Gazeta Polonijna Scotland / czerwiec 2014

Page 1

Gazeta bezpłatna tworzona przez Polonię dla Polonii

Gazeta

Scotland

POLONIJNA.co.uk

Polska Sobotnia Szkoła bez Granic, im. Niedźwiedzia Wojtka w Edynburgu przedstawia: 22.06.2014 (niedziela), godz. 15.00 drugie spotkanie z cyklu

WIECZORY POLSKIE:

W poszukiwaniu kwiatu paproci...

GAZETA BEZPŁATNA

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

www.gazetapolonijna.co.uk

Edinburgh Glasgow Aberdeen Dundee Perth Inverness Stirling Falkirk Ayr Hamilton Motherwell Livingston Bathgate Alloa Abroath Forfar Brechin Montrose Elgin Broxburg Dunfermline

Kolorowa majówka w szkole

Refleksja nad 70-tą rocznicą najbardziej zaciętej bitwy II Wojny Światowej

Ani Mru Mru wraca do Szkocji

Nigel Farage - wywiad dla Miałeś Gazety Polonijnej Scotland wypadek? Czytaj str. 4

Czytaj str. 12

Możemy Polska Królowa Ci pomóc! tajskiego boksu:

Czytaj str. 11

Mówimy po polsku! Joanna Jędrzejczyk Od wielu lat, nasz dział Foreign and Travel pomaga Polakom, którzy mieli wypadki w Szkocji. Nasze biura mieszczą się w Edynburgu, Glasgow, Dundee, Inverness i Kirkcaldy

Prosimy o kontakt pod numerem

0131 319 8145 odszkodowania@digbybrown.co.uk

Dla klientów uzyskujemy średnio trzy razy wyższe odszkodowania niż początkow

Czytajcie na stronie 3 Oferujemy pomoc w następujących sytuacjach:

MIAŁEŚ WYPADEK? MOŻEMY CI POMÓC!

Mówimy po polsku Zadzwoń: 0131 319 81 40

Miałeś wypadek? Możemy Ci pomóc!

Mówimy po polsku! digbybrown.co.uk

Czytsamochodowe aj str. 19 Wypadki Wypadki motocycklowe/ro Wypadki w pracy Zaniedbania medyczne Wypadki za granicą Choroby zawodowe Wady produktów Obrażenia poniesione w w przestępstw

Od wielu lat, nasz dział Foreign and Travel pomaga Polakom, którzy mieli wypadki w Szkocji.

Więcej informacji 0131 319 8145 na stronie 24 Nasze biura mieszczą się w Edynburgu, Glasgow, Dundee, Inverness i Kirkcaldy

Prosimy o kontakt pod numerem

odszkodowania@digbybrown.co.uk

Dla klientów uzyskujemy średnio trzy razy wyższe odszkodowania niż początkowe oferty. Oferujemy pomoc w następujących sytuacjach:

Wypadki samochodowe Wypadki motocycklowe/rowerowe Wypadki w pracy


2

Gazeta

Wiadomości

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

POLONIJNA.co.uk

CZY ŚPIEWAMY?… Demokryt słusznie zauważył, że żyjemy nie tak, jak chcemy, lecz tak, jak potrafimy. Podobnie rzecz ma się ze śpiewaniem. Ponoć każdy śpiewać może, ale jak? – pomińmy to milczeniem… Słyszałem od znawców tematu, że łabędzie śpiewają przed śmiercią. Byłoby lepiej,gdyby niektóre osoby zanim zaczną śpiewać… To takie moje, bardzo osobiste, życzenie. Spostrzegam, że najlepiej jest, gdy rodaków usta milczą, zaś wyłącznie dusza śpiewa –na przykład – kocham cię… To jeszcze ścierpię. Natomiast chóralnych zawodzeń podchmielonych osobników przy grillu, ognisku lub u cioci na imieninach – najchętniej zadusiłbym własnymi rękoma. Oczywiście, pamiętam swoje wyznanie niczym motto życiowe, iż: Nic se mnie nie ciesy, ino trzi talenta: śpiewanie i granie, i piekne dziywcęta” oraz „Ciesom mnie pyniązki, som, kiedy som, kie pyniązków nie ma, ciesy mnie dziywcina”. Ale ja to robię w ustronnych miejscach – chodzi rzecz jasna o śpiewanie i o dziewczęta… Nie zakłócam nikomu spokoju! Ostatnio nie do śmiechu nam, i nie do śpiewu (nawet przy goleniu). Pamiętamy bowiem, że kogut opiewa nawet ten ranek, w którym idzie na rosół. Bo do śpiewu trzeba mieć nie tylko głos i poczucie t a k t u , ale – przede wszystkim – pozytywne bodźce i radosne motywacje. I wcale tu nie myślę o procentach alkoholu w wydychanym powietrzu. Wiemy, jak ciężko wegetuje się nam w Balcerowiczowskim liberalnym kapitalizmie. Siedzimy po uszy w depresji – może być i gospodarczej – nie jest to pozytywny bodziec do radosnych śpiewów; co najwyżej

– pojękiwań. Seneka Starszy: „Dobrem jest nie samo życie, lecz piękne życie”. Tę myśl możemy strawestować w ten sposób: „Dobrem jest nie samo śpiewanie, lecz piękne śpiewanie”. Oczywiście mamy demokrację nawet w śpiewaniu, i – jak już wspomniałem – każdy śpiewać może. Ale mało kto dziś z rodaków korzysta na co dzień z tego przywileju. Znajoma studentka powiedziała mi, że zanikły nawet wieczorki przy gitarze w akademikach, gdzie do niedawna śpiewano piosenki Wysockiego, Okudżawy, Wertyńskiego, a także Jacka Kaczmarskiego, Przemysława Gintrowskiego i innych pokoleniowych bardów. Dlaczego? Ano w sytuacji, gdy każdy zabiega o przeżycie, o jakąkolwiek pracę, o pieniądze – zwyczajnie nie ma czasu na rozśpiewane biesiady. A jeśli już – to króluje bezguście, tandeta, takie Harlequiny muzyczne jak disco-polo, „Aż ich troje” czy Maryla Biesiadna… To niestety o nas świadczy. Także o braku wyedukowanych i rozsmakowanych w muzyce młodych ludziach. Dlaczego ich aż tylu? Może znasz odpowiedź, Mistrzu Fabiański?… Kolejne zjawisko. W dobie komercjalizmu każdy chce zarobić, więc pojawiły się pod blokami pseudo-kapele z pseudo-solistami; rozmaitej maści grajkowie, którzy dotąd katują swą „twórczością” biednych lokatorów, aż kapnie im, jak manna z nieba, grosik zawinięty w papierek. I nie jest to bynajmniej „do szafy grającej grosik wrzuć…” Ostatnio wielokrotnie rozmawiałem z 80letnim Stanisławem Muchą – pierwszym skrzypkiem kapel kielecczyzny lat 70., 80., 90. Powiedział mi, że kultura ludowa upada.

Gazeta

Zespołów ludowych jak na lekarstwo. „Nasz folklor jest mocno zagrożony! Na ludowo to my do tej Europy głębiej nie wejdziemy! Śpiewająco to też nie będzie (…). Młodzi tylko gonią za jakąkolwiek robotą, kapele znikają, a ja nie mam komu przekazać skrzypiec…” Psycholog Adama Małysza k a z a ł mu, gdy idzie na skocznię podśpiewywać sobie

GAZETA BEZPŁATNA TWORZONA PRZEZ POLONIĘ DLA POLONII

POLONIJNA.co.uk

Gazeta Polonijna Scotland Tel. 0203 3488 778 Mob. 07 851 871 891 Email: redakcja@gazetapolonijna.co.uk Nakład: 7000 egz., 24 strony Drukarnia: www.ulotki.co.uk

Wydawca: Rafał Sawicki Wywiady Gazety Polonijnej: www.youtube.com/polonijnaTV Wydania archiwalne Gazty Polonijnej Scotland: www.issuu.com/gazetapolonijna-scotland Działy tematyc zne: Kultura: Sebastian Zuchowicz, Adrian Wiecha Zdrowie i Uroda: Anna Jaskiewicz Psychologia: Jarosław Kluczek Dla dzieci: Katarzyna Campbell Kulinarny: Jasiek Kuron Turystyka: Sebastian Zuchowicz Spo rt : Oskar Papierz, Daniel Kowalski Wędkarstwo: Dariusz "Kerad" Gorgon Małgorzata Mroczkowska Mama na Wyspach: Dział Graficzny: Rafal Sawicki, Dariusz Dalaszyński Rysują: Szczepan Sadurski, Cezary Krysztopa, Stanisław Kościesza, Tadeusz Krotos Fotografują: Sebastian Kuczyński, Zbyszek Bagniuk, Justyna

Bartczak, Karolina Skorek, Karol Wyszyński, Wojciech Nowak, Artur Skorek, Sebastian Zuchowicz, Paweł Tomaszewicz, Janek Ptak, Beata Papierz, Oskar Papierz, Monika S. Jakubowska, Adrian Wiecha Piszą: Beata Papierz, Oskar Papierz, Szczepan Sadurski, Mariusz Ciużyński, Joanna Howe, Anna Galus, Klaudia Drozd, Wojciech Nowak, Sebastian Zuchowicz, Sebastian Horbacz, Katarzyna Campbell, Anna Jaskiewicz, Jarosław Jakubiak, Iwona Janas, Karol Wyszyński, Dorota Kordecka, Joanna Pawlak, Karol Nowak, Thomas Derach, Aneta Derach, Dariusz Gorgon, Jarosław Kluczek, Jasiek Kuron, Jacek Wąsowicz, Lidia Waszti Plenzler, Justyna Bartczak, Zbyszek Bagniuk, Monika Ciska Grzegorz Dąbek, Karolina Gradziel, Anna Dudek, Monika Ciska, Grzegorz Dąbek, Karolina Gradziel, Anna Dudek, Katarzyna Morawska-Jaworska, Maciej Przybycień, Karol Gruszczyński ---------------------------------------------------------------------------------------------------Wydawca i Redakcja nie ponoszą odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń. Reda kcja nie zwraca materiałów niezamowionych. Nadesłane materiały pr zechodzą na własnoś ć redakcji, co oznacza jednocześnie przeniesienie na redakcję Ga zety Polonijnej praw autorskich z prawem do publikac ji, skracania i przeredagowywania nadesłanych materiałów. Pr zedr uk tekstów, zdjęć, rysunków i reklam zamieszczonych w Gazecie Polonijnej jest niezgodny z prawem.

ulubione piosenki, a nawet gwizdać – żeby tylko odstresować się i nie myśleć o czekającym go skoku. Bo muzyka i śpiew – nie tylko łagodzi obyczaje, ale także relaksuje i mobilizuje zarazem. A że w śpiewie rodaków słychać nawet błędy ortograficzne – świetnie zdaję sobie z tego sprawę… (Marr jr.)

Drodzy Czytelnicy! Z wielką przyjemnością oddajemy do Waszych rąk kolejny numer wydania Gazety Polonijnej. Cieszymy się bardzo, iż tak wiele fantastycznych osób entuzjastycznie przyłączyło się do nas, oferując swoją wiedzę, talent i umiejętności. Gazeta Polonijna jest miesięcznikiem tworzonym przez wielkich pasjonatów, ludzi będących blisko spraw ważnych i wartych pokazania szerszemu spektrum. Specjalnie dla Was przemierzamy setki kilometrów, rozmawiamy z ciekawymi osobami, śledzimy wydarzenia, które następnie zamieniamy w osobliwe artykuły, reportaże i felietony. Gazeta jest tworzona z myślą o Was – Polakach mieszkających na emigracji. Dlatego też mocno zachęcamy osoby marzące o karierze dziennikarskiej, do spróbowania swych sił i nadsyłania do nas swoich publikacji i zdjęć. Chcemy otworzyć przed Wami świat pełen barw, dać przepustkę do realizacji swych pragnień. Szczególnie zapraszamy do aktywności twórczej młodzież, która często mieszkając z dala od ojczyzny, zapomina jak piękny jest język polski i jak wiele wspaniałych kombinacji stylistycznych można osiągnąć bawiąc się słowami. Zapraszam serdecznie czytelników do lektury oraz współpracy, firmy zaś do promocji swej działalności poprzez skuteczną formę reklamy oferowanej przez gazetę. Jestesmy przekonani, iż nasze wspólne działania przyniosą wiele pozytywnych aspektów dla Was – wspaniałej Polonii mieszkającej w Wielkiej Brytanii. Redakcja


Gazeta

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

POLONIJNA.co.uk

Wiadomości

3

Nigel Farage - wywiad dla Gazety Polonijnej Scotland

Nigel Farage: Jako brytyjski obywatel i bojownik o demokrację, nie chcę być w Unii Europejskiej. (…) Nie chcę, by Wielka Brytania była w unii politycznej z jakimkolwiek państwem. W wyborach do Parlamentu Europejskiego w Wielkiej Brytanii, które miały miejsce 22 maja 2014, zwyciężyła eurosceptyczna Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), której przewodniczącym jest Nigel Farage. Zaledwie 34.9% uprawnionych poszło oddać głos. Jednak w Polsce frekwencja była jeszcze niższa: 27%!!! Dlaczego społeczeństwo nie angażuje się w kształtowanie życia politycznego Europy? Dlaczego tak wielu ludzi stwierdziło, że ma ważniejsze zajęcia niż postawienie krzyżyka na karcie do głosowania?... Czy aby na pewno chcemy, żeby tak mały procent społeczeństwa decydował o losach nas wszystkich? Nie bądźmy obojętni, a tym bardziej tak leniwi! Tegoroczne wybory do EuroParlamentu pokazały jak wysokie jest poparcie dla eurosceptyków we wszystkich krajach członkowskich Unii Europejskiej. W Wielkiej Brytanii eurosceptycy rosną w siłę: w 2009 UKIP uzyskał jedynie 16.5% głosów, w tym roku wygrał wyścig do Parlamentu Europejskiego, zdobywając aż 28% głosów. Brytyjski Sunday Times podał, iż co dziesiąty Polak, mieszkający w Wielkiej Brytanii, oddał swój głos właśnie na partię Farage’a. Według licznych sondaży, tym co przyciąga wyborców jest twarde stanowisko partii w sprawach Unii oraz imigracji. Szef UKIP-u chce wyjścia Wielkiej Brytanii z UE i ograniczenia napływu - zwłaszcza masowego - nisko wykwalifikowanej siły roboczej. UKIP bazuje na rosnącej niechęci do imigracji, Unii Europejskiej, pozostałych partii i polityków w ogóle. Sam Nigel Farage już wcześniej zapowiedział, że jeśli jego partia wygra, dogada się „nawet z diabłem, jeśli będzie trzeba”. 9 maja 2014, Nigel Farage, przyjechał do Edynburga z wizytą, aby przekonywać wyborców do głosowania na jego partię. Polityk ten wzbudza mnóstwo kontrowersji - bardzo często jego wizytom towarzyszą liczne protesty i demonstracje. Tym razem nie było inaczej. Farage zgodził się na krótką rozmowę z Gazetą Polonijną. Zapytaliśmy go o „Friends of Poland” w UKip, o polskich imigrantów żyjących w Wielkiej Brytanii i ich obecną sy-

tuację oraz ich wpływ na stan brytyjskiej gospodarki. Gazeta Polonijna: Czy spodziewał się Pan tych protestów, takiego zamieszania? Nigel Farage: Pytaniem jest co z tym zrobi policja, ale wydaje mi się, że są bardzo skuteczni, więc nie martwi mnie to co dzieje się na zewnątrz. Gazeta Polonijna: Panie Farage, Pańska partia jest sławna w całej Wielkiej Brytanii jako partia anty-imigracyjna, jako partia, która nie lubi imigrantów. Często mówi Pan o liczbach: około 26 milionów ludzi w Europie jest bezrobotnych… chcielibyśmy porozmawiać właśnie o liczbach. Nigel Farage: 485 milionów ludzi - otworzyliśmy granice dla tylu właśnie ludzi. Gazeta Polonijna: Czy spodziewał się Pan takiej ilości imigrantów? Nigel Farage: Nie, ale kto mógł to przewidzieć. O tym właśnie mówię, kto by się spodziewał. Reasumując, potwierdziło to zwykłą nieodpowiedzialność sytuacji, w której znaleźliśmy się dzięki podążaniu za regulacjami Unii Europejskiej, gdzie nie mamy wpływu na to kto i w jakiej ilości osiedla się w naszym kraju. To kompletne szaleństwo. Gazeta Polonijna: Tak , oczywiście. Ale mówimy tu o ogromnym potencjale ludzkim…statystyki były bardzo często błędnie podawane… Nigel Farage: Ta dyskusja jest bezcelowa, nie mówmy o liczbach. Sprawa jest niezwykle prosta, nie mamy jakiejkolwiek kontroli nad liczbami. Obecnie, do Wielkiej Brytanii przyjeżdża około 4000 imigrantów tygodniowo. Śródziemnomorska strefa Unii Europejskiej jest w tak okropnym stanie gospodarczym, deflacja, bezrobocie wśród młodych ludzi sięgające 60%... istnieje realne niebezpieczeństwo - być może jesteśmy na przededniu największej fali migracyjnej w historii Wielkiej Brytanii. Gazeta Polonijna: Ale skupmy się może na statystykach. Wyraźnie widać jaki wpływ miała migracja Polaków na Wyspy. Minęło już 10 lat (od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej), to dobry czas na podsumowania. Liczby pokazują, że wpływ imigracji był bardziej pozytywny. Nigel Farage: Wpływ imigrantów nie był dobry, jeśli jesteś młody ponieważ borykasz się z bezrobociem. Nie był dobry jeśli pracujesz w sektorze budowlanym i podobnych profesjach, ponieważ obserwujemy najgorszą od 150 lat

sytuację obniżania płac. Efektem jest przesycenie brytyjskiego rynku pracy nadmierną ilością niewykwalifikowanych lub niedostatecznie wykwalifikowanych pracowników. Taka sytuacja nigdy wcześniej nie miała tu miejsca. Nie mam nic przeciwko Polakom przyjeżdżającym do nas, pracujących ciężko i bardzo sumiennie, ale niezbędne byłoby wprowadzenie pozwoleń na pracę tu. Musimy mieć jakąś kontrolę nad tymi sprawami. Nie mamy takiej możliwości jako członek Unii Europejskiej. Koniec dyskusji. Gazeta Polonijna: A co z młodymi Polakami, którzy przyjechali do Wielkiej Brytanii, zdobyli tu wykształcenie na uniwersytetach… czy chce Pan pozbyć się ich teraz? Ponieważ nadal są imigrantami… Nigel Farage : Nie, nie możemy tak robić. Nie możemy cofnąć prawa, ani tego co już wydarzyło się. To nie podlega dyskusji. Jednakże, jeśli chodzi o przyszłość, mówimy jasno: nie pozwolimy na kontynuację tej sytuacji. Teraz dyskryminujemy ludzi z Indii na rzecz ludzi z Rumunii…sens kontroli migracji na danym terenie został kompletnie zagubiony. Gazeta Polonijna: Czy brytyjski rynek pracy nadal byłby otwarty dla tych imigrantów? Nigel Farage: Czy zgodziłbym się na kompletnie otwarty rynek dla tych 485 mln ludzi? Nie, zdecydowanie nie. Gazeta Polonijna: Jako partia anty-imigracyjna… Nigel Farage: Nie, nie jesteśmy taką partią. Gazeta Polonijna: W porządku. Jak odniósłby się Pan do zjawiska „Friends of Poland” (Przyjaciele Polski) w UKip? Jak wytłumaczyłby Pan fakt, iż polscy imigranci mieszkający w Wielkie j Brytanii, popierają Waszą partię i będą głosować na Was… Nigel Farage: Ponieważ oni rozumieją nas i powagę sytuacji. Jesteśmy partią, która wierzy w

słuszność kontroli ilości i jakości ludzi, którzy przyjeżdżają do nas… Mnóstwo Polaków przyjechało tu i bardzo dobrze sobie radzi, podoba się im tu i cieszymy się z tego, że tu są. Potrzebujemy rozsądnych i sensownych przepisów regulujących sytuację migracji, a nie tak lekkomyślnej i nieodpowiedzialnej polityki, jaką prowadziliśmy do tej pory. „Friends of Poland” są doskonałym przykładem potwierdzającym to, o czym mówię. Gazeta Polonijna: Czy ma Pan tu polskich znajomych? Nigel Farage : Tak, oczywiście że mam. Gazeta Polonijna: I już tak całkiem na koniec, był Pan kiedyś w Polsce? Nigel Farage: Tak, odwiedziłem Wasz kraj kilka razy, ale służbowo. Tak więc, jak sam zapewnia, Nigel Farage nie jest naszym wrogiem, a wielu Polaków żyjących w UK popiera jego postulaty. Każdy ma prawo do własnego zdania. Jednakże nie możemy pozwolić, aby tak mały procent społeczeństwa angażował się w sprawy istotne dla Wielkiej Brytanii, Polski i Europy. Kolejną szansę daje nam wrześniowe referendum a propos niepodległości Szkocji. Mieszkamy tu, pracujemy, płacimy podatki, posyłamy dzieci do szkoły, kupujemy mieszkania i domy… nie pozostańmy obojętni w momencie, gdy ważą się losy szkockiego narodu, i nasze również. Jesteśmy częścią Szkocji i jej przyszłość znacząco wpłynie na naszą indywidualną przyszłość. Referendum odbędzie się 18 września 2014, jeszcze jest czas, żeby doinformować się, poznać argumenty „za” i „przeciw” niepodległości. Jedno jest jednak bezdyskusyjne: każdy z nas powinien oddać głos - to nasz obowiązek jako rezydenta/obywatela kraju, w którym żyjemy. Tekst: Monika Ciska Zdjęcia: Emilozo Mukkenzi


4

Wiadomości

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

Bitwa o Monte Cassino, 17 stycznia -18 maja 1944

Refleksja nad 70tą rocznicą najbardziej zaciętej bitwy II Wojny Światowej

Mówią, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, lecz dla żołnierzy wojsk alianckich II Wojny Światowej drogę do Rzymu blokowało olbrzymie pasmo gór, na szczycie którego stał wiekowy klasztor Monte Cassino, położony w miejscu nie do zdobycia i do tego broniony przez jednostki elitarne X Armii Niemieckiej. Przez miesiące Alianci próbowali go zdobyć w zawziętej walce, lecz nie osiągali nic oprócz wielkich strat. I tutaj, w tej opowieści pojawia się, i wysuwa na pierwszy plan, rola Armii Polskiej. Większość polskich żołnierzy, łącznie z dowódcą, generałem Andersem, doświadczyli terroru z ręki Józefa Stalina. Andersa w Moskwie wsadzono do więzienia, torturowano i przesłuchiwano. W tym czasie jego żołnierzy z rodzinami deportowano na roboty w łagrach na Syberii i za kołem podbiegunowym, na pola Kazachstanu i do kołchozów w pobliżu granicy chińskiej. Doświadczyli śmierci swoich bliskich, którzy umierali z głodu, tyfusu,

czerwonki i innych chorób. Armia wychudzonych mężczyzn z grupą pomocniczą kobiet, zaczęła kształtować się na jałowym stepie sowieckiej Azji Środkowej. Generał Anders pisał: „Ogromna część bez butów i bez koszul... wychudli jak szkielety, większość pokryta wrzodami wskutek awitaminozy... serce mi się ścisnęło, gdy patrzyłem na tych nędzarzy... pierwszy i daj Boże ostatni raz w życiu przyjąłem defiladę żołnierzy bez butów – dość było popatrzeć w te błyszczące oczy, z których wyzierała wola i wiara. Chcą pokazać bolszewikom, że bosymi, poranionymi nogami potrafią na piasku wybić takt wojskowy, jako początek swego marszu do Polski.” Ta droga prowadziła ich przez Monte Cassino. Polscy żołnierze walczyli i umierali walecznie

– ku wielkiemu zdziwieniu żołnierzy alianckich, ale mało kto z tych mężczyzn o bosych, poranionych nogach dotarł do ojczyzny, do kresów Rzeczypospolitej, skąd pochodziła większość Armii Andersa, gdyż te kresy zostały wcielone do Związku Radzieckiego już podczas ich walki na Monte Cassino. Tak, to szczególna miejscowość – i szczególna opowieść. Wespół z żołnierzami korpusu transportowego walczył dwuletni brązowy niedźwiedź o imieniu Wojtek. Urodzony w górach irańskich niedźwiadek-sierota został przygarnięty przez Polską Armię i razem z żołnierzami otrzymywał przydział. Wojował razem z żołnierzami, stawiając czoło ogniu nieprzyjaciela. Niedźwiedź Wojtek nawet nosił zapasy pocisków. Żołnierze uważali go za niesamowitego bohatera. Nosili jego podobiznę na czapkach i malowali go na bokach ciężarówek wojskowych. Po wojnie Wojtek, razem z kombatantami z korpusu transportowego został przeniesiony do obozu na pograniczu szkockim. Tam wędrował sobie swobodnie po wiejskich tropach, pływał z żołnierzami i nosił drwa i pudła z prowiantem. W 1947r. Wojtek został przewieziony do ogrodu zoologicznego w Edynburgu, w którym to miejscu zmarł w 1963 r. Do samego końca przyciągał

tłumy do swojej klatki. Zawsze obracał głowę, kiedy usłyszał dźwięk polskiej mowy. Dla żołnierzy gorzkim i cierpkim wzruszeniem było widzieć za kratami starego towarzysza. Oni przecież też ocknęli się na wygnaniu, kiedy ich ojczyzna została uwięziona za Żelazną Kurtyną. Ta historia zainspirowała organizację Wojtek Memorial Trust, by wznieść pomnik w Princes Street Gardens, w samym sercu stolicy Szkocji. Naturalnej wielkości niedźwiedziowi, wykutemu z brązu, towarzyszyć będzie Żołnierz Polski. Opowieść znajdować się będzie na płaskorzeźbie odlanej z brązu w formie tablicy obrazkowej umieszczonej za pomnikiem, który ma stać na granicie sprowadzonym z Polski. W ten sposób bose, poranione nogi, które deptały głębokie śniegi Syberii, nareszcie staną na gruncie polskim, na Polskiej Ziemi. Niedźwiedź Wojtek, bohater wojny będzie znowu wolny. Modlitwa: Boże pokoju, Dziękujemy Ci za mężczyzn i kobiety wielu narodów, którzy walczyli, zaznawszy straty życia lub okaleczenia, za pokój i wolność naszą. Panie Jezu, który powiedziałeś apostołom ‘Pokój wam zostawiam’, uczyń, błagamy Cię, Swój Kościół narzędziem pokoju na całym świecie. Modlimy się w intencji zagrożonych wojną, przede wszystkim na Bliskim Wschodzie, w Palestynie i Syrii, oraz na Ukrainie, i w tą 70tą rocznicę walki o Monte Cassino błagamy Cię o szczególne błogosławieństwo dla Polski i Szkocji. Tekst: Jenny Robertson Tłumaczenie: Stuart Robertson, Robert Merecz Zdjęcia: Sebastian Kuczyński


Polski Warsztat Samochodowy Unit 3, 412 Swanston Street Glasgow G40 4HW, tel: 0141 550 1210 email: info@f1-garage.co.uk

Mechanika, Elektromechanika, Usuwanie DPF, MOT i wiele innych WWW.F1-GARAGE.CO.UK

Polska Sobotnia Szkoła bez Granic im. Niedźwiedzia Wojtka w Edynburgu

przedstawia 22.06.2014 (niedziela), godz. 15.00 drugie spotkanie z cyklu

WIECZORY POLSKIE: W poszukiwaniu kwiatu paproci...

Dołącz do nas, a przekonasz się, że słowiańskie powitanie lata ma długą i ciekawą historię. Serdecznie Zapraszamy

Miejsce: Ukrainian Club (14Royal Terrace EH7 5AB Edinburgh) Wstęp: BEZPŁATNY (darmowe wejściówki należy odebrać w Polskiej Sobotniej Szkole bez Granic im. Niedźwiedzia Wojtka w Edynburgu lub zarezerwować online na stronie szkoły: www.szkolabezgranic.co.uk)


6

Wiadomości

Gazeta

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

POLONIJNA.co.uk

POLISH PROFESSIONALS FORUM (PPF) Polish Professionals Forum in Europe, z siedzibą w Edynburgu, to organizacja skupiająca polskich profesjonalistów pracujących na terenie Szkocji. Naszym celem jest rozwój osobisty i zawodowy członków PPF, wspólna wymiana doświadczeń oraz promowanie interesów społeczności polskich profesjonalistów w Szkocji i poza nią.

Organizacja powstała w 2012 roku i została zarejestrowana w Companies House jako Community Interest Company w kwietniu 2013. Większość naszych członków mieszka obecnie w Edynburgu, choć w szeregach PPF są również polscy profesjonaliści z Glasgow i Aberdeen, a naszą europejskość podkreśla fakt, iż nasi koledzy, polscy profesjonaliści z Paryża, Amsterdamu, Barcelony i Madrytu, również chcą się do nas przyłączyć i promować idee PPF. Mamy nadzieję, że w przyszłości uda nam się utworzyć sieć oddziałów PPF w największych miastach Europy. Członkiem PPF może zostać każdy profesjonalista polskiego pochodzenia mieszkający i pracujący w państwach europejskich. Członkami PPF mogą zostać zarówno osoby z bogatym doświadczeniem zawodowym, jak i te, które właśnie wchodzą na ścieżkę kariery zawodowej lub które planują karierę zawodową w przyszłości, tak jak polscy studenci na uniwersytetach europejskich. Nasze spotkania i warsztaty cieszą się dużą popularnością, nie tylko wśród polskich profesjonalistów, ale również Brytyjczyków. Organizujemy spotkania z agencjami rekrutacyjnymi w ramach naszego Career Focus Workstream i z organizacjami charytatywnymi, w ramach Charity Workstream. W

naszym klubie Toastmasters proponujemy warsztaty prezentacji i pięknego mówienia, a w ramach Business Club i Women in Business Club zapraszamy na spotkania z ludźmi biznesu. Nasi członkowie mają również możliwość spotkania ciekawych podróżników na naszych event’ach z serii Globetrotter, wzięcia udziału w zajęciach z mentoringu, jak i uczestnictwo w naszych klubach promujących zainteresowania (Hobby Clubs), takie jak golf, capoeira, taniec. Jesteśmy dumni, że naszą inicjatywę wspiera Konsulat RP w Edynburgu, Chartered Banker Institute w Edynburgu, Polsko-Szkocka Izba Gospodarcza, Cross Party Group on Poland w parlamencie szkockim i Agencja Rekrutacyjna Bright Purple. Jesteśmy dumni również z tego, że wspieramy szkockie organizacje charytatywne. Nasi członkowie wzięli udział w wyprawie treningowej do Everest Base Camp, przeszli 85km w 24 godziny podczas Caledonian Challenge na West Highland Way w Szkocji i przepłynęli 2.5-kilometrową cieśninę podczas imprezy charytatywnej Gillian Saltire Challenge. W sumie udało nam się zebrać ponad £4.000 dla Foundation Scotland, Theatre Nemo i Gillian Saltire Charity. W tym roku wspieramy Wojtek Memorial Trust i chcemy zebrać na budowę pomnika Niedź-

wiedzia Wojtka w Edynburgu £2500. W tym roku również otrzymaliśmy nagrodę dla Wybitnego Polaka w Szkocji, za zasługi dla polskiej społeczności w Szkocji. Zdjęcia z naszych eventów i więcej informacji o nas można uzyskać na portalach Facebook, LinkedIn, Twitter i Emito. Można też skontaktować się z nami bezpośrednio drogą e-mailową: info@polproforum.eu.

Jeśli byliby Państwo zainteresowani wstąpieniem w nasze szeregi, obecnie poszukujemy ochotników na trzy stanowiska: Visual Support: Photography and Video, Social Media Assistant oraz Volunteer Fundraiser. Zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy. Tekst: Oliwia Nastalek Zdjęcia: PPF


Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

Gazeta

Wiadomości

POLONIJNA.co.uk

7

„ENTLICZEK – PENTLICZEK” Pierwszy WIECZÓR POLSKI pod patronatem Polskiej Sobotniej Szkoły „Bez Granic” 25 maja odbył się w Edynburgu pierwszy z cyklu Wieczór Polski pod hasłem „Entliczek – Pentliczek”, zorganizowany przez Polską Sobotnią Szkołę „Bez Granic” im. Niedźwiedzia Wojtka. Okazało się, że szczególnym sprzymierzeńcem naszego spotkania była wietrzna i deszczowa pogoda. Dlaczego? W ten pierwszy wieczór zaproponowaliśmy całym rodzinom stary, ale często zapominany, sposób na wspólne spędzenie wolnego czasu. Wspólnie, a więc nie przy komputerze czy telewizorze, przypomnieliśmy wszystkim różne ruchowe i stolikowe gry. Można było pościgać się kapslami na zawiłej trasie wytyczonej na podłodze (okazało się, że to świetna gra dla

wszystkich). Szybko zebrała się grupa chętnych do gry „w klasy” i „w gumę”... i tu, kochane MAMY, okazały się świetnymi instruktorkami! Druga część spotkania odbyła się przy stolikach. Największą popularnością cieszył się „Chińczyk” – grały całe rodziny, ale utworzyły się też zespoły mieszane. Graliśmy też w domino, bierki, warcaby albo w „owcę i wilki”. Było dużo zabawy, więc dwie godziny minęły bardzo szybko. Na koniec wszystkie uczestniczące rodziny dostały fragment układanki, która pozwoli wygrać atrakcyjną nagrodę „dla najwytrwalszych” na koniec naszej rocznej akcji. Już teraz zapraszamy na kolejny Polski Wieczór: „W poszukiwaniu Kwiatu Paproci: Wiła wianki i wrzucała je do falującej wody…” (wszystkie informacje w ogłoszeniu obok) Tekst i zdjęcia: Joanna Ulatowska


8

Gazeta

Wiadomości

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

POLONIJNA.co.uk

Maceo!... powiedz, że to nieprawda…

O dramatycznym wydarzeniu rodzina muzyka oficjalnie poinformowała na Facebooku: "14 maja 2014, około godziny 23.00 odszedł od nas Maceo Wyro. Rodzina i przyjaciele proszą o wyrozumiałość i spokój w tych trudnych chwil ach. Informacje dotyczące uroczystości pogrzebowych zostaną podane w najbliższych dniach." Ta informacja wstrząsnęła środowiskiem muzycznym nie tylko w Polsce, ale i poza granicami kraju. Fani do dziś nie mogą w to uwierzyć.

Zmarł DJ Maceo Wyro, znany warszawski DJ i członek kolektywu dj-skiego „Niewinni Czarodzieje”. Miał tylko 42 lata. Jeszcze dzień przed śmiercią zapraszał na koncert. Fani piszą: "Maceo, powiedz, że to nieprawda".

DJ Maceo Wyro naprawdę nazywał się Maciej Wyrobek, ale „didżej” to za mało. Był selektorem w znaczeniu pierwotnie przypisanym do tego terminu – wynajdywał muzykę, przesiewał ją, sprowadzał, selekcjonował, wpływając na to, co grali inni. To postać, której rzeczywistego znaczenia nie było widać w mediach – mimo lat spędzonych przez niego w radiu, mimo pisania do magazynów miejskich i klubowych. Rzadko pojawiał się na eksponowanym miejscu, z reguły trochę w cieniu, był jednak chodzącym centrum życia muzycznego, chodzącą encyklopedią i niezmordowanym poszukiwaczem nowości.

Był ciągle pełnym energii, ciągle jeszcze młodym i ciągle wyglądającym na jeszcze młodszego. W ciągu ostatnich 25 lat można było go spotkać w każdym sensownym warszawskim klubie, minąć w drzwiach każdego szanującego się sklepu z winylami i spotkać w korytarzu dowolnej rozgłośni, która grała możliwie różnorodną muzykę z okolic klubu. Najbardziej znany był z dj-skiego kolektywu "Niewinni Czarodzieje", który założył wraz z Enveem. Wspólnie grali od 2002 roku. Ich muzyka była mieszanką nu jazzu, breakbeat’u, funku, neo soulu oraz hip hopu. Współpracowali m.in. z Tomaszem Stańką, Mariką, Brodką, Pink Freud i Marysią Sadowską. Cieszyli się uznaniem nie tylko w Polsce, ale też za granicą. Krytycy pisali, że tworzą „elektronikę z duszą”. Był pierwszym dj'em rezydentem legendarnego warszawskiego klubu "Filtry", w latach 1995-1999 mieszkał w Nowym Jorku, gdzie grywał i organizował imprezy w klubach, od 1999 do 2002 prowadził autorską audycję „Dziani Wąsacze” w Radiostacji. Dzień przed śmiercią umieścił na swoim Facebooku taki wpis: „Drodzy fejsbukowi znajomi! Czy bylibyście tak mili i polubili PiLi PALiLi? Jutro gramy nasz nowy live-act w Trójce, a już dziś o 19-stej będziemy gośćmi w audycji Agnieszki Szydłowskiej. Więcej szczegółów na naszym fanpage'u!”. PiLi PALiLi był jego nowym projektem, młodzieżową odmianą „Niewinnych Czarodziejów”. Osobiście poznałem Macieja 6 lat temu w Glasgow. 21 czerwca 2008 grał na jednej z imprez "Patefon Kollektiv", organizowanych przez Sebastiana Preisa. Od tamtej pory byliśmy w stałym kontakcie. Imponująca była dla mnie jego wiedza muzyczna oraz dobry smak i wyczucie, był wirtuozem w tym co robił, a do tego zawsze pełen pozytywnej energii. Nadal jest mi trudno uwierzyć, że nie ma Go już z nami. "Miłość jest silniejsza niż strach i ważniejsza niż honor. Jak przyjdzie umierać, może i będę się wstydził kilku rzeczy, ale na pewno nie tego, że kochałem całym sobą. I ch**, ale za to pięknie tańczę" – pisał na Facebook’u 3 dni przed śmiercią. Maceo miał tętniaka, który pękł i spowodował wylew krwi do mózgu. Tekst i zdjęcia: Maciej Wisz

Książki, które polecam… Andrzej Sapkowski „Ostatnie Życzenie”

„Parszywe czasy nastały. Namnożyło się wszelkiego plugastwa. W Mahakamie, w górach, aż roi się od bobolaków. Po lasach dawniej aby wilki wyły, a teraz akurat: upiory, borowiki jakieś, gdzie nie spluniesz , wilkołak albo inna zaraza.

Po wsiach rusałki i płaczki porywają dzieci, to już idzie w setki. Choroby, o jakich nikt dawniej nie słyszał, włos się jeży”. Taki jest świat Sapkowskiego w „Ostatnim życzeniu”, a spokój i bezpieczeństwo w tym świecie zależy od wiedźminów. Kim jest wiedźmin? Nie należy go mylić z czarodziejami, którzy są „darmozjadami i durniami”, a wiedźmini budzą wśród ludzi większe zaufanie. Geralt z Rivii, wiedźmin i główny bohater sagi Sapkowskiego przyjeżdża do miasta, w którym szarżuje wolna strzyga. Za odczarowanie monstrum oferowana jest nagroda, ale nawet wiedźmini niechętnie podejmują się wyzwania, bo zajmują się przede wszystkim zabijaniem potworów, a nie odczarowywaniem. Jednak Geralt, którego łatwo rozpoznać, bo chociaż „nie był stary, włosy miał prawie zupełnie białe” podejmuje się wyzwania. Tak zaczyna się opowiadanie z cyklu „Ostatnie Życzenie”, pierwszego tomu książek o Wiedźminie. Saga Andrzeja Sapkowskiego posiada

wszystko to, za co lubimy „Grę o Tron” - serial na podstawie powieści George’a R. R. Martin’a - humor, seks, przemoc i akcję; nic więc dziwnego, że książki odniosły wielki sukces za granicą, m. in. w Hiszpanii. To właśnie mój hiszpański znajomy polecił mi „Ostatnie Życzenie”. Pierwszy tom sagi Sapkowskiego został opublikowany trzy lata wcześniej niż pierwszy tom „Gry o Tron”, dlatego warto przeczytać książkę Sapkowskiego, chociażby żeby wiedzieć z czego możemy być dumni. Pierwsze dwa tomy o Wiedźminie: „Ostatnie Życzenie” i „Miecz Przeznaczenia” są zbiorami opowiadań przedstawiającymi postać Geralta z Rivii, kolejne mają strukturę powieści. Saga Sapkowskiego nie jest tylko dla zagorzałych fanów fantasy, bo postacie tak jak w „Grze o Tron” są autentyczne, mają słabości, chwile chwały i upadki, i łatwo się z nimi zidentyfikować, czasami nawet z potworami. Tekst i zdjęcia: Małgorzata Ciska


DIGI SAT

POLSKA TELEWIZJA W TWOIM DOMU Krzysztof, Tel. 07963 629 407 email: digisat@post.pl

NAPRAWA MOTOCYKLI - wymiana zestawów napędowych - hamulce - wymiana płynów eksploatacyjnych - wymiana łożysk - przygotowanie motocykla do M.O.T - pomoc w oględzinach motocykla - transport motocykla oraz więcej ......

JUST BE PHOTOGRAPHY Tel: 07594 309 375

Justyna Bartczak fotografia artystyczna, reklamowa, reportażowa, imprezy okolicznościowe oraz sesje fotograficzne email: jbartczak.photo@gmail.com tel. 07514 099653


10

Gazeta

Wiadomości

POLONIJNA.co.uk

BASS CHILDREN 14.06.2014 (sobota), Mash House, Edynburg start: 9pm Wydarzenie Bass Children to nowa noc na mapie imprezowej Edynburga. Jest to tak naprawdę eksperyment muzyczny, a przyszła kontynuacja cyklu będzie zależała od sukcesu pierwszej imprezy. 14 Czerwca 2014 r, w klubie Mash House w Edynburgu (37 Guthrie Street, EH1 1JG) wystąpi WUZET - wschodząca gwiazda sceny rap/grime w Polsce. Ostatni jego materiał został doceniony przez samego Pezeta i jego oficynę KOKA BEATS. WUZET zaczynał w projekcie dobrebity.pl, który uformował się kilka lat temu w Krakowie i jest zlepkiem utalentowanych polskich producentów, którzy mają za sobą niezliczoną ilość występów u boku zagranicznych artystów (miedzy innymi na festiwalach Audioriver czy Up to Date). Tej nocy do WUZETA dołączy ekipa w postaci PZG (Cracow), CLN3000 (Cracow) i Dubsknit (Cracow). Ich muzyka wykracza poza wiele utartych szlaków i oscyluje wokół bassowych wariacji dubstep’u, grime’u, hip hop’u czy jungle. Jako support dołączą równie utalentowani nawijacze z Manchesteru i Londynu: HudyHary, Hedo, Flash G. Na rozgrzewkę płytami zakręci Lucas Koba, a także lokalny producent Tactus, którego własny label Abaga został doceniony miedzy innymi przez BBC Radio 1.mpreza rozpocznie się o 21:00 i potrwa do 3 nad ranem. Wstęp: £ 8 (przed północą), £ 10 (po północy). Uczestnicy imprezy muszą mieć ukończone osiemnaście lat. Zapraszamy. Ta impreza jest właśnie dla Was! Tekst i zdjęcia: FreakyMonkeySequence

HIP-HOP dla laika

HIP- HOP… dla wielu ludzi to styl życia, praca, pasja, nierozłączny element dnia codziennego. Miłość, przeżycia i cała otoczka tej subkultury wnosi w życie wielu - przede wszystkim młodych ludzi szansę na odbicie się od szarej, często monotonnej rzeczywistości. Dla większości osób, które tworzą tą subkulturę - choćby w małej części - nie jest problemem określenie tego, czym jest HIP-HOP i co jest jego podstawowymi filarami. Ale czy tak jest w przypadku przeciętnych ludzi, którzy także są częścią społeczeństwa, w którym żyjemy?... Niestety, niewiedza i twardo ukierunkowane przekonania społeczne często doprowadzają do sytuacji, w której ludzie związani z hip-hop’em są spychani na tak zwany „margines społeczny”, często z powodów błahych - jak choćby ubiór, język czy

przekonania. Dlatego też warto byłoby wiedzieć, czym jest hip-hop, kiedy powstał, w jaki sposób kształtował się przez lata i co spowodowało, że stał się tak popularny... Hip-hop jest uliczną formą wyrazu siebie. Subkultura ta narodziła się we wczesnych latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku, w czarnoskórej Nowojorskiej dzielnicy: Bronx. Jednym z pierwszych i najważniejszych Dj’ów był i jest DJ Kool Herc, który do swojej muzyki zaczął dołączać taki sprzęt jak mixer czy instrumenty muzyczne, a także wydzielił break’i (części utworu składające się z samego bitu) - co dziś jest nierozłącznym elementem hip-hopu. DJ Kool Herc jest już legendarną postacią w świecie hip-hopowym. Natomiast sam termin „hip-hop” pojawił się po raz pierwszy w 1978 roku. Jest to kombinacja dwóch slangowych określeń: HIP (obecny, teraźniejszy) i HOP (oznaczającego styl poruszania się). Keith „Cowboy” Wiggins, członek Grandmaster Flash i the Furious Five, zaczął używać połączenia słów „hip-hop” podczas swoich występów, dzięki czemu pojęcie HIP-HOP na stałe zakorzeniło się w kulturze. Kolejnym ważnym czynnikiem, kształtującym tą subkulturę, jest wprowadzenie przez DJ’a Afrika Bambaataa pojęcia czterech filarów: Rap, DJ’ing, Break Dance oraz Graffiti. I tu warto by zadać pytanie: czym są poszczególne filary ? Graffiti - forma ekspresji malarskiej, której początki datowane są na przełom lat 60tych i 70tych, Nowym York. Głównym czynnikiem jest używanie farb w spray’u, a także deformowanie i przekształcanie liter, co nadaje charakterystyczny ton każdej z prac. Mało kto wie, że organizowane są dziś wystawy poświęcone Graffiti - wielu graficiarzy powoli przenosi swoją sztukę z ulic do galerii. Break Dance - to rodzaj tańca, wymyślony przez członków kultury hip-hop, wymagający

dobrych predyspozycji fizycznych, kondycji oraz dobrego poczucia rytmu. Jest także najtrudniejszym elementem kultury. Dj’ing - to sztuka prezentowana przez osoby zwane DJ’ami, polegająca na posługiwaniu się gramofonem poprzez tworzenie scratchy czy beat jugglingów na płycie winylowej. Rap - to muzyka, ostatnia a zarazem najpopularniejsza forma prezentowanej kultury, polega na rymowaniu słów do bitów. Za rymy odpowiada Raper czyli MC, skrót od (Master of Ceremony). To właśnie dzięki MCs hip-hop stał się jedną z najpopularniejszych kultur na świecie. Muzyka porywa tłumy, a płyty często zdobywają statusy złotych czy platynowych. Na sam koniec wypadałoby napisać małe podsumowanie, gdyż ciężko jest streścić HIPHOP w kilku zdaniach. Na to potrzeba wykładu, aczkolwiek podstawy zawarte w tym krótkim artykule być może staną się bodźcem dla niektórych ludzi, żeby zagłębić się bardziej w tą kulturę. Tekst: Damian Mogielski

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)


Gazeta

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

POLONIJNA.co.uk

Wiadomości

11

Ani Mru-Mru wraca do Szkocji W związku z ogromnym zainteresowaniem i apelami publiczności, Kabaret Ani Mru-Mru powraca do Wielkiej Brytanii z nowym programem, pt. "Jak się nie da, a bardzo się chce... to można!". W dniach 20 -22 czerwca 2014 zapraszamy na występy do Manchester, Edynburgh i Glasgow. Organizatorem trasy jest Kabareton.co.uk . Fantastyczna trójka z Lublina, działająca nieprzerwanie od 1999r., to niewątpliwie jedna z najpopularniejszych grup na polskiej scenie kabaretowej. Kabaret wykreował wiele kultowych postaci scenicznych, a ich skecze, takie jak: "Tofik", "Chińska Restauracja" czy "Otwarcie Supermarketu" można uznać za kultowe. W nowym programie kabaretu Ani Mru-Mru zaprezentowany zostanie repertuar składający się z różnorodnych skeczy. Widzowie przeżyją szok, panikę i niedowierzanie. A wszystko to za sprawą pewnego portalu społecznościowego, który z powodów technicznych ogłosił kilkudniową przerwę w działaniu. Publiczność zobaczy, jak zakończy się próba zamienienia wieczoru kawalerskiego w panieński. Będzie (a może nie bę-

dzie) co nieco o koniu, a na zakończenie: emocjonująca walka bokserska! A więc, nie pozostaje nam już nic innego, niż zaprosić wszystkich wielbicieli talentu Kabaretu Ani Mru-Mru na czerwcowe występy. Bilety w cenie 19 funtów można zakupić w wybranych polskich sklepach oraz on-line. Więcej informacji znajduje się na stronie www.kabareton.co.uk. Zapraszamy również do polubienia naszego profilu na facebook.com/kabaretoncouk

El Polako wraca na Wyspy, ale Edynburg musi poczekać… Doskonale znany nam artysta, Piotr „donGURALesko“ Górny, oraz DJ Kostek po raz kolejny odwiedzą Wielką Brytanię. Koncerty w Plymouth (27.06) oraz Londynie (28.06) są częścią brytyjskiej trasy rapera, który rocznie zapraszany jest na ponad sto występów do najróżniejszych miast europejskich. Zanim jednak El Polako zawita do Edynburga minie jeszcze trochę czasu, ponieważ koncert planowany na 29.06 został przeniesiony, a jego termin bliżej nie określony.

OŚWIADCZENIE MANAGMENTU donGURALesko: Z przyczyn niezależnych i niewynikających z winy organizatora (który zachował się bardzo profesjonalnie, jesteśmy przekonani, że uda nam się współpracować w przyszłości) jesteśmy zmuszeni przełożyć nasz występ w Edinburghu, zaplanowany na czerwiec 2014. Mamy nadzieję, że przyjedziemy do Was niebawem. Czekajcie na informacje na naszych oficjalnych kanałach! Michał Kwiatek (Booking Manager donGURALesko, SZPADYZOR RECORDS)

Co by tu dużo mówić… DonGURALesko jest bardzo rozpoznawalną marką w świecie hiphopowym. Ma na swoim koncie liczne single, albumy solowe, mixtape’y, udział w komplilacjach różnych wykonawców oraz wiele doskonale wyprodukowanych teledysków, z których każdy wywołuje mnóstwo emocji i komentarzy.

Niezależny portal muzyczny hip-hop.pl tak o nim napisał: „Gural składa teksty z finezja, nie trzyma się sztampowych reguł, czy tradycyjnych schematów. "Sieje rym jak zarazę", stosuje nieprzebrana liczbę porównań i określeń, napędzając nimi swoje teksty, a jako że jest znakomitym raperem nie ma mowy o wykolejeniu z bitu i nie podołaniu tak poskładanym wersom”. Natomiast onet.pl, jeden z największych polskich portali informacyjnych, podsumował go w ten sposób: „Gural bowiem rymuje tak, jak nie rymował jeszcze w Polsce nikt, miazdzac wszystkich tych, którzy uważają się za mistrzów mikrofonu”. Dlatego też, Szpadyzorzy i El Polki, Leśni Ludzie i Zaklinacze Deszczu…uważnie nadstawiajcie uszu, miejcie oczy szeroko otwarte. DonGURALesko był już w Edynburgu kilka razy, a każdy koncert był mega imprezą muzyczną. Obiecał, że wróci, żebyśmy mogli wspólnie wziąć udział w tworzeniu kolejnej opowieści z betonowego lasu. Elo. Tekst: Monika (Sportinka) Ciska Oświadczenie i zdjęcia: Michał Kwiatek (SZPADYZOR RECORDS)


12

Wiadomości

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

KOLOROWA MAJÓWKA W SZKOLE Początek maja to jakiś wyjątkowy czas, na który wszyscy czekamy – oto w końcu pożegnamy zimne popołudnia i wieczory, bo w jakiś magiczny sposób z dnia na dzień będzie słonecznie, ciepło do późnego wieczora. I chociaż z pogodą bywa różnie, to nasze nastroje się zmieniają na letnie. Wyjątkowość majówki wiąże się jeszcze z czymś innym. Właśnie następują po sobie dni utrwalające naszą wiedzę historyczną i świadomość przynależności do pewnej grupy zwanej narodem. Z pewnością najsilniej odczuwamy to 3 maja – w dniu Konstytucji, ale warto też zacząć mocniej eksponować inne święto – Dzień Flagi (2 maja). Wielu z nas zazdrości Amerykanom ich silnego przywiązania do flagi, hymnu czy też gestu położenia prawej dłoni na sercu, gdy śpiewa się hymn. Dlaczego nie ma w nas takich uczuć i gestów? Czyżby dlatego, że często musieliśmy ukrywać to przywiązanie? Czas jednak to zmieniać.

To potrzeba eksponowania naszego szacunku do flagi i kultury skłania do pokazywania dzieciakom w polskich szkołach sobotnich, jak można wspólnie bawić się i jednocześnie świętować przynależność do polskiej społeczności. W Szkole bez Granic w tym roku wspólnie poznawaliśmy wspaniałą kulturę ludową. Pomogła nam w tym pani Joanna Matwiejczuk, do dziś związana ze swoją ukochaną Zamojszczyzną. Przyjechała do szkoły z walizkami pełnymi prawdziwych skarbów – kolorowych strojów ludowych z różnych regionów Polski. Rozłożone na stołach i

podłodze autentyczne spódnice, zapaski, serdaki i wianki były tłem do opowieści o bogactwie ludowej kultury. Dowiedzieliśmy się, że nawet pomiędzy sąsiadującymi ze sobą wioskami były różnice w kolorystyce zapasek czy wstążek przy wiankach. A nawet gdy okolica nie była zbyt bogata, można było w oryginalny sposób plisować wstążki – i już panny nie odróżniały się od innych. Pięknie pani Joasia przekonywała, że nie powinniśmy się wstydzić naszej kultury – wszak Szkoci szczycą się kiltem, a tu krój jest zawsze ten sam, różne są tylko kolory tartanu. A my mamy

wspaniały strój Krakowiaka z pawimi piórami przy rogatywce albo całkiem inny strój góralski z muszelkami znad Adriatyku ozdabiającymi kapelusz. Najlepsza lekcja nastąpiła po tych fascynujących opowieściach – wszyscy mogli wybrać sobie strój i przymierzyć go. Zwykła sala szkolna zabarwiła się różnymi kolorami i uśmiechami zachwyconych uczniów i rodziców. Taka lekcja na pewno pozostanie w pamięci i może za rok zaczniemy z dumą śpiewać i tańczyć polskie tańce? Tekst i zdjęcia: Joanna Ulatowska


Gazeta

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

Wiadomości

POLONIJNA.co.uk

13

RZEMIOSŁO ARTYSTYCZNE PONOWNIE WKRACZA NA SZKOCKĄ SCENĘ:

II POLSKA GIEŁDA RĘKODZIEŁA Już 29 czerwca tego roku, w Glasgow, w Domu Polskim Sikorski, odbędzie się interesujące wydarzenie rzemieślniczo-artystyczne: druga POLSKA GIEŁDA RĘKODZIEŁA . Impreza ma na celu promowanie sztuki polskiej i polskich artystów na terenie Szkocji. Pierwsza Giełda Rękodzieła, która odbyła się w maju tego roku zakończyła się ogromnym sukcesem. Z tego powodu postanowiliśmy organizować imprezę tego typu cyklicznie. Tym razem, wśród oryginalnych wyrobów prezentowanych na licznych stoiskach, znajdą Państwo: biżuterię, aranżacje z kwiatów żywych i ręcznie robionych, galanterię jedwabną, kartki okolicznościowe, przedmioty użytkowe, malowanie twarzy i dużo więcej. W programie przewidujemy również występ zespołu Alex Sugarov, Loterię Fantową oraz warsztaty plastyczne dla dzieci. Symboliczne £2 będą pobierane za wstęp (członkowie

Klubu: £1). Bilet uprawnia do losu na loterię, a wszelki dochód zostanie przekazany na szczytny cel, a mianowicie na rzecz Domu Polskiego w Glasgow. Nie zastanawiajcie się zbyt długo. Nacieszcie oczy pięknymi wyrobami, które z pewnością niejednych skuszą do ich zakupu. Polska Giełda Rękodzieła Gdzie: Dom Polski im. Gen. Sikorskiego w Glasgow (5 Parkgrove Terrace, G3 7SD) Kiedy: 29 Czerwca 2014 – niedziela – 12:30 – 18:00 Zapraszamy również wystawców – polskich artystów wszelkiego pokroju – tworzących na terenie Szkocji (np. biżuterię, fotografię, ceramikę, rzeźbę, malarstwo, przedmioty ozdobne itd. itp.). By dokonać rezerwacji miejsca prosimy o kontach z głównym organizatorem: Dagmara Lesiów-Łaszczewska, tel.:07925527093, email: dagmaraart@gmail.com. Zgłoszenia przyjmujemy do 20 Czerwca 2014. Serdecznie Zapraszamy!

JAK KUPIĆ DOM NA WYSPACH I NIE ZWARIOWAĆ? Od czego zacząć kupno domu na Wyspach?

jesz zadłużenie. Kiedy skończysz spłacać kredyt, nieruchomość będzie twoją własnością. Jeśli zdecydujesz się na spłaty wyłącznie oprocentowania, miesięczne opłaty będą dużo niższe, jednak na koniec okresu kredytowania będziesz musiał oddać bankowi kwotę, którą pożyczyłeś.

Jeśli chcesz uniknąć rozczarowań, najlepiej zacznij szukanie wymarzonego domu od policzenia, ile możesz na niego wydać. Banki bardzo niechętnie udzielają kredytów na kwotę wyższą niż 90 procent wartości nieruchomości, powinieneś więc dysponować środkami firnansowymi na pokrycie co najmniej pozostałych 10 procent. Następnie sprawdź swoją zdolność kredytową. W tym celu udaj się do banku lub doradcy finansowego, który weźmie pod uwagę wysokość twoich zarobków oraz historię kredytową. Sprawdzi, czy kiedykolwiek miałeś jakieś problemy ze spłatą pożyczek, jakie posiadasz zadłużenie i ile miesięcznie wydajesz na stałe opłaty. Gdzie szukać wymarzonych czterech kątów? Nieruchomość w Wielkiej Brytanii można kupić bezpośrednio od sprzedającego, korzystając z pośrednictwa agencji nieruchomości, wykupić lokal komunalny lub socjalny. Ostatnia możliwość dotyczy tylko zamieszkujących mieszkania należące do gminy. Takim osobom, w zależności od szeregu warunków, które muszą spełnić, przysługuje prawo pierwokupu zajmowanego lokalu po preferencyjnych cenach. Wysokość rabatu i warunki jego przyznania są różne w różnych gminach. Osoby prywatne rzadko wystawiają nieruchomości na sprzedaż bez pośredników. Najpopularniejszą w Wielkiej Brytanii opcją jest korzystanie z usług agencji nieruchomości. Poszukiwania najprościej zacząć w internecie. Najbardziej popularne serwisy to www.rightmove.co.uk i www.zoopla.co.uk. Znalazłem dom i wiem, że mogę sobie na niego pozwolić – co dalej? Kolejnym krokiem po otrzymaniu obietnicy kredytowej z banku, powinno być znalezienie prawnika, który przeprowadzi cię przez proces

zakupu nieruchomości od strony prawnej. Jeśli prawniczy żargon w języku angielskim nie jest twoją najmocniejszą stroną, poszukaj prawnika, z którym będziesz miał możliwość komunikować się w języku polskim.Opłata za usługi prawnika wynosi kilkaset funtów. Jej wysokość zależy od miejsca i od stopnia skomplikowania transakcji. Drugie tyle powinieneś przeznaczyć na opłacenie dodatkowych kosztów związanych z zakupem nieruchomości, czyli sprawdzenie jej stanu technicznego i statusu prawnego.

znajduje się w strefie ochronnej, na przykład w parku narodowym. Kolejne kontrole przeprowadzi w rejestrze gruntów i gospodarki wodnej, żeby ustalić prawo własności działki i sprawdzić czy dom nie leży w strefie zagrożonej powodzią. Jeśli wszystkie kontrole wypadną pomyślnie, prawnik prześle ci do podpisania dokumenty związane z kredytem hipotecznym. Ostatnim etapem kupna domu jest wymiana umów i oczywiście odbiór kluczy.

Jak dokładnie przebiega proces kupna?

Jakie są rodzaje kredytów hipotecznych w Wielkiej Brytanii?

Twój prawnik i prawnik sprzedającego wymieniają się ustaleniami i przygotują projekt umowy sprzedaży. Zadaniem twojego prawnika jest sprawdzenie poprawności umowy oraz stanu prawnego nieruchomości. U lokalnych władz sprawdzi czy w okolicy nie są zaplanowane zmiany przestrzenne, na przykład nowe drogi, które mogą wpłynąć na zmianę wartości domu oraz czy nieruchomość nie

Kredyty hipoteczne są najczęściej przyznawane na 25 lat, chociaż zdarza się, że banki zgadzają się na 35 a nawet 40-letni okres kredytowania. Możesz zdecydować się na kredyt pozwalający na spłatę pożyczki oraz oprocentowania lub tylko oprocentowania. Oba rodzaje kredytów mają swoje plusy i minusy. W pierwszym przypadku masz pewność, że z opłaty na opłatę spłacasz pożyczkę i reduku-

Jakie wsparcie brytyjski rząd oferuje osobom kupującym dom? Brytyjski rząd proponuje osobom kupującym swój pierwszy dom (first time buyers) udział w programie Help to Buy. Osoby, które nie mają wystarczających oszczędności, żeby dostać kredyt hipoteczny mogą w ramach tego programu uzyskać pożyczkę na kwotę równą nawet 20 procent wartości nieruchomości. Warunki spłaty pożyczki są bardzo korzystne – przez pierwsze pięć lat nie płacisz żadnych odsetek, później wynoszą one 1,75 procenta. Drugi dostępny schemat rządowy nosi nazwę NewBuy i jest skierowany do osób kupujących nowo wybudowane domy. Można je w ramach programu kupić z zaledwie 5-procentowym depozytem. Ostatni program rządowy to Shared Ownership, który pozwala na zakup części nieruchomości (od 25 do 75 procent) i opłacanie wynajmu pozostałej części do gminy. Tę część można kupić na preferencyjnych warunkach w późniejszym terminie. Chociaż kupno własnych czterech kątów wydaje się długim i skomplikowanym procesem, w rzeczywistości może przebiec szybko i sprawnie. Bardzo dużo zależy od prawnika – jeśli będzie działał szybko i z zaangażowaniem, możesz dopiąć wszystko na ostatni guzik w ciągu zaledwie ośmiu tygodni, należy jednak pamiętać, że nie wszystkie czynniki są zależne od niego. Na nasze pytania odpowiadaly Marzena Gwarda i Karolina Pawłowska


14

Gazeta

Wiadomości

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

POLONIJNA.co.uk

Z czym kojarzą się wakacje? - Zastanawiam się, opalając się na leżaku i popi jając od czasu do czasu zimny sok . Nieważne, że niektórzy jeszcze chodzą do szkoły i wakacje mają za miesiąc , a jeszcze inni wcale ich nie mają, bo muszą pracować. Ważne, że ja, maturzystka, mogę się ‘wakacjować’ do woli. No, dobra. Tydzień lenistwa. Ok. Dwa też. Nawet miesiąc. Tylko co dalej? Mnie po tygodniu dopada depresja, bo mimo że słońce pięknie zaprasza do towarzystwa, to ileż można się opalać? Nie zapominajmy, że jestem Polką. A w takim tempie niedługo zostanę uznana za obywatelkę Demokratycznej Republiki Konga. Ta, lokalny patriotyzm i te sprawy. Nie zaprzeczę, że robić można wiele, no bo przecież do zwiedzenia cały kraj, ba! Cały świat. Ciepłe wody, złociste plaże, urocze domki czekają. Tylko?... No właśnie. Tylko za co? Rodzice są bardzo hojni, ale niestety, portfela nie naciągną, a sam tym bardziej się nie powiększy. Zostaje mi więc poradzenie sobie samej. I znowu problem. Bo tak się składa, że moja mała miejscowość nie przewiduje miejsc pracy dla kogoś w moim wieku i z moim wykształceniem. Co więcej, nawet osobom z porządnym wykształceniem nic nie może zaoferować. No i co zrobić? Najlepiej pasowałoby powiedzieć, że to wina Tuska. Ale nie bawmy się w politykę, bo znam się na tym tak, jak niemowlę na operze. Racja, wcale. Później płacz i zgrzytanie zębów, bo przyszłość naszego państwa wyjeżdża za granicę. Na wakacje do pracy – cichutkie łkanie. Ale kiedy powiesz, że jednak tam zostajesz, że masz tam większe możliwości rozwoju – o, to już naprawdę wielka rozpacz. Płaczą matki, ojcowie, ale najbardziej to chyba emerytki. No tak, bo „kto na naszą emeryturę będzie robił”…? A więc, (tak wiem, nie zaczyna się zdania od ‘a więc’, ale w myśl idei wolności słowa, co mi tam – zaryzykuję!) WAKACJE… te 7 liter

SŁOŃCEM MALOWANE…

kryje bardzo wiele znaczeń, bo ile różnych osób tyle różnych opinii. Ile pytań o wartość słowa „wakacje”, tyle odpowiedzi. Spróbujmy jednak troszkę ogarnąć to, czego ogarnąć się nie da. Róbmy to, co niemożliwe. Rozpatrując przypadek znaczenia tego słowa dla poszczególnych kandydatów, należy brać pod uwagę różne grupy: wiekowe, płciowe, rasowe, kulturowe czy klasowe. MATKO, jak to inteligentnie zabrzmiało. Tak naukowo. Tylko w sumie, co mnie to wszystko obchodzi?... Niepotrzebna mi do szczęścia informa-

cja, co wakacje oznaczają dla innych. Muszę być egoistką, bo to przecież moje wakacje! Liczy się to, co znaczą dla mnie. No właśnie, co?... Mnie kojarzą się z piosenką ‘Holidays’ wykonawcy Remady&Manu-L. Nie lubię płytkich tekstów, ale w wakacje wszystko się wybacza. Taki lekki, niezobowiązujący do myślenia klimat to kwintesencja wakacji. Poza tym wyobrażam sobie spieczone słońcem ramiona, słomiane kapelusze, czy olejki do opalania. Kiedy pomyślę o życiu na walizkach, śmieciowym jedzeniu i nieprzespanych

Pozdrowienia dla wszystkich, którzy mogą cieszyć się wakacjami tak jak ja. Dla tych, którzy myślą o nich podobnie do mnie. Musicie wiedzieć, że „Wielkie umysły myślą tak samo”. Sztuka autoironii opanowana u mnie do perfekcji.

nocach, aż czuję jak mi pękają kąciki ust od wielkiego uśmiechu. W normalnych warunkach, tzn. poza wakacjami, to nie cieszy, ale wakacje rządzą się swoimi prawami. Czuję zapach skoszonej trawy, chłodnej wody czy soczystych truskawek. Mogłabym stworzyć perfumy o zapachu lata! Wszystko pięknie. Ale jest problem. Jaki? A taki, że to obraz moich wakacji z przeszłości. A co czuję, gdy pomyślę o tych wakacjach? Po pierwsze ulgę, że już po maturze, po stresie, …że można odpocząć. Ale zaraz przychodzi punkt drugi: przypominam sobie, że idę na studia i czeka mnie masa papierkowej roboty + przygotowanie do egzaminów wstępnych, bo mi się zamarzyło robić coś dla sztuki. Jak zawsze zaczynają się schodki. Najpierw łapię się poręczy, by utrzymać równowagę. To jednak nie trwa długo, zaraz potykam się o stopień i lecę na złamanie karku, na sam dół. I okazuje się, że nie tylko nie osiągnęłam celu, ale jeszcze poniosłam straty, bo z obitego ciała już raczej pożytku nie będzie. Tak właśnie wygląda moja walka o marzenia. Może dość metaforycznie ujęta, ale jakby nie patrzeć, realnie. Wakacje uczą, że nieważne, czy dojdziesz do celu, bo liczy się sama wędrówka, to ona jest celem samym w sobie. Kierując się słowami „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”, idę na rower, by walczyć z kaloriami. Niczym bohater, wezmę na siebie te zazdrosne spojrzenia ludzi, którzy wolą siedzieć i narzekać, że inni mają wakacje. Chyba zapomnieli, że wakacje to tylko słowo. My kreujemy ich miejsce i czas. Tekst: Sylwia Łabuz


Gazeta

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

POLONIJNA.co.uk

Wiadomości

15

bocadillo de calamares (bułka z kalmarem), po które najlepiej iść na calle de Botoneras do La Campana albo La Ideal.

RETIRO park Najpiękniejszy i najchętniej odwiedzany park w Madrycie. W weekendy zapełnia się grupami przyjaciół na rowerach i rolkach, parami wynajmującymi łódki i pływającymi po sztucznym jeziorku oraz turystami. W parku znajduje się Palacio de Cristal (Szklany Pałac), który należy do Museo de Reina Sofia i w którym organizowane są wystawy sztuki współczesnej (wstęp za darmo). W niedzielę na RASTRO W każdą niedzielę od rana do 15stej, w dzielnicy la Latina, organizowany jest wielki pchli targ, na którym można znaleźć praktycznie wszystko: biżuterię, skórzane kurtki, talerze, rośliny w doniczkach, płyty winylowe, obrazy czy starocie. Targ rozpoczyna się na Plaza Cascorro (blisko stacji metra La Latina, linia 5) i ciągnie się wzdłuż Calle de la Ribera de Curtidores. Co jeszcze warto zobaczyć?... Madryt jest dzisiaj jedną z największych metropolii w Europie i trudno uwierzyć, że przez wiele lat był tylko małą mieściną otoczoną lasem wypełnionym niedźwiedziami. Dopiero w XVI w. król Filip II przeniósł stolicę kraju z Toledo do MADRYTU, położonego w centrum Półwyspu Iberyjskiego. Pomimo, że większość turystów decyduje się odwiedzić odwiecznego rywala Madrytu, Barcelonę, stolica Hiszpanii ma coś, czego inne miasta nie mają: serdecznych i tolerancyjnych mieszkańców – los Madrileńos, doskonale skoordynowany transport publiczny, klimatyczne bary, w których można spędzić całą noc pijąc cańas i jedząc tapas, i jak dowodzi ostatni finał Ligii Mistrzów: najlepsze europejskie kluby piłkarskie.

EL SOL Zwiedzanie najlepiej rozpocząć od Puerta del Sol (Bramy Słońca; stacja metra El Sol, linia 3). Plac jest zawsze wypełniony turystami (uwaga na kieszonkowców!!!) i mieszkańcami, którzy umawiają się tutaj ze znajomymi, żeby iść na piwo. Znajduje się tutaj tzw. Kilometr zero, punkt z którego w XVII wieku wybudowano sześć głównych dróg w Hiszpanii. Przy wejściu na ulicę Alcala stoi pomnik reprezentujący herb Madrytu: niedźwiedź wspinający się na krzak madrońo. To na tym placu Madrileńos spotykają się w Sylwestra przy zegarze z przyszykowanymi dwunastoma jagodami winogron, i gdy zegar wybija dwunastą, jedzą jedną jagodę z każdym gongiem. Legenda podaje, że tradycja wywodzi się z roku 1909, w którym jesienią została zebrana nadwyżka winogron i aby wykorzystać owoce, zostały one rozdane tłumowi zgromadzonemu w Sylwestra. Ktoś w tłumie założył się ze znajomym, że jest w stanie zjeść jedno winogrono z każdym gongiem zegara i po krótkim czasie więcej zgromadzonych postanowiło podjąć wyzwanie. Przy Puerta de Sol , na ulicach Espoz y Mina i Victoria znajdują się liczne klimatyczne bary, do których warto zajść, m. in. La Abuela (na skrzyżowaniu calle de Espoz y Mina z calle de la Cruz) czy La Soberbia (Espoz y Mina 1).

PLAZA MAYOR Plaza Mayor jest jednym z najważniejszych placów w Madrycie, gdzie typowe sklepy z pamiątkami przemieszane są z tradycyjnymi sklepami z kapeluszami, wełną czy guzikami. Restauracje i bary na Plaza Mayor są zazwyczaj drogie i nastawione na turystów, ale jest jedna rzecz, którą warto tutaj spróbować. Miejsce te słynie z

Museo Nacional de Prado: 14 euro, wstęp za darmo poniżej 18 lat, dla studentów do 25 lat i dla wszystkich między 18:00-20:00 od poniedziałku do soboty, miedzy 17:00-19:00 w niedzielę i święta (uwaga na kolejki!!!), najbliższa stacja metra Banco de Espana (linia 2), należy zejść Paseo del Prado. Museo de Reina Sofia: 8-12 euro, za darmo poniżej 18 lat, dla studentów do 25 lat i dla wszystkich między 19:00-21:00 od poniedziałku do soboty, między 13:30-19:00 w niedzielę i święta (uwaga na kolejki!!!). Najbliższa stacja metra Atocha. Można dojść piechotą od Museo de Prado schodząc w dół Paseo del Prado do Ronda de Atocha. ˇUwaga! Zazwyczaj nawet z darmowym wejściem trzeba zgłosić się w kasach po bezpłatny bilet. PLAZA DE TOROS: 12 euro (stacja metra Las Ventas linie 2 i 5). Codziennie 10:00- 18:00. Uwaga na dni, w których odbywa się corrida, godziny otwarcia są ograniczone. Nawet jeżeli nie zdecydujecie się na wycieczkę, warto zobaczyć chociaż z zewnątrz. Stadion Bernabeu: 19 euro (tylko dla zagorzałych fanów Real’u Madryt, gotowych tyle zapłacić za spacer po stadionie). Poniedziałki - soboty 10:0019:00, niedziele 10:30-18:30. Najbliższa stacja metra: Santiago Bernabeu (linia 10). Palacio Real: 10 euro, za darmo dla rezydentów Unii Europejskiej, 18:00-20:00 (kwiecień - wrzesień), 16:00-18:00 (październik - marzec). Godziny otwarcia: codziennie 10:00-20:00 (kwiecień - wrzesień) i 10:00-18:00 (październik - marzec).

Tapas i Raciones Zazwyczaj tapas to plasterki kiełbasy z chrupkami (typowe w barach sieci Museo del Jamon), porcja oliwek albo ziemniaki z sosem czosnkowym. W niektórych barach płacąc trochę więcej za cańa (małe piwo; ok 3,5 euro) można dostać coś lepszego, a w niektórych barach, np. w Indalo Tapas (calle Pérez Galdós, 7) można samemu wybrać jedną z tapas w menu. Trzeba jednak uważać, bo pojęcie tapas czy cańa, nie są jednoznaczne we wszystkich barach. Niektóre bary oferują tapas jako małe porcje raciones, dań „do podjadania”,

za które trzeba zapłacić (sprawdzajcie menu). Marileńos często zamiast typowego dwudaniowego obiadu albo kolacji zamawiają raciones, którymi można łatwo podzielić się przy stole. Typowe raciones to: tortilla de patatas – hiszpański placek z ziemniaków i jajek; croquetas – smażone, obtoczone w bułce, porcje beszamelu często z hiszpańską szynką (jamon), patatas bravas – smażone „odważne ziemniaki” w ostrym sosie, patas con aioli – gotowane ziemniaki w sosie czosnkowym, ensalada rusa – nasza typowa sałatka ziemniaczana z majonezem czy pimientos de padrón – małe zielone papryczki, z których niektóre są pikantne, a inne nie (warto spróbować najpierw mały kawałek, bo te pikantne naprawdę pieką, szczególnie te zebrane na jesień). Dla fanów piłki nożnej Jeżeli kiedyś odwiedzicie Madryt w dniu finału Ligii Mistrzów, hiszpańskiej ligi albo Pucharu Krola

(Copa del Rey), w których gra Real Madrid albo Altetico de Madrid, możecie świętować po wygranej na placu „przydzielonym” dla fanów każdego z klubów. W przypadku wygranej Realu kibice spotykają się na placu Cibeles, a po wygranym meczu przez Atletico fani gromadzą się na placu Neptuna, gdzie po wygranym finale piłkarze przyjeżdżają na plac, żeby świętować ze swoimi kibicami. Metro Bilet jednorazowy: 1,50-2 euro (zależy od liczby stacji) Bilet 10-przejazdowy “metrobus” (na metro i autobusy): 12,20 euro. Opcja ekonomiczna, bilet nie jest imienny, mogą go używać dwie osoby (podając sobie bilet po przejściu przez bramkę). Lotnisko jest połączone metrem z resztą miasta (szukajcie znaków prowadzących na stacje), oprócz biletu, w kasach należy kupić suplement o wartości 3 euro (wychodzi dużo taniej niż taxi). Tekst i zdjęcia: Małgorzata Ciska


16

Felieton

Gazeta

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

POLONIJNA.co.uk

Męska sprawa - Marek Kędzierski ROZDZIAŁ IV Gdy Romek dostrzegł przez okno Ryśka, przechodzącego w pośpiechu pod jego domem, i zawołał kolegę, żeby wpadł do niego na chwilę, jego głos brzmiał bardzo tajemniczo. - Co jest?! – wykrzyknął Rysiek z dołu. Chłopak nie miał akurat zbyt wiele czasu, bo następnego dnia czekała go klasówka z polskiego. To był jeden z ostatnich sprawdzianów przed maturą, trzeba więc było porządnie się przyłożyć. - No chodź! Tylko na momencik, chcę ci coś pokazać... - Dobra, ale naprawdę tylko na chwilę. W pokoju Romka jak zwykle było ciasno, a wszędzie panował artystyczny nieporządek. Sporo miejsca zajmowała „babcia” – jak gospodarz nazywał pieszczotliwe wielki jak nieszczęście kontrabas – oparta o niewielką kanapę. Ryśka zawsze zastanawiało, jak Romek, chłopak w końcu pokaźnych rozmiarów, mieścił się nocą na tej kozetce. - Pamiętasz, jak mi mówiłeś, kiedy docenisz moje umiejętności gry na kontrabasie? – zapytał z entuzjazmem. - Pewnie, że pamiętam – odpowiedział Rysiek. – Jak się nauczysz obracać go wokół własnej osi, tak jak to robią Murzyni w telewizji. - No to patrz! – wykrzyknął. Błyskawicznym ruchem złapał instrument oraz leżący na kanapie monstrualny smyczek i wydobył z kontrabasu kilka niskich dźwięków, jakby prosto z taniego horroru. Romek najwidoczniej starał się podkreślić doniosłość chwili, a Rysiek spokojnie czekał na moment kulminacyjny, prawdę mówiąc trochę powątpiewając w ostateczny efekt. Gdzież Romkowi było równać się z Murzynami z telewizji? Nagle, bez uprzedzenia, kontrabas zawirował jakby od niechcenia, wykonując imponujący piruet, a Ryśkowa szczęka opadła w zachwycie. Detronizacja Murzynów z telewizji niniejszym stała się faktem. Musiał uczciwie przyznać, że kumpel opanował instrument w stopniu doskonałym. - No i co powiesz? – spytał triumfalnie Romek, widząc jego minę. - Nooo, Romuś! Wspiąłeś się na szczyty edukacji muzycznej. Moje gratulacje! – odrzekł Rysio z uznaniem. W tym momencie usłyszeli dzwonek do drzwi i mistrz kontrabasu pobiegł otworzyć. - Cześć, Romek. Szukam Rycha. Nie było go u ciebie? – Rysiek usłyszał głos Adama. - Jest. Właź. - Cześć, Rychu! – Adam był nienaturalnie podniecony. – Macie chłopaki czas? - A co jest? – spytał rzeczowo Rysiek. - Właśnie spotkałem Kwiatkowskiego. Chwilkę sobie pogadaliśmy i powiedział, żebyśmy wpadli do niego, to nam opowie o cichociemnych, o wojnie w Korei i Wietnamie, i jak się wyuczył tak walić po mordach. Oferta była kusząca, jednak na szali leżała klasówka z literatury powojennej, którą umieściła tam perfidnie polonistka Ryśka. Jeśli nie przysiądzie do nauki, to jutro czeka go dzień sądu ostatecznego. - No to co, idziecie? – indagował Adam. Rysiek spojrzał pytająco na Romka. - Dzisiaj nie da rady. Muszę rżnąć „babcię”. Jutro mam szkołę muzyczną – powiedział z rezygnacją Romek. - Jaką babcię? – spytał szczerze zaniepokojony

Adam. - To znaczy grać na kontrabasie – Rysiek pośpieszył z wyjaśnieniem. – Tak się mówi. - Aha – chłopak odetchnął z ulgą. – A ty, Rychu? Powiedziałem Kwiatkowskiemu, że będziemy za pół godziny. - Ja też odpadam. Na jutro polonistka zapowiedziała klasówkę i muszę zakuwać, bo mi łeb urwie. Nadchodząca groźba rzezi niewiniątek, do których Rysiek miał zaszczyt się zaliczać, przeważyła szalę. Trzeba było podjąć jakieś działania obronne, czyli otworzyć podręcznik, notatki z lekcji i zobaczyć, co tam słychać. Niestety, nie miało to być zwykłe wypracowanie na zadany temat, gdzie w miarę poprawną polszczyzną i lekkim stylem wystarczyło wypowiedzieć się pisemnie, a pod pozorem wysuwania nieortodoksyjnych tez z powodzeniem ukrywało się kompletną ignorancję, zyskując w zamian całkiem niezłą ocenę. Tym razem sprawa była naprawdę poważna. - No co ty? Przecież zawsze się interesowałeś historią drugiej wojny światowej – Adam nie zamierzał odpuścić tak łatwo. - To nie wojna. Teraz przerabiamy jakieś powojenne cholerstwo – uświadomił go Rysiek. – Ale może w sobotę? Ja będę wolny, Romek na pewno też – zaproponował i spojrzał na Romka, szukając potwierdzenia. - No! – powiedział przyjaciel z aprobatą. - W sobotę nie mogę. Idę na imprezę do Roberta Kracika. Ma być Ewka – odparł Adam głosem dziwnie ściszonym i zakłopotanym. - Jaka Ewka? – zainteresował się Romek. - Adasiowi spodobała się ta dziewczyna i chce ją bliżej poznać –wyjaśnił krótko Rysiek. - Adaś, to w końcu za babami zacząłeś latać? – rozpromienił się Romek. – Która to? !Zaraz ją ocenimy! - Daj spokój, nie nabijaj się z chłopaka – Rysiek przywołał go do porządku. – Wiesz co, najlepiej idź sam, Adaś. Głupio byłoby Kwiatkowskiego zrobić w konia, a my teraz naprawdę nie możemy. Idź, powiedz jak sprawy stoją, i następnym razem umówimy się wszyscy. Dobra? - W porządku – powiedział Adaś i ruszył w stronę drzwi wyjściowych. - Nie daj się babom, Adaś! – krzyknął za nim Romek na pożegnanie, ale chłopak był już na korytarzu. - Romuś, ja spadam, a ty rżnij „babcię” jak się należy. - Dobra, dobra, bez obaw… Rysiek szedł do domu jak na ścięcie. Wcale nie uśmiechała mu się perspektywa wgryzania w twórczość i losy Tadeusza Różewicza czy jakiejś innej łajzy, która żyła chyba tylko po to, by kilkadziesiąt lat później obrzydzić życie Bogu ducha winnym uczniom. Nie mogli byli emigrować gdzieś w cholerę i tworzyć na przykład po japońsku? Zaskarbiliby sobie wdzięczność niejednego młodego człowieka, a już Ryśka – z całą pewnością. Adam zapukał do drzwi mieszkania profesora Kwiatkowskiego. - A gdzie chłopaki? – spytał trochę zaskoczony polonista. - Nie mogli. Romek musi ćwiczyć na kontrabasie, a Rysiek ma klasówkę z literatury powojennej, czy jakoś tak. No, z polskiego. - Ach, rozumiem. W literaturze działy się wtedy ciekawe rzeczy. Wejdź. Adam usiadł na sofie.

- Co pijemy? – zapytał gospodarz. - Wie pan…. Ta zielona herbata była niezła. - No, widzisz! Wiedziałem, że będą z ciebie ludzie – ucieszył się Kwiatkowski. Polonista wniósł do pokoju imbryk i dobrze już znane chłopakowi filiżanki, które wypełnił pachnącym płynem. - Powiedz mi, Adam, czemu właściwie nie chcesz iść po zawodówce do technikum? – zastrzelił go pytaniem Kwiatkowski. – Nie jesteś głupi i na pewno dałbyś sobie radę. Chłopak poczuł się trochę zbity z tropu, bo nie spodziewał się, że Kwiatkowski będzie próbował z nim rozmawiać w taki sposób. Poczuł się prawie zawstydzony, że nie jest, jak Romek Maliński, uczniem technikum. Ten niezwykły belfer wciąż budził w nim niepokój, pomieszany z ogromnym szacunkiem i pewnego rodzaju fascynacją. A w dodatku w tym niemłodym już człowieku, było coś, co budziło jego zaufanie. - Tak jak panu Romek tłumaczył, ja nie mam warunków. Może bym i poszedł, ale jak? Gdzie się uczyć? Przy pijackich śpiewach? - Mógłbyś się uczyć u mnie. Adam spojrzał na nauczyciela jak na UFO, które właśnie raczyło wylądować na środku niewielkiego pokoju. - No co pan! U pana?! - Tak, u mnie. Mówię zupełnie poważnie. Warunki do nauki miałbyś idealne. Dopiero lata później Adam w pełni zrozumiał i docenił szlachetność profesora. Tego popołudnia w ich długiej rozmowie przewijały się przeróżne tematy. I tak zaczęła się ich niezwykła przyjaźń.

ROZDZIAŁ V Szkolenie Adama, którego profesor Kwiatkowski podjął się po dogłębnym przemyśleniu sprawy, przebiegało prawidłowo. Mijały tygodnie, a młodzian chodził przyzwoicie poobijany, co oznaczało, że polonista nie stosował wobec niego taryfy ulgowej. Tego niezbyt fortunnego dla Gawlika dnia sala gimnastyczna Szkoły Podstawowej nr 4 jak zwykle obezwładniała uczniów mieszaniną odoru starych przyrządów sportowych i zastarzałego potu, ale Adam zdążył się już do tego przyzwyczaić. Poza tym atmosfera panująca na popołudniowych spotkaniach z byłym nauczycielem polskiego była zupełnie inna, niż ta na zajęciach prowadzonych przez nauczyciela WF-u. Profesor Kwiatkowski z niesmakiem obserwował poczynania swojego ucznia. - Co ty wyprawiasz? W taki sposób nigdy się niczego nie nauczysz. Panuj nad sobą – nauczyciel rzucił ślepo szarżującego chłopaka na podłogę. Ten zwalił się na plecy z potężnym hukiem. – Co jest, Adam? Chodź tu. Siadaj i mów, co się stało.

Adam wstał, ale nie podszedł do profesora. - Nic się nie stało. Możemy ćwiczyć dalej. Teraz się skupię. - Powiedziałem: siadaj – rzucił ostro profesor i wskazał mu materac pod ścianą. Chłopak posłusznie usiadł. Zacisnął usta, tłumiąc agresję. Jego rogata natura nie nawykła do posłuszeństwa, lecz Kwiatkowski nad nim jakąś tajemniczą władzę, której Adam nie mógł się oprzeć. - Niech zgadnę. Twój problem nazywa się Ewa Terkowska. Adam zgłupiał. Podniósł wzrok i szeroko otworzył usta ze zdziwienia. Profesor Kwiatkowski nigdy nie przestawał go zaskakiwać. - Skąd pan, kurde, wie? – wydukał. - Posłuchaj mnie. Po pierwsze, wiem znacznie więcej, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić. Po drugie, młody jesteś i jeszcze musisz się dużo nauczyć. Przede wszystkim musisz zmądrzeć. Nie możesz wiecznie być nędznym przygłupem. Terkowska to gówniara, która z takimi matołkami jak ty robi, co tylko chce. Daj sobie z nią spokój i nie pozwól sobą pomiatać. Są daleko ważniejsze rzeczy, na których musisz się skupić. Jeszcze zdążysz się zakochać, bez obaw. Adam gładko przełknął obelgi, bo myślał jeszcze na tyle trzeźwo, by zdać sobie sprawę, że ten człowiek miał rację. Trudno jednak było nakazać młodzieńczemu uczuciu, jakże szczeremu i prawdziwemu, by raz na zawsze zniknęło bezpowrotnie. - Chcesz iść do domu, czy bierzesz się do roboty? – spytał rzeczowo Kwiatkowski. - A w takim razie jak było u pana? Czemu pan jest sam? - Coś ci się chyba pomyliło, kolego. Ja miałbym ci opowiadać o swoim życiu osobistym? Niby z jakiej racji?! Stuknij się w ten durny, młody łeb. Mimo tych ostrych słów Juliusz Kwiatkowski miał dziwne uczucie, że gdyby miał kiedykolwiek się komuś zwierzać, to najprawdopodobniej byłby to właśnie ten niepozorny młodzieniec. W tym młodym człowieku coraz bardziej odnajdywał siebie – siebie z dawnych czasów. Jakże inne to były lata, warunki i ideały, lecz młodzież zawsze jest taka sama – pełna buntu, romantyczna i szalona. Choć nie, teraz już trochę jakby mniej. Ten młodzian był niczym żywcem przeniesiony z lat, kiedy to on, Juliusz Kwiatkowski, dorastał. Wtedy też kochało się na zabój. Dzisiaj ludzi takich jak Adam Gawlik jest niewielu. Pełnych determinacji, inteligentnych, choć nieumiejących zdobywać wykształcenia, lecz wkładających serce we wszystko, co robią. Dlatego postanowił otoczyć go swoją opieką i w miarę możliwości pokierować jego życiem. Ciąg dalszy nastąpi ...


Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

Gazeta

Psycholog

POLONIJNA.co.uk

17

Psychologia: DUC IN ALTUM pod redakcją Jarosława Kluczka Kompleksy psują nam samopoczucie, zamykają wręcz, na czerpanie radości z życia i całkowicie zaburzają poczucie własnej wartości. Jak już wspomnieliśmy w zeszłym miesiącu, jest bardzo wiele rodzajów kompleksów. Szczególnie popularne odnoszą się do dziewczyn i kobiet. Często możemy usłyszeć lub zaobserwować stwierdzenia: „muszę schudnąć”, „jestem zbyt nieśmiała”, „mam za małe piersi”, ”jestem brzydka i nikt mnie nie chce”. Niestety mężczyźni, również nie są pozbawieni tego problemu. Każdy z nas na pewno słyszał o np. „kompleksie małego członka”. Na półkach księgarskich, sklepach internetowych i ogólnie pojętych mass mediach, nieustannie mówi się o tym, jak wzmocnić poczucie własnej wartości, jednakże do dzisiaj nikt nie znalazł recepty na to, jak pozbyć się kompleksów. Postaram się, chociaż pokrótce przedstawić metody pozbycia się kompleksów, zastanowić się jakie działania podjąć by myśleć o sobie jako o człowieku wartościowym i w pełni zasługującym na szczęście oraz, jak nie czuć się gorszym. Propozycji jest kilka, podkreślę natomiast od razu że tak nie wyczerpują one całości możliwych dróg walki z kompleksami. Skuteczność ich natomiast zależy w dużej mierze od umiejętności zmiany myślenia i systematycznej pracy nad sobą. Pierwszą z metod jest przede wszystkim próba skoncentrowania się na tym co dla nas najlepsze, na swoich tak zwanych mocnych stronach. Trzeba by tutaj zabawić się w małego detektywa i popytać swoich przyjaciół i znajomych, za co nas cenią. Może się wtedy okazać, że to, co ty sam widzisz w sobie jako wadę, inni uznają jako twoja zaletę. Kolejna z metod dotyczy przełamania problemu radzenia sobie, w sytuacjach tak zwanej „ekspozycji społecznej”, kiedy nie masz siły przebicia, lub zdaje ci się ze audytorium przed którym występujesz nie dostrzega cię lub ignoruje (nie chodzi tylko o publiczne występy, ale również posłuch w gronie przyjaciół, znajomych lub współpracowników). Zawalcz wtedy o prawo do głosu, uwagę i respekt. Mów donośnym i pewnym głosem, unikaj przerw, wtedy będzie cię trudno zignorować. Poćwicz wyrażanie niezgody na przerywanie, możesz powiedzieć: „pozwól mi skończyć mówić, a wtedy

W ostatnim naszym artykule, w sposób bardziej naukowy podeszliśmy to tematu kompleksów. Powiedzieliśmy sobie skąd się biorą i co mogą uczynić z naszym życiem i funkcjonowaniem. Mamy wiele kompleksów dotyczących własnych zachowań, cech osobowości czy wyglądu. Jesteśmy: za chudzi lub za grubi, zbyt śmiali lub zbyt wycofani, zbyt szybcy lub zbyt powolni.

wszystko będzie jasne”. Unikanie niekorzystnych porównań społecznych, jest także jedna z wielu metod radzenia sobie z kompleksami. Zawsze na świecie znajdzie się ktoś lepszy od nas w jakiejś dziedzinie, nie oznacza to jednak że mamy nie dążyć do ideału czy przestać rozwijać się w danej dziedzinie. Zanim jednak rozpoczniemy konkretną pracę nad naszymi kompleksami korzystając z tych, lub też innych metod, fundamentalne znaczenie ma poznanie naszych własnych kompleksów. Jest to pierwszy i podstawowy krok nie tyle do ich przezwyciężenia co przekształcenia. Niezwykle istotne jest być świadomym swoich emocjonalnych stanów, które przeszkadzają nam w codziennym funkcjonowaniu, w kontaktach z innymi, a także w naszym rozwoju, spróbować zidentyfikować sytuacje, które do nich prowadzą. Dlatego niezwykle istotne jest niemalże ciągłe ćwiczenie samo-obserwacji, skupiania uwagi na naszych zachowaniach i naszym codziennym funkcjonowaniu. Czasem warto, i do tego zachęcam, prowadzić dziennik naszych własnych zachowań, pozwala nam to lepiej spojrzeć na siebie, nazwać i zidentyfikować zarówno dobre jak i złe cechy. Dopiero od tej chwili, kiedy tak naprawdę siebie poznamy możemy zająć się łagodzeniem intensywności tych wszystkich emocji, których doświadczamy. Czasami trzeba sięgnąć pamięcią do przeszłości. Nieodzownym staje się potrzeba głębokiej analizy, by zidentyfikować i wyrazić emocje, które były tłumione a niestety w wielu przypadkach przekształcone w urazę, zranienie czy nawet poczucie krzywdy i chęć zemsty. Nikt z nas nie może zaprzeczyć, a także zapewne doświadczył wielu bolesnych i wstydliwych sytuacji czy wydarzeń. Nigdy natomiast nie powinniśmy postrzegać siebie jako ofiary życia ponieważ życie przynosi nam rezultat naszych działań. Mówiliśmy o tym „około czterech artykułów temu” snując refleksję nad osobistą wolnością każdego człowieka. Powiedzieliśmy wtedy, że każdy człowiek jest sprawcą swoich czynów, Bierzę on za nie odpowiedzialność, a także ponosi konsekwencje. Analogicznie rzecz ujmując można powiedzieć, że to co zasiewamy, to i to samo po trzykroć zbierzemy. Nasze nieprzemyślane, życiowe decyzje,

brak asertywności, brak konsekwencji naszych działań, a czasem nawet milczenie przyniosą konkretne owoce. Kompleksy nie biorą się z powietrza, jak wspomnieliśmy już wyżej biorą się z konkretnych działań, i co więcej, nie uzdrowione i niezahamowane nakręcają kolejne. Zatem po rozpoznaniu naszych emocji i podjęciu konkretnych działań najważniejszy pozostaje efekt. Jak zatem poznać, że idziemy w dobrym kierunku. Odpowiedzieć tutaj sobie musimy na kilka ważnych pytań, a odpowiedź na nie, da nam obraz skuteczność naszych działań, a także podpowie nad czym musimy popracować. Pytanie dotyczą przede wszystkim pięciu bardzo ważnych kategorii naszej egzystencji. Czy akceptuję swoje ciało, jeżeli nie to co powinienem i co mogę zrobić, aby to naprawić? Chodzi tutaj o nic innego jako wygląd zewnętrzny. Kolejne pytanie - czy akceptuje swój rozum? Dotyczy to sfery intelektu, inteligencji oraz zwykłej wiedzy. O ile z pewnymi predyspozycjami się rodzimy, o tyle nad niektórymi musimy popracować np. zbieraj więcej informacji w danym temacie, czytaj więcej książek, artykułów, analizuj. Pamiętaj jednak, nie w każdej dziedzinie musisz być mistrzem, a braki w wiedzy uzupełnić można – ucząc się. Wychodząc z założenia, że natura ludzka jest słaba, kolejnym elementem jest odpowiedź na pytanie – czy akceptuje moje błędy? Nie oznacza to jednak przejścia nad nimi do porządku dziennego. Akceptacja własnych błędów oznacza zrozumienia ich, wyciagnięcia wniosków, wzięcie odpowiedzialności i wreszcie naprawa ich skutków. Ostatnie dwa pytania: czy akceptuje swoje uczucia i emocje oraz swoja osobowość? Chodzi tutaj głównie o wyeliminowanie tych wszelkich uczuć, które stoją nam na przeszkodzie do akceptacji samego siebie, a także zobaczenie czy istnieją we mnie uczucia, które za wszelka cena staram się ukrywać? Wyzbycie się kompleksów czasem prawdziwych głęboko zakorzenionych, czasem wyimaginowanych, wymyślonych przez nasz samych na pewno pozwoli nam lepiej i pełniej żyć. Do tego jednak potrzeba dużo samozaparcia, dyscypliny i pracy nad sobą. Nie bójcie się wypłynąć na głębię. DUC IN ALTUM!!!!! Pod redakcją: mgr Krzysztof Jarosław Kluczek psycholog małżeństwa i rodziny terapeuta chrześcijański tel: 07858399109 e-mail: info@ducinaltum.co.uk


18

Wiadomości

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

MUAY THAI JAM z mocnym POLSKIM akcentem…

W piękne wiosenne popołudnie, 18 maja 2014, w Edynburgu, w klubie The Jam House (5 Queen Street, EH2 1JE) miało miejsce nietuzinkowe wydarzenie sportowe, gala boksu tajskiego: MUAY THAI JAM. Organizatorem imprezy był HANUMAN THAI BOXING Edinburgh. Zainteresowanie imprezą było ogromne, kolejka do klubu ciągnęła się przez całą długość ulicy – wszystkie bilety (w cenie 25 GBP) szybko zostały wyprzedane, co z pewnością przyczyni się do częstszego organizowania wydarzeń tego typu. Stawką walki wieczoru, w której zmierzyli się dwaj polscy zawodnicy – mieszkający w Szkocji Wojciech Oleksyk (Hanuman Thai Boxing) oraz Rafał Niestrzęba z klubu Puncher Wrocław – był pas Międzynarodowego Mistrza Polski WPMF w kategorii do 63.5 kg (waga

lekkopółśrednia). Pojedynek zakończył się zasłużonym zwycięstwem Wojtka Oleksyka. FightSport.pl, popularny portal sportów walki, w ten sposób opisał to starcie: „Walka była bardzo zacięta i prowadzona w wysokim tempie już od 1szej rundy. Wojtek skuteczniej wykorzystywał techniki Muay Thai i wygrał większość 5 rundowego pojedynku. Rafał nie dawał za wygraną, do samego końca próbując wykorzystywać techniki bokserskie i wspaniałe przygotowanie kondycyjne, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Pojedynek zakończył się jednak jednogłośnym zwycięstwem Wojtka.” Jednocześnie atrakcyjności tej właśnie walce dodawał fakt, iż po raz pierwszy pojedynek o tytuł zawodowego Mistrza Polski Muay Thai odbył się poza granicami kraju. I również po raz pierwszy impreza tego typu została zorganizowana przez klub HANUMAN THAI BOXING z Edynburga. Publiczność zebrana w ten dzień w The Jam House obejrzała kilka spektakularnych pojedynków: 3 pojedynki na zasadach Pro-am (5 rund po 2 min, ochraniacze na łokcie) i 3 walki zawodowe (5 rund po 3 min, bez ochraniaczy). W jednej z walk na zasadach Pro-am swe siły zmierzyli Marek Kowalski, reprezentujący klub Griphouse Glasgow oraz Michael Muttin (Hanuman Thai Boxing). I tym razem wygrał Polak: przed czasem w trzeciej rundzie. Kolejny Polak, Bartosz Batra (KO Gym Poland) wystąpił w jednej z walk zawodowych. Jego przeciwnikiem był szkocki reprezentant Griphouse Glasgow, Colin Murphy.

Zawodnik z Wrocławia od samego początku dyktował warunki pojedynku i w pięknym stylu, zwycięsko zakończył walkę przed czasem (w trzeciej rundzie). W drugiej co do ważności walce dnia, Ally Macpherson, trenujący na co dzień w Hanuman Thai Boxing, zdobył tytuł mistrza Szkocji w kat. do 81 kg, pokonując na punkty Steve'a Kindness’a z Aberdeen Combat Center. Podsumowując, było na co popatrzeć. Z pewnością to popołudnie zapadnie w pamięci nie

tylko zawodników, którzy dali wspaniały popis swoich umiejętności na ringu, ale również rozentuzjazmowanej i zelektryzowanej emocjami publiczności. A ponieważ wszyscy wspaniale spędzili czas, możemy być pewni, że niedługo będzie kolejna okazja, aby spotkać się w podobnym gronie na tego typu imprezie. Zapewniam, że nie zabraknie tam również Gazety Polonijnej. Tekst: Monika Ciska (Sportinka) Zdjęcia: Monika Ciska, Emilozo Mukkenzi


Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wiadomości

19

Polska Królowa tajskiego boksu: Joanna Jędrzejczyk Sześciokrotna Mistrzyni Świata, czterokrotna Mistrzyni Europy oraz pięciokrotna Mistrzyni Polski w Muay Thai…Ma na swoim koncie stoczonych 29 zawodowych walk zakończonych zwycięstwem, często przez nokaut; tylko dwa pojedynki zakończone porażką. Jak sama nam powiedziała: „słuszne przegrane mam tylko trzy spośród ponad osiemdziesięciu kilku walk , które stoczyłam w swoim życiu”. Jest najwyżej notowaną polską zawodniczką MMA (mieszanych sztuk walki; w MMA startuje zawodowo od 2012 roku) i cenioną rywalką wśród reprezentantów kick-boxingu na całym świecie. Urodzona w Olsztynie, wychowanka klubu Arrachion MMA, odważnie i konsekwentnie buduje swoją pozycję w sportowym świecie mistrzów. Niedawno podpisała kontrakt z największą na świecie kobiecą organizacją MMA INVICTA FC. W czerwcu minionego roku, pokonała Julię Berezikową – numer 1 rosyjskich rankingów MMA – przez jednogłośną decyzję sędziów. Rok 2014 również nie należy do leniwych: 9 maja stoczyła zwycięską walkę z Karlą Benitez, tym samym znacznie umocniła swoją pozycję w wadze muszej na świecie. Tuż przed jej ostatnią czerwcową walką w Londynie na gali Cage Warriors 69, portal MMA Rocks! napisał, iż ta utalentowana i „niezwykle utytułowana stójkowniczka, stanie przed prawdopodobnie największym wyzwaniem w swojej dotychczasowej karierze w mieszanych sztukach walki”. I tym razem wynik mógł być tylko jeden. W sobotę 7 czerwca, po wygranej walce z Rosi Sexton, powiedziała: “Wygrałam w drugiej rundzie przez K.O. - jestem bardzo szczęśliwa z tego zwycięstwa. Myślę, że to duży krok do przodu w mojej karierze. Dziękuję bardzo moim sponsorom za wsparcie i życzliwość w każdym dniu, trenerom i całemu teamowi Arrachion Olsztyn, moim wiernym sparingpartnerom z Amateur Team, rodzinie i przyjaciołom oraz Wam wszystkim, moim fanom!!! Pozdrawiam i do zobaczenia w Polsce.”

mieniu. Są plany, żebym zawalczyła o tytuł z Karoliną Kowalkiewicz w grudniu, ale tak jak mówię – na razie są to tylko plany. A czy do nich dojdzie? Zobaczymy. Gazeta Polonijna: Ok , do swojego bogatego CV, oczywiście zawodowego, możesz dołączyć również przygodę telewizyjną: wzięłaś udział w programie o MMA , zrealizowanego przez stację TVN Turbo, MMAster. Powiedz , jak do tego doszło ? Jak to wspominasz? Czy jest szansa, że poprowadzisz kolejną edycję? Joanna Jędrzejczyk : Były plany na kolejną edycję w pierwszej kwarcie roku 2014. Jednak do tego nie doszło, ponieważ TVN Turbo ma troszeczkę inne plany na razie, są inne programy w kolejce. Także była propozycja, ja

prezowe tematy odkładam na bok. Chociaż tak naprawdę i tak bym nie miała na to czasu. Cały wolny czas spędzam aktywnie i relaksuję się na świeżym powietrzu”, jednak zawsze znajdzie chwilę dla znajomych i przyjaciół. Zapytana o najcenniejsze zwycięstwo w swojej karierze zawodniczki sportów walki, odpowiada: „Każda walka jest ważna i czegoś uczy.

Do każdej podchodzę tak samo poważnie. To jest sprawa honoru. Chyba jednak najbardziej cieszą te wygrane o najwyższą rangę, czyli mistrzostwa świata czy Europy i walki o tytuły mistrzowskie. Piękne momenty są podczas dekoracji, słysząc Mazurka Dąbrowskiego, Jest skromna, zawsze uśmiechnięta i chętnie rozmawia. W jednym z kwietniowych wywiadów, udzielonym dla portalu SportoweFakty.pl, powiedziała: „Wiem, że jeszcze wiele przede mną. Jestem sportowcem. Określam sobie cele i ciężką pracą je realizuje, a marzeniami są walki o tytuły z najlepszymi”. Nie spoczywa na laurach, ciągle głodna emocji, pnie się do góry. Nie boi się niczego – przynajmniej jest nam bardzo trudno wyobrazić sobie coś, czego Asia bałaby się. Nie ma dla niej rzeczy niemożliwych czy zbyt trudnych. Bardzo dba o swoje zdrowie i kondycję fizyczną: „Przede wszystkim dieta i zdrowy tryb życia. Nie wychodzę nigdzie i wszystkie im-

stając na najwyższym miejscu na podium.”

Przy okazji wizyty w Polsce, reporter Gazety Polonijnej , Sebastian Zuchowicz , miał okazję spotkać się z Asią w olsztyńskim klubie Arrachion MMA . Po intensywnym i widowiskowym treningu, udało mu się namówić ją na krótką rozmowę. Gazeta Polonijna: Asia, w swo je j dziedzinie osiągnęłaś naprawdę wiele, praktycznie wszystko. Czy jest coś jeszcze do zdobycia? Joanna Jędrzejczyk : Zawsze jest coś do zdobycia. Jeżeli są tytuły, to wiadomo, w życiu sportowca są też ambicje sportowe, także zawsze jest jakiś cel, który sobie obieram i do niego dążę. Na pewno chciałabym zdobyć tytuł Mistrzyni Świata WMC (World Muay Thai Council), jeżeli chodzi o Muay Thai, bo to jest najbardziej prestiżowy tytuł. Mam tytuł Mistrzyni Europy WMC, jednak brakuje mi jeszcze tej wisienki z tortu, którą jest pas WMC, ale teraz skupiamy się bardziej na MMA i te plany związane z pasem są gdzieś tam w tle. Obecnie koncentrujemy się głównie na MMA. Gazeta Polonijna: Czy trudno było przestawić się z zawodniczki Muay Thai na zawody MMA? Joanna Jędrzejczyk: Ciągle muszę się uczyć i jakby dogonić moich kolegów i koleżanki, którzy są typowo z MMA lub dłużej to robią. Wiadomo, MMA to są mieszane sztuki walk. O tyle mam ten plus, że jestem dobrym striker’em, ciągle muszę szlifować zapasy i grę parterową. Nie, nie było mi ciężko przestawić się, chociaż bardzo się denerwowałam. Jestem ambitna, mocno pracuję na treningu i nie ma jakiś tam „ale”, także bardzo się złościłam, że coś nie wychodzi mi na początku, bo lubię jak wychodzi…ale krok po kroku i będzie dobrze. Jest coraz lepiej i chcę się rozwijać. Bardzo lubię te treningi i widzę w tym głęboki sens. Gazeta Polonijna: Czy jest szansa ujrzeć Cię na ringu KSW w najbliż szym czasie? Czy może do jść do walki z Karoliną Kowalkiewicz (mistrzyni KSW w wadze do 52kg)? Wiem, że prowadzono w te j sprawie rozmowy… Joanna Ję drzejczyk: Tak, wypłynęła oferta z KSW, przyszedł kontrakt, jakaś propozycja. Moi menadżerowie prowadzą negocjacje. Oczywiście teraz pierwszeństwo do mnie ma Invicta, to wszystko musi działać w porozu-

się oczywiście zgodziłam, bo była to mega fajna przygoda. Cieszę się, że moje sukcesy zostały zauważone, i że mogłam podzielić się moim doświadczeniem. Fajnie było uczestniczyć w takiej pierwszej drodze z zawodową walką uczestników programu, bardzo dobrze to wspominam i czekam na trzecią edycję. Gazeta Polonijna: I nie dało się nie zauważyć, że dobrze się czułaś w swo jej roli… Joanna Jędrze jczyk: Tak, ja od razu przyjęłam taką pozycję, że nie będę tam dla siebie, tylko dla tych chłopaków…także nie szłam tam, żeby wypromować swoją twarz, bo ja tak naprawdę stoję gdzieś z boku, jeśli chodzi o kreowanie na siłę swojej osoby. Pragnę tego, aby ludzie zapamiętali mnie jako dobrego sportowca, a nie osobę medialną. Do sportu podchodzę z sercem. Gazeta Polonijna: A jakie plany na najbliższą przyszłość? Sportowe? Poza sportowe?... Joanna Jędrze jczyk: (uśmiech) …właśnie mój chłopak dzwoni i pewnie zaraz pójdziemy na obiad. A tak na serio, rozwijać się, walczyć w MMA i być coraz lepszą. Abym miała zdrowie i tyle. Z całego serca życzymy Joasi jak najwięcej zdrowia, kolejnych sukcesów w ringach i spełnienia marzeń. I tego aby na zawsze pozostała tak sympatyczną wojowniczką. Pozdrawiamy serdecznie i mamy nadzieję, że pewnego pięknego dnia zawita również do Szkocji. Tekst: Monika Ciska, Sebastian Zuchowicz Zdjęcia: Oficjalny Facebook Fanpage Joanny: Muay Thai – Joanna Jedrzejczyk – Mistrz Świata Muay Thai Fot. Teresa Pacewicz


20

Gazeta

Mama na wyspach

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

Mama na Wyspach pod redakcją Małgorzaty Mroczkowskiej

Kiedy należy udać się do pediatry, a kiedy do logopedy? Progres w medycynie jest namacalny niemalże każdego dnia. Mnogość specjalizacji lekarskich może przyprawić o zawrót głowy, by zaraz potem tę dolegliwość jak najlepiej zdiagnozować, a co więcej wyleczyć. Nierzadko stajemy zatem przed wyborem nie tyle samej osoby medyka, ile specjalisty, który się danym zaburzeniem, stanem chorobowym zajmuje. Weźmy za sztandarowy przykład nasze latorośle. Kiedy dziecko ma nieżyt nosa, potocznie zwany katarem, pokasłuje, ma gorączkę, czy wysypkę w pierwszym momencie powinniśmy udać się do lekarza pierwszego kontaktu – pediatry, bądź też lekarza rodzinnego. Kiedy ten z kolei, po przeprowadzonym ba-

daniu zauważy niepokojące odchylenia od normy w obrębie jamy ustnej, tj. : powiększone migdałki, zbyt wysoko wysklepione podniebienie, czy też za krótkie wędzidełko podjęzykowe odsyła do innego specjalisty – laryngologa. Laryngolog po wyleczeniu, bądź usunięciu chirurgicznym zmian, może zauważyć zaburzenia w zakresie mowy lub wymowy, które mogą ( i bardzo często są ) w bezpośredniej korelacji z anomaliami w obrębie aparatu artykulacyjnego, np. nieprawidłowy zgryz może być przyczyną sygmatyzmu, za krótkie wędzidełko języka uniemożliwia jego pionizację, niezbędną w kształtowaniu prawidłowych wzorców fonetycznych, itd. …Wówczas w sukurs przychodzi logopeda. Logopeda, który po wykonaniu przesiewo-

wego badaniu słuchu, zauważy u pacjenta niepokojące objawy, może z kolei skierować chorego do jego kolegi po fachu – audiologa, bądź foniatry. Dziecko, bądź dorosły, które będzie wymagało np. implantu ślimakowego, może wówczas wrócić do gabinetu logopedy i rozpocząć terapię modelowania prawidłowych funkcji mownych i językowych, które poza aspektem zdrowotnym, wypełniają naszą niszę jednostki w komunikacji społecznej. Specjalistów z zakresu nauk medycznych jest

znacznie więcej. Nadmienione przykłady stanowią jedynie wierzchołek góry lodowej, która stanowi o zdrowiu człowieka. Dzięki zdobyczom cywilizacyjnym i rozwojowi nauki możemy, ba powinniśmy czerpać z zasobów współczesnej medycyny. Ukoronowaniem pracy zarówno wszystkich lekarzy, jak i działań pacjentów, byłoby wyniesienie profilaktyki, ponad samo leczenie. mgr Marta Kudela www.mumsfromlondon.com

Plusy i minusy rodzicielstwa czyli dlaczego nikt nam nie powiedział, że to jest takie trudne! Badania przeprowadzone przez jeden ze sklepów internetowych z produktami dla dzieci wykazały, że aż 90% matek kłamie odpowiadając na pytanie, czy radzisz sobie z wychowywaniem dzieci. Okazuje się, że większość z nas jest przemęczona obowiązkami związanymi z wychowywaniem dzieci i że mówiąc krótko nie tego się spodziewałyśmy. O ile o bezsennych nocach można przeczytać w poradnikach i można się do nich przygotować, o tyle o innych, mniej delikatnych aspektach bycia matką nikt nas nie informował. Do takich rzeczy należą chociażby nasze podkoszulki poplamione wymiocinami dzieci czy wieczne ulewania, które sprawiają, że dziecko trzeba przebierać kilkanaście razy dziennie. Tematem tabu są również często pogryzione do krwi sutki matek karmiących, cysty w piersiach i zapalenie piersi, o którym również nikt nam nie mówił zachęcając do naturalnych metod karmienia. Aż 84 % matek przyznało, że pierwsze trzy miesiące życia ich maleństwa przerosło ich wyobrażenie i było trudniejsze niż się tego spodziewały. Zanim zdecydujemy się na dziecko temat rodzicielstwa wydaje nam się sielankowo-bajkowy. Bo przecież ze zdjęć reklamujących pieluszki czy mleko patrzą na nas piękne, uśmiechnięte bobasy. Nikt nie myśli wtedy, że taki bobas za chwilę zrobi wielką, zieloną kupę, która będzie naczelnym tematem domowników do końca dnia. Prze-

rażona matka będzie wydzwaniać po przyjaciółkach z pytaniem: czy kolor zielony może oznaczać, że coś dzieje się niepokojącego z jego brzuszkiem? Większość z mam będzie szukać odpowiedzi na wszelkie pytania w internecie, a to nie jest najlepszy doradca. Dzieci są różne i to, co pomogło innej mamie nie koniecznie może zadziałać w przypadku naszego problemu. Najczęściej podawane minusy rodzicielstwa to: brak snu, kłopoty finansowe, problemy z partnerem, brak możliwości spędzania wieczorów poza domem, presja bycia supermatką. Plusy to możliwość częstszego przytulania, poprzez bycie matką budowanie silniejszej relacji z własnymi rodzicami, umocnienie związku z partnerem, poznawanie nowych przyjaciół z dziećmi. Dlaczego w takim razie decydujemy się na posiadanie dzieci? Bo to cudowna przygoda, bez której nasze życie byłoby po prostu nudne.

www.mumsfromlondon.com Małgorzata Mroczkowska


Gazeta

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

POLONIJNA.co.uk

Mama na wyspach

21

Wracamy z dzieckiem do Polski: POWRÓT DO POLSKIEJ SZKOŁY Powrót do ojczyzny dla dziecka, zwłaszcza małego może być dużym szokiem, nie tylko kulturowym ale również emocjonalnym. Dziecko, które urodziło się i wychowało za granicą nie koniecznie może szybko odnaleźć się w nowej rzeczywistości, jaką jest inny kraj. Powrót do Polski wiąże się również z koniecznością zmiany szkoły. Zwykle dzieci reagują dobrze na zmianę szkoły, ale musimy być czujni i wspierać nasze dziecko w tym trudnym momencie, jakim jest zmiana środowiska, w którym do tej pory żyło. O czym powinni pamiętać rodzice, którzy wracają do Polski?

polskie dzieci z bezpłatnej opieki i nauki w: - przedszkolach publicznych - publicznych szkołach podstawowych i gimnazjach - publicznych szkołach artystycznych - placówkach Każdego ucznia przybywającego lub powracającego z zagranicy przyjmuje się do szkoły w Polsce na podstawie: • świadectwa (zaświadczenia) wydanego przez szkołę za granicą (szkołę w lokalnym systemie nauczania, Szkołę Europejską lub polską szkołę w Atenach i Moskwie) oraz ewentualnie ostatniego świadectwa wydanego w Polsce, • sumy lat nauki szkolnej ucznia.

Rodzaj formalności związanych z zapisywaniem dziecka do polskiej szkoły zależy od tego, czy ma ono obywatelstwo polskie, czy jest cudzoziemcem. W obu wypadkach należy pamiętać o zabraniu ze sobą dokumentów dotyczących edukacji dziecka za granicą. Dokumenty pozwolą potwierdzić spełnienie przez dziecko obowiązku szkolnego oraz uzyskane przez nie oceny. Na tej podstawie dyrektor szkoły będzie mógł przyjąć dziecko do odpowiedniej klasy, a kurator (w przypadku obywateli polskich) – dokonać nostryfikacji (uznania za równorzędne z polskim) świadectwa ukończenia szkoły na danym poziomie. Każde dziecko przybywające do Polski, bez względu na obywatelstwo, ma prawo do korzystania na takich samych warunkach jak

A co w przypadku dzieci, które mówią w języku polskim słabo lub wcale? Dla dzieci niebędących obywatelami polskimi oraz obywateli polskich, podlegających obowiązkowi szkolnemu, którzy nie znają języka polskiego lub znają go słabo, gmina organizuje w szkole dodatkową, bezpłatną naukę języka polskiego w formie zajęć indywidualnych lub grupowych, które mogą trwać do 12 miesięcy. Na podobnych zasadach szkoła organizuje dodatkowe zajęcia wyrównawcze dla uczniów, którzy mają tzw. różnice programowe. Różnice programowe z zajęć edukacyjnych realizowanych w klasie, do której chodzi dziecko przybyłe z zagranicy, określa nauczyciel prowadzący zajęcia z danego przedmiotu. Tygodniowy rozkład dodatko-

wych lekcji ustala dyrektor szkoły w porozumieniu z gminą. Można mieć maksymalnie 5 godzin takich zajęć w ciągu tygodnia. Ponadto dzieci z obywatelstwem obcego państwa mogą korzystać z lekcji języka i kultury swojego kraju, organizowanych przez zagraniczne placówki dyplomatyczne, konsularne albo stowarzyszenie kulturalno-oświatowe danej narodowości, działające w Polsce. Zajęcia organizowane są w porozumieniu z dyrekcją szkoły w wymiarze do 5 godzin lekcyjnych tygodniowo. Jakie dokumenty zabieramy z zagranicy przed zapisaniem dziecka do szkoły w Polsce? Przed wyjazdem z kraju dotychczasowego pobytu należy odebrać: • ze szkoły lokalnej – świadectwa, jeśli w systemie szkolnym danego państwa są wydawane, albo zaświadczenie wystawione przez dyrekcję szkoły, do której dziecko uczęszczało. Jeżeli dziecko przebywało w kraju pozaeuropejskim, wskazane jest, aby otrzymane dokumenty potwierdzić w polskim konsulacie; zapobiegnie to ewentualnym problemom z

uznaniem ich w polskiej szkole, • ze szkoły polskiej, jeśli dziecko do takiej uczęszczało – świadectwa z kolejnych kończonych klas. Dzieci i młodzież powracające z zagranicy mają możliwość kontynuowania nauki w języku obcym w gimnazjum i liceum dwujęzycznym. Szkoły te stanowią łatwiejszą formę włączenia się uczniów przybyłych z zagranicy w polski system edukacji. Nauczanie w tych szkołach jest bowiem prowadzone w dwóch językach: polskim oraz obcym, będącym drugim językiem nauczania. Gimnazja i licea dwujęzyczne są ofertą dla tych osób, które znają język obcy nowożytny (głównie język angielski, francuski lub niemiecki) i chcą kontynuować jego naukę na poziomie rozszerzonym. Uczniowie klas dwujęzycznych realizują znacznie szerszy program nauki języka obcego. Opracowanie na podstawie: http://www.polska-szkola.pl Małgorzata Mroczkowska

Zapalenie opon mózgowych: jak chronić nasze dzieci przed tą groźną chorobą? Czy wiecie, że zapalenie opon mózgowych jest najczęstszą przyczyną śmierci wśród dzieci w Wielkiej Brytanii? Zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i posocznica (sepsa) zdarzają się stosunkowo rzadko, jednak mogą doprowadzić do śmierci w ciągu kilku godzin. U większości osób, które przeżyły, choroba została rozpoznana odpowiednio wcześnie. U niektórych osób dochodzi jednak do trwałego okaleczenia, zaś u innych całkowity powrót do zdrowia jest długotrwały. K to jest szczególnie narażony na zapalenie opon mózgowych? Niemowlęta i małe dzieci poniżej piątego roku życia są w największej grupie ryzyka, gdyż ich odporność jest wciąż jeszcze mała.

Ponad połowa przypadków zachorowań występuje właśnie w tej grupie. Kolejną grupę stanowią uczniowie szkół średnich oraz dorośli powyżej 55 roku życia. Z wiekiem nasz system immunologiczny zaczyna starzeć się, co zwiększa ryzyko zachorowania. Jak zapobiegać chorobie? Obecnie jedynym sposobem na ochronę przed zapaleniem opon mózgowych jest szczepienie. Najlepszym sposobem ochrony dzieci jest dopilnowanie wykonania szczepień przeciwko zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych i posocznicy. Program szczepień dla wszystkich niemowląt zabezpiecza przed kilkoma różnymi typami zapalenia opon mózgowordzeniowych i posocznicy – Men C (meningokokowe zapalenie opon typu C), Hib (Haemophilus influenzae)i zakażenie pneumokokowe oraz zapalenie opon spowodowane świnką. Objawy zapalenia opon mózgowych u małych

dzieci: - wysoka gorączka, przy której ręce i nogi są zimne - silny ból głowy, bóle kończyn i mięśni - wymioty i brak apetytu - bladość skóry - sztywność karku, przy którym dziecko nie jest w stanie dotknąć brodą klatki piersiowej - zaburzenia świadomości - wysypka - światłowstręt - senność - drgawki Czy u niemowląt można zauważyć szczególne objawy? Tak. Inne objawy, które można zaobserwować u niemowląt to: • Napięte lub pulsujące ciemiączko na główce niemowlęcia. • Brak apetytu • Rozdrażnienie przy podnoszeniu, rozpaczliwy płacz lub kwilenie • Sztywność ciała i nerwowe ruchy lub

bezwład i osłupienie Niemowlęta mogą szybko zachorować, więc należy często sprawdzać ich stan. Czy u wszystkich chorych na zapalenie opon mózgowo -rdze niowych i posocznicę występują wszystkie objawy? Nie. Nie u wszystkich chorych występują wszystkie wymienione objawy i mogą się one pojawić w różnej kolejności. Jeżeli występuje wysypka, można wykonać „test szklankowy”. Do skóry z wysypką należy przycisnąć szklankę. Jeżeli wysypka nie blednie i widać ją przez szkło, należy natychmiast wezwać lekarza. Wysypkę może być trudno zauważyć na ciemnej skórze. Należy sprawdzić wysypkę na całym ciele, szczególnie w jaśniejszych miejscach np. we wnętrzu dłoni lub na podeszwach stóp. Należy również obejrzeć brzuch, wnętrze powiek i podniebienie. Więcej informacji na temat zapalenia opon mózgowych znajdziecie na stronie: http://www.meningitisnow.org/


22

Gazeta

Sport

Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

POLONIJNA.co.uk

INNER CITY WORLD CUP 2014

MAMY BRĄZOWY MEDAL MISTRZOSTW ŚWIATA!

Wiel kim sukcesem reprezentacji Polski zakończyła się kolejna edycja amatorskich mistrzostw świata w piłce nożnej Inner City World Cup 2014. "Biało-czerwoni" zdobyli brązowe medale, w walce o finał przegrywając z późniejszym zwycięzcą dopiero w rzutach karnych.

W regulaminowym czasie gry półfinałowy mecz z Rumunią zakończył się wynikiem 1-1, w karnych musieliśmy jednak uznać wyższość

naszego rywala. Na pocieszenie pozostaje fakt, że chwilę później Rumuni zostali mistrzami świata. Wynik naszych kadrowiczów od samego początku stał pod wielkim znakiem zapytania, bo piłkarze w składzie, w jakim obecnie występują, zagrali raptem kilka razy. Tym bardziej Jackowi Pobiedzińskiemu należą się wielkie słowa uznania, bo wraz ze swoim sztabem szkoleniowym potrafił wykrzesać z młodego teamu aż tak wiele. Przed turniejem nie brakowało bowiem krytyków, którzy nie dawali im żadnych szans, nawet na awans z

TAK RODZIŁ SIĘ SUKCES POLSKA - BANGLADESZ 4-1 To był jeden z najważniejszych meczów w tych mistrzostwach. Znaliśmy swoje możliwości, jednak nie wiedzieliśmy nic o przeciwniku. Mecz zakończyliśmy wysokim zwycięstwem, jednak łatwo nie było. Do momentu w którym prowadziliśmy zaledwie 1-0 gra była bardzo wyrównana. Nasi rywale próbowali zremisować grając pressingiem. "Biało-czerwoni" przetrzymali jednak napór, a po jednej z akcji podwyższyli nawet na 2-0. Po tej bramce nasi rywale skapitulowali, oddając całkowicie inicjatywę. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Podopieczni Jacka Pobiedzinskiego jeszcze dwa razy zmusili bramkarza rywali do wyciągnięcia piłki z siatki, dzięki czemu ostateczńie wygraliśmy wysoko 4-1.

POLSKA - JAPONIA 1-0 Mimo zwycięstwa był to bez wątpienia najgorszy mecz w naszym wykonaniu. Japonia była zdecydowanym outsiderem grupy, nie zdobywając ani jednego punktu w grach eliminacyjnych. Od pierwszych minut meczu mieliśmy ogromną przewagę, czego nie udawało się jednak potwierdzić strzelonymi golami. Z minuty na minutę defensywa rywala była jednak coraz mniej szczelną, co skrzętnie wykorzystał Andrzej Kamiński, zdobywając gola na wagę zwycięstwa i trzech punktów.

POLSKA - EKWADOR 3-1 Obie ekipy miały świadomość, iż był to mecz o pierwsze miejsce w grupie, więc emocje mieliśmy zagwarantowane, tym bardziej, że rywale słyną z walki do samego końca. Pojedynek ułożył się po naszej myśli, bo jako pierwsi zdobyliśmy gola i staraliśmy się kontrolować grę. Nasz przeciwnik nie zamierzał jednak się poddawać, czemu dał wyraz strzelając bramkę wyrównującą. Decydującym momentem spotkania było jednak ukaranie jednego z piłkarzy Ekwadoru czerwoną kartką za brutalny faul na Andrzeju Kamińskim. "Biało-czerwoni" skrzętnie wykorzystali przewagę, aplikujac rywalowi jeszcze dwie bramki. Mecz wygraliśmy, zajmując ostatecznie pierwsze miejsce, jednak Boliwia uległa niespodziewanie Portugalii, dzięki czemu naszym rywalem w 1/4 finału zostali właśnie... obrońcy mistrzowskiego tytułu.

grupy eliminacyjnej. Największą niewiadomomą był oczywiście pierwszy mecz, bo nie znaliśmy możliwości naszych przeciwników. Z Bangladeszem wygraliśmy jednak wysoko 4-1, więc nastroje były optymistyczne. Kolejnym naszym rywalem była Japonia, którą pokonaliśmy 1-0, a na koniec z kwitkiem odprawiliśmy Ekwador (31). Druga faza turnieju odbyła się już systemem pucharowym, a w 1/8 finału los złączył Polaków z obrońcą mistrzowskiego tytułu, Boliwią. — Jeśli z nimi wygramy jesteśmy w stanie zdobyć nawet złoto — mówił przed tym meczem kierownik reprezentacji, Kamil Biegniewski. Pomylił się niewiele. Z byłymi już mistrzami wygraliśmy bowiem 1-0, ale “złoto” ostatecznie nie było nam już dane. W ćwierćfinale naszym rywalem był Ekwador, którego pokonaliśmy już w eliminacjach (31). Mecz nie był łatwy, ale Polacy znów wygrali i to w jeszcze bardziej okazałych rozmiarach (4-1). Nasza przygoda zakończyła się na półfinale, w którym ulegliśmy Rumunii, ale dopiero w konkursie rzutów karnych. W regulaminowym czasie gry wynik był remisowy 1-1. Reprezentację Polski tworzyli najlepsi zawodnicy Polskiej Ligi Piątek Piłkarskich "Sami Swoi" w Londynie, których wyselekcjonował sztab szkoleniowy pod kierownictwem Jacka

WYNIKI POLSKIEJ REPREZENTACJI eliminacje : Polska - Bangladesz Polska - Japonia Polska - Ekwador

4-1 1-0 3-1

1/8 finału: Polska - Boliwia

1-0

1/4 finału: Polska - Ekwador

4-1

1/2 finału: Polska - Rumunia

1-1 karne: 2:4

Pobiedzińskiego. Udział reprezentacji Polski w Inner City Cup 2014 sponsorowali Polish Bussiness Centre oraz restauracja First League. Obszerne relacje z tego wydarzenia pojawią się w telewizji internetowej Gryfit TV, a szczegółowy opis każdego ze spotkań można znależć na stronach polonijnego serwisu sportowego polsport.co.uk

Daniel Kowalski, polsport.co.uk Fot. Agata Boguszewska, Agencja SPORTPRESS

1/8 FINAŁU: POLSKA - BOLIWIA 1-0 To był chyba najtrudniejszy mecz, jaki podopieczni Jacka Pobiedzinskiego rozegrali w turnieju. Nasi piłkarze prezentowali się wprawdzie całkiem przyzwoicie, ale strzelić bramkę mistrzowi świata było niezwykle trudno. Polacy dwoili się i troili, by zakończyć to spotkanie w regulaminowym czasie gry, ale defensywa rywala była bardzo szczelna, a ich golkiper spisywał się wyśmienicie. Dwa fenomenalnie strzały oddał Andrzej Kamiński, za pierwszym razem piłkę na rzut rożny sparował bramkarz, za drugim futbolówka wylądowała na poprzeczce. Upragniony sukces osiągnęliśmy dopiero w ostatnich sekundach meczu. Rafał Woliński urwał się lewą stroną boiska, zacentrował w pole karne, a tam stał już Kamil Czają, który głowa skierował piłkę do siatki.

1/4 FINAŁU: POLSKA - EKWADOR 4-2 Po raz drugi podczas imprezy los połączył nas z Ekwadorem i po raz drugi z rywalizacji wyszliśmy zwycięsko, choć łatwo oczywiście nie było. To był typowy mecz walki. Analogicznie jak w pierwszym spotkaniu jako pierwsi zdobywamy bramkę, analogicznie rownież nasi rywale doprowadzają do wyrównania. Na tym jednak podobieństwa się zakończyły. Dariusz Karski pięknym strzałem ponownie daje nam prowadzenie, ale zaraz na początku drugiej połowy rywale znów doprowadzają do remisu. Licznie zgromadzeni kibice Ekwadoru szaleją z radości. Ta trwała jednak kilka minut, bo Kamil Czaja po raz trzeci zmusza do kapitulacji ich bramkarza. Tym razem rywal się nie podniósł, widać było na ich twarzach spore załamanie, bowiem już trzeci raz w tym meczu musieli gonić wynik. Słabość przeciwnika wykorzystali Polacy. Bartosz Sopel zdobywa czwartego gola i wygrywamy ostatecznie 4-2. Finał jest coraz bliżej...

1/2 FINAŁU: POLSKA - RUMUNIA 1-1 karne: 2:4 Półfinałowy pojedynek z Rumunią rozpoczął się dla nas sporą nerwówką. Po faulu Przemysława Mierzwy, sędzia dyktuje rzut karny dla rywali, ale na szczęście nasz bramkarz w pełni rehabilituje się za swój błąd. Chwilę pózniej jest już 1-0 dla Polski, bo piękną akcję naszego teamu skutecznie kończy Andrzej Kamiński. Takim wynikiem kończy się pierwsza połowa, po której byliśmy tylko mały krok od finału. W drugiej odsłonie po rzucie wolnym Rumunów sędzia dopatruje się ręki jednego z naszych reprezentantów i po raz drugi w tym meczu wskazuje na "jedenastkę". Tym razem egzekutor wykonał pracę bezbłędnie, doprowadzając do remisu. Choć z obu stron okazji było wiele w regulaminowym czasie gry bramki już nie padły, o awansie musiały wiec zadecydować karne. A w nich lepszą odporność psychiczną zaprezentowali późniejsi mistrzowie świata, którzy byli bezbłędni. Nasza ekipa nie awansuje, bo piłka po strzałach Marka Brytana oraz Rafała Wolińskiego wyładowała na słupku.


Wydanie nr 15 (czerwiec 2014)

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Sport

23

London Eagles z pucharem fair-play Dziewięciolatkowie z polonijnej szkółki piłkarskiej London Eagles wzięli udział w prestiżowym turnieju SCI Football Festi vals, który odbył się na przepięknej wyspie Isle of Wight. W swojej grupie wiekowej zajęli siódme miejsce, ale okazali się bezkonkurencyjni w klasyfikacji fair-play. Był to pierwszy tego typu turniej dla zespołu, który w obecnym składzie występuje zaledwie od września ubiegłego roku. W inaugracyjnym dniu imprezy z czterech meczów dwa zakończyły się remisem, jeden zwycięstwem,

a jeden porażką. Dużo gorzej było w meczach niedzielnych. — W drugim dniu przegraliśmy wszystkie swoje pojedynki, ale trzeba podkreśłić, iż naszymi przeciwnikami były drużyny o wiele większym potencjale — mówi jednen z trenerów, Bartek Malczewski. — Poziom spotkań był nieporównywalnie wyższy niż rozgrywkach Harrow League — dodaje drugi z trenerów, Arkadiusz Stobbe. — Naszym podopiecznym należą się słowa uznania, bo nasi rywale byli bardziej rozwinięci fizycznie, a mimo to jeśli już, ustępowaliśmy im nieznacznie. Ostatecznie w swojej grupie wiekowej zajęliśmy siódme miejsce, ale najbardziej jestem dumny z pierwszego

miejsca w klasyfikacji fair-play, o czym decydowali sami sędziowie. Na uroczystej gali, naszym chłopcom wręczono pamiątkowe statuetki, jak również okazały puchar. Nagrody wręczał były wychowanek Southampton FC, gwiazda Chelsea Londyn (76 goli w 445 meczach), zdobywca Pucharu Zdobywców Pucharów, wielokrotny reprezentant Anglii — Dennis Wise. Drużuna London Eagles FC U9 wystąpiła w następującym składzie: Mateusz Jurewicz, Marek Kłodnicki, Adam Bielak, Adrian Stobbe (kapitan), Alexander Tamang (1 gol), Łukasz Chomicz (2 gole), Hubert Komisarczuk, David

Wrzaszcz, Oskar Fiedorczyk (3 gole), Krystian Wójcik (2 gole), Sebastian Sikora. Trenerzy: Bartek Malczewski oraz Arkadiusz Stobbe. Daniel KOWALSKI

Puchar Generała Andersa 2014 Puchar Andersa zostaje w Londynie

Trwa supremacja londyńskich drużyn w piłkarskim turnieju o Puchar Generała Andersa. W tym roku po główne trofeum po raz drugi w historii sięgnął Bronek's Team. Puchar Pocieszenia zdobył inny pierwszoligowiec z Londynu, Inter Team.

Odkąd w turnieju występują drużyny z Polskiej Ligi Piątek Piłkarskich turniej został zdominowany przez ich reprezentantów. Od 2007 roku tylko raz (w 2009) impreza nie zakończyła się triumfem któregoś z londyńskich klubów. Nie inaczej było w minioną niedzielę. Z trzydziestu dwóch ekip jakie przystąpiły do rywalizacji aż osiem pochodziło z PLPP, a tylko dwie z nich nie awansowały do decydującej

fazy turnieju. Obie jednak znalazły się w finale Pucharu Pocieszenia, co w pewnym sensie również odzwierciedla poziom londyńskiej piłki w wydaniu polonijnym. W walkach eliminacyjnych najtrudniejszą przeprawę miał KS04, który do dalszych gier awansował praktycznie rzutem na taśmę. Po porażce 1-3 z White Eagles Coventry przyszedł bezbramkowy remis z Vistulą Londyn. Na szczęście w ostatnim meczu z piłkarze KS-u pokazali już klasę, gromiąc Jedynkę Londyn aż 4-0. Wśród par 1/8 finału, zdaniem sporej części kibiców, jedną stanowił przedwczesny finał. FC Cobalt zmierzył się bowiem ze Scyzorykami. Choć to “zółtoczerwoni” prowadzili grę, bramki zdobywał już wyłącznie mistrz ligi z Londynu, wygrywając ostatecznie 2-0. Ciężką przeprawę miał też White Wings Seniors, który po zażartej walce pokonał Polonię Londyn 3-2. Późniejszy zwycięca, Bronek's Team, dopiero w rzutach karnych wywalczył awans do dalszych gier. Mecze ćwierćfinałowe znów przyniosły nam londyński szlagier. Tym razem rywalem Cobaltu był wspomniany wcześniej Bronek's

Team, który przecież nie tak dawno rozgromił mistrza aż 9-1. Spotkanie oprócz walorów turniejowych miało być również rewanżem za sromotną porażkę. Stało się jednak inaczej, bo “Bronki” po jednym z najlepszych spotkań w turnieju po raz drugi w tym sezonie okazali się lepsi od mistrza. W pófinale Bronek's Team, w lidze występujący pod nazwą MTA London Construction, nie dał żadnych szans miejscowej ekipie Gryf Masters Slough, a w meczu o główne trofeum odprawił z kwitkiem inny lokalny zespół Lambada Slough i po raz drugi sięgnął po najbardziej prestiżowe polonijne trofeum piłkarskie w Wielkiej Brytanii. W finale Pucharu Pocieszenia Inter Team wygrał zasłużenie z PCW Olimpa 2-0. Mecz toczył się prawie cały czas pod dyktando Interu, rywal natomiast wykazywał oznaki sporego zmęczenia turniejem. Dla Olmpii spotkanie to było szczytem możliwości tego dnia. Nie wynik jednak zwraca naszą uwagę, a postawa kibiców zwycięskiej ekipy. Fani Interu obrażali swoich kolegów z ligi, co chluby z pewnością im nie przynosi. Daniel Kowalski, polsport.co.uk


Miałeś wypadek? Możemy Ci pomóc! Mówimy po polsku! Od wielu lat, nasz dział Foreign and Travel pomaga Polakom, którzy mieli wypadki w Szkocji. Nasze biura mieszczą się w Edynburgu, Glasgow, Dundee, Inverness i Kirkcaldy

Prosimy o kontakt pod numerem

0131 319 8140 odszkodowania@digbybrown.co.uk

Dla klientów uzyskujemy średnio trzy razy wyższe odszkodowania niż początkowe oferty. Oferujemy pomoc w następujących sytuacjach:

digbybrown.co.uk

Wypadki samochodowe Wypadki motocycklowe/rowerowe Wypadki w pracy Zaniedbania medyczne Wypadki za granicą Choroby zawodowe Wady produktów Obrażenia poniesione w wyniku przestępstw


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.