Wroclife nr 3/2017 (11)

Page 1

nr 3/2017 (11)

kwiecień

egz. bezpłatny

Niebezpieczne ulice i skrzyżowania

s. 18 Wrocław miastem przyszłości s. 8 Co i jak kupujemy w sieci? s. 32





Spis treści

Z

mienia się również sam magazyn – od numeru 3/2017 wprowadzamy dla Was kupony rabatowe, które znajdziecie na przedostatnim arkuszu magazynu.

K

wiecień to dla Redakcji czas wyjątkowo wzmożonej pracy – oprócz wydania bieżącego, przygotowujemy specjalną edycję Wroclife z okazji wyborów do Rad Osiedli. Dystrybucję edycji specjalnej planujemy rozpocząć w poniedziałek 10 kwietnia.

Wydawca Wroclife sp. z o. o. ul. A. Czechowa 25, 52-231 Wrocław www.wroclife.pl Prezes zarządu: Artur Heliak, artur.heliak@wroclife.pl

KARIERA I BIZNES

ozwijamy się tak dynamicznie, że wprowadzane zmiany wymagają wyjaśnień. Od czasu mojego poprzedniego wstępniaka, powitaliśmy na łamach nowych autorów: Ewę Suchożebrską, Ewę Kuzilek-Sekścińską, Pamelę Uszyńską, Katarzynę Sekścińską, Owena Williamsa, Błażeja Dubera oraz fotografkę Aleksandrę Abdurashytovą. W niniejszym numerze debiutują: Piotr Szymański z Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia oraz brydżysta Mateusz Mroczkowski. Wszystkim serdecznie dziękuję za włożone serce!

Takie sobie 6 STANISŁAW SZELC

Czego oczekujemy od UE? 24

wroclife.pl

Software house z Batmanem w tle 10 ROZMOWA Z BARTOSZEM ROBASZEWSKIM

Myślenie projektowe 12

ROZMOWA Z PATRYCJĄ RADEK ORAZ JOANNĄ SZUSTAKIEWICZ

Wrocław miastem przyszłości 8 TOMASZ MATEJUK

NASZE MIASTO

R

JAROSŁAW OBREMSKI

BŁAŻEJ DUBER

Co dalej po ESK? Skrócona relacja 14 REDAKCJA

Niebezpieczne ulice i skrzyżowania 18 PIOTR SZYMAŃSKI

We mgle: Krótka historia o ziemi, tej ziemi 36 ALEKSANDER WENGLASZ

MIESZKAĆ WE WROCŁAWIU

Wiosna z Wroclife

FELIETONY

Kadencyjność 6

Mieszkać w centrum czy na obrzeżach? 20 TOMASZ MATEJUK

Dobra lokalizacja to wyższa cena? 24 NASZ EKSPERT – VANTAGE DEVELOPMENT

Infografiki Maciej Kisiel @ MamyTo - www.mamytowroc.com Współpraca Aleksandra Abdurashytova, Anita Bańdziak, Michał Dębek, Błażej Duber, Wiktor Fisz, Patryk Hałaczkiewicz, Marcin Jędrzejczak, Bartosz Jungiewicz, Ewa KuzilekSekścińska, Konrad Leszczyński, Wiktor Lewandowski, Mateusz Mroczkowski, Tomasz Myszko, Michał Nałęcz, Jarosław Obremski, Aleksandra ObuchowiczSawicz, Jacek Pluta, Katarzyna Sekścińska, Ewa Suchożebrska, Maciej Swół, Aleksandra Szczepaniak, Jędrzej Szelc, Stanisław Szelc, Piotr Szymański, Pamela Uszyńska, Raquel Niego Vasquez, Igor Waniurski, Aleksander Wenglasz, Owen Williams, Tomasz Woźny, Piotr Zajączkowski, Kamila Zalińska-Woźny Skład, łamanie i projekt graficzny Mateusz Pichniarczyk @ d!zajn42, www.inteligentnydizajn.pl Korekta Magdalena Korytowska Druk drukarnia UNIQ POLIMEDIA, www.uniq.media Zdjęcia Adobe Stock, Aleksandra Abdurashytova, Artha Dom, Bi Polska, Jot-Be, MOOQ, Rafin, wroclife.pl

Co i jak kupujemy w sieci? 32 KATARZYNA SEKŚCIŃSKA

Radość płynie z wnętrza 35

NASZ EKSPERT – GALERIA WNĘTRZ DOMAR

Adopcja, czyli spełnienie marzeń 26 MACIEJ LEŚNIK

Rozwijaj swój intelekt 30 CZAS WOLNY

Redakcja redakcja@wroclife.pl Małgorzata Burnecka (redaktor naczelna), Sławomir Czarnecki, Maciej Leśnik (sekretarz redakcji), Tomasz Matejuk, Maciej Skwara

KONCEPT I STYL

Reklama reklama@wroclife.pl

MATEUSZ MROCZKOWSKI

A na Wielkanoc... 34 EWA KUZILEK-SEKŚCIŃSKA

Tribute to Klara Schumann 38 INTERVIEW WITH NADIA SZAGDAJ

Zapowiedzi 39 PAMELA USZYŃSKA POLECA

Zdjęcie okładkowe Aleksandra Abdurashytova

• Dystrybucję wspiera • wrocławski • kurier miejski • •

Nakład 10 000 egz.

ISSN 2450-9655

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń ani nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adjustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.

www.nawczoraj.com.pl


Kadencyjność TEKST JAROSŁAW OBREMSKI Prezydenci miast ustawowo ograniczeni do dwóch kadencji – to spór prawny, czy nie ograniczamy zbytnio biernych praw wyborczych prezydentów, czy możemy obywateli – wyborców pozbawiać możliwości głosowania, na kogo chcą? Przecież takie głosowania dotyczą prezydentów Polski i nikogo to nie oburzało – w czym jest więc problem? Może w tym, że w niewielu krajach Unii Europejskiej występują takie obostrzenia. Jednocześnie w Polsce jest największy odsetek prezydentów, którzy wygrywają reelekcję. Oznaczałoby to, że Polacy albo w wyborach samorządowych, już przy pierwszym wyborze, wybierają świetnie, albo urzędujący prezydenci mają wysoką systemową bonifikatę

Takie sobie TEKST STANISŁAW SZELC Jest nas na globie 6 miliardów ze sporym haczykiem, nic dziwnego zatem, że odsetek łagodnych wariatów lub zdeklarowanych świrów ma się nieźle, u nas też. Ostatnio poruszyła mnie historia młodego, wykształconego i nieźle sytuowanego małżeństwa z okolic, bodajże, Nowego Sącza, które za radą znachora (z wykształcenia kierowcy oraz magazyniera, czyli medyka jak najbardziej) leczyło swoje chore dziecko rozcieńczonym kozim mlekiem. Ja do kóz mam stosunek niechętny, gdyż jako pacholę pasałem to durne zwierzę na zrujnowanym cmentarzu ewangelickim w miejscowości Milicz, którą pozdrawiam (Milicz, nie kozę). Pasanie wspominam miło, w końcu to zajęcie na świeżym powietrzu (wtedy takie było), natomiast po dziś dzień z obrzydzeniem spoglądam na wyroby z koziego kumysu, które musiałem spożywać rano i wieczorem. Miejscowy lekarz stwierdził, że kozie mleko pomoże mi wrócić do normy wagowej, gdyż ta przywieziona z Syberii wydała się mu niewystarczająca. Wracając do znachora, jego kuracja nie odniosła skutku, dziecko niestety zmarło, czego zresztą należało się spodziewać. To straszne wydarzenie, tym bardziej należy się dziwić, że znalazło się całkiem spore grono świrów, którzy murem stoją za znachorem. Chociaż nie, nie należy się dziwić, skoro inny znachor, z Afryki tym razem, potrafił zgromadzić na Stadionie Narodowym sześćdziesięciotysięczny tłum wierzący, że potrafi on wskrzeszać zmarłych. I to w kraju, w którym genialny chirurg z Wrocławia potrafi przyszyć pacjentowi rękę, której ten nigdy nie miał. Pozostańmy przy medycynie. Ładnych parę lat temu odwiedził nasz kraj książę Karol, następca tronu Wielkiej Brytanii. Książę zaszczycał różne pla-

w postaci np. środków europejskich, czy przychylności mediów poprzez manipulowanie zleceniami wykupu reklam. Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem dwóch kadencji, ponieważ obserwowałem to z bliska. Po pierwsze, osiem lat prezydentury to fizyczna, intelektualna i emocjonalna harówka – 12-14 godzin na dobę, po części także w weekendy. Owe osiem lat, to tak jak 16-20 lat gdzie indziej. Po drugie, już bezpośrednie wybory powodują sytuację „nieomylności” jako efektu samotności. W końcu każda decyzja jednoosobowa buduje wokół urzędującego dwór, który utrudnia systemowo kontakt z rzeczywistością. Im dłużej trwają rządy, tym ten kontakt jest mniejszy. Po trzecie, sprawowana władza, nie z prywaty, ale dla dobra wspólnego, tworzy zobowiązania, czym dłużej trwa, tym osób, które oczekują rewanżu w geście, spotkaniu, decyzji jest coraz więcej – ten kokon zobowiązań ogranicza suwerenność decyzji. Po czwarte, wypchnięcie z polityki lokalnej prezydentów-gwiazd, już po ośmiu latach, oznacza konieczność poszukiwania przez nich nowych przestrzeni. Ich wejście do krajowej polityki może być zastrzykiem świeżości i kompetencji, nie zawsze z korzyścią dla PiS. Dlatego też pomysł wprowadzenia kadencyjności wydaje mi się po prostu pomysłem pro-państwowym, a nie „pisowskim”. W rachunku całościowym warto więc być „za”.

cówki, w tym Centrum Zdrowia Dziecka i media oszalały (zresztą słusznie) ze szczęścia, gdyż Jego Wysokość podarował małym pacjentom wagę do ważenia noworodków. Anglicy mają opinię oszczędnych a nawet skąpych, a tu taki hojny dar. Ja spłakałem się ze wzruszenia. Mówię to, gdyż latem odwiedzić ma nasz kraj następca następcy brytyjskiego imperium, również książę, William mianowicie, z małżonką. To skądinąd bardzo sympatyczna para. I normalna. Natomiast nasze media oszalały i prześcigają się w zachwytach nad tą wizytą. Zastanawiam się, czy i tym razem książęca para, niebiedna przecież, coś nam podaruje. Może elegancki centymetr do mierzenia niemowląt? Razem z wagą do ważenia mielibyśmy komplet. Nasz Prezydent, Pan Andrzej Duda, ma się spotkać (albo już się spotkał) z Panem Prezydentem Słowacji, również o imieniu Andrzej, czyli po ichniemu Andrej. I fajnie, prezydenci powinni się spotykać, ciekawostką jest fakt, że obaj mężowie stanu umówili się na Kasprowym Wierchu, na nartach, na których potrafią się sprawnie poruszać. Nasz ponoć jest lepszy, brawo. Myślę, że to nietypowe i sympatyczne. Ja jednak marzę, aby nasza Pani Premier spotkała się z Panią niemiecką kanclerz, ale koniecznie na basenie. Lubię zarabiać pieniądze, w końcu mam na utrzymaniu sporą rodzinę, ale takie spotkanie z przyjemnością obsłużyłbym za darmola. Jako ratownik, mam stosowne papiery. Czekam... A propos pań – polski europoseł, Pan K... Mikke, został brutalnie i niesprawiedliwie potraktowany przez jaczejkę tzw. Unii za swoją wypowiedź na temat kobiet. Jakie to krzywdzące, gdyż elegancki jak zwykle Pan K... Mikke ma stuprocentowaną rację. Wszak jest inteligentniejszy od Marii Skłodowskiej-Curie, zdolniejszy od Wisławy Szymborskiej, piękniejszy od Anety Kręglickiej i odważniejszy od dziewcząt z warszawskiego powstania. Zbliżają się kolejne wybory. Ciekawie zapowiadają się we Wrocławiu. Opozycja chciałaby je wygrać, gdyż miło jest wygrywać. Ale u nas będzie tak, że zamiast się zjednoczyć, czyli połączyć siły, aby pokonać silne partie, to nasze orły wpadły na lepszy pomysł i cały ten polityczny plankton wystawia osobno swoich kandydatów. Sukces murowany. Jest taki mikroskopijny organizm, który nazywa się ameba. Ameby rozmnażają się przez podział. No, to powodzenia.


FordStore

FORD FOCUS Limousine

GERMAZ

4 dr Trend 1,6i 105 KM

Teraz w atrakcyjnej cenie

49 800 PLN

brutto

lub

343 PLN

netto/mies.* w Ford Leasing Opcje

FORD MONDEO Limousine 4 dr Trend 1,5 EcoBoost 160 KM

Teraz w atrakcyjnej cenie

78 900 PLN

brutto

lub

670 PLN

netto/mies.* w Ford Leasing Opcje

Skorzystaj również z naszej oferty Autodetailingu! Dom Samochodowy Germaz ul Strzegomska 139, Wrocław kom. 519 470 345, tel. 71 358 20 40 www.germaz.pl

661 452 503

tel. fb.com/Germaz.AutoDetailing

*Podana miesięczna rata leasingu jest kwotą netto. Wyliczenie dla Forda Focus 4-drzwiowego Trend 1.6 105 KM w cenie 49 800 zł brutto na okres 24 miesięcy przy całkowitym przebiegu 80 000 km i opłacie wstępnej 25%, WIBOR 1,73%, wartość końcowa 65%. **Podana miesięczna rata leasingu jest kwotą netto. Wyliczenie dla Forda Mondeo 4-drzwiowego Trend 1.5 160 KM w cenie 78 900 zł brutto na okres 24 miesięcy przy całkowitym przebiegu 80 000 km i opłacie wstępnej 25%, WIBOR 1,73%, wartość końcowa 60%.


NASZE MIASTO

Wrocław miastem przyszłości W najnowszym rankingu ośrodka fDi, Wrocław zajął trzecie miejsce w klasyfikacji ogólnej i okazał się bezkonkurencyjny pod względem pozyskiwania inwestycji zagranicznych. Siłą Wrocławia i Dolnego Śląska jest dywersyfikacja sektorowa – komentują przedstawiciele Agencji Rozwoju Aglomeracji Wrocławskiej. TEKST TOMASZ MATEJUK

INFOGRAFIKA MACIEJ KISIEL

fDI to międzynarodowy ośrodek badawczy z grupy Financial Times. Firma specjalizuje się m.in. w przygotowywaniu rankingów najszybciej rozwijających się i najlepszych pod kątem bezpośrednich inwestycji zagranicznych miast. W połowie lutego światło dzienne ujrzał najnowszy raport tego ośrodka „Polish Cities of the Future 2017/18”. Pięćdziesiąt polskich miast poddano dokładnej analizie pod względem potencjału ekonomicznego, przyjazności dla biznesu, kapitału ludzkiego i jakości życia, efektywności kosztowej i łączności. Za każde kryterium miastu przyznawano punkty (maksymalnie 10), a potem na ich podstawie ustalono klasyfikację generalną, a także kolejność w poszczególnych kategoriach. Osobną, szóstą i jedyną jakościową kategorią była strategia pozyskiwania bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Tu zwycięzców wybierał panel jurorski złożony z ekspertów.

Wrocław trzecim miastem przyszłości w Polsce W klasyfikacji ogólnej Wrocław zajął trzecie miejsce, ustępując Warszawie i Krakowowi, a wyprzedzając m.in. Poznań i Gdańsk. W dwóch kategoriach – potencjału gospodarczego i przyjazności dla biznesu – stolica Dolnego Śląska uplasowała się na drugiej pozycji (tylko za Warszawą), a pod względem kapitału ludzkiego – na najniższym stopniu podium (ponownie ustępując stolicy i Krakowowi). Próżno szukać z kolei Wrocławia w kategorii efektywności kosztowej (tu, jeśli chodzi o duże miasta, najlepsze okazały się Białystok, Łódź i Bydgoszcz), a w kategorii łączność nasze miasto znalazło się na 9 miejscu (na czwartym wśród dużych miast). W porównaniu z opublikowanym dwa lata temu raportem „Polskie miasta przyszłości 2015/16”, Wrocław zaliczył progres. Wówczas stolica Dolnego Śląska zajęła czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej, trzecie pod względem potencjału ekonomicznego oraz kapitału ludzkiego i czwarte jeśli chodzi o przyjazność dla biznesu.

8

wroclife.pl Nr 3/2017

Najlepsi w przyciąganiu inwestorów W tym roku Wrocław okazał się bezkonkurencyjny pod względem strategii przyciągania inwestorów zagranicznych (dwa lata temu w tej klasyfikacji przegraliśmy z Łodzią i Katowicami). Autorzy rankingu docenili działalność ARAW, a także politykę informacyjną miasta (skierowaną zarówno do inwestorów, jak i do pracujących we Wrocławiu osób z zagranicy i studentów). Wspominają także o stale rozwijanej infrastrukturze, rozwoju transportu publicznego czy specjalnej strefie ekonomicznej, oferującej zwolnienia podatkowe i inne benefity działającym na jej terenie przedsiębiorcom. Zwracają też uwagę na największą w Polsce liczbę centrów badawczo-rozwojowych, wspieranych m.in. przez Wrocławski Park Technologiczny czy EIT+ . To już kolejne tego typu wyróżnienie przyznane Wrocławiowi przez ośrodek fDi – w zeszłorocznym rankingu „European Cities and Regions of the Future 2016/2017” nasze miasto zwyciężyło w kategorii strategii pozyskiwania bezpośrednich inwestycji zagranicznych, wśród miast do 750 tysięcy mieszkańców.

Wrocław wśród miast o najwyższej jakości życia Z rankingu „Quality of Living”, obejmującego ponad 200 metropolii z całego globu, wynika, że najlepiej żyje się w Wiedniu. Warto jednak wspomnieć, że Wrocław w tym zestawieniu zajął setną pozycję, a oprócz stolicy Dolnego Śląska, Polskę reprezentuje jeszcze tylko Warszawa. Firma doradcza Mercer co roku publikuje ranking jakości życia w największych miastach na świecie. Mercer, w swoim raporcie, szacuje warunki i jakość życia w poszczególnych metropoliach, by pomóc międzynarodowym korporacjom uczciwie zrekompensować swoim pracownikom przeniesienie do zagranicznych placówek.

– W niepewnych czasach, firmy czy organizacje planujące wysłać swoich pracowników w nowe lokalizacje, powinny mieć zapewniony pełny obraz miasta, uwzględniający m.in. jego wydolność, jako ośrodka biznesowego i atrakcyjność dla kluczowych talentów – zaznacza Ilya Bonic z firmy Mercer. Firma przeanalizowała kilkaset miast z całego globu, biorąc pod uwagę 39 wskaźników, pogrupowanych w 10 kategoriach. To m.in. sytuacja polityczna, stan gospodarki, opieka zdrowotna, jakość oświaty, transport, baza kulturalno-rekreacyjna, zasoby mieszkaniowe czy stan środowiska. Tegoroczny ranking uwzględnia 231 miast. Ostatnie miejsce w zestawieniu zajął Bagdad. W najnowszej, 19 edycji zestawienia, znów bezkonkurencyjny okazał się Wiedeń, zwyciężając po raz ósmy pod rząd. Pierwszą dziesiątkę zdominowały europejskie metropolie – oprócz Wiednia, jest tam także Zurych (2 miejsce), Monachium (4), Dusseldorf (6), Frankfurt (7), Genewa (8), Kopenhaga (9) i Bazylea (10). W czołówce zestawienia znalazło się miejsce tylko dla dwóch miast spoza Starego Kontynentu – to nowozelandzkie Auckland (3 miejsce) i kanadyjskie Vancouver (5). Wrocław uplasował się na 100 pozycji, czyli tym samym miejscu, co dwa lata temu, a o jedno „oczko” niżej, niż w 2016 roku. Stolica Dolnego Śląska znalazła się tuż za chorwackim Zagrzebiem, a przed tajwańskim miastem Taizhong. Jedynym innym polskim miastem w tym rankingu jest Warszawa, która zajęła 81 miejsce. Jeśli chodzi o najlepsze metropolie pod względem jakości życia w Europie Środkowo-Wschodniej, najwyżej znalazła się Praga (69 miejsce), dobrze wypada też Lublana (76), Budapeszt (78) i Wilno, które zajęło ex aequo z Warszawą 81 miejsce.

Mocne i słabe strony Wrocławia – Siłą Wrocławia i Dolnego Śląska jest dywersyfikacja sektorowa. Nasz region jest „w grze” o inwestorów praktycznie we wszystkich kluczowych sektorach, w których obserwujemy znaczący napływ inwestycji. Dotyczy to moto-


NASZE MIASTO ryzacji, AGD, przemysłu maszynowego, chemii, farmacji, a w ostatnich latach również lotnictwa, natomiast w wypadku Wrocławia jesteśmy w czołówce polskich miast, jeżeli chodzi o centra usług oraz IT. Jednocześnie, praktycznie we wszystkich sektorach, Dolny Śląsk jest uważany za lokalizację wysokiej jakości – komentuje Łukasz Czajkowski, dyrektor Centrum Wspierania Biznesu w ARAW. Jak podkreśla, ta atrakcyjność inwestycyjna i dywersyfikacja wynikają z całego spektrum przyczyn. – Niewątpliwie należy do nich zaliczyć korzystną lokalizację, blisko niemieckiej granicy, ale nie jest to kluczowy czynnik, bo pozostałe województwa graniczące z Niemcami nie radzą sobie tak dobrze. Gdybym miał wskazywać pozostałe czynniki, na pewno wymieniłbym jakość i liczebność zasobów ludzkich w regionie, wysoki poziom kultury przemysłowo-inżynieryjnej, dobrą infrastrukturę, obecność silnego ośrodka akademickiego i atrakcyjność regionu, jeżeli chodzi o poziom życia – wylicza Łukasz Czajkowski. Dodaje, że Dolny Śląsk, jako pierwszy region w Polsce, stworzył efektywną i profesjonalną sieć organizacji wspierających napływ inwestycji, do której należą specjalne strefy ekonomiczne, ARAW, parki technologiczne, agencje rozwoju regionalnego oraz samorządy powiatowe i gminne. – Sam Wrocław od wielu lat realizuje przemyślaną strategię pozyskiwania inwestycji, której filarami są minimalizacja bezrobocia, dywersyfikacja, budowa gospodarki opartej na wiedzy i wysokiej wartości dodanej oraz przyciąganie talentów z zewnątrz – podkreśla przedstawiciel ARAW-u przyznając, że niektóre elementy są ciągle do poprawy. – Na chwilę obecną kluczowe jest dostosowywanie edukacji i szkolnictwa do potrzeb gospodarki, bo Polska jest krajem o bardzo wysokim współczynniku ludzi pracujących „nie w zawodzie”. Po drugie, polem, które wymaga jeszcze znaczącej optymalizacji, jest współpraca nauki z biznesem. Po trzecie, należy ciągle pracować nad stworzeniem we Wrocławiu ekosystemu wspomagającego rozwój start-upów – dodaje Czajkowski.

200 inwestorów i 85 tysięcy miejsc pracy Przypomnijmy, że ostatnio – przy okazji 10-lecia ARAW – przygotowano zestawienie, z którego wynika, że łącznie, w ciągu minionych 10 lat, zagraniczni inwestorzy stworzyli u nas 85 tys. miejsc pracy – ponad 50 tys. w sektorze produkcyjnym i ponad 35 tys. w branży usługowej. – Każde miejsce pracy, utworzone bezpośrednio przez inwestora, generuje od trzech do pięciu miejsc pracy w otoczeniu biznesu – w usługach, u poddostawców czy kooperantów biznesowych – zaznacza Ewa Kaucz z ARAW. Przedstawiciele ARAW wyliczają, że w ciągu 10 lat udało im się przekonać do inwestycji w naszym regionie ponad 200 zagranicznych firm. Wśród nich są m.in. HP, LG, BASF, IBM, Google, Bosch, UBS, Volvo, 3M, Nokia, Dolby czy Credit Suisse.

wroclife.pl Nr 3/2017

9


KARIERA I BIZNES

Software house z Batmanem w tle Czterdziestoosobowy zespół zbudowany w mniej niż cztery lata, klienci z Dubaju, Australii i Botswany, międzykulturowe wyzwania, ciągły rozwój i ciekawe projekty. Przedstawiamy fragment rozmowy Małgorzaty Burneckiej z Bartoszem Robaszewskim, prezesem zarządu wrocławskiej firmy Look4App. Czym zajmuje się Twoja firma i jaką ma pozycję na rynku?

Look4App to software house, czyli firma wytwarzająca oprogramowanie. Istniejemy na rynku 3 i pół roku i w tym czasie urośliśmy prawie czterokrotnie – pod względem przychodów i naszego zespołu. Gdy klient ma jakiś problem, my za pomocą informatyki staramy się go rozwiązać – to nasz profil działania. Obecnie nie mamy żadnego klienta z Polski i, co ciekawe, bardzo rzadko są to kraje europejskie.

Jakie były początki firmy?

Po studiach prowadziłem firmę, która była spółką giełdową. Inwestorzy zdecydowali o sprzedaży firmy, zostawiając mnie, udziałowca, bez pracy. Zostałem sam z zespołem i to mnie zdeterminowało – znalazłem inwestora, który założył za mnie firmę, ponieważ nie było mnie wtedy stać na opłacenie kapitału zakładowego. I tak powstał Look4App. Półtora roku później spłaciłem inwestora i zostałem właścicielem firmy. Zawsze chciałem założyć swój biznes, a ponieważ dobrze układała mi się praca z ludźmi, wiedziałem, że to jest właśnie to, co chcę dalej robić.

Pierwszy sukces Look4App?

Pozyskanie pierwszego dużego klienta. Była to firma windykacyjna Ultimo i wydawało się niesamowite, że tak duża firma zdecydowała się na start-up. Duże firmy i korporacje, gdy same są zbyt wielkie, żeby wydzielić ze swojej struktury osobny dział, decydują się właśnie na nas. Angażują nas do współpracy, ponieważ możemy zrobić coś relatywnie małego dla nich, a na tyle dużego dla nas, żeby było to korzystne dla obu stron. Drugim sukcesem było pozyskanie pierwszego zagranicznego klienta. Dzięki temu uwierzyliśmy, że jesteśmy w stanie działać na rynku zagranicznym. Paradoksalnie, nasi programiści wolą pracować z klientami zagranicznymi niż z polskimi – tamte projekty są po prostu ciekawsze.

Czy Wrocław to dobre miejsce dla biznesu?

I tak, i nie. Kocham to miasto i tu pracuje mi się najlepiej. Wrocław jest w centrum Europy Środkowowschodniej i świetnie się rozwija,

10

sprowadza się tu zarówno mnóstwo firm, jak i ludzi z całej Polski. Natomiast ciężko jest pozyskać ludzi, ponieważ konkurencja na rynku IT i na rynku pracownika jest olbrzymia. Od początku trzeba budować taką kulturę firmy, która będzie atrakcyjna dla pracowników.

Programiści są obecnie jedną z najlepiej zarabiających grup społecznych. Co robisz, żeby takie osoby zdobyć i zatrzymać?

W pierwszej kolejności sięgamy po osoby z polecenia – nie korzystamy ze standardowych metod rekrutacji. Staramy się docierać własnymi, jak najbardziej precyzyjnymi kanałami, do ludzi, którzy nas interesują, i zapraszać ich na rozmowę. Oferujemy niemal wszystkie korporacyjne benefity, ale z drugiej strony – jesteśmy bardziej elastyczną firmą, która nie ma tylu procedur. Oferujemy pracownikom szkolenia i hackathony, aby wiedzę zdobywali bezpośrednio u źródeł. Ludzie uczą się też od siebie nawzajem i następuje płynne przekazywanie wiedzy.

OBEJRZYJ CAŁY WYWIAD

W jaki sposób my mamy udowodnić, że nasz programista jest lepszy? Każdy pracuje z tym samym kodem, każdy zna język angielski na tym samym poziomie. Tu chodzi o zaufanie. Przykładem był klient z Botswany, który przyleciał specjalnie po to, by poznać nas jako firmę. Po spotkaniu zespołu i zobaczeniu biura – zlecił spory projekt.

Dziękuję Ci bardzo za rozmowę.

Look4App ma wielu klientów z zagranicy. Czy kierowanie globalnym biznesem jest trudne?

Staramy się prowadzić nasz biznes tutaj we Wrocławiu. Sięgnięcie po klientów zagranicznych było decyzją strategiczną, dzięki której nie odczuliśmy zeszłorocznego zastoju na lokalnym rynku IT. Z drugiej strony, takich klientów trudno się pozyskuje i utrzymuje, choćby przez fakt, że różnice kulturowe bywają olbrzymie. Gdy współpracowaliśmy z Australią, zaczynaliśmy pracę o naszej 22.00-23.00 i kończyliśmy wcześnie rano – ale to już był wybór naszych ludzi. Zależało im, żeby chociaż częściowo nasze godziny pracy pokrywały się z godzinami pracy klienta. Z kolei Indonezja jest 8 godzin w drugą stronę, co powoduje, że zazwyczaj się mijamy. Nasz zespół często sam decydował, by zostać 2 godziny dłużej i zrobić telekonferencję z klientem. Każdy biznes w każdym kraju i sektorze wygląda inaczej. W branży IT ważne jest to, żeby mieć dobrych ludzi w cenie, która pasuje klientowi, i zaproponować rozwiązanie, które skutecznie rozwiąże problem. Dzisiaj na rynku zagranicznym bardzo rzadko konkurujemy z firmami z Polski.

wroclife.pl Nr 3/2017 FOT. MOOQ


W miejscu


KARIERA I BIZNES

Myślenie projektowe Z Patrycją Radek i Joanną Szustakiewicz o sztuce empatii i podejściu do rozwiązywania problemów metodą design thinking rozmawia Ewa Suchożebrska. Skąd u Was zainteresowanie tą metodą?

Patrycja Radek: Jesteśmy absolwentkami pro-

gramu 500 Innovators, w ramach którego 500 polskich naukowców i osób z pogranicza nauki i biznesu uzyskało stypendia na najlepszych uczelniach świata, aby poznawać procesy komercjalizacji. Podczas stażu mogliśmy uczyć się od najlepszych i razem z nimi poznawać różne metody pracy, jak na przykład metoda design thinking (DT), którą się zajmujemy. W jakich obszarach DT daje się zastosować?

Joanna Szustakiewicz: W biznesie metoda sto-

sowana jest przede wszystkim do projektowania usług i produktów, ale może też służyć do zmiany kultury organizacyjnej czy tworzenia strategii rozwoju. Coraz częściej DT znajduje zastosowanie w działaniach z zakresu public relations i CSR, czyli społecznej odpowiedzialności biznesu. Dedykowana jest do rozwiązywania złożonych problemów, tzw. wicked problems, które mają więcej niż jedno rozwiązanie i wymagają analizy wielu czynników i punktów widzenia. Jak myślenie projektowe rozwija się w Polsce?

PR: W naszej ocenie rozwija się coraz lepiej.

Metoda powstała na Uniwersytecie Stanforda, czyli w Dolinie Krzemowej. Korzystają z

12

niej największe marki na świecie. Liczymy, że DT zakorzeni się głębiej w świadomości polskich firm i organizacji, a menedżerowie przekonają się, jak wiele mogą dzięki tej metodzie zdziałać i jak bardzo efektywne rozwiązania wypracować. W Polsce jest już silne grono praktyków - począwszy od absolwentów programu 500 Innovators, z których część zainteresowała się tematem i zaczęła go wdrażać, aż po doradców, konsultantów i ekspertów, którzy ukończyli szkoły designu, zdobyli uprawnienia i promują tę metodę w Polsce. Co zyskują firmy korzystające z tej metody rozwiązywania problemów?

JS: Odpowiem na przykładzie strony inter-

netowej. Z punktu widzenia firmy, jest to poinformowanie o wszystkim, co mamy do zaoferowania naszym klientom. Punkt widzenia użytkownika jest zupełnie odmienny – trafia na tę stronę po to, by sprawdzić konkretną rzecz. DT łączy te perspektywy: zaspokaja potrzeby użytkownika po to, żeby zaspokoić oczekiwania zleceniodawcy. PR: Warto powiedzieć o przewagach metody DT. Bardzo dużo mówi się o produktach czy usługach customizowanych, szytych na miarę konkretnego odbiorcy. Wielką siłą DT jest empatia, nastawienie na użytkownika

i słuchanie człowieka. W empatii tkwi clue dalszej pracy. JS: Dobieramy do zespołów osoby, które umieją się bawić i dzielić swoją wiedzą, potrafią też budować na pomysłach innych. Określa się je mianem T-shaped person, co oznacza osobę, która ma ugruntowaną wiedzę i różne kompetencje społeczne, umie się poruszać w komunikacji z innymi. Na podstawie pomysłów, czy to swoich, czy innych osób, potrafi budować nowe rozwiązania i wyjść poza schemat. JS: Myślenie projektowe rozwija też umiejętność współpracy z innymi. W ramach jednego projektu mogą współpracować przedstawiciele różnych dyscyplin. Jeżeli brakuje nam jakiegoś eksperta, możemy dobrać go w trakcie projektowania. Obok technologa, szefa sprzedaży, marketingowca pracuje psycholog, socjolog, lekarz albo finansista. Zupełnie inny punkt widzenia może sprawić, że projekt zostanie zasilony nowymi pomysłami i powstanie nowa jakość. Jak w takim różnorodnym gronie można dojść do konkretów? PR: Bardzo istotnym elementem jest proto-

typowanie, które pozwala zaoszczędzić czas i pieniądze. Sprawdzamy nasze pomysły zaraz po tym, jak powstaną, żeby wszyscy mieli

wroclife.pl Nr 3/2017 FOT. DESIGN THINKING WEEK 2015


FOT. DESIGN THINKING WEEK 2015

wspólne wyobrażenie, nad czym pracujemy. Jeżeli pracujemy w zespole i poprzestaniemy na wersji słownej, każdy będzie myślał o innym rozwiązaniu. Gdy zaczniemy budować, rysować, tworzyć namacalne wyobrażenia naszych pomysłów za pomocą tak prostych narzędzi, jak materiały biurowe, jesteśmy w stanie pracować ze wszystkimi, a rozwiązania coraz bardziej przybliżają nas do oryginału. JS: Prototypy muszą być jednocześnie tanie i szybkie. Tanie, żebyśmy nie przywiązywali się do nich i mogli je swobodnie krytykować. Szybkie, aby nadążały za tokiem naszych myśli. Ich celem jest przelać pomysł na bryłę, popchnąć proces projektowy dalej i upewnić się, że idziemy w dobrym kierunku. PR: Równocześnie obserwujemy, co poprawić, a potem staramy się kilkakrotnie na etapie projektowania testować rozwiązanie z użytkownikami. Dzięki wyjściu do użytkownika z próbnymi wersjami, mamy możliwość dokonywania zmian na bieżąco, a nie dopiero po oddaniu produktu. Jednym z ważnym elementów metody jest amerykańskie hasło: It’s ok to fail. Nie chodzi bynajmniej o to, że dobrze jest przegrywać, ale o to, że wyniki dają nam bardzo wiele możliwości i warto podejmować ryzyko, warto popełniać błędy, nawet cofnąć się i wykonać próbę jeszcze raz, by znaleźć najlepsze rozwiązanie. Czy omawiana metoda ma jakieś wady?

JS: Metoda jest czasochłonna. Dogłębne

poznanie potrzeb, preferencji i możliwości

odbiorców ma odzwierciedlać ich rzeczywiste oczekiwania, a nie nasze wyobrażenia o nich, i na to potrzebujemy czasu. Jeżeli DT ma wspierać tworzenie innowacji, to musimy zgodzić się na to, że na innowacje potrzeba czasu. Rozwiązania wypracowywane w myśleniu projektowym są zawsze dostosowane do konkretnych ludzi - klientów, dla których mają działać i których potrzeby mają zaspokajać. Minimalne założenia czasowe to 60 godzin na wypracowanie koncepcji. Potem trzeba ją wdrożyć. Uczestnicy interdyscyplinarnego zespołu poświęcają też indywidualnie czas na opracowanie swoich tematów poza sesjami. Typowy skład zespołu to od 6 do 10 osób z różnych działów organizacji i ekspertów z różnych dziedzin. Stąd wynikają koszty. Czy proces design thinking koordynuje jakaś osoba, która pełni szczególną rolę i panuje nad całością? JS: Wszyscy członkowie zespołu są traktowa-

ni równo, niezależnie od stanowiska i wieku. Rolą eksperta - moderatora jest czuwanie nad procesem i eliminowaniem prób dominacji ze strony członków zespołu. W procesie kreatywnym ludzie zazwyczaj są bardzo wrażliwi na takie zachowania. Trzeba pilnować ducha zespołu, aby w kreatywnym tyglu wrzało, a uczestnicy odczuwali flow myślowy, faktycznie bawili się swoimi pomysłami i wykraczali poza schematy.

Czy myślenia projektowego można się nauczyć?

JS: Można i na pewno warto, gdyż daje ono

nową perspektywę i uczy, jak myśleć potrzebami naszych użytkowników i klientów. Jak to zrobić? Przede wszystkim przez praktykę. Jest takie popularne określenie: Hit the streets. To trzeba poczuć na własnej skórze, żeby myślenie projektowe weszło w krew i zaczęło zmieniać naszą postawę. PR: Corocznie współorganizujemy festiwal myślenia projektowego „Design Thinking Week”, który odbywa się jednocześnie w 12 miastach w Polsce. Celem wydarzenia jest popularyzacja metody. Festiwal podejmuje też ważne tematy społeczne, motywuje do myślenia o problemach w sposób ukierunkowany na człowieka, poszukujący rozwiązania oraz sposobów, jak je skutecznie wdrożyć. Do udziału zapraszamy zarówno dorosłych, którzy mają doświadczenie w biznesie czy na uczelni, ale są też zajęcia organizowane dla dzieci czy dla licealistów. JS: Są również kursy i studia podyplomowe z tego obszaru. Od października 2017 roku, wraz z firmą doradczo-szkoleniową ATTESTOR, uruchamiamy w Wyższej Szkole Bankowej we Wrocławiu studia podyplomowe „Design Thinking w biznesie”. Program jest bardzo praktyczny, obfituje w wiele sesji i pozwala przygotować się do pełnienia roli moderatorów DT. Dziękuję Wam bardzo za rozmowę. wroclife.pl Nr 3/2017

13


Co dalej po ESK? Skrócona relacja 15 marca odbyła się druga debata z cyklu „Wrocław – miasto, które się liczy”. W kontekście Europejskiej Stolicy Kultury dyskutowaliśmy kwestię wydawania publicznych pieniędzy na wielkie imprezy, uwzględniając fakt, iż Wrocław jest jednym z najbardziej zadłużonych miast w Polsce.

W

śród zaproszonych gości znaleźli się: dr hab. Katarzyna Kajdanek z Instytutu Socjologi UWr, Krzysztof Maj – dyrektor generalny ESK, Marek Mutor – dyrektor Centrum Historii Zajezdnia, Tadeusz Mincer z Fundacji na Rzecz Studiów Europejskich oraz Magdalena Skowrońska – współorganizatorka Wrocławskiego Kongresu Kultury. Debata okazała się sporym rozczarowaniem ze względu na brak wśród debatujących jakichkolwiek głosów krytycznie oceniających projekt ESK. Pytanie, czy na brak wyraźnie zaznaczonego własnego zdania, nawet wśród niezależnych animatorów kultury, miała wpływ polityka miasta, pozostawiamy otwarte. Trudno byłoby zarzucać dyrektorowi Majowi, że nie krytykuje projektu, któremu poświecił serce i kilka lat życia, do pewnego stopnia zrozumiała jest również postawa profesor Kajdanek, która - jako badacz społeczny – zachowuje neutralność i relatywizm w wydawanych sądach. Dyrektor Marek Mutor wypowiadał się rozważnie i z dystansem, natomiast źródłem niespełnionych oczekiwań były postawy dwojga młodych działaczy i menadżerów kultury, którzy mogli wprowadzić świeże spojrzenie do analizy sposobu wykorzystania lub niewykorzystania potencjału ESK do trwałej aktywizacji różnych grup społecznych oraz doboru celów, na jakie przeznaczono konkretne środki finansowe. O takich celach, z których przynajmniej kilka wydaje się bardzo kontrowersyjnych, pisaliśmy chociażby w numerze 2/2017 (Sławomir Czarnecki, „Były sobie 4 miliony”) oraz na portalu wroclife.pl (Tomasz Matejuk, „Rzeźba na Wyspie Daliowej czy potrzeby mieszkańców?” z dn. 16.01.2017 czy Sławomir Czarnecki, „Kolejna rzeźba we Wrocławiu” z dn. 6.07.2016). Poniżej przedstawiamy ciekawsze fragmenty wypowiedzi uczestników; w celu obejrzenia filmowej relacji z debaty – zapraszamy na nasz portal lub na fanpage: . facebook.com/WroclifePL

Krzysztof Maj: Na przestrzeni sześciu lat oraz roku 2016 na ESK miasto Wrocław wydało 110 milionów złotych. W ubiegłym roku zaczęliśmy zauważać ogromne zaangażowanie mieszkańców i dumę z tego, że jesteśmy Europejską Stolicą Kultury, nastąpił ogromny wysyp aktywności mieszkańców, którzy oferowali swój udział w projektach lub swoje projekty. Co ważne, to nie były środowiska artystyczne, tylko mieszkańcy, którzy do tej pory z kulturą byli raczej na bakier, ale okazało się, że to jest coś dla nich, coś, co mogą współtworzyć. Kultura przestała też być traktowana odświętnie - udział w kulturze zaczął być pojmowany szerzej. Katarzyna Kajdanek: Z naszych badań ewaluacyjnych wynika też ciemniejsza strona ESK. Bardzo wyraźnie zauważyliśmy coś, co określamy jako „efekt św. Mateusza”. Osoby, które mają pewne cechy społeczne, ekonomiczne, demograficzne i przed ESK intensywnie korzystały z kultury, w pełny i bardzo zróżnicowany sposób uczestniczyły też w roku ESK. To była dla nich uczta. Natomiast jest gros takich osób, które ani przed, ani w roku ESK nie uczestniczyły w kulturze. (…) Pytanie, czy Wrocław powinien organizować kolejną taką imprezę, czy inwestować w infrastrukturę, znalazło dość dobrą odpowiedź przy okazji przygotowania „Strategii Wrocław 2030”. Wrocławianie powiedzieli: dość wielkim imprezom, dość idei „Wrocław miastem spotkań”, w sensie tych wielkich spotkań przy okazji wielkich eventów chcemy innej jakości życia. Marek Mutor: Moim zdaniem mieszkańcy nie odrzucają idei Wrocławia jako ,,miasta spotkań”, tylko jego zbanalizowaną wersję. „Miasto spotkań” to piękna idea papieska z 1997 roku, podchwycona przez grupę pracującą nad strategią miasta. Jest wyrazem misji miasta jako miejsca, w którym może spotkać się Wschód z Zachodem, kultury z kulturami, sąsiedzi z sąsiadami. (...) Wielkie imprezy czy zwykła, codzienna praca? Myślę, że ta alternatywa jest fałszywa. Trzeba robić i jedno, i drugie. Zgadzam się, że jest czas, aby zająć

TEKST SZYMON MATUSZYŃSKI

się tą zwykłą, codzienną pracą. (…) Co do samego ESK, uważam, że było warto. Trzeba pamiętać, że gdyby nie Wrocław, inne miasto w Polsce miałoby tę imprezę. Jakaś część uwagi, wsparcia finansowego i rządowego poszłaby gdzieś indziej, a Wrocław w tej konkurencji krajowej pozostałby w tyle (…). Kultura jest zrębem naszej tożsamości, to jest język, którym do siebie mówimy. Z tego punktu widzenia zawsze będzie towarem deficytowym, ale bez którego nie możemy się obejść. Tadeusz Mincer: Kiedy mówimy o długofalowych skutkach, warto rozmawiać też o osobach zaangażowanych zawodowo w kulturę. Pierwsza dyskusja dotyczy wynagrodzenia artystów. Wielu zostało wysoko wynagrodzonych podczas ESK. Czy te zarobki pozostaną? Kolejna sprawa to pracownicy, którzy teraz muszą się obawiać o swoje zatrudnienie. Obserwuję ferment w środowisku artystycznym: kto straci pracę, a kto ją utrzyma? Przy okazji ESK zaistniało bardzo dużo sfer i artystów. Co się teraz z nimi stanie? (…) Wśród osób, które chcą działać na bardziej zaawansowanym poziomie, odczuwalna jest głęboka frustracja z dwóch powodów. Pierwszy to centralizacja kultury we Wrocławiu. Środki na kulturę są do dyspozycji dużych graczy, czyli instytucje i działacze lokalni są pomijani. Druga kwestia to tak zwana sprawczość. Subiektywna interpretacja lokalnych działaczy jest taka, że jesteśmy lekceważeni, nie mamy wpływu, a urzędnicy nas ignorują. Magdalena Skowrońska: Musimy zadać pytanie o cel organizowania wielkich imprez albo małych, lokalnych inicjatyw. Jeżeli mówimy o dużych imprezach: dla kogo one są? Dla stymulowania ruchu turystycznego w mieście? Dla mieszkańców mniejszych miast, którzy są dowożeni autobusami do Wrocławia, tak jak to miało miejsce w roku ESK? Czy w jakimś innym celu? Przejdźmy teraz do organizowania i wspierania małych inicjatyw. Czy mają na celu budowanie społeczności lokalnej? Dla mnie te dwie strony się wzajemnie nie wykluczają, tylko muszą być przemyślane.



Co dalej po ESK? ZDJĘCIA ALEKSANDRA ABDURASHYTOVA

Osiedla Wrocławia – jakie są, jakie mogłyby być? dr Jacek Pluta

Jarosław Obremski

Renata Piwko-Wolny

Krzysztof Bielański

Marek Stefan

Henryk Macała

Zakład Socjologii Kultury i Cywilizacji IS UWr. członek zespołu badawczego Analiza Funkcjonalna Osiedli

Radna osiedla Strachocin-Swojczyce-Wojnów

Fundacja Młoda Rzeczpospolita

QO

)XQGDFMD 0õRGD 5]HF]SRVSROLWD

www.mlodarp.pl

www.tumw.pl

Senator Rzeczpospolitej Polskiej, były wiceprezydent Wrocławia

Radny osiedla Powstańców Śląskich

Radny Miasta Wrocław

19

KWIETNIA

2017

godz. 17:30 Sala Konferencyjna Zakładu im. Ossolińskich wejście od strony pl. Nankiera 17 (Fundacja Młoda Rzeczpospolita)

www.slib.pl

PIERWSZY W POLSCE PROGRAM POŚWIĘCONY W 100% SAMORZĄDOWI

www.samorzad24.pl

16

wroclife.pl Nr 3/2017

www.wroclife.pl



NASZE MIASTO

Niebezpieczne ulice i skrzyżowania TEKST PIOTR SZYMAŃSKI MAPA DIZAJN42.PL

P

rzyszła wiosna, a wraz z nią dla wielu rozpoczyna się sezon zarówno spacerowy, jak i rowerowy. Zachłyśnięci piękną pogodą zapominamy o bezpieczeństwie, zarówno w kontekście oznakowania ubrań i rowerów, jak i zachowania ostrożności w miejscach szczególnie niebezpiecznych. Przedstawiamy Wam statystyki Komendy Głównej Policji we Wrocławiu dotyczące najbardziej niebezpiecznych ulic i skrzyżowań. Statystyki obejmują kolizje, wypadki, rannych oraz zabitych. Dane, które prezentujemy, dotyczą prawie dwuletniego okresu (od 1 stycznia 2015 roku do 1 października 2016 roku).

N

a pierwszy ogień: zestawienie ulic, na których dochodzi do największej liczby kolizji oraz wypadków (ulice, których udział w tych zdarzeniach przekracza 1%).

ULICA

Z

przedstawionych danych wynika (co z łatwością można dostrzec na mapce po prawej), że niebezpieczeństwo stanowią tradycyjnie trasy o największym ruchu, związane z dojazdem do centrum. Warto jednak wspomnieć o wysokiej liczbie wypadków przy ul. Adama Mickiewicza, która może się wydawać mniejszą, a przez to bezpieczniejszą. Tymczasem jest to czwarta najbardziej wypadkowa ulica w mieście, na której we wspominanym okresie zginęło najwięcej osób. Wprawdzie możne się zdawać, że 4 osoby to nie jest duża liczba – jest to jednak aż 17% wszystkich śmierci na wrocławskich drogach. Pozostałe ulice Wrocławia w tym samym okresie miały co najwyżej 1 ofiarę śmiertelną. Kwestię bezpieczeństwa na ul. Mickiewicza podkreśla także drugi parametr – sytuuje się ona na trzecim miejscu w liczbie rannych: 24 osoby.

WYPADKI

KOLIZJE

RANNI

ZABICI

GRABISZYŃSKA

24

2,35%

372

1,91%

27

-

LEGNICKA

23

2,25%

491

2,51%

52

1

BOROWSKA

21

2,06%

278

1,42%

21

-

A. MICKIEWICZA

20

1,96%

88

0,45%

24

4

POWSTAŃCÓW ŚLĄSKICH

18

1,76%

306

1,57%

20

-

STRZEGOMSKA

17

1,67%

292

1,50%

19

-

KRAKOWSKA

16

1,57%

205

1,05%

18

-

B. KRZYWOUSTEGO

14

1,37%

361

1,85%

16

-

KOSMONAUTÓW

14

1,37%

245

1,25%

13

1

KARD. S. WYSZYŃSKIEGO

14

1,37%

222

1,14%

18

MARSZ. J. PIŁSUDSKIEGO

14

1,37%

198

1,01%

GEN. J. HALLERA

13

1,27%

222

1,14%

D

rugą nieoczywistą, a niebezpieczną ulicą w rankingu, na której można spodziewać się rowerów (także ze względu na pobliską stację WRM) jest ul. Krzycka, na której rannych zostało aż 13 osób – odnotowano na niej 11 wypadków i 59 kolizji.

I

naczej wygląda statystyka skrzyżowań. Mamy tutaj do czynienia z konkretnymi miejscami, na których naprawdę warto zachować ostrożność. Jak widać, nie zawsze śmierć w wypadku na skrzyżowaniu ma miejsce przy drogach o dużym ruchu, wspomnijmy ponownie obecność ul. Adama Mickiewicza w zestawieniu 11 z ponad 2300 skrzyżowań, na których doszło do śmiertelnego wypadku.

W

arto też zwrócić uwagę, jak ważne jest zachowanie bezpieczeństwa, kiedy jedzie się rowerem na obszarze pomiędzy Galerią Dominikańską a Klasztorem Dominikanów – tam najłatwiej zostać rannym w wypadku.

C

o ciekawe, jedynym skrzyżowaniem, na którym zdarza się więcej niż 1% wszystkich kolizji w mieście, jest skrzyżowanie przy zjeździe z A8 na ul. Graniczną.

S

zerokiej drogi i bądźcie uważni, zaopatrzcie się w kaski, odblaski i oświetlenie. Pamiętajcie również o tym, że dzieci są zdecydowanie mniej widoczne zza szyby samochodów!

ZABICI I RANNI NA SKRZYŻOWANIACH

ZABICI

RANNI

LEGNICKA – NIEDŹWIEDZIA

1

2

KRÓLEWIECKA – I2

1

2

-

HENRYKA M. KAMIEŃSKIEGO – MILICKA

1

-

15

-

JANA III SOBIESKIEGO – WILANOWSKA

1

1

15

1

ADAMA MICKIEWICZA – KS. F. S. SALEZEGO

1

-

GEN. J. HALLERA – ODKRYWCÓW

1

1

ŚWIERADOWSKA – KRYNICKA

1

-

ŚLĘŻNA – SANOCKA

1

2

BUFOROWA

13

1,27%

89

0,46%

13

-

ARMII KRAJOWEJ

12

1,18%

224

1,15%

14

-

LOTNICZA

12

1,18%

133

0,68%

13

-

KLECIŃSKA – SZWAJCARSKA

1

-

GRANICZNA

11

1,08%

485

2,48%

12

-

HUBSKA – PRUDNICKA

1

2

ŚLĘŻNA

11

1,08%

315

1,61%

11

1

NA OSTATNIM GROSZU – PŁK. B. ORLIŃSKIEGO

1

3

PLAC DOMINIKAŃSKI – BŁ. CZESŁAWA

0

13

GEN. S. GROTA ROWECKIEGO – KURPIÓW

0

9

LEGNICKA – PRZEDMIEJSKA

0

7 5 5

KRZYCKA

11

1,08%

59

0,30%

13

-

KAZIMIERZA WIELKIEGO

10

0,98%

250

1,28%

18

-

GEN. R. TRAUGUTTA

10

0,98%

237

1,21%

13

-

KARD. S. WYSZYŃSKIEGO – NOWOWIEJSKA

0

KRÓLEWIECKA

10

0,98%

125

0,64%

13

1

ŻERNICKA – SZCZECIŃSKA

0


Skrzyżowania, na których zostało rannych najwięcej osób

Skrzyżowania, na których doszło do wypadków śmiertelnych

Ulice, na których dochodzi do największej liczby wypadków i kolizji

Graniczna

nautó w

Kosm o

Strzegomska

ka

yńs

bisz

Gra

ick a

gn

Le

go

.

Wlk

dskie

Piłsu

ierza

Kazim

Borowsk a

ieg Wys zy

o ńsk

a sk w ko a r

K

Ślę

żn a

Po ws ta

ńcó wŚ

l.

za wic kie Mic

go uste ywo Krz


MIESZKAĆ WE WROCŁAWIU

Mieszkać w centrum czy na obrzeżach? W 2016 roku Wrocław umocnił się na trzeciej pozycji wśród największych rynków mieszkaniowych w Polsce, a ponad 10 tysięcy lokali znalazło nowych właścicieli. Sporą popularnością wciąż cieszą się mieszkania na peryferiach stolicy Dolnego Śląska, ale nie brakuje też chętnych na kupno własnych czterech kątów w centrum miasta. TEKST TOMASZ MATEJUK

W

rocławscy deweloperzy, zrzeszeni w Polskim Związku Firm Deweloperskich, w zeszłym roku mieli w ofercie ponad 8 tysięcy mieszkań. Najwięcej – bo ponad 2 tysiące – na Fabrycznej i Krzykach, nieco mniej na Psim Polu (niespełna 2 tys.) i Śródmieściu (niecałe 1,7 tys.), a najuboższy wybór nowych lokali był na Starym Mieście (156 mieszkań). W 2017 roku już ruszyło bądź ma ruszyć 29 nowych inwestycji – 10 na Fabrycznej, 7 na Psim Polu, 6 na Krzykach, 5 na Starym Mieście i jedna w Śródmieściu. Łącznie – zgodnie z danymi monitoringu REAS – w tym roku firmy deweloperskie i działające w stolicy Dolnego Śląska spółdzielnie, ukończą budowę rekordowej liczby 8,3 tysiąca mieszkań.

Wielkomiejski gwar czy cisza i spokój? Wrocławianie mają więc w czym wybierać – intensywnie rozwijają się peryferyjne osiedla, jak choćby Maślice, Jagodno czy Stabłowice,

20

ale nie brakuje też inwestycji w ścisłym centrum stolicy Dolnego Śląska – na Starym Mieście, Nadodrzu czy Ołbinie. – Mieszkanie w centrum albo w jego bezpośrednim sąsiedztwie to przede wszystkim komfort, jeśli chodzi o dostęp do miejskiej infrastruktury, punktów handlowo-usługowych oraz tych, które są nam niezbędne w codziennym życiu – mówi Edward Laufer, prezes zarządu Vantage Development. To także znaczące oszczędności na benzynie. – Większość ludzi pracuje w centrum miasta, więc niewątpliwym atutem jest szybki dojazd do pracy, bez przebijania się przez poranne podmiejskie korki – podkreśla Pierre-Vincent Pasquet, dyrektor wrocławskiego oddziału Bouygues Immobilier Polska. Centrum daje też wiele możliwości osobom, które nie posiadają samochodu lub nie chcą z niego korzystać. – Do wielu miejsc, takich jak uczelnie, biurowce, urzędy można dotrzeć rowerem, pieszo lub komunikacją miejską, która w centrum jest zdecydowanie bardziej rozwinięta, niż na obrzeżach miasta. Mieszkanie w centrum to

także szansa na większe zaangażowanie w życie kulturalne, bo kino czy teatr mamy na wyciągnięcie ręki – wyjaśnia Małgorzata Krystek z mLocum. Marta Mikulska z JOT-BE Nieruchomości zwraca uwagę, że w centrum nie brakuje ciekawie zaprojektowanych osiedli z pakietami udogodnień, od parkingu podziemnego i placów zabaw, po wspólne świetlice. – Możemy przebierać w rozkładach i układach mieszkań. A w razie konieczności zmiany planów życiowych, mamy praktycznie zagwarantowaną możliwość szybkiego wynajęcia lub sprzedaży naszej nieruchomości – tłumaczy Marta Mikulska. Minusy? Przede wszystkim uciążliwości związane z hałasem i smogiem, brak prywatności, małe balkony i ogródki – o ile w ogóle są, a także zdecydowanie wyższa cena lokali. – Jeżeli wybierzemy obrzeża, to niemal z definicji jesteśmy skazani na dojazdy własnym samochodem, ograniczony lub znikomy dostęp do infrastruktury, ograniczenie życia towarzyskiego i kulturalnego – w ciągu tygodnia wieczorna wyprawa „do miasta” wymaga

wroclife.pl Nr 3/2017 FOT. JOT-BE


MIESZKAĆ WE WRO...

FOT. BI POLSKA

pewnego samozaparcia – podkreśla Mikulska. W zamian zyskujemy jednak ciszę, zieleń, kameralne sąsiedztwo i oczywiście niższe ceny. – Na przedmieściach znajdziemy oferty niewielkich mieszkań z segmentu ekonomicznego, pozwalające zamieszkać na swoim rodzinom o niższych dochodach. Lub przeciwnie, jest też mnóstwo propozycji domów z ogrodem, z reguły w zabudowie szeregowej lub bliźniaczej. W centrum to praktycznie nieosiągalne dla przeciętnie zarabiających wrocławian – dodaje Marta Mikulska. Piotr Wiak, wiceprezes ds. handlowych w firmie Rafin Developer radzi, że jeśli ktoś szuka

kompromisu między ceną a odległością od wrocławskiego Rynku, doskonałym wyborem będzie Śródmieście. – Można tu znaleźć inwestycje oddalone jedynie o trzy krótkie przystanki tramwajowe od Uniwersytetu Wrocławskiego, a jednocześnie położone przy pięknych trasach spacerowych nadodrzańskich wałów. Rewitalizacja Nadodrza odczarowała tę dzielnicę, która w przeszłości nie cieszyła się aż tak wielką popularnością, jak dzisiaj. Teraz nabiera rumieńców krakowskiego Kazimierza czy berlińskiego Kreuzberga, stając się wrocławską stolicą małego rzemieślnictwa i dobrej kuchni– to tutaj znajdują

się modne restauracje z nietypowym menu, punkty informacji kulturalnej i niszowe butiki – wylicza Piotr Wiak. Marta Mikulska podpowiada, żeby przy podejmowaniu decyzji – mieszkać w centrum czy na obrzeżach – nie myśleć życzeniowo, tylko wybrać lokalizację oraz lokal w zgodzie z naszym temperamentem i stylem życia. – Jeżeli prowadzimy intensywne życie towarzyskie, często bywamy w kinie, teatrze, restauracjach czy pubach, zastanówmy się, czy aby na pewno nasz wymarzony dom z ogrodem w podwrocławskiej wsi nie okaże się dla nas pułapką? A jeżeli hałas nas męczy, kochamy otwartą przestrzeń i dobrze czujemy się we własnych pieleszach, nie wybierajmy nawet bardzo atrakcyjnej oferty w centrum z oknami na ruchliwą arterię lub osiedlowe podwórko – doradza Mikulska.

W centrum zawsze będzie drożej Średnia cena mieszkania we Wrocławiu to około 6 tysięcy złotych za metr kwadratowy. Zasada jest prosta – im bliżej ścisłego centrum, tym wyższa kwota. I to się nie zmieni, bo atrakcyjne działki w sercu miasta są po prostu nieporównywalnie droższe, niż grunty na granicy metropolii.


MIESZKAĆ WE WRO... – Często także mieszkania w centrum budowane są w wyższym standardzie, co dodatkowo wpływa na podniesienie ceny – zaznacza Jakub Pichola, prezes zarządu Artha Dom. Najtańsze jest Psie Pole ze średnią ceną 5330 zł za metrów kwadratowy, następnie Fabryczna (5702 zł), Krzyki (6143 zł), Śródmieście (7205 zł) i najdroższe Stare Miasto (8012 zł). – W mieście znajdziemy osiedla, które teoretycznie są peryferyjne, bo leżą bliżej granicy miasta, lecz ze względu na swoje ogromne zalety, historię i sympatię mieszkańców, ustawiają się niejednokrotnie na wyższej półce cenowej, niż mieszkanie w centrum – mowa tu oczywiście o Krzykach – zwraca uwagę Piotr Wiak. Ceny na peryferiach zaczynają się już od około 4 tysięcy złotych za metr kwadratowy, a ich poziom również zależy od konkretnej dzielnicy i standardu mieszkania. – Droższe będą mieszkania z tarasami i ogródkami, na wyższych piętrach, dobrze nasłonecznione, z południową wystawą okien. Renoma dewelopera też ma znaczenie – za inwestycję z portfolio rzetelnej, rozpoznawalnej firmy z reguły płaci się nieco więcej – wylicza Marta Mikulska.

Mieszkania schodzą na pniu Deweloperzy przyznają, że popyt na lokale w samym centrum lub jego bezpośrednim sąsiedztwie jest bardzo wysoki. – Ale i mieszkania na obrzeżach miasta sprzedają się dobrze – klienci mają w czym wybierać, a niskie stopy procentowe ułatwiają proces finansowania zakupu – tłumaczy Edward Laufer.

FOT. ARTHA DOM

Marta Mikulska mówi, że już kolejny sezon z rzędu ogłaszane są oba trendy. – Jednocześnie mówimy o wielkim powrocie klasy średniej do centrum, na co dowodem mają być trwające procesy gentryfikacji w obrębie Nadodrza, Przedmieścia Oławskiego czy Kleczkowa i o niepohamowanej suburbanizacji – tutaj argumentem jest niesłabnąca popularność podmiejskich osiedli. Codzienna praktyka pokazuje, że oba procesy przebiegają równolegle. Na pewno daje się zaobserwować jedna prawidłowość: kupujący niechętnie zmieniają dzielnice i strony miasta, nierzadko przy poszukiwaniu lokum ograniczają się do konkretnego osiedla. Liczy się bliskość pracy, szkoły, rodziny i znajomych, możliwość poruszania się po utartych ścieżkach – wylicza Mikulska. Małgorzata Krystek z mLocum zwraca uwagę, że klienci będący inwestorami chętniej lokują pieniądze w mieszkania w centrum, ze względu na możliwość późniejszego ich wynajmu. – Tendencję do przenoszenia się do centrum obserwujemy również wśród rodzin, których

dzieci zaczynają naukę w szkołach ponadpodstawowych i wyższych. Młode pary i małżeństwa, kupujące swoje pierwsze mieszkanie, ze względu na niższe ceny, często decydują się na mieszkanie poza centrum – wyjaśnia Krystek. W podobnym tonie wypowiada się Pierre-Vincent Pasquet. – Od kilku lat obserwujemy coraz większą popularność mieszkań zlokalizowanych w sercu Wrocławia. Na takie lokale decydują się zarówno inwestorzy kupujący mieszkania na wynajem, dla których taka lokalizacja gwarantuje zwrot kapitału, jak i osoby poszukujące odpowiedniego lokum blisko centrum i jednocześnie w kameralnej okolicy – podkreśla Pasquet. Jakub Pichola z Artha Dom zwraca jednak uwagę, że i na rynku inwestycyjnym trendy się zmieniają. – Jeszcze do niedawna większość mieszkań inwestycyjnych kupowano w centrum miasta. Dzisiaj ta sytuacja ulega zmianie – część obrzeżnych dzielnic Wrocławia, np. południowe Krzyki, to odległość 8 kilometrów do centrum, a ceny mieszkań są o ponad 30 proc., niższe niż w centrum. Rozwój technologii i możliwość wykonywania pracy zdalnie dla niektórych zawodów, może być także argumentem za poszukiwaniem miejsca zamieszkania poza ścisłym centrum – dodaje Pichola.

Jeśli mieszkać na obrzeżach, to gdzie?

22

– Zdecydowanie Partynice – to modna i nowoczesna część miasta, w której mieszkańcy stworzyli już swoje własne społeczności, co widać po inicjatywach Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego. To miejsce, w którym możemy czerpać z ciszy i spokoju zielonych zakątków Krzyków, a jednocześnie nie rezygnować z dostępu do usług, które powstały na miejscu. Restauracja jest za rogiem, podobnie jak salony kosmetyczne, sklepy, banki i kluby fitness – mówi Piotr Wiak.

wroclife.pl Nr 3/2017 FOT. BI POLSKA


MIESZKAĆ WE WRO...

FOT. RAFIN

Marta Mikulska ocenia, że moda na poszczególne osiedla ewoluuje, a trendy kształtują najwięksi deweloperzy, inicjujący kolejne inwestycje. – Faktycznej oceny „nowych” lokalizacji można dokonać dopiero po kilku latach od zakończenia pierwszych dużych inwestycji w danym obrębie. Przykładem niech będzie Jagodno z jego pogarszającą się renomą, gdzie atuty kolejnych inwestycji niwelowane są przez fatalny dojazd i brak obiecywanej od lat linii tramwajowej. Obecnie na topie jest projekt

Nowe Żerniki – już niedługo przekonamy się, jak zafunkcjonuje w rzeczywistości modelowe osiedle – podkreśla Marta Mikulska. Mikulska zwraca uwagę na Ślęzę i Bielany Wrocławskie. – Ta lokalizacja cieszy się uznaniem mieszkańców, którzy chętnie polecają ją znajomym i podkreślają, że jednocześnie korzystają z udogodnień związanych z bezpośrednim sąsiedztwem Wrocławia i infrastruktury intensywnie rozwijającej się Gminy Kobierzyce – tłumaczy.

Eksperci podpowiadają, że zanim zdecydujemy się na kupno mieszkania w konkretnej lokalizacji, poszukajmy informacji o planach zagospodarowania terenu i planowanych inwestycjach w okolicy. Wiele wrocławskich i podwrocławskich osiedli błyskawicznie zmienia bowiem swój charakter i to, co w naszych oczach stanowi atut, może szybko okazać się nieaktualne. – Gdy zamierzamy kupić mieszkanie na przedmieściach, warto też sprawdzić, jaka jest komunikacja z centrum, czy znajduje się tam potrzebna infrastruktura, np. drogi, chodniki, oświetlenie, a w przypadku rodzin z dziećmi – również place zabaw, przedszkola i szkoły – radzi Pierre-Vincent Pasquet. – Warto określić czas i koszty dojazdu do miejsca pracy – Wrocław niestety wciąż jest mocno zakorkowanym miastem, a dłuższa podróż może znacząco wpływać na nasze codzienne życie – dodaje Edward Laufer. Podsumowując – zanim kupimy mieszkanie, koniecznie sprawdźmy czas dojazdu do ważnych dla nas punktów w godzinach, w których faktycznie będziemy się przemieszczać. Nie odległość na mapie od Rynku, ale rzeczywista przepustowość tras dojazdowych, możliwość objazdu i dostęp do komunikacji miejskiej świadczą bowiem o atrakcyjności lokalizacji.


MIESZKAĆ WE WROCŁAWIU

Dobra lokalizacja to wyższa cena? Cena metra kwadratowego mieszkania (względnie całościowa cena nieruchomości) oraz lokalizacja - to kluczowe parametry, które decydują o realizacji naszego zamiaru zakupu mieszkania. NASZ EKSPERT SZYMON MATUSZYŃSKI (VANTAGE DEVELOPMENT)

A

le czy lepsza lokalizacja zawsze musi oznaczać wyższą cenę? Teoretycznie tak. Wynika to choćby z kosztów nabywanych przez deweloperów działek, które im bliżej centrów miast, tym sądroższe. Z drugiej strony, wiele zależy od tego, kto daną działkę sprzedaje i jakiego konkretnie miasta sprawa dotyczy. Jednak jeśli na poważnie bierzemy pod uwagę zakup nieruchomości, warto poddać analizie wiele czynników związanych nie tylko z samym zakupem nieruchomości, ale i późniejszą eksploatacją mieszkania. Średnia cena metra kwadratowego lokalu we Wrocławiu od 2013 roku sukcesywnie rośnie, jednak końcówka roku 2016 (a właściwie jego druga połowa) była okresem stabilizacji cen na poziomie nieco powyżej 6000 zł za m2 (dane GUS). Według danych opublikowanych już w lutym roku 2017 (dane Otodom.pl), ofertowe ceny mieszkań przedstawiały się w tym miesiącu następująco:

• do 38 m2 – 6337 zł • 38-60 m2 – 5900 zł • 60-90 m2 – 5940 zł Daje to średnią cenę dla całego miasta w wysokości 5991 zł. Czy to dużo, czy mało? Wszystko zależy od naszej interpretacji oraz możliwości finansowych i zdolności kredytowej. Nie ulega jednak wątpliwości, że w ofercie mieszkaniowej całego miasta, która jest obecnie niezwykle bogata, znaleźć można inwestycje w atrakcyjnych lokalizacjach, w których m2 mieszkania kosztuje poniżej tej kwoty. Zanim jednak podejmiemy ostateczną decyzję zakupu mieszkania, warto przeprowadzić kalkulację odnoszącą się do kosztów jego późniejszego eksploatowania. Mowa tu w szczególności o kosztach komunikacji i transportu rozłożonych na lata, szczególnie w przypadku teoretycznie tańszej nieruchomości, położonej z dala od centrum. Im ta odległość większa,

Czego oczekujemy od Unii Europejskiej? TEKST BŁAŻEJ DUBER W dobie mediów społecznościowych posiadanie poglądów staje się modne, i dobrze. Łatwo jednak bez przyczyny zatracić się w wyznawanych opiniach, jeśli nie jesteśmy świadomi, jakie jest źródło wypowiadanych osądów. Nie mam tu na myśli źródła w sensie miejsca, w którym dany pogląd zasłyszano i nas do niego przekonano, ale źródła w sensie prawdziwej przyczyny takiego lub innego spojrzenia na rzeczywistość. Przysłuchując się różnym dyskusjom nie mogę pozbyć się wrażenia, że krążący obieg opinii rozpoczyna się w kilku zaledwie miejscach i pochodzi od najbardziej opiniotwórczych dziennikarzy, polityków, właścicieli mediów. Oni rzeczywiście poglądy tworzą. Nasze domowe i koleżeńskie dyskusje są potyczką o to, kto i kiedy więcej przeczytał na dany temat. Chcąc nazwać zjawisko ad absurdum, trzeba by powiedzieć, że poprzez nas Pan Ziemkiewicz kłóci się z Panem Michnikiem lub TVP kłóci się z TVN24. Tymczasem taką wymianę opinii można by sprowadzić raczej do zaufania. Komu bardziej ufamy i dlaczego? To byłoby ciekawe pytanie. Unia Europejska może być w całym tym procesie najbardziej poszkodowana, gdyż opinie na jej temat najczęściej są „zapożyczone” i najtrudniej weryfikować je własnym doświadczeniem. Nie spotykamy się bowiem na żywo z unijnym urzędnikiem, nie czytamy unijnego aktu prawnego. Wsiadamy do pociągu lub tramwaju, których organizacja jest zaplanowana przez urzędników miejskich lub państwowych, a nie unijnych. Krótko

tym więcej środków pochłaniać będą bilety komunikacji zbiorowej, o kosztach paliwa nie wspominając. Dodajmy, że czas, który poświęcić musimy na dojazd, jest również kosztem, którego ponosić nie będziemy w przypadku inwestycji położonych bliżej ścisłego centrum. Kluczowa jest również dostępna w danej lokalizacji infrastruktura, liczba punktów handlowo-usługowych i ośrodków oświaty – z większości z nich korzystać musimy, a ich ograniczona dostępność generować będzie dodatkowe koszty. Podobnie jak konieczność robienia codziennych zakupów w lokalnym sklepiku, gdzie ceny są przeważnie wyższe w porównaniu ze sklepami wielkopowierzchniowymi (które często jednak zlokalizowane są również na obrzeżach). Wszystkie powyższe składowe osobno to oczywiście kwoty z pozoru niewielkie, często nie wzbudzające obaw czy nie będące zagrożeniem dla stabilności domowego budżetu. Jednak ich oszacowanie w dłuższym terminie i zsumowanie prowadzić może do wniosku, że lepiej nieco więcej zainwestować na etapie zakupu nieruchomości, niż później ponosić dodatkowe koszty jej użytkowania. Tym bardziej, że wśród bogatej oferty wrocławskich deweloperów znaleźć można bardzo dobrze położone projekty, których obecne ceny wydają się być całkiem atrakcyjne (np. Promenady Wrocławskie, Login City, Nowy Gaj).

mówiąc, mamy mało okazji, by zasłyszane opinie zweryfikować. UE pozostaje sferą wyobrażeń. Być może z tyłu głowy mamy świadomość, że nasz tramwaj został wyremontowany dzięki funduszom unijnym, ale już sposób interpretacji tego faktu zależy od lektury i spojrzenia na świat. A może warto - zanim znów zaczytamy się w jakimś wygadanym publicyście - odpowiedzieć sobie na podstawowe pytania, które - nie wiedzieć czemu - pomijamy w naszej ocenie rzeczywistości. Może one umożliwią nam spotkanie z moim własnym i oryginalnym spojrzeniem na świat? Nierzadko najbardziej proste i podstawowe pytanie pozwalają przemyśleć złożone kwestie i dostrzec coś cennego. Takim właśnie pytaniem jawi mi się sprawa oczekiwań. Czego oczekuję od UE? Czego jako obywatel Polski i Wrocławia chciałbym od tej organizacji? Czy chodziłoby o to, by angażowała się ona w problemy globalne, takie jak bezpieczeństwo i terroryzm? By w imieniu Polski reprezentowała interes gospodarczy Europy w rozmowach z USA i Chinami? Czy może bardziej powinna się skoncentrować na problemach wewnętrznych, takich jak pomoc dla regionów uboższych i budowa w pełni otwartego przepływu osób, towarów i usług? Czy chcemy, by UE wzięła odpowiedzialność za kryzys migracyjny czy raczej trzymała się od niego z daleka? Wyobrażam sobie także podejście indywidualne. Wtedy od UE oczekiwalibyśmy np. dopłat bezpośrednich dla młodych przedsiębiorców lub większego wsparcia wymiany młodzieży studiującej. Chodzi bowiem o treść wspólnoty europejskiej. O to, czy i na jakich polach, państwa i społeczeństwa w Europie powinny ze sobą współpracować? Ćwiczenie wydaje się proste, wystarczy kartka i ołówek, by zapisać swoje odpowiedzi. Po pytaniu o oczekiwania, można zadać kolejne, np. dlaczego oczekuję tego a nie czegoś innego? Nie zaskoczę Państwa, jeśli podpowiem, że na pytanie o oczekiwania zadane na wsi, najczęściej słychać odpowiedź: od UE oczekujemy dotacji rolnictwa. A czego oczekujemy od UE my, mieszkańcy wielkich miast?



CZAS WOLNY

Adopcja, czyli spełnienie marzeń Co piąte małżeństwo w Polsce jest otwarta na nowe życie w rodzinie, ale nie może doczekać się upragnionego potomstwa. Są również małżeństwa, które mają już swoje biologiczne dzieci i starają się o kolejne, a jednak te się nie pojawiają. Czy adopcja jest dla nich rozwiązaniem i jak wygląda w praktyce we Wrocławiu? TEKST MACIEJ LEŚNIK INFOGRAFIKI MACIEJ KISIEL

P

ara, która chce poznać odpowiedzi na te pytania, skieruje się do jednego z ośrodków adopcyjnych. To one są odpowiedzialne za to, aby przygotować kandydatów do rodzicielstwa i przeprowadzić ich przez cały proces adopcji, aż do złożenia wniosku o przysposobienie konkretnego dziecka. Na terenie Dolnego Śląska małżonkowie mogą zgłosić się do trzech miejsc. We Wrocławiu funkcjonują, Ośrodek Adopcyjny Dolnośląskiego Ośrodka Polityki Społecznej oraz Archidiecezjalny Ośrodek Adopcyjny, w Jeleniej Górze – Ośrodek Adopcyjny ,,Nadzieja”. Dwie ostatnie to placówki niepubliczne, z ogromnym doświadczeniem w prowadzeniu i wspieraniu par na drodze do rodzicielstwa. Archidiecezjalny Ośrodek Adopcyjny na Katedralnej 4, powstał w 1993 roku, ,,Nadzieja” działa od ponad 40 lat. Przez ten czas połączyły za sprawą adopcji kilka tysięcy dzieci z kilkoma tysiącami rodziców.

Mieć dziecko czy być dla dziecka? O pragnieniach i obawach konkretnych osób nie opowiedzą liczby. Każda para ma swoją historię. Niektóre przychodzą do ośrodka po trzech latach małżeństwa, inne decydują się dopiero po kilkunastu. Zdecydowaną większość stanowią te, które nie mają własnego potomstwa i przeżyły w swoim życiu jakąś stratę, kiedy doszło do poronienia, śmierci dziecka tuż po narodzinach albo gdy leczenie niepłodności nie dało żadnych owoców. Wiele takich osób dochodzi do ściany i przekonania: nie mogę być matką, nie mogę być ojcem. Z tego przygnębienia, a nawet frustracji wydobywa ich myśl: możemy być rodzicami, nawet jeżeli dziecko nie urodzi się w naszej rodzinie, a przyjmiemy je w drodze adopcji. – Rodzicielstwo adopcyjne nie oznacza gorszego rodzicielstwa. Dziecko zawsze jest darem, a każdy rodzic ma podobne zadanie do wykonania: troszczyć się o jego rozwój aż do samodzielności – przekonuje Grażyna Łady-

26

wroclife.pl Nr 3/2017

żyńska, dyrektor Archidiecezjalnego Ośrodka Adopcyjnego. Traktowanie adopcji jako dobra, a nie powodu do wstydu, pozwala przełamywać obawy związane ze stereotypami na temat rodzin adopcyjnych. Niektóre pary nie chcą mieć dzieci z różnych powodów osobistych i do ośrodka nigdy nie trafią. U pozostałych gotowość do przyjęcia dziecka pojawia się w różnym czasie. – My tego nie oceniamy. Zawsze pytamy natomiast o motywy, ważne, aby służyły dziecku. Część osób zgłasza się do nas, ale nie podjęła jeszcze decyzji. Przygotowania w ośrodku mają im w tym pomóc – mówi Grażyna Ładyżyńska. Podczas pierwszego spotkania para dowiaduje się, jak przebiega adopcja, pyta o wymagane dokumenty i poznaje kolejne kroki. Następnym etapem jest tzw. wywiad adopcyjny, czyli zebranie informacji od małżonków na temat ich sytuacji osobistej, rodzinnej, zdrowotnej, majątkowej i dochodowej. Potem spotykają się również z psychologiem. Na podstawie tych rozmów można wstępnie zakwalifikować ich jako kandydatów na rodziców i skierować na warsztaty.

Obowiązek szkolenia: po co? Dalsza praca z ośrodkiem ma być niczym lustro dla pary, w którym przyjrzy się swoim wątpliwościom i będzie w stanie określić, czy rzeczywiście chce być rodzicami adopcyjnymi. Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy stawia w tym zakresie ogólne wymagania. Przysposobić może osoba mającą pełną zdolność do czynności prawnych, czyli dorosła i nieubezwłasnowolniona, jeżeli jej kwalifikacje osobiste uzasadniają przekonanie, że będzie należycie wywiązywała się ze swoich obowiązków. Konieczna jest ,,odpowiednia”, niesprecyzowana w latach, różnica wieku między potencjalnymi rodzicami a ich przyszłym dzieckiem. Wspólnie mogą je przysposobić tylko małżonkowie. Od 2012 roku, ustawa wprost mówi także o opinii kwalifikacyjnej i obowiązku ukoń-

czenia szkolenia w ośrodku adopcyjnym. Kolejne grupy są organizowane przez cały rok, poza wakacjami. Szkolenie trwa trzy miesiące i obejmuje 10 warsztatów. – Nasze grupy są małe, w każdej prowadzimy 7 par. Dlaczego tylko tyle? Pamiętajmy, że podczas spotkań kandydaci dzielą się intymnymi i bolesnymi informacjami. Mówią o swoich niepowodzeniach, utracie dzieci, niepłodności. W mniejszych grupach czują się bezpieczniej, łatwiej jest im się otworzyć – mówi dyrektor ośrodka. Kurs opiera się na warsztatach i pracy własnej, wykładów prawie w ogóle nie ma. Pary mówią o sobie i nie oceniają wypowiedzi innych. Mają także jedno spotkanie z psychologiem z domu dziecka oraz jedno z rodzicami, którzy adopcję mają już za sobą. To wszystko ułatwia wsparcie i zrozumienie, a nawet nawiązanie więzi, które trwają dłużej niż kurs. – Ci sami uczestnicy, którzy ,,musieli” wziąć udział w szkoleniu, mówią: szkoda, że już się skończyło, chętnie zapisalibyśmy się na kolejne. Uczestnicy wymieniają się adresami i telefonami. Wiedzą, że w przyszłości mogą na siebie liczyć. Często podkreślają, że to pierwsza grupa, która zrozumiała ich ból niemożności posiadania własnego dziecka.

Dzieci nie są z chmur Kiedy marzymy o zdobyciu zawodu, kształcimy się kilka lat. Do kariery matki albo ojca przygotowujemy się znacznie krócej lub wcale. Szkolenie daje przyszłym rodzicom podstawowe narzędzia wychowawcze i pozwala wczuć się w sytuację dziecka. Każda adopcja to spotkanie trzech światów: dziecka, rodziców adopcyjnych i rodziny biologicznej. – Są takie pytania, które rodzą się w dziecku i na które rodzice adopcyjni będą musieli kiedyś odpowiedzieć. Najważniejszym z nich jest jego tożsamość i pochodzenie. Warsztaty wprowadzają kandydatów w problematykę dziecka opuszczonego. Nie można tego pominąć. Przecież ono przyszło na świat w konkret-


CZAS WOLNY

wroclife.pl Nr 3/2017

27


CZAS WOLNY nej rodzinie, poznało konkretne środowisko, które w pewnym momencie utraciło – tłumaczy Grażyna Ładyżyńska. Pochodzenie biologiczne dziecka to obszar wielu obaw i napięć rodziców. Oznacza także zmierzenie się z własną niepłodnością. Co dziecko odziedziczy, a ile przekażemy mu w trakcie wychowania? Czy kiedy dorośnie, nie zostawi nas i nie wróci do tamtej rodziny? Z doświadczenia ośrodka wynika jednak, że jawność adopcji służy wszystkim: dziecku, rodzinie adopcyjnej i rodzinie biologicznej. Coraz częściej przychodzą do ośrodka dorosłe adopcyjne dzieci. Pytają: Skąd tak naprawdę jestem? Do kogo jestem podobny? Szukają swoich korzeni, rodzeństwa. To ważne pytania, których rodzice adopcyjni nie powinni traktować jako zagrożenia, ale jako możliwość pomocy i wsparcia dziecka w poszukiwaniu prawdy o swojej historii. Jeżeli dziecko może liczyć na rodziców, nawiązała się między nimi bliska więź, to mało prawdopodobne, że dziecko odejdzie od kochającej rodziny – podkreśla Grażyna Ładyżyńska. Jawność adopcji odbudowuje także szacunek wobec rodziców biologicznych, którzy z różnych przyczyn podejmują decyzję, że to inna rodzina da dziecku utrzymanie i szansę na rozwój. Jeżeli w trakcie drogi do dorosłości dowie się o tym, może nie myśleć o sobie już jako porzuconym, ale zachowanym przy życiu z miłości. Tak dzieje się też za sprawą Okna Życia, które działa od 2009 roku na Rydygiera, a w marcu uratowało już 14 i 15 dziecko.

Oczekiwania kandydatów a potrzeby dzieci Przez cały proces adopcji ośrodek odgrywa dwie role: wspiera kandydatów i jednocześnie diagnozuje ich predyspozycje do przyjęcia i wychowania dziecka. Ta współpraca musi opierać się na całkowitej szczerości. – Jeżeli para dochodzi do wniosku, że ma za dużo obaw, aby adoptować dziecko, to czasami podczas przygotowania rezygnuje z adopcji. Nie postrzegamy ich rezygnacji jako porażki, ale jako oznakę dojrzałej decyzji. Ostatnio mieliśmy parę, która już po pierwszych warsztatach stwierdziła, że to nie jest dla niej droga. Czują się dobrym małżeństwem, ale czują też, że adopcja nie jest dla nich sposobem rozwiązania problemu bezdzietności – mówi Grażyna Ładyżyńska. Pozytywna kwalifikacja jest wynikiem wszystkich spotkań pracowników ośrodka z kandydatami, w tym jednego w domu kandydatów. Przyszli rodzice mówią otwarcie o tym, ile

28

wroclife.pl Nr 3/2017

dzieci i w jakim wieku są w stanie przyjąć. Ośrodek szuka dla zgłoszonego dziecka optymalnej pary. Okres oczekiwania na dziecko trwa zazwyczaj około roku, półtora, po przygotowaniu. Czekają nie tylko rodzice, ale i dzieci, najdłużej rodzeństwa, dzieci chore i starsze. – Czas oczekiwania na przyjęcie dziecka uzależniony jest przede wszystkim od otwartości danej pary. Im ma mniej obaw, tym szybciej przyjmie dziecko. Najkrócej czekają kandydaci gotowi na większe rodzeństwa. Mieliśmy małżonków, którzy zdecydowali się na przysposobienie trójki dzieci od razu po warsztatach. W swojej historii mamy również małżonków, którzy zdecydowali się przyjąć czworo rodzeństwa, ale to są jednostkowe sytuacje. Obecnie mamy czwórkę dzieci w bardzo różnym wieku. Żadna z oczekujących par nie zadeklarowała, że byłaby w stanie przyjąć dzieci w takiej sytuacji rodzinnej. Musimy to zrozumieć – podkreśla dyrektor ośrodka. Wiele par nie czuje się na siłach, aby wychować dzieci chore. Kolejną barierą jest wiek. Kandydaci myślą zazwyczaj o jak najmniejszym dziecku. Najstarsze dziecko, które poszło do adopcji miało 13 lat, ale takie przypadki należą do rzadkości. Trzeba też pamiętać, że starsze dzieci mają głos w swojej sprawie. Jeżeli ukończyły 13. rok życia muszą wyrazić zgodę. Jeśli są młodsze, ale świadome tego, co się dzieje, ich zdanie również jest uwzględniane. Dobro dziecka, które jest na pierwszym miejscu, najczęściej będzie przemawiać za tym, aby dziecko zostało adoptowane przez małżeństwo. Bardzo rzadko zdarza się, aby przysposabiającym zostawała osoba samotna. – Bierzemy je pod uwagę, ale niestety w drugiej kolejności. Szukamy rodziny, która najpełniej zaspokoi potrzeby małoletniego. Od opiekuna prawnego dziecka słyszymy często pytanie: a nie macie całej rodziny? Ono z jakieś trudnej sytuacji wyszło i dobrze byłoby, aby miało ojca i matkę. Osobom samotnym znacznie łatwiej jest zostać rodziną zastępczą.

dadzą radę. Nie ukrywamy problemów dzieci, pary słyszą od nas różne historie. Czasami mówią: musimy to przemyśleć albo: nie możemy przyjąć tego dziecka, boimy się, że nie podołamy – mówi Grażyna Ładyżyńska. Kiedy para wie już wszystko o dziecku, powinna podjąć wstępną decyzję, a spotkanie z dzieckiem w placówce ma ją tylko w niej utwierdzić. Jeżeli jest ono małe, wystarczy zazwyczaj jeden kontakt, aby rozpoznali w nim ,,swoje” dziecko. Nawiązywanie relacji ze starszym jest dłuższe. Jeżeli dziecko ma poważne problemy ze zdrowiem, kandydaci też proszą o dzień, dwa na zastanowienie albo o jeszcze jedno spotkanie. Każdemu towarzyszą ogromne emocje, dlatego dla dobra dziecka nie jest to decyzja, którą można przekładać i przeciągać. Czy przed parą, która nie zdecydowała się na przyjęcie zaproponowanego dziecka, zamyka się droga do adopcji? Znów znaczenie mają powody decyzji. Jeżeli przeszkodą były większe potrzeby, ośrodek zaproponuje inne dziecko. Może się jednak okazać, że małżonkowie dopiero teraz, w zderzeniu z konkretną sytuacją, uświadomią sobie, że boją się w ogóle adoptować dziecko. Najczęściej jednak po spotkaniu para nie ma już żadnych wątpliwości. Wraca do ośrodka, przygotowuje wniosek do sądu o przysposobienie, pisze uzasadnienie. Od tego momentu może odwiedzać dziecko w każdej chwili. We wniosku może zamieścić prośbę o osobistą styczność z dzieckiem w swoim domu, zanim formalnie dojdzie do adopcji. Od napisania wniosku do wydania przez sąd postanowienia o przysposobieniu mijają około dwa-trzy miesiące. Ważne jest, aby już w tym okresie preadopcji dziecko rozpoznawało przyszłych rodziców, nie bało się ich, chciało z nimi więcej przebywać. Postępowanie sądowe formalnie kończy pewien etap adopcji, ale jest dopiero początkiem zawiązywania się zupełnie wyjątkowej więzi.

Telefon: Mamy dla Państwa dziecko

Postscriptum. O tym się dużo nie mówi

Zanim kandydaci odwiedzą dziecko w placówce, spotykają się z jego historią. Ośrodek przedstawia im dokumenty i przekazuje wszystko, co wie o dziecku. Pada pytanie: czy będziecie w stanie zaspokoić potrzeby tego dziecka? – Niektóre pary nie potrzebują czasu do namysłu. Siedzą tutaj, gdzie Pan, patrzą na siebie i pytają zgodnie: spotykamy się? Widać, że są gotowi i się nie boją, a nawet jak się boją, to

Polskie prawo nie określa, w jakim okresie powinien zamknąć się proces adopcji i… dobrze. Oczywiście, w interesie dziecka leży to, aby postępowanie przebiegało sprawnie, a dziecko jak najszybciej znów wychowywało się w rodzinie. Adopcja jest jednak bardziej procesem niż procedurą. Wręcz wymaga czasu, a nie go zabiera. Najbardziej przydaje się przecież potencjalnym rodzicom. Część z nich po zgłoszeniu do ośrodka kontynuuje leczenie, niektó-


CZAS WOLNY rym parom udaje się zajść w ciążę i rezygnują z adopcji, którą traktowały jako ostateczność. Bez wątpienia jednak każda para, która zgłasza chęć przysposobienia dziecka, powinna mieć dostęp do ośrodka, a ten – możliwość zagwarantowania jak najlepszych warunków. Nie sposób mówić o ,,przedłużającej się procedurze”, a jednocześnie pomijać kilka obiektywnych faktów. Do 2012 roku na Dolnym Śląsku funkcjonowało 10 ośrodków adopcyjno-opiekuńczych. Od tego momentu siedem przestało istnieć. Pod koniec 2016 roku nie było wiadomo, czy nie zostanie tylko jeden. Działalność ośrodków adopcyjnych w świetle nowej ustawy jest zadaniem, które państwo zleca samorządowi województwa. Co to oznacza? Niepubliczne

placówki otrzymają tyle, ile przekaże się im z budżetu państwa w ramach dotacji. O dotację muszą się starać w konkursach. Dopiero na tej podstawie podpisują umowę z marszałkiem województwa – tylko na 5 lat. Z końcem 2016 roku, ośrodkowi, „Nadzieja” oraz Archidiecezjalnemu Ośrodkowi Adopcyjnemu stare umowy wygasały, a nowe stały pod znakiem zapytania. Szczęśliwie obie placówki dostały zgodę i finansowanie na kolejne 5 lat. Dotacja pozwala utrzymać w ośrodku etaty dla kilku osób – pracowników, od których przepisy wymagają wyższego kierunkowego wykształcenia i przynajmniej roku pracy z dziećmi. Działają na obszarze całego województwa, przy braku chętnych – rodziców dla dziecka szuka się w całym kraju. Pracownicy

ośrodka gromadzą informacje o dzieciach, które mogą być przysposobione, odbywają spotkania, jeżdżą na wizyty, prowadzą warsztaty i badania, pomagają przy zbieraniu dokumentów. Dołóżmy do tego kilka tysięcy porad rocznie, z których mogą skorzystać nie tylko kandydaci, ale również pary, które dokonały już adopcji oraz kobiety w ciąży, które mają zamiar zostawić swoje dzieci. To ogrom pracy psychologicznej i organizacyjnej. Ośrodki wykonują wszystkie te zadania nieodpłatnie. Czy przy ujemnym przyroście naturalnym i braku większych pieniędzy na wspieranie adopcji, kolejne pokolenia dalej będą za nami powtarzać, że Wrocław jest miastem młodych i miastem przyszłości, którym teraz tak dumnie się określamy?

wroclife.pl Nr 3/2017

29


CZAS WOLNY

Rozwijaj swój intelekt! Brydż to jedna z nielicznych gier, w której rywalizować na podobnym poziomie mogą ze sobą dzieci, juniorzy i seniorzy. Nie występują w niej podziały społeczne czy bariery fizyczne. Przy brydżowym stole mogą się spotkać zarówno politycy czy aktorzy, biznesmeni czy dyrektorzy wraz z pracownikami wszystkich innych szczebli. TEKST MATEUSZ MROCZKOWSKI INFOGRAFIKA MACIEJ KISIEL

B

rydż to gra logiczna, rozgrywana przy użyciu kart, w której bierze udział czterech graczy stanowiących dwie pary. W wielkim skrócie, brydż polega na „licytowaniu”, a później realizowaniu „kontraktu” zawartego w wyniku licytacji. W grze bierze udział zawsze czterech graczy, podzielonych na dwie przeciwne pary. Para, z której jeden z graczy wygrał licytację, stara się zrealizować kontrakt, a przeciwna temu zapobiega. By odnieść sukces, należy zebrać ustaloną liczbę „lew”. Cała rozgrywka składa się z kilku takich rozdań. Gra się standardową talią 52 kart. Od lat w wielu szkołach w Polsce brydż jest przedmiotem zajęć pozalekcyjnych cieszącym się dużym zainteresowaniem uczniów. Podobnie dzieje się w większości krajów rozwiniętych, gdyż gra uczy logicznego myślenia, analizy, wnioskowania – zwłaszcza wnioskowania negatywnego, oceny ryzyka, obliczania szans i kreatywności. Stworzenie dzieciom i młodzieży warunków do uprawiania brydża sportowego jest doskonałym elementem rozwoju, pokazującym wielokrotnie praktyczne zastosowanie zdobywanej wiedzy np. z zakresu matematyki. Brydż jest doskonałą rozrywką umysłową, a ze względu na swój towarzyski charakter bije na głowę wszelakie gry indywidualne, takie jak np. szachy. Żeby rozpocząć rozgrywkę brydżową potrzebujemy czterech graczy, którzy następnie tworzą dwie pary. Jednym z warun-

30

wroclife.pl Nr 3/2017

ków jest stworzenie nici porozumienia między partnerami, co stwarza świetne warunki do rozwijania więzi międzyludzkich i spotkań towarzyskich. Każdy może grać na swoim poziomie zaawansowania z przyjaciółmi bądź ze znajomymi, których umiejętności są podobne i czerpać przy tym satysfakcję i przyjemność płynącą z gry. Brydż jest nie tylko rywalizacją, ale również bardzo atrakcyjną formą życia towarzyskiego. Według szacunków Światowej Federacji Brydża (WBF – World Bridge Federation), na świecie w brydża gra kilkadziesiąt milionów osób, z czego około dwóch milionów w brydża sportowego (turniejowego). W Polsce liczbę grających szacuje się na pól miliona, natomiast w zawodach bierze udział około dziesięciu tysięcy osób. Brydż jest popularnym sportem wśród elit biznesowych. Niemałe zaskoczenie wzbudziła para Warren Buffett – Bill Gates, która wzięła udział w Otwartych Mistrzostwach Świata w Weronie w 2006 roku. Jeśli chodzi o nasze rodzime podwórko, to w brydża również gra wiele osób z czołówki życia gospodarczego w kraju. Regularnie grywają: Jacek Socha – były szef Giełdy Warszawskiej, Igor Chalupec – były prezes Orlenu, Marek Michałowski – były prezes Budimexu oraz Tomasz Sielicki – założyciel Computerlandu, i wielu innych. Przy brydżowym stole można również spotkać po-

lityków, m. in. Marka Borowskiego, Eugeniusza Kłopotka, Aleksandra Skorupę, Janusza Korwin – Mikkego, wielu dziennikarzy czy dyplomatów. Najbardziej znaną polską brydżystką jest prawdopodobnie aktorka Renata Dancewicz, która regularnie gra w turniejach w Polsce oraz za granicą. Dzięki tej grze możemy udoskonalić takie cechy, jak współpraca w grupie, podejmowanie dobrych decyzji pod presją czasu, prowadzenie kreatywnych negocjacji oraz wytrwałość w dążeniu do założonego celu. Warto również dodać, że badania przeprowadzone w USA i Skandynawii wykazały, że regularna gra w brydża zmniejsza ryzyko zachorowania na Alzheimera o ponad 75 procent! Badania naukowe potwierdzają, że gra w brydża opóźnia lub nawet wyklucza demencję u ludzi starszych. Prof. M.C Diamond z Berkley University twierdzi, że ryzyko wystąpienia choroby Alzheimera u grających jest nawet czterokrotnie mniejsze. Inne poważne badania wskazują, że brydż sprzyja kontaktom społecznym ludzi starszych, wyprowadza ich ze społecznej izolacji, a właśnie samotność jest przyczyną śmierci częściej, niż choroby typowe dla wieku starszego. Najlepszym przykładem na to, że w brydżu nie ma ograniczeń wiekowych, jest zdobyty złoty medal na mistrzostwach świata przez seniora w wieku 89 lat!



KONCEPT I STYL

Co i jak kupujemy w sieci? Czego najczęściej szukamy w internecie, kiedy zamierzamy uzupełnić swoją garderobę? Jakie kolory są najczęściej wybieranymi przez polaków? Czy kobiety wydają na zakupy w sieci dużo więcej niż mężczyźni? Statystyki, które specjalnie dla nas przygotowało ALLANI – jedna z największych platform e-commercowych w Polsce, mogą Was zaskoczyć! TEKST KATARZYNA SEKŚCIŃSKA INFOGRAFIKI ALLANI


KONCEPT I STYL

Niemal każdy chce móc, z jednej strony oszczędzić czas robiąc zakupy, a z drugiej, w jednym miejscu mieć dostęp do bieżącej oferty (najlepiej) wszystkich ulubionych sklepów odzieżowych online. Szukamy wygodnych rozwiązań i coraz częściej doceniamy możliwość zamawiania ubrań i dodatków na naszych smartfonach. Dzisiaj niemal połowa Polaków wybiera zakupy mobilne i przez to często do dodania danego produktu do koszyka skłania nas funkcjonalna i szybka aplikacja. Posiadacze kont na Facebooku czy Instagramie nierzadko zakupowe decyzje podejmują na podstawie reklam produktów w social mediach oraz ich rekomendacji przez innych użytkowników. Jak się okazuje, zdjęcia i polecenia na FB, niezależnie od pory roku najczęściej prowokują kobiety do zakupu sukienek. Na drugim miejscu są kurtki, a tuż za nimi zainteresowanie budzą buty (trzecie miejsce w ostatnim kwartale 2016 roku). Zakupów mobilnych najczęściej dokonują użytkownicy smartfonów marki Samsung, tuż za nimi są zwolennicy Iphonów. Wg danych ALLANI

w 2016 roku o ponad 40% wzrosła ilość mężczyzn korzystających z platform zakupowych online! Panowie w sieci najczęściej szukają butów oraz płaszczy. Niezmiennie Polacy lubią kupować na wyprzedażach i bardzo chętnie korzystają z rabatów w sklepach internetowych. Bardzo wygodna w przypadku zakupów online i przez aplikacje, jest możliwość przechowywania produktów w schowkach lub opcja dodania ich do ulubionych, przez co klient zyskuje dodatkowy czas na podjęcie ostatecznej decyzji o zamówieniu. Pomocne w ostatecznym wyborze okazują się również sugestie ekspertów zamieszczane w sklepach i na platformach internetowych (np. trendy.allani.pl). Coraz częściej korzystają z nich również mężczyźni. Wciąż lubimy czarne i szare ubrania oraz dodatki, jednak zdecydowanie jest to mniej popularny wybór niż w 2015 roku. Polacy nadal preferują garderobę w stonowanych kolorach, o czym świadczą kolejne na liście kolory: beżowy, biały i granatowy. Ubrania w tym ostatnim kolorze wybierane były w 2016 roku znacznie

częściej, niż w roku poprzednim. Polubiliśmy również kolor bordowy i zielony, szczególnie w sezonie jesienno-zimowym. Na popularności stracił w 2016 roku kolor biały, niebieski i, co ciekawe w kontekście trendów na nadchodzącą wiosnę, różowy. Użytkownicy smartfonów najczęściej decydowali się na zakup sukienek i kurtek. Zdecydowanie najmniejszą popularnością cieszyły się ubrania określane przez klientów jako oversizowe. Kanał mobilny, w przypadku użytkowników różnych marek smartfonów, najczęściej wybierany był przez mężczyzn! Nie spowodowało to jednak, że kupują oni online więcej niż kobiety. Według statystyk, w 2016 roku, panie wygenerowały czterokrotnie więcej transakcji niż panowie, a średnia wartość koszyka zakupowego w przypadku kobiet, była minimalnie wyższa, niż w przypadku mężczyzn. Pomimo rosnącej popularności polskich marek, wciąż najczęściej wyszukujemy produkty popularnych sieciówek takich jak Zara, Reserved czy New Yorker.

wroclife.pl Nr 3/2017

33


CZAS WOLNY

A na wielkanoc... TEKST EWA KUZILEK-SEKŚCIŃSKA Wielkanoc, to najważniejsze święto w Kościele katolickim, obchodzone już w czasach apostolskich. Jest świętem ruchomym i wypada w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni Księżyca. Poprzedza je Wielki Tydzień: od Niedzieli Palmowej (zwanej też Pasyjną) po Triduum Paschalne (szczyt całego roku liturgicznego). Niedziela Palmowa, zwana dawniej „Kwietną” lub „Wierzbową”, przypomina triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy i powitanie przez dzieci jerozolimskie, rzucające na drogę gałązki palmowe. Zgodnie z tradycją, Wielkanoc to również wiosenne porządki i malowanie jaj. Większość z nas przygotowania do Świąt rozpoczyna od wielkich wiosennych porządków, które mają swój charakter symboliczny: wymiatamy z naszych domów zimę, zło i choroby. Jeżeli chcemy być „w zgodzie z tradycją”, każdy domownik powinien włączyć się do sprzątania. A kiedy dookoła wszystko pachnie i lśni, kolejny krok to malowanie jaj – najważniejszego symbolu pomyślności i rodzącego się życia. Wielkanoc to święto radosne, gdyż zmartwychwstanie Chrystusa jest zwycięstwem nad grzechem i śmiercią. Msza rezurekcyjna o świcie w Niedzielę Zmartwychwstania, ma początek w misteriach średniowiecznych od X wieku. Chrystus jest barankiem paschalnym, a symbol ten przypomina ucztę związaną z ofiarowaniem baranka przed wyjściem Izraelitów z Egiptu, z domu niewoli, i jest pamiątką ofiary złożonej na krzyżu. Święta poprzedza Wielki Tydzień, który rozpoczyna Niedziela Palmowa. Trzy najważniejsze dni poprzedzające Wielkanoc, to Wielki Czwartek – pamiątka ustanowienia Eucharystii, Wielki Piątek – dzień żałoby, smutku i opłakiwania Chrystusa, i Wielka Sobota, podczas której święcone są pokarmy. W tradycyjnym koszyczku, ozdobionym bukszpanem, powinny znaleźć się: jajka, chleb, wędlina, baranek, chrzan, sól, ser i babka drożdżowa lub piaskowa. W Wielką Sobotę święci się ogień, wodę i ciernie. Ogień symbolicznie spala to, co stare, a woda daje życie. Ciernie w paschale to znak krzyża. Podczas Śniadania Wielkanocnego, składając sobie życzenia, dzielimy się jajkiem. Tradycyjne potrawy świąteczne to: żurek (lub barszcz biały), kiełbasa biała, szynka wędzona (w jałowcowym dymie), ćwikła z chrzanem, pieczone mięso, babka wielkanocna, mazurek, pascha, kołacz i sernik. Stół tradycyjnie nakrywa się białym obrusem i dekoruje bukszpanem, pojawia się na nim baranek paschalny „na łączce” z rzeżuchy, wazon z baziami i oczywiście talerz z pisankami. Wesołych Świąt!

34

wroclife.pl Nr 3/2017


KONCEPT I STYL

Radość płynie z wnętrza

Diabeł tkwi w… dodatkach i to one decydują o klimacie wnętrza. Podpowiadamy, jak wprowadzić odrobinę lekkości i zabawy do naszych mieszkań. NASZ EKSPERT GALERIA WNĘTRZ DOMAR

L

ampy i kinkiety z zabawnymi podstawami czy zaczepami w postaci zwierząt czy roślin – w żywej, kontrastującej kolorystyce będą idealnym sposobem nie tylko na rozweselenie wnętrza, ale i na stworzenie wyraźnie zaakcentowanych stref – np. kącika do czytania lub podświetlenie ulubionej grafiki na ścianie nad sofą. A skoro mowa o grafice – idealne do tworzenia indywidualnej atmosfery w mieszkaniu są nie tylko oryginalne dzieła sztuki (dość kosztowne), ale też reprodukcje, tablice i tabliczki, a także naklejki ścienne. Nie bójmy się też łamania konwencji i wprowadzenia np. do chłodnego skandynawskiego wnętrza loftowych klimatów – kolorowych żyrandoli – żarówek, tabliczek z zabawnymi hasłami, lekko postarzonych figurek i zabawek w stylu vintage lub boho. Wspaniale sprawdzą się także poduszki z barwnymi motywami

etnicznymi, folkowymi (np. przepiękne kolorystycznie wzory łowickie). A jeśli nie chcemy „zaśmiecać” przestrzeni – postawmy na jeden wyraźny akcent, powiedzmy odważny kształtem i kolorem fotel, wielkie lustro czy żyrandol. A co, naszym zdaniem, wprowadzi poczucie humoru do naszych wnętrz? Zobaczcie na zdjęciach. Wszystkie zabawne produkty i dużo więcej znajdziecie w Galerii Wnętrz Domar przy Braniborskiej 14.

SPRAWDŹ NAS! STAWIAMY NA SMAK!

! Ć Ś O W O N ŃSKIE!

GA PIZZE WE KTÓW! RODU P H C I K S RING) H WŁO E C T A Y C N L A A N N Y VAT ORYGI R Z U T E K Z Z A I F ( P :-) 10% ORAZ O M G R E I F N Z A S L Y COŚ P ANIA DOMOWE,... O ZNIŻKA D G E D Ż A DLA K RONY, SAŁATKI, D

TEL: 888-615-999 LUB 888-999-989

KA

PIZZA, MA

35 WWW.GUSTOPIZZA.PL wroclife.pl Nr 3/2017


WE MGLE

Krótka historia o ziemi, tej ziemi TEKST ALEKSANDER WENGLASZ ILUSTRACJA ANITA BAŃDZIAK

„Wieże i gmachy zawalały się, rzeki występowały z łożysk, a ludzie nagłym strachem zdjęci, od zmysłów i rozumu odchodzili." JAN DŁUGOSZ

J

ako pierwszy runął Sky Tower. Nie sądziłem, że brzęk szkła może być aż tak ogłuszający. Zupełnie jakby w jednej sekundzie roztrzaskały się tysiące luster, w których jeszcze chwilę temu ludzie patrzyli na swoje odbicia. Jako drugi złożył się Globis. Niby domek z kart. Pozbierałem z chodnika damy i króle, czerwone serca i czarne koniczyny. Schowałem do kieszeni talię. Jako trzecie rozsypały się Arkady Wrocławskie. Na ulicy mnóstwo kolorowych drobinek po neonach. Nabrałem okruchy w garść, a kiedy zdmuchnłem, zamrugały w słonecznych promieniach. Dalej: Rynek – wygasły nimb i głowa Jana Chrzciciela, która spadła z herbu; Hala Ludowa – jak spalony od fajerwerków tort z okazji tysiąclecia miasta; Most Rędziński, którego przęsła płyną w Odrze niczym zgaszone zapałki. A kiedy zatrzęsła się ziemia pod cmentarzami, słychać było dźwięk, jakby o ściany plastikowych pudełek uderzały kości do gry. – To nie jest gra – mężczyzna wyłączył tablet. – Co to więc jest? – Aplikacja – dodała dziewczyna i poprawiła szminką usta.

P

oddasze kamienicy zaaranżowali na loft, którego dużą część zajmowały komputery. Mężczyzna był programistą, młoda kobieta – grafikiem. On znał języki C++, Python; ona angielski i polski. Jej wschodni akcent ledwie był słyszalny. I gdyby miała go namalować, to przypominałby okręgi na wodzie jak w wyrazie kamin’, który rzuca się na taflę, a po którym nie zostaje nawet ślad. Mężczyźnie podobało się, kiedy mówiła. Odczekiwał chwilę po jej wypowiedzi, pozwalając, aby echo słowa się rozpłynęło.

36

wroclife.pl Nr 3/2017

– Ale w Polsce nie ma trzęsień – odpowiedziałem. – Są – zareagował mężczyzna – A przynajmniej były. Największe w historii Polski 5 czerwca 1443 roku. Akurat we Wrocławiu. 6 stopni w skali Richtera. Wieże i gmachy zawalały się, rzeki występowały z łożysk, a ludzie nagłym strachem zdjęci, od zmysłów i rozumu odchodzili. Epicentrum zlokalizowane było niedaleko podmorskiego wulkanu, czyli Góry Ślęży.

M

ężczyzna i kobieta wpadli na pomysł, żeby wydarzenia z przeszłości nanosić na współczesne mapy. Ona wyjaśniała, że koloruje obszar między granicami miasta, on, że o historii pisze kodem, którego źródło jest wyschnięte. – Wyobraź sobie sowieckie samoloty, które bombardują dzisiejszy Wrocław. Albo przesiedleńców pod elektroniczną tablicą w holu dworca PKP, na której świeci „Przyjazdy: Lwów” – znów włączył tablet. – Albo że te wszystkie krasnale mają pomarańczowe czapki. Zerknąłem na dziewczynę. Chciałem zapytać, dlaczego nie zostawić przeszłości takiej, jaka była. – Bo historia nie robi już wrażenia – młoda kobieta zdawała się usłyszeć moje myśli. – Historia wyczerpała własną treść. Jest jak szmata, w którą wycieracie buty przed wejściem do gmachów pamięci. Donosicie na nią i oskarżacie, że kłamała. Trzeba więc postawić przed nią lustro i kazać tak długo patrzeć, aż nabierze rumieńców, bo z każdym dniem jest coraz bardziej bez wyrazu, taka blada. Mężczyzna odczekał chwilę i dodał: – Taka bladź.

P

rzez kolejną godzinę oglądałem robocze materiały. Zobaczyłem niezliczone wersje demo czasu przeszłego, opisywanego słowem teraz; ujrzałem szkice rzeczywistości kreślone mitami. Dotykając ekranu tableta, miałem wrażenie, że maczam palce w pirackim

programie, którego stanę się jeńcem. Nie potrafiłem jednak przestać. Wyświetlałem nowe wydarzenia, ale wracałem także do poprzednich, żeby zmienić kolejność. Jako pierwsze Arkady, później Most, na końcu Sky Tower. Albo: pierwsza ścięta głowa Chrzciciela, potem przegrana partia w karty i wreszcie spalony tort. Zastanawiałem się, czy to możliwe, aby tą ziemią ktoś jeszcze mógł potrząsnąć?

K

oszmar o mężczyźnie i kobiecie, i trzęsieniu ziemi śni mi się już piątą noc. Za każdym razem początek jest taki sam. Wchodzę do dużego loftu i zaczynam się dusić. Próbuję nabierać i wypuszczać powietrze, ale tylko robi mi się gorzej. Przed sobą widzę klatkę i dopiero gdy ją otwieram, mój oddech się uspokaja. Zupełnie tak, jakbym oprócz swojego, musiał uwolnić wszystkie oddechy ludzi, którzy dusili się od kurzu, a który dławił ich po tym, jak budynki legły w gruzach. I za każdym razem koszmar jest tak samo realny, zmieniają się tylko szczegóły. W ostatnim śnie rzucam kośćmi do gry, chwilę potem kaminem do kałuży w podłodze. Sięgam po szmatę, zbieram wodę i jednocześnie czuję drgania. Widzę, jak w misce tworzą się okręgi. Patrzę na swoje odbicie, a kiedy robię krok w tył, odbicie w lustrze wody pozostaje. Odwracam wzrok w stronę elektronicznego wyświetlacza zegara. Jest 5 czerwca. Godzina 14:43.

S

enniki tłumaczą, że trzęsienie ziemi to symbol przemiany; sejsmolodzy, że nie ma skutecznego sposobu, aby trzęsienie przewidzieć; a u Długosza to zapowiedź wielkich nieszczęść. Nad ranem przypomniały mi się zdania z jego Kronik sławnego Królestwa Polskiego: W tym samym roku nastąpiło trzęsienie ziemi w nawróconej Polsce, a z biegiem lat kolejnych Królestwo gnębiły spory i waśnie. Wiele znakomitych miast rozpadło się, niektóre uległy całkowitemu zburzeniu, że z trudem można było dostrzec ich fundamenty. Ale i sama gleba zaczęła być mniej płodna, i przez wiele lat rodziła kąkol, i niewidziane przedtem owoce, zwane śniecią. Nie urodziła już czystej pszenicy. Ta ziemia uległa zepsuciu. Podniosłem się z łóżka i zamknąłem drzwiczki pustej klatki.


NASZE MIASTO

wroclife.pl Nr 3/2017

37


CZAS WOLNY

Tribute to Klara Schumann Owen Williams quizzes Nadia Szagdaj – Wrocławian author of the Klara Schulz criminal book series. You’ve just released a new book.

Yes, my new book is called Nowe Śledztwa Klary Schulz. Tajemnica Nathaniela. The Secret of Nathaniel. It opens a new series about Klara, because the previous one, Kroniki Klary Schulz, is actually finished. This is the fourth book about Klara and the sixth of mine, in general.

Your books are set in Wrocław before the II World War. Why?

When you write a criminal, you can’t make any mistake. You have to plan every single detail with incredible precision. Thinking about the city during writing should be natural and easy. That’s why I’ve chosen my city, where I was born, grew up and where I still live. The period is a trick. It is always easier to create crime in a world with no fingerprints, or DNA tests.

Are there any things you don’t like about Wrocław?

I think that Wrocław, because of its history, is still a city from the outside. Everything here is different: the language, architecture, streets, parks... But also mentality, which is quirky sometimes. Right after WWII, Wrocław was a temporary shelter. People, even in late sixties, thought that soon they’d leave the city and go back to their homes. This never happened, but the mentality stayed. Thankfully there are many people who already started to change it for good.

How would you describe Wrocław in five words?

Happy home. Only these two, because through these words I understand everything that comes from their meaning. I love to come back

here, to the place where I feel safe, which I know very well and which I love with all its benefits and wounds.

That was more than five words! How many books have you set in Wrocław?

Five of six... One of them is set in the year 2014, and the rest before WWII. But the first one, and the newest I’m working on, are not. Wrocław has an incredible history. It is good to know it and when you do, you usually share this knowledge with other people.

The hero in The Secret of Nathaniel is Klara Schultz. Where did the name come from and is the character based on a real person? Indeed. The real person’s name is quite similar. Klara Schu...mann. I admire Klara Schumann for her amazing strength and patience. Her life wasn’t easy. But she was a brave woman, very supportive to her difficult husband and his talent, although she was talented as well as famous Robert. This is my tribute to her.

Why did you choose the criminal genre?

It chose me, actually. My first book represent the fantasy genre. But instead of fantasy, I wrote a crime story. And my new publisher just bought it. It was the book about Klara, and to start with, I treated this one as an experiment. However it was also a good one. So here I am a crime writer. But I like it.

Who are your favourite writers? Are you a fan of Marek Krajewski?

Marek Krajewski is an inspiring writer, no doubt. But I haven’t read a crime story in a long time. I like to be sure that I have my own style and fresh ideas. My favourite crime writer is Thomas Harris. But above everyone else - Steven King, the horror writer. I like to be scared. I’m horror addicted!

Why should people read your books?

To understand themselves. Instead of writing about crimes, Wrocław or the history, I write about people’s characters. I like to analyze various behaviours. That’s why my book characters are so real.

As Wrocław is the meeting place, tell us about someone or something interesting you’ve met here.

The funny thing is, that the most wonderful people I’ve met in Wrocław are foreigners. I’m also a filmmaker and a producer. During filming recently, I met a lot of interesting people from England, USA, Italy, Norway, France and Germany. Thanks to them, I see my city in different colours and shapes. I like that they are always smiling, optimistic and at the same time hard working people.

Finally, do you know how to say “Nadia” in English and can you tell me how to say my name “Owen” in Polish?

Nadia is probably Nadine. There is a Chuck Berry song called Nadine. But your name is much more interesting. It comes from the name Eugene, Eugeniusz. And this was my grandfather’s name!

Nadia, Nadine, thank you.

38

wroclife.pl Nr 3/2017


CZAS WOLNY

PAMELA USZYŃSKA POLECA Pod koniec kwietnia we Wrocławiu, za sprawą 53 Festiwalu nad Odrą, znowu zagości wyśmienity jazz! Zobaczymy też niejedną świetną wystawę ( m.in. Obiekty Wojciecha Kaniowskiego i wystawa Lin Wang w Galerii BWA). Z niecierpliwością czekamy również na Europejską Noc Literatury i oczywiście na Międzynarodowy Dzień Jazzu UNESCO.

TEATR

3.04.2017 „Seks dla opornych" 3 kwietnia na deskach Capitolu zagości spektakl komediowy Teatru Polonia w reżyserii Krystyny Jandy. “Seks dla opornych” to gorzki, ale zabawny tekst. Małżeństwo z trzydziestoletnim stażem, architekt i jego żona, całe życie zajmująca się domem i dziećmi, przeciętni inteligenci, którzy nigdy nie pozwolili sobie na żadne szaleństwo, wiodący dotąd raczej banalne, pracowite ale spokojne życie, zapragnęli jakoś ożywić swój związek, obudzić dawne emocje. Postanawiają więc uciec z domu i spędzić weekend w najmodniejszym hotelu. Co prawda zabierają ze sobą praktyczny poradnik “Sex dla opornych”, ale nim do niego sięgną, by osiągnąć pożądaną gotowość, muszą dokonać głębokiego obrachunku. Będzie burzliwie i dramatycznie: wzajemne pretensje i urazy zaprowadzą ich niemal do ostatecznego zerwania, poradnikowe recepty dostarczą zdecydowanie groteskowych przeżyć, narażając na zawstydzenie raczej niż powrót wielkich namiętności. Ale też to doświadczenie pozwoli im docenić wartość codziennej, może szarej ale nieodzownej bliskości i przywiązania, zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Ich własnej miłości po prostu. A to może się okazać ważniejsze niż podniecający może, ale krótkotrwały błysk ekscytacji. W spektaklu zagrają: Dorota Kolak i Mirosław Baka. Teatr Muzyczny CAPITOL, ul. Marszałka J. Piłsudskiego 72, Bilety: 120 zł parter, 60-90 zł balkon. Godz. 17:30, 20:30

Źródło: http://adria-art.pl/wydarzenie/wroclaw/teatr-seks-dla-opornych-spektakl-komediowy-teatru-polonia-w-rez-k-jandy-teatr-muzyczny-capitol-wroclaw-3-kwietnia-2017/41156;41157/

FILM

7.03.2017 „Ukryte” 7 kwietnia w ramach Wieczornego Kina w Famie zobaczymy film „Ukryte” Michaela Hanekego. Dzieło, które jest zaliczane do kanonu współczesnego kina europejskiego. To połączenie dramatu i thrillera przedstawia historię francuskiej zamożnej rodziny terroryzowanej przez nieznajomego podglądacza, który podrzuca pod drzwi ich domu tajemnicze nagrania wideo i niepokojące rysunki. Obraz wielokrotnie nagradzany, m.in. Złotą Palmą w Cannes za reżyserię i nagrodami Europejskiej Akademii Filmowej. W rolach głównych: Juliette Binoche, Daniel Auteuil. Uwaga - film dla osób pełnoletnich (zawiera drastyczne sceny).

WYSTAWA

Centrum Biblioteczno-Kulturalne Fama, ul. Bolesława Krzywoustego 286, godz. 20.00, wstęp bezpłatny / zapisy

Źródło: http://www.fama.wroc.pl/79-kwiecien-w-wieczornym-kinie-w-famie

10.03. – 8.04. 2017 „Niepozowane” wystawa kolektywu Un-Posed Do 8 kwietnia w Galerii FOTO-GEN można zobaczyć wystawę “Niepozowane”. Prezentowane jest na niej kilkadziesiąt zdjęć wykonanych przez autorów należących do jednej z najbardziej rozpoznawalnych i najważniejszych polskich grup skupiających fotografów ulicznych. Bohaterem wystawy jest człowiek. Znajdujemy go w bardzo różnych sytuacjach – codziennego jeżdżenia do pracy, w trakcie rytuału religijnego lub wypoczynku. Fotografie dziewięciorga autorów powstałe w bardzo różnych miejscach na świecie układają się w opowieść o współczesnej kondycji człowieka. Jak się zachowuje, czym się otacza, jakie emocje wyraża w miejscach publicznych. Galeria FOTO-GEN, pl. bpa Nankiera 8, Bilety: 4 zł, ulg. 2 zł. W poniedziałki wstęp bezpłatny.

Źródło:http://un-posed.com/niepozowane-exhibition-in-wroclaw

WYSTAWA

17.02.–14.04.2017 „Globalizacja i indywidualność". 70 LAT ZPAF 1947–2017 Do 14 kwietnia Muzeum Współczesne Wrocław i Związek Polskich Artystów Fotografików Okręg Dolnośląski zapraszają na wystawę „Globalizacja i indywidualność”. Wystawa przedstawia wybór prac 53 twórców reprezentujących przegląd środowiska Okręgu Dolnośląskiego ZPAF. Idea wystawy jest formą dyskursu, reinterpretacji zagadnienia globalnej wioski w korelacji z indywidualnością w dobie współczesności. Wystawa prezentuje bogactwo różnorodnych postaw, konwencji, koncepcji artystycznych. Jest demonstracją złożoności i oryginalności tego środowiska w 70 rocznicę powstania ZPAF. Muzeum Współczesne Wrocław, pl. Strzegomski 2a

Źródło: http://muzeumwspolczesne.pl/mww/kalendarium/wystawa/ globalizacja-i-indywidualnosc-70-lat-zpaf-1947-2017/

WYSTAWA

16.03- 17.04.2017 Wojciech Kaniowski. „Obiekty" Do 17 kwietnia w Muzeum Architektury można odwiedzić wystawę “Obiekty”. Jest ona kontynuacją cyklu rozpoczętego przez malarza Wojciecha Kaniowskiego w 2014 roku. Tytułowe obiekty to trójwymiarowe kompozycje, wykonane w technice asamblażu, w których tradycyjna warstwa malarska ustępuje miejsca codziennym przedmiotom i narzędziom, fragmentom mebli, ubrań czy wycinkom z gazet. Inspiracją dla powstania cyklu była obserwacja współczesnych metropolii - napędzanych zaawansowaną technologią miejskich organizmów i ich mieszkańców. Muzeum Architektury, ul. Bernardyńska 5, Bilety: normalny – 10 zł, ulgowy – 7 zł

Źródło: http://ma.wroc.pl/pl/artykul/wojciech-kaniowski-obiekty/

BALET

22.04.2017 „Femme Fatale” 22 kwietnia Opera Wrocławska zaprasza na wieczór baletowy pod wspólnym tytułem “Femme fatale”. Składają się na niego dwie znane pozycje europejskiej literatury baletowej: El amor brujo (Czarodziejska miłość) hiszpańskiego kompozytora Manuela de Falli oraz Carmen - Suita Rodiona Szczedrina oparta na ponadczasowym dziele Georgesa Bizeta Carmen, stają się terenem twórczych poszukiwań Jacka Tyskiego, choreografa-rezydenta Opery Wrocławskiej. Hiszpańskie rytmy, krwisty odcień czerwieni, żywe emocje to wspólne elementy spektaklu, w którego centrum stoi taniec. Opera Wrocławska, ul. Świdnicka 35, Bilety od 20 zł, godz. 19.00

Źródło: http://www.opera.wroclaw.pl/1/spektakl.php?_id=4042

wroclife.pl Nr 3/2017

39


SPOTKANIA

CZAS WOLNY 22.04.2017 „6. Europejska Noc Literatury” Podczas szóstej edycji Europejskiej Nocy Literatury organizatorzy zaproszą uczestników na spacer poza ścisłe centrum miasta: tym razem do znanych i mniej znanych zakątków wrocławskiej dzielnicy Nadodrze. Czytania odbędą się w godzinach 17.00-22.00, a ich tematem przewodnim będzie natura. Europejska Noc Literatury to 10 współczesnych autorów, 10 czytających i 10 niezwykłych miejsc. Tegoroczna edycja ENL będzie elementem obchodów zakończenia kadencji Wrocławia jako Światowej Stolicy Książki UNESCO – dzień później, 23 kwietnia, miasto przekaże ten tytuł stolicy afrykańskiej Gwinei, Konakry. Więcej na www.wroclaw2016.pl/enl

Źródło: http://www.wroclaw2016.pl/enl?page=project-pages

FESTIWAL

26 - 30.04.2017 „53. Jazz nad Odrą” 53. edycja Jazzu nad Odrą - najstarszego festiwalu jazzowego w kraju, odbędzie się w dniach 26-30 kwietnia. Czeka nas pięć swingujących dni z udziałem muzycznych sław i finałem w całości poświęconym polskiemu jazzowi. Finałem tegorocznej edycji będzie Światowy Dzień Jazzu Polskiego (30 kwietnia), a jego motto to tytuł najnowszej płyty Zbigniewa Namysłowskiego: POLISH JAZZ – YES! Biuro Festiwalowe IMPART 2016, ul. Mazowiecka 17 Na większość koncertów wstęp płatny. Punkty dystrybucji: • Kasa biletowa Impart ul. Mazowiecka 17 • On-line: www.jazznadodra.pl, www.impart.art.pl, www.eventim.pl • Salony Empik, Media Markt, Saturn w całej Polsce

Źródło: http://jazznadodra.pl/pl/

WYSTAWA

19.02 – 14.05.2017 „Nature Morte. Współcześni artyści ożywiają martwą naturę” Jak temat martwej natury ewoluował w sztuce? Jak podchodzą do niego współcześni artyści i w jaki sposób go interpretują? Odpowiedzi na te pytania można znaleźć na wystawie przygotowanej przez Pawilon Czterech Kopuł Muzeum Sztuki Współczesnej we Wrocławiu i londyńską MOCA. Wystawie towarzyszy również ekspozycja poświęcona tematowi martwej natury we współczesnej biżuterii, którą można zobaczyć w gmachu głównym Muzeum Narodowego we Wrocławiu (19 lutego – 13 kwietnia 2017 r.) Cykl wykładów towarzyszący wystawie – sobota, godz.16.00 – wstęp wolny: – 22 kwietnia – „Martwa natura z głową byka”. Vanitas a la moderna prowadzi Alicja Abramowicz – 13 maja – „Diamentowa czaszka”, czyli jak współcześni artyści ożywiają martwą naturę prowadzi Małgorzata Santarek

WYSTAWA

Pawilon Czterech Kopuł, ul. Wystawowa 1, Muzeum Narodowe, plac Powstańców Warszawy 5

Źródło: http://pawilonczterechkopul.pl/pl/nature-morte-wspolczesni-artysci-ozywiaja-martwa-nature/

16.03-27.04.2017 „Obraz Poruszony- wystawa wykładowców ASP” Do 27 kwietnia w hotelu DoubleTree by Hilton Wroclaw będzie można oglądać prace pedagogów Katedry Sztuki Mediów Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu. Wystawa „Obraz Poruszony” jest przeglądem dorobku 17 pedagogów i stanowi wybór z ich szerokiej aktywności artystycznej. Prezentowane prace wideo, animacje i fotografie hipnotyzują, zaskakują dynamiką i nowatorskim sposobem realizacji. Specjalne oprowadzania po wystawie wraz z twórcami odbędą się 13 i 27 kwietnia. DoubleTree by Hilton Wroclaw, ul. Podwale 84, Wystawę będzie można oglądać bezpłatnie w każdy czwartek w godz. 16.00-19.00.

Źródło: http://www.dcik.pl/wydarzenie/10,1,16676,---obraz-poruszony------wystawa-wykladowcow-asp/

WYSTAWA

3.03 -27.04.2017 „Exotic Dreams and Poetic Misunderstanding vol. 2” - wystawa Lin Wang Do 27 kwietnia w galerii SiC! Można zobaczyć wystawę ukazującą subtelne nieporozumienia pomiędzy kulturą Chin i Europy. Lin Wang – chińska artystka mieszkająca w Norwegii stara się łączyć dwa światy kulturowe tatuując… porcelanę. W ramach badania historii Starego Kontynentu zwróciła uwagę na wpływ jaki produkcja, eksport i handel chińską porcelaną, wywierał na wzajemne rozumienie się Wschodu i Zachodu. Na wystawie zobaczymy porcelanowe, przeskalowane obiekty odwołujące się do form naczyń europejskich, ozdobionych, charakterystycznym, niebieskim, kobaltowym rysunkiem. Tradycyjny chiński krajobraz, zostaje zmieszany z stylistyczne mocno do niego nawiązującym przedstawieniem z tatuaży norweskich marynarzy. Galeria SiC! BWA Wrocław, pl. Kościuszki 9/10

Źródło: http://www.bwa.wroc.pl/index.php?l=pl&id=1199&b=2&w=1

KONCERT

30.04.2017 „Międzynarodowy Dzień Jazzu UNESCO” | Marcin Wasilewski Trio + Nils Petter Molvær 30 kwietnia 2017 roku z okazji Międzynarodowego Dnia Jazzu UNESCO Narodowe Forum Muzyki im. Witolda Lutosławskiego we Wrocławiu zaprasza na koncert Marcin Wasilewski Trio z gościnnym udziałem Nilsa Pettera Molværa. Na tę wyjątkową okazję Marcin Wasilewski przygotowuje specjalny program, a niespodzianką będzie rozszerzenie brzmienia o elektryczne oraz elektroniczne instrumentarium, dzięki któremu usłyszymy muzykę Tria w odsłonie innej niż ta do tej pory znana, akustyczna. Prawdziwym fanom muzyki nie trzeba przedstawiać gościa, którego zespół zaprosił do udziału w tym koncercie – znakomitego norweskiego trębacza, kompozytora i producenta Nilsa Pettera Molværa, uważanego za pioniera nu jazzu. Narodowe Forum Muzyki, plac Wolności 1, Godz. 16:00 Bilety: I strefa. - 90 zł; II strefa. - normalny 70 zł, ulgowy 50 zł; III kat.- 30 zł 16.00-19.00.

Źródło: http://www.nfm.wroclaw.pl/component/nfmcalendar/event/5392

SPOTKANIA

Czwartki, godz. 20.00, Spotkania Akademii Intelektu W drugiej połowie kwietnia zapraszamy na dwa ciekawe wydarzenia. 20 kwietnia odbędzie się spotkanie pod tytułem „Śmierć z kosmosu, czyli rozbłyski gamma”. Czy to zjawisko jest zagrożeniem dla życia na Ziemi? Będziemy na ten temat rozmawiać z Towarzystwem Miłośników Astronomii. 27 kwietnia gościem Akademii Intelektu będzie dietetyk, Dorota Silarska, która opowie o tym, jak najnowsze trendy dietetyczne wyglądają w praktyce. Akademia Intelektu to projekt tworzony przez grupę studentów, którzy pragną poszerzać swoje horyzonty. W czwartkowe wieczory odbywają się otwarte spotkania z ludźmi świata kultury, nauki, sportu czy mediów. CODA Maciejówka, plac Nankiera 17 (wejście od strony ogrodu Ossolineum), Wstęp bezpłatny Więcej informacji: akademiaintelektu.org


strefa Dzięki kuponom rabatowym z łatwością dotrzesz do wielotysięcznej grupy Czytelników Wroclife! Oferujemy kupony jednostronne i dwustronne.

skontaktuj się z nami: reklama@wroclife.pl

-25%

na wszystkie rodzaje wizytówek

Przy zamówieniu wpisz kod rabatowy:

WROCLIFE ZAMÓW DZIS Kupon obejmuje również wizytówki na papierze ozdobnym i z kolorowymi brzegami. Kupon rabatowy obowiązuje do 15 maja i nie łączy się z innymi promocjami.

t: (48) 795002240 e: hello@make-me.pl

umów spotkanie

www.make-me.pl


magazyn blisko Ciebie!

sprawdź, gdzie nas znajdziesz

Wroclife to magazyn, który zawsze jest blisko Czytelników. Znajdziesz nas w ponad 300 punktach we Wrocławiu, a także w wersji elektronicznej: jako e-wydanie lub artykuły publikowane na wroclife.pl Wroclife to także jeden z najczęściej czytanych lokalnych profili na Facebooku. Jest z nami już blisko 20 tysięcy wrocławian!

wroclife.pl/magazyn miejsca, w których znajdziesz drukowany magazyn

facebook.com/WroclifePL odwiedź nasz profil!

issuu.com/wroclife e-wydanie magazynu




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.