Notes.na.6.tygodni#77

Page 70

Zajmujesz się między innymi badaniem budowania tożsamości, ale nie jesteś psychologiem.

Próbowałem studiować psychologię, ale poległem. Dlaczego?

Byłem na międzywydziałowych studiach, które nauczyły mnie szukać problemów, a nie dyscyplin. Interesowałem się mediami i sprawdzałem, co różne dyscypliny mają do powiedzenia. Zacząłem od psychologii. Ale im dłużej studiowałem, tym więcej czytałem socjologii i antropologii i coraz częściej zadawałem pytania, które nie pasowały do psychologii... W końcu ktoś uprzejmy na wydziale mi powiedział, że są one skądinąd ciekawe, ale nie tutaj. No i zniechęciłeś się?

Nie stawiam sobie pytań psychologicznych, stawiam sobie pytania o psychologię. Psychologia interesuje mnie jako problem, a nie wyjaśnienie, a najciekawsza jest psychologizacja wszystkiego. Psycholodzy mają coraz więcej władzy. Psychologia wyziera z każdej gazety kolorowej, talk-showu, tego, co kadrowa czy HR mówi w firmie pracownikom, a terapeuta swoim klientom o ich związkach. Korporacje tworzą psychograficzne portrety konsumentów, a do rady gospodarczej przy premierze dołącza Jacek Santorski. Jaźń, tożsamość i emocje stały się gorącymi tematami, ale jednostka i jej „ja” interesuje mnie jako forma uspołecznienia. Oczywiście jest też jednostkowa osobowość, popędy i te wszystkie rzeczy, które interesują psychologię, ale one funkcjonują też w ramach kulturowych, w hierarchii społecznej, w specyficznym języku, który formatuje to autentyczne „ja”. Jesteś autorem książki Życie codzienne z telewizorem. Co cię skłoniło do jej napisania? Oglądasz w ogóle telewizję?

Oglądam telewizję — głównie amerykańską — ale nie mam telewizora. Zacząłem zajmować się telewizją w połowie studiów, pracując z profesorem Wiesławem Godzicem, a potem z profesor Mirą Marody. Pisząc Życie…, zrozumiałem, jakie metody chcę stosować: etnograficzne, bazujące na przedłużonych i pogłębionych obserwacjach, rozmowach. A wszystko zaczęło się od prostej obserwacji, że niby wiemy, ile godzin przeciętny Polak ogląda telewizję, ale poza tą suchą, statystyczną informacją nie za bardzo wiadomo, co się w tych domach dzieje. Przygotowując książkę, spędziłem w nich dużo czasu, rozmawiałem z ludźmi, sam intensywnie oglądałem telewizję. Ten projekt uświadomił mi, że etnografia powiązana z wyobraźnią socjologiczną i antropologiczną to jest to, co chcę robić: grzebać się w codzienności, rutynie, w tym, co wydaje się nieistotne. I co, czy telewizja rzeczywiście ma taki duży wpływ na człowieka?

Ma, owszem, ale nie taki, jak myślimy. W telewizji nie interesował mnie ten wpływ, o którym mówią ideolodzy czy moraliści. Podchodzę do mediów jak do obiegu, dostarczającego ludziom budulca, z którego w zwykłym życiu na co dzień się klecą. Telewizja dorzuca do twojego świata życia materiał, z którego później budujesz siebie i swoje relacje. Nagle okazuje się, że znaczącym wymiarem twojego związku mogą być treści pochodzące z jakiegoś serialu: to, co zapośredniczone, a nie przeżyte bezpośrednio. Dorota Masłowska już zwracała na to uwagę.

Proza Masłowskiej jest tu bardzo dobrym przykładem. Napisała kiedyś, że się boi, że nie kochamy naprawdę, tylko recytujemy jakieś kwestie z Dynastii.

Tak zwane oddolne treści w internecie generuje znacząca mniejszość ludzi spośród tych, którzy z niego korzystają. Duża część sieci jest skomercjalizowana na podobieństwo dużych stacji telewizyjnych

Rzeczywiście jest coś takiego, ale ja zawsze podkreślam, że kiedy się rozmawia z ludźmi, to okazuje się, że jest w tym zdecydowanie więcej kreatywności, niż się zakłada. Ludzie przetwarzają sobie te telewizyjne treści na swoją modłę. Niektóre rzeczy biorą, niektóre zostawiają, niektóre ulepią inaczej, złożą sobie z pięciu różnych, być może sprzecznych, programów telewizyjnych swoją wizję świata. Być może ta wizja się zaraz rozpadnie i trzeba będzie ją tworzyć od nowa. W oglądaniu telewizji dosyć dużo jest umowności, tymczasowości. A nowe media, które inaczej niż te stare masowe miały dać głos milczącym dotąd widzom?

Powszechnie myślimy o mediach, używając opozycji: stare, nowe, telewizja jest pasywna, a internet aktywny. Im bardziej jednak o tym myślę, tym bardziej widzę, że w myśleniu o internecie trzeba wrócić do jego źródeł. Trzeba przypomnieć sobie, że internet był pewnego rodzaju utopią, do dziś niezrealizowaną. „Interaktywność” była obietnicą nie tylko technologiczną, ale i polityczną, Feltron 2010/20111 sprawozdanie z Biennale, © Nicholas Felton, http://feltron.com tworzoną między innymi w kontrze do mediów masowych, w których widziano potencjał totalitarny. W tym, co teraz mówimy o internecie — że on upodmiotowia ludzi, że daje im narzędzia, że teraz każdy może coś powiedzieć i każdy może zostać wysłuchany, że to jest inny rodzaj demokracji — słychać echa tej kontrkulturowej wizji nowej rzeczywistości. Ale ona ma nadal mało wspólnego z praktykami codziennymi. Tak zwane oddolne treści w internecie generuje znacząca mniejszość ludzi. Duża część sieci jest skomercjalizowana na podobieństwo dużych stacji telewizyjnych. Z jednej strony wszystko w moim przygotowaniu intelektualnym i w lekturach, które przeczytałem, mówi mi, że powinienem z założenia traktować tych ludzi jako aktywnych, bo przecież używają medium, które jest interaktywne. Z drugiej strony jednak dopadają mnie wątpliwości i zastanawiam się, czy sposób, w jaki ktoś korzysta ze swojej wyszukiwarki internetowej, gdzie ma w zakładkach osiem różnych stron, które wcześniej sobie poukłada — czy to się w jakiś jakościowy sposób różni od czytania gazety albo oglądania telewizji. Pracowałem między innymi z Mirosławem Filiciakiem przy dużym projekcie etnograficznym Młodzi i media. Raport wyszedł nam w tonie No77 / czytelnia

136—137


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.