KILOF VII

Page 1


intro

Jaki był ten rok? Przede wszystkim bardzo intensywny. Dziesiątki koncertów, prawie 400 przesłuchanych albumów oraz mnóstwo ciekawych, muzycznych odkryć. Przez ostatni miesiąc staraliśmy się uporządkować ogrom albumów na naszych komputerach. Niestety nie sposób napisać o wszystkim, ale taki już urok końcoworocznych zestawień. W najnowszym numerze dostajecie dosć szczegółowe podsumowanie mijającego roku. Dodatkowo zadaliśmy parę pytań polskim artystom odnośnie ich ubiegłego roku oraz planów na przyszły 2013. Z kwestii poza muzycznych sporo filmowych recek, rekomendacji telewizyjnych oraz trochę kultury (nikomu jeszcze nie zaszkodziła)! Po czterodniowym, świątecznym obżarstwie nie ma nic lepszego jak 100 stronnicowy (!) siódmy numer Kilofa. ZAKSZ

ZAŁOGA: Ala Pacanowska Zofia Łękawska-Orzechowska Kaja Kozina Szymon Zakrzewski Grzesiek Bucholski Radek Oksiuta Radosław Grochowski Krzyż Tof LOGO & OKŁADKA: Michał Zakrzewski


W NUMERZE 5 STRONA

3

KONCERTOWY 7 STR ONA ROZKŁAD REL ACJ JAZDY TWIN A: SHA DOW

A

ON STR

Y S EW

N

61 STRONA

11 STRO IE N A NA W O M U S POD PODSU E I : U K O N MOWA R 012 A 2 A N O W NIE 2012 R R T O S M OKU: 71 OPANI K U Y W S : ALBUM POD ROKU Y 2 1 20 AŁKI KAW 79 STR

ONA

PODSU M 2012 R OWANIE OKU: KWEST IONARI USZ 91 S

REC

101 STRONA

PRZERWA W REKLAMACH

NA

JE

. L : O T N ARH E V E DY W TY AN NTEKS KO

99

TRO

ENZ

A

97 STR

ONA

KINIAR

NIA

ON R T S


Nominacje do Oscarów 2013 w kategorii „najlepszy filmowy utwór” zapowiadają się naprawdę ciekawie. Na liście znaleźli się m.in: Adele, The Black

Keys / RZA, Arcade Fire, Fiona Apple, Karen O, Rick Ross

The National zagrali trzy nowe utwory podczas ich

kurateli na All Tomorrow’s Parties. Kawałki zatytułowane: „Lola”, „Prime” i „Sullivan” może trafią na jakiś przyszłoroczny album zespołu - nie pogniewalibyśmy się

19 lutego ukażę się drugi album

KILOFO

Major Lazer

„Free the Universe”. Na 14 kawałkach gościnnie wystapią m.in Ezra z Vampire Weekend, Santigold, Tyga, Wyclef Jean oraz Peaches.

Ukazał się singiel promujący nowe wydawnictwo Nick Cave

& The Bad Seeds

„Push The Sky Away”. Kawałek „We No Who U R,” wraz z pozostałymi 8 utworami pojawi się na półkach sklepowych 19 lutego

3

The Knife POWRACA Z NOWĄ PŁYTĄ ! Zespół umieścil tajemniczy teaser zapowiadający dłuuugo wyczekiwany album szwedzkiego duetu.


Przecieki fajne są! Na przyszłorocznej edycji OFF Festival usłyszymy autorów albumu „Children Of Desire” zespół Merchandise

Pierwszymi ogłoszonymi gwiazdami na

Tauron Festiwal Nowa Muzyka są: JETS (Machinedrum x Jimmy Edgar) Dawn Day Night Darling Farah

OWE NEWSY Ruszyły do sprzedaży 4-dniówki, więc kto pierwszy ten lepszy!

Justice nie chce być gorszy od reszty i na początku przyszłego roku przypomni o sobie EP’ką zatytułowaną „Helix”.

Znajdzie się na niej 5 nowych utworów, przy czym ostatni kawałek Helix (Domenico Torti’s Headspin remix) można już posłuchać w sieci.

Do długiej listy wyczekiwanych premier 2013 dopisujemy nowy album Iceage. Duński punk-rockowy zespół 19 lutego wypuści następce świetnego, debiutanckiego krążka „New Brigade”. Album zatytułowany „You’re Nothing” ukaże się tym razem wspólnym nakładem Matador Records i Escho.

4


KONCERTOWY R KRAKOWSKA WIEŻA BABEL KROKE, VLADIMIRSKA, TEDDY JR, DON’T ASK SMINGUS, JOANNA SŁOWIŃSKA & WOJTEK FEDKOWICZ NOISE TRO

31 XII KRAKÓW, RYNEK GŁÓWNY WSTĘP WOLNY

BABU KRÓL 5I KRAKÓW, KLUB ŻACZEK 20zł 25zł

BISZ 11 I KRAKÓW, LITERKI

20zł 25zł 5


ROZŁAD JAZDY XXI FINAŁ WOŚP

ŁĄKI ŁAN 13 I

KRAKÓW, MAŁY RYNEK WSTĘP WOLNY

MEDIUM

+RASMENTALISM

18 I KRAKÓW, KLUB STUDIO 25zł 30zł

MAREK DYJAK 27 I KRAKÓW, GWAREK 30zł 40zł 6


TWIN SHADOW

Five seconds to your heart… …straight to your heart - śpiewa George Lewis Jr, a.k.a Twin Shadow. Podczas listopadowego koncertu w Warszawie Georgie potrzebował mniej niż 5 sekund na dotarcie do serc zgromadzonych pod sceną niewiast. Ale po kolei. Dla tych, którzy nie znają George’a, kilka podstawowych faktów: gość urodził się na Dominikanie, wychował na Florydzie, a jego matka to podobno najpiękniejsza kobieta na świecie (wyznał to podczas wizyty w Basenie). Około 2006 roku narodził się solowy projekt Twin Shadow i tak to wszystko się zaczęło.

7


CENTRALNY BASEN ARTYSTYCZNY / 09.11.2012

Koncert w Centralnym Basenie Artystycznym otworzył energetyczny „Golden light”, pochodzący z drugiej płyty muzyka - „Confess” (2012). Longplay to kontynuator genialnego debiutu „Forget” (2010), który Twin Shadow prezentował już polskiej publiczności podczas występu na OFF Festivalu 2011. Muzyka George’a najczęściej szufladkowana jest jako post rock okraszony elektronicznymi brzmieniami. Ja wolę określać ją w nieco prostszy sposób – oldskulowa.

W Basenie zaczęło się dobrze (mimo wyraźnych problemów z nagłośnieniem) a George z kolejnymi kawałkami coraz bardziej się rozkręcał. Z początku nieco onieśmielona publika również. „Golden light” i „You Call Me On”, dobrze znane zgromadzonym, zagrane zostały nieco mocniej niż na płycie. Później przyszła kolej m.in. na „Five Seconds”, „When We’re Dancing”, „Run My Heart”, „Patient”, „I Can’t Wait”, czyli przeplatankę pierwszej i drugiej płyty. Zwłaszcza ten ostatni, „I can’t wait”, sprawił publiczności dużą radochę.

8


Obawiałam się, że w secie nie znajdzie się zbyt wiele miejsca dla utworów z pierwszej płyty. Na szczęście moje obawy były zbędne, bo Twin zaprezentował to, co najlepsze z pierwszej płyty. No i zagrał moje ukochane „Slow” – wyjątkowo hipnotyzujące i magiczne w wersji koncertowej. Koncerty George’a i spółki utrzymywane są w nieco innym klimacie niż ten panujący na studyjnych nagraniach. Zarówno „Forget” jak i „Confess” w wersji live są o wiele bardziej gitarowe, rockowe, a nogi same rwą się do wesołych pląsów.

A skoro już mowa o pląsach, ciężko nie wspomnieć o butelce Wyborowej, do której uroczy Georgie przytulał się co jakiś czas na scenie. Po kilku łykach nie obyło się bez opowieści o polskich korzeniach muzyka (OFF Fest 2011 deja vu…), porównywania nas, wspaniałej, prawdziwej publiki, do sztywnych Niemców, czy podzielenia się wódką z publicznością. Na koniec muzyk przyznał, że jest pijany (co ty nie powiesz…) i prowadził dalej swój show.

9


Podczas całego występu nie brakowało świetnego kontaktu z publicznością i zaangażowania ze strony George’a, który nie szczędził gardła. Towarzyszący mu zespół to nieco inny skład, niż ten widziany na OFFie, jednak nadal była to zgrana, rozumiejąca się ekipa. Muzycy grali przez prawie półtorej godziny. Koncert był klimatyczny, jednocześnie sprowokował mnie do niezłej gimnastyki. To na plus. Na minus zaliczam m.in. słabe nagłośnienie chórków, których prawie w ogóle nie słyszałam. Atmosfera podczas przydługiego przemówienia Georgiego była przaśno-festyniarska i chyba nie każdemu ten fragment wieczoru przypadł do gustu. Ale… haters gonna hate. Ja miałam ubaw po pachy. Georgie, po raz kolejny oczarowałeś mnie, srsly. ANIA NICZ

10


PODSUMOWANIE 2012 ROKU ALBUMY: ZAGRANICA



10 U Japandroids wszystko po staremu. Na „Celebration Rock” mamy ten sam wielki entuzjazm spotęgowany jeszcze większą punkową energią i frajdą z grania. Być może jednak David Prowse i Brian King powinni sobie zadać pytanie, co nowego mogliby zaoferować poruszając się wciąż w tej samej stylistyce. Słuchając tej płyty dodatkowo można odnieść wrażenie, że piosenki brzmią niemal identycznie i trudno je od siebie odróżnić. Być może warto posłuchać ich osobno. Wtedy takie utwory jak „The House That Heaven Built” czy „Younger Us”zyskują na indywidualnym charakterze. (Rekord „The House That Heaven Built” 34 razy pod rząd! serio, polecam) K.R.T.F.

13


JAPANDROIDS

„CELEBRATION ROCK”

14


9

15

Dotychczasową twórczość Brytyjczyka charakteryzowało przede wszystkim ciężkie, wręcz przytłaczające brzmienie. Spowolnione tempo, wielowarstwowe, mroczne tekstury oraz surowy styl Stotta można dostrzec już na dwóch zeszłorocznych albumach: „We Stay Together” oraz „Passed Me By”. Ten rok dla producenta z Manchesteru jest swoistym przełomem. Luxury Problems to całkowicie nowe oblicze muzyka, przede wszystkim dzięki wprowadzeniu partii wokalnych jego nauczycielki od gry na fortepianie, Alison Skidmore, które dodają utworom niesamowitej delikatności . Andy zestawia ze sobą wiele kontrastowych elementów. Fabryczny beat, mocna linia basu, zróżnicowane trzeszczące, szorstkie sample i nawracający, nieskazitelnie czysty, kobiecy głos. Wbrew pozorom takie połączenie tworzy idealnie zrównoważoną całość. Jak na razie to najdoskonalsze i chyba najbardziej przystępne dzieło Stotta. S.Z.


ANDY STOTT „LUXURY PROBLEMS”

16


8 Ile imprezy z tym całym TNGHT w 2012 roku! Kompozycje zawarte na epce są bardzo minimalistyczne, pozbawione wyraźnego tła, ale bynajmniej nikomu nie powinno to przeszkadzać. O ile na drugim planie cisza, nic specjalnego się nie dzieje, o tyle na pierwszym mamy właściwie wszystko: od wielkiej niekończącej się imprezy (Higher Ground), aż po pole walki przepełnione wybuchami pocisków, strzelanin oraz ulegających autodestrukcji monster trucków (Easy Easy). Lunice i Hudmo dają nam zdecydowaną, aczkolwiek łatwą do przyswojenia porcję gibany na najwyższym poziomie. KR.T.F.

35 17


TNGHT „TNGHT EP”

18 36


7 To Fiona, jakiej nie znacie. Siedem lat wyczekiwania na następczynie „Extraordinary Machine” i... naprawdę było warto! Ten album sprawia niesamowitą przyjemność słuchania. Artystka w dziesięciu kawałkach ukazała wszystko, co w niej najlepsze. Jest delikatnie, ale nie ma mowy o nudzie. Ciągłe zaskakujące wstawki, chórki, kanony, krzyki Apple. Jakby w PJ Harvey, zawrzeć szaleństwo i nieobliczalność Amandy Palmer. Fortepian nadaje tempa utworom i jeszcze bardziej podkreśla świetne teksty Fiony. Oddzielny akapit powinniem poświęcić na samą barwę i wokal artystki, bo Apple przechodzi tutaj samą siebie. Balansując ciągle między ambitnym popem, autorską piosenką, a jazzem. „The Idler Wheel...” to najlepszy dotychczasowy krażek Amerykanki, który w pełni potwierdza jej ogromny talent i klasę.

39 19


FIONA APPLE „THE IDLER WHEEL...”

20 40


6 Osoba Franka Oceana to dla mnie niebywały fenomen na dzisiejszej scenie r&b. Bo mało kto potrafi w tych czasach nagrać płytę, składającą się z siedemnastu kawałków i nie zanudzić tym samym słuchacza. Nie ma co się sprzeczać, Frank jest Z-A-J-E-B-I-S-T-Y w tym co robi. Ten krążek ma wszystko, czego potrzeba do osiągnięcia sukcesu: oryginalność, świetne podkłady (nutka soulu zawsze spoko), niebanalne i niosące jakiś przekaz teksty (a o to TAK BARDZO teraz trudno). Longplay Oceana idealnie siadł na długie letnie podróże pociągami i rozmyślanie o życiu. Oby więcej takich płyt, po których nie czuje się niedosytu, bo ich fajność widać naprawdę jasno. A.P.

21


FRANK OCEAN

„CHANNEL ORANGE”

22


5 Choć nie umieściłam tego albumu w mojej dziesiątce, muszę się zgodzić, iż jest to jedna z lepszych płyt roku 2012. Po świetnym debiucie, przyszedł czas na próbę drugiego krążka, którą zespół zdał… śpiewająco. W ogóle mam wrażenie, że Lennon wcale nie umarł, tylko został poddany hibernacji i zaraz po wyjściu z kapsuły zabrał się za przestrajanie gitar i eksperymentowanie z syntezatorami. Wszystko przez tak bardzo podobną barwę głosu Parkera! „Lonerism” to psych rock z najwyższej półki. Nie ma tutaj najlepszych utworów, wszystkie są świetne, a refreny same wkręcają się w głowę. Jeśli jeszcze nie znacie,przesłuchajcie koniecznie! Z.Ł.O

23 37


TAME IMPALA „LONERISM”

24 38


4 Debiut barcelońskiego producenta, który hiszpańskiej scenie techno znany jest od ponad dekady. Ciągle rozwijający się muzyk, wspina się na wyżyny tworząc spójne, przemyślane oraz tak zróżnicowane dzieło, że z łatwością wymyka się próbom szufladkowania. Pulsujące deep housem, elektryzujące brzmienie, przesycone disco wstawkami, wysamplowanym wokalem, czy zaskakującymi odgłosami zaczerpniętymi z natury, dostarcza intensywnych i fascynujących wrażeń. Król awangardowego electro i niebanalnej muzyki klubowej prezentuje zaraźliwe, głębokie tony zamieniając „fIN” w eksperymentalny trans na najwyższym poziomie, który nie spada przez całą godzinę trwania krążka. Wspomagany przez bardziej niszowego kolegę z sąsiedniej djki - Pionala, John wykreował najlepszy singiel tego roku - Destiny. Talabot jest Bogiem, Bóg jest Talabotem. K.K.

25


JOHN TALABOT

„FIN”

26


3

27

Kanadyjska dwójka prezentuje całkiem odmienione, unikalne brzmienie spod znaku dream-electro. Choć przypisanie ich do jednego gatunku jest dość śmiałym posunięciem, gdyż „Shrines” to muzyczna hybryda pulsująca miejskim, hip-hopowym bitem, poruszająca dubstepowym basem, ocierająca się o tajemniczy witch house, przesycona słodkim popem i mglistymi, synth dźwiękami. ‘Słodkim’- to może dać Wam mylną wizję Purity Ring. Pod warstwą baśniowych miraży, jakie maluje swoim uroczym głosem James, kryją się niebanalne, szokujące, momentami nawet brutalne, teksty. Tak sporne soundscape’y tworzą idealny dodatek do roladnowskich, samplowych wariacji (których Roddick stał się niekwestionowanym mistrzem, a na które prawdopodobnie każde określenie byłoby zbyt lakoniczne), wskazujących na wręcz niebywałą kreatywność i nietuzinkowość muzyków. Zgoła podobne do siebie utwory dają ogromną radość odkrywania różnicowych smaczków chowających się w futurystycznych brzmieniach, gdzieś pomiędzy kolejnymi dźwiękowymi zaskoczeniami, a świeżością pomysłów. Więcej takich debiutów, więcej takiej jakości- milion serc. Trylion. K.K.


PURITY RING „SHRINES”

28


2 Przepiękna płyta prześlicznej Jessie. Pomimo że to dopiero debiut wokalistki, dostaliśmy jedenaście naprawdę świetnie dopracowanych utworów, z których każdy ma zadatek na hit. Angielka hipnotyzuje nas swoim zimnym głosem, a jej kawałki są bardziej energiczne i nowoczesne niż cała ta papka, którą karmią nas radia. Czekając na ten krążek (moją ciekawość podsycały bardzo dobrze dobrane single), spodziewałam się czegoś super, ale to, że ciocia Jessie osiągnęła stan bliski ideału na pierwszej płycie, zdziwiło chyba każdego. Jej życzymy więcej dobrych pomysłów, a sobie więcej takich przebojowych płyt jak „Devotion”. A.P.

29


JESSIE WARE „DEVOTION”

30


1

31

Kendrick w zeszłym roku wydaje debiutancki krążek „Section.80”. Trudno tu mówić o muzycznym debiucie. Na swoim koncie pod pseudonimem „K-Dot” miał już sporą ilość mixtape’ów, współpracę z dobrze znanymi raperami jak Lil Wayne czy Game oraz należał do supergrupy Black Hippy. Jednak dopiero zeszłoroczny album pozwalił mu się wybić pod swoim prawdziwym nazwiskiem. Section.80 porusza poważne problemy współczesnego pokolenia. W stworzonej, koncepcyjnej historii Kendrick ukazuje swój wieloletni kunszt zarówno rapera jak i autora tekstów. Nie musieliśmy długo czekać na następcę pierwszego krążka, bo zaledwie po rocznej przerwie powraca z druga płytą. „good kid, M.A.A.d city” to już całkowicie inny Lamar. Album jest o wiele mocniejszy i zdecydowanie bardziej osobisty. Raper podejmuje się opisać historię Compton, ze swojego punktu widzenia. Jak sam określa ten album to „Krótki film Kendricka Lamara”. Z tej próby wychodzi obronną ręką. Oprócz niesamowitej warstwy tekstowej, warto zwrócić uwagę na perfekcyjne flow i narracje muzyka. Sample idealnie z nią współgrają. Przewija się też parę ciekawych gości m.in. Jay Rock, Drake czy sam Dr. Dre. Album Kendricka to dzieło kompletne. Historia dobrego dzieciaka w szalonym mieście opowiedzenia przez tak zdolnego rapera zachwyca nie tylko fanów gatunku. S.Z.


KENDRICK LAMAR

„GOOD KID M.A.A.D CITY”

32


PODSUMOWANIE 2012 ROKU ALBUMY: POLSKA najlepszych album贸w



UL/KR

22-minutowe objawienie polskiej sceny elektronicznej. Błażej i Maurycy zamglonym, rozmytym i psychodelicznym ambient malują futurystyczne, przerażające wizje. Klaustrofobiczne, niepokojące brzmienie przerywane przez zaskakujące trzaski i szumy balansuje na granicy snu i jawy. Wszystko pokrywa chłodna warstwa wokalna z oszczędnymi, a przytłaczającymi treścią tekstami. Muzycy przenoszą w nietypowy świat przepełniony mrokiem, strachem i lękiem. Spotkanie sugestywnego, surowego, eksperymentalnego minimalizmu z płynnością i lekkością lo-fi oraz chillwave’u. Nasz najlepszy, krajowy album, który pozostawia niedosyt i ogromną nadzieję. K.K

35


, NIECHEC ,

Niechęć to nowe oblicze polskiego jazzu. Psychodeliczny charakter w jazzowym instrumentarium z post-rockowym brzmieniem wypada naprawdę ciekawie. „Śmierć w Miękkim Futerku” to dziesięć kompozycji przepełnionych różnorodnymi emocjami. Zaczynając od zgorzkniałego, „After You”, idąc przez depresyjny nastrój w „Prozaku”, kończąc na delikatnym i zadymionym tytułowym utworze. Intensywny klimat albumu zachwyca i pociąga. Naczelnymi rozmówcami są tutaj Tomasz Wielechowski na fortepianie i Maciek Zwierzchowski na saksach, ale ten unikalny nastrój to składowa całego zespołu. Dawno, żadne polskie wydawnictwo nie było tak bliskie pojęciu spleenu. S.Z.

36


KAMP!

W tych panach zakochałam się już dawno (w panach czy w muzyce?), nie mogłam więc doczekać się ich debiutanckiej płyty. Trochę im to zajęło, otrzymaliśmy jednak przemyślany, dojrzały album. Każda piosenka ma zadatki na przebój. Próbowałam wybrać najlepszą, ale po prostu się nie da. Mam tu wszystko czego potrzebuję: mogę się pobujać, mogę trochę posmęcić. Aż trudno uwierzyć, że to nasze. Oj, trzymam kciuki, żeby wypłynęli w świat, należy im się! Z.Ł.O.

37


ENCHANTED HUNTERS

Peoria zachwyca na wiele sposobów. Ujmuje zwiewnym, lekkim folkowym brzmieniem, czaruje cudownym wokalem Gosi Penkali i Magdy Gajdzicy oraz pociąga różnorodnym instrumentarium: delikatnym fletem, cymbałkami czy gitarą akustyczną. Odnajdziemy tutaj wiele stylistycznych inspiracji, jak choćby dream-popem czy americaną. Utwory bliskie twórczości Joanna Newsom i Kings Of Convenience. Jednak największym atutem debiutu jest jego świeżość, przy tej płycie się po prostu rozpływa. S.Z.

38


AFRO KOLEKTYW

Chłopaki z Afro Kolektywu są takim królem Midasem polskiej muzyki - czego by się nie dotknęli wszytko zamieniają w złoto. Nawet diametralna zmiana stylu wyszła im - o dziwo - na dobre. Zespół od zawsze kojarzony z rapem, nagle nagrywa płytę pełną melodyjnych piosenek. No i co? Ano Afro nadal bawi do cna ironicznymi tekstami, warstwa muzyczna jak zwykle dopracowana do perfekcji. Zdecydowanie jedna z lepszych polskich płyt tego roku, a gdyby inne zespoły zmieniały się z taką gracją jak Afro Kolektyw, to rodzimy rynek muzyczny wyglądałby o niebo lepiej. A.P.

39


BABU KRÓL

Wyjątkowa interpretacja wierszy i piosenek Edwarda Stachury, oczywiście w iście pogodnym stylu. Za projektem BaBu Król stoi dobrze znany duet: Budyń i Bajzel. Debiutancki Sted rozkręcał się w tym roku niczym Biała Lokomotywa. Seria świetnych teledysków (patrz GłębokiOFF), niesamowita trasa koncertowa po Polsce jak i letnich festiwalach. To właśnie zapchana po brzegi Kawiarnia Literacka i połamane sofy, po których skakaliśmy w pełni przekonały mnie do ich debiutu. Krok po kroku album coraz bardziej uzależnia. Chwytliwe kawałki nie chcą wypaść z głowy, a my przecież uwielbiamy „Co noc...” powracać do wybuchowej mieszanki budyniowo-bajzlowej! S.Z.

40


JAN WYGA

„Jan Wyga” to najnowszy projekt Jana Gajdowicza znanego przede wszystkim z rapowego duetu Afront i crossoverowej grupy Bakflip. Bardzo mocną stroną „wyga.co” są znakomite i zróżnicowane bity co wydaje mi się jest dość niespotykane w polskim rapie. Znajdziemy tutaj mocne riffy i hipnotyzujące groove’y. Tematy muzyczne stylistycznie rozciągają się od acid jazzu, Funk, różnego rodzaju elektronike aż po rock. Teksty oczywiście na wysokim poziomie, ale do tego zdążył nas już pan Gajdowicz przyzwyczaić. Według mnie „wyga.co” to polski album numer jeden w tym roku. G.B.

41


THE SIXPOUNDER

Jednym słowem – cudeńko. Trudno uwierzyć, że to dopiero debiut, a dowiadując się, że chłopaki pochodzą z Wrocławia można zliczyć niezłego zonka. Na płycie wszystko brzmi jak należy i nie można jej niczego zarzucić. Kiedy ma być ciężko jest ciężko, kiedy chcą zwolnić (nawet do ballady) wychodzi im to z klasą i z zachowaniem stylu. Każdy element formacji zasługuje na pochwałę, a w szczególności pełniący funkcję głowy zespołu prowadzący gitarzysta, perkusista-samouk i wokalista o świetnych możliwościach, dbający o poziom tekstów Sixpoundera, co teraz coraz bardziej staje się rzadkością. Mimo świetności „Going to Hell”, już nie możemy się doczekać drugiego krążka zapowiadanego na przyszły rok. R.O.

42


PODSUMOWANI TOP 10 ALBUMÓW: IN


IE 2012 ROKU NDYWIDUALNIE


PODSUMOWANIE 2012 ROKU ALA

JESSIE WARE „devotion”

1

Sama sobie zagrałam na nosie , umieszczając tą płytę na pierwszym miejscu mojej listy. Bo zwykle jestem zbuntowana, zawsze przeciw ogółowi, a Devotion to płyta roku dla bardzo szerokiego grona. Ale jak tu kłócić, zdecydowanie najlepszy debiut ostatnich lat, nie można tutaj umieścić nic innego.

ARIEL PINK’S HAUNTED GRAFFITI „Mature Themes”

2

Lo-fi od ukochanego Ariela pod dwójką, bo: a) spodobało mi się od pierwszego przesłuchu b) płyta jest wysmakowana, miejscami zabawne, miejscami urocza, jak to tam u Pinka bywa.

THE SEA AND CAKE „Runner”

3

Była sobie płyta, był sobie rok. Ciężki rok, lekka płyta. Nerwowy rok, płyta idealna aby się uspokoić i wychillować. Tego było mi trzeba w 2012, dlatego chłopaki z Chicago zamykają podium.

GRIZZLY BEAR „Shields”

4 45

Skrzynka skarbów zamknięta w krążku, serio. Za każdym razem odnajduję w tych aranżacjach coś nowego, zachwycającego. Oby więcej takich dopieszczonych cudeniek.


JAPANDROIDS „Celebration Rock”

5

Zdecydowanie najbardziej energetyczna propozycja z pierwszej piątki. King i Prowse zabierają nas w ciemne odmęty garażów, koszul w kratę i entuzjazmu, nie ma lepiej!

HOW TO DRESS WELL „Total Loss”

6

Krell na szóstkę, bo po raz kolejny zrobił coś niesamowitego. Płyta wbija w fotel, absorbuje, zachwyca. Mistrzostwo.

PAULA I KAROL „Whole again”

7

Pierwszy polski akcent w zestawieniu. Za co? Za pozytywne emocje, za to, że płyta odnalazła się IDEALNIE w mojej przestrzeni życiowej i pomogła mi w wielu sytuacjach.

MIGUEL ”Kaleidoscope Dream”

8

Jak dla mnie najlepsza płyta R&B w tym roku. Genialny wokal tego przystojniaka i naprawdę dobre pomysły na aranżacje, tworzą baaardzo ciekawą całość!

VIOLENS „True”

9

Piękna płyta wypełniona kontrastami. Przeplatają i uzupełniają się tutaj delikatność i energia, z dodatkiem onirycznego sznytu. Po prostu piękne!

ZEUS „Zeus. Nie Zyje.”

10

A co mi tam, i tak ta moja lista wygląda, jak pomieszanie z poplątaniem. Zeus musi być w podsumowaniu tego roku, bo chociaż wydał płytę w listopadzie, to dla mnie pozamiatał totalnie. Tyle emocji na jednym krążku dawno nikt nie przemycił!

46


PODSUMOWANIE 2012 ROKU ZOSKA

TWIN SHADOW „Confess”

1

Nie musiałam się długo zastanawiać. Zapętlany i zapętlany, a wciąż nie chce się znudzić – oto mój album roku 2012.

JESSIE WARE „devotion”

2

Trudno się nie zgodzić, że ten rok należał do tej pani. Strach się bać, co będzie po takim debiucie.

BEACH HOUSE „Bloom”

3

Już się rozwodziłam nad tym albumem, ograniczę się więc do jednego, może banalnego ale wyjątkowo trafnego słowa. Płyta jest po prostu…piękna.

BRETON „Other People’s Problems”

4 47

Moje wielkie odkrycie. Debiut roku, zaraz po Jessie Ware.


TINDERSTICKS „The Something Rain”

5

/Smutno, melancholijnie, jesiennie, ale przecież to lubimy. Wielkie dzięki Panu Naczelnemu za pokazanie mi tego krążka.

KINDNESS „World, You Need a Change of Mind”

6

Kolejny świetny debiut. Niezła mieszanka stylów, akurat idealnie wpasowała się w moje gusta.

DIVINE FITS „A Thing Called Divine Fits”

7

Dopiero przestałam ocierać łzy po Handsome Furs, a tu taki prezent. Połączenie Boecknera i Daniela, musiało dać coś świetnego.

PASSION PIT ”Gossamer”

8

Pozytywna, wakacyjna płyta. Słońce, plaża i takie tam. W końcu czasami trzeba sobie zrobić przerwę od smętów.

MOONFACE „With Siinai: Heartbreaking Bravery”

9

Kolejny członek Wolf Parade na mojej liście. Po Green Zoo nie mogłam się uwolnić od Kruga i tego albumu. Niesamowity klimat.

MAC DEMARCO „2”

10

Ostatnie miejsce zarezerwowane dla super luzaka z Kanady. Nieźle sprawdził się w walce z przygnębiającą jesienią.

48


PODSUMOWANIE 2012 ROKU KAJA

JOHN TALABOT „fin”

1

Hiszpański mistrz deep house’u . Najlepsze, unikalne, dynamiczne i wciągające wydanie elektroniki. Talabot, długo, długo nic i cała reszta.

VESSEL „Order of Noise”

2

Apokaliptyczny debiut spod trójkątnego labelu- mieszanka głębokiego dubu i chłodnego, enigmatycznego ambientu, która zachwyca, a jednocześnie przeraża. Najbardziej intrygujące odkrycie. Perfekcyjny Vessel.

PURITY RING „Shrines”

3

Electro wymykające się spoza wszelkich kanonów. Spotkanie eksperymentalnego synthpopu, chill wave’u i post-dubstepu. Jeden z najbardziej zróżnicowanych albumów tego roku.

HALLS „Ark”

4 49

Halucynacyjne ambient, najsmutniejsze 40 minut. Najsmutniejsze, a jednocześnie najbardziej tajemnicze, niebanalne, malujące senne, depresyjne scenerie. Perełka.


MMOTHS „MMOTHS”

5

Osiemnastoletni muzyk prezentuje marzycielskie, delikatne, zróżnicowane i zaskakujące synth-elektroniczne, wonky brzmienie na bardzo wysokim poziomie.

HOLY OTHER „Held”

6

Długo wyczekiwany witch-house’owy debiut. Niezwykle prywatne oraz przemyślane wydawnictwo przepełnione chłodną, awangardową elektroniką i milionem emocji.

KIDNAP KID „Alphaville”

7

3 utworowa EPka stawiająca Reltona w czołówce najciekawszych pozycji spod tagu future garage. Elektroniczna post-dubowa podróż w płynne, niecodzienne obrazy oddane najpiękniejszym teledyskiem do utworu Vehl.

ANDY STOTT ”Luxury Problems”

8

Depresyjne, hauntologiczne soundscape’y przygniatające ciężkim, sennym minimal i dub techno. Mroczne i paraliżujące dźwięki spod ręki brytyjskiej ikony muzyki eksperymentalnej.

TIM HECKER & DANIEL LOPATIN „Instrumental Tourist”

9

Katedralny projekt mistrzów awangardowej elektroniki powstały na potrzeby Unsound Festu. Piękna historia o tym co dzieje się, gdy przejrzyste ambient Lopatina spotyka syntetyzatorowe, brudne drony Heckera.

NGUZUNGUZU „Warm Pulse”

10

Uk funky, dubstepowe dźwięki, głęboki house i laid-backowe r’n’b- nowoczesna muzyka klubowa, która na tegorocznym albumie krótkogrającym prezentuje się nadwyraz dojrzale.

50


PODSUMOWANIE 2012 ROKU ZAKSZ

FIONA APPLE „The Idler Wheel...”

1

Najpiękniejszy tegoroczny album. Fiona powraca po siedmiu latach nieobecności i od razu zachwyca swoją nieprzewidywalnością. Mnóstwo skrajnych emocji ujętych w perfekcyjnych tekstach artystki.

JOHN TALABOT „fin”

2

Cały 2012 rok upłynął mi wśród tych ciepłych deep house’owych brzmień Katalończyka. Idealny album do nastrojowego słuchania wieczorem, jeszcze lepszy do dzikich bansów na dancefloorze.

JESSIE WARE „devotion”

3

To był rok Jessie. Zaczęła od świetnych singli i czarujących klipów, wieńcząc ogromne oczekiwania słuchaczy delikatnym i ujmującym Devotion. Debiut na 110%.

FRANK OCEAN „channel ORANGE”

4 51

Frank wybija się na tle kolektywu OFWGTA i zgarnia laury już na swój własny rachunek. Ten krążek ma swój nieodparty urok. Hipnotyzuje soulowym brzmieniem, utrzymując się ciągle w klimacie delikatnego R&B i hip-hopu.


DIVINE FITS „A Thing Called Divine

5

Rockowa klasa, prostota i niesamowita świeżość. Supergrupa serwuje nam 11 przebojowych kawałków, nasyconych nieposkromionym temperamentem Dana, Britta i Sama.

BEACH HOUSE „Bloom”

6

Mam ogromny sentyment do tej płyty. Po magicznym koncercie na Tauronie, utwory z „Bloom” nabierają jeszcze większego wdzięku, a głos Victorii to gwarantowane ciarki na plecach.

TAME IMPALA „Lonerism”

7

Uwielbiam te psychodeliczne dźwięki Kevina Parkera. Nagle w środku tygodnia można zapomnieć o wszystkim i choć na chwilę odurzyć się kolorowymi latami ’70.

ANDY STOTT ”Luxury Problems”

8

Spowolnione, wielowarstwowe, mroczne tekstury Stotta nabierają nowego życia dzięki pięknej kobiecej barwie głosu. Zachwyca niczym zeszłoroczna „Replica” Lopatina.

KENDRICK LAMAR „good kid, m.A.A.D. city”

9

Bez dwóch zdań najważniejszy hip-hopwy album tego roku. Powiedzieć, że Kendrick zdaje egzamin drugiej płyty to znacznie za mało. Raper nagrywa krążek podsumuwujący kawał historii Compton. Jednak można tworzyć hip-hop bez ciągłego gadania o dupach, forsie i jaraniu

MOUNT EERIE „Clear Moon”

10

Wieczorny spacer po mglistej okolicy. Cisza, echo i zimny, rześki wiatr. Phil Elverum po raz kolejny próbuje odnaleźć się gdzieś między naturą, a samotnością.

52


PODSUMOWANIE 2012 ROKU RADEK

THE SIXPOUNDER „Going to Hell? Permission Granted”

1

Pierwsze miejsce, zupełnie bez przesady. Nie dość, że grają genialnie, są w co naprawdę trudno uwierzyć - debiutantami, to do tego jeszcze z Polski! Czego chcieć więcej?

UPON A BURNING BODY „Red White Green”

2

Mocne, ciężkie brzmienie, bez zbędnego, dziecinnego clean wokalu - to teraz zdecydowanie rzadkość. Ogromny postęp w porównaniu z poprzednim albumem.

BILLY TALENT „Dead Silence”

3

Świetny, długi album, przesączony specyficznym charakterem Billy’ego. Po raz kolejny Kanadyjczycy pokazali, na co ich stać, bez popadania w beznadziejną komercję. Czekamy na zbliżające się koncerty!

3 INCHES OF BLOOD „Long Live Heavy Metal”

4 53

Piskliwy wokal Cama Pipesa ma w sobie jakiś dziki magnetyzm. Składający się z 12 utworów album, z „4000 Torchers” na czele, tworzy wyśmienitą kompozycję.


VEIL OF MAYA „Eclipse”

5

Potężna dawka oryginalności, tak desperacko poszukiwanej na tegorocznych krążkach. Duże uznanie za to, że wciąż pielęgnują swoją nietypowość, przeze mnie docenieni przede wszystkim po świetnych koncertach w Polsce.

PARKWAY DRIVE „Atlas”

6

Byłby wyżej, gdyby nie to, że poprzednie trzy albumy tej grupy, brzmią zupełnie tak samo. Mimo wszystko, to kawał dobrej muzyki, dzięki czemu płyta znalazła się – jak widać - w pierwszej dziesiątce.

ENTER SHIKARI „A Flash Flood of Colour”

7

Niezwykle ciekawy i zróżnicowany krążek. Jest w nim wszystko, ale z klasą. Pomieszanie gatunków takich, jak post-hardcore i metalcore z drum and bass i dubstepem mówi samo za siebie.

MISS MAY I „At Heart”

8

Poza wybitnym “Hey Mister” szału nie ma, ale świetny clean wokal robi swoje.

I, THE BREATHER „Truth And Purpose”

9

Mało się o nim mówiło i chyba niesłusznie. Mocne, perkusyjne breakdowny i silny, jakby „buntowniczy” wokal, tworzą wybitny duet.

WHITECHAPEL „Whitechapel”

10

Bardzo energetyczny album. Choć jest świetny, to chyba czegoś mu brakuje (może melodyjności?). Mimo wszystko, ogromnie szkoda, że nie było nam dane usłyszeć go na żywo, na europejskiej trasie z The Devil Wears Prada i August Burns Red.

54


PODSUMOWANIE 2012 ROKU GRZESIEK

FLEA „Helen Burns”

1

Genialny solowy album basisty Red Hot Chili Peppers. Pełen eksperymentalnych dźwięków i niekonwencjonalnych form, pokazuje zupełnie inne oblicze gwiazdy rocka.

DIABLO SWING ORCHESTRA „Pandora’s Pinata”

2

Trzeci album tej awangardowej grupy zaskakuje nowymi i zakręconymi brzmieniami. DSO potrafi stworzyć klimat nie do opisania, warto więc zapoznać się z najnowszą twórczością Szwedów.

BLACK COMMUNION COUNTRY „Afterglow”

3

Album supergrupy w skład której wchodzą Joe Bonamassa, Glenn Hughes, Jason Bonham oraz Derek Sherinian. Bardzo dobra hardrockowa płyta stworzona przez legendy gatunku.

JOHN ZORN „Rimbaud”

4 55

Jeden z wielu albumów wydanych przez Zorna w tym roku. Choć zawiera tylko cztery kompozycje, zapewnia nam podróż przez różne stylistyki i klimaty.


THE MOONCHILD TRIO „Templars- In Sacred Blood”

5

Mroczny, eksperymentalny, obłąkany jazzcore komponowany przez Johna Zorna i śpiewany przez Mike’a Pattona. Nic więcej chyba nie trzeba dodawać.

DATSIK „Vitamin D”

6

Niesamowity albumowy debiut tego bardzo już zasłużonego producenta dubstepowego.

INFECTED MUSHROOM „Army of Mushrooms”

7

Kolejny krążek psytrance’owego duetu. Legenda gatunku nie zawiodła fanów, znów wydając album pełen świetnych kompozycji.

ROCKET JUICE AND THE MOON ”Rocket Juice and the Moon”

8

Dzieło duetu Damona Albarna oraz Flea, wspomaganych przez Tony’ego Allena. Z takiego połączenia po prostu nie mógł nie powstać świetny krążek.

ŁAKI ŁAN „Armanda”

9

Najnowsza płyta tej niebanalnej grupy. Świetny warsztat i niesamowita wyobraźnia muzyków, pozwalają na stworzenie kolejnego albumu na naprawdę światowym poziomie.

HUNTER „Królestwo”

10

Piąty krążek metalowej kapeli, która na polskiej scenie od dawna ma mocną pozycję. Świetne teksty oraz ciężkie riffy zawsze charakteryzowały Huntera . Nie zapowiada się, na szczęście, by po „Królestwie” miało się to zmienić.

56


PODSUMOWANIE 2012 ROKU . KRZYZ TOF

PURITY RING „Shrines”

1

Zdecydowanie warto było czekać, absolutny numer jeden. Tak wielkiej, osobistej podjarki wśród środowiska muzyki elektronicznej i podjarki w ogóle nie miałem od czasów MPP Animali i „Black Noise” Hendrika Webera.

JOHN TALABOT „fin”

2

Piękny, pełen wrażliwości album, który zachęcił mnie do zagłębienia w scenę house’ową. Destiny trackiem roku.

KENDRICK LAMAR „good kid, m.A.A.D. city”

3

Myślałem, że po zeszłorocznym Section.80 Lamar wspiął się już na apogeum swoich możliwości. Niespodzianka. good kid, m.A.A.d city go przebija i to z nawiązką.

JONQUIL „Point of Go”

4 57

Płyta, która szczególnie powinna zadowolić amatorów popowej muzyki gitarowej.


STAY+ „Fuck Christian AIDS”

5

Obie epki wydane w tym roku przez Stay Positive stoją na bardzo wysokim poziomie. Mieszając house, rave i witch house udało mu się wykreować atmosferę grozy i niepokoju zbliżoną klimatem do Holy ther, poprzedzając to wszystko mocnym, agresywnym, zmuszającym do pląsów beatem.

TNGHT „TNGHT”

6

Trap staje się coraz popularniejszy w kręgach muzyki około-basowej, a to między innymi za sprawą wspólnego wydawnictwa Lunice’a oraz Hudsona Mohawke. Drugiego dnia na TNM nie było chyba ani jednego setu, w którym performujący dj nie pokusił się o dropnięcie jakiegoś numeru z tej epki i absolutnie nic w tym dziwnego tak niemożebnie bujające beaty i dęciaki można znaleźć jedynie u TNGHT.

MACHINEDRUM „SXLND”

7

Travis w tym roku przeszedł samego siebie. Wciąż zastanawiam się jak z tak minimalistycznym podejściem można uzyskać tyle emocji. Na SLXLND Stewart miesza prawie wszystko, rozpoczynając od House’u, ocierając się o echa garage’u i kończąc na R’N’B.

YESTERDAY SHOP ”Yesterday Shop ”

8

Młodzi Niemcy pokazali starszym kolegom z Foals na „Ludwig II” jak powinno się rozwijać kompozycyjnie takie numery jak „Inhaler”. Bezpretensjonalna szczerość brzmienia gitar, piękne senne i pełne melancholii melodie tworzą niesamowicie przejmujący klimat nadający się zarówno na wiosenną przejażdżkę rowerem jak i zimowe smucenie do sufitu pod kocykiem

JAPANDROIDS „Celebration Rock”

9

Japandroids niewiele zmienili się od debiutanckiego Post-Nothing. Właściwie, to w ogóle się nie zmienili, ale to dobrze. Dostajemy od nich to, co zdecydowanie jest najwazniejsze - wielką dawkę gitarowej energii.

A$AP ROCKY „Goldie EP”

10

Naczelny swagger Ameryki. Oczywiście Rocky w swoich tekstach porusza mało sensowne tematy (jeśli w ogóle jakieś porusza), ale jeśli miałbym wskazać album, który w tym roku najlepiej wybijał mi z głowy jakiekolwiek rozterki, byłoby to „Goldie EP”, z prostej przyczyny - buja jak skurwysyn.

58


PODSUMOWANIE 2012 ROKU RADOSŁAW

ALCOHOLIC FAITH MISSION „Ask Me This”

1

Dla takiego laika, jakim byłem jeszcze w lutym, były to wrota na szeroki świat. Pierwszy, bowiem niebanalny, odkrywczy, wyjątkowy, głęboki, dopracowany, klimatyczny, chwytliwy – wszystko, czego można wymagać.

YEASAYER „Fragrant World”

2

Just Yeasayer being Yeasayer. To wszystko, co stopień podium wyżej. Szkoda tylko, że nie wszystkie utwory trzymają poziom.

HOW TO DRESS WELL „Total Loss”

3

Każdy utwór zaskakuje czymś wyjątkowym, tak bardzo, że aż zamyka pierwszą trójkę. Turboumilaczwieczorów.

TAME IMPALA „Lonerism”

4 59

Hipsteriada. Mimo, że tak off’owo, alternatywnie, a momentami we znaki daje się mocniejszy bass, widać tu duży wpływ klasycznej psychodelii (pierwszy album Flojdów!).


BAT FOR LASHES „The Haunted Man”

5

Idealnie łączy pop’ową lekkość z tą gęstą, magiczną atmosferą poprzednich wydawnictw. Szkoda tylko tych paru nijakich „zapchajdziurek”, lekko psujących ogólne wrażenie.

FIONA APPLE „The Idler Wheel...”

6

Fiona zachwyca głosem i tym, jak potrafi go wykorzystać, grając przy tym na fortepianie melodie niemal awangardowe....czyli po prostu „Fiona Apple”, bądź „ten idler”. Strasznie pięknie.

ANDY STOTT ”Luxury Problems”

7

Arcydzieło muzyki elektronicznej. Ach, ten Andy. Byłby o wiele wyżej, gdyby nie to, że nadaje się tylko na późny, mroczny wieczór.

DIRTY PROJECTORS „Swing Lo Magellan”

8

Miło się słucha. Często się wraca. Głównie dla pięknego głosu pięknej Amber oraz dla elektroniki, fajnie wpasowującej się w klimaty rockowo-folkowe.

HOT CHIP „In Our Heads”

9

Już powoli końcówka, a jako że rok dla mnie jakoś nie był obfity w nowości, jeden z tych albumów, które wyróżniają się wśród reszty miernych, nie będąc jednak specjalnie wybitnym. Dobry Hot Chip. Dużo nowego, ciekawie, fajnie.

ANIMAL COLLECTIVE „Centipede Hz”

10

Nie poświęciłem mu wiele czasu. Pewnie dlatego ma dopiero dziesiąte, ale uwagę przykuł. Nie tak dobry, jak mógłby być, jednak mimo wszystko - to Animal Collective.

60


PODSUMOWANIE 2012 ROKU WYKOPANI



PODSUMOWANIE 2012 ROKU WYKOPANI ANGEL HAZE Azealia Banks mogłaby się uczyć od rówieśniczki. Bez zbędnego hajpu, nadmuchanych teledysków, a jedynie przy pomocy świetnej EP’ki i kolabo z Lunicem, zrobiło się o Angel głośno. Z jednej strony perfekcyjne flow w „New York”, z drugiej zaś klimatyczny nastrój przy „Wicked Moon”. Jej przyszłoroczny longplay będzie pewnie jednym z ciekawszych wydarzeń w świecie hip-hopu. S.Z.

DAILON Utalentowany Amerykanin tworzy kosmiczną kompozycję eksperymentalnych, ambient- minimalistycznych dźwięków, a sam siebie określa tagami ‘hyperactive’, czy ‘emotronic’. Wyłamuje się ze wszelkich ram, mieszając większość odmian elektroniki. Rozciągnięta gama brzmień nurtuje i zaciekawia, nie pozwalając wyjść z głowy chwytliwym synthom. Będzie o nim głośno, może kiedyś odwiedzi krakowski Unsound - oby. K.K

DEFILER Zadebiutowali w październiku z LongPlay’em „Nematocera”. Niestety, bardzo kiepsko wypromowani - niełatwo jest więc dotrzeć do płyty, nie mówiąc już o znalezieniu konkretnych informacji o zespole. Nie jest to odkrycie roku, ale grupa ma w sobie to coś, co sprawia, iż mam wrażenie, że za jakiś czas będzie o nich dużo głośniej. R.O.

63


FAR WEST BATTLEFRONT Ogromna dawka energii, a zarazem melancholijny klimat – połączenie na pozór wykluczające się, jednak u Far West Battlefront tworzące świetną kompozycję. Debiutanckiemu „Chapters” można zarzucić lekką monotonię, lecz jeśli chodzi o resztę trzeba przyznać, że mają na siebie pomysł.R.O.

FATIMA AL-QADIRI Nigdy nie byłam przekonana do trójkątnego projektu Ayshay, tym większe było moje zdziwienie po poznaniu twórczości Fatimy, sygnowanej jej własnym imieniem i nazwiskiem. Twórczości, która w przeciwieństwie do tej promowanej przez Tri Angle Records, jest niebanalna i intrygująca - chłodne, ambientalne elektro, będące podróżą ocierającą się o okultyzmy, przerażające warstwy wokalne i budzące grozę dźwięki.. K.K

FORT ROMEAU Mike Norris w tym roku debiutuje albumem „Kingdoms” z naklejką oficyny 100%Silk. Brytyjczyk nie dość, że zgarnia bardzo pochlebne recki to dodatkowo nieźle rozsławia młody amerykański label. A co znajdziemy na samym krążku? Bardzo ciepłe, deep-house’owe utwory, bliskie twórczości Johna Talabota. Ale to nie wszystko. Przepisem na sukces producenta z UK są przede wszystkim wielokrotnie powtórzone wstawki słowne i nastrojowe sample. Kawałki nabierają nowego charakteru, jeszcze bardziej tanecznego. To jeden z tych albumów, który nie tylko się słucha, ale przy którym się TAŃCZY!. S.Z.

64


PODSUMOWANIE 2012 ROKU WYKOPANI HALF MAN HALF Twórczości tych panów niepodobna ogarnąć. Tak wiele albumów, z których większość jest naprawdę dobra. Bardzo chwytliwi. Rewelacyjne teksty, często wywołujące uśmiech. Ciekawa rzecz, wśród natłoku post-punków i indie boy’ów. R.G.

THE HAXAN CLOAK Prawdopodobnie jeden z najciekawszych artystów mrocznej sceny elektronicznej. Młody Bobby Krlic prezentuje nadzwyczajne, srogie brzmienie, które wywołuje strach. Kumuluje generowane, mrożące czystością dźwięki, gdzieniegdzie pokryte witch house’ową warstwą wokalną. Przygniatające viby w dronowej oprawie wiodą słuchacza przez ciemną, a jednocześnie piękną i intrygującą krainę pełną niepokoju i najgłębiej ukrytych lęków. K.K.

HUNDRED WATERS Zainspirowana austriackim artystą Hundertwasser, piątka znajomych zakłada zespół na Florydzie. Hundred Waters to delikatne oblicze indie rocka, przepełnione wokalami w stylu Julii Holter. Sporo akcentów folkowych i motywów elektronicznych. Na szczęście bardzo nienachalnych, tworzących zarazem niepowtarzalne tło utworów. S.Z.

65


KODALINE Tym razem troszkę więcej o chłopcach z Dublina. W tym roku wydali swoją pierwszą epkę, zatytułowaną po prostu „The Kodaline”. Najbardziej rozpoznawalną piosenką jest (pewnie dzięki temu, że została wykorzystana jako soundtrack do promocji najnowszej serii „Greys Anatomy”) urocze „All I Want”, które brzmi jak Coldplay sprzed co najmniej 10 lat swojej działalności. Nieśmiało nasuwają się również skojarzenia ze wczesnym Radiohead, poza tym Słychać echa Elbow i The Verve. K.R.T.F.

KWES. Multiinstrumentalista z Wielkiej Brytanii. Mniej znany szerszej publice, ale ma za sobą już współpracę z takim ikonami jak Damon Albarn czy Matthew Herbert. Dwa lata temu wydał EP’ke dla Young Turks. W tym roku powrócił z ramienia Warp świetnym „Meantime”. Na koncie nie ma jeszcze pełnego albumu, ale jego dotychczasowe wydawnictwa to ponad czterdzieści minut bardzo dobrej elektroniki. Debiutancki krążek zapewne w przyszłym roku! S.Z.

LEMÂITRE Norweski duet założony latem 2010. W tym roku wypuścili dwie epki: Relavity 1 oraz Relavity 2. W swojej muzyce czerpią wiele z brzmienia glitchu, francuskich electro, klasyków (jak Justice - choć tutaj z tą klasyką to bym polemizował - i Daft Punk) oraz popu (Foster the People). Na obu mini albumach powstają podkłady niezwykle radosne, słoneczne, idealne do letnich imprez na plaży wieczorową porą, organizowanych przez bogatych licealistów w ray-banach. Sami przyznają się do inspiracji takimi artystami, jak Justice, Phoenix, Daft Punk, Deadmau5, Noisia, Ratatat, czy Röyksopp. K.R.T.F.

66


PODSUMOWANIE 2012 ROKU WYKOPANI LONDON BRIDGES Oprócz tego, że w sierpniu tego roku wydali swój pierwszy materiał, nie wiemy o nich nic. Piękna,Mdowntempowa płyta, o tym samym tytule, co nazwa zespołu, pulsująca marzycielskim chillwavem i delikatnym electro-beats budzi ogromne nadzieje na przyszłość. Perełka nad perełkami. K.K.

MARIE LAFORÊT Szkoda, że jak ktoś już z Francji kogoś/coś, to Champs-Élysées i Piaf. Szkoda, bo Laforêt, przynajmniej w mej opinii, jest najlepszym francuskim głosem ever. Co tam jakieś Cœur de Pirate! pfff... R.G.

MATTHEW E. WHITE Facet o brodzie nie gorszej niż Ben Caplan, głosie łudząco podobnym do Bill Callahana, wydał w tym roku debiutancki album. „Big Inner” to czterdzieści minut piosenek o miłości, tak niesamowicie przepełnionych słońcem, że ma się nieodparte wrażenie letniego, leniwego popołudnia. Debiut składa się z siedmiu kawałków o folkowym zabarwieniu, jednak zdecydowanie czuć tu osobisty wkład artysty. Autorskie piosenki White’a nie zawsze są optymistyczne, lecz bije z nich niespożyta radość z życia. S.Z.

67


MODERN LOVE Nie, to żaden zespół, żaden artysta, to jedna z najbardziej intrygujących oficyn muzycznych, która pod swoimi skrzydłami trzyma między innymi apokaliptycznego Stotta i mroczne Demdike Stare. Ale to nie jedyne perełki, jakie wychowuje. Prawie każdy z wypuszczanych przez nią projektów to elektronika na najwyższym poziomie, którą można by opisać w wykopanych. Label zdecydowanie zasługujący na uwagę. K.K

MS MR Dzisiaj karierę robi się na Tumblr’ze. Przynajmniej tak - z powodzeniem - zaczęła swoją para Lizzy i Max. Nowojorski duet brzmieniem łudząco przypomina Florence, ale ich kawałki pozbawione są tej taniej radiowej maniery. Tutaj króluje raczej przemyślany pop. Jeżeli kogoś drażni Florencja, to polecam przesłuchać dwa ostatnie kawałki z EP’ki w klimacie Warpaint i Vampire Weekend. S.Z.

OCEAN ATE ALASKA Pojawili się już kiedyś w Kilofie z “Into The Deep”. EPka bo EPka, ale daje rade. Jeden z lepszych fry screamów, jakie słyszałem, tym lepszy u debiutantów. R.O.

68


PODSUMOWANIE 2012 ROKU WYKOPANI PCTV Jeśli szukacie łagodnej elektroniki, to na pewno nie tutaj, Płaciu to ostry zawodnik. Część z was pewnie już o nim słyszała po jego występie na OFFie, ci co nie słyszeli, dopiero usłyszą. Jak na razie ma na koncie trzy epki (w tym „III” wydana w tym roku) i zabiera się za debiutancki longplay, którego już nie mogę się doczekać.Z.Ł.O.

SASCHIENNE Sascha Funke to osoba, dzięki której na nowo zrozumiałem gatunek „techno”. Autor kultowych „Bravo” i „Mango”, po 13 latach zmienia swoją drogę. Dla kogo? I w tym miejscu pojawia się pani Julienne Dessagne - francuska pianistka i wokalistka, specjalizująca się w twórczości Philipa Glassa. Zakochany po uszy Sascha nagrywa z wybranką album. Tak powstaje jedna z najładniejszych płyt tego roku. Sam muzyk mówi: „Saschienne narodziło się ze spontaniczności. Żadnych porządków, żadnych zasad. Chaos pochodzący z eksplozji meteorytu miłości”. Brzmi słodko, ale ich muzyka to żadne ckliwe romansidło. S.Z.

SILVER SWANS Przypadkowe znalezisko. Duet z San Francisco, tworzący przyjemny dream-pop. Sami o sobie mówią: “Silver Swans puts a special meaning to the idea of bedroom recordings”. Słychać to wyraźnie w ich utworach, utrzymanych w onirycznej stylistyce. Wydali w tym roku całkiem niezły debiutancki album „Forever”..Z.Ł.O.

69


SKY FERREIERA Młodziutka wokalistka z LA. Karierę zaczynała, jako 17 latka, pod skrzydłami Paula Epwortha (to ten od Adele). Muzycznie balansuje między electro-popem, a indie. W tym roku dała znać o sobie bardzo przyjemnym „Ghost EP”. W sumie każdy z tych kawałków mógłby być hitem. Takiego popu miło posłuchać zarówno w radiu, jak i na jakimś letnim festiwalu. S.Z.

TANIA ODZIEZ Dobra nazwa, przystojny wokalista, trudno się nie zainteresować. Do tej pory udało im się wrzucić sześć piosenek na SoundClouda i zrobić świetny klip do jednej z nich („Billy” – proszę zjutubować i się zachwycać!). Wygląda na to, że tyle wystarczy, żeby stwierdzić, iż szykuje nam się bardzo ciekawy debiut na polskiej scenie..Z.Ł.O.

WOMEN Te mroczne, noisowe odmęty shoegaze’u w jednym z najlepszych wydań. Dużo dysonansów i szumów, a mimo tego niemało, jak na shoegaze, czystych gitar. Wszystko to okrasza niebanalne i interesujące kompozycje. R.G.

70


PODSUMOWANIE 2012 ROKU TOP 50 KAWAŁKÓW



PODSUMOWANIE 2012 ROKU TOP 50 KAWAŁKÓW

50 49 48 47 46 73

Beataucue „Kiho” Urban Cone „We Should Go To France” Lemâitre „Time To Realize” Polarsets „Distance”

T.Williams „Think of You (feat. Tendai)”


45 44 43 42 41 40 39 38 37 36 35

Infected Mushroom „U R So Fucked” Datsik „Bonafide Hustler” Diablo Swing Orchestra - „Voodoo Mon Amour” The Faceless „Autotheist Movement I: Create”

Of Mice And Man „The Depths” Pantera „Piss” Billy Talent „Viking Death March” Parkway Drive „Dark Days” Asking Alexandria „Run Free” Jonquil „Swells” Machinedrum „SXLND”

74


PODSUMOWANIE 2012 ROKU TOP 50 KAWAŁKÓW

34 33 32 31 30 29 75

Menomena „Heavy Is As Heavy Does” Paul Banks „The Base” Kindness „House” Halls „Roses For Dead People” Japandroids „The House That Heaven Built”

Young Wonder „Tumbling Backwards”


28 27 26 25 24 23 22 21 20 19 18

Macklemore & Ryan Lewis „Thrift Shop” Holy Other „In Difference” Arnaud Rebotini „Pagan Dance Move” Yesterday Shop „Winter Act I”

Kidnap Kid „Vehl” Rocket Juice and the Moon „Poison” DIIV „Doused” Disclosure „Latch (feat. Sam Smith)” Divine Fits „Flaggin A Ride” TNGHT „Higher Ground” Kendrick Lamar „Swimming Pools (Drank)”

76


PODSUMOWANIE 2012 ROKU TOP 50 KAWAŁKÓW

17 16 15 14 13 12 77

Andy Stott „ Numb” Nicolas Jaar: „And I Say [ft. Scout LaRue]” How to Dress Well „Struggle” Atoms For Peace „Default” Twin Shadow „Five Seconds” Psy „Gangnam Style”


11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1

Angel Haze & Lunice „Gimme That” Passion Pit „Take a Walk” Beach House „Myth” Tame Impala „Elephant”

Bat for Lashes „Laura” Jessie Ware „Wildest Moments” Purity Ring „Obedear” Blur „Under the Westway” UL/KR „Po tak cienkim lodzie”

Two Door Cinema Club „Sun” John Talabot feat. Pional „Destiny”

78


KWESTIONARIUSZ

1

79

CO NOWEGO PRZYNIÓSŁ DLA ZESPOŁU TEN ROK?

2

NAJLEPSZA PŁYTĘ JAKĄ SŁYSZAŁEŚ/AŚ?

3

JAKIE OCZEKIWANIA ODNOŚNIE PRZYSZŁEGO ROKU?


80


MUCHY

MICHAŁ WIRASZKO

1 2 3 81

Bardzo dużo nowego i dobrego pojawiło się w tym roku w naszym szeregu. Nowy człowiek, nowy album. Jesteśmy kwintetem i mamy na koncie trzy płyty - to już przyzwoicie brzmi, prawda?

Wąskie pole do działania pozostawiacie... Jedna? Tak zupełnie jedna? ‚Shields’ Grizzly Bear.

Przygotować taką czwartą płytę, która nikogo nie pozostawi obojętnym.


MAŁE INSTRUMENTY

PAWEŁ ROMAŃCZUK

1

Przyniósł 2 nowe płyty Małych Instrumentów, muzykę do teatru, filmu, film dokumentalny o M.I., dwie zagraniczne wystawy toy piano, współpracę muzyczną z Margaret Leng Tan, Piotrem Kurkiem, Sławkiem Kupczakiem.

2

Najładniejsze podobno są własne dzieci, ale świetna jest cd+ dvd Pierre Bastien „Machinations”

3

Chciałbym stworzyć nowe wydawnictwo Małych Instrumentów „Samoróbka” - książka i płyta poświęcona instrumentom muzycznym budowanym własnoręcznie.

82


IGOR BOXX

83

1

Nowości w roku 2012 to dla mnie współpraca na scenie z zespołami Apteka, Ballady i Romanse, z kompozytorem Cezarym Duchnowskim i ansamblem MusikFabric oraz z Marcinem Świetlickim. Występ Skalpela na festiwalu Sacrum Profanum. Wydałem też dwie płyty: „Last Party in Breslau” i „Dream Logic”.

2

Nie było najlepszej płyty w tym roku. Najlepsze płyty zostały wydane w XXw. Idąc tym tropem to najlepszym tegorocznym wydawnictwem jest reedycja płyty „Nowa Aleksandria” zespołu Siekiera.

3

Nie mam żadnych oczekiwań. Ciekaw jestem jaka będzie nowa płyta zespołu Skalpel.


UL/KR

BŁAŻEJ KRÓL

1

Zagraliśmy około 25 super koncertów + kilka mniej przyjemnych , poznaliśmy sympatyczne osoby ze sceny jak i z pod niej ,Błażej został mężem i trochę przytył Maurycy kupił nowy komputer, dostaliśmy bardzo dużo przyjemnych ustnych i pisemnych komplementów, które to ego nasze rozepchały i mamy razem sporo kredytów do zapłacenia.

2

Zły rodzic faworyzuje cudze pociechy nie widząc zalet swojego dziecka ale nie popadając w samo zachwyt tak na szybko to:

3

Zaopatrzyć się we własne statywy i skończyć/wydać drugi album UL/KR + koncerty, i zęby poleczyć, i legalne oprogramowanie kupić!

Błażej: frank ocean -channel orange Maurycy: Micachu and the Shapes- Never

84


MAKI I CHŁOPAKI

1

Wyszła w końcu debiutancka płyta Maków i Chłopaków „Dni Mrozów”. Mamy teraz nowego chłopaka w Makach - Wojtka Potockiego z Gorzowa, z którym tworzymy nowy materiał. Wyszła też kompilacja Muzyki Końca Lata - „Szlagiery”. Nagrywanie dwóch nowych numerów na kompilację, było dosyć rozwijającym doświadczeniem.

2

UL/KR

3

Chciałbym nagrać dwie płyty w 2013. Ogólnie grać ile się da, i oby to miało sens nie tylko dla mnie.

85


MUZYKA KOŃCA LATA

BARTOSZ CHMIELEWSKI

1 2 3

Przede wszystkim składankę „Szlagiery”, która jest dla nas jakimś tam podsumowaniem pierwszej dekady działalności. Wykrystalizowało się też parę spraw w związku z czwartym albumem, roboczo zatytułowanym „Złoty krążek”. Mamy ze dwadzieścia piosenek, które powalczą o wejście na ten longplej. Poza tym wiemy, że chcemy go nagrać u Macieja Cieślaka, który nam zrobił ładne brzmienie w nagraniu piosenki „Nie ukryjesz się przede mną”. Poza tym ciężko powiedzieć, żeby ten rok był dla nas jakimś zespołowym przełomem. Ot normalna muzyczna tyrka, czasem próba, czasem koncert. Przestałem śledzić nowości wydawnicze. Szperam w muzyce bez oglądania się na datę produkcji. Z tegorocznych na pewno podobały mi się płyty moich kolegów i koleżanek, czyli Maki i Chłopaki, Ul/Kr i Babadag. Każdej słuchałem więcej niż 20 razy. Poza tym nowy Dead Can Dance i Radio Pezet.

Mam poczucie, że album, który teraz nagramy będzie naszym najlepszym z dotychczasowych, Chciałbym, żeby był gotowy na jesień 2013, więc jest co robić. Poza tym nie miałbym nic przeciwko, żeby „Shake Banana” został międzynarodowym hitem, który zapewni nam spokojne życie na najbliższe lata

86


NIECHĘĆ

RAFAŁ BŁASZCZAK

1

87

Na pewno był to dla nas rok przełomowy. Ukazała się debiutancka płyta („Śmierć w miękkim futerku”), miała (co jest szalenie miłe) bardzo dobrą prasę, mnóstwo świetnych recenzji. Co z kolei umożliwiło nam m.in. jeżdżenie w trasy koncertowe, granie na festiwalach. Zawsze powtarzamy, że Niechęć to przede wszystkim band koncertowy. I, że najpiękniejsza w muzyce jest wymiana energii z publicznością. Impuls, który wysyłasz w stronę słuchaczy: kiedy zostanie odbity w stronę sceny, kiedy ta energia zaczyna krążyć w te i wewte: to są doznania ekstatyczne. To one dają inspirację do dalszej pracy, robienia nowych numerów itd. W tym roku tego kontaktu z ludzką wrażliwością mieliśmy więcej niż w poprzednich latach. Nie było to może (odnosząc się do twojego pytania) nowe, ale było najważniejsze.

2

Nie umiem wskazać jednego krążka. Poza tym w Niechęci rządzą wewnętrzne różnice: pewnie każdy z nas odpowiadając podałby inne tytuły. Tak na szybko: bardzo podobała mi się wspólna płyta Davida Byrne’a i St. Vincent. Ucieszyło nowe Sea & Cake. Pozytywnie zaskoczył Bobby Womack z Albarnem. Nowy Dr. John: to jest naprawdę dobra płyta. Lubię cały nurt dream-popowy. Na krajowym podwórku wzrusza mnie wrażliwość chłopaków z UL/KR. Więcej nie pamiętam: zdechł mi ostatnio komputer, dopiero odtwarzam zbiory

3

To są głównie oczekiwania względem samych siebie. Przede wszystkim od stycznia zaczynamy prace nad repertuarem na naszą drugą płytę. Planujemy też oczywiście kolejne trasy koncertowe. Że uda się nam: zawsze skłonnym do kłótni leniuchom utrzymać kurs na pracowitość (śmiech)


KIRK

1 2 3

W listopadzie 2011 roku wyszedł nasz pierwszy album za sprawą którego w 2012 zagraliśmy kilka, mniejszych i większych koncertów na których zaczęli się pojawiać ludzie w ilościach przekraczających nasze najśmielsze, dotychczasowe przewidywania. W związku z tym faktem na wiosnę wydaliśmy „Mszę...” również na CD, a zupełnie bez związku z nim, na przełomie jesieni i zimy nagraliśmy drugą płytę. W międzyczasie wciąż drążyliśmy i poszerzaliśmy formułę naszego grania.

Bez chwili zastanowienia wskażę „The Seer” Swansów. Mimo, że fanem Michaela Giry jestem od lat, nie spodziewałem się, że ktokolwiek będzie w stanie nagrać album tak angażujący, (choć to wytarte dziś słowo) epicki i - w swojej pogoni za absolutem - totalny. Album nieskończony i wciąż się na koncertach rozwijający. Oczekiwań nie mamy. Mamy plan - w styczniu wychodzi „Zła krew”. Oczywiście chcielibyśmy trochę pokoncertować, a że niedawno zagraliśmy też pierwszy, w pełni improwizowany koncert z Wojtkiem Kwapisińskim (gitara) jako „Msza święta w Altonie”, może się okazać, że nie tylko pod szyldem kIRk.

88


ORANGE THE JUICE

1

a) bardzo przychylne przyjęcie naszej twórczości przez scenę jazzową i udział w prestiżowym festiwalu JAZZART w Katowicach. b) materializację video do utworu „Them Journeys” projektu zajmującego się muzyką ilustracyjną, czyli MINIMATIKON

2

Mało dobrych płyt wyszło w 2012 roku

3

Premierę „The Messiah Is Back” czyli naszego drugiego krażka.

89


LIZARD

1

Rok 2012 to przede wszystkim zakończenie nagrań płyty „Master&M” (niestety - brak funduszy spowodował że płyta fizycznie nie zdąży ukazać się w sklepach przed końcem roku, natomiast na pewno w grudniu ukaże się w sieci promujący ją singiel „Strange Time” - udostępniony do ściągnięcia). Nagraniom towarzyszyła zmiana w składzie - z różnych przyczyn w sesji nagraniowej nie mógł wziąć udziału dotychczasowy bębniarz Mariusz Szulakowski - zastąpił go w listopadzie 2011 obecny perkusista Aleksander Szałajko. Od marca 2012 w zespole gra również drugi gitarzysta Daniel Kurtyka.

2

W 2012 roku nie za wiele - wg mnie - się działo - poprzedni rok był chyba lepszy... Jeśli o mnie chodzi bezapelacyjnie hitem roku jest: 1. Celebration Day, Led Zeppelin (ale to materiał live z 2007 - więc nie wiem czy podchodzi pod „nowe” nagrania - nieważne nikt nic lepszego - myślę - w tym roku nie wydał. Pozostałe pozycje - numeracja przypadkowa - słucham z przyjemnością: 1. Afterglow, Black Country Communion 2. Black Traffic, Skunk Anansie 3. Blunderbuss’ Jack White 4. Kisses On The Bottom, Paul McCartney

3

Oczekiwanie jedno - małe - skromne - ale ocierające się już o lekki obłęd - żeby płyta „Master&M” wreszcie się ukazała

90


RECKI RECKI ajnie jest recenzować niektóre płyty z perspektywy czasu. Nieubłagane podsumowania końcoworoczne zmuszają nas do sprawdzenia wszelkich zaległości lub po prostu drugiego podejścia do niektórych albumów. Niespecjalnie paliło mi się do przesłuchania debiutu Alt-J, ale w końcu wypadało się za to zabrać. Wszystko zaczęło się gdzieś pod koniec marca, kiedy to ukazał się singiel „Breezeblocks”. Naprawdę świetny potencjał, momentalnie wpada w ucho. Nietypowy wokal wyróżniał go od reszty indie utworów. Do czerwca przybyła potężna fala hajpu i już cały facebook oblepiony był brytyjskim zespołem. Działało to na mnie dość zniechęcająco i summa summarum nie sprawdziłem ich pierwszego krążka. W międzyczasie ku mojemu zaskoczeniu Alt-J zdobywa dośyć ważną nagrodę, jaką z pewnością jest Mercury Prize, wygrywając z JESSIE WARE (trochę nieporozumienie).

ALT-J „An Awesome Wave”

3/5

Czy dużo straciłem czekając z przesłuchaniem albumu aż do grudnia? Raczej nie. Sądzę, że w maju wylądowałby na stercie przesłuchanych płyt z pogardliwym podpisem „w NME pewnie będą się tym jarać”. Teraz już wiem, że dla niektórych to jedna z najważniejszych płyt 2012 roku. W pełni to rozumiem, choć nie powielam aż tak niezdrowej ekscytacji. Największym mankamentem „An Awesome Wave” jest brak równowagi. Po wysłuchaniu singla specjalnie nic się nie dzieję, aż do dziesiątego kawałka, chyba najmocniejszego momentu na płycie. To cykl trzech utworów, już pod sam koniec albumu. Zostawia słuchaczowi trochę złudnie wygórowane mniemanie o płycie. Zaczyna się od „Fitzpleasure” i trwa aż do ostatniego kawałka „Taro”. Do głowy przychodzi wiele skojarzeń. Pierwsze to z pewnością Foals przy „Bloodflood”. Kolejne to może nazbyt pochlebne, ale czuje się podobieństwo w barwie Joe’a do głosu Jonsiego (choćby w bonusowym tracku). Szkoda, że zespół nie zdecydował się na EP’kę zwierająca tę samą końcówkę, o wiele ciekawiej by to wszystko wypadło. Dużą uwagę zwraca się na wokal utworów. Dla niektórych mocno drażniące brzmienie, dla innych całkowicie nowe odkrycie. Zderzenie się folk-rockowej barwy z nazbyt miękkim akcentowaniem. Debiut Brytyjczyków to z pewnością „niezła płyta”. Nie zmieniła zapewne mojego postrzegania o muzyce, ale przecież nie zawsze o to chodzi. Dobre indie, lekki mainstream też nie jest zły. Zawsze to bardziej wartościowe od nużącej Lany czy oklepanych zespolików z Wysp. Znając życie, chłopaków z Leeds zobaczymy na najbliższym festiwalu w Gdyni. Ziółek lubi taką muzykę, a ja z chęcią przejdę się i poskaczę na ich koncercie.

91

Szymon Zakrzewski


wudziestojednoletni artysta swoją nietypowość potwierdził wyczekiwanym, październikowym albumem „Ark”. Howard balansuje na granicy chłodnego ambientu i niepokojącej, eksperymentalnej psychodeli. Niecodzienne, zimne, kościelne śpiewy wplecione w i tak już smutne, elektroniczne dźwięki, dają efekt niezwykle urzekający, a zarazem przygnębiający. Jednak Sam umiejętnie operuje brzmieniem sprawiając, iż nie jest ono ciężkie, a raczej delikatne i kojące. Czterdziestominutowy, piękny pogrzeb, który intryguje i hipnotyzuje. Motyw śmierci, umierania, tonięcia ujęty w najlepszy z możliwych sposobów. Spójność longplaya sprawia, że trudno wybrać jeden, wyróżniający się utwór, każdy jest częścią całości tej dołującej historii. Czystsza wersja Jamesa Blake’a, bardziej komputerowy Thom Yorke. Coś świeżego i enigmatycznego. Cudowne, mistyczne odkrycie tego roku.

HALLS „Ark”

4.5/5

Kaja Kozina

LINDSTRØM „Smalhans”

4/5

użo czasu zajęło mi przekonanie się do Lindstrøma. Album po albumie i nic, nie spodziewałam się zawrotnej zmiany po najnowszym Smalhans. Z tym większym zdziwieniem przesłuchiwałam kolejne kawałki z listopadowego wydawnictwa, które z każdą minutą zaskakiwały coraz bardziej. Zaskakiwały pozytywnie. ‘Dobra impreza’ pomyślałam pod koniec pierwszego utworu. Ta myśl towarzyszyła mi do ostatniej minuty. Niezwykle melodyjna składanka, pulsująca świeżym disco, bijąca głębokim basem (przez co otagowałabym ją również jako #house), przepełniona syntetyzatorowym szaleństwem i klawiszowymi wariacjami. Muzyk zalewa apreggiami, szybkim rytmem, kreuje klubową ekstrawagancję. Swobodny Norweg nie męczy się po ambitnym „Six Cup of Rebel” z początku tego roku, nie stara się stworzyć wygórowanego dzieła. Gra lekko, fantazyjne, dobrze się bawiąc - co słychać. Cały optymizm przekazuje słuchaczowi. Wychodzi na tym dobrze, po 7 latach zaczynam mu fanować. Kaja Kozina

92


RECKI RECKI ersentyna piękny rejs? A i owszem, całkiem całkiem. O czym mowa? „Persentyna” to pierwsze długogrające dziecko grupy o bardzo bardzo wdzięcznej nazwie Drekoty, czyli trzech baaardzo zdolnych kobiet: Oli Rzepki, Magdy Turłaj i Zosz Chobiery. Nowe podopieczne mojej ulubionej polskiej wytwórni, Thin Man Records, nagrały naprawdę solidną i innowacyjną jak na polskie warunki płytę, tym samym zapełniając znaczącą lukę na polskim rynku muzyki alternatywnej (oj brakowało dobrych kobiecych kapel).

DREKOTY „Persentyna”

3/5

Wsłuchując się w te 13 utworów serio można doznać takich jakby perestezyjnych odczuć. Wszystkie kawałki są inne, ale łączy je to, że mają w sobie coś dziwnego, nieprzeniknionego. Budą taki jakby lęk, coś tam stuka, coś tam skrzypi, coś tam drażni w tle. Może jestem dziwna, ale to te dziwne odgłosy i krzywizny dźwięków podobają mi się tu najbardziej, ponieważ czynią tą płytę bardzo oryginalną. Elektroniczne brzmienia łączą się tu z punkowym sznytem, a całość jest jednak bardzo naturalna.

W warstwie tekstowej dziewczyny z Drekotów zabierają nas w podróż do głębokich odmętów naszych własnych umysłów, dziwnych, nie zawsze realnych myśli i skojarzeń. Dla mnie jest to podróż bardzo ciekawa, a warstwa liryczna jest zdecydowanie dużym plusem tego krążka. Jak już wspomniałam wcześniej, płyta bardzo ciekawa i w sferze instrumentalnej jak i tekstowej. Ciekawa i solidna nie znaczy jednak idealna. Widać, że dziewczyny włożyły w nią dużo pracy, aby nadać jej brzmieniu tyle energii i przyciągnąć słuchacza, ale mam wrażenie że w niektórych momentach postarały się aż za bardzo. Bywa ciężkawo, czasami słuchając odczuwa się mały przerost formy nad treścią. Jednak kibicuje im bardzo, bo po pierwsze kobieca solidarność, a po drugie są dobre w tym co robią i powinny dążyć do perfekcji, bo zdecydowanie stać je na nią! Ala Pacanowska

93


ydawało mi się, że już powoli zaczynam się leczyć ze słodkich indie zespolików. Wygląda na to, iż jednak nie. No bo co, przychodzi taki smutny przedzimowy dzień i nie da się nic ze sobą zrobić. Można tylko zaparzyć herbatę, odpalić jutjuba i szczerzyć się do głupich klipów z nadmuchanymi bohaterami. Właśnie w jeden z takich dni przez przypadek trafiłam na San Cisco. Zazwyczaj nie kieruję się „polecanymi”, ale w tak beznadziejną aurę różne głupie pomysły przychodzą do głowy. Tym sposobem odkryłam „Awkard”, które urzekło mnie swoją stylistyką i łatwo wpadającym w ucho tararata tararatata. W końcu zaczęłam grzebać, co to za zespół, to całe San Cisco. Okazało się, że pochodzą z Australii, poznali się w szkole i właśnie wydali debiutancką płytę. Próbowałam ze sobą walczyć, ale w końcu zabrałam się do przesłuchiwania.

SAN CISCO „San Cisco”

3.5/5

Wszystko zaczyna się od leniwego „Beach”. Mała konsternacja, bo przecież miało być żywo, wesolutko i mieliśmy wspólnie walczyć ze smutną zimą. Zamiast tego dostaję może i ładny, romantyczny utwór, ale zdecydowanie nie o to chodziło. Jeszcze ten teledysk kręcony w tak dalekim, niestety, Brighton. Oj, wyłączamy? Na szczęście to tylko chwila, bo zaraz po tym pojawia się „Fred Astaire”, chyba jeden z lepszych utworów na płycie. Już czuję, że mam co chciałam, znowu wpadam w to indie bagienko. Co dalej? No właśnie ciągle dobrze. Choć energiczne piosenki przeplatają się ze spokojniejszymi, podobnymi do zjechanego na samym początku „Beach”, całość brzmi świetnie. Ech, znowu przegrałaś. „San Cisco” to świeży, szczery album. Dostałam tu to, czego potrzebowałam na moją przedzimową chandrę: wesołe, pachnące latem chwytliwe utwory. To jednak nie tak banalny, jak może się wydawać, krążek. Jest przemyślany i dopracowany. Można zarzucić tekstom piosenek, że są oklepane, sztampowe. No ale o czym mają śpiewać młodzi ludzie, jak nie o miłości i przyjaźni? W końcu wokół tego kręci się ich życie. Owszem, muzycznie nie jest szczególnie oryginalnie, trochę synth-popu, trochę brudniejszego, gitarowego grania, ale wciąż znajdują się chętni na takie brzmienia. Na pewno nie jest to płyta, która zmieniła moje życie, ale przynajmniej na chwilę poprawiła mi nastrój. To chyba i tak dużo. Zofia Łękawska-Orzechowska

94


RECKI RECKI zwarty longplay jednego z czołowych metalcore’owych zespołów świata wreszcie ujrzał światło dzienne. I co? I co? I NIC!

PARKWAY DRIVE „Atlas”

2/5

Wyczekując na ukazanie się Atlasu miałem wizję siebie, w ekstazie rozpisującego się dla Kilofa nad wspaniałościami i smaczkami od Parkway Drive odsłuchując świeży krążek. A co najważniejsze zachwycającego się coraz to nowymi muzycznymi innowacjami z albumu. Jak się jednak okazało nie mam na ten temat za wiele do powiedzenia, a to dlatego że nic takiego tu po prostu nie ma. Na nowej płycie PD nie pojawiło się nic, co usłyszawszy sprawiłoby, że od razu można by stwierdzić „ten kawałek jest z Atlasu”. Może gatunek i styl obrany przez PD nie daje wielkiego pola do popisu, ale jakoś jednak można różnicować style albumów tak, jak udaje się to np. The Devil Wears Prada, czy Bring Me The Horizon. Jeszcze w przypadku poprzednich krążków brak zróżnicowania był znośny. Można powiedzieć, że płyty Parkway Drive były jak dobry, polski bigos, świeży jest świetny, a odgrzewany jeszcze lepszy. Ale to samo odgrzewane po raz czwarty to

jednak już za wiele. Muzycy chyba zdali sobie z tego sprawę i co prawda wprowadzili kilka nowych elementów, jednak są to tylko bardzo niewielkie, kosmetyczne zmiany. I na całe szczęście, gdyż okazały się być zdecydowanie nie trafione, a są to np. kobiecy śpiew w „The River”, który jedynie wymusza niepotrzebne, nienaturalne spowolnienia tempa. Tak samo kompletnie nie pasujący scratching w „The Slow Surrender”. Nie można rzecz jasna powiedzieć, że album jest do niczego. Jest tak samo dobry jak wszystkie poprzednie płyty, a singiel promujący Atlas – „Dark Days” jest fenomenalną kompozycją, której nastrój jest co najmniej niezwykły. Tak samo na pochwałę zasługują „Old Ghosts / New Regrets”, i „Wild Eyes”, w której popis dała najlepsza moim zdaniem gitara z całego metalcore’u świata. Co by się jednak na tym albumie nie działo nadal jest on niemal kropka w kropkę jak poprzednie, a ja osobiście mam już serdecznie dosyć bezustannie powielających schematy zespołów, które mimo upływy czasu i ogromnej możliwości rozwoju nie wnoszą do swojej twórczości nic nowego i wydają kolejne nic nie znaczące albumy, chyba tylko po to, aby się wzbogacić. Stąd też Atlas oceniam zaledwie na 2.

Radek Oksiuta

95


o tej pory mało co znany Amerykanin wychodzi z ukrycia. Karriem to jazzowy wirtuoz gry na perkusji, mający tak bogatą historię, że nie sposób choć w połowie ją tutaj przytoczyć. Współtworzył płyty z takimi ikonami jak: Paul McCarthney, Common, Diana Krall czy Erykah Badu. Riggins zebrał dotychczasowe doświadczenie oraz inspiracje i zapisał całość na prawie godzinnym wydawnictwie. „Alone Together” to przede wszystkim płyta instrumentalna, czasem przeplatana niewielkimi wstawkami słownymi. Trzydzieści cztery utwory, są tak niesamowicie zróżnicowane stylistycznie, że mamy nieodpartą ochotę ciągłego podążania za nimi. Odkrywamy mnóstwo jazzowych nurtów oraz orientalnych wstawek. Sporo hip-hopowych sampli stylistycznie bliskich twórczości MF DOOM’a czy Madliba. Widać też wpływy soulu, funku oraz bluesa. Karriem wykorzystują rozmaite instrumentarium dodając wiele smaczków utworom. Stosuje także bardzo ciekawe akcenty z różnych krańców świata: brazylijskie łagodne brzmienie czy indyjskie klimaty rodem od Gaslamp Killera. Debiut „Alone Together” to bardzo dojrzały krążek. Gama niesamowitych dźwięków ukazuje zarówno bogactwo jego korzeni jak i różnorodne odkrycia muzyka na przestrzeni wielu lat. Najważniejsze jest chyba jednak to, że odczuwamy w niej po prostu tą

KARRIEM RIGGINS „alone/together”

4.5/5

lekkość i radość z tworzenia. Szymon Zakrzewski

THE HELIO SEQUENCE „Negotiations”

4/5

statnie lata nie były łatwe dla tego melancholijnego duetu. Wokalista stracił głos na jakiś czas, a do tego ich studio zostało zalane, przez co utracili cześć materiału. Na szczęście poradzili sobie ze wszystkim i nagrali rewelacyjny piąty album, świetnie sprawdzający się w roli akompaniamentu dla smutnych, szarych dni. Trudno nie ulec atmosferze tej płyty, tak bardzo jesiennej. Może i teksty piosenek nie są szczególnie odkrywcze, ale zaśpiewane w taki sposób, że od razu czuć, iż są prawdziwe, napisane z serca. Choć bardzo bogaty muzycznie, krążek jest jednocześnie subtelny i harmonijny. Mój faworyt to utwór „October”, zapętlany do znudzenia przez cały październik. Nie wiem jak to się stało, że nie ma „Negotiations” w mojej top dziesiątce roku 2012, to chyba jakiś błąd! Zofia Łękawska-Orzechowska

96


HAPPYTHANKYOUMOREPLEASE

KINIARNIA

WE BOUGHT A ZOO SIXTEEN CANDLES

Jako że to świąteczne wydanie Kilofa, to przykazuję wam obejrzeć w najbliższych dniach Love Actually, wszystkie części Bridget Jones i Kogel Mogel w tefałenie ( na pewno będzie, zawsze jest). Oprócz tego mam dla was kilka propozycji trochę z innej beczki niż te, które dotychczas się tutaj pojawiały. Mianowice opiszę wam tu trzy pozycje, których charakterystycznymi cechami są przede wszystkim pozytywna energia i lekkość. Ot tak, do świątecznego ciasta, herbatki i kocyka.

HappyThankYouMorePlease to debiut re-

żyserski Josha Radnora. Nic wam nie mówi to nazwisko? A może kojarzycie Teda z How I Met Your Mother? Tak, to ten sam człowiek. Radnor nie tylko jest reżyserem ale i odtwórcą głównej roli Sama Wexlera.

97


Ten gość to taki trochę nieogarnięty pisarzyna, który nagle znajduje na ulicy DZIECKO i cały jego świat ewaluuje i zmienia się na lepsze. Brzmi nieprawdopodobnie? No raczej. Ale serio serio, słowo harcerza, że film wzrusza, porusza i takie tam. Do tego bawi, czasami do łez. Myślę, że warto raz na jakiś czas obejrzeć i taki lżejszy , ale też wartościowy film.

We Bought a Zoo Macie może młodsze

rodzeństwo z którym można by usiąść przed telewizorem w święta i obejrzeć film? A może lubicie Matta Damona albo Scarlett Jahansson? W obu tych przypadkach ten film jest specjalnie dla was. Piękna, totalnie odrealniona historia faceta, który kupił zoo, rozwiązał wszystkie swoje problemy a pod koniec było wielki szczęśliwe zakończenie. No kurcze, idealny film na zły humor!

Sixteen Candles Propozycja z lat osiemdziesiątych, z uroczą Haviland Morris w roli głównej. Zabawna historia problemów młodych ludzi, mega klimat, świetny soundtrack. Zabawne fryzury, kolorowe koszule, spodnie w kratę, fajne sukienki dziewcząt. No i na dodatek ubaw po pachy. Polecam! ALA PACANOWSKA

98


EVENT:

ANDY WARHOL. KONTEKSTY

W Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie trwa właśnie wystawa poświęcona twórczości ikony pop-artu - Andy Warholowi. Jest to niezywkła okazja, by zobaczyć zachwycającą kolekcję słowackiego Zoya Museum Ekspozycja skupia się na ukazaniu kontekstów i kontrasów dorobku i życia Warhola. Dzieła obrazują jego życie prywatne i publiczne, jako introwertyka oraz celebrytę,

99


FOT. N. WIERNIK

Kolekcja przedstawia prawie 30 lat życia artysty. Sześćdziesiąt serigrafii stworzone między ’69, a ’87 rokiem. Oprócz grafik, prezentowane są także rysunki, archiwalne fotografie, czasopisma i książki. Posiadacze komórek z czytnikami kodów QR mają okazje poznać także kultowe cytaty i powiedzonka Warhola.

Wystawa potrwa do 10 lutego. Muzeum czynne od wtorku do niedzieli w godzinach 10.00-18.00. Bilety naprawdę w okazyjnych cenach: normalny - 8zł, ulgowy - 5zł

SZYMON ZAKRZEWSKI

100


PRZERWA W REKLAMACH 27.12 /20:20

27.12 /23:50

27.12 /00:35

HALA ODLOTÓW

HAIR

DONNIE DARKO

REŻ. MILOS FORMAN

REŻ. RICHARD KEL

30.12 / 23:55

29.12 /20:20

29.12 /00:20

SAMOTNY MĘŻCZYZNA

FANATYK

REŻ. HENRY BEAN

01.01 /14:05

01.01 /03:40

01.01 /23:35

BĘDZIE GŁOŚNO

BIG LEBOWSKI

WYŚNIONE MIŁOŚCI

REŻ. TOM FORD

REŻ. DAVIS GUGGENHEIM

101

REŻ. BRACIA COEN

PSY II: OSTATNIA KRE

REŻ.WŁADYSŁAW PASIKOWSKI

REŻ. XAVIER DOLA


LLY

EW

AN

28.12 /02:20

28.12 /21:00

BABEL

CHŁOPCY Z FERAJNY

REŻ. ALEJANDRO GONZÁLEZ IÑÁRRITU

REŻ. MARTIN SCORSESE

30.12/22:05

31.12/20:05

THE HURT LOCKER

TAJNE PRZEZ POUFNE

REŻ. KATHRYN BIGELOW

REŻ. BRACIA COEN

02.01 /21:00

05.01 /11:40

33 SCENY Z ŻYCIA

DROBNE CWANIACZKI

REŻ. MAŁGORZATA SZUMOWSKA

REŻ. WOODY ALLEN

102


W NASTĘPNYM NUMERZE:

CO CIEKAWEGO CZEKA NAS W 2013 ROKU?


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.