns Wood. We have three girls, aged 11, 8 and 4. The suitable candidate would be female, over 40 years of age and reliable, honest and caring.This role requires you to undertake household duties, preperation of meals and drop-off/pick up from school. This is a live-in role, 6 days a week, Sundays off. £200-250 per week. If you are interested in this position please call Joumana on 078 1010 2030 or Elizabeth on 0207 586 6660. Poszukuję kogoś kto potrafi wymienić drzwiczki w szafkach. Dociąć dziurę na nowy zlew, i podłączyć nowy kran, oraz dokończyć kafelki. Potrzebne własne narzędzia do tego, wynagrodzenie do uzgodnienia. Tel. 0785 810 5240 Jeżeli interesują cię finanse i chciałbyś rozpocząć karierę w sektorze ubezpieczeniowym, prześlij swoje CV na adres grzes.masl@poczta.fm Od kandydatów oczekujemy dobrej znajomości języka angielskiego oraz doświadczenia w pracy biurowej. Tel. 0845 270 4141 To work in CNS Recruitment’s office in the historic walled City of York. The candidate will be fully conversant with Microsoft Office Products, speak and write fluent English and Polish, be a good communicator, able to complete all office duties and work unsupervised to urgent deadlines. Salary based on qualification and experience. Please email your CV and covering letter to cv@cns-recruitment.co.uk

SZUKAM PRACY Praca w Anglii dla monterów konstrukcji stalowych 8-9 GBP/h. Wymagane doświadczenie oraz znajomość jęz. angielskiego. Informacje Tel. 12 357 37 76 Plaster, dekoratorka, płytki, podłogi.

SPRZEDAM

z

amów reklam

ę, zdobądź klientów!!!!

ZAMÓW 0 2 0 REKLAMĘ 7 2 4 702070 358 7 88406 0

Poszukuje pracy lub zleceń. Narzędzia samochód. Karta Cis, Nin,konto. Tel.0787 1867 418 Sprzedam Scanning laser hair removal nowy,3 lata gwarancji. Cena £190. Tel.0792 225 5317. Ford Probe 2l. 16V 1994r. 80tys mil granatowy met. Elek. szyby, lusterka i dach. ABS,airbag i kilka innych dodatków. Tax 31.12 MOT 12mies. £880 Tel. 0772 767 6065 Sprzedam sofę rozkładaną z materacem, biurko do komputera z krzesłem, mały stolik, siłownie(ławka, sztanga wraz z talerzami obciążenie ok 90 kg)bardzo tanio!!! Zależy mi bardzo na czasie ponieważ wracam do Polski i oddaje mieszkanie, dlatego wszystkie rzeczy są w bardzo atrakcyjnych cenach. Tel. 0048 605 487 909 Kupię sofę rozkładaną w dobrym stanie za rozsądna cenę, proszę dzwonić Paweł. Tel. 0785 335 2150 Kupię tanio komputer stacjonarny i laptopa,

KUPIĘ mogą być uszkodzone. Tel. 0782 8 91 3140 Kupię pilnie niedrogi monitor, najlepiej 17,plaski. Okolice Stratford, Ilford, Leyton itp. Tel. 0794 428 3254 Kupię wzmacniacz o mocy 60 - 80 w do zestawu HI FI tel. 0771 677 6465 Kupię dla dziewczynki ubranka od 6 miesięcy. Tel.07704409609

USŁUGI Rehabilitacja, Manualna Terapia, Diagnoza, Kręgarstwo, Bioenergapia, Porady. Skutecznie i Szybko. 07958677615.

MOTOCYKLE, SKUTERY: naprawa, serwis, przygotowanie do M.O.T

Kręgarstwo, Rehabilitacja, Manualna Terapia, Diagnoza, Bioenergoterapia, Porady SKUTECZNIE I SZYBKO 0795 867 7615

TEL: 0795 011 6755

WRÓ ŻKA S EBIL A

Laboratorium medyczne: THE PATH LAB

Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616

SKUP METALI KOLOROWYCH: miedź £3.30, kabel £1.00, mosiądz £1.30, aluminium £0.75. Odbiór u klienta na terenie Londynu i Birmingham, większe ilości cała Anglia. Skup aut, katalizatorów oraz wywóz śmieci. Tel: 0787 128 8083

przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart Tarota i ręki. Zdejmuje złe fatum. Tel : 0798 855 3378


NOWYCZAS 24 sierpnia 2007

nowyczas.co.uk

24

Jedna z sytuacji podbramkowych w nierównym meczu towarzyskim Polska-Rosja. W 26 minucie strzał Arszawina (po sprytnym zagraniu kolegi, który cofnął piłkę) z ostrego kąta wyłapał Boruc.

SPORT Dwie połowy, dwie drużyny

PIŁKA NOŻNA » Polska remisuje z Rosją 2:2

MECZ z Rosją w Moskwie był głównym sprawdzianem reprezentacji przed wrześniowym meczem eliminacyjnym do ME z Portugalią. Na stadionie stołecznego Lokomotivu zagrały jak gdyby dwie różne drużyny. Do przerwy pięści zaciskały się z bezsilności. Fatalna obrona, która nie nadążała za długimi podaniami Rosjan, gra na „stojąco”, brak ambicji. Efektem tej gry były dwie stracone bramki, bez specjalnej winy Boruca. Pierwszą bramkę strzelił Dmitrij Syczew, który w 21 minucie przystawił głowę do piekielnie silnego dośrodkowania Sajenki. Inna sprawa, że polscy obrońcy gorzej już kryć nie mogli. Gol był prostą konsekwencją poczynań podopiecznych Guusa Hiddinka, którzy w pierwszym kwadransie trzykrotnie niebezpiecznie zagrywali w pole karne, nie pozwalając nudzić się Arturowi Borucowi. W 26 minucie strzał Arszawina (po sprytnym zagraniu kolegi, który cofnął piłkę) z ostrego kąta wyłapał Boruc. Pięć minut później bohaterem polskiej ekipy mógł zostać Jacek Krzynówek. Gracz VfL Wolfsburg

PIŁKA NOŻNA »

wymanewrował w polu karnym trzech Rosjan i zrobił to co powinien – czyli płasko puścił piłę wzdłuż linii bramkowej ale Radosławowi Matusiakowi pomyliły się strony i będąc dwa metry od bramki wyekspediował piłkę w pole. Była to najlepsza sytuacja Polaków w I połowie. Niewykorzystane sytuacje się mszczą. W 34 minucie Rosjanie wykonywali rzut rożny i nastąpiło przedłużenie piłki głową do Romana Pawluczenki, który także „główką”, już z bliska zapakował piłkę do siatki. Boruc bez szans. Fatalnie spisał się tu Bąk. Przed końcem pierwszej połowy w 42 minucie silnie strzelił jeszcze z 20 m Błaszczykowski, ale piłka poleciała ponad poprzeczką. Po przerwie holenderscy trenerzy obydwu zespołów dokonali po kilka zmian. Rosjanom powoli zaczynało brakować sił na dochodzenie do długich podań, a nasza obrona grała trochę lepiej. Polacy coraz częściej zagrażali bramce rosyjskiej. W 60 minucie Matusiak podał do Krzynówka w pole karne, ale piłka po jego wślizgu przeleciała nad poprzeczką. 13 minut póź-

Orange Ekstraklasa

Prowadzi Wisła PO CZWARTEJ kolejce Orange Ekstraklasy nastąpiła przerwa ze względu na mecz towarzyski Polski z Rosją. Hitem tej kolejki miało być spotkanie mistrzów Polski, czyli Zagłębia Lubin z Lechem Poznań. Padł wynik 1:1 (1:1). Wynik spotkania w Lubinie już w czwartej minucie otworzył obrońca Zagłębia Manuel Arboleda. Niespełna kwadrans później wyrównał Jakub Wilk. Kolejnych bramek licznie zgromadzona publiczność jednak nie doczekała się. W Łodzi padło najwięcej bramek, Widzew uległ Wiśle Kraków 1:3 (0:1). Dzięki tej wygranej piłkarze „Białej Gwiazdy” umocnili się na prowadzeniu w pierwszej lidze. Ciekawe, że piłkarze Wisły otrzymują od sędziego prawie w każdym meczu „karnego”. Ten w Łodzi był dość wątpliwy. Pierwsze punkty w nowym sezonie zdobyło Zagłębie Sosnowiec, które w meczu beniaminków pokonało Polonię Bytom 1:0 (1:0). Ekipa z Sosnowca pozostaje jednak na ostatnim miejscu, bowiem w tabeli uwzględniona jest kara odjęcia czterech punktów za udział w aferze korupcyjnej. Dobrą formą błysnął napastnik Kolportera Korony Kielce Marcin

niej najlepszy wśród Polaków – Jacek Krzynówek – ukoronował swój występ pięknym golem. Rosjanie zostawili trochę miejsca Błaszczykowskiemu, a ten zagrał wszerz boiska do Krzynówka, który atomowym uderzeniem z 18 metrów umieścił piłkę w „okienku”. Bramka uskrzydliła Polaków, a na „stojąco” zaczęli grać Rosjanie. Pomiędzy 70 a 80 minutą naciskaliśmy coraz mocniej. Wyrównanie przyszło po dość niewinnie wyglądającej akcji i błędzie obrońcy. Piłka znalazła się nagle pod nogami Błaszczykowskiego, który popędził do bramki przeciwnika. Jego strzał był majstersztykiem i zmylił bramkarza gospodarzy. Było już 2:2. W 84 minucie mogliśmy zapewnić sobie zwycięstwo, ale piłka uderzona przez Dudkę trafiła w poprzeczkę. Jeszcze w ostatniej minucie gry o wyniku mogła przesądzić główka Lewandowskiego. Ostatecznie skończyło się remisem, a kibice oglądali dwie różne reprezentacje w jednym meczu.

Andrzej Brzeski

Bramki: dla Rosji - Dmitrij Syczew (21), Roman Pawluczenko (34); dla Polski – Jacek Krzynówek (73), Jakub Błaszczykowski (77) Żółte kartki: Dmitrij Torbiński (Rosja). Radosław Sobolewski (Polska). Sędziował Vladimir Hrinak (Słowacja). Rosja: Władimir Gabułow (46-Anton Szunin); Wasilij Bierezucki (46-Aleksander Aniukow, 86-Roman Worobiew), Denis Kolodin, Aleksiej Bierezucki (60-Dmitrij Torbiński); Iwan Sajenko, Igor Semszow, Jurij Żyrkow (46-Konstantin Zyrianow), Andriej Arszawin, Diniar Bilialietinow, Dmitrij Syczew, Roman Pawluczenko (46-Paweł Pogrebniak). Polska: Artur Boruc (46-Tomasz Kuszczak); Paweł Golański (46-Marcin Wasilewski), Jacek Bąk (46-Michał Żewłakow), Dariusz Dudka, Grzegorz Bronowicki; Jakub Błaszczykowski, Radosław Sobolewski (67-Mariusz Jop), Mariusz Lewandowski, Maciej Iwański (67-Wojciech Łobodziński), Jacek Krzynówek; Radosław Matusiak (76Łukasz Piszczek).

Anglia-Niemcy 1:2

T Od porażki 0:3 z Brazylią polskie siatkarki rozpoczęły udział w finale GP. Polki awansowały do turnieju finałowego po raz pierwszy w historii. T W rankingu FIFA Polska awansowała z 21 na 20 pozycję. Prowadzi Brazylia przed Argentyną, Włochami, Francją i Niemcami. T Polki zajęły drugie miejsce na MŚ w pięcioboju nowoczesnym w Berlinie. Wygrały Brazylijki. Zupełnie nie udał się występ ekipie męskiej. T ŁKS szuka wzmocnień. Łódzka drużyna zdobyła dotąd tylko dwa punkty. Na treningu pojawiło się aż 10 nowych piłkarzy, których testuje klub. Pochodzą z dość egzotycznych krajów jak Senegal, Nigeria, Azerbejdżan, ale także Austria i Brazylia. Najlepsze wrażenie wywarł Brazylijczyk Anderson. T Wisła poszukuje tymczasem napastnika. Kontuzja Niedzielana okazała się groźna i będzie pauzował kilka miesięcy. Trener Skorża chętnie wypożyczyłby z Celticu Żurawskiego. T Do Polski wraca „Kiełbasa”. Grzegorz Piechna rozwiązuje kontrakt z Torpedo Moskwa i będzie grał dla Groclinu. T Radosław Matusiak opuszcza US Palermo i przenosi się do holenderskiego SC Heerenven, czwartej drużyny tamtejszej ekstraklasy.

Robak - jego dwa gole w drugiej połowie dały Koronie zwycięstwo z Odrą Wodzisław przed własną publicznością. Nic dziwnego, że Robak został wybrany od „11” tygodnia. Z triumfu cieszyli się również kibice Cracovii Kraków – ich ulubieńcy wygrali u siebie z Jagiellonią Białystok również 2:0 (1:0). Jedynym zespołem bez straty gola pozostaje Legia Warszawa, która z kompletem zwycięstw zajmuje drugie miejsce. W piątek Legia po zaciętym i wyrównanym meczu pokonała na wyjeździe ŁKS Łódź 1:0 (0:0), a bramkę na wagę trzech punktów zdobył Bartłomiej Grzelak. Znowu wróciły derby Śląska. W emocjonującym meczu Górnik Zabrze wygrał w piątek z Ruchem Chorzów 1:0 (1:0). Jedyne trafienie z rzutu karnego, uzyskał były obrońca reprezentacji Polski Tomasz Hajto. Bardzo słabo natomiast wypadł występ dwóch „eksportowych” drużyn - Groclinu Grodzisk Wlkp. i PGE GKS Bełchatów. Obydwa zespoły podzieliły się punktami i padł bezbramkowy remis. Na boisku nie działo się nic ciekawego przez 90 minut.

T Jerzy Dudek może stanąć na dłużej w bramce Realu jako pierwszy bramkarz. Casillas doznał kontuzji. T Legia Warszawa zremisowała z Ossauną Pampeluna 1:1 i przegrała w „karnych” w turnieju towarzyskim. Gospodarze wygrali tym samym Puchar Pampeluny. T Polskie siatkarki akademickie wywalczyły złoty medal na Uniwersjadzie w Bangkoku. T W teamie F1 BMW-Sauber Kubica nadal będzie jeździł obok Heidfelda. Niemiec podpisał kontrakt na 2008 rok. BMW nie rezygnuje też ze „szlifowania diamentu”, jakim ma być polski kierowca.

Andrzej Brzeski

Rozwiazanie zadania szachowego: 1…Se4-g3+ 2.f2xg3 Hf8-h6+ 3.He5-h5 Hh6xh5 mat

bieg na przełaj

Angielski bramkarz, Paul Robinson, ociera łzę po utracie drugiego gola, gdy popełnił koszmarny błąd po dośrodkowaniu Schneidera.

T W Memoriale Huberta Wagnera polscy siatkarze zajęli dopiero trzecie miejsce. Turniej wygrały Niemcy przed Holandią. Polacy w ostatnim meczu pokonali 3:2 Serbię.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.