Wroclife nr 5/2018 (22)

Page 1

nr 5/2018 (22) maj egz. bezpłatny wroclife.pl

Maciej Janowski

Spartanin z epizodem w Śląsku Tragiczny koniec Festung Breslau

Nieznane oblicze Dworca Głównego

Dyplom MBA to przepustka do rozwoju kariery

Jak choruje nasza ochrona zdrowia

Rozmowa z prof. Adamem Jezierskim, rektorem UWr



wroclife.pl

Zamiast wstępniaka

OD REDKACJI

Artur Heliak, redaktor naczelny

W

„Wrocław nie będzie Zieloną Stolicą Europy ani w 2019, ani w 2020 roku”.

rocław nie będzie Zieloną Stolicą Europy ani w 2019, ani w 2020 roku. Stawiam również dolary przeciw orzechom, że w kolejnych latach będzie podobnie. Żadne to zaskoczenie. Co by się stało, gdyby jakimś cudem ten tytuł jednak przypadł Wrocławiowi? Aż strach pomyśleć, jak moglibyśmy tym osiągnięciem zainspirować inne ośrodki miejskie. Ni mniej, ni więcej oznaczałoby to, że wszystkie miasta starające się o to prestiżowe miano oszczędności powinny szukać przede wszystkim w komunikacji miejskiej. O ich aspekty urbanistyczne powinni dbać deweloperzy, a nic tak dobrze miastu kandydackiemu nie służy, jak stanie się przynajmniej raz w roku światową stolicą smogu. Do tego mile widziane są rzezie drzewostanu w parkach, warto również zawczasu zaniedbać kwestię przyłączania nowych mieszkań do miejskiej sieci ciepłowniczej. Honorując Wrocław wspomnianym tytułem, organizatorzy doceniliby rolę betonu w budowaniu przestrzeni do życia mieszkańców oraz nagrodzili budowanie bez opamiętania osiedli na infrastrukturalnych pustyniach. Również nasza dzielna straż miejska mogłaby się poczuć wyróżniona. Jej brawurowy, styczniowy rajd tropiący grzewczych trucicieli, w ramach którego przeprowadzono 788 kontroli i wystawiono... 14 mandatów oraz udzielono całych 3 pouczeń, zyskałby europejską, zieloną nobilitację. Podobnie jak marazm w zakresie innowacyjnych rozwiązań przy redukcji zanieczyszczeń oraz brak jakiegokolwiek sensownego podejścia do tematyki zintegrowanego zarządzania miastem, które ma zapewniać pozytywne i długoterminowe skutki. Docenieni zostaliby również wszyscy wrocławscy kierowcy diesli gardzący dziwacznymi rozwiązaniami typu filtr cząstek stałych DPF, którzy oszczędzają, emitując za sobą każdego dnia rakotwórczą chmurę. Tego nie chcemy, ale na takiej inspiracji nie zależy również tym, którzy ten tytuł przyznają. Dlatego z Zielonej Stolicy Europy nici, podobnie jak z miana Najbardziej Rozwiniętego Miasta Ameryki Południowej oraz Najlepszego Kurortu Nadmorskiego.

WYDAWCA

WSPÓŁPRACA

ZDJĘCIE OKŁADKOWE

Wroclife sp. z o.o. ul. Kwidzyńska 6e, 51-416 Wrocław www.wroclife.pl

Tomasz Matejuk, Maciej Skwara, Maciej Kisiel, Jarosław Obremski, Stanisław Szelc, Sławomir Czarnecki, Michał Tekliński, Adrianna Machalica, Marcin Obłoza, Małgorzata Zdziebko-Zięba, Martyna Wąsik, Michael Forbes, Hanna Galik, Karolina Stachera, Oliwia Rybiałek

Na zdjęciu Maciej Janowski - FOT. EAST NEWS

PREZES ZARZĄDU Artur Heliak artur.heliak@wroclife.pl REKLAMA

KOREKTA

reklama@wroclife.pl

Sławomir Gruca

REDAKCJA

REKLAMA

redakcja@wroclife.pl

Adobe Stock, Envato, Pixabay.com

REDAKTOR NACZELNY

NAKŁAD

Artur Heliak

10 000 egz.

SEKRETARZ REDAKCJI

HOSTING

Paweł Pluta

Stermedia, www.stermedia.eu Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń ani nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adjustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.


Sportowa „wizytówka” miasta MICHAŁ TEKLIŃSKI Najbardziej medialnym i wysokobudżetowym sportem w Polsce niezmiennie jest piłka nożna. Tymczasem we Wrocławiu trwa serial pod tytułem „Miasto ratuje finanse Śląska”. Czy wrocławski klub ma potencjał na bycie prawdziwą sportową wizytówką miasta z solidnymi podstawami finansowymi? Śląsk od kilku sezonów plasuje się zarówno sportowo, jak i biznesowo w dolnej części tabeli piłkarskiej ekstraklasy. Potwierdza to raport „Ekstraklasa piłkarskiego biznesu”, przygotowany przez EY. Według raportu Śląsk Wrocław jest trzecim najbardziej zadłużonym klubem w ekstraklasie. Co więcej, w ostatnim czasie Gmina Wrocław zaciągnęła 5 milionów złotych pożyczki, by zbilansować budżet i „podarować” Śląskowi jego zadłużenie wobec miasta. Nawet jeśli to rozwiązanie tymczasowe, pokazuje wyraźny brak pomysłu na wyprowadzenie klubu na prostą i wykorzystanie jego potencjału. A ten jest naprawdę spory. Śląsk dysponuje największym stadionem w polskiej ekstraklasie, gra w jednym z najszybciej rozwijających się miast w kraju i dysponuje wspaniałą tradycją sportową. Przypomnijmy, że jeszcze niedawno, w 2012 roku, Śląsk zdobywał mistrzostwo Polski. Później jednak obrał kierunek w dół tabeli. Co więcej: miasto, które wciąż łoży na wrocławski klub, medialnie nie zyskuje na tym tyle, ile można byłoby oczekiwać. W części rankingu EY dotyczącej

Apel Mieszkańców Wrocławia STANISŁAW SZELC

Przed wieloma laty jedną z najbarwniejszych postaci wrocławskiej palestry była Pani Mecenas Elza E. (młodzież w moim wieku wie lub domyśla się, o kogo chodzi), która w sytuacjach beznadziejnych zwracała się do Wysokiego Sądu z oryginalnym i ciepłym apelem, mówiąc: „Wysoki Sądzie, mój klient nie mógł się dopuścić zarzucanego mu haniebnego czynu, gdyż on pochodzi ze Lwowa”. Bywało, że w błahych sprawach rozbawiony Wysoki Sąd brał pod uwagę ten, przyznajmy, egzotyczny argument. Do czego zmierzam, wyjaśnię. Wpadł mi w ręce (nieprzypadkowo) Apel Mieszkańców Wrocławia o utworzenie Staromiejskiej Strefy Ograniczonego Parkowania. Jako że jestem osobnikiem dość leniwym (e tam, bardzo leniwym), pozwolę sobie w dużych fragmentach dokument ów zacytować. Autorzy proponują, aby wprowadzić w obrębie ulic Grodzkiej, Piaskowej, Świętej Katarzyny, Kazimierza Wielkiego i Nowego Światu strefę ograniczonego parkowania. I tak, w ramach jej funkcjonowania, 60% wszystkich miejsc parkingowych w ścisłym Rynku przeznaczyć wyłącznie dla mieszkańców oraz osób mających prawo do wykupienia abonamentu parkingowego, czyli prowadzących na wymienionym terenie działalność gospodarczą. Pozostałe 40% stanowić będzie parking krótkoterminowy – do 4 godzin. Nie dotyczy to rzecz jasna miejsc parkingowych dla posiadających stosowne dokumenty osób niepełnosprawnych. Mieszkańcy tych ulic, często osoby w podeszłym wieku,

promocji miast wspierających swoje kluby i promujących się przez ekstraklasę (2016/2017 r.) Wrocław zajął dopiero 9. miejsce, a Śląsk wygenerował dla Wrocławia wartość mediową nieznacznie przekraczającą milion złotych. W rankingu lepiej wypadły m.in. Gdynia (wartość mediowa 5,3 mln zł), Białystok (5 mln zł) i Gdańsk (3,5 mln zł). Lepiej od stolicy Dolnego Śląska promują się też takie miasta, jak Płock, Gliwice czy Kielce. Z powyższych analiz wyłania się zatem obraz średnio zarządzanego klubu wspieranego przez miasto, które nie zyskuje na tym szczególnie dużo w zakresie promocyjnym. Co więcej, kolejne próby znalezienia inwestora kończą się fiaskiem. Potencjał Śląska (i Wrocławia) można porównywać do klubów z wielkich miast, tymczasem „zielono-biało-czerwoni” nie tylko nie mają dużego sponsora strategicznego (nie licząc samego miasta), ale też nie budują klubu biznesowego wśród średnich i mniejszych firm. W rozwiniętej piłkarsko Europie kluby budują własne stadiony, wykorzystując je biznesowo lub współpracując na tym polu z władzami miast. Tymczasem pomysł, jaki pojawił się w magistracie na Śląsk, sprowadza się do tego, by właścicielem klubu został… Stadion Wrocław. To chyba jedyny przypadek na świecie, gdzie stadion byłby posiadaczem klubu, a nie odwrotnie. Ten przykład dobitnie pokazuje, jak bardzo władze miasta zabrnęły ze Śląskiem w ślepą uliczkę. Michał Tekliński, przewodniczący Rady Nadzorczej Dolnośląskiego Związku Przedsiębiorców i Pracodawców

będą mieli szanse zaparkowania w pobliżu swojego miejsca zamieszkania. W tym miejscu pozwolę sobie na „prywatę”. Otóż kiedyś, w naiwności swojej, zwróciłem się do ważnego miejskiego urzędnika (nawet dyrektora, kurczę!), że jako nie do końca sprawny osobnik mam problem z parkowaniem. Ważny ten urzędnik potraktował mnie „z buta”, mówiąc: „Przecież nie musi pan tam mieszkać!”. Serdecznie Pana pozdrawiam i życzliwie życzę wymiany stawu kolanowego. Dobra, wyżaliłem się i kontynuuję. Proponowane rozwiązania spowodują, że ruch samochodowy w ścisłym (zabytkowym!) centrum ulegnie zmniejszeniu. Jednocześnie uprzejmie informuję, że takie rozwiązania z powodzeniem funkcjonują w Pradze (czeskiej), Wiedniu i Krakowie, a lada moment w Poznaniu. Zmniejszony ruch kopcących spalinami automobili ucieszy, jak sądzę, klientów przyrestauracyjnych ogródków oraz pieszych turystów. Powtórnie uprzejmie informuję, że poza strefą ograniczonego parkowania znajduje się sporo miejsc parkingowych (wedle autorów Apelu jest ich około 3000), często nie do końca wykorzystanych. A teraz nawiążę do postaci Pani Mecenas Elzy E. i zwrócę się do Pana Jacka Ossowskiego, przewodniczącego Rady Miejskiej Wrocławia. Szanowny Panie Przewodniczący, jestem przekonany, że z troską pochyli się Pan nad prośbą zawartą w Apelu! Wszak pochodzi Pan z Oporowa, skąd wywodzą się bardzo życzliwi dla społeczeństwa obywatele Wrocławia. Ot, choćby autor tej pokornej supliki... * 28 kwietnia pożegnaliśmy Panią Danutę Wielebińską, byłą wicewojewodzinę dolnośląską. Pani Danuta znana była z tego, że nigdy nie opuściła żadnej, z pozoru mało ważnej, imprezy kulturalnej czy sportowej. Na swój skromny sposób uczestniczyła w ostatnich pożegnaniach artystów i sportowców. Była prawdziwą Damą...


SPIS TREŚCI

Tragiczny koniec Festung Breslau

KARIERA I BIZNES

29

Zwinne podejście do zarządzania karierą

35

Licealiści będą pracować w zawodach, które nie istnieją

WOJCIECH PAŹDZIOR

ROZMOWA Z ŁUKASZEM WRONĄ

38

Czy stać cię na kiepskie biuro? ANNA NOWACKA

49

The young analogue city MICHAEL FORBES

NASZE MIASTO

6

Po to istnieje Uniwersytet

ROZMOWA Z ADAMEM JEZIERSKIM

6

Tragiczny koniec Festung Breslau MARCIN OBŁOZA

10

Miasto Odrą podzielone: Breslau i Wrocław

12

Spartanin z epizodem w Śląsku

PAWEŁ PLUTA

ROZMOWA Z MACIEJEM JANOWSKIM

14

Jak choruje nasza ochrona zdrowia HANNA GALIK

18

Po to istnieje Uniwersytet ROZMOWA Z ADAMEM JEZIERSKIM

20

18

Nieznane oblicze Dworca Wrocław Główny KAROLINA STACHERA

22

Wzgórze Partyzantów odzyska blask

24

Mały sąsiad Wrocławia dużą konkurencją dla stolicy Dolnego Śląska

Wzgórze Partyzantów odzyska blask

TOMASZ MATEJUK

ANNA NOWACKA

30

Wrocław dawniej i dziś MARCIN JĘDRZEJCZAK

MIESZKAĆ WE WROCŁAWIU

47

22

KAMILA AUGUSTYN

CZAS WOLNY

26

Podwodny świat w obiektywie wrocławianina

Dlaczego warto zainwestować w mieszkanie z rynku pierwotnego?

Rycerze z Wrocławia SŁAWOMIR CZARNECKI

32

Dyplom MBA to przepustka do rozwoju kariery TOMASZ MATEJUK

42

Podwodny świat w obiektywie wrocławianina MAŁGORZATA ZDZIEBKO-ZIĘBA

50

Najsłynniejsze wrocławskie podanie TOMASZ SIELICKI

52

Pomysłowi wrocławianie mile widziani w Zajezdni TOMASZ MATEJUK

42

54

Z Wrocławia na weekend: Lubiąż MAREK PERZYŃSKI

58

Tłuszcze: dobre, złe i te pomiędzy AGNIESZKA CHĘCIŃSKA-MOSER


NASZE MIASTO

Tragiczny koniec Festung Breslau W niedzielę, 6 maja 1945 roku o godzinie 18, Festung Breslau – ostatnia twierdza Hitlera – poddała się. W Moskwie upadek niemieckiego Breslau uczczono salutem z 224 dział. MARCIN OBŁOZA

FOT. FOTOPOLSKA.EU

P

od koniec II wojny światowej, w 1944 roku, niemiecki Breslau został ogłoszony twierdzą, a Adolf Hitler nakazał obronę miasta do ostatniej kropli krwi. W następnym roku Festung Breslau okrążyli Rosjanie, którzy dwukrotnie – w lutym i kwietniu 1945 r. – podjęli próbę zdobycia miasta. W efekcie zaciętych walk zostało ono niemal zupełnie zrujnowane, czego skutki jeszcze długo po wojnie odczuwali jego mieszkańcy.

6

wroclife.pl Nr 5/2018

Pierwszy szturm na Festung Breslau rozpoczął się od lutowych ataków Armii Czerwonej od południowej strony miasta. Rosjanie w drugiej połowie lutego 1945 roku przełamali linię nasypu kolejowego na wysokości obecnej siedziby wrocławskich ośrodków radia i telewizji (na Krzykach), wdzierając się w głąb miasta na głębokość około 2-2,5 kilometra. Później jednak 6. Armia generała Władymira Głuzdowskiego utknęła w gęstej

zabudowie i wobec twardej obrony Niemców szturm zgasł. – Szósta Armia sowiecka szturmująca stolicę Dolnego Śląska była bardzo słaba jak na sowieckie standardy – mówi profesor Tomasz Głowiński z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. – Nie była ona dostatecznie dobrze wyposażona do szturmowania dużego miasta i nie posiadała broni pancernej. Formowano ją, trzeci raz z rzędu, na jesieni


1944 roku z wołyńskich chłopów, którzy nie byli dostatecznie wyszkoleni i uzbrojeni. Co więcej, oddziały atakujących Sowietów były liczebnie zbliżone do formacji broniących miasto – dodaje prof. Głowiński. Rosjanie ponownie zaatakowali twierdzę pierwszego kwietnia 1945 roku, w święto Wielkanocy. – Przemówiły za tym wówczas ambicje marszałka Iwana Koniewa, który polecił Sowietom kolejne natarcie. Logika podpowiadałaby raczej, że należałoby odpuścić, wojna była przecież rozstrzygnięta – stwierdza wrocławski historyk. Drugi szturm na Festung Breslau przygotowano już lepiej niż poprzedni. Po pierwsze, zaatakowano od strony lotniska na Gądowie, gdzie Niemcy samolotami wywozili rannych żołnierzy i dostarczali do twierdzy amunicję oraz medykamenty. Po drugie, szturm poprzedził tzw. nalot wielkanocny, który zniszczył historyczne centrum miasta. Rosjanie zakładali, że straty w ludności cywilnej zmuszą Niemców do kapitulacji, Breslau był jednak – jako stolica prowincji Dolny Śląsk (Niederschlesien) – ważnym punktem na mapie Niemiec. Można wręcz nazwać go ostoją nazizmu: w wyborach z 1933 roku NSDAP zdobyła tu bezwzględną większość głosów. Breslau był też wówczas w pierwszej dziesiątce największych niemieckich miast.

Cywile w nadodrzańskim Monte Casino Walki uliczne trwały w czasie oblężenia niemal codziennie. „Prawdopodobnie rzadko ludzkie oczy mogą zobaczyć to, co ja tutaj ujrzałem. Byłem zdumiony, oszołomiony, wstrząśnięty do głębi. Za mną wielkie płomienie wież katedralnych (...), cały Ostrów Tumski był ogarnięty szalejącą i ryczącą burzą ogniową. Pięciopiętrowe kamienice stały w ogniu, wszystkie okna oświetlone, jak gdyby odbywał się jakiś festiwal świateł” – pisał po Wielkanocy w swoim dzienniku ksiądz Walter Lassmann. W tym ogromnym zamieszaniu musieli odnaleźć się niemieccy cywile z Breslau. Co prawda jeszcze w grudniu 1944 roku komendant twierdzy, generał Johannes Krause, zaproponował ewakuację 200 tysięcy starców i matek z dziećmi, ale gauleiter Dolnego Śląska, Karl Hanke, nie wydał na nią zgody. Z Breslau chciał uczynić Monte Casino nad Odrą. Cywile byli grupą, z którą nikt w mieście się nie liczył. Najczęściej mieszkali w piwnicach. Pod ziemią powstawały schrony, które często były ze sobą łączone korytarzami. Po mieście można było się przemieszczać wyłącznie z przepustką.

FOT. FOTOPOLSKA.EU

Wobec trudnej sytuacji oraz przegranej wojny niektórzy z cywilów okazywali publicznie swoje niezadowolenie. Przykładem może być demonstracja kobiet pod siedzibą lokalnej Orstgruppe (grupy terenowej), domagających się zakończenia wojny i powrotu ich mężczyzn z frontu. Najbardziej aktywne z nich zostały wówczas aresztowane. – Oczywiście, byli tacy, którzy od początku wojny sprzeciwiali się działaniom III Rzeszy – mówi prof. Tomasz Głowiński. – Sceptyczna wobec Hitlera była między innymi część inteligencji oraz duchowieństwa, ale to nie była duża część mieszkańców miasta. Na terenie twierdzy obowiązywały w trakcie walk drakońskie zasady. Żandarmeria miała pełnię praw, włącznie z wykonywaniem na miejscu egzekucji – dodaje. Wiarę powoli tracili również niemieccy żołnierze. Heinz Liedtke pisał pod koniec kwietnia do swojego brata: „Siedzimy w Breslau jak szczury schwytane w pułapkę i czekamy na koniec. Już prawie straciłem wszelką nadzieję, że kiedyś wydostanę się z tego gówna. Walczymy, pije-

my z rozpaczy (jeśli zdołamy załatwić coś do picia) i prowadzimy rozwiązłe życie z dziwkami różnych narodowości – nie brakuje ich tutaj”.

Jedni chcieli walczyć, inni się cieszyli W oblężonym Breslau robiło się coraz goręcej, a sytuacja Niemców stawała się z każdym dniem trudniejsza. Najpierw zostali zmuszeni do zmiany siedziby kwatery głównej dowództwa twierdzy. Poprzednia kwatera – bunkier pod obecnym Wzgórzem Partyzantów – znajdowała się od strony wdarcia się Rosjan do miasta. Generał Hermann Niehoff, ostatni dowódca twierdzy, zadecydował o przeniesieniu siedziby dowództwa do pomieszczeń do niedawna zajmowanych przez Bibliotekę Uniwersytecką (przy obecnej ul. Świętej Jadwigi). Poklasztorny budynek miał solidne, bezpieczne mury i znajdował się za Odrą. Dużym problemem dla Breslau okazały się braki w zaopatrzeniu. W jedną noc niemieckie

wroclife.pl Nr 5/2018

7


samoloty były w stanie przetransportować do twierdzy nawet 60 ton amunicji, co nie pokrywało jednak rosnących potrzeb. Od początku kwietnia lotnisko na Gądowie przestało działać i tylko niewielka część zaopatrzenia docierała do twierdzy przez nowe lotnisko wybudowane na obecnym placu Grunwaldzkim. Obrońcom miasta zaczęło brakować środków do jego obrony. Do tego w ostatni dzień kwietnia w Berlinie samobójstwo popełnił Adolf Hitler. – To był moment, w którym generał Niehoff, komendant twierdzy, doszedł do wniosku, że dni obrony Breslau są policzone. Śmierć wodza III Rzeszy zdecydowanie przybliżyła kapitulację Niemców – mówi profesor Tomasz Głowiński. Ich reakcje były skrajne. Pytali się wzajemnie o przyszłość twierdzy i narodu. Niektórzy, tak jak oficer Herbert van Burck, wciąż namawiali do pielęgnowania nazizmu i wierzyli w zwycięstwo. Dalszą walkę propagował również gauleiter Karl Hanke. Inni cieszyli się ze śmierci Hitlera. „Zapanował radosny nastrój. Teraz mamy kluczowy warunek do pokoju” – stwierdził ksiądz Helmut Richter.

Wkraczając na mroczną ścieżkę Zakończenie upartej obrony miasta zaczęło się 4 maja. Wtedy to obecni w Breslau duchowni zasugerowali generałowi Niehoffowi poddanie się. Wieczorem gauleiter Karl Hanke dowiedział się o decyzji generała i następnego dnia uciekł awionetką w kierunku Świdnicy. Kapitulacji Breslau spodziewała się już cała Rzesza. „Hitler nie żyje. Berlin upadł. Alianci ze Wschodu i Zachodu podali sobie dłonie w sercu Niemiec. Nie ma już żadnego powodu, żeby kontynuować bitwę o Breslau. Jakiekolwiek dalsze poświęcenie byłoby zbrodnią” – mówił

FOT. FOTOPOLSKA.EU

5 maja swoim żołnierzom generał Niehoff. Następnego dnia niemiecki dowódca udał się na pertraktacje z generałem Głuzdowskim. Rosjanie zaproponowali warunki rozejmu, które zapewniały niemieckiemu garnizonowi przeżycie, żywność oraz pozostawienie osobistego majątku i odznaczeń. W innym punkcie wspomniano również o udzieleniu pomocy wszystkim chorym. Cywile mieli mieć zagwarantowane bezpieczeństwo i normalne warunki życia. Jak się jednak później okazało, obietnice te nie zostały spełnione. „Była niedziela, przepiękny wiosenny dzień. Ale nie było nam wesoło. Nie padł już żaden strzał i ludność cywilna wyległa na ulice. Nasza kampania przemaszerowała 7 maja przez Friedrich-Wilhelm-Straße (dziś ul. Legnicka), (…) wkraczając na mroczną ścieżkę ku wieloletniej niewoli, z której wielu z nas miało już nigdy nie powrócić do ojczyzny” – pisał kapitan Hartmann.

FOT. FOTOPOLSKA.EU

Rosjanie zostali przywitani w mieście dość ciepło. Niektórzy jego mieszkańcy wywieszali napisy z podziękowaniami dla czerwonoarmistów, a kobiety wręczały im nawet kwiaty czy butelki wina. Traktowano ich, przynajmniej oficjalnie, jak wybawicieli. Okazało się jednak, że na niewiele się to zdało. Mieszkańców miasta miały czekać kolejne tygodnie grozy: gwałtów, rabunków, rozbojów i irracjonalnych dewastacji. Ich kres nastał dopiero po wycofaniu z miasta większości jego „wyzwolicieli”.

Leczenie wojennych ran „Wydawało się, że z miasta prawie nic nie pozostało” – pisał bibliotekarz Friedrich Grieger. Według ustaleń, zniszczono około 70 procent budynków w mieście. – Do dzisiaj widać pas bombardowania wielkanocnego, które zdewastowało Breslau w pasie od północy do okolic obecnego placu Dominikańskiego oraz całej wschodniej części Starego Miasta i Ostrowa Tumskiego – zaznacza profesor Tomasz Głowiński. – Skutki szturmu wielkanocnego można dostrzec również na Popowicach, które w czasie oblężenia twierdzy zostały zrównane z ziemią. W miejscu ruin Breslau, a od 6 maja 1945 roku polskiego Wrocławia, powstawały nowe mieszkania i bloki, które odradzały tkankę miejską. Nie sposób było jednak nie zauważyć w mieście przez całe dziesięciolecia śladów wcześniejszych walk i zniszczeń. Co uważniejsi obserwatorzy jeszcze dziś mogą znaleźć strzałki z niemieckimi napisami, które niegdyś kierowały ludność Breslau do schronów przeciwlotniczych. Jak powiedział profesor Głowiński, Wrocław powoli, choć systematycznie leczył jednak wojenne rany, wracając do swej roli stolicy Dolnego Śląska.



NASZE MIASTO

Miasto Odrą podzielone: Breslau i Wrocław Rynek po stronie niemieckiego Breslau, a Ostrów Tumski w granicach polskiego Wrocławia. Tak według map z 1944 roku miała wyglądać granica Polski z Niemcami po zakończeniu II wojny światowej. PAWEŁ PLUTA

narysował granicę polsko-niemiecką wzdłuż Odry i Nysy Kłodzkiej. Zgodnie z nią zdecydowana większość dzisiejszych terenów Dolnego Śląska (w tym m.in. Legnica, Wałbrzych, Jelenia Góra czy Lubin) zostałaby po stronie niemieckiej. Natomiast największe miasto w tym regionie zostałoby podzielone na niemiecki Breslau i polski Wrocław.

Rynek w Niemczech, Ostrów w Polsce

D

ziś mało kto już o tym pamięta, ale po zakończeniu II wojny światowej Wrocław mógł podzielić los takich miast, jak Zgorzelec/Görlitz, Gubin/Guben, Słubice/ Frankfurt an der Oder. Stałby się też drugim pod względem wielkości miastem niemieckim po Berlinie, które znalazłoby się po dwóch stronach tzw. żelaznej kurtyny, dzielącą Europę aż do 1989 roku. Na przełomie listopada i grudnia 1943 roku w Teheranie doszło do pierwszego spotkania tzw. Wielkiej Trójki, czyli przywódcy ZSRR Józefa Stalina, prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta oraz premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla. Ponieważ wówczas droga do zakończenia wojny wydawała się jeszcze długa, o powojennych granicach tylko wspomniano. Jeśli chodzi o naszą granicę na zachodzie, to ustalono wstępne porozumienie, że będzie ją wyznaczać rzeka Odra (niem. Oder).

10

wroclife.pl Nr 5/2018

Granica na Nysie, ale na której? W 1944 roku Stalin już bardziej sprecyzował swoje stanowisko w kwestii granicy polsko-niemieckiej, uznając, że po polskiej stronie powinny znaleźć się Szczecin, Śląsk i Prusy Wschodnie, natomiast sama granica winna przebiegać wzdłuż Odry i Nysy. I tu nasuwa się pytanie, której Nysy, bo są dwie: Nysa (niem. Neisse) – od 1951 roku Nysa Łużycka i Nysa Kłodzka (niem. Glatzer Neisse). Pierwsza płynie bardziej na zachodzie (źródło ma w Górach Izerskich), przepływając m.in. przez Zgorzelec/Görlitz czy Gubin/Guben i uchodząc do Odry w gminie Gubin. Druga płynie natomiast bardziej na wschodzie (źródło ma w Masywie Śnieżnika) i płynie m.in. przez Międzylesie, Kłodzko, Kamieniec Ząbkowicki, Nysę i Skorogoszcz, po czym wpada do Odry. W moskiewskich archiwach znajduje się mapa, na której ponoć właśnie Stalin własnoręcznie

W tym granicznym mieście po stronie niemieckiej, a dokładnie po radzieckiej strefie wpływów (a w latach 1949-1990 w NRD), znalazłyby się m.in. Stare Miasto z Rynkiem, Krzyki i Fabryczna. Natomiast do polskiego Wrocławia należałoby Śródmieście m.in. z Ostrowem Tumskim czy placem Grunwaldzkim oraz Psie Pole. Oczami wyobraźni widzimy punkty kontrolne i szlabany graniczne na mostach Uniwersyteckim czy Grunwaldzkim, a odprawę paszportową w pociągach jadących z niemieckich Popowic na polskie już Osobowice. Gdy przywódcy Wielkiej Trójki spotkali się po raz drugi, w lutym 1945 roku w Jałcie, jeszcze nie doszli do ostatecznego porozumienia w sprawie polskiej granicy. Stalin forsował już inną opcję przyszłej granicy polsko-niemieckiej: na Odrze i Nysie, ale Łużyckiej. Churchill i Roosevelt byli przeciwni granicy wysuniętej tak daleko na zachód, co wiązało się z wysiedleniem wielkiej ilości Niemców do brytyjskiej strefy okupacyjnej. Stalin chciał osłabić powojenne Niemiec, a także zależało mu, by ZSRR został jedynym gwarantem zachodniej granicy Polski. Szczegóły na temat polskiej granicy z Niemcami ustalono dopiero podczas trzeciego spotkania aliantów, w Poczdamie (17 lipca-2 sierpnia 1945 roku). W komunikacie kończącym konferencję poczdamską za tymczasową granicę zachodnią Polski uznano linię na Odrze i Nysie Łużyckiej. Wrocław uniknął tym samym losów miast podzielonego. Dodajmy, że dopiero w grudniu 1970 roku kanclerz Republiki Federalnej Niemiec, Willy Brandt, podpisał układ, na mocy którego RFN uznała zachodnią granicę z Polską.



FOT. EAST NEWS

Spartanin z epizodem w Śląsku O tym, czym denerwował mieszkańców na Pilczycach. Gdzie można spotkać go na herbacie, a gdzie na obiedzie. W jakich dyscyplinach poza żużlem rywalizował. I dlaczego wyprowadził się poza Wrocław. Z Maciejem Janowskim, wrocławianinem, żużlowcem Betardu Sparty, rozmawia Paweł Pluta. Dlaczego pochodzący z Wrocławia kapitan żużlowej reprezentacji Polski i zawodnik Betardu Sparty – Maciej Janowski – na co dzień zaszył się na wsi, w Wilkszynie?

Po trosze wyniknęło to z sytuacji rodzinnej, że przenieśliśmy się właśnie do Wilkszyna. Wiem jednak, że prędzej czy później też szukałbym do życia takiego bardziej spokojnego miejsca niż duże miasto. We Wrocławiu bywam jednak niemal codziennie. A przy tym zamieszaniu związanym z nieustannymi podróżami, które towarzyszy życiu żużlowca, to czasami lepiej znaleźć takie spokojne, ciche, przyjazne i urokliwe miejsce, jakim jest właśnie Wilkszyn.

Z drugiej strony, w takim miejscu trudno zachować anonimowość, bo nie wtopisz się w tłum…

Wilkszyn bardzo się rozbudował. Nie odczuwam czegoś takiego, jak brak anonimowości. Poza tym mieszka tam wielu moich znajomych. Dodatkowym i dużym plusem tego miejsca zamieszkania jest też piękny las, w którym mogę codziennie biegać i trenować.

12

wroclife.pl Nr 5/2018

Wychowałeś się jednak we Wrocławiu, na Stabłowicach. Jakie masz wspomnienia z tego miejsca?

Obracałem się przede wszystkim w rejonie Stabłowic, Maślic, Praczy Odrzańskich, bo tam mieszkała cała nasza rodzina. Stamtąd miałem kolegów, znajomych i tam spędziłem dzieciństwo. Miło wspominam to, że po szkole mogłem wyjść z kolegami na Glinianki czy jakiś inny staw. Komunikacja nie była mocną stroną tych miejsc i długo zajmowało dostanie się w inny rejon miasta, więc niezbyt często ruszałem się poza Pilczyce. Głównym środkiem lokomocji był dla mnie rower, jeździłem też na deskorolce.

A gdy już dotarłeś do centrum, to gdzie lubiłeś spędzać czas?

Uwielbiałem i nadal uwielbiam nasz Rynek i jego okolice. Okolice Hali Targowej, w której mój przyjaciel prowadzi herbaciarnię Targowa, czy bulwar nad Odrą. W tej urokliwej herbaciarni, gdzie jest mnóstwo zdjęć starego Wrocławia, jestem częstym gościem, bo do wyboru jest mnóstwo pysznych herbat czy kaw.

Także z tamtych okolic też mam spore grono znajomych. Do dziś spędzam tam wiele czasu, a gdy potrzebuję spokoju, to wracam do Wilkszyna.

Wspomniałeś o herbaciarni, a gdy trzeba wrzucić coś konkretnego na ruszt, to gdzie się stołujesz?

Moim zdaniem jedną z najlepszych restauracji jest Kredens w Wilkszynie, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Jedzenie przygotowują tam ze świetnych produktów, a restauracja jest bardzo dobrze zarządzana. Gdy jestem we Wrocławiu, to sushi jadam przy ul. Szajnochy 11. Ale jest dużo fajnych miejsc we Wrocławiu, gdzie można dobrze zjeść.

Czyli dla zawodników Betardu Sparty spoza Wrocławia możesz być przewodnikiem?

Myślę, ze tak. Gdy mamy treningi w piątek, to potem czasami wyskoczymy gdzieś razem, aby usiąść np. w jakimś ogródku i złapać trochę słońca. A chodzimy tam czy tu, w zależności od tego, na co mamy apetyt. Gdy jesteśmy na mieście, to zdarzy się, że któryś zapyta mnie


o taki czy inny zabytek, jakieś miejsce. Wówczas staram się odpowiedzieć, a jak nie wiem, to zawsze mam przy sobie naładowany telefon i wtedy wujek Google wszystko mi podpowie.

Teraz czas już na sport. Od dziecka ciągnęło Cię do niego. Próbowałeś wielu dyscyplin…

Chyba jak każde dziecko chciałem zostać piłkarzem. Moim idolem był wówczas napastnik Juventusu Turyn i reprezentacji Włoch Alessandro Del Piero (mistrz świata z 2006 roku – przyp. red.). A gdy broniłem w bramce, to bramkarz Juventusu Gianluigi Buffon (także złoty medalista MŚ’2006 – przyp. red.). Miałem swoje epizody w Śląsku i w Parasolu Wrocław, a grałem różnie: w polu, a pod koniec „kariery” w bramce. Teraz na mecze nie chodzę z braku czasu. Śledzę wyniki, a przed telewizorem oglądam oczywiście najważniejsze rozgrywki: Ligę Mistrzów, mistrzostwa świata czy Europy. Cieszę się, że Polacy awansowali na mistrzostwa świata w Rosji, bardzo wierzę w naszą reprezentację i nawet teraz mam na sobie reprezentacyjną koszulkę. Myślę, że stać ją na wszystko. Poza tym grałem także w koszykówkę w Śląsku i chodziłem na judo, bo zawsze lubiłem rywalizację.

A nie irytuje Cię, że w takim mieście jak Wrocław trzeba z budżetu miasta wspierać piłkarski klub – Śląsk Wrocław, który od kilku lat walczy tylko o utrzymanie się w ekstraklasie?

Nikomu nie będę zaglądał do kieszeni i rozliczał z tego, jak są wydawane publiczne pie-

MACIEJ JANOWSKI

NASZE MIASTO Urodzony 6 sierpnia 1991 roku we Wrocławiu. Zawodnik Betardu Sparty Wrocław. Najważniejsze sukcesy: • Indywidualny mistrz świata juniorów 2011 • • Indywidualny mistrz Polski 2015 • 4. miejsce w Speedway Grand Prix 2017 • Drużynowy Puchar Świata z reprezentacją Polski w 2013 i 2017 roku • Drużynowy mistrz Polski (w barwach Unii Tarnów – 2012), Szwecji (2011, 2013) oraz Wielkiej Brytanii (2013, 2014, 2015).

niądze. Nie moja w tym głowa. Natomiast chciałbym, aby ta drużyna mogła powalczyć w europejskich pucharach. Teraz jest, jak jest. Miejmy nadzieję, że pewnego dnia Śląsk będzie mocną drużyną.

motocykle były zawsze ważne w moim życiu, ale nigdy nie spodziewałem się, że będę mógł sprawdzić się jako żużlowiec. Na motocyklu żużlowym usiadłem w wieku 12 lat, ale trudno było mi jeszcze wówczas opanować maszynę.

Piłka nożna, koszykówka, judo, ale w końcu zdecydowałeś się na żużel. Co o tym przesądziło?

W sierpniu skończysz 27 lat. Siedzisz już sporo czasu w zawodowym speedwayu. Najbardziej pamiętna chwila w dotychczasowej karierze to…

Szybkość, ryk motocykla – to przesądziło najbardziej. Chęć poskromienia takiej maszyny. Tata podstawił pierwszą, bo sam kiedyś dużo jeździł na motocyklach, ale nie sportowo, tylko rekreacyjnie. Zawsze mieliśmy pod nosem jakąś maszynę. Najpierw motorynkę, którą jeździłem na boisku na Stabłowicach. Po raz pierwszy wsiadłem na nią, mając jakieś 8 lat. Potem był Simson, na który jeździłem już na jednym kole i z odkręconym tłumikiem, co mocno denerwowało mieszkańców. Tak więc

Mamy piękny stadion. Robi wrażenie, a zwłaszcza atmosfera, bo kibice przychodzą praktycznie co mecz w komplecie – mówi Maciej Janowski.

Na pewno pierwszy mecz w lidze w 2007 roku, w barwach Sparty przeciw Stali Rzeszów. Kilka dni wcześniej zdałem żużlową licencję, więc przed meczem nie spałem całą noc. Zdobyłem jeden punkt, wygrywając 3. miejsce ze Szwedem Andreasem Messingiem. Równie mocno w pamięci zapadła mi wygrana podczas Grand Prix w Cardiff w 2017 roku czy mistrzostwo świata juniorów w 2011 roku oraz pierwszy złoty medal Drużynowego Pucharu Świata w 2013 roku w Pradze.

Jak czujesz się na nowym Stadionie Olimpijskim i na nowym torze?

Mamy piękny stadion, wygodny chyba dla wszystkich. Robi wrażenie, a zwłaszcza atmosfera, bo kibice przychodzą praktycznie co mecz w komplecie i bawią się tam wspaniale. Cieszę się, że stworzyła się moda na żużel we Wrocławiu, bo tego nam na pewno brakowało. Natomiast jeśli chodzi o tor, to nowa nawierzchnia pozwala na lepsze ściganie, co jest także atrakcyjniejsze dla kibiców. Sam też zdecydowanie bardziej wolę takie tory, które pozwalają się ścigać i dać kibicom jeszcze więcej emocji.

Twoje największe marzenie sportowe i pozasportowe to…

Chyba jak każdy zawodnik marzę, aby zostać indywidualnym mistrzem świata. Natomiast pozasportowe, to chciałbym posiadać takie fajne miejsce w górach z domkiem, gdzie mógłbym odpoczywać.

wroclife.pl Nr 5/2018 FOT. WTS

13


Jak choruje nasza ochrona zdrowia 10 lat oczekiwania na wizytę u endokrynologa. Kilka lat do innego specjalisty. Średnio 2,3 lekarza na 1000 pacjentów. Długie kolejki w przychodni – takie są realia ochrony zdrowia we Wrocławiu. HANNA GALIK

P

od koniec ubiegłego roku weszła w życie ustawa POZ dotycząca podstawowej opieki zdrowotnej, która miała być rozwiązaniem niekończących się kolejek do specjalistów. Jednocześnie trwało łączenie placówek w Polsce w tzw. sieć szpitali, która była priorytetem dla Ministerstwa Zdrowia. Do sieci szpitali przyłączono m.in. 12 wrocławskich placówek, w tym 4 szpitale ogólnopolskie, 2 onkologiczne, 4 szpitale III stopnia, jeden szpital I stopnia oraz jeden pulmonologiczny. W założeniu ustawa miała usprawnić udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej przez szpitale i przychodnie szpitalne, a także poprawić dostęp pacjentów do leczenia specjalistycznego w placówkach ochrony zdrowia.

14

wroclife.pl Nr 5/2018

Dekada oczekiwania na wizytę Jednym z najważniejszych celów ministra zdrowia w 2015 roku było zmniejszenie kolejek. Niestety, w 2017 roku okazało się, że w ciągu dwóch lat od ogłoszenia jednego z postulatów ministra Konstantego Radziwiłła sprawa uległa zmianie, ale na gorsze. Trzy lata temu na wizytę u endokrynologa w Wojewódzkim Zespole Specjalistycznej Opieki Zdrowotnej „Dobrzyńska” czekać trzeba było 4 lata, a w zeszłym roku liczba ta zwiększyła się do 6 czy nawet 7 lat. Długi czas oczekiwania wynika z dużej liczby pacjentów i małej liczby specjalistów. Lekarze odchodzą z publicznych ośrodków

opieki zdrowia ze względu na lepsze zarobki w sektorze prywatnym. Pacjentów w przychodniach wciąż przybywa, wydłuża się czas oczekiwania na wizytę. Pierwszeństwo mają osoby, które są już w trakcie leczenia, a nowi pacjenci muszą oczekiwać, aż zwolni się miejsce. – Kiedy przychodzi nowy pacjent ze skierowaniem pilnym, to jeszcze nie jest tak źle, gdyż okres oczekiwania to 33 dni. Gorzej jest ze skierowaniem stabilnym: wtedy jest to około 10 lat – tłumaczył Maciej Sokołowski, dyrektor „Dobrzyńskiej”, w rozmowie z TVN24. Przychodnia przy ulicy Dobrzyńskiej we Wrocławiu miesięcznie udziela około 1200 porad, z czego 1150 dotyczy kontynuacji leczenia.


INFOGRAFIKA MARTYNA WĄSIK (STUDIO MAMY.TO)

NASZE MIASTO Uprzywilejowani wzbudzają kontrowersje

Pacjenci sami sobie są winni?

156 milionów na skrócenie kolejek

Do grona pacjentów, którzy muszą zostać przyjęci w dniu zgłoszenia lub najpóźniej w ciągu 7 dni, w 2018 roku dołączyły również kobiety w ciąży, niepełnosprawne dzieci oraz działacze opozycji w PRL-u. Dzięki temu przywilejowi przyszłe matki mogą liczyć na szybką konsultację z lekarzem i uniknąć nawet wielomiesięcznych kolejek, co w przypadku ciężarnych zadecydować może o prawidłowym przebiegu ciąży. Dotyczy to nie tylko konsultacji lekarskich, ale wszystkich usług medycznych i farmaceutycznych, w tym np. wizyt w aptekach. Ku niezadowoleniu wielu „zwykłych” pacjentów pierwszeństwo ciężarnych poparte jest prawem, a lekarze mają obowiązek go przestrzegać. Sytuacja osób niepełnosprawnych oraz działaczy opozycji jest taka sama, jednak uwzględnienie ciężarnych w grupie osób uprzywilejowanych wzbudza najwięcej kontrowersji. Wielu pacjentów przyznaje, że przepuszczenie w kolejce kobiet ciężarnych wydłuża czas oczekiwania na wizytę nawet do dwóch godzin.

Jak podaje Narodowy Fundusz Zdrowia, w 2016 roku co trzeci pacjent nie zgłosił się na umówioną wizytę u lekarza. Rezygnacje z umówionych terminów nie były zgłaszane w przychodniach, więc wizyty, z których skorzystać mogły osoby oczekujące w kolejce, przepadały. Skala problemu jest duża, biorąc pod uwagę fakt, że w pierwszym kwartale 2016 roku do lekarzy nie zgłosiło się aż 5687 osób, a tylko 1997 osób telefonicznie powiadomiło przychodnie o rezygnacji z wizyty. Pacjenci nie pojawiają się u lekarza, bo często o wizytach zapominają, szczególnie osoby starsze. Zdarza się to często nawet mimo względnie krótkiego czasu oczekiwania. – To ogromny problem. 20-30 procent pacjentów nie zgłasza się na wizytę w poradniach i, co najgorsze, nie uprzedza o tym. Gdyby nas poinformowali, moglibyśmy w to miejsce przyjąć innego pacjenta i kolejka byłaby krótsza, a tak termin przepada – mówiła w rozmowie z „Gazetą Wrocławską” Barbara Korzeniowska, zastępca dyrektora ds. lecznictwa otwartego w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej.

W grudniu ubiegłego roku na konta dolnośląskich placówek zdrowia zaczęły wpływać pieniądze w łącznej sumie ponad 156 milionów złotych. Kwota ta stanowiła zwrot kosztów za operacje i procedury wykonane do 2010 roku. Do szpitali powiatowych trafiły 63 miliony złotych, 60 milionów do szpitali, których założycielem jest urząd marszałkowski, 15 mln otrzymały sanatoria, a szpitale MON i MSWiA oraz kliniczny otrzymały w sumie 22 miliony złotych. Andrzej Oćwieja, dyrektor dolnośląskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, przyznał, że chciałby, aby otrzymane pieniądze zostały przekazane na zmniejszenie kolejek do przychodni. Dużym problemem są pacjenci chorujący na zaćmę. W marcu tego roku osób oczekujących na zabieg były prawie 62 tysiące, w tym 3900 przypadków pilnych i ponad 58 tysięcy stabilnych. Według dyrektora dolnośląskiego NFZ nie długość kolejki stanowi problem, a zła kwalifikacja pacjentów. Kolejka pacjentów pilnych nie jest długa, w przeciwieństwie do kolejki pacjentów stabilnych, która cały czas


się zwiększa. Pod koniec stycznia na stronie dolnośląskiego NFZ pojawiła się informacja o klasyfikacji pacjentów do zabiegu zaćmy. Jednym z kryteriów miałaby być wartość ostrości wzroku chorego. Dla wielu informacja ta była bardzo krzywdząca – biorąc pod uwagę nowe zasady, część z nich mogłaby nie zostać zakwalifikowana do zabiegu, mimo że wcześniej byli brani pod uwagę.

Lekarze nie chcą nadgodzin Odpowiedni personel współpracujący i działający na rzecz nie tylko poprawy zdrowia pacjentów, ale również całego szpitala to podstawa właściwego funkcjonowania placówki. Na lekarzach, którzy często pracują przez całą dobę kilka razy w tygodniu, ciąży ogromna odpowiedzialność. W styczniu tego roku 350 lekarzy z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy ul. Kamieńskiego wypowiedziało placówce klauzulę opt-out. Dokument ten to zgoda lekarza na wykonywanie swoich obowiązków w większym wymiarze godzin, przekraczającym przeciętnie 48 godzin na tydzień. Wyrażona może być w czasie pracy lekarza, jak również przy podpisywaniu umowy z pracodawcą. Jeżeli dany pracownik przekroczy przeciętną liczbę godzin w tygodniu, to przysługuje mu z tego tytułu wynagrodzenie. Liczba ta nie może być jednak większa niż 78 godzin. Kadra lekarska z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nie zgodziła się na pracę w większym wymiarze. Klauzulę opt-out wypowiedzieli wszyscy lekarze i rezydenci. W odpowiedzi szef szpitala, Wojciech Witkiewicz, wstrzymał udzielanie urlopów wypoczynkowych i cofnął zgodę na udział w konferencjach, zjazdach i szkoleniach.

Maleje liczba pielęgniarek Kolejnym problemem jest malejąca liczba pielęgniarek w szpitalach. Szacuje się, że za rok większość z tych, które są obecnie aktywne zawodowo, osiągnie wiek emerytalny. Dane Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju wskazują, że na 1000 pacjentów w całej Polsce przypada zaledwie 5,2 pielęgniarek. Dla porównania, w Niemczech i Szwajcarii (krajach, które najlepiej wypadły w tym zestawieniu) jest to odpowiednio 13,3 oraz 17,9 pielęgniarek. Po odejściu aktualnie pracujących pozostanie w personelu dziura, która stale będzie się powiększać. Spowodowane to będzie małym zainteresowaniem posadą ze strony osób młodszych i zdolnych do pracy. Przyczyną tego są

16

wroclife.pl Nr 5/2018

z pewnością niskie płace – w szpitalach powiatowych pensje dla pielęgniarek zamykają się w przedziale od 1600 do 1900 złotych miesięcznie. Pielęgniarki podejmują się więc wielu dodatkowych prac, co przekłada się na jakość opieki nad osobami, którymi się zajmują. W grudniu ubiegłego roku w Polsce zorganizowana została akcja #jedenetat. Zainicjowane przez Stowarzyszenie Pielęgniarek Cyfrowych wydarzenie miało na celu namówienie wszystkich pielęgniarek, które pracowały na więcej niż jeden etat, do pozostania 4 grudnia w głównym miejscu pracy. Pozwoliło to na określenie ich liczby, a także pokazało skalę problemu, jakim są braki kadrowe w Polsce.

Jak wypadł Dolny Śląsk i jego stolica? Urząd Statystyczny we Wrocławiu co 2-3 lata przygotowuje obszerną dokumentację podsumowującą wyniki szpitali z poprzednich lat. Ostatnia pochodzi z 2017 roku i obejmuje okres od 2014 do 2016 r. W latach tych na 1000 osób w województwie dolnośląskim przypadało 2,3 lekarzy, 0,3 dentystów oraz 5,1 pielęgniarek. Jeżeli chodzi o liczbę łóżek dostępnych dla pacjentów, to wynosiła ona 82,9. W 2016 roku we Wrocławiu dostępnych było 113 zespołów ratownictwa medycznego, w tym 74 podstawowe i 39 specjalistycznych. Do składu zespołów ratownictwa należało 1485 osób, a do ratownictwa lotniczego 12 osób. W ramach podstawowej opieki zdrowotnej udzielono 12,7 miliona porad lekarskich, specjalistycznych porad udzielono 8,5 miliona. We Wrocławiu na jedną aptekę przypadało 2199 osób. Raport dotyczący 2018 roku pojawi się w październiku.

Trzeba mieć zdrowie, by chorować Nowy minister zdrowia Łukasz Szumowski – tak jak jego poprzednicy – zapowiada, że do końca swojej kadencji (listopad 2019 r.) skróci kolejki do specjalistów, w tym te najdłuższe, jak np. do endokrynologa. Według niego ma to się stać dzięki wzrostowi nakładów na ochronę zdrowia: 830 mld zł na lata 2018-2024, w porównaniu do kwoty 460 mld zł w latach 2008-2014. Niestety, na razie pacjenci muszą zmagać się z tymi samymi co dotąd problemami, a znane powiedzenie, że „w Polsce trzeba mieć zdrowie, by chorować”, nadal jest aktualne.


Ville Scandi Wybierz swoją wyspę szczęścia Sprawdź już teraz na villescandi.pl scandi-home.pl


Po to istnieje Uniwersytet O permanentnym niedofinansowaniu polskiej nauki, o problemach Uniwersytetu Wrocławskiego i zarazem o jego wyjątkowości – z prof. dr. hab. Adamem Jezierskim, rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego, rozmawia Oliwia Rybiałek. Jak postrzega Pan obecną sytuację polskiej oświaty?

Z HISTORII

Jesteśmy w momencie przełomowym: prace nad nową ustawą o szkolnictwie wyższym wchodzą na kolejny etap – prac parlamentarnych. A nowa ustawa to z jednej strony nowe szanse, ale i – z drugiej strony – nowe zobowiązania. Jednocześnie mamy do czynienia z permanentnym niedofinansowaniem polskiej nauki. Niedawno byłem w Dreźnie na zaproszenie rektora tamtejszego uniwersytetu i mogłem porównać potencjał obu uczelni – ich dotacja jest około pięciokrotnie wyższa od naszej, przy podobnej wielkości uczelni. I tak jest od lat. Musimy więc sobie uświadomić, że bez zwiększenia nakładów na naukę nie uda się osiągnąć pożądanych – zarówno przez uczelnie, jak i przez ministerstwo – zmian.

18

Uniwersytet Wrocławski chce być postrzegany jako stara uczelnia z tradycjami czy bardziej jako nowoczesna, rozwijająca się szkoła wyższa?

Wydaje się, że tych dwóch optyk nie można rozdzielać – jako uczelnia jesteśmy spadkobiercą wielowiekowej tradycji europejskich uniwersytetów, ale jednocześnie musimy nadążać za zachodzącymi w naszym otoczeniu zmianami.

Czy między uczelniami wyższymi we Wrocławiu zachodzi bardziej współpraca, czy rywalizacja?

Wrocławskie, a także i opolskie uczelnie od dawna ze sobą współpracują, a płaszczyzną współpracy jest Kolegium Rektorów Uczelni Wrocławia i Opola. Razem tworzymy jak najlepszą ofertę dla młodych ludzi chcących się rozwijać.

Pierwsza szkoła wyższa we Wrocławiu powstała w roku 1702 i została nazwana Uniwersytetem Leopoldyńskim na cześć cesarza Leopolda I Habsburga. Ponad sto lat później katolicka Leopoldina połączyła się z protestancką Viadriną z Frankfurtu, w wyniku czego powstał uniwersytet państwowy, nazywany przez kolejne sto lat Śląskim Uniwersytetem Fryderyka Wilhelma w Breslau. W trudnych dla Polski latach 1952-1989 nosił imię Bolesława Bieruta, by wreszcie stać się po prostu Uniwersytetem Wrocławskim, który – jak sam się ogłasza – jest uczelnią o europejskim, otwartym i tolerancyjnym charakterze.

wroclife.pl Nr 5/2018

„Nie ma możliwości, aby już dzisiaj zapowiedzieć, jakie nowe kierunki pojawią się na UWr w kolejnych latach”. Który z budynków uważa Pan za najpiękniejszy, najbardziej reprezentatywny dla uczelni?

Uniwersytet Wrocławski jest jedną z najstarszych uczelni Europy Środkowej – dysponujemy ponad setką budynków, w większości zabytkowych. Jednak naszą chlubą jest oczywiście Gmach Główny z naszą najpiękniejszą i reprezentacyjną Aulą Leopoldyńską. Aula to wyjątkowe, wręcz magiczne miejsce i bardzo się cieszę, że możemy ją wreszcie poddać kompleksowej konserwacji. Efekty już widać!

Z jakimi problemami boryka się najczęściej Uniwersytet Wrocławski?

Problemy bywają najbardziej prozaiczne, gdyż duża liczba zabytkowych budynków wymaga – co naturalne – dużych nakładów na remonty.


NASZE MIASTO Jeśli chodzi o studenckie wymiany, to osoby jakich narodowości najchętniej odwiedzają Uniwersytet Wrocławski?

Od kilku lat rejestrujemy wzrost liczby studentów międzynarodowych, którzy wybierają naszą uczelnię na krótkie semestralne lub roczne pobyty albo na pełen cykl studiów. Mamy studentów z całego świata: najwięcej z Indii, Ukrainy i Turcji.

Gdyby miał Pan wymienić trzy czynniki lub cechy stanowiące o wyjątkowości Uniwersytetu Wrocławskiego, to jakie by one były?

Rektor Uniwersytetu Wrocławskiego prof. dr hab. Adam Jezierski We wrześniu 2016 roku decyzją Uniwersyteckiego Kolegium Elektorów rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego został prof. dr hab. Adam Jezierski – chemik specjalizujący się w fizykochemii nieorganicznej i spektroskopii molekularnej, od 2008 roku prorektor ds. badań naukowych i współpracy z zagranicą. Współorganizator interdyscyplinarnego seminarium Studium Generale Universitatis Wratislaviensis, redaktor wydawnictw, autor ponad 130 publikacji w książkach i czasopismach.

A środków zawsze jest mniej niż wydatków na inwestycje, które można i chcielibyśmy zrealizować…

„Niedawno byłem w Dreźnie i mogłem porównać potencjał obu uczelni. Ich dotacja jest około pięciokrotnie wyższa od naszej, przy podobnej wielkości uczelni. I tak jest od lat”. Czy na najbliższe lata planowane jest otwarcie nowych kierunków?

Nie ma możliwości, aby już dzisiaj zapowiedzieć, jakie nowe kierunki pojawią się w kolejnych latach – zawsze jest to efektem zarówno oczekiwań naszych kandydatów na studentów, jak i potrzeb otaczającego nas świata zewnętrznych interesariuszy.

Takich czynników wyróżniających byłoby oczywiście wiele. Jeżeli miałbym ograniczyć się do kilku, to zapewne byłyby to: tradycja naszego Uniwersytetu, nasz genius loci; fantastyczna kadra, która zapełnia nasze mury i stanowi o wartości Uniwersytetu oraz realizowane projekty badawcze.

Według rankingu najlepszych uczelni wyższych w Polsce – Perspektywy 2017 – Uniwersytet Wrocławski uplasował się na 7. miejscu, natomiast rok wcześniej było to miejsce 4. Jak Pan myśli, z czego może wynikać ten spadek?

Te różne miejsca wynikają z różnych odmian analizowanego rankingu – czy uwzględniamy

jedynie uniwersytety, czy wszystkie kategorie szkół wyższych. Uniwersytet Wrocławski od kilku lat zajmuje czwarte miejsce w Polsce w kategorii uniwersytetów, a szóste bądź siódme, jeżeli uwzględnimy także szkoły politechniczne. Nie ma więc spadku, ale oczywiście robimy dużo, aby nasza pozycja mogła być wyższa.

Licealistom i studentom mówi się, że kierunki techniczne, ścisłe są przyszłością. W rankingach najbardziej obleganych uczelni w Polsce dominują politechniki. Czy w praktyce kierunki humanistyczne schodzą na dalszy plan?

Idea uniwersytetu to wizja miejsca łączącego różne kierunki, potrzeby i spojrzenia na świat. To także oferta jak najbardziej atrakcyjna dla naszych studentów, którzy przecież mają różne zainteresowania. Posiadamy biuro monitorujące losy naszych absolwentów. Okazuje się, że również i wśród humanistów nie ma większego problemu z bezrobociem. Sam przemysł też chętnie absorbuje humanistów. Dla pracodawcy liczą się otwarty umysł, umiejętność pracy w grupie, umiejętność dyskusji na różne tematy. Rozwój nie tylko nauki, ale wręcz otaczającego nas świata będzie opierał się na ludziach potrafiących stawiać właściwe pytania i poszukiwać na nie odpowiedzi. Po to właśnie istnieje Uniwersytet.

UNIWERSYTET WROCŁAWSKI W LICZBACH

25 549

liczba wszystkich studentów

liczba studentów na studiach stacjonarnych

5 634

liczba studentów na studiach niestacjonarnych

6 382

19 915 1 375

liczba studentów cudzoziemców

liczba wydanych dyplomów w roku akademickim 2016/2017 * Pozostałe dane na rok akademicki 2017/2018 z Biuletynu Informacji Publicznej

wroclife.pl Nr 5/2018

19


NASZE MIASTO

Nieznane oblicze Dworca Wrocław Główny Perła architektury XIX-wiecznej Europy, duma Wrocławia. Kilkukrotnie rozbudowywana i odnawiana. Miejsce, wokół którego krąży wiele legend i mitów. Dworzec Wrocław Główny. 190 lat historii przemierzane każdego dnia przez tysiące podróżnych. KAROLINA STACHERA

FOT. FOTOPOLSKA.EU

D

worzec Wrocław Główny wzniesiono w latach 1855-57 według projektu Królewskiego Budowniczego Kolei Górnośląskich Wilhelma Grapowa. Koszt budowy wyniósł zawrotną jak na tamte czasy sumę 475 400 talarów. Peron, cztery kasy biletowe, poczta, miejsce wysyłki bagaży, restauracja i poczekalnie. Prawie dwustumetrowa, przeszklona hala była w połowie XIX wieku największym dworcem kolejowym w Europie. Kolejnictwo jednak rozwijało się bardzo dynamicznie, zwiększyła się liczba podróżujących, więc konieczna stała się rozbudowa dworca. Modernizacja rozpoczęła się w 1908 roku i trwała cztery lata. Budynek przemalowano na kolor szarozielony. Halę odpraw pociągów przeniesiono z dzisiejszej hali głównej na nasyp kolejowy, a torowisko wyniesiono 5 metrów ponad poziom ulic. – Sama hala stanowi ciekawe rozwiązanie. Została podzielona na dużą i małą, usytuowaną od strony wschodniej. Miało to przeciwdziałać zadymieniu hali przez parowozy prowadzące krótkie składy. Dłuższe składy zatrzymywały

20

wroclife.pl Nr 5/2018

się za mniejszą częścią hali od wschodniej strony. Dzisiaj jest to jedna z największych hal peronowych w Polsce i największa na Dolnym Śląsku – mówi Oskar Olejnik, zastępca naczelnika w PKP PLK.

Sala z okazji przyjazdu cesarza Budynek dworca był później remontowany jeszcze trzykrotnie: w 1960 roku, w latach 90. ubiegłego wieku i w latach 2010-2012.

Podczas tej ostatniej renowacji przywrócono mu pierwotny, pomarańczowy kolor. Odnaleziono także wiele ciekawych pozostałości poprzednich epok, jak choćby malowidła na stropie sali, która później okazała się Salą Cesarską, przygotowaną na przyjazd cesarza Niemiec Wilhelma II wraz małżonką Augustą Wiktorią na tak zwane Kaiser Tage w 1906 roku, czy liczący 155 lat blaszany strop w Sali Secesyjnej, pomalowany tak, by imitował drewno. Obie sale – Cesarska i Secesyjna – nie są dostępne dla podróżnych. Ich zwiedzanie znalazło się w programie Nocy Muzeów w 2013 roku. Towarzyszyły im ciekawe wykłady o historii i architekturze wrocławskiego Dworca Głównego. Ciekawość wielu wrocławian pobudzają także schrony zbudowane przy dworcu w latach 30. XX wieku. Pierwszy z nich stanął wzdłuż ulicy Suchej. Drugi, zbudowany po zamachu bombowym na żołnierzy Wehrmachtu, znajdował się pod placem dworcowym. Przez jakiś czas pełnił rolę szpitala i w 1945 roku został zalany, gdy Niemcy wycofywali się z miasta. – Faktycznie, ten większy pod placem przed dworcem pełnił funkcję szpitala od 1944 roku do kapitulacji Twierdzy Breslau. Po wyzwoleniu oba schrony zostały przejęte przez Ludowe Wojsko Polskie. W latach 50. XX wieku trafiły w ręce obrony cywilnej, gdzie do 1989 roku pełniły rolę schronów przeciwlotniczych. Po 1990 roku schron pod placem oddano na cele komercyjne i powstało tam wiele sklepów


– opowiada Oskar Olejnik. Obecnie przebudowano go na podziemny parking, a ten od ulicy Suchej wyburzono.

Legendy i fakty I choć schronów już nie ma, przez lata narosło wokół nich wiele legend. Według jednej do szpitala zlokalizowanego w bunkrze

Wszystkie opowieści o iluś piętrach i tunelach, w które rzekomo miałyby wjeżdżać całe pociągi, okazały się tylko legendami. Pod halą peronową i peronami nie ma żadnych podziemnych pomieszczeń i korytarzy – dementuje Oskar Olejnik. – Są oczywiście trzy tunele, które pełniły funkcje komunikacyjne i użytkowe, takie jak dostarczanie poczty na niższe perony i dostarczanie zaopatrzenia do

w filmach „Mniejsze niebo” Janusza Morgensterna i „Człowieku na torach” Andrzeja Munka. Pojawił się także w książce Marka Krajewskiego „Festung Breslau”. Jednak w historii Dworca Głównego są i tragiczne wydarzenia. Jednym z nich jest śmierć słynnego aktora Zbigniewa Cybulskiego, który 8 stycznia 1967 roku, usiłując wskoczyć do ruszającego pociągu, wpadł

SŁYNNE POSTACIE NA WROCŁAWSKIM DWORCU GŁÓWNYM

• Józef Ignacy Kraszewski – pisarz (rok 1860) • Winston Churchill – podsekretarz stanu w ministerstwie ds. kolonii (rok 1906) • Cesarz Wilhelm II Hohenzollern i cesarzowa Augusta Wiktoria (rok 1906) • Leonid Breżniew – sekretarz generalny ZSRR (rok 1965) • Aleksiej Kosygin – premier ZSRR (rok 1965) dowożono rannych podziemną koleją. Inne mówiły nawet o siedmiu kondygnacjach zabudowań i podziemnej kolei kursującej po Wrocławiu, a tory prowadzić miały aż do Berlina. Niektórzy twierdzili, że pod dworcem istniał jeszcze drugi podziemny dworzec i to z niego miały być wywożone skarby Wrocławia. Czy te legendy mają jakieś pokrycie w rzeczywistości? – W 2009 roku, kiedy przeprowadzano odwierty w celu określenia podłoża, nie znaleziono żadnych podziemnych kondygnacji.

zlokalizowanych na nich punktów gastronomicznych. Do każdego z czterech peronów była także zabudowana winda towarowa – dodaje Olejnik.

Na planie wielu filmów Legendy legendami, jednak wrocławski dworzec niejednokrotnie był prawdziwym miejscem inspiracji twórców, a także planem filmowym. W „Stawce większej niż życie” odegrał rolę dworca berlińskiego. Zagrał również

pod koła wagonu. Obrażenia okazały się na tyle poważne, że aktor zmarł w szpitalu. Na peronie trzecim dworca, w miejscu tragedii, możemy dziś zobaczyć – odsłoniętą przez reżysera Andrzeja Wajdę – tablicę upamiętniającą Cybulskiego. To zaledwie część długiej historii budynku wrocławskiego Dworca Głównego. Był on w końcu świadkiem prawie dwóch wieków życia miasta, zmieniał się wraz z nim i po renowacji bez wątpienia stał się rozpoznawalnym elementem Wrocławia, jego wizytówką.

W latach 2010-2012, podczas ostatniej renowacji, budynkowi dworca przywrócono pierwotny, pomarańczowy kolor.

wroclife.pl Nr 5/2018 FOT. PIXABAY.COM

21


FOT. FOTOPOLSKA.EU

Wzgórze Partyzantów odzyska blask Niszczejące od wielu lat Wzgórze Partyzantów wreszcie ma odzyskać swój dawny, przedwojenny blask i znów stać się wizytówką Wrocławia. Jeszcze w tym roku urzędnicy ogłoszą przetarg na gruntowy remont tego terenu. W planach jest także odtworzenie glorietty. TOMASZ MATEJUK

W

alka o powrót Wzgórza Partyzantów do miasta trwała długo. Co prawda w styczniu 2017 roku sąd orzekł o rozwiązaniu umowy użytkowania wieczystego, zawartej w 1990 roku na 40 lat między gminą Wrocław a firmą Retropol – która nie wywiązała się z zapisów kontraktu obejmującego remont obiektu – ale to nie zakończyło sprawy. Wyrok został bowiem zaskarżony i dopiero w marcu 2018 roku sąd apelacyjny oddalił apelację Retropolu. – Cieszymy się, że po czteroletniej batalii sądowej odzyskaliśmy Wzgórze Partyzantów. Dotychczasowy użytkownik nie chciał opuścić terenu, więc musieliśmy skorzystać z pomocy komornika. Obiekt jest w fatalnym stanie, dlatego rozważamy możliwość wystąpienia o odszkodowanie od Retropolu – mówi Lech

22

wroclife.pl Nr 5/2018

Filipiak, dyrektor Departamentu Nieruchomości i Eksploatacji Urzędu Miejskiego Wrocławia. Teren został już ogrodzony i zabezpieczony. – Pracujemy nad tym, aby przywrócić świetność Wzgórza i otworzyć je dla mieszkańców oraz turystów – dodaje Lech Filipiak.

Wkrótce remont, a potem odtworzenie glorietty Jak wyjaśnia Urszula Badura, dyrektor Zarządu Inwestycji Miejskich, aktualnie wykonywana jest dokumentacja projektowa remontu kolumnady z podpiwniczeniem, placu przed kolumnadą z fontanną i dawnej restauracji Reduta. – Inwentaryzowane są także pozostałe obiekty kubaturowe w tej strefie. Po wykonaniu i za-

twierdzeniu projektów na remont kolumnady i lokalu dawnej Reduty rozpisany będzie przetarg na wykonawcę robót budowlanych. Prawdopodobnie nastąpi to w listopadzie tego roku – zapowiada Urszula Badura. W pierwszej kolejności ma zostać zrewaloryzowana i udostępniona mieszkańcom kolumnada z placem i fontanną oraz schodami prowadzącymi od ulicy Piotra Skargi na szczyt Wzgórza, w miejsce dawnej glorietty, w drugiej – lokal dawnej Reduty. Miasto zamierza także odtworzyć gloriettę – w kształcie historycznym, na podstawie zachowanych archiwalnych rysunków tego obiektu. Górująca niegdyś nad całym Wzgórzem 32-metrowa wieża została zniszczona w czasie II wojny światowej. Szczegółowy terminarz remontów pozostałych obiektów na


Wzgórzu oraz odbudowy glorietty nie został jeszcze opracowany. – Wpływ na terminy ma zarówno zakończenie prac wykonywanych w pierwszym etapie, jak i wykonanie koniecznych badań archeologicznych. Zależy nam na oddaniu wrocławianom miejsca, które jest dobrze znane, atrakcyjne. Cały kompleks budynków Wzgórza ma być od strony użytkowej powiązany z rewaloryzacją pasaży nad fosą na odcinku od ulicy Piotra Skargi do ulicy Oławskiej oraz ze zmianami organizacji ruchu na skrzyżowaniu ulicy Piotra Skargi i Podwala – dodaje Badura.

Burzliwa historia Wzgórza Wzgórze Partyzantów to pozostałość dawnego Bastionu Sakwowego. Najpierw nosiło nazwę Wzgórza Sakwowego, a po wybudowaniu tam ponad 150 lat temu belwederu i wieży widokowej zwieńczonej posągiem Victorii zmieniło nazwę na Wzgórze Liebicha – na cześć Gustawa, czyli zmarłego brata Adolfa, fundatora całego przedsięwzięcia. Po wojnie wzniesienie najpierw nazywano Wzgórzem Miłości, a potem – od 1948 roku – Wzgórzem Partyzantów. W maju 1967 roku – podczas Juwenaliów – doszło tam do katastrofy budowlanej. Pod naporem tłumu bawią-

cych się młodych ludzi zawaliła się kamienna balustrada, która następnie spadła na schody. Stopnie zapadły się w głąb, a do szerokiego i głębokiego na kilka metrów otworu wpadło kilkadziesiąt osób. Jedna z nich zmarła, a wielu uczestników zabawy zostało rannych. Po tragedii Wzgórze przez kilka lat było zamknięte. Na szczycie wzniesienia niegdyś znajdowało się obserwatorium astronomiczne i siedziba Towarzystwa Miłośników Astronomii, a w bu-

dynku z wejściem od ulicy Piotra Skargi m.in. kasyno i owiany złą sławą klub nocny Reduta. W 1996 roku na dyskotekę napadli zamaskowani policjanci z wrocławskiej kompanii antyterrorystycznej. W budynkach na Wzgórzu działało też kilka innych klubów i restauracji, a firma Retropol miała tam stworzyć pałac ślubów. Ambitne plany spaliły jednak na panewce, a od wielu lat miejsce to niszczeje.


Mały sąsiad Wrocławia dużą konkurencją dla stolicy Dolnego Śląska Często mawia się, że małe jest piękne. Powiedzenie to jak ulał pasuje do pewnego miejsca położonego obok Wrocławia, gdzie stworzono optymalne warunki do pracy i życia. Nie wierzycie? To przeczytajcie. ANNA NOWACKA

T

en artykuł rozpoczniemy małą łamigłówką. Jak nazywa się miasto, które leży najbliżej Wrocławia? Proste? Założymy się, że wielu czytelników nie rozwiązało tej zagadki, przynajmniej nie za pierwszą próbą. Gwarantujemy jednak, że po przeczytaniu poniższego tekstu odpowiedź na pytanie będzie dla was łatwizną, a i samo miasto pozostanie na długo w waszej świadomości. Zanim rozwiążemy naszą zagadkę, podamy jeszcze kilka ciekawostek o tym miejscu. To tutaj od lat notowany jest największy przyrost naturalny oraz migracje – nie tylko w skali Dolnego Śląska, ale i całego kraju. To tutaj powstały, powstają i będą powstawać w najbliższym czasie budynki użyteczności publicznej oraz zagospodarowane przestrzenie publiczne, które wyszły spod ręki wybitnych architektów i są nagradzane w ogólnopolskich konkursach architektonicznych.

Dużo czy mało? Miastem tym są Siechnice, w których według danych meldunkowych i statystyki publicz-

24

wroclife.pl Nr 5/2018

nej zamieszkuje ponad 7200 osób. Dodając do tego osoby niezameldowane, ale zamieszkujące na terenie miasta, możemy tu mówić o niemal dziesięciotysięcznym mieście. Wraz z pozostałymi miejscowościami tworzącymi gminę Siechnice liczba zameldowanych mieszkańców kilka miesięcy temu przekroczyła 20 000 osób, a biorąc pod uwagę przebywających tutaj bez meldunku, szacuje się, że na terenie tego samorządu może mieszkać nawet 24-25 tysięcy osób.

Dlaczego ludzie wybierają Siechnice? Czytelnikom, którzy uznają te liczby za małe, należy przypomnieć, że jeszcze 10 lat temu w mieście Siechnice mieszkały zaledwie nieco ponad 4 tysiące osób, a w gminie niecałe 14 tysięcy. Skąd ten przyrost? Wziął się on głównie z tego, że Siechnice oferują to, czego brak innym gminom w Aglomeracji Wrocławskiej. Siechnice nie są zainteresowane tylko rolą sypialni dla osób, które pracują we Wrocławiu.

Władze gminy, na czele z prężnie działającym burmistrzem Milanem Ušákiem, w ścisłej współpracy z mieszkańcami budują nowoczesną gminę i niemal wzorcowe małe miasteczko. Bez opuszczania granic gminy możemy znaleźć atrakcyjną pracę, zapewnić edukację dzieciom, aktywnie spędzić czas na obiektach sportowych lub wypocząć wśród lasów i jezior. Brzmi to cukierkowo, ale takie są fakty. Trudno natknąć się w gminie na przysłowiową krowę. Łatwiej zobaczyć tutaj traktor, bo gmina ma bardzo dobrej jakości grunty, a znalezienie zakładu przemysłu wysokiej technologii, dobrze rozwiniętej infrastruktury sportowo-rekreacyjnej czy nowoczesnych osiedli mieszkaniowych nie stanowi żadnego problemu. Z tych właśnie powodów, a także ze względu na korzystniejszą cenę mieszkań, tysiące dotychczasowych mieszkańców Wrocławia wybrało na miejsce swojego życia gminę Siechnice.

Czy to naprawdę miasto? Siechnice cieszą się prawami miejskimi od 1997 roku, jednak rozpoczęcie budowy ratu-


NASZE MIASTO sza i centrum miasta przygotowywano ponad 10 lat. Urząd Miejski działa w nowej siedzibie od połowy 2012 roku. Łącznie na kilkunastu hektarach ziemi położonych wokół ratusza powstało do dziś kilkanaście budynków liczących w sumie kilkaset mieszkań. Jednym z ostatnich etapów tworzenia centrum Siechnic było zakończenie jesienią 2015 r. budowy placu miejskiego – rynku, który zlokalizowany jest przed ratuszem. W ramach projektu stworzona została w tym miejscu wyjątkowo dobrze zaprojektowana przestrzeń publiczna, która przyczynia się do rozwoju społecznego, a także gospodarczego Miasta i Gminy Siechnice. Ratusz w Siechnicach od momentu powstania zyskał uznanie w oczach fachowców. Budynek Urzędu Miejskiego w Siechnicach otrzymał wyróżnienie w polskiej edycji międzynarodowego konkursu architektonicznego „Brick Award” oraz II nagrodę w konkursie „Przyjazna przestrzeń publiczna”. W 2017 roku gmina Siechnice dorzuciła do tych nagród kolejne. Było to zwycięstwo w konkursie architektoniczno-urbanistycznym „Lider Dostępności” w kategorii „Przestrzeń publiczna”. Ratusz i plac miejski w Siechnicach uznano za najlepiej zaprojektowaną pod względem dostępności dla osób niepełnosprawnych przestrzeń publiczną w Polsce. Druga ubiegłoroczna nagroda to ta zdobyta w konkursie „Najlepiej zagospodarowana przestrzeń publiczna w Polsce”: Gmina Siechnice otrzymała ją za plac miejski – właśnie tę inwestycję jury uznało za najlepszą „Nowo wykreowaną miejską przestrzeń publiczną w Polsce”.

Ale czy to dobre miejsce na założenie rodziny? Na wyżej pytanie postawione odpowiemy krótko – najlepsze. Skąd ta pewność? Sama gmina prowadzi żłobek publiczny, trzy przedszkola i pięć szkół podstawowych. Do tego dochodzi kilka żłobków i przedszkoli prywatnych, w dużej części dotowanych przez gminę. W Siechnicach za kilka miesięcy oddana ma być do użytku najdroższa inwestycja w historii gminy – kosztująca około 25 milionów złotych, prawdopodobnie najnowocześniejsza i najbardziej ekologiczna szkoła podstawowa w okolicach Wrocławia. Projekt tego budynku został wybrany w ogólnopolskim konkursie architektonicznym, co daje gwarancję najwyższych standardów architektury. O jego atutach z zakresu ochrony środowiska niech świadczy fakt, iż uzyskane przez Urząd Miejski dofinansowanie unijne zostało przyznane nie na budowę szkoły wprost. Dofinansowanie, jak

wskazuje sama nazwa projektu, przeznaczone ma być na budowę budynku demonstracyjnego, czyli takiego, który odwiedzać będą architekci, przedstawiciele firm budowlanych oraz inwestorzy z całej Polski. Jak widać, także na tym polu Siechnice są niekwestionowanym pionierem. Wkrótce każdy, kto będzie zainteresowany wybudowaniem podobnych budynków w swoim mieście, będzie musiał rozważyć odwiedzenie Siechnic. Tu usłyszy od miejscowych władz, jak to zrobić, a także zobaczy tzw. budynek pasywny dla ponad 600 uczniów. Każdy kto ma dziecko, wie, że oprócz opieki i oświaty potrzebny jest łatwy dostęp do opieki zdrowotnej. W Świętej Katarzynie (trzeciej pod względem wielkości miejscowości w gminie) działa zmodernizowana przychodnia wyposażona m.in. w tak zaawansowany sprzęt medyczny, jak kriokomora. W Siechnicach jeszcze w tym roku ruszyć ma budowa kolejnej gminnej przychodni, która zastąpi wysłużony miejski ośrodek zdrowia. Wzbudzający pewne kontrowersje projekt nowego budynku (ma być ekologiczny, tj. pasywny, a także posiadać elewacje wykładane drewnem) – podobnie jak projekt siechnickiej podstawówki – został wybrany w ogólnopolskim konkursie architektonicznym.

Nie same plusy Nigdy nie jest tak dobrze, aby nie można było wskazać żadnych problemów. Takie stwierdzenie pasuje też do Siechnic. Problemem gminy są z pewnością korki, które towarzyszą mieszkańcom w drodze do szkół i miejsc pracy zlokalizowanych we Wrocławiu. Zatory na głównych trasach drogowych prowadzących z gminy do Wrocławia powodują długie przejazdy, choć często są one porównywalne, a nawet krótsze niż czasy dojazdu autem z od-

ległych dzielnic Wrocławia do centrum stolicy Dolnego Śląska. Warto dodać, że alternatywnych tras wjazdowych z gminy do Wrocławia jest co najmniej pięć. Władze gminy przewidziały jednak problem korków i od kilku lat prowadziły, w porozumieniu między innymi z władzami województwa oraz Polskimi Kolejami Państwowymi SA, działania mające na celu uruchomienie kolei aglomeracyjnej, która dotrze do sześciu największych miejscowości w gminie, zapewniając szybki, bezkolizyjny i tani dojazd do samego serca Wrocławia. Odnawiane są też stacje kolejowe, przy których powstaną multimodalne węzły przesiadkowe wraz z parkingami park&ride. Po latach przygotowań oraz uruchomieniu środków unijnych z nowej perspektywy finansowej koncepcje te nie tylko są już realizowane, ale na spotkaniach branżowych związanych z komunikacją publiczną oraz rozwojem kolei prezentowane są jako modelowe rozwiązania współpracy samorządów lokalnych ze spółkami działającymi w grupie kapitałowej PKP, a także wskazywane są jako rozwiązania do skopiowania dla samorządowców z całego kraju. Patrząc na dotychczasowe dokonania Miasta i Gminy Siechnice, jesteśmy przekonani, że zmiany w zakresie polepszenia komunikacji z gminy Siechnice z Wrocławiem są skazane na sukces. Jeżeli chcielibyście lepiej poznać Siechnice, to zapraszamy do kolejnych numerów Wroclife, a w oczekiwaniu na numer czerwcowy zachęcamy do odwiedzenia strony internetowej gminy Siechnice znajdującej się pod adresem www.siechnice.gmina.pl, gdzie możecie zdobyć jeszcze więcej informacji na temat Siechnic. * Materiał powstał we współpracy z gminą Siechnice.


CZAS WOLNY

Rycerze z Wrocławia Rycerstwo uważa się powszechnie za relikt przeszłości. Kiedyś, owszem, byli, ale od kilkuset lat już ich nie ma. No właśnie, są – walczą podczas mistrzostw świata w sportach rycerskich, występują w ogólnokrajowych stacjach telewizyjnych i od ośmiu lat trenują niemalże w centrum Wrocławia. SŁAWOMIR CZARNECKI FOT. FEIL FOTOGRAFIA EWA I ŁUKASZ

FOT. KATARZYNA KATRI SOBCZYK

Turniej we Wrocławiu – starcie na dystans.

Ś

redniowiecze omawia się na każdym etapie edukacji. A jak średniowiecze, to wiadomo, że muszą być rycerze. Uczniowie we wszystkich kolejnych szkołach poznają różne eposy rycerskie – piękne, wzniosłe i zazwyczaj nudne. Na szczęście nie ma to zbyt wiele wspólnego z obrazem dzisiejszych rycerzy. To profesjonalni sportowcy, z doskonałą kondycją, którzy potrafią oddychać w dusznym hełmie i ćwiczą tak często, jak to możliwe.

Głową i mieczem Pełnokontaktowe walki rycerskie wywodzą się z melee, zwanych później buhurtami. Były to grupowe walki kilkunastu, a czasem nawet kilkudziesięciu rycerzy. Trwały tak długo, aż nie wyłonił się jeden zwycięzca. Sojusze – kończące się zdradą – były powszechne. – Jest różnica między literaturą piękną a życiem – mówi Piotr Gębski, najcięższy zawodnik z RKS Silesia. – Kiedy pokonam swojego przeciwnika, ruszam, by pomóc kolegom, którzy dalej walczą. Uderzamy od tyłu, atakujemy we dwóch, a nawet trzech na jednego. Tak wyglądają prawdziwe bitwy. Walki rycerskie to sport. Pełnokontaktowy, ale jednak sport i obowiązuje w nim wiele sprecy-

26

wroclife.pl Nr 5/2018

zowanych reguł. Nie wolno np. uderzać w kolana czy okolice krocza lub karku przeciwnika. Ale poza tym panuje zasada, że to, co nie jest zakazane, jest dozwolone. Starcia rycerzy z boku wyglądają nieco jak zderzenie rozpędzonych stalowych ścian. Ale każda taka walka to wiele tygodni przygotowań i przemyślana taktyka. Nie wszyscy zawodnicy mają taką samą rolę. Są np. „tanki” czy „biegacze”. Ci pierwsi mają blokować przeciwnika. Liczy się ich siła i spore opancerzenie. Drudzy wykonują zadania, w których ważna jest szybkość i mobilność. Ich pancerze są lżejsze niż u „tanków”. Poszczególne walki na turniejach to małe bitwy – nie da się ich wygrać, nie mając odpowiedniej strategii.

Są, a jakby ich nie było – W Polsce walki rycerskie wciąż nie są popularne – z żalem mówi Łukasz Płaza, najdłużej zajmujący się rycerstwem. – Na Ukrainie już drugie rycerskie mistrzostw świata były transmitowane przez ogólnokrajową telewizję. A kiedy w lutym we Wrocławiu odbył się turniej pełnokontaktowych walk rycerskich, doczekaliśmy się jednej relacji w prasie lokalnej.

Finał Polskiej Ligi Walk Rycerskich w Niepołomicach.

W dodatku z błędem, ponieważ autor pomylił miasto pochodzenia zwycięzców. Takie podejście może o tyle dziwić, że Polacy są w ścisłej rycerskiej czołówce. W klasyfikacji generalnej ubiegłorocznych mistrzostw nasza reprezentacja zajęła trzecie miejsce. Na gruncie lokalnym wygląda to równie dobrze. We Wrocławiu od 8 lat działa Rycerski Klub Sportowy Silesia. Powstał z połączenia dwóch różnych drużyn i od tego czasu odnosi wiele sukcesów w lidze krajowej. Rycerze Silesii walczyli na wszystkich mistrzostwach świata w obu istniejących ligach. Bo – o czym praktycznie nikt nie wie – rycerstwo doczekało się dwóch niezależnych lig międzynarodowych. – Na szczęście ta świadomość cały czas się zwiększa – wyjaśnia Sławomir Zys, kapitan RKS Silesia. – Ludzie widzą, co robimy, podoba im się to i sami chcą się zaangażować. Zależy nam, aby dostrzeżono w nas sportowców uprawiających wymagającą, ale piękną dyscyplinę.

Co trzeba zrobić? Przyjść! Wiele osób zniechęcają do rycerstwa mity mówiące, że to hobby tylko dla najbogatszych.


FOT. KATARZYNA KATRI SOBCZYK

FOT. FEIL FOTOGRAFIA EWA I ŁUKASZ

Drużyna Rycerskiego Klubu Sportowego Silesia Wrocław. FOT. KATARZYNA KATRI SOBCZYK

Turniej Pełnokontaktowych Walk Rycerskich we Wrocławiu. FOT. KATARZYNA KATRI SOBCZYK

Tegoroczna Kadra Rycerska Polski.

Nie jest to zgodne z prawdą. Jak wszędzie, nie ma górnej granicy cen broni i pancerzy. Jednak podstawowa zbroja to wydatek rzędu około 5 tysięcy złotych. Ale by w ogóle zacząć przygodę z rycerstwem, nie trzeba wydawać ani grosza. Właściwie nawet nie powinno się zaczynać od zakupu wyposażenia. – Wystarczy przyjść na trening Silesii. Można nań wejść dosłownie z ulicy. Pożyczymy wszystko, co trzeba mieć na starcie – zachęca Andrzej Majchrowski, najstarszy z rycerzy Silesii. Mimo dojrzałego wieku wpędza w kompleksy wielu młodszych tym, że od lat nie opuścił żadnego treningu. – Jeśli komuś się spodoba, doradzamy co i gdzie warto kupić. Tym, którzy dysponują grubszym portfelem, wskazujemy topowych płatnerzy. Jeśli ktoś nie chce przeznaczyć większych pieniędzy na zakup sprzętu, może liczyć na to, że podpowiemy, jak znaleźć np. pasującą na niego używaną zbroję w dobrym stanie – dodaje Andrzej Majchrowski. RKS Silesia ćwiczy w każdą środę o godz. 18 w Autorskim Liceum ALA przy ulicy Braniborskiej. I na trening naprawdę można wejść bez żadnego wcześniejszego umawiania się. Choćby po to, żeby popatrzeć, jak to wygląda.

To dużo lepszy sposób na pierwsze spotkanie z rycerstwem niż siadanie do komputera i kupowanie całej zbroi „w ciemno”. Osoby, które nie znają sportów rycerskich, nie wiedzą, na co zwrócić uwagę i z czym się liczyć. Najważniejsze w zbroi jest to, że musi być dobrze dobrana do postury – tak, żeby dawała ochronę i jednocześnie nie krępowała ruchów. Najlepiej wybrać się do płatnerza, który z przyszłego rycerza „zdejmuje miarę”. Wygląda to podobnie jak wizyta u krawca. Elementami zbroi, które trzeba kupić na początku, są rękawice i hełm. I z nim wiąże się jeden z pierwszych problemów, o którym większość osób nie ma pojęcia. W hełmie oprócz tego, że mało co widać i jeszcze mniej słychać, jest słaba cyrkulacja powietrza. Bardzo szybko zaczynamy oddychać tym, co przed chwilą wydychaliśmy z płuc. Wiadomo, że intensywny wysiłek fizyczny przy ograniczonej ilości tlenu jest trudniejszy niż na wolnym powietrzu. Można się tego nauczyć, lecz wymaga to ćwiczeń. A to dopiero pierwsze kroki na drodze do bycia prawdziwym rycerzem. – Może się wydawać, że każdy od razu da sobie radę w walkach rycerskich, ale tak nie jest. Grupowo trenujemy co tydzień i to jest

Finał w Niepołomicach – rycerze w zwarciu.

absolutne minimum. Chcemy ćwiczyć w ten sposób dwa razy częściej. Poza tym trzeba po prostu dbać o kondycję. Dobrze sprawdza się cross fit, który rozwija wszystkie partie mięśni. Jak często powinno się ćwiczyć? Najlepiej codziennie – wyjaśnia Łukasz Płaza.

Rycerz, czyli kto? RKS Silesia to pełny przekrój społeczeństwa. W klubie trenują zarówno osoby z Wrocławia, jak i z Opola czy Brzegu. Są studenci i policjanci. Jest mechanik samochodowy i informatyk. Do niedawna był neurochirurg. Jest także księgowa – zdobywczyni brązowego medalu w walce jeden na jednego halabardą. Miała przerwę w związku z ciążą: już trenuje, ale nie walczy. Na razie. Poza kondycją i wytrzymałością właściwie nie ma żadnych ograniczeń wiekowych. – Jedynym wymogiem jest pełnoletność – mówi Sławomir Zys. – Ale to ograniczenie dotyczy stawania do walki. Trenują również młodsi: do niedawna ćwiczył z nami 17-latek. Gdy tylko skończył osiemnastkę, wziął udział w walce. To było dla niego jak prezent – kończy Sławomir Zys.

wroclife.pl Nr 5/2018

27



KARIERA I BIZNES

Zwinne podejście do zarządzania karierą Od setek lat dążymy do satysfakcji z różnych obszarów życia, w tym z tego, w którym spędzamy najwięcej czasu – z pracy. Przyjrzyjmy się temu, jak odkrywać talenty, odzyskiwać pasję do pracy oraz planować swoje ścieżki zawodowe. WOJCIECH PAŹDZIOR

M

ożliwe są dwa podejścia. Pierwsze do klasyczne, kaskadowe (ang. waterfall). Większość z nas chciałaby trafić na to coś wyjątkowego, co będzie dla nas pasją, będziemy w tym najlepsi i będziemy na tym świetnie zarabiać. Mam cel, mam plan, ciężko pracuję, żeby kiedyś awansować na wymarzone stanowisko i osiągnąć zadowolenie. Jednak taki strzał stwarza duże ryzyko pudła i udaje się bardzo nielicznym, reszta, do której też należę, muszą szukać. Dlatego druga ścieżka jest zwinna (ang. agile) – mam cel, mam kryteria, mam plan, ciężko pracuję, ale dbam o to, aby z każdym krokiem mieć z tego frajdę. Kaskadowe podejście sprawdza się w warunkach dużej przewidywalności, stabilności oraz dużej świadomości i pewności, co do własnych oczekiwań. Zwinne podejście zakłada powtarzający się cykl definiowania oczekiwań, planowania, realizacji, testowania i dostosowywania. Im większa zmiana, tym musimy się więcej nauczyć i tym bardziej zwinnie powinniśmy podejść. Dokładnie takie iteracyjne, przyrostowe podejście polecam. Nie wszystkie z obranych prób pójdą nam idealnie i nie wszystkie przyniosą taką samą przyjemność. Ale z większości możemy czerpać ogromną satysfakcję i masę doświadczeń. To właśnie te iteracje, retrospekcje i zwroty (ang. pivots) pozwalają odkrywać następne kroki i utrzymać frajdę z pracy.

4 kroki w zwinnym podejściu do rozwoju zawodowego Każdy, kto chce dokonać zmiany lub nie chce utracić satysfakcji z pracy może systematyczne przechodzić przez 4 kroki:

Wykorzystanie innych metod Powyższe podejście korzysta z kilku metod, na przykład:

• cyklu deminga (PCDA), znanego z Lean Management i korzystającej z niej metody Lean Startup Erica Riesa

Refleksja

nad czterema polami: wartościami, talentami, pasjami

Eksperymentowanie

Decyzja bez działania to brak decyzji. Musimy przetestować nasze wnioski w praktyce • podejścia Reida Hoffmana, współzałożyciela i Prezesa LinkedIn z książki „The Start–up of You” • procesu uczenia się dorosłych wg D. Kolba

Można znaleźć też podobieństwo do tak popularnego ostatnio Design Thinking i Agile Project Management.

Jak pracownicy mogą z tego korzystać? Znajdź około godziny tygodniowo, usiądź samotnie w komfortowym miejscu, weź notatnik i szczerze odpowiedz na sporo pytań. W refleksji – co jest dla mnie ważne? W czym mogę być mistrzem? Co daje mi frajdę? Z jakimi ludźmi świetnie mi się pracuje? Jaki preferuję styl zarządzania mną? Jaki poziom samodzielności ładuje moje baterie, a jaki mnie wypala?

Wizja

Czekamy na olśnienie, genialny pomysł albo podjęcie decyzji przez kogoś innego

Plan

Widząc jasno swój szczyt, przyda Ci się zaplanowanie działań, które musisz podjąć, żeby na niego wejść W wizji wyciągnij wnioski i podejmij mniejsze lub/i większe decyzje – Gdzie chcę pracować? Z kim tak i z kim nie? W jakim trybie? Jak intensywnie? Komu mogę dać największą wartość? Kto mi zapłaci za to? Jaki chce mieć poziom życia? Następnie stwórz plan na 3 do 6 miesięcy – Czego muszę się nauczyć? Jakich ludzi poznać? Gdzie znajdę mentorów? Jakie tezy muszę sprawdzić? Eksperymentowanie to po prostu odłożenie notatnika i sprawdzenie twoich pomysłów z rynkiem pracy i biznesem. Szukanie swojej drogi i zwinne zarządzanie karierą wymaga powtarzania w pętli czterech powyższych kroków: refleksji i wyciągania wniosków, wizji i decyzji, aktualizacji planu i ponownego eksperymentowania. Jeśli ktoś nie znalazł lub zgubił satysfakcję z pracy, prawdopodobnie utknął w jednym z kroków i powinien ruszyć do następnego. wroclife.pl Nr 5/2018

29


Most Grunwaldzki | Kaiser Brücke.

WROCŁAW DAWNIEJ I DZIŚ

Plac Wolności | Schloßplatz.

ul. Romualda Traugutta.

FOT. MARCIN JĘDRZEJCZAK

FOT. FOTOPOLSKA.EU


FOT. MARCIN JĘDRZEJCZAK

FOT. MARCIN JĘDRZEJCZAK

Most Pokoju | Lessing Brücke.

FOT. FOTOPOLSKA.EU

FOT. MARCIN JĘDRZEJCZAK


CZAS WOLNY

Dyplom MBA to przepustka do rozwoju kariery Marzysz o awansie lub zmianie pracy? Chcesz rozwijać swoją karierę w międzynarodowym środowisku? Pomyśl o studiach MBA. Nie tylko poszerzysz wiedzę i zyskasz prestiżowy, ceniony na całym świecie dyplom, ale też rozbudujesz sieć kontaktów zawodowych. TOMASZ MATEJUK

S

krót MBA jeszcze kilka lat temu brzmiał dla Polaków dość enigmatycznie i mało kto potrafił go rozszyfrować. Dziś studia Master of Business Administration, które powstały ponad sto lat temu na Uniwersytecie Harvarda w USA, cieszą się coraz większą popularnością również w naszym kraju. – Studia MBA są obecnie uznawane za najbardziej prestiżowe i cenione w świecie biznesu. Dają one ogromne możliwości rozwoju personalnego, poszerzenia ścieżki kariery zawodowej i wzmocnienia swojej pozycji na rynku pracy, co przekłada się na namacalne efekty w postaci awansu i wyższych zarobków – mówi dr Aneta Szymańska, dyrektor Programu MBA w Wyższej Szkole Handlowej we Wrocławiu. Często jest to wręcz wymóg konieczny dla tych, którzy chcą osiągać najwyższe cele w biz-

32

wroclife.pl Nr 5/2018

nesie i realizować swoje marzenia o karierze zawodowej w międzynarodowym środowisku. Wśród słuchaczy nie brakuje przedstawicieli globalnych korporacji, biznesmenów czy polityków. – Międzynarodowy wymiar studiów MBA pozwala na czerpanie korzyści z różnic kulturowych w aspekcie dzielenia się zdobytą wiedzą, która w tym przypadku cechuje się różnorodnością ze względu na aspekt wielokulturowości – dodaje Aneta Szymańska.

Zyskaj przewagę nad konkurencją Magdalena Kuriata, menedżer ds. produktów executive w Biurze Programu MBA Wyższej

Szkoły Bankowej we Wrocławiu, tłumaczy, że posiadanie dyplomu Master of Business Administration buduje przewagę konkurencyjną wśród kadr zarządzających. – To drzwi do awansu czy zmiany pracodawcy. Wiele firm inwestuje w swoich najbardziej rokujących pracowników i finansuje studia MBA. Nie bez znaczenia pozostaje zmiana przepisów w zakresie upoważnienia absolwentów studiów MBA do zasiadania w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa – wyjaśnia Magdalena Kuriata. W podobnym tonie wypowiada się dr hab. inż. Bożena Mielczarek, kierowniczka studiów podyplomowych Polsko-Amerykańskiej Szkoły Biznesu na Politechnice Wrocławskiej. – Dla bardzo wielu naszych absolwentek i absolwentów ukończenie programu zaowocowało awansem w pracy. Część podjęła decyzję o założeniu własnego biznesu, niektórzy zmienili miejsce zatrudnienia na korzystniejsze – wyjaśnia Bożena Mielczarek. MBA stanowi często kolejny etap w rozwoju zawodowym. – Dla wielu osób program to możliwość poznania działania biznesu jako całości z uwzględnieniem marketingu, finansów, rachunkowości zarządczej, zarządzania strategicznego i operacyjnego, komunikacji i zarządzania zasobami ludzkimi czy wybranych aspektów prawnych. Niektórzy dążą do stworzenia rozbudowanej sieci kontaktów, która będzie obejmowała osoby również spoza ich własnej branży – wylicza Bożena Mielczarek. Aneta Szymańska z WSH tłumaczy, że edukacja w ramach MBA pozwala menedżerom rozwinąć umiejętności kluczowe dla poznawczej i emocjonalnej inteligencji – niezbędnej, by zostać wybitnym liderem. – To właśnie holistyczne podejście do rozwiązywania problemów współczesnych korporacji pozwala na znaczne poprawienie efektywności pracy studentów i absolwentów programów MBA – zaznacza Szymańska.

Zainwestuj w siebie Coraz częściej powtarzającą się motywacją do podjęcia studiów MBA jest traktowanie ich jako najpewniejszej inwestycji w siebie i swój rozwój, która zaowocuje w przyszłości. W dużej mierze studenci sami sobie opłacają czesne za studia, mając przeświadczenie, że na zwrot z tej inwestycji nie trzeba będzie długo czekać. – Jednakże jest również wiele przypadków, kiedy to firmy opłacają studia swoim pracownikom, traktując tę inwestycję jako doskonale narzędzie employer branding, pozwalające na przyciągnięcie, a potem utrzymanie naj-


lepszych pracowników – dodaje Aneta Szymańska. Warto zauważyć, że tytuł Master of Business Administration to nie tylko znacznie większa wiedzy czy prestiż, ale bardzo często również wyższe zarobki. Jak wynika z Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń za rok 2017, przeprowadzonego przez Sedlak & Sedlak, mediana wynagrodzeń osób z dyplomem MBA wyniosła 12 525 złotych. Co czwarty absolwent zarabiał 19 997 złotych i więcej, a 25 proc. zarabiało 8 000 złotych i mniej. Dla porównania – mediana miesięcznych wynagrodzeń magistrów to niespełna 5000 złotych, a doktorów 5500 złotych. Wbrew obiegowym opiniom, MBA to również świetna propozycja dla humanistów. – Wśród słuchaczy można znaleźć osoby z wykształceniem filologicznym, prawniczym, medycznym. Chociaż częściej zgłaszają się do nas absolwenci uczelni technicznych z wykształceniem inżynierskim, dbamy o różnorodność grupy i staramy się dostosować naszą ofertę również dla humanistów – zapewnia Bożena Mielczarek. Zgadza się z tym także Magdalena Kuriata. – To studia dla każdego, komu zależy na rozwoju umiejętności menedżerskich i rewizji spojrzenia na zarządzanie firmą. Nie ma zna-

czenia, czy jest to humanista, czy umysł ścisły – podkreśla Magdalena Kuriata.

Zbuduj sieć kontaktów Pytając słuchaczy o motywację do podjęcia studiów, często mówią oni o chęci zdobycia praktycznej wiedzy z zakresu zarządzania, którą można bezpośrednio zaimplementować w przedsiębiorstwie. – Świeże spojrzenie na biznes, podążanie za nowymi trendami, chęć zdobycia certyfikatów oraz poznania innych osób na podobnych stanowiskach to również często spotykane bodźce do podjęcia studiów MBA – dodaje Magdalena Kuriata. Studia Master of Business Administration uczą efektywnego przywództwa, zarządzania strategicznego czy innych bardzo pomocnych w świecie biznesu umiejętności, które pozwalają stać się wybitnym liderem. Ale to nie wszystko: są również przydatne ze względu na networking, umożliwiający choćby rozbudowanie sieci kontaktów zawodowych czy lepsze odnalezienie się na rynku pracy. – Słuchacze chcą poszerzyć i zaktualizować swoją wiedzę, zdobyć nowe kompetencje, stać się lepszym menedżerem i poszukać rozwiązań problemów biznesowych. Ale to wszystko dzieje się na studiach MBA przez

EMPOWER YOUR FUTURE WITH MBA Upgrade your life by joining our MBA Program in cooperation with HHL – #1 business school in Germany. You will be rewarded with a life-changing learning experience, superior career options and a network of valuable business contacts. Zmień swoje życie i rozpocznij elitarne studia MBA we współpracy z HHL – najlepszą niemiecką uczelnią biznesową. Zdobędziesz zintegrowaną wiedzę i praktyczne umiejętności menedżerskie w oparciu o najnowsze światowe trendy.

International MBA (ENG) Executive MBA (PL) MBA w Administracji Publicznej (PL) MBA Lean Management (PL/ENG) MBA Project Management (PL/ENG) www.handlowa.eu

mba@handlowa.eu

tel. 71 333 11 11

networking w grupie. Budowanie nowych relacji i czerpanie z doświadczeń innych są kluczowe na tego typu studiach – wyjaśnia Magdalena Kuriata. Jak podkreśla Bożena Mielczarek z Politechniki Wrocławskiej, oba elementy, czyli zdobywanie wiedzy i networking, są równie istotne. – Nasz program łączy w sobie starannie dobraną, dobrze przygotowaną i umiejętnie przekazaną wiedzę akademicką z nabywaniem różnorodnych umiejętności i możliwością tworzenia własnej sieci kontaktów obejmującej różne branże, osoby różnej płci i w różnym wieku, na różnych etapach kariery zawodowej, o bardzo różnym wykształceniu – tłumaczy Bożena Mielczarek. Studia MBA pozwalają na nawiązanie sieci kontaktów, które mogą okazać się niezwykle wartościowe i pożyteczne. – W takich programach studenci pochodzą z różnych krajów, kultur i sektorów biznesu, co przez swoją różnorodność wnosi do programu całkiem nową jakość i świeżość spojrzenia na różne aspekty biznesu. Nawiązane kontakty są podtrzymywane przez spotkania absolwentów, zapraszanie ich na eventy organizowane przez uczelnię, tj. spotkania z liderami biznesu, a także dalszą wymianę doświadczeń biznesowych – mówi Aneta Szymańska z WSH.


Wybierz właściwy kurs Jak zauważa Magdalena Kuriata z Wyższej Szkoły Bankowej, wybierając kurs, trzeba pamiętać, że każdy program ma swoje indywidualne wyróżniki, które trafiają w potrzeby konkretnej grupy odbiorców. – Na przykład Executive MBA – Project Management jest dedykowany menedżerom, którzy mają już doświadczenie w zarządzaniu projektami, ale chcą udoskonalić swoje umiejętności, pracując z najwyższej klasy specjalistami w tym obszarze – zaznacza Kuriata. Bożena Mielczarek z PWr radzi, by wybierając kurs, zwrócić uwagę na stabilność i ciągłość programu, sposób organizacji studiów, rzetelność w prowadzeniu zajęć, sposób egzekwowania wiedzy, doświadczenie kadry, a także właściwe proporcje między teoretykami i praktykami. Ważna jest również rola partnera studiów. – Na jakość kształcenia na poziomie MBA ma wpływ kilka różnych czynników, których kombinacja świadczy o atrakcyjności danego programu i wpływa na jego plasowanie się w rankingach – tłumaczy Aneta Szymańska z Wyższej Szkoły Handlowej. Duże znaczenie ma reputacja i pozycja uczelni, a także współpraca partnerska ze szkołami wyższymi z innych rejonów świata. Jednym z kluczowych czynników jest też sam program studiów (czyli m.in. tryb, język nauczania czy forma prowadzenia zajęć), o jakości kształcenia świadczy także zaplecze dydaktyczne oraz wymogi rekrutacyjne, które przekładają się na poziom uczestników programu. – Ostatnią rzeczą, aczkolwiek równie ważną, która jest niejako ukoronowaniem procesu

34

wroclife.pl Nr 5/2018

kształcenia na poziomie MBA, jest dyplom. Absolwenci otrzymują dyplom MBA, który jest gwarancją uzyskania specjalistycznej i praktycznej wiedzy w dziedzinie zarządzania biznesem – dodaje Aneta Szymańska.

Po polsku czy po angielsku? Jak zaznacza Magdalena Kuriata, wybór między studiami w języku polskim i angielskim powinien zależeć przede wszystkim od preferencji kandydata i jego oczekiwań wobec zawartości merytorycznej programu. – Dzięki zajęciom z amerykańskimi wykładowcami słuchacze zyskują trochę inną perspektywę na zarządzanie i przywództwo. To również studia dla osób, które pracują w międzynarodowym środowisku i na co dzień posługują się

językiem angielskim lub mają w planach zmianę pracy na właśnie taką – tłumaczy Kuriata. Podkreśla, że jeżeli chodzi o jakość przekazywanej wiedzy i poziom wykładowców, język wykładowy na studiach MBA nie ma znaczenia. – W WSB dbamy o to, by słuchacze spotykali na zajęciach wyłącznie najwyższej klasy ekspertów – dodaje Magdalena Kuriata. Bożena Mielczarek z PWr wyjaśnia, że mieszkając, pracując i budując swoją karierę w Polsce, niewątpliwe lepiej jest studiować w ojczystym języku, chociażby ze względu na częstą nieadekwatność terminów w języku polskim i angielskim. – Język angielskim jest jednak językiem globalnym, dlatego w ramach naszego programu zapewniamy również kontakt z wykładowcami amerykańskimi – zaznacza. Aneta Szymańska zwraca z kolei uwagę, że jeśli ktoś operuje językiem angielskim w stopniu zaawansowanym, to z pewnością warto się zdecydować na studia w tym języku. – Ma to dużą wartość ze względu na wykładowców praktyków z zagranicznych uczelni, ale też międzynarodowych uczestników studiów. To pozwala na podpatrywanie technik zarządzania nie tylko w rożnych branżach, ale też w różnych kulturach, co w dobie globalizacji ma niebagatelne znaczenie. Dwuletnie studia MBA w języku angielskim to również doskonała okazja na podszlifowanie języka i przyswojenie słownictwa Business English – wylicza Szymańska. Z drugiej strony, studia MBA w języku polskim mają równie wysoką wartość, jak te w języku angielskim. – W naszej uczelni zajęcia na polskich studiach MBA prowadzone są przez najlepszych praktyków biznesu – liderów dużych korporacji, którzy chętnie dzielą się swoją wiedzą ze studentami – dodaje Aneta Szymańska.


KARIERA I BIZNES

Licealiści będą pracować w zawodach, które nie istnieją Z Łukaszem Wroną, absolwentem Franklin University MBA w WSB we Wrocławiu i wykładowcą studiów EMBA – Business Trends, rozmawia Anna Nowacka. Jest Pan wykładowcą na studiach MBA. Jak te studia wyglądają z perspektywy prowadzącego zajęcia?

Z mojej perspektywy to fantastyczna przygoda, dająca szansę spotkania nietuzinkowych menedżerów. Pozwala to na kreowanie dyskusji, wymianę doświadczeń i poglądów. Na zajęciach poznaję różne punkty widzenia na przyszłość biznesu w wielu dziedzinach. Jest to doskonały czas, w którym, jako prowadzący, korzystam z możliwości zdobywania nowej wiedzy na równi ze studentami, o ile nie w większym stopniu. Przy okazji wszystkich zainteresowanych tymi studiami zapraszam w imieniu Wyższej Szkoły Bankowej na zajęcia otwarte. Tegoroczny MBA Day odbędzie się 20 czerwca.

Z jakimi ludźmi spotyka się Pan na zajęciach?

Zawsze są to ludzie ciekawi nowych idei, ceniący rozwój i samodoskonalenie. Za każdym razem jestem zaskoczony, jak dużej liczbie zadań się podejmują: pracują etatowo, prowadzą własne firmy, stowarzyszenia, są zaangażowani społecznie. Sam nie wiem, kiedy znajdują dodatkowy czas na studia! Jednak może o to właśnie chodzi? Gdy ktoś jest aktywny na wielu polach, kolejne wyzwanie przychodzi mu z większą wiarą w sukces.

Wyższa Szkoła Bankowa ma w ofercie aż cztery programy MBA. Pan prowadzi zajęcia w ramach Executive MBA – Business

Trends. W czym tkwi wyjątkowość tego programu?

Tematyka wykładanych przedmiotów znacząco wyprzedza stosowane dzisiaj idee, rozwiązania oraz technologie. Studia mają ukształtować menedżerów przyszłości, którzy będą łączyć wiele dziedzin wiedzy, aby zrealizować nowe, kompleksowe produkty i usługi. Dane pokazują, że z każdym rokiem zanikają kolejne zawody, a pojawiają się nowe, zupełnie nieoczekiwane zajęcia. Według prognoz 50% obecnych licealistów będzie pracować w zawodach, które dzisiaj nie istnieją. Program EMBA – Business Trends stawia sobie za cel przygotować menedżerów na nową, nieokreśloną przyszłość.

WYBIERZ STUDIA DLA SIEBIE: „Studia MBA to kombinacja kadry wykładowców-praktyków oraz uczestników studiów, którzy posiadają nie tylko wiedzę teoretyczną, ale również doświadczenie”.

FRANKLIN UNIVERSITY MBA 100% w języku angielskim

Martyna Żerańska

EXECUTIVE MBA – PROJECT MANAGEMENT partner: EY Business Academy

Słuchaczka programu EMBA – Project Management w WSB we Wrocławiu

STUDIA MBA

MASTER OF BUSINESS ADMINISTRATION program polskojęzyczny

EXECUTIVE MBA – BUSINESS TRENDS partner: Adventure for Thought Leadership & Strategy

WWW.STUDIAMBA.WSB.PL


w tych miejscach znajdziesz Wroclife Academus Kiełbaśnicza 23 ActiveFitness ul. Grabiszyńska 281 ADD Motors al. Karkonoska 45 ADF Auto al. Karkonoska 45 Agencja Rozwoju Aglomeracji Wrocławskiej S.A. pl. Solny 14 Ahimsa sw. Antoniego 23 Akademia Intelektu Nankiera 17a Akropolis Tawerna Rynek 16/17 Al Taglio Pizzeria Piaskowa 17 ALE Browar Włodkowica 27 Alladin’s Pub & Restaurant Odrzańska 23 Ambasada św. Mikołaja 8 Ambasada Śledzia sw. Antoniego 35 American Dream Drukarska 32 Amorinio Wita Stwosza 1-2 Amrest sp. Z o.o. pl. Grunwaldzki 25-27 Angel River sp. Z o.o. sp. k. ul. Walońska 11/4U Antykwariat Szewska 64 Apartamentowiec Thespian Wrocław pl. Powstańców Śląskich 1/3 Arbet sp. Z o.o. sp. K. ul. Kwiatkowskiego 24; Siechnice Armine Bogusławskiego 83 Art Cafe Pod Kalamburem Kuźnicza 29A Art Hotel Kiełbasnicza 20 Art Of Living Kotlarska 32 Artzat Malarska 30 Astral Pool Al. Armii Krajowej 61 ASV Lider ul. Obrońców Poczty Gdańskiej 19 ATC Development ul. Prądzyńskiego 40A Ave Cargo ul. Jerzmanowska 19 Aventura ul. Sienkiewicza 47 Aviva Wrocław ul. Lotnicza 12 Awbud Deweloper ul. Szybka 1F/C Baku Lounge Więzienna 21 Balduno Manufaktura Wita Stwosza 15 Ban Thai Kotlarska 24 Bar Bazylia Kuźnicza 42 Bar Mekong Bogusławskiego 29 Bar Misz Masz Nożownicza 14-16 Bar Nadwaga Odrzańska 16 Barcelona Lunch Bar Odrzańska 11 Barka Cafe Purkyniego 9 Baudom ul. Karmelkowa 29 Baza Bogusławskiego 85 Bear Beer Bar Bogusławskiego 7 Beauty Balinese Boutique Szewska 18 BECTON DICKINSON POLSKA SP. Z O.O. ul. Legnicka 48F Bema Cafe Drobnera 38 Bernadetka Kuźnicza 25A Bernard Rynek 35 Biblioteka Wydz. Inż. Kształtowania Środowiska i Geodezji ul. Grunwaldzka 55 Biblioteka Wydziału Przyrodniczo- Technologicznego ul. Chełmońskiego 37B Bierhalle Ratusz 24 Bike Cafe Św. Antoniego 8 Bistro Kurzy Targ Kurzy Targ 3 Biuro Sprzedaży Witolda 43 ul. Księcia Witolda 43 BlackBeard ul. Tęczowa 57 Blockpol ul. Rynek 60/8 BLT & taps Ruska 58/59 Bobby Burger Szewska 27 Bohema Cafe Świdnicka 22 Bola Dosse Świdnicka 9 Bon Ton Łaciarska 29 Bookszpan Oławska 24 Boutique Hotel’s Wrocław ul. Kwiska 1/3 Brait Odrzańska 18 Brasserie 27 Kazimierza Wielkiego 27 Breadway Rynek 8 Browar Stu Mostów sp. Z o.o. ul. Długosza 2-6 Browar Złoty Pies Wita Stwosza 1-2 Budzik Cafe Plac Grunwaldzki 2/4 Bułka z masłem Włodkowica 8A Burger Love Więzienna 31A Burger Ltd. Psie Budy 7/9 Butchery Grill Sukiennice 6 Cafe Baroli Szewska 59/60 Cafe Borówka Świdnicka 38A

Cafe de France Ratusz 20/22 Cafe Etno Okrąglak Plac Kościuszki 1 Cafe Muzeum pl. Strzegomski 2A Cafe Targowa Piaskowa 17 Cafe Vincent Ruska Ruska 5 Campo Modern Grill Podwale 83 Capgemini Software Solutions Center ul. Strzegomska 42B Cegielnia Ofiar Oświęcimskich 19 Ceneo.pl sp. Z o.o. ul. Legnicka 48G Central Cafe sw. Antoniego 10 Centrum Historii ZAJEZDNIA ul. Grabiszyńska 184 Centrum Informacji Turystycznej Rynek 14 Centrum Kształcenia Ustawicznego ul. Kamienna 43 Centrum Kultury AGORA ul. Serbska 5A Centrum Kultury Wrocław Zachód ul. Chociebuska 4-6 Centrum Kultury ZAMEK pl. Świętojański 1 Centrum Optyczno-Optometryczne Terapia Widzenia ul. Komandorska 53 Centrum TMT ul. Horbaczewskiego 75 Centrum Zdrowia Medifemina ul. Kukuczki 5/8 Ceregiele Rzeźnicza 2 Cesarsko-Królewska Rynek 19 Charlotte chleb i wino Św. Antoniego 2/4 Chatka przy Jatkach Odrzańska 7 Cherry Lounge & Restaurant Kuźnicza 10 Cherubinowy Wędrowiec Nankiera 17A Chilli Cafe & Restaurant Rynek 45 Chimney Cake Bakery Oławska 4 Chinkalnia Wroclaw Sukiennice Sukiennice 3/4 Chleboteka Ruska 64/65 Chłopskie jadło Plac Solny 18/19 Chopper Kotlarska 42 Ciacho Cafe Kazimierza Wielkiego 25 City Golf Wrocław ul. Kulnickiego 26 City Hotel’s Wrocław ul. Trzemeska 10 CIŻ Włodkowica 9 Classic Cafe and Tapas Rynek 44 Clearcode ul. Św. Antoniego 2/4 Coctail Bar Max & Dom whisky Rzeźnicza 28-31 Coctail Bar Witaminka Rynek 52 Coffee Planet Rynek 7 Comarch S.A. ul. Długosza 2-6 Corso Italiano Szewska 19/21 Costa Coffee Świdnicka 3A Credit Suisse pl. Grunwaldzki 25 Credit Suisse ul. Szczytnicka 9 Cuda na kiju Bogusławskiego 69 Cukiernia Łomżanka Ruska 10 Cukiernia Marcello Więzienna 7 Czajownia Białoskórnicza 7 Czekoladziarnia Więzienna 31 Czeski film Kiełbaśnicza 2 D&D Honda al. Karkonoska 45 D&D Peugot al. Karkonoska 45 Darea Kuźnicza 43/45 Dedalus Ruska 2 Deichmann Obuwie sp. Z o.o. ul. Lotnicza 12 Deja vu Rynek 51 Delta Property sp. Z o.o. sp. K. ul. Sycowska 44 DIJO ul. Zabrodzie 28 Dinette Plac Teatralny 8 DIVANTE ul. Dmowskiego 17 Doctor`s Brew Św. Mikołaja 8 Dolby Poland sp. Z o.o. ul. Śrubowa 1 Dolnośląska Biblioteka Publiczna Rynek 58 Dolnośląska Izba Lekarska ul. Kazimierza Wielkiego 45 Dom Kredytowy NOTUS S.A. ul. Św. Mikołaja 7 Dom Kultury FORMATY ul. Samborska 3-5 Droids On Roids ul. Ruska 51B Elasbud ul. Arbuzowa 3/3 ELCAR sp. Z o.o. ul. Grunwaldzka 49/51 Ernst and Young ul. Strzegomska 36 Escape Room Wrocław ul. Odrzańska 24-29/4 Esspresso Bar na Antoniego św. Antoniego 27/29 ETO MAGNETIC ul. Kwiatkowskiego 7 Evergreen Szkolenia Michał Marciniak ul. Sadownicza 32 Expander Advisors sp. z o.o. ul. Krzywoustego 293 FAM SA ul. Avicenny 16 FANUC Polska sp. z o.o. ul. Tadeusza Wendy 2 FC Coffee Kuźnicza 30 FC Naleśniki Kuźnicza 63 Federacja Wina Szewska 24/26 Flamingo Bogusławskiego 93 Folgujemy ul. Kniaziewicza 16 Food Art Gallery Księcia Witolda 1 Food Regio ul. Dzierżoniowska 7/1a Foto AGA Kuźnicza 14 Frankie`s Wita Stwosza 57 Franz Kawka Więzienna 1/4 Fresenius Medical Care ul. Białoskórnicza 1 FU-KU Concept Store ul. Powstańców Śląskich 95 Fundacja Młoda RP Nankiera 17 Future Body ul. Robotnicza 66A G Cofffee Company Plac Konstytucja 3 maja 5 Galeria Italiana Więzienna 21 Galeria Krakowska 31 ul. Krakowska 31 Galeria Sztuki Socato pl. Solny 11 Galeria Wnętrz Domar ul. Braniborska 14 GAM salon samochodowy ul. Wrocławska 35; Długołęka Germaz sp. Z o.o. ul. Strzegomska 139 Gold Cafe pl. Piłsudskiego 1/1B GOLDENMARK CENTER ul. Strzegomska 55A Gorące Piece Włodkowica 21 Graciarnia Kazimierza Wielkiego 39 Grafton Recruitment Polska Sp. z o.o. ul. Św. Antoniego 2/4 brama C Grape Hotel ul. Parkowa 8 Greco Rynek 15 Grill & Bar Ember Ruska 61 Guiness Plac Solny 5 Gusto Pizza ul. Jedności Narodowej 77 Ha Long Piastowska 19

Halyna Tymoschuk ul. Kręta 7/6 Hasco Lek ul. Żmigrodzka 242E Hilton ul. Podwale 84 Hotel Dwór Polski Kiełbaśnicza 2 Hotel i Restauracja Bielany ul. Klecińska 3; Bielany Wrocławskie Hotel InVite ul. Hubska 52-54 Hotel Mercure pl. Dominikański 1 Hotel Podkowa ul. Wojszycka 8 Hotel Śląsk sp. Z o.o. ul. Oporowska 60 Hotel Tumski Wyspa Słodowa 10 HP Inc Polska sp. Z o.o. ul. Piotra Skargi 1/3 Hubertus Biskupia 1 Huśtawka Bogusławskiego 75 IBM Global Services Delivery Centre Polska sp. z o.o. ul. Muchoborska 8 Idea Fair Pay ul. Fabryczna 16H Idea Place pl. Solny 15 Im Motion Sklep Rowerowy ul. Kościuszki 34 IMPART ul. Mazowiecka 17 Impressa Krupnicza 13 Impwar ul. Wilanowska 2 Infopunkt Barbara ul. Świdnicka 8C Infor ul. Oławska 11 Inkubator Przedsiębiorczości i Technologii ul. Fabryczna 16H Intermotors Dolny Śląsk ul. Wrocławska 33B; Długołęka INTIVE / SMT Software ul. Kościuszki 29 Jaremko ul. Mińska 41A Jasek Premium Hotel Wrocław ul. Sułowska 39 JOT-BE Nieruchomości sp. Z o.o. ul. Piłsudskiego 8A Karavan Bar sw. Antoniego 40 Karczma Lwowska Rynek 4 Karczma Piastów Kiełbaśnicza 6 Kaufland Polska Markety sp. Z o.o. sp. K. al. Armii Krajowej 47 Kawiarnia Cocofli Włodkowica 9 Kawiarnia Dwie Małpy Ruska 10 Kawiarnia K2 Kiełbaśnicza 2 Kawiarnia Słodkie Figle ul. Mrągowska 80/3 KIM sp. Z o.o. ul. Łagiewnicka 13 Klub Bodyfit pl. Maksa Borna 1A Klub Bodyfit ul. Pretficza 37 Klub PRL Ratusz 10 Klub PROZA Przejście Garncarskie 2 Kociołek Nożownicza 2-4 Kombinat Plac Solny 6/7A Konspira Plac Solny 11 Krajowy Rejestr Długów Biuro Informacji Gospodarczej SA ul. Siedzikówny 12 Krasnal Info Sukiennice 12 Krzywy Komin Centrum Rozwoju Zawodowego ul. Dubois 33/35 Księgarnia Columbus Kuźnicza 57/58 Księgarnia Dedalus (Worcella) Świdnicka 28 Księgarnia Hiszpańska Szajnochy 5 Księgarnia International House Odrzańska 8 Księgarnia Podróżnika Wita Stwosza 19/20 Księgarnia PWN Kuźnicza 56 Księgarnia Taniej Książki Oławska 18 Księgarnia Via Nowa Włodkowica 11 Kuchnia Bogusławskiego 61 Kulka św. Antoniego 2 Kurna Chata Odrzańska 17 Kuźnia Dobrych Smaków Bogusławskiego 81 La Scala Rynek 38 Lamus Bogusławskiego 97 Le Bistroit Parisien Nożownicza 1D Le Chef Więzienna 31 Le Grand Salon Wita Stwosza 16 Le Miracle Jedności Narodowej 37 Literatka Rynek 56/57 Locus sp. Z o.o. ul. Poranna 43A Love & Chocolate św. Jadwigi 10 Mała Italia Apartments ul. Felzmanna 18 Małgosia Odrzańska 39/40 Mama Manousch Świdnicka 4A Mango Mama Rynek Św. Mikołaja 77 Manpower ul. Swobodna 3 Margaux Mleko i Miód Świdnicka 36 Masala Kuźnicza 3 mBank S.A. pl. Jana Pawła II MCM Car Travels ul. Mokronoska 4 Mercure Wrocław Centrum pl. Dominikański 1 Mexico Restaurant Szewska 61/62 Michiko Sushi Roll Odrzańska 1 Mleczarnia Włodkowica 5 MM Cars al. Karkonoska 50 Moaburger Plac Solny 10 Money.pl sp. Z o.o. pl. Grunwaldzki 23 Moto Team ul. Lotnicza 100 Motyla Noga Więzienna 6 MT Project ul. Legnicka 51-53 Nadodrze Cafe Resto Bar Drobnera 26A NAWROT sp. z o.o. ul. Wrocławska 33B; Długołęka Neon Shake ul. Zapolskiej 1/310 Netia S.A. ul. Strzegomska 142A Nokia Wrocław pl. Bema 2 Nokia Wrocław ul. Lotnicza 12 Nokia Wrocław ul. Strzegomska 36 Novotel ul. Wyścigowa 35 Objectivity Bespoke Software Specialists Wrocław ul. Strzegomska 142A Ognisko Kultury Plastycznej im. E. Gepperta pl. Wolności 9 Oh my! Concept store ul. Świdnicka 44-46 Opera Software pl. Teatralny 8 Ortho ul. Parafialna 57 Ośrodek Działań Artystycznych FIRLEJ ul. Grabiszyńska 56 Ośrodek Kultury i Sztuki Ratusz 24 Paka Pub Nożownicza 12 Pamiątki z historią Rynek 3 Pan Pedro Hala Targowa ul. Piaskowa 17 (stoisko 132) Papa bar Rzeźnicza 32 Papugarnia Ruska 62/63

Park Trampolin Jump World ul. Otmuchowska 15 Parker Hannifin sp. Z o.o. ul. Dubois 41 Partner Capital Group ul. Życzliwa 21 Patty Es Igielna 16 Pepik Pub Kiełbaśnicza 28/2 PFI Global ul. Św. Mikołaja 18-20 PhaThaThai Więzienna 5 Piec na Szewskiej Szewska 44 Piekarnia HERT Rynek 46 Pierogarnia Momos św. Mikołaja 16/17 Pijalnia Czekolady Wedel Rynek 59 Pijalnia wódki i piwa Ratusz 13/14 Piwnica Świdnicka Ratusz 1 Pizza Si Bogusławskiego 89 Pizzeria de Arturo Igielna 14-15 Platinum Center ul. Kazimierska 15 Platinum Palace ul. Powstańców Śląskich 204 Platinum s.j. ul. Księcia Witolda 49 Pociąg Bogusławskiego 77 Pod Gryfami Rynek 2 Pod Latarniami Ruska 3/4 Polish Lody Plac Bema 3 Pracownia Food Think Tank ul. Łokietka 6 Prawdziwe Lody Świdnicka 30/32 Przewozy Regionalne Oddział Wrocław ul. Ruska 46 Przychodnia Synexus Polska ul. Swobodna 8A Pub Cinema Paradiso Bogusławskiego 99 Pub za Drzwiami Bogusławskiego 65 QIAGEN ul. Powstańców Śląskich 95 Radisson Blu ul. Purkyniego 10 RAFIN sp. Z o.o. ul. Stawowa 13 Ragtime Plac Solny 17 Restauracja Ceska Świdnicka 8A Restauracja Dwór Polski Rynek 5 Restauracja Hortyca Więzienna 18 Restauracja Inspiracja Plac Solny 16 Restauracja Kres Ofiar Oświęcimskich 19 Restauracja Malarska Malarska 25 Restauracja Marina Księcia Witolda 2 Restauracja Novocaina Rynek 13 Restauracja Okrasa Igielna 8 Restauracja OkWineBar Księcia Witolda 1 Restauracja Patio Kiełbaśnicza 24 Restauracja Pochlebna św. Antoniego 35 Restauracja pod Fredrą Rynek 1 Road American Restaurant ul. Powstańców Śląskich 95 Rock Burger na Skale Szewska 27/27A Rowery OK ul. Wyścigowa 46 RST Software Masters ul. Racławicka 2-4 Ryanair Labs ul. Św. Mikołaja 18-20 Salon Fryzjerski al. Armii Krajowej 48F Selena FM S.A. pl. Strzegomski 2/4 Setka Leszczyńskiego 4 Shrimp House św. Mikołaja 13 Sielanka Bogusławskiego 67 SII Wrocław ul. Gwiaździsta 66 Siwy Dym Bogusławskiego 63 Skoda Gall-ICM Al. Armii Krajowej 46 Sky Bowling ul. Powstańców Śląskich 73 So! Coffee Świdnicka 3 Soczewka Rynek 21 Sofitel ul. Św. Mikołaja 67 SoftServe Poland Sp. Z o.o. al. Wiśniowa 1 Spółdzielnia Budowlano-Mieszkaniowa Maślice ul. Pilczycka 196D Stacja Pasibus Świdnicka 11 Starbucks Oławska 1 Starbucks Piłsudskiego 58 Stowarzyszenie IT Corner ul. Podwale 7 Stowarzyszenie Żółty Parasol ul. Wyszyńskiego 75A Strefa Treningu Funkcjonalnego ul. Bulwar Ikara 23 Submarine Pracownia ul. Wolbromska 12/1a Sushi Corner Włodkowica 12 Sushi Rolka Kuźnicza 25 Sygnity S.A. ul. Strzegomska 140 Szynkarnia sw. Antoniego 15 święta racja Odrzańska 6 Tacos Locos Cybulskiego 1 Tajne Komplety Przejście Garncarskie 2 Targowa Craft Beer and Food Piaskowa 17 Tasteria Szewska 29 Taszka Rynek 53/55 The Granary - La Suite Hotel ul. Mennicza 24 U Beatki Ratusz 13/14 U Gruzina Nożownicza 1 U-7 plac Uniwersytecki 7 UBS ul. Piotra Skargi 3/4 Unit4 Polska Sp. Z o.o. ul. Powstańców Śląskich 7A Vantage Development S.A. ul. Dąbrowskiego 44 Verso Nieruchomości sp. Z o.o. ul. Grabiszyńska 208 Vertigo ul. Łaciarska 4 Vincent Ruska 39 Vincent Oławska 8 Vinyl Cafe Kotlarska 34-36 Vivere Italiano Ofiar Oświęcimskich 21 Volkswagen Centrum Wrocław ul. Brucknera 54 Vorwerk Polska sp. Z o.o. pl. Strzegomski 2/4 Warka Świdnicka 8 WINGS PROPERTIES SP. Z O.O. ul. Podwale 83 Winoteka Kiełbaśnicza 2 Work Service S.A. ul. Gwiaździsta 66 Wrobud ul. Szczecińska 7 Wrocław Fashion Outlet ul. Graniczna 2 Wrocławska Szewska 59/60 Wrocławskie Centrum Rozwoju Społecznego pl. Dominikański 6 Wyższa Szkoła Handlowa ul. Ostrowskiego 22 Yammi Wraps Ratusz 15 Yellow Centrum Języków Obcych pl. Powstańców Śląskich 17 Zachodnia Izba Gospodarcza ul. Ofiar Oświęcimskich 41/43 Zaklęte Rewiry ul. Krakowska 100 Zorbas Ofiar Oświęcimskich 19 Żak Ratusz 10



KARIERA I BIZNES

Czy stać cię na kiepskie biuro? Przyjrzymy się możliwościom, jakie otwiera przed młodymi, dynamicznie rozwijającymi się firmami rynek nieruchomości komercyjnych. Przy okazji obalimy kilka stereotypów na jego temat. ANNA NOWACKA

REALIZACJA: CONCEPT SPACE

M

imo imponującego rozwoju technologii komunikacyjnych i zmiany stylu pracy na bardziej elastyczny firmy wciąż potrzebują siedziby. Choćby po to, aby jej pracownicy mogli się raz na pewien czas spotkać, łączyć w ramach zespołów i robić wspólne burze mózgów, pracując nad projektami. Częściowym rozwiązaniem są strefy coworkingowe – nie wiążą się z długimi zobowiąza-

38

wroclife.pl Nr 5/2018

niami umownymi i są bezpieczne dla młodych firm, które nie są gotowe na wynajem własnego biura. Jednak na pewnym etapie rozwoju organizacji strefa pracy wspólnej może zacząć uwierać – przestrzeń jest z góry zaaranżowana i możliwości jej modyfikacji pod kątem indywidualnych potrzeb są ograniczone. Nie każdemu to odpowiada. Dodatkowo, obecność innych we wspólnej przestrzeni może przeszkadzać, choćby ze względu na poufny

charakter prowadzonych projektów. Co wtedy? Zapada decyzja: szukamy biura.

Warunki sprzyjające rozkwitowi Spółka IT, pracownia architektoniczna, start-up technologiczny… To różne działalności, które zazwyczaj łączy jedna rzecz: niechęć do szeroko pojętego klimatu korporacyjnego, a co się z tym automatycznie kojarzy – do dużych


budynków biurowych. Czy słusznie? O tym później. Jedną z kluczowych wartości w wyżej wspomnianych branżach jest kreatywność. Należy o nią dbać i stworzyć takie warunki, które będą sprzyjały jej swobodnemu rozkwitowi. Co określa te warunki? Charakter pracy, wspierający rozwój liderzy, indywidualne podejście do pracowników, ale również – a może przede wszystkim – odpowiednie biuro. Założenie jest takie, że pracownicy (nawet ci wykorzystujący elastyczne formy pracy) spędzają w nim wiele czasu, powinno więc stworzyć się im odpowiedni klimat, aby praca ta była maksymalnie efektywna, a najlepiej przyjemna. Dokąd kierują pierwsze kroki młode, kreatywne firmy? Na celownik biorą stare kamienice (ich oferta we Wrocławiu jest wyjątkowo duża na tle innych miast w Polsce), przestrzenie loftowo-industrialne zaadaptowane na potrzeby biur czy domy zlokalizowane w atrakcyjnych dzielnicach miasta. Każda z takich lokalizacji ma spore zalety, zazwyczaj dobrze się prezentuje i ma przyjemny klimat. Jak zawsze, są jednak minusy. Spójrzmy, jakie atuty mają względem takich powierzchni nowoczesne budynki. Czy rzeczywiście jest tak, że młode firmy z branż kreatywnych i biurowce nigdy się nie polubią? Może czas obalić ten stereotyp? #1 Firma rośnie. Pojawia się problem – przestrzeń w kamienicy jest ograniczona i na pewnym etapie rozwoju firmy przestaje wystarczać. Blokada możliwości ekspansji może oznaczać hamulec rozwoju biznesu. #2 Wygoda. W dużych budynkach wszelkie czynności administracyjne najemca ma z głowy – zajmuje się tym zarządca budynku. Raczej dba o reputację, więc na wymianę żarówki nie czeka się 2 tygodnie. Zazwyczaj im mniejszy budynek czy przestrzeń, tym więcej drobnych spraw obsługowych spada na najemcę.

REALIZACJA: CONCEPT SPACE

#3 Aranżacja. Powierzchnia biurowa to nie musi być banalny open space z szarą wykładziną i modułowym sufitem podwieszanym. Nowoczesne biurowce oferują bardzo szerokie możliwości indywidualizacji aranżacji wnętrza. Wszystko zależy od budżetu, odwagi klienta i zdolności architekta. Strefa relaksu? Playroom z PlayStation? Sala kinowa dla agencji reklamowej? Wyspa kawowa z ekspresem kolbowym dla koneserów espresso? Nie ma problemu. #4 Infrastruktura, czyli wygody ciąg dalszy. Projektanci i właściciele budynków robią wszystko, aby najemcom było w nich jak najlepiej. Inwestują w rozwiązania dla rowerzystów, czyli szatnie, przebieralnie i suszarnie (przykład – Sagittarius przy ul. Borowskiej czy Green2Day przy Szczytnickiej), zaplecze gastronomiczne czy przedszkola (Kompleks Biurowy Zita – Promenady Wrocławskie, West Link przy ul. Na Ostatnim Groszu). Wciąż pojawiają się nowe pomysły, więc będzie tylko lepiej.

#5 Estetyka. Czasy, w których budowano banalne prostopadłościany z betonu i szkła, minęły. Deweloperzy mają coraz większe ambicje, a klienci – wymagania. Projekty wielu nowych budynków opracowują znane pracownie architektoniczne. Krakowska 29, budynek zaprojektowany przez AP Szczepaniak, wygląda jak nowoczesny loft ze stali, cegły klinkierowej oraz szkła i doskonale współgra z otoczeniem. Przy budynku Sagittarius powstaje rozległy plac z zielenią i małą architekturą. Część pomieszczeń w biurowcu Wielka 27 (najwyższy budynek tego typu budowany we Wrocławiu) ma wyjście na taras. To tylko kilka przykładów, a można ich wymienić znacznie więcej. #6 Pracownicy. Przepływ kadr między krajowymi firmami z branż kreatywnych a korporacjami jest zjawiskiem naturalnym. Ci, którzy przychodzą do mniejszych firm z korporacji, są przyzwyczajeni do pewnego poziomu komfortu, jaki daje praca w dużym, pełnym wygód budynku. Mogą więc mieć związane z tym oczekiwania, które ciężko będzie zaspokoić, funkcjonując na małej, nienowoczesnej przestrzeni. #7 Lokalizacja. Start-upy nie lubią zagłębi biurowych i pustyń z betonu i szkła. To mit, że budynki biurowe powstają tylko w takich okolicach. Jest wiele inwestycji, które są realizowane w kameralnym otoczeniu (przykład: niewielki budynek The Place, realizowany w ramach projektu Bulwar Staromiejski). Można połączyć zalety nowoczesnego obiektu z okolicą, która odpowiada firmie i jej pracownikom. To tylko kilka przykładów. Nie w tym rzecz, by za wszelką cenę udowodnić, że biurowce w każdej sytuacji są lepsze od loftów czy kamienic – nie zawsze są. Chodzi o prosty wniosek: przeprowadzając firmę do nowoczesnego biurowca, nie zaprzedaje się jej duszę i wyjątkowość korporacyjnemu diabłu.

wroclife.pl Nr 5/2018 REALIZACJA: CONCEPT SPACE

39


REALIZACJA: CONCEPT SPACE

Przynajmniej rok wcześniej Jeżeli znaleźli się już tacy, którzy przekonali się, że warto rozważyć relokację do budynku biurowego, czas przejść do odpowiedzi na pytanie: jak to zrobić? Jedno jest pewne: nie na własną rękę. – Rynek nieruchomości komercyjnych jest skomplikowany. Trzeba poświęcić lata pracy, by sprawnie się po nim poruszać, dlatego warto zaangażować w proces doradcę, który oferuje profesjonalne wsparcie na każdym jego etapie – mówi Daria Dudek, dyrektor wrocławskiego oddziału Nuvalu Polska, największej krajowej firmy doradzającej na rynku nieruchomości komercyjnych. Zmiana biura to duże przedsięwzięcie, nad którym warto zacząć pracować przynajmniej rok wcześniej. Od czego zacząć? – Podstawa to gruntowna, kompleksowa analiza potrzeb i specyfiki firmy klienta. Każda transakcja, w której bierzemy udział, jest szyta na miarę. Nasze zadanie to przedstawienie takiej propozycji, które optymalizuje rozwiązania i uwzględnia wszystkie priorytety klienta. Gdy już wiemy, jakiej przestrzeni potrzebujemy, przechodzimy do fazy negocjacji z właścicielem budynku. Wiemy, jakie możliwości oferuje w danym momencie rynek i potrafimy przekuć je w maksymalne korzyści dla naszych klientów – przekonuje Daria Dudek. Przepro-

40

wadzka do biurowca to temat, wokół którego narosło wiele stereotypów. Czas je obalić.

Stereotyp #1 Biuro w nowoczesnym budynku jest drogie i mogą sobie na nie pozwolić tylko największe firmy i międzynarodowe korporacje.

Tak było, gdy w Polsce rodził się rynek biurowy z prawdziwego zdarzenia. To już nieaktualne – nowoczesne budynki są wyposażone w wiele rozwiązań obniżających koszty eksploatacyjne. Opłaty potrafią być znacząco niższe w porównaniu do starszych obiektów. Rynek wrocławski bardzo dynamicznie się rozwija (to drugi, po Krakowie, rynek regionalny w Polsce – podaż niebawem przekroczy 1 mln mkw.), konkurencja rośnie, a właściciele budynków rywalizują ze sobą i walczą o klientów. To potencjał, który można przekuć w bardzo korzystne warunki najmu.

zorientowany doradca wie, jak je wykorzystać w maksymalnie efektywny dla klienta sposób. W zależności od priorytetów środki te mogą być przeznaczone na zwolnienia z czynszu, dofinansowanie do aranżacji biura lub inne cele.

Stereotyp #3 Doradcy pojawiają się tylko wtedy, gdy widzą możliwość zarobienia pieniędzy. Po podpisaniu umowy znikają, a najemca zostaje sam.

Profesjonalne firmy doradcze inwestują w długoterminową relację z klientem. Wspierają go

Stereotyp #2 Usługi firm doradczych to koszt, na który nie mogą sobie pozwolić mniejsze firmy.

Klienci często nie zdają sobie sprawy, jak wiele możliwości daje im wsparcie profesjonalnych doradców. Dysponują oni odpowiednią wiedzą i narzędziami, które pozwalają uzyskać znaczące korzyści, w tym finansowe. Właściciele budynków mają zarezerwowane budżety, mające ułatwić im pozyskanie najemców. Dobrze

wroclife.pl Nr 5/2018 REALIZACJA: CONCEPT SPACE


REALIZACJA: CONCEPT SPACE

w trakcie całego procesu najmu i po jego zakończeniu. Dlaczego? Ponieważ to korzyść dla obu stron. – Naszym strategicznym celem jest budowanie trwałych relacji z klientami, opartych na wzajemnym zaufaniu. Doradcy są w stałym kontakcie z firmami, którymi się zajmują nawet po zakończeniu transakcji. Nasi klienci wiedzą, że w każdej sytuacji mogą liczyć na profesjonalne wsparcie z naszej strony – tłumaczy Daria Dudek. – Firma to żywy organizm, który podlega ciągłej ewolucji – gdy rośnie, pojawia się zapotrzebowanie na nową przestrzeń. Gdy kończy duże projekty, potrzeba jest odwrotna: by zredukować koszty, musi ograniczyć ilość zajmowanej przestrzeni. Taką zmianę należy przeprowadzić w maksymalnie efektywny finansowo sposób. Wiemy, jak to zrobić. Staramy się też antycypować zmiany: znamy naszych klientów, widzimy, jak się rozwijają. Sugerujemy im optymalizację rozwiązań, za-

nim sami wyartykułują taką potrzebę – dodaje Daria Dudek.

Stereotyp #4: Aranżacja biura to ogromny koszt, który jest poza zasięgiem mniejszych firm.

Oczywiście, może tak być. Ale nie musi. Wszystko zależy od odpowiedniego doboru pracowni architektonicznej i precyzyjnego zdefiniowania założeń. – Zadaniem architekta jest zaproponowanie rozwiązania, które przede wszystkim odpowiada na potrzeby klienta. To znacznie ważniejsze niż realizowanie własnych ambicji twórczych. Zdarza się, że bardzo efektowne, robiące wrażenie realizacje po prostu nie sprawdzają się w praktyce. Najważniejszym wyzwaniem jest zaprojektowanie biura, które będzie funkcjonalne, ergonomiczne, a przy tym ciekawe i estetyczne, ale z zachowaniem właściwych proporcji i priorytetów. Wiemy, jak to zrobić,

jednocześnie szanując budżet klienta i jego założenia finansowe – mówi Monika Szawernowska, prezes zarządu pracowni architektonicznej Concept Space. Jak wygląda proces projektowania? Podstawą jest odpowiednie przygotowanie. Zanim architekci usiądą przed komputerami, muszą zdobyć maksymalnie szczegółową wiedzę na temat firmy. – To mit, że hasło „macie wolną rękę” jest marzeniem każdego architekta. Najważniejsze jest precyzyjne określenie ram projektu. Musimy wiedzieć, jakim budżetem dysponujemy, jakie są priorytety klienta, z jakimi problemami się dotąd borykał. To daje nam wiedzę, która w naturalny sposób wyznacza granice przyszłej wizji – tłumaczy Monika Szawernowska. Projekty, które są pozbawione ram nakreślonych przez klienta, zazwyczaj lądują w koszu lub wymagają gruntownych zmian. Dlaczego? Ponieważ dopiero po ich powstaniu okazuje się, że są nie do zaakceptowania przez zleceniodawcę ze względu na koszty lub charakter. Odpowiedni poziom porozumienia gwarantuje, że architekci oraz klient będą patrzyli w tą samą stronę. Pozwoli to oszczędzić czas i uniknąć nieporozumień. Nie ma sensu przedstawiać kosztownej, awangardowej wizji aranżacji, gdy później okazuje się, że firma dysponuje budżetem na proste, minimalistyczne wnętrze. Klient w efekcie jest niezadowolony, ponieważ nie może mieć tego, co widział, a projektanci poświęcają wspólny czas na tworzenie koncepcji, które nie mają szans realizacji. Biuro ma przede wszystkim służyć pracownikom i być dostosowane do ich potrzeb. Granice aranżacji wyznacza wyłącznie wyobraźnia i budżet klienta. Młode, stawiające na kreatywność firmy często decydują się na niestandardowe rozwiązania, by stworzyć pracownikom maksymalnie przyjazne warunki pracy. Jak to zrobić? Powstają strefy relaksu wyposażone w wygodne sofy, hamaki, leżaki i wyspy kawowe, w których można swobodnie porozmawiać i odpocząć. Dla amatorów gier aranżowane są playroomy z konsolami. Zdarza się nawet, że architekci uwzględniają w projektach całkiem nietypowe rozwiązania, np. salę kinową. – Nowoczesne budynki biurowe dają bardzo duże możliwości przeprowadzania nietypowych aranżacji. Zaprojektowanie wnętrza o loftowym, industrialnym charakterze w wieżowcu to żaden problem. W takich budynkach da się zrobić znacznie więcej niż np. w kamienicy. To otwiera przed najemcą możliwość zaawansowanej indywidualizacji przestrzeni i dostosowania jej do potrzeb jego firmy – podsumowuje Monika Szawernowska. Materiał powstał we współpracy z firmą Nuvalu i pracownia projektową Concept Space. wroclife.pl Nr 5/2018

REALIZACJA: CONCEPT SPACE

41


Czasem warto połączyć piękny widok na lądzie z tym, co kryją głębiny. Uchwycenie momentu zanurzania się nie tylko cieszy oko, jest również doskonałą pamiątką dla nurkujących.

FOT. PAWEŁ CIECHELSKI

Podwodny świat w obiektywie wrocławianina Bogactwo podwodnego świata fascynuje ludzi od zawsze. Tajemniczy, czasem przerażający, ale przede wszystkim piękny. Feeria barw i kształtów, którymi mieni się podwodna fauna i flora, jest nie do opisania. MAŁGORZATA ZDZIEBKO-ZIĘBA

N

ie tak łatwo dojrzeć wszystkie kolory pod wodą. Im jesteśmy głębiej, tym mniej dociera światła słonecznego, zatem obraz zaczyna się robić coraz bardziej szary i mglisty. Tylko sztuczne oświetlenie pozwala dostrzec to bogactwo w pełni. „National Geographic” w 1927 roku jako pierwszy na świecie opublikował kolorowe zdjęcie zrobione pod wodą. Od tamtej pory fotografowie eksplorują głębiny w poszukiwaniu coraz ciekawszych ujęć. Jednym z takich fascynatów jest wrocławianin Paweł Ciechelski, którego zaprosiłam do rozmowy na temat spełnionych marzeń. Od dziecka interesował się zarówno nurkowaniem, jak i fotografią. Dziś zwiedza świat, odkrywając tajemnice i fotografując głębiny. Marzenia się spełniają, wystarczy tylko naprawdę chcieć.

42

wroclife.pl Nr 5/2018

Od czego to się zaczęło? Zawsze marzyłeś o takiej przygodzie czy po prostu był to przypadek?

Od najmłodszych lat marzyłem o nurkowaniu. Za czasów komuny, kiedy to było naprawdę kosztowne, takie hobby kojarzyło się z zajęciem dla wybranych i wydawało mi się niedostępne. W okolicach ulicy Kościuszki był jedyny we Wrocławiu sklep dla nurków. Jako dziecko, gdy przechodziłem koło niego, zawsze przystawałem i przyglądałem się z zachwytem tym wszystkim akcesoriom. Do tego dołączyły programy przyrodnicze, które emitowano w telewizji. Marzyłem, że będę nurkował w dorosłym życiu. Niezwykle fascynował mnie podwodny świat, chciałem to zobaczyć na żywo. W dorosłym życiu zmieniłem jednak plany, jakoś po prostu to mi przeszło.

To było Twoje jedyne marzenie w dzieciństwie?

Właściwie nie. Kolejną moją fascynacją była fotografia, ale skończyło się tylko na marzeniach. Potem przez długie lata nie wracałem do tego.

Kiedy wróciłeś do pomysłu nurkowania?

Marzenia wróciły w czasie mojej wycieczki do Hongkongu. Jak mieszkałem w Szkocji (po 3-4 latach życia tam), znajomi zaproponowali mi wyjazd do Hongkongu. Po dwóch tygodniach już całkiem przepadłem. Uznałem, że chcę przenieść się do Azji. Kiedy wróciłem z wyjazdu, zacząłem się zastanawiać, jak mógłbym się utrzymać, żyjąc na tym osobliwym kontynencie. Analizując różne opcje, przypomniałem sobie o nurkowaniu. W Azji to bardzo popularny sport. Postanowiłem zrobić odpowied-


CZAS WOLNY nie kursy i zająć się tym zawodowo. Zaraz po powrocie do Szkocji zrealizowałem ten plan. Część kursów odbyłem w Polsce. To sporo skomplikowanej wiedzy, dlatego wolałem uczyć się w ojczystym języku.

Od razu pojechałeś nurkować do Azji?

Nie, mój instruktor przekonał mnie, bym zaczął nieco bliżej. Żebym po prostu spróbował, czy to jest naprawdę dla mnie, czy się w tym odnajdę. To ciężka praca: inaczej wygląda w mieście w centrum nurkowym, a inaczej w turystycznej miejscowości lub na wyspie.

„W ciągu półrocznego sezonu zrobiłem 21 tysięcy zdjęć”. Czyli od czego konkretnie zaczynałeś?

Zacząłem od pracy jako divemaster, czyli przewodnik podwodny i pomocnik instruktora. W wielu miejscach lokalne prawo nie pozwala na samodzielne wejście pod wodę. I tu pojawia się rola przewodnika, który asekuruje osoby nurkujące. Na początku zajmowałem się tym w Egipcie: półtora roku prowadziłem podwodne wycieczki i asystowałem przy kursach nurkowych, po czym zrobiłem kurs instruktorski. Poczułem, że jestem już gotowy.

Kolejne półtora roku spędziłem w Egipcie już jako instruktor.

Rozumiem, że to dopiero początek przygody?

Po Egipcie zrobiłem sobie przerwę. Bardzo dużo pracowałem i potrzebowałem trochę odpoczynku. To naprawdę bardzo odpowiedzialne zajęcie: odpowiadasz za zdrowie i życie ludzi, którzy znajdują się z tobą pod wodą. W centrum nurkowym, w którym pracowałem, w szczycie sezonu obsługiwaliśmy około 370 osób dziennie; dlatego potrzebowałem przerwy. Pojechałem trochę świata pozwiedzać, byłem na Filipinach – oczywiście ponurkować. Ale to już zupełnie prywatnie, dla rozrywki. W końcu odwiedziłem Meksyk, żeby zrobić tam kurs nurka jaskiniowego. Jaskinie, w których można nurkować w Meksyku, są niesamowite. Niektóre mają nawet po 250 tysięcy lat. Przyroda w tym miejscu jest bajkowa, widoki są naprawdę niepowtarzalne. Podczas nurkowania również mapowaliśmy jaskinie, mierzyliśmy tunele, i – co ciekawe –odkryliśmy i zmierzyliśmy jeden nowy.

Zatem możesz śmiało powiedzieć, że jesteś odkrywcą?

Owszem, mapowaliśmy jeden tunel, w którym jeszcze nikt nie nurkował. Dlatego bez ogródek mogę powiedzieć, że nim jestem. Moje nazwisko widnieje na tablicy odkrywców.

Co dalej?

Wróciłem jeszcze na trochę do Egiptu, żeby zdobyć więcej doświadczenia, ugruntować je i podnieść moje kwalifikacje. Mieszkałem w mekce nurkowej, Dahabie, znanej w całym świecie nurkowym z uwagi na niesamowite położenie, podwodne kaniony i Blue Hole. To bardzo osobliwe miejsce: schodzi się w dziurę w rafie, zanurzasz się w niej najpłycej na 56-57 metrów, żeby przepłynąć pod łukiem zwanym archem o długości 35metrów i wypłynąć na pełne morze. W międzyczasie zrobiłem również kurs instruktora nurkowania technicznego. Potem zmiany polityczne spowodowały, że turystyka w Egipcie podupadła, zatem musiałem podjąć kolejną decyzję o zmianach. Po kilku przygodach trafiłem w końcu do Tajlandii.

Zatem kolejne marzenie się spełniło.

Owszem, kolega zaoferował mi współpracę przy prowadzeniu centrum nurkowego w Tajlandii. Tam też pracuje się sezonowo, zatem pół roku byłem tam, a pół roku w Europie. Tym razem w Chorwacji.

A co z fotografią, bo cały czas mówimy o nurkowaniu?

Po roku prowadzenia centrum zacząłem szukać kolejnych zmian. Postanowiłem podzielić się tym, co zobaczyłem pod wodą. Podwodna przyroda jest zagrożona w wyniku degrada-

Tajskie ośmiornice to wdzięczne modelki, trudno od nich wzrok oderwać.

wroclife.pl Nr 5/2018 FOT. PAWEŁ CIECHELSKI

43


FOT. PAWEŁ CIECHELSKI

cji środowiska, zatem warto uwiecznić widoki dla potomnych. Dlatego postanowiłem zająć się fotografią. Uczyłem się od podstaw, nie mając zupełnie pojęcia o profesjonalnej fotografii. Kupiłem podstawowy sprzęt i zacząłem robić podwodne zdjęcia. Na początku zero rezultatów: wszystko prześwietlone i niewyraźne. Zatem zacząłem podpytywać fotografów, którzy robili to profesjonalnie. Uparłem się, zacząłem w internecie wyszukiwać informacji i tak do upadłego. Praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka. Po jakimś czasie dokupiłem sobie porządniejszą lampę. Co ciekawe, pod wodą, gdzie nie dochodzi światło słoneczne, wszystko wygląda mdło, kompletnie nie widać kolorów. Dopiero jak się dobrze doświetli, można zauważyć barwy, a one naprawdę są bajeczne.

„Mieszkałem w mekce nurkowej, Dahabie, znanej w całym świecie nurkowym z uwagi na niesamowite położenie”. Cały czas miałeś tryb pracy: pół roku w Azji, pół roku w Europie?

Tak, jak kończył się sezon w Tajlandii (zaczyna się w grudniu i trwa do kwietnia), to szukałem pracy w innym miejscu na świecie. Znalazłam pracę na Wyspach Kanaryjskich, już jako fotograf podwodny. W ciągu półrocznego sezonu zrobiłem 21 tysięcy zdjęć. Robiłem po prostu zdjęcia nurkom na pamiątkę. Dziennie wychodziło ich między 200 a 360, po czym kupiłem naprawdę profesjonalny sprzęt do tego rodzaju fotografii. To był tak wysoki koszt, że po powrocie do Tajlandii musiałem trzymać go w sejfie. Różnica między zdjęciami z jednego i drugiego aparatu jest kolosalna, więc warto było zainwestować. Jednak musiałem nauczyć się niemalże od nowa robienia zdjęć. To zupełnie inny aparat: opanowanie go zajęło mi około pół roku. W Tajlandii skupiłem się już tylko na fotografii: już nie pracowałem jako instruktor, tylko robiłem zdjęcia. W międzyczasie fotografowałem na Krecie, lecz poziom zarobków nie był zadowalający. W końcu zrobiłem sobie po 13 latach prawdziwe wakacje.

Gdzie pojechałeś? Podwodna fauna i flora aż się proszą o ujęcia makro. Murena wygląda trochę groźnie, ale warto było podpłynąć bliżej, żeby oddać wszystkie szczegóły.

44

wroclife.pl Nr 5/2018

Jak to gdzie? Do Polski, oczywiście do rodzinnego Wrocławia! Trzy miesiące przerwy dobrze mi zrobiły.



Rafy koralowe stanowią niezwykle wdzięczne tło w fotografii podwodnej. Nic zatem dziwnego, że często je oglądamy na tego typu zdjęciach.

Zatem z pełnym wigorem wróciłeś do pracy.

Tak, jeszcze jakiś czas robiłem podwodne zdjęcia turystom, ale teraz jestem gotowy na kolejne zmiany. Chcę być w Europie: po prostu bliżej jest domu. Mam już dosyć ryżu po pięciu latach.

Czyli gdzie tym razem?

Na Malcie. Aplikowałem tam kilkukrotnie w poprzednich latach, żeby pracować jako instruktor, i dostawałem odmowę ze względu na fakt, że jestem przekwalifikowany. Jednak nie poddaję się i planuję sam otworzyć dzia-

FOT. PAWEŁ CIECHELSKI

łalność związaną z fotografią turystyczną, oczywiście podwodną, oraz szkołę fotografii podwodnej.

o bardziej artystycznych ujęciach, podwodnych zdjęciach reklamowych. Wszystko jest jeszcze przede mną.

Dlaczego akurat tam?

Kiedy wyruszasz w kolejną podróż?

Malta jest jednym z najpopularniejszych miejsc na wyjazdy wakacyjne. Tam są naprawdę niesamowite i urokliwe zakątki. Sporo wraków i oczywiście przyroda. Chcę się wspomóc zdjęciami w wodzie, dla turystów. Należy pamiętać, że sesje pod wodą są nie tylko dla nurków. To zarówno fotografie w basenach blisko brzegu, jak również w wodzie otwartej i w lagunach. Myślę także

Mam nadzieję, że jeszcze w maju.

Gdzie Cię można znaleźć w sieci, żeby zobaczyć więcej Twoich zdjęć?

Zapraszam na moją stronę internetową pawelciechelskiphotography.com oraz na FB Dive-Addiction, gdzie są dziesiątki, jeśli nie setki wspaniałych zdjęć uwieczniających moją podwodną karierę zawodową.

Paweł Ciechelski od dziecka marzył o nurkowaniu. Dziś udowadnia, że marzenia są na wyciągnięcie ręki: zwiedza świat, odkrywając tajemnice i fotografując głębiny.

46

wroclife.pl Nr 5/2018 FOT. MAGNUS LARSSON


Dlaczego warto zainwestować w mieszkanie z rynku pierwotnego? Rok 2017 był rekordowy pod względem sprzedaży mieszkań z rynku pierwotnego. Polacy na potęgę inwestowali w mieszkania, a nie – jak dotąd – głównie w lokaty i portfele inwestycyjne. KAMILA AUGUSTYN

W

ubiegłym roku mieszkań było mniej niż chętnych na ich zakup – zapotrzebowanie przerosło oczekiwania i prognozy deweloperów. Okazuje się, że zainteresowanie rynkiem nieruchomości wciąż utrzymuje się na podobnym poziomie. Czy warto zatem zainwestować w mieszkanie z rynku pierwotnego? Mieszkanie pod inwestycję kupujący najczęściej ma zamiar przeznaczyć pod wynajem. Jeśli zakupił je za gotówkę, mieszkanie zacznie zarabiać już od momentu jego wynajęcia. Nie znaczy to jednak, że Polacy nie kredytują mieszkań pod wynajem. 54 % nabywców deklaruje, że źródłem finansowania nowego M jest kredyt. Najbardziej atrakcyjną finansowo opcją jest pobieranie opłaty za wynajem do własnej

kieszeni, „przepisanie” liczników na wynajmującego. Dzięki temu właściciel mieszkania nie będzie obciążony konsekwencjami wynikającymi z nieterminowego płacenia rachunków. Warto szukać chętnych do wynajęcia mieszkania, jeszcze zanim poniesiemy koszty jego urządzenia. Oczywiście sprzęty kuchenne i łazienkowe to standard, bez którego raczej się nie obędzie, ale meble do sypialni czy wyposażenie salonu niektórzy chcą mieć na własność, podobnie jak naczynia czy garnki w kuchni. Warto więc wiedzieć wcześniej, jakie oczekiwania mają wynajmujący, co pozwoli na uniknięcie niepotrzebnych wydatków. Warto zauważyć, że nawet zakup mieszkania na kredyt pod wynajem jest opłacalny, ponieważ w pewnym sensie to najemca zostaje

obciążony kosztami kredytu, a w momencie jego całkowitego spłacenia właściciel dostaje pieniądze do własnej kieszeni. Po latach można takie mieszkanie sprzedać, przekazać dzieciom czy innym członkom rodziny lub dalej czerpać korzyści z wynajmu. Coraz częściej można spotkać mieszkania do wynajęcia działające na zasadach hotelu, lecz bez kompleksowej obsługi, lub aranżowanie mieszkań na studia fotograficzne lub filmowe. Każda z tych form wynajmu zdobywa coraz większą popularność. Niezależnie od tego, jaką formę przyjmie, mieszkanie jako inwestycja jest pewnym sposobem na zabezpieczenie swojej przyszłości. Artykuł powstał we współpracy z firmą Rafin.



Wroclaw – the need for a digital revolution

The young analogue city When we think about the digital future, does the City of Wroclaw come to mind? Usually yes, but only in the field of private business. MICHAEL FORBES

T

he municipality itself is lagging behind European rivals, with documents submitted through the digital ePUAP service often taking considerable time to process by various offices compared to those submitted in-person. The city is one of Poland’s most progressive when it comes to offline services, with special mention to the access to legal services for foreigners and the new breastfeeding points launched in city libraries, but electronically, the city is still very much in the 1990’s. Looking to the north to our cousins in Estonia, we can see a remarkable difference in how digitalisation has been handled. The City of Tallinn has made a considerable push to digitalise all public services, with a huge amount of information and services available online. This combines with the general Estonian e-strategy and principle that private individuals only provide a piece of information once to public authorities, and creates an environment in which all residents and citizens can feel welcomed. Tallinn has become a vibrant, multicultural city that encourages innovation and highly skilled migrants, a situation that benefits all residents of the city. The focus on digital services is a major part of this, allowing

non-Estonian speakers the chance to integrate in English, Russian and even other languages.

Time to catch up What can Wrocław do to catch up? Well, the first step is in dedicating significant resources to ensure that online applications are processed as quickly as possible, thus encouraging others to perform their business online rather than offline. Right now, many people still choose to submit documents in-person due to the lengthy delays associated with documents submitted through the excellent ePUAP platform. Looking today on the wroclaw.pl portal, I can find prominent information about outdoor gyms and public transport over the long May weekend. Interesting, yes, but is this really information that foreigners need to know, as opposed to more practical things such as paying property taxes? Of course not – and this is where the misguided focus on digital services comes from. The Polish version of the portal is significantly different, with services that matter – schools, contact details, microgrants and tax returns given the center of attention on the page.

Perhaps most controversially for some, foreign language portals should not be seen solely as a method of promotion, but should also be developed simultaneously alongside their Polish counterparts. With over 10% of the city of Wrocław now being foreign citizens according to some measures, urgent action needs to be taken to make sure that public services are equally available to all residents of the city. This, in turn, drives the migration of more highly skilled professionals to the city, who know that they will not have to spend considerable amounts of time dealing with the minutiae of Polish bureaucracy. This can give our city a significant edge over others. What may seem like a pointless investment today will become a cruical investment tomorrow, particularly in the cut-throat race to recruit and retain the best minds in today’s Europe. To conclude, I am reminded of the old saying – „you get what you give”. In this case, if we focus on digital services, then we can expect to become a European center of digital services. It really isn’t rocket science, and it astonishes me that such a young and flourishing city as Wroclaw still struggles to grasp such a simple concept.

wroclife.pl Nr 5/2018

49


Najsłynniejsze wrocławskie podanie W południowej wieży kościoła św. Marii Magdaleny przez ponad pięć wieków rozbrzmiewał głos potężnego dzwonu o imieniu Maria. Łączy się z nim wiele niejasności, a także podanie o porywczym ludwisarzu i jego niesfornym uczniu, o wielkich ambicjach i nieposłuszeństwie, o zbrodni i karze. TOMASZ SIELICKI

P

rzygotowania dobiegły końca. Gliniana forma została umieszczona w ziemi i zasypana. Do kadzi trafiła cała miedź, cyna i cynk, jaką ludwisarz Michał Wilde miał na wykonanie tego zlecenia. A nie było to zlecenie byle jakie, miał on bowiem wykonać wielki dzwon dla jednej z dwóch wrocławskich far miejskich: kościoła św. Marii Magdaleny (ul. Szewska 10). Wybrano tego rzemieślnika ze względu na niebywały kunszt, z którego słynął we Wrocławiu i daleko poza jego murami miejskimi. Dla Wildego było to niezwykle prestiżowe zamówienie, którym chciał udowodnić swój talent.

Gdy popłynął dźwięk, popłynęła krew Mistrz rozpalił palenisko w piecu i polecił czeladnikowi oczyszczenie rynien spustowych. Następnie nakazał chłopakowi doglądania pieca i kadzi. Sam udał się do gospody, aby pokrzepić się przed najważniejszym momentem – odlewem dzwonu. Młodzieniec został sam w warsztacie. Coś jednak nie dawało

50

wroclife.pl Nr 5/2018

mu spokoju. Coś go korciło, aby zobaczyć, jak wygląda płynny metal. Wystarczy tylko jedna kropla roztopionego stopu. Przekręcił kurek i wówczas wydarzyło się nieszczęście: czop wypadł, a zawartość kadzi zaczęła płynąć rynnami wprost do formy. Chłopak wpadł w panikę. Pobiegł do mistrza i wyjawił mu, co się stało. Na te słowa ludwisarz wpadł w okrutny szał. Chwycił leżący obok nóż i wbił czeladnikowi prosto w serce. Sam pobiegł do warsztatu ratować ciężką pracę. Było jednak za późno, gdyż cały metal spłynął już do formy. Gdy stop wystygł, mistrz rozbił glinianą formę i jego oczom ukazał się idealnie odlany dzwon. Wówczas dotarło do niego, że przecież właśnie przez ten dzwon zabił swojego ucznia. Udał się do ratusza, gdzie trafił pod sąd. Skazano go na śmierć, chociaż dano mu prawo do ostatniego życzenia. Mistrz chciał usłyszeć, jak brzmi olbrzymi dzwon, nad którym pracował. Ławnicy zgodzili się na to, więc egzekucję wyznaczono na dzień inauguracji dzwonu. W południe, gdy Wilde stał na szafocie, z południowej wieży kościoła św. Marii Magdaleny popłynął niski, szlachetny, choć przygnębiający dźwięk. Po chwili kat dokonał

swej powinności, a ludwisarz leżał martwy. Wrocławianie na pamiątkę tego wydarzenia nazwali dzwon Maria Dzwonem Biednego Grzesznika. To oczywiście ludowe podanie, o którym milczą średniowieczne kroniki. Najstarsza pisana wersja tej opowieści pochodzi dopiero z końca XVII wieku i prawdopodobnie przybyła do Wrocławia wraz z wojskami z krajów północnoniemieckich podczas wojny trzydziestoletniej. A jednak tak mocno zadomowiła się na Śląsku, że stała się najpopularniejszym wrocławskim podaniem. Zachowała się nawet jej polska wersja, którą śpiewali flisacy spławiający drewno Odrą. Największą sławę przyniosła dzwonowi wierszowana ballada romantyczna pod tytułem „Der Glockenguß zu Breslau” autorstwa Wilhelma Müllera. Polscy czytelnicy mogą poznać ją w tłumaczeniu Romana Kołakowskiego pt. „Wrocławski Dzwon Grzesznika”.

15 osób pod płaszczem Dzwon Maria został odlany 17 lipca 1386 roku, a na wieżę został wciągnięty 1 września tego


CZAS WOLNY samego roku. Według tradycji jego twórcą był ludwisarz Michał Wilde, mający swój warsztat przy niegdysiejszej ulicy Sakwowej (dziś Piotra Skargi). W miejscu średniowiecznych ludwisarni wzniesiono w latach 1891-1893 budynek szkoły ludowej, w której nazwie – „Kanonenhofschule” – upamiętniono wcześniejsze przeznaczenie działki. Obecnie w gmachu tym mieści IX Liceum Ogólnokształcące. Dzwon ważył 113 cetnarów (czyli około 6 ton), a jego wysokość wynosiła 1,80 m. Ponoć pod jego płaszczem mogło się zmieścić 15 osób. To był prawdziwy kolos: w momencie jego powstania prawdopodobnie nie było większego na całym Śląsku. Zawisł w południowej wieży kościoła św. Marii Magdaleny. Aby go uruchomić, trzeba było wysiłku kilku krzepkich mężczyzn. Dopiero po 37 sekundach dzwon wydawał dźwięk: smętny głos o wysokości h. Docierał on daleko poza granice miasta. Podobno gdy rozbrzmiewała Maria, drżała drewniana osłona wiatrołapu głównego wejścia do świątyni. Kiedy udało się go już rozhuśtać 50 razy, kolejne 50 wybijał sam – tak przynajmniej twierdzili świadkowie. Dekorację płaszcza stanowiła niewielka scena ukrzyżowania Jezusa, a koronę zdobiła inskrypcja o następującej treści: „Maria ist der name mein selic musen alle di syn die meinen lout horen ader uarnemin spate ader fru di sprechen gote deme heren czu amen o rex glorie ueni cum pace amen anno dni mccclxxxvi fusa est hec campana i die alexi” (tłum.: „Moje imię brzmi Maria. Błogosławieni muszą być ci, którzy słyszą mój głos i pojmują go wcześniej lub później, którzy wychwalają

Pana Boga. O, Królu Chwały, przybądź w pokoju. Amen. Roku Pańskiego 1386 dnia św. Aleksego został odlany ten dzwon”).

Skazany za pedofilię Chociaż prawdopodobnie podanie o porywczym ludwisarzu nie miało wiele wspólnego z prawdziwymi okolicznościami powstania dzwonu, to jednak w późniejszych wiekach można doszukać się pewnych analogii w innych wydarzeniach. Dzwon Maria należał do tak zwanych dzwonów skazańców. Stąd zresztą nazwa, pod którą jest bardziej znany, czyli Dzwon Biednych Grzeszników. Od pierwszej połowy XVI wieku jego dźwięk towarzyszył skazańcom prowadzonym na kaźń. Pierwszą egzekucją, której towarzyszyło bicie dzwonu Maria, było stracenie 16 czerwca 1526 roku pisarza z Głogowa Johannesa Beera, skazanego za pedofilię. Czy właśnie echa tej – okrytej przecież tabu – zbrodni znalazły się w późniejszym podaniu? Tego nie jesteśmy pewni, choć tak sugeruje Max Hippe, przedwojenny badacz wrocławskich legend. Ale egzekucje to niejedyna okazja, gdy wrocławianie mogli usłyszeć wielki dzwon z kościoła św. Marii Magdaleny. Od 1566 roku jego dźwięk zwoływał mieszczan do porannej modlitwy w intencji bezpieczeństwa przed zagrażającymi Europie Turkami. Wrocławianie obdarzali dzwon wyjątkową czcią. Był to w zasadzie jeden z najważniejszych symboli miasta. O tym, jakie posiadał znaczenie, niech świadczą dramatyczne wydarzenia w nocy 22 marca 1887 roku, gdy Wro-

cław świętował urodziny cesarza Wilhelma I. Z Mostka Pokutnic, łączącego obie wieże kościoła, odpalano sztuczne ognie. Około godziny 2 w nocy na północnej wieży dostrzeżono ogień. Zastępy strażaków równocześnie zabezpieczały wieżę południową, aby uratować Dzwon Biednych Grzeszników. Z tego pożaru spiżowy kolos wyszedł bez szwanku, chociaż inne średniowieczne dzwony zostały bezpowrotnie utracone.

Zniszczony po wojnie czeka na rekonstrukcję Także II wojna światowa szczęśliwie ominęła legendarny dzwon, choć wiele innych instrumentów przewożono do Hamburga, gdzie po przetopieniu służyły jako surowiec w przemyśle zbrojeniowym. Jako niezwykle cenny pozostawiono go jednak w wieży, gdzie przetrwał oblężenie Festung Breslau. Dopiero kilkanaście dni po kapitulacji, 17 maja 1945 roku, potężna eksplozja wstrząsnęła świątynią. Runęły hełmy, Mostek Pokutnic, a także spora część wieży południowej wraz z Dzwonem Biednych Grzeszników. Od tego czasu kościół św. Marii Magdaleny milczy. Nadzieją jest jednak uchwała Rady Miejskiej Wrocławia z 1996 roku, która przewiduje rekonstrukcję najważniejszych symboli miasta, w tym najsłynniejszego wrocławskiego dzwonu. Czy doczekamy czasów, gdy nad Wrocławiem ponownie rozlegnie się donośny dźwięk tego wspaniałego dzieła sztuki ludwisarskiej? Rycina przedstawiająca Dzwon Biednych Grzeszników (koniec XIX wieku). RYC. ZE ZBIORÓW TOMASZA SIELICKIEGO

Dzwon Biednego Grzesznika znajdował się w południowej (na zdjęciu po prawej) wieży kościoła św. Marii Magdaleny.

17 maja 1945 roku wybuch zniszczył wieżę południową kościoła, a wraz z nią dzwon Maria oraz Mostek Pokutnic.

FOT. FOTOPOLSKA.EU

FOT. FOTOPOLSKA.EU


CZAS WOLNY

Pomysłowi wrocławianie mile widziani w Zajezdni Przez cały maj w Centrum Historii Zajezdnia trwa realizacja zwycięskich projektów drugiej edycji „Pomysłowych”, czyli programu wspierającego najciekawsze inicjatywy wrocławian. Kolejna szansa na zdobycie dofinansowania nadarzy się już jesienią. TOMASZ MATEJUK

FOT. KLAUDIA KACZMAREK

C

entrum Historii Zajezdnia realizuje „Pomysłowych” od lipca 2017 roku. – To program, w którym w drodze konkursu powołujemy do życia pomysły i marzenia mieszkańców Wrocławia. Pomysły mogą pochodzić ze wszystkich obszarów historii, sztuki, animacji, edukacji kulturalnej. Mogą one mieć również charakter społeczny. Wszystko zależy od pomysłowości aplikujących – mówi Karolina Marciniak, koordynatorka programu. Jak podkreśla Marek Mutor, dyrektor Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”, to niepowtarzalna szansa, by wpływać na to, co dzieje się w Zajezdni przy ulicy Grabiszyńskiej. – Zgłosić może się każdy: i grupy nieformalne, i stowarzyszenia, i pojedynczy mieszkańcy, i parafie. Każdy, kto sobie o czymś zamarzy, może przyjść z tym pomysłem do Centrum Historii Zajezdnia i być może to marzenie się spełni – zaznacza Marek Mutor.

52

wroclife.pl Nr 5/2018

Podsumowaniem spotkań będzie wydanie specjalnego magazynu zawierającego historie i relacje kobiet uczestniczących w projekcie. Pismo będzie kolportowane na terenie całego miasta. – Herstory to pojęcie wciąż mało znane, które stworzyły działaczki ruchu kobiecego w USA w latach 60. XX wieku. Misją herstorii jest zwrócenie uwagi na często pomijaną obecność i dorobek kobiet w historycznych narracjach – mówi Martyna z grupy „Chcemy Dobrze”, jedna z koordynatorek projektu. Z kolei pomysłodawcy drugiego z wybranych projektów – „Quo vadis? – książki przywiezione w walizkach wskazywały drogę” – przeprowadzą warsztaty na terenie dolnośląskich wsi

FOT. KLAUDIA KACZMAREK

Pierwsza, przeprowadzona w zeszłym roku edycja dotyczyła tematu „Lato ‘97”, a kapituła spośród kilkunastu zgłoszonych pomysłów wyłoniła trzy projekty, z których każdy został dofinansowany kwotą 15 tysięcy złotych. Aktualnie trwa druga, wiosenna edycja „Pomysłowych”. Pula to znów 15 tys. złotych, a temat przewodni to „Przywiezione w walizce”. Tym razem zgłoszono aż 26 projektów, a jury wybrało już trzy zwycięskie. Teraz czas na ich realizację w Centrum Historii Zajezdnia.

Wrocławianki opowiedzą swoje herstorie Pierwszy z wyróżnionych projektów to „Od matki”. W trakcie bezpłatnych warsztatów dla kobiet w Zajezdni uczestniczki podzielą się swoimi osobistymi i rodzinnymi wspomnieniami związanymi z przybyciem do Wrocławia.

oraz zorganizują wycieczki do Zajezdni, połączone ze szkoleniem z przygotowania wystaw. Finałem projektu będzie wernisaż ekspozycji przygotowanej przez uczestników warsztatów. Ostatni z wybranych projektów „Przepis na zupę – podziel się ciepłem domu rodzinnego, my podzielimy się zupą” zakłada zebranie przepisów, które mieszkańcy Fabrycznej przywieźli ze sobą ze stron rodzinnych. W trakcie performance’u kulinarnego jego uczestnicy – w zamian za „wyciągnięty z walizki” przepis – będą mieli okazję do przygotowania zupy własnoręcznie skomponowanej z przygotowanych przez organizatorów składników. Wszystkie projekty bieżącej edycji„Pomysłowych” zostaną zrealizowane do końca maja. Na tym jednak nie koniec, bo Centrum Historii Zajezdnia szykuje się już do kolejnej edycji programu. – Na jesień zaplanowana jest trzecia odsłona„Pomysłowych”, której tematem będzie „Polska to...” – zapowiada Jan Garnecki z CH Zajezdnia.



FOT. MAREK PERZYŃSKI

Sala Książęca w pałacu opackim w Lubiążu to najwspanialsze barokowe reprezentacyjne pomieszczenie na Śląsku.

Z Wrocławia na weekend: Lubiąż W powiecie wołowskim mają m.in. kolonię susłów moręgowanych w Głębowicach, kopce po wypale żelaza przez Celtów w Tarchalicach, schron przeciwatomowy w zamku w Wołowie i relikty pierwszej w świecie cukrowni buraczanej w Konarach. Ale nic to przy Lubiążu. MAREK PERZYŃSKI

Z

tutejszym opactwem cystersów wielkością i wspaniałością równać może się jedynie hiszpański Eskurial. Ale Lubiąż to też wielkiej urody kościół parafialny na wzniesieniu na krańcu wsi, studnia św. Jadwigi, barokowe rzeźby kalwarii biegnącej między opłotkami, obłędny zakład psychiatryczny i opowieści o podziemnych tunelach. Tyle że turyści na ogół mało o tym wiedzą lub nie wiedzą nic. I pomyśleć, że atrakcjami Lubiąża można by obdzielić kilka miejscowości. Są wreszcie szanse, że trafi do turystycznej pierwszej ligi. Fundacja Lubiąż zapowiedziała, że przekaże byłe opactwo państwu (porozumienie podpisano w tym roku). Przed laty od państwa go dostała. Powszechnie uważa się, że zrobiła wiele, przede wszystkim nakryto cały kompleks

54

wroclife.pl Nr 5/2018

klasztorny nowym dachem. Zabezpieczono też pałac opata. Zapowiedziano, że dawny blask odzyska zrujnowana po II wojnie światowej biblioteka, ale wielu straciło już na to nadzieję. Pozostaje więc widok biblioteki na starych zdjęciach. W kasie fundacji dawno pokazało się dno i szefostwo postanowiło złożyć broń, bo bez pieniędzy nic nie wywalczy. Z pustego i Salomon nie naleje, a sama wieś rękami społeczników ma za małą siłę przebicia.

Oczy wyobraźni widzą śląskiego Rembrandta Do dawnego kościoła opackiego turystów się wpuszcza. Widzą gruzowisko. Tylko oczyma

wyobraźni można zobaczyć więc wspaniałe stalle (po II wojnie światowej pocięto je piłami), kratę w prezbiterium (wspaniała kowalska robota), ołtarze z obrazami śląskiego Rembrandta, jak nazywano najwybitniejszego śląskiego malarza doby baroku Michaela Willmanna. Mecenat państwa daje nadzieję na pieniądze, które zabliźnią powojenne rany i sprawią, że przywożąc gości do Lubiąża, przestaniemy się wstydzić. Ale można też poczuć dumę, widząc sale pałacu opata, zwłaszcza Salę Książęcą. Toż to najwspanialsze barokowe reprezentacyjne pomieszczenie na Śląsku – twierdzą Bogusław Czechowicz i Izabela Żak w opracowaniu „Dolny Śląsk. Zabytki” (Bydgoszcz 2001). Powstało w latach 1734-1738. Zajmuje całą wysokość


CZAS WOLNY skrzydła. Wystrój narracyjnie prezentuje program ideowy wyrażający apoteozę wiary katolickiej oraz gloryfikację dynastii habsburskiej identyfikowanej z cesarstwem. Sam zaś klasztor w Lubiążu to największe opactwo cystersów w Europie Środkowej. Powstało dzięki fundacji księcia piastowskiego Bolesława Wysokiego (1175 r.). Składają się nań m.in. kościół opacki NMP, pałac opatów, budynek klasztoru (klauzura), budynki gospodarcze i kościół św. Jakuba będące owocem gruntowej przebudowy średniowiecznego założenia. Przy czym zachowano gotycki kościół opacki, dostosowując do niego zespolony z nim barokowy budynek klasztoru. Sprowadzeni do Lubiąża przez księcia Bolesława Wysokiego cystersi przybyli z saskiej Pforty i dzięki swojej pracowitości oraz zmysłowi organizacyjnemu stworzyli istne imperium gospodarcze. Inaczej nie oglądalibyśmy Lubiąża w tak wspaniałym kostiumie.

Obłędny szpital psychiatryczny W 1810 roku klasztor skasowano, a potem umieszczono w nim zakład psychiatryczny. Zwykli chorzy zamieszkali w dawnych celach zakonników, ci z tytułami arystokratycznymi w byłym pałacu opata. Chorym z dolegliwościami psychicznymi było pewnie wszystko jedno, w obiekcie o jakim standardzie mieszkają, ale personel zaczął marzyć o szpitalu, który spełni w pełni ich oczekiwania. Marzenie się spełniło. Nowoczesny, jak na tamte czasy, zakład psychiatryczny powstał z czasem w drugim krańcu Lubiąża. Tuż przy bramie zwraca uwagę willa o wspaniałym secesyjnym kostiumie; za nią jest niewielki pawilon, w którym przyjmuje się chorych do szpitala. Pośrodku kompleksu znajduje się budynek sali teatralnej, a wokół niego rozlokowanych jest szereg budynków. W wielu przypadkach zachwyca ich detal. Na modernizację szpitala zawsze brakowało pieniędzy, co historyków sztuki cieszy, bo cały kompleks zachował się w stanie pierwotnym. Zasługuje w pełni na ochronę konserwatorską. Cicho tutaj, spokojnie, jak w uzdrowisku. Wrażenie to burzy jednie pawilon z zakratowanymi oknami i otoczony wysoką siatką, w którym – jak poinformowali mnie usłużnie miejscowi – przebywają „podopieczni” sądów.

ce były barokowe, pierwsza z monogramem opata, identycznym jak na wspaniałej kaplicy w centrum Lubiąża. Prowadzi od niej miejscowa kalwaria; w centrum wsi przy jednym z domów zachowała się barokowa figura „Ecce Homo”. Dwa flankujące ją putta skradziono, ale Stowarzyszenie Lubiąż zleciło wykonanie ich kopii. Tak aniołowie ponownie zaczęli towarzyszyć umęczonemu Jezusowi. Maciej Nejman, starosta wołowski, prywatnie mieszkaniec Lubiąża, należy do grupy, dzięki której aniołowie powrócili. Zapowiada, że odbudowane zostaną też kaplice w lasku św. Jadwigi. To ważne miejsce dla Lubiąża. Stąd pobierał wodę klasztor i długo potem szpital psychiatryczny (teraz ma inne ujęcie). Woda płynęła grawitacyjnie. Warto tutaj też zawitać, bo na skraju lasku jest studnia św. Jadwigi i widać stąd panoramę okolicy, co daje orientację, jak cystersi wykorzystali przed wiekami dyspozycję miejsca. Otóż w przestrzeń publiczną wprowadzili elementy pasyjne, wykorzystując górzyste ukształtowanie okolicy. Tak więc niedaleko lasku św. Jadwigi na wzniesieniu stanęły trzy krzyże, niczym na Golgocie. Z dala widać też kościół parafialny, notabene nie ustępujący kostiumem i wystrojem kościołowi opackiemu. Cystersi w okresie kontrreformacji po mistrzowsku sakralizowali przestrzeń publiczną, akcentując katolickie prawdy wiary.

Odkrywco, przybywaj! Do kościoła parafialnego warto podejść nie tylko dlatego, by nasycić oczy doskonałą architekturą. To miejsce jest nośnikiem wielu tajemnic. Obok kościoła pochowano m.in. robotników przymusowych i Niemca, którego żołnierze sowieccy nagabywali, by zdradził im, gdzie jest wejście do fabryki pod klasztorem. Nie zdążył nic powiedzieć, bowiem rano znaleziono go w jego łóżku martwego. – Niemcy podali mu jakieś leki i już się nie obudził – opowiada pewna kobieta napotkana na cmentarzu, opiekująca się m.in. grobami robotników przymusowych. – Pochowali go w grobie przy kościele. Z tabliczki wynika, że leży w nim kobieta. To krewna tego Niemca. On nawet tabliczki nie dostał. Ja tu w Lubiążu byłam już w 1945 roku i wszystko widziałam. W szpitalu psychiatrycznym był szpital dla ruskich czołgistów, a w tym wielkim klasztorze trzymali swoich chorych weneryków i żołnierzy w ramach kwarantanny, którzy wracali z części zachodniej frontu. Sprawdzano, czy nie zostali „zainfekowani” kapitalizmem. Z klasztoru idzie tunel na wzgórze trzech krzyży. O tunelach pod Lubiążem opowiada też wiele innych osób. Tyle że każdy lokuje je gdzie indziej. Ta wieś naprawdę czeka na odkrycie.

Okradli Jezusa Niestety, nikogo nie skazano za rozbiórkę stacji kalwaryjskich w lasku św. Jadwigi. Tuż po II wojnie światowej rozebrali ją pracownicy przybyli do tutejszego PGR-u i pobudowali z nich kurniki, a według innej wersji – chlewiki. Kapli-

Maciej Nejman, starosta wołowski, mieszkaniec Lubiąża, porusza się sprawnie nie tylko w gąszczu przepisów prawnych, ale i historycznych zawiłości swojej rodzinnej miejscowości.

FOT. MAREK PERZYŃSKI


patronat Wroclife i wydarzenia FILM

11-16 maja, 9. Przegląd Nowego Kina Francuskiego w Kinie Nowe Horyzonty Kino Nowe Horyzonty zaprasza na 9. Przegląd Nowego Kina Francuskiego, w ramach którego będzie można zobaczyć premierowe i przedpremierowe pokazy filmów docenionych przez publiczność i krytyków we Francji. Organizatorzy pokażą wyróżniony Grand Prix w Cannes „120 uderzeń serca” Robina Campillo, nowy musicalowy film Bruno Dumonta –„Jeannette. Dzieciństwo Joanny d’Arc”, „Barbara” Mathieu Amalrica i wiele innych. Kino Nowe Horyzonty, ul. Kazimierza Wielkiego 19a-21, Wrocław. Bilety w cenie 16 zł (klubowy, ulgowy) i 18 zł (normalny) dostępne są na www.kinonh.pl i w kasach kina

SPOTKANIE

Od 19 maja (godz. 8) do 20 maja (godz. 8:59), Noc Muzeów 2018 Coroczne wydarzenie kulturalne polegające na udostępnianiu muzeów, galerii, instytucji kulturalnych i zabytkowych obiektów w wybranym dniu w godzinach nocnych. Na zwiedzających czeka ponad 80 instytucji i 200 wydarzeń takich jak wernisaże, warsztaty, pokazy, wykłady, koncerty itp. W tym roku obchodzimy 100-lecie niepodległości, dlatego w wielu miejscach spotkamy odniesienia do tej rocznicy. Tej nocy we Wrocławiu kursuje także specjalna komunikacja. Różne instytucje, galerie i muzea w całym Wrocławiu.

FESTIWAL

22-27 maja, 15. Międzynarodowy Festiwal Kryminału Festiwal wielbicieli literatury sensacyjnej i kryminalnej. Czytelnicy będą mieć okazję spotkać się z najlepszymi pisarzami kryminałów z Polski i ze świata. Imprezie będzie towarzyszył kiermasz książek gości festiwalu. Będzie to również okazja do posłuchania wykładów pisarzy (i nie tylko) – specjalistów w tematyce kryminału. Podczas festiwalu od 2004 roku przyznawana jest Nagroda Wielkiego Kalibru dla najlepszej polskiej powieści sensacyjnej lub kryminalnej. Gościem tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Kryminału Wrocław 2018 będzie Boris Akunin, rosyjski autor kryminałów, który wręczy Honorową Nagrodę Wielkiego Kalibru tegorocznemu laureatowi nagrody. Będzie nim Islandczyk Arnaldur Indriðason.

DZIEŃ OTWARTY

WARSZTATY

Więcej informacji na stronie: http://www.portalkryminalny.pl/aktualnosci/nowosci/program-miedzynarodowego-festiwalu-kryminalu-wroclaw-2018

Sobota, 26 maja, godz. 11, Tektura i papier: „Fabryka kolorów”– warsztaty rodzinne W Barbarze odbywają się wielkoformatowe warsztaty dla dzieci (4-10 lat) oraz ich opiekunów. Zajęcia dla wielbicieli malowania, budowania i eksperymentowania. Organizatorzy zapraszają do działań z rozmachem, aby wzajemnie się inspirować oraz współtworzyć z tektury i papieru. Udział w warsztatach jest bezpłatny, obowiązują zapisy: tekturowo@gmail.com. Barbara, ul. Świdnicka 8B, Wrocław.

Poniedziałek, 11 czerwca, godz. 17-20, Dni Otwarte w OpsTalent W czasie WelcomeDays @ OpsTalent zostanie zaprezentowane biuro firmy, ale również będzie to okazja do poznania możliwości rozwoju w międzynarodowym środowisku, oferowanych benefitów i doświadczenia unikatowej kultury 5H. OpsTalent to prężnie rozwijająca się organizacja z obszaru nowych technologii i wielojęzykowej obsługi klienta. Przyjdź i zobacz, jak pracuje zepół OpsTalent! Organizatorzy przygotowali dla Was liczne atrakcje, m.in. workshopy, filmy, konwersacje w językach obcych i ciekawe konkursy z nagrodami. OpsTalent, Galaktyka Park, ul. Ślężna 132, Wrocław.

WYSTAWA

Do 30 września wystawa „Dali i Warhol. Geniusz wszechstronny” W Muzeum Teatru im. Henryka Tomaszewskiego od kilku tygodni można oglądać niezwykłą wystawę starannie wyselekcjonowanych, oryginalnych prac dwóch wyjątkowych artystów – Andy’ego Warhola oraz Salvadora Dalego – pochodzących z prywatnych kolekcji. Wystawa została zorganizowana przez Muzeum Miejskie Wrocławia wspólnie z agencją Digital Open Group. Muzeum Teatru im. Henryka Tomaszewskiego, plac Wolności 7A, Wrocław. Bilety do nabycia na www.ekobilet.plwww.groupon.pl oraz w kasie Muzeum Teatru im. Henryka Tomaszewskiego


KRÓLEWSKI WRÓBEL rEż./dir. WaldEmar WolańSKi Scena Kameralna 10:00 i 12:00 /Small Stage 10:00 i 12:00

/zdroJoWy tEatr animacJi/

5 6

Wt ray coonEy Tu OKNO NA PARLAMENT Śr /out oF ordEr We rEż./dir. WoJciEch PoKora

8

Pt Fr

rEż./dir. Jan SzurmiEJ

8 9

Pt Fr So Sa

9

So Sa

Nd Su

Scena Kameralna 19:00 /Small Stage 19:00

19 20

Wt ray coonEy Tu MAYDAY Śr /run For your WiFE! We rEż./dir. WoJciEch PoKora

ray coonEy

/run For your WiFE!

rEż./dir. WoJciEch PoKora

Scena im. J. Grzegorzewskiego 19:00 /Jerzy grzegorzewski Stage 19:00

/thE BooKS oF Schulz

Jan SzurmiEJ i WoJciEch JanKoWiaK Scena im. J. Grzegorzewskiego 18:00 /Jerzy Grzegorzewski Stage 18:00

rEż./dir. Jan SzurmiEJ

12

Wt Tu

PREMIERA

Jan SzurmiEJ i WoJciEch JanKoWiaK

XIĘGI SCHULZA

/THE BOOKS OF SCHULZ

StaniSŁaWa PrzyBySzEWSKa

OPOWIEŚĆ TEATRALNA tPl

SPRAWA DANTONA /DANTONS CASE

rEż./dir. Jan Klata

Scena Kameralna 19:00 / Small Stage 19:00

13 14

Śr Jan SzurmiEJ i WoJciEch JanKoWiaK We XIĘGI SCHULZA Scena Cz /THE BOOKS OF SCHULZ im. J. Grzegorzewskiego 19:00 Tu rEż./dir. Jan SzurmiEJ /Jerzy Grzegorzewski Stage 19:00

14

Cz Th

na PodStaWiE hEnriKa iBSEna

15

Pt Fr

Scena na Świebodzkim 19:00 /Świebodzki Train Station Stage 19:00

Scena im. J. Grzegorzewskiego 19:00 /Jerzy Grzegorzewski Stage 19:00

/THE BOOKS OF SCHULZ

Pt Fr

15 16

Pt Fr So Sa

ACID SNOW [BĘDZIE JESZCZE ZIMNIEJ]

Scena na Świebodzkim 19:00 /Świebodzki Train Station Stage 19:00

20 NAJŚMIESZNIEJSZYCH PIOSENEK NA ŚWIECIE

/WrocŁaWSKi tEatr Pantomimy

Scena na Świebodzkim 19:00 /Świebodzki train Station Stage 19:00

im. hEnryKa tomaSzEWSKiEgo/

ŚWiEBodzKi OFF Scena na Świebodzkim 19:00 /Świebodzki train Station Stage 19:00

Scena Kameralna 19:00 /Small Stage 19:00

na PodStaWiE hEnriKa iBSEna

ACID SNOW [BĘDZIE JESZCZE ZIMNIEJ]

Scena na Świebodzkim 19:00 /Świebodzki train Station Stage 19:00

rEż./dir. rolF almE

22

Pt Fr

Fiodor doStoJEWSKi

BRACIA KARAMAZOW

Scena im. J. Grzegorzewskiego 19:00 /Jerzy grzegorzewski Stage 19:00

/thE BrothErS KaramazoV

rEż./dir. StaniSŁaW mElSKi

Pt

22 Fr 23 So Sa So

23 Sa 24 Nd Su Nd

24 Su

na PodStaWiE hEnriKa iBSEna

ACID SNOW [BĘDZIE JESZCZE ZIMNIEJ] rEż./dir. rolF almE

Scena na Świebodzkim 19:00 /Świebodzki Train Station Stage 19:00

Eric-EmmanuEl Schmitt

MAŁE ZBRODNIE MAŁŻEŃSKIE

/PARTNERS IN CRIME

Scena Kameralna 19:00 i 18:00 /Small Stage 19:00 i 18:00

rEż./dir. Bogdan toSza

Fiodor doStoJEWSKi

BRACIA KARAMAZOW

Scena im. J. Grzegorzewskiego 18:00 /Jerzy Grzegorzewski Stage 18:00

/THE BROTHERS KARAMAZOV

rEż./dir. StaniSŁaW mElSKi

24 Su

Scena Kameralna 19:00 /Small Stage 19:00

/THE TWENTY FUNNIEST SONGS IN THE WORLD

rEż./dir. JErzy SatanoWSKi

ACID SNOW [BĘDZIE JESZCZE ZIMNIEJ] rEż./dir. rolF almE

Wt

na PodStaWiE hEnriKa iBSEna

rEż./dir. rolF almE

21

Cz Th

rEż./dir. Joanna gErigK

Nd na PodStaWiE hEnriKa iBSEna

Jan SzurmiEJ i WoJciEch JanKoWiaK

XIĘGI SCHULZA

rEż./dir. Jan SzurmiEJ

15

PREMIERA

ACID SNOW [BĘDZIE JESZCZE ZIMNIEJ] rEż./dir. rolF almE

CAFÉ PANIQUE

Wt Tu KLATKA Z ŁEZ Śr WrocŁaWSKi tEatr tańca We

MAYDAY

XIĘGI SCHULZA

rEż./dir. Jan SzurmiEJ

19 20

PREMIERA

Scena im. J. Grzegorzewskiego 18:00 /Jerzy grzegorzewski Stage 18:00

/thE BooKS oF Schulz

Scena im. J. Grzegorzewskiego 19:00 /Jerzy Grzegorzewski Stage 19:00

rEż./dir. Jan SzurmiEJ

10

Jan SzurmiEJ i WoJciEch JanKoWiaK

XIĘGI SCHULZA

So Sa Nd Su

Jan SzurmiEJ i WoJciEch JanKoWiaK

/THE BOOKS OF SCHULZ

So Sa

16 17

Scena Kameralna 19:00 /Small Stage 19:00

XIĘGI SCHULZA

16

26 Tu Śr 27 We Pt

29 Fr So 30 Sa

Scena na Świebodzkim 18:00 /Świebodzki Train Station Stage 18:00

JEan PoirEt

FRANCUSKA NIESPODZIANKA

/FRENCH SURPRISE

rEż./dir. cEzary moraWSKi

Scena Kameralna 19:00 /Small Stage 19:00

PEtEr turrini

MIRANDOLINA

rEż./dir. BartŁomiEJ WySzomirSKi

Scena Kameralna 19:00 /Small Stage 19:00

REZERWACJA BIlEtÓW od poniedziałku do piątku w godz. 9:00-17:00 SPRZEDAŻ BIlEtÓW od wtorku do soboty w godz. 11:00-14:00 i 15:00-19:00 Kasa Sceny im. J. Grzegorzewskiego – ul. Zapolskiej 3, DZIAŁ MARKETINGU: pod numerami telefonów: 71 316 07 75, 71 316 07 77, 71 316 07 78 KASY BILETOWE: Kasa Sceny Kameralnej – ul. Świdnicka 28

SPRZEDAŻ ONlINE: bilety.teatrpolski.wroclaw.pl

CZERWIEC 2018 | www.teatrpolski.wroc.pl

Pt Fr

rEPErtuar/rEPErtoirE

1


Zdrowe odżywianie z Wroclife – cykl powstaje we współpracy z swiezenatalerze.pl

Tłuszcze: dobre, złe i te pomiędzy

Sezon piknikowy rozpoczął się na dobre, a liczne miejskie tereny zielone zachęcają wrocławian do obcowania z naturą. Niewątpliwie istotnym momentem dobrego pikniku jest smaczny lunch, a jeśli jest on także lekkostrawny, to nie odbierze nam ochoty na aktywne spędzanie wolnego czasu. Czy to oznacza, że lunch powinien być „low-fat” lub „fat-free”? AGNIESZKA CHĘCIŃSKA-MOSER

Z

naczne ograniczenie lub całkowita eliminacja tłuszczów może pozbawić nas tłuszczów szkodliwych, ale niestety także tych dobrych. Tłuszcze dostarczają energii i optymalnie powinny stanowić 30% jej dziennej dawki, umożliwiają wchłanianie witamin A, D, E i K oraz tworzą osłonki nerwów. Dzieli się je na nienasycone, nasycone i tłuszcze trans, a w wolnej interpretacji można je scharakteryzować odpowiednio jako: dobre – delektuj się; te pomiędzy – redukuj; złe – omijaj. Dobre – delektuj się. To tłuszcze jedno – i wielonienasycone z dobroczynnymi kwasami omega 3, które redukują stężenia cholesterolu całkowitego i „złego” LDL, zmniejszają zlepianie się płytek krwi i działają przeciwzapalnie, więc obniżają ryzyko chorób krążeniowych. Kwasów omega 3 organizm nie jest w stanie

Agnieszka Chęcińska-Moser – doktor nauk biomedycznych, biolog molekularny i szef kuchni. Absolwentka Wydziału Biotechnologii UWr. Doktorat uzyskała na uniwersytecie w Amsterdamie. Odbyła staże podoktorskie w USA, Hiszpanii i Belgii. Absolwentka paryskiej Le Cordon Bleu. Specjalizuje się w zakresie żywienia molekularnego.

sam wytworzyć, więc należy je dostarczać wraz z pożywieniem. Źródłem tłuszczów nienasyconych są m.in. olej rzepakowy i lniany oraz oliwa z oliwek, a także orzechy, awokado i ryby – jak łosoś, śledź, makrela i pstrąg. Te pomiędzy – ograniczaj. To tłuszcze nasycone, które podwyższają poziom „złego” cholesterolu LDL, zatem zwiększają ryzyko chorób serca. Powinny one stanowić do 10%, a nie – jak podają dane statystyczne – około 18% dziennej dawki energii. Zaleca się, aby w miejsce tłuszczów nasyconych spożywać tłuszcze nienasycone. Tłuszcze nasycone znajdują się produktach pochodzenia zwierzęcego (jak nabiał) oraz w widocznym i niewidocznym tłuszczu mięsa białego i czerwonego. Ponadto olej kokosowy zawiera ok. 30% tłuszczów nasyconych podobnych do tych zwierzęcych. Złe – omijaj. To tłuszcze nienasycone trans, które zwiększają ilość „złego” cholesterolu LDL, a zmniejszają ilość „dobrego” HDL i są prozapalne. Znacząco zwiększają ryzyko chorób przewlekłych, w tym układu krążenia i otyłości. Tłuszcze trans występują naturalnie w mięsie przeżuwaczy oraz pochodzącym z nich nabiale, a statystycznie ich spożycie stanowi nie więcej niż 2% dziennej dawki energii. Jednakże głównym źródłem tłuszczów trans są przemysłowo utwardzone oleje roślinne obecne w tłuszczach stosowanych do produkcji wyrobów piekarniczo-ciastkarskich i do

smażenia żywności typu fast food; mogą one być także zawarte w niektórych margarynach w kostkach. Zawartość tłuszczów trans w tych produktach może wynosić od 1% do aż 30%.

Kilka odsłon sosu winegret Tak więc w piknikowym menu nie może zabraknąć świeżej i chrupiącej sałaty z sosem z dobrego tłuszczu. Proponuję kilka odsłon klasycznego sosu winegret. Przy przyrządzaniu go należy pamiętać o zasadzie 1:3, gdzie na 1 łyżkę kwaśnego soku lub octu przypadają 3 łyżki oliwy lub oleju. Można również dodać np. szalotkę czy świeże zioła. Na winegret cytrynowy: zmieszać 2 łyżki soku z cytryny z 6 łyżkami oliwy. Na winegret musztardowy: zmieszać 2 łyżki octu winnego z 6 łyżkami oliwy i 1 łyżeczką musztardy. Na winegret malinowy: zmiksować 2 łyżki czerwonego octu winnego z 6 łyżkami oliwy, garścią malin i łyżeczką miodu. Na koniec doprawić solą i pieprzem. Polać nim sałatę tuż przed podaniem.

Wybieraj z nami W NASZEJ OFERCIE NAJLEPSZE TŁUSZCZE

SwiezeNaTalerze.pl ZOBACZ PEŁNĄ OFERTĘ PRODUKTÓW



PASB


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.