Lśnienie Magazyn, sierpień 2019

Page 1

LŚNIENIE MAGAZYN


l i s od Redakcji

l i s t


t

Martyna Krzykacz Maja Kubiaczyk

Kochani, z niezwykłą przyjemnością przedstawiamy Wam szóste wydanie Lśnienia. To numer, którego tworzenie wiązało się ze szczególną dawką pozytywnych wibracji i wyjątkowo dobrą aurą. Nicią przewodnią uczyniłyśmy bowiem Energię i Minerały, które nieodłącznie kojarzą nam się ze wspomnieniami ciepłych, sierpniowych zachodów słońca. Postanowiłyśmy poruszyć temat na wielu płaszczyznach, co oznaczało nawiązanie współpracy z nowymi, ciekawymi osobowościami, artystami i markami. Mamy nadzieję, że każdy odnajdzie coś dla siebie, a nasza praca nie tylko Was zainspiruje, ale i – przede wszystkim – odnajdziecie w niej pozytywną energię. Czytajcie i lśnijcie!


Energia 26-31 Rozmowa z Tolą Szlagowską

44-61 Edytorial okładkowy

64-67 Makijażowe trendy na lato

90-93 Rozmowa z Ministerstwem Dobrego Mydła

114-121 Lśnienie w Indiach i Barcelonie

122-125 Dieta pełna minerałów

152-155 To się nosi

156-159 Rozmowa z Dagmarą Jarzynką

spis


Minerały treści redaktorzy naczelni

Martyna Krzykacz Maja Kubiaczyk

zastępczyni redaktorów

Kasia Jakowicz korekta

Maja Kubiaczyk Kasia Jakowicz skład

Martyna Krzykacz opracowanie graficzne

Martyna Krzykacz Maja Kubiaczyk okładka

Ola Kowalska

współpraca

Ada Grabowska, Agnieszka Jarecka, Aga Wojtuń, Aleksandra Buca, Aleksandra Kowalska, Aleksandra Żwirkowska, Ania Dziewulska , Anna Maria Czaja, Ania Pałka, Anna Skuta, Anna Świerczyńska, As Management, Beata Szczepaniak, Dagmara, Jarzynka, Easy Livin’, Ewa Michalik, Green Carrot, Iga Knefel Izabela Szelągowska, Jule, Julia Wawrzyniak, Kaya Wege Wróżka, Kamil Kmiecik, Karolina Czaja, Klaudia Piotrowicz, Kasia Kester, Kasia Mikołowicz, Kasia Socha, Kamena, Kinga Janocha, Le Szapo Hats, Liwia Długołęcka, Łukasz Wiatrowski, Maciej Świstek, Marek Kamiński, Marta Wiola, Ministerstwo Dobrego Mydła, Muriel Liebmann, O! My Hair!, Olga Wolska-Jerzak,Oliwia Jagielska, Patrycja G, Pola Augustynowicz, Ria, Roksana Kaźmierczak, Smalltravellers, Tola Szlagowska, Uncover Models, United For Models, Wave Models, Weronika Kosińska, Wero Wysoczyńska, Wiktoria Grzybowska, Zuzanna Włodarz


w i b ra c j e


zdjęcia aleksandra buca stylista, makijaż wero wysoczyńska włosy anna świerczyńska asystent stylisty aleksandra żwirkowska modelki jule/wave models

patrycja g/united for models



z lewej: koszula, spodnie kovalowe

, pasek pavillon

vintage classics ,

z prawej: sukienka

joanna małecka



z lewej: płaszcz, pasek kovalowe

, kolczyki fanaberie

multistore , z prawej: sukienka

joanna małecka , kolczyki

fanaberie multistore


koszula, spodnie kovalowe

, pasek pavillon vintage classics


z lewej: sukienka joanna

małecka ,

kapelusz

aleksandra białk ,

buty

pavillon vintage classics

z prawej: koszula, spodnie

kovalowe



sukienka joanna

małecka ,

kolczyki

fanaberie multistore



z lewej: total look kovalowe

, kolczyki fanaberie

multistore , z prawej: sukienka

joanna małecka , kolczyki

fanaberie multistore



z lewej: kapelusz aleksandra

białk ,

sukienka

joanna małecka ,

z prawej: total look

kovalowe ,

kolczyki

fanaberie multistore



z lewej: sweter, spรณdnica joanna

maล ecka



z lewej: kapelusz aleksandra

białk ,

sukienka

joanna małecka ,

z prawej: sukienka

joanna małecka ,

kolczyki

fanaberie multistore


KULTU tola szlagowska co nas olśniło wojciech fangor pola augustynowicz


URA


zdjęcie kasia mikołowicz ,

@dscll


tola rozmawiała

martyna krzykacz

Jesteś doskonałym przykładem artystki, która zrobiła karierę odwracając się od krytyki. Wróciłaś z dojrzałą i przemyślaną muzyczną koncepcją, która cieszy się bardzo dobrym odbiorem. Czy dążyłaś szczególnie do tej zmiany?

blog27 mogłam pozwolić sobie na edukację w szkole amerykańskiej. Nauczyłam się myślec po angielsku, co pozwoliło mi z łatwością pisać teksty. Poza tym, międzynarodowy sukces bloga otworzył mi wiele drzwi za granicą.

Przyznam, że “Atmosphere” nie było przemyślaną, zaplanowaną muzyczną koncepcją. Było mood boardem, impresją danej chwili, tym co mi się podoba oraz tekstem, który ma dla mnie znaczenie.

Wiem, że cenisz Boba Dylana, Jamesa Blake’a, Fionę Apple - w jakim stopniu dorobek twórczy tych artystów wpłynął na Twoją wyobraźnię muzyczną? W dużym stopniu, przede wszystkim zobaczyłam, że są ludzie, którzy mają podobną

Muzyka, dzięki której większość może kojarzyć Tolę Szlagowską z przeszłości, to młodzieżowy pop oraz taneczne i energetyczne rytmy, jednak od zakończenia działalności Blog27 minęło już ponad 10 lat i sporo się zmieniło. Czy Twoja muzyczna przeszłość miała wpływ na aktualną twórczość? Czy ta ogromna popularność, którą cieszył się zespół, w jakimś stopniu pomogła Ci w dalszym rozwoju?

wrażliwość i spojrzenie na świat. A polscy muzycy? Z kim chciałabyś usiąść w studiu i coś nagrać? Z każdym kto się nie boi. Singiel “Atmosphere” pomógł Ci stworzyć Tim Anderson, współpracujący wcześniej z takimi muzycznymi osobistościami jak Lykke Li, Banks czy Solange Knowles. Jak zetknęły się Wasze ścieżki?

Tak. Nic się nie dzieje z niczego. Wszystko, co zrobiłam do tej pory, ma wpływ na to

Poznaliśmy się dzięki osobie, której spodo-

gdzie jestem teraz. A patrząc bardziej przy-

bał się mój muzyczny ‚vibe’, umówił mnie na próbną sesję z Timem i od razu kliknęło.

ziemnie, dzięki pieniądzom zarobionym w

27


@dscll zdjęcie kasia mikołowicz ,

Teledysk do piosenki „Atmosphere”, który zrealizowałaś w Los Angeles, nawiązuje estetycznie do nowofalowego filmu Godarda „Masculin Feminin”. Podszyte stylem retro, subtelne obrazy są olśniewające – skąd wzięła się ta inspiracja?

Kto odpowiada za reżyserię? Za creative direction odpowiadałam ja, reżyserią zajął się Tao Ruspoli. Śledząc ścieżkę Twojej kariery zastanawiamy się - czy nawiązania do narracji rodem z lat 60. traktujesz jako swój nowy, stały wizerunek czy bardziej jako przejściowy stan?

Dziękuję. Inspiracją do klipu był french new wave, początkowo chciałam robić klip w Europie, ale się nie udało. Pustynia

Ja nie mam wizerunku. Wszystko co robię jest szczere i prawdziwe dla danej chwili.

wyszła przypadkiem. Wnioskuję, że francuskie kino jest Twoim ulubionym?

Patrząc na Twój wizerunek mam silne skojarzenia z belgijską piosenkarką Selah Sue. Ta tendencja jest również wyczuwalna w kontekście muzycznym - celowo dajesz widzom wskazówki, co lubisz prywatnie?

Lubię je, bo często bywa niedopowiedziane, nie jest takie „kawa na ławę” jak np. amerykańskie. Ja w ogóle nie oglądam zbyt wielu filmów, bo nie mogę patrzeć na przemoc. Zwłaszcza tą między ludźmi.

Lubię Selah Sue, ale myślę, że nasza muzyka się różni.

28


zdjęcie kasia mikołowicz ,

@dscll


Kultura

Czy jest jakiś konkretny moment, kiedy podejmujesz decyzję o skomponowaniu nowego utworu? Co napędza Cię do działania?

Tak, cały materiał już od jakiegoś czasu jest gotowy. Borykam się z problemami na tle wydawniczym, a niektóre z piosenek nie mają jeszcze odpowiedniej produkcji, są na etapie demo.

Ból i cierpienie.

Kiedyś stwierdziłaś, że utwory z Twojej płyty, które oddają Twój charakter najtrafniej to „Atmosphere” i „Subtitles”. W tym momencie dokonałabyś tego samego wyboru czy zdefiniowałabyś siebie poprzez inną piosenkę?

Jak długo trwa praca nad piosenką? Od 5 minut do 5 lat. Słowa często są nośnikiem ogromnych emocji, a zapowiadana płyta „Subtitles” już w tytule zawiera odniesienie do tekstów i ich znaczeń. Dlaczego nadałaś nadchodzącemu krążkowi właśnie taki tytuł – zależało Ci na odniesieniu do sfery komunikacji za pomocą słów? Uważasz, że mają większą moc niż muzyka?

Serio tak powiedziałam? (uśmiech) Chyba na tym etapie nie czuję już potrzeby definiowania siebie poprzez piosenki. Przecież to się non stop zmienia. W Lśnieniu lubimy pytać naszych rozmówców o czym marzą, zdradzisz nam w takim razie jakie jest Twoje największe marzenie?

Dla mnie teksty zawsze były na pierwszym miejscu. Jeżeli chodzi o tytuł płyty, to czasami czuję, że potrzebuję subtitles żeby skomunikować się ze światem. Ludzie często nie rozumieją moich zachowań lub emocji.

Wewnętrzny spokój i siła. Energia i minerały - to właśnie one są motywem przewodnim tego numeru, dlatego powiedz mi proszę czy masz swoje sprawdzone sposoby na utrzymanie pozytywnej aury zarówno wewnątrz, jak

To widać również w odniesieniach na płycie, o których wspomniałaś wcześniej. Czy właśnie dlatego stworzyłaś także swój śpiewnik?

i zewnątrz siebie?

Tak, chciałam żeby każdy mógł sobie przeczytać tekst i w efekcie bardziej poczuć piosenkę.

Szczerość, rozwiązywanie problemów na bieżąco, nie zamiatanie pod dywan. Zdrowe jedzenie i kwiaty też pomagają (uśmiech).

W rozmowach podkreślasz, że praca nad „Subtitles” była i jest bardzo osobistą i długoletnią podróżą. Czujesz, że

Tolu, ostatnie pytanie - czy dostaniemy pudełko z zapałkami? Pewnie!

materiał który masz jest już gotowy?

30


zdjęcie muriel liebmann ,

@murielliebmann


Kultura

tekst agnieszka jarecka

co tak to widzę

nas

olśniło

Debiutancki singiel Kasi Sawczuk zachwycił naszą redakcję. Utwór został napisany przez artystkę oraz twórców zespołu BEMY – Mattią i Eliem Rosinskimi. Przedstawia nieporozumienia i różne oczekiwania podczas angażowania się w relację. Piosenka nieco przerysowana i z przymrużeniem oka, idealnie sprawdza się na letnie leniuchowanie. Całość szybko wpada w ucho - refren nucimy już po pierwszym przesłuchaniu. Warto zwrócić również uwagę na przepiękny teledysk, w reżyserii Miłosza Hunzvi, którego stylistyka i kolory po prostu urzekają swoją słodyczą. Już nie możemy doczekać się kolejnych muzycznych propozycji od Kasi, oby tak dalej!


miraż Jeszcze do 31 sierpnia w Galerii Sztuki im. Jana Tarasina w Kaliszu można zobaczyć wystawę Łukasza Patelczyka „Miraż”, której kuratorką jest Alicja Klimczak-Dobrzaniecka. Wystawa to prezentacja malarskich wizji artysty. Na klasyczne formy malarskie nanosi kształty w postaci świetlistych linii czy wypełnionych figur geometrycznych. Integruje abstrakcyjne elementy z malarską tradycją, konfrontując ze sobą te dwie konwencje. Największe wrażenie robi staranność o detale, trzeba to zobaczyć na własne oczy.

słodki koniec dnia „Słodki koniec dnia” w reżyserii Jacka Borcucha to film, który koniecznie trzeba zobaczyć. Akcja rozgrywa się we włoskiej prowincji, dzięki której cała atmosfera nabiera zmysłowości i melancholii. W główną rolę polskiej

poetki i laureatki Nagrody Nobla wciela się fantastyczna Krystyna Janda (Maria Linde), która została nagrodzona za tę rolę na festiwalu filmowym Sundance. Bohaterka to silna i odważna kobieta, która żyje zgodnie ze swoimi przekonaniami, jednak jej bezkompromisowość okazuje się być dramatyczna w skutkach dla jej bliskich. Świetna obsada, ciekawa fabuła i przepiękne okoliczności przyrody – kto jeszcze nie widział, niech szybko nadrabia!

jak uratować świat W ostatnim czasie wzrasta ogólna świadomość i coraz większej ilości osób nie jest obojętny los naszej planety. Każdemu z Was proponujemy więc poradnik Arety Szpury - „Jak uratować świat”, który przedstawia wskazówki jak małymi krokami zmienić swoje przyzwyczajenia i zadbać o nasz wspólny dom. Rozmowy ze specjalistami i porady autorki zwracają uwagę na najczęściej popełniane błędy i pomagają zmienić złe nawyki. Każdy z nas musi zacząć od siebie, a ta książka w kompleksowy i przystępny sposób pomoże wdrożyć zmiany w życie. Zróbmy coś dobrego dla Ziemi!



POLA rozmawiała martyna krzykacz

Co sprawiło, że zajmujesz się grafiką i ilustracją? Z tego co pamiętam, to przez całe dzieciństwo robiłam w kółko trzy rzeczy: biegałam po podwórku, grałam na Amidze i rysowałam. No i tak się złożyło, że biegacz i gracz ze mnie marny, a narysować coś tam potrafię. W latach 90. mój tata miał swoją drukarnię, bywałam tam bardzo często. Uwielbiałam podglądać go przy pracy – gdy składał książki, foldery, magazyny, jak szukał idealnych farb, wybierał papiery ze wzorników. Wtedy też uczył mnie obsługi pierwszego programu graficznego – Corela, miałam wielką radość, gdy później drukował wielkoformatowo moje rysunki i z dumą wieszał w biurze swojej firmy. Wtedy też odkryłam technikę kolażu, analogowo tworzyłam w ten sposób przez kilka lat – wycinałam skrawki z gazet, książek (niestety!), malowałam, rysowałam, brokatowałam... Później przyszedł czas na ilustracje wektorowe, robione na tablecie.


To właśnie wtedy stałaś się ilustratorką? Możesz powiedzieć nam nieco więcej o swoich początkach? Absolutnie nie śmiałam nazywać się ilustratorką, pamiętam, jak w czasie studiów na poznańskim, ówczesnym ASP, chodziłam z przyjaciółką, Olą Grzegorek, do wydziału sztuki biblioteki Raczyńskich i oglądałyśmy opasłe tomy ze zbiorami prac ilustratorów z całego świata. Marzyłyśmy o tym, by być kiedyś między nimi. W tamtym czasie rysunki wrzucałam do szuflady, byłam niesamowicie krytyczna wobec siebie. Tak samo było zresztą ze studiami – nie czułam się gotowa, by pójść na ASP, przez co zaczęłam od zupełnie innego kierunku. Całe szczęście spotkałam na swojej drodze osoby, które mnie

bardzo starannie dobieram. Trzecia rzecz: detale, ornamenty... to one tworzą kompozycje, są moim znakiem rozpoznawczym, budują każdą z ilustracji. Bez nich byłoby nudno i pusto. Tak jak w życiu, szczegóły są dla mnie istotne, skupiam się na nich.

z tego wyleczyły, które powiedziały: działaj, dziewczyno! Takim sposobem przyszły pierwsze wystawy, pierwsze wyjazdy na targi... No i tak sobie żyję, tworzę, ponad 10 lat w wektorowym szaleństwie. Twoje prace charakteryzuje przepiękna paleta barwna i detal - skąd czerpiesz inspiracje?

Znam artystów, którzy zanim podejdą do realizacji swojego dzieła, przygotowują wcześniej koncept, z którego mocno korzystają. Tworząc nową pracę przygotowujesz się wcześniej czy działasz na bieżąco, z głowy?

Przy autorskich pracach zapalnikiem do tworzenia są słowa, które łapię wszędzie, a później zapisuję w specjalnym notesie.

Przed rozpoczęciem każdej pracy rozryso-

Są w nim pojedyncze wyrazy, zwroty czy

wuję sobie wszystko na kartkach, szukam

jakieś luźne myśli. Od lat tak sobie je ko-

pomysłów, zapisuję skojarzenia, mapę my-

lekcjonuję, a z czasem odkopuję i używam.

śli. Dopiero później zabieram się do działa-

Drugim krokiem jest dobranie kolorów –

nia, jednak nie trzymam się sztywno ram,

nad tym spędzam najwięcej czasu, jest to

które sobie wcześniej narzuciłam. Często

dla mnie najistotniejsza sprawa. Mam fazy na konkretne barwy, na przykład przez

finalny projekt wychodzi zupełnie inaczej,

kilka tygodni jako bazy używam szmaragdowego, a kolejne kolory to dodatek, który

walność ilustracji.

niż zakładałam. Uwielbiam tą nieprzewidy-

36


Miewasz twórcze kryzysy?

Tak właśnie opisujemy nasze wystawy – stoimy pomiędzy rzemiosłem, a sztuką. Absolutnie mi to nie przeszkadza. Współczesna ilustracja to taka forma ekspresji, która idealnie nadaje się do pokazywania w największej galerii świata, w internecie. Dzięki temu mogą nas oglądać wszyscy, z każdego miejsca, o każdej porze. Aczkolwiek tradycyjne galerie są coraz bardziej otwarte na nasze środowisko, coraz chętniej zgadzają się na organizowanie wystaw ilustracji. Bardzo mnie to cieszy.

Och... tak. Przez te wszystkie lata miewałam „kryzysiki”, dwu-trzydniowe. Przychodziły i odchodziły, nie męczyły zbyt mocno. Niestety w tym roku pojawił się pierwszy poważny kryzys, obrzydliwie czarna chmura wisiała nade mną przez długi czas. Nikomu tego nie życzę. Niemoc to okropny stan. Jak sobie z nimi radzisz? Na te niewielkie wystarczają mi spacery czy wyjście na rower, basen, jakaś aktywność fizyczna, ucieczka od komputera, kartek i tych przeokropnych ołówków (śmiech). Muszę chwilowo zapomnieć co robię, zresetować się. Chociaż oczywiście w pełni nie da się tego zrobić, czasami myślenie o projektach uaktywnia się mimowolnie.

W internecie istnieje jednak zdecydowanie większa swobodna twórcza - nie ma kuratora ani dyrektora, którzy wytyczają dla artysty ścieżkę, którą ma podążać. To ma swoje plusy i minusy. Jak Ty lubisz pracować? Przy współpracy z galeriami jeszcze nie spotkałam się z tym, aby ktokolwiek coś

Przeglądając Twoją Instagramową, artystyczną wizytówkę, moją uwagę przykuł podpis pod jedną z prac wszystko, co mamy jest teraz. Co przez to rozumiesz?

mi narzucał lub chciał zmieniać. Jedyne

Ta praca jest moją pamiątką po stracie. Przepracowałam ją i przyszedł czas wewnętrznej odbudowy, zmierzenia się z życiem na nowo. Nie mamy wpływu na przeszłość, nie możemy też w sumie kontrolować tego, co będzie. Jesteśmy teraz i dobrze jest się na tym skupić, by nie zwariować. Praca ilustratora to często zajęcie zbyt artystyczne na rzemiosło i za mocno komercyjne na sztukę. Stoi gdzieś pomiędzy. Dlatego w głównym stopniu zdobyło internet, a nie galerie sztuk. Jakie jest Twoje podejście do tego tematu? Przeszkadza Ci to?

37


tytuł naszej wystawy - „Śmieję się, aż zasnę”. Później poszło z górki – Grzesiu wymyślił nazwę kolektywu – ILU NAS JEST, Olek zrobił logotyp, założyliśmy profil na Instagramie (@ilunasjest). No i zamiast jednej wystawy, robimy siedem. Tak, siedem wystaw w jeden rok. Każda wystawa to nowe prace, nowe ilustracje. Szaleństwo, twórczy ogień! Uwielbiam ich.

uwagi dotyczą sposobu ekspozycji czy oświetlenia. Czasami zdarza się, że prace muszą powstać pod konkretne hasło, ale to oczywiście tylko punkt zaczepienia. W zawodzie ilustratora cenię sobie wolność, możliwość samodzielnego dobrania odpowiednich środków, form, barw. Opowiedz proszę nieco więcej o kolektywie ilustratorskim, którego jesteś częścią. Jak zeszły się wasze drogi?

Wedel, Somersby, Tołpa, TVN… Twoje portfolio jest godne podziwu. Czy któraś z dotychczasowych współprac jest Twoją ulubioną?

Od kiedy robię ilustracje, zawsze z wielką ochotą i przyjemnością poznaję kolegów po fachu, mam jakąś taką wewnętrzną

Dziękuję. Chyba nie mam jednej, ulu-

misję. Wiesz, bo ilustratorzy to są bardzo

bionej współpracy – każda była dla mnie

fajni ludzie. Gdy jestem w innym mieście,

wyzwaniem, wejściem do nowego świata,

proponuję spotkania śniadaniowe, czy

z każdą współpracą czuję się wyróżniona,

wieczorne wyjścia. Tak też było w przypad-

jestem wdzięczna, że mnie wybrano. Gdy

ku naszego miasta, czyli Poznania. Mamy

zaczynałam swoją przygodę z ilustracją,

nieformalny Klub Ilustratora i grupę na

tworzyłam rysunki do magazynów i ksią-

Facebooku, tam pewnego dnia ustaliliśmy,

żek. Teraz moje działania w zdecydowanej

że się zobaczymy. Było to dwa lata temu

przewadze to projekty komercyjne, rekla-

zimą, przyszły dokładnie cztery osoby: Ola

mowe. Czuję, że przy każdym temacie się

Szmida, Łukasz Drzycimski, Olek Pujszo

rozwijam, zarówno jeśli chodzi o posze-

i ja. Może to banalnie zabrzmi, ale już wte-

rzanie swojej wiedzy z danej branży, jak

dy, przy pierwszym spotkaniu poczułam, że

i poznawanie ludzi współtworzących pro-

jest między nami fajna energia, że trafiłam

jekt. Przy dużych współpracach, wartością

na swoich ludzi, z którymi mogę rozma-

dodaną są pozytywne reakcje znajomych,

wiać do rana. Przy następnych spotkaniach

mocno mnie to rozczula. Mam mnóstwo

dołączyli do nas: Joa Bartosik, Dorota Pie-

zdjęć, które przesyłają – z opakowaniami,

chocińska i Grzesiu Myka. Jesteśmy trochę

kartami, muralami, zdjęcia ze sklepów,

jak rodzina, trochę jak komuna... razem

nagrania.... Jest to przemiłe, w takich

marudzimy, razem się bawimy, pomagamy

momentach mam płynne serce i chyba

sobie. Rok temu wpadliśmy na pomysł,

właśnie wtedy najbardziej się cieszę z tego,

żeby zrobić wspólną wystawę, był to luźny

co robię.

koncept i niezobowiązujące rozmowy. Do tematu wróciliśmy po jakimś czasie, przy

Mieszkasz w Poznaniu - co zachwyca Cię w tym mieście najbardziej? Poznań to moje ulubione polskie miasto, zachwycałam się nim już jako dziecko, przyjeżdżałam do rodziny w każde wakacje

okazji spotkania u Oli uznaliśmy, że warto poważniej o tym pomyśleć. Zażartowaliśmy, że powinniśmy się skolektywizować, a że noc była długa, przypadkiem powstał,

38




i w sumie od wtedy wiedziałam, że w przyszłości będę tu mieszkać. Moją wielką pasją jest architektura, a w Poznaniu jest co podziwiać. Najbardziej ukochałam sobie Łazarz, na którym obecnie mieszkam. Jak opisać to miejsce? To dzielnica wypełniona kamienicami – od tych bogato zdobionych, eklektycznych, po skromne projekty z czerwonych cegieł, budowane dla ówczesnych kolejarzy. Uwielbiam przyglądać się tym budynkom, patrzeć w górę - na piękne okna o cudacznych kształtach, kolorowe witraże, kwieciste balkony, wieżyczki... Jeżeli chodzi o klimat – kilka lat temu bywało różnie, ale teraz jest spokojnie, może nawet trochę „berlińsko” – mamy świetne kawiarnie, restauracje, winiarnie, a nawet browar. To tutaj znajduje się mój ulubiony Park Wilsona, a w nim słynna Palmiarnia. Jakiś czas temu byłam na wykładzie Filipa Springera, który wychował się na Łazarzu. Powiedział, że okiem architekta jest to unikat na skalę światową, taka perła wśród kamieni. I ja się tego będę trzymać. Jeżeli chodzi o inne dzielnice, lubię też Wildę i Jeżyce, w których także zachowało się wiele pięknych kamienic. Ogólnie Poznań cenię sobie za to, że ma cechy dużego miasta, a jednocześnie można je całe przejść pieszo, bez wielkich strat czasowych. Plusem jest też fakt, że mamy aż 3 jeziora, no i rzekę. Lato w mieście? No problem.

Lubimy pytać naszych rozmówców o czym marzą, zdradzisz nam jakie jest Twoje największe marzenie? Mam w zwyczaju życzyć znajomym ilustratorom 100 lat w radości i ilustracji, lekko ironicznie. Tego życzę również sobie. Chciałabym jak najdłużej cieszyć się tym wszystkim, tworzyć. Czuję się dobrze w tym momencie, mimo wielu potknięć po drodze. Co jeszcze? Marzy mi się wyjazd na zagraniczne targi/festiwal, na przykład HiFest, czy The London Illustration Fair, zorganizowanie w Polsce porządnej konferencji dla ilustratorów, no i dwie drobnostki, za którymi chodzę już z rok i nie mogę nigdzie dostać – vinyl Ptaków Przelot i drzewko bananowca (ktokolwiek widział, ktokolwiek wie... ). Masz swoje sprawdzone sposoby na utrzymanie pozytywnej aury zarówno wewnątrz jak i zewnątrz siebie? Oczywiście. Mam kilka prostych sposobów. Spotykam się z dobrymi osobami – przy okazji śniadań, obiadów, kolacji, na wieczorne winko, kino, koncerty; ludzie to energia, radość, najważniejszy element w moim życiu! Jestem również otwarta na nowe możliwości, zmiany i staram się myśleć pozytywnie, nie zamartwiać na zapas. Do tego jem wegańsko (w miarę możliwości zdrowo), medytuję i tańczę ile tylko się da


Fangor Optyczny kataklizm, tak zdarza mi się nazywać dzieła Wojciecha Fangora. Odczuwam jednak w tym kataklizmie pewną przyjemność, kiedy po dłuższej chwili wpatrywania się w płynne przejścia kolorystyczne, moje źrenice zaczynają pulsować.

Na przestrzeni tego czasu zajmował się również tworzeniem plakatów o tematyce politycznej, społecznej i kulturalnej, będąc współtwórcą polskiej szkoły plakatu. W Twórczości Fangora da się również odczuć jego zamiłowanie do architektury. Prywatnie przyjaźnił się z wybitnym architektem, wizjonerem fińskiego pochodzenia - Oskarem Hansenem, wraz z którym kreował nowe podejście do przestrzeni publicznej. W okresie tym zaprojektował m.in. mozaiki znajdujące się na dworcu WarszawaŚródmieście. Realizacja ta jest z pewnością dowodem na odpowiedzialne traktowanie przestrzeni miejskiej, jakiego obecnie niestety brakuje na ulicach polskich miast. U schyłku swego życia Fangor podjął się współpracy z władzami Warszawy przy tworzeniu drugiej linii metra. Ponownie zaprojektował mozaiki na peronach, jak w przypadku wcześniej wspomnianych projektów. Jednak tym razem pomysł skupił się wokół charakterystycznej typografii z nazwami stacji metra, pochylonej w kierunku jazdy. Pomimo wielu nieporozumień z wykonawcami, ostatecznie udało się odtworzyć projekt według zamysłu twórcy.

Twórczość i dzieła Fangora darzę szczególnym uczuciem. Jednak warto nadmienić, że prócz sławnych dzieł op-artu, malarz podczas swej artystycznej drogi niejednokrotnie wchodził na szlak dziedzin niezwiązanych z malarstwem. Wielowarstwowa twórczość swój początek miała w szkole realizmu socjalistycznego. Fangor, jak sam przyznawał, jako młody twórca w nowym systemie widział nadzieję, która miała podnieść kraj z powojennych zgliszczy. Jednak nie uznałbym dzieł z tego okresu za sztandarowe i charakterystyczne dla Socrealizmu. Obrazy jak „Postaci” czy „Matka Koreanka” przepełnione są delikatnością, a stylistyką nawiązują do dzieł francuskiego realizmu. Można w nich doszukać się analogii z dziełami Courbet’a, a wielu krytyków sztuki widzi w nich również odniesienie do twórczości Chełmońskiego.

Postać Fangora jak i wielkość jego dorobku artystycznego warto ocenić przez pryzmat małych projektów, których niejednokrotnie podejmował się u schyłku swego życia. W filmie dokumentalnym poświęconym jego twórczości „Zostaną obrazy”

40



Kultura

(reż. Andrzej Sapija) z wielką pasją opowiadał o tworzeniu scenografii do dziecięcych jasełek w lokalnym kościele. Były to skromne projekty, wymagające jednak dużego nakładu pracy, której mimo towarzyszących mu dysfunkcji ruchowych, podejmował się z wielkim zapałem. Bezliniowe obłe kształty oraz często agresywna gra kolorów to najbardziej charakterystyczne elementy w optycznym malarstwie Fangora. Przestrzenności form nadawała płynność barwna, a tonalne przejścia między kolorami osiągały efekt, dzięki któremu widz mógł odnieść wrażenie iluzji ruchu jak i często pulsującego złudzenia. Stworzenie wibrujących oraz nieuchwytnych przejść z jednej formy w drugą, wynikało z przekonania Fangora, że obraz ma za zadanie „emanować swą powierzchnią na zewnątrz.” Taki efekt uzyskiwał dzięki opanowanej do perfekcji technice sfumato, czyli łagodnym i płynnym przejściom między kolorami. Technika ta była charakterystyczna dla okresu twórczości renesansowych mistrzów. Zauważyć ją można choćby w obrazach Leonarda Da Vinci, gdzie tonalne przejścia podkreślały perspektywiczną głębię. Jednak sposób nanoszenia koloru przez Fangora przynosił odwrotny efekt, który sprawiał wrażenie, że obraz wybija się poza ramy. 1958 roku w Salonie Nowej Kultury w Warszawie wspólnie ze Stanisławem Zamecznikiem otworzył wystawę „Studium przestrzeni”

42


obserwacji gwiazd. Pasja ta nigdy nie przeminęła. Podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych, w swojej pracowni w Summit własnoręcznie zbudował obserwatorium astronomiczne. Jego zamiłowania doastronomii nie da się rozdzielić od malarstwa, które tworzył. Oddalanie obserwowanych obiektów w soczewce teleskopów sprawiało, że gubiły one ostrość i przybierały odmienne kształty – efekt jaki terazmożemy podziwiać w wielu pracach Fangora.

pierwszą w historii polskiej sztuki malarską instalację przestrzenną. Fangor wyeksponował 20 obrazów w różnych formatach, namalowanych w stylu op-art. Tylko cztery dzieła spośród zbioru prac, zostały wyeksponowane na ścianach galerii. Większość z nich rozmieścił na specjalnie przygotowanych sztalugach.

Widz, wybierając drogę „zwiedzania”, stawał się współtwórcą dzieła. Fangor wspominał po latach, że obraz optyczny został przez niego odkryty przez przypadek. Pierwotnie na płótnach oprócz figur geometrycznych o niewyraźnych konturach miały się znaleźć elementy figuratywne. Jednak gdy artysta namalował abstrakcyjne tło, odkrył, że te niewyraźne figury oddziałują na przestrzeń przed obrazem.

Fangor bez wątpienia jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich artystów na świecie. Jego malarstwo obok rzeźb Abakanowicz czy asamblaży Kantora uzyskało największy rozgłos i było szeroko komentowane przez lata w artystycznym świecie. Sławę zyskał m.in podczas zbiorowej wystawy “The Responsive Eye” w galerii MoMA w 1965, kiedy jego prace wyeksponowano obok prac Victora Vasarely’ego, czy Bridget Riley - prekursorów sztuki optycznej. Można uznać, że po tym wydarzeniu Fangor stał się częścią artystycznych wyżyn Nowego Jorku ówczesnych czasów. W listopadzie 2018 roku, jego obraz „M 39” został wylicytowany za największą na rynku polskim kwotę 4,72 mln złotych, ustanawiając tym samym nowy rekord, który został pobity niespełna dwa tygodnie później, kiedy to anonimowy kolekcjoner zapłacił za grupę jego pięciu obrazów ponad 7 mln złotych.

Chociaż efekt ten był dziełem przypadku, w twórczości Fangora doszukać można się odniesień do jego największej pasji - astronomii, która nie została nigdy uwzględniona w katalogach wystaw, bądź oficjalnej biografii. Pasja ta narodziła się bardzo wcześnie, kiedy jako dwunastoletni chłopiec w szkolnej książce ujrzał zdjęcie powiększonego obrazu księżyca. Widok ten wywarł na nim tak ogromne wrażenie, że postanowił zagłębić się w temat obserwacji ciał niebieskich. W jednej z warszawskich księgarni zakupił broszurę pt. „luneta astronomiczna” na podstawie której sam zbudował swój pierwszy przyrząd do

tekst kamil kmieck

43


bluzka

epuzer ,

spodnie

philo ,

biĹźuteria

reserved , buty

mateo & palazzo


ENERGIA

M I N E R A ŁY


zdjęcia ola kowalska stylista ewa michalik makijaż liwia długołęcka modelka kasia socha

united for models




sukienka

aggi




sukienka

epuzer



sukienka

epuzer ,

kolczyki

na - kd






bluzka

self love ,

spodnie

papillon ,

kolczyki

hicacko


kurtka

epuzer



U R O DA


makijaż kosmetyczni ulubieńcy nasza naturalne odkrycie DIY easy livin’ ministerstwo dobrego mydła



trendy makijażowe Ada Grabowska Makijażystka i Redaktorka The Beauty Runway. Ukończyła prestiżową szkołę MKC Beauty Academy w Los Angeles oraz Biar Beauty Group. Współpracowała między innymi przy sesjach dla Vogue Polska, pokazach mody Paprocki i Brzozowski i programie Top Model. Uważa, że najprawdziwsze piękno jest wewnątrz nas, a makijaż pomaga w jego uzewnętrznieniu.

Energetyczne spojrzenie Kolorowe cienie na powiekach to zdecydowany hit sezonu wiosna/lato 2019. Tęczowe powieki królowały w tym roku na wielu pokazach mody. Rodarte zaprezentował ognisty róż w abstrakcyjnym wydaniu, Marc Jacobs soczystą zieleń, a Erdem kolor baby blue. Jest to bardzo fajna opcja na letnie wieczory w mieście lub wakacje, kiedy jesteśmy bardziej odprężeni i mamy ochotę poeksperymentować. Jak malować się wykorzystując ten trend? Najlepszym rozwiązaniem jest wybrać jeden kolor i pokryć nim całe górne powieki. Rzęsy, jak i całą resztę pozostawić lekkie i naturalne dla zachowania równowagi. Taki makijaż świetnie sprawdzi się również na festiwalach muzycznych. Dla podbicia efektu, możemy użyć kolorowej maskary w tym samym odcieniu i super modny makijaż prosto z wybiegu mamy gotowy. Alternatywą dla cieni mogą być kolorowe eye-linery w szalonych odcieniach.

65


rzęs. Korektor przykryje wszelkie niedoskonałości, bronzer sprawi, że skóra będzie wyglądać na muśniętą słońcem, a zalotka nada rzęsom uwodzicielskiego skrętu. Jeśli Twoja skóra się przetłuszcza i potrzebujesz zmatowienia, przypudruj, ale jedynie strefę „T”. Dzięki temu uzyskasz modny efekt naturalnego świecenia się, bez używania dodatkowych produktów. Skóra będzie wyglądać na zdrową, nawilżoną i rozświetloną.

Dziewicze brwi Do łask wracają również naturalnie wyglądające brwi. Pionierką, która już kilka lat temu zapoczątkowała ten trend była modelka Cara Delevingne. Zasada jest jedna: perfekcyjne brwi to brwi nieperfekcyjne. Nie muszą być idealnie symetryczne czy dokładnie wyrysowane, aby stanowiły piękną ramę dla naszych oczu. „Insta brow”, czyli mocno wykonturowane i wypełnione kolorem, przeszły oficjalnie do lamusa, a modne stały się te wyczesane do góry i lekko podkreślone. Jeśli Wasz styl ubioru czy makijaż kłóci się z wyglądem takich brwi, to nie zmieniajcie wszystkiego pod nie. Zachęcam jednak do eksperymentowania. Taki efekt można łatwo uzyskać zwykłym mydłem i szczoteczką do brwi. Innym sposobem jest użycie gotowych mydeł lub żeli lekko

Makeup no makeup Makijaż w stylu makeup no makeup to trend od kilku sezonów, który bardzo często pojawia się na pokazach mody. W tym roku również go nie zabrakło, a przykładem tego są makijaże wykonane przez światowej sławy makijażystki takie jak: Pat McGrath czy Lisa Eldridge. W makijażu makeup no makeup stawiamy przede wszystkim na pielęgnację i minimalną ilość produktów kolorowych. Skórę twarzy zostawiamy czystą i nagą. Nie używamy podkładu, a jeśli już to minimalną jego ilość. Głównymi produktami są tu korektor, bronzer i zalotka/tusz do

tekst ada

koloryzujących lub bezbarwnych. Podążaj za ich naturalnym kształtem, a tam gdzie brakuje włosków, dorysuj je kredką lub pomadą. Będą wyglądać na gęstsze. Im mniej widocznej ingerencji, tym lepiej.

grabowska

66

zdjęcia ania dziewulska , makijaż i włosy ada grabowska , modelka viki nosek / as management , ubrania the court brand julia fusiecka

Uroda



Uroda

kosmetyczni ulubieńcy


Nutridome

Resibo

Niesforne włosy i problematyczne końcówki to problem, z którym boryka się chyba każda z nas. Nie od dziś wiadomo, że włosy wymagają nawilżenia, odżywienia i ochrony. Aby zapewnić sobie zdrowe, lśniące kosmyki polecamy Wam olejek Nutridome - kosmetyk w 100% naturalny, o dużej zawartości witaminy E. Płynne złoto, bo tak nazywany jest marokański olejek arganowy, to produkt, który kryje wielkie bogactwo witamin, kwasów, antyoksydantów oraz naturalnych filtrów przeciwsłonecznych. Pomaga utrzymać równowagę pH skóry głowy oraz zwalczyć łupież. Przyspiesza wzrost włosów oraz zapobiega ich wypadaniu i łamaniu, a na dodatek wzmacnia suche i osłabione kosmyki. Idealna propozycja na lato!

Produkt marki Resibo to nasza propozycja idealnego na wakacje, olśniewającego balsamu. Ten odżywczy i jednocześnie nawilżający produkt, to kompozycja naturalnych, specjalnie wyselekcjonowanych przez markę składników, które odżywiają, regenerują i odbudowują strukturę skóry. Prawdziwą witaminowo-odżywczą bombą jest miodunka plamista, rosnąca na Syberii roślina, bogata w witaminy oraz karoten, która odżywia skórę, a wzmacniając zachodzące w niej procesy metaboliczne pomaga przywrócić naturalne funkcje ochronne. Dodatek ekologicznych, pozyskiwanych z poszanowaniem zasad „zielonej chemii”, emolientów sprawia, że balsam tworzy jedwabistą, łatwą do rozprowadzania konsystencję, niepozostawiającą uczucia tłustości na skórze.

Miya

Kire skin

Lekki, wielofunkcyjny krem koloryzujący, wzbogacony w naturalne składniki aktywne, to idealne rozwiązanie na upalne, sierpniowe dni. Miya proponuje nam produkt, który działa ekspresowo i wszechstronnie. Możemy wykorzystywać go na wiele sposobów – jako lekki podkład, krem pielęgnujący, a nawet jako ochronę przed słońcem. Wyrównuje koloryt, ujednolica, a przy okazji nadaje skórze zdrowy odcień. Produkt również delikatnie matuje, zmniejsza widoczność porów i cieni pod oczami. Zawarty w nim olej z nasion pomidora, regeneruje i zwiększa elastyczność. Natomiast ekstrakt z rozmarynu oraz olejek ze słodkich migdałów odżywiają i wygładzają skórę. Co ciekawe, krem zawiera również kwas hialuronowy, który w skuteczny sposób utrzymuje odpowiedni poziom nawilżenia.

Jedno z ulubionych redakcyjnych odkryć to marka Kire skin, która skradła nasze serca zachęcając do świadomej pielęgnacji skóry oraz dbania zarówno o swoje zewnętrzne, jak i wewnętrzne piękno. Ich delikatny kryształowy peeling skutecznie złuszcza naskórek, jednocześnie oczyszczając i poprawiając kondycję skóry. Wszystko dzięki masażowi kryształkami soli. Wybrany przez nas produkt to kompozycja skrywająca wysokiej jakości naturalne składniki, a wśród nich olej z nasion słonecznika, przeciwzapalna szałwia, wyciąg ze skórki słodkiej pomarańczy, masło shea, olejek z nasion makadamii. Wszystko to zwieńczone jest fenomenalnym zapachem jabłka, lawendy, jaśminu, aromatycznej skórki limonki i nuty zielonej herbaty.

69


Uroda

naturalne odkrycie

Naturalny balsam brązujący. Mokosh. Wakacje nieodłącznie kojarzą nam się z piękną i opaloną skórą. Nie każdy jednak lubi godziny spędzone na leżeniu na plaży, a nadmierna ilość promieni UV nie tylko jest niezdrowa (ryzyko czerniaka), ale także przyspiesza procesy starzenia się skóry. Czy da się więc zdobyć piękną i zdrową opaleniznę bez wcześniej wspomnianego ryzyka? Tak! I to jeszcze naturalnie. Firma Mokosh wyszła nam naprzeciw i stworzyła naturalny balsam brązujący, który zdecydowanie różni się od podobnych na rynku specyfików. Chodzi tu przede wszystkim o dobry skład. Jest bogaty w roślinne składniki, które nie tylko nadają skórze piękny odcień opalenizny, ale i co najważniejsze, świetnie ją pielęgnują. Zawiera drogocenne oleje: słonecznikowy, z baoabu i z dzikiej marchwi, które rewelacyjnie nawilżają skórę, a także aloes i macerat z kwiatów gorzkiej pomarańczy, biorące udział w regeneracji naskórka oraz łagodzeniu

podrażnień. Zastanawia Was pewnie który ze składników sprawia, że nasza skóra ciemnieje? Odpowiada za to innowacyjny i naturalny - MelanoBronze, który zawiera ekstrakt z niepokalanka pospolitego, stymulujący produkcję melaniny w melanocytach, co zwiększa naturalną pigmentację skóry. Pokochałyśmy w nim przede wszystkim cudowny zapach pomarańczy z cynamonem oraz efekty, jakie wywołuje na skórze. Po pierwsze – nie pozostawia smug i zacieków. Co więcej, nadaje naturalny, brązowy odcień, nie musicie się więc obawiać, że Wasza skóra będzie pomarańczowa. Jest niesamowicie delikatny i stopniowo ją przyciemnia, dzięki czemu nie ma ryzyka, że nagle zyskacie bardzo mocną, ciemną opaleniznę. Do tego jest wegański - ma w stu procentach bezpieczny skład i co ciekawe, może być stosowany nawet przez kobiety w ciąży! To zdecydowanie nasz ulubieniec wśród wakacyjnych must-have’ów, jeśli jeszcze nie próbowałyście – naprawdę polecamy. tekst maja kubiaczyk


D I Y odżywcza maska regenerująca z awokado Lato to nasza ulubiona pora roku, szczególnie jeśli chodzi o wygląd - cera muśnięta słońcem i naturalnie rozjaśnione kosmyki zastępują nam mocne makijaże i wystylizowane fryzury. Jednak nie zawsze promienie są dla nas łaskawe. Należy z rozsądkiem wystawiać się na słońce, może być dużym zagrożeniem dla skóry, a także przesusza włosy. To właśnie one potrzebują w tym okresie silnego odżywienia i nawilżenia. Dlatego proponujemy Wam maskę z awokado, która ma zbawienny wpływ na ich stan. Owoc ten zawiera wiele minerałów i witamin, które wzmacniają włókna włosa, nadają im połysk

Składniki: 1 łyżka miodu 1/2 szklanki oliwy 1 żółtko 1/2 cytryny 1/2 awokado

Przygotowanie: Wyciśnij sok z cytryny i dodaj żółtko. Energicznie wymieszaj tak, by powstała gładka, jednolita masa. Nie przerywając, stopniowo i powoli dodawaj oliwę, po czym wlej miód. Na koniec rozgnieć awokado i połącz z resztą składników. Tak przygotowaną maskę możesz przechowywać w lodówce do około dwóch tygodni.

Sposób użycia: Nałóż maskę na osuszone ręcznikiem włosy i pozostaw na 15 minut. Następnie spłucz letnią wodą i umyj dwa razy włosy. Dla uzyskania najlepszych efektów, maskę stosuj 2-3 razy w tygodniu.



born

to

be

zdjęcia weronika kosińska makijaż&włosy izabela szelągowska modelka kasia kester










82


83




Uroda

MASUJĄCE MINERAŁY od Easy Livin’

Rollery. Zapewne kojarzycie je z profili modelek i influencerek, w ostatnim czasie w bardzo szybkim tempie stały się absolutnym must have’m wśród gadżetów do codziennej pielęgnacji. Jednak nie są żadną nowością - choć popularność zyskały niedawno, w medycynie Chińskiej znane i stosowane są od wieków. Tworzą je kamienie szlachetne i minerały, które mają dobroczynny wpływ na skórę i organizm, głównie (według filozofii wschodniej) ze względu na swoją energię. Co znaczy, że oprócz fizycznego działania na skórę, posiadają również właściwości duchowe. Dla nas to pewien rytuał piękna, który nie tylko poprawia urodę, ale przede wszystkim relaksuje i odpręża. Właśnie tę odrobinę luksusu dla skóry oferuje nam Easy Livin’. Marka została stworzona przez dwie dziewczyny z miłości

do naturalnej pielęgnacji. Ich rollery powstają z niezwykłą starannością, a większa część prac w trakcie produkcji wykonywana jest ręcznie. Do wyrobu produktów używa się wyłącznie kamieni naturalnych, najwyższej jakości, czego doglądają i osobiście pilnują właścicielki marki. Każdy szczegół musi być doprowadzony do perfekcji, co widać i czuć podczas użycia ich rollerów. Co więcej, tak jak my kochają naturę i robią wszystko, by o nią dbać – Najlepszą bazę do pielęgnacji daje nam natura i proste minerały, które nam podarowała – dlatego w podzięce dla niej i z wielkim szacunkiem, nasze produkty oraz opakowania dla nich są jak najbardziej ekologiczne i łatwe do recyklingu. Jak dla nas, to najlepsza wizytówka, cóż więcej mamy dodać? Rollery w dłoń i same się przekonajcie!

86




Jakie mają korzyści? Masaż przede wszystkim pobudza krążenie i tym samym dodaje energii skórze. Poprawiając przepływ krwi i limfy, zwiększa dotlenienie cery, dzięki czemu jest promienna i rozjaśniona. Wzmacnia to również wchłanialność substancji aktywnych z kosmetyków, co znaczy, że masaż rollerem podnosi skuteczność działania kremów. Ponadto, naturalny chłód kamienia obkurcza naczynia krwionośne i zamyka rozszerzone pory, a ich mniejsza widoczność powoduje wyrównanie kolorytu. Możecie używać go rano, szczególnie dobrze poradzi sobie z cieniami pod oczami - już po kilku ruchach stają się zdecydowanie jaśniejsze, a także wieczorem, by zaznać trochę relaksu i odprężyć się po ciężkim dniu. Regularne stosowanie potrafi także spłycić drobne zmarszczki, jednak nie oczekujmy niemożliwego, nasza skóra nie stanie się nagle gładka i nieskazitelna. Oprócz tego rollerki są po prostu piękne, możemy śmiało przyznać, że to nie tylko kosmetyczny gadżet, ale i ozdoba naszej toaletki.

Który wybrać? Marka oferuje nam kilka różnych minerałów. Jadeit to kamień półszlachetny, symbol młodości i długowieczności. Pozostaje zimny w kontakcie ze skórą, co pomaga zamknąć pory i napiąć skórę, a także świetnie zwiększa drenaż limfatyczny. Kwarc różowy, nazywany powszechnie jako Kamień Miłości, jest pełen minerałów takich jak krzem, magnez, żelazo, sód i tlen. Zmniejsza stan zapalny, a także wspiera odnowę komórek skóry. Ametyst - kamień mocy - usuwa toksyny i wolne rodniki, dzięki czemu świetnie sprawdza się przy oczyszczaniu cery. Kryształ Górski, podobnie do ametystu, odtruwa skórę, a także dodaje jej energii – znany jest głównie jako wzmacniacz energetyczny. Sposób użycia? Odsyłamy Was do filmików instruktażówych oraz strony internetowej marki, gdzie znajdziecie dokładne porady jak używać Rollerów. Główna zasada, to delikatność i odpowiednie ruchy – zawsze od środka twarzy na zewnątrz!

tekst maja kubiaczyk

89


M i n i s t e r s t wo Dobrego Mydła rozmawiała

maja kubiaczyk

Stworzyłyście markę, podobnie z resztą jak my Lśnienie, we dwie od podstaw. Jesteśmy ciekawe jak wyglądały Wasze początki, od czego tak naprawdę się zaczęło i w czyjej głowie zrodził się pomysł?

opiekuje się jej mąż Maciek (pseudonim Szwagier!) i całość tego procesu zachodzi w Szczecinie. Ania jest odpowiedzialna za recepturowanie w Warszawie. Doskonale odnajduje się w surowcach i milionie małych buteleczek, które wypełniają jej pracownię. Dba również o social media i oprawę wizualną produktów. Razem przepłakałyśmy wiele nocy, długo docierałyśmy się i uczyłyśmy się wzajemnego zaufania oraz szacunku. Ostatecznie możemy śmiało powiedzieć, że nie ma lepszego wspólnika niż własna siostra.

Ministerstwo Dobrego Mydła powstało z potrzeby. Szybko odkryłyśmy kosmetyki naturalne i ekologiczne, ale piętnaście lat temu były one drogie i trudne do kupienia. Przyszedł więc pomysł, by spróbować mieszać coś samodzielnie. Pasja rosła, lecz świadomość kosztów przez lata powstrzymywała nas w zamianie hobby w biznes. W 2013 roku z pomocą przyszedł Urząd Marszałkowski w Szczecinie oferując dotację na start, rodzice wyciągnęli pomocną dłoń w postaci użyczenia lokalu- naszego starego mieszkania. W ciągu kilku dni podjęłyśmy decyzję o całkowitej zmianie naszego życia.

Zgadujemy, że naszych czytelników, równie mocno co nas, ciekawi proces tworzenia produktu. Możecie zdradzić nam jak wyglądają poszczególne etapy, ile potrzebujecie czasu od powstania do zrealizowania pomysłu? Jesteśmy firmą, która zaprasza naszych klientów do oglądania produkcji od zaplecza. W naszych social mediach można podejrzeć produkcję od samej podszewki. Mówimy również otwarcie, że tworzenie kosmetyku to proces bardzo czasochłonny. Sam pomysł to nie wszystko. Potrzebne są jeszcze badania i testy, tony formalności oraz dokumentów.

Jak wygląda Wasz dzień pracy, istnieje konkretny podział obowiązków? Kto rządzi w Ministerstwie? W Ministerstwie Dobrego Mydła mamy równy podział obowiązków. Ula trzyma pieczę nad dystrybucją, sprawami finansowymi i kadrowymi. Produkcją kosmetyków

90



Uroda

lubicie najbardziej, z których jesteście szczególnie dumne? To tak jak u Ani! Ania nie wyobraża sobie życia bez sztyftu. Trzyma go zawsze przy sobie. Obecnie pachnie bananem, naszym wegańskim balsamem w sztyfcie. Ula nie wyobraża sobie życia, bez hydrolatu rozmarynowego. W połączeniu z olejem z nasion malin, używany rano i wieczorem doskonale dba o skórę, przywracając jej

Wasza nazwa zdecydowanie przyciąga uwagę i zapada w pamięć. Skąd pomysł na nią? Nazwa Ministerstwo Dobrego Mydła powstała z połączenia prostoty oraz uwielbienia dla języka polskiego pomieszanego z brytyjskim poczuciem humoru i dystansu. Jest w niej trochę z Monty Pythona, chęci spełnienia marzenia jak z książki Joanne Harris Czekolada i informacja, czym w ogóle się zajmujemy (śmiech).

promienny wygląd.

Otwierając paczkę z zamówieniem od Ministerstwa Dobrego Mydła całe pomieszczenie wypełnia się cudownym zapachem. Patrzymy na etykietę – nie odpowiadają za to sztuczne substancje czy syntetyki, a naturalne surowce. Co możemy znaleźć w Waszych kosmetykach, jakie materiały wykorzystujecie?

Oprócz tego, jeszcze jeden produkt zwrócił naszą szczególną uwagę, choć z nieco innego względu. Mydło bananowe, wyjątkowe, bo wyprodukowane w szczytnym celu. Dochód ze sprzedaży zostaje przekazany dla Jaśka z www. wszyscyzajaska.pl. Czy możecie przybliżyć nam całą akcję?

Naturalność- taka była idea powstawania kosmetyków. Naturalne mydło bazujące na olejach roślinnych, w pełni wegańskie. Surowców szukamy bardzo skrupulatnie na targach branżowych oraz szperając u lokalnych dostawców. Priorytetem są dla nas te najlepszej jakości , dlatego też proces ich kompletowania jest czasochłonny. Nasza codzienność polega na testach, z setek małych próbek wybieramy zaledwie kilka,

Jasiek jest najmłodszym dzieckiem rodziny Mieszkiełłów, z którą nasza rodzina przyjaźni się od ponad trzydziestu lat. Jakiś czas temu naszych bliskich dopadło to, czego obawia się nie tylko każdy rodzic, ale i siostra, brat czy przyjaciel. U Janka zdiagnozowano złośliwego guza pnia mózgu. Sytuacja wydawała się być bez wyjścia. Szok, przerażenie i rozpacz szybko ustąpiły niesamowitej, zbiorowej walce o najmłodszego członka rodziny. My próbujemy walczyć po naszemu- mydłem. Dochód z bananowych kostek przeznaczony zostanie na wszystkie najpilniejsze potrzeby Janka. Serdecznie prosimy o udostępnianie informacji o Bananie i jeśli blog naszego szermierza przypadnie Państwu do gustu, udostępnianie również i tego miejsca. Wszyscy za Jaśka!

które odpowiadają naszym standardom. My również chcemy być autentyczne i polecamy tylko te marki, które nas olśniły. Naszym faworytem z oferty Ministerstwa jest balsam w sztyfcie, którego nie może zabraknąć w podróżnej kosmetyczce, to nasz wakacyjny must have. A czy Wy macie produkty, które

92


Tematem przewodnim naszego numeru są energia i minerały. W związku z tym pytanie - glinka to minerał, który zdobył ostatnio dużą popularność w kosmetyce, czy znajdziemy go również w Waszej ofercie? Glinka to surowiec używany w naszych kosmetykach, jeszcze zanim zdobył tak dużą popularność. Znajdziemy błękitną glinkę Kambryjską w mydle rozmarynowym, puder kalaminowy w mydle lawendowym, białą glinkę w mydle zimowym, oraz różową w mydle hibiskusowym i półkuli różanej. W ofercie mamy również glinki jako surowce. Z kalaminy, glinki różowej, białej czy zielonej można tworzyć maski, pudry do mycia twarzy, dodawać je do kąpieli czy używać punktowo I na koniec zdradźcie nam proszę jakie są Wasze plany na przyszłość, czy planujecie szerszą dystrybucję, poza granice Polski? Nieśmiało możemy powiedzieć, że dokładnie teraz kiedy udzielamy dla Państwa wywiadu dzieje się rzecz wielka. Wielu klientów czekało na nas w swoich miastach i miasteczkach. Teraz będą mogli znaleźć nas w swojej lokalnej drogerii, o ile ta będzie miała ochotę nas przyjąć. Miło nam poinformować, że Ministerstwo Dobrego Mydła posiada ofertę hurtową. Jest szansa, że będziemy na wyciągnięcie ręki!


black

&


&

white


zdjęcia maciej świstek stylista zuzanna włodarz modelka wiktoria grzybowska


kurtka

pajonk studio ,

spodnie

pajonk studio , biĹźuteria

vintage , buty

chanel


sukienka

frontrow ,

kapelusz

le szapo hat shop




spodnie

pajonk studio



sukienka

unique ,

buty

miista




sukienka

pajonk studio



STY ŻYC


o aurze, czakrach i astrologii

YL CIA

felieton indie

barcelona dieta

przepis beton


I n ny m s p o j r z e n i e m na energię O Au r z e , C z a k ra ch i A s t r o l o g i i

tekst

k a ja w e g e w ró ż k a

zdjęcia

Wszystko jest energią. Wszystko w naszym świecie, niezależnie od tego czy umownie zostało nazwane materią widzialną, czy też nie, stworzone jest z energii, wibrującej określoną częstotliwością czy długością fali. Skoro wszystko jest energią, nie ma nic, co energią by nie było. Wniosek nasuwa się jeden: nic nie może istnieć jako odizolowany element całości, bo w istocie wszystko powiązane jest ze sobą poprzez niewidzialną sieć energetycznych wpływów. Czymże jest promyk, odcinający swą przynależność do Słońca? Żyjąc jedynie dla siebie, tracimy sens życia. Sam pójdziesz szybciej, lecz z grupą pójdziesz dalej, więc moment, w którym szybciej iść nie możesz, to znak potrzeby połączenia. Zmiana wrażliwości w ludzkich sercach

oliwia jaglińska

następuje równolegle ze zmianą paradygmatu nauki, która także zaczyna widzieć świat w szerszej perspektywie, nieskończenie wielu połączeń. Największy przełom nastąpi, gdy zrozumiemy, że Wszechświat jest żywym, kochającym organizmem, którego częścią jesteśmy my.

Naszą misją jest doświadczanie tej miłości na każdym kroku ziemskiego życia i odnalezienie raju tu - na Ziemi! Tworzenie arcydzieła z naszych dusz to cel życia, a odnajdując wibrację prawdy swego serca, dostrzeżesz, że Twój element jest idealnie wyprofilowany, by zapełnić lukę w społeczeństwie. Każdy z nas ma swoje miejsce, a im lepiej poznasz siebie, tym szybciej je znajdziesz.

110




Aura to nasza wizytówka, którą piszemy działaniami, myślami i emocjami. To energetyczna informacja, w której znajduje się cała prawda o nas. Zanim coś pojawi się w ciele fizycznym, najpierw zmiana ta pojawia się w ciele subtelnym, czyli naszej aurze. Tworząc blokadę na otaczające nas dobro i miłość, nie dajemy pełnego przyzwolenia na swoje istnienie, przez co pojawiają się w naszym życiu problemy, choroby, niedostatek, widoczne wcześniej jako dziury/uszczerbki w aurze. By zrewidować swoje ubytki w ciele energetycznym, należy zajrzeć do swoich programów w podświadomości, ponieważ to kontakt z nasza podświadomością pozwala na odczyt swojej energii. Astrologia pięknie nazywa pragnienianaszej duszy, wskazując odrobione lekcje z poprzednich wcieleń oraz to, w jakich obszarach potrzebujemy nasycić się miłością i zrozumieniem. To dosłownie przepis na to, jak wibrować wyżej i żyć lepiej. Portret astrologiczny koresponduje ze startową kondycją czakr, wskazując rejon i czakrę, nad którą powinno się popracować. Czakry to 7 centrów energetycznych w naszym ciele tworzących aurę. Każda z nich odpowiada określonej dziedzinie życia, dając wgląd w nasz stan energetyczny w poszczególnych aspektach. Są to spójne narzędzia pracy ze swoją energią, które w doskonały sposób obrazują, który element poruszyć, by żyło nam się lepiej. Zauważ, że samo uświadomienie sobie tych blokad jest uwalniające i rozpoczyna istną rewolucję. Aktywując

miłość i zaangażowanie w tych rejonach, które tego wymagają uzdrawiasz siebie. Gdy będziemy nad sobą pracować, nasze czakry (czyli ośrodki energetyczne tworzące aurę, noszące zapis o całym naszym życiu), przejdą w stan równowagi, a my wzniesiemy się ponad koło karmy.

Człowiek zatracił coś, co miał, i wymyślił to, czego nie miał. Rozwiązaniem jest połączenie dorobku nauki i nowatorskich rozwiązań technologicznych z odzyskaniem dawnych umiejętności odczuwania pozazmysłowego. Pozazmysłowe postrzeganie jak telepatia, jasnowidztwo, przewidywanie, słuchanie intuicji będzie budziło się na nowo w każdym z nas. Musimy tylko nauczyć się wykorzystywać je w budowaniu swego nowego portretu, opartego na miłości, akceptacji i nieograniczonych możliwościach. W praktyce wygląda to tak, że nasze nawyki pracują na stawanie się najlepszą wersją siebie, co wkrótce zakorzeni się w naszej podświadomości. Im większą miłość, szacunek i akceptację rozbudzisz w sobie, tym więcej miłości i zrozumienia dajesz innym. Wróci to do Ciebie podwójnym echem. Jesteś tym co myślisz i w co wierzysz. To staje się Twoją rzeczywistością, a tu kluczowa jest technika Twojego postępowania. Astrologię i pracę z czakrami potraktuj więc jako dobre narzędzie w swojej podróży. Zrób bilans swojej energetyki, a potem swymi czynami zarządzaj podświadomością, przekraczając barierę karmy.

Jeśli jesteś zainteresowana portretem astrologicznym- napisz do mnie DM na Instagramie @kayawegewrozka. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o pracy z czakrami- link do mojego najnowszego ebooka o tej tematyce jest w bio na moim profilu ig.


Krótka historia Fe l i e t o n

tekst kasia

jakowicz

Miałam kiedyś koleżankę, która wysysała ze mnie dobrą energię. Koleżanka – wampirzyca. Niby milutko, kawka, ciasteczko, pogawędka o dyskotekach i chłopakach, ale nic nie było takie, na jakie wyglądało. Zjadliwe, wredne komentarze najczęściej przykryte uśmieszkiem i troską. Dołujące twierdzenia. Niesprawiedliwe ocenianie. Moja, była już, koleżanka potrafiła zmienić najprzyjemniejsze spotkanie w udrękę przypominającą walkę o przetrwanie. Jej bezustanna krytyka dotyczyła nie tylko mnie i mojego smutnego żywota, ale również jej znajomych, których najczęściej nigdy nie miałam okazji poznać. Nie stało to na przeszkodzie, a może nawet zachęcało ją jeszcze bardziej, do oceniania (tylko negatywnie) ich wszelkich życiowych wyborów. Dodatkowo, sama zawsze miała najgorzej lub najlepiej, chociaż to drugie rzadziej. To cecha wampirów, którą dość trudno ubrać w słowa, ale jest za to dziecinnie prosta do wychwycenia w interakcji. Dlatego posłużę się paroma przykładami. W sytuacji numer jeden, wampirzyca opowiada o swojej koleżance, której nie znam. Jest dentystką i dużo zarabia. Mieszka na piętrze domu, a parter zajmuje jakaś dziwna ciotka. Ogólnie, sytuacja idealna, czego więcej trzeba. No, więc nie uwierzę, co też ona i ten jej podejrzany facet, wymyślili. Kupują dom. Ja na to, że to świetnie, bardzo ekscytujące i że na pewno się bardzo cieszy, że jej się układa i może sobie chatę kupić, nie każdego w Polsce stać, no brawo oni. Nie, nie, nie. Duży błąd. No bo PO CO IM TEN DOM? Chciałam nieśmiało odpowiedzieć, że pewnie po to, żeby w nim mieszkać, a nie


dzielić przestrzeń z ciotką i jej kotami, ale uciszyła mnie natychmiast i wyjaśniła, że cokolwiek chcę powiedzieć – nie mam racji, bo ona uważa, że im jest nie dom potrzeby, ale własny gabinet stomatologiczny dla niej. Bo ile można pracować u kogoś, daj spokój, to żenujące. Ma gdzie mieszkać przecież, ma dom. Ba! Wielką willę! I zobacz, taka głupia, w gorącej wodzie kąpana, że zamiast inwestować w siebie, w ten gabinet to ona dom chce kupować. Niepotrzebne wydawanie pieniędzy. Bo ja, kontynuuje wampirzyca, w życiu nigdy nie wrócę do pracy u kogoś, nie ma mowy, nie wiem jak ty to robisz na przykład, ale ja już sobie nie wyobrażam. Bo praca u siebie to jest dopiero normalność, wolność, kariera. I jakoś jej domy nie w głowie teraz, jest gdzie mieszkać, a przynajmniej ma spokój, a tamta koleżanka to będzie żałować i w ogóle to wampirzyca jej współczuje. W sytuacji numer dwa wampirzyca narzeka na swojego narzeczonego, gdyż on ośmielił się mieć poważną infekcję dróg moczowych. Tak poważną, że, no, jakby to ująć, chłop płakał jak sikał. A na koniec wylądował w szpitalu. W każdym razie, wampirzyca bardzo szybko orientuje się, że jej relacja wywołuje we mnie falę współczucia i zmartwienia wobec jej wybranka, więc natychmiast zmienia front i mówi, jak bardzo jego choroba jest wykańczająca dla niej. Bo on przecież ciągle narzeka, ona już nie może tego słuchać, ba, nie może już patrzeć na niego i tę jego zbolałą twarz. Bo przecież, boże, ile można narzekać, a najgorsze jest to, że ta choroba mu chyba wpływa na zdolności poznawcze i inteligencję emocjonalną,

bo on się ani razu nie zapytał, jak ona się czuje, czy wszystko w porządku, czy czegoś potrzebuje! Więc ona wreszcie, doprowadzona do ostateczności, wybuchła i wywaliła mu prosto w tę zbolałą twarz, że ją też boli! Od kilku dni, tygodni już, chodzi z tą bolącą, no, łopatką (nie żartuję) i ani słowa nie powiedziała. Ale przecież on powinien się zainteresować, bo ona też ma problemy i bolączki, ale on tylko ciągle o sobie i swojej chorobie. Co za zwyrol. Czujecie tę energię? Jest zła. Osobiście jestem raczej na pozytywno-realistycznej stronie skali i zazwyczaj samodzielnie potrafię bezbłędnie ocenić własną sytuację, ale w efekcie tamtej znajomości zaczęło mi się wydawać, że jestem nieszczęśliwa. W pracy, w związku, z samą sobą. Ze spotkań z nią wracałam najczęściej podminowana, zdołowana i pewna wątpliwości. Czasem udawało jej się wejść mi pod skórę tak skutecznie, że przenosiłam jej ataki i sugestie do swojego życia prywatnego. To, co przyniosło natychmiastową poprawę było ograniczenie kontaktu, a następnie zakończenie znajomości z wampirzycą. Oczywiście, to ja zostałam „tą złą”, bo nie doceniałam jej przyjaźni i tego, że zawsze była dla mnie, pomagała, doradzała. Nie zrozumcie mnie źle, dostrzegam też wiele pozytywnych aspektów tamtej znajomości, ale nie mam wątpliwości, że minusy przeważyły nad plusami. Nie ma żadnego sensu w utrzymywaniu znajomości z wampirzycami i wampirami. Chociaż nie stanowią, całe szczęście, bezpośredniego zagrożenia dla egzystencji, warto na takie osóbki uważać i postępować z nimi krótko oraz w myśl zasady: lepiej samotnie niż z wampirzycą.


I N D I E


Przed wyjazdem do Indii każdy powtarzał mi - ten kraj albo się kocha, albo nienawidzi. Jednak po ponad dwóch miesiącach życia w tym nieokiełznanym miejscu pełnym kontrastów, mogę śmiało stwierdzić, że sprawa nie jest tak oczywista. Jeśli jest to miłość, to na pewno pełna zachwytu, jak i rozczarowań. To co fascynuje mnie w Indiach najbardziej to ich różnorodność, złożoność, a przede wszystkim intensywność wrażeń, które funduje podróżującym. Godzina 2:00 w nocy, temperatura powyżej 35 stopni - wyjście z klimatyzowanego lotniska. Na początku serce przyspiesza, a człowiek z trudem próbuje zacząć oddychać i przyzwyczajać się do tej dławiącej wilgotności. W końcu uświadamia sobie, że lepiej nie będzie - a to dopiero początek. Kolejny jest zapach, nie tylko kadzideł i kardamonu. Po wejściu do tuk tuka, do naszych uszu zaczyna docierać dźwięk klaksonów - w końcu jesteśmy w najgłośniejszym kraju świata, gdzie nikt nie patrzy w lusterka, a sygnalizacja świetlna czy pasy drogowe to tylko dekoracje. Hinduska ulica to eksplozja kolorów - kobiety przyodziane w bogato zdobione sari, bazary z egzotycznymi owocami i biżuterią oraz pędzące między piaskowymi budynkami, żółto-zielone tuk tuki. Pierwsze dni w tym kraju mogą wprawić w oszołomienie i mimo, że człowiek przed wyjazdem wie czego się spodziewać, ten świat



zaskakuje jak żaden. Wszystko albo nic w Indiach nie ma kompromisów. W Indiach mieszają się ze sobą skrajnie różne światy, tutaj żyje się albo w niewyobrażanej biedzie, albo jest się nieprzyzwoicie bogatym. Z brudnej ulicy, pełnej zgiełku i świętych krów, wchodzimy przez bramę do Taj Mahal - jednego z siedmiu nowych cudów świata i nagle wszystko ucicha, słychać tylko odgłosy ptaków i biegających beztrosko małp. Nad mauzoleum właśnie wschodzi słońce i unosi się poranna mgła, a my przecieramy oczy ze zdziwienia i zastanawiamy się czy czasem nie patrzymy na pocztówkę. Taj Mahal jest miejscem niewiarygodnie pięknym, zbudowanym z tysięcy ton białego marmuru, w którym uświadamiamy sobie potęgę prawdziwej miłości. Jednak nie trzeba długo czeka, aż Indie przypomną nam o swoich kontrastach. Po wyjściu z Taj Mahal, podbiega do nas bosy chłopiec, ciągnie za rękę i prosi o jedzenie. Wtedy uświadamiamy sobie, że świat nigdy nie będzie doskonały, choć gdzieniegdzie stara się być lepszy. Może w tym całym chaosie jest jakaś metoda? Indie zamieszkuje niespełna 1,33 mld ludzi, prawdopodobnie to właśnie Indie,

a nie Chiny, są najludniejszym krajem świata. Liczebność odczuwa się na każdym kroku, szczególnie będąc osobą z Europy o odmiennym kolorze skóry. Główną religią Indii jest hinduizm - wyznanie milionów bogów. Nam udaje się odwiedzić świątynie Kryszny podczas festiwalu Ekdashi, uczestniczenie w nim zmienia diametralnie nasze wyobrażenie o tym miejscu. Przez wiele godzin wierzący wesoło tańczą i śpiewają, obsypując się świeżymi płatkami róż. Po rytualnym nabożeństwie udajemy się do podziemi świątyni, by spożyć prasād - posiłek symbolizujący łaskę Boga i oczyszczający ludzką duszę. Prasād jemy siedząc boso na zimnej podłodze, na talerzach wykonanych z suszonych liści. Okazuje się, że znajdujemy się w kuchni organizacji Akshaya Patra, która dziennie wykarmia 17 milionów ubogich dzieci. Indie są niezwykłym krajem, który doprowadza do granic naszych możliwości i często zamiast zachwytu, wywołuje płacz. To jedno z tych miejsc, o których nie da się zapomnieć. Choć doprowadza do skrajnych emocji - jedno jest pewne - Indie opuszcza się zawsze bogatszym i z przeświadczeniem, że już nic nas nie pokona.

tekst, zdjęcia

julia wawrzyniak


N a j l e p s z ą mu z y k ę n a ż y wo g ra j ą w Hotelu Pulitzer Zamknij oczy i pomyśl o miejscu, w którym czujesz się wyjątkowo. Miejscu, które sprawia, że każdy wdech i wydech jest wdechem i wydechem radości. Pomyśl o miejscu, które jest takie, że gdy je opuszczasz to wiesz, że za chwilę znowu tam wrócisz. Gdy ja zamykam oczy, to widzę jedno takie miejsce. I mimo tych wszystkich innych

miejsc, które widziałam, to tylko tam mam ochotę wracać i wracać. Tej energii nie czuję nigdzie indziej na Ziemi i wiem, że są tacy, którzy tego miasta nie znoszą i tacy, którzy je uwielbiają. Barcelona, bo o niej mowa, od lat budzi w nas takie emocje, które potrafią naładować nasze akumulatory na bardzo długo.

118



Już nie liczymy, który to raz wysiadamy na lotnisku El Prat w Barcelonie. Jednak tym razem jest inaczej, bo nie było nas tutaj aż rok. Sama nie wiem, jak to się stało, bo kiedyś bywaliśmy tu co 3-4 miesiące. Czuję się trochę, jakbym właśnie miała spotkać się z ukochanym po długim czasie rozłąki. Trochę mam w sobie niepewności, bo może jednak tym razem będzie inaczej? Może nie poczujemy tego co czuliśmy dotychczas? Myślę sobie, że jedyną stałą w życiu jest zmiana i może będzie tak, że po takiej przerwie już nie będzie tej ekscytacji i magii... Z lotniska jedziemy pociągiem R2 do centrum miasta. Mijamy znajome osiedla, szukamy nowych murali i mrużymy oczy patrząc na słońce. Wysiadamy na dworcu Sants i niecierpliwie próbujemy wydostać się na zewnątrz. Wychodzimy, zamieramy na chwilę i wtedy jakiś głos, gdzieś tam w środku nas, mówi witajcie w domu. Podskakujemy z ekscytacji i wiemy już, że nasze uczucia względem tego miasta nie zmieniły się. W tej całej euforii wchodzimy do sklepu i łapiemy do ręki małe lokalne piwo, które tylko tutaj smakuje tak dobrze. Plan układa się sam i już wiemy, że pierwszy wieczór spędzimy na ulicy Blai, która roi się od barów z Pinczosami. Sam rytuał kupowania tego tapasu już jest czymś, czego warto doświadczyć. Wchodzimy do jednego z zatłoczonych barów, zgarniamy talerze i zaczynamy nakładać sobie te małe kanapeczki z różnymi dodatkami. Dalej dzieje się magia, bo akurat zwalnia się stolik na zewnątrz, a po chwili ląduje na nim kolejne zimne piwo. Jest głośno, jest parno, jest dużo ludzi. Siedzimy, rozmawiamy i ładujemy się tą energią miasta.


Budzimy się rano w mieszkaniu w jednej ze starych, portowych kamienic. Już od jakiegoś czasu uciekamy od centrum i szukamy bazy noclegowej w trochę dalszych dzielnicach. Sant Antoni, el Poble Sec, Nova Esquerra de l’Exiample to dzielnice, w których na ulicy spotkasz zdecydowanie więcej mieszkańców, niż turystów. To dla nas zupełnie inne oblicze Barcelony, niż to znane z turystycznych biuletynów. Niespiesznie wychodzimy z kamienicy i kierujemy się na śniadanie do pobliskiej knajpy. W Comecie na ścianach wisi mnóstwo ilustracji - lubimy szukać takich restauracji, które estetycznie i smakowo pieszczą nasze zmysły. Nasz plan na każdy dzień jest podobny. Odwiedzamy ciekawe śniadaniownie, by dobrze zjeść, a później chodzić, chodzić i chodzić. Zazwyczaj każdego dnia w Barcelonie pokonujemy około 25km. Raz zdarzył się taki dzień, że przeszliśmy maraton - jak? Nie wiem, to właśnie energia tego miasta. Jest gorąco, ale drzewa i wąskie uliczki dają przyjemny chłód. Idziemy dalej i patrzymy, jakie nowe restauracje się otworzyły, i co słychać u lokalnych rzemieślników. Tym razem na start kierujemy się do industrialnej dzielnicy Poble Nou. Wszechobecna czerwona cegła, ściany kolorowe od prac ulicznych artystów i… pusto na ulicach. Tak właśnie wygląda inne oblicze Barcelony, to które tak bardzo lubimy. Zaglądamy do dobrze znanych nam kawiarni - zachwycamy się znowu wystrojem Espai Joliu, po drodze delektujemy kawą w Satan’s Coffee Corner i zatrzymujemy na chwilę przy Nomad Coffee. Cóż, widzieliśmy dużo atrakcji, które należy zobaczyć będąc po raz pierwszy w Barcelonie, ale o nich nigdy nie.

tekst, zdjęcia

smalltravellers

opowiadamy. Opowiadamy za to o tych kawiarniach, lokalach, galeriach i miejscówkach, które tworzą inny obraz miasta. Wydaje nam się czasem, że idziemy po prostu przed siebie i nagle zaczyna zachodzić słońce. Obowiązkowo każdego wieczora kierujemy się na jeden z tarasów na dachu. Po całym dniu spacerowania po mieście wchodzimy do wybranego hotelu i niecierpliwie czekamy na windę. To co się dzieje, kiedy lądujemy na najwyższym piętrze i otwierają się drzwi, jest niesamowite. Nagle na twarzy pojawiają się promienie zachodzącego słońca, muzyka uderza do uszu, a oczy napełnia widok dachów Barcelony. Mamy fetysz wysokości, więc idealnym ukoronowaniem dnia jest chwila na górze. Najlepszą muzykę na żywo grają w Hotelu Pulitzer, a najpiękniejszy widok jest z 12 piętra tarasu 360 Barcelo Raval. Nadejście nocy oznacza dla nas rozpoczęcie drugiej fazy dnia. To miasto żyje do rana, a my żyjemy razem z nim i mimo, że każdego dnia sypiamy nie dużo, to sił wystarcza na wiele. My oddajemy naszą energię, a ona wraca w zwielokrotnionej dawce. Nie jesteśmy przekonani, czy chcielibyśmy tu zamieszkać na stałe, jednak wiemy, że trudno byłoby nam żyć bez tych krótkich romansów kilka razy w roku. Zawsze wracamy do Warszawy z barcelońskim biletem na metro, na którym mamy jeszcze kilka przejazdów do wykorzystania. Bilet ważny jest trzy miesiące, więc pozostaje tylko szukać kolejnego lotu, bo przecież nie wypada by te przejazdy przepadły, prawda?


D I E TA

tekst, zdjęcia

122

maja kubiaczyk


energia. Źródło: produkty pełnoziarniste, kakao, rośliny strączkowe, suszone figi,

Minerały to nieorganiczne związki chemiczne, które stanowią około 4% organizmu człowieka. Pełnią funkcje budulcowe i regulatorowe, warunkując prawidłowe funkcjonowanie wszystkich narządów.

banany Wapń – to nie tylko podstawowy budulec kości i zębów. Bierze udział w przewodzeniu bodźców nerwowych, kurczliwości mięśni czy krzepnięciu krwi. Na równi z magnezem utrzymuje prawidłową akcję serca, a jego obecność w organizmie jest niezbędna do zachowania wewnętrznej równowagi – bierze udział w regulacji hormonalnej. W przypadku niedoboru wapnia, organizm „pobiera” potrzebną jego ilość z kości, co prowadzi do utraty ich gęstości, a w konsekwencji zwiększa ryzyko złamań i osteoporozy. Źródło: sery żółte, przetwory mleczne, ziarno sezamu, ryby. Potas - Bierze udział w szeregu ważnych procesów. Reguluje pracę nerek, odpowiada za utrzymanie odpowiedniego ciśnienia krwi czy równowagi kwasowo-zasadiwej. Umożliwia także generowanie impulsów elektrycznych w komórkach naszego ciała, w tym w komórkach mięśnia sercowego, czyli odpowiada za każde jego uderzenie. Źródło: suszone morele, rodzynki, migdały, awokado. Sód – utrzymuję równowagę osmotyczną, co oznacza, że reguluje objętość wody w organizmie i chroni nas przed odwod-

Odpowiadają za uwalnianie energii, wpływają także na metabolizm i układ odpornościowy. Odgrywając ważną rolę w funkcjonowaniu układu nerwowego, potrafią nawet zastąpić leki i zmniejszyć stres, poprawić nastrój czy pozbyć się migreny. Nasz organizm nie jest w stanie sam ich syntetyzować, w związku z czym bardzo ważna jest prawidłowa suplementacja. Ludzie potrzebują co najmniej 14 różnych minerałów do prawidłowego funkcjonowania. Obejmują one makrominerały, inaczej nazywane elektrolitami, czyli: magnez, wapń, sód i potas oraz mikrominerały, których potrzebujemy w mniejszych ilościach, m.in.: jod, żelazo, cynk, selen czy mangan. Wszystkie wymienione należą do niezbędnych składników mineralnych, dlatego głównie na nich skupimy się w tym artykule. Magnez – koi

nieniem, a także odpowiada za utrzymanie prawidłowego pH ustroju. Razem z potasem bierze udział w przewodzeniu impulsów nerwowych, odpowiada więc za skurcz i rozkurcz mięśni szkieletowych, gładkich

nerwy, poprawia funkcjonowanie układu nerwowego i mięśniowego. Sprawia, że jesteśmy bardziej odporni na stres, gdyż hamuje nadmierne przewodzenie nerwowe uwarunkowane niepokojem czy złością. Ponadnto jest tzw. minerałem mocy, gdyż wchodzi w skład wielu enzymów biorących udział w reakcjach metabolicznych zachodzących w mitochondriach naszych komó-

i serca. Trzeba jednak uważać na nadmierne spożycie sodu (np. w diecie bogatej w sól), gdyż może prowadzić do rozwoju nadciśnienia tętnicznego i otyłości. Źródło: sól. Jod – jest niezbędny do produkcji hormonów tarczycy, które z kolei regulują przemiany metaboliczne i odpowiadają za prawidłowy wzrost. Jod wpływa również

rek, podczas których zostaje uwalniana

123


Styl życia

na utrzymanie właściwej temperatury ciała i przemianę węglowodanów. Jego długotrwały niedobór prowadzi do niedoczynności tarczycy, co może się wiązać z utratą energii, uczuciem zimna czy otyłością. Źródło: owoce morza, ryby, glony morskie. Żelazo – bierze udział przede wszystkim w procesie oddychania, wchodzi w skład hemoglobiny (barwnik krwi) i odpowiada za transport tlenu. Uczestniczy również w tworzeniu krwinek czerwonych w szpiku kostnym, a także wspomaga układ odpornościowy w zwalczaniu bakterii i wirusów. Ponadto wpływa na metabolizm cholesterolu oraz sprzyja detoksykacji szkodliwych substancji w wątrobie. Źródło: mięso, żółtka jajek, ciemne pieczywo na zakwasie. Cynk – wchodzi w skład ponad 300 enzymów, w związku z czym jest niezbędny do funkcjonowania wszystkich narządów organizmu. Ma właściwości antyoksydacyjne i przeciwzapalne, dzięki czemu pomaga zwalczać przeziębienia. Odpowiada za przemianę energii, tłuszczów, węglowodanów i białek. Bierze także udział w odczuwaniu smaku i zapachu oraz usuwaniu z organizmu metali ciężkich (kadmu, ołowiu). Źródło: produkty mleczne, jaja, nasiona dyni. Selen - jest biologicznym przeciwutleniaczem oraz chroni przed toksycznym działaniem metali ciężkich. Wpływa także na wygląd - odpowiada za właściwą kondycję włosów i paznokci. Podnosi odporność, a także spowalnia rozwój

miażdżycy poprzez regulację ilości cholesterolu we krwi. Źródło: czosnek, grzyby, orzechy brazylijskie. Mangan - pierwiastek, który jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego. Wywiera duży wpływ na poziom libido i sprawność seksualną, a w połączeniu z wapniem, pomaga w zwalczeniu objawów zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Jest także niezbędnym składnikiem kości i, podobnie jak cynk, wpływa na stan skóry, włosów oraz paznokci. Źródło: płatki owsiane, kasza gryczana, rośliny strączkowe Pozbycie się złych nawyków żywieniowych i wprowadzenie minerałów, może w znacznym stopniu uchronić nas przed ryzykiem zachorowania na wiele groźnych chorób. Odpowiednio zbilansowana dieta, obfitująca we wszystkie składniki odżywcze, nie tylko doda nam energii, ale i poprawi samopoczucie. Warto więc zacząć od małych zmian, które wcale nie wiążą się z wielkimi wyrzeczeniami - spożywać produkty, które zapewnią wysoki poziom wielu minerałów. Są to głównie warzywa i owoce, orzechy, nasiona, rośliny strączkowe, wątroba, jaja czy wołowina. Pamiętajmy, że racjonalne odżywianie ma niewiele wspólnego z dokładnym liczeniem kalorii. Zdecydowanie ważniejsze jest odpowiednie komponowanie posiłków, tak, aby dostarczały one wszystkich niezbędnych składników.

124



Orkiszowa babka z kremem cytrynowym i owocami. Nasza propozycja na zdrową i pyszną przekąskę, która eliminuje cukier oraz białą mąkę, wykorzystując naturalną słodycz syropu i zdrowe właściwości orkiszu. Jest łatwa i szybka w przygotowaniu, a udekorowana sezonowymi owocami, stanowi ucztę dla oczu i podniebienia.

Krem 1 saszetka budyniu waniliowego pół kostki masła 1 i 1/4 szklanki mleka 2 łyżki soku z cytryny Z podanej ilości mleka przygotuj budyń (wyjdzie trochę bardziej gęsty niż zwykle) i pozostaw do wystudzenia. Do miski przełóż miękkie masło i ubijaj je mikserem na najwyższych obrotach, cierpliwie, aż zrobi się puszyste i jasne. Następnie dodawaj łyżkami budyń (powinien być bardzo gęsty, wręcz sztywny) i mieszaj za pomocą miksera, uważaj jednak, by nie miksować masy zbyt długo. Następnie dodaj sok z cytryny i odstaw na dwie godziny do lodówki.

Babka 3 jajka 1/4 szklanki syropu klonowego pół szklanki ksylitonu 1 jogurt naturalny (140g) 2 łyżki płynnego oleju kokosowego 1,5 szklanki mąki orkiszowej 2 łyżeczki proszku do pieczenia Żółtka utrzyj z ksylitonem, aż masa stanie się gładka i jasna, następnie dodaj do niej syrop klonowy, olej kokosowy i jogurt, ciągle miksując. Dosyp mąkę i proszek do pieczenia i energicznie wymieszać. Oddzielnie ubij białka ze szczyptą soli na lśniącą, sztywną pianę i połącz z resztą delikatnie mieszając łyżką. Tak otrzymaną masę wylej do małych foremek i piecz w temperaturze 175 stopni przez 35 minut. Po wystygnięciu ciasta, nałóż na nie krem i udekoruj owocami. Gotowe!


tekst, zdjęcia

maja kubiaczyk


Beton tekst beata szczepaniak

Zastanawiam się co kieruje rzeszą architektów, urbanistów, deweloperów i resztą armii osób odpowiedzialnych za zagospodarowanie przestrzeni. Ich podstawowym i nadrzędnym celem powinno być dawanie ludziom miejsc, w których chcieliby przebywać, które są im potrzebne do życia i przyjemnego funkcjonowania. Natomiast co nam serwują? Beton, plastik i szkło. Stawiają całe osiedla budynków mieszkalnych, które nadają się do życia dla robotów, ale nie dla ludzi. Chroniczny brak zieleni, bądź zieleń - lekko zasygnalizowana - w postaci dwóch niewielkich drzewek i gładko przyciętej trawki. Betonowe fasady, betonowa plaża wokół budynków, plastikowe bądź szklane obudowy balkonów. Zdarzają się nawet całe fasady wykonane z tworzyw sztucznych, które na pierwszy rzut oka wyglądać mogą efektownie, jeśli zostały świeżo postawione, jednak nie dalej jak za 10 lat będą straszyć swą brzydotą

całą okolicę. Nigdy w życiu nie wpadłabym na pomysł, by wziąć kredyt na 20 lat i zafundować sobie takie mieszkanie. Wychodzi jednak na to, że jestem wyjątkiem. Na mieszkania w nowym budownictwie jest naprawdę spory popyt. Prawdopodobnie nie ma innej alternatywy w danym zakresie cenowym, a nie każdy chce zakupić lokum w starej zabudowie, z drugiej czy trzeciej ręki. Z jednej strony – czemu się dziwić, podobno co nowsze to lepsze. Natomiast usłyszałam już niejedną opinię, że sporo młodych, pięcio czy dziesięcioletnich budynków pęka i, co więcej, pojawia się cała rzesza problemów natury technicznej, wynikających z konstrukcji czy użytych materiałów. Czy żyjemy w dobie już nie tylko ubrań, które z założenia przetrwać mają jedynie sezon czy lodówek nadających się po 5 latach do wyrzucenia, ale również mieszkań, które zanim zdążymy płacić, będziemy musieli opuścić? Nasuwa się

128


zdjęcia maciej świstek stylista zuzanna włodarz modelka wiktoria grzybowska


kombinezon

zuzanna wlo ,

biĹźuteria

vintage ,

buty

pierre cardin


w pogodzie. Co gorsza, brak zieleni, która z natury chłodzi żar z nieba, potęguje to piekło. Co więc kieruje armią urzędników i architektów odpowiedzialnych za ten beznadziejny stan? Czyżby głupota? W dobie wysychania rejonu w jakim żyjemy i globalnego ocieplenia klimatu, odpowiedź wydaje się prosta.

prosta odpowiedź na pytanie co kieruje ludźmi, którzy serwują nam taką rzeczywistość - chęć dużego i szybkiego zarobku poprzez cięcie kosztów. Aż dziwi fakt, że w Polsce panuje taka deweloperska, miażdżąca w skutkach wolność i że włodarze miast nie starają się regulować prawnie tego zjawiska. A właściwie, to nic dziwnego, skoro przestrzenie miejskie, które „rewitalizują” władze miasta, wyglądają po tzw. rewitalizacji jak betonowa pustynia, będąc, jeszcze kilka lat wcześniej starym, pięknym parkiem. I chyba to najbardziej mnie zaskakuje – władzami miasta nie kieruje przecież zarobek. „Rewitalizują” bo np. (w najbardziej przykrym scenariuszu) zbliżają się wybory, a dzięki dofinansowaniu mogą dać mieszkańcom złudne poczucie, że miasto się zmienia i idzie naprzód. W takim więc wypadku powinno zależeć im na tym, aby w nowym miejscu ludzie mogli odetchnąć, wypocząć, zregenerować siły. Niestety nie, i tutaj dostajemy betonem w twarz.

Nie od dziś wiadomo, że przestrzenne otoczenie ma ogromny wpływ na życie zarówno jednostki, jak i całych mas społeczeństwa. Rzeczywistość odbieramy poprzez swoją skalę oraz poprzez wszystkie zmysły – wzrok, dotyk, słuch, smak, węch. Zatem jakość naszego życia w sporej części zależy od tego co nas otacza i to czego doświadczamy na co dzień, nie tylko w relacjach międzyludzkich, ale również przestrzeni, którą odbieramy wszystkimi zmysłami, a która te zmysły nierzadko rani - np. nieprzyjemnym uczuciem gorąca nagrzanego betonu, oślepiającym słońcem nieskrywanym przez liście drzew, poczuciem małości wobec wysokich budynków i ogromnych przestrzeni czy opresji w zbyt gęsto zabudowanych miejscach. Jako homo sapiens jesteśmy częścią natury, nic więc dziwnego, że potrzebujemy jej i rozwiązań z niej czerpiących do zrównoważonego funkcjonowania. Dlaczego więc fundujemy sobie betonową opresję?

W trzydziestoparostopniowym upale, który powoli staje się polską, letnią rzeczywistością, ów beton rozgrzewa się do tego stopnia, że czasem mam wrażenie, iż płynie. Rozgrzewa nie tylko siebie, ale i nas, powodując, że odczuwalna temperatura jest dużo wyższa niż ta, którą zapowiadali

131



M.


zdjęcia anna maria czaja

modelka karolina czaja/uncover models











MODA


DA

kamena must-have to siÄ™ nosi dagmara jarzynka kapelusze


kamena moc kamieni w biĹźuterii



Zainteresowanie ręcznie robioną biżuterią rośnie wraz ze świadomością konsumentów. Chcemy posiadać w swoich kolekcjach ozdoby o bogatej historii i niecodziennej symbolice. Biżuteria jest już nie tylko dopełnieniem naszego stroju – jej zadanie to wyróżniać nas z tłumu, dodawać nam wyrazistości i wyjątkowości. Ma olśniewać! Najciekawsze inspiracje w sztuce jubilerskiej dostrzegłam w kolekcjach Kamena. Założycielki, Joanna Soroczak i Agnieszka Pielach należą do tej nielicznej grupy projektantów, którzy garściami czerpią w dziedzictwa i bogactw naszego kraju. w 2015 roku otworzyły markę, która oferuje absolutnie olśniewające projekty. Każda i każdy z nas zna klasyczne diamenty czy rubiny, jednak niewiele osób wie, że piękną biżuterię można również stworzyć przy użyciu takich kamieni jak chryzoprazy, nefryty, jaspis czy czarny dąb. Projekty Kameny zręcznie wplatają je w sezonowe trendy. W opozycji do firm jubilerskich korzystających z typowych źródeł pozyskiwania komponentów, Joanna i Agnieszka szukają pojedynczych minerałów od rodzimych geologów i kolekcjonerów, aby następnie ręcznie dopracować je w małym zakładzie na Dolnym Śląsku.

tekst martyna krzykacz

Wśród wielu oryginalnych przykładów proponowanych przez Kamenę, moją uwagę przykuł chryzopraz, który w tłumaczeniu z greckiego oznacza „zielone złoto” - minerał zwiastujący radość. Sam mistrz jubilerstwa Fabergé używał go do ozdabiania swoich arcydzieł, a biżuterię z chryzoprazem uwielbiała brytyjska królowa Wiktoria. Kolejnym zjawiskowym przykładem jest czarny dąb oznaczający nieśmiertelność niezwykły kamień będący skamieliną drzewa, które było zanurzone w wodzie przez setki lat. Niegdyś cenny materiał służący do wyrobu ozdób i ekskluzywnych mebli dla arystokracji, dziś zapomniany, wciąż czeka, aby w pełni odzyskać dawny blask. Kojarzony z energią i witalnością jaspis występuje w wielu kolorach i już w starożytności uznawany był za najcenniejszy kamień. Nazywano go „matką wszystkich kamieni”, przypisując mu magiczne właściwości. Z kolei nefryt to kamień szlachetny, który utożsamia „Pięć cnót”: mądrość, odwagę, skromność, miłosierdzie, sprawiedliwość. W starożytnych Chinach uznawany był za „kamień życia” i noszono go w postaci amuletów sprzyjających fortunie. Kamena łączy w sobie elitarność i elegancję haute couture z tym bardziej demokratycznym pret-a-porter. Troska o wygodę i funkcjonalność połączona z nieustannym poszukiwaniem ponadczasowego piękna, a także spojenie tradycyjnego rzemiosła z nowoczesnym wzornictwem to niewątpliwe cechy projektów Kameny. Wprowadzając na polski rynek jubilerski zdecydowany powiew świeżości, biżuteria Joanny i Agnieszki zdecydowanie wyróżnia się wśród innych propozycji.



must have

Moda

TORBA SIMPATICA PICCOLA NOTTE od Ani Kuczyńskiej

Torba z najnowszej kolekcji Ani Kuczyńskiej to jeden z ulubionych dodatków naszej redakcji. Jest uniwersalna, minimalistyczna i z klasą, czyli to, co cenimy najbardziej. Jej oryginalny kształt nawiązuje do hiszpańskich koszy na zakupy i zdecydowanie przykuwa uwagę. Będzie dopełnieniem większości stylizacji.

FLEUR – POWAB od Le Petit Trou

Sierpień i początek września kojarzą nam się z ciepłem złotego słońca, które delikatnie rozświetla nasze opalone ciało. W klimat ten idealnie wpisuje się biała, zwiewna koszula, która pięknie podkreśla opaleniznę. Ta od Oh! Zuza jest wyjątkowa, bo wykonana z najwyższej jakości jedwabiu, który lśni i błyszczy. Możemy Wam zdradzić, że właśnie trafiła się świetna okazja, by ją zdobyć – na stronie jest na nią spora przecena, spieszcie się!

150


KAPELUSZ

od Roboty Ręczne Jednocześnie chroni przed słońcem i stanowi piękny dodatek do letnich stylizacji. To wyjątkowe nakrycie głowy zostało wykonane z suszonej trawy morskiej. Ma do tego ozdobną taśmę, którą możecie zawiązać pod szyją i regulować obwód wewnątrz korony. Kapelusz jest bardzo nietuzinkowy i z pewnością zwraca na siebie uwagę. Czy macie wystarczająco dużo odwagi, by go założyć?

CZARNY ONYKS od Jagg Jewels

W temacie naszego hasła przewodniego – onyks, zwany również kamieniem mądrości, to jeden z MINERAŁÓW, symbolizujący siłę i moc. Umieszczony został w pozłacanym pierścionkuod Jagg Jewels. Stanowi wyjątkową biżuterię, która pięknie ozdobi Wasze dłonie. Jednocześnie będzie swego rodzaju amuletem, dodającym, według wierzeń, energii i siły.

JEDWABNA KOSZULA od oh! Zuza

Sierpień i początek września kojarzą nam się z ciepłem złotego słońca, które delikatnie rozświetla nasze opalone ciało. W klimat ten idealnie wpisuje się biała, zwiewna koszula, która pięknie podkreśla opaleniznę. Ta od Oh! Zuza jest wyjątkowa, bo wykonana z najwyższej jakości jedwabiu, który lśni i błyszczy. Możemy Wam zdradzić, że właśnie trafiła się świetna okazja, by ją zdobyć – na stronie jest na nią spora przecena, spieszcie się!

151


to siÄ™ nosi

tekst

152

ania pałka


wybór i całkowitą dowolność w wyborze sukienek. Dlaczego sama częściej sięgam po maxi? Ten wybór pojawił się u mnie bardzo naturalnie już w czasach licealnych, kiedy szybko podskoczyłam o kilka centymetrów do góry i w skąpych sukienkach czułam się po prostu wulgarnie. Oczywiście nie jest też tak, że zupełnie zrezygnowałam z mini, ale decyduje się na nią tylko w określonych sytuacjach i zawsze wtedy, kiedy dany krój bardzo mi odpowiada. W maxi czuje się bardziej komfortowo i mam pewność, że zbyt krótka spódnica czy sukienka nie odsłoni zbyt wiele. Myślę też, że wiele z Was zgodzi się z tezą, że kobieta w długiej sukience wygląda po prostu elegancko i z klasą.

My, kobiety dzielimy się latem na dwa rodzaje miłośniczek sukienek – te, które częściej ubierają mini i te, które chętniej sięgają po midi i maxi. Choć z reguły to dość ciężki wybór, a oba typy krojów mają swoje zalety, w tym artykule skupimy się na drugiej, nieco dłuższej wersji i wyjdziemy naprzeciw zwolenniczkom sukienek co najmniej do połowy łydki.

To, za co kocham maxi, to przede wszystkim możliwość wyrażenia siebie w różny sposób. W zależności od printu czy kroju, można przenieść się w zupełnie inne czasy, a nawet miejsce na świecie. Duże znaczenie ma też materiał z jakiego jest wykonana. Ta bawełniana będzie idealna na co dzień - do pracy lub na plażę. Szyfonowa sprawdzi się na randce lub ważniejszym spotkaniu. Satynowa (obecnie mój ulubiony materiał, ultra modny w tym sezonie) będzie idealna na wesele, a z ciężkimi lub sportowymi butami założysz ją na koncert lub wieczorny wypad do klubu.

Historia sukienki ma burzliwe dzieje. Niejednokrotnie była odzwierciedleniem panujących w społeczeństwie nastrojów i potrafiła zmieniać losy niejednej kobiety. W średniowieczu wybierano długość maxi, ponieważ odsłanianie ciała było symbolem grzechu. W renesansie, poprzez dobór materiałów i krojów, kobiety uwydatniały swoją urodę. W baroku skupiono się na sukienkach podkreślających kobiece kształty, nawet jeżeli oznaczało to kłopoty z poruszaniem czy siedzeniem. W oświeceniu uwidoczniły się natomiast ciasne gorsety, które były zagrożeniem dla życia i zdrowia, zniekształcając sylwetki kobiet. W romantyzmie występowały delikatne, zwiewne materiały i kroje, uwydatniające dziewczęcość oraz delikatność. W XIX wieku pojawiły się bufiaste rękawy i uwielbiane przez niejedną z nas falbanki. XX wiek to długości do połowy łydki. Stawiano głównie na minimalizm, a z każdą kolejną dekadą zmieniało się tak wiele, że w tym momencie mamy naprawdę duży

Kwiatowa maxi była moim wyborem na niedzielny spacer. Delikatny, przewiewny materiał świetnie spisuje się w upalne dni, a rozkloszowany dół i prześwitujące rękawy sprawiają wrażenie sukienki rodem z hiszpańskiego wesela. Nie bez powodu dołączyłam do niej kolczyki z frędzlami. Drobne dodatki potrafią zmienić postrzeganie całej stylizacji.

153


Moda

koronką. Myślę, że każda z Was ma taką w swojej szafie - zarówno biała, jak i czarna idealnie się sprawdzą. Dobrałam też delikatne, pudrowe sandałki i kobiece dodatki w postaci kolczyków i subtelnego naszyjnika. Takie połączenie nie przytłacza, a potrafi wydobyć dziewczęce wdzięki i nienachalną kokieterię.

Ten sam model z ciężkimi butami i skórzaną ramoneską lub zwykłą bluzą chętnie założyłabym na koncert czy wakacyjny festiwal. Moją ulubienicą na plażę jest czarna maxi bez pleców, po którą sięgam z myślą o wakacyjnych wyjazdach. Odkryty, głęboki dekolt z tyłu sukienki, to prawdziwe błogosławieństwo dla tych, które nie lubią eksponować swojego biustu. To prosty sposób na enigmatyczny i jednocześnie uwodzicielski look. Taką sukienkę równie dobrze widzę w look’u high fashion z sandałkami i małą, ozdobną torebką.

Ostatnią propozycją jest biała spódnica maxi. Jedna z moich ulubionych stylizacji. To look, który oddaje mój wewnętrzny spokój i harmonię z naturą. Tym razem pozwoliłam sobie na krótki top, który w tym przypadku nie wygląda wyzywająco czy wulgarnie. To moja ulubiona opcja do długich spódnic. Równie dobrze spisałaby się tutaj bluza, ale to propozycja raczej na chłodniejszy wieczór.

Wersja dla fanek maxi w mieście. Na co dzień jestem zwolenniczką sportowych butów, dlatego, do wbrew pozorom eleganckiej spódnicy, założyłam sportowe adidasy i bluzę z bardzo ciekawym printem. To moje rozwiązanie do pracy i czuje się w takim wydaniu bardzo swobodnie. Jest jednocześnie stylowe i zarazem wygodne. Tę samą spódnicę możecie założyć w wersji na randkę. Ja zdecydowałam się na delikatną koszulkę wykończoną

154

zdjęcia łukasz wiatrowski

Mam nadzieje, że są tutaj kobiety, które tak jak ja kochają maxi i moje propozycje przypadły Wam do gustu. Jeśli macie ochotę na więcej - zapraszam na moje konto na Instagramie, na którym codziennie pojawia się nowy wpis z dziedziny fashion lub beauty.



rozmawiała

martyna krzykacz


modern femininity rozmowa z dagmarą jarzynką, dziewczyną lśnienia

Jesteś doskonałym przykładem osoby,

moich zdjęć jak i stylizacje. Tutaj muszę do-

która tworzy wysokiej jakości treści w in-

dać, że zdjęcia robi mi mój chłopak - stylizacje,

zdradzisz nam jak wyglądała Twoja droga?

się uchwycić moją wizję w obiektywie.

ternecie. Jak to się stało, że się tym zajęłaś,

miejsce, pozy wymyślam ja, on natomiast stara

Tak naprawdę Instagrama mam już od ponad 5 lat ( wcześniej w wieku 15 lat założyłam photobloga i wiele osób na moim Instagramie pamięta mnie jeszcze z tego okresu). Modą interesowałam się zawsze, ale swój styl - zarówno jeśli chodzi o ubrania jak i o zdjęcia - znalazłam dopiero rok temu, po przeprowadzce do Paryża. To miasto bardzo mnie zainspirowało. Kupiłam więc aparat fotograficzny i zaczęłam robić i dodawać zdjęcia codziennie. Na początku wszystkie rzeczy miałam vintage czy z sieciówek. Z czasem zaczęłam podejmować współprace z różnymi markami jak również inwestować w rzeczy od projektantów, ale wciąż uwielbiam kupować vintage.

Przeglądając Twoje konto dostrzegłam,

że cenisz twórczość francuskiego rzeźbiarza, Rodina - w jakim stopniu dorobek twórczy

tego artysty wpływa na Twoją wyobraźnię? Kogo jeszcze cenisz?

Bardzo lubię przeróżne pozy - od jakiegoś czasu nad tym pracuję, aby moje zdjęcia były mniej statyczne . Rzeźby Rodina zdecydowanie pomagają mojej wyobraźni działać i myśleć nad nowymi pozami. Bardzo cenię też Pablo Picasso - jego twórczość zainspirowała mnie w jakimś stopniu do tworzenia zdjęć w ciepłych kolorach. Acne Studios, Jacquemus, Nanushka - to

marki, które można znaleźć w Twoich stylizacjach, czy którąś z nich cenisz bardziej niż pozostałe?

Zdjęcia, dzięki którym większość może

Każda z tych marek jest wyjątkowa. Acne Studios uwielbiam za minimalizm i genialne zestawienia poszczególnych elementów garderoby. Nanushka cenię za nowoczesność i to, że ich projekty nadają się zarówno na co dzień jak i na wieczór. Jednak chyba moją ulubioną marką pozostanie Jacquemus (jego projektów również mam najwięcej w szafie). To co tworzy jest

kojarzyć Dagmarę Jarzynkę to wysmakowane, pełne artystycznych odniesień, ujęcia.

Czy Twoja wrażliwość na sztuki piękne ma wpływ na aktualną twórczość?

Myślę, że tak. Wizyta w muzeum zawsze jest dla mnie inspirująca. Przede wszystkim sztuka wyrobiła we mnie własne poczucie estetyki - zarówno jeśli chodzi o kadry

157


Zdecydowanie to, że na każdym kroku znaleźć można wyjątkowe miejsca. Uwielbiam spacerować po Paryżu i przyglądać się pięknej architekturze. Poza tym ilość fascynujących muzeów znajdujących się w tym mieście.

jest bardzo zmysłowe, a przy tym eleganckie. Nosząc rzeczy od tego projektanta mam wrażenie jakbym wybierała się na wakacje nad Lazurowe Wybrzeże. A z polskich marek? Kto Twoim zdaniem

jest godny polecenia?

Moda to dla Ciebie praca czy pasja?

Magda Butrym - uwielbiam tę nowoczesność podszytą romantyzmem. Każda rzecz od tej marki wygląda jak małe dzieło sztuki. Na moim Instagramie widać, że nie noszę zbyt wielu kolorów (pracuję nad tym), jednak rzeczy od Magdy Butrym - pełne kwiatowych wzorów czy kolorów nosiłabym bez przerwy!

Pasja, która z czasem przerodziła się w pracę. Od zawsze uwielbiałam modę - jako dziecko podkradałam mamie czy babci ubrania i ciągle się przebierałam. Kocham to, co robię - często kiedy wymyślam stylizacje do zdjęć spędzam godziny zestawiając różne rzeczy, czasami do późna myślę o nowych outfitach czy przeglądam inspiracje. To mi się nigdy nie znudzi.

Twoje zdjęcia to podszyte stylem retro, subtelne obrazy, które są wręcz olśniewające

Jak opisałabyś swój osobisty styl?

– skąd czerpiesz inspiracje?

Modern femininity uwielbiam oversizowe, często męskie ubrania (szczególnie marynarki) połączone z butami na obcasie czy tak zwane „daddy’s shoes” ze zwiewnymi sukienkami. Bardziej swobodnie i kobieco czuję się w oversizowym garniturze niż w obcisłej sukience.

Inspiracje czerpię z wielu źródeł - starych magazynów, sztuki, poezji, podróży, również z Instagrama. Bardzo inspiruje mnie też Paryż. Czasami jest to po prostu stylizacja czy jakieś wyjątkowe miejsce i już wiem, co i jak chcę zrobić. Podczas mojej ostatniej podróży na Kubę miałam właśnie taką sytuację. Na Instagramie w poszukiwaniu ciekawych miejsc w Hawanie znalazłam restaurację o nazwie La Guarida i od razu zakochałam się w wystroju tego miejsca: marmurowe schody, z piękną poręczą zakończoną rzeźbą w antycznym stylu. Wiedziałam, że muszę znaleźć wyjątkową stylizacje, która oddałaby klimat tego miejsca. Kilka dni przed wyjazdem dostałam z showroomu piękną, delikatną, bardzo wyjątkową sukienkę marki Zimmermann i już miałam w głowie gotowy kadr. Zazwyczaj jestem bardzo krytyczna jeśli chodzi o moje zdjęcia, ale muszę przyznać, że właśnie to jest jednym z moich ulubionych.

A jeśli miałabyś ograniczyć się tylko do 3

słów, to które określiłyby Cię najlepiej?

Towarzyska, zdeterimnowana, perfekcjonistka. Ulubiony fotograf?

Uwielbiam prace Soni Szóstak - pokazuje naturalne piękno, a do tego ten klimat vintage - totalnie w mojej estetyce. W Lśnieniu lubimy pytać naszych

rozmówców o czym marzą, zdradzisz

nam w takim razie jakie jest Twoje największe marzenie?

Mam tak wiele, że nie wiem nawet, które jest tym największym, ale między innymi chciałabym mieć własne mieszkanie w starej kamienicy, z pięknym balkonem - oczywiście w Paryżu i więcej podróżować.

Mieszkasz w Paryżu - co w tym mieście

najbardziej Cię zachwyca?

158



kapelusze krótka historia

Od wyjątkowo spektakularnych kapeluszy z gigantycznym rondem od Jacquemus czy Valentino, po kojarzone z amerykańskimi raperami, tak zwane, bucket haty. Kapelusze właśnie wracają ze zdwojoną siłą, i zachwycają, jak nigdy dotąd. Okazuje się bowiem, że kapelusz to nie tylko ochrona przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi – nakrycia głowy oznaczają przede wszystkim szyk i elegancję.

tekst

martyna krzykacz



Kapelusze znane były już w starożytnej Grecji czy Rzymie, jednak z upływem lat wielokrotnie zmieniały swoje kształty i rozmiary. Historia mody pokazuje, że przez wieki kobiety niestrudzenie nosiły obszywane szlachetnymi klejnotami toczki, nakrycia głowy zdobione kwiatami i egzotycznymi piórami, a nawet oparte na drucianych rusztowaniach skomplikowane konstrukcje w kształcie statków. Wszystko to w imię towarzyskiego sznytu. Jednak wraz z nieustannie rozwijającą się Europą kapelusze dostosowywały swoje kształty do potrzeb noszących je kobiet, a ich twórcy zostali zmuszeni do szukania w ubiorze codziennym kompromisu miedzy tym, co praktyczne, a tym, co eleganckie, pozostawiając wytworność i nieużytkowość strojom wieczorowym. W świat haute couture kapelusze wprowadził geniusz francuskiego krawiectwa, Paul Poiret, który ubiór stawiał na równi z malarskim dziełem sztuki. To właśnie on jako pierwszy zaprezentował na paryskich salonach sułtańskie turbany. Najsłynniejsze projekty, które wylansował jego dom mody, zostały stworzone przez dwie

uczennice Ecole Martine – rysowniczkę Alice Natter oraz modystkę Madelaine Panizon. To właśnie spod ich rąk wyszły zdobione geometrycznymi wzorami czapki, berety z kwiatowymi aplikacjami oraz wieczorowe toczki z aksamitu misternie wyszywanego złotym haftem, które do dziś możemy podziwiać w nowojorskim Metropolitan Museum of Art. W burzliwych latach 30. modne stały się kapelusze z rondem i małą główką. Wśród przedwojennych projektów nadal niezmiennie zadziwiają propozycje Elsy Schiaparelli, projektantki związanej z surrealizmem i dadaizmem. To właśnie ta artystka projektowała fantazyjne kapelusze, które w jej wydaniu były dziełami sztuki. Najbardziej znaną kolekcją Elsy Schiaparelli jest kolekcja Shoe, której pomysłodawczynią była Gala, żona Salvadora Dali. Dekadę później modne stały się małe toczki, noszone na czubku głowy, zdobione woalką, a także pillboxy, spopularyzowane szczególnie dzięki Jackie Kennedy. W latach 60. i 70. kapelusze i ich projektanci przeżywali ostatnie chwile świetności, skazani na zapomnienie przez postępującą demokratyzację ubioru. Tylko nieliczni, jak


zdjęcia maciej świstek stylista fryzur klaudia piotrowicz stylista zuzanna włodarz makijaż marta wiola modelki kinga janocha , roksana kaźmierczak

,

iga knefel

produkcja anna skuta dla o ! my hair !

Jean Barthet, Jacques Pinturier czy Jean-Charles Brosseau, zdołali utrzymać w swoich projektach dawny blask i pozycję, pomimo nieustannie malejącego zainteresowania okryciami głowy, proponując ich lżejsze wersje. Pisząc o kapeluszach nie sposób ograniczać się jedynie do ich historii, kiedy na wybiegach projektanci prześcigają się w ciekawych projektach. Szczególne są dla nas zarówno te ogromne słomkowe modele, jak i ich bardziej minimalistyczne i romantyczne odpowiedniki. Okazuje się, że za najmodniejszy dodatek letniego sezonu został uznany bucket hat potocznie nazywany kapeluszem rybaka. Powrócił dzięki renesansowi trendu na lata 90., tuż obok kolarek i przydużych spodni z szafy mamy. Nie zapomnijcie o kapeluszu XXL - La Bomba od Jacquemus, który szturmem zdobył serca blogerek i influencerek na całym świecie i jego polskiej wersji od marki Roboty Ręczne. Na koniec oczywiście połączenie kapelusza i czarnej wstążki, który zdobył serca wielbicielek romantycznego stylu, na pokazach Chanel czy Johna Galliano.

kapelusze le szapo hats



c ry s ta l s wa n zdjęcia aga wojtuń stylista wero wysoczyńska makijaż olga wolska-jerzak modelka ria/as management produkcja green carrot


sukienka

poca poca


sukienka, czapka

angelika ożdżyńska


body

angelika ożdżyńska


top

angelika ożdżyńska


top

angelika ożdżyńska , spódnica

magdalena awecka


sukienka

poca poca


LŚNIENIE MAGAZYN



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.