Gazeta Polonijna Scotland / pazdziernik 2014

Page 1

Wydanie nr 18 (październik 2014)

AIR SHOW

O.S.T.R. w Edynburgu - KONKURS

Czytaj str. 8

FORTH BRIDGE FESTIVAL 2014 Miałeś wypadek? Możemy Ci pomóc!

4-5 ie n o r t s a n ie jc a t y z C Mówimy po polsku! Od wielu lat, nasz dział Foreign and Travel pomaga Polakom, którzy mieli wypadki w Szkocji.

REKLAMA

Nasze biura mieszczą się w Edynburgu, Glasgow, Dundee, Inverness i Kirkcaldy

Prosimy o kontakt pod numerem

Miałeś MIAŁEŚ WYPADEK? wypadek? MOŻEMY CI POMÓC! Możemy Ci pomóc! 0131 319 8145 odszkodowania@digbybrown.co.uk

polsku o p y m i w ó M

Dla klientów uzyskujemy średnio trzy razy wyższe odszkodowania niż początkowe oferty. Oferujemy pomoc w następujących sytuacjach:

1 40 8 9 1 3 1 3 1 Zadzwoń: 0

Mówimy po polsku! Od wielu lat, nasz dział Foreign and Travel digbybrown.co.uk pomaga Polakom, którzy mieli wypadki w

Więcej informacji 0131 8145 na319 stronie 20 odszkodowania@digbybrown.co.uk

Wypadki samochodowe Wypadki motocycklowe/rowerowe Wypadki w pracy Zaniedbania medyczne Wypadki za granicą Choroby zawodowe Wady produktów Obrażenia poniesione w wyniku przestępstw

Szkocji.

Nasze biura mieszczą się w Edynburgu, Glasgow, Dundee, Inverness i Kirkcaldy

Prosimy o kontakt pod numerem

Dla klientów uzyskujemy średnio trzy razy wyższe odszkodowania niż początkowe oferty. Oferujemy pomoc w następujących sytuacjach:

Wypadki samochodowe Wypadki motocycklowe/rowerowe Wypadki w pracy

Czytaj str. 11

Polska Sobotnia Szkoła bez Granic im. Niedźwiedzia Wojtka w Edynburgu przedstawia: 25.10.2014 (sobota) szóste spotkanie z cyklu

WIECZORY POLSKIE:

„Festiwal Misia Wojtka”


2

Wiadomości

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 18 (październik 2014)


Wydanie nr 18 (październik 2014)

Wiel kimi krokami zbliżamy się do półmetka projektu Wieczory Polskie pod patronatem Szkoły bez Granic im. Niedźwiedzia Wojtka. Za nami pięć spotkań, o różnorodnej tematyce. W wakacje mieliśmy okazję uczestniczyć w lipcowym grillowaniu, jak również w sierpniowym spotkaniu – 30.08.2014 – którego temat brzmiał: „Bo dobro się mnoży, kiedy się je dzieli”, w czasie wieczoru, który był częścią corocznej imprezy charytatywnej organizowanej przez Lesley A . Duncan i jej rodzinny band Scotpipe.

Chcieliśmy wspomóc działania fundacji, więc zorganizowaliśmy warsztaty plastyczne, których uczestnicy wykonali piękne świeczniki, biżuterię oraz filcowe Przytulanki. Dochód ze sprzedaży naszego rękodzieła wspomógł

Gazeta

Wiadomości

POLONIJNA.co.uk

3

PÓŁMETEK ZA PASEM…. działalność charytatywną Pani Duncan. W niedzielę, 21.09.2014, odbyły się ostatnie Wieczory Polskie – nietypowe, bo poza Klubem Ukraińskim, a nawet poza Edynburgiem. Ekipą 50-osobową udaliśmy się na „Wyprawę Śladami Niedźwiedzia Wojtka”. Odwiedziliśmy farmę w Winfield Park czyli miejsce, gdzie Niedźwiedź Wojtek wraz ze swoimi mundu-

rowymi przyjaciółmi zamieszkał tuż po zakończeniu II Wojny Światowej. Pani Aileen Orr – autorka książki o naszym bohaterze oraz właścicielka farmy – oprowadziła nas po okolicy, pokazując gdzie polscy żołnierze ze swym pupilem mieszkali, wypoczywali i zaczynali powojenne życie na obczyźnie. Po wędrówce na wszystkich czekały gry, zabawy oraz rozgrywki sportowe, a dorośli zajęli się grillowaniem kiełbasek na ciepłą

przekąskę. W godzinach popołudniowych pełni wrażeń wróciliśmy do Edynburga. Może nieco zmęczeni, ale szczęśliwi i dumni, że osobiście mogliśmy stanąć w miejscach historycznych, o których większość fanów naszego bohatera – niezastąpionego Niedźwiedzia Wojtka – może tylko przeczytać w książkach. Tekst i zdjęcia: Agnieszka Wojtkowiak


4

Wiadomości

Piękny słoneczny dzień, czyste błękitne niebo – jakby ktoś zamówił pogodę na ten dzień. Pod koniec lipca, tysiące ludzi według organizatorów było nas tam 13 500 - zgromadziło się na terenie Narodowego Muzeum Lotnictwa w East Fortune (EH39 5LF), aby celebrować coroczne święto lotnictwa: AIR SHOW. A z pewnością warto wybrać się tam chociaż raz w życiu. Oprócz fantastycznych pokazów lotniczych, możemy liczyć na mnóstwo innych atrakcji. Air Show odbywa się na terenie muzeum, więc do woli możemy oglądać rozmaite wystawy lotnicze, zaglądać do licznych hangarów, które kryją zabytki lotnictwa, zwiedzać wnętrza co poniektórych wielkich samolotów i wejść na pokład słynnego Concorde’a – naddźwiękowego samolotu pasażerskiego

Scotland’s Nationa

o napędzie turboodrzutowym. W tym roku na terenie muzeum oprócz przeróżnych wystaw lotniczych, zgromadzono również liczne wystawy pojazdów militarnych, policyjnych, strażackich, stoiska, na których mogliśmy kupić akcesoria militarne i nie tylko, wesołe miasteczko dla najmłodszych uczestników, stoiska, na których rekrutowano do RAF’u i Air Training Corps. Nie zapomniano o spragnionych i mających ochotę coś przekąsić… poczynając od budek z lodami, frytkami o nieziemskich kształtach, pączkami i innymi łakociami, poprzez stoiska z hot dogami, hamburgerami z prawdziwej Angus

Beef, tortillami, kanapkami na ciepło, aż po skomplikowane dania serwowane na talerzach. Pimm’s również rozstawił swój namiot, który był tak samo oblegany jak piwne ogródki. Przyznam, że organizatorzy zadbali o każdy detal, aby umilić nam czas i zapewnić atrakcji na calutki dzień. W tym roku drużyna lotnicza Red Arrows (The Royal Air Force Aerobatic Team) obchodziła swoje 50lecie. Zespół Red Arrows został sformowany pod koniec roku 1964 w celu reprezentowania całego RAF i zastąpienia wielu zespołów sygnowanych przez różne dywizjony. Nie zawiedli tym razem i dali spektakularny popis swych umiejętności. Wszystkie głowy wpatrywały się w niebo, kiedy piloci przecinali niebo wykonując spektakularne akrobacje swoimi skrzydlatymi maszynami. Dodatkową atrakcją były pokazy w wykonaniu: Avro Lancaster - ciężkiego (masa własna: 16 705 kg, masa startowa: 29 484 kg) czterosilnikowego brytyjskiego samolotu bombowego, który był podstawowym bombowcem używanym przez RAF podczas drugiej wojny światowej; jednomiejscowego myśliwca brytyjskiego Supermarine Spitfire, który był jednym z najsłynniejszych samolotów myśliwskich II wojny światowej; oraz Hawker Hurricane – brytyjski jednomiejscowy samolot myśliwski i myśliwsko-bombowy, który używany był na wielu frontach II wojny świa-

towej, m.in. odegrał znaczącą rolę podczas Bitwy o Anglię. A na sam koniec na niebie pojawił się dwusilnikowy myśliwiec wielozadaniowy, Eurofighter Typhoon. I tak oto zleciał nam cały dzień wypełniony niebagatelną dawką wrażeń. Z niecierpliwością czekam już na kolejny, przyszłoroczny Air Show. I zapraszam Was też. Nie będziecie żałować. Doskonała wycieczka, fenomenalna impreza, wspomnienia bezcenne. Tekst: Monika Ciska Zdjęcia: Emilozo Mukkenzi


al AIR SHOW 2014

Wiadomości

5


6

Gazeta

Wiadomości

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 18 (październik 2014)

POSŁUCHAJCIE ŚNIADANIA

„Śniadanie po polsku” jest najdłużej działającą audycją polonijną w Szkocji. Każdego sobotniego poranka ze studia radia SHMU FM w Aberdeen, można usłyszeć polskie głosy i muzykę. Przed śniadaniowym mikrofonem zasiadało wielu prezenterów. Ostatnio czas antenowy dzielą między sobą Lidia Konar i Marta Wierzbicka. Początki sięgają grudnia 2007 roku. Pierwszym prowadzącym był Max Polański, który był również pomysłodawcą projektu. SHMU FM jest tak zwanym community radio (czyli radiem społecznościowym). Jest to radio zarządzane przez grupę profesjonalistów, ale w większości przeznaczone dla amatorów i pasjonatów radia, którzy - na zasadzie pracy wolontaryjnej - mogą realizować swoje marzenia oraz podnosić umiejętności. Co trzeba posiadać, aby znaleźć się w audycji? Przede wszystkim pasję. Trzeba być prawdzi-

wym radiowym zapaleńcem, aby po ciężkim tygodniu w pracy lub na uczelni zrywać się skoro świt w sobotę rano i budzić resztę Polonii. Tak właśnie od dłuższego czasu robią Lidia i Marta. „Wybrałam radio, ponieważ je lubię. Praktycznie całe moje dzieciństwo kojarzy mi się z radiem. TV też gdzieś tam się przewijało, ale w znacznie mniejszych częstotliwościach” - mówi Lidia. Z kolei dla Marty radio jest odskocznią od życia codziennego. „W sobotę o 9.01 wskakuje pan Tik Tak, taka zapowiedź, że już czas. Cieszę się z mojej godziny, z mojego miszmaszu. Mogę mówić i słuchać muzyki w tym radiowym momencie i nie trzeba mi nic więcej”. W czym tkwi sukces długowieczności audycji? Prawdopodobnie w szczęściu, że przez audycję przewinęło się wiele osób dobrze rozumiejących koncepcję radiostacji oraz prawdziwy cel pracy wolontaryjnej dla Polonii. Te słowa potwierdza Lidia. „Śniadanie po

W kajdanach nieświadomości, (NIE)POLSKIE WIĘZIENIE… Ludzie uwielbiają narzekać, taka ich natura. Zwłaszcza polska mentalność wykształtowała taki sposób na życie. Nie żebym właśnie sama narzekała na gatunek ludzki, do którego przecież sama się zaliczam. Hipokryzja rozpowszechnia się. Mimo wszystko jednak, co innego narzekać, a co innego mówić o tym, co nas boli naprawdę, biorąc pod uwagę, że to dość osobista kwestia życia. Lepiej mówić o problemach innych osób, to przychodzi z łatwością, czasem nawet – niestety – i z pewnego rodzaju żałosną radością. Smutne, ale prawdziwe. Im więcej znamy wad innych, tym pewniej czujemy się sami. Z pewnością problemem, dotyczącym każdego z nas jest problem z mówieniem o swoich problemach. Tak paradoksalnie rzec ujmując. Powiem egoistycznie, warto pomyśleć o grupie, na którą spada odpowiedzialność noszenia miana „tych najbardziej problematycznych”, tych, co to lubią mieć kłopoty. Tak, mowa tu o młodzieży. Tak, mowa również o mnie. Młodzież polska to tacy sami młodzi ludzie jak w innych państwach, mający więc bardzo podobne troski. Możliwe, że „młodzi gniewni” w Dębicy, z której piszę, borykają się z takimi samymi problemami jak ci w Edynburgu, do którego piszę. Jakimi problemami? No właśnie, jakimi? Pytanie za sto punktów: z czym na co dzień musi zmagać się przyszłość naszego państwa? Wiadomo, co myślą wszyscy o problemach młodzieży: alkohol, narkotyki, Internet. Ogólnie – uzależnienia. Ale nie każdy wie, że problemem nie jest sam alkohol, jego istota czy obecność. Problem zaczyna się, gdy jest on miernikiem atrakcyjności zabawy czy też lekiem na smutki. Internet zaś nie jest źródłem zła, jest raczej jego świadkiem. Chodzi o to, że istnienie czegokolwiek nie jest problemem samym w sobie, na to już nie mamy wpływu. Jest nim brak granic, umiaru, brak dostrzeżenia niebezpieczeństwa, myśl, że jest się ponad to. Myślimy, że jesteśmy wolnymi ludźmi, ale tak naprawdę, nie wiedząc o tym, jesteśmy niewolnikami własnych słabości i lęków. Boimy się pokazywać prawdziwe oblicza, wyrażać własne zdanie. Po co być wyjątkowym, skoro można być jak inni? Po co brać odpowiedzialność za bycie sobą? Racja – lepiej iść za tłumem, na pewno daleko zajdziemy. Zapominamy jedynie, że życie to nie teatr. Zostawmy granie aktorom, nie pozbawiajmy ich chleba. Zachwycamy się tym, co nieistotne. Kochamy nierealne postaci z filmów, nowe buty czy sa-

polsku jest dla mnie jak dziecko, którym trzeba się opiekować. Każda audycja wymaga poświęcenia jej czasu. Jest to też wolontariat, praca na rzecz społeczeństwa. SHMU nie ma nic wspólnego z innymi komercyjnymi radiostacjami, prezenterzy nie są celebrytami, bo tu nie chodzi o to, by się kreować na jednego z nich”. Polonia w Aberdeen nie jest największa pod względem liczebności, o wiele większa zamieszkuje Glasgow czy też Edynburg - jednak właśnie tam udaje się tworzyć taką audycję. Wolontariusze, aby zdobyć cenny materiał, już nie raz przemierzali długie mile, udając się na koncerty lub inne spotkania z polskimi twórcami. W taki oto sposób udało się nagrać wywiady, między innymi, z Zakopower i Closterkeller. Kiedy zdarzało się, że znani artyści zawitali do Aberdeen, zapraszano ich do studia. W zeszłym roku ‘Śniadanie po polsku’ gościło Kabaret RAK oraz Piotra Szumlasa i Jakuba Zaborskiego, zwycięzców telewizyjnego show Must Be The Music. Jakie na przyszłość cele związane z audycją stawiają sobie dziewczyny? „Chciałabym, by

więcej barwnych postaci odwiedzało studio, by Aberdeen żyło nami a my Aberdeen” mówi Marta. Nawet jeśli nie ma nikogo pod ręką, zawsze można skorzystać z telefonu. „Zdarzało mi się dzwonić do Polski, do zespołów muzycznych, do autorów książek, takie audycje wspominam najlepiej” - dodaje Marta. Przede wszystkim dla dziewczyn ważne jest, aby audycja trafiała do jak największej liczby Polaków w Aberdeen. „I nie tylko” - zaznacza Lidia. „Przecież można nas słuchać on-line. To, co często powtarzam na antenie, to to, że właśnie nasi słuchacze tak naprawdę tworzą tę audycję. Mogą zamawiać u nas piosenki, mogą do nas przychodzić jako goście. Zachęcam ich także do pisania do nas wiadomości z tematami, które chcieliby, aby były przez nas poruszane”. Posłuchajcie „Śniadania po polsku”! Kolejne wydanie już w najbliższą sobotę. Od godziny 8 do 10 na antenie radia SHMU FM. Tekst: Jonas Zdjęcia: Jonas, Facebook: Śniadanie po polsku (Polish Breakfast Show) na 99.8 SHMU FM

mochód, a nie potrafimy kochać drugiego człowieka. Akceptujemy zło, a nie potrafimy akceptować samych siebie. Sami ranimy, a nie potrafimy przebaczać. Wierzymy obcym ludziom, obecnym np. w mediach, a nie potrafimy zaufać najbliższym. Mamy wielkie marzenia, ale jesteśmy zbyt leniwi, żeby je spełniać. Znamy dziesiątki postaci z seriali i ich historie, a nie pamiętamy o urodzinach babci czy dacie bitwy pod Grunwaldem. Potrafimy dużo mówić, ale mało robimy. Jesteśmy tacy elokwentni, rozmowni i towarzyscy, ale tylko na portalach społecznościowych. Nie potrafimy odnaleźć się w rzeczywistości. Zakładamy spotted-y, na których desperacko szukamy osób, które wpadły nam w oko, zamiast podejść i porozmawiać z nimi. To jest kompleks społeczeństwa XXI wieku. My, młodzi wojownicy świata, kształtujemy światopogląd przez błędnie pojęte zagadnienia. Autorytetów często szukamy w niszowych programach, czasopismach, grach czy filmach i kierujemy się ich zasadami. Nie myślimy sami. Dlaczego tak boimy się zaufać własnemu mózgowi? Spłycamy nasze potrzeby wyższego rzędu: potrzebę kontaktu z człowiekiem zaspokajamy rozmową na Facebook’u, potrzebę wiedzy – słuchaniem plotek, a żeby zaspokoić potrzebę przynależności, potrafimy nawet zrobić coś wbrew sobie. Problem w tym, że ciężko wtedy mieć do siebie szacunek. Tak jak spłycamy nasze potrzeby, tak i banalizujemy przeciwności losu. Nie jest to jednak droga prowadząca do sukcesu. Często myślimy, że jeśli o czymś nie mówimy to tego nie ma. Jednak nasze problemy nie znikną tylko dlatego, że pomijamy je w rozmowach. Chociaż mogłyby, nie musiałabym się martwić jak sklecić na ten temat kilka, w miarę mądrych zdań. Nie zdajemy sobie sprawy z wagi naszych małych problemów, nie myślimy przyszłościowo, a te problemy spokojnie sobie rosną, aż kiedyś nas pochłoną. Odchodząc od tej apokaliptycznej wizji pragnę podkreślić myśl dymiącą w mojej czaszce: bądźmy w stanie czuwania, nie dajmy się wbić w ramy, które nas gniotą zamiast formować. Nie dajmy się „upupić”, bądźmy Gombrowiczami. Starajmy się żyć prawdziwie, nie bójmy się być sobą. Może nie znikną wszystkie nasze problemy, ale przynajmniej my nie będziemy problemem, ani jego źródłem. Zmuszona własnym sumieniem mówię o tym, co obserwuję, o tym, co nas boli. Wiem, jaki będzie koniec, zdaję sobie sprawę, że moje słowa może nie trafią do wielu osób, może do nikogo. Ale nie jestem moralizatorem, jestem po prostu sobą. Niczym człowiek absurdalny walczę mimo świadomości klęski. Jestem więc w pewnej części zwycięzcą. Tak, jestem nielogicznie absurdalna, ale świadomie, a to kwintesencja moich przekonań. Sylwia Łabuz


Polski Warsztat Samochodowy Unit 3, 412 Swanston Street Glasgow G40 4HW, tel: 0141 550 1210 email: info@f1-garage.co.uk

Mechanika, Elektromechanika, Usuwanie DPF, MOT i wiele innych WWW.F1-GARAGE.CO.UK

Polska Sobotnia Szkoła Bez Granic im. Niedźwiedzia Wojtka w Edynburgu przedstawia

25.10.2014 (sobota) szóste spotkanie z cyklu Wieczory Polskie:

„Festiwal Misia Wojtka” W programie:
 ubieranie niedźwiedzia prawdziwych rozmiarów
, misiowa gimnastyka
, niedźwiadkowe zagadki
, poczęstunek. 
Specjalnymi gośćmi Festiwalu będą autorki książek o Niedźwiedziu Wojtku: Aileen Orr oraz Jennifer Robertson Serdecznie Zapraszamy!

Miejsce: St Mary’s (Leith) Primary School Links Gardens, Edinburgh EH6 7JG Kiedy: 14:00 – 17:00 25.10.2014, Sobota


8

Gazeta

Wiadomości

Wydanie nr 18 (październik 2014)

POLONIJNA.co.uk

Teatr Pieśń Kozła z Wrocławia, spektaklem „Return to the Voice”, ugruntował swoją silną pozycję na Festiwalu FRINGE. Zanim o „Return to the Voice” kilka istotnych faktów z poprzednich wizyt Teatru Pieśń Kozła na Festiwalu Fringe. Rok 2004. Spektaklem „Kroniki – obyczaj lamentacyjny”, wygrywają wszystko co najważniejsze. W roku 2007 przyjeżdżają tutaj z „Lacrimosą” i nie przechodzi to bez echa. Po dłuższej przerwie ponownie pojawiają się na Fringe’u, w roku 2012, ze spektaklem „Pieśni Leara”. Dwa prestiżowe wyróżnienia i pierwsze miejsce w rankingu krytyków - lepszego zestawu nagród nie można było zgarnąć. Dorobek imponujący. Ale to nie wszystko. Fringe Festival proponuje zespołowi z Polski, w międzynarodowej obsadzie, zrealizowanie projektu, który pozwoli przyjrzeć się muzyce szkockiej i podzielić się artystycznymi spostrzeżeniami na jej temat. Grzegorz Bral (twórca Teatru Pieśń Kozła oraz reżyser) nie zamierza spoczywać na laurach. Przyjmuje propozycję i wybiera się na dwie wyprawy badawcze. Pierwsza z nich ma miejsce w grudniu 2012 roku (Fort

William, Isle of Skye, Edynburg, Glasgow), druga we wrześniu 2013. Dzięki tym wyprawom sięga do korzeni kultury szkockiej. Poszerza wiedzę na temat muzyki z tych ziem oraz przekazów ustnych. Archaiczne skale pochodzące z archipelagu Hebrydów Zewnętrznych i ginący już dziś szkocki język gaelicki wprowadza w nowy kontekst muzyczny. Do współpracy zaprasza wokalistkę jazzową Annę Marię Jopek oraz stałych współpracowników – kompozytorów: Macieja Rychłego i Jean’a Claude Acquaviva. Skok w czasie. Sierpień roku 2014. Festival Fringe trwa w najlepsze. Kto już raz zaznał tego wydarzenia ten wie, że natłok informacji jest przerażający. Jak trudno jest oddzielić ziarno od plew. Jak łatwo jest przegapić coś istotnego i przebudzić się po wszystkim. W takich sytuacjach z pomocą przychodzą recenzje. Pozytywne recenzje dotyczące „Return to the Voice” z każdym dniem mnożą się. Podejrzanie mnożą. Przypomnijmy fakt: Teatr Pieśń Kozła to już na

Fringe’u marka sama w sobie. Czy ufać recenzentom? Czy nie jest tak, że przyznają pięć gwiazdek, bo tak wypada? Przecież to uznany Teatr Pieśń Kozła i jeśli oni dostaną mniej, można wyjść na niekompetentnego lub ignoranta.

NA POCZĄTKU BYŁ GŁOS Te wszystkie niepokoje umysłu milkną wraz z nadejściem pierwszych nut spektaklu. Późnym wieczorem, między murami Katedry St Giles w Edynburgu, harmonię głosów rozpoczyna intro w wykonaniu Anny Marii Jopek. Jej głos i dudy Macieja Rychłego prowadzą dialog przeplatany ciszą. Gdy na scenie pojawia się cała grupa Teatru Pieśń Kozła (6 kobiet i 6 mężczyzn), widz zostaje złapany za gardło i w takim oto uścisku

pozostaje do końca. Pozorna niedogodność (śpiewy w niezrozumiałym języku Gaelic) przeobraża się w absolutny atut. Dla porównania szkocka grupa muzyczna Cocteau Twins, grająca muzykę alternatywną na przełomie lat 80 i 90, posiadała w swoich szeregach wokalistkę Eliza-

beth Fraser, która śpiewała w zmyślonym lub przeinaczonym języku. Efektem był niepowtarzalny klimat, który stał się wyróżnikiem tego zespołu i pozwolił mu przejść do historii muzyki popularnej. W głosie ukryte są emocje, które fascynują i porywają nawet kiedy przekaz nie jest rozumiany dosłownie. Istotną rolę odegrał bardzo trafny wybór miejsca wydarzenia. Surowość murów katedry oraz oszczędna scenografia (a właściwie jej brak) pozwoliły skupić się na tym, co najistotniejsze: na głosie, muzyce z niego płynącej. Spektakl powinien być wyższym przeżyciem dla każdego wielbiciela muzyki. Bez względu na to, jaki rodzaj dana osoba preferuje. Jak wskazuje sam tytuł, jest to powrót do korzeni, bardzo głęboki powrót. Na początku był głos, potem nastała reszta. Podobno dawno temu była tylko jedna pieśń, a potem wszystko co powstawało i powstaje do dziś to tylko kolejne powielenia tej pierwotnej doskonałej pieśni. Koncerty zachwyciły publiczność oraz krytyków, a telewizja BBC nakręci 30-minutowy dokument o projekcie „Return to the voice” Teatru Pieśń Kozła. Tekst: Jonas Zdjęcia: Return to The Voice (facebook)

Konkurs: O.S.T.R. w Edynburgu z „Kartaginą” Z pewnością widzieliście już liczne plakaty porozwieszane w szkockich miastach, trąbiące na prawo i lewo, że Adam Ostrowski aka O.S.T.R. wystąpi w październiku w Edynburgu (26.10), w ramach trasy promującej wydany w lutym album „Kartagina”. Publiczność w Edynburgu będzie mogła zobaczyć na scenie i usłyszeć O.S.T.R.a w towarzystwie znakomitego DJ'a Haema oraz Kochana. Jako support wystąpią EmigraczE – miejscowe rapersy, szpąciciele i mistrzowie zamętów – a za dekami stanie Mistrz Ritchie Rufton (2013 DMC Battle For World Supremacy Champion, 5 x UK DMC Champion – 3 x UK IDA Champion). Emocje sięgną zenitu – to bardziej niż pewne! Nie trzeba przypominać o tym, jak uznanym artystą jest O.S.T.R. Wystarczy spojrzeć na jego ogromny dorobek płytowy oraz szacunek fanów, którzy tłumnie wypełniają kluby i przychodzą na jego koncerty. W lutym tego roku O.S.T.R. wydał kolejny album zatytułowany „Kartagina”. To bardzo specjalna produkcja, gdyż powstał przy fenomenalnej współpracy z legendarnym nowojorskim producentem Marco Polo. Z pewnością, to kolejny dowód na to, że artysta cieszy się sporym uznaniem w globalnym środowisku hip hopowym. Co więcej, płyta została bardzo entuzjastycznie przyjęta przez fanów O.S.T.R.a na całym świecie.

I tu pojawia się miejsce na nasz KONKURS!

Patronat medialny

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Drodzy Czytelnicy, mamy dla Was dwie nagrody: dwa zestawy składające się z pojedynczego zaproszenia na koncert, który odbędzie się w niedzielę, 26 października 2014,

w klubie The Jam House (5 Queen Street, EH2 1JE) oraz plakatu koncertowego z autografami O.S.T.R.a, Kochana i DJ’a Haema. A co trzeba zrobić, żeby łyknąć nagrodę? Prosta sprawa, wystarczy odpowiedzieć na pytanie: Adam A. Ostrowski urodził się w Łodzi… Jak nazywa się dzielnica, na której się wychował? Odpowiedzi prosimy przesyłać na adres nututek@gmail. W mailu zatytułowanym „OSTR: KONKURS”, oprócz odpowiedzi, prosimy podać swoje imię, nazwisko, datę urodzenia oraz telefon kontaktowy. Konkurs trwa do północy 25.10.2014. Zwycięscy zostaną wyłonieni następnego dnia w południe. Po odbiór nagród prosimy zgłaszać się w dniu koncertu na wejściu do klubu. Powodzenia. Widzimy się na koncercie. Kiedy: Niedziela 26 września 2014 Gdzie: The Jam House Edinburgh (5 Queen Street, EH2 1JE, Edynburg) Otwarcie klubu: 19.00 Bilety w cenie £18 (przedsprzedaż, £20 w dniu konecrtu) do nabycia online na stronie www.ticketweb.co.uk jak również w kilku punktach w Edynburgu: 1) +48 Tattoo Saloon, 283 Leith Walk, EH6 8PD 2) Euro Foods Polski Sklep, 91 Leith Walk, EH6 8LX 3) Polska Chata Cottage Shop, 126 Salamander Street, EH6 7LA 4) White Eagle Polish Food Shop, 5 Earlston Place, EH7 5SU 5) Pound Plus Polski Sklep, 106B Dalry Road, EH11 2DW 6) Continental Food, 368 Gorgie Road, EH11 2RQ PAMIĘTAJCIE, ŻE WSTĘP NA IMPREZĘ MAJĄ TYLKO OSOBY PEŁNOLETNIE (18+)


Nowa płyta, nowa trasa… w listopadzie Peja zagra w Edynburgu!

Gazeta

Wydanie nr 18 (październik 2014)

Za oknem szaro, wietrznie, zimno… Jesień pełną gębą. Ale to nie powód, żeby popaść w bezpłciową wegetację. Wiadomość z ostatniej chwili: w stolicy Szkocji ponownie zawita weteran polskiej sceny hiphopowej , Rychu PEJA we własne j osobie! I co wy na to?!?...

Ile to już lat? Cytat z utworu Slums Attack jak ulał pasuje do poznańskiego rapera, który polską scenę rapową współtworzy od jej początku. W październiku ukaże się kolejny solowy krążek Peji, nagrany tym razem ze świetnymi producentami z White House. I właśnie materiał z tej płyty, plus zapewne wiele klasyki usłyszymy podczas listopadowego koncertu w Edynburgu, który zapowiada się znakomicie. Po stonowanym „Na serio” PEJA robi powrót do drapieżnego rapu, który prezentował m.in. na „SŻG”. Najnowszy album Rycha, ze względu na zaproszonych gości i zróżnicowane podkłady muzyczne oraz same autorskie pomysły głównego bohatera, w pełni zasłuży na uznanie wielbicieli szczerego, bezkompromisowego rapu. Kolejny solowy krążek Rycha Peji tym razem powstał przy pełnym wsparciu producenckim wrocławskiego duetu White House (już wcześniej zarówno Magiera jak i LA zasilali bitowo poprzednie krążki: „SŻG” oraz „Na serio”). Ekipa WHR w całości wyprodukowała album Peji – zatem nieprzypadkowo mamy do czynienia z nazewnictwem RPS/WHR już w samym tytule. Album „Ksiażę aka SLUMILIONER” to krążek składający się z 19 premierowych utworów na-

Wiadomości

POLONIJNA.co.uk

9

granych między styczniem a wrześniem 2014 r., w podpoznańskim La Bomba Studio. Goście na płycie to różnorodność styli w rapie (Bezczel, Śliwa, Dono) nie obyło się bez ciekawych połączeń z wokalistami głównie w refrenach (Hellfield, Marek Dyjak, Glaca, Kroolik Underwood). Nie zabraknie artystów zagranicznych: Jeru the Damaja, Jack the Ripper (NY), De2s (Paris), Greckoe (Berlin) to artyści zrzeszeni wspólnie w utworze Full Time Job (oprócz nich wokalnie wspierają Rycha: RDW, Śliwa, Gandzior, Azyl i Toony). A więc, nie strzępiąc więcej języka, przechodzimy do szczegółów imprezy: Kiedy: Niedziela 16 listopada 2014 Gdzie : The Jam House Edinburgh (5 Qu een Street, EH2 1JE , Edynburg) Drzwi otwarte od: 19.00 Bilety: £18 (przedsprzedaż, £20 w dniu koncertu) do nabycia online na stronie www.ticketweb.co.uk oraz tradycyjnie w kilku punktach w Edynburgu: 1) +48 Tattoo Saloon, 283 Leith Walk, EH6 8PD 2) Euro Foods Polski Sklep, 91 Leith Walk, EH6 8LX 3) Polska Chata Cottage Shop, 126 Salamander Street, EH6 7LA 4) White Eagle Polish Food Shop, 5 Earlston Place, EH7 5SU 5) Pound Plus Polski Sklep, 106B Dalry Road, EH11 2DW

6) Continental Food, 368 Gorgie Road, EH11 2RQ PAMIĘTAJCIE , ŻE WSTĘP NA IMPREZĘ MAJĄ TYLKO OSOBY PEŁNOLETNIE (18+)

Więcej infromacji odnośnie koncertu znjadziecie na Facebook’owej stronie wydarzenia: facebook.com/xsidemusic2004

Magic Wish Presents: GRUBSON, JARECKI I DJ BRK Kolejny jesienny koncert w Szkocji zapowiada się wybuchowo, bowiem do Glasgow zawitają Grubson z Jareckim oraz DJ’em BRK . Nawet ci, którzy o twórczości Grubsona słyszeli niewiele, na pewno znajdą tam coś dla siebie, bo połączenie hip-hop'u, ruffneck , i raggamuffin podane w „pozytywnym muzycznym sosie” oraz show - jaki artyści robią na każdym koncercie - sprawia, że wszyscy wychodzą radośnie nakręceni. Koncerty tej trójki to czysta energia i pozytywne wibracje, a artyści nie oszczędzają się i do czerwoności rozgrzewają serca publiczności. Kilometry przechodzone na scenie, litry potu i euforia płynącą z symbiozy z widzami to ich wizytówka, o czym mieszkańcy Szkocji mogli się przekonać osobiście rok temu w Edynburgu. Tym razem jedyny szkocki koncert tej trójki odbędzie się w Glasgow: 07.11.14 (piątek), w RECORD FACTORY (17 Byres Rd, Glasgow, G11 5RD), w samym sercu stylowego West Endu. Na koncercie usłyszymy przekrój najlepszych utworów z solowych płyt Grubsona oraz z płyty Gruby Brzuch, powstałej we współpracy z DJ’em BRK. Usłyszymy również kawałki ze świeżego krążka Jareckiego & BRK „Punkt widzenia”. Dodatkowym składnikiem tej wybuchowej mieszanki będzie Cheeba, wokalista formacji EastWest Rockers, który z organizacją Magic Wish związany jest od początku, a na koncertach w Glasgow gościł już dwukrotnie. Jeśli ktokolwiek potrzebuje pozytywnego kopniaka i skutecznego lekarstwa na nadchodzące jesienno-zimowe nastroje, koncert Grubsona w Glasgow nadaje się ku temu znakomicie. Zapraszamy serdecznie! Magic Wish Presents: GRUBSON JARECKI & BRK Oraz goście: CHEEBA [eastwest rockers] KRAKUS [dnbheaven] Rozgrzewka: EmigraczE, AerekaTematRzekA, Shifty Presidents, COME

07.11 .2014 GLASGOW, Record Factory, 17 Byres Rd, Glasgow, G11 5RD

Patronat medialny

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Drzwi: 9.00 PM Koncert: ~10.30 PM After party with CHEEBA//KRAKUS//MAGIC WISH: till 2 AM Bilety: £16 (przedsprzedaż)/ £20 (na drzwiach) Przedsprzedaż online: http://t-s.co/grubs Wejście: 18+ KLUB WYMAGA OKAZANIA ID


10

Gazeta

Wiadomości

Wydanie nr 18 (październik 2014)

POLONIJNA.co.uk

CZŁOWIEK W MASCE W muzycznym świecie mówi się, że rok 2011 to rok , w którym dubstep wyszedł z podziemia i na dobre zadomowił się w popkulturze. W dużej mierze dzięki lubującemu się w afrykańskich maskach plemiennych producentowi muzycznemu SBTRKT (wym. „sabtrakt”).

„Wygląda na to, że mamy Timbalanda tej dekady”, zachwycali się dziennikarze BBC. Pod pseudonimem SBTRKT ukrywa się Aaron Jerome. Producent z Londynu, który zaczynał od tworzenia remiksów dla takich artystów jak M.I.A. czy Basement Jaxx. W roku 2011 zapragnął sławy na własny rachunek i wydał debiutancki krążek, który promowany przez międzynarodowy hit „Wildfire” zdobył uznanie publiki i krytyków. Co wyróżnia SBTRKT od reszty swoich post dubstepowych ziomków? Zamiast wałkować w kółko charakterystyczną dla dubstepu linię mocnego basu, postawił na kilka gatunków muzycznych, które uczynił bazą dla swoich produkcji. Jego muzykę wypełnia po brzegi aura muzyki soul. We wrześniu wyruszył w trasę koncertową promującą jego drugi album zatytułowany „Wonder Where We Land”. 27 września wystąpił w O2 ABC, w Glasgow. Muszę przyznać, że wybierałem się na jego występ z ciekawością, ale też obawą. Często wykonawcy muzyki stricte elektronicznej na żywo rozczarowują. Muzyka leci z gotowych taśm, artyści udają, że grają, a kable od syntezatorów biegną donikąd. Na szczęście na wejściu miła niespodzianka: scena obładowana elektronicznymi machinami. Najciekawsza z nich

to Theremin. Instrument dawno temu skonstruowany przez rosyjskiego wynalazcę Lwa Termina. Dźwięki produkowane przez Theremin przypominają w swym brzmieniu wycie, jęk, kobiecy głos, piłę, a generuje się je ruchem rąk w okolicach dwóch anten,

które wystają z urządzenia. Ważnym uzupełnieniem elektronicznego instrumentarium były dwa zestawy perkusyjne. Sam SBRTKT obsługiwał osiem instrumentów wspomagany przez dwójkę muzyków zagrał bardzo energetyczny koncert. Jedynym minusem były wokale z komputera. Chociaż można wybaczyć brak wokalistów, gdyż SBTRKT współpracuje przy swoich utworach z wieloma artystami - zebranie ich wszystkich byłoby trudne. SBTRKT niezwykle udanie balansuje na cienkiej linii pomiędzy brzmieniem innowacyjnym, a jednocześnie przystępnie przebojowym. Z nowego repertuaru na szczególną uwagę zasługują dwa kawałki. Pierwszy z nich to „Higher”, a drugi to absolutna bomba: „New Drop, New York” - utwór na żywo wypadł lepiej niż wersja studyjna, a to za sprawą wspomnianych

KSIĄŻKI, KTÓRE POLECAM…

Yann Martel „Życie Pi” „Życie Pi” kanadyjskiego autora, Yann’a Martel’a, to książka, w której pisarz opisuje historię Piscine Molitor Patel’a, urodzonego w Indiach… jednak on sam woli być nazywany po prostu Pi. W powieści opisane są kolejne etapy jego życia, poczynając od dzieciństwa spędzonego w Indiach. Jako dziecko Pi spędza dużo czasu w zoo, którego właścicielem jest jego ojciec i gdzie poznaje zwyczaje zwierząt. Pi uczy się dużo o ludzkiej naturze i zdaje sobie sprawę jak odmienne jest nasze wyobrażenie o dzikich zwierzętach, od tego jakie są one w rzeczywistości. „Ludzie uważają, że zwierzęta mogą jeść wszystko bez żadnych konsekwencji dla zdrowia. Tak bynajmniej nie jest. Jeden z naszych wargaczy rozchorował się ciężko na krwotoczne zapalenie jelit po tym, jak poczęstował go nieświeżą rybą facet, przekonany, że wyświadcza zwierzęciu wielkie dobrodziejstwo. Ojciec kazał w końcu wymalować

jaskrawoczerwoną farbą na ścianie tuż za kasą wielki napis: CZY WIESZ JAKIE JEST NAJBARDZIEJ NIEBEZPIECZNE ZWIERZĘ W ZOO? Strzałka pod spodem wskazywała na małą zasłonkę. Szarpało za nią tyle niecierpliwych rąk ciekawskich, którzy chcieli zobaczyć, co się za nią kryje, że mu-

dwóch zestawów perkusyjnych, które „dodały mu kopa” i pozwoliły stworzyć magiczną szamańską atmosferę. Panie i panowie nadstawcie uszu, bo o SBTRKT już jest głośno, a będzie jeszcze głośniej. A jeżeli ktoś wybiera się do stolicy Polski, to będzie mógł go posłuchać podczas jego jedynego występu w naszym kraju. Zagra 12 listopada w klubie Basen. Tekst: Jonas Zdjęcia: www.facebook.com/SBTRKT

sieliśmy ją bez przerwy wymieniać. A za zasłonką było lustro.” Pewnego dnia zmiany polityczne w Indiach zmuszają ojca Pi do sprzedania zoo i rozpoczęcia nowego życia w Kanadzie. Zwierzęta zostały sprzedane amerykańskim ogrodom zoologicznym i 21 czerwca 1977 roku wyruszyły w podróż wraz z Pi i jego rodziną japońskim statkiem „Tsimtsum”, aby dotrzeć do nowych właścicieli. Amerykanie jednak nigdy nie otrzymują swoich nowych nabytków. Pewnej nocy w drodze miedzy Manila a Midway statek tonie wraz z całą załogą z wyjątkiem Pi, który obudził się po usłyszeniu wybuchu. Kiedy zdaje sobie sprawę, że rozpętał się straszliwy sztorm a statek napełnia się wodą, Pi skacze do wody i odnajduje łódź ratunkową. Pi nie był jedynym ocalałym, wraz z nim na łodzi znajduje się Richard Parker, dwustukilowy tygrys bengalski, zebra ze złamaną nogą, hiena i orangutan. Książka jest pełna symboli i może być odczytywana na wielu płaszczyznach. Moim zdaniem to doskonała lektura na jesienne wieczory, i chociaż czasami ciężka do przebrnięcia, po przeczytaniu odczujemy dużą satysfakcję. Tekst i zdjęcia: Małgorzata Ciska


Wydanie nr 18 (październik 2014)

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Road Bridge oraz wodach zatoki Firth of Forth. Wśród wielu atrakcji zaplanowanych przez organizatorów festiwalu znalazły się wszelakie regaty, wycieczka na szczyt jednej z wież mostu zakończona ekskluzywnym obiadem, projekcje filmów dotyczących mostu, konkursy piosenki, konkursy pla-

Pięćdziesiąt lat temu, a dokładniej 4 września 1964 roku, brytyjska królowa Elżbieta II, uroczyście otworzyła szkocki Forth Road Bridge. Z tej właśnie okazji, we wrześniu tego roku, zorganizowano hucznie obchodzony Forth Bridges Festival. Wszystkie wydarzenia miały miejsce w okolicach South i North Queensferry, na samym moście Forth styczne, przedstawienia, feta uliczna z przepysznym szkockim jedzeniem serwowanym przez lokalnych farmerów… Jednakże to, na co wszyscy czekali z niecierpliwością, miało miejsce w sobotnią noc, 12.09.2014. Scotpipe, światowej sławy szkocki rodzinny zespół kobziarzy i bębniarzy, poprowadził przez most procesję ognia zakończoną spektakularnym pokazem fajerwerków. Nasz reporter, Sebastian Kuczyński, miał okazję odczuć to wszystko na własnej skórze. Z ogromną przyjemnością prezentujemy fotorelację z tego wieczoru. Tekst: Monika Ciska Zdjęcia: Sebastian Kuczyński www.forthbridgesfestival.com

Wiadomości

11


12

Wiadomości

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 18 (październik 2014)

Zapraszamy do obejrzenia kolejnej fotorelacji z koncertu

Tym razem na specjalne zaproszenie Magic Wish, do Glasgow zawitali Kaen i Bezczel. Impreza odbyła się w piątkowy wieczór, 19.09.2014, w klubie Stereo Cafe Bar (20 - 28 Renfield Lane, G2 6PH). Publiczność przed ich występem rozgrzewali EmigraczE przy akompaniamencie gramofonów, za którymi stał Dj U-Turn. Piski, emocje, adrenalina... to wszystko tworzyło niezwykłą atmosferę w klubie. Ta noc z pewnością pozostanie na długo w pamięci młodych fanek (i nie tylko), które przyszły posłuchać raperów na żywo. Zresztą, zobaczcie sami... Zdjęcia: Bartosz Milewski


emigracze syndycut sound system - album do ściągnięcia z fanpage’u

www.facebook.com/EmigraczeSyndycutSoundSystem PIRAMIDA STUDIO

THE WORLD IS

TOo SMALL FOR US

303arts.com


14

Wiadomości

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Żywiołowa trzpiotka tryskająca energią… Anna Przybylska 1978-2014

„Boję się tylko choroby. Takiej, która wywraca twój świat do góry nogami. A czas? Powiem nieskromnie, że czas mnie nie dotyka. Trochę co prawda wkurza mnie technologia HD, dzięki której na ekranie widać każdą zmarszczkę i starą raszplę zamiast ponętnej kobiety, ale na razie się trzymam. Nie farbuję włosów, bo nie znalazłam jeszcze na głowie ani jednego siwego, do twarzy używam tylko kremu dla dzieci, a nie tych drogich wynalazków, dbam o ciało, dużo ćwiczę - jestem przecież aktorką, a to mój warsztat pracy”(Cosmopolitan, Maj 2013). Na początku października TA wiadomość uderzyła mnie jak grom z jasnego nieba. Rzecznik

Ani, Małgorzata Rudowska, opublikowała następującą informację: „Z trudnym do wyrażenia bólem w sercu pragnę zawiadomić, że w dniu 5 października 2014 roku po ciężkiej walce z chorobą zmarła Anna Przybylska. Odeszła w spokoju, w gronie najukochańszej rodziny. W imieniu rodziny i najbliższych proszę wszystkich o zrozumienie i uszanowanie prywatności tych, dla których od dziś tak wiele się zmieniło...”. Nie chciałam wierzyć w to, co przeczytałam, co usłyszałam… Przecież Ania jest jeszcze taka młoda, taka kochana, mądra, pięknie naturalna i, co ważniejsze, uczynna i „normalna”. Dlaczego? Po co? Kto podjął taką decyzję? Przecież miała przed

sobą całe życie, jeszcze co najmniej 50 lat? Przecież chciała się zestarzeć, żeby w końcu zagrać „życiową” rolę… Niestety, latamy w kosmos, mamy telewizory z glonów, wszystkim możemy sterować za pomocą aplikacji ściągniętych na smartphon’a czy iPhone’a…ale nadal jesteśmy bezradni w obliczu choroby. Rak jest bezlitosny, nie patrzy na nic, nie zna taryfy ulgowej… jest bezlitosny i obojętny na ludzkie cierpienie. Niby tacy mądrzy jesteśmy, a tak niewiele potrafimy. Ania była i jest, i będzie moją ulubioną polską aktorką. Nie skłamię, gdy powiem, że była moim ideałem. Uosabiała wszystko to, czym/kim chciałabym być i sądzę, że jest wiele kobiet, które myślą podobnie. Brakuje nam jej, wszystkim bez wyjątku. Dawno nie słyszałam, aby tak wielu ludzi pozytywnie wypowiadało się na temat jednej osoby. Jednakże żadne słowa nie są w stanie wyrazić smutku jaki zapanował w wielu sercach po tym nieszczęsnym październikowym dniu. Podsumowując, chciałabym abyście przeczytali fragment listu, który wkrótce po śmierci Ani opublikowała jej mama: 09 października 2014 W ostatnich miesiącach przyszło mi zmierzyć się z wrogiem, który dzień po dniu bezlitośnie odbierał mi córkę. Do samego końca niezłomnie żyłam nadzieją na jej powrót do zdrowia i ocalenie mojej Anki. Dziś nie ma już wśród nas tej żywiołowej trzpiotki tryskającej energią i zarażającej uśmiechem wszystkich wokół. Dziś mym sercem targają uczucia dla

Wydanie nr 18 (październik 2014)

większości z Was niewyobrażalne i niezrozumiałe. Nie istnieją ludzkie słowa, które są w stanie wiernie oddać to, co przeżywa matka, której przychodzi pogrzebać własne dziecko. Na ten ból i na to cierpienie nawet czas nie jest lekarstwem. Tocząc trudny i nierówny bój z chorobą, Ania nie była osamotniona. Liczne grono osób w ferworze ich własnego życia poświęciło jego kawałek mojej córeczce, okazując jej wiele ciepła, serca i życzliwości. Dług wdzięczności, jaki mam wobec tych osób, jest niemożliwy do spłacenia. (…) Dałam Ci Aniu dar życia, lecz niespodzianie zabrał go los. Byłaś silna i waleczna, lecz tej walki nie mogliśmy wygrać. Razem z sobą zabierasz cząstkę każdego z nas, w zamian zostawiając ogromną wyrwę w naszych sercach. Otaczaj nas opieką i wyczekuj ponownego spotkania w wieczności. Spoczywaj w pokoju... Krystyna Przybylska Tekst: Monika Ciska Zdjęcia: www.aniaprzybylska.com, Facebook: Anna Przybylska

JAK TO WIELKOPOLSKIE DUDY I SKRZYPCE ZAKOCHAŁY SIĘ W SZKOCKIEJ KRAINIE… Duże wrażenie zrobiło na nas przedstawienie "The King of Ghosts" w wykonaniu szkockiej orkiestry i artysty Soumik’a Datta. Z ogromną przyjemnością uczestniczyliśmy w tym muzycznym spektaklu. Chcielibyśmy serdecznie podziękować Organizatorom za zaproszenie na festiwal, całej społeczności, a szczególnie rodzinie państwa Duncan, dzięki której mogliśmy miło spędzić czas i poszerzyć swoje horyzonty. Karolina Kulka i Radosław Żak z Młodzieżowej Kapeli Dudziarskiej z Połajewa

W tym numerze prezentujemy kolejny list, który Wielkopolscy muzycy przysłali do redakcji. Bezdyskusyjnie wizyta w Edynburgu i występ na festiwalu MELA zapadł im głęboko w pamięci. Przypomnijmy, iż w tym roku na po raz pierwszy na MELA Festival pojawił się polski akcent - kawałek polskiej kultury. Specjalnych starań, aby do tego doszło, dołożyła pani Lesley Duncan i jej rodzinna kapela Scotpipe. Na zaproszenie organizatorów festiwalu i rodziny Duncan, do Edynburga przylecieli muzycy z Wielkopolski, aby godnie zaprezentować nasz rodzimy dorobek kulturowy. Zostali bardzo ciepło przyjęci przez publiczność na festiwalu, wzbudzili ogromne zainteresowanie swoimi występami i dodatkowo zaprezentowali

swoje muzyczne talenty na mini koncercie podczas kolejnego spotkania z serii Wieczory Polskie w Klubie Ukraińskim. Po powrocie do Polski chcieli w specjalny sposób wyrazić swoją wdzięczność. Oto kilka zdjęć i drugi list, który napisali do nas Karolina Kulka i Radek Żak: Przyjazd do Edynburga był dla nas świetną przygodą. Dzięki gościnności państwa Duncan mogliśmy zwiedzić to piękne miasto, poznać wspaniałych ludzi, dobrze się przy tym bawiąc. Punktem kulminacyjnym naszego wyjazdu był występ na Festiwalu Mela, na który zaproszenie sprawiło nam ogromną radość. Stanowimy zgraną grupę, tak więc występ naszej kapeli, jak i wspólny występ wraz z zespołem Scotpipe był dla nas przyjemnością.

PS. Chciałabym również przekazać prośbę-pytanie od instruktora naszej kapeli, dotyczące sprostowania informacji o dudach: nie jest to kobza, gdyż kobza to instrument strunowy :)

Dziękuję w imieniu Pana Romualda Jędraszaka.


Wydanie nr 18 (październik 2014)

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wiadomości

15

artyści wyzwalają tyle pozytywnych emocji. Z drugiej strony, trzeba przyznać, że muzycy bardzo dbają o swoją publiczność. Nie ma obojętności ani gwiazdowania. Po koncercie Kamil podpisywał setki płyt, gazet (był u nas na okładce, co - ponownie - okazało się bardzo przydatne, zwłaszcza w tym momencie), plakatów, koszulek i innych gadżetów, których teraz nie jestem w stanie wymienić. Prawie godzinę fani żegnali się z zespołem, każdy chciał mieć z nimi fotkę albo choć jeden autograf, albo chociaż uścisnąć dłoń Kamila. Nie skłamię, jeśli powiem, że Bednarek na pewno do nas wróci… to tylko kwestia czasu. Październikowy występ był ich debiutem w Szkocji. Przyjęliśmy ich najlepiej jak tylko potrafiliśmy. Oni, z kolei, dali taki występ, który na lata pozostanie w naszej pamięci i sercach. Na jesień zespół wchodzi do studia i koncentruje się na nagrywaniu kolejnej płyty. Wydanie nowego krążka planują na przyszły rok, a po premierze albumu z pewnością do nas wrócą i ponownie zafundują nam tak energetyczne i energetyzujące show. Pozostaje mi tylko dodać: Dobra robota, Panowie i Panie. Dobra robota. Tekst: Monika Ciska Zdjęcia: Bartosz Milewski

Październik zaczęliśmy mega pozytywnie. Kamil Bednarek wraz z zespołem zagrał debiutancki koncert na szkockiej ziemi…fenomenalny koncert! Wszystko grało i świeciło tak, jak trzeba…albo i lepiej. W głowie jeszcze gra, a gdy zamknę oczy – znów jestem w klubie i mam gęsią skórkę… Zaraz , zaraz – ale wszystko po kolei. Los tak chciał, że akurat w ten właśnie piątek nastąpiło załamanie pogody i cały czas padał deszcz, dosłownie bez przerwy. Kamil i jego muzycy pewnie pomyśleli, że u nas zawsze tak pada, bo przecież tak piszą w przewodnikach turystycznych. Jednak ta mizerna aura nie odstraszyła fanów, którzy tłumnie (podkreślam i to bez przesady!!!) stawili się pod drzwiami klubu tuż przed 19stą. Kolejka szybko się przesuwała i tłum zalewał wnętrze Liquid Room’u. Chwila na złapanie czegoś do picia i start, muzykoterapia rozpoczęta. Bednarek pojawił się

na scenie tuż po 20stej i wraz z zespołem grał przez prawie dwie godziny. Nie było rozgrzewki, od razu przeszliśmy do konkretów. To co robili z publicznością, było wprost niesamowite. Dwie gitary, perkusja, klawisze, chórek, no i Kamil… wybuchowa mieszanka. Każdy tekst piosenki wzmacniany był przez prawie siedemset głosów zebranych na sali. Kamil nawiązał wspaniała więź z publicznością, interakcja to dobre słowo, iskrzyło…nawet bardzo. Niech mówią co chcą (zawsze znajdą się haters’i), ale Kamil ma wrodzony, naturalny talent…on nie gra, nie

udaje. Wszystko co robi na scenie wychodzi samo z siebie, jest tak autentyczne i oryginalne, że aż niepojęte. Warto wspomnieć, że ma dopiero 23 lata…co to będzie za 10lat?... Energia, którą zespół wysyłał ze sceny, wracała z widowni na scenę wzmocniona tysiąckrotnie. A kto przyszedł posłuchać Bednarka? Byli tam wszyscy: matki z córkami, ojcowie z pociechami, pani Krysia ze sklepiku polskiego, pan w sweterku, 100% fanki w czapeczkach „Bednarek”, „modelkinie” i modnisie, nastolatki i starsze nastolatki, rosłe chłopy i tacy mizerniejsi też… po prostu wszyscy - przedstawiciele każdej grupy wiekowej, subkultury i klasy społecznej. Niesamowite, że tak różnorodni ludzie znakomicie bawili się przy jednej muzyce… że tak młodzi


KRONIKA KRĘGU PRZYJACIÓŁ HARCERSTWA SZKOCJA…

16

Wiadomości

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 18 (październik 2014)

należy je rozumieć i stosować w życiu codziennym. Dodatkowymi zadaniami wędrowników było rozszyfrowanie wiadomości nadanej alfabetem Morse’a oraz próba wykonania podstawowych węzłów, nad których szerokim zastosowaniem namiętnie dyskutowali. Ponieważ było to pierwsze takie spotkanie, dorośli tym razem pochłonięci byli dyskusją – w osobnej sali rozmawiali na temat organizacji i rozwoju harcerstwa w Szkocji. Na koniec wszyscy spotkaliśmy się ponownie w jednym miejscu aby podsumować spotkanie. Zuchy zaprosiły zebranych do wspólnej zabawy, której nauczyły się podczas zbiórki: harcerze pokazali nam jak, według nich, powinni wyglądać wzorowa harcerka i wzorowy harcerz, a wędrownicy pochwalili się węzłami i opowiedzieli o

29.09.2014 – spotkanie organizacyjne Dziś w Domu Kombatanta SPK w Edynburgu spotkało się blisko 40 osób – od dzieci, przez młodzież, po dorosłych, którzy zapragnęli wstąpić w harcerskie szeregi. Zbiórka rozpoczęła się obrzędowym powitaniem, odśpiewaniem – odpowiedniej do tej chwili – piosenki, powitaniem wszystkich, krótkim wzajemnym zapoznaniem się i wspólnym pląsem. Następnie wszyscy podzieleni zostali na grupy wiekowe: zuchów, harcerzy, wędrowników i dorosłych. Potem każda jednostka miała do wykonania specjalne zadania, których celem było zapoznanie się z tematem: co harcerze robią na zbiórkach, a także zastanowienie się

kim jest harcerz i czym jest harcerstwo. W czasie naszych mini zbiórek zuchy dowiedziały się o symbolach zuchowych, nauczyły się jak rozpoznać różne zwierzęta po śladach/tropach jakie zostawiają, jakie liście mają poszczególne gatunki drzew i nauczyły się zuchowej zabawy. Z kolei harcerze zajęci byli innymi rzeczami: poznali prosty szyfr i nauczyli się nim posługiwać, wykonali plakat z postaciami harcerki i harcerza, przy okazji tłumacząc sobie co oznacza każdy element ich munduru, z puzzli – które otrzymali – ułożyli harcerskie symbole: Krzyż i Lilijkę Harcerską, a na koniec poznali kilka zasad udzielania pierwszej pomocy. Wędrownicy, czyli młodzież powyżej 16go roku życia, zajmowała się Prawem i Przyrzeczeniem Harcerskim: zadaniem było przedyskutowanie jak współcześnie

sposobach ich wykorzystania. Zbiórkę zakończyliśmy obrzędowo: zawiązaniem kręgu, odśpiewaniem pieśni „Bratnie Słowo” oraz puszczeniem Iskierki Przyjaźni. 06.10.2014 – pierwsza zbiórka drużyny starszo -harcerskiej O godzinie 18.00 spotkaliśmy się w gronie dorosłych, którzy wyrazili chęć podjęcia pracy z zuchami i harcerzami. Znaleźli się również tacy, którzy po latach zapragnęli powrócić do niesamowitej harcerskiej przygody, ponownie założyć mundur, zdobywać stopnie i sprawności poprzez pracę nad sobą, brać udział w wycieczkach, rajdach, ogniskach, biwakach czy obozach harcerskich – nie tylko na prawach kadry instruktorskiej, ale także jako uczestnicy. 11 .10.2014 – pierwsza zbiórka zuchowa i harcerska O godz.14.00 rozpoczęły się wyczekiwane zbiórki. Po wspólnej nauce piosenki „Ogień”, harcerze i zuchy rozeszli się do swoich grup programowych. Zuchy zostały zaproszone do świata Kasztaniaków, których wyrób wywołał radość i zainteresowanie zebranych.

W tym czasie, harcerze postawili na integrację, a także na głębsze zrozumienie Prawa Harcerskiego. Ważnym elementem spotkania było wspólne pisanie ciekawych opowieści, a także poznanie sposobów szyfrowania, które stosowane są w czasie harcerskich spotkań. Harcerze, w pewnym momencie, zaprosili do wspólnej zabawy zgromadzonych dorosłych, co okazało się trafionym pomysłem, gdyż zaangażowani goście pozostali z harcerzami do końca zbiórki. Spotkanie zakończone zostało zawiązaniem harcerskiego kręgu i tradycyjną Harcerską Iskierką. 13.10.2014 – kolejna zbiórka drużyny harcerskiej Tym razem dorośli postawili na integrację: wspólne śpiewy i pląsy. Niemniej jednak, duża część zbiórki została przeznaczona na przedyskutowanie bieżących spraw związanych z kierunkiem i formą rozwoju działań harcerskich. Dołącz do Nas!!! Czekamy właśnie na Ciebie!!! Informacje o harcerzach w Szkocji znajdziecie wpisując „Krąg Przyjaciół Harcerstwa Szkocji” na facebook’u lub bezpośrednio kontaktując się z nami telefonicznie: dh. PAWEŁ 07552884559, dh. AGNIESZKA 07449338117 Tekst i zdjęcia: Agnieszka Wojtkowiak


Gazeta

Wydanie nr 18 (październik 2014)

POLONIJNA.co.uk

Wiadomości

17

Przygoda z etyką w biznesie: Wolontariat w Indiach - Polish Professionals Forum PRO BONO PPF jest organizacją użytku społecznego, która oprócz wspierania i promowania polskich profesjonalistów w Europie, angażuje się również w różnego rodzaju akcje charytatywne. Przez ostatnie 2 lata działalności braliśmy udział w takich akcjach, jak Caledonian Challenge czy Wyprawa w Himalaje, podczas których zebraliśmy i ofiarowaliśmy ponad £4 000 na lokalne cele charytatywne. Podobną inicjatywą, w której ostatnio wzięliśmy udział, była akcja mająca na celu wsparcie Wojtek Memorial Trust: zebraliśmy ponad £200 podczas sprzedaży wypieków w siedzibie RBS Gogarburn. PRO BONO

W okresie wakacyjnym przed PPF'em otworzyła się nowa możliwość, aby pomagać innym. Zostałam zaproszona do podzielenia się moim doświadczeniem zawodowym na rzecz innych społeczności. Wtedy to zrodził się projekt PPF Pro Bono Consulting, w którym wzięłam udział w lipcu tego roku. Wraz z Madi Sharma, przedsiębiorcą, filantropką i członkiem Europejskiego Ekonomiczno-

Społecznego Komitetu z ramienia Wielkiej Brytanii, udałyśmy się do Delhi i Dharamsala w Indiach. Naszym głównym celem było przeprowadzenie cyklu treningów i konsultacji dla Tybetańskiej Izby Gospodarczej i jej członków; małych i średnich przedsiębiorców. „Biznes z etyką” Dla mnie było to niesamowite przeżycie. Pomimo, iż wcześniej miałam już okazję pod-

różować wzdłuż i wszerz Indii oraz pracować tam kilka razy; była to pierwsza okazja do podjęcia wolontariatu w tym kraju. Lipiec to nie jest turystyczna pora roku - ze względu na upały i częste opady deszczu. Na szczęście, zupełnie mnie to nie zraziło. Mój pobyt rozpoczęłam w Delhi od konferencji zorganizowanej przez Izbę, zatytułowanej „Biznes z etyką”. Po kilku dniach pobytu w stolicy Indii, wsiedliśmy w samochód i przemierzyliśmy wzdłuż cały Punjab, aby dotrzeć do Dharamsala. Oczywiście, z kilkoma przystankami, między innymi, aby zobaczyć wspaniałą świątynię Sikhow w Amritsar, czy też zwiedzić Chandigarh. Obecnie w Dharamsala mieszka pokaźne skupisko społeczności tybetańskiej w Indiach, tam również znajduje się siedziba Dalaj Lamy i Tybetańskiej Izby Gospodarczej. Jest to niezwykle urokliwe miejsce i pomimo ciągle padającego deszczu, miałam okazję do zwiedzania i zapoznania się z niezwykle serdecznymi mieszkańcami. Etyka w biznesie w praktyce W Dharamsala wraz z Madi przeprowadziłyśmy szereg treningów i konsultacji z dziedziny przedsiębiorczości i zarzadzania międzynarodowego. Historie biznesowe, które usłyszałam od członków Izby, na długo pozostaną dla mnie wielką inspiracją. Jak na przykład, opowieści prezydenta Izby - Pana Lamy, który będąc 5letnim chłopcem już uczył się prowadzenia biznesu od ojca, który

zarządzał rodzinną restauracją. Teraz on sam jest właścicielem kilku firm, fabryk i plantacji herbaty, miedzy innymi. Jednym z ciekawszych doświadczeń była również wizyta w Fabryce Ozdób z Murano Szkła, gdzie wiele lokalnych kobiet znajduje zatrudnienie. Właścicielka Tara Beads Factory to przemiła pani, która sumiennie dba o swoich pracowników, a nadwyżkę dochodów inwestuje w cele charytatywne… czyli etyka w biznesie w praktyce. Mam nadzieję, iż w 2015 roku uda nam się rozwinąć projekt PPF Pro Bono i będziemy w stanie zaoferować możliwość pro bono wolontariatu dla profesjonalistów z różnych dziedzin - zarówno lokalnie, jak i globalnie. Bezdyskusyjne jest stwierdzenie, iż na takim wolontariacie korzystają obie strony. Jedna strona ma możliwość skorzystania z naszego doświadczenia i wiedzy. Z kolei my, czyli druga strona, przede wszystkim dzielimy się z innymi tym co mamy, poznajemy wspaniałych ludzi, nabywamy nowe doświadczenie i przy okazji możemy zobaczyć spory kawałek świata. Jeśli byłbyś zainteresowany podobnym projektem, napisz na email: info@polproforum.eu Autorką powyższego tekstu i zdjęć jest Anna Ruszel, menadżerka ryzyka w RBS oraz współzałożycielka i dyrektorka Polish Professionals Forum (PPF) - organizacji, która wspiera, inspiruje i promuje polskich profesjonalistów w Europie.


18

Mama na wyspach

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 18 (październik 2014)

Mama na Wyspach pod redakcją Małgorzaty Mroczkowskiej

Raku, nie zabieraj mi mamy Wieść o kolejnej osobie, zwłaszcza młodej, która umiera na raka spada na nas jak grad. Nie przestajemy o tym myśleć, nie potrafimy uwolnić się od rozważań na temat kruchości naszego życia. Niby dzień toczy się dalej , czas leci, a my wciąż wracamy do wiadomości, którą usłyszeliśmy w radio i nie potrafimy odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego tak musi być? Rak zbiera żniwo bez względu na wiek i pieniądze. Umierają i młodzi i starzy, bogaci i biedni. Każdy jest zagrożony, z tą jedynie różnicą, że jedni są bardziej, a inni mniej. Jeszcze inni wcale, co nie oznacza, że nie zachorują na inną, równie niebezpieczną chorobę. I mimo tego, że rak towarzyszy nam od dawna, nadal nie potrafimy pogodzić się z tym, że jest chorobą śmiertelną. Nie zgadzamy się, by zabierał nam najbliższych, walczymy do końca. Pamiętam koleżankę ze studiów, która pew-

nego dnia podzieliła się ze mną bardzo prywatną wiadomością. Powiedziała bowiem, że nie pamięta swojej mamy, która umarła, kilka miesięcy po porodzie. Okazało się, że miała raka szyjki macicy, wtedy zupełnie nierozpoznane stadium choroby, które w czasie ciąży rozwijało się, by ostatecznie odebrać jej życie. - Gdyby mama zachorowała w dzisiejszych czasach, zwykle badanie cytologiczne mogłoby ją uratować, albo chociaż przedłużyć życie o kilka lat – mówiła koleżanka. Prawda jest taka, że faktycznie żyjemy w lepszych czasach niż jeszcze dwadzieścia lat temu. Dostępne są badania, które mogą wykryć raka we wczesnym stadium rozwoju, co daje nam niezwykłą nadzieję. Samo leczenie jest również na coraz lepszym poziomie, leki

coraz silniejsze, a mimo to cały czas ktoś obok nas przegrywa z tą chorobą. I tak niestety będzie nadal. Nie każdemu uda się wygrać, dlatego doceniajmy każdą chwilę. Dzielmy się miłością, bo nie znamy dnia ani godziny, w której przyjdzie nam rozstać się z naszymi dziećmi na zawsze. Nie żałujmy dzieciom czułości, każdego dnia znajdujmy okazję, by pokazać im jak bardzo je kochamy. Są przecież naszym, osobistym największym skarbem i najcenniejszym osiągnięciem. To, co po nas zostanie to nie kariera i majątek, ale przede wszystkim wspomnienia pielęgnowane w głowach naszych najbliższych. Nie pozwólmy, by były to złe wspomnienia, ale tylko te dobre, pełne miłości i tęsknoty. A na to trzeba mozolnie pracować każdego dnia. Najważniejszych decyzji życiowych nie odkładajmy na później. Jeśli chcemy mieć kolejne dziecko, zróbmy wszystko, by pojawiło się na świecie jak najprędzej. Bo kto wie ile nam jeszcze dni pozostało? Patrzę na zdjęcie, na którym jest tylko kilka znanych wszystkim Polek straconych na za-

wsze przez tę okrutną chorobę: siatkarka Agata Mróz, aktorka Ania Przybylska, założycielka fundacji Rak and Roll Magda Prokopowicz, a przede wszystkim zmarła kilka miesięcy temu aktorka Małgorzata Braunek. Połączył je nie tylko rak. Wszystkie spełniły się w swoim macierzyństwie. Zanim pożegnały się z tym światem, zostawiły na nim to, co najpiękniejsze: dziecko. Może wydawać się nam to bardzo smutne, bo przecież dziecko zostało bez matki, ale spójrzmy na to z innej strony: ile radości to właśnie dziecko przyniesie ojcu po stracie żony. Dziecko będzie dla niego światłem i nadzieją. Bez dziecka załamałby się łatwo po stracie żony, a tak ma nadal dla kogo żyć. W codziennej bieganinie, między spóźnieniem jednego dziecka do szkoły, a rozbitym kolanem drugiego warto zatrzymać się i uśmiechnąć do losu doceniając chwile spędzane w gronie najbliższych. Oby tych chwil było przed nami jak najwięcej. Małgorzata Mroczkowska

KATORGA ODRABIANIA LEKCJI CZYLI DLACZEGO TEGO NIE MA W ANGLII? Właśnie wróciłam z tygodniowego pobytu w Polsce. Moje obydwie siostry mają dzieci w podobnym wieku, więc miło nam się rozmawiało przy kawce o „szkolnych” problemach dzieciaków. To, co mnie jednak najbardziej zadziwiło to temat prac domowych. Dzieci jednej i drugiej siostry przesiedziały połowę niedzieli nad książkami. A przecież to weekend, czyli ustawowe wolne od szkoły. Przyznam, że byłam tym widokiem mocno zasmucona. Dzieci były porządnie wymęczone po całym tygodniu nauki i nie miały okazji odpocząć nawet w niedzielę. Okazuje się, że gdyby matka pozwoliła im na to, dostałoby im się za takie lenistwo w szkole. A przecież to dopiero wrzesień! Dlaczego w Polsce dzieci dostają do domu taką masę pracy domowej, której nie są w stanie odrobić samodzielnie, bez mocnego zaangażowania i pomocy ze strony rodziców? Przecież nie każdy jest urodzonym pedagogiem z odpowiednim wykształceniem. Jak mają sobie radzić rodzice, którzy sami nie potrafią rozwiązać zadań? Jaką pomoc oferuje szkoła? Dla-

czego rodzice są zostawieni sami sobie, albo na pastwę prywatnych korepetytorów, którzy sporo kosztują? Wydaje mi się to głęboko niesprawiedliwe. Po pierwsze posyłając dziecko do szkoły powinniśmy oczekiwać, że placówka nauczy dziecko samodzielnego rozwiązywania zadań, a rodzic powinien jedynie nadzorować ich wykonanie. Rodzic nie jest nauczycielem, a przynajmniej nie każdy rodzic. Rodzic ma zapewnić dziecku odpowiednie warunki do życia i nauki, ale na Boga nie powinien „bawić się” w nauczyciela. Niestety obawiam się, że w taką zabawę „bawią się” wszyscy rodzice w Polsce. A jak sytuacja pracy domowej wygląda w Wielkiej Brytanii? Moje dzieci chodziły w Londynie do wielu szkół, starsza córka zakończyła już edukację średnią i jest studentką architektury w Bristolu więc i moje doświadczenie jest w tej kwestii bogate. Śmiało mogę powiedzieć, że w Anglii rodzic spędza mało czasu na odrabianiu lekcji. Pracę wykonuje dziecko samodzielnie, a jeśli ma z jakimś zadaniem problem woli zapytać o to następnego dnia nauczyciela w szkole niż rodzica. Podobnie ma

się sprawa z wypracowaniami. Córka wolała samodzielnie popełnić błędy i być pouczoną przez nauczycielkę niż przez własną matkę, czyli mnie. W Wielkiej Brytanii granica między szkołą a domem jest bardzo wyraźnie określona. Dom to dom, a nie szkoła i odwrotnie. Oczywiście indywidualne różnice zależą od poszczególnych szkół. W podstawówce katolickiej mojego syna praca domowa była zadawana raz w tygodniu, w czwartek. Należało przynieść ją do szkoły we wtorek. W innej podstawówce dyrektor kategorycznie zabronił rodzicom ingerencji w prace domowe tłumacząc się tym, że rodzice tłumaczyli z błędami, co dzieciom robiło wodę z mózgu. W kolejnej szkole nauczyciele zorganizowali korepetycje dla… rodziców, na których uczono jak dziecku pomagać w nauce. Pomagać, czyli wspierać, zachęcać, wspólnie czytać itd. W klasie mojego syna (7 lat) poranek to kwadrans dla rodziców, którzy wchodzą do klasy, siadają ze swoim dzieckiem w jego ławce i wspólnie czytają. Ma to zachęcić dzieci i otworzyć je na czytanie. W szkołach są kluby, w których wspólnie z nauczycielami odrabia się lekcje. Mało tego, jeśli nauczyciel widzi, że dziecko

nie radzi sobie z jakimś przedmiotem sam organizuje mu dodatkowe zajęcia w czasie zajęć szkolnych. Podczas, gdy cała klasa uczy się, dziecko wychodzi z dodatkowym nauczycielem do osobnego pokoju i tam przerabia materiał tak długo, aż zrozumie. Prywatne, indywidualne korepetycje w Anglii istnieją, ale nie są zbyt popularne. Dużo większym wzięciem cieszą się grupy dokształcające, czyli małe szkółki prywatnych korepetytorów, w których dzieci uczą się po lekcjach, kilka razy w tygodniu. Grupa liczy maksymalnie pięciu uczniów i jednego nauczyciela, koszt takiej nauki jest niewielki. Wydaje się, że angielski system edukacyjny wychodzi z założenia, że rodzic mało wie i niewiele umie, dlatego cały obowiązek przekazania wiedzy spoczywa na nauczycielach. Może to i lepsze podejście od polskiego, gdzie wymaga się wybitnej inteligencji i wiedzy od każdego rodzica i oczekuje się, że jest chodzącą encyklopedią. Małgorzata Mroczkowska


Wydanie nr 18 (październik 2014)

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Sport

19

Kiedy tajski boks jest filozofią życia: Hanuman Thai Boxing Edynburgh

Zawodnicy Hanuman Thai Boxing Edynburgh działają na pełnych obrotach przez cały rok . Oprócz nowo otwartej grupy tajskiego boksu dla dzieci (zajęcia we wtorek i czwartek , godz . 17:00), ten miesiąc obfitował w liczne atrakcje zarówno dla zawodników, jak i trenerów klubu. Zacznijmy od pobytu Wojtka Oleksyka w stolicy Tajlandii, Bangkoku, gdzie przez 5 tygodni podnosił jakoś i zdobywał nowe umiejętności trenując dwa razy dziennie w gym’ie San-

gmorakot. Pod koniec pobytu w tym egzotycznym kraju, Wojtek stoczył walkę na sławnym stadionie Lumpinii, jako sprawdzian forsownych przygotowań i licznych treningów. Lumpinii Boxing Stadium uznawany jest za kolebkę tajskiego boksu i marzeniem każdego walczącego zawodnika jest stoczyć pojedynek w tym właśnie miejscu. W tym samym czasie odbywały się amatorskie Mistrzostwa Europy, w których Szkocję reprezentował Roan Morrison, zdobywając na nich srebrny medal w kategorii do 86kg. W międzyczasie inni zawodnicy klubu Hanuman Thai Boxing Edinburgh czynnie brali udział w pojedynkach na miejscowych galach. Z pewnością warto w tym miejscu wspomnień osobę Ally’ego MacPherson’a, podopiecznego Wojtka i Roan’a, który w efektowny sposób wygrał pojedynek przez Ko w pierwszej rundzie (Mayhem Muay Thai, Glasgow,

27.09.2014). Kalendarz klubu na następny miesiąc jest także dość napięty: na swój pierwszy występ w barwach klubu czeka Daniel Jędrzejewski, wielokrotny amatorski Mistrz Polski K1 i Muay Thai, który przeprowadził się do Szkocji i także trenuje w stołecznym klubie. A już w przyszłym miesiącu – 30.11.2014 – w Edynburgu, w klubie The JAM HOUSE (Queen St, EH2 1JE) odbędzie się kolejna edycja gali Muay Thai Jam, gdzie będziemy mogli zobaczyć 12 zawodników walczących dla Hanuman Thai Boxing Edinburgh. Po ogromnym sukcesie pierwszej gali zorganizowanej kilka miesięcy temu, organizator zadbał o dodatkowe atrak-

cje: między innymi, walki o tytuł zawodowego mistrza Szkocji oraz zawodowego mistrza Europy w Muay Thai. Więcej informacji można znlaeźć na stronie klubu: www.hanumanthaiboxing.co.uk oraz na facebook’owym fanpage’u klubu: https://www.facebook.com/Hanumanthaiboxing. Serdecznie zapraszamy do udziału w zajęciach organizowanych w naszym klubie. Drzwi są otwarte dla wszystkich chętnych, od początkujących do zaawansowanych jak również dla dzieci i młodzieży. Tekst i zdjęcia: Hanuman Thai Boxing Edinburgh

JESTEŚMY MISTRZAMI ŚWIATA!

Polscy siatkarze nawiązali do sukcesów słynnej drużyny Huberta Wagnera: po 40 latach znowu wznieśli puchar za Mistrzostwo Świata. Ostatni raz dokonaliśmy tego, kiedy na świecie nie było ani jednego z zawodników obecnej drużyny. Swoje odcierpiał trener Stéphane Antiga. Przeszedł długą drogę od społecznej dezaprobaty do masowego uwielbienia. Aby w pełni pojąć ten sukces, trzeba cofnąć się w czasie do momentu, kiedy to PZPS ogłosił, że nowym trenerem reprezentacji siatkarzy został francuz Stéphane Antiga, którego asystentem będzie jego rodak Philippe Blain. Jeden z polskich trenerów skomentował tę decyzję PZPS krótko i dosadnie: „Napluli Polakom w twarz”! W tamtym czasie Antiga był wciąż czynnym zawodnikiem Skry Bełchatów, który nie przesiedział na ławce trenerskiej nawet minuty. Wtedy nie dostrzegano jeszcze analogii. Antiga podobnie jak Wagner był znakomitym siatkarzem, a w prowadzonej reprezentacji prowadził swoich kolegów z

parkietu. Już wówczas prezes PZPS, Mirosław Przedpełski, zaznaczył, że nie będzie problemu z powołaniami. „Bo każdy będzie chciał u Antigi grać”. I faktycznie tak się stało. Mariusz Wlazły założył koszulkę z orzełkiem po czterech latach przerwy. Atutem Antigi była przede wszystkim znajomość polskich realiów, ligi oraz siatkarzy. Mówił także po polsku, czego nie można było powiedzieć o trzech poprzednich zagranicznych szkoleniowcach - Andrea Anastasim, Danielu Castellanim i Raulu Lozano. Niewierzących w talent francuskiego trenera było wciąż więcej niż mniej. W dodatku przed samymi mistrzostwami naraził się środowisku siatkarskiemu i kibicom nie powołując do kadry jej największej gwiazdy, Bartosza Kurka. Popularnego „Kurasia” męczyła kontuzja pleców, która odnowiła się po eliminacjach do Mistrzostw Europy. Sztab szkoleniowy nie chciał ryzykować poważniejszego urazu i Kurek grał coraz rzadziej. Jego ambicje sięgały jednak znacznie dalej niż

ławka rezerwowych. Podczas pierwszego meczu, Memoriału Wagnera w Krakowie, przyjmujący jako jedyny z polskich zawodników, nie zagrał ani minuty. Po spotkaniu Antiga ogłosił 14osobowy skład na wrześniowe MŚ z sensacyjnym brakiem Kurka. Ten niezadowolony z decyzji szkoleniowca, spakował się i opuścił drużynę w czasie trwania turnieju. Brak powołania trener kadry tłumaczył spadkiem jego formy i szeroką ławką kadrową. Ta decyzja zapoczątkowała eskalującą falę krytyki, która spadała na Antigę. Zbigniew Bartman, w sierpniu tego roku, skomentował sprawę na swoim Facebooku. „Kurek w formie, czy bez formy, to wciąż ten sam Kurek, który poprowadził reprezentację Polski do wszystkich sukcesów w ostatnich 6 latach” - dowodził Bartman. Zaczynają się MŚ, czas prawdy dla PZPS, dla Antigi, wszystkie domniemania zostaną rozwiane w ciągu najbliższych trzech tygodni. Mecz otwarcia, na Stadionie Narodowym w Warszawie, przechodzi do historii jako mecz siatkówki rozegrany przy największej publiczności. Nasi idą jak burza, pokonują kolejno Serbię, Australię, Wenezuelę, Kamerun i Argentynę. W następnej rundzie chwilowe rozluźnienie i niespodziewana porażka ze Stanami Zjednoczonymi, a potem powrót formy i łatwe zwycięstwo 3:1 z Włochami i kolejna wspaniała seria zwycięstw po tie-break’ach, z Iranem, Francją, Brazylią oraz Rosją. Nasi siatkarze są niepokonani. Nie jest w stanie ich zatrzymać ani sędzia o demonicznym spojrzeniu - pan Mahommad Shahmiri z Iranu - ani najbardziej kontrowersyjny zawodnik turnieju: Rosjanin Aleksiej Spiridonow. W półfinale nie podoła nam rewelacja turnieju -drużyna Niemiec - a w finale reprezentacja Brazylii, która w ciągu ostatnich 10 lat wygrała w tej dyscyplinie sportu wszystko, co można było wygrać. „We Are The Champions” - rozbrzmiewa wielki przebój ze-

społu Queen. Krytycy Antigi chowają się pod ziemię. Wspomniany wcześniej Zbigniew Bartman postuje na Facebooku: „Gratulacje dla naszej drużyny za niesamowity wynik! Biję się w pierś i zwracam honor, gdyż byłem wśród tych, którzy przed turniejem nie wierzyli”. Najlepszym blokującym turnieju nie został, jak wcześniej typowano, prezes Polsatu Zygmunt Solorz -Żak, tylko nasz reprezentacyjny środkowy Karol Kłos. Mariusza Wlazłego wybierają najlepszym zawodnikiem mistrzostw. Sam Wlazły nie kryje wzruszenia i ogłasza, że jego misja w reprezentacji dobiegła końca. Po nim taką samą decyzję deklarują Krzysztof Ignaczak, kapitan zespołu Michał Winiarski oraz Paweł Zagumny (chociaż po tym ostatnim weteranie polskiej ekipy można było spodziewać się takiej decyzji). Czy są minusy w byciu Mistrzem Świata? Oczywiście! To ten absolutny top, siatkarski olimp, po wkroczeniu na jego szczyt nie można być wyżej i wielu postanawia w tak pięknych okolicznościach zakończyć przygodę z kadrą. Panowie siatkarze! Apel do Was: Nie kończcie! Zostańcie jeszcze dwa lata. Aby w pełni zrównać się lub przeskoczyć ekipę Huberta „Kata” Wagnera: trzeba dołożyć olimpijskie złoto. Okazja ku temu już za dwa lata na Igrzyskach w Rio de Janeiro. Tekst: Jonas Zdjęcia: Andrzej Pągowski (rysunek), PAP Andrzej Grygiel


Miałeś wypadek? Możemy Ci pomóc! Mówimy po polsku! Od wielu lat, nasz dział Foreign and Travel pomaga Polakom, którzy mieli wypadki w Szkocji. Nasze biura mieszczą się w Edynburgu, Glasgow, Dundee, Inverness i Kirkcaldy

Prosimy o kontakt pod numerem

0131 319 8140 odszkodowania@digbybrown.co.uk

Dla klientów uzyskujemy średnio trzy razy wyższe odszkodowania niż początkowe oferty. Oferujemy pomoc w następujących sytuacjach:

digbybrown.co.uk

Wypadki samochodowe Wypadki motocycklowe/rowerowe Wypadki w pracy Zaniedbania medyczne Wypadki za granicą Choroby zawodowe Wady produktów Obrażenia poniesione w wyniku przestępstw


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.