Notes.na.6.tygodni #76

Page 85

Naszym społeczeństwem rządzą spektakle – odwołujące Polskę realną, by na to miejsce powołać życie złożone z działań spełnionych już i wielokrotnie przećwiczonych, przywołać więc tej Polski wyłącznie symboliczne wyobrażenie – fantazję – przedstawienie. Polska jako bastion chrześcijaństwa, Mesjasz narodów, zawsze pokrzywdzona, zdradzona o świcie – słyszałem od 7. roku życia w szkołach, nawet na studiach. Możliwe są alternatywy, ale ciekawsza wydaje się ewentualna terapia, wyjście poza ramy teatralności życia i wyobrażeń, zaprzeczenie fantazmatowi Polski, którą wpajają nam politycy, księża i nauczyciele od 23 lat. Idealnie pasuje pytanie, które znalazłem w twojej książce w kontekście Andersa Breivika: czy w czasach, kiedy czystek dokonuje nie zorganizowany totalitarny aparat państwowy, lecz wsparta medialnym urządzeniem jednostka, da się jeszcze serio mówić o sztuce radykalnie politycznej, a zatem takiej, która uderzając w dyskurs narodowo-patriotyczny, byłaby w stanie aktywnie uczestniczyć w zmianie społecznej? Czy jesteśmy w stanie tworzyć wspólnoty, które mogłyby skutecznie przeciwstawiać się politycznym manipulacjom współczesności?

Wczoraj Anders Breivik sam udzielił częściowej odpowiedzi na moje pytanie. W sądzie przyznał, że zrobiłby to samo po raz drugi. Co więcej – uważa, że jego czyn jest największym dokonaniem od czasu drugiej wojny światowej. Breivik ma poczucie, że jako jednostka przejął działanie systemu totalitarnego, ucieleśnia go i jest w stanie działać w tak silny sposób jak niegdyś państwo. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że Breivik i jego poglądy istnieją dlatego, że mamy dziś do czynienia z medialnym urządzeniem świata. Osobiście za skandaliczne uważam dopuszczenie tego człowieka do rzeczywistości publicznej i oskarżam media o to, że przyjmując jego poglądy, podkręcając jego wypowiedzi, słowem eksploatując temat „Breivik”, legitymizują jego istnienie. Informacje o nim przekazywane przez media wspierają jego totalitaryzm. Takie pole – pole protestu przeciw istnieniu w mediach takich osób – powinno być dziś przedmiotem aktywności artystów i intelektualistów. W tym momencie również Breivik odnosi sukces, ponieważ o nim rozmawiamy, a jego przekaz dotrze do naszych czytelników. Ale w jaki sposób teatry wykorzystują media?

Najczęściej w celach promocyjnych. Czuję jednak, że jest to fałszywy trop do uprawiania politycznej sztuki. Szczególny przypadek stanowią w tej perspektywie teatry znajdujące się poza Warszawą, które zwykle cechuje bardzo centrystyczne myślenie. Intryguje mnie to, w jaki sposób w wielu przedstawieniach z innych miast i regionów Polski ujawnia się to przesunięcie punktu ciężkości z badania lokalności na pozyskiwanie jej tylko po to, aby zainteresować centrum, czyli miejsce, gdzie znajduje się władza polityczna, a także najważniejsze media – kluczowa prasa, radio i telewizja. Tęczowa trybuna Moniki Strzępki właśnie tego dotyczy: spektakl był wystawiany we Wrocławiu, a tematem jest Warszawa. Ciekawe, jak wrocławska publiczność oceniła Tęczową… Czy odkryli i zrozumieli niuanse?

Jeszcze bardziej warszawski wydał mi się ten, który pozornie nie dotyczył stolicy: Był sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej Strzępki i Demirskiego o Andrzeju Wajdzie, Krystynie Jandzie i czołowych przedstawicielach polskiej kultury. Przez osadzenie tego przedstawienia wobec konkretnej środowiskowej, wewnątrzteatralnej publiczności, do której – zdaje mi się – od początku było ono adresowane, dopełnił się przekaz tego spektaklu. Widać to było po niesamowitej, tak rzadkiej, a tak oczekiwanej w teatrze energii i w wyzwalającym śmiechu, jaki towarzyszył kolejno granym po sobie przedstawieniom podczas zeszłorocznych Warszawskich Spotkań Teatralnych. Każde przedstawienie

ma w jakimś sensie zaprojektowanego widza. Są pola, które podczas konkretnego wieczoru przez daną widownię są uzupełniane albo wręcz przeciwnie – pojawia się dysonans i przedstawienie się nie udaje. Oglądając Był sobie Andrzej…, chyba nie tylko ja miałam poczucie, że to jest ta właściwa publiczność, która wypełniła puste pole spektaklu. Ciekawe byłoby porównanie tej reakcji w Warszawie z tym, jak reaguje publiczność w Wałbrzychu, gdzie został on wyprodukowany. W takiej refleksji nie tylko odsłania się charakter teatru jako medium, ale także polityczny potencjał i społeczne oddziaływanie teatru. Niestety pole badań socjologicznych, o które tak mocno dopominał się Brecht, jest wciąż zaniedbane w polskim teatrze. Patrząc z tej perspektywy, dużo ważniejszy od samej tematyki Tęczowej trybuny wydaje się fakt, że jej pokaz zbiegł się nie tylko z Euro 2012, ale przede wszystkim z protestem ludzi teatru. Aktywność Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego przy powstawaniu listu protestacyjnego pokazała czynny udział ludzi teatru w czynnej polityce, stąd groteskowo naszkicowana postać pani prezydent Warszawy uzyskała w tym kontekście realnie polityczny wydźwięk. Aktorzy z pełną świadomością sytuacji odgrywali poszczególne sceny, kierując niektóre słowa wprost do siedzących na widowni urzędników miejskich decydujących o losach teatrów warszawskich. Niestety skończyły się WST, opadły też emocje i energia, które związane były z festiwalem i zgromadzeniem w jednym miejscu tak wielu ludzi teatru – twórców i widzów. Na ten moment wyciszenia tylko czeka władza – wreszcie będzie mogła zrobić to, co chce, nie oglądając się na tę małą rewolucję. To, że Tęczowa… jest nadal grana we Wrocławiu, nie ma żadnego przełożenia na obecną sytuację polityczną w Warszawie. Jeśli ta rewolucja ma dojść do skutku i cokolwiek zmienić, to powinna być kontynuowana. Tutaj pojawiają się pytania o formę protestu, który zostałby zrozumiany przez społeczeństwo. Pamiętna rozmowa Grzegorza Chlasty ze Strzępką i Demirskim w TOK FM, która zakończyła się awanturą i przekleństwami na antenie, nie trafiła do serc słuchaczy. Co więcej – wydaje mi się, że utwierdziła tylko stereotyp artystów „darmozjadów” domagających się pieniędzy.

Kiedy mówię, że polityka dużo mądrzej wykorzystuje media niż teatr – twój przykład jest sednem. Teatrowi się wydaje, że jest nowoczesny, ponieważ wykorzystuje media na scenie albo potrafi manipulować krytykami i odbiorcami, wykorzystując media do autopromocji, ale tak naprawdę nie potrafi ich wykorzystywać do uprawiania polityki. Ciągle mówimy o tym, jakim Tusk jest świetnym aktorem, oceniamy, jak to robi, ale kiedy dochodzi do sytuacji medialnej – teatr nie posiada narzędzi, kapituluje. Sama nie znam dostatecznie tego języka. Widzę tylko, że ktoś inny świetnie nim operuje. A my w tym jesteśmy słabi. Z wywiadem ze Strzępką i Demirskim jest trochę jak z ich teatrem – choć o polityce traktował, był nieskuteczny, ponieważ był sprofilowany do przekonanych. Odbiorców teatralnych nie zdziwił, lecz raczej rozbawił dramaturgiczny strzał na koniec: „Paweł, wkurwiłam się, wychodzimy!”. Innych słuchaczy – jak sądzę – do idei zmian w strukturach i finansowaniu teatrów nie przekonał. Najciekawsze w tym wywiadzie było pytanie Strzępki, na ile dziennikarz przeprowadzający rozmowę jest naiwną osobą. Moim zdaniem, Chlasta nie jest naiwny, tylko doskonale wykorzystuje nieświadomość ludzi teatru co do tego, jak manipuluje się w mediach. I dlatego media działają na masy. A teatr jest niszowy.

No76 / czytelnia

166—167


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.