Notes.na.6.tygodni #74

Page 67

odkryłem, że większość studentów pochodzi z rodzin robotniczych. MIT nie działa jak Harvard: nie dostaniesz się tam dzięki koneksjom, tylko na przykład dlatego, że twoi rodzice – z pochodzenia Azjaci – często powtarzali ci: „ucz się matmy, ucz się fizyki...” Wydaje mi się też, że dzisiaj za pomocą internetu bardzo łatwo jest nawiązać kontakty. Mógłbyś na nasze spotkanie przyjechać skądkolwiek. Rozmawiamy sobie i nawiązujemy kontakt. Żeby ten kontakt był skuteczny, najważniejsze jest właściwe podejście, charakter czy siła ducha. W każdym razie „to coś” nie jest wyłącznym przymiotem uprzywilejowanych – może nawet odwrotnie. Często właśnie oni zniechęcają mnie do siebie, ponieważ okazują się snobami mającymi bardzo wiele oczekiwań i pragnącymi przejąć kontrolę. Sam nie znosiłem uprzywilejowanych bachorów, z którymi studiowałem. Zostawiłem koledż, żeby zatrudnić się jako DJ w nocnym klubie. Miałem poczucie, że ludzie, którzy tam pracowali, klasa robotnicza w Chicago, byli bardziej autentyczni. Dla mnie było w tym coś ekscytującego. Wydaje mi się również, że autentyczność czy prawdziwa społeczność, które w dużej mierze są bardziej charakterystyczne dla klasy pracującej, są metodami przetrwania. Jeśli przyjrzeć się projektom open source, widać ich podobny charakter. W dowolnym środowisku, w którym trzeba motywować pracowników, chodzi tak naprawdę o to, żeby umieć pracować wewnątrz pewnej społeczności. Osoby z tytułem MBA pochodzą najczęściej z uprzywilejowanych rodzin i władza jest im dana z góry. Są przyzwyczajeni do kija i marchewki, płacy i premii jako metod motywacji. To jeden z rodzajów organizacji zarządzania – ale nie działa on w przedsięwzięciach typu open source. Patrząc szerzej, nie działa w środowiskach twórczych, których członków należy zachęcać, aby wykonywali swoją pracę kierowani lojalnością, radością tworzenia, pasją. I znów, te cechy są o wiele częściej spotykane wśród ludzi pochodzących z klasy robotniczej niż u osób urodzonych w klasie uprzywilejowanej. (...)

Edukacja często przeszkadza w uczeniu się, ponieważ w szkole się nie uczysz

AT: Model, o którym wspomniałeś, jest niezwykle ekscytujący, ale jak na razie dzieciaki muszą siedzieć w szkole sztywno po 8 godzin, i nic nie wskazuje na to, że instytucja szkoły szybko się zmieni.

To prawda, szkoła nie zmieni się szybko. Dla niektórych studentów to dobrze, dla innych nieszczególnie. Myślę, że zależy to od osobowości dziecka. Na pewnych uczniów szkoła działa destrukcyjnie, a inni dobrze sobie w niej radzą. Internet pomaga tym, dla których obecny model szkoły nie jest odpowiedni. Ja bez internetu byłbym teraz nikim. Poniósłbym całkowitą klęskę, gdybym nie uczył się sam. To dzięki internetowi poznaję ludzi i uczę się przez rozmowy z nimi. AT: Ale to oznacza, że uczysz się od ludzi, a nie z internetu.

Rzeczywiście, nie czytam niczego w internecie, tylko komunikuję się za jego pośrednictwem z ludźmi – a potem spotykam się z nimi twarzą w twarz. Lecz powtórzę: każdy ma swój styl uczenia się. Internet czy miejsca takie jak hackerspaces i medialaby demonstrują nowe sposoby uczenia się, odpowiednie dla różnych typów ludzi. I wydaje mi się, że ta różnorodność jest bardzo

ważna. Nie można powiedzieć, że wszyscy będą sobie radzić lepiej w „internetowym” modelu edukacyjnym, tak jak nie można powiedzieć, że wszyscy będą bardziej zaradni w szkole. Nie twierdzę, że szkoły są złe, ale uważam, że dla pewnej kategorii uczniów – właściwie dla większości – są raczej złe. AJ: Myślisz, że medialaby mogłyby znaleźć swoje miejsce w szkołach?

Myślę, że tak. Problem polega na tym, że rząd ustanawia rzeczy w określonych strukturach – w odniesieniu do rynku pracy itp., szkoła jest dobrym mechanizmem filtrującym. Moja ulubiona obserwacja jest następująca: edukacja często przeszkadza w uczeniu się, ponieważ w szkole się nie uczysz. Przez większość czasu spędzonego w szkole skupiasz się na tym, żeby się z tej szkoły wydostać, skończyć ją. Koncentrujesz się na tym, co musisz zrobić, żeby zdać egzaminy. Nie chodzi wcale o to, „co robię w tym momencie”. Formalne uczenie się jest wtedy o wiele ważniejsze niż zdobywanie prawdziwego wykształcenia... AT: Tytuły naukowe są złe?

Tytuły są bardzo praktyczne i wcale nie twierdzę, że wszyscy powinni rzucać studia. Mówiąc szczerze, tytuł pomaga w zdobyciu pracy, zwłaszcza jeśli pochodzisz z robotniczej rodziny. Tytuł pomaga w rozpoczęciu kariery. I to z całą pewnością nie zmieni się natychmiast. Jeżeli masz dużo pewności siebie i nie jesteś w stanie przejść tradycyjnego etapu szkolnego, to możesz znaleźć na to inny sposób. Ale uważam, że ci, którzy zachęcają innych do rzucenia szkoły – mówiąc na przykład, że wszystkie ważne postacie tworzące startupy internetowe też rzuciły szkołę, że Joi Ito rzucił szkołę – są bardzo nieodpowiedzialni. W Dolinie Krzemowej nie ma ani jednej kobiety na stanowisku CEO, która rzuciła szkołę. Na tym stanowisku jest naprawdę niewiele osób należących do mniejszości etnicznych, które rzuciły szkołę. Jedynie wśród białych Amerykanów pełniących funkcję CEO znajdują się tacy, którzy rzucili szkołę – jednak pochodzą oni z uprzywilejowanych rodzin. Więc jeśli masz uprzywilejowaną pozycję, idziesz na Harvard i masz zebrane milion dolarów, to możesz sobie pozwolić na rzucenie szkoły. Ale jeśli pochodzisz z Indii i jesteś kobietą, i studiujesz informatykę po to, żeby dostać pracę, to tytuł bardzo ci w tym pomoże. Ta sytuacja nie jest najszczęśliwsza. Nie mówię tego wszystkiego, ponieważ teraz funkcjonuję w tej strukturze, ale dlatego, że dla niektórych ludzi ważne jest uzyskanie tytułu ze względów praktycznych. Istnieje uprzedzenie wobec ludzi, którzy nie mają takiego świadectwa. AT: Z taką opinią na temat edukacji formalnej zostałeś szefem wydziału na uniwersytecie?

Tak. Zmiana systemu edukacji jest konieczna, a najlepszy sposób – to dać przykład. Teraz, żeby rozpocząć studia w Media Labie MIT, nie trzeba spełnić żadnych wstępnych formalnych wymogów – zdawać żadnych testów ani posiadać tytułów. Można przyjść nawet po rzuceniu studiów licencjackich i zacząć u nas studia magisterskie. Jedyne, czego wymagamy, to przedstawienie portfolio i odbycie rozmowy kwalifikacyjnej. Nie ma żadnych technicznych warunków. Liczy się to, kim jesteś. Kiedy już jesteś naszym studentem, nie musisz przesiadywać na mnóstwie zajęć, zdawać masy przedmiotów czy pisać prac zaliczeniowych. Musisz pracować nad projektami badawczymi, dostarczyć dobry pomysł i przygotować pracę magisterską. Gdybym ja został studentem Media Labu w jego obecnej postaci – zamiast pójść do tradycyjnej uczelni – to myślę, że bym nie rzucił studiów. Dzieciaki strasznie dużo się uczą, budują

No74 / czytelnia

130—131


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.