Rock Axxess 6/14

Page 1

14

.

no

‡ michael angelo batio {‡ civil war ‡ ‡ harley davidson ‡ leather jacket ‡ ‡ orion music + more ‡ rock on the range ‡ ‡ the doors ‡ full metal village ‡ ‡ bourbon ‡ and more... ‡



12 & 17

numer / number14 34 & 40

24 & 29

4&8 POLSKI

ENGLISH

3

rock art raphael: the school of athens

3

ROCK TALK michael angelo batio

4

ROCK TALK michael angelo batio

8

ROCK taLK civil war

12

ROCK TALK civil war

17

rock shop gear up to match the line up

22

rock shop gear up to match the line up

22

rock axxess special festiwalowe lato 2013

24

rock Axxess special summer festivals 2013

29

rock art rafael: szkoła ateńska

rock style rock rider 34

rock style rock rider 40

backstage access orion music + more

44

backstage access orion music + more

44

rock fashion twarze ramoneski - część 1

72

ROCK FASHION faces of a leather biker jacket - part 1

73

rock screen full metal village

74

Rock screen full metal village

78

map of rock st. pauli: w proch się obrócisz

82

map of rock st. pauli: ashes to ashes

85

DARK ACCESS: arkona: goi rode goi

88

rock shot lemmy’s bourbon

97

hity znacie... the doors 90

rock live rock on the range

98

rock shot lemmy’s bourbon

97

rock live rock on the range

98

74 & 78

82 & 85

okładka / cover: michael angelo batio

90

97

44

ROCK AXXESS TEAM: Karolina Karbownik (editor-in-chief), Jakub „Bizon” Michalski (translation editor), Agnieszka Lenczewska (editor) CONTRIBUTORS: Falk-Hagen Bernshausen, Agnieszka Jasińska, Marek Koprowski, Martin Krush, Paweł Kukliński, Wojciech Krentusz, Annie Christina Laviour, Sławomir Marcinkowski, Leszek Mokijewski, Miss Shela, Betsy Rudy, Jakub Rozwadowski, Katarzyna Strzelec, Weronika Sztorc, Krzysztof Zatycki, Dorota Żulikowska ADVERTISING Katarzyna Strzelec, MARKETING&EVENTS Dorota Żulikowska (dorota.zulikowska@gmail.com) GRAPHIC DESIGNER/DTP Karolina Karbownik ASSISTANCE / TECHNICAL SUPPORT Krzysztof Zatycki ROCK AXXESS LOGO Dominik Nowak PUBLISHER All Access Media, ul. Szolc-Rogozinskiego 10/20, 02-777 Warszawa CONTACT contact@rockaxxess.com

98


Wielu z Was właśnie kończy rok szkolny i zapewne ma dość literek. Idziemy Wam zatem na rękę i niektóre artykuły publikujemy w formie obrazków. I tak zamiast czytać o tym, co dzieje się przy stawianiu sceny, zobaczycie, co działo się na scenach wielkich imprez, na których część z naszej ekipy miała zaszczyt być: Orion Festival oraz Rock on the Range. Pomiędzy tymi stronami z pismem obrazkowym oczywiście znajdzie się coś alfabetem arabskim pisane: wywiady z Civil War, Michaelem Angelo Batio, kilka słów na temat niezłej wiochy, czyli Wacken Open Air i zaproszenia na letnie festiwale. Jak ktoś ma szczęście wybrać się na nie na… Harleyu, to my przyklaskujemy temu pomysłowi, wspominając wrocławski zlot harleyowców. Zapraszamy do czytania, a róbcie to szybko, bo już niedługo numer jeszcze mocniej wakacyjny! O tym – za miesiąc!

editorial

Many of you have just finished your school year and we understand you might not want to read too much for a while. In order to make it easier for you, some of the articles in this issue are more photo-based. So instead of reading about setting up a stage, you’ll see what was happening on the stages at some of the big events we attended – Orion Festival and Rock on the Range. But of course, we won’t leave you without something to read as well. We have interviews with Civil War and Michael Angelo Batio, an article about peaceful country life with Wacken Open Air in the background and our guide to summer festivals. If you happen to be travelling to those festival towns on your own Harley – even better! Check out our review of Super Rally 2013 that took place in Wrocław. Enjoy the magazine and read it quickly, because we’re already working on the next summer issue to be ready for next month!

Karolina Karbownik editor-in-chief

rock axxess recommends


rock art agnieszka lenczewska

rafael santi raPHael santi szkoła ateńska

autor / author technika / technique gdzie zobaczyć / where to see

The image is used for non-profit purposes.

the school of athens

Rafael Santi data powstania / completion date 1509 –1510 fresk / fresco wymiary / dimensions 500 cm × 770 cm Stanze Rafaela, Pałac Apostolski, Watykan / Stanze di Rafaello, Apostolic Palace, Vatican City

Pił, chędożył, chorował na syfilis, wojował, wydawał uczty, kochał sztukę, swoje kochanki, nepotów i dzieci. Kupił papieską tiarę. Jego idolem był Juliusz Cezar. Mecenas Bramantego, Rafaela i Michała Anioła. Był takim samym draniem jak znienawidzony Rodrigo Borgia. Demoniczny il terrible. Giuliano Della Rovere - papież Juliusz II. To on zamówił u pochodzącego z Urbino młodziutkiego Rafaela cykl malowideł ściennych do apartamentów papieskich. Najsłynniejszym z nich jest Szkoła Ateńska. Dzieło symboliczne, będące pochwałą rozumu i filozoficznej myśli. To prawdziwe „spotkanie na szczycie” greckiej i rzymskiej tradycji. Umiłowanie mądrości, bo tak można przetłumaczyć pojęcie filozofia. Scena rozgrywa się na tle oszałamiającej renesansowej architektury. Przedstawienie różnych szkół filozoficznych ma oczywiście swoją wymowę. Przesłanie tego fresku to droga, która wiedzie do Prawdy poprzez Rozum. Znamienne jest to, że malarz sportretował filozofów prezentujących zupełnie odmienne światopoglądy. Rafael w Szkole Ateńskiej przedstawił samego siebie oraz osoby sobie znane. Platon (lewa z postaci centralnych) ma twarz Leonarda da Vinci. Siedzący na schodach Heraklit z Efezu to sportretowany Michał Anioł. Kreślący znaki cyrklem Euklides to papieski architekt – Donato Bramante. Powstało dzieło kultowe, znane wszystkim, wielokrotnie pastiszowane, parodiowane (znakomita parodia autorstwa Sir Joshuy Reynoldsa). Dzieło Santiego jest na tyle uniwersalne, że trafiło „pod strzechy”. Fragmenty fresku zostały wykorzystane na okładce podwójnego albumu Use Your Illusion I & II zespołu Guns N’Roses.

He liked to drink and get laid, he was struck by syphilis, he used to fight and give big feasts. He loved art, his mistresses, relatives and children. He once bought papal tiara. He idolized Julius Caesar. He was a patron for Bramante, Michael Angelo and Raphael. He was as wicked as the despised Rodrigo Borgia. “The Fearsome Pope” – Giuliano della Rovere – known as Julius II commissioned the young Raphael from Urbino to create a series of frescos for papal apartments. The most famous of them is The School of Athens. It was a praise for the power of mind and philosophy. It’s a true summit meeting of Greek and Roman tradition. The love of wisdom, because that’s what philosophy means. The scene takes place with a magnificent Renaissance architecture in the background. This presentation of various schools of philosophy is symbolic. It shows that the road to the Truth leads through Mind. It’s worth mentioning that the painter portrayed philosophers who had different outlook on life. Raphael painted himself as well as those known to him. Plato (the left of two central figures) has the face of Leonardo da Vinci. Heraclitus, who sits on the stairs, is really Michael Angelo. Euclid, who inscribes circles with a compass, is the papal architect, Donato Bramante. The finished work gained a cult status. Everyone knows it and it’s been parodied numerous times (a magnificent parody by Sir Joshua Reynolds). Santi’s work of art is also so universal, that it’s found its way to popular culture. A small part of the painting was used by Guns N’ Roses as a cover for Use Your Illusion I & II.

3


CHCIAŁBYM ŻYĆ WIECZNIE

michael angelo batio


rock talk

MICHAEL ANGELO BATIO JEST PRAWDOPODOBNIE NAJSZYBSZYM ŻYJĄCYM GITARZYSTĄ. JEGO UMIEJĘTNOŚCI SĄ OKREŚLANE JAKO „NIE Z TEGO ŚWIATA” I „NADPRZYRODZONE”. NIC DZIWNEGO, ŻE LUDZIE TAK MÓWIĄ! JEŚLI JESTEŚ NIESAMOWITY W GRZE NA GITARZE, ŚWIETNIE... ALE TERAZ MUSISZ DAĆ RADĘ Z DODATKOWYMI TRZEMA GITARAMI, ŻEBY STANĄĆ DO POJEDYNKU Z MISTRZEM! JESTEŚ GOTÓW SPRÓBOWAĆ?

aNNIE CHRISTINA LAVIOUR foto: press images Twój nowy album Intermezzo pojawi się w sklepach już latem. Zechciałbyś nam powiedzieć, czego możemy się spodziewać? To instrumentalny, progresywny rockowo/metalowy, gitarowy album zawierający nowe utwory, które napisałem w przeciągu ostatniego roku. Na Intermezzo znajdziecie również partie, w których gram na fortepianie i gitarze akustycznej. Co oznacza tytuł Intermezzo? Słownikowa definicja „intermezzo” to: „krótka forma muzyczna, która jest wykonywana pomiędzy dłuższymi partiami rozszerzonej muzycznej kompozycji”. Właściwie to kawałek muzyki pomiędzy dwoma dłuższymi kawałkami muzyki. Ale dla mnie, ten album jest ważnym okresem mojego życia. Użyłem słowa „intermezzo”, żeby zaznaczyć, gdzie obecnie się w nim znajduję. To nagranie pokazujące miejsce pomiędzy tym, gdzie byłem a tym, dokąd zmierzam w mojej muzycznej karierze, jak i w reszcie życia. O czym myślałeś podczas nagrywania i co cię inspirowało? Podczas ostatnich dwóch lat w trasie, nagrałem ponad 100 muzycznych pomysłów na moim iPhonie. Kiedy zacząłem pisać muzykę na Intermezzo, przesłuchałem wszystkie te nagrane pomysły, wziąłem najlepsze z nich i napisałem album oparty na tych pomysłach. Również moje doświadczenia mnie inspirują. Miejsca w których


byłem. Ludzie, których spotkałem. We wszystkim, co widzę dostrzegam źródło inspiracji. Kto gra z tobą na nowym albumie i dlaczego? Mam wielu niesamowitych gości na Intermezzo. W jednym z utworów zatytułowanym 8 Pillars of Steel mam siedmiu różnych gitarzystów i Elliotta Deana Rubinsona (właściciela Dean Guitars) na basie. Gitarzyści w tym utworze to: George Lynch, Jeff Loomis, Craig Goldy, Rusty Cooley, Dave Reffett, Andrea Martongelli, co włączając mnie, daje tytułowe 8 Pillars of Steel. Gościnnie pojawili się również: Guthrie Govan, Stuart Bull (właściciel Lick Library), Joe Stump i kilku innych fantastycznych gitarzystów. Jesteś inspiracją dla gitarzystów z całego świata. Jak się z tym czujesz? Naprawdę chcę być pozytywną inspiracją w gitarowej społeczności i szczerze chcę pomagać. To sprawia, że czuję się dobrze z tym, że inspiruję tak wielu ludzi i że moje życie, gra na gitarze i instruktaż komuś pomagają. Kto jest lub był twoją inspiracją i co się stało, że mały chłopiec z Chicago uzyskał tytuł „mistrza gitary”, stał się gwiazdą rocka i ambasadorem Dean Guitars? Kiedy w wieku dziesięciu lat zacząłem grać na gitarze, słuchałem wielu rodzajów muzyki. Uczyłem się najpierw jazzu i uwielbiałem słuchać George’a Bensona, Wesa Montgomery’ego, później Franka Zappy i tych wszystkich typowych rockowych gitarzystów jak: Jimi Hendrix, Jimmy Page, Eric Clapton itp. Co do stania się gwiazdą rocka – to było po tym, jak skończyłem studia i przeprowadziłem się do Los Angeles z Chicago, mojego miasta rodzinnego. W ciągu roku z Mike’a Batio przeistoczyłem się w Michaela Angelo. Wyglądałem i grałem zupełnie inaczej. Odkryłem siebie jako osobę i artystę. Już nigdy nie spojrzałem wstecz. Muszę za to podziękować L.A.! Jakiego rodzaju muzyki słuchasz? Słucham wszystkiego. Dosłownie. Rock, progresywny rock, metal, country, fusion, muzyka orkiestrowa, eksperymentalna. Wszystko. Jakie jest twoje najwcześniejsze wspomnienie związane z gitarami? Muzyka, której słuchałem była skupiona wokół gitar i była... gitarowa. Kochałem to, jak gitara brzmi i to, jak wygląda. Ciągle tak jest! Czy pamiętasz co czułeś podczas swojego pierwszego koncertu? W wieku dziesięciu lat zagrałem swój pierwszy koncert. Grałem na gitarze przed całą szkołą. Nie denerwowałem się i kończyłem kawałek, grając z gitarą za moją głową – trik podpatrzony u Hendrixa. To było niesamowite uczucie i wciąż je mam za każdym razem, kiedy występuję na scenie. Grałeś wcześniej z Holland i Nitro. Co się stało, że

6

zdecydowałeś się na rozpoczęcie solowej kariery? Holland i Nitro miały podpisane kontrakty z wielkimi wytwórniami. Uwielbiałem obie te kapele, ale w Stanach na początku lat 90. grunge zdominował wszystko. To było zupełnie inne od tego, co robiliśmy. Nastał odpowiedni czas dla mnie, żeby stać się solowym artystą i to właśnie zrobiłem. Jestem zadowolony z każdej sekundy mojej kariery, zarówno solowej, jak i tej z Holland i Nitro. Gdybyś mógł stworzyć zespół z innymi znanymi muzykami, kto by to był i dlaczego? Zebrałbym zespół z tymi muzykami, bo kocham i szanuję to, co robią: gitara - MAB, gitara - Dave Grohl, bas - Sting, perkusja - Phil Collins, klawisze - Elton John, wokal - Chris Cornell. Ale zespół!!! Wszyscy wiemy, że gwiazdy rocka mają swoje przywileje i prawa. Co, za wyjątkiem muzyki, jest najważniejsze w rock’n’rollowym życiu? Moje życie obraca się wokół dwóch rzeczy – koncertowania i nagrywania płyt. Uwielbiam sławę, bo daje mi wolność w tworzeniu muzyki i sztuki, którą chcę uprawiać. Ale tym, co naprawdę kocham w życiu gwiazdy rocka jest to... że ciągle się zmienia. Każdy występ jest inny, a koncertowałem w 53 krajach. Jak mówi film: „it’s a wonderful life!”. Skąd wziął się pomysł na czterogryfową gitarę? Po prostu chciałem sięgnąć granic możliwości w grze na gitarze! Wyglądasz dość charakterystycznie. Czy sam tworzysz własny styl, czy ktoś ci w tym pomaga? Sam stworzyłem swój image. Dorastając, zauważyłem, że lubię ubierać się na czarno! Podoba mi się coś w rodzaju stylu gotyckiego połączonego z latami 80. Im więcej detali i dodatków na moich ubraniach, tym lepiej! Jakie są twoje najważniejsze tatuaże i co dla ciebie znaczą? Każdy z tatuaży reprezentuje dobry okres mojego życia. Dwa z nich to podwójne gitary. Jeden z tatuaży oznacza życie gwiazdy rocka i wirtuozerskie granie na gitarze. Każdy ma dla mnie wyjątkowe znaczenie. Czy kiedykolwiek próbowałeś robić coś innego w życiu? Co to było i czy wyobrażasz sobie robienie tego, gdybyś nie był uznanym gitarzystą? Już odkąd skończyłem dziesięć lat, wiedziałem, że zamierzam stać się znanym gitarzystą i jeździć po świecie. Nigdy nie myślałem, że będę robić cokolwiek innego. Nigdy. Nie wierzę w plany awaryjne. Planem numer 1 było zawodowe granie muzyki i koncertowanie. Czy jest coś, czego chciałbyś mieć więcej? Chciałbym mieć więcej czasu w ciągu dnia oraz móc żyć wiecznie. Wyobraź sobie wiedzę i rzeczy, jakie można by było wtedy stworzyć!


Jesteś w tym biznesie prawie 30 lat. Co zmieniło się na gorsze a co na lepsze? Wszystko się zmieniło. Głównie na lepsze. Nie boję się zmian i wiem, że tego należy się spodziewać, ale największą negatywną zmianą jest to, że wielu ludzi w dzisiejszych czasach myśli, że ściąganie muzyki i otrzymywanie jej za darmo jest OK. Nikt nie chce pracować za darmo. Żaden znany artysta nie cieszy się, że jego muzyka i sztuka są teraz dostępne za darmo. Niestety, tak to teraz wygląda i dopóki cały świat czegoś nie zrobi, nic nie możemy w tym momencie uczynić żeby było inaczej. Jakie są twoje plany na najbliższą przyszłość? Moje plany to wydanie Intermezzo w tym roku i koncertowanie z moim multimedialnym widowiskiem „Tribute to Rock Guitar”. Co powiedziałbyś swoim polskim fanom i gitarzystom, którzy cię podziwiają? Jeśli macie jakiś pomysł na siebie albo marzycie o zrobieniu czegoś, zróbcie to i nie pozwólcie, żeby ludzie z negatywną energią Was zatrzymali. A dla moich gitarowych fanów: ćwiczcie, ćwiczcie, ćwiczcie! Gdzie będą mieli okazję zobaczyć Cię podczas najbliższej trasy w tym roku? Mam nadzieję, że w tym roku po raz pierwszy wystąpię

w Polsce! Na mapie twojej trasy koncertowej znajduje się tak egzotyczne miejsce jak Nepal… Mój agent dostał kilka miesięcy maila z zapytaniem o występ w Katmandu w Nepalu. Chcieli, abym zagrał tam koncert podczas trwającej już trasy po Azji, ale było już za późno, mieliśmy cały plan zrobiony. Zaproponowaliśmy im odłożenie mojej wizyty na inną chwilę i zgodzili się. Nepal będzie dla mnie 55 krajem, w którym będę miał przyjemność grać! Nie mogę doczekać się tego koncertu. Nigdy nie widziałem Himalajów, a to miejsce z niesamowitą duszą. Wiem, że to będzie duży koncert, bo mam w Nepalu mnóstwo fanów. Dopięcie terminów w takich miejscach, jak Nepal zajmuje dużo czasu. Cieszę się, że mogę odwiedzać takie miejsca. W Katmandu damy czadu! I na koniec wywiadu... proszę, opowiedz nam jakąś szaloną historię, związaną z innymi znanymi muzykami albo fanami! Jest tyle świetnych historii, że nie wiedziałbym od czego zacząć! Dzięki za miłą rozmowę! Dzięki! Zapraszam na moją stronę www.angelo.com.

7


I WISH I COULD LIVE

FOREVER

8


michael angelo batio

rock talk

MICHAEL ANGELO BATIO IS PROBABLY THE FASTEST GUITARIST ALIVE. HIS SKILLS ARE DESCRIBED AS “OUT OF THIS WORLD” AND “SUPERNATURAL”. NO WONDER PEOPLE SAY SO! IF YOU’RE AMAZING AT PLAYING THE GUITAR, THAT’S GREAT... BUT NOW YOU HAVE TO MANAGE 3 MORE GUITARS AT THE SAME TIME TO CHALLENGE THE MAESTRO FOR A DUEL! ARE YOU READY TO TRY?

ANNIE CHRISTINA LAVIOUR PHOTO: PRESS IMAGES Your new album, Intermezzo, is coming up this summer. Would you like to tell us what should we expect to hear on it? It is an instrumental progressive rock, metal guitar record featuring all new songs that I wrote within the last year. I am featuring my piano playing and acoustic guitar work on Intermezzo as well. What does the title Intermezzo mean? The dictionary definition of “intermezzo” is “a short piece of music that is performed between longer movements of an extended musical composition.” It is basically a piece of music between two longer pieces of music. But for me, this album is an important time in my life. I use the word “intermezzo” to mean where I am in my life. It is the record between where I have been and where I am going in my musical career and in rest of my life. What thoughts did you have during recording and what inspired you? I recorded over 100 musical ideas on my iPhone while I was touring the world the last 2 years. When I started writing the music for Intermezzo, I listened to all of the ideas, took the best ones and wrote music based on those ideas. Also, my experiences inspire me. Places I’ve been, people I’ve met. I see everything and anything as a source of inspiration. Who plays with you on the new album and why? I have a lot of amazing guest musicians on Intermezzo. On one of the songs called 8 Pillars of Steel I have 7 different guitarists and Elliott Dean Rubinson (owner of Dean Guitars) playing bass on the song. The guest guitarists on this song are – George Lynch, Jeff Loomis, Craig Goldy, Rusty Cooley, Dave Reffett, Andrea Martongelli and then my guitar playing makes the 8 Pillars of Steel. I also have guest solos by Guthrie Govan, Lick Library owner Stuart Bull, Joe Stump and several more fantastic guitarists. You’re an inspiration for the guitarists all around the world. How do you feel with that? I sincerely want to be a positive influence on the guitar community and sincerely want to help. It makes me feel good that I have inspired so many people and that my life, my guitar playing and my guitar teaching have made a difference.

9


Who are/were your inspirations and what happened that a little boy from Chicago achieved the maestro level on the guitar and became a true rock star and endorser for Dean Guitars? I listened to many styles of music when I first started playing the guitar at the age of 10. I studied jazz guitar first and loved listening to George Benson, Wes Montgomery, then Frank Zappa and then all of the standard rock guitarists like Jimi Hendrix, Jimmy Page, Eric Clapton, etc… Regarding becoming a rock star – it was after I graduated from college and moved to Los Angeles from my hometown of Chicago. In one year I turned from Mike Batio to Michael Angelo. I looked completely different and I played completely different. I discovered who I was as a person and an artist and never looked back. I have L.A. to thank for that! What kind of music do you listen to? I listen to everything. Literally. I listen to rock, progressive rock, metal, country, fusion, orchestral, experimental. Everything. What is your earliest memory connected with guitars? The music I listened to was guitar orientated and featured guitars. I loved the way the guitar sounded and loved the way it looked. I still feel that way! Do you remember the feelings you had during your first show? I performed my first show at 10 years old, the first year I started to play the guitar, in front of my entire school. I was not nervous and I ended the song playing the guitar behind my head, a move I copied from Jimi Hendrix. It was an amazing feeling and I still have an amazing feeling every time I perform on stage.

edom to create music and art that I want to create. But, what I really love about the rock star life is that it is always different. Every show is different and I have toured in 53 countries. As the movie says – “it’s a wonderful life!”

You played with Holland and Nitro before. What happened that you decided to start a solo career? Holland and Nitro were both major label bands. I loved both bands, but in the USA, the style of music we call grunge took over and it was very different from what we were doing. It then seemed like it was time for me to become a solo artist and that is what I did. I have enjoyed every second of my career, both solo and with Holland and Nitro.

Where did the idea with the 4-neck guitar came from? I just wanted to take guitar playing to the absolute limits!

If you could found a band with other famous musicians, who would it be with and why? I would put together a band with these musicians because I love what they do and respect what they do: guitar – MAB, guitar – Dave Grohl, bass guitar – Sting, drums – Phil Collins, keyboards – Elton John, vocals – Chris Cornell What a band!!!

What are your most important tattoos and what do they mean for you? Each tattoo represents a time in my life that was positive. Two of my tattoos are double-guitars. One of my tattoos signifies the rock star life and virtuoso guitar playing. Each one has a special meaning to me.

We all know rock stars have their own prerogatives and rights. What do you think are the most important things in rock ‚n’ roll life except for the music? My life revolves around two things – touring and making records. I love being famous because it gives me fre-

30 10

You have a very characteristic image. Do you create your own style or does somebody help you with this? I created my own look. As I have gotten older, I find that I like to dress in black! I like a kind of gothic meets the 80s look. The more detail and accessories on my clothes, the better!

Did you ever try to do anything else in your life? What was that, and could you imagine yourself doing this if you weren’t a successful guitarist? I knew when I was 10 years old that I was going to become a famous guitarist and tour the world. I never thought I would do anything else. Never. I do not believe in


back up plans. Plan number 1 was to play music professionally and tour. What are the things you wish you’ve had more of? I wish I had more hours in the day and that I could live forever. Imagine the knowledge and things a person could do! You’ve been in this business for almost 30 years. What changed for the worse and what changed for the better? Everything has changed. Mostly for the better. I am not afraid of change and know that is what is to be expected – change, but the biggest negative change is the fact that a lot of people today think it is OK to download and get music for free. No one wants to work for free. No famous artist likes that fact that his or her music and art is now available for free. Unfortunately, that is the way it is now and that until the entire world does something, every country, there is nothing we can do at this time to change it.

me performing on Katmandu, Nepal. At that time, they wanted to add the show to an existing tour of Asia but it was too late and the Asia tour plans were set. We suggested doing it later and they agreed. This will make 55 countries that I have toured in. I am really looking forward to Nepal. The Himalayas - which I have never seen and it is a very spiritual place. I have a lot of fans there and it is going to be a big show. It takes a lot of work to schedule shows in places like Nepal. I am just grateful for the opportunity and never take my success in music for granted. We’re going to Rock Katmandu! What would you want to tell your fans and guitarists who admire you? I would like to say, if you have an idea or a dream to do something, do it and do not let negative people stop you. Also, to my guitar playing fans – “practice, practice, practice!”

What are your plans for the nearest future? My plans are to release Intermezzo this year and to tour with my “Tribute to Rock Guitar” multimedia show.

And to conclude this interview – could you please share with us any crazy stories you’ve had with the other famous musicians or fans! There are so many great stories I would not know where to begin!

During the tour you are going to visit such an exotic place like Nepal... My agent received an email a few months ago regarding

Thanks for a nice chat! We hope to see you here on your next European tour! Thank you! My website is www.angelo.com

33 11


rock talk

POWRĂ“T

NA

pole

bitwy


CIVIL WAR

21


POMIMO ZESZŁOROCZNYCH OLBRZYMICH ZMIAN W SKŁADZIE SABATON NIE ZWALNIA TEMPA. NOWI CZŁONKOWIE GRUPY ZOSTALI NATYCHMIAST ZAAKCEPTOWANI PRZEZ FANÓW. ALE CO Z TYMI, KTÓRZY OPUŚCILI SABATON? Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ NIE PORZUCILI CAŁKIEM PRZEMYSŁU MUZYCZNEGO. POWRACAJĄ Z NOWĄ GRUPĄ – CIVIL WAR. O PRZESZŁOŚCI, TERAŹNIEJSZOŚCI I PRZYSZŁOŚCI MUZYKÓW TEGO ZESPOŁU ROZMAWIALIŚMY Z JEGO PERKUSISTĄ, DANIELEM MULLBACKIEM.

Wojciech Krentusz foto: Agnieszka jasińska, Materiały prasowe

Minął rok od rozstania z Sabatonem, co się zmieniło od tego czasu? Wiele... naprawdę wiele się zmieniło. Przede wszystkim nie podróżujemay tyle, nie gramy tyle koncertów. Na początku wszystko było inaczej, ale teraz zaczyna wracać to, jak było wcześniej. Civil War – skąd pomysł na taka nazwę dla zespołu? Jak wiadomo, ja, jak i pozostali członkowie kapeli, bardzo lubimy tematykę wojenną i wiele rzeczy z wojną związanych. Na pomysł takiej nazwy wpadł Patrik (Johansson – wokalista – przyp. RA). Nazwa miała być przede wszystkich mocna, ale jednocześnie fajna. Można doszukać się tutaj skojarzeń z amerykańską wojną secesyjną. Tak, masz rację. Dlatego łatwo wpada w ucho i łatwo można ją zapamiętać. Patrik dał taką propozycję, wszystkim się spodobało, no i już zostało Civil War. Kto był pomysłodawcą logo? Pewnego dnia spotkaliśmy się ze znajomymi i Pär Hulkoff (wokalista Raubtier – przyp. RA) wymyślił logo, które jego dziewczyna przedstawiła nam w wersji papierowej. Było kilka propozycji, ale wszystkim przypadło do gustu to zaproponowane przez Pära i wspólnie stwierdziliśmy: „to jest to”.

14

Jak powstają nowe utwory? Czy jest tak, że jedna osoba pisze teksty, inna muzykę, czy wszyscy tworzycie razem? A może jeszcze inaczej? Na obecnym albumie główną rolę w pisaniu utworów mieli Patrik i Daniel (Myhr – klawisze – przyp. RA). To oni przynosili najwięcej pomysłów, z których później powstały utwory. Każdy miał swój udział w tworzeniu kawałków. Czy jest osoba, o której można by powiedzieć, że jest liderem w zespole? Nie, nie ma lidera. Tutaj wszyscy jesteśmy dla siebie jak bracia. Nie ma tak, że ktoś jest lepszy czy ważniejszy od innego. Wypuściliście cztery kawałki, a niebawem światło dzienne ujrzy wasz debiutancki krążek. Planujecie następne nagrania? Są już pomysły na to, co dalej? Może cię zaskoczę, ale tak. Mamy pewne pomysły, kilka motywów, które na pewno będziemy chcieli wykorzystać w następnych utworach. Pierwsze utwory The Killer Angels utrzymane są w sabatonowym stylu. Czy będziecie chcieli pozostać w takich klimatach muzycznych, czy raczej będziecie ewoluować w inne obszary heavy/power metalu? Hmm, jeśli chodzi o mnie, to moja gra na perkusji zawsze


15


będzie trochę brzmiała jak Sabaton. Graliśmy tam przez 10 lat, to mimo wszystko kawał czasu. A poza tym bardzo lubię takie granie, więc dlaczego miałbym z tego rezygnować? Zawsze lubiłem grać szybko i mocno metalowo. Wasza płyta będzie nazywać się The Killer Angels. Możesz coś więcej nam powiedzieć na ten temat? Tytuł tej płyty został zaczerpnięty z książki Michaela Shaara. Opowiada ona o bitwie pod Gettysburgiem w czasie wojny secesyjnej w USA. Na płycie znajdzie się również utwór opowiadający o tej bitwie. Teraz porozmawiajmy o utworach. Rome Is Falling – skąd pomysł na ten utwór? Jest to zarówno pierwszy wydany utwór, jak i pierwszy, który powstał. Pamiętam, że Daniel Myhr przyniósł go na próbę. Wydawał nam się ciekawy. Co prawda była to wersja instrumentalna, brakowało wokali, ale ten utwór miał coś w sobie. Potem Patrik wziął go na warsztat i gdy usłyszeliśmy wersję z wokalem Patrika, wszyscy zrobiliśmy wielkie „wow”. Kolejny wydany przez Was utwór to I Will Rule the Universe. Pierwsze skojarzenie po przesłuchaniu to – The Art of War. Tak, masz rację. Ale to tylko na początku, potem już jest inaczej. Z tym utworem była dość zabawna sytuacja. Patrik przyszedł na próbę i pokazał nam ten motyw z początku utworu. My z chłopakami popatrzeliśmy się na siebie: „Hmm, coś nam to przypomina”, Patrik nie znał The Art of War. Znał tylko płytę Primo Victoria. Dopiero gdy zagraliśmy mu The Art of War to stwierdził, że rzeczywiście jest pewne podobieństwo. Ale tak nam to wpadło w ucho, że postanowiliśmy napisać ten utwór do końca i go nagrać. Utwór First to Fight opowiada o Polskiej Jednostce Specjalnej GROM. Tak, racja. To kolejny utwór przyniesiony przez Patrika. Podczas pisania tego utworu Patrik szukał w Internecie informacji o najbardziej wyspecjalizowanej jednostce wojskowej na świecie. Byliśmy zaskoczeni, gdy wyskoczył mu polski GROM – stwierdziliśmy, że będzie to dobry pomysł, a zarazem ciekawy materiał na utwór. A czy na płycie znajduje się utwór, który lubisz najbardziej, który najlepiej ci się gra? Hmm, ciężko powiedzieć. Każdy z tych utworów fajnie się gra. Jakby się tak zastanowić, to powiem, że Lucifer’s Court. Może dlatego, że jest on chwytliwy, bardzo szybki i bardzo ciężki – a ja uwielbiam grać szybko. Świetnie się również gra Brother Judas. Jest to taki bardzo oldschoolowy utwór, taki heavy metal lat 70. W Sabatonie z powodzeniem radziłeś sobie również śpiewając. Czy jest szansa, że znów zobaczymy cię z mikrofonem? Oczywiście. I nie tylko mnie. Tak jak wcześniej, tak i te-

16

raz nagrywaliśmy partię chóralne. Nagrywały je te same osoby, która brały udział w nagraniach Sabatona. A zatem na koncertach jak najbardziej będę śpiewał chórki. Niebawem wydajecie płytę, zaplanowane macie cztery koncerty. A co potem? Planujecie większą trasę koncertową? Tak. Planujemy zagrać trochę koncertów, odwiedzić kilka krajów. Bardzo chcielibyśmy zwiedzić cały świat... znowu... i pewnie tak się stanie. Niebawem zostaną ogłoszone następne miejsca, gdzie zagramy. Planujecie przyjechać do Polski? Oczywiście. Ile koncertów chcecie zagrać w Polsce? Najlepiej to i tysiąc (śmiech). Nie wiem dokładnie, ile, ciężko mi teraz powiedzieć. Ale na pewno kilka koncertów w Polsce zagramy. Podczas koncertów planujecie grać również utwory Sabaton? Wiesz, zastanawialiśmy się nad tym. I powiem ci, że ta opcja nie została odrzucona. Możliwe, że Sabatonowe utwory zagramy. A może jest szansa żebyśmy mogli usłyszeć Civil War i Sabaton na jednej scenie? Szczerze mówiąc... byłoby ciekawie. Nie zastanawialiśmy się nad tym jeszcze. Mogłoby to być ciekawe wydarzenie. Nie mówię nie. Co sądzisz o muzykach, którzy zastąpili was w Sabatonie? Wiem, że Robban już wcześniej zastępował cię podczas kilku koncertów, gdy miałeś problem z kolanami. Tak, to prawda. Miałem wtedy straszny problem. Potwornie bolały mnie kolana. Nawet Joakim mi wtedy powiedział: „Stary, nie mogę patrzeć jak cierpisz. Jedź do domu, zrób sobie przerwę”. Robban był pierwszą osobą, o której wtedy pomyślałem. Znamy się bardzo dobrze, mieszkamy około 500 metrów od siebie. Od małego nawet razem ćwiczyliśmy. Chrisa natomiast widziałem na kilku koncertach Nocturnal Rites. Zarówno on jak i Thobbe są świetnymi muzykami. Joakim i Pär nie mogli wybrać lepszych. Dziękuję ci bardzo za tą rozmowę. Ja również dziękuję, to była dla mnie przyjemność. Czy na zakończenie chciałbyś coś powiedzieć swoim fanom w Polsce? Ahh, mógłbym z wami rozmawiać godzinami. Tęsknię bardzo za wami. Mam nadzieję, że już niebawem się spotkamy. Dziękuję. Pozdrów proszę Patrika, Daniela, Oskara, Rikarda i Pizzę. Dzięki, pozdrowię. Do usłyszenia.


rock talk

TO THE

CIVIL WAR

BACK


DESPITE THE MASSIVE LINE-UP CHANGE LAST YEAR, SABATON DOESN’T STOP. NEW MEMBERS WERE INSTANTLY ACCEPTED BY FANS. BUT WHAT ABOUT THOSE, WHO LEFT SABATON? THEY CERTAINLY DID NOT LEAVE THE MUSIC BIZ ENTIRELY. THEY’RE BACK WITH THEIR NEW BAND – CIVIL WAR. WE’VE DISCUSSED THEIR PAST, THEIR PRESENT AND THEIR FUTURE WITH THE GROUP’S DRUMMER, DANIEL MULLBACK. Wojciech Krentusz foto: Agnieszka jasińska, press images

It’s been a year since you left Sabaton. How much has changed during that time? A lot. Really, a lot of things have changed. First of all, we are not touring that much, we do not play that many shows. But the thing is that at the beginning everything was different, but now… everything is starting to look like it was before. Civil War – why this name for this band? As you probably know, we are all interested in history and things connected with it. I think Patrik [Johansson – the singer] came up with this idea. We wanted the name to be strong, but still cool. Is there any inspiration from American Civil War? Well, actually there is. It’s very catchy and easy to remember. After Patrik suggested the name, we all said: “Yeah, it sounds cool”. Who created your logo?

18

One day, we met with our friends, and Pär Hulkoff [singer of Raubtier] was also there. He came up with the idea which his girlfriend showed us on paper. She was really good at it and it looked great. We all thought that was it. How do you write your music? Is it like one of you composes music and another one writes lyrics or do you do it all together? On this album the biggest job was done Patrik and Daniel [Myhr – keyboard player]. They brought most of the ideas from which we later created songs. But still everyone had their part in creating songs. Who is the leader in this band? We have no leader. We are all like brothers and this is the best thing. We all feel like brothers, no one is more important that the others. You’ve already released four tracks, you will soon release an album. Have you already planned next re-



cordings? Maybe you already have some ideas? Maybe I’ll surprise you… but yes. We have some ideas for new songs, some motives that we want to use. First Killer Angels songs sound a lot like Sabaton. Are you going to stay within this style or do you want to evolve more in heavy or power metal direction? Well, I don’t want to talk for others, but my drumming will always sound like Sabaton. I played there for 10 years, it’s quite a long time. Why should I stop doing it this way? Besides, I always liked to play fast and heavy, to play real metal. Your album is called The Killer Angels. Can you tell us something more about it? The idea to name it like this is taken from Michael Shaara’s book. It’s about the Battle of Gettysburg during the American Civil War. We actually have a song about that battle on this album. Let’s talk about the songs now. Can you tell us more about Rome is Falling? This is actually the first song written by us. As far as I remember, Daniel came to us with this song. The idea was quite interesting. Of course, it was raw and instrumental. But then Partik took it home. He recorded his vocal part.

20

When we heard it, we were like: “WOW”. We were shocked. It was amazing. The next song you released is I Will Rule the Universe. The first thing I thought of after listening to it was The Art of War. Yes, but only the beginning is quite similar, the rest is different. It’s actually funny story about that song. Patrik came to us and showed us his new idea. We heard that… and looked at each other – “Hmm, I think I know it”. Patrik didn’t actually know the album The Art of War, he knew only Primo Victoria. But later we played him the song The Art of War and he admitted there were some similarities. But we liked it so much, that we decided to use it and write a whole song based on it. The song First to Fight is about Polish navy seals unit – GROM. Yes, yes. It is another song written by Patrik. He actually googled “the hardest army force in the world”. And the first record was GROM. We were kinda shocked at the beginning. But later we all thought: “Fuck yeah, let’s do it!”. Is there a song on this album that you like playing the most? Hmm, hard to say. I like all of these songs. But let’s say


Lucifer’s Court. Maybe because it is very catchy, very fast and very powerful. And I love playing fast. I also like playing Brother Judas. It is a song about betrayal. It is an old-school song, like 70s heavy metal.

on one stage? To be honest… that might be interesting. We actually never thought about it. That would be a very interesting event.

In Sabaton you were also singing. Will we see you with a microphone now? Yes, of course. And not only me. We also recorded some choir parts, as we used to do previously. Actually, the people recording choirs on Sabaton albums also recorded choir parts on The Killer Angels. So yes, during the shows we will all sing backing vocals.

What do you think about new Sabaton members? We know that Robban [Bäck – current Sabaton drummer] played some shows instead of you when you had some problems with your knees. Yes, it is true. I had a big problem then. My knees hurt badly at that time. Even Joakim said: “Dude, I can’t stand seeing you in pain. Take a break, go home and rest”. Robban was the first person I called. We’ve known each other for years, we live 500 meters from each other. We’ve played together since we were little kids. I have seen Chris [Rörland – current Sabaton guitar player] at some shows, when he played with Nocturnal Rites. Both he and Thobbe [Englund – current Sabaton guitar player] are great musicians. Joakim and Pär could not have chosen better.

You will soon release your album, you have four shows in plans. What’s next? Are you planning some big round-the-world tour? Yes. We plan to play some shows, to visit some countries. We would love to tour again, to see the world again, and it will probably happen. We will reveal more about planned shows soon. Will you be playing some Sabaton songs? Well, we thought about it. And we did not say “no”. So maybe it is possible for us to play some songs. And is there an option to see Civil War and Sabaton

Thank you so much for the conversation. I thank you. It was a great pleasure. Thank you. Say “hello” to Patrik, Daniel, Oskar, Rikard and Pizza. I will, thank you.

21


rock shop

gear up to

match the

line up LAMB OF GOD catch them at: Resurrection Festival Wacken Open Air Gateway Rock Festival Bloodstock Open Air Summer Breeze Festival Pukkelpop

catch AMORPHIS at: Tuska Open Air With Full Force Ruisrock Castle Rock Festival Wacken Open Air Brutal Assault Festival Wacken Open Air

you can see SABATON playing at: Kirunafestivalen Metaltown Benatska Noc Rock Beach Festival Wacken Open Air Lokerse Feesten Leyendas del Rock Festival Bloodstock Open Air Summer Breeze Festival Sabaton Open Air - Rockstad: Falun

SLIPKNOT catch them at: Graspop Metal Meeting Roskilde Festival Metaltown Festival


to see ACCEPT go to: Masters of Rock Rock Harz Festival Bang Your Head Bloodstock Open Air ANTHRAX will rock at: Woodstock Festival Wacken Open Air Brutal Assault Rock Air Festival Alcatraz Festival Bloodstock Open Air Summer Breeze Festival X Rockfest

METALLICA hits: Roskilde Festival

catch ENTOMBED at: Graspop Metal Meeting Metaltown Bang Your Head Brutal Assault Gateway Rock Festival LORDI will rock your ass at: Bang Your Head Masters of Rock

SIGUR ROS plays at: Rock Werchter Roskilde Festival Ilosaarirock Festival Colours of Ostrava Positivus Festival No Borders Festival End of the Road Festival


rock AXXESS SPECIAL

festiwalowe

lato 2013 34


NIE MACIE JESZCZE PLANÓW NA WAKACJE? A MOŻE CHCIELIBYŚCIE SPĘDZIĆ KILKA DNI, SŁUCHAJĄC NAJLEPSZYCH ZESPoŁÓW NA ŚWIECIE? SPRAWDŹCIE, dokąd NALEŻY POJECHAĆ, ŻEBY ZŁAPAĆ NAJPOPULARNIEJSZE GRUPY, WASZYCH ULUBIONYCH ARTYSTÓW I NAJLEPSZE SKŁADY FESTIWALOWE. jakub „Bizon” Michalski foto: marek koprowski / krzysztof zatycki

J

LIPIEC

eśli się pospieszycie, możecie jeszcze zdążyć na duński festiwal Roskilde, który odbędzie się w dniach 29 czerwca–7 lipca. Jak zwykle będzie tam można usłyszeć całe mnóstwo świetnych zespołów rockowych i metalowych, a także reprezentantów innych gatunków muzycznych. Największą gwiazdą będzie oczywiście Metallica. Czterej Jeźdźcy nie szarżują tego lata z występami na festiwalach, więc to może być najlepsza okazja, by ich zobaczyć. Jeśli to wam nie wystarczy, będzie też można posłuchać zespołów Slipknot, Kraftwerk, Sigur Rós, reprezentantów gospodarzy, czyli grupy Volbeat, młodych rockersów z Airbourne, Queens of the Stone Age oraz… Rihanny. No cóż, przynajmniej będzie na kim zawiesić oko… Najciekawiej zapowiadające się lipcowe festiwale będą odbywać się w centralnej Europie. Czechy ponownie wydają się jedną z najlepszych opcji dla festiwalowiczów. W pierwszym tygodniu lipca w mieście Hradec Králové odbędzie się festiwal Rock for People. Skład wygląda całkiem ciekawie dla tych, którzy lubią głośną muzykę, ale

nie przepadają za ciężkim metalem. 30 Seconds to Mars, Papa Roach, Queens of the Stone Age i Billy Talent z pewnością ściągną spory tłum słuchaczy. Wszyscy, którzy lubią pomachać czuprynami, zjadą do Czech w połowie lipca. W Vizovicach odbędzie się kolejna edycja Masters of Rock. W tym roku największymi gwiazdami są Avantasia, Yngwie Malmsteen, Accept, Lordi, DragonForce i Moonspell. O ostatnich dwóch zespołach pisaliśmy niedawno w naszym magazynie, więc jeśli przegapiliście nasze wywiady z nimi, to wciąż macie nieco czasu na nadrobienie zaległości przed początkiem festiwalu. W zeszłym roku znakomicie się tam bawiliśmy. Nie przegapcie tej imprezy! Jeśli chcecie posłuchać w lipcu dobrych kawałków, to Polska też ma sporo do zaoferowania. W dniach 3–6 lipca w Gdyni odbędzie się Open’er Festival. Powygrzewajcie się na nadbałtyckich plażach i złapcie Blur, Arctic Monkeys, Editors, Kings of Leon, Skunk Anansie i przede wszystkim Nicka Cave’a z zespołem The Bad Seeds. Tych, którzy lubią nieco głośniejszą muzykę, bardziej zainteresuje pewnie legendarny festiwal w Jarocinie, podczas

25


photo: Marek Koprowski

Airbourne będzie można zobaczyć w belgii na festiwalu rock werchter którego zagrają między innymi Misfits, Soulfly oraz Suicidal Tendencies. Heavymetalowi maniacy będą czuli się jak w siódmym niebie w niemieckim Balingen w dniach 12–13 lipca. Tegoroczny skład Bang Your Head to między innymi takie legendy jak Accept, Saxon, WASP, Iced Earth, Thunder oraz nieco młodsi wykonawcy jak Lordi. Nie zapomnijcie zabrać środków przeciwbólowych. Szyje będą boleć… Rock Werchter w belgijskiej wiosce Werchter to od dawna jedna z najpopularniejszych rockowych imprez w Europie. Festiwal, który po raz pierwszy odbył się w 1976 roku, wciąż przyciąga ogromne tłumy i świetne zespoły. W tym roku też tak się stanie. Będziecie mieli okazję zobaczyć bardzo zajętych gości z Airbourne, znakomite islandzkie Sigur Rós (uwierzcie, powinniście choć raz przeżyć ich koncert!), Kings of Leon, Green Day, naszpikowane pirotechniką show grupy Rammstein, a na dokładkę Depeche Mode, jeśli komuś jeszcze mało. Zainteresowani? Jedźcie do Werchter 4 lipca i spędźcie cztery dni przy muzyce jednych z najpopularniejszych zespołów rockowych.

26

Na pierwszy weekend lipca zaprasza także Finlandia. Na Ruisrock zagra miejscowa gwiazda, czyli HIM, a także Editors, Biffy Clyro, Amorphis oraz Graveyard (pójdźcie na ich występ, jeśli lubicie starego dobrego hard rocka). Musimy was jednak ostrzec – możecie przez przypadek trafić także na występy Hurts i Pet Shop Boys.

SIERPIEŃ Sierpień zapowiada się jeszcze lepiej. Sam pierwszy tydzień to niezła jazda. Czytaliście już nasz artykuł o dokumencie poświęconym Wacken? To teraz ruszajcie w drogę i bawcie się dobrze na jednym z największych festiwali muzycznych na świecie. Rozkład jazdy robi olbrzymie wrażenie. Wymienimy tylko największych: Deep Purple (jak często mamy okazję oglądać ich podczas letnich festiwali?), Thunder (załapcie się na ich koncert, bo nie wiadomo kiedy nadarzy się kolejna okazja), Annihilator, Gojira, Motörhead, Sabaton, Ugly Kid Joe, były wiosłowy Scorpions Uli Jon Roth, Heaven’s Basement, z którymi rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, legendarny Alice Cooper, Danzig, Nightwish, Trivium, Meshuggah,


Hardcore Superstar, Lamb of God i Anthrax. Robi wrażenie, nieprawdaż? Jest jeden problem – biletów już nie ma. Mimo to, niektóre z wymienionych grup będziecie mogli zobaczyć w ten sam weekend w innych miejscach. Na przykład Anthrax będzie główną gwiazda Przystanku Woodstock – największego na świecie festiwalu na świeżym powietrzu. Tegoroczny Woodstock odbędzie się w pierwsze trzy dni sierpnia, tradycyjnie w Kostrzynie nad Odrą. Oprócz grupy Anthrax, będzie też można usłyszeć między innymi powracające gwiazdy lat 90., Ugly Kid Joe, oraz zespoły Kaiser Chiefs i Danko Jones. Nie zapominajmy – festiwal jest darmowy! Jeśli skład woodstockowy nie robi na was wrażenia, ale i tak będziecie w tym czasie w Polsce, możecie wpaść do Katowic na Off Festival. Największe gwiazdy to My Bloody Valentine, Smashing Pumpkins i Godspeed You! Black Emperor. Przenieśmy się na chwilę na drugą stronę Atlantyku. Jedna z odsłon tegorocznego festiwalu Lollapalooza odbędzie się w chicagowskim Grant Park od 2 do 4 sierpnia. Skład festiwalowy to jak zwykle mieszanka rocka alter-

photo: Marek Koprowski

photo: Krzysztof Zatycki

MOONSPELL ZAGRA NA MASTERS OF ROCK, GRASPOP METAL MEETING, ROCKSTAD FALUN I NEUBORN OPEN AIR

ACCEPT BĘDZIE GWIAZDĄ M.IN. BLOODSTOCK OPEN AIR ORAZ BANG YOUR HEAD natywnego, post punka, new wave, indie i wielu innych gatunków. Wielu fanów przyciągną na pewno The Cure i Nine Inch Nails. Zagrają także The Killers, New Order oraz, ponownie, Queens of the Stone Age. Ci goście pojawią się tego lata chyba wszędzie. Trzeba będzie solidnie się postarać, żeby nie trafić na nich podczas letnich festiwalowych wojaży. A jeśli niespecjalnie kręci was muzyka rockowa, to zawsze możecie załapać się na koncert Lany Del Rey albo mnóstwa innych alternatywnych/popowych wykonawców. Hiszpania zgromadziła świetny metalowy skład na Resurrection Fest. Zagrają Slayer, Trivium, Killswitch Engage, Exodus i Lamb of God. Ci ostatni chcą chyba za wszelką cenę nadrobić czas stracony, gdy Randy Blythe siedział w czeskim więzieniu, bo będą grali tego lata niemal wszędzie. Jeśli przegapicie ich koncert na Wacken albo na Resurrection Fest, możecie złapać ich na Gateway Rock Festival (Gävle w Szwecji, 8–10 sierpnia, obok zespołów System of a Down, Deep Purple, Killswitch Engage, In Flames, Within Temptation, DragonForce, Testament i Gojira) lub na Summer Breeze (Dinkelsbühl w Niemczech, 15–17 sierpnia, wraz z takimi grupami jak

27


photo: Marek Koprowski

zapowiada się pracowite lato dla szwedów z sabaton. przed nimi wiele festiwali, w tym m.in. bloodstock open air oraz ich własna produkcja - rockstad falun

Anthrax, Korpiklaani, Moonspell, Sabaton, In Flames, Fear Factory czy Amorphis). Niektóre z tych zespołów – Lamb of God, Sabaton i Anthrax – spotkają się także tydzień wcześniej w Wielkiej Brytanii podczas Bloodstock Open Air, który odbędzie się w Walton nad rzeką Trent. W rozpisce także wszechobecny Accept, legendarny King Diamond (zajrzyjcie do poprzedniego numeru magazynu, gdzie znajdziecie nasz wywiad z wokalistą), Avantasia i Slayer. Wciąż nie macie dość wzmianek o występach grup Sabaton i Moonspell? Muzycy obu zespołów na pewno będą zajęci tego lata. Jednych i drugich zobaczycie także w szwedzkim Falun podczas Rockstad Falun (15–17 sierpnia). Sabaton będzie grał w swoim rodzinnym mieście, więc spodziewajcie się czegoś ekstra. Miłym dodatkiem są Hardcore Superstar i Korpiklaani. Muzycy Anthrax również nie tracą czasu. Jeśli nie uda wam się złapać ich w Polsce (Woodstock), Anglii (Bloodstock) czy Niemczech (Summer Breeze), polecamy wpaść ponownie do Czech. Tak, sierpień to kolejny dobry miesiąc na wycieczkę do naszych południowych sąsiadów. Na zamku Josefov odbędzie się kolejna edycja Brutal Assault. Zagra mnóstwo grup metalowych, w tym: In Flames, Meshuggah, Gojira (ci też mają zdrowie…), Behemoth, Testament i Voivod. Ciekawe, jaki set zaprezentuje Opeth. Jeśli zostaną przy nowszych kawałkach, to może być najlepszy moment podczas całego festiwalu,

28

żeby policzyć zęby i sprawdzić, czy wszystkie kości są na swoim miejscu, bo zbyt wielu okazji do tego nie będzie pomiędzy 7 a 10 sierpnia na zamku Josefov. Belgijski festiwal Pukkelpop to tradycyjnie osobliwa mieszanka rocka, metalu, popu, elektroniki i hip hopu. Dla każdego coś miłego. Polecamy koncerty grup Slayer (jeśli jakimś cudem nie traficie na nich gdzie indziej), Opeth, Gojira, Nine Inch Nails, Skunk Anansie, Lamb of God (tak, tam też będą…) czy Deftones. Ale jeśli zdążycie zmęczyć się głośnym łojeniem i metalowymi riffami, możecie wpaść na występy The Prodigy, Fall Out Boy, Franz Ferdinand, a nawet Eminema. Czy jest lepsze miejsce na zakończenie rockowo-metalowych szaleństw festiwalowych niż festiwal w Reading? Między 23 a 25 sierpnia będziecie mieli okazję złapać zespoły, które być może umkną wam wcześniej. Skład festiwalu częściowo pokrywa się z ofertą Pukkelpop, który odbędzie się tydzień wcześniej – ponownie będzie okazja posłuchać Deftones, Nine Inch Nails, Fall Out Boy i Eminema. Oprócz nich pojawią się także System of a Down, Green Day, Biffy Clyro i Heaven’s Basement. To będzie niezwykle długie festiwalowe lato. Niektóre zespoły łatwo będzie usłyszeć (choćby QOTSA, Lamb of God, Slayer, Moonspell, Anthrax, Accept i Gojira), w przypadku innych może być to niepowtarzalna okazja, więc jej nie przegapcie! Na kolejne szaleństwa letnich festiwali trzeba będzie czekać cały rok.


rock AXXESS SPECIAL

SUMMER

FESTIVALS

2013


GOT NO PLANS FOR SUMMER? WELL, HOW ABOUT SPENDING A COUPLE OF DAYS LISTENING TO THE BEST BANDS IN THE WORLD? CHECK OUT WHERE TO GO TO CATCH THE HOTTEST GROUPS, YOUR FAVORITE ARTISTS AND THE BEST LINE-UPS THIS SUMMER.

jakub „Bizon” Michalski photography: marek koprowski / miss shela / falk-hagen bernshausen

I

JULY

f you’re quick, you might go to Denmark in time to attend Roskilde Festival that takes place from 29 June to 7 July this year. As usual, tons of great rock and metal bands plus some representatives of other genres. The biggest star will be of course Metallica. The Four Horsemen won’t play many festival shows this summer, so this might be the best chance to see them. If this is not enough, you’re gonna have a chance to listen to Slipknot, Kraftwerk, Sigur Rós, Denmark’s own Volbeat, the young rockers from Airbourne, Queens of the Stone Age and… Rihanna. Well, at least there will be someone to set your eyes on… The most interesting festivals in July take place in central Europe. Czech Republic is once again one of the most exciting countries for festival-goers. The city of Hradec Králové will host Rock for People fest in the first week of July. The line-up looks cool for those who want it loud but are not that much into metal. 30 Seconds to Mars, Papa Roach, Queens of the Stone Age and Billy Talent will surely draw large crowds. All headbangers will make their way to the Czech Republic mid July. Another edition of Masters of Rock festival will take place in Vizovice. This year the main attractions are Avantasia, Yngwie Malmsteen, Accept, Lordi, Dra-

30

gonForce and Moonspell. The last two bands were featured not so long ago in our magazine, so if you missed it, you still have a chance to catch up before MoR starts. We had a blast there last year. You do not want to miss it! Poland might be a good option if you care to hear some great tunes in July. Open’er Festival takes place between 3-6 July in Gdynia. Enjoy your swim in the Baltic Sea and catch Blur, Arctic Monkeys, Editors, Kings of Leon, Skunk Anansie and last but definitely not least, Nick Cave & the Bad Seeds. For those who like it a bit heavier, there’s the legendary Jarocin Festival with Misfits, Soulfly and Suicidal Tendencies among others. Heavy metal maniacs will be in seventh heaven in German Balingen on 12 and 13 July. This year’s line-up of Bang Your Head festival includes such legends as Accept, Saxon, WASP, Iced Earth, Thunder and some younger ones as well, including Lordi. Don’t forget to take your painkillers. Your necks may hurt a bit… Rock Werchter in the Belgian village of Werchter has long been one of the most popular summer destinations for rock fans from all over Europe. Started in 1976, it still draws huge crowds and great bands. This year’s no exception. You’ll get a chance to see the busy guys from Airbourne, Icelandic sensation Sigur Rós (believe me, you do want to experience their concert!), Kings of Leon,


photo: Marek Koprowski

roskilde is the only european festival to host metallica this summer

Green Day, the highly explosive show of Rammstein plus Depeche Mode, if it wasn’t enough. Interested? Go to Werchter on 4 July and spend 4 days with some of the best rock bands around. Finally, Finland invites you to join in the fun during July’s first weekend. Ruisrock will include performances by host country’s stars Him, as well as Editors, Biffy Clyro, Amorphis and Graveyard (check them out if you like old-school hard rock). We have to warn you however – you might get to hear Hurts or Pet Shop Boys by accident.

AUGUST August looks even more exciting! The very first week is just fantastic. Have you checked out our article on the Wacken documentary film? Ok, now go and have fun on one of the biggest festivals in the world. The line-up’s huge. Just to name the biggest ones – Deep Purple (how often can you see them during a summer festival?), Thunder (catch them while you can, no one knows when they might play next), Annihilator, Gojira, Motörhead, Sabaton, Ugly Kid Joe, ex-Scorpions axeman Uli Jon Roth, Heaven’s Basement who we talked to a couple of months ago, the legendary Alice Cooper, Danzig, Nightwish, Trivium, Meshuggah, Hardcore Superstar, Lamb of God and Anthrax. Impressed? One problem – it’s sold out. But you can still see some of these bands during the same weekend elsewhere.

For example, Anthrax will be the main star of Polish Woodstock Festival – the biggest open-air festival in the world. It takes place during the first 3 days of August in Kostrzyn nad Odrą, near the former Polish/German border. Apart from Anthrax, you might want to check the returning stars of the 90s, Ugly Kid Joe, as well as the likes of Kaiser Chiefs and Danko Jones. And you know what? It’s totally free! If you’re not impressed but you still happen to be in Poland at that time, you might want to check the Off Festival in Katowice. My Bloody Valentine, Smashing Pumpkins and Godspeed You! Black Emperor make for a nice line-up. Let’s look to the other side of the Atlantic Ocean. One of this year’s editions of the legendary Lollapalooza festival takes place in Grant Park, Chicago between 2 and 4 August. The line-up is as usual a mix of alternative rock, post punk, new wave, indie and many other genres. The Cure and Nine Inch Nails will surely attract many fans. The Killers seem like a nice addition, New Order will be there, too and, again, Queens of the Stone Age. These guys seem to be playing everywhere this summer. Not seeing them during you festival trips will be quite an achievement. And if rock’s not really your thing, you still might want to catch Lana Del Rey and tons of other alternative/pop artists at Lollapalooza. Spain has a killer metal line-up at Resurrection Fest with

31


photo: Falk-Hagen Bernshausen

gojira hits bloodstock open air and brutal assault Slayer, Trivium, Killswitch Engage, Exodus and Lamb of God. These guys seem to be willing to catch up for the time lost when Randy Blythe was in the Czech jail and they will be pretty much everywhere this summer. If you miss them at Wacken or Resurrection Fest, you can still see them at Gateway Rock Festival (Gävle in Sweden, 8 – 10 August, along with System of a Down, Deep Purple, Killswitch Engage, In Flames, Within Temptation, DragonForce, Testament and Gojira) or Summer Breeze (Dinkelsbühl in Germany, 15 – 17 August, also including Anthrax, Korpiklaani, Moonspell, Sabaton, In Flames, Fear Factory and Amorphis). Some of these bands – Lamb of God, Sabaton and Anthrax – will also meet a week earlier in the UK, at Bloodstock Open Air that takes place in Walton on Trent. The line-up also includes the omnipresent Accept, the legendary King Diamond (see our previous issue for our interview with the man himself ), Avantasia and Slayer. Still not tired of seeing Sabaton and Moonspell mentioned so many times? Well, the guys will be busy, that’s for sure. Another chance to catch both groups is in Falun, Sweden during Rockstad Falun (15 – 17 August). It’ll be Sabaton’s hometown gig, so be prepared for something special! Hardcore Superstar and Korpiklaani are also a nice addition. Anthrax wastes no time as well. If you don’t see them in Poland (Woodstock Festival), UK (Bloodstock) or Germany (Summer Breeze), you might want to go to the Czech Republic. Yes, August is another month when you should consider visiting that country. Fortress Josefov will

32

host another edition of Brutal Assault. Lots of metal bands including In Flames, Meshuggah, Gojira (they’re quite busy, aren’t they?), Behemoth, Testament or Voivod. Wonder what will Opeth play. If they stick to the newer material, it should be the best moment to count your teeth and check all your bones because you won’t get many chances to do that between 7 and 10 August at the Fortress. Pukkelpop in Belgium is always a curious mix of rock, metal, pop, electronic and hip hop music. Something for everyone. We suggest catching Slayer (if you somehow miss them elsewhere), Opeth, Gojira, Nine Inch Nails, Skunk Anansie, Lamb of God (yes, they’ll be here as well…) or Deftones but if by that time you’re tired of loud chords and metal riffs, you may see The Prodigy, Fall Out Boy, Franz Ferdinand or even Eminem. And what’s the best place to finish this crazy rock and metal summer if not at the Reading Festival. From 23 till 25 August you’ll have a chance to see lots of bands that you might miss earlier. The line-up includes some of the artists that will play at Pukkelpop a week before – Deftones, Nine Inch Nails, Fall Out Boy and Eminem – but also System of a Down, Green Day, Biffy Clyro and Heaven’s Basement. It’s gonna be a long, long summer. Some bands will be easy to catch (QOTSA, Lamb of God, Slayer, Moonspell, Anthrax, Accept, Gojira, etc.), others might be a one-off opportunity, so don’t miss it! You’ll have to wait a full year for the next summer festival madness.


photo: Marek Koprowski

ACCEPT will rock at many festivals including BLOODSTOCK OPEN AIR BANG YOUR HEAD

photo: Miss Shela

you can see killswitch engage live at Resurrection Fest and gateway rock festival


rock rider


rock style

Super Rally 2013 więcej niż setki kilogramów maszyn w jednym miejscu…

Marka Harley-Davidson w tym roku obchodzi 110. rocznicę powstania. Od samego początku twórcy stawiali na oryginalność i piękno. Cała ich praca przerodziła się w coś więcej – w styl życia, który towarzyszy milionom harleyowców na całym świecie. Katarzyna Strzelec, Sławomir Marcinkowski foto: katarzyna strzelec Super Rally – szczypta historii

S

uper Rally to największy europejski zlot miłośników marki Harley-Davidson w Europie. W latach sześćdziesiątych istniał jako Pinkster Rally. Pierwszy zlot pod obecną nazwą odbył się w 1974 roku we Francji… choć nie do końca, gdyż na tydzień przed imprezą usunięto słowo Rally z nazwy. Dopiero rok później w Belgii użyto pełnej nazwy i od tej pory nieustannie zloty odbywają się pod tym właśnie hasłem. Zjazdy organizowane są przez Europejską Federację zrzeszającą ponad 80 klubów i ponad 35000 członków. Największy, HD Fan Club Sweden, liczy ok. 10000 osób. Dodatkowo Federacja jest jedną z niewielu organizacji, które


mogą posługiwać się nazwą i logo Harley-Davidson Motor Company, USA. W listopadzie prezydenci fanklubów zbierają się, aby glosować, gdzie odbędą się kolejne spotkania miłośników HD.

Super Rally 2013 – Polska, od kuchni To już 39. zlot, ale pierwszy, który odbył się w Polsce. Początkowo edycja Super Rally 2013 miała zostać przygotowana w Irlandii, ale tamtejszy klub zrezygnował z powodów problemów ekonomicznych w kraju. Fan Club HD Poland zyskał aż 70% głosów i tym samym wygrał organizację tegorocznej edycji. Jakub Pyra, Prezydent FC HD Poland, nie miał łatwego zadania. Na przygotowanie wszystkiego był zaledwie rok. Jednak zarząd polskiego FC HD, odkąd tylko otrzymał licencję Federacji, czyli od 2007 roku, starał się ściągnąć Super Rally do naszego kraju. Musiało się więc udać. Początkowo brano pod uwagę cztery miasta: Gdynię, Warszawę, Kraków i Wrocław. Ostatecznie wybrano stolicę Dolnego Śląska, sugerując się głównie idealnym dojazdem z większości krajów zachodniej Europy. Należy również zaznaczyć, że jest to jedyny jak do tej pory zlot, który odbywał się praktycznie w centrum dużego miasta. Każdy miał świadomość, że taka liczba hałasujących maszyn będzie uciążliwa

42

dla mieszkańców, dlatego organizatorzy dołożyli wszelkich starań, aby wrocławianie byli przygotowani na przyjazd motocyklistów. Dodatkowo sam Rafał Dutkiewicz objął całą imprezę Honorowym Patronatem Prezydenta Wrocławia, co ułatwiło współpracę ze wszystkimi organizacjami i jednostkami. Tak o zlocie wypowiada się Jakub Pyra, Prezydent Harley-Davidson Fan Club Poland: „Federacja stara się wraz z jej Prezydentami, aby zloty odbywały się w jak najbardziej atrakcyjnych miejscach dla ludzi, którzy tu przyjeżdżają. Sama podróż w dużej grupie z kolegami i z dziewczynami jest przyjemnością. Wyobraźcie sobie podróżujących z Grecji, Finlandii czy Holandii. Atmosfera na tym zlocie jest bardzo przyjacielska, wszyscy się lubią. Gdy widzą motocyklistów w czarnych kurtkach i butach, to pojawia się nieraz wdech. Ludzie spotykają się tutaj po to, aby porozmawiać, dyskutować, napić się piwa, posłuchać muzyki i podróżować razem. My dajemy tę możliwość, żeby ludzie, którzy mieszkają w Hiszpanii, Szwecji czy Szwajcarii mogli przyjechać do Polski, poznać nasz kraj i mieć to jako taki zorganizowany pobyt – to jest najfajniejsza rzecz dla tych ludzi”. Ze względu na to, że polscy członkowie FC zajmowali się organizacją zlotu po godzinach swojej pracy, wiedzieli, że nie poradzą sobie sami. Za mało czasu, za dużo do zrobienia. Podjęto więc współpracę z agencją eventową. I była to świetna decyzja.


Cała impreza przebiegła wręcz idealnie. Pracownicy byli świetnie przygotowani, każdemu służyli pomocą i rzetelną informacją. Służby porządkowe były w pełnej gotowości, a w strategicznych miejscach ruchem kierowała policja. Pola namiotowe, catering, koncerty, stanowiska handlowe, a nawet obsługa kart płatniczych – wszystko było zaplanowane z największą starannością. Na terenie stadionu pracowało ponad 650 wolontariuszy. Takiej organizacji powinni uczyć się wszyscy, którzy cokolwiek robią w naszym kraju. Przez 4 dni nie odnotowano żadnych problemów na terenie imprezy, co przy ponad 10 tysiącach zmotoryzowanych uczestników z różnych krajów można wręcz uznać za niesamowite osiągnięcie. Dopisała nawet pogoda.

Każdy jednak prędzej czy później kierował się w jedno miejsce: na Stadion Olimpijski. Na miejscu przygotowane były pola namiotowe, zaprojektowane tak, aby zmieścił się każdy wraz ze swoim jednośladem, a także bary oraz market, gdzie można było zarówno ubrać siebie, jak i wyposażyć swój motocykl od podstaw, a nawet zmienić jego wygląd dzięki usługom firm malujących aerografem. Na każdym kroku uczestnikom towarzyszyła muzyka dobiegająca ze sceny głównej albo puszczana przez właścicieli motocykli poruszających się po terenie imprezy. Odgłosy silników właściwie nie ustawały.

Zlot był imprezą otwartą, każdy mógł wejść po uiszczeniu stosownej opłaty, jednak wjechać mogły jeKlimat dynie maszyny Harley-Davidson. Dla innych marek Wzmożony warkot silników we Wrocławiu dało się motocykli oraz podróżujących autem przygotowasłyszeć już kilka dni przed startem imprezy. Dla ny został strzeżony parking. zwolenników legendarnych HD był to raj. W jednym miejscu mogli podziwiać niepowtarzalne maszy- Wjeżdżało się przez ogromną bramę, długą jednony, niektóre bardzo wymyślne i zaprojektowane od kierunkową aleją. Pośrodku zazwyczaj stawała grupa podstaw. Nie dało się znaleźć dwóch takich samych uczestników z tablicą „Titts or Burn Out!!!”. Co chwila motocykli, choć pojazdów było kilka tysięcy. Na po- unosiły się kłęby dymu spod wyjących silników i konad 4 dni miasto zamieniło się w stolicę marki Har- łujących opon. Wzdłuż głównej drogi był usytuowaley-Davidson. Wszędzie było mnóstwo mężczyzn w ny duży namiot, w którym odbywały się koncerty skórach i w kaskach, zwiedzających na swych me- mniej znanych kapel oraz erotic show, pasaż hantalowych rumakach piękne okolice Dolnego Śląska. dlowy, punkty z doładowaniem kart i bankomaty,

43


ogromny ogródek z cateringiem oraz scena główna. Na Polach Marsowych przylegających do stadionu znajdowały się strefy namiotowe. Wszystko blisko siebie, więc można było w szybki sposób przemieścić się chociażby z show w namiocie na losowanie motocykla na dużej scenie. Kolejne brawa za przemyślane rozplanowanie miejsc strategicznych. Średnia wieku na zlocie mocno przekraczała czterdziestkę, wszak miłość do Harleya kosztuje. A mimo to zaskakujące było, jak ludzie potrafili świetnie się wspólnie bawić, bez względu na różnice kulturowe i ilość spożytego alkoholu. Wszędzie widać było grupy przyjaciół śmiejących się i imprezujących niejednokrotnie do samego rana. Część korzystała z przygotowanych atrakcji, jednak zdecydowana większość przyjechała pozwiedzać nowe miejsca, spotkać się ze znajomymi, problemy życia codziennego zostawiając w domu.

Maszyny… … a raczej setki tysięcy kilogramów maszyn na jednej przestrzeni, jeżdżących w tę i z powrotem. Nie da się wymienić modeli, bo przekrój był tak ogromny, że zabrakłoby miejsca w naszym magazynie. Jedno jest pewne – nie było dwóch takich samych motocykli. Każdy był wyjątkowy, piękny i ukazywał pomysłowość oraz charakter właściciela. Wszystkie łączył mocny warkot silnika i pasja, z jaką zostały stworzone. Dopracowane w najmniejszych szczegółach, a do tego błyszczące w promieniach słońca. Nie dało się przejść obojętnie obok takich cudeniek. W ciągu 4 dni miłośnicy Harleyów mogli zrobić przegląd dorobku garażu HD.

Styl życia Uczestnictwo w tak wielkim wydarzeniu uświadomiło mi, czym jest styl życia według miłośników motocykli Harley-Davidson i wolność, za którą się tęskni. Kiedy pozostawiałam za sobą bramę Super Rally w niedzielne popołudnie, każda cząsteczka mojego ciała chciała tam wrócić, po prostu być tam wśród tych wszystkich szalonych ludzi. Nikt, kto nie czuł promieni słońca na rękach, rozwianych włosów i zapachu wiatru podczas przemierzania kolejnych kilometrów oraz dźwięku silnika bijącego w rytmie serca przy każdym postoju nie będzie w stanie pojąć, co oznacza posiadanie Harleya. Tu każdy jest indywidualistą i wyraża siebie przez swój motocykl. Następny zlot jest w Estonii, kolejny w 2015 roku w Anglii. Czy pojadę? Mam nadzieję, że już na własnym Harleyu…



rock rider


rock style

SUPER RALLY 2013 MUCH MORE THAN JUST TONS OF BIKES IN ONE PLACE HARLEY-DAVIDSON CELEBRATES ITS 110TH BIRTHDAY THIS YEAR. SINCE THE VERY BEGINNING, ORIGINALITY AND BEAUTY WERE MOST IMPORTANT TO ITS CREATORS. BUT THEIR WORK LED TO SOMETHING MORE. NOW IT’S A LIFESTYLE FOLLOWED BY MILLIONS OF HD LOVERS AROUND THE WORLD. Katarzyna Strzelec Sławomir Marcinkowski photography: katarzyna strzelec

S

Super Rally – a bit of history

uper Rally is Europe’s biggest gathering of HD lovers. It was called Pinkster Rally in the 60s. The first one with the current name took place in France in 1974, although not quite – the word rally was removed from the name a week before the event. But the following year in Belgium the full name was used officially for the first time and has been in use ever since. The rallies are organized by European Federation that unites more than 80 HD clubs and over 35 thousand members. The biggest one, HD Fan Club Sweden, has around 10 thousand members. What’s more, the Federation is one of the few that can use the official name and logo of Harley-Davidson Motor Company, USA. In November every year, the presidents of national fan clubs meet to decide where the next rally should take place.


Super Rally 2013 – Poland: behind the scenes It was already the 39th rally but the first organized in Poland. It was supposed to take place in Ireland but the economic crisis of the country forced the organizers to cancel the event. Polish HD Fan Club got 70% of all votes and the right to take over this year’s rally. Jakub Pyra, President of Fan Club HD Poland, had a difficult task as he had to prepare everything in less than a year. But since the Polish FC HD was granted an official license in 2007, its members were trying to bring Super Rally to Poland. It seemed like it was only a matter of time. At first, four cities were taken into consideration: Gdynia, Warsaw, Cracow and Wrocław. Eventually, the main city of Lower Silesia was chosen, mainly because of the perfect road connection with most Western countries. It’s also worth noting that it was the only rally so far that took place in the centre of a big city. It was obvious that the noise would be disturbing for some of the citizens, so the organizers did everything they could to ensure that so many machines did as little trouble for people who live in Wrocław as possible. The city’s president, Rafał Dutkiewicz, offered his patronage, which made any cooperation with various units and organizations much easier. This is what Jakub Pyra, the President of Harley-Davidson Fan Club Poland, had to say about the event: “The Federation and the Presidents try to find the most attractive places for the rallies. The journey itself, in a large group with friends and girlfriends, is great fun. Just imagine all the people riding from Greece, Finland or The Netherlands. We have a very friendly atmosphere here, people

46

really like each other. When I see all those bikers in black leather jackets and boots, it takes my breath away. People come here to talk, drink beer, listen to fine music and ride together. We give those people from Spain, Sweden or The Switzerland an opportunity to come to Poland and get to know the country. It’s something they really appreciate.” Because of the fact that members of the Polish Fan Club all have day jobs, they knew they would need help. Too little time, too much to be done. They decided to cooperate with a professional event agency. It was a great decision. The whole event was perfectly organized, all participants were given help and accurate information whenever needed. Safety personnel and police were controlling the traffic in the key locations. Camping sites, catering, concerts, market stalls and card payment service – it was all organized perfectly and manned by over 650 volunteers who worked all over the stadium area. It’s a good example for all people that try to organize anything in this country. During the four-day event no serious problems were noted, which is amazing, considering there were over 10 thousand people present. Even the weather was great.

The atmosphere The loud engine roar was easily heard in Wrocław even a couple of days before the whole event started. It was a true paradise for all HD lovers. They could admire many unique machines in one place – some of them planned and customized in every detail. Despite the large number of bikes, you couldn’t find two identical ones. During those 4 days, the city was turned into Harley-Davidson


capital. It was full of leather-clad men enjoying their stay and riding on their steel stallions through Lower Silesia’s biggest city and its beautiful neighborhood. But sooner or later each of them was coming closer to the Olympic Stadium.

all night long. Some of them were eager to check out all the attractions presented by the organizers, but most decided to plan their trip themselves, get to know new places, meet friends and leave all everyday problems behind.

There were camping sites ready for the bikers and their machines. There were also bars and a market where every biker could find some clothes or stuff for his machine, or even repaint the bike. Music was all around, both live on stage or played from CDs. And the thing you could hear all the time was that loud engine roar.

Bikes

The rally was an open event – everyone could enter after paying an entry fee, although only Harley-Davidson bikes were allowed inside the area. Owners of other bikes and cars had to leave their vehicles in a parking area. You entered through a large gate and went down a long, one-way alley, usually passing by a group of people with “Titts or Burn Out!!!” sign. Every couple of meters you could see smoke coming from the engines or from under the wheels. Along the main road there was a big tent that hosted concerts by lesser known bands and an erotic show, market stalls, spots where you could buy phone cards, cash machines, a huge catering area and the main stage. The camping area was located at the Mars Fields, just outside the stadium. All important places were situated near, so you could easily go from a show in the tent to the main stage, where you could check who won a bike in a competition. Good planning! The average age of the participants was well over 40. No wonder, it’s not a cheap hobby. But still it was surprising how all people enjoyed themselves, despite cultural differences and the amount of alcohol consumed. The area was filled with groups of friends laughing and partying

Or should I say, thousands of tons of bikes within one area, going in all directions. It’s no use naming all models, cause there were so many of them, we couldn’t possibly squeeze them all in this magazine. One thing’s for sure – there were no two identical ones. Each of them was beautiful and unique and showed the owner’s character and creativity. What they all had in common was the loud engine roar and their owner’s passion for bikes. Perfect in the smallest detail and shining in the rays of light. You just can’t help but watch in amazement. It was a true 4-day review of HD achievements.

Post scriptum Taking part in such an event made me realize what is freedom according to HD lovers. Freedom that one misses as soon as they leave the area of the event. Leaving the entry gate behind on that Sunday afternoon, I was already missing the atmosphere and all those crazy people. You won’t know what it means to own a Harley until you feel the wind in your hair and the sunbeams on your shoulders, and you hear the engine sound in synch with your heartbeat. Here each and every person is unique and they all express themselves through their bikes. Next rally takes place in Estonia. In 2015, the bikers will gather in England. Will I go? On my own Harley, I hope…

47


exclusive by miss shela

orion music + more backstage access


photo: Miss Shela


photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

dehaan

infectious grooves


photo: Miss Shela

orion car show

photo: Miss Shela

rob trujillo introducing the dillinger escape plan



photo: Miss Shela

red hot chili peppers


rob and kirk introducing deftones


photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

metallica pinball

rating songs



photo: Miss Shela

photo: Miss Shela photo: Miss Shela

gogol bordello

the dillinger escape plan


photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

metallica

metallica


photo: Miss Shela

metallica


photo: Miss Shela

metallica, battlecross press conference

photo: Miss Shela

ray burton


dehaan

photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

dehaan dehaan

dehaan


rise against


photo: Miss Shela

infectious grooves

infectious grooves

photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

infectious grooves


photo: Miss Shela

infectious grooves


photo: Miss Shela

red hot chili peppers

photo: Miss Shela

red hot chili peppers


photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

red hot chili peppers

metallica


photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

kirk’s crypt

kirk’s crypt


kirk’s crypt

photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

kirk’s crypt


photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

kirk’s crypt

kirk’s crypt


photo: Miss Shela

museum

museum


photo: Miss Shela

ray burton with a metallica fan

photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

museum

museum


gogol bordello

photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

deftones


photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

rise against

gogol bordello


photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

metallica

metallica


photo: Miss Shela

metallica


rock fashion

twarze ramoneski część i

Ramoneska. Czarna, krótka, skórzana, asymetrycznie zapinana na zamek, z dwiema klapami i paskiem z klamrą w talii. małgorzata poznańska

P

omysł na kurtkę potocznie ramoneską zwaną zrodził się w głowie Irvina Schotta. Jak to w historiach wielkich marek bywa – początki były bardzo trywialne. Dwaj bracia Jack i Irving postanowili zaprojektować wygodne okrycie z jednym istotnym detalem – materiał powinien być najlepszy z dostępnych na rynku. W roku 1928 do swojej wyjątkowej kolekcji wprowadzili kurtkę motocyklową. Pierwotna jej nazwa Perfecto powstała na część ulubionych cygar autora, jednak to buntowniczy charakter i noszenie jej w latach 70. przez fanów cięższych brzmień spopularyzowało określenie ramoneska zaczerpnięte od amerykańskiego punkrockowego zespołu The Ramones, którego członkowie pokazali sie w skórzanych kurtkach na okładce swojego debiutanckiego albumu. Dee Dee, Joey, Johnny i Tommy mogli podpatrzeć taką kurtkę u Marlona Brando, dzięki któremu ramoneska stała się atrybutem buntownika oraz wyrazem przynależności do grupy rockersów. Ramoneska stała się czymś, co pozwoliło wyrazić siebie – własne przekonania, światopogląd, osobowość. Zgodnie

72

z krążącym wśród fanów punk rocka hasłem „make the jacket your own” (spraw, by kurtka ciebie wyrażała) właściciele skórzanych kurtek przerabiają je według własnego upodobania, ozdabiając je naszywkami ulubionych zespołów czy klubów motocyklowych, ćwiekami i agrafkami. Modę na „przerabianą“ ramoneskę zapoczątkował Sid Vicious, który prawdopodobnie dostał swoją czarną skórę w prezencie za udzielenie wywiadu dla stacji radiowej. Przez kolejne lata w ramoneskach chodzili członkowie Metalliki, Thin Lizzy, Depeche Mode, Black Label Society... lista nie ma końca. W 1986 roku do czwartego miejsca rodzimej listy przebojów dotarła piosenka I Love My Leather Jacket nowozelandzkiego zespołu The Chills. Chociaż minęło 40 lat od debiutu The Ramones, a skórzana kurtka przeszła liczne metamorfozy, jej szkielet pozostaje ten sam.

O RAMONESCE W FILMIE, MODZIE I WŚRÓD BIKERSÓW W KOLEJNYCH NUMERACH ROCK AXXESS


faces of a leather biker jacket part 1

A leather biker jacket. Black, short, leather, with asymmetrically placed zipper, two epaulettes and a belt with a buckle around the waist. małgorzata poznańska

T

he idea for a jacket known as biker jacket or, in some areas, Ramones jacket, was conceived in the mind of Irving Schott. As with most of well-known brands, the beginnings were trivial. Two brothers – Jack and Irving – decided they wanted to design a comfortable type of clothing, made from the best material available on the market. In 1928 they enhanced their collection with a biker jacket.

accordance with a slogan popular within the punk rock community – “Make the jacket your own” – the owners customize their jackets to their liking, adorning them with badges of their favorite bands or biker clubs, spikes or safety pins. The fashion for customizing biker jackets was started by Sid Vicious, who is said to have received his own black leather in return for giving an interview to one of radio stations.

The jacket’s first name was Perfecto – a tribute to the company owner’s favorite cigars. But then, in the 70s, rebellious fans of heavy music started wearing the jackets and so it became a biker jacket. In some areas, the jacket took its new name from The Ramones – an American punk rock band, whose members wore it on the cover of their debut album. Dee Dee, Joey, Johnny and Tommy might have seen Marlon Brando wearing one before. Thanks to him, a leather jacket became a symbol of rebellion and rockers subculture.

In later years, black leather was worn by members of Metallica, Thin Lizzy, Depeche Mode, Black Label Society… the list goes on and on. In 1986, a band from New Zealand – The Chills – reached 4th spot in their country’s music charts with a song called I Love My Leather Jacket. Although it’s been almost 40 years since The Ramones’ debut album was released and the black leather went through many changes, its general look is the same.

Ramones jacket became a medium of self-expression in the area of religion, outlook on life and personality. In

YOU WILL READ MORE ABOUT BIKER JACKETS IN FILM, FASHION AND BIKERS COMMUNITY IN THE NEXT ISSUES OF ROCK AXXESS. 73


rock screen

festiwal oczyma helgi i helmuta czyli



POORANA ZMARSZCZKAMI TWARZ. GUMOFILCE NA NOGACH. WIDŁY W DŁONIACH. RYCZACE KROWY REKORDZISTKI. NIEMALŻE CZUJESZ ZAPACH OBORNIKA. DZIEŃ JAK CO DZIEŃ. WSTAJESZ, OPORZĄDZASZ INWENTARZ. JESZ ŚNIADANIE. ROZMAWIASZ Z SĄSIADAMI: O POGODZIE, PODATKACH, IMIGRANTACH I… ZBLIŻAJĄCEJ SIĘ HORDZIE MIŁOŚNIKÓW METALU. O TYM OPOWIADA DOKUMENT URODZONEJ W KOREI REŻYSERKI SUNG-HYUNG CHO „FULL METALOWA WIOCHA”. AGNIESZKA LENCZEWSKA, FOTO: MATERIAŁY PRASOWE

Do Wacken headbangerzy....

W

acken to niewielka miejscowość w północnych Niemczech (ściślej: miejscowość i gmina w kraju związkowym Szlezwik-Holsztyn, powiat Steinburg). Jednym słowem: PROWINCJA. Mieszkańcy Wacken (w liczbie 1 800 osób) utrzymują się głównie z rolnictwa i nie zapisali się niczym szczególnym w historii świata. Nieco senną atmosferę miejscowości burzy tylko jeden fakt – od 1990 r. w Wacken odbywa się jeden z największych festiwali metalowych na świecie: Wacken Open Air. Każdy headbanger przynajmniej raz w życiu musi pojechać do mekki metalu, odbyć pielgrzymkę do świata mocarnych riffów, perkusyjnych blastów czy basowych pochodów! Ogromne dzierżawione od przysłowiowego Helmuta pole, potężne systemy nagłaśniające, tysiące fanów. Wielkie miasto w małej wiosce – miejscowości, która przez pozostałe trzysta sześćdziesiąt dni roku przygotowuje się do festiwalu.

76

Uhonorowany Nosem Chopina (nagroda dla najlepszego dokumentu o tematyce muzycznej) podczas siódmej edycji Planete Doc Review film SungHyung Cho nie jest relacją z tej imprezy (choć w finale pojawią się kadry z jednej z jej ostatnich edycji). To raczej próba przyjrzenia się temu, jak Wacken wygląda na co dzień, zanim zabrzmią mocne gitarowe akordy. To spojrzenie na mieszkańców tej sennej, uroczej, dostatniej miejscowości. Próba dotarcia do ich świata – uporządkowanego, zgodnego z cyklem pór roku. Z systemem oraz zasadami funkcjonującymi od lat.

Kraina sielska i anielska... Pomimo że dokument opowiada o festiwalu muzyki metalowej, tak naprawdę metal nie jest głównym bohaterem filmu. Choć pierwsze sceny filmu odnoszą się jeszcze bezpośrednio do festiwalu i dokumentują stan tuż po jego zakończeniu (sprzątanie śmieci na polu


namiotowym), to już kolejne sekwencje przenoszą nas do sielskiej krainy małomiasteczkowego dostatku. Kamera wolno sunie główną ulicą Wacken, kadrując schludne, zadbane domy zwykłych Schmittów i Müllerów. Jednak młodą reżyserkę bardziej interesują mieszkańcy. Na przykład dwie nobliwe siwowłose przyjaciółki popijające popołudniową herbatkę czy młode dziewczyny ćwiczące w domowej siłowni lub sąsiedzi rozgrywający przy piwku partyjkę kości. Wacken ma też swoje problemy, jak choćby migracja młodych ludzi, brak pracy, a także małe tajemnice. I wcale nie jest tak senne, jakim wydaje się na pierwszy rzut oka. Mieszkańcy opowiadają o swoim codziennym życiu w Wacken, o dylematach życiowych, pasjach, radościach i smutkach. Jakże istotne są: jakość paszy dla krów rekordzistek, wieczorki taneczne czy miejscowa orkiestra dęta, która co roku otwiera festiwal (ku uciesze rzeszy headbangerów). Próby kościelnego chóru, herbatki, dzierganie na drutach, ploteczki o Helgach i Helmutach. Nie można jednak powiedzieć, że to zderzenie kultur wpływa na wackeńczyków jakoś destrukcyjnie. Są częścią festiwalu, są za niego odpowiedzialni, czepią z niego zyski. Może do końca nie rozumieją wytatuowanych długowłosych, którzy raz do roku sieją spustoszenie, ale są z nimi. Widać, jak mieszkańcy przejmują się festiwalem. Pracują jako wolontariusze, parkingowi, techniczni, kierujący ruchem. Przez trzy dni są w innym świecie. Zależy im na dobrym imieniu (ta perfekcyjna niemiecka organizacja!). Z dala od małomiasteczkowych ploteczek. Są na ustach wszystkich, w mediach na całym świecie. A po festiwalu

znów doprowadzają pole namiotowe do porządku, spotykają się na potańcówkach, śpiewają w kościelnym chórze. I tak co roku.

Urok małych festiwalowych miasteczek... Takich miejscowości jak Wacken jest wiele. Obejrzałam niedawno jeden z odcinków świetnego serialu dokumentalnego Wydział Śledczy IPN: Jarocin. Małe powiatowe miasto w Wielkopolsce, tysiące fanów, różne subkultury, wszechobecni funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Podobnie jak w Wacken – zderzenie kultur. Koegzystencja. Punk z irokezem pomagający staruszce ładować do piwnicy pryzmę węgla za bułkę i szklankę mleka. Krisznowcy i metale, a nawet, jak wynika z zapisów IPN, „szataniści i lucyferianie”. W Bolkowie na Dolnym Śląsku w lipcu koegzystują dwa światy: chrześcijańskiej tradycji i gotyckiej niepokorności, ale jak mawiają mieszkańcy, „co byśmy bez tych kolorowych ptaków zrobili? A tak człowiek sobie popatrzy, młodość przypomni”. Szczytno na Warmii również gościło festiwal (niesławny Hunterfest). Czeskie Vizovice to sielska kraina knedlików, specyficznego czeskiego humoru, hektolitrów piwa i... blastów. Cisza, spokój. Czasem wystawa sklepowa przypomni, że w Vizovicach „nalot szatanów”. Aha! W pobliżu Vizovic, jeśli wierzyć słowom popularnej piosenki, grasuje bagienne straszydło, znane jako Jožin z bažin. Samo zło!

77


rock screen

HELGA’S AND HELMUT’S

FESTIVAL EXPERIENCE



WRINKLED FACES. WELLIES ON. PITCHFORKS IN HANDS. COWS ALL AROUND. YOU CAN ALMOST SMELL DUNG. A DAY LIKE EVERY DAY. YOU WAKE UP AND YOU GROOM LIVESTOCK. THEN YOU EAT YOUR BREAKFAST. YOU CHAT WITH THE NEIGHBORS – ABOUT WEATHER, TAXES, IMMIGRANTS AND… THE APPROACHING HORDES OF METALHEADS. IT’S ALL IN THE DOCUMENTARY BY KOREAN DIRECTOR, SUNG-HYUNG CHO – “FULL METAL VILLAGE”. AGNIESZKA LENCZEWSKA PHOTOGRAPHY: PRESS IMAGES

To Wacken, all headbangers…

In the land of peace and calm…

acken is a small place in northern Germany (more accurately: a municipality in the state of Schleswig-Holstein, Steinburg district). In other words – COUNTRYSIDE. The area (inhabited by around 1800 people) depends mainly on agriculture and has no story to tell. The sleepy mood of this place is destroyed by only one event each year – since 1990 Wacken has played host to one of the biggest metal festivals in the world: Wacken Open Air. It’s each headbanger’s duty to visit this metal music Mecca, to make a pilgrimage to the land of mighty riffs, drum blasts, and bass gallops! A huge piece of land, rented from a proverbial Helmut, large PA systems and thousands of fans. A big city in a small village. Village that prepares for this festival each of the remaining 360 days of a year. Awarded with Chopin’s Nose Film Award (given to the best music-related documentary) during the seventh edition of Planete Doc Review, the film by Sung-Hyung Cho is not a review of the festival (though some scenes from its last editions are included in the film). It’s rather an attempt to show the everyday life in Wacken, when you can’t hear the loud guitar chords from the stage. An attempt to show those who live in this lovely, if sleepy, place, and to reach their world – arranged according to the cycle of four seasons. It’s all about the system and rules that have functioned there for ages.

Although the film is about a metal festival, metal music is not featured heavily in it. The first scenes take us back to the first moments after the event ends (people taking care of the rubbish in the camping area), but a moment later we’re taken to the land of provincial plenty. The camera moves slowly along Wacken’s main street, showing clean and well-kept houses of average Schmidts and Müllers. But the young director is more interested in people who live there. For example, two noble, grey-haired friends sipping their afternoon tea, young girls working out in their home gym, or neighbors playing their game of dice and drinking beer. Wacken has its own problems, like migration of the youth or unemployment. It also has its small mysteries. And it’s not as sleepy as you would think at first. Wackeners talk about everyday life in their village, about their problems, passions, joys and sorrows. It’s all very important: the quality of fodder for the award winning cows, dancing parties or the local brass band, that opens the festival each year to the grand applause of all headbangers. The rehearsals of the church choir, tea meetings, knitting together with friends, gossiping about various Helgas and Helmuts. But it would be wrong to say that this clash of cultures is in any way destructive to the Wackeners. They are a part of the festival, they are responsible for the event and they make their own profit out of it. Maybe they don’t entirely under-

W

80


stand the tattooed and long-haired people, who wreak havoc every year, but they’re with them. It’s clear to see how they care about the festival. They work as volunteers, they help with the parking lots, equipment and traffic. During those three days they live in a different world. They care for the good name of the village (we all know the perfect German organization!). That’s far from the provincial world of gossip. Everyone talks about them, they’re shown in press and TV all over the world. And when the festival ends, they clean the camping area again and meet at dancing parties and the rehearsals of the church choir. And so it goes year by year.

The charm of small festival towns… There are many places like Wacken. I recently saw one of the episodes of a great Polish documentary series Wydział Śledczy IPN about Jarocin. Small district town in Greater Poland, thousands of fans, different subcultures and the omnipresent Security Service officers. Just

like Wacken – a clash of cultures, coexistence. A punk kid with a Mohawk haircut helps and old lady load coal to her cellar in exchange for a glass of milk and a roll. Lots of Krishna followers and metalheads, or, as can be found in the notes made by the IPN (Institute of National Remembrance), “Satanists and Luciferians”. In July every year, Bolków (Lower Silesia) witnesses the coexistence of two opposite worlds: Christian tradition and gothic rebelliousness. But as the inhabitants of Bolków say, “what would we do without those colorful birds? We can at least look and remind ourselves about our own youth.” Szczytno in the Warmia region of Poland also hosted a music festival (the infamous Hunterfest). Vizovice in the Czech Republic is a peaceful land of dumplings, characteristic Czech sense of humor, hectoliters of beer and… blasts. Peaceful and quiet. Only sometimes a shop display will remind everyone that Vizovice survive a “Satanist raid” every year. Oh, one more thing. If you believe the words of a certain popular song, there’s a swamp creature prowling near Vizovice, by the name of Jožin z bažin (Joey from the swamps). Pure evil!

81


obróc

isz...

map of rock

w proch się

„Urodziliśmy się w Liverpoolu, ale wychowaliśmy w Hamburgu” – powiedział kiedyś John Lennon. Hamburg. Być może The Beatles nie trafiliby tam, gdyby nie Star Club, który nie powstałby, gdyby nie ulica Große Freiheit... A tej nie byłoby, gdyby zacny hrabia Ernst nie zatroszczył się o katolików, którzy nie mieli w Hamburgu miejsca dla siebie. A skąd te czerwone latarnie?

Karolina Karbownik foto: karolina karbownik, 123rf.com


P

ierwszy raz w Hamburgu byłam przy okazji imprezy promocyjnej którejś z płyt zespołu HIM. Jak to w obcym mieście bywa, musiałam zapytać o drogę do klubu Grosse Freiheit 39, w którym się odbywała. A klubów i pubów na Reeperbahn jest cała masa – przeplatają się z jeszcze większą ilością sex shopów. Podeszłam do pewnej pani, którą wprawiłam w zakłopotanie. Myślała i myślała… „Grosse Freiheit 39? Hmmm…”. Szybko z pomocą przyszedł jej około 10-letni synek, który bezbłędnie podał nam wskazówki, jak dotrzeć na miejsce. Pani wyglądała na zdziwioną wiedzą swojej pociechy. Ale przecież dzielnica wychowuje. Große Freiheit po niemiecku znaczy „wielka wolność”. Tak nazwano jedną z ulic dzielnicy St. Pauli – tak, dokładnie tej, której logo z czaszką znacie z koszulek, czapeczek lub naklejek na samochody. Na Große Freiheit wychodzi się wprost ze stacji metra Reeperbahn usytuowanej na ulicy o tej samej nazwie. To właśnie jest serce tzw. dzielnicy czerwonych latarni w Hamburgu. Große Freiheit istnieje pod tą nazwą od 1610 roku, kiedy to hrabia Schauenburga i Holstein-Pinneberga, Ernst, zagwarantował katolikom i mennonitom miejsce, w którym mogli praktykować swoją wiarę oraz sprzedawać rękodzieła. W tamtych czasach okolice Hamburga (Große Freiheit mieściło się poza granicami miasta) należały do luteranów i tylko ci mieli prawo do praktykowania swojej wiary. Na

ofiarowanym przez Ernsta miejscu wybudowano kościół katolicki, który stoi tam po dziś dzień, przyglądając się rozpustnej, bądź co bądź, dzielnicy. Z kolei świątynię mennonicką wzniesioną w 1611 roku przeniesiono w 1915 roku w inne miejsce.

Working area Lokalizacja miejsca wielkiej wolności była idealna. Do pobliskiego portu dobijały statki pełne marynarzy chcących zabawić się na obcym lądzie. I tak sobie kwitła tu prostytucja już od XIII wieku… w którym wybudowano także w centrum dzisiejszego St. Pauli żeński klasztor przy Hamburger Berg. Ile jest prawdy w krążących legendach o „wesołych siostrzyczkach”? Tego nikt nie wie, a tym bardziej następczynie średniowiecznych panien nie tylko zasilające dzisiejsze burdele zlokalizowane w dzielnicy, ale także czekające na swoich klientów na ulicy. Ja czekałam na kolegów, którzy weszli do strefy „for men only” przy Herbertstrasse. To, co się w niej znajduje wynieśli jedynie w swoim ojczystym, fińskim języku. Stałam sobie w tej swojej czarnej skórze i płomienistych „new rockach” na wysokim obcasie, gdy podeszła do mnie krępa dziewczynka w białych adidasach, mówiąc „excuse me, this is my working area”. Grzecznie przeprosiłam i poszłam dalej. W heavymetalowym pubie obsługiwanym przez tęgą sędziwą niemiecką metalówę czu-


łam się bezpieczniej i to właśnie miejsce stało się naszym punktem spotkania z męską częścią ekipy. O heavy metal w okolicy nie trudno. I nie chodzi tu o metalowe łańcuchy i kajdany zdobiące wystawy sex shopów, lecz o muzykę, którą tętni Reeperbahn i, przede wszystkim, Große Freiheit. Oczywiście, poza heavy metalem są tu wszelkie inne dźwięki od disco po reggae. Wybór duży, często na żywo. Można także skorzystać z szerokiej oferty teatrów. Ale nie zawsze było tak kolorowo. Wszelkie rozrywki i wydarzenia kulturalne w Hamburgu zdjęto z afisza w XIX wieku, gdyż nijak się miały do zasad szacownych mieszkańców. W opowiadaniach o historii miasta cytuje się jednego z jego mieszkańców: „burżujscy protestanci nie mają pojęcia, jak się bawić”. Jednak nie sposób oprzeć się potrzebom marynarzy. Jeśli nie w „biznesowej” strefie miasta, to przynajmniej przy Reeperbahn niech teatr powstanie. I powstał. Otworzony w 1842 roku pierwszy teatr w Hamburgu mieścił się właśnie w dzielnicy czerwonych latarni, w której pracowały liczne prostytutki, a ich nieoficjalnym mottem było najczęściej słyszalne w okolicy zdanie: „Whatcha doing, sailor?”.

Historia pogrzebana Teatrów erotycznych powstawało przez lata wiele, najwięcej chyba na osławionej Große Freiheit. Tam, podobno, można zobaczyć wszystko. Jedynie (na całe szczę-

ście) przemoc na zwierzętach jest surowo zabroniona. Pomiędzy licznymi neonami teatrów i sex shopów dostrzec można kilka neonowych gitar oznaczających, że dotarliśmy do celu – klubu muzycznego. Pod adresem Große Freiheit 39 otworzono 13 kwietnia 1962 roku klub muzyczny Star Club. Już pierwszego dnia na jego scenie zagrała grupa przybyłych z Liverpoolu chłopaczków tworzących zespół The Beatles. Siedzieli w Hamburgu aż do 31 maja, grywając w klubie „z gwiazdką”, później wrócili tu w listopadzie (od 1 do 14) i w grudniu (od 18 do 31). Niektóre z późniejszych występów The Beatles w hamburskim Star Club zostały nagrane, a w 1977 roku wydane na płycie Live! At the Star-Club in Hamburg, Germany; 1962. Gdy płyta miała swoją premierę, klub już nie istniał, zamknięto go 31 grudnia 1969 roku. Zdążył jednak gościć na swojej scenie takich artystów, jak: Lee Curtis and the All-Stars, Cream, Black Sabbath (jeszcze pod nazwą Earth), The Jimi Hendrix Experience, Alvin Lee z zespołem The Jaybirds, Ray Charles, Bo Diddley, Little Richard i wielu innych. Dziś po klubie została jedynie tablica pamiątkowa, gdyż sam budynek spłonął w 1987 roku. Wracając z jakiegoś koncertu, można się tu zatrzymać i pomyśleć o legendach, które kryje w sobie St. Pauli. Zanim wsiądziesz do metra, by stąd wyjechać, nie zapomnij spędzić chwili na Placu Beatlesów… Historia trwa.

REKLAMA

78


s to

ashe

s ashe

79

map of rock


„WE WERE BORN IN LIVERPOOL, BUT GREW UP IN HAMBURG” – JOHN LENNON ONCE SAID. HAMBURG. MAYBE THE BEATLES WOULD NEVER HAVE GONE THERE IF THERE HAD BEEN NO STAR-CLUB. AND THE CLUB WOULD NEVER HAVE BEEN FOUNDED IF THERE HAD BEEN NO GROßE FREIHEIT STREET. AND THE STREET EXISTS ONLY THANKS TO THE NOBLE COUNT ERNST. HE TOOK CARE OF THE CATHOLICS WHO HAD NO PLACE OF THEIR OWN IN HAMBURG. BUT WHAT ABOUT THOSE RED LANTERNS? karolina karbownik, photography: karolina karbownik, 123rf.com

M

y first trip to Hamburg took place when I attended a promo party for the release of an album by HIM. As it happens in many cities you’re not familiar with, I had to take directions to the club Grosse Freiheit 39 that hosted the party from people on streets. And there are lots of clubs and pubs on Reeperbahn – still not as many as sex shops. The lady I approached looked confused – “Grosse Freiheit 39? Uhmm…”. Luckily, her 10-year-old son was able to give us exact directions. The lady was even more confused about her child’s knowledge. But we all know the street is really the place where young people learn the most about life. “Große Freiheit” means “big freedom” in German. It’s a name given to a district in St. Pauli – yes, the one you know from a skull logo placed on many t-shirts, caps and stickers. You reach Große Freiheit going straight from the Reeperbahn underground station located in the street of the same name. It’s the heart of the red light district in Hamburg. Große Freiheit has existed here under this name since 1610, when the Count Ernst of Schaumburg and Holstein-Pinneberg gave Roman Catholics and Mennonites a place where they could practice their faith and sell handicrafts. In those times, in Hamburg and its neighborhood (Große Freiheit was outside the city) only Lutherans could practice their faith. A Catholic church was built in the area granted by Ernst, and it’s still there, overlooking the rather unholy district. The Mennonite temple, raised in 1611, was relocated elsewhere in 1915.

Working area The location for this freedom spot was perfect. The ne-

80 86

ighboring harbor was frequented by ships full of sailors, who wanted to have some fun in a foreign country. And so prostitution was popular here as early as XIII century… which is also the time a convent was founded near Hamburger Berg. How much truth is there in all the stories about “joyful nuns”? No one knows, especially not modern-day followers of the Middle Age hookers, both working in the neighborhood’s numerous brothels and those looking for their customers on the streets. I was waiting for my friends who decided to go into the “male only zone” on Herbertstrasse. They surely have their own memories from that day. I was standing there in my black leather jacket and my New Rock flame high-heels when a plump young girl came to me in white sneakers and said: “excuse me, this is my working area”. I apologized and went elsewhere. I felt much safer in a heavy metal pub run by a big, grey-haired German metal lady. We chose this place as our meeting spot with the male part of our crew. Metal is everywhere. And I don’t mean chains and shackles you can see in the windows of all the sex shops, but the music you can hear in many places on the Reeperbahn and Große Freiheit. Of course, you will hear all other genres as well, from disco to reggae. A lot to choose from and often played live. You can also check out the theaters and their repertoire. But it wasn’t always that great. All shows and cultural events in Hamburg were cancelled in XIX century, as they were considered inappropriate by the city’s nobility. One of the citizens is quoted in some stories about the city’s past: “these bourgeois Protestants have no clue about entertainment.” But there was no way the city could ignore the needs of sailors. The city center could do without a theater, but


not Reeperbahn. And so they built one. Hamburg’s first theater opened in 1842 and was located in the red light district – a home and workplace to many prostitutes whose catchphrase was: “Whatcha doing, sailor?”

buried past There were many erotic theaters opened there throughout the years, the most on the famous Große Freiheit street. They say you can see everything there. The only thing that’s strictly forbidden (thank God!) is any violence towards animals. Among many theater and sex shops neon lights you can spot some neon guitar signs – it means we reached our destination – the music club. The Star-Club was opened on 13 April 1962. It was located at 39 Große Freiheit. A group of lads from Liverpool played on the opening night. They were called The Beatles. They played frequently in the club till 31 May, then came back in November (1 till 14) and December (18 till 31). Some of their later shows in Star-Club were recorded and released in 1977 as Live! At the Star-Club in Hamburg, Germany; 1962. But at the time when the album was released, the club did not exist anymore. It was closed on 31 December 1969. But before its end, the place hosted such artists as: Lee Curtis and the All-Stars, Cream, Black Sabbath (at that time still billed as Earth), The Jimi Hendrix Experience, The Jaybirds (featuring Alvin Lee), Ray Charles, Bo Diddley, Little Richard and many more. Today only a stone memorial reminds us about the club, as the building was destroyed by fire in 1987. Coming back from a gig, you can stop here and think about all those legends connected with this place in St. Pauli. Before you go back to the underground station and leave the area, don’t forget to spend a while on The Beatles Square… The history goes on. REKLAMA


dark access

Arkona

Goi Rode Goi leszek mokijewski fot. krzysztof zatycki

Oj, goj, Rode! Oj, goj, Rode! Skvoz’ sedoj tuman Vzgljad ustremilsja vdal’ Tam v mire mertvyh skal Ty zatail pechal’ Mechetsja dusha Nad ledjanoj volnoj

T

umany fal rozbijają się w złowieszczym tańcu bezkresnego morza o zbocza urwiska. Na jego szczycie samotna ludzka postać, unosząc dłonie, zwraca się do bogów. Przez świszczący wiatr przebija się dźwięk perkusji, wraz z nim gitarowe riffy zwiastują początek opowieści. O wielki ojcze wszechświata, potężny Rodzie, spoglądam poprzez gęstwinę mgieł zaległych nad morską tonią. Tam w oddali majaczą wraki naszych okrętów. Pokonani przez burze i sztormy, pośród skalnego świata czekamy na promień twej łaski. Gitarowe riffy nabierają mocy, a dźwięki perkusji prowadzą dalej w głąb historii. O wielki Rodzie, usłysz nasze błagania. Z dala od zieleni naszych lasów powoli umieramy w strachu, który przenika nasze zmrożone dusze. Usłysz nas, Strabogu, który panujesz nad wiatrami. Przegoń mocą swego podmuchu złowieszcze sztormy i ku naszej radości poprowadź zbłąkane okręty na ratunek swym dzieciom. A gdy przyjdzie nam umrzeć, ponieś na skrzydłach wiatru pamięć o nas w kierunku naszych ziem.

Gde suschnost’ etogo mira? V chuzhdoj mne iavi dushu zabyla Stoj, vechnost’ - pravda slepaia! S iavi vo skverne ia ubegaiu


O wieczności, nawet ty nie wiesz, jak mocno pragnę uciec od koszmarów rzeczywistości do czasów, gdy bogowie żyli pośród nas w pieśniach i modlitwach wznoszonych ku niebiosom. Pośród dźwięku akustycznej gitary rozlega się wzniosły śpiew Mashy. Rozpoczyna się kolejna opowieść. O prawdo odwieczna, czy to możliwe, by pamięć o nieśmiertelnych zaginęła w zgiełku codziennego życia? Czuję ich obecność, gdy wznoszę modlitwy pośród ruin zapomnianych świątyń. Zagubieni nieśmiertelni w mroku zgliszczy pragną, by ktoś o nich pamiętał. O wielcy, wierzę w to, że powstaną wasze oblicza i duch słowiaństwa ponownie uniesie się ponad lasami, a moi ludzcy bracia oddadzą wam należny hołd. Niech pamięć o tej ludzkiej zdradzie pozostanie tylko w pieśniach. O wielcy nieśmiertelni bogowie, panujcie nad nami.

Wydana w 2009 roku płyta Goi Rode Goi rosyjskiego zespołu Arkona to kwintesencja gatunku zwanego folk metalem. Płyta mieni się różnorodnością zmian tempa, wokali. Obok partii fletu, dud, skrzypiec, liry, a więc instrumentów typowo ludowych, pojawiają się mocne uderzenia perkusji, ciężkie riffy oraz szybkie partie basu. Wydawałoby się, że takie muzyczne połączenie nie ma prawa bytu. A jednak – Arkona wspaniale łączy lekkość folkowego instrumentarium z typowo metalową surowością. Za warstwę wokalną odpowiada Maria „Masha Scream” Arkhipova. Jej mocny growl przeplata się z subtelnymi kobiecymi wokalami oraz partiami chóru. Poruszana w tekstach tematyka słowiańskich wierzeń i tradycji wspaniale współgra z muzyką. Podróż z Arkoną to wyprawa przez wschodnie lasy, to obcowanie z pradawnymi bóstwami. Wkrocz do krainy, gdzie wiatrem włada Strabog, a srogi Perun rozdaje gromy. Oddaj pokłon kulturze naszych przodków.

Pod svodami nebosklona Dremlet v ruinah Arkona. Skoro vospryanet bitaya vragom zemlya S pepla vosstanet grad Yarogo konya


hity znacie...

NIEKTÓRE ZESPOŁY PRZEZ DZIESIĄTKI LAT WALCZĄ O UZNANIE FANÓW, A I TAK PO LATACH PAMIĘTA O NICH TYLKO GARSTKA NAJWIERNIEJSZYCH SŁUCHACZY. MUZYKOM THE DOORS WYSTARCZYŁO ZALEDWIE OSIEM LAT, BY STAĆ SIĘ LEGENDĄ. KARIERA ZESPOŁU NAZNACZONA BYŁA SKANDALAMI, KTÓRE, CHOĆ BLEDNĄ PRZY WYCZYNACH WSPÓŁCZESNYCH GWIAZDEK ESTRADY, W TAMTYCH CZASACH DOPROWADZIŁY POŚREDNIO DO TRAGICZNEGO KOŃCA HISTORII THE DOORS. JEDNAK NAJWAŻNIEJSZA ZAWSZE BYŁA MUZYKA. OTWIERAMY DRZWI! JAKUB „BIZON” michalski

PODRÓŻ NA DRUGĄ STRONĘ Od Drzwi po Kobietę z Los Angeles – sześć najważniejszych krążków w dorobku The Doors.

THE DOORS (1967) 10/10 To bez wątpienia jeden z najbardziej niesamowitych debiutów wszech czasów. Duża w tym zasługa tego, że zespół miał niemal dwa lata na ogranie swoich kompozycji na scenach Whisky a Go Go i innych znanych klubów w West Hollywood i okolicach. Dzięki temu Doorsi absolutnie nie brzmią tu jak debiutanci, a jak grupa muzyków, którzy dokładnie wiedzą, czego chcą i jak to osiągnąć. Nie każdemu dane jest już na debiucie nagrać tak legendarne utwory, jak Light My Fire, Break on Through czy The End. A to zaledwie początek. Prawdziwa wartość tej płyty leży w tym, że większość pozostałych numerów,

90

mimo że mniej znana, w żadnym razie nie odgrywa roli wypełniaczy. The Crystal Ship uwodzi słuchacza romantycznym nastrojem. Nieco intensywniejsze wrażenia muzyczne zapewnia Soul Kitchen – kawałek napisany na cześć knajpki w Venice Beach, którą upodobał sobie Jim Morrison. Świetnie słucha się trzech niespełna trzyminutowych następujących po sobie kompozycji ze strony B wydania winylowego. Nieco tajemnicze End of the Night znakomicie brzmi wciśnięte pomiędzy dwa niezwykle dynamiczne kawałki – prościutkie w konstrukcji I Looked at You oraz Take It as It Comes, które można by określić mianem miniaturowej wersji Light My Fire. Jedynie cover utworu Alabama Song

brzmi tu jakby nieco nie na miejscu. Znacznie lepiej prezentuje się druga przeróbka – Back Door Man napisane przez Willie’ego Dixona i wykonywane w oryginale przez Howlin’ Wolfa. Jednak Doorsi najlepiej brzmią we własnych kompozycjach.

STRANGE DAYS (1967) 10/10 Można by pomyśleć, że skoro na drugim albumie grupa umieszcza to, co nie zmieściło się na debiucie, to płyta musi być znacznie słabsza od poprzedniczki. Nic z tego! Strange Days w niczym nie ustępuje debiutowi, może poza popularnością. Zapoczątkowaną na The Doors tradycję umieszczania na końcu płyty rozbudowanej


kompozycji, znacznie przewyższającej pozostałe długością, znakomicie podtrzymuje tu jedenastominutowe When the Music’s Over, którego początek bazuje na motywie klawiszowym z Soul Kitchen. Moonlight Drive, nagrywane próbnie już podczas sesji do The Doors, zapewnia obowiązkową dawkę nastrojowości, znanej z End of the Night czy The Crystal Ship. Spora w tym zasługa świetnego slajdowego solo Robby’ego Kriegera. To właśnie ten numer podobno zapoczątkował istnienie The Doors. Podobny klimat oferuje You’re Lost Little Girl. Nieco dynamiki wprowadza Unhappy Girl z ponownie świetnie wykorzystanym slajdowym motywem gitarowym oraz Love Me Two Times – najbardziej rockowy numer na płycie, wiele lat później nagrany przez Aerosmith. Prawdziwymi klejnotami na tej płycie są: osadzony w mocno psychodelicznych klimatach utwór tytułowy, który jako jeden z pierwszych w historii rocka zawiera partie nagrane na syntezatorze Mooga, oraz najbardziej znana kompozycja na Strange Days, singlowe People Are Strange. I nawet półtoraminutowe Horse Latitudes, które sprowadza się głównie do krzyków Morrisona na tle jazgotu reszty zespołu, nie psuje znakomitego wrażenia, jakie zostawia reszta krążka.

WAITING FOR THE SUN (1968) 6/10 Wraz z nagrywaniem trzeciego albumu zaczęły się schody. Jak to często bywa z początkującymi zespołami, The Doors mieli przed pierwszym wejściem do studia wystarczająco dużo napisanego i ogranego na żywo materiału, by zapełnić dwie płyty. Przed wydaniem trzeciej trzeba zatem było dopisać nowe kompozycje. To okazało się trudniejsze, niż zakładano. Najdłuższy z nowych utworów, który miał wypełniać całą drugą stronę płyty – Celebration of the Lizard – nie został ukończony na czas. Na krążek wszedł jedynie kilkuminutowy fragment w postaci Not to Touch the Earth. Grupa miała zbyt mało materiału, sięgnęła więc po dwie wczesne kompozycje – Hello, I Love You i Summer’s Almost Gone, które zostały

pierwotnie nagrane już w 1965 roku na pierwszej taśmie demo zespołu. Odkurzono także niezbyt przekonujący numer We Could Be So Good Together, przewidziany wstępnie na płytę Strange Days. Rolę tradycyjnego już na płytach Doorsów muzycznego dziwadła gra My Wild Love – sklecony naprędce wobec braku materiału kawałek, w którym zamiast podkładu instrumentalnego wykorzystano głosy i klaśnięcia członków zespołu. Pośpiech odcisnął niestety wyraźne piętno na tej płycie. Część kompozycji sprawia wrażenie niedopracowanych i wrzuconych tu z konieczności, jak choćby zdominowane przez organy niespełna dwuminutowe Wintertime Love. Również wspomniane Not to Touch the Earth nie powala, zmierza donikąd w dźwiękowym chaosie. Płytę ratują: czerpiące pełnymi garściami z muzyki flamenco Spanish Caravan, koncertowe klasyki w postaci teatralnego, antywojennego The Unknown Soldier i Five to One, z solówką gitarową wykorzystaną wiele lat później w Alive grupy Pearl Jam, oraz lekkie i urocze Love Street napisane dla kobiety Morrisona, Pameli Courson. Niedokończona siedemnastominutowa wersja Celebration of the Lizard do-

czekała się w końcu miejsca na wersji Waiting for the Sun wydanej z okazji czterdziestolecia zespołu.

THE SOFT PARADE (1969) 6/10 To najbardziej kontrowersyjna płyta w dorobku The Doors. Jim Morrison nie był wówczas w pełni sił twórczych, więc połowa krążka to dzieło Robby’ego Kriegera, którego twórczość nie zawsze przypadała wokaliście do gustu. W dodatku jedyny raz pojawia się tu sekcja dęta, która w Tell All the People i mimo wszystko porywającym Touch Me dość skutecznie zagłusza zespół. The Soft Parade to niestety płyta bardzo nierówna. Początek w postaci dwóch wspomnianych utworów oraz zakończenie, na które składają się niezwykle chwytliwe Wishful Sinful i kompozycja tytułowa, porywają. Jednak to, co mamy pomiędzy niby brzmi chwilami nieźle (gitara w Shaman’s Blues czy zwrotki w śpiewanym częściowo przez Kriegera Runnin’ Blue), ale nie wybija się ponad przeciętność. Wspomniana znakomita kompozycja tytułowa to najbardziej rozbudowany utwór,

Ze wszystkich okładek płyt studyjnych The Doors wydanych za życia tylko ta zdobiąca „Strange Days” nie przedstawia muzyków zespołu, choć przy dokładniejszym przyjrzeniu się jej można dostrzec członków na plakacie powieszonym na ścianie budynku.

Morrisona

The Doors

91


który z powodzeniem nawiązuje do tradycji umieszczania na końcu płyty złożonych, wielowątkowych numerów, podszytych psychodelią, a nawet elementami rocka progresywnego. Zabrakło na tym albumie miejsca dla świetnie bujającego numeru Who Scared You. Wielka szkoda, bo kompozycja ta na pewno nie jest gorsza od przynajmniej połowy materiału z płyty i miałaby szansę być jednym z najjaśniejszych jej punktów. Szansę tę otrzymała dopiero niedawno, gdy sześć pierwszych płyt studyjnych The Doors zremiksowano i wydano ponownie z dodatkowymi utworami. The Soft Parade to eksperyment, który nie do końca się powiódł. Dla słuchaczy to raczej dobre uzupełnienie kolekcji niż jej niezbędna część.

MORRISON HOTEL (1970) 8/10 Po tym, jak album The Soft Parade spotkał się z dość chłodnym przyjęciem fanów i prasy, grupa wróciła do oszczędniejszego brzmienia i stylistyki znanej z pierwszych albumów. Do tego stopnia, że znalazło się na tym krążku miejsce dla Waiting for the Sun – kompozycji napisanej podczas sesji nagraniowych do płyty o tym samym tytule – oraz Indian Summer, nastrojowego utworu nagranego za czasów studyjnego debiutu. Trzeba przy tym zaznaczyć, że oba kawałki wcale nie ustępują w niczym tym, które na wspomnianych płytach się znalazły. Indian Summer w znakomitym stylu

92

przypomina, że Jim Morrison potrafił na pierwszych płytach uwodzić słuchaczy i hipnotyzować ich swoim niskim głosem. Płyta powala od samego początku znakomitym, dynamicznym bluesem, zatytułowanym całkiem stosownie Roadhouse Blues. Solo gitarowe w tym utworze prawdopodobnie zagrał wspomagający zespół na basie w dwóch utworach Lonnie Mack, choć nie jest to do końca pewne, gdyż nie wiadomo, które z zarejestrowanych podejść do Roadhouse Blues zostało użyte na płycie. Oprócz wspomnianych kompozycji na krążku niewątpliwie wyróżnia się dynamiczny i skoczny Peace Frog z porywającą solówką Kriegera i świetnymi wstawkami organowymi Raya Manzarka oraz dwa nieco mniej znane numery – The Spy i Queen of the Highway. Oba brzmią zresztą jeszcze lepiej w jazzowych wersjach, dołączonych kilka lat temu do wznowienia płyty. Tym razem zabrakło dłuższej, złożonej kompozycji na zakończenie albumu, bo choć dość nieciekawy utwór Maggie M’Gill jest najdłuższy na płycie, to liczy zaledwie 4 minuty i 23 sekundy. Morrison Hotel to udany powrót do formy, ale obecność kilku nieco mniej udanych kompozycji sprawia, że płyta nie dorównuje dwóm pierwszym krążkom grupy.

L.A. WOMAN (1971) 9/10 Ostatnia płyta studyjna The Doors nagrana z Jimem Morrisonem to

bardziej zdecydowany zwrot w kierunku blues rocka. Na płycie przeważają dynamiczne kompozycje z mocno zaakcentowanym rytmem, mało tu natomiast miejsca na nastrojowe mruczanki Morrisona, które były ozdobą wczesnych wydawnictw grupy. To pierwszy krążek Doorsów, którego nie wyprodukował Paul Rothchild, zawiedziony kierunkiem, który zespół obrał w kompozycji Love Her Madly. Pełen energii numer ozdobiony świetną solówką Manzarka jest jednak jednym z wielu jasnych punktów tej płyty. To samo można powiedzieć o równie energicznym kawałku otwierającym album – The Changeling. Słychać, że zespół czuł się znakomicie w dynamicznych numerach, bo świetnie słucha się także The WASP, jednak wszystkie te kompozycje przyćmiewa porywający utwór tytułowy – pierwszy prawdziwy rockowy klasyk w dorobku Doorsów od czasów debiutu. To nie znaczy, że muzycy całkowicie zaniechali spokojniejszego grania. Owszem, nastrojowych numerów jest tu mniej niż zwykle, jednak bujające przyjemnie bluesidło Cars Hiss by My Window oraz utrzymane w średnim tempie, chwytliwe Hyacinth House są bardzo udaną przeciwwagą dla dynamiczniejszej reszty płyty. Zespół, jak gdyby chcąc wynagrodzić fanom brak dłuższego utworu na poprzedniej płycie, na L.A.Woman umieścił dwa ponad siedmiominutowe kawałki – kończący stronę A wspomniany już utwór tytułowy oraz wieńczące całą płytę i studyjną dyskografię The


Doors z Jimem Morrisonem Riders on the Storm. Arcydzieło, które nie tylko konstrukcją, lecz także, a nawet przede wszystkim klimatem góruje nad wszystkimi kompozycjami grupy i wymieniane jest obok The End jako najlepszy numer Doorsów i jeden z najwybitniejszych utworów wszech czasów. Nie ma w tym ani grama przesady.

ków grupy i wyraźnie słychać brak dawnego lidera, przynajmniej niektóre z utworów umieszczonych na Other Voices mogłyby śmiało znaleźć się na którymś z wcześniejszych wydawnictw i z dużą dozą prawdopodobieństwa można uznać, że faktycznie zostały stworzone z myślą o kolejnym albumie The Doors z Jimem Morrisonem. Przyjemnie słucha się knajpianego bluesa Variety Is the Spice of Life czy podszytego rytmami latynoskimi Hang on to Your Life, którego nie powstydziłby się zespół Santana. Pozytywnie zaskakują lekko jazzujące rytmy w najdłuższym na płycie Ship w/Sails, którego rozimprowizowana część instrumentalna jest najlepszym fragmentem płyty. Singlowe Tightrope Ride to kawałek wręcz znakomity, który nie byłby wypełniaczem nawet na najlepszych płytach Doorsów. Tylko brakuje w tym wszystkim jakiejś magii, tego „czegoś”. Możemy temu „czemuś” dać na imię Jim…

FULL CIRCLE (1972) 5/10 O ile pierwsza płyta nagrana bez Jima Morrisona miała sporo wspólnego z wcześniejszymi dokonaniami The Doors, o tyle Full Circle to momentami dość spore odejście w inne rejony muzyczne. Singlowe Get Up and Dance jest skoczne i radosne, ale trudno wyobrazić sobie ten kawałek w wykonaniu Morrisona. Intrygujące 4 Billion Souls to z kolei klimaty chwilami nawiązujące do najwcześniejszych nagrań Pink Floyd. Świetny flet w The Piano Bird w połączeniu z naprawdę chwytliwą partią klawiszy tworzą znakomity klimat i rozkołyszą każdego słuchacza. Natomiast Good Rockin’, czyli cover utworu Roya Browna, to sympatyczny rock ‘n’roll, ale niewiele więcej. Na Full Circle nie brakuje niezłych kawałków. Problem w tym, że zbyt często dryfują one w kierunku jazzu czy nawet funky, a więc

PRZEZ DZIURKĘ OD KLUCZA… This is (not) the end. OTHER VOICES (1971) 6/10 Choć najważniejszy okres w historii zespołu definitywnie zakończył się w lipcu 1971 roku wraz ze śmiercią Jima Morrisona, pozostali muzycy grupy postanowili kontynuować działalność pod szyldem The Doors. Pierwszym efektem tej decyzji była płyta Other Voices, którą panowie Manzarek, Krieger i Densmore zaczęli nagrywać jeszcze w czerwcu 1971 roku. Podobno przynajmniej jeden z utworów – Down on the Farm – był grany podczas sesji do L.A.Woman, a plotki głoszą, że Jim Morrison ćwiczył z zespołem część zawartych na Other Voices kompozycji przed swoim wyjazdem do Paryża, z którego nigdy już nie powrócił. Na płycie obowiązki wokalne Morrisona przejęli Manzarek i Krieger. Mimo że całość nie dorównuje żadnemu z poprzednich krąż-

Soft Parade

„The ” to jedyny album The Doors, na którym utwory nie są podpisane jako wspólne dzieło wszystkich czterech grupy. Wszystko przez sformułowania użyte przez Robby’ego między innymi w „ ”. Jim nie chciał, by ktoś pomyślał, że to on jest ich autorem, nie był też poziomem niektórych Kriegera.

członków

Kriegera

Tell All the People

Morrison

zachwycony kompozycji

93


CZY WSZYSCY JUŻ PRZYBYLI? Wkrótce początek ceremonii… czyli The Doors na żywo. w rejony, w które Doorsi z Jimem nie zapuszczali się zbyt często. W dodatku te żeńskie chórki… Ładne, ale czy naprawdę konieczne na płycie The Doors? No i niestety kiedy jest źle, to na całego. The Mosquito, wydane jako pierwszy singiel z płyty, jest absolutnie koszmarne nie tylko w warstwie tekstowej, ale też muzycznej. To byłaby nawet całkiem miła płyta, gdyby panowie wydali ją pod jakimś innym szyldem, bo niestety zawarta tu muzyka mocno gryzie się z nazwą widniejącą na okładce.

AN AMERICAN PRAYER (1978) 6/10 7 lat po tajemniczej śmierci Morrisona i 5 po zakończeniu przez pozostałą trójkę działalności pod szyldem The Doors na rynku ukazała się kolejna studyjna płyta formacji. Co więcej, słyszymy na niej Jima Morrisona. Kontrowersyjny, zdaniem wielu, album powstał, gdy Manzarek, Krieger i Densmore postanowili odkurzyć nagrania z recytacjami Jima, zarejestrowanymi przez niego podczas dwóch

94

osobnych sesji w studio nagraniowym – wiosną 1969 roku oraz 8 grudnia 1970 roku, w dzień ostatnich urodzin wokalisty. Muzycy dodali swoje partie, tworząc raczej coś na kształt nastrojowego podkładu instrumentalnego i muzyki incydentalnej, towarzyszącej recytowanej poezji, niż zwarte kompozycje muzyczne. Mamy tu też kilka bezpośrednich odwołań do przeszłości, choćby w użytych motywach z Riders on the Storm czy The WASP oraz w postaci koncertowej wersji Roadhouse Blues. Jednak zdecydowana większość płyty bardziej przypomina soundtrack niż pełnoprawny krążek studyjny, a jej największą zaletą jest fascynujący klimat wytworzony przez głęboki, spokojny głos Morrisona. Miłośnicy muzyki w formie zwartej i dopracowanej raczej nie znajdą tu zbyt wiele dla siebie, ale na ciche wieczory przy świecach An American Prayer nadaje się wręcz idealnie, mimo że Jim od czasu do czasu niespodziewanie wydobywa z siebie dzikie wrzaski, a jeden z recytowanych utworów poświęca swojemu przyrodzeniu.

ABSOLUTELY LIVE (1970) 7/10 Pierwsze koncertowe wydawnictwo The Doors to istny potwór Frankensteina. Na album składają się nagrania zarejestrowane między lipcem 1969 a majem 1970 roku, jednak sporo utworów jest posklejanych z kilku wykonań w różnych miastach Stanów Zjednoczonych. Producent Paul Rothchild postawił sobie za cel skrojenie z dostępnego materiału idealnego albumu koncertowego The Doors. Trzeba przyznać, że w pewnym sensie cel swój osiągnął, bo Absolutely Live to zdecydowanie najlepsze z dostępnych oficjalnie wydawnictw koncertowych grupy, i to pomimo że brakuje nie tylko monumentalnego The End, lecz także najbardziej rozpoznawalnego utworu zespołu, Light My Fire. Do ideału jednak sporo zabrakło. Mamy tu na przykład mało znane i niezbyt porywające kawałki jak Universal Mind i Build Me a Woman, kilka coverów na sam początek oraz ponad czternastominutową wersję suity Celebration of the Lizard, która w tamtym czasie nie była przecież


Płyty „Other

Voices” i „Full Circle” wciąż nie zostały

oficjalnie wydane na CD. Dostępne są jedynie bootlegowe lub półoficjalne wersje, wydane w kilku różnych krajach. W 2011 roku grupa po raz pierwszy oficjalnie wznowiła oba wydawnictwa, ale jedynie w formie plików do pobrania za pośrednictwem serwisów takich jak

iTunes i Amazon. dostępna w całości w wersji studyjnej. Z drugiej strony rozbudowana do niemal 15 minut wersja When the Music’s Over wciąga słuchacza i pozwala zapomnieć o świecie zewnętrznym, a w zamykającym płytę Soul Kitchen Doorsi zachwycają energią i luzem. Najjaśniejszym punktem Absolutely Live jest jednak fantastyczne wykonanie Break on Through, wzbogacone o improwizację Jima, zatytułowaną Dead Cats, Dead Rats. Absolutely Live to był do niedawna najlepszy wybór, jeśli ktoś chciał mieć tylko jedną koncertówkę Doorsów, jednak raczej ze względu na brak silnej konkurencji niż geniusz tego wydawnictwa. Teraz sprawa ma się nieco inaczej, ale o tym trochę dalej…

ALIVE, SHE CRIED (1983) 5/10 Alive, She Cried to w pewnym sensie uzupełnienie Absolutely Live. Choć mamy tu zaledwie siedem kompozycji, a całość trwa tylko 37 minut, na albumie znajdziemy to, czego tak bardzo brakowało niektórym fanom na poprzednim wydawnictwie – niemal dziesięciominutową, niezwykle intensywną wersję Light My Fire. Znalazło się też tradycyjnie miejsce na covery (obecność utworów napisanych przez Willie’ego Dixona na koncertówkach The Doors to w zasadzie pewnik) oraz na kilka innych faworytów publiczności, w tym jak zawsze dynamiczne i świetnie bujające Love Me Two Times oraz pełne energii Moonlight Drive, ozdobione partiami za-

wodzącej gitary slajdowej. Pozostaje jednak olbrzymie uczucie niedosytu, w którego przezwyciężeniu nie pomaga nijakie You Make Me Real i recytowana, oszczędna wersja fragmentu The WASP. Wspomniane covery także nie powalają, zwłaszcza rozwleczona wersja Little Red Rooster, zamiast której fani chętnie usłyszeliby na tym albumie jakąś kompozycję samych Doorsów. Alive, She Cried dostępne jest już tylko na starych tłoczeniach. Wraz z wydaniem w 1991 roku albumu In Concert, na który składają się w większości nagrania z Absolutely Live i właśnie Alive, She Cried płytę tę wycofano ze sprzedaży.

LIVE AT THE HOLLYWOOD BOWL (1987/2012) 8/10 Najsławniejszy występ The Doors doczekał się kilku wydań. Pierwsze z nich jest zaskakująco ubogie, bo liczy ledwie 22 minuty i trudno w zasadzie nazwać je albumem koncertowym. To raczej EPka zawierająca dwa pełnoprawne utwory (Light My Fire i The Unknown Soldier) oraz kilka muzycznych miniatur i fragmentów kompozycji. Live at the Hollywood Bowl w takiej formie nie stanowi żadnej konkurencji dla Absolutely Live. Inaczej jednak ma się sprawa w przypadku wydania w formacie wideo (a obecnie także DVD) i, przede wszystkim, wypuszczonej w 2012 płyty Live at the Bowl ’68, która zawiera cały koncert, w tym dwa utwory pomijane przy wcześniejszych wydaniach ze względu na

kłopoty techniczne (The WASP i Hello, I Love You) oraz pełną wersję strasznie pociętego na wcześniejszych wersjach płyty Spanish Caravan. To prawdziwa rockowa uczta, choć pewnym minusem może być nadmiar rozimprowizowanych i często przesadnie rozbudowanych kompozycji. Fani zapewne chętnie usłyszeliby ze dwa lub trzy zwarte kawałki więcej zamiast kilku minut bezcelowego plumkania w When the Music’s Over czy The End w oczekiwaniu na moment, gdy trzeźwy inaczej Morrison zbierze się w sobie, by zakończyć utwór. Wydawane w ostatnich latach oficjalne bootlegi być może oferują nieraz lepsze setlisty i ciekawsze wykonania, jednak jakość dźwięku tych płyt często nie jest wystarczająco dobra, by w pełni cieszyć się tymi nagraniami, dlatego Live at the Bowl ’68 to w tej chwili najlepszy wybór spośród koncertowych wydawnictw grupy.

POST SCRIPTUM Przez ostatnią dekadę Ray Manzarek i Robby Krieger grali utwory swojej macierzystej formacji początkowo jako The Doors of the 21st Century, potem jako Riders on the Storm, a w końcu pod szyldem Manzarek-Krieger Band, koncertując między innymi z Ianem Astburym z The Cult, z którym w 2004 roku odwiedzili także Polskę. Wiadomość o śmierci Raya Manzarka obiegła świat, gdy pisałem ostatnie słowa tego artykułu.

95



rock shot

Karolina karbownik, photography: karolina karbownik

Lemmy - favourite drink? - bourbon. Any kind, as long as it says Bourbon on it. bourbon

BOURBON

amerykańska whiskey

American whiskey

skład: ingredients: mieszanka zboża, w tym co najmniej 51% kukurydzy a grain mixture that is at least 51% corn zawartość alkoholu: alcohol by volume: co najmniej 80% po destylacji 80% leżakowanie: aging: świeże beczki dębowe, nie można wlewać bourbonu do in new, charred-oak barrels, entered into the barrels at beczek jeżeli ma więcej niż 62,5% czystego alkoholu no more than 62.5% alcohol by volume, at least 4 years okres leżakowania: (except for Straight Bourbon with a minimum of 2 years minimum 4 lata, z wyjątkiem odmiany Straight Bourbon of aging) (min. 2 lata) origin: pochodzenie: USA (95% of all bourbon is produced in Kentucky). USA (95% światowej produkcji zlokalizowane jest w Kentucky) Produkowany jest od XVIII wieku.

Produced since 18th century.


rock live

ROCK ON THE RANGE MAY 17, 18, 19 COLUMBUS, OHIO, USA

photo: Miss Shela

photography: MISS SHELA

in this moment


photo: Miss Shela

halestorm


halestorm


photo: Miss Shela

photo: Miss Shela photo: Miss Shela

sevendust

volbeat


photo: Miss Shela

in this moment


photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

halestorm

stone sour


photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

steel panther

stone sour


photo: Miss Shela

stone sour


photo: Miss Shela

halestorm


photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

steel panther

sevendust


photo: Miss Shela

steel panther


photo: Miss Falk Hagen-Bernshausen Shela

steel panther


sevendust


photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

photo: Miss Shela

in this moment

in this moment


photo: Miss Shela

halestorm




Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.