Wroclife nr 7/2017 (15)

Page 1

nr 7/2017 (15) październik egz. bezpłatny wroclife.pl

Murale na Nadodrzu

s. 19 Nowe autobusy dla Wrocławia

Startupowy Wrocław s.5

s. 25

8

Rynek rośnie dla wszystkich rozmowa z Katarzyną Józefowicz

13

Zagraniczne trendy na wrocławskim rynku mieszkaniowym

34

Jeszcze bardziej być rozmowa z Patrycją Obarą


Mural przy ulicy Franklina Delano Roosevelta 5. Nr 19 na naszej mapie najciekawszych murali Nadodrza. szukaj na stronie 21 FOT. MACIEJ LEĹšNIK


Spis treści FELIETONY

4

Nic o nas bez nas WOJCIECH KAŹMIERCZAK

nr 7/2017 (15) październik

Wydawca Wroclife sp. z o. o. ul. A. Czechowa 25, 52-231 Wrocław www.wroclife.pl Prezes zarządu: Artur Heliak, artur.heliak@wroclife.pl

4

Współpraca Aleksandra Abdurashytova, Anita Bańdziak, Keelah Rose Calloway, Marcin Czarniak, Michał Dębek, Błażej Duber, Aleksandra Fedorczuk, Michael Forbes, Konrad Gigiel, Patryk Hałaczkiewicz, Mariusz Huk, Jakub Jarosz, Marcin Jędrzejczak, Bartosz Jungiewicz, Wojciech Kaźmierczak, Maciej Kisiel, Ewa Kuzilek-Sekścińska, Wiktor Lewandowski, Mateusz Mroczkowski, Tomasz Myszko, Michał Nałęcz, Mario Navarro, Jarosław Obremski, Aleksandra Obuchowicz-Sawicz, Jacek Pluta, Tomasz Ratajczyk, Edyta Samborska, Katarzyna Sekścińska, Ewa Suchożebrska, Aleksandra Szczepaniak, Jędrzej Szelc, Stanisław Szelc, Piotr Szymański, Pamela Uszyńska, Igor Waniurski, Aleksander Wenglasz, Owen Williams, Tomasz Woźny, Piotr Zajączkowski, Kamila Zalińska-Woźny Skład, łamanie i projekt graficzny Mateusz Pichniarczyk @ d!zajn42, www.inteligentnydizajn.pl Druk drukarnia UNIQ POLIMEDIA, www.uniq.media

24

Czym jest miasto i kto powinien je reprezentować? BŁAŻEJ DUBER

KARIERA I BIZNES

5

Startupowy Wrocław coraz silniejszy TOMASZ MATEJUK

8

Rynek rośnie dla wszystkich ROZMOWA Z KATARZYNĄ JÓZEFOWICZ

22

Jeśli myślisz o zmianie pracy… EWA KUZILEK - SEKŚCIŃSKA

28

Specjalizacja i nowe technologie w tłumaczeniach TOMASZ RATAJCZYK

NASZE MIASTO

19

Wrocławskie murale (I): Nadodrze MACIEJ LEŚNIK

25

Nowe autobusy dla Wrocławia. Ile nas to kosztuje? TOMASZ MATEJUK

36

We mgle: Pierścień Neptuna ALEKSANDER WENGLASZ & ANITA BAŃDZIAK

MIESZKAĆ WE WROCŁAWIU

Zdjęcia Adobe Stock, Aleksandra Abdurashytova, Credit Suisse, Domar, Tomasz Duda, Format Deweloper, Envato, Jot-Be, Maciej Leśnik, Tomasz Ratajczyk, Rafin, Ruch JOW, Patrycja Obara & Tactopers, unIQ Studio

13

Zdjęcie okładkowe Maciej Leśnik

24

Zagraniczne trendy na wrocławskim rynku mieszkaniowym TOMASZ MATEJUK

Słoneczna energia na jesień NASZ EKSPERT – GALERIA WNĘTRZ DOMAR

Nakład 10 000 egz. Hosting Stermedia, www.stermedia.eu

O przyrodzie STANISŁAW SZELC

Reklama reklama@wroclife.pl Redakcja redakcja@wroclife.pl Małgorzata Burnecka, mb@wroclife.pl (redaktor naczelna), Sławomir Czarnecki, Maciej Leśnik, Tomasz Matejuk, Maciej Skwara, Aleksander Wenglasz

CZAS WOLNY

32

Behind the speakers INTERVIEW WITH TOMASZ DUDA

34

Jeszcze bardziej być ROZMOWA Z PATRYCJĄ OBARĄ

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń ani nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adjustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.

ISSN 2450-9655

Dystrybucję wspiera wrocławski kurier miejski www.nawczoraj.com.pl

wroclife.pl

WSPOMNIENIE

30

Tak bardzo nam Pana brakuje ARTUR HELIAK


Nic o nas bez nas TEKST WOJCIECH KAŹMIERCZAK Podziały w polskim społeczeństwie przyjmują coraz bardziej niepokojące rozmiary. Czy w czasie „wojny polsko-polskiej” można szukać dialogu w sprawach społecznych i gospodarczych? Dla przedsiębiorców odpowiedź powinna być oczywista: nie tylko można, ale i trzeba. Dziś partie polityczne i powiązane z nimi media budują rzeczywistość, w której oczekują, że każdy opowie się po którejś ze stron. W takiej atmosferze rozsądna rozmowa o polskich problemach jest trudna. Dlatego wśród obywateli rośnie milcząca większość, w tym również tysiące przedsiębiorców, która chce pozostać z dala od plemiennych, partyjnych konfliktów. Równocześnie tracimy nadzieję, że możemy mieć jakikolwiek wpływ na funkcjonowanie własnego państwa. Z perspektywy przedsiębiorców, ten stan rzeczy jest szczególnie istotny, poniewa każdego roku rządzący podejmują setki decyzji i tworzą prawo, które dotyczy przyszłości naszych firm i pracujących w nich ludzi. Wybitny filozof Karl Popper stwierdził, że System wyborczy reprezentacji proporcjonalnej odziera posła z odpowiedzialności osobistej. Czyni zeń maszynkę do głosowania, a nie myślącego i czującego człowieka. Ta zasada jest dziś widoczna w Polsce

na każdym poziomie działania państwa. Nie chodzi już tylko o niską jakość uprawiania polityki, ale o brak równowagi pomiędzy instytucjami i obywatelem. W sytuacji, w której upartyjnione państwo jest ponad obywatelem (także przedsiębiorcą), szczególnie konieczne staje się zrzeszanie i wspólne działanie. To jedyna szansa, aby nasz głos został usłyszany przez polityków. Warto dołączać do stowarzyszeń, takich jak Dolnośląski Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (zrzeszony w ogólnopolskim ZPP). Zrzeszenia przedsiębiorców działają w Polsce od lat, ale wciąż wiele firm obawia się zaangażowania. Tymczasem właśnie wspólne reprezentowanie interesów jest dziś szczególnie potrzebne. ZPP jest aktualnie najbardziej dynamicznie rozwijającym się zrzeszeniem przedsiębiorców w Polsce. Wkrótce organizacja może dołączyć do Rady Dialogu Społecznego. To formuła dialogu, która w 2015 roku zastąpiła komisję trójstronną. Na forum Rady głos przedsiębiorców może być lepiej słyszalny. Jednak kluczową kompetencją Rady jest opiniowanie aktów prawnych i formalne relacje z organami władzy ustawodawczej i wykonawczej na szczeblu centralnym oraz lokalnym. W praktyce oznacza to możliwość zapoznawania się z treścią nadchodzących zmian w prawie i daje szansę na powstrzymanie tych, które są niekorzystne. Są to szanse a nie gwarancje, ale o te drugie w Państwie bez silnych instytucji jest zawsze trudno. Warto w tej sytuacji kierować się zasadą „nic o nas bez nas”. Dlatego Przedsiębiorcy, zrzeszajmy się! dr Wojciech Kaźmierczak, prezes Dolnośląskiego Związku Przedsiębiorców i Pracodawców

O przyrodzie TEKST STANISŁAW SZELC Austriacki lekarz i zoolog Konrad Zacharias Lorenz, noblista z 1973 roku, napisał świetną, chociaż niewielkich rozmiarów książkę pod tytułem„Tak zwane zło. Naturalna historia agresji”. Ze zdumiewającym szacunkiem opisuje on świat rządzący na przykład szczurami. Mój serdeczny przyjaciel, z zawodu weterynarz, profesjonalnie zajmujący się eksterminacją (paskudne słowo) tych wszędobylskich futrzaków, ma dla nich równie wielki szacunek. Nawet mnie, w jednym z licznych wywiadów, uhonorował porównaniem (cytuję): Szczury i Stanisław Szelc są to istoty niepojęte, co powoduje, że jestem dumny. Gwoli sprawiedliwości dodam, że ten „Pogromca zwierząt” (taką ma wizytówkę) byłby bezradny w walce ze szczurami, gdyby nie Jego wierna współpracownica, pirenejska pastuszka (bo to dama niezwykłej urody) o imieniu Honda. Dobra, wracajmy do książki profesora Lorenza, którą wszystkim polecam. Szczury, ogólnie pogardzani współmieszkańcy naszych miast, poza tym, że są zwierzętami obrzydliwymi, roznoszącymi różne paskudne choroby (średniowieczna dżuma to ich zasługa), jednocześnie są naturalnymi czyścicielami resztek, niefrasobliwie produkowanych przez naczelnych (naczelnych, też coś), czyli ludzi. Dość powiedzieć, że gdyby zabrakło ich w miejskich kanałach, wielkie aglomeracje narażone byłyby na rozliczne epidemie. Dorosły szczur utylizuje w swoim krótkim życiu, jak mnie poinformowała wspominana wyżej Panna Honda, około sześćdziesięciu kilogramów odpadów. Należy

im się umiarkowany szacunek. Jednak kiedy szczurza populacja przekracza pewną granicę, staje się niezwykle groźna. Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w bohaterskim Wrocławiu, mieście europejskiej kultury. Szczury są wszędzie, w biały dzień przechadzają się po skwerach i podwórkach, a wieczorem pętają się nawet po niektórych ulicach. Służby odpowiedzialne za ich dyscyplinowanie zdają się tego nie dostrzegać. Zresztą, być może służby takie nie istnieją, ale istnieje realny problem. Jest źle, bardzo. Inna sprawa, to plaga gołębi. Istnieje (ponoć) przepis mówiący o tym, że nie wolno dokarmiać gołębi. W wielkich miastach całego świata dokarmianie tych latających szczurów jest obłożone wielkimi karami finansowymi, a w azjatyckim Singapurze można nawet wylądować w kryminale, a nie jest to obiekt marzeń nawet najtwardszych kozaków. W Krakowie, chociaż to Małopolska zaledwie, wszędzie wiszą tablice z przekreślonym gołębiem i odpowiednie służby pilnie tego przestrzegają. Naturalnymi siedzibami tych uroczych brudasów są lasy, gdyż ich odchody (znam brzydsze słowo) to czysty kwas solny. Mieszkam w kamienicy, w której parapety są z miedzianej blachy i wiem, jakie wżery powstają za przyczyną gołębiego... wiecie, Państwo, o co chodzi. Przy okazji, gołębie roznoszą pasożyty i groźne dla naczelnych (ha, ha) choroby. Profesor Lorenz odkrył również, że są to ptaki okrutne, rywalizując potrafią sobie nawzajem wydziobywać oczy. Nic zatem dziwnego, że znany humanista, niejaki Stalin, wybrał je na symbol pokoju...


Startupowy Wrocław coraz silniejszy Wrocław to druga, po Warszawie, siła na startupowej mapie Polski – wynika z najnowszej edycji badania Startup Poland. Czy rzeczywiście jesteśmy aż tak mocni? A może do najlepszych ośrodków w kraju wciąż nam jeszcze trochę brakuje? TEKST TOMASZ MATEJUK INFOGRAFIKA MACIEJ KISIEL

P

onad połowa z 621 startupów, które wzięły udział w badaniu przeprowadzonym przez Fundację Startup Poland, zarejestrowała swoją siedzibę w jednej z pięciu aglomeracji: Warszawie, Wrocławiu, Krakowie, Poznaniu albo Trójmieście. Najwięcej, bo aż 25% firm mieści się w stolicy. Na drugim miejscu znalazła się stolica Dolnego Śląska (12%), wyprzedzając Kraków, Poznań (po 7%), a także Trójmiasto, Toruń (po 6%) i Łódź (5%). – W tegorocznym badaniu szczegól­nie wyróżniły się: Wrocław, Toruń, Łódź i Lublin, które zdecydowanie mocniej niż w ubiegłym roku zaznaczyły swoją obecność w branży – podkreślają autorzy raportu. Wrocław okazał się także krajowym liderem, jeśli chodzi o Internet Rzeczy (ang. Internet of Things). To właśnie w stolicy Dolnego Śląska odnotowano najwięcej, bo aż 16 procent startupów IoT. Za nami uplasował się Kraków ze swoją Doliną Beaconową (15%), a Warszawa znalazła się na trzecim stopniu podium (14 %). Jak mówi Łukasz Czajkowski, dyrektor Centrum Wspierania Biznesu w Agencji Rozwoju Aglomeracji Wrocławskiej, jesteśmy na pewno jednym z wiodących hubów startupowych w Polsce. – Oczywiście, pierwsze miejsce należy bezapelacyjnie do Warszawy, chociaż trzeba zaznaczyć, że przewaga stolicy jest w naszym kraju mniejsza, niż ma to miejsce w Czechach czy na Węgrzech, gdzie Praga i Budapeszt są zupełnymi dominatorami – podkreśla Czajkowski.

Jeśli chodzi o dalszą kolejność, to – tłumaczy Czajkowski – istnieje silna grupa miast o porównywalnych potencjałach, w której Wrocław jest wyraźnie widoczny. – Innymi członkami tego „peletonu” są: Kraków, Gdańsk, Poznań, Łódź czy Katowice – dodaje.

To my gonimy Kraków, a nie na odwrót Jan Nowak, organizator Startup Weekend Wrocław, zaznacza jednak, że odsetek osób, które wzięły udział w badaniu, nie do końca odzwierciedla rozkład sił na startupowej mapie Polski. – To Kraków jest tą drugą siłą po Warszawie – jest tam dużo więcej konferencji, hackathonów i meetupów oraz tych bardziej znanych startupów. Jednak my cały czas dzielnie go gonimy – podkreśla Nowak. W podobnym tonie wypowiada się Bartłomiej Postek – założyciel stowarzyszenia Startup Founders i prezes startupu Funmedia, który tłumaczy, że Wrocław ma bardzo silne startupy, porównywalne z Krakowem. – Jednak mamy dużo słabszy ekosystem tworzenia, finansowania i wspierania rozwoju startupów. Krakowskie parki technologiczne są lepiej zorganizowane, bliżej współpracują ze środowiskiem. Krakowskich funduszy inwestycyjnych jest znacząco więcej niż tych mają-

cych siedzibę we Wrocławiu, mają średnio też bardziej rozpoznawalne nazwiska i większe sukcesy inwestycyjne – wylicza. Twórca Startup Founders podkreśla jednak, że dystans między Wrocławiem a Krakowem znacznie skrócił się w ciągu ostatnich dwóch lat. – Weźmy też pod uwagę, że Kraków ma znacząco większa liczbę mieszkańców i korzysta garściami z potencjału „Krakowic”. Mają świetne relacje z instytucjami publicznymi, finansującymi startupy. A mimo to dystans jest niewielki, ale wciąż to Wrocław goni Kraków, a nie odwrotnie – dodaje.

Największe startupowe sukcesy mają korzenie we Wrocławiu Mocną pozycję stolicy Dolnego Śląska na startupowej mapie Polski potwierdzają też sami przedsiębiorcy, działający w tej branży. – Wrocław ma silną scenę startupową. Świadczyć o tym może choćby realizacja wydarzeń takich jak Startup Mixer, tworzonych przy współpracy z Akademickimi Inkubatorami Przedsiębiorczości, które również intensywnie wspierają nowo powstałe działalności. Na konferencjach z branży IT można spotkać wiele startupów tworzących innowacyjne rozwiązania – tłumaczy Bartosz Robaszewski, CEO Look4App. Jeszcze odważniej mówi Radosław Paklikowski, Vice President of Product w Droplr.com.

wroclife.pl Nr 7/2017

5


KARIERA I BIZNES – Wrocław jest jednym z najważniejszych ośrodków. Zaryzykowałbym nawet, że jest liderem – podkreśla Paklikowski. Tłumaczy, że gdyby miał wymienić najlepsze polskie startupy, to jako pierwsze do głowy przyszłyby mu LiveChat, UXPin, GetResponse, Trans.eu oraz Ivona Software (którą przejął Amazon). – Z tych pięciu wymienionych, dwa są zlokalizowane we Wrocławiu. To LiveChat i Trans. eu. Każdy z nich jest wart więcej niż UXPin, GetResponse i Ivona razem wzięte. Dlatego pokusiłbym się o tezę, że największe polskie startupowe sukcesy mają swoje korzenie we Wrocławiu – zaznacza Radosław Paklikowski.

Jak miasto wspiera startupy? Tomasz Kudła, ambasador Startup Poland we Wrocławiu, wyjaśnia, że kluczową rolę w mapowaniu oraz animacji wro­cławskiego środowiska startupów odgrywa Agencja Rozwoju Aglomeracji Wrocławskiej – zaczynając od specjalnej strony internetowej, przez comiesięczne spotkania tematyczne, po duże konferencje w rodza­ju Startup Wrocław oraz Smart City Wrocław. – Za twórczy ferment w środowisku odpowiadają także organizacje i grupy nieformalne, takie jak #rushWRO, Startup Founders czy PLUGinWrocław. Wyceniana na ponad miliard złotych spółka LiveChat organizuje dni otwarte i hackathony, a Nokia Wrocław otwiera swój „startupowy garaż” – wylicza Kudła. Łukasz Czajkowski z ARAW-u podkreśla, że do atutów Wrocławia należą atrakcyjność i otwartość miasta, liczne uczelnie i potencjał środowisk studencko-akademickich, przedsiębiorczość mieszkańców i silna pozycja na biznesowej mapie Polski i tej części Europy. – Należy też zaznaczyć istotność funkcjonowania wyjątkowych w skali kraju instytucji, jakimi są Wrocławski Park Technologiczny, wyróżnia-

6

wroclife.pl Nr 7/2017

jący się ilością wdrożeń innowacji oraz Wrocławskie Centrum Badań EIT+, dysponujące wyjątkową infrastrukturą badawczo-rozwojową – wylicza Czajkowski.

Wciąż jest pole do poprawy Jan Nowak ze Startup Weekend Wrocław przyznaje, że wciąż jednak występuje u nas deficyt programów stricte pomagających startupom w rozwoju. – Brakuje na pewno programów akceleracyjnych. Mamy za to trochę eventów pośrednio wspierających ten proces, czyli różnego rodzaju meetupy dla zainteresowanych nowoczesnymi technologiami, jak np. PLUGinWro czy Techsaturdays. Regularnie odbywają się również hackathony, jak np. Startup Weekend Wrocław, gdzie potencjalni founderzy mają okazję się poznać i zacząć pracować nad ciekawymi projektami technologicznymi – dodaje Nowak. Podobnie twierdzi Łukasz Czajkowski, który zaznacza, że nadal jesteśmy umiarkowanie rozpoznawalnym ośrodkiem w oczach międzynarodowych inwestorów oraz tzw. digital nomads (z ang. cyfrowy nomada). – Ciągle jeszcze jest pole do poprawy pod kątem przestrzeni inkubacyjno-coworkingowych, programów akceleracyjnych oraz dużych wydarzeń, rozpoznawalnych w skali ponad krajowej – wyjaśnia Czajkowski.

Namówić korporacje do współpracy Jak tłumaczy Jan Nowak, atutem Wrocławia na pewno jest duża liczba dobrych uniwersytetów, które dostarczają wykształconych programistów, menedżerów i marketingowców. – Naszą mocną stroną, ale jednocześnie słabością, jest również duża liczba międzynarodowych korporacji. Mocną stroną dlatego, że

dużo osób przyjeżdża do Wrocławia pracować na wygodnej posadzie, a po godzinach może kombinować swoje projekty. Dodatkowo, „korpo” uczy odpowiedzialności, systematyczności i skrupulatności. Z drugiej strony jednak rozleniwia – trudno odejść z dobrze płatnej, stabilnej pracy do startupu, z którym nie wiadomo, co stanie się za miesiąc – wyjaśnia Nowak. Zaznacza, że dobrze byłoby wykorzystać potencjał korporacji i próbować je przekonywać do otwierania własnych programów akceleracyjnych w naszym mieście. – To byłoby naprawdę super! – dodaje Jan Nowak.

Wrocław przyjazny dla biznesu Tomasz Kudła ze Startup Poland przypomina, że ko­rzyści z prowadzenia biznesu w naszym mieście podkre­ślają liczne wyróżnienia. – W rankingu znaczenia miast dla światowej gospodarki Wrocław wyprzedził Kra­ków, Poznań, Katowice oraz Łódź. Jako jeden z dwóch polskich ośrodków (obok Warszawy) znalazł się w rankingu „Najlepszych miast do życia” firmy dorad­czej Mercer. W rankingu fDi Strategy Awards 2016, Wrocław jako jedyne polskie miasto został wyróż­niony za działania Agencji Rozwoju Aglomeracji Wrocławskiej (wsparcie inwestorów w tworzeniu nowych miejsc pracy) oraz Wrocławskiego Centrum Akademickiego (współpracy na osi biznesu i uczelni). To pierwsza tego typu inicjatywa w kraju. Jesteśmy również liderem prestiżowego rankingu 10 najatrak­cyjniejszych miast w Polsce dla biznesu magazynu „Forbes” – podsumowuje Kudła. Do Wrocławia coraz chętniej przyjeżdżają pracować także cudzoziemcy. W lokalnych firmach IT i oddziałach międzynarodowych korporacji ponad 10% pracowników to obcokrajowcy. A kosmopolityczny charakter miasta najlepiej oddaje fakt, że pracują u nas przedstawiciele ponad 120 narodowości.



KARIERA I BIZNES

Rynek rośnie dla wszystkich Z Katarzyną Józefowicz, Dyrektor Zarządzającą Biura Credit Suisse Poland we Wrocławiu, rozmawia Małgorzata Burnecka. Od jak dawna mieszka Pani we Wrocławiu i czy ma Pani tu swoje ulubione miejsca? Mieszkam we Wrocławiu od stycznia 2015 roku i nie ukrywam, że kiedy dowiedziałam się o możliwości podjęcia tu pracy, miejsce odegrało istotną rolę. Mam dwa ulubione miasta: Gdańsk i Wrocław. Moim zdaniem, Wrocław jest miastem o przyjemnym, „ludzkim” roz-

ba mi się, że jest miastem „kompaktowym” – najczęściej obracam się w okolicach centrum, tutaj mieszkam, pracuję, spędzam wolny czas. Oczywiście, mam ulubione miejsca – to przede wszystkim wybrzeża wzdłuż Odry. Podoba mi się, że Wrocław żyje z rzeką w symbiozie. Wyznacznikiem jest dla mnie liczba ludzi, którzy na wodzie spędzają swój czas – na kajaku, łódce czy motorówce. W Warszawie

KATARZYNA JÓZEFOWICZ DYREKTOR ZARZĄDZAJĄCA BIURA CREDIT SUISSE WE WROCŁAWIU

Dołączyła do zespołu Credit Suisse w 2015 roku jako Dyrektor Globalnych Operacji we Wrocławiu. Katarzyna Józefowicz ma blisko 20-letnie doświadczenie w sektorze bankowości i finansów, gdzie obejmowała wiele kierowniczych stanowisk w takich obszarach jak: finanse, skarb, sprzedaż, dystrybucja oraz marketing. Pracowała w Polsce, we Włoszech, w Japonii i Indiach. Zanim dołączyła do Credit Suisse w 2015 roku, pracowała m.in. w Citibanku na stanowisku Dyrektora Pionu Zarządzania Aktywami w Bankowości Detalicznej.

FOT. CREDIT SUISSE

miarze. Ludzie często zadają mi pytanie, jak to jest mieszkać w Tokio czy Mumbaju. Mam teorię, że człowiek zmniejsza miasto do swoich rozmiarów. Jeśli miasto jest bardzo duże, nikt z nas nie zna go tak naprawdę do końca. Mieszkając w olbrzymich aglomeracjach, które mają po kilkadziesiąt milionów mieszkańców, poruszamy się zawsze po swoich ścieżkach i ulubionych obszarach: dom – praca – szkoła – sprawy do załatwienia. We Wrocławiu podo-

8

wroclife.pl Nr 7/2017

Katarzyna Józefowicz jest absolwentką Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, studiów podyplomowych Finanse i Bankowość Szkoły Głównej Handlowej, posiada dyplom MBA Uniwersytetu Minnessota oraz jest certyfikowaną biegłą księgową i członkiem ACCA.

na przykład nie widuje się tego na podobną skalę, natomiast we Wrocławiu życie zawsze koncentrowało się wokół rzeki. Kolejnym moim ulubionym miejscem jest Ogród Botaniczny – ma on urok starego, jedynego w swoim rodzaju miejsca, które żyje od kilkuset lat. Ogromnym sentymentem darzę również wrocławskie kina studyjne, w których często bywam. Te kina mają komfortowe warunki i świetne filmy.

Dużą część swojej kariery zawodowej spędziła Pani na różnych kontynentach. Czym wyróżnia się Wrocław na tle innych miast? Wrocław jest dla mnie bardzo młodym miastem – w centrum jesteśmy wręcz otoczeni przez uczelnie. Wszyscy nasi goście zauważają tę dynamikę wrocławskiej populacji. Młodość Wrocławia, relatywnie wysoki procent studentów w stosunku do reszty mieszkańców, jest jego cechą wyróżniającą. Wrocław jest też miastem, w którym każdy skądś pochodzi. To się w Polsce rzadko zdarza, gdyż mamy miasta bardzo tradycyjne, jak Kraków czy Warszawa, w których trzeba mieszkać przez wiele lat, żeby stać się „prawdziwym” mieszkańcem. Do Wrocławia natomiast łatwo się przytulić, łatwo się w nim zakorzenić – to drugi ważny aspekt. Trzeci, to fascynująca historia Wrocławia, o której z przyjemnością i dużo czytam. Wrocław od paru lat coraz śmielej odkrywa swoją historię i mniej się jej obawia. Jest ona wielokulturowa, wielonarodowa, region był we władaniu różnych państw i ten pierwiastek wielokulturowości jest absolutnie unikalny. Fakt, że każdy, kto tu był, odcisnął swoje piętno, sprawia, że miasto jest szalenie atrakcyjne, nie tylko dla mnie, ale i dla odwiedzających nas gości.

Jak dużą firmą jest Credit Suisse Poland i jaką ma pozycję na rynku usług finansowych? W regionie wrocławskim jesteśmy jedną z największych, o ile nie największą firmą – zatrudniamy ponad 4500 osób. Na Dolnym Śląsku jesteśmy obecni od 10 lat i mamy już swoją historię. Przez lata rynek bardzo się zmienił. Gdy Credit Suisse otwierał Biuro we Wrocławiu w 2007 roku, konkurencja była relatywnie mała. Dziś wszyscy staliśmy się bardziej rozpieszczeni przez rynek, firm jest dużo, rozwijają działalność w wielu polskich miastach. Mamy do czynienia z fenomenalnym rozwojem branży finansowej i biznesu. Z punktu widzenia naszej firmy, ma to swoje plusy i minusy. Jest dużo większa konkurencja na rynku pracy – pracownicy mają lepszą sytuację, większą możliwość wyboru, praco-


KARIERA I BIZNES dawcy muszą się o nich starać, a tym samym proponować nowe rozwiązania, żeby przyciągnąć do siebie najbardziej utalentowaną młodzież. Dobra rzecz jest taka, że ten rynek buduje się dla wszystkich – wszystkie duże firmy wrocławskie kształcą młodzież, my również, gdyż duża część naszej rekrutacji odbywa się bezpośrednio na uniwersytecie. Mamy do czynienia z obecnością powiększającej się puli utalentowanych pracowników z doświadczeniem. Rynek rośnie dla wszystkich.

Jakę rolę w strukturze międzynarodowej korporacji odgrywa polski oddział? Stanowimy ok. 10% całego Credit Suisse pod względem liczby pracowników – to jest materialny, poważny udział. W sensie obrotów również mamy istotny wkład. Specyfiką naszej firmy jest to, że obsługujemy wiele rynków. Jesteśmy skoncentrowani na rynku szwajcarskim

mowy, zarządzania pracownikiem – to wszystko sprawia, że rola polskiego oddziału jest ważna i spodziewam się, że będzie wzrastała.

W tym roku firma obchodzi 10-lecie swojej działalności we Wrocławiu. W zeszłym roku otworzyli Państwo nowe Biuro w Warszawie. Co sprawia, że Polska jest atrakcyjną lokalizacją dla Credit Suisse? Składa się na to kilka elementów. Polska jest dość dużym krajem, co sprawia, że na jej obszarze łatwiej zrealizować określone projekty. W takich krajach, jak Czechy czy Węgry, które też świadczą dużo podobnych usług, realizowane są one w jednym lub w dwóch miastach, gdyż inna jest proporcja ludności. Oba te kraje mają populacje liczące po ok. 10 milionów, z czego ok. 2 mln mieszka w stolicy. Polskę zamieszkuje blisko 38 mln ludzi, z czego również ok. 2 mln w stolicy, ale równolegle dynamicz-

Wzrost liczby pracowników w Credit Suisse Poland

100

i łatwość dojazdu do innych części Europy, połaczenia autostradowe i lotnicze.

Jakie są plany rozwoju Credit Suisse w Polsce na kolejne lata? We wrześniu ubiegłego roku otworzyliśmy drugie Biuro, które jest w Warszawie. Po roku działalności liczba pracowników przekroczyła 500 osób i są dalsze plany rozwoju. Warto wspomnieć, że w pierwszym okresie działalności wrocławski zespół liczył nie więcej niż 200 - 300 osób. Moment dynamicznego rozwoju nastał dopiero w kolejnych latach. Obecnie stawiałabym we Wrocławiu na rozwój jakościowy. Celem jest pogłębienie wiedzy naszych pracowników, aby mogli przejmować coraz bardziej skomplikowane procesy oraz realizować je całościowo w naszym Biurze. W wielu obszarach kompetencje biura w Polsce są unikalne w skali całego Credit Suisse.

Lok Bus Cen

5000

2007

i na rynkach europejskich, ale z uwagi na swoje położenie geograficzne, możemy obsługiwać również rynki amerykańskie i wschodnie. Na świecie widać olbrzymie zainteresowanie polskim rynkiem. Jest to związane z wysoką jakością usług świadczonych przez naszych pracowników, bliskością geograficzną, która odgrywa ważną rolę, łatwością transportu, łatwością przeprowadzenia tu treningu czy roz-

2017 nie rozwija się kilka innych dużych aglomeracji. Kolejnym atutem jest fakt, że polska populacja cechuje się bardzo dobrym wykształceniem. Na uwagę zasługują znakomite kompetencje językowe – zdecydowana większość młodych ludzi we Wrocławiu deklaruje znajomość języka angielskiego, a znajomość języka niemieckiego jest wyższa niż przeciętna w Polsce. Duże znaczenie ma również położenie geograficzne

Lokalizacje ośrodków Business Delivery Centers

Chciałabym, aby tej specjalizacji było coraz więcej, a także abyśmy szli w kierunku innowacyjności.

Jakie kompetencje kandydatów będą najbardziej pożądane w najbliższym czasie? Mamy oferty pracy skierowane zarówno dla osób, które mają już doświadczenie zawodo7/2017 9 Wrocławwroclife.pl NrWarszawa

Polska

Polska


Lokalizacje ośrodków Business Delivery Centers Wrocław Raleigh USA

Polska

Warszawa

Polska

Mumbaj Indie

Pune

Indie

17

we, jak i osób, które dopiero startują na rynku pracy. Podstawowe wymagania, które stawiamy, to wyższe wykształcenie oraz dobra znajomość przynajmniej jednego języka. W działach finansowych cenne jest doświadczenie i wykształcenie finansowe, biegłość w podobnych arszawa procesach w innej pracy lub w innej firmie. Polska Mile jest też widziane doświadczenie zdobyte za granicą.

wybieramy organizację charytatywną roku, którą wspierają nasi pracownicy. W 2017 roku jest to fundacja Rak'n'Roll, w zeszłym roku było to Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci.

Na co możnaIndie liczyć, dołączając do zespołu Credit Suisse Poland we Wrocławiu?

Rzeczywiście, Credit Suisse przywiązuje dużą wagę do balansu pomiędzy liczbą kobiet i mężczyzn w swoich strukturach. Truizmem jest, że pracę rozpoczyna z reguły podobna liczba kobiet i mężczyzn, i bywa w firmach, że im dalej, im wyżej, tym procent kobiet się zmniejsza. Wszyscy znamy zjawisko szklanego sufitu, ale staramy się mu zapobiegać i mamy na to kilka sposobów. Jedną z metod jest używanie w dziale HR odpowiedniego oprogramowania, które redaguje ogłoszenia o pracę w sposób neutralny płciowo. Dyskryminacja często jest nieuświadomiona i ukryta głęboko w naszym języku czy kategoriach, którymi się posługujemy. Nawiązując do mojej działalności w ramach Poland’s Women Network – w ramach sieci organizujemy liczne szkolenia. Prowadzimy szereg treningów zorientowanych na kobiety, które pomagają w sposobie autoprezentacji, wyrażaniu się, budowaniu skutecznej sieci kontaktów czy w znalezieniu mentora. Oferujemy praktyczne narzędzia do wykorzystania i mamy nadzieję, że pomogą one kobietom w budowaniu przyszłej kariery. Organizujemy również spotkania ze specjalnymi gośćmi, tzw. success story meetings. Uczestniczą w nich kobiety będące na wyższych szczeblach kariery zawodowej,

j

Punde

W przypadku osób, które dopiero rozpoczynają pracę, te warunki są zbliżone. Poza aspektem finansowym, oferujemy wiele benefitów: prywatna opieka zdrowotna, różne formy ubezpieczenia, dofinansowanie sportów czy kultury. Nasze Biuro cechuje także bardzo dobra atmosfera pracy. Credit Suisse to firma o wartościach proludzkich, europejska, zrównoważona i spokojna, która olbrzymią wagę przywiązuje do ludzi i ich dobrego samopoczucia w miejscu pracy. Credit Suisse Poland organizuje w ciągu roku wiele wewnętrznych eventów i wspiera pracowników w ich rozwoju. W tym zakresie na uwagę zasługują sieci networkingowe, których jest pięć: Poland’s Women Network, Family Network, Multicultural Network, Wellnes&Accessibility Network oraz LGBT Network (Lesbian, Gay, Bisexual and Transgender). Osobiście jestem Senior Sponsorem Poland’s Women Network. Kolejnym, bardzo istotnym dla firmy elementem, jest działalność charytatywna – pracownik ma do dyspozycji aż 4 dni wolne przeznaczone na wolontariat. Nie spotkałam się z tym u innych pracodawców. Cyklicznie

10

wroclife.pl Nr 7/2017

Credit Suisse jako korporacja angażuje się we wspieranie kobiet na stanowiskach kierowniczych. Czy może Pani powiedzieć o tym coś więcej?

pochodzące z różnych stron świata. Jako network mamy silne poparcie odwiedzających nas senior menadżerek, które chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami. Dla wszystkich są to wartościowe spotkania, pojawiają się na nich ważne pytania, np. o połączenie życia rodzinnego i zawodowego. Nasz kraj jest nadal relatywnie konserwatywny, co oznacza, że od kobiety wciąż wymaga się odpowiedzialności za sukces rodziny i domu. Ten obowiązek nakładany jest na nią zarówno w sensie poświęconego czasu, jak i odpowiedzialności psychicznej.

Jest Pani kobietą biznesu na jednym z najwyższych szczebli kariery. Wiem, że ma Pani dwie córki – jak udało się Pani połączyć życie rodzinne z zawodowym? Moja historia jest tak nietypowa, że zapewne aż nierealistyczna dla większości kobiet. Nigdy nie miałam aspiracji, aby w domu być w czymś najlepsza. Miałam za to olbrzymią łatwość w przyjmowaniu wszelkiej pomocy, jeśli tylko była mi oferowana. Historie o tym, że może dochodzić do małej ambicjonalnej wojny domowej z teściową na temat gotowania czy sprzątania, są mi obce. Byłam wręcz uszczęśliwiona, gdy gotował ktoś inny, a całą moją ambicję skierowałam w stronę pracy i w tej dziedzinie się realizowałam. Kobiety, które myślą poważnie o karierze zawodowej, powinny zwrócić uwagę, kim jest ich partner i jakie wartości reprezentuje ich firma. Firmy są teraz dość otwarte na sprawy związane z karierą kobiet i ich rozwojem zawodowym. 20 lat temu, kiedy zaczynałam swoją zawodową ścieżkę, sytuacja była trudniejsza. W przypad-


ku partnera, jeśli jest nim osoba z konserwatywnego środowiska i widać, że chce kontynuować wartości wyniesione z domu – będzie bardzo ciężko, ponieważ sukces zawsze osiąga się z drugą osobą. Od 26 lat jestem mężatką i wiele decyzji, naprawdę dobrych decyzji podjęłam wspólnie z mężem. We dwójkę jest zdecydowanie łatwiej. To niezwykle ważne, by mieć kogoś: partnera lub partnerkę, kto nam doradzi, a w sytuacji awaryjnej przejmie część odpowiedzialności. Szczerze podziwiam kobiety, które próbują być supermenadżerkami, supermamami i mieć super wysprzątany dom, robiąc to wszystko same. Jeśli ktoś materialnie doszedł do takiego etapu, że stać go na pomoc, bardzo polecam z niej korzystać.

Credit Suisse Poland jest pierwszą wrocławską firmą, która oficjalnie wsparła w 2016 r. Marsz Równości. Kwestie różnorodności są dla Państwa ważne. Tak, wspieramy bardzo szeroko pojętą różnorodność, aby nikogo nie dyskryminować ze względu na jakąkolwiek cechę: wiek, płeć, wygląd, kolor skóry czy orientację seksualną. W perspektywie długoterminowej, chcielibyśmy budować zdywersyfikowane zespoły. To kwestia wartości, ale również efektywności pracy. Niezwykle trudno jest działać kreatywnie w homogenicznych zespołach, w których dominuje podobny sposób myślenia i rozwiązywania problemów. Dodatkowo, każda mniejszość czuje dyskomfort, jeśli nie przekroczy pewnego procentu reprezentacji w grupie. Zespoły składające się z osób o różnym backgroundzie, wieku czy płci osiągają bardzo dobre wyniki. Różnorodność najczęściej korzystnie wpływa na realizowanie projektu.

200+

FOT. CREDIT SUISSE

Do tej pory menadżerami Credit Suisse Poland byli mężczyźni. Czy przejęcie tej funkcji wiązało się z trudnościami? Płeć nie odgrywała tu istotnej roli. Miałam odpowiednie doświadczenie i predyspozycje do przejęcia tej funkcji. Zostałam bardzo dobrze przyjęta przez pracowników, szczególnie dlatego, że jestem Polką i ten aspekt okazał się niezwykle istotny. Zostałam we Wrocławiu pierwszym polskim menadżerem, a biurem Credit Suisse Poland w Warszawie również zarządza Polka. Pokazuje to, że podobne ścieżki kariery są otwarte, z jednej strony dla polskich pracowników, a z drugiej – dla kobiet.

Czy z punktu widzenia menadżera, widzi Pani różnice w zarządzaniu zespołami z przewagą mężczyzn a z przewagą kobiet? Prowadziłam i takie, i takie zespoły i nie dostrzegam wyraźnych różnic ze względu na płeć. W zarządzaniu kluczowe jest zidentyfikowanie mocnych i słabych stron wszystkich członków. Ważną rolę odrgywa również zaangażowanie oraz wewnętrzna współpraca.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Liczba obecnie otwartych stanowisk w Credit Suisse we Wrocławiu


Robotyka LEGO dla dzieci i młodzieży Zapraszamy na warsztaty w Akademii RoboLand Wykorzystywane przez nas programy pozwalają łączyć naukę z zabawą – rozwijamy wiedzę z zakresu matematyki, fizyki i przyrody tworząc niezwykłe konstrukcje z klocków LEGO® Education (WeDo 2.0, Mindstorms EV3). Formuła zajęć sprzyja rozwijaniu umiejętności twórczego myślenia, rozwiązywania problemów i pracy zespołowej. Dzieci pracują zgodnie z modelem 4Z: zaprojektuj, zbuduj, zaprogramuj zaprezentuj. Zapraszamy także na warsztaty weekendowe, harmonogram zajęć na naszej stronie.

Informacje i zapisy na RoboLand.edu.pl

Zajęcia odbywają się we Wrocławiu przy al. Kasprowicza 46


PATIO MIESZCZAŃSKA FOT. FORMAT DEWELOPER

Zagraniczne trendy na wrocławskim rynku mieszkaniowym To, że Wrocław staje się prawdziwą, europejską metropolią, widać nie tylko po kolejnych międzynarodowych koncernach otwierających swoje oddział w stolicy Dolnego Śląska czy rosnącej liczbie obcokrajowców, którzy osiedlają się w naszym mieście. Coraz wyraźniej można to zaobserwować także na lokalnym rynku mieszkaniowym, gdzie przenikają się zagraniczne trendy. TEKST TOMASZ MATEJUK

M

arta Mikulska, marketing manager w biurze Jot-Be Nieruchomości, podkreśla, że w dobie globalizacji trudno nie dopatrzeć się wpływów i inspiracji spoza kraju w wielu różnych dziedzinach, w tym m.in. w mieszkalnictwie. – Zresztą trendy w architekturze z reguły mają charakter ponadnarodowy. Natomiast nie ryzykowałabym wskazywania wyraźnych stylów z zagranicy w naszym mieście – mówi Marta Mikulska. Po pierwsze, tłumaczy ekspertka, nasz klimat dyktuje budownictwu specyficzne wymagania, więc pewnych rozwiązań np. z krajów południowych nie jesteśmy w stanie skopiować. A po drugie, w przypadku osiedli mieszkanio-

wych, zwłaszcza w segmencie popularnym, deweloperzy stawiają na funkcjonalność rozwiązań przy jednoczesnej maksymalizacji tzw. PUM (powierzchni użytkowej mieszkań) w inwestycji. – To przekłada się na projekty stosunkowo prostych brył, szczególnie większych budynków wielorodzinnych. Urozmaicenie jest związane z projektem elewacji, wysokością okien, kompozycją balkonów – natomiast same bryły są stosunkowo podobne – wyjaśnia Marta Mikulska.

Skandynawia we Wrocławiu? Piotr Wiak, wiceprezes ds. handlowych w firmie Rafin, tłumaczy, że aktualnie wielu dewe-

loperów podczas tworzenia projektów budynków inspiruje się zagranicznymi stylami architektonicznymi. – Wśród najpopularniejszych możemy zdecydowanie wymienić elementy i detale zaczerpnięte ze stylu skandynawskiego, którego obecność możemy dostrzec na ulicach, a także we wnętrzach domów. Jednak to nie wszystko. Do Wrocławia napływa wiele innych koncepcji architektonicznych, które stają się coraz szerzej wykorzystywane. Wymienić możemy tutaj chociażby osiedla w stylu paryskim bądź londyńskim. Uwielbiane połączenie to proste i „chłodne” skandynawskie formy ocieplone naturalnym drewnem – podkreśla Wiak.

wroclife.pl Nr 7/2017

13


MIESZKAĆ WE WROCŁAWIU Z kolei Krzysztof Maćków, prezes firmy Format Deweloper, przyznaje, że rodzimi deweloperzy szukają nowych inspiracji w nowoczesnych trendach architektury europejskiej, głównie duńskiej, holenderskiej czy skandynawskiej. – Architektura osiedli w Polsce szybko się postarzała, to zdecydowanie wina zbyt dużej ingerencji inwestorów w rozwiązania projektowe. Aktualnie architektom udaje się przekonywać inwestorów do odważnych kolorów, minimalistycznych rozwiązań, pewnej surowości w stosowaniu materiałów, takich jak beton architektoniczny czy naturalne drewno – wylicza Maćków. Tłumaczy, że obecnie dominuje tendencja jasnych wnętrz i klatek schodowych, oczywiście z udziałem motywów czy skromnych detali tworzących nieprzytłaczający design. – Elegancja tkwi w prostocie rozwiązań, stosowaniu chłodnych kolorów, naturalnych materiałów, spójnych ekologicznie w prostych formach i czytelnych funkcjach – dodaje Krzysztof Maćków. Oczywiście, istnieją osiedla „francuskie” czy „skandynawskie”, ale to – jak podkreślają znawcy branży – bardziej inspiracja odzwierciedlona w projekcie i wykończeniu elewacji, części wspólnych, ogródka lub po prostu idei osiedla.

mistrzowska architektura

nowa inwestycja w Siechnicach

– Co do inspiracji skandynawskich, są dosyć częste i wyraźne, ale w wyposażeniu i wykończeniu wnętrz nieruchomości. Z naszego doświadczenia wynika, że alternatywne technologie, takie jak domy wznoszone w technologii kanadyjskiej czy domy z bali nie cieszą się dużą popularnością jako podstawowe miejsce zamieszkania, pozostają raczej na marginesie oferty dla klientów-pasjonatów lub jako wakacyjny second-home – wyjaśnia Marta Mikulska. Krzysztof Maćków zaznacza, że skandynawskie trendy rzeczywiście są modne, ale w inwestycjach deweloperskich ograniczają się jedynie do klatek schodowych, czasem do restauracji czy kafejek. – Nurt skandynawski to przede wszystkim jasne, rozświetlone wnętrza z industrialnymi motywami lub meblami wykonanymi z drewnianych palet, z dużymi ramkami na zdjęcia – dodaje Maćków.

Klienci spoglądają za granicę Eksperci podkreślają, że nie tylko deweloperzy śledzą zagraniczne trendy. Coraz bardziej świadomi są także konsumenci, czyli osoby przymierzające się do zakupu mieszkania. – Na pewno zamożniejsza grupa klientów podgląda standardy z bogatszych krajów

|

dopracowany detal

|

i chętnie wybiera prestiżowe, nietypowe inwestycje. Apartamenty w wysokościowcach oraz kameralne apartamentowce „z ideą”, jak np. wrocławski projekt Marin zlokalizowany vis-a-vis gmachu Uniwersytetu Wrocławskiego – to adresy chętnie wybierane przez Polaków i oczywiście obcokrajowców, z zamożniejszym portfelem – tłumaczy Jacek Jędrzejec, ekspert w zakresie sprzedaży nieruchomości luksusowych i inwestycyjnych w biurze Jot-Be Nieruchomości. Krzysztof Maćków zaznacza, że klienci zawsze szukają nowych, świeżych rozwiązań, przeszukują internet czy przychodzą na targi mieszkaniowe. – Jednak decyzje zakupowe wciąż przede wszystkim zależą od lokalizacji, ceny, funkcjonalnego układu mieszkania, a dużo dalej od architektury czy nowomodnych trendów, choć to powoli się zmienia, ale dzisiaj dotyczy niewielkiego targetu klientów – wyjaśnia Maćków. Zgadza się z tym Szymon Matuszyński, menadżer komunikacji w firmie Vantage Development, który podkreśla, że nowo powstające inwestycje architektonicznie często są do siebie podobne. – Głównym czynnikiem determinującym podejmowane przez klientów decyzje są wciąż

funkcjonalność przestrzeni

z myślą o przyszłości…


MIESZKAĆ WE WROCŁAWIU lokalizacja i cena, natomiast typ architektury ma znaczenie drugorzędne. Istotniejsza jest nowoczesność, funkcjonalność inwestycji oraz odpowiednie zagospodarowanie przez dewelopera części wspólnych – tłumaczy Matuszyński.

Polskie wzorce vs. pokolenie IKEA Zagraniczne wpływy często widać też w aranżacji wnętrz mieszkań. Decyduje, jak podkreślają eksperci, zasobność portfela i przynależność pokoleniowa.

lub półotwarte na przestrzeń jadalną kuchnie – tłumaczy Marta Mikulska. Z kole młodsze pokolenie, jak mówi Mikulska, to przysłowiowa generacja IKEA, stawiająca na prostsze, tańsze rozwiązania, komponująca mieszkania wedle własnego gustu. – 20- czy 30-latkowie nie dorabiają się tak, jak ich 50-, 60-letni rodzice. Lubią mieszkać modnie, nie kupują mebli na całe życie, są otwarci na stosunkowo częste zmiany wystroju. Nie mają oporów przed otwartą kuchnią czy połączeniem sypialni z pokojem dziennym, by zyskać większa przestrzeń. Nie trzeba być ekspertem, wystarczy obejrzeć dowolne polskie dokumentalizowane show, by zobaczyć,

bec Zachodu jeszcze wyraźniej widać w luksusowych inwestycjach. – Duża grupa zamożnych Polaków decyduje się na odważne wizje architektów. Ci klienci nie boją się trudnych rozwiązań, od surowego betonu w wykończeniu, przez otwarte na sypialnie łazienki i toalety po rezygnację z wyodrębnienia poszczególnych pomieszczeń. Zdarzają się kilkusetmetrowe domy z tylko dwoma pomieszczeniami – wylicza ekspert. Tłumaczy, że co rusz pojawiają się kolejne mody i trendy „importowane” z zagranicy. – I tak jak kiedyś modne były baseny i sauny, obecnie już dość spowszedniałe, tak teraz

MARINA III FOT. JOT-BE

– Starsi klienci z reguły cenią sobie tradycyjne wzory, solidne meble, nie obejdą się bez firanek, dywanu. Pozostają też wierni polskim wzorom, choć oczywiście kilimy na ścianach i białe izby nawet w dużych domach praktycznie nie są już spotykane. I przede wszystkim starsi nie wyobrażają sobie rezygnacji z tradycyjnego podziału pomieszczeń i ich funkcji – tutaj jedynym odstępstwem bywają otwarte

że „młodzi, wykształceni, z miast” wyrwali się z utartych wzorców. Traktują wygląd swojego mieszkania jako swego rodzaju wizytówkę indywidualnego stylu, oczywiście w ramach zasobności portfela i pod tym względem w niczym nie odbiegają od rówieśników z zachodniej Europy czy USA – wyjaśnia Marta Mikulska. Jacek Jędrzejec tłumaczy, że wyrównanie dystansu i brak jakichkolwiek kompleksów wo-

bardziej wymagająca grupa klientów stawia na jak najbardziej technologicznie zaawansowane rozwiązania smart home – dodaje Jędrzejec. Jednym z najpopularniejszych typów aranżacji mieszkań, jak wyjaśnia Piotr Wiak, jest styl skandynawski, wyróżniający się minimalizmem, prostotą, naturalnymi materiałami i jasnymi kolorami.

wroclife.pl Nr 7/2017

15


ZŁOTA PODKOWA FOT. RAFIN

– Jednak klienci otwarci są na inspiracje pochodzące również z innych zakątków Europy – wymienić możemy tutaj chociażby wykończenia w stylu włoskim, angielskim bądź prowansalskim. Jest ich jednak zdecydowanie mniej, co widzimy po wdrożonych realizacjach Rafin „pod klucz” – zaznacza Piotr Wiak.

Mieszkania nad Odrą, czyli temat rzeka Od kilku lat w stolicy Dolnego Śląska widać też rosnące zainteresowanie, zarówno ze strony deweloperów, jak i klientów, mieszkania położonymi tuż nad Odrą. Budowanie przy samej rzece to także trend, który jest obecny w innych krajach. – Należy jednak pamiętać, że akurat w przypadku Wrocławia Odra zawsze była niezwykle ważnym elementem miejskiej tkanki. W ostatnich latach rzeka przechodzi jednak istny renesans – nowe inwestycje powstają w bardzo szybkim tempie, rewitalizowane jest nadbrzeże, walory tej lokalizacji zaczynają doceniać klienci – mówi Szymon Matuszyński z Vantage Development. – Powrót miast nad rzekę to dosłownie „temat rzeka” – przyznaje Marta Mikulska z Jot-Be Nieruchomości. Tłumaczy, że idea „błękitno-zielonej” infrastruktury to bardzo silny, ogólnoświatowy

16

wroclife.pl Nr 7/2017

trend odtwarzania, rewitalizacji oraz zmiany znaczenia sieci wodnych w obszarach zurbanizowanych. – Cele ekologiczne, hydrologiczne, komunalne łączą się tu z potrzebą zwiększania atrakcyjności przestrzeni miejskiej i kreowania marek miast, co gwarantuje aglomeracjom sukces, przyciąga nowych mieszkańców i inwestorów. Tworzone na całym świecie water fronty mają być atrakcyjną i przyjazną przestrzenią rekreacyjną dla mieszkańców, dostępną przez cały rok – wyjaśnia Mikulska. Dodaje, że „zwrócenie miast ku rzece” nie mogło oczywiście umknąć uwadze deweloperów, w naturalny sposób kreujących procesy rewitalizacyjne, jak i z nich czerpiących, a nadrzeczne adresy są na całym świecie atrakcyjne jak nigdy dotąd. Do „rzecznych miast” należą chociażby Londyn, Lizbona, Paryż, Boston, Budapeszt, Rotterdam, Hamburg, Frankfurt nad Menem, Madryt, Belgrad, Baltimore, Pittsburgh. W Polsce zrewitalizowanymi, tętniącymi życiem bulwarami mogą się pochwalić miasta większe i mniejsze: Gdańsk, Szczecin, Olsztyn, Gorzów Wielkopolski, Kraków, Warszawa z nowo otwartymi Bulwarami Nadwiślańskimi, Bydgoszcz z modelową i przytaczaną przez urbanistów na całym świecie rewitalizacją nabrzeży Brdy oraz, oczywiście, Wrocław. – Kształtowanie i zmiana przyzwyczajeń mieszkańców w korzystaniu z wybrzeży

rzek, jezior czy zatok w często poprzemysłowej tkance miejskiej nie byłaby możliwa bez współpracy deweloperów i magistratów. We Wrocławiu jest to szczególnie widoczne – podkreśla Marta Mikulska. Świetnym przykładem jest choćby zmieniające swoje oblicze Przedmieście Oławskie, które dzięki kolejnym inwestycjom deweloperskim otwiera się na rzekę w bezprecedensowy sposób. – Kwestia rewitalizacji nabrzeży Oławy jest zresztą przez deweloperów budujących w tym obszarze promowana i wspierana – zaznacza Mikulska. Podobny proces gentryfikacji ma miejsce w przypadku Kleczkowa, gdzie szeroko zakrojone inwestycje publiczne związane z rewitalizacją nabrzeży Starej Odry i Kanału Miejskiego towarzyszą błyskawicznej rozbudowie osiedli w rejonie ulic Zakładowej i Rychtalskiej. – Fenomenem jest też Kępa Mieszczańska, gdzie na byłych terenach wojskowych powstają setki nowych mieszkań, promowanych przez ich deweloperów zarówno bliskością centrum, jak i zacisznych, zielonych nabrzeży – dodaje Marta Mikulska. Jacek Jędrzejec przypomina jednak, że rzeka i tym samym nadrzeczne adresy to „produkt” limitowany. – Choć Wrocław pod względem długości nabrzeży jest szczególnie uprzywilejowany,


MIESZKAĆ WE WROCŁAWIU a ubiegłowieczna polityka rozwoju miasta i zabezpieczeń przeciwpowodziowych zaowocowała olbrzymimi powierzchniami nadrzecznych nieużytków, to prawdziwie prestiżowych lokalizacji z bezpośrednim widokiem na skarby kultury i architektury jest niewiele i ich nie przybędzie – tłumaczy Jędrzejec.

Mikroapartamenty – moda czy trend? Zagraniczne trendy widać jednak nie tylko w architekturze, wykończeniu wnętrz czy lokalizacji inwestycji. Z Zachodu przywędrowały do Polski także zupełnie nowe formy budownictwa, jak choćby condo hotele czy mikroapartamenty. – Przy tak rozbudowanym rynku, tego typu niszowe rozwiązania też znajdują swoich klientów. W przypadku condo hoteli, chodzi zazwyczaj o lokatę inwestycyjną, a w przypadku mikroapartamentów – o mieszkanie na start – mówi Krzysztof Maćków z Format Deweloper. Piotr Wiak tłumaczy, że mikroapartamenty są niezwykle popularne wśród zachodnich sąsiadów.

– W Polsce pierwsze tego typu inwestycje powstały we Wrocławiu. Mikroapartamenty to idealne rozwiązanie dla singli, którzy nie potrzebują ogromnych powierzchni mieszkalnych, natomiast cenią eleganckie wykończenie cechujące się dbałością o detale. Są to produkty dla wąskiej grupy odbiorców i jest ich bardzo mało. Najbardziej pożądane we Wrocławiu są małe powierzchnie ok. 27-30 mkw. w wersji 1-pokojowej lub 36-39 mkw. w wersji 2- pokojowej – wyjaśnia przedstawiciel firmy Rafin. Także Szymon Matuszyński z Vantage Development przyznaje, że rozwiązania przychodzące z zagranicy, jak właśnie mikropartamenty, zyskują na znaczeniu i stopniowo zwiększają swój udział w rynku. – Jeśli jednak mówimy o zachodnich wzorcach, to podkreślić należy szczególnie jeden, który wciąż na polskim rynku jest mało popularny, szczególnie jeśli zestawimy go z sytuacją choćby za naszą zachodnią granicą. Mowa tu oczywiście o rynku najmu. Polacy wciąż wykazują daleko idącą chęć posiadania nieruchomości, wynajem jest jedynie ostatecznością. Zupełnie inaczej jak choćby w Niemczech, gdzie wiele osób decyduje się na najem nieruchomości nierzadko przez całe życie, nie wi-

dząc w tym rozwiązaniu absolutnie nic złego – tłumaczy Matuszyński. Marta Mikulska z Jot-Be podkreśla, że condo hotele czy mikropartamenty to nie moda, tylko trendy wynikające z naturalnych procesów rozwoju nowoczesnych społeczeństw i zmian w obszarze gospodarczym, w pewnej mierze uniwersalnych dla euroatlantyckiego obszaru kulturowego. – W Polsce mamy już klasę średnią, która posiada kapitał pozwalający na inwestowanie w nieruchomości. W przeciwieństwie do mieszkań kupowanych pod wynajem, apartamenty inwestycyjne w modelu condo i mikroapartamnety to produkty typowo inwestycyjne, nabywane bez intencji docelowego zamieszkania w nich przez właściciela czy ich krewnych – w przypadku apartamentów w hotelach jest to nawet formalnie niemożliwe – tłumaczy Mikulska. Ekspertka zaznacza, że duża część klientów nabywająca apartamenty inwestycyjne z gwarantowaną stopą zwrotu w ogóle rezygnuje z pobytów właścicielskich, stawiając na wyższą stopę zwrotu. – Pod tym względem od „zagranicy” już nie odbiegamy – kończy Marta Mikulska.



17

FOT. MACIEJ LEŚNIK

Wrocławskie murale (I): Nadodrze Odczarowują podwórka i oswajają szare mury, nadają koloryt osiedlom, angażują mieszkańców i artystów. Murale we Wrocławiu to pomysł na zwiedzanie miasta z innej perspektywy niż ta, którą znamy ze stron turystycznych przewodników. Taką nietypową wycieczkę będziemy Wam proponować w kolejnych wydaniach magazynu. Dziś zabieramy Was na północ od Rynku. Nie uwierzycie, co mogą skrywać podwórka i uliczki Nadodrza! TEKST MACIEJ LEŚNIK

W

sierpniu słowo „mural” było wyjątkowo często wymieniane w kontekście Wrocławia. Na skrzyżowaniu ulicy Kazimierza Wielkiego i Ruskiej, oficjalnie w związku z MFF Nowe Horyzonty, powstał wielkoformatowy obraz Grupy Mercedes. Na czarnym tle pojawiły się hasła dobrze znane z telewizyjnej reklamy: ,,Wrocław. It`s time to grow up”, ,,Get a real job”, ,,Be responsible” i ,,Work hard”. Mural wzbudził kontrowersje i pozostawił niesmak. Namalowany za zgodą miasta, w samym centrum, pod pozorem akcji społecznej, zniknął po miesiącu. Na szczęście, większość murali we Wrocławiu, które powstały w ciągu ostatnich kilku lat, na dobre wpisały się w pejzaż naszego miasta. Starannie wykonane przez artystów i amatorów, cieszą oczy i przykuwają uwagę. Razem

z Wami chcemy przespacerować się po uliczkach, zajrzeć na podwórka i odszukać najciekawsze murale we Wrocławiu. Na początek czas na rejony na północ od Rynku – Nadodrze. Wyruszamy? Na końcu artykułu znajdziecie mapę, która dokładnie pokazuje, gdzie znajdują się opisywane murale.

Najbardziej niezwykłe podwórko na Nadodrzu? Najpierw zabieramy Was do miejsca, które jest absolutnym odkryciem i oczarowaniem dla każdej osoby, która trafia tutaj po raz pierwszy. To podwórko między ulicą Jedności Narodowej a Roosevelta, które samo w sobie jest wielką galerią. 250-metrowe malowidło otacza

nas z każdej strony. Ściany wypełniają: błękit oceanów i zieleń rajskiego ogrodu, w ruchu na moment zastygły dinozaury, morskie stworzenia, psy i koty. Obrazy, rzeźby i płaskorzeźby wyglądają jak żywe! Inicjatywę zapoczątkowali dwa lata temu twórcy Ośrodka Kulturalnej Animacji Podwórkowej (w skrócie OKAP, który powstał w 2014 roku). Artyści postanowili wyjść ze swoimi działaniami na zewnątrz i zaprosili do wspólnego malowania sąsiadów. Nic więc dziwnego, że mamy wrażenie, jakbyśmy uczestniczyli w normalnym życiu mieszkańców, a postaci wydają się plastyczne i żywe. Wrocławianie stworzyli tutaj swoje własne portrety. Pasje i hobby mieszkańców są różne – od ulubionych czworonożnych pupili, po historię i kibicowanie. Znalazł się tutaj wiersz, a nawet największy kot, jaki mieszka we Wrocławiu.

wroclife.pl Nr 7/2017

19


Odrobina historii i literatury Ciekawie jest również po drugiej stronie ulicy Roosevelta. Pod numerem 18 odnajdziemy miejsce, które pachnie i przykuwa uwagę historią. Przy Roosevelta 24 możemy zajrzeć w oczy Polkom, o których historii nie powinno się nigdy zapominać. Jest tutaj kilka portretów i krótkich biografii – od świętej Jadwigi, królowej Polski, po lekkoatletkę Irenę Szewińską, która rozsławiła kraj nad Wisłą i Odrą jako wielokrotna medalistka Igrzysk Olimpijskich. Zaskoczeniem jest także literacka brama przy Roosevelta 22. Przechodniów zatrzymują na moment cytaty słynnych pisarzy. Pod którym z tych zdań moglibyście się podpisać? Na chwilę przenieśmy się w historii do lat 70. i odwiedźmy ulicę Strażniczą, która rozciąga się nad Odrą między Mostem Pomorskim a Mostami Uniwersyteckimi. Tutejsze murale powstały z okazji 100. rocznicy urodzin Willy`ego Brandta. Niemiecki polityk był pierwszym kanclerzem RFN, który złożył oficjalną wizytę w powojennej Polsce. Miała ona miejsce właśnie w 1970 roku w Warszawie. Do historii przeszła za sprawą gestu Brandta, który złożył wieniec i uklęknął, składając tym samym hołd bohaterom powstania w getcie warszawskim. Takiego zachowania nie zademonstrował wcześniej żaden zachodni polityk.

Inne murale na Nadodrzu Wędrując po osiedlu, co chwilę można natknąć się na ciekawe murale. Malowidła zaczepiają nas na ulicy, próbują złapać nasz wzrok, gdy przechodzimy obok tuneli, zachęcają do wejścia na podwórka. Na Nadodrzu swoją siedzibę ma coraz więcej kameralnych kawiarni, rzemieślniczych warsztatów, centrów kultury i organizacji. Przykładami są EkoCentrum (ul. św. Wincentego 25ac) czy Kontury Kultury (Kazimierza Jagiellończyka 10a). Nadodrze ożywia także ogród społeczny przy ulicy Rydygiera i Paulińskiej. Pomysł nowego miejsca spotkań dla mieszkańców wcieliła w życie Wrocławska Rewitalizacja.

6

19

FOT. MACIEJ LEŚNIK

FOT. MACIEJ LEŚNIK

Za miesiąc:

Wrocławskie murale (II): Ołbin 8

FOT. MACIEJ LEŚNIK


NASZE MIASTO

3

FOT. ALEKSANDRA ABDURASHYTOVA

13

FOT. ALEKSANDRA ABDURASHYTOVA


KARIERA I BIZNES

Jeśli myślisz o zmianie pracy… …to nie Nowy Rok, ale powakacyjny okres jest najlepszym czasem, żeby podejmować wyzwania, realizować postanowienia i wyznaczać sobie cele. Połowa roku minęła – możesz więc dokonać podsumowań i oceny, a tym samym zaplanować zmianę. A może nowa praca? TEKST EWA KUZILEK - SEKŚCIŃSKA

BĄDŹ SOBĄ Kiedy już się zdecydujesz i kiedy zalogujesz się do wszystkich dostępnych i ważnych dla Ciebie portali, przygotuj się na telefon od Headhuntera oraz na rozmowę kwalifikacyjną. Dobrze wiem, co piszą internetowi doradcy. Przede wszystkim piszą o tym, jak stworzyć CV i list motywacyjny; w jaki sposób przygotować portfolio; jak się ubrać; jakich pytań spodziewać się podczas interview oraz jak na nie odpowiadać. Podpowiadają także, jak rozmawiać o wynagrodzeniu i pozapłacowych dodatkach. Czy można zatem napisać coś jeszcze więcej? Owszem, można – przede wszystkim o tym, żeby pozostać sobą. Jeśli korzystasz ze wzorów CV, zastanów się, czy aby na pewno jest to ten, który pasuje do Ciebie najlepiej. Czy jest czytelny i zawiera wszystkie niezbędne dane? Aplikacje przesyłamy najczęściej drogą elektroniczną, należy więc zadbać, żeby przy ewentualnym wydruku dokument się nie „rozsypał”. List motywacyjny również powinien być przejrzysty, logicznie skonstruowany i zakończony Twoją – no właśnie – motywacją. Musisz więc odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego chcesz zmienić pracę i dlaczego firma, do której adresujesz list, jest właśnie tą, w której chcesz pracować. Ów list musi być Twój. Lepiej krótko i zwięźle opisać umiejętności oraz kompetencje, niż korzystać ze sloganów i tego, co wymyślili już inni. Skąd o tym wiem? Czytam dziesiątki aplikacji i, niestety, tylko znikoma liczba nie jest „ściągnięta” z Internetu.

ROZMOWA, A NIE PRZESŁUCHANIE Nie tylko w aplikacyjnych dokumentach należy być sobą – również na spotkaniu. Nie wolno jednak zapominać o etykiecie: przyjdź pięć minut wcześniej, swój ubiór dostosuj do pory roku i rangi stanowiska, o które się starasz. Zdobądź najważniejsze informacje na temat firmy. Bądź miły, uśmiechnięty i uprzejmy. O powitaniu pisałam już we wcześniejszych artykułach, ale pragnę przypomnieć, że podając rękę, należy spojrzeć rozmówcy w oczy. Ponadto trzeba wyraźnie wypowiedzieć swoje imię i nazwisko, usiąść na wskazanym miejscu. A później? Później musisz uważnie słuchać i po przemyśleniu odpowiadać na pytania. Bardzo ważne jest to, aby przygotować własne pytania – przecież to rozmowa, a nie przesłuchanie. Muszą jednak być mądre, a więc takie, które dadzą rozmówcy informację o Tobie, o tym, co dla Ciebie jest istotne, czy masz wiedzę na temat branży lub stanowiska, na które aplikujesz. Jeżeli podczas rozmowy stwierdzisz, że nie jest to jednak dla Ciebie ani firma, ani stanowisko – podaj powód i powiedz o tym w sposób uprzejmy, spokojny, ale rzeczowy.

22

wroclife.pl Nr 7/2017

POWODZENIA Pamiętaj, że każda zmiana powinna być przemyślana i doprowadzona do końca! Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie rozmowa z dyrektorem personalnym jednej z największych korporacji w Polsce. Opowiadał o podstawowych błędach popełnianych nawet przez najlepszych kandydatów, którym zdarza się zapominać o zasadach dobrego wychowania.



Czym jest miasto i kto powinien je reprezentować? TEKST BŁAŻEJ DUBER Co wynika z faktu, że jako wrocławianie stanowimy „wspólnotę miejską”? Czy łączy nas tylko decyzja o wyborze najważniejszych urzędników, wspólne korki, sklepy i usługi? I czy prezydent miasta to nasza jedyna i najważniejsza reprezentacja?

Do tych pytań skłoniły mnie długie, wakacyjne rozmowy z Holendrami. Ich perspektywa rzuca nowe światło na możliwe odpowiedzi. Może warto, aby mieszkańcy Wrocławia zmienili sposób myślenia o mieście, wedle którego urzędnicy mają wyłączność na jego reprezentację? Czy organizacje pozarządowe i mieszkańcy nie reprezentują lokalnych interesów w równie ważnym stopniu, co urzędnicy i politycy? Spójrzmy na stosunki społeczne i na to, jak dziś buduje się poglądy i przekonania. Czy wpisy w mediach społecznościowych, rozmowy z przyjaciółmi i inne zdarzenia dnia codziennego nie budują opinii i poglądów bardziej niż cokolwiek innego? W Unii Europejskiej jako formalnej instytucji współpracy i rywalizacji państw (a przez to regionów i miast), sytuacja wydaje się być bardziej skomplikowana. Najbardziej regionalna „izba” UE, czyli Europejski Komitet Regionów, jest zdominowana przez władze regionalne. Miasta są reprezentowane wyłącznie przez przedstawicieli miejskich władz wykonawczych: burmistrzów i prezydentów. Ale pozycji miast w strukturze UE nie można – jak twierdzi polski politolog, prof. Rafał Matyja – zredukować do udziału liderów samorządu miejskiego w procedurach decyzyjnych ciał doradczych Unii. Potrzeba nam nowego otwarcia, w którym wspólnoty miejskie staną się ważnym partnerem w projektowaniu polityk unijnych. To w miastach większość obywateli UE korzysta z edukacji i usług publicznych - miasta stanowią centra rozwoju technicznego i innowacji. Powinny być docenione na poziomie unijnym. Aby to się stało, potrzebna jest jednak świadomość obywateli europejskich miast. Nie jestem przeciwnikiem urzędów, ale zwolennikiem tego, byśmy myśleli o sobie jako realnych gospodarzach naszych wspólnot. Miasta to przyszłość instytucjonalna Unii. A Unia potrzebuje świeżości i solidarności – dziś obecnej właśnie w europejskich miastach. Na naszych osiedlach i ulicach. Miasta odegrały szczególną rolę w historii tego kontynentu i powinny odegrać ją jeszcze raz.

24

wroclife.pl Nr 7/2017

FOT. DOMAR

Słoneczna energia na jesień Niestraszna nam jesienna szarość, jeśli zadbamy o przytulny, energetyczny wystrój w naszym domu. Radzimy, jak dodać przytulności, koloru i energii naszym wnętrzom w październiku i listopadzie. TEKST NASZ EKSPERT – GALERIA WNĘTRZ DOMAR

Kolor czyni cuda

Wprowadźmy zmiany kolorystyczne w pomieszczeniu. Nie musi to być malowanie całej ściany, ale dodanie akcentów kolorystycznych. Idealnie sprawdzają się tutaj kolory natury kojarzone z harmonią i wypoczynkiem. W tym roku modne są przede wszystkim zielenie, zwłaszcza jej szałwiowe odcienie, ale także beże, brązy, szarości, morskie błękity, czy też przybrudzone żółcienie, albo kolorystyczne wariacje na temat rdzy. Równie pięknie w jesiennej stylizacji sprawdzą się błękity, granaty i szafiry. Towarzyszyć im powinny dopełniające je żółcienie i pomarańcze. W odważniejszych stylizacjach mogą pojawić się różne odcienie fioletu, a także brudny róż czy bakłażan. Piorunujący efekt może dać połączenie fioletu i pomarańczu, trzeba jednak pamiętać, aby kolory te nie tworzyły dużych, zwartych plan, a były jedynie subtelnymi akcentami.

Miękkość i przytulność

O przytulności wnętrza w dużym stopniu decyduje dobór tkanin. Zmieniając zasłony, warto skusić się na mięsistą tkaninę, sprawiającą wrażenie naturalnej osłony przed wkradającym się z zewnątrz chłodem. Idealnie nadaje się do tego aksamit. Świetnie sprawdzą się wszelkiego rodzaju wełniane dodatki, jak np. pled czy nowa poducha. Jeśli mamy chęć na zmianę tapicerki naszego ulubionego fotela lub zakup nowego, wybierzmy tkaniny tweedowe lub flokowane. Drobne włoski są mile w dotyku, dodają ciepła i tak poszukiwanej w jesiennym okresie przytulności. Bardzo modne i lubiane są też bardziej puchate formy: pufa, narzuta, czy też poduszka ze sztucznego futerka. Ważnym elementem zapewniającym przytulność są faktura i wzór wybieranych tkanin. Oczywiście, wszystko zależy od stylu naszego wnętrza, ale z pewnością pięknie wkomponują się wszystkie tkaniny z grubym jak zimowy sweter splotem, wszelkiego rodzaju jodełki czy kraty. Zrezygnujmy z wzorów typowo letnich, w stylu drobnych kwiatów itp. Powrócimy do nich na wiosnę.

Więcej światła

Wspaniałym uzupełnieniem naszego wnętrza na jesienno-zimowe popołudnia i wieczory są świece, lampiony i latarenki. Odpowiednie ich rozmieszczenie we wnętrzu buduje wyjątkowy nastrój. Najlepiej zestawiać po kilka świec różnej wysokości w jednym miejscu: może być to parapet, komoda lub inny wyższy mebel, tak by światło rozpraszało się po całym wnętrzu. Nie zapominajmy o kominkach! Wnętrze z kominkiem zawsze będzie wzmacniało poczucie bezpieczeństwa i utulenia. Warto też pamiętać, że nie musi to być typowy kominek z wyprowadzeniem do komina. Alternatywą jest biokominek, stanowiący zarówno dodatkowe źródło światła, jak i dopełnienie wystroju wnętrza.


NASZE MIASTO

Nowe autobusy dla Wrocławia. Ile nas to kosztuje? Na początku przyszłego roku na wrocławskie ulice wyjedzie 60 nowych Mercedesów Citaro, które MPK wydzierżawi - a nie kupi - od producenta. To nie pierwszy przypadek, gdy spółka decyduje się na takie rozwiązanie. W 2014 roku za dzierżawę podobnej liczby autobusów przewoźnik zapłacił jednak ponad połowę mniej niż teraz. Sprawdzamy, dlaczego. TEKST TOMASZ MATEJUK INFOGRAFIKA MACIEJ KISIEL

N

a przełomie lipca i sierpnia wrocławskie MPK podpisało kontrakt na 10-letnią dzierżawę 60 autobusów Mercedes Citaro. Oferta złożona przez konsorcjum EvoBus i Mercedes-Benz Leasing Polska okazała się lepsza od konkurencyjnej propozycji, przedstawionej przez konsorcjum spółek mLeasing i MAN Truck & Bus Polska. Zwycięskie konsorcjum zaoferowało cenę 168 268 779 złotych. W ramach umowy EvoBus i Mercedes-Benz wydzierżawią wrocławskiemu przewoźnikowi 40 przegubowych autobusów Mercedes-Benz Citaro i 20 autobusów typu solo – model Citaro 2. – To obecnie jedne z najnowocześniejszych autobusów miejskich. Spełniają restrykcyjne

normy emisji spalin i posiadają udogodnienia takie jak klimatyzacja, niska podłoga, monitoring czy system informacji pasażerskiej. Mamy już w swojej flocie 102 pojazdy tego typu, to prawie jedna trzecia całego taboru autobusowego. Jak wynika z naszej wiedzy, zarówno kierowcy, jak i pasażerowie są z tych autobusów bardzo zadowoleni – mówiła Jolanta Szczepańska, prezes wrocławskiego MPK. Takie same Mercedesy Citaro jeżdżą w Gdańsku, Gdyni i Białymstoku. Kontrakt zakłada, że pojazdy zaczną trafiać do Wrocławia najpóźniej pół roku po podpisaniu umowy i partiami będą dostarczane przez miesiąc. MPK planuje, aby pojazdy wyjechały na wrocławskie ulice w marcu 2018 roku.

Dzierżawa Mercedesów ponad dwa razy droższa niż Solarisów To nie pierwszy przypadek, gdy wrocławski przewoźnik decyduje się na dzierżawę, a nie zakup nowych autobusów. W podobny sposób MPK w 2014 roku pozyskało 57 Solarisów (45 krótszych autobusów Solaris Urbino 12 oraz 12 przegubowych pojazdów Solaris Urbino 18). Wówczas też podpisano kontrakt na 10-letnią dzierżawę. Diametralnie różni się jednak kwota, jaką wtedy przewoźnik zapłacił za pojazdy. Było to nieco ponad 77,5 mln złotych, czyli o ponad połowę mniej niż za zbliżoną liczbę Mercedesów Citaro (tylko trzy pojazdy więcej).

wroclife.pl Nr 7/2017

25



NASZE MIASTO Jak tłumaczą nam przedstawiciele MPK, różnica w cenach za dzierżawę 60 nowych Mercedesów a 57 Solarisów z 2014 roku wzięła się z kilku powodów. – Po pierwsze, teraz kupujemy autobusy z najwyższej półki. Po drugie, ostatni przetarg obejmował również to, czego nie było poprzednio, czyli koszt oryginalnych części zamiennych do autobusów marki Mercedes (materiały i podzespoły) do wykorzystania w okresie 10-letnim. Producent na etapie przetargu musiał szacować koszty sprawności technicznej na okres aż 10 lat, a to jest zasadnicza różnica w cenie. Jest to kwota maksymalna, którą możemy wydać na zakup części do Mercedesów Citaro, ale nie musimy. Ponadto ostatni przetarg obejmował również kwotę zakupu 3 systemów (monitoring wizyjny, informację pasażerską, system liczenia pasażerów). Poprzednio w przetargu na Solarisy systemy były w cenie dzierżawy autobusów, więc nie mamy jak sprawdzić, o ile droższe obecnie są te systemy – wylicza Agnieszka Korzeniowska, rzecznik prasowy MPK.

„To bardzo dużo jak za 60 autobusów" Dotarliśmy do szczegółów podpisanej przez MPK umowy z konsorcjum, które dostarczy Mercedesy. Wynika z niej, że na łączną wartość brutto kontraktu, czyli 168 268 779 złotych, składa się czynsz brutto w wysokości 117 580 640 zł (za cały okres dzierżawy wszystkich pojazdów), wartość systemu monitoringu wizyjnego: 63 182,64 zł brutto dla jednego autobusu jednoczłonowego (czyli 1 263 653 zł za 20 autobusów) i 79 578,97 zł brutto dla jednego autobusu przegubowego (czyli 3 183 159 zł dla 40 pojazdów), wartość systemu informacji pasażerskiej: 28 123,95 zł dla jednego autobusu solo (562 479 zł dla 20) i 31 650,36 zł dla jednego autobusu przegubowego (czyli 1 266 014 zł dla 40), wartość systemu liczenia pasażerów: 25 045,92 zł brutto dla jednego

autobusu solo (500 918 zł dla 20) i 29 877,40 zł brutto dla autobusu przegubowego (1 195 096 zł dla 40) oraz wartość brutto materiałów, części i podzespołów na utrzymanie pojazdów w sprawności technicznej: 42 716 820 złotych. Jak podkreśla Patryk Wild, radny Dolnego Śląska i były wiceprezes wrocławskiego MPK, cena ponad 125 milionów zł brutto za autobusy wraz z systemami IT (bez kosztów części i podzespołów) jest bardzo wysoka w porównaniu z poprzednim przetargiem, nawet uwzględniając, że w tym zamówieniu jest więcej autobusów przegubowych niż w poprzednim. – Ponadto, uważam, że produkowane w Polsce Solarisy wcale nie są produktem z istotnie niższej półki, o czym świadczy zagraniczna ekspansja tej firmy – również na rynku niemieckim. I moim zdaniem źle się stało, że Solaris nie wystartował w tym przetargu. Intuicja podpowiada mi, że zapewne wynikało to z zapisów dokumentacji przetargowej – zaznacza Patryk Wild.

Dlaczego dzierżawa, a nie zakup? Przedstawiciele MPK tłumaczą, że przewoźnik zdecydował się na dzierżawę 60 nowych autobusów, bo ma ona dla nich zdecydowanie więcej zalet niż zakup. – Nie wymaga od nas zaangażowania w jednym roku środków własnych w nabycie pojazdów, wydatek na obsługę czynszu dzierżawnego nie jest duży i jednorazowy, dzierżawa to dla nas także stałe i niezmienne opłaty przez cały jej okres – wylicza Agnieszka Korzeniowska. Ponadto, jak podkreśla przewoźnik, taka forma użytkowania daje również możliwość wykupu pojazdu po zakończeniu jej okresu lub podjęcia decyzji o kolejnej dzierżawie nowych pojazdów, aby odbudować park pojazdów. – Czyli po okresie dzierżawy możemy zrezygnować ze starych i wysłużonych pojazdów i od razu pozyskać nowe. Dzierżawa daje nam

też możliwość przeniesienia opłat dotyczących napraw technicznych pojazdu na wydzierżawiającego. Daje nam również korzyść w postaci obniżenia podstawy opodatkowania – dodaje Korzeniowska. Przedstawiciele MPK wyliczają, że wartość 10-letniej dzierżawy netto 60 szt. tylko autobusów to 95,60 mln zł (117,58 mln zł brutto bez podzespołów i systemów IT), a wartość zakupu netto 60 szt. samych autobusów to 80,87 mln zł (99,47 mln zł brutto). Wartość 10-letniej dzierżawy stanowi więc nieco ponad 118 proc. wartości zakupu pojazdów. Jak wyliczają w MPK, koszty obsługi dzierżawy samych autobusów za 10 lat to 18%, czyli 1,8% rocznie. – Należy pamiętać, że wartość umowy z wybranym wykonawcą zawiera w sobie nie tylko koszt dzierżawy pojazdów, ale też wartość zakupu systemów IP, MW i N, a także wartość materiałów, części i podzespołów na utrzymanie pojazdów w sprawności technicznej, z wyłączeniem dotyczących napraw powypadkowych, w całym okresie trwania umowy – podkreśla Agnieszka Korzeniowska. Tym samym – jak tłumaczy Korzeniowska – MPK przeprowadzając postępowanie na dzierżawę pojazdów zagwarantowało sobie dostępność oryginalnych części od producenta, zabezpieczając się jednocześnie w treści umowy, w sytuacji, gdyby wartość materiałów, części i podzespołów przekroczyła deklarowaną kwotę (obejmującą normalny cykl życia produktów oraz nieprzewidziane zmiany) w stosunku kar 1:1. – Jeśli chodzi o koszt finansowy dzierżawy, widzę, że jest mniej więcej wart tyle, ile wart byłby kredyt na te autobusy (przy oprocentowaniu kapitału rocznie na poziomie 4% i rozłożeniu spłaty na 10 lat). Tyle, że te pojazdy za 10 lat byłyby własnością MPK – jak obecnie jeżdżące Mercedesy – a nie wydzierżawiającego. Oczywiście zarząd MPK – tak jak poprzednio – nie miał tu wyboru, ale na tym przykładzie widać, jak szkodliwa jest polityka miasta, która doprowadziła do tego, że MPK nie ma zdolności kredytowej, żeby kupić te pojazdy – komentuje Patryk Wild.

wroclife.pl Nr 7/2017

27


KARIERA I BIZNES

Specjalizacja i nowe technologie w tłumaczeniach. Szansa na obustronne korzyści? TEKST TOMASZ RATAJCZYK

K

iedyś usłyszałem od klienta: „Córka też się w tłumaczenia bawiła. W zasadzie, to ona mogłaby mi to na angielski machnąć, tylko tej pieczątki tłumacza przysięgłego nie ma”. Nic dziwnego. Skoro większość Polaków deklaruje co najmniej średnią znajomość języka angielskiego, to przecież mogą też wykonywać tłumaczenia, prawda? Nie do końca. To tak jakby przyjąć, że każdy z nas może być nauczycielem języka polskiego w szkole dla obcokrajowców. Tłumaczenie to umiejętność wymagająca specyficznej świadomości językowej nabywanej latami, połączonej najlepiej ze specjalistycznym wykształceniem, a o jej wysokiej trudności świadczy choćby fakt, że dosłownie kilkoro moich koleżanek i kolegów z filologii wybrało tę ścieżkę zawodową. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy spojrzymy na tłumaczenia specjalistyczne, w szczególności prawnicze. Przy okazji pisania tego

28

wroclife.pl Nr 7/2017

artykułu sprawdziłem ponad stu znajomych ze studiów, których mam na Facebooku i wiecie co? Jestem jedynym tłumaczem przysięgłym. Na co dzień pracuję z klientami, którzy potrzebują niezawodnych usług tłumaczeniowych ze względu na bardzo wrażliwe dokumenty wymagające przekładu i spore ryzyko prawne wynikające z potencjalnych błędów językowych. Zarówno kancelarie prawnicze czy firmy międzynarodowe, jak i klienci prywatni, np. cudzoziemcy lub Polacy na emigracji stawiają duży nacisk na wysoką jakość i krótkie terminy realizacji zamówień. Te dwie cechy mogą iść w parze, a wbrew obiegowej opinii, ich cena nie musi oznaczać „zdzierstwa”. Jak to możliwe? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, zastanówmy się, czym w zasadzie są tłumaczenia prawnicze i jakie warunki musi spełniać ich dostawca, by móc zaproponować konkurencyjną cenę.

Język prawa najczęściej kojarzy się z zagmatwanymi sformułowaniami zawartymi w ustawach i nieprzystępnym żargonem używanym przez prawników. Jest on zamknięty i mało zrozumiały, a płynne posługiwanie się nim wymaga zwykle odpowiedniego wykształcenia i doświadczania. Musi też być bardzo logiczny i konsekwentny, przez co bywa odbierany jako sztywny i nienaturalny. Ktoś mógłby powiedzieć „nudny jak flaki z olejem” i to będzie prawda. Właśnie dzięki temu możliwe jest tworzenie jasnych i obiektywnych zasad naszego wzajemnego porozumienia w społeczeństwie i w miarę zgodnego wspólnego życia obok siebie. Prawo za pośrednictwem języka, który określa na przykład, że dany rodzaj zachowania jest w porządku, a za inny grozi kara, dąży do osiągania sprawiedliwości społecznej. Na styku różnych kultur i systemów prawnych może pojawiać się potrzeba tłumaczenia. Usługi wykonywane przez tłumaczy przysięgłych


KARIERA I BIZNES

najczęściej są wysokiej jakości, ponieważ jest to zawód zaufania publicznego, a jego wykonywanie wymaga zachowania poufności i zdania trudnego pisemnego i ustnego egzaminu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Tłumaczenie uwierzytelnione, określane też jako poświadczone, może być wymagane na przykład przez urzędy państwowe, uczelnie lub sądy, a osoba posługująca się nim ma gwarancję zgodności jego treści z oryginalnym dokumentem w języku źródłowym. Niezwykle istotna jest tutaj znajomość różnic między tłumaczonymi kulturami i ustrojami, którą musi posiadać tłumacz. W przypadku Polski i krajów angielskojęzycznych główne utrudnienie w przekładzie tekstów prawnych wynika z odmienności pomiędzy systemem kontynentalnego prawa cywilnego i wyspowego „common law”. Jak więc w tym przypadku zapewniać odpowiednią zgodność tłumaczeń i unikać ryzyka związanego z wykorzystaniem błędnych przekładów?

Profesjonalni wykonawcy prawniczych usług językowych potrafią zaoszczędzić swoim klientom wiele czasu i nerwów, dzięki zagwarantowaniu właściwego poziomu poufności i ochrony obiegu informacji oraz wdrożeniu właściwych procesów kontroli jakości i weryfikacji, realizowanych przez prawników-lingwistów, posiadających dość unikalną wiedzę z zakresu systemów prawa, podatków i administracji publicznej Polski i krajów tłumaczonych języków. Jest to kluczowe i pozwala uniknąć nie tylko nieporozumień w komunikacji, ale również daleko idących konsekwencji prawnych. Jak wspomniałem, krótkie terminy realizacji i jednoczesna wysoka zgodność językowa przekładanych treści, to oczekiwania odbiorców tłumaczeń prawniczych i biznesowych. Nie jest to szczególnie zaskakujące, gdyż w tych branżach często ważą się niezwykle istotne kwestie, jak prawa człowieka, czy wysokie potencjalne roszczenia odszkodowawcze. Z tego powodu, bardzo ważne są w celu zapewnienia ochrony interesu klienta bezbłędne i dobrze osadzone w realiach biznesowych usługi językowe. Dzisiejszy zglobalizowany świat oferuje przedsiębiorcom nieograniczony dostęp do nowych rynków i produktów. Jeżeli chcą oni czerpać z tego korzyści, będą potrzebować szybkiego i ekonomicznego tłumaczenia materiałów firmowych. W ten sposób otwiera się również duży obszar do zagospodarowania przez dostawców usług językowych, dzięki którym przekaz ich klientów dociera do adresata naturalnie w jego ojczystym języku. Ważne, aby móc polegać na tłumaczach sprawnie poruszających się w środowisku biznesowym, realizujących usługi szybko i bez zbędnych kosztów. Tylko dzięki usługom takich profesjonalistów, możemy być pewni, że treści będą dostarczone na czas i będą brzmieć, jakby stworzono je od początku w języku adresata, niezależnie, czy będzie to prezentacja PowerPoint, oferta, czy strona internetowa. Bardzo się cieszę, że mogę działać w ciekawych czasach dla branży tłumaczeniowej. Wiele osób nie zauważa jeszcze faktu, że przechodzimy aktualnie rewolucję w sposobie wykonywania usług, dzięki której klienci całkiem niedługo osiągną wiele wymiernych korzyści. Niektóre moje koleżanki i koledzy po fachu wolą określać te zmiany jako psucie się rynku, ale ja postrzegam je jako szansę, i to zarówno dla klientów, jak i tłumaczy. Gwałtowny rozwój tłumaczeń automatycznych, jak na przykład Google Tłumacz, mikrosłuchawek i innych urządzeń tłumaczących w czasie rzeczywistym, oprogramowania zmieniającego głos

w tekst, czy narzędzi wspomagających proces tłumaczeń pisemnych, to wszystko robione jest z myślą o obniżeniu cen i przyspieszeniu terminów, przy jednoczesnym zachowaniu jakości. Rozwiązania wykorzystujące sztuczną inteligencję, już w tym momencie na niektórych etapach procesu przekładu zastępują tłumaczy, w szczególności tych, którzy nie są gotowi na ciągłe poszerzanie swojej wiedzy z zakresu nowych technologii. Z uśmiechem wychodzę naprzeciw tym zmianom, bo wiem, że ułatwią one życie klientów, a mi pozwolą świadczyć jeszcze lepsze usługi, dzięki połączeniu specjalistycznej wiedzy merytorycznej i nowych możliwości technologicznych. Kiedyś mówiło się, że specjalizacja dla tłumacza jest kluczem. Dziś jako klucz do zadowolenia klientów i powodzenia w biznesie dokładam również zgrabne angielskie pojęcie „technological literacy”, co można rozumieć jako zdolność stosowania nowinek technologicznych. Wszystko po to, żeby wnieść nową wartość dla naszych klientów.

FOT. TOMASZ RATAJCZYK

Tomasz Ratajczyk, absolwent prawa i filologii angielskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, tłumacz przysięgły języka angielskiego i właściciel Yesterday Translations - biura tłumaczeń prawniczych, biznesowych i finansowych.

wroclife.pl Nr 7/2017

29


WSPOMNIENIE

Tak bardzo nam Pana brakuje Opisując postać śp. prof. Jerzego Przystawy, swój blask tracą pojęcia, które na co dzień uważamy za najszlachetniejsze. Nazwać go patriotą to zdecydowanie za mało. Charyzma to cecha, która najczęściej służy realizacji własnych ambicji – powiedzieć o nim: człowiek o wielkiej charyzmie, to nic nie powiedzieć. TEKST ARTUR HELIAK

T

roska o wspólne dobro jest kierunkiem, którym podąża wielu nas, ale on, jak nikt inny, potrafił ją ująć w niezwykle uniwersalnej i precyzyjnej postaci. Nauczycieli i mentorów jest wielu, on jednak zainspirował do realnego działania tysiące ludzi, a jego myśl nie straciła nic ze swojej żywotności. 3 listopada mija piąta rocznica śmierci prof. Jerzego Przystawy, wrocławskiego naukowca, którego postać wymyka się schematom, człowieka, którego wielu określa gigantem i nie ma w tym żadnej przesady. Urodził się w kwietniu 1939 roku w polskim Czortkowie, tuż przed agresją ZSRR na Polskę. Po wojnie osiedlił się na zachodnich Ziemiach Odzyskanych. Maturę zdał w I LO im. Stefana Żeromskiego w Jeleniej Górze, a w roku 1954 swoje życie zawodowe związał z Wydziałem Fizyki Uniwersytetu Wrocławskiego. Wykładał i pracował także na Cornell University oraz na Stony Brook State University w USA, na Uniwersytecie Paryskim w Orsay, Uniwersytecie Dundee w Wielkiej Brytanii, Uniwersytecie w Zagrzebiu, Chalmers University of Technology w Goeteborgu, International Centre for Theoretical Physics w Trieście, na Uniwersytecie w Palermo i w Zjednoczonym Instytucie Badań Jądrowych w Dubnej pod Moskwą.

Profesor był przy tym arcytolerancyjnym nauczycielem, który prawdę uważał za konieczność i oczywistość – nawet jeśli ma być bolesna. Nie chciał poprzestać na swojej pracy naukowej. Aktywnie uczestniczył w studenckich manifestacjach, wiecach i strajkach przeciw polityce władz. Brał udział w demonstracjach w roku 1956, w wydarzeniach marcowych. W stanie wojennym był najpierw aresztowany, a później internowany. Dawał nadzieję i wiarę współosadzonym, organizował kolegów, np. ucząc ich języka angielskiego. Przemycał do ZSRR Biblię, a kiedy Michał Falzmann przekazał jemu i Mirosławowi Dakowskiemu dokumenty FOZZ-u, jako pierwsi zaczęli sprawę nagłaśniać, za co później zapłacili licznymi, ciągnącymi się w nieskończoność, procesami sądowymi. Po roku 1989 wstąpił do Solidarności, z działalności w której później sam zrezygnował. W latach 1990-1998 był wrocławskim radnym, nie wyrażając zgody na kandydowanie po raz trzeci. Długo wyczekiwana zmiana systemu w Polsce nie spełniła jego oczekiwań. Już w 1992 roku dostrzegł, że obowiązujący w naszym kraju system parlamentarny nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Zauważył, że zarówno prawo do głosowania jak i prawo do kandy-

Tak wspominał go Wojciech Papis:

Postanowiłem pokazać swoją wiedzę, w sumie popularnonaukową, z dziedziny mechaniki kwantowej i poinformowałem profesora w kilku zdaniach o najnowszym, fundamentalnym odkryciu naukowców: o wykrytym doświadczalnie tzw. bozonie Higgsa. Profesor zamilkł, jakby łowił każde moje słowo, a ja uświadomiłem sobie, że mogę mówić tylko to, co wiem na pewno i co nie jest gazetową wiadomością. Panie Profesorze, bozon Higgsa – ten odpowiedzialny za istnienie masy – kontynuowałem. Gdy i ja zamilkłem, niczym uczeń złapany na niewiedzy, profesor odezwał się jednym zdaniem: Będę musiał napisać kolejną książkę na ten temat.

30

wroclife.pl Nr 7/2017

dowania są pozorne. Bardzo szybko, z charakterystyczną dla niego precyzją, nie tylko dokonał celnej diagnozy, ale również wskazał na przyczynę takiego stanu rzeczy: obowiązującą ordynację wyborczą. Zaczął organizować Obywatelski Ruch na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Sam był autorem tego określenia. Za swój cel wyznaczył sobie zmianę ordynacji wyborczej do Sejmu RP. Marzył o tym, by Polacy wybierali swoich posłów tak, jak robią to obywatele Wielkiej Brytanii, Francji, USA czy Kanady. Sformułowanie postulatu, którego realizacja w jego przekonaniu powinna tworzyć podstawy gmachu nowej Rzeczypospolitej, wymagało błyskotliwej inteligencji, erudycji i dalekowzroczności. Tej nigdy mu nie brakowało. Odbył niezliczoną ilość spotkań, wykładów, prelekcji. Kiedy któregoś wieczoru zapytano, czy chce mu się tak, w spartańskich warunkach, na własny koszt, śpiąc na podłodze sali gimnastycznej, przemierzać Polskę wzdłuż i wszerz, odpowiedział w swoim stylu – A czy szlachcicowi wiele potrzeba? Tylko konia i na wojenkę! W obowiązującej do dziś ordynacji proporcjonalnej dostrzegł główną przyczynę oderwania elit politycznych od obywateli, to ją uznał za kluczową wadę ustrojową nowej Polski. Do-


WSPOMNIENIE strzegł jej niesprawiedliwość, zauważył, że zniechęca do udziału w życiu politycznym, że jest skomplikowana, nieprzejrzysta i tworzy patologiczne mechanizmy. Jako alternatywę zaproponował oparcie wyborów na niewielkich, jednomandatowych okręgach wyborczych w modelu brytyjskim (westminsterskim). Był przekonany, że bez zmiany mechanizmów rządzących sceną polityczną, niemożliwe jest wykorzystanie potencjału Polaków, że bez niej politycy będą zajmować się głównie sobą. Ta ocena sytuacji znajdowała potwierdzenie w kolejnych latach. Prof. Jerzy Przystawa wierzył w rodaków – w ich pracowitość, roztropność, pomysłowość i zdolność nie tylko do szybkiej odbudowy Polski, ale także do

bycia wiodącym krajem w Europie i na świecie. Wadliwy system wyłaniania politycznych elit temu nie sprzyja. Szczególnie bliska była mu również kondycja polskich naukowców. W ramach protestu przeciwko niepoważnemu, w jego ocenie, traktowaniu środowiska akademickiego, przez wiele lat uchylał się od przyjęcia tytułu profesora. Do tytułów nie przywiązywał zresztą żadnej wagi. Więcej, gdy chciał kogoś skarcić, przemawiał do niego per „profesor”. Sam miał bardzo ostrożne podejście do autorytetów, młodych ludzi wręcz przestrzegał przed ich przecenianiem, a w zamian gorąco namawiał do samodzielnego myślenia. Opublikował nawet w jednej z gazet artykuł o radzieckim uczonym Łomorukowie, który odkrył podwodne wodospady.

Chciał w ten sposób udowodnić, że media przełkną każdą bzdurę popartą profesorskim autorytetem. Swoim życiem pokazał, że bezkompromisowość może mieć umiarkowaną i rzeczową postać. Nigdy nie głosił swoich tez ex cathedra. Nieprzypadkowo prowadził wykłady z fizyki dla humanistów. Z zasady odrzucał minimalistyczną ambicję sięgania tylko po to, co w aktualnych warunkach politycznych jest osiągalne. Prof. Jerzy Przystawa bez wątpienia należy do najwybitniejszych polskich myślicieli i wizjonerów przełomu XX i XXI w. We wspomnieniach po nim pojawia się sformułowanie, że był chory na Polskę. Zaraził tą swoją „przypadłością” wielu z nas, dziękujemy!

SOBOTA

CENTRUM HISTORII ZAJEZDNIA PRZY UL. GRABISZYŃSKIEJ 184

4

LISTOPADA Konferencja Ruchu JOW

GODZ. 11:30

Reforma ustroju politycznego polskiego państwa: Jaka Konstytucja? Jaka ordynacja wyborcza? Jakie państwo? Jaka Polska? WSTĘP WOLNY

wroclife.pl Nr 7/2017 FOT. RUCH JOW

31


CZAS WOLNY

Behind the speakers Owen Williams interviews Tomasz Duda, CEO and Editor in Chief of Radio Wrocław. Hello Tom, thanks for joining me today. Please tell me, what's it like to be the CEO and Editor in Chief of Radio Wrocław?

Working for public media is very challenging, but also very rewarding, because every day is different. At the radio, we have the chance to change the region (and therefore the world), because every day our journalists are present at the events and incidents in Wrocław and in the region: we witness and report them. That gives us great opportunities along with a big responsibility.

The radio covers so many topics in, and relating to, this city. What have been some of the highlights for you?

I could say the Pope visiting, or some of the football events we have covered, but we are different to other media organizations. Our goal isn't to have the biggest politicians, or celebrities from the world – we want to be close to the people here, in Lower Silesia. Our focus is on the residents of the city and region: normal people. The most important thing for me and the radio is the people; to be helpful and close to them is our aim. If we succeed in that, then that's the biggest highlight for me.

32

I agree, public media should be focused on the people, trying to help them rather before anything else. Your company is also involved in many activities in addition to providing radio broadcasts. Which ones are your favourites?

Personally, the runners project. Why? Because as public media, our duty isn't only to provide music and news. Part of our mission is to promote a healthy lifestyle, so we have developed a running project. We have a running team, host many competitions, and have over 25 marked running routes in the region. These routes are open for people to use all the time – they're popular places for people to go out and exercise. We also organize events for the residents, with an emphasis on health and wellbeing – we're not focused on the fastest runners, but on everyone having a good time (while being active).

Those events are in the running for being my favourite, too! I know you also regularly hear from the residents of Wrocław – is there something which your listeners often express discontent with?

That's a simple question, because traffic and communication are the worst aspects of our beautiful city.

That's true. Being stuck in a traffic is a good time to listen to the radio, though! Is there something that you would like to change in Wroclaw (apart from the traffic)?

I love the city centre. It's a fantastic place that I'm proud to show to the visitors. However, I think suburbia should get more attention. Step out of the city centre and you'll see development – a lot of residential development – but there needs to be a balance between residential and communal development, too. There should be more communication infrastructure, spaces for recreation, parks, and areas for children.

Ok, back to the radio. For people who don't know, what type of music is played on your radio?

Actually, we have three stations: Radio Wrocław, Radio RAM, and Radio Wrocław Kultura. Radio Wrocław plays pop music throughout Lower Silesia. RAM is our city radio, it plays chill out, funk, and jazz. Our third station, Radio Wrocław Kultura , has a lot of variety; from rock to rap, jazz to classic. It promotes all culture.

wroclife.pl Nr 7/2017 FOT. TOMASZ DUDA


CZAS WOLNY I guess not many callers are foreign, so is there a particular show you'd recommend to foreigners living in Wroclaw?

Firstly, we play a range of globally popular music in a number of languages, which appeals to Polish and non-Polish speakers alike. We also give locally relevant information which is of importance to people living here, native or not. But, we also have a dual language show: I'd like to recommend Sunday Lunch on Radio RAM. It's on Sundays, like the name suggests, and is provided by Terry Clark Ward from England, and Maciej Przestalski from Poland. FOT. TOMASZ DUDA

From all of the stations, what's the most popular show?

The talk show on daily from 12 – 1 pm. It is dedicated to helping listeners solve their problems. We invite people from specific areas like the government and encourage our listeners to call in with their questions and problems. Last year we broadcast about 2500 calls which our journalists tried to address and help with. We have a lot of calls and a lot of happy listeners.

Yes, I like Sunday Lunch. I know Radio Wrocław is one of the oldest regional radio stations in Poland, but what things are coming up in the future?

In keeping with the modern, ever-developing world, our radio is changing, too. We have to recognize that radio consumption is changing – it's not so popular in the home and office, like it was 20 years ago. Now more people listen in their cars and through their phones. To stay in-line with these changes, our radio is developing, too. We're constantly working on our website, mobile application, and thinking about video, too.

Radio Wroclaw won an award last year – can you tell me about it?

"International Radio of the Year" at the annual European Radio Show. It's a big conference in Paris, with a global competition for radio stations for around the world. We beat 100 other radio stations from all over the globe. The competition was judged on development, studios, website, music, and news: it covered all aspects of what we do here.

Congratulations! Finally, what is the English translation of your three radio stations? If you had to, how would you translate my name into Polish?

Radio Wrocław is the same in both languages. Radio RAM is just a name, so it's also the same in English but the motto „w dobrym tonie” would translate to something like, "in good tones". Radio Wrocław Kultura means Radio Wrocław Culture. As for your name, we don’t really have a Polish version name. You are Owen. Only Owen. But the word owen means „piekarnik”.

Only Owen, or the only Owen?! Thank you, Tom. Thank you, Owen.

PIZZA BAKED WITH HEART

Nowy wymiar smaku!

[

Nowość!

[

Wegańskie smaki. Mega porcje makaronów tworzonych od podstaw! Gyros receptury własnej Dwa rodzaje ciasta do pizzy

Zamów on-line: www.GustoPizza.pl

9 zł do realizacji w lokalu kupon


FOT. UNIQ STUDIO

Nagranie w toku: Patrycja Obara i Marek Dziedzic, unIQ Studio, kwiecień 2017

Jeszcze bardziej być O najnowszej płycie wrocławskiego zespołu Patrycja Obara & The Tactopers, grającego prosto w serce, o muzyce, której łatwo nie można sklasyfikować, o kampanii na PolakPotrafi.pl, o pracy w unIQ Studio i historiach w tekstach z Patrycją Obarą rozmawia Aleksander Wenglasz. Mieć czy być? Być.

A gdzie przebiega ta granica dla zespołu Patrycja Obara & The Tactopers?

Żeby tworzyć, musi być we mnie głęboki powód oraz uzasadnienie. Nie piszę po to, żeby mieć milion fanów czy kontrakt płytowy w pierwszym roku działalności. Nie zdecydowaliśmy się na współpracę z żadną instytucją, która by nas wspierała, gdyż wówczas trudno byłoby przeforsować pomysł, że debiutem będzie dwupłytowy album, że będzie to koncept album, że piosenki nie będą miały po trzy minuty, ale po siedem, że nie będzie wesoło, ale będzie smutno. Tych wszystkich rzeczy nie moglibyśmy zrobić, stawiając na mieć.

Niezależność przede wszystkim?

Tak, nie mamy parcia, aby za wszelką cenę podporządkowywać się mainstreamowi.

Zastanawiałem się, w jaki sposób sklasyfikować Waszą muzykę i pomyślałem, że to jazz. Jednak nie można jej tak łatwo zaszufladkować.

Piosenki piszemy emocją, nie stylem. Jeśli pociągnie nas w stronę jazzu lub w stronę bluesa, to korzystamy z tych narzędzi i środków, jeśli jednak w połowie utworu okazuje

34

wroclife.pl Nr 7/2017

się, że odlatujemy w norweski folk, to odlatujemy w norweski folk. W naszej muzyce wszystko jest podporządkowane opowiadanej historii. Jeżeli miałabym klasyfikować naszą muzykę, to powiedziałabym, że jest to muzyka autorska.

Potem, na próbie, spotykamy się z resztą zespołu. Wiele rzeczy skrystalizowało się podczas pracy w studio. Mnóstwo czasu spędziliśmy na rozmowach z Markiem Dziedzicem, realizatorem we wrocławskim unIQ Studio, w którym nagrywaliśmy.

Wasze instrumentarium także utrudnia prostą klasyfikację.

Czy praca w studio miała duży wpływ na proces twórczy?

Nasz podstawowy skład, oprócz wokalu, to fortepian, perkusja, kontrabas i wiolonczela. Na płycie znajdą się również: waltornia, tuba, gongi, gitara elektryczna, ale grana smyczkiem, różne perkusjonalia, a także daksofon.

Daksofon?

Daksofon to takie drewniane piórko. Gra się na nim smyczkiem, co tworzy oryginalne dźwięki: piszczenie, chrumkanie. Nasz wydrukowany został na drukarce 3D.

W jaki sposób pracujecie nad kompozycjami?

Mamy różne metody. Albo ja piszę tekst i linię melodyczną, podrzucam to Michałowi Dreznerowi, który siada do pianina i opracowuje akompaniament. Albo to spod palców Michała wychodzi jakaś improwizacja, wówczas to nagrywam i przychodzę do niego na drugi dzień z propozycjami. Czasem też sama siadam do pianina i piszę utwór od początku do końca.

Absolutnie tak! Można śmiało powiedzieć, że Marek to jeden ze współtwórców płyty. Pracowałam wcześniej z kilkoma realizatorami, ale z Markiem to była inna jakość pracy. On nie skupia się jedynie na muzycznej stronie i brzmieniu. Kiedy stawałam przy mikrofonie, zawsze zadawał pytania: o czym jest ten utwór, o czym chcesz opowiedzieć, co chcesz piosenką przekazać? Marek słucha i słyszy – nie tylko muzykę, ale i te opowieści. Patrzy na projekt jednocześnie z zewnątrz i od środka, dzięki czemu dostrzega rzeczy, których my, jako twórcy, czasem nie widzimy. Zdarzało się, że w trakcie pracy nad utworem Marek mówił, że historia w piosence będzie mocniejsza, jeśli najpierw opowiem ją tak i tak, a później zmienię ton opowieści. Sprawdzaliśmy to później i albo szliśmy w tę nową stronę, albo dochodziliśmy do wniosku, że to nie działa. Wtedy szukaliśmy innych rozwiązań, bądź wracaliśmy do pierwotnego.


CZAS WOLNY Jak wspominasz czas spędzony w studio?

Praca w unIQ Studio bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się, że tylko wejdziemy i nagramy piosenki, a okazało się, że były to piękne, twórcze cztery miesiące. Zanurzenia w tworzeniu. Ten czas to jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu.

Jak trafiliście do unIQ Studio?

Polubili jeden z naszych postów na Instagramie. Szukaliśmy wówczas studia i zaczęliśmy przeglądać zdjęcia unIQ Studio, które prezentowało się bardzo profesjonalnie. Z początku pomyśleliśmy, że nie będzie nas na nie stać, ale zdecydowałam się skontaktować i udało nam się dogadać.

Mówiliśmy o muzyce, a teraz pomówmy o tekstach. Mam wrażenie, że w każdym utworze jest jakaś historia, jest wstęp, rozwinięcie, zakończenie. Tym samym, słowo jest bardzo ważne. Kocham słowo. Kocham bawić się słowem. Ale jednocześnie, nie potrafię pisać o niczym.

Czy są to teksty osobiste, autobiograficzne? Czy może teksty, w których osobiste doświadczenia reinterpretujesz na bazie przeżytych emocji?

Nie są to teksty stricte autobiograficzne, bardziej w tę drugą stronę. To kolaże wydarzeń z mojego życia, refleksji, wspomnień, snów, a więc historie emocji, co nie czyni tekstów wcale mniej osobistymi, gdyż serwując kolaż związany z daną emocją, daję coś najbardziej z głębi siebie. Pisząc teksty, nie wiedziałam, że finalnie ułożą się w dwie duże historie. Jedna to historia kobiety wobec relacji miłosnej, a druga to historia tej samej kobiety wobec własnego wnętrza. Płyta pokazuje dwie strony kobiecości: słabą i silną, liryczną i butną.

Czy teksty znajdą się we wkładce płyty?

Będzie to płyta z książką, w której teksty się znajdą, ale że są one w języku angielskim, postanowiłam, że przygotuję interpretacje tekstów pisane prozą.

Opowiadania?

Można tak powiedzieć.

Utworów jest dziewiętnaście. Będzie dziewiętnaście Twoich opowiadań?

W książce znajdą się inspirowane piosenkami opowiadania także innych autorów. Nadmienię, że współtworzę projekt Cloud Writing. To artystyczna grupa, która zajmuje się pisaniem performatywnym. Ponadto, znajdą się tam grafiki i ilustracje. Tym samym, płyta będzie projektem multiartystycznym – przy okazji promocji albumu, będziemy promować też wrocławskich artystów z innych dziedzin.

W ramach kampanii na polakpotrafi.pl zebraliście niemal 28 z potrzebnych 19 tys. zł. Wymyśliliście różne opcje nagród, takie jak: lekcja śpiewu, lekcja gry na dowolnym instrumencie, a nawet pudełko z przygotowanymi przez Ciebie pysznościami. Co mogłabyś poradzić tym wszystkim, którzy chcieliby swój projekt zgłosić i co stanowi o sukcesie w takich kampaniach?

Przede wszystkim, trzeba mieć świadomość, że taka kampania to tak naprawdę ciężka praca, wymagająca zaangażowania kilku osób. Nie wystarczy napisać w kilku zdaniach, co się robi i na co zbiera się pieniądze, kliknąć „opublikuj” i czekać, aż zacznie spływać wsparcie. Opis kampanii, nagrody, materiały graficzne i video, osobisty kontakt ze wspierającymi, aktualności, podziękowania, aktywność w mediach – wszystkie te elementy składają się na ostateczny sukces kampanii i wszystkie projektowaliśmy, mając z tyłu głowy pytanie: te osoby chcą nam pomóc spełnić nasze marzenie, co możemy zaoferować im w zamian za tę pomoc?

Skąd pomysł na kampanię?

Zastanawialiśmy się, skąd wziąć brakujące środki i wtedy przyszła do nas ta myśl, że skoro wydajemy płytę dla ludzi, to możemy ją wydać z ludźmi. Dlatego wspierające nas osoby nazywamy Współwydawcami – tak naprawdę nasza płyta jest także ich dziełem. I to również jeden z powodów wydania jej na licencji Creative Commons – nad płytą pracowało ponad 30 osób, do jej wydania dorzuciło się 315. Dlaczego więc mielibyśmy ograniczać dostęp do owoców tej pracy?

wszystkie rzeczy, które przez cały czas trwania kampanii powstawały na bieżąco: grafiki, aktualności, kolejne filmy. Ale nie byłaby to cała prawda. Tyle zajęło mi opisanie idei, ale jej tworzenie, obmyślanie, precyzowanie, trwało tyle, ile prace koncepcyjne nad płytą. Czyli równo rok.

Czy będą teledyski?

Pierwsze wideo, do utworu „Impeccable”, reżyserował Teo Dumski, twórca Cloud Theater. Drugi teledysk, do piosenki „Mommy & Daddy Left”, też będzie reżyserował Teo i w październiku zabieramy się do pracy nad klipem, w zupełnie innej konwencji niż ten pierwszy.

A koncerty?

Planujemy zagrać duży koncert towarzyszący premierze albumu, tak aby wszyscy, którzy współtworzyli płytę, wzięli w nim udział. Myślimy o tym, żeby pójść w kierunku, w jakim promowaliśmy teledysk do „Impeccable”. Było to wydarzenie nie tylko muzyczne, ale także wizualne, w trakcie którego reżyser i rysownicy z Cloud Theater na żywo tworzyli rysunki. Chcielibyśmy zagrać całą płytę, a więc dziewiętnaście piosenek. Byłyby to właściwie dwa koncerty w jednym, w dwóch różnych stylistykach.

Kiedy planujecie koncert?

Najpóźniej wiosną przyszłego roku.

Jaki tytuł nosić będzie album?

„Stories”, a każda z płyt będzie miała podtytuł. Pierwsza, bardziej liryczna i sentymentalna: „#retrospect”, druga zaś: „#andersenretold”.

Czego życzyć zespołowi Patrycja Obara & The Tactopers? Jeszcze bardziej być.

Ile czasu zajęło przemyślenie i przygotowanie tej akcji?

I niewiele, i wiele. Można powiedzieć, że stworzenie opisu, grafik i filmu zajęło nam kilka dni, plus

Skład: Patrycja Obara – idea, wokal, teksty, muzyka, aranżacje; Michał Drezner – fortepian, muzyka, aranżacje; Przemek Michalak – perkusja, aranżacje; Aneta Paneth – kontrabas; Zuzanna Dzienniak – wiolonczela; Łukasz Wilczura – obój

PATRYCJA OBARA Założycielka, wokalistka, autorka tekstów i współautorka muzyki w zespole Patrycja Obara & The Tactopers, współwłaścicielka i trenerka głosu w Muzycznej Garderobie; a także menedżerka komunikacji i konsultantka artystyczna Cloud Theater – teatru w chmurze. Oprócz działalności artystycznej, prowadzi szkolenia z zakresu wystąpień publicznych oraz nowatorskie warsztaty dla biznesu, podczas których muzykę (i muzykowanie) wykorzystuje do rozwijania umiejętności miękkich.

FOT. PATRYCJA OBARA & THE TACTOPERS


NASZE MIASTO

WE MGLE

Pierścień Neptuna TEKST ALEKSANDER WENGLASZ ILUSTRACJA ANITA BAŃDZIAK

W

odległości tysiąca siedmiuset lat świetlnych od Wrocławia znajduje się gwiazdozbiór Lisa. Oglądać go można nieuzbrojonym okiem – bez teleskopu, bez lunety. W konstelacji najjaśniej świeci gwiazda Vulpeculae. Jej światło potrzebuje dwieście osiemdziesięciu pięciu lat, aby dotrzeć do Wrocławia – gwiazdę widać więc dziś taką, jaka była w roku 1732, kiedy ukończono prace budowlane Wieży Matematycznej, późniejszej siedziby Obserwatorium Astronomicznego.

L

*

onginus Anton Jungnitz – założyciel Obserwatorium – w posadzce jednego z pomieszczeń wyznacza linię południkową. Linia zostaje wyłożona kolorowymi pasami marmuru, a przebieg siedemnastego południka ustala za pomocą naciągniętej jedwabnej nici. Jest rok 1791. Ludwig von Bogusławski – następca Jungnitza, który opracowując atlas nieba, w nocy z 20. na 21. kwietnia 1835 roku, metodą teleskopową dokonuje odkrycia komety. Za to osiągnięcie otrzymuje Nagrodę im. Lalande’a, przyznawaną przez Paryską Akademię Nauk, a także złoty medal od króla duńskiego Fryderyka VI. Bogusławski jest jednym z obserwatorów komety Halleya, znawcą planetoid, rojów meteorów oraz ich orbit. Johann Gottfried Galle – kolejny dyrektor Obserwatorium. Jest pierwszym naukowcem, który oblicza trajektorię lotu meteorytu „Pułtusk”. Dnia 30. stycznia 1868 roku ciało niebieskie rozpada się w atmosferze, a powstały deszcz meteorytowy widać w całej Polsce. Galle twierdzi, że obiekt macierzysty pochodzi spoza Układu Słonecznego. Astronom zdobywa sławę jednak wcześniej – 23. września 1846 roku odkrywa Neptuna. Czyni to na podstawie matematycznych obliczeń, a nie w wyniku obserwacji nieba. Analizując zmiany w ruchu orbitalnym Urana, Galle dochodzi do wniosku, że Uran ulega perturbacjom pochodzącym od nieznanej planety.

36

wroclife.pl Nr 7/2017

J

*

est rok 1800. Dolny Śląsk odwiedza John Quincy Adams – ówczesny ambasador Stanów Zjednoczonych w Prusach. Swoje przemyślenia z podróży dokumentuje w listach do brata. 2. września pisze o Wrocławiu: Zanim opuściłem Berlin, aby ruszyć na Dolną Silesię, doradzano, żebym Breslau omijał. Mówiono, że to duże, stare miasto, przypominające wszystkie inne miasta i nie zawiera niczego, co zasługuje na uwagę turystów. Nie uwzględniałem więc Breslau w swoich planach, ale kiedy w trakcie podróży znalazłem się w promieniu mili od tego miasta, uznałem, iż znakiem pogardy byłoby jego pominięcie. I nie mam powodu, żeby żałować decyzji, bo chociaż Breslau, jak mi opisano, to nic więcej jak duża, stara i bardzo brudna metropolia, to miejsca, które zwiedziłem, okazały się ciekawe. W tym samym liście John Quincy pisze o Uniwersytecie i Obserwatorium Astronomicznym: Instrumenty nie są tam wielkie i należą do nich: teleskopy Newtona, lustra kaustyczne, mikrometr do mierzenia odległości gwiazd, kwadrant z meridianą, pompa powietrzna. Amerykański dyplomata poznaje także Jungnitza. Rozmowa jest krótka i odbywa się w przyjaznej atmosferze, ale o tym nie wspomina w liście, lecz w osobistym dzienniku. Adams prowadzi pamiętnik, w którym zamieszcza bardziej intymne przemyślenia kierowane do żony. Na jednej ze stron ma wyznać, że Anton to człowiek wyjątkowy, ale nie zostanie tak znany jak Heweliusz, który sto trzynaście lat wcześniej odkrył gwiazdozbiór Lisa. John Quincy pisze: Jest wrzesień, jeszcze lato, Lis nieba północnego jest tu widoczny, a w języku polskim lis brzmi podobnie jak Twoję imię, Louise. Jego żona przebywa w tym czasie w Berlinie. Jest w ciąży z Georgem Washingtonem, nazwanym na cześć pierwszego prezydenta USA. Chłopiec przychodzi na świat w 1801

roku. Louise jeszcze nie wie nic o pamiętniku. Dowie się o nim później, dopiero w 1829 roku, kiedy umrze ich syn. Kobieta pomyśli wtedy, że światło tamtych słów potrzebowało czasu, by do niej dotrzeć. W tym samym roku John Quincy Adams skończy czteroletnią kadencję szóstego prezydenta Stanów Zjednoczonych.

G

*

dy do Bogusławskiego docierają wieści zza oceanu, Ludwig kontaktuje się ze swoim poprzednikiem, by zapytać o spotkanie Jungnitza z Adamsem. Zamiast jednak opowiedzieć o krótkiej rozmowie sprzed lat, Anton opowiada grecki mit o dzikiej, taumesyjskiej liszcze. Oto bowiem Tebańczycy musieli co miesiąc składać w ofierze chłopca i od przekleństwa dopiero wyswobodził ich sam Zeus, który ów liszkę zamieniwszy w kamień, umieścił na niebie. Bogusławski rozumie podtekst i o nic więcej już nie pyta.

J

*

ohn Quincy Adams umiera w 1848 roku. Na łożu śmierci jego ostatnie słowa to: „This is the last of Earth”. W ostatnich chwilach towarzyszy mu Louise, która umiera cztery lata później. W tym czasie dyrektorem Obserwatorium Astronomicznego we Wrocławiu jest już Johann Galle.

O

*

dkrycie przez Gallego Neptuna jest nadal szeroko komentowane w świecie naukowym. W kolejnych latach Johann Gottfried obserwuje komety, których odnotowuje dziewiętnaście. Pracuje ponadto nad efemerydami, ustala związek między rojem liryd a rozpadającą się kometą „Biela”. Obliczenia astronoma potwierdza deszcz meteorów 27. listopada 1872 roku, kiedy ciągu półtorej godziny na wrocławskim niebie widać niemal trzy tysiące spadających gwiazd. Johann, podobnie jak Ludwig, wraca myślami do wizyty Adamsa w stolicy Dolnego Śląska, ale zamiast dopytywać o szczegóły kogokolwiek z lokalnego środowiska, decyduje się napisać list do Charlesa Francisa Adamsa,


NASZE MIASTO najmłodszego z dzieci Johna Quincy i Louise. Zwraca się z prośbą o przekazanie dla Obserwatorium Astronomicznemu jakiejś pamiątki w kontekście dawnej wizyty ówczesnego ambasadora USA we Wrocławiu. Kilka tygodni później Charles Francis odsyła wyrwaną z pamiętnika ojca kartkę, na której znajduje się wzmianka na temat Johanna Gottfrieda Gallego i odkryciu Neptuna, a także zdanie: Louise, gdybym mógł, ofiarowałbym Ci wieczny pierścień.

J

*

est początek czerwca 1989 roku. „Słowo Polskie” pisze o Andrzeju Marciniaku – jedynym ocalałym z katastrofy polskich alpinistów w drodze na Mount Everest. „Wieczór Wrocławia” publikuje informację o rosnących cenach skierowań na wczasy i kolonie. Pojawia się również wzmianka o lisach, które coraz śmielej wkraczają na wrocławskie przedmieście. W tym samym roku imieniem Johanna Gottfrieda Gallego zostaje nazwany najbliższy planety pierścień Neptuna. Najdalszy natomiast zostaje nazwany imieniem Johna Adamsa. To tylko zbieżność z nazwiskiem szóstego prezydenta Stanów Zjednoczonych. John Couch Adams jest angielskim astronomem, który niezależnie od Gallego podaje elementy orbity planety Neptun.

R

*

ok 2017. Wrzesień. Patrzę w kierunku północnego nieba. Vulpeculae świeci na mnie sprzed 285 lat. Wszystko, co swoim nieuzbrojonym wzrokiem widzę w tym świetle, już się zdarzyło, już było.

wroclife.pl Nr 7/2017

37



patronat Wroclife SPOTKANIA

SPEKTAKL

9.10, 16.10, 23.10, 30.10 i 6.11.2017 „Improwizowane Poniedziałki” Co tydzień tworzą inną opowieść na waszych oczach za pomocą słowa, gestu i melodii. Na podstawie historii, motywu, wydarzenia konstruują fabułę, sceny i dialogi. Najczęściej prezentują improwizowaną komedię, ale czasami sięgają też po inne gatunki (jak np. kryminał). Widownia siedzi, obserwuje, dobrze się bawi i decyduje od czasu do czasu o losach bohaterów. Koniec jest zawsze zaskakujący. Zawsze w przedostatni poniedziałek miesiąca urządzają wielkie zawody na śmiech i życie – Mistrzunia Impro. PUB Schody Donikąd, pl. Solny 13, Wrocław Godz. 19:00. Bilety przed wejściem za 10 zł

12, 19, 26 października, godz. 20:00. Akademia Intelektu W czwartkowe wieczory odbywają się otwarte spotkania z ludźmi świata kultury, nauki, biznesu i mediów. 12.10 odbędzie się pierwsze spotkanie „O bogaceniu się z klasą”, na którym biznesmen Piotr Kolbusz opowie jakimi wartościami należy kierować się w świecie małych i wielkich interesów. 19.10 Kazimierz Ujazdowski rozpocznie cykl pt. „Co się dzieje w świecie”. 26.10 razem z ks. Janem Klinkowskim podejmiemy temat religii monoteistycznych, który będzie wprowadzeniem do spotkań „W poszukiwaniu wspólnych wartości”. BARBARA: infopunkt/kawiarnia/kultura, ul. Świdnicka 8b, Wrocław godz. 18:00, wstęp wolny

SPOTKANIA

13.10.2017 5 urodziny Girls Geek Carrots Wrocławskim Karotkom stuknęło w tym roku 5 lat działalności. W ciągu tego czasu dziewczyny z Girls Geek Carrots Wrocław zdążyły zorganizować 15 warsztatów i 45 meet-up'ów. 13 października o 19:00 w Centrum Technologii Audiowizualnych organizują z tego powodu wyborne spotkanie! Szykują kolejną porcję tajnej wiedzy rekruterów IT i magii UX, panele dyskusyjne, networking, pyszne urodzinowe babeczki i oczywiście wyborną zabawę. Centrum Technologii Audiowizualnych, ul. Wystawowa 1, Wrocław Godz.19:00. Bezpłatne bilety dostępne na stronie: https://5urodzinyggcwroclaw.evenea.pl/

WYDARZENIE

Już 14 i 15 października Hale Stulecia wypełni ponad 200 polskich projektantów mody, biżuterii, akcesoriów i dodatków. Po raz pierwszy we Wrocławiu powstanie Strefa Męska – przestrzeń dedykowana dla Panów, którzy w jednym miejscu znajdą ubrania, akcesoria, dodatki i usługi. Misją Slow Fashion jest pobudzanie kreatywności, wymiana myśli oraz dbanie by goście mogli poczuć się jak twórcy. Dla nich powstanie #Warsztatownia, gdzie nauczycie się jak szyć na maszynach JUKI, uwijecie kwiatowe wianki, czy zaprojektujecie nadruki na tekstylia.

KONFERENCJA KONFERENCJA KONFERENCJA

14-15.10.2017 Targi Slow Fashion #10 - Wrocławska Jesień

20.10.2017 Psychologia w biznesie i zarządzaniu projektami

Hala Stulecia, ul. Wystawowa 1, Wrocław Godziny otwarcia: 11:00-19:00. Wstęp na targi: 10 zł / 2 dni, dzieci do lat 12 - wstęp bezpłatny.

Psychologia w Biznesie i Zarządzaniu Projektami dedykowana jest dla tych, którzy w pracy zarządzają, komunikują się, czy zwyczajnie współpracują z ludźmi. To jedyna konferencja całkowicie poświęcona miękkim aspektom zarządzania, nastawiona na komunikację, zaufanie i współpracę. Wydarzenie wspierają wybitni trenerzy, praktycy zarządzania projektami, psychologowie z wieloletnim doświadczeniem w kraju, jak i za granicą. Organizatorem wydarzenia jest wrocławski oddział Project Management Institute Poland Chapter. DoubleTree by Hilton Wroclaw, ul. Podwale 84, Wrocław Godz. 8:00-17:00. Bilety: 550-650 zł do nabycia na stronie www.psychologia.pmi.org.pl

23.10.2017 Wielka Gala Biznesu Znamy już nominowane firmy i samorządy do Nagrody „Dolnośląski Gryf-Nagroda Gospodarcza”! Kapituła, na specjalnie w tym celu zwołanej konferencji prasowej, postanowiła wyróżnić przedsiębiorstwa i jednostki samorządu terytorialnego w ośmiu kategoriach. Podczas Wielkiej Gali Biznesu wręczone zostaną statuetki Laureatom 14. edycji Konkursu "Dolnośląski Gryf - Nagroda Gospodarcza". Narodowe Forum Muzyki, pl. Wolności 1, Wrocław Godz. 19:00. Obowiązują zaproszenia.

4.11.2017 Konferencja Ruchu JOW Z okazji 5. rocznicy śmierci prof. Jerzego Przystawy, Ruch JOW zaprasza na otwartą konferencję pt. „Reforma ustroju politycznego polskiego państwa. Jaka Konstytucja? Jaka ordynacja wyborcza? Jakie państwo? Jaka Polska?”. Na zakończenie konferencji odbędzie się debata samorządowa: "Polski samorząd w przededniu zmian ustrojowych." Centrum Historii Zajezdnia, ul. Grabiszyńska 184, Wrocław Godz. 11:30-15:00. Wstęp wolny.

KONCERT

5.11.2017 Wojtek Mazolewski Quintet Vertigo Jazz Club & Restaurant to miejsce, w którym prawie każdego dnia można usłyszeć muzykę na żywo. Program artystyczny spełnia oczekiwania niemal wszystkich – od zatwardziałych fanów jazzu, po osoby dopiero rozpoczynające swoją przygodę z tym najpiękniejszym gatunkiem muzycznym. Występują tu artyści reprezentujący wrocławską scenę jazzową, goście z całej Polski, a także gwiazdy światowego formatu z poza granic naszego kraju. Na początku listopada w Vertigo wystąpi Wojciech Mazolewski wraz z zespołem. Wybuchowe, eklektyczne koncerty to znak firmowy muzyki Mazolewskiego. Energetycznie łączy tradycję z nowoczesnością. Analogowe brzmienie kwintetu Wojtka nawiązujące do mistrzów jazzu łączy się z elektroniką i współczesnymi inspiracjami. Serdecznie zapraszamy. Vertigo Jazz Club & Restaurant, ul. Oławska 13, Wrocław Godz. 20:00. Bilety będą do nabycia w lokalu.



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.