Gazeta Polonijna Scotland / listopad 2013

Page 1

Gazeta bezpłatna tworzona przez Polonię dla Polonii

Gazeta

Scotland

POLONIJNA.co.uk

GAZETA BEZPŁATNA

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

www.gazetapolonijna.co.uk

Edinburgh Glasgow Aberdeen Dundee Perth Inverness Stirling Falkirk Ayr Hamilton Motherwell Livingston Bathgate Alloa Abroath Forfar Brechin Montrose Elgin Broxburg Dunfermline

Chmielne dożynki bawarskie Ural - wyprawa marzeń, w Szkocji ostatnia część

Alter Ego Tour 22.11.2013 w Glasgow

Czytaj str. 8

Targi Polskiego Biznesu już za nami

Czytaj str. 18

20 października w Edynburgu odbyły się pierwsze w historii Targi Polskiego Biznesu. W imprezie wzięło udział 40 wystawców, prowadzących swoją działalność na rynku Wielkiej Brytanii. Czytaj str. 3

Wyprawa Wojtka do Polski

Patrycja Markowska Czytaj str. 15

W warszawskiej siedzibie Ambasady Brytyjskiej odbyło się niezwykłe wydarzenie. Krystyna Szumelukowa i Aileen Orr, członkinie fundacji Wojtek Memorial Trust, zaprezentowały projekt pomnika uwieczniającego charyzmatycznego żołnierza polskiego, niedźwiedzia Wojtka oraz jego kamratów. Czytaj str. 5


2

Gazeta

Wiadomości

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

POLONIJNA.co.uk

„SACRUM”

Nie wiem, czy we właściwy sposób opiszę pewne zdarzenie, i czy w ogóle warto o nim wspominać. Zakładam jednak , że nawet najbardziej banalne historie, gdy im się przyjrzeć z bliska, ujawniają swoje tajemnice. Przymuszony okolicznościami stanąłem przed dylematem: albo przełamię w sobie niechęć

do posługiwania się małym, przenośnym komputerem, i napiszę opowiadanie, albo (jak już nieraz bywało) pomysł pofrunie gdzieś w metafizyczny wymiar. Byłem zdegustowany; staroświecka maszyna do pisania, źródło, w którym po raz pierwszy zobaczyłem swoje prawdziwe oblicze, wypielęgnowana, znaczona charyzmą dłoni Ojca, pełna tajemnic i niedomówień czarowna konstrukcja, składająca się z rolek, wałków, chromowanych dźwigni, suwaków i pokręteł – ten cud inżynierskiej techniki, wrażliwy na każdy nerw w palcu – orkiestra, której miałem czelność być dyrygentem (kto dziś rozkoszuje się symfonią śpiewanych czcionek?), p owi e rnica sekretów, a w końcu (wiem, brzmi to patetycznie) czuła kochanka – była gdzieś daleko. Zapewne śniła fantasmagoryczne sny, podczas gdy ja, Judasz dokonywałem zdrady. Kładąc dłonie na trupiobladych, obcych klawiszach i mając przed oczami ciekłokrystaliczny, bezduszny ekran, bezcześciłem sacrum. To poczucie kiełkowało we mnie i zapewne zaniechałbym tej próby, gdyby nie przemożna chęć poznania nowego; powszechne i

Gazeta

grzeszne doświadczenie człowieka. Z początku szło mi opornie. Lecz, o dziwo, dość szybko nabierałem wprawy. Zadziwiony, niespodziewanie odnalazłem szczeniacką radość w zabawach kompozycyjnych: „wycinaniu” czy „przemieszczaniu” całych sekwencji, „tasowaniu” zdań, przemieszczaniem dialogów i postaci. Musiałem przyznać, że precyzja urządzenia uwodziła mnie swoją doskonałością: szybkie korekty źle użytego słowa, by nie wspominać o błędach automatycznie poprawianych przez komputer – wszystko to sprawiło, że zauroczony diaboliczną zabawką, która z wyuzdaniem ulicznicy wciągała mnie w sataniczną grę, zapomniałem o wiernej kochance, matce moich dzieci. Czas, nieubłagany cenzor naszych poczynań, szybko dał znać o sobie. Nie umiałem odnaleźć się w pisaniu. Wierzgałem jak młode źrebię. Lecz pomimo ponawianych prób, przeróbek, fastryg, mimo wystygłych kaw, niedopalonych papierosów i nieprzespanych

GAZETA BEZPŁATNA TWORZONA PRZEZ POLONIĘ DLA POLONII

POLONIJNA.co.uk

Gazeta Polonijna Scotland Tel. 0203 3488 778 Mob. 07 851 871 891 Email: redakcja@gazetapolonijna.co.uk Nakład: 7000 egz., 32 strony Drukarnia: www.ulotki.co.uk

Wydawca: Rafał Sawicki Wywiady Gazety Polonijnej: www.youtube.com/polonijnaTV Wydania archiwalne Gazty Polonijnej Scotland: www.issuu.com/gazetapolonijna-scotland Działy tematyc zne: Kultura: Sebastian Zuchowicz, Adrian Wiecha Zdrowie i Uroda: Anna Jaskiewicz Psychologia: Jarosław Kluczek Dla dzieci: Katarzyna Campbell Kulinarny: Jasiek Kuron Turystyka: Kinga Plich, Sebastian Zuchowicz Spo rt : Oskar Papierz, Daniel Kowalski Wędkarstwo: Dariusz "Kerad" Gorgon Małgorzata Mroczkowska Mama na Wyspach: Dział Graficzny: Rafal Sawicki, Dariusz Dalaszyński Rysują: Szczepan Sadurski, Cezary Krysztopa, Stanisław Kościesza Fotografują: Sebastian Kuczyński, Zbyszek Bagniuk, Justyna Bartczak, Karolina Skorek, Karol Wyszyński, Wojciech Nowak, Artur Skorek, Sebastian Zu-

chowicz, Paweł Tomaszewicz, Janek Ptak, Beata Papierz, Oskar Papierz, Monika S. Jakubowska, Adrian Wiecha Piszą: Beata Papierz, Oskar Papierz, Szczepan Sadurski, Mariusz Ciużyński, Joanna Howe, Anna Galus, Klaudia Drozd, Wojciech Nowak, Sebastian Zuchowicz, Sebastian Horbacz, Katarzyna Campbell, Kinga Plich, Anna Jaskiewicz, Jarosław Jakubiak, Iwona Janas, Karol Wyszyński, Dorota Kordecka, Joanna Pawlak, Karol Nowak, Thomas Derach, Aneta Derach, Dariusz Gorgon, Jarosław Kluczek, Jasiek Kuron, Jacek Wąsowicz, Lidia Waszti Plenzler, Justyna Bartczak, Zbyszek Bagniuk, Monika Ciska Grzegorz Dąbek, Karolina Gradziel, Anna Dudek, Maciej Przybycień, Monika Ciska, Grzegorz Dąbek, Karolina Gradziel, Anna Dudek, Katarzyna Morawska-Jaworska, Maciej Przybycień, Karol Gruszczyński ---------------------------------------------------------------------------------------------------Wydawca i Redakcja nie ponoszą odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń. Reda kcja nie zwraca materiałów niezamowionych. Nadesłane materiały pr zechodzą na własnoś ć redakcji, co oznacza jednocześnie przeniesienie na redakcję Ga zety Polonijnej praw autorskich z prawem do publikac ji, skracania i przeredagowywania nadesłanych materiałów. Pr zedr uk tekstów, zdjęć, rysunków i reklam zamieszczonych w Gazecie Polonijnej jest niezgodny z prawem.

nocy, zagubiłem gdzieś emocję, która – jak dotąd – była mi posłuszna. Zdania poprawne, lecz „miałkie” nadawały całości nudnawy, płaski wymiar. Nie potrafiłem, jak dawniej, uchwycić zamierzonego sensu i wypełnić go niebanalną treścią. Zapisane stronice wydawały mi się obce, obojętne, jakby tygiel, w którym grzałem myśli – nagle wystygł! Nabierałem pokory. Nie otrzymywałem jednak rozgrzeszenia; czarne, spatynowane niczym małżeńskie obrączki klawisze, wymówiły mi służbę. Stara kochanka miała swoją dumę. Popadłem w przygnębienie. Stan taki utrzymywał się przez wiele miesięcy. Którejś nocy, prawie o brzasku, podświadomie (dawniej w ten sposób układałem strony do korekty), położyłem na starej maszynie kartki z komputerowej drukarki, i gdy po przebudzeniu przeczytałem napisany tekst, oniemiały zastygłem w bezruchu: tygiel jarzył się żarem! Od tej pory, białe kartki papieru przeznaczone do druku – zawsze kładę na czarnych klawiszach, dyskietki wtykam pomiędzy chude ramiona czcionek. Czasami, wkręcam w wałek białą kartkę i piszę list. Pojąłem bowiem, że rzeczy przenikają się nawzajem połączone eterem, o którym niewiele wiemy. Marek Rozycki jr

Drodzy Czytelnicy! Z wielką przyjemnością oddajemy do Waszych rąk kolejny numer wydania Gazety Polonijnej. Cieszymy się bardzo, iż tak wiele fantastycznych osób entuzjastycznie przyłączyło się do nas, oferując swoją wiedzę, talent i umiejętności. Gazeta Polonijna jest miesięcznikiem tworzonym przez wielkich pasjonatów, ludzi będących blisko spraw ważnych i wartych pokazania szerszemu spektrum. Specjalnie dla Was przemierzamy setki kilometrów, rozmawiamy z ciekawymi osobami, śledzimy wydarzenia, które następnie zamieniamy w osobliwe artykuły, reportaże i felietony. Gazeta jest tworzona z myślą o Was – Polakach mieszkających na emigracji. Dlatego też mocno zachęcamy osoby marzące o karierze dziennikarskiej, do spróbowania swych sił i nadsyłania do nas swoich publikacji i zdjęć. Chcemy otworzyć przed Wami świat pełen barw, dać przepustkę do realizacji swych pragnień. Szczególnie zapraszamy do aktywności twórczej młodzież, która często mieszkając z dala od ojczyzny, zapomina jak piękny jest język polski i jak wiele wspaniałych kombinacji stylistycznych można osiągnąć bawiąc się słowami. Zapraszam serdecznie czytelników do lektury oraz współpracy, firmy zaś do promocji swej działalności poprzez skuteczną formę reklamy oferowanej przez gazetę. Jestesmy przekonani, iż nasze wspólne działania przyniosą wiele pozytywnych aspektów dla Was – wspaniałej Polonii mieszkającej w Wielkiej Brytanii. Redakcja


Wydanie nr 8 (listopad 2013)

Gazeta

Wiadomości ze Szkocji

POLONIJNA.co.uk

TARGI POLSKIEGO BIZNESU 20 października w Edynburgu odbyły się pierwsze w historii Targi Polskiego Biznesu. W imprezie wzięło udział 40 wystawców, prowadzących swoją działalność na rynku Wielkiej Brytanii. Jak łatwo można było zauważyć polscy przedsiębiorcy doskonale radzą sobie w rożnych branżach, m.in.: gastronomicznej, kosmetycznej, poligraficznej, handlu bezpośrednim oraz hurtowym. Była to doskonała okazja na pozyskanie kontaktów biznesowych oraz wymianę doświadczeń. Podczas targów można było wziąć udział w szkoleniu na temat: "Jak sposób myślenia wpływa na prowadzenie biznesu?" oraz zasięgnąć porady na temat prowadzonej działalności udzielanej przez Polską Izbę Biznesu. W imprezie wzięli także udział przedstawiciele Polskiego Centrum Pomocy Rodzinie. Nie zabrakło także atrakcji! Mieliśmy okazję zobaczyć pokaz tajskiego boksu przygotowany przez Szkocko-Polski Klub Hanuman Thai Boxing oraz prezentację sztuk walk wschodnich w wykonaniu Klubu Karate TIGER DOJO. Na scenie o dobry nastrój zadbali komicy w pokazie Fuzja-Iluzja, a o oprawę muzyczną dbali Alex Sugarov oraz Bruno Lohengren. Pozytywna atmosfera dostrzegalna na targach, już od progu witała odwiedzających. Każdy mógł tam znaleźć coś dla siebie. Wziąć udział w degustacji, skorzystać z porady fizykoterapeuty lub z usług kosmetycznych. Piękne, kolorowe malunki wykonywane przez Fab Faces zdobiły nie tylko twarze najmłodszych, ale także wizerunki dorosłych uczestników imprezy. Dodatkowym bardzo miłym aspektem była loteria zorganizowana na rzecz 8-letniej Oli Ziętarskiej chorej na ciężką aplazję szpiku kostnego, podczas której można było wygrać wiele atrakcyjnych nagród ufundowanych w dużej mierze przez wystawców. Ze sprzedaży rafli oraz Los Anielos - aniołów z masy solnej, udało się zebrać na ten cel £170!

Na zakończenie targów skierowaliśmy kilka pytań do firm z prośbą o podzielenie się z nami swoimi wrażeniami. – Dlaczego zdecydowała się Pani wziąć udział w targach? – Zapytaliśmy Zuzanny Zukiewicz z firmy Hotch Potch Events, która podczas niedzielnego spotkania promowała koncert znanej polskiej artystki Patrycji Markowskiej. – Uważam tego typu przedsięwzięcia za ciekawą inicjatywę. Spotkanie potencjalnych partnerów biznesowych, klientów czy reklama swojej działalności to tylko niektóre z wielu oferowanych tam możliwości. Cieszę się, że byłam częścią tegorocznych targów w Edynburgu i spędziłam bardzo miły dzień z ambitną Polonią w UK – odpowiedziała Pani Zuzanna. To samo pytanie skierowaliśmy do Anny Dudek, reprezentującej firmę Eko Trade. – Eko Trade to młoda, prężna firma zajmująca się dystrybucją warzyw i owoców na terenie Europy. W połowie tego roku zdecydowaliśmy się wejść z naszą usługą na rynek brytyjski. Wiadomość o targach bardzo nas ucieszyła. Podjęcie naszej decyzji o udziale w tym wydarzeniu nastąpiło bez wahania. Sama myśl o możliwości spotkania doświadczonych polskich przedsiębiorców działających na Wyspach, radców prawnych oraz możliwość pozyskania przyszłych kontrahentów nastroila nas optymistycznie do działania. Spełniły się wszystkie nasze oczekiwania wobec targów. Zdobyta wiedza, kontakty, przebyte rozmowy absolutnie pomogą nam w rozwoju firmy na terenie UK. Dziękujemy organizatorowi Kindze Plich za to wspaniałe przedsięwzięcie. Pomysł na zrzeszanie, wystawianie i promowanie biznesów naszych rodaków jest strzałem w dziesiątkę. Zaprzecza to powiedzeniu ,,Polak Polakowi na obczyźnie wilkiem”. Stawmy czoła więc stereotypom i podajmy sobie pomocną dłoń – podkreślała Pani Ania. Również bardzo pozytywnie oceniła wydarzenie Pani Barbara Bladocha reprezentująca firmę Mary Kay. – Jako niezależna konsultantka Mary Kay Cosmetics na udział w targach zdecydowałam się

z dwóch powodów. Pierwszy, by zaprezentować to co robię oraz nawiązać nowe kontakty i pozyskać nowe klientki. Moja praca, która jest również moją pasją polega na doradzaniu głównie kobietom w doborze kosmetyków do pielęgnacji i makijażu. Są to kosmetyki najwyższej jakości także konsultacje są niesamowicie łatwe i przyjemne. Kobiety są zachwycone jakością kosmetyków oraz tym, że spotkania są całkowicie bezpłatne i mogą sobie nabyć luksusowe produkty za bardzo przystępną cenę. Drugi powód to możliwość nawiązania wyjątkowo ciekawych kontaktów, poznania niesamowicie kreatywnych osób, z którymi mam nadzieję nawiążę dalszą współpracę. Cudowna atmosfera targów sprawiła, że czekam z niecierpliwością na następne edycję. Tekst: Waszti Zdjęcia: Sebastian Kuczyński i Justyna Bartczak

3


4

Wiadomości ze Szkocji

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

PLAY POLAND FILM FESTIVAL 2013

To już trzecia edycja festiwalu filmowego Play Poland Film Festival, który jest „największym mobilnym wydarzeniem filmowym na Wyspach, promującym współczesne polskie kino”. Ma zasięg międzynarodowy, gdyż odbywa się nie tylko na terenie Zjednoczonego Królestwa Wiel kiej Brytanii i Irlandii, lecz również Kanady, Norwegii i Chin. W tym roku festiwal gości w trzynastu miastach, wśród których są Edynburg, Glasgow, Belfast, Birmingham, Londyn, Ottawa, Oxford, Sunderland i Szanghaj. W ciągu czteromiesięcznego festiwalu, „widzowie mają okazję obejrzeć najnowsze pełno- i krótkometrażowe polskie produkcje,

spotkać się z filmowcami i producentami, a także wziąć udział w wystawach i koncertach”- podkreślają organizatorzy. Głównym inicjatorem i realizatorem festiwalu jest Polish Art Europe (PAE), gdzie dyrektorem jest Mateusz Jarża, a Iwona Nowak zajmuje się wszelkimi sprawami administracyjnymi i finansowymi. Zapytani o krótką charakterystykę organizacji, odpowiadają: „PAE promuje polską sztukę, kulturę oraz polskich artystów mieszkających w Wielkiej Brytanii, a także odwiedzających ją w trakcie wydarzeń kulturalnych i budujących pozytywny wizerunek Polski za granicą”. Tegoroczny festiwal obfituje w znakomite nazwiska, chociażby wspomnieć wybitnego polskiego grafika, Andrzeja Pągowskiego, który pojawił się wraz z uroczą żoną na inauguracji

festiwalu w Edynburgu. Zaprojektował on plakat promujący tegoroczny Play Poland Film Festival oraz poster do najnowszego filmu o Lechu Wałęsie. Ponadto poprowadził wykład oraz warsztaty tworzenia plakatów filmowych w tutejszym Meow Studios. „Ogromna serdeczność, profesjonalizm i autorytet Pągowskiego zostały docenione propozycją objęcia honorowego patronatu nad Festiwalem. Wydaje się, że również artysta dobrze ocenia PPFF, skoro bez wahania i z radością przyjął ten tytuł.” – przyznaje z satysfakcją Mateusz. I kontynuuje “To ważny gest dla naszego Festiwalu, podkreślający wieloaspektowość przedsięwzięcia. Istotną częścią największego za granicą przeglądu polskich filmów od początku są bowiem pokazy plakatów filmowych oraz wystawy grafik. Tym samym profil

wydarzenia poszerza się i otwiera na sztuki wizualne, operujące podobnymi, co film, środkami wyrazu, a zarazem często z nim współwystępujące. Najdalej idącym przykładem mieszania się wspomnianych sztuk są animacje, które wypełniają znaczną część programu Play Poland. Ponadto bieżąca edycja obejmuje ekspozycję grafik obiecujących polskich plastyków: Mai Muciek i Sławomira Łukucia, Ewy Bińczyk oraz Igora Myszkiewicza, a także wystawy posterów autorstwa m.in. Franciszka Starowieyskiego, Jakuba Erola, Jana Młodożeńca i naturalnie Andrzeja Pągowskiego.” Więcej informacji o współorganizatorach, partnerach oraz programie festiwalu znaleźć można na stronie internetowej http://playpoland.org.uk/ oraz facebook’owych fanpage’ach. Serdecznie zapraszamy, nadal jest wiele do zobaczenia. Tekst: Monika Ciska (Sportinka) Zdjęcia: Play Poland Film Festival

SYLWETKI POLAKÓW – PHOTOBARA godę z fotografią rozpoczęła przed laty dzięki swojemu tacie, który jako pierwszy wzbudził w niej ciekawość do tej niezwykłej dziedziny sztuki, jaką jest fotografia. To właśnie z nim najpierw jako asystentka, a później jako drugi fotograf szlifowałą swój warsztat na wesel ach w Polsce.

Mieszkająca w Paisley Photobara, a prywatnie Magdalena Słowik , swoją przy-

Kiedy przyleciała do Szkocji, miała trzy lata przerwy w zajmowaniu się fotografią zawodowo, jednak czasu tego nie spędziła z dala od aparatu, tylko realizowała swoje własne, prywatne pomysły. Po trzech latach spędzonych na zarabianiu w fabrykach tęsknota za pasją wzięła górę i to

zmotywowało ją do poszukania college'u, który proponuje kursy fotograficzne. Dostała się do Reid Kerr College (obecnie West College Scotland). Tam ukończyła pierwszy rok uzyskując National Qualfication, drugi Higher National Qualfication i obecnie jest w trakcie trzeciego roku, dążąc do uzyskania Higher National Dyploma. Do tej pory jej prace można było oglądać na wystawie w Paisley Abby. Kilkakrotnie lokalna gazeta z Paisley drukowała zdjęcia. Aktualnie można już kupić jej prace w Paisley Gallery „Works of Art.” Oprócz tego zajmuje się indywidualnymi sesjami portretowymi, portfolio dla modelek, zdjęciami na ślubach, weselach, komuniach, rozdaniach dyplomów i wszelkich tego typu uroczystościach. Ostatnio brała udział w London Fashion Weekend, co uważa za wspaniałe doświadczenie. Fotografowanie pokazów mody okazało się nowym wyzwaniem. Magda lubi eksperymentować z mieszaniem różnorodnych technik i stylów. Naturalne swiatło jest jej inspiracją. Od pół roku również współpraca z Green Team Assembly of Artists umożliwia sprawdzenie się w pracy zespołowej. Jej prace można na bieżąco śledzić na stronie

www.photobara.com oraz na facebookowej stronie Photobara. Po zakończeniu college'u ma propozycje wyjazdu do Portugali jako fotograf, aczkolwiek marzy jej się ciąg dalszy fotograficznej edukacji – tym razem na Uniwersytecie. Zdjęcia są dla niej wszystkim i jak przekonuje, nie potrafiłaby bez nich żyć. Green Funky


Gazeta

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

Wiadomości ze Szkocji

POLONIJNA.co.uk

5

WYPRAWA WOJTKA DO POLSKI

W warszawskiej siedzibie Ambasady Brytyjskiej odbyło się niezwykłe wydarzenie. Krystyna Szumelukowa i Aileen Orr, członkinie fundacji Wojtek Memorial Trust, zaprezentowały projekt pomnika uwieczniającego charyzmatycznego żołnierza polskiego, niedźwiedzia Wojtka oraz jego kamratów. Podniosłości spotkania dodawał fakt, iż po raz pierwszy zaprezentowano tartan zaprojektowany przez Kinloch Anderson specjalnie dla Wojtek Memorial Trust.

Gospodarz konferencji, Robin Barnett - Brytyjski Ambasador, rozpoczął spotkanie słowami - Wojtek, syryjski niedźwiedź brunatny, adoptowany przez żołnierzy Drugiego Korpusu Polskiego Generała Andersa, to wspólny bohater Polski i Wielkiej Brytanii. (…) Jako ukochana maskotka kompanii nie tylko wywierał pozytywny wpływ na morale swoich opiekunów, ale także dzielnie wspierał ich podczas walki. Brał czynny udział w bitwie pod Monte Cassino, gdzie polscy żołnierze odegrali wyjątkową rolę. Dorota Gałaszewska-Chilczuk z Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych również podkreśliła, że niedźwiedź w służbie polskiej armii przysłużył się walce o WSPÓLNĄ WOLNOŚĆ. Jednocześnie wspomniała, iż historia niedźwiedzia żołnierza jest jedną z ulubionych opowieści każdego weterana, który służył na Zachodzie. Zgadza się z tym stwierdzeniem prezes Krajowego Związku Byłych Żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, płk Włodzimierz Cieszkowski i z uśmiechem zaczął opowiadać - Wojtek miał swoich specjalnych opiekunów, był przyuczony do pewnych rzeczy, bardzo dobrze się spisywał, wykonywał rozkazy. Był szczególnym, przyjacielskim, ale i pracowitym zwierzęciem. Podczas spotkania bezdyskusyjnie doceniono dotychczasowe starania fundacji Wojtek Memorial Trust. Krystyna Szumelukowa, zachęcona entuzjazmem uczestników konferencji, zdradziła jeszcze jeden ważny detal a propos projektu - Pomnik będzie ustawiony na podstawie z granitu. Mamy nadzieję, że zostanie

WOJTEK MEMORIAL TRUST TARTAN, CZYLI HISTORIA SKRYWANA PRZEZ TARTAN NIEDŹWIEDZIA WOJTKA Tartan Wojtek Memorial Trust oparty jest na kracie tartanu Roxburgh, gdyż pierwszym miejscem w Szkocji, do którego zawitał Wojtek były przepiękne tereny Springwood Park, niedaleko malowniczego miasteczka Kelso (Roxburghshire), a ziemie te były wówczas własnością księcia Roxburgh. Żywy, czerwony kolor tartanu Roxburgh na Wojtkowej kracie jest odniesieniem do polskiej flagi. Natomiast czerwone linie,

ona wykuta i uformowana w Polsce, a następnie przekazana jako dar Szkocji. Chcielibyśmy bowiem, aby polski żołnierz i polski niedźwiedź wspólnie stanęli na skrawku polskiej ziemi. Oficjalne odsłonięcie pomnika planowane jest

przepływające przez tartan jak wstążki, przypominać mają o Bliskim Wschodzie, gdzie polscy żołnierze kupowali od lokalnych kobiet białe i czerwone tasiemki, aby przyszywać je do swoich mundurów. Był to symbol, który odróżniał polską armię wśród pozostałych wojsk alianckich i tym samym pozwalał na szybkie identyfikowanie „swoich”. Kolory polskiej i szkockiej flagi wkomponowane w deseń tartanu mają na celu godnie reprezentować i uwydatniać szczególne więzi między obydwoma narodami. Z kolei inspiracją dla dwóch odcieni zieleni we wzorze były kolory charakterystyczne dla regionu The Scottish Borders, jak również zieleń z tartanu Leslie, z którego szyte były tradycyjne spodnie noszone przez królewski pułk Scottish Borders w czasie

na 18 maja 2014 roku. Jest to specjalny dzień, gdyż właśnie wtedy wypada 70. rocznica zdobycia klasztoru Monte Cassino przez żołnierzy II Korpusu pod dowództwem Generała Władysława Andersa. Nowy wzór tartanu, który upamiętnia Wojtka i polskich żołnierzy z nim walczących, został zaprezentowany po raz pierwszy w historii. Poniżej zamieszczamy opis niesamowitej historii, skrywanej przez Wojtkową kratę. Zapewniam, iż każda pojedyncza linia i barwa ma swoje mocne uzasadnienie. Jednocześnie zapraszamy do odwiedzania strony fundacji i angażowania się w urzeczywistnianie tego zacnego projektu: www.wojtekthebear.org.uk/wojtekthebear.or g.uk/Welcome.html Tekst i zdjęcia: Monika Ciska (Sportinka)

wojny. Pojedyncza krata piaskowej barwy nałożona na strukturę wzoru ma za zadanie przywoływać na myśl pustynne tereny Bliskiego Wschodu. Są to bowiem obszary, z których pochodzi Wojtek i przez które wędrował wraz z polskimi żołnierzami, dzielnie pokonując ogromny dystans od Persji przez Europę, ostatecznie przybywając do Szkocji. Kolor ten nawiązuje również do kolorystyki futra niedźwiedzia Wojtka. We wzorze umieszczony jest w samym sercu zieleni symbolizującej The Scottish Borders, miejsce gdzie polscy żołnierze wraz z Wojtkiem odnaleźli nową ojczyznę oraz miejsce wiecznej przyjaźni i braterstwa. Tekst: Monika Ciska


6

Gazeta

Wiadomości ze Szkocji

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

POLONIJNA.co.uk

Kabaret RAK w moim domu Sobotni występ w Aberdeen Kabaret Rak zapoczątkował w moim domu. Poranną pobudkę zgotował mi organizator występu informując, że po porannym występie w radio SHMU Śniadanie po Polsku, chłopaki z Kabaretu Rak gotowi są zjeść śniadanie w moim towarzystwie. Oszalałam wręcz ze szczęścia. Gdyby kiedykolwiek ktoś powiedział mi, że będę miała zaszczyt gościć oraz towarzyszyć dzień cały rozpoznawalnym, sławnym artystom z Polski, zaprzeczyłabym dwa razy. Pierwsza moja myśl padła na zacisze mego domu, co przypadło do gustu kabareciarzom. Wspólne śniadanie zapoczątkowało bardzo interesującą całodniową moją przygodę z Krzysztofem Respondkiem, Grzegorzem Poleczkiem oraz Krzysztofem Hanke. Miałam zaszczyt poznać chłopaków poza sceną artystyczną. Każdy z nich to wielka osobowość o różnych zainteresowaniach oraz wrażliwości. Krzysztof Hanke wprowadził mnie w świat swojej pasji żeglarskiej, jego opowieści o morskich wyprawach zaprowadziły nas do aberdyńskiego Military Museum, gdzie z wielką pasją Krzysztof poszerzał swoją wiedzę na temat szkockiej historii żeglugi oraz dumy - aberdyńskiego „złota” - ropy naftowej. Konstrukcje platform wiertniczych wprawiały go wręcz w zachwyt, a jego wiedza na temat budowy statków uświadomiła mi, jak głęboko zakorzeniona jest w nim ta pasja. Sporo się przy nim nauczyłam. Patrzę na morze z myślą, że Krzysiek dryfuje gdzieś po morskich szlakach, wychodząc naprzeciw morskiej przygodzie. Rozmowa z Grzegorzem (Gregory) Poleczkiem ściągnęła mnie na ląd, a dokładnie na kort tenisowy. Jest to sport, który pozwala Grzegorzowi oderwać się od trudu jego zawodu. Zawodu artysty kabareciarza. W trakcie naszych słownych setów opowiedział mi o tym,

jak ten sport wkradł się w jego życie, w jaki sposób na niego wpływa i że gdziekolwiek się pojawia, gdy jest taka możliwość, chwyta za rakietę i oddaje się w pełni kortowi. Nie obeszło się bez wizyty w sklepie sportowym, wspólnych konsultacji modowo-kortowych oraz żartów krążących wokół tego tematu. Schlebia mi również fakt, że podzielił się ze mną swoją wrażliwością oraz mądrością, jaką posiada na temat życia i gospodarki, oraz wiedzą o kulturze. Pochłaniałam wszystkie jego słowa, każda myśl o nim nastraja mnie bardzo ciepło i wywołuje uśmiech na twarzy. Z Krzysztofem Respondkiem, zwycięzcą Zielonogórskiego Festiwalu Piosenki Rosyjskiej, zawędrowałam do cukierni. Połączyła nas słabość do łakoci, w szczególności do pączków. Jego podniebienie pieścił pączuś z budyniem bananowym, zakupiony w aberdyńskiej cukierni. Ja śmiało oddałam się tym w polewie czekoladowej i jak przystało na łakomczuchów, zapijaliśmy słodycz kawą. Okazało się, że połączyła nas nie tylko miłość do pączków, ale również fakt, że nie jest mu obcy świat ciszy, świat ludzi głuchoniemych. Przygotowując się do roli ojca dziecka głuchoniemego w serialu „Barwy Szczęścia”, spędził on wiele czasu na nauce języka migowego w ośrodku dla dzieci niesłyszących, a środowi-

sko to przecież stanowi część mojego życia. Nie różniliśmy się również w skali wrażliwości, chęci pomocy tym, którzy jej najbardziej potrzebują. Śmiało mogę stwierdzić, że jest on moją bratnią duszą. Każdy członek Kabaretu Rak to ciekawa osobowość, dlatego też razem stanowią wspaniały duet, który bawi do łez, czego przykładem był ich wieczorny występ w klubie The Tunel. Sala pękała w szwach, a śmiech publiczności niósł się po ulicach Aberdeen do późnych godzin nocnych. Ku mojemu zaskoczeniu, chłopaki wykorzystali w swych skeczach nasze rozmowy, co świadczy o ich

niesamowitej scenicznej inteligencji. Nie obyło się bez żartów na temat mojego pochodzenia, co setnie mnie rozbawiło. Od wieków wiadomy jest fakt, że Ślązak nie przepada za mieszkańcem śląskiego Zagłębia, ale nam udało się to przełamać, nasze pochodzenie nie stanowiło przeszkody, aby nawiązać ze sobą szczególną znajomość. Moi nowi przyjaciele, chłopcy z Kabaretu Rak, na zawsze zagrzali miejsce w moim sercu, a mój dom stoi dla nich zawsze otworem. Serdecznie pozdrawiam trzech muszkieterów. Do kolejnego spotkania na szkockich ziemiach. Anna Dudek

ufania i e-psycholog, anonimowy kontakt mailowy z psychologiem. URZĘDOWYCH i PRAWNYCH m.in.: wypełnianie wniosków, aplikacji, listów, wykonanie telefonu, tłumaczenia oraz wiele innych. ORGANIZUJEMY: LEKCJE JĘZYKA ANGIELSKIEGO, WARSZTATY ROZWOJOWE… Dostępny jest kącik dla dzieci, aby pomóc rodzicom, którzy nie mają, z kim zostawić swoich pociech w domu.

10 października 2013 Polskie Centrum Pomocy Rodzinie miało zaszczyt gościć Ministra Sprawiedliwości Kenny MacAskill. Spotkanie odbyło się w nowym biurze PCPR w Edynburgu znajdującym się przy ulicy 172 Leith Walk. Wizyta miała na celu przedstawienie działalności naszej organizacji, zakresu usług oraz propozycje współpracy. Spotkaniu towarzyszyło wiele dyskusji dotyczących problemów z jakimi zmaga się polska społeczność w Szkocji. Ponadto omawiana była oferowana przez Nas pomoc oraz plany, które mogłyby przyczynić się do polepszenia sytuacji życiowej Polaków. Uczestnicy podjęli się również rozmowy w sprawie nachodzącego referendum dotyczącego niepodległości Szkocji oraz uświadomieniu polskich obywateli o obowiązku głosowania. Minister Kenny MacAskill potwierdził ogromną potrzebę na

usługi i pomoc oferowaną przez PCPR oraz w pełni poparł naszą działalność na terenie Szkocji. Minister jest pełen podziwu dla zespołu wykwalifikowanych pracowników PCPR. Zakres usług jaki oferujemy cieszy się jego uznaniem. Ponadto Minister wraz z radną SNP Panią Deidre Brock okazali pełne wsparcie dla Naszej pomocy oferowanej polskiej społeczności w Szkocji. Zaproponowana została organizacji współpraca, dzięki której będziemy mogli wesprzeć jeszcze większą liczbę naszych rodaków na terenie Szkocji. Spotkanie zakończyło się oprowadzeniem Ministra po biurze PCPR oraz pamiątkowym zdjęciem. Zapraszamy do skorzystania z naszych usług: PSYCHOLOGICZNYCH oraz PEDAGOGICZNYCH m.in.: sesje indywidualne, sesje dla par i małżeństw, warsztaty, grupy wsparcia. Oferujemy również rozmowy Skype, telefon za-

172 Leith Walk , Tel: 0131 281 0429, Mail: info@pfsc.co.uk Edinburgh, EH6 5EA


od

ÂŁ 25,99


8

Wiadomości ze Szkocji

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

Hoch die Krüge! ...jak w Szkocji świętowaliśmy

chmielne dożynki bawarskie

W tym roku w wielu miejscach w UK bardzo hucznie obchodzono Octoberfest. Ten sławny na cały świat bawarsko-monachijski festiwal piwa odbył się po raz pierwszy w Edynburgu (9 -13.10.13, Princes Street Gardens West, Red Square) i Glasgow (17-27.10.13, Green Park)

Octoberfest od roku 1810 odbywa się zawsze na przełomie września i października i jest jednym z największych na świecie festynów ludowych. Jednak tradycja chmielnych dożynek znana była na terenie Bawarii znacznie wcześniej. Szacuje się, że w ciągu ostatnich lat, ponad 6 milionów ludzi bawiło się na takowych dożynkach. Co więcej, podczas trwania festynu spożywane jest około 5 milionów litrów niemieckiego piwa rocznie. Piwne festiwale, popularnie nazywane Oktoberfest, nie były rzadkością w Bawarii. Cel takich wydarzeń był niezwykle niewyrafinowany i przyziemny, a mianowicie należało zużyć zapasy piwa z mijającego sezonu browarskiego, zanim rozpoczęto warzyć nowe. Warto dodać, że Reinheitsgebot, czyli Bawarskie Prawo Czystości podpisane 23.04.1516 przez bawarskiego księcia Wilhelma IV, zezwalało na warzenie piwa tylko od 29.09 do 23.04 i ten właśnie przepis decydował o organizowaniu festynów właśnie w okresie przełomu września i października. Podstawowymi składnikami Octoberfest jest niemieckie piwo, jedzenie, muzyka i dobra za-

bawa. Charakterystyczny wielki niebieskobiały namiot gościł codziennie tysiące osób w różnym wieku spragnionych nowych doznań. Na scenie bezustannie grały austriackie i bawarskie kapele. Kelnerki i kelnerzy ubrani w tradycyjne austriackie stroje – Dirndl dla pań, czyli gorset, kusa biała bluzka, krótka spódnica i fartuch oraz Lederhosen dla panów, czyli skórzane spodnie do kolan lub krótsze noszone na charakterystycznych szelkach – uwijali się jak pszczoły w ulu, roznosząc bawarskie kiełbaski, niemieckie sznycle i precle, i oczywiście kufle po brzegi wypełnione „chmielową zupą”. Po jedzeniu były tańce, i śpiewy…i kufle w górę! Nie widziałam pojedynczej osoby nie bawiącej się i nie dającej po-

rwać się piwnemu szaleństwu. W namiocie wszyscy stawali się jedną rodziną, bardzo dobrze bawiącą się i zarażającą swą radością wszystkich wokół. Z pewnością tegoroczny debiut Octoberfest w Szkocji okazał się ogromnym sukcesem. A my czekamy na kolejne dożynki chmielne w przyszłym roku. Tekst: Monika Ciska (Sportinka) Zdjęcia: Krzysztof PUZON Nowak

W szarym mi do twarzy Jesień bez pardonu skraca dni. Pewnego dnia Mrówka wyskoczyła z pytaniem: Mamo, a dlaczego wstajemy w nocy? Północ to dziwne miejsce na kuli ziemskiej , a Aberdeen zdaje się być północą Północy. Senność jakaś opanowała moje ciało i ni to w zimowy sen się udać, ni dopasować się do nowego rytmu dnia... W supermarketach także dopada mnie dziwne czaso-przekłamanie. Świąteczne bombki mieszają się z imitacjami zombie. Kalendarzowe bombonierki każą odliczać czas do Gwiazdki. A ja nie chcę!!! Na co komu przyspieszać czas? Na co ponaglać to co i tak nieuniknione? Kolejny rok minie, kolejne choinki wycięte zostaną z lasu przedwcześnie. Miasto na siłę, z szarości stroi się w kolory. A mi do twarzy jest w szarym, jak każdej blondynce o niebieskich oczach! I tak topiąc się w rozmysłach, powiedziałam: STOP i BASTA! Czas delektować się jesienią! Z odpowiedzią zaraz wyruszyła Chodakowska, orędowniczka piękna ciała i duszy. Suto okrasiła swój facebookowy profil zdjęciami pięknej jesieni.... I tak Chodakowska ubrana w dresy ćwiczy w jesiennym parku. A tu widoki z pięknego Sanoka, całego w złotej jesieni. Zabawa w liście z Chodakowską. Zaproszenia na spacer w różowych eskimoskach. "Chodź ze mną!" - krzyczy ze swojej strony i lajkuje ją za to kilka tysięcy ludzi. No więc mówię sobie: I ja tak mogę! Zakładam dresy i z wielkim uśmiechem do parku! Od drzwi ścina mnie paraliżujący powiew wiatru... brrr... No cóż, jesień ma swoje prawa, więc do przodu marsz! Za pierwszym zakrętem dopada mnie mżawka. Lekka, wiec chyba kaptur wystarczy.... Przebiegnę się dla pewności, żeby nieco podnieść temperaturę ciała, no i jak mówi Ewa, "podnieść poziom endorfin". Już za kolejnym zakrętem robi się nieciekawie. Mżawka zamienia się w zacinający deszcz, a widoczność podczas biegu zdecydowanie staje się ograniczona. Zwalniam nieco, rozglądam się po niebie - szaro, widoków na poprawę

brak, ale przecież nie można się poddawać! Rytmiczny, energiczny marsz też może być przyjemny! "Pamiętaj, robisz to dla siebie!" - widzę przed oczami jeden z wpisów na facebooku Ewy. Deszcz zalewa mi oczy, kolory jesieni rozmywają się w wielką, brudną plamę. Zataczam jeszcze jedno okrążenie parkową aleją i nie przestając się motywować wracam do domu. Przemoczona od stóp do głów, rozbieram się do zera w przedpokoju. Kolejne dwa dni spędzam pod kołdrą z termoforem i kubkiem herbaty. Dreszcze, temperatura i mdłości... choć przecież zawsze mogło być gorzej! Jesień może być piękna! Nawet na Północy! I nie ważny ten deszcz, nie ważny cieknący nos! Ważne, aby być szczęśliwym nawet w niepogodę! I mięć taka własną Chodakowską, co nawet gdy jest źle, krzyczy, że dasz radę! Waszti


Wydanie nr 8 (listopad 2013)

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wiadomości ze Szkocji

9

CETI w Edynburgu i Glasgow

Każdy koncert muzyki metalowej to dla fanów prawdziwa gratka. W miarę zbliżania się do przysłowiowej godziny “0”, tłum przed halą koncertową gęstnieje, a atmosfera pełna wyczekiwania robi się wprost nieznośna, elektryzując wszystkich dokoła i potęgując napięcie, aby znaleźć gwałtowne ujście kiedy na scenie pojawiają się ONI - długo wyczeki wani artyści. Instrumenty nagle ożywają, a z głośników wprost wylewają się kaskadami melodyczne gitarowe riffy, rytmiczne dudnienie perkusji i energetyzujący głos wokalisty wzmagając ekscytację publiczności. Tak miało być i tym razem, kiedy do Szkocji

na mini tournee przyjechał weteran polskiej sceny metalowej - zespół CETI pod wodzą Grzegorza Kupczyka. Grupa założona przez charyzmatycznego lidera ma w swoim imponującym dorobku artystycznym m.in. 8 albumów studyjnych, liczne występy na znaczących wydarzeniach takich jak Jarocin, katowicka Metalmania oraz polskich i zagranicznych trasach koncertowych, a także wspólne występy z samym Czesławem Niemenem, uznanym na całym świecie zespołem Vader oraz Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Kaliskiej pod batutą Adama Klocka. Wydawać by się mogło, że tak znaczący artysta przyciągnie na swoje występy liczne rzesze prawdziwych wielbicieli. Tak się jednak nie stało. Na koncert w Glasgow przyszło kilka osób, w Edynburgu kilka-

dziesiąt. Było to zatem rozczarowanie, ale tylko dla niedocenionego zespołu, gdyż ta garstka entuzjastów, która się pojawiła otrzymała produkt wysokiej klasy. Artyści, nie zrażając się niską frekwencją, w iście kameralnych warunkach zaprezentowali najlepsze utwory ze swojej twórczości wzbudzając żywiołowe reakcje widowni, która dała upust swojej radości poprzez charakterystyczny tzw. headbanging. Pewne zastrzeżenia można było mieć tylko do akustyki - perkusja skutecznie zagłuszała pozostałe instrumenty, a mocny wokal Grzegorza Kupczyka był tym razem ledwie słyszalny. Oprócz inżyniera dźwięku zawiodła głównie promocja. Przyjazd zespołu przemknął prawie niezauważony w przestrzeni publicznej, informacji było zbyt mało i były opublikowane zbyt późno, aby wzbudzić szersze zainteresowanie. Sama organizacja koncertu w Edynburgu również pozostawiała wiele do życzenia - wykonawcy nie wiedzieli, o której godzinie mieli wyjść na scenę i sprawiali wrażenie pozostawionych samych sobie. Aby nie zniechęcać zarówno artystów do przyjazdu na Wyspy, jak i publiczności sprag-

nionej polskiej kultury, organizatorzy w przyszłości powinni rzetelnie odrobić lekcje. W końcu leży to w ich interesie. Tekst: Tomek Smoliński Zdjęcia: Sebastian Kuczyński

“CETI POD CYTRYNOWYM DRZEWKIEM” W październiku 2013 roku grupa CETI wraz ze swoim słynnym liderem legendarnym Grzegorzem Kupczykiem po raz pierwszy w swojej 24 letniej karierze pełnej wielu wspaniałych i równie oryginalnych dokonań zawitała na Wyspy. Wizyta CETI w Szkocji była częścią kontraktu płytowego podpisanego przez management zespołu Agencję Artystyczną M-ART z lokalnym promotorem i wydawcą firmą FAT HIPPY RECORDS prowadzoną przez Toma Simmondsa. Jednym z jej najważniejszych wydarzeń była oczywiście premiera w dniu 7 października brytyjskiej wersji płyty „Ghost Of The Universe”, której oryginalna i wzbogacona w stosunku do oryginalnego polskiego wydania wersja brytyjska trafiła m.in do znanej sieci sklepów muzycznych HMV. O premierze płyty donosiły nie tylko media polonijne, ale nade wszystko brytyjskie wielonakładowe gazety muzyczne takie jak Metal Hammer czy P&J. W „Lemon Tree” zespół był „rozgrzewany” przez lokalny band Bisongrass oraz Trashist Regime, który towarzyszył CETI podczas występów w UK. Przyjęcie zespołu w Aberdeen było bardziej niż znakomite, gorące i pełne entuzjazmu i to nie tylko ze strony wspaniałych i nieocenio-

nych polskich fanów, zamieszkujących licznie „Granitowe Miasto”, ale także Szkotów, których na koncercie CETI nie zabrakło. Publiczność niezwykle żywo reagowała na muzykę i charyzmę zespołu i słynnego lidera, którego na każdym kroku spotykało prawdziwe uwielbienie. Po świetnym koncercie w Aberdeen dało się słyszeć wśród publiczności opinie i porównania do największych tuzów światowej sceny rockowej. A zatem pozostaje nam tylko z nadzieją czekać na ich powrót. Fotoreportaż: www.codexphotography.co.uk/lemontree Zbigniew Bagniuk


10

Gazeta

Wiadomości ze Szkocji

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

SYLWETKI POLAKÓW MIESZKAJĄCYCH W SZKOCJI

HENRY TOD – zamieszkujący w Edynburgu muzyk, kompozytor, a od niedawna także filmowiec. Człowiek o wielu twarzach, nieustannie poszukujący zrozumienia tego, co napędza go w sztuce i w życiu – dwoistość ludzkiej natury i ciemna strona ukryta w każdym człowieku. To poszukiwanie widoczne jest w więkoszości jego prac. W Polsce przez wiele lat związany ze sceną muzyczną. Najpierw w latach 1990 - 98 stworzył zespół W KOŃCU CO TAM, a w nim eksplorował najróżniejsze gatunki muzyczne – od hardcore przez awangardę, aż po muzykę progresywną. Pierwsze ekspermenty z urządzeniami elektronicznymi nadeszły wraz z projektem CANDIDA w latach 1998 - 2000. Kolejne sześć lat w zespole SWEET NOISE okazało się zarówno ciekawym i nowym doświadczeniem, jak też w dobitny sposób uświadomiły mu wszelkie komercyjne i niezbyt pozytywne strony polskiego showbiznesu. Prawie równoczesny udział w projekcie DEAD BAMBI stał się odskocznią pozwalającą przenieść się w stronę klimatów grindcore i noise. Polska jednak dość mocno ograniczała finansowo wszelkie działania freelancerskie, toteż kiedy w 2006 roku wyruszył wakacyjnie do Szkocji zarobić na zakup sprzętu muzycznego, został tu na nieco dłużej... Początkowo poszukiwał muzyków, z którymi mógłby działać na gruncie szkockim, osta-

tecznie jednak po wielu próbach od 2010 roku tworzy samodzielny projekt TABLEFORMICA. Muzyka klasyczno – elektroniczna powstaje w oparciu o wiele pomysłów, z którymi przyjechał tu przed laty, jak również pod wpływem ciągłej obserwacji tego, co dzieje się wokół. Ponieważ sama muzyka jest dla niego swoistym obrazem, z czasem komponowane dźwięki zaczął oprawiać obrazem filmowym. Poza pracą z zespołami równocześnie przez wiele lat działał jako freelancer – pisząc muzykę do reklam, zajmując się obróbką dźwięku i innymi zleceniami. Nie chciał wiązać się na stałe z żadną grupą czy też zamykać się w ramki narzucone przez kogoś z góry. Z tego powodu wszelkie pomysły muzyczno – filmowe realizuje po godzinach zwyczajnej pracy nie związanej z jego pasjami. Mieszkanie zależnie od potrzeb zamienia się wtedy w studio nagraniowe lub studio filmowe. Od początku roku działa w ramach projektu „Green Team As-

GITARA JEST COOL!

W dzisiejszym artykule chce wam opisać najprostszy sposób na czytanie skali Cdur z nut oraz zbuduję chwyty na jej stopniach. Wiemy, że gitara ma sześć strun, które daje nam pięć róznych dźwieków w kolei: E A D G B. Dlatego znacie już dużo. Ciekawe jest to, że cała muzyka składa się z uporządkowanych dźwięków melodycznych o odpowiednich od-

ległościach (INTERWAŁACH) między sobą, które podróżują wśród skal oraz chwytów.Więc tak naprawdę warto znać budowę chwytów oraz podstawy odnośnie skal. W przypadku skali Cdur budujemy na jej dźwiękach chwyty. Kolejno C F oraz G. W przypadku zapisu chwytów, możemy posługiwać się również numerami jak robią to zawodowi Jazzmani. C, F, G = I, IV, V. Są to kolejne numery ze skali Cdur( 1 4 5). Następnie ZŁOTA ZASADA - każdy chwyt składa się z tzw. TRIADY i będą to kolejne dźwięki skali: 1. Tonika; 3. Trójka Majorowa(Durowa) 5. Perfekcyjna Piątka( nigdy się nie zmienia i jest z reguły Dominantą w skalach mol i dur). Dlatego do dźwięków w chwycie, np. Cdur należą dźwięki CEG, Fdur FAC, G GBD(F). Znajdziecie ten zapis na zamieszczonych zdjęciach. Postarajcie sami zbudować resztę akordów. Dla ciekawostki chwyty D E A i B(H) mają barwę mol. Z dzisiejszej lekcji zagrajcie skalę Cdur za pomocą tabulatur, ale starajcie się ten układ zapamiętać i omijać użycie tabulatur od dziś. Znajomość skal przydatna jest przy improwizacji. Chwyty C, F oraz G7 możecie grać między dżwiękami skali Cdur. Powodzonia w ćwiczeniach. Aleksander Gadomski

sembly of Artists”, gdzie początkowo zajmował się filmową dokumentacją backstage z całego wydarzenia. Ostatnio jednak postanowił pójść o krok dalej i obecnie podczas ostatnich dwóch zlotów artystycznych powstaje jego aurorski film ZERO DOES NOT EXIST. Więcej na temat jego projektów dowiedzieć się można na stronach Myspace czy Facebook pod hasłem Tableformica lub Muc Korfalsh. Green Funky


Wydanie nr 8 (listopad 2013)

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wiadomości ze Szkocji

11

GREEN TEAM – THE ASSEMBLY OF ARTIST

Już po raz czwarty grupa pasjonatów fotografii, filmu, sztuki wizażu, stylizacji włosów a nade wszystko pracy pod presją czasu stworzyła zgrany team - Green Team.

Green Funky może uznać, że i tym razem udał się kolejny, jesienny projekt z cyklu The Assemby of Artists. Kolejny raz udowodniła, że wspaniali twórcy o artystycznych duszach pod wodzą zdecydowanego lidera zamieniają się w tytanów pracy i twórczego działania. Pogoda nie była tym razem naszym sprzymierzeńcem, jednak ambitnie w imię sztuki i profesjonalizmu postanowiliśmy rzucić wyzwanie nawet nadchodzącemu orkanowi. Wszystkie niedogodności jesiennej aury rekompensował nam niezwykle urokliwy pejzaż Szkocji okrytej warstwą kolorowych liści, nasyconych ostrym światłem typowym dla końca października. Do ostatniej chwili pewne elementy naszej skomplikowanej układanki ludzi i miejsc ulegały zmianie. Niektórzy musieli odwołać swoją obecność, co zawsze nas martwi, ale natychmiast ich miejsce zajmował ktoś nowy, gotowy do poświęcenia stu procent swojego czasu. Każdy projekt TAoA wymaga przygotowania i pełnej synchronizacji. Logistycznych akrobacji zawsze dla nas wszystkich dokonuje Green. To dzięki niej my - artyści możemy spokojnie zająć się tworzeniem. Specjalistki od wizażu: fryzjerka - Anna Kopaczewska (Poznań), przygotowała misterne upięcia, makijażystki Ula van Dommelen (Amersfoort) i Marta Sikorska (Edinburgh) oraz Ksenia Professional Hair & Makeup Artist dzięki swoim umiejętnościom wyciągnęły z naszych fantastycznych modeli piękno. Resztę Green Team'u tworzą wizualni profesjonaliści i amatorzy, z którymi spotykaliśmy się w ciągu ostatniego październikowego weekendu. Deszczowy piątek upływał pod znakiem za-

wiłych korytarzy i zakamarków rozległego The Buff Club w Glasgow. Lokale takie, jak ten są teatrami dla fotografików. Każda sala i kąt, to inna scenografia. Nawet miejsca z pozoru nieciekawe mogą być idealnym tłem dla modeli. Niekiedy pięknie współgrają z kostiumem modela, innym razem fotograf musi tak ustawić światła i tak zaaranżować scenę, żeby uniknąć zgrzytu, czy niepotrzebnego "brudu". Wszystkie elementy muszą współgrać, tworzyć harmonijną całość. Brzydkie wnętrze można przetworzyć na zmysłowy buduar, a herbaciarnia w stylu retro w odpowiednim świetle, mrocznym kolorze i z pewnymi rekwizytami może stać się miejscem wibrującym niepokojem. Jednak wszystko to jest tylko tłem dla głównego aktora. To modele podczas naszych sesji nadają fotografiom indywidualnego wyrazu. To oni są głównymi bohaterami naszych zdjęć i filmów. Tego dnia wyzwanie podjęli: Agata Bonter Photography & Retouch (Szczecin), Photobara (Glasgow), Jacek Kocan (Glas.), Eliza Szulc (Edin.) oraz backstage: Edyta Żebrowska (Glas.), Hekta Burnz (Glas.) oraz Henry Tod (Edin.). Oraz modele: Zuza Zając (Edin.), Sylwia Skaśkiewicz (Edin.), Karolina Rykała (Edin.), Magdalena Goszczyńska (Glas.), Bejoy Sanjeev (Glas.). Kolejny dzień zdjęciowy, to oczekiwane przez wszystkich sesje w miasteczku Roslin, w okolicach malowniczych ruin zamku wzniesionego w 30 latach XIV wieku. Wszyscy

staraliśmy się wykorzystać to miejsce jak najlepiej. Najlepiej radziła sobie z nadchodzącym orkanem Oksana Kuklina - pochodząca z Ukrainy a mieszkająca w Edynburgu. Ta artystka w swojej pracy wykorzystuje nie tylko zastane światło, ale także dodatkową lampę fotograficzną ze specjalną parasolką. Studio stwarza fotografikom "cieplarniane" warunki, w plenerze natomiast trzeba się skupić na ustawieniu modela, odpowiednich parametrach aparatu, ale kiedy wieje silny wiatr trzeba tez pamiętać o sprzęcie, który może właśnie odfruwa do wąwozu Roslin (Marcin Ziółkowski okazał się jak zwykle bardzo pomocny). Agata Bonter tego dnia wykorzystała swoje wspaniałe umiejętności nawiązywania kontaktu z małymi dziećmi podczas sesji dla rodziny Jarka i Natalii Grzempki - Drwal z ich dzielną córeczką Patrycją. Trzeci dzień, to zawsze moment kryzysowy, kiedy odczuwa się największe zmęczenie. Tempo pracy kontrolowane skrupulatnie przez zawsze zmotywowaną i zdyscyplinowaną Green nie pozwalało nam się rozleniwić. Istnieje zresztą jeszcze większy motywator: pasja. Ból i zmęczenie ustępują, kiedy chwytamy nasze ulubione narzędzia pracy. Padają

słowa: "akcja!" albo "O.K. zaczynamy!" i świat zewnętrzny przestaje istnieć. Wraz z modelem, w przygotowanej scenerii wkraczamy w nieograniczony świat naszej wyobraźni. Wtedy właśnie jest szansa, że stanie się cud i po wielu trudach i latach praktyki uda się stworzyć właśnie ten upragniony, niemal idealny obraz. Być może właśnie w świetle płomieni tańczących w kominku w Mongolian Restaurant (Edin.) komuś z nas uda się złapać magiczną chwilę nostalgii tego ciepłego światła, jesieni za oknem i egzaltacji damy retro, w którą tym razem rewelacyjnie wcieliła się Milena Świetlicka, a może ten czar odda Gabrysia Ingle - nasza modelka będąca w cudownym stanie błogosławionym. Najbliższe tygodnie być może dadzą odpowiedź na pytanie: "Kto ujął w kadrze magię tych cudownych chwil spędzonych wspólnie pod egidą The Assembly of Artists?" Eliza Szulc Dziękujemy także: Laurze Suárez, Kindze Plich, Ewelinie Kalwas, Pawłowi Kusiorowi, Alexowi oraz Etno Butik Etnikana, Atelier Mody Izabela Kulesza, Green Funky Unique Fashion. Autorzy zdjęć: Eliza Szulc, Edyta W. Żebrowska, Agata Bonter, Photobara


12

Gazeta

Wiadomości ze Szkocji

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

POLONIJNA.co.uk

NOWA SZKOŁA JĘZYKA ANGIELSKIEGO.

EDEN VALLEY SCHOOL OF ENGLISH szkole językowej w Londynie. Mieliśmy okazję przekonać się jak duże jest zapotrzebowanie na lekcje języka angielskiego wśród obcokrajowców przebywających w Wielkiej Brytanii. W pewnym momencie postanowiliśmy połączyć siły i razem otworzyć szkołę, tym samym pomóc wszystkim przyjeżdżającym tutaj w jak najszybszej integracji z brytyjskim społeczeństwem. Proponujemy kursy angielskiego prowadzone metodą Callana, która przynosi szybsze efekty niż metody tradycyjne. Dlaczego wybraliście Edynburg a nie Londyn? Elliot: Początkowo myśleliśmy o szkole w Londynie. Wg Samuela Johnsona „Jeśli jesteś znudzony Londynem, jesteś znudzony życiem” a my na pewno nie byliśmy. Edynburg to jednak moje miasto, tu się urodziłem i stąd wyruszyłem w świat. To stolica z rosnącą międzynarodową populacją, oferująca wiele możliwości. I prawdą jest, że dobrze być znowu w domu. Czy możecie przybliżyć naszym czytelnikom czym właściwie jest metoda Callana?

W piątek 1 listopada na mapie Edynburga pojawiła się nowa szkoła języka angielskiego. Eden Valley School of English to projekt Bryana i Elliota, mieliśmy okazję zadać im parę pytań. Jak rozpoczęła się Wasza przygoda z nauczaniem? E lliot: Uczę już od 15 lat. Zaczynałem od szkoły Callana przy Oxford Street w Londynie. Po paru latach postanowiłem wykorzystać moje doświadczenie i spróbować sił za granicą. Wybór padł na Japonię, gdzie przez ko-

Bryan: Metoda Callana to bezpośrednia metoda nauki języka angielskiego. W odróżnieniu od innych kursów główny nacisk kładziony jest na język mówiony, pomaga przełamać strach przed komunikowaniem się w obcym języku. Wszyscy studenci aktywnie uczestniczą w lekcjach. Nauczyciel zadaje szereg pytań, na które studenci muszą odpowiedzieć w poprawny sposób. Wszelkie błędy korygowane są natychmiast, co sprawia, że studenci uczą się poprawnego języka dużo szybciej. Elliot:Metoda zawiera też elementy czytania i pisania. Przede wszystkim uczymy mówić, ale nie zapominamy o innych sprawnościach językowych. Polecamy metodę Callana dla studentów początkujących i średnio zaawansowanych, ale w swojej ofercie mamy też kursy Cambridge FCE, IELTS, Business English oraz konwersacje. Każdy może znaleźć coś dla siebie. Zapraszamy wszystkich chętnych. Znajdziecie nas przy 14-18 Hill Street w Edynburgu. Dziękuję za rozmowę

lejne 6 lat uczyłem angielskiego, zarówno dorosłych jak i dzieci. Po powrocie do Londynu wróciłem do metody Callana. Sprawia mi ogromną przyjemność kiedy widzę jak studenci robią postępy w krótkim okresie czasu. Bryan: Po 5 latach uczenia muzyki w Republice Południowej Afryki, wyjechałem do Londynu. Wkrótce serce zaprowadziło mnie do Polski. Przez kilka lat mieszkałem w pięknym Krakowie. Tam też po raz pierwszy zetknąłem się z metodą Callana, ucząc w jednej ze szkół. Ten okres wspominam bardzo ciepło. Skąd pomysł na własną szkołę ? Bryan: Poznaliśmy się ucząc w tej samej

RUSZYŁA TELEWIZJA INTERNETOWA DLA EMIGRANTÓW – SAYIT.TV Mamy w Wielkiej Brytanii dość pokaźną liczbę gazet, portali internetowych czy fanpage'ów facebookowych, skierowanych do mieszkającej w niej Polonii. Przyszedł czas na telewizję – oczywiście, zgodnie z duchem czasu – internetową. SayIt.tv, bo tak nazywa się nowe medium, skierowane jest do Polaków mieszkających poza granicami kraju i jest też przez

nich tworzone. Jak zapowiadają jego twórcy, chociaż powstaje na Wyspach Brytyjskich, zasięg tematyczny nie będzie ograniczony jedynie do Zjednoczonego Królestwa. „Mimo pozornie wielkich różnic, emigranci na wszystkich kontynentach mają podobne doświadczenia, problemy i zainteresowania. To ma być telewizja o nich i dla nich” - mówi redaktor naczelny SayIT.tv Maciej Przybycień. Publikowany właśnie na Youtube pilotażowy odcinek, to 50 minut programu, na który składają się krótkie reportaże, wy-

wiady, sonda uliczna oraz debata w studio. Całość przeplatana jest wywiadem i fragmentami skeczy kabaretu Rak, który niedawno odwiedził Wyspy Brytyjskie. „Chcieliśmy zacząć od odcinka, który zbierze i zasygnalizuje wachlarz zagadnień, którymi będziemy chcieli się zająć podczas realizacji przyszłych programów. Teraz już, z perspektywy czasu wiem, że w znacznej mierze to się udało, ale jednak nie do końca. Wciąż wielu pomysłów nie zdążyliśmy zajawić, tak że przed naszymi widzami wiele niespodzianek” - mówi jeden z wydawców nowej telewizji. Twórcy SayIt.tv nie ukrywają, że zależy im na współpracy mediami polonijnymi, które są najbliżej problemów, z którymi na co dzień borykają się emigranci. Zapowiedzieli też zdecydowaną walkę z mitami i stereotypami emigranta, tworzonymi przez media zarówno lokalne, jak i te w kraju. www.gazetae.com



14

Gazeta

Wiadomości ze Szkocji

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

HAOS ogarnął Edynburg

dSystem & Dj Blaze. A ‘after’ po koncercie poprowadził dobrze nam znany Dj Pryzmat.

29 września 2013, O.S.T.R . & HADES wspierani przez wybitnych Dj’ów: DJ Haem i DJ Kebs, zaprezentowali nam niesamowity występ w edynburdzkim The Jam House na Queen Street. Był to jedyny koncert w Szkocji jaki zagrali w tym roku. Jako support wystąpili EmigraczE Soun-

Koncert był częścią trasy promującej ich wspólny projekt, którego soczystym owocem jest płyta zatytułowana „Haos”. Krążek został wydany w lutym tego roku, nakładem wytwórni Asfalt Records. Skrecze dograli Dj Kebs i Dj Haem. Istotny jest również fakt, że album uzyskał status złotej płyty już w przedsprzedaży. A nagrania z owego krążka wielokrotnie zadebiutowały na pierwszym miejscu OLiS (Oficjalna Lista Sprzedaży Związku Producentów Audio Video [ZPAV]). Około trzystu fanów hip hopowego brzmienia szybko zgromadziło się w klubie. Nikogo nie trzeba było namawiać do podejścia pod scenę, jak tylko EmigraczE złapali za mikrofon. Tym razem formuła koncertu była trochę

MegaYoga Music przedstawia: "Gruby przelot po stolicach" GRUBSON, BRK , JARECKI, BOB ONE 24.11.13 EDYNBURGH The Jam House, 5 Queen Street Edinburgh EH2 1JE Drzwi:8PM Bilety : 16/20 Przedsprzedaż : www.megayoga.co.uk wejście 18+ Zapraszamy wszystkich miłośników pozytywnych muzycznych dźwięków w stylistyce hip-hop, reggae, raggamuffin, ruffneck na mega energetyczne koncerty Grubsona z BRK i Jareckim oraz Bob One'a. Na tych koncertach będzie można usłyszeć przekrój najlepszych utworów z solowych płyt Grubsona oraz z płyty Gruby Brzuch powstałej we współpracy z dj. BRK, najbardziej energetyczne kawałki Bob One' z dwóch solowych płyt oraz utwory Jareckiego. Petarda koncertowa w czystej postaci !!! Nie możesz tego przegapić ! DYSKOGRAFIA : 2001/2002 W.S.quad - "Wolność Słowa" 2003/2004 GrubSon - "N.O.C." 2003/2004 GrubSon - "Grubsonmental [SoundsOfLife]"Vol.1 2005/2006 GrubSon - "Nowa Fala Vol.1 -Ogień-" 2005/2006 GrubSon - "Nowa Fala Vol.2 -Ziemia-" 2007/2008 GrubSon - "Sila-Z-Pokoju MixTape VOL.1" 2009 GrubSon - "O.R.S." 2009 3oda Kru - "Parchastyczny Mikstejp" 2011 GrubSon - "Coś Więcej Niż Muzyka" 2012 GRUBY BRZUCH , GRUBSON & BRK

inna. Emilozo zagrał swój solowy materiał z nadchodzącej płyty, przeplatając go zwrotkami granymi z zapraszanymi na scenę gośćmi. Jak sam podkreśla: „Chcemy, żeby nasze koncerty były niepowtarzalne. Następny występ będzie wyglądał jeszcze inaczej. Razem z Mogłem zbombardujemy Was soczystymi szesnastkami. Pozdro i z fartem.” Energetyzująca atmosfera na sali pozwoliła na płynną zmianę muzyki. Najpierw Dj’e zainstalowali się na scenie, a potem O.S.T.R. i Hades przywitali się z publicznością. Membrany w głośnikach nie nadążały z liczeniem BPM’ów. Raperzy w magiczny sposób zapanowali nad tłumem, nawiązując doskonałą

interakcję. Przez ponad półtorej godziny karmiliśmy nasze zmysły dobrym rapem, wszyscy śpiewali refreny, bounce’owali bardzo elastycznie gibając się. Było to kolejne wydarzenie muzyczne, które zapisało się głęboko w naszej pamięci. A już wkrótce nasz głód rapowo-reggae’owy zaspokoją specjalni goście, GrubSon i Bob One, którzy zagrają dla nas 24.11.13 również w The Jam House. Szczegółowe info na facebook’u: https://www.facebook.com/events/424847 900952944/?fref=ts Tekst: Monika Ciska (Sportinka) Zdjęcia: Sebastian Zuchowicz


Wydanie nr 8 (listopad 2013)

Gazeta

Wiadomości ze Szkocji

POLONIJNA.co.uk

15

PATRYCJA MARKOWSKA “ALTER EGO TOUR”

GLASGOW (Piątek 22.11) – MANCHESTER (Sobota 23.11) - LONDYN (Niedziela 24.11) Po bardzo udanym sezonie koncertów plenerowych, w których wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób Patrycja Markowska wraz z zespołem rozpoczyna przygotowania do kolejnej w swojej karierze trasy klubowej. Podczas

kilkunastu koncertów w całej Polsce artystka zaprezentuje materiał ze swojej nowej płyty "Alter Ego", która ukazała się 28 maja 2013 r., w programie koncertu nie zabraknie też największych przebojów Artystki. Trasa odbędzie się na przełomie listopada i grudnia, muzycy zaplanowali również kilka koncertów dla Polonii w Wielkiej Brytanii. Z wydawnictwa Alter Ego fani artystki mogli już usłyszeć dwa utwory singlowe, tytułowy “Alter Ego” oraz “Dzień za Dniem” a cała płyta została bardzo dobrze przyjęta nie tylko

przez fanów Patrycji. Kolejnym utworem, który będzie promował album będzie piosenka “Wielokropek”. O samej płycie ukazało się ponad 300 publikacji prasowych i internetowych oraz pozytywnych recenzji płyty m.in. w Teraz Rock, Onet czy magazynie Gitarzysta . Facebookowy funpage piosenkarki odnotował rekordową ilość polubień (54.000) i wzrósł o ponad 35.000. Nowością będzie możliwość zakupienia biletu z limitowanej serii upoważniającego do wcześniejszego wejścia na miejsce koncertu oraz spotkania z piosenkarka i zespołem (Meet & Greet). Jako zespół supportowy na koncertach w Manchesterze oraz Londynie wystąpi zespół Holly Blue, nowa gwiazda z Mysłowic. Jego wokalistka ma 18 lat i wszelkie predyspozycje, by odnieść wielki sukces. Sonia jest piękna, utalentowana i pisze cudowne, anglojęzyczne piosenki. Grały je już rozgłośnie radiowe w całym kraju, pisały o nich największe krajowe media. Zespół otrzymał zaproszenia na kilka ogólnopolskich i lokalnych festiwali. Pierwszą oficjalną opinię o płycie wygłosił Jurek Owsiak: - Nie dość, że płyta pięknie wydana, to muza doskonale zaśpiewana. Brzmi bardzo fascynująco, przywołując takie piosenkarki jak Dido - powiedział m.in.

KONCERTY ODBĘDĄ SIĘ: • 22.11.2013, Glasgow, The Classic Grand

• 23.11.2013, Manchester, The Roadhouse • 24.11.2013, Londyn, O2 Academy Islington

BILETY W CENACH: • £20.00 z VAT przedsprzedaż • £25.00 z VAT w dniu koncertów • £45.00 z VAT Meet & Greet (godzina 7:00PM, w dniu koncertów w klubie) Bilety można nabyć w kasach klubów lub na stronie internetowej www.ticketweb.co.uk. Informacje na temat koncertów znajdują się na stronie internetowej www.hotchpotchevents.com Bardzo serdecznie zapraszamy na koncerty.


16

Wędkarstwo

Gazeta

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

POLONIJNA.co.uk

JESIENNY OKOŃ

Wielu z wędkarzy może śmiało powiedzieć że pierwszą złowioną w ich życiu rybą był okoń. Jesień to doskonała pora aby nastawić się na pasiastego rozbójnika. W okresie jesiennym możemy liczyć przez cały dzień na dobre żerowanie jednak, najlepsze wyniki osiągnąć możemy o świcie i zmierzchu. Jest to ryba stadna i w swojej naturze ma ciągłe przemieszczanie się z reguły porusza się razem ze stadami drobnicy którą co jakiś czas atakuje. W jadłospisie pasiaków oprócz ryb innego gatunku znajdują się skorupiaki i ikra jak również osobniki własnego gatunku. Jeżeli złowienie okonka do 20cm nie jest sprawą trudną to połów osobników +40 wymaga już pewnej znajomości łowiska. Maluchy można spotkać praktycznie wszędzie, przebywają w strefie przybrzeżnej i praktycznie każda przynęta wywołuje ich zainteresowanie. ( co nie znaczy że będzie akurat brał) Okonie +40 żyją praktycznie przez większość roku samotnie, są to ryby stare i doświadczone, łączą się na je-

sieni w mniejsze lub większe stada i do wiosennego tarła przebywają i żerują razem. Warto dodać że okoń potrzebuje w zależności od warunków i występowania pożywienia od 5 do 7 lat aby osiągnąć 15cm. Okoni szukajmy wszędzie tam gdzie znajdują się podwodne przeszkody ( zwalone drzewa, kamieniste opaski, głazy itp.) Pasiaki wprost kochają wszelkie budowle hydro techniczne. Możemy na nie liczyć przy filarach mostów, w pobliżu śluz, umocnień brzegowych. Może się wydawać dziwne ale, pasiaków nie odstrasza hałas. Często w zimie kiedy jestem nad rzeką udaje się w miejsce gdzie parkują barki. Od czasu do czasu właściciele przepalają silniki i właśnie pod tymi barkami zdarza mi się zaciąć rozsądnego garbusa. Do połowu okoni najlepsze będą delikatne wędki o akcji szczytowej, kijaszek z C/W do 15-25 g będzie idealny dlaczego, nie mniejszy? Przyda nam się zapas mocy kiedy na patyku uwiesi się jakiś większy gość. Do zestawu dobry kołowrotek z plecionką która doskonale przenosi informacje na blank dzięki nie rozciągliwości i dobry dobór przynęt.

Podstawową przynętą na pasiastego rozbójnika, będą wszelkiego rodzaju przynęty sylikonowe, umiejętnie prowadzone pozwolą nam spenetrować wszystkie partie wody i pozwolą namierzyć obiekt naszego zainteresowania. Nie znaczy to że inne przynęty nie będą równie skuteczne. Bardzo dobrą metodą jest boczny trok który w pewnych sytuacjach bije wszelkie inne metody na głowę i nie prawdą jest że ta metoda służy do prowadzenia mikro-przynet.( spróbujcie woblerka na bocznym ) Jak prowadzić? Na pewno należy nadać „ życie” naszemu wabikowi, prowadzony jednostajnie nie będzie wyglądał atrakcyjnie dla ciekawskiego pasiaka który często nieufnie odprowadzi tylko przynętę pod nasze nogi. Zmienna szybkość prowadzenia, ostukiwanie dna, nagłe podciągnięcia doskonale prowokują rybę do brania. Dni mamy teraz coraz krótsze, okonie dobrze żerują przed zimą więc zróbcie przegląd sprzętu, uzupełnijcie braki i dobrze wykorzystajcie jesienny czas. Może uda się Wam poprawić wasz wynik w połowie okonia, kto wie może i nawet poprawić rekord Anglii ? Nie omieszkajcie pochwalić się swoimi połowami i przesyłajcie zdjęcia z krótką informacją. Tekst i zdjęcia Dariusz @Kerad Gorgoń


Gazeta

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

Kulinaria

POLONIJNA.co.uk

Sos grzybowy ze ś wieżych grzybów Składniki: » 600 g świeżych grzybów » 100 ml wywaru (bulionu - jasnego ) » 30 g masła » 30 g mąki » 1 większa cebula » 150 ml śmietany 30% » sól, pieprz Opis przygotowani a: Umyj i oczyść grzy by - zostaw je na 15 minut w osolonej wodzie. Cebulę obierz i po krój w pióra (przekró cebulę na pół i posiekaj). Za cebulę wywarem lej grzyby i i gotuj do miękkoś ci. Wywar przecedź i ostudź. Posiekaj grzyby. Z mąki i masła przy gotuj zasmażkę (p patelni i dodaj mąk odgrzej masło na ę - ciągle mieszaj) . Wlej energicznie na patelnię do zasm ostudzony wywar ażki. Gotuj, ciągle mieszając. Gdy so posiekane grzyby s zgęstnieje, doda , śmietanę oraz pr j zyprawy. Dokładni podaniem posyp e wymieszaj . Prze świeżą natką piet d ruszki.

Krewetki Black Tiger w sosie orientalnym Składniki: » krewetki 300 gramów » cebula 1 szt. duża » cukinia 1 szt. » czosnek 3 ząbki » papryka żółta 2 szt. » marchewka 1 szt. » ogórek świeży 1 szt. » pomidory w puszce 1 puszka 400 g » seler naciowy 3 łodygi lub 1 mał y korzenny

rażonymi Rogaliki drożdżowe z p jabłkami

duszenia zalewa do .5 l arzywny 1 w » bulion i k b 4 zą jona w » czosnek szt. pokro .5 0 la u b » ce piórka

ijane ze Zrazy zaw urkami, schabu z k ogórkiem i m e i k z c bo kiszonym Składniki: 2 sznycle 0 gramów » schab 30 szt. mała sterki » cebula 1 zony 2 pla d ę w k e cz » bo t. duże » kurki 2 sz ne 1 szt. zo is » ogórki k ki a 2 łyżecz rd » muszta aku sm o d arny » pieprz cz u ak » sól do sm na 0.5 szklanki en sz p a k ą »m esmażenia rz » olej do p

» pieczarki 1 garść » por 1 szt. » sos sojowy ciemny 3 łyżki stołowe » chili sos 2 łyżki stołowe » olej sezamowy 2 łyżki stołowe » imbir świeży 1 kawałek wielkości kciuka » curry 2 łyżeczki płaskie » sos sojowy jasny 4 łyżki stołowe » szczypior 1 garść » kolendra świeża 1 garść » chili płatki wedle uznania » olej do smażenia - najlepiej ryżo wy Opis przygotowania: Wszystkie składniki najlepiej przygotu j sobie

17

w miseczkach.

otowania: ie Opis przyg tłuczkiem na cienk ij zb rz nie p eSchab ro c, aby ich ją ża a w u , sztardą, plastry aruj je mu sm o P ż . ić w pnie połó dziura prz . Nastę ie p o im p n i a l n posó czku, plaster bo i na mięsie rek cebuli ió p a k il k a, ie tn 1/4 ogórk wiń delika i schabu za iśle śc i ) ę k d kurkę. Bok . zakła w tz a (n a że k o ę. M sz do środ o w rolad k st y sz w wykałaczzawiń bezpieczyć za b lu ć za zwią rozkami. i smaż na cz w mące to aby b y, o n zy ro ra st Z każdej z ju le o grzanym oty kolor. nie (z pouzyskały zł je w bulio ś u d ie n p ząbkami Nastę cebuli i 4 2 / 1 ą n a siek inut. przez 40 m czosnku)

Cebulę pokrój w grube piórka, czos nek w płatki, marchewkę, pora i paprykę w słupki. Z ogórka i cukinii za pomocą łyżeczki pozbądź się wilgotnego środka (zmniejsza temperaturę i składniki zaczynają się dusić zamiast smażyć). Na bardzo mocno rozgrzanym oleju smaż przez minutę cebulę wraz z marchew ką. Następnie dodaj czosnek i paprykę, mieszając odczekaj 2 - 3 minuty i dodaj pora, selera i krewetki. Po kolejnyc h 2 - 3 minutach dodaj cukinię i starty na tarce lub drobno posiekany imbir. Wtedy też wlej sosy - chilli i oba sojowe. Dosyp curry, dodaj pomidory i olej sezamowy. Całość solid nie zamieszaj i dodaj pieczarki pokrojone dość grubo lub jeże li są małe w całości. Po 2 minutach zdejmij z gazu. Prze d podaniem posyp świeżą kolendrą i grubo pociętym szczypiorem.

Składrodzynek , 1 niki: » Ewentualnie : 2 łyżki sypania chCukier puder – do po wy » Ciasto: łyżka płatków migdało » 0,5 kg mąki po upieczeniu » kostka masła (200 g) Opis przygotowania: adniki. Dodaj miękkie » 42 g drożdży (mała Wsyp do miski wszystkie sypkie skł zki jajka. bite do oddzielnej misec kostka) masło, śmietanę oraz roz dkie i gła e iaj ciasto, aż będzi » 3 łyżki cukru Rozkrusz drożdże. Wyrab oboją sw oi dw płe miejsce aż po » szczypta soli sprężyste. Odstaw w cie 50 do o eg an grz na a » 2 łyżeczki cukru wa- jętość (możesz odstawić do piekarnik nilinowego stopni Celsjusza). zwałkuj je na okrągły » 3 łyżki kwaśnej Oprósz blat mąką i wyłóż Ľ ciasta. Ro ny plamm. Podziel rozwałkowa śmietany placek o grubości ok . 5 ką naecz łyż tów ułóż » 3 jajka (i dodat- cek na trójkąty. Na każdym z trójką małe na e jon pokro kowo 1 jajko do sma- dzienie (nadzienie: podsmaż jabłka zynki rod ć da do z przed onem – możes rowania kawałki z cukrem i cynam ta, a jką tró y aw dst po ijaj ciasto od pieczeniem)Farsz: i płatki migdałów). Zaw farsz w rogalu. » 2 duże jabłka (lub 3 boki sklejaj tak , aby „pozamykać” i piecz w temperaiem z jajk ym średnie) –wydrążone galiki smaruj rozmącon Ro nut. Wyłóż na kratkę i gniazd nasiennych i turze 180 stopni przez około 20 mi Najlepiej smakują tego – posyp cukrem pudrem. dź stu wy pokrojone tą z miodem. ego dnia z ciepłą herba sam u on am cyn ki ecz » 2 łyż iej cukru) słodsze jabłka, tym mn » Cukier do smaku (im


18

Podróże

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

Ural – wyprawa marzeń

Dworzec Jarosławski - najbardziej chronione miejsce w Moskwie. Pełne policji, ochroniarzy, tajemniczych przejść, zamkniętych wejść, piszczących bramek i broni. Nie wiem kogo i przed kim ten cały arsenał chroni, ale skutecznie zaburza poczucie bezpieczeństwa zwykłych obywateli. Wsiadamy do pociągu na trasę Transsyberyjską. Przed nami prawie 40 godzin podróży. Uważnie oglądamy dosiadających się współpasażerów, od ich zwyczajów uzależniony będzie komfort podróży. Na razie jest bardzo gorąco, ale zostaliśmy już poinformowani przez miłą panią Prowadnice - nieładna nazwa, wiem, że kiedy pociąg ruszy, zacznie działać klimatyzacja. Jedziemy pociągiem pospiesznym, więc nie zatrzymujemy się na każdej małej stacyjce. Po drodze udaje nam się zrobić zakupy - piwo w ogromniastych, przepastnych, 2,5 litrowych butelkach i nieprawdopodobnie smaczną, suszoną, wędzoną rybę sprzedawaną wprost z drewnianych, dworcowych straganów. Zaopatrzeni kontynuujemy podróż. Możemy jeść, kiedy chcemy, pić kiedy chcemy, spać też o dowolnej porze dnia i nocy. Nie ma komputera, telewizora, są za to interesujący ludzie i egzotyczne widoki przez okno. Po kilkudziesięciu godzinach podróży dojeżdżamy do Inty, fasada dworca wygląda imponująco, świeżo odmalowany budynek, równo przycięty trawnik, malownicze młode brzozy, szumiące romantycznie. Już za chwilę okazuje się, że to raczej rodzaj dekoracji teatralnej, bo to co znajdujemy po drugiej stronie budynku, już romantyczne nie jest. Kawal żużlowo-pyłowego placu, po którym plączą się nie do końca pańskie psy i koty. Miejsce spotkań miejscowej młodzieży, plac zabaw i parking dla samochodów, które sądząc po wyglądzie nie powinny poruszać się po drogach publicznych. Budynki wzdłuż głównej ulicy sprawiają, że słowa "odrapany" i "zniszczony" nabierają nowych znaczeń. Musimy dojechać do Miasta Inty, tam jest siedziba Parku Narodowego, gdzie załatwimy sprawy meldunkowe, pozwolenie na wejście do parku i transport, którym dostaniemy się w góry. Wracamy przed dworzec, siadamy na ławeczce i czekamy na transport do miasta, kiedy nagle podchodzi do nas starsza, rozczochrana pani i zaczyna wypytywać o szczegóły naszego pobytu, gdzie, jak dlaczego, w jakim czasie i po co? Hmm, zaskoczyła nas swoją dociekliwością i tym, że w pewnym momencie dodała, że jest Dyrektorką Parku Narodowego i pomoże nam wszystko załatwić. Nie chcieliśmy pomocy od nachalnej nieznajomej i nie da się ukryć, że kompletnie nie uwierzyliśmy w jej dyrektorską funkcję. Podziękowaliśmy grzecznie za pomoc i po małej przekąsce na trawniku przed dworcem udało nam się zapakować do autobusu do Inty. Znaleźliśmy siedzibę Parku Narodowego a tam przy biurku, w jednym z pokoi zastaliśmy Ludmiłę. Blond Piękność, serdecznie nastawioną do ludzi, która wydawała się posiadać tę moc sprawczą, na której nam zależało. Kobieta w stylu: "Nie pytajcie co mogę dla Was zrobić?" tylko "Kiedy?". Chłopcy byli absolutnie oczarowani! Ponieważ Ludmiła miała dopełnić wszelkich formalności, my mogliśmy zwiedzić miasto i kupić prowiant. Inta - miasto placów - kiedyś defiladowych, pomników działaczy komunistycznych, nieostrzyżonych trawników i wózków dziecięcych. Tak właśnie, wbrew tej całej biedzie, braku nadziei na lepsze, rodzą się dzieci i trwa ten cały zaklęty krąg. Wracamy do Ludmiły, która informuje nas, że transport w góry Uralu kosztuje 24000 rubli i jeśli poczekamy do jutra to możemy podzielić koszty z inną grupą, która przyjeżdża z Moskwy następnego dnia. Przekonani przez Ludmiłę, że nie będzie żadnego problemu z rozbiciem namiotu koło dworca, postanawiamy tam przenocować i zabrać się z moskiewską grupą. Wbrew zapewnieniom mieliśmy jednak niemały kłopot ze znalezieniem miejsca na namioty w chaszczach, które już wcześniej widzieliśmy. W końcu jednak się udało, a my mieliśmy po raz pierwszy w naturze, do czynienia z "białą nocą" syberyjską, czyli z brakiem konieczności używania latarek czołowych, co może być wygodne, a jednocześnie trochę męczące. Następnego dnia wypoczęci, lądujemy w pojeździe, który zawiezie nas na Ural, w końcu! Wierzcie mi, kto nie był na Uralu ten nie wie co to znaczy "wyboista droga", a nasz pojazd pokonywał ze sporą łatwością zarówno drogi, jak i jeziora i potoki, te bardziej płytkie, oczywiście. Cała droga przypominała jazdę na wierzgającym byku, nie można było się nie trzymać, a utrata czujności groziła ciężkim uszkodzeniem ciała. Dojechaliśmy w końcu do Zelannej, nieczynnej kopalni złota, to stąd właśnie wyruszymy następnego dnia. Po tej całej zakurzonej drodze, kąpiel w potoku jest niebywałą rozkoszą, to taka nagroda za wytrwałość. Przez cały pobyt w górach byliśmy tak wielokrotnie wynagradzani, a sama świadomość, że po przejściu kolejnych kilkunastu kilometrów będziemy mogli się wykąpać, była niemałą motywacją. Wstajemy codziennie rano kolo 7 i zaczynamy od osłonięcia głowy, okularów przeciwsłonecznych i kremu z filtrem, są to niezbędne rzeczy w palącym słońcu, które uspokaja się trochę nocą, ale nie zachodzi latem na więcej niż półtorej godziny. Wyruszamy w stronę najwyższego szczytu - Narodnej ( 1895m). Mamy nadzieję, że po dwóch

dniach znajdziemy się po drugiej stronie tej góry i wyruszymy dalej. Nic bardziej błędnego. Zdobywanie szczytów w Górach Uralu oznacza wchodzenia na tę wybraną górę od podstaw, zupełnie jak na piramidę. Góry stoją samotnie i są z reguły całodziennym wyzwaniem. Wejście, zejście po prostu. Ludzie spotkani po drodze uświadomili nam, że Narodna jest od południowej strony bardzo stroma i trzeba z niej zejść prawie tą samą drogą, którą się weszło. Hurrraaaaaa! To oznacza wejście na lekko! W końcu. Po podejściu po lodowcu, zostawiamy plecaki i ruszamy na Narodna, sama przyjemność. Góra to zadanie, wypełniamy je wzorowo, nie chwaląc się oczywiście. Zakończył się trzeci dzień. W górach, kąpiel w jeziorku, sos z ryżem, wciskany trochę na siłę, bleeee, i sen. Jak grzeczne Misie, o 19.00 już chrapiemy, każde w swoim śpiworze. Jeszcze o tym nie wiemy, ale czeka nas chyba najbardziej wymagające przejście całej wyprawy, droga przez przełęcz w kierunku Manaragi. Muszę o tym wspomnieć, każdego ranka, widząc nasze obozowisko, dziwiłam się jak w ciągu kolejnych dwóch godzin, będziemy w stanie zapakować cały ten majdan do czterech zgrabnych plecaków, ciężkich jak diabeł, ale jednak zgrabnych. Mrówcza praca i samozaparcie. Każdy dzień szczelnie wypełniony: śniadanie, pakowanie, marsz, rozpakowanie, kolacja, sen. Prawdziwie uzdrawiająca rutyna. Przełęcz, z daleka wygląda niegroźnie ale im bardziej się do niej zbliżamy, tym lepiej zdajemy sobie sprawę, że nie będzie łatwo. Na Uralu ciężko złapać perspektywę, mamy do czynienia z taką przestrzenią, że to co wydaje się być kamieniem, okazuje się być głazem, a żwirek szybko staje się stertą głazów. Sterta głazów jest wyzwaniem, które podjęliśmy kolejnego dnia i znowu coś co bez plecaków, byłoby jedynie ostrą zaprawą, z plecakami jest balansowaniem na krawędzi, jeden nieuważny krok i kolano się gnie. Tutaj nie ma helikopterowa i telefonów awaryjnych, z których można skorzystać. Sądząc po stertach złomu mijanych po drodze, to co zepsuje się na Uralu, tutaj pozostaje. Ciężarówka, samolot, kostka czy kolano. Daliśmy radę. Nikomu nic się nie stało, kompletnie wykończeni dochodzimy do obozowiska przy potoku. Rozpakowanie, kolacja, sen. Wiecie, co to midges? Na Uralu ich nie ma. Jest coś równie uprzykrzającego życie. Komary i końskie muchy! Setki much i miliony komarów. Są z nami, dzielą z nami marsze, śniadania, kolacje i kąpiele. Nie odwzajemniamy tej sympatii, to przez nie w upalny dzień musimy nosić kurtki przeciwdeszczowe i siatki które chronią nas przed ukąszeniami. To co byłoby "tylko" marszem z ciężkim plecakiem, staje się mordęgą w smrodzie repelentów. Nie narzekam, wskazuje jedynie na trudności. Kolejny dzień marszu i nagroda dla strudzonych wędrowców. Miejsce biwakowe bez much i komarów, przynajmniej przez chwilę. W pobliżu jest potok - kąpiel, lasek - toaleta i prowizoryczna ogniskowa kuchnia polowa. Idealna baza wypadowa na Manaragę, najpiękniejszą górę Uralu. Zasypiamy na matach w cieniu brzózek. Raj. Następnego dnia, wypoczęci wyruszamy na Manaragę (1820m). Góra niższa od Narodnej ale bardziej wymagająca i niebezpieczna, całe podejście to wspinanie się po głazach. Manaraga wygląda jak gigantyczny grzebień i tylko pierwszy jego ząb może być zdobyty bez asekuracji, reszta to wspinaczka z liną w pełnym oprzyrządowaniu. Powiem to tak. Większość teamu zdobyła tę górę. Niektórzy ze względu na silnie rozwinięte poczucie odpowiedzialności, musiała wycofać się 50 metrów przed szczytem. Moglibyśmy tak wędrować w nieskończoność ale niestety, nie ma tutaj żadnego miejsca, w którym moglibyśmy dokupić żywność, a to co jesteśmy w stanie udźwignąć w plecakach musi nam wystarczyć również na powrót. Miejsca, które na mapie były oznaczone jako schroniska, okazują się być rozwalonymi budami. Zupełnie jakby ktoś powiedział: Przyszliście tutaj to sobie radźcie, to nie jest miejsce dla słabych ludzi. Kolejnego dnia, niektórzy z nas odpoczywają, a inni wybierają się w kierunku lodowca, który widzieliśmy z Manaragi. Nazajutrz zaczynamy trzydniowy powrót. Wrócimy dwa razy szybciej, omijamy szczyty i jesteśmy już dobrze rozgrzani. Po drodze jeszcze niespodziewane trudności w postaci bagien. Szlak nie jest dobrze oznaczony, a droga postanowiła na kilka kilometrów schować się przed nami. Lądujemy w środku podmokłego terenu, po kolana w lodowatej czarnej wodzie, a wyobraźnia wcale nie ułatwia tego przejścia. W żadnym momencie wyjazdu nie byłam tak blisko histerii jak teraz. Bałam się, że jeszcze chwila, a wskoczę komuś na plecy krzycząc, że się boję. Po godzinie błądzenia w końcu trafiamy na drogę. Jest późne popołudnie i wiemy, że do Zelannej zostały może dwie godziny szybkiego marszu. Ciśniemy do końca, a do obozowiska pod kopalnią przychodzimy jak do siebie, spaliśmy tutaj ledwie 9 dni temu. Bilans wyjazdu. Schudliśmy, jesteśmy lżejsi i szczęśliwi. Kondycja jest na tip top, nikt nie uszkodził żadnej ważnej części ciała. Po raz kolejny daliśmy radę. W przyszłym roku: Pireneje. Jeśli chcesz do na dołączyć zapraszamy na nasz profil na FB G URAL E. Monika Trojanowska


Polski Warsztat Samochodowy Unit 3, 412 Swanston Street Glasgow G40 4HW, tel: 0141 550 1210 email: info@f1-garage.co.uk

Mechanika, Elektromechanika, Usuwanie DPF, MOT i wiele innych

WWW.F1-GARAGE.CO.UK

Polski Zakład Okulistyczno-Optyczny oferuje: l Bezpłatne badanie okulistyczne w ramach NHS l Badanie z uwzględnieniem jaskry, zaćmy, cukrzycy, zwyrodnienia plamki (AMD), dno oka, pole widzenia l Bezpłatne soczewki okularowe dla pacjentów uprawnionych do skorzystania z NHS Optical Voucher, l Soczewki kontaktowe (toryczne, kolorowe, progresywne, twarde), l Bezpłatne okulary dla dzieci w ramach NHS, l Markowe oprawy: Gucci, Dior, Prada, Oakley, Armani, Hugo Boss, Silhouette, Carrera, Ray Ban, John Rocha, Nike, Guess l Profesjonalna i przyjazna obsługa, l Atrakcyjne ceny.

Glasgow 111 London Road G1 5NN www.optyk .co.uk Numer Kontaktowy : 0141 237 3534

Wielkie wyprawy w małych grupach www.batadventure.com


Wykre lanka 20

Gazeta

Gazeta Polonijna dla dzieci

Wydanie nr 8 (listopad 2013) Słowa do odszukania: ZAJ C, LIS, WIEWIÓRKA, JE , MYSZ, YRAFA, MAŁPA, ZEBRA, LEW

POLONIJNA.co.uk

X Y R A F

A G E

U U Z

Ó S N Z G F Katarzyna E V T P A Campbell

ZAGADKI

A D T V Z

*** Dziób mam jak haczyk i barwne pierze, jadam nasiona, owoce świeże. Ponoć pleciuga ze mnie nie lada, przez dzień calutki gadam i gadam

L I

C M A Ł P A

S X Ó R W G L T

L F E X Z O W X S Z E B R A P R X N Z A J O L W I

*** w Afryce żyje moja rodzina, po drzewach skaczę, wysoko się wspinać, lubię się huśtać na długich lianach zrobię fikołka, gdy dasz mi banana.

J

C S

Wykre lanka

F R Z

Y L E W

Ó R K A R B

R N B X S D P R

T H X X Ó

Żarty

U J

H M R U O Ó

E W I

E M Y S Z

T Q T Z

W N X S

- Jasiu, co wiesz o jaskółkach ? - To bardzo mądre ptaki. Odlatują, gdy tylko rozpoczyna się rok szkolny.

***

Ojciec przegląda dzienniczek szkolny Jasia: Słowa do odszukania: Co ty znowu jedynka z historii? ZAJ C, LIS, WIEWIÓRKA, JE , MYSZ,- YRAFA, MAŁPA, ZEBRA, LEW

***

- Niestety, historia lubi się powtarzać...

X Y R A F

A G E

U U Z

***

Ó S N Z G F

E V T P A

A D T V Z

M A przyrody Ł P A nauczycielka Na lekcji pyta :

L I

C

S X Ó R W G L T

L F E X Z O W X S Z E B

R A

P

T Q T Z U J

F R Z

H M R U O Ó

R X N Z A J

C S

Y L E W

O L W I

Ó R

K A R B

N B

X S D P R

J

E W I

E M Y S Z

R

T H X X Ó

- Jak nazywa się człowiek, który ciągle gada i gada, chociaż nikt go nie słucha? - Nauczyciel!

W N X S

Wykre lanka Słowa do odszukania: ZAJ C, LIS, WIEWIÓRKA, JE , MYSZ, YRAFA, MAŁPA, ZEBRA, LEW

JESIEŃ W DOMU? Spotkał Krasnal kiedyś w lesie, zapłakaną, smutną Jesień: - Czemu płaczesz? Skąd ta mina? - No bo widzisz , wkrótce zima… Już się czuję zapomniana, rok przesiedzę znowu sama - zaszlochała i załkała, potem głośno pomyślała: - Gdy pod puchem zniknie ścieżka, może w domku twym zamieszkam? Krasnoludek aż podskoczył, tak go pomysł zauroczył, Więc gdy przyszła zima biała, Jesień do drzwi zapukała. - Rozgość się tu bardzo proszę,

TAJEMNICZA RUDOWŁOSA W sukni z mgiełki, z wrzosów wianku, tańczy w rosie o poranku tajemnicza rudowłosa, chociaż chłodzik - tańczy bosa. Alejkami się przechadza, chlapa, błoto - nie przeszkadza! Barwi astry, złoci liście,

a ja rzeczy twoje wniosę. Wszystko w chatce przemieniała przestawiała, malowała: brąz na ścianach się czerwieni, sufit zaś się złotem mieni… I tak bawiąc się w najlepsze, zaprosiła Mgiełkę z Deszczem, wpadł też Wietrzyk na przyjęcie – leje teraz , wieje! – wszędzie. Wkoło błoto, pełno liści, biedny Krasnal zmiata, czyści: - Mam już dosyć, daję słowo! Ledwo sprzątnę – brud na nowo. I… wyprosił towarzystwo : - Lubię spokój, ciepło, czysto... Jesień? - dobrze mieć za oknem! Ale w domu? – To okropne!

z kapuśniaczkiem płacze dżdżyście. Z babim latem snuje nici, pąsem jabłka się zachwyci, w zeschłej trawie smętne pieśni wiatr pod stopy jej szeleści. Tajemnicza piękna pani, rzuca z drzewa kasztanami i orzechy w koszu niesie… Kim jest ona? Tak, to ...Jesień!

X Y R A F

A G E U U Z

Ó S N Z G F

E V T P A

A D T V Z C M A Ł P A L I

S X Ó R W G L T T Q T Z

L F E X Z O W X S Z E B R A P R X N Z A J O L W I

H M R U O Ó

C S

E W I

U J F R Z

Y L E W

Ó R K A R B

J E M Y S Z R N B X S D P R

T H X X Ó W N X S

R O M O H C Q C S

U M R

K K A N I

L

J

P

T

A W R C Q D


Gazeta

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

Psycholog

POLONIJNA.co.uk

21

Psychologia: DUC IN ALTUM pod redakcją Jarosława Kluczka

"STALIŚMY SIĘ CAŁKOWICIE GOTOWI, ABY BÓG UWOLNIŁ NAS OD WSZYSTKICH WAD CHARAKTERU" Żyjemy w świecie, w którym bardzo wielu ludzi cierpi z powodu braku miłości i trwa w ciągłym smutku. A przecież Jezus przyszedł, na ziemię, aby uwolnić człowieka ze wszystkich jego zniewoleń (od alkoholizmu, narkomanii, uzależnienia od hazardu czy zniewolenia pornografią), uciemiężeń i wad charakteru o czym dzisiaj szerzej będziemy mówić w kontekście szóstego kroku AA . Święty Jan w swojej Ewangelii mówi o Jezusie: W Nim było życie (J 1,4). Jezus przyszedł po to, aby przenieść nam życie, radość i pokój. Bóg nie stworzył nas z wadami! Sam Jezus powiedział: Pokój zostawiam wam (J 14,27). W innym miejscu powiedział także: aby moja radość w was była i aby radość wasza była pełna (J 15,11). Jesteśmy powołani do tego, aby przeżywać pokój i radość Jezusa. Niestety, nie zauważamy tego w dzisiejszym świecie. Musimy więc zmierzyć się z tym problemem i zastanowić się: skąd bierze się uzależnienie i jak się od niego uwolnić? O genezie uzależnień mówiliśmy wielokrotnie, dochodząc do jednego wspólnego mianownika: BRAK MIŁOŚCI! Przez szereg poprzednich artykułów nie tylko próbowaliśmy przyjrzeć się problemowi uzależnienia, nazwaniu go po imieniu, uznania, ze niezdolni jesteśmy sami sobie z nim poradzić, stanięciu w prawdzie przed sobą i powierzeniu się Komuś mocniejszemu ode mnie, mówimy o Bogu jakkolwiek go pojmujemy, ale odnalezieniu samej istoty i sensu naszego życia. Istota i sens naszego życia to miłość. Zanim przejdziemy do przyjrzenia się temu co niesie krok szósty AA, chciałbym na wstępie podkreślić, to co już wielokrotnie pisałem. Co prawda, Dwanaście kroków i Tradycji w pierwotnej swojej wersji odnosi się do uzależnienia od Alkoholu, jednakże na naszym gruncie może służyć i odnosić się także do innych uzależnień, stąd często staram się podkreślać i przynajmniej wspominać o innych zniewoleniach jak np. narkomania, pornografia, hazard, czy uzależnienia od internetu. Z całą skutecznością możemy wskazówki zawarte w tych krokach odnieść również do nich. To tak celem wyjaśnienia. W szóstym kroku dotarliśmy w naszej pracy nad sobą do momentu, w którym zadajemy sobie pytanie: Czy jestem gotowy wyzbyć się moich wad? Pytanie pozornie proste, łatwe i nieskomplikowane. Któż nie chciałby być bez wad?! Jednak ci, którzy rozpoczęli trudny, wymagający odwagi i determinacji proces przebudowywania własnej osobowości, czyli zdecydowali się na pracę nad sobą, wiedzą

już, że to nie taka prosta sprawa...Większości ludzi dobrze jest z ich wadami, a szczególnie z tymi nie uświadomionymi, nie nazwanymi po imieniu. Często mówimy nawet ja nie mam wad, wady natomiast dostrzegamy u innych w myśl słów: „Czemu to widzisz drzazgę w oku brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?” (Łk 6, 41). O wadach szerzej nieco później. Jednakże dopiero gdy wady te zaczynają przeszkadzać w normalnym funkcjonowaniu, zaczynają powodować straty, ból, cierpienie, przyczyniają się do problemów w podstawowych sferach życia człowieka, czyli w zdrowiu (zarówno fizycznym jak i psychicznym), w karierze zawodowej i w relacjach interpersonalnych (rodzina, związki partnerskie, przyjaciele, znajomi, współpracownicy), wtedy dopiero, często przy pomocy z zewnątrz, zaczynamy przyglądać się sobie, swoim wadom, brakom, nawykom... Ludzie uzależnieni, prędzej czy później, dojdą do wniosku, że to nie alkohol (czy jakakolwiek inna substancja chemiczna, bądź kompulsywne zachowania: hazard, pracoholizm, obżarstwo, itp.) były źródłem ich uzależnienia, ale dysfunkcyjna osobowość. Dlatego w Kroku Szóstym mamy popracować nad naszą gotowością do wyzbycia się tych wszystkich wad, które były u źródeł naszego uzależnienia, które z kolei spowodowało nasze życiowe problemy, niekiedy wręcz całkowitą degradację naszego życia. Krok szósty naszej wędrówki sprowadzić możemy do kilku kluczowych słów: jesteśmy całkowicie gotowi, Bóg uwalnia nas, i wady charakteru. Po trosze wyjrzyjmy się tym słowom w odniesieniu do naszego tematu. W czwartym i piątym kroku przyjrzeliśmy się własnej przeszłości, uwolniliśmy się od ciężaru tej przeszłości poczucia winy, uzyskaliśmy od drugiego człowieka akceptację, która jest szalenie ważna i teraz musimy zacząć pracę. Zaznaczyć trzeba, że ostatecznie Bogu przekazuję swoje wady, jednak to wcale nie jest takie proste. Musimy stać się całkowicie gotowi przekazać te wady Bogu, ta gotowość, to nie jest tylko leżenie krzyżem, wypowiadanie formuł, czy rytów, ale przede wszystkim ciężka praca. Na czym ona polega, zaczynamy z czwartego kroku brać po jednym kawałku coś, co wydaje mam się ciężkie, co wydaje mam się niekorzystne, co nazwać możemy wadą, i zaczynam nad tym pracować, i oddawać Bogu, ale na początku musimy zobaczyć tę naszą wadę, tę belkę, starać się ją wyrzucić z życia, to znaczy przepracować i zmienić. Istnieje tutaj jednak pewne ryzyko, polegające na tym, że my chcemy od razu, najlepiej od razu oddać wszystko, wszystkiego się pozbyć. Niestety tak się nie da, mówić kolokwialnie. Przyniesie to

całkiem odwrotny skutek. Proces oddawania wad Bogu wad musi być powolny, powolny w znaczeniu oddajmy wady nie w stanie surowym, ale gruntownie przepracowane w nas samych. Na myśl przyszła mi jeszcze druga sprawa, otóż czasem jest tak, że większość wad już Bogu oddaliśmy, czy chcemy oddać, ale z jedną czy dwiema jest nam tak dobrze, że nie chcemy się z nimi rozstawać. Otóż tak się nie da, dlaczego? Wyobraźmy sobie nadgniłe jabłko, wykrawamy tą zepsutą część, to nasze wady, ale zostawiamy kawałeczek, niestety od tego kawałeczka zgnije reszta naszego jabłka. Zatem w wyzbyciu się wad charakteru chodzi o to by te poszczególne małe kawałki, które bierzemy z kroku czwartego przepracować i oddawać wszystkie, bo one składają się na całość, to one były i są przyczyną naszego uzależnienia. To praca! Podkreślić trzeba, że praca nie na jeden dzień, tydzień czy miesiąc, ale praca latami, czasem na całe życie. Psychoterapeuta może nam pomóc w pracy na tym krokiem, określając, pomagając sformułować konkretne zadania, nazwać to można terapia zadaniową. ponieważ wchodzimy w kroki działania, poprzez zmianę, modyfikacje naszych różnych cech charakteru, które nam przeszkadzają. To jest inwestycja w sobie! Jedynym wywołującym lęk aspektem pracy nad krokiem Szóstym jest ten, że wymaga on naszego bezpośredniego przestawania z Bogiem: spojrzenia na nasz stosunek do niego w odosobnieniu i samotności naszych serc i umysłów. Bardzo często problem ten pojawia się nie dlatego, że nie chcemy pracować nad tymi Krokami, ale dlatego, że nie wiemy jak. Należy się spodziewać, że Krok ten będzie szczególnie trudne dla tych, którzy nie zaakceptowali jeszcze obecności Siły Wyższej. Nawet ci po

siadający ustaloną wiarę w swoją koncepcję Boga i mocna religijnie wychowanie mają czasem kłopoty z zaakceptowaniem prostoty tego Kroku. Wczesne wychowanie religijne być może nauczyło nas, że musimy być „dobrzy”, jeśli oczekujemy dobrych rzeczy od Boga. Występuje uczucie, że musimy „wykazać się” przed Bogiem, że musimy „upiększyć nasze czyny” zanim zwrócimy się do Niego w modlitwie. Może nawet lękamy się, że gdyby On znał nas takimi jakimi naprawdę jesteśmy, to w ogóle by nie chciał, abyśmy byli blisko Niego w modlitwie. Czy tak bardzo wstydzimy się naszych czynów, że sami nie możemy na nie patrzeć, a tym bardziej dzielić się nimi z tak potężną istotą? Trzeba się zastanowić, czy uczucia te występują, gdy modlimy się tak: „Boże chcę być bardziej uprzejmy”. Modlimy się o to, jacy chcielibyśmy być, albo jacy myślimy, że powinniśmy być, zamiast powiedzieć Mu prosto i szczerze jak to naprawdę z nami jest. Czy nie miałoby sensu, kiedy zwracamy się do Boga z naszymi wadami charakteru, przedstawić stan w jakim się znajdujemy, a nie ten , jaki chcielibyśmy, żeby był?. Z tymi pytaniami zostawiam Was do spotkania za miesiąc gdzie kontynuować będziemy rozważania nad kokiem szóstym i przejdziemy do kroku siódmego. Zanim jednak to zrobimy chciałbym polecić medytację obrazu Rembrandta, Powrót syna marnotrawnego, kilka refleksji znajdziecie Państwo na stronie www.ducinaltum.co.uk w zakładce medytacje. Zaufajcie Temu, Który uzdrawia, Wypłyńcie na Głębię. Dział redaguje: mgr Krzysztof Jarosław Kluczek psycholog małżeństwa i rodziny psychoterapeuta chrześcijański e-mail: info@ducinaltum.co.uk strona: www.ducinaltum.co.uk tel: 0 7858399109


22

Gazeta

Zdrowie i uroda

POLONIJNA.co.uk

POWIKŁANIA PO ZABIEGACH PEELINGAMI CHEMICZNYMI

SPRAWDŹ KTO WYKONUJE ZABIEG I CZY MA UPRAWNIENIA, CERTYFIKATY! blematyczne do leczenia a pojawić się mogą po zastosowaniu tzw. peelingów działających średnio głęboko. 2. Zmiany barwnikowe Bardzo często występujące a zwłaszcza u osób z ciemniejszą karnacją po zastosowaniu peelingów powierzchniowych lub średnio głębokich. Często są wynikiem podrażnienia ale również stanów zapalnych. 3. Bliznowce Tego powikłania najbardziej obawiają się pacjenci. Mało wiedząc o nich osoby ze skłonnościami do nich poddają się peelingom chemicznym w skutek pobudzenia procesu kolagenozy. Pacjenci bez skłonności do bliznowców mogą się ich obawiać w przypadku peelingów bardzo głębokich. 4. Linie demarkacyjne

Peelingi chemiczne to podstawowe zabiegi w niwelowaniu defektów skóry. Najczęściej znajdujmy je w ofercie dermatologów oraz w medycynie estetycznej. Odmładzanie peelingami chemicznymi twarzy i ciała, spłycanie zmarszczek, likwidacja przebarwień oraz zastosowanie przy bliznach, ale tylko tych płytkich. Tyle dobra niosą peelingi chemiczne, ale co z powikłaniami, które niestety mogą wystąpić? Co to takiego ten peeling chemiczny? Najprościej tłumacząc to kwas, który ma za zadanie zniszczenia powierzchownych warstw skóry a to wszystko oczywiście pod kontrolą specjalisty. Rodzaj peelingu chemicznego zależy od jego siły działania oraz odpowiedniego stężenia co ma wpływ na efekt końcowy zabiegu. Złuszczanie skóry jest na poziomie od warstwy rogowej naskórka po bardzo głębokie do naskórka i górnej części skóry właściwej. Jak sama nazwa wskazuje peelingi chemiczne powinny być wykonywane tylko przez lekarzy czyli w pierwszej kolejności sprawdzamy kto deklaruje się do wykonania nam zabiegu i czy ma certyfikaty świadczące o odbytym przeszkoleniu. Miejmy świadomość, że są to preparaty dające w niewłaściwych rękach niepożądane efekty jakimi są poparzenia! Zgłaszaj się tylko do gabinetów w których przyjmują specjaliści z uprawnieniami do wykonywania, ponieważ pacjent mało kiedy ma

świadomość jaką siłę agresywności na dane warstwy skóry ma peeling zastosowany w jego przypadku. Dlaczego do znudzenia powtarzam o bezpieczeństwie, certyfikatach, uprawnieniach? Powstałe powikłania w medycynie estetycznej to czasem zlepek przypadkowych sytuacji na które pacjent godzi się dobrowolnie idąc jak owieczka pod nóż. Do powikłań doprowadzacie w dużej mierze sami zgadzając się na zabiegi o których wiecie tylko z for i opinii przeczytanych lub zasłyszanych od znajomych. Konsekwencje będziecie nosić czasem dość długo na swoich ciałach a czasem blizny pozostają widoczne na długie lata. Leczenie powikłań nie zawsze jest możliwe, zniwelowanie niechcianych efektów odczujecie na własnej kieszeni. Ale czy nie można podejść do naszych decyzji o zabiegach upiększających z większą dozą wiedzy a przede wszystkim ze świadomością grożących nam ewentualnych powikłań? Brak pytań, odpowiedzi i skupianiu się tylko na niskiej cenie za usługę skutkuje problemami, ale mam nadzieję, że osoby czytające to osoby mądre, którym nie jest obojętne w jakie ręce trafią. Najczęstsze powikłania występujące po zastosowaniu peelingów chemicznych 1 . Odbarwienia Występują rzadko lecz są niestety bardziej pro-

Można je rozpoznać bardzo łatwo ponieważ odznacza się wyraźnie miejsce gdzie został peeling zastosowany o działaniu powierzchniowym oraz średnio głębokim. 5. Zakażenia bakteryjne Już po kilku godzinach po zabiegu pojawiają się strupki sączące ze świądem. Leczenie tylko antybiotykowe. 6. Zakażenie wirusowe Niestety nieprzyjemnie objawiające się sporym bólem. Leczenie farmakologiczne. 7. Prosaki Dziwna nazwa i mało rozpowszechniona wśród pacjentów a często występujące po zastosowaniu tłustego kremu po zabiegu jak i ekspozycji na wiatr, słońce, ciepło, zimno. Po jakimś czasie mija. 8. Zmiany rumieniowe Niestety w niektórych przypadkach zwłaszcza po zastosowaniu niektórych preparatów jak np. kwasu glikolowego wysokoprocentowego może się utrzymać nawet do dwóch tygodni po zabiegu. 9. Kontaktowe zapalenie skóry Pęcherzyki i grudki swędzące w miejscu gdzie był wykonany zabieg. Leczenie miejscowe.

Wydanie nr 8 (listopad 2013) Zdrowie i Uroda pod redakcją Anny Jaskiewicz

www.feelbeauty.eu

W cięższych przypadkach możemy odnotować 10. Atrofia - zanik skóry 11 . Zaburzenia rytmu serca Powikłanie spotykane w zabiegu z użyciem fenolu. 12. Obrzęk krtani 13. Zespół wstrząsu toksycznego - gorączka, bóle mięśni, przekrwienie błon śluzowych, upośledzenie działania nerek Prosimy Was bardzo byście sprawdzali kto proponuje zabiegi i czy posiada przeszkolenie oraz certyfikaty uprawniające do wykonania peelingów chemicznych i innych zabiegów. Pacjenci sami często pchają się do pseudo gabinetów byle tylko zaoszczędzić pieniądze, ale nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć jak bardzo sami przykładają się do wystąpienia ewentualnych problemów. Czy osoba, która nie ma uprawnień i pojęcia jak pomóc w razie wystąpienia powikłań może wykonać taki zabieg lub inne z zakresu medycyny estetycznej? Kto dobrze rozpozna objawy towarzyszące powikłaniom? Kto pacjentowi przepisze leki w razie potrzeby? Kto powinien brać na siebie koszty leczenia? Mam nadzieję, że nasz portal przysłuży się tym którzy bardzo świadomie pragną poddawać się zabiegom i uchroni chodź jedną osobę od nieszczęścia i problemów. A tym którym nie podoba się w jaki sposób przekazujemy informację a myślę tu o osobach, które w bezmyślny sposób zabierają się za zabiegi, które powinny widnieć tylko w ofercie profesjonalistów... życzę by zastanowili się jaką krzywdę mogą wyrządzić i nie chodzi tutaj tylko o zabiegi peelingami chemicznymi. Niestety mamy smutną wiadomość dla tych którzy wchodzą w kompetencje lekarzy i specjalistów, że rozpoczynamy bardzo intensywną walkę, bo powikłań dzięki takim osobą jest coraz więcej a mało kto wspomina, że to przez ludzi, którzy chcą po prostu zarobić na niewiedzy i ludzkiej głupocie. Nie chcę nawet wspominać ile jest na różnych forach pseudo ekspertów i ludzi chwalących się jak sobie lub innym wykonują zabiegi oraz jakimi preparatami z niewiadomego źródła... Wystarczy zastanowić się nad ceną, obejrzeć dokładniej gabinet, zapytać o certyfikaty... to tak mało kosztuje a może uchronić od wielkich problemów. Anna Jaskiewicz


Wydanie nr 8 (listopad 2013)

Gazeta

Zdrowie i uroda

POLONIJNA.co.uk

23

GRYPA NA POWAŻNIE CZYLI JAKIE POWIKŁANIA MOGĄ NAS SPOTKAĆ? Grypa jest chorobą, która charakteryzuje się nagłym początkiem i wystąpieniem objawów ogólnoustrojowych. Należą do nich: gorączka, dreszcze, ból głowy, bóle mięśniowe i ogólne osłabienie. Często dołącza do tego uczucie ogólnego rozbicia. Pojawiają się również objawy ze strony układu oddechowego, takie jak : kaszel – najczęściej suchy i męczący, katar, ból gardła. W ciągu pierwszych 24 godzin występuje gwałtowny wzrost temperatury – nawet do 38-41 stopni. Rzadko występują dreszcze. Gorączka spada stopniowo w ciągu 2-3 dni. W niektórych przypadkach może się jednak utrzymywać nawet do tygodnia. Bóle głowy przybierają formę uogólnioną lub występują tylko w okolicy czołowej. Występuje też bolesność gałek ocznych podczas ruchów, światłowstręt oraz łzawienie i pieczenie oczu. Bóle mięśniowe mogą dotyczyć każdej części ciała, ale najczęściej występują w kończynach dolnych i okolicy lędźwiowo-krzyżowej. Mogą pojawić się bóle

stawów. Grypa może jednak także przebiegać jako łagodna, bezgorączkowa choroba układu oddechowego. W niepowikłanym przebiegu grypy ustąpienie ostrych objawów chorobowych obserwuje się po upływie 2-5 dni, a do pełnego zdrowia i komfortu fizycznego chory dochodzi po tygodniu. Należy jednak dodać, że zburzenia funkcji układu oddechowego – w tym kaszel – mogą utrzymywać się nawet przez kilka ty-

godni.

Powikłania grypy Najczęstszym powikłaniem grypy jest zapalenie płuc. Może ono wystąpić jako pierwotne-grypowe zapalenie płuc, wtórne bakteryjne zapalenie płuc oraz zapalenie o etiologii mieszanej, czyli wirusowo-bakteryjnej. Grypa powikłana zapaleniem płuc charakteryzuje się nie ustępowaniem objawów grypy, a wręcz ich nasileniem, głównie w ob-

rębie układu oddechowego. Wzmożeniu ulega kaszel – jest on produktywny, wilgotny. Pojawia się też duszność. Gorączka nie ustępuje. Do innych powikłań grypy zalicza się zaostrzenie przewlekłej obturacyjnej choroby płuc oraz przewlekłego zapalenia oskrzeli i astmy oskrzelowej. Do rzadkich powikłań należą: zapalenie mięśni, rabdomioliza i mioglobinuria. Może dojść także do ostrego wirusowego zapalenia osierdzia, którego następstwem może być tamponada serca i zgon. W przebiegu grypy spotyka się także powikłania ze strony układu nerwowego, w tym zapalenie mózgu, poprzeczne zapalenie rdzenia kręgowego oraz zespół Guillain-Barrego. Nie ustalono dotychczas bezpośredniego związku tych chorób z wirusem grypy. Szczególną uwagę należy zwrócić na osoby starsze, u których może dojść do znacznego pogorszenia wydolności układu krążenia, układu oddechowego oraz funkcji nerek. Zmiany te w niektórych sytuacjach mogą być nieodwracalne, prowadząc do śmierci. Anna Jaskiewicz

Nie zaniedbuj nawet łagodnych zmian w piersiach.

Gruczolakowłókniak (fibroadenoma) Każda z nas badając sama swoje piersi ma zawsze nadzieje, że wszelkie zmiany nie będą jej dotyczyć. Życzymy wszystkim panią zdrowia, ale i zdrowego podejścia do swojego ciała. Kiedy jednak wyczujecie zmianę to natychmiast zgłoś się do specjalisty. Nie lekceważ swojego zycia. Nie zawsze diabeł taki straszny... ale jednak do każdej wybadanej zmiany podejdź poważnie i nie zwlekaj z dalszą diagnozą. Najczęściej są to zmiany łagodne, które występują pod postacią guzka tzw. gruczolakowłókniaka ( fibroadenoma) Tworzy się on z rozrastającej tkanki gruczołowej oraz włóknistej. Kobiety między 18-35 rokiem życia najczęściej posiadają właśnie tą odmianę guzka, ale dojrzalsze panie również dostają taką diagnoze. Guzka można bardzo łatwo wyczuć przez powłoki skórne. Umiejscawia się najczęściej w górnej zewnętrznej części piersi w okolicach sutka. Kobieta pod palcami wyczuwa nierówną

,ale i bezbolesną postać guzka. Jest on elastyczny, łatwo przesuwalny i srednicy od 1-3 cm. Wielkością mogą dochodzić do rozmiaru orzecha włoskiego lub wiekszego. Bardzo często jest w postaci mnogiej. Kształtem są zbliżone do owalnego lub jajowatego tworu o gładkiej lub tzw. zrazikowatej powierzchni. Podczas cyklu miesięcznego nie zmieniają swojej wielkości i rzadko powodują ból. Taka postać guzka w formie gruczolakowłókniaka jest usuwana chirurgicznie. Prosimy nie wpadać w panikę, nie ma tutaj ryzyka zachorowania na raka piersi. Decyzja lekarza o usunięciu guza jest zazwyczaj pokierowana tym, że zmiany takie mogą osiagac czasem wielkośc 10-20 cm. U kobiet w ciąży lub w leczeniu estrogenami w postaci środków antykoncepcyjnych jest najwieksze ryzyko powiększenia gruczolakowłókniaka. Sam zabieg nie gwarantuje pacjentce, że nie pojawi się ono ponownie. Dlatego też jest ważna kontrola u specjalisty w terminach przez niego wyznaczonych oraz regularna samokontrola piersi. Anna Jaskiewicz


24

Mama na wyspach

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

Mama na Wyspach pod redakcją Małgorzaty Mroczkowskiej

ROZPOCZYNAMY PRACĘ W DOMU Z DZIECKIEM METODĄ KRAKOWSKĄ Profesor Cieszyńska w swojej książce Wczesna diagnoza i terapia zaburzeń autystycznych. Metoda krakowska pisze miedzy innymi o niechęci, jaką rodzice wykazują do pracy z dzieckiem w domu. Z czego wynika ten opór?

Bardzo często u podłoża takiego założenia leży pogląd, iż dziecko powinno pracować wyłącznie ze specjalistą, a my rodzice przecież nimi nie jesteśmy. Poza tym matka często używa argumentu w stylu: z panią, to on pracuje świetnie, a ze mną to nawet przy stoliku nie usiądzie. Czy faktycznie tak się dzieje? Zastanówmy się, jak często w domu wykonujemy wspólne zajęcia z naszym dzieckiem? Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy angażujemy go do wspólnej pracy z nami, czy zamiast tego wolimy wybrać formę typu: idź posiedzieć sobie przed telewizorem, daj mi

wreszcie spokój i zajmij się czymś itp. Z bólem serca sama muszę przyznać, że w przeszłości często wolałam dać synowi IPad’a czy telefon, na którym godzinami bawił się swoimi ulubionymi aplikacjami niż pograć z nim na przykład w warcaby. Wierzyłam w „moc” współczesnych technologii, które miały zrobić z mojego dziecka co najmniej geniusza. Prawda okazała się brutalna: nowoczesne technologie skuteczne blokowały u mojego syna umiejętności poznawcze i uśpiły w nim naturalną chęć zainteresowania się światem, który go otacza. Rozpoczynając pracę metodą krakowską pożegnaliśmy się z IPadem, na którym syn pracował nawet w szkole, skończyły się gierki na naszych telefonach oraz oglądanie telewizji. Oderwanie go od ukochanych sprzętów początkowo było dla wszystkich nas szokujące, ale już po kilku dniach rozbudziło w nim absolutną pasję do książek, która na szczęście utrzymuje się do dzisiejszego dnia. Podobnie rzecz się ma z pracą wśród specjalistów. Kontakt i regularne wizyty w gabinecie dobrego logopedy czy psychologa są bardzo ważne i cenne, ale nie zastąpią codziennych kontaktów z naszym dzieckiem. To my sami musimy wypracować pozytywną relację z dziećmi i jeśli my nie nauczymy naszego dziecka zabawy, to nie liczmy, że zrobią to za nas specjaliści. Prof. Cieszyńska pisze: „Bardzo istotne jest przekonanie matki, żeby podjęła wysiłek przezwyciężenia własnej niechęci do wymuszenia współpracy dziecka. Nie powinno się umacniać w rodzicach przeświadczenia, że obce osoby lepiej funkcjonują z ich własnym dzieckiem”. Kiedy terapeuta pokaże nam, że nawet nasz mały rozrabiak potrafi skupić się i siedzieć grzecznie przy stoliku, powinnyśmy wykorzystać ten moment i włączyć się do pracy. Zanim rozpoczniemy prace z dzieckiem przy stoliku, warto zaangażować dziecko do wspólnych prac domowych, co nauczy je pozytywnego podejścia do współpracy.

Takie domowe zadania wykonywane wspólnie z mamą i dzieckiem, to: - rozdzielanie umytych sztućców do przegródek szuflady - wspólne segregowanie prania - dobieranie par skarpetek - rozdzielanie zakupów, a w sklepie wspólne wkładanie zakupów do koszyka - dopasowywanie filiżanek do spodeczków - wspólne odkurzanie (dla dziecka odkurzacz plastikowy) - dobieranie par butów - nakrywanie do stołu - podawanie prania do powieszenia - wrzucanie obranych ziemniaków do garnka - otwieranie wspólnie z rodzicem drzwi, po usłyszeniu pukania Zadania dla ojców do wspólnej pracy z dziećmi: - wchodzenie po schodach - jazda na rowerze - gra w piłkę - wrzucanie klocków do wiaderka lub pudełka - przybijanie dziecięcym młoteczkiem gwoździ - sklejanie prostych modeli - odkręcanie śrubek - sprzątanie ogrodu - mycie samochodu Praca stolikowa, która jest podstawą metody krakowskiej uczy dziecko koncentracji i konsekwencji w wykonywaniu zadań. Jest także kształtowaniem dobrego nawyku odrabiania lekcji, który będzie mu towarzyszył przez całą szkołę. Pracując z rodzicem przy stoliku dziecko uczy się, że należy wykonywać polecenia do końca i wykonywać je systematycznie. Rodzic pracując z dzieckiem przy stoliku nabiera pewności, że dziecko zaczyna go słuchać. Dziecko wykonując zadania i będąc za nie chwalonym jest szczęśliwe, że mogło

sprawić radość rodzicom i, że jego ciężka praca została doceniona. Jest to szczególnie ważne zwłaszcza przy dzieciach nadpobudliwych, często z ADHD, które najczęściej sprawiając kłopoty wychowawcze są karcone niż chwalone. A przecież nawet takie dziecko potrzebuje pochwały i zachęty do dalszego działania. Praca stolikowa metodą krakowską jest świetna okazją do takich działań. Kiedy dziecko nauczy się wykonywania prostych zadań i poczuje jak miło być chwalonym, któregoś dnia zrozumie, że warto starać się i przykładać do pracy. Metoda ta jest również polecana rodzicom, którzy „nie radzą” sobie z nieposłusznymi dziećmi, które niechętnie wykonują polecenia. Zaczynamy od małych kroczków. Propozycje pracy stolikowej z dzieckiem: - rozdzielanie klocków, piłeczek, patyczków i zakrętek po butelkach według koloru, wielkości czy kształtu - dobieranie zabawki do zabawki (nap. Do tego pudełka wkładamy misie, a do innego samochody) - dobierania obrazka do przedmiotu ( do rysunku lwa dobieramy figurkę lwa) - układanie historyjek obrazkowych i opowiadanie obrazków Jeżeli dziecko nie chce siedzieć przy stoliku, sadzamy je na kolanach i wykonujemy zadania ręką dziecka, aby w ten sposób zachęcić je do pracy. Bardzo ważne jest chwalenie za wykonane zadania. Dziecko musi poczuć, że zależy nam na tym, by wykonało zadanie prawidłowo i musi zobaczyć, jak wielką radość nam to sprawiło. Cieszmy się z każdego, nawet najmniejszego sukcesu dziecka. A co robić, gdy tych sukcesów brakuje? Pracować, pracować i wytrwale czekać aż nadejdą. Małgorzata Mroczkowska


Gazeta

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

Mama na wyspach

POLONIJNA.co.uk

25

Prawa kobiety w ciąży w UK. Przeczytaj koniecznie. Jakie prawa przysługują kobietom w ciąży w Wielkiej Brytanii? Wiele kobiet pracujących zawodowo gdy dowiaduje się, że jest w ciąży, staje wobec dylematu kiedy podzielić sie z pracodawcą tym radosnym faktem. Z jednej strony chcą głosić światu tę radosną nowinę, a z drugiej obawiają się jaką reakcję ona wywoła. Oczywiście wybór dogodnego momentu jest sprawą indywidualną, warto jednak wiedzieć jakie prawa przysługują ciężarnej kobiecie. I tak należą do nich: 1 . Zakaz dyskryminacji Chyba najważniejszym prawem jest prawo chroniące kobietę przed dyskryminacją. Kobieta ciężarna jest chroniona przed zwolnieniem bądz gorszym traktowaniem z powodu ciąży. Kobieta ciężarna jest chroniona od momentu kiedy poinformuje pracodawcę, że jest w ciąży a nie od momentu poczęcia. Dlatego też warto poinformować pracodawcę przy najbliższej sposobności aby skorzystać z ‘okresu ochronnego’. Najlepiej poinformować pracodawcę pisemnie oraz przedstawić formularz MATB 1 otrzymany od położnej, który potwierdza przewidywaną datę rozwiązania. Spełnia to dwa cele: nie ma

wątpliwości co do momentu kiedy pracodawca dowiedział się o ciąży pracownicy, oraz wiadomo kiedy prawdopodobnie zacznie ona urlop macierzyński. Kobieta w ciąży ma prawo powrocić na stanowisko, które piastowała przed urlopem lub podobne. Nawet na urlopie macierzyńskim powinna być rozważana gdy nastepują promocje albo podwyżki. Mitem natomiast jest, że kobieta w ciąży nie może byc zwolniona. Zakazane jest zwolnienie 'z powodu ciąży' jednakże jeśli nastepują redukcje etatów, nawet kobieta będąca w ciąży lub na zwolnieniu macierzyńskim może zostać zwolniona jeśli na skutek selekcji i konsultacji jej etat został zredukowany. 1 . Płatny czas wolny na rzecz badań związanych z ciążą; 1. Prawo do 52- tygodniowego urlopu macierzyńskiego, z czego pierwsze 39 tygodni podlega zasiłkowi macierzyńskiemu a pozostałe 13 tygodni pozostaje bezpłatne. Są dwa rodzaje zasiłków macierzyńskich: Statutory Maternity Pay (SMP) wypłacany gdy kobieta przed ukończeniem 15- tego tygodnia przed rozwiązaniem, była nieprzerwanie zatrudniona przez 26 tygodni a jej przeciętne tygodniowe zrobki nie

Czy dziewczynka odnaleziona w romskim obozie może być Polką?

Policja poszukuje wszelkich informacji na temat dziewczynki odnalezionej w romskim obozowisku w Grecji. 4-latka o blond włosach i jasnych oczach została odebrana cygańskiej rodzinie, która zmuszała ją do zbierania pieniędzy na ulicach Farsala w środkowej Grecji. Dziecko najprawdopodobniej zostało porwane, a jego cechy fizyczne mogą sugerować, że pochodzi z północnej lub wschodniej Europy. Co ciekawe, po zatrzymaniu okazało się, że romscy rodzice dziewczynki posiadają kilkoro dzieci o różnych aktach urodzenia. Według dokumentów wynika między innymi, że matka urodziła sześcioro dzieci w ciągu dziesięciu miesięcy (!). Akty urodzenia najprawdopodobniej zostały sfałszowane. Do znalezienia dziewczynki doszło przy-

padkiem. Policja rutynowo przeszukiwała romskie osiedle po przyjęciu zgłoszenia, że znajdują się tam narkotyki i broń. Policjantów zaniepokoił wygląd dziewczynki, która ze swoją jasną skórą bardzo odróżniała się od reszty rodziny. Testy DNA jednoznacznie wykluczyły jakiekolwiek pokrewieństwo z romskimi rodzicami dziecka. Obecnie dziewczynka przebywa pod opieką instytucji charytatywnej o nazwie „Smile of the Child”. Nie wiadomo jak dziewczynka nazywa się naprawdę, romska rodzina nazwała ją Maria. Istnieje podejrzenie, że dziecko zostało porwane lub sprzedane. Możliwe, że została uprowadzona ze szpitala. Jeżeli ktokolwiek z was może pomóc rozwiązać tę zagadkę, proszony jest o kontakt z policją.

były niższe niż 107 funtów tygodniowo (rok 2012/2013), wtedy przez pierwsze 6 tygodni przysługują jej 90% przeciętnych tygodniowych zarobków. Pozostałe 33 tygodnie jest płatne albo 90% zarobków, albo SMP, który w tym roku wynosi 136.78 funtów zależnie od tego, który jest niższy. Kobiecie, której nie przysługuje SMP, może przysługiwać tzw. Maternity Allowance, wypłacany nie przez pracodawcę ale Benefit Agency, aby zakwalifikować się, kobieta musi albo być zatrudniona albo samo- zatrudniona przez 26 tygodni w ciągu 66 przed oczekiwanym rozwiązaniem. 1. Prawo do pracy w warunkach niezagrażających zdrowiu jej lub jej nienarodzonego dziecka. Pracodawca powinien przeprowadzić 'risk assessment', czyli sprawdzić warunki pracy kobiety ciężarnej i usunąć jakiekolwiek ryzyko. W czasie urlopu macierzyńskiego kobieta może skorzystać z płatnych tzw. Keep In Touch Days. Są to dni w czasie urlopu macierzyńskiego, które kobieta może przepracować, dni takie mogą być uzgodnione po to aby kobieta przeszła prze-

szkolenie, lub aby ulatwić jej powrót do pracy. Dni te mogą być wybrane pojedyńczo albo w blokach. Kobieta może wykorzystać do 10 takich dni nie ryzykując utraty prawa do zasiłku macierzyńskiego. Jeśli liczba tych dni zostanie przekroczona, wtedy kobieta straci prawo do zasiłku na dany tydzień. Obowiązki kobiet ciężarnych wobec ich pracodawców: Przed końcem upływu 15 tygodni do rozwiązania, kobieta musi poinformować pracodawcę o ciąży oraz o planwanej dacie rozwiązania i rozpoczęcia urlopu macierzyńskiego. W ciągu 28 dni, kobieta powinna poinformować o terminie planowanego powrotu do pracy. Aby tę datę zmienić należy napisać do pracodawcy przynajmniej 8 tygodni wcześniej. Artykuł napisany przez Katarzynę Bogusławską z firmy prawnej Saunders Law. Katarzyna jest polsko-języcznym radcą prawnym specjalizującym się w prawie cywilnym, doradza klientom w sprawach związanych z zakładaniem podmiotów gospodarczych, sporządzaniem i negocjacją umów.

PAJĄK „FAŁSZYWA WDOWA” GRYZIE W WIELKIEJ BRYTANII

Od kilku dni media brytyjskie rozpisują się na temat inwazji pająków, które atakują ludzi podczas snu. Według doniesień prasowych pająk , który jest całkiem duży, a na grzbiecie ma wzór przypominający trupią czaszkę kąsa jadem, który może skończyć się nawet śmiercią. Ile w tych doniesieniach jest prawdy? Oto, jak opisuje swoje spotkanie z pająkiem Steve Harris, brytyjski piłkarz. - Obudził mnie ból w boku i pieczenie skóry. Początkowo nie zwracałem na to uwagi myśląc, że przejdzie ale niestety rana rozrosła się i pojawił się obrzęk. Dopiero, gdy po kilku dniach rana zmieniła kolor na czarny, udałem się do szpitala. Steve został natychmiast poddany operacji, która miała na celu usunięcie toksycznej substancji z ciała. Potwierdzono również, że ukąszenie spowodował pająk o nazwie fałszywa wdowa. W tym samym szpitalu w przeciągu sześciu dni zgłosiło się siedem

osób z podobną dolegliwością. Fałszywa wdowa czyli False widow (steatoda nobilis) jest najbardziej niebezpiecznym z 12 gatunków pająków drapieżnych występujących w Wielkiej Brytanii. Uważa się, że pająk ten przybył do Europy w XIX wieku z Wysp Kanaryjskich. Zła wiadomość jest taka, że ukąszenie jest bardzo bolesne i wymaga interwencji chirurgicznej. Jest też dobra wiadomość: do chwili obecnej nie zanotowano ani jednego przypadku śmiertelnego. Objawy ukąszenia, które zależą od ilości jadu, który dostał się pod skórę obejmują ostry obrzęk, bóle w klatce piersiowej i mrowienie palców. Ekolodzy uważają, że pająk nie atakuje bez powodu. Jeżeli gryzie w czasie snu to tylko dlatego, że pechowiec przewracając się na drugi bok przygniata go, skutkiem czego pająk broniąc się gryzie. Nie mniej jednak warto unikać takiego osobnika i nie wchodzić mu w drogę.


26

Powieść

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

Męska sprawa - Marek Kędzierski Drzwi hali wrocławskiego portu lotniczego rozsunęły się hałaśliwie. Hana wyszła na niewielki skwerek przed budynkiem, rozglądając się dyskretnie, tak jak ją szkolono. Nie zauważyła nic niepokojącego – ot, trzy puste taksówki na lewo od wejścia i jakiś mężczyzna w średnim wieku, taszczący wielkie walizy. Facet drobił szybkimi kroczkami w stronę budynku lotniska. Kobieta z dwójką dzieci starała się dotrzymać mu kroku. Truchtając obok, udzielała mężczyźnie ostatnich wskazówek przed podróżą. Ze strzępów zasłyszanych słów Hana wywnioskowała, że ojciec rodziny wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, gdzie czeka na niego zatrudnienie gwarantujące pomyślny start w nowe życie. Dziwiła się, dlaczego tutejsi ludzie nadal postrzegali Amerykę jako kraj mlekiem i miodem płynący. Że wystarczy się tam dostać, by doświadczyć natychmiastowej, korzystnej odmiany losu. Niejeden imigrant szybko przekona się, że te wyobrażenia nijak nie przystają do rzeczywistości. Prawdziwe oblicze Ameryki dla większości z nich okaże się zimne, wrogie i odpychające. Poza kilkoma przyszłymi jeszcze pasażerami Polskich Linii Lotniczych, spieszącymi w kierunku rozsuwanych drzwi, w pobliżu nie było nikogo. Prawie nikogo. Hana zatrzymała wzrok na zielonej, drewnianej ławce obok postoju taksówek. Zaległo tam trzech podtatusiałych mężczyzn, wystawiających twarze do przyjemnie przygrzewającego wiosennego słońca. Na widok patrzącej w jego kierunku kobiety jeden z facetów poderwał się energicznie. Mimo swojej okazałej tuszy, zrobił to na tyle sprawnie, że nie zakłócił błogostanu kolegów. Kobieta, w której dostrzegł potencjalną klientkę, wyróżniałaby się nawet w gęstym tłumie – i to nie tylko nienagannym ubiorem. Jej szykowny żakiet przykrywał śnieżnobiałą, elegancką bluzkę. Kolorowa apaszka zdobiła łabędzią szyję, a spódnica przed kolano odsłaniała zgrabne nogi. Lśniące, czarne pantofle na średnim obcasie dopełniały całości. Kruczoczarne, bujne włosy upięte luźno z tyłu głowy odsłaniały wyjątkowo piękną twarz o wyraźnie semickich rysach. - Może taksóweczkę łaskawa pani potrzebuje? – zagadnął z szerokim uśmiechem, obnażając żółte, nadpsute zęby. Mięsistą dłonią wskazał wysłużonego mercedesa, z pewnością pamiętającego czasy głębokiej komuny. – Sprawnie, szybko i tanio. Gdy Hana zmierzyła go wzrokiem, jowialny taksówkarz aż skulił się w sobie. Było w niej coś, co budziło respekt i wywoływało niepokój. Taksówkarz szybko zdał sobie sprawę, że kobieta ta nie należy do tego gatunku klientów, których można bezkarnie „przerobić” na opłacie za kurs po mieście. - Sobótka pod Wrocławiem. Wie pan, gdzie to jest? – rzuciła oschle, nie odrywając od niego wzroku. - Się rozumie! – sprzeczne emocje walczyły na twarzy taksówkarza, by w końcu znaleźć ujście w kolejnej próbie promiennego uśmiechu. Sałaciarzowi trafił się przyzwoity kurs, a tym samym okazja całkiem niezłego zarobku. To było jednak kawałek za miastem, a klientka nie wyglądała na biedną. Tacy pasażerowie zwykle nie skąpią napiwków. Zanim się połapał, Hana bezceremonialnie wręczyła mu swoją torbę podróżną, sama otworzyła sobie tylne drzwi i wsiadła w sposób, który sprawia, że każdemu może zakręcić się w głowie. Taksówkarz pokręcił głową z zachwytem i usiadł za kierownicą. - Pani szanowna to pewnie z daleka... – zagadnął przyjaźnie, gdy wyjechali na obrzeża

miasta w kierunku wylotu na Sobótkę. - Z daleka – odpowiedziała krótko. Nadzieja na uniknięcie konwersacji, na którą zdecydowanie nie miała ochoty, właśnie się rozwiewała. - Tak czułem, że z daleka. W sumie nie wygląda pani na Polkę. Wie pani, nasze dziewczyny wyglądają jakoś inaczej. Nie żeby były brzydkie, o nie! Polki podobno są najładniejsze na świecie. Pani też jest niczego sobie, ale mówi pani po naszemu jak Polka, i tak się zastanawiałem... - Niech pan posłucha – spokojnym, ale zdecydowanym głosem Hana przerwała potok słów taksówkarza, płynący coraz szerszym nurtem. – Nie mam teraz ochoty na rozmowę. Umówmy się, że pan dowiezie mnie we wskazane miejsce, a ja panu zapłacę, i na tym zakończymy naszą znajomość. Proszę mówić tylko wtedy, gdy o coś spytam. Kierowca wyraźnie się speszył. Bardzo lubił sobie pogawędzić z pasażerami, a z urodziwymi kobietami w szczególności, ta jednak zupełnie zbiła go z tropu. - E... no... dobrze. Jak pani sobie nie życzy... – odpowiedział tonem niesłusznie skarconego dziecka. Jechali w milczeniu. Głośny gang wysłużonego silnika mieszał się ze świstem wiatru w nieszczelnych oknach. Hana próbowała się skupić, planując przebieg rozmowy z przeorem klasztoru w Sobótce. Jaką strategię obrać na początku spotkania? Jak może reagować mnich? Czy uda jej się przełamać jego nieufność, a może nawet wrogość? Wiedziała, że nie będzie łatwo. Nie miałaby żadnych szans na to spotkanie, gdyby nie polecenie biskupa. Czy przeor potraktuje je jako niechciane polecenie przełożonego, czy jak ojcowską prośbę, którą wypełni życzliwie i po przyjacielsku? Znajomości rodziców sprzed 1968 bardzo się tym razem przydały. Informacje o człowieku, którego szuka, pochodziły z wiarygodnego źródła. Jednak w tym przypadku nie można było mieć stuprocentowej pewności. Cóż, bez wątpienia przeor – jako przełożony – nie będzie skory do zwierzeń. Rzeczą najważniejszą, i pewnie najtrudniejszą, będzie wybadanie mnicha. Jeśli okaże się, że zdobyte przez nią informacje są ścisłe, to przekonanie go, żeby umożliwił jej choćby krótką rozmowę z właściwym człowiekiem (o ile ten jeszcze żyje), powinno być łatwiejsze. Już teraz, kontrolując rytm oddechu, wprowadzała organizm w stan skupienia i gotowości. Ma tylko jedną szansę. Zamiar precyzyjnego użycia technik psychotechnicznych nie pozostawiał miejsca na ryzyko popełnienia błędu. - Dojeżdżamy – odezwał się taksówkarz, wyrywając ją z zamyślenia. – Dokąd pani sobie życzy? - Do klasztoru – powiedziała, patrząc w odbite w lusterku zaokrąglone ze zdziwienia oczy kierowcy. Nie zamierzała niczego mu tłumaczyć, a mężczyzna zdążył ugryźć się w język i nie zadał pytania, które cisnęło mu się na usta. – Wcześniej proszę się zatrzymać obok tego baru przed miastem. Mijaliśmy duży szyld. Widział pan? - Zrobi się, szanowna pani – mężczyzna ucieszył się. Znał miejsce i właściciela. Cenił jego kuchnię, a pora zachęcała do posiłku. Niewielki parking oddalony był jakieś pięćdziesiąt metrów od drewnianej chaty, służącej za przydrożny punkt gastronomiczny. Taksówkarz zgasił silnik i odwrócił się do pasażerki. - No to podjemy sobie. Tutaj dają super szaszłyki, może mi pani wierzyć. Hana wyciągnęła z portfela cztery stuzłotowe

banknoty i wręczyła je mężczyźnie. - To jest opłata za kurs i parę złotych na posiłek. Niech pan idzie coś zjeść. Ja tu na pana poczekam. Tyle wystarczy? - Starczy! Jasne, że starczy! – uradował się kierowca. – Pani nie idzie? - Chcę zostać sama. Poza tym nie jestem głodna. Niech już pan idzie. - Rozumiem. Jakby co, to będę tam za domem. Na powietrzu są stoliki. W razie czego od razu mnie pani znajdzie – powiedział i wyszedł z samochodu, zamykając za sobą drzwi. Kobieta wyciągnęła telefon komórkowy i wystukała na klawiaturze numer ambasady amerykańskiej w Warszawie. Połączenie odebrał mężczyzna o wyjątkowo niskim głosie. - Ambasada, słucham. - Mówi Hana. Proszę przekazać Dawidowi, że już jestem. Rozmówca rozłączył się bez słowa. Smakowita woń pieczonego mięsa, dobywająca się z przydrożnego lokalu, przyjemnie łechtała nozdrza. Taksówkarz wszedł do środka i już od progu przywitał się z gospodarzem. - Dzień dobry, panie Heniu! Ależ u pana zapachy! - A, witam, panie Zdzisiu! Dawno pana nie było. Trafił się lepszy kurs, co? Zapraszam, zapraszam.... Szaszłyk, jak zwykle? Trzydziestoparoletni, barczysty mężczyzna z długimi, zawiązanymi w kucyk blond włosami uśmiechając się przyjaźnie, wskazał taryfiarzowi miejsce przy maleńkim stoliku, ledwo mieszczącym się przed wysokim kontuarem. Z kuchni dochodził łechcący podniebienie zapach pieczonego mięsa. - Coś dziś u pana mały ruch, panie Heniu... – taksówkarz odruchowo spojrzał przez wielkie, otwarte na oścież okno. Przy jednym z ustawionych na zewnątrz lokalu ciężkich, drewnianych stołów z ławami po obydwu stronach siedziało trzech zakonników, co wyraźnie zaintrygowało pana Zdzisia. Dwóch było młodych, ale trzeci wyglądał na dużo starszego, choć jego krzaczasty zarost utrudniał właściwą ocenę wieku. Cała trójka w milczeniu pałaszowała wyśmienite szaszłyki, o których wybornej jakości taksówkarz niejeden już raz zdążył się przekonać. Taryfiarz wlepił wzrok w nietypowych gości. - Ci księżulkowie to tutejsi? – zagadnął teatralnym szeptem. - Zakonnicy z klasztoru. Czasem wpadają, jak im się klasztorne jedzenie znudzi. Spokojni. Nigdy nic nie mówią. - Myślałem, że zakonnicy groszem nie śmierdzą... - Jedzą na koszt firmy. Zawsze to jakaś zasługa w niebie – właściciel baru uśmiechnął się tajemniczo. - No, no. Nie wiedziałem, że z pana taki... ten... no... - Altruista?

- No, właśnie! - To co, szaszłyczek rychtujemy? - Tak jest! I małe piwko, jak zwykle. - Oj, panie Zdzisiu, piwko i za kółko? – Henio pokręcił głową z dezaprobatą. – Pan to się nigdy nie poprawi… - He, he, małe piwko jeszcze nikomu nie zaszkodziło. W drzwiach wejściowych pojawiła się czwórka młodych ludzi. Weszli do środka, rozglądając się ciekawie po rzeźbionych w drewnie ścianach maleńkiego pomieszczenia. Piękna pogoda zachęcała do wypadów za miasto, co kusiło studentów i młodzież. Dwie roześmiane dziewczyny miały na sobie zwiewne, kolorowe, krótkie sukienki. Blondynka o skandynawskiej urodzie trzymała oburącz narzuconą na ramiona dżinsową kurtkę. Jej koleżanka, brunetka o południowych rysach i ciemnej karnacji, miała na sobie czerwony, wełniany kardigan – wiosenne powietrze wciąż jeszcze było chłodne. Dziewczyny opierały się czule o swoich towarzyszy. Młodzieńcy byli szczupli, by nie powiedzieć chudzi, a okulary na nosach i mądre, poważne spojrzenia, tak charakterystyczne dla moli książkowych, sprawiały, że zupełnie nie pasowali do swoich spontanicznych towarzyszek, tryskających humorem i entuzjazmem. - Dzień dobry. Czym mogę służyć? – spytał gospodarz zachęcająco. - A co pan dzisiaj by nam polecił? – rzuciła filuternie blond studentka, jednocześnie odrzucając głowę do tyłu i poprawiając dłonią długie włosy, opadające luźno na ramiona i plecy. Na widok młodych, ładnych kobiet taksówkarz odzyskał rezon. - Ja, jako stały klient, poleciłbym szaszłyki – wtrącił. – Nigdzie lepszych nie jadłem. Możecie brać w ciemno. - Mówi pan? – spojrzała na taksówkarza z promiennym uśmiechem. – To co, zaufamy stałemu klientowi? – dziewczyna zwróciła się do swojego towarzysza. - Pan da cztery porcje – powiedział okularnik numer jeden i wyciągnął portfel. - Proszę sobie usiąść na zewnątrz. Zaraz będą – odpowiedział ochoczo pan Henio. Kilka minut później nowi klienci raczyli się już specjalnością zakładu. Przeżuwając twardszy kęs mięsa, taksówkarz odruchowo spojrzał w wielkie okno. Z dwóch starych opli wysypała się grupka młodzieńców, którzy szybkim krokiem ruszyli w kierunku jadłodajni. - A jednak szykuje się panu dzisiaj niezły utarg, panie Heniu – kierowca ruchem głowy wskazał nadchodzących klientów. Gospodarz popatrzył we wskazanym kierunku, ale w wyrazie jego twarzy i zaciętych ustach próżno by szukać oznak zadowolenia. Milcząco wpatrywał się w nadchodzących. Ciąg dalszy nastąpi ....


Gazeta

Sport

Anglia - Polska w obiektywie Daniela Kowalskiego

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

POLONIJNA.co.uk

27


28

Gazeta

Sport

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

POLONIJNA.co.uk

MŁODZI POLACY ROZGROMILI ANGLIKÓW Po czterotygodniowej selekcji prowadzonej przez Radosława Kałużnego oraz Daniela Denisiuka 9 października powołana została reprezentacja Polski U12. Cztery dni później na obiekcie Vale Farm Leisure Connection "biało-czerwoni" rozgromili rówieśników z Anglii 16 -1 . Młodzi piłkarze rozegrali bardzo ładny mecz, a defensywa kierowana przez Daniela Kowalskiego bardzo rzadko dopuszczała młodych Anglików pod naszą bramkę. Największe wrażenie na obserwatorach wywarli: Jan Juliusz Zeller (Londyn), Kacper Brzozowiec (Newmarket), Szymon Pieza (Londyn), Oskar Skuza (Northampton) oraz wspomniany wcześniej Daniel Kowalski (Northampton). O grupie tej zawodników usłyszymy w przyszłości jeszcze zapewne wiele razy. Selekcję prowadził 40-krotny reprezentant Polski, Radosław Każużny, wespół z Danielem

Denisiukiem, założycielem Akademii Denis Cup, który jest aktualnie skautem Polskiego Związku Piłki Nożnej na terenie Zjednoczonego Królestwa. Trenerem honorowym zespołu został Jan Domarski, wielokrotny reprezentant Polski, strzelec legendarnej bramki na Wembley, która otworzyła nam drogę na mistrzostwa świata w Niemczech (1974). Skład repreze ntacji Polski: Daniel Kowalski (kapitan drużyny), Igor Zieliński, Kacper Basa, Patryk Przybysz, Kacper Chodyra, Kuba Szalacha, Julian Jan Zeller, Bartosz Zynek, Kacper Brzozowiec, Szymon Pieza, Jacek Kniąż, Bartek Pastwa, Kuba Niezgoda, Szymon Pazio. Trenerzy: Radosław Kałużny, Daniel Denisiuk, Jan Domarski (honorowy). Bramki zdobyli: Oskar Skuza 3, Julian Jan Zeller 3, Bartosz Zynek 3, Szymon Pieza 2, Kacper Brzozowiec 2, Szymon Pazio 1, Kuba Szalacha 1, Bartek Pastwa 1. Adam WÓJCIK

Dudka piłkarzem Birmingham FC

Dariusz Dudka podpisał dwumiesięczną umowę z Birmingham City. To spełnienie marzeń wychowanka Celulozy Kostrzyn, bo zawsze chciał występować na angielskich boiskach. 65-krotny reprezentant Polski pozostawał bez klubu od lipca, gdy hiszpańskie Levante rozwiązało umowę z nim. Przez dwa tygodnie trenował z ekipą Blues, w tym czasie zagrał w drużynie U-21 przeciwko Huddersfield. – Zawsze chciałem grać w Anglii, więc spełniło się moje marzenie. Podoba mi się tu, klub jest świetnie zorganizowany. Jestem doświadczonym graczem i zamierzam udowod-

nić swoją wartość – powiedział Dariusz Dudka w rozmowie dla klubowej strony internetowej. Gdyby nie przerwa w grze, Dudka miałby szansę na grę już wkrótce, gdyż jeden z pomocników Blues, Wade Elliot, rozpoczyna karę zawieszenia na trzy mecze w efekcie czerwonej kartki we wtorkowym spotkaniu Pucharu Ligi ze Stoke. Jednak nie należy spodziewać się debiutu 29-latka w Birmingham wcześniej niż przeciw Blackpool, 23 listopada. – Dariusz nie grał o stawkę przez długi czas i przed przerwą na mecze międzypaństwowe nie znajdzie miejsca w składzie. Potrzebuje miniokresu przygotowawczego – powiedział Lee Clark, menedżer Niebieskich. Birmingham zajmuje 20. miejsce w tabeli Championship po 13 kolejkach, ma dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. W klubie tym przed dziesięciu laty krótki epizod miał Piotr Świerczewski (rozegrał tylko oficjalny jeden mecz). Grzegorz BOCZAR

Mistrzostwa Szkocji Muay Thai W dniu 29 września odbyły się pierwsze autorskie mistrzostwa Szkocji Muay Thai. Miały one miejsce w Glasgow w miejscowym Coloseum Gym. Impreza cieszyła się dość sporym zainteresowaniem biorąc pod uwagę, iż była organizowana po raz pierwszy. Edynburski Klub Tajskiego Boksu "Hanuman Thai Boxing Edinburgh" wystawił 4 zawodników z czego aż trzech pochodziło z Polski. Zawody odbywały się na pełnych zasadach muay thai, tzn. po za kopnięciami i uderzeniami dozwolone były także techniki wykonywane łokciami, a także kolanami, które zmieniły obraz zawodów na bardziej widowiskowy i bliższy walkom oglądanym w Tajlandii. Aż trójce naszych Polaków udało się przywieźć medale, w tym dwa złote i jeden srebrny. Po złoto sięgnęli Maciej Tokarz, a także

Mariusz Grzegorczyk wygrywając swe pojedynki eliminacyjne bądź przez ko bądź przez zdecydowaną nominację i kontrolę walki. Finał Maćka był bardzo zacięty i wyrównany, tak więc tym bardziej cieszy fakt, że umiał on zwyciężyć i pokazać ducha walki w ważnym pojedynku. Srebro przypadło Adamowi Kocubowskiemu, który po pewnie wygranych eliminacjach uległ w finale rodakowi z Glasgow. Wielkie brawa należą się obojgu za doskonałą postawę i walkę. Był to bardzo udany występ i doświadczenie dla wszystkich biorących udział w zawodach, tym bardziej, iż dla większości z nich były to pierwsze walki po zaledwie kilku miesiącach treningu w Hanuman Thai Boxing Edinburgh. Wojtek Oleksyk

Lewandowski jednak w Anglii? Zdaniem dziennikarzy Daily Mirror Robert Lewandowski już podczas zimowej przerwy może zasilić Arsenal Londyn lub Manchester City. Stanie się tak , jeśli nasz rodak nie dojdzie do porozumienia z Bayernem Monachium, z którym w tej chwili łączony jest najczęściej. Kanonierzy na transfer rezerwują sobie 25 milionów funtów, co jest sumą bardzo dużą,

zważywszy, że kilka miesięcy później "Lewy" będzie wolnym zawodnikiem. Możliwości finansowe Manchesteru City są jeszcze większe. Robert Lewandowski w przeszłości wiele razy podkreślał, że jego marzeniem są występy w Premier League. Zanim trafił do Borussi Dortmund miał intratną propozycję z Blackburn Rovers, jednak wybrał kierunek niemiecki, gdzie widział większe możliwości rozwoju. Adam WÓJCIK

Adam Nawałka nowym selekcjonerem! Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Zbigniew Boniek , przedstawił nowego selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski. Adam Nawałka będzie zarabiał dużo mniej od swojego poprzednika, ale za awans do EURO 2016 otrzyma milionową premię. Dokładnie dwa tygodnie temu Zbigniew Boniek postanowił pożegnać się z Waldemarem Fornalikiem, którego głównym zadaniem miał być awans do przyszłorocznych mistrzostw świata w Brazylii. Cel nie został osiągnięty, więc decyzja jest jak najbardziej zrozumiała. Tego samego zdania nie jest jednak sam Fornalik, który wydaje się obrażony na piłkarski związek oraz media, bo jak twierdzi, jego praca została przerwana "w połowie drogi". Pierwsze powołania Nawałka roześle już jutro i jak zapowiada, należy spodziewać się kilku niespodzianek. W przeciwieństwie do Fornalika obecny selekcjoner zamierza często odwiedzać poten-

cjalnych kadrowiczów, grających w ligach zagranicznych, dlatego też rozważa przeprowadzkę do Warszawy. Nawałka obiecał, że odwiedzi zarówno Ludovika Obraniaka, jak i Sebastiana Boenischa, a każdy piłkarz w reprezentacji ma u niego teraz "czystą kartę". Trener Górnika Zabrze oraz kadry (obie te funkcje będzie łączył do 18 grudnia br.) twierdzi również, że ma pomysł jak zagospodarować niewykorzystany w reprezentacji talent Roberta Lewandowskiego. Kontrakt nowego selekcjonera obowiązuje od 1 listopada 2013 roku, ale objęty jest tajemnicą handlową. Wiemy jednak na pewno że Nawałka zarobi dużo mniej niż jego poprzednik, ma jednak zagwarantowany milionowy bonus za awans do EURO 2016. Pierwsza weryfikacja słów Adama Nawałki nastąpi już w najbliższych kilkunastu dniach. 15 listopada we Wrocławiu "biało-czerwoni" zagrają ze Słowacją, a cztery dni później w Poznaniu naszym rywalem będzie Irlandia. Daniel KOWALSKI


Gazeta

Wydanie nr 8 (listopad 2013)

POLONIJNE KLUBY:

POLISH TIGERS FOOTBALL ACADEMY

Akademia piłkarska Polish Tigers to kolejna, obok London Eagles FC , profesjonalna szkółka piłkarska dla dzieci w Londynie. Jest to nowoczesny i dynamiczny projekt, którego celem jest stworzenie w niedalekiej przyszłości polskiej szkółki piłkarskiej w Londynie skupiającej w kilku lokalizacjach jak największą liczbę najmłodszych adeptów piłki nazwa klubu: rok założenia: adres strony internetowej: telefon: email: nazwa klubu: kordynator d/s organizacyjnych: kordynator d/s szkolenia: przedstawiciel d/s PR:

nożnej. Prowadzimy profesjonalne sesje treningowe dla dzieci w wieku 4-11 lat w sześciu lokalizacjach: North Ealing, Clapham/Balham, North Acton, Hanwell, Turnpike Lane i Gladstone Park (Dollis Hill). Akademia została stworzona dla młodych miłośników sportu, w szczególności futbolu (chłopców i dziewczynek) w wieku 4 - 11 lat. Jej wyróżnikiem jest szczególne podejście do dzieci, jako jednostek, które kształtują i udoskonalają umiejętności ruchowe, w tym piłkarskie. Szczególny nacisk kładzie się tu również na dbanie o zdrowie i prawidłowy rozwój fizyczny i psychiczny. Swoim adeptom szkółka zapewnia: edukację dzieci przez sport, wykwalifikowaną i doświadczoną kadrę trenerską, profesjonalny i nowoczesny sprzęt treningowy, jednolity system szkolenia oparty na najlepszych holendersko- katalońskich wzorcach,nindywidualne podejście pedagogiczne do każdego dziecka, a ponadto dobrą zabawę i harmonijny rozwój fizyczny, psychiczny i osobowościowy każdego dziecka.

Polish Tigers Football Academy 2013 www.polishtigers.co.uk 0759 450 2173 polishtigers.fa@gmail.com Polish Tigers Football Academy Robert Leśniak Krzysztof Laskowski Joanna Laskowska

POLONIJNE KLUBY:

FALCON GOLDEN GOAL ACADEMY

Falcon Golden Goal Academy to szkółka piłkarska, która swoją działalność prowadzi na terenie hrabstwa Somerset. Stworzona została głównie z myślą o Polakach, a ściślej mówiąc polskich dzieciach.

nazwa klubu: rok założenia: adres strony internetowej: telefon: email: prezes:

Sport

POLONIJNA.co.uk

Jej głównym celem jest oczywiście nauka gry w piłkę nożną, ale również dobra zabawa oraz prawidłowy rozwój fizyczny młodych adeptów futbolu. FGGA posiada wykwalifikowaną kadrę, która gwarantuje realizację tyc wszystkich założeń. Każdy trener posiada weryfikacje trenerskie oraz pedagogiczne angielskiego związku piłki nożnej (The FA), jak również kurs z zakresu udzielania pierwszej pomocy (First Aid). Treningi prowadzone są w formie gier i zabaw o tematyce i strukturze treningu piłki nożnej, co sprawia, że zajęcia są bardzo atrakcyjne dla swoich podopiecznych. Żaden z zawodników nie będzie się czuł gorszy, ponieważ kadra ma indywidualne podejście do każdego zawodnika. Podczas sesji Falcon Golden Goal Academy używa profesjonalnego sprzętu treningowego, co ma spory wpływ na efektywność i skuteczność procesu treningowego. Każde dziecko szkółki jest ubezpieczone od nieszczęśliwych wypadków.

Falcon Golden Goal Academy 2013 www.falcon-academy.co.uk 0790 941 3180 goldengoalacademy@gmail.com Jarosław Kwella

29

WHITE EAGLES READING NIE DO ZATRZYMANIA Pięć meczów i komplet punktów to dorobek naszego "polskiego" beniaminka w rozgrywkach Division III Reading Football League. Jakby tego było mało podopieczni Krystiana Januszkiewicza rozgromili Twyford Ruscombe w rozgrywkach pucharowych. Na inaugurację nasi rodacy pokonali AFC Corinthians Res 3-1, nikt sie jednak nie spodziewał, że to tylko ułamek możliwości ekipy z Readingu. W kolejnych trzech spotkaniach piłkarze White Eagles strzelili aż 21 goli, tracąc przy tylko dwie! Nie musimy więc specjalnie podkreślać, ze beniaminek jest w tej chwili głównym kan-

dydatem do awansu. Kolejny mecz lidera już 26 października na Prospect Park, a naszym rywalem będzie siódmy w ligowej tabeli Sonning Sport. Kilka dni później mecz na szczycie z Barkham Athletic, który również aspiruje do awansu.

Wyniki White Eagles Reading w sezonie 2013/2014: AFC Corinthians Res - White Eagles Reading White Eagles Reading - Sonning "A" White Eagles Reading - AFC Corinthians Res Hurst Res - White Eagles Reading White Eagles Reading - Twyford Ruscombe White Eagles Reading - Sonning Sports

1-3 9-2 7-0 0-5 7-0 5-1

liga liga liga liga puchar liga

MONGOLY TRIUMFUJĄ W BLACKPOOL Za nami kolejna, trzecia już, edycja piłkarskiego turnieju Polish Cup Blackpool. O miano najlepszej druzyny tym razem rywalizowało osiemnaście ekip. Klasyfikacja generalna PLM 1. Polish FC Blackpool

53 pkt (12 turniejów) 2. Dyzwizjon 303 Manchester 50 pkt (11) 3. Mongoly Team Hull 44 pkt (9) 4. Lions Wakefield 38 pkt (7) 5. Not Su Kao 36 pkt (7) 6. Dream Team Hull 35 pkt (12) 7. KSW Wrexham 35 pkt (11) 8. SLZA Warrington 31 pkt (11) 9. Black Wolves 30 pkt (9) 10. Biały Orzeł Blackpool 26 pkt (9) W zestawieniu sklasyfikowano aż 150 drużyn z całej Anglii.

Tradycyjnie już gry eliminacyjne przprowadzono w grupach, a później nalepsze drużyny współzawodniczyły już systemem pucharowym. W finale Mongol Team Hull pokonał Pędzące Imadła 1-0. Do końca bieżącego sezonu Polish Masters League pozostały już tylko dwa turnieje. Pierwszy z nich odbędzie się 8 listopada w Blackburn, a jego orhanizatorem będzie lokalna drużyna - Polonia. Dwa tygodnie później w Wakefield odbędzie się Lions Cup, połączony z oficjalnym zakończeniem sezonu. To właśnie tam główny sponsor cyklu - ICB Największe Odszkodowania - nagrodzi najlepsze drużyny sezonu.

Uczestnicy Polish Cup Blackpool Grupa A: Grupa B: Grupa C: Grupa D:

Polish FC Blackpool, Diablos, Tigers AFC, Shameless Bolton, Polonia Nottingham Mongoly Team, Polonia Blackburn, Black Wolves, Dynamit Boys, Pędzące Imadła Lions Wakefield, Karasie Blackpool, SLZA Warrington, Polonia Camps Liverpool No Su Kao, KSW Wrexham, TS Barnoldswick, KS Biały Orzeł Blackpool


JUST BE PHOTOGRAPHY

Justyna Bartczak fotografia artystyczna, reklamowa, reportażowa, imprezy okolicznościowe oraz sesje fotograficzne email: jbartczak.photo@gmail.com tel. 07514 099653

- NAPRAWA SAMOCHODÓW, MOTOCYKLI I QUADÓW; - DIAGNOSTYKA KOMPUTEROWA; - OPONY ORAZ SERWIS OGUMIENIA; - GEOMETRIA LASEROWA - SERWIS I PRZYGOTOWANIE DO MOT-U; - WSZYSTKIE MARKI I MODELE; - WYSOKA JAKOŚĆ I NISKIE CENY! 138 Craigshill Road, Livingston, EH54 5DT tel: 07853 869 367 (Piotr) lub 07594 314 136 (Michał) - www.pm-repair.co.uk

Wielkie wyprawy w małych grupach www.batadventure.com

To miejsce reklamowe

kosztuje tylko 25 f i czeka na Ciebie

NAPRAWA MOTOCYKLI - wymiana zestawów napędowych MATMAR - hamulce

- wymiana płynów eksploatacyjnych - wymiana łożysk - przygotowanie motocykla do M.O.T - pomoc w oględzinach motocykla - transport motocykla oraz więcej ......

Zadzwoń teraz: 07 851 871 891

emigracze syndycut sound system - album do ściągnięcia z fanpage’u

www.facebook.com/EmigraczeSyndycutSoundSystem Tel: 07594 309 375 - Adres: Glenpark Ind.Est. Unit 7, Glasgow G31 1NU

PIRAMIDA STUDIO

THE WORLD IS

TOo SMALL FOR US

303arts.com


DIGI SAT

POLSKA TELEWIZJA W TWOIM DOMU Krzysztof, Tel. 07963 629 407 email: digisat@post.pl

tel. 07784 562 637 - www.builderjacko.com

*JACKO BUILDERS EDINBURGH LTD* Oferujemy szeroki wachlarz usług budowlanych począwszy od kapitalnego remontu Twojego mieszkania, biura lub domu a skończywszy na drobnych naprawach bieżących. Wszystko w oparciu o jedną firmę, która wykona zadanie od A do Z

To miejsce reklamowe

kosztuje tylko 15 f i czeka na Ciebie

Zadzwoń teraz: 07 851 871 891



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.