Notes.na.6.tygodni#70

Page 78

Jeśli zaufać literaturoznawczej nomenklaturze, to okaże się, że nie żyjemy w epoce żadnego przełomu (breakthrough), za to jesteśmy uczestnikami lub świadkami nieustannych zwrotów (turns). Oto bowiem po tym pierwszym, rozciągniętym na kilka dekad XX wieku, a więc – lingwistycznym, nastąpiły i następują kolejne: zwrot tekstualistyczny, etyczny, pragmatystyczny, performatywny, narratywistyczny, antropologiczny, kulturowy, polityczny. W tym sezonie słuchać już o „zwrocie topograficznym”… Podejrzane to bogactwo. Powiedzmy szczerze: nasz, polski udział sprowadza się tu wyłącznie do recepcji i, ewentualnie, prób zastosowania (rozwinięcia) cudzych pomysłów na użytek rodzimej literatury. Co gorsza, nazewnicza inwencja na dłuższą metę może skutkować znużeniem i obojętnością, z jaką przyjmowane będą proklamacje kolejnych „zwrotów”. Tym bardziej że nie chodzi przecież o propozycje, które pozostawałyby ze sobą w fundamentalnym sporze. A do tego dochodzą znane – co z tego, skoro nierozwiązywalne – kłopoty ze statusem samej teorii. Z jednej bowiem strony wiemy doskonale, że żadna aktywność nie dokonuje się bez teoretycznego aspektu (wszystko jest teoretyczne!), ale z drugiej – teoria straciła pozycję i przywileje metadyskursu, superarbitra, kontrolującego i uprawomocniającego postępowanie w obrębie dyscypliny. Kontury teorii rozmyły się, jej wyznaczniki okazały nieostre, a pozycja – problematyczna. Spróbujmy zatem powiedzieć, jak sami radzimy sobie w takim stanie rzeczy. Czy nieoczywistość teorii ma dla nas walor atrakcji, czy może raczej stanowi przyczynę dyskomfortu?

Krzysztof Uniłowski Teoria, czyli szczególny przypadek literatury przygodowej Wydaje mi się, że za wieloma, jeśli nie za większością nowych pomysłów teoretycznych stoi podobna ambicja. Chodzi o to, by literaturę i refleksję nad nią wyprowadzić poza wydzielone pole, w obrębie którego pisarstwo miałoby funkcjonować niczym autarkiczny system, który nie potrzebuje żadnych związków i odniesień do wszystkiego, co znajduje się poza nim. Nie znaczy to, że trzeba koniecznie wylewać dziecko z kąpielą, lekceważąc specyficzne właściwości literackiego kodu. Po prostu dostrzega-

64

notes 70 / 09–10.2011 / czytelnia

nie specyficznych cech tekstu literackiego to dopiero początek całej zabawy, bo to właśnie z ich pomocą literatura interweniuje (usiłuje wtrącić swoje trzy grosze) w system języka, porządek dyskursów, który organizuje całą socjosferę. Kolejne „zwroty” nie przekreślają więc tego pierwszego. Bez względu na to, czy mówimy o narracji, politykach tożsamości, antropologii, etyce albo ekonomii literatury, to wiemy (mam taką nadzieję), że mowa o szczególnego rodzaju dyskursywnej aparaturze. Tyle że ta „aparatura” nie jest żadnym samowystarczalnym przedmiotem, lecz instrumentem, z pomocą którego niektórzy z nas starają się (skutecznie lub nie) wpływać na inne dyskursy. Choćby po to, aby dezorganizować ich system. Albo go wspierać. Teoria nie pyta więc o to, czym jest literatura, lecz o to, jak ona działa, działała lub – kwestia szczególnie ciekawa – jak mogłaby działać. I w sumie najmniej istotne, o jakim „zwrocie” będziemy w związku z tym mówić. Tak czy owak, chodzi o taką teorię, dla której miejsce literatury (w życiu społecznym i w systemie kultury) nie jest czymś oczywistym, lecz stanowi stawkę, o którą powinna toczyć się gra. Powiem tak: teoria negocjuje miejsce dla literatury. Aby nie było zbyt różowo, przyznam, że wszystko to nie jest wcale takie oczywiste. Akademickie literaturoznawstwo w Polsce wciąż funkcjonuje w ramach organizacyjnych wypracowanych jeszcze w latach siedemdziesiątych XX wieku, a więc w dobie tryumfu strukturalizmu, który – w naszych warunkach – zwykł podkreślać odrębność i osobność przedmiotu swoich zainteresowań. Miało to wówczas swoją wartość, gdyż literaturoznawstwo zdefiniowane jako nauka zajmująca się specyficznym dla siebie przedmiotem nie poddawało się ideologicznym naciskom (a nawet wypracowywało narzędzia do krytycznej analizy perswazyjnego charakteru oficjalnego języka). Tymczasem dotykający nas dziś kryzys uniwersytetu i całej humanistyki, związany między innymi z próbami podporządkowania pracy intelektualnej kryteriom narzuconym przez dyskurs menedżerski, sprzyja postawom zachowawczym, nakazując ratować co tylko się da z formuły literaturoznawstwa, którą odziedziczyliśmy z tamtego właśnie okresu. Między sobą specjaliści mówią o kolejnych „zwrotach”, kiedy jednak przychodzi bronić wolności intelektualnej oraz idei

notes 70 / 09–10.2011 / czytelnia

65


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.