Notes.na.6.tygodni #76

Page 64

gdy ktoś zdecyduje się zaciągnąć kredyt. Gdy używamy karty kredytowej, płacąc za kolację w restauracji, gdy kupujemy pralkę na raty, gdy bierzemy kredyt na samochód, mieszkanie czy cokolwiek innego — tworzymy pieniądz. To znaczy, oczywiście, tworzy go bank komercyjny, który udziela nam kredytu, ale robi to, ponieważ go o to poprosiliśmy i ponieważ w zamian za kredyt deponujemy w banku skrypt dłużny zobowiązujący nas do zwrócenia pożyczonej kwoty. To kwestia kluczowa i w większości źle rozumiana: bank nie pożycza nam pieniędzy, które ma, czyli tych, które ktoś w nim zdeponował. Bank, gdy udziela nam kredytu, dosłownie tworzy pieniądz, otwierając nam rachunek z określoną w umowie kredytową kwotą. Oczywiście nie może tego robić dowolnie. Liczba kredytów, których jest w stanie udzielić, pozostaje ograniczona liczbą aktywów, którymi dysponuje. Nie jest im jednak równa, ale znacznie ją przewyższa. O tym, jak bardzo liczba udzielanych kredytów może przewyższać ilość aktywów banku, decyduje bank centralny, określając poziom tak zwanych rezerw obowiązkowych. Od niego zależy, jaki procent aktywów bank komercyjny musi zamrozić w postaci rezerw w banku centralnym. W Polsce wynosi on dla przykładu trzy procent. Suma, która zostaje po odprowadzeniu rezerwy obowiązkowej, to całkowita wielkość kredytów, których może udzielić dany bank komercyjny. Funkcjonowanie tego mechanizmu łatwo uchwycić na prostym przykładzie. Wyobraźmy sobie, że w Polsce jest tylko jeden bank komercyjny i dwoje obywateli. Pierwszy obywatel jest w posiadaniu całych pieniędzy, które znajdują się w obiegu — powiedzmy, że jest to 100 złotych — i deponuje je w banku. Od jego depozytu bank musi odprowadzić 3 złote do banku centralnego, a 97 może udostępnić w postaci kredytu dla drugiej obywatelki. Przy czym, gdy udziela jej kredytu, nie anuluje oszczędności pierwszego obywatela. A więc gdy druga obywatelka weźmie owe 97 złotych kredytu, całkowita suma pieniędzy wzrasta ze 100 złotych do 197. W ten sposób powstał nowy pieniądz. W momencie gdy staje się on depozytem, bank musi znów odprowadzić od niego rezerwę do banku centralnego. Od 97 złotych odprowadza 2 złote i 91 groszy, co znaczy, że zostają mu 94 złote i 9 groszy, które może znów udostępnić w postaci kredytu. Gdy ktoś go weźmie, łączna suma pieniędzy wyniesie już 100+97+94,09, czyli 291 złotych i 9 groszy. I tak dalej. Granica możliwości kreowania pieniądza jest ściśle związana z wysokością stopy rezerwy obowiązkowej. Przy 3 procentach z każdej złotówki da się zrobić 33 nowe. Przy 10 procentach tylko 10. Che vuoi?

Stąd więc biorą się pieniądze: robią je banki, gdy zaciągamy kredyty. Ma to trzy istotne konsekwencje, które wykraczają znacznie poza nudną domenę bankowości i finansów: 1) pieniądz to dług, 2) pieniądz rozmnaża się tylko, gdy zaciągamy kredyty, 3) pieniądz — a zarazem bogactwo — to widmo. Chciałbym na koniec poświęcić trochę miejsca każdej z tych spraw. Po pierwsze, kwestia długu. W czasach gdy niespłacalne kredyty doprowadzają do bankructwa nie tylko największych banków, ale również suwerennych państw, trudno o bardziej aktualny temat. Jest on zresztą podejmowany we współczesnej teorii i krytyce społecznej. Wystarczy wspomnieć znakomite analizy Christiana Marazziego czy Maurizia Lazzarata8. Obaj twierdzą, że dług wcale nie jest niespodziewaną anomalią i skazą na rysie kapitalistycznej obfitości, ale strukturalnym elementem funkcjonowania współczesnej go-

spodarki. Nawet na zupełnie podstawowym poziomie wydaje się to oczywiste: skoro pieniądz to dług, więc im więcej pieniędzy, tym więcej długu. Sumy łącznego zadłużenia — a więc długu publicznego, długu zagranicznego oraz zadłużenia prywatnego obywateli i przedsiębiorstw — najbogatszych państw i ich społeczeństw są porażające. Łączny dług Stanów Zjednoczonych wynosi 51 bilionów dolarów9, czyli prawie 400 procent PKB. Na tym jednak paradoksy się nie kończą. Dług jest niezbędnym i strukturalnym warunkiem dostępności pieniądza w obiegu. Za każdym razem, gdy spłacamy ratę kredytu,

Współczesny pieniądz jest fantomem, urojeniem. Jedyna ekonomia, która jest w stanie uchwycić jego naturę, to ta sama ekonomia, do której teoretycy kultury sięgają, gdy mówią o widmach, duchach i złudzeniach: ekonomia libidalna trwale wycofujemy z obiegu jakąś ilość pieniądza. Aby do niego powrócił, ktoś musi znów zaciągnąć kredyt. Gdyby wszyscy co do ostatniego grosza spłacili wszystkie swoje długi i nikt nie wziąłby nowego kredytu, w obiegu nie pozostałaby ani złotówka. Ale — co jeszcze bardziej ironiczne — cały system jest skonstruowany tak, że nie ma w nim wystarczająco dużo gotówki, aby spłacić całą sumę zarówno długów, jak i odsetek. Całkowita likwidacja długu byłaby możliwa dopiero wtedy, gdyby banki upłynniły wszystkie swoje zyski od kredytów. Nie ma więc mowy o traktowaniu rosnącego długu jako patologii — zgodnie z logiką współczesnych finansów, jeśli gospodarka się rozwija, potrzeba coraz więcej pieniądza, aby ją obsłużyć, a ponieważ pieniądz to dług, potrzeba też coraz więcej długu. A więc dług to nic innego jak widmo bogactwa, a zarazem jego skrywany perwersyjny rewers. Druga sprawa: ponieważ kreacja pieniądza następuje poprzez kredyty i dzięki nim, głównym sposobem oddziaływania na ilość pieniądza jest manipulowanie liczbą kredytów — jej zmniejszanie bądź zwiększanie. Tu jednak zaczynają się schody. Jak mówią ekonomiści, można ciągnąć za sznurek, ale nie da się go pchać. O ile stosunkowo łatwo jest ograniczyć liczbę możliwych do udzielenia kredytów — wystarczy, że bank centralny zwiększy stopę rezerw obowiązkowych, a maksymalna możliwa ilość pieniądza w obiegu zmniejszy się — o tyle trudniej jest ją zwiększyć. Podwyżka stopy rezerwy w faktyczny sposób zmniejsza więc ilość dostępnego pieniądza, ale ich obniżka tylko potencjalnie prowadzi do jego zwiększenia. Aby faktycznie pieniądz powstał, ktoś musi jeszcze c h c i e ć wziąć kredyt. Opuszczamy więc definitywnie pole ekonomii w klasycznym rozumieniu tego słowa i wkraczamy na teren ekonomii libidal-

9 Zob. M. Lazzarato, La Fabrique de l’homme endetté, dz. cyt., s. 86. 8 Zob. Ch. Marazzi, The Violence of Financial Capitalism, New York 2010 oraz M. Lazzarato, La Fabrique de l’homme endetté. Essai sur la condition néolibérale, Paris 2011. No76 / czytelnia

124—125


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.