Notes.na.6.tygodni #80

Page 127

przez Paryż, nie zatrzymując się ani razu! Na wystawie pokażę auto, którym dojedziemy na miejsce, a na ścianie linię, która będzie śladem zapisu naszej drogi na GPS. Myśmy zrealizowali w 2009 r. projekt Maćka Kuraka, który w ramach Zniknij nad Wisłą przeszedł piechotą trasę w odwrotnym do twojego kierunku, z Poznania do Warszawy. Dla takiej pieszej wędrówki najkrótszą drogą okazała się ta wzdłuż torów kolejowych. Ale…

I tu zapis się urywa. Kolejną rozmowę odbyliśmy już po wernisażu wystawy Jesteś zaskoczony tym, jak szybko przebyliście trasę? Jak to się stało, że tak szybko?

Sprzyjała nam dobra pogoda, samochód sprawował się doskonale, byliśmy pełni zapału, a pilot prowadził doskonale. Może to dlatego, że nie jest kuratorem?

Nie wiem. Myślę, że to kwestia zaangażowania. Na pewno nie każdy może być pilotem. To, co dla mnie było ważne we współpracy z Maćkiem Ciochem, to jego konsekwencja, mobilność, gotowość, koncentracja na zadaniu, rzetelność, ale też taka czysta frajda z podróży i pokonywania przeszkód. Maciek był totalnie wkręcony w mapę. Teraz, kiedy wystawa już trwa, a ty jesteś po podróży, jak z perspektywy zrealizowania swojego zamysłu widzisz ten projekt? Czym on właściwie jest?

Nie czuję się wyczerpany, cztery dni podróży były fascynujące, a wjechanie samochodem do galerii na wernisaż wielkim przeżyciem. Po takim kilkudniowym przejeździe organizm się przestawia, w jakiś sposób dostosowuje natychmiast do innych warunków, temperatury. Nawet dla takiego mieszczucha, jakim jestem, zmiana trybu funkcjonowania nastąpiła od razu, w momencie wyjazdu poza miasto. Spanie w lesie, na dziko, kąpiel w jeziorze, korzystanie z ognia jako podstawowego źródła ogrzewania, przygotowywanie posiłków na ognisku — przestawienie się na warunki spartańskie to nie doświadczenie, ale po prostu konieczność. To trzeba przeżyć. Żałuję, że w tym wypadku Poznań jest tak blisko Warszawy. Nie czuję się do końca usatysfakcjonowany, bo pejzaż polski nie jest wcale taki dziki. Przynajmniej nie ten na naszej trasie. Chyba żeby tak potraktować ten niezamieszkany. Bardziej od samej natury nieufny był człowiek, który pojawiał się na trasie. Człowiek jako obcy i zarazem jako ten, który zniszczył pejzaż, budując osiedla betonowych klocków, a obok posadził w kratkę lasy, zaplanował sieć dróg, kopalnie, poszatkował pola. Najbliżej linii prostej byliśmy, jadąc przez las, utrudnieniami były drogi publiczne, które musieliśmy przekraczać, zabudowania, pola uprawne, bo założeniem było nie niszczyć. Nie przejeżdżaliśmy komuś przez środek oziminy, która właśnie zaczęła wschodzić, za to przez pole zebranej kukurydzy jechało się doskonale! Rozumiem, że ta podróż oprócz peregrynacji oczyszczającej, przywracającej porządek czy hierarchię podstawowych wartości, zawierała także mocny element tego, po co się podróżuje w takim planie romantycznym albo naukowym — żeby odkryć coś, jakąś wiedzę, która wcześniej była zakryta. Czym tak było w twoim wypadku?

Nie chodziło tu o nowe odkrycie czy osiągniecie tajemnej wiedzy. Wykonałem mój plan, który od dawna bardzo chciałem zrealizować. Stał się on moją No80 / czytelnia

124—125


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.