NOTES.NA.6.TYGODNI#71

Page 67

Zanim porozmawiamy o zaangażowaniu państwa w kulturę, rozpocznijmy jednak od czegoś innego. Z pewnością bierze pan udział w wielu konferencjach i publicznych odczytach. Czy uważa Pan, że ten sposób przekazywania wiedzy jest skuteczny? Co może z niego wynikać?

To prawda, uczestniczę w wielu panelach dyskusyjnych i wykładach. I tak jak zapewne wszyscy uczestnicy zawsze zadaję sobie pytanie, czy to naprawdę a) potrzebne, b) owocne. Dyskusje mają tendencję do zamieniania się w rytuały. W większości debat, w których biorę udział, także jako słuchacz, od razu powstaje swego rodzaju bazowe wspólne przekonanie, którego nie da się już później podważyć. Świat nie jest doskonały, artyści zawsze w życiu cierpią, a polityka jest zła lub jeszcze gorsza, oraz nie istnieje nic bardziej odczłowieczonego niż gospodarka i rynek. To właśnie te stwierdzenia leżą u podstaw tego rodzaju debat, i należy je kwestionować. Trzeba do tego wiele odwagi, gdyż zawsze robi się to w pojedynkę. Wszystkie dyskusje ciążą ku owemu wspólnemu przekonaniu, że naszym obowiązkiem jest stawanie w obronie sztuki. Jak gdyby była ona rzadkim, zagrożonym wyginięciem gatunkiem. Ja także popieram obronę sztuki, kultury i praktyki artystycznej, jednak moim zdaniem najlepsze rezultaty osiąga się poprzez niezwykle krytyczną obserwację. Florian Faller, Adrian Stutz: Feist, Preisträger Call for Projects: Swiss Games, dzięki uprzejmości autorów i Pro Helvetii

Rozmawiamy we Wrocławiu podczas Kongresu Kultury. Dzisiejszy panel dyskusyjny poświęcony zaangażowaniu państwa w domenę kultury oraz tworzeniu możliwych obszarów współpracy wydawał się najbardziej atrakcyjnym punktem programu. Okazał się jednak serią wystąpień uczestników, które nie wywołały żadnej wymiany myśli. Gdzie jest przestrzeń dla takiej inspirującej szerokie kręgi wymiany myśli, jeśli nie przy takich okazjach?

Wymiana jest możliwa, należy jednak o nią walczyć. Kiedy przygotowywaliśmy ten panel, odbyliśmy niezwykle interesującą dyskusję na temat zasadności wygłaszania mów wprowadzających. Muszę przyznać, że byłem temu całkowicie przeciwny. Nie przepadam za tego rodzaju wystąpieniami. Powodują przesyt i podminowują debatę. Jednak większość panelistów pragnęła wyłożyć swoje przekonania. W końcu zgodziliśmy się, by dać każdemu możliwość wygłoszenia mowy, a tym samym ja także otrzymałem swoje kilka minut. Doświadczenie uczy, że po takich wystąpieniach nigdy nie dochodzi do żadnej wymiany, ponieważ treści jest tak wiele, że trudno je skondensować, stworzyć coś nowego i wejść na wyższy poziom. Osobiście wolę także panele dyskusyjne z mniejszą liczbą uczestników. Najlepiej gdy jest ich dwóch, maksimum trzech. 130

notes 71 / 10–11.2011 / czytelnia

To dobra „opozycyjna” kombinacja. W ten sposób doprowadzić można do autentycznego dialogu. Taka prawdziwa debata otwiera umysł na nowe sposoby myślenia i wymiary. Panele z pięcioma uczestnikami, jak ten, o którym tutaj mowa, otwierają horyzont tak szeroko, że łatwo stracić wszystko z oczu. To właśnie mam na myśli, mówiąc o ich rytualnym charakterze: wygłosiliśmy nasze wystąpienia, a nawet wysłuchaliśmy, co mieli do powiedzenia inni, ale nikt nikogo do niczego nie przekonał. Tu jednak powstaje pytanie, czy organizatorzy takich debat są gotowi ponieść ryzyko wyciągnięcia wniosków nieodpowiadających ich założeniom. Powróćmy więc do głównego tematu: jak państwo może wspierać kulturę? Jaki jest pana zdaniem najskuteczniejszy sposób? Pana uwagi na temat pozyskiwania funduszy na przedsięwzięcia kulturalne, opartego na kulturze ofiarowywania, tak silnie zakorzenionej w Stanach Zjednoczonych, a dopiero wkraczającej do Europy, były odświeżające.

notes 71 / 10–11.2011 / czytelnia

131


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.