nowyczas2007/032/020

Page 1

NOWYCZAS THE NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN

Nasz rząd woli Chińczyków niż Polaków

Nr 20 (32) LONDON 18 MAY 2007

ISSN 1752-0339

DARIA DANOWSKA/NowyCzas

Anioły mieszkają w Southampton Historia pana Józefa jest zatrważająca. To prawie scenariusz filmu sensacyjnego. Gdy spotykamy się w centrum Londynu, pan Józef jest pod opieką Barbary Storey, anioła stróża młodych emigrantów. Jest nareszcie jest wypoczęty, ogolony i najedzony. – Gdy go zabieraliśmy z miejsca, w którym mieszkał i pracował, był obszarpany, wycieńczony psychicznie i fizycznie – mówi pani Barbara. – Można powiedzieć, że odbiliśmy go z rąk oprawcy.... Pan Józef, za sprawą swojego kolegi, znalazł pracę w okolicach Southampton w październiku zeszłego roku. Pracodawca wydawał się miłym panem. – To taki starszy, miły grubasek – opowiada pan Józef, ale na samo wspomnienie jego twarz staje się napięta, a oczy lekko szkliste. Nie wiem, czy ze złości, czy tylko ze względu na wzruszenie i pamięć dramatu, który trwał ponad pół roku. Praca wydawała się względnie prosta. Złota rączka u właściciela wesołego miasteczka. To, co dla innych było zabawą, dla niego stało się przejściem przez mękę. Umowa również była prosta – dwadzieścia pięć funtów za dniówkę. Musiał dojeżdżać do pracy około pięciu mil. Zaczynał wcześnie rano i kończył późno w nocy, więc rzadko kiedy docierał do miejsca, gdzie wynajmował pokój.

Niedawno przetoczyła się przez Polskę fala euforii z powodu przyznania nam (wraz z Ukrainą) organizacji Mistrzostw Europy w piłce nożnej EURO 2012. Jest to wielka szansa na przyśpieszenie rozwoju naszego kraju. Potrzeba jednak rąk do pracy (szczególnie w sektorze budowlanym), by na czas wykonać zobowiązania.

P

Artur Zawisza redakcja@nowyczas.co.uk

otrzeba nam, naszemu krajowi zgodnego wysiłku całych grup społecznych, by sprostać temu zadaniu. Tymczasem już dziś szacuje się, że tylko w tym sektorze brakuje co najmniej 150 tys. ludzi. W tym kontekście, pomysły łatania braku siły roboczej przez sprowadzenie pracowników z Chin czy Indii (mówił o tym sam premier) wydają się kuriozalne. Istnieje dużo prostszy sposób na jeśli nie rozwiązanie, to przynajmniej złagodzenie braku wykwalifikowa-

» str. 28

FREE

nych pracowników tego sektora. Takim sposobem byłoby wprowadzenie w życie abolicji podatkowej za lata 2004-2006, co umożliwiłoby spokojny powrót do kraju sporej rzeszy rodaków. Po ogłoszeniu decyzji o EURO 2012 słychać bowiem na Wyspach Brytyjskich, że wielu chętnie by tak uczyniło, widząc dla siebie szansę na rynku pracy w Polsce. Jednak nie zrobią tego ze względu na niesprawiedliwe prawo podatkowe, które każe Polakom pracującym w Wielkiej Brytanii zapłacić podatki za lata 2004-2006, podczas gdy ci w Irlandii czy Niemczech są od tego zwolnieni. Rząd powinien zrozumieć, że po 30.04.2007

»6

»6

TAKIE CZASY

CZAS PRZESZŁY

LUDZIE, MIEJSCA

»12

»15

»21

Vox populi

W poszukiwaniu koloru

Dziś w kolejce czy autobusie często słychać: „A kiedy byłeś w domu?, albo „Czy pracujesz, ile zarabiasz?”. Był czas, kiedy podobne zapytania brzmiały nieco inaczej: „Kiedy wyjechałeś z kraju?”...

Szybko wracam do wynajmowanego pokoju. Informuję właścicielkę, starszą panią, prawie staruszkę, co się stało. – Potrzebujecie czarne opaski! – wykrzykuje stanowczo. – Dużo czarnych opasek…

Podróżując z Mary Poppins Bajkosia ze smutkiem obserwuje odpływ młodych na Zachód. Wzdycha, ale nie dziwi się, gdy patrzy na to, jak jej własne miasto traktuje rzemieślników.


„C

NOWYCZAS 18 maja 2007

2

nowyczas.co.uk

ZAS

jest wszystkim

Napoleon Bonaparte

DRUGA STRONA Poczta Szanowna Redakcjo! Z ciekawością czytałem artykuł („Nowy Czas”, 4.05.07) dotyczący działalności Poznańskiej Fundacji Wzajemnej Pomocy „Barka”, której to próby działań na terenie Londynu obserwuję od kilku miesięcy. Po raz kolejny zawrzało we mnie. Otóż Senat RP zasilił kasę Fundacji ponad milionową kwotą wyciągniętą od polskiego podatnika, a samorządowcy dzielnic Hammersmith & Fulham kwotą stu-tysięczną, by ta podjęła „działania, dzięki którym Polacy żyjący dotąd w ekstremalnych warunkach, być może zdecydują się na powrót do Polski”. A jezeli nie zdecydują? Mało istotne, ważne że pieniądze trafiły do kasy fundacji. W dalszej części artykułu, wypowiedź Konsula RP Janusza Wacha: „Konsulat będzie pomagał fundacji, głównie w zakresie repatriacji Polaków do kraju. Nie będzie jednak miał wpływu na sposób gospodarowania przyznanymi pieniędzmi, bowiem nie leży to w jego powinnosciach”. Więc kto będzie miał na to wpływ i kto będzie to kontrolował? O ile wiem, konsulaty są po to, by – między innymi, nieść pomoc w nagłych i ekstremalnych sytuacjach, co czyniły, czynią i mam nadzieję, czynić będą dalej – na bezpośredni wniosek pe-

tenta. A może się mylę i od teraz trzeba załatwiać sprawy przez pośrednika w postaci Fundacji „Barka”? W wyimaginowanym projekcie „Barki” udział weźmie ich dwunastu pracowników. Korzystając z miliona złotych, zarzadzający Barką, będą latać sobie do miast zachodniej Europy, w poszukiwaniu rodaków zagubionych w rzeczywistości kraju, do ktorego przybyli. Być może uczynią to w świetle fleszy, reflektorów i kamer, by zrobić jakiś materiał filmowy, udzielić kilku wywiadów, przejaskrawić problem, w efekcie czego może Senat RP na rok przyszły wyasygnuje dwa miliony, albo jeszcze lepiej, problem zostanie przedstawiony w Komisji Europejskiej i stamtąd wpłyną dwa miliony euro? To fakt, że czarną stroną międzynarodowych migracji są bezdomni lub inni poszkodowani, potrzebujący pomocy. Jednak, czy rzeczywiście jest to tak ogromny wydatek, że państwo (w tym wypadku Wielka Brytania) nie jest w stanie zagwarantować podstawowej opieki z własnego budżetu? Istnieje wiele ekonomicznych wyliczeń, jakie to korzyści ma ten kraj z polskich emigrantów. Myślę, że procent lub dwa wygenerowanego zysku wystarczyłoby na pokrycie wydatków pomocowych. Wobec Polaków, Brytyjczycy mają niespłacony dług wdzięczności, od czasów II wojny światowej zarówno za boje o Anglię, jak i później-

NOWYCZAS Kartki z kalendarza 124 Whitechapel Road London E1 1JE Redakcja Tel.: 0207 650 8725 redakcja@nowyczas.co.uk listy@nowyczas.co.uk

Dział Ogłoszeń Tel./fax: 0207 247 0780 marketing@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Elżbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Grzegorz Ciepiel, Daria Danowska Współpraca: Krystyna Cywińska, Agnieszka Dale, Katarzyna Depta-Garapich, Piotr Dobroniak, Michał P. Garapich, Paweł Glijerski, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Marek Kremer, Marcin Piniak, Jędker Realista, Waldemar Rompca, Robert Rybicki, Anna Stanek, Kamil Stanek, Alex Sławiński, Jakub Sobik, Robert Trojanowicz, Anna Wendzikowska, Krzysztof Wojdyło Warszawa – Bartosz Rutkowski, Zofia Sołtys Krak ów – Andzej Brzeski, Justyna Drath, Aleksandra Ptasińska, Michał Tyrpa

Poniedzia∏ek, 21.05 – Kryspina, Wiktora 1819 – Namiestnik Królestwa Polskiego Józef Zajàczek wyda∏ dekret wprowadzajàcy cenzur´. To poczàtek ∏amania Konstytucji Królestwa. 1932 – Amelia Patnam-Earhart jako pierwsza kobieta-pilot przelecia∏a Atlantyk.

Sobota, 19.05 – Piotra, Iwa 1884 – Wyrokiem sàdu w Lipsku, Józef Ignacy Kraszewski zosta∏ skazany, na 3,5 roku twierdzy, za szpiegostwo na rzecz Francji. 1939 – W Pary˝u podpisano protokó∏ o natychmiastowej pomocy francuskich si∏ zbrojnych w wypadku agresji Niemiec na Polsk´.

Wtorek, 22.05 – Wies∏awy, Heleny 1814 – W Wiedniu odby∏a si´ premiera opery „Fidelio” Ludwiga van Beethovena 1992 – W Moskwie podpisano traktat polskorosyjski oraz umow´ o wycofaniu wojsk rosyjskich z terytorium Polski.

Czwartek, 24.05 – Zuzanny, Joanny 1596 – Zygmunt III Waza opuÊci∏ z rodzinà Wawel. Nieformalne przeniesienie stolicy do Warszawy. 1820 – Âlub ksi´cia Konstantego Paw∏owicza, drugiego syna Paw∏a I, z Joannà Grudziƒskà.

6671

W tym roku, na pustyni Atacama w Chile, spadł pierwszy deszcz od ponad 400 lat. Atacama jest najbardziej suchym miejscem na ziemi

1878

Euro

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

również na » www.nowyczas.co.uk

Tyle kilometrów długości ma najdłuższa rzeka na świecie. Jest nią Nil.

xx

Wydawca: CZAS Publishers Ltd

Prenumeratę zamówić można na dowolny adres w UK, bądź krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz wraz z załączonym czekiem lub portal order na odpowiednią kwotę (wystawionym na CZAS Publishers Ltd.). Magazyn wysyłany jest w dniu wydania - każdy piatek.

6671

GBP

W tym roku rozegrano w Sheffield pierwszy mecz przy sztucznym oświetleniu oraz zezwolono na występy orkiestry przed rozpoczęciem zawodów

xxx

Prenumerata Płatność

Formularz

liczba wydań

UK

UE

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

Sir, I am waiting for the translation of Feliks Warszawski’s article in „Nowy Czas” on Andrzej Krauze's exhibition but wish to thank you for supporting it by your publicity. I don't know if the newspaper is distributed in the north but I hope that Polish people in Yorkshire may learn of the exhibition's existence and come and see the work of a brilliant artist. Many thanks Patrick Wildgust Curator, Shandy Hall Coxwold, York, YO61 4AD, www.asterisk.org.uk

Âroda, 23.05 – Iwony, Dezyderiusza 1984 – W zaocznym procesie o zdrad´ p∏k. Ryszarda Kukliƒskiego zapad∏ wyrok Êmierci.

Dział marketingu i reklamy: Henryka Woźniczka henryka@nowyczas.co.uk Sylwia Dryps s.dryps@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk Ryszard Zdyb richard@nowyczas.co.uk

NOWYCZAS

•••

Piàtek, 18.05 – Jana, Eryka 1674 – Jan III Sobieski zosta∏ wybrany królem Polski. 1944 – Bioràce udzia∏ w ofensywie alianckiej we W∏oszech oddzia∏y polskiego II Korpusu zdoby∏y Monte Cassino.

Niedziela, 20.05 – Bazylego, Bernardyna 1900 – Otwarcie II Igrzysk Olimpijskich w Pary˝u ery nowo˝ytnej. W olimpiadzie po raz pierwszy mog∏y braç udzia∏ kobiety. 1944 – Patrol AK odnalaz∏ nad Bugiem niewypa∏ niemieckiej rakiety V-2, która w cz´Êciach zosta∏a przekazana do Londynu, co u∏atwi∏o Anglikom prace nad zneutralizowaniem niemieckiej broni tego typu.

szą błędną i fatalną w skutkach politykę wobec Polski, czego efektem było 55-letnie zniewolenie systemem komunistycznym. To dobrze, że rząd RP udziela czasami pośredniego wsparcia tym najbardziej potrzebującym, dotując finansowo organizacje pomocowe. Dumny byłem, gdy dowiedziałem się na początku tego roku, że taka pomoc miała miejsce i dotowane zostały dwie znane mi organizacje niosące pomoc również Polakom. Jedna z tych organizacji udziela nie tylko podstawowej pomocy w postaci żywności i odzieży, ale stworzyła fantastyczny i bardzo użyteczny projekt z myślą o Polakach, pomagajacy w znalezieniu pracy, czy otwarciu konta bankowego, uzyskaniu NIN-u i w wielu innych sprawach. Można tam skorzystać z bezpłatnego kursu angielskiego dla początkujących. To wszystko, podkreślam, częściowo finansowane z polskiej rządowej pomocy. Życzyłbym sobie jak i moim rodakom, a w szczególności bezdomnym czy innym potrzebującym, by dalsze działania naszego rządu byly przemyślane, a pomoc bardziej celna, by pieniądze polskiego podatnika trafiały na pożyteczne, a nie wyimaginowane cele, bowiem o wiele trudniej polskiemu przedsiębiorcy uzyskać kredyt w polskim banku, niż Fundacji „Barka” wyciągnąć pieniądze na mało sensowny projekt. Grzegorz A. K. (nazwisko do wiadomości redakcji)

Imię i Nazwisko Rodzaj Prenumeraty Adres

Kod pocztowy Prenumerata od numeru

Tel:

MARIA AMARAL pochodzi z Portugalii i urodziła się, by pomagać innym. Z oddaniem udziela się w szkole dla dorosłych, no wiecie, tych od 16 do 99 lat. Jeśli mieścisz się w tej granicy wiekowej, Maria może odmienić Twoje życie. Tak, i Twoje tez :-) Udziela porad w dziedzinie szkolnictwa i pomaga znaleźć właściwą drogę do kariery na Wyspie. Maria doskonale wie, co i gdzie w trawie piszczy, jeśli chodzi o szukanie pracy. Kwalifikacje możesz uzyskać już po dziesięciu tygodniach, a wyspecjalizowana kadra pomoże Ci przygotować CV i wyszkolić Cię tak, byś miał szansę rozpocząć lepszą pracę. Elatt (ESOL up to L2, Engineering, Computer System, Web Design, etc.) mieści się na Kingsland Road w dzielnicy Haggerston i tam właśnie można spotkać Marię, która wszystkich chętnych zaprasza do przyjścia. Daj sobie szansę i napisz już dziś na adres: maria@elatt.org.uk

(włącznie) Zdj´cia wraz krótkà informacjà o prezentowanej osobie prosimy przesy∏aç na adres redakcji „Nowego Czasu”: redakcja@nowyczas.co.uk


9UMCŖGO[ 2CģUVYW URQUÏD PC \CġQŖGPKG konta bankowego w Wielkiej Brytanii a bankowego W naszym banku otwarcie konta w Wielkiej Brytanii jest ġCVYG 9 YKøMU\QĸEK RT\[RCFMÏY Y[UVCTE\[ V[NMQ LGFGP FQYÏF VQŖUCOQĸEK s RCU\RQTV NWD FQYÏF QUQDKUV[ <C LGF[PG HWPV[ OKGUKøE\PKG OQŖPC MQT\[UVCæ \ NKE\P[EJ HWPMELK MQPVC 5KNXGT MVÏTG RQ\YCNCLä QU\E\øF\Cæ E\CU K RKGPKäF\G 5ä VQ PC RT\[MġCF MCTVC FGDGVQYC 8KUC FQ WŖ[YCPKC YG YU\[UVMKEJ RNCEÏYMCEJ MVÏTG Lä CMEGRVWLä IQF\KPP[ FQUVøR FQ YġCUP[EJ RKGPKøF\[ K MCTVC /QPG[ 6TCPUHGT %CTF MVÏTC WOQŖNKYKC U\[DMKG K DG\RKGE\PG RT\GU[ġCPKG RKGPKøF\[ FQ FQOW 9[UVCTE\[ CD[ MCŖFGIQ OKGUKäEC RT\GNGYCNK 2CģUVYQ PC UYQLG MQPVQ Y[PCITQF\GPKG Y Y[UQMQĸEK EQ PCLOPKGL HWPVÏY 1F RCŔF\KGTPKMC DøF\KG UVQUQYCPC PQTOCNPC QRġCVC OKGUKøE\PC Y Y[UQMQĸEK HWPVC <CRTCU\CO[ PC TQ\OQYø LGU\E\G F\KUKCL 2GTUQPGN PCU\[EJ QFF\KCġÏY WġCVYK 2CģUVYW FQġäE\GPKG FQ grona PCU\[EJ MNKGPVÏY

a stko z y z s To w HWPV[ G LGF[P PKG CŖ FQ øE\ OKGUK ŔF\KGTPKMC RC TQMW

<CRTCU\CO[ FQ QFYKGF\GPKC naszego QFF\KCġW YYY NNQ[FUVUD EQO YGNEQOG

1HGTVC FQV[E\[ PQY[EJ MNKGPVÏY QTC\ QUÏD MQT\[UVCLäE[EJ QDGEPKG \ MQPV %NCUUKE K %CUJ MVÏTG \FGE[FWLä UKø PC \OKCPø V[RW MQPVC FQ RCŔF\KGTPKMC TQMW 1VYCTEKG MQPVC LGUV W\CNGŖPKQPG QF PCU\GL QEGP[ 2CģUVYC U[VWCELK CD[ \ġQŖ[æ YPKQUGM Q QVYCTEKG MQPVC PCNGŖ[ OKGæ WMQģE\QPG NCV

14945_LTSB_Nat_PolNoCaza_355x2701 1

23/4/07 5:10:12 pm


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

4 CZAS NA WYSPIE DARIA DANOWSKA/NowyCzas

Budowlańcy rosną w siłę

O

Ponad 30 wystawców oferujących szeroki zakres usług budowlanych zaprezentowało się podczas II Targów Materiałów Budowlanych z Polski, które odbyły się w miniony weekend w Londynie.

rganizatorem II Targów Budowlanych była firma IBB Polish Building Wholesale Ltd., która działa na terenie Londynu od 2005 roku, oferując za pośrednictwem swojej strony internetowej produkty kilkudziesięciu polskich firm. Targi odbyły się w zachodnim Londynie, na Park Royal, w jednej z trzech hurtowni IBB. Można było zapoznać się z ofertą poszczególnych firm, obejrzeć materiały, nawiązać kontakty biznesowe, gdyż niemal na każdym stoisku byli obecni przedstawiciele danego przedsiębiorstwa. Zarejestrowani użytkownicy portalu www.IBBconstruction.co.uk mogli dokonać zakupu produktu za połowę jego normalnej ceny. Szczególnym zainteresowaniem cieszyło się stoisko brytyjskiej firmy Castle Timber & Building Materials, ze względu na sposób prezentacji jednego z produktów – zaprawy klejącej. Sprzedawca rozcinał plastikowy kubek z wodą, po czym zaklejał rozcięcie substancją i wypijał wodę. W ten sposób demonstrował skuteczność produktu i możliwość jego użycia na mokrej powierzchni, w odróżnieniu od tradycyjnego silikonu. Ciekawe rozwiązanie nie tylko dla fachowców, ale również dla domowych majsterkowiczów. Jednym z projektów firmy IBB Polish Building Wholesale Ltd., który ma zostać zrealizowany w niedalekiej przyszłości, jest założenie Polskiego Stowarzyszenia Budow-

REKLAMA

lańców w Wielkiej Brytanii. Będzie ono platformą konsolidującą środowisko polskich pracowników branży budowlanej, którzy wciąż stanowią grupę zawodową najliczniej obecną na Wyspach. Autorem pomysłu jest Jacek Ambroży, współwłaściciel IBB, z którym przy okazji targów porozmawialiśmy właśnie na ten temat. – Stowarzyszenie, które chcemy powołać – poweidział „Nowemu Czasowi” Jacek Ambroży – ma być forum wzajemnego wsparcia przedsiębiorców budowlanych. Obecnie zastanawiamy się nad formą, w jakiej miałoby funkcjonować. Pierwszy pomysł był taki, by utworzyć je w ramach IBB. Mamy jednak świadomość tego, że w Wielkiej Brytanii nie do końca dobrze widziane są organizacje powiązane z jakąś firmą. Musimy więc rozpoznać, czy i dlaczego miałoby być źle widziane stowarzyszenie bardzo silnie przez nas wspierane. Prace nad jego powołaniem zostały zawieszone na kilka miesięcy, ponieważ uznaliśmy, że środowisko je budujące powinno być bardzo szerokie. Na przykład powinni współtworzyć je również przedstawiciele starszej emigracji, ludzie nie do końca z branży budowlanej, ale rozumiejący potrzebę istnienia takiego forum, któremu również w jakiś sposób mogliby pomóc. Stowarzyszenie, aby mogło działać w sposób realny, musi być wsparte przez pieniądze. Nie możemy jednak dopuścić do sytuacji, żeby ktoś w którymś momencie

Jacek Ambroży i Mariusz Pudzianowski przykleił nam łatkę, że organizacja jest w jakimś stopniu działaniem marketingowym. Dlatego sposób jej funkcjonowania musi zostać bardzo dokładnie przemyślany. Wielkim zainteresowaniem cieszył się gość specjalny imprezy, strongman Mariusz Pudzianowski.

– O ile nie biorę akurat udziału w jakichś zawodach, nadzoruję budowę swojego domu i z tego powodu mogę chyba powiedzieć, że zdobywam nawet jakąś wiedzę na tematy budowlane – powiedział nam jeden z najsilniejszych ludzi na świecie. Pomysł z zaproszeniem Pudzia-

nowskiego był zresztą marketingowym strzałem w dziesiątkę, bowiem mnóstwo ludzi przyszło właśnie po to, aby go zobaczyć, dostać autograf czy zrobić sobie zdjęcie, a przy okazji zapoznać się również z ofertą firm działających pod skrzydłami IBB lub z tą firmą współpracujących..

Koniec lekkiego życia oszustów ZAKOŃCZYŁ SIĘ proces pięcioosobowego gangu fałszerzy kart kredytowych, który współtworzyło troje Polaków, Rosjanin i Estończyk. Southwark Crown Court, w południowo-wschodnim Londynie, skazał Dariusza Żyłę (30) na cztery lata więzienia, Krzysztofa Rogalskiego (31) na trzy lata, Estończyka Hannesa Pajasalu (34) na dwa lata więzienia, a Rosjanina Romana Zykina (38) aż na pięć i pół roku pozbawienia wolności.Najłagodniejszy wyrok, sześciu miesięcy więzienia, otrzymała Małgorzata Zykin (41). Na nielegalnych transakcjach oszuści zarobili blisko 17 milionów funtów. Na trop szajki londyńska policja

wpadła przypadkowo, za sprawą zatrzymania jednego z członków gangu, na stacji Victoria, przez British Transport Police. Znaleziono przy nim 40 kart, którymi można doładować konto telefonu komórkowego w systemie pre-paid. Okazało się, że zapłacono za nie skradzionymi kartami kredytowymi. Śledztwo trwało półtora roku, współpracowały ze sobą m.in. British Transport Police, FBI, Europol i policja estońska. Oszuści korzystali z 32 tysięcy numerów skopiowanych kart kredytowych. Dokonywali nielegalnych transferów na linii Polska-Estonia -Rosja-Stany Zjednoczone -Wyspy Dziewicze. Materiał dowodowy liczył 20 tysięcy stron.


NOWYCZAS 18 maja 2007

nowyczas.co.uk

CZAS NA WYSPIE 5

Pracodawca pod sądem TRZY pracownice hotelu Glendaruel w szkockiej miejscowości Colintraive, wyrokiem sądu w Glasgow, otrzymają odszkodowanie w wysokości 16 tysięcy funtów, które będzie im musiał wypłacić ich pracodawca. Właściciel hotelu, Clive Jeffries, używał w stosunku do nich obelżywych sformułowań, nie wypłacał im systematycznie pensji i zmuszał do pracy po godzinach. Zdarzało się, że kończyły pracę o piątej nad ranem, a już godzinę później budzono je, by wróciły do swoich obowiązków. Kiedy po raz kolej-

ny im nie zapłacono, nie zgodziły się wrócić do pracy i wyprowadziły się z hotelu, który równocześnie był miejscem ich zamieszkania. Joanna i Lidia Wiśniewskie oraz Sylwia Pionkowska, ofertę pracy w tym hotelu znalazły przez internet. Miały zarabiać 180 funtów tygodniowo, mieszkać w Glendaruel i korzystać z hotelowej kuchni. Mają nadzieję, że ich historia stanie się nie tylko przestrogą dla innych, ale przede wszystkim będzie kolejnym dowodem na to, że można wygrać walkę z nieuczciwym pracodawcą.

Aktorka poszukiwana REŻYSERKA Andrea Harkin poszukuje odtwórczyni głównej roli w noweli filmowej, którą zamierza nakręcić w lipcu. Film będzie opowiadał o Polce, która pracuje i studiuje w Szkocji. W Polsce zostawiła swojego chłopaka. Chciałaby zarobić pieniądze na jego przyjazd, ponieważ on sam nie ma pracy i nie może liczyć na jakąkolwiek pomoc finansową z innej strony. Ania jest idealistką, świat jej wartości jest czarno-biały, ciężko pracuje i wierzy, że nigdy nie będzie musiała robić ni-

REKLAMA

czego, co byłoby niezgodne z jej systemem wartości. Anna Harkin ma 26 lat, wykłada video production w Stevenson College w Edynburgu. Do nakręcenia filmu o Polce zainspirowała ją rosnąca liczba emigrantów żyjących w stolicy Szkocji. Zdjęcia do filmu będą kręcone między 10 a 18 lipca. Kandydatki do roli Ani powinny mówić dobrze po angielsku. Reżyserka czeka na zgłoszenia pod adresem mailowym: andreaharkin@blueyonder.co.uk

KONFERENCJA W AMBASADZIE „POLSKI wkład w kulturę i naukę brytyjską” to temat konferencji, która odbędzie się w sobotę, 19 maja w Ambasadzie RP w Londynie. Została zorganizowana przez Instytut Kultury Europejskiej Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie, przy współudziale Ambasady RP, Konsulatu Generalnego RP oraz Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii. Skierowana jest głównie do młodego odbiorcy, a zwłaszcza do tych osób, które przyjechały na Wyspy w poszukiwaniu pracy. „Chcemy pokazać młodym, że można – i to z wielkim sukcesem – pracować w swoim zawodzie, na prestiżowym stanowisku, można realizować swoje marzenia i piąć się w górę”, argumentują organizatorzy przedsięwzięcia. Kierownikiem projektu jest prof. Halina Taborska, a patronem objęła go ambasador Barbara Tuge-Erecińska. Wygłoszone referaty dotyczyć będą takich dziedzin jak: architektura, prawo, ekonomia, medycyna, fizyka, nauki polityczne, historia, chemia, stylistyka-krawiectwo, bibliotekoznawstwo. Konferencja rozpocznie się o godzinie 9.30, otworzą ją Ambasador RP i rektor PUNO, profesor Wojciech Falkowski. Pierwsza sesja rozpocznie się o godzinie 10.15, po przerwie obiadowej nastąpi druga sesja wykładów, o godzinie 14.30. Koniec przewidziano na godzinę 17.30. Wstęp wolny.

LCC, firma zajmująca się międzynarodowym transferem pieniędzy, uruchomiła swój oddział w kolejnej dzielnicy Londynu – tym razem na wschodzie, w Ilford. Oddział otworzono przy Romford Road, czynny jest od poniedziałku do soboty, od 10.00 do 20.00, a w niedzielę do 17.00.

Brak chemioterapii powodem śmierci ANNA RAKOSZ, mieszkanka Aberdeen, cierpiąca na nowotwór skóry zmarła po tym, jak nie wyraziła zgody na chemioterapię w obawie o zdrowie swojego dziecka. Była w szóstym miesiącu ciąży, kiedy wykryto u niej nawrót choroby. Planowała poddać się chemioterapii tuż po narodzinach dziecka. Zdrowego syna urodziła w listopadzie zeszłego roku. Niestety nie zdążyła poddać się specjalistycznej terapii w klinice leczenia nowotworów w Bostonie. Koszt terapii wyceniono bowiem na 78 tysięcy funtów. Pieniądze zbierali dla Anny jej przyjaciele ze Szkocji i Polski. Do kwietnia zebrano 30 tysięcy funtów.

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie… W jednym z londyńskich szpitali leży Polak, który został znaleziony w środę na Putney Bridge. Został dotkliwie pobity, leży na oddziale intensywnej terapii. Jest wysoki, średniej wagi, wiek około 30 lat. Ktokolwiek dysponuje informacjami na jego temat, proszony jest o kontakt z redakcją Nowego Czasu pod numerem telefonu: 0207 650 8725 lub za pośrednictwem maila: redakcja@nowyczas.co.uk


NOWYCZAS 18 maja 2007

nowyczas.co.uk

6 CZAS NA WYSPIE

Nasz rząd woli Chińczyków… ciąg dalszy ze str. 1 nie ma już nic do zyskania w tej materii. Kto miał zapłacić, już to zrobił, a kto nie zapłacił – będzie unikał tego jak tylko się da, co ogranicza do minimum możliwość ich powrotu do Polski w najbliższych latach. W praktyce oznacza to, że przez swoją chciwą i bezrozumną postawę, polskie władze zmuszają znaczną część (tę, która chciałaby wrócić) milionowej rzeszy rodaków do pozostania za granicą co najmniej (nomen omen) do roku 2012, bo właśnie wtedy minie pięcioletni okres kontroli przez urzędy skarbowe. W tym kontekście jakże fałszywie brzmią wypowiedzi polityków, iż liczą oni na szybki powrót tych, którzy za pracą wyjechali za granicę. Tymczasem ludzie ci, ich doświadczenie, jakie tu zdobyli, ich pieniądze, jakie udało im się zaoszczędzić, mogłyby i powinny być wykorzystane teraz w Polsce, by szansa, jaką dała nam historia, nie została zmarnowana. W szczególności powinna to zrozumieć minister Zyta Gilowska, że żądanie zapłacenia podatku za lata 2004-06 oznacza dla większości z nas (jak ktoś to już zauważył) oddanie państwu praktycznie wszystkich oszczędności, jakie udało się w tym czasie zgromadzić. Pomijając już kwestię, że jest to podatek niesprawiedliwy i nieuczciwie wprowadzony – kto zgodzi się na to, by, po kilku latach tułania się po ,,obcych landach”, wrócić do kraju, oddać państwu nieomal wszystko, co się „uciułało” i zostać bez środków? Nie jesteśmy niewolnikami i nigdy się na to nie zgodzimy. Jak odebrać konferencję prasową minister Gilowskiej sprzed kilku dni, kiedy to przed kamerami dumnie wypinała pierś

REKLAMA

(jakby w poczuciu jakiejś misji), ogłaszając rewelacyjne wyniki wpływów podatkowych pozwalające na zmniejszenie deficytu budżetowego, a z drugiej strony z uporem maniaka odmawia nam prawa do abolicji podatkowej (rząd po raz kolejny negatywnie zaopiniował projekt ustawy abolicyjnej w Sejmie). Po raz kolejny pytamy: czy tak ma wyglądać sprawiedliwość w wykonaniu PiS-u? W obliczu przygotowań do EURO 2012 oraz realizacji budżetu UE za lata 2007-13 istnieje wielka potrzeba stworzenia dla całego naszego społeczeństwa (również i tej jego części będącej obecnie za granicą) dobrej motywacji, by środki uzyskane na te cele umiejętnie i efektywnie spożytkować. Wprowadzenie abolicji podatkowej odnoszącej się do milionowej rzeszy rodaków na pewno stanowiłoby właściwą motywację, by wesprzeć ten wysiłek, przed jakim w najbliższych latach Polska stanie. Jej brak oznaczać może duże problemy dla gospodarki stojącej w obliczu realizacji ambitnego zadania, jakim jest wykonanie na czas całej infrastruktury potrzebnej do przeprowadzenia mistrzostw (autostrady, hotele, stadiony), ale i do spożytkowania środków unijnych w najbliższych latach. Dlatego problem wprowadzenia abolicji w życie nabiera obecnie nowego, jeszcze większego wymiaru. Jej brak (po 30.04.07) działa już tylko przeciw obecnej władzy i wbrew interesowi Polski. Prześladowanie zaś (bo tak to trzeba nazwać) znacznej, o dużej inwencji i inicjatywie, części społeczeństwa polskiego przebywającego na Wyspach Brytyjskich nieuczciwym opodatkowaniem, na pewno wizji takiego sukcesu w naszym kraju przeczy.

Artur Zawisza

»

NAJSZYBSZA DROGA Z LONDYNU do

ciąg dalszy ze str. 1 – Przestałem go w końcu wynajmować, bo na próżno wydawałem pieniądze. Wspomniałem tylko swojemu pracodawcy, że potrzebne mi jest jakieś mieszkanie – mówi. – I wtedy się zaczęło. Od razu uciął mi pięć funtów z dniówki. Zarabiałem już tylko dwadzieścia funtów dziennie, a do mieszkania dostałem przyczepę kempingową. – dodaje pan Józef. W przyczepie nie było bieżącej wody i kanalizacji. Nie miał w czym się myć, nie mówiąc już o zrobieniu jakiegoś prania. – Załatwiałem się do wiadra. – opowiada. Pytam go, dlaczego nie próbował się wyrwać już wcześniej? – Próbowałem, ale ten gość stał nade mną cały czas, przestał mi płacić, nie miałem za co naładować nawet karty do telefonu. Jak tylko widział, że ktoś do mnie dzwoni, to prawie wyrywał mi telefon z rąk. Byłem zastraszony i cały czas na uwięzi. Już od rana budził mnie krzyk „Joseph!”. W wesołym miasteczku wszyscy bardzo późno kończą pracę i zaczynają również późno, około osiemnastej wieczorem – mówi. – Ja musiałem czekać do końca, a już od rana miałem pełne ręce roboty, bo mój oprawca cały czas coś wymyślał. Nigdy nie zostawiał mnie samego. Cały czas byłem pilnowany. – dodaje. Gdzieś w połowie listopada pan Józef przestał dostawać pensję. Jego pracodawca wykręcał się, że nie ma pieniędzy i wymyślał co rusz nowe historyjki. Od czasu do czasu, kiedy byli razem na zakupach, dostawał resztę z wydanych pieniędzy. Nigdy więcej niż parę funtów. – Jak ładnie poprosiłem, to dostawałem małą paczuszkę tytoniu – mówi z przejęciem – ale musiałem ładnie poprosić. Z jedzeniem było trochę lepiej, ale świeżego chleba pan Józef spróbował dopiero w SOS Polonia, po oswobodzeniu. Właściciel wesołego miasteczka wykorzystywał Polaka jak tylko mógł, przy czym upokarzał go na każdym kroku. Niejednokrotnie słyszał zamiast swojego imienia „you polish C…t”. Często nie miał siły i czasu na nic, oprócz pracy. Przy wigilijnym stole usiadł z kolegą dopiero o godzinie 22.00, kiedy już skończył i doczłapał się do przyczepy, w której

KUP BILET W MAJU! ZAOSZCZĘDZISZ! Bilety autokarowe od £39 w jedną stronę, £75 w dwie strony

Szczecina, Słupska, Koszalina, Sławna, Karlina, Płotu, Nowogardu, Stargardu Szczecińskiego

Anioły mieszkają w Southampton ten mieszkał. – Dostałem wtedy jeden dzień wolnego, jeden dzień z dziesięciu, jakie miałem przez prawie ponad pół roku pracy – wspomina. Pytania się mnożą. Dlaczego nie próbował wyrwać się z tego piekła? – Uciec? Jak mogłem uciec? Nie znam dobrze języka. Byłem zaszczuty i zniszczony psychicznie. W końcu jednak opatrzność dała o sobie znać. Dostał ulotkę z SOS Polonia z numerem telefonu. Udało mu się zadzwonić po kryjomu, kiedy właściciel wesołego miasteczka wyjechał. – Dostałem dziesięć funtów wypłaty, wszystko wydałem na załadowanie sobie karty, kiedy byliśmy z wesołym miasteczkiem w jakiejś wiosce. Odebrały pracownice biura. Natychmiast powiadomiły swoją szefową, panią Barbarę, która oddzwoniła i opowiedział jej swoją historię. – Jak tylko zaczął, już wściekłam się na jego pracodawcę jak usłyszałam, że zarabia dwadzieścia funtów dziennie, potem zaniemówiłam.... – zawiesza głos pani Barbara. Został przygotowany szczegółowy plan odbicia. Powiadomiono związki zawodowe T&G oraz miejscową policję. Ustalono datę uwolnienia pana Józefa. Wesołe miasteczko miało wrócić w okolice Southampton, to był doskonały moment na akcję. Pojechali dwoma samochodami z reprezentantką związków T&G. Towarzyszył im również emerytowany sędzia. – Wszyscy byli Anglikami – mówi pani Barbara. – Chodziło mi o to, żeby pracodawca nie miał wątpliwości, że Brytyjczycy również nie zgadzają się na taki wyzysk. Była powiadomiona również policja – W razie jakby wydarzenia przybrały niespodziewany obrót, policjanci mieli przyjechać i interweniować – dodaje pani Barbara. Z nieuczciwym pracodawcą rozmawiała pracowniczka związków. Krzyczał, groził, ale nikt go nie słuchał. Pan Józef wsiadł do samochodu i wysiadł dopiero przed biurem SOS Polonia. Zabrał ze sobą tylko trochę

osobistych drobiazgów w reklamówce. Nie było czasu. Podczas dyskusji z pracodawcą, zaczęli zjeżdżać się jego koledzy, nikt nie chciał ryzykować. Pan Józef od tygodnia przebywa pod opieką ludzi, którzy wcześniej również skorzystali z pomocy pani Barbary i nie chcą za pokój żadnych pieniędzy. Złożyli i za niego zapłacą – trzeba pomóc człowiekowi. Pani Barbara chce przygotować go do życia w Anglii – Będzie od przyszłego tygodnia przychodził na kursy języka angielskiego, nie popuszczę mu – mówi z uśmiechem. – Staramy się również znaleźć mu pracę w zawodzie, jest introligatorem. – Chcę się ogarnąć i pomóc swojemu synowi, który został w Polsce – mówi pan Józef. – Dam radę, w końcu jest światełko w tunelu. Jego były pracodawca usłyszy w sądzie parę zarzutów. Pan Józef ma precyzyjne notatki, bowiem zapisywał każdą krzywdę, każdą niewypłaconą kwotę. Sprawa stała się głośna, rozpisują się o niej lokalne media, wywiad z nim przeprowadziła telewizja z Kanady. – Jest przykładem i przestrogą dla innych – mówi pani Barbara. Takich spraw jest w SOS Polonia wiele. Podczas naszego spotkania pani Barbara odbiera co chwilę telefony. Z policji – żeby pomóc Polakom bez znajomości języka, od pokrzywdzonych – bo nie wiedzą co zrobić, ze związków –bo znowu ktoś skrzywdził Polaków… – Zadowoleni do nas nie przychodzą – mówi ze smutkiem pani Barbara. Jest jednak i miła historia. Jakiś czas temu, został pobity w Southampton młody Polak. Miał połamane nogi i jedną rękę. Jego pracodawca płacił mu seek pay i czynsz. Jego brytyjscy koledzy z pracy odwiedzili go podczas choroby z kwiatami, ciastem i… małym podarkiem. Wszyscy w pracy złożyli się, żeby pomóc... człowiekowi. W Southampton mieszkają anioły... mają pełne ręce roboty.

Piotr Dobroniak


NOWYCZAS 18 maja 2007

nowyczas.co.uk

WIELKA BRYTANIA 7 RZĄD » W życiu prywatnym prześladował go pech

Wyszedł z cienia Blaira ZAWSZE W CIENIU, człowiek niejaki. Tak mówiono jeszcze do niedawna o Jamesie Gordonie Brownie. Zawsze za plecami Tony Blaira wreszcie wychodzi na pierwszą linię, bo to on właśnie zastąpi obecnego premiera. Mówią o nim rekordzista. I jest w tym wiele racji, bo jest on od roku 1997 ministrem skarbu. To najdłużej urzędujący kanclerz od czasu Nicholasa Vansittarta, który „panował” na tym urzędzie w latach 1812-1823. – Miał szczęście, bo zastąpi Blaira

na stanowisku premiera i lidera Partii Pracy jeszcze przed wrześniową konferencją partii - mówią z przekąsem o Brownie jego partyjni koledzy. Kto wie, czy gdyby nie przypadek, a raczej wypadek, kariera tego 56-letniego mężczyzny nie potoczyłaby się całkiem inaczej. Bo miało być tak, że Brown zamarzył sobie karierę… rugbysty. Ale w czasie jednego z meczów w rugby w czasie studiów stracił wzrok w jednym oku i decyzja lekarzy była jednoznaczna: koniec wyczynowego sportu. Zajął się więc Brown historią i to z dobrym skutkiem, skoro nawet udało mu się zdobyć tytuł doktora. Był przez pewien czas i naukowcem i dziennikarzem. I jeszcze jeden szczegół z jego prywatnego życia.

Humanimale NAUKOWCY UZYSKALI zgodę na eksperymentalne badania na zwierzęco-ludzkich embrionach, które powstałyby w procesie połączenia ich kodów genetycznych na potrzeby naukowe. Naukowcy chcą użyć tych hybrydalnych embrionów dla znalezienia odpowiedniej terapii przeciwko chorobie Parkinsona, Alzheimera i wylewowi krwi do mózgu. W grudniu zeszłego roku rząd wydał zakaz kreowania tego typu embrionów dla potrzeb badań, ale pod presją środowiska naukowego i niektórych polityków zakaz zniesiono. Embriony niszczone byłyby w ciągu czternastu dni, a składałyby się w 99 procentach z ludzkiego DNA. To wydarzenie może wpłynąć na większe zainteresowane zalegalizowaniem tego typu projektów między innymi w Chinach i Kanadzie. Państwo zamierza więc, próbując znaleźć odpowiedni kompromis, wdrożyć nową ustawę o ludzkich tkankach i embrionach.

Pech dopadł go już po tym, jak poślubił niejaką Sarę Macaulay. Ich pierwsza córeczka, Jennifer Jane, zmarła po kilkunastu dniach od chwili narodzin. Potem już nie było sensacji i Brownowie mają dziś dwóch synów. Prawdziwa jego polityczna kariera zaczyna się dokładnie dziesięć lat temu, kiedy został w rządzie Blaira kanclerzem skarbu. Jego pierwsze posunięcie zaskoczyło wielu i rozwścieczyło jego przeciwników. Otóż Brown przyznał Bankowi Centralnemu niezależność operacyjną w polityce monetarnej, co – jak twierdzili konserwatyści – miało przybliżyć Wielką Brytanię do tworzonej właśnie strefy euro. Kiedy pytają Browna, czym może

się poszczycić w czasie swych dziesięcioletnich rządów jako kanclerz skarbu, odpowiada bez wahania: gospodarka poszła w górę, spadło bezroboeie. I ma rację, bo o ile wzrost gospodarczy w krajach Unii Europejskiej w latach 1997-2006 wynosił 2 procent, to dla Wielkiej Brytanii ten wskaźnik wynosił prawie trzy procent. O ile średnia stopa bezrobocia dla krajów wspólnoty wynosi 8 procent, to Anglia może się poszczycić zalewie 5,5procentową stopą bezrobocia. – Teraz pora na Gordona – jak mawiają koledzy kanclerza i dodają, że nikt nie oczekuje od niego żadnych politycznych i gospodarczych zwrotów. Bo Gordon taki już jest, woli czekać na rozwój wypadków.

Jednak nie Nowy lek pojedzie... KSIAżE HARRY nie pojedzie do Iraku – tak zdecydował głównodododzący armią brytyjską generał Richard Dannatt. Decyzja wyniknęła z powodu informacji o zagrożeniach dla życia księcia i osób go otaczających, docierających do dowódców jednostek w Iraku i mediów. Szef armii dodał też parę słów o niekwestionowanym talencie dowódczym 22latka i że nie wyklucza możliwości zaangażowania jego osoby w uczestnictwie w działaniach w rejonie bliskowschodnim. W związku z decyzją generała, rodziny brytyjskich żołnierzy poległych w Iraku zakwestionowały ją, uważając, że życie księcia w sensie humanitarnym nie jest więcej warte od życia ich krewnych, mimo że jest on trzecim w kolejce pretendentem do tronu królewskiego byłego imperium.

Reklama z hakami straszyła NHS zainwestowało w reklamę, która miała odstraszyć palaczy od papierosów. Kampania powiodła się w połowie. Reklama straszyła, to fakt, ale nie palaczy, tylko dzieci. Do instytucji kontrolującej standardy reklam (ASA), wpłynęło ponad siedemset skarg odnośnie niefortunnej reklamy. Reklama przedstawiała fotografie ludzi, których twarze były złapane na haczyk wędkarski i były ciągnięte w jedną stronę. Decyzją ASA, plakaty zniknęły z brytyjskich ulic i z telewizji. Nie zabroniono ich jednak umieszczać w internecie i w prasie. Brytyjskie ministerstwo zdrowia broni reklam, twierdząc, że są bardzo efektywne. (pd)

BRYTYJSCY NAUKOWCY ulepszyli szczepionkę przeciwko nadciśnieniu, która ma zastąpić stosowane dotąd pigułki, bo minusem są nadmierne skutki uboczne. Została ona przetestowana na ludziach i ma wejść na rynek w ciągu pięciu najbliższych lat. Szczepionka atakuje jeden z hormonów, który jest wydzielany Reklama z hakami straszyła.ymi, były grypopodobne objawy, na które skarżyło dziesięć procent osób, na których testowano nowy lek. Z drugiej strony nowy specyfik działa dziesięć razy szybciej od tradycyjnych leków i podawany jest raz na dwa miesiące.

Szkoci zjednoczeni WE WTOREK, 15 maja, w wyniku pięciodniowych negocjacji, Szkocka Partia Narodowa i Szkocka Partia Zielonych doszły do porozumienia i zamierzają, po ostatnich wyborach, razem współpracować w Szkockim Palamencie. To oznacza, że Zieloni poprą kandydaturę Alexa Salmonda z SNP na premiera. Partie chcą przede wszystkim ustawodawczo wpłynąć na zmniejszanie się zanieczyszczenia środowiska i zablokować budowę nowej elektrowni atomowej. Zamierzeniem nowej wyłaniającej się koalicji parlamentarnej w Szkocji jest stworzenie progresywnej polityki dla Szkocji, której celem jest między innymi rozszerzenie władzy Szkockiego Parlamentu, co nie jest obojętne w związku z sondażowo powiększającym się poparciem społeczeństwa dla dążeń niepodległościowych kraju.

Ruchome kamery W hrabstwie Cumbria, lokalne władze znalazły nowy sposób na piratów drogowych. Zamiast montować nowe kamery, lokalna policja bedzie inwestowała w ruchome kamery zainstalowane na samochodach. Dzięki temu zabiegowi, ma poprawić się skuteczność w ściganiu zbyt szybkich kierowców. Pomysł nie jest nowy, od jakiegoś czasu sprawdza sie w Australii.


NOWYCZAS 18 maja 2007

nowyczas.co.uk

8 ŚWIAT FRANCJA » Sarkozy objął urząd

Kraj po bitwie Francja oblicza straty i zyski po stoczonej bitwie. Bitwie wyborczej i bitwie dosłownej, która rozgrywała się przez kilka dni, a właściwie nocy, na ulicach wielu miast. Spalone samochody, żłobki, zniszczone wystawy. Jest też kilkanaście wyroków więzienia. Są też i wnioski przeciw policji. Francuska policja jak zwykle była dość brutalna. Pewien inżynier, który twierdzi, że zaplątał się na plac Bastylii przypadkowo, spędził noc w areszcie, a jeszcze przeszedł przy okazji małą ścieżkę zdrowia. Teraz skarży policję, a przeciwnicy Sarkozyego twierdzą, że to właśnie zapowiedź nowych czasów pod rządami prawicy. Skala zamieszek trochę zaskoczyła nie tylko policję, ale i polityków. Pojawiły się tu zupełnie nowe elementy. Rozruchy były kierowane, a średnia wieku ich uczestników była wyższa niż w czasie „buntu przedmieść”. Do akcji włączyli się reprezentacji skrajnej lewicy, głównie trockiści. Więcej też jest studentów, którzy nawet próbowali zorganizować strajki na kilku uczelniach. Sytuacja została spacyfikowana, ale chyba tylko do czasu pierwszej niepopularnej decyzji nowego prezydenta. W krajobrazie politycznym małe przetasowania. Wszyscy już jednak przygotowują się do wyborów parlamentarnych. Kaca leczą socjaliści. Towarzysze partyjni kandydatki Segolene Royal zabrali się za obwinianie jej klęską. Nic nie wskazuje na to, by to właśnie Royal mogła stanąć na czele rekonstrukcji tej partii. Za jej plecami toczy się walka o sukcesję. Parasol ochronny w postaci konkubenta przegranej kandydatki i zarazem szefa PS Franciszka Hollanda zaczyna przeciekać. Były socjalistyczny minister skarbu Dominique Strauss-Kahn domaga się otwarcie zmian, a wtórują mu inni. PS czekają wybory parlamentarne i na razie partia ta jest skazywana na kolejną porażkę. Najwyższa więc pora na szybkie przegrupowanie sił. Wiadomo już, że Royal nie będzie kumu-

lować mandatu parlamentarnego z funkcją mera i do wyborów nie stanie. Sukces jednoczy, o czym można się przekonać patrząc na UMP. Unia jest zjednoczona i czeka na mianowanie premiera. Paryskie wróble ćwierkają, że będzie to Franciszek Fillon. Sarkozy szuka dynamicznego premiera, który szybko mógłby zacząć realizować jego pomysły i zarazem przygotować partię do wyborów. Francja ma na razie dwóch prezydentów. Elekt bierze udział razem z Chirakiem we wszystkich spotkaniach. Prezydenci spotykali się wspólnie z Tonym Blairem i Angelą Merkel. W Ogrodzie Luksemburskim Chirac i Sarkozy wspólnie czcili Dzień Zniesienia Niewolnictwa i słuchali pieśni rewolucyjnej z 1974 roku, o mało dziś poprawnym politycznie tytule Liberte des negres. Ta nagła zgoda Sarkozy’ego z Chirakiem stała się przyczyną kpin ze strony Jeana Marii Le Pena. Szef Frontu Narodowego udowadnia, że hasła „Sarko” były pustą retoryką i będzie on w praktyce wiernym i biernym naśladowcą polityki odchodzącego prezydenta. Nastroje po wyborach w FN nie są najlepsze, ale córka jego szefa Maryna Le Pen mówi, że do poczucia klęski jest jeszcze daleko. Jej zdaniem Sarkozy „ukradł” elektorat Frontu naśladując jego hasła, w tym m.in. zapowiadając walkę z nielegalną emigracją, ale to zjawisko przejściowe. Narodowcy podjęli też rozmowy o zjednoczeniu. Ciekawe rzeczy dzieją się w centrum. Francois Bayrou chce korzystając z 18,5 proc. głosów, jakie uzyskał, stworzyć nową partię, która miałaby być w opozycji do UMP. Inicjatywę Ruchu Demokratycznego wsparło już 40 tysięcy osób. Ustępować nie zamierza szefowa komunistów Marie G. Buffetowa. Jej

wynik 1,93 proc., był najniższym rezultatem w historii PCF, ale wcale nie oznacza to, że formacja ta zniknie, a wzbogacą się np. trockiści czy anarchiści. Komuniści mogą bowiem li-

czyć w II turze na wsparcie socjalistów. Buffetowa już zaproponowała PS umowę koalicyjną i wspólne wystawienie kilku „antyliberałów”. PCF liczy na pozostanie partią parlamentarną i na około 20 posłów (wg sondaży będzie to maksymalnie od 8 do 13 deputowanych). Buffetowa udaje optymizm, choć jej poprzednik Robert Hue po uzyskaniu w wyborach prezydenckich wyniku 3,3 proc. popadł w niełaskę towarzyszy. Wróćmy jeszcze do Chiraca. Odchodzi z urzędu z dość średnimi notowaniami. 54 proc. Francuzów ocenia bilans rządów Chiraca negatywnie, 44 proc. pozytywnie, 2 proc. nie ma zdania w tej sprawie. Za najważniejsze wydarzenia w czasie jego prezy-

dentury Francuzi uznali wejście do II tury poprzednich wyborów Le Pena, negatywny wynik referendum w sprawie eurokonstytucji, bunt młodzieży w związku z tzw. kontraktami pracy młodych i nie przyłączenie się Francji do ataku na Irak. Większość ocen pozytywnych Chiraca dotyczy tylko tej ostatniej sprawy. Na koniec dobra wiadomość dla prezydenta-elekta. Francuska ikona piosenki rozrywkowej Johnny Holiday opuszcza szwajcarski raj podatkowy i na powrót instaluje się nad Sekwaną. Holiday uwierzył swojemu przyjacielowi Sarkozyemu, że ten obniży podatki. Pierwsza jaskółka?

Andrzej Brzeski


NOWYCZAS 18 maja 2007

nowyczas.co.uk

ŚWIAT 9 spacerkiem po świecie T W Krakowie odbył się szczyt energetyczny prezydentów Polski, Litwy, Ukrainy, Gruzji, Azerbejdżanu. Prezydent Kazachstanu przysłał do Krakowa swojego przedstawiciela. Prezydenci rozmawiali o inicjatywach, które mogłyby uniezależnić te kraje od surowców rosyjskich. Prezydent Rosji Putin podjął natychmiast kontrakcję i zorganizował spotkanie z prezydentami Turkmenistanu i Kazachstanu, na którym podpisano umowę o budowie gazociągu wzdłuż Morza Kaspijskiego. T Prezydent Sarkozy konstruuje rząd. Na jego czele ma stanąć Francois Fillon. Tekę MSZ zaproponowano Hubertowi Vedrinowi. Zamieszki i protesty wywołane wyborem Sarkozyego powoli cichną. T Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko stwierdził, że komunizm i faszyzm to największe zło, jakie dotknęło jego kraj. Juszczenko wyraził taką opinię w związku z 62. rocznicą zakończenia II wojny światowej. T Przed szczytem UE-Rosja, który ma się odbyć w Samarze, w mieście zatrzymano działaczy opozycji, który zapowiedzieli organizację antyputinowskiego wiecu. Część działaczy opozycji ukrywa się. T Somalia zakazała nosić kobietom nakrycia twarzy. Nie jest to walka z islamem, ale praktyka walki z zamachami, ponieważ terroryści przebierają się coraz częściej w kobiece stroje. T Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow zarzucił NATO „politykę ekspansjonizmu” i „logikę zimnej wojny”. T Rada miejska Lwowa zajęła się inwentaryzacją w mieście „pamiątek” po komunizmie i Związku Sowieckim. Z inicjatywy partii Swoboda relikty tego systemu mają zostać z miasta usunięte. T W Sankt Petersburgu odbyło się otwarcie Domu Polskiego. Udział w uroczystości wzięły prezydentowe Maria Kaczyńska i Ludmiła Putin. Ludmiła przyznała się, że jej koleżanka ma „boyfrienda” Polaka i nasi rodacy są podobno w porządku. T Na Monte Cassino odbyły się uroczystości z okazji 37. rocznicy śmierci gen. Władysława Andersa. Nabrały one charakteru szczególnego, ponieważ w tym roku obchodzimy ustanowiony przez Senat Rok gen. Andersa. T Zamieszki w Pakistanie na tle politycznym pochłonęły 34 ofiary śmiertelne. W tej „politycznej dyskusji” w Karaczi było też ponad 100 rannych.

RELIGIA » Benedykt XVI pokazał inne oblicze

Wyszedł z cienia Jana Pawła II DO TEJ PORY był niewidzialny, jakby w cieniu swego wielkiego poprzednika. Teraz, po pielgrzymce w Brazylii, papież Benedykt XVI wychodzi z cienia Jana Pawła II. Był taki wzruszający moment w czasie jednego z papieskich spotkań, na które przybyło wielu młodych ludzi-narkomanów. W pewnej chwili młody chłopak, który przebył terapię odwykową rzucił się dosłownie Benedyktowi XVI na szyję. Przez chwilę była wielka konsternacja. Ochroniarze papieża i on sam stali, jak zamurowani stali. Nikt nie wiedział, co robić. A ten młody chłopak tulił się do Ojca Świętego. W końcu i papież przytulił tego nieszczęśnika.

To była jedna twarz papieża. Ale potrafił też mocno pogrozić palcem handlarzom narkotyków. Jak Jan Paweł II w czasie swej pielgrzymki na Sycylię, kiedy powiedział, że Bóg w końcu ukarze handlarzy śmiercią. Słowa o konieczności karania handlarzy narkotyków zabrzmiały szczególnie w Brazylii, gdzie handel wszelkimi prochami wydaje sią bezkarny. Każdego dnia na ulicach odwiedzanego przez Benedykta XVI Sao Paulo ginie po kilkanaście osób w starciach gangów narkotykowych. Mówił też papież o tym, że w tym kraju, gdzie jest najwięcej katolików ludzie odchodzą od Boga i kierują się do sekt i organizacji, które tylko

mienią się nazywać kościołami. – To przez nich ginie wiara w tym kraju – grzmiał w czasie jednego z wystąpień stateczny papież. Innym razem nie wahał się rzucić ekskomuniki na tych urzędników w Meksyku, którzy zdecydowali, że aborcja jest legalna. Zdaniem watykanistów to była bardzo trudna pielgrzymka, bo i Brazylia z uwagi na skalę swoich problemów jest trudnym krajem. Ale Benedykt XVI przełamał lody, jeśli chodzi o kontakt z masami. Może nie jest to jeszcze spontaniczność, jaka cechowała jego poprzednika, ale – jak donosiła miejscowa prasa – ten papież szybko się uczy. (br)

Myszka, Dowódca afgańskich talibów nie żyje która uczy nienawiści MUŁŁA DADULLAH zginął w zasadzce przeprowadzonej przez amerykańskich komandosów. Chociaż już wielokrotnie przekazywano do mediów informacje o jego śmierci, nigdy nie okazało się to prawdą.

DLA PALESTYŃSKICH dzieci zabawa, dla władz izraelskich twardy orzech do zgryzienia. Bo oto palestyńska stacja telewizyjna Al Aksa, kierowana przez ugrupowanie Hamas, wykorzystuje postać rysunkowego gryzonia, uderzająco podobnego do disneyowskiej Myszki Miki, do prowadzenia politycznej agitacji. Ubrana w czarno-białe paski postać myszki, znanej dzieciom na całej kuli ziemskiej, tu nosi imię Farfur. Występuje w programie dla dzieci zatytuowanym „Pionierzy jutra”. – Farfur uczy islamskiej dominacji, uczy też nienawiści do Izraela i Stanów Zjednoczonych – biją na alarm organizacje izraelskie. W jednej ze scenek Farfur mówi: „Przywróćmy wielkość muzułmańskiej wspólnoty, wyzwolimy Jerozolimę! Wyzwolimy Irak!”. Działająca w Izraelu organizacja Palestinian Media Watch jest zdania, że postać myszki z tego filmu wykorzystuje każdą możliwość, by uczyć dzieci nienawiści do państwa Izrael. Niektórzy nawet posuwają się do takich sformuowań, że to nic innego, jak jawne nawoływanie do walki z siłami izraelskimi, zachęcanie do zamachów samobójczych. Jak na razie szefowie telewizji Al Aksa niewiele robią sobie z tych głosów krytyki. – Jeśli dzieci chcą to oglądać, to widocznie im się ta postać podoba. Farfur ma też żeńską odpowiedniczkę o imieniu Saraa, która przypomina dzieciom o palestyńskich więźniach. – W Dniu Zmartchwywstania zapyta nas Allach, co zrobiliśmy, żeby ich wyzwolić – mówi w programie myszka Saraa. (br)

Tym razem jednak, ciało mułły pokazano dziennikarzom. Śmierć przywódcy partyzantki nie oznacza wcale jej końca, natomiast jest z całą pewnością poważnym dla niej ciosem. Dadullah swoim okrucień-

stwem przerażał nawet mułłę Omara. Omar chciał się go pozbyć jako dowodzącego wojskami talibów jednak wojna domowa uratowała go. W wojnie domowej nie miał sobie równych. (pd)

learndirect

0800 093 1114 Supported by the Progress GB Development Partnership which is part funded by the European Social Fund under the EQUAL Community Initiative Programme.

learndirect is a registered trademark of Ufi Ltd.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

10 POLSKA spacerkiem po kraju T Premier JarosĹ‚aw KaczyĹ„ski zĹ‚oĹźyĹ‚ wizytÄ™ w BratysĹ‚awie. Rozmawiano o tarczy antyrakietowej, relacjach z RosjÄ… i unijnej konstytucji. Stanowisko Polski i SĹ‚owacji róşni siÄ™ tu w wielu punktach. T Zmiany w kapitule OrĹ‚a BiaĹ‚ego. Z zasiadania w tym gremium zrezygnowaĹ‚ WĹ‚adysĹ‚aw Bartoszewski, Geremka i Mazowieckiego usuniÄ™to za nie zĹ‚oĹźenie oĹ›wiadczeĹ„ lustracyjnych. Senat wybraĹ‚ do kapituĹ‚y Andrzeja GwiazdÄ™, prezydent WiesĹ‚awa Chrzanowskiego i IrenÄ™ SendlerowÄ…. T Nadal gĹ‚oĹ›nym echem odbija siÄ™ sprawa współpracy z wywiadem PRL twĂłrcy wrocĹ‚awskiej Pantomimy Henryka Tomaszewskiego, ktĂłry szpiegowaĹ‚ francuskiego kolegÄ™ po fachu (teatralnym) Marcela Marceau. T WizytÄ™ w Polsce zĹ‚oĹźyĹ‚ prezydent Macedonii Branko Crvenović. Lech KaczyĹ„ski poparĹ‚ wejĹ›cie Macedonii do NATO i UE.

WOJSKO Âť Polacy w Afganistanie

Listkiewicz robi karierę w UEFA W KRAJU nadal krytykowany za zły styl zarządzania związkiem piłki noşnej. Za to za granicą bryluje. To Michał Listkiewicz (na zdjęciu z Michaelem Platinim), prezes Polskiego Związku Piłki Noşnej pnie się po szczeblach międzynarodowej kariery. Niebawem obejmie wysokie stanowisko we władzach UEFA. A wtedy, jak wieść niesie, nikt i nic nie będzie mu w stanie przeszkodzić w zarządzaniu polską piłką noşną. Sala do kongresu UEFA w Zurychu jest juş gotowa. 28 maja najwaşniejsze osoby od piłki noşnej na Starym Kontynencie zaczną swoje obrady. Juş wiaodmo, şe zmieni się sposób zarządzania wieloma komisjami. Nas jednak najbardziej interesuje pozycja Listkiewicza. Juş wiaodmo, şe prezydent UEFA Michael Platini szykuje zmianę swoich „ministrów�. I jednym z nich, jak wszystko na to wskazuje, zostanie właśnie Listkiewicz. Nieoficjalnie mówi się, şe ma być szefem jednej z najbardziej prestişowych komisji – sędziowskiej.

Bez logistyki

– Rozmowy z potencjalnymi kandydatami na przeróşne stanowiska we wĹ‚adzach UEFA toczÄ… siÄ™. Ale w tej chwili to jedyne, co mogÄ™ powiedzieć – komentuje oszczÄ™dnie przyszĹ‚e roszady kadrowe rzecznik tej organizacji, William Haillard. Naciskany przez dziennikarzy dodaje, Ĺźe skoro pan Listkiewicz jest juĹź po rozmowach z prezydentem Platinim, to nie ma powodu by te nominacje utrzymywać w tajemnicy. – Dla porzÄ…dku jednak lepiej poczekać do koĹ„ca maja – dodaje rzecznik. Listkiewicz jest dziĹ› wiceszefem Komisji PucharĂłw Europejskich UEFA. Jest teĹź obserwatorem z ramienia tej organizacji. Jednym sĹ‚owem jego pozycja we wĹ‚adzach tej organizacji jest niezwykle mocna. A bÄ™dzie jeszcze silniejsza, bo stanie siÄ™ oficjalnie czĹ‚owiekiem Platiniego. Z uwagi na skomplikowanÄ… sytuacjÄ™ Listkiewicza w kraju wybierze on prawdopodobnie wariant kariery we wĹ‚adzach miÄ™dzynarodowej organizacji. (br)

POLSCY şołnierze, który zostali wysłani do Afganistanu pozostają bez własnego lotnictwa. Po wylądowaniu na lotnisku w Kabulu nie ma kto ich dalej przetransportować do wyznaczonych miejsc na terenie kraju. Istnieje obawa, şe kiedy şołnierze będą zagroşeni, pozostaną bez wsparcia lotniczego. Teraz zdani są tylko i wyłącznie na Amerykanów, którzy mają czasem inne priorytety niş przetransportowanie Polaków. Zakupione przez MON bojowe MI-17, z myślą o Afganistanie, nie wiadomo kiedy zostaną tam dostarczone. Sam zakup uşywanych helikopterów jest co najmniej kontrowersyjny. Specjaliści wyliczyli, şe zakup zupełnie nowych i odpowiednio wyposaşonych helikopterów byłby tańszy o kilka milionów złotych. To kolejny dziwny zakup uzbrojenia polskich oddziałów po transporterze opancerzonym Rosomak, który, jak się okazało, nie przeszedł prób strzelniczych i nie dostał pozytywnych opinii od wojskowych fachowców a mimo wszystko został zakupiony i wysłany do Afganistanu. Pance-

T Z wizytą w Polsce przebywał b. premier Hiszpanii Jose Aznar. Spotkał się m.in. z premierem Jarosławem Kaczyńskim i ks. Kard. Stanisławem Dziwiszem.

Psy w Sejmie WE WTOREK w Sejmie RP pojawiły się psy: dwa dogi niemieckie, dwa grzywacze chińskie i jeden jamnik. Zostały one przyprowadzone przez kilku polityków PO i SLD w ramach cichego protestu przeciwko zachowaniu marszałka Ludwika Dorna, który w zeszłym tygodniu przybył do siedziby polskiego parlamentu ze swym psem rasy sznaucer. Wedle zapewnień polityków opozycyjnych, którzy przyprowadzili swoje zwierzęta, zostało to uczynione po to, by psy zawierały przyjaźnie ponadpartyjne, skoro posłowie tego nie potrafią. Funkcjonariusze Straşy Marszałkowskiej bez şadnych przeszkód wpuścili posłów, jak równieş ich pupilki.

T Prezydent oświadczył, şe Polska nie zaakceptuje niekorzystnego dla niej systemu głosowania w Radzie Europy, który przewiduje projekt unijnej konstytucji. T Powstał komitet budowy pomnika ŝołnierzy Wyklętych, zapomnianych przez lata partyzantów antykomunistycznych. Pomnik ma stanąć w Sopocie. T Szkolenie pilotów F-16 w Polsce rozpocznie się dopiero w 2012 roku. MON rozwaşa moşliwość takiego szkolenia w Izraelu. T Wspólna konferencja Wałęsy, Kwaśniewskiego i Olechowskiego przyciągnęła teş kilku polityków PO. Na konferencję zgłosili się prezydent Poznania Grobelny, senator Smoktunowicz i syn prezydenta poseł Jarosław Wałęsa. T W Sejmie doszło do awantury o supermarkety. Nowa ustawa ogranicza powstawanie sklepów wielkopowierzchniowych. PO była przeciw i udowadniała, şe za ustawą stoją interesy posła „Samoobrony�, który ma udziały w sieci „Lewiatan�. Posłowie koalicji odgryzali się, şe PO ulega lobbingowi zagranicznych sieci handlowych. T Młodzieş Wszechpolska wysłała do Watykanu pytanie, czy posłom, którzy głosują przeciw ochronie şycia poczętego, grozi ekskomunika? Do takiego wydarzenia doszło niedawno w Meksyku.

rze Rosomaka przebijają z łatwością granatniki rosyjskiej produkcji uşywane przez talibów. (pd)

.83 :Ă $61< '20 /8% 0,(6=.$1,(

‡

1,( 3Ă $Ăť =$

‡ SURIHVMRQDOQD REVå XJD

NUHG\WyZ

:<1$-(0

Z

PLHMVFX <RXU KRPH PD\ EH UHSRVVHVVHG LI \RX GR QRW NHHS UHSD\PHQWV RQ \RXU PRUWJDJH :H PD\ FKDUJH D IHH IRU RXU VHUYLFHV GHSHQGDQW RQ \RXU FLUFXPVWDQFHV 7KLV IHH ZLOO QRW H[FHHG RI WKH ORDQ

=DG]ZRÄ” PyZLP\ SR SROVNX +RPH DQG $ZD\ ,QWHUQDWLRQDO OWG OXE SU]\MGĨ %HOVL]H 5RDG /RQGRQ 1: %7

WojewĂłdzki miaĹ‚ kontakty z mafiÄ…? KUBĘ WOJEWĂ“DZKIEGO pogrÄ…Ĺźa Ĺ›wiadek koronny w procesie mafii narkotykowej. WojewĂłdzki zostaĹ‚ wezwany przez AgencjÄ™ BezpieczeĹ„stwa WewnÄ™trznego na przesĹ‚uchanie. Rzecznik ABW podaje, Ĺźe wĹ›rĂłd odbiorcĂłw narkotykowych sÄ… znane postaci z show-biznesu, miÄ™dzy innymi przewinęło siÄ™ nazwisko WojewĂłdzkiego. Znany gangster zeznaĹ‚, Ĺźe kilka razy jeĹşdziĹ‚ z jednym ze swoich dilerĂłw o pseudonimie AnioĹ‚ek do Kuby WojewĂłdzkiego. Sam Kuba nie traci rezonu i oĹ›wiadcza prasie – Przy tych iloĹ›ciach, ktĂłre biorÄ™, to juĹź wĹ‚asnej matki nie poznajÄ™. Jeszcze nie siedzÄ™, ale diabli wiedzÄ… – ĹźartowaĹ‚. (pd)


NOWYCZAS 18 maja 2007

nowyczas.co.uk

POLSKA 11 GOSPODARKA » Eksport rośnie jak na drożdżach

spacerkiem po kraju

Polska gigantem czterech kółek NIESPODZIEWANIE Polska stała się motoryzacyjnym tygrysem Europy. Wyrośliśmy na prawdziwego potentata w tej branży dzięki eksportowi czterech kółek. Produkcja samochodów, z których większość idzie na eksport wynosi już prawie pół miliona sztuk. Fiaty, Ople, VW Caddy, FSO Lanosy idą jak woda. Odbiorcy chwalą sobie jakość tych aut i ich... niską cenę. Największy jest ruch w fabrykach koncernu Fiat na południu kraju, gdzie praca wre na trzy zmiany. Takie jest zapotrzebowanie odbiorców. – Jesteśmy i nadal będziemy największym producentem aut w naszym kraju – mówi z dumą Bogusław Cieślar, rzecznik prasowy Fiata Poland. Ale za największego przebojowca na polskim rynku uważa się Opla, którego produkcja w zakładzie w Gliwicach rośnie z roku na rok o ponad 50 procent! O takim wzroście

mogą tylko marzyć zakłady w krajach Europy Zachodniej. Nie gorzej jest na warszawskim Żeraniu. Fabryka przeżywała wiele trudnych dni, bo raz produkcja stawała, innym razem wydawało się, że zakład zostanie... zaorany, by potem niespodziewanie ruszyć dynamicznie z produkcją Lanosów. Może te południowokoreańskie auta nie są najlepsze i najbardziej okazałe, ałe – jak to w Polsce jeszcze bywa – liczy się cena i jeszcze raz cena. A ta zachęca do kupna tych samochodów. Zdaniem specjalistów prognozy w tej branży są w naszym kraju optymistyczne. – W tym roku produkcja ma szansę przekroczyć nawet 600 tysięcy sztuk – przepowiada Wojciech Drzewiecki z firmy Samar, która zajmuje się monitorowaniem polskiego rynku motoryzacyjnego. – Jeszcze przez długie lata w tej branży będziemy prawdziwym europejskim potentatem. A to dlatego mię-

Lustracyjny lincz TRYBUNAŁ KONSTYTUCYJNY zakwestionował kilkadziesiąt punktów z ustawy lustracyjnej, tym samym torpedując całą ustawę. Mimo tego, że PiS próbował wpływać na decyzję, TK udało się wydać wyrok w piątek wieczorem. Trybunał uznał między innymi, że już złożone oświadczenia lustracyjne są niezgodne z prawem. Premier Jarosław Kaczyński ogłosił już wcześniej, że jeśli TK zakwestionuje ustawę lustracyjną, będzie musiał podjąc inne kroki. Ten pęd ku ustawie w takiej formie nasuwa skojarzenia bardzo emocjonalnych zachowań. – Lustracja ma służyć wyłącznie ochronie demokracji. Nie może zaspokajać żądzy zemsty, lecz musi służyć sprawiedliwości i uwzględniać prawa człowieka – czytał we wstępie do uzasadnienia przewodniczący Trybunału, Jerzy Stępień. – Trybunał udzielił władzy surowej lekcji praworządności. Pokazał, na czym polega różnica między prawem a zemstą, między oczyszczeniem a odwetem – komentował Jarosław Kurski. Dziwne wydarzenia przed ogłoszeniem wyroku w pełni uzasadniają takie wypowiedzi. Najpierw poseł Mularczyk z PiS przeglądał archiwum w poszukiwaniu haków na sędziów Trybunału. Akta dostał w ciągu jednej nocy, normalnie czeka się na akta od jednego do trzech miesięcy. Piątkowy „Fakt” wydał nawet już wyrok w tej sprawie, drukując na pierwszej stronie kłamliwy artykuł o sędziach TK rzekomo współpracujących z SB. Jak się później okazało,

poseł Mularczyk zataił, że sędziowie posądzeni o współpracę albo się nie zgodzili na nią ze względów moralnych, albo współpracowali ze służbami już w demokratycznej Polsce, po 1989 roku. „Fakt” powtórzył kłamstwa i próbował „zalegitymizować” manipulację PiS, przez co naraził się Radzie Etyki Mediów i innym publicystom, w tym i swoim własnym. Pojawiły się również oskarżenia, że „Fakt” stał się gazetą partyjną i to w ciągu jednej nocy. Posłowi Arkadiuszowi Mularczykowi grozi postępowanie dyscyplinarne przed radą adwokacką. Profesor Andrzej Zoll – były rzecznik praw obywatelskich – oskarża Mularczyka o popełnienie przestępstwa. – Występował jako funkcjonariusz publiczny. Mieliśmy do czynienia z nadużyciem władzy. Mamy również do czynienia z publicznie dokonanym pomówieniem tych osób, których dotyczyły wnioski – mówił Zoll. – Lustracja musi znaleźć się w konstytucji – zareagował po piątkowym wyroku TK premier, Jarosław Kaczyński. Wygląda na to, że PiS chce obejść Trybunał. – Państwo, w którym zmienia się konstytucję w celu przekreślenia wyroków Trybunału Konstytucyjnego, nie jest demokratycznym państwem prawa – powiedział konstytucjonalista Ryszard Piotrowski. PO proponuje bardzo proste rozwiązanie – Pełna jawność archiwów IPN – mówił Jan Rokita – w ciągu najbliższych dni możemy z takim projektem wystąpić – dodał. (pd)

T MEN rozważa możliwość powrotu do idei 4-letnich liceów. T Posłanka PiS Jolanta Szczypińska dementuje pogłoski prasowe o jej rychłym ślubie z premierem Jarosławem Kaczyńskim. Posłanka stwierdziła, że nie ma nic takiego zapisanego w swoim kalendarzu. T Prokuratura ustaliła, że Barbara Blida lobbowała wśród polityków SLD i AWS w interesach Barbary Kmiecik zwanej „śląską Alexis”.

dzy innymi, że wykształciła się grupa ludzi, która świetnie zna swój fach, nie są im obce najnowsze technologie i ludzie ci potrafią działać niezwykle elastycznie, przystosowując się do zmieniających się warunków rynku. Zarabiają przy tej produkcji Polacy, ale paradoksalnie oni kupują wyprodukowanych w naszym kraju aut

coraz mniej. Nie stać rodaków na nowe samochody. I kolejnym paradoksem jest to, że w kraju uchodzącym niemal za motoryzacyjnego giganta Polacy sprowadzają każdego roku po kilkadziesiąt tysięcy używanych aut. W większości są to modele liczące ponad dziesięć lat.

Bartosz Rutkowski

Hiszpańsko-polska współpraca kulturalna W DNIACH 16-17-18 maja b.r. Kraków powita dwóch wybitnych przedstawicieli kultury hiszpańskiej w osobach Jose Antonio Bordallo, naczelnego dyrektora Patrimonio Nacional w Palacio Real (Dóbr i Zbiorów Królewskich teraz należących do państwa), w Madrycie, i Juan Carlos de la Mata, dyrektora Zbiorów Historycznych i Artystycznych w Patrimonio Nacional. Jako goście Muzeum Narodowego w Krakowie będą oni rewizytować delegację krakowskiego Muzeum, która była z oficjalną wizytą w Madrycie w grudniu 2006 r. Celem krakowskiego spotkania obu delegacji jest wybór eksponatów na planowaną na rok 2009 historyczną wystawę polsko-hiszpańską w Palacio Real w Madrycie, i w terminie później-

szym w Muzeum Czapskich/ Muzeum Narodowym w Krakowie. Obejmuje ona mniej więcej okres 400 lat: 1370-1790 historii obu narodów. Jej ideą przewodnią jest nadrzędny w obu narodach kult chrześcijaństwa jako pozytywny motyw postępu kultury i rozwoju. Ze strony polskiej bazą wystawy będą zbiory numizmatyczne Emeryka Hutten-Czapskiego tak jak inne zbiory z jego różnych kolekcji, jak również obrazy i specjalnie wybrane eksponaty dotyczące historii Polski. Polskę reprezentować będą w spotkaniu Zofia Gołubiew, dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie, Marek Świca, wicedyrektor tegoż Muzeum, Olga Jaros, asystentka dyrektora Muzeum i kurator wystawy Beata Sołtysowa. (mk)

Kiszczak proponował Kaczyńskiemu układ W ROKU 1990 generał Kiszczak zaproponował Jarosławowi Kaczyńskiemu, przekazanie listy stu agentów SB w zamian za „bezpieczeństwo” – poinformował Szef Rządu. Premier tych ofert nie przyjął jednak na spotkanie wysłał swojego przedstawiciela. Na spotkaniu nie doszło do przekazania nazwisk, ale generał Kiszczak podał charakterystyki agentów, także „bez trudu można było ustalić, kogo ma na myśli”. Premier sugeruje, że tajna lista agentów mogła zostać przekazana komuś innemu. Generał Kiszczak zaprzecza wszystkiemu i mówi, że od 17 lat na temat agentów milczy jak grób. – Szefom nie można mówić o agentach, bo wywiad i kontrwywiad to są filary państwa i to niezależnie od tego, jaki kolejny numer ma RP. – mówi Kiszczak. (pd)

T Detektyw Rutkowski opuścił areszt śledczy i straszy polityków „taśmami Jędrucha”. Nagrania zamieszanego w afery korupcyjne biznesmena pochodzą z 2002 roku i mają dotyczyć korupcji polityków Samoobrony, SLD i AWS. T W 55 rocznicę nadania pierwszej audycji Radia Wolna Europa Sejm RP złożył podziękowania wszystkim pracownikom tej rozgłośni. T Minister zdrowia Zbigniew Religa mówi, że nie ma pieniędzy na podwyżki. Lekarze przeprowadzili strajk ostrzegawczy, a Religa ma czegoś poszukać. T Kryzys energetyczny i wysokie ceny ropy spowodowały, że inaczej patrzy się już na węgiel. Przeznaczony do likwidacji sektor będzie rozwijany. Spółki węglowe nie muszą już pytać Warszawy o możliwość zatrudniania do pracy nowych górników. T Przeciętne wynagrodzenie w Polsce wzrosło w I kwartale 2007 roku średnio do sumy 2709 zł. T Ceny mieszkań w Krakowie i Warszawie stanęły. Średnia cena metra kwadratowego w Krakowie to obecnie 8 tysięcy złotych, w stolicy – 9,3 tysiąca. Rosną za to ceny w innych miastach. W Łodzi odnotowano w kwietniu 13-procentowy wzrost cen (do 4,5 tysiąca zł za metr). T Na gruzowisku w Białymstoku odnaleziono posąg Józefa Stalina. Białystok ma „śmietnik historii”? T Boom w branży hotelarskiej. W tym roku powstanie w Polsce 100 nowych hoteli, głównie dwui trzygwiazdkowych. Boom na hotele ma przetrwać nawet Euro 2012 i potrwać do 2017 roku. W hotelu będzie taniej niż na „swoim”? T Prognozy pogody przewidują, że tegoroczne lato nad Bałtykiem będzie równie upalne jak wakacje w Tunezji i Egipcie. Próba promocji krajowych kurortów, czy profity płynące ze zmian klimatycznych?


NOWYCZAS 18 maja 2007

nowyczas.co.uk

12 TAKIE CZASY SPOD ANGIELSKIEGO PARASOLA

Vox populi

N

Krzysztof Muszkowski redakcja@nowyczas.co.uk

ie wiem, czy ma to coś wspólnego z szybko posuwającym się starzeniem, czy może jest to właśnie renesans dawno zapomnianych wzruszeń, ale niezmiernie fascynujący jest język polski usłyszany w londyńskiej kolejce podziemnej czy w autobusie. I to nie tylko język, głos podnieca wyobraźnię. Niski, męski dojrzały, albo wysoki, cienki, nie zawsze dyskretny, kobiecy. Często łatwy do geograficznej identyfikacji, czasem brzmiący obco, z cudzoziemska, niemniej znany, jakiś bliski, mimo licznych zagranicznych naleciałości. Nawet nie widząc osoby, wyobrażamy sobie jak wygląda i co ma na sobie. Czytamy uchem każdy akcent i akcencik. Jak dobrze pójdzie, możemy go nawet umieścić terenowo, w mieście czy na prowincji, bez większych trudności. Jeżeli się pomylimy i, głos bardziej krzykliwy, tym łatwiej go umieścić tam gdzie trzeba. Dziś w kolejce czy autobusie często słychać: „A kiedy byłeś w domu?”, albo „Czy pracujesz, ile ci płacą?, albo „Czy wracasz do domu? Był czas, kiedy podobne zapytania brzmiały nieco inaczej: „A kiedy wyjechałeś z kraju?”, albo „Czy słyszałeś coś o swoich w kraju?”. Fascynowało mnie od dawna pytanie czy „dom” to synonim „ojczyzny”? A czy „kraj” to może słowna deska ratunku?

S

Skrzek

Krystyna Cywińska

Oddalenie od tego co swoje, co własne, co należne a jakże nieuchwytne? W czasie wojny w latach 1940-45, cywilny głos polski w kolejce czy w autobusie był rzadkością. Jeśli, to raczej na trasie High Holborn – South Kensington. Słyszało się czasem umundurowany głos polski, ten z naszywką „Poland” na ramieniu. Był to głos mówiący o narodzie. Przypominający o nim współpasażerom i najzupełniej normalny, niczym nie różniący się od innych umundurowanych głosów. Po wojnie, kiedy mundury zastąpione zostały przez ubrania z demobilu, zmieniły się głosy. Tak jak zmieniły się rozmowy. Co więcej, zmieniły się częściowo akcenty. I słyszało się więcej głosów damskich. I głosów młodszych. Tych dorastających w czasie wojny uczniaków, co nie zdążyli na wojnę. „Ognisko Polskie” zapoczątkowało swoją karierę w Londynie na Belgravia Square. Tam, gdzieś pewnie w roku 1943, zaprosiła mnie na lunch Maria Danilewicz-Zielińska, długoletnia kierowniczka Biblioteki Polskiej w Londynie i filolog klasyczny, specjalistka od Adama Mickiewicza. Przyjechałem właśnie na krótki urlop z RAF Jurby na Isle of Man. Lotnisko to było pod dowództwem brytyjskim. Była nas tam niewielka grupa Polaków, więc po polsku mówiliśmy tylko między sobą. „ „Ognisko” było wówczas oazą polskości w Londynie. nie tylko wszyscy mówili po polsku, ale nawet jedzenie było bliższe kuchni polskiej niż tubylczej.

Dosłyszałem wiele różnych polskich akcentów. Na prawo lwowska mowa przywróciła pamięć Września z Wysokiego Zamku, na lewo – podleciała mi do ucha niespodziewanie gwara niemal zakopiańska, a gdzieś z dala, odezwał się cienko zdrobniały krakowski sopranik, ozdobiony szerokimi salwami serdecznego śmiechu. Przy stole koło okna dojrzewała coraz głośniej mowa w języku warszawskiego Wiecha z „Kuriera Wieczornego”. A nad nim w kłębach dymu ktoś z zapałem roztaczał polityczne przepowiednie w stylu pesymistycznej plotki prosto ze źródeł rządowych. Na tym miejscu dodać muszę, że znakomity i czołowy publicysta polski w Anglii, Zygmunt Nowakowski, nigdy nie mówił o domu ani o kraju, a tylko że wraca do Krakowa. Tak jak inny świetny pisarz i dziennikarz Stanisław Cat-Mackiewicz – do Wilna… I tak z panią Marią gadaliśmy o tym, jak i co mówią Polacy we własnym języku i tylko między sobą. Mówili o kraju, nie o domu. Kraj był daleko. dom był chyba jeszcze dalej. Filologicznie rzecz biorąc, te dwa pojęcia „kraj” i „dom” dzieliła wielka szrama, jak nie zagojojna rana po wypadku czy po ciężkiej operacji. Żaden słownik języka polskiego tej rany nie potrafił wytłumaczyć ani zagoić. Pani Maria myślała, że kiedyś znajdzie się pisarz czy poeta, który obejmie te pojęcia w jeden i ten sam sens. Dziś, wspominając te z nią rozmowy i myśląc o tamtych czasach, słyszę ten nasz język codziennie w Londynie, w różnych odmianach. Czasem brzmi on blisko, czasem słyszę go w dali. Jest bliski, choć inny. Intonacja głosu czasem drażni. Czasem cieszy, niekiedy smuci. Choć język jest zawsze ten sam. Ale w ciągu tych blisko siedemdziesięciu lat rozłąki albo się postarzał albo przeciwnie, dziwnie się odmłodził. Tak czy inaczej, tylko w tym języku i dom, i kraj mają swoje miejsca.

kleroza nie jest zła. Bo człowiek ma wrażenie, że jest wciąż interesujący. I że się nim interesują. Choć dawno przestali. I że się wciąż liczy. Choć liczą mu się tylko lata. I ewentualnie stan posiadania. I że się ma stale coś nowego do powiedzenia. Chociaż się powtarza. I że młodsi wiedzą, o czym mówi, kiedy mówi o swoich i innych zaprzeszłych przeżyciach. Na przykład o naszej starej emigracji. Wiecie? Nie? To przeczytajcie. O tych zasłużonych, odznaczonych weteranach, którzy całe swoje życie przeżyli myśląc i fantazjując o Polsce. Do niej wzdychając, dla niej kwestując, apelując i dziarsko dźwigając swój emigrancki garb. A po salto mortale zostawili nas z ujemnym saldem. Roniąc i trwoniąc przez lata funty i frazesy. Kto dziś pamięta, że mieliśmy w Londynie pałace i pałacowe domy? W ekskluzywnych dzielnicach. W zadrzewionych ulicach. Przy wypieszczonych skwerach. Licząc ich wartość w wielu milionach, czy się godzi czy nie godzi odliczać zasługi ich decydentom? Tym, którzy je wypuścili z polskich rąk? A potem wykręcali się sianem ekonomicznych okoliczności. No i siano spłonęło. Jak na przykład ta piękna pałacowa siedziba przy Knightsbridge. Z ogródkiem przy Hyde Parku. Zwała się Biały Orzeł. Dziś jest bankiem arabskim. Odbywały się w niej bale, rauty, towarzyskie spotkania, skrzyło się w niej od rewii, patriotycznych zebrań i emigracyjnych notabli. Ale Biały Orzeł spłonął. Nie zdołał rozwinąć skrzydeł. I poparzony, został oddany w ręce spekulantów. Korona mu z głowy spadła. Większość emigracyjnych organizacji i instytucji miała swoje wspaniałe siedziby. Ale w latach 60. postanowiono zbudować Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny. Hemar, wtedy tej fantazji przeciwny, napisał: Don’t put your eggs in one basket i wywołał burze polemik. Większość ówczesnych decydentów jednak uznała, że błądzi. Nie rozumie sytuacji. I rzucono się do wyprzedawania siedzib na rzecz POSK-u. Jak wchodzicie w jego drzwi, pamiętajcie, że stąpacie po przeszłych zbiorowych emigracyjnych posiadłościach. Uchylcie czapki ku ich pamięci. Po tych posiadłościach pozostało tylko oporne wobec wkładu do POSK-u Ognisko na South Kensington i niezależna siedziba Instytutu i Muzeum im. gen. Sikorskiego. Ale jakby nie było, zbudowanie POSK-u było nie lada wyczynem. Wielkim osiągnięciem starej emigracji. Z wizją jej przetrwania przez pokolenia jako siedziby wolności dla wolnych Polaków. W przeciwieństwie do tych zniewolonych z kraju. Tysiące starych emigrantów ruszyło POSK-owi na pomoc. Na liście jego fundatorów jest 1829 nazwisk i nazw organizacji. Dochodzą do tego listy testatorów, darczyńców na teatr, na krzesła w teatrze. I lista przyjaciół POSK-u wspomagających go czynnie. O ile pamiętam, no bo skleroza, krążyła wtedy anegdota, że weteranki w uniesieniu patriotycznym rwały sobie dla POSK-u złote zęby, a weterani z patriotycznego przerażenia wyrywali sobie włosy z głowy. Bo co to będzie, jak wszystko skończy się fiaskiem?

Nie skończyło się. Kamień węgielny poświęcił 6 marca 1971 roku ks. biskup Władysław Rubin. Zjechali na tę uroczystość notable i przedstawiciele polskich organizacji niepodległościowych z całego świata. Polały się łzy wzruszenia i moje też. I lało się wino na wiwat. Moje też. Akt erekcyjny zaczynał się od słów: Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny budowany przez wolnych Polaków Bogu na chwałę, Polsce na pożytek. I tak powstał ten cementowy garaż, jak mawiano, czy bunkier wolnych Polaków. W 25 lat potem zasłużony dla POSK-u ówczesny prezes Szymon Zaremba napisał: POSK powinno przejąć pokolenie tu urodzone w powojennych latach, dziś dojrzałe, zasobne materialnie, świadome swoich zadań i odpowiedzialności. Urodzone tu pokolenie okazało się tych zadań i odpowiedzialności w większości nieświadome. Już wyobcowane i obojętne wobec tej misji. A tymczasem zaczęło się na dobre masowe starzenie i odchodzenie starej emigracji. I zaczęto pytać: – Czy można będzie liczyć na nowy narybek z kraju? No, nie! W żadnym wypadku nie będzie można. To zupełnie inna generacja. Peerelowska, wyzuta z poczucia niepodległościowych obowiązków. Ktoś nawet w liście do emigracyjnego organu „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” napisał: To nie narybek, to skrzek. I nie wiadomo, co się z tego skrzeku wylęgnie. Z napływem rodaków z kraju wyrzekano, że ten skrzek brzydko w POSK-u skrzeczy i brudzi. Tę świątynię dumania o naszej przeszłości i świetności. Ten nasz bunkier niepodległościowy. Tylko siedzą, jedzą, piją i wyją. I wnoszą do niego peerelowskie miazmaty. Pewnego późnego wieczoru słyszę, jak ten skrzek rzeczywiście w hallu brzydko skrzeczy. Podchodzę i mówię: – Moi drodzy, nie wyrażajcie się, bo to innych razi. – O, bardzo starszą panią przepraszamy – na to jeden bardzo dorodny skrzek i buch mnie w rękę. – No, ludzie, starszą panią?! – zaszumiałam sklerotycznie. Starszą panią nazywała nasza gosposia moją babkę, a to tak niedawno było… Od siedemnastu lat wszyscy jesteśmy wolni. Wolność jako hasło stała się przeżytkiem. Sklerotycznym nawykiem. Ta wolność nas w końcu zrównała. Niektórym emigracyjnym organom wytraciła broń z ręki. Przeczytałam niedawno, że POSK ma okropne muchy w nosie. Bo odmówił „Dziennikowi Polskiemu”, temu organowi niepodległościowemu, lokum na redakcję. Czyli i „Dziennik” ma w nosie. A, nieładnie, nieładnie, pomyślałam. Czy się to godzi? Czy nie godzi? To zależy w czyje godziłoby to interesy. Żyjemy w kapitalizmie. Liczą się cyfry, salda, czytelnicy. – A historyczna przeszłość „Dziennika”? – zaszemrałam. – No, to już historyczna regresja – usłyszałam. – Nie chcemy lokatorów na zawodnej, społecznej jałmużnie – powiedział mi pewien radny. – A co będzie, jeśli lokator stanie się bankrutem? A fe? Jak można! Ano, widać, można. Skrzek zaskrzeczał swoje. To już nie skrzek, to ikra, z której wyrastają grube ryby. Polsce i POSK-owi na pożytek. Przepraszam, że nudzę, stara sklerotyczka. Zanim o wszystkim, co było, zapomnę.


nowyczas.co.uk

Grzegorz Małkiewicz

Ogłoszenie końca swojej kariery politycznej przez Tony’ego Blaira spowodowało liczne komentarze, tak krajowe jak i zagraniczne. Słusznie redaktorzy uznali, że jest to ważne wydarzenie. Dużo miejsca brytyjskiemu premierowi poświęciły także media w Polsce. Dziesięcioletnia dekada musi wzbudzać zazdrość i uznanie.

Z

NOWYCZAS 18 maja 2007

FELIETONY 13

polskiej perspektywy dziesięć lat na stanowisku premiera można uznać za największy sukces Tony’ego Blaira. Pomimo licznych perturbacji laburzyści udowodnili, że potrafią rządzić, że można powierzyć im gospodarkę i finanse państwa. Wprawdzie nie obyło się bez afer, ale w przeciwieństwie do Polski, ich dawka była kontrolowana i nie zagrażała stabilności rządu. Nawet sprawa Iraku, która najbardziej osłabiła laburzystów, nie spowodowała kryzysu, na jaki liczyli lewicowi wrogowie rządu. Bardziej oni, niż opozycja. Partia Pracy dzięki tej długiej kadencji stała się partią rządzącą, a konserwatyści, najbardziej kiedyś profesjonalna partia, potrafiąca wygrywać wybory i rządzić, została zepchnięta do roli zagubionej opozycji. Niejako odwrócił się scenariusz zmarginalizowania opozycji z okresu Margaret Thatcher, z tą różnicą, że wtedy doszło do

JAZDA bez cugli

głosu pragmatycznie myślące młode pokolenie laburzystów, któremu przewodził Tony Blair. To dlatego cyniczni obserwatorzy mówili, że radykalne reformy Margaret Thatcher objęły także opozycję. To Żelazna Dama była prawdziwym twórcą New Labour. Utrzymanie pragmatycznej polityki, szczególnie w sferze ekonomii i finansów, było największym osiągnięciem laburzystów, a tym samym Tony’ego Blaira. Wszystko inne jest dodatkiem, ideologicznym śpiewem, którego wyborcy nie słuchali, a komentatorzy krytykowali. „W ciągu dekady rządów Blaira Wielka Brytania stała się bogatsza, bezpieczniejsza i bardziej tolerancyjna. Prawie wszystkim żyje się lepiej. Ktoś powinien wreszcie powiedzieć o tym Brytyjczykom” – pisze „Gazeta Wyborcza”. Nie wiem, czy Brytyjczycy czytają polską prasę, zdumiewa jednak mentorski ton „Wyborczej”, walczą-

cy z nieświadomością i niewdzięcznością Wyspiarzy. Wielka Brytania bogatsza – z pewnością. Bezpieczniejsza – chyba tylko w porównaniu z polską ulicą, bo odczucia mieszkańców Wysp są inne, a statystyki to potwierdzają. Bardziej tolerancyjna? Wielka Brytania Blaira? Stwierdzenie kuriozalne z perspektywy ujawniających się napięć etnicznych i religijnych. To w dekadzie Blaira okazało się, że młodzi Brytyjczycy, pochodzenia muzułmańskiego, urodzeni w tym kraju, są największymi wrogami swojej ojczyzny. Czy winić za to Blaira? Może nie, chociaż największymi orędownikami źle pojętej integracji etnicznej, od lat, są właśnie laburzyści. Równie kuriozalne stwierdzenie zamieścił warszawski „Dziennik”. „Blair zreformował szkolnictwo”. Niewątpliwie chciał i z tego można premiera rozliczyć. Do tego stopnia uwierzył w swoje reformy, że posłał własne dzieci do prywatnej szkoły.

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

D

Michał P. Garapich

Dzisiejsza młodzież

użo złota na szyi i palcach, pit-bull na smyczy, tatuaże, dresy, czapki baseballowe daszkiem do tyłu, spodnie z krokiem między kolanami. Podobny obraz młodzieży brytyjskiej znamy z autobusów, ulic, kronik gazetowych. Zazwyczaj ciągnie się za nimi stereotyp – są głośni, biorą narkotyki, ubliżają każdemu, na równi pochyłej do więzienia czy grobu, ciemna strona demokracji liberalnej, efekt katastrofalnej polityki wychowawczej etc. Zwolennicy tradycyjnego ładu załamują ręce wskazując rozpasanie młodzieży i wzdychając za starymi, dobrymi czasami. Przez ostatnie pół roku miałem przyjemność spotykać grupę podobnie wyglądających młodych ludzi – prowadziłem dla nich wykłady z etnografii i socjologii życia codziennego na moim uniwersytecie. I jedno muszę powiedzieć – dyskusja z młodzieżą, której akcentu musiałem na początku się wyuczyć, niczym gwary spod Krakowa, była jedną z najciekawszych wycieczek w życie dzisiejszego Londynu. Zajęcia nie przypominały sennych ćwiczeń z socjologii na UJ – były niekiedy szkołą przetrwania. Ta młodzież lubi mówić, debatować i dyskutować. Nie wierzy ślepo w słowo i jest skłonna prowokować. Ubrani jak gwiazdy rapu, moi studenci dobrze rozumieli pułapki współczesnego kapitalizmu, brytyjskich relacji klasowych, wielokulturowości i pełnymi garściami czerpali z własnych doświadczeń, powołując się na Marksa, Webera czy Durkheima. Grupa odzwierciedlała Londyn, a raczej jego uboższą południowo-zachodnią część – potomkowie migrantów z całego świata, po ich twarzach i nazwiskach można było określić terytorialny zasięg Imperium Brytyjskiego. Bez kompleksów, ale z poczuciem własnej wartości – z oburzeniem słuchali o praktyce rozwożenia kolorowych dzieci po różnych szkołach, by nigdy nie stanowiły większości (jaką władze brytyjskie stosowały do lat 70.) czy o skrytej kampanii niedopuszczania osób o innym odcieniu koloru skóry do policji, wojska czy służb specjalnych. Dzisiaj nie do pomyślenia. Dlatego słuchając coraz to kolejnych żalów i głosów potępienia dzisiejszej młodzieży brytyjskiej, przypomina mi się ten oto słynny cytat: „Dzisiejsze dzieci kochają luksus. Nie umieją się zachować, mają autorytet w pogardzie, zupełnie nie mają szacunku dla starszych. Nie wstają, kiedy dorosły wchodzi do pokoju, kłócą się z rodzicami i są tyranami dla swoich nauczycieli”. Słowa powyższe wyszły z ust Sokratesa (tłumaczenie moje z angielskiego), dwa i pół tysiąca lat temu, kiedy demokracja ateńska przeżywała swój złoty wiek. Ci, którzy chętnie mówią o upadku i starych, dobrych czasach, najczęściej sami zapominają, jak „cielęciem bywali”. Młodzież jest więc taka sama, zmienia się tylko to, przeciw czemu protestują, co odrzucają oraz ubrania, w których chodzą. To raczej nasze przesądy i naiwne przekonanie, że każdy jest kowalem własnego losu każe nam niekiedy widzieć w tejże młodzieży symptom upadku zachodniej cywilizacji, autorytetów, porządku. Niektórzy z moich studentów nie wybierali życia w blokowisku, przy którym Nowa Huta to Chelsea i trudno nie zrozumieć ich odruchu buntu, kiedy słyszą o Wielkiej Brytanii jako kraju równych szans. Ich pogarda dla czczonego przez ich bardziej szczęśliwych rówieśników wyścigu po pieniądze ma większy sens niż przypuszczamy. Ciężko zrozumieć to ludziom, którzy urok swojego życia w Londynie widzą jedynie w funtach. Świeży powiew dystansu do londyńskiego pędu otrzymałem właśnie od tej hałaśliwej kolorowej grupy młodych ludzi. Szczerze polecam.

O BYC Z A J ÓW K A

T

Waldemar Rompca

ego jeszcze nie było: po ubiegłotygodniowym koncercie finalistów konkursu Eurowizji na mapie Zjednoczonej Europy pojawiły się pierwsze zgrzyty. Jako pierwsza swoje oburzenie wyraziła Malta, która przyznała wprost, że dwanaście punktów przyznanych wykonawcy z Wielkiej Brytanii to w rzeczywistości dwanaście punktów oburzenia, a nie uznania za wykonywany utwór. Oburzenia, które szybko zostało podchwycone nie tylko w w Londynie, ale również w Niemczech czy Hiszpanii. O co więc chodzi w niewinnej imprezie? O wspaniałe piosenki? O nie! Chodzi o politykę, rzecz jasna. O ile Malta swoje niezadowolenie ze sposobu organizacji imprezy zademonstro-

Eurowizja bez wizji wała w dość sympatyczny sposób, czyli oddając maksimum punktów na jeden z najsłabszych utworów koncertu, o tyle w Niemczech nie było już tak grzecznie. „Bild” pyta otwarcie na pierwszej stronie, po co Niemcy biorą udział w imprezie, w której nie mają szans na wygranie, bo impreza została opanowana przez Europę Wschodnią, której gdzie jak gdzie, ale właśnie w Niemczech boją się strasznie. Nie tylko z politycznych powodów. Europa Wschodnia w Niemczech była przez lata tematem głupich, by nie powiedzieć chamskich dowcipów, w których chodziło tylko o jedno: pokazanie wyższości Niemiec nad tymi krajami. Teraz coraz częściej okazuje się, że Niemcy w wielu dziedzinach zostają daleko w tyle za tymi biednymi krajami wschodniej części Europy i dla wielu jest to rzecz nie do zaakceptowania. Niemiecka duma jest od miesięcy poważnie urażona, teraz doszła do tego Eurowizja. Brukowce, takie jak „Bild”, mają pole do popisu, ale dla zwykłego Niemca i tak nie ma to żadnego znaczenia. W Wielkiej Brytanii było spokojniej, ale widać, że cierpią strasznie. Infantylna piosenka

brytyjskiego wykonawcy wylądowała na przedostatnim miejscu tylko dzięki pomocy Malty, która mimo to nie poprawiła Brytyjczykom samopoczucia. Na imprezie były lepsze utwory i zdaje się, że w Londynie to wiedzą. Ale i tutaj nie podoba się, że Ukraina głosuje na Białoruś, Litwa na Łotwę i tak dalej, i tak dalej. A gdzie w tym wszystkim jesteśmy my, Polacy? Przykro przyznać, ale daleko, na szarym końcu. W tym roku nawet nie zakwalifikowaliśmy się do finału, co jedynie potwierdza moje wieloletnie obawy na temat tej całej imprezy. Nie tylko nie mamy pomysłu na to, kogo tam wysłać i jaki gatunek muzyczny zaprezentować. My po prostu robimy wszystko, by tej imprezy nigdy nie wygrać. No bo tak sobie myślę, że gdyby przypadkiem cud sprawił, że któryś z polskich wykonawców wygrałby – to gdzie byśmy to na Boga zorganizowali? W Sali Kongresowej czy w Operze Leśnej w Sopocie? I kto by to całe widowisko poprowadził? My na szczęście takiego problemu jak Malta czy Niemcy nie mamy. Jaka ulga!


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

14 ROZMOWA NA CZASIE

M I M bez smutnych MIN Od czego zaczęła się pana przygoda z tym tak specyficznym aktorstwem? – Kiedy miałem 12 lat, zobaczyłem w telewizji film kryminalny zatytułowany „Sto tysięcy słońc”. W pewnym momencie filmu, prowadzący dochodzenie komisarz przechodził przez widownię teatru w trakcie trwania spektaklu pantomimy. Mim na scenie pokazywał nieistniejącą ścianę. Zrobiło to na mnie na tyle mocne wrażenie, że do dziś pamiętam ten film i ten jego moment. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że chciałbym się czegoś takiego nauczyć. Dwa lata później dowiedziałem się, że w teatrze, w moim rodzinnym mieście, będzie przedstawienie pantomimy dla szkół średnich. Choć nie byłem jeszcze w szkole średniej, wszedłem nielegalnie na to przedstawienie dołączając do wchodzących grup młodzieży. Mimo że spektakl był grany przez amatorski zespół, ogromnie mnie zauroczył, a po jego zakończeniu poproszono chętnych do pracy w zespole o pozostanie na widowni. Oczywiście zostałem, stając się najmłodszym aktorem w zespole.

Stworzył pan swój własny sceniczny image, daleki od stereotypu smutnego Pierrota czy postaci Bipa Marcela Marceau w cylindrze z kwiatkiem. U pana jest to brak makijażu i prosty czarny strój – getry, koszulka. Nie używa pan również rekwizytów, zmuszając niejako widzów do absolutnego uwolnienia wyobraźni, którą wspomaga jedynie podkład dźwiękowy. Dlaczego stworzył się pan właśnie takim, czy kostium stanowi jakieś ograniczenie? – Mój dzisiejszy styl wyniknął w pewnym sensie sam. Po pierwsze, w tamtym czasie zobaczenie w Polsce Marcela Marceau czy innych francuskich mimów było praktycznie niemożliwe. Moja wiedza o pantomimie rozwijała się więc głównie na drodze własnych poszukiwań i czytania książek. Ćwiczyłem, wyobrażając sobie, jak robią to mistrzowie. Gdy w końcu zobaczyłem Teatr Henryka Tomaszewskiego, zrobił na mnie ogromne wrażenie, ale też trochę rozczarował bogactwem strojów, rekwizytów. Pomyślałem sobie – piękny spektakl, ale nie taką pantomimę chciałbym tworzyć. W końcu, gdy zetknąłem się z pantomimą francuską, również okazało się, że inaczej sobie ją wyobrażałem. I tak, właściwie nieświadomie, stworzyłem coś własnego, odmiennego. Zawsze pociągało mnie ubóstwo środków, ale też poszukiwałem skuteczności na scenie – teatr musi działać na widza.

Jak określiłby pan swój styl gry? – Od samego początku zajmowałem

Ireneusz Krosny jest mimem komicznym. Tworzy swój własny Teatr Jednego. Mima. Niedługo w programie The Best of Krosny zobaczymy go na scenie POSK-u O wyzwaniach sztuki pantomimy z wesołym mimem rozmawia Elżbieta Sobolewska

się pantomimą zespołową i dramatyczną. I taki rodzaj pantomimy mnie zauroczył, pociągnął i stał się moim marzeniem. Jednak założenie własnego zespołu, który prowadziłem przez ponad trzy lata, pokazało mi, jak trudno jest znaleźć zdeterminowanych i pewnych ludzi. Ciągła rotacja i konieczność nauczania „od zera” kolejnych osób doprowadziła mnie do decyzji założenia Teatru Jednego Mima i pójścia dalej samotnie. Pierwsza premiera solo była premierą komediową. W założeniach następne miały być dramatyczne. Jednak zainteresowanie widowni tym przedstawieniem było na tyle duże, że miałem coraz mniej czasu na myślenie o dramacie. Po kilku latach uświadomiłem sobie, że stałem się mimem komicznym. I to również nie wynikało z postanowienia, ale z rozwoju zdarzeń. Gdy dziś zastanawiam się nad swoim stylem gry, wydaje mi się, że najważniejsze motto, jakie mi przyświeca, brzmi: technika u mima komicznego ma być jak dykcja u aktora – ma czynić wszystko czytelnym, zrozumiałym, ale widzowi ma się nie rzucać w oczy. Staram się więc nie „udziwniać” ruchu bez potrzeby. Staram się, by mój ruch wyglądał jak najbardziej naturalnie. Stąd też nie używam makijażu, chcę by moja twarz wyglądała jak najbardziej naturalnie. Unikam wszelkie-

go, że się tak wyrażę, „przeteatralizowania” ruchu. No i jak sobie założyłem na początku mojej drogi – teatr ma być skuteczny, komedia musi bawić, i to bawić do łez.

Pantomima nigdy nie kojarzyła mi się z czymś zabawnym, z komizmem. Pański humor jest całkowicie oryginalny, nikt pana nie kopiuje. Czy mim-komik to nowość, czy kontynuacja jednak jakiejś tradycji? – Oczywiście istnieją na świecie mimowie komiczni. Przecież Marcel Marceau przetarł tutaj szlaki. Jednak z przykrością obserwuję, jak mnoży się ilość jego naśladowców, a brakuje twórców. Parę lat temu byłem na światowym festiwalu pantomimy w Korei Południowej i grał tam solowy, koreański mim komiczny. Byłem niezwykle ciekaw, co pokaże taki dalekowschodni mim. Niestety okazało się, że skończył on słynną paryską szkołę pantomimy i był po prostu kolejnym naśladowcą Marcela Marceau – biała twarz, namalowane brwi powyżej naturalnych, itd. Dlatego też ogromnie cieszę się, że poszedłem własną drogą, że wypracowałem sobie własny, rozpoznawalny styl

„Mim tworzy z niczego, opisując świat własnym ciałem”, tworzy z niczego, ale jest to o czymś, pana etiudy coś opisują. Jak powstają scena-

„wchodzi w krew”, staje się odruchowa, i jeżeli gra się dużo na scenie, nie trzeba ćwiczyć jej codziennie, ale trzeba dbać o sprawność ogólną. Dlatego też mam swoją własną salę treningową z drabinkami, materacami i lustrami oczywiście, gdzie trenuję elementy akrobatyki, giętkość ciała i technikę pantomimy. Tam też odbywają się próby nowych scenek. Oprócz tego dwa razy w tygodniu chodzę na siłownię na sam trening siłowy.

Czy ma pan poczucie ciągłego rozwoju, bowiem na pewno większość zagadnień technicznych opanował pan już do perfekcji. Ale czy istnieją przed panem jeszcze jakieś wyzwania, jakieś zagwozdki ruchu, gestu czy mimiki, które opanowuje pan przy okazji pomysłu danej etiudy?

riusze występu i co stanowi dla Pana największą trudność: pokonywanie barier ciała, czy właśnie myślowy proces tworzenia programu? – Myślę, że najtrudniejszym elementem jest twórczość. Dość łatwo jest stworzyć pierwszy program. Wszak każdy temat jest wówczas dziewiczy. Ale kiedy jest się na scenie 15 lat i ma się za sobą kilkadziesiąt tytułów, stworzenie kolejnych dwudziestu nie jest już takie proste. Tak myślę, że najtrudniejszym etapem jest dobry pomysł. Zwłaszcza gdy ma się do dyspozycji tylko ruch jednego człowieka w pustej przestrzeni. Kolejne etapy to już ta przyjemniejsza część pracy. Nagranie ścieżki dźwiękowej, jeśli jest potrzebna oczywiście, ewentualne zgranie ruchu z dźwiękiem, praca przed lustrem i w końcu dotarcie sceniczne. Zwykle nową scenkę uważam za skończoną dopiero po około 50 przedstawieniach dla żywej publiczności. W ciągu tego czasu wciąż zachodzą zmiany w scenariuszu. Widownia jest bardzo dobrym recenzentem i współpracownikiem.

„Aktor słowa ćwiczy dykcję, aktor ruchu dba o ciało, które jest narzędziem i materiałem”. Jak pana wygląda dbałość o sprawność ciała? – Oczywiście ćwiczyć trzeba. Technika pantomimy w pewnym sensie

– Ciągle pojawiają się jakieś nowe pytania, czy coś da się pokazać na jednego mima, ale to nie jest najbardziej ekscytująca część mojej pracy. Dla mnie najciekawszym momentem w mojej pracy jest żywe przedstawienie. Spotkanie z nowymi ludźmi. Pociągnięcie ich, rozbawienie, coraz bardziej i bardziej. Nigdy spektakl nie jest ułożony w stu procentach przed rozpoczęciem. Zawsze mam przygotowane więcej materiału niż będzie zagrane i to pozwala mi na manewry w czasie trwania spektaklu, dostosowywanie się do konkretnej publiczności, którą mam przed sobą. Dlatego też staram się grać w bardzo różnych miejscach i krajach, spotykając się tym samym ciągle z nieznanym. Jak zareaguje Chińczyk? Jak rozbawić Japończyka? Jak zdobyć serca dzieci, itd. To jest przeżycie. To jest porozumienie, dialog z publicznością, o którym ona często nawet nie wie. Uwielbiam grać w trudnych sytuacjach, przezwyciężać je. Nie jestem zwolennikiem sztuki, która może być grana tylko w specjalistycznych warunkach, dla garstki rozumiejących ją koneserów. Pociąga mnie walka o serca tych, którzy sami nigdy nie kupiliby na nią biletu.

The Best of Krosny, a co potem? Czy chce pan być mimem do końca życia? – Jak to, co potem? Kolejna premiera. Już jestem po zaprezentowaniu na tegorocznej PACE w Krakowie zwiastuna nowego programu długości 30 minut. Gotowego materiału jest już na ponad 50 minut, a oficjalna premiera w Warszawie odbędzie się po wakacjach. Nowy spektakl nie ma jeszcze tytułu, ale po tych pierwszych pokazach ukazały się bardzo pozytywne opinie. A co jeszcze dalej? Nie wiem. Robię swoje i zobaczę, co życie przyniesie…


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

CZAS PPRZESZŁY 15 Daniel Olbrychski po raz kolejny zadziwił. W rosyjskiej (sic!) telewizji powiedział, że IPN to polityczna instytucja, która stosuje techniki polskiego KGB, czyli Służby Bezpieczeństwa. (…) Kilka dni temu grupę studentów pierwszego roku dziennikarstwa poważnej wyższej uczelni zapytano, kim był Stanisław Pyjas. Ponad połowa nie wiedziała. Dla Olbrychskiego byłaby to dobra wiadomość, znak normalności. Dla mnie jest to dowód na konieczność istnienia IPN. Mam nadzieję, że to ja będę miał rację. Krzysztof Gottesman, „Rzeczpospolita”

W poszukiwaniu koloru

C

Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk

zerwiec, rok 1976. W kraju znowu zamieszki, jak to eufemistycznie określała propaganda sukcesu. W rzeczywistości był to kolejny protest robotników, brutalnie stłumiony przez milicję na rozkaz rządzących. Mało kto już pamięta, w zgiełku obecnej debaty, cynizm ówczesnej władzy. Haniebne „ścieżki zdrowia”, czyli szpaler pałkarzy ZOMO, do którego wrzucano „niewdzięcznych” robotników. Niejeden z nich przypłacił to zdrowiem, niektórzy życiem… Pomimo lokalnych triumfów, tym razem władza przegrała. Protest robotników i przestępcze działania władzy, dzięki odwadze niewielkiej grupy osób przedostały się do świadomości społecznej. Po raz pierwszy w historii PRL-u inteligencja połączyła się z robotnikami, naruszony został tym samym nieoficjalny plan komunistów, polegający na segregacji grup społecznych, budowania między nimi napięć, które w razie kryzysu można było wykorzystać. W Warszawie powstaje Komitet Obrony Robotników założony przez intelektualistów i wspierany przez studentów. W Krakowie grupa studentów zbiera podpisy pod petycją w obronie prześladowanych robotników i pieniądze dla wyrzuconych z pracy. Do tej grupy należał student filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego – Stanisław Pyjas. W lipcu tego roku przyjechałem do Krakowa na egzaminy wstępne na Uniwersytecie Jagiellońskim. O swoich starszych kolegach, zaangażowanych w organizowanie pomocy dla prześladowanych robotników nic jeszcze nie wiedziałem, chociaż, jak się później okazało, zrządzeniem losu trafiłem do pokoju, który był centrum studenckiego „przebudzenia”. Z głową pełną lektur obowiązkowych i nadobowiązkowych zostałem zakwaterowany w domu akademickim „Żaczek”, w którym do wakacji mieszkał Staszek Pyjas, student polonistyki. Napięcie egzaminacyjne nie sprzyja integracji towarzyskiej, zostałem jednak na nią skazany. Po wejściu do, zdawałoby się, pustego pokoju, z szafy wyszedł zadowolony z siebie tak zwany walet, który po przedstawieniu się, wyjaśnił swoją obecność i nieobecność. – Pokój jest oczywiście pusty, a ja jestem waletem, mieszkam tu od miesięcy, ale na żadnej liście nie figuruję – wyjaśnił. Cóż miałem zrobić? Pierwsza niespodzianka, może to i dobrze, pomyślałem, bo trafiłem na

oddanego sobie przewodnika w nieznanym mi mieście. Zdobył moje zaufanie również z tego powodu, że – jak się okazało – on też zdawał na filozofię. Chodziliśmy razem na egzaminy. Po drodze, nie będąc jeszcze studentem, poznawałem starszych od siebie studentów, w tym Staszka Pyjasa. Rozmowy z nimi były może nawet ważniejszym egzaminem, niż ten oficjalny. Czułem się jakbym był już przyjęty, zaakceptowany przez nich i sprawdzony. O buncie i polityce nie rozmawialiśmy, za to literatura i filozofia, ich prawdziwe pasje, nie przestawały być tematami naszych rozmów. We wrześniu wracałem już do swojego Krakowa. Przestałem być z zewnątrz, nie czułem się nawet studentem pierwszego roku. Następne miesiące upłynęły na typowym, a może nietypowym życiu studenckim. Wykłady, nowe lektury, przede wszystkim te nadobowiązkowe i kulturalne życie Krakowa – studenckie kluby, studyjne kina, teatr i niekończące się rozmowy. Nieformalnymi grupami zaczęła interesować się Służba Bezpieczeństwa. Komunizm nie tolerował intelektualnego fermentu. Zaczęły się przesłuchania i rewizje, a w niektórych wypadkach próby zastraszenia. Te działania odnosiły jednak odmienny, od zamierzonego, skutek. Grupa się powiększała i dochodziło do coraz większej integracji. Tak naprawdę „pierwszoklasistą” poczułem się dopiero w maju 1977 roku. Zbliżały się pierwsze w moim życiu Juwenalia. Nie można przyspieszać procesu dorastania. To była najlepsza okazja, żeby oddać się szaleństwu młodości, zaakceptować wszystkie kolory życia, wejść bez dystansu w pijaną zabawę i nieodpowiedzialne wywracanie porządku dnia. Do zabawy należało się przygotować, zrobić odpowiednie zapasy. Jak duże? Popatrzyliśmy z Markiem Różańskim na równo poustawiane butelki i bez słowa doszliśmy do wniosku, że nasze potrzeby mogą być większe, że należy się na wszelki wypadek zabezpieczyć. Mieszkałem przy ulicy Felicjanek, za Filharmonią. Zapasy postanowiliśmy uzupełnić na Rynku, licząc też na to, że kogoś spotkamy, bo Rynek był wtedy takim miejscem. I spotkaliśmy Wojtka Sikorę, naszego przyjaciela, studenta filozofii, którego ponura mina, zanim cokolwiek powiedział, zmroziła nas. Poczuliśmy się nieswojo. – O co chodzi? Co się stało? – Staszek Pyjas nie żyje. Wszystko wskazuje na to, że został zamordowany przez bezpiekę. Znaleziono go martwego w bramie jego kamienicy. Bojkotujemy Juwenalia. Pierwszy raz w życiu przeżyłem taki moment. Otępienie, bezradność, ale

przynajmniej jedno mogliśmy zrobić – zamienić Juwenalia w wielki protest-pogrzeb naszego kolegi. Zdecydowaliśmy się na otwartą konfrontację z reżymem, ale nikt nie zastanawiał się, skąd brać odwagę. Szybko wracam do wynajmowanego pokoju. Informuję właścicielkę, starszą panią, prawie już staruszkę, co się stało, i co planujemy. Nie muszę jej do niczego namawiać i przekonywać. – Potrzebujecie czarne opaski! – wykrzykuje stanowczo. – Dużo czarnych opasek – mówi już do siebie. Nie traci czasu. Z szafy wyjmuje maszynę i wysyła mnie do sklepu. Tym razem mam wykupić czarną wstążkę, zanim bezpieka zorientuje się o co chodzi. Ruszyła mała manufaktura. Kolejne porcje opasek rozdajemy w okolicach Rynku informując rozbawionych, bo nieświadomych studentów, co się stało. Powoli karnawałowe kolory zastępuje czerń. W centrum Krakowa na murach kamienic zawisają wielkie plakatyklepsydry. Na Szewskiej, gdzie znaleziono zmaltretowane ciało Staszka, gromadzą się tłumy. Do zebranych przemawia jego najbliższy przyjaciel Bronek Wildstein. Tak będzie przez całe Juwenalia. Wszędzie pełno bezpieki, ale

nie decydują się na interwencję. Jest tylko próba kontra-marszu zorganizowanego przez „młodzież socjalistyczą”, a tak naprawdę młodzieżowe bojówki bezpieki (ciekawe co robią teraz?). W końcu tysiące studentów i mieszkańców Krakowa z czarnymi opaskami i czarnymi flagami przechodzi w milczeniu z Szewskiej na Wawel, gdzie odczytane jest oświadczenie informujące o powstaniu Studenckiego Komitetu Solidarności – pierwszej niezależnej reprezentacji studenckiej w PRL-u. Oświadczenie podpisało dziesięciu rzeczników. Imieniem i nazwiskiem, z adresem zamieszkania. Przestaliśmy się bać. Tak będzie przez następne lata, pomimo aresztowań i szykan, do czasu powstania masowego już Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Minęło trzydzieści lat, wielu z nas poszukując kolorów, znalazło wtedy kolor czarny, kolor buntu i żałoby.

W dniach 18-19 maja w Krakowie odbędą się uroczyste obchody 30 lecia powstania Studenckiego Komitetu Solidarności.


NOWYCZAS 18 maja 2007

nowyczas.co.uk

nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

REPORTAŻ 17

16 REPORTAŻ

I’M LOVIN’ IT – kochać czy nienawidzić pracę w McDonald’s ? Restauracja, którą zna każda rodzina, posiada rzeszę wiernych klientów, dla których ich sposób żywienia stał się jedynym i najlepszym, co więcej stał się stylem życia. Nie brakuje jednak przeciwników, wielu skarżyło oferowane przez nią usługi do sądu, czasem wygrywali. Mimo to MacDonald’s, bo o nim mowa, nadal istnieje, co więcej rozrasta się, ogarniając swoimi restauracjami coraz więcej miast, a co za tym idzie przynosząc ogromne dochody.

W

Anna Sikora

redakcja@nowyczas.co.uk

ielu nie raz słyszało historię, jak to Mcdonald założył pierwszą restaurację oferując spieszącym się i głodnym ludziom to, czego oczekiwali: szybkość i pożywność zamawianego dania, a wszystko to przy rozsądnej cenie. McDonald’s Corporation posiada 30.000 restauracji na całym świecie, w samej Wielkiej Brytanii jest to liczba 1.250. Ogromna liczba zatrudnianych pracowników, ponad 1,6 miliona, niewątpliwie pomaga obniżyć wskaźniki bezrobocia. Dla fanów tego typu jedzenia, istnieje możliwość prowadzenia własnego McDonald’s poprzez franchising. W Wielkiej Brytanii działa tak 460 placówek (37%). Dlaczego ludzie nadal mówią „I’m lovin’ it” i znowu powracają, by zjeść posiłek w McDonald’s ? Specjaliści od marketingu zastanawiali się nad tym nie jeden raz, my nie będziemy się temu bliżej przyglądać. Ciekawscy mogą jednak sięgnąć po interesującą książkę George’a Ritzera „Macdonaldyzacja społeczeństwa”, która krok po kroku wyjaśni fenomen największego sukcesu w dziedzinie fast foodów. My spróbujmy, natomiast, prześledzić starania o pracę w McDonald’s. Główną siedzibą rekrutacyjną w Londynie jest restauracja na Marble Arch. Jednak rekrutacja odbywa się jedynie do jednostek w obszarze centrum miasta, w pierwszej strefie, pozostałe przyjmują pracowników według samodzielnie opracowanej strategii. Kandydaci przychodzą w poniedziałki i wtorki, od godziny 9.00. Z powodu zbyt wielu chętnych, godzina przybycia decyduje czy uda im się odbyć rozmowę i wypełnić aplikację, czy zostaną odesłani z niczym. Codziennie na listę chętnych wpisywanych jest około 100 osób, tygodniowo daje to liczbę około 200, ostatecznie pracę rozpocznie max. 30 osób. Pierwsza rozmowa trwa niecałe 2 minuty, głównym pytaniem jest „Dlaczego chcesz pracować w McDonald’s ?”,warto więc przygotować sobie oryginalną odpowiedź, tak by to właśnie nas zapamiętano. Od razu zostajemy,

bądź nie, zaproszeni na kolejną rozmowę kwalifkacyjną z pracownikiem wyższego szczebla, najczęściej w odstępie tygodnia. Podczas tego spotkania musimy już pokazać nasze papiery, takie jak paszport, a w przypadku studentów z Ameryki czy Azji, dokumenty ze szkoły. Jeśli uda nam się przejść ten etap pomyślnie, o czym dowiadujemy się również na tym spotkaniu, zaproszeni zostajemy do wybranej przez siebie restauracji, aby jej manager sprawdził, jak pracujemy. Co to dokładnie oznacza ? Mamy się uśmiechać i robić wszystko, by nie stać w miejscu bezczynnie. Cały sprawdzian trwa około pół godziny, a my musimy przyjść w czarnych spodniach i czarnych butach, firmową koszulkę dostaniemy na miejscu. O wyniku tego etapu dowiadujemy się już telefonicznie, po czym zostajemy skierowani na szkolenie, które najczęściej odbywa się w sobotę i trwa jakieś 4-5 godzin. Na powitanie dostajemy zestaw uniformów z obowiązkową czapeczką oraz tzw. pakiet powitalny zawierający książeczki: „Hourly paid” z wyjaśnieniem zasad pracy, „Hygiene & Safety Workbook”, z której dowiemy się o zasadach bezpieczeństwa i higieny, których należy przestrzegać oraz „Opportunities & Our People”, coś by poprawić nam humor możliwością awansu i lepszej pracy w McDonald’s. Kolejnym etapem dla niezarejestrowanych w Home Office jest właśnie rejestracja, bez tego nie rozpoczniemy pracy. Cały proces starania się o pracę trwa około dwóch tygodni. Dużo trzeba przejść, by dostać pracę w McDonald’s, a wydaje się to być tak proste. Rzeczywiście jest, ale liczba zbyt wielu chętnych spowodowała, że procedura rekrutacyjna została znacznie wydłużona i utrudniona. - To najwięcej rozmów kwalifikacyjnych, jakie przeszłam, by dostać jedną pracę. Najśmieszniejsze było sprawdzenie naszej umiejętności pracy w restauracji, gdzie mieliśmy później pracować. Jak ktoś może na podstawie czegoś takiego ocenić, jakim pracownikiem będziesz ?oburzała się Ania, jedna z pracownic. Zmiany w McDonald’s są różne, głównie zależne jest to od umiejscowienia restauracji. Te w

ruchliwych częściach centrum czynne są albo całą dobę, albo do bardzo późnych godzin nocnych. W takich sytuacjach są najczęściej pracownicy, którzy pracują tylko w nocy. Najważniejsze jest jednak to, co wpisaliśmy w naszej aplikacji, w jakich godzinach jesteśmy w stanie pracować. Na przykład, wielu studentów może pracować tylko popołudniami, bądź w weekendy.

Ułożenie grafiku to kilka żmudnych godzin. Restauracje, które zatrudniają prawie 100 pracowników mają z tym nie lada problem. Sama praca może wyglądać różnie. Uniform, który dostaliśmy dużo mówi o tym, co będziemy robić. Można pracować w kuchni, na kasie, bądź na froncie, czyli przy sprzątaniu stolików i dbaniu o czystość i estetykę

restauracji. Do kuchni potrzebny nam będzie fartuch, na kasie konieczna jest czapeczka, a pomiędzy klientami powinniśmy wyglądać szczególnie reprezentacyjnie, więc dziewczyny dostają spódniczki i czarne koszule. Ale sytuacja zawsze może ulec zmianie przy znacznych brakach pracowników w innych sekcjach. Aby zapoznać się z działaniem kasy,

produktami, cenami, potrzeba około dwóch dni. W kuchni zostaje nam przydzielone konkretne zadanie, np. smażenie mięsa do Big Maców, bądź dbanie o frytki. Najmniej stresująca i przyjemna praca jest pomiędzy klientami, trzeba dbać o czystość, uśmiechać się i starać się pomagać klientom. Na kasie jednak, poza ciężką obsługą nieanglojęzycznych klientów, jest odpowiedzialność finasowa. Po podliczeniu pieniędzy nie powinno brakować, ani być za dużo o… £1. Przy dziennym obrocie £1000 łatwo pomylić się o £1. Raz wciśnięte zamówienie może oczywiście zostać cofnięte przy pomocy klucza, który otwiera i zamyka kasę, dostać go można od managera. Kiedy mamy kolejkę klientów, każdemu się spieszy, McDonald’s ma być przecież szybki, a my musimy szukać managera, wszyscy się wściekają i denerwują. Każda taka „pomyłka”, która wymaga otwarcia kasy jest rejestrowana przez system, przy zbyt częstej liczbie takich sytuacji, dostaniemy warning letter. Niezgodność pieniędzy w kasie też ma taki sam skutek. Po kilku takich upomnieniach, zostaniemy zwolnieni, ale na szczęście nikt nie każe nam zwracać brakującej sumy. Przerwa ustalana jest zależnie od restauracji, ale powinno to być około 45 minut, najczęściej manager w chwili, kiedy nie ma dużego ruchu wysyła pracowników na odpoczynek, nie jest to więc konkretna godzina. Lunch to zestaw plus deser, wszystko zapisuje się w specjalnym zeszycie, każdy wyrzucony produkt przy opróżnianiu kosza również jest zapisywany. Dzięki dużej ilości staffu urlop, bądź dodatkowy dzień wolny nigdy nie jest problemem. Higiena jest ważna, jak to w restauracji, nawet na włosy, trzeba zawsze pod czapeczkę założyć specjalną siateczkę, która zapobiega ich ewentualnemu wypadaniu. Sytuacje znane wszystkim, kiedy klient zatruje się jakimś produktem, bądź znajdzie innego typu niespodziankę, zdarzają się, ale nie jest to wina samej restauracji. Produkty, które są tam przygotowywane są przetrzymywane długo w zamrażarkach. Najczęściej jest to właśnie wina samego produktu, a nie sposobu jego przyrządzenia. Każda skarga klienta rozpatrywana jest na jego korzyść. McDonald’s dba o swoje interesy finansowe, każda porcja jest dokładnie mierzona, każdy produkt zmarnowany musi być wpisany na listę. Później firma będzie się starała znaleźć sposób, by takie sytuacje zminimalizować. Serwowane produkty nie kosztują dużo producenta, do napojów dodaje się zarówno lód, jak i wodę, by wypełnić kubek. Promocyjna cena zestawu, dodatkowa atrakcja

w postaci szklanki coca coli, czy jakiejś zabawki, kuszą. Czy jednak ta promocja naprawdę jest niewiarygodną ofertą, która zaoszczędza nasze pieniądze ? Wcale nie. Za przeciętny zestaw w McDonald’s trzeba zapłacić od £3 £4, a przecież nie jest to porządny posiłek, a jedynie wstęp. Duży zestaw to więcej lodu w coli i odrobina więcej frytek, to co najważniejsze, czyli kanapka pozostaje ta sama. Kusząc klientów rzekomymi promocjami i atrakcyjnością produktu wciska się im kit. Nie jednostkowa była sytuacja, gdy manager powiedział: Wciskajcie obcokrajowcom większe zestawy, oni nie rozumieją po angielsku, zapłacą, ile im powiecie. Pracownicy zatrudnieni na full time, mogą pracować do 40 godzin na tydzień, w praktyce jest to dużo mniej. Firma bowiem woli zatrudnić większą ilość pracowników, co daje mniejsze pensje jednostkowe i większą wydajność. - Miałam pracować na pełny etat, a dostawałam zmiany po 26, 32 godziny na tydzień. Rzadkością nie była więc wypłata w wysokości około £200 (na dwa tygodnie - dop. aut.) - wspomina Ania. Dlatego najwięcej pracowników to studenci z krajów Ameryki Łacińskiej, pracują 20h, a i tak na tyle pozwalałaby im szkoła. Dla osob potrzebującej stałej pracy, która pozwoli jej przeżyć, jedynie pozycja managera może dać jako takie ku temu warunki, ale do tego droga długa. Praca w McDonald’s to przede wszystkim lekcja pokory, cierpliwości do naprawdę trudnych klientów, a dla niektórych szansa, by zacząć legalną drogę pracy w Wielkiej Brytanii. Kandydat przechodzi długi proces selekcji, co na wstępie ma go zmotywować do pracy, jako osoby wybranej spośród wielu. Nie jeden zapyta: - Po co tyle szumu ? Przecież co trzeba umieć, by sprzedawać burgery ? I ma rację. Nic nie trzeba. Ale McDonald’s chce, by jego pracownicy czuli się wyjątkowo, jak wybrańcy, którzy dostąpili zaszczytu pracowania w ich szeregach. McDonald’s ma być postrzegany jako profesjonalny pracodawca, przygotowany na wszystko, a przede wszystkim, z szacunkiem traktujący i doceniający ciężko pracujących pracowników. Choć zamiast kochającej się rodziny McDonald’s, do której rzekomo wstąpiliśmy, mamy ciężką pracę i kiepską zapłatę, wrażenie, które stara się wywołać firma powoduje, że mimo wszystko wielu chce dla niej pracować i tak wielu żywi się w tych restauracjach. Na tym polega właśnie sekret sukcesu McDonald’s. Imiona niektórych osób zostały zmienione na ich wyraźne życzenie.


LUDZIE, ¯A£UJCIE…

nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

18 KULTURA

GRZEGORZ CIEPIEL/ NowyCzas

…¿e omin¹³ was radykalnie fantastyczny wieczór spêdzony w oparach wroc³awskich pogromców artystycznej miernoty. El¿bieta Sobolewska

e.sobolewska@nowyczas.co.uk

¯e nie dane wam by³o wtopiæ siê w teatr dŸwiêku kwartetu Karbido, ¿e nie pogadaliœcie o dekalogu wed³ug grafików grupy Fakeart, ¿e puœciliœcie mimo uszu Lecha Janerkê i elektro rytmy duetu Husky. Synteza sztuk zaserwowana nam przez Tomka „Bucha” i Instytut Kultury Polskiej potwierdzi³a niestety trafnoœæ s¹du wyg³oszonego kiedyœ przez in¿yniera Mamonia, ¿e podobaj¹ mu siê melodie, które ju¿ raz s³ysza³ – „ poprzez, no reminiscencjê”. Przywo³a³am ów pogl¹d, bowiem mam w oczach Skalê wype³nion¹ po brzegi ludŸmi, którzy przyszli tam, oczekuj¹c solidnej powtórki z rozrywki, któr¹ doskonale znaj¹, nie oczekuj¹c niespodzianek, lecz powielenia. Ani to zarzut, ani wada – po prostu kochamy stare seriale. Dlatego tym razem t³umów w Skali nie by³o. Przyszli przede wszystkim mi³oœnicy Janerki, a ci, którzy z plakatów Wroc³aw Radical niczego nie wyczytali i nie pokwapili siê sprawdziæ, jak¹ treœæ skrywaj¹ za sob¹ zagadkowe nazwy, po prostu spêdzili wieczór gdzie indziej. Ludzie, ¿a³ujcie! Ju¿ sam performance zespo³u Karbido by³ wart i ceny biletu i fatygi. Czterech mê¿czyzn zasiad³o do

N

sto³u, nie po to, by zademonstrowaæ regu³y przyzwoitej karcianej szulerki, lecz by stworzyæ spektakl brzmieñ, s³uchowisko dŸwiêków. Niektóre rozpoznawaliœmy bez trudu – gitara, g³os, szept, oddech, kongo. Inne nale¿a³y do krêgu brzmieniowej zadziwiaj¹cej tajemnicy: szmerów, trzasków, bulgotów, skrzypieñ. Istniej¹c samodzielnie, nijak muzyki nie tworz¹, lecz owiniête w melodiê i wplecione w rytm, wspó³tworz¹c go nawet, sta³y siê ni¹ – muzyk¹ wszechœwiata, suit¹ nieskoñczonoœci. Stó³ jest podobno klonowy. Przez kilka miesiêcy obrabiali go akustycy, stolarze i lutnicy, by nadaæ mu charakter instrumentu, okablowanego, pe³nego mikrofonów i ukrytych szufladek rêkodzie³a, s³u¿¹cego do wywo³ywania duchów – dŸwiêków. Karbido zawojowa³o offow¹ scenê 27. Przegl¹du Piosenki Aktorskiej, gdziekolwiek siê nie pojawi, zbiera ¿niwo zdziwienia i niedowierzania. Latem wyst¹pi podczas teatralnego festiwalu w Edynburgu, gdzie pasuje jak ula³. Karbido, a potem Lech Janerka. Najnowszy, ciut starszy i ca³kiem przebojowy, w „Paragwaju”, „Œpij aniele mój”, „Konstytucjach” i innych piosenkach starych, a ulubionych, które wyœpiewaliœmy razem z nim. Po Janerce wiêkszoœæ wysz³a, bo przysz³a dlatego, ¿e zna³a jego twórczoœæ. Karbido siê obroni³, z racji pierwszeñstwa wystêpu, Husky zagra³ dla kilkudziesiêciu osób. Mu-

GRZEGORZ CIEPIEL/ NowyCzas

Na koncercie Lech Janerka zaœpiewa³ m.in. piosenki ze swojej ostatniej p³yty „Plagiaty”. Uœmiechniêta piosenka „Rower” dotar³a do czo³owych miejsc list przebojów. Janerka jest równie¿ autorem ksi¹¿eczki dla ma³ych i du¿ych pt. „Puszka – Cacuszko” Na stole graj¹: Pawe³ Czepu³kowski, Igor Gawlikowski, Marek zykê zwan¹ pospolicie klubow¹, wiêc bazuj¹c¹ na elektronice, okraszonej ciep³ym g³osem DJ Patricii i kongami przyjaciela zespo³u, który odnalaz³ siê w Londynie. Nie by³a to jakaœ porywaj¹ca propozycja, ot, rzeczywiœcie typowo klubowo, wiêc trochê do tañca, a trochê do leniwego pos³uchania, jak na chilloutowej

Komercyjna papka

a pocz¹tek tej recenzji wypada³oby zadaæ pytanie: gdzie przebiega granica miêdzy rockiem a popem? Dopiero po uzyskaniu odpowiedzi na nie mo¿na by wyg³aszaæ s¹dy na temat nowej p³yty Good Charlotte – Good Morning Revival. Dlaczego? Wiem, niektórzy ten zespó³ traktuj¹ jako kapelê stricte rockow¹, a wysokie noty ich ostatniego, opisywanego tu kr¹¿ka œwiadcz¹ o tym, jak p³ynna w istocie jest wy¿ej wspomniana granica. Tymczasem, abstrachuj¹c od cudzych opinii, dla mnie ta p³yta to mia³ki, gitarowy pop, ledwie pretenduj¹cy do miana „muzyki rockowej”. Idealne, wydaje siê, nie-

N

co sparafrazowane, pochodz¹ce z komunistycznych czasów okreœlenie „produkt rockopodobny.” Muzyka rockowa (poza niektórymi jej przedstawicielami) nie roœci sobie prawa do bycia niekomercyjn¹ za wszelk¹ cenê. Wielkie zespo³y rockowe nagrywaj¹ przeboje i wype³niaj¹ fanami najwiêksze stadiony œwiata. Ale, co moim zdaniem jest wa¿ne, o sile przeboju decyduje jego szczeroœæ, autentyzm. Tych w piosenkach Good Charlotte nie znajdziemy. Wszystko tu jest tandetnie upichcone, jakby pod statystycznego odbiorcê. Na przyk³ad, mamy taki Keep Your Hands out off My Girl – nie od dziœ wiadomo, ¿e rap jest cool (ale z rockiem ma tyle wspólnego,

co trabant z mercedesem) i dzieciaki nañ polec¹. Dance Floor Anthem – czy to parodia, czy autentyczna próba sprokurowania przeboju na parkiet? Nie, to nie parodia, o czym przekonuje Broken Hearts Parade z jeszcze bardziej tandetnymi klawiszami. Beautifull Place czy Where Would We Be Now – komercyjna s³odycz i chêæ przypodobania siê s³uchaczowi zwyczajnie gwa³c¹ s³uch i poczucie estetyki ka¿dego, kto œmie okreœlaæ siê fanem muzyki rockowej. Nieliczne kawa³ki, w których zespó³ stara siê wypaœæ nieco mocniej, jak All Black, brzmi¹ z kolei pretensjonalnie. Niech to, Something Else – to¿ to siê naddaje na p³ytê jakiejœ Pink, a nie zespo³u, który przyrów-

p³ycie-sk³adance, pod wszystko mówi¹cym tytu³em „Lazy Hours”. Pomys³ festiwalu œwietny, chocia¿ nie wypali³ tak, jak siê spodziewa³am. Zawiód³ wspó³czynnik odbiorczy, który siê wypi¹³. Dlaczego? Nie mam zielonego pojêcia, ale chyba trzeba wymyœliæ „now¹ strategiê syntezy”.

nuje siê do Green Day czy My Chemical Romance. Do tego dochodz¹ bardzo odkrywcze teksty z gatunku „jestem nieszczêœliwy, nikt mnie nie lubi, nikt mnie nie kocha”. Doprawdy, wola³bym, aby œpiewali po wêgiersku czy rumuñsku, przynajmniej nie rozumia³bym tego be³kotu. Good Morning Revival to idealna p³yta dla fanów pseudorocka spod znaku Tokio Hotel, gdzie nie liczy siê muzyka, ale uœmiechniête (a jak¿e, w koñcu stan konta roœnie) miny s³odziutkich ch³opaków. Ot, taki tam Just 5 z gitarami. Komercyjna tandeta, bez krzty wdziêku czy stylu.

Krzysztof Wojdy³o

Cannes po raz 60.

16 MAJA rozpocz¹³ siê po raz szeœædziesi¹ty Festiwal Filmowy w Cannes. Po raz pierwszy odby³ siê w 1946 roku. Z³ota Palma jako nazwa festiwalowej nagrody oficjalnie figuruje od 1955 roku, kiedy to zamiast francuskiego jury, pojawi³o siê miêdzynarodowe. Polskimi laureatami festiwalu byli: Andrzej Wajda, który otrzyma³ Z³ot¹ Palmê za jedno ze swoich sztandarowych dzie³ – „Cz³owieka z ¿elaza”; Krystyna Janda – za „Przes³uchanie”, Jadwiga Jankowska-Cieœlak – za „Inne spojrzenie”. Specjalne wyró¿nienia otrzyma³y filmy: „Pi¹tka z ulicy Barskiej” Aleksandra Forda, „Kana³” i „Cz³owiek z marmuru” Andrzeja Wajdy, „Matka Joanna od Anio³ów” Jerzego Kawalerowicza, „Pasa¿erka” Andrzeja Munka, „Sanatorium pod Klepsydr¹” Wojciecha Jerzego Hasa, „Constans” Krzysztofa Zanussiego, „Aktorzy prowincjonalni” Agnieszki Holland i „Krótki film o zabijaniu” Krzysztofa Kieœlowskiego. Tyle z cyfr i faktów historycznych. W tym roku, jury przewodniczy re¿yser Stephen Frears, a obok niego w tym zaszczytnym gronie zasiadaj¹ Maggie Cheung, Toni Collette, Maria de Medeiros, Sarah Polley, Marco Bellochio, Orhan Pamuk, Michel Poccoli oraz Abderrahmane Sissolo. Festiwal otworzy³ film Wong Kar Waia „My Blueberry Nights”. Pokazano tak¿e najnowszy film Davida Lyncha, zatytu³owany „Absurda”, poniek¹d nakrêcony równie¿ z myœl¹ o rocznicy tego przegl¹du. Wœród tegorocznych filmów konkursowych zabraknie dzie³ polskich re¿yserów. Ale bêd¹ za to pere³ki takich s³aw jak: Quentin Tarantino, Joel Coen, Emir Kusturica, czy Aleksander Sokurow. Dlatego mimo wszystko warto wzi¹æ day off i wyskoczyæ do Cannes na chwileczkê, choæby tylko dla czystego snobizmu. (rr)


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

18 KULTURA GRZEGORZ CIEPIEL/ NowyCzas

LUDZIE, ¯A£UJCIE… …¿e omin¹³ was radykalnie fantastyczny wieczór spêdzony w oparach wroc³awskich pogromców artystycznej miernoty. El¿bieta Sobolewska

e.sobolewska@nowyczas.co.uk

¯e nie dane wam by³o wtopiæ siê w teatr dŸwiêku kwartetu Karbido, ¿e nie pogadaliœcie o dekalogu wed³ug grafików grupy Fakeart, ¿e puœciliœcie mimo uszu Lecha Janerkê i elektro rytmy duetu Husky. Synteza sztuk zaserwowana nam przez Tomka „Bucha” i Instytut Kultury Polskiej potwierdzi³a niestety trafnoœæ s¹du wyg³oszonego kiedyœ przez in¿yniera Mamonia, ¿e podobaj¹ mu siê melodie, które ju¿ raz s³ysza³ – „ poprzez, no reminiscencjê”. Przywo³a³am ów pogl¹d, bowiem mam w oczach Skalê wype³nion¹ po brzegi ludŸmi, którzy przyszli tam, oczekuj¹c solidnej powtórki z rozrywki, któr¹ doskonale znaj¹, nie oczekuj¹c niespodzianek, lecz powielenia. Ani to zarzut, ani wada – po prostu kochamy stare seriale. Dlatego tym razem t³umów w Skali nie by³o. Przyszli przede wszystkim mi³oœnicy Janerki, a ci, którzy z plakatów Wroc³aw Radical niczego nie wyczytali i nie pokwapili siê sprawdziæ, jak¹ treœæ skrywaj¹ za sob¹ zagadkowe nazwy, po prostu spêdzili wieczór gdzie indziej. Ludzie, ¿a³ujcie! Ju¿ sam performance zespo³u Karbido by³ wart i ceny biletu i fatygi. Czterech mê¿czyzn zasiad³o do

N

sto³u, nie po to, by zademonstrowaæ regu³y przyzwoitej karcianej szulerki, lecz by stworzyæ spektakl brzmieñ, s³uchowisko dŸwiêków. Niektóre rozpoznawaliœmy bez trudu – gitara, g³os, szept, oddech, kongo. Inne nale¿a³y do krêgu brzmieniowej zadziwiaj¹cej tajemnicy: szmerów, trzasków, bulgotów, skrzypieñ. Istniej¹c samodzielnie, nijak muzyki nie tworz¹, lecz owiniête w melodiê i wplecione w rytm, wspó³tworz¹c go nawet, sta³y siê ni¹ – muzyk¹ wszechœwiata, suit¹ nieskoñczonoœci. Stó³ jest podobno klonowy. Przez kilka miesiêcy obrabiali go akustycy, stolarze i lutnicy, by nadaæ mu charakter instrumentu, okablowanego, pe³nego mikrofonów i ukrytych szufladek rêkodzie³a, s³u¿¹cego do wywo³ywania duchów – dŸwiêków. Karbido zawojowa³o offow¹ scenê 27. Przegl¹du Piosenki Aktorskiej, gdziekolwiek siê nie pojawi, zbiera ¿niwo zdziwienia i niedowierzania. Latem wyst¹pi podczas teatralnego festiwalu w Edynburgu, gdzie pasuje jak ula³. Karbido, a potem Lech Janerka. Najnowszy, ciut starszy i ca³kiem przebojowy, w „Paragwaju”, „Œpij aniele mój”, „Konstytucjach” i innych piosenkach starych, a ulubionych, które wyœpiewaliœmy razem z nim. Po Janerce wiêkszoœæ wysz³a, bo przysz³a dlatego, ¿e zna³a jego twórczoœæ. Karbido siê obroni³, z racji pierwszeñstwa wystêpu, Husky zagra³ dla kilkudziesiêciu osób. Mu-

GRZEGORZ CIEPIEL/ NowyCzas

Na koncercie Lech Janerka zaœpiewa³ m.in. piosenki ze swojej ostatniej p³yty „Plagiaty”. Uœmiechniêta piosenka „Rower” dotar³a do czo³owych miejsc list przebojów. Janerka jest równie¿ autorem ksi¹¿eczki dla ma³ych i du¿ych pt. „Puszka – Cacuszko” Na stole graj¹: Pawe³ Czepu³kowski, Igor Gawlikowski, Marek zykê zwan¹ pospolicie klubow¹, wiêc bazuj¹c¹ na elektronice, okraszonej ciep³ym g³osem DJ Patricii i kongami przyjaciela zespo³u, który odnalaz³ siê w Londynie. Nie by³a to jakaœ porywaj¹ca propozycja, ot, rzeczywiœcie typowo klubowo, wiêc trochê do tañca, a trochê do leniwego pos³uchania, jak na chilloutowej

p³ycie-sk³adance, pod wszystko mówi¹cym tytu³em „Lazy Hours”. Pomys³ festiwalu œwietny, chocia¿ nie wypali³ tak, jak siê spodziewa³am. Zawiód³ wspó³czynnik odbiorczy, który siê wypi¹³. Dlaczego? Nie mam zielonego pojêcia, ale chyba trzeba wymyœliæ „now¹ strategiê syntezy”.

Komercyjna papka a pocz¹tek tej recenzji wypada³oby zadaæ pytanie: gdzie przebiega granica miêdzy rockiem a popem? Dopiero po uzyskaniu odpowiedzi na nie mo¿na by wyg³aszaæ s¹dy na temat nowej p³yty Good Charlotte – Good Morning Revival. Dlaczego? Wiem, niektórzy ten zespó³ traktuj¹ jako kapelê stricte rockow¹, a wysokie noty ich ostatniego, opisywanego tu kr¹¿ka œwiadcz¹ o tym, jak p³ynna w istocie jest wy¿ej wspomniana granica. Tymczasem, abstrachuj¹c od cudzych opinii, dla mnie ta p³yta to mia³ki, gitarowy pop, ledwie pretenduj¹cy do miana „muzyki rockowej”. Idealne, wydaje siê, nie-

N

co sparafrazowane, pochodz¹ce z komunistycznych czasów okreœlenie „produkt rockopodobny.” Muzyka rockowa (poza niektórymi jej przedstawicielami) nie roœci sobie prawa do bycia niekomercyjn¹ za wszelk¹ cenê. Wielkie zespo³y rockowe nagrywaj¹ przeboje i wype³niaj¹ fanami najwiêksze stadiony œwiata. Ale, co moim zdaniem jest wa¿ne, o sile przeboju decyduje jego szczeroœæ, autentyzm. Tych w piosenkach Good Charlotte nie znajdziemy. Wszystko tu jest tandetnie upichcone, jakby pod statystycznego odbiorcê. Na przyk³ad, mamy taki Keep Your Hands out off My Girl – nie od dziœ wiadomo, ¿e rap jest cool (ale z rockiem ma tyle wspólnego,

co trabant z mercedesem) i dzieciaki nañ polec¹. Dance Floor Anthem – czy to parodia, czy autentyczna próba sprokurowania przeboju na parkiet? Nie, to nie parodia, o czym przekonuje Broken Hearts Parade z jeszcze bardziej tandetnymi klawiszami. Beautifull Place czy Where Would We Be Now – komercyjna s³odycz i chêæ przypodobania siê s³uchaczowi zwyczajnie gwa³c¹ s³uch i poczucie estetyki ka¿dego, kto œmie okreœlaæ siê fanem muzyki rockowej. Nieliczne kawa³ki, w których zespó³ stara siê wypaœæ nieco mocniej, jak All Black, brzmi¹ z kolei pretensjonalnie. Niech to, Something Else – to¿ to siê naddaje na p³ytê jakiejœ Pink, a nie zespo³u, który przyrów-

nuje siê do Green Day czy My Chemical Romance. Do tego dochodz¹ bardzo odkrywcze teksty z gatunku „jestem nieszczêœliwy, nikt mnie nie lubi, nikt mnie nie kocha”. Doprawdy, wola³bym, aby œpiewali po wêgiersku czy rumuñsku, przynajmniej nie rozumia³bym tego be³kotu. Good Morning Revival to idealna p³yta dla fanów pseudorocka spod znaku Tokio Hotel, gdzie nie liczy siê muzyka, ale uœmiechniête (a jak¿e, w koñcu stan konta roœnie) miny s³odziutkich ch³opaków. Ot, taki tam Just 5 z gitarami. Komercyjna tandeta, bez krzty wdziêku czy stylu.

Krzysztof Wojdy³o

Cannes po raz 60. 16 MAJA rozpocz¹³ siê po raz szeœædziesi¹ty Festiwal Filmowy w Cannes. Po raz pierwszy odby³ siê w 1946 roku. Z³ota Palma jako nazwa festiwalowej nagrody oficjalnie figuruje od 1955 roku, kiedy to zamiast francuskiego jury, pojawi³o siê miêdzynarodowe. Polskimi laureatami festiwalu byli: Andrzej Wajda, który otrzyma³ Z³ot¹ Palmê za jedno ze swoich sztandarowych dzie³ – „Cz³owieka z ¿elaza”; Krystyna Janda – za „Przes³uchanie”, Jadwiga Jankowska-Cieœlak – za „Inne spojrzenie”. Specjalne wyró¿nienia otrzyma³y filmy: „Pi¹tka z ulicy Barskiej” Aleksandra Forda, „Kana³” i „Cz³owiek z marmuru” Andrzeja Wajdy, „Matka Joanna od Anio³ów” Jerzego Kawalerowicza, „Pasa¿erka” Andrzeja Munka, „Sanatorium pod Klepsydr¹” Wojciecha Jerzego Hasa, „Constans” Krzysztofa Zanussiego, „Aktorzy prowincjonalni” Agnieszki Holland i „Krótki film o zabijaniu” Krzysztofa Kieœlowskiego. Tyle z cyfr i faktów historycznych. W tym roku, jury przewodniczy re¿yser Stephen Frears, a obok niego w tym zaszczytnym gronie zasiadaj¹ Maggie Cheung, Toni Collette, Maria de Medeiros, Sarah Polley, Marco Bellochio, Orhan Pamuk, Michel Poccoli oraz Abderrahmane Sissolo. Festiwal otworzy³ film Wong Kar Waia „My Blueberry Nights”. Pokazano tak¿e najnowszy film Davida Lyncha, zatytu³owany „Absurda”, poniek¹d nakrêcony równie¿ z myœl¹ o rocznicy tego przegl¹du. Wœród tegorocznych filmów konkursowych zabraknie dzie³ polskich re¿yserów. Ale bêd¹ za to pere³ki takich s³aw jak: Quentin Tarantino, Joel Coen, Emir Kusturica, czy Aleksander Sokurow. Dlatego mimo wszystko warto wzi¹æ day off i wyskoczyæ do Cannes na chwileczkê, choæby tylko dla czystego snobizmu. (rr)


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

KULTURA 19

DO WYGRANIA! D L A C Z YT E L N I K Ó W „ N O W EG O C Z A SU ” P O L SK A K S I ¢G A R N I A F O NT UF UN DO W A ¸ A CZ T E RY KSIÑ˚KI. Wystarczy wys ∏aç SMS na n u m e r 8 7 0 7 0 w f o rm a c i e : N C (s pacja) KSIAZKA + dane adres ow e. (K o s z t S M S £ 1 . 5 0 + s t a n d a r d o w a stawka operatora). N a z g∏oszenia czekamy do czw artku 24 maja.

książki

naCZASIE

do nabycia w Polskiej Księgarni FONT www.polskaksięgarnia.co.uk Ryszard Kapuściński NIE OGARNIAM śWIATA Cesarz reportażu, świadek wojen i rewolucji w reportażach i wspomnieniach. Wspaniały reporter, odważny, skromny, choć największy z wielkich. Ta książka jest pożegnaniem pisarza, tłumacza kultur, będącego ze światem na ty. Oprócz wspomnień i znanych wywiadów w książce znalazł się jeden, ostatni, niepublikowany wywiad, przeprowadzony przez autorów, świetnych publicystów Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetkę. Tom zawiera wiele nieznanych zdjęć Ryszarda Kapuścińskiego, udostępnionych przez jego żonę oraz obszerne kalendarium jego życia i twórczości.

Stefan Chwin DOLINA RADOŚCI Niezwykła historia życia Eryka Stamelmanna, tajemniczego makijażysty gwiazd filmowych i polityków, zaczyna się na początku XX wieku w starym Gdańsku, biegnie dalej przez Monachium, Berlin, wojenną Warszawę, Moskwę i zataczając wielki krąg na mapie Europy, powraca znowu do Gdańska. Historia jego życia jest też metaforą sytuacji artysty w nieprzejrzystym świecie XX wieku. Jak w swoich innych powieściach Stefan Chwin łączy różne tonacje i gatunki, dając barwny obraz ludzi i miejsc.

W środę w Jazz Cafe w POSK-u o godz. 18.00 odbyło się wręczenie nagród w ramach konkursu „Na końcu świata napisane”, organizowanego przez Polskie Książki. Więcej o konkursie, atmosferze wieczoru i laureatach w następnym wydaniu „Nowego Czasu”. Kto wie, może wyłoni się grupa literacka? (rr)

C

Galeria rzeczy znalezionych Katarzyna Depta-Garapich redakcja@nowyczas.co.uk

o twój samochód robi pod jej domem? – taką notatkę znalazł pewnego dnia Davy Rothbart za wycieraczką swojego auta. Karteczka nie była jednak skierowana do niego. Autorka być może nigdy się nie dowie, że jej pełen wściekłości liścik (zawierał wiele niecenzuralnych słów) nie trafił do adresata o wdzięcznym imieniu Mario, lecz stał się początkiem magazynu „Found”, będącego swego rodzaju katalogiem niekiedy absurdalnych tekstów i wyrzuconych lub zgubionych fotografii. Ideą łączącą trzy wystawy pokazywane obecnie w londyńskiej The Photographers Gallery są właśnie znalezione fotografie. Znalezione wszędzie, na ulicy, na strychu, w śmietniku. Niemiecki artysta Joachim Schmidt wykorzystuje je już od wczesnych lat osiemdziesiątych. W 1989 roku, czyli w 150. rocznicę wynalezienia fotografii, artysta powiedział: „Nie róbmy nowych zdięć, dopóki nie wykorzystamy wszystkich starych”. Jego seria Pictures from the Street w tej chwili zawiera 900 pozycji i stale sie rozrasta. Dla wszystkich wielbicieli filmu „Amelia”, pomysł ten będzie klarowny (miłosna historia rozgrywa się wokół niechcianych i podartych zdjęć z dworcowych automatów). Znalezione na ulicach wielkich miast, często zniszczone, podarte zdjęcia są odtworzone, sklejone i eksponowane w galerii jako dzieła sztuki. Schmidt swoją rolę widzi jako kogoś pomiędzy artystą, kuratorem i antropologiem. Widzimy tu zdjęcia legitymacyjne, polaroidy, grupowe fotografie, z których ktoś wydarł niechciane postaci – motywów możemy się tylko domyslać. Reanimacji obrazu dokonał też Schmidt w serii zatytuowanej Photogenetic drafts z 1991 roku. W odpowiedzi na ogłoszenie w prasie pewien bawarski fotograf przysłał mu całą kolekcję negatywów studyjnych portretów wykonanych w ciągu kilkudziesięciu lat. Negatywy jednak były przecięte na pół wzdłuż, by uniemożliwić ich ponowne wykorzystanie. Schmidt

wywołał je i połączył niepasujące do siebie części tworząc zupełnie nową jakość, zaskakującą, nawet niekiedy przerażającą a powstałą ze standardowego, przewidywalnego zdjęcia. Stare negatywy mają w sobie mnóstwo życia – zdaje się mówić Schmidt. Podobny motyw znajdujemy w Miscellaneous z 1996 roku, będącą najciekawszą z zaprezentowanych serii. Są to kolaże archiwalnych portretów zrobionych przez fotografa George’a Garlanda w jego rodzinnej miejscowości Petworth i rubryk wyciętych ze współczesnych nam gazet. Każda osoba z fotografii dostała w ten sposób historię, nieważne, że nie jest to jej prawdziwa historia. Swoje produkcje Schmidt określił jako będące „przeciwieństwem muzeum”. Muzeum zbiera rzeczy w oparciu o ich wartość, jego zbiory są z założenia nic nie warte, zwłaszcza dla osób, które je wyrzuciły. To dopiero artysta nadaje im znaczenie. Z serii zdjęć, jakie w formie książkowej przedstawia Erik Kessel bije codzienność, zwykłość i rodzaj uroczej monotonni życia szarych ludzi. Mamy więc typowe wakacyjne ujęcia tej samej pary na przestrzeni 12 lat czy podobizny ukochanego dalmatyńczyka. Najbardziej humorystyczne podejście do tematu rzeczy znalezionych ma wystawa

poświęcona magazynom Found, Ohio i Useful Photography. Wymieniony wcześniej Found jest tworzony przez czytelników. Listy miłosne, zapiski z notesów, listy zakupów czy zdjęcia – wszystko z opisem, gdzie i w jakich okolicznościach zostało znalezione można przesyłać na adres redakcji. Istnieje oczywiście wersja internetowa magazynu. Oglądając obecną wystawę w The Photographers Gallery nie sposób nie pomyśleć o setkach zdjęć, które sami robimy, które zapełniają rodzinne albumy, lub o tych ze złością podartych, nieudanych zdjęciach paszportowych. Są to nasze prywatne muzea. Wybierając fotografie do albumu sami staramy się kreować nasz wizerunek. Narzuca się też wciąż powracające pytanie, czym jest dzieło sztuki, czy podarte zdjęcie byłej dziewczyny może nim zostać tylko dlatego, że znajdzie się w galerii, a jeśli tak, to kto jest jego autorem?

Wystawa czynna codziennie do 17 czerwca, Joachim Schmidt „Selected photoworks 1982-2007, Erik Kessels „In focus”„Found, shared: the magazine photowork”, The Photographers Gallery 5 & 8 Great Newport St. London WC2H 7HY Tuba Leicester Square Brand-new! www.foundmagazine.com


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

20 LUDZIE • MIEJSCA • ZDARZENIA

Dobra mina do złej gry

N

Anna Wendzikowska redakcja@nowyczas.co.uk

ie jestem marudą. Kiedy pada pytanie: How are you?, nie odpowiadam niczym typowy Polak rodem z popularnej anegdoty: „fatalnie“. Nie streszczam rozmówcy swojego życia do trzech pokoleń wstecz. Nie pomstuję na niesprawiedliwy los. Nie wylewam wszystkich swoich problelmów, niczym wiadra pomyj na mało empatyczne angielskie głowy. Ale i nie kłamię. Bo jakoś nie umiem. Kiedy więc moja nauczycielka akcentu (Brytyjka) po długiej przerwie w naszych zazwyczaj bardzo regularnych spotkaniach pyta mnie, co u mnie słychać, odpowiadam jej z rozbrajającą szczerością (ale i z uśmiecham na twarzy): – Wszystko w porządku, tylko mam depresję. Ona zamiera niepewna, czy mówię poważnie czy może stroję sobie żarty. Kiedy dociera do niej, że mówię jak najbardziej poważnie, zupełnie nie wie, co powiedzieć. Wybawiam ją z kłopotu zapewniając, że mam lekarza, biorę leki i generalnie wszystko jest w porządku. Zwyczajnie nie widzę powodu, żeby to ukrywać, bo uważam, że nie ma w tym nic wstydliwego. Wywołuje to ciekawą dyskusję, która długo nie pozwala nam przejść do tematu akcentu i wymowy, a mnie zmusza do przemyśleń przez całą drogę powrotną do domu. Nie da się ukryć, że Polacy i Anglicy mają zupełnie odmienne podejście do twarzystkich pogawędek. Oni unikają zwierzeń. U nich zawsze wszystko jest w porządku. My wylewamy swoje żale na wszystkich napotkanych znajomych i nieznajomych. Zapytać Polaka how is it go-

J

ing, to jak otworzyć puszkę Pandory. Anglicy dumnie i elegancko bronią dostępu do swojej prywatności, my żalimy się nawet współpasażerom w pociągu. Dwa różne podejścia, dwie różne mentalności. Kto ma rację, a kto się myli? Ros, moja nauczycielka akcentu, uspawiedliwia Brytyjczyków: – My po prostu nie chcemy nikogo zadręczać swoimi problemami – tłumaczy. Zrozumiałe. Nauczono ich, że kłopoty to coś, czego powinni się wstydzić. Ukrywają je więc przed światem. Nakładają maskę ukontentowania. Robią dobrą minę do złej gry. Co by nie mówić, jest w tym coś szlachetnego. Wszyscy mamy przecież zbyt dużo własnych problemów, żeby jeszcze wysłuchiwać cudzych. Może to dla wszystkich lepiej, żeby dzielić się uśmiechem, optymizmem i pozytywną energią niż malkontenctwem i czarnowidztwem. Ros prawie mnie przekonuje. Ale nie! Nie daję za wygraną! Nasze polskie narzekanie to swego rodzaju konwencja. Nie jesteśmy przecież wszyscy notorycznie niezadowoleni z życia. Mówienie o kłopotach oczyszcza. Nazwanie problemu po imieniu zmniejsza jego wagę. A co daje duszenie problemu w sobie? Nerwicę? Wrzody żołądka? Tym razem Ros nie może nie przyznać mi racji. – Pewnie faktycznie lżej by nam było, gdybyśmy potrafili pewne rzeczy z siebie wyrzucić – mówi. Racja! My Polacy wywalamy z siebie wszystko, co się da. Wypluwamy nasze zmartwienia do ostatniego na przypadkowego nawet rozmówcę, którego zresztą nie wzrusza to ani trochę, bo zamiast nas słuchać zajęty jest recytacją własnej listy małych smuteczków. Po takiej dwustronnej tyradzie wszyscy rozchodzą się w swoje strony. Lżejsi o kilka kilo. W przeciwieństwie do Brytyjczy-

P

Polskie narzecza Aleksander Killman redakcja@nowyczas.co.uk

anuje przekonanie – także wśród Polaków – że lubimy narzekać. Gdy gromadzimy się na zjazdach rodzinnych, czy spotykamy z przyjaciółmi w sobotnie wieczory, prędzej czy później rozmowa zbacza na tory niezadowolenia z: pracy, relacji osobistych, polityki (chciałoby się napisać „niepotrzebne skreślić”). Zdaje się, iż do tego stopnia lubimy narzekać, że wykorzystujemy ten fakt jako pretekst do kolejnych narzekań (czego przykładem jest ten tekst). Najpowszechniejszym chyba punktem zaczepienia takich żółciowylewnych rozmów jest polityka i gospodarka w Polsce. Ile razy słyszeliśmy w kraju czy to od znajomych, czy nawet w telewizyjnych programach publicystycznych, jak to Polska jest we wszystkim opóźniona (autostrady), mało postępowa (nietolerancja), niekonsekwentna (podatki)..., aż szkoda wymieniać. Namacalnych przykładów na zły stan polskiej ekonomii nie trzeba szukać dalej, niż na ulicach angielskich miast. Mało kto porzuca kraj dla samej przyjemności podróżowania. Tymczasem być może właśnie emigracja rzuca nowe światło na podłoże polskich narzekań. Z pewnością niejeden Polak, zawitawszy na Brytyjskie Wyspy, zauważył, że u emigrantów z nieco większym stażem (większym niż miesiąc), Polska stopniowo przestaje być obiektem skarg, a w miarę wydłużania się ich pobytu za granicą, ostrze utyskiwań zaczyna kierować się w przeciwną stronę. Tu zaraz przypominają się „Pamiętniki” Jana Chryzostoma Paska. Pasek, choć na lekcjach polskiego jednogłośnie okrzyknięty grafomanem, przykuwa jeszcze dziś uwagę czytelników swoją ostentacyjną wręcz polskością. Jako tradycyjny polski szlachcic był na swój charakterystyczny sposób patriotą –

W ZWOLNIONYM TEMPIE Daj głos

ako, że panują czasy demokracji, możemy oddać co jakiś czas nasz głos popierający wybranego przez nas kandydata i otwierający mu drogę do władzy. Jeśli nie głosujemy, to nie mamy żadnego wpływu na wynik i tracimy prawo do pretensji. Ponoć Co mam jednak poradzić, kiedy żaden z kandydatów nie przekonał mnie do siebie? Śledząc z nudów moim laickim wzrokiem polską politykę, dochodzę do wniosku, że choć chcę, to nie mogę. Jak tu oddać głos, ale nie dać poparcia żadnemu z kandydatów? No bo przecież nie zagłosuję na Giertycha, bo za bardzo mi przypomina tę postać orła z serialu „Muppet Show“ i nawet głos ma podobny. Macierewicz zaś jest jak sobowtór Rumburaka z „Arabelli“, więc też nie ma szans. Na Kaczyńskiego? Hmm, też nie, bo te berety tak im mocno wszyscy dokleili, że nawet mnie czasem trudno je odkleić. A Tusk? He? Donald?… To… Donald, też kaczor, tylko mu ksywkę bliźniaki niczym księżyc zwinęły. No to

może na Kwaśniewskiego,bo wraca niczym rozpędzony bumerang. Chudnie, grubnie, znowu chudnie, rośnie w sondażach i spada. Nie, nie. Nie miałem nic do niego, dopóki na koniec nie ułaskawił kolesia po znajomości. Na Pawlaka też bym głosu nie dał, bo jakiś taki dalej powolny i niczym żółwik. Dalej w moich oczach jawi się jako najbardziej nieprzebojowy premier i antybohater filmu „Nocna zmiana“. Dobre pomysły miewa Korwin-Mikke, aczkolwiek jest już tak pewny niezawodności swych słów, że nie dba o to, by inni go zrozumieli, nie próbując ani przez chwilę walczyć ze swoją dykcją i tempem wypowiedzi (pomimo tej zgryźliwości bardzo tego człowieka szanuję). Wiem! Endrjiu, Endrjiu Lepper. No cóż, Andrzejowi jednak jakoś bliżej do roli niż do parlamentu. W czapce na furmance może i był fajny chłop, ale po solarce, w limuzynie, nie pasuje pruszyć sianem. No i co tu począć, skoro każdy mnie razi w jakiś sposób? Mam! Wnioskuję, aby na listach do głosowania dołożyć kolejny punkt do skreślenia poniżej listy nazwisk – „żaden się nie nadaje“. Ale co, gdyby na kolejnych wyborach okazało się, że nie nadaje sie nikt?

Marek Kremer

patriotą, który poza Rzecząpospolitą świata nie widział. Nie znaczy to oczywiście, że nigdy na nią nie narzekał. Co jednak ciekawe, będąc w zagranicznej podróży, bezustannie porównuje życie obcokrajowców do życia Polaków. No i, rzecz jasna, okazuje się, że Polska jest poza wszelką konkurencją. Czy nie widać podobnego myślenia u emigrantów, którym minął okres zachłyśnięcia się Wielką Brytanią? Gdy spoglądają trzeźwiej na kraj, w którym przyszło im żyć i gdy okazuje się, że nie jest bez wad, czy nie przestają nagle narzekać na Polskę? Oczywiście nie oznacza to, że skargi ustają całkowicie. Zmienia się tylko ich obiekt. Krytykowana od przynajmniej dziesięciolecia polska służba zdrowia nagle staje się wzorem do naśladowania dla brytyjskiej. Stare, hałaśliwe autobusy miejskie wydają się kursować bardziej punktualnie niż czerwone piętrusy. Zapchane parkingi Gdańska czy Krakowa okazują się być rajem na ziemi dla zmotoryzowanych mieszkańców Londynu... Między polskimi emigrantami zaskakująco często słychać narzekania na Wielką Brytanię z jej biurokracją, dziwnym jedzeniem, wreszcie samymi Anglikami... Okazuje się, że Polak wcale nie wstydzi się swojego kraju – jak można by twierdzić, przypatrując się utyskiwaniom naszych rodaków pozostawionych w Ojczyźnie. Nie, Polak po prostu lubi krytykować. A krytykuje to, co widzi. W Polsce widzi polskie przywary, w Anglii – angielskie. Czy oznacza to, że narzekanie mamy we krwi? Czy nie potrafimy być szczęśliwi nawet w świecie angielskiego keep smiling? Cóż, jeśli tak, to odbija się to w naszym „narzeczu” – języku pełnym słów określających beznadzieję i szarość. Mam więc dla wszystkich radę: walcząc o zachowanie naszej kultury na obczyźnie, spróbujmy zachować ją tylko w tej części, która potrafi się cieszyć, a tę „narzekającą” bez żalu pozostawmy za sobą, jak przyjdzie nam wracać do tego bezkonkurencyjnego kraju naszego pochodzenia.


L

nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

REPORTAŻ 21 chodziły do niej pary. – Oj, co to było z tymi kawalerami. Ona chciała się jemu podobać, przymierzała, a on popatrzył na nią i tak czasem odpowiedział, że aż człowieka zatkało. W czasach gdy pani Lila gościła narzeczonych, w mieście było 65 modystek. Teraz zostały dwie.

Aleksandra Solarewicz redakcja@nowyczas.co.uk

ondyn, chłodny wiosenny poranek: Mary Poppins lekko pchnęła wózek, który skręcił w bok i nagle się zatrzymał. Janeczka i Michaś również zatrzymali się nagle i naraz znaleźli przed najdziwniejszym sklepem, jaki kiedykolwiek widzieli. Między oknami były niewielkie, czarne drzwi, przez które Mary wtoczyła wózek i Janeczka z Michasiem weszli za nią. Spoza oszklonej gablotki stojącej w rogu ukazała się właścicielka. Nazywała się Bajkosia, a była równie cieniutka jak jej głos i ze swymi przerzedzonymi włosami, pomarszczoną twarzyczką wydała się dzieciom czymś najstarszym na świecie”. (P.L. Travers, „Mary Poppins”, tłum. Irena Tuwim). Bajkosia istnieje naprawdę, tylko na chrzcie dostała imię Liliana. Swój sklepik ma w Polsce, przy jednej z ruchliwych ulic Wrocławia. Wąskie pomieszczenie wypełnia charakterystyczny zapach babcinego mieszkania. Stare, lekko zmatowiałe lustro, w żółtym świetle lampki, pamięta czasy, gdy eleganckie kobiety nie wychodziły na ulicę bez dobranego do stroju kapelusza. Bo pani Liliana jest kapeluszniczką, czyli modniarką. Starsza, zawsze umalowana pani energicznie porusza się między regałami z lat 60., na których piętrzą się kolorowe ronda, czapki, berety. Nieustannie przy tym rozmawia i zjednuje klientki swoim dowcipem. W tym momencie właśnie jest tą wróżką z książki P. L. Travers, która własnoręcznie wyczarowała leżące pod taflą stosy kokardek, przybrań i wstążek.

Operetki i komedie Od dziecka lubiła stroić się w kapelusze eleganckich, starszych kuzynek i wpatrywała w wystawy sklepowe. Już po wojnie skończyła szkołę, jak mówi z dumą, „w Łodzi, na Zielonej” i przyjechała do Wrocławia. Tu zaczęła stroić żony notabli, artystki i studentki. – Pamiętam, kochanie – uśmiecha się modniarka – jak miałam siedzibę przy pl. Uniwersyteckim 13, nad kliniką lalek. Wtedy operetka i teatr nie miały swoich modystek i zaopatrywały się w kapelusze u mnie. Raz, kochanie, robiłam kapelusz dla jednej aktorki. Jak ona latała przed lustrem, wyginała się, pozy robiła – opo-

Nie wyjadę stąd nigdy

Podróżując z Mary Poppins wiada. – Grała swoją rolę, bo tylko tak mogła dopasować odpowiedni kapelusz. Chciałam jej pomóc, żeby się tak nie męczyła, a ona mi na to: „Nie, ja tylko wtedy ten kapelusz „widzę”, gdy rolę odgrywam. A ja, z oczami pełnymi łez ze śmiechu, myślałam, że spadnę pod ladę.

Tylko żony peerelowskich urzędników próbowały szarogęsić się w królestwie pani Lili, ale ona się nie bała, tylko cierpliwie słuchała grymasów. Zanim salony i supermarkety zabrały jej klientki, prowadziła też artykuły ślubne. Przy-

Bajkosia ze smutkiem obserwuje odpływ młodych na Zachód. Wzdycha, ale nie dziwi się, gdy widzi, jak jej własne miasto traktuje chociażby rzemieślników. – Ale żeby ktoś mnie zapłacił za wyjazd za granicę, nie wyjadę nigdy! – mówi z mocą. – Kocham Polskę, że nie wiem, ile by mi dawali, nie wyjadę! Tak jestem wychowana. Bo ja mam od maleńkości wpojonego „Dziadka”. To był taki, o człowiek! – potrząsa głową. – On najprostszemu człowiekowi do sumienia przemówił. A moi rodzice? Boże słodki, Piłsudski to było wszystko. Nie było pokoju, nie było mieszkania, żeby nie było jego portreciku. Pani Lila miała w swoim pokoju fotografię Jagody Piłsudskiej, lotniczki. – Tatusiu, ja też będę latać samolotem! – mówiłam do swego ojca. Starsza pani trzęsie się ze śmiechu na to wspomnienie. Głos załamuje jej się dopiero gdy przypomina sobie o wojnie. W 1939 nie było już ubóstwianego „Dziadka”, a może zabrakło nagle kogoś z bliskich? Nie pytam o to, ucinam temat, zwłaszcza że do drzwi dobijają się już kontrahenci. – Ho, ho, pani Lila – gwiazda medialna – podkpiwają, a ona swobodnie kiwa ręką i prosi o cierpliwość. – Kochanie, zapraszam innym razem, teraz, widzi pani, przyszli z hurtowni. Tak, wrócę tu na pewno, by przymierzyć jeden z letnich kapeluszy – pani Lila zapowiada, że w maju pojawi się nowa kolekcja. A po drodze zajrzę do innych skromnych sklepików, ukrytych w zaułkach i pooddycham w nich atmosferą ciocinego domu. Póki ona jeszcze jest. Z Mary Poppins odwiedzę Bajkosię od kapeluszy, wielbicielkę Dziadka-legionisty czy sprzedającą parasolki Ptaszniczkę, byłą położną, przy której, jak wynika z ustaleń, 30 lat temu prawdopodobnie ja sama przyszłam na świat. A może jej tam wcale nie będzie? – powiedział Michaś. - Ależ będzie - mówiła Janeczka bo ona jest tam zawsze i zostanie tam już do końca życia.

ANNA WENDZIKOWSKA/NowyCzas

W

Anna Wendzikowska:

MÓJ LONDYN

Columbia Road Market

Kilka tygodni temu pisałam o Broadway Market. Tym razem o targu kwiatowym na Columbia Road.

niedzielne przedpołudnie we wschodnim Londynie, w okolicach Hackney Road, niemal co drugi napotkany przechodzień niesie naręcze kwiatów. A to dlatego, że nieopodal, na Columbia Road odbywa się największy kwiatowy targ w Londynie. Market na Columbia Road odbywa się przez okrągły rok, niezależnie od pogody. Razem ze zmianą pór roku zmienia się też dostępny asortyment. Zimą znajdziemy tu bożonarodzeniowe choinki, wiosną polne

kwiaty i balkonowe sadzonki. Większość sprzedawców przyjeżdża z Essex, gdzie mają swoje hodowle. Na Columbia Road znajdziemy pond 50 straganów z najrozmaitszą roślinnością: kwiatami ciętymi i doniczkowymi, sadzonkami, drzewkami – do domu, ogródka i na balkon. Do tego około 30 maleńkich sklepików z akcesoriami ogrodowymi, upominkami i innymi drobiazgami. Generalnie tu znajdziemy wszystko dla naszego ogrodu, balkonu, wazonu i jeszcze więcej. Wielu londyńczyków na Colum-

bia Road przyciąga atmosfera tego miejsca. Sama lubię tam chodzić choćby po to, żeby posłuchać przekrzykujących się sprzedawców reklamującyh swoje towary. Mam swojego ulubieńca – sprzedaje on róże i nieodmiennie wykrzykuje: – Three bunches a fiver, co w wolnym tłumaczeniu znaczy: trzy wiąchy za piątaka.

Nie da się ukryć – Flower Market na Columbia Road ma niepowtarzalną atmosferę. Znajduje się zresztą w tej części Londynu, którą upodobały sobie kółka aspirujące do artystycznych. To one zmieniły oblicze wschodniego Londynu. Pomiędzy straganami z kwiatami znajdziemy kawiarenki, bary, puby i restau-

racje, a także obfitujące w oryginalne stroje butiki i secondhandy. Na Columbia Road każdy ma szansę znaleźć coś dla siebie. Niezależnie czy mamy w planach kupowanie kwiatów, wizyta na Flower Market może być ciekawym pomysłem na spędzenie niedzieli. W okolicach południa market często jest tak zatłoczony, że przejście przez niego staje się kłopotliwe. Ale wtedy też jest ciekawiej. Dla zainteresowanych kupowaniem kwiatów wskazówka: im później się zjawimy, tym lepszą cenę uda nam się uzyskać. Im bliżej końca sprzedawcy chcą pozbywać się towaru i czasem dają ogromne upusty byle tylko dobić targu. Flower Market na Columbia Road odbywa się w każdą sobotę między 8 rano, a 2 po południu. Metrem można tam dotrzeć Central Line (Bethnal Green) i Northen Line (Old Street). W obydwu przypadkach czaka nas 15 minutowy spacer. Alternatywą są autobusy. 26, 48, 55, które dowiozą nas do Hackney Road lub 8 i D3 do Bethnal Green Road. Targ posiada toalety i parking dla klientów. Więcej informacji: www.columbia-flower-market.freewebspace.com


NOWYCZAS 18 maja 2007

nowyczas.co.uk

22

Znacznie więcej atrakcji czeka na turystów na Majorce czy Teneryfie, a jednak ciągną tam tłumy urlopowiczów z całej niemal Europy. Dlaczego?

PODRÓŻE

gu. Najdelikatniej mówiąc jest to miasto zupełnie nie pasujące do uroków tej wyspy, opanowane przez angielskich turystów, którzy będąc w swoim kraju, jeszcze trochę się hamują, ale przylatując na Ibizę – całkowicie zapominają o brytyjskiej poprawności. I szaleją na całego. Miasto zdominowały hotele i dyskoteki, bary czy puby nastawione głównie na angielską klientelę. Setki naganiaczy, którzy często zbyt nachalnie zapraszają do odwiedzenia ich klubów są tak uciążliwe, że spacerowanie po mieście czy nabrzeżu jest wręcz niemożliwe. Atmosfera tego miasta daleka jest od idei spokojnego, letniego wypoczynku. Szczególnie jeśli na Ibizę polecieliśmy z Wielkiej Brytanii po to przecież, by na chwilę się od niej oderwać.

Waldemar Rompca w.rompca@nowyczas.co.uk

O

Ibizie można powiedzieć wszystko, ale nie to, że jest to wyspa dla przeciętnej polskiej rodziny. To specyficzna wyspa, na której najlepiej bawić się będzie bogata młodzież szukająca dobrej rozrywki na światowym poziomie. Siedząc w Londynie marzymy od czasu do czasu o tym, by rzucić wszystko i gdzieś ucieć, daleko od pracy, tłoku na Oxford Street, zapchanego metra i przepełnionych autobusów. Opcji jest wiele: można wyskoczyć do Polski, odwiedzić rodzinę i kumpli. Można też inaczej. Zajrzeć do internetu i kupić tani bilet gdzieś w Europie, gdzie ciepło, a jednocześnie nie tak daleko. Z Londynu łatwo dotrzeć wszędzie. Blisko do Islandii, jeszcze bliżej do Hiszpanii. Gdy siedzieliśmy w Polsce, Hiszpania wydawała się rajem na ziemi, gdzie świeci wiecznie słońce i życie jest jak bajka. Z perspektywy Wielkiej Brytanii, Hiszpania wygląda już inaczej. Hiszpanów spotkać można na każdym rogu ulicy, nie budzą już takiego zainteresowania. A sam kraj zupełnie blisko, godzina i trochę samolotem, a i ceny nie odstraszają. Pomyślałem więc, że może by tak gdzieś wyskoczyć? I poleciałem na Ibizę. Ibiza jest wyspą, o której ciągle bardzo mało wiadomo. Nie tylko dlatego, że jest dość mała i nie ma zbyt wiele do zaoferowania poza wspaniałymi plażami, widokami zapierającymi dech w piersiach, dość wysokimi cenami oraz szokowaniem czym popadnie. Na 460 km kwadratowych, zabytków jak na lekarstwo, a na zwiedzanie samego miasta Eivissa oraz wyspy, można raptem poświęcić dwa, trzy dni. Znacznie więcej atrakcji czeka na turystów na Majorce czy Teneryfie, a jednak na Ibizę ciągną tłumy urlopowiczów z całej niemal Europy. Dlaczego? Odpowiedź na pytanie dotyczące popularności Ibizy można znaleźć jeszcze przed zaplanowaniem wakacyjnego wypoczynku. O wyspie tej głośno niemal codziennie w radiowych stacjach muzycznych czy sieciach telewizyjnych. To właśnie tam powstają kolejne modne dyskoteki i kluby, firmowane przez największe stacje muzyczne. Dzięki temu, średnia wieku przylatujących tam urlopowiczów jest stosunkowo niska. To właśnie młodzież przeważnie snuje się po uliczkach Eivissa czy Sant Antoni de Portmany. Wyspa przez lata była schronieniem dla hippisów, których w różnych wcieleniach można dzisiaj spotkać niemal wszędzie. Szokowanie na wyspie to norma. Niemal wszelkie odmienności, zarówno w zachowaniu, a szczególnie w sposobie ubierania, nie tylko nikomu nie przeszkadzają, nikogo nie

Rady praktyczne

Poszaleć na Ibizie szokują, ale są wręcz bardzo mile widziane. Ta inność stanowi o atrakcyjności Ibizy. Nawet z perspektywy Londynu jest to wyspa wyzwolona, tolerancyjna. Przechodząc się uliczkami Soho ma się wrażenie, że to już szczyt tolerancji. Niekoniecznie!

Ibiza czyli wybieg Europy Jedną z głównych atrakcji nocnego życia miasta stanowią dziesiątki kawiarenek i pubów ukrytych w wąskich uliczkach starego miasta Eivissa. To właśnie tam, siedząc i popijając różnokolorowe drinki, można podziwiać turystów ubranych w kreacje z całego świata. Docierają one na Ibizę często znacznie wcześniej, niż do sklepów w Londynie, Paryżu, Rzymie czy Mediolanie. Przy czym wszelkie ekstrawagancje są nie tylko mile widziane, ale wręcz konieczne. O takim show nie mam nawet co marzyć w Londynie! Nie dziwią też maszerujące co jakiś czas korowody przebierańców, których jedynym zadaniem jest nie tyle zaszokować swoimi ubiorami, nietypowymi makijażami czy malunkami na twarzy, ale także zaprosić do jednej z kilku wielkich dyskotek, do których i tak ciągną tłumy przez całą noc. Któż bowiem z nastolatków nie chciałby potańczyć na

imprezie, gdzie jednocześnie tańczy kilka tysięcy ludzi z całej Europy, a wstęp kosztuje jedyne 70 euro? Zawsze jest co wspominać po powrocie do domu. Po jednej takiej imprezie żadna cena wstępu w Londynie nie będzie już szokowała, ale też nie ma w Londynie klubów na miarę Ibizy. Nawet otwarty w ubiegłym roku Pascha na dworcu Victoria, chociaż w nazwie ma Ibizę, to jest jedynie nieudaczną próbą naśladowania atmosfery panującej na wyspie. Główne miasto Eivissa nie ma konkurencji, całe wieczorne i nocne życie tej wyspy odbywa się właśnie tam, wśród setek małych restauracji, sklepów, barów. Atomosferę z pewnością tworzą również dziesiątki małych hoteli czy apartamentów. Nie ma tam bowiem ogromnych, hotelowych molochów, jakie spotkać można na innych hiszpańskich wyspach.

Dzień na wyspie W ciągu dnia wyspa nie ma wiele do zaoferowania. Panujący tam upał nie nastraja zbyt dobrze do zwiedzania miasta czy robienia zakupów. I tak zresztą większość najlepszych sklepów, oferujących najbardziej modne czy ekstrawaganckie towary, czynna jest dopiero wieczorami, kiedy zapełniają się bary i restauracje.

W dzień czas spędza się na plaży. Jeśli mamy do dyspozycji samochód, warto pojeździć dookoła wyspy, wyszukując małe, urokliwe plaże, ukryte w malowniczych zatoczkach zwanych tutaj Calas. Pozostałe tereny wyspy to porośnięte krzewami kamieniste przestrzenie. Sporadycznie znajdziemy tu pola uprawne czy małe, słone jeziorka, z których pozyskuje się sól. To ona uczyniła z wyspy przystanek na trasie środziemnomorskich podróży po przybyciu tam Greków, Fenicjan czy w końcu Kartagińczyków. Po plaży warto jednak poświęcić trochę czasu na zwiedzanie miasta, szczególnie otoczonej murami starówki, na szczycie której wznosi się gotycka katedra, zbudowana tam w XIV wieku na miejscu dawnego meczetu. Koniecznie trzeba zajrzeć do jednego z muzeów, w których niemal ciągle wystawiane są eksponaty fenicjańskie czy kartagińskie, ale także np. kości z położonej nieopodal wyspy Formentera, które pochodzą z 1600 roku przed naszą erą.

Sant Antoni de Portmany To druga po Eivissa największa miejscowość na wyspie, którą najlepiej omijać, a już raczej wcale nie decydować się na spędzanie tam nocle-

Ibiza to wyspa, którą z całą pewnością powinny omijać rodziny z małymi dziećmi, a także ci wszyscy, którzy preferują tradycyjny sposób wypoczynku: plażowanie połączone ze zwiedzaniem wyspy. Zwiedzania tam mało, a plażować można w wielu innych zakątkach świata. Ibiza to wyspa żyjąca i tętniąca muzyką, nastawiona głównie na młodych, bogatych turystów, którzy nie tylko lubią się bawić, ale których stać na luz, ekstrawagancję, a wysokie ceny nie stanowią dla nich problemu. Bo tak się tam spędza czas: plaża, kolacja w restauracji i zabawa do białego rana. I potem znowu od początku. Wakacje na wyspie to jak ciągły taniec: z plaży do baru, z baru na dyskotekę. Nic więc dziwnego, że lokalne broszury wśród dobrych rad dla przybywających tam urlopowiczów na pierwszym miejscu podają: Zapamiętaj swój hotel – noc po nocy tak tutaj jest: Liverpudlians, Geordies, Londoners and Scots, Pascha and Space – i lądujesz gdzieś na polu między Eivissa, a San Antoni o piątej nad ranem i mówisz taksówkarzowi: Ootel Parrradessssssooo. W innym miejscu dodają: Śpij. Wiemy, wiemy, że jesteś na wakacjach. Zbyt wiele klubów, zbyt mało czasu, ale pamiętaj: prześpij się, kiedy możesz. Ibiza to wyspa, na której każdy może być sobą, wystarczy znaleźć swój własny rytm. A potem tylko się bawić. W wolnej chwili możemy na balkonie naszego hotelu powiesić polską flagę. To taki nowy, turystyczny zwyczaj. Flaga kraju, z którego pochodzisz. Na Ibizie proszą co prawda: No flags – i tak wiemy, że jesteście Anglikami, ale biało-czerwona z orzełkiem będzie tutaj miłą odmianą i pozwoli poczuć się nam jeszcze lepiej. Wśród słońca, kolorowych zatok i muzyki, która ogarnęła tą małą wysepkę Balearów. Zapewniam. Gdy już wylądujesz na londyńskim lotnisku, wsiądziesz do autobusu i dojedziesz do domu, poczujesz nagle, że czegoś ci brakuje. I zatęskinsz za bestroskim stylem życia na Ibizie. I będziesz chciał tam wrócić. Ja już tęsknię.


NOWYCZAS 18 maja 2007

nowyczas.co.uk

mANIA gotowania

PROSTO Z KUCHNI 23

Błogosławieńswo Gromita

Mikołaj Hęciak redakcja@nowyczas.co.uk

ocząwszy od najwcześniejszych lat naszego dzieciństwa, filmy animowane towarzyszyły naszemu życiu. Był „Kubuś Puchatek”, byli i „Sąsiedzi”. Potem przyszedł czas na „Shreka”, a od kilku lat mamy możliwość cieszyć się produkcjami „Wallaca & Gromita”. Przemądrzały naukowiec i mądrzejszy od niego, choć o wiele bardziej skromny, jego pies – ta para nieustannie dostarcza nam uciech i wzruszeń, nawet jeśli już nie jesteśmy dziećmi. Dlaczego piszę o animowanych bajkach? I skąd płynie ich błogosławieństwo? O tym za chwilę.

P

Opuszczamy dzisiaj progi Szkocji. Schodzimy ze stromych zboczy Highlands, żegnamy gościnną ziemię Lowlands, mijamy Edynburg i udajemy się w kierunku na południe wyspy. Wstępujemy na północne tereny Anglii. Północ Anglii tworzą hrabstwa: Cleveland, Cumbria, Durham, Greater Manchester, Humberside, Lancashire, Merseyside, North Humberland, North Yorkshire,West Yorkshire, South Yorkshire, Tyne and Wear. Znajdziemy tu wiodące w gospodarce angielskiej miasta, takie jak Newcastle na granicy ze Szkocją, czy Liverpool i Manchester po zachodniej stronie. I choć z jednej strony jest to przemysłowy region, to z drugiej jednak urozmaicenie terenu wpływa na różnorodność dostępnych produktów kulinarnych. Północ Anglii od zachodu i wschodu otoczona jest wodami morskimi. Nie brakuje tu gór, lasów i jezior. A koniecznie trzeba wspomnieć o Lake District – jeden z piękniejszych, angielskich parków narodowych leży w samym sercu hrabstwa Cumbria, która obok Yorkshire i Lancashire przoduje w produkcji serów. Dzisiaj chciałem krótko wspomnieć o serze z okolic Yorkshire Dale. Nazywa się on Wensleydale. Początki jego produkcji sięgają czasów Wilhelma Zdobywcy, a wszystko zaczęło się w cysterskim klasztorze, gdzie francuscy mnisi przez lata doskonalili tajemniczą recepturę. Aż do XVI wieku używano owczego mleka do wyrobu tego sera. Wtedy to tajemnicza receptura wykroczyła poza progi klasztoru i do produkcji dołączyli lokalni przedsiębiorcy i właściciele pobliskich gospodarstw, używając mleka krowiego. Obecnie Wesleydale jest znany nie dlatego, że

można kupić wciąż nowe jego odmiany w Sainsburym, ale dzięki wspomnianym wyżej przygodom Wallaca i Gromita. Ich ulubionym serem jest właśnie Wesleydale i od kilku lat, właśnie dzięki nim, zakłady produkujące ten ser odnotowały ponowne zainteresowanie swymi wyrobami. I w ten oto sposób bajki mogą stać się błogosławieństwem. W zwyczaju mieszkańców północnej Anglii ser Wesleydale podaje się popołudniową porą jako dodatek do jabłecznika, ciasta owocowego albo do pierniczków. I te właśnie pierniczki proponuję dzisiaj jako przepis tygodnia.

Gingerbread men – pierniczki Na północy kraju pierniczki były zawsze popularne, choć nie tylko tam. Na około 20 piernikowych ludzików potrzebujemy przygotować: 350g maki, 1 łyżeczkę sody albo proszku do pieczenia, 2 łyżeczki zmielonego imbiru (ginger), 100g masła, 175g brązowego cukru, 4 łyżki golden syrup (syrop z trzciny cukrowej, dostępny w większości supermarketów), 1 jajko. Przesianą mąkę łączymy z sodą i imbirem. Masło kroimy w kostkę i mieszamy z mĆką. Następnie dodajemy cukier. Jajko ubijamy delikatnie trzepaczką, dodając jednocześnie golden syrup. Łączymy z mąką. Otrzymamy masę podobną do plasteliny. Dzielimy ciasto na połowę. Czystą powierzchnię posypujemy mĆką i rozwałkowujemy masę na grubość pół centymetra. Wykrawamy ludziki używając foremki zwanej gingerbread man cutter. Skrawki zagniatamy ponownie. Czynność powtarzamy, aż zużyjemy całe ciasto. Pierniczki układa-

my na blaszki wyłożone papierem do pieczenia lub folią aluminiową lekko posmarowana masłem. Ciasteczka pieczemy w piekarniku nagrzanym do 190C przez około 10-15 minut. W tradycyjnym przepisie przed włożeniem do piekarnika, ludziki dekorujemy czarną porzeczką, zaznaczając w ten sposób guziczki i oczy. Zamiast tego, możemy po upieczeniu użyć lukier do dekoracji. Lukier możemy zrobić z 1 białka jaja kurzego i cukru pudru w ilości zapewniającej otrzymanie dość gęstej, ale wciąż płynnej masy. To jest podstawa, na której można się oprzeć i zacząć eksperymentować z różnymi smakami lub kolorami. Powszechnie dostępne są różne kolory cukiernicze i zapachy. Najprościej jednak możemy otrzymać smak cytrynowy dodając do lukru sok z połówki cytryny. Pierniczki w momencie zdejmowania z blaszki są jeszcze miękkie. Pozostawione na chwilę do ostygnięcia, staną się przyjemnie kruche. Przygotowanie ciasta z wykrojeniem ludzików nie powinno zająć więcej jak 20-30 minut, czas pieczenia około 10-15 i proszę mi uwierzyć, cena wypieku to tylko 90 pensów! Smacznego!!!


NOWYCZAS 18 maja 2007

24

nowyczas.co.uk

Cytat tygodnia

W ciągu dekady rządów Blaira Wielka Brytania stała się bogatsza, bezpieczniejsza i bardziej tolerancyjna. Prawie wszystkim żyje się lepiej. Ktoś powinien wreszcie powiedzieć o tym Brytyjczykom.

CZAS NA RELAKS

co zrobiła w „Gazecie Wyborczej” Dominika Pszczółkowska

horoskop tygodniowy

ANDRZEJ LICHOTA

Mirosława Krogulska i Izabela Podlaska BARANY czeka tydzień pełen nieoczekiwanych spotkań i interesujących propozycji zawodowych. Może już czas rozejrzeć się za bardziej dochodowym i ambitniejszym zajęciem? Macie także w tym tygodniu szczęście w miłości, warto po pracy więcej niż zwykle czasu spędzić we dwoje. 23.05 sprzyja także zdobywaniu nowych umiejętności i informacji. Otrzymacie nowe, zaskakujące wiadomości, odkryjecie nowe hobby. Dzień sprzyja też zakupom i podróżom. BYKI zapragną zyskać uznanie w oczach pewnej wpływowej osoby. Energicznie zabierzecie się za zaległe zadania i porządki, a nawet przygotujecie plan pracy na następne dni. Po 21.05 sprzyja wam powodzenie w sprawach finansowych. Szef was nagrodzi, a nawet doceni. 23.05 sprzyja odkrywaniu nowych pasji i talentów! Będziecie bardzo ciekawscy i otwarci na nowe pomysły. Znajomi przypomną sobie o starych sprawach, wszyscy będą chcieli o coś was zapytać lub coś wam powiedzieć. BLIŹNIĘTA czeka spokojny tydzień, sprzyjający bardziej porządkom i przemyśleniom niż ryzykownym sprawom. Będziecie czuli na sprawy zasad dobrego wychowania. Doznanych przykrości długo nie zapomnicie, więc lepiej unikajcie ludzi, których nie lubicie. W weekend zapragniecie odpocząć i choć chwilę pobyć w samotności. Humor poprawi wam ulubione danie i drzemka na kanapie. Od 21.05 szczęście sprzyja wam o wiele bardziej. Słońce wkroczy w wasz znak zodiaku i pojawią się nowe, ciekawsze okazje. RAKI nie pozwolą nikomu wtrącać się w swoje sprawy. Będziecie w tym tygodniu nieco przemądrzali i bardziej niż zwykle nieufni. Zadbajcie o spokój i porządek, trzymajcie się z dala od konfliktów. Choć w pracy możliwe są przejściowe trudności, to macie teraz szczęście w miłości. Planeta Wenus przebywa w waszym znaku zodiaku, sprzyja nowym flirtom i ciekawym wydarzeniom towarzyskim. Nie zmarnujcie szansy i zawrzyjcie ciekawą znajomość.

PANNY czeka bardzo dobry tydzień. Możecie liczyć na pomoc i sympatię otoczenia. To dobry moment, aby prosić przyjaciół o przysługę lub nawet pożyczkę. W weekend waszą uwagę zaprzątną myśli o pieniądzach. Przepytacie rodzinę z dochodów i podejmiecie ważne decyzje dotyczące wspólnych inwestycji. Po 21.05 zapragniecie trochę zwolnić i odpocząć. Czas sprzyjać będzie udanym zakupom modnych ubrań, kosmetyków i rzeczy, które sprawiają wam przyjemność. WAGI wiele trudnych rzeczy zapragną robić lepiej i sprawniej niż dotychczas. W weekend sprawy rodzinne zaprzątną waszą uwagę. Trzeba będzie odłożyć na później przyjemności, kogoś pocieszać lub pomagać. Po 21.05 powodzenie zacznie wam sprzyjać. W miłości pojawią się nowe szanse i propozycje. Samotne Wagi chętnie umówią się z kimś, kto od pewnego czasu bardzo je intryguje. 23.05 to dobry dzień na towarzyskie spotkania oraz wyjazdy.

mówiąc praktycznie

LWY odkryją w sobie artystyczną duszę. Będziecie stroić się i popisywać, odniesiecie duży sukces towarzyski. Weekend sprzyja rozrywce, wizytom towarzyskim i zabawie. 20.05 zadbajcie nie tylko o siebie, ale i o bliskie osoby. Ktoś poprosi was o dobrą radę i wsparcie. 22.05 ktoś może wytknąć wam błędy w postępowaniu. Zamiast bić oponentów lub obrażać się na zawsze, chwilę pomyślcie. Wnioski okażą się trafne i pomogą wam w dalszej karierze.

SKORPIONY nie pozwolą nikomu wtrącać się w swoje sprawy, konkurencję rozgromią, a przeciwnikom pokażą kto rządzi. Nie dajcie się opanować zazdrości, nie ufajcie plotkom, tydzień przyniesie sukcesy. Po 21.05 Skorpiony zapragną zrobić wielką karierę, a nawet zrobią listę swoich talentów i zalet. Możliwe są niecodzienne spotkania i ciekawe propozycje zawodowe. 23.05 sprzyja podróżom, udanym zakupom i układaniu planów na przyszłość. STRZELCE będą odważne, a także bardziej niż zwykle dociekliwe. Możecie przez to wiele zyskać i załatwić. W razie potrzeby bronić będziecie swych przekonań i uda się wam pozbyć się niechcianych spraw, a nawet niektórych marudzących znajomych. Po 21.05 poczujecie przypływ energii i optymizmu. Będziecie jednak musieli rozsądzić jakiś spór lub podzielić między ludzi jakieś dobra. Słuchajcie nowych wiadomości i ploteczek, bo koniec tygodnia przynieść może zaskakujące wydarzenie towarzyskie. KOZIOROŻCE będą marzyć o miłości, wzruszycie się romantyczną historią lub nawet serialem. Intuicja podpowiadać wam będzie, co już czas w waszym życiu zmienić lub naprawić. Warto jej posłuchać! W pracy bądźcie jednak ostrożni, bo szef nie będzie aż tak wyrozumiały. 23.05 przyniesie wam ciekawe spotkanie lub intrygującą propozycję zawodową. Zastanówcie się tylko, czy w waszym planie dnia znajdziecie czas na dodatkowe obowiązki. WODNIKI będą bardzo zdyscyplinowane i energiczne. 18.05 sprzyja nadrabianiu służbowych zaległości. W weekend postarajcie się odpocząć od nudnych spraw i spotkań z osobami, za którymi nie przepadacie. Nadmiar stresów może źle wpłynąć na wasz humor. Po 21.05 Wodniki zapragną poznać nowych ludzi, zwiedzić nowe miejsca. Przypomnicie sobie o wszystkich niewykorzystanych zaproszeniach, a nawet pomyślicie o nauce czegoś zupełnie niepraktycznego, ale bardzo ciekawego. RYBY poczują przypływ życiowej energii. Bez trudu uporają się z każdym problemem. Czas sprzyja rozpoczynaniu nowych przedsięwzięć. Wiara w siebie przyniesie wam dzisiaj szczęście w miłości, przypływ gotówki i powodzenie w sprawach towarzyskich. W każdej sytuacji postawicie na swoim! 20.05 postarajcie się tylko nie obiecywać ludziom zbyt wiele, bo ktoś może wykorzystać wasze dobre serce dla realizacji swoich ukrytych celów. 23.05 to dobry dzień na udane zakupy.

W

Konrad Brodziński redakcja@nowyczas.co.uk

Uprzejmie proszę

śród stereotypów krążących po świecie o Anglikach – Anglik flegmatyczny, Anglik chłodny itp. – znajduje się też Anglik arcyuprzejmy. Jest to oczywiście przesadne uogólnienie, ale jednak coś jest na rzeczy. Co prawda prasa brytyjska ostatnio rozpisała się o domniemanym powszechnym schamieniu na tych wyspach, ale sam fakt, że się tym zajmuje świadczy o tym, iż kurtuazja jest tutaj wartością podstawową. Sprawdzianem są tzw. requests, czyli prośby. Zaskoczony byłem, kiedy moja ku-

zynka z Nowego Jorku, szukając w suburbii londyńskiej wytypowanego przez siebie sklepu z obuwiem zatrzymywała przechodniów i pytała: Where’s Clark’s shoes? Zaskoczeni byli też przechodnie. Anglik by spytał: Could you tell me where I can find Clark’s shoes? Albo: Do you happen to know where Clark’s shoes is? (Dlaczego is, nie are? Bo chodzi o sklep, nie buty.) W sklepach też najczęściej ludzie proszą: Can I have …? Could you give me …? Nie wystarczy dodać ‘please’. W pracy nigdy bym do kolegi nie powiedział: Pass me that piece of paper, please. Poprosiłbym: Could you pass me that piece of paper? Jeżeli wydaje się to przesadne, to proszę (uprzejmie) zwrócić uwagę na jedno. Angielski jest wyjątkowy w tym, że nie posiada formy kurtuazyjnej typu ‘pan(i)’ czy ‘vous’, ani też familiarnej typu ‘ty’, ‘tu’. A nie zawsze tak było. U Szekspira widzimy thou, thee, thy – różne odmiany słowa ‘ty’. Jest teoria, że zanik tej formy związany jest z rewolucją przemysłową: ludzie przemieszczali się masowo ze wsi do miast, mieli nagle dziesiątki nowych znajomych: zniknęły utarte układy społeczne, które wskazywały, komu mówić thou a komu you (‘wy’, albo ‘pan, pani’). I to neutralne obecnie you jest niesłychanie wygodne, ponieważ wszyscy znamy te niezręczne sytuacje, w których ‘pan(i)’ brzmi zbyt formalnie, a z kolei ‘ty’ jest za bardzo swojskie. Ale coś za coś. Mówiąc ‘niech mi pani poda sól’ okazujemy tejże pani szacunek. ‘Podaj sól’ – wykazujemy pewną zażyłość. Mówiąc pass the salt nie wykazujemy niczego, a zatem brzmi to jak rozkaz. Pass the salt, please – niewiele zmienia. Dopiero can you (mniej formalne) czy could you (bardziej kurtuazyjne) określa stosunek do osoby drugiej. A więc nie strońmy, prosząc o cokolwiek, od tych prostych słówek. Bowiem używając nieodpowiedniej formy możemy niechcący


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

CZAS NA RELAKS 25 łatwe

trudne

średnie

7

1

9

8 4 1 2 3

4 3 2 7

3

9

5 2 7 8

7 5 2 3 6 5 9

1 6

7 4

5

6 2 6

3

1

3

3 1

6

1 5

3 6 4 9

4

2

8 9 5 3 1

3 7 8 4 9 3 2

1

3 6 7

9

5

4

Sudoku

2

6 2

6 2

4 5 8 4 1 5

Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.

Absurd tygodnia

Rozwiązania sudoku z nr 19 łatwe

średnie

trudne

Humor

Wchodząca w życie 1 lipca ustawa zakazująca palenia wprowadzi małe zamieszanie. Ustawa dokładnie określa, co należy uznać za „zamknięte miejsce użyteczności publicznej”. Użytkownicy takich miejsc od kilku tygodni otrzymują instrukcje, jak przestrzegać ustawę, co

grozi za jej łamanie i znaczki zakazu palenia, które należy obowiązkowo wywiesić w widocznym miejscu. Listy takie otrzymały również kościoły. Należy tylko pogratulować urzędnikom, w końcu kościoły to „zamknięte miejsca użyteczności publicznej”. Jak wszyscy, to wszyscy. Czy władze dowiedziały się o planach założenia sekty palaczy?

Hasło krzyżówki z nr 19: Klika i klaka wszędy jednaka.

Krzyżówka

P

rybim okiem

rybim okiem rzechadzając się między blokami na Walworth, znalazłem piętkę czasoprzestrzeni, na której mogło odetchnąć oko, któremu znudziły się już tasiemcowo ciągnące się uliczki Upton Park: jakaś architektoniczna moderna w jaskrawych kolorach opatulona przez korony drzew, symbioza cywilizacji i natury. Są smaczki, oj, są: i oko zapamiętało kiedyś dolinę, w której rozpływało się w słonecznej poświacie miasteczko Cluny, razem z ruinami imponującej świątyni, ach, rozebranej do cna w czasie Rewolucji Francuskiej. Co za bezwstyd: rozebrana świątynia! I jak to się ma do Walworth? Każde miejsce pozwala nam

się rozwinąć, a naszej wyobraźni daje możliwość wypuszczenia majestatycznych skrzydeł wyobraźni. Mamy się do czego odnieść, czego nie uczynilibyśmy siedząc w jednym miejscu. Każdy ma swoją prywatną geograficzną siatkę współrzędnych, która rozpięta jest na miejscach, w których spędziło się nawet najdrobniejsze cząstki życia. Jaką siatkę współrzędnych mogą wykreować ci, którzy polecieli w kosmos i stamtąd nie wrócili? I znów: przechadzając się po powierzchni ziemi, wskakując do pomieszczeń, aby zerknąć na coś, co swym kształtem lub barwą przyciąga wzrok, daję się po raz kolejny zaskoczyć jakiemuś nagle przypomnianemu miejscu,

co pozwala stworzyć sobie nowy punkt odniesienia, sytuując nową przestrzeń na siatce współrzędnej miejsc przechwyconych przez pamięć. Walworth jest więc kolejną wpiętą flażką na mapce pamięci. Czy zastosować tu położenie względem równoleżników i południków, czy też kryteria emocjonalne? Tu jest fajnie, a tam do bani? Jest to poważny problem. Prywatna geograficzna siatka współrzędnych miejsc przechwyconych przez pamięć jest bardziej poszerzona u emigranta niż nieemigranta. Za tym idą podobieństwa i różnice kulturowe. Sympatie i antypatie. Przygoda, nuda, twarze, stoły, spaliny w pamięciowym bigosie proszą się o przyprawy. Mo-

że metafizyczne przyprawy? Dobrze przygotowana i zahartowana świadomość może wyjąć ze świata przepiękne kawałki nawet podczas niesprzyjających warunków i bez zbędnego wysiłku. Dlatego znajdujemy wiele punktów oparcia, a jednym z nich są zapamiętane miejsca, na których można osadzić jakąś chwilę. Dla wielu emigrantów są to krajobrazy z rodzinnych krajów, domy rodzinne. Ile w naszej pamięci może zajmować suma iluś tam złotych i funtów? Są to tylko cyfry, którym przyporządkowujemy podczas praktycznych czynności jakieś rzeczy, na przykład pralkę indesit, czy mebelek z IKEI. I pojawia się pytanie: na ile człowiek przypo-

rządkowany danej marce produktu jest sobą? I jak się ma do tego współczesny cybernomadyzm, który, jako pojęcie, skupia w sobie całą armię internetowych koczowników bez pojęciowego dachu nad głową? I dlaczego ta strona jest również miejscem? I czemu pęd ku miejscu wyrywa się ruchowi jako zjawisku? I czy już zdążyłem stracić kontrolę nad miejscem-stroną? I dlaczego na końcu pytania – a nie odpowiedzi? Nie wiem. Przyznaję się kolejny raz do tego, że nie wiem. I kto wie? A może: co wie?

Robert Rybicki


NOWYCZAS 18 maja 2007

nowyczas.co.uk

26 CO SIĘ DZIEJE Film Cul-de-Sac (Matnia) Dramat, 1966 r. re˝. Roman Polaƒski 19 maja, godz. 15.30 Barbican Centre Silk Street, EC2Y 8DS

Pizza Express Jazz Club Soho Bilety: £17.50 Leszek Mo˝d˝er, jest najciekawszym pianistà jazzowym m∏odego pokolenia. Jego albumy nie wymagajà rekomendacji, mo˝na po nie si´gaç w ciemno, zawsze oferujà kawa∏ wspania∏ego, charakterystycznego brzmienia. „Pasodoble” to nowy album szwedzkiego wirtuoza kontrabasu Larsa Danielssona z goÊcinnym udzia∏em Mo˝d˝era. Lars i Leszek po raz pierwszy spotkali si´ cztery lata temu na koncercie w Warszawie. W tym czasie wydali wspólnie z izraelskim perkusjonistà – Zoharem Fresco, dwa albumy, oba podwójnie platynowe. Tego samego wieczoru, Mo˝d˝er wystàpi równie˝ w kwintecie, obok Nguyen Le – gitarzysty, tr´bacza Nilsa Landgrena, Larsa Danielssona i perkusisty Xaviera Desandre Navarre.

261 Brixton Rd SW9 6LH Bilety: £10 ( na stronie www.soundo.org) i £12 przed koncertem

Jazz Cafe w POSK-u zaprasza: Kolejna klaustrofobiczna opowieÊç, tym razem z pewnà dozà czarnego humoru. Nienawidzàce si´, sfrustrowane ma∏˝eƒstwo zamieszkujàce chwilowo odci´tà od Êwiata wysp´, zostaje sterroryzowane przez ukrywajàcego si´ po nieudanym napadzie bandyt´. Od czasu do czasu towarzystwo nara˝one jest równie˝ na wizyt´ znajomych z synkiem – koszmarnym bachorem, któremu ka˝dy z ch´cià ukr´ci∏by g∏ow´. Conversations with Other Women Komediodramat, 2005 re˝. Hans Canosa Bohaterami historii jest rozwiedzione wiele lat temu ma∏˝eƒstwo, które przypadkiem spotyka si´ na Êlubie znajomych. W kinach w ca∏ym Londynie.

Pierwsza Rocznica Radia OR¸A 18 maja, godz.18.00 Bilety: £10, dost´pne na miejscu lub pod numerem: 079 1617 5356 Radio OR¸A zaprasza na wieczór pe∏en atrakcji, dobrej muzyki i Êwietnej zabawy, transmitowany na ˝ywo z Jazz Cafe. Jako goÊcie specjalni wystàpià: Janusz Kohut – pianista, jazzowa wokalistka Dominika Zachman, zespó∏ Noises In My Head oraz B-Boys Dancers. Na zakoƒczenie wieczoru zabaw´ poprowadzà MM Polanie oraz DJ Radia OR¸A Batima. Marcin Masecki 26 maja, godz.20.00 Bilety: £5

Joe Strummer: The Future is Unwritten Dokument, 2007

re˝. Julien Temple Joe Strummer by∏ wokalistà zespo∏u The Clash. W dokumencie wykorzystano nieprezentowane do tej pory materia∏y filmowe, a tak˝e wywiady z Bono, Red Hot Chili Peppers i re˝yserem Martinem Scorsese. W kinach: Barbican, Curzon Soho, Ritzy Zodiac Thriller, 2007 re˝. David Fincher

Muzyka

„Droga Nadziei” b´dzie prezentowana w szeÊciu polskich koÊcio∏ach a˝ do 17 czerwca. Wystàpià: autor Oratorium, pianista Janusz Kohut oraz Orkiestra Kameralna pod opiekà Andrzeja Matuszewskiego, Chór „4generations”, prowadzony przez dyrygenta Przemys∏awa Salamoƒskiego oraz soliÊci: Hanna Curran – sopran, Dominika Zachman – alt, Artur Galla – tenor. Utwór by∏ wykonywany mi´dzy innymi na placu Âw. Piotra w Rzymie w 2000 roku w czasie pielgrzymki narodowej, a tak˝e dla upami´tnienia 60 rocznicy wyzwolenia Obozu KL Auschwitz-Birkenau w KoÊciele Mariackim w Krakowie. „Droga nadziei” jest aktualnie t∏umaczona na j´zyk angielski i b´dzie zaprezentowana publicznoÊci angielskiej. Przedsi´wzi´cie zosta∏o obj´te Patronatem Honorowym przez Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Soundo Collective Crew zaprasza:

Leszek Mo˝d˝er & Lars Danielsson Nguyen Le & Nils Landgren 23 maja godz. 19.30

Teatr Anna Gonta zaprasza: The best of Ireneusz Krosny Teatr Jednego Mima & Janusz Kohut 26 maja godz. 19.00 27 maja godz. 16.00 Teatr POSK 238-246 King Street Bilety: £14 £16 £18 do nabycia w kasie POSK-u lub pod numerem telefonu: 0791617 5356

Pianista Marcin Masecki to absolwent Szkoly Muzycznej im F. Chopina w Warszawie oraz presti˝owej Berklee College of Music w Bostonie. Wspó∏pracowa∏ z zespo∏ami Alchemik, Muzykoterapia, Oxen, Niewinni Czarodzieje oraz z m.in. z Tomaszem Staƒko, Micha∏em Urbaniakiem, Zbigniewem Namys∏owskim. Cz∏onek formacji Pink Freud i Zbyszek Wegehaupt Quartet. W Kawiarni Jazzowej zagra solowy recital prezentujàc swoje najnowsze kompozycje i improwizacje na fortepian i syntezatory. Droga Nadziei - Oratorium OÊwi´cimskie 20 maja godz. 15.00 KoÊció∏ NMP Matki KoÊcio∏a na Ealingu godz. 20.00 KoÊció∏ M.B. Czestochowskiej 2 Devonia Road N1 8JJ. Bilety: £6, do nabycia w koÊciele przed koncertem i pod nr telefonu: 0791617 5356 oraz za poÊrednictwem maila: artforgenerations@hotmail.co.uk

Autor s∏ynnego „Seven” znowu na tropie. Tym razem autentycznej historii szaleƒca-mordercy, amerykaƒskiego Kuby Rozpruwacza, który publicznie przyzna∏ si´ do zabicia 13 osób. Policja przypisa∏a mu siedem ofiar, z czego pi´ç nie ˝yje. Seryjny morderca przez dziesi´ciolecia krà˝y∏ w rejonie zatoki San Francisco i drwi∏ z w∏adz swoimi szyframi i listami. Polowanie na niego sta∏o si´ obsesjà czterech ludzi, przez którà stali si´ widmami samych siebie sprzed sprawy, a koleje ˝ycia wytacza∏ im i niszczy∏ nieskoƒczony trop wskazówek mordercy. W kinach w ca∏ym Londynie.

Paprika Korps Swojà muzyk´ okreÊlajà mianem heavy-reggae. Wystàpili ju˝ w ponad 25-ciu europejskich krajach i w wi´kszoÊci z nich zapraszani sà regularnie na trasy koncertowe. W Londynie zostanie zaprezentowany materia∏ z najnowszej p∏yty „Magnetofon”. Headjam Grupa pochodzàca z po∏udniowego Londynu. Ich muzyk´ mo˝na zdefiniowaç jako bardzo oryginalnà i indywidualnà mieszank´ szalonych dub beatów splecionych z metal-punk i wszystkim innym, co przyjdzie im do g∏owy.

Paprika Korps (PL) & Headjam (UK) 1 czerwca godz. 19.00 – 22.30 + Dj party Klub Jamm

EWA BECLA ZAPRASZA: VIVA POLONIA VIVA ITALIA KONCERT WIESłAWA OCHMANA I ALEKSANDRY STOKłOSY 20 maja godz. 16.00 i 20.00 POSK 238-246 King Street W6 0RF Bilety: £15, £18 do nabycia w kasie POSK-u Wielki repertuar, wielkie gwiazdy i głosy oraz wiele muzycznych niespodzianek tak zapowiada się koncert i jubileusz najwybitniejszego polskiego tenora Wiesława Ochmana. Był Kiepura, jest Ochman. Zdobył światową sławę, występował na scenie nowojorskiej Metropolitan Opera i mediolańskiej La Scali. U jego boku wystąpi Aleksandra Stokłosa, primadonna Opery Śląskiej, o wspaniałym głosie, temperamencie i urodzie. W programie koncertu hity operowe i operetkowe, pieśni neapolitańskie oraz słynne duety. Koncert oprawiony w anegdoty i żarty z ogromną swadą poprowadzi sam mistrz, Wiesław Ochman.

O sztuce Krosnego tak wypowiedzia∏ si´ Jerzy Stuhr: „Trudno jest przyznaç cz∏owiekowi, który ca∏e swe artystyczne ˝ycie poÊwi´ci∏ teatrowi s∏owa, ˝e bywa fenomen teatru, który to s∏owo pomija.” Bowiem Ireneusz Krosny to mim – komediant, operuje wy∏àcznie swoim cia∏em, jest jedyny w swoim rodzaju i to dos∏ownie. Nie ma w Polsce artysty tej miary, którego pantomima s∏u˝y∏aby rozÊmieszaniu ludzi. Jego debiut przyniós∏ mu cztery Grand Prix najwa˝niejszych festiwali kabaretowych w kraju. Na scenie towarzyszyç mu b´dzie pianista Janusz Kohut, którego ekspresyjna muzyka, pe∏na eksperymentów brzmieniowych idealnie wspó∏gra z pomys∏owoÊcià choreograficznych etiud.

Wystawy Joachim Schmid Kolekcja Fotografii 1982-2007 Photographers’Gallery 5&8 Great Newport Street, WC2H 7HY Pn – Sb 11.00 – 18.00 Nd 12.00 – 18.00 Joachim Schmid jest kolekcjonerem fotografii. Projekt „Archiwum” rozpocz´ty w 1986 roku musia∏ przerwaç z powodu ogromnej iloÊci zdj´ç, które dostawa∏ i których nie by∏ w stanie przetworzyç. Z tego projektu zrodzi∏ si´ nast´pny „Staty-

ka”, gdzie wykorzysta∏ wàskie paski fotografii poci´tych w maszynie do niszczenia dokumentów biurowych, tworzàc niemal abstrakcyjny kola˝. Renoir Landscapes 1865 – 1883 Ostatnia szansa! National Gallery Trafalgar Square WC2N 5DN Codziennie 10.00 – 18.00, w Êrod´ do 21.00 Bilety: £12 70 krajobrazów, które Renoir namalowa∏ w okolicach Pary˝a, Algierii, Wenecji, Wezuwiusza i wyspy Guernsey. Jako nastoletni ch∏opak, Renoir pracowa∏ w fabryce porcelany, gdzie posiad∏ tajniki jej zdobienia. Ten pierwszy kontakt z pracà o twórczym charakterze wywar∏ wp∏yw na jego styl, na sposób operowania kolorem. Jednym z najistotniejszych motywów malarstwa impresjonistycznego jest natura. Utkana z ˝ywych, Êwietlistych barw. Przywodzi na myÊl letnie, jeszcze Êwie˝e przedpo∏udnia. Polecamy Renoira, bo to jego ostatni tydzieƒ w Londynie. Imaginary Homes The Titchy Gallery 64 Great Titchfield Street W1W 7QH Na wystawie zatytu∏owanej „Imaginary Homes” swoje prace zaprezentujà polscy artyÊci:

Mateusz Ocias, którego prace zakorzenione sà w krajobrazach jego rodzinnych Bieszczadów; Tomas Cyhitski odkrywa artyzm dzie∏ kartografii; Anka Dàbrowska przedstawia rysunki powsta∏e na powierzchniach, których nie posàdzalibyÊmy o to, ˝e mogà staç si´ „p∏ótnem” dla artysty; Anna Bauer poszukuje granic tradycyjnej fotografii; Aneta Marchowska prezentuje mo˝liwoÊci techniki fotomonta˝u; Pawel Kordaczka zg∏´bia duchowoÊç po∏udniowo-wschodniej Polski; Agnieszka Handzel relacjonuje w swoim malarstwie mi´dzyludzkie relacje; ¸ukasz Przew∏ocki prezentuje seri´ portretów m∏odych par, które osiedli∏y si´ w Wielkiej Brytanii.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

JOB VACANCIES Job Title: TELE MARKETER BMC/66112 Location: BIRMINGHAM CITY CENTRE Hours: 40 HOURS PER WEEK, MON-FRI, 8.30AM-5.30PM Wage: £6.50-£7.00 PER HOUR Work Pattern: Days Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Must be fluent in either of the following languages, polish, Serbian, Bulgarian, Croatian, Romanian, Slovakian, Latvian, Lithuanian, Estonian, Spanish and Russian as will be dealing directly with people of these nationalities. Must also be computer literate and possess good communication skills. Duties include dealing with customer complaints. Employer states this position is temporary-ongoing. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am-6.00pm weekdays, 9.00am1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference BMC/66112.

Job Title: FOOD PRODUCTION OPERATIVES KIR/21927 Location: LIVERPOOL Hours: 40 HOURS OVER 5 DAYS Wage: £5.65 DAYS £5.85 NIGHTS Work Pattern: Days Employer: Light Year Recruitment (Wigan) Limited Employer Ref: Food Production Closing Date: 31/05/2007 Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Staff are required to work on busy production lines. You will trained to a high standard so you must be willing to stay on as long as possible. You will be required to work in a team. A basic understanding of Polish is an advantage but not essential. Mon-Fri Various shifts available. Must have own transport and be available for all possible shifts. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01942 511159 or 01942 511384 and asking for Piotr Okroj. Job Title: CUSTOMER SERVICE PROFESSIONAL WSQ/102275 Location: LIVERPOOL Hours: 37.5 HOURS OVER 5 DAYS

Wage: £6.50-£7.00 PER HOUR Work Pattern: Days, Evenings Employer: H C Recruitment Closing Date: 01/06/2007 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Customer Advisor required to work for a large Eastern European Airline. My client needs a Polish / German speaker to work in the busy contact centre. Some responsibilities will include ticket reservations, complaint handling, some admin etc. This is a temp to perm role and they are offering £6.50 p.h rising to £7.00 p.h and with it excellent incentives and benefits including 25 days holiday. The hours include shift work Mon-Fri, 7a.m.11p.m. This is a fantastic opportunity to work in a vibrant, friendly, team focused environment. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01273 666890 and asking for Tom Eades.

Job Title : RECYCLING CANVASSER SLU/12665 Location: SLOUGH, BERKSHIRE Hours: 20-35 HOURS PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, 12PM-7PM Wage: £7.25 PER HOUR + HOLIDAY ALLOWANCE Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: We are looking for people who are interested in environmental issues, are reliable and are able to talk to the public. The work will be in areas were a lot of people are from black and minority ethnic communities, therefore an ability to speak Polish, Urdu, Punjabi, Somali or Hindi would be an advantage. Full training will be given. The aim of this work is to encourage recycling across Slough. This is vacancy is temporary starting in June 2007 for 3-4 months. Team Leader positions also are available. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am-6.00pm weekdays, 9.00am1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference SLU/12665.

OGŁOSZENIA DROBNE 27 Clapton, Brooke Rd, E5. Studio flaty po generalnym remoncie. Ceny od £135-£145. Council Tax, gaz wliczony. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek.

MIESZKANIE do wynajęicia MUSWELL HILL. Dwójka £9O/tydz. Jako jedynka £80/tydz. w umeblowanym, czystym mieszkaniu. 10 min. od stacji: Highgate i Bounds Green. 5 min. od Tesco. Rach. wliczone. Tel. 0798 529 6253. South Croydon. Pokoje dwuosobowe £85/tyg. + depozyt. Cicha okolica, autobus i tramwaj do Croydon. Michał, tel. 0793 096 9167. Pokój 2- i 1-osobowy we wschodnim Londynie, w nowo wyremontowanym domu. 20 min. kolejka do centrum. £80 lub £50 za tydzień od pokoju. Rachunki wliczone. Tel. 0787 294 0041. HENDON CENTRAL. DUŻY, PODWÓJNY POKÓJ DO WYNAJĘCIA W CZYSTYM DOMU, BLISKO STACJI. £125 ZA TYDZIEŃ, RACHUNKI WLICZONE. DLA SYMPATYCZNYCH, KULTURALNYCH, LUDZI. TEL. 0786 136 9346. Hayes. Wynajmę rodzinie 1 i 2 za £130/tyg. w super czystym i spokojnym domu. Tel. 0786 533 6786. LIMEHOUSE (2 strefa). Jedynka, 5 min. do stacji. 20 min. do centrum. W umeblowanym (TV), czystym mieszkaniu. £70/tydz. Rachunki wliczone. 2 tyg. depozyt. Tel. 0798 529 6253. Czysta i ładna jedynka za jedyne £70 na tydz. z rachunkami (2 tyg. depozyt). Domek nowy, umeblowany, na prywatnej ulicy, miejsca do parkowania. Korzystanie z internetu bez limitów. Salon z jadalnią, prywatny parking i ogród. Benia, tel. 0788 209 0521. Wynajmę pokój-jedynkę w domu z ogrodem, 2 strefa, internet (tylko chłopak). Tel. 0788 654 7313. Miejsce w pokoju dla chłopaka. Blisko stacji Seven Sisters. Bardzo ładny dom z ogrodem. Pełne wyposażenie. Dwie osoby w pokoju. Tylko tydzień depozytu. Tel. 0772 572 2185. Ładny pokój dla pary lub 2 osób w 2-pokojowym domku, blisko metra Vauxhall i autobusów (2 STREFA) i supermarketu. 1 stacja pociągiem do Clapham Junction. Living room połączony z kuchnią, Free view i bezprzewodowy internet. W cenę wliczone wszystkie opłaty, £120. Tel. 0781 771 5821 lub 0797 414 2068. Łady pokój dla pary. Bardzo blisko kolejka Hacney Central, supermarket Tesco. Mieszkanie w pełni wyposażone, dobre warunki, możliwość korzystania z internetu. Anka, tel. 0773 754 2552.

Seven Sisters. 2 min. od metra, po remoncie. £230 tygodniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. East Finchley. 2 bedroom flat po generalnym remoncie. 3 osobne pokoje. £240 tygodniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0798 085 4663 Marek.

Finchley Central. Studio flat. £135 tygodniowo. Dostępne od 18 maja. 0772 706 0386 Tomek. Tel. 0208 802 5537 Kamila, Stamford Hill. 5 bedroom house z ogrodem. 6 osobnych pokoi, kuchnia połączona z jadalnią. £430 tygodniowo, dostępne od 18 maja. Tel. 0208 8025537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Seven Sisters. Studio flat. £132 tygodniowo, wszystkie rachunki, z wyjątkiem elektryczności, wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek.

Clapton. Studio flat, £145 tygodniowo, gaz, woda, Council Tax wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Seven Sisters. Studio flat, £150 wszystkie rachunki wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Clapton. Dwupoziomowe, 3 bedroom flat, 4 osobne pokoje. £270 tygodniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Seven Sisters. Roslyn Rd. 1 bedroom z ogrodem. £160 tygodniowo. Tel. 0772 706 0386 Tomek. East Ham, E6. 2 Bedroom Flat, 3 osobne pokoje. £200 tygodniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek.

MIESZKANIA szukam Szukam jedynki, najchętniej w wegetariańskim domu (do £80). Stockwell, Brixton, Clapham Park, Streatham Hill. Iza. Tel. 0792 225 1661. Poszukujemy domu oraz ambitnej rodziny lub małżeństwa do wspólnego zamieszkania w zachodnim Londynie. Tel. 0782 891 3140. Poszukujemy dużego pokoju z łazienką w południowej części Londynu, najlepiej w okolicy metra Victoria lub Northern Line. Mile widziany dom z ogrodem. Tel. 0770 427 7142 lub 0782 871 0152. Para szuka pokoju do wynajęcia w okolicach Acton/Ealing. Dawid. Tel. 0780 983 8481.

Seven Sisters. Studio flat, £150 tygodniowo, wszystkie rachunki wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Tottenham. Higham Rd, N17. 3 bedroom flat, 4 osobne pokoje, panele. £250 tygodniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Stoke Newington. Studio flat z osobną kuchnią, £135 tygodniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0798 085 4663 Marek. Stoke Newington. Tavistock Close. Dwupoziomowe, 3 bedroom flat. £270 tygodniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Stamford Hill. Kyverdale Rd. 2 bedroom flat, 3 osobne pokoje. £215 tygodniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0798 085 4663 Marek. Stamford Hill. 5 Bedroom House z ogrodem. 6 osobnych pokoi: kuchnia połączona z jadalnią. £430 tygodniowo, dostępne od 18 maja. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Domy, mieszkania, kawalerki. Sprawdź aktualne oferty: www.bubletting.com

Duża jedynka (podwójne łóżko) w czystym, zadbanym domu z jadalnią, ogrodem, miejscem Turnpike Lane. 2 bedroom z ogrodem. £220 typar kingowym dostępem do internetu. 19:05 Page 1 Nowy Czasoraz 150x104 19/3/07 godniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, Magda, tel. 0773 763 8535. 0772 706 0386 Tomek.

ZATRUDNIĘ Busy restauracja na Clapham Junction przyjmie od zaraz barmana. W celu uzyskania dalszych informacji proszę o kontakt. Tel. 0794 410 0325 lub 0207 228 2828 (pod tymi numerami rozmowa tylko w j. angielskim). Zatrudnię do sprzątania domów na Ealingu i okolicy Richmond. Wyjątkowo solidne i doświadczone panie. Oferty wyłącznie SMS: 0782 812 1660. Poszukujemy kandydatów na stanowisko: kierowcy z kat. C+E. Od kandydatów wymaga się przynajmniej 2-letniego doświadczenia w tej branży i TYLKO i wyłącznie z komunikatywnym językiem angielskim. Forma zatrudnienia: Self Employed. Michał J., tel. 0796 888 9821. Poszukuję sprzątaczek do sprzątania domów prywatnych i biur na terenie całego Londynu. Osoby zainteresowane proszę o przysyłanie zgłoszeń na adres: info@cleanation.co.uk Potrzebny od zaraz hydraulik, elektryk, malarz. Praca stała, płatna co 4 tygodnie. Tel. 0798 461 1851. Avon poszukuje konsultantów i niezależnych szkoleniowców w UK. Dużo lepsze warunki współpracy niż w Polsce. Przekonaj się sama. Ania, tel. 0778 231 8052.

TANIE UBEZPIECZENIA

Samochody osobowe Pojazdy dostawcze Biznesowe Domy i mieszkania

Domy, mieszkania, Domy, mieszkania, flaty studio flaty Londynie ww ppółniocno-wschodnim ‚nocno-wschodnim Londynie 020 8802 5537 Kamila 077 2706 0386 Tomek 079 6112 5269 Marek

www.bubletting.com letting@bubletting.com

0845 375 2544 Profesjonalna porada w jezyku polskim 153-155 Mitcham Road London SW17 9PG Authorised and regulated by the Financial Services Authority


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

JOB VACANCIES

28 OGŁOSZENIA DROBNE

Job Title: MULTILINGUAL ADVISOR WSQ/102280 Location: LIVERPOOL, MERSEYSIDE Hours: 40 HOURS PER WEEK, 5 DAYS OVER 7, BETWEEN 7AM-11PM Wage: £7.00-£7.58 PER HOUR Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Employer: Hays Contact Centre Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: You must speak any 2 of the following languages, Czech, Hungarian, Polish, Italian, French or German. Any experience in customer service will be considered. You must be flexible in your hours of work and you must be computer literate. Your hourly rate will increase to £7.58 after you have completed training. Working for a major outsourcer in Liverpool City Centre you will be dealing with calls from foreign travellers who are booking airline travel. Hours and rotas are flexible and you will be working along side other multilingual staff and non British nationals. Excellent training is provided on the operating system Amadeus, which is widely used in the travel industry. This is a temporary position for 3 months. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0151 2279229 and asking for Cathy Hay. Pracownik do obsługi e-maili poszukiwany. Praca w domu 10-15 godz. tygodniowo według twojego rozkładu. Nie potrzeba żadnych przedpłat, zaliczek, zadatków ani rat gotówkowych, płatnych z góry. Zapewnione pełne przeszkolenie on-line. Wszystkiego, czego potrzebujesz, to komputer z internetem i dostęp do sieci e-mail oraz chęć dokonania zmiany. Kontakt: krzybol@onet.eu Doświadczonego: hydraulika, murarza, kafelkarza zatrudnię. Dariusz Żuk, tel. 0794 440 9857. Od zaraz osoby z doświadczeniem ogólnobudowlanym do murarki, dachów i prac wykończeniowych. Zainteresowanych proszę o kontakt telefoniczny w celu potwierdzenia terminu rozmowy kwalifikacyjnej. Wymagane doświadczenie w pracy na budowie. Piotr Kedzia, tel. 0795 617 8055. Pomocnik budowlany z doświadczeniem. Praca w północno-wschodnim Londynie. Tel. 0774 683 6153. Dzwonić w godz. 8.00-11.00.

c.n.c. operator/stonemason required

To work in the Marble & Granite Industry based in North West Kent. Must have a good level of English and be willing to work well with a Team of Stonemasons. Salary subject to experience. Apply in writing to: Apex Masonry Ltd Unit 5 Hulberry, Lullingstone Lane Eynsford Kent, DA4 4NA Tel 01322 860254 or Info@apexmasonry.co.uk

Poszukuję kierowcy z samochodem na każdy poniedziałek tygodnia. Praca od 7.30 am (W7). Załadować samochód paczkami z ręcznikami. Zawieźć i rozpakować (na SW1, W1, W1). Zebrać pranie z tych adresów i wrócić na W7. Zakończenie pracy 3.30pm. Nie wymagany angielski, wymagana rzetelność i punktualność. Możliwe zatrudnienie na resztę tygodnia na budowie. Tel. 0792 646 5910.

SZUKAM PRACY Szukam pracy. Opieka nad dzieckiem lub osobą starszą z zamieszkaniem. Poważne oferty. Tel. 0778 599 4020. Hydraulik: łazienki, CO, własne narzędzia szuka pracy. Tel. 0770 282 6910. Szukam pracy. Posiadam brytyjskie prawo jazdy kat: B, NIN, konto w banku, kartę CIS, certyfikat CSCS, język angielski słaby. Tel. 0780 096 1993. Szukam pracy. Jestem mechanikiem z 8-letnim doświadczeniem, w tym 9 miesięcy w Londy-

nie. Angielski podstawowy, ale nie mam problemów z dogadaniem się w warsztacie. Pracę mogę podjąć od zaraz, najchętniej w angielskim zakładzie. Tel. 0798 397 9165. Grupa z kilkuletnim doświadczeniem w UK przyjmie zlecenia w zakresie: dachy, więźby dachowe, papa, dachówka itp. Posiadamy własne narzędzia, transport, referencje od zadowolonych klientów. Tel. 0795 150 8525.

SPRZEDAM Vw Golf 3, 94 r., 1.8 benz., pełna elektryka, centr. wspomaganie. Stan dobry. Roczny MOT, półroczny Tax. Cena £650. Tel. 0785 614 0137. Sprzedam wózek firmy Graco, zadbany. Wózek posiada duży kosz na zakupy, jest w kolorze siwym z dodatkiem fioletu. Przednie koła nie kręcą się. Ania, tel. 0795 076 6150. Sprzedam 4 bilety (w tym 1 dla dziecka) powrotne: Poznań (Ławica )-Londyn (Stanstead). Wylot z Poznania 25 maj 2007, powrót z Londynu 29 maj 2007. Cena 1600 PLN + koszty za zmianę nazwisk. KONTAKT (nr polskie): Kasia, tel. 0 600 33 41 03 lub na domowy 061 8122 995. Sprzedam nowego XBOX-a 360 z padem bezprzewodowym, wszystkimi kablami (też do internetu), 20 GB hard drive, słuchawkami i jedną grą. Cena £200. Mam do sprzedania dużo gier na starego XBOX-a, cena do uzgodnienia. Tel. 0785 141 4979. Sprzedam Toyotę Hylux, 1995, kolor bordowy, 3.0 l, turbo diesel, na liczniku 240 tys. km, do sprawnego funkcjonowania potrzeba wymiany kilku części. Samochód nadaje się również na części. Cena do uzgodnienia. Renata, tel. 0777 618 3566. BMW 318, 129 tys. mil, czarny, wspomaganie kierownicy, centralny zamek, alufelgi, ABS, elektryczny szyberdach, elektryczne szyby, stan b. dobry, 12 miesięcy. MOT i 6 miesięcy Tax, cena do uzgodnienia. Szymon, tel. 0787 146 7034. Seat Ibiza 1.6, czerwony 4-drzwiony, 7 miesięcy MOT, 6 miesięcy Tax, alufelgi, wspomaganie kierownicy, CD, szyberdach, elektryczne szyby, poduszka powietrzna. Szymon, tel. 0787 146 7034. Mam do sprzedania portfel Chanel w kolorze białym, z logo CC. Portfel jest ze skóry, pikowany, cudny. Nowy, nieużywany, w pudełku z certyfikatem. Wymiary 18.5 cm x 11 cm. Cena £130. Można się targować. Monika, tel. 0787 619 1232.

Sprzedam Vauxhall Omega, elite-automat 3.0, benzyna z końca 1994 r., czarna. MOT i Road Tax do października. Pełna wersja w skórach. Tylko 112 tys. mil. Cena do uzgodnienia. Tel. 0773 750 0539. Do sprzedania Seat Alhambra 2. 0benz. 1998, MOT do 11/07, Tax do 09/07. El. szyby, el. lusterka. Wspomaganie, klima, c. zamek, al. felgi, przebieg: 132 tys. mil, cena £1500. Tel. 0788 630 3442. Mam do sprzedania chodzik (ufo) firmy Chicco nieużywany. Tel. 0776 614 6685.

Job Title: ADMINISTRATION ASSISTANT LPP/5464 Location: LEEDS, WEST YORKSHIRE Hours: 37.5 HRS PER WEEK, MON-FRI, 9AM-5.30PM, SAT, 9AM-12.30PM Wage £11,500 PER ANNUM Work Pattern: Days, Weekends Pension: No details held

Duration: PERMANENT ONLY Description: Office experience is essential as is customer contact skills, you must be computer literate. Duties will include using the telephone, dealing with customers. Polish language would be an advantage but not essential. Will only work one Saturday in 4 on a rota and receive half a day off during the week on the week the Saturday is worked. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am-6.00pm weekdays, 9.00am-1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference LPP/5464. Job Title: PICKER/PACKER/ LABOURER EDM/17305 Location: LONDON N18 Hours: 35 HOURS PER WEEK MONDAY TO FRIDAY 8AM-4PM Wage: MEETS NAT MIN WAGE Work Pattern: Days Employer: Parkhouse Recruitment Ltd-Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Picking and packing experience would be advantages, and labouring would be beneficial. Will need to be fluent in Polish, for the Polish labelling system and delivery invoices. Duties to include picking, packing and other general labouring duties as and when required. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01992 633363 and asking for Joseph Guest.

Ogłoszenia drobne

0207 247 0780


NOWYCZAS 18 maja 2007

nowyczas.co.uk

OGŁOSZENIA DROBNE 29

Odsprzedam bilet lotniczy do Rzeszowa, wylot 25 maj, powrót 2 czerwiec (podwójny bagaż). Cena £120 plus zmiana nazwiska. Tel. 0787 871 9703.

SZYBKA NAUKA JĘZYKA ANGIELSKIEGO Sprzedam zestawy do nauki języka angielskiego SITA na gwarancji. Dzięki Sita opanujesz język szybciej niż za pomocą tradycyjnych metod. Ceny już od £50. Nie przegap okazji! Tel. 0778 470 3296.

KUPIĘ Kupię każdą ilość części samochodowych tj: maski, zderzaki, przednie, wzmocnienia, chłodnice, lampy, airbagi, itp. Bardzo dobre ceny. PAWEŁ, tel. 0774 576 8185.

Laboratorium medyczne: THE PATH LAB

Kupię wszystkie metale kolorowe, kable itp. Atrakcyjne ceny. Płatne gotówką. Odbiór całodobowy. Tel. 0791 286 7455.

Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616

Kupię każde auto. Mogą być bez Tax i MOT lekko uszkodzone niekompletne radia i ipody, sprzęt komputerowy telewizory DVD, playstation, telefony komórkowe itp. Krzysiek, tel. 0770 427 5976. Kupię wszystkie metale kolorowe, kable elektr. itp. Najlepsza cena. Dojazd do klienta całą dobę. Tel. 0791 286 7455.

USŁUGI Dekoratorka, malowanie, remonty. Tel. 0781 495 4735. Zawiozę i przywiozę z lotnisk Stansted, Luton. Zawsze aktualne. Proszę bukować terminy odpowiednio wcześnie. BARTEK, tel. 0792 790 6622. Przewozy na lotniska i przeprowadzki. Stratford, Forest Gate, Leyton Stone, Plaistow, Ilford i odbiór z Viktori. Tel. 0770 747 8837. Całodobowe przeprowadzki, przewóz narzędzi i materiałów budowlanych, GPS. Najtaniej w Anglii. Artur, tel. 0792 802 9361. Oferuję przewóz osób na lotniska i drobne przeprowadzki. Rozsądne ceny. Tel. 0792 551 6821. W atrakcyjnych cenach ułożę każdy rodzaj podłogi wewnątrz oraz kostki brukowej, krawężniki, obrzeża, itp. Posiadam własne narzędzia usługa na terenie całego Londynu z możliwością wystawienia faktury VAT. Tel. 0772 455 1163.

TRANSPORT PRZEPROWADZKI DU˚Y VAN • TANIO! TEL. 0787 501 4487 email: krzycho58@wp.pl

Serwis komputerowy w Birmingham Nie naprawiony – nie płacisz!

Piotrek, tel. 077 8394 2023 www.mojkomputer.co.uk

TŁUMACZ JĘZYKA ANGIELSKIEGO. WPIS DO NRPSI SZYKO I TANIO

TRANSPORT NA LOTNISKA •Przewozy • • Przeprowadzki • •GPS • Tel. 0787 146 6409

TEL 0790 408 1656.

W R ÓŻK A S EB I LA przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart Tarota i ręki. Zdejmuje złe fatum.

150x150_STD_NowyCzas_4029_polishPage 1 05/03/2007 17:59:29

Dzwoę do Polski juİ od 3p/min*

T e l. 07 9 8 8 5 5 33 7 8

z telefonu stacjonarnego

ABC elektryka i hydraulika od A do Z, możliwość wystawienia certyfikatu. Wykonujemy kompleksowe remonty kuchni i łazienek. Tanio i solidnie. Tel. 0790 806 0072.

Po prostu wybierz

084 4988 4029 C

Sprzątamy ogródki po zimie. Wypielenie, przekopanie, sprzątnięcie wszystkich zaśmieceń, £50 za 1 ogródek. Mariusz Jackiewicz, tel. 7960 589 603.

M

Y

CM

MY

Polska tel. stacjonarny 3p/min 084 4988 4029

CY

Usługi elektryczne w zakresie wykonywania nowych instalacji elektrycznych, rozbudowa istniejących, naprawa różnego rodzaju sprzętu elektrycznego, szybkie i sprawne usuwanie usterek: codziennie, a także w soboty i niedziele. Tel. 0792 337 2936

Informatyk przyjmie zlecenia: serwis komputerów, konfiguracja, usuwanie wirusów, strony internetowe, sieci, podział internetu. Tel. 0789 562 4664, www.it4gb.co.uk

CMY

K

Polska tel. komórkowy 10p/min 087 1919 4029

DostĊpne 24/7 bez dodatkowych kosztów Helpline: 087 0041 4029

www.auracall.com/polska

To proste… spróbuj teraz

*Terms and conditions: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute and include VAT. Calls billed per second. Minimum call charge 5p by BT. Calls from mobiles may vary. Check with your operator. Charges apply from the moment of connection to the service. Prices are subject to change without prior notice. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet Herts EN5 5UE. Agents required, please call 0870 0414 604.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

30

bieg na przełaj T Boruc obronił rzut karny, a jego Celtic w przedostatniej kolejce pokonał 2:1 Abeerden. T W Bundeslidze warto odnotować gole zdobyte przez Smolarka i Wichniarka. T Zrezygnowano z rozbiórki Stadionu Śląskiego i budowy nowoczesnego obiektu. Marszałek woj. śląskiego proponuje, zgodnie z wcześniejszymi planami, zadaszyć widownię. T Puchar Francji zdobyło po serii rzutów karnych Sochaux, które pokonało Olimpique Marsylia. T Tomasz Wałdoch zakończył karierę piłkarza rok temu, ale wraca na boisko. Wałdoch ma wzmocnić II-ligową Jagiellonię, która szykuje się do gry w barażach o ekstraklasę. T Kierownictwo Pogoni podjęło decyzję o powrocie swoich brazylijskich piłkarzy do kraju. Do końca sezonu Pogoń ma oprzeć się na zawodnikach z rezerw. T Firma Apple zarzuca prezentacji muzycznej kandydatury Polski i Ukrainy w Cardiff plagiat swojej reklamy iPoda. T II turę żużlowych GP Europy we Wrocławiu wygrał Duńczyk Nicki Pedersen. Najlepszy z naszych żużlowców Jaguś zajmuje dopiero 7 miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu. T W finale Mistrzostw Polski piłkarzy ręcznych; stan pojedynku Wisły Płock i Zagłębia Lubin wynosi 1:2. Brązowy medal wywalczył zespół Vice Kielce. T W męskiej siatkówce w meczu o brązowy medal PZU AZS Olsztyn pokonał w play-off AZS Częstochowa 3:1. T W finale MŚ w hokeju na lodzie w finale spotkały się zespoły Finlandii i Kanady. Finowie nieoczekiwanie pokonali gospodarzy – Rosję 2:1, a Kanada uporała się ze Szwecją 4:1. Złoty medal przypadł Kanadzie, która wygrała z Finami 4:2. Brąz wywalczyła Rosja pokonując 3:1 Szwecję. T Polskie siatkarki przegrały w serii towarzyskich meczy z Chinami 0:3 i 1:3. T W półfinale siatkówki kobiet Aluprof Bielsko Biała remisuje w play-off 2:2 z Winiarami. O awansie zadecyduje piąty pojedynek. Spotkanie tych drużyn niektórzy oceniają jako finał przedwczesny.

Wolałbym zmienić zawód, niż grać w Glasgow Rangers – twierdzi Artur Boruc. Nie zamierza też opuszczać Glasgow. Jego kontrakt obowiązuje do 2009 roku.

TENIS » Nadal potwierdził swoją klasę

77 meczów Nadala bez porażki DRUGA światowa rakieta na liście ATP konsekwentnie zdobywa tytuły na ziemnych kortach. W Rzymie jak dotąd nigdy nie przegrał pojedynku od trzech lat, wygrywając rok po roku ten silnie obsadzony turniej, gdzie organizatorzy przeznaczyli pulę aż 2.450.000 dolarów. Oczywiście najwięcej zgarnął 21 letni Hiszpan, który śrubuje rekord na popularnej „mączce” wynoszący już 77 pod rząd zwycięstw. Ciekawe czy dojdzie do stu? Można powiedzieć, że stolica Włoch jest dla niego przyjazna. Tutaj w ostatnią niedzielę leworęczny tenisista stał się pierwszym graczem w historii Master Cup, który trzy razy z rzędu wgrał ten sam turniej, mając bilans 17-0 na kortach Internazionali BNL D'Italia. O mały włos historyczne osiągnięcie Nadala zostałoby zniweczone przez niespodziewanie świetnie grającego w słonecznych Włoszech Rosjanina, Mikołaja Dawidienkę. Półfinałowa walka obu gwiazd światowego tenisa trwała aż ponad trzy i pół godziny, gdzie przegrany nasz sąsiad zza wschodniej granicy urwał seta niezwyciężonemu rywalowi. Ostatnio podobnego takiego wyczynu na „mączce” dokonał 22 września 2006 Filippo Volandri podczas meczu Pucharu Davisa pomiędzy Hiszpanią a Włochami w sycylijskim Palermo. Co więcej warto zaznaczyć, iż 27-letni Rosjanin aż ośmiokrotnie na piętnaście prób przełamał serwis „Apacza”. Myślę, że długo będziemy czekać na drugą osobę potra-

Niepokonany na kortach ziemnych 21 letni Hiszpan, Rafael Nadal. W Rzymie odniósł 77 zwycięstwo.

fiącą grać tak wyrównany pojedynek z bożyszczem nastoletnich fanek tenisa. Po męczącej batalii 7-6(3) 6-7(8) 6-4 z Dawidieńką młody Hiszpan powrócił w finale do swych bezproblemowych gładkich zwycięstw 6-2 6-2, pokonując bezradnego Chilij-

czyka Fernando Gonazalesa w przeciągu 84 minut. Największy przeciwnik Roger Federer (nr.1 ATP) niespodziewanie odpadł już w III rundzie przegrywając przy żywiołowym dopingu z reprezentantem gospodarzy, wspomnianym już wyżej Volandri 2-6 4-6.

Cóż, coraz trudniej znaleźć godnego rywala Rafaelowi. A może to przysłowiowa cisza przed burzą, by uśpić młodego Hiszpana. Poczekajmy na zbliżający się French Open. Może tam Nadal trafi na godnego siebie rywala.

Grzegorz Ostrożański

PIŁKA NOŻNA » Ekstraklasa TABELA:

Bez zmian

W II LIDZE

PO 27 KOLEJCE w Orange Esktraklasie nie zaszły wielkie zmiany. Do końca już tylko 3 kolejki i Bełchatów utrzymuje prowadzenie nad Zagłębiem i Legią. Wszystkie te zespoły odniosły zwycięstwa. Drużyna z Bełchatowa już zapewniła sobie co najmniej udział w rozgrywkach o Puchar UEFA, ale ma szanse na eliminacje Ligi Mistrzów. GKS podejmował przedostatnią w tabeli Wisłę Płock. Wygrana 2:1 przyszła liderowi z dużym trudem. Obie bramki dla gospodarzy zdobył Mariusz Ujek. Zagłębie Lubin rozgromiło Pogoń Szczecin 6:2, już do przerwy prowadząc 4:1, a Legia odniosła prestiżowe zwycięstwo, pokonując Widzew Łódź 2:0. Mistrzowie Polski po 27. kolejce stracili szanse na obronę tytułu, ale są blisko zajęcia trzeciej pozycji w lidze.

RUCH odprawił beniaminka Kmitę Zabierzów z 3 golami. Kmita kończy remont stadionu (gra na krakowskim Wawelu), ale kto wie czy remont jest potrzebny. Stary stadion na III ligę by wystarczył. Ruch zaś zmierza do awansu. Liczą się jeszcze Zagłębie Sosnowiec i Jagiellonia, która poważnie myśli o barażach. Pewne szanse awansu zachowuje też Polonia Bytom. Szkoda, że tak późno pasmo remisów przerwała gdańska Lechia. Wyniki II ligi: Unia – ŁKS Łomża 1:1 Odra – Śląsk 1:1 Ruch – Kmita 3:0 Polonia B. – Jagiellonia 1:3 Polkowice – KSZO 2:0 Podbeskidzie – Piast 0:2 Lechia – Miedź 2:0 Polonia W. – Zagłębie 1:0 Stal – Zawisza (walkower) 3:0

Na czwarte miejsce po sobotnich meczach awansował Lech Poznań, dzięki zwycięstwu na wyjeździe z Górnikiem Zabrze 2:1. 102. bramkę w ekstraklasie zdobył Piotr Reiss, który umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji strzelców. Lech w tabeli wyprzedził przeżywającą poważny kryzys Koronę. Nowy trener kieleckiego zespołu Arkadiusz Kaliszan poniósł już drugą porażkę, tym razem w Grodzisku Wlkp. z Groclinem Dyskobolią 0:1. Dzięki zwycięstwu w Łodzi z ŁKS 1:0 ukarana spadkiem o jedna klasę rozgrywkową Arka Gdynia zapewniła już sobie co najmniej 14. miejsce w końcowej tabeli, dzięki czemu znajdzie się w II, a nie III lidze. Hitem kolejki miał być derbowy mecz Krakowie, gdzie Cracovia podejmowała Wisłę. Mecz był jednak nudny i stał na słabym poziomie (0:0). (ab)

1. Ruch Chorzów

61

2. Zag∏´bie Sosnowiec

54

3. Jagiellonia Bia∏ystok

52

4. Polonia Bytom

51

5. Lechia Gdaƒsk

47

6. Polonia Warszawa

46

7. KS Górnik Polkowice

41

8. KSZO Ostrowiec Âw.

39

9. Piast Gliwice

38

10. Odra Opole

37

11. Âlàsk Wroc∏aw

37

12. ¸KS ¸om˝a

34

13. Stal Stalowa Wola

33

14. Kmita Zabierzów

31

15. TS Podbeskidzie Bielsko-Bia∏a 30 16. Unia Janikowo

26

17. Miedê Legnica

21

18. Zawisza Bydgoszcz

38


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 18 maja 2007

31

Komenatrz Roberta Kubicy po wyścigu: Jestem usatysfakcjonowany, ponieważ to mój pierwszy wyścig w tym sezonie, w którym nie miałem problemów. Efekt widać od razu. Dzisiaj wszystko grało. Mogłem walczyć o czołowe miejsca i to zrobiłem.

GRAND PRIX HISZPANII » Dobra pozycja Kubicy

Hamilton był drugi ROBERT KUBICA (BMW Sauber) zajął czwarte miejsce w wyścigu Formuły 1 o Grand Prix Hiszpanii. Triumfował Brazylijczyk Felipe Massa z Ferrari, dla którego było to drugie z rzędu zwycięstwo. Na drugim miejscu uplasował się Brytyjczyk Lewis Hamilton (McLaren), który z kolei został samodzielnym liderem klasyfikacji generalnej kierowców. Trzeci był dwukrotny mistrz świata Hiszpan Fernando Alonso (McLaren). Wyścig radosny dla kibiców Kubicy, ale nudny. Porządek w „peletonie” wydaje się ustalony. Z przodu McLareny i Ferrari, którym „pudło” może odebrać tylko awaria. Kawałek dalej dwa bolidy BMW Sauber i daleko za nimi Renault. Czasami mignie jeszcze jakiś Williams lub Toyota, a reszta to już zupełne tło. Kolejność wyścigu zostaje ustalona praktycznie tuż po starcie, a później to już tylko matematyka. W F1 zaczyna brakować bezpośrednich pojedynków i emocji. Alonso byłby zapewne drugi, gdyby nie to, że przy próbie wyprzedzenia startującego obok Massy, między ich bolidami doszło do zderzenia i wypadł na pobocze. Zdołał wrócić na tor, jednakże został wyprzedzony przez Fina

Kimiego Raikkonena (Ferrari) i Hamiltona. Gospodarze musieli się więc zadowolić 3 pozycją. W klasyfikacji generalnej kierowców, Kubica (8 punktów) awansował na szóste miejsce. Wśród zespołów BMW Sauber (23 punkty) umocnił się na trzeciej lokacie. Prowadzi McLaren (58), przed Ferrari (49). Kubica byłby zapewne piąty, tak jak ulasował się w kwalifikacjach, gdyby nie awaria na 10. okrążeniu w bolidzie Raikkonena (urządzenia elektroniczne). W chwili awarii zajmował drugą pozycję. Zawodów nie ukończył również partner Kubicy z teamu BMW – Niemiec Nick Heidfeld. Przy pierwszym tankowaniu, na skutek błędu mechaników, którzy nie dokręcili koła zbyt wcześnie opuścił swoje stanowisko i musiał złożyć kolejną wizytę w boksie. Przed kolejnym postojem w jego bolidzie nastąpiła awaria skrzyni biegów (tradycyjna bolączka BMW). Najciekawiej było pod koniec wyścigu. Pierwsze punkty dla zespołu Super Aguri zdobył Japończyk Takuma Sato. Na skutek błędu mechaników Renault (wlali zbyt mało paliwa) wyprzedził on Włocha Giancarlo Fisichellę i zakończył GP jako ósmy.

PIŁKA NOŻNA » Premiership

Andrzej Brzeski Wyniki wyścigu o Grand Prix Hiszpanii: 1. Felipe Massa (Brazylia/Ferrari) 1:31.36,230 2. Lewis Hamilton (UK/McLaren Mercedes) 3. Fernando Alonso (Hiszpania/McLaren Mercedes) 4. Robert Kubica (Polska/BMW Sauber) 5. David Coulthard (UK/Red Bull) 6. Nico Rosberg (Niemcy/Williams)

Klasyfikacja kierowców: (po 4 z 17 wyścigów): 1. Lewis Hamilton (McLaren Mercedes) 30 pkt 2. Fernando Alonso (McLaren Mercedes) 28 3. Felipe Massa (Ferrari) 27 4. Kimi Raikkonen (Ferrari) 22 5. Nick Heidfeld (BMW Sauber) 15 6. Robert Kubica (BMW Sauber) 8 7. Giancarlo Fisichella (Renault) 8 8. Nico Rosberg (Williams) 5 9. David Coulthard (Red Bull) 4 10. Jarno Trulli (Toyota) 4

Klasyfikacja konstruktorów: 1. McLaren Mercedes 58 pkt 2. Ferrari 49 3. BMW Sauber 23 4. Renault 11 5. Toyota 5 6. Williams 5 7. Red Bull 4 8. Super Aguri 1

wać dokonania klubów występujących w Ekstraklasie 2007 i odpocząć na dwa miesiące, kiedy ponownie na angielskich boiskach pojawią się piłkarze by rozpocząć następny sezon.

jętnościami przy boku doświadczonych Paula Scholesa i Ryana Giggsa. 2 CHELSEA LONDYN Rywalizowała o tytuł prawie do samego końca z „Czerwonymi Diabłami”.Tercet obrony podopiecznych Jose Maurinho wywiązał się z nałożonych obowiązków. Pomimo permanentnych kontuzji: Petra Cecha, Johna Terry czy Ricardo Carvalho defensywa stołecznego klubu była ponownie najlepsza w Premiership tak, jak w poprzedniej edycji. Mniej skuteczna była natomiast formacja ofensywna zespołu, chociaż kierownictwo klubu wydało ponad 60 milionów funtów na Andrzeja Szewczenkę i Michaela Ballacka. Drugie miejsce ujmy jednak nie przynosi i należy uznać miniony sezon także za udany.

1 MANCHESTER UNITED Drużyna Alexa Fergussona jak najbardziej zasłużyła na tytuł mistrzowski, będąc przez zdecydowaną część sezonu na czele tabeli. Wspaniały atak (aż 83 gole) podparty solidniejszą obroną niż w poprzednim sezonie, dzięki udanym letnim zakupom: obrońcy Nedjana Vidicia oraz odpowiedzialnego za destrukcje poczynań przeciwnika cofniętego pomocnika Michaela Carricka. Ofensywny duet Wyanne Ronney i Cristano Ronaldo dojrzał i eksplodował swoimi umie-

3 FC LIVERPOOL W sondażach uważany był za najsilniejszego rywala do zdjęcia z tronu „Niebieskich”. Niestety, zbyt spóźniony pościg za przodującą dwójką spowodował tak duży dystans punktowy pomiędzy nimi. Drużyna Rafaela Beniteza skupiła się więc na Lidze Mistrzów i zapewnieniu bezpiecznego miejsca gwarantującego udział w przyszłorocznych elitarnych rozgrywkach. Szkoda więc zaspanego początku sezonu i strat szczególnie w meczach wyjazdowych – aż 9 pora-

Karty rozdane Ubiegła niedziela zakończyła sezon piłkarski w Premiership. Wszystkie mecze ostatniej kolejki zostały rozegrane w tym samym czasie by wyelimionować nieuczciwą kombinację wśród drużyn ekstraklasy. Około godziny 17.00 wszystko już było znane jak ostatecznie będzie wyglądała tabela sezonu 2007. Zgodnie z oczekiwaniami trzy najsilniejsze angielskie kluby: Manchester United, Chelsea Londyn i Liverpool stanęły na podium, zaś pozostały z „wielkiej czwórki” londyński Arsenal uplasował się tuż za nimi zdobywając prawo w nadchodzącej edycji Ligi Mistrzów. W pucharach UEFA zagrają: Tottenham Londyn, Everton Liverpool oraz Bolton Wanderers. Prawo gry w letniej Intertotto Cup niespodziewanie zdobył beniaminek Premiership FC Reading. Natomiast najbogatszą i najsilniejszą ligę świata opuszczają: Sheffield United, stołeczny Charlton, a także Watford. Czas więc podsumo-

Następny wyścig – Grand Prix Monako, odbędzie się 27 maja.

Dla Lewisa Hamiltona był to udany wyścig

żek, gdyż zespół, moim zdaniem, posiada najbardziej wyrównany skład z pośród innych klubów Premiership.

4 ARSENAL LONDYN Podobnie jak w poprzednim sezonie stanowi „czwartą siłę”na angielskich boiskach. Plusem jest jednak to, że młodzi chłopcy Arsene Wengera szybciej zapewnili sobie byt na przyszły rok w Champions Leauge. Klub i kibice, przyzwyczajeni do sukcesów chcą więcej. Pytaniem więc jest: czy głodna chwały oraz zaszczytów młodzież francuskiego szkoleniowca dojrzała do tego – jak w przypadku Manchester Utd? 5 TOTTENHAM LONDYN „Koguty” zajęły identyczną pozycję jak w ubiegłym sezonie. Świadczy to o dobrej i systematycznej odbudowie potęgi zespołu z północnych dzielnic stolicy Wielkiej Brytanii. Co prawda kilkunastomilionowe wydatki na: Berbatowa, Zokory, Melabranque i innych miały za zadanie skuteczniejszą rywalizację o Ligę Mistrzów to jednak przemeblowany zespół musi najpierw się ze sobą lepiej zgrać. Plusem jest na pewno tegoroczne ogranie na Starym Kontynencie. 6 EVERTON LIVERPOOL Gracze z Goodison Park jak najbar-

dziej zasłużyli sobie na grę w Pucharze UEFA. Mocna, wiarygodna obrona wzmocniona zakupionym Philem Nevilem oraz ogranymi szkockimi weteranami Alanem Stubbsem czy Dawidem Weir. Świetny sezon zagrał w bramce wypożyczony z Manchester United Tim Howard. Wszystko to świadczy o dobrej orientacji i wyczuciu trenera Alana Moyesa. Nie mówiąc już o sprowadzeniu napastnika z polskimi korzeniami Andy Johnsona, który był przysłowiowym strzałem w „dziesiątkę”.

7 BOLTON WANDERERS Także pomyślnie zakończony rok piłkarski. Po jednosezonowej pauzie gracze z boiska na przedmieściach Manchesteru ponownie pojawią się na europejskiej arenie. Pomimo jednak sukcesu widać pewne niepokojące oznaki, nad którymi powinni popracować. Nowy, drogi nabytek Nicolas Anelka nie zmienił zbytnio wartości ofensywnej zespołu na lepsze. Ponadto obrona Boltonu była niezwykle dziurawa tracąc aż 52 gole, co na czołowy klub Premiership jest po prostu ujmą. Najgorsze jest jednak pożegnanie się z pracą szkoleniowca Sama Alladryce, twórcy potęgi „Kłusaków”. Grzegorz Ostrożański



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.