ROCK AXXESS nr 4 / no. 4

Page 1

the only rockstyle magazine in the universe

photo: Mikael Johansson

free copy

CZERWIEC / JUNE 2012

sabaton gojira the cult ROCk’n’goal guns n’roses nightwish slayer collecting bootlegs being a supporting band long live holograms? fashion & more



czerwiec / june 2012 3

edytorial / editorial

4

news access

rock talk

28

SABATON WYKRADNIE KORONĘ SABATON WILL STEAL THE CROWN GOJIRA - DZIKIE DZIECKO DEATH METALU GOJIRA - DEATH METAL’S WILD CHILD

rock access

6

13

22

NA SZLAKU THE CULT 38 THE TRAIL OF THE CULT 42 ROCK N’GOOOOOL! 47 ROCK AND GOAL rock shop 51 TOYS ROCK US 34

dark access

54

MOONSPELL - WAMPIRYCZNA MASKARADA

digging the rock

56

HITY ZNACIE... GUNS N’ROSES

62

rock fashion

backstage access

72

real rock

64

SUPPORTEM BYĆ... TRI STATE CORNER 66 BEING A SUPPORTING BAND - TRI STATE CORNER rock savvy 68 NIECH ŻYJE... HOLOGRAM? 70 LONG LIVE... HOLOGRAM?

MAQAMA

73

rock shot

WHISKEY IN THE JAR


rock collectors corner

74 77

ŻYCIE NA BOOTLEGACH LIFE ON BOOTLEGS

80

rock screen

MROCZNE CIENIE

86

map of rock

GDZIE SIĘ BAWIĆ W LIPCU? WHERE TO ROCK IN JULY?

rock live

90 92 93

NAZARETH LUXTORPEDA 6. FESTIWAL LEGEND ROCKA rock gallery

97 SLAYER

100 NIGHTWISH ROCK AXXESS TEAM: redaktor naczelna / dyrektor kreatywna editor in chief/ creative director Karolina Karbownik [k.karbownik@allaccess.com.pl] zastępca redaktor naczelnej / redaktor wydania angielskiego deputy editor in chief / translation editor Jakub Bizon Michalski [j.michalski@allaccess.com.pl] redaktor editor Katarzyna Strzelec [k.strzelec@allaccess.com.pl] współpracownicy contributors: Falk-Hagen Bernshausen Marcelina Gadecka Marek Koprowski Agnieszka Lenczewska Erick Lopez Leszek Mokijewski Sheila Palkoski Greg Parulis Jakub Rozwadowski Agata Sternal Weronika Sztorc Dorota Zulikowska

dyrektor biura reklamy advertising director Katarzyna Strzelec [k.strzelec@allaccess.com.pl] grafik graphic designer, DTP Karolina Karbownik rock axxess logo i ikony rock axxess logo and icons Dominik Nowak

jedyny magazyn rockstylowy na świecie the only rockstyle magazine in the universe

www.facebook.com/rockaxxess

wydawca publisher All Access Media, ul. Szolc - Rogozinskiego 10/20, 02-777 Warszawa, Poland biuro@allaccess.com.pl kontakt z redakcją editor’s office contact@rockaxxess.com

Redakcja nie zwraca niezamówionych materiałow i zastrzega sobie prawo do skrótów i zmian w nadesłanych tekstach. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i artykułów sponsorowanych. We do not accept responsibility for the content of the advertising published in the magazine.

na okładce on the cover Sabaton foto photography Mikael Johansson photo edition: Marek Koprowski


ED TORIAL Y I

M

ogę sobie wyobrazić, że spora część z Was ma już serdecznie dosyć piłki nożnej, mimo tego, że wiadomy turniej dopiero się rozpoczął. W prasie muzycznej pewnie należałoby teraz od tego tematu uciekać jak najdalej, a my wręcz przeciwnie – piszemy o muzykach, którzy o mały włos (najczęściej długi) zostaliby znanymi piłkarzami. Ale żeby nikt nie posądził nas o ślepe podążanie za aktualnymi trendami, mamy też dla Was coś nietypowego jak na magazyn okołomuzyczny – mały wykład na temat historii Szwecji. Prowadzący zajęcia: Joakim Brodén z zespołu Sabaton. Obecność obowiązkowa. Egzamin z przedmiotu odbywać będzie się przez całe lato i jesień w wybranych miastach Europy. Sezon koncertowy w pełni, nic więc dziwnego, że w czerwcowym Rock Axxess nie brakuje także zdjęć, relacji z występów oraz wywiadów z odwiedzającymi nasz kraj muzykami. Przed nami niezwykle pracowite lato. Będziemy na wielu koncertach i festiwalach. Już zbieramy materiały do kolejnych numerów Rock Axxess. Będzie o czym czytać!

Jak zapewne zauważycie, wprowadziliśmy też pewne zmiany. Postanowiliśmy połączyć wersję polskojęzyczną z wydaniem międzynarodowym. Od tego numeru część artykułów będzie dostępna zarówno w polskiej, jak i angielskiej wersji językowej. Zastępca redaktor naczelnej Jakub Michalski

I

can easily imagine that many of you are already sick of football even though the you-know-which tournament has just started. It would be wise to go as far as we can from this topic in the music press, but no – we do just the opposite thing. We write about musicians that were very close to being well-known football players. But not to be accused of following only current trends, we also have something quite unusual for a magazine of this kind – a short lecture on Swedish history. Lecturer: Joakim Brodén from Sabaton. Attendance is compulsory. The exams will take place throughout the summer and autumn in various European cities.

Concert season has finally started, no wonder we have lots of photos and concert reviews in this issue of Rock Axxess, as well as some interviews we conducted with musicians that visited our country.

We’ll be having a busy summer. We’ll be at many concerts and festivals. We’re already collecting articles for next issues of Rock Axxess. I can guarantee you, there will be plenty of things to read about. As you have probably already noticed, there are some changes around here. We decided to put both language versions of the magazine into one. Starting from this very edition, some of the articles will be available in both Polish and English in the same file. Deputy editor-in-chief Jakub Michalski

ROCK AXXESS

3


news access

Jakub „Bizon” Michalski Katarzyna Strzelec

producent slash Co prawda o tym, że Slash postanowił zostać producentem filmowym mówiło się od dawna, teraz jednak otrzymujemy na temat nowego hobby gitarzysty coraz więcej wiadomości. Założona przez niego wytwórnia Slasher Films zajmować będzie się produkcją, a jakże, horrorów. Pierwszy z nich, Nothing to Fear ma trafić do fanów w 2013 roku. Slash jest podobno zaangażowany także w tworzenie muzyki do obrazu. Jak sam opowiada, nie zależy mu na filmach z dużą ilością krwi i brutalnych scen. Chciałem wrócić do czasów, gdy w tego typu filmach liczyła się postać i akcja, do filmów strasznych pod kątem psychologicznym. Nie chcę produkować obrazów, w których dominują wnętrzności i krew, gdzie nacisk kładzie się głównie na gubienie różnych części ciała. Czego zatem możemy się spodziewać? Małego miasteczka oraz rodziny, która zostaje do niego zwabiona, by stać się rytualną ofiarą dla demona. Jest dość strasznie – mówi Slash.

Zobaczymy, czy producent Slash postanowi zaangażować się w tworzenie filmów jeszcze bardziej i wystąpi w jednym z nich. W końcu debiut filmowy ma już dawno za sobą i to u boku nie byle kogo. Wystąpił bowiem, razem z resztą pierwszego składu Guns N’ Roses, w Puli Śmierci, obok Clinta Eastwooda i Jima Carreya.

Wybitny angielski aktor Christopher Lee, znany między innymi z roli Sarumana we Władcy Pierścieni, Hrabiego Dooku w II i III epizodzie Gwiezdnych Wojen oraz Scaramangi w Człowieku ze złotym pistoletem postanowił nagrać płytę heavymetalową. Nie jest to jednak dla tego wielkiego artysty pierwszy kontakt ze światem muzyki, użyczał on bowiem swego głosu między innymi zespołom Rhapsody i Manowar. Album będzie kontynuacją płyty wydanej trzy lata temu, zatytułowanej Charlemagne: By the Sword and the Cross, za którą Lee otrzymał nawet w 2010 roku nagrodę Spirit of the Hammer podczas uroczystości rozdania statuetek Golden Gods. Wręczał mu ją sam Tony Iommi.

Druga część muzycznej opowieści o przygodach Karola Wielkiego, o podtytule The Omens of Death, ma ukazać się jeszcze latem. Album powstał przy pomocy Richie’ego Faulknera, gitarzysty Judas Priest. Można już posłuchać pierwszego singla – Let Legend Mark Me as the King. I pewnie nic w tej historii nie byłoby dziwne, gdyby nie pewien szczegół. W dniu, w którym oficjalnie zapowiedziano wydanie nowej płyty Christopher Lee skończył 90 lat. A u nas płaczą, że do 67. roku życia pracować się nie da...

photo: promo / Jakub „Bizon” Michalski

ku pokrzepieniu serc emerytów


podekscytowana kleptofanka Były kolega Slasha z pewnego znanego zespołu rockowego, Axl Rose, padł ostatnio w Paryżu ofiarą kradzieży. Podczas przyjęcia po koncercie obecnego składu wersji Guns N’ Roses w tajemniczych okolicznościach zniknęła biżuteria wokalisty, warta podobno około 200 tysięcy dolarów. Zaalarmowano policję, o sprawie zrobiło się głośno w mediach. Tymczasem okazało się, że świecidełka pożyczyła sobie przez przypadek pewna modelka i jednocześnie fanka zespołu, która była jednym z gości na wspomnianym przyjęciu. Jak sama opowiada, wypiła zbyt dużo i omyłkowo włożyła biżuterię do swojej torebki. Gdy następnego dnia zorientowała się w sytuacji, szybko zwróciła przywłaszczone fanty. Doniósł o tym sam Axl dziękując na Twitterze podekscytowanej fance za zwrot rzeczy. A już myśleliśmy, że była to jakaś zemsta Slasha za to, że Axl po raz kolejny nie chce wpuszczać na swoje koncerty fanów w koszulkach z podobizną gitarzysty...

mroczne LEGO

Firma Citizen Brick specjalizująca się między innymi w miniaturowych figurkach kompatybilnych z klockami firmy LEGO po raz kolejny wypuściła produkt, który ma szansę spodobać się fanom mocnej muzyki niepotrafiącym do końca zerwać z dzieciństwem. Na rynek weszły bowiem LEGO-podobne figurki przedstawiające fana heavy metalu oraz... norweskiego entuzjastę black metalu. Dołączają one do dość bogatej już kolekcji, w skład której wchodzą między innymi fan tatuażu oraz zielarstwa. Za figurki trzeba niestety dość sporo zapłacić – ich cena to 15 dolarów – ale nikt nie obiecywał, że bycie fanem metalu będzie łatwe i tanie.

W opisie blackmetalowej figurki możemy przeczytać: Idealny prezent dla zakochanego w metalu kuzyna. Citizen Brick szczyci się projektowaniem minifigurek dla różnego rodzaju kolekcjonerów. Nawet dla tych, którzy kochają szatana. Aż chciałoby się dla odmiany powiedzieć: urodziłem się o kilkadziesiąt lat za wcześnie.

Taylor Hawkins zagra Iggy’ego Popa Perkusista Foo Fighters Taylor Hawkins otrzymał podobno rolę Iggy’ego Popa w filmie CBGB, który opowiadać będzie o legendarnym nowojorskim klubie o tej samej nazwie. Mieszczący się od 1973 roku na Manhattanie CBGB był jedną z najbardziej kultowych miejscówek, zwłaszcza w środowisku punkowym i rockowym. Stałymi bywalcami tamtejszej sceny były takie zespoły jak Ramones, Misfits, The Dead Boys oraz Talking Heads. W CBGB odbyły się także pierwsze amerykańskie koncerty The Police. Klub przestał istnieć w październiku 2006 roku, a ostatni koncert w historii lokalu zagrała Patti Smith. Niecały rok później zmarł właściciel klubu, Hilly Kristal. W zapowiadanym filmie zagra go popularny angielski aktor Alan Rickman, znany z ról w takich filmach, jak Robin Hood: Książę złodziei, Szklana pułapka, To właśnie miłość oraz całego cyklu przygód Harry’ego Pottera. To właśnie wokół Kristala ma toczyć się akcja CBGB. Rozpoczęcie zdjęć jeszcze w czerwcu.

ROCK AXXESS

5


sa ba ton

Karolina Karbownik

wykradnie koronÄ™

rock talk


Spotykamy się w warszawskim Hotelu Westin. W chwili, gdy zostaję przedstawiona Joakimowi i Robbanowi, przed nimi właśnie lądują duże kufle piwa. Smakuje doskonale! zwłaszcza po długim, pełnym pracy dniu, który rozpoczął się ponad 24 godziny wcześniej w Los Angeles.

Joakim: Ale dobre piwo! Tego nie można powiedzieć o amerykańskim! Robban: Tam było naprawdę gówniane! Rock Axxess: Wiem, co macie na myśli. Też tęskniłam na naszym, kiedy byłam w USA. J: Tak, zwłaszcza, gdy Niemcy i ludzie z Europy Wschodniej są przyzwyczajeni do dużego wyboru dobrego piwa… Tam jest piekło. Mam nadzieję jednak, że nie możecie narzekać na amerykańską trasę koncertową. Właśnie jesteście w drodze powrotnej. To było bardzo wyczekiwane tournee, nie mylę się?

J: Tak. Nigdy wcześniej nie graliśmy w USA trasy, jako headliner. Byliśmy tam wcześniej dwa razy, ale zawsze wciśnięci przed inne zespoły. Także teraz naprawdę nam się podobało. Mamy świadomość, że jesteśmy tam dość nowym zespołem w porównaniu do naszego statusu w Europie. Nasz poprzedni album Coat of Arms był pierwszym wydanym w USA. Także możemy być zadowoleni, że mieliśmy 500 ludzi na koncercie w Nowym Jorku, 600 w Los Angeles. W Mexico City było z 700 czy 800. To więcej, niż mogliśmy się spodziewać. Cieszę się. Ale nie byłem w domu jakoś od 10 czy 12 kwietnia…

Jak się wam grało w nowym składzie? J: Przed pierwszym koncertem to ja najbardziej się denerwowałem. Było to w San Antonio w Teksasie. To nie była panika, zawsze jestem trochę stremowany. Ale tym razem byłem bardzo, bardzo, bardzo zdenerwowany. Czułem się tak po raz pierwszy od wielu lat. Przeszło mi jakoś w połowie koncertu.

A teraz zatrzymaliście się tu, w Polsce, żeby pozdrowić fanów i nagrać nowy klip, tak? J: Tak, kręcimy do tytułowego utworu z Carolus Rex.

Aż w końcu dotrzecie do Szwecji, gdzie zagracie hymn waszego kraju podczas Sweden Rock Festival. J: Tak, to będzie niezła zabawa! Warto dodać, że 6 czerwca obchodzimy Narodowy Dzień Szwecji. Także wracamy do domu na jakieś dwa dni, a potem wyruszamy na letnie festiwale.

Czyj to był pomysł, aby zagrać hymn Szwecji? J: To był pomysł organizatora Sweden Rock Festival. O ile dobrze pamiętam, w 2010 roku [2009 – przyp. RA] festiwal odbywał się w te same dni, jak tym razem. Zadzwonił do nas… nie, nie to nie on zadzwonił. Ja zadzwoniłem do biura Sweden Rock i powiedziałem: Słuchaj, czy jeśli cię przekupimy - my nie mieliśmy tam grać, ale syn organizatora jest naszym dużym fanem - będziemy mogli z Pärem wpaść? On odpowiedział: oby to była niezła łapówka! Pewnie! Poszukaliśmy jakiś rzadkich LP, podpisaliśmy je dla jego dziecka i wysłaliśmy mu. Zadzwoniliśmy, a on mówi: no, no nieźle! Dam wam te dwa bilety na koncert, ale musicie jeszcze coś dla mnie zrobić. Podczas jednego dnia będziecie prezenterami Bitwy Zespołów. To zawsze dobra zabawa. Można poznać wielu nowych ludzi. Ale potem dodał: O, i może zaśpiewalibyście hymn Szwecji? Tak jak w tym roku, występ wypadałby w Narodowy Dzień Szwecji. Do diabła, nie ma mowy! Jeśli chcesz, żebyśmy zaśpiewali hymn musisz sprowadzić cały Sabaton. On na to: Ok. ,a ile mnie to będzie kosztować? Mówię: Nic, po prostu daj nam i naszym przyjaciołom bilety, zaopatrz nas w dużą ilość piwa, żebyśmy mogli przyjechać i dobrze się zabawić na naszym ulubionym

ROCK AXXESS

7


festiwalu. Odpowiedział: umowa stoi. Tak było wtedy, w 2010. A teraz zadzwonił do nas znowu i mówi: wydajecie nowy album, chcecie się promować? Ten sam układ, jak dwa lata temu? Pewnie, dlaczego nie? Z tego, co wiem, hymn Szwecji jest dość folkowy: o łąkach, górach… To nie piosenka o bitwach i wojnach, jak te z waszego repertuaru? J: Nie, rzeczywiście nie. Tekst jest inny, ale pod koniec idą takie słowa, w wolnym tłumaczeniu: wciąż żyjesz pamięcią tych wielkich dni. To trochę spojrzenie wstecz na Imperium Szwedzkie, o którym jest nasz najnowszy album. Szwecja była wtedy jedną z największych potęg militarnych w Europie. Czy szwedzka rodzina królewska was wspiera? Będą oglądać Wasz występ podczas Sweden Rock Festival? [śmiech] J: Nie, nie sądzę! Rodzina królewska w Szwecji jest strasznie sztywna. Nie są to zbyt rozrywkowi ludzie. Nie? To może przynajmniej ci z Akademii Nagrody Nobla? J: Nienawidzą nas.

Co Szwedzi generalnie myślą o sobie? Mam na myśli to, że jeśli poprosiłabym o przedstawienie mi Szwedów, co powiedzielibyście? R: Wiesz, ci z rodziny królewskiej są strasznie sztywni. Nie chcę generalizować, ale wielu Szwedów jest, hmm… Nie chcę powiedzieć, że są nudni, ale… J: Powiedziałbym, że nieśmiali. R: O tak, nieśmiali. Ciężko do nich dotrzeć. Nigdy nie masz takiego tłumu, jak tu, w Polsce. Mam na myśli tak ekspresywnych i emocjonalnych ludzi. Szwedów ciężko ich otworzyć. Są jednak bardzo przyjaźni i mili. No, ale nieśmiali. To chyba dość powszechne w Skandynawii? Osobiście uważam was za jeden z najbardziej kreatywnych narodów na świecie. Jesteście wręcz imperium kulturalnym. Jako dzieci możemy czytać Dzieci z Bullerbyn… J: Tak, Pippi Pończoszankę, Emila…

Potem będąc nastolatkami dostajemy ABBĘ, Roxette, albo słuchamy The Final Countdown. Dajecie nam niesamowity wybór zespołów metalowych, podobnie jak literatury wspominając, chociażby, Camillę Läckberg… J: Stiga Larssona.

Tak, wspaniałe filmy zrobiono na podstawie jego książek. Tak, więc zastanawiałam się, jak to jest - czy karmią was jakimś innym mlekiem? Macie niesamowite dziedzictwo! [śmiech] R: Tak, na północy dodają bimber do mleka z piersi! Ludzie piją tam duże ilości bimbru! J: Wiesz, nie cierpię wchodzić na tematy polityczne, ale uważam, że polityka Szwecji w kwestii edukacji w zakresie sztuki i kultury jest jedną z najlepszych, o jakich kiedykolwiek słyszałem. Weźmy za przykład muzykę: masz dziesięć lat i chcesz grać na jakimś instrumencie. Wtedy państwo opłaca dużą część tego, co musisz zapłacić za nauczyciela. Przez pierwszy rok nauki, możesz wypożyczyć za darmo gitarę. W ten sposób każdy może się za to zabrać, iść na lekcje do nauczyciela, który przyjeżdża do szkoły raz na tydzień. Od niego już zależy, czy da zadanie domowe, czy nie. Później dostajesz dużą zniżkę na zakup jakiejś tańszej gitary. Jeśli zechcesz założyć

8

zespół, kupujesz jedynie gitarę i kabel. Płacisz około 20-25 złotych miesięcznie od osoby i korzystasz z sali prób, która wyposażona jest w system wokalny, nagłośnienie, wzmacniacze do gitar, basów oraz zestaw perkusyjny. To sprawia, że ludzie mają łatwiejszy dostęp do muzyki.

To wszystko, plus nasze dziedzictwo kulturowe, które wykracza znacznie poza zespół ABBA, tworzy niesamowitą całość. Będąc Szwedem łatwo jest wychwycić wpływ tej spuścizny, na przykład u ABBY. Możesz wyłapać to także w Roxette. Uważam, że nasze dziedzictwo jest melodią, która płynie przez cały świat. Czasem bez problemu jest nam, Szwedom rozpoznać, że jakaś piosenka została napisana przez Szweda. Tak jest, np. z Hit Me Baby One More Time Britney Spears, czy It’s My Life Bon Jovi. Nie ważne, jaki jest to gatunek muzyki, ale wiele utworów opiera się o nasze stare melodie. Nie mogę powiedzieć, że słyszę je wszędzie, bez przerwy. Ale zdarza się, że grają jakąś nieznaną mi piosenkę w radiu, a ja z 99% pewnością mogę stwierdzić, że autor jej jest Szwedem. Nie mam pojęcia, kto ją śpiewa, ale założyłbym się na 50 dolców, że napisał ją Szwed. Mamy duże zespoły ludzi, którzy tworzą muzykę, ale nigdy nie występują, jako artyści. Jest takich pięciu czy sześciu gości, którzy zajmują się jedynie pisaniem i produkcją piosenek. Dla wszystkich: od Madonny po Lady Gagę. Imponujące! No dobra, a teraz pogadajmy o waszym nowym albumie Carolus Rex, który właśnie promujecie. Zacznijmy od tej okładki: złota, imperialistyczna, królewska… I dwie różne flagi, jaka jest różnica między nimi? J: Jedna z nich [wskazuje na flagę z trzema koronami] jest wojskowa. Ta druga to stara flaga, którą wydaje mi się, że wznoszono, kiedy król był w zamku. Obydwie pochodzą z XVII wieku. A na koronie widzę S – Szwecja, czy Sabaton? J: Tak, wykradniemy koronę zespołowi Manowar – królom heavy metalu! [obydwaj wybuchają śmiechem] Wprowadzenie na okładce zostało napisane przez Bengta Liljegrena, historyka, który pracował z wami nad tekstami. Chciałabym usłyszeć coś więcej o tej współpracy. J: Jest jednym z największych autorytetów w temacie Imperium Szwedzkiego na świecie. Jeśli chodzi o historię Szwecji, nie mamy aż tak wielu profesorów. Bengt napisał wiele książek, które przetłumaczono na różne języki. Były to publikacje na temat Aleksandra Wielkiego, Adolfa Hitlera, Karola XII, ale również Pink Floyd. Przyuważyliśmy go w programie telewizyjnym, w którym był członkiem jury. Ludzie odpowiadali na pytania, a jury składało się z doktora, historyka i naukowca. Zapamiętaliśmy Bengta jak grał w tym programie z zespołem muzycznym. Okazało się, że jeden z naszych znajomych zna go osobiście. Skontaktowaliśmy się z nim. Spodobał mu się nasz pomysł. To, co zrobił dla nas nie zawęziło się jedynie do sprawdzenia, czy teksty w piosenkach są zgodne z rzeczywistością. Wiele nam pomógł i był dla nas inspiracją. Pytał a znacie tą historię?; A czy słyszeliście tę opowieść? Wiele opowiadał nam podczas obiadu. A my mówiliśmy, że chcemy dowiedzieć się więcej na ten, czy tamten temat. On na to: Ok., to te książki - te rozdziały, te książki – te rozdziały. Kiedy pracowaliśmy nad piosenką o agresji i nienawiści wiedzieliśmy, jak zachowaliby się Szwedzi. A on i tak podrzucał kolejne brudy, które Szwedzi robili. Mówił Ok., pokażcie mi tą


photo: Karolina Karbownik

piosenkę. Możecie to napisać, tamto… Potem dostarczał nam te informacje, a my pisaliśmy teksty. Ale zanim je nagraliśmy, poprosiliśmy, aby je przejrzał. Mówił dobre, dobre, dobre… o nie, nie, chłopaki czekajcie. To się nie zgadza. Cytujecie tu Karola XII. On nigdy by tak nie powiedział. Był małomównym człowiekiem. Wywalcie to. Rozumiem. Przelecimy teraz przez wszystkie piosenki? Opowiesz coś o nich? J: No pewnie!

Lion From The Nord. Czy lew był herbem Imperium Szwedzkiego? J: Tak, ale to, które pokazujesz teraz [na okładce – przyp. RA] nawiązuje do Gustawa Adolfa II i luterańskiej legendy Der Löwe aus Mitternacht [Lew Północy – przyp. RA] opowiadającej o tym, że nadejdzie z północy lew, który ochroni ich, Luteran, od imperium zła, czyli Katolików. Gustaw Adolf II wykorzystał legendę w celach propagandowych, zupełnie w tym samym stylu, jak Adolf Hitler. Jego armia dotarła do Północnych Niemiec, których mieszkańcy byli Luteranami. Został powitany, jako ich wyzwoliciel, nie najeźdźca. Ludzie dołączyli do niego. Mamy teraz tu wielu niemieckich masonów oraz wolontariuszy, którzy prowadzą nas do piosenki Gott Mit Uns… [Joakim przewraca kilka stron okładki zauważając błąd w kolejności druku tekstów utworów]. To utwór o śmierci w Breitenfeld. Jako że w armii Gustawa Adolfa było wielu Niemców, a on sam doskonale mówił po niemiecku, uderzali oni na pole bitwy z słowami Gott Mit Uns

[Bóg z nami – przyp. RA]. Brzmi to bardzo podobnie po niemiecku i po szwedzku: Gott Mit Uns i God Med Oss.

Potem mamy piosenkę A Lifetime Of War. J: Wojna trwa i prowadzi nas od Gustawa Aldolfa przez jego córkę Krystynę, aż po czasy Karola X. Utwór A Lifetime Of War traktuje o Wojnie Trzydziestoletniej, o tym, co się podczas niej działo. W wersji anglojęzycznej tekst jest z bardziej ogólnym, globalnym spojrzeniem. Po szwedzku jest bardziej osobisty. Docieramy do 1648 – ostatnie dni Wojny Trzydziestoletniej. Każdy wie, ze negocjowaliśmy pokój w Westfalii. Wódz wojsk szwedzkich, Karol Gustaw udał się na południe Niemiec, do dzisiejszych Czech, gdzie splądrował te tereny jak sukinsyn wiedząc, że nadchodzi pokój. Jego żołnierze grabili wszystko, co mogli – wszelkie wartościowe srebra itp. W momencie, kiedy nadszedł pokój, Gustaw mógł swobodnie powiedzieć Wyzwoliłem Pragę! Był wyzwolicielem. Niedługo potem jego kuzynka, którą była królowa Krystyna, zrzekła się tronu, wyjechała do Rzymu, gdzie przerzuciła się na Katolicyzm. Miało to o tyle duże znaczenie, że jej ojciec był obrońcą Luteranizmu. Tym samym ona stała się zdrajczynią. Jej kuzyn, dokładnie ten, który splądrował Pragę, został królem Szwecji, Karolem X. No, to gdzie teraz jesteśmy? The Caroleans Prayer. J: Zaczynają się rządy Karola XI. Ujednolicił mundury armii szwedzkiej, która odtąd nosiła charakterystyczny, trójkątny kapelusz i całość w kolorach niebiesko - biało - żółtym. Piosenka jest o tym, jak armia szwedzka była indoktrynowana religijnie. Wierzono, że Bóg już zadecydował: jeśli kula jest

ROCK AXXESS

9


przeznaczona dla ciebie – umrzesz. Jeśli nie, nie ważne, co zrobisz, będziesz żył.

Żołnierze szli na ogień przeciwnika. W tamtych czasach, wiadomo, każdy widział to już w filmach: idą jeden na drugiego, potem zatrzymują się i odpalają broń. Pierwszy strzał jest wykonywany w tym samym czasie. Następne w zależności od tego, kto kiedy przeładuje broń. Także, co się teraz dzieje: wróg uderza z dużej odległości. Ponieważ broń w tamtych czasach była mało efektywna, jednym strzałem można było zabić jedną, dwie osoby. Ci z tylnych rzędów zbliżali się, ale nie mogli widzieć, czy ktokolwiek zginął. Podchodzili więc jeszcze bliżej - teraz ginęło z 20-30 żołnierzy. To i tak nie miało znaczenia, ponieważ jak tylko ktoś zginął, następny wchodził na linię frontu. Kiedy Szwedzi widzieli białka w oczach wroga, co było możliwe z jakichś 20 metrów, pierwszy rząd padał na kolana, drugi stał. To była najefektywniejsza forma walki w tamtych czasach. Gdy wróg strzelał, z czego tylko mógł, Szwedzi odpalali

10

z obydwu rzędów. Wróg widział, że armia szwedzka idzie ku niemu. Ktoś może pada, ale niewielu. Szwedzi strzelają. Ten, kto zdoła przeżyć w panice krzyczy cholera, mają nas wszystkich! i ucieka. Także właściwie to Szwedzi tylko straszyli wroga. Wiele razy zdarzało się tak, że zdecydowanie mniejsza armia szwedzka wygrywała właśnie poprzez zastraszenie przeciwnika. Także o tym jest ta piosenka. Oraz o wierze żołnierzy. A teraz Carolus Rex. Wasz młody król Imperium. J: Tak, bardzo młody król megaloman porównywany do Adolfa Hitlera. Był nieźle stuknięty! Nie tylko dlatego, jak rządził. Ale powiedział też nie kobietom i alkoholowi.

[rozmowę przerywa podchodząca do stolika kelnerka zbierająca puste szklanki po piwie. Joakim perfekcyjną polszczyzną zamawia kolejne piwo – przyp. RA]

Ta piosenka jest śpiewana z punktu widzenia, jakbym to ja był Karolem XI. Nigdy nie pozwoliłby biskupowi dotknąć


photo: Karolina Karbownik

odczuwać dumę. Jednak koniec to jedno wielkie gówno. A teraz idziemy do…

photo: Karolina Karbownik

Poltava. Upadek Imperium Szwedzkiego. J: Tak… ale patrząc na to z innej strony, żołnierze byli tu bardzo dzielni. To, co zmieniło bitwę w totalne fiasko to dowództwo nad wojskiem. Bitwa nad Połtawą jest jedną z najbardziej znanych bitew Imperium Szwedzkiego. To jeszcze nie koniec, ale ten już jest bliski. Król przestał być uważanu nieśmiertelnego, stracił morale i takie tam.

swojej korony. Sam ją sobie włożył na głowę. Nie było żadnej więzi między nim, a Bogiem. To bardzo osobisty utwór. A teraz chyba mamy Killing Ground, kawałek o bitwie pod Fraustadt. Z tego co wiem, to miasto jest teraz w granicach Polski i nazywa się Wschowa, tak?

Dokładnie. Stara nazwa jest niemiecka, z czasów, kiedy Wschowa należała do Prus, jakoś od XVIII wieku do końca II Wojny Światowej. J: Teraz wreszcie mamy starcie z dwoma armiami: saksońską i rosyjską. Szwedzi właściwie wygrali dzięki dobrej taktyce. Kiedy Saksończycy się poddali, zostali wypuszczeni z niewoli. Zupełnie inaczej sprawa miała się z Rosjanami, którzy już niegdyś byli bardzo złymi chłopcami w stosunku do Szwedów. Nikt dokładnie nie wie, co się wydarzyło, ale odnosząc się do tego, co powiedział mi Bengt, jakoś pomiędzy 500 a 1500 rosyjskich żołnierzy zostało wziętych do niewoli i więzionych. Odebrano im broń i zmasakrowano. W odwecie, z zimną krwią. Nie ma tu nic, z czego moglibyśmy być dumni. Bitwa była dużym sukcesem od strony taktycznej. Tu można

Połtawa leży w granicach dzisiejszej Ukrainy, a… to właśnie z Ukrainą Szwecja gra swój pierwszy mecz podczas Euro 2012. Będzie zemsta? R: Serio? Nieźle. J: Mam nadzieję, że będzie! [śmiech] J: Z drugiej strony, jesteśmy cieniasami w piłce nożnej. Lepiej nam idzie w hokeju, tu skopiemy tyłek każdemu. Tylko Kanadyjczycy i może Czesi grają z nami na odpowiednim poziomie. Finowie myślą, że potrafią, ale nic z tego. Wiesz, w miniony weekend to Szwed, Fredrik Lindgren zdobył Grand Prix Szwecji w żużlu. R: Tak! Oglądałaś?

Oczywiście, że tak! Uwielbiam żużel, ale to Polska jest żużlowym imperium. No, ale tym razem to wam, Szwedom należą się gratulacje. R: Dzięki, to miłe! Też bardzo lubię żużel. Byłem pewien, że jest popularny jedynie w Skandynawii. Ale tak, przecież Czechy, Polska… To lepiej pamiętaj, że to Polska jest Drużynowym Mistrzem Świata w żużlu. R: No tak. Macie wielu znanych zawodników w… w Krakowie?

ROCK AXXESS

11


Ten stadion żużlowy w Gotherborgu był rewelacyjny. Ale Polacy spieprzyli sprawę, więc lepiej powróćmy do Carolus Rex. Już prawie kończymy! R: Tak. J: Sorry!

Żaden problem, biorę to na siebie, nie mogę przestać gadać o żużlu. [śmiech] J: Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, ze opowiadam jedynie o tekstach, nie muzyce. Ale przecież ludzie mogą posłuchać muzyki. Po co miałbym mówić, że ta piosenka jest wolna. Ludzie sami się zorientują.

No to jesteśmy przy Long Live The King. J: Wiesz, to jest ten tekst, który ludzie wykrzykują podczas koronacji nowego króla: long live the king! [niech żyje król – przyp. RA]. I to jest właśnie to: jesteśmy w miejscowości: dzisiaj Halden, wtedy Fredrikhald. Jest 18 listopada 1718 roku. Karol XII został zastrzelony nocą, w okopach. Zawsze był na froncie ze swoimi żołnierzami. Nikt dziś nie wie, czy zastrzelił go norweski snajper, czy szwedzki żołnierz zmęczony życiem na wojnie, z dala od żony i dzieci. Piosenka jest o żałobnym marszu, zabraniu króla do domu, tajemnicy jego śmierci: czy zginął z rąk Szweda, czy Norwega? Znaleziono guzik z płaszcza żołnierza, cały pokryty krwią. Mówi się, że

jest to krew króla. Chociaż nikt o tym nie wiedział, aż do czasu, kiedy jakieś pięć lat temu testy DNA wykazały, że była to właśnie krew króla. Guzik ten był rozmiarów dokładnie takich, jak szwedzka broń małego kalibru. Także jest całkiem możliwe, aczkolwiek nieudowodnione, że żołnierz szwedzki wsadził guzik do lufy i zamordował króla! Ale jest też opcja, że to guzik z płaszcza żołnierza, który niósł ciało króla. Nikt tego nie wie. Nieźle, bardzo interesująca opowieść. Moje ostatnie pytanie to będzie test na wiedzę z historii. J: [bardzo entuzjastycznie]: Świetnie!!! Znacie to nazwisko?

Na stole ląduje butelka wódki Sobieski. Zawiązałam na niej wstążki w kolorach szwedzkiej flagi: niebieską i żółtą. Kiedy kupowałam te wstążki, pani w pasmanterii zapytała mnie, czy to na nadchodzące Euro 2012. Powiedziałam, że nie, ale potrzebuję ich do zrobienia flagi szwedzkiej. Zgadnijcie, co powiedziała? „A ja myślałam, że ukraińskiej”. I znowu, czy te dwa kraje żyć bez siebie nie mogą? Pokój i szacunek! Nie musiałam długo czekać na prawidłową odpowiedź Joakima: J: Sobieski! Tak, Jan Sobieski. Król Polski.

Doskonale Joakim! Tak, Jan III Sobieski został królem Rzeczpospolitej Obojga Narodów po Potopie Szwedzkim. Joakim kontynuuje opowieść o tym, co wie na temat Jana III Sobieskiego… Jestem pod wrażeniem! Jeśli macie jakieś pytania o historię – pytajcie Joakima. Ps. Szwedzi nie mają wódki Carolus Rex.

photo: Karolina Karbownik

W Krakowie też, ale to nie jest najlepsza drużyna. Warto wspomnieć o Toruniu, Rzeszowie, Częstochowie, Gorzowie… i kilku innych miastach. R: Nie ma zbyt dużo żużla w telewizji w Szwecji, ale Tony Rickardsson jest wielką postacią. Każdy go zna. Jest bardzo w porządku. Jednak chyba nikt z moich znajomych nie chodzi na mecze żużla. J: Popularność żużla zależy także od regionu. R: Tak, to prawda.


Karolina Karbownik

will steal the crown

sa ba ton

ROCK AXXESS

13


photo: Mikael Johannson



The meeting takes place at Westin Hotel in Warsaw. When I’m being introduced to Joakim and Robban, they just have been served beers. It tastes well after a busy and very long day which had begun over 24 hours before in Los Angeles.

J: What a good beer! This is what you can’t say about American beer. R: It was shitty beer over there.

Yes, I know what you mean. When I was in The United States, I missed it too! J: Especially when Germans and Easter Europeans have so many good beers… It’s hell over there. I hope you can’t complain about your American tour. You’re on your way back now. The tour had been very anticipated over there, am I right? J: Yeah. We have never done a proper headline tour over there. We have been there two times before the last tour, and

16

we had always been squeezed in before the headliners, as a support. So, I really liked it. Facing the fact that we are much more a new band there than in Europe, mainly because our album Coat Of Arms was the first one we released in the US, I was quite happy to have 500 people in New York and 600 in Los Angeles. In Mexico City there were 700 or 800. That was more people that we had expected. I’m happy. But I haven’t seen my home since April 10th or 12th… And how was it to play with the new line up? J: Actually I was the one who was the most nervous before the first show. It was in Texas, San Antonio. I didn’t panic, you know. I’m always a little bit nervous. But this time I was very very very nervous. And I think it hasn’t been for many years


photo: Karolina Karbownik


photo: Karolina Karbownik

since I had that feeling. It went that way, I think, for the first half of the show. Now you stopped by here, in Warsaw to greet your fans and shot a new video... J: Yes, we’re shooting the video for the title track.

And finally you’re getting back to Sweden to perform the Swedish national anthem at Sweden Rock Festival. J: Yes! It will be fun. It’s on 6th of June, a National Day of Sweden – it’s worth to mention it. So we’ll be two days at home and than we set off for the summer festivals. Whose idea was to perform the national anthem? J: It was the Sweden Rock’s idea. It was in, I guess, 2010 [2009 – ref. RA]. They had the festival on the same date. The organizer called us… No, actually he didn’t call us. I called down the Sweden Rock’s office and said: Hey, if we bribe you – because the band wasn’t playing and the PR manager’s son is a huge Sabaton fan – could me and Pär come down? And he said, it better be a good bribe. Yeah sure! So we found some rare LPs, signed them for his kid, sent them down. And then we called him back. That’s a good fuckin’ bribe guys. I’ll give you two tickets to the festival but you’ve got to do one thing for me. One evening, you have to be a presenter of the Battle of the Bands. That’s always cool. You can meet some new people. But then he said: Oh, could you also sing the national anthem? Because it was Swedish National Day. Hell no, I ain’t doing that. If you want me to sing the national anthem, you bring down all Sabaton and then we’ll play it. He said: Alright, how much is it gonna cost me? I said: Nothing, you give us and our friends tickets to the festival, give us shitload of fuckin’ beer so

18

we can go there and have fun at our favourite festival. He said: Good deal. That was 2010, now he called us again and he said: You got a new album coming out, you wanna promote it? Same deal as two years ago? - Yeah, why not, let’s go!

As far as I know, the lyrics of Swedish national anthem are more like a folk song: mountains, meadows, lands. Not battles and wars which are the main themes in your songs. J: No, no, it’s not. There is not such a thing but in the end of it there is a lyric: you still live on your memory of your once grand days. It’s about looking back to the Swedish Empire that our new album is about. Sweden was one of the major military powers in Europe. Does the Swedish Royal Family support you? Will they watch your performance promoting Sweden to the whole world? [laughs] J: I don’t think so! No, no, no. The Royal Family in Sweden is very stucked up. Not the most fun people. No? Too bad! So, maybe the Nobel Academy? J: They hate us.

What Swedes people think about themselves? I mean, if I asked you to introduce Swedish nation to me, what would you say about it? R: I think that Swedish royalties are pretty stucked-up. I’m not saying in general but in my opinion many Swedish people are… well, I don’t want to say boring but… J: Shy, I would say.


photo: Mikael Johannson

R: Yes, shy. It’s hard to get to the Swedes, you know. You never get a crowd like here, in Poland. I mean so expressive and emotional. It’s hard to get into them. The Swedes are very friendly and nice people. But shy. It sounds common for the Scandinavians. I asked you this question because personally I find Swedes as one of the most creative nations in the world. You are one of the biggest cultural empires! Being kids we read adventures of The Six Bullerby Children… J: Yeah, and Pippi Longstocking, Emil… Yes, then we became teenagers loving ABBA, Roxette or listening to The Final Countdown. You give us a wide range of heavy metal music as well as literature, just to mention crime stories of Camilla Läckberg… J: Stieg Larsson...

Yes, the movies based on his books are perfect! So, I was wondering, do you drink different milk when you are babies, or what? Your heritage is huge! R: [laughs] I know that up in the north there is moonshine in the breast milk for the kids. People drink a lot of it there. J: I hate to get into the politics and all but I think that Sweden’s policy on education for arts and culture is one of the best I’ve ever heard of. Let’s take music, for example: You’re ten years old. You want to play an instrument. Then the state will pay a big percentage of the money that cost you to have a teacher. And, for the first year, you can borrow a guitar for free. So, everyone can go there and once a week the guitar teacher comes to the school. It is down to him if he gives homework or not. After that you have a huge discount on the guitar, a

cheap one. When you grow and wanna start a band, you buy a guitar and a cable. You pay like 20-25 zlotys per person a month and you have an access to a rehearsal room. In this rehearsal room there is already a vocal system, PA, guitar amplifiers, bass amplifiers and a drum kit. All of these make music easily accessible to people. That together, with the culture heritage which is even further away from ABBA, gets to the folk music, makes it all.

When you are Swedish and you grow up with that, you can hear ABBA is influenced by that. You can hear Roxette has these things. And I think our old culture heritage is a melody that speaks much of the world. Sometimes it’s easy for us to hear that a certain song was written by a Swedish writer. For example Brintey Spears’ Hit Me Baby One More Time or Bon Jovi’s It’s My Life. You know, all those songs, no matter what kind of music it is, are somehow based on the old country melodies. I can’t say I hear it all the time. But sometimes I listen to the radio and I can say with 99% certainty that the song was written by a Swedish writer. I don’t know who the artist is or who the songwriter is but I will bet 50 bucks right now that a Swedish person wrote this song. We have huge songwriting teams - people who never go as artists. There are five or six guys that all they do is write songs and produce artists. Everything from Madonna to Lady Gaga. Impressing! Anyway, as you’re promoting your new album Carolux Rex now, let’s talk about it. First of all, I would like to ask about the cover, golden, imperial, royal one… What is the difference between those two flags? J: One of them [pointing the one with three crowns] is a navy one and this is an old one. I believe it was raised up when the

ROCK AXXESS

19


king was in the castle. They are from the 17th century.

S on the crown is for Sweden or Sabaton? J; Yes! Sabaton! We’re gonna steal that one from Manowar, the kings of heavy metal! [both laugh]

The introduction in the booklet is written by Bengt Liljegren, the historian, who worked with you on the lyrics. I would like to hear more about this collaboration. J: He is one of the biggest authorities on this subject - The Swedish Empire - in the world. When it comes to Swedish history, we don’t have that many professors. Bengt has written many books that have been translated into many languages. They were about Alexander The Great, Adolph Hitler, Charles XII, but also Pink Floyd. We saw him on a TV show where he was a member of the jury. People were answering questions and the jury consisted of one doctor, one historian and one scientist. We remembered him playing with a band in that show. It turned out that one of our friends knew him. So, we contacted him and he really liked our idea. What he actually did, was not only to check if we had good facts. I would say he was involved from the beginning till the end and in between. He helped and inspired us very much. He was like: oh, have you heard this story, have you heard that story… He was telling us stories over a dinner. We were yes, we want more about that and then he would write: these books, these chapters, these books, these chapters. When there was a song about aggression and hate, we knew how the Swedes would act at this point. But he would give us something from a real dirty side of what Swedish people did. He was saying Ok. Let me know the song. You may write this or this or this… Than we would take on the whole info, write the lyrics. But before we recorded them, he would check all the lyrics. And he said: cool, cool, cool… awww, wait guys; this isn’t correct. You have a quote of Charles XII. He would never speak like that. He was a man of few words. Take it away. I understand. Now let’s go through all the songs, shall we? J: Yes, of course!

Lion From The Nord. Was a lion a coat of arms of the Swedish Empire? J: Yes, but actually this one you’re pointing at [on the cover – ref. RA] is Gustav Adolph II’s. He used an old German, Lutheran legend Der Löwe aus Mitternacht that a lion would come from the North to save them, the Lutherans, from the empire of the evil – the Catholics. So he used this propaganda in Adolph Hitler’s style. His army came to Northern Germany where the people were Lutherans. They would welcome him as a liberator, not as an invader. They would join up with him. So there were lots of German masonries and volunteers which brings us to the next song which is Gott Mit Uns… [Joakim turns few pages of the booklet noticing a misprint in the lyrics’ order].

It’s about death on Breitenfeld. Since that point, as there were so many Germans in the army and Gustav Adolf himself spoke German, they would ride into the battlefield with the words Gott Mit Uns [God With Us - ref. RA]. It sounds very close in Swedish and in German: Gott Mit Uns and God Med Oss.

After that we have the song A Lifetime Of War. J: Yes. The war goes on and leads us from Gustav Adolph to his

20

daughter Christina and then into the times of Charles X. This is the Thirty Years War that the song A Lifetime Of War is about. It covers what happened during those thirty years of the war. In the English version there is a focus more on a global, or you know, objective level. In the Swedish version the lyrics are more on the personal level. And then we are brought to 1648 – the final days of the Thirty Years’ War. Everybody knows that we negotiated peace in Westphalia. Swedish generalissimus Charles Gustav goes down to Southern Germany, modern date - Czech Republic and with the soldiers they plunder the area like motherfuckers because they know that peace is coming. They get to grab what they can. He was a kind of a smart guy. When he is there plundering, stealing silver valuables and the peace comes, he would go I liberated Prague! and say he is the liberator. Only a few years later this general’s cousin who happens to be queen Christina, renounces the throne, moves to Rome and becomes a Catholic, which is a big thing because her father was the objector of the Lutheran faith. So she is seen as an outcast. Her cousin, the same general from plundered Prague, becomes the King of Sweden, Charles X. So, where are we now? The Caroleans Prayer. J: There we start a reign of Charles XI. He standardizes costumes of the Swedish army. From then on, the typical costume is a triangle hat, all outfits in blue, white and yellow colors.

The song is about the fact that the Swedish army was indoctrinated religiously, that the God had already decided: there is a bullet for you, you will die. There is not, you will live, no matter what you do.

They were marching into the enemy’s fire. Those days…everybody has seen it in movies: they walked against each other, then you stopped the fire. Everybody fires at the same time for the first shot. After that, everybody fires whenever they would reload. So, what happens is that the enemy starts fire from a far distance. Weapons at that time were not accurate at all, so they would fire and kill maybe one or two Swedes in the first volley. The guys from behind would close the ranks, so they can’t see if anyone died. They get closer; maybe 20-30 Swedish solders die the next time they fire. It doesn’t matter, because as soon as somebody falls, somebody will walk in the line to the front. When they can see the white in the enemy’s eyes, which is approximately 20 meters, then the first line would go on their knees, second line would stand and then they would fire. At the point, that was very accurate, and when the enemy has fired whatever they could, all Swedes fired, the first two front rows at the same time. So the enemy sees the army of Swedes coming against them, maybe sees someone fall but not many. All of a sudden, the first Swedish gunshots open up, and then whoever survives say: Shit, they got us all!, and they would run away. So they actually scared them. So many times a smaller Swedish army would win only by scaring away their opponents. That song is about that and the faith and the soldiers. We move to Carolux Rex. Yes, the very young king of the Empire. J: Yes, very young king, megalomaniac being compared to Adolph Hitler. He was fucking crazy! Not only because of his rule. He said no to alcohol and women.

[a waitress comes to our table to grab empty glasses of beer. Joakim orders one more beer saying it in perfect Polish – ref. RA]


This song is as if I were Carolux Rex. He would never let the bishop of Sweden take his crown, he put the crown on his head himself. There was no power between him and God. A really megalomaniac song. And I think now we’re going to a song called Killing Ground which is about the battle of Fraustadt. It is located in Poland now, I believe, and called Wschowa, yes?

Yep, you’re right. The old name is German as it belonged to Prussia from the 18th century till the end of World War II. J: So, here we are finally facing both Saxon and Russian armies. The Swedes actually won by good tactics, so nothing wrong with that. When the Saxons surrender, the Swedes let them go. It was different with the Russians who used to be bad boys to Swedes. Nobody knows exactly, as far as I have been told by Bengt, something between 500 and 1500 Russian soldiers who were already surrounded and imprisoned, had their weapons taken away and were slaughtered by the Swedish army. With cold blood, as a revenge. It’s nothing to be proud of. The battle was a huge tactical success. The way they did it is a reason to be proud but not how it ended up - as a big fucking piece of shit. After that we go to… Poltava. The fall of the Sweden Empire… J: Yes… But telling it from the opposite side – the soldiers were fighting very bravely. But bad military leadership changed it into a total fiasco for the Swedish Empire. It is one of the most famous battles of the Swedish Empire. It’s not the end but we can see the beginning of the end. The king wouldn’t be immortalized anymore, he would lose morale and such things. Poltava belongs to Ukraine now… and it is Ukraine whom Sweden plays its first match during upcoming European Football Cup. Will there be revenge? R: Is it really? Oh, cool! J: I hope there will be revenge! [Robban laughs] J: On the other hand, we suck at football. We’re keen on ice hockey – we kick everybody’s ass. Only the Canadians and maybe Czechs fight with us on an appropriate level. Finish think they do, but they can’t. Well, last weekend it was a Swede, Fredrik Lindgren, who won Speedway Grand Prix in Gotheborg! R: Oh yeah, did you watch it? Of course I did! I love speedway, Poland is the empire of speedway! But well, this time I have to congratulate you, Swedes. R: I love it, too! How sweet. I was sure that this sport is popular only in Scandinavia, oh yes, Czech Republic, Poland too… Then remember that Poland is world champion in team speedway racing. R: Oh yes, you have so many famous people racing in… Cracow?

Cracow too, but it isn’t like the biggest team. I think it is better to mention Torun, Rzeszow, Czestochowa, Gorzow… a number of other cities too. R: You can barely watch speedway on TV in Sweden but Tony Rickardsson is a huge star. Everybody knows who he is. He is a very cool guy. Actually, none of my friends go to speedway matches.

J: A popularity of speedway also depends on what part of Sweden you come from. R: Yes, that’s true.

That speedway arena in Gotheborg was fantastic. However, Poland fucked up so, let’s get back to Carolus Rex, all right? We’re almost through! [both laugh] R: Yes, ok. J: Oh, sorry! No problem, it was on my side, I can never stop talking about speedway. [both laugh] J: I just realized that I was speaking only about lyrics, not music. But I believe that people can listen to music. Why should I say that this or that song is slow? People can get it, right?

Here we are: Long Live The King. J: You know what people say when they crown a new king: long live the king! And this is the thing; the song is about what is now Halden and then it used to be Fredrikhald. 1718, November 18th. Charles XII was killed, shot at night in trenches. He used to be in the front line of the soldiers. Nobody knows, though, if that was a Norwegian sniper or a Swedish soldier who was fucking tired of living at war, being away from their wives and kids. The song is about the funeral march, taking him home and the mystery of his death: was it a Swedish guy or was it a Norwegian guy? A soldier coat’s button was also found, whole covered with blood. It is said that it was the king’s blood. However, nobody had known that until about something like five years ago when the DNA test of this button was made and it said that it was the king’s blood. And this button is of the same caliber as a small Swedish handgun. So, there is a possibility, but it hasn’t been proved, that a Swedish soldier put this coat button into a handgun and murdered the king! Or it could be a button of a soldier who had carried the king away. Nobody knows. Wow, what an interesting story! My last question will be a small test of your history knowledge for you. J: [shouts very enthusiastic]: All right!!! Do you know this name?

A bottle of Sobieski vodka appears on the table. To make things worse, or more funny – I tied it with two ribbons of the Swedish flag: blue and yellow. When I was buying those ribbons, a lady in a haberdashery asked me if it was for the upcoming European Football Cup. I said it wasn’t but I would need it to make a Swedish flag. Guess what she said! She said: oh, I thought it was for Ukraine! Again it seems like those two countries can’t live without each other. Peace and respect! I don’t have to wait too long for a correct answer. Joakim knows it right away: J: Sobieski! Yes, Jan Sobieski – the Polish king. Well done Joakim! Yes, John III Sobieski became the king of Polish-Lithuanian Commonwealth after the Swedish Deludge. Joakim continues telling what he knows about Jan III Sobieski… Wow, I am impressed. If you have more questions about history – just ask Joakim! PS. They don’t have Carolus Rex vodka in Sweden.

ROCK AXXESS

21


rock talk

DZIKIE

DZIECKO death metalu Karolina Karbownik zdjęcia: Falk - Hagen Bernshausen


Mistrzem jest ból. Przewodnikiem życie. Kolorami czerń i biel. Pasją muzyka. To jest Gojira. rozmawiamy z joe Duplantierem.

Opowiesz mi historię o zespole pochodzącym gdzieś, z zakątka Francji, który spełnia swoje marzenia i gra na jednej scenie z Metalliką? Cóż… To pokręcona i bardzo długa opowieść. W skrócie to będzie tak: od samego początku wiedzieliśmy, że nie można definiować zespołu patrząc tylko na jego pochodzenie - skąd jest, kim są członkowie. To nie ma znaczenia. Liczą się, natomiast, pasja, oddanie i praca, które wkłada się w to, co się robi. A tu było naprawdę wiele pracy! Przez kilka lat nagrywaliśmy wiele demówek. Zawsze zależało nam na muzyce. Nie chodziło tu o żadna modę, czy coś w tym rodzaju. Liczyła się tylko, tylko muzyka. Czuliśmy, że to ona nas niesie. Od samego początku wkładaliśmy w nią wiele pasji i wiary. Wierzyliśmy, że wszystko jest możliwe, nieważne skąd pochodzisz. Wielu ludzi wokół nas próbowało nam wmówić, że jeśli chcemy zaistnieć w Paryżu, być grani w rozgłośniach radiowych, musimy zacząć śpiewać po francusku. Tak, może tak właśnie powinniśmy byli zrobić? Jednak nie. Czuliśmy, że to nie to. Chcieliśmy być sobą. Graliśmy death metal. Na początku nawet bardzo ekstremalny. I nigdy nie uganialiśmy się za sukcesem. Po kilku latach wiemy, że jeśli naprawdę na coś ciężko pracujesz, a w naszym przypadku jest to muzyka, ludzie to chwycą. Teraz mówią o, chcę ich zobaczyć, bo grają naprawdę dobrą muzykę. To było dla nas kluczem. Nigdy nie błądziliśmy. Zawsze robiliśmy swoje i to nam wyszło na dobre. Spotkaliśmy odpowiednich ludzi w odpowiednim czasie. Zajęło nam to wprawdzie wiele lat, bo aż 10, żeby wybić się poza Francję. Ale później szło już szybciej, coraz szybciej.

photo: Falk - Hagen Bernshausen

I proszę, oto jesteście popularni na całym świecie. Udało wam się dotrzeć do Australii, prawda? Tak, zagraliśmy w Australii. Fani czekają na nas w Indiach, Japonii, Ameryce Południowej. Nigdy nie koncertowaliśmy na tych terenach. Nie wiem, czy jest to możliwe, aby odwiedzić te miejsca w jednym cyklu wydawniczym, ale postaramy się zrobić, co w naszej mocy. Uwielbiamy zdobywać nowe tereny, rozpościerać naszą działalność. To bardzo ekscytujące. Ale najważniejsza tu jest muzyka – to rdzeń wszystkiego. Więc, kiedy już graliście z Metalliką, jakie są wasze kolejne marzenia, Zdobywco? Och, mamy wiele marzeń. Teraz akurat marzę o tym, żeby być w domu razem z moją rodziną [śmiech]. Życie na trasie jest ciężkie. Osiągnęliśmy trochę tego, co nawet nie mieściło się w naszych marzeniach. Zwłaszcza trasa z Metalliką i podróże do tak wielu krajów. A teraz, kiedy to wszystko stało się

ROCK AXXESS

22


rzeczywistością, chcemy… poczekaj… chcemy… Wiesz, nie mamy takich marzeń sięgających gdzieś wysoko. To raczej drobne, skromne cele: chcemy grać lepiej, więc aby to ziścić musimy grać więcej. Chcemy grać w większych halach. W Anglii graliśmy dla 800 osób. Największy koncert był dla 1000. Teraz chcielibyśmy mieć 2000. Chcemy także mieć doskonały dźwięk i światła. To takie skromne marzenia. Trzymam kciuki, żeby to wszystko się spełniło. Dzięki! Ja też!

Wasz ostatni album… wybacz, mogę używać angielskiej nazwy – Wild Child? O nie! Nie ma mowy! Musisz wypowiedzieć to po francusku! Proszę, nie! Nie mogę, pomylę się. Spróbuj! To nazwa, nie możesz wypowiadać jej po angielsku. No dobra. Lę-fą… Tak…

Pomóż mi z tym… Suważ... Su-waż? Tak, doskonale!

Uff, udało się! Więc, wasz ostatni album L’Enfant Sau-va-ge, tak? [śmiech] To jest właśnie powód, dla którego nadaliśmy mu francuską nazwę. Chcieliśmy zobaczyć, jak ludzie będą to wypowiadali.

Dobra, niezłe zadanie… L’Enfant Sauvage znaczy tyle, co Dzikie Dziecko. Kim jest to dzikie dziecko? Cóż… to jestem ja, to jesteś ty. Tytuł ten można analizować na wiele sposobów. Kiedy pisałem teksty na ten album to byłem ja opowiadający o sobie. Kiedy pracowaliśmy z resztą zespołu, każdy z nas mówił o, to ja! Ale słuchacz może odnaleźć w sobie coś, co sprawia, że właśnie on, czy ona, jest tym dzikim dzieckiem. Może nim być każdy. To może być ktoś, kto czuje, że ciężko w życiu o równowagę i dobre samopoczucie. L’Enfant Sauvage to również część nas, którą musimy dobrze i z pasją chronić, gdyż jest to esencja tego, kim jesteśmy. Zwłaszcza, jeśli chodzi o muzykę i życie, które mamy – zdaje się, że zawsze o coś walczymy. Czasami nie wiemy, o co. Ale ja to tłumaczę w ten sposób, że walczymy o wolność naszych dusz. Musimy starać się nigdy nie zapominać, kim jesteśmy. Wiesz… Tak naprawdę grupą dzieciaków.

To, co mówisz oraz tytuł kojarzą mi się trochę z filozofią Indian – ich dzikim życiem w zgodzie z naturą… Nie będę też ukrywać tego, że jako fanka The Doors, kiedy usłyszałam słowa wild child na myśl przyszła mi piosenka The Doors pod takim tytułem, której tekst mocno nawiązywał właśnie do Indian. Tak, twoje wrażenie jest bliskie. Tu chodzi właśnie o te kultury, w których jest postać szamana, albo medyka… jakkolwiek go nazwiesz. Chodzi o kogoś, kto poprzez sny i doświadczenie prowadzi cię do głębi ciebie. Ty - Karolina. Nie jesteś jedynie Karoliną z Polski. Jesteś również manifestacją życia. Jesteś cudem, prawda? Masz oczy, by widzieć, masz mózg, duszę. Wszędzie jest magia. Wiem, że to, co mówię jest trochę ckliwe, ale to wszystko jest prawdą. Mamy imiona, mamy jakąś

24

edukację, która pozwala nam widzieć rzeczy w kategoriach; dobry, zły. To czasem obniża nasze zdolności i moc, które mamy w sobie. A przecież tak dobrze jest wyrażać tą moc. Właściwie to jest to, o co chodzi w tytule. Utwory na tym albumie mają różne nastroje: jedna jest o czasie, inna o tym, czy tamtym. Ale całość ma po prostu mówić o tym, by żyć.

Masz jakąś ulubioną piosenkę na tej płycie? Ciężko powiedzieć, to zależy od chwili. Ta, którą naprawdę uwielbiam nosi tytuł Pain Is the Master. To jest numer dziewięć, czy dziesięć… Chyba dziesięć. Jest ona o tym, czego naprawdę się uczymy przez nasze doświadczenia i przez ból. Czasami, kiedy nie masz wystarczająco szczęścia, aby liczyć na przewodnika w życiu – to może być rodzic, dziadek, mistrz, albo Indianin – jeśli go nie masz, możesz zawsze liczyć na ból. Kiedy czegoś nie chcesz się nauczyć, życie i tak nauczy cię tego. Kiedy dobija cię, pcha do dna, przeżyjesz i będziesz silniejsza, bardziej doświadczona. Na przykład, jeśli tkwisz w związku, który nie działa, a ty tego nie widzisz – druga osoba i tak cię porzuci. Musisz to znieść. Nauczysz się czegoś, co określisz w swoich własnych słowach. Czegoś, co będzie bardzo cenne. Pomyślałem sobie, że to będzie dobry tytuł: Pain Is the Master (Ból jest Mistrzem – przyp. RA). To jest o naszych własnych doświadczeniach. Muzyka do tego kawałka przyszła mi do głowy bardzo szybko, w jeden dzień. Wszystko, co mówisz jest bardzo głębokie, doskonale przemyślane. Dużo rozmyślasz o życiu? Dziękuję. Wiesz, to moje życie. Czasem staram się nie myśleć zbyt wiele, po prostu być. To też jest sposobem na poznawanie wielu rzeczy. Możesz to przecież robić, na przykład, przez uczucia. Mam z tym jednak mały problem – jestem nader aktywny. Wiecznie krążą mi jakieś myśli w głowie. Dzięki Bogu, mam muzykę i mogę wszystko na nią przelać, a potem być wolny. To mnie relaksuje. Po każdym koncercie czuję się o niebo lepiej.

Teraz trochę przyziemne pytanie, ale ciężko je pominąć. L’Enfant Sauvage będzie wydane przez Roadrunner Records - dużą, niezależną wytwórnię płytową, czego nie można powiedzieć o waszych poprzednich wydawcach. Czy czuliście się bardziej zrelaksowani podczas pracy nad albumem wiedząc, ze trafi on w dobre ręce? Wiesz, ludzie myślą, że jak masz dużą wytwórnię za sobą to nie ma presji. Nie, nic z tego - to jedynie ludzkie wyobrażenia. Chociaż właściwie czuliśmy się w pewnym stopniu zrelaksowani. Wcześniej, gdy wydawaliśmy płyty poprzez niezależną wytwórnię to my sami naciskaliśmy na tych ludzi, a aby nam dali to, czy tamto; zrobili promocję. Oczywiście nie mogę powiedzieć nic złego – gość robił swoją robotę należycie. Teraz jest relaksująco, jeśli to słowo jest przeciwieństwem słowa presja. Nie sądzę, aby cokolwiek zmieniło się w sposobie naszej pracy. Zawsze staramy się dać to, co najlepsze i skupiamy się na tym, co robimy. Nie wiedziałem, co może się wydarzyć, ale kolesie z wytwórni byli bardzo pomocni. Wpadali czasem do studia i sprawdzali: no to jak nazwiecie album? L’Enfant Sauvage? Jesteście pewni, ze chcecie dać taką nazwę? Nikt tego nie zrozumie! To nie jest komercyjne. My na to: Tak, wiemy. Ale wiecie, co? Mamy do gdzieś! [śmiech] A oni na to: Ok., jeśli tak chcecie. Także to było bardzo miłe. Śmialiśmy się z nimi, czasami mieli z nami ciężko. Ale tak, to dobrze mieć silne wsparcie.


Bardzo podoba mi się design waszej strony internetowej, logo: czyste, proste, biało-czarne. Nie ma krwi, płomieni, pentagramów. Zupełnie co innego, niż zwykliśmy dostawać od death metalu. Wiem doskonale, o co ci chodzi. To zamierzone. Mam na myśli… fascynuje nas jedna prosta rzecz, bez żadnych dodatków. Zdjęcia, które są czarno - białe mają o wiele więcej uroku. Dlatego mamy wiele czarno - białych zdjęć. Lubimy minimalizm. To jest także kierunek, który chcemy obrać w naszej muzyce. Nie dotarliśmy jeszcze do tego miejsca, ale i tak robimy już nieco prostszą muzykę, łatwiej docierającą do wyznaczonego punktu. To jest nasz image, coś, co bardzo lubimy. Proste, delikatne.

photo: Falk - Hagen Bernshausen

Media nadały wam etykietę zespołu environmental death metalowego. Obalmy to. Będziecie teraz zespołem szaman death metalowym? [śmiech] Tak, tak bym wolał. Może? Nie wiem. Ale to nie jest dobre, jak cię szufladkują. Wywiady, media bywają podchwytliwe. To, co chcemy robić to muzyka i poezja. Chcemy, aby pracowała nasza wyobraźnia. To jest właśnie to! Oczywiście, musimy

korzystać z mediów, aby docierać do ludzi. Media otwierają nam wiele drzwi. Ludziom, którzy chcą się czegoś dowiedzieć, oczy. Ale jeśli chodziłoby tu jedynie o nas, byłaby tu tylko muzyka i teksty. I ciężka praca. To wystarczy. Nie jesteśmy ekologicznym zespołem. Mamy pewne pomysły, ale jesteśmy po prostu normalnymi ludźmi. A co powiedziałbyś na wydanie tomiku poezji? Tak, czemu nie? Chociaż piosenki w pewnym sensie są już poezją.

Wspieracie akcje ekologiczne. Słyszałam o Sea Shepherd. Tak. Sea Shepherd to był mój pomysł, ale chłopaki z zespołu go podchwycili, powiedzieli pewnie, zajmijmy się tym. Wesprzyjmy tych ludzi. Kiedy stajesz się sławny ludzie podzielają twój punkt widzenia. Jest łatwiej wtedy zwrócić ich uwagę na pewne sprawy. Kiedy jest jakaś alarmująca sytuacja to obowiązkiem znanych ludzi jest spowodować, by inni również zauważyli dany problem. Zgadzam się. Tak trzymać. Dziękuję za wywiad! Dziękuję!


photo: Falk - Hagen Bernshausen



death metal’s

WILD

CHILD Karolina Karbownik photography: Falk - Hagen Bernshausen

Pain is the master. Life is the guide. Black and white are the colors. Music is passion. This is Gojira. we spoke to joe Duplantier. 28

Tell me the story of a band that comes somewhere from a corner of France and makes its dream come true to open for Metallica? Well… It’s a complicated and a very long story. But to make it very short: from the beginning, we always felt that you cannot define a band just with its origin – where you come from, who you are. It doesn’t matter. What matters is passion, dedication and work you put into things. Tons of work! During a couple of years, we recorded many demos. It’s always been about music, not about fashion or anything else. It’s really, really about music. We felt like we were carried by music. Since the beginning it’s been a lot of passion, a lot of faith. We also always had this feeling that everything is possible, no matter where you come from. A lot of people around us were telling us that we should sing in French if we ever want to make it in Paris, be on the radio. Yes, maybe we should have but we didn’t feel like doing this. We wanted to do our stuff. It’s death metal. At the beginning it was very extreme. And we were never running after success. After a couple of years we know that if you work for something good, in our case just for the music, then people get it. They are: oh, I wanna see that ‘cos these guys are playing great music. That was the key for us. We never got lost, always did our stuff and it worked. We met the right people at


photo: Falk - Hagen Bernshausen


photo: Falk - Hagen Bernshausen


the right moment. It took us a long time, ten years just to get out of France. But later it went faster and faster.

And so, here you are – famous all over the world. You’ve made it to Australia lately, haven’t you? Yes, we played in Australia. We have some fans waiting for us in India, Japan, South America. We have never played in these territories. I don’t know if it is possible to cover all these territories with one album cycle but we will do our best. We also have this fascination for a conquest - to conquer lands and to expand our activity. It is very exciting to do that. But the main thing is, really, music – the core of everything. So, after opening for Metallica, what are your dreams, conquerors? Oooh, we have a lot of dreams. My dream right now is to be at home with my family [laughs]. It’s hard to be on tour. We reached some stuff that was already beyond our dreams, especially touring with Metallica, for example, going to so many countries. Now, when it came to reality we need to…, wait a second, we need to… well, we don’t have dreams that are too high. We have small, modest goals: we want to play tighter, so for this one, we need to play more. We want to play in bigger venues. In the UK we played for 800. Capacity of 1000 was our maximum. We would like to play one day for 2000. To have a great sound and lights. These are very modest dreams. I’ll keep my fingers crossed for you. Thank you! Yes, me too!

Your recent album, excuse me, but can I say it’s name in English – Wild Child? Oh, no no! You have to say it in French! Please no, I can’t! I will mispronounce it! Try! It’s a name, you cannot use the English one! All right… L’En-fant … Yes…

Help me with this part… Sauvage. Sau-va-ge? Yes, very good!

I did it! So, your recent album L’Enfant Sau-va-ge, yes…? [laughs] This is one of the reasons why we gave it a French name. We wanted to see people trying to pronunciate it.

Right, good task. … L’Enfant Sauvage means wild child. Who is that wild child? Well, it’s me, it’s you. There are different ways to analyze this title. When I was writing those lyrics it was me talking about myself. When we were working on this album, everybody in the band was saying yes, that’s me. But a listener may find something in himself, or herself, that makes them a wild child. It could be anybody. It could be someone who feels that this world is really hard to feel balanced and comfortable in many situations. L’Enfant Sauvage is also a part of us that we need to protect really hard, with a lot of passion because it is an essence of what we are. Especially with this music and this life we have, it seems like we fight for something. Sometimes we

don’t know what exactly. But the way I explain it, is that I see we fight for freedom of our souls. We must try never to forget what we are inside. Well, just a bunch of kids, you know.

Both, the title and what you said about it, reminds me a bit of Native Americans – Indians, their wild life in union with nature… Well, I can’t hide the fact that being a fan of The Doors, when I heard words wild child, they reminded me of The Doors’ song under the same title which was pretty much about the Native Americans… Yes, your impression is very close. It’s about all those cultures that have shamans… It can be a shaman, a medicine man… whatever you call it - always someone who leads you through dreams or experiences to your true self. You… Karolina. You are not just Karolina from Poland. You are also a manifestation of life. You are a miracle, right? You have eyes to see, you have a brain, you have a soul. There is magic everywhere. This is very cheesy what I’m saying but it’s the truth. We have names, we have education which lets us see things in this way: good or bad. Sometimes it reduces the power that we have inside. It’s good to express this power. That is what I’m saying basically in this title. The songs on this album have different vibes: one is about time, another one about this and that. But an overall feeling is about staying alive.

Do you have a favorite song on this album? It’s hard to tell, it depends on the moment. The one that I really love is Pain Is the Master. It would be number nine or ten on the album… I guess number ten. It is really about what we learn through experience and what we learn through pain. Sometimes, when you are not lucky enough to have a guide in your life, it could be a parent, grandparent or a master, an Indian – if you don’t have that you can always count on pain. When you don’t want to learn something, life will teach you. When it pushes you to the ground, you will suffer and you will be stronger, more experienced. For example, if you are in a relationship that doesn’t work and you don’t see it. That person will dump you anyway. You’ve got to suffer. You will learn something in own words, what would be very, very precious. I thought it was a cool title: Pain Is the Master. It is about my very own experiences. And the music came very quickly, in one day.

All that you are saying sounds like very deep conclusions, very well thought about. Do you think a lot about life and existence? Thank you. It’s my life. Sometimes I try not to think too much, just to be. But this is another way of understanding things. You can make it also through feelings, for example. I have a little problem with that, I’m overactive. There are always some imaginations in my mind. But, thank God, I have music and I can put it all into music and be free. It relaxes me a lot. After the show, I feel way better. A bit down to earth question, but it’s hard to miss that one: L’Enfant Sauvage will be released by Roadrunner Records, a big major label which you can’t say about your previous one. Did you feel more relaxed while recording the album, was it easier to work while you knew the album would be in good hands? It is a fantasy what people think - that if you have a big label behind you it is like your back and you don’t feel pressu-

ROCK AXXESS

31


re. But actually yes, it was kind of relaxing. Back in the days when we had an independent label we were pressuring the label ourselves by asking them to give us this or that, to do some promotion. That guy was doing a good job, I can’t deny. But now it’s relaxing, if this word is the opposite of pressure. I don’t think it changed the way we composed or recorded. We always give our best and we are focused on what we do. I didn’t know what was going to happen but these guys were very helpful. They would come to the studio sometimes and check: so, how you’re gonna call the album? L’enfant Sauvage? Are you sure you want to give that name? Nobody will understand it! It isn’t very commercial. We were like: yes, but you know what? I don’t give a shit, man! [laughs] They were: ok, if it’s what you want! So, it was really, really nice. We would laugh with them, giving them hard time sometimes. But yes, it is really good to have such a strong support.

photo: Falk - Hagen Bernshausen

I like the design of your website which is very clear, pure – black and white. The same about your logo – no blood, no flames, no pentagrams. Different than death metal fans are used to see. I know what you mean exactly. We do this on purpose. I mean… we are fascinated with one simple thing which is good without more additional stuff. Pictures that are black and white have more charm. A lot of our pictures are black and white. We like minimalism. This is the direction we want to reach also through our music. We are not there yet but the music is simplified a little bit, going more straight to the point. This is the image that we have, something that we really like. Pure and simple. Not too much stuff everywhere.

You’ve been labeled by media as an environmental death metal band. Let’s smash this label. Are you going to be a shaman death metal band now? [laughs] Yes, I prefer this label. Maybe? I don’t know, actually. It is never good to be labeled. Also interviews are tricky, media are tricky. What we like the most is making music and poetry. We want to let our imagination work. And this is it. We have to go through media to make people know us. Media open some doors and eyes of people who want to know something. If it was just us, there would be only music and lyrics. And hard work. This is enough. We are not any ecological band. We have ideas and we are just normal people. What about releasing a book of poetry? Yes, for example. Why not? But the songs are already a poetry in some way. You support some actions, don’t you? I’ve heard about Sea Shepherd’s case. Yes. This one, Sea Shepherd was my thing at first. The guys from the band were like yes, let’s do it. Let’s support these guys. When you become famous, people are sharing your point of view. It’s easier to bring the light on some cases. When there is an emergency and there is something really important, it is a responsibility for a popular person, an artist to make people notice the problem. I totally agree. Keep it up. Thank you very much. Thank you.


photo: Falk - Hagen Bernshausen


photo: Michael Lavine

rock access

NA SZLAKU

THE CULT Karolina Karbownik, foto: Miss Shela, Karolina Karbownik, Michael Lavine


ich historia nie jest łatwa do zrozumienia. prowadzi przez mroczne zaułki sławy, ośnieżone szczyty himalajów, zacieranie śladów w ogniu. chwile zwątpienia i chwały. każdy etap przeprawy przez historię the cult kończy się triumfem pasji i siły, którą niesie ich muzyka.

T

rzech gości z zespołu wchodzi na scenę, są dość dziwni. Dziwnie też brzmią, jakoś tak plemiennie. Wokalisty nie ma. Aż tu nagle pojawia się ten facet i tańczy po całej scenie. Ma pompony na stopach i mokasyny. Spojrzeliśmy po sobie, nie mogliśmy uwierzyć w to, co widzieliśmy. „Kim jest ten koleś?” - tak Billy Duffy wspominał w dokumencie Behind The Music (VH1) moment, w którym po raz pierwszy zobaczył Iana Astbury’ego. Tak, ten koleś był przyszłym wokalistą The Cult.

ich broń – muzyka

Była wiosna 1982 roku, kiedy ścieżki Theatre Of Hate z gitarzystą Billym Duffym oraz Southern Death Cult z Ianem Astburym na wokalu, skrzyżowały się na jednej scenie. Billy Duffy, mimo zaledwie 22 lat, miał już doskonale wypracowany styl gry, a w dorobku m.in. album z punkowym The Nosebleeds. Rok młodszy Ian Astbury stawał się wzorem dla setek freaków, którzy podobnie jak on, nie znajdowali tolerancji wśród grzecznego społeczeństwa. Pasja do żywej muzyki będącej ujściem emocji, przeżyć i prawdy zaprowadziła go do fascynacji zespołami Sex Pistols, The Clash i The Ramones. Sam wkrótce miał stać się idolem.

Southern Death Cult zwrócił na siebie także uwagę wytwórni płytowej Beggars Banquet, która zaproponowała zespołowi kontrakt płytowy. Pewien, że to muzyka ma prowadzić go przez życie Ian… opuścił zespół. Kilka dni później współpracował już z Billym Duffym, początkowo pod nazwą

Death Cult wkrótce skróconą do The Cult. W tej odsłonie dwójka stanęła u progu hard rockowej przygody. Przygody, której ścieżki będą kręte, pełne triumfu i upadków, życia i śmierci, przyjaźni i nienawiści. I muzyki, która była, jest i będzie najsilniejszą bronią The Cult.

a świat się kręci

Zafascynowany kulturą Indian Ameryki Północnej Astbury, przemycał jej elementy do swojego otoczenia. Pojawiały się one w tekstach, rytmie muzyki oraz w wizerunku artysty, który doskonale dopełniał nimi charakterystyczne dla zespołu punkowo – rockowe brzmienie. Ścieżka prowadząca przez legendy i mity Indian, odniesienia do najpiękniejszych opowieści z Pochowaj Me Serce w Wounded Knee na czele, indiańskie ceremonie oraz mądrość szamanów nie do końca spełniały oczekiwania wytwórni płytowej czekającej na hit. Po pełnym ciekawych dźwięków i muzycznych marzeń albumie Dreamtime, przyszedł czas na Love.

Utwór She Sells Sanctuary głośno odbił się echem w kraju i poza nim, docierając do 15 miejsca listy przebojów. Dziś znany z reklamy Budweisera, gier Guitar Hero, Grand Theft Auto: Vice City, soundtracków do filmów Buffy Postrach Wampirów, Przekładaniec i kilku innych, pchnął zespół z Manchesteru do Nowego Jorku, gdzie miało powstać jeszcze więcej hitów. Pod rockowym okiem Ricka Rubina, Billy planował skierować The Cult na nowy, bardziej hard rockowy etap muzycznej podróży. Tymczasem Ian próbował odnaleźć się w plątaninie

ROCK AXXESS

35


photo: Miss Shela

świeżej sławy, pierwszych pieniędzy, pasji, demonów, misji i alkoholu. Pajęczyna robiła się jednak gęstsza wraz z każdym hitem umacniającym pozycję The Cult na światowych listach przebojów. Album Electric wzmógł apetyt Duffy’ego na jeszcze większy sukces, podczas gdy Astbury czuł, że oddala się od siebie – człowieka, który miał niegdyś coś do przekazania innym. Hity Love Removal Machine, Lil Devil oraz, z płyty Sonic Temple: Fire Woman, Sweet Soul Sister i Edie (Ciao Baby) nie opuszczały anten radiowych. Astbury z kolei nie opuszczał pokoju hotelowego po uprzednim zdemolowaniu go. Najchętniej w towarzystwie kilku flaszek alkoholu. Relacje w zespole stawały się ruiną. Wieloletni basista, Jamie Stewart nie odnalazł się w ciszy, jaka zdominowała przestrzeń pomiędzy Billym i Ianem. Zmęczony napięciem w zespole perkusista Matt Sorum również odszedł ze składu, dołączając do poznanej podczas trasy koncertowej grupy supportującej The Cult, Guns N’Roses.

syn o dzikim sercu

Gdy grunt powinien się rozsypać, Ian porzucający wówczas nałóg alkoholowy, nagrał z Billym album Ceremony, znów inspirowany tym, co rozświetlało jego życie – Indianami. Mimo zdobycia statusu platynowej płyty, album utonął w cieniu procesu sądowego za bezprawne wykorzystanie zdjęcia indiańskiego chłopca na okładce (zdjęcie udostępnił fotograf nie powiadamiając o tym rodziny chłopca). Dla Iana, obrońcy i wiernego adwokata Indian, był to strzał w serce. Ceremony trafił też na czasy, kiedy hard rock ginął w zalewającej światowe sceny fali grunge. Do obozu The Cult dotarła wiadomość o śmierci ich pierwszego perkusisty, Nigela Prestona. I tak już fatalnej sytuacji nie poprawiła trasa koncertowa z Metalliką, podczas której The Cult był wygwizdywany, obsypywany oszczerstwami i wieloma obraźliwymi gestami. Na stół powrócił alkohol. Próbując wpasować się w hałaśliwą

36

atmosferę połowy lat 90, nierozmawiający ze sobą Billy i Ian, nagrali kolejną płytę studyjną zatytułowaną The Cult, która okazała się klapą. Astbury zdecydował się opuścić zespół, zatapiając w ogniu wszystko, co było z The Cult związane. Spłonęły złote i platynowe płyty, nagrody, nagrania i zdjęcia. Spłonęło to, co zamieniło pasję i wolność artysty w niechęć, samobójcze myśli i depresję. Ciężki czas poszukiwania siebie przerwała buddyjska pielgrzymka do Tybetu, podczas której Ian spojrzał w oczy śmierci zmagając się burzą. Zapragnął powrócić na przerwany szlak. Po stronie życia zostali przecież jego przyjaciele i rodzina.

wybór - the cult

Wzlotem miała być nagrana w 2001 roku płyta Beyond Good And Evil promowana mocno brzmiącym singlem Rise. Tymczasem okazała się rozczarowaniem, podobnie jak trasa koncertowa przerwana atakami terrorystycznymi na Manhattanie. Słaba sprzedaż albumu, a wkrótce dołączenie przez Iana, do projektu The Doors of the 21st Century znowu zawiesiło działalność zespołu. Pytany o Billy’ego Ian milczał. Aż do 2007 roku. Wtedy narodziła się płyta Born Into This, której promocji towarzyszyła długa trasa koncertowa. Ian otwarcie mówił o tym, iż nagrywanie albumów to przeżytek, podając do wiadomości fakt, iż The Cult więcej nagrywać już nie będzie.

Mocny skład zespołu, dopełniony przez Johna Tempestę (ex- Testament, ex- White Zombie), Chrisa Wyse’a (ex-Ozzy Osbourne) oraz Mike’a Dimkicha trząsł hard rockowymi scenami na całym świecie. Ian Astbury słowa nie dotrzymał, nie tylko pojawiając się gościnnie na płytach innych wykonawców, w tyme Slasha, ale realizując z The Cult nowy album. Wybór jest prosty: The Choice Of Weapon. Czy jest lepsza broń, niż muzyka The Cult?


photo: Miss Shela

ROCK AXXESS

29


TRAIL OF

Karolina Karbownik, photography: Miss Shela, Karolina Karbownik, Michael Lavine

photo: Karolina Karbownik

THE CULT


THEIR STORY ISN’T EASY TO FOLLOW. IT LEADS THROUGH DARK TURNS OF FAME, SNOWY HIMALAYAn TOPS, bluring the past, moments of glory and doubts. every stage of the cult’s history is a triumph of passion and power carried by their music.

T

he three guys in the band come on stage and there are kind of weird. They have a strange, tribal kind of sound. No singer. And then, suddenly this guy comes: he dances across the stage. He’s got bells on his feet and moccasins. And we were looking at each and couldn’t believe what we were seeing. We were like: ‘who is that guy?’ – Billy Duffy recollected on VH1’s series Behind The Music the first time he saw Ian Astbury. Yes, that guy in moccasins was the future vocalist of The Cult.

the choice of weapon

It was a spring of 1982 when paths of two bands: Theatre of Hate with the guitarist Billy Duffy and Southern Death Cult with Ian Astbury on vocals, crossed on one stage. 22-years old Billy Duffy was already an admired guitarist with his own, defined guitar play style and The Noisebleeds album under his belt. One year younger Ian Astbury was becoming an idol for hundreds of freaks, who, just like Ian, couldn’t find an acceptance among a proper society. His passion to live, real music that was an expression for emotions, live and truth led him into fascination with bands such as Sex Pistols, The Clash and The Ramones. Southern Death Cult was was gaining popularity all over United Kingdom. It also took an attention of the record company Beggars Banquet, which offered the band a deal. Does it sound cool for the guy who knows that all he wants to do in his life is music? Yes, for sure it does. However, this is the time Ian decides to leave the band. His return to the right music

way is fast, though. With the remembered from Theatre of Hate Billy Duffy, Ian forms Death Cult, soon shortened to The Cult. The two stands at the prelude of their lavish, hard rock adventure. The adventure which would lead through many turns, highlights and shadows, lives and deaths, friendship and hate. And music - their choice of weapon.

and the world turns around

Ian, fascinated with Native Americans’ culture, smuggled its elements to his surroundings. They were visible in his image as well as in music: rhythm and lyrics. It sounded very special in connection with The Cult’s punk and rock influences. The trail of The Cult led through Native American legends and myths, references to the most beautiful stories like, for example, Bury My Heart at Wounded Knee, American Indian’s ceremonies and shamans’ wisdom. However it didn’t make the record label that was waiting for a hit song, satisfied. After Dreamtime fulfilled with Astbury’s musical dreams and interesting sounds, there came the time for Love.

It wasn’t too long, though, to make charts reflects the echo of She Sells Sanctuary sounds. It reached 15th charts position. Today, it is well known for Budweiser commercial, video games such as Guitar Hero and Grand Theft Auto: Vice City, film scores including Buffy The Vampire Slayer, Layer Cake and few more. It pushed The Cult from Manchester to New York City where, with a help of the producer Rick Rubin, Billy Duffy appointed new, hard rock way for the band, while Ian was getting lost in an entanglements of fame, money, passion,

ROCK AXXESS

39


photo: Karolina Karbownik


photo: Miss Shela

demons, mission and alcohol. It was becoming tighter and tighter with every hit song that was making The Cult’s position higher, this time all over the world. The album Electric made Billy Duffy want more, while Ian Astbury felt that he wasn’t on the right track. The hits such as Love Removal Machine, Lil Devil and, those coming from the album Sonic Temple: Fire Woman, Sweet Soul Sister and Edie (Ciao Baby) were not leaving charts, just like Ian was not leaving his hotel room before devastating it. A long time bassist of The Cult didn’t find a place for himself in the silence that dominated space between Ian and Billy. The same happened with the drummer, Matt Sorum who joined a new band supporting The Cult – Guns N’Roses.

wild hearted son

It seemed like the ground was just about to fall into pieces when, eventually, Ian found himself not drinking and bringing back to life, recording with Billy an album, again inspired by Native Americans. Ceremony turned out to be a commercial disappointment followed by a lawsuit against the band for using a picture of an Indian child on the album cover (it was used with an approval of a photographer, not the boy’s family). For Ian, a very big supporter of native tribes, it was his next fall down. This one, again, was followed by next tragic news which was the former drummer’s, Nigel Preston, death. The drowning glory found it hard to suffer in the times of grunge gaining so much popularity. To make matters worse, the tour with Metallica turned to be a disaster. The Cult was catcalled and insulted by audiences. Alcohol was

brought back on the table. Trying to fit in to the noisy grunge era, barely speaking with each other musicians: Billy and Ian, recorded a new album called simply The Cult. This one happened to be a commercial disaster. Soon after, Ian quit the band firing all The Cult’s memorabilia in flames. All that had changed Ian’s passion and love into hate, suicide thoughts and depression, was burned with ashes. The ashes were winnowed by dark clouds which made Ian see the death during his Buddhist pilgrim to Tibet. It made him believe that it was worth to get back on the track, where people who were close to him, had been waiting. Ian survived ready to get back on his mission.

the choice of the cult!

Album Beyond Good And Evil, recorded in 2001 was supposed to rise the band. A disappointing tour broken by the by terror acts on Manhattan, low saless as well as Ian’s joining The Doors Of The 21st Century suspended The Cult’s activity again. Ian asked, during the tour with Ray Manzarek and Robby Krieger about Billy Duffy, was silent. Until 2007 when Born Into This brought The Cult back on stages. Ian used to tell that recording albums was an anachronism and The Cult would never do it again. The band’s great line up with John Tempesta (ex-Testament, ex-White Zombie), Chris Wyse (ex-Ozzy Osbourne) and Michael Dimkich, made The Cult shakehard rock scenes all over the world. Luckily Ian didn’t keep his word. He not only appeared on several recordings including the Slash’s one, but also recorded a new album with The Cult making its fans have one and only choice: The Choice Of Weapon. Is there any better weapon than music of The Cult?

ROCK AXXESS

41


rock access

rock’n’

ooooo g Agnieszka Lenczewska Jakub Rozwadowski ilustracje: Doris

! l


Cieszą się Polacy, cieszy Ukraina... stop, wróć. To nie ta piosenka. Miało być na rockowo, a wyszło folkowo (z kurami w tle). Krzyk. Emocje. Atmosfera. Misterium. Sacrum i profanum. Wspólnota i braterstwo. Radość. Śpiew. Idole. Bogowie. W wielu przypadkach miejsce jest to samo. Stadion. Muzyka i piłka. Rock’N’Goooool!

J

z miłości do piłki...

estem ciekawa, czy Julio Iglesias stałby się ikoną Realu Madryt. Za młodu grał w juniorach Madrytu i spisywał się całkiem nieźle. Gdyby nie ten cholerny wypadek samochodowy, to, kto wie? Może Iglesias senior zamiast słodkiego amor, amor, byłby bardziej znany ze swoich bramkarskich parad? A czy Rick Savage (Def Leppard) zrobiłby wielką karierę piłkarską? Czy założyłby koszulkę z lwem Albionu na piersi? Czy razem ze Stevem Harrisem z Iron Maiden zagraliby w drużynie narodowej obok Gary’ego Linekera i Petera Shiltona na meksykańskim mundialu w 1986 roku? Taka sytuacja nie byłaby niemożliwa. Basista Maiden, zagorzały fan West Ham United, swoje piłkarskie umiejętności szlifował na jednym z treningowych boisk zlokalizowanych w okolicy Upton Park. Talent miał, zabrakło cierpliwości, chociaż miłość do Młotów pozostała Harrisowi do dziś. Rick Savage musiał wybrać pomiędzy piłką, a miłością do muzyki. Był tak zdolny, że starali się o niego skauci dwóch piłkarskich klubów z Sheffield: United i Wednesday. Ostatecznie wybrał United i grał dla klubu przez dwa lata na pozycji środkowego napastnika. Miłość do muzyki wzięła jednak górę i... cóż skończyła się, zanim się jeszcze na dobre rozpoczęła piłkarska kariera basisty Def Leppard. Brat Angusa i Malcolma Youngów (tak, z tych Youngów) – George, także zapowiadał się na niezłego piłkarza, który mógł zasilić szeregi Glasgow Rangers. Malcolm też miał smykałkę do piłki, chociaż zbyt niski i cherlawy odpuścił sobie grę w piłkę na rzecz innej…

Do legendy przeszły piłkarskie potyczki pomiędzy Maiden FC, a Sepulturą, czy Def Leppard właśnie. Mecze kończyły się różnie: od zwycięstw nad metalowymi Canarinhos (Maiden vs. Sepultura 8:0), aż po wstydliwe baty (1:8) otrzymane w 2005 roku od norweskiej mieszanej drużyny futbolowej (Satyricon, Turbonegro, norwescy piłkarze i skoczkowie narciarscy z Bjørnem Einarem Romørenem na czele). W maidenowym piłkarskim wątku nie może rzecz jasna zabrak-

nąć konfrontacji na polskim przedpolu. Miażdżącym zwycięstwem Maiden (8:2) zakończył się mecz z drużyną Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego (1984). Piłkarska pasja Maiden uwidoczniła się zdecydowanie podczas promowania bardzo średniego albumu grupy pt. Virtual XI. Mając w składzie takich zawodników jak Ian Wright, Paul Gascoigne, Marc Overmars, Patrick Vieira, czy Stuart Pearce, team Iron Maiden rozgrywał mecze towarzyskie z drużynami z całego świata. Za piłką pobiegać lubi Ritchie Blackmore (ex-Deep Purple, Rainbow, Blackmore’s Night), co widać w teledysku Perfect Strangers Purpli. Robert Plant kibicuje Wolverhampton Wonderers. Zanim bracia Young wyemigrowali na Antypody, szczerze dopingowali drużynę Glasgow Rangers. Rod Stewart nie zamierzał wprawdzie zostać piłkarzem (marzyła mu się kariera zawodowego boksera), ale zdarza mu się wykopać w publiczność sygnowaną swoim nazwiskiem futbolówkę, a swojej ukochanej drużynie piłkarskiej, Celtic Glasgow, zadedykował nawet piosenkę. Były wokalista Marillion – Fish, nie jest fanem Chelsea (chociaż śpiewa Chelsea Monday), za to wspiera, w ramach możliwości, Hibernian FC w Edynburgu. Jego miłość do szkockiej piłki jest tak wielka, że nie odmówił wzięcia udziału w nagraniu popowego i błahego utworu Say It With Pride. Pieśń stała się oficjalnym hymnem Szkotów na Mistrzostwach Świata rozgrywanych we Włoszech w 1990 roku. Swoją pasję piłkarską, w sposób profesjonalny rozwijają celebryci w Hollywood. Klub piłkarski z Los Angeles, Hollywood United został założony pod koniec lat 80. przez grupę brytyjskich rezydentów, bywalców angielskiego pubu Kot i Skrzypce. W drużynie miejsce znalazły tak wybitne osobistości ze świata muzyki, filmu i muzyki, m.in. Paul Cook, Steve Jones z Sex Pistols, Billy Duffy oraz Ian Astbury z The Cult, Vivian Campbell z Def Leppard i aktor Jason Statham. Drużyna z

ROCK AXXESS

43


Miasta Aniołów nie jest może topowym zespołem piłkarskim, ale jej sława dorównuje chociażby takiemu L.A. Galaxy.

miejsca...

Stadion jest miejscem szczególnym. Potężna kubatura i przestrzeń. Las rąk, wielka scena, ten jedyny w swoim rodzaju klimat. Pionierami stadionowych występów byli, rzecz jasna, The Beatles. 15 sierpnia 1965 roku na Shea Stadium w Nowym Jorku, po raz pierwszy w historii, 55600 fanów zgromadziło się na stadionie, by wysłuchać koncertu rockowego. Na ówczesne czasy był to ewenement. Niewiele wiedziano przecież o systemach nagłośnienia, czy koncertowej logistyce. Muzycy wystąpili na płycie boiska, a publiczność oglądała Fab Four z trybun. Po tym historycznym występie czwórki z Liverpoolu symbioza stadion-rockowe show trwa do dnia dzisiejszego. Odrębne artykuły można poświęcić chociażby londyńskiemu Wembley. W tym miejscu działa się muzyczna historia. Do legendy przeszły Live Aid (1985), i występy Queen (Magic Tour – 1986). Stare Wembley gościło muzyków Queen ponownie sześć lat później, podczas The Freddie Mercury Tribute Concert. Kolejnym piłkarskim stadionem, ewidentnie kojarzącym się z rockowym show, jest Maracana (wł. Estádio Jornalista Mário Filho) w Rio de Janeiro. Na Maracanie gościli m.in.: Guns’N’Roses, The Rolling Stones, INXS i Megadeth. Również w naszym kraju doczekaliśmy się kultowego koncertowego miejsca. Stadion Śląski w Chorzowie to arena spektakularnych zwycięstw polskiej reprezentacji piłkarskiej nad ZSRR, Portugalią, Anglią i Holandią. Śląski jest również zasłużonym, wręcz legendarnym, miejscem rockowych koncertów i do niedawna jedynym takim obiektem w kraju. Na murawie Stadionu Śląskiego po raz pierwszy w życiu widziałam prawdziwe, rockowe show (Monsters of Rock 1991). Wielu z nas do dzisiaj pamięta fucking deszcz podczas koncertu Genesis, czy biało-czerwoną flagę ułożoną przez fanów U2 podczas New Year Day. Jestem ciekawa, czy wybudowany za olbrzymie pieniądze warszawski Stadion Narodowy (zwany pieszczotliwie koszykiem narodowym), chociaż w połowie, stanie się miejscem tak magicznym. Przyszłość pokaże: na horyzoncie czai się sierpniowy koncert Madonny i zaplanowany na wrzesień, Coldplay. Czy pozostałe, polskie areny Euro 2012 wpiszą się na stałe w koncertowy obieg? Zobaczymy. Koncerty Stinga i George’a Michaela były całkiem niezłym prognostykiem.

przyśpiewki...

Muzyczna oprawa meczu jest nieodzownym elementem piłkarskiego święta. Od potyczek w Lidze Mistrzów, przez klubowe rozgrywki, aż po zawody trampkarzy. Nie zawsze kibicowskie przyśpiewki traktują o nienawiści do strony przeciwnej. I nie zawsze, w słowach uważanych za nieparlamentarne, wyrażają opinie na temat piłkarskiej federacji. Klubowa piosenka ma zagrzewać zawodników do boju. Podobnie jak barwy klubowe jest symbolem klubu. I’m forever blowing bubbles West Ham United na stałe weszło do kanonu futbolowych hitów i jest jedną z najsławniejszych pieśni kibicowskich na Wyspach, obok You’ll Never Walk Alone FC Liverpool. W hołdzie dla klubu z East Endu, punkowa grupa Cockney Rejects, wydała w 1980 roku na swojej płycie hymn West Ham United w wersji punk-rockowej. W utworze Fearless pochodzącym z trzeciej płyty Pink

44

Floyd Meddle zgrabnie wkomponowany został hymn Liverpoolu. Wykorzystanie muzycznego motywu jest zaskakujące o tyle, że Waters jest zdeklarowanym fanem Kanonierów (dla niezorientowanych Arsenal Londyn). Hymnem Wilków jest Hi Ho Silver Lining autorstwa Jeffa Becka.

Poza śpiewami klubowymi nie brakuje w repertuarze kibiców rockowych hitów i podniosłych pieśni, które podkręcają atmosferę piłkarskiego wydarzenia. Piosenek jednoznacznie kojarzącymi się z konkretnym klubem. Sen o Warszawie Czesława Niemena wydarty z gardeł kibiców Legii Warszawa, czy Dni, których jeszcze nie znamy Marka Grechuty (Korona Kielce) wywierają wrażenie nawet na futbolowych abnegatach. Na Estadio da Gruz łódzkiego ŁKS rozbrzmiewa Thunderstruck AC/DC. Kibiców Czarnych Koszul do szalonego dopingu nakręca O Fortuna Carla Orffa. Miłośników krakowskiej Wisły do jeszcze większego kibicowskiego zaangażowania, motywują dźwięki Conquest of Paradise Vangelisa. AC/DC jest zresztą zespołem, którego utwory bardzo często pojawiają się na futbolowych arenach. Dla kibiców St. Pauli Hells Bells to muzyczna jazda obowiązkowa. The Final Countdown Europe pojawia się bardzo często podczas meczów w Kielcach. Podobnie, jak w przypadku koncertów rockowych, na meczach piłkarskich mamy do czynienia ze specjalnymi akcjami fanów (np.: kartonady i meksykańska fala).

Nie sposób nie wspomnieć w tym artykule o We Are The Champions Queen. Piosenki nie tyle związanej z piłką nożną, co sportem jako takim. Rozbrzmiewająca pod każdą szerokością geograficzną, na co drugim sportowym wydarzeniu, pieśń jest muzycznym odpowiednikiem starożytnego wawrzynu wręczanego zwycięzcom. Zupełnie inną futbolową parą kaloszy (a może korków) są


tzw. oficjalne hymny, pisane na wielkie futbolowe wydarzenia (Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Europy). Brak wśród nich niestety rockowych akcentów. Za wyjątkiem oddolnej, kibicowskiej inicjatywy podczas Mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii (Seven Nations Army z repertuaru The White Stripes), riffowych akcentów nie stwierdzono. Króluje popowy kicz na jedno kopyto (Enrique Iglesias, Ricky Martin, Shakira). Oficjalny hymn Euro 2012 śpiewany przez ni(e)jaką Oceanę również wpisuje się w ten, popowy trend. Czasy dobrych, polskich piosenek futbolowych odeszły do lamusa, podobnie jak polskie sukcesy w kopaną (Futbol Maryli Rodowicz, lub Tajemnice Mundialu, znane również, jako Uliczkę znam w Barcelonie Bohdana Łazuki). Niedawna afera związana z hymnem polskiej reprezentacji (Koko Euro Spoko Jarzębiny) wskazuje, że niezbyt szybko doczekamy się rasowego, rockowego futbolowego kawałka w wykonaniu polskich rockmanów.

Inną kategorią futbolowych piosenek są utwory zainspirowane piłką nożną. Na naszym polskim podwórku z pewnością jednym z najważniejszych jest Mundialeiro Pudelsów. Po mistrzowsku wyszydza wyczyny polskich piłkarzy na mundialu w Korei. Refleksyjna piosenka Myslovitz Książę życia umiera traktuje o pokręconym i tragicznym życiu George’a Besta, legendy footballu. Cross The Line Chemii znalazł się kilka dni temu na składance Echte Liebe - BVB Hits 2012 poświęconej, rzecz jasna, mistrzowi Niemiec – Borussi Dortmund.

think I’ll buy me a football team...

fc-brities...

Wątek z pierwszych stron gazet musiał się w tym artykule pojawić. Owszem, śpiewających pań w osobach Victorii Adams, czy Shakiry nie nazwałabym pure rockowymi wokalistami, ale... Od kilkunastu lat związek Victorii i Davida Beckhamów elektryzuje nie tylko fanów futbolu. Ona, pozbawiona wokalnego talentu członkini Spice Girls. On, prawy pomocnik reprezentacji Anglii. Po prasowym łomocie związanym z czerwoną kartką za kopnięcie Diego Simeone, w przegranym po rzutach karnych przez Anglików meczu z Argentyną podczas MŚ we Francji (10 lwów i głupek – napisał po meczu The Sun), Spicetka wspierała Davida jeszcze bardziej. Małżeństwo piłkarsko-modowe trwa do dziś. Związek wspomnianej wyżej Shakiry z gwiazdą Barcelony – Gerardem Pique, również cieszy się wielkim zainteresowaniem mediów i fanów. Nasze polskie poletko doczekało się własnego piłkarsko-muzycznego związku. Nazwani szumnie i na wyrost polskimi Beckhamami Dorota Doda Rabczewska i Radosław Majdan małżeństwem już wprawdzie nie są, ale swego czasu było o nich głośno.

Cóż, Euro 2012 za pasem. Opustoszeją ulice, zamilkną telefony, a w telewizorze pojawi się niezatapialny Dariusz Szpakowski. Sprzedaż koncernowego piwa wzrośnie, będziemy zajadać się chipsami. Wywiesimy biało-czerwone flagi na balkonach. Nażelowany Christiano Ronaldo wybiegnie z kolegami na murawę, polska reprezentacja z orzełkiem na piersi zagra z pewnością trzy mecze. Slavko i Slavek, dwie maskotki/maszkary będą straszyć z każdego rogu ulicy i sklepowej witryny. Lubiany przez wszystkich polskich kibiców, angielski sędzia Howard Webb, z pewnością, nas czymś zaskoczy. A ja po raz kolejny będę się zastanawiać nad subtelną różnicą pomiędzy spalonym, a karnym. Przy rockowych dźwiękach, rzecz jasna.

photo: 123rf.com

Wielu muzyków przyznaje się do swojej futbolowej pasji. Przekłada się to nieraz na finansowe wsparcie ukochanego klubu. Niemieccy punkrockowcy z Die Toten Hosen sponso-

rowali swego czasu Fortunę Düsseldorf. Miłość Campino i spółki do drużyny nie osłabła, pomimo nędznych, w ostatnim czasie, wyników piłkarzy z Düsseldorfu (nadal tkwią w 2 Bundeslidze). Kto wie, może ekipa z Esprit Arena odbije się od dna w przyszłym sezonie? A Campino wraz z rozanielonymi fanami zaśpiewa na pohybel odwiecznemu rywalowi z Monachium kilka ciepłych słów (Bayern)? Bracia Gallagher (Oasis), pomimo rodzinnych niesnasek nadal, solidarnie wspierają swój ukochany Manchester City. Kasa muzyków nie jest wprawdzie The Citizens potrzebna (szejkowie są hojni), ale zawsze można dołożyć się do transferu ulubionego zawodnika. Blisko transferu do City był w 1997 roku Paolo Maldini. Blisko, rzecz jasna, według Noela Gallaghera. To, co wszyscy (łącznie z Maldinim) wzięli na poważnie, było tylko wybrykiem pijanego muzyka. Za to na poważnie zainwestował swego czasu w Watford FC Sir Elton John. Kupił sobie nawet ten klub, a w 1976 roku został prezesem Szerszeni (wycofał się w 2002 roku, by w 2009 roku przyjąć tytuł Dożywotniego Honorowego Prezesa). Watford futbolową potęgą się nie stał, ale zanotował za eltonowych czasów udział w finale Pucharu Anglii (1984 przegrana na Wembley z Evertonem 0:2) oraz, w latach 1983-1984, grał w eliminacjach Pucharu UEFA.

ROCK AXXESS

45



ROCK

and

GOAL

Agnieszka Lenczewska, Jakub Rozwadowski illustration: Doris

ROCK AXXESS

47


Screams. Excitement. The atmosphere. The mystery. The sacred and the profane. Community and brotherhood. Joy. Chants. Idols and gods. The place is usually the same. A stadium. Music and football. Rock’N’Goaaaaaaal!

I

for the love of the ball …

wonder if Julio Iglesias might have become a Real Madrid’s football icon. In his youth he played for Madrid’s youth team and did it quite well. Perhaps, if it hadn’t been for this damn car accident, Iglesias Sr. would have been better known for his goalkeeping parade instead of his sweet amor, amor.And what if Rick Savage (from Def Leppard) had made a great football career? If he had worn the Albion shirt with a lion on his chest? Could he and Steve Harris of Iron Maiden have played for the national team alongside Gary Lineker and Peter Shilton in the Mexican World Cup in 1986? This situation would not have been impossible at all.

The Iron Maiden’s bass player is a devoted fan of West Ham United and his football skills were polished at one of the training playgrounds located around Upton Park. He had talent, but he wasn’t patient enough. However, his devotion to The Hammers remains unchanged. Rick Savage had to choose between football and his love for music. He was really gifted, and scouts tried to headhunt him for two of Sheffield’s football clubs: United and Wednesday. Finally, he did choose the United and played for the club for two years at center forward position. The love for music prevailed, however, and his football career ended before it even began. George Young, Angus and Malcolm’s (AC/DC) brother, was a promising, young football player, who could have joined the ranks of Glasgow Rangers. Malcolm had a gift for the ball as well. Not tall enough, and of poor health, however, he swapped the ball game for a different game: The rock game!

48

The members of Maiden enjoy playing football while on tour. The match results vary: starting with a victory over Metal Canarinhos (Maiden vs. Sepultura 8:0), to the bashful whips (1:8) in 2005 from the mixed Norwegian football team (Satyricon, Turbonegro, Norwegian players and ski jumpers). We shouldn’t forget about the confrontation on the Polish foreland. Maiden crushed the Polish Jazz Association football team in a friendly match in 1984 (8:2). Maiden’s passion for football became strongly apparent during the promotion of 11th studio album called Virtual XI. Accompanied by players such as Ian Wright, Paul Gascoigne, Marc Overmars, Patrick Vieira, and Stuart Pearce, Maiden played friendly matches against teams around the world.

Ritchie Blackmore (ex-Deep Purple, Rainbow, Blackmore’s Night) likes to jog with the ball (which can be seen even in the Perfect Strangers music video). Robert Plant is a fan of Wolverhampton Wanderers. Before the Young brothers emigrated to the Antipodes, they had sincerely supported Glasgow Rangers. Rod Stewart did not intend to become a football player (he dreamed of a professional boxer career), but occasionally he kicks off a signed ball to the audience. He is a devoted Celtic Glasgow FC fan. He even dedicated a song to the club. The former lead singer of Marillion – Fish – isn’t a Chelsea FC fan (although he sings Chelsea Monday). He supports The Hibernian FC from Edinburgh. His love for the Scottish football is so huge that he didn’t refuse to take part in recording and singing of such a trivial pop song as Say It With Pride. This song became an official anthem of the Scottish football team at the World Cup in Italy (1990). In a professional way some celebrities in Hollywood try to develop their football passion. Hollywood United was founded in the late-1980s by a group of British expatriates who frequented


the Cat & Fiddle, an English-style pub on Sunset Boulevard in the heart of Hollywood. The original team was made up of several U.S.-based British celebrities from music, film and television industry, including Paul Cook and Steve Jones of the Sex Pistols, Billy Duffy and Ian Astbury of The Cult, and Vivian Campbell of Def Leppard, and the British actor – Jason Statham. Perhaps, the team from the City of Angels is not a top-class football team, but it’s equally famous as LA Galaxy (with David Beckham onboard).

the places...

The stadium is a special place. The massive cubic capacity and space. The wave of hands and the great stage - the atmosphere is unique. The pioneers of stadium performances were obviously The Beatles. August 15th 1965 at Shea Stadium in New York was the first time in history when 55,600 of fans gathered at a stadium to listen to a rock concert. Back then, it was a unique phenomenon. Not much was known about sound systems and concert logistics. The band played on the pitch and the audience watched the Fab Four from the tribunes. After this historical The Beatles’ gig, the symbiosis between a stadium and the rock show still continues to this day. Separate articles may be devoted to London Wembley Stadium in London. The stadium became a musical venue in August 1972 with an all-star rock ‚n’ roll concert. It has since played host to a number of concerts and events, most notably the British leg of Live Aid and the legendary Queen concert in 1986 (The Magic Tour). The old Wembley hosted the Queen musicians again, six years later during The Freddie Mercury Tribute Concert. Bon Jovi were last to play at the old Wembley before its closure. Another football stadium, which could be straight away associated with rock music, is the Maracana (Estádio Mário Filho Jornalista) in Rio de Janeiro, Brasil. The Maracana hosted bands like Guns N’ Roses, The Rolling Stones, INXS, and Megadeth. Similarly, Poland has its own iconic venue. The Silesian Stadium in Chorzów – an arena that witnessed spectacular victories of Polish National Football Team over the USSR, Portugal, England or Holland. The Silesian is also a renown, legendary place of rock concerts and, until recently, it was the only facility of such kind in the country. It was on the pitch of The Silesian Stadium, where I saw, for the first time in my life, a real rock show (Monsters of Rock, 1991). Still, many of us remember the fucking rain during a Genesis concert, or white-and-red flags, displayed by U2 fans during New Year’s Day. I wonder if the very expensive National Stadium in Warsaw (lovingly known as the national basket) will ever become such a magical place, even partially. Time will tell. There’s a Madonna’s concert lurking in the horizon in August, and the forthcoming Coldplay show in September. Are the Polish Euro 2012 arenas to become future touchstones of the concert life? We shall see. So far, Sting and George Michael gigs bode well for the future.

the chants...

The musical setting is an integral element of any football festival. From the clashes in the Champions League, through club picks, to junior football tournaments. Good chants do not always speak of hatred towards the opposing party

or express, in words deemed offensive, opinions of the football federation. The songs cheer the players who are about to fight. Likewise, so do the club colors and the crest. I’m Forever Blowing Bubbles - the West Ham United’s anthem joined the canon of football hits and is one of the most famous songs in England, next to You’ll Never Walk Alone of Liverpool FC. In homage to the East End club, the punk band Cockney Rejects released their version of this song in 1980. Pink Floyd’s Fearless, which can be found on their third album, has the Liverpool anthem embedded as a part of the song. The use of the musical theme is surprising because Roger Waters is in fact a staunch supporter of Arsenal FC. The anthem of The Wolves is Hi Ho Silver Lining composed by Jeff Beck.

In addition to club chants, there is a rich repertoire of rock hits and uplifting songs that supercharge the atmosphere of a football event. The songs which are clearly reminiscent of a particular club. Dream of Warsaw by Czeslaw Niemen is sung by Legia Warsaw fans. The Days We Don’t Know Yet, by Polish singer and poet Marek Grechuta, appears frequently at stadium in Kielce and could enchant even football laymen. In Łódź the massive riffs of Thunderstruck (AC/DC) managed to bring in some fun and joy. O, Fortuna by Carl Orff, or Conguest of Paradise by Vangelis stimulate and motivate for an even greater involvement. AC/DC is indeed a band whose songs can be heard very frequently on football arenas. For the football fans St. Pauli Hells Bells is a musical must. The Final Countdown by Europe appears very often during matches in Kielce. Similarly to rock concerts, football matches involve specific fan activities (Mexican waves or crests action).

We also can’t help writing about We Are the Champions by Queen. This is a sport anthem. Reverberating in all places, at every sport arena We Are The Champions is a musical equivalent of the ancient laurel award. A completely different type of football songs is called Official anthems written for great football events (e.g.World Championships, European Championships). Sadly, most of them are non-rock songs per se. Except for the bottom-up initiative during the European Championships in Austria and Switzerland (Seven Nations Army from the songbook of The White Stripes), there are no signs of rock music - only pop throwaway (Enrique Iglesias, Ricky Martin or Shakira). UEFA’s Euro 2012 official song sung by some Oceana also fits into this pop trend. The recent scandal associated with the Polish National Football Team anthem (Jarzębina and Koko Euro Spoko/Cluck, Cluck Euro’s cool) shows that we still have to wait for a good rock anthem. Another category of football songs are songs inspired by football and the players. At our Polish backyard, one of the most important is Mundialeiro by Pudelsi. In this song the band pokes fun at the faces of Polish players in a masterly way. A sentimental song - Książę życia umiera/Prince of life is dying by Myslovitz deals with the twisted and tragic life of George Best (a legendary Manchester United midfielder). Best has been mentioned in numerous other songs. It has been reported that George was the inspiration for Dedicated Follower of Fashion by The Kings, and Where Did It All Go Wrong Mr Best? by Rinaldi Sings. Cross The Line by Polish pop-rock band Chemia was released a couple of days ago, on the compilation Echte Liebe - BVB Hits 2012 devoted to Borussia Dortmund of course.

ROCK AXXESS

49


think I’ll buy me a football team...

love affairs and c-brities.

Many musicians admit to their football passion. Sometimes it even means supporting the beloved club financially. German punkrockers of Die Toten Hosen sponsored Fortuna Düsseldorf. Campino’s love has not diminished despite the recent miserable results of players from Düsseldorf (Fortuna are still stuck in Bundesliga 2). Who knows, maybe the team from Esprit Arena will rebound in the next season and Campino, along with the fans, will sing a few kind words (Bayern) of a damning song to the eternal rival from Munich. The Gallagher Bros. (Oasis), in spite of the family disagreements, are unified in support of their beloved Manchester City. Their cash is not needed by The Citizens (the sheikhs are generous enough), but one can always contribute to a transfer of your favorite player. In 1997, Paolo Maldini was apparently close to be transferred to City. Close, according to Noel. Everyone (including Maldini) took it seriously, even though it was nothing more than an outburst of a drunken musician. It’s not the first time Noel has tried to tempt an Italian footballer to wear the sky blue. Earlier this year he told his mate Alessandro Del Piero he would love
to see him in the City.

The front pages news need to appear in this article as well. For several years the relationship of Victoria and David Beckham electrified not only football fans. In 1997, Beckham started dating Victoria Adams, after she attended a Manchester United match. She was famously known as Posh Spice of the pop music group Spice Girls, one of the world’s top pop groups at the time, and his team was also enjoying a great run of success. Therefore, their relationship instantly attracted a great deal of media attention.

On the other hand, Sir Elton John has seriously invested his time in Watford FC. He even bought the club, and in 1976 became chairman of The Hornets (he retired in 2002 but accepted the title of Honorary Chairman for life in 2009). The pinnacle of the club’s success was finishing runners up in the First Division in 1983 and reaching the FA Cup Final a year later. During 1983-1984 season Watford played in the UEFA Cup qualifying rounds.

UEFA European Football Championship through a woman’s eyes.

Well, the UEFA European Football Championship 2012 is already here. The streets are deserted, telephones are silent. Once again, we can see our famous sports commentator Mr. Szpakowski on our TV screens. Beer and crisps sales go up. National flags hang on many balconies. Cristiano Ronaldo and his friends are already fighting for the cup. Our Polish eagles played two out of their three (or maybe more) matches. Slavko and Slavek, two horrible mascots, scare us from every street corner and in every shopping mall. The English referee Howard Webb, beloved by all Polish fans, will surely surprise us with something. And besides, it’s a perfect opportunity for me to think about the subtle difference between the offside and the penalty. With music in the background, of course.


rock shop Agnieszka Lenczewska, Karolina Karbownik

TOYS R ock US

KISSOPOLY gra planszowa game www.kissarmywarehouse.com $139.99 MONOPOLY METALLICA gra planszowa game www.metallica.com $42.99 AC/DC automat do gry tabletop www.shoprockamerica.com $39.99 MOTÖRHEAD piłka plażowa beachball www.shop.imotorhead.com $9.99


KISS MR. POTATO figurki figurines www.kissarmywarehouse.com $79.99 ROB ZOMBIE lalka voodoo voodoo doll www.robzombie.com $30 KISS Hello Kitty tba KISS zestaw lalek bean bag dolls www.kissmuseum.com $74 KISS lalka szmacianka plush doll www.kissmuseum.com $14.95


JIMI HENDRIX puzzle www.rockmetalshop.pl PLN 89.00 THE BEATLES puzzle www.rockmetalshop.pl PLN 89.90

THE BEATLES yellow submarine puzzle www.rockmetalshop.pl PLN 98.99 METALLICA krążek do gry w hokeja hockey puck www.metallica.com $9.99

the only rockstyle magazine in the universe is seeking for a London based journalist to join our UK team The Role: * Writing articles focused on the latest London events * Increasing social presence across various social platforms including Facebook and Twitter Skills and Requirements: * Passion for hard rock and heavy metal music – a true music fan * Excellent verbal and written communication skills

In order to find out more, please contact us: contact@rockaxxess.com


dark access

MOONSPELL

wampiryczna maskarada Leszek Mokijewski, foto: Karolina Karbownik


She brought the Night and by the night was brought We are but children of the powers she had set free Strange are the ways of the wolfhearted...

P

ojedyncze muśnięcia strun, przerywa drapieżny growl. Dźwięki gitar powtarzają się w rytmie bicia serca. Z księżycowego blasku wyłania się cień. Przynosi noc ukrytą w swych smutnych wilczych oczach. Pół kobieta, pół wilk. Matka natura ukazuje swe potomstwo. W akcie nocnych narodzin rozpoczyna się wilkołacza maskarada. Zapach nocy wyzwala zwierzęcy instynkt. Nakazuje biec. Gitarowe riffy nabierają mocy. Zimny powiew nocy budzi do życia dzieci ciemności. Ubrane w wietrzne odzienie kroczą ścieżką pożądania za swym odwiecznym głodem krwi. Pogoń dobiega końca. Kolejna przypadkowa ofiara otulona hipnotycznym spojrzeniem, uwiedziona urokiem, zatańczy w ogniu namiętności błagając o pełnię przemiany bestię w ciele kobiety - wampiryczną królową. Nad jej głową lśni gwiazda, a w sercu tkwi pogrzebany klejnot. Krwiożerczy pocałunek, ma magiczną moc. Naiwny głupiec nazywa ją swoim jedynym przeznaczeniem, swą jedyną miłością, prosząc o śmierć.

Awake... for all is dying, even the dead We are our Past failing to come back All of us visionaire...

Fernando Ribeiro na Wolfheart mocnym głosem prowadzi ścieżką wilczych serc i miłosnych zbrodni. Pierwszy album Moonspell to mariaż gotyckich opowieści z blackmetalową atmosferą. Obok ciężkich surowych gitar, na pierwszy plan wysuwa się głęboki głos Fernando Ribeiro. To on jest tutaj królem klimatu, prowadzi ścieżką wilczych serc i miłosnych zbrodni.

Odgłosy kościelnych dzwonów, przeplatane żałobnym śpiewem zakonników, zwiastują wieczny sen w objęciach śmierci. Dźwięk szybkich gitar, przerywa żałobną procesję. Ezoteryczny dym unosi nas w odmęt sennych wizji. Wonne opium jest lekarstwem, głosi Ribeiro. Chwilową ucieczką od myśli, snem, błogim zapomnieniem. Perkusja w opętańczym tempie nie ustaje gitarom. Lecz to tylko chwilowa ucieczka. Na końcu życiowej drogi czeka śmierć. Więc przebudź się już teraz, gdy wszystko ginie! A jeśli nie chcesz czekać na śmierć

to weź moja rękę. Pozbawieni nadziei zniknijmy pośród ciszy. Przestańmy być bohaterami historii o upadku i nędzy! Niech nasza legenda będzie skropiona trucizną miłosnego podarunku! Zaśnijmy wpatrzeni w siebie, w śmiertelnym uścisku…

Moonspell na Irreligious porusza tematy związane ze śmiercią i przemijaniem. Ribeiro, niczym średniowieczny skryba, oddaje hołd śmierci, zabierając nas w podróż ścieżkami Ars Moriendi.

Moonspell to muzyczny czar pełni księżyca. Pogoń w parze z wilczymi braćmi. To poetyka mroku, zawarta w lirykach Fernando Ribeiro. Muzyczne tło wypełnia surowe brzmienie gitar. Żarliwy wokal, pełen mroku w swej barwie prowadzi nas przez każdą z płyt. Perkusja z niesamowitą mocą wybija rytm wilczego serca. Daj się mu ponieść, poczuj zapach nocy…

Mother Tongue has spoke to thee In the strongest way they’ve ever seen World can’t you see? I am not alone in my belief... ROCK AXXESS

55


Jakub „Bizon” Michalski foto: Erick Lopez (Duff), Falk - Hagen Bernshausen [Slash]

HITY ZNACIE...

photo: Falk - Hagen Bernshausen

digging the rock


Historia pod tytułem „Guns N’ Roses na muzycznym szczycie” była tyleż bogata i intensywna, co krótka. GRUPA PojawiŁA się, narobiŁA ogromnego zamieszania, staŁA się największym zespołem świata, po czym po cichu z dala od kamer i błysków fleszy, odeszŁA w niebyt. I choć zespół o tej nazwie ponownie gra koncerty, nie ma on wiele wspólnego z „tamtym” Guns N’ Roses. Po grupie pozostały jednak płyty – nie ma ich wiele, lecz większość z nich to dziś klasyka hard rocka. Appetite for Destruction (1987) 10/10 Ćwierć wieku temu zespół szturmem zdobył listy przebojów oraz serca fanów na całym świecie jednym z najlepszych debiutów fonograficznych w historii muzyki rockowej. AFD to bezkompromisowy i bezczelny hard rock, czerpiący z najlepszych, klasycznych wzorców, jak Aerosmith czy AC/DC, z dodatkiem młodzieńczej fantazji i energii. Największe hity z tej płyty zna każdy szanujący się fan muzyki gitarowej. Warto jednak wspomnieć o chyba najbardziej niedocenianym i jednocześnie najbardziej złożonym kawałku na tym krążku, Rocket Queen, oraz o dynamicznym, luzackim i pełnym energii Think About You, pozostającym nieco w cieniu bardziej znanych i częściej granych na żywo utworów.

GN’R Lies (1988) 7/10 To tak naprawdę dwie EPki wydane razem. Pierwsza strona wydania winylowego to minialbum Live ?!*@ Like a Suicide, dostępny już wcześniej w mniejszym nakładzie, na drugą zaś składają się cztery utwory akustyczne. Najbardziej znaną kompozycją z Lies stała się delikatna ballada Patience, okraszona chyba najlepszym teledyskiem w historii grupy. Nie można też zapomnieć o bardzo interesującej, akustycznej wersji utworu You’re Crazy, który w oryginalnej formie pojawił się na debiucie. Ukrytą perełką Lies jest Move To The City, które na koncertach zamieniało się w prawdziwą rockandrollową jazdę z improwizacjami i sekcją dętą. Najgłośniej było jednak o kompozycji One In A Million, której tekst wiele osób uznało za obraźliwy wobec mniejszości narodowych i seksualnych, i na nic zdały się tłumaczenia Axla, że słowa utworu nie prezentowały wprost jego poglądów.

Use Your Illusion I (1991) 8/10 Na oba albumy zatytułowane Use Your Illusion czekały miliony fanów. Kiedy w końcu płyty pojawiły się w sklepach, świat znowu oszalał na punkcie GN’R. Kolejne single królowały na szczytach list przebojów, muzycy pojawiali się w każdym muzycznym piśmie na świecie, a trasa promująca albumy trwała bez mała dwa lata. Na pierwszej płycie dominują utwory dynamiczne i szybkie, choć nie zabrakło kompozycji złożonych. Prawdziwą perłą w dyskografii GN’R jest zamykający UYI I utwór Coma, dziesięciominutowe dzieło pełne wściekłości i przeszywających dźwięków gitar. Na tle mniej lub bardziej znanych kompozycji wyróżnić należy też zaśpiewany przez Izzy’ego Stradlina, nawiązujący do twórczości The Rolling Stones, kawałek Dust N’ Bones, nagrany wspólnie z Alice’em Cooperem The Garden oraz Double Talkin’ Jive, przyozdobiony znakomitym, inspirowanym muzyką flamenco outro Slasha.

ROCK AXXESS

57


Use Your Illusion II (1991) 9/10 Na pierwszej płycie dominowały kompozycje zwarte, szybkie i agresywne. Płyta druga to większy nacisk położony na utwory rozbudowane, wielowątkowe, zapędzające się w miejsca wcześniej przez zespół raczej nieeksplorowane. Na szczególną uwagę zasługuje pozostający w cieniu wcześniejszych singli utwór Estranged, do którego nakręcono jeden z najdroższych w tamtych czasach teledysków, oraz poprzedzająca go na płycie cudowna ballada So Fine, śpiewana przez basistę Duffa McKagana. Wrażenie robią też rozbudowany i pełen rockandrollowego szaleństwa Breakdown oraz kolejny stonesowy kawałek - 14 Years z Izzym Stradlinem w roli wokalisty. I szkoda tylko, że płyta nie kończy się wraz z ostatnią nutą Don’t Cry, bo koszmarek Axla pod tytułem My World jest dość ciężko strawny.

The Spaghetti Incident? (1993) 6/10 Ostatnim albumem wielkich Guns N’ Roses okazał się nieoczekiwanie krążek z coverami. Zawarto na nim przeróbki w większości starych, punkowych utworów, nagrane głównie podczas sesji do Use Your Illusion. Płyta jest dość nierówna, bo o ile samego wykonania nie za bardzo można się czepiać, to oryginały nie zawsze były najwyższych lotów. Nie da się jednak odmówić uroku kapitalnej wersji Since I Don’t Have You, nie zachwycić się cudownymi gitarami i duetem wokalnym Axla i Michaela Monroe’a w Ain’t It Fun i nie pomachać rytmicznie głową przy Hair of the Dog. Ukrytym (dosłownie, bo nie ma go w spisie utworów) klejnotem na tej płycie jest akustyczna kompozycja Look at Your Game, Girl, która pewnie byłaby dużo bardziej znana i popularna, gdyby nie to, że jej autorem jest... Charles Manson.

Chinese Democracy (2008) 6/10 Album, o którym napisano już wszystko. 13 lat komponowania, przyjmowania do zespołu i wyrzucania kolejnych muzyków, nagrywania, kasowania, ponownego nagrywania, ponownego kasowania... Chyba żadna płyta w historii rocka nie przyniosła tylu kontrowersji. Oczywiście, biorąc pod uwagę skład zespołu, album powinien pewnie trafić do drugiej części tego małego przeglądu, bo jest to raczej dzieło solowe Axla Rose’a. W kronikach rockowych będzie jednak uznawany za płytę GN’R. Po tylu latach czekania Chinese Democracy z góry skazana była na porażkę. Żaden album nie byłby w stanie spełnić tak olbrzymich oczekiwań fanów. Jednak oprócz kompozycji średnio udanych, żeby nie powiedzieć strasznych, znajduje się tu parę kawałków wartych uwagi, jak choćby najbardziej nawiązujący stylem do dawnych lat Street of Dreams, utrzymana w klimatach rozbudowanych ballad Axla z czasów Use Your Illusion kompozycja This I Love oraz otwierający płytę utwór tytułowy, którego brzmienie wyraźnie wskazuje na to, że powstał jeszcze w latach 90.

58


Druga część „Digging The Rock” tym razem nie może być poświęcona mniej znanym albumom zespołu z prostej przyczyny - więcej studyjnych płyt Guns N’ Roses nigdy nie wydał. Jednak projekty poboczne i solowe płyty członków oryginalnego GN’R są tak liczne i ciekawe, że warto przybliżyć wybrane pozycje. Velvet Revolver Contraband (2004) (8/10) Velvet Revolver to najbardziej znany produkt uboczny ze stajni GN’R. Trzej muzycy dawnego składu Gunsów: Slash, Duff i Matt Sorum, wsparci przez wokalistę Scotta Weilanda i gitarzystę Dave’a Kushnera wydali dwa studyjne albumy, zanim drogi instrumentalistów i Weilanda się rozeszły. Contraband zdobyło sporo zwolenników, a zespół z miejsca stał się jedną z najpopularniejszych hardrockowych grup XXI wieku. Single z Set Me Free, Slither i Fall to Pieces na czele zasłużenie osiągnęły spory sukces na listach przebojów, choć nie mniejsze wrażenie robi ballada You Got No Right i znakomicie bujający zamykacz płyty, Loving the Alien.

Velvet Revolver Libertad (2007) 6/10

Następca świetnego Contraband nieco rozczarował. Brakuje tu dobrych melodii i porywających zagrywek, które przyciągałyby uwagę słuchacza i zapadały w pamięć. Kilka dobrych utworów jednak znajdziemy. Takim jest zamykający płytę Gravedancer, powielający nieco nostalgiczny klimat swojego znakomitego odpowiednika z Contraband. Jednak najlepsze kompozycje znalazły się na różnych specjalnych edycjach regionalnych. Zarówno pełen dynamiki i gęstego brzmienia Gas & a Dollar Laugh, jak i przyozdobiony pięknymi motywami gitarowymi Messages należą do najlepszych utworów grupy i wielka szkoda, że nie trafiły na podstawowe wydanie płyty.

Slash’s Snakepit It’s Five O’Clock Somewhere (1995) 7/10 Plotka głosi, że większość kompozycji, które znalazły się na tej płycie, powstała z myślą o kolejnym albumie Guns N’ Roses, została jednak odrzucona przez Rose’a. To całkiem możliwe, gdyż na It’s Five o’Clock Somewhere ze Slashem zagrali między innymi Gilby Clarke, Dizzy Reed, Matt Sorum i wspomagający GN’R na koncertach Teddy Andreadis, a wśród kompozytorów znaleźli się dwaj inni Gunsi, Izzy Stradlin i Duff McKagan. Płyta ma, co nie jest wielkim zaskoczeniem, mocno gitarowy charakter, a uwagę warto zwrócić na pierwszy utwór na krążku, podszyty bluesem Neither Can I, chwytliwy i znakomicie zaśpiewany przez Erica Dovera Beggars & Hangers-on oraz instrumentalny Jizz Da Pit.

ROCK AXXESS

59


Slash’s Snakepit Ain’t Life Grand (2000) 8/10 Kilka lat po zawieszeniu działalności Snakepit Slash reaktywował zespół, choć w zupełnie nowym składzie. Tym razem dobrał sobie do współpracy dwóch muzyków znanych ze współpracy z Alicem Cooperem – perkusistę Matta Lauga oraz basistę Johnny’ego Griparica, gitarzystę polskiego pochodzenia Ryana Roxie’ego, który, podobnie jak Griparic, współpracował wcześniej z Gilbym Clarkiem, oraz mało znanego wokalistę Roda Jacksona. Ain’t Life Grand to solidna dawka znakomitego hard i blues rocka, z gęstymi gitarami, porywającymi riffami i zapadającymi w pamięć melodiami. Błyszczy też Rod Jackson, który okazał się bardzo sprawnym wokalistą, obdarzonym rasowym hardrockowym głosem. Na płycie wyróżniają się przede wszystkim inspirowany nieco brzmieniem lat 20. utwór tytułowy oraz bardzo cooperowy kawałek Serial Killer. Warto też posłuchać dynamicznych i chwytliwych Been There Lately i Mean Bone, które Slash niedawno odkurzył na potrzeby swojej solowej trasy koncertowej. Ain’t Life Grand to mocny kandydat do miana najlepszej płyty z wszystkich wydawnictw byłych członków Guns N’ Roses.

Slash Slash (2010) 8/10

Pomysł był następujący: Slash zaprasza do współpracy kilku muzyków sesyjnych, którzy grają w większości utworów, oraz całą masę znanych gości, w tym dużą część swoich byłych kolegów z GN’R. Wyszło interesująco. Obok znakomitych nagrań singlowych w postaci By the Sword i zaskakująco dobrego występu Fergie w Beautiful Dangerous, mamy tu między innymi porywający wstęp do płyty z udziałem Iana Astrbury’ego w utworze Ghost oraz dynamiczny kawałek Doctor Alibi, zaśpiewany przez Lemmy’ego. Dobrze wypadają też dwa utwory z Mylesem Kennedym, Back from Cali i Starlight. To właśnie Kennedy został wokalistą podczas solowej trasy Slasha oraz nagrał z nim kolejną płytę, Apocalyptic Love.

Neurotic Outsiders Neurotic Outsiders (1996) 6/10 Co się stanie, gdy zamkniemy w jednym pomieszczeniu dwóch muzyków Guns N’ Roses (Duff i Matt Sorum), gitarzystę Sex Pistols (Steve Jones) i basistę Duran Duran (John Taylor)? Otrzymamy dość zaskakującą mieszankę pod nazwą Neurotic Outsiders. Twór ten wydał jedną płytę, na której znajdziemy całkiem niezłe kompozycje, utrzymane w większości w klimatach hardrockowych z całkiem sporą domieszką punk rocka. Utwory nie grzeszą może oryginalnością, ale stanowią niezłą porcję luzackiego gitarowego grania, jak choćby w dość bezpośrednich i humorystycznych tekstowo Jerk i Good News. Chwile wytchnienia od gitarowego hałasu przychodzą wraz z oszczędnymi i nieco bardziej nastrojowymi Better Way i Story of My Life.

60


Duff McKagan’s Loaded Sick (2009) 6/10 Duff, oprócz kilku płyt z Velvet Revolver i Neurotic Outsiders, oraz albumów solowych, nagrał też trzy albumy pod szyldem Loaded. Sick to drugi z nich. Zawarta na nim muzyka to styl, w którym McKagan czuje się od zawsze najlepiej, czyli znana choćby z Neurotic Outsiders mieszanka hard i punk rocka przyprawiona grunge’em. Płytę wypełniają dobre, łatwo zapamiętywalne melodie, jak w singlowym Flatline czy Blind Date Girl, które 20 lat temu mogłoby narobić zamieszania na listach przebojów.

Gilby Clarke Swag (2002) 6/10 Gilby Clarke wydał od połowy lat 90. kilka płyt solowych. Na pierwszej z nich, Pawnshop Guitars, gościnnie zagrali wszyscy jego koledzy z Guns N’ Roses. Ostatnim, jak do tej pory, premierowym materiałem Clarke’a jest album Swag. Muzyka, którą prezentuje tu gitarzysta, to niezbyt zobowiązujący rock n’ roll w stylu Stonesów i Faces, który nie wnosi do dziedzictwa rockowego absolutnie nic nowego, ale zapewnia po prostu kilkadziesiąt minut niezłej zabawy z luzackimi rockowymi brzmieniami. Na płycie wyróżniają się chwytliwe Crocodile Tears i Heart of Chrome oraz cover Davida Bowie’ego Diamond Dogs. Wśród gości między innymi Derek Sherinian oraz Tracii Guns.

photo: Erick Lopez

Izzy Stradlin and the Ju Ju Hounds Izzy Stradlin and the Ju Ju Hounds (1992) 6/10

Również poprzednik Clarke’a w GN’R poszczycić się może dość obszerną solową dyskografią. Niestety, większość albumów Stradlina dostępna jest jedynie w serwisie iTunes, gdyż gitarzysta już dawno zrezygnował z wydawania swojej muzyki na nośniku CD. Omawiana płyta jest pierwszym solowym dokonaniem Izzy’ego. Krążek utrzymany jest w klimatach, które dominują w muzyce obu byłych gitarzystów rytmicznych GN’R. Dużo tu luzu i rockowego ducha, niewiele zaś wirtuozerii i nowatorstwa. Fani The Rolling Stones powinni być zadowoleni, zwłaszcza przy utworach Shuffle It All oraz Take a Look at the Guy, w którym zagrał sam kompozytor tego kawałka, Ronnie Wood.

ROCK AXXESS

61


rock fashion Karolina Karbownik W TYCH KOSZULKACH WPUSZCZĄ CIĘ NA KONCERT GUNS N’ROSES: T-SHIRTS you can wear at GUNS N’ROSES GIG: www.rockmetalshop.pl

www.slingshottshirts.com

www.labirynthrock.com

www.la9rock.com

www.sinfashion.pl

62


W koszulce ze Slashem nie wejdziesz na koncert Guns N’Roses: You’ll be banned from Guns N’ Roses wearing one of those:

www.labirynthrock.com

www.slingshottshirts.com

www.slashmerch.com

www.sinfashion.pl


backstage access

SUPPORTEM być... Katarzyna Strzelec, Jakub „Bizon” Michalski

... marzenie, czy ciężka praca? o tym, jak to jest rozgrzewać publiczność przed koncertem gwiazdy opowiada lucky, wokalista tri state corner.


Jesteście z trzech różnych krajów - Polski, Grecji i Niemiec. W jaki sposób znaleźliście się w jednym zespole? Zgadza się. Pochodzimy z trzech różnych krajów, ale z wyjątkiem Markuza, który reprezentuje niemiecką część zespołu, wszyscy jesteśmy dziećmi imigrantów, którzy przyjechali do Niemiec z Grecji i Polski. Jani i ja urodziliśmy się w Niemczech, Christoph i Chris przyjechali do tego kraju, gdy byli dziećmi. Więc choć różni nas pochodzenie, byliśmy wszyscy przyjaciółmi zanim założyliśmy zespół.

Jak doszło do tego, że zostaliście zaproszeni na wspólną trasę z Nazareth? Kombinacja ciężkiej pracy i szczęścia. Jesteśmy fanami Nazareth od wielu lat. Ci goście tworzyli historię rocka. Jesteśmy niezwykle szczęśliwi i dumni z tego, że mogliśmy z nimi grać. Na pewno nie raz wyobrażaliście sobie, jak to jest grać przed taką wielką gwiazdą. Które z tych wyobrażeń okazały się trafne, a które nie? Nie spodziewaliśmy się, że tak znany zespół będzie dla nas tak miły, pomocny i uprzejmy. Cała załoga, nie tylko zespół, ale też ekipa techniczna. Wcześniej mieliśmy trochę doświadczeń z mniej znanymi grupami, których członkowie byli bardzo aroganccy i mało przyjaźnie nastawieni. Jeśli odwrócilibyśmy sytuację i to wy bylibyście wielkimi gwiazdami, kogo chcielibyście zaprosić na wspólną trasę w charakterze supportu? Zrobilibyśmy to tak, jak Nazareth. Pozwolilibyśmy jakiemuś zespołowi zagrać, sprawdzając jednocześnie profesjonalizm i zachowania jego członków. Trzeba wiedzieć, czy w zespole jest dobra organizacja, czy muzycy pracują ciężko, czy są zdyscyplinowani, czy grupa taka jest zdolna do rozgrzania publiczności przed główną atrakcją. Nawet jeśli jesteś tylko supportem, musisz być tak profesjonalny, jak się da i być w stanie zaciekawić widownię. Jeśli support jest kiepski, to psuje to całą atmosferę, także dla głównej gwiazdy.

Na pewno słuchacie sporo muzyki, macie więc swoich ulubionych wykonawców. Kogo zgodzilibyście się supportować bez nawet chwili zastanowienia? Czy byłby to jakiś jeden wspólnie wybrany wykonawca, czy każdy w zespole wybrałby kogoś innego? No cóż, mamy wspólnych faworytów, są też zespoły, które podobają się pojedynczym członkom Tri State Corner. Chętnie gralibyśmy przed każdym wielkim zespołem, bo od każdego można się czegoś nauczyć. Parę takich grup przychodzi mi do głowy: Pearl Jam, 3 Doors Down, Dream Theater, Firewind, Creed, ale także grupy takie jak AC/DC, Journey, Metallica... Granie z zespołem takim jak Nazareth, który istnieje już ponad 40 lat na pewno dało wam okazję do nauczenia się wielu cennych rzeczy. Nauczyliśmy się bardzo wiele. Moglibyśmy napisać o tym książkę. Parę przykładów: bądź szczery, autentyczny, miły, zdyscyplinowany i wdzięczny za to, co masz. Zawsze pracuj ciężko, także w zespole. Miej szacunek do całej ekipy i do publiczności.

Zespoły, które pełnią rolę rozgrzewacza, zwłaszcza jeśli są młode, często od chwili wejścia na scenę są skazane na porażkę. Ciężko jest im zwrócić na siebie uwagę. Pamiętasz Wasze pierwsze kroki na scenie? Nigdy nie czuliśmy, że publiczność nas nie lubi, czasami zastanawialiśmy się jedynie, czy jest to właściwa publiczność

dla tego typu muzyki. Jesteśmy przekonani, że większa część publiczności zawsze będzie zwracała uwagę na to, co robimy, bo gramy to, co najlepiej czujemy i jest to najbardziej autentyczny sposób wyrażania siebie. Główna gwiazda wymaga od was, żebyście jak najlepiej rozgrzali publiczność, wprowadzili ją w odpowiedni nastrój. Wy, z kolei, chcecie jak najlepiej się zaprezentować. Czy według ciebie udało się wam osiągnąć oba te cele? Tak, oczywiście. Czujemy, że rozgrzaliśmy ludzi i sami też korzystnie się zaprezentowaliśmy. Byliście tam - jak sądzicie, mamy rację?

Niewątpliwie. Gdybyście nie zostawili po sobie dobrego wrażenia, pewnie byśmy Was nie zapamiętali po koncercie i nie chcieli z wami rozmawiać. Mieliście już wcześniej okazję zobaczyć jak cała ta wielka koncertowa produkcja wygląda na zapleczu sceny? Tak, graliśmy już spore koncerty. Wiemy jak to działa. Nie jest to dla nas nic nowego. Co spodobało wam się najbardziej podczas tej trasy? Występy, ale także czas przed i po koncertach. Ludzie, kluby - wszystko!

Jakie według ciebie szanse mają obecnie młode zespoły na zaistnienie? Czy można w ogóle przebić się teraz przy tak wielkiej konkurencji? Jest to możliwe przy ogromnej ilości ciężkiej pracy i silnej woli - jak w życiu. Trzeba też w pewnym momencie mieć sporo szczęścia i poznać odpowiednich ludzi, którzy zrozumieją to, co dany zespół robi. Od kilku lat wytwórnie stawiają na szybki sukces. Rezultat tego jest taki, że jeśli słyszysz jakiś nowy zespół, bardzo szybko możesz go zaszufladkować i łatwo porównać do innego, już wcześniej istniejącego. Przez to większość obecnej muzyki brzmi podobnie. Wytwórnie wiedzą, co się sprzeda. Niewielu jest promotorów, którzy chcą spróbować czegoś nowego, co do tej pory nie istniało. Czegoś wyjątkowego, ale jednocześnie chwytliwego. To co teraz mówię zostało potwierdzone już kilka razy przez duże wytwórnie, więc to nie jakiś nasz wymysł. Duże zespoły mają oczywiście swoje własne ekipy techniczne. Supporty, zwłaszcza te młode, często nie mogą sobie na taki luksus pozwolić. Co trzeba zrobić, żeby jak najlepiej przygotować się do dużego koncertu w roli supportu? Mamy własną ekipę, które jeździ też z dużymi zespołami, kiedy akurat my nie gramy. To profesjonaliści. Tri State Corner to nie tylko zespół, ale rodzina. Wszyscy pracują z tym samym nastawieniem, by wszystko idealnie działało. Na koniec - macie może jakieś rady dla młodych zespołów, które wyruszają w trasę jako supporty? Jak przetrwać taką trasę? Bądźcie pomocny, wdzięczni, szczerzy i zdyscyplinowani! Dziękujemy za rozmowę i do zobaczenia na kolejnych koncertach!

ROCK AXXESS

65


being a

SUPPORTING BAND

Katarzyna Strzelec, Jakub „Bizon” Michalski

a dream or hard work? how it is to warm up audiences before a show of a rock star? We asked lucky, the lead singer of tri state corner.

66


I have to ask: how did you start playing together? You are from 3 different countries: Poland, Greece and Germany. You are right, we are from 3 different countries, however, we are - except for Markuz, who represents the German part children of immigrants with origins in Greece and Poland. Janni and myself were born in Germany, Christoph and Chris came to Germany in a very young age. So, to answer the question, we were friends - with different origins - in Germany before we started Tri State Corner. How did it come about that you were asked to open for Nazareth? Well, this was hard work and luck at the same time. We’ve been fans of Nazareth for many years. These guys are rock history and when we got the chance to support Nazareth, we were all very happy and proud at the same time. I’m sure you tried to imagine how it would be to play before a legendary band like that – which of those suppositions proved true and which did not? Well, we did not expect that such a famous band like Nazareth would be so kind, friendly and helpful, I mean the complete Nazareth Team - the band members as well as their crew. We had a lot of experience with other bands on a more medium niveau, who were pretty much arrogant and not that friendly.

If we were to reverse the situation and you would be the big rock stars, who would you invite to tour with you as a support? We would do it the same way - allow a band to play and also check their professionalism and behaviour - is the band organized, is the band really working hard, is the band disciplined, is the band able to prepare the audience for the main? Even if you are „only” a support band, you have to be as professional as possible and able to attract the audience. If the support is bad, it will create a negative atmosphere for the main act as well. ’m sure you listen to a lot of music so you probably are big fans of certain bands or musicians. Who would you agree to support on tour without any hesitation? Would each of you say the same or do you have different favorites? We have all different and common favorites. Generally, we would support every big band as we would be able to learn from each of them. There a couple, Pearl Jam, 3 Doors Down, Dream Theater, Firewind, Creed but also Journey, AC/DC, Metallica everybody :-) I can imagine that touring with such a legendary band, that has played for more than 40 years, is a truly valuable experience. What did you learn from Nazareth or other big bands you toured with? We learned a lot and we could write a book about it. Here is some of the experience... Be honest, authentic, kind, disciplined and grateful, work always hard and as a team and have respect for the team and, of course, for the audience.

Bands that play as a support act, especially when they are young and inexperienced, are often doomed from the moment they go on stage and have hard time getting any attention. Do you remember your first steps on stage? Well, we never had the feeling that the audience does not like what we are doing, we were sometime not sure, if the audien-

ce is the right one for our music.

We are convinced that we will not miss the attention of the majority of the audience - cause we play what we feel and we think this is the most authentic way to express our music... The main stars of an event expect that the support act will warm up the audience and help them get into the right mood. You, as a band, would like to present yoursel-ves the best way you can. Do you think you succeeded in fulfilling both your and the main star’s needs and expectations? Yes, absolutely - we are sure that we reached both, warmed up the audience and presented ourselves. You were there, what is you feeling - are we right in what we are thinking?! Of course, otherwise we would not have remembered you. Have you already had a chance to see how the big live productions look like behind the stage? We did big live productions and we know how it works.

What did you like the most about this tour? Performing on stage, the before and after show, the Polish people, the Clubs - simply everything!

What do you think are the chances for young bands to make it big nowadays? Is it possible to break through with the competition of so many young bands around? We think it is possible by continuing with hard work and never giving up - as it is in life. You need also to be lucky at a certain point and find people that understand your work. Since a couple of years and based on the way the music industry works, most of the labels have been focusing on quick wins and the result is that if you hear about a new band, you can categorize this band very quickly and compare it to a band that already exists. So, most of the music sounds somehow the same, ‚cause people would buy this music and the industry would be able to make their needed turnover. There are very limited promoters who are not frightened to promote something new, something that did not exists until now, something very special, but catchy....

By the way, the thing we said here was confirmed a couple of times by big labels, so it is not only our way of thinking...

Obviously, the big bands have got their own technical crew. Supports, especially young bands, usually can’t afford that. What is the best way to get ready for a perfect show as a support act? We do have our crew as well and this crew is a professional crew touring with big bands when we are not on tour with Tri State Corner! TSC is a family not a simple band, and everybody is working with the same intention to get things done. Any advice for other bands on how to survive a tour being a support act? Be helpful, grateful, honest and disciplined! Thank you for the interview and see you in the future during your shows.

ROCK AXXESS

67


rock savvy

niech żyje... Hologram? Marcelina Gadecka, foto: Digital Domain

Występ Tupaca, rapera który został specjalnie wskrzeszony na Coachella Festival w kwietniu, wzbudził mieszane odczucia. Pisaliśmy już o tym w majowym numerze rock axxess. Jednakże, hologram Tupaca, który wystąpił na Coachella Festival, hologramem wcale nie był.


W

ięc co to było? Prawda jest taka, że tamtej nocy nie tylko Tupac został przywrócony do życia. Inny wielki powrót należał do zmodyfikowanej wersji wiktoriańskiej sztuczki zwanej Pepper’s Ghost (Duch Peppersa - przyp. RA). W drugiej połowie XIX wieku była ona używana na scenie przez magików, aby wywoływać duchy lub pokazywać lewitujące przedmioty. Efekt ducha był uzyskiwany za pomocą pochylonej tafli szkła, w którym odbijała się ukryta osoba lub przedmiot. Sztuczka ta jest bardzo prosta w wykonaniu, aczkolwiek w czasach wiktoriańskich używano do niej głównie żywych aktorów lub przedmiotów. Biorąc pod uwagę fakt, że Tupac został zastrzelony w 1996 roku... technologia XXI wieku musiała wkroczyć do akcji.

Digital Domain, studio efektów specjalnych, które współtworzyło takie filmy jak Ciekawy Przypadek Benjamina Buttona, Tron: Dziedzictwo czy X-Men: Pierwsza Klasa, pracowało ponad cztery miesiące, by wygenerować komputerowy obraz Tupaca (ang. CGI - przyp. RA). Co ciekawe, obraz ten nie był zmodyfikowaną wersją żadnego archiwalnego nagrania, ale został stworzony całkowicie od podstaw: To nie jest żadne istniejące ani archiwalne nagranie. To jest iluzja, powiedział Ed Ulbrich, dyrektor kreatywny Digital Domain. Tak więc, widownia festiwalu Coachella dostała iluzję, której stworzenie zajęło kilka miesięcy i kosztowało pomiędzy 100000, a 400000 USD. Mimo, iż była to bardzo realistyczna iluzja, Tupac był jedynie wygenerowanym obrazem 2D odbitym w przezroczystym ekranie, co stworzyło iluzję hologramu 3D. Fani Gwiezdnych Wojen raczej byliby zawiedzeni.

Co więcej, hologramy wcale nie są taką nowością i były już wcześniej używane w występach na żywo. Wybrane przykłady to: występ Madonny i animowanego zespołu Gorillaz na rozdaniu nagród Grammy w 2006 roku, wywiad z projekcją Will.I.Ama przeprowadzony przez CNN w 2008, czy występ Mariah Carey, a raczej jej hologramów, które równocześnie występowały w pięciu różnych krajach w ramach kampanii reklamowej Deutsche Telekom w 2011. Warto wymienić tu także Hatsune Miku, japoński awatar śpiewający J-pop, który jeździ w trasy koncertowe i pojawia się na scenie jako hologram. Więc, jakby zdarzyło się komuś zapytać: o co tyle szumu?, w odpowiedzi należy umieścić istotne słowo - klucz: wskrzeszenie. Wiele osób komentujących występ Tupaca doszło do podobnych wniosków: nigdy nie byliśmy bliżej do wskrzeszenia zmarłej osoby, niż teraz. Hmm, czyżby?

Aby odtworzyć wygląd i zachowanie Tupaca, Digital Domain użyło archiwalnych zdjęć i nagrań wideo, ale to raperzy Snoop Dog i Dr. Dre udzielali wskazówek dotyczących przebiegu całego występu. Ulbrich skomentował to słowami w pewnym sensie to nie on [Tupac] występuje na scenie. W całym swoim zachwycie nad możliwością przywracania artystów do życia, publiczność nie zauważyła, że była to tylko animacja zaprogramowana do interakcji z widownią. Jednak bardziej przerażający jest fakt, że na Twitterze profil Hologramu Tupaca ma już ponad 30.000 fanów, a w Internecie pojawiają się listy dziesięciu gwiazd które powinny zostać przywrócone do życia. Plany potencjalnych tras koncertowych z hologramami nieżyjących artystów niebezpiecznie nabierają kształtów.

To nie wszystko! W przemyśle muzycznym pojawiły się głosy, iż występ hologramu mógłby być o wiele tańszy niż występ prawdziwego, żyjącego artysty. Jednak... nie tak prędko panie i panowie! Najpierw trzeba przemyśleć kilka spraw. Zacznijmy od tego, że koncerty open - air przy światle dziennym nie nadają się do występów z hologramami: Nie pokonasz światła dziennego. To nie jest środowisko, które da się kontrolować. A przy takich występach trzeba brać pod uwagę warunki zewnętrzne i naturalne światło, powiedział Nick Smith z firmy AV Concepts, która również była zaangażowana w powrót Tupaca na scenę. Do tego dochodzą również aspekty prawne, w tym prawa autorskie oraz bardziej przyziemne sprawy, jak chociażby niepowtarzalność koncertów. Zatrzymując się przy tym ostatnim: Ulbrich zapewnia, iż występ podczas Coachella Festival […] był oryginalny i przygotowany specjalnie dla widowni festiwalu. Lecz jeśli Snoop Dog ma zamiar wyruszyć w trasę koncertową z jednym wygenerowanym obrazem Tupaca, będzie to chyba raczej przypominać wielokrotne oglądanie tego samego DVD, a nie koncert na żywo, prawda? Morał tej historii jest taki, iż przywrócenie do życia jednej gwiazdy pokazało, że jest to nie tylko możliwe, ale z pewnością szybko się nie skończy. Mając na uwadze tak długą listę wykonawców, wśród których są m.in. Jim Morrison, Jimi Hendrix, John Lennon, Freddie Mercury i Ronnie James Dio, można przewidzieć, że jest jedynie kwestią czasu, kiedy sceniczny comeback nabierze zupełnie nowego znaczenia. PS. Z początkiem czerwca Digital Domain potwierdziło pracę nad hologramem Elvisa Presleya. Czekajcie na ogłoszenie dat koncertów. Na żywo oczywiście!

ROCK AXXESS

69


long live...

Hologram? Marcelina Gadecka, photography: Digital Domain

Resurrected Tupac, who performed at Coachella Festival in April, has brought a mix of love and hate among all the interested parties. We wrote about this in the May issue of Rock Axxess. However, Tupac’s hologram that people have seen at Coachella Festival in April wasn’t a real hologram at all.


S

o what was it then? The truth is that Tupac was not the only one resurrected that night. The other great comeback belonged to a modified version of Victorian era trick called Pepper’s Ghost. In the late 19th century, this illusion was used by magicians to present ghosts and other floating objects on stage. This ghostly effect relied on an angled piece of glass, in which image of the hidden person or object reflected. As simple as it sounds, the problem is that during Victorian era shows a very alive person or physical objects were reflected on the glass. And since 2Pac was shot dead in 1996... some 21st century technology had to come into action.

Digital Domain, a special effects studio that has previously worked on films such as The Curious Case of Benjamin Button, TRON: Legacy and X-Men: First Class, worked for about four months in the studio to create a Computer Generated Image (CGI) of Tupac. What’s interesting, it wasn’t based on any manipulated archive footage, but was created totally from scratch: This is not found footage. This is not archival footage. This is an illusion, said Digital Domain’s chief creative officer, Ed Ulbrich. Hence, the audience of Coachella Festival got an illusion that cost something between $100,000 and $400,000, and took several months to be created. Well, as realistic as it may seem, face the truth: Tupac was just a 2D computer generated image projected onto transparent screen to create a 3D hologram illusion. Star Wars fans should be disappointed.

Moreover, this is not a brand new technology as different variations of holograms have been used before. Just to name a few examples: 2006 Grammy Award appearance of Madonna and the animated Gorillaz band, CNN interview with Will.I.am’s shaky projection in 2008 or Mariah Carey’s hologram performing simultaneously in five cities for Deutsche Telekom campaign in 2011. Not mentioning Hatsune Miku, a Japanese virtual avatar singing catchy J-pop, that appears via 3D hologram on stage. So, if you happen to ask: What’s the big deal?, in response think about one important keyword: resurrection. Many people commenting on the Tupac’s performance, came into similar conclusions: we may have never been closer to resurrecting a dead person. Oh, really?

Digital Domain had to use old photographs and video footage as a base to recreate the rapper’s digital likeness and his on-stage behaviour, but Snoop Dog and Dr. Dre were the ones who guided what the performance should look like. Ulbrich himself has admitted that This is not him [Tupac] performing at some point. This, in turn, makes me think that in all that delight over the sudden ability to bring artists back from the grave, people have forgotten that this was merely a rendered animation programmed to interact with the audience. But more scary is the fact that Hologram Tupac has now over 30,000 followers on Twitter, there are lists of top-ten-stars-that-should-be-resurrected and the ideas of potential tours with holograms are dangerously too vivid.

What is more, music industry has even commented that a hologram would be a lot cheaper than having a real artist on stage. But hold your horses, there are a few issues to consider first. Starting from the fact that outdoor concerts and the daylight would kill the show: You can’t fight daylight. It’s not a controlled environment, and there are some outdoor conditions and ambient light, said Nick Smith from AV Concepts, the company that was also involved in bringing Tupac to life. Not mentioning complicated legal issues of who would own the rights of a generated image or more basic issues such as the uniqueness of each show. Addressing the latter, Ulbrich assured that Coachella show [...] was a completely original, exclusive performance only for Coachella and that audience. But if Snoop is going for the tour with a single Tupac’s hologram, it would be like playing the DVD all over again, don’t you think?

The point is that bringing one dead artist from the grave has just proved it is possible and won’t stop easily. And with so many rock artists (Jim Morrison, Jimi Hendrix, John Lennon, Freddie Mercury or Ronnie James Dio to name a few) being potential targets for holographic resurrection, it is only a matter of time when a Comeback Tour will gain a new meaning. PS. As for the beginning of June, Digital Domain has confirmed working on an Elvis Presley hologram. Tour dates coming soon.

ROCK AXXESS

71


real rock

pierwszy na świecie PRASOWY reality show tylko w rock axxess! the first prESS reality show in the world only in rock axxess!

MAQA

part II

P

- may

znowu na scenie

MA

o dłuższej przerwie wreszcie powróciliśmy na scenę. Zagraliśmy w Warszawie pierwszy z naszych koncertów. Występ odbył się w naszym ulubionym warszawskim Chwila Club, gdzie zawsze mamy zagwarantowaną rodzinną atmosferę. Koncert był dla nas ważny z, co najmniej, dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na prace nad albumem Gospel of Judas dość długo nie graliśmy na żywo. Po drugie, zmienił się nasz skład. Jak zapewne wielu z Was wie, tuż przed wyjazdem do USA staliśmy się tercetem. Poświęciliśmy dość dużo czasu na poszukiwania nowego gitarzysty, po to, by znaleźć odpowiednią osobę. W końcu, po kilku miesiącach dolączył do nas pewien młodziak. Na pokładzie Maqama powitaliśmy Mateusza Owczarka. Nasz majowy koncert był jego pierwszym występem z nami. Znaliśmy się wprawdzie już wcześniej, z poprzednich projektów Mateusza. Znów jesteśmy w komplecie. Atmosfera jest naprawdę wspaniała. Przed nami lato, w trakcie którego zagramy kilka koncertów open air i przygotujemy się do jesienno - zimowej trasy koncertowej. Nowe siły, nowa energia i dźwięk... Nie możemy się już doczekać, aż Wam to wszystko zaprezentujemy!

kilimanjaro project

W międzyczasie Haidar i nasz menedżer Marcin Szpitun wkładają kawał pracy w Kilimanjaro Project. Nie znamy jeszcze daty naszej podróży, ale to tylko kwestia czasu. Uruchomiona została strona internetowa projektu: www. kilimanjaro-project.com. Czekamy tam na Was! Dołączają do projektu ludzie prezentujący różne zawody, chętni nas wesprzeć. Mamy zatem nadzieję, że Projekt mocno odbije się echem nie tylko w Polsce, ale również na arenie międzynarodowej. Tak więc zapraszamy na www.kilimanjaro-project. com i www.facebook/KilimanjaroProject.

72

A

back on stage

fter a long break we finally got back on track and played one of our first pre-summer shows in Warsaw. We played in our favourite place in Warsaw which is Chwila Club, so the family atmosphere was guaranteed. It was very important event for us because of, at least, two reasons. First of all, we haven’t played for quite a long time due to work on Gospel of Judas. Secondly, because of our line-up change. Just before our trip to US we became a trio, as many of you know. We decided to look for a new musician with care and to take as much time as it needs. Finally, after few months, a very talented youngster joined us. In April we welcomed aboard Mateusz Owczarek. Our May show was his first Maqama gig. We knew Mateusz earlier because he used to play in several Warsaw bands. Finally, we feel like a four-member band again and the attitude is really great. Now summer is in front of us, we want to play a few open air shows and we need to prepare to our Fall/Winter tour. New forces, energy and sound – we can’t wait to present it to our fans in Poland!

kilimanjaro project snowball is getting bigger and bigger

Meanwhile Haidar and our manager Marcin Szpitun are working really hard on Kilimanjaro Project. We don’t know the exact date of our travel yet but it’s going to happen really soon. Meanwhile www.kilimanjaro-project.com was launched and we are looking forward to meet all fans and supporters there. A lot of people and various professionals offer us their support and help. It’s really wonderful and we feel that this Project will have a huge impact not only on Polish audience but also on international folks. So all friends Please visit us now also on: www.kilimanjaro-project.com and www. facebook/KilimanjaroProject.


rock shot

Whiskey in the jar

Katarzyna Strzelec foto: Karolina Karbownik, Marek Koprowski I większość pomyślała – Metallica. A tu niespodzianka! Whiskey in the Jar w wersji rockowej po raz pierwszy nagrał Phil Lynott z zespołem Thin Lizzy w 1973 roku. Jest to irlandzka pieśń ludowa, opowiadającą o zdradzonym przez kobietę rozbójniku. A jak cierpienie po kobiecie i Irlandia to lekarstwo jest tylko jedno – whisky. Ten napój alkoholowy znalazł największe uznanie na scenie rockandrollowej. Bez wątpienia najsłynniejszą butelką, z którą gwiazdy niezbyt chętnie się rozstają, jest Jack Daniel’s Original (No.7). Muzycy Aerosmith twierdzili, że Slash w latach świetności Guns N’ Roses, podczas wspólnej trasy z bostończykami miał na każdym koncercie w swojej garderobie trzy butelki Jacka Danielsa, które miały mu wystarczyć na jeden dzień.

Ta, najlepiej sprzedająca się marka whisky promocję zawdzięcza swoim miłośnikom, wśród których są m.in.: Lemmy, Jimmy Page, Keith Richards, Nikki Sixx i Daniel Lanois.

Drink A’ la Slash? Są 2 sposoby: I sposób: 1. Zaopatrz się w butelkę (lub trzy) - Jack Daniels No. 7. 2. Odkręć butelkę i zasmakuj aromatycznego napoju. 3. Pozostaw butelkę pustą. II sposób: 1. Weź niską szklankę. 2. Wrzuć 3 kostki lodu. 3. Wlej 1/3 szklanki whisky.

Alternatywna wersja dla kobiet i nie-rockandrollowców: Wykonaj wszystkie kroki jak w punkcie II, a następnie dolej do pełna Coca - Coli.

Na zdrowie!


collector’s room

Greg Parulis

Moja miłość do The Doors zaczęła się, kiedy byłem jeszcze nastolatkiem. Zobaczyłem po raz pierwszy kolejną powtórkę występu zespołu w Ed Sullivan show, podczas którego zagrali Light My Fire. Wpadłem! Uzależniłem się totalnie.


bootlegach

życie na N

atychmiast kupiłem płytę The Best Of The Doors, która dla młodego słuchacza była idealnym wprowadzeniem do twórczości zespołu. Teksty i muzyka natychmiast mnie porwały. Zamieszczone na okładkach płyt zdjęcia The Doors, podobnie jak teksty i listy utworów były inne niż pozostałych zespołów z lat 60. Różniło też się brzmienie. The Doors byli tajemniczy i groźni zarazem. Na początek kupiłem sobie sześć studyjnych albumów. Każdego słuchałem raz… i jeszcze raz, i jeszcze. Aż w końcu sięgnąłem po koncertówkę, Absolutely Live. Nie mogłem uwierzyć, jak dobrze brzmieli na żywo. Niewiele jest zespołów czy muzyków, którzy na koncertach brzmią tak dobrze jak na albumach studyjnych. A The Doors wypadali tu jeszcze lepiej. Z czasem powiększyłem swoją wiedzę o zespole czytając wszelkie możliwe książki jego temat. Moje zainteresowanie The Doors jeszcze wzrosło.

Któregoś dnia kumpel pożyczył mi taśmę – bootleg Doorsów. Nagranie było zrobione z publiczności podczas koncertu The Doors w Nowym Jorku w 1970 roku. Jakość audio nie była dobra, ale dało się słuchać. Byłem zachwycony występem i energią, która z niego płynęła. Skopiowałem sobie tą taśmę i niemal całkowicie ją zużyłem od ciągłego słuchania. Wtedy właśnie zaczęła się moja obsesja na punkcie bootlegów The Doors. Przeszukiwałem wszelkie muzyczne antykwariaty i komisy, aby znaleźć jakiekolwiek bootlegi. Kupowałem to, co wpadało w moje ręce. Większość bootlegów w latach 70. i 80. to były importowane z Europy nagrania na winylach. Z końcem lat 80. i początkiem 90. zaczęły pojawiać się na CD. Często bywało tak, że różne bootlegi były rejestracją tych samych ośmiu czy dziewięciu koncertów, a wydawcy różnie je nazywali oraz nadawali im zupełnie inne etykietki. W efekcie moje hobby szybko stało się dość drogą zabawą. Zdarzało się, bowiem, że kupowałem jeden koncert trzy lub cztery razy, ponieważ różni wydawcy tej samej płyty zmieniali listę utworów, albo mylili miejsce nagrania.

Gdy moja kolekcja bootlegów okazała sie wystarczająco satysfakcjonująca… odkryłem Internet. Było to około 1995 roku. Przede mną otworzył się świat pełen ludzi podzielających moje zainteresowania. Już nie musiałem łazić po sklepach muzycznych i szukać jakichkolwiek nagrań. Teraz, jedynie za pomocą palców i myszki, dało się wszystko wyklikać! Byłem zszokowany ilością ludzi kolekcjonujących bootlegi i mnogością istniejących nagrań, których jeszcze nie posiadałem. Niektórzy kolekcjonerzy sprzedawali swoje bootlegi poprzez strony internetowe, podczas gdy inni chcieli się wymieniać za nagrania, których brakowało w ich kolekcji. Wydawało mi się to bardzo w porządku. Oczywiście, zajęło mi to trochę czasu, pożarło mnóstwo pieniędzy, ale mój zbiór bootlegów rozrósł się do imponujących rozmiarów. Czas mijał, a wraz z nim powiększała mi się lista znajomych fanów i kolekcjonerów nagrań The Doors. Byli wśród nich ludzie z całego świata. Utrzymywaliśmy kontakt pisząc do siebie e-maile, rozmawiając w czat-roomach The Doors oraz na wielu tworzących się grupach dyskusyjnych.

Bootlegi The Doors znacznie różnią się od siebie jakością: od wybitnych do bardzo słabych, poprzez wszystkie inne pomiędzy. Wiele czynników ma wpływ na jakość, m. in. to, jakim sprzętem były nagrywane, w którym miejscu sali stał nagrywający, jaką akustykę miała sala, w której koncert się odbywał. Niektórzy, wieloletni fani The Doors, nie chcą słuchać bootlegów. Wydaje mi się, że tęsknią za The Doors i tym wszystkim, co było w ich muzyce najważniejsze. A był to zespół stworzony do grania na żywo! Owszem, raz wypadał lepiej, raz gorzej. Jim Morrison na scenie był nieprzewidywalny. Pamiętać też należy, że ówczesny sprzęt wykorzystywany do rejestrowania koncertów był dość prymitywny. Od czasów powstania tych nagrań minęło wiele lat. Zdecydowana część ludzi, którzy rejestrowali występy The Doors miała wtedy naście lat. Nagrania te miały jedynie pomoc im zapamiętać to, co widzieli i słyszeli na żywo. Nikt wtedy nie przypuszczał, że 40 lat później ludzie będą tworzyć z tych nagrań kolekcje. Na niektórych taśmach nagrano z czasem inne rzeczy, albo po prostu po koncercie wyrzucono je do śmieci. Kto mógł przypuszczać, iż te nagrania będą miały historyczny wymiar? Nadal istnieje wiele zarejestrowanych koncertów, które gdzieś na czyimś strychu porastają kurzem i, dawno temu zapomniane, niszczeją.

ROCK AXXESS

75


Usłyszeć jakieś koncertowe nagranie The Doors po raz pierwszy to tak, jakby odkryć ten zespół na nowo. Sam zawsze mam dreszcze, a moja wyobraźnia prowadzi mnie do sali koncertowej: zastanawiam się, jakby to było być tej nocy wśród publiczności. The Doors byli zespołem wyjątkowym pod wieloma względami i tak też jest z ich bootlegami. Na przykład; nigdy nie usłyszysz tak samo zagranych Light My Fire, Back Door Man, czy The End. Nawet, jeśli zespół grał dwa koncerty jednego wieczoru, set lista i sposób zagrania utworów delikatnie się od siebie różniły.

Po tym, jak w 1997 roku The Doors wydali box set z niepublikowanymi dotąd studyjnymi nagraniami, alternatywnymi wersjami niektórych utworów oraz nowymi wersjami koncertowymi, wśród oddanych fanów zespołu wzmógł się apetyt na jeszcze więcej. Kilka lat później management The Doors zamieścił na stronie internetowej informację o tym, że ich wydawnictwo jest zainteresowane wydaniem WSZY-STKICH koncertów z lat 1969-70, które zachowały się na taśmach audio. Podobnie jak tysiące innych fanów, byłem tym faktem bardzo podekscytowany. Napisałem e-maila z propozycjami, jak wyobrażam sobie wydanie takiego albumu. Na przykład, wspomniałem, że chcemy słyszeć te koncerty bez edycji, nakładania kolejnych warstw audio. Zaproponowałem także wykorzystanie we wkładkach zdjęć z tych konkretnych koncertów. Wkrótce otrzymałem odpowiedź od ówczesnego menedżera The Doors – Danny’ego Sugermana. Przedyskutowaliśmy zamierzenia wydawcy oraz moje pomysły. Powiedziałem Danny’emu o swojej pasji: kolekcjonowaniu bootlegów i kilku innych ciekawych pozycjach z mojej kolekcji. Od razu poprosił mnie o parę rzeczy, których sami The Doors nie mieli w swoich archiwach. Gdy otrzymał moją przesyłkę, był zachwycony. Jakiś czas później Danny powiedział mi o projekcie, który miał w planach gitarzysta The Doors, Robby Krieger. Projekt nosił roboczą nazwę The Best of The Boots. Nie miałem wtedy zielonego pojęcia, że sam Robby też kolekcjonował bootlegi i chciał zrobić z nich oficjalną kompilację. Danny przekazał mi, iż Robby pragnął zbootlegować bootlegowców, a zespół nigdy nie czerpał zysków z tych nagrań.

Wspomniałem o projekcie Robby’ego znajomemu kolekcjonerowi, Mike’owi Simsowi. Pogadaliśmy o tym trochę i doszliśmy do wniosku, że moglibyśmy wspólnie popracować, ułożyć listę koncertów, które wykorzystamy. Podejrzewaliśmy, że Robby może nie mieć najlepiej brzmiących kopii lub niektórych z nagrań, które akurat my posiadaliśmy. Mieliśmy też pokaźną sieć kontaktów w bootlegowym podziemiu. Sam miałem już kiedyś szansę spotkać Robby’ego podczas podpisywania płyt, natomiast dla Mike’a miało to być pierwsze spotkanie z gitarzystą. Zdołał dostać się za kulisy po koncercie Robby’ego w swoim rodzinnym mieście. Podrzucił mu nasz pomysł. Robby przyjął ideę z zachwytem i chciał, żebyśmy zajęli się produkcją płyty! Zatem Mike i ja, razem z Robbym zabraliśmy się do pracy. Wykorzystaliśmy wiele nagrań z naszych prywatnych zbiorów. Sprawdzaliśmy również inne nagrania, żeby mieć pewność, iż wybieramy możliwie najlepszą jakość danego utworu. Przygotowaliśmy teksty na okładkę i wysłaliśmy je Robby’emu razem z czteropłytowym demo. Płyty obejmowały nagrania z lat 1967 – 1970. Mini box składający się z czterech krążków ukazał się w 2003 roku nakładem The Doors Bright Midnight i Rhino Records (należący do Warner Music), pod tytułem Boot Yer Butt. Była to edycja limitowana, dostępna na całym świecie. Nakład w wysokości 5.000 egzemplarzy rozszedł się bardzo szybko. Dziś używane płyty

76

można dostać na E-bayu za kilkaset dolarów.

Nasza składanka okazała się hitem, razem z Mike’em zasugerowaliśmy Robby’emu, że powinniśmy stworzyć następcę Boot Yer Butt. Robby zaakceptował pomysł i powiedział, abyśmy przygotowali demo. Staraliśmy się z Mike’em wybrać kawałki, których nie było na części pierwszej. Udało nam się polepszyć dźwięk koncertówek. Mieliśmy nagrania, których jeszcze nigdy nikt nie słyszał. Myśleliśmy, że część druga będzie idealnym sposobem na zaprezentowanie zupełnie nowego materiału. Demo bardzo spodobało się Robby’emu, ale, niestety, obecny menedżer The Doors nie zaakceptował pomysłu. Mimo, że cały nakład Boot Yer Butt został sprzedany, a fani mieli ochotę na więcej, management nie wyraził zgody na wydanie kolejnej płyty w nienajlepszej jakości dźwiękowej.

Pozostaliśmy z Robbym przyjaciółmi. Miałem okazję odwiedzić gitarzystę w jego domu, zjeść z nim kolację, poznać jego żonę oraz spotkać się z nim podczas wielu koncertów. Tak, mam szczęście. Poznałem również perkusistę The Doors, Johna Densmore’a oraz klawiszowca Raya Manzarka. Kiedyś, gdy zaczynałem słuchać The Doors, nawet nie przeszłoby mi to przez myśl, nie mówiąc o możliwości pracy z którymkolwiek z nich. Przejechałem całe Stany Zjednoczone oraz odwiedziłem Europę, tylko dzięki mojemu bootlegowemu hobby. Poznałem wielu ludzi, z którymi się zaprzyjaźniłem. Niektórzy z nich posiadają kolekcje nagrań The Doors, którymi może pochwalić się zaledwie kilka osób na świecie. Obejrzałem je na video, posłuchałem tych płyt. Moje marzenia się spełniły. Ostatnio dostarczyłem także The Doors zdjęcia i różne pamiątki wykorzystane na specjalnej edycji L.A. Woman wydanej z okazji 40-lecia płyty oraz na dvd/blue ray Mr. Mojo Risin: The Story Of L.A. Woman, które ukazało się w styczniu 2012 roku. Od momentu, w którym zaczynałem kolekcjonować płyty, do dzisiaj wiele się zmieniło. Internet, rozrastając się, zbliżył do siebie kolekcjonerów. Dziś możesz wejść na dowolne forum dyskusyjne, blog, Youtube, ściągnąć różne nagrania. Pliki cyfrowe, wszelkie urządzenia do ich odtwarzania powodują, że kolekcjoner może udostępnić jakiś koncert swojemu znajomemu na końcu świata, zaledwie w kilka minut. Kiedy zacząłem kolekcjonować bootlegi, musiałem wysyłać kopie nagrane na kasetach (potem na CD) pocztą i mieć nadzieję, że dotrą do adresata w jakimś określonym czasie i niezniszczone. Muszę podziękować ludziom, którzy wydobyli te nagrania na światło dzienne. Dzięki nim są one w obiegu. Chociaż wciąż jest wiele koncertów The Doors, których nigdy nie słyszeliśmy. Znajdują się one w rękach kolekcjonerów, akustyków, promotorów i przyjaciół zespołu. Możliwe, że nigdy już ich nie usłyszymy. Moja kolekcja bootlegów The Doors liczy dziś około 60 koncertów nagrywanych z publiczności oraz składanki tworzone przez samych The Doors. Niektóre są bardzo popularne, inne niezwykle rzadkie. Uwielbiam je wszystkie. Nie tylko kolekcjonuję koncertowe nagrania The Doors, ale również wideo, rzadkie fotografie i pamiątki z koncertów. Mam kontakt z ludźmi, z którymi zetknąłem się pod koniec lat 90. Mike Sims i ja napisaliśmy scenariusz do filmu dokumentalnego, takiej antologii The Doors. Jak na razie pozostaje on niezrealizowany. The Doors wciąż wydają nagrania, których świat jeszcze nie słyszał. To niesamowite móc poznać kawałki, których jeszcze nie słyszałem. Break On Through!


bootlegs

life on

Greg Parulis


My love for the music of The Doors began when I was a teenager and first saw a rerun of The Doors performing their hit song “Light My Fire” from the Ed Sullivan show. I was hooked!

I

went out and bought The Best Of The Doors which is a good introduction to the band for new listeners. I was blown away by the music and lyrics. Seeing photos of The Doors on the album covers and liner notes, they didn’t look or sound like the other bands that came out of the late 1960s, The Doors looked mysterious and dangerous. I started buying their six studio albums, listening to each one over and over again. When I first heard The Doors live album, Absolutely Live, I couldn’t believe how good they sounded live. Many other bands or musicians do not sound as good or even better than they do in the studio, but The Doors did. As time went on, I read as many books as I could about them and my interest grew even larger.

Then one day, a friend of mine let me borrow a Doors bootleg tape he had. It was an audience recording from The Doors performance in New York City 1970. The quality of the recording was a little rough, but listenable. I was amazed at the performance and the raw energy of the music. I quickly made a copy for myself and nearly wore the tape out from playing it so many times. This began my obsession with collecting Doors bootleg recordings. I soon scoured every used record store I could find looking for other bootlegs. I bought every one I came across. In the 1970s and 80s the majority of bootlegs were released on vinyl and were imported from Europe, but in the late 1980s and early 1990s they appeared on CD’s. Most of the bootlegs at that time were the same eight or nine concerts just released under different bootleg record company labels using different titles and artwork. It was quickly becoming an expensive hobby. I think I bought the same concert three or four times because bootleg record companies would alter the track list or mislabel the location.

I had enough bootlegs to satisfy my appetite at the time... until I discovered the internet. I got the internet around 1995 and that opened a whole new world of collecting bootlegs and connecting with other people that shared my interest. No longer did I have to travel to different record stores or look in various publications for these recordings, now they were at my fingertips and just a mouse click away! I was shocked at how many other people out there collected and at how many Doors bootleg recordings I did not have. Some collectors and websites were selling these recordings, while others were willing to trade for a recording that they did not have. I thought that was a really cool concept. It took some time and money but my bootleg collection grew exponentially. As the years went by, I connected with more and more Doors fans and collectors from around the World over the internet. We all kept in touch via e-mail, Doors chat rooms and various news groups.

78

Doors bootlegs vary in quality from excellent to very poor and everything in between. There are a lot of variables that determine the recording quality such as: the type of equipment used to make the recording, the location of the person making the recording and the acoustics of the venue where the concert was held. Some long time Doors fans refuse to listen to bootlegs because of the recording quality. I feel these fans are really missing out on what the Doors were all about. They were a live act. The Doors were at their best, and sometimes worst, when they were performing in front of an audience. Jim Morrison was so unpredictable on stage. One has to remember many of these recordings were made on very crude equipment forty plus years ago. A lot of the people that recorded these concerts were teenagers and only made the recordings so they could remember the concert that they attended. They had no idea that people would be collecting these recordings forty years later. In fact, many recordings were recorded over or thrown out in the trash shortly after the concerts. There was no way of knowing back then that the recordings would become a historical artifact. There are still some recordings lying in attics, collecting dust and deteriorating because they were long forgotten about. Listening to a live Doors recording for the first time, for me, is like discovering the band all over again. It gives me chills listening and imagining what it would have been like to be in the audience that night. The Doors were a unique band in many ways, but so are their live recordings, for example you will not hear versions of Light My Fire or Back Door Man or The End performed the same way twice. Even when The Doors played two sets on the very same night, each set list and song is performed slightly different.

After The Doors released their 1997 box set, which included never-before-heard studio outtakes, alternate versions and unreleased live songs all in superb quality, the hardcore Doors fans were hungry for more. A few years later The Doors management posted a message on their website about the formation of their own internet record label that would be used to release ALL of the live concerts that they recorded on the 1969-70 tour to compile the Absolutely Live album. I was ecstatic along with thousands of other fans. I e-mailed the website with my suggestions of how these recordings should be released. For example, we all wanted to hear these concert recordings unedited, without present day overdubs and to use photographs from the actual concert. I received a reply to my e-mail by The Doors manager (at the time) Danny Sugerman. We discussed the intent of the label and some of my suggestions. I told Danny about my bootleg collecting hobby and about some of the other things I had in my collection. He quickly asked for copies of some of the items since The Doors did


not have copies in their archive. He was blown away by some of the things I sent him. Later Danny told me about a project that Doors guitarist, Robby Krieger, wanted to do. The project was tentatively called Best Of The Boots. I had no idea at the time that Robby also collected Doors bootleg recordings. Robby wanted to compile a variety of these recordings and release them officially. As Danny stated it to me, Robby wanted to bootleg the bootleggers, since The Doors have never received any royalties from any of these unofficial bootlegs.

I mentioned Robby’s project to a fellow collector friend of mine named Mike Sims. We discussed it and thought we would be able to do a better job at putting together the set. We felt Robby might not have the best sounding copies or all of the same recordings that we had, plus Mike and I had more contacts in the underground world of bootleg collecting. I met Robby a couple of years before at an autograph signing, but Mike had a chance to meet him at an upcoming concert in Mike’s home town. Mike was able to get backstage and pitch our idea to Robby. Robby loved it and wanted us to do it! So Mike and I along with Robby Krieger produced the set. We used many of the recordings from our personal archives and also tracked down some of the people that originally recorded the concerts to obtain the best possible sounding copies. Mike and I wrote the liner notes and sent a four disc demo to Robby to review. The set spanned the years 1967 thru 1970. The four CD mini box set was released in 2003 by The Doors Bright Midnight label and Rhino records (a division of Time Warner) as Boot Yer Butt. It was a limited edition set and released worldwide. All 5,000 copies sold-out very quickly. Today used copies can be found on E-bay selling for a few hundred dollars each.

Since the set was a hit, Mike and I suggested to Robby that we should do a follow up to Boot Yer Butt. Robby liked the idea and told us to put together a demo. Both Mike and myself wanted to pick tracks that were not on the first release. After the release of Boot Yer Butt we obtained some sonic upgrades to concerts we had and some totally unheard recordings. We thought volume two would be the best place to represent some of this material. Robby loved the demo, but unfortunately the current Doors manager did not. Even though Boot Yer Butt sold-out and the hardcore fans wanted more, management didn’t want to release another set with the sub par sound quality. I’ve remained friends with Robby, been to his house, had dinner with him, met his wife and seen him in concert many

times. I am very fortunate. I have also met Doors drummer, John Densmore, and keyboardist, Ray Manzarek many times. When I first started listening to The Doors I never would have thought that I would be meeting all three remaining members and getting to work with one of them. I’ve gotten the opportunity to travel all over the United States and parts of Europe because of my bootleg collecting hobby. I have also been able to meet and become friends with many of the former Doors insiders and get to see footage and hear recordings that only a select few in the world have. It is a dream come true. Most recently I helped provide some photographs and concert memorabilia on The Doors 40th Anniversary edition of the L.A. Woman album and Mr. Mojo Risin: The Story Of L.A. Woman dvd/blue-ray that was released in January 2012. The bootleg collecting scene has really changed since I first started. The internet was the biggest thing that brought collectors together. Now you can go on different web message boards, blogs and even Youtube and download these recordings. With all of these digital files and devices for playing them, a collector can share a concert with his friend across the world in the matter of minutes. When I started collecting I would have to send a copy to my friend on cassette (and later CD) through the mail and hope it would arrive in a timely manner undamaged. We have to thank the people that first unearthed these recordings that are circulating today. There are still many unheard Doors concert recordings being held by some collectors, sound men, promotors and friends of the band that we may never get to hear in our lifetime. Today I have close to sixty Doors concerts ranging from audience made recordings to multi-track recordings made by The Doors themselves. Some are very common and others are ultra rare. I love them all. They are all different and each recording is unique. Not only do I love to collect live Doors recordings, but I also collect concert footage, rare photographs and concert memorabilia. I am still friends with many of the people I first met online back in the late 1990s. Mike Sims and I also wrote a script for a Doors documentary/anthology, but to this day, it still remains unreleased. The Doors continue to release unheard material from their archive forty years after their final studio album in 1971. It’s always exciting to hear things that I do not have. Break On Through...

Do you have a collection that rocks your ass?

ROCK US WITH YOUR

Do you want to tell the whole universe about it?

UNIQUE COLLECTION!

Write to us; contact@rockaxxess.com


Agnieszka Lenczewska

rock screen

MROCZNE


CIENIE

foto: Leah Gallo. Od lewej do prawej: Helena Bonham Carter jako Dr. Julia Hoffman, Chloe Grace Moretz (Carolyn Stoddard), Eva Green (Angelique Bouchard), Gulliver McGrath (David Collins), Bella Heathcote (Victoria Winters), Johnny Depp (Barnabas Collins), Ray Shirley (Mrs. Johnson), Jackie Earle Haley (Willie Loomis), Jonny Lee Miller (Roger Collins) oraz Michelle Pfeiffer (Elizabeth Collins Stoddard) w produkcji Warner Bros i Village Roadshow Pictures Mroczne Cienie.


I znów to samo, ale nieco inaczej. Gdybym była złośliwa, napisałabym, że dwóch największych ekscentryków Fabryki Marzeń ponownie gra w tę samą, przewidywalną grę. TIM Burton reżyseruje i układa aktorów ubranych w wyrafinowane stroje w rytm muzyki autorstwa Danny’ego Elfmana. A wszystko to „dzieje się” na tle odrealnionej, baśniowej scenografii. A jednak...

J

est rok 1752. Joshua i Naomi Collins, wraz z synkiem Barnabasem, opuszczają Liverpool w Anglii, aby rozpocząć nowe życie w Ameryce. Ucieczka za ocean to za mało, aby uwolnić się od tajemniczej klątwy ciążącej na rodzinie.

Mija dwadzieścia lat. Barnabas (Johnny Depp) ma cały świat u swych stóp. Albo przynajmniej miasteczko Collinsport w stanie Maine. Jest bogatym i potężnym panem dworu Collinwood oraz niepoprawnym kobieciarzem… do momentu, gdy popełnia niewybaczalny błąd - łamie serce Angelique Bouchard (Eva Green). Angelique to wiedźma w każdym znaczeniu tego słowa. Skazuje Barnabasa na los gorszy od śmierci: zamienia go w wampira i grzebie żywcem. Po 196 latach, przypadkiem (czyżby?) trumnę z wampirem wykopują robotnicy. Barnabas wraca do gry. W nowym świecie, w nieznanej mu rzeczywistości staje na straży rodziny Collinsów.

Tak w skrócie przedstawia się fabuła filmu Mroczne cienie. Najnowszy obraz Tima Burtona, jak to w jego twórczości bywa, jest wielce ekscentryczny. Burton zaprosił do współpracy zgraną, sprawdzoną ekipę, w tym Johnny’ego Deppa, od ponad 20 lat ulubiongo aktora amerykańskiego reżysera. Obydwaj z atencją opowiadają nam historie o wykluczonych dziwakach, marzycielach i nieszczęśliwie zakochanych miłośnikach śmierci. Nam, mieszkańcom Europy trudno jest zrozumieć fenomen emitowanej w latach 60. w amerykańskiej telewizji wampiryczo - satanistycznej telenoweli Mroczne cienie. Jak to z telenowelami bywa, odcinków nakręcono sporo (1200). Fabuła była więcej niż zagmatwana (krew, miłość, zemsta, dysfunkcyjna rodzinka, zjawiska paranormalne i jeszcze raz krew). I właśnie dla takich widzów jak my, Burton własną wizję Mrocznych cieni przygotował. Miłośnicy kultowego serialu będą rozczarowani. Dzięki filmowi Mroczne cienie otrzymałam Bur-

Zdjęcie publikowane dzięki uprzejmości Warner Bros Pictures. Bella Heathcote jako Victoria Winters w produkcji Warner Bros. Pictures i Village Roadshow Pictures Mroczne Cienie.


Zdjęcie publikowane dzięki uprzejmości Warner Bros. Pictures Johnny Depp jako Barnabas Collins oraz Eva Green w roli Angelique Bouchard w produkcji Warner Bros. Pictures i Village Roadshow Pictures Mroczne Cienie.

Zdjęcie publikowane dzięki uprzejmości Warner Bros. Pictures Johnny Depp jako Barnabas Collins w produkcji Warner Bros. Pictures i Village Roadshow Pictures Mroczne Cienie.


tona w pigułce. Ta wystawna, barokowa wręcz ekranizacja, splata ze sobą wszystkie ulubione przez reżysera (i nas) fetysze: miłość i śmierć, dialog współczesności z przeszłością, świat dziwów i prozę życia, niewinność i rozdmuchaną, nieskrępowaną seksualność. Poprzez zestawienie gotyckiej aury z klimatem wczesnych lat 70. widz otrzymuje naprawdę kontrastową dawkę burtonizmów. Reżyser jak zwykle żongluje popkulturowymi kliszami i konwencjami (świetna scena z logiem popularnego fastfooda). Co więcej, puszcza do nas oczko: te filmy musicie znać. Uważny kinoman znajdzie w Mrocznych cieniach analogie i do Nosferatu Murnaua, i do Lśnienia Kubricka (chociażby poprzez wykorzystanie pewnego narzędzia). Jest też coś z Fatalnego zauroczenia Lyne’a (sami zobaczcie). Burtonowski humor, rzecz jasna, jest bardzo przewrotny, ale zrozumiały dla osób biegle posługujących się językiem angielskim – (polskie tłumaczenie niestety nie oddaje w 50% gier słownych).

Warstwa wizualna filmu porywa. Świetna scenografia i kostiumy naprawdę robią wrażenie. Ten barokowy... nie – wręcz gotycki, przepych bije z najmniejszego, nawet detalu architektonicznego. Ubrany w gustowne fraki i płaszcze Depp z toną uroczego trupiego makijażu pląsa po tym, nieco teatralnym, anturażu. Towarzyszy mu, jak sądzę, najciekawszy od lat aktorski skład Michelle Pfeiffer w roli dumnej pani domu (powiedziałabym nawet, że przypomina blondwłosą Morticię Addams) i Helena Bonham - Carter, wiecznie na rauszu, w roli zakochanej psycholożki. Zjawiskowa Eva Green pojawia się jako nemesis Barnabasa. Moim zdaniem jest ona objawieniem tego filmu.

alice cooper z przyszłości

Ścieżka dźwiękowa Mrocznych cieni to również dzieło zasługujące na uwagę. To, że kompozytorski nos Danny’ego Elfmana nie zawodzi, wiemy od dawna. Że jest częścią Teamu Burtona też przypominać nie trzeba. Orkierstrowe motywy (tzw. scores) Mrocznych cieni są zachwycające (i jednocześnie pastiszowe). Równie okazale prezentują się piosenki wykorzystane w filmie (za ich dobór także odpowiadał Elfman). Soundtrack zawiera kultowe przeboje, jak: I’m Sick of You (Iggy Pop), Season of the Witch (Donovan), No More Mr. Nice Guy (Alice Cooper), Get It On (T. Rex) i wiele innych. Ostatnią na płycie piosenkę pt. The Joker wykonuje sam Johnny Depp, odtwórca głównej roli. A skoro już padła nazwa Alice Cooper to zachęcam do obejrzenia mistrzowskiego epizodu w wykonaniu pana Furniera! Majstersztyk (też bym chciała takich gości na domówce)! To kolejny zwariowany pomysł reżysera. Chociaż, jako historyk, wytknęłabym Elfmanowi i Burtonowi niekonsekwencję: Akcja bowiem toczy się w 1972 roku przy dźwiękach jeszcze wtedy nieznanych, wydanych kilka lat później.

84

Takich drobnych zgrzytów jest zresztą więcej (film bez wpadek i smaczków do odkrycia nie jest dobry). W pokoju Carolyn, jednej z bohaterek filmu, wisi plakat z trasy koncertowej Alice’a Coopera z...1979 roku!

Można wytknąć jeszcze miałkość scenariusza (fabuła jest tylko pretekstem do zwariowanych zabaw konwencją) czy przeciętną rolę Deppa (niestety). Ale nie zapominajmy: to ekranizacja i próba własnego odczytania bardzo campowej opowieści. Film przygotowany został z pietyzmem i rozmachem, z odpowiednią dynamiką i akcentami (śmiałam się w momentach śmiechu z precyzją określonych przez reżysera). Było i strasznie, i śmiesznie - jak to w filmach Burtona bywa. Otrzymałam 100% tego, czego oczekiwałam. Nie rozczarowałam się, ani nie piałam z zachwytu. Za to, po powrocie do domu, odpaliłam sobie Billion Dollar Babies. Z repertuaru - wiadomo czyjego!


Photo: Greg Zabilski. Od lewej: Johnny Depp, Keri Kelli oraz Alice Cooper podczas premiery Mrocznych Cieni w Hollywood (Warner Bros. Pictures’ and Village Roadshow Pictures’)

Photo: Greg Zabilski. Johnny Depp i Alice Cooper podczas premiery Mrocznych Cieni w Hollywood (Warner Bros. Pictures’ and Village Roadshow Pictures’)


map of rock

GDZIE SIĘ BAWIĆ? WHERE TO ROCK? przegląd letnich festiwali rockowych i metalowych część II - lipiec 2012 Katarzyna Strzelec

summer festivals guide part II - july 2012


With Full Force lokalizacja: Löbnitz, Niemcy data: 29.06 - 1.07 ceny biletów: 79,90 €

location: Löbnitz, Germany date: 29.06 - 1.07 ticket prize: 79.90 €

line up: Machine Head. Heaven Shall Burn, Soulfly, Children Of Bodom, Flogging Moly, Broilers, Lamb Of God, Cannibal Corpse, Immortal, Pennywise, Trivium, Ektomorf, Suicide Silence, All Shall Perish, Dark Funeral, Devildriver, Dying Fetus, Gojira, Evergreen & more

odległość z (w km): Warszawa 712, Wrocław 394, Gdańsk 663 distance from (km): Amsterdam 634, Berlin 160, Helsinki 1500, Lisbon 2739, Paris 980, Vienna 608, Roma 1389 www.withfullforce.de

Gateway Rock Festival

lokalizacja: Gävle, Szwecja data: 5.07 - 7.07 ceny biletów: 840 SEK

location: Gävle, Sweden date: 5.07 - 7.07 ticket prize: 840 SEK

line up: Manowar, Nightwish, Yngwie Malmsteen, Saxon, Venom, Suicidal Tendencies, Behemoth, Mustasch, Ministry, Amon Amarth, Finntroll, Black Dahlia Murder, Cult Of Luna, Satyricon, Anathema, Moonspell, Dying Fetus, Obituary & more odległość z (w km): Warszawa 1359, Wrocław 1590, Gdańsk 980 distance from (km): Amsterdam 1603, Berlin 1250, Helsinki 622, Lisbon 3778, Paris 2041, Roma 2725 www.getawayrock.se

Roskilde Festival

lokalizacja: Roskilde, Dania data: 5.07 - 8.07 ceny biletów: 240 €

location: Roskilde, Denmark date: 5.07 - 8.07 ticket prize: 240 €

line up: Björk, Bruce Springsteen & The E Street Band, The Cure, Jack White, The Cult, Behemoth, Machine Head, Bon Iver, The Roots & more

odległość z (w km): Warszawa 995, Wrocław 757, Gdańsk 608 distance from (km): Amsterdam 770, Berlin 416, Helsinki 1202, Lisbon 2944, Paris 1210, Roma 1981 www.roskilde-festival.dk

Bospop lokalizacja: Weert, Holandia data: 7.07 - 8.07 ceny biletów: 75 - 130 €

location:Weert, Netherlands date: 7.07 - 8.07 ticket prize: 75 - 130 €

line up: Lenny Kravitz, Alanis Morisette, Chris Cornell, Gavin Degraw, Beth Hart, The Cult, Seether, Opeth, Patti Smith & more

odległość z (w km): Warszawa 1183, Wrocław 911, Gdańsk 1145 distance from (km): Amsterdam 154, Berlin 632, Helsinki 1943, Lisbon 2190, Paris 450, Roma 1540 www.bospop.nl

Masters Of Rock

lokalizacja: Vizovice Czechy location: Vizovice, Czech republic data: 12.07 - 15.07 date: 12.07 - 15.07 ceny biletów: 62 € ticket prize: 62 €

line up: Nightwish, Bloodbound, Within Temptation, Arch Enemy, Sabaton, Edguy, Thin Lizzy, Kamelot, Arch Enemy, Korpiklaani, Stratovarius, Deathstars, Pain, Unisonic, Gotthard, Exodus, Tiamat, Sirenia, Freedom Call, Hell, Firewind & more

odległość z (w km): Warszawa 481, Wrocław 294, Gdańsk 736 distance from (km): Amsterdam 1195, Berlin 668, Helsinki 1545, Lisbon 3012, Paris 1340, Roma 1380 www.mastersofrock.cz

Rock Harz

lokalizacja: Bellenstedt, Niemcy location: Ballenstedt, Germany data: 12.07 - 14.07 date: 12.07 - 14.07 ceny biletów: 42 - 69,90 € ticket prize: 42 - 69.90 €

line up: Amon Amarth, Blind Guardian, Arch Enemy, Hatebreed, Paradise Lost, Sepultura, Oomph, Pain, Lacuna Coil, Epica, Deathstars, Rage, Paul Di Anno, Moonsorrow, Freedom Call & more

odległość z (w km): Warszawa 789, Wrocław 485, Gdańsk 752 distance from (km): Amsterdam 545, Berlin 240, Helsinki 1522, Lisbon 2663, Paris 896, Roma 1452 www.rockharz-festival.com

ROCK AXXESS

87


VI Festival Legend Rocka lokalizacja: Dolina Charlotty, Słupsk, Polska location: Charlotta Valley, Słupsk, Polska data: 13.07 - 14.07 oraz 10.08 - 12.08 date: 13.07 - 14.07 and 10.08 - 12.08 ceny biletów: 90 - 140 pln ticket prize: 90 - 140 pln

line up: Manzarek - Krieger Band, Ten Years After, Cactus, Savoy Brown, Paul Rodgers, Thin Lizzy, Uriah Heep, Acid Drinkers, Perfect & more

odległość z (w km): Warszawa 501, Wrocław 449, Gdańsk 137 distance from (km): Amsterdam 1034, Berlin 366, Helsinki 909, Lisbon 2633, Paris 1430, Roma 1912 www.legendyrocka.pl

Bang Your Head!!!

lokalizacja: Balingen, Niemcy location: Balingen, Germany data: 13.07 - 14.07 ceny biletów: 74 €

date: 13.07 - 14.07 ticket prize: 74 €

line up: Arch Enemy, Diamond Head, Axxis, Edguy, Sabaton, Thin Liz-

zy, Gotthard, Kamelot, Primordial, Primal Fear, Exodus, Pain, Venom, Moonsorrow, Suicidal Angels, Tankard, The Devil’s Blood, Warbringer & more

odległość z (w km): Warszawa 1259, Wrocław 851, Gdańsk 1210 distance from (km): Amsterdam 680, Berlin 341, Helsinki 1146, Lisbon 3093, Paris 1355, Roma 1732 www.bang-your-head.de

Costa Del Fuego

lokalizacja: Benicassim, Hiszpania location: Benicassim, Spain data: 20.07 - 21.07 date: 20.07 - 21.07 ceny biletów: 42 - 80 € ticket prize: 42 - 80 €

line up: Guns N’Roses, Marilyn Manson, Satyricon, Nightwish, In Flames, Amorphis, Lacuna Coil, Opeth, Paradise Lost & more

odległość z (w km): Warszawa 2677, Wrocław 2255, Gdańsk 2629 distance from (km): Amsterdam 1823, Berlin 2127, Helsinki 3555, Lisbon 1080, Paris 1342, Roma 1622 www.costadelfuego.com

Jarocin Festival lokalizacja: Jarocin, Polska data: 20.07 - 22.07 ceny biletów: 85 - 135 PLN

location: Jarocin, Polska date: 20.07 - 22.07 ticket prize: 85 - 135 PLN

line up: Within Temptation, Kult, Biohazard, Illusion, Lao Che, Coma, Nosowska, KSU, Jelonek, Voo Voo, Luxtorpeda, Lipali & more

odległość z (w km): Warszawa 286, Wrocław 116, Gdańsk 324 distance from (km): Amsterdam 959, Berlin 341, Helsinki 1146, Lisbon 3093, Paris 1355, Roma 1732 www.jarocinfestiwal.pl

Rock Of Ages lokalizacja: Seebronn, Niemcy location: Seebronn, Germany data: 27.07 - 29.07 ceny biletów: 23,50 - 75 €

date: 27.07 - 29.07 ticket prize: 23.50 - 75 €

line up: Alice Cooper, Europe, Jeff Scott Soto, Axel Rudi Pell, Bob Geldof, Fish & more

odległość z (w km): Warszawa 1229, Wrocław 820, Gdańsk 1180 distance from (km): Amsterdam 649, Berlin 678, Helsinki 2186, Lisbon 2203, Paris 650, Roma 1051 www.rock-of-ages.de



rock live

dziadkowie z

rockandrollową duszą

Warszawa, Progresja, 27 maja 2012

nazareth

Katarzyna Strzelec, Jakub „Bizon” Michalski foto: Jakub „Bizon” Michalski


W

niedzielę 27 maja 2012 r. na dużej scenie warszawskiej Progresji zagrała grupa Nazareth, dla której był to drugi z pięciu polskich koncertów na trasie zespołu. Jako support wystąpili: polski Leash Eye oraz niemiecko - grecko - polski Tri State Corner. Koncert miał odbyć się w kwietniu, jednak w ostatniej chwili dotarła do Polski informacja, że z powodu choroby gardła wokalisty Dana McCafferty’ego, terminy musiały zostać zmienione. Pomimo nowych dat publiczność dopisała, niemal wypełniając klub.

Koncerty zaczęły się z godzinnym opóźnieniem. Zanim pojawili się Szkoci, fani mieli okazję wysłuchać dwóch kapel, które mocnym rockowym brzmieniem rozgrzały przybyłych słuchaczy. O Leash Eye było ostatnimi czasy głośno na polskiej scenie rockowej. Solidna dawka mocnych brzmień, łączących hard i stoner rocka została dobrze przyjęta przez gromadzących się powoli pod sceną fanów. Z jeszcze cieplejszym powitaniem spotkali się muzycy międzynarodowej formacji Tri State Corner. Zespół mający na koncie trzy płyty studyjne zaprezentował ciekawą i bardzo melodyjną mieszankę brzmień rockowych, metalowych, a nawet lekko bluesowych. Na uwagę zasługuje znakomite wplecenie w ten miks tradycyjnego greckiego instrumentu – buzuki, co wyróżnia Tri State Corner na tle innych rockowych zespołów. Warto zwrócić na tę grupę uwagę, niedługo może narobić sporego zamieszania. Członkowie Nazareth wyszli na scenę dopiero przed godziną 22. Zaprezentowali przekrojowy materiał, pojawiły się najbardziej znane utwory, takie jak ballady Dream on i Love Hurts, oraz szybsze i bardziej dynamiczne Hair of the Dog i Razamanaz. Z najnowszego albumu Big Dogz zgromadzeni usłyszeli jedynie utwór Radio, choć uważamy, że na tej płycie znaleźć można ciekawsze kompozycje, np. Lifeboat. Cały koncert trwał lekko ponad godzinę, a Szkoci zagrali w sumie 13 utworów. Niestety, warunki panujące w klubie – w środku było sporo ponad 30 stopni – nie sprzyjały nikomu i nie wynikały one z emocji fanów, ale z braku klimatyzacji i przepływu powietrza. Widać było, że muzycy też nie czuli się komfortowo grając w takiej saunie. Był to jedyny mankament koncertu. Dan i towarzysze świetnie bawili się podczas show, tak samo zresztą jak widzowie. Musimy przyznać, że jak na tę dość wysoką średnią wieku w zespole, panowie naprawdę rewelacyjnie radzą sobie wokalnie i muzycznie, a przecież grupa istnieje już 44 lata. I chociażby z tego powodu warto udać się na występ Nazareth przynajmniej raz.


rock live

LUXTORPEDA

robaczywy koncert puszczyków, 6 maja 2012 Agata Sternal

M

amy 100 płyt, które są jednocześnie biletem wstępu na koncert, kto pierwszy ten lepszy, pod takim hasłem, 6 maja odbył się w Puszczykowie tajny koncert Luxtorpedy. Kameralne spotkanie różniło się od koncertów klubowych. Chociaż to już tradycja, że na koncertach Luxów zawsze jest dużo dzieci i wszyscy się znają, tym razem imprezę można było porównać do spotkania znajomych przy gitarze i jedzeniu.

Kiedy panowie wyszli na scenę publiczność, jak zawsze, dała się porwać ich muzyce. Wspomnianym wcześniej biletem była najnowsza płyta Luxtorpedy Robaki, której premiera została zaplanowana na 9 maja. W setliście, mimo że zagrano numery z obu płyt, dominowały utwory z poprzedniego albumu. Przy okazji Litza zapowiedział, jeszcze nieoficjalnie, jesienną robaczywą trasę. Na scenie nie zabrakło także ośmioletniej Dominiki, którą poznaliśmy już na Woodstocku 2011. Tym razem dziewczynka zaśpiewała początek

Amnestii, co ciekawe do dwóch mikrofonów. Jak Gomułka – skomentował Litza. Na koniec koncertu, panowie z Luxtorpedy przygotowali niespodziankę. Litza odstawił gitarę i zasiadł za perkusją, Kmieta stanął za mikrofonem i brawurowo wykonał Komboje i Polską wędkę. Dręmżak, Hans i Krzyżyk tańczyli wśród publiczności. Według zeznań Litzy na koncertach rockowych, z reguły, latają krzesła. Na tym meble nie latały, a i tak przejdzie on do historii jako jeden z lepszych koncertów Luxtorpedy. Nie tylko ze względu na piknikowy klimat, ale także na rodzinną atmosferę, która ogarnęła zarówno fanów, jak i członków zespołu. Wpłynęło to pozytywnie na cały koncert. Robaki już przesłuchane, teksty prawie zapamiętane, więc nie pozostaje nic innego jak cierpliwie czekać do jesieni i wybrać się na robaczywą trasę.


Dolina Charlotty tam zabrzmią

legendy część I

Karolina Karbownik, Jakub „Bizon” Michalski foto: materiały prasowe ROCK AXXESS

93


Tego lata czekają nas aż dwie odsłony Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty. Pierwsza z nich zaczyna się już 13 lipca. w otoczeniu lasów i jezior zabrzmią hity the doors, ten years after, savoy brown oraz cactus.

U

twory jednego z największych zespołów w historii – The Doors wykonają dwaj oryginalni członkowie grupy: Ray Manzarek oraz Robby Krieger wspomagani przez Ty’a Dennisa, Phila Chena oraz Dave’a Brocka. Mimo, iż od powstania największych hitów The Doors minęło 45 lat, publiczność na całym świecie chce słyszeć je na żywo. Light My Fire, Back Door Man, Love Me Two Times, When the Music’s Over są znane fanom muzyki rockowej tym młodszym i tym starszym, pamiętającym jeszcze zespół podbijający listy przebojów.

The Doors powstał w 1965 roku w Venice Beach w Kalifornii. Jego działalność splotła się z okresem największej rewolucji kulturowej na świecie, kiedy to młodzież po raz pierwszy w historii ludzkości zaczęła głośno wypowiadać swoje poglądy. Wokalista grupy, Jim Morrison stał się idolem swojego i następnych pokoleń. Niepokorny, nieprzewidywalny i kontrowersyjny roztoczył nad zespołem aurę tajemniczości. Wraz z klawiszowcem Rayem Manzarkiem, gitarzystą Robbym Kriegerem oraz perkusistą Johnem Densmorem stworzył kwartet, który nagrał sześć płyt o łącznej sprzedaży ponad stu milionów egzemplarzy na całym świecie. Morrison zmarł 3 lipca 1971 roku wstępując do tzw. Klubu 27 zrzeszającego muzyków, którzy zmarli w wieku 27 lat, często w niewyjaśnionych okolicznościach. Pozostali członkowie The Doors kontynuowali działalność jako zespół do 1973 roku nagrywając dwa albumy studyjne. Wspólnie pojawiali się sporadycznie m.in. z okazji specjalnych występów, jak np. wprowadzenie The Doors do Rock and Roll Hall Of Fame czy nagranie koncertu VH1’s Storytellers, zarejestrowanie płyty Stoned Immaculate. W 2002 roku Manzarek i Krieger zachęceni udanym występem w towarzystwie Iana Astbury’ego z The Cult oraz Stewarta Copelanda z The Police, ogłosili powrót The Doors jako The Doors Of The 21st Century. John Densmore wniósł jednak pozew sądowy przeciwko korzystaniu przez nich nazwy The Doors. Manzarek i Krieger z zespołem w różnych konfiguracjach (Copelanda zmienił Ty Dennis, basistę Angela Barberę zastąpił Phil Chen, a miejsce wokalisty obejmowali po Astburym kolejno: Brett Scallions, Miljenko Matijevic, a obecnie Dave Brock) występowali jako Riders On The Storm, a od kilku lat Manzarek-Krieger Band. I właśnie ta ostatnia formacja będzie nam towarzyszyć podczas ciepłej (miejmy nadzieję) lipcowej nocy w Dolinie Charlotty.

Savoy Brown

94

Savoy Brown zapewni widzom w Dolinie Charlotty solidną dawkę bluesa. Mimo licznych zmian personalnych, grupa pod wodzą gitarzysty Kima Simmondsa kontynuuje karierę od połowy lat 60. będąc jedną z najważniejszych bluesowo rockowych formacji



w Wielkiej Brytanii. Utwory takie jak I’m Tired, Louisiana Blues i osławione The Savoy Brown Boogie stały się wizytówką grupy rozpoznawalną na całym świecie podobnie jak cover I Can’t Get Next To You czy All I Can Do Is Cry. Savoy Brown ma na koncie ponad 30 albumów. Typowanie, co z tej bluesowo – rockowej audioteki usłyszymy 14 lipca uważamy za rozpoczęte!

Ten Years After

Nie ma co się oszukiwać – większość zespołów rockowych z ponadczterdziestoletnim stażem występuje obecnie w składach, które niewiele wspólnego mają z latami świetności tych grup. Ten Years After jest w gronie dinozaurów chlubnym wyjątkiem. Choć lider zespołu – Alvin Lee – nie gra ze swoimi kolegami już od około dekady (poświęca się karierze solowej) pozostała trójka z oryginalnego składu grupy – Ric Lee, Leo Lyons i Chick Churchill – ma się wyśmienicie. Wciąż aktywnie koncertuje, przede wszystkim w Europie, ale od czasu do czasu zapuszczaja się także na inne kontynenty. Od dziewięciu lat funkcję frontmana pełni Joe Gooch.

W 1974 roku, gdy Ten Years After po raz pierwszy zawieszało działalność, obecnego wokalisty i gitarzysty tej grupy nie było jeszcze na świecie. Jego przyszli koledzy mieli już za to w dorobku osiem studyjnych albumów oraz płyty koncertowe, a na koncie występy na legendarnym Woodstocku oraz nie mniej kultowym Festiwalu na Wyspie Wight. W historii muzyki zapisali się także za sprawą singla Love Like a Man. Wydana w 1970 roku płytka to nie tylko jedyny spory hit Ten Years After w Wielkiej Brytanii, ale także pierwsze wydawnictwo winylowe, którego dwie strony chodziły na dwóch różnych prędkościach: strona A z radiową wersją wspomnianego utworu odtwarzana była na 45 obrotach, zaś ponaddwukrotnie dłuższa wersja koncertowa na 33 obrotach.

96

Zespół kilkakrotnie wznawiał działalność w oryginalnym składzie: najpierw na serię koncertów w 1983 roku, kiedy Ten Years After wystąpili między innymi na znanym festiwalu w Reading, a następnie pod koniec lat 80., gdy powstała ostatnia studyjna płyta pierwotnego składu, About Time. Alvin Lee koncertował z kolegami jeszcze przez większość lat 90., jednak, gdy grupa postanowiła wykorzystać nagły renesans swojej popularności na początku XXI wieku, lider nie dołączył do reszty zespołu zajmując się karierą solową. W tym momencie nastąpiła jedyna w całej historii Ten Years After zmiana personalna. Pojawił się Joe Gooch, fan Buddy’ego Guya, Jimiego Hendrixa, Erica Claptona i Franka Zappy. Wraz z nim zespół koncertuje i sporadycznie wydaje płyty. Podczas występów na żywo dostajemy jednak przede wszystkim materiał z pierwszych płyt, które przyniosły Ten Years After rozgłos i pozwoliły grupie wystąpić ramię w ramię z największymi sławami muzyki gitarowej na najbardziej kultowych imprezach w historii rocka. Czego możemy spodziewać się po ich występie na Festiwalu Legend Rocka? Solidnej dawki starego dobrego grania z takimi kawałkami jak I’d Love to Change the World, Good Morning Little Schoolgirl i Love Like a Man.

Cactus

Pierwszą, lipcową odsłonę 6. Festiwalu Legend Rocka zakończy Cactus. Zespół założony w 1969 roku przez sekcję rytmiczną Vanilla Fudge: Tima Bogerta i Carmine’a Appice’a przez lata inspirował artystów takich, jak chociażby muzycy Van Halen i Montrose. Przez skład Cactus przewinęły się liczne znane nazwiska, wśród nich Jeff Beck i Rod Stewart. W Dolinie Charlotty zespół zagra w składzie: Jimmy Kunes (wokal). Randy Pratt (harmonijka), Pete Bremy (bass) oraz pochodzący z oryginalnego skladu Carmine Appice i Jim McCarty.


rock gallery warsaw, poland

SLAYER 1.06.2012 Karolina Karbownik




warsaw, poland NIGHTWISH 2.06.2012 Karolina Karbownik








Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.