nowyczas2007/037/025

Page 1

21

REPORTAŻ

CZAS NA WYSPIE

Oksfordzka Polonia

Rejs z „Nowym Czasem”

»10

»5

Rok 1954 w Polsce przyniósł przemiany pozytywne. Na oksfordzkiej Polonii odbił się negatywnym piętnem. Podziały polityczne pojawiły się wśród całej emigracji, co doprowadziło do pęknięć w łonie SPK i nie pozostało bez wpływu na zaangażowanie członków.

Wybieracie się na rejs? Bo ja tak. Londyńskie Spotkania Szantowe to pomysł na dobrą zabawę. Muzyczne podróże to atrakcja dla wszystkich mieszkających na terenie Wielkiej Brytanii Polaków. I nie tylko dla nich. Zapraszamy wszystkich chętnych na pokład.

NOWYCZAS THE NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN

Nr 25 (37) LONDON 22 June 2007

ISSN 1752-0339

FREE

R

Michał P. Garapich redakcja@nowyczas.co.uk

ozpoczyna się jedna z największych imprez muzycznych w Europie – między 22, a 25 czerwca trwać będzie festiwal w Glastonbury, kilkudniowa uczta muzyki pop mająca już w Anglii 37-letnią tradycję. Dla Polaków tegoroczna edycja festiwalu będzie miała charakter wyjątkowy – zagrają na nim polskie kapele, które z inicjatywy związków zawodowych GMB oraz Instytutu Kultury Polskiej będą uświadamiać Polakom ich prawa pracownicze i nawoływać do obrony przed wyzyskiem ze strony nieuczciwych pracodawców. O inicjatywie pisaliśmy już miesiąc temu, kiedy to w IKP odbyła się specjalna konferencja prasowa przedstawiająca plany związku. Strategia była prosta – jedną z najbardziej powszechnych form komunikacji z polskimi migrantami jest kultura popularna, a dynamicznie rozwiająca się scena muzyczna i klubowa z udziałem polskich twórców tworzących w Londynie, takich jak Poise Rite, Hidi (nota bene nasz stały felietonista) czy Jędker, stanowi najlepszą płaszczyznę edukacji obywatelskiej. Tak jak muzyka potrafi przekazać treści polityczne nawołujące do pomocy Afryce, tak może również pomóc zwykłym ludziom w nabraniu pewności

siebie w upominaniu się o własne prawa. Na jednej z festiwalowych scen zagrają więc dwa polskie zespoły – znany wszystkim z licznych koncertów w Londynie Poise Rite oraz Habakuk. GMB określił ich styl jako „enigmatyczny ale ultra-cool” i jako „niezwykłą kombinację Polaków i reggae”. Dla Habakuka społeczne zaangażowanie nie jest bynajmniej nowością – to ten zespół zaskoczył wszystkich odważnymi, reagującymi interpretacjami wierszy Jacka Kaczmarskiego. Z kolei Poise Rite – który podpisał już kontrakt z EMI na swój pierwszy kompakt – swoim rozwojem może jeszcze zaskoczyć. Hasło, pod którym zagrają oba zespoły zaproszone przez związek brzmi - „Up the Poles! Left Field campaign for migrant workers union rights” i ma na celu przede wszystkim wywołanie debaty na temat sposobów zwiększenia uczestnictwa polskich pracowników w ruchu związkowym Wysp. Inicjator akcji, obecny dyrektor Instytutu Kultury Polskiej, Paweł Potoroczyn wyraził nadzieję, że to dopiero początek obecności polskiej muzyki w Wielkiej Brytanii: – Jeśli Habakuk i Poise Rite dadzą z siebie wszystko, a jestem pewien, że tak będzie, to otworzą nam drzwi do tego festiwalu i będziemy tam grać co roku. Poza kwestią praw migrantów, głównym społecznym przekazem festiwalu jest też ekologia i zwiększenie świadomości ludzi na temat ochrony środowiska. W tym roku zagrają jak zwykle gwiazdy – Arctic Monkeys, Bloc Party, Manic Street Preachers, Modest Mouse, The Who, Bjork, Chemical Brothers oraz nieśmiertelny Iggy Pop.

GRZEGORZ CIEPIEL/NowyCzas

Up the Poles – jak co roku ruszył festiwal w Glastonbury

Habakuk i Poise Rite jako pierwsze polskie zespoły wystąpią na tegorocznym Glastonbury Festival. Habakuk to grupa z nurtu reggae. Jej początki sięgają 1989 roku, a założycielem zespołu i jego liderem do dzisiaj pozostaje Wojtek Turbiarz (na zdjęciu). Z Habakukiem często występuje Muniek Staszczyk, który będzie towarzyszył zespołowi również w Glastonbury. Częstochowska formacja zagra 23 czerwca na scenie Left Field Stage o godzinie 15.00.


„C

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

2

nowyczas.co.uk

ZAS

zawsze prawdę ujawni

Menander

DRUGA STRONA Poczta Odpowiedź na list Pana Bartka Wasiewskiego z Polish Professionals in London, zamieszczony w „Nowym Czasie” nr 22, z dnia 1 czerwca: Szanowny Panie Bartku, Dziękuję za szczerą krytykę mojej relacji z promocji Trójmiasta zamieszczonej w „Nowym Czasie” nr 21. Przepraszam za nierzetelność z mojej strony i nie wymienienie głównych organizatorów spotkania: Panów Adama Pawłowicza i Macieja Mochola oraz Pana Bartka Wasiewskiego z Polish Professional in London (PPL) jako gospodarzy (choć fizycznie gospodarzem był Instytut Kultury Polskiej w osobie dyrektora tej placówki Pawła Potoroczyna). Co do błędów merytorycznych będę się upierał przy swoim (chodzi o czas przejazdu autostradą z Gdańska do Warszawy – tak usłyszałem, a nawet tak nagrałem na dyktafonie). Drugi

zarzut to określenie planowanego nowego stadionu piłkarskiego w Gdańsku jako Baltic Area, zamiast Baltic Arena (tutaj powstało czyste przejęzyczenie lub też redakcyjny chochlik zrobił na złość – oczywiście chodziło o Baltic Arena i żadnych wątpliwości w tej sprawie nie mam – sam jestem kibicem polskiej reprezentacji i śledzę dokładnie, co dzieje się w sprawach związanych z organizacją Euro 2012, a w szczególności projektu stadionu Baltic Arena, który zrobił na mnie największe wrażenie). Ostatni zarzut, który pięknie nazwał Pan kwiatkiem artykułu, to stwierdzenie pojawiające się w końcowej fazie mojego artykułu, iż najwięcej Polaków procentowo pracujących na Wyspach w swoim zawodzie wywodzi się uczelni trŅjmiejskich. Otóż, Szanowny Panie Bartku, takie stwierdzenie padło i to z ust jednego z rektorów trójmiejskiej uczelni – mogę się zgodzić lub nie ze statystykami prowadzonymi

przez Waszą organizację (których nie miałem przyjemności widzieć, a i wcale nie odczuwam potrzeby, by je zobaczyć). Możliwe, że wyszedł Pan w tym momencie lub był tak bardzo zaaferowany prowadzeniem tego jak najbardziej profesjonalnego spotkania, że nie usłyszał tych słów. Podsumowując, raz jeszcze dziękuję za krytykę i przepraszam za nierzetelność wszystkie osoby, które ona dotknęła, a w szczególności Pana, Panie Bartku. Przyrzekam również, że w przyszłości nie będę komentował na łamach „Nowego Czasu” lub innych magazynów wydarzeń związanych w jakikolwiek sposób z polityką, gdyż jest to wbrew moim zasadom, które niestety złamałem (a spotkanie w Instytucie Kultury Polskiej było jak najbardziej polityczne – gośćmi byli posłowie PO). Z poważaniem Tomasz Likus (buch.likus@gmail.com)

Redakcja Tel.: 0207 650 8725 redakcja@nowyczas.co.uk listy@nowyczas.co.uk

Dział Ogłoszeń Tel./fax: 0207 247 0780 marketing@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Elżbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Grzegorz Ciepiel, Damian Chrobak, Daria Danowska Współpraca: Andzej Brzeski, Krystyna Cywińska, Agnieszka Dale, Katarzyna Depta-Garapich, Piotr Dobroniak, Justyna Drath, Michał P. Garapich, Paweł Glijerski, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Marek Kremer, Marcin Piniak, Katarzyna Polis, Aleksandra Ptasińska, Jędker Realista, Waldemar Rompca, Bartosz Rutkowski, Robert Rybicki, Anna Alicja Sikora, Zofia Sołtys, Alex Sławiński, Jakub Sobik, Michał Tyrpa, Anna Wendzikowska, Krzysztof Wojdyło Dział marketingu i reklamy: Henryka Woźniczka henryka@nowyczas.co.uk Sylwia Dryps s.dryps@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk Wydawca: CZAS Publishers Ltd Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

Piątek, 22.06 – Jana, Paulina 1633 – Włoski filozof i astronom Galileusz pod przymusem Inkwizycji publicznie i uroczyście odwołał swą teorię o obrocie Ziemi wokół Słońca. 1905 – Lekarz Alfred Ploetz i etnolog Richard Thurnwald założyli w Berlinie Towarzystwo Higieny Rasowej. Sobota, 23.06 – Wandy, Zenona 1956 – Egipt na mocy nowej konstytucji przyznał kobietom czynne i bierne prawo wyborcze. 1983 – Papież Jan Paweł II odbył prywatną wycieczkę do Doliny Chochołowskiej w Tatrach, gdzie spotkał się z Lechem Wałęsą. Niedziela, 24.06 – Jana, Danuty 1812 – Armia napoleońska przekroczyła Niemen, rozpoczęła się wojna z Rosją. 1901 – W paryskiej galerii otwarto pierwszą wystawę dzieł malarza hiszpańskiego Pabla Picassa. Poniedziałek, 25.06 – Wilhelma, Doroty 1968 – Otwarto Uniwersytet Śląski w Katowicach.

z domu Rapf Ukochana żona Stephena, matka Jamie, Sophie i Petera. Urodzona 15 lipca 1950 roku w Gdyni. Zmarła spokojnie w domu w Londynie 16 czerwca 2007 roku. Była uwielbiana przez rodzinę i szerokie grono przyjaciół. Pomimo diagnozy raka w 2001 roku, wraz z Anetą Naszyńską zrealizowala dwa wspaniale filmy związane z historią Polski: „Zapomniana Odyseja” i „Inna Prawda” Praca ta dała jej siłę i wytrwałość do walki z długą i okrutną chorobą. Pogrzeb obędzie się w gronie rodzinnym. Spotkanie dla uczczenia pamięci Jagny odbędzie się jesienią.

NOWYCZAS Kartki z kalendarza 124 Whitechapel Road London E1 1JE

Jagna Wright

1976 – Strajki w Radomiu, Ursusie i Płocku, powodem były znaczne podwyżki cen. Strajki zostały brutalnie spacyfikowane przez milicję. Wtorek, 26.06 – Jana, Miromira 1945 – Założycielskie posiedzenie Organizacji Narodów Zjednoczonych z udziałem przedstawicieli 51 państw, którzy w San Francisco podpisali Kartę ONZ. 1948 – Amerykanie i Brytyjczycy otworzyli most powietrzny z zaopatrzeniem dla blokowanych przez ZSRR zachodnich sektorów Berlina. Środa, 27.06 – Władysława, Cyryla 1978 – Pierwszy Polak w Kosmosie. Mirosław Hermaszewski odbył na pokładzie radzieckiego statku kosmicznego Sojuz 30 tygodniowy lot na orbicie okołoziemskiej. 1991 – Wybuch wojny domowej w Jugosławii.

Ś.P.

Jagna Wright 15.VII. 1950 – 16.VI. 2007 Msza święta w intencji Jagny odbędzie się w piątek 29 czerwca o godzinie 19.30 w Kaplicy Duszpasterstwa Akademickiego, Maria Assumpta Chapel, 23 Kensington Square, London W8 (London Underground: High Street Kensington)

Z wielkim bólem żegnamy naszą wspaniałą i ukochaną Siostrę i Przyjaciółkę

SIOSTRA, BRAT i PRZYJACIELE Czwartek, 28.06 – Ireneusza, Leona 1934 – Bolesław Orliński ustanowił rekord świata w szybkości samolotu myśliwskiego. 1991 – Rozwiązanie RWPG.

GBP 15.06 16.06 17.06 18.06 19.06 20.06 21.06

5.64 --------5.63 5,64 5,61 5,65

15.06 16.06 17.06 18.06 19.06 20.06 21.06

3.81 --------3,80 3,78 3,78 3,79

Euro

18

Za tyle milionów funtów sprzedano obraz Claude’a Moneta, przedstawiający Waterloo Bridge. To o 17 mln więcej niż koszt budowy tego mostu.

120

Tyle tysięcy pubów jest w Wielkiej Brytanii.

1930

* Jagna była animatorką spotkań towarzyskich, krzewiła kulturę i pamięć o polskiej historii. Przez lata spotykaliśmy się w Jej gościnnym domu. Spotkajmy się, by uczcić Jej pamięć po Mszy św. w piątek 29 czerwca w POSKlubie.

Jagna Wright 15.VII. 1950 – 16.VI. 2007 Przyjaciel, osoba o wielkim sercu i gościnności Będzie nam Ciebie bardzo brakować Michał, Kasia, Mateusz, Matylda

W tym roku zatrudniono pierwszą stewardessę na pokładzie linii lotniczych.

Z ogromnym żalem i smutkiem żegnamy

Jagnę Wright wspaniałego człowieka i przyjaciela. Jej radość życia i hojność serca były inspiracją dla wszystkich, którzy Ją znali. Składamy wyrazy głębokiego współczucia Stephe nowi, Jamesowi, Sophie i Peterowi. Małgosia Pióro i Andrzej Krauze


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

CZAS NA WYSPIE 3

Nowości w Transport for London

London Overground – oto nazwa nowego projektu przekształcającego system kolejowy stolicy Wielkiej Brytanii. Burmistrz Londynu, Ken Livingstone, ogłosił, że serwis w kluczowej części systemu kolejowego stolicy ma zostać radykalnie zmieniony, a jego realizacja przedłużona do 2010 roku. Za jego sprawne funkcjonowanie będzie odpowiadał nowy operator – MTR Laing. Przedsięwzięcie London Overground będzie sygnowane własnym logo: pomarańczowo-niebieskim kołem. Nowy, udoskonalony serwis obsłuży 20 z 33 dzielnic stolicy. Od 11 listopada br. London Overground przejmie kolejowy transport północnego Londynu, który obecnie jest obsługiwany przez prywatną firmę Silverlink Metro. Nowy system będzie poddany publicznej kontroli i sprawniej zarządzany. Zostaną zakupione nowe pociągi, a co za tym idzie, powstaną nowe stacje, a stare zostaną wyremontowane. Mają też być bardziej bezpieczne, dzięki stałej obecności personelu podczas godzin funkcjonowania linii i usprawnieniu CCTV. Czytniki kart Oyster znajdą się na wszystkich stacjach i zostaną lepiej zabezpieczone, by zredukować przypadki uchylania się od zapłaty za przejazd. Nowy operator zapewnia, że do 2012 roku, 94 proc. pociągów będzie funkcjonowała bez opóźnień, bowiem zostaną odnowione tory i usprawniona sygnalizacja. Serwis London Overground stworzy ponad 400 miejsc pracy w ciągu najbliższych trzech lat, a tym, którzy obecnie pracują na linii East London, zostaną zaoferowane miejsca pracy w metrze (London Underground). Ustaleniem opłat zajmie się burmistrz, a dochód zostanie przeznaczony na ponowne inwestycje w londyński transport. Ken Livingstone tak podsumował nowy projekt: Ten kontrakt brukuje drogę do radykalnego odnowienia usług londyńskiej kolei, która cierpiała od lat z powodu zaniedbania i niedofinansowania. W London Overground inwestujemy 1,4 biliona funtów, by tak przekształcić część londyńskiej sieci kolejowej, aby zapewnić wysoki poziom usług, bezpieczeństwa i obsługi pasażerów, na jaką zasługują. Przez połączenie północnej i południowej sieci kolejowej (North i East London Railway) z myślą o rozgrywkach sportowych w 2012 roku, stworzymy nowe linie kolejowe przecinające londyńskie dzielnice, włączając w to niektóre z najbiedniejszych. Ian Brown, dyrektor zarządzający Transport for London, powiedział, że London Overground zapewni bezpieczniejsze i bardziej niezawodne linie kolejowe, usprawniając dostęp do ekonomicznych i rekreacyjnych centrów w całym Londynie. Zarządowi London Overground będzie podlegało jedenaście stacji: Queen’s Park do Harrow & Wealdstone na linii Bakerloo, z wyłączeniem Willesden Junction; Kew Gardens i Gunnersbury na linii District i stacje linii Silverlink na Blackhorse Road, Highbury & Islington i West Brompton.

Najpierw był pomysł. Marzec 2006 roku, krótkie spotkanie zawodników FC Poland w pubie przy boisku na Warsash po wygranym meczu. Ktoś zapytał: – Pani Basiu, a może udałoby się coś zorganizować dla naszych dzieci, i w ogóle dzieci, one też chcą grać w piłkę?

Come on Lingland

D

Polska drużyna dziecięca w Southampton

łużej nie trzeba było pytać! 1 maja 2006, druga rocznica wejścia Polski do Unii Europejskiej. Ważna data dla wszystkich Polaków. Dlatego tak dobrze ten dzień pamiętam. Pierwszy trening. Udało się! Oczywiście wcześniej spotkanie z rodzicami, ulotki, plakaty w szkołach, rejestracja w Futball Association.

Nie zawiedliśmy się, dzieci dopisały. Później, już na spotkaniu roboczym z panią Barbarą Storey ustalamy, że drużyna będzie nosić nazwę FC Lingland, żeby nie zamykać do nas drogi dzieciom innych narodowości. Może dziwnie by się czuły, grając w FC Poland w Lingland. Mieliśmy rację. I tak zacząłem szkolić swój angielski

Młodzi zawodnicy lubią nie tylko pozować do zdjęć, frajdę sprawia im przede wszystkim boisko i piłka również na treningach. Wszyscy musieli mnie rozumieć. Polskie dzieci zaczęły przyprowadzać na treningi swoich najlepszych kolegów z podwórka, sąsiadów. Czułem się dumny. Nasz pierwszy turniej piłkarski rozegraliśmy w czerwcu. FC Southampton zorganizowało turniej tydzień przed Mistrzostwami Świata w piłce nożnej w Niemczech. To rozbudzało wyobraźnię.

Wystawiliśmy trzy drużyny. Każda z drużyn losowała, w jakich koszulkach finalistów rozegra mecze. Byliśmy Portugalią, USA i Togo. Świetna zabawa. Nie wygraliśmy turnieju, szkoda, ale początki nie są łatwe. Za to strzeliliśmy kilka goli, a tam... kilka, całe mnóstwo goli. Niektórzy nawet płakali, tak im zależało, żeby wygrać. Ale to ci najmłodsi, sześciolatkowie, bo starsi, wiadomo, twardziele i płaczą tylko czasami! Minęło pół roku. Nie dawałem sobie rady. Bywało, że na treningu było nas 35. Za dużo dzieci na jednego trenera. Z pomocą przyszedł Adam, który właśnie otrzymał kwalifikacje trenerskie po ukończonym kursie. Przejął drużynę sześcio- i i siedmiolatków. Ja zająłem się dziećmi od 9 do 13 lat. Ci, którzy mają 13 lat, to już nie takie dzieci i nieraz dobrze mi dają w kość. Ale mam na nich swoje sposoby. Nie powiem jakie, ale jak oni to przeczytają, to na pewno będą wiedzieli o co chodzi. I tak właśnie układa się nasza współpraca. Bo najważniejsze, żeby wszyscy byli uśmiechnięci i zadowoleni. Trenujemy już ponad rok. Spotykamy się dwa lub trzy razy w tygodniu. Gramy w turniejach, rozgrywamy mecze towarzyskie. Właśnie zgłaszamy się do rozgrywek ligowych. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Come on FC Linglad! – tak nam krzyczą podczas turniejów angielscy kibice. Chyba nas lubią. Z piłką nożną jest łatwiej. Codziennie się o tym przekonujemy. Łatwiej jest znaleźć kolegów, jak się dobrze gra w piłkę. Łatwiej zdobyć uznanie w szkole, gdy ktoś pokaże swoje zdjęcie w gazecie razem z drużyną podczas meczu. Zaraz powiedzą: „Ten to musi być fajny gość, zobacz jak gra w piłę”. I jest tak naprawdę. Codziennie się o tym przekonuję i dlatego to co robię sprawia mi taką radość. Mnie też jest łatwiej!

Andrzej Konwiński Trener FC Lingland Rodziców dzieci w wieku od sześciu do dwunastu lat, które chciałyby wziąć udział w naszych zajęciach, proszę o kontakt: 0787 654 7586


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

4 CZAS NA WYSPIE KATARZYNA POLIS/NowyCzas

Na zaproszenie Barry’ego Sheermana, przewodniczącego Komisji Edukacji Izby Gmin gościła w Londynie w dniach 19-21 czerwca Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży Sejmu RP w składzie: Krystyna Szumilas, przewodnicząca komisji, Maria Nowak, Jerzy Zawisza, Jacek Murzyn, Sylwester Pawłowski.

Dwa dni dla Generała

Edukacja młodzieży Delegacja spotkała się z posłami brytyjskiego parlamentu, członkami Komisji Edukacji i Umiejętności – DfES, przedstawicielami szeregu placówek edukacyjnych, lokalnych władz oświatowych oraz z nauczycielami szkół brytyjskich. Odbyła także spotkanie z polonijnymi instytucjami edukacyjnymi – Polską Macierzą Szkolną, Zrzeszeniem Nauczycielstwa Polskiego za Granicą oraz Polskim Uniwersytetem na Obczyźnie. Zakres tematów poruszanych w rozmowach z brytyjskimi partnerami obejmował m.in. problemy współczesnej imigracji polskiej w kontekście szkolnictwa dla dzieci, przeciwdziałanie przemocy w środowisku szkolnym, przygotowanie przedszkolne, zagadnienia związane z funkcjonowaniem szkolnictwa wyższego. Podczas spotkania dla prasy przedstawiono plany wsparcia pol-

skich dzieci uczących się w Wielkiej Brytanii. Podkreślono również zalety powrotu polskich rodzin do kraju, bowiem na młodzież mają czekać wysokie stypendia oraz darmowe akademiki. Na pytanie, w jaki sposób rząd zamierza promować sens nauki języka polskiego przez dzieci Polaków bądź tu urodzonych, bądź nowo przybyłych, poseł Nowak odpowiedziała, że zachętę do powrotu może stanowić diametralna zmiana sytuacji na polskim rynku pracy, jaka nastąpiła w ostatnim czasie, czego przykładem może być jej asystent w biurze poselskim, zarabiający 1500 zł. Jednym z tematów rozmów był również projekt lekcji kultury i języka polskiego w szkołach angielskich, nad którym pracuje obecnie ambasador RP w Londynie oraz lokalne władze brytyjskie. Takie zajęcia pozwolą angielskim uczniom lepiej

Policjantem być ŻADNE z 600 aplikacji Polaków, którzy zgłosili swoją kandydaturę do irlandzkiej policji (PSNI), nie zostało rozpatrzone pozytywnie. Kandydaci muszą bowiem spełniać tyle wymogów, iż żadna z osób zainteresowanych służbą mundurową, nie była w stanie im sprostać. Władze Irlandii popierają dążenia Polaków do pracy w policji, dlatego też zorganizowano w Warszawie egzamin językowy dla kandydatów, który zdały zaledwie dwie osoby. PSNI przyznał, że powodem niepowodzenia mogły być zbyt duże oczekiwania wobec kandydatów, ponieważ aby pracować w policji, tak naprawdę wystarczyłaby czysta kartoteka kryminalna. REKLAMA

zrozumieć obyczaje polskich rówieśników, których liczba wzrasta. Wiele szkół popiera ten pomysł. Podobnego zdania była obecna na spotkaniu w ambasadzie Loraine Davis, przedstawicielka władz lokalnych hrabstwa Devon, zajmująca się wprowadzaniem języka angielskiego jako dodatkowego w nauczaniu dzieci imigrantów w szkołach brytyjskich. W hrabstwie Devon odsetek polskich dzieci w szkołach stanowi 26 proc. dlatego też władze lokalne, na czele z panią Davis, pracują nad projektem szkoleń dla nauczycieli na temat polskiej kultury, historii, języka oraz stworzenia dwujęzycznego podręcznika, by przeciwdziałać izolacji polskich uczniów i by pomóc im zaadaptować się w nowym środowisku.

ZAPOWIADANA od kilku tygodni konferencja naukowa poświęcona postaci generała Władysława Andersa odbyła się w dniach 15-16 czerwca w Sali Teatralnej Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie. Mimo pewnych niedostatków organizacyjnych, jak półgodzinne opóźnienie jej rozpoczęcia czy problemy z niedokładnym tłumaczeniem przemowy wiceburmistrza Ancony na język angielski, poziom wykładów w pełni zrekompensował początkowe wrażenie nieła-

skiej dyplomacji oraz jego postaci w propagandzie Związku Sowieckiego i komunistycznej Polski. W drugim dniu konferencji sesja odbyła się w języku polskim. Przedstawiono sylwetkę Generała jako przywódcy Polaków na obczyźnie, wielkiego orędownika polskiej kultury i edukacji. Jeden z wykładów poświęcono w całości II Korpusowi. W sobotę w Sali Teatralnej pojawili się harcerze i młodzież ucząca się w polskich szkołach sobotnich. Jak młodzi widzą postać Generała i czy ROBERT NOWAKOWSKI/arch. PolandStreet

Katarzyna Polis

Big Brother TRWAJĄ przygotowania do kolejnej, polskiej edycji Big Brothera. Tym razem nabór chętnych do wzięcia udziału w tym popularnym reality show odbędzie się również w Londynie już 30 czerwca. Casting odbędzie się w hotelu Novotel London West, o godzinie 10.00. Będzie można wziąć w nim udział po uiszczeniu opłaty w wysokości jednego funta, która zostanie przeznaczona na cele charytatywne. Dodatkowe informacje na ten temat można znaleźć na stronie internetowej www.bigbrother4.interia.pl. REKLAMA

du. Pierwszy wykład wygłosił dr Andrzej Suchcic – dyrektor Archiwum Instytutu i Muzeum im. gen. Sikorskiego. Naświetlił w nim koleje życia Władysława Andersa od momentu narodzin w 1892 roku aż do roku 1989, ze szczególnym uwzględnieniem wydarzeń i procesów, które przeobraziły żołnierza w przywódcę. Kolejne wykłady, aż do przerwy, również przedstawiały dzieje Generała nie tyle pod kątem konkretnej problematyki, ile raczej chronologiczniych wydarzeń. Dotyczyły więc one okresu sowieckiego między rokiem 1939 a 1942; pobytu na Środkowym Wschodzie w latach 19421943; kampanii włoskiej (Ancona, Bolonia), bitwy pod Monte Cassino. Pierwszy dzień sesji zakończyły dwa wykłady dotyczące wizerunku generała Andersa w oczach brytyj-

są zainteresowani nie tak znowu odległymi losami ich dziadków? – oto jak w skrócie można określić cel dyskusji kończącej dwudniową sesję wykładów i spotkań poświęconych postaci gen. Władysława Andersa. Wagę przedsięwzięcia podkreśliła również obecność licznie przybyłych gości. Wśród słuchaczy wykładów znaleźli się m.in.: Irena Anders, Ryszard Kaczorowski – ostatni prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie, Bogdan Borusewicz – marszałek Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, Piotr Łukasz J. Andrzejewski – senator Rzeczypospolitej Polskiej i przewodniczący Komitetu Organizacyjnego „Roku Generała Władysława Andersa”, przedstawiciele korpusu NATO oraz konsul Janusz Wach.

Elżbieta Sobolewska


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

CZAS NA WYSPIE 5

Rejs z „Nowym Czasem” W drugą niedzielę czerwca wyruszyliśmy w Rejs z „Nowym Czasem” w kierunku zachodniego wybrzeża. Naszym celem był Bristol, miasto portowe, w którym według szacunków mieszka około 40 tys. Polaków. Był to rejs dziewiczy zarówno dla tygodnika „Nowy Czas”, jak również dla organizatora imprez artystycznych Rejs.co.uk. Gazetę wszyscy znają, zatem co to jest ten REJS?

Talent ujawniony PIANISTA Aleksander Kudajczyk (28) wystąpił podczas West End Festival, który co roku odbywa się w Glasgow. Festiwal rozpoczął się 8 czerwca, a zakończy się w niedzielę, 24 czerwca. Absolwent katowickiej Akademii Muzycznej wystąpił z repertuarem Fryderyka Chopina. Na co dzień pracuje jako sprzątacz na uniwersytecie w Glasgow. Przyjechał do Szkocji pół roku temu. Kiedy zwierzył się swemu koledze, że bardzo brakuje mu możliwości gry na fortepianie, ten postanowił mu pomóc i zdobył dla niego pozwolenie gry w uniwersyteckiej kaplicy. Kiedy zagrał po raz pierwszy, usłyszał go kapelan Stuart MacQuarrie i był pod wielkim wrażeniem jego umiejętności. Porozmawiał z organizatorami festiwalu i pianista dostał propozycję występu. Aleksander Kudajczyk, który już jako czterolatek rozpoczął naukę gry na fortepianie, chciałby pracować jako nauczyciel muzyki.

Cena taniego lotu BRYTYJSKI urząd ds. kontroli nad działalnością firm (The Office of Fair Trading) nakazał tanim liniom lotniczym publikację pełnych cen biletów na swoich stronach internetowych. Podawanie tylko części ceny to zabieg marketingowy, który ma przyciągać klientów. Tymczasem rzeczywista cena zawiera szereg opłat „ukrytych”. REKLAMA

Jest to pomysł na dobrą zabawę, muzyczne podróże, czyli jednym słowem ciekawe atrakcje dla wszystkich mieszkających na terenie Wielkiej Brytanii Polaków. Mieszkańcom stolicy oferujemy Londyńskie Spotkania Szantowe. Zgadza się, nie tylko nam Polakom, choć inicjatywa wypływa z naszego środowiska, ale wszystkim mieszkańcom Londynu. Pragniemy pokazać, jak wspaniale bawią się ludzie ze środowisk żeglarskich, jak wspaniale śpiewają pieśni morskie wilki, jak miło jest przyłączyć się do wspólnego śpiewania i rozszerzyć koncert ponad ograniczające nas bariery: kulturowe, językowe itp. To właśnie jest celem naszych spotkań. Nie tylko jednak szanty – choć będzie to szkielet dla spotkań z muzyką na Tamizie – ale również spotkania z różnego rodzaju muzyką z każdego kontynentu, kraju czy obszaru geograficznego. Podczas muzycznych spotkań słuchacze będą mogli podróżować po całym świecie na dywanach utkanych z melodii. Bez ruszania się z londyńskiego portu będą odczuwać gorące rytmy samby czy ponętne kroki flamenco, uczestniczyć jako słuchacze albo dołączyć na parkiecie do wspólnej zabawy z tancerzami. Dlaczego piszemy o tym w związku z rejsem do Bristolu? A czy tylko w Londynie żyją Polacy? Pytali się mnie znajomi, dlaczego nie wypływamy do polskiej społeczności rozsianej po całym Zjednoczonym Królestwie, koncentrując się jedynie na stolicy? Wizyta w Bristolu jest naszą odpowiedzą. Stawiamy żagle i ruszamy w REJS. „Nowy Czas”, rozumiejąc naszą ideę i jednocześnie będąc patronem prasowym REJSU, dołącza do nas wychodząc na szersze wody brytyjskie. Powitanie w kolejnym porcie po Londynie było wspaniałe. Zarówno ze strony zapracowanego, jedynego księdza – proboszcza polskiej parafii w Bristolu Zygmunta Frączka – zajmującego się w ciągu niedzieli „owieczkami” aż czterech kościołów w okolicach Bristolu, jak również samych „owieczek”. Było nam bardzo miło, kiedy słyszeliśmy pytania: – Czy to już na stałe, czy tylko gościnnie tutaj jesteście? Czy będzie można tę gazetę czytać każdej niedzieli? Zainteresowanie było bardzo duże, co od razu nam uzmysłowiło, że nie jesteśmy tutaj na darmo. Uzyskawszy wiele informacji od osób opuszczających kościół po mszy, ruszyliśmy w miasto. Wiedzieliśmy już, że REJS zawinął do

właściwego portu i na pewno rzuci cumy dla naszych rodaków w Bristolu. Już niedługo, zaraz po inauguracji, która odbędzie się 10 sierpnia w londyńskiej zęzie, przyjedziemy z koncertem do Bristolu. Gdzie dokładnie? Tego dowiecie się w następnym odcinku.

Kapitan Benge


NOWYCZAS 22 czerwca 2007

nowyczas.co.uk

6 POLSKA SPOŁECZEŃSTWO » Polka na afgańskiej misji

tydzień w kraju T Prezydent Lech Kaczyński był specjalnym gościem szczytu GUAM (Gruzja, Ukraina, Azerbejdżan i Mołdawia). Rozmawiano o projekcie dostaw azerskiej ropy do Europy, bez pośrednictwa Rosji. Służyłaby temu rozbudowa rurociągu Odessa-Brody-Gdańsk. T Sejm podjął uchwałę wspierającą rząd w negocjacjach na temat „pierwiastkowego” liczenia głosów w radzie UE. Przeciw głosował tylko SLD. Postawę swojej partii skrytykował były premier Leszek Miller. T Minister obrony, Aleksander Szczygło, złożył wizytę w Libanie. Omówiono możliwości współpracy wojskowej i gospodarczej. T Pracownicy służby zdrowia zdenerwowani brakiem postępów w negocjacjach zorganizowali masową demonstrację w Warszawie. Pielęgniarki okupowały kancelarię ministerstwa. T Prezydent Lech Kaczyński w wywiadzie udzielonym francuskiemu dziennikarzowi stwierdził, że Lech Wałęsa w latach 90. związał się z b. tajnymi służbami PRL i był groźniejszy dla państwa od postkomunisty Kwaśniewskiego. Były prezydent odpłacił się umieszczeniem w internecie komentarza, w którym nazwał obecnego prezydenta „sk....em”.

Polski przewodnik Kobieta-żołnierz dla Anglika – WYZWANIE i przygoda – tak mówi o swojej niebezpiecznej misji w kraju, który jeszcze kilka lat temu opanowany był przez talibów, chorąży Agnieszka Pytko. To jedna z nielicznych polskich kobiet w mundurach, które wybierają się na niebezpieczną misję. Będzie ona wchodzić w skład naszego 1200-osobowego kontyngentu i rzecz jasna, nie pójdzie na pierwszą linię frontu z talibami. Żaden zachodni kraj tego nie robi. Agnieszka Pytko z wykształcenia jest politologiem, ale zawsze marzyła o wojskowym mundurze. Może dlatego, że jej chłopak, a od kilku miesięcy mąż Piotr, jest wojakiem. Pani chorąży podpisała z armią kilkuletni kontarakt i jej zadaniem na afgańskiej misji będze dokumentowanie pobytu naszych żołnierzy w tym kraju na kliszy filmowej i taśmie. I choć jest to pierwsza wyprawa Polki na wojnę, to nie jest to pierw-

szy zagraniczny wyjazd Agnieszki Pytko na misję. Wcześniej była w Ugandzie, gdzie nasi żandarmi i policjanci mieli tam do wykonania wiele niebezpiecznych zadań w czasie wyborów i tuż po ich zakończeniu. Ale w porównaniu z Afganistanem był to pobyt bardziej przewidywalny. – Nabrałam wtedy wojskowej ogłady, mężczyźni przyzwyczaili się, że baba też w tym rzemiśle może się sprawdzić – wspominała przed wyjazdem do Afganistanu tamten czas pani chorąży. Jak sama mówi, nie ma specjalnych oczekiwań co do tej wyprawy. Przeszła, podobnie jak wszyscy nasi żołnierze, odpowiednie przeszkolenie. Wie, na co uważać, z kim się zadawać, a kogo unikać. Jest przekonana, że swoją pierwszą wojenną misję wypełni bez zarzutu oraz że cała i zdrowa wróci do kraju. – Będę na nią czekał z utęsknieniem – mów jej mąż. (br)

Rocznica

750-lecie lokacji Krakowa

MSZA ŚW. w katedrze polowej WP i złożenie kwiatów pod Pomnikiem Nieznanego Żołnierza i marszałka Piłsudskiego były akcentami obchodów 215-lecia ustanowienia Orderu Wojennego Virtuti Militari. Sekretarz kapituły tego orderu w Londynie, płk Mieczysław Sawicki, został z tej okazji awansowany do stopnia generała brygady.

T PiS rekomendował na stanowisko szefa NIK dotychczasowego zastępcę, Jacka Jezierskiego. PO zgłosiło w Sejmie swoją posłankę, Julię Piterę.

Najbogatsi Polacy

T Prezydent z okazji 25-lecia powstania Solidarności Walczącej udekorował 70 działaczy tej organizacji.

NAJBOGATSZYM Polakiem według „Wprost” ma być Michał Sołowow z majątkiem wycenionym na 6,6 miliarda zł. Sołowow kontroluje m.in. giełdowe spółki Echo Investement, Cersanit, Barlinek, Dwory Oświęcim. Drugi na liście jest Zygmunt Solorz-Żak (Polsat) z majątkiem 4,7 miliardów, a za nim znaleźli się Leszek Czarnecki, Ryszard Krauze, Bogusław Cupiał, Aleksander Gudzowaty i Jan Wejchert.

T W plebiscycie „Dziennika Polskiego” na krakowianina 750-lecia miasta wybrano olbrzymią większością głosów Karola Wojtyłę. Za nim znalazła się królowa Polski św. Jadwiga. T Wielka Brytania wydała Polsce Zygmunta N., jednego z głównych podejrzanych w aferze budowy fabryki osocza (LFO). Fabryka nie powstała, a kredyty musiał spłacać Skarb Państwa. W tle afery znajduje się kancelaria prezydenta Kwaśniewskiego i układy towarzyskie. Zygmunt N. odmawia składania zeznań. T Bronisław Komorowski, jako szef PO na Mazowszu, wprowadził wśród członków Platformy obowiązek płacenia 10 proc. haraczu od pensji na potrzeby partii. Ujawnienie dotyczących tego faktu dokumentów spowodowało nagłe wyciszenie podobnego procederu, który stosowano w Samoobronie.

Czarna lista IPN posiada tzw. „listę 500”, czyli najważniejszych w państwie osób, które współpracowały z SB. Premier jest za jej opublikowaniem, Trybunał Konstytucyjny zabrania. Według niektórych informacji na liście znajduje się duża grupa polityków lewicy, a lista pokrywa się częściowo z tzw. listą b. Rzecznika Interesu Publicznego Bogusława Nizieńskiego. Są na niej m.in. Piechota, Siemiątkowski, Pastusiak, Rossati, Jagieliński, Kaczmarek, Wiatr. Jest też Aleksander Kwaśniewski (ps. „Alek”), który był jednak przede wszystkim... współpracownikiem jawnym.

W UROCZYSTOŚCIACH wzięło udział 240 tysięcy widzów i 1500 artystów. Przyjechał syn ostatniego cesarza Austro-Węgier Karola I i Zyty Burbon-Parmeńskiej, Otto von Habsburg z wnukiem, zbrakło prezydenta RP i przedstawiciela rządu, chociaż są w rządzie ministrowie pochodzący z Krakowa. W ciągu dziesięciu kulminacyjnych dni obchodów 750-lecia lokacji Krakowa na prawie magdeburskim odbyło się około 60 uroczystości o charakterze kulturalnym. W uroczystej sesji Rady Miasta Krakowa wzięli udział dwaj byli prezydenci RP Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski.

SPECJALNY przewodnik wymyślił pewien sprytny Irlandczyk, teraz rozprowadza go po grodzie Kraka. Anglicy, którzy odwiedzają Kraków, chętnie sięgają po to wydawnictwo. Nie ma tam mowy o zabytkach ani o architekturze, ani o żadnej strawie duchowej dla cudzoziemca. Są za to praktyczne – jak zapewnia wydawca – zwroty, jak poderwać dziewczynę, napić się alkoholu, zabawić itd. Jak Anglik chce coś mocniejszego zamówić, to przewodnik przychodzi mu z pomocą i informuje, że najlepiej to Pull Litr Vod-key. Czyli po naszemu pół litra wódki. Nie wiadomo, jak zareaguje niewiasta zaczepiona przez Brytyjczyka na jednej z krakowskich uliczek, kiedy usłyszy – Die me booshee. Musi się domyślić, że chodzi o zwykłe – daj mi buzi.

Słowniczek kursuje po mieście, a kupują go nie tylko przybysze z Wysp Brytyjskich, ale także Polacy. Ci ostatni, na pamiątkę. Bo rzecz jest to kuriozalna. Pani Ania w jednym z krakowskich kiosków niedaleko Rynku na pytanie, czy te przewodniki idą, tylko puszcza oko: – No pewnie, cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Anglicy zaraz po przylocie pytają o przewodnik. I tak naprawdę nie ma siły, by zrobić jakiś porządek z taką publikacją. W Urzędzie Miasta mówią, że mogą tylko wydać apel, by ludzie nie kupowali, wiedzą jednak, że takim apelem tylko napędzą wydawcy klientów. Anglicy tymczasem nie mają takich problemów. Kupują przewodnik i wkuwają pilnie zawarte w nim zwroty. (br)


WIELKA BRYTANIA I ŚWIAT 7

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

nowyczas.co.uk

UNIA EUROPEJSKA » „Pierwiastek, albo śmierć”

Nowe protesty

Europę dzieli traktat SZCZYT UE w sprawie „traktatu rewizyjnego” zakończył się po zamknięciu tego wydania „Nowego Czasu”. Głównym tematem był sposób liczenia głosów w Radzie Unii, a jego bohaterem Polska, która jako kompromisowy projekt zgłaszała tzw. pierwiastkowe obliczanie głosów. Niemcy i inne kraje upierały się przy podwójnej większości, która marginalizuje znaczenie średnich krajów. Warszawa groziła na szczycie wetem. Stanowisko Polski poparły jedynie Czechy. Przed szczytem UE polska dyplomacja wykazała dużą aktywność. W Polsce podejmowano prezydenta Francji Sarkozy’ego, premiera Hiszpanii Zapatero, szefa PE Poetteringa. Premier rozmawiał w Berlinie z kanclerz Merkel. Wydarzeniu temu był też poświęcony szczyt Grupy Wyszehradzkiej w Bratysławie. Węgry i Słowacja zdystansowały się od stanowiska Polski, którą poparł tylko premier Czech, Topolanek. Doszło także do spotkania prezydentów Polski i Litwy. Do Warszawy przyjechała też komisarz Danuta Huebner, która „oczekuje kompromisu” od polskiego rządu. Z kolei szefowa liberalnej FDP w

REKLAMA

Bundestagu Silvana Koch-Merin zaproponowała Polsce, by zamiast traktat blokować, wystąpiła z UE. Według niektórych polityków fiasko szczytu może też przynieść postawa Wielkiej Brytanii, która z kolei nie chce zaakceptować tzw. karty praw podstawowych. Do obrony stanowiska Wielkiej Brytanii zobowiązany został ustępujący za tydzień z funkcji premiera Tony Blair, który uzgodnił swoje wystąpienie z Gordonem Brownem, przyszłym premierem. Brytyjczycy obawiają się, że podpisanie karty praw podstawowych wpłynie na interpretację obowiązującego w Wielkiej Brytanii prawa, w tym między innymi prawa pracy. Do swojego stanowiska Tony Blair i przyszły premier Wielkiej Brytanii próbowali pozyskać we wspólnej rozmowie telefonicznej prezydenta Francji, Nicolasa Sarkozy’ego. Francja, gdzie projekt konstytucji UE został odrzucony w referendum, wydaje się być dobrym sojusznikiem. Brak wstępnego porozumienia ostro skrytykował przewodniczący Komisji Europejskiej, Jose Manuel Barroso, który ostrzegał przywódców przed niebezpieczeństwem utraty wiarygodności. (gm)

W ŚWIECIE muzułmańskim nie ma przedawnienia. Przekonał się o tym po raz kolejny brytyjski pisarz Salman Rushdie (na zdjęciu). Tym razem kontrowersje wzbudziło nadanie mu tytułu szlacheckiego. Minister ds. religii w rządzie pakistańskim, Mohammed Ejaz ul-Haq wymienił nawet samobójcze zamachy bombowe jako usprawiedliwioną formę protestu. Autor „Szatańskich wersetów” (na którego ajatollah Chomeini wydał wyrok śmierci po ukazaniu się powieści) nie komentuje wrogich oświadczeń. Natomiast minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Margaret Beckett, wyraziła ubolewanie wobec osób, które poczuły się dotknięte nadaniem szlachectwa autorowi „Szatańskich wersetów” Salmanowi Rushdiemu przez królową Elżbietę II.

Komentarz > 9

Pomoc dla Palestyny SIŁY HAMASU przejęły całkowitą kontrolę nad Gazą. Walki uliczne ustały, wróciło codzienne życie. Liderzy Hamasu twierdzą, że nie mają intecji zakładać państewka rządzonego przez fundametalistów. Liczą, że wkrótce Izrael otworzy granice, bo w ten sposób zminimalizuje własne straty. Tymczasem na Zachodnim Wybrzeżu, terenach kontrolowanych przez Fatah, prezydent Autonomii Palestyńskiej, Mahmud Abbas rozwiązał rząd, w którym silną pozycję zajmowali przedstawiciele Hamasu, organizacji odmawiającej Izraelowi prawa do istnienia. Prezydent Abbas powołał nowy rząd, bez przedstawicieli Hamasu. Nowy rząd premiera Salama Fayyada zwrócił się do wspólnoty międzynarodowej o dostarczenie Autonomii Palestyńskiej pomocy finansowej, bez której Palestyna pogrąży się w wojnie domowej.

Pomoc obiecały już Stany Zjednoczone i Unia Europejska. Pierwszym krokiem będzie zniesienie embarga, wprowadzonego po wyborczym zwycięstwie Hamasu. Pomoc, przez wprowadzenie ulg podatkowych dla Palestyńczyków, obiecuje też Izrael. W związku z kryzysem palestyńskim w Waszyngtonie spotkali się prezydent George W. Bush i premier Izraela Ehud Olmert, którzy udzielili poparcia Mahmudowi Abbasowi, nazywając go „prezydentem wszystkich Palestyńczyków”. Premier Izraela nie obiecał jednak natychmiastowego wznowienia rozmów pokojowych z prezydentem Abbasem. Zanim do nich dojdzie Palestyna musi spełnić stawiane przez Izrael warunki, przede wszystkim doprowadzić do stabilizacji wewnętrznej i eliminacji z życia publicznego ugrupowań terrorystycznych. (gm)

Brytyjskie uczelnie w czołówce

tydzień na świecie T Wybory we Francji wygrała centroprawica (346 mandatów UMP i jej sprzymierzeńców), ale lewica odrobiła sporo strat (226 mandatów). Prezydent Sarkozy rozwiązał rząd i powołał nowy, także na czele z premierem Fillonem. Największym przegranym jest Alain Juppe, który nie wszedł do Zgromadzenia Narodowego i ustąpił z rządu. T Benedykt XVI przestrzegł przed pomniejszaniem postaci Jezusa Chrystusa i św. Franciszka, tak by były one do zaakceptowania przez niewierzących. T W Parlamencie Europejskim przegłosowano możliwość robienia wódki z byle czego. Deputowani poparli niemiecką propozycję rozszerzenia definicji wódki na każdy mocny alkohol destylowany praktycznie z każdego surowca. Teoretycznie wódką jest także calvados, rum czy tequila. T W irackiej Nasirii doszło do kilkudniowych walk szyitów z armii Mahdiego z rządowymi siłami bezpieczeństwa. Zginęło kilkadziesiąt osób. T Talibowie zabili w Afganistanie 35 policjantów. W Kandaharze siły rządowe straciły kontrolę nad częścią tej prowincji. T UE nałożyła na Białoruś kary za łamanie praw człowieka. Oznacza to m.in. zniesienie uprzywilejowanych taryf celnych. T W Berlinie odbyły się obchody 55 rocznicy powstania robotniczego w NRD. Wystąpienia w 1953 roku były pierwszym tak masowym sprzeciwem w „obozie socjalistycznym”. T Elton John koncertował na Ukrainie. Dochód przeznaczono na walkę z AIDS. T Rada Praw Człowieka ONZ wykreśliła Kubę i Białoruś z czarnej listy krajów, które te prawa łamią. Jest to „kompromis” zawarty po sprzeciwach Rosji i Chin.

TYLKO BRYTYJSKIE uczelnie nadążają za najlepszymi szkołami wyższymi na świecie. Reszta Europy pozostaje daleko w tyle. Raporty unijne nie pozostawiają żadnych złudzeń: jeśli w najbliższych kilku latach nie dokona się prawdziwej rewolucji w prowadzeniu szkół wyższych na naszym kontynencie, to nie tylko Ameryka ucieknie nam daleko, ale również i Chiny, a być może w niedalekiej przyszłości także Indie. Kiedy zrobiono ranking najlepszych szkół wyższych na świecie, okazało się, że pół setki znajduje się w Stanach Zjednoczonych, pięć w Wielkiej Brytanii, po dwie w Japonii i Kanadzie, reszta, jak Holandia, Szwecja, Francja i Szwajcaria mają po jednej wyższej uczelni na światowym poziomie. W tym rankingu nie brano jeszcze pod uwagę uczelni w Chinach i Indiach.

T W 2006 roku na całym świecie odnotowano 10 milionów uchodźców. Najwięcej z Iraku. Liczba ta jest o 14 proc. większa niż w 2005.

Zróżnicowane zarobki w UE

T Na Litwie odbyły się manewry NATO „Bursztynowa Nadzieja 2007”. Udział brało 11 państw, w tym polsko-litewski batalion LIPOLBALT. Manewry odbywają się co dwa lata. Tym razem ćwiczono scenariusz potyczek w Afganistanie.

EUROSTAT zwraca uwagę na dużą rozpiętość płacy minimalnej w krajach UE, która wynosi od 92 do 1570 euro. 92 euro wynosi płaca minimalna w Bułgarii, 1570 w Luksemburgu. Nieźle jest w Irlandii – 1403, czy Wielkiej Brytanii – 1361 euro. W Rumunii jest tylko 114 euro, a w Polsce – 246. Siedem krajów nie określa stawki płacy minimalnej (Niemcy, Finlandia, Cypr, Włochy, Austria, Szwecja i Dania).

T „Przyjaciel Polski” Guenter Grass skrytykował Warszawę za „politykę blokowania” i niepotrzebne „odgrzewanie historycznych sporów”.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

8 TAKIE CZASY

Spod angielskiego parasola

S

Nomenklatura Krzysztof Muszkowski redakcja@nowyczas.co.uk

łowa fascynują dźwiękiem, rytmem, sensem i porządkiem, po starszeństwie w jakim występują w piśmie. Są otwarte na interpretację, są otwarte na dyskusję, są otwarte na komentarz każdego i nie są nigdy puste. Mają swoje melodie, mają swoją treść. Co ważniejsze, mają swoją prawdę zawsze wtedy, kiedy wyrażają prawdziwą myśl, nawet niekoniecznie zgodną z tym, co myśli o niej pisarz, a po nim czytelnik. W skrócie, słowo jest wolne i niezależne nawet jeśli jest okrutne, nawet jeśli kaleczy. Każde, kiedy jest pomyślane czy napisane staje się źródłem innych słów, a te jak wodospad płyną tym samym torem. Słowa, słowniki i encyklopedie od zawsze i do dzisiaj mnie pasjonują. Tak głęboko, jak głęboka i często nieosiągalna jest ludzka wyobraźnia. Fascynujące jest to, co każdy z nas w ciągu życia ogarnia słowami, które wypowiada, które czyta i które przelewa na zawsze cierpliwy papier. Według Wielkiego Słownika Języka Polskiego PWN (wydanie z roku 1984), „nomenklatura” to ogół nazw, terminów używanych w jakiejś dziedzinie nauki, sztuki czy techniki; mianownictwo, a też sposób używania nazw. W tym wyjaśnieniu uderza konieczność umiejscowienia go w naszej teraźniejszości. A co uderza najmocniej, to użycie terminu „emigracja”. Jak dalece jest ten termin – tak dziś powszechnie używany – zbliżony do rzeczywistości? Czy jest jej bliski, czy może jest od niej coraz bardziej oddalony? Czy jest wyłącznie używany potocznie, czy też za jego płytkim

REKLAMA

codziennym użyciem kryje się głębszy sens. Czy używamy pojęcia „emigracja”, a może też „imigracja”, wstydliwie z powodu braku właściwego terminu, a może nawet terminu prawdziwego, oddającego istotną treść stanu rzeczy? Utarty termin „emigracja” jest dziś przestarzały i należy do lamusa historii. Nie dalej wstecz, jak 8 maja 1945 roku, był dla Polaków i Polski terminem pełnym właściwej treści. Pojawił się w naszym życiu po latach wojny (1939-45), kiedy jeszcze nie było mowy o emigracji i kiedy Polacy walczyli u boku aliantów. Zaraz potem nastąpił pierwszy etap uzasadnienia tego terminu. Etapy te się powtarzały, każdy trochę w innej formie, tak długo, jak długo trwało odosobnienie mniej lub bardziej zasadnicze i tak długo, dopóki nie przemieszały się pokolenia polskie poza granicami kraju. Rok 2004 otworzył szeroko granice i równie szeroko otworzył – żeby nie powiedzieć zmienił – sens, dźwięk i porządek użycia terminu „emigracja”. Czyż nie czas, by znaleźć nowy termin, słowo, rzeczownik, ustalający nową treść nowej rzeczywistości? Setki tysięcy osób, młodych i w średnim wieku, swobodnie pdróżują po nowej, otwartej Europie. Po Europie, która należy do wszystkich Europejczyków. Więc to już nie emigracja, za którą ciągnie się łańcuch krzywd, poniżeń, biedy, cierpień, policyjnych rządów, obozów pracy, więzień, różnego rodzaju przemocy i wszelkiego rodzaju ludzkich trudności, nie wyłączając tych pochodzących z głębokich różnic ekonomicznych, krótko mówiąc, bezrobocia. To już nie emigracja, a wolny ruch wolnych obywateli Wspólnoty Narodów – Unii. Daleka ona do ideału, ale mimo to

przeszła już duży szmat drogi. Spróbujmy jej pomóc i zrobić parę dalszych kroków naprzód, nie po to, żeby była idealna, bo to utopia, ale żeby dodać jej sensu rzeczywistości, nadając właściwą treść jednemu z poważnych jej problemów – powszechnemu ruchowi wolnych Europejczyków po tym skrawku mapy świata, który do nich dziś prawnie należy. W jednym z moich niedawnych felietonów żałowałem, że nie ma już Polskiej Akademii Literatury. Pisałem wtedy o Złotych i Srebrnych Wawrzynach, którymi raz do roku Akademia obdarzała co wybitniejszych pracowników słowa drukowanego. Dziś żal ten powtarzam. Gdyby taka akademia istniała, byłoby to świetną okazją do ogłoszenia publicznego konkursu literackiego na słowo, które określiłoby zjawisko ruchów ludności z jednego kraju do drugiego nie z pobudek negatywnych, a pozytywnych. Ale nie mówmy o powodach tych ruchów. Mówmy o rezultatach, patrząc w przyszłość i zostawiając przeszłość historykom. Post-scriptum: Unia Europejska marzy o własnej konstytucji. Niektórzy członkowie jej chcą. Inni, jak Wielka Brytania, są jej przeciwni. Dlaczego konstytucja? Dlaczego nie regulamin, tak jak w każdym ekskluzywnym klubie? Każdy członek Unii ma swoją własną konstytucję, czy to nie wystarczy? Czy wymaga tego głęboko zakorzeniona potrzeba szerzenia nowej biurokracji? Regulamin członkowski pokryłby wszelkie dezyderaty i co najważniejsze, znalazłby nowy termin regulacji ruchów ludności. To trochę tak, jak z tą Akademią Literatury, a właściwie z jej brakiem. Nie politycy są potrzebni, a ludzie znajdujący odpowiednie słowa, by określić istotę rzeczywistości.

T

Pi razy oko

Krystyna Cywińska

elewizja Polonia bardzo się o Polonię troszczy. Poświęca wiele godzin na jej historyczną i społeczną edukację. W tym wiele godzin przygnębiających. Jak nasza historia. Poświęca też godziny na dysputy i dialogi na temat Polonii wirtualnej i wirtualnie weryfikując jej życie. Jak sobie ta Polonia radzi? Czy sobie radzi? I kogo mogłaby się poradzić, gdyby sobie nie dawała rady na obczyźnie. Bardzo to wszystko pouczające, ale sądząc pi razy oko, ani to przekonujące, ani niekoniecznie trafiające do ewentualnie zainteresowanych. Z wielu przyczyn. W programach tych padają też pytania niczym cegły. Czy Polonia jest zintegrowana między sobą i czy się integruje z autochtonami. Głównie z Brytyjczykami i Irlandczykami. Polonia niewirtualna jest zjawiskiem statystycznym, a więc płytkim, zróżnicowanym i niestatycznym. I do tego, żeby nie popadać w drętwotę pseudonaukową, w większości niestatecznym. Stateczna jest stara emigracja. Osiadła na stałe, dostatnia, dbająca o swój wizerunek społeczny, raczej zasymilowana. Felieton to nie traktat naukowy ani analityczny, śpieszę zapewnić Michała G. Pobieżny i przydrożny jest mój ogląd przybyłych tu Polaków. Czy się między sobą integrują? Co drugi krzywo patrzy na trzeciego. Co trzeci co czwartemu ma coś za złe. A co piąty szóstemu by zaszkodził, gdyby mógł. Bywa, że może. Starą emigrację zespalała głównie jej wojenna przeszłość, przez lata przeżuwana. I wiara w posłannictwo polityczne wobec zniewolonej Polski. Dla starej emigracji nadrzędnym celem były polskie sprawy. Brytyjskie mało ją obchodziły. Przez lata panował wśród tej starej emigracji krytyczny stosunek do „Angoli”. Do ich hermetycznego świata, obyczajów i klasowości. Alienacja równała się niemal z patriotyzmem. Pewnie dlatego stara emigracja nie wydała nawet w drugim pokoleniu, tu urodzonym, brytyjskich posłów i polityków. Żyliśmy niczym w prowincjonalnym Biłgoraju. Biłgoraj wydał Kondrada Korzeniowskiego, który się tam urodził, ale go opuścił, nauczył się angielskiego i stał się w tym języku wielkim pisarzem. Emigracyjny Biłgoraj wydał wielu naukowców, ale się zamknął w polskim piśmiennictwie. Z małymi wyjątkami. Prawie wszyscy w tym Biłgoraju się znali i prawie wszystko o sobie wiedzieli. Każde getto integruje. Czy ta nowa fala polskich przybyszy osiądzie tu na swojskiej, wygodnej polskiej mieliźnie i wtedy się zespoli? Można by na ten temat gdybać w debatach telewizyjnych bez końca. I zaciemniać bezkształtny obraz, jakim jest teraz ta nowa Polonia. Żyjąca w większości własnym nieobliczalnym życiem, licząca tylko na siebie. No i ma te kochane pieniążki. Przemożna jest pokusa tego, co groszem płynie do ręki. I najczęściej zalewa wszystko inne. Nie widać, żeby to młode pokole-

nie Polaków masowo się garnęło do integracji i organizacji. Szczególnie tych starych organizacji sarkofagowych. Garnie się do kościoła. Czasem do księżej sutanny. I nie lata prosto z budów na prelekcje prelegentów bez polotu. A tak przy okazji okazało się, że słabe ma pojęcie na przykład o tym, kim był generał Anders. Nie czuje wagi jego nazwiska tak jak starzy weterani. I dlatego to młode pokolenie nie zleciało się tłumnie na odczyty na temat generała Andersa w POSK-u. Dla byłych żołnierzy Generała i ich rodzin była to tylko powtórka z ich własnych przeżyć i przeszłości. Czy nowi przybysze integrują sie z Brytyjczykami? To kolejne pytanie-cegła padające w telewizyjnych debatach. A jak się mają integrować z tubylcami skoro w większości nie znają ich języka? Na migi? Język jest tylko pierwszą do przełamania barierą. Są inne: psychologiczne, historyczne i klasowe. Z coraz większym zagęszczeniem obcych przybyszy w Wielkiej Brytanii, gęstnieje wokół nich atmosfera niechęci. Po euforiach zmiana twarzy, volte face. Wystarczy poczytać ostatnio brytyjską prasę. Narasta w niej sprzeciw wobec imigrantów tworzących zamknięte, dzielnicowe getta. Przenoszących do tych gett własny język, kulturę, religię, obyczaje. Piętnuje się te etniczne mniejszości, które stawiają opór integracji. Uczcie się angielskiego, uczcie się British way of life albo się stąd wynoście i wracajcie tam, skąd pochodzicie. Tak pisze w większości dzisiejsza brytyjska prasa. Fundusze na tłumaczy zostały ostatnio obcięte. Na mieszkania mają nowi imigranci czekać w kolejce za tutejszymi. Dosyć ułatwiania im życia na koszt rodzimego podatnika. Dosyć już tych etnicznych szkół z obcymi językami, narzeczami, obyczajami i strojami, reprodukującymi obcy element na naszej ziemi. To dokładne cytaty z przyziemnej prasy. Ostatnio pojawia się też wyraźna niechęć wobec przybyszy z nowych krajów Unii. W tym Polaków. Zaradnych, pracowitych, prężnych, zagrażających interesom także innych mniejszości. Jest to zagrożenie złożone, bo istniejące w świecie złożonym narodowościowo i religijnie. Gdzie się podział community spirit i propagowanie wielokulturowości? Czy zniszczy go tsunami nabrzmiałej niechęci tubylców-autochtonów? Jak sugerują niektóre media? Lata temu, po wojnie, nam też doradzano: wracajcie do własnego kraju. Na własnej orać ziemi i na niej zbierać płody. No właśnie! A tu teraz w Wielkiej Brytanii gniją dojrzewające truskawki. Brak rąk do ich zbierania. Zbierać tu truskawki z gorzkim smakiem, czy zabierać się z powrotem do kraju? Życie ma jednak swoje sposoby. Nie trzeba się go bać. Trzeba sobie zaufać. Co proponuję, perswaduję, duplikuję i wnoszę dla jaśniejszego, pi razy oko, życia tu obrazu. Co mówi babcia do TV Polonia obrazu, a obraz na to ani razu.


nowyczas.co.uk

Grzegorz Małkiewicz

Minister Zjednoczonego Królestwa, Margaret Beckett, wyraziła ubolewanie wobec osób, które poczuły się dotknięte nadaniem szlachectwa autorowi „Szatańskich wersetów” Salmanowi Rushdiemu przez królową Elżbietę II. I chciałaby, żeby tak było rzeczywiście, że to królowa, a nie rząd Blaira zdecydował o nominacji.

W

iemy, że jest odwrotnie, że procedura nadawania tytułów, czyli najwyższych odznaczeń w państwie jest ceremonialna, jeśli można tak powiedzieć. To rząd, po konsultacji z różnymi środowiskami, w tym przypadku ze środowiskiem twórczym, przedstawia królowej listę do podpisania. Rząd w tym przypadku, o czym świadczy wypowiedź pani minister, żałuje, że sprawę nadania tytułu szlacheckiego wybitnemu autorowi konsultował ze środowiskiem twórczym, a nie z muzułmańskim. Rząd zdaje się myśleć, że podsunięta kandydatura Salmana Rushdiego przez autorów-kolegów to prowokacja wymagająca najwyższej dyplomacji w celu zminimalizowania napięć, jakie spowodowała. Wtedy, kiedy minister ds. religii rządu pakistańskiego w odpowiedzi na przyznanie tytułu szlacheckiego Salmanowi Rushdiego publicznie uzasadnia prawomoc-

JAZDA bez cugli

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

FELIETONY 9 ność samobójczych zamachów, minister Jej Królewskiej Mości przeprasza. Dobrze przynajmniej, że dyplomaci brytyjscy, zanim otrzymali instrukcje, złożyli formalny protest w rządzie Pakistanu. Sam formalizm jednak nie wystarczy, szczególnie tam, gdzie mamy do czynienia z urzędowym podżeganiem do popełnienia zbrodni. Nie mówiąc już o zakwestionowaniu przez przedstawiciela obcego państwa fundamentalnej zasady demokracji, jaką jest wolność wypowiedzi. Tę oczywistą powinność demokratycznie wybranego polityka w demokratycznym państwie rozumiała Margaret Thatcher, która bezkompromisowo potępiła wydanie wyroku śmierci przez obcego przywódcę na brytyjskiego pisarza, choć trudno lady Thatcher podejrzewać o intelektualne czy inne sympatie z autorem „Szatańskich wersetów”. Jedynym odniesieniem było naruszenie podstawowych wartości.

Dla Margaret Beckett natomiast najważniejsza jest wrażliwość „dotkniętych”, która wyraża się w zapowiedzi o rozlanej krwi. W kontekście wcześniejszych zamachów, dokonanych przez islamskich fundamentalistów wychowanych w Wielkiej Brytanii (co poniekąd przewidział w swojej powieści autor „Szatańskich wersetów”), wypowiedzi dotyczące szlacheckiego tytułu Salmana Rushdiego przestają być zwykłą retoryką. Są nie tylko głupie i nieodpowiedzialne, są kolejną konfrontacją niewielkiej grupy islamskich fundamentalistów ze światem Zachodu. I niestety, tę konfrontację Zachód, reprezentowany przez minister Beckett, ponownie przegrywa. Wartości innej kultury, nawet opacznie interpretowane, są dla niej ważniejsze. Można bezkarnie obrażać wyznawców chrześcijaństwa, którzy powinni być tolerancyjni i otwarci na krytykę. Ze światem muzułmańskim należy budować mosty, nawet oparte na hipokryzji.

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

K

Michał P. Garapich

Problem mediów

ilkakrotnie na tych i innych łamach wspominałem o ważnej funkcji społecznej, jaką odgrywają media polskie w Wielkiej Brytanii. W wirtualnej rzeczywistości potrafią spajać ludzi, edukować, dodawać poczucia własnej wartości tym, którzy przechodzą proces adaptacji. Szybko wypełniając pustkę, jaką jest brak profesjonalnie zarządzanych organizacji społecznych, stają się głównym mediatorem i jednym z ośrodków władzy w grupie etnicznej – obok Kościoła, konsulatu i tradycyjnych organizacji polonijnych. Problem w tym, że zachwyty już mi minęły i obserwując rozwój sceny medialnej od początków, czyli od jakiegoś 2002 roku, mam wrażenie, że media zaczęły obrastać w piórka i niekiedy brak im jakieś sensownej strategii i tej pierwotnej żywiołowej chęci poszerzenia kręgu uczestników i rozwoju. Mimo wielu pozytywnych akcji i artykułów obecnie dość trudno znaleźć w mediach polskich jakieś debaty czy dyskusje wokół ważnych spraw dla Polaków tu mieszkających. Panuje też zwyczaj niekomentowania spraw podnoszonych przez inne media, zwyczaj raczej szkodliwy, bo nie sprzyjający wzajemnej wymianie opinii. Przykład ze szkołą polską, kiedy to jedno medium narzuciło wszystkim ideę jako oczywistą i zrozumiałą samą przez się jest tutaj typowy. Co jednak najbardziej smutne, to brak debaty na tematy naprawdę mające wpływ na losy i życie ludzi. Na przykład wybory na mera Londynu w przyszłym roku. Planowana zmiana polskiej ordynacji wyborczej dla mieszkających zagranicą. Wciąż wisząca kwestia podwójnego opodatkowania. Interes banków brytyjskich w całym tym szumnym reklamowaniu swoich usług (oferowane przez nich konta dla Polaków są często po prostu droższe). Zawyżone marże Western Union za przekazy pieniężne do Polski. Kampania związków zawodowych w stronę Polaków. Problemy polskich dzieci w szkołach. I tak dalej, i tak dalej. Nie twierdzę, że tych tematów nikt nie porusza, ale w tym „poruszaniu” więcej leniwie odwalanej wierszówki niż zawodowej pasji, okazji do wina w ambasadzie niż społecznej misji polegającej na wnikliwej analizie rzeczywistości i edukacji obywatelskiej. Chodzi o odważne mówienie prawdy tym, którzy są silniejsi, o mobilizowanie energii społecznej i wywoływanie dyskusji. Nie widzę powodu, dla którego coraz bogatsze media nie miałyby się zaangażować w jedną z kampanii prowadzonych w Londynie przez tutejsze organizacje społeczne – walka o podniesienie stawki minimalnej w stolicy do £7,5 za godzinę jest tylko przykładem. Trudno mi identyfikować przyczyny tego stanu rzeczy, gdyż znam wiele osób pracujących w polskich gazetach i jestem dla nich pełen uznania, bo wiem jak ciężko harują. Problem leży w przedmiotowym traktowaniem dziennikarzy i ludzi pracujących w mediach. Dziennikarze największej gazety w Wielkiej Brytanii dostają za swoją pracę grosze, tzn. mniej niż barmani, a w dodatku nie mają statutowych podwyżek od lat. Jak w takich warunkach nawoływać Polaków do walki o własne prawa pracownicze i domagania się podwyżki? Jeśli dziennikarz zarabia stawkę minimalną i trzęsie tyłkiem przed właścicielem w obawie utraty pracy, to nie jest najlepsze podłoże do tworzenia zdrowego społeczeństwa obywatelskiego i angażowania się w sprawy społeczności. To jest problem, bo niestety z punktu widzenia niektórych właścicieli, silne media z niezależnie myślącymi dziennikarzami to potencjalne kłopoty. I obawiam się, że nie raz przyjdzie mi do tego problemu wrócić.

O BYC Z A J ÓW K A

P

Waldemar Rompca o trzech latach Londyn zaczyna pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Polskie oblicze. Przekonałem się o tym zupełnie przypadkowo jadąc do domu nocnym autobusem w piątkowy wieczór. Pierwsze były dwie panienki, które z wrzaskiem wbiegły na piętro i z uporem maniaka szukały wolnego miejsca. Miejsca nie było. W piątkową noc autobusy z Soho są zapchane, każdy chce wrócić do domu i zapomnieć o szaleństwach w barze lub klubie. Jednak dziewczyny nie dawały za wygraną: – K***a, zobacz ile tych ciapatych, przecież oni powinni wrócić do siebie. Cholera, nawet nie ma gdzie usiąść! – wykrzykuje jedna. Druga mówi, że może postać. I po chwili zaczyna swoją opowieść z baru, w którym nie udało jej się najwidoczniej nic zdziałać, skoro do domu wraca publicznym

Polak Polakowi Polakiem transportem. – Fajny był koleś, tylko ta suka się go trzymała ciągle. Ale jeszcze kiedyś go dorwę. Fajną ma brykę, widziałam! – przyznaje bez skrupułów. Siedzę tuż obok i przysłuchuję się wiązance słów mało przyzwoitych o tym, jak nudno było w knajpie, bo nikt ani drinka nie postawił, ani nie był na tyle przystojny, by potem razem pokazać się na okładce plotkarskich magazynów. Kiedy koleżanka zaczyna mi się kilka dni później skarżyć na to, że właśnie szuka nowego mieszkania, bo z polskimi sąsiadami nie może już wytrzymać, nic mnie nie dziwi. Ani jej opowieści o libacjach do później nocy, ani o tym, że w spokojnej dotychczas dzielnicy robi się coraz głośniej. Nasi już tam dotarli. Kiedy trzy lata temu przyleciałem do Londynu, wszyscy mówili o nas jak o nowej atrakcji. Nie stanowiliśmy prasowego problemu, nie zabieraliśmy biednym Anglikom pracy, ani nie byliśmy dla nich zagrożeniem. Teraz nie mówi się już o nas w perspektywie europejskiej poprawności, a coraz częściej opowieści o nas – Polakach – oscylują wokół problemów dzielnicy, w której mieszka spora liczba rodaków. Lub spokojnej dotychczas ulicy, na której zadomowiły się męty z Polski. A za nimi

stosy pustych puszek po polskim piwie. I nocne libacje do rana. Nie ma się już z czego cieszyć. Ani z czego być dumnym. O tym, że Polaków za granicą trzeba unikać, wiedziałem od lat. Gdy po raz pierwszy leciałem do Ameryki, znajomi ostrzegali: – Nie zadawaj się z Polakami. Uwierzyłem im na słowo i trzymałem się od nich z daleka. W Londynie na palcach jednej ręki mogę policzyć rodaków, z którymi chętnie spotkam się na piwo lub których zaproszę do domu. Większość moich znajomych to Anglicy, Amerykanie, Niemcy, Włosi. Na kumplu z Nigerii mogę polegać jak na bracie, koleżanka ze Sri Lanki zwierza mi się ze swoich domowych problemów. Gdy spotykam Polaka, zaczyna się narzekanie. Na wszystko. Na każdego. Nawet nie pyta, czy mnie to w ogóle interesuje. Nie interesuje. Nie słucham. Po co? Tylko że to wszystko wcale nie dziwi. Bo jak ma dziwić, skoro przykład, jak mówią, idzie przecież z góry. A na górze po staremu. Potyczki słowne i nie tylko. Prezydent mówi o byłym prezydencie, że jest zdrajcą. Nie ukrywa, że się nie cierpią. Były prezydent na to, że to skur****n! Polsko-polskie braterstwo rośnie w siłę. Jak miło.


Elżbieta Sobolewska e.sobolewska@nowyczas.co.uk

dało się. W Conway Hall nie wysiadł prąd, wino dowieziono, szef kuchni Mikołaj Hęciak przygotował wyśmienite przystawki, zdjęcia naszych fotografów przymocowaliśmy na rzepach, artysta nie zgubił głowy od nadmiaru zakupów w zawrotnym nie tylko cenowo Chelsea, gdzie mieszkał, a Jacek Kulesza nie zgubił serca z powodu cygańskiego trybu życia. A my się nie pokłóciliśmy ze strachu, że sala będzie świecić pustkami. Tyle tajemnic organizacyjnych, reszta niech pozostanie w domyśle. Kiedy przygaszono światła, wyłożony stylowymi, dębowymi panelami Conway Hall stał się arką przymierza dla dwóch muzyków. Nie może tu być mowy o porównaniu, bo z jednej strony mieliśmy młodego twórcę, który stoi u progu artystycznego rozwoju, a z drugiej, solistę ukształtowanego, który rozwinął przed nami cały kunszt dojrzałego, pewnego siebie artyzmu. Obu panów jednak coś łączy – mianowicie wielka radość obcowania z publicznością i satysfakcja żywego muzykowania, gdy jest czas i miejsce na budowanie przestrzeni porozumienia i dialogu, kształtowanego zgodnie z potrzebą chwili i nastroju panującego wśród słuchaczy. Jacek Kulesza zagrał dwa utwory na bis, za co zresztą przeprosił Stanisława Sojkę;), a Stanisław Sojka wysłuchawszy wcześniej kilku piosenek Jacka, bardzo chciał być na jego koncercie. I tak być może obaj artyści czegoś od siebie się nauczyli. Sojka jest muzykiem wielkiej próby. Bez artystowskich pretensji do wielogwiazdkowych hoteli i bez nieznośnej maniery gwiazdy, która wymaga wiecznej adoracji. Zagrał kilka przebojów, w tym uwielbianą „Tolerancję” i na głosy z publicznością wykonany „Cud niepamięci”. Przede wszystkim jednak zaśpiewał w oryginalnym języku sonety Szekspira. Trudno się nie zgodzić, że najlepszy przekład nie oddaje melodii i rytmu wierszy, które najpełniej, najdoskonalej brzmią w oryginale. Bo przecież nie zawsze chodzi o zrozumienie treści, czego dowodzi popularność włoskiej opery, którą na całym świecie wystawia się właśnie po włosku, z pełnym zrozumieniem dla doli i niedoli Violetty z „Traviaty”. Jeden ze słuchaczy koncertu Sojki powiedział mi: – Słuchaj, ja nigdy nie lubiłem tego gościa. Mam ze dwie jego płyty, ale do tej pory był mi zupełnie obojętny. „Sonety” leżą u mnie na półce, ale dopiero teraz czuję ich siłę, po angielsku brzmią wspaniale. Koncert w Conway Hall był pierwszym londyńskim występem Stanisława Sojki od 1986 roku, aż dziw bierze, że nigdy wcześniej nie zaśpiewał Szekspira właśnie tutaj. Kiedy skończył grać, na chwilę wszedł do garderoby. Powiedział

PO KONCERCIE 11

Sojka w Conway Hall kulisy wieczoru

Stanisław Sojka z zespołem „Nowego Czasu” (od lewej): Sylwia Dryps, Piotr Dobroniak, Teresa Bazarnik, Grzegorz Małkiewicz, Elżbieta Sobolewska, Katarzyna Depta-Garapich, Waldemar Rompca; w drugim rzędzie: Mikołaj Hęciak, Michał P. Garapich, czytelnicy „Nowego Czasu”, Damian Chrobak, Henryka Woźniczka, Marek Kremer; poniżej z uczestnikami koncertu

mi wtedy tylko jedno zdanie: – Jaka wspaniała publiczność. Po raz pierwszy widziałam twórcę, który nie zszedł ze sceny na przysłowiowe dwie minuty odczekania oklasków, lecz był całkowicie pochłonięty pasją grania na żywo i gdyby nie fizyczne zmęczenie i zdrowy rozsądek, mógłby grać aż do upadłego. Po tylu latach spędzonych na scenie, nie było w nim krzty nonszalancji, o nudzie nie wspominając. Chylę czoło. Inni pewnie też. A po emocjach koncertowych zaprosiliśmy naszych gości na wystawę zdjęć młodych fotografów, którzy od kilku miesięcy z nami współpracują. Daria Danowska i Grzegorz Ciepiel przede wszystkim skupiają się na łapaniu rzeczywistości na gorącym uczynku. Bez przerwy ubiegają się o akredytacje: na spotkania z politykami, zawody sportowe,

koncerty, premiery filmów, festiwale… A kiedy tylko czas im na to pozwala, szwendają się po ulicach Londynu i szukają odpowiedniego momentu. Wychwytują pozornie nieistotne zdarzenia, a potem wszyscy dziwimy się i pytamy: gdzieś ty to zauważył, a jak zdążyłeś i kto cię tam wpuścił... Kto wpuścił na zaplecze Conway Hall szefa kukchni Mikołaja to już jego sprawa, ale dzięki niemu nie podjęliśmy naszych gości li tylko sokiem i winem, lecz tatarem z łososia i awokado czy pasztetem z kaczki na tostach. Bohater wieczoru miał pojawić się tylko na chwilę, bo po prawie półtoragodzinnym solowym występie czuł się zmęczony. Pojawił się i został aż do końca, a nawet jeszcze dłużej… Chętnie rozmawiał, pozował z uczestnikami wieczoru do zdjęć, poznawal ludzi. Kiedy o

północy zamknięto Conway Hall, ciepła noc nie pozwoliła nam, ot tak, się rozejść i staliśmy godzinę, a może i dłużej przed budynkiem i zawiązały się różne znajomości i dyskutowano o wszystkim, nie tylko o tym, co właśnie się wydarzyło. I nawet jak już

podjechała dla Sojki zamówiona taksówka, na którą – a jakże! – z klasą rzuciła się wielkbicielka krzycząc: – Kocham Pana!, dalej tam staliśmy i nikt nie wie, o której tak naprawdę wróciliśmy do domu. Dobrze, że na drugi dzień była jednak sobota. I

Zdjęcia: GRZEGORZ CIEPIEL/NowyCzas

U

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

nowyczas.co.uk


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

10 REPORTAŻ

Oksfordzka Polonia

cz. 1

Aby prześledzić obecność Polaków w Oksfordzie, najlepiej cofnąć się do pierwszych dwóch lat po wojnie. Demobilizacja wojsk stacjonujących w Wielkiej Brytanii przeciągała się, nie było spójnego pomysłu, co zrobić z ogromną, wielonarodową armią, w tym ćwierćmilionową rzeszą polskich żołnierzy. Dość szybko stało się jasne, że powrót do stalinowskiej Polski dla większości jest niemożliwy, toteż zakładano, iż część Polaków – otrzymawszy stosowne wizy – wyjedzie dalej na Zachód, podczas gdy pozostali osiedlą się na Wyspach.

W

Aleksander Killman redakcja@nowyczas.co.uk

ojna się skończyła, żołnierze nie byli już przydatni, jednak zniszczoną Anglię trzeba było odbudować i tak w 1947 roku wielu kombatantów znalazło pracę w budownictwie. Do Oksfordu trafiło ponad pół setki osób, a większość z nich zakwaterowano w prowizorycznym hostelu Ministerstwa Pracy, w byłym kinie Majestic na Botley Road. Tam też zaczęły formować się pierwsze więzi i pierwsze struktury organizacyjne Polonii. W Wielkiej Brytanii już od 1946 roku działało Stowarzyszenie Polskich Kombatantów, które zrzeszało większość weteranów wojennych zamieszkałych najpierw na Wyspach, a w późniejszych latach – rozproszonych po 22 krajach świata. W naturalny sposób zrodził się w Oksfordzie pomysł założenia nowego Koła SPK, co zrealizowano w lutym roku 1948, miesiąc później uzyskując dla niego numer 344. Błędem jednak byłoby sądzić, że jedynie kombatanci tworzyli tworzyli tutaj Emigrację (bo tak Polacy, którzy zostali tu po wojnie wolą się określać). Na Uniwersytecie w Oksfordzie wykładał bowiem wówczas prof. Jarra, który pozostawił po sobie dwóch wychowanków – późniejszego profesora Pełczyńskiego oraz Jana Jurka, chadeckiego działacza, założyciela Koła Katolickiego. Tak wokół tych dwóch Kół zogniskowało się życie Polaków w Oksfordzie. Koło Katolickie, z początku bardzo nieformalne, wkrótce stanęło mocniej na nogach i ustalono nawet składkę członkowską, niezbyt wygórowaną, bo wynoszącą szylinga (5p) na miesiąc. Tymczasem początkowe dobre dni lokalnego SPK szybko minęły, gdy wkrótce po jego założeniu zlikwidowano hostel Majestic i większość weteranów zmuszona była wyjechać – wielu z nich do Argentyny, Australii czy Stanów Zjednoczonych. Uśpienie trwało prawie dwa lata – dopiero wysiłkiem ppłk. Józefa Ćwiąkalskiego udało się w 1950 roku zorganizować Koło na nowo. W tym okresie swoim torem toczyło się życie duchowe Polaków. Kapelan wojskowy, ksiądz Dzydzewicz, dwa razy w miesiącu przyjeżdżał motocyklem do Oksfordu, aby odprawić mszę po polsku. Msze te gromadziły zwykle po 30 osób, co najwyżej w święta bywało, że zbierała się setka. Były to początki polskiej parafii, która działa do dziś.

Przed kościołem oo. Dominikanów w Oksfordzie, przy St. Giles, gdzie odbywają się msze św. w języku polskim. Powyżej pan Bernard, długoletni organista Niedługo później kapelana zastąpił ksiądz Szefler, który do pomocy otrzymał trzech kleryków, jednak i on nie pozostał w Oksfordzie długo, wezwany do Rzymu. Dopiero rok 1952 przyniósł w tym względzie odmianę wraz ze zjawieniem się księdza Rataja. Na historii jego życia wyraźnie odcisnęła się wojna, która przerwała jego studia w polskim seminarium i zmusiła go do skończenia ich w Irlandii. Początek lat 50. przyniósł też rozwój oksfordzkiej Polonii w innych sferach. Odnowione przez ppłk. Ćwiąkalskiego Koło 344 SPK otwarło świetlicę w St. Clemens Mission Hall, co stało się zaczątkiem nowej działalności organizacyjnej. Za prezesury mjr Waltera Szczepańskiego (późniejszego członka rządu londyńskiego) powstała bardzo prężna sekcja tenisa stołowego. Do roku 1954 liczba członków stale rosła, by w szczytowym okresie przekroczyć liczbę 60. W tym samym czasie polska parafia zyskała organistę, pana Bernarda. Bardzo szybko opanował on umiejętność gry na fisharmonii odkupionej przez Polaków od żołnierzy amerykańskich, którzy używali jej w obozowej kaplicy. Instrument ustawiono w kościele oo. Dominikanów przy St. Giles, gdzie od pierwszych dni po dziś dzień celebruje się polskie msze. Teraz, gdy zyskały one oprawę muzyczną, polska społeczność zaczęła przeżywać rozkwit. Ponieważ coraz więcej osób angażowało się w życie towarzyskie Polonii, organizowano zabawy z tańcami i orkiestrą wojskową. Połą-

czonymi siłami Koła Katolickiego i Koła SPK organizowano także pielgrzymki, gromadzące nieraz po prawie stu uczestników. Współpracę pomiędzy poszczególnymi polskimi kołami unormowało stworzenie Komitetu Koordynacyjnego, w który poza dwoma największymi włączyły się także Koło byłych Żołnierzy 13. Batalionu i Koło Kobiet. Niestety, rok 1954, który w Polsce przyniósł przemiany pozytywne, na oksfordzkiej Polonii odbił się negatywnym piętnem. Podziały polityczne pojawiły się wśród całej emigracji, co doprowadziło do pęknięć w łonie SPK i nie pozostało bez wpływu na frekwencję oraz zaangażowanie członków. W dodatku w następnym roku Koło musiało zmienić lokal na pomieszczenia ponad pubem Cape of Good Hope. Początkowo przyniosło to pewien powiew świeżości i nastąpiła zmiana charakteru spotkań, które nabrały wymiaru bardziej towarzyskiego i swobodnego, jako że pojawiła się możliwość korzystania z baru. Jednak i to nie trwało długo, jako że właściciel pubu przechodząc na emeryturę w 1957 roku wypowiedział Polakom umowę i SPK po raz kolejny musiało się przenieść – tym razem do pubu Prince of Wales, gdzie udostępnione mu pomieszczenia były znacznie mniejsze. Tymczasem życie prywatne Polaków toczyło się i niebawem na świat przyszło nowe pokolenie. Wkrótce nieuniknionym okazało się zapewnienie dzieciom patriotycznej edukacji. Pojawiła się szkółka sobotnia prowadzona przez

dwoje nauczycieli – panią Litewską i pana Drozdowskiego. Nieodłącznym elementem utrzymywania więzi z Ojczyzną było także obchodzenie narodowych świąt – zwłaszcza 3 maja, 15 sierpnia i 11 listopada. W te dni szczególnie pamiętano o Polsce, pojawiały się sztandary SPK, nie unikano oficjalnej, może nieco pompatycznej atmosfery. W roku 1966 uczczono też 1000-lecie chrztu Polski, a ksiądz Rataj poświęcił specjalnie ufundowaną pamiątkową tablicę. Tym niemniej lata 60. i 70. były, jak się wydaje, najtrudniejszym okresem w życiu oksfordzkiej Polonii. Malejąca liczba zaangażowanych w jej życie nie sprzyjała rozwojowi, a parafia mierzyła się z finansowymi problemami. Pewnym ratunkiem okazało się tu samoopodatkowanie większej części parafian, którzy pewien procent swoich dochodów przeznaczyli na utrzymanie księdza i wynajem kościoła od oo. Dominikanów. Nie zaradziło to oczywiście niestabilności ekonomicznej parafii, ta spadła w roku 1982 na barki nowego proboszcza – księdza Kłyzy, który zastąpił udającego się na emeryturę księdza Rataja. Ksiądz Kłyza dość szybko zaczął ciąć koszty i zdecydował się zamieszkać w warunkach, które w Polsce budziłyby przynajmniej zdziwienie. Wspólnie z jedną z parafianek wynajął bowiem niewielkie mieszkanie w wieżowcu, co finansowo okazało się rozwiązaniem dobrym, jednak po pewnym czasie doprowadziło do wielu nieporozumień między współlokatorami. Tymczasem do Wielkiej Brytanii zaczęli przybywać nowi emigranci z Polski. Dzięki zmianom polityki paszportowej w PRL-u lat 80. pojawiła się możliwość wyjazdów zarobkowych i wielu Polaków mieszkających w Oksfordzie zaczęła gościć u siebie bliższą i dalszą rodzinę, często dorabiającą na czarno. Nowa emigracja, choć zwykle sezonowa i nieliczna, stanowiła przeciwwagę dla emigrantów drugiego pokolenia, którzy, choć wychowywani w duchu patriotyzmu przez rodziców-kombatantów, mało angażowali się w życie Polonii. Ten nowy napływ polskości z lat 80. nie zmienił zbyt wiele w życiu oksfordzkiej emigracji. Był jednak bardzo wczesnym zwiastunem tego, co miało nastąpić po 2004 roku. Początek XXI wieku okazał się wyraźną cezurą oddzielającą czas starej emigracji od czasu tej nowej. Zamierające już pod koniec poprzedniego wieku Koło 344 SPK zamknęło ostatecznie Klub Kombatanta działający od 1975 do 30 września 2002 roku w Cowley Parish Hall. Choć członkowie SPK, tacy jak pan Bernard, dawny organista, nadal żyją i spotykają się w klubie Gladiator, dziś wyraźnie widać, że czas wreszcie, by ciężar odpowiedzialności za polską społeczność w Oksfordzie spoczął na tych młodszych emigrantach. Czy jednak oni dostrzegają tę konieczność? O tym w części drugiej, już niebawem. I

Ciąg dalszy za tydzień


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

12 KULTURA

„Kupiec wenecki” w The Globe JAKUB SOBIK/NowyCzas

Szekspirowski „The Globe” to niezwykłe miejsce. Wszystko wydaje się

C

dokładnie takie, jakie było czterysta lat temu. To jak podróż w czasie.

Jakub Sobik redakcja@nowyczas.co.uk

o prawda współczesny „The Globe” nie jest oryginałem – został wybudowany ledwie dziesięć lat temu – ale po wejściu do wnętrza teatru byłem pewien: dokładnie tak wyglądał teatr, w którym grał i wystawiał swoje sztuki największy dramatopisarz w historii świata. Dwadzieścia ścian wokół (teatr wbrew obiegowym opiniom nie jest okrągły), trzypiętrowe drewniane galerie, dach (tylko nad galeriami oczywiście) kryty strzechą, zadaszona scena podpierana dwoma zdobionymi kolumnami dopełniają całość. Trzy galerie dla tych, którzy mają ochotę zapłacić za bilet nawet 32 funty, a pośrodku plac dla plebsu, który za bilet płaci tylko 5 funtów, ale za to musi stać przez bite trzy godziny. Jeszcze przed początkiem właściwego przedstawienia coś zaczęło się dziać: jakiś parobek w prawdopodobnie weneckim stroju błąkał się po widowni krzycząc na turystów, by w schowali na czas spektaklu aparaty fotograficzne, zaraz też między stojących widzów wkroczy-

ła orkiestra z korowodem rozbawionych aktorów. Właśnie od sceny uczty zaczyna się inscenizacja „Kupca weneckiego” w reżyserii Rebecci Gatward. Przedstawienie pomyślane jest w ten sposób, że aktorzy wielokrotnie schodzą ze sceny na widownię, przedzierają się przez dziesiątki ludzi, czasem zmuszając całe grupy do chwilowej zmiany miejsc. W ten sposób widzowie zostają wciągnięci w przedstawienie i mają poczucie bliskości z tym, co dzieje się na scenie. Muszę przyznać, że z początku miałem spore trudności ze zrozumieniem tego, co mówią aktorzy: w staroangielszczyźnie nie jestem orłem. Sytuację pogarszały przelatujące co kilka minut samoloty zagłuszające na kilkanaście sekund aktorów, psując równocześnie wrażenie przeniesienia w czasie. Z upływem czasu dało się rozumieć coraz więcej i chociaż pewnie nie zrozumiałem kilku pojedynczych puent czy żartów, to jednak nie miałem problemów ze zrozumieniem fabuły. Moja rada: zanim pójdziesz na przestawienie do The Globe, zapoznaj się z treścią sztuki. Bóle w nogach i krzyżach zaczęły się mniej więcej po pół godzinie.

Po półtorej miałem serdecznie dość stania, a kiedy po prawie dwóch zaczynałem myśleć o powrocie do domu taksówką, zaczęła się dopiero przerwa. Druga część na szczęście była krótsza, ale i tak byłem bliski desperacji. Zresztą nie tylko ja, bo kiedy rozejrzałem się po widowni, wszyscy przedreptywali z nogi na nogę i oglądali przedstawienie jakby w dziwnym tańcu – przedziwny widok. W czasie przedstawienia można też było dość swobodnie (byle ci-

cho) jeść i pić, czego – muszę przyznać – nie doświadczyłem jeszcze w żadnym innym teatrze. Na szczęście „Kupiec wenecki” jest świetnie zrobionym przedstawieniem i ostatnie, co można o nim powiedzieć to to, że jest nudny. A historia okrutnego Żyda Shylocka, który jako zastaw pod pożyczkę udzieloną znienawidzonemu Antonio zyskuje prawo do funta jego ciała, skłania do zastanowienia się nad pychą, chciwością, nienawiścią i pragnieniem

zemsty, a także nad wzajemnymi uprzedzeniami. Szekspir zresztą był oskarżany o antysemityzm z powodu tej sztuki, ale chciwy Shylock (w tej roli świetny John McEnery) zostaje tu upokorzony w tak okrutny sposób, że widzom właśnie jego jest najbardziej żal. Jednak „Kupiec” jest przede wszystkim komedią i tak właśnie jest przedstawiony w The Globe. Ja w każdym razie, mimo że łydki bolały mnie jeszcze przez następne kilka dni, spędziłem doskonały wieczór.

DARIA DANOWSKA/NowyCzas

Mieszkam na ulicy Janusza Radka Janusz Radek ma głos jak dzwon i rys komedianta. Stąd płynie umiejętność burzenia dystansu między nim, a widzem. Szastając swoimi emocjami, wyzwala egzaltację wzruszenia oraz niepokój i napięcie.

N

Elżbieta Sobolewska e.sobolewska@nowyczas.co.uk

ie było mi dane zobaczyć na scenie Ewy Demarczyk. Jej czarna płyta z Piwnicznymi songami była w domu od zawsze, więc mam je zakodowane w kieszeni pamięci na amen. Poza tym żyłam w przeświadczeniu, że jeszcze się taki nie narodził, który sprostałby maestrii pierwowzoru. Interpretacja? Proszę bardzo, można zwolnić tempo karuzeli, pogubić parę

zgłosek, połknąć wibracje pani Demarczyk i stworzyć nowy utwór na bazie słów poetów i melodii Koniecznego. Interpretacje mają to do siebie, że im bardziej odbiegają od oryginału tworząc nową jakość, tym większą mają szansę żyć własnym życiem, unikając zabójczych, na ogół, porównań. Taka jest reguła i jak każda, obudowana jest wyjątkami. Janusz Radek jest jednym z nich. Tak śpiewa piosenki Demarczyk, że zaczęłam słuchać wymiennie, raz jej „Grande Valse Brillante”, raz jego „Tomaszowa”. Bo jest on tym rzadkim przykładem umiejętności odtwórczych, które niemal dorównują oryginałowi. Nic gorszego, jak kiepskie naśladownictwo, lecz Radek to prawie Demarczyk. Akceptuję go, gdyż zachowuje siłę emocji i dramatyzm pierwszego wykonania. A Demarczyk potrafi człowieka sponiewierać. Nie pozwala skupić się na gotowaniu zupy, każe albo wyłączyć płytę, albo słuchać. Nic pomiędzy, żadnej konkurencji codzienności. Janusz Radek ma dwie cechy, które umożliwiają mu bycie jej lustrzanym, muzycznym odbiciem. To głos jak dzwon i rys komedianta. Stąd płynie umiejętność burzenia dystansu między nim a widzem. Szastając swoimi emocjami, wyzwala egzaltację wzruszenia przy „Groszkach i różach” oraz niepokój i napięcie przy „Wierszach wojennych”. Zdrowe, solidne katharsis. I nagle koniec wy-

stępu, dobrze, że go jednak zapowiada, bo człowiek dochodzi do siebie i przypomina sobie, że to tylko scena, piosenkarz, a jutro poniedziałek. Jeszcze „Sur le pont d’Avignon” ponownie na bis i do widzenia. Tą interpretacją wypada się zająć na osobności, bo dowodzi, że jeśli tylko znajdzie się kompozytor na miarę talentu Radka, mogą powstać pieśni prześwietne, z pogranicza jazzu i piosenki aktorskiej. Potrzebny mu również dobry tekściarz, z gatunku intelektualnych: Młynarskiego, Osieckiej. Trudno o takich, bo tak się porobiło, że najciekawsi polscy muzycy sami sobie piszą i osobiście komponują, patrz: Wojtek Waglewski, Kazik Staszewski, Adam Nowak. Szczyptą odwagi wykazała się Ewa Becla, zapraszając Janusza Radka do Londynu. Bo starsi Polonusi go nie znają, a młodsze pokolenie, akurat jego twórczością zainteresowane, chyba rzadko gości w progach POSK-u. Organizatorka zdecydowała się więc zaufać swojej publiczności i ta jej nie zawiodła. Tłumów nie było, lecz czasami naprawdę liczy się jakość, a nie ilość. Publiczność wysokiego sortu lubi być zaskakiwana, bowiem lubi nieznane. Zaakceptowała propozycje artysty, który sprawdził się na gruncie niemal dziewiczym, dowodząc tym samym swojej wartości. Eksperyment zaufania się powiódł. Czekam zatem na rozwój wypadków, góra czy dół...


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

KULTURA 13

DO WYGRANIA! DLA CZYTELNIKÓW „NOWEGO CZASU” POLSKA KSIĘGARNIA FONT UFUNDOWAŁA CZTERY KSIĄŻKI. Wystarczy wysłać SMS na numer 87070 w formacie: NC (spacja) KSIAZKA + dane adresowe. (Koszt SMS £1.50 + standardowa stawka operatora). Na zgłoszenia czekamy do czwartku 28 czerwca.

D

Pisarka głównego nurtu Katarzyna Polis redakcja@nowyczas.co.uk

wudziestodziewięcioletnia Chimamanda Ngozi Adichie jest najmłodszą laureatką w historii prestiżowego konkursu Orange Prize, zarezerwowanego wyłącznie dla kobiet piszących w języku angielskim. Chimamanda urodziła się i dorastała w Nigerii. Studiowała medycynę na Uniwersytecie Nigeryjskim, a następnie komunikację i nauki polityczne oraz creative writing na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w USA. O początkach swojej twórczości powiedziała: „Nigdy świadomie nie decydowałam się uprawiać pisarstwa. Pisałam odkąd byłam wystarczająco duża, by składać literki. Po prostu siedziałam i pisałam i to sprawiało, że czułam się niesamowicie spełniona”. Debiutancka powieść Chimamandy pt. „ Fioletowy hibiskus” przyniosła jej popularność na całym świecie i nominacje do prestiżowych nagród literackich. Akcja książki rozgrywa się w późnych latach 90. na tle politycznych zamieszek w Nigerii. Koncentruje się na przeżyciach piętnastoletniej Kambili Achike i jej star-

książki

szego brata, Jaja, którzy prowadzą uprzywilejowane życie dzieci jednego z najbogatszych i najbardziej szanowanych obywateli miasta. Dziewczyna powoli odkrywa, że jej dom daleki jest od harmonii. Jej ojciec, katolicki fanatyk religijny, ma niemożliwe do zrealizowania oczekiwania wobec swoich dzieci i żony, srogo karząc ich za najdrobniejsze objawy niedoskonałości. I nagle wszystko się rozpada. W świecie na zewnątrz trwa brutalna zawierucha polityczna, w świecie rodziny – dzieci ośmielają się dostrzec prawdziwą twarz ojca-tyrana i cierpienie matki. Gdy państwo ulega destrukcji, ojciec wysyła Kambilę i jej brata do ciotki. Jej dom jest głośny i pełen śmiechu, kompletnie różni się więc od otoczenia, w którym się wychowali. Tam poznają swojego dziadka, wyznawcę tradycyjnych wierzeń, tam też odkrywają życie i miłość nieskrępowane ojcowskimi ograniczeniami. Pewnego dnia będą jednak musieli powrócić do rodziców. „Przepełniona tragicznym pięknem współczesna powieść o dojrzewaniu i przemocy, o zacieraniu się granic pomiędzy dzieciństwem, a dorosłością, pomiędzy miłością, a nienawiścią, pomiędzy starymi bogami, a nowymi. Poruszająca opo-

naCZASIE

do nabycia w Polskiej Księgarni FONT Ildefonso Falcones „KATEDRA W BARCELONIE” Powieść historyczna, przedstawiająca fascynującą panoramę średniowiecza, blaski i cienie feudalnej Katalonii. Akcja książki toczy się w XIV wieku, w dobie religijnych niepokojów, nietolerancji i wojen. Mieszkańcy ubogiej dzielnicy Ribera w Barcelonie, postanawiają wybudować najwspanialszą na świecie katedrę Maryjną – kościół Santa Maria del Mar. Historia ta splata się z losami Bernata Estanyola, chłopa i budowniczego, który ucieka przed okrutnym panem, a później przed inkwizycją.

Andrzej Mularczyk „KATYŃ. POST MORTEM” Na podstawie tej książki powstaje film Andrzeja Wajdy, którego premiera odbędzie się na jesieni. „Prawdziwym tematem filmu o Katyniu jest tajemnica i kłamstwa, które tę zbrodnię czyniły przez lata tematem tabu. Widzę ten film jako opowieść o rodzinie rozłączonej na zawsze, o wielkich złudzeniach i brutalnej prawdzie katyńskiej zbrodni. Słowem, film o indywidualnym cierpieniu, które wywołuje obrazy mające znacznie większą uczuciową pojemność niż historyczne fakty." A.Wajda

wieść o dziecku, które przedwcześnie poznało siłę nietolerancji i najciemniejszą stronę życia” – tak napisał o książce nigeryjskiej debiutantki, J.M. Coetzee, południowoafrykański laureat literackiej Nagrody Nobla w 2003 roku.

Wydana w 2006 roku „Half of a Yellow Sun” („Połowa żółtego słońca”) to powieść rekonstruująca ważne wydarzenia w historii współczesnej Nigerii: zmagania regionu Biafry w celu ustanowienia niezależnej republiki w Nigerii i zimną przemoc, które za sobą niosły. Książka nie jest jednak politycznym manifestem. Adichie opisała wojnę w sposób niezwykle osobisty. Czytelnik odczuwa jej ból, gdy odmalowuje

Z

głębię uprzedzeń wśród Afrykańczyków, nie tylko muzułmanów i chrześcijan, ale także wśród członków tej samej grupy, pochodzących z różnych klas, wiosek, rodzin. Z zadziwiającą empatią pisarka przeplata opowieści o życiu kilku osób w turbulencjach lat 60. Trzynastoletni Ugwu jest służącym profesora, gorliwego rewolucjonisty. Olanna jest piękną kochanką profesora, która porzuciła bogate życie w Lagos dla zakurzonego uniwersyteckiego miasta i charyzmy jej nowego mężczyzny. Richard jest nieśmiałym Anglikiem pozostającym w niewoli uczuć do siostry-bliźniaczki Olanny. Główne postaci dzielą pasję budowania nowego narodu poza chaosem postkolonialnej Nigerii. Gdy nadchodzą wojskowe oddziały, bohaterowie muszą uciekać. Ich ideały są wielokrotnie testowane, podobnie jak wzajemna lojalność. Napisana z epickim rozmachem powieść porusza problematykę końca kolonializmu, przynależności kulturowej i klasowej, a wątki miłosne, które mają istotne znaczenie dla akcji, znakomicie komplikują losy głównych bohaterów. Powieść ta jest nie tylko wyrazem żałoby za tymi, którzy stracili życie, ale także za czasem, kiedy ludzie głęboko w coś wierzyli. Młoda pisarka jest przeciwna nadawaniu etykietek, generalizowaniu: czarnoskóra, nigeryjska, afrykańska, afro-amerykańska, feministyczna, etniczna, bo to według niej zawę-

ża odbiór nie tylko literatury. W jednym z wywiadów powiedziała: „Nikt nie postawi książek Ryszarda Kapuścińskiego na półce z książkami etnicznymi, chociaż pisze o tym samym co ja, ponieważ jest biały, jego książki zaliczane są do nurtu głównego”. Podejmowana przez tegoroczną laureatkę konkursu Orange tematyka należy do kanonu zainteresowań wielu pisarzy, również noblistów. Na usta ciśnie się więc słówko: uniwersalna. Ale co to właściwie znaczy? Pisarka ma na ten temat własne zdanie: „Czy kiedykolwiek zastanawialiście się dlaczego recenzenci i autorzy notek na obwolucie są szybcy w przekonywaniu, że książka o Afryce (zwykle pisana przez czarnoskórego Afrykańczyka o czarnoskórych Afrykańczykach) nie jest po prostu afrykańską książką, ale jest również uniwersalna? Tak jakby „afrykański” i „uniwersalny” wzajemnie się wykluczały. Nikt nie informuje czytelników, że wielka angielska bądź amerykańska powieść jest uniwersalna, ponieważ wnioski są oczywiste, nieprawdaż?” Treści poruszane przez nigeryjską pisarkę są nam odległe tylko pozornie (geograficznie). Bo cóż jest nam bliższe niż dojrzewanie na tle walk niepodległościowych, fanatyzm religijny, rola autorytetów i ich obalanie, miłość i śmierć, wolność. Warto zajrzeć więc do świata powieści Chimamandy Adichie, by odnaleźć tam swoje doświadczenia.

The Residents – w lustrzanym obłędzie anonimowości

espół The Residents od pierwszego wydanego albumu trzyma swoją formę na poziomie eksperymentalnego odlotu w stronę obrzeży dźwięku. The Residents to nie tylko muzyka. To również show, albo parodia konwencji show'u, performance'u i teledysku. Wieloaspektowy model ich twórczości wzbudza zdumienie nawet dziś, choć na scenie figurują już od 1971 roku. Żeby było ciekawiej, nikt nie zna ich twarzy, bowiem zwykle przesłaniają je maski w kształcie monstrualnych gałek ocznych. Ich teledyski poprzez wprowadzanie halucynacyjno-surrealistycznego sposobu prezentacji świata, przerażają nie tylko przeciętnego widza. Sprawiają wrażenie, jakby były montowane po zażyciu LSD. Na ich legendarnym klipie „Hello, Skinny" jakiś mężczyzna o twarzy Goebbelsa człapie o kulach przez zaułki jakiegoś miasta rodem z koszmaru, ciągnąc za sobą zbyt długą nogawkę spodni, z której wystaje gumowiec. Po kilkunastu sekwencjach głównym przedmiotem wizji staje się twarz owego mężczyzny w gabinecie masek, a po-

tem już szereg wariacji na temat ludzkiej głowy, która zmienia kształt, jakby nagle halucynacja nabrała tempa. I do tego muzyka, której dźwięki sprawiają wrażenie, jakby były przesiane przez elektronikę, spowolnione, co nadaje jej parodiujący charakter. Całość ich działalności muzycznej to jedna wielka kompilacja dźwięków, mieszanina rytmów: od parodii dziecięcych głosików wplecionych w groteskową feerię dźwięków wydawanych przez instrumenty dęte, po dżwięki pingwinów rodem z Arktyki. Wszystko zmiksowane z poszarpanym, samplowanym nieraz odgłosem wycia wiatru. Nie będę wymieniał nazw płyt ("Eskimo"?, "The Third Reich'N'Roll"). Sądzę, że taki obłąkańczy styl muzyczny, który został zaliczony do najnowszej awangardy lub muzyki postmodernistycznej, jest kpiną z konsumpcyjnego stylu życia i próbą wyrażenia szerokiej gamy napięć i natężeń emocjonalnych, towarzyszącym nam zawsze. Robert Rybicki


NOWYCZAS 22 czerwca 2007

nowyczas.co.uk

14 LUDZIE • MIEJSCA • ZDARZENIA

M

Teraz Polska Anna Wendzikowska redakcja@nowyczas.co.uk

amy lato. Sezon urlopowy w pełni. To właśnie w okresie wakacji kraje europejskie przeżywają największy najazd turystów, a co za tym idzie dostają też potężny zastrzyk środków finansowych z tego tytułu. Nic więc dziwnego, że rządy państw takich jak Chorwacja, Grecja, Turcja czy Macedonia prześcigają się w zachwalaniu swych atrakcji w serii reklam społecznych skierowanych do chętnie podróżującego brytyjskiego społeczeństwa. Tym bardziej szkoda, że reklam polskich jakoś w Anglii nie widać. Polska to piękny kraj, który bez wątpienia ma bardzo wiele do zaoferowania przybywającym do niego turystom. Piękne góry, urokliwe morze, klimatyczne mazurskie jeziora. Kraków, Wrocław, Poznań, Trójmiasto. Piękną wieś, gęste lasy i czyste rzeki. A do tego wszystkiego w lecie pogoda często jest lepsza niż nad Morzem Śródziemnym. Tylko, co z tego, skoro o tych wszystkich bogactwach naszego pięknego kraju mało kto słyszał? Kiedy w zeszłym roku zabrałam mojego męża pierwszy raz do Zakopanego, był ogromnie zdziwiony, że mamy w Polsce takie góry. Mało tego! Zakopane podobało mu się bardziej niż jakiekolwiek alpejskie miasteczko. Ale gdyby nie ja, to pewnie nigdy by tam nie pojechał, bo nigdy by o Zakopanem nie usłyszał. W tym roku zabrałam go do Trójmiasta i na Hel. Znowu zaskoczenie. Mimo że wiele mu o polskim morzu opowiadałam, nie

M

spodziewał się, że jest aż tak piękne. Był oczarowany Gdańskiem. Stwierdził, że przypomina mu Kopenhagę. Podczas spaceru spotkaliśmy wiele mieszanych par. Polka i obcokrajowiec. Polak i przyjezdna dziewczyna. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że większość turystów właśnie tak trafia do naszego kraju – przyjeżdża z przyjacielem Polakiem. A przecież to za mało. Nie możemy rozpowszechniać wiedzy o Polsce wyłącznie pocztą pantoflową. Inna sprawa, że w wielu miejscach (zwłaszcza tych oddalonych od dużych aglomeracji miejskich) wciąż brakuje bazy turystycznej. Nie ma wystarczająco dużo miejsc noclegowych, restauracji, obsługa nie zna angielskiego. Brak przygotowania do przyjęcia zagranicznych turystów. Gdyby jednak za sprawą nakładów rządowych na promocję Polski ruch turystyczny znacznie się ożywił, nasz kraj szybko przystosowałby się do nowych wymagań. Dochody z turystyki to ogromny tort i warto by było uszczknąć z niego nieco większy kawałek. Ale do tego trzeba niestety inwestycji. Moi angielscy znajomi nie chcą mi wierzyć, że w Polsce przez całe lato temperatury oscylują w okolicach 30 stopni. Dla nich Polska kojarzy się ze srogą zimą. Mimo takiego stereotypu młodzi Anglicy chętnie odwiedzają nasz kraj. Nie dla zabytków czy krajobrazu, niestety. Tłumnie przybywają do miast takich jak Kraków czy Wrocław, żeby prawie nie trzeźwiejąc świętować wieczory kawalerskie. Szkoda, żeby tak piękny kraj jak Polska kojarzył się Brytyjczykom jedynie z biegunem, zimną i tanią wódką.

Galeria

nowy CZAS

DAMIAN CHROBAK

W ZWOLNIONYM TEMPIE

Polish Horda iałem pisać felieton, ale nie chce mi się coś. Nie mogę się skupić po przeczytaniu dwóch artykułów w TimesOnline. Pierwszy pod tytułem The Polish Dream autorstwa Damiana Whitwortha, prawie jak American Dream, tylko teraz Polish wersja. Trzeba przyznać, że całkiem pochlebny artykuł o Polakach. Aż mi się dobrze na sercu zrobiło czytając o ambitnych ziomalach osiągających sukcesy dostrzegane przez brytyjskie społeczeństwo. Podbudowałem się na duchu wierząc ponownie, że każdy z nas będzie robił to, o czym dotychczas marzył, jeśli tylko będzie bardzo tego pragnął. Drugi artykuł skusił mnie swoim jakże chwytliwym tytułem - How to charm your Polish builder, do którego wrócę za moment. Nie wiem, czy jest to już powszechne, aczkolwiek zauważyłem, że wielu Brytyjczyków próbuję niemożliwej z pozoru do opanowania sztuki władania językiem polskim. Kto jak kto, ale Wyspiarze sprostali wielu wyzwaniom w swej historii, mają więc szanse na zmierzenie się z tym

najtrudniejszym. To jak ostatnia scena w grze komputerowej, gdzie walczy się z Królową. Jeden znajomy londyńczyk powiedział mi, że uczy się polskiego, bo uważa, że niedługo będzie to tutaj „strategiczny” język. A pewnie, że strategiczny, bo jak się zakocha w pięknej nadwiślance, co nie spika zbytnio, to mu bez języka żadna inna strategia nie pomoże. Nie wiem, czy autor The Polish Dream uczy się polskiego czy nie, ale chyba chciał zabłysnąć (oczywiście jestem bardzo pozytywnie do niego nastawiony). Otóż zaczynając artykuł wspomina o pochodzeniu angielskiego słowa horde od polskiego „horda”", co ma oznaczać migrujące/wędrowne plemię prowadzące koczowniczy tryb życia (jeśli oczywiście dobrze przetłumaczyłem – tribe of migrating nomads). Oznacza też grupę zwierząt, wilków np.;) Tak to słowo spodobało się autorowi, że używał go gdzie popadnie, komplementując „hordę” jednocześnie. Zapewne czynił to nieświadomie, aczkolwiek paru się pewnie obraziło. Zawsze paru się znajdzie... Dopiero docierając do ostatniej strony spostrzegłem kolejną perełkę przeoczoną na każdej poprzedniej stronie. Był to link do kolejnego „artykułu” pod wspomnianym wcześniej tytułem „Jak oczarować polskiego budowlańca”. Kliknąłem

natychmiast i śmiałem się przez... w sumie to dalej się śmieję. Otóż każdy wie, jak to jest oglądać filmy naszych południowych sąsiadów, kiedy to Terminator w decydującej scenie mówi: „Jasem elektromechanicky mordulec”, a Batman już na wejściu oznajmia: „Ja sem nietoperek”. W czeskim języku słyszymy wiele zdrobnień naszych wyrazów, co często brzmi bardzo zabawnie. Hmm, a to może dlatego Polacy jakoś z Czechami, pomimo że się lubią, mało interesów robią. Polak nie wytrzymuje decydujących momentów negocjacji i wybucha śmiechem, a wiadomo, że Czechy dobre chłopy i poczucie humoru to ich wizytówka, no to też się śmieją i zamiast robić interes, idą razem na piankę;) Żeby było po równo, to ponoć my dla Rosjan mówimy jak starsi ludzie ze wsi, a w Londynie ktoś mi powiedział, że „po pijaku” brzmimy jak Hindusi, bo tyle tego „ur, ur”. Wracając do tematu, moim oczom ukazała się lekcja polskiego mająca ułatwić dogadanie się z najpopularniejszymi wykonawcami remontu in the UK. Już nie mogę się doczekać, kiedy inne narodowości będą umiały rozmawiać ze mną po polsku. Zrobili polskie znaki drogowe (he, he, to jest żenada, ludzie nie róbmy jaj za przeproszeniem, nauczmy się chociaż nazw znaków), robią „tłumacze-

nia” na każdym kroku, napisy w telewizji, niedługo będzie teleturniej reality: „Naucz się polskiego w 180 dni”, etc. Spodziewam się więc, że speakerzy w mediach będą też mówili po „polsku”. Tylko właśnie jest jeden mały problem. Jak łatwy jest polski widać po B16. Przed czytelnikami Timesa postawiono jednak o wiele łatwiejsze zadanie niż przed papieżem. Brytyjczycy, którzy opanują prezentowane zwroty, niewątpliwie potężnie imponując Polakom, niechcący mogą przebić czeskie filmy. Zaczepne: Hchowbi pun herbutte? i ciekawskie Yuk dwoogo to zuymieh? czy też Prosheh djontsh booty potencjalnie zakazane przez ministra oświaty ze względu na podobieństwo słowa djontsh do joint. Tytuł zwrotu strategicznego przypadł temu oto tłumaczniu: Please protect this area from dust – Prosheh too zakrich pjed koorjem ee piwem. Lecz to, co według autorów naprawdę może zaimponować naszym buildersom i zagwarantować doskonałe wykonanie roboty to: Monj viyekow. Hchowby pun zostach na shnyadanyeh?". No cóż, polska język nie taka łatwa... My sami nie mówimy perfekcyjnie po angielsku, pomimo kaleczenia fajnie będzie pogadać kiedyś z Anglikiem po polsku.

Marek Kremer


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

EDUKACJA 15

Hiszpański po angielsku,

P

czyli nauka języka obcego w innym niż nasz ojczysty Anna Alicja Sikora redakcja@nowyczas.co.uk

rzyjeżdżamy do Anglii uczyć się języka, ale czy tylko angielskiego? Otóż niekoniecznie. Coraz więcej ludzi wierzy, że w Zjednoczonej Europie znajomość języków, nie tylko tak powszechnego angielskiego, kiedyś zostanie doceniona. Uczyć się hiszpańskiego czy francuskiego po angielsku? Czemu nie. To wcale nie jest takie trudne. Fala imigracyjna, która zalewa Wielką Brytanię po maju 2004 roku to w dużej mierze ludzie młodzi, ambitni, wykształceni i znający język angielski. Za swoje kwalifikacje oczekiwali zapłaty nieco godziwszej niż ta, jaką oferuje polski rynek pracy. Dlatego wyjechali. Wierzą, że nawet tu ich kwalifikacje zostaną zauważone i kiedyś uda się spełnić sen o karierze zawodowej. Tymczasem, by nie „schamieć” całkowicie, nie odzwyczaić się od używania szarych komórek zamiast mięśni, zaczynają uczęszczać na kursy wieczorowe. Raz, dwa razy w tygodniu. Kiedy ich angielski jest na tyle solidny, że dalsze wkuwanie regułek gramatycznych niczego już nie zmie-

REKLAMA

ni, pozostaje praktyka. A nic lepszego, jak nauka innego języka po angielsku, na kursie z Anglikami – bo to im w głównej mierze przychodzi do głowy pomysł biegania wieczorami do college'u i uczenia się na przykład hiszpańskiego. Obcokrajowcom brakuje do tego jakoś zapału, być może uważają, że znajomość angielskiego i tak daje im już duże możliwości. Wielu też i może by chciało, ale nie znajduje czasu bądź funduszy, bo ciężko odkładany grosz na lepsze życie szkoda wydać na dodatkowy kurs. Wiele college'ów organizuje zajęcia part time w godzinach wieczornych, a wtedy ma się przecież pracę w restauracji czy klubie, nie ma więc jak tego pogodzić. – Nad wieloma słówkami nigdy się nie zastanawiałam, po prostu uczyłam się angielskiego w Polsce. Tam nazwy gramatyczne były po polsku, nikomu nie chciało się dodatkowo sprawdzać, jak po angielsku jest przecinek czy myślnik, nie było potrzeby. Teraz musiałam, bo inaczej nie zrozumiałabym nic z tego, co tłumaczyła lektorka – mówi Ania, jedna ze studentek High Barnet College. Na co dzień przydaje jej się to choćby do wyjaśnienia zawiłości polskiej gramatyki zainteresowanym tym tematem Anglikom.

Oferta kursów językowych jest coraz ciekawsza. Zatrudniani nauczyciele to rodowici obywatele krajów, których języki są nauczane. – W Hackney Community College, języka polskiego uczyła oczywiście Polka – wspomina Ndenko, z pochodzenia Kameruńczyk, którego chęć lepszego zrozumienia i sprawienia frajdy swojej polskiej dziewczynie skłoniła do rozpoczęcia nauki, jakże dla niego egzotycznego języka. Zajęcia najczęściej prowadzone są raz w tygodniu, średnio dwie i pół godziny, system nauczania bywa różny. Poprzez sześciotygodniowe cykle, jak w college’u na Hackney, do pełnego, 33-tygodniowego kursu rozpoczynającego się we wrześniu, a kończącego w połowie maja. Ceny nie są zbyt wygórowane, jak na londyńskie warunki – od 200 do 400 funtów. Renoma i cena szkoły mogą, ale nie muszą świadczyć o jakości nauczania. – Chodziłam do college'u na Hackney i na High Barnet. W tym ostatnim było znacznie taniej, więcej studentów, ci jednak w miarę czasu się wykruszyli, ale poziom nauczania był zbliżony. Wszystko i tak zależy od nauczyciela i nas samych – twierdzi Ania. Liczba osób w grupie na początku kursu rzeczywiście może sięgać

dwudziestki, do końca zostaje jednak garstka wytrwałych. – Najczęściej jest to grupa maksymalnie ośmiu osób, z którymi pracuje się naprawdę dobrze i przede wszystkim można im poświęcić więcej czasu i uwagi – mówi Marie, lektorka francuskiego. Nauka przez cały rok akademicki zmierza, tak jak w przypadku każdego przedmiotu, do jednego celu. Egzaminu ABC. Choć nie jest on powszechnie akceptowany w Europie i jedynie tutaj ktoś może zwrócić na certyfikat uwagę, to jednak świadomość egzaminu motywuje. Wiadomo, w obecnym świecie im więcej certyfikatów, tym lepiej, zwłaszcza jeśli pokażemy je w Polsce, a na pieczątce będzie widnieć nazwa brytyjskiego college'u. Część szkół zaczyna jednak odchodzić od tej formy potwierdzania wiedzy, próbując organizować swoje własne formy sprawdzania znajomości języka. Dlaczego? Za przeprowadzenie i sprawdzenie takich egzaminów, college musi zapłacić centralnej komisji, która się tym zajmuje. Ograniczając się do wewnętrznego testu, zmniejsza własne koszty, bo studenci za egzamin ABC najczęściej nie ponoszą dodatkowych opłat. Niech zachętą i wabikiem, by

skorzystać z ofert językowych brytyjskich college'ów będzie chociażby fakt, iż legitymacja studencka, nawet w wypadku kiedy uczymy się w systemie part time, daje zniżki w niektórych miejscach rozrywki czy rekreacji. Nauka języka obcego w języku innym niż nasz ojczysty łatwa nie jest. Trzeba wiele cierpliwości, wytrwałości i fascynacji przede wszystkim. – Od pierwszych lekcji, kiedy usłyszałam słowa po hiszpańsku i kiedy zorientowałam się, jak bardzo ten język jest inny od dotychczasowych, z którymi miałam kontakt, zakochałam się w nim – wspomina Ania. Polacy na Wyspach postrzegani są, poza innymi zaletami, jako znający języki. Niech tymi „językami” nie pozostaje zawsze angielski. Niech fakt, iż właśnie w Wielkiej Brytanii mieszkamy i pracujemy, nie zniechęca nas do dalszej nauki i poznawania tajników innych kultur. Bo oprócz wzbogacania i poszerzania znajomości języka urzędowego Anglii, zdobędziemy wiedzę, która może nam się kiedyś przydać. Skoro Zjednoczona Unia wita nas z otwartymi ramionami, kto wie, która jej część skusi nas jeszcze w przyszłości. Może Wielka Brytania to dopiero pierwszy krok?


NOWYCZAS 22 czerwca 2007

nowyczas.co.uk

16 PRAKTYCZNE RADY KATARZYNA BIELIŃSKA/NowyCzas

Zwierzak na Wyspach

K

Katarzyna Bielińska redakcja@nowyczas.co.uk

iedy już ułożymy sobie życie w Wielkiej Brytanii – mamy mieszkanie, pracę i najbliższych u boku, nadchodzi czas, by sprowadzić na Wyspy czworonożnego członka rodziny. Formalności związane z przeprowadzką zwierzaka mogą wydać się nieco skomplikowane. Krok po kroku wyjaśniamy jak przygotować się do przeprowadzki. Warunki dotyczące wwiezienia do Wielkiej Brytanii psa, kota czy fretki są bardziej restrykcyjne od tych, które obowiązują w innych krajach europejskich. Wszystko przez to, że Wyspiarzom udało się całkowicie pozbyć wścieklizny – surowe przepisy mają utrzymać ten stan rzeczy. Jeśli będziemy postępować zgodnie z nimi, już wkrótce nasz ulubieniec stanie czterema łapami na Wyspie.

Krok pierwszy: mikroczip, szczepienie, badanie Jeśli nasz psiak czy kot nie mają mikroczipa, powinniśmy jak najszybciej zadbać o wszczepienie go zwierzakowi, a następnie zaszczepić go przeciw wściekliźnie. Po upływie przynajmniej jednego miesiąca po szczepieniu, lekarz weterynarii powinien pobrać krew od zwierzęcia i przesłać ją do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach (www.piwet.pulawy.pl). Jest to jedy-

Porządek trzeba zachować Na Wyspie trzeba po zwierzęciu posprzątać. Czyste trawniki to widoczny znak, że brytyjscy właściciele czworonogów ściśle przestrzegają tego przepisu i sprzątają po pupilach. Na skwerach, w parkach i na trawnikach możemy zobaczyć specjalne kosze na odchody. Straszą wysokie kary – nieposprzątanie po zwierzęciu może kosztować nawet do 2500 funtów! W darmowe worki można zaopatrzyć się w niektórych urzędach miejskich i klinikach weterynaryjnych.

Ile kosztuje utrzymanie psa? Przykładowo: 15 kilogramowy worek karmy (Eukanuba) kosztuje 36 funtów. Opieka weterynaryjna jest bardzo droga. Za samą konsultację zapłacimy od 20 do 40 funtów. Coroczne szczepienie przeciwko wściekliźnie to koszt ok. 30 funtów. Warto ubezpieczyć zwierzaka – to bardzo popularne rozwiązanie, pozwalające uniknąć wysokich kosztów związanych z leczeniem czy wyrządzeniem przez niego szkody. Ceny ubezpieczenia zależą od rasy, wieku, kondycji i zakresu usług. Przykładowo – roczne ubezpieczenie czteroletniego psa rasy bigle kosztuje ok. 150 funtów.

ny w Polsce ośrodek zatwierdzony przez Unię Europejską do przeprowadzenia tego badania. Zwróćmy uwagę czy lekarz weterynarii, do którego zwykle chodzimy, jest upoważniony do pobrania próbek krwi i wystawienia paszportu zwierzęciu. Można to sprawdzić na stronie internetowej Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej (www.vetpol.org.pl), zawierającej listę upoważnionych lekarzy. Miano przeciwciał w surowicy musi wynosić co najmniej 0,5 IU/ml – uzyskany wynik powinien zostać wpisany do paszportu naszego czworonoga. Jak zastrzega Główny Inspektorat Weterynaryjny – aby zwierzę zostało wpuszczone na terytorium Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej musi być bezwzględnie zachowana kolejność powyższych działań! Jeśli więc najpierw zaszczepiliśmy psa lub kota przeciwko wściekliźnie, a potem dopiero zostało ono zidentyfikowane przez mikroczip, szczepienie trzeba powtórzyć, jednak ze względów zdrowotnych nie wcześniej niż w 21 dni po ostatnim szczepieniu. Od tego momentu do wjechania na terytorium Wielkiej Brytanii musimy odczekać co najmniej pół roku.

Mieszkanie with pets Wynajmując mieszkanie na Wyspach koniecznie sprawdźmy czy landlord lub agencja pośrednicząca w wynajmie zgadza się na obecność zwierzaka w mieszkaniu. Jeśli na ogłoszeniu o wynajmie mieści się formułka no pets, mamy pewność, że nasz pupil nie będzie mile widziany i powinniśmy szukać dalej. Niektórzy właściciele zgadzają się na obecność zwierzaka, ale pod warunkiem zapłacenia specjalnej kaucji na poczet wysprzątania mieszkania przez wyspecjalizowaną firmę po upływie wynajmu. Pamiętajmy, że landlord też człowiek i często można się z nim dogadać (zwłaszcza w sytuacji, gdy sam jest właścicielem psiaka czy kota). Wystarczy zapewnić właściciela mieszkania o tym, że zwierzę nie należy do hałaśliwych, a także o szczególnej dbałości o porządek w mieszkaniu i sąsiedztwie. Przypilnujmy, by zgoda na psa lub kota w mieszkaniu została zapisana w umowie najmu jako jeden z jej warunków (lub aneks do istniejącej umowy).

Zwierzak w locie Najprostszym i najszybszym rozwiązaniem jest przewiezienie psa czy kota na pokładzie samolotu. Niestety – wybór jest mocno ograniczony, gdyż jedynymi liniami świadczącymi takie usługi jest firma British Airways Cargo oraz LOT Cargo. Żadna z tanich linii lotniczych nie może wwieźć zwierząt na teren Wielkiej

Brytanii. Usługa oferowana przez LOT oraz brytyjskiego przewoźnika nie jest najtańsza. LOT pobiera opłatę w zależności od wagi objętościowej klatki. Przykładowo – za zwierzaka w klatce o wymiarach 60x50x80 zapłacimy ok. 1200 zł, plus opłaty paliwowe (za każdy kilogram wagi zwierzęcia) i manipulacyjne. British Airways Cargo liczy sobie za taką usługę od 3200 zł (za psa wielkości yorka i kota) do 6 tys. zł za psa wielkości wilczura. Psy muszą być przewożone w specjalnej klatce z poidełkiem, drogę przebywają razem z bagażami, w luku bagażowym. Jest jeszcze jedno ograniczenie – British Airways oraz LOT oferują przewóz zwierzęcia tylko na trasie Warszawa-Londyn.

Zwierzak w aucie Jeśli nie zdecydujemy się na samolot, pozostaje droga lądowa. Oczywiście najlepiej byłoby przewieźć zwierzę własnym autem, co jednak zrobić, jeśli nie jest to możliwe? Niestety, przewoźnicy autokarowi nie zgadzają się na przewóz psa, kota ani fretki, tłumacząc zakaz możliwością protestu pozostałych pasażerów. Na kilkanaście wykonanych przeze mnie telefonów żaden z przewoźników nie wyraził zgody. Ratunkiem są firmy transportowe oferujące przeprowadzki i przewóz paczek na trasie Polska-Wielka Brytania. Całkiem niedawno, idąc w ślad za rosnącym zapotrzebowaniem, do usług dołączyły one także przewóz zwierząt. Ceny są zróżnicowane, często ustalane indywidualnie, podobnie rzecz ma się z warunkami transportu i dostępną trasą, na której jest on możliwy. Przykładowo – w firmie Karol Express (www.karolexpress.co.uk) opłata za przewóz zwierzaka wraz z opiekunem i 15 kg bagażu waha się w przedziale od 350 do 500 funtów (zależy od długości trasy, rasy i wielkości zwierzęcia). Firma Interceptor Pet Express (www.interceptorexpress.co.uk) proponuje przejazd pojazdami przystosowanymi do transportu zwierząt domowych wraz z opiekunami. Przedział podróżny jest ogrzewany, wentylowany i oświetlony, a zwierzę umieszczone w miejscu, w którym

nie traci kontaktu wzrokowego z opiekunem. Przystanki organizowane są co cztery godziny, w tym czasie przewoźnicy czyszczą klatki, karmią i poją zwierzęta. Jak widać – jest w czym wybierać. Najlepiej obdzwonić firmy przewozowe, zapytać o warunki i wybrać taką, która wzbudza nasze zaufanie.

A może okazją? Ostatnim rozwiązaniem, wymagającym nieco zachodu, jednak z pewnością najtańszym, jest znalezienie osoby, która w celach prywatnych akurat jedzie do Polski. Warto rozpuścić wici wśród znajomych, poszukać na forach internetowych, ogłosić się na portalach polonijnych (www.londynek.net, www.mojawyspa.co.uk czy www.szkocja.net). Jeżeli uda nam się znaleźć chętną do transportu zwierzaka wraz z opiekunem osobę, najczęściej zapłacimy tylko za zwrot kosztów benzyny. Musimy wówczas pamiętać o odpowiednim zaplanowaniu drogi. Zanim wykupimy połączenie promowe, sprawdźmy czy trasa i przewoźnik zostali zatwierdzeni przez brytyjski Department for Environment Food and Rural Affairs (DEFRA). Lista zatwierdzonych tras wjazdu i autoryzowanych przewoźników dostępna jest na stronie

www.defra.gov.uk. Przy rezerwacji powinniśmy poinformować przewoźnika o zamiarze przewożenia zwierzęcia, będziemy poproszeni o podanie imienia i numeru paszportu. Przewóz psa lub kota szybkim promem na trasie Calais-Dover kosztuje 20 funtów. Na promie zwierzę przebywa w samochodzie na pokładzie niedostępnym dla pasażerów lub w specjalnym pomieszczeniu z klatkami, zwanym kennel. Obsługa zagląda do niego i w razie jakichkolwiek kłopotów odszuka właściciela.

Na dobę przed podróżą Ostatnią niezbędną formalnością, którą musimy załatwić na 24 do 48 godzin przed wyjazdem, jest odrobaczenie zwierzęcia oraz poddanie go profilaktyce przeciwkleszczowej u weterynarza (z odpowiednim wpisem do paszportu). Ponieważ nasz zwierzak będzie długie godziny przebywać w aucie, warto zakupić tzw. „zestaw podróżny” – plastikowy pojemnik na karmę i poidełko w jednym. Specjalne szelki umożliwią wpięcie psiaka do pasów bezpieczeństwa. Jeśli zwierzę źle znosi długą jazdę autem pamiętajmy o podaniu mu przepisanego przez weterynarza łagodnego środka uspokajającego. Tak przygotowani – możemy ruszać w drogę.

Kasia i Sebastian, właściciele bigla: Jeszcze zanim przeprowadziliśmy się do Wielkiej Brytanii było pewne, że nasz pies będzie z nami. Pierwsze formalności – szczepienie, chip i badanie przeciwciał załatwiliśmy jeszcze przed wyjazdem. Kiedy urządzaliśmy się w Szkocji, czteroletni bigiel Masza był na przymusowych półrocznych wakacjach u rodziców. My musieliśmy pamiętać o jednym – zgodzie landlorda na zwierzaka w mieszkaniu. Początkowo kręcił nosem, jednak po naszych zapewnieniach jak bezproblemowy jest bigiel, zgodził się. Po pół roku zaczęliśmy szukać osoby, która przewiezie nam Maszę. Wykluczyliśmy transport samolotem – warunki, w jakich przebywałby psiak, były dla nas nie do zaakceptowania. Przez grupę dyskusyjną na jednym z portali udało nam się nawiązać kontakt z sympatycznym chłopakiem, który jechał akurat do Polski z Edynburga, a po dwóch tygodniach wracał pustym autem. Zgodził się na przewiezienie Maszy. Szybko więc kupiliśmy bilety na samolot i polecieliśmy do Polski, by wrócić autem z psem. Jeszcze przed przeprowadzką do Szkocji wydawało nam się, że formalności z wywozem psiaka z kraju jest tyle, że udana przeprowadzka psa na Wyspy graniczy z cudem. Nic bardziej mylnego! Wykonywaliśmy po prostu niezbędne procedury krok po kroku i wszystko było w porządku. Kontrola graniczna bigla przebiegła bardzo sprawnie. Francuski oficer zajrzał do paszportu i przejechał czytnikiem, natomiast angielski tylko pogłaskał psiaka za uchem, nawet nie zaglądając do dokumentów...


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

mANIA gotowania

KUCHNIA NA KÓŁKACH 17

Herbatka przy... smakołyki. Tak samo wygląda to w Anglii, tylko słodkości są trochę inne, choć i tu można znaleźć podobieństwa. Wiele angielskich przepisów zawiera owies, który podobnie jak w Szkocji, jest popularnym zbożem. Mnóstwo deserów opiera się na bakaliach, które przywędrowały z zachodnich Indii przez liczne porty morskie w czasach kolonialnego rozkwitu. Sporo słodyczy zawiera także domieszkę alkoholi, z których najpopularniejsze to rum czy brandy. Spośród bardziej znanych można wymienić kendal mint cake z okolic przywołanego już Lake District, czy eccles cakes, których przesłodkie owocowe nadzienie zamknięte jest w delikatnym cieście francuskim. Eccles pochodzą z hrabstwa Lancashire i obecnie są dostępne są w całym kraju. Najlepsze jednak są jeszcze ciepłe, prosto z piekarnika. O pierniczkach wspominaliśmy kilka tygodni temu (gingerbread men) jako przysmaku bardzo popularnym i głęboko zakorzenionym w tradycji północnych regionów. Nieobce Anglikom są też serniki, czego przykładem może być Yorkshire curd tart, przez niektórych uważany za pierwowzór współczesnych angielskich serników.

Mikołaj Hęciak redakcja@nowyczas.co.uk

isząc o kuchni danego regionu nie można zapomnieć o deserach. A przecież desery wszyscy lubimy. Nawet jeżeli jedni wolą czekoladę, a inni owoce, to i tak każdy znajdzie coś dobrego dla siebie. Północ Anglii może poszczycić się bogactwem ciast i ciasteczek, które skuszą niejednego łasucha. Przysłowiowa five o’clock jest doskonałą wymówką, by sięgnąć po coś słodkiego. Skąd my to znamy? A znamy z naszego polskiego podwórka, bo kto nie pamięta podwieczorków, kiedy to obiad już dawno minął, a do kolacji zostało jeszcze sporo czasu. Podwieczorków, gdzie dzieci były szczególnie faworyzowane, a babcie i mamy podsuwały przeróżne

P

Cumberland Rum Nicky To tradycyjny deser przypominający popularne mince pie, szczególnie wypiekane na Boże Narodzenie. Bogate w bakalia i pieczone z pełnoziarnistej mąki, powiedzmy razowej (wholemeal), ciasto to oferuje posiłek obfitujący w błonnik, co oprócz walorów smakowych daje korzyści zdrowotne. Błonnik odpowiedzialny jest za spowolnienie trawienia, co bardzo pozytywnie wpływa na nasze odżywianie, ponieważ wolniejszy proces trawienia zapewnia bardziej stabilne dostawy energii i składników odżywczych. Nie zagłębiając się jednak zbytnio w szczegóły procesów trawienia, ważnych skądinąd dla naszego zdrowia i dobrego samopoczucia, zabierzmy się za nasze wypieki. Dla sześciu osób potrzebujemy: 225g daktyli, 100g moreli, 50g imbiru, 3 łyżki stoło-

MOTOREXPO w Londynie Tekst i fot.: Alex Sławiński CENTRUM biznesowe na Cannary Wharf zmieniło się w ubiegłym tygodniu w tereny wystawiennicze. MOTOREXPO jest jedną z ważniejszych imprez w targowym kalendarzu motoryzacyjnego świata. Już od jedenastu lat firmy zajmujące się produkcją aut zjeżdżają w czrewcu do Londynu, by prezentować swe najnowsze produkty. MOTOREXPO 2007 przyciągnęło wyjątkową liczbę wystawców z całego świata. Jak oceniają organizatorzy imprezy, w tym roku na terenach przylegających do biurowca Cannary Wharf, jak i w samym budynku, swymi osiągnięciami chwaliło się około czterdziestu producentów. Jak co roku, wstęp na imprezę był darmowy. W połączeniu z faktem, że odbywała się ona w miejscu, przez które każdego dnia przewijają się dziesiątki tysięcy ludzi, widzów nie zabrakło. Zwłaszcza że było co podziwiać. Co widać na załączonych zdjęciach.

W „niskie progi” łatwo wstąpić. Za to wysiąść trudniej. Lotus Europa S oferuje widoki na poziomie gruntu.

we rumu, 2 łyżki stołowe brązowego cukru (soft light brown sugar), 225g mąki pełnoziarnistej, szczyptę soli, 115g masła, 1 żółtko i do dekoracji cukier demerara. Daktyle, morele, imbir, rum i połowę cukru mieszamy razem. W międzyczasie w misce łączymy mąkę, sól i 100g masła, aby otrzymać konsystencję kruszonki. Dodajemy resztę cukru oraz lekko rozbite żółtko. Jeżeli potrzeba, dolewamy trochę wody dla lepszego zawiązania się ciasta. Na stolnicy lub stole posypanym mąką zagniatamy ciasto. Następnie połowę rozwałkowujemy i układamy na blaszce do pieczenia. Na tę ilość ciasta blaszka o średnicy 25cm będzie idealna. Na górze kładziemy nadzienie i resztę masła. Pozostałą połowę ciasta rozwałkowujemy i układamy na wierzchu. Z pozostałości ciasta możemy ułożyć dekorację. Ciasto smarujemy mlekiem lub pozostałym białkiem dla uzyskania połysku na koniec pieczenia. Piekarnik nagrzewamy do 200C i pieczemy około pół godziny na złocisty kolor. Na koniec wypiek możemy posypać cukrem demerara lub cukrem pudrem. Tradycyjnie deser ten serwowany jest z naturalnym jogurtem. Ach! Pycha!!!

Piaggio MP3 to kompromis między miejskim skuterem a terenowym quadem. Dwa przednie koła wpływają na jego stabilność.


NOWYCZAS 22 czerwca 2007

18

nowyczas.co.uk

Cytat tygodnia

Wierzę w to, że natura człowieka jest tajemnicą i tajemnica może mieć na nas oddziaływanie, którego nie rozumiemy.

CZAS NA RELAKS horoskop tygodniowy

JAN ROKITA

ANDRZEJ LICHOTA

Mirosława Krogulska i Izabela Podlaska BARANY mają przed sobą sympatyczny tydzień. Do 24.06 dbajcie o swoje zdrowie, bo pośpiech i zła dieta mogą niekorzystnie wpłynąć na wasz organizm. Po 25.06 nadejdą bardzo dobre dni. Czas zapomnieć o starych sprawach i nie żywić do nikogo urazy. Nowe przedsięwzięcia będą miały powodzenie, a zawarte pod koniec tygodnia znajomości będą ciekawsze niż myślicie. BYKI poczują przypływ energii. Zapragniecie poznać nowych przyjaciół, wybrać się na wycieczkę, odwiedzić ciekawe miejsca. 24.06 planeta Mars wkroczy w wasz znak zodiaku. Staniecie się bardziej energiczni, pomysłowi i ambitni. Samotnym Bykom dopisze powodzenie w miłości. Pozostałe dni tygodnia sprzyjają odważnym decyzjom. Warto zastanowić się, jak szybko awansować, ewentualnie rozejrzeć się za ciekawszą i lepiej płatną pracą. BLIŹNIĘTA czeka spokojniejszy tydzień. Poczujecie, że nadchodzą wakacje i nie ma sensu aż tak się ze wszystkim spieszyć. Będziecie cierpliwi i bardziej niż zwykle opanowani. Piątkowe popołudnie to dobry czas, aby spotkać się z przyjaciółmi. Po 25.06 warto negocjować z szefem podwyżkę lub umawiać się na rozmowę w sprawie lepszej pracy. 28.06 macie szansę uzyskać to, o co od długiego czasu zabiegacie, jeśli tylko będziecie cierpliwi i uprzejmi. RAKI poczują przypływ energii. Chętnie zajmiecie się różnymi zaległymi sprawami, wszystko będziecie chcieli zrobić natychmiast i bez pytania innych osób o zdanie. W sprawach zawodowych lepiej jednak w tym tygodniu zachować zimną krew. Nie bądźcie aroganccy i uważnie słuchajcie poleceń przełożonych, a uda się wam osiągnąć sukces. Od 24.06 poprawa formy, warto zacząć troszkę pracować nad kondycją, a szybko zobaczycie wspaniałe efekty. LWY w tym tygodniu wykazywać będą skłonność do ryzyka, a nawet mogą sprowokować kogoś do kłótni. Nie okazujcie zazdrości, bo z tego powodu grożą wam nieporozumienia. W weekend postarajcie się odpocząć i nie spotykajcie się z osobami, których nie lubicie. 25.06 słuchajcie intuicji, a unikniecie kłopotów. Po 26.06 poczujecie przypływ sił i optymizmu. Pozostałe dni tygodnia sprzyjają rozpoczynaniu wakacyjnych podróży i udanym zakupom.

WAGI będą spokojniejsze niż zwykle. Poczujecie, że czas wybrać się na wakacje i trochę odpocząć po całorocznych wysiłkach i stresach. W weekend waszą uwagę zaprzątną myśli o pieniądzach i wakacyjnych wydatkach. 25.06 możliwe są niecodzienne spotkania i ciekawe propozycje zawodowe. 28.06 bądźcie czujni, a odkryjecie czyjąś tajemnicę lub sekret. Ten dzień sprzyja też trafnym pomysłom na rozwiązanie zawodowych kłopotów. SKORPIONY w tym tygodniu będą towarzyskie i wesołe. Znajdziecie się w centrum ciekawych spraw i wydarzeń. W weekend miłość i związane z nią plany będą najważniejsze. Jeśli jesteście samotni, to nie przegapcie kogoś wyjątkowego. Po 26.06 zadbajcie o swoje zdrowie i wygodę. Wpływ planety Mars przestrzega was przed podejmowaniem decyzji, do których nie jesteście w głębi serca przekonani. Nie dajcie się poganiać i unikajcie osób, których nie lubicie. STRZELCE mają przed sobą pracowity tydzień. Ważne obowiązki bardzo was zaprzątną, postanowicie nadrobić zaległości i uporać się z trudnymi zadaniami. Nie zaniedbujcie jednak spraw rodzinnych, bo bliska osoba szybko wypomni wam brak zaangażowania. 25.06 nie przesadzajcie z obietnicami, bo ktoś przebiegły wykorzysta to i szybko wejdzie wam na głowę. KOZIOROŻCE będą w tym tygodniu marzyć o idealnej miłości, wzruszą się romantyczną historią lub postanowią pogodzić skłóconą parę. Weekend sprzyja odpoczynkowi i towarzyskim wyjazdom. 25.06 bądźcie ostrożni, bo szef nie będzie wyrozumiały i może mieć pretensje, jeśli o czymś ważnym zapomnicie. 27 i 28.06 to dobre dni, aby zaplanować wakacyjną podróż. WODNIKI w tym tygodniu staną się buntownicze i odważne. W razie potrzeby bronić będziecie swoich przekonań i bez żalu pozbędziecie się niechcianych spraw, a nawet znajomych. Bądźcie sprawiedliwi, a zasłużycie na uznanie. 26.06 nie podejmujcie ważnych decyzji pod wpływem nerwów i emocji. Tego dnia lepiej być rozsądnym i opanowanym. 28.06 sprzyja wam powodzenie w sprawach finansowych. Wasz nowy pomysł wszystkim się spodoba. RYBY będą w tym tygodniu myśleć przede wszystkim o swojej karierze, zaplanują ważne rozmowy i zaczną szukać ciekawych szkoleń oraz kursów. W pracy nie kłóćcie się o drobiazgi, a szczęście będzie wam sprzyjać przez cały tydzień. W weekend zadbajcie o swoje zdrowie, nie przesadzajcie z porządkami i wielkimi zakupami. 26.06 sprzyja randkom i towarzyskim spotkaniom. Samotne Ryby mają tego dnia szansę nawiązać interesującą znajomość.

praktycznie

PANNY unikną w tym tygodniu nieprzyjemnych spraw dzięki właściwemu wyczuciu sytuacji i niezwykłej intuicji. W weekend znajdźcie czas na odpoczynek i choć na chwilę oderwijcie się od codziennych kłopotów. Udadzą się towarzyskie spotkania i wyjazdy. 25.06 zwróćcie uwagę na domowe sprawy i pamiętajcie o kimś, kto czeka na ważną wiadomość. Po tym dniu macie szansę wyjaśnić skomplikowaną zawodową sprawę lub zasłużyć na uznanie ważnej osoby.

mówiąc

W

Konrad Brodziński redakcja@nowyczas.co.uk

DDIWRNOD

alijska Partia Narodowa domaga się, aby dzień świętego Dawida, patrona Walii, był dniem wolnym od pracy. Cytuję dosłownie: Plaid Cymru’n galw am ddiwrnod o wyliau cenedlaethol er mwyn cryfhau dinasyddiaeth. Trochę mi szkoda Walijczyków. Do końca połowy pierwszego milenium naszej ery językiem Wysp, nieprzypadkowo znanych jako British Isles, był nie English, tylko British, zwany też Celtic, Gaelic – czyli obecny walijski. Upraszczam, bo były to najprzeróżniejsze dialekty, ale w sumie pokrewne językowi, którego przykład podałem wyżej.

Dlatego wiadomość, że telewizyjna sieć w Walii S4C nadała transmisję w języku walijskim z podpisami polskimi wywołała we mnie mixed feelings – mieszane uczucia. „Jako nadawca w minority language – powiedział ktoś z S4C – jesteśmy dumni, że możemy podać tłumaczenie w języku innej mniejszości”. No właśnie: minority language: co za upadek. Trochę sztuczne jest to utrzymywanie walijskiego. Nawet w Republice Irlandii, o wiele bardziej „wolnościowej” niż Walia, język Gaelic, oficjalnie obowiązujący jako równoległy z angielskim, tak naprawdę nigdy się po niepodległości nie przyjął. Dlaczego? Sądzę, że języki, których zadaniem jest zachowanie zagrożonej kultury, są ipso facto „zachowawcze” – a więc zdane na pewną atrofię. Dlatego cieszę się, że polski współczesny nie konserwuje swojego słownictwa, tylko tworzy i przetwarza do potrzeb. Podobają mi się w polskim te różne „komuchy” i „wykształciuchy”. Nie jestem ekspertem od walijskiego, ale wątpię, czy stwarza on takie błyskotliwe neologizmy. I tu jest pies pogrzebany. W „The Times” ukazał się niedawno list czytelnika – Polaka, który, przeczytawszy próbkę tych podpisów telewizyjnych zapytuje, czy będą one w ogóle dla Polaków zrozumiałe. No właśnie: czy tłumaczenie na nowoczesny polski da sobie radę ze staroświeckim walijskim? Nowe wypiera stare. Anglosasi wyparli Celtów. Nazwali ich nawet bezczelnie Welsh: obcokrajowcy. I ciekawe, czy historia się nie zemści ponownie. Tak intensywny jest napływ Polaków, że kto wie, czy kiedyś w przyszłości nie ukaże się w jakimś „Walijskim Czasie” list o treści: dobre te polskie transmisje TV – szkoda tylko, że podpisów walijskich nie można zrozumieć. Niech Walijczyków św. Dawid ma w Swojej opiece.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

CZAS NA RELAKS 19 łatwe

trudne

średnie

9 9 6 1 4 8

3

5

4 6 1 7 9 3 6

5 8 4 3 1

5 7 4 9

1

2

2

3

6 9

8

8 7 2 1 4

9 9

3

9

5 6 8

4 8 6 5 8 2

5 1 9 3 4 5

8 5 6 1 3 2

8

1 9 7

7 5 2

Sudoku

7

9

3 4 4 7

Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać. Rozwiązania sudoku z nr 24

Absurd tygodnia

średnie

trudne

Humor

Kolejną ofiarą „poprawności politycznej” może być Barclays Bank. Wszystko zależy od tego, czy dojdzie do połączenia z holenderskim bankiem ABN Amro. W trakcie negocjacji Holendrzy postawili warunek – zmiana logo, które ich zdaniem przypomina nazistowskiego orła.

Przedstawiciele Barclays nie przekonali swoich ewentualnych partnerów podkreślając, że ich orzeł ma 317 lat i nie może mieć nic wspólnego z nazistowskim symbolem. Ponadto jego kształt wielokrotnie się zmieniał. Ostatnia wersja jest zaledwie graficznym konturem oryginalnego orła.

łatwe

Hasło krzyżówki z nr 24: Ludzkie troski dopust boski

Krzyżówka

Z

rybim okiem

rybim okiem gnieciony przez rzeczywistość, wplątany w wielowątkowe wydarzenia, przestałem już dawno wierzyć w ludzi. Wiara w ludzi ostatecznie zaniknęła we mnie po przyjeździe do Wielkiej Brytanii, gdy to uwikłany w pępoidalne konflikty, uwikłany, choć trzymający się z daleka, obrywałem z prawa i z lewa, dowiadując się po drodze, kim jestem. Nawet najbardziej wysublimowany zdrowy rozsądek, jakim się posługiwałem i wszelkie gesty wynikające z potrzeby niezależności, nie pomijając dyplomatycznych umiejętności, nie pomogły w tej polsko-polskiej jatce, jakiej doświadczałem przez cały okres życia na Wyspach. To, w jaki sposób ludzie o

prymitywnej etyce potrafią knować, jest zatrważające. To, jak szybko potrafią się zmieniać ludzie pod wpływem knowań, nie ma precedensu. Kombinatorstwo Polaków przeniesione na polonijny grunt jest obrzydliwe, zwłaszcza że odosobnienie wyjaskrawia najbardziej bestialskie i prymitywne cechy ludzi. Zachowania rodem z półświatka miażdżą wszelką kulturę zachowań. Jeśli ktoś w kraju macierzystym zachowywał jakie takie „wartości”, gubi je w Wielkiej Brytanii. Nie mówię tu o nietolerancji, bo to jest polską normą, ale o dwulicowości wielu osób, które tu spotkałem. Opłotkowe plotkarstwo dodatkowo wzmacnia ten efekt. Wobec pracodawców,

ewentualnie klientów, fałszywie uśmiechnięta gęba z jęzorem wywieszonym po pas świadczą o akceptacji poniżenia i chęci podłożenia się jeszcze bardziej. Wobec krajan – walka do upadłego i bezwzględna chęć poniżenia kogoś za cenę dziesięciu minut nieco lepszego samopoczucia, zbudowanego na oszczerstwie. Na szczęście udało mi się w Londynie poznać ludzi na względnie ciekawym poziomie: z ogladą, wykształconych i ciekawych charakterologicznie. Dzięki temu nie czuję się osamotniony. Nie będę wymieniał nazwisk, bo nie o to chodzi. Chodzi o to, że są osoby, które akceptują mnie jako twórcę i często wspierają, przynajmniej psychicznie. Nie jestem odbierany

jako dziwak, bardziej jako ekscentryk, ot. Zbyt często przypisywano mi łatkę osoby niedorozwiniętej, której nie traktuje się poważnie. A wiadomo, że Polacy traktują z pogardą osoby, które wychodzą poza ustalone ramy i normy w zaściankowych społecznościach. A większość z tych, którzy przybyli na Wyspy, to zapatrzeni w swoją fikcję doskonałości reprezentanci ciemnogrodowego zaścianka. Jako przykład chciałbym podać to: mam mieć spotkania autorskie w trzech miastach w Polsce. Są już tam plakaty, zarezerwowane hotele, harmonogramy i honoraria. Nie mam pieniędzy. Wszelkie prace, których się podejmowałem, dobijały mnie psychicznie, byłem zwalniany. I

znów: część ludzi chce mi pomóc i namawia mnie do wyjazdu, inna część, czasem są to bliskie osoby, z pogardą patrzy na mnie jak na idiotę, bo, „zamiast szukać pracy, wybiera się na głupkowate spotkania poetyckie w Polsce”. To nie jest ten sam przypadek, co wspomniany w pierwszym akapicie, ale powoduje on, że znów zaczynam się odsuwać od ludzi. Czy mam sobie podetrzeć zadek książkami, które wydałem w Polsce? I liczyć na łaskę wyzyskiwaczy z firm i firemek, którym zależy na tym, żeby człowieka wyżąć jak ściersko?

Robert Rybicki


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

20 CO SIĘ DZIEJE Film La Vie En Rose Dramat, 2007 r. reż. Olivier Dahan

„Całe jej życie to zemsta za upiorną młodość”, mawiał jej przyjaciel, dyrektor Olimpii, Bruno Coquatrix. Jej matka, pochodząca z Kabylii (Algieria), nie chce o niej słyszeć, a ojciec nie może się nią zajmować. Mała Edith Giovanni Gassion spędza pierwsze lata życia u babki, właścicielki podejrzanego hoteliku w Normandii, dopóki ojciec, wędrowny „człowiek-guma” nie zabierze jej w trasę, by zbierała pieniądze pod koniec jego występów. Niezwykły los tej maleńkiej kobiety, która stała się największą damą francuskiej piosenki, nie był dotychczas nigdy opowiedziany w kinie. Reżyser Olivier Dahan ukazuje go w tym poruszającym filmie. Shrek The Third Anim. 2006 reż. Chris Miller

Na zakończenie trzeciej edycji Pulse Festival, imprezy propagującej muzykę Europy Wschodniej i Środkowej wystąpią zespoły: Kerekes z Węgier, Midilidi i Tatabojs z Czech, Vidiek i Abuse ze Słowacji . Bilety dostępne są on-line: www.ticketweb.co.uk, www.pohyby.co.uk. Więcej festiwalowych informacji: www.pulse-festival.com. Muzyka Korzeni Mzansi Sings Barbican Hall Silk Street London EC2Y 8DS 22 czerwiec godz. 19.30 Bilety: £15/£10 „Mzansi Sings” czyli muzyka południowej Afryki. Kompozytor i aranżer Victor Ntoni prowadzi grupę o nazwie South African High Commission, którą tworzy big band, sekcja smyczków i dwudziestoosobowy chór. Piątkowy koncert w Barbican Hall będzie poświęcony pamięci Olivera Reginalda Tambo, działacza w ruchu przeciw apartheidowi w Republice Południowej Afryki. St Martin-in-the-Fields Lunchtime Concert 25 czerwiec godz. 13.00 St Mary-le-Bow Church EC2V Wstęp wolny Wystąpi sopranistka Dorothy Maddison, która z towarzyszeniem fortepianu zaśpiewa utwory między innymi Alberta Roussela i Franciszka Liszta. Jędker Realista i WWO 29 czerwca, godz. 19.00 Klub 93 150 Brick Lane, E1 6QL Bilety: £11 / £14 Informacje i bilety pod nr tel.: 07743980272

matki z obozu koncentracyjnego w Dachau. Ich fragmenty zostaną przeczytane uczestnikom spotkania w POSK-u. Staną się punktem wyjściowym do dyskusji na temat sytuacji współczesnych uchodźców. Zostanie również wyświetlony film, który powstał podczas podróży Janiny do Dachau. W studiu nagraniowym London Sound zarejestrowano opowieści ludzi z różnych stron świata, które zostaną odtworzone. Ponadto, będzie można również wysłuchać nagrań z wypowiedziami polskich uchodźców, którzy zostali w Wielkiej Brytanii po II wojnie światowej. Sen Nocy Letniej Open Air Theatre Inner Circle, Regent's Park, NW1 4NR Czw – Sb, Pn – Wt godz. 20.00 Czw – Nd godz. 14.30 Bilety: £10-£33

Komedia Wiliama Szekspira na świeżym powietrzu, na scenie jednego z najpiękniejszych parków Londynu. Opowiada historię trzech par: Hermii i jej narzeczonego Lizandra, księcia ateńskiego Demetriusza i zakochanej w nim po uszy Helenie oraz króla elfów Oberona i nieposłusznej królowej elfów Tytanii. Ojciec Hermii nie zgadza się na jej małżeństwo z Lizandrem. Zrozpaczeni kochankowie uciekają do lasu. W ślad za nimi podąża zazdrosny o Hermię Demetriusz i zrozpaczona z miłości Helena. W historię mieszają się też leśne duchy, a szczególnie ważną postacią jest duch Puk. Opowieść kończy się dobrze, a szczęśliwe pary wracają do Aten po wielu niezwykłych przygodach. Sami twierdzą, że to, co im się przytrafiło, musiało być „letnim snem”, a nie jawą.

Kabaret Kiedy nowy teść Shreka – król Harold zaczyna chorować, Shrek jest wzięty pod uwagę jako dziedzic jego ziem. Nie mając jednak zamiaru rezygnować z ukochanego bagna, Shrek rekrutuje swoich przyjaciół, Osła i Kota w Butach, aby usadzili na tronie buntowniczego Artie jako nowego króla. Księżniczka Fiona, natomiast staje na czele grupy koleżanek, aby odeprzeć zamach stanu przygotowywany przez porzuconego Księcia Lucky You Dramat 2007 reż. Curtis Hanson Akcja filmu dzieje się w świecie profesjonalnych pokerzystów, a jego głównym bohaterem jest młody mężczyzna, który wygrywa zorganizowane w Los Angeles światowe zawody pokerowe.

Muzyka Pulse Festival Klub Cargo 83 Rivington Street, EC2A 3AY 22 czerwca, godz. 20.00 Bilety: £ 10

Jędker Realista – fani polskiego rapu znają jego postać doskonale. Jeden z trójki tworzącej WWO – obok Sokoła i DJ'a Deszczu Strugi – Jędker wpisał się na trwałe w krajobraz rodzimej sceny hip-hopowej. Teraz próbuje swych sił jako artysta solowy, wydając nakładem wytwórni Prosto album „Czas na prawdę”. Płyta sygnowana jest bardziej rozbudowaną wersją pseudonimu rapera – Jędker Realista. Skąd taki pomysł? „Jędker, Jędker, Realista, hobby turysta, od fleszy dystans, Zip Skład! To chyba oczywiste. Nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć w tym temacie”, mówi raper, cytując swoje wersy z kawałka „U Ciebie w mieście", gdzie po raz pierwszy oficjalnie nazwał się w ten właśnie sposób. Koncert w Klubie 93 będzie promował ten właśnie krążek.

Teatr Dear Mother Live art performance 24 czerwiec, godz. 14.30 Oxford House Derbyshire Street, E2 6HG Bilety w cenie: £5 Projekt „Dear Mother” pomysłu Janiny Monińskiej, wpisuje się w program Tygodnia Uchodźców. Jest to rodzaj happeningu, którego głównym elementem są listy jej ojca, Leszka Monińskiego, pisane do

Anna Gonta zaprasza: Piotr Bałtroczyk i kabaret Łowcy.B 23 czerwca, godz. 19.00 24 czerwca, godz. 16.00 POSK - sala teatralna 238-246 King Street W6 0RF Bilety: £16 i £13 Rezerwacja pod nr tel.: 079 8348 4126, 079 1617 5356, 078 4567 9876 i w kasie teatru

LUTOSPHERE LESZEK MOżDżER & ANDRZEJ BAUER & DJ BUNIO 24 czerwiec godz. 19.00 Cadogan Hall 5 Sloane Terrace, SW1X 9DQ Bilety: £20, £18, £15 Box Office: 020 7730 4500 www.cadoganhall.com Wirtuoz jazzowego fortepianu Leszek Możdżer, wybitny wiolonczelista Andrzej Bauer oraz skory do wariacji na muzykę klasyczną Michał Skrok vel DJ Bunio, wystąpią ze swoją interpretacją twórczości Witolda Lutosławskiego. Kable, elektronika i, na szczęście, również żywe instrumenty. I głos. Nie Możdżera, chociaż na ostatniej płycie coś zaśpiewał, lecz głos samego Lutosławskiego – zsamplowany, pokiereszowany na fragmenty, odrealniony. Czy Lutosławski poczuł się obrażony? Świetny, niezwykły projekt, w którym muzyka wybitnego awangardzisty XX wieku wystąpiła w trampkach.

Wystawy Summer Exhibition Royal Academy Burlington House Piccadily W1J 0BD Bilety: £7

Festiwale

Piotr Bałtroczyk - laureat Festiwalu Artystycznego Młodzieży Akademickiej - FAMA, później głównie konferansjer najważniejszych polskich festiwali i imprez kabaretowych. Łowcy. B – kabaret z Cieszyna tworzony przez studentów Uniwersytetu Śląskiego. Prezentują absurdalny humor z przewagą pantomimy nad komunikatami werbalnymi. W 2003 roku kabaret Łowcy. B zwyciężył w Przeglądzie Kabaretów PaKa, w latach 2004-2006 dwa razy wygrali Ogólnopolski Festiwal Piosenki Kabaretowej O.B.O.R.A.

Jak co roku Royal Academy of Art prezentuje twórczość artystów będących członkami tej zacnej instytucji. Rysunki, malarstwo sztalugowe, grafika, projekty architektoniczne. Tegoroczna wystawa odbywa się pod hasłem „Światło”. Trudno wyobrazić sobie bardziej schizofreniczny kolaż sztuki, niż ten który obecnie zdobi przestrzenie Akademii. Atget – fotografia końca wieku Victoria & Albert Museum Cromwell Rd. SW7 Wstęp wolny Eugene Atget – francuski fotograf, który żył i tworzył na przełomie XIX i XX wieku. Nie miał wykształcenia artystycznego, lecz fotografia stała się źródłem jego zarobków. Prowadził fotograficzną dokumentację Paryża. W latach 1898-1914 robił zdjęcia na zlecenie urzędów miasta, m. in. do archiwów i do Musée Carnavalet.

Guildford Summer Festival 23 czerwca w Guildford (godzina jazdy pociągiem ze stacji Waterloo) rozpoczyna się letni festiwal, który potrwa aż do 4 sierpnia. Organizowany jest co roku, a ceremonię jego otwarcia uświetni wielka wystawa kwiatów, na którą organizatorzy zapraszają wszystkich chętnych już w tą niedzielę. Przez całe lato odbywać się będą koncerty i spektakle teatralne. Pełen opis festiwalowych atrakcji można znaleźć na stronie internetowej: www.guildfordsummerfestival.co.uk


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

JOB VACANCIES

Job Title: RECEPTIONIST/TELEPHONIST HUW/13488 Location: HULL Hours: MONDAY TO FRIDAY Wage: MEETS OR EXCEEDS NMW Work Pattern: Days Duration: PERMANENT ONLY Description: Working closely with the Managers and Directors within a Polish Manufacturing company. An experienced telephonist with typing skills is required to deal with day to day administration tasks including typing letters and raising invoices. All duties are office based and the successful candidate will work with both suppliers and customers, supporting the Management team. Applicants must have both oral and written skills in English and Polish languages as they will be the bridge between the English factory and the Polish sister company. Must have a good understanding of the local accent and a have a good knowledge of the local area.

Job Title: RECEPTIONIST NEP/61322 Location: NEWPORT GWENT Hours: 37.5 HOURS PER WEEK MONDAY TO FRIDAY 8AM TO 6PM Wage: £6.50-£7.00 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Adecco Duration: TEMPORARY ONLY Description: Must have previous reception experience be able to speak Polish as you will be speaking to Polish customers and have current driving licence. Duties include customer service and speaking to people over the phones. This post is temporary for 3 to 4 months. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01633 225300 and asking for Gareth Lewis. Job Title: POLISH SPEAKING BUSINESS DEVELOPER COQ/34193 Location: CORBY, NORTHAMPTONSHIRE Hours: 8.30 AM - 5.30 PM Wage: £16,000 + COMMISSION Work Pattern: Days Employer: Interaction Recruitment Employer: RefKTAB296 Closing Date: 06/07/2007 Duration: PERMANENT ONLY Description: An exciting opportunity has arisen for a sales-orientated individual to support a field sales team with the development of new and existing business for this local manufacturer. The role will involve cold calling, sales support, lead follow up, general sales and marketing support. You will need to have an outgoing personality with an excellent telephone manner. Our client require a highly focused, target driven individual to join their established Business Development team to cover their Central and Eastern European territory. You will be highly organised and have the ability to work to a campaign programme and manage a daily workload.The role would be suited to a Polish Speaker, who has familiarity with other European languages. Skills Required: Ideally planning, purchasing, scheduling and MRP pre exp desirable. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01536 412121 and asking for Angela. Job Title: POLISH TRANSLATOR DBY/104132 Location: DERBY DERBYSHIRE

Hours: 40 HOURS PER WEEK MONDAY-FRIDAY Wage: NEGOTIABLE DEPEND ON EXPERIENCE Work Pattern: Days Employer: IDC LTD Duration TEMPORARY ONLY Description: A translator is required for our office to translate English documents for an electronics company into Polish. An engineering background would be an advantage. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0133 2604000 ext 0 and asking for Kevin Buckley.

Job Title: SALES PERSON TIV/19702 Location: TIVERTON DEVON Hours: 40 HOURS A WEEK, MONDAY- FRIDAY, 8.30AM5.30PM Wage: £12,500 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Copybook Solutions Duration: PERMANENT ONLY Description: No experience is necessary as full training is available. Must have an excellent telephone manner and good communication skills. Applicants who are able to speak Bulgarian, Polish or Russian would be at a distinct advantage. Duties will include cold calling prospective customers. Employer states OTE can be up to £25,000 - £30,000 per annum. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01884 244670 and asking for Kay Lord. Job Title: COOK CHT/21338 Location: MANCHESTER, LANCASHIRE Hours:12-14 PER WEEK, BETWEEN MON-SUN, BETWEEN 7AM-2PM Wage: £5.35 PER HOUR Work Pattern: Days , Weekends Employer: Temple Bank Residential Home Pension available Duration: PERMANENT ONLY Description: Must have experience of working in a care home and Basic Food and hygiene Certificate. Must also be willing to work flexible hours and be able to also cook Polish food dishes. Duties would involve preparing meals for residents and keeping kitchen area clean and tidy. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by applicant. How to apply: You can go and see the employer about this job without telephoning beforehand. Ask for Sandie Deane at Temple Bank Residential Home, 5-7 Smedley Lane, Cheetham Hill, Manchester, M8 8UJ. Job Title: POLISH & RUSSIAN SPEAKING ADMINISTRATOR LLF/34105 Location: LLANELLI, DYFED Hours: 40 PER WEEK MONDAY TO FRIDAY 8.30AM-5PM Wage: £7,50 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Hays Office Support Duration: TEMPORARY ONLY Description: Suitable candidate for the role must be a fluent Polish and Russian speaker. Previous experience in an HR role desirable. You will work as part of the HR and be responsible for administrative support. You will deal with HR issues. Regarding the Polish and Russian workforce. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01792 642042 and asking for Heidi Rehwald.

OGŁOSZENIA DROBNE 21 MIESZKANIE do wynajęicia

Stamford Hill. Forburg Rd, nieduży bedsit z osobną kuchnią. £100 tyg., wszystkie rachunki wliczone. Tomek, tel. 0772 706 0386.

Tooting Broadway. Pokój dwuosobowy w domu po remoncie z ogrodem i Internetem. 2 łazienki. Blisko stacji metra i kolejki. Cena £ 110 plus 2 tygodnie depozytu. Kasia, tel. 0787 269 4734.

Clapton. Dwupoziomowe 2 bedroom. £210 tyg. Marek, tel. 0798 085 4663 lub 0772 706 0386 Tomek.

Wynajmę przytulny pokój 2-osobowy na Neasden w czystym i sympatycznym domu z ogrodem. £130/ tydz +2 tygodnie depozytu, tel. 0792 585 1892.

Tottenham Hale. 3-4 bedroom house po remoncie, 5 osobnych pokoi. £310 tyg. Marek, tel. 0798 085 4663 lub 0772 706 0386 Tomek. Clapton. 2 bedroom flat dwupoziomowe. £210 tyg. Tel. 0208 802 5537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek.

Wynajmę dwójkę na Plaistow, living room, internet, tel., miła atmosfera, duży ogród, spokojna okolica, blisko metro, autobusy (High St.). Rach wlicz. Greg, tel.0789 430 0737.

Tottenham. Foyle Road. Studio flat z osobną kuchnią, łazienka z wanną. £140 wszystkie rachunki wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek.

Pokój 2 i 1os. na wschodzie Londynu w nowo wyremontowanym domu. 20 min. kolejką do centrum. £80/£50 od pokoju. Rachunki wliczone, tel. 0787 294 0041.

Clapton, nieduże studio z dostępem do ogrodu. £470 miesięcznie, tel.0208 802 5537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek.

Stoke Newington (II strefa). Duży dwuosobowy pokój £115/tyg. Umeblowane czyste mieszkanie. Rachunki wliczone. 5min. do stacji. 1min. sklepy, tel. 0798 529 6253. MILE END, WESTFERRY (II strefa) dwuosobowy pokój w umeblowanym mieszkaniu. 7min. do stacji. 5min. Lidl. £50/os./tyg rachunki wliczone. Tel. 0798 529 6253. Wynajmę przytulny pokój 2 os. na Neasden w czystym i sympatycznym domu z ogrodem. £130/tyg. +2 tyg. depozytu. Iwona, tel. 0792 585 1892. HACKNEY CENTRAL (II strefa). Dwójka £50/os./tyg. I miejsce dla chłopaka £55/tyg. W umeblowanym mieszkaniu. Wszystkie rachunki wlicz. 2min. do stacji. Tel. 0798 529 6253 Stamford Hill, Forburg Rd. 1 bedroom flat po remoncie £180 tyg. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Hendon - 2 pokoje z łazienką w bardzo dobrej kondycji. £130 i £160 wszystkie rachunki wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila 0772 706 0386 Tomek.

Stamford Hill, High Road. 4 bedroom flat po generalnym remoncie £295 tyg. Tel. 0208 802 5537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek. Tottenham. 3 bedroom house, £235 tyg. Tel. 0208 802 5537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek. Stamford Hill. 3-4 bedroom house. 5 os. pokoi £300 tyg., tel. 0208 802 5537 Kamila lub 0798 085 4663 Marek. Finchley Central. Małe 1 bedroom flat. £162 tyg. Tel. 0798 085 4663 Marek lub 0772 706 0386 Tomek. Tottenham. Spencer Road, 3-4 bedroom house po remoncie. 5 osobnych pokoi £300 tyg. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek. Tottenham. Northumberland Park 2 bedroom flat z balkonem. £190 tyg., dostępne od 15 maja, tel. 0208 802 5537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek. Domy, mieszkania, kawalerki, sprawdź aktualne oferty na HYPERLINK "http://www.bu-

bletting.com" www.bubletting.com. Clapton. Komfortowe 2 bedroom flat.3 osobne pokoje , duża kuchnia. £225 tyg. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386, Tomek. Stamford Hill. Castlewood Rd. 2 bedroom flat £200 tyg., tel. 0208 802 5537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek. Stamford Hill. 3 bedroom flat. 3 podwójne pokoje, kuchnia połączona z livingiem. £233 tyg. tel. 0772 706 0386 Tomek. Tottenham N17. Chester Rd 3 bedroom z ogrodem. £230 tyg., tel. 0208 8025537 Kamila, 0772 060 386 Tomek. Walthamstow. Wood Street blisko kolejki £170 tyg., tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Clapton. Studio flat nieduże. £125 wszystkie rachunki z wyjątkiem council tax wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Royal Victoria E16. 4 bedroom house z ogrodem. £300 tyg., tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek. Finchley Central. Studio flat 2 min. od metra. £135 tyg. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek.

MIESZKANIA szukam Młody, spokojny chłopak szuka pokoju w dobrym stanie, zależy mi by była szafa, jakaś komoda no i oczywiście normalne towarzystwo. Przemek, tel. 0792 559 0905. Poszukuję jedynki z dostępem do Internetu do £70 tyg. w okolicy Neasden, Dollis Hill, Dudden Hill lub Wembley. Tel. 0792 870 7267. Bardzo spokojna para szuka studio flat lub dwójki do wynajęcia od 9 VIII w High Barnet, New Barnet, Whetstone lub Borehamwood. Tel.0778 431 0281


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

JOB VACANCIES

22 OGŁOSZENIA DROBNE

Job Title: PICKER NPS/8727 Location: NOTTINGHAM, NOTTINGHAMSHIRE Hours: 40 HOURS PER WEEK 7AM3PM/3.30PM-12 MIDNIGHT MONDAY-FRIDAY Wage: £5.50 MORNINGS, £5.65 AFTERNOONS PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Staff line Pension: Pension available Duration: temporary only Description: The ability to speak both English and Polish is preferred but not essential. Must be computer literate. Own transport preferred due to location as public transport does not go direct to site. The work will be on the Colwick Industrial Estate. Duties include working from a recycling picking line, sorting waste and may also be dealing with documentation. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0115 9587070 and asking for Emma Robinson.

Poszukuje dwóch pokoi w jednym domu lub mieszkaniu dla dwóch dziewczyn. Tel. 0778 390 3257.

ZATRUDNIĘ

Poszukuję pracownika ogólnobudowlanego, wymagane umiejętności: murowanie, tynkowanie, płytkowanie mile widziana dekoratorka. Proszę o kontakt tylko osoby z dużym doświadczeniem. Poszukuję także pracowitego pomocnika budowlanego, dodatkowym atutem będzie umiejętność malowania. Tomek, tel.0773 759 3363.

putera oraz jęz. ang. Kontakt w jęz. ang. Wayne, tel. 0794 978 3945.

SZUKAM PRACY Zaopiekuję się starszą osobą, domem, ogrodem. Najchętniej poza Londynem. Jestem wdową, 55l. Posiadam referencje, tel. 0787 747 1894.

Szukamy opiekunów osób starszych. Praca w domach opieki. Wymagany dobry angielski. Tel. 0172 788 4678, care@grafton-group.com

Przyjmę od zaraz wykwalifikowane krawcowe do szycia pierwowzorów: suknie, żakiety, spodnie (tkanina, dzianina) ze znajomością jęz. ang. Proszę dzwonić w godz.9-18. Tel. 0790 387 1592. Ismail.

Szukamy pracowników budowlanych. Praca w Aberdeen (Szkocja). £7.30/h Wymagany angielski w stopniu komunikatywnym oraz doświadczenie. Proszę wysłać CV w języku angielskim na adres jobs@eurosource.uk.com lub tel. 0122 458 8333.

Zatrudnię tokarza do pracy w Crayford, Kent DA1 4QN. Pensja £8/h do 40 godz tyg./powyżej £12, tel. 0773 995 0738.

Doświadczona pielęgniarka szuka dodatkowej pracy lub stałej może być z zamieszkaniem. Tel. 0772 769 2293 lub 0208 566 0389.

Szukamy dziewczyny do sprzątania £5,5/h Insurance Number i 2 referencje. Praca od zaraz. Angielski komunikatywny, tel. 0791 560 6772 Zivile.

Trening w sprzątaniu uzyskałam w hotelu. Prace w barze poznałam pracując tam 8 lat. Jestem sumienna, dokładna i uczciwa. Szukam pracy. Tel. 0793 909 2489.

Szukam odpowiedzialnej osoby na pół etatu. Praca obejmuje: opiekę nad dzieckiem (nie ukończyło roku), lekkie prace domowe oraz prasowanie, gotowanie dla dziecka, spacery. Tel. 0787 847 1162.

SPRZEDAM Sprzedam polski sklep, cena do uzgodnienia, tel. 0778 391 8794.

Angielska firma poszukuje kobiety na stanowiska junior administrator. Wymagane doświadczenie w marketingu, znajomość obsługi kom-

Vouxhal vectra estete 99, 1.8 petrol, full service history, 8 months road tax, 1 year mot. £1250. Tel. 0793 234 5913.

Praca w Anglii dla blacharzy i lakierników, wynagrodzenie £8/h. Wymagane minimum 2 lata doświadczenia oraz komunikatywna znajomość jęz. ang. Informacje, tel. 0123 573 776. Zgłoszenia na adres: gdprofesja@gdprofesja.pl. Kelnerka pilnie potrzebna do pracy w coffee shopie okolice Poplar, Docklands, stacja metra: All Sains, Poplar, Blackwell. Wiek do 35 lat, znajomość ang. Praca 6 dni w tyg. Tel. 0797 622 2738 lub 0207 537 7696.

Szukam pracy jako ogólno budowlaniec. Wiesiek, tel. 0772 450 1485.

Job Title: STAFF COORDINATOR TUN/37128 Location: TUNBRIDGE WELLS, Kent Hours: 42 over 5days Wage: £15.000 plus Work Pattern: Days, Weekends Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY Description: Staff Coordinator for a large Industrial Unit. Applicant must be available between 5am -3pm 5 days out of 7. Must have previous supervisory experience and good communication skills. A good knowledge of Polish would be an advantage. It is essential all applicants have good computer skills How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Job Title: ENGINEER (MECHANICAL + ELECTRICAL) KIR/22210 Location: KNOWSLEY Hours: 40 HOURS, DAYS Wage: £20,500 + BONUS + PAID OVERTIME Work Pattern: Days , Weekends Employer: Morgan Ryder Associates Employer Ref: 1506SM Closing Date: 15/07/2007 Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY Description: Engineers (mechanical) Merseyside. Qualified engineers to join leading North West manufacturing company. You will be working with a team of English, Polish and Slovakian

engineers therefore you will have a good command of English or able to communicate in Polish or Slovakian. Call Christine Edwards at Morgan Ryder Associates to arrange an interview on 0151 480 2300 or send a CV to 16 Paramount Business Park, Wilson Road, Knowsley, L36 6AW. Alternatively email: Christine@morganryder.co.uk How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Christine Edwards at Morgan Ryder Associates, 16 Paramount Business Park, Wilson Road, Knowsley, Liverpool, L36 6AW. Advice about completing a CV is available fromyour local Jobcentre Plus Office.

Job Title: TRAVEL CONSULTANT/SALES ASSISTANT HRG/2062 Location: EDINBURGH Hours: 8 hours per day Wage: £6 per hour Work Pattern: days , weekends Duration: PERMANENT ONLY Description: Applicants must have excellent communication skills, polite telephone maners and computer literacy. Fluent English and Polish is required. Experience in travel industry is not essential, training will be provided. To apply send your cv to: jobs@eglobaltravel.co.uk How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Job Title: PICKER NPS/8727 Location: NOTTINGHAM, NOTTINGHAMSHIRE Hours: 40 HOURS PER WEEK 7AM3PM/3.30PM-12 MIDNIGHT MONDAY-FRIDAY Wage: £5.50 MORNINGS, £5.65 AFTERNOONS PER HOUR Work: Pattern Days Employer: Staffline Pension: Pension available Duration: temporary only Description: The ability to speak both English and Polish is preferred but not essential. Must be computer literate. Own transport preferred due to location as public transport does not go direct to site. The work will be on the Colwick Industrial Estate. Duties include working from a recycling picking line, sorting waste and may also be dealing with documentation. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0115 9587070 and asking for Emma Robinson.

TANIE UBEZPIECZENIA

D o m y, MISZKANIA mieszkania, DOMY, STUDIO FLATY studio flaty

Samochody osobowe Pojazdy dostawcze Biznesowe Domy i mieszkania

0845 375 2544

wwppółnocno-wschodnim ‚nocno-wschodnim Londynie Londynie 020 8802 5537 Kamila 077 2706 0386 Tomek 079 6112 5269 Marek

www.bubletting.com letting@bubletting.com

Profesjonalna porada w jezyku polskim

CLEANING – poszukujemy zleceń

153-155 Mitcham Road London SW17 9PG

0787 298 3990 TOMEK

Authorised and regulated by the Financial Services Authority


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 22 czerwca 2007

OGŁOSZENIA DROBNE 23 Sprzedam Toyote Corolle 1.6 GS 96000 mil. Niebieska r.p.r 1998. Cena £1000. Tel. 0775 801 3211.

mosiądz, ołów) w każdej ilości, płacę gotówką, dojazd do klienta na telefon, bardzo dobre ceny. Marek, tel. 0798 277 7873.

Sprzedam nowy kojec dla dziecka z podwyższeniem £50 i suknię ślubną rozm. 40 gorset wiązany + spódnica £100, tel.0786 223 7692.

Kupię lub przyjmę lodówkę z okolic Chiswicku, Hammersmith, Ealing, Acton, Brentford. Musi być sprawna w 100% i nieduża. Patryk, tel. 0798 397 9620.

Sprzedam laptop Toshiba 15" 256 ram dvd/cd sieć bezprzewodowa, windows xp cena £180, tel. 0788 649 8407. Sprzedam końcówkę LPG do tankowania gazu w Anglii, tel. 0786 533 6786. Sprzedam Audi A3. Data pierwszej rejestracji 18.10.1996 z silnikiem 1.8. 3 drzwiowy. Benzyna. Kolor czarny. Przejechane 74.000 mil. W dobrym stanie. Tel. 0771 189 2177. Sprzedam Omege Combi 2.0. 16v, automat, pełna wersja w skórach, MOT do kwietnia 08. Cena do uzgodnienia. Tel. 0773 750 0539. Sprzedam towar z polskiego sklepu z powodu pilnego wyjazdu w dobrej cenie, tel. 0778 391 8794. Ford Mondeo 1.8 Zetec. Rok 2002, zielony metalik, full wersja oprócz skóry, MOT, 10 mies. TAX na 4 mies, przebieg 120tys, książka serwisowa, stan idealny, bez rys i wgnieceń, jeździ jak nowy. Cena £ 2950 do małej negocjacji, tel. 0788 873 2682. Sprzedam lodówki sklepowe w dobrej cenie mało używane. Cena do uzgodnienia, tel. 0778 391 8794.

KUPIĘ Kupię Renault Laguna lub Megane z roku 00. 99. 98. z kierownicą po lewej stronie w rozsądnej cenie. Samochód musi być zdolny do jazdy. Marcin, tel. 0794 888 6930. Kupię każdą ilość części samochodowych tj. maski, zderzaki przednie, wzmocnienia, chłodnice, lampy, airbagi, itp. bardzo dobre ceny. Paweł, tel. 0774 576 8185. Kupię metale kolorowe (miedź, aluminium,

Kupię Vw Polo, Golfa, Audi A4 z kierownicą po lewej stronie lub na polskich blachach. Tel. 0785 179 2166. Skup metali kolorowych najlepsze ceny, tel.0782 439 4222. Kupię chłodziarkę i zamrażarkę do wyposażenia sklepu oraz meble i pułki najlepiej używane może być też kasa fiskalna. Tel. 0773 849 6683.

USŁUGI Dekoratorka, malowanie, remonty tel. 0781 495 4735

ABC elektryka i hydraulika od A do Z, możliwość wystawienia certyfikatu. Wykonujemy kompleksowe remonty kuchni i łazienek. Tanio i solidnie. Tel. 07908060072. Transport na lotniska. Solidnie i tanio. Nawigacja Gps. Zadzwoń i sprawdź cenę Tel.0773 164 5637. Prywatny gabinet fizjoterapii oferuje pomoc we wszelkiego rodzaju dolegliwościach. Proponuje masaż leczniczy, terapie manualną, kinesiotaping, akupresurę, aby szybko powrócić do zdrowia. Marek, tel. 0796 084 9789. Profesjonalnie i tanio. Najnowsze linie strzyżeń, nowoczesne techniki koloryzacji: baleyage, pasemka, farbowanie itp. Miła i fachowa obsługa. Tel. 0770 408 4996. Zapraszam wszystkie panie na tipsy żelowe. Uzupełnianie, żelowanie paznokci, wtapianie ozdób i francuski na tle posiadam 3 letnie doświadczenie. Tipsy, wyglądają naturalnie, są elastyczne i trwałe. Ewa, tel. 0787 146 6657.

INNE Usługi hydrauliczne i elektryczne od A do Z. Systemy Megaflo, instalacje elektryczne, alarmy przeciw pożarowe i domofony wraz z certyfikatami na własne usługi. Tel. 0785 027 5652. Paznokcie akrylowe na formach, przezroczyste wtapiane elementy kolorowe z dżetami i innymi aplikacjami oraz malowanie ręczne. Paznokcie w kształcie prostokątnym, ze skosem lub w szpic najnowsze trendy z Polski. Przyjmuję klientki w domu w okolicach stacji Selhurst. Terminy oraz ceny uzgadniane telefonicznie. Katarzyna, tel. 0787 312 9779. Serwis, naprawy, elektroniczna diagnostyka silników, m.o.t, komputerowa zbieżność, możliwy dojazd do klienta oraz odbiór i zwrot auta do domu klienta, zapewniamy części. Tel. 0208 951 3557, 0788 645 2359, 0787 549 0256 W atrakcyjnych cenach ułożę każdy rodzaj podłogi wewnątrz oraz kostki brukowej, krawężniki, obrzeża, itp. Posiadam własne narzędzia. Usługa na terenie całego Londynu z możliwością wystawienia faktury VAT. Tel. 0772 455 1163.

35 y.o. nice & friendly Polish to another men age 30 and 40 y.o. from London for relationship, also for friendship to straight for spending nice time (not for sex). Tel. 0796 014 1334.

PSYCHIATRA 0777 069 7514 --------------GINEKOLOG-POLOŻNIK

0770 463 9850 HALE CLINIC

Informatyk przyjmie zlecenia: serwis komputerów, konfiguracja, usuwanie wirusów, strony internetowe, sieci, podział internetu. Tel. 0789 562 4664, www.it4gb.co.uk

Centrum Londynu

7 PARK CRESENT W1B 1PF

Laboratorium medyczne: THE PATH LAB Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616

ACHILLES PRZEPROWADZKI Przeprowadzki kompleksowo do Anglii i z Anglii do Polski. Posiadamy pełen pakiet ubezpieczeń i zezwoleń. Tel. +48 58 343 48 36 Kom. +48 601 61 25 33 www.achilles.gda.pl

150x150_STD_NowyCzas_4029_polishPage 1 05/03/2007 17:59:29

TRANSPORT PRZEPROWADZKI DUŻY VAN • TANIO! TEL. 0787 501 4487 email: krzycho58@wp.pl

Dzwoę do Polski juİ od 3p/min* z telefonu stacjonarnego

Po prostu wybierz

084 4988 4029 C

M

Y

CM

MY

Polska tel. stacjonarny 3p/min 084 4988 4029

CY

W R ÓŻK A S EB I LA przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart Tarota i ręki. Zdejmuje złe fatum.

T e l. 07 9 8 8 5 5 33 7 8

CMY

K

Polska tel. komórkowy 10p/min 087 1919 4029

DostĊpne 24/7 bez dodatkowych kosztów Helpline: 087 0041 4029

www.auracall.com/polska

To proste… spróbuj teraz

*Terms and conditions: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute and include VAT. Calls billed per second. Minimum call charge 5p by BT. Calls from mobiles may vary. Check with your operator. Charges apply from the moment of connection to the service. Prices are subject to change without prior notice. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet Herts EN5 5UE. Agents required, please call 0870 0414 604.


NOWYCZAS 22 czerwca 2007

nowyczas.co.uk

24

SPORT bieg na przełaj T Polscy siatkarze odnieśli ósme pod rząd zwycięstwo w Lidze Światowej. Polacy pokonali na wyjeździe dwukrotnie Argentynę 3:1 i 3:0. W swojej grupie prowadzą razem z Bułgarami, którzy także dotąd wygrali wszystkie mecze. Teraz dojdzie do bezpośredniego pojedynku tych zespołów. Finał LŚ zostanie rozegrany w Polsce w lipcu. T Polacy wygrali w rewanżowym meczu piłki ręcznej z Holandią 41:27 (pierwszy mecz 31:20) i awansowali do finałów ME. T Właściciel Chelsea Londyn Roman Abramowicz kupuje klub w Hiszpanii. Jego wybór padł na II-ligowy Castellon. T Włoska firma Ersi (producent części do Fiata) oddała za symboliczną złotówkę drużynę Zagłębie Sosnowiec w ręce krajowych biznesmenów, braci Szatanów. Oby z tego nie wyszło coś diabelskiego... T Z III ligi awansowały do wyższej klasy rozgrywek Znicz Pruszków, Tur Turek, GKS Jastrzębie i Motor Lublin. W barażach o II ligę zagrają wiceliderzy – Pelikan Łowicz, Warta Poznań, GKS Katowice i Kolejarz Stróże. T Leo Beenhakker obserwował grę zawodnika kadry U-20 Grzegorza Krychowiaka. Ma on dwuletni kontrakt juniorski z Bordeaux, ale marzy o grze w Championship. Krychowiak, zdaniem Beenhakkera, przypomina stylem gry Gerarda. T Prowadzony przez Henryka Kasperczaka zespół Senegalu zremisował na wyjeździe w Pucharze Narodów Afryki 0:0 z Mozambikiem. Senegal prowadzi w swojej grupie przed Tanzanią (obydwa zespoły po osiem punktów). T 75 edycja 24-godzinnego wyścigu Le Mans zakończyła się po raz drugi z rzędu triumfem Audi R10 i jego włosko-niemieckiej załogi. T Mistrzostwo Polski w hokeju na trawie zdobył zespół Pocztowca Poznań, który pokonał w finale lokalnego rywala Grunwald. T Po raz drugi z rzędu i trzeci raz w historii, Mistrzostwo Polski w rugby zdobyła drużyna Blach Pruszyński Budowlani Łódź. O tytule zadecydował wygrany mecz z Arką Gdynia 18:13. Brązowy medal zdobyli rugbiści AZS AWF Warszawa.

Rober Kubica po wypadku w Kanadzie, nie został dopuszczony do GP USA. Polak zdał testy, ale lekarze obawiali się, że mogą istnieć ukryte skutki wypadku. Kubica wystąpi dopiero we Francji. W zespole BMW Sauber za Kubicę wystartował niespełna 20-letni Sebastian Vettel.

FORMUŁA 1 » Przełamał prymat białych

Hamilton zwycięża KIEDY Lewis Hamilton pojawia się w miejscu publicznym, od razu obstępuje go wianuszek ciekawskich. Wśród nich, jak to zawsze w tej dyscyplinie sportu bywało – jest też wiele pań. Sympatyczny, coraz bardziej pewny siebie. Taki właśnie jest Lewis Hamilton. Człowiek znikąd, jak go nazywają, który nagle wpadł do Formuły 1. Odnosi coraz bardziej znaczące zwycięstwa i zdobycie tytułu mistrzowskiego to tylko kwestia czasu. Hamilton pokazuje, że dyscyplina zawarowana do tej pory praktycznie tylko dla białych, teraz otwiera się przed czarnoskórymi. – Kiedyś, na popczątku mojej kariery bywały jakieś zaczepki, docinki. Teraz tego już nie ma i wierzę, że jeśli ja spontanicznie reaguję na każde swoje zwycięstwo, to tak samo odbierają to moi fani. A muszę powiedzieć, że mam ich coraz więcej. I to na całym świecie – podkreśla Hamilton. Kierowca zespołu McLaren mówi czasami, że jest jak Tiger Woods – golfista wchechczasów. Woods miał piekło, a nie rozwijanie swojej kariery. Wybrał jedną z najbardziej elitarnych

dyscyplin sportowych, które tradycyjnie były zastrzeżone dla białych. Dziś już nie chce mu się powtarzać, jakie przechodził męki i katusze, by dostać się do jakiegoś ekskluzywnego klubu. Teraz to przeszłość, dziś to on decyduje z kim, gdzie i za ile. Niebawem taki sam będzie Hamilton. Znawcy Formuły 1 twierdzą, że ma fenomenalny refleks. Jeśli uzyska odpowiedni czas w seriach kwalifikacyjnych, to nie ma siły, by ktoś go potem na torze wyprzedził. A ma też pazur fightera i choć szefowie jego zespołu twierdzą, że jest nad wyraz odpowiedzialny, to już nie raz potrafił pokazać, że podejmowanie dezyzji w ułamku sekundy, czy kogoś wyprzedzić czy nie, nie stanowi dla niego żadnego problemu. Hamilton nie chce dziś mówić, czy tytuł mistrza świata już mu chodzi po głowie. – Jestem pewien, że stać mnie na wiele, na pewno na więcej niż do tej pory – obiecuje swoim fanom, a ci chłoną każde jego słowo.

Królewskie zakończenie kariery

nu twardym regułom trenera Fabio Capello. Jestem pełen uznania dla włoskiego szkoleniowca, który pomimo przeogromnej presji potrafił, nie patrząc na znane gwiazdy reprezentujące „Galaktycznych”, usunąć w trakcie jakże napiętego sezonu nawet z ławki rezerwowej drużyny znanych piłkarzy, wysyłając niepokorne sławy na trybuny. Beckham nie był tu więc wyjątkiem. Podobnie jak jego z podstawowej jedynastki odprawiano z kwitkiem takie gwiazdy jak, Roberto Carlos, Robinho, Saldago czy wręcz ikona klubu – Raul. Capello doprowadził do dużego przełomu wśród „Królewskich”, sprowadzając na ziemię nietykalnych idoli milionów fanów na całym świecie. Tak więc ma za co były kapitan reprezentacji Anglii dziękować włoskiemu menedżerowi, gdyż dzięki jego twardej polityce nie załamał się i uzyskał wspaniałą formę pod koniec sezonu hiszpańskiej ligi. Dobra forma i kryzys w kadrze Steve MacLarena spowodowały powrót do narodowej reprezentacji w klimacie medialnego happy endu! Ciekawie, jak poradzi sobie grając w mało popularnej MLS?

W MINIONĄ niedzielę wszystko stało się jasne w najsilniejszej, obok angielskiej, brazylijskicej czy włoskiej, lidze na świecie. Czyli w popularnej Primera Division, gdzie po raz 30 w swej historii tytuł mistrza kraju po znakomitej końcówce sezonu zdobył stołeczny Real. Triumfalnie więc odchodzić będzie z zespołu po zakończeniu rundy idol angielskich, i nie tylko, kibiców 32-letni David Beckham. Prawy reprezentacyjny pomocnik miał doprawdy wspaniały miesiąc, jeden z najlepszych w swej karierze. Nie dość, że wrócił po roku zapomnienia do narodowej kadry, to z podniesioną głową i tytułem mistrza Hiszpanii opuszcza sławny stadion Santiago Bernabeu, przechodząc do amerykanskiej ligi zawodowej MLS. Mąż sławnej Victorii zawdzięcza swą wysoką formę pod koniec sezo-

Bartosz Rutkowski

Grzegorz Ostrożański

Krótki sezon na trawie ZAKOŃCZONY niedawno turniej Rolland Garross zapoczątkował sezon zmagań światowej elity tenisowej na kortach trawiastych. Co prawda krótki, bo trwający zaledwie cztery tygodnie i odbywajcy się głównie na Wyspach Brytyjskich, z finałowym Wimbledonem. Wśród mężczyzn grę na zielonej nawierzchni zainaugurowały dwa turnieje zaliczane do rankingu ATP. Pierwszy rozegrany został na kortach zachodniego Londynu, jako Stella Artois Champions, z pulą nagród ponad 680 tysięcy dolarów. Wygrał go po raz czwarty, w ciagu ostanich pięciu lat, Andy Roddick. Należy zaznaczyć, że dość szczęśliwie, gdyż w drugim secie-tiebreaku bronił piłki meczowej. W końcu po zaciętych oraz dramatycznych dwóch godzinach i 17 minutach gry pokonał Nicolasa Mahuta 4:6 7:6 (7) 7:6 (2). Francuski finalista, plasujący się dopiero na 108 pozycji, zrobił istotną furorę podczas tego turnieju pokonując takich asów jak Rafaela Nadala, Ivana Ljubicica czy doświadczo-

nego rodaka Arnauda Clementa. Był to pierwszy finał w jego seniorskiej karierze. Warto wspomnieć, iż Mahut zdobył Tarczę Wimbledonu jako junior w 2003 roku, tak więc gra na znanej sobie „trawie”. Drugi, równolegle rozgrywany w Niemczech turniej tenisowy, Halle 2007, o identycznej nagrodzie finansowej, wygrał ubiegłoroczny finalista Tomasz Berdych. 21-letni Czech, pod nieobecność niepokonanego tu od czterech lat Rogera Federera należał do głównych faworytów Gery Weber Open 2007. Nie zawiódł, rozstawiony z numerem czwartym, młody czeski tenisista. Zdobył tytuł bez straty jakiegokolwiek seta. Pokonany zaś 5:7 4:6. Cypryjczyk Marcos Baghdatis obchodził akurat tego dnia swe 22 urodziny. Spytany dlaczego nie sprezentował sobie upominku zdobyciem właśnie tarczy niemieckiego Halle, odpowiedział: – Urodziny są urodzinami, a nie turniejem. Mama i tak do mnie zadzwoni.

Grzegorz Ostrożański


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.