ROCK AXXESS nr 1

Page 1

MARZEC 2012

opeth van halen guns n’roses black sabbath anathema angela gossow easy rider

jedyny magazyn rockstylowy na świecie


Chcesz uczestniczyć w tworzeniu jedynego na świecie magazynu rockstylowego?

Jeśli twoje życie gra w rytmie rockabilly, nie są ci obcy teddy boys i rockersi lubisz o nich pisać i opowiadać masz dobre oko i potrafisz fotografować rozumiesz język angielski i swobodnie w nim piszesz dołącz do nas!

napisz kilka słów o sobie, załącz próbne teksty i wyślij na adres: biuro@allaccess.com.pl z dopiskiem rock axxess być może właśnie na ciebie czekamy


marzec 2012 2 edytorial 3

news access

6

rock talk

MARTIN MENDEZ

9

rock live

DWA OBOZY JEDEN OPETH

10

rock access

JAK DAVID LEE ROTH CHCIAŁ OSZUKAĆ PRZEZNACZENIE

14

rock access

GUNS reLOADED

16

dark access

PRZEZ OTCHŁAŃ UMYSŁU - ANATHEMA

18

digging the rock

HITY ZNACIE... BLACK SABBATH

22

rock shop

24

backstage access

ZAWÓD FOTOGRAF- FALK HAGEN BERNHAUSEN

30 undressed

ANGELA GOSSOW

32

rock style

EASY RIDER - BORN TO BE WILD

35

shop access

KUPOWAĆ JAK JOHN SMITH

38

map of rock

CAFE WHA?

40

rock shot

MOJITO


EDYTORIAL Wiecie, że jeszcze nigdy nie pisałam edytoriala od końca? A właśnie teraz tak zrobię. Od końca? Tego numeru, oczywiście.

Zatem posłuchajcie: Dwóch facetów przemierza na motocyklach Stany Zjednocznone. Ich styl życia - wolny, może dziki, ale przede wszystkim wyjęty z wszelkich ram - wciąż na nas wywiera wrażenie. Oto bohaterowie Swobodnego Jeźdźca, niskobudżetowego filmu, który miał być małym, improwizowanym dziełem, a zmienił naszą kulturę. To właśnie w piosence ze Swobodnego Jeźdźca po raz pierwszy padło słowo heavy metal. I, choć wtedy, miało zupełnie inne znaczenie, dziś określa muzykę, która daje nam wolność, kreuje nasz styl, nadaje rytmu naszemu życiu. Muzycznie na łamach tego wydania Rock Axxess jest, dzięki dokonaniom takich artystów jak Opeth, Anathema, Van Halen, Black Sabbath. Muzycznie jest, dzięki obrazom, które uwiecznia aparatem fotograficznym Falk Hagen Bernhausen. Muzycznie jest dzięki naszej pasji, którą jest rock. W imieniu całej Redakcji zapraszam, czytajcie! Karolina Karbownik redaktor naczelna

ROCK AXXESS jedyny magazyn rockstylowy na świecie redaktor naczelna Karolina Karbownik zastępca redaktor naczelnej: Katarzyna Strzelec autorzy i współpracownicy: Marcelina Gadecka Agnieszka Lenczewska Jakub “Bizon” Michalski Leszek Mokijewski Sheila Palkoski design, kreacja, skład DTP Karolina Karbownik logo rock axxess Dominik Nowak

wydawca: All Access Media kontakt biuro@allaccess.com.pl współpraca, reklama, patronaty k.karbownik@allaccess.com.pl, k.strzelec@allaccess.com.pl

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i artykułów sponsorowanych. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do zmiany i skrótu tekstów publikowanych.


news access

red. Jakub “Bizon” Michalski, Karolina Karbownik

Motley Crue w Mieście Grzechu W Las Vegas można było natknąć się ostatnio na zespół Motley Crue. Tuzin występów, które zespół zagrał w lutym w Hard Rock Hotel & Casino nazwano pierwszą hard rockową rezydenturą w Las Vegas. Podczas koncertów formacja wykonywała między innymi krótki set akustyczny. Prestiż przedsięwzięcia był tym większy, że grupa grała między innymi w wieczór Super Bowl, w Walentynki oraz w Dzień Prezydentów. Po drodze trafiły się też 51 urodziny wokalisty zespołu, Vince’a Neila, uczczone na scenie stosownym tortem w kształcie gitary, przyozdobionym okładkami płyt Crue. Pojawiły się plotki, że to ostatnie koncerty Neila z zespołem. Takie wnioski wyciągnęli fani po jednym z wywiadów z wokalistą, w którym zasugerował, że dużo ostatnio myślał nad swoim życiem i jego dalsza część niekoniecznie musi być związana z Motley Crue. Pozostali muzycy jednak raczej nie traktują tych deklaracji poważnie. Kilka dni po zakończeniu serii koncertów Nikki Sixx i Tommy Lee zaczęli się prześcigać w serwowaniu na Twitterze informacji prosto ze studia nagrań, gdzie pracują nad nową płytą. A to dobry znak.

fot. Karolina Karbownik / Wojtek Maciejewski / materiały prasowe

Brygada Rock ‘n’ Roll All Stars

Golf n’ Roll All Nite

1 marca w Los Angles oficjalnie potwierdzono trasę koncertową po Ameryce Południowej i Łacińskiej projektu Rock ‘n’ Roll Allstars. Grupa zagra serię koncertów w kwietniu i maju tego roku. Pewnie mało by nas to obchodziło, w końcu nasze kontynenty dzieli dość sporo kilometrów i jeszcze więcej wody, ale skład tej formacji robi wrażenie na tyle duże, że zwyczajnie nie wypada nam o tym nie wspomnieć. Kogo więc będzie można zobaczyć i usłyszeć na wspomnianej trasie? Trzej byli muzycy Guns N’Roses: Duff McKagan, Gilby Clark oraz znany również z The Cult Matt Sorum stanowią trzon formacji Rock ‘n’ Roll Allstars. Tych wspomagać będą Sebastian Bach, wokalista Def Leppard Joe Elliott, legendy Glenn Hughes oraz Gene Simmons oraz plejada zasłużonych gitarzystów: Mike Inez (Alice In Chains), Billy Duffy (The Cult), Steve Stevens, i Ed Roland. Większość tego towarzystwa dość często muzykuje razem, głównie w okolicach Los Angeles, w ramach jamującej supergrupy Camp Freddy. Cóż, nam wypada jedynie liczyć na cud, że ktoś zaprosi gromadkę także do Europy.

Czy wśród naszych czytelników są jacyś fani golfa? Jeśli tak, to mamy dla Was ciekawą informację. Jeżeli przypadkiem będziecie w pobliżu Las Vegas, możecie skorzystać z tamtejszej nowej atrakcji – mini-golfa na polu należącym do zespołu Kiss. Jak to w przypadku tej grupy bywa, na otwarciu samego pola się nie skończy. Będzie można także skorzystać na przykład z wyszukanych automatów do gier, wynająć VIP-owski pokój na prywatną imprezę, wpaść do kawiarni Rock ‘n’ Roll All Nite, zrobić zakupy w największym na świecie sklepie z pamiątkami związanymi z Kiss oraz wziąć ślub w kaplicy o sympatycznej nazwie Hotter Than Hell. Przesada? A jakże. Ale w końcu za to ich uwielbiamy. Otwarcie rzeczonego centrum rozrywki planowane jest na 15 marca. Koszt partyjki mini-golfa na 18 dołkach to niecałe 12 dolarów.


news access Ozzy animowany Tęskniliście za Ozzym i jego rodziną wygłupiającymi się na ekranach telewizorów? Osbourne’owie powracają, tym razem w wersji animowanej. The F’n Osbournes to seria 20 odcinków przygód słynnej rodzinki oparta na scenariuszu powstającego pod okiem Jacka i Sharon (czy zwiastuje to coś dobrego?). Głosów postaciom z kreskówki mają użyczyć oczywiście Ozzy z rodzinką.

Ciekawe, czy na zapowiadanej trasie Black Sabbath, która nagle zmieniła się cudownie w tournee pod hasłem Ozzy & Friends, zobaczymy prawdziwego Ozzy’ego, czy może wersję animowaną.

Metallica na śniadanie

Wino Motorhead zakazane na Islandii

4

Fani Motorhead z wyspy wulkanów zostali niemile zaskoczeni przez tamtejszego monopolistę branży alkoholowej, który postanowił o wycofaniu z oferty wina o nazwie Motorhead Shiraz. Rzekomy powód to kojarzenie nazwy Motorhead z amfetaminą oraz fakt, że zespół wykonuje utwory nawiązujące tematyką do wojny, uprawiania seksu bez zabezpieczenia oraz narkotyków. Poza tym, marka podobno promowała niezbyt zdrowy styl życia. Niezdrowy alkohol? Musiała zajść jakaś pomyłka! Pocieszeniem jest to, że wino można jednak będzie konsumować w restauracjach, barach i kawiarniach, nie będzie się jedynie pojawiało na półkach sklepowych.

Lars Urlich poszukuje nowych sposobów dotarcia z muzyką do fanów Metalliki. W czasach, gdy liczba sprzedawanych płyt maleje, efektywna strategia marketingowa jest niezbędna. Urlich przygotowuje nas na prawdziwe reklamowe trzęsienie ziemii opowiadając o różnych pomysłach, które chodzą mu po głowie, jak na przykład umieszczanie płyty w pudełku płatków śniadaniowych. Podkreśla też, że Metallica, jako wolni strzelcy, nie związani obecnie umową z żadnym wydawcą, mają w tej chwili nieograniczoną wolność jeśli chodzi o tworzenie i wymyślanie sposobów promocji własnej twórczości. Tęsknimy za czasami, gdy wystarczyło po prostu wydać świetną płytę, żeby ludzie ją kupili. Jeszcze bardziej tęsknimy za czasami, kiedy Metallica nagrywała świetne płyty, które po prostu chcieliśmy kupować...


Rockowo w reklamach Super Bowl to nie tylko święto sportu, ale i jeden z naj-bardziej atrakcyjnych dni dla przemysłu reklamowego. Za kilkudziesięciosekundowe spoty wciśnięte pomiędzy zagrywki futbolowe, niezrozumiałe dla 99% ludzi po tej części Atlantyku, reklamodawcy są skłonni płacić miliony dolarów. Nie inaczej było w tym roku. A piszemy o tym dlatego, że dwie z takich reklam związane są dość mocno z branżą rockową.

Pierwsza z nich to wymysł speców od marketingu KIA, którzy postanowili zwizualizować senne marzenia kierowców: przejażdżkę po torze wyścigowym (samochodem marki KIA), tłumy fanów na trybunach, zbyt biednych by odziać się w coś więcej niż kostium kąpielowy, seksowną Adrianę Lima wymachująca flagą na linii startu i MÖtley Crüe grający na żywo Kickstart My Heart. Całość prezentuje się naprawdę rockowo, choć wraz z pojawieniem się Adriany, reszta jakby schodzi na dalszy plan...

Rockowo też zabrzmiał Budweiser. Akcja spotu reklamowego rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych na przestrzeni kilku dekad zaczynając od czasów zakończenia prohibicji w 1933 roku na współczesnych skończywszy. Podkładem muzycznym do tego filmu jest miks hitu The Cult She Sells Sanctuary z hiphopowym Good Feelin Flo Ridy. Reklama robi wrażenie dynamiką, natomiast, co do wartości nowego tworu muzycznego The Cult & Flo Rida każdy zapewne ma swoje zdanie.

fot. materiały prasowe

Warto przy okazji przypomnieć, że The Cult szykują się do wydania pierwszej od pięciu lat płyty Choice Of Weapon, która ukazać ma się w maju. Ian Astbury najwyraźniej zmienił zdanie, bo jeszcze trzy lata temu zarzekał się, że nie ma zamiaru nagrywać więcej płyt uważając ten format za martwy. Nowy utwór Lucifer jest już dostępny w sieci.

5


martin mendez

OPETH

rock talk

6

rozmawiała: Karolina Karbownik przekład: Jakub “Bizon” Michalski foto: Karolina Karbownik

Hola Martin! Hola!

To chyba wszystko, co potrafię powiedzieć po hiszpańsku. Przejdźmy może na angielski. OK. Posłuchaj, co przeczytałam o tobie na Wikipedii: Podczas koncertów Opeth, Mendez rzadko się odzywa i pokazuje jakiekolwiek emocje. Co ty na to? Cóż, skoro ktoś tak twierdzi. (śmiech)

Nie ma to wiele wspólnego z latynoskim temperamentem. Fakt. Jeśli chodzi o muzykę, to wygląda to zupełnie inaczej. Prywatnie jestem bardzo spokojnym gościem. Kiedy jestem na scenie, to w zasadzie nie myślę o tym, co robię. W takim razie, co pamiętasz z występu, kiedy schodzisz ze sceny? Pamiętam muzykę. Czy jestem zadowolony, czy nie, jak udał się koncert. Pamiętam też publiczność. To ona odgrywa dużą rolę podczas koncertów. Jeśli ludzie na koncercie mają w sobie dużo energii, to czuję się lepiej. Co oznacza dla ciebie, że występ był dobry? Chodzi o to czy dźwięk był w porządku, czy dobrze zagraliśmy, no i oczywiście czy ze strony publiczności była dobra energia.

Co muzycy Opeth mówią sobie po koncertach? Zawsze rozmawiamy o publiczności – czy była dobra czy nie, o naszej robocie – jak się spisaliśmy i tak dalej. Jeśli ktoś coś zawali,


fot. Karolina Karbownik


staramy się o tym dyskutować. To znaczy, po prostu o tym rozmawiamy. Bez gniewu i pretensji, w stylu musisz zrobić to czy tamto...!. Jeśli chodzi o muzykę, jesteśmy nieugięci. Wszyscy chcą, żebyśmy grali tak dobrze, jak tylko się da.

zespołów, Spiral Project. Tak, pamiętam ją, ale ja w zasadzie nie byłem w tym zespole. Grałem z nimi na samym początku, odbyliśmy razem parę prób, ale nic wspólnie nie nagraliśmy.

Co robicie przed koncertem, żeby wszystko poszło jak najlepiej? Godzina przed koncertem to ten czas, kiedy wszyscy się przebierają i każdy próbuje wprowadzić się w odpowiedni nastrój. Często gram przez jakieś 20 minut, żeby się rozgrzać. Wszyscy koncentrują się na występie. Jedynym rytuałem jest uścisk dłoni podczas intro. Robimy to od wielu lat. To chyba tyle.

Whitney Houston? Była dobra, to na pewno.

I to Wam wychodzi! Cóż, staramy się.

A przed całą trasą? Bardziej przypomina to wspólne jamowanie czy macie jakiś plan prób, którego ściśle przestrzegacie? Nie gramy zbyt wielu prób. Jesteśmy już o wiele lepsi niż kilka lat temu. Mamy też nową salę prób, do której fajnie jest wpaść. Poprzednia sala była strasznie nudna i nikt nie chciał tam grać. Lubimy nasze nowe miejsce. Na próby spotykamy się jakiś tydzień czy dwa przed rozpoczęciem trasy. Zazwyczaj każdy gra sam w domu, żeby przypomnieć sobie utwory, więc możemy grać w zasadzie z marszu.

Ile gitar macie ze sobą na trasie? Mikael ma chyba ze trzy lub cztery, Frederick też. Ja mam dwa basy. Na poprzedniej trasie mieliśmy też gitary akustyczne i więcej elektrycznych. W sumie jakieś piętnaście gitar i trzy basy. Więc, jak widzisz, teraz nie ma tego aż tak dużo.

Lubisz kobiece wokale? Tak, jasne. Lubię wiele wokalistek. Uwielbiam Joni Mitchell.

Czy Twoje dzieci podzielają Twoją muzyczną pasję? Mój synek ma dopiero trzy lata, ale tak, lubi muzykę. Czasami chce słuchać niektórych kawałków Opeth. Ile recenzji Heritage przeczytałeś? Kilka.

Te dobre? Złe? Jedne i drugie? Jedne i drugie. Było sporo dobrych recenzji, trafiały się też te mniej pochlebne. Ale dla mnie to tylko opinia jednej osoby. Jeśli jest negatywna, nie muszę się z nią zgadzać. Muszę przyznać, że okładka Heritage jest niesamowita. Czyj to był pomysł - zespołu? Tak, też lubię tę okładkę. Wydaje mi się, że to był pomysł Mikaela i Travisa Smitha. Wymieniali się koncepcjami. Okładka reprezentuje zespół. Na drzewie są nasze głowy. Jest dość symboliczna, ale też zabawna. Żeby ją zrozumieć, trzeba chyba podejść do niej z humorem.

Po tylu latach podróżowania i bycia w trasie, znalazłeś coś na kształt idealnego miejsca na świecie?

MM: Cóż, koncert to jedno, a bycie w jakimś kraju to co innego. Jeśli koncert się uda, a publiczność dopisze, to właśnie to najbardziej zapada mi w pamięć. Właśnie byliśmy na Malediwach. Istny raj! Spędziliśmy tam trzy dni, było niesamowicie. Mieliśmy zagrać jednego wieczoru, ale to był akurat ten dzień, w którym prezydent zrezygnował z urzędu i na ulicach pojawiły się manifestacje, wojsko stanęło naprzeciw policji i tak dalej. Nie mogliśmy zagrać. Spędziliśmy ten czas na wyspie, a koncert przełożono na następny dzień. To był dzień naszego wylotu, samolot mieliśmy o ósmej wieczorem, więc musieliśmy zagrać w ciągu dnia. Brzmi egzotycznie. Nie mów, że graliście na plaży. (śmiech) Nie, w klubie. To był dobry koncert. Było tam chyba z czterysta osób. Ten koncert był zupełnie inny od pozostałych.

Jacy ludzie przyszli na ten koncert? Miejscowi. Dziewczyny nosiły burki. Bardzo niezwykłe w porównaniu z innymi krajami. Chyba nie mają tam zbyt wielu koncertów. Dla wielu osób nasz był pierwszym lub drugim zagranicznym koncertem w życiu. Świetnie się bawili. Opeth musi być tam popularny w ostatnich latach. Doceniamy to. Gratulacje. Przenieśmy się teraz kilka lat wstecz. Chcę zapytać cię o twoją współpracę z polską wokalistką, Anią z zespołu Centurion. Śpiewała w jednym z twoich

8

Wkrótce zaczyna się północnoamerykańska część Waszej trasy. Widziałam wiele nagłówków o tym, że to jedna z najbardziej oczekiwanych tras: Opeth i Mastodon. Do tego Ghost w roli supporta. Tak, powinno być ciekawie. Lubię tych gości. Myślę, że nasze koncerty będą dla ludzi interesujące. Niezbyt wiele wiem o Ghost, słyszałem chyba ze trzy, czy cztery ich kawałki, ale dobrze brzmią. Wkrótce będę miał okazję poznać więcej! OK Martin, to tyle. Leć szybko na papierosa, zanim ktoś następny cię dopadnie. Dzięki za rozmowę! (śmiech) Dzięki, tak właśnie zrobię!


Dwa obozy, jeden Opeth tekst: Jakub “Bizon” Michalski foto: Agnieszka Lenczewska

Kilka godzin po rozmowie z Rock Axxess, Martin Mendez i jego koledzy z zespołu Opeth wyszli na scenę warszawskiej Stodoły w ramach trasy promującej kontrowersyjną płytę Heritage. Album ten podzielił środowisko fanów szwedzkiego zespołu. Zwolennicy opcji progresywnej byli zachwyceni odwołaniami do klasyki rocka progresywnego lat 60-tych i 70-tych. Fani mocniejszych brzmień, znanych z pierwszych płyt Opeth, byli jednak mocno rozczarowani. Koncert usatysfakcjonował w pełni oba obozy.

fot. Agnieszka Lenczewska

Występ podzielić można na dwie części. Na pierwszą złożyły się cztery utwory z Heritage, przeplatane starszymi kompozycjami, klimatem pasującymi do nowych kawałków. Było więc dość spokojnie, nastrojowo i melodyjnie za sprawą takich utworów jak Face of Melinda, Credence czy To Rid The Disease. Najnowsze dokonania Opeth, w postaci The Devil’s Orchard, I Feel The Dark, hardrockowego Slither i Folklore zostały przyjęte entuzjastycznie, a wyraźnie zadowoleni z reakcji fanów muzycy tryskali dobrym humorem. Brylował oczywiście lider zespołu, Mikael Åkerfeldt, który pomiędzy

kolejnymi utworami żartował z basisty Martina Mendeza, swoich nieudanych podbojów miłosnych, a także badał grunt pod ewentualną reaktywację Abby.

Wspomnianą pierwszą częścią koncertu zachwyceni byli niewątpliwie fani z opcji progresywnej. Opcja metalowa doczekała się czegoś dla siebie podczas ostatnich czterech kompozycji. Heir Apparent, The Grand Conjuration, The Drapery Falls i zagrane na bis Deliverance zapewniły odpowiednią dawkę mocy i potężnych wrzasków wokalisty, których tak bardzo brakowało niektórym na ostatniej płycie. Opeth po raz kolejny udowodnił, że jest w tej chwili w absolutnej czołówce progresywnego metalu, a występy na żywo są mocną stroną grupy. Przed Szwedami zaprezentowała się fińska grupa Von Hertzen Brothers. Muzycy zostali ciepło przyjęci przez zgromadzoną publiczność, a ich niezwykle dynamiczna i intensywna brzmieniowo muzyka, okraszona interesującymi harmoniami gitarowymi i wokalnymi zdobyła z pewnością sporo nowych zwolenników.


10

jak DAVID

LEE ROTH chciał oszukać przeznaczenie

fot. Miss Shela / www.missshela.com

tekst: Katarzyna Strzelec, Karolina Karbownik foto: Miss Shela


rock access

David Lee Roth. Gwiazda rocka? Tak! Z kości i z krwi też: jego wujek przez lata prowadził mekkę nowojorskiej bohemy Cafe Wha?. na scenie klubokawiarni grywali Jimi Hendrix, Velvet Underground i Bob Dylan. Czy wychowując się w rytmie rocka David mógł wybrać życie poza sceną? No mógł. Nawet próbował. Jednak wygląda na to, iż wszystkie drogi prowadzą do Van Halen.

Prawda jest inna Z Van Halen David nie występował od 2007 roku, kiedy właściwie wskoczył na scenę tylko na jedną trasę koncertową (która zresztą okazała się najbardziej dochodową w historii zespołu). Nie nagrywał płyt od 28 lat. Wreszcie 7 lutego 2012 roku album A Different Kind of Truth ukazał się w sklepach. I co? Nie minęło nawet dziesięć dni, kiedy krążek dotarł na drugie miejsce najlepiej sprzedających się albumów w USA z wynikiem 187.000 sprzedanych egzemplarzy. Legendę rocka wyprzedziła jedynie Adele ze swoim 21, którego ćwierćmilionowa sprzedaż zapewnia wokalistce pierwsze miejsce od 50 tygodni. Widocznie historia lubi się powtarzać – poprzedni album Lee Rotha z Van Halen 1984 też utkwił na drugiej pozycji. Wówczas przyblokowany przez Thriller Michaela Jacksona. Zanim A Different Kind Of Truth namieszał w rockowym świecie, David Lee Roth realizował się jako… sanitariusz w pogotowiu ratunkowym, uprawiając wspinaczkę wysokogórską i z powodzeniem tresując psy pasterskie, o czym chętnie opowiada w wywiadach.

Z braćmi Van Halen połączył go na początku lat 70-tych interes. Dorastający w Pasadenie Alex i Eddie założyli kapelę Mammoth. Uważany za dziwaka niczym z Hollywood Lee Roth śpiewał w tym czasie w Red Ball Jets. Co było w nim tak dziwnego? Styl. Koleś paradujący w obcisłych spodniach od rana do wieczora wyglądał jak gwiazda. Był głośny i bardzo aktywny. Dorabiał sobie sprzątając stajnie, aczkolwiek nie musiał: jego rodzice byli zamożnymi ludźmi. Dave miał swój własny sprzęt nagłaśniający, za wypożyczenie którego pobierał opłaty. Bracia Van Halen stwierdzili, że zamiast wydawać pieniądze, lepiej zgarnąć wokalistę do swojego ze-

społu. Tak też zrobili, mimo iż wydawało się, że David nie do końca pasuje do Mommoth. A jednak, szybko okazało się, że prawda jest inna.

Diamentowy Dave

Na rynku wydawniczym pojawili się już pod nazwą Van Halen, chociaż sponsor ich pierwszego demo, Gene Simmons proponował Daddy Longlegs. Ich debiut był jednym z najgłośniejszych i najmocniejszych w historii rocka. Zatytułowany Van Halen album przyniósł grupie sławę, pieniądze i wyprzedane koncerty. Zespół był dziki, szalony i odważny. Dla Davida sława była spełnieniem marzeń. Uwielbiał udzielać wywiadów – jego wypowiedzi były długie i zabawne. Show trwał dopóki Lee Roth miał publiczność. A na tę zawsze mógł liczyć. Głośne imprezy i gwiazdorskie żądania tylko wzmacniały wizerunek Van Halen, który był synonimem hard rockowej gwiazdy pierwszej połowy lat 80-tych. W cateringu zespół życzył sobie miskę M&M’s lecz bez brązowych drażetek. Supportujące artystów kapele nie mogły mieć wokalistów z blond włosami. Eddiego Van Halena okrzyknięto wirtuozem gitary. Davida Lee Rotha doceniono, jako autora tekstów i wokalistę. Pięć kolejnych albumów Van Halen odniosło ogromny sukces. Co ciekawe, żaden z nich nie dotarł do pierwszego miejsca najlepiej sprzedających się płyt. Są one jednak kopalnią hitów, jak np. Jump

Będąc na szczycie kariery David Lee Roth postanawia opuścić grupę i rozpocząć solową karierę. I znów pracuje z najlepszymi, wśród których są: Billy Sheehan, Steve Vai i Gregg Bissonette. Nagrywa wysoko notowane w zestawie-


niach albumy, odbywa spektakularne trasy koncertowe, a Hit Parader klasyfikuje go na 19 miejscu listy najlepszych wokalistów wszech czasów.

Van Halen bez Lee Rotha też radzi sobie doskonale. Kolejne płyty nagrane we współpracy z Sammym Hagarem zdobywają uznanie krytyki i fanów, wszystkie docieraja do pierwszego miejsca w rankingach najlepszych albumów amerykańskiego Billboardu.

W 1996 roku Hagar ustępuje jednak miejsca Lee Rothowi, który dołącza do Van Halen jedynie na czas pracy nad płytą Best of Volume I prezentującą największe hity zespołu. Spekulacje na temat dalszej pracy w oryginalnym składzie cichną dopiero po oficjalnym oświadczeniu Eddiego i Alexa, w którym zaprzeczają dalszej współpracy z Davidem Lee Rothem.

Nowym wokalistą zespołu zostaje Gary Cherone. Lata 1996-1999 nie są łaskawe dla Van Halen. Spada sprzedaż płyt, nie każdy fan znajduje na nich to, za co do tej pory kochał Van Halen. Zespół przerywa działalność na kilka lat po to, by w 2004 roku stanąć na scenie wraz z Hagarem. Trasa koncertowa odnosi sukces znajdując sobie miejsce w pierwszej dziesiątce najbardziej dochodowych tras 2004 roku. Kolejne tournee (2007) to kolejny sukces, ponownie z Davidem.

12

Tym razem plotki o współpracy Lee Rotha z Van Halenami nie są dementowane. Wynikiem jej jest wspomniana płyta A Different Kind Of Truth, którą zapewne już znacie.

Van Halen 2012

Przede wszystkim: nie warto zaglądać w metryki artystów. Amerykańska trasa koncertowa jest wyprzedana. Fani otrzymują to, czego pragną najbardziej: kawałki, które od lat zajmują ważne miejsce w historii hard rocka. Zespół co noc delikatnie zmienia set listę. Po raz pierwszy od 1980 roku można na żywo usłyszeć Women In Love oraz Outta Love Again. Na basie gra syn Eddiego – 20-letni Wolfgan Van Halen. A David Lee Roth nie żąda przebranych M&M’s. Co więcej, po latach wyjaśnia swoją, uznaną za gwiazdorską zachciankę: właściwie to był test – mówi. Van Halen był pierwszym zespołem, który miał scenę z zestawem aż 850 świateł. (…) Jeśli znajdowaliśmy w cateringu brązowe M&M’s wiedzieliśmy, że organizator nie przeczytał dokładnie naszego ridera i na scenie może nie być bezpiecznie. A jak mają się stosunki pomiędzy Eddiem i Davidem: Dopóki ja i Ed się rozumiemy, istnieje szansa na pokój na świecie – mówi Lee Roth. Pozostaje więc życzyć go również sobie i czekać, aż trasa dotrze do Europy!


fot. Miss Shela / www.missshela.com

13


rock access

GUNS reloaded

W TYM ROKU MIJA 25-ROCZNICA WYDANIA APPETITE FOR DESTRUCTION. 14 KWIETNIA GUNS N’ROSES ZOSTANĄ WPROWADZENI DO ROCK AND ROLL HALL OF FAME. CZY SLASH I AXL STANĄ NA JEDNEJ SCENIE? tekst&foto: Jakub “Bizon” Michalski

C

zy w końcu dojdzie do długo oczekiwanego zejścia się, choć na chwilę, starego składu Guns N’ Roses? Wydaje się, że szansa jest większa niż kiedykolwiek wcześniej, a lepszej okazji może już nie być. 14 kwietnia zespół zostanie wprowadzony do Rock and Roll Hall Of Fame. Choć przyjęcie do zacnego grona uhonorowanych artystów może nastąpić najwcześniej w 25 lat po wydaniu debiutanckiej płyty, rzadko zdarza się, aby nastąpiło to w pierwszym możliwym terminie.

Dokładnie ćwierć wieku mija właśnie od premiery płyty Appetite For Destruction. Historia rozpadu starego składu Gunsów jest doskonale znana wszystkim fanom rocka, podobnie jak wzajemna niechęć na linii Axl Rose – Slash, która zdaje się być główną przeszkodą na drodze do ponownego połączenia sił dawnych kolegów. Wydaje się jednak, że coś w tym temacie ostatnio ruszyło do przodu. W zasadzie wszyscy muzycy dawnego składu, poza samym Axlem i grającym wciąż z nim klawiszowcem Dizzym Reedem, pojawiają się dość często na jednej scenie w różnych konfiguracjach personalnych. W dodatku sam Axl nieco chyba złagodniał ostatnimi czasy, bo grywał niedawno zarówno z oryginalnym gitarzystą GN’R, Izzym Stradlinem, jak i z basistą Duffem McKaganem. Co prawda, jeszcze w 2009 roku impulsywny wokalista w jednym z wywiadów nazwał Slasha rakiem i zaznaczył, że prędzej jeden z nich umrze, niż staną znowu razem na scenie,

14

teraz jednak nie wykluczył w zasadzie żadnego z możliwych kwietniowych scenariuszy.

Niewiele na razie wiadomo na temat przebiegu samej uroczystości. Przyjęło się, że zapraszani do Hall Of Fame artyści pojawiają się wspólnie na scenie i grają razem kilka utworów. Czasami kończy się to trwałym powrotem starych składów, zdarza się jednak, że napięcie między dawnymi kompanami jest tak ogromne, że dochodzi niemal do rękoczynów. Jak będzie tym razem? Czas pokaże. Na razie wiemy tylko tyle, że podobno cała ósemka muzyków dawnego wcielenia grupy ma się pojawić na uroczystej gali, tak przynajmniej twierdzi Reed. W jednym z wywiadów dodał też, że na razie nie podjęto żadnych decyzji, przyznał jednak, że prędzej, czy później trzeba będzie się z tym tematem zmierzyć. Można by rzec – najwyższa pora. Rock And Roll Hall Of Fame to instytucja mocno kontrowersyjna, a brak w jej szeregach tak uznanych dla rocka firm, jak Deep Purple, czy Rush należy traktować jako jej całkowitą kompromitację. Może właśnie dzięki połączeniu, choćby tylko na ten jeden wieczór, dawnych kolegów z Guns N’ Roses, organizacja ta odzyskałaby część sympatii fanów i mediów muzycznych, z każdym rokiem coraz bardziej negatywnie oceniających jej działania.


fot. Jakub „Bizon” Michalski

15


dark access

przez otchłań umysłu Rozświetlona blaskiem księżyca noc. Myśli swobodnie unoszą się nad oceanem wspomnień. Czas wytchnieniA. towarzyszy mi bliska sercu muzyka. Chcesz posłuchać? Chodź! Zabiorę Cię w podróż przez muzyczną krainę zwaną

ANATHEMA tekst: Leszek Mokijewski foto: materiały promocyjne


W

ejdź w świat Serenades. Spod ciężaru doommetalowych riffów wypływa pieśń utraconej miłości. Wykrzyczane growlem teksty, pełne są poetyckiego patosu. Nie ma tu delikatnych rytmów, melodyjnych gitar. Ta muzyka jest pełna metalowego brudu i mroku. Gitary w wielu momentach brzmią deathmetalowo. Piękno ukryte jest w słowach, które wykrzyczane przez Darrena White’a porażają swą szczerością. Odnajdują w nich miejsce uczucia, które towarzyszą rozdartemu sercu, utraconej nadziei. Serenades jest pierwszym albumem Anathemy. Wraz z jego wydaniem zespół staje się rozpoznawalny, a sam album zyskuje status płyty miesiąca w Metal Hammer. Chodź dalej!

W krainie Anathemy robi się coraz jaśniej. Przeprawa przez gąszcz dźwięków wydaje się być lżejsza. Tak brzmi Anathema po odejściu White’a. Głosem Anathemy staje się teraz gitarzysta Vincent Cavanagh. Wraz z nim przychodzi na świat piąta płyta Judgement. To jeden z największych zwrotów w historii muzyki metalowej. Anathema odkrywa przed nami bezkres wielowymiarowości. Cavanagh obdarzony urzekającym w prostocie głosem wyśpiewuje swoje partie dając nam odczuć ból wypełniający jego duszę po śmierci matki. Zamknij oczy. Wymaluj obrazy swojej wyobraźni. Posłuchaj, co mówią kochający się ludzie rozdzieleni śmiercią. Na Judge-

ment usłyszysz wiele instrumentów, zmian tempa, różnych emocji. Anathema inna, lżejsza, aczkolwiek wciąż ta sama – emocjonująca, naturalna. Zahipnotyzowani podążmy dalej niewinną ścieżką A Natural Disaster. Muzyka świecąca swoją prostotą. Harmonium pozwala się nastroić, a głos Vincenta ten nastrój utrzymuje. Wprowadzeni w trans poznajemy nasze życie, którego znaczenie odbija się w lustrze śmierci.

Until death’s mirror reflets The meaning of our lives

Ciężkie korzenie Anathemy zostały pogrzebane głęboko. Ciiicho... Słyszysz śmiech dziecka? Wolność jest złudna! - wykrzykuje Vincent. Czeka na ciebie na krawędzi miejsc, do których podążasz we śnie. Burza gitar zapowiada kolejny początek. Początek Anathemy, która nie obawia się mieszać progresywnego rocka, ambientu, melodii i poezji. Czujesz dreszcze? Ja tak. 16 kwietnia ukaże się dziewiąty album grupy Weather System. Dokąd nas poprowadzi?


digging the rock

tekst: Jakub “Bizon” Michalski foto: Karolina Karbownik / materiały promocyjne

HITY ZNACIE...

fot. Karolina Karbownik


Historia Black Sabbath jest długa i niezwykle bogata. Wnikliwa analiza dyskografii zespołu wymusiłaby napisanie na ten temat książki, a nie artykułu. Dla wielu fanów, Black Sabbath istnieć może tylko z Ozzym przy mikrofonie. Nic dziwnego, to w końcu ten najbardziej znany skład – Iommi, Osbourne, Butler, Ward – odpowiedzialny jest za największe hity w historii grupy oraz za płyty, które pomogły stworzyć i ukształtować heavy metal. W tej części przyjrzę się zatem temu bardziej znanemu okresowi działalności grupy, zwracając jednak uwagę na rzeczy często nieco mniej popularne. Black Sabbath (1970) 8/10 Pierwszymi kilkunastoma sekundami otwierającego płytę utworu tytułowego, zespół zdefiniował muzykę metalową. Album wymyka się jednak łatwemu zaszufladkowaniu między innymi dzięki wykorzystaniu harmonijki ustnej, która napędza utwór The Wizard, zainspirowany podobno postacią Gandalfa z Władcy Pierścieni. Debiut ze wszech miar udany, choć część materiału nie dorównuje poziomem najbardziej znanym utworom.

Paranoid (1970) 9/10

Iron Man, War Pigs i utwór tytułowy zna chyba każdy fan rocka i metalu. Jeśli nie, to właśnie powinien zacząć się wstydzić. Ta płyta jednak po raz pierwszy ukazuje też nieco inną twarz Black Sabbath. W utworze Planet Caravan zespół udowadnia, że potrafi nie tylko solidnie i głośno przyłożyć, ale też jest w stanie stworzyć niesamowity klimat oparty na subtelnych dźwiękach, nie mających nic wspólnego z dynamiką i rozmachem utworu tytułowego.

Master Of Reality (1971) 9/10

Dynamika Children Of The Grave, After Forever i Sweet Leaf jest siłą napędową tej płyty, jednak to miniaturki instrumentalne Tony’ego Iommi i przede wszystkim daleki od rockowej stylistyki utwór Solitude tworzą z Master Of Reality album wyjątkowy i doskonale wyważony.

Vol. 4 (1972) 6/10

Instrumentalny Laguna Sunrise, utrzymany w klimacie miniaturek z poprzedniego albumu oraz znakomity Snowblind, należący do najlepszych utworów Black Sabbath nagranych z Ozzym to nieco za mało. Po trzech znakomitych albumach, zespół dopadł lekki spadek formy. Vol. 4 cierpi przede wszystkim na brak łatwych do zapamiętania motywów i nie pomogła tu nawet skądinąd urocza fortepianowa balladka Changes.

Sabbath Bloody Sabbath (1973) 10/10

Magnum opus grupy. Album w zasadzie doskonały, porywający dynamiką i ponadczasowymi riffami Iommiego w utworze

19


tytułowym, A National Acrobat, czy Sabbra Cadabra. Znakomitą przeciwwagę i niezbędne urozmaicenie zapewniają jednak przesiąknięty hipnotycznymi dźwiękami syntezatora utwór Who Are You? oraz cudownie płynąca, nieco senna kompozycja instrumentalna, Fluff, o którą chyba niewiele osób by ten zespół podejrzewało.

Sabotage (1975) 6/10

Album odszedłby pewnie w zapomnienie gdyby nie proto-thrash metalowy Symptom Of The Universe, oraz niezasłużenie dużo mniej znana, niemal dziesięciominutowa Megalomania. Dla tych dwóch utworów warto mieć tę płytę. Reszta materiału nie porywa, choć to wciąż solidny poziom.

Technical Ecstasy (1976) 5/10

Odejście od przytłaczających, doomowych brzmień znanych z wczesnych płyt nie wyszło zespołowi na dobre. Na Technical Ecstasy brakuje i ciężkości i polotu. W tej sytuacji najlepiej na płycie prezentują się, o dziwo, nastrojowe ballady, jak podrasowana orkiestracjami She’s Gone czy śpiewana przez Billa Warda It’s Alright. Warto też wspomnieć o chyba najbardziej nawiązującej stylem do wcześniejszych albumów kompozycji You Won’t Change Me.

Never Say Die! (1978) 3/10

Ostatni jak do tej pory album oryginalnego składu Black Sabbath z pewnością nie był godnym zwieńczeniem tego okresu w historii grupy. Ozzy odchodził z zespołu, by za chwilę do niego wracać, część materiału nagrywano nawet z innym wokalistą, a całość dramatycznie wręcz cierpi na brak polotu i świeżości. Nic dziwnego, że sam wokalista nazywał Never Say Die! najgorszą płytą, na której śpiewał. Poza utworem tytułowym oraz Junior’s Eyes ciężko w zasadzie znaleźć jakiekolwiek pozytywy.

Heaven and Hell (1980) 10/10

Choć to już nie oryginalny skład, dwie płyty nagrane po odejściu z zespołu Ozzy’ego Osbourne’a zaliczyć należy z pewnością do klasyki nie tylko w dorobku tej grupy, ale i w kontekście całej muzyki metalowej. Jeśli zespół chciał tą płytą udowodnić, że bez byłego wokalisty też można, to niewątpliwie się udało. Heaven and Hell to płyta wielka, na której obok doskonale znanych klasyków, takich jak monumentalny utwór tytułowy, czy też rozpędzone Neon Knights i równie dynamiczne Die Young, wyróżnić należy choćby potężne Children Of The Sea oraz Lonely Is The World – jedną z najpiękniejszych ballad (?) w historii zespołu.

Mob Rules (1981) 8/10

Ta płyta to trochę taka młodsza i nieco mniej urodziwa siostra Heaven and Hell, na tyle jednak atrakcyjna, by mieć rzesze fanów. The Sign Of The Southern Cross i The Mob Rules to już w zasadzie Sabbathowe klasyki. Warto jednak zwrócić uwagę także na zaczynającą się balladowo kompozycję Falling Off The Edge Of The World, doskonale podkreślającą olbrzymie możliwości głosowe Ronniego Dio, który na Heaven and Hell i Mob Rules wzniósł się na wyżyny metalowej wokalistyki, wprowadzając do zespołu zupełnie nową jakość.

20


Black Sabbath posiada w swoim dorobku także płyty mało znane. Część tych wydawnictw została zapomniana nie bez powodu. Gdy okres do 1982 roku, mimo pojedynczych słabszych pozycji, jest lekturą obowiązkową dla każdego fana muzyki metalowej, tak późniejsze płyty znacznie różnią się poziomem. Sporym nadużyciem byłoby jednak stwierdzenie, że zespół w tym czasie nie nagrał nic wartego uwagi. Warto poznać: Headless Cross (1989) 7/10

Dehumanizer (1992) 5/10

Druga z pięciu płyt nagranych z wokalistą Tonym Martinem to szczytowe osiągnięcie Black Sabbath po odejściu najpierw Osbourne’a, a później Dio. Głos i sposób śpiewania Martina przywodzą na myśl drugiego z wymienionych poprzedników, nie dziwi więc to, że i muzyka zawarta na albumach z nim nagranych jest pochodną Heaven and Hell czy Mob Rules. Na uwagę zdecydowanie zasługuje utwór tytułowy, równie monumentalny, zamykający płytę Nightwing oraz When Death Calls, w którym solo gitarowe zagrał Brian May z Queen.

Po dziesięciu latach od nagrania Mob Rules, Ronnie James Dio powrócił do Black Sabbath. Rozwiązania, które na początku lat 80-tych brzmiały nowatorsko i świeżo, powtarzane dekadę później nie są w stanie zachwycić. Od zapomnienia ratuje tę płytę mocne I oraz potężna metalowa ballada Too Late.

TYR (1990) 7/10

Po udanej płycie Headless Cross, zespół w niemal niezmienionym składzie (Iommi/Martin/Cozy Powell/Neil Murray/ Geoff Nicholls) poszedł za ciosem i nagrał całkiem dobrą płytę, której centralnym punktem były połączone ze sobą utwory stanowiące trylogię nordycką: The Battle Of Tyr, Odin’s Court i Valhalla. Na uwagę zasługuje też otwierający płytę dynamiczny i porywający Anno Mundi. TYR, podobnie jak Headless Cross, nie jest innowacyjna. Zespół w pewnym sensie opiera się o własne wcześniejsze pomysły, efekt jednak jest wart poznania.

Są momenty:

Seventh Star (1986) 6/10 To miała być solowa płyta Iommiego, stąd skład zespołu nie ma w zasadzie z Black Sabbath wiele wspólnego. Naciski wytwórni spowodowały, że Seventh Star wyszła z dziwną etykietą Black Sabbath feat. Tony Iommi. Jako płyta Black Sabbath odstaje stylistycznie od reszty albumów. Nie jest to jednak złe wydawnictwo. Wokalista Glenn Hughes, mimo bardzo kiepskiego okresu w życiu, dał z siebie wszystko i wokalnie album jest na wysokim poziomie. Iommi też błyszczy, choćby w singlowym No Stranger To Love. Godny uwagi jest też utwór tytułowy.

The Eternal Idol (1987) 6/10

Interesujący utwór tytułowy, nawiązujący klimatem do wcześniejszych płyt zespołu oraz dynamiczny i przebojowy The Shining to zdecydowanie za mało, by stawiać tę płytę na równi z Sabbathową klasyką, wystarczająco jednak, by dać temu krążkowi szansę.

Omijać szerokim łukiem: Born Again (1983) 3/10 Trzech muzyków oryginalnego Black Sabbath łączących siły z Ianem Gillanem z Deep Purple. Z tego mogło wyrosnąć coś wielkiego. Niestety, powstał album, który wyróżnia się głównie kiczowatą okładką i fatalną produkcją. A muzyka? Nieinteresująca. Wyjątek stanowi w zasadzie tylko kompozycja tytułowa.

Cross Purposes (1994) 2/10

Po krótkim flircie z Dio, zespół ponownie nawiązał współpracę z Tonym Martinem i chyba nikomu nie wyszło to na dobre. Cross Purposes to do bólu sztampowa muzyka, bez cienia polotu, bazująca na najbardziej oklepanych metalowych patentach. Może i nie przeszkadzająca przy sprzątaniu, ale zwyczajnie nie przystająca takiemu zespołowi. Jedynym jaśniejszym punktem jest zupełnie nie Sabbathowa kompozycja Dying For Love, która bardziej pasowałaby choćby na płytę Seventh Star.

Forbidden (1995) 2/10 Ostatnia, jak dotąd, studyjna płyta Black Sabbath została nagrana w zasadzie tylko po to, żeby wywiązać się z kontraktu. To słychać i to w każdej sekundzie tego albumu. Zespół nie wzbija się ponad niezbyt wysoki poziom Cross Purposes. Kilka utworów, jak I Won’t Cry For You, Forbidden czy Get a Grip sprawia nawet całkiem niezłe wrażenie, wszechobecna nijakość całej reszty skutecznie jednak zniechęca do odsłuchania całości. Wypada jedynie mieć nadzieję, że nowa studyjna płyta Black Sabbath, którą panowie nagrywają w oryginalnym (choć to już nie takie pewne...) składzie, pozwoli zapomnieć o tym mało chlubnym zwieńczeniu dotychczasowej studyjnej działalności bogów metalu.

21


rock shop red. Karolina Karbownik, Jakub “Bizon” Michalski

Słodki Slayer Brakuje Wam słodyczy w życiu? Z pomocą spieszy zespół Slayer. Markowane nazwą zespołu prezerwatywy okazują się przeżytkiem w internetowym sklepie zespołu. Teraz, za jedyne 13 dolarów można kupić... słoik z cukierkami. Na rzeczonym słoiku widnieje oczywiście logo Slayer, a do cukierków dołączone są nad wyraz sympatyczne przesłania, jak: Hate, Kill czy Destroy. Tylko patrzeć jak w ofercie pojawi się ciemne (czyt, mroczne) kakao lub gustowna urna na prochy. Choć w sumie może za nią posłużyć pusty słoik po cukierkach. Jak słodko!

Muzycy Rob Zombie zarabiają W sklepie Black Victory (www.blackvictorystore.com) została wystawiona na aukcję flaga Stanów Zjednoczonych, która oplata ciało basisty Piggy D. na okładce jego ostatniej płyty The Evacuation Plan. Wymiary flagi: 33,5 x 55,5 cali. Cena wyjściowa: 0,01 USD. Kto da więcej? Wyprzedaż tekstyliów z szafy basisty daje do myślenia, zwłaszcza mając na uwadze jego styczniową aukcję, na której dostępne były spodnie, które nosił podczas ostatniej trasy koncertowej. Czy Rob Zombie płaci za mało? Widocznie tak. Na aukcje e-bay trafiły rownież niedawno cenne modele imponującej kolekcji gitar Johna 5, Fani i kolekcjonerzy artysty mogli licytować nie tylko instrumenty, których John 5 używał na koncertach z Marilynem Mansonem i Robem Zombie. W świat poszły także zabytkowe egzemplarze, takie jak Fender Telecaster Tele Custom z 1978 roku, Gibson Flying V Guitar Silverburst z 1981, czy rzadki model gitary basowej Gibson Thunderbird II z 1964 roku. Cena wywoławcza tego ostatniego 28.500 USD. Chętni? Niestety, sprzedane!

22


Zabaw się z KISS Do sprzedaży powracają laleczki przypominające członków zespołu KISS. Ich premiera w latach 70-tych zrewolucjonizowała muzyczny merchandising. W nowym wcieleniu będą dostępne w dwóch rozmiarach: podobnie jak oryginał - 12 cali oraz po raz pierwszy nieco mniejsze - 8 cali. Projektanci zadbali o najdrobiniejsze szczegóły: oryginalne makijaże członków KISS, ich mimikę, wszczepiane włosy (kto bawił się lalką Barbie, wie o co chodzi) oraz uszyte z tkanin ubrania (większość dostępnych na rynku figurek jest w całości plastikowa). Do osimocalowego kompletu będzie dołączona okładka albumu Love Gun w formacie 2 x 2 cale, podczas gdy zestawy większego wzbogacone będą mini t-shirty KISS wzorowane na tych, które nosili fani w latach 70-tych. Producentem lalek KISS jest Figures Toy Company.

Metalowym krokiem Dobra wiadomość dla fanów Iron Maiden i Slayera, wrażliwych na piękno metalowego obuwia. Za kilka dni firma Vans zamierza ponownie sprzedawać trampki z logo kilku zespołów, między innymi dwóch wymienionych. Zła wiadomość jest taka, że będzie to miało miejsce jedynie podczas SXSW Music Festival w Austin w Teksasie. W dodatku sprzedaż wznowiona zostanie jedynie na czas trwania festiwalu. Fani Slayera swoje ulubione obuwie dostać będą mogli 13. marca, fani Iron Maiden zaś 3 dni później. Macie jakichś znajomych w Teksasie? Jeśli tak, to radzimy się spieszyć, bo według słów organizatorów, kto pierwszy, ten lepszy.

fot. materiały promocyjne

Pantoflarzem być Były już Conversy, były buty dla skate’ów. Czyje stopy mają jeszcze niedosyt Misfits? Proszę, oto milutkie kapcie, papcie (jak kto woli) z logo punk rockowej legendy. Do wyboru w kolorach czarnym, seledynowym i różowym. Bonus? Czaszka świeci w ciemnościach.

23


backstage access

zawód

FOTOGRAF rozmawiała: Karolina Karbownik przekład: Katarzyna Strzelec foto: Falk - Hagen Bernhausen


Stoi w ciasnym przesmyku między sceną, a barierkami. Zmaga się z dymem, światłem, wysoką sceną. jego obiekty nie stoją w miejscu. Fotograf brytyjskiego Metal Hammera Falk-Hagen Bernhausen opowiada, jak to jest być fotografem heavy-metalowych gwiazd.

W

ychowany w Niemczech, nie myślał o pracy w przemyśle muzycznym. Myślał raczej o fotografowaniu przyrody, filmie dokumentalnym, reportażu politycznym. Do Londynu przyjechał podreperować angielski. Dostał się na Camberwell College of Arts przy Akademii Sztuk Pięknych w Londynie. Praktykował w Observer, był asystentem słynnego fotografa Davida Redferna. Trafił do świata muzyki. Dalej jego życie biegnie przez kluby muzyczne i fosy fotograficzne największych heavy metalowych festiwali. Poznaje zespoły, menedżerów, pracowników wytwórni płytowych. Każdy poznany człowiek poleca go kolejnemu. Fotografował Judas Priest, Slayer, Carcass, Accept, Motörhead, ZZ Top, Mötley Crue, Dio, Def Leppard. A my możemy podziwiać setki zdjęć, dzięki którym na chwilę zatrzymuje się muzyczna historia. Jaki był twój pierwszy koncert heavy - metalowy, który widziałeś jeszcze, jako fan, nie fotograf? Pojechałem na festiwal Dynamo (jeden z ważniejszych festiwali w Holandii - Heavy Metal Open Air w Eindhoven) w 1997 roku. Gwiazdą był Type O Negative, wówczas u szczytu popularności. Występował też Machine Head z Loganem Maderem. Co pchnęło cię do fotografii? Różne rzeczy - wiadomości, filmy dokumentalne i GEO (German National Geographic). Początkowo nie myślałem o muzyce.

Pamiętasz swój pierwszy aparat, model? Moja rodzina od zawsze używała Nikona, który był ze mną odkąd skończyłem 14 lat (F3, F50, F90x-, D70, D70s, D300). W 2011 roku zamieniłem go na Canona 5D MKII, głównie z dzięki jego funkcji filmowania. Ile rolek filmów zużyłeś podczas pierwszego swojego fotograficznego występu? Co to był za koncert?

To był Nebula w swoim klasycznym składzie z Rubem Romano i Markiem Abshire’m w 2001 roku. Wypstrykałem dwie rolki: jedna czarno-białą i jedną kolorową.

Z jakich efektów korzystasz podczas fotografowania koncertów? To zależy. Czasami używam dzielonej tonacji w Photoshopie by otrzymać efekt crossowy. Bywa, że używanie jednego efektu podczas obróbki zdjęć staje się twoim znakiem rozpoznawczym.

W dobie małych cyfrowych aparatów i dobrze wyposażonych telefonów komórkowych ludzie sami robią zdjęcia podczas koncertów. Jakie są największe błędy fotografii koncertowej? Rzeczywiście teraz nikt nie panuje nad tym, ani pracownicy klubów, ani zespoły, ani ochrona. Zdjęcia i filmy można zobaczyć na Facebooku. W zamian ludzie tacy jak ja mają znacznie utrudniony dostęp do akredytacji na duże imprezy, jak występy Metalliki, Iron Maiden, czy zespołów związanych z niektórymi wytwórniami płytowymi, jak np. Roadrunner Records (Opeth, Slipknot). Nie dość, że nie każdy fotograf może wejść do fosy, to jeszcze musimy podpisywać zgodę pozbawiającą nas praw autorskich do robionych przez nas fotografii, podczas, gdy 20.000 zdjęć i filmów i tak zostanie udostępnionych na Facebooku i You Tube. Wygląda na to, że już nie trzeba mieć żadnych umiejętności, aby robić zdjęcia. Nikt nie dba o ich jakość. Nam zanika poczucie, że mamy wyjątkowy dostęp do zespołów. Biorąc pod uwagę fakt, że właśnie promowane są kursy robienia zdjęć iphone’ami, powinienem być szczęśliwy z tego, co dotychczas osiągnąłem. Myślę, że teraz lepiej jest pracować dla telewizji. Mieszkasz i pracujesz w Londynie, który jest rajem dla papparazzi. Wyobrażasz sobie śledzenie gwiazd przez cały dzień i noc? Nie.

25


Który artysta, w Twoich oczach, jest najbardziej atrakcyjny i wręcz marzysz o fantastycznej studyjnej sesji zdjęciowej z nim? Toni Iommi, Klaus ‘Major’ Heuser (BAP), każdy zespół z bliźniakami lub braćmi w składzie.

Jak wiele zdjęć posiadasz obecnie na swoim twardym dysku w komputerze? Zdecydowanie za dużo....

Czy drukujesz swoje zdjęcia? Już nie. Powinienem robić to jednak częściej. Tylko wtedy można docenić pracę, a zdjęcie nabiera zupełnie innego życia, niż to na płaskim ekranie.

Patrzę na twoje zdjęcie Ronnie Jamesa Dio… Ogromna strata. Czy postrzegasz swoją pracę, jej efekty, jako coś, co zatrzymuje historię? Kuj żelazo póki gorące, kuj żelazo póki gorące! Klasyczne rockowe zespoły, oryginalne lub klasyczne składy, zespoły w ich najważniejszych momentach, przełomowych chwilach, grupy reaktywujące lub żegnające się. Mam zdjęcia At The Gates z ich muzycznego powrotu w 2008 roku. Dostałem nieograniczony dostęp do zespołu, co dla mnie było krokiem milowym w mojej karierze. Jak już wspomniałem, bliźnięta Björler i Adrian Erlandsson stali się moimi przyjaciółmi, a dzięki nim poznałem takie zespoły, jak The Haunted, Paradise Lost i Carcass. Ale to już inna historia. Robiłem zdjęcia Evile tuż przed śmiercią Mike’a, Iggy Pop & The Stooges chwilę przed odejściem Rona Ashetona. Myślę, że kiedy wielkie zespoły, które zdefiniowały konkretne style w muzyce przestaną grać ze względu na wiek muzyków, to, co robię straci sens. Odkrycie nowego oryginalnego zespołu, jak Mastodon, Gojira i Gravyrad to rzadkość. Spójrz na Black Sabbath - nikt nie wie czy przetrwają 2012

fot. Falk Hagen Bernhausen

Czy udało Ci się z kimś zbudować prawdziwą przyjaźń na linii artysta – artysta? Spotkałem wielu wspaniałych ludzi wspierających mnie na różnych etapach mojej i ich kariery. Mam bardzo dobre stosunki z zespołem Graveyard od momentu, gdy grali po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii w 2008 roku. Kilka razy robiłem im zdjęcia w Szwecji, byłem z nimi na zeszłorocznej trasie koncertowej po Niemczech. Gdy grają w okolicy staram się być na ich występach. Jest jeszcze Adrian Erlandsson, były perkusista At The Gates, The Haunted i Cradle of Filth, obecnie grający w Paradise Lost, który zawsze pomagał mi dostawać się na koncerty. Później sam zainteresował się fotografią i założył własne studio, więc wymieniamy się doświadczeniami i cały czas się przyjaźnimy. Jest fajnym gościem, na którego zawsze mogę liczyć. W sumie jest dla mnie jak członek rodziny. Tak samo jak Ed Mundell i jego żona Karen.


fot. Falk Hagen Bernhausen


rok. Rock i heavy metal zdefiniowały nasze myślenie i nasz sposób życia na przestrzeni ostatnich 40 lat, ale również wyczerpały swoją formułę wewnątrz. Kto przejmuje od tych największych? Czy obejrzane 2050 cover bandów Rolling Stones ma nam przypomnieć, co straciliśmy? Cały biznes wydaje się być zbudowany na klasycznych zespołach, ich albumach i kulturze, która została w pamięci.

Większość z nowych grup brzmi, jakby były klonami innych, z doczepionymi metkami: dla fanów zespołu…. Lubię to, co jest oryginalne. Dobry koncert, płyta – musi być oryginał. Czuję się, jakbym rzeczywiście nagrywał trochę historii, głównie na scenie undergroundowej, gdzie występują ludzie, którzy swoją młodość czemuś dedykują, a niekoniecznie w przyszłości odnoszą sukces. Potem mówią swoim dzieciom, że nagrywali płyty, bo byli w zespole. Uwiecznili coś. Znam kilku tatusiów, którzy wciąż grają, nawet, jeśli zespół się nie przebił. Dla ich 10-letnich dzieciaków to wspaniale i inspirujące. Czemu więc tak nie robić? Tu chodzi o zabawę i umiejętność wyrażenia siebie. W moim przypadku wyrazem są obrazy: zdjęcia i filmy, produkcja telewizyjna. I tak zawsze będzie. Twój podstawowy sprzęt na koncertach to... Canon 5D MK 2 Grasz na jakimś instrumencie? Nie.

Kogo w najbliższym czasie będziesz fotografował? W tym momencie dobrze zapowiada się ekskluzywny koncert Dragon Force tutaj w Londynie w lutym. Na marzec mam dobre kontrakty na Graveyard, Killing Joke i Icarus Line. W kwietniu liczę, że zrobię kilka dobrych zdjęć dla Meshuggah. Zawsze poszukuję nowych zespołów, które brzmią dobrze, ciężko i oryginalnie.

W tej chwili również ważne są dla mnie moje projekty poza muzyczne oraz mój dalszy rozwój w zakresie produkcji telewizyjnej i filmowej. Ale zawsze jestem otwarty na nowe kontakty, pomysły, projekty i zespoły. Także, tak – jak tylko macie ochotę, kontaktujcie się ze mną poprzez moją stronę www.kage.uk.com Z jakiego zdjęcia jesteś najbardziej dumny? Z każdego zdjęcia At The Gates i Graveyard. Lubię też ujęcie Kerry King’a ze Slayera, które wisi w biurze menedżera Crowbar, rockowego baru w Londynie.

Twoje ulubione zdjęcie w rokowej historii, jakiekolwiek zrobione przez kogokolwiek. Każde spośród wczesnych zdjęć The Beatles robionych w Hamburgu przez niemiecką fotografkę Astrid Kirchherr. Ukazują zespół, jakiego nie znamy: nieokrzesany, w czarnych skórach, wyglądający jak gang motocyklowy gotowy do akcji. To lata świetlne od tego słodkiego wizerunku, który przyniósł im sławę. Nigdy nie lubiłem The Beatles, zawsze wolałem Black Sabbath, ale Kirchherr uwieczniła zupełnie inny rozdział w historii tego zespołu.

28

fot. Falk Hagen Bernhausen



Angela Gossow

wokalistka Arch Enemy jest jednym z niewielu kobiecych głosów death metalu. W tej, jakby się wydawało, męskiej branży, nie zatraca swojego kobiecego stylu. Obdarzona mezzosopranem, growlująca z dziką siłą najchętniej nosi spodnie podkreślające jej figurę, damskie topy i koszulki z logotypami metalowych zespołów. Nie zapomina o dodatkach: to one określają jej mocny styl.

undressed

redakcja: Karolina Karbownik foto: ADDE


1

2

1

KURTKA

3

2

1 OCHNIK 2 H&M 3 ZARA

TOP

3

1 ARCH ENEMY MERCHANDISE 2 HEAVY METAL MERCHAND 3 MORBID ANGEL MERCHANDISE 1

2

3

4

SPODNIE 1 H&M 2 PUNK RAVE GOTHIC CLOTHING 3 H&M 4 H&M

BUTY 1

AKCESORIA

1 GINO ROSSI 2 VENEZIA 3 UNITED NUDE

3

1

2

1 pasek ROCKMETALSHOP 2,3 biżuteria STEREOSTORE 4 rękawiczki STEREOSTORE 5 opaska na nadgarstek PUNK RAVE GOTHIC CLOTHING 6 łańcuch metalowy THE IRON HORSEMAN 7 łańcuch skórzany BIKERINGSHOP 8 łancuch metalowy ROCKMETALSHOP 3

4

2 5

6

7

8

31


rock style

born to be

tekst: Karolina Karbownik foto: Easy Rider / materiały prasowe

32

WILD


H

eavy Metal Thunder (heavy-metalowy piorun) uderzył w wolność młodych. Wyśpiewany niegdyś przez Steppenwolf stał się jednym z pierwszych momentów, kiedy użyto określenia heavy metal, chociaż wówczas, w 1968 roku nie odnosił się on do muzyki. Heavy Metal Thunder to po prostu ciężki krążownik szos, motocykl, jak ten, na którym Peter Fonda w roli Wyatta vel. Kapitan Ameryka, wraz z Dennisem Hopperem grającego Billy’ego, przemierzał w filmie Easy Rider Amerykę delektując się wolnością.

Easy Rider (Swobodny Jeździec) to film kultowy. Przesiąknięty marihuaną, LSD, kokainą oraz ideą wolności prowadzi nas przez południowe stany: z Zachodu na Wschód, gdzie wolność zderza się z barierami narzuconymi przez społeczeństwo, któremu wydaje się, że jest wolne.

Epoka hippisów: ich manifest, życie i opór stały się jednym z najpopularniejszych i najciekawszych tematów wielu filmów. Swobodny Jeździec nie wjeżdża jednak w wojnę w Wietnamie, głęboką politykę, nie zagląda na Woodstock. Ukazuje chęć i wiarę wolność, kształtujące się w latach 60-tych style życia i kontrkultury, które zderzają się z nietolerancją, perfekcjonizmem i brakiem akceptacji. To film drogi przedstawiający jeden z największych konfliktów istniejący w wielu kulturach i religiach. Bohaterowie Swobodnego Jeźdźca nie wyglądają jak przyzwoici Amerykanie, żyjący w ramach, które ktoś

kiedyś im narzucił. Billy i Wyatt są nieogoleni, mają długie włosy, kontestują amerykańską kulturę i naukę. Wyatt nosi skórzaną kurtkę z ogromną flagą USA na plecach, jego kask również zdobiony jest motywami amerykańskiej flagi. Strój Billy’ego przypomina kowbojski: brązowa zamszowa kurtka z frędzlami, kapelusz. Pieniądze na podróż przez Stany Zjednoczone zdobyli przemycając kokainę z Meksyku do Los Angeles. Zza horyzontu wyłaniają się na Chopperach. Przez bezdroża ogromnego kraju kierują się do Nowego Orleanu, by zabawić się podczas Mardi Gras. Co jakiś czas zatrzymują się, by wypalić jointa. Poznają farmerską rodzinę, zabawiają na chwilę w hippisowskiej komunie. Jednak im dalej na Wschód, tym ciężej o przychylne spojrzenie mieszkańców. Trafiają do więzienia, przestają być uważani za ludzi, obsługiwani w barze. Swoją wolnością zarażają po drodze młodego prawnika George’a Hansona (Jack Nicholson), który również decyduje się wybrać z jeźdźcami w swobodną podróż. Dialogi są improwizowane. Cóż, widząc, ile jonitów wypalono na planie… Można nawet uwierzyć w kosmitów, na temat których toczy się najdłuższa dyskusja w filmie. Długa sekwencja zdjęć towarzysząca scenie upojenia narkotykowego na cmentarzu w Nowym Orleanie stanowi jeden z najbardziej znanych fragmentów Swobodnego Jeźdźca. Po dotarciu do celu Billy jest zadowolony z podróży. Wyatt jednak mówi spieprzyliśmy to. Zauważa, iż ich wiara w wolność poniosła klęskę. Muzyki w Easy Riderze jest dużo. Nawet więcej niż dialogów. Tworzy komentarz do przygód bohaterów. Od

33


Steppenwolf po Jimiego Hendrixa zapada w ucho podkreślając klimat filmu. Nie zgodził się na wykorzystanie swoich utworów w filmie Bob Dylan.

Niskobudżetowy Easy Rider będący pomysłem Fondy zainspirowanego Dzikimi Aniołami na zawsze zmienił sposób, w jaki Ameryka patrzyła na siebie. Na nowo zdefiniował kulturę i społeczeństwo, jak chociażby policję, o spotkaniach której, opowiadał po latach sam Fonda: Pomysł, aby na plecach skórzanej kurtki znalazła się flaga amerykańska zaczerpnąłem od Johna Wayne’a. Nosiłem ją na ulicach Los Angeles każdego wieczora. Zawsze zatrzymywała mnie policja. Rok po premierze Easy Ridera, na kurtkach oficerów policji, ich sprzęcie i samochodach na stałe pojawiła się flaga Stanów Zjednoczonych. Samotny Jeździec do dziś wywołuje dyskusje, zachwyt, czasem nostalgię. I wciąż definiuje styl życia.

easy rider style

34

kurtka motocyklowa Captain America CHARLIE LONDON kask FULMER okulary HUGO BOSS rękawice BUSE bandana ZHORA buty motocyklowe kowbojku HIGHWAY WESTERN motocykl CAPTAIN AMERICA REPLICA CHOPPER


shop access

Czekają nas wielkie zmiany. Kupując płyty nie będziemy musieli martwić się o koszty przesyłki. sklepy internetowe będą oferowały ją za darmo.

Kupować

jak John Smith* tekst: Marcelina Gadecka

C

zerwone znaki wyprzedaży będą sygnalizować nie tylko -50%, ale też -75% i -90% zniżki. Na porządku dziennym będą oferty specjalne, takie jak: kup płytę, a drugą dostaniesz gratis, czy też trzy płyty w cenie dwóch. A gdy zacznie przytłaczać nas ilość nagromadzonych CD, spakujemy niechciane kompakty w karton, wydrukujemy nalepkę adresową i wyślemy do internetowego komisu. Nie dość, że wybrany komis chętnie odkupi od nas wszystkie płyty to jeszcze zapłaci za wysyłkę naszej paczki lub przyśle po nią kuriera.

To nie płytowe science-fiction, ale standard kupowania płyt za granicą, który może zagościć u nas w przeciągu najbliższych lat. Jednak póki co, zobaczmy z czego warto skorzystać już teraz , a czego możemy się spodziewać w przyszłości.

35


Z CZEGO WARTO SKORZYSTAĆ? Amazon.co.uk

Brytyjski sklep internetowy w którym poza płytami można kupić... prawie wszystko. Najciekawszą opcją dostępną z Polski jest w tym momencie: FREE Super Saver Delivery, czyli jak kupić dużo, tanio i bez dodatkowych kosztów. Żeby nasze zakupy zakwalifikowały się do bezpłatnej przesyłki, trzeba jedynie spełnić dwa warunki. Koszyk musi być wypełniony artykułami za minimum £25 (około 123 zł), które są oznaczone znakiem FREE Super Saver Delivery. Jak to wygląda w praktyce?

Wrzucając do koszyka sześć tendencyjnie wybranych płyt: Bon Jovi – Keep the Faith, Black Sabbath – Paranoid, Led Zeppelin – IV, Whitesnake – 1987, Metallica – Metallica i Deep Purple – Perfect Strangers, Amazon.co.uk wyświetlił łączną cenę w wysokości £27 (około 137 zł). Empik oferuje te same płyty za 283 zł z darmowym odbiorem w salonie, a Fan.pl sprzedaje te płyty za 223,94 zł plus koszty wysyłki wahające się od 9 do 15zł w zależności od wybranej opcji. Cena podana przez Amazon jest atrakcyjna sama w sobie, a darmowa wysyłka jeszcze bardziej zachęca do skorzystania z ich oferty. W przypadku korzystnego kursu funta możemy zaoszczędzić jeszcze więcej. Voila! Amazon oferuje również specjalną ofertę dla tych, którzy kupują dużo i nie lubią czekać na swoje zamówienie przesadnie długo. Wykupienie rocznej usługi Amazon Prime za £49,99 (około 200 zł) gwarantuje dostarczenie płyt na drugi dzień oraz zniżki na przesyłki ekspresowe. Co więcej, nowi użytkownicy mogą wypróbować tę usługę przez pierwszy miesiąc za darmo. Na razie Amazon Prime dostępny jest tylko na terenie Wielkiej Brytanii, chociaż niewykluczone, że zostanie on wprowadzony na rynek europejski albo zostanie zaadaptowany przez rodzimych sprzedawców.

Wszystko to wygląda tak pięknie, że aż na usta ciśnie się gdzie jest haczyk? Haczyka nie ma, pod warunkiem że chcemy uzupełnić kolekcję klasycznymi płytami lub ogólnodostępnymi nowościami. Jeśli jednak poszukujemy rzadkich, kolekcjonerskich wydań lub pierwszych edycji, Amazon raczej nam nie pomoże. Ale od czego są jego podsprzedawcy? Podsprzedawcą Amazon może być każda osoba prywatna lub firma - Amazon staje się wtedy platformą pośredniczącą w sprzedaży. Kupowanie w ten sposób ma jedną wadę - nasze zakupy nie będą objęte darmową przesyłką. Mimo tego, otwierają się przed nami praktycznie nieskończone możliwości kupowania płyt nowych i używanych, z których warto skorzystać gdy poszukujemy konkretnych, niejednokrotnie już wyprzedanych tytułów.

Serwisy specjalistyczne

Jeśli to nie dostępność danego tytułu, a cena jest głównym czynnikiem decydującym o jego zakupie, po pomoc należy zwrócić się do znanych i lubianych serwisów aukcyjnych takich jak Allegro i eBay. Popularność tych serwisów sprawia, że poszukiwana przez nas płyta może się pojawić właśnie tam. Namierzenie wymarzonego białego kruka to jednak połowa sukcesu. Duża konkurencja sprawia, iż łatwo wpaść w pułapkę podbijania ceny – innymi słowy – łatwo można przepłacić. Dotyczy to szczególnie Allegro, gdzie niejednokrotnie pozycje, które można całkiem niedrogo zakupić za pośrednictwem

36

serwisów zagranicznych, sprzedawane są za astronomiczne ceny – nierzadko dzięki aktywności tzw. podbijaczy.

Dlatego też warto odwiedzić specjalistyczne serwisy internetowe takie jak GEMM, Discogs czy MusicStack. Na tych międzynarodowych serwisach sprzedawcy wystawiają swoje produkty za określoną cenę, podobnie jak podsprzedawcy na Amazon, a kupujący mogą przebierać w nośnikach i wydaniach oszczędzając sobie stresu związanego z aukcyjną rywalizacją. Płatności regulowane są przy użyciu karty kredytowej lub PayPal. Serwisy specjalistyczne może nie są najtańszym rozwiązaniem, szczególnie jeśli trafimy na sprzedawcę znającego wartość wystawianego produktu, ale niestety jest to cena, którą trzeba zapłacić za kolekcjonerskie zachcianki.

NA CO CZEKAMY? Komercjalizacja obrotu używanymi nośnikami

Komercjalizacja komisów muzycznych na zachodzie spowodowała, że wyszły one z ciemnych zaułków i przeniosły się do internetu i...centrów handlowych. Dobrymi przykładami są Music Magpie czy Turn Into Cash - serwisy działające w Wielkiej Brytanii zajmujące się skupowaniem używanych płyt, DVD i gier. Cały proces jest na tyle nieskomplikowany, że pozwala na szybkie, choć nie gwarantujące dużego zysku, pozbywanie się niechcianych kompaktów. Po wpisaniu kodu kreskowego płyty na stronie, serwis wyświetla sugerowaną cenę, a zatwierdzenie oferty umożliwa wydrukowanie


darmowej nalepki adresowej. Jedyny wysiłek ze strony sprzedającego to zaniesienie paczki na pocztę, lub w wypadku 100 i więcej płyt, przekazanie jej kurierowi. Po dotarciu do centrali, płyty zostają sprawdzane pod kątem stanu i pozostaje już tylko czekać na nadejście czeku. Trzeba jadnak wziąć pod uwagę, że jeśli płyty nie przejdą testu jakości, zaoferowana nam łączna suma zostanie pomniejszona o ich wartość, a same płyty zostają zutylizowane. Jak widać nawet sroki nie zadawalają się byle czym. Proste? Proste. Ale to nie koniec historii, gdyż tak płyty odzyskane w tej sposób, nierzadko po uprzednim “odświeżeniu” zasilają sklepy muzyczne takie jak Bee czy eStocks, które specjalizują się w sprzedaży używanych nośników. Tego typu sklepy nie tylko udostepniają swoją ofertę online, ale funkcjonują także jako konkurencja dla dużych marketów muzycznych pokroju HMV. Ze względu na to, że tego typu komisy powstały w odpowiedzi na przesycony rynek muzyczny, na wprowadzenie takich rozwiązań w Polsce będziemy musieli poczekać, gdyż do przesyconego rynku jeszcze nam daleko.

karta kredytowa w dłoń i korzystajmy z tego co proponuje nam zagranica. *Odpowiednik Jana Kowalskiego w krajach anglojęzycznych oznacza przeciętnego obywatela. Wspomniane w artykule: Sklepy: Amazon – www.amazon.co.uk, Asda – www.direct.asda.com, Empik – www.empik.com, Fan.pl – www.fan.pl HMV – www.hmv.co.uk Tesco Entertainment – www.escoentertainment.com Zavvi – www.zavvi.com Serwisy aukcyjne: Allegro – www.allegro.pl eBay – www.eBay.co.uk

Serwisy Specjalistyczne: Discogs – www.discogs.com Zmiana strategii sprzedaży nowych nośników GEMM – www.gemmcom Na przykładzie Wielkiej Brytanii widać, że przesycony rynek Music Stack – www.musicstack.com i odpowiednia strategia sprzedaży są kluczem do komfortowego kupowania pły. Wraz z coraz słabszymi wynikami Komisy internetowe: sprzedaży płyt, sklepy zmieniają strategię ich sprzedaży. Bee – www.bee.com Możemy tu wspomnieć o sieci Virgin Megastore, która eStocks – www.stores.ebay.co.uk/estocks stopniowo zaczęła wycofywać się ze sprzedaży stacjon- Music Magpie – www.musicmagpie.co.uk arnej, w międzyczasie zmieniając nazwę na Zavvi, po czym Turn Into Cash – www.turnintocash.co.uk zadomowiła się na stałe już tylko w internecie. Ostatnie doniesienia prasowe potwierdzają, że HMV boryka się z podobnymi problemami i wszystko wskazuje na to, iż już za REKLAMA jakiś czas funkcjonować będzie tylko w sieci. Interesujący jest fakt, iż mimo że rynek jest maksymalnie przesycony, to powstają kolejne duże sklepy internetowe, które uderzająco przypominają Zavvi czy też HMV. Wszyscy chcą konkurować z Amazon, który ma niezaprzeczalną pozycję lidera na rynku. Do gry włączyli się też także tacy gracze jak Tesco czy ASDA, wprowadzjąc Tesco Entertainment i ASDA Direct, więc można sądzić, iż inwestycja w rozrywkę przynosi wymierny dochód. Sczególnie wtedy, gdy cała sprzedaż prowadzona jest online minimalizując koszty wiążące się z utrzymaniem sklepu stacjonarnego. Zadziwiające jest wzajemne podobieństwo, zarówno pod kątem oferty jak i cen, jakim charakteryzują się duże internetowe sklepy muzyczne w UK. Nie gwarantuje to, niestety, dużych rozstrzałów cenowych w przypadku konkretnych wydawnictw, ale sam fakt iż wybór z roku na rok staje się coraz większy jest powodem do radości. Promocje, przeceny i obniżki cen są tam na porządku dziennym. Dodatkowo największe sklepy w walce o klienta rozszerzają swoją ofertę o zagraniczne rynki, więc warto śledzić oferty takich sklepów jak Amazon.

I CO Z TEGO WYNIKA? Wniosek nasówa się jeden, że przed nami jeszcze długa droga zanim polski rynek będzie bardziej przypominał zachodni. By ułatwić zwykłemu obywatelowi (tanie) kupowanie płyt komercyjny rynek muzyczny potrzebuje większej konkurencji, odpowiedniej strategii...i trochę chęci. Póki co,


map of rock Są na świecie miejsca, których klimat budował pop kulturę. To miejsca, które czas omija. Zmieniają się moda i trendy. klientelę stanowią kolejne pokolenia. Duch pozostaje ten sam. tekst: Karolina Karbownik foto: Karolina Karbownik / Sandra W.

38

cafe WHA?


W

samym sercu nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village, na rogu MacDougal Street i Minetta Lane, od ponad 60-lat znajduje się ciemna, niewielka knajpka. Niepozorna i niczym nieodróżniająca się od innych. Przepraszam, cofnijmy się o kilka słów. Niepozorna, lecz wielka i ważna dla tych, którzy w niej lubili, lubią i będą lubili przebywać. Cafe Wha? Pierwszym właścicielem kawiarni był Manny Roth, wujek Davida Lee Rotha, wokalisty Van Halen. Posiadał jeszcze kilka lokali w Nowym Jorku. W latach 60-tych w Cafe Wha? przesiadywali bitnicy z Allenem Ginsbergiem na czele. Chętnie wpadali też Woody Allen, Bill Cosby, muzycy The Velvet Underground, Kool and the Gang i wielu innych. Lubił grywać Hilly Kristal, który kilka lat później otworzy najsłynniejszy w Nowym Jorku klub rockowy CBGB’s. Największą legendą kawiarni zdaje się być Bob Dylan, który zagrał tu 24 stycznia 1961 roku swój pierwszy w życiu nowojorski koncert. Za darmo, oczywiście.

Richie Havens, który również grywał w Cafe Wha? polecił Rothowi innego młodego muzyka, który marzył, by mieć publiczność. Czarnoskóry gitarzysta przyszedł na przesłuchanie na początku lata 1966 roku. Nazywał się Jimi Hendrix. Kolejne trzy miesiące spędził wraz z grupą The Blue Fames grywając na scenie Cafe Wha? covery popularnych utworów. Właśnie wtedy poznał basistę The Animals, Chasa Chandle’a, który przekonał Hendrixa, by ten spróbował swoich sił w Anglii. Gitarzysta rady posłuchał. Już wkrótce jego kariera zaczęła rozkwitać. Mniej więcej w tym samym czasie, co Hendrix, na scenie Cafe Wha? pojawiał się rockowy zespół The Castiles. Grupa rozpadła się po tym, jak ich wokalista, Bruce Springsteen zdecydował się iść własną drogą.

Manny Roth sprzedał Cafe Wha? w 1988 roku. Nowi właściciele nie zmienili jednak atmosfery miejsca. W lokalu, co wieczór odbywają się imprezy. Nigdy nie wiesz, kto z długiej listy znanych osobistości, zawita do dekadenckiej kawiarni. Może być tak, że trafisz na koncert Van Halen? Zespół pojawił się na malutkiej scenie Cafe Wha? 5 stycznia 2012 roku ogłaszając swój wielki powrót. Wśród publiczności był również 92-letni Manny Roth. Scena w Cafe wha? to miejsce, w którym 7-letni David Lee Roth marzył, że kiedyś będzie wielki. Nie on jeden. Cafe Wha? oferuje bogate w przekąski i drinki menu oraz możliwość organizacji własnych imprez.

39


rock shot

Mojito

tekst: Marcelina Gadecka foto: Karolina Karbownik, 123.rf

Po wydaniu płyty The Final Countdown (1986) Joey Tempest, wokalista Europe, na pytania o ulubiony alkohol, często odpowiadał, że stara się go unikać z obawy o swój głos. Z tego samego powodu mówił też, że imprezowanie zostawia kolegom z zespołu (!?). Jednak Last Look At Eden (2009) nie pozwala ukryć pradwy: Mojito zauroczyło Tempesta na tyle, iż stało się nie tylko jego ulubionym imprezowym drinkiem, ale także tematem piosenki Mojito Girl. Co więcej, wsłuchując się w tekst można stwierdzić, Po wydaniu płyty The Final że dziewczyna opisywana przez Tempesta jest Countdown jak (1986) Joey Tempest, ten słodko-ożeźwiający drink: nie zawsze grzeczna, wokalista Europe, na pytania o ulidealna do imprezowania, a wszystko czego nieubiony wy- alkohol, często odpowiadał, pada łagodzi swoją słodkością. że stara się go unikać z obawy o swój głos. Z tego samego powodu mówił też, że imprezowanie zostawia kolegom z zespołu (!?). Jednak Last Look At Eden (2009) nie pozwala ukryć pradwy: Mojito

Składniki na 1 porcję: 10 listków mięty Limonka Woda gazowana 2 łyżeczki cukru białego lub brązowego 50ml jasnego rumu Kruszony lód Plasterek limonki i gałązka mięty do dekoracji. Naczynie: Wysoka szklanka. Słomka do picia.

Czas przygotowania: 5 min. Czas spożywania: o połowę krótszy.

Przygotowanie:

Kroimy połówkę limonki na 3-4 częsci i wrzucamy do szklanki razem z listkami mięty. Ugniatamy razem żeby wydobyć aromat składników. Posypujemy 2 łyżkami cukru i zasypujemy kruszonym lodem. Wlewamy rum. Całość uzupełniamy wodą gazowaną. Dekorujemy plasterkiem limonki i gałązką mięty. Podajemy ze słomką.


Chcesz uczestniczyć w tworzeniu jedynego na świecie magazynu rockstylowego?

Jeśli Twoją pasją są MOTOCYKLE lubisz o nich pisać i opowiadać masz dobre oko i potrafisz fotografować rozumiesz język angielski i swobodnie w nim piszesz dołącz do nas!

napisz kilka słów o sobie, załącz próbne teksty i wyślij na adres: biuro@allaccess.com.pl z dopiskiem rock axxess być może właśnie na ciebie czekamy



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.