5 minute read

Historie

NOWYCZAS 24 listopada 2006 12 HISTORIE

Działają już 60 lat. Bez rozgłosu, początkowo bez pieniędzy, natomiast z ogromną wrażliwością na potrzeby przede wszystkim samotnych kobiet, chorych, dzieci i starszych, zarówno tutaj, w Wielkiej Brytanii, jak i w Polsce. Nie chcą wyróżnień i medali, chcą swój czas i pracę poświęcać innym.

Advertisement

Dzielne, pracowite Polki

Teresa Bazarnik

t.bazarnik@nowyczas.co.uk

Nie dbały o to, by przejść do historii dzięki nagłaśnianiu w mediach swoich osiągnięć, dbały natomiast o to, by w miarę możliwości pomagać jak najwięcej i zaspokajać potrzeby pojawiające się niemal każdego dnia. Praca charytatywna jest pracą mozolną, niewidoczną dla szerszej publiczności. Wymaga poświęcenia i wyrzeczenia, a jedyną zapłatą za nią jest wdzięczność obdarowanych. Tysiące paczek, setki tysięcy funtów wysłanych najbardziej potrzebującym to plon ich 60-letniej działalności. W Londynie potocznie mówi się o nich – Polki…

Londyn, 1946 rok. Grupa Polek, przybyłych na Wyspy Brytyjskie wraz z rządem emigracyjnym, bądź z 2. Korpusem gen. Andersa, zdając sobie sprawę, że powrót do wolnej Polski nie będzie przez długie lata możliwy, zakłada emigracyjną kobiecą organizację niepodległościową, niosącą pomoc najbardziej potrzebującym. W listopadzie 1946 roku – czyli dokładnie 60. lat temu – powstaje Zjednoczenie Polek na Emigracji.

W pierwszych latach działalności Zjednoczenie Polek objęło swą opieką kobiety, które opuszczały szeregi wojsk i obozy. Chodziło głównie o to, by kobietom wytrąconym przez lata wojny z normalnego biegu życia ułatwić przystosowanie się do nowych warunków w obcym miejscu. Członkinie Zjednoczenia odwiedzały obozy przejściowe, gdzie umieszczani byli Polacy po przybyciu na Wyspy Brytyjskie i demobilizacji oraz miejsca ich zatrudnienia. Opiekowały się samotnymi matkami i ich dziećmi oraz sierotami. Organizowały kursy języka angielskiego, przysposobienia zawodowego oraz pogadanki i prelekcje. W okresie wakacyjnym dla dorastającej młodzieży Zjednoczenie organizowało kursy z historii i kultury polskiej, opracowane i prowadzone przez najlepszych specjalistów z tych dziedzin.

Z upływem lat, kiedy społeczność emigracyjna powoli zaczęła się starzeć, Zjednoczenie Polek zaangażowało się w stworzenie Domu im. Ojca Kolbego, wsparło finansowo rozbudowę Antokolu i Penrhos – miejsc, gdzie starsi, często schorowani Polacy, mogą spokojnie, w troskliwej atmosferze spędzić ostatnie lata swojego życia.

Zjednoczenie Polek niezależnie od pomocy udzielanej tu na miejscu, nie pozostawało obojętne wobec problemów, jakie pojawiały się w naszym kraju. Udzielało pomocy repatriantom ze Związku Sowieckiego, ofiarom krwawych wydarzeń w Poznaniu, strajkującym na Wybrzeżu, w Radomiu i Ursusie, więźniom politycznym i ich rodzinom, członkom „Solidarności” i KOR-u, ofiarom stanu wojennego, powodzianom. Na co dzień pomoc kierowana jest do sierocińców i domów opieki, do rodzin wielodzietnych i osób indywidualnych.

Źródłem środków finansowych, umożliwiających działalność organizacji były w pierwszych latach składki członkowskie, pomoc innych organizacji emigracyjnych, bale, odczyty i prelekcje, loterie i kiermasze oraz zbiórki przed polskimi kościołami. Z czasem, dzięki odwadze i wizji, pojawiały się nowe pomysły rozwijania i finansowania działalności społecznoopiekuńczej.

Swój pierwszy dom Zjednoczenie Polek kupiło w 1952 roku, przy 3 Beaufort Gardens, w reprezentacyjnej dzielnicy Knighsbridge, na tyłach Harrodsa. Pieniędzy na remont i przystosowanie domu do zamierzonych celów już nie wystarczyło. W trudnym początkowym okresie członkinie organizacji własnoręcznie malowały pokoje, szyły zasłony, pokrowce i abażury, reperowały sprzęty. Na pierwsze imprezy przywoziły z własnych domów serwisy, sztućce i ozdoby. Były to bardzo ciężkie czasy dla powojennej emigracji – wiele członkiń pracowało zawodowo, często mimo wykształcenia i zdobytego w Polsce doświadczenia wykonując pracę fizyczną. Nie było to zjawisko odosobnione w pierwszych latach po wojnie – wykształceni Polacy najczęściej pracowali fizycznie (słynna była tzw. „srebrna brygada” – wysocy rangą oficerowie i generałowie, którzy czyścili srebra w restauracji londyńskiego hotelu Dorchester przy Park Lane).

Dom nie tylko zapewniał schronienie kobietom, które z różnych powodów zostały pozbawione dachu nad głową, ale także – zgodnie z zamierzeniem – stał się centrum pracy charytatywnej oraz polskiego życia kulturalnego i towarzyskiego. Polki miały jednak wizję rozwinięcia działalności dochodowej, która mogłaby finanso

wać wciąż wzrastające potrzeby pomocy charytatywnej. Na początku 1959 roku kupiono nieduży, 14-pokojowy hotelik przy 28 Warwick Road, w dzielnicy Earl’s Court. Nie ulękły się odpowiedzialności za sprostanie nowym wyzwaniom – ciężkiej pracy i zobowiązań finansowych.

Zjednoczenie nie zaprzestało swojej rutynowej działalności, dzięki której zdobywały fundusze na cele statutowe organizacji czyli pomoc potrzebującym. Organizowano nadal loterie fantowe, zabawy towarzyskie, pogadanki na różne tematy oraz „Żywe dzienniki”, sprzedawano kratki świąteczne, a także – wraz z innymi organizacjami – przeprowadzano zbiórki pieniężne przed polskimi kościołami w Londynie. Dla pań, które chciały same szyć, uruchomiono poradnię krawiecką. Dom Zjednoczenia służył też bardzo często pomocą osobom przybyłym z kraju nie tylko poprzez organizowanie lekcji angielskiego. Polki udzielały też w razie potrzeby bezpłatnych noclegów, dając wyżywienie i opiekę oraz pomagając w zdobyciu pracy czy znalezieniu szkoły.

Zdobyte fundusze przeznaczano przede wszystkim na działalność Sekcji Opieki, czyli na pomoc dla kraju –wysyłano kilkaset paczek, średnio półtorej tony rocznie. Paczki te, zanim zostały przez członkinie zaniesione na pocztę, musiały być przygotowane do wysyłki (odzież trzeba było posortować, równo ułożyć, by nie tracić niepotrzebnie miejsca).

W listopadzie 1961 roku, w 15-lecie działalności Zjednoczenia Polek na Emigracji z inicjatywy ówczesnej przewodniczącej Anny Januszajtis oraz grona komitetu redakcyjnego zaczęto wydawać własne pismo – „Głos Kobiet”. Jak ważna to była decyzja

nowyczas.co.uk

Od góry: Jedno z ostatnich zebrań Zarządu w domu Zjednoczenia Polek przy 16-18 Warwick Road; drugi rząd (od lewej): paczki przygotowują Joanna Karpińska, Halina Klimacka i Łucja Ślepokóra; poniżej: poprzednia wieloletnia przewodnicząca Wanda PrawdzicSzlaska; członkini Zarządu Stefania Dembińska z przewodniczącą Zjednoczenia Polek Danutą Bogdanowicz-Rosco; na dole: Anna Mariańska – sekretarz organizacji. Zdjęcia Ryszard Zdyb

niech zaświadczą słowa jednej z członkiń, która zwracając się do uczestniczek Walnego Zebrania z prośbą o kolportowanie wydawnictwa powiedziała, że „przyjdzie kiedyś czas, że nas nie będzie, Zjednoczenia nie będzie, naszych domów nie będzie, jedyne co po nas pozostanie to nasze pismo, zachowane gdzieś w archiwach i bibliotekach rozrzuconych po świecie”. Nie było w tych słowach przesady, taka jest bowiem moc słowa drukowanego – po latach „Głos Kobiet” jest bezcennym źródłem wiedzy o nie tylko o działalności tej organizacji, ale życiu polskiej emigracji na Wyspach Brytyjskich.

Jest rok 1964. Zjednoczenie Polek kupuje kolejne dwa domy przy 16-18 Warwick Road w dzielnicy Ealr’s Court – łącznie 23 pokoje. I znów zabrakło pieniędzy na opłacanie robotników, członkinie Zjednoczenia ponownie więc zakasały rękawy i zabrały się do odnawiania, remontowania i urządzania domów, które wcześniej zamieszkałe były przez squattersów, czyli dzikich lokatorów. Pracy był więc ogrom. Czasami potrzebna była też męska ręka, wtedy co poniektórzy mężowie członkiń stawali na wysokości zadania i poświęcali swój czas na pracę w nowo nabytych domach.

Poza wynajmowaniem pokoi niski parter domu przy 16 Warwick Road stał się siedzibą Zjednoczenia. Uzyskano znacznie większą przestrzeń do segregowania i przygotowywania paczek oraz salę administracyjną.

Mimo tak poważnych zobowiązań finansowych hotel i domy Zjednoczenia Polek nie zamieniły się nigdy w instytucje wyłącznie dochodowe –personel i członkinie Zarządu potrafiły tam stworzyć przystań dla wielu Polaków.

This article is from: