Gazeta Polonijna Scotland / maj 2014

Page 1

Gazeta bezpłatna tworzona przez Polonię dla Polonii

Gazeta

Scotland

POLONIJNA.co.uk

GAZETA BEZPŁATNA

Wydanie nr 14 (maj 2014)

www.gazetapolonijna.co.uk

Edinburgh Glasgow Aberdeen Dundee Perth Inverness Stirling Falkirk Ayr Hamilton Motherwell Livingston Bathgate Alloa Abroath Forfar Brechin Montrose Elgin Broxburg Dunfermline

IV Scottish Tattoo Bangour Village Hospital – mroczne Convention miejsce rodem z filmów grozy Czytaj str. 13

Tam, gdzie mieszkał niedźwiedź Wojtek Ach co to była za noc Czytaj str. 10

Czytaj str. 8

Walka o lepszą pracę

N

Czytajcie na stronie 3, 4

MIAŁEŚ WYPADEK? MOŻEMY CI POMÓC!

Mówimy po polsku Zadzwoń: 0131 319 8145

Czytaj str. 15

Miałeś wypadek? Możemy Ci pomóc!

Mówimy po polsku! digbybrown.co.uk Od wielu lat, nasz dział Foreign and Travel pomaga Polakom, którzy mieli wypadki w Szkocji.

Więcej informacji 0131 319 8145 na stronie 24 Nasze biura mieszczą się w Edynburgu, Glasgow, Dundee, Inverness i Kirkcaldy

Prosimy o kontakt pod numerem

odszkodowania@digbybrown.co.uk

Dla klientów uzyskujemy średnio trzy razy wyższe odszkodowania niż początkowe oferty. Oferujemy pomoc w następujących sytuacjach:

Wypadki samochodowe Wypadki motocycklowe/rowerowe Wypadki w pracy


2

Gazeta

Wiadomości

Wydanie nr 14 (maj 2014)

POLONIJNA.co.uk

TEN, KTÓRY PĘDZI Jesteśmy nadal społeczeństwem stanowym – z przewagą stanu nietrzeźwego. St. Jerzy Lec Zalało mi mieszkanie. Zapach dziwnie znajomy. Rzucam się w stronę barku. Puste szkło kaleczy wzrok. Nieufnie rozglądam się w około. Liszaje zacieków przykuwają uwagę. Niepokoją. Zwiastują kłopoty. Z sufitu cieknie już strużka cieczy. Zbieram palcem krople. Smakuję na języku… Na wszelki wypadek podstawiam wiadro. Na korytarzu wpadam na sąsiada z góry. Rozmowa w biegu: – Gdzie pan pędzi? – W łazience… – Nie, pan mnie źle zrozumiał. Dokąd pan tak pędzi? – Dokąd dzielnicowy mnie nie nakryje… Przed paru dniami Marczakowa z trzeciego piętra wyżalała mi się, że pan inżynier z drugiego stał się monotematyczny ostatnio. Trudno się z nim dogadać. Marczakowa zrzędziła, że któregoś dnia sąsiad wysadzi nas wszystkich w powietrze. Od dawna chodziły słuchy w rurach, że pan Zdzisław przerabia kaloryfery na chłodnice, żeby mu się lepiej skraplało. Dokonuje inwestycji w mieszkaniu. Fakt faktem, cała kamienica przesiąknięta jest alkoholem jak gąbka. Widać coś w instalacji szwankuje. Podobno cieć tak przyssał się do ściany, że żona sama musiała postawić pół litra na stół. Dopiero wtedy mu przeszło. Zauważyłem, że po 16-tej gwałtownie spada ciśnienie gazu. Marczakowa podpowiada, że to wina inżyniera, bo „leci na cztery palniki”. Mówię o zacieku i robimy wizję lokalną. Sąsiad zaprasza do mieszkania. Zegar na ścianie w y p i ł właśnie dwudziestą. Kątem oka dostrzegam, że skacowana kukułka ma mętny wzrok i łeb obwiązany ręcznikiem. – Czy zauważył pan, że tylko u mnie nie ma mrówek faraona; karaluchów też pan nie uświadczy – zwierza się gospodarz. – Kota miałem, ale zdechł. Klimat mu nie służył.

Tylko zwierzęta padają, bo ludzie panie, ludzie się do mnie garną… Pakuję się do pokoju. Widzę dzieci inżyniera puszczają stateczki z papieru. W łazience aparatura. Wanna zajęta pod zacier. – Gdzie się pan kąpie? – Praca wymaga poświęceń – słyszę. – Dobrzy ludzie przygarną. Człowiek człowiekowi człowiekiem… – Po co pan to robi? – nie ustępuję. – Na własne potrzeby. – W takich ilościach?! – Panie, tym można wszystko załatwić. Poprzez destylację otrzymuję czystą frakcję bez nawisu! To MOCNA WALUTA! – ??? – Tak, tak! Frakcja początkowa, w której skraplają się alkohole wonne, w tym również i metylowy – służy do załatwiania moich wrogów. Przykładem niech będzie tutaj pewien dalekowzroczny optymista-redaktor. Biedaczek, nosi obecnie szkła cylindryczne, mimo że w cylindrze mu nie do twarzy… Później już leci czysty etyl. Ten służy do załatwiania interesów. Męty oczywiście zostają na dnie… – Oczywiście! Ale o jakich interesach pan mówi? – Wciąż rośnie mi grono wiernych przyjaciół; poszerzają się moje wpływy i koneksje, nawet we Wspólnocie Niepodległych Państw delektują się moim rękodziełem… Nie mam poczucia niższej wartości, choć na szklanych opakowaniach widnieją nalepki firmowe różnych monopoli, ma się rozumieć – spirytusowych… Ale do rzeczy – inżynier przywdział maskę człowieka interesu – co panu załatwić: koncesję, pożyczkę, strych do adaptacji za psi pieniądz, lokal na działalność gospodarczą? Może ma pan jakieś kłopoty? Pan wie, zawsze pan może liczyć na moich przyjaciół… – Nnnie, serdecznie dziękuję – wydukałem, bo przytkało mnie na dobre. – Jakoś sobie radzę… Żyję skromnie, bez wygórowanych ambicji… Ostatnio nawet zaczęli mi lepiej

Gazeta

płacić za tę moją pisaninę… Prawie już zebrałem pieniądze na nowy laptop, ale znów podnieśli ceny… – zacząłem tłumaczyć się bez sensu. – No cóż, jak pan chce – odrzekł inżynier. – Ale zawsze może pan na mnie liczyć. Aaa, o sufit niech się pan nie martwi. Jeden znajomy malarz jest moim stałym klientem. – Malarz pokojowy? – Nie, artysta. Ale tak ceni mój wyrób, że za dwie flaszki dmuchnie panu całe mieszkanko na cacy! Mówiłem panu, że ludzie dzisiaj są w r a ż l i w i na rękodzieło, rzemiosło wysokiej próby… – Wie pan, co o panu mówi Marczakowa? – Co tam Marczakowa! Ona p ę d z i już o szóstej rano do roboty, sprzątać biura! Niby taka z doktoratem, a toto zupełnie nie umiało usta-

GAZETA BEZPŁATNA TWORZONA PRZEZ POLONIĘ DLA POLONII

POLONIJNA.co.uk

Gazeta Polonijna Scotland Tel. 0203 3488 778 Mob. 07 851 871 891 Email: redakcja@gazetapolonijna.co.uk Nakład: 7000 egz., 24 strony Drukarnia: www.ulotki.co.uk

Wydawca: Rafał Sawicki Wywiady Gazety Polonijnej: www.youtube.com/polonijnaTV Wydania archiwalne Gazty Polonijnej Scotland: www.issuu.com/gazetapolonijna-scotland Działy tematyc zne: Kultura: Sebastian Zuchowicz, Adrian Wiecha Zdrowie i Uroda: Anna Jaskiewicz Psychologia: Jarosław Kluczek Dla dzieci: Katarzyna Campbell Kulinarny: Jasiek Kuron Turystyka: Sebastian Zuchowicz Spo rt : Oskar Papierz, Daniel Kowalski Wędkarstwo: Dariusz "Kerad" Gorgon Małgorzata Mroczkowska Mama na Wyspach: Dział Graficzny: Rafal Sawicki, Dariusz Dalaszyński Rysują: Szczepan Sadurski, Cezary Krysztopa, Stanisław Kościesza, Tadeusz Krotos Fotografują: Sebastian Kuczyński, Zbyszek Bagniuk, Justyna Bartczak, Karo-

lina Skorek, Karol Wyszyński, Wojciech Nowak, Artur Skorek, Sebastian Zuchowicz, Paweł Tomaszewicz, Janek Ptak, Beata Papierz, Oskar Papierz, Monika S. Jakubowska, Adrian Wiecha Piszą: Beata Papierz, Oskar Papierz, Szczepan Sadurski, Mariusz Ciużyński, Joanna Howe, Anna Galus, Klaudia Drozd, Wojciech Nowak, Sebastian Zuchowicz, Sebastian Horbacz, Katarzyna Campbell, Kinga Plich, Anna Jaskiewicz, Jarosław Jakubiak, Iwona Janas, Karol Wyszyński, Dorota Kordecka, Joanna Pawlak, Karol Nowak, Thomas Derach, Aneta Derach, Dariusz Gorgon, Jarosław Kluczek, Jasiek Kuron, Jacek Wąsowicz, Lidia Waszti Plenzler, Justyna Bartczak, Zbyszek Bagniuk, Monika Ciska Grzegorz Dąbek, Karolina Gradziel, Anna Dudek, Monika Ciska, Grzegorz Dąbek, Karolina Gradziel, Anna Dudek, Katarzyna Morawska-Jaworska, Maciej Przybycień, Karol Gruszczyński ---------------------------------------------------------------------------------------------------Wydawca i Redakcja nie ponoszą odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń. Reda kcja nie zwraca materiałów niezamowionych. Nadesłane materiały pr zechodzą na własnoś ć redakcji, co oznacza jednocześnie przeniesienie na redakcję Ga zety Polonijnej praw autorskich z prawem do publikac ji, skracania i przeredagowywania nadesłanych materiałów. Pr zedr uk tekstów, zdjęć, rysunków i reklam zamieszczonych w Gazecie Polonijnej jest niezgodny z prawem.

wić się w życiu. Głupia baba, ot co! No, spróbuje pan na ugodę? Inżynier postawił przede mną kieliszek. – Mam pić sam?! – Coś pan… – zniżył głos do szeptu. – Ja w pracy nie piję… Spróbowałem. – Ten alkohol wcale nie jest taki zły. To ja p ę d z ę do siebie podstawić miskę, bo wiadro już się pewnie przelewa… i niech pan na razie nie usuwa tego przecieku. Więcej życzeń nie mam… Znajomy komiwojażer opowiadał mi o czteropiętrowym domu w Świnoujściu. Na każdym piętrze jest po kilka mieszkań i tylko w jednym nie ma ani mety ani bimbrowni. Wiadomo, za metą start… NA RAZIE PROTESTUJE TYLKO STATYSTYKA…

Drodzy Czytelnicy! Z wielką przyjemnością oddajemy do Waszych rąk kolejny numer wydania Gazety Polonijnej. Cieszymy się bardzo, iż tak wiele fantastycznych osób entuzjastycznie przyłączyło się do nas, oferując swoją wiedzę, talent i umiejętności. Gazeta Polonijna jest miesięcznikiem tworzonym przez wielkich pasjonatów, ludzi będących blisko spraw ważnych i wartych pokazania szerszemu spektrum. Specjalnie dla Was przemierzamy setki kilometrów, rozmawiamy z ciekawymi osobami, śledzimy wydarzenia, które następnie zamieniamy w osobliwe artykuły, reportaże i felietony. Gazeta jest tworzona z myślą o Was – Polakach mieszkających na emigracji. Dlatego też mocno zachęcamy osoby marzące o karierze dziennikarskiej, do spróbowania swych sił i nadsyłania do nas swoich publikacji i zdjęć. Chcemy otworzyć przed Wami świat pełen barw, dać przepustkę do realizacji swych pragnień. Szczególnie zapraszamy do aktywności twórczej młodzież, która często mieszkając z dala od ojczyzny, zapomina jak piękny jest język polski i jak wiele wspaniałych kombinacji stylistycznych można osiągnąć bawiąc się słowami. Zapraszam serdecznie czytelników do lektury oraz współpracy, firmy zaś do promocji swej działalności poprzez skuteczną formę reklamy oferowanej przez gazetę. Jestesmy przekonani, iż nasze wspólne działania przyniosą wiele pozytywnych aspektów dla Was – wspaniałej Polonii mieszkającej w Wielkiej Brytanii. Redakcja


Wydanie nr 14 (maj 2014)

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wiadomości

3

TAM, GDZIE MIESZKAŁ NIEDŹWIEDŹ WOJTEK – SPACER Z AILEEN ORR Sunwick Farm, Berwickshire, południowa Szkocja - region znany jako Scottish Borders, to tu jest granica miedzy ziemią angielską i szkocką. Aileen Orr, autorka książki „Wojtek The Bear. Polish War Hero” („Niedźwiedź Wojtek . Niezwykły Żołnierz Armii Andersa”) ostrzegała, że padało u nich przez ostatnie dwa tygodnie i bez kaloszy nie mamy po co przyjeżdżać. Jednak mieliśmy szczęście, jakiś dobry omen: rozchmurzyło się i nawet momentami zaświeciło słońce. Zapakowaliśmy się w Land Cruiser’a i ruszyliśmy na spacer po miejscach, które przez 18 miesięcy były „domem” niedźwiedzia Wojtka, słynnego polskiego żołnierza.

Po II Wojnie Światowej, we wrześniu 1945 roku, 22ga Kompania Zaopatrywania Artylerii, jako część 2 Korpusu Polskiego Polskich Sił Zbrojnych, a razem z nią żołnierz niedźwiedź,

została przetransportowana do Glasgow w Szkocji, a następnie ulokowana w Winfield Camp, niedaleko miasteczka Hutton. Żołnierze ci nie mogli wrócić do Polski, gdyż znajdowała się ona wówczas w rękach

sowieckiego reżimu, który nie uznawał postanowień Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie (z siedzibą w Londynie od 1940r). Kapral Wojtek szybko stał się ulubieńcem całego obozu i lokalnej społeczności. Nikt nie czuł przed nim strachu, a jego sposób bycia przysporzył mu szerokiego grona wielbicieli. Był duszą towarzystwa – zapraszano go na lokalne imprezy familijne, ogniska, pikniki. Szczególnie upodobał sobie szkocką muzykę i tańce. Często towarzyszył polskim żołnierzom, gdy ci wybierali się na sobotnie potańcówki do pobliskich wiosek. Nie lada wyzwaniem było wykarmienie niedźwiedzia

(na przykład: 300 jabłek stanowiło jego dzienną rację żywieniową) i tu z pomocą przychodziła miejscowa ludność, która często przynosiła „jedzeniowe podarunki” dla Wojtka. Winfield Park to teren przepiękny, wręcz wymarzony dla Wojtka: mnóstwo zieleni, wzgórki, pagórki, dolinki, pobliski staw, rzeka Tweed, przestrzeń i mnóstwo zieleni – na drzewach nadal widoczne są ślady jego pazurów. Wojtek uwielbiał kąpać się, pływać, siedzieć w wodzie… Często można go było spotkać dryfującego na rzece Tweed, oczywiście przy szkockim brzegu. Nigdy nie miał dość, a gdy wodnym igraszkom żołnierze mówili „stop”, w ramach rewanżu strzepywał wodę ze swego futerka prosto na nich, mocząc ich niemiłosiernie. Aileen wspomina, że dzięki właśnie licznym kąpielom, jego futro zawsze pięknie lśniło w promieniach słońca, było czyste i puszyste. Ciąg dalszy na stronie 4


4

Wiadomości

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Jednak sielanka skończyła się 15 listopada 1947 – był to dzień rozstania żołnierzy i miejscowych z kombatantem niedźwiedziem. Przyszedł rozkaz demobilizacji obozu i musiano znaleźć nowy dom dla Wojtka. Z bólem serca zdecydowano oddać go do ogrodu zoologicznego w Edynburgu, gdzie spędził resztę życia. Do dnia dzisiejszego zachowała się część zabudowań obozu, a ziemie na których stacjonowali polscy żołnierze i Wojtek, są własnością Aileen i jej męża, Andrew. Niesamowita pasja, z jaką Aileen Orr opowiada historię Winfield Camp i jego mieszkańców - a w szczególności tego jednego – sprawia, że mamy wrażenie jakby Wojtek nadal tu był... a miłość do niedźwiedzia zaszczepił w niej dziadek, który potrafił godzinami opowiadać o niesamowitym polskim żołnierzu, którego miał zaszczyt poznać. Z kolei, ona zaszczepią tą miłość w sercu każdego, kto odwiedzi jej farmę. Warto wybrać się tam z wizytą, a z pewnością należy przeczytać jej książkę, która jest dostępna zarówno w angielskiej jak i polskiej wersji językowej. Tekst: Monika Ciska (Sportinka) Zdjęcia: Justyna Bartczak i Bartek Milewski

Wydanie nr 14 (maj 2014)


Polski Warsztat Samochodowy Unit 3, 412 Swanston Street Glasgow G40 4HW, tel: 0141 550 1210 email: info@f1-garage.co.uk

Mechanika, Elektromechanika, Usuwanie DPF, MOT i wiele innych WWW.F1-GARAGE.CO.UK


6

Wiadomości

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 14 (maj 2014)

SPACEROWO W WEEKEND: WHITELEE WIND FARM Jeśli lubicie długie spacery na świeżym powietrzu czy jazdę na rowerze ścieżkami, które otaczają widoki cieszące oko, to Whitelee Wind Farm bliżej znana jako farma wiatraków - jest na pewno świetnym miejscem na weekendowy wypad za miasto.

Potężne WIATRAKI, które produkują energię, są naprawdę fenomenalne. Liczne ścieżki, pozwalają nam podejść bardzo blisko pod wybrany wiatrak, poczuć jego moc i ogrom. Warto wtedy zamknąć na chwilę oczy i wsłuchać się w dźwięk łopat, które uderzają powietrze z niemałą siłą i prędkością, dochodzącą nawet do 100km na godzinę. Szcze-

Whitelee Wind Farm jest największą farmą wiatraków na lądzie w Wielkiej Brytanii (druga co do wielkości w Europie – pierwsze miejsce przypadło rumuńskiej Fântânele-Cogealac Wind Farm) i znajduje się zaledwie 20 minut drogi samochodem od Glasgow: Moor Rd, niedaleko Eaglesham, East Renfrewshire.

rze polecam - to niesamowite doświadczenie. A kiedy po spacerze poczujemy delikatne zmęczenie, lokalne centrum dla zwiedzających oferuje kawę, obiady oraz przekąski. Możemy również zapoznać się bliżej z historią tego fenomenalnego miejsca, a najmłodsi mogą dowiedzieć się więcej o wytwarzaniu energii poprzez liczne zabawy edukacyjne. Z pewnością każdy znajdzie tam coś dla siebie. Tekst i zdjęcia: Justyna Bartczak

Na wysokości ponad 300 metrów n.p.m., 215 wiatraków z turbinami Siemens i Alstom rozmieszczonych jest na powierzchni 55 km2, co stwarza ponad ma 130km tras do zwiedzania na pieszo, rowerem, konno lub - dla bardziej leniwych - autobusem, który kursuje spod centrum dla zwiedzających.

Książki, które polecam… EDUARDO MENDOZA BRAK WIADOMOŚCI OD GURBA Brak wiadomości od Gurba, Eduarda Mendozy, to dziennik kosmity, który ląduje w Barcelonie, w celu „przeniknięcia” Ziemian i poznania ich obyczajów. Gurb, współtowarzysz dowódcy statku, który przyjmuje formę hiszpańskiej królowej popu, Marty Sanchez (taki hiszpański odpowiednik Dody) jako pierwszy udaje się na misję. Kosmita - pod postacią seksownej blondynki - po krótkiej komunikacji z dowódcą nie daje znaku życia, a więc ten wyrusza na poszukiwania zaginionego towarzysza. Nietrudno domyślić się, że poszukiwania w gorącej Barcelonie wypełnionej temperamentnymi Hiszpanami, nie idą jak po maśle, a sytuacje w jakich znajduje się dowódca statku są komiczne, ale i nieraz niebezpieczne. Już na samym początku kosmita napotyka trudności: “08.00

Pojawiam się w miejscu zwanym Diagonal– Paseo de Garcia. Zostaję przejechany przez autobus numer 17 linii Barceloneta – Vall d’Hebron. Muszę odzyskać głowę, która na skutek kolizji potoczyła się na środek jezdni. Wykonanie zadania utrudniane przez przejeżdżające pojazdy. 08.01 Przejechany przez opla corsę. 08.02 Przejechany przez furgonetkę dostawczą. 08.03 Przejechany przez taksówkę. 08.04 Odnajduję głowę i myję ją przy ulicznym hydrancie znajdującym się w pobliżu miejsca kolizji. Wykorzystuję możliwość zbadania składu chemicznego tutejszej wody: wodór, tlen i ekskrementy.” Czy dowódca statku w końcu odnajduje Gurba? Żeby się dowiedzieć, musicie przeczytać książkę. Brak wiadomości od Gruba spo-

doba się wszystkim, którzy lubią się pośmiać. To lekka lektura, która pozwala oderwać się chociaż na moment. Zdecydowanie jedna z

najzabawniejszych książek Eduarda Mendozy. Tekst i zdjęcia: Małgorzata Ciska


Gazeta

Wydanie nr 14 (maj 2014)

Wiadomości

POLONIJNA.co.uk

7

MOJA DZIEWCZYNA MA DZISIAJ MATURĘ…

Matura to bzdura. To ogólnie przyjęte hasło zna każdy. Szkoda tylko, że wiedzą o tym wszyscy, oprócz maturzystów. No bo jak zbagatelizować fakt, że teoretycznie od niej zależy nasza przyszłość? A teoretycznie „teoria” jest nadal na wagę złota w cenniku polskiego szkolnictwa. To nie tylko brzmi paradoksalnie, ale takie jest. Statystyki jednak mówią, że liczy się praktyka, bo co z tego, że wiesz , co to McDonald’s jak nie potrafisz wyciągnąć frytek z oleju? Z tematem matury powstaje wiele pytań. Jednym z nich, bardzo istotnym jest: Jak po-

wstrzymać stres słowami: „Nie denerwuj się, to nic takiego, wszystko będzie dobrze”?... Czy można zatrzymać burzę, mówiąc: „Po deszczu wyjdzie słońce”? Podobno wszystko jest możliwe, ale bez przesady. Słowo ‘matura’, jakby nie patrzeć, zawiera myśl „i co dalej? Co zrobię ze swoim życiem?”… Matura oznacza egzamin dojrzałości, to z kolei ciągnie mnie do odpowiedzialności wyboru, co prowadzi do samostanowienia, decydowania o swoim życiu. W takim razie, nie chcę dojrzewać! Tylko, czy ktoś pytał o zdanie, czy jestem gotowa? Kogo to obchodzi - muszę być gotowa. Mój największy problem? W stresie dużo jem. Gdy jem, tyję. Gdy tyję, jestem zestresowana. I tak mój cykl zatacza koło. Świetnie. Właśnie

sobie uświadomiłam, że na maturę pójdę w prześcieradle, bo w nic innego się nie zmieszczę. Na pewno pomoże mi to obliczyć pole koła, kiedy sama będę wyglądała jak ono. Coś mi się zdaje, że panowie mają mniej problemów, jeśli chodzi o maturę. Tak feministycznie - oni zawsze mają mniej problemów. A ja się dwoję i troję, bo do matury kilkanaście dni, a ja nie mam nowych butów. Oni założą stary garnitur, pewnie jeszcze z czasów bierzmowania i są gotowi. A ja? Zamiast się uczyć, spędzę tydzień na szukaniu, bo przecież tyle sklepów, a na mnie nic nie ma. Jak zawsze. Chyba wykonam telefon do przyjaciela, niczym w Milionerach. Kiedy próbuję sobie wyobrazić osobę, która wymyśliła egzamin maturalny, widzę diabła, albo pacjenta zakładu psychiatrycznego, bo kto przy zdrowych zmysłach skazuje tylu młodych ludzi na takie cierpienie? Podobno cierpienie uszlachetnia, stres uodparnia. No właśnie - podobno. Cholera, o czym była ‘Granica’? Kto zabił tę lichwiarkę i w jakiej to było lekturze? W której epoce żył Kochanowski, a w której Mickiewicz? POMOCY! Wszystko się miesza w głowie. I jak nadrobić trzy lata w dziesięć dni? Ale jest nadzieja, coś na pewno pamiętam. Trzy głębokie wdechy, przecież to tylko malutki test. Wcale nic nie znaczy… No, wspaniale, przez maturę zaczęłam kłamać. Oszukuję nawet samą siebie. Naprawdę wyczuwam piekielne siły. W nocy miewam koszmary. Śnią mi się liczby, testy, nauczyciele. Podświadomie czuję lęk. Już nawet nie można odpocząć, kochane łóżko też nie pomaga. No, ale racja, po co komu odpoczynek? Przecież jesteśmy jak ro-

Czytelnicy wiersze piszą. Nadesłała Sylwia Łabuz

boty - nigdy się nie męczymy. Opowiadałam moje sny znajomym i (o dziwo!!!) też takie mają. Jedna koleżanka nawet widziała temat maturalny z języka polskiego. Szkoda, że tylko we śnie… Ale dobrze, że nie jestem sama w takiej sytuacji. Siedzimy w tym bagnie razem. Obyśmy tylko z niego wypłynęli. Pocieszający jest fakt, że maturzyści mają najdłuższe wakacje w życiu. I może na tym pasowałoby poprzestać, żeby zachować resztki godności uczniowskiej i nie dać się wybić z równowagi. Podobno nadzieja jest matką głupich. Nieważne, liczy się to, że umiera ostatnia. Tekst: Sylwia Łabuz

BYT (NIE)POSPOLITY

SAMOTNI W TŁUMIE

Być albo nie być- mówił kiedyś Hamlet. A ja pytam: być czy być? Bo być można będąc i nie będąc, świadomość bycia mając lub nie mając. Myślę, więc jestem. Jestem, więc myślę. I myślę, że kiedyś mnie nie będzie. Póki jestem- chcę być. Być naprawdę. Być i istnieć. I zaistnieć. Bo istotą bycia jest niezwykła obecność. Ty byłeś w teatrze- widziałam. Miałeś kolorowe piórka we włosach, rzucałeś się w oczy. Byli też inni ludzie. Byli, ale dla mnie nieobecni. Byli, tak naprawdę nie będąc. Jestem, więc chcę czerpać mądrość świata. Chcę, by mój byt był nie tylko bytem, ale także pobytem. Pobytem w życiu. Chcę, nie tylko być, ale żyć. I żyć będąc. I to będąc całym życiem. Całym życiem kogoś. A będąc całym życiem kogoś- będę wszystkim. I będę istnieć.

Słyszałam kiedyś, że można być samotnym w tłumie. Śmiałam się. Dziś wiem - wypełniłam moją tabula rasę. Ma wiedza jest cenna, Doświadczenie daje pewne wyobrażenie, oświetla umysł. Dziś widzę inaczej. I czuję. Me uczucie pochodzi z poznania. Poznanie prawdy naprawdę wyzwala. Głupie żarty sam na sam z Tobą i o Tobie już nie śmieszą. Ile trzeba było czekać na to, co wiem… Ile się dowiem znów czekając? Od oddechu, wolnego myślenia, tak łatwo przejść do zniewolenia ponownego i cierpienia. Bałagan w myślach, porządek w ubraniach. Kurz w pokoju, czystość w działaniach. Myślałam, że nie można poczuć smaku samotności, mając choćby wspomnienia. Myliłam się. Teraz wiem, wspomnienia wspomagają apetyt… przypominają Ci przeszłość, uświadamiają, pokazują, że jesteś sam, choć wokół są inni. Naprawdę można być samotnym w tłumie. Sylwia Łabuz

Sylwia Łabuz

POKORA Bezczelnie z szatańskim zapałem krzyknę do niej brzydkie słowo. Sprawiedliwie dam sobie w twarz za to głupstwo. Przeproszę ze szczerym-żałuję. Teraz już tylko pokornie-nie przekornieusiądę obok i dotknę miękkiego sweterka. A sweterek obejmie mnie z czułym wyrazem matczynej miłości. Ona Ci zawsze wybaczy, wskaże drogę, poprowadzi nią i nauczy pokory. Sylwia Łabuz


8

Gazeta

Wiadomości

POLONIJNA.co.uk

IV SCOTTISH

TATTOO CONVENTION

Tatuaże…zauważalne są już praktycznie wszędzie: na ulicach, w mediach, w sporcie. Mają je ludzie z różnych szczebli społecznych. Stały się niejako wyznacznikiem wyrażania swojej indywidualności i inności. Nie są już tylko klasyfikowane w kategoriach przynależności do jakiejś grupy lub organizacji, niekoniecznie parającej się legalną działalnością. Ich historia pokazuje, jak na przestrzeni lat „coś”, co było zarezerwowane tylko dla wąskiego grona wtajemniczonych, dzisiaj jest dostępne dla każdego - niezależnie od pochodzenia, wierzeń czy rasy. Widać to doskonale na przykładzie organizowanych z tego powodu imprez. Tatuaże od pewnego czasu przeżywają swój moment gruntownego przeistoczenia, gdzie, żeby móc w pełni wyróżnić się spośród innych, ludzie przeczesują Internet, prasę tematyczną itp. w poszukiwaniu inspiracji na permanentne uwiecznienie danej chwili, emocji czy po prostu tego, z czym się utożsamiają. Wybór motywu to jedno. Kolejną kwestią jest wybór odpowiedniego artysty, który przeniesie dany wzór na skórę. Niejednokrotnie wytypowany przez nas artysta przebywa poza miejscem naszego zamieszkania, a podróż wiąże się z dodatkowymi kosztami (nie licząc kosztu tatuażu). Z myślą o takich właśnie sytuacjach, na terenie całej Wielkiej Brytanii, rok rocznie organizowane są dziesiątki targów tatuażu, tzw. konwentów. Jedna z tego typu imprez miała miejsce w Edynburgu. W ostatni weekend marca, w Edinburgh Corn Exchange, odbyła się już czwarta impreza z cyklu Scottish Tattoo Convention, na której pośród ponad stu artystów

z Wielkiej Brytanii, znaleźli się artyści i studia z całego świata, m.in. Jim Miner (Kalifornia, USA) Jerremy Justice (Nowy Orlean, USA), King Carlos (Szwecja), a także reprezentanci Australii, Ameryki Południowej i Azji. Wielu miłośników tatuażu czeka cały rok na te dwa szczególne dni, gdyż jest to czasami jedyna możliwość, żeby przyozdobić swoje ciało tatuażem wykonanym przez kogoś, kogo cenimy. Oprócz weekendu wypełnionego dźwiękiem bzyczących maszynek oraz tysiącami gapiów przechadzających się miedzy stanowiskami i podziwiających, jak powstają permanentne dzieła sztuki, organizatorzy IV Scottish Tattoo Convention przygotowali sporo atrakcji. Pokazy tańca berlesque przeplatały się z wyborami Miss Pin-up Scotland, koncertami na żywo różnych zespołów, prezentacjami połykaczy ognia, charytatywną loterią fantową (zorganizowaną przez ''Dr Martens'') oraz rozgrywanymi konkursami, gdzie prezentowane były tatuaże w wielu kategoriach m.in. Najlepszy Duży Tatuaż Kolorowy, Najlepszy Mały Tatuaż Czarno-Szary, Tatuaż Dnia, Najlepsza Kompozycja Szkocka oraz wiele wiele innych. Jeżeli ktoś zastanawia się nad zrobieniem sobie tatuażu, lub po prostu z czystej ciekawości chciałby zobaczyć jak one powstają, konwencja jest wymarzonym miejscem. Na takiej imprezie można poznać artystów oraz ludzi z podobnymi zainteresowaniami - wielu ludzi wybiera się tam z całymi rodzinami i przyjaciółmi, traktując to jako formę dobrej zabawy, którą definitywnie ta impreza jest… ale o tym możecie przekonać się sami (dopiero!) za rok. Tekst: Krzysztof Domanowski Zdjęcia: Bart Masiukiewicz, Rafał Sielski

Wydanie nr 14 (maj 2014)


Gazeta

Wydanie nr 14 (maj 2014)

Wiadomości

POLONIJNA.co.uk

9

CZY ZASTANAWIAŁEŚ SIĘ KIEDYKOLWIEK NAD ZNACZENIEM ODDECHU?...

Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek nad znaczeniem oddechu? „Wdech” jest pierwszą rzeczą, którą robisz przychodząc na świat, „wydech” będzie ostatnią. W oddechu kryje się tajemnica życia, bowiem związany jest on ściśle z życiową energią – praną. Niski poziom prany powoduje depresję, ospałość, apatię i brak entuzjazmu. Gdy prana nasyca ciało i umysł stajemy się energiczni, radośni i czujni. Jeżeli przyjrzysz się swojemu oddechowi to stwierdzisz, że każda emocja powoduje inny rytm oddechu – inaczej oddychasz w gniewie,

w lęku a inaczej, kiedy jesteś w stanie relaksu. Poprzez oddech wydalamy z organizmu 90% toksyn. Głównym źródłem „zatoksycznienia” ciała współczesnego człowieka jest stres, wysoki poziom lęku, rozgorączkowanie. Przeciętny człowiek uruchamia w czasie oddechu tylko Ľ powierzchni płuc, oddycha bardzo płytko i niemiarowo. Stosując odpowiednie rytmy oddechu, oddychając głęboko można wpłynąć na stan fizyczny, psychiczny i umysłowy człowieka, i wprowadzić idealną harmonię miedzy tymi poziomami. Dlatego też chciałabym zainteresować Was, drodzy Czytelnicy, kursem „Sztuka Oddechu”,

gdzie nauczycie się techniki oddechu Sudarshan Kriya®, który koresponduje z najgłębszymi poziomami naszego bytu, naszej Jaźni. Codzienne oddychanie tym rytmem powoduje głębokie oczyszczanie naszego układu nerwowego ze stresu, dotlenia i tym samym doenergetyzowuje organizm, a także intensywnie oczyszcza ciało z toksyn na poziomie komórkowym. Sudarshan Kriya® zdobywa rosnące uznanie środowisk naukowych i medycznych całego świata. Jej skuteczność wynika z wykorzystania narzędzi, w jakie wyposażyła nas natura. Dzięki zastosowaniu odpowiednich rytmów oddechowych można w krótkim czasie na bardzo głębokim poziomie uwolnić ogromną ilość stresu skumulowanego w naszym układzie nerwowym przez wiele lat. Przejście przez kilka sesji oddechowych umożliwia doświadczenie stanu naturalnego, głębokiego odprężenia, jakiego nie pamiętamy od czasów dzieciństwa. Taki punkt odniesienia umożliwia rozpoznawanie stresu w momencie jego powstania i łagodne wyeliminowanie źródła napięcia.

Na program szkolenia składają się: łagodne ćwiczenia fizyczne regenerujące ciało i kręgosłup, nauka intensywnych technik oddechowych oczyszczających i regenerujących system nerwowy oraz nauka zasad działania bez napięć i stresu. Jeśli udało mi się wzbudzić Wasze zainteresowanie, to serdecznie zapraszam do podjęcia wyzwania. Więcej informacji o kursie znajdziecie na stronie www.facebook.com/AOLSPL lub dzwoniąc bezpośrednio pod numer 07557 375818. Tekst i zdjęcia: Barbara Bladocha

DIGI SAT

POLSKA TELEWIZJA W TWOIM DOMU Krzysztof, Tel. 07963 629 407 email: digisat@post.pl

NAPRAWA MOTOCYKLI - wymiana zestawów napędowych - hamulce - wymiana płynów eksploatacyjnych - wymiana łożysk - przygotowanie motocykla do M.O.T - pomoc w oględzinach motocykla - transport motocykla oraz więcej ......

JUST BE PHOTOGRAPHY Tel: 07594 309 375

Justyna Bartczak fotografia artystyczna, reklamowa, reportażowa, imprezy okolicznościowe oraz sesje fotograficzne email: jbartczak.photo@gmail.com tel. 07514 099653


10

Wiadomości

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 14 (maj 2014)

Ach, co to była za noc! Ach, co to był za koncert! Atmosfera była naprawdę gorąca. Rezultatem był fałszywy alarm pożarowy. W ekspresowym tempie pojawiły się trzy radiowozy strażackie. Kiedy okazało się, że wszystko jest w porządku i że nigdzie nie ma ognia, bezproblemowo wznowiono koncert. Po występie pełnym dynamiki i gorących rytmów, artyści chętnie fotografowali się z fanami, rozdawali autografy, a także zbierali (zasłużone) słowa pochwały za świetny koncert. Oczywiście, aby tak fajnie rozpoczęta noc nie skończyła się zbyt szybko, artyści udali się na afterparty w gronie znajomych. Jednak następnego dnia udało nam się złapać

W sobotę, 12 kwietnia 2014 roku, w Glasgow, w klubie Beresford Lounge, JUNIOR STRESS, GRIZZLEE oraz CHEEBA zgrali naprawdę dobry koncert. Klub w szybkim tempie zapełnił się ludźmi nie tylko z Glasgow, ale z całej Szkocji. Prowodyrem zamieszania, jakże sprytnie zorganizowanego, był Magic Wish Presents. czyli Maciej Wisz, we własnej osobie. Maciej ma już na swoim koncie bardzo udany koncert Ras Luty i Cheeby, który odbył się we wrześniu zeszłego roku, również w Glasgow. JUNIOR STRESS, GRIZZLEE i CHEEBA grają mu-

zykę reggae, dancehall, raggamuffin, jungle, drum’n’bass, ale często gęsto mieszają do tego wszystkiego dubstep, rock i różnego rodzaju elektroniczne brzmienia. DJ.KRAKUS (Damian Krakowiak) swoim setem drum'n'base rozbujał przybyłą publikę już na początku wieczoru. A gdy wszyscy byli pozytywnie nastawieni i wyczekujący kolejnej dawki muzyki, na scenie zjawili się JUNIOR STRESS, GRIZZLEE i CHEEBA wraz ze swoimi DJ'ami - Kuba1200 i Cookie Selektah. Przez ponad 2 godziny grali swoje najbardziej znane kawałki, a cała sala śpiewała i bawiła się razem z nimi.

chłopaków i namówić na mały wywiad. JUNIOR STRESS, GRIZZLEE i CHEEBA lubią aktywnie spędzać czas i jeszcze na koniec pobytu w UK, udali się na północ Szkocji, aby zwiedzić te jakże malownicze rewiry. A my jeszcze raz serdecznie dziękujemy zarówno organizatorowi jak i samym chłopakom za wypasiony koncert! I czekamy na „come back”. Tekst: Justyna Bartczak Zdjecia: Justyna Bartczak FreakyMonkeySequence

JUNIOR STRESS i CHEEBA na krótkiej pogawędce… Gazeta Polonijna: Dobra, pierwsze pytanie do Ciebie Junior. Planujesz wydać nową płytę?... bo ostatnia była w 2012 roku, prawda? Junior Stress: Plany są, nawet można powiedzieć, że są już zrealizowane. 12 kwietnia mamy w Krakowie premierę naszej nowej płyty "Sound Systemowej Sceny Syn". Gazeta Polonijna: Czy są jakieś gościnne kawałki na tej płycie? Junior Stress: Są gościnne kawałki, oczywiście. Zaprosiłem Vienia do jednego utworu. Do drugiego - zespół Chonabibe, ode mnie z Lublina. TaLLib i Deadly Hunta dograli się też do jednego kawałka. O, taki skład. Gazeta Polonijna: Płyta stricte reggae czy inne gatunki też się gdzieniegdzie mieszają? Junior Stress: Nie, mieszane jak najbardziej. Dużo rapowych bitów i bardziej w tą stronę. Będzie też reggae, rub a dub i bębny Nyahbinghi. Gazeta Polonijna: Cheeba, teraz Ty. Opowiedz nam o solowym pro jekcie… Cheeba: Mój solowy projekt powstaje już od dwóch lat, ale kilka razy mijał się z początkową koncepcją. Z powodów rożnych: warunków politycznych i osobistych, trochę się opóźniła. Ale na pewno teraz, w tym roku, na pewno będę miał ją gotową. Pojawiło się kilka nowych rzeczy, kilka nowych pomysłów, dlatego też opóźniłem produkcję o kolejne pół roku. Przy okazji powstał pro-

jekt, który nazywa się Mad Ops i na nim się też bardzo skupiłem. Zawsze chciałem nagrać jakiś fajny mixtape i nadarzyła się właśnie ku temu okazja, i wszystko się dobrze, i niedobrze zgrało w czasie, bo w momencie kiedy miałem pracować nad solowymi kawałkami, w efekcie nagrywałem ze trzy mixtape'y na raz. Gazeta Polonijna: Twoja solowa płyta będzie mieszanką muzyki dancehall i jungle? Cheeba: Tak. Chociaż pierwszym pomysłem było, żeby była to płyta dubstep'owa… ponieważ był to taki moment, kiedy pojawiło się dużo właśnie takich dubstep'owych wydarzeń i zjawisk muzycznych, tj. Skrillex, i wszyscy zaczęli się tym jarać. Miałem właściwie same dubstep'owe rzeczy. Później pomyślałem o jungle'ach, ale też zacząłem

robić szczegółowe single i tak chciałem, żeby to wyglądało, a niżeli robić całą płytę jungle'ową. I zacząłem realizować te swoje pasje muzyczne typu dubstep, trap na mixtape'ach i jungle, a na płycie chciałem mieć więcej dancehall'owych kawałków. W każdym bądź razie, mam już to, co chciałem mieć. Więc myślę, że na jesieni możecie spodziewać się mojej płyty. Gazeta Polonijna: To teraz takie pytanie do Was obojga: czym kierujecie się, nagrywając swoje kawałki i z czego czerpiecie inspiracje na teksty? Junior Stress: Z życia. Ja jak najbardziej z życia. Cheeba: Ja z podróży. Z radości. Z muzyki. Są takie łobuzy jak Grubson, Jarecki, BRK, no i Marcel. My się od lat trzymamy razem, bo wszyscy kochamy muzykę. Czyli tak, jest impreza: wszyscy będą sobie coś tam robić, a my będziemy gadać o muzyce i tą muzykę robić. Freestyle'ujemy, gramy… i po prostu to jest miłość do muzyki. Jeśli słyszysz fajny bit, to od razu chce ci się do niego nawijać i ja tak mam. Gazeta Polonijna: Jak wrażenia po wczorajszym koncercie?... Podobało się?... Junior Stress: To będzie koncert, który ja zapamiętam na pewno. To nie będzie jedna z tych imprez, których nie będę pamiętał. Cheeba: Nigdy go nie zapomnimy, bo była in-

terwencja straży pożarnej… a to kosztuje grube pieniądze. Nie stać nas na takie sprawy, a to wydarzyło się naturalnie. Mieliśmy najlepszą promocję ze wszystkich możliwych. Junio r Stress: Jakbyśmy mieli kupić so bie takie atrakcje, to trochę by nas to koszto wało. Gazeta Polonijna: Słyszałam, że ludzie myśleli, że ten alarm, który miał miejsce, to była część waszego kawałka, bo tam było "podnieście alarm" i w tym momencie właśnie włączył się alarm. Cheeba: Dokładnie tak! Dlatego uważamy tą imprezę za bardzo udaną, …i było wręcz idealnie. Junio r Stress: Dzię kujemy straży pożarnej glesgołowskiej? Glesgoweńskiej (śmiech) za takie atrakcje. Dziękuję! Gazeta Polonijna: I już tak na koniec, jakieś podziękowania czy pozdrówki dla ludzi z Glasgow i reszty Szkocji? Junior Stress i Cheeba: Pozdrawiamy Was! Rodacy, pozdrawiamy Was! Wracajcie czasem na stary kontynent! Dzięki za wspaniały koncert! I do zobaczenia. Rozmawiała: Justyna Bartczak

Zdjęcia: Justyna Bartczak, FreakyMonkeySequence


Wydanie nr 14 (maj 2014)

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wiadomości

11

Z NEO-NÓWKĄ na „Pielgrzymce do miejsc śmiesznych”

W pierwszy kwi etniowy weekend do Szkocji zawitali trzej bardzo dowcipni panowie: Roman Żurek , Michał Gawliński oraz Radek Bielecki, czyli kabaret Neonówka. Była to ich pierwsza szkocka wizyta, na którą zaplanowali cztery występy. Na pierwszy ogień poszedł Edynburg, potem Aberdeen, a na koniec dwa seanse śmiecho-terapii w Leeds (tak, tak…wiemy, że to już angielska ziemia). Trasa została zorganizowana przez agencję Kabareton.co.uk, która ma niezmiernie bogaty bagaż doświadczeń, jeśli chodzi o organizowanie występów polskich kabaretów w Wielkiej Brytanii. „Pielgrzymka do miejsc śmiesznych” to najnowszy program skeczowy, którym Neonówka rozśmiesza widownię. Składa się wyłącznie z premierowych skeczy i piose-

nek, które nie były jeszcze prezentowane w TV. I jak sami artyści podkreślają: „Cieszymy się, bo jest to dla nas kolejny, nowy i bardzo ekscytujący etap twórczości. Spektakl cały czas ewaluuje i nabiera rumieńców. Sami jesteśmy mocno podekscytowani. (…) Program jest podróżą do miejsc, w których nic nie jest takie jakie powinno. Spoiwem spektaklu jest fabularyzowany wątek małżeństwa Paciaciaków, którzy swoją przebojowością i pomysłowością są w stanie zaskoczyć każdego. Nawet siebie samych.” Bilety na wszystkie występy wyprzedały się w mgnieniu oka. Na premierowy występ w Edynburgu przyszło około 500 osób (…i tylko tyle mogła pomieścić jedna z auli wykładowych na Edinburgh University), ale chętnych było znacznie więcej. Na początek na scenie pojawił się Radek Bielecki i skeczem o Ryanair przełamał pierwsze lody – publiczność była kupiona w czasie „bródki sekundy”. Ko-

lejne minuty pogłębiały trans: sala wypełniona była chichotem, śmiechem, jak również wszelkiego rodzaju rechotem. Ponad dwie godziny doskonałej zabawy, treningu dla przepony i dotleniania płuc śmiechem... a co skecz, to lepszy - „super, wewnętrznie potargało mi jelita, petarda poszła”. Jeszcze na koniec piosenka, że „Polak zawsze radę sobie da” i „tak sobie radzi już od lat”. A ponieważ wszyscy zostaliśmy oczarowani występem, oklaski, owacja na stojąco – Neonówka (chętnie) wyszła na bis… i sprezentowali nam „NIEBO”, skecz który zna chyba każdy. Warto też wspomnieć, iż ten właśnie numer został ostatnio uhonorowany tytułem SKECZu TRZYDZIESTOLECIA (najlepszym skeczem zaprezentowanym na polskiej scenie kabaretowej w ciągu ostatnich 30 lat), w ramach plebiscytu ogłoszonego przez organizatorów XXX Jubileuszowego Przeglądu Kabaretów PAKA w

Krakowie. A już całkiem podsumowując, artyści powiedzieli: „Wiemy, że nie dla wszystkich starczyło biletów i obiecujemy to wszystkim zrekompensować. To nasz pierwszy pobyt na tak dalekiej północy wyspy. Wszystkie znaki na niebie i Ziemi mówią, że nie ostatni. Dziękujemy wszystkim widzom, którzy nas odwiedzili na koncertach. (…) Po raz kolejny przekonaliśmy się, że szlifowanie języka angielskiego jest niemożliwe na wyspach. Wszędzie spotykaliśmy Polaków. W restauracji, hotelu, lotnisku, pubie, sklepiku z pamiątkami… Po prostu gramy u siebie, Polacy gramy u siebie”. Już w maju Neonówka odwiedzi Londyn i Liverpool. A nam pozostaje czekać na ich powrót, przecież obiecali!

Tekst i zdjęcia: Monika Ciska (Sportinka)


12

Wiadomości

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 14 (maj 2014)

Aereka Temat Rzeka

Aereka Temat Rzeka (ATeeRBeatz), MC , producent. Nazywa się Arkadiusz Dziurzyński. G azeta Polonijn a: Skąd pomysł n a takie pseudo artystyczne?...przyznam, że brzmi bardzo oryginalnie. Aereka: Aereka od mojego imienia AREK (A.eR.E.Ka), a dodatek „Temat Rzeka”... hmmm, trzeba by mnie osobiście poznać, to kwestia charakteru (śmiech). Ostatnio, zdarza się, że pomijam drugi oraz trzeci człon pseudonimu i podpisuję się po prostu: Aereka (na przykład na Kodex 5) Urodzony w Rzeszowie 11 Marca 1983 r., z zamiłowania muzyk, producent, malarz. Pisze teksty oraz komponuje muzykę Hip-Hop/Reggae od 1997 roku, kiedy to wraz z ziomkiem z osiedla stworzyli „S.Ó.W Skład”. W 1998 roku powstała ich pierwsza kaseta „Demo”. Gazeta Polonijna: Kto zaraził Cię taką właśnie muzyką, Hip-Hopem i Reggae? Kiedy to się stało? Aereka: Trzeba byłoby cofnąć się do czasów gdy miałem chyba 7, może 9 lat. Napisałem wówczas swój pierwszy tekst, do którego skomponowałem podkład na KLAWIATURZE CASIO. Tak naprawdę nie pamiętam dokładnie, kto był tym bodźcem, ale na 100% to „coś” odezwało się we mnie dużo mocniej po tym, jak przesłuchałem „Bafangoo!” Liroya oraz album „Centrum" wydany przez Wzgórze YaPa 3. Jeżeli chodzi o muzykę Reggae, to jak najbardziej zarazili mnie nią ludzie o pozytywnym podejściu do otaczającego mnie świata. To właśnie Reggae sprowadziło mnie na dobrą stronę życia – zdecydowanie tak. Jako „S.Ó.W Skład”, zagrali kilkanaście koncertów oraz supportów przed legendarnymi składami takimi jak: Kaliber 44, Wzórze Ya Pa 3. W latach 2003/2005, Aereka udzielał się wokalnie w ekipie „Persona Non Grata”, gdzie głównie tworzyli muzykę Reggae. W roku 2006 wyemigrował do Dundee (Szkocja), gdyż polskie realia (głównie pod kątem finanso-

wym) nie pozwalały mu w pełni rozwijać swoich talentów. Gazeta Polonijna: Dlaczego zdecydowałeś się na Szkocję? Dundee?...Inne miejsca nie wydały Ci się bardziej atrakcyjne? Na przykład Londyn, Manchester czy Newcastle?... Aereka: Tułałem się po świecie, to tu, to tam. Mieszkałem w Londynie, Stonehaven i ostatecznie wylądowałem w Dundee. Dlaczego akurat tutaj? Odpowiedź jest prosta: miałem tu znajomych, ale co innego przesądziło o pozostaniu tu na dłuższą chwilę: moja żonka mogła kontynuować studia na University of Abertay. I tak naprawdę to wpłynęło na naszą decyzję. W roku 2008 założył własne studio o nazwie „Lion Studio Dundee”. W tym samym roku światło dzienne ujrzała jego solowa płyta „SERCA FILING”. Od grudnia 2011 roku jest odpowiedzialny za dźwięk w produkcjach firmy Little Earth Productions/Little Earth Creatives, która specjalizuje się w robieniu filmów, teledysków, reklam itp. Aereka: I tu warto wspomnieć kilka istotnych wydarzeń: między rokiem 2012 oraz 2013 firma LEP zrobiła spore zamieszanie na różnych konkursach filmowych na całym świecie. Zostali laureatami festiwalu filmowego 48 Hours Film Project (2012) w Dundee, zdobyli I-sze miejsce w kategorii „Best Video Clip” na Creative Loops Festival (2012) w Glasgow, dwie palmy na festiwalu Aestetica (2012) w York’u, I-sze miejsce w kategorii „Best Musical” na festivalu Filmapalooza w Hollywood (2013), zostali wyróżnieni przez Genero TV za „Burn it down” - teledysk dla zespołu Linking Park. Jest też kilka innych nagród i wyróżnień. Gazeta Polonijna: Rzeczywiście, jest co wymieniać. Czyli obraz i muzyka są dla Ciebie niezmiernie ważnymi elementami tej układanki. W takim razie muszę o to zapytać: która pasja jest bliższa Twemu serduchu: muzyka czy wizualizacja? Aereka: Muzyka !!! bez dwóch zdań, muzyka. Wizualizacja?… to ładne dla oka, takie dopełnienie do muzyki. Gazeta Polonijna: Ok , ale muzykę dopełniasz też tekstem, jakimś przesłaniem… Twój styl rymowania jest bardzo charakterystyczny, że tak powiem wręcz „poetycki”. Chyba dużo czytasz? Aereka: Uznaję „charakterystyczny” za komplement (śmiech)… Gazeta Polonijna: Oczywiście, że tak . Aereka: Szczerze mówiąc, chciałbym mieć więcej czasu na czytanie. Ostatnio czytane przeze mnie książki to raczej tak zwana literatura techniczna, czytam pod kątem muzycznym, t.j techniki miksu, masteringu, dźwięk w filmie itp.

G azeta Polonijna: A le masz swoją ulubiona książkę?...ulubionego autora?... Aereka: Ciężko mówić o konkretnej książce jako o tej „ulubionej”. Zdecydowanie lubuję się w thriller’ach, horrorach, książkach historycznych, jak również biografiach. Ulubiony autor? Zdecydowanie Dan Brown, Stephen King, a ostatnimi czasy George R.R. Martin. Obecnie Aereka studiuje na University of Highlands and Islands (BSc Audio Engineering) w Perth (Szkocja). W styczniu tego roku zagrał support przed Grubym Mielzky’im w Edynburgu - bardzo klimatyczny koncert, gdyż odbył się na pokładzie statku zacumowanego w Leith Docks, the Cruz Bar. W maju 2014 pojawi się gościnnie na składance „Kodex 5”, legendarnego duetu polskich producentów tworzących „White House Records”, w numerze „Konsekwentnie”. Na dzień dzisiejszy pracuje nad wieloma projektami, zarówno muzycznymi jak i filmowymi. Jeszcze w tym roku planuje wydać kilka swoich teledysków oraz jeden, może dwa albumy (jak sam podkreśla: jeżeli tylko pozwoli na to czas, zdrowie i pieniądze). G azeta Polonijna : I tak już całkiem na ko niec…W Polsce nadal funkcjonuje przekonanie, że Polacy, którzy wybyli na Wyspy Brytyjskie po 2005 roku to, że tak powiem, „emigranty nieszczęśliwe, nie potrafiące się tu odnaleźć i cieszyć życiem”. Prawdą jest, że większość z n as zdecydowała się na emigrację, licząc na lepsze perspektywy życiowe i możliwość roz-

woju własnych ta lentów. Cześć z nas bardzo dobrze zaaklimatyzowała się tu i odnalazła swoje miejsce… a jak jest w woim przypadku? Czy tęsknisz za Polską? Czy Twój dom jest teraz tutaj? Aereka: „Jestem człowiekiem i to co ludzkie nie jest mi obce”... To jest planeta Ziemia i tu mieszkają ludzie. Wydaje mi się, że wszędzie możemy się odnaleźć, osiedlić się i żyć jak normalni ludzie. Jednak w moich żyłach zawsze będzie płynęła polska krew i serce, które ją pompuje, zawsze będzie biło dla Polski. Dzięki „naszym” politykom, ich władzy i absurdalnych działaniach, odczuwam jednak ulgę wyjeżdżając za granice kraju. Nie zmienia to jednak faktu, że tak jak pewnie większość „emigrantów” tęsknię. Mówię czasami „u nas”, ale jest to spowodowane przyzwyczajeniem, że „my” tu, a „wy” tam. Chyba każdy tak ma - tak mi się wydaje. Gazeta Polon ijna: Zgadza się, nigdy nie zapomnimy skąd się wywodzimy, gdzie są nasze korzenie. Serdecznie dziękuję za interesującą rozmowę. Życzymy kolejnych sukcesów muzycznych i nie tylko. Bardzo fajnie, że są tu tacy ludzie jak Ty, którzy rozwijają swoje ta lenty, kreatywnie spędzają czas i wciąż są głodni nowych przygód. A w następnym numerze Gazety postaramy się przedstawić kolejną nietuzinkową personę. Jeszcze raz : dzięki wielkie. Z fartem i do zobaczenia wkrótce. Rozmawiała: Monika Ciska (Sportinka) Zdjęcia: Michał Zagórski


Wydanie nr 14 (maj 2014)

Gazeta

Wiadomości

POLONIJNA.co.uk

13

Bangour Village Hospital – mroczne miejsce rodem z filmów grozy Jeśli jesteś osobą, która od zawsze lubiła filmy, opowieści lub książki o duchach mieszkających w starych zamczyskach i opuszczonych miejscach, jeśli gęsia skórka pojawiała się na twoim ciele, przeszywał cię dreszczyk emocji i niepewności na myśl o zostaniu w domu sam na sam, i jeśli tym zdarzeniom towarzyszyło ciągłe pytanie, czy takie miejsca, rodem z filmów grozy, istnieją w realnym świecie, to odpowiedzią jest właśnie wizyta w Bangour Village Hospital.

To mroczne i tajemnicze miejsce zlokalizowane jest w okolicach Broxburn i Bathgate (West Lothian). Niestety nie znajdziemy nigdzie żadnych wskazówek dojazdu, żadnych znaków przy drodze jak tam trafić – Bangour Village Hospital nie jest uznawane za atrakcję turystyczną, ale gdy zapytamy któregokolwiek z lokalnych mieszkańców , z pewnością możemy liczyć na wskazówki jak tam trafić. Bangour w dosłownym tłumaczeniu z języka celtyckiego oznacza "Wzgórze dzikich kóz". Niestety, żadnej kozy już tam nie zobaczymy… lecz zabudowania, które wzniesiono przeszło 100 lat temu, prezentują się nadal dumnie i onieśmielają swą okazałością.

NA POCZĄTEK TROCHĘ HISTORII… W 1902 roku zarząd Edinburgh Lunacy (lunacy - obłęd, niepoczytalność) nabył tereny Bangour, aby stworzyć tam ośrodek leczenia chorób psychiatrycznych. Po dwóch latach Wioska Szpitalna Bangour zaczęła przyjmować pierwszych pacjentów, lecz za datę oficjalnego otwarcia placówki podaję się rok 1906. Podczas I i II Wojny Światowej szpital oraz okoliczne tereny pełniły rolę schronienia dla rannych żołnierzy i ofiar wojennych. Jednakże w okresie międzywojennym i po roku 1945 szpital funkcjonował jako zakład psychiatryczny. Bangour Village Hospital wzorowany był na niemieckim Alt-Scherbitz Asylum (lata 70te XIX wieku; Saksonia, Nordsachsen) i był pierwszym przykładem architektury szpitalnej w Szkocji, opartym na kompleksie budynków willowych, gdzie leczyło się pacjentów z wszelakimi urazami psychicznymi. Rok 1918 był rekordowy, jeśli chodzi o liczbę pacjentów, która wówczas wyniosła ponad 3000. Wiązało się to również z większym za-

potrzebowaniem na personel i tzw. „łóżka szpitaln”, co przyczyniło się do budowy improwizacyjnych pomieszczeń mieszkalno-leczniczych. Rezultatem tych wszystkich następstw była budowa i uroczyste otwarcie Bangour General Hospital w 1939 roku. Jego rewolucyjną strukturę stanowił kompleks willi, a każda z nich była domem dla ok. 30 osób - zarówno pacjentów, jak i lekarzy oraz pielęgniarek, którzy zjeżdżali tu z całego kontynentu by pogłębiać swą wiedzę z dziedzin psychiatrii. Kompleks szpitalny mógł jednocześnie pochwalić się własną stacją kolejową, szkołą, biblioteką, sklepem, gospodarstwem rolnym, piekarnią, warsztatami, salami rekreacyjnymi, a w późniejszym czasie: wielowyznaniowym kościołem. W latach 80tych zapotrzebowanie na istnienie szpitalnej osady drastycznie zmalało. Postęp w dziedzinie nauki i medycyny psychiatrycznej wymuszał adaptowanie coraz to nowszych technologii medycznych. W 1989 r., wszystkie usługi lekarskie przeniesiono do nowo otwartych pobliskich szpitali. Ostatnia willa w Bangour została zamknięta w 2000 roku, a cztery lata później - ostatni oddział szpitala. Co jest tak niesamowitego w tym miejscu?... Obszar. To ogromny teren - jeśli zdecydujecie

się obejść teren całego kompleksu, zajmie Wam to ok 2 godzin. Zachowane są wszystkie budynki. Co prawda, obowiązuje zakaz wstępu, a wszystkie drzwi i okna zabite są deskami albo zamurowane. Jednak jest kilka takich miejsc, w które można zajrzeć: przez (jakąś) dziurę. Dostrzeżemy wtedy, że znajdują się tam meble, dokumenty czy nawet pozostałości garderoby pacjentów i pracowników. Zasłony w oknach, rozkłady jazdy na przystankach, zardzewiałe wózki inwalidzkie, widelce, talerze, stare zabawki - wszystko to sprawia, że mamy wrażenie, jakby ludzie wyszli z stamtąd tuż przed naszym przybyciem. Cały teren patroluje strażnik, który - jeśli się o to uprzejmie poprosi - opowie co nieco o tym miejscu. Zna także kilka historii o szalonych pacjentach, którzy (podobno) nawiedzają szpital co noc. Cisza, panującą w tym miejscu, jest prawie nierealna - każdy szelest, odgłos łamanej gałęzi sprawi, że obejrzycie się za siebie i gęsia skórka pojawi się na waszych rękach. W 2005 roku szpital oraz tereny wokół niego posłużyły za scenerię do filmu "The Jacket", w którym główne role grają Keira Knightley i Adrien Brody, a jednym z produ-

centów jest George Clooney. W grudniu 2009 roku, tereny kampusu szpitalnego wykorzystane były jako poligon do ćwiczeń anty-terrorystycznych, finansowanych przez szkocki rząd, które miały na celu przetestowanie procedur odkażających na wypadek katastrofy nuklearnej, chemicznej czy biologicznej. W ćwiczeniach wzięło udział 250 „ofiar-ochotników” oraz 400 osób personelu anty-terrorystycznego. Jeśli chcecie dowiedzieć się, czy to miejsce jest nawiedzone, powinniście wybrać się tam z wizytą - poczuć dreszczyk emocji. Ja osobiście żadnego ducha nie spotkałam ale może Wam się uda. I pamiętajcie, bądźcie bardzo ostrożni… te budynki nie są już najlepszej jakości, podobno występuje ryzyko zawalenia się… Tekst i zdjęcia: Justyna Bartczak


14

Zdrowie i uroda

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Masaż jako zabieg leczniczy

Różnił się on wtedy od masażu znanego i stosowanego w obecnej formie. Był instynktowny, naturalny i intuicyjny, czyli taki, jakim każdy z nas zna go najlepiej. Rozcieranie bolącego miejsca, głaskanie płaczącego dziecka, czy brzuszka niemowlęcia w czasie kolki, przynosi ulgę, zmniejsza dolegliwości bólowe uspokaja i wycisza. Wszyscy stosu-

Nasza skóra i jej kondycja jest zwierciadłem stanu zdrowia naszego całego organizmu. Do elementów, które wpływają na nasze samopoczucie i zdrowie zaliczamy: odpowiednią dietę, higienę, sen, wypoczynek , wszelkiego rodzaju aktywność sportową i stosowanie odpowiedniej pielęgnacji kosmetyków. Nawet najlepsze i najbardziej rekomendowane kosmetyki Ci nie pomogą jeżeli nie wiesz że....- kosmetyk to nie wszystko. Trzeba wiedzieć jak go używać lub też jak go nie używać. Oto kilka rad jak zadbać o siebie i swoje ciało. Po kąpieli osuszamy ciało przykładając ręcznik i delikatnie dotykając poszczególnych partii ciała osuszając w ten sposób skórę. Dzięki temu nie wycierasz w ręcznik wszelkich substancji odżywczych, które są zawarte w płynach, solach do kąpieli oraz peelingach do twarzy, ciała. Oczywiście nie używamy peelingów codziennie (nasze ciało to nie kłoda drewna),peeling nie usuwa brudu

jemy „domowy” masaż, często nie zdając sobie z tego sprawy. Instynktownie wybieramy to, co dla nas naturalne i dobre. Masaż oddziaływuje holistycznie na nasz organizm, zarówno na ciało i duszę. Dzięki masażowi równoważymy negatywne reakcje na sters wysyłane przez nasze ciało. Dbałość o psychiczną i emocjonalną kondycję

tylko zrogowaciały i martwy naskórek. Zalecane jest stosowanie peelingu ręcznego raz w tygodniu. Nie polecam przemywania twarzy wszelkimi tonikami na bazie alkoholu. Strasznie wysuszają skórę i od tego typu toników powstaje jeszcze więcej krostek i zaskórników. Każdy typ, rodzaj skóry potrzebuje nawilżenia – NIE ZAPOMINAJMY O TYM. Dbaj o siebie całościowo! Nie będziesz dobrze wyglądać i czuć się ( w pięknej szacie i umalowanym oczku ),jeśli będziesz mieć przesuszoną, poszarzałą i pełną niedoskonałości cerę. Zainwestuj przynajmniej w jeden olejek: przyda ci się do włosów, skórek, rąk, twarzy lub ciała. Zaprzyjaźnij się z siemieniem lnianym. Siemię lniane czyli realny sposób na szybszy wzrost włosa. UWAGA: Trzymajcie za portfel. Zbankrutujecie na farbowaniu odrostów. Po za tym siemię lniane posiada o wiele więcej pozytywnych aspektów np. w kosmetyce, diecie żywnościowej, a co naj-

ma niebagatelny wpływ na fizyczny stan naszego organizmu. Przemęczenie i obciążenie długotrwałym stresem może prowadzić do zwiększenia podatności na wiele chorób, od przeziębień do ciężkich schorzeń układu krążenia. Udowodniono, że przewlekły sters jest przyczyną obiżenia odporności, bólów głowy, migren i nadciśnienia, zwiekszając ryzyko zawału i wylewu. Poddawani działaniu stałego stresu narażamy się również na problemy z wyglądem zewnętrznym. Skóra traci świeżość, jest poszarzała, obniża się jej jędrność, przez co uwidaczniają się zmarszczki. Dobrze znanymi objawami wpływu przedłużającego się stresu są dolegliwości ze strony ukladu pokarmowego, takie jak biegunka, zaparcia, zgaga czy wzdęcia. Jeżeli jesteś przemęczony i żyjesz w ciągłym stresie, zadbaj o relaks i ukojenie obciążonego układu nerwowego. To prosty i przyjemny sposób, aby zadbać o swoje zdrowie w sposób kompleksowy. Poddając się regularnie zabiegom masażu możemy nie tylko oderwać się od codziennych problemów, zrelaksować się i odpocząć, ale również zapobiec wielu groźnym chorobom. Działanie masażu obejmuje wszystkie narządy i układy naszego ciała, każdą nawet najmniejszą komórkę. Poprzez pobudzenie krążenia poprawiamy dotlenienie i odżywie-

ważniejsze w medycynie. Charakteryzuje się ono wysoką zawartością: błonnika, witaminy E, Omega 3,witaminy B1,witaminy B6. Czyli wszystkie suplementy diety w tabletkach po raz kolejny mogą iść w odstawkę. A co za tym idzie możemy zadbać o swoje ciało zdrowiej i taniej. Pij dużo wody (wydaje się to banalne),ale woda mineralna przyśpiesza przemianę materii, posiada wiele cennych pierwiastków, które również potrzebuje nasze ciało. Pamiętaj również o stopach – to, że nie oglądasz ich codziennie w lustrze nie znaczy, że ich nie masz. Warto również zadbać o nie tylko latem. Jest to część naszego ciała, gdzie zaczyna się nasz proces limfatyczny. Stopy – to właśnie one muszą borykać się z ciężarem naszego ciała w życiu codziennym. Nie próbuj na siłę zmienić swojego kolorytu skóry. Solarium było modne – 10 lat temu

Wydanie nr 14 (maj 2014)

nie wszystkich komórek, a także szybsze usuwanie toksyn i produktów przemiany materii z naszego organizmu. Masaż pobudza mięśnie, zwiększa ich elastyczność i regenerację, zmniejsza dolegliwości bólowe oraz zwiększa ich zdolność do pracy. Większość najbardziej znanych rodzajów masażu wywodzi się z podstawowej techniki, jaką jest masaż klasyczny. Jest on podstawą wszelkich działań stosowanych we wszystkich technikach masażu. Spośród najbardziej znanych masaży wymienić można masaż klasyczny, izometryczny, czy sportowy. Są to masaże wykonywane bez przyrządów. Istnieje jednak szereg egzotycznych masaży, pochodzących z zakątków całego świata, wykorzystujących gorące kamienie, misy, muszle lub stemple ziołowe. Wśród tak bogatej oferty z całą pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Fizjoterapeuta, masażysta Joanna Pancarowicz

(poza tym jest bardzo szkodliwe dla naszej skóry), przyśpiesza proces starzenia, a przecież chodzi nam głównie o to, żeby zachować naszą młodość jak najdłużej. Zapraszam do skorzystania z bezpłatnych konsultacji i porad w dziedzinie kosmetyki profesjonalnej. Angelika Piasecka


Wydanie nr 14 (maj 2014)

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wiadomości

15

WALKA O LEPSZĄ PRACĘ. RAPORT Z FRONTU

Sobota. Wczesne popołudnie. Ciepły, słoneczny dzień. Rynek w Shirebrook tętni życiem. Sobota to dzień targowy. Na straganach ludzie handlują czym się da. Świeże jajka, ładowarki do telefonu, sznurek... W szeregu przyległych do rynku budynków mieszczą się sklepy. Nic specjanie nie przykuwa wzroku. Jedyna rozpoznawalna marka to Post Office. Reszta to głownie drobne sklepy spożywcze. Na rogu Job Centre Plus- brytyjski urząd pracy. 29 marca 2014 roku to dla działaczy Youth Fight for Jobs (Młodzi walczą o pracę) dzień akcji. W ponad 30 miejscach w całym kraju odbywają się protesty. Obiektami protestów są między innymi McDonald’s, KFC i Subway. Do Shirebrook przyciągnął ich Sports Direct. Pod Job Centre Plus zebrało się około 40 protestujących. Nawołują oni do przeciwstawienia się złym warunkom pracy. Nawiązują do polityki Sports Direct oferującej pracownikom minimalne stawki. Są przeciwni kontraktom zero-godzin. Nie pozostawiają ku temu cienia wątpliwości. Kontrakty zero-godzin to takie, który nie gwarantują minimalnej liczby godzin pracy ani minimalnego zarobku. Podchodzę do stanowiska z materiałami informacyjnymi. Chcę się rozeznać w sytuacji. Ktoś pyta, czy jestem z Polski. Jestem. Dostaję ulotkę w języku polskim „Nadszedł czas, aby przeciwstawić się złym warunkom w miejscu pracy”. Ulotka nawiązuje do narodzin dziecka

w toalecie. Rekordowe zyski firmy. Solidarność. Strach. Zwycięstwo. Kapitalizm. Przeciwstaw się. Pod nagłówkiem „kapitalizm” czytam „Lider prawicy, Ed Milliband opowiedział się przeciw umowom zero-godzin i brytyjskiej niskiej płacy.” Coś mi nie gra, przewracam ulotkę na angielska stronę- „Labour leader Ed Milliband...” Aha... Widząc moje zainteresowanie ulotką, starszy mężczyzna w militarnym kapeluszu wręcza mi dumnie polską gazetę. „Pracownicza Demokracja”, Marzec 2014, Nr 170 (223), Cena: 2zł. Pytam, czy mogę zatrzymać. Tak, za £1. Wyjmuję z portfela £1 i daję mężczyźnie. Otwieram gazetę. Na stronie 8. artykuł na temat wyzysku. „(...) w rozumieniu powszechnym wyzysk ma charakter niekonieczny i przypadkowy, jesteśmy jego ofiarą wtedy, gdy np. pracodawca zmusza nas do pracy w większym niż standardowy wymiarze godzin lub za mniejsze niż ustawowe wynagrodzenie.” Megafon protestujących przechodzi z rąk do rąk. „Pracownicy zmuszani są czekać godzinami w kolejce, aby przejść przez zaostrzoną kontrolę przed opuszczeniem budynku!”- krzyczy młody mężczyzna z lekką nadwagą i włosami do ramion. Wąs się sypie. „Niegodziwe warunki pracy w Sports Direct oraz u innych pracodawców wyzyskiwaczy jest częścią kapitalistycz-

nego systemu prowadzonego przez Torysów!” Protest uważnie obserwuje z okna nad „Żabką” kobieta w średnim wieku. Pod łokcie podłożyła sobie poduszkę. Mężczyzna przy ulicy nagrywa wydarzenie telefonem. Z poczty wychyla się zaciekawiona młoda asystentka, w każdej chwili gotowa wrócić na stanowisko pracy. W przemówieniach regularnie przewija się nazwisko Mike Ashley. „Milioner Mike Ashley jest właścicielem firmy Sports Direct, jak również klubu sportowego Newcastle United.” „Mike Ashley zatrudnia ludzi oferując bardzo złe warunki pracy.” „Mike Ashley stosuje metodę zastraszania pracowników.” „Mike Ashley boi się, że pracownicy się zorganizują i zjednoczą, aby wynegocjować lepsze umowy, warunki pracy i płacy!” „Mike Ashley...” W tle przemawiających szczupła dziewczyna w kwiecistych leginsach i Martensach ponuro

(TUC)- przedstawicielstwa związków zawodowych. James jest siwiejącym, zadbanym mężczyzną w średnim wieku. Jego rodzice całe życie przepracowali w porcie. Bliskie są mu stoczniowe tradycje. James dobrze zna historię polskiej Solidarności. „Naszym celem jest pomoc w tworzeniu związków zawodowych”- mówi, zapytany jaką rolę pełni TUC. „W przypadku Sports Direct mamy problem z nawiązaniem dialogu między pracownikami a pracodawcą.” James opowiada mi o warunkach pracy w Sports Direct. Mówi o kulturze strachu, w której ludzie boją się domagać swoich praw. Zysk właścicieli firmy nie jest proporcjonalny do płac, jakie oferuje się zatrudnionym. Taka polityka firmy przyczynia sie do rozwarstwienia społeczeństwa na ekstremalna skalę. Ponadto pracownicy firmy sa regularnie poniżani.” Inny przedstawiciel TUC, Paul Martin, mówi: „Sports Direct bezwstydnie wykorzystuje fakt, że tak trudno dzisiaj o pracę.”

trzyma transparent „Pracujesz w niepewnym wymiarze czasu?” Jej długowłosy kolega w trampkach i sporej ilości branzoletek pyta „Czy jesteś upokarzany przez swojego szefa?” Chłopak na wózku inwalidzkim apeluje o minimalną stawkę godzinową w wysokości £10. Inni protestujący z transparentami kręcą się wśród gapiów i przechodniów. Podchodzę do jednego z nich. Matthew ma 21 lat. Przez ostatnie 4 należy do Youth Fight for Jobs w Chesterfield. Pytam dlaczego ulotki tłumaczone są na język polski. „Spotykamy wielu Polaków pracujących w Sports Direct. Chcemy dotrzeć do każdego, kto jest wyzyskiwany przez system. Nie ma znaczenia jakiej narodowości, wieku, religii czy koloru skóry.” Skąd tyle nienawiści do Mike’a Ashley’a? „Mike Ashley jest ikoną wysysku taniej siły roboczej. Mimo, że jestem Brytyjczykiem z krwi i kości, czuję, że mam więcej wspólnego z Polakami pracującymi w Wielkiej Brytanii niż z Mikiem Ashleyem.” „We won’t be a lost generation! Fight for jobs and education!”- w tle naszej rozmowy wykrzykują Brytyjczycy z Youth Fight for Jobs. Na murku po drugiej stronie ulicy przysiada para Polaków. Zapalają po papierosie. Dopalają. Idą dalej. „Podpiszesz się pod petycją?”- ktoś pyta. Jaką petycją Czyją? Gdzie? O co chodzi? „Musisz porozmawiać z Jamesem. Jaaaames!” James Eaden to prezes Trade Union Council

Pytam o jego dzisiejszy transparent. Jest dwustronny- w języku angielskim i polskim. „Kontrakty zero-godzin w takim samym stopniu dotyczą Polaków, Węgrów, Litwinów jak Anglików.” „Sports Direct nie ma jeszcze zorganizowanych związków zawodowych.” Z silnym naciskiem na „jeszcze”. Paul to prawdziwy demagog. „Jeżeli stu ludzi gotowych jest wesprzeć jedną niesprawiedliwie traktowaną osobę, niesprawiedliwość ta szybko się zakończy.” Przysiadam na murku obok mężczyzny z tatuażami na przedramieniu. Pytam czy pracuje w Sports Direct. „Nie. Pracuję w fabryce puszek. U nas jak szef kogoś źle potraktuje, reszta się za tą osobą wstawi. Na szczęście mamy dobre związki zawodowe.” Pytam co go w takim razie sprowadza. „Wyzysk pracowników trzeba zatrzymać tu i teraz. Polityka Sports Direct jest jak rak. Trzeba go wyciąć zanim się rozprzestrzeni.” W drodze powrotnej do samochodu wstępuję do polskiego sklepu. Przy ladzie dwoje klientów, kobieta i mężczyzna. Zagaduję o protest. Jaki protest? Przeciwko złym warunkom w Sports Direct. „Coś pani powiem. Największy problem w Sports Direct to te niepłatne przerwy. W innych firmach płacą. Poproszę jeszcze tak z kilo podwawelskiej.” Boguslawa Motylska


16

Powieść

Gazeta

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 14 (maj 2014)

Męska sprawa - Marek Kędzierski - Ty, Kamiński pewnie w ogólniaku jesteś... – zwrócił się do Ryśka. - Liceum zawodowe – powiedział Rysiek krótko. Jakoś dziwnie było mu wstyd, że rozczarowuje człowieka, którego właściwie nigdy specjalną sympatią nie darzył. Jak większość chłopaków w tamtych czasach, ewentualne pójście do liceum ogólnokształcącego uważał za plamę na honorze. Szli tam przecież tylko lalusie z dobrych rodzin. Egzemplarze, które miewały czasem trochę oleju w głowie, jak jego skromna osoba, lądowały w technikach lub właśnie w liceach zawodowych. - Skąd taka decyzja? – zainteresował się profesor, nie kryjąc zaskoczenia. - A, tak się jakoś złożyło… – odrzekł Rysiek, próbując wywinąć się od niewygodnego tematu. Nie mógł przecież powiedzieć mu prawdy, bo nauczyciel po prostu by go nie zrozumiał. Właściwie nikt normalny nie zrozumiałby jego motywacji, ale takie to były czasy. - Chociaż tyle dobrze, że maturę będziesz miał. Myślałeś może o jakichś studiach? – polonista nie dawał za wygraną. - Pewnie by się na jakieś poszło, ale jeszcze nie wiem – Rysiek nie odważył się powiedzieć, że chodzi mu po głowie polonistyka. - Może jeszcze trochę herbaty? – zaproponował Kwiatkowski. - Ja już muszę spadać –bezceremonialnie odpowiedział Romek i wstał z kanapy. - My też już będziemy szli. Bardzo dziękujemy za gościnę – Rysiek starał się ratować sytuację. - Mam nadzieję, że nie zapomnicie o starym nauczycielu i jeszcze wpadniecie na pogawędkę – powiedział szczerze Kwiatkowski, najwyraźniej żałując, że goście już wychodzą. - Przyjdziemy na pewno – powiedział Adam. Pożegnali się grzecznie i wyszli. Ich pierwsza wizyta dobiegła końca. - Aleś nam nagrabił u Kwiatka, Romuś – skarcił kolegę Rysiek. - Nie gadaj głupot! Trzeba być sobą i zachowywać się naturalnie – żachnął się Romek.

ROZDZIAŁ III Robert Kracik wracał właśnie do domu z jedynego w mieście liceum ogólnokształcącego, pogrążony w rozmyślaniach nad sposobem pozbycia się pewnej Anki, która, diabli nadali, zakochała się w nim bez pamięci. Nie pierwsza i nie ostatnia, jako że Robert nigdy nie musiał zbytnio się wysilać, by zawrócić dziewczynie w głowie. Urody mu natura nie poskąpiła, a i miał swoje sposoby na płeć przeciwną. Niestety, czasem dziewczyna obdarzała go głębokim uczuciem już po pierwszej nocy i powstawał problem. Będąc mężczyzną o czułym sercu, cierpiał niewymownie, mówiąc nieszczęsnej prosto w twarz, że jej nie kocha i nie ma u niego żadnych szans. Dlatego lepiej niech się od niego odczepi, jeśli nie chce, by się to dla niej mniej przyjemnie skończyło. Nic więc dziwnego, że kobiety jednocześnie kochały go i nienawidziły. Gonitwę myśli przerwał mu niespodziewanie Adam, który wyrósł przed nim jak spod ziemi. Czekał na kolegę już od dwóch godzin. - Cześć, Robert – wyciągnął rękę na powitanie. - Cześć... – Robert nie ukrywał zaskoczenia,

lecz szybko wrócił do swojej zwyczajowej pozy. Założył ręce na piersiach i protekcjonalnie spojrzał na kolegę. – No, co tam? - Sprawę mam. - Ee, co jest? Znając ciebie, to pewnie z jakąś laską jest problem. - Kurde, jakbyś zgadł. Znasz Terkowską, nie? Robert spojrzał na niego z góry. Adam nie był odpychający, ale szukał nie w tych kręgach, co trzeba. Po prostu nie ta liga. Obiło mu się o uszy, że już od szkoły podstawowej podkochiwała się w nim niejaka Basia Roszak, którą ktoś mu kiedyś pokazał z daleka. Ciekawe, że bez wzajemności. Była to cichutka dziewczyna o bardzo delikatnej, nigdy nie podkreślanej makijażem urodzie. Czasem spotykali się przy różnych okazjach albo na ulicy i wymieniali grzecznościowo kilka słów, jak to znajomi chodzący wcześniej do jednej klasy. Basi nie przeszkadzał fakt, że Adaś urodą nie grzeszył, choć był potężnie zbudowany. Bardziej ujmował ją charakter chłopaka. Adaś nigdy nie pozostawał obojętny na nieszczęścia innych, czego wyrazem również była troskliwa opieka nad zaniedbywanymi przez rodziców bratanicami. Basia doskonale wiedziała, że starsza z sióstr urodziła się bez dwóch palców, lecz troskliwa opieka Adasia pozwoliła zapomnieć jej o tym problemie. Basia niejeden raz widziała chłopaka na spacerze z bratanicami, dla których był najlepszym wujkiem, jakiego sobie można było wymarzyć. - Tu cię boli! Wiesz co, Adaś? Nie oszukujmy się, Alainem Delonem to ty nie jesteś. Powiedzmy sobie szczerze... Twoja gęba nie pomaga w wyrywaniu lasek, ale to nie twój główny problem… - A niby co jest? - Bo ty to jesteś taki zasmarkany romantyk! Zaraz byś się chciał zakochiwać, chodzić za rączkę na spacery i takie tam pierdoły. Z babą to trzeba po męsku. Zagadać i do wyra, a jak nie chce, to won! Niedzisiejszy jesteś, chłopie. - Pieprzenie... – odparł zrezygnowany Adaś. – Poznaj mnie z Terkowską. Dobrze ją znasz, prawda? Robert uśmiechnął się z politowaniem. Kumplowali się z Adamem już od wielu lat i nie widział możliwości sprowadzenia go na właściwą drogę. Adam był po prostu skazany na sercowe rozterki. Zresztą sam się o to prosił. - Jasne. Akurat dobrze się składa, bo starzy wyjeżdżają na parę dni, więc chata wolna i w sobotę jest u mnie impreza. Będzie parę osób. Ewka też ma przyjść. Wpadnij koło szóstej i przynieś ze sobą jakieś winiucho. - Dobra! – ucieszył się Adam. – Będę na pewno! - Cześć, Adaś! – głos Basi Roszak zabrzmiał cieplutko, pogodnie i nad wyraz filuternie. Chłopak odwrócił się i uśmiechnął od ucha do ucha. W gruncie rzeczy lubił ją, choć nigdy nie traktował jej poważnie jako kobiety, co czasem bywało przyczyną uronionych przez nią w ukryciu kilku łez. Dla niego zawsze starała się być promienna, jednak była zbyt delikatna, by próbować mu się narzucać. - Cześć, Basia – odpowiedział. – Co u ciebie? - A, wszystko jakoś leci – odpowiedziała lekko. - Ojciec się uspokoił? – indagował Adam. Było to wyjątkowo niezręczne pytanie, w dodatku zadane w obecności obcego, lecz Basia wybaczyła mu je natychmiast, podobnie jak każde inne grubiaństwo, gdyby tylko zechciał

spojrzeć na nią inaczej. Ojciec dziewczyny cierpiał na schizofrenię paranoidalną i momentami sprawiał, że jego córka najchętniej zapadłaby się ze wstydu pod ziemię. Razem z matką, starszą już kobietą, nie zawsze potrafiły sobie z ojcem poradzić, a na tolerancję sąsiadów raczej trudno było liczyć. Dlatego wszelkie rozmowy na temat ojca nie należały do przyjemnych. - Wszystko już dobrze – odpowiedziała grzecznie, lecz w jej uśmiechu ktoś bardziej rozgarnięty niż Adam z łatwością dostrzegłby smutek. - No, Adaś, zachowaj się i przedstaw mnie koleżance – Robert udał obruszonego. - To jest Robert, kolega z podwórka, a to Basia, koleżanka z klasy – powiedział bezceremonialnie Adam. - Dzień dobry – Basia dygnęła wdzięcznie, podając Robertowi delikatną dłoń. - Cześć – odpowiedział Robert i szarmancko pocałował ją w wierzch dłoni, czym zrobił na dziewczynie duże wrażenie. Chłopak wiedział, jak działa to na płeć przeciwną i skrzętnie wykorzystywał ten niemodny już wówczas, lecz jakże elegancki zwyczaj. – A może przyszłabyś z Adasiem do mnie na imprezkę w sobotę? Będzie miło. Pobawimy się, porozmawiamy, posłuchamy muzyki... – zaproponował. Dziewczyna miała w sobie to coś, co zwykle bardzo intrygowało Roberta. Nie była brzydka, ale jej delikatna uroda skrywała się za źle dobranymi okularami, uczesaniem na szarą mysz i wewnętrzną niechęcią do wyróżniania się z tłumu. On jednak potrafił dostrzec w niej atrakcyjną kobietę i postanowił wydobyć ją na światło dzienne, naturalnie dla własnej korzyści. - Raczej nie. Może innym razem... – odpowiedziała niepewnie Basia. - Ty, Adaś! Namów koleżankę, niech się trochę zabawi – nie dawał za wygraną Robert. - No właśnie, Basia. Przyjdź. Na pewno będzie fajnie. Poznasz ciekawych ludzi i w ogóle. Nie daj się prosić. - No dobrze, skoro tak mówisz… No to gdzie i o której? - Adaś po ciebie wpadnie w sobotę i przyjdziecie razem. Prawda Adaś? – odpowiedział Robert. - O, właśnie. Będę u ciebie gdzieś za piętnaście szósta, dobrze? – potwierdził Adam. - Będę gotowa. Teraz muszę lecieć, bo mama czeka na zakupy. To na razie, pa – powiedziała dziewczyna i poszła w stronę supersamu. W drodze do sklepu przypomniała sobie, że na sobotę zapraszał ją do kina syn sąsiadów, Andrzej. Już od dłuższego czasu starał się do niej zbliżyć, co jakiś czas proponując to spacer, a to wyjście do kawiarni czy do jedynego w

mieście kina Luna. Miły był z niego chłopak, ale wiedziała, że między nimi nic nigdy nie będzie, choć ewidentnie na to liczył. Basia mu się bardzo podobała i wcale tego nie krył. Znowu stanął jej przed oczami dzień, kiedy udało mu się ją wyciągnąć w piękną pogodę do pobliskiego parku, gdzie otwarcie powiedział Basi, że jest dziewczyną w sam raz dla niego i że nie spocznie, póki pewnego dnia nie zostanie jego żoną. Z jednej strony było to pochlebne wyznanie, bo rodzice Andrzeja mieli zakład fryzjerski w rynku i nieźle im się wiodło, lecz z drugiej strony, nie o takich deklaracjach marzyła, a jej natura nijak nie przystawała do nieskomplikowanej osobowości syna sąsiadów. Adam przynajmniej czytał czasem jakieś ciekawe książki. Ten jego kolega – Mistrzu – solidnie zadbał, by chłopaki nie wyrosły na analfabetów. A Andrzeja interesowały głównie relacje z rozgrywek piłki nożnej i walk bokserskich. Tym razem Andrzej będzie musiał pójść do kina z kimś innym, ponieważ Basia chciała zakosztować życia w innym świecie, do jakiego jej zdaniem niewątpliwie należał Robert. Widywała go już wcześniej w towarzystwie najzamożniejszej młodzieży w mieście. Wśród dzieci badylarzy, lekarzy i ojców pracujących w Niemczech zachodnich czy w Stanach. Rzucał się w oczy swoim stylem bycia, pełnym ogłady i pewności siebie, czasem nawet graniczącej z arogancją. - Niezła dupa! Skądżeś ją wytrzasnął? Wolna, czy trzeba będzie jakiemuś frajerowi ją odbijać? – spytał Robert, gdy tylko dziewczyna oddaliła się nieco. - No co ty, podoba ci się? – Adam nie krył zdziwienia. - Niezła jest i z łóżka bym jej nie wyrzucił. Pierwszy i ostatni raz, oczywiście. - Odpada. Jest bardzo porządna i na pewno nie uda ci się jej zaliczyć. - Tak sądzisz? A ja myślę, że zaliczę ją w sobotę na imprezie – powiedział Robert, uśmiechając się szelmowsko. - Chyba zwariowałeś! To cnotka, więc daj jej spokój. Poza tym będzie ze mną – powiedział Adam stanowczo. - Zapominasz już po co do mnie przychodzisz? Ty będziesz z Ewką, już ja się o to postaram. Twoją Basią zajmę się osobiście i daję ci uroczyste słowo honoru, że nie zrobię niczego, czego ona sama nie zechce. - No to zobaczymy – odpowiedział Adam, podbudowany perspektywą spędzenia czasu w towarzystwie Ewy Terkowskiej. - Do zobaczenia w sobotę o szóstej. Czołem! – rzucił Robert i wszedł do bloku. Ciąg dalszy nastąpi ...


Gazeta

Wydanie nr 14 (maj 2014)

Psycholog

POLONIJNA.co.uk

17

Psychologia: DUC IN ALTUM pod redakcją Jarosława Kluczka

W poszukiwaniu siebie!

Cóż to zatem są owe kompleksy? Samo słowo na pewno wielu z nas dobrze zna. Jednakże bardzo często używamy je w nieprawidłowej relacji. To znaczy błędnie interpretując jego znaczenie. Kompleksy to taki trochę „zły duch”, który powstrzymuje nie tylko powstrzymuje nas przed zrealizowaniem swoich planów i marzeń, ale skutecznie owe realizacje blokuje. Często nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia albo nie chcemy przyznać się sami przed sobą, że mamy taki problem. Pojęcie kompleksu było chętnie używane w psychoanalizie i szybko przeniknęło do powszechnego języka. Kojarzy się obecnie przede wszystkim z zaburzeniem. W potocznym rozumieniu określa się w ten sposób niemiłe, wstydliwe dla danej jednostki tematy związane z ekspozycją społeczną, cechami wyglądu lub charakteru, których poruszenie wywołuje wstyd, lęk, niepokój. To tak najszybciej i najkrócej ujmując temat. Rozwijając go jednak trochę szerzej mamy dwie szkoły. Twórca psychoanalizy, Zygmunt Freud, uważał, że pewne powszechne kompleksy (np. kompleks Edypa, kompleks kastracji) każdy człowiek musi przejść i go w jakiś sposób rozwiązuje, dzięki czemu kształtują się pewne cechy osobowości – zarówno konstruktywne jak i patologiczne. Oznacza to, że sam kompleks (w rozumieniu Freuda) nie jest objawem patologii, ale normalnego rozwoju osobowości. Kompleksy miały tworzyć się w relacjach międzyludzkich w okresie wczesnego dzieciństwa. Z kolei Jung odkrył, że gdy prosi się ludzi aby mówili wszystkie skojarzenia jakie im przychodzą do głowy w odpowiedzi na słowo – bodziec (np. „matka”, „miłość”, „śmierć” itp.), to w pewnych przypadkach pojawiają się dziwne zjawiska: badani mają „pustkę w głowie”, odpowiadają bardzo szybko lub bardzo powoli, mają dziwaczne, nietypowe i bardzo osobiste skojarzenia. Jung tłumaczył to istnieniem kompleksu różnych myśli, przeżyć, doświadczeń itp. zorganizowanych wokół jednego centralnego pojęcia czy zdarzenia – właśnie jądra kompleksu. Jung wprowadził metodę badania czasu reakcji na słowo bodziec, który to czas pomagał mu zrozumieć, czy z badanym słowem jest związany kompleks. Stwierdzić można nieco porządkując nasze uwagi kompleks to nic innego jak pewien zbiór naszych myśli, pojęć, jakichś wyobrażeń, które kojarzą nam się z zupełnie inna myślą skądinąd ważną i silnie zabarwiona emocjonalnie, zazwyczaj jej sobie nie uświadamiamy, to znaczy zostaje ona wyparta z naszej świadomości i stłumiona, a powrót do niej wywołuje zwykle lęk, niepokój czy wstyd. Te kompleksy, czy jak to powiedzieliśmy myśli, mimo iż sobie najczęściej ich nie uświadamiamy, jak już było powiedziane, wywierają jednak silny wpływ na nasze zachowanie. Wyrażają się one w naszych

Długo zastanawiałem się nad tematem na tego artykułu. Czym nawiązać do poprzednich? Co będzie pewnego rodzaju spoiwem? Temat przyszedł sam. No co prawda z pomocą innych, którym dzięki za to! Mówić będziemy o kompleksach. Czym są kompleksy? Czy jesteśmy zakompleksieni i jak tą złą cechę rozpoznać i najważniejsze - jak zwalczyć?

dążeniach, obawach ,postawach wobec otaczającej nas rzeczywistości oraz czasem nerwowych reakcjach. Pojęcie kompleksu było chętnie używane w psychoanalizie i szybko przeniknęło do powszechnego języka. Kojarzy się obecnie przede wszystkim z zaburzeniem. W potocznym rozumieniu określa się w ten sposób niemiłe, wstydliwe dla danej jednostki tematy związane z ekspozycją społeczną, cechami wyglądu lub charakteru, których poruszenie wywołuje wstyd, lęk, niepokój. Pojęcie kompleksu występuje także u Alfreda Adlera, który uważał, że kompleks niższości jest podstawowym motorem ludzkiego działania i głównym motywem, którego pochodną są wszystkie inne motywy. W psychologii opisuje się dzisiaj około pięćdziesięciu różnych kompleksów. Przepraszam za taki czysto podręcznikowy wstęp, ale czasem ważne jest podparcie się źródłami czysto naukowymi. Jak to przekuć na otaczającą nas rzeczywistość? Osoba zakompleksiona kojarzy nam się najczęściej z kimś w rodzaju brzydkiego kaczątka, cicha myszką, osoba idąca wraz i za tłumem. Bez swojego zdania, czasem przezroczystą i niezauważalną. Jest to nieprawdziwy obraz, a swoje oparcie ma tylko i wyłącznie w stereotypach. Osoby na pozór tylko tryskające radością, i do perfekcji opanowujące techniki asertywności mogą być tak samo zakompleksione jak nasze owe szare myszki czy brzydkie kaczątka. W każdej jednak sytuacji kompleksy mogą prowadzić do ogromnego, czasem wręcz irracjonalnego bólu. Często ukrywanie ich przed otoczeniem pod maska „silnego zdobywcy wszystkiego”, może powodować jeszcze więcej cierpienia, gdyż potrzeba dużo więcej wysiłku w maskowaniu się i przygotowywaniu do tzw. roli, a co za tym idzie konsekwencje tego stanu rzeczy mogą być dużo większe. Skąd się biorą w nas kompleksy? Tak samo jak bardzo złożony jest problem tak też samo dość złożone są przyczyny jego powstania. Najistotniejsza rolę odgrywają pierwsze lata naszego życia. W dzieciństwie bowiem, a co za tym idzie konkretniej w rodzinie. Jest ona niezaprzeczalnie pierwszym ogniwem w budowaniu osobowości i obrazu siebie młodego człowieka, który to obraz siebie będzie rzutował na dalsze jego życie. To w tym okresie uczymy się relacji międzyludzkich i budujemy

wszystkie te cechy, które potem będą stanowiły o nas jako osobie. Często tak bywa, niemalże staje się to regułą, że dziecko odepchnięte, samotne, nie obdarzone wystarczającą ilością miłości, będzie zmagało się już w życiu dorosłym z kompleksami, które będą kształtować jego codzienności jak i przyszłość. Na pewno każdy z nas słyszał o tzw. chorobie sierocej. Osoba już dorosła u której stwierdzono w okresie dzieciństwa chorobę sierocą będzie musiała stawić czoła niedowartościowaniu, poczuciu niższości w brakiem wiary we własne siły. Tak najbardziej już prosto jak się da, bardzo często kompleksy wiążą się z naszym życiem osobistym. Wstydzimy się czasem swojej przeszłości, czasem chorób (często ludzie to ukrywają), gorszego pochodzenia (choć nie tylko należy rozgraniczyć tutaj wieś czy miasto, ponieważ teraz to się już zatarło trochę, ale raczej spojrzeć należy na rodzinę) czy niższego statusu społecznego, czasem nawet braku wykształcenia. I tak zarówno dzieci i jak i dorośli chcą za wszelką cenę te kompleksy zamaskować, więc udają, zaczynają grać. Dzieci układają niesamowite opowiadania na temat swoich rodziców, chcąc lepiej zintegrować się z grupą, chodzi tutaj strach przed odrzuceniem ze względu na pochodzenie na przykład. Pogłębia to tylko ich poczucie odosobnienia, czy izolacji i niestety skazuje na ciągłe powtarzanie tej samej roli. Dorośli zaś, no tutaj już jakby akcja się bardziej zagęszcza i komplikuje. Najczęściej udajemy przed znajomymi kogoś kim nie jesteśmy, udajemy, że prowadzimy szczęśliwe życie, pełne przygód, wymysłami niesamowite historie na kanwie nieraz których postałby opasłe tomy powieści czy więcej nie jedno opowiadanie posłużyć by mogło na scenariusz dobrego filmu. Sztucznie podnosimy swój status społeczny, wyolbrzymiamy lub wręcz wymyślamy zwłaszcza w stosunku do osób czy przyjaciół z którymi mamy gorszy kontakt lub sporadyczny niestworzone bajki na temat naszej pracy, mieszkania a nawet naszych dzieci. Tak jeszcze bardziej te kompleksy, które definitywnie są wynikiem świadomości pewnego niespełnienia, nakręcają się w nas, a to wszystko na dłuższą metę prowadzić może do uzależnień lub depresji. I tutaj powstanie kolejny aspekt, który stanie się przyczyna wstydu, alkoholizm, narkomania, depresja. A rola do zagrania, w celu ukrycia tych kompleksów staje się jeszcze trudniejsza i tak koło się zamyka, a my w nim trwamy. C. d. n. Wypłyńcie na głębie. DUC IN ALTUM! Redakcja mgr Jarosław Kluczek psycholog małżeństwa i rodziny, psychoterapeuta chrześcijański. e-mail: info@ducinaltum.co.uk strona: www.ducinaltum.co.uk tel: 0 7858399109


18

Gazeta

Mama na wyspach

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 14 (maj 2014)

Mama na Wyspach pod redakcją Małgorzaty Mroczkowskiej

Szczepienie: dlaczego warto szczepić nasze dzieci? Prasa uwielbia takie historie: dziecko zmarło po podaniu rutynowej szczepionki albo sparaliżowany niemowlak po szczepieniu. Najpopularniejszym „hitem” jest oczywiście słynny autyzm, którego można nabawić się po szczepieniu. My, jako matki jesteśmy szczególnie wyczulone na tego typu „chwytliwe” wiadomości. Każda z nas boi się w końcu o zdrowie naszych dzieci i nikt na własne żądanie nie będzie godził się na chorobę, zwłaszcza nieuleczalną. Ile w tych strasznych historiach jest prawdy? Okazuje się, że niewiele. Opierając się na faktach należy powiedzieć w pierwszej kolejności o dość istotnej kwestii, często pomijanej przez media, że większość śmiertelnych i bardzo dla nas groźnych chorób zostało wyeliminowanych właśnie dzięki programowi szczepień. Jedną z takich chorób jest ospa prawdziwa, na którą obecnie nie szczepi się w ogóle, gdyż choroba ta nie istnieje. Ta groźna dla ludzi choroba została wyeliminowana dzięki szczepieniom obowiązkowym. Było to możliwe tylko dzięki systematyczności rodziców, którzy szczepili swoje dzieci. Jak informuje UNICEF co roku ponad milion dzieci w wieku poniżej 5 lat umiera z powodu chorób, które można wyeliminować stosując odpowiednie szczepienia. Dzieci umierają na zapalenie płuc, biegunkę czy odrę tylko dlatego, że kraje, w których przyszło im żyć nie sponsorują szczepień. Szacuje się, że jedno na pięcioro dzieci umiera przed swoimi piątymi urodzinami, a powodem większości zgonów są choroby, którym można zapobiec szczepiąc dziecko. Czy zdajemy sobie sprawę z konsekwencji odmawiania szczepień? Dlaczego decydujemy się na to, skoro sami mieliśmy to

szczęście, że nasi rodzice działali zgodnie z obowiązującym kalendarzem szczepień? Dzieci nie szczepione zgodnie z kalendarzem szczepień, który został ustalony z myślą o całej populacji, której jesteśmy integralną częścią są narażone na ogromne ryzyko. Stanowią bowiem potencjalne ryzyko wystąpienia „próżni” w rozkładzie epidemiologicznym danej choroby. Mama jest szczęśliwa, bo nie zaszczepiła dziecka i ono cały czas jest zdrowe. Czy to nie fantastyczne? Niestety nie. Nie wolno nam zapominać, że dziecko może zachorować w każdym wieku, również jako dorosły człowiek, a wtedy przechodzenie chorób dziecięcych jest niezwykle groźne. Niezaszczepione dziecko może zachorować w każdym, najmniej spodziewanym momencie, na przykład wtedy gdy będziemy na wczasach, z dala od naszego lekarza narażeni na jedyna możliwość leczenia, jaką jest zawiezienia dziecka do lokal-

nego, nieznanego szpitala. Po co w ogóle szczepić? Nasz układ odpornościowy działa na zasadzie odpowiedniego treningu, co oznacza, że potrafi funkcjonować w odpowiedni sposób dopiero po właściwej stymulacji. Dziecko rodzi się z pełnosprawnym systemem immunologicznym, nie ma tylko wytworzonych przeciwciał i innych komórek zdolnych do rozpoznania zagrożenia. Wiele matek spiera się, że podawanie dziecku szczepionek już w pierwszej dobie życia jest nieludzkie i że dziecko jest za słabe, by sobie z tym poradzić. Czy tak jest w istocie? Prawda jest taka, że komórki odpornościowe dziecka mają bardzo duży potencjał do rozwoju po otrzymaniu należytego bodźca. To dlatego szczepimy je tak wcześnie, chroniąc tym samym jego zdrowie i życie od pierwszych chwil. Nie wolno nam zapominać, że powikłania zdarzają się zawsze. Niestety żaden lekarz nie da nam stu procentowej gwarancji, że wszystko uda się nawet w przypadku najprostszego zabiegu. Takie niestety jest życie. Nie wariujmy jednak. Nie skupiajmy się na tych niewielkich procentach wypadków, które zawsze się zdarzały, ale popatrzmy na to z drugiej strony: szczepiąc dziecko dajemy mu najlepszą obronę przed groźnymi chorobami. Nie szczepiąc go narażamy na choroby, które mogą spowodować poważne powikłania, z kalectwem lub śmiercią włącznie. Jeżeli mamy jakiekolwiek wątpliwości, porozmawiajmy o nich z naszym lekarzem. Dbajmy o to, by szczepić dzieci zdrowe. Po chorobie warto odczekać nawet kilka tygodni, aż organizm wróci do dawnej formy. Nigdy nie wybierajmy się na szczepienie z dzieckiem, które gorączkuje. Małgorzata Mroczkowska

Polskie play grupy na emigracji: dlaczego warto zabrać na nie dziecko? Podczas ostatniej dyskusji na jednej z grup dla polskich mam w Wielkiej Brytanii padło pytanie, czy warto odwiedzać polskie grupy dla dzieci na obczyźnie? Jedna z mam zapytała wprost: a po co? Nie po to wyjechałam z Polski, żeby teraz dzieciaka wychowywać po polsku. Nie zależy mi, by utrwalał polską mowę, wręcz przeciwnie. Niedługo idzie do szkoły i musi uczyć się angielskiego, by potem nie mieć problemów. Czy takie podejście ma sens? Czy faktycznie dziecko przebywające wśród polskich rówieśników będzie miało problemy w szkole, w której wszyscy mówią w obcym dla niego języku? Nic bardziej mylnego. Ku zaskoczeniu rodziców, dzieci zwykle bardzo szybko uczą się obcego języka, w którym zwracają się do niego nauczyciele i koledzy w klasie. Skąd więc obawy wśród rodziców przed posyłaniem dzieci do polskich grup przedszkolnych? Skąd w nas, Polakach taka ogromna chęć odcięcia siebie i naszych dzieci od polskich korzeni? Polskie playgroupy czyli spontanicznie zakładane przez rodziców grupy, w których polskie dzieci wspólnie się bawią powstają w Londynie jak grzyby po deszczu. Zwykle prowadzone są w klubach osiedlowych, świetlicach i lokalnych bibliotekach. Grupy mogą funkcjonować oficjalnie, za porozumieniem osób, które kierują klubem i które są takim grupom przychylne. Przy wsparciu kierownika placówki można wydrukować ulotki, które rozwieszamy w osiedlowych sklepach. Informacja napisana w języku polskim może zainteresować inne polskie mamy mieszkające w okolicy, które chcą poznać nowe osoby i wspólnie spędzić czas. Grupy spotykają się zwykle raz w tygodniu. Podczas, gdy dzieci bawią się w spe-

cjalnie przygotowanych salach, mamy mogą wymienić się doświadczeniami i niezbędnymi informacjami. Podczas takich rozmów można dowiedzieć się o tym, w którym osiedlowym sklepie jest obecnie najlepsza promocja na pieluszki lub gdzie jest najbliższy basen rodzinny. Play grupa prowadzona w placówce lokalnej czyli w klubie ma ten plus, że dzieci przebywają pod opieką wykwalifikowanych opiekunek i w miejscu, które jest przystosowane do prowadzenia opieki nad dziećmi. Miejsce takie wyposażone jest w odpowiednia ilość toalet, a dzieci mogą liczyć na drobne przekąski i napoje. Wizyta w playgroupie jest zwykle bezpłatna, a jeśli trzeba partycypować w kosztach, to zwykle są to symboliczne grosze. Dzieci nie zostawiamy w takim miejscu, są one cały czas pod naszą opieką. Jednorazowa sesja trwa zwykle półtorej godziny, w tym czasie dzieci korzystają ze wszystkich zabawek dostępnych w centrum dziecięcym, a jeśli jest ogródek, wychodzą również na zewnątrz. Taka play group jest również świetnym przygotowaniem przed pójściem do przedszkola. Poza polskimi grupami organizowanymi w klubach dziecięcych, istnieją także grupy nieformalne. Właśnie z takiej formy korzystałam, kiedy mój syn był malutki. Na południu Londynu, gdzie mieszkałam było zbyt mało polskich rodzin by założyć profesjonalnie działającą polską grupę przedszkolną. Z tego powodu spotykałyśmy z polskimi matkami nieformalnie. Poznałyśmy się w jednym z klubów dziecięcych, cztery matki mówiące do swoich dzieci po polsku. Od słowa do słowa okazało się, że bardzo wiele nas łączy i w ten sposób narodziła się wieloletnia przyjaźń. Nasze spotkania na play grupie przeniosłyśmy w warunki domowe. Spotykałyśmy się raz w tygodniu na zmianę w domu kolejnej z nas. W ten sposób nasze dzieci miały okazję, by mówić ze sobą po polsku, a my prze-

rabiałyśmy przy kawie i domowym cieście „matczyne” problemy. Kilka lat później wszystkie „nasze” polskie dzieci poszły do angielskich szkół i żadne z nich nie miało problemów z aklimatyzacją w warunkach mowy anglojęzycznej. Umożliwiając naszym dzieciom swobodny kontakt z rówieśnikami pochodzącymi z tego samego kraju sprawiamy, że dziecko może tylko zyskać. Nie tylko poznaje nowych przyjaciół, ale ma możliwość rozmowy o sprawach, które dotyczą naszej (czyli polskiej) grupy kulturowej. O ile z angielskim kolegą może porozmawiać o supermenie, o tyle z polskim kolegą może porozmawiać i o supermenie i o Koziołku Matołku, na przykład. To ważne, by dzieci miały platformę do wymiany zdań o wspólnych bohaterach bajek, które znają od małego, a o których nie dowiedzą się ze szkolnych lektur pisanych w języku angielskim. Małgorzata Mroczkowska


Gazeta

Wydanie nr 14 (maj 2014)

Mama na wyspach

POLONIJNA.co.uk

19

PRZEMOC DOMOWA: DLACZEGO WARTO ZAWALCZYĆ O SIEBIE I SWOJE DZIECI?

Gdzie szukać pomocy w Wielkiej Brytanii? Czy wiecie, że w większości domów, w których dochodzi do maltretowania matek , również dzieci doświadczają przemocy? Większość dzieci, które są świadkami przemocy domowej stają się również ofiarami maltretowania. 90% dzieci doświadcza przemocy w tym samym pomieszczeniu, w którym znajduje się matka lub w pokoju obok. Dziecko staje się świadkiem przemocy przypadkowo wchodząc niejako w „środek” konfliktu, który rozgrywa się pomiędzy rodzicami lub tylko słysząc przez ścianę przebieg wydarzeń. Słysząc krzyk matki odruchowo biegnie, by jej pomóc i wtedy również może paść ofiarą przemocy. Przebywając w drugim pokoju jest świadkiem wyzwisk, które padają pod adresem matki, słyszy uderzenia, krzyk i wołanie o pomoc. Często zdarza się, że drzwi pokoju są szczelnie zamknięte i dziecko nie ma prawa wejść do środka. Wtedy widzi obrażenia na ciele matki, kiedy ta wychodzi z pokoju. Dzieci doświadczające przemocy domowej mogą mieć zarówno krótko- jak i długoterminowe urazy emocjonalno -psychiczne, które odbijają się szerokim echem na ich dalszym życiu. Każde dziecko reaguje inaczej, jedne dzieci przeżycia skrywają głęboko w sobie, inne uzewnętrzniają je, choć nie chcą o nich mówić otwarcie. Dzieci, które są świadkami przemocy domowej, według Royal College of Psychiatry (2004) mogą doświadczać bardzo wielu dolegliwości, których skutkiem są dramatyczne przeżycia, jakich doświadczają w domu rodzinnym. Są to: - depresja - problemy ze snem - koszmary nocne i dręczące wspomnienia - mogą skarżyć się na dolegliwości fizyczne,

takie jak ból brzucha - mogą doświadczać nocnego moczenia się - mogą mieć napady złości - mogą zachowywać się infantylnie, czyli tak jakby mieli mniej lat niż mają w rzeczywistości - mogą mieć problemy z nauką - mogą być agresywne - mogą mieć zaniżone poczucie własnej wartości - starsze dzieci mogą zacząć wagarować, pić alkohol oraz sięgać po narkotyki, co jest traktowane jako ucieczka od rzeczywistości - mogą się samo okaleczać - mogą mieć zaburzenia z przyjmowaniem jedzenia (anoreksja) Dzieci doświadczające przemocy domowej mają poczucie winy, bezradności i zdezorientowania. Trudno zresztą się temu dziwić. Ich najbliższa rodzina zawaliła się. Rodzice, którzy powinni otoczyć je opieką i miłością, przedstawiają mu świat w zupełnie innych kolorach. Dziecko przestaje traktować rodziców jak autorytety, zaczyna się ich bać. Czy dzieci, które wyrastają w domach, gdzie stosuje się przemoc w przyszłości również same zaczynają bić? W takim przypadku mówimy o cyklu przemocy, która przechodzi na kolejne pokolenia. Jakże często słyszymy stwierdzenie: Mój ojciec mnie bił, więc ja też będę bił. Nie widzę w tym nic złego. Być może ktoś, kto tak mówi nie widzi w takim zachowaniu nic złego, bo nigdy nie zobaczył jak wygląda życie bez użycia przemocy. A jest to życie o wiele bardziej wartościowe, bo pozbawione strachu. Dzieci pochodzące z domów, w których było przyzwolenie na bicie wyrastają w przekonaniu, że w takim zachowaniu nie ma nic złego. W przyszłości mogą same używać przemocy lub, jak to się dzieje w przypadku kobiet, zgadzają się na to, by partner bił je i ich

dzieci. Warto pamiętać o tym wychowując dzieci w takich domach. Jeśli nie przerwiemy tego okrutnego zwyczaju, możemy skazać na niego w przyszłości własne dzieci. Na matkach spoczywa ogromna odpowiedzialność. Nie tylko nie wolno nam się zgadzać na przemoc ze strony partnera, ale musimy również chronić przed nią nasze dzieci. W sytuacji, gdy zawodzi jeden z rodziców, drugi powinien mieć na tyle rozsądku i odpowiedzialności, by bezbronne dzieci mogły znaleźć w nim oparcie i pomoc, a nie przyzwolenie na akceptację niezdrowej sytuacji. Co może czuć dziecko, które jest świadkiem bicia w domu? Niewielu z rodziców uświadamia sobie fakt, że dziecko może w takiej sytuacji mieć poczucie winy. Oznacza to ni mniej ni więcej tylko to, że obwinia siebie za zaistniałą sytuację. Wie, że nie może pomóc i to uczucie paraliżuje je, powoduje poczucie słabości, przegranej i strachu. Istotne jest, aby dziecko miało dobre relacje z tym rodzicem, który nie jest agresywny, by miało w nim wsparcie. Matka, która znalazła się w sytuacji, gdzie głowa rodziny, czyli ojciec używa przemocy wobec niej i jej dzieci powinna zrobić wszystko, by tę przemoc powstrzymać. Rodzina w kryzysie wymaga fachowej pomocy i wsparcia. Kobieta działając samodzielnie, bez pomocy innych może zrobić niewiele. Życie przez wiele lat w strachu i lęku przed własnym mężem spowalnia reakcje obronne, blokuje naturalne instynkty obronne. Kobieta uważa, że nie ma wyjścia z takiej sytuacji, że sama nie poradzi sobie, nie tylko finansowo ale i emocjonalnie. Nic bardziej błędnego. To właśnie życie w patologicznej rodzinie jest najokrutniejszą formą życia, jakie ją spotkało. Jednak, by się o tym w pełni przekonać, trzeba znaleźć w sobie odwagę do wyjścia z tak dramatycznej sytuacji. Pomocy trzeba szukać wszędzie,

gdzie się da. Jeśli kobieta zna angielski, powinna zgłosić swój problem do GP lub do organizacji pomagającym kobietom w zerwaniu z przemocą. Darmowy telefon zaufania dla ofiar przemocy domowej w Wielkiej Brytanii: http://www.nationaldomesticviolencehelpline.org.uk/ oraz inne organizacje udzielające pomocy w języku angielskim, takie jak http://www.womensaid.org.uk/?gclid=CLf8 1Ov6gr4CFWT4wgod6zQALg, http://www.nhs.uk/Livewell/abuse/Pages /domestic-violence-help.aspx Dzwoniąc do angielskich organizacji, warto zapytać o tłumacza, który być może jest dostępny. Pytanie powinno brzmieć: Can I ask for interpreter for non-English speaking callers? Jeśli kobieta nie mówi w języku angielskim, powinna skorzystać z pomocy jaką oferuje polski telefon zaufania: http://www.nowezyciebezprzemocy.co.uk/polski-telefonzaufania.php

Moje dziecko nie chce mówić po polsku: odpowiedź specjalisty

Poniżej drukujemy pytanie jednej z naszych Czytelniczek, które bardzo często zadawane jest przez rodziców, których dzieci mówią tylko w języku większościowym.

Odpowiada dr Elżbieta Ławczys, doktor językoznawstwa, logopedą i terapeutą szkoły krakowskiej: „Co zrobić z dzieckiem, które rozumie każde słowo po polsku ale nie używa polskiego w rozmowach? Zawsze odpowiada po angielsku na polskie pytania i tylko czasami wtrąca polskie słówka. Na co dzień jest z brytyjską opiekunką od półtora roku. Jej koledzy z "play group" to w większości dzieci mówiące po angielsku. Ma trzy lata i bardzo zasobne słownictwo, niestety tylko angielskie. Jakieś rady? Ps. W domu mówimy po polsku.” Jeżeli chcą Państwo rozwinąć chęć mówienia po polsku przypuszczalnie należy podjąć próby większego „bombardowania” dziecka językiem polskim. Należy więc: 1. pozostać przy tym, iż mówicie Państwo w domu po polsku; 2. zwiększyć czas „ekspozycji” na język polski – zabawy, piosenki, czytanie książek i po prostu

wspólne spędzanie czasu; 3. najkorzystniej by było zmienić opiekunkę na polskojęzyczną, bo innych ludzi – otoczenia - nie da się zmienić; 4. poszukać grupy polskich dzieci lub chociażby jednego polskiego dziecka, z którym mogłoby się

Państwa dziecko od czasu do czasu spotkać i pobawić się; 5. jeśli to możliwe – wyjeżdżać do Polski na dłuższy czas – 2, 3 tygodnie; 6. dobrym sposobem jest wprowadzanie dziecka w świat „mówienia” poprzez czytanie. Jeśli

Małgorzata Mroczkowska

dziecko, z jakiegoś powodu, ma lekki dystans do języka polskiego, to w ten sposób wprowadzamy złudzenie, że nie mówi „w tym trudnym” języku, tylko uczy się czytać. Kiedy dziecko samo siebie usłyszy, własne realizacje, o wiele łatwiej przyjdzie mu powtarzać te słowa w codziennej komunikacji. U tak małych dzieci prowadzimy naukę czytania, zaczynając od bardzo prostych wyrażeń: samogłoski, onomatopeje, pierwsze sylabki (koniecznie sylabki, nie głoskowanie). 7. kolejny pomocny sposób to wspólne prowadzenie dzienniczka, pamiętnika z prostymi rysunkami, zdjęciami i dialogami w dymkach – opisywać w formie miłej, łatwej i przyjemnej wydarzenia z Państwa życia rodzinnego; 8. skorzystajmy z pomocy osoby trzeciej: spotkania, zajęcia z polskim nauczycielem, logopedą, pedagogiem, zajęcia w polskiej grupie maluchów, w polskiej szkole. I pamiętajmy, musimy myśleć w takich sytuacjach, iż dziecko z jakiegoś powodu NIE MOŻE mówić po polsku (zbyt trudne najczęściej, za słabe podstawy) , nigdy nie myślmy, iż nie chce… Więcej ogólnych rad (też dla dzieci starszych) w poście: http://dwujezycznosc.blogspot.de/2013/02/ki edy-dziecko-nie-chce-mowic-do-nas-po.html


20

Gazeta

Kulinaria

Wydanie nr 14 (maj 2014)

POLONIJNA.co.uk

Domowy sos barb ecue składniki:

cebula 1 szt., cz osnek 3 ząbki papryka czerwona 1 łyżeczka suszon łyżeczka) a (dodaj: czubata pomidory w puszce 1 szt., śliwka su szona 150 g whiskey – 50 ml, pieprz czarny do sm aku sól do smaku, ty mianek suszony 1 łyżeczka płaska olej do przesmażen ia, woda niegazowa składników na do podlewania opis przygotowania : W rondlu, na niewi elkiej ilości oleju. kostkę cebulkę. Na zeszklij pokrojoną stępnie dodaj po w szony tymianek . Po siekany w platki paru minutach (u czosnek i suważaj, aby czosne dzie gorzki!) doda k nie zbrązowiał, j pomidory i pokro bo bęjone w paski susz dodaj paprykę. Po one śliwki. Wlej wh dlej połową szkla iskey i nki niegazowanej 1h – aż wszystkie wody. Całość duś składniki będą mięk przez ok . kie. Sprawdzaj co bardzo wyparuje, 10 minut, jeżeli pł to podlej jeszcze od yn za robiną wody. Pod rzem. Możesz poda koniec dopraw solą wać sos prosto z i piepgranka lub zblendo sito. Idealny do że wać i przetrzeć go berek z grilla lub inn przez ych rarytasów ;) Ab matu wędzonki, m y dodać mu więcej ożesz wykorzysta aroć wędzony czosne k i wędzoną papr ykę.

Żeberka z cebulą i podgrzybkami

darem i czerwoną Sałata z małżami, ched cebulą 1 opakowanie mixu sałat Fit&Easy „Happy” 3 łyżki małż w zalewie ˝ pomarańczowej papryki (może być inna) 5 grubszych plastrów sera cheddar ˝ małej czerwonej cebuli Kilka zielonych oliwek niej do naczynia. Dodaj do Mieszankę sałat wysyp ule i oliwki w krążki. Na ceb , pki słu w ę pokrój odsączone małże. Papryk pokrojony w słupki inny ser o mocnym smaku oliwę z posiekakoniec dodaj cheddar lub eru tej kompozycji sug ję Do i. ałk kaw e ksz wię lub nieco solą i pieprzem. nym ząbkiem czosnku,

Składniki:

1 kg żeberek wieprzowych 3 duże cebule 2 żabki czosnku 0,5 kg grzybów leśnych (mogą być mrożone) olej do smażenia, sól, pieprz świeżo mielony liść laurowy, ziele angielskie świeży rozmaryn (można zastąpić susz onym) przyprawa do mięsa wieprzowego

laurowym i zielem. Odstawić w chło dne miejsce na minimum 4 godziny. W naczyniu do zapi ekania ułożyć żeberka i cebulę, skropić olejem. Piec ok 1-1, 2 godziny w temperaturze 200 stopni. 2/Świeże grzyby przebrać, opłukać dwa razy i pokroić na mniejsze części (jeżeli są bardzo duże ). Wrzucić na gotującą się wodę i gotować ok 15-20 min. Odlać wodę. Cebulę pokroić w kostkę i zeszklić na oleju z dod atkiem soli i pieprzu. Dodać grzyby i dusić ok 15 min, ciąg le mieszając by się nie przypaliły (w razie konieczności pod lać olejem) Na koniec doprawić solą i pieprzem oraz siek anym rozmarynem. Podawać na gorąco razem z żeberkam i.

opis przygotowania: 1/ Żeberka pociąć na paski, natrzeć solą, przyprawą i pieprzem. Dwie cebule obrać i pokroić w pióra, wymieszać z żeberkami, czosnkiem pokrojonym w drobne talarki, liściem

McKuroń składniki:

ęso wołowe 20 0 gramów, mielone mi 10 e lęc cie ęso mi ne mielo a 1 szt. rków, cebula czerwon boczek surowy 8 plaste k 2 ząbki cukinia 0.5 szt., czosne . szt 1 we ogórki konserwo pieczarki 2 szt. duże papryka zielona 1 szt., pieprz czerwony 10 ziaren masłowa pomidor 1 szt., sałata do mięsa worcestershire odrobina sos ser żółty 4 plasterki, aku sm do ki, sól i pieprz tymianek świeży 2 gałąz

opis przygotowania;

0 gramów

, pokrojoną w j różowy i czarny pieprz da do , ęso mi ne elo mi eszaj minut. Uformuj 2 kotlety. W misce wymi ość mieszaj około 4 – 5 Cał k. sne czo i Na początek przygotuj ek ian plastry, talarki cebuli, cebuli oraz posiekane tym on. Cukinię pokrojoną w str óch dw drobną kostkę połowę z ty nu mi 3 kanego tymianku, a nai bułki, ugrilluj je po ek , soli, pieprzu i posie oliw z y ty płaskie kotlety szerokośc oliw ści ilo iej 180 stopni na 3 – 4 minu arynuj w niewielk karnika nagrzanego do pie do pieczarki i paprykę zam zuć wr i ser łóż po . Na kotlety stępnie grilluj z obu stron aj wszystkie składniki. zgrillowaną bułkę układ Na a). ser ia (do rozpuszczen


Gazeta

Wydanie nr 14 (maj 2014)

Wiadomości

POLONIJNA.co.uk

21

Polonijny Music Corner pod redakcją Przemka Hamali Witam w miejscu gdzie na chwile zatrzymamy się, przerwiemy codzienny wyścig za czymkolwiek (za czym gonicie) i poświecimy trochę czasu samym sobie słuchając dobrej polskiej muzyki. Nie zapominajmy jak wielki wpływ na nasze funkcjonowanie i samopoczucie wywierają dźwięki które nas otaczają, wiec zacznijmy zwracać większą uwagę na to czego słuchamy. Mam nadzieje że poniższy tekst ułatwi dokonanie właściwego wyboru. W tym miesiącu znów przedstawię Wam cztery al-

RADIKAL GURU – SUBCONSCIOUS Propozycja nr. 1 – na pierwszy rzut oka, nie tylko powierzchownie, nie wygląda na polska produkcje, po kilku minutach pierwszego utworu będziecie w to wątpić jeszcze bardziej… Sam byłem jakże milo zaskoczony dowiadując się ze Radikal Guru to nikt inny jak Mateusz Miller – DJ i producent muzyczny skupiony głownie na dub’ie i dubstep’ie. Faktem jest ze swoje pierwsze poważne kroki muzyczne stawiał na irlandzkim rynku gdzie powstało pierwsze demo Radikal Guru pt. ,,East – West connection’’. Był to rok 2005, wiec możemy wysnuć tezę ze jednym z prekursorów dubstep’u w UK był właśnie w/w wykonawca. Jak pewnie się domyślacie produkcje pana Millera wzbudziły olbrzymie zainteresowanie nie tylko wśród słuchaczy muzyki niezależnej, ale również w stacjach radiowych i sklepach płytowych. Do tego stopnia ze single z pieczęciami Radikal Guru tłoczone na winylach długo nie schodziły z list bestsellerów a DJ’e grali jego

O.S.T.R & MARCO POLO - KARTAGINA Adamowi Ostrowskiemu i tym razem udało się bardzo mile zaskoczyć. Jak wszyscy doskonale wiemy dorobek płytowy spory, ale przy okazji kolejnych wydawnictw zarzucano Ostremu nadprodukcje i powtarzalność. Pomijając kwestie gustu, trzeba przyznać ze bity zawsze były mocna strona O.S.T.R’a ( te które sam produkował i te produkowane dla niego), teksty zaś do jednych przemawiają bardziej, do innych mniej. Wróćmy jednak do faktu iż zostaliśmy zaskoczeni przy okazji pierwszych przesłuchań albumu pt. ,,Kartagina’’. Otóż po pierwsze muzycznie – doskonałe, wysmakowane, pełne wyrazu podkłady Marco Polo, i lirycznie – trafiające w sedno i poruszające teksty. Niby nie powinno nas dziwić ze dobry album wydaja jeden z najlepszych polskich MC i producent znany ze współpracy z Dj. Premier’em ale osobiście nie myślałem ze będzie to ,,strzał w dychę’’. Wydawało się że po dwóch wcześniejszych bardzo dobrych albumach ,,Ostatnia szansa tego rapu’’ Tabasko i ,,Haos’’ z Hadesem – ze ciężko będzie utrzymać tak wysoki poziom. A jednak po-

BAKSHISH – ŹRENICA Jeden z najstarszych zespołów reggae w Polsce po długoletniej przerwie powrócił pod koniec 2012 z albumem ,,4-IVer’’. Co prawda zespól koncertował już wcześniej w nowym zmodernizowanym po raz kolejny składzie ale na wydanie kolejnego, czwartego na koncie zespołu LP musieliśmy czekać 12 lat! Mimo to warto było i każdy kto słyszał powyższe wydawnictwo na pewno się ze mną zgodzi. Grupa przyzwyczaiła swoich fanów do bycia cierpliwymi, przypomnę tylko ze od momentu powstania składu do wydania pierwszego krążka upłynęło 10 lat… Od momentu powstania w 1982 roku przez zespól przewinęło się wielu mużyków, skład zmieniał się nieustannie a muzyka i pozytywna energia która nam serwują do dziś nadal urzeka swoim kojącym rytmem. 2007 przy okazji Ostróda Reggae Festival świętowali swoje 25-lecie i być może to skłoniło mużyków do zwarcia szykowa i podjęcia kroków do nagrania następnego albumu. To tyle jeśli chodzi o historie a my skupimy się na najświeższym doko-

bumy, które obowiązkowo powinny zabrzmieć w głośnikach każdego słuchacza który poszukuje i nie zamyka się w jednej stylistyce czy gatunku. 2014-ty przyniósł nam już kilka świetnych produkcji, kolejne w drodze… Dzięki lekturze ,,Corner’’a nie przegapicie tych najbardziej rasowych! Przejdźmy wiec do propozycji na wiosenne eskapady z słuchawkami na uszach:

utwory na imprezach w całej Europie. 2009 przynosi album ,,Rootstepa’’ – entuzjastycznie odebrany przez słuchaczy i występy na festiwalach i w klubach całej Europy. Jakby na to nie patrzeć to obycie na światowej scenie i talent przynoszą doświadczenie potrzebne do nagrania tak świetnego albumu jak ,,Subconscious’’. Głęboki Dub i nowatorskie brzmienia na których wzorować się będzie zapewne wielu innych producentów wyszły z pod reki naszego rodaka i powinniśmy być z tego powodu niewątpliwie dumni. Nie mowie ze jest to płyta łatwa w odbiorze ale dla koneserów tego rodzaju muzyki jest to gratka nie lada i jeśli zdąży się Wam zawitać do klubu gdzie gra się tego typu rytmy nie bądźcie zdziwieni gdy usłyszycie jeden z utworów z najnowszego albumu Radikal Guru lub jego remix. Transowo i nowocześnie – tak brzmi ten album a wiosna i latem tego roku będziecie mogli sprawdzić tego właśnie wykonawcę na żywo gdyż pojawi się na Wyspach Brytyjskich. Info koncertowe : radikalguru.com. Gorąco polecam!

przeczka poszła w gorę po raz kolejny i nie została strącona. Znowu zostaliśmy uraczeni seria teledysków tuz przed premierą albumu, które to miały rozbudzić nasze apetyty na dawkę pysznego hip - hopu prosto z łódzkich Bałut . Dla mnie najlepszym był ,,Przyjaciel diabla’’ który uważam również za jeden z najlepszych na płycie utworów. ,,What is the question’’ to kolejny ,,masterpiece’’ na ,,Kartaginie’’, gdzie w ciekawy sposób przedstawiony został temat tzw. ,,moralnego kaca’’. Kończąc temat teledysków dodam tylko ze takowe powstały również do utworów: ,,Kartagina’’, ,,Dlugi’’, ,,Side effects’’ oraz ,,Nie słuchać przed trzydziestką’’ – z dedykacją dla wszystkich którzy wyjechali za granice w poszukiwaniu lepszego jutra. Jak wcześniej

naniu Bakshish’a ( dawniej Bakszysz) czyli singlu ,,Źrenica’’. Przy okazji premiery singla nie mogło zabraknąć również premiery teledysku do niego ale nie to czyni go wyjątkowym… Artyści udostępnili zawartość singla wraz z remiksami i okładką w wysokiej rozdzielczości na swojej stronie za zupełna darmochę i każdy zainteresowany słuchacz może ,,zmontować’’ swoja kopie ,,Źrenicy’’ w domu. Podążając za hasłem : ,,Freeing music by ma king music free’’ muzycy pokazują ze chcą dzielić się swoja muzyka i nie koniecznie musi być to na zasadzie kupna – sprzedaży. Co do utworu ,,Źrenica’’ natomiast to zapowiada on kontynuacje stylu z poprzedniego albumu, mega pozytywnego, pełnego ciepła i miłości reggae. Jeśli miąłbym jednak wybrać mój ulubiony remix z tego singla to byłby to z pewnością ten zrobiony przez Fabrykę Zabawek. Polecam również wersje down beat na nastrojowe wieczory przy świecach i kadzidle. bakshish.pl to strona na której znajdziecie wszystkie utwory zawarte na singlu ,,Źrenica’’ i przekonacie się ze polskie reggae nadal ma się dobrze. Zapraszam.

wspomniałem, album jest świetnie zbilansowany pod względem muzycznym i treści zawartych w tekstach i z czystym sumieniem polecam go fanom każdego rodzaju muzyki. Ostatnie dzieło duetu O.S.T.R & Marco Polo ma dużą szanse zostać jednym z ważniejszych albumów w dwudziestoparoletniej historii polskiego hip-hopu. Miejmy nadzieje ze tak jak przy promocji ,,Haos’’u O.S.T.R pojawi się również na trasie po Zjednoczonym Królestwie . Album wydany w formie 72-stronnicowej książki z tekstami utworów i pracami street-art’owymi obrazującymi każdy track oraz z dostępem do gry o takim samym tytule do nabycia na stronie asfalt shop.pl W kolejnym ,,Cornerze’’ znajda cos dla siebie słuchacze cięższych brzmię wiec zapraszam do lektury w następnym wydaniu, Przemek Hamala.


22

Gazeta

Sport

POLONIJNA.co.uk

Wydanie nr 14 (maj 2014)

POLISH MASTER LEAGUE 2014

Gryf Slough bezkonkurencyjny w karnych Trzeci tegoroczny turniej piłkarski z cyklu Polish Masters League zakończył się zwycięstwem ekipy Gryf Masters Slough. To pierwszy tak znaczący sukces tej drużyny w rozgrywkach PML .

LIONS CUP - WAKEFIELD 2014 – FAZA FINAŁOWA 1/4 finału: Nuk Soo Khao - ISG Doncaster Lions Wakefield Polish FC Blackpool Dywizjon 303 Manchester - Biały Orzeł Blackpool Mongol Team Hull - Gryf Masters Slough

4-1 4-0 1-2 2-2 k. 2-3

1/2 finału: Nuk Soo Khao - Biały Orzeł Blackpool Lions Wakefield - Gryf Masters Slough

4-1 0-0 k. 2-3

Mecz o III miejsce : Biały Orzeł Blackpool - Lions Wakefield

2-1

Finał: Gryf Masters Slough - Nuk Soo Khao Wrexham

4-1

W niedzielnym turnieju Lions Cup, który rozegrany został w Wakefield wzięło udział ponad dwadzieścia drużyn, które w fazie eliminacyjnej podzielono na cztery grupy. Największym zaskoczeniem wydaje się być w nich dopiero piąta lokata aktualnego lidera klasyfikacji generalnej, Polonii Blackburn. W grupie A udało się mu zdobyć zaledwie trzy punkty w wygranym meczu z outsiderem, FC Amigos (20). Droga piłkarzy ze Slough do upragnionego zwycięstwa też nie była usłana różami. W eliminacjach zajęli drugie miejsce, ustępując Dywizjonowi 303 z Manchesteru. Mecze ćwierćfinałowe oraz półfinałowe w regulaminowym czasie gry kończyły się remisem, o awansie zadecydowały więc rzuty karne. W tych Gryf wykazał się lepszą odpornością psychiczną, odprawiając z kwitkiem najpierw Mongol Team Hull, a następnie gospodarzy, Lions Wakefield. Najlepszym zawodnikiem wybrany został Karol Drewienko (Gryf Masters Slough), dostępu do bramki najwyborniej bronił Adam Marczuk (Nuk Soo Khao Wrexham), a tytuł najskuteczniejszego piłkarza zawodów powędrował do Piotra Wernera (Lions Wakefield). Adam Wójcik

LIONS CUP - WAKEFIELD 2014 ELIMINACJE GRUPA A 1. Nuk Soo Khao Wrexham 15 pkt 2. Polish FC Blackpool 10 pkt 3. Manchesterowcy Manchester 7 pkt 4. Alco Team Wakefield 6 pkt 5. Polonia Blackburn 3 pkt 6. FC Amigos 1 pkt GRUPA B 1. Dywizjon 303 Manchester 13 pkt 2. Gryf Masters Slough 12 pkt 3. Polonia Corby 7 pkt 4. Wiszczące Wiatraki Mancheste 6 pkt 5. Fighter Squadron Stoke -on-Trent 3 pkt 6. ACAB Doncaster 3 pkt GRUPA C 1. Lions Wakefield 13 pkt 2. ISG Doncaster 12 pkt 3. Deam Team Hull 10 pkt 4. Sikorski Newark 6 pkt 5. Lincoln Team 3 pkt 6. Black Wolves Wolverhampton 0 pkt GRUPA D 1. Mongol Team Hull 13 pkt 2. Biały Orzeł Blackpool 12 pkt 3. Polonia Liverpool 9 pkt 4. Dynamix Worksop 7 pkt 5. Pędzące Imadła Hull 3 pkt 6. New Husaria Manchester 0 pkt


Gazeta

Wydanie nr 14 (maj 2014)

Sport

POLONIJNA.co.uk

23

„Wasyl” awansował do Premier League Zespół Marcina Wasilewskiego – Leicester City, zapewnił sobie awans do Premier League. Piłkarze Lisów zagrają w ekstraklasie po 10 latach przerwy. Drużyna Nigela Pearsona wygrała 2-1 z Sheffield Wednesday w piątkowy wieczór; świętować mogła nazajutrz, poznawszy wyniki konkurentów do awansu. W sobotnie po-

południe Queens Park Rangers przegrali 1-2 w Bournemouth (tam zaczynał trenerską karierę Harry Redknapp, obecny menedżer QPR), a Derby uległo 0-1 Middlesbrough (Steve McClaren, trener Baranów, kiedyś doprowadził The Boro do finału Pucharu UEFA i triumfu z Pucharze Ligi). Na sześć kolejek przed końcem rozgrywek Leicester ma 19 punktów przewagi nad trzecim w tabeli QPR i 20 nad Derby. Z Cham-

pionship awansują dwie najlepsze drużyny – od dłuższego czasu wiceliderem jest Burnley, które teraz ma 10 oczek więcej niż QPR. Marcin Wasilewski dołączył do „Lisów” 17 września ubiegłego roku (darmowy transfer), po opuszczeniu Anderlechtu Bruksela, gdzie spędził sześć lat. W barwach Leicester wystąpił 25 razy w lidze i 4 razy w krajowych pucharach. Aktualny kontrakt polskiego obrońcy wygasa 30 czerwca bieżącego roku.

Grzegorz Boczar, polsport.co.uk

London Eagles U9 zremisował na własnym boisku z Celtikiem, choć apetyty były dużo większe. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że to już ich czwarty mecz z rzędu bez porażki. Z postawy swoich podopiecznych mogą być

również Tomasz Dorabiała oraz Jacek Sendrowski. London Eagles U7 rozgromił bowiem na wyjeździe Wealdstone FC 4-1, wypełniając wszystkie przedmeczowe założenia taktyczne.

DOBRA PASSA „ORŁÓW” Z LONDYNU NIEDZIELNEJ WYNIKI LONDON EAGLES W KOLEJCE SPOTKAŃ Dwa wyjazdowe zwycięstwa oraz dwa remisy u siebie to bilans drużyn London Eagles FC w niedzielnych spotkaniach ligowych Harrow Youth Football League. W najciekawszym meczu zespół do lat 13 zremisował z liderem tabeli, Gibbons Wrecckers Youth, 3-3. To było świetne widowisko, obfitujące w wiele podbramkowych sytuacji, ale co najważniejsze, padło w nim aż sześć goli. Połowa z nich była niezwykłej urody. Podopieczni Krzysztofa Skarżyńskiego w tym sezonie jeszcze nie przegrali przed własną publicznością, a ich niedzielny rywal stracił swoje pierwsze punkty w bieżącej edycji rozgrywek.

Headstone Manor U10A - London Eagles U10A U7 Wealdstone B - London Eagles U7 London Eagles U9 - Celtic London Eagles U13 - Gibbons Wrecckers Youth

1-5 1-4 1-1 3-3

Srogi rewanż za zeszłoroczną minimalną (23) porażkę wzięli dziesięciolatkowie, którzy rozgromili Headstone Manor aż 5-1. Pierwsza połowa nie zapowiadała wprawdzie tak okazałego rezultatu, w drugiej jednak London Eagles rządził na boisku niepodzielnie i to do "biało-czerwonych" powędrowały trzy punkty.

Polonijny basket wraca do Londynu!

Po kilku latach przerwy być może znów doczekamy się regularnych rozgrywek koszykarskich w Londynie. Projekt „Polish Basket League London” ma wystartować już we wrześniu i będzie skierowany głównie do naszych rodaków, choć nie tylko. W tej chwili organizator całego przedsięwzięcia, Kamil Dworniczak, szuka chętnych ze-

społów do udziału w rywalizacji. Można to zrobić drogą telefoniczną (t: 0744 596 1768) lub za pomocą poczty elektronicznej (e: polishbasketlondon@gmail.com). — Według wstępnych założeń liga ma liczyć 10 zespołów — mówi Kamil Dworniczak. W sezonie zagramy dwie rundy spotkań (mecz i rewanż) + najlepsza ósemka (play off). Razem do rozegrania będzie więc 29 spotkań w sezonie. Mecze trwać będą 4 x 10 minut, przy udziale czterech arbitrów (dwóch na boisku oraz dwóch przy stoliku) — kończy pomysłowdawca reaktywacji polonijnej koszykówki w Londynie. Organizator zadbał też o stronę marketingową. Będzie oficjalna strona ligi z wynikami uaktualnianymi tuż po zakończeniu spotkania. Znajdą się tam również szczegółowe statystyki, zdjęcia oraz videorelacje. Liga będzie też bardzo aktywna w mediach społecznościowych.

UDANY SPRAWDZIAN REPREZENTACJI Pierwszy sparingowy mecz reprezentacji Polski przgotowującej się do amatorskich mistrzostw świata Inner City World Cup 2014 zakończył się zwycięstwem. W meczu z Solar Way London podopieczni Jacka Pobiedzińskiego pracowali przede wszystkim nad zgraniem. Początek spotkania upłynął pod znakiem przewagi zespołu Solar Way. Gołym okiem widać było, że nasi reprezentanci grają w tym składzie pierwszy mecz. Technicznie może i byli lepsi, brakowało jednak zgrania. Efekt był taki, że to Solar objął prowadzenie, po błedzie naszych defensorów. Stracony gol przyniósł jednak dobry efekt, bo nasze akcje zaczęły być bardziej składne, a po jednej z nich w 10 minucie meczu Andrzej Kamiński strzela wyrównującą bramkę. Później rywale znów doszli do kilku bramkowych sytuacji, ale na szczęście na posterunku zawsze był Krzysztof Sobczak. Po jednej z akcji, oraz ewidentnym błędzie sędziego, ponownie tracimy jednak gola, pierwsza połowa kończy się jednak remisem, bowiem nasi rywale faulują na polu karnym, a "jedenastkę" zamieniamy na gola.

W drugiej odsłonie nasza przewaga nie podlegała już dyskusji. Na 15 minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego obejmujemy zasłużone prowadzenie, które utrzymaliśmy już do końca spotkania. Szans na podwyższenie wyniku było jeszcze kilka, a po jednej z nich piłka wylądowała na poprzecce. Reprezentację Polski podczas amatorskich mistrzostw świata Inner City World Cup od kilku już lat reprezentują najlepsi piłkarze Polskiej Ligi Piątek Piłkarskich z Londynu. SOLAR WAY LONDON - REPREZENTACJA PLPP 23 (2-2) Skład reprezentacji ligi: K. Sobczak, D. Sopel, B. Sopel, L. Świder, A. Kamiński, M. Gołdyn, K. Bukiert, M. Brytan, R. Bieniuk, M. Tanowicz, K. Stepień, W. Sapkowski, J. Święch.


Miałeś wypadek? Możemy Ci pomóc! Mówimy po polsku! Od wielu lat, nasz dział Foreign and Travel pomaga Polakom, którzy mieli wypadki w Szkocji. Nasze biura mieszczą się w Edynburgu, Glasgow, Dundee, Inverness i Kirkcaldy

Prosimy o kontakt pod numerem

0131 319 8145 odszkodowania@digbybrown.co.uk

Dla klientów uzyskujemy średnio trzy razy wyższe odszkodowania niż początkowe oferty. Oferujemy pomoc w następujących sytuacjach:

digbybrown.co.uk

Wypadki samochodowe Wypadki motocycklowe/rowerowe Wypadki w pracy Zaniedbania medyczne Wypadki za granicą Choroby zawodowe Wady produktów Obrażenia poniesione w wyniku przestępstw


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.