Notes.na.6.tygodni#77

Page 72

Teraz zadanie wymyślenia, kim jesteś i o co ci chodzi w życiu, spoczywa w znacznym stopniu tylko na tobie. Statystyka się przydaje, bo obiecuje samowiedzę

Autostatystyczny raport roczny 2005, © Nicholas Felton, http://feltron.com

samą pracę przez większość życia, nie musieli się przekwalifikowywać, wzorce rodzinne były bardzo jasne i niezmienne. Teraz zadanie wymyślenia, kim jesteś i o co ci chodzi w życiu, zdefiniowanie, jaka jest twoja sytuacja, spoczywa w większym stopniu tylko na tobie. Tożsamość jest zadana, a nie dana. Statystyka się tutaj przydaje, bo obiecuje samowiedzę. Jeżeli kulturowym zadaniem człowieka jest poszukiwanie autentyczności, zastanawianie się, kim jest, co jest dla niego ważne, czy relacje, w których jest, są właściwe, czy się realizuje — to statystyki są przydatne, ponieważ starają się to zmierzyć, obiektywizują pewne dane, pozwalają przyjrzeć się samemu sobie. Obserwuję teraz grupę amerykańskich lifeloggerów, przeważnie białych młodych geeków, którzy obsesyjnie zapisują swoje życie, kwantyfikują je i szukają obrazu siebie w statystykach egzystencji. Jakby strumień świadomości chcieli zastąpić arkuszem kalkulacyjnym. Jakie są wnioski z badania autostatystyki? Oprócz tego, że ten mechanizm wykorzystują firmy, które tworzą różne serwisy społecznościowe.

Dopiero zaczynam to badać, więc na razie mam więcej pytań niż odpowiedzi. Jedno z pytań, jakie sobie stawiam, brzmi: czy zmienia się struktura samego „ja”, czyli mojego poczucia podmiotowości w świecie. Do tej pory o „ja” myślało się w kategoriach narracji. Psychoterapia i nowoczesna forma powieści nas tego nauczyły, że „ja” to była życiowa opowieść jednostki i że jednostka ma głębię, w której buzują popędy. Ja jestem bohaterem tej opowieści, jestem w jej centrum, to mnie się przytrafiły różne rzeczy, ta opowieść ma początek, środek i koniec, posiada punkty zwrotne — według tej koncepcji życie jest (jak wzdychała moja babcia) jednym pasmem. Teraz, kiedy patrzymy na nowe media, widzimy, że ta narracja się rozpada. Co jeśli pomyślimy o „ja” nie jak o opowieści, ale jak o bazie danych, agregacie pewnych informacji? To informacje gorące, nasycone emocjami, ale w ostatecznym rozrachunku te emocje są przekodowane w bity. Zastanawiam się: jeżeli jesteśmy bardziej bazami danych niż narracjami (teoretyk mediów Lev Manovich sugeruje takie przeciwstawienie), to jakie są tego konsekwencje? Teraz szybko obrastamy informacjami, za każdym razem zostawiamy po sobie jakieś ślady o swoich preferencjach, o tym, gdzie byliśmy, co robiliśmy. Być może narracja jest dalej

konieczna, ale ten specyficzny sposób bycia sobą polega na zmianie narzędzi. Sposobem wglądu w siebie nie jest wspominanie, lecz rodzaj wyszukiwania, jak u tych amerykańskich geeków-kwantyfikatorów. Zastanawiam się, czy to jest jedynie zmiana metafory — kiedyś się mówiło o narracji, a teraz o bazie danych — czy to głębsza kulturowa zmiana. Jakimi narzędziami posługuje się autostatystyka?

Rozmawiamy o świecie, w którym życie, od codziennego, przez zawodowe, po intymne, tak bardzo zrosło się z cyfrowymi technologiami, że trudno jest pracować bez cyfrowej technologii, trudno kochać i trudno się przyjaźnić. To się do tego stopnia zrosło, że zmieniły się też techniki samowiedzy, ponieważ „ja”, moja tożsamość ma też wymiar cyfrowy, który jest nieusuwalny, nieodłączny. Zmagazynowane doświadczenia nosimy ze sobą jak amulety, żyjemy w sieci cyfrowych „kontaktów”. Poznanie siebie było zawsze ważnym kulturowym zadaniem. Jeśli to, co mnie konstytuuje, ma postać cyfrową, to statystyka zaczyna odgrywać w tym momencie inną rolę. Algorytmy od poszukiwania informacji o samym sobie, ilość czasu, którą spędzamy, przeszukując biblioteki starych maili albo kategoryzując zdjęcia, lub czytając komentarze dotyczące tych zdjęć albo nawet manipulując zdjęciami. Facebook nie wygląda jak arkusz kalkulacyjny, ale jest z tej perspektywy nie tak od niego różny. Zmieniła się tylko forma tej wiedzy czy też jej zasób, głębokość? To, jak bardzo możemy dotrzeć do informacji, z których wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy i dopiero ta kategoryzacja, przeszukiwanie to ujawniło?

Kultura nowych mediów współgra ze współczesnym indywidualizmem (wracamy tu do władzy psychologów), który mówi, że prawdziwe „ja” jest głęboko ukryte i trzeba je wydobyć. Nowe technologie przychodzą tu ludziom z pomocą: „broadcast yourself ” — zachęca YouTube. Nowe media stają się technologiami „ja”. Krytyka takiego modelu mogłaby sięgnąć po wizję bliższą Judith Butler i performatywności, która zakłada, że nie jest tak, że w środku, głęboko jest jakaś prawdziwa esencja, do której można dotrzeć, dogrzebać do tego, kim ja, u licha, właściwie jestem. W takim podejściu rzecz dzieje się w powierzchowności, w praktykach, w kontaktach i relacjach. Paradoks polegałby na tym, że to płytkie „ja” w nowych mediach jest wynikiem nieustannego poszukiwania tego rzekomego głębokiego „ja”, które staramy się innym pokazać, dostać informację zwrotną na temat tego, co o sobie mówimy i co pokazujemy. Interesuje mnie patrzenie na Twittera albo Facebooka, takie strumienie odpowiedzi na pytania „jak się czuję”, „gdzie jestem”, „co robiłem”, „co widzę”, „co przeczytałem”, „co myślę”. Zwróćcie uwagę, jak bardzo to jest zanurzone w kulturze terapeutycznej: „co czujesz”? Czy to nie są po prostu zabiegi obnażające? Nie służą żadnej samowiedzy, ale raczej kreowaniu wiedzy wątpliwej jakości, ponieważ obraz, jaki tworzymy, cechuje interesowność. Jak ją odrzucić?

To jest problem sam w sobie. Mam wrażenie, że to, co wszyscy czujemy, będąc w świecie społecznościowych mediów i innych form widoczności cyfrowej, to niepokój o autentyczność. Żyjemy w kulturze, która postawiła autentyczność na piedestale, uczyniła z niej jedną z podstawowych wartości. Muszę być autentyczny, czyli muszę nieustannie poszukiwać tego, co jest we mnie. Z drugiej strony wszyscy mają poczucie, że tej autentyczności nie ma. Na przełomie wieków Matrix był kulminacją kulturowego przeczucia, że żyjemy w fikcji, że autentyczność jest ułudą, że nie ma czegoś takiego jak autentyczność No77 / czytelnia

140—141


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.