NOTES.NA.6.TYGODNI#71

Page 59

Prawa rynku?

Może Związek Polskich Artystów Plastyków?

Raczej prawo zmiany, które zawsze istniało w sztuce. Jak faceci malowali wszystko szare, brązowe i kanciaste, to następni musieli już robić kolorowe amorficzne plamy. To jest natura kultury. To świetnie widać w modzie – w tej najnowszej książce Zygmunta Baumana jest świetny rozdział o modzie. Warto go czytać, jakby był nie o modzie, ale o sztuce. W kulturze muszą zachodzić zmiany. Jak tych zmian nie będzie, to już będzie koniec. Być może już się do niego zbliżamy, bo te zmiany, owszem, są, ale bardzo szybkie, a jednocześnie tak minimalne, że jak ktoś spojrzy z dalszej perspektywy, to staną się niezauważalne. Czas, w którym żyjemy, zostanie kiedyś opisany jako zacięcie się, ciągłe powtarzanie. Były już w historii takie momenty. Znamy je, na przykład ze starożytnego Rzymu. Mówi się na przykład o tym, że dzisiaj nie ma klas społecznych. To jest taka teza, z którą można się zgodzić lub nie. Jak by się poszło do robotnika z zakładów Cegielskiego, to nie wiem, czyby się zgodził, ale przyjmijmy, że tak jest. Zastąpiła je jedna klasa: drobnomieszczaństwo. Po prostu wszyscy są drobnomieszczanami. To, co kiedyś było lumpenproletariatem, doszlusowało do poziomu drobnomieszczanina, a to, co było burżuazją, spadło na ten poziom. Można powiedzieć: wygrał faszyzm. Wszyscy muszą wyglądać tak samo, myśleć to samo.

Może. Przyjdzie taki czas, to jest pewne, kiedy to, co my teraz wyprodukujemy, też ktoś będzie musiał usunąć. Olbrzymią większość tego. Bo zawsze zostaje tylko parę rzeczy, na tysiąc artystów jeden będzie zapamiętany. To jest cena, którą trzeba płacić... Nie wiem, co mnie ten Kryszkowski dzisiaj tak atakuje, jakby jego duch przemawiał przeze mnie... Tadeusz Kantor w 1983 r. pokazywał w Warszawie w Stodole swój spektakl, a Kryszkowski przyszedł i z korkowca go zastrzelił. Kantor pyta go: „Panie, kim pan jest?” Ten się przedstawia. „A ile pan ma lat?” Mówi, że 35. „Panie, w pana wieku to albo ma się własnych wyznawców, albo należy się do grona czyichś wyznawców. Gdzie są pana wyznawcy?” To wiele mówi. Wróćmy do postaw artystów. Mnie sztuka rozumiana jako materialne wytwory interesuje mniej niż wy, twórcy, obdarzeni ciekawą konstrukcją psychiczną, która wprowadza ciekawy błąd w systemie.

O ile wprowadza… No tak, bo niektóre zaburzenia są niestety nieskuteczne.

Ale chyba coraz mniej jest takich artystów, którzy ten błąd wprowadzają...

No dziś wyróżnić się jest bardzo ciężko…

Bo jest szeroka kreska bigosu. A ludzie, którzy idą na akademię, głównie pochodzą jednak z tzw. dobrych rodzin i rozumieją społeczne status quo. Idą tam nie bez powodu. Po co marnować sobie życie karierą, która nie dałaby ci szans na jakąś bardziej fantazyjną życiową realizację. Rozumieją, że znacznie ciekawsze życie wiedzie artysta czy w ogóle człowiek kreatywny. A to ciekawe, bo wiele osób, które idą na ASP, są tym następnie głęboko rozczarowane, są w stanie kryzysu po zakończeniu tej edukacji, trudno jest im podjąć samodzielne życie artystyczne…

Są oszukani, są ofiarami pewnego rodzaju ściemy, bo nikt im nie powiedział, że o coś innego chodzi. Do nich dociera jedynie powierzchowny blask tej akademii. I bardzo dobrze, że nie wszyscy z nich są artystami, bo i tak jest już strasznie dużo sztuki. Użyłbym określenia Jacka Kryszkowskiego, który często powtarzał, że „świat jest zaśmiecony sztuką”. Teraz chyba jeszcze bardziej niż wtedy, kiedy on to mówił.

No właśnie, a on już to widział! Mało już dzisiaj ludzi zdaje sobie sprawę, jak to było za komuny, ilu artystów było, ile obrazów wyprodukowano, które są kompletnie bez znaczenia. Kiedyś byłem w jakimś małym BWA. Wszedłem do jednego pokoju i znalazłem tam wielkie pudło pełne katalogów. Przeglądałem je, a było ich naprawdę dużo i nie znałem ani jednego z tych artystów. Ani jednego! I co oni porobili z tymi obrazami i katalogami wszystkimi? Gdzie to jest? Gdzie wydalać te wszystkie przedmioty?

O tym jest właśnie nasza rozmowa.

Za to bardzo dużo jest tych, którzy świetnie ten system rozumieją i załapują się do niego. Chcę jednak porozmawiać z tobą o tych, którzy wprowadzają ten błąd.

Rozumiem to świetnie, bo mniej więcej tego samego oczekuję do sztuki. Ale to, że my tak myślimy, wcale nie znaczy, że jest to jedyny sposób istnienia sztuki. Mogą istnieć również inne. Pamiętam, jak jakieś 20 lat temu w Berlinie ze znajomymi poszedłem na tamtejszą akademię. Spotkałem tam młodego artystę, który studiował u Georga Baselitza. I jak mi powiedział, Baselitz mówił im mniej więcej tak: Dlaczego musicie być przeciwko? Przecież nie musicie. To jest stary, trochę już spłukany sposób. Możecie spróbować, jak to jest nie być przeciwko. Może to jest nawet lepszy sposób oporu, bo kiedy opierasz się w sposób wyraźny, to powodujesz powstanie antysiły. Oczywiście siły są nierówne, ta antysiła, ta masa może cię zgnieść. Można też rozegrać to inaczej. Na przykład podłączyć się lub dokonać przejęcia... Andy Warhol – jaki z niego buntownik? A jednak zrobił taką wielką sprawę. Trudno więc ostatecznie rozsądzić, która ze strategii jest lepsza. No ale czy możesz chodzić w kapciach, uprawiać konwencjonalne dialogi i być petentem w galeriach?

No nie. Bez względu na to, ile by to kosztowało. A czasami kosztuje to dużo.

Może Ministerstwo Kultury powinno powołać instytucję do wydalania?

Jaki jest w tej chwili zestaw oczekiwań wobec artysty w Polsce? Co artysta ma robić? No co?

Tak, chyba rzeczywiście powinna powstać taka instytucja…

Wystawiać w Tate Modern i sprzedawać swoje prace za minimum 100 000 euro.

114

notes 71 / 10–11.2011 / czytelnia

notes 71 / 10–11.2011 / czytelnia

115


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.