Wroclife nr 2/2021 (43)

Page 1

Nr 2/2021 (43)

marzec-kwiecień wroclife.pl

MIESZKANIA NADAL W CENIE

Z GŁOWĄ W CHMURACH

SOWIOGÓRSKA KOLEJ ZĘBATA

OPOWIEŚCI O SZKLE I ŚWIETLE – PLAC SPOŁECZNY – WROCŁAWSCY ARTYŚCI WARSZTAT TWÓRCZY – W STRONĘ ZRÓWNOWAŻENIA – ZIELONA TRANSFORMACJA



wroclife.pl

od redakcji Za nami zima stulecia (a przynajmniej kilku ostatnich lat), która tradycyjnie – jak co roku – zaskoczyła drogowców i mocno dała się we znaki pasażerom wrocławskiego MPK, kierowcom, rowerzystom i pieszym. Czyli w zasadzie wszystkim. Dlatego z utęsknieniem wypatrujemy już pierwszych symptomów wiosny, a lektura nowego numeru naszego magazynu, na co mam gorącą nadzieję, umili Wam ten czas oczekiwania na cieplejsze dni. Szczególnej uwadze polecam bogato ilustrowany artykuł Marty Czyż-Kaczor o niezrealizowanych wizjach przedwojennych wrocławskich architektów. To fascynujący materiał, bo gdyby ziściły się ambitne plany Maksa Berga i kilku jego kolegów po fachu, stolica Dolnego Śląska mogłaby dziś wyglądać zupełnie inaczej. Jak? Po odpowiedź zapraszam na stronę numer 14. Do dawnych czasów cofamy się także podczas rozmowy o Sowiogórskiej Kolei Zębatej (str. 22), którą Gaja Tyralska przeprowadziła z Patrykiem Wildem. Tu jednak – w przeciwieństwie do architektonicznych wizji sprzed ponad stu lat – temat nie jest definitywnie zamknięty, bo toczą się rozmowy o odnowieniu „zębatki”. Gdyby do tego doszło, Dolny Śląsk zyskałby kapitalną atrakcję turystyczną, więc trzymamy kciuki za powodzenie tego projektu!

Tomasz Matejuk redaktor naczelny

Nie samą przeszłością i teraźniejszością człowiek jednak żyje, więc w najnowszym numerze Wroclife’a spoglądamy także w przyszłość. Marta Muraszkowska, wspólnie z naukowcami z Politechniki Wrocławskiej, zastanawia się, czy ludzie zostaną kiedyś zastąpieni przez maszyny. Jeśli Was również frapuje temat postępującej robotyzacji, czym prędzej zajrzyjcie na stronę 28. Jak zwykle nie brakuje u nas solidnej dawki kultury i sztuki. W bieżącym numerze wznawiamy cykl „Wrocławscy artyści”, w którym przedstawiamy niezwykle utalentowanych absolwentów Akademii Sztuk Pięknych (str. 32), Patrycja Obara bierze na tapet warsztat twórczy (str. 40), a Iza Jóźwik rozmawia z Andrzejem Mazurem o książce „Syntezy” (str. 44). Z kolei na ostatnich stronach magazynu czeka na Was garść kulturalnych poleceń od wrocławskiego OKiS-u. Przyjemnej lektury i pięknej wiosny we Wrocławiu życzę!

WROCLIFE 43 (2/2021)

REDAKTOR NACZELNY

SKŁAD I ŁAMANIE

ISSN 2450-9655 nakład: 10 000 egz.

Tomasz Matejuk

Karolina Wcisło, Marcin Sawicz / uniq.media

KONTAKT

WYDAWCY Wroclife sp. z o.o.

ul. Kwidzyńska 6e 51-416 Wrocław KRS: 0000613062 wroclife.pl

ZDJĘCIA I ILUSTRACJE

redakcja@wroclife.pl Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu

Rynek-Ratusz 24 50-101 Wrocław sekretariat@okis.pl www.okis.pl

WSPÓŁPRACA BIZNESOWA tel.: 571 206 665 reklama@wroclife.pl

Okładka Karolina Wcisło na podstawie zdjęcia z fotopolska.eu

REDAKCJA Julia Bakalarz, Małgorzata Burnecka, Marta Czyż-Kaczor, Sylwia Jankowska, Iza Jóźwik, Teresa Marcinów, Marta Muraszkowska, Patrycja Obara, Gaja Tyralska, Katarzyna Szakowska, Bartosz Adamiak, Marcin Sawicz

DRUK uniq.media

Nadzorca Krasnoludków – Wiktor Lewandowski

Zdjęcia i ilustracje – autor/źródło (strona) Bouygues Immobilier Polska (6, 7); Eiffage Immobilier Polska (7, 8); UM Wrocławia (5, 12); Zbiory Muzeum Architektury we Wrocławiu (14-16); Gottesman-Szmelcman Architecture (5, 18-20); Pixabay (22); Fotopolska.eu (23-25); Edyta Grzybowska-Dźwielewska (26); Marta Muraszkowska (27); Jarosław Szrek (28); Joanna Nowińska (32); Sylwia Kessels (46); Stanisław Sielicki (45); Anita Damas (46); OKiS (45, 46, 48-51); zdjęcia rozmówców wywiadów – archiwum prywatne (23); envato.com (5, 9-11, 13, 29, 30, 31, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 44, 49, 51, 52);

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń ani nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.

DOFINANSOWANO Z BUDŻETU WOJEWÓDZTWA DOLNOŚLĄSKIEGO

www.umwd.pl


F E L I E T O N

# Sieci Sukces # społecznościowe – dla kogo one istnieją? MICHAŁ TEKLIŃSKI, MICHAŁ TEKLIŃSKI autor bloga miastowspolne.pl autor bloga miastowspolne.pl

Wszyscy używają sieci społecznościowych. Profile na różnego rodzaju portalach lub w komunikatorach mobilnych są dziś wręcz koniecznością. Na całym świecie już blisko 50% ludności ma swoje konto na co najmniej jednym portalu. Polska należy do krajów, które doskonale wpasowują się w globalne trendy. Ponad 80% obywateli naszego kraju korzysta z Internetu, a ponad 19 mln (czyli ponad 50%) korzysta z sieci społecznościowych. Trudno naprawdę znaleźć osobę, która nie ma konta na „fejsie” (są tacy!) lub nie używa WhatsAppa (którego właścicielem jest... Facebook). Internet w naszym życiu jest właściwie rzeczywistością, a obecność w mediach społecznościowych – koniecznością. Giganci technologii (tzw. Big Tech), którzy powstali na początku XXI wieku, przed lub niedługo po „kryzysie dot-comów”, u swojego zarania nieśli ze sobą piękne idee, które chcieli wcielać w życie. Powszechne używanie in-

4

wroclife.pl nr 2/2021

ternetu i coraz to lepszych narzędzi technologicznych miało wznieść ludzkość na zupełnie nowy poziom rozwoju cywilizacyjnego. Innowacje podyktowane były ułatwianiem życia użytkownikom – obywatelom, dla których to, co kiedyś wydawało się niemożliwe, miało być na wyciągnięcie ręki. Rozwój komunikacji, narzędzi skracających dystans, nie tylko geograficzny, ale także międzyosobowy wydawał się zupełnie naturalnym, choć niebywale przełomowym osiągnięciem. Dziś, ponad 20 lat od powstania Google’a, Facebooka, a potem innych sieci, warto zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście tak się stało? Czy sieci społecznościowe służą nam w taki sposób, jak marzyło się twórcom? Mamy za sobą wiele skandali, które rzucały cień na bezpieczeństwo portali, z których wyciekały nasze dane. Wiemy o tym, że wszyscy przedstawiciele Big Tech są mistrzami w tzw. optymalizacjach podatkowych. Wszystko to jednak, mam wrażenie, nie budziło

w nas wielkich oporów. Przy tak szybkim rozwoju, wiadomo, że coś musiało się nie udać, ale przecież wspaniała idea wolności, do której odwołują się wszyscy przedstawiciele internetowych gigantów, jest ważniejsza i godniejsza uwagi niż bieżące wpadki. Staraliśmy się nie dostrzegać tego, że portale społecznościowe wiedzą o nas więcej niż nasi najbliżsi, a czasami nawet więcej niż my sami… A może rzeczywistość jest zupełnie inna? A może sieci społecznościowe nie są dla nas? Może klientem tego rodzaju mediów nie są jego użytkownicy, a po prostu biznes? Czy nie jest tak, że nasze dane, którymi tak chętnie karmimy wszystkie sieci, są towarem, po który sięgają firmy, które chcą nam coś sprzedać? Czy na pewno profilowana reklama, która wyświetla się u nas na „wallu”, ułatwia życie nam? A może wręcz odwrotnie – to reklamodawca dostaje od razu potencjalnego klienta?


SPIS TREŚCI

Usiądź mieszkańcu

NASZE MIASTO

12

6 10

Rynek mieszkaniowy w Polsce Q4 2020

12 Usiądź mieszkańcu i odpocznij sobie Redakcja 14

Z głową w chmurach Marta Czyż-Kaczor

18

Plac Społeczny czeka na nowe życie Tomasz Matejuk

22

Sowiogórska Kolej Zębata wróci po 120 latach? Rozmowa z Patrykiem Wildem

26

Dolnośląskie opowieści o szkle i świetle Marta Muraszkowska

Plac Społeczny

Mieszkania nadal w cenie Tomasz Matejuk

KARIERA I BIZNES

18

28

Robotyzacja pozwoli nam być lepszymi ludźmi Marta Muraszkowska

30

50 lat temu Nixon odciął dolara od złota Bartosz Adamiak

Robotyzacja

CZAS WOLNY

32 Wrocławscy artyści: Joanna Nowińska Redakcja

28

34

Zielona transformacja Julia Bakalarz

38

W stronę zrównoważenia Teresa Marcinów

40

Warsztat twórczy: między wiedzą a intuicją Patrycja Obara

44

Unikalność to niejednorodność Rozmowa z Andrzejem Mazurem

48

OKiS w filmie

50

Wydarzenia realizowane przez OKiS

Unikalność to niejednorodność

44

wroclife.pl nr 2/2021

5


MIESZKANIA NADAL W CENIE

TOMASZ MATEJUK Załamania na rynku nieruchomości nie widać – przekonują eksperci i deweloperzy. Wręcz przeciwnie. Prognozy mówią, że po dobrym minionym roku, w najbliższych miesiącach wzrośnie zarówno popy t na mieszkania, jak i ich ceny.

Jak wynika z najnowszego raportu JLL, działający na sześciu największych rynkach mieszkaniowych w Polsce deweloperzy zakończyli 2020 rok poprawiając o 5% wyniki sprzedaży sprzed kwartału. Zdaniem autorów opracowania, sprzedaż 14 tys. mieszkań w IV kwartale i 53 tys. w całym 2020 roku, to rezultat wyjątkowo dobry, zaledwie o 19% gorszy niż w 2019 roku. Nieco trudniej było firmom nadrobić zaległości w uruchamianiu nowych inwestycji. Na rynek trafiło bowiem o 24% mniej nowych lokali niż w 2019 roku.

6

wroclife.pl nr 2/2021

Eksperci JLL wyliczają, że przeciętne ceny mieszkań sprzedanych w ostatnim kwartale ubiegłego roku nie zmieniły się zasadniczo w porównaniu z poprzednim kwartałem. Wzrosty zanotowano tylko we Wrocławiu i Łodzi (odpowiednio o 2 i 3%), natomiast w Warszawie, Krakowie, Trójmieście i Poznaniu nieco zmalały, ale spadki te mieściły się w przedziale 2-4%. Z kolei w ujęciu rocznym, czyli w porównaniu do poziomu z IV kwartału 2019 roku, ceny mieszkań sprzedanych wzrosły we wszystkich analizowanych miastach.

We Wrocławiu w 2020 roku rosły także ceny ofertowe mieszkań. I to nie tylko na rynku pierwotnym, ale i wtórnym. – Deweloperzy za metr kwadratowy mieszkania w stolicy Dolnego Śląska życzyli sobie w grudniu średnio 8552 zł, o 4,5% więcej niż rok wcześniej. Na rynku wtórnym zmiana była jeszcze większa – o 5,5%, a w ostatnim miesiącu minionego roku za metr kwadratowy mieszkania trzeba było zapłacić przeciętnie 8678 złotych. Na obu rynkach Wrocław należy do najdroższych du-


żych miast Polski – wyprzedzają go jedynie Gdynia, Kraków, Gdańsk i Warszawa – wylicza Jarosław Krawczyk z Otodom. Pandemia sprawiła, że zwiększyło się zainteresowanie domami kosztem mieszkań, co widać także po zmianach cen. – Wrocławskie domy drożały jeszcze szybciej – o 7% na rynku pierwotnym i aż 24% na rynku wtórnym. Co ciekawe, podczas gdy na rynku mieszkań wyższe ceny obowiązują na rynku wtórnym, w przypadku domów to rynek pierwotny jest droższy. W grudniu 2020 roku za metr kwadratowy nowego domu trzeba było zapłacić 6493 zł, podczas gdy na rynku wtórnym średnia cena ofertowa to 6326 zł za metr – podkreśla Jarosław Krawczyk. MIESZKANIE JAKO LOKATA

Przedstawiciele JLL tłumaczą, że bardzo ważną grupą, która pozwoliła deweloperom na osiągnięcie tak dobrych rezultatów sprzedażowych, byli w 2020 roku inwestorzy. Nie ci jednak, którzy wzorem lat ubiegłych chcieli zarabiać na najmie kupionych lokali, a ci, którzy w zakupie widzieli bezpieczną loka-

tę dla tracących na wartości oszczędności.

czołowy ekspert Zespołu Mieszkaniowego JLL.

– Nie dość, że skłonni byli oni do zakupów lokali relatywnie droższych: lepiej usytuowanych i z wyższych segmentów jakościowych, które wciąż stanowią dużą pulę w ofercie deweloperów, to jeszcze stabilizacja cen była dla nich wyznacznikiem bezpieczeństwa dokonywanej inwestycji. W końcu zakup miał przechować wartość ulokowanego kapitału. Ta grupa nabywców będzie w nadchodzącym okresie ważna dla utrzymania stabilności na rynku mieszkaniowym. By jednak na nim pozostała, ceny powinny pozostać stabilne – komentuje Kazimierz Kirejczyk,

Zdaniem znawców branży, wiele wskazuje na to, że popyt w 2021 roku utrzyma się na poziomie z roku ubiegłego, a może nawet nieco wzrośnie. Silnie wspierany jest bowiem dążeniem części Polaków do poprawy warunków zamieszkania na wypadek kolejnych nawrotów pandemii oraz bliskimi zeru stopami procentowymi, w warunkach kilkuprocentowej inflacji skłaniającymi do przenoszenia kapitału na rynek nieruchomości. – Nabywcy mieszkań wydają się niewzruszeni w swoich zamiarach nawet wobec ogólnego pogorszenia nastrojów konsumenckich powodowanych kolejnymi nawrotami pandemii i widmem recesji w gospodarce. Jest to pierwszy od wielu lat przypadek, kiedy wskaźnik ufności konsumenckiej badany przez GUS ma przeciwstawny zwrot ze wskaźnikiem sprzedaży. Wszystko wskazuje na to, że coraz mniej zakupów na rynku mieszkaniowym determinowanych jest dążeniem do zaspokojenia podstawowych potrzeb mieszkaniowych, a coraz więcej podejmowanych jest w oparciu o racjonalną kalkulację finansową – dodaje Kazimierz Kirejczyk. wroclife.pl nr 2/2021

7


NASZE MIASTO

POPYT W GÓRĘ

Słowa ekspertów potwierdzają sami deweloperzy. Joanna Chojecka, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu na Warszawę i Wrocław w ROBYG SA, tłumaczy, że w branży nieruchomości mieszkaniowych na 2021 rok zakładany jest wzrost popytu inwestycyjnego.

ski, dyrektor ds. projektów w Eiffage Immobilier Polska, widać także wyraźnie duże zainteresowanie mieszkaniami rodzinnymi i apartamentami z dostępem do własnego kawałka zieleni. – To niewątpliwie efekt pandemii. Klienci coraz częściej wybierają przestronne mieszkania z balkonem lub tarasem.

kiedy głównym celem zakupów inwestycyjnych były kawalerki. – Zauważam natomiast zmianę, jeśli chodzi o procent osób kupujących gotówką w stosunku do zaciągających kredyty hipoteczne. Bardzo niskie oprocentowania na rachunkach oszczędnościowych, lokatach oraz innych produktach pewnego zysku, spowodowały wycofywanie środków z banków i poszukiwanie lepszych sposobów zarobku, a nieruchomości od zawsze postrzegane są przez ludzi jako dobra inwestycja, z czym oczywiście trudno się nie zgodzić – podkreśla Trejgis. Jak tłumaczy, w ostatnim czasie mniejszą grupą są osoby poszukujące mieszkań dla siebie.

– Zwłaszcza, że WIBOR jest rekordowo niski, co może zachęcać do inwestycji w nieruchomości. Lokowanie kapitału w nieruchomości daje obecnie znacznie wyższe stopy zwrotu niż lokaty bankowe czy inwestycje na rynku kapitałowym. Pewna nadpłynność gotówki na rynku będzie przekierowana właśnie na inwestycje w mieszkania – także przez cudzoziemców. Jako dobrą lokatę klienci będą coraz częściej postrzegać mikroapartamenty. Nieduże metraże i promocyjne ceny lokali pozwalają na szeroki wybór dla każdego – wyjaśnia Chojecka. Jak mówi z kolei Sebastian Bieńkow-

8

wroclife.pl nr 2/2021

Co więcej, nie ustaje również zainteresowanie zakupami w celach inwestycyjnych. Zakup mieszkania wciąż postrzegany jest jako doskonała lokata kapitału, szczególnie na trudne czasy. Dziś to dużo łatwiejsze, bowiem zgodnie z zapowiedziami banki stopniowo uelastyczniają swoją politykę kredytową i przywracają procedury wymagające wkładu własnego na poziomie 10% – dodaje. Michał Trejgis, zastępca kierownika ds. marketingu i sprzedaży w spółce Budotex Invest, tłumaczy, że inwestorzy szukają obecnie mieszkań 2-pokojowych, w przeciwieństwie do lat poprzednich,

– Natomiast jestem zaskoczony, jak duża liczba osób szuka mieszkań dla swoich dzieci, co prawdopodobnie także wiąże się z uwalnianiem środków z lokat bankowych. Trzeba tu wziąć pod uwagę, że ze względu na COVID-19 banki wprowadziły obostrzenia w kwestii weryfikacji osób starających się o kredyt mieszkaniowy, co w pewnym stopniu może zniechęcać kupujących – dodaje Michał Trejgis. CENY NIE SPADNĄ

Ewa Skibińska, marketing manager Grupy BY MADE, zaznacza, że we Wrocławiu skutki pandemii są widoczne w segmencie mieszkań inwestycyjnych przeznaczonych pod najem krótkoterminowy, budowanych głównie w ścisłym centrum. – Z naszych obserwacji wynika, że ceny spadły o około 5%. Ten segment rynku może w 2021 roku stracić z powodu dużo mniejszej liczby turystów. Ceny małych mieszkań budowanych w dobrej lokalizacji, przeznaczo-


10 000 zł 8 800 zł

OFERTA NA KONIEC 2020 R.

ŚREDNIA CENA MIESZKAŃ OFEROWANYCH NA KONIEC ROKU (ZŁ/M2)

Eksperci zakładają z kolei, że dynamika podaży nowych mieszkań prawdopodobnie spadnie – głównie z powodu braku działek, których ceny także nie spadną, problemów z uzyskaniem pozwoleń i wydłużonych procedur w urzędach spowodowanych obostrzeniami związanymi z COVID-19.

wroclife.pl nr 2/2021

9

MIESZKANIA WPROWADZONE DO SPRZEDAŻY W 2020 R.

– Nic nie wskazuje na odwrócenie tego trendu. To jednak nie obniży popytu, ponieważ mieszkania, w obliczu niskooprocentowanych lokat bankowych, będą wciąż traktowane jako bezpieczna i rentowna inwestycja. Prognozujemy, że popyt będzie większy niż w roku 2020 – dodaje.

MIESZKANIA SPRZEDANE W 2020 R.

Cezary Grabowski, dyrektor sprzedaży i marketingu Bouygues Immobilier Polska, że w ostatnich trzech latach średnia cena mieszkań sprzedanych we Wrocławiu wzrosła o 35%.

RYNEK MIESZKANIOWY W POLSCE Q4 2020

– Klienci szukają coraz lepszych projektów, z balkonami i tarasami – w dobrych lokalizacjach. Przy wyborze mieszkania analizują także oferowane przez dewelopera technologie, takie jak SMART HOUSE, fotowoltaika, rozwiązania zapewniające bezpieczeństwo mieszkania i osiedla, a także rozwiązania wspierające ekologię – wymienia.

* ZEBRANE DANE DLA: WARSZAWY, KRAKOWA, WROCŁAWIA, TRÓJMIASTA, POZNANIA ORAZ ŁODZI

Źródło: JLL

8,6 tys.

9,0 tys. 7,3 tys.

9,1 tys.

8,8 tys.

11 000 zł 7 900 zł

8,4 tys.

13,8 tys. 5,3 tys.

KRAKÓW

14,9 tys. 4,5 tys.

WROCŁAW

19,0 tys.

6 700 zł 9 900 zł

5,2 tys.

4,3 tys. 7,0 tys.

WARSZAWA

4,7 tys. 8,3 tys.

POZNAŃ

4,1 tys.

ŁÓDŹ

7,5 tys.

Również Joanna Chojecka przekonuje, że ceny mieszkań w 2021 roku będą stabilne, a w niektórych lokalizacjach nawet wzrosną.

TRÓJMIASTO

nych pod najem długoterminowy lub dla siebie pozostaną bez zmian. Kolejnym zauważalnym zjawiskiem jest wzrost popytu na domy we Wrocławiu i w strefach podmiejskich. W tym segmencie możemy spodziewać się wzrostu cen w 2021 roku – zapowiada Skibińska.


(w zł/m2, z vat, w standardzie deweloperskim)

12 000 zł

WARSZAWA

11 000 zł

KRAKÓW

10 000 zł

TRÓJMIASTO

9 000 zł

WROCŁAW

8 000 zł

POZNAŃ

7 000 zł

ŁÓDŹ

6 000 zł 5 000 zł 4 000 zł Q4 Q4 2008 2009

Q4 2010

Q4 2011

Q4 2012

Q4 2013

Q4 2014

Q4 2015

Q4 2016

Q4 2017

Q4 2018

Q4 2019

Q4 2020

DO 2019

(wg deklarowanej przez dewelopera daty zakończenia budowy; agregacji dla rynków: Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Trójmiasta, Poznania oraz Łodzi) (agregacja dla rynków: Warszawy, Krakowa, Wrocławia,Trójmiasta, Poznania oraz Łodzi)

W OFERCIE NA RYNKU

PIERWOTNYM NA RYNKU PIERWOTNYM

DO SPRZEDAŻY ORAZ SPRZEDANE

MIESZKANIA WPROWADZONE

STRUKTURA OFERTY

ŚREDNIE CENY MIESZKAŃ

RYNEK MIESZKANIOWY W POLSCE Q4 2020

2020 2021 2022 PO 2022

80 000

WPROWADZONE DO SPRZEDAŻY

70 000

SPRZEDANE

60 000 50 000

W OFERCIE NA KONIEC ROKU

40 000 30 000 20 000 10 000 0 2007

2008

2009

2010

2011

2012

2013

2014

2015

2016

2017

2018

2019

2020


ŁĄCZNA WARTOŚĆ TRANSAKCJI W SEGMENCIE LIVING W POLSCE W 2020 R.

CZYNSZÓW OFERTOWYCH W POLSCE NA KONIEC 2020 R.

SPADEK CZYNSZÓW R / R W WARSZAWIE

OFERTA MIEJSC W PRYWATNYCH DOMACH STUDENCKICH (+ 8 500 PLANOWANYCH I W BUDOWIE)

(zmiana r/r w %, dla mieszkań oddanych do użytkowania po 2005 r.)

ZMIANA ŚREDNIEGO POZIOMU NA RYNKU INSTYTUCJONALNYM

PRYWATNE AKADEMIKI

I MIESZKANIA NA WYNAJEM

NAJWAŻNIEJSZE LICZBY

LICZBA MIESZKAŃ W SEKTORZE NAJMU INSTYTUCJONALNEGO (+ 17 000 PLANOWANYCH I W BUDOWIE)

8%

WARSZAWA

6%

KRAKÓW

4%

TRÓJMIASTO

2%

WROCŁAW

0% -2%

POZNAŃ

-4%

ŁÓDŹ

-6% -8% -10% Q3 2019

Q4 2019

Q1 2020

Q2 2020

Q3 2020

DZIAŁAJĄCE MIESZKANIA STUDENCKIE

Q4 2020

PLANOWANE LUB W REALIZACJI (OGŁOSZONE)

(MIEJSCA)

MIESZKANIA NA WYNAJEM (LOKALE)

0

4 000

8 000

12 000

16 000

20 000

24 000

Źródło: JLL


I ODPOCZNIJ SOBIE

USIĄDŹ MIESZKAŃCU

cyjne po WBO, Mikrograntach czy Funduszu Osiedlowym, które pozwoli mieszkańcom zadecydować o zaaranżowaniu przestrzeni publicznej. – Chcemy, by osoby, dla których dłuższe spacery są wyzwaniem, miały po prostu na nie szansę. Dlatego ze wzmożoną siłą przystępujemy do projektu, którego celem jest stworzenie miejsc odpoczynku w tych lokalizacjach, o które będą zabiegali sami mieszkańcy – mówi prezydent Wrocławia, Jacek Sutryk. – Stąd mój apel do wszystkich wrocławian – rozejrzyjmy się dookoła i zapytajmy otaczających nas seniorów, czy brak ławki na danym obszarze nie wyklucza ich z załatwienia codziennych sprawunków. Teraz sami możecie wziąć sprawy w swoje ręce i wypełniając odpowiedni formularz, wskazać lokalizację, w której Waszym zdaniem brakuje odpowiedniego miejsca odpoczynku – zachęca.

REDAKCJA Chcesz, aby w Twoim otoczeniu znalazła się ławka, na której będziesz mógł usiąść i odpocząć? Zgłoś swoją propozycję, korzystając z projektu „Ławeczka mieszkańca”. W tym roku miasto postawi 60 takich ławek, a może nawet więcej, jeśli zgłoszeń będzie dużo.

Ławki w mieście to jeden z najprostszych sposobów na zwiększenie dostępności przestrzeni miejskiej. Osobom, które mają trudności w przemieszczaniu się, ławka umożliwiająca chwilę odpoczynku pozwoli pokonać dłuższą trasę, a tym samym sprawniej załatwić codzienne obowiązki. W tym roku miasto postawi 60 nowych ławek. Jeśli zgłoszeń będzie bardzo dużo, może powstać ich więcej. Dla wielu osób zbyt mała liczba ławek w przestrzeni miejskiej jest utrudnieniem w codziennym funkcjonowaniu. Szczególnie odczuwalne jest to dla seniorów, dla których nawet krótkie podróże do apteki czy sklepu są niemałym wyzwaniem. Chętnie z ławek korzystają także przyszłe mamy i te z małymi dziećmi.

miejsc, gdzie będzie można przysiąść, na pewno się przyda. Zwłaszcza u nas na Stabłowicach, gdzie mamy staw, ekopark czy las – zaznacza Malwina Pogłodzińska, mama prawie dwuletniej Alicji.

– Czasem, jak z córką idziemy na dłuższy spacer, to chciałoby się odetchnąć chwilę i usiąść na ławeczce. Więcej

Aby sprostać tym potrzebom, powstał miejski program „Ławeczka mieszkańca”. To kolejne narzędzie partycypa-

12

wroclife.pl nr 2/2021

ROZEJRZYJ SIĘ I ZGŁOŚ

JAK TO ZROBIĆ?

Propozycje miejsc można zgłaszać przez formularz na stronie www.sutryk. pl/laweczka, podając swoje dane i wskazując lokalizację wraz z uzasadnieniem wyboru. Należy pamiętać, że ławka może zostać postawiona wyłącznie na terenach należących do miasta. Wskazane lokalizacje będą analizo-


NASZE MIASTO

wane przez Oficerkę Pieszą oraz Dział Planowania i Analiz Biura Zrównoważonej Mobilności pod kątem użyteczności dla osób o ograniczonej mobilności, zwłaszcza osób starszych. Proponowane lokalizacje będą również weryfikowane pod kątem technicznych możliwości ustawienia ławki. Kolejnym etapem realizacji będzie przygotowanie projektu oraz dokonanie niezbędnych uzgodnień. Propozycje „Ławeczek mieszkańca” można zgłaszać od 10 lutego do 31 marca 2021 roku. Co ważne, o miejscu na liście nie decyduje data wypełnienia formularza. Realizacja zgłoszeń odbędzie się w IV kwartale 2021 roku. Szczegółowy regulamin akcji można znaleźć na stronie prezydenta www.sutryk.pl.

wroclife.pl nr 2/2021

13


Z GŁOWĄ W CHMURACH

MARTA CZYŻ-KACZOR

Drapacze chmur – obiekt fascynacji i pożądania. Niemal każdy z awangardowych architektów chciałby choć raz zaprojektować i oczywiście zrealizować wysokościowiec, który swym kształtem i skalą zmieniłby krajobraz miasta. Niemal każda władza marzy, by ten współczesny symbol technologicznego postępu uczynić narzędziem w budowaniu własnego wizerunku. Wieżowce mają za zadanie nie tylko spełniać nowe, zgodne z duchem czasu funkcje: biurowca, hotelu, domu towarowego czy siedziby wielkich firm, ale stać się dominującym na planie miasta akcentem architektonicznym i urbanistycznym; ikoną nowoczesności, stanowiącą o rozwoju i znaczeniu współczesnej metropolii.

Pamiętacie film „Metropolis” Fritza Langa? Futurystyczna wizja monumentalnej metrop olii w yc z arowana na ekranie przez niemieckiego reżysera nie odbiega wcale daleko od koncepcji, jakie powstawały w tym samym czasie w głowach architektów. Jak wyglądałby Wrocław, gdyby ziściły się odważne plany marzycieli o miastach przyszłości? Sprawdźmy!

Można śmiało powiedzieć, że Wrocław miał szczęście do architektów-wizjonerów. Hans Poelzig, Ernst May, Heinrich Lauterbach czy Adolf Rading – każdy z nich marzył o ultranowoczesnym, idącym z duchem postępu mieście, w którym architektura nie byłaby jedynie zbiorem mniej lub bardziej udanych obiektów, stanowiących zaledwie tło dla codziennego życia. Każdy z nich, na swój sposób, realizował wizję architektury, której rolą miało być kreowanie współczesności oraz reagowanie na przemiany i potrzeby społe-

14

komiejską architekturą Stanów Zjednoczonych, niemieccy architekci kolejno zapadają na nową, branżową chorobę zwaną „gorączką wysokościowców”. Zresztą nie tylko oni. Śmiałe realizacje zza oceanu są szeroko przywoływane i komentowane w europejskiej prasie, rozpalają też wyobraźnię artystów, pisarzy, reporterów i... urzędników.

wroclife.pl nr 2/2021

czeństwa. Dla twórców modernizmu to, gdzie mieszkamy, gdzie pracujemy, i w jaki sposób poruszamy się po mieście, miało nie mniejsze znaczenie niż skala i forma projektowanych budynków. DRAPACZE CHMUR

W drugiej dekadzie XX wieku w Niemczech rozwija się jednak ruch, dla którego twórców to właśnie skala projektowanych obiektów zaczyna grać pierwsze skrzypce. Zainspirowani wiel-

Nie inaczej jest we Wrocławiu, na początku lat dwudziestych postrzeganym jako jedno z najważniejszych europejskich „laboratoriów nowoczesności”. „Gorączka wysokościowców” trafia tutaj na wyjątkowo przyjazny eksperymentom grunt, a głównym orędownikiem zmian w przestrzeni miasta jest urzędnik i architekt w jednej osobie – Max Berg – najwybitniejszy wizjoner w historii światowej architektury. DOBRZE ZBUDOWANE MIASTO POZWALA SWYM MIESZKAŃCOM STAĆ SIĘ LEPSZYMI

Architekt, urbanista, radca budowlany Wrocławia w latach 1909-1924. Twór-


ca monumentalnej Hali Stulecia, autor najsłynniejszych (i najbardziej kontrowersyjnych!) koncepcji architektonicznych i urbanistycznych dla miasta. Fascynację ideą wieżowca łączył z doskonałym wyczuciem urbanistyki nowoczesnej metropolii, z uwzględnieniem jej problemów społecznych i ekonomicznych. To jemu Wrocław zawdzięcza jeden z najbardziej innowacyjnych w Europie planów przebudowy miasta. Plan ów, sporządzony w latach 1919-1921, zakładał podział miejskiej przestrzeni na trzy główne strefy: Miasto Biznesu, tak zwane „City”, skupiające centra handlowe, biurowce i budynki urzędów miejskich; Miasto do zamieszkania, czyli osiedla sytuowane w otoczeniu zieleni, koniecznie z parkiem rekreacyjnym, oraz Miasto monumentalne, w ramach którego funkcjonować miały szkoły wyższe (uniwersytet i politechnika), muzea i inne instytucje kultury oraz stowarzyszenia naukowe i artystyczne. W planie przebudowy Wrocławia Berg ujął koncepcję wzniesienia wieżowców, które stanowić miały punkty węzłowe przyszłych centrów administracyjno-handlowych bądź kulturalnych. Były to wysokościowce przy dzisiejszym placu Powstańców Warszawy, w Rynku, przy ulicy Podwale i przy ulicy Tęczowej, które – gdyby zostały zre-

alizowane – na zawsze zmieniłyby panoramę Wrocławia. Jak pisze prof. Jerzy Ilkosz we wznowionej niedawno w formie e-booka, kultowej już publikacji „Wieżowce Wrocławia 1919-1932”: (...) dominantą wrocławskiej Starówki byłby wieżowiec usytuowany obok starego ratusza. Wieżowiec przy dawnym placu Lessinga (obecnie pl. Powstańców Warszawy – przyp. MC) miał być punktem centralnym przyszłego „Miasta monumentalnego”, gdyż w jego pobliżu architekt lokalizował m.in. nowe muzeum rzemiosła artystycznego oraz miasteczko uniwersy-

teckie. Po drugiej stronie Odry, czoło dawnego mostu Cesarskiego (obecnie most Grunwaldzki) poprzedzały dwie wysokie budowle stanowiące rodzaj bramy wejściowej. Wieżowiec usytuowany przy Dworcu Świebodzkim miał koncentrować życie podróżnych, gdyż w przyszłości dworzec ten byłby główną stacją Wrocławia. Wysokościowcowi przy ul. Podwale przypisana była rola centrum pomocniczego dla Starego Miasta. Dodatkowe dwa wysokie budynki w formie wież usytuował Berg na wrocławskich Terenach Wystawowych na Szczytnikach (obecnie tereny wokół Hali Stulecia) – głównym miejscu

wroclife.pl nr 2/2021

15


wymiany handlowej i kulturalnej dla całej prowincji. WIZJA KONTRA RZECZYWISTOŚĆ

Nawet sam autor nie wierzył w ich realizację. Jako radca budowlany Wrocławia doskonale zdawał sobie sprawę, że miasta po prostu nie stać na nie. W obliczu coraz poważniejszego kryzysu ekonomicznego, z jakim borykały się Niemcy po zakończeniu I wojny światowej, wyburzenie części starej zabudowy i wzniesienie w tym miejscu monumentalnych gmachów, byłoby szaleństwem. Max Berg był wizjonerem, ale nie wariatem. Przedstawione przez niego w planie przebudowy Wrocławia propozycje to raczej zaproszenie do dialogu na temat nowych pomysłów kształtowania miasta, niż projekty gotowe do realizacji.

Mimo to wywołały ogromne kontrowersje. Urzędnikami i opinią publiczną wstrząsnął najbardziej pomysł postawienia imponującego gmaszyska w samym sercu Wrocławia, tuż przy gotyckim Ratuszu. Wysokość planowanego wieżowca (93 metry) przewyższała najwyższą dotychczas wieżę kościoła św. Elżbiety, a sama silnie rozbudowana bryła budowli, składająca się z trzech bloków o różnej liczbie kondygnacji, swą skalą skutecznie przytłoczyła sam ratusz i otaczające go kamienice. Powstało zresztą kilka wersji kontrowersyjnego projektu, nad którymi Berg pracował wspólnie z architektem Ludwigiem Moshamerem. Żadna z nich nie była jednak brana pod uwagę jako realizacyjna; od początku zaplanowane jako prowokacja, były próbą nawiązania dyskusji na temat sytuowania nowoczesnych wysokościowców pośród zabytkowej zabudowy. Duże zainteresowanie, w tym również wiele głosów krytycznych, wzbudziły

16

wroclife.pl nr 2/2021


NASZE MIASTO

natomiast projekty wieżowca przy dzisiejszym placu Powstańców Warszawy (dawniej Lessingplatz), w miejscu, gdzie obecnie stoi Urząd Wojewódzki. Był to największy z planowanych przez Berga wysokościowców dla Wrocławia, mający pomieścić biura zarządu miasta. Wieżowiec miał też łączyć dwie nowe strefy: City oraz Miasta monumentalnego. Po stronie południowo-zachodniej wieżowca, naprzeciw obecnej siedziby Muzeum Narodowego, planował Berg lokalizację nowego budynku muzeum rzemiosła. Po stronie wschodniej, na przeciwnym brzegu Odry, miało powstać miasteczko uniwersyteckie, a od strony południowej wieżowca zaplanowano usytuowanie wspomnianego centrum handlowego z budynkami o wysokości ponad dziesięciu pięter. Zachowało się kilka wersji tego projektu, różniących się przede wszystkim wysokością budynku: dziesięcio-, dwunasto-, dwudziesto- i czterdziestokondygnacyjna. Ich liczba podyktowana została dbałością architekta o optymalne wykorzystanie działki budowlanej – bryła i wysokość budynku miały zapewniać dobre oświetlenie i łatwe wietrzenie biur urzędników, a jednocześnie nie przytłaczać sąsiedniej zabudowy. Konstrukcja wieżowca oparta miała być na betonie i szkle – materiałach, które architekt mistrzowsko zastosował wcześniej w Hali Stulecia. Znacznie mniej miejsca poświęcono w ówczesnej prasie dwóm innym wzorcowym wysokościowcom ujętym w planie przebudowy Wrocławia. Pierwszym z nich jest wieżowiec zaplanowany przy obecnej ulicy Tęczowej (dawniej Siebenhufenerstraße), w pobliżu Dworca Świebodzkiego i działającej ówcześnie w tym miejscu gazowni miejskiej. Gmach przy Dworcu Świebodzkim miał koncentrować życie podróżnych, gdyż w przyszłości dworzec ten byłby główną stacją Wrocła-

wia. Miał również pełnić rolę biurowca administracyjnego dla zarządu zakładu przemysłowego. Max Berg – we współpracy z Richardem Konwiarzem – stworzył trzy wersje projektu, z których zachowały się dwie (piętnasto- i dwudziestopięciokondygnacyjna), obie przechowywane w zbiorach wrocławskiego Muzeum Architektury. Zachowane wersje zakładały wzniesienie budynku na planie zbliżonym do elipsy, o regularnym i symetrycznym rzucie. Na parterze budynku mieściło się jedno wielkie pomieszczenie przeznaczone dla kas, a dziedziniec części parterowej był przykryty szklanym dachem. W wyższych kondygnacjach układ wieżowca był dwutraktowy, z korytarzem od strony dziedzińca i biurami w trakcie przednim. W wersji 25-piętrowej zmianie uległa tylko bryła wieżowca, która od dziesiątego piętra zwężała się schodkowo ku górze. W przeciwieństwie do poprzedniego, harmonijnego i statycznego wariantu, ta wyższa budowla, ze swoją dynamiką pięcia się ku górze, należała do najbardziej ekspresyjnych w twórczości Berga. Drugim, o którym wspomina się najrzadziej i o którym najmniej wiadomo, jest projekt wieżowca przy ulicy Podwale (dawniej Am Stadtgraben), w miejscu dzisiejszej siedziby Komendy Wojewódzkiej Policji. Od zachodu graniczył on z budynkiem sądu, od wschodu z synagogą, a od południa zamykały ten teren kamienice czynszowe i gmach Muzeum Sztuk Pięknych. Całe założenie składało się z niskiej, czterokondygnacyjnej zabudowy, w którą od strony fosy wkomponowano główny trzon 25-kondygnacyjnego wieżowca – opartego na rzucie okręgu z kolistym, wewnętrznym dziedzińcem.

Warto pamiętać, że koncepcje Maxa Berga nie zakładały wzniesienia wieżowców jako autonomicznych, odrębnych od reszty zabudowy obiektów. Nigdy nie należy więc rozpatrywać ich jako samodzielnych, utopijnych tworów wybujałej fantazji autora, a zawsze w kontekście części szerszego założenia. Opisane tu wysokościowce – poza funkcją użytkową – miały pełnić rolę punktów węzłowych, elementów, które ze względu na swą formę i skalę czytelnie wyznaczały w panoramie miasta centra nowych stref. Projektom wrocławskich „drapaczy chmur” towarzyszyły plany przebudowy ulic, wytyczania nowych osi komunikacyjnych (północ-południe i wschód-zachód), a nawet wyburzania całych kwartałów, jak miało to miejsce w planie likwidacji zabudowań wokół dzisiejszego placu Bohaterów Getta i ulicy Nowy Świat. Wybudowana po II wojnie światowej trasa W-Z, biegnąca wzdłuż linii ulic Kazimierza Wielkiego i Nowy Świat, jest zresztą dokładnym powieleniem idei Berga, której celem było stworzenie dwóch nowych arterii w centrum Wrocławia, ułatwiających mieszkańcom komunikację i transport. Zarówno projekty wieżowców autorstwa Maxa Berga, jak i propozycje zawarte w planie przebudowy centrum Wrocławia, nie znalazły akceptacji u władz miejskich. Stały się jednak w całych Niemczech zarzewiem gorących dyskusji na temat kształtowania przestrzeni miejskiej i budowania wieżowców. Na ich kanwie udało się we Wrocławiu zrealizować dwa „drapacze chmur”: budynek urzędu poczty przy ulicy Zygmunta Krasińskiego 1 według projektu Lothara Neumanna (1926-1929) oraz siedzibę Miejskiej Kasy Oszczędności na wrocławskim Rynku według projektu Heinricha Rumpa (1930-1931). wroclife.pl nr 2/2021

17


CZEKA NA NOWE ŻYCIE

PLAC SPOŁECZNY

TOMASZ MATEJUK Są takie miejsca we Wrocławiu, które – wedle wizji planistów – mają całkowicie zmienić swój charakter i zyskać nową rolę w miejskim ekosystemie. Spośród nich najjaskrawiej świeci przykład placu Społecznego. Na razie jednak ambitne pomysły dotyczące tej przestrzeni pozostają tylko na papierze.

O kompleksowej przebudowie placu Społecznego mówi się we Wrocławiu już od wielu lat. W 2007 roku rozstrzygnięto międzynarodowy konkurs architektoniczno-urbanistyczny na zagospodarowanie tego obszaru, a w 2010 roku opracowano i uchwalono nowy plan miejscowy, obejmujący teren 30,5 hektarów. W pracach nad jego sporządzeniem miejscy planiści czerpali inspirację z dorobku konkursu, a w szczególności z projektu autorstwa pracowni Gottesman-Szmelcman, który otrzymał pierwszą nagrodę. Z kolei w 2012 roku powstało studium projektowe dla tego zadania. TUNEL ZAMIAST ESTAKAD?

Na placu Społecznym zaplanowano częściowe odtworzenie układu komunikacyjnego z okresu międzywojennego, zamknięcie dotychczasowych głównych tras komunikacyjnych, wyburzenie istniejących estakad oraz wybudowa-

18

wroclife.pl nr 2/2021

nie tunelu drogowego przebiegającego wzdłuż budynku urzędu wojewódzkiego, którym poprowadzony miałby zostać główny potok ruchu z mostu Pokoju i mostu Grunwaldzkiego na ulicę Pułaskiego, w pobliżu ulicy Kościuszki. W planie przewidziano także zamknięcie ciągu komunikacyjnego z placu Dominikańskiego do mostu Grunwaldzkiego i poprowadzenie ruchu przebudowywaną ulicą Słowackiego i Podwale.

Z kolei zaplanowany w MPZP tunel drogowy raczej już na zawsze pozostanie tylko na papierze. Miał on bowiem stać się on częścią planowanej kiedyś przez miasto Śródmiejskiej Trasy Południowej, która wedle pierwotnej wizji urzędników miała prowadzić od placu Społecznego, m.in. przez ulicę Pułaskiego, Dyrekcyjną, Szczęśliwą i Szpitalną, aż do placu Strzegomskiego.

Dzięki tym zmianom, jak tłumaczyli kilka lat temu urzędnicy, przestrzeń placu zostałaby uwolniona od gigantycznego węzła komunikacyjnego, którego obecność nie pozwala na kompleksowe zagospodarowanie tego miejsca. Zaplanowana zmiana układu drogowego miałaby przyczynić się do usunięcia ruchu tranzytowego z trasy WZ. Pierwszą jaskółką – i jak na razie ostatnią – zwiastującą zmiany na placu Społecznym było wyburzenie w 2019 roku zachodniej estakady.

W tzw. międzyczasie koncepcja się jednak zmieniła i trasa w aktualnym, uchwalonym 2018 roku „Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Wrocławia” widnieje jako Aleja Śródmieścia Południowego. Jej przebieg co prawda nie uległ zmianie i nadal jest to ulica planowana jako alternatywa dla dojazdów w rejonie Śródmieścia z ominięciem historycznego centrum, natomiast zmienił się charakter planowanej inwestycji i – m.in. ze względu na gigantyczne kosz-


NASZE MIASTO

ty, wstępnie szacowane nawet na 3 mld złotych – zrezygnowano z pomysłu, by wybudować przecinającą Wrocław bezkolizyjną „autostradę”. PLACE, ALEJE, BULWARY I BUDYNKI

Zgodnie z założeniami planu miejscowego, głównymi elementami struktury przestrzennej nowej odsłony placu Społecznego mają być przestrzenie publiczne w formie placów, alei i bulwarów nadrzecznych, kwartały zabudowy, a także siatka ulic o charakterze śródmiejskim. W centralnej części obszaru, w jego sercu, zaplanowano plac o powierzchni około 0,7 ha, przypominający swoją wielkością i kształtem plac Solny. Ważnym elementem nowego założenia ma stać się także szeroka aleja z podwójnym szpalerem drzew, stanowiąca kontynuację alei Słowackiego w kierunku kościoła św. Maurycego i kończąca się placem. Krajobrazowy przebieg alei powinien – wedle wizji urzędników – nawiązywać kształtem do linii nabrzeża Odry i Oławy. Z kolei od strony obu rzek zaplanowano bulwary nadbrzeżne oraz ich powiązanie z innymi częściami miasta.

z ratusza – podkreślone zostały jedynie miejsca charakterystyczne i osie kompozycyjne obszaru. Oś Grunwaldzką zamyka dominanta. Z kolei nowa oś „Akademicka” ma prowadzić z kampusu akademickiego znajdującego się na Grobli w kierunku wieży biurowca poczty. Będzie to, wedle wizji urzędników, ważna przestrzeń publiczna dla pieszych zmierzających w kierunku Starego Miasta. Cały obszar placu Społecznego ma być także przeznaczony pod różne obiekty o charakterze wielkomiejskim, przy czym przewidziano specjalizacje poszczególnych jego części. Jak dotąd, na inwestycję w tej okolicy zdecydował się jeden deweloper. Wrocławski Archicom przy ulicy Traugutta, w miejscu dawnego targowiska, wybudował kompleks biurowy City Forum. O kolejnych projektach budowlanych na razie cisza. AKTYWIŚCI: CZĘŚĆ PLANU JEST DO ZMIANY

Jakub Nowotarski, prezes Stowarzyszenia Akcja Miasto, podkreśla, że dziś plac Społeczny jest przestrzenią niemal tylko komunikacyjną.

– Większość miejsca zajmują drogi i estakada, a piesi i rowerzyści zepchnięci są do podziemi, by móc dostać się z jednej części miasta do drugiej. To powoduje, że urbanistycznie jest to martwa tkanka. Zmieniłoby to stworzenie nowej, wielofunkcyjnej dzielnicy mieszkaniowo-usługowo-handlowej z wysokiej jakości zielonymi przestrzeniami publicznymi. Zieleń może być też obecna na ścianach i dachach budynków – mówi aktywista. Jak zaznacza Nowotarski, część obowiązującego planu miejscowego jest z pewnością do zmiany. – Wnioskowaliśmy o to w 2018 roku, ale urzędnicy wniosek odrzucili. Dwa największe problemy to tunel drogowy, który w zasadzie nie pełni żadnej roli, tylko generuje wielki koszt, a także dopuszczenie stworzenia kolejnych galerii handlowych. Nasycenie galeriami handlowymi jest we Wrocławiu bardzo duże, szczególnie w centrum i śródmieściu, a takie obiekty niepotrzebnie generują dodatkowy ruch samochodowy i przyczyniają się do zwiększania korków. Poprawiony w planie powinien być węzeł przesiadkowy na pl. Wróblewskiego, a także skwer przed Urzędem Wojewódzkim, wraz z histo-

Jak wyliczał magistrat, w MPZP ukształtowano nowy plac otwarty na rzekę z tarasowym zejściem do wody. Zaplanowano także plac przed gmachem urzędu wojewódzkiego i wyznaczono, naprzeciw niego, lokalizację nowego obiektu administracyjnego. Przewidziano również – typową dla Wrocławia – wielkość i formę zabudowy utrzymującą wysokość budynków w przedziale 18-25 metrów. Obiektami o podwyższonej wysokości – zgodnie z informacjami płynącymi wroclife.pl nr 2/2021

19


NASZE MIASTO

rycznym szpalerem lip, biegnącym od mostu Grunwaldzkiego do alei Słowackiego. Dogęszczenie śródmieścia nie może oznaczać likwidacji parków i skwerów, których obecność jest tym bardziej potrzebna, im więcej osób mieszka wokół – wylicza. Aktywista przypomina również, że sposób planowania przestrzeni ma bardzo duży wpływ na transport. – Wielofunkcyjna, gęsta zabudowa zachęca do podróży pieszych i rowerowych, bo odległości są niewielkie, a stawianie budynków blisko przystanków transportu publicznego powoduje, że częściej wybieramy komunikację zbiorową. Zwłaszcza w miejscach dobrze obsługiwanych przez transport publiczny. A takim z pewnością jest wrocławski plac Społeczny. Przeciwieństwem jest zabudowa w polu kukurydzy – na obrzeżach miasta, bez dróg i transportu zbiorowego. Tak dotychczas w dużej mierze rozwijał się Wrocław, a duże korki są częściowo tego efektem – dodaje Jakub Nowotarski. MIASTO ZREALIZUJE PROJEKT Z PARTNEREM PRYWATNYM?

Kilka lat temu spółka Wrocławskie Inwestycje zwróciła się do ówczesnego Ministerstwa Inwestycji i Rozwo-

20

wroclife.pl nr 2/2021

ju z prośbą o zapewnienie doradztwa w zakresie przygotowania projektu "Nowe zagospodarowanie placu Społecznego we Wrocławiu", przewidzianego do realizacji w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. Do postępowania na doradcę stanęły dwa konsorcja, ale przetarg został ostatecznie przez ministerstwo unieważniony, ponieważ ceny ofertowe przekraczały zaplanowany na to zadanie budżet. Jak zapewniają urzędnicy, projekt nie został jednak odłożony na półkę. – Miasto planuje pozyskać międzynarodowego doradcę w zakresie przygotowania projektu partnerstwa publiczno-prywatnego dla nowego zagospodarowania placu Społecznego we Wrocławiu. Obecnie trwają rozmowy w tej sprawie z Europejskim Ban-

kiem Inwestycyjnym – wyjaśnia Tomasz Myszko-Wolski z biura prasowego wrocławskiego magistratu. Zgodnie z założeniami zagospodarowania placu Społecznego w formule PPP, partner prywatny ma odpowiadać za sfinansowanie kosztów budowy infrastruktury miejskiej, przeprowadzenie inwestycji w zakresie infrastruktury miejskiej, przeprowadzenie własnych inwestycji kubaturowych, pozyskanie nabywców i najemców do własnych obiektów kubaturowych oraz eksploatację wybranych elementów infrastruktury publicznej (głównie chodzi o elementy układu drogowego). Wedle założeń sprzed kilku lat, czas trwania umowy partnerstwa publiczno-prywatnego ma zostać określony na etapie dalszych prac analitycznych, ale urzędnicy zakładali, że nie powinien być on krótszy niż dekada. Całkowita wartość wydatków inwestycyjnych szacowana była na około 900 mln złotych. Zarówno odległy horyzont czasowy, jak i gigantyczny budżet całego przedsięwzięcia każą przypuszczać, że nowe oblicze placu Społecznego zobaczymy raczej później niż szybciej. Ale z pewnością jest na co czekać, gdyż to miejsce zasługuje, by stać się wizytówką Wrocławia.



WRÓCI PO 120 LATACH?

SOWIOGÓRSKA KOLEJ ZĘBATA

nia z góry, pociąg mógł się poślizgnąć i zacząć zjeżdżać, jak na sankach. To faktycznie było dosyć groźne.

PATRYK WILD radny Sejmiku Województwa Dolnośląskiego, o najbliższych planach połączeń kolejowych w rozmowie z

GAJĄ TYRALSKĄ W latach świetności w Góry Sowie oraz Stołowe podróżowało ponad milion pasażerów rocznie.

W kwietniu 2019 roku podpisano protokół przejęcia przez Dolny Śląsk linii kolejowej między Srebrną Górą a Bielawą Zachodnią. Czy to oznacza, że możliwe jest uruchomienie dawnej Sowiogórskiej Kolei Zębatej, która biegła tamtędy 120 lat temu?

Przejęliśmy nie tylko ten odcinek, ale także nienależący do PKP, a skomunalizowany przez gminę wiejską Nowa Ruda dalszy fragment trasy oraz odcinek do Radkowa. W tej chwili, oprócz pojedynczych działek, mamy przejęty cały odcinek trasy od Wrocławia przez Niemczę, Piławę Górną, Bielawę, aż po Srebrną Górę; następnie przez Dzikowiec, aż do Ścinawki Średniej i dalej do Radkowa. Dzięki temu jesteśmy w stanie utworzyć całe zadanie – dojazd kolejowy do Parku Narodo-

22

wroclife.pl nr 2/2021

wego Gór Stołowych, którego elementem jest niesamowicie ciekawy i fantastyczny odcinek górskiej kolei zębatej, który sam w sobie stanowi gigantyczną atrakcję turystyczną. Odnowienie kolei zębatej jest możliwe?

Muszę zaznaczyć, że współczesne pociągi dieslowskie, dieslo-elektryczne czy elektryczne przy pochyleniach, które na tej trasie występują, zębatki w ogóle nie potrzebują. Poradzą sobie w systemie adhezyjnym. Zębatka była potrzebna 120 lat temu, ponieważ charakterystyka pracy silnika parowego jest udarowa i silnik lokomotywy parowej miał tendencję do zrywania przyczepności. W przypadku podjeżdżania pod górę może nie było to zbyt kłopotliwe, ale w przypadku zjeżdża-

Nie ma takich zagrożeń w przypadku silnika elektrycznego, który pracuje łagodnie, czy silnika dieslowskiego, który przenosi napęd na koła przez sprzęgło, co umożliwia płynne zwiększanie wartości momentu obrotowego. W związku z czym, dla pociągów i szynobusów, które planujemy tam wypuścić, najważniejsze jest, żeby miały odpowiednią moc, aby podjechać pod wszystkie pochylenia. Te nie różnią się tak bardzo np. w stosunku do trasy kolejowej do Karpacza, którą w tej chwili przejmujemy, a która zębatki nie miała. Linia do Karpacza ma prawie 5% pochylenia, tutaj mamy 6,4% – to jest niewielka różnica. Na świecie pociągi czy tramwaje potrafią podjeżdżać adhezyjnie pod wzniesienia z 8, a nawet 10-procentowym pochyleniem, więc nie widzę tu problemu technicznego, który uniemożliwiałby funkcjonowanie tej trasy. Myślę jednak, że wspólnie z lokalnym samorządem rozważymy odbudowę na fragmencie linii trzeciej zębatej szyny. Po to, by stworzyć unikalną i jedyną w Polsce atrakcję turystyczną i użytkować na tym fragmencie – oprócz zwykłych pociągów – muzealne pociągi trakcji zębatej. Oczywiście, to odrębny projekt wymagający też pozyskania takiej lokomotywy, ale nie jest to niemożliwe. Jeśli wzniesienia nie stanowią problemu, to jakie czekają wyzwania?

Trasa przebiega przez zabytkowe wiadukty. Czeka nas ekspertyza, gdyż jeden z nich został wyremontowany, ale nie na potrzeby kolejowe. Istnieje więc prawdopodobieństwo, że trzeba go będzie wzmocnić. Drugi jest w złym stanie technicznym i na pewno trze-


NASZE MIASTO

bor parowy. Niekoniecznie napędzany węglem, ale innym, bardziej ekologicznym paliwem, np. spirytusem czy biopaliwem, bo i takie pojazdy na cele obsługi kolei historycznych są produkowane. Taki tabor nie jest tani, ale myślę, że byłaby to wyjątkowa atrakcja turystyczna, która szybko zwróciłaby poniesione nakłady. Ilu turystów zainteresuje kolej zębata?

Patryk Wild

ba przeprowadzić jego remont. To są wyzwania techniczne i konserwatorskie. Jeżeli chodzi o samą zębatkę systemu Abta, to te systemy nadal są produkowane. Takie rozwiązania wykorzystywane są np. przez Tatrzańską Kolej Elektryczną na Słowacji, która w przyszłym roku odbiera wyposażone w zębatkę nowe pociągi od Stadlera. Są zatem dostawcy technologii, którzy mogą nam to zapewnić. Na potrzeby samego transportu regionalnego zębatka nie jest niezbędna. Ale odtwarzając tę linię, za dodatkowe środki, warto odtworzyć zębatkę po to właśnie, aby stworzyć wartość dodaną, czyli samoistną atrakcję turystyczną. Można kupić zrekonstruowany ta-

Jestem przekonany, że taka atrakcja będzie przyciągała wielu turystów, a nawet bardzo wielu. Mówię o osobach, które przyjechałyby tylko po to, żeby się przejechać kilkukilometrowym odcinkiem tej malowniczej, górskiej trasy. Ale przecież nie tylko takie osoby skorzystają z tej kolei. Odcinek kolei zębatej będzie stanowił wspólny fragment bardzo ciekawych relacji, m.in. z Wrocławia w Góry Stołowe, a tu spodziewałbym się ok. 200-250 tys. turystów rocznie. Park Narodowy Gór Stołowych ma system liczenia gości. Wiemy, że przed pandemią była silna tendencja wzrostowa i w 2019 roku było ponad milion sto tysięcy odwiedzających. To oznacza co najmniej dwie podróże: tam i z powrotem. Jeśli założymy, że z tych ponad 2 milionów podróży tylko 10% odbędzie się koleją, już mamy ponad 200 tysięcy turystów.

A przecież ta fantastyczna trasa ma po drodze unikalne atrakcje, takie jak Twierdza Srebrnogórska, którą dziś odwiedza ponad 100 tys. gości. Po zrealizowaniu wielkiego programu inwestycyjnego, wdrażanego w tej Twierdzy z Funduszy Norweskich oraz z RPO, prawdopodobnie ta liczba wzrośnie co najmniej dwu- albo trzykrotnie. Myślę, że jak już ktoś odwiedzi Srebrną Górę, to i przejedzie się również koleją zębatą, nawet jeśli nie jest fanem kolei. Następną atrakcją są Wambierzyce, odwiedzane przez 300-400 tys. turystów rocznie. Kotlina Kłodzka ma wyjątkową charakterystykę ze względu na liczne uzdrowiska, które na co dzień gromadzą wielu kuracjuszy. Oni od poniedziałku do piątku mają czas zajęty przez zaplanowane zabiegi, ale w soboty i niedziele mogą zwiedzać różne miejsca. Dzięki atrakcyjnemu połączeniu kolejowemu, będą mieli możliwość dojechania do takich lokalizacji, jak Góry Stołowe, Wambierzyce i Ratno. Mam nadzieję, że unikalny i piękny zamek w Ratnie znowu będzie otwarty i udostępniony zwiedzającym. Wspomniał Pan o historycznym taborze. To jest do zrealizowania?

Dla Samorządu Województwa kluczowe jest budowanie tras dla pociągów regionalnych. Ta kolej historyczna to byłby dodatek. Rozmawiałem wstępnie z tamtejszym wójtem i jest on sprawą zainteresowany. Partycypacja gminy dotyczyłaby ewentualnie tego kilkukilometrowego odcinka zębatego, czyli odbudowy samej zębatki i taboru historycznego. Oczywiście, trasa taka, nawet w pociągach regionalnych, podlegać powinna specjalnej taryfie jako pewnego rodzaju przejazd muzealny. Widzimy na przykładzie Bieszczadzkiej Kolei Leśnej, z której korzysta ok. 190 tys. gości, czy nadmorskiej kolei wroclife.pl nr 2/2021

23


NASZE MIASTO

w Rewalu, gdzie przez 3-4 wakacyjne miesiące przewija się ok. 200 tys. turystów, że to gigantyczny potencjał, a przecież są to zwykłe kolejki wąskotorowe położone po prostu w obszarach turystycznych. Obie mają atrakcyjny tabor, ale nie można porównywać ich do naszych widoków ani unikalnych rozwiązań technologicznych, jakie są tu, na trasie sowiogórskiej kolei zębatej. Myślę, że to będzie jedna z najbardziej obłożonych pasażerami linii, znacznie bardziej niż niejeden z planowanych do rewitalizacji odcinków, na przykład ten do Lwówka czy Świeradowa.

Szczególnie, jeśli uda się utworzyć kolej muzealną, aby podczas przejazdu turyści dowiedzieli się i o trakcji parowej, i o systemie zębatym: jak działał, gdzie na świecie są takie przykłady. Może we fragmencie taboru umieszczona byłaby przezroczysta podłoga, aby móc pokazać, jak wygląda ten napęd i jak działa w trakcie podjazdów? To byłaby jedyna kolej zębata w granicach Polski. Dawniej istniała jeszcze kolej zębata w Warszawie, ale nie zachowało się z niej absolutnie nic. A ta trasa, w sensie budowli, jest zachowana, dodatkowo niesamowicie atrakcyjna wi-

24

wroclife.pl nr 2/2021

dokowo i sąsiadująca z topowym zabytkiem o statusie pomnika historii, jakim jest Srebrnogórska Twierdza. Już samo to dałoby 150-200 tysięcy dodatkowych pasażerów korzystających tylko z tego odcinka. Ile to wszystko może kosztować?

Odbudowa samej zębatki stanowić może od jednego do dwóch procent całego wydatku na odtwarzanej linii w Góry Stołowe. Nie jest to więc koszt, który coś istotnie zmienia w tym przedsięwzięciu. Aby go jednak ponieść, konieczne jest zapewnienie ze strony lokalnego samorządu, albo innego pod-

miotu, o współfinansowaniu i realizacji tej atrakcji turystycznej. Inaczej nie ma sensu wydawać tych środków. Z punktu widzenia samorządu województwa jest to bowiem zwykła linia regionalna, z której będą korzystać turyści oraz inni pasażerowie przemieszczający się na przykład z Nowej Rudy do strefy ekonomicznej w Dzierżoniowie czy do Wrocławia. To będą te same tory, niemniej pociągi regionalne nie będą wykorzystywały trzeciej szyny zębatej. O jakiej trasie mowa?

Odbudowa historycznego fragmentu przez Góry Sowie do Ścinawki jest in-

teresująca z punktu widzenia transportu regionalnego. Dzięki temu połączymy bezpośrednio Park Narodowy Gór Stołowych czy Nową Rudę z Wrocławiem, ale też z trójmiastem sudeckim – Dzierżoniów-Bielawa-Pieszyce i z tamtejszymi strefami ekonomicznymi. To 70-tysięczny ośrodek, więc myślę, że tworzona przez nas linia będzie wykorzystywana w codziennych dojazdach do pracy. Umożliwi również zbudowanie projektu, który nazywamy Pętlą Sowiogórską, albo też Pętlą Sudecką. To okrężna relacja kolejowa przez Wałbrzych-Jaworzynę-Świdnicę-Dzierżoniów -Bielawę-Srebrną Górę-Nową Rudę -Słupiec do Ścinawki. Potem przez Czechy-Broumov, gdzie jest wspaniały klasztor, śliczna starówka i historyczny browar, Meziměstí, skąd można zrobić wypad do Skalnego Miasta, przez Mieroszów z powrotem do Wałbrzycha. Zakładamy, że powstanie przystanek przy Sokołowsku – dawnym uzdrowisku, które było inspiracją do stworzenia słynnego uzdrowiska w Davos. Mam też nadzieję, że świetność Sokołowska jeszcze powróci. Czy to już koniec trasy?

Przewidujemy, że kolejny przystanek będzie przy Dzikowcu, gdzie można prosto z pociągu założyć narty i udać się na wyciąg narciarski, którego dolna stacja położona jest 50 metrów od torów. No i oczywiście Boguszów Gorce, Wałbrzych z Zamkiem Książ, Świebodzice. Ta kolej będzie łączyła topowe atrakcje Gór Sowich – obszar, który jest obecnie w Polsce trochę zapomniany, a niesamowicie ciekawy. Planujemy, żeby relacja jeździła w kółko – będzie można wziąć ze sobą rower, pojechać kawałek koleją i wrócić rowerem. Albo wrócić przez góry


NASZE MIASTO

do kolejnej stacji i, mieszkając w jednej z lokalizacji obsługiwanych przez te pociągi, codziennie przez tydzień czy dwa zwiedzać kolejne atrakcje w okolicy. Są przecież na tej trasie wyjątkowe zabytki, pomniki historii, dziedzictwo światowe UNESCO, fantastyczne starówki i podziemia, obiekty sakralne czy zabytki techniki, a także obszary unikalne przyrodniczo.

cenia połączenia, gdyż dotyczy połączenia Skalnego Miasta z polskimi uzdrowiskami, co jest również dla nich korzystne. Mamy też doświadczenia z realizacji podobnego projektu, czyli odbudowy linii Szklarska Poręba-Harrahov.

przez Góry Sowie jest przejściem przez obszar Natury 2000. Mimo że trasa jest znana, wymaga dodatkowych badań środowiskowych. Myślę, że kluczowy fragment dla Pętli Sudeckiej i dojazdu w Góry Stołowe może być zrealizowany pod koniec przyszłego roku.

Czy widzi Pan dodatkowe atuty tego połączenia?

Potem muszą odbyć się wszystkie stosowne przetargi na prace budowlane. Zakładając, że Regionalny Program Operacyjny będzie taki, jak przyjęliśmy, cały projekt uda nam się oddać w 2024-2025 roku.

Z jednej strony, ta kolej byłaby integratorem tych lokalizacji turystycznych, a z drugiej, na górskim odcinku zębatym – samoistną atrakcją. Doskonale pełniłaby też funkcję kolei aglomeracyjnej. Relacja połączy Bielawę-Dzierżoniów-Świdnicę-Wałbrzych, a to jest największa aglomeracja południa Dolnego Śląska. Dodatkowo łączyłaby miejsca leżące trochę dalej i dziś izolowane transportowo, jak Nowa Ruda czy Mieroszów. Czyli będzie to kolej łącząca wiele celów?

To projekt, który może stać się prawdziwą perełką dziedzictwa kulturowego, szczególnie kultury technicznej. Z drugiej strony, będzie funkcjonalnym projektem aglomeracyjnym, który oprócz transportowej integracji turystycznych atrakcji, zapewni codzienny dojazd do pracy czy szkoły. No i oczywiście, dojazd z Wrocławia do topowych lokalizacji Gór Stołowych. Wspomniał Pan o przejeździe przez Czechy. Nie będzie problemu z porozumieniem się z naszymi sąsiadami?

Mieliśmy już spotkanie dotyczące tej kwestii. W tej chwili linie kolejowe po obydwu stronach kończą się około kilometra przed granicą. Odcinek transgraniczny został rozebrany kilkadziesiąt lat temu, ale w dalszym ciągu jest w podziałach gruntów. Czescy samorządowcy deklarują chęć przywró-

Może być motorem napędowym tego obszaru z dużą liczbą miejsc pracy. Dla mieszkańców okolic trasy kolejowej z Wałbrzycha, Świdnicy czy Dzierżoniowa to też będzie atrakcja, gdyż błyskawicznie będą się mogli znaleźć na górskim szlaku czy w innej lokalizacji turystycznej. To zwiększy możliwości spędzania czasu wolnego. W środku tej pętli będą również ciekawe rozwiązania. Szczególnie, że będzie przebiegać tu linia Kłodzko-Wałbrzych i reaktywowana linia z Jedliny Zdroju do Świdnicy. Wtedy już w ogóle okaże się, że w obszarze Gór Sowich i Stołowych wszędzie jest blisko. Na kiedy planujecie otwarcie trasy?

W tym roku chcielibyśmy zlecić dokumentację. To proces, który trochę potrwa. Nie ma wątpliwości, że przejście

Czy będzie można korzystać chociaż z części tej trasy wcześniej?

Być może niektóre elementy, jak sam dojazd do Srebrnej Góry czy fragment transgraniczny Radków-Otovice, który już umożliwia przejazd przez Broumov, możliwe byłyby do wcześniejszej realizacji. Nie występują tam obszary Natura 2000, więc jest to relatywnie środowiskowo mniej skomplikowane, chociażby ze względu na mniejszą ilość dokumentacji do przygotowania. Najważniejsze, że teren pod tę linię jest już w naszym posiadaniu. Teraz możemy zacząć realizację zadania. wroclife.pl nr 2/2021

25


czości podkreśla się upodobanie artysty do zwartych kształtów oraz prostych, wręcz surowych form. Dużo uwagi poświęca na eksperymenty technologiczne, wzbogacające kolorystykę i różnicujące konsystencję szkła poprzez dodawanie do masy szklanej związków metali. Urzekająca w pracach profesora jest prostota formy, połączona z bogactwem barw. Mówiono, że jego wyroby stanowiły przełamanie szarej, nieprzyjaznej codzienności PRL-u.

O SZKLE I ŚWIETLE

DOLNOŚLĄSKIE OPOWIEŚCI

MARTA MURASZKOWSKA Dolny Śląsk to mekka polskich kolekcjonerów szkła. To tutaj, począwszy od lat sześćdziesiątych, pracował Zbigniew Horbowy, jeden z najwybitniejszych polskich projektantów szkła użytkowego. Okolice Kotliny Kłodzkiej to także Huta Szkła Kr ysz tałowego „ Julia” w Jeleniej Górze oraz mnogość lokalnych muzeów, sklepów i rodzimych kolekcjonerów.

Nazwisko profesora Horbowego budzi dreszcz emocji miłośników i kolekcjonerów sztuki użytkowej. Profesor urodził się na Kresach Wschodnich w 1935 roku. Szkołę średnią ukończył w Wolsztynie i namówiony przez kolegę, Jerzego Antkowiaka, późniejszego dyrektora ds. wzornictwa w Modzie Polskiej, rozpoczął studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Był pierwszym studentem, który w ramach swojej pracy dyplomowej wykonał przedmioty ze szkła. Była to pełna, szklana zastawa stołowa. W tym samym roku rozpo-

26

wroclife.pl nr 2/2021

W POSZUKIWANIU ŚLADÓW PROFESORA HORBOWEGO

Edyta Grzybowska-Dźwilewska ma w domu pokaźną kolekcję szkła polskich projektantów. Jak mówi, zbiera je z potrzeby zachowania naszego dziedzictwa. Nikt już takich wazonów nie będzie robił, a obecnie leżą zapomniane, niedoceniane, często kończąc na śmietnikach. Co wyróżnia szkło Horbowego?

czął pracę w Hucie Szkła Gospodarczego „Sudety” w Szczytnej Śląskiej, koło Kłodzka, a w 1963 roku powrócił na macierzystą uczelnię, aby objąć tam rolę wykładowcy na Wydziale Ceramiki i Szkła. W 1974 roku, z jego inicjatywy, uruchomiona została Huta Szkła „Barbara” w Polanicy Zdroju, w której objął kierownictwo artystyczne. To właśnie tam nastąpił rozkwit twórczości projektanta. Zbigniew Horbowy zajmował się przede wszystkim wzornictwem produktów użytkowych. W opisach twór-

– Szkło z naszych dolnośląskich hut jest wyjątkowe w swojej strukturze. Wśród pięciu dowolnych szkieł nawet niewprawne oko wychwyci projekt profesora. To jest bardzo prosta linia, bardzo delikatna forma. Sam materiał ma też charakterystyczną gramaturę i konsystencję, inną przezierność, często jest napowietrzony. Ma też swoją niepowtarzalną barwę – pod światło jest inne, ze światłem inne, w sztucznym świetlne jeszcze inne – zakrzywia barwy w zupełnie odmienny sposób. Niektóre wazony potrafią zmieć kolor od mlecznego, przez czerwony, po zieleń. Dzieje się tak dlatego, że jest to szkło wielowarstwowe – każdy człowiek zobaczy inny kolor – opowiada Edyta Grzybowska-Dźwilewska. Prace profesora Horbowego można znaleźć także na terenie Wrocławia.


NASZE MIASTO

Jest twórcą między innymi szklanego witraża na fasadzie budynku wrocławskiego Urzędu Stanu Cywilnego, jego prace zdobią stary budynek Filharmonii Wrocławskiej, a także Wytwórnię Filmów Fabularnych. KRYSZTAŁY WRACAJĄ NA SALONY

Wyroby ze szkła ołowiowego stanowiły nieodłączny element dekoracyjny mieszkań minionej epoki. Popularne były kryształowe misy, wazony, patery, a z mniejszych form kieliszki, cukiernice, popielniczki. – Był to symbol bogactwa, luksusu, małomiasteczkowej, mieszkaniowej elegancji – mówi Anna Mazur, kolekcjonerka. – Kosztowały dużo. Obstawiano nimi meble, dawano w prezencie. Im większy kryształ, tym lepszy, często urodę ceniono mniej niż rozmiar. Myto je i odkurzano częściej niż używano. A że moda przemija, powędrowały na strychy i do pawlaczy. Zakurzone, zapomniane przez lata, doczekały się drugiego życia na półkach dzieci i wnuków. Wyroby z kryształu wracają do łask. I znowu są drogie. Tajemnicą szkła kryształowego jest ołów, dodawany do masy szklanej w postaci tlenkowej, którego zawartość może sięgać nawet 80%. W wytwarzanych obecnie produktach, aby można było nazwać je kryształami, musi być go minimum 18%. Ta ilość wystarczy, aby wydobyć to, co jest dla tego rodzaju produktu najbardziej charakterystyczne – blask i grę ze światłem. Dodatek ołowiu zwiększa także plastyczność i miękkość szkła, dzięki czemu łatwo poddaje się obróbce. W okresie PRL-u typowym zdobieniem ciężkich, masywnych wyrobów ze szkła ołowiowego były liczne szlify, wykonane zwykle w ściance naczynia. Głę-

bokość cięcia pozwalała na uzyskanie maksymalnego efektu dekoracyjnego, bo to na rżniętych krawędziach najpiękniej załamuje się światło. Popularne obecnie użytkowe szkło kryształowe jest często cienkie, bardziej finezyjne. Bardziej niż refrakcje światła, podkreśla się przejrzystość materiału, która pozwala lepiej wydobyć barwę spożywanego napoju. Nie ma nic przesadzonego w powiedzeniu, że wino podane w kryształowych kieliszkach smakuje najlepiej. JAK POSZERZYĆ KOLEKCJĘ?

Na wymarzone, współczesne kieliszki do wina lub szklanki do whisky można trafić w każdym większym sklepie z artykułami gospodarstwa domowego. Bardzo duży wybór produktów z polskich i czeskich fabryk (m.in. huty „Julia” z Piechowic) znajdziemy w Domu Handlowym Feniks na wrocławskim Rynku. Po szkło zachodnie warto udać się do Renomy, gdzie znajduje się kilka butików z odpowiednim asortymentem. Jednak prawdziwą gratką dla kolekcjonerów, zwłaszcza szkła

PRL-u, są bazary, targi staroci i internet. Święto wrocławskich poszukiwaczy przypada w niedzielę, kiedy można wzbogacić kolekcję zakupami z targowiska Młyn lub Dworca Świebodzkiego. Warto zajrzeć także do sklepów z antykami, ale należy liczyć się z tym, że ceny są odpowiednio wyższe. Te same przedmioty, w bardziej korzystnych cenach, znajdziemy w internecie: na platformach zakupowych lub w grupach zrzeszających kupców i sprzedawców szkła. Może się zdarzyć, że pierwszy zakup kryształowych kieliszków lub kolorowego wazonu będzie też naszym ostatnim. Wielu jest jednak takich, którzy ciągle szukają okazji do poszerzenia zbiorów. Jak każde hobby – zbieranie szkła uzależnia. O ile jednak nie pijamy wina codziennie w innym kieliszku, jest to kolekcjonerstwo nieszkodliwe, a wręcz szlachetne. Po jakimś czasie trzeba tylko kupić większe mieszkanie. JAK ODRÓŻNIĆ SZKŁO OD KRYSZTAŁU?

• Dźwięk: najprostszy sposób to lekko uderzyć szklany przedmiot. Szkło ołowiowe wyda z siebie dźwięk przypominający dzwonek. Zwykłe, używane na co dzień szkło sodowe, wydaje dźwięk głuchy i matowy. • Ciężar: ten sam przedmiot, wykonany ze szkła ołowiowego, będzie cięższy niż ten zrobiony ze zwykłego szkła. • Blask i barwa: szkło ołowiowe jest bardziej przejrzyste, załamuje światło. Szkło sodowe jest mętne. • Grubość: szkło ołowiowe jest bardziej plastyczne, można dzięki temu uzyskać cieńsze ścianki naczyń. wroclife.pl nr 2/2021

27


KARIERA I BIZNES

ROBOTYZACJA

POZWOLI NAM BYĆ LEPSZYMI LUDŹMI Postępująca automatyzacja może budzić niepokój. Zachłysnęliśmy się możliwościami, które stawiają przed nami nowe technologie, ale czy powinniśmy dążyć do włączania robotów w każdą dziedzinę naszego życia? Czy kiedyś ludzie zostaną zastąpieni przez maszyny? O tym rozmawiamy z naukowcami z Politechniki Wrocławskiej.

MARTA MURASZKOWSKA Przyzwyczailiśmy się już do kas samoobsługowych w marketach, automatów na napoje, linii produkcyjnych w fabrykach, gdzie ciąg technologiczny odbywa się w zasadzie bez udziału ludzi. Stosowanie urządzeń technicznych ma uczynić nasze życie prostszym i, wedle wizjonerów, sprawić, że nie będziemy musieli podejmować pracy przy najbardziej nudnych i monotonnych czynnościach. Idziemy jednak o krok dalej i miejsce automatów zajmują roboty. Jaka jest różnica? Tłumaczy dr Jarosław Szrek, adiunkt w Katedrze Podstaw Konstrukcji Maszyn i Układów Mechatronicznych, który zajmuje się w pracy naukowej tworzeniem robotów, zwłaszcza autonomicznych pojazdów. – Automat na ślepo wykonuje działanie – włączamy go i automat realizuje jeden stały proces. Od robota oczekuje się interakcji, ma pozyskać informację z otoczenia i dostosować się swoim działaniem do panujących warunków. Posiada układy percepcji, na podstawie których wykonuje analizę i dostosowuje zachowanie do aktualnych potrzeb. Jeżeli nie ma wnioskowania, pozyskiwania informacji, to nie powinniśmy mówić o robocie, tylko o urządzeniu automatycznym – podkreśla dr Szrek.

28

wroclife.pl nr 2/2021

Jak wyjaśnia naukowiec, dobrym przykładem może być bezobsługowy odkurzacz. – Taki, który odbija się od ściany, nie jest robotem. Ale kiedy ma moduł skanowania przestrzeni, wykonywania mapy, a potem, poruszając się zgodnie z mapą, potrafi omijać przeszkody, to spełnia kryteria bycia robotem. Często te pojęcia są mylone – jeśli maszyna nie posiada układów percepcji, to jest automatem lub manipulatorem. Nazwa „robot” jednak bardziej się przyjęła, jest bardziej medialna. W terminologii jest delikatne nieuporządkowanie. Jeszcze inaczej jest podczas rozmów z postronnymi osobami, dla których robot zwykle kojarzy się z humanoidalną maszyną przypominającą człowieka – dodaje. ZASTĄPIĆ CZŁOWIEKA W MONOTONNYCH ZADANIACH

Do czego można wykorzystać roboty? Opowiada dr Monika Małek-Orłowska, która zajmuje się w pracy zawodowej etyką i filozofią, a do jej szczególnych zainteresowań należy etyka nowych technologii. – Pierwsze skojarzenie, które przychodzi do głowy, to jakaś praca, którą wy-

konują ludzie. Trudne, brudne, nieprzyjemne zadania – dirty&dangerous – do tego bardzo chętnie wykorzystujemy roboty. Na przykład inspekcje w rurach kanalizacyjnych lub usuwanie skutków katastrof, jak było to zrobione na przykład podczas wybuchu elektrowni Fukushima. Zgadza się z nią dr Jarosław Szrek: – Do czego jest robot? To potrzeba jest matką wynalazków i każdy musi sam sobie zadać to pytanie. Jakie procesy muszą być wykonywane, ale człowiek nie chce ich wykonywać? To tam powinniśmy lokować urządzenia, które będą to robić. Przykładem może być spawanie w fabrykach, które jest dla człowieka szkodliwe i niebezpieczne. W tej chwili jest to proces wykonywany przez maszyny. Z wypowiedzi naukowców można wnioskować, że roboty mają nie tyle zastępować człowieka, co go wyręczać. Ale czy nie szkoda tak ogromnej, potężnej i kosztownej technologii, aby wykonywać czynności, z którymi sami sobie możemy poradzić? – A czy nie szkoda tak doskonałego tworu, jakim jest ludzki mózg, do wykonywania rutynowych czynności? – polemizuje dr Jarosław Szrek. – Powinni-


KARIERA I BIZNES

śmy robić roboty, które będą dla człowieka przydatne i będą go wyręczać. Taka jest idea robotyki. Jest wiele prac, które nie rozwijają nas mentalnie czy duchowo – są powtarzalne, nudne. Mamy coraz więcej pieniędzy, więc możemy je delegować, a działalność człowieka przerzucać tam, gdzie wymagana jest twórczość i kreatywność.

wszechne, że nie będziemy mieli nic do roboty. Nie wiem, czy powinniśmy do tego dążyć. Z drugiej strony, ta przestrzeń, pustka, może nas zmotywować do aktywności na polu sztuki, kreatywności, rozwijania własnego hobby.

Dr Monika Małek-Orłowska dodaje:

Bardzo dużo emocji wzbudzają w ludziach roboty społeczne, czyli takie, które mają możliwość komunikowania się z użytkownikiem. Najprostsze mają funkcje usługowe (jak na przykład asystenci w sklepach internetowych, chat-boty), ale coraz więcej uwagi poświęca się robotom towarzyszącym ludziom. Do czego można je wykorzystać? Czy takie roboty faktycznie mogą zastąpić człowieka?

– Są zajęcia mało relaksujące i nie ma z nich żadnych korzyści. Byłam kiedyś na wystawie Ars Electronica. Był tam taki eksponat – ktoś, kto zawodowo zajmuje się robieniem niczego. Koncepcją autora było to, że kiedyś skala robotyzacji będzie tak duża, zastępowanie przez maszyny człowieka tak po-

ROBOTY POMOGĄ W NAUCE I OPIECE?

– Widzę zastosowanie w rehabilitacji. Roboty społeczne, humanoidalne, takie jak Kaspar, który jest wykorzystywany do terapii dzieci z autyzmem. Ma świetne wyniki, co potwierdziły badania na Uniwersytecie Bedfordshire. Dzieci autystyczne mają problemy z relacjami społecznymi i taki robot-lalka może w pewnym zakresie je z tym oswajać. Widziałabym także roboty, zakładając nieograniczone zasoby pieniężne, w sektorze edukacyjnym, jako narzędzia uatrakcyjniające naukę. Zastosowanie ich pozwoli na realizację rzeczy, których nie zrobi komputer – bo mamy to ucieleśnienie. Robot ma także nieskończoną cierpliwość i potrafi dawać konstruktywną informację zwrotną, nie irytuje się – mówi dr Monika Małek-Orłowska. Jak zauważa, ciekawe zastosowanie mogłyby mieć roboty uczące się. – Można byłoby je wykorzystać w procesie edukacyjnym – człowiek najłatwiej opanowuje jakąś czynność, kie-

dy musi ją komuś przekazać. Próba nauczenia czegoś robota sprawia, że kompetencja uczącego wzrasta – dodaje. Polem do zastosowań robotów społecznych jest także szeroko rozumiana opieka. Dużo kontrowersji budzi opieka nad dziećmi, dla których podstawowym warunkiem prawidłowego rozwoju jest zbudowana relacja z jednym dorosłym opiekunem. Życzliwiej przyjmuje się roboty w opiece nad osobami starszymi, niedołężnymi. Niektórzy seniorzy mówią, że taki robot-towarzysz dawałby pewną wolność. Byliby bardziej samodzielni, mogliby uniezależnić się od innych ludzi i nie być dla nich ciężarem. Z drugiej strony, obcowanie z maszyną może dawać poczucie uprzedmiotowienia. PRZYSZŁOŚĆ ROBOTYZACJI ZALEŻY OD NASZEJ OTWARTOŚCI

Wydaje się, że wykorzystanie robotów daje nam więcej szans niż korzyści. Dr Jarosław Szrek i dr Monika Małek-Ostrowska, mimo zupełnie innych dyscyplin, którymi się zajmują, zgodnie twierdzą, że nie ma takiej dziedziny życia, w której nie może nam pomóc automatyzacja i robotyzacja. Być może nadejdą czasy, gdy wybór zadań, które ludzie będą wykonywać, będzie jedynie kwestią ich marzeń i pragnień. A wszelkie rutynowe, proste czynności wykonają za nas maszyny. – Wydaje się, że jesteśmy coraz bardziej przychylni nowym technologiom. Szczególnie młodsze pokolenie – telefon komórkowy to dziś podstawowy interfejs, z którym się stykamy, a na jego podstawie tworzone jest oprogramowanie do robotów. Przyszłość robotyki zależy od naszej otwartości jako społeczeństwa – kończy dr Jarosław Szrek. wroclife.pl nr 2/2021

29


KARIERA I BIZNES

50 LAT TEMU

NIXON ODCIĄŁ DOLARA OD ZŁOTA

Początek kadencji Joe Bidena zbiegł się w czasie z pewną szczególną rocznicą. Pół wieku temu, w 1971 roku, inny amerykański prezydent, Richard Nixon, podjął decyzję o tym, że dolar nie będzie już połączony ze złotem. Zapoczątkowało to nową erę w historii polityki monetarnej.

BARTOSZ ADAMIAK Aby wyjaśnić, dlaczego wydarzenie to miało tak znaczący wpływ na kształt świata (w tym na obecną sytuację), należy przypomnieć kilka faktów. HISTORYCZNA ROLA ZŁOTA

Z początku złoto, z uwagi na swoje własności, było pieniądzem w bardzo dosłownym znaczeniu – wyrabiano z niego monety, a o ich wartości decydowała zawartość kruszcu. Z czasem wygoda i względy praktyczne spowodowały pojawienie się banknotów, które były kwitem na złoto zdeponowane w państwowym skarbcu. W teorii obywatel mógł pójść z takim banknotem do banku i odebrać swoje złoto. WIELKI KRYZYS I KONFISKATA ZŁOTA

Jak powiedział XIX-wieczny myśliciel Alexis de Tocqueville, „nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy”.

30

wroclife.pl nr 2/2021

Przełom lat 20. i 30. XX wieku to krach na Wall Street i Wielki Kryzys. Jednym ze sposobów na zwalczanie skutków kryzysu była grabież wykonana na własnych obywatelach. Nie bądźmy jednak surowi w ocenie ówczesnych rządzących USA. W dalszej części tekstu przekonamy się, że niewiele w tym względzie się zmieniło. W 1933 r., na mocy rozporządzenia wykonawczego nr 6102, wydanego przez prezydenta Franklina D. Roosevelta, zakazano obywatelom amerykańskim posiadania złota pod postacią monet, sztabek, a nawet certyfikatów. Rozporządzenie nakazywało obywatelom dostarczenie do 1 maja 1933 r. całego posiadanego złota do Rezerwy Federalnej i wymienienie go na dolary po niekorzystnym kursie 20,67 USD za uncję. Za złamanie rozporządzenia groziła kara w wysokości 10 000 USD lub 10 lat więzienia. 26 LAT BRETTON WOODS

Po zakończeniu II wojny światowej, podczas konferencji w Bretton Woods,

ustanowiono nowy system walutowy, w którym dolar powiązany był ze złotem, zaś wszystkie inne waluty wyceniane były względem dolara. Ustalono, że uncja złota kosztować będzie 34,71 USD, a przykładowo funt szterling wyceniony został na 4,03 USD. System ten utrzymał się przez 26 lat i – zdaniem wielu ekspertów – jego odrzucenie od początku obliczone było na możliwości, jakie niesie ze sobą nieograniczony dodruk pieniądza. Są jednak i inne opinie, jak np. ta, którą przedstawia amerykański prawnik i dziennikarz Jim Rickards. Jego zdaniem, decyzja o zawieszeniu parytetu złota z 1971 r. miała być tymczasowa. Wersję tę miał potwierdzać m.in. ówczesny sekretarz skarbu Paul Volcker, późniejszy prezes FED, a powodów, dla których zawieszenie okazało się trwałe, było kilka: Po zawieszeniu wymienialności na złoto w sierpniu 1971 r., dolar został zdewaluowany z 35 USD do 38 USD, a później do 42,22 USD za uncję złota.


KARIERA I BIZNES

Osłabił się tym samym względem walut Niemiec, Japonii, Wielkiej Brytanii czy Francji. Za namową Miltona Friedmana, kraje te uznały, że płynny kurs walut będzie dla nich korzystniejszy, i nie chciały się one zgodzić na powrót do ustalania kursów na sztywno. Kilka miesięcy później wybuchła Afera Watergate. W 1974 roku Izba Reprezentantów wszczęła procedurę impeachmentu, do którego nie doszło, gdyż 9 sierpnia Nixon sam ustąpił. „Gwoździem do trumny” układu Bretton Woods było podpisanie w 1974 r. przez następcę Nixona, Geralda Forda, ustawy uchylającej rozporządzenie wykonawcze Roosevelta nr 6102 z 1933 roku. Udostępnienie złota indywidualnym inwestorom spowodowało gwałtowny wzrost popytu na kruszec. W efekcie, o ile cena złota w 1971 r. wynosiła 38 USD, o tyle trzy lata później osiągnęła 193 USD. Którakolwiek z wersji byłaby prawdziwa, skutek był taki sam: banki centralne uzyskały możliwość drukowania pieniędzy, bez konieczności uzupełnienia rezerw złota na ich pokrycie. POZYTYWNE I NEGATYWNE KONSEKWENCJE

Jednym z nielicznych pozytywnych skutków stała się możliwość swobodnego handlu złotem. Dziś jest ono jednym z najbardziej płynnych aktywów na świecie. Wg Światowej Rady Złota, dzienny wolumen handlu złotem wynosi dziś 145 miliardów dolarów (porównywalnie do S&P500 i amerykańskich obligacji skarbowych). Złoto stanowi też świetny środek do ochrony majątku przed inflacją czy zawirowaniami natury gospodarczej i ekonomicznej. Skutków negatywnych jest nieste-

ty więcej, a ponurą listę otwiera fakt, że od momentu uwolnienia kursu złota do dnia dzisiejszego, dolar stracił ponad 80% swej wartości. Kolejnym jest znaczący spadek dyscypliny wydatków rządowych. Przed 1971 r. podaż pieniądza była ograniczona ilością złota, jaka była zamknięta w Fort Knox. Rozdzielenie złota od dolara sprawiło, że dolar amerykański opiera się jedynie na obietnicy rządu. W efekcie zadłużenie federalne gwałtownie przyspieszyło. O ile w 1960 r. wynosiło 50% PKB USA, o tyle dziś jest to 130% PKB. Takie otworzenie możliwości zaciągania długu sprawiło, że dług ten rośnie, zmierzając ku nieskończoności. Doskonale wpisując się w nowoczesną teorię monetarną (Modern Monetary Theory), która mówi, że rządy mogą wydawać tyle pieniędzy, ile chcą, niezależnie od generowanych dochodów. A jeśli osiągnięty zostanie deficyt, można po prostu dodrukować więcej pieniędzy. Już nie tylko Amerykanie tak uważają. W ich ślady idą kolejne kraje, co obserwować mogliśmy na przestrzeni ostatnich miesięcy.

skarbowe indeksowane inflacją – czyli pożyczyć rządowi pieniądze, oczywiście na niski procent. Dodatkowo, przy tych wszystkich działaniach, rządy nie mają żadnych zahamowań czy poczucia zażenowania. Nakładają na nas jeszcze nowe podatki lub podnoszą stare. W tym kontekście można pochwalić Roosevelta, że przynajmniej nie udawał. A złoto? W dalszym ciągu pozostaje ostoją wolności. I wciąż świetnie zabezpiecza przed zakusami rządu. Bo skoro w grze są tak wyrafinowane, frymuśne metody, jak „luzowanie ilościowe” czy inne „niestandardowe instrumenty polityki monetarnej”, nikt już raczej nie sięgnie po jawną konfiskatę. Artykuł powstał we współpracy z firmą Goldenmark.

KRYZYS I GRABIEŻ

Dziś, podobnie, jak w 1933 roku, rządy w czasie kryzysu sięgają do naszych kieszeni. Ale robią to w znacznie bardziej wyrafinowany sposób. Zwiększona podaż pieniądza (dodruk) przekłada się na wzrost inflacji, która często nazywana jest ukrytym podatkiem. Niskie stopy procentowe, które często idą w parze z dodrukiem, również wpływają na wzrost cen. Jednocześnie, gdy stopy procentowe są niskie, lokaty bankowe nie przynoszą zysku i posiadacze jakichkolwiek oszczędności zmuszeni są sięgnąć np. po obligacje wroclife.pl nr 2/2021

31


WROCŁAWSCY

ARTYŚCI JOANNA NOWIŃSKA

Joanna Nowińska urodziła się w 1992 roku w Sycowie. W 2017 roku otrzymała dyplom w dziedzinie malarstwa studiując w pracowni prof. Andrzeja Klimczaka-Dobrzanieckiego oraz prof. Pawła Lewandowskiego-Palle, w Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu. Od 2017 roku pracuje na macierzystej uczelni jako asystentka w VI Pracowni Malarstwa prof. Normana Smużniaka. Wzięła udział w ponad 30 wystawach zorganizowanych na terenie Polski, Ukrainy oraz Niemiec (m.in. NFM Wrocław, BWA Bydgoszcz, Pałac Sztuki Lwów). Porusza się w obszarze tradycyjnego malarstwa akrylowego, dążąc do doskonałości bliskiej maszynie. Jako reprezentantka ostatniego pokolenia dorastającego bez udziału Internetu, używa form pionowych pasów nawiązując do tzw. scrollowania. Buduje własne poczucie harmonii pomiędzy doświadczeniami z przeszłości, a specyfiką czasów dzisiejszych.

32

wroclife.pl nr 2/2021


wroclife.pl nr 2/2021

33


ZIELONA TRANSFORMACJA

mowych. Co ciekawe, energia jądrowa w zamkniętym cyklu paliwowym jest uznawana za energię odnawialną. ZIELONA TRANSFORMACJA

JULIA BAKALARZ Świat pędzi przed siebie, pochłaniając coraz więcej energii, a ludzkość od wieków stara się sprostać zapotrzebowaniu na tę dynamikę. Rozwój cywilizacyjny prowokuje poszukiwanie nowych zasobów energii ze źródeł odnawialnych. Ta zielona alternatywna w ostatnich latach coraz częściej jest wykorzystywana również w polskiej gospodarce.

!

Przypomnijmy, że energia odnawialna pochodzi z naturalnych, powtarzających się procesów przyrodniczych. Źródłami energii są wiatr, woda czy promieniowanie słoneczne, a także energia geotermalna. Energię można pozyskiwać z prądów i pływów morskich oraz z biopaliw stałych, biogazu czy biopaliw ciekłych. Przyczyn niepokojących zmian klimatu doszukuje się głównie w wykorzysty-

34

W Polsce od 15 lat obserwuje się wzrost ilości energii pozyskiwanej ze źródeł odnawialnych – z 4,3 Mtoe w 2004 roku do 8,9 Mtoe w 2018 roku. Jak podaje GUS, w 2019 roku energia odnawialna pochodziła głównie z biopaliw stałych (65,56%), energii wiatru (13,72%) i z biopaliw ciekłych (10,36%).

wroclife.pl nr 2/2021

Warto przypomnieć, że zwiększenie udziału energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu energii brutto jest elementem polityki energetycznej Unii Europejskiej. Również Polska dąży do zwiększenia udziału energii odnawialnej, ustanowiono w tym zakresie cel na poziomie 15% do osiągnięcia w 2020 roku. Unijne dyrektywy wymuszają również udział co najmniej 10-procentowy energii ze źródeł odnawialnych we wszystkich rodzajach transportu do 2020 roku.

waniu energii ze źródeł tradycyjnych. Jednocześnie zasoby węgla, gazu czy ropy systematycznie maleją. Szkodliwe skutki dla środowiska są odczuwalne już w początkowym procesie ich pozyskiwania. Kopalnie i odwierty degradują środowisko, burząc naturalną przestrzeń i niejednokrotnie stanowiska życia dzikich zwierząt. Jednym z pierwszych bodźców, który przyhamował proces pozyskiwania kopalnych źródeł energii, było powstanie elektrowni ato-

Jak podaje portal 300gospodarka, w minionym roku 17% energii elektrycznej w Polsce pochodziło ze źródeł odnawialnych. Energii z paliw kopalnych było w tym czasie pięć razy więcej. Mimo że sprostaliśmy założonym unijnym celom na 2020 rok, to borykamy się z bardzo powolnym wzrostem udziału energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych. ZIELONY 2020 ROK

Co ciekawe, trudny 2020 rok okazał najbardziej ekologicznym czasem dla Europy w historii energii elektrycznej. W minionym roku po raz pierwszy więcej energii elektrycznej wyprodukowano z odnawialnych źródeł energii niż


z paliw kopalnych. Jak podaje raport zlecony przez firmy Agora Energiewende i Ember – źródła odnawialne stanowiły 38% pozyskanej energii w krajach UE. Natomiast źródło z paliw kopalnych stanowiło 37% w wytworzonej energii. W 2020 roku elektrownie węglowe dostarczyły tylko 13% energii elektrycznej w Europie. Co ciekawe, nie obserwuje się takiego odejścia od produkcji energii elektrycznej z gazu ziemnego. Analitycy firm Agora Energiewende i Ember przyczyny doszukują się w nierównomiernym rozłożeniu opłat za uprawnienia do emisji z energochłonnych instalacji przemysłowych. W rezultacie stosunkowo przyjazne dla klimatu elektrownie gazowe często produkowały najtańszą energię elektryczną spośród elektrowni na paliwa kopalne. W Niemczech, Polsce i Czechach gaz kopalny po raz pierwszy od kilku miesięcy przewyższył nawet produkcję energii z węgla brunatnego. Gaz kopalny nadal dostarcza 20% energii elektrycznej w Europie. Badanie wykazało również, że energia elektryczna w Europie była o 29% mniej emisyjna w 2020 roku niż w 2015 roku. Natomiast intensywność emisji dwutlenku węgla w europejskiej produkcji energii elektrycznej osiągnęła rekordowo niski poziom 226 gramów CO2 na kilowatogodzinę w 2020 roku. Przed Polską stoi ciągle wiele wyzwań w zakresie energetyki, źródła odnawialne powoli stają się coraz istotniejszymi komponentami w wytwarzaniu energii. Cóż, Polska jest jednym z krajów na szarym końcu w produkcji czystej energii. W grudniu 2020 roku, w Polsce najwięcej energii wytworzyły elektrownie cieplne wykorzystujące węgiel kamienny – ponad 48% i węgiel brunatwroclife.pl nr 2/2021

35


CZAS WOLNY

ny – ponad 20%. Jeśli chodzi o zieloną energetykę, najwyższy wkład miały instalacje wiatrowe 11,3%. Inne OZE miały niewielką rolę, tylko 1% – podaje portal rynekelektryczny.pl. Oprócz Polski, kraje o największym udziale w wytwarzaniu energii z paliw kopalnych to Holandia, Grecja, Irlandia i Włochy.

i solarnych. W Polsce wykorzystuje się ok. 11% energii z tych odnawialnych źródeł.

EUROPA NA GAZIE

no 71 źródeł o mocy jednostkowej powyżej 50 kW: 64 elektrownie fotowoltaiczne – 48,26 MW, 4 elektrownie wiatrowe – 11,6 MW i 3 biogazownie – 4,45 MW.

Badania prowadzone przez firmy Agora Energiewende i Ember wykazały, że Europa nie rezygnuje z wykorzystania gazu przy wytwarzaniu energii. Mimo że w Polsce gaz staje się coraz popularniejszym źródłem energii, kraje takie jak Holandia, Belgia, Włochy czy Grecja wypychają wykorzystanie energii wytwarzanej z węgla na rzecz gazu. Natomiast Dania (62% energii), Irlandia (35%), Niemcy (32%) i Hiszpania (28%) z roku na rok mają coraz więcej energii z elektrowni wiatrowych

36

wroclife.pl nr 2/2021

Jak podaje PGE, w I kwartale 2020 roku w Polsce przyłączyło do sieci 17 654 mikroinstalacji o łącznej mocy 135,031 MW. Dodatkowo przyłączo-

Zaniedbania ostatnich dziesięcioleci w polskiej energetyce powoli są naprawiane. Wiele wskazuje na to, że Unia Europejska narzuca nam dobre tempo w tej dziedzinie. Elektrowni wiatrowych przybywa w naszym kraju jak grzybów po deszczu i to one miały najwyższy wkład w zieloną energetykę. Inne OZE, tylko 1%, wykazują najwięk-

szą dynamikę wzrostu (w grudniu 2020 sektor zanotował ponad trzykrotny wzrost rok do roku). Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach zaczniemy płynąć z prądem w kierunku czystej energii. Na początku lutego Rada Ministrów przyjęła uchwałę w sprawie „Polityki energetycznej Polski do

2040 roku (PEP 2040)”. W dokumencie zaplanowano zmniejszenie udziału węgla w polskiej produkcji energii od 28 do 11% w 2040 roku. Polska będzie dążyła do eliminowania węgla w ciepłownictwie również do 2040 roku. Natomiast do 2030 roku w polskim miksie energetycznym OZE mają stanowić co najmniej 32% w produkcji energii elektrycznej, 14% w transporcie i 28% w ciepłownictwie. Plan zakłada uruchomienie elektrowni atomowej, której pierwsze bloki mają rozpocząć pracę już w 2033 roku.


Ta strona magazynu jest przeznaczona

na

reklamę!


W STRONĘ ZRÓWNOWAŻENIA

postęp technologiczny. Zgodnie, a czasami nawet entuzjastycznie konsumujemy więcej i coraz to nowe potrzeby zyskują nowe odpowiedzi w postaci nowych produktów.

TERESA MARCINÓW Trudno znaleźć moment w historii ludzkości, w którym jakieś plemię, społeczność lub naród zgodnie postanowiłyby, że dołożą starań, by dzieci oraz wnuki miały trudniejsze warunki życia od swoich poprzedników.

Ot tak, zwyczajnie, decyzją starszyzny byłyby podejmowane różne działania w celu pogorszenia tego, co jest dobre i przyzwoite, aby osiągnąć stan rzeczywistości bardziej pogmatwany niż mieli ich rodzice i dziadkowie. Jednocześnie utrzymywany byłby pogląd, że dzieje się tak w imię postępu i budowania dobrobytu. Po początkowym zaprzeczeniu, pamięć i wyobraźnia sugerują pewną niejednoznaczność.

38

Konsekwencje obchodzą nas trochę mniej. Jedno jest pewne – nie możemy powiedzieć, że ich nie znamy. Choć nadal słabo prognozujemy zmiany, które nadejdą w obszarze rozwijających się branż, to wiemy już, co nam szkodzi i co powoduje zatrucie środowiska, a jednak przyszłość nadal wydaje się nam bezpiecznie odległa. Zawsze na podorędziu są stwierdzenia: „jakoś to będzie” lub „Ziemia sobie poradzi” i na dodatek jest to prawda. Prędzej czy później natura da sobie radę i faktycznie jakoś to będzie.

wroclife.pl nr 2/2021

AGENDA 21

Nie pozwalając jednak na swobodny ruch w stronę katastrofy, już w latach 80-tych jednoznacznie zasugerowano (w raporcie Światowej Komisji ds. Śro-

Z jednej strony chciałoby się powiedzieć, że nikt przy zdrowych zmysłach nie podjąłby się realizacji takiego planu, a już na pewno nie działoby się to za zgodą większości. Z drugiej strony przecież na co dzień bierzemy udział w działaniach łudząco podobnych do tych opisanych powyżej. Większość z nas opowiada się za korzystaniem z dobrodziejstw cywilizacji, a nie jest w stanie ocenić, w którą stronę zmierza


CZAS WOLNY

dowiska i Rozwoju pod przewodnictwem Gro Harlem Brundtland), że powoli dochodzimy do ściany w eksploatowaniu zasobów naszej planety i należałoby coś zmienić. W 1987 roku opublikowano raport „Nasza Wspólna Przyszłość”, który przyczynił się do powołania drugiego już Szczytu Ziemi w 1992 r. w Rio de Janeiro. Jego efektem był dokument – Agenda 21 – wytyczający najważniejsze cele na nowe stulecie nowego tysiąclecia. Głównym założeniem przyświecającym tworzeniu dokumentu była idea zrównoważonego rozwoju. Według niej gospodarka powinna dążyć do równowagi pomiędzy ekonomią, ekologią i jakością życia. Zawarte w Agendzie 21cztery sekcje dotyczyły: wymiaru społecznego i ekonomicznego; konserwacji i gospodarki zasobami; umocnienia roli znaczących grup społecznych; środków na realizację postulatów. Tak skonstruowany dokument miał encyklopedyczny charakter, niemniej jednak podkreślił wagę dwóch ważnych

pojęć. Po pierwsze, była to koncepcja podstawowych potrzeb, która odwołuje się do priorytetowego traktowania osób najbiedniejszych, a po drugie, pojęcie ograniczonych możliwości systemu ekologicznego. Dziś można stwierdzić, że proponowane ówcześnie postulaty stały się zasadą rozwoju państw europejskich. Długofalowy horyzont czasowy i wielopokoleniowy zasięg zmian proponowanych w ramach realizowania idei zrównoważonego rozwoju sprawiają, że warto aktualizować refleksje na temat tej ścieżki cywilizacyjnych przeobrażeń, tym bardziej, że bilans nadal nie jest zadowalający. Wprowadzane zmiany nie dają satysfakcjonującej odpowiedzi na pytanie o wystarczającą skuteczność podejmowanych działań. Zwolennicy podkreślać będą zasięg i wymiar globalny proponowanych rozwiązań, przeciwnicy natomiast dostrzegą zamkniętą interpretacyjnie ideologię, która traci elastyczność. Trudno zatem przesądzać, czy mamy do czynienia z remedium

na kłopoty wyprodukowane przez człowieka wieku XX. Wydaje się, że aktualnie przyjęta zasada zrównoważonego rozwoju jest nadal najlepszym postulatem przemian, mającym na celu wyrównanie szans wewnątrz oraz międzypokoleniowych, który faktycznie modeluje współczesną politykę. Można mieć przy tym nadzieję, że „zrównoważenie” nadąży za kolejnymi nowinkami technologicznymi.

OKAŻ KULTURĘ, CHROŃ NATURĘ.

wroclife.pl nr 2/2021

39


MIĘDZY WIEDZĄ A INTUICJĄ

WARSZTAT TWÓRCZY:

wany w tomiku „Pieces of Intelligence” Harta Seely. Tomik jest o tyle ciekawy, że wszystkie wchodzące w jego skład wiersze powstały na podstawie fragmentów wypowiedzi Rumsfelda. Pokazuje to, że tematów wypowiedzi lirycznej można szukać w bardzo wielu, nawet zupełnie nieoczywistych miejscach.

PATRYCJA OBARA

Gdybyśmy, idąc za Rumsfeldem (chociaż tak naprawdę podobna matryca wiedzy istniała już co najmniej w trzynastym wieku), chcieli proces zdobywania wiedzy rozpisać na te cztery etapy, to byłyby one następujące: • Niewiadome niewiadome • Wiadome niewiadome • Wiadome wiadome • Niewiadome wiadome

Nasza twórczość jest najpełniejsza wtedy, gdy znajdujemy w sobie wszystkie cztery etapy zdobywania wiedzy jednocześnie. Z jednej strony daje nam to poczucie bezpieczeństwa i rozszerzającą wachlarz środków wyrazu wiedzę. Z drugiej – pozostajemy spontaniczni, beztroscy i ciekawi.

Przyjrzyjmy się po kolei każdemu z nich. NIEWIADOME NIEWIADOME = NIE WIEM, ŻE CZEGOŚ NIE WIEM

Ten etap to na przykład ja w wieku siedmiu lat, radośnie pisząca najwspanialsze na świecie teksty piosenek o prądojadach i jesiennych ptakach. Albo Ty, malująca arcydzieła na przedszkolnych zajęciach ze sztuki. Czy Ty, piszący powieść fantasy w czwartej klasie podstawówki.

W lutym 2002 roku ówczesny Sekretarz Stanu USA Donald Rumsfeld, komentując sprawę konfliktu w Iraku, powiedział:

Raporty, z których wynika, że coś się nie wydarzyło, są dla mnie zawsze bardzo interesujące, ponieważ, jak wszyscy wiemy, istnieją wiadome wiadome; są takie rzeczy, które wiemy, że wiemy. Wie-

40

wroclife.pl nr 2/2021

my również, że istnieją wiadome niewiadome; oznacza to, że wiemy, iż istnieją pewne rzeczy, których nie wiemy. Ale istnieją także niewiadome niewiadome – rzeczy, o których nie wiemy, że ich nie wiemy. I [...] to ta ostatnia kategoria zwykle przysparza najwięcej trudności.

Jego słowa anonimowy autor przerobił potem na wiersz, który został opubliko-

Na wielu obszarach – również na obszarze szeroko rozumianych działań twórczych – przechodzimy ten etap we wczesnym dzieciństwie. Dzieła, które wówczas tworzymy, wydają nam się najwspanialsze na świecie. Duma nas rozpiera na widok własnoręcznie przez nas wyklejonego bibułą serduszka dla mamy. Do głowy nam nie przychodzi, że być może są jakieś zasady sztuki wyklejania serduszek, w myśl których można by to zrobić lepiej. Nasze serduszko jest po-prostu-idealne.


CZAS WOLNY

Nasza przygoda z niewiadomymi niewiadomymi nie kończy się jednak (na szczęście!) w dzieciństwie. Przeżywamy ją na nowo zawsze wtedy, gdy zabieramy się za coś po raz pierwszy w życiu. Etap niewiadomych niewiadomych to etap piękny. Etap wolności i swobody twórczej oraz nieskrępowanego działania kreatywnego. Nie oceniamy się, bo nie mamy do czego się porównać, a więc i nie mamy na tle czego wypaść gorzej. Jest to także etap niezbędny, bo to właśnie podczas swobodnej eksploracji masz szansę prawdziwie głęboko zainteresować się danym tematem. Kiedy jednak wprawiasz się w ruch, pojawia się naturalna potrzeba rozwoju, uchylania kolejnych drzwi i sprawdzania, co jest za nimi. I wtedy też ten etap zwykle się kończy. Uświadomienie sobie, że poza Twoją artystyczną intuicją jest jeszcze cały wszechświat możliwości, metod i rozwiązań, to pierwszy krok w stronę kolejnego etapu. WIADOME NIEWIADOME = WIEM, ŻE CZEGOŚ NIE WIEM (A TAKŻE: WIEM, ILE NIE WIEM)

Ten etap rozpoczyna się w momencie, w którym uświadamiasz sobie, że jakaś dziedzina wiedzy już istnieje, że ktoś już kiedyś odkrył te wszystkie genialne rzeczy, które ty właśnie w bólach odkrywasz. Zaczynasz rozumieć, że zamiast się męczyć i wymyślać koło na nowo, możesz po tę wiedzę sięgnąć. Stawiasz więc w danej dziedzinie swoje pierwsze świadome kroki. Najpierw się zachłystujesz i zachwycasz (tak, jak po pierwszej lekcji hiszpańskiego, kiedy już umiesz powiedzieć: „¡Hola!” i się przedstawić). A potem zaczynają się schody, bo nagle okazuje się, że za drzwiami, które wroclife.pl nr 2/2021

41


CZAS WOLNY

udało Ci się otworzyć, jest mnóstwo kolejnych drzwi i są coraz większe i cięższe (nikt na przykład nie uprzedzał Cię na pierwszej lekcji, że w hiszpańskim jest jakieś tam subjuntivo i że to jest ogólnie przechlapane). Więc im więcej wiesz, tym bardziej uświadamiasz sobie, ile jeszcze nie wiesz.

może pojawią się na etapie drugim (a wierzę, że się uda), i będziesz dalej systematycznie pracować nad swoim rozwojem, to powoli zaczniesz wchodzić na spokojne równiny etapu trzeciego. Będziesz wiedzieć, co i ile wiesz. Będziesz też wiedzieć, gdzie szukać odpowiedzi na ewentualne pytania.

nieuświadomione uprzedzenia. Warto te przestrzenie oświetlać, choćby dlatego, że umiejętność krytycznej oceny rzeczywistości i zdystansowania się do własnych uprzedzeń bardzo sprzyja kreatywności, uwalnia ze schematów i pozwala na wypracowanie sobie własnego, unikalnego spojrzenia na sprawy. To z kolei przekłada się na większą dojrzałość twórczą. Poziom ten ma też jednak wiele jasnych stron. Jest to ostatni, najpełniejszy etap zdobywania wiedzy, na którym już nie musisz się za każdym razem zastanawiać nad formalnymi ramami tego, co robisz. Masz wypracowane dobre nawyki i świetną, ugruntowaną w zdobytej wiedzy intuicję. Tak, to nie pomyłka. Intuicja działa znacznie sprawniej, jeśli jest ukształtowana na gruncie wiedzy i krytycznego myślenia. Jest tak dlatego, że ma do dyspozycji więcej zasobów, z których może twórczo czerpać.

Na tym etapie ważne jest to, by nie poddać się zniechęceniu, a świadomość swojej niewiedzy przekuć w motywację do dalszej nauki. Istotne jest również to, żeby nie krytykować się za fakt, że się czegoś jeszcze nie wie, a wręcz przeciwnie – chwalić siebie za postępy, a każdą porcję wiedzy traktować jak prezent – cieszyć się nią, zaprzęgać do działania, a potem robić krok do przodu i otwierać kolejne drzwi. WIADOME WIADOME = WIEM, ŻE WIEM

Jeśli uda Ci się pokonać strach, zniechęcenie i rozczarowanie, które być

42

wroclife.pl nr 2/2021

Będziesz znać zasady i umieć je stosować (jeśli zechcesz) lub odrzucać (jeśli uznasz to za stosowne). Będziesz tworzyć dużo, często i z łatwością, świadomie podejmując trafne decyzje. Możliwe, że nawet zaczniesz się dzielić swoją wiedzą z innymi i pomagać im w rozwoju. Ten etap to już tylko jeden mały kroczek od profesjonalizmu. A w matrycy wiedzy został nam jeszcze poziom czwarty. NIEWIADOME WIADOME = NIE WIEM, ŻE WIEM

Ten poziom ma swoje ciemne i jasne strony. Ciemne, bo to tutaj znajdują się między innymi wszystkie nasze

Nawet na tym etapie pamiętaj jednak, żeby od czasu do czasu odświeżać wiedzę, rozszerzać ją i mówić sobie: sprawdzam! Przyglądaj się temu, jak zmienia się Twoja dziedzina, jakie są w niej najnowsze trendy i odkrycia. Z poziomu „nie wiem, że wiem” dość łatwo można przez nieostrożność wpaść w dziurę „nie wiem, że nie wiem” i nie zdawać sobie z tego sprawy aż do jakiegoś spektakularnego potknięcia. Dlatego idź tą piękną drogą i korzystaj z jej dobrodziejstw, ale nie trać czujności. Można powiedzieć, że nasza twórczość jest najpełniejsza wtedy, gdy znajdujemy w sobie wszystkie te etapy jednocześnie. Z jednej strony mamy dającą nam poczucie bezpieczeństwa i rozszerzającą wachlarz środków wyrazu wiedzę, a z drugiej – pozostajemy spontaniczni, beztroscy i ciekawi.


MIEJSKA DEBATA ONLINE

27.03

Parkowanie we Wrocławiu

10:00

przestrzeń i koszty

sobota 2021

wroclaw.zajezdnia.org


UNIKALNOŚĆ

TO NIEJEDNORODNOŚĆ

gionu, która pozostaje w ścisłej, tożsamej relacji z niejednorodnością.

ANDRZEJ MAZUR

Na czym polega ta unikalność?

Unikalność wrocławskiej sztuki wynika z wielokodowości i różnorodnych inspiracji, którym podlegali artyści prezentowani na łamach tej książki. Nie ma więc w „Syntezach” jednej dominanty, która określałaby konkretne nawiązania stylistyczne. Wrocław jest, według mnie, wyjątkowym środowiskiem naturalnym dla artystów, gdyż cechuje go wszechstronność uwarunkowana i związana z wielokulturowością. Z jednej strony mamy bardzo mocne tradycje nawiązujące do konceptualizmu z lat 60-tych, równolegle możemy mówić o przedstawicielach nowej ekspresji, mamy także tradycje związane ze strukturalizmem. To wszystko oddziałuje na nowe pokolenia artystów, którzy jednocześnie muszą odnaleźć swoją tożsamość artystyczną, łącząc te wpływy, związane z nurtami uwarunkowanymi historycznie, z indywidualizmem i własnymi przeżyciami, często przecież ściśle skorelowanymi ze współczesnością. Dlatego „Syntezy” to nie jest książka na temat jednego konkretnego nurtu, to raczej próba uchwycenia w specyfice wrocławskich twórców tego przenikania się odmiennych sposobów myślenia.

kurator, pomysłodawca wystaw i krytyk, o książce „Syntezy” w rozmowie z

IZĄ JÓŹWIK Jeśli miałbym odpowiedzieć na pytanie o rolę krytyka, byłaby to otwartość na możliwość relacji z kulturą i sztuką, na skonfrontowanie się z własnymi spostrzeżeniami. Gotowość do dialogu, którego fundamentem jest ciekawość innego.

Artyści zebrani w „Syntezach” reprezentują różne pokolenia.

„Syntezy” to zbiór 17 esejów opisujących twórczość artystów związanych z Akademią Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Jaki był klucz doboru twórców ujętych w tym wydawnictwie?

W najbardziej ogólnym ujęciu tym kluczem jest rzeczywiście wrocławska

44

wroclife.pl nr 2/2021

Akademia Sztuk Pięknych: wszyscy artyści to absolwenci tej uczelni, związani w jakiś sposób z Wrocławiem. Przede wszystkim jednak chciałem przez ten wybór ukazać wszechstronność artystów tworzących sztukę w naszym mieście. Zależało mi na tym, żeby pokazać unikalność sztuki twórców naszego re-

Chciałem uniknąć tego, żeby ograniczeniem był wiek czy klasa związana z osiągnięciami artystycznymi. Dlatego w książce pojawiają się zarówno młodzi artyści, jak i ci z istotnym dorobkiem artystycznym, aktywnie działający i funkcjonujący w przestrzeni artystycznej. Elementem wspólnym były tytułowe syntezy, które dotykają współistnienia, ale i autonomii, rodzajów uzupełnień, rodzajów istnienia, ontologii. Synteza jest tu rozumiana jako współzależność


CZAS WOLNY

filozofia odgrywa w Pana pisaniu?

pewnych elementów pojawiających się w ramach indywidualnej wypowiedzi artysty, której interpretację podejmuję w tekście. I tak, jeżeli pisałem na temat rzeźb Grażyny Jaskierskiej-Albrzykowskiej, to była mowa o współzależności natury i stworzonego. Jeśli na temat dzieł Krzysztofa Skarbka, to były to relacje międzyludzkie, pewna oś, któ-

ra jest ich spoiwem, z kolei jeśli chodzi o Lecha Twardowskiego, sprawa dotyczyła relatywów, czyli wewnętrzności i zewnętrzności. Jest Pan absolwentem filozofii i zajmuje się krytyką artystyczną. W Pana tekstach wyczuwa się te filozoficzne podstawy. Jaką rolę

Jeśli miałbym powiedzieć pokrótce i najprościej, z osobistego punktu widzenia, to, co filozofia jest w stanie dać człowiekowi, to w jakiś sposób poukładać pewne rzeczy w głowie, przygotować go do takiego rodzaju dyskursu, który odsłania szerszy zakres pojęciowy. W tekście można odwoływać się do rozmaitych tradycji filozoficznych, przywoływać Schellinga, Husslera czy Hegla. Istotne jest natomiast to, że każda relacja z artystą opisanym na łamach „Syntez”, podobnie jak relacja z filozofem, który wywarł na mnie wpływ, jest formą dialogu. Żeby to zobrazować, mógłbym powiedzieć, że zapraszam do dyskusji ludzi, którzy wywarli na mnie pewien wpływ, stali się inspiracją dla refleksji. A filozofia stanowi źródło dla struktury pojęciowej, która pozwala ten tok myślenia usystematyzować: oczywistym jest, że nie daje ogólnej recepty na to, jak powinno się

Igor Wójcik, z cyklu Mechabiotylae, szkło sodowe, barwione w masie, wys. 35 cm, 2018, fot. Stanisław Sielicki wroclife.pl nr 2/2021

45


NASZEWOLNY CZAS MIASTO

Andrzej Mazur, fot. Sylwia Kessels

podejść do opisu dzieł artystycznych, ponieważ tutaj pierwsze skrzypce grają tak naprawdę odczucia i doświadczenie. Rozumiem, że to właśnie od doświadczenia i odczuć rozpoczyna się Pana relacja z dziełem.

Najpierw doświadczam, potem odczuwam. Często też poddaję dzieło, obraz czy rzeźbę, powolnej i długiej kontemplacji i wtedy pojawia się coś, co jest już myślą, ale nie w pełni skonceptualizowaną, moim osobistym i jednostkowym doświadczeniem. Gdybym miał nauczyć kogoś odczuwania sztu-

ki, to on by wtedy tej sztuki nie odczuwał. Można nauczyć kogoś mówienia o relacji pomiędzy formą, strukturą, nauczyć konstytucji formalnej czy metodologii pisania o sztuce itd., ale doświadczenie będzie zawsze czymś indywidualnym. Staram się jak najbardziej oczyścić umysł, otworzyć się na doświadczenie tego, co widzę. Oczywiście też mam swoje subiektywne preferencje, które na pewno odgrywają istotną rolę. W zdecydowanej większości przypadków moje przeżywanie sztuki jest ściśle skorelowane z tym, że ja tego artystę poznałem. Bardzo często zdarzało się tak, że na temat problemów, które poruszał dany tekst zamieszczony w „Syntezach”, rozmawiałem z konkretnym artystą, którego sztuki dotyczył, była to bardzo osobista rozmowa, często wzajemnie weryfikowaliśmy pewne spostrzeżenia.

zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy umiejętność prowadzenia dyskusji zaczyna zamierać. Natomiast, jeśli miałbym odpowiedzieć na pytanie o rolę krytyka, to może właśnie byłaby to otwartość na możliwość relacji z kulturą i sztuką, na skonfrontowanie się z własnymi spostrzeżeniami. Gotowość do dialogu, którego fundamentem jest ciekawość innego. Książkę „Syntezy” można zamówić pisząc na adres: wydawnictwa@okis.pl Więcej w zakładce WYDAWNICTWA na www.okis.pl

Jaką rolę pełni krytyk/kurator sztuki w dzisiejszych czasach?

W moim przypadku, w kontekście „Syntez”, jest to suma osobistych spostrzeżeń włączona w dialog, który prowadzi do otwartości, jest inkluzywny i gotowy na ewolucję. Sama sztuka przecież uwrażliwia i jest zjawiskiem, na temat którego warto dyskutować,

Anita Damas, Rozszerzając do najodleglejszej przestrzeni, akryl na płótnie, ołówek, marker 300 x 125 cm, 2019, fot. Anita Damas

46

wroclife.pl nr 2/2021


MIEJSKA DEBATA ONLINE

Usprawnienie 24.04 wrocławskich osiedli 2021 sobota

10:00

profesjonalizacja, finansowanie, integracja społeczna

wroclaw.zajezdnia.org


Wszystkie f ilmy można oglądać na naszym kanale YOUTUBE. Zachęcamy do subskrypcji!

Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu – Instytucja Kultury Samorządu Województwa Dolnośląskiego, obok organizacji imprez i działalności wydawniczej, zajmuje się również produkcją filmową. W naszej kolekcji znajdują się zarówno filmy dokumentalne, fabularne jak i zapisy kon-

certów. Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu jest także inicjatorem unikalnego polskiego cyklu filmowo-edukacyjnego „Dolny Śląsk Pełen Historii”, którego celem jest popularyzacja wiedzy kulturowo-historycznej o Dolnym Śląsku oraz promocja regionu w Polsce i zagranicą.

„SZLAK SNÓW” – FILM DOKUMENTALNY (2020) WKRÓTCE PREMIERA

Autotematyczny film opowiadający o filmach. Historia Wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych i zrealizowanych w niej filmów oraz piękne plenery Dolnego Śląska stają się pretekstem, by spróbować odpowiedzieć na pytanie, jaka jest istota filmu, a także okazją do odkrycia historii polskiej kinematografii na Dolnym Śląsku oraz pięknych plenerów tego regionu. W podróż po Dolnym Śląsku, szlakiem filmów zrealizowanych we Wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych, wyrusza prowadzący – wrocławski aktor Edwin Petrykat. Będąc w drodze Petrykat odwiedzi miejsca, w których realizowane były pamiętne sceny m.in. z takich filmów, jak: „Sami Swoi”, „Wielki Szu”, „Rękopis znaleziony w Saragossie”, „Pętla”, „Popiół i Diament”,

„GÓRY ZRODZONE Z MORZA” – FILM DOKUMENTALNY (2018)

Film opowiada o powstaniu, charakterystyce i przyrodzie wyjątkowego zakątka na mapie Polski – Gór Stołowych. Odnajdziemy w nim również wątki historyczne, związane z eksploracją i poznawaniem tego zakątka Dolnego Śląska. Położone na Ziemi Kłodzkiej Góry Stołowe to uwielbiana przez turystów część Sudetów. Szczeliniec Wielki, Błędne Skały, Narożnik, Skalne Grzyby to pobudzające wyobraźnię i ikoniczne skarby przyrody nieożywionej, którymi opiekuje się jeden z dwóch parków narodowych na Dolnym Śląsku – Park Narodowy

48

wroclife.pl nr 2/2021

„Jańcio Wodnik”, „Stawka większa niż życie”, „Mała Moskwa”. Poprzez fragmenty tych filmów widz może przypomnieć sobie miejsca Dolnego Śląska, w których kręcone były kultowe już dziś sceny. Twórcy nie zapominają wspomnieć w nim również o współczesnych produkcjach filmowych. reżyseria: Maciej Kieres scenariusz: Daniel Jasiński montaż: Jerzy Szota kierownik produkcji: Maciej Kasprzyk

Film realizowany przez OKiS w koprodukcji z TVP3 Wrocław, Centrum Technologii Audiowizualnych we Wrocławiu i Wytwórnią Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie. Partnerzy: Mercedes-Benz Grupa Wróbel, Zamek na Skale w Trzebieszowicach, Filmoteka Narodowa, Saco Films.

Gór Stołowych. Film zdobył I nagrodę na Festiwalu Filmowym FilmAT w kategorii Ekologia i Środowisko. czas: 37 min reżyseria: Maciej Kieres, Daniel Jasiński scenariusz: Daniel Jasiński zdjęcia: Jerzy Szota, Artur Stroiński,

Daniel Jasiński montaż, animacje i postprodukcja: Jerzy Szota

Film zrealizowany przez OKiS w koprodukcji z TVP Wrocław i Parkiem Narodowym Gór Stołowych.


„PLATERÓWKI” – FABULARYZOWANY FILM DOKUMENTALNY (2019)

Film „Platerówki” przybliża współczesnemu odbiorcy losy polskich dziewcząt wywiezionych na Syberię przez Armię Czerwoną, która zajęła wschodnie ziemie II Rzeczpospolitej w roku 1939. Dramatyczna historia dziewcząt z Kresów jest częścią trudnych i skomplikowanych politycznie losów Polski w latach 1939-1945. W filmie występują cztery weteranki II wojny światowej (Helena Jabłońska z domu Figura, Anna Lewkowicz z domu Figura, Wiktoria Leniartek z domu Krzywoń, Maria Starczewska z domu Kamińska), które walczyły na froncie wschodnim w 1. Samodzielnym Batalionie Kobiecym im. Emilii Plater, pododdziale piechoty Ludowego Wojska Polskiego, sił zbrojnych sformowanych z polskich zesłańców na terenie ZSRR w Siel-

„ADŻAROWIE. OD BESHUMI DO BATUMI” – FILM DOKUMENTALNY (2017)

Poetycka opowieść filmowa nie tylko o adżarskiej historii, sztuce i przyrodzie, ale także o ludziach zamieszkujących jeden z najpiękniejszych regionów Gruzji. Twórcy filmu zabierają widza w fascynującą podróż po Małym Kaukazie, wybrzeżu Morza Czarnego, odwiedzi on również stolicę regionu – Batumi. W filmie można m.in. usłyszeć ludową adżarską muzykę, a także zobaczyć proces przygotowywania tradycyjnych regionalnych potraw.

cach nad Oką. Kontekst historyczno-polityczny przedstawił w filmie prof. dr hab. Grzegorz Strauchold z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. czas: 52 min reżyseria: Maciej Kieres scenariusz: Daniel Jasiński zdjęcia: Marcin Grobelny, Piotr Marcjasz,

Miłosz Mickiewicz, Artur Stroiński, Jerzy Szota montaż i efekty specjalne: Jerzy Szota

Film zrealizowany przez OKiS w koprodukcji z TVP Wrocław oraz Euroregionalnym Centrum Kultury i Komunikacji EuRegioKom Pieńsk. Dofinansowano ze środków TVP Historia i z Budżetu Województwa Dolnośląskiego.

czas: 44 min reżyseria: Maciej Kieres scenariusz: Daniel Jasiński zdjęcia: Jerzy Szota, Daniel Jasiński,

Erekle Kupreishvili, Artur Stroiński montaż: Jerzy Szota produkcja: Ajara TV Projekt dofinansowany ze środków: Budżetu Województwa Dolnośląskiego, Ministerstwa Edukacji, Kultury i Sportu Autonomicznej Republiki Adżarii, Departamentu Turystyki i Ośrodków Wypoczynkowych Autonomicznej Republiki Adżarii

Film zrealizowany przez OKiS w koprodukcji z TVP Wrocław w ramach Polsko-Gruzińskiego Festiwalu Kultury 2017. wroclife.pl nr 2/2021 49


WYBRANE WYDARZENIA

Więcej na: www.okis.pl Znajdź nas na Facebooku i Instagramie Projekty są dofinansowane z Budżetu Województwa Dolnośląskiego.

AMAZON BURNS – PREMIERA SPEKTAKLU 12 I 13 MARZEC 2021, SALA TEATRU LABORATORIUM (RYNEK-RATUSZ 27)

Zapraszamy na najnowszą produkcję teatralną „Amazon Burns” w reżyserii Przemka Wojcieszka i Roberta Traczyka na podstawie tekstu Mai Staśko, autorki „W*wionych kobiet w leju po Polsce”. Tym razem bohaterkami są dwie pracownice pewnego internetowego giganta, które w przerwie na papierosa marzą o lepszym życiu, miłości, szczęściu, czy po prostu o bogatym facecie, który wszystko zmieni. W tle płonie Amazonia, świat się kończy, dlatego śmiejcie się z nami, póki jest z czego.

Tekst: Maja Staśko Występują: Magdalena Kaczmarek

i Patrycja Bukowczan Reżyseria: Przemek Wojcieszek i Robert Traczyk Muzyka: Magdalena Gorwa Kostiumy: Anna Molga Światła: Wojciech Maniewski Producenci i organizatorzy: Ośrodek Kultury

i Sztuki we Wrocławiu i Przemysław Wojcieszek

BILETY NA: EKOBILET.PL/OSRODEK-KULTURY-I-SZTUKI

ZDZISŁAW JURKIEWICZ. ZDARZENIA (WYSTAWA MONOGRAFICZNA) CZERWIEC 2021-STYCZEŃ 2022

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury oraz z Budżetu Samorządu Województwa Dolnośląskiego.

50

wroclife.pl nr 2/2021

Wystawa przygotowywana we współpracy z wrocławskim Muzeum Współczesnym i Centrum Nauki i Sztuki Stara Kopalnia w Wałbrzychu z okazji 90. rocznicy urodzin Zdzisława Jurkiewicza zaprezentuje wybrane wątki w twórczości wrocławskiego artysty w kontekście działalności zagranicznych twórców, m.in. Les Levine’a, Dory Maurer, Miloša Šejna. Jej osią będą prace Jurkiewicza, które powstały w oparciu o specyficznie rozumianą i prowadzoną przez niego obserwację różnych zjawisk na przestrzeni dekad. Ta właśnie czynność: obserwowanie, a może nawet bardziej dosłownie: dogłębne, uważne oglądanie wszechświata we wszystkich jego przejawach stało się z czasem właściwym medium sztuki Jurkiewicza, jego strategią artystyczną, ale też egzystencjalną. Malarstwo, fotografia, performans, obiekty, ale również rośliny, zwierzęta stały się medium obserwacji i jej

zapisu przez Jurkiewicza. Artysta prowadził wspomniane badania i perygrynacje w swoim niewielkim mieszkaniu przy ul. Łaciarskiej we Wrocławiu. Figura mieszkania jako pracowni, obserwatorium, ogrodu botanicznego, kapsuły podróżnej stanie się również klamrą dla prezentowanych na wystawie prac Jurkiewicza oraz innych artystów i artystek. Kuratorka: dr Marika Kuźmicz

Muzeum Współczesne Wrocław 26.06–11.10.2021 muzeumwspolczesne.pl

Centrum Nauki i Sztuki Stara Kopalnia w Wałbrzychu 29.10.2021–09.01.2022 starakopalnia.pl


OGÓLNOPOLSKI FESTIWAL ŚPIEWAKÓW I KAPEL LUDOWYCH W KAZIMIERZU DOLNYM NAD WISŁĄ, CZERWIEC 2021

Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu zajmuje się także ochroną niematerialnego dziedzictwa kulturowego, zgodnie z zaleceniami ratyfikowanej Konwencji UNESCO. Wśród zadań i przedsięwzięć podejmowanych przez nas w tym temacie, naczelną rolę zajmuje koordynacja wyjazdu reprezentacji województwa dolnośląskiego na Ogólnopolski Festiwal Śpiewaków i Kapel Ludowych w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Festiwal ten to jedna z naczelnych imprez folklorystycznych w kraju. To właśnie dzięki udzia-

SUMMER GUITAR FESTIVAL 2021 FUNDACJA KRZYŻOWA DLA POROZUMIENIA EUROPEJSKIEGO KOŁO ŚWIDNICY, LIPIEC-SIERPIEŃ 2021

Zapraszamy do udziału w najbardziej profesjonalnym letnim kursie gitarowym w Polsce. 20 lat doświadczenia w prowadzeniu warsztatów, bogata oferta kursów i najlepsi artyści-pedagodzy o międzynarodowej renomie – to wszystko sprawia, że Summer Guitar Festival, odbywający się w malowniczo położonym kompleksie pałacowym w Krzyżowej koło Świdnicy, to jedna z najlepszych propozycji w naszym kraju dla osób chcących doskonalić swoje umiejętności gry na gitarze. Wydarzenie będzie obejmować szereg różnorodnych metod i form pracy uczestników projektu z doświadczonymi pedagogami – profesjonalnymi i aktywnymi na polu zawodowym muzykami, w tym przede wszystkim indywidualne lekcje mistrzowskie i warsztaty grupowe odbywające się w ramach wcześniej usta-

łowi w nim artystów naszego regionu tradycja autentycznego repertuaru, stylu muzykowania oraz śpiewu ludowego Dolnego Śląska podlega ochronie i dokumentacji, a dodatkowo także popularyzacji w szerokich kręgach. To bardzo istotne dla dziedzictwa kulturowego, szczególnie rejonów tak specyficznych i niejednorodnych etnologicznie, jak Dolny Śląsk. Na zdjęciu: Zofia Tarasiewicz, potomkini Góra-

li Czadeckich, dwukrotna laureatka festiwali kazimierskich oraz laureatka Nagrody im. Oskara Kolberga.

lonego planu. Zajęcia opierają się na bezpośredniej interakcji, co stwarza uczestnikom możliwość konsultacji z wieloma pedagogami, a to z kolei sprzyja poznawaniu odmiennych i zróżnicowanych metod doskonalenia gry na gitarze, a także poszerzaniu wiedzy o nowych, nieznanych dla nich technikach wykonawczych, która jest niezwykle przydatna w formowaniu indywidualnej osobowości artystycznej. LICZBA MIEJSC JEST OGRANICZONA! Dyrektor artystyczny Krzysztof Pełech:

gitara@post.pl Organizator: guitarfestival@okis.pl Organizator: OKiS we Wrocławiu Współorganizator: Fundacja Krzyżowa Partner: Interton Classic, Martinez,

Knobloch Strings

wroclife.pl nr 2/2021

51


Chcesz wiedzieć, jak rozwija się Wrocław, poznać ciekawych ludzi, śledzić lokalne tematy? Każdy numer może trafiać do Twojej firmy lub organizacji. NAPISZ DO NAS, A WYŚLEMY GO BEZPŁATNIE!

Zapraszamy firmy, instytucje i organizacje do stałej prenumeraty magazynu Wroclife na preferencyjnych warunkach! Skontaktuj się z nami, podaj adres wysyłki i zamawianą liczbę sztuk: redakcja@wroclife.pl CZYTAJ WROCLIFE I POCZUJ, CZYM ŻYJE TWOJE MIASTO!

52

wroclife.pl nr 2/2021


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.