Notes.na.6.tygodni #126

Page 1

ISSN 1730—9409 / wydawnictwo bezpłatne

notes na 6 tygodni / nr 126 / listopad / 2019

wybieram


Fundacja Bęc Zmiana poleca nowość SYSTEM DO MIESZKANIA. PERSPEKTYWY ROZWOJU DOSTĘPNEGO BUDOWNICTWA MIESZKALNEGO Zamów online: beczmiana.pl/sklep

Partnerzy wydania:

Patronat medialny:

Agata Twardoch


Wybieram – plakat powstał przy okazji niedawnych wyborów parlamentarnych, 13.10.2019 okładka

Jakub Jezierski projektant graficzny i nauczyciel akademicki mieszkający w Warszawie. Z wykształcenia architekt. Prowadzi Pracownię Podstaw Komunikacji Wizualnej na Wydziale Wzornictwa na ASP w Warszawie. Zwycięzca konkursu Polish Graphic Design Awards 2018 w kategorii ilustracja książkowa za projekt przewodnika Warszawawarsaw. Specjalizuje się projektowaniu prasowym, brandingu, wystawiennictwie, typografii i ilustracji. Zaprojektował makiety dla wielu czasopism, takich jak Wprost, Exklusive, Fashion, A4 i Fluid. Prawie wszystkie projekty przyniosły mu nagrody i wyróżnienia w różnych konkursach prasowych. Wśród jego klientów znajdują się duże firmy wydawnicze, takie jak Bonier Media i G+J, a także instytucje kulturalne takie jak: Muzeum Narodowe w Warszawie, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Instytut Adama Mickiewicza, Nowy Teatr i Narodowy Instytut Audiowizualny. Współzałożyciel i członek Stowarzyszenia Twórców Grafiki Użytkowej. pionty.com www.instagram.com/jakub_pionty/


Notes na 6 tygodni

nakład: 3000 egz. Wydawca

Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana Adres redakcji

ul. Mokotowska 65/7, 00−533 Warszawa nn6t@beczmiana.pl Redaktorka naczelna

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

Redaktorka działu „Orientuj się”

Aleksandra Litorowicz, ola@beczmiana.pl

Redaktor działu badania i raporty:

Maciej Frąckowiak, nn6t@beczmiana.pl Reklama i patronaty

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

Wersja elektroniczna

issuu.com/beczmiana notesna6tygodni.pl nn6t.pl Projekt / skład

Laszukk+s / Hegmank+s Druk

Petit Skład-Druk-Oprawa ul. Tokarska 13 20–210 Lublin +48 81 744 56 59

Informacje i ilustracje w dziale „Orientuj się” pochodzą z materiałów prasowych promujących wydarzenia kulturalne. Drukujemy je dzięki uprzejmości artystów, kuratorów, galerii, instytucji oraz organizacji kulturalnych. Kontakt z redakcją: nn6t@beczmiana.pl

Prezeska Zarządu

Bęc Księgarnia Internetowa

Departament Dystrybucji

BĘC SKLEP WIELOBRANŻOWY

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl Ignacy Krzemień, ignacy@beczmiana.pl Olga Gniadzik, olga@beczmiana.pl zamówienia, kontakt z księgarniami i wydawcami: +48 515 984 508 magazyn@beczmiana.pl Księgarnie Bęc / Zespół:

Magda Citko, Ola Krawczyk, Katarzyna Nowakowska, Józefina Tomaszewska, Julia Wrzosek

beczmiana.pl/sklep

Warszawa, ul. Mokotowska 65 pn.–pt. 11–19, sob. 12–18 +48 22 629 21 85, +48 516 802843 BĘC: KSIĄŻKI I RZECZY

Warszawa, pl. Żelaznej Bramy 1 pt.–sob. 11–21, niedz. 11–20 +48 515 985 146 Znak FNKBZ

Małgorzata Gurowska

Lokal przy ul. Mokotowskiej 65 w Warszawie jest wykorzystywany przez Fundację Bęc Zmiana na cele kulturalne dzięki pomocy Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy.


126 listopad 2019

AUTORKI i AUTORZY:

Ada Banaszak, Karolina Biskup, Justyna Chmielewska, Bolesław Chromry, Magda Citko, Maciej Frąckowiak, Aleksander Hudzik, Imperium Ducha (Aleksandra Korzelska, Piotr Puldzian Płucienniczak, Łukasz Podgórni), Aleksandra Janus, Agata Kiedrowicz, Borys Kosmynka, Julia Kozakiewicz, Adrian Krężlik, Marta Królak, Aleksandra Litorowicz, Andrzej Marzec, Michał Michalski, Antoni Michnik, Nagrobki (Maciej Salamon, Adam Witkowski), Adam Przywara, Agnieszka Sosnowska, Bogna Świątkowska, Rafał Żwirek

sztuka

miasto architektura życie dizajn KSIĘGARNIA ONLINE KSIĘGARNIA ONLINE KSIĘGARNIA ONLINE KSIĘGARNIA ONLINE

www.beczmiana.pl/sklep






RADOMSKA KOLEKCJA

SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ

DWURNIK

(1943–2018)

E D W A R D

OBRAZY i RYSUNKI Z KOLEKCJI MUZEUM iM. JACKA MALCZEWSKIEGO W RADOMIU

wystawa czynna OD 28.10.2019 do 5.01.2020 Mazowieckie Centrum SZtuki Współczesnej ELEKTROWNIA Radom, ul. Kopernika1 w w w . m c s w e l e k t r o w n i a . p l


The Sun Does Not Move. Chapter 35

R. H.

.

Słońce nie porusza się. Rozdział 35

8.11.2019

Quaytman

23.02.2020

Więckowskiego 36 Łódź

Wystawa organizowana przez Muzeum Sztuki w Łodzi we współpracy z Fundacją Serralves – Muzeum Sztuki Współczesnej w Porto | The exhibition is organized by the Muzeum Sztuki, Łódź, in cooperation with Fundação de Serralves–Museum of Contemporary Art, Porto Instytucja kultury Samorządu Województwa Łódzkiego

Współprowadzona przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Mecenas Muzeum Sztuki w Łodzi

Partner


O R G A N I Z AT O R Z Y

Ars Cameralis jest Instytucją Kultury Samorządu Województwa Śląskiego

W S P Ó Ł O R G A N I Z AT O R Z Y

Projekt objęty mecenatem Miasta Katowice

PA R T N E R Z Y Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

EN TÊTE À TÊTE ⇆ T WARZĄ W T WARZ — ROMAN CIEŚLEWICZ i C H A N TA L P E T I T

1 4.1 1 2019

1 9. 1 2 Kurator: Alexandre Devaux

Galeria ASP w Katowicach Rondo Sztuki

1 4.1 1

WERNISAŻ

1 8:0 0

Współpraca kuratorska: Marek Zieliński

Rondo im. gen. J. Ziętka 1

cameralis.art.pl / arscameralisfestiwal.pl / rondosztuki.pl


LIFE AFTER ACADEMY http://mlodewilki.akademiasztuki.eu

FESTIWAL SZTUKI


Foto Update Cykl spotkań z twórcami

26.11.2019 Adam Mazur

03.12.2019 Anna Musiałówna

10.12.2019 Paweł Bownik

W cieniu

28.11.2019 Ada Grzelewska „Zjawiska mediumiczne a fotografia”

Cykl spotkań seminaryjnych

5.12.2019 Marta Trojanowska „Wiecznie trwałe. O fotografii nagrobnej na porcelanie” 12.12.2019 Joanna Gorlach „Punkt obserwacyjny. UFO i fotografia”

JESIENNY LINE-UP W MuFo Strzelnica – ul. Królowej Jadwigi 220 – Kraków www.mhf.krakow.pl


29.11.2019 – 25.01.2020 Galeria Studio BWA Wrocław Ruska 46a / 3 piętro

Mariusz Waras


14

orien

nn6t

uj siÄ™ Strona zaprojektowana krojem pisma Bryka / patrz s. 168


15

Agnieszka Polska: Co słonko widziało, kadr z filmu. Dzięki uprzejmości artystki. Praca jest prezentowana na jubileuszowej wystawie na 30-lecie Konkursu Gepperta. Więcej na s. 38.


16

orientuj siÄ™ / sztuka i Ĺźycie


orientuj się / sztuka i życie

17

Justyna Chmielewska dla NN6T:

#POLSKA TOPR podał niedawno, że tegoroczny sezon letni w Tatrach był jednym z najbardziej tragicznych od długiego czasu. A że powodów do zmartwień i niepokoju mamy tej jesieni sporo i więcej już chyba nie potrzeba, proponuję, byśmy raz jeszcze odświeżyli sobie postulat „Góry dla Warszawy!” (i dla Pomorza! I Podlasia! I Wielkopolski, Lubelszczyzny, Suwalszczyzny, Kujaw, Warmii oraz Mazur!), a następnie rozejrzeli się za możliwymi alternatywami. Weźmy choćby taki Giewont – gdy trochę poszperamy, okaże się, że rowerem z centrum dojedziemy tam w niespełna godzinę spacerowym tempem, że można spokojnie wybrać się tam i w klapkach, i na szpilkach, nie ryzykując zwichnięć ani szyderstw, a w razie burzy schronić się pod daszkiem albo w pobliskiej szopie. W dodatku pogoda stabilniejsza niż w Tatrach, nie trzeba tracić nerwów w korku na Zakopiance, a widoków nie zasłania wszędobylski krzyż. Same plusy!


18

orientuj się / sztuka i życie

Teatr i społe-

czeństwo Wystawa Zmiana ustawienia. Polska scenografia teatralna i społeczna XX i XXI wieku mówi o randze, funkcjach oraz rolach społecznych pełnionych przez scenografię teatralną w przestrzeni artystycznej i w rzeczywistości pozaartystycznej. Jej koncepcja to autorska wizja Roberta Rumasa – artysty wizualnego i scenografa. W nowym świetle ukazane są najważniejsze zjawiska scenograficzne, kształtujące przestrzeń i estetykę przedstawień teatralnych oraz wydarzeń polityczno-społecznych w kraju. I to ujęcie jest kluczowe – nie zabrakło odniesień do scenografii społecznej, czyli projektowania przestrzeni dla „publiczności” i według określonego scenariusza (odgórnego lub oddolnego). Za przykłady służą uroczystości pogrzebowe, pielgrzymki papieskie, wydarzenia o charakterze patriotycznym, propagandowym, sportowym czy protesty.

do 19.01.2020 Warszawa, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, plac Małachowskiego 3 zacheta.art.pl


orientuj się / sztuka i życie

Defilada z okazji XXX-lecia Polski Ludowej w trakcie obchodów Narodowego Święta Odrodzenia Polski, Warszawa, 1974. Fot. Jan Morek/PAP

19


20

orientuj się / sztuka i życie

Rozmowy na plaży Plaża w galerii, i to jeszcze w listopadowo-grudniowej atmosferze? Jak najbardziej! Mieszkający i tworzący w Gdańsku artysta Bartosz Zimniak przenosi ten letni krajobraz do jednego z lokali w wymarłym, betonowym Pasażu Różowym w Poznaniu. Nie tylko o relaksującą aurę tu chodzi, ale też o stworzenie przestrzeni do dyskusji o współczesnym patriotyzmie, polskiej tożsamości oraz narzędziach budujących wspólny język. Bo piasek, w którym można zanurzyć stopy, pochodzi z plaży, na której rozegrały się ważne wydarzenia w historii Polski i świata. Projekt PLaża ma być więc komentarzem do zaostrzającego się sporu na temat obchodów 80. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej i mającego powstać Muzeum Westerplatte. I miejscem dla wszystkich. 30.11.2019–04.01.2020 Poznań, Galeria FWD:, ul. św. Marcin 47, Pasaż Różowy, lokal 24 galeriafwd.pl


orientuj się / sztuka i życie

Bartosz Zimniak, Plaża

21


22

orientuj się / sztuka i życie

Poza

granicami

Międzynarodowe Triennale Tkaniny to najstarsza i najważniejsza prezentacja zjawisk związanych z medium tkaniny. Jego 16. odsłona po raz pierwszy odbywa się pod opieką kuratorską. Tego zadania podjęła się Marta Kowalewska, wprowadzając kolejne novum: temat przewodni, którym jest Przekraczanie granic. Odnosi się on nie tylko do obecnej sytuacji geopolitycznej, ale jest też autorefleksją na temat samego medium tkaniny – kiedyś nieobecnej w poczcie sztuk wyzwolonych, dziś odradzającej się po kryzysie, integrującej z innymi dziedzinami. Wyjątkową pracą jest 20-metrowa tkanina stworzoną w Ośrodku dla Cudzoziemców w Łukowie przez oczekujące tam na przyznanie ochrony międzynarodowej czeczeńskie uchodźczynie, według koncepcji i pomysłu Pameli Bożek. do 15.03 Łódź, Centralne Muzeum Włókiennictwa, ul. Piotrkowska 282 cmwl.pl


orientuj się / sztuka i życie

Ea ten Kate. Fot. Oscar Mattsson

23


24

orientuj się / sztuka i życie

Ścieżka dźwiękowa lat 90. Disco polo nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest to zjawisko kultowe, a takimi właśnie zajmuje się projekt Muzeum Etnograficznego w Warszawie – Rzeczy Kultowe. Wokół tego niewątpliwie barwnego gatunku muzycznego urosła ogromna liczba skojarzeń i opinii. Z jednej strony posiada etykietę niewyszukanej rozrywki, z drugiej osiągnęło niebywały sukces na terenie całego kraju. Wystawa Disco relaks bierze na warsztat polską popkulturę lat 90., świat transformacji, pirackich wydawnictw i nieodpartego pragnienia sukcesu. Pokazuje też, że w całym tym „śmieszkowaniu” z disco polo często nie zauważamy jego emancypacyjnego potencjału – kobiecego i klasowego. do 1.03 Warszawa, Państwowe Muzeum Etnograficzne, ul. Kredytowa 1 ethnomuseum.pl

Sebastian Winkler: PLUSK, 2019. Fot. PME


orientuj się / sztuka i życie

25

Roman Cieślewicz: Mona Lisa, 1968, okładka czasopisma Opus International n°5, luty 1968, wyd. G. Fall. © Chantal Petit-Cieślewicz

Współzależności

Legendarny polski grafik Roman Cieślewicz i artystka Chantal Petit-Cieślewicz (chantalpetit), jego wieloletnia partnerka, poznali się w 1978 roku na spotkaniu zorganizowanym z okazji rocznicy powstania przeglądu artystyczno-literackiego „Le Fou parle”, w którym oboje publikowali swoje prace. Trzy lata później przenieśli się na paryskie przedmieścia do Malakoff, gdzie tworzyli dzieła w sąsiadujących pracowniach w pobliżu domu. Organizowana w ramach XXVIII Festiwalu Ars Cameralis wystawa Tête à tête / Twarzą w twarz jest pierwszą prezentującą dorobek obojga artystów. Zestawienie ich prac podkreśla dialog i wspólne poszukiwania formalne wokół „figuracji głowy” – wielokształtnej, multimedialnej, celowo zwielokrotnionej.

14.11–19.12 Katowice, Galeria ASP Rondo Sztuki, rondo im. gen. J. Ziętka 1 cameralis.art.pl


26

orientuj się / sztuka i życie

Jerzy Jarnuszkiewicz: bez tytułu, 1971–1972, kolekcja Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki. Fot. M. Krzyżanek AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

Ciało czerwieni

Zawsze dominował szkic – rysunek, zamysł, koncept (designo), dopiero potem kontur wypełniała plama koloru (colore). Tymczasem kolor jest podstawową jakością wizualną, ale też emocjonalną, społeczną, kulturową. Zyskuje autonomię także w sztuce. Oparta na autorskim pomyśle wystawa Nazywam się czerwień pokazuje historię czerwieni przez pryzmat dzieł sztuki (nie odwrotnie!). „Bogactwo czerwieni – i pokrewnych jej barw – jest właściwie nieograniczone: ożywia i pociąga, rozświetla i kusi, lub przeciwnie: budzi przestrach i zapowiada śmierć, pali i niszczy” – pisze kurator Bogusław Deptuła. Na dwóch poziomach galerii zobaczymy kilkadziesiąt prac: video, instalacje, obrazy, rzeźby, tkaniny, powstałe w różnym czasie, przy użyciu różnych technik, w odmiennych stylistykach i rozmaitych konwencjach. Od feminizmu po abstrakcję – bez względu na konotacje czerwień nadaje głos temu co nieme i nienazwane. Taka narracja koloru, zarówno kuratorska, jak i artystyczna, paradoksalnie niesie wolność poprzez ograniczenie. do 12.01.2020 Sopot, Państwowa Galeria Sztuki, plac Zdrojowy 2 pgs.pl


orientuj się / sztuka i życie

27

Karol Radziszewski: Syren z cyklu 1989, 2017. Dzięki uprzejmości artysty i BWA Warszawa

Alternatywne pamiętanie

Prawdopodobnie nikt tak nie dba o dziedzictwo polskiej kultury queer jak Karol Radziszewski. Ale czy wszyscy traktujemy je jako coś naszego? Solowa wystawa artysty Potęga sekretów jest skupiona na performatywnym charakterze queerowych archiwów. Wskazuje na bogactwo pracy z nimi, potrzebę sięgania do korzeni i szukania w nich odniesień do własnej tożsamości. Budują ją również prace innych artystów i artystek, które układają się we wspólną opowieść o losach queerowych społeczności, ukazując je w kontekstach historycznych, artystycznych i politycznych. Poznamy też działalność Queer Archives Institute – miniinstytucji powołanej przez artystę, poświęconej niebinarnej twórczości i tożsamości krajów Europy Środkowo-Wschodniej. 15.11.2019–29.03.2020 Warszawa, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, ul. Jazdów 2 u-jazdowski.pl


28

orientuj się / sztuka i życie

W świecie

postaci

Jak się ma dziś figuracja? Na ile jest ona obecna w twórczości malarskiej najmłodszego pokolenia artystów i dlaczego wydaje im się inspirująca? Wystawa Figuracja teraz prezentuje prace malarskie studentów i tegorocznych absolwentów uczelni artystycznych, którzy wybrali ten sposób obrazowania. Nie chodzi jednak wyłącznie o wizerunek postaci ludzkiej, ale również o szersze tendencje figuratywne wpisane w praktyki artystów. Czy przy nich pozostaną? Wystawie towarzyszy między innymi cykl wykładów poświęconych historii figuracji w Polsce od 1945, aktualnej sytuacji młodego malarstwa oraz najnowszym tendencjom w sztukach wizualnych. do 1.12.2019 Gorzów Wielkopolski, Miejski Ośrodek Sztuki, ul. Pomorska 73 mosart.pl


orientuj się / sztuka i życie

Agata Słowak: Chłopak i dziewczyna, normalna rodzina, 2019

29


30

orientuj się / sztuka i życie

Nietradycyjnie

W Polsce nastał czas pomników – nie tylko ich stawiania, ale i żarliwych dyskusji o nich. Natomiast w przestrzeni publicznej nadal bardzo znikomo reprezentowany jest anty-pomnik. Międzynarodowa konferencja na temat tej nietradycyjnej formy upamiętniania organizowana jest właśnie w Orońsku. Zaproszeni goście rozmawiają o innych niż klasycznych sposobach pobudzania pamięci, zastanawiają się, czy anty-pomnik może funkcjonować w przestrzeni wirtualnej i jaka forma upamiętniania jest (czy raczej mogłaby być) najbliższa dzisiejszym czasom. 14-16.11 Orońsko, Centrum Rzeźby Polskiej, ul. Topolowa 1 rzezba-oronsko.pl

Rafał Bujnowski: Pomnik neurotyków. Kałuża Oskara, 2019. Fot. dzięki uprzejmości artysty i Fundacji Witryna


orientuj się / sztuka i życie

31

Paula Jędrzejczak: Plac zabaw. Dzięki uprzejmości artystki

Którędy teraz?

Niedawno powołano projekt artystyczny Oddział Przepiękny, który rezyduje w starym szpitalu psychiatrycznym w Drewnicy. Jedną z jego odsłon jest wystawa Pospolita rzecz zabita. Czy osobowość jednostki jest osobowością zbiorowości? Wszystkie nasze cechy i choroby składają się na jeden wielki organizm – społeczeństwo. Ciekawe, co by się stało, gdyby go dokładnie zbadać. Wielu artystów zauważa jedną szczególną bolączkę: każdego z nas nurtuje, co będzie dalej. I nikt tego nie wie. Czy w takiej sytuacji twórca powinien sugerować odpowiedź i nieść nadzieję? A co, jeśli już nie chce tego robić? Na wystawie pojawią się prace takich artystów jak: Nikodem Baiser, Szaweł Płóciennik, Agata Słowak czy Jarosław Modzelewski. do 11.11 (po uprzednim kontakcie mailowym) Ząbki, stary szpital psychiatryczny Drewnica, ul. Rychlińskiego 1 facebook.com/oddzialprzepiekny


32

orientuj się / sztuka i życie

Malując

o życiu

Paweł Susid rejestruje i komentuje obserwowane zjawiska, jak sam mówi: „malując o życiu”. Najczęściej tworzy małoformatowe obrazy-komunikaty o plakatowej, pozornie niedbałej formie, których cechą charakterystyczną są odbite przy pomocy szablonu słowa lub zdania. Na wystawie Mówię wam, tak wygląda wasze życie prezentowane są obrazy z różnych okresów jego twórczości. Są więc wątki polityczne, religijne i społeczne, zagadnienia związane ze sztuką aż po błahostki codzienności. Co nam powie o naszym życiu artysta, chciałoby się zapytać, słysząc tytuł wystawy. Czy tak jak na swoim obrazie z początków lat 80. ubiegłego wieku, sprowadzi je do narodzin, szkoły, ślubu, pracy, emerytury i śmierci? Przekonajmy się. do 19.01.2020 Radom, Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia”, ul. Kopernika 1 mcswelektrownia.pl


orientuj się / sztuka i życie

Paweł Susid: bez tytułu (parę książek), 1990–2002. Fot. Marcin Kucewicz

33


34

orientuj się / sztuka i życie

Intelekt obrazu R.H. Quaytman interesuje zarówno fizyczność, jak i filozofia obrazu – bada, odświeża i rozszerza medium malarstwa, dowodząc, że nadal może być ono dobrym narzędziem krytycznej analizy wizualnej rzeczywistości. Od 2011 roku amerykańska artystka dzieli swoją twórczość na rozdziały, z których każdy jest osobną wystawą odnoszącą się do architektonicznego, historycznego i instytucjonalnego kontekstu miejsca. W Muzeum Sztuki w Łodzi prezentuje rozdział 35 pod tytułem Słońce nie porusza się. To konceptualna retrospektywa, efekt ponownej lektury rozdziałów od 21 do 34. Przyglądajcie się dokładnie. 08.11.2019–23.02.2020 Łódź, ms1, ul. Więckowskiego 36 msl.org.pl

R. H. Quaytman: Łódzki wiersz, Rozdział 2 (replika Kompozycji przestrzennej Kobro, 1928), 2004


orientuj się / sztuka i życie

35

Projekt ilustracji do książki Słoń Trąbalski Juliana Tuwima, lata 50.

Wszystko o rysunku

Krytyk sztuki, rysownik, malarz, ilustrator, plakacista. Ignacy Witz pozostawił po sobie nie tylko przepastny dorobek, ale także katalog ikonicznych postaci, szczególnie w dziedzinie ilustracji książkowych dla dzieci i młodzieży. Pełen przegląd jego twórczości rysunkowej od lat powojennych do końca lat 60. przedstawia wystawa Oczy są radarem mózgu. To zarówno rysunki satyryczne i polityczne, jak i projekty publikowanych i niepublikowanych ilustracji do literatury dziecięcej i książek dla dorosłych. Pokazane zostaną ilustracje m.in. do Słonia Trąbalskiego czy Przygód dobrego wojaka Szwejka, gwasze na papierze i plakaty. Poznamy Witza również jako autora rysunków autonomicznych, niesłużących celom wydawniczym.

22.11.2019–22.03.2020 Warszawa, Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego, ul. Kozia 11 muzeumkarykatury.pl


36

orientuj się / sztuka i życie

Ulepszanie Duch formuły i materia Jubileuszowa, trzydziesta edycja jednego z najważniejszych przeglądów młodego polskiego malarstwa, czyli Konkursu Gepperta, jest okazją do podsumowań. Kwalifikacje są tym razem otwarte dla publiczności w charakterze seminarium. Konkursowi towarzyszy jubileuszowa wystawa Geppert – Sprawdzam / Bez tytułu (2019), której tytuł i założenia zostawiają przestrzeń dla własnej charakterystyki takiej inicjatywy, pozwalają na przemyślenie tego, czym są konkursy artystyczne i jaka jest ich długofalowa skuteczność. Skąd wiemy, że wyselekcjonowane prace są rzeczywiście tymi najlepszymi? Czy można jednoznacznie uznać, że ich uczestnicy po latach faktycznie odnieśli sukces? Na wystawie zobaczymy najnowsze realizacje laureatów nagrody głównej poprzednich dwunastu edycji. do 24.11 Wrocław, BWA Wrocław Główny, ul. Piłsudskiego 105 bwa.wroc.pl

Wystawa Splendor i finezja. Duch i materia w sztuce Korei, przygotowana we współpracy z Koreańskim Muzeum Narodowym w Seulu, to największa z dotychczasowych prezentacji sztuki koreańskiej w Polsce. Eksponowane są zabytki z różnych epok – od czasów prehistorycznych aż po schyłek panowania dynastii Joseon (1392–1897). Opowieść o bogactwie tradycji artystycznych Korei tworzą między innymi buddyjskie rzeźby, malarstwo zwojowe, kunsztowna ceramika i wyszukane tkaniny, a także wyroby z metalu, laki i kamienia. Pokaz jest odpowiedzią na prezentowaną przez MNW w Seulu w 2015 roku wystawę Sztuka polska: niezłomny duch, i przypomina o 30-leciu nawiązania stosunków dyplomatycznych pomiędzy naszymi krajami. do 12.01.2020 Warszawa, Muzeum Narodowe, Aleje Jerozolimskie 3 mnw.art.pl →


orientuj się / sztuka i życie

Sroki i koty pod wierzbą, zwój pionowy, Joseon, XVII w. Fot. © Koreańskie Muzeum Narodowe

37


38

orientuj się / sztuka i życie

Przemieszczenia Wystawa Transfert dotyczy problemu migracji, przenośnego miejsca do mieszkania, wygnania i podróży, przemytu słów i rzeczy. Mówi o przemieszczeniach wewnątrz dzieła sztuki: ruchu danych, przełamywaniu struktur, wymianie kodów. Motywem przewodnim jest wyspa, ruchomy horyzont, nieostrość widzenia, Morze Śródziemne jako granica między śmiercią a przetrwaniem. Transfert to ruch – ludzi i rzeczy – w sytuacji wstrząsów spowodowanych konfliktami zbrojnymi, klęskami ekonomicznymi, rosnącymi reżimami autorytarnymi i nacjonalizmami, zachwianiem ekologicznej równowagi, opresją wobec kobiet.

do 17.11 Warszawa, Galeria Studio, Pałac Kultury i Nauki, plac Defilad 1 teatrstudio.pl

Christina Dimitriadis: Island Hoping, 2015–2018


orientuj się / sztuka i życie

39

Marek Rachwalik: Rzecznik Dyscypliny Finansów Publicznych orzeka… (papież widm i widziadeł), 2015

zły metal

Artysta Marek Rachwalik, którego oprócz sztuki interesuje polski black metal, na swojej wystawie Under the Sign of Black Marek pokaże projekty rzeźb poświęcone liderowi formacji bestial war black metalowej Brudny Skurwiel. Miałyby się one znaleźć pod kościołem w Kłomnicach, rodzinnej wsi Rachwalika. Jak tłumaczy sam artysta: „Będą one przedstawiać przypakowanego kozło-człowieka. Aby spodobał się miejscowej ludności, ozdobię go kwietnikami z opon. Tytuł wystawy i wizerunek kozła nawiązuje do trzeciego albumu Bathory oraz jego okładki, który dał solidne podwaliny drugiej fali black metalu. Zespół Brudny Skurwiel, który zagra podczas wernisażu, również identyfikuje się z tą tajemniczą postacią”. 23.11.2019–9.02.2020 Olsztyn, Galeria Dobro, Stare Miasto 24/25 mok.olsztyn.pl


40

orientuj się / sztuka i życie

Pamiętając o Rzece Mirosław Bałka od 30 lat regularnie wystawia w Galerii Labirynt, najczęściej w charakterystycznej, dwupoziomowej przestrzeni Labiryntu 2. Pierwszą wystawą artysty w tym mieście była Rzeka, która stała się ważnym momentem w jego twórczości, bo zapowiadała odejście od figury. Była to jednocześnie pierwsza wystawa site-specific w tej przestrzeni. Obecna ekspozycja, kuratorowana przez Waldemara Tatarczuka, będzie odwoływać się do tamtej realizacji z 1989 roku. 28.11.2019–31.01.2020 Lublin, Galeria Labirynt 2, ul. Grodzka 3 labirynt.com

Mirosław Bałka: Rzeka, instalacja, Galeria Labirynt 2, BWA w Lublinie, 1989. Fot. Witold Rusin


orientuj się / sztuka i życie

41

Gdańsk-Siedlce, 2019. Fot. Michał Moniuszko, dzięki uprzejmości Instytutu Kultury Miejskiej

Dzielnicowy palimpsest

Gdański festiwal Narracje jak co roku w listopadzie jest powodem do włożenia ciepłego okrycia wierzchniego i poznawania miasta poprzez sztukę. Jedenasta edycja, kuratorowana przez Sylwię Szymaniak i Sarmena Beglariana, odbywa się w dzielnicy Siedlce, a za hasło przyjmuje „działania terenowe”. W programie wystawy w odpowiednio zaaranżowanych miejscach organizowane będą instalacje artystyczne w przestrzeni publicznej, warsztaty, działania społeczne powstałe we współpracy artystów z mieszkańcami oraz projekty performatywne. Głównym bohaterem pozostają same Siedlce, w których odnajdziemy: czynszowe kamienice i robotnicze domy, neogotyckie, strzeliste gmachy, modernistyczną zabudowę mieszkalną, socrealistyczne osiedle mieszkaniowe, bloki z wielkiej płyty, bajkowy postmodernizm oraz współczesne, odgradzające się od przestrzeni dzielnicy osiedla deweloperskie. 15–16.11 Gdańsk, Siedlce, różne lokalizacje narracje.eu


42

orientuj się / sztuka i życie

Subtelnie Patrycja Dubiel: Cosmic Woman

Szklana

materia

Dorobek trzech generacji artystów szkła w jednym miejscu: wystawa Polskie szkło artystyczne 1949–2019 poświęcona jest polskim powojennym mistrzom tej sztuki. Wybrane prace pozwalają prześledzić różnorodność stosowanych technik szklarskich, form i filozofii twórczej artystów, zarówno uznanych, jak i tych młodszego pokolenia twórców. Wystawa ma, prócz udokumentowania i popularyzacji dziedziny szkła artystycznego, jeszcze inne zadanie: pragnie prowokować do dyskusji nad pojęciami „mistrzostwa” i „mistrza” we współczesnej sztuce. do 16.11 Legnica, Galeria Ring, Rynek 12 galeria.legnica.eu

Wystawa prac Basi Bańdy pod tytułem Morze i góry skupia się na pracach artystki powstających na przestrzeni ostatnich lat. Składa się z obrazów (w części nigdy wcześniej niepokazywanych), prac na papierze oraz obiektów przygotowanych specjalnie na wystawę. Artystka znana jest przede wszystkim z malarstwa figuratywnego, łączącego naiwną graficznie formę z brutalnymi scenami w tle. Najnowsze kompozycje to jednak zwrot w stronę malarstwa abstrakcyjnego – dominuje w nich ład i spokój, natomiast abstrakcyjne kształty uwydatniają ciekawą formalnie technikę – ekolinę na płótnie. Obrazy nadal pozostają w bliskim związku z naturą, pejzażem, ale odniesienia do nich pozostają już bardziej symboliczne i niedosłowne. 29.11.2019–30.01.2020 Warszawa, Galeria Monopol, ul. Marszałkowska 34/50 galeriamonopol.pl →


orientuj się / sztuka i życie

Basia Bańda: Plama, cień, chmura, 2018. Dzięki uprzejmości Galerii Monopol

43


44

orientuj się / sztuka i życie

W głąb Podróżujemy, więc: istniejemy? Banałem jest powiedzieć, że dzisiejszy świat się skurczył, ale rzeczywiście, odległości się rozmyły – zarówno samolot i wyszukiwarka internetowa mogą nas przenieść w dowolną część świata. Niezależnie od zewnętrznych możliwości i ograniczeń, zawsze można udać się też w podróż w siebie, co od wieków praktykują między innymi artyści i myśliciele. Podróż ERGO sum, wystawa laureatów i finalistów konkursu Artystyczna Podróż Hestii, odwołuje się oczywiście do podróży. Z jednej strony tej, w którą udali się jego zwycięzcy w ramach rezydencji artystycznych. Z drugiej – ich osobistej podróży twórczej. Jeszcze innym kontekstem jest droga, jaką w mniej lub bardziej dosłowny sposób pokonuje zgromadzona przez Fundację kolekcja. 15.11–31.12 Lublin, Galeria Biała, Centrum Kultury w Lublinie, ul. Peowiaków 12 biala.art.pl

Małgorzata Goliszewska: Wszystko


orientuj się / sztuka i życie

45

Katya Shadkovska: Yeltsin Death Brigade, 2019; kadry z filmu – zdjęcia: Kasia Mateja, 2017

trollując status quo Subkultury umarły. Zrzeszenia światopoglądowe są widoczne tylko w nagłych przypadkach, jakimi są protesty. Tak by się przynajmniej wydawało. Katya Shadkovska przygląda się rosyjskiej formacji Yeltsin Death Brigade, założonej w 2014 roku. Wspólnota opiera się na potrzebie całkowitej i szeroko pojętej nieprzynależności. Rosyjskie społeczeństwo całkowicie wyklucza ją ze swojej sfery poglądowej. Z jednej strony środowiska prawicowe utożsamiają ją z lewicą, z drugiej zaś te lewicowe dostrzegają tam prawicowy radykalizm. Czy dzisiaj można się wyzwolić od wszystkiego, kiedy prawie wszystko nas dotyczy? Czy istnieją czasy próżni ideowej, do której można się cofnąć? YDB byłoby gotowe zniszczyć wszystko, by się tego dowiedzieć.

DO 17.11 Szczecin, Trafostacja Sztuki, ul. Świętego Ducha 4 trafo.art


46

orientuj się / sztuka i życie

Recepcja awangardy

Idzie młodość. I Grupa Krakowska to wystawa o krótkiej, ale szalenie intensywnej historii „ostatniej polskiej przedwojennej awangardy”. Kluczową rolę w jej twórczości odgrywała problematyka społeczna, powiązana z idealistycznym zaangażowaniem. Ekspozycja pozwala prześledzić, w jaki sposób grupę ukształtowała krakowska Akademia i artyści poprzednich pokoleń, ale przede wszystkim, jak twórcy przyswajali najnowsze prądy całej Europy – artystyczne, filozoficzne i społeczne. Prezentowanych jest prawie 300 prac: rysunków, grafik, rzeźb i obrazów, projektów scenografii i kostiumów teatralnych. do 05.01 Kraków, Kamienica Szołayskich im. Feliksa Jasieńskiego, Oddział Muzeum Narodowego, plac Szczepański 9 mnk.pl

Henryk Wiciński, dwa projekty kostiumów do niezidentyfikowanej sztuki teatralnej dla teatru „Cricot” (ok. 1934). Fot. Karol Kowalik / Pracownia Fotograficzna MNK


orientuj się / sztuka i życie

47

Antonio Fiorentino: Kiribati. Fot. Piotr Połoczański

Magiczna kraina Wyobraź sobie, że gdzieś wyjeżdżasz. Gdy jesteś na miejscu, wszystko wydaje się funkcjonować jak w utopijnej krainie. Relaksujesz się, odkrywasz i niemal nie widzisz żadnych problemów trapiących ciebie i to miejsce. Wszyscy znamy to uczucie, kiedy oddalamy się od miejsca zamieszkania i prozy życia codziennego. Wystawa Travellers koncentruje się na takim właśnie stanie, traktując jednak podróż jako przeżycie duchowe. Tutaj wyprawa ma znaczenie nie tylko fizyczne, chodzi także o odkrywanie własnego wnętrza, które w codzienności często zanika i wydaje się czymś odległym. Zrelaksuj się i zapnij pasy. do 23.11 Gdańsk, Gdańska Galeria Güntera Grassa, ul. Szeroka 37 ggm.gda.pl


48

orientuj się / PRZED BREXITEM

Czarne ciała JULIA KOZAKIEWICZ DLA NN6T:

W przeciwieństwie do sceny muzealnej, komercyjny świat sztuki i duże galerie rzadko pozwalają w pełni wybrzmieć twórczości politycznie zaangażowanej. Całe szczęście tendencję tę przełamuje londyńska gałąź galerii Sprüth Magers wystawą From Black and White to Living Color: The Collected Motion Pictures and Accompanying Documents of Kara E. Walker, Artist. Niewielka retrospektywa multimedialnego dorobku amerykańskiej artystki w niezwykle wyważony sposób pokazuje prace poruszające zakorzenione w kulturze amerykańskiej dziedzictwo niewolnictwa, problem seksualizacji czarnego ciała, przemocy rasowej i kolonialnego mitu o białym człowieku-zbawicielu. Charakterystyczne czarno-białe filmy z wycinanek, przedstawiające jedynie sylwetki postaci, rysunkowe studia bohaterów oraz scenariusze do krótkich filmów pokazane na przestrzeni trzech pięter gregoriańskiej kamienicy tworzą spójną całość o silnym politycznym wydźwięku. Odwiedzając Londyn, warto zahaczyć również o Tate Modern, w którym artystka prezentuje swoją najnowszą pracę: pomnik-fontannę będący parodią kolonialnych pomników Wielkiej Brytanii. do 21.12 Londyn, Sprüth Magers, 7A Grafton Street spruethmagers.com

Kara Walker: …calling to me from the angry surface of some grey and threatening sea, kadr z filmu, 2007. © Kara Walker, dzięki uprzejmości Sprüth Magers i Sikkema Jenkins & Co.


orientuj się / PRZED BREXITEM

49

Olafur Eliasson i Minik Rosing: Ice Watch, Londyn, 2018. Fot. Charlie Forgham Bailey JULIA KOZAKIEWICZ DLA NN6T:

Prawdziwe życie? Po tym jak wiosną tego roku Olafur Eliasson umieścił przed Tate Modern kilkanaście bloków grenlandzkiego lodu, który przez prawie miesiąc roztapiał się na oczach londyńczyków, londyńska galeria prezentuje największą dotychczas retrospektywę twórczości duńsko-islandzkiego artysty. Złożona z około 40 prac wystawa In Real Life to pełen gry świateł immersyjny spektakl. Słynący z wiary w potencjał sztuki Eliasson, wraz ze swoim ogromnym berlińskim studiem, poruszają na wystawie tematy społeczno-ekologiczne, licząc na to, że sztuka ma wpływ na zmianę ekologicznej rzeczywistości. Obejrzeć można między innymi fotografie przedstawiające topniejące islandzkie lodowce, instalacje świetlno-atmosferyczne z lat 90. czy podsumowanie prac jego studia architektonicznego (SOS, Studio Other Spaces). Wystawa jest również wydarzeniem popkulturowym – efektywne kolorystycznie instalacje przyćmiewają polityczny wydźwięk pozostałych prac, a głównym zajęciem tłumu zwiedzających jest zrobienie perfekcyjnego zdjęcia na Instagram z hasztagiem #olafureliasson. Pytanie: czy twórczość artystyczna i praktyka architektoniczna Eliassona są rzeczywiście w stanie przybliżyć problemy globalnego ocieplenia oraz nakłonić szeroką publikę do działania w dobie kryzysu klimatycznego? do 5.01.2020 Londyn, Tate Modern, Bankside tate.org.uk


50

orientuj się / PRZED BREXITEM

JULIA KOZAKIEWICZ DLA NN6T:

Perwersje

Bauhausu

Znana wszystkim fanatykom teorii i historykom architektury Beatriz Colomina opowie w Londynie o najróżniejszych perwersjach Bauhausu. Badaczka w swoim wykładzie zorganizowanym z okazji trwających wciąż obchodów 100-lecia Bauhausu skupi się na historiach tego, co pozaracjonalne, seksualne, fetyszystyczne i ezoteryczne w spuściźnie najsłynniejszej szkoły artystyczno-rzemieślniczej XX wieku. Na przekór przekonaniom o modernistycznej, racjonalnej i higienicznej naturze bauhausowskich projektów Colomina odniesie się do okultyzmu, fascynacji psychofarmakologią oraz seksualnych obsesji wybranych uczniów i nauczycieli szkoły w Dessau. Wykład współorganizowany przez Królewski Instytut Brytyjskich Architektów odbędzie się jako część programu towarzyszącego wystawie Poza Bauhausem, dotyczącej modernizmu w Wielkiej Brytanii w latach 1933–1966.

31.10: wykład do 1.01.2020: wystawa Londyn, RIBA, 66 Portland Place architecture.com


orientuj się / PRZED BREXITEM

Kobieta na krześle Clubsessel B3 (proj. Marcel Breuer), maska (proj. Oskar Schlemmer), sukienka (proj. Lis Beyer). © Bauhaus 100

51


52

orientuj się / ARCHITEKTURA I MIASTO

Scenariusze

przyszłości Kondycja naszej planety i coraz silniej odczuwane skutki działalności człowieka nieustannie każą zastanawiać się nad scenariuszami jutra. Ratunku szukamy między innymi w architekturze, która mogłaby wspierać nas w łagodzeniu i odwracaniu tych procesów, a także umożliwić… opuszczenie Ziemi. W latach 70., w których także głoszono samozagładę cywilizacji w okolicach roku 2030 (!), architekt, urbanista i teoretyk architektury Stefan Müller we wrocławskim Muzeum Architektury zorganizował dwie wystawy architektury intencjonalnej. W Terra 1 (1975 r.) i Terra 2 (1981 r.) wzięło udział prawie dwustu twórców z całego świata, którzy proponowali wizje na przyszłości cywilizacji. Dziś na wystawie Terra X – ∞. Archiwum przyszłości zobaczymy 10 z nich, uzupełnione wizjami współczesnych architektów i artystów działających w ramach europejskiego programu Future Architecture Platform. Zestawione ze sobą, cały czas są świadectwem naszego strachu, pomysłowości, ale i niezgody na status quo. do 2.02.2020 Wrocław, Muzeum Architektury, ul. Bernardyńska 5 ma.wroc.pl


orientuj się / ARCHITEKTURA I MIASTO

SUPERSTUDIO: Supersurface, kolaż, 1972

53


54

orientuj się / ARCHITEKTURA I MIASTO

ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

Wymyślanie nowego świata W fundacji Louis Vuitton w Paryżu otworzyła się niedawno wyjątkowa wystawa architektki, projektantki i jednej z najważniejszych figur modernizm – Charlotte Perriand. Jej kariera zazwyczaj postrzegana jest przez pryzmat jej pracy i związków z Le Corbusierem w latach 30., jednak – jak pokazuje wystawa Charlotte Perriand: Inventing a new world – taka perspektywa nie oddaje skali i głębi dorobku zmarłej w 1999 roku modernistki. W budynku projektu Franka Gehry’ego, usytuowanym w paryskim Lasku Bulońskim, oglądać możemy jedenaście przestrzeni galeryjnych, w których zgromadzono życiowy dorobek Perriand. Na retrospektywę składa się pokaźny zbiór oryginalnych mebli projektantki, w tym również rzadko pokazywane projekty z jej pracy w Japonii i Brazylii. Grupy obiektów zaprezentowane są wewnątrz piętnastu odtworzonych wnętrz, które zestawione zostały z pełnowymiarowymi kopiami budynków projektu Perriand. Z tych ostatnich szczególnie rzuca się w oczy kabina alpejska dla ośmiu osób, prefabrykowana w aluminium. Czas zaplanować wizytę w stolicy Francji! do 24.02.2020 Paryż, Fundacja Louis Vuitton, 8 Avenue du Mahatma Gandhi fondationlouisvuitton.fr

Charlotte Perriand: Agence Air France, Londres, 1957. © Adagp, Paryż, 2019. © Gaston Karquel / AChP


orientuj się / ARCHITEKTURA I MIASTO

55

Ibrahim Mahama: Maria Alasan Soh, 2019 ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

Ekonomia sztuki na

gruzach kolonializmu Ibrahim Mahama, artysta pochodzący z Tamale w Ghanie, od kilku lat cieszy się coraz większym powodzeniem w globalnym świecie sztuki. W ostatnich latach jego prace można było oglądać m.in. na documenta 14 w Kassel i Atenach, w Withworth Gallery w Manchesterze, a obecnie zobaczymy je na wystawie Living Grains w Fundacji Giuliani w Rzymie. Zasłynął ze swoich monumentalnych instalacji, które na kształt emballage pokrywają istniejące budynki tkaniną. Stworzone są z setek zszytych jutowych worków, które w XIX wieku używane były do przewozu towarów kolonialnych. Na swojej indywidualnej wystawie w Manchesterze artysta pokazał instalacje złożone ze szczątków przemysłu i infrastruktury, które do Ghany w erze kolonialnej importowali m.in. Brytyjczycy i Niemcy. Pozostałości imperialnej historii w pracy Mahamy nie są jednak romantycznymi reminiscencjami kolonialnej przeszłości. Ich wystawianie i sprzedaż pozwoliły Mahamie wybudować w Tamale instytucję kulturalno-społeczną z galerią sztuki i kooperatywnie zarządzanymi farmami. do 21.12 Rzym, Fundacja Giuliani, Via Gustavo Bianchi 1 fondazionegiuliani.org


56

orientuj się / dizajn

AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

Od początku Czyli od jajka, zaczęli swoją ceramiczną edukację studenci School of Form. Nie bez powodu – jajko jest symbolem i życia (żółtko to odżywcza makrokapsuła), i kultury – wszechstronne, plastyczne, niczym kameleon przyjmujące to słoną, to słodką, płynną bądź stałą postać. Proces projektowy był skondensowany i wieloznaczny jak sam bohater. Zaczął się od „jajocentrycznych” potraw przygotowanych przez szefa kuchni Concordia Taste, Tomasza Olewskiego, m.in.: jajka na twardo, tajskiego omletu, francuskiej bezy, i zawiódł studentów do pracowni ceramicznej i do kuchni. Tam, niczym alchemicy, rozkładali na części pierwsze proces preparacji tychże potraw, szukając inspiracji do ceramicznych form, które jajko – niedrogi, acz nieodzowny składnik kuchni – mają należycie wyeksponować. Z kurnika przez ceramiczny piec na salony – projektowa ścieżka jajka warta jest prześledzenia. Jeśli w listopadzie nie zdążycie na wystawę Jajo, obserwujcie Arka Szweda i jego podopiecznych – ich eksperymenty często kończą się intrygującymi wystawami. Idzie nowa siła ceramiczna! do 5.11.2019 Poznań, Przystań Sztuki, ul. Roosevelta 22 sof.edu.pl

Autorka: Joanna Rymaszewska. Fot. Kacper Kołakowski


orientuj się / DIZAJN

57

Fot. Michał Jaroń AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

Dziewczyny idą tam,

gdzie chcą W pojedynkę lub w zespole, w warsztacie, w pociągu, przy krośnie, nad kla-

wiaturą. W pośpiechu, powoli, dla klienta, dla własnej ekspresji twórczej. Dziewczyny w wolnej Polsce pracują i projektują rozmaicie, ale łączy je wspólny mianownik: bezkompromisowość i niezależność. Robią dizajn po swojemu! Wystawa Dziewczyny na warsztat jest próbą pokazania twórczego warsztatu pierwszego pokolenia Polek, które rozwinęły własną działalność projektową po przemianie ustrojowej w 1989 roku. Warsztatem jest nie tylko namacalne miejsce: studio projektowe, pracownia, warsztat rzemieślniczy, ale też sposób myślenia i działania. Mamy więc przykłady wytworów kultury materialnej (ceramika i szkło, meble i akcesoria, grafika oraz tkanina i ubiór), ale i przyglądamy się historiom i autorskim stylom pracy projektowej, także tej kuratorskiej i animatorskiej. Postawy współczesnych dizajnerek ukazane są na tle ikonicznych postaci polskiego projektowania: Jadwigi Grabowskiej, Wandy Telakowskiej czy Teresy Kruszewskiej. Żeńska końcówka zyskuje należną autonomię.

do 26.01.2020 Kielce, Instytut Dizajnu, Galeria Główna, ul. Zamkowa 3 idkielce.pl


58

orientuj się / DIZAJN

Daleko

od nudy

Ponad 300 prac zgłoszono do konkursu na projekt pamiątki z Zakopanego organizowany przez Muzeum Tatrzańskie. Pierwszą nagrodę zdobyły Domy. Duchy, czyli projekt-manifest autorstwa studenta warszawskiej ASP Łukasza Leśniaka. To zestaw dekoracyjnych świec z bielonego pszczelego wosku, inspirowanych niszczejącymi, zabytkowymi domami Zakopanego. Ma bezpośrednio odnosić się do pamięci o przeszłości miasta – i szerzej innych polskich miast – gdzie zabytki są dewastowane i nierzadko zmieniane w nijakie budynki. Kupującemu pamiątkę turysta sam zdecyduje, czy zostawić ją w formie estetycznej woskowej figury i wspominać wizytę w mieście czy spalić świeczkę i zapomnieć. Zakopiny zaprojektowane przez duet Anna Libera i Jan Strumiłło to laureat drugiej nagrody, a trzecie miejsce przypadło Joannie Makowskiej-Surowiec za projekt Grań Giewontu. Jury brało pod uwagę zarówno koncepcję, funkcjonalny aspekt proponowanego przedmiotu jako pamiątki, jak również realne możliwości technologiczne wyprodukowania konkretnej pamiątki. muzeumtatrzanskie.pl

Łukasz Leśniak: Domy. Duchy


orientuj się / fotografia i film

59

Mariusz Forecki: Mechanizm

Schyłek. Zmiana.

Szansa?

Polska na zdjęciach Mariusza Foreckiego to mechanizm. W swojej książce Mechanizm fotograf nie ocenia, raczej jest czujnym obserwatorem rzeczywistości – tej szarej, zwykłej, ale też tej z pierwszych stron gazet. Opowieść zaczyna się od przełomu lat 80., szarość ulicy zamienia się w kolor nieprzewidywalnych lat 90., po czym mocnym krokiem wchodzimy we współczesność. Jacy byliśmy podczas tej triady? Jaki był nasz kraj, a jaki jest teraz?

wystawa: 15.11–08.12 Poznań, galeria Pix.house, ul. Głogowska 35 pix.house premiera książki: 29.11.2019 Warszawa, Leica 6x7 Gallery, ul. Mysia 3 warsaw.leica-gallery.pl


60

orientuj się / fotografia i film

Fotodoświadczenia Pora na podsumowanie kilkumiesięcznego projektu artystyczno-edukacyjnego Fotony, który wykorzystywał analogowe i szlachetne techniki fotograficzne w połączeniu z warsztatami sitodruku, introligatorstwa, tworzenia projektów artystycznych i książek fotograficznych. Wieńcząca go wystawa pod tym samym tytułem zbiera prace wykonane przez uczestników – wiele godzin spędzili nad wywołaniem, drukowaniem, edycją i opracowaniem zdjęć. Działaniom towarzyszył Wędrowny Zakład Portretowy, który przez dwa miesiące, pojawiając się w różnych miejscach w Warszawie zachęcał przechodniów do bezpłatnych portretów na czarno-białych negatywach 6x4,5cm naświetlanych aparatem Mamiya 645. Na wystawie pokazanych jest 200 z nich. do 14.11. Warszawa, Pracownia Duży Pokój, ul. Warecka 4/6 duzypokoj.org

Fot. Paulina Mirowska, Kasia Rysiak


orientuj się / fotografia i film

61

Fot. Silvia Pogoda

Wiele twarzy fotografii To już dwunasta edycja cyklu Wszyscy Jesteśmy Fotografami. Spotkania od początku mają na celu służyć za inkluzywny przewodnik po świecie fotografii, prowadzący nie tylko przez jej stronę artystyczną i techniczną, ale też zakreślający jej tło historyczne i polityczne. Najnowsza odsłona rozpoczęła się od osobistej opowieści Sylvii Pogody, następnie przeniesie się w stronę ukraińskiej polityki, gdzie fotografia jest nieodłącznym narzędziem propagandy. Będzie też o widzialności zdjęcia – sile, jaką zyskuje wraz z poszerzającym się odbiorem. Zwieńczeniem wydarzenia jest spotkanie z Wojciechem Plewińskim, który podsumuje sześć dekad swojego związku z fotografią. do 16.12 Warszawa, Bar Studio, plac Defilad 1 wszyscyjestesmyfotografami.pl


62

orientuj się / FOTOGRAFIA I FILM

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Po drugiej stronie patriarchatu Nagrodzony na festiwalu w Cannes (Un Certain Regard) film Karim Aïnouz to skrócona adaptacja powieści Marthy Batalhy pod tytułem Niewidzialne życia (2015), która w maju ukazała się w polskim przekładzie. Brazylijska reżyserka w barwny i melodramatyczny sposób przedstawia rzeczywistość Rio de Janeiro lat 50. XX wieku, które staje się tłem dla opowieści o rozdzieleniu dwóch sióstr. Fabuła Niewidocznego życia sióstr Gusmao na pierwszy rzut oka może przypominać lekko brazylijską telenowelę, ale film jest ważnym, feministycznym spojrzeniem, dotyczącym zerwanych kobiecych więzi. Poznajemy smutny świat, w którym o losach kobiet decydują mężczyźni (ojcowie i mężowie), jednak reżyserka pokazuje, że emancypacyjna siła tkwi w codziennych kobiecych relacjach, w których matki, córki, siostry i przyjaciółki dzielą się ze sobą swoją wiedzą oraz doświadczeniem. Premiera: 8.11

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Ciało,

którym jestem Dobrze przyjęty na festiwalach Sundance oraz w Rotterdamie, Dirty God opowiada historię Jade (Vicky Knight) młodej Brytyjki, której życie uległo diametralnej zmianie po oblaniu kwasem przez byłego partnera. Jej pokryte bliznami ciało oraz znaczona śladami twarz sprawiają, że kobieta nie jest w stanie uwolnić się od ciągłej, niechcianej uwagi. Młoda matka boryka się z brakiem akceptacji ze strony społeczeństwa i najbliższych, nie poznaje jej nawet własna córka, która widzi w niej potwora. Aby nadać autentyczności przedstawionej historii, reżyserka Sacha Polak obsadziła w głównej roli 23-letnią Vicky Knight, której ciało w dzieciństwie zostało rozlegle poparzone w trakcie pożaru. Praca przy filmie była niezwykłym wyzwaniem dla Knight, która odsłaniając i pokazując swoje ciało, staje się bezbronna, ale tylko po to, by z niezwykłą siłą opowiedzieć nam o odwadze i mocy, jaka płynie z akceptacji ciała, którym jesteśmy. 26.11 Poznań, Pawilon, ul. Ewangelicka 1 pawilon.org


orientuj się / FOTOGRAFIA I FILM

Kadr z filmu Żyć, śpiewać, reż. Johnny Ma

Świat kina Azji

Listopad jest jednym najważniejszych miesięcy w kalendarzu fanów azjatyckiego kina – startuje 13. już edycja Azjatyckiego Festiwalu Filmowego Pięć Smaków. Program, jak co roku, jest niezwykle bogaty – dość powiedzieć, że znalazło się w nim 40 filmów, m.in. z: Japonii, Chin, Singapuru czy Tajlandii, a część z nich będzie miała w Warszawie swoje europejskie i polskie premiery (np. Fagara Heiwarda Maka czy Pora deszczowa Anthony’ego Chena). Reżyser, któremu w tym roku poświęcona jest sekcja retrospektywna, to Fruit Chan, czyli naczelny prowokator hongkońskiego kina (który będzie zresztą jednym z gości festiwalu). Nie zabraknie też dobrze znanych bloków: Asian Cinerama czy Azjatyckiej Nocy Grozy. Jak zapowiadają organizatorzy, podczas festiwalu „atmosfera spokojnej japońskiej prowincji będzie przeplatać się z klimatem tętniącego życiem Hongkongu, a pozornie beztroscy millenialsi spotkają się ze starymi azjatyckimi zjawami”. Warto zaznaczyć, że festiwal odbywa się w dwóch miastach! 13–20.11: Warszawa, kino Muranów, ul. gen. Władysława Andersa 5 15–17.11: Wrocław, kino Nowe Horyzonty, ul. Kazimierza Wielkiego 19a-21 piecsmakow.pl

63


64

orientuj się / FOTOGRAFIA I FILM

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

W więzieniu humanizmu Markus Schleinzer rzadko sam kręci filmy. Zazwyczaj jako reżyser obsady zajmuje się aktorami, których dobiera niezwykle skrupulatnie, między innymi do filmów Michaela Hanekego czy też Ulricha Seidla. Jego dewastujący publiczność debiut (Michael, 2011) opowiadał o ofierze pedofila i codziennym życiu uwięzionego w piwnicy chłopca. Po 7 latach Schleinzer decyduje się na drugi w jego karierze film, mówiący tym razem o innym rodzaju więzienia: humanizmie i jego kolonizatorskiej wersji. W Angelo opowiada rozpoczynającą się w XVIII wieku historię Angela Solimana, uprowadzonego w dzieciństwie nigeryjskiego chłopca. Za życia miał być przykładem asymilacji, w tym przypadku udanego przystosowania do europejskiej kultury, a po śmierci jego niepogrzebane ciało służyło jako wzorzec w muzeum. Ambicją reżysera jest to, by przemówił we własnym imieniu. Premiera 29.11

Kadr z filmu Angelo, reż. Markus Schleinzer


orientuj się / ruch i dźwięk

65

Ola Maciejewska: Loie Fuller: Research. Fot. Martin Argyroglo AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

Taniec u szczytu Alp

Alpejska chatka, prymitywna grota, kryjówka złoczyńców niczym z Bonda – tak o Muzeum Susch pisał „The Guardian”, umieszczając je na prestiżowej liście najlepszych budynków XXI wieku. Muzeum zostało hucznie otwarte na początku 2019 roku w sercu szwajcarskich gór, w Gryzonii słynącej z takich alpejskich kurortów jak Davos czy St. Moritz. Jego twórczynią jest jedna z najważniejszych polskich kolekcjonerek sztuki Grażyna Kulczyk, która po nieudanych próbach stworzenia miejsca dla swojej kolekcji w Polsce (Poznaniu i Warszawie) ostatecznie przeprowadziła ten plan z sukcesem za granicą. W muzeum nie mogło zabraknąć miejsca dla eksperymentalnej choreografii i programu prowadzonego przez Joannę Leśnierowską pod szyldem „Stary Browar Nowy Taniec”. Tym bardziej że w tym roku mija 15 lat od momentu, kiedy Grażyna Kulczyk objęła taniec swoim mecenatem i rozruszała polską scenę taneczną. Jest więc co świętować. A świętowanie odbędzie się w ramach weekendu performatywnego Who’s Afraid of (Polish) Choreography?, kiedy to w Susch swoje prace, powstałe przy wsparciu fundacji, pokaże grupa polskich choreografek i choreografów – m.in. Agata Maszkiewicz, Paweł Sakowicz czy Agata Sinarska. 30.11–1.12 www.muzeumsusch.ch


66

orientuj się / ruch i dźwięk / RUCH I DŹWIĘK

AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

Re-make:

Instytut Sztuk Performatywnych W marcu 2013 roku Komuna Warszawa ogłosiła powstanie Instytutu Sztuk Performatywnych – niepublicznej instytucji, której zadaniem miało być wypełnienie luki w warszawskiej scenie kulturalnej, poprzez zarówno integrację środowiska twórców, jak i produkcję nowych wydarzeń z pogranicza sztuk wizualnych, teatru, muzyki i performansu. Odbyła się głośna inauguracja z połączeniem przez Skype’a z Matthiasem Lilienthalem – ówczesnym dyrektorem berlińskiego teatru HAU. Poprzez ten gest osoby stojące za ISP (m.in. Grzegorz Laszuk, Michał Libera i Tomasz Plata) wskazywały HAU jako modelową dla nich instytucję. Przez kilka kolejnych lat inicjatywa nieco przygasła. Teraz jednak nabrała nowego impetu po tym, jak przejęła ją z rąk inicjatorów grupa artystów i kuratorów: Michał Buszewicz, Marta Keil, Robert Reske, Anna Smolar, Weronika Szczawińska, Piotr Wawer Jr. Jak piszą, nowym celem Instytutu jest stworzenie przestrzeni dla artystycznej pracy, która pozostaje wolna od instytucjonalnej przemocy i rozwija praktyki zero waste w sferze kultury. Brzmi nieco enigmatycznie? Chodzi przede wszystkim o wartości międzyludzkie i wzajemny szacunek do wszystkich osób zaangażowanych na różnych etapach produkcji prac performatywnych. Na pewno warto śledzić ich działania! inszper.org

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

Jaka przyszłość czeka radio? Od kilku lat jesienią Poznań staje się miejscem festiwalu słuchowisk radiowych. Tegoroczna edycja potrwa pięć dni i obejmie prezentację licznych form zarówno słuchowisk, jak i instalacji dźwiękowych w różnych przestrzeniach miasta. Szykowany jest szereg premierowych produkcji (m.in. słuchowisko organizatora Patryka Lichoty, poświęcone Brunonowi Jasieńskiemu) oraz prezentacji prac, które powstały jako produkcje różnych instytucji lub wydawnictwa płytowe. Jako że festiwal współpracuje od lat m.in. z Centrum Sztuki Dziecka, jak co roku usłyszymy wybrane słuchowiska dla dzieci. W programie również konferencja poświęcona zarówno teorii form słuchowiskowych, jak również ich mutacjom i funkcjonowaniu w dobie współczesnego wychodzenia słuchowisk poza radio w stronę internetu, a także instytucji muzealnych i galeryjnych. 06–10.11 Poznań, różne lokalizacje festiwalsluchowisk.blogspot. com


orientuj się / RUCH I DŹWIĘK

67

Fot. dzięki uprzejmości wydawcy AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

Nowy podręcznik

Catherine Wood to jedna z najbardziej znanych kuratorek i badaczek performansu. Pracuje w Tate Modern w Londynie, gdzie od lat realizuje program przyglądający się temu, jak współcześni artyści i artystki pracują z performansem i nieustannie go rewidują. W książce Performance in Contemporary Art Wood przekonuje, że nie jest on gatunkiem sztuki, który ze względu na swoją efemeryczną naturę byłby czymś zupełnie innym niż tworzenie materialnych obiektów. Twierdzi, że jest postawą, która przeniknęła dogłębnie obszar współczesnej sztuki. W ciągu ostatnich trzydziestu lat pojawił się cały zestaw rozbieżnych praktyk performatywnych, obejmujący spektakle sceniczne, protesty czy praktyki wywodzące się z rzeźby i malarstwa – od eksperymentów z konwencją musicalu Marvin-Gaye Chetwynd, przez ruchome obrazy Tino Sehgala, do aktywizmu społecznego Tani Bruguery. Wood sięga do klasycznych praktyk z lat 60. i 80. XX wieku, w tym między innymi akcjonistów wiedeńskich, Yoko Ono czy japońskiej grupy Gutai, żeby pokazać, jak dzisiaj artyści weryfikują ich praktyki czy wręcz odrzucają ówczesne podejście do performansu. Wydawca: Tate Publishing


68

orientuj się / RUCH I DŹWIĘK

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

Przestrzenie

maszyn

Krzysztof Cybulski to jeden z najciekawszych twórców współczesnego sound artu w Polsce, niestrudzony konstruktor instalacji oraz nowych instrumentów. Podczas ósmej odsłony cyklu Canti Spazializzati, osnutej wokół rozmaicie rozumianych maszyn, nie tylko wystąpi, lecz również poprowadzi warsztaty. Z drugiej strony pokazany zostanie dokument Jacka Piotra Bławuta How to Destroy Time Machines, poświęcony twórczości Jepha Jarmana ze ścieżką dźwiękową Magdaleny Gorwy, zrealizowaną w systemie dolby atmos. Jerman to działający w Arizonie muzyk eksperymentalny, silnie eksplorujący brzmienia otaczającej nas rzeczywistości. „Maszyny czasu”, to w jego ujęciu raczej twory umysłowe, uniemożliwiające nam zanurzenie w „tu i teraz”, trzymające nas we władzy przeszłości lub przyszłości. Program tej odsłony cyklu uzupełniają występy Pawła Kulczyńskiego (w którym z jego rozlicznych scenicznych wcieleń? A może z instalacją?) oraz duetu Beniovska / Hubert Kostkiewicz. 16.11 Wrocław, Centrum Technologii Audiowizualnych CeTA, ul. Wystawowa 1 filmstudioceta.pl

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

Zasłuchani oczami Jarosław Kozłowski to postać-instytucja poznańskiego życia artystycznego. W mieście otwiera się właśnie nowa instytucja pomyślana jako przestrzeń prezentacji dorobku i archiwum prowadzonej przez Kozłowskiego galerii Akumulatory 2 oraz tzw. NET-u, ogólnoświatowej sieci artystycznej debaty. Pokazywana tam wystawa Hearing by Eyes poświęcona jest neoawangardowym związkom sztuk wizualnych, muzyki eksperymentalnej oraz sztuki dźwięku. Jej znaczną część nie bez powodu stanowią prace z kręgu Fluxusu – Kozłowski zorganizował w Akumulatorach 2 festiwal Fluxusu w roku 1977 wedle wskazówek przesłanych przez jego „papieża”, Goerge’a Maciunasa. Na wystawie znalazły się również prace związane z różnymi nurtami konceptualizmu, na czele z twórczością Hanne Darboven czy Lawrence’a Weinera. 22.11–31.12 Poznań, Archiwum Idei, ul. Żydowska 35 archiwumgaleriiakumulatory2.pl


orientuj się / technologia i przyszłość

69

Fot. dzięki uprzejmości artystki

ADA BANASZAK DLA NN6T:

NOWA TULIPOMANIA

Co łączy tulipomanię, która w połowie XVII wieku ogarnęła holenderskich kupców, z kryptowalutami i sztuczną inteligencją? Most pomiędzy tymi pozornie odległymi światami buduje brytyjska artystka Anna Ridler w swojej pracy Mosaic Virus. Niderlandzka obsesja na punkcie nowych, coraz bardziej wyszukanych gatunków egzotycznych kwiatów, i związane z nią spekulacje finansowe, które doprowadziły wielu ówczesnych przedsiębiorców i kolekcjonerów do ruiny, są uważane za pierwszą bańkę finansową w historii. Ridler, odwołując się do tych wydarzeń, stworzyła sieć neuronową, którą wytrenowała, używając zestawu tysięcy własnoręcznie zrobionych zdjęć tulipanów, by generować wizerunki nowych gatunków kwiatów. Układ pasków na płatkach tulipanów, którego oryginalność i złożoność dawniej podbijała cenę cebulki do tak zawrotnych kwot jak 7-krotność przeciętnej rocznej pensji, w gatunkach tworzonych przez sztuczną inteligencję zależy od wartości bitcoina i odzwierciedla fluktuacje na rynku kryptowalut. Praca Ridler ma cyfrowy charakter – sieć neuronowa tworzy jedynie wizerunki, nawiązujące do klasycznych niderlandzkich martwych natur filmy, przedstawiające rozkwitające kwiaty, które, podobnie jak bitcoin, nigdy nie musiały zaistnieć w świecie fizycznym, by stać się obiektem pożądania. annaridler.com


70

IRL

orientuj się / technologia i przyszłość

ADA BANASZAK DLA NN6T:

OPERACJA APOKALIPSA Prawdę mówiąc, nigdy – kiedy myślałam o katastrofie klimatycznej, braku zasobów naturalnych, pustynnieniu Ziemi, tornadach, tajfunach i pożarach, o życiu jak z Mad Maxa albo końcu życia w ogóle, które czeka nas za 10, 20, 30, 100 lat albo nigdy (w zależności od źródła informacji) – nie zastanawiałam się nad tym, czy apokalipsę wraz ze mną przeżyje komputer z systemem Windows, Linux lub Mac OS. Na szczęście (?) ktoś, a konkretnie kanadyjski programista Virgil Dupras, myśli o tym za mnie i tworzy Collapse OS – otwarty (open source) system operacyjny, który można odpalić na 8-bitowym mikroprocesorze, pozyskanym z maszyn takich jak kasy fiskalne czy elektroniczne instrumenty muzyczne. Jak twierdzi Dupras, „jeżeli skala katastrofy będzie odpowiednia” (nie za duża, ale też nie za mała!) w najbliższych dekadach czeka nas era „śmieciowej elektroniki” (scavenger electronics) – ze względu na brak surowców nie będziemy w stanie produkować nowych sprzętów i będziemy musieli posiłkować się maszynami złożonymi z już istniejących części, i właśnie z myślą o niej tworzy Collapse OS. collapseos.org

ADA BANASZAK DLA NN6T:

IRL to skrót, z którym prawdopodobnie zetknął się każdy fan gier komputerowych typu multiplayer i każdy bywalec internetowych czatów w pierwszej dekadzie XXI wieku. Oznacza: in real life – w prawdziwym życiu, które wówczas stało w opozycji do życia w internecie. Dziś sytuacja wygląda nieco inaczej: bycie online jest częścią naszej codzienności, pracy, spędzania wolnego czasu i życia towarzyskiego. Dlatego właśnie tak ważne jest, byśmy rozumieli, co właściwie w tym internecie się dzieje i jakie rządzą nim prawa. Ułatwiają nam to twórcy podcastu IRL, na łamach którego dziennikarka Manoush Zomorodi wraz z zaproszonymi gośćmi omawia tematy takie jak prywatność w sieci, ślad węglowy związany z nowymi technologiami, warunki pracy w sektorze IT, zdecentralizowany internet, moderowanie portali społecznościowych i wiele, wiele innych aspektów naszego życia online i jego wpływu na życie offline. W sieci dostępnych jest pięć sezonów, każdy po 7 odcinków — idealne do słuchania w autobusie, pociągu czy w wannie. irlpodcast.org


ŻEBY BYŁA

Sprawozdanie z postępów w realizacji Celów Zrównoważonego Rozwoju

PRZYSZŁOŚĆ w Unii Europejskiej. Eurostat 2019


A2

ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

WPROWADZENIE Omawiany raport w oryginale nosił tytuł Sustainable development in the European Union. Monitoring report on progress towards the SDGs in an EU context i został przygotowany przez Europejski Urząd Statystyczny na zlecenie Rady Europy. Jego tematyka i układ związane są z Agendą dla Zrównoważonego Rozwoju 2030, zatwierdzoną we wrześniu 2015 roku przez Zgromadzenie Ogólne ONZ oraz z paryskim porozumieniem klimatycznym z tego samego roku. Głównym celem wspomnianego raportu, a w zasadzie przedsięwzięcia statystycznego prowadzonego od 2017 roku, jest śledzenie postępów w realizacji siedemnastu Celów Zrównoważonego Rozwoju (przyjętych przez ONZ1) na obszarze Europy, zwłaszcza w krajach Wspólnoty. Chodzi jednak nie tylko o monitorowanie, jak jest i czy wystarczająco wartko zmieniamy swoje nawyki i mechanizmy, by się uratować, ale też o to by zwiększać ludzką świadomość oraz zaangażowanie na rzecz korzystnych zmian. Niewypowiedzianą treścią raportu jest więc umocnienie naszego sprawstwa w tym, czego istotność czy istnienie zbyt wielu z nas albo neguje, albo traktuje jako nieuchronne. W raporcie nie ma nic o kulturze, przynajmniej w jej najpowszechniejszym rozumieniu. Tym chętniej przedstawiamy go na łamach NN6T. Pierwszy z powodów odnosi do tytułu (żeby była przyszłość). Nie chodzi nam o to, by sugerować, że zrównoważony rozwój jest aż tak ważny, że powinno się o nim dyskutować wszędzie, nawet kosztem zagadnień, w których się na co dzień specjalizujemy. Bardziej o to, by wskazać i wesprzeć istotną zmianę w samej sztuce, architekturze i urbanistyce, polegającą na rosnącym zainteresowaniu kwestiami klimatycznymi oraz nierównościami społecznymi – tylko w kończącym się roku w samej Warszawie odbyło się kilka wystaw i projektów poświęconych tym zagadnieniom. W poprzednim numerze Raportu NN6T mowa była z kolei o tym, jak młodzi artyści widzą swoją przyszłość; o ich chęci nawiązania bliższych relacji ze 1 Zob. więcej na ten temat na stronie internetowej: http://www.un.org.pl/, [dostęp: 15 października 2019].


ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

A3

światem, w jakim żyją. To kolejny z powodów, by w tym numerze pomówić o przyszłości nas wszystkich, w którą artyści mogą się zaangażować, dokonywać zmian. Niewidzialne ryzyko2 domaga się chociażby widzialnych reprezentacji i globalnej solidarności, bo tylko wtedy można z nim walczyć, ale form tego zaangażowania może być oczywiście więcej. Wreszcie, raport Eurostatu publikujemy po to, by upowszechniać szersze rozumienie kultury, w którym – zgodnie z propozycją socjologa Marka Krajewskiego – nie jest ona dziedziną życia, ale sposobem, w jaki to życie jest poukładane3. W tym sensie kulturowe diagnozy i działanie za pomocą kultury aplikować można do malarstwa czy mebla, ale też gospodarki odpadami lub tzw. gender gap. Taką zmianę myślenia o kulturze widać już szczególnie wyraźnie chociażby w urbanistyce, gdzie idea miasta odpornego zachęca do planowania i architektury, mających na uwadze nierówności społeczne czy świeże powietrze. Co więcej, wygląda na to, że nasze myślenie o mieście i jego projektowaniu zmienić musi się jeszcze bardziej, jeśli chcemy uwzględnić konsekwencje, jakie dla życia mieć będzie obserwowany przyrost temperatury o półtora stopnia Celsjusza4. Mając na uwadze te wszystkie cele, niniejszy Raport NN6T przygotowaliśmy w taki sposób, by uczulić na większość z 17 celów ONZ (przedrukowujemy ich dokładne brzmienie). Spośród wielu możliwych wybraliśmy zaledwie kilkanaście wskaźników – tych, które wydawały nam się uczulać najbardziej, ale też po prostu nas zaciekawiły. Nie możemy też przedrukować porównania wyników dla wszystkich krajów, Polskę najczęściej odnosimy więc do średniej dla UE. W pełni korzystamy jednak z edukacyjnego wymiaru pracy Eurostatu, by przedstawić sposób mierzenia poszczególnych zagadnień – czytajcie legendy pod wykresami! Maciej Frąckowiak 2 Por. np. U. Beck, Społeczeństwo ryzyka, Scholar, Warszawa 2002; H. Welzer, Wojny klimatyczne, Krytyka Polityczna, Warszawa 2010. 3 Por. M. Krajewski, W stronę relacyjnej koncepcji uczestnictwa w kulturze, Kultura i Społeczeństwo, nr 1/2013, tekst dostępny pod adresem: http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-58d0a83e-fa31-4027-807c-72bb0b1a16a7/c/kultura-2013-0003.pdf, [dostęp: 15 października 2019]. 4 Por. np.: https://www.ipcc.ch/sr15/, [dostęp: 15 października 2019].


A4

ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

DEFINICJA ZRÓWNOWAŻONEGO ROZWOJU Rozwój, który zaspokaja potrzeby obecnych pokoleń bez ograniczania możliwości przyszłych pokoleń do zaspokajania własnych potrzeb. World Commission on Environment and Development (1987),

Our Common Future.

CEL 1: KONIEC Z UBÓSTWEM Osoby zagrożone ubóstwem dochodowym (procent populacji) 20

15

10

5

0 2005

2006

w Polsce ten odsetek spada, a w Uni rośnie 2007

2008

Unia Europejska

LEGENDA:

2009

2010

2011

2012

2013

2014

2015

2016

2017

Polska

Próg zagrożenia ubóstwem ustalono na poziomie 60% krajowej mediany zrównoważonego dochodu rozporządzalnego (po transferach socjalnych).


ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

A5

CEL 2: ZERO GŁODU Odsetek osób z otyłością

najważniejsze jest pokazanie związku między poziomem wykształcenia a otyłością (im wyższe wykształcenie, co może przekładać się na świadomość i zarobki, tym mniejsza szansa otyłości)

Wykształcenie wyższe

10.8 11.7

Wykształcenie średnie

18 16.1

Wykształcenie podstawowe

19.6 16.4 LEGENDA:

Odsetek osób dotkniętych otyłością, rozumianą zgodnie ze wskaźnikiem BMI, dane za 2017 rok.


A6

ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

CEL 3: DOBRE ZDROWIE I JAKOŚĆ ŻYCIA Liczba osób umierających z powodu chorób przewlekłych (na 100 tys. osób)

2003

2016

2003

2016

161.1 liczba spada, ale ciągle to 119 dużo ludzi, i ciągle 213.7 w Polsce więcej, niż średnia unijna

153.7.1 Unia Europejska

LEGENDA:

Polska

Do chorób przewlekłych zalicza się: nowotwory złośliwe, cukrzycę, choroby niedokrwienne serca, choroby naczyń mózgowych, przewlekłe choroby dolnych dróg oddechowych i przewlekłe choroby wątroby. Śmierć z powodu chorób przewlekłych uważa się za przedwczesną, jeśli następuje przed ukończeniem 65. roku życia.


ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

A7

CEL 4: DOBRA JAKOŚĆ EDUKACJI Odsetek osób dorosłych uczących się przez całe życie

40

duże zróżnicowanie poziomu i dynamiki między krajami

30

Szwecja

20

Unia Europejska 10 Polska

0 2005

2006

2007

2008

Unia Europejska

LEGENDA:

2009

2010

2011

2012

2013

Polska

2014

2015

2016

2017

2018

Szwecja

Wskaźnik obejmuje procent osób między 25. a 64. rokiem życia, które zadeklarowały uczestnictwo w różnych formach kształcenia i szkoleń w ciągu czterech tygodni poprzedzających badanie. Kształcenie dorosłych obejmuje działania w zakresie kształcenia formalnego i pozaformalnego, zarówno ogólnego, jak i zawodowego, podejmowanego przez dorosłych po zakończeniu kształcenia i szkolenia wstępnego.


A8

ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

CEL 5: RÓWNOŚĆ PŁCI Udział kobiet w zarządach największych spółek notowanych na giełdzie (procent)

Polska

9.1

21 UE

9

26.7 Włochy

2004

LEGENDA:

2.5

Dane za 2018 rok.

36.4 2018


ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

A9

CEL 7: CZYSTA I DOSTĘPNA ENERGIA / 1 Wydajność energetyczna (euro na kilogram ekwiwalentu olejowego) 16

12

Dania

8

Unia Europejska 4 Polska

0

sens tych liczb jest prosty – ile euro zarabia się ze zużytej energii (im więcej, tym lepiejwiększa wydajność)

2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007 2008 2009 2010 2011 2012 2013 2014 2015 2016 2017 2018 Unia Europejska

LEGENDA:

Polska

Dania

Wskaźnik mierzy wielkość produkcji gospodarczej, która jest wytwarzana na jednostkę dostępnej energii brutto. Dostępna energia brutto to ilość produktów energetycznych niezbędna do zaspokojenia całego zapotrzebowania odbiorców na danym obszarze geograficznym.


A10

ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

CEL 7: CZYSTA I DOSTĘPNA ENERGIA / 2 Procentowy udział energii odnawialnej w końcowym zużyciu energii brutto

60

45

Szwecja

30

Unia Europejska 15

Polska 0 2004

2017 Unia Europejska

LEGENDA:

Polska

Szwecja

Końcowe zużycie energii brutto to energia zużywana przez odbiorców końcowych, powiększona o straty sieci i własne zużycie energii przez elektrownie.


ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

A11

CEL 9: INNOWACYJNOŚĆ, PRZEMYSŁ, INFRASTRUKTURA / 1 Zgłoszenia patentowe do Europejskiego Urzędu Patentowego (liczba na milion mieszkańców) Szwecja Dania Finlandia Austria Niemcy Holandia Belgia Francja Unia Europejska Luksembourg Wielka Brytania Irlandia Włochy Slowenia Hiszpania Czechy Estonia Węgry Polska Malta Portugalia Łotwa Cypr Słowacja Grecja Litwa Rumunia Chorwacja Bułgaria LEGENDA:

Dane za 2017 rok.

283.46 246.61 235.68 231.35 228.81 203.59 145.83 141.85 106.84 93.94 82.62 77.64 68.46 55.3 35.56 33.78 27.6 20.08 18.08 14.4 13.8 11.41 10.62 10.14 8.38 7.57 5.07 4.8 4.13


A12

ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

CEL 9: INNOWACYJNOŚĆ, PRZEMYSŁ, INFRASTRUKTURA / 2 Wydatki krajowe brutto na badania i rozwój (proc. PKB)

2.79

2.63

Stany Zjednoczone

1.77 0.64

2000

LEGENDA:

2.06 Unia Europejska

1.03 Polska

2017

„Badania i rozwój eksperymentalny (B+R) obejmują prace twórcze podejmowane systematycznie w celu zwiększenia zasobów wiedzy, w tym wiedzy o człowieku, kulturze i społeczeństwie, oraz wykorzystania tych zasobów wiedzy do opracowywania nowych rozwiązań” (Frascati Manual, 2002 r., § 63).


ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

A13

CEL 10: MNIEJ NIERÓWNOŚCI Jaka część ogółu dochodów trafia do 40% populacji w najgorszej sytuacji finansowej? (procent)

24.8

25

2012

25

2017

23.75

22.5

21.25

22.1 21.2 2012

21.1

20.9

2017

2012

2017

20

Unia Europejska

Czechy

Polska

tutaj kluczowa jest ta proporcja: 40% z dołu ma tylko 20%, ale też że to się zmienia korzystnie (zmniejszają się nierówności) Legenda: Wskaźnik mierzy udział dochodów uzyskiwanych przez 40% populacji w najgorszej sytuacji finansowej. Przez dochód rozumie się tu całkowity rozporządzalny dochód gospodarstwa domowego.


A14

ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

CEL 11: ZRÓWNOWAŻONE MIASTA I SPOŁECZNOŚCI / 1 Narażenie na zanieczyszczenie powietrza pyłem zawieszonym PM2,5 w 2017 roku (μm/m3)

Polska

23.8 Unia Europejska

14.1

LEGENDA: Wskaźnik mierzy średnie roczne ważone stężenie pyłu zawieszonego na stacjach miejskich w aglomeracjach. Drobne cząstki stałe (PM2.5) to cząstki o średnicy mniejszej niż 2,5 mikrometra. Są one podzbiorem cząstek stałych PM10. Ich szkodliwy wpływ na zdrowie jest poważniejszy niż PM10, ponieważ mogą one być głębiej wciągane do płuc i mogą być bardziej toksyczne.


ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

A15

CEL 11: ZRÓWNOWAŻONE MIASTA I SPOŁECZNOŚCI / 2 Odsetek populacji żyjącej w gospodarstwach domowych cierpiących z powodu hałasu 20

15

5

tutaj najważniejsze jest, że to się w ogóle mierzy oraz, że to jest kilkanaście procent i spada, fakt, że w UE jest więcej może też świadczyć o większej świadomości 2011

0

2017

Unia Europejska

Polska

LEGENDA: Wskaźnik mierzy odsetek ludności deklarującej narażenie na hałas ze strony sąsiadów lub z ulicy. Ocena zanieczyszczenia hałasem jest subiektywna, należy zatem mieć na uwadze, że wskaźnik uwzględnia zarówno poziom zanieczyszczenia hałasem, jak i indywidualne standardy dotyczące tej kwestii. Wzrost wartości wskaźnika niekoniecznie musi więc wskazywać na podobny wzrost poziomu zanieczyszczenia hałasem, ale również na spadek poziomów, które obywatele Unii Europejskiej skłonni są tolerować, i odwrotnie.


A16

ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

CEL 12: ODPOWIEDZIALNA PRODUKCJA I KONSUMPCJA Wydajność zasobów (euro na kg)

2.04

2.20

1.48

1.65

1.10

0.55

0.62

0.46

0.00 2000

2018 Unia Europejska

LEGENDA:

Polska

Szwecja

Wydajność zasobów to produkt krajowy brutto (PKB) podzielony przez krajową konsumpcję materiałów (DMC). DMC mierzy całkowitą ilość materiałów bezpośrednio wykorzystywanych w gospodarce, definiowaną jako roczna ilość surowców wydobywanych z krajowego terytorium gospodarki lokalnej, powiększona o całkowity import i pomniejszona o całkowity eksport.


ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

A17

CEL 13: DZIAŁANIA W DZIEDZINIE KLIMATU 1 0. 920 23 19 0. 30 44 19 0. 40 0. 61 1 19 0. 0. 950 38 6 1 0. 0. 960 5 58 1 0. 5 33 0. 0. 970 5 4 19 0. 6 45 0. 0. 80 48 38 19 0. 5 0. 90 0. 64 2 36 0. 46 0. 00 0. 99 0 41 0. 2 38 0. 1.0 00 66 0. 4 1 20 4 1.0 1.1 0 0. 1 2 22 65 1.0 1.2 00 1.0 6 1 32 2 1.1 1.2 00 3 1.0 2 4 8 2 1.2 1.1 1.2 00 3 6 4 52 1.2 1.3 00 1.2 3 4 62 5 1.2 1.2 1.4 00 5 7 4 2 1.3 1.4 00 1.2 5 5 82 6 1 .4 1.3 1.4 00 6 6 92 1.4 1.4 1.4 010 3 2 1 2 1 .4 1.4 011 1.4 4 4 20 7 1.4 1.4 12 1.4 2 20 7 1.4 13 1.4 1.4 2 2 3 3 1.4 1.5 014 2 1.4 1 2 1.4 5 1.5 015 1.4 8 2 4 1.4 1.6 016 1.4 8 2 4 1.5 1.6 017 1.5 4 1 2 3 1.5 1.6 018 1.6 7 7 1 1.5 1.6 8 4 1 .6 1.6 3 4 1.7 1

Wzrost temperatury w porównywaniu do epoki przedprzemysłowej (w stopniach Celsjusza)

H O ad tr ffi C Re e a ce RUT G s n H 4 G IS ea d C ad (b f od TE rc li le y M N or S da MP h U ma y C et 19 (b OA p rd (b ni tic en- 0. 00 17 n y A ac In y Nt) ric ic a Nat Gloe St stit AS Ad nd ion ba ud ute A i 0 l a A e T m t l e s .15 in m O m ) ist os ce p ra ph a- 0 0. .0 11 tio e 9 n) -0 .0 3 0. 1

1 0. 910 12

...te cyfry pokazują, że temperatura w Europie w porównaniu do epoki przedprzemysłowej wzrosła o ok. 1,67 stopnia Celsjusza LEGENDA:

Wskaźnik mierzy zmiany średnich europejskich odchyleń temperatury na powierzchni Ziemi w porównaniu ze średnią z lat 1850–1899. Monitorowanie danych jest prowadzone z wykorzystaniem znormalizowanych pomiarów, kontroli jakości i procedur standaryzacyjnych w celu zapewnienia kompatybilności i porównywalności zarejestrowanych danych. Szeregi czasowe są corocznie aktualizowane, a nowe historyczne dane in situ regularnie digitalizowane i odzyskiwane, co skutkuje niewielkimi różnicami między różnymi aktualizacjami wskaźnika. Dane dotyczące tego wskaźnika są opracowywane przez Europejską Agencję Środowiska w oparciu o Met Office Hadley Centre and Climatic Research Unit (HadCRUT4), NASA Goddard Institute for Space Studies (GISTEMP) oraz National Centers for Environmental Information (NOAAA)


A18

ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

CEL 15: ŻYCIE NA LĄDZIE / 1 Indeks motyli

W latach 2000-2015 populacje motyli na łąkach w Europie zmniejszyły się o 23,2%. LEGENDA:

Wskaźnik mierzy trendy dotyczące liczebności populacji 17 gatunków motyli na poziomie UE. Wskaźnik opiera się na danych z 15 państw członkowskich UE (Belgia, Estonia, Finlandia, Francja, Irlandia, Litwa, Luksemburg, Niderlandy, Niemcy, Portugalia, Rumunia, Słowenia, Hiszpania, Szwecja i Zjednoczone Królestwo). Dane są zintegrowane i dostarczane przez Europejską Agencję Ochrony Środowiska i projekt ”Butterfly Conservation Europe”, partnerstwo w ramach Europejskiego Systemu Monitorowania Motyli, „Assessing Butterflies in Europe”.


ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

A19

CEL 15: ŻYCIE NA LĄDZIE / 2 Wskaźnik uszczelnienia gleby (w kilometrach kwadratowych)

77323

74192

4496

4138 2006

2015 Unia Europejska

Polska

W latach 2006-2015 w Polsce uszczelniono gleby o powierzchni mniej więcej Malty (348 km kwadratowych). W całej Europie kolejna taka Malta przybywa każdego roku. LEGENDA:

Wskaźnik szacuje wzrost powierzchni gruntów uszczelnionych nieprzepuszczalnymi materiałami w rezultacie urbanizacji i budownictwa (np. budynki, konstrukcje i kładzenie całkowicie lub częściowo nieprzepuszczalnych materiałów sztucznych, takich jak asfalt, metal, szkło, tworzywo sztuczne lub beton). Wskaźnik opiera się na danych dotyczących nieprzepuszczalności z High Resolution Layer (produkt Copernicus Land Monitoring Service). Nieprzepuszczalność jest odwzorowywana w rozdzielczości z poziomu 20 m i z minimalną jednostką odwzorowania 20 m.


A20

ŻEBY BYŁA PRZYSZŁOŚĆ

Informacja o badaniu Raport oparty jest na badaniach i analizach Eurostatu oraz jednostek współpracujących. Jest trzecim z serii corocznych wydawnictw przygotowywanych przez wspomnianą instytucję, by ułatwić monitorowanie zrównoważonego rozwoju Wspólnoty i poziom realizacji przyjętych przez nią polityk publicznych. W dokumencie wykorzystano około sto wskaźników, z czego połowa pokrywa się z globalnymi wskaźnikami używanymi w raportach ONZ, a pozostałe dobrano tak, by uwzględnić specyfikę kontekstu europejskiego, umożliwiać międzynarodowe porównania, a także dostrzegać powiązania między obserwowanymi procesami i zjawiskami. Dane przedstawione w raporcie z 2019 roku zostały wyodrębnione w połowie maja tego samego roku. Na stronie Eurostatu wszystkie dane dostępne są w otwartej formie, wraz z oprogramowaniem do ich przeliczania i wizualizacji. Autorzy raportu: Simon Johannes Bley (redaktor naczelny), Markus Hametner, Mariia Kostetckaia, Ingrid Setz; Katrina Abhold, Aaron Best, Nick Evans, Christiane Gerstetter, Doris Knoblauch, Ina Krüger, Eike Karola Velten, Ariane De Rocchi, Eva Gschwend, Anik Kohli, Bettina Rüegge, Myriam Steinemann. Pozostali autorzy wymienieni są w pełnej wersji raportu. Pełna wersja raportu jest dostępna na stronie Komisji Europejskiej: https://ec.europa.eu/eurostat/web/products-statistical-books/-/KS02-19-165

W redakcji „NOTESU NA 6 TYGODNI” utworzyliśmy minizespół badawczy. Pracowaliśmy nad stworzeniem bazy danych i narzędzi analitycznych, które ułatwią zrozumienie tego, od jakich czynników zależy podejmowanie decyzji o uczestniczeniu w kulturze. Naszym partnerem jest Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy – Biblioteka Główna Województwa Mazowieckiego. Dzięki tej współpracy i danym pochodzącym z bibliotek działających na terenie Mazowsza przygotowaliśmy mikroopracowania dotyczące zainteresowań czytelników i czytelniczek – w samej Warszawie z ponad 190 bibliotek, czytelni i punktów bibliotecznych korzysta 250 000 osób.


Jak nazywa się „profesjonalnie” nowy wyraz wymyślony przeze mnie? W sensie, że ja wymyślę jakiś wyraz, który nie istnieje jak to się nazywało? Natalia102, zapytaj.onet.pl

nowy wyraz* to rubryka w NN6T, która ma charakter leksykonowy. Wraz z zaproszonymi autorami tworzymy spis słów, które mają znaczący wpływ na opisywanie lub rozumienie zjawisk zachodzących obecnie, albo takich, które „produkowane” są przez postępujące zmiany w układzie sił polityczno-ekonomiczno-społeczno-kulturalno-naukowo-technologiczno-obyczajowych. Pracę nad leksykonem pragniemy kontynuować do roku 2019. Propozycje haseł można nadsyłać na adres redakcji: bogna@beczmiana.pl

* Nazwa inspirowana jest czasopismem „Nowy Wyraz. Miesięcznik Literacki Młodych”, wydawanym w Warszawie w latach 1972–1981. Debiuty pisarzy, poetów i krytyków były tam ilustrowane pracami artystów młodego pokolenia. Nazwa miesięcznika nawiązywała do pisma międzywojennej awangardy „Nasz Wyraz” (1937–1939).

nr17


72

nowy wyraz / nr 17

Nowe muzeum? Dla instytucji muzealnych na całym świecie ostatnie półwiecze było czasem intensywnych przemian. Dostrzegł to ICOM (International Council of Museums), który podjął decyzję o tym, że potrzebna jest nowa, skrojona na miarę naszych czasów definicja muzeum. W procesie otwartego naboru zebrano wiele pomysłów na nową definicję, a następnie wyselekcjonowaną propozycję (patrz niżej) poddano pod dyskusję podczas tegorocznego ICOM’s Extraordinary General Assembly, które odbyło się 7 września 2019 w Kyoto (Japonia). Co ciekawe, ostatni raz międzynarodowa definicja muzeum uległa zmianie w roku 1972, kiedy do funkcjonującej wówczas treści definicji dodano frazę mówiącą o tym, że instytucje te działają „w służbie społeczeństwa i jego rozwoju”. Obecnie ponownie dostrzeżono potrzebę zmiany sposobu definiowania instytucji muzealnych, na co wpływ miały niewątpliwie procesy dekolonizacji, rosnący w siłę aktywizm skupiający się wokół muzeów i dziedzictwa, a także rozwój technologii i kryzys klimatyczny. Te i inne procesy stawiają muzea wobec konieczności przemyślenia swoich zobowiązań wobec społeczeństwa. O części z nich i ich konsekwencjach dla instytucji można przeczytać poniżej. Aleksandra Janus


nowy wyraz / nr 17

Deakcesja Deakcesja to praktyka wyłączania pewnych obiektów z kolekcji muzealnych. Stała się ona istotnym tematem wśród niektórych europejskich muzeów za sprawą nasilających się dyskusji o konieczności zwrotu obiektów, które zostały bezprawnie lub w niejasnych okolicznościach pozyskane w procesie kolonizacji. Ponadto jest to również temat powracający w dyskusjach o przyszłości muzeów w realiach kurczących się zasobów. Deakcesja umożliwia myślenie o rozwoju kolekcji także poprzez jej ograniczanie, a nie jedynie poprzez jej rozrastanie się. Jakkolwiek w praktyce bywa to bardzo skomplikowany proces, wiele instytucji poszukuje efektywnych modeli wyłączania pewnych obiektów ze swoich kolekcji – czy to poprzez zwrot ich pierwotnym lub prawowitym właścicielom, czy też przez wymianę lub dynamiczne zarządzanie kolekcją. Dekolonizacja Uwikłanie muzeów w projekt kolonialny znalazło się w ostatnich latach w centrum gorącej debaty. Dotyczy ona zarówno przeszłości, jak i przyszłości kolekcji pozyskanych za sprawą imperialnej przemocy. Nie ma jednak jednej odpowiedzi na pytanie, co w praktyce powinna oznaczać dekolonizacja instytucji muzealnych – czy musi zakładać zwrot problematycznych obiektów ich prawowitym właścicielom lub ich spadkobiercom? Może najważniejsza jest zmiana muzealnej narracji i ujawnienie źródeł tych kolekcji, a może próba budowania programów wokół pytań o przyszłość tych zasobów? Ciekawym przykładem

w tym zakresie jest działalność holenderskiego Troppenmuseum i Research Center for Material Cultures. Jeden z ich projektów, Words matter, postawił sobie za cel zmianę języka stosowanego w muzeum w relacji do obiektów z tego rodzaju kolekcji i – w konsultacji z przedstawicielami różnych grup i społeczności – stworzenie nowego słownika do ich opisu. Ekomuzeum Ekomuzeum (ecomuseum) to muzeum rozproszone, dla którego istotna jest tożsamość miejsca, w którym się znajduje. Jego celem jest wspieranie i wzmacnianie społeczności w celu rozwijania własnego dziedzictwa i zarządzania nim. Ekomuzeum jest przykładem holistycznego podejścia do dziedzictwa kulturowego, koncentrującego się zarówno na kulturze, jak i naturze. Ta instytucja ma za zadanie pomagać danej społeczności zachować pewne zasoby, praktyki lub tradycje, a jednocześnie zachęcać innych do odkrywania konkretnego miejsca. Istnieje wiele definicji ekomuzeum. Niektóre koncentrują się na ekologicznym i środowiskowym aspekcie tej koncepcji, inne na eksperymentalnej naturze ekomuzeum i roli społeczności, jeszcze inne na interpretacji lokalnej historii i kultury oraz na znaczeniu konkretnego terytorium. Porównując ekomuzeum z tzw. muzeum tradycyjnym, podkreśla się, że o ile tradycyjne muzeum to (w uproszczeniu): budynek, kolekcja, fachowy personel, publiczność, o tyle ekomuzeum to: terytorium, dziedzictwo, pamięć, społeczność. Kluczowymi teoretykami tej koncepcji byli Hughes de

73


74

nowy wyraz / nr 17

Varine, Georges Henri Rivière i Pe- muzeologia”. Warto jednak rozpater Davies. trywać je osobno, gdyż zarówno ich korzenie, jak i wypracowane na ich Muzeum. Propozycja gruncie koncepcje, są różne. Pominowej definicji mo różnic, jedna i druga wiążą się Muzea to demokratyczne, inklu- z demokratyzacją muzeów i prozywne i wielogłosowe przestrzenie cesów zarządzania dziedzictwem krytycznego dialogu na temat prze- oraz z odejściem od tradycyjnego szłości i przyszłości. Dostrzegając modelu muzeum, jako instytucji i odnosząc się do konfliktów i wy- skoncentrowanej przede wszystkim zwań współczesności, przechowu- na kolekcji, ku instytucji otwartej ją w zaufaniu obiekty i preparaty na na społeczeństwo i grupy, które je potrzeby społeczeństwa, przecho- tworzą. wują różnorodne warianty pamięci o przeszłości dla przyszłych poko- Nowa muzeologia (I) leń oraz gwarantują wszystkim lu- Zazwyczaj gdy w Polsce pojawia się dziom równe prawa i równy dostęp hasło „nowa muzeologia”, odnodo dziedzictwa. si się ono do wariantu brytyjskiego, Muzea nie działają dla zysku. Są spopularyzowanego przez wydaną partycypacyjne i transparentne, w 1989 roku książkę Petera Vergo działają w partnerstwach z różno- New Museology. Koncepcja ta dąży rodnymi społecznościami i dla nich, do większej otwartości instytucji żeby gromadzić, chronić, badać, in- muzealnych, co w praktyce oznacza terpretować, prezentować i pogłę- ich większą dostępność dla szerszej biać rozumienie świata, mając na i bardziej zróżnicowanej publiczwzględzie godność ludzką i spra- ności, zwiększenie uczestnictwa wiedliwość społeczną, globalną w kulturze, także wśród grup nierówność i dobrostan planety. uczestników, oraz aktywny udział instytucji w walce ze społecznym Nowa muzeologia wykluczeniem. W tej koncepcji spoW drugiej połowie XX wieku pod łeczna rola i zobowiązania muzeum wpływem aktualnych wówczas mają realizować się w aktywnym trendów politycznych, a także za zaangażowaniu instytucji w procesprawą oddziaływania ruchów spo- sy tworzenia zrównoważonego i otłecznych i obywatelskich, pojawiły wartego społeczeństwa. się w dwóch miejscach na świecie dwa ruchy proponujące przemy- Nowa muzeologia (II) ślenie sposobu działania instytucji Nowa muzeologia (nouvelle muséomuzealnych. Aby uwypuklić róż- logie) w drugim wariancie sięga nice między „starym” i „nowym” swoją historią do początków lat 70. paradygmatem, te dwie inicjaty- Kluczowym wydarzeniem dla krywy o zbliżonych do siebie celach stalizacji jej postulatów było spoti założeniach, które narodziły się kanie zorganizowane w Santiago de w dwóch różnych częściach świa- Chile przez jedną z kluczowych pota – Wielkiej Brytanii i Ameryce Ła- staci ruchu – Hugues de Varine. Ten cińskiej – przyjęły nazwę „nowa ruch koncentrował się na potencjale


nowy wyraz / nr 17

dziedzictwa jako narzędzia walki o społeczny rozwój, budowania społeczeństwa obywatelskiego oraz integrowania społeczności skupionej wokół instytucji. Wyrasta z potrzeby poprawy warunków bytowych i rozwoju grup i społeczności, dla których dziedzictwo, historia i otoczenie mogą stanowić zasób. Można powiedzieć, że postulaty nowej muzeologii w tym wariancie są społeczno-polityczne. W tej koncepcji tradycyjne muzeum miałoby zostać zastąpione przez „muzeum integralne”, pomyślane jako muzeum otwarte na świat, nadające dziedzictwu rolę społeczną, ułatwiające dostęp do zasobów i budujące świadomość społeczną. Tym samym pełniłoby istotną rolę w edukacji powszechnej, koncentrując się przy tym na kulturze, społeczności i środowisku. Antropocentryczna wizja kultury miałaby zostać zamieniona na globalną i ekologiczną wizję człowieka w relacji do środowiska naturalnego i społeczno-kulturowego. Na gruncie tego ruchu narodziły się takie koncepcje jak ekomuzeum czy muzeum społeczne. Muzeum społeczne Koncepcja muzeum społecznego (community museum) traktuje instytucję muzealną jako narzędzie, które pozwala danej społeczności kształtować swoją przyszłość przez umiejętne zarządzanie swoją przeszłością – w postaci dziedzictwa (materialnego lub niematerialnego). W tej koncepcji muzeum służy do tego, by – poprzez wspólną pracę członków społeczności – pracować na rzecz podnoszenia świadomości i umacniania poczucia tożsamości grupowej, a także poprawiać

warunki bytowe danej grupy. Znanym przykładem muzeum społecznego jest Museu da Maré funkcjonujące w faveli w Rio de Janeiro, założone przez reprezentantów lokalnej społeczności i mające na celu zarówno dokumentację życia w dzielnicy biedy, jak i wspieranie jej mieszkańców w próbach poprawy swojego losu. Muzeum partycypacyjne Termin „muzeum partycypacyjne” upowszechniła opublikowana w 2010 roku książka Niny Simon pod tym tytułem, jednak sama idea partycypacji, także w relacji do instytucji muzealnych, jest starsza. Po publikacji książki koncepcja muzeum partycypacyjnego dla wielu stała się odpowiedzią na wyzwania, jakie stanęły przed muzeami na początku XXI wieku. U samych źródeł tej koncepcji leży próba odpowiedzi na wyzwanie, jakim stała się zmiana nawyków i praktyk uczestnictwa w kulturze pod wpływem dynamicznego rozwoju nowych technologii i upowszechnienia się dostępu do internetu. Cechą wspólną wszystkich przedsięwzięć, które określić można mianem partycypacyjnych, jest otwarcie muzeum na zaangażowanie – także krytyczne – odbiorców instytucji oraz gotowość do włączenia ich opinii, tworzonych przez nich treści oraz podejmowanych przez nich działań w zakres działań instytucji. Koncepcja ta zakłada więc rodzaj trwałego dialogu instytucji z jej odbiorcami (lub określonymi grupami odbiorców). Nina Simon w swojej książce wyróżnia cztery główne typy projektów partycypacyjnych: takie, które polegają na współtworzeniu (co-creative), kontrybucji

75


76

nowy wyraz / nr 17

(contributory), współpracy (collaboration) oraz goszczeniu projektów społecznych (hosted projects). Obok tych modeli partycypacji możemy także mówić o różnych poziomach partycypacji: partycypacji w kolekcjonowaniu, partycypacji w tworzeniu wystaw, w pracach badawczych i opracowaniu zbiorów. Książka Niny Simon jest w całości dostępna na otwartej licencji pod adresem: http://www.participatorymuseum.org Nowa etyka muzealna Wszystkie opisane powyżej zmiany i zjawiska prowadzą do formowania się nowej etyki muzealnej, która ma stanowić punkt odniesienia dla osób pracujących w muzeach lub współpracujących z nimi. Nowa etyka muzealna powinna mieć postać zestawu zasad, który pomoże muzealnikom: współpracować ze społecznościami na partnerskich zasadach; tworzyć przejrzyste i niewykluczające warunki do partycypacji; rozumieć granice kontroli instytucjonalnej nad kolekcjami, dostępem do nich oraz powiązaną z nimi wiedzą; umieć postępować w sposób odpowiedzialny z problematycznymi obiektami z kolekcji, w tym także szczątkami ludzkimi lub preparatami zwierzęcymi; być bardziej transparentnymi zarówno w swoich praktykach, jak i w prezentowaniu historii instytucji; wreszcie – znajdować sposoby na współpracę z aktywistami i wprowadzanie aktywizmu w obręb instytucji.

latynoamerykańskiej i może być postrzegana jako rezultat osiągnięcia przez ruch pewnej dojrzałości. Przedmiotem zainteresowania socjomuzeologii jest społeczna rola muzeów i dziedzictwa oraz potencjał instytucji muzealnych jako narzędzi zmiany społecznej. Socjomuzeologia opiera się na założeniach nowej muzeologii, poddaje je refleksji oraz umieszcza w szerszym kontekście – analizuje proponowane przez nią rozwiązania nie tylko w odniesieniu do problemów Ameryki Łacińskiej, ale także jako propozycję dla operowania dziedzictwem w ogóle. Ważnymi ośrodkami socjomuzeologii są Uniwersytet Lusófona w Lizbonie, MINOM oraz Brazilian Institute of Museums.

Wspólnota dziedzictwa Wraz z nasilającymi się dyskusjami na temat uwikłania muzeów w projekt kolonialny oraz próbami przełożenia wniosków z tych dyskusji na praktykę muzealną, pojawiła się także potrzeba nowych podejść i definicji. Termin „społeczność źródłowa” – określający grupę osób, od której pochodzi dany obiekt znajdujący się w kolekcji muzealnej – przestał być satysfakcjonujący, kiedy zorientowano się, że wiele społeczności (np. dane plemię) przestało istnieć lub niemożliwe jest wykazanie ciągłości pomiędzy grupą, od której pozyskano dany obiekt, a jej współczesnymi spadkobiercami. W realiach dużej mobilności i globalizacji potrzebna była nowa definicja określająca możliwe typy relacji z dzieSocjomuzeologia dzictwem przeszłości. Konwencja Socjomuzeologia jest nurtem te- z Faro (UNESCO, 2005) wprowaoretycznym zrodzonym z do- dziła termin wspólnoty dziedziświadczeń nowej muzeologii ctwa (heritage community), czyli


nowy wyraz / nr 17

w odróżnieniu od tradycyjnego definiowania wspólnoty dziedzictwa – tej, która dziedziczy dane obiekty, będąc wspólnotą spadkobierców – ze względu na więzy krwi, pochodzenie etniczne czy miejsce zamieszkania, konwencja z Faro proponuje traktowanie jej jako wspólnoty woli, składającej się z ludzi, którzy cenią sobie konkretne aspekty danego dziedzictwa kulturowego, które chcą w ramach działań publicznych podtrzymywać i przekazywać następnym pokoleniom. Zwiedzający, odbiorca, użytkownik Na przestrzeni ostatnich lat redefinicji uległo nie tylko samo muzeum, zmieniła się także rola tych, którzy do niego przychodzą. Kiedy zwiedzający pod koniec XIX wieku oraz przez znaczną część wieku XX przychodził do muzeum, traktowany był jak „puste naczynie”, które w muzeum ma zostać napełnione wiedzą. Podział ról w tej sytuacji był jasny: wiedzę posiadają ci, którzy są ekspertami od danego typu dziedzictwa, a zwiedzanie jest aktywnością przypadającą w udziale oddanym pasywnej kontemplacji zwiedzającym. Stopniowo, wraz

z rozwojem edukacji muzealnej oraz zmianą sposobu myślenia o uczeniu się, zwiedzający coraz silniej stawali się odbiorcami, mającymi prawo do dzielenia się informacją zwrotną, uczestnictwa, zabierania głosu. Wraz z procesami dekolonizacji rozpoznano w społecznościach, od których pochodzą pewne kolekcje, ekspertów mających równe prawa i równie istotną wiedzę jak kuratorzy zajmujący się ich studiowaniem i opisywaniem tych kolekcji. Wreszcie, wraz z rozwojem technologii oraz technik kształtowania doświadczenia muzealnego, osoby przychodzące do instytucji lub wchodzące z nią w kontakt w sieci zaczęto postrzegać jako użytkowników. Rozwój badań zwiedzających i podejście spod znaku rozwoju publiczności (audience development) popularyzuje wśród instytucji muzealnych postawę nastawioną na możliwie jak najlepsze poznanie swoich odbiorców – ich potrzeb, nawyków, oczekiwań i barier, które utrudniają im korzystanie z oferty muzealnej – aby tworzyć programy i instytucje świadome tego, do kogo mówią, i zdolne budować ze swoimi odbiorcami długofalowe relacje.

Aleksandra Janus antropolożka, badaczka, członkini zarządu Centrum Cyfrowego i kierowniczka Pracowni Otwierania Kultury, kuratorka i współautorka projektu Laboratorium muzeum, absolwentka studiów doktoranckich w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UJ. Interesuje ją społeczna rola instytucji kultury oraz ich relacje z odbiorcami, prowadzi badania publiczności instytucji kultury, specjalizuje się w badaniu doświadczenia zwiedzających w muzeach, współpracuje z instytucjami poszukującymi efektywnych sposobów angażowania publiczności. W swojej pracy akademickiej zajmuje się analizą współczesnych reprezentacji i praktyk pamięciowych związanych z tzw. trudnym dziedzictwem, doświadczeniami przemocy i konfliktu.

77


78

nasz dom

Społeczność Naszego Domu na Bielanach, Janusz Korczak wśród dzieci/wychowanków oraz personelu, lata 30., fot. archiwum Naszego Domu


nasz dom

79

Dziecko

jest jutrem

O aktualności idei Naszego Domu, w stulecie placówki założonej przez Marynę Falską i Janusza Korczaka, z Ma rtą Cie sie lską – badaczką i koordynatorką Korczakianum – rozmawia B og n a Św iątkows k a


80

nasz dom

Jak dziś możemy skorzystać z eksperymentów edukacyjnych Maryny Falskiej i Janusza Korczaka? Polska potrzebuje nie tylko mądrej edukacji, ale i rozsądnego kształtowania zasad życia społecznego „rozwibrowanego” w czasie ostatnich kilku lat. Nasz Dom może być tu szczególną inspiracją. Jak działał? Na samym początku podkreślę, że nawet dla nas, zajmujących się jak ja od wielu lat „Korczakowskim doświadczeniem” – to umowne hasło, nie wchodźmy w szczegóły – złożona historia Naszego Domu jest właściwie jeszcze do odkrycia i przede wszystkim do wprowadzenia do świadomości społecznej. Mamy w pamięci tragiczny finał, związany z zagładą społeczności żydowskiej, Domu Sierot – instytucji „pierwotnej”, na której wzorowano w pierwszych latach otwarty w 1919 roku Nasz Dom. Jego społeczność nie została tak zdziesiątkowana, były więc obiektywne przesłanki do przetrwania pamięci o tej instytucji. A jednak okazało się, że tak się nie stało i Nasz Dom naprawdę „zniknął”. I można powiedzieć więcej: siła legendy finału Korczakowego życia stłumiła zainteresowanie – badaczy, czytelników, wspomnieniodawców, a nawet zbieraczy tych ułomków pamiątek, które mogły ocaleć po wojnie – tak zwanym drugim Domem Korczakowskim. Poza nazwą do powszechnej świadomości przeniknęło niewiele. Sama nazwa była ważna, bo wskazywała dwa nurty aktywności Korczaka: na rzecz społeczeństwa żydowskiego i społeczeństwa polskiego. „Gra” nazwisk: Henryk Goldszmit – Janusz Korczak, była równie symboliczna jak Dom Sierot i Nasz Dom… Dopiero ostatnie lata (z nowymi kwerendami), a szczególnie tegoroczny jubileusz, okazały się silnym impulsem, który wzbudził nowe zainteresowanie wśród nowych środowisk. Ale nadal temat jest do odkrycia. Jednocześnie kontekst (nie tylko w Polsce, też w Europy, na świecie), z którym się dzisiaj konfrontujemy, uwyraźnił znaczące wątki w spuściźnie Korczaka – umownie Korczaka, bo właściwie powinnyśmy mówić tu i o Marii z Rogowskich Falskiej, ponieważ chodzi o szersze środowisko i jego dynamiczne doświadczenia w czasach różnych, także dramatycznych, przemian. Wydobywając ciekawe doświadczenia z przeszłości, możemy je analizować – by lepiej rozumieć, dlaczego dzisiaj znaleźliśmy się w tak trudnym momencie – czy chronić się przed błędnymi rozwiązaniami i wiedzieć, że nie przyniosą one profitów w życiu społecznym, a także czerpać z nich inspiracje czy unikać pozornych działań. Często tak naprawdę budujemy podziały, sięgając po narzędzia nie tylko anachroniczne, lecz i przeciwskuteczne, które nie mogą


nasz dom

81

nas przybliżyć do wytyczonego celu. Jak iść, by doń naprawdę dochodzić…? Wydaje się, jakbyśmy – jako zbiorowość – byli po prostu niedojrzali. Co z tych metod, wydawałoby się prostych, takich które muszą przemówić do kilkulatka, moglibyśmy dzisiaj położyć na stole do ponownego przedyskutowania? Korczak, fascynat fazy życia zwanej dzieciństwem, wzrastaniem czy też dojrzewaniem, pewnie by potencjału dziecięcości – bardziej dziecięcości niż niedojrzałości – bronił. Aby uzmysłowić, że każde nowe pokolenie i każde nowe dziecko są nową szansą, otwierają nowy świat. Użył sformułowania – dzisiaj może zbanalizowanego, ale Korczak pisał bardzo serio: „Dziecko jest jutrem”. Może warto iść tym tropem, bardziej zaufać dopiero wkraczającemu w świat, bo ten, kto już świat urządził (i częściowo zepsuł), wyczerpał być może swoje potencjały. Zaufanie do dziecka to prolog do myślenia korczakowskiego: budujmy społeczność, w której będzie partnerstwo między uczestnikami. Warto pamiętać, że w rozwiązaniach korczakowskich – tak samo w Naszym Domu – istniała pewna specyficzna asymetria: grupa dziecięca była znacznie większa od grupy dorosłych. Jako wstępny warunek, tak mi się wydaje, żeby upodmiotowić tych, którzy zawsze byli edukowani i ustawiani. Korczak używał też określenia „urabiani”, co odrzucał; Falska widziała to podobnie. Jeżeli z góry przyjmujemy założenia i chcemy do nich dostosować dziecko, to już może być pierwszy krok do błędu. Nawet organizacja instytucjonalnego wychowania winna zaczynać od postrzegania w każdym partnera, a w każdej relacji – spotkania. Aby (symbolicznie) patrzeć sobie w oczy, czasem trzeba się schylić, czasem podać stołek lub drabinkę temu, kto fizycznie tylko stoi niżej. Drugim tropem, bardzo ważnym, wydaje mi się sformułowanie przywołane w zupełnie w innym kontekście przez profesora Marcina Króla, chcącego zdjąć odium negatywnych skojarzeń z określenia „demokracja liberalna” – profesor optował za „demokracją proceduralną”, co brzmi bardziej neutralnie i nie kojarzy się silnie ideowo czy ideologicznie. Demokracja proceduralna była podstawą doświadczenia Naszego Domu. To znaczy: budujemy wspólnotę i musimy się samoorganizować lub współorganizować. Oczywiście, iluzją jest, że dorosły (nawet jeżeli w mniejszościowej grupie) nie odgrywa istotnej roli. Byli stali pracownicy, ale również współpracownicy, wspierający, a przede wszystkim ów „mentor”, Korczak, tak ważny przynajmniej


82

nasz dom

na początku powstawania i organizacji Naszego Domu. On i Falska byli prawdziwymi liderami wspólnoty, nie jedynie jej organizatorami. (...) Nie wprost, ale pojawia się tu kluczowe w myśleniu proceduralnym hasło „konstytucja”. Co znaczy: musimy mieć zestaw reguł, które wspólnie wypracowujemy, na których stosowanie i przestrzeganie wszyscy wspólnie się zgadzamy i mamy nadto rozmaite bezpieczniki, żeby ów wspólny kodeks praw efektywnie działał w praktyce. Jeżeli będziemy nazbyt orientować się na głos/wolę większości, to większość – jej siła w arytmetyce – może wprowadzać różne rozwiązania niezabezpieczające ani partnerstwa, ani praw osób, które w prostym szablonie większości się nie mieszczą. „Podpowiedzi” płynące z korczakowskiego modelu wychowania sprzyjają też lepszemu rozumieniu napięć między grupą i jednostką. Takie napięcia były, są i będą, ale bywają w różnym stopniu twórcze lub destrukcyjne. Chronimy grupę przed jednostkami w skrajnej sytuacji określanymi jako aspołeczne. Chronimy jednostkę, bo grupa też jest siłą, która może niszczyć. Dlatego dobieramy „narzędzia” wprowadzające w systemie samoorganizacji równowagę, żeby z jednej strony możliwe było bezpieczne zabieranie głosu, a z drugiej – konieczne liczenie się z opinią społeczną, Kiedy mamy już podstawowe zasady, np. kodeks sądu dziecięcego, możemy na tym budować. Jakie były zasady dziecięcego sądu koleżeńskiego? Czy one zostały wypracowane w procedurze wspólnotowego wymyślania? Muszę przyznać, że być może demokratyzm Korczaka był jednak ograniczony, bo niewątpliwie sam napisał kodeks; z drobnymi modyfikacjami kodeks funkcjonował w obu placówkach. Nigdy dość przypominania, że początki ich działalności przypadły na dwie różne epoki: Dom Sierot powstaje pod zaborami w 1912 roku (po czym wybucha Wielka Wojna), Nasz Dom – po pierwszym roku odbudowy państwowości. To zestawienie upewnia, że koncept ten nawet w bardzo zmienionych czasach miał nadal szansę twórczo pracować! Byłabym więc bardzo ostrożna z opinią, że z doświadczeniami sprzed stu lat właściwie tracimy łączność. Korczak tak naprawdę pisał kodeks w czasie I wojny światowej, czyli faktycznie bez udziału wychowanków. Ale jest on tak skonstruowany, że czuje się autorstwo kogoś, kto był bardzo zanurzony w rzeczywistej codzienności, a nie tylko teoretyka z wizją zamykaną w paragrafy. Całość jest zresztą dość skomplikowana: ma preambułę, wprowadzenie, rozmaite objaśnienia, kodeks właściwy


nasz dom

83

(paragrafy 1–1000), a w Naszym Domu – jeszcze bardzo ważne dodatkowe punkty uzupełniające. Czyli pracowano nad nim i w praktyce zapewne nie traktowano jako dokumentu, który nie podlega nowelizacji. Autentyzm sformułowań kodeksowych pokazuje, jakim trzeba być znawcą drugiego człowieka (Korczak twierdził, że pedagogika nie jest nauką o wychowaniu, tylko nauką o człowieku). Trzeba być bardzo blisko innych, żeby umieć w ten sposób formułować zasady. Jeżeli ktoś chciałby tylko wstępnie zapoznać się z korczakowskim doświadczeniem, to naprawdę wystarczy przeczytać odpowiednią partię o sądzie w książce Marii Falskiej1 lub książce Korczaka Jak kochać dziecko. Dom Sierot. Co ważne, Falska i Korczak dzielą się tam z nami trudnościami we wprowadzaniu opisanego „narzędzia”. W jaki sposób sąd koleżeński funkcjonował wśród dzieci? Może nie doceniamy młodych, może nam się wydaje, że dystans wprowadza sama nazwa: Kodeks sądu koleżeńskiego. Został on spisany czytelnym językiem, dominanty są bardzo wyraźne. Nie chcę imitować języka Korczaka, dlatego bardzo zachęcam do lektury. Tekst naprawdę nie jest obszerny, około dwudziestu stron (u Korczaka więcej, bo zawiera liczniejsze przykłady konkretnych spraw i początkowych trudności), ale jest w nim wyłożona filozofia sądu i przytoczone wybrane realia. Bezcenna jest preambuła, ujmująca to, co najważniejsze: celem sądu nie jest karanie oraz piętnowanie złych uczynków – jak byśmy to konwencjonalnie nazwali, oczekiwali. Chodzi o dbanie o ład społeczny, ponieważ „nieład najbardziej krzywdzi dobrych, cichych i sumiennych ludzi”, też słabych, nowych, niedoświadczonych i naiwnych. To jest moim zdaniem kopernikański przewrót Korczaka w myśleniu o tym, jak zaktywizować całą gromadę – że użyję tego starego słowa. My tyle mówimy o partycypacji i inkluzji… To kolejny bardzo współczesny temat! …zastanawiając się, jakie sposoby mogą być zrozumiałe i aktywizujące dla tych, których chcemy włączyć… Takim sposobem była metoda wybierania sędziów w sądzie koleżeńskim. Wybór nie odbywał się według kryteriów jakościowych, sędziami nie zostawali najbardziej odpowiedzialni, najbardziej akceptowani w grupie czy najstarsi. Sędziów wybierano metodą l o s o w a n i a , 1 Zakład Wychowawczy „Nasz Dom”. Szkic informacyjny, oprac. Marja Rogowska-Falska, Towarzystwo „Nasz Dom”, Warszawa 1928, [online], https://pl.wikisource.org/wiki/Zakład_Wychowawczy_„Nasz_Dom”, [dostęp: 3 października 2019].


84

nasz dom

z zastrzeżeniem, że sędzia nie może być sędzią w swojej sprawie. Kadencja sędziego trwała krótki odcinek czasu, czyli tydzień. Drugie, bezcenne założenie: sędziowie „mogą karać za czyny, które popełniają sami”. Genialne rozwiązanie, ponieważ sąd i kodeks miały być narzędziami analizy konfliktowych sytuacji, w których każdy może się znaleźć, a nie tylko tych, które szczególnie należy napiętnowane. Często wchodzącym w konflikty stwarzało to szansę, by zobaczyć daną sytuację z zupełnie innej strony. Bycie sędzią było trudnym obowiązkiem, czego świadomi byli Korczak i Falska, dzieci również to wiedziały. Niełatwo zostać nagle sędzią kolegów, w grupie rówieśniczej opinia, jeśli nie jest stymulowana w sensowny sposób, może być też niszcząca. Zasady sądu dopuszczały, by sędzia w jakimś sensie nie był obiektywnie sprawiedliwy czy zawsze sprawiedliwy, ale powinien do sprawiedliwości dążyć. Dopiero sytuacja, gdy świadomie wydaje się niesprawiedliwy wyrok, jest hańbiąca. Nie szukano nieskazitelnych, by piętnowali łamiących reguły – każdy miał uczestniczyć w procedowaniu sprawiedliwości. Z tekstów Falskiej i Korczaka wiadomo, że początkowy okres funkcjonowania instytucji sądu koleżeńskiego był niełatwy, dzieci stosowały rozmaite strategie badania, czy na pewno są traktowane serio. Dorośli musieli konsekwentnie okazywać zgodę na osąd dziecka. Sąd w Naszym Domu skorzystał z wcześniejszych doświadczeń Domu Sierot, kiedy trzeba było zawiesić czasowo sąd i wprowadzać go po przerwie raz drugi. Wspominałam o istnieniu bezpiecznika pozwalającego sprawdzić, na ile dorosły może sobie pozwolić na stanie z boku, kiedy – umownie – rządzą dzieci. Sędziami były tylko dzieci, ale przed sądem stawały dzieci i stawali dorośli, nie tylko pracownicy, również praktykanci, czasem i osoby z zewnątrz. Bezpiecznikiem była rada sądowa, z kimś z kadry w składzie. To mogły być różne osoby posiadające autorytet – zapewne w Naszym Domu była to Maria Falska. Autorytety społeczne w różnych sytuacjach i z różnych względów są bardzo potrzebne. Nie chodzi o formalną pozycję, tylko o autentyczny autorytet kogoś ważnego dla grupy. Jeszcze przed I wojną światową Korczak opublikował tekst pod tytułem Faworyci, w którym bardzo zdecydowanie przekonywał, że wychowawca (edukator, nauczyciel, lider zespołu) ma prawo mieć swoich faworytów. Był świadom, że to etykietka skompromitowana, ale bronił samego pojęcia, nadając mu zupełnie inny sens. Dowodził, że lider musi mieć wsparcie i swoich pomocników, których sam sobie dobiera; że konieczne są delegowanie


nasz dom

KODEKS SĄDU KOLEŻEŃSKIEGO. Preambuła

Jeżeli ktoś zrobi coś złego, najlepiej mu przebaczyć. Jeżeli zrobił coś złego, bo nie wiedział, to już wie teraz. Jeżeli zrobił coś złego nie naumyślnie, będzie w przyszłości ostrożniejszy. Jeżeli robi coś złego, bo mu się trudno przyzwyczaić, będzie się starał. Jeżeli zrobił coś złego, bo go namówili, już się nie będzie słuchał. Jeżeli ktoś zrobi coś złego, najlepiej mu przebaczyć, czekać aż się poprawi.  Ale sąd musi bronić cichych, by ich nie krzywdzili zaczepni i natrętni, sąd musi bronić słabych, by im nie dokuczali silni, sąd musi bronić sumiennychi pracowitych, by im nie

85

przeszkadzali niedbalcy i leniuchy sąd musi dbać, by był porządek, bo nieład najbardziej krzywdzi dobrych, cichych i sumiennych ludzi. Sąd nie jest sprawiedliwością, ale do sprawiedliwości dążyć powinien. Sąd nie jest prawdą, ale pragnie prawdy. Sędziowie mogą się mylić. Sędziowie mogą karać za czyny, które popełniają sami, — powiedzieć, że złe jest to, co sami też robią. Ale hańbą jest, gdy sędzia świadomie wydaje wyrok kłamliwy. Janusz Korczak, „W Słońcu”, nr 1–2 ze stycznia 1921 r.

odpowiedzialności i trafne ocenianie ryzyka. Wiemy o znaczeniu podziału odpowiedzialności, ale często nie potrafimy go przeprowadzać i nie szacujemy dobrze ryzyka. Twórcy Domu Sierot i Naszego Domu nie bali się nowych, nawet prowokacyjnych rozwiązań, i potrafili uzasadnić, na czym polega siła innego rozumienia pozornie tych samych pojęć. Dzieci były sędziami, ale istniała druga instancja: rada sądowa, bezpiecznik, który pozwalał wychowankom z różnych względów marginalizowanym czy odepchniętym przez grupę (sąd tylko do sprawiedliwości dąży, ale nie jest sprawiedliwością…) – wskazać ścieżkę powrotu do grupy oraz dać przekonanie, że ktoś za nimi naprawdę stoi, wspiera ich. Najczęściej tym kimś był dorosły (…) W życiu codziennym mamy duży problem ze współdziałaniem. Udaje się, gdy dzieje się coś nadzwyczajnego i bardzo dramatycznego. Powinniśmy martwić się, że jest ciągle tyle do zrobienia w tym względzie, czy cieszyć, że Korczak przychodzi z pomocą? Można by zacząć od martwienia się, że mając własne doświadczenia, z których moglibyśmy aktywnie czerpać, nie potrafimy tego robić i czekamy, aż odkrywcze impulsy przyjdą do nas z zewnątrz. Ale też warto cieszyć się, że nie jesteśmy bezradni. Nieprawda, że zupełnie nie wiadomo, od czego zacząć, co robić i w jaki sposób. Dla końcowego lawinowego efektu trzeba budować solidnie od


86

nasz dom

dołu i stopniowo. Opinie Korczaka są w tym kontekście bezcenne, a bardzo podobnie myślały – i działały – bliskie jego współpracownice, jak Maria Falska. Korczak zwracał się do młodego wychowawcy (streszczam): „Jeśli rzeczywistość jest inna, niż myślałeś, zawiodła cię, bo byłeś na coś innego nastawiony – ciesz się, bo konfrontujesz się wreszcie z rzeczywistością, a nie ze swoją iluzją. Jest inaczej, jednak to nie znaczy, że tylko źle”. Konfrontacja z rzeczywistością bywa, jeżeli sobie na to pozwolimy, ożywcza! Przy czym jeśli proponujesz wiele rozwiązań i zmiana na tym etapie nie wychodzi, to i z tym trzeba się pogodzić. Oto naprawdę głęboka mądrość. Falska i Korczak mieli ciężkie życie, naznaczone osobistym stratami, przeżyciami wojennymi… I nigdy nie zaburzyło to znacząco ich twórczych aktywności, co wynikało z przekonania, że bez względu na okoliczności można sobie w zespole wykroić taki fragment rzeczywistości, w którym da się działać. Już w getcie pisał Korczak do jednego z byłych wychowanków Domu Sierot – wówczas wychowawcy w innej instytucji – że w morzu potrzeb jego praca jest jak kropla, ale bardzo ważna kropla, więc to, co robi, jest bezcenne. Porównanie z bezmiarem morza nie zmniejsza wagi jednostkowego wkładu, kropli… Dlatego doświadczenia korczakowskie, także „naszodomowe”, mogą być źródłem wielkiego optymizmu. Zrozumienie konieczności wysiłku w dniu dzisiejszym wobec wyzwań, które dopiero mają nadejść, to refleksja wymagająca dojrzałości. Rozmawiamy w momencie, w którym nasila się protest dzieci i młodzieży wobec katastrofy klimatycznej, rozpoczęty przez młodą osobę, Gretę Thunberg, która potrafiła poruszyć miliony ludzi na świecie. Wielu, ale nie wszystkich. Praca ratowania planety odbywa się jednak w stosunkowo niewielkiej grupie zaangażowanych, a przynajmniej sympatyzujących ludzi. Jak sobie z tym poczuciem pracy w bardzo skromnej skali, niesienia pomocy nielicznym, radzili i Falska, i Korczak? Poczucie, że nie można pomóc wszystkim, na pewno stanowiło wielkie obciążenie. Choć w różny sposób, ale obojgu wydawało się, że otworzą perspektywy, które pozwolą jednostkowe doświadczenie konkretnej instytucji wskazać jako modelowe rozwiązanie, dać „nowe otwarcie”, co pozwoli korygować zastaną rzeczywistość. W wielu środowiskach dostrzegano przecież wady dotychczasowej, instytucjonalnej opresji. I właśnie z tym wiązało się marzenie o zmianie społecznej, która stopniowe stawałaby się


nasz dom

87

realna… Czasy nie sprzyjały takiej wizjonerskiej perspektywie: przyszedł kryzys, przyszły lata trzydzieste, ostatecznie wybuchła wojna, ale mimo wszystko wydaje mi się, że nie zawiodło Falską i Korczaka przeczucie, że ich praca będzie profitować. Skoro w stulecie Naszego Domu rozmawiamy o tych historycznych doświadczeniach, a nasza rozmowa jest elementem większego projektu, który ma wydobyć Nasz Dom ze społecznej izolacji… Dzisiaj sięgają po tę opowieść z przeszłości zupełnie inni ludzie – Nasz Dom staje się chociażby inspiracją dla działalności artystycznej, w poszukiwaniach społecznych, w naszym zapętleniu polityczno-obywatelsko-ekologiczno-jakimś tam! Trudno nam odbić się od dna i uruchomić nowy etap? Weźmy coś dla siebie z zasobów korczakowskich. (…) Mamy po Korczaku i po Falskiej bardzo ciekawą spuściznę, w tym ich teksty – do czytania i odczytywania na nowo, do przemyślenia. Korczakowskie hasło: „Dziecko jest jutrem”, materializuje się w pokoleniowym ruchu młodych ludzi (i ich upartej konsekwencji – choćby do Nowego Jorku płynąć jachtem, a nie lecieć, mimo że tak byłoby szybciej). Jest w tym siła i potencjał. (…) Owszem, zarówno Korczak, jak i Falska pod koniec życia mieli poczucie, że wiele z tego, co planowali, nie wyszło. I być może rozważali, dlaczego wcześniej nie uruchomiło się mocniej procesu zmian, gdy model korczakowski – konfrontowany z trudną rzeczywistością – wyczerpywał się gdzieś na początku lat 30. Byli wobec siebie bardzo krytyczni, ale myślę, że nadziei lokowanej w dziecku nigdy nie stracili. I my też, oczywiście, jako ludzie (ludzkość) nie mamy prawa jej stracić, i jej nie tracimy. Fragmenty rozmowy, której całość przeczytać można w publikacji towarzyszącej cyklowi działań Nasz Dom 1919–2019, którego kuratorką jest Zuzanna Sękowska, a realizowany jest przez Fundację Bęc Zmiana dzięki grantowi „Dziedzictwo kulturalne i współczesna tożsamość Warszawy” uzyskanemu od m.st. Warszawy. Partnerzy: Instytut Kultury Polskiej, Uniwersytet Warszawski, Ośrodek Dokumentacji i Badań Korczakianum, Muzeum Warszawy, Dom Dziecka Nr 1 „Nasz Dom” im. Maryny Falskiej, Towarzystwo Nasz Dom/ Our Home Association, Polskie Stowarzyszenie im. Janusza Korczaka, Zespół do Obsługi Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych nr 2 w Warszawie. Pomoc w przygotowaniu tekstu: Marta Rakoczy i Marcin Gołąb

Marta Ciesielska kustoszka, dokumentalista, edytorka, koordynatorka prac Korczakianum – pracowni naukowej Muzeum Warszawy. Zaangażowana od lat – jako konsultantka, autorka, popularyzatorka – w prace badawcze i archiwalne oraz projekty (edukacyjne, wystawiennicze, wydawnicze) dotyczące biografii i spuścizny życiowej Henryka Goldszmita/Janusza Korczaka, a także recepcji jego postaci i dzieła w Polsce czy zagranicą. Czynna w polskim i międzynarodowym ruchu korczakowskim. Współedytorka 16-tomowej edycji Dzieł zebranych Korczaka i wyborów tekstów źródłowych poszerzających tematykę Korczakowską, poprzez prezentację instytucji i ludzi „z kręgu” autora Prawa dziecka do szacunku.


88

kle mens

Kle Mens, Harpia, olej na desce, 2019, dzięki uprzejmości artystki


kle mens

89

Sięgnięcie

po koniec świata

Z K l e Me n s , o twórczości dotykającej konfliktów, w której nie ma miejsca na chłodną refleksję, rozmawia J u l ia Koz a kiewi cz


90

kle mens

Religia katolicka, Kościół i kultura wizualna z nim związana są głównym źródłem odniesień w twojej twórczości. Po ataku na marsz równości w Białymstoku, skandalicznych słowach metropolity krakowskiego Marka Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie”, ujawnieniu bulwersujących przypadków pedofilii, polski Kościól, musi walczyć o swój społeczny autorytet. Czy ten coraz bardziej widoczny problem społeczny oddziałuje na twoją sztukę? Gdy zaczynałam swoją artystyczną podróż, planowałam robić introspekcję, wiwisekcję samej siebie, badając, jak polski katolicyzm wpływa na formatowanie kobiecości, jak kształtuje moją seksualność. Były to czasy bardziej stałe, opresyjne religijne struktury były stabilne, czułam, że na moją działalność mam dużo czasu, nie muszę się spieszyć, mogę za to powoli i dokładnie analizować. Malowałam więc precyzyjne do bólu, wielomiesięczne obrazy, robiłam filmy, które były ruchomą wersją tradycyjnych religijnych przedstawień. Spokojnie, powoli, ale za to dokładnie, wyczerpująco. Tak starałam się pracować. Dziś wszystko się zmieniło. Świat zaczął rwać do przodu, niczym wzburzona przez anomalie kryzysu klimatycznego rzeka. Polityczne tętno pulsuje z nienaturalną prędkością, strasząc nas wszystkich rychłym zawałem. Poczułam, że już nie ma miejsca na taką sztukę, jaką zajmowałam się wcześniej. Że skończyła się przestrzeń na spokojną autorefleksję. Że czas się zaangażować, zająć światem zewnętrznym, jego szalonym tempem i absurdem politycznych wydarzeń. Tak powstał film Sąd Ostateczny, pierwsza moja praca, która w otwarty sposób komentuje aktualną polską sytuację polityczną. Jezus siedzi na łuku w kolorach polskiej flagi, zamiast – jak tradycyjnie w takich przedstawieniach – na tęczy, zamiast aniołów mamy husarzy, a do nieba maszerują wojskowym szykiem łysi nacjonaliści. Wyzwolone kobiety w erotycznych pozach bawią się czarnymi parasolkami w piekle. Wszystko przesuwa się sennym tempem polskiej ruchomej szopki. Tak właśnie na moją sztukę wpływa zaostrzający się konflikt społeczny – to odpowiedź na twoje pytanie. Planuję też kolejne działania, jeszcze bardziej dotykające tego konfliktu. Czuję, że muszę się zaangażować i walczyć w taki sposób, w jaki najlepiej potrafię, czyli przez sztukę. Wychowałaś się w niezwykle religijnej rodzinie, spędzałaś godziny na modlitwach, wpatrywaniu się w święte obrazy. Nawiązania do historii i wizerunków świętych pojawiające się w twoich obrazach są bardzo konkretne


kle mens

91

– widać, że korzystasz z ikonografii, wiedząc, jakie historie za tymi postaciami stoją. W warstwie materialnej, technikach, jakimi malujesz, jest podobnie – zdajesz sobie sprawę z tego, jaką technikę wykorzystujesz i ile czasu tego typu proces zajmuje, świadomie nawiązujesz do tradycji malarstwa średniowiecznego, pisania ikon i obrazów religijnych. Czy twoje podejście do sztuki, pewnego rodzaju pietyzm i decyzja, aby pozostawać w sferze wpływów sztuki sakralnej, wynikają z twoich doświadczeń? Zdecydowanie moje podejście jest związane z tym, gdzie się wychowałam. Byłam bardzo receptywnym dzieckiem, od początku bardzo zwracałam uwagę na wizualność. A ponieważ doświadczyłam wielu opresyjnych sytuacji, podczas których zmuszana byłam do wielkiej ilości modlitw, to strasznie się wtedy nudziłam i jedyne, co mi wtedy zostawało, to wpatrywać się w te obrazy. Nie były to świetne obrazy, ale spędziłam z nimi bardzo dużo czasu. Miały podobne cechy jak moje obrazy teraz: były przedstawiające, miały za sobą jakąś narrację, która często w jakimś stopniu związana była z kobietami i ich seksualnością. W ogóle gdy byłam dzieckiem, strasznie mnie zastanawiało, dlaczego obrazy religijne takie są, fascynował mnie splot materii i religii, moc przedmiotu. Jak to jest, że religia „decyduje sobie”, że dany kawałek materii jest święty? I jakie jest w tym wszystkim miejsce kobiety – Matki Boskiej, siostry Faustyny? Moja twórczość jest wypadkową świadomych decyzji, ale sama się czasem zastanawiam, czemu nie chciałam robić sztuki o czymś innym, jakoś uciec od mojego wychowania. Wtedy mój chłopak mówi: „Słuchaj, ty przeżyłaś coś jak z Opowieści podręcznej Margaret Atwood, więc o czym innym miałabyś opowiadać?”. No więc racja, rzeczywiście czuję pewien przymus opowiadania o tym, sięgania do tych symboli. Można powiedzieć, że wykorzystujesz język kościelnej kultury wizualnej, żeby opowiedzieć o tym, jak Kościół na ciebie wpłynął. Czy to, w jaki sposób do tej wizualności nawiązujesz, można traktować jako subwersywną praktykę naświetlającą różne patologie polskiego Kościoła? Patologie polskiego Kościoła? Powiedziałbym, że w moich wcześniejszych pracach, np. obrazach, w których wcielałam się w postacie męczennic, chciałam właśnie poprzez subwersywną praktykę naświetlić opresyjność polskiego katolicyzmu bardziej jako religii niż instytucji. Pokazać, jakie to daje skutki w praktyce – jak


92

kle mens

wpływa na postrzeganie własnej seksualności u kobiet poddanych tej religijnej opresji, na ich tożsamość. Na moją tożsamość. Natomiast w mojej najnowszej pracy, filmie Sąd Ostateczny, podejmuję krytykę, czy przynajmniej unaoczniam patologie polskiego Kościoła jako instytucji i jego wpływu na społeczeństwo. Początkowo sięgnęłam po język religijnego świata, bo wydawał mi się niezwykle nośny. Wybrałam tę formę – chrześcijańską, przedstawiającą ikonografię, dlatego że jest ona dla ludzi czytelna. Chciałam nawiązać dialog z szerszą grupą osób niż paru wykwalifikowanych odbiorców sztuki. Zdaję sobie sprawę, że ten język jest po prostu inkluzywny. Na początku podeszłam do tego dość instynktownie, ale po mojej pierwszej wystawie i protestach zauważyłam w swoich rękach ogromną moc: obracanie takimi symbolami jest potrzebne ludziom. Używanie języka, który jest im znany, języka przestawiającego, pozwala uczestniczyć w tej rozmowie dużo większej grupie odbiorców. Abstrahując od tego, ten język we mnie jest, te obrazy we mnie są, męczą mnie i czuję, że muszę z nimi coś zrobić, na nowo przerobić, zdekonstruować, zrekonstruować. Przeżyłam różne rodzaje polskiego katolicyzmu w bardzo skondensowanej formie. Od psychotycznych, zupełnie odjechanych form katolicyzmu mojej matki – która gdyby żyła w innych czasach, mogłaby w zasadzie być ekstatyczką – po radiomaryjnego, antykobiecego księdza. Był dla mnie bardzo ważną osobą, dawał długie kazania o historiach męczennic z jakąś ogromną dawką energii. Ksiądz mówił, że symbole takie jak Hello Kitty to szatan, Rolling Stones mają podprogowy przekaz, a głowy kozła to symbol zła. Był moment, kiedy zorientowałam się, jak bardzo nielogiczne jest to, co mówi – zwróciłam mu


kle mens

93

kiedyś uwagę, że na kościelnym tabernakulum jest głowa kozła. Rzeczywiście tam była, jakiś miejscowy rzemieślnik wykuł z żelaznego pręta główkę koziołka, aby przyozdobić tabernakulum. Następnego dnia koziołek miał już obcięte rogi. Szybka reakcja! Jaki jest twój stosunek do tej kościelnej wizualności obecnie? Bardzo mnie intryguje jej pojemność, to że ma tak wielką moc oraz znaczenie polityczno-społeczne. Te symbole mają silny polityczny potencjał, a jednocześnie są głęboko zakorzenione w materii – jak figurka kozła może być zła? Dziwna wiara w to, że ten przedmiot jest magiczny. Zawsze mnie to jakoś bardzo intrygowało, szczególnie że musiałam się w te obrazy, przedmioty jako dziecko długo wpatrywać. Wszystkie postaci na twoich obrazach to różne wersje ciebie. Przedstawiasz siebie w roli archetypowej

Kle Mens, Sąd Ostateczny, 2019, dzięki uprzejmości artystki


94

kle mens

kobiety funkcjonującej w społecznym imaginarium gdzieś pomiędzy świętą, matką a obiektem seksualnym. Gdzie pomiędzy tymi kategoriami, w które wszystkie jesteśmy wpisywane, znajduje się własne „ja” kobiety? A może ty próbujesz wpisać się w te arbitralne kategorie poprzez swoją twórczość? Nigdy nie czułam się tożsama z rolami, w które mnie wpisywano, nie czułam się nawet do końca kobietą… Myślę, że dokładnie dlatego próbuję badać, gdzie te role są we mnie. Mocno czułam, że nigdzie nie pasuję. Przede wszystkim czułam i czuję się podmiotem, który myśli, i że pewne rzeczy mi się nie zgadzają. Moja historia z religią to też historia, w której budzi się moja seksualność, która nie pasowała do tego, jak mnie wychowywano. Wtedy zaczęłam się orientować, że coś tu nie gra, że to jest niemożliwe, żeby seksualność miała takie znaczenie. Kiedy miałam 15 lat i zaczęłam mieć jakieś pierwsze seksualne przygody, pocałunki, nie rozumiałam, czemu mam iść do tego księdza i mu o tym opowiadać. To jest niemożliwe, żeby to tak wyglądało! Z drugiej strony, będąc cały czas warunkowana tymi rolami, czułam chęć poddania się. Bo nie pasujesz, ale nie chcesz całe życie iść pod prąd, nie zgadzać się, bo jednak wychowali cię tak, że masz zestaw zadań do wykonania, z których możesz być potem dumny, że je wykonałeś. Trochę sadomasochizm. Rzeczywiście, potem odrzuciłam wszystko, bardzo się buntowałam, żyłam w nienormatywnych związkach. Przekraczałam swoje granice, bo może nie chciałam ich dopuścić do siebie, bardzo chciałam zaprzeczyć temu wszystkiemu, w czym zostałam wychowana. Moje obrazy rzeczywiście są więc trochę o tym, jak w terapeutyczny sposób staram się zmierzyć z rolami, które zawsze były na mnie nakładane, zobaczyć, jak bardzo one we mnie są zakorzenione. Jest to na pewno jakiś sposób mierzenia się z tymi rolami, ale i pewna przyjemność, że wreszcie mogę w kontrolowanych warunkach w te role się wcielać. Czyli swoje obrazy traktujesz jak pewnego rodzaju eksperyment myślowy i wizualny, test tego, w co my, kobiety, wpisywane jesteśmy w naszej polskiej, głęboko skatolicyzowanej kulturze. Tak, traktuję to trochę jak terapię. Ale największym zaskoczeniem dla mnie było to, że to tak działa również dla innych. Na moich wystawach jest mnóstwo ludzi, bo działam w jakimś obszarze, w którym do tej pory brakowało przestrzeni na problematyzację tego typu przedstawień. Są artystki, które wykorzystują język religii: Katarzyna Górna, Katarzyna Kozyra, Zofia Kulik. Ale one


kle mens

95

wykorzystują go w zupełnie inny sposób. Ty natomiast przepracowujesz go tymi samymi środkami, których on sam jest pełen, cały czas trzymasz się tradycji i wykorzystujesz ją, przy okazji wywracając. Chociaż ich twórczość jest mi bardzo bliska, ja rzeczywiście staram się zbadać i sproblematyzować język religii, nie postrzegając całej tej tradycji całkowicie negatywnie. Twoja twórczość ewidentnie różni się od „młodego malarstwa” spod znaku krakowskiej Potencji. Czy była to świadoma decyzja, żeby estetycznie odróżniać się od twórców w twoim wieku? Czy może abstrakcja w ogóle nigdy cię nie interesowała? Interesowała! To śmiesznie brzmi, ale to wszystko się działo w tym samym czasie. Pamiętam pierwsze spotkanie z Potencją, to było podczas konkursu Gepperta, który ja wygrałam, a Potencja nie, co w kręgu naszych krytyków wzbudziło dużą kontrowersję. Rodzaj języka, którego używam, wynika ze świadomych decyzji związanych z tym, z jaką kulturą wizualną obcowałam. Z drugiej strony, wypływa on też po prostu z mojej osobowości – jestem osobą kompulsywną, której ciężko jest coś skończyć, bo wszystko próbuję doprowadzić do ideału. Ta kompulsywność oczywiście wzmacniana była przez moje trudne dzieciństwo, kiedy nie miałam pieniędzy i miałam jedną małą kartkę, na której cały dzień rysowałam bardzo dokładny rysunek. To, jak maluję, nie jest więc w żaden sposób obliczone, jest raczej wtórnie świadomie przeze mnie użyte. Postanowiłam z jednej ze swoich „cech swoistych” uczynić atut. Osobiście bardzo lubię sztukę, która jest inna od mojej, np. tę którą tworzą artyści z Potencji. Lubię ją oglądać, lubię z nią obcować, bo daje mi odpocząć od siebie samej. Jestem inna, swoista i lubię to, że moja sztuka wyróżnia się na tle współczesnych popularnych nurtów. Na naszej i tak małej scenie artystycznej przyda się jak najwięcej zróżnicowanych głosów. Zgadzam się. Zastanawiałam się też, jak nawiązać współpracę czy dialog z innymi młodymi twórcami. Może niekoniecznie od strony wizualnej, ale dosłownie, merytorycznie czy instytucjonalnie. Przecież większość z nas teraz boi się tego, co będzie w Polsce, tego że instytucje wspierające nowych twórców przestaną istnieć. W twojej sztuce trzy motywy są cały czas ze sobą w dialogu: kobiecość, polskość i religijność. Jakie tarcia widzisz między tymi trzema kategoriami, między tą polską triadą? I gdzie w tym wszystkim jesteś ty?


96

kle mens

To jest tak, że ja nie do końca się w tym wszystkim odnajduję, ale z drugiej strony nie za bardzo znam inny świat. To znaczy teraz już znam, ale przez większość swojego życia nie znałam. Może dlatego staram się jakoś prześlizgiwać przez te symbole, bo czuję, że zostałam zmuszona do obcowania z nimi, ale nigdy nie czerpałam z nich radości. Ani z nacjonalizmu, ani katolicyzmu. Dużo Polaków wierzy nie tylko w Boga, ale i w nacjonalizm. Taki był mój dziadek – sanacyjny, z takim mocnym postszlacheckim zadęciem. Bardzo dużo ludzi w podobny sposób czerpie jakieś poczucie dumy czy radość, patriotyzm, wyraża jakąś potrzebę… Budowanie tożsamości? Dokładnie. Podczas gdy ja czuję, że zostałam zdeterminowana poprzez geograficzny punkt na mapie. Nie byłam też częścią tej kosmopolitycznej sfery społeczeństwa, będąc w której, mogłabym sobie podróżować. No więc jakoś tak po prostu zostałam zmuszona do obcowania z tym światem polskości i religijności i nie mogłam sobie z niego pójść. Ponieważ z tym tak długo obcowałam, czuję potrzebę przerobienia tego, opowiedzenia o tym. A że czuję też, że gdzieś w społeczeństwie również istnieje potrzeba słuchania o tym, to chcę o tym mówić. Ze strony krytyków czy dziennikarzy spotykam się czasem z opiniami pełnymi politowania. Mówią: „No tak, bo jaka Polska, taka sztuka współczesna”. Mam wrażenie, że w Polsce jest tak, że my troszeczkę się boimy, wstydzimy tego, że jesteśmy z Polski, z naszego zaścianka. Mówię tu w szczególności o intelektualistach związanych z lewicowym sposobem myślenia. Uważają, że to, co polscy młodzi artyści powinni robić, to próbować przenosić tutaj zachodnie trendy. Londyn w Warszawie, a nie Warszawa w Londynie Nie chcą, żebyście rozgrzebywali patykiem nasze własne podwórko. Ale oni nie widzą tego, że w nich ta polskość też jest, i to głęboko zakorzeniona! I to jest właśnie to, o czym jest warto teraz mówić. Żyjemy w świecie, w którym większość osób ma internet i spokojnie może się spotkać z tym, co jest na zewnątrz, na tym symbolicznym „Zachodzie”. Nie powinniśmy się tego wstydzić, skąd jesteśmy, tylko badać to, rozgrzebywać właśnie. W Sądzie Ostatecznym właśnie to robisz: rozgrzebujesz, wywracasz, krytykujesz symbole z Polską związane. Jest husaria, powstańcy, ułani, ale i czarne parasolki. Wszystko to wpisane w słynny (ukradziony niegdyś) obraz Hansa Memlinga, który dziś jest naszym narodowym skarbem. Wizja końca świata?


kle mens

97

Tak. Sięgnięcie po koniec świata wydawało mi się bardzo interesujące, bo jest on ważnym elementem tradycji religijnej. Przyciągnęła mnie ta dziwna schyłkowość, której klimat można wyczuć i teraz. Kryzys klimatyczny, prawicowa fala zalewająca Europę, dochodzący do głosu fanatycy nacjonalistyczni albo religijni. To się dzieje właściwie w wielu miejscach na świecie. Co do ról, o których wcześniej rozmawiałyśmy, to mam poczucie również ich schyłkowości. Walczymy o to, żebyśmy mogły zrobić aborcję, a nikt nie mówi o tym, że być może nie ma sensu rodzić dzieci, bo po prostu nie dożyją one starości. Trochę czuję się więc jak archiwista. Robię autoportrety tych ról, które w zasadzie już niedługo mogą nie istnieć. Te wszystkie konstrukcje polskości, z którymi walczymy, mogą w ogóle zaraz nie mieć znaczenia. No tak, bo przecież koniec świata to i koniec Polski. Nie myślimy zupełnie w takich kategoriach, nasza historia i symbole wydają się wieczne. Podchodzisz do katastrofy klimatycznej na swój sposób, niekoniecznie od strony naukowej, analizując raporty IPCC, tylko badasz ją środkami, które znasz – rodzimą ikonografią, twoją wiedzą o religii, środkami malarskimi. Można tak powiedzieć? Niekoniecznie badam, może bardziej reaguję, odpowiadam, przetwarzam. Co zostanie po końcu świata? Nie wiem. Ale po Sądzie Ostatecznym zaczęłam tworzyć obrazy, w których wcielam się w zwierzęta z Apokalipsy św. Jana przedstawiające kobiety-hybrydy. Chciałabym kontynuować ten wątek. Zadałam sobie pytanie: co zostanie po katastrofie ekologicznej wywołanej przez cywilizację zbudowaną w większości przez mężczyzn? Zostaną kobiety? Symbolem końca świata są dla mnie kobieco-zwierzęce zlepki. Ja, dokonująca transformacji w apokaliptyczne zwierzęta, oswajam lęk przed nieuchronnym końcem. W Harpii wcielam się w orła. Orzeł jest godłem polskiej państwowości, ale w Apokalipsie pełni rolę przepowiedni, zapowiadając upadek nieba i ziemi.

Kle Mens (Klementyna Stępniewska, ur. 1985) – warszawska artystka, pracująca w różnych mediach (malarstwo, obiekty, video art). Laureatka głównej nagrody na XII edycji Konkursu Gepperta (2016), ukończyła malarstwo na warszawskiej ASP w 2014 roku pod kierunkiem profesora Jarosława Modzelewskiego, adi. Igora Przybylskiego. http:// kle-mens.pl


98

Artur Żmijewski: Plan B, fot. Rafał Żwirek

żmijewski


żmijewski

ZAKODOWANA SUBIEKTYWNOŚĆ SPOJRZENIA Z A rtu rem Żm ij ewsk i m rozmawia R a fa ł Żw ire k

99


100

żmijewski

Przed kim trzeba się chronić w dzisiejszych czasach? Przed szaleńcami. Przecież rządzą szaleńcy. Ludzie, którzy mają urojeniową wizję świata. Najpierw mają urojeniową wizję świata, a później budują instytucje, które mają być zgodne z tym urojeniem. W końcu wypełni ono całą rzeczywistość społeczną – i to, co na początku było urojeniem, na końcu ma być rzeczywistością. Oleg Radyński z Ukrainy napisał mi ostatnio, że i my, i oni mieszkamy w krajach, w których rządzą szaleńcy. No więc trzeba wymyśleć jakiś panic room. Ale zbudowałeś ten panic room w Grazu, czyli albo przeniosłeś tę wizję z naszych krajów, albo ci szaleńcy rozbiegają się wszędzie. No oczywiście, że się rozbiegają. Austriacy przecież też mieli ostatnio szaleńca, który chciał sprzedać kraj Putinowi. To jest przecież szalone. Na szczęście dał się nagrać i to go powstrzymało, ale teraz podobno znowu kandyduje. Czyli szaleństwo wraca. Nie można już się od niego uwolnić. Gdzie nie spojrzeć, jest szaleństwo: brexit jest takim szaleństwem, w Niemczech AFD staje się drugą siłą polityczną – można tak wymieniać. O Rosji to już nawet nie wspominam. Tam polityka w ogóle przestała istnieć, została wycięta. Jest tylko naga przemoc. Graz jest jednak trochę akcydentalny, działam raczej w logice instytucji, które zapraszają mnie na wystawy i dzięki nim mam okazje coś zrobić. Bez nich byłoby to pewnie niemożliwe lub dużo trudniejsze. PLAN B to pierwsza tego typu praca wśród twoich działań. Nie zajmowałeś się wcześniej takimi rzeczami – robiłeś zdjęcia, filmy, ale nie takie duże instalacje. Jak to jest po 20 latach robienia filmów zrobić coś innego? Spodobało mi się. Nie zajmowałem się takimi aranżacjami, raczej rzeźbą, rysunkiem, oczywiście filmami… Wydaje mi się, że nie zapomniałem jednak tego, jak to działa. PLAN B to taka szczególna praca. Oczywiście można by to ogarnąć bardziej filmowo, ale w sumie ta instalacja została trochę zbudowana jako scenografia, dekoracja do filmu. Różnica jest taka, że ten projekt może funkcjonować też autonomicznie, jest obiektem samym w sobie… Chyba się też jako taki sprawdza. Sam proces mnie wciągnął, taki ciąg przeróżnych działań: zbieractwo obiektów, które wypełniły obie przestrzenie, czyli sklep i bunkier, i przykładanie ich do siebie, żeby sprawdzić, jak ze sobą współdziałają. Później konstruowanie tego wszystkiego, budowanie łóżek, malowanie, patynowanie tych zbyt ładnych przedmiotów… Projektowanie tej przestrzeni tak, żeby było w niej miejsce dla dzieci, na przykład kącik z zabawkami


żmijewski

101

Artur Żmijewski: Plan B, fot. Rafał Żwirek

czy oddzielne, małe prycze do spania. To było takie konstruowanie zredukowanej, ciemnej rzeczywistości istniejącej w kontraście do tej jasnej, świetlistej strony. To było bardzo interesujące doświadczenie. A jakie były inspiracje? Podobało mi się ostatnie schronienie Saddama Husseina składające się z dwóch przestrzeni: mieszkalnej, swego rodzaju domu z ogródkiem – bungalowu w którym miał kuchnię, miejsce do spania, łazienkę. Szalenie to było prymitywne – jak to ostatnie schronienie. Drugą częścią był betonowy bunkier w ogródku, do którego wchodziło się przez zamaskowaną dziurę w ziemi. W środku była jedna świetlówka i jeden wentylatorek. I jeszcze rura z wentylacją grawitacyjną. Mieściła się tam jedna osoba w półleżącej pozycji, to wszystko. To było prawdziwe ostatnie schronienie, bo stamtąd go w końcu wyciągnęli amerykańscy żołnierze, filmując to zresztą. A później sfilmowali sam bunkier. Spodobał mi się bardzo jego niesamowicie brutalny styl. To jest właśnie inspirujące – jak człowiek, który miał wszystko, był dyktatorem, bogiem, został kompletnie zredukowany do zwierzęcia ukrywającego się w podziemnej norze, a następnie wyciągnięty stamtąd i stracony. Ta kryjówka wydała mi się ciekawa, dlatego że była na wymiar ciała, zapewniała tylko podstawowe rzeczy: schronienie i powietrze. I trochę światła.


102

żmijewski

A i tak się nie udało. Przyglądałem się też innym schronieniom, na przykład warszawskim – głównie z okresu istnienia getta. Po akcji jego częściowej likwidacji w 1942 ci, którzy przetrwali, zaczęli na dużą skalę budować różnego rodzaju kryjówki. Ci z większymi możliwościami budowali „lepsze” schronienia, wydawało im się może też, że bardziej bezpieczne, a ci, którzy takich możliwości nie mieli – mniej bezpieczne, łatwiej wykrywalne. I tak większość została odkryta, a ich lokatorzy zamordowani. Trzeba o tym mówić w cudzysłowie, pamiętać, że ci ludzie byli całkowicie wydrenowani ze wszystkiego, zużyli wszelkie możliwe zasoby, które wcześniej posiadali, cierpieli głód. Te schronienia były niesamowicie biedne, lokatorzy nie mieli przecież żadnego dobytku, który mogliby tam chować, wszystko zostało im odebrane. Są takie świadectwa i opisy, że „całe getto rozbrzmiało dźwiękiem prac konstrukcyjnych”, że ludzie na potęgę szukali jakiegoś azylu, miejsca do przetrwania. Niewiele jest oczywiście materiału wizualnego, jest kilka fotografii, które dostałem od znajomego historyka, sam znalazłem kilka. Jest oczywiście doskonale udokumentowana kryjówka Anny Frank z Amsterdamu. Są opisy, rysunki – na przykład słynnej kryjówki „Krysia”, zbudowanej pod szklarnią w ogrodzie na Grójeckiej w Warszawie, są inscenizowane, powojenne zdjęcia kryjówek wiejskich w jakichś stodołach, chlewach, dziurach wykopanych w ziemi… Jaki jest punkt wspólny tych wszystkich kryjówek, który wydawał ci się ważny? To, że były one wykonane własnoręcznie, wykopane, zamaskowane ziemią i błotem, albo że budowano fałszywe ściany, za którymi się chowano. Te kryjówki niejednokrotnie były bardzo przemyślne i niestety niewiele to dało. Większość i tak została odkryta. Są jednak świadectwa ludzi, którym te kryjówki uratowały życie. Na przykład istniała taka kryjówka w gospodarstwie rolnym, w chlewie pod korytem, w której można było tylko leżeć, i ktoś ukrywał się tam przez dwa lata. Były też schronienia bardziej skomplikowane technicznie, z wentylacją, dostępem do wody, dwoma wyjściami itd. Taką jak ta z ulicy Miłej w Warszawie, ostatnie schronienie dowództwa powstania, którą znamy ze świadectwa Marka Edelmana – była to kryjówka ludzi „ustawionych”, bogatych. Ale też została wykryta. Z drugiej strony kilku osobom, w tym właśnie Edelmanowi, udało się stamtąd wydostać. Czyli można powiedzieć, że w kategoriach estetycznych chcesz jednak odnieść się do tamtego czasu? Czy też raczej do współczesności?


żmijewski

103

Mnie się wydaje, że ten bunkier z Grazu ma z jednej strony charakter muzealny. Że to raczej muzeum bunkra niż współczesne ukrycie. Może na ten charakter wpłynęła lokalizacja – sklep. Może trzeba było znaleźć inne miejsce, bardziej uruchamiające poziom współczesnych skojarzeń. Nie wiem. Myślę, że ten projekt ma taki trochę oldskulowy format – a z drugiej jednak strony wszystko, co zostało w nim użyte, pochodzi ze współczesności. Wszystkie materiały budowlane są przecież z marketu, całe wyposażenie jest albo ze śmietnika, albo z second handów. Toaleta jest z odzysku, pisuar jest z Obi, są plastikowe zabawki dla dzieci. To wszystko jest całkowicie współczesne, teraźniejsze. Nie ma tam przedmiotów historycznych, żadnego obiektu z lat czterdziestych na przykład. Wszystko jest z dzisiaj. Wyobrażam sobie, że gdyby budować taki schron naprawdę, to on jednak mógłby jakoś podobnie wyglądać. Że używanie go przez dużą liczbę ludzi przez jakiś czas, w zamknięciu, strachu, spowodowałoby dokładnie taką samą patynę i zużycie. Trudno byłoby utrzymać tam czystość, byłoby to pewnie kłopotliwe. Wymuszona skromność miejsca powodowałaby prowizoryczność rozwiązań. W bunkrze umieściłeś też książkę z anatomicznymi rycinami. Dlaczego? Generalnie spodobało mi się to, że są tam nadzy ludzie, odarci ze wszystkiego. Z jednej strony jest to akademickie, piękne studium aktu, z drugiej jest to nagie życie, sprowadzone do form przetrwaniowych. Zwierzęce życie w ukryciu. Może w takiej sytuacji chodzi jedynie o przetrwanie tej substancji życia. Ta książka ładnie to oddaje. Zwłaszcza że w pierwszym pomieszczeniu jest miejsce, gdzie się człowiek ubiera, są akwarele z modnie ubranymi kobietami… W ogóle są tam ubrania, idea dbania o ubiór, o kulturę. Jest to takie zwykłe życie, takie pełne życie – z jego przywilejami, przyjemnościami… W bunkrze z kolei jest tylko nagie życie, biologiczne. W zredukowanej formie zaspokajającej tylko podstawowe potrzeby. W czasie pracy nad projektem wspominałeś, że męczy cię nietrwałość tego wszystkiego. Jako deklaracja artystyczna wzbudziło to moje zaciekawienie. Dlaczego cię to męczy? No bo zawsze robiłem rzeczy, które zostają. Tu oczywiście też zostaje jakiś ślad: zdjęcia, film – który bardzo mnie ciekawi, jak będzie wyglądał po wywołaniu. Natomiast sam obiekt zniknie, i jest to dość przykre uczucie, że to, w co włożyłeś tyle wysiłku i pracy,


104

żmijewski

znika zupełnie. Że przywrócą tym pomieszczeniom stan sprzed ingerencji. Trochę tak jak w teatrze. Jak robiliśmy Mszę, wszystko było pieczołowicie przygotowane, cała ta scenografia, a potem, jak się zamknęły drzwi za ostatnim widzem, to na scenę weszli maszyniści i w ciągu niecałych dwudziestu minut sprzątnęli wszystko, jakby niczego tam wcześniej nie było. Została pusta scena. Jest w tym coś dziwnego, szokującego nawet. Coś jest i nagle tego nie ma. Jak tego nie zapiszesz, nie zdokumentujesz, nie zrobisz filmu – to wszystko znika. I zostaje takie poczucie, jakby się nic nie zrobiło. Jakby nic nie było. Można przywołać wspomnienia, jakiś tekst, który zawsze zostaje, ale tak naprawdę nic nie ma. No tak, ale przecież PLAN B to nie tylko instalacja – to także film, który nakręciłeś wewnątrz niej. Zmieniłeś jednak narzędzia pracy: do swoich obecnych rejestracji używasz sprzętu sprzed ponad stu lat. Tak, mam ponad stuletnią kamerę i aparat, których ostatnio używam. Mam też teorię, którą stworzyłem, kiedy zacząłem tego sprzętu używać. Zastanawiałem się nad tym, dlaczego obraz z tych kamer wydaje się inny? Oczywiście, że technicznie jest to wytłumaczalne: na przykład obiektywy produkowane seryjnie sto lat temu były dużo mniej precyzyjne od współczesnych – nawet tych produkowanych w latach czterdziestych zeszłego wieku. Ale te jeszcze wcześniejsze były znacząco inne. I w tym wypadku wydaje mi się, że to właśnie o obiektywy chodzi, bo konstrukcja aparatów wielkoformatowych nie zmieniła się aż tak bardzo znacząco aż do ery cyfrowej. Jednak to są sprawy techniczne, dość oczywiste. Wydaje mi się, że ludzie się coraz bardziej alienują, że nasze postrzeganie świata się alienuje. W tym sensie, że umiemy coraz lepiej przedstawiać rzeczywistość przy pomocy różnych narzędzi i ten sposób pokazywania świata się obiektywizuje. Staje się coraz doskonalszy optycznie, coraz lepsze jest odwzorowanie kolorów, coraz lepiej są przetwarzane informacje o obrazie, o ruchu itd. Ten obraz staje się niesamowicie obiektywny i poziom tego obiektywizmu kwalifikuje nowoczesne urządzenia, nawet telefony, jako autonomiczne oko, które odzwierciedla świat w sposób niemal całkowicie obiektywny. No i oczywiście zgodny z ludzką percepcją, a nie percepcją na przykład zająca. Ale kiedyś to rozróżnienie nie było takie oczywiste. Moim zdaniem w tych pierwszych urządzeniach filmowych i fotograficznych była zakodowana ludzka subiektywność. Subiektywność spojrzenia. Jeśli przyjrzeć się rozwojowi techniki filmowej, to można zauważyć, że film rozwijał się od próby stworzenia złudzenia ruchu. Od serii fotografii,


żmijewski

105

Artur Żmijewski: Plan B, fot. Rafał Żwirek

które na przykład można było animować. Później przy pomocy taśmy filmowej i projektora osiągnięto pułap, kiedy ruch stał się płynny. Tą granicą było 16 klatek na sekundę. Wtedy obraz stał się płynny, zniknął efekt „rwania” ruchu. Można więc powiedzieć, że technika filmowa powstała dla ludzkiej subiektywności. Kiedy ludzie odkryli, że 16 klatek wystarczy, by można było uwierzyć w odwzorowanie ruchu, narodziła się kinematografia. Ale to nie tylko liczba klatek ma znaczenie. Również w optyce zawierała się subiektywność – głębia ostrości starych obiektywów różni się znacznie od obecnej. Tak więc obraz oddawał w konkretny sposób percepcję tamtych ludzi. Kiedy my patrzymy teraz na stare fotografie, to wydaje się nam, że coś jest nie tak. Nie chodzi mi oczywiście o sposób kadrowania czy ubierania się na tych zdjęciach, ale o całą atmosferę. To wszystko należy do percepcji, której już nie ma. Dlatego że była ona subiektywna, zdeformowana. Teraz ludzie próbują obsesyjnie pokazać świat w sposób obiektywny. Dzisiejsze narzędzia do pokazywania świata są zobiektywizowane. Więc ludzie tęsknią do jakiejś subiektywności. Ja też tęsknię. Dlatego używam urządzeń, w których jest zapisana subiektywność, którym


106

żmijewski

nadaliśmy kiedyś pewną autonomię. Są one w pewien sposób magiczne – są filtrami, filtrują rzeczywistość, nie obiektywizując jej. Te stare urządzenia potrafią „brudzić” naszą percepcję w autonomiczny sposób. Nie masz takiego wrażenia, że współczesny obraz przestał służyć ludzkiej percepcji? Nie jesteśmy w stanie zobaczyć tych 24 klatek na sekundę, tego że obraz składa się z dwóch półpól, czyli w sumie 48 obrazków na sekundę. To się całkowicie oderwało od naszej percepcji. Zobiektywizowało się. Tamte stare aparaty były zatem bliższe ludzkiej percepcji w sensie fizycznym. Współczesnych obrazów nie jesteśmy w stanie odróżnić od siebie, czy to jest na przykład 4k, czy 2k. A jak używasz kamery 16 mm, masz te 16 klatek na sekundę, to widzisz, że ten obraz jest inny, że ma swoją jakość, że przetwarza świat. Nie ustawiasz balansu bieli, żeby było dokładnie tak jak w rzeczywistości, nie ustawiasz temperatury barwowej… To jest zupełnie inny sposób filmowania, odwzorowywania rzeczy. Zresztą spójrz: hitem stawały się aparaty, które miały w sobie pewną subiektywność – takie jak Mju czy Polaroid. Ludziom zatem brakuje tego, żeby obraz był w pewien sposób zniekształcony, odpowiadający ludzkiej emocjonalności, percepcji, żeby nie był tylko super odwzorowaniem, balansem bieli, dokładnymi kolorami. Bo to nudne. Kiedy kręciłeś swój film w Grazu, w pewnym momencie użyłeś masek i zakryłeś całkowicie twarze aktorów. Nie stosowałeś wcześniej takich gestów. Maski znalazłem przypadkiem w sklepie – takie seryjnie produkowane, ładne, z szarego papieru. Pomyślałem, że odpowiadają one mojej potrzebie zamazywania, zacierania, filtrowania, czyli właśnie subiektywizowania rzeczywistości. Żeby to nie był dokumentalny film, tylko żeby dotykał raczej sfery bajki, na przykład legendy, opowieści. Te historie z getta o bunkrach czy o powstańcach to jest właśnie taka opowieść, legenda o minionych czasach, w której bohaterowie już nie mają twarzy i przenieśli się w sferę pewnej uniwersalności. Ciekawe, bo odebrałem to raczej jako gest w stronę teraźniejszości, przyszłości nawet. Kryzys uchodźczy, katastrofa polityczna, klimatyczna… Tak, trochę też tak. Może być to każdy, nie wiadomo kto właściwie. Współcześni politycy mogą wskazać każdego, kto im będzie potrzebny do realizacji politycznych celów. Mogą kogoś wykluczyć, etykietować. To się dzieje w Polsce. Potrzebny im atak na rodzinę do osiągnięcia swoich celów, to etykietują ludzi LGBT, mniejszości seksualne itd. To jest całkowicie dowolne. Potrzebują


żmijewski

107

wroga, to wykluczają na przykład wszystkich niebieskookich, a chronią tych, którzy mają brązowe oczy. To się może też odwrócić – kiedy będą potrzebować nowych celów, to uderzą w zielonookich. To jest niesamowicie cyniczne i bezwzględne. Ludzkie słabości, odmienność wszelkiego rodzaju stały się politycznym zasobem dla bandytów uzurpujących sobie miano polityków. W całej naszej ludzkiej historii najbardziej niebezpiecznymi ludźmi są właśnie politycy. To oni okazywali się masowymi mordercami, którzy szczuli jednych na drugich. Nie powinniśmy im ufać. To najbardziej podejrzana kategoria zawodowa. Wystarczy, że się uśmiechną, powiedzą kilka zdań, że „jesteśmy bardzo tolerancyjni” czy coś podobnego, i ufamy im, zapominając, jak łatwo potrafią przekształcić się w zbrodniarzy. To zaufanie, które im dajemy, jest zupełnie nieuzasadnione, to są najbardziej niebezpieczne jednostki w dziejach świata. Uważasz zatem, że trzeba się przed nimi kryć? Nie. PLAN B jest o fantazji, o lęku, o emocjach. Na racjonalnym poziomie powiedziałbym: chodźmy na wybory, ale na poziomie emocji mówię: chodźmy na wybory, ale też poszukajmy jakiegoś azylu, jakiegoś panic roomu, wymyślmy jakiś plan B na to wszystko.

Artur Żmijewski (ur. 1966) artysta multimedialny i redaktor artystyczny kwartalnika „Krytyka Polityczna”, związany z Galerią Foksal. Studiował na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Uczeń „Kowalni” – pracowni Grzegorza Kowalskiego. Jeden z głównych przedstawicieli nurtu sztuki krytycznej. Kurator kuratorem 7. Biennale Sztuki Współczesnej w Berlinie 2012. Jest zwolennikiem poszerzana pola sztuki aż po granice tego, co uznawane jest za artystyczne. Mieszka i pracuje w Warszawie. Rafał Żwirek (ur. 1970) – prekariusz świata sztuki od wielu lat pomnażający kapitał symboliczny swoich koleżanek i kolegów artystek/artystów. Współpracuje bądź współpracował z m.in Arturem Żmijewskim, Joanna Rajkowską, Pawłem Althamerem, Karolem Radziszewskim, Anna Molską, Yael Bartaną, Kolektywem Voina i innymi uznanymi lub nieuznanymi jeszcze twórcami. Współtwórca kolektywu „100 flag”. Jako niezależny byt artystyczny penetruje głownie obszary politycznego artporno. Co jakiś czas pisuje do „Szumu” i „NN6T”


108

kowalczyk

Szaman Polski, marsz antyfaszystowski, 2018. Fot. Kuba Szreder


kowalczyk

Szamanizm

to

nie

jest magia Z Mate u sz e m Kowa lczy k i e m , Szamanem Polskim, rozmawia Al eksa n dra L itorow i cz

109


110

kowalczyk

Szaman odczyniający złą energię ma chyba we współczesnej Polsce pełne ręce roboty? Szamanizm pojawił się w moim życiu kilka lat temu jako droga życiowa. Powiedzmy, że mnie poprowadził, wyciągnął z różnych sytuacji. Natomiast projekt Szaman Polski zrodził się między innymi ze względu na sytuację polityczną w Polsce. Złożyło się na to wiele wątków, między innymi moje doświadczenia z protestów, uczestnictwo w Konsorcjum Praktyk Postartystycznych czy rozpoczęcie studiów na ASP, gdzie zobaczyłem, że to może nie jest takie przypałowe zrobić pracę o duchowości (śmiech). Szamanizm wyszedł więc od mojej praktyki prywatnej i dopiero potem przełożyłem go na język sztuki współczesnej. Chciałem skumulować swoje doświadczenie i inspiracje związane z szamanizmem wschodniosyberyjskim, bo to właśnie stamtąd wywodzi się to określenie. Była to też dla mnie jakiegoś rodzaju misja – mówienia o nim, tłumaczenia, że nie dotyczy tylko mężczyzn, że szamanizm to tak naprawdę historia braku równowagi, uciemiężenia, silniejszych i słabszych. W 1924 roku sowiecka władza zorganizowała plenum komitetu obwodowego partii w Jakucku i uchwaliła na nim ustawę specjalną pt.: O sposobach walki z szamanizmem. W ramach próby pozbycia się kilkusetletniej tradycji sowieci zabudowywali ośrodki letniskowe i zasiedlali tereny wokół jeziora Bajkał, odcinając Buriatom dostęp do ich świętych miejsc. Szamanizm wiąże się z historią globalną. A w Polsce, ponieważ tu mieszkam od urodzenia, dotyka mnie najbardziej. I w polskim kontekście, w tym momencie czułem, że szaman jest jakoś potrzebny. Z całym ciężarem tego, co niesie rytuał w miejscu publicznym, nawet jeżeli jest osadzony w kontekście performansu. Po jednym z takich działań, które robiłem, czyli oczyszczaniu ronda Dmowskiego w przejściu przez tzw. Patelnię, silnie odczuwałem skutki. Bo to jest jednak przyjmowanie różnych nie zawsze dobrych rzeczy, emocji na siebie. Kim jest szaman? Jak myślimy szaman, to myślimy facet, który odczynia jakieś dziwne tańce i czary. I myślimy o jakiejś duchowej ekstazie. Często przedstawiano go jako postać androgeniczną, która może mówić głosem kobiecym, męskim albo różnymi głosami. Określenie szaman dotyczyło też szaleńca, znachora, szarlatana. Te rozumienia są wynikiem wpływu i interpretacji badaczy, którzy zaczęli badać te praktyki już w XVIII wieku w rozumieniu oświeceniowym. W pierwotnych, archaicznych grupach z czasem powstał podział na czarnych i białych szamanów. Ci pierwsi wchodzą w trans poprzez


kowalczyk

111

Ulotka informująca o usługach w ramach Groszowych Spraw, podczas projektu Living Room w Salonie Akademii, 2018. Fot. Mateusz Kowalczyk

uderzanie w bęben i długie pieśni oraz mają swoje duchy pomocnicze. Ci drudzy z kolei zajmowali się wyłącznie święceniem trzody, poza tym odpowiadali za składanie ofiar. Zawsze ważny był ruch, dziś zresztą też jest elementem spajającym i pozwalającym nastroić ciało. Dla mnie szaman to postać balansująca między jednym i drugim światem. I poszukująca harmonii – czy to między światem, który znamy, a światem zmarłych, czy między historią a teraźniejszością. Ale i cały system wierzeń. Chodzi o pewien zespół zdolności obserwacji rzeczywistości i reagowania na nią. To nie jest proste. Ja używam w swojej praktyce przede wszystkim odniesień i interakcji z otoczeniem oraz osobami, w tym głosu, kolorystyki, ruchu, czasami kamieni – wspólnie wykonujemy pewne czynności, które mają wypełnić daną przestrzeń wspólną energią. Jestem pewnego rodzaju przekaźnikiem, przez który energia przenosi się dalej. Dzięki temu oczyszczana jest dana przestrzeń, osoba, miejsce, sytuacja. I najważniejsze jest to, z jaką intencją przychodzę i rozpoczynam. Mógłbym odnieść to do intencji, jakie mają osoby wychodzące na protest, po obydwu stronach.


112

kowalczyk

Ważnym kontekstem jest paradokument Bartka Konopki Sztuka znikania. Mówi o Amonie Frémonie, legendarnej i niejednoznacznej postaci, kapłanie wudu, Haitańczyku o polskich korzeniach. W latach 80. Jerzy Grotowski poleciał do niego i sprowadził do Polski, żeby uczył aktorki i aktorów Teatru Źródeł wchodzenia w trans. Ten film świetnie wpisuje się w obecną sytuację Polski, jest ponadczasowy. Ostatnio dwóch chłopaków założyło Muzeum Antona Frémona na warszawskim Mokotowie. Polecam, świetne miejsce. Jak to wygląda w twojej praktyce prywatnej, zamykasz się w pokoju i wchodzisz w trans? Mam swój bęben, zestaw innych instrumentów, nauczyłem się też techniki śpiewu gardłowego, który mnie w odpowiednich momentach nastraja, ale też metod oddechowych, które są praktykowane na przykład podczas jogi. Szamanizm to nie jest magia, to jest systematyczność i ułożenie sobie pewnych spraw. Do podtrzymywania praktyki potrzebne jest miejsce odosobnione, ja mam swój Las Bródnowski. Ale nie jest ona codzienna – mimo że wyostrza zmysły, zbyt częsta praktyka, czyli brak równowagi, odkleja od funkcjonowania na co dzień. Czasem wystarczy przejść tę samą drogę do sklepu czy na zajęcia, w mniej zadaniowy sposób, orientując się, gdzie właściwie się znajdujesz. Skąd pomysł, żeby ten szamanizm performować, wkładać w pewien cudzysłów działania z pola sztuki? Jako początkujący artysta chciałem umiejscowić motyw szamana w kontekście sztuki współczesnej. Znalazłem powiązania między szamanizmem a doświadczeniem przeżycia ekstatycznego, które jest bardzo archaiczne, ale też obecne na przykład w teatrze czy na trybunach piłkarskich. Polska biel i czerwień w wielu grupach etnicznych czy szamanistycznych są barwami inicjacyjnymi. Z kolei we wschodniej Syberii orzeł to mityczne stworzenie – to on stworzył szamanów, czyli tych, którzy wiedzą więcej. Wykorzystałem te wszystkie motywy na swoim stroju, odnosząc się jednocześnie ironicznie np. do wzrostu produkcji odzieży i gadżetów patriotycznych w ostatnich latach. Nazwy Szaman Polski używam trochę ironicznie, ale uważam, że jest wśród nas dużo więcej szamanek i szamanów, niż mogłoby się nam wydawać. I niekoniecznie muszą to być performerzy i performerki. Czy czujesz wtedy moment ekstazy, transgresji? Na potrzeby działania publicznego nie pozwalam na pełne wejście w trans. Nie z tego powodu, że byłoby to niebezpieczne dla ludzi, raczej dla mojej psychiki. Wiele osób pyta mnie, czy się nie boję,


kowalczyk

113

Szaman Polski, Park Rzeźby, 2018. Fot. Tomasz Kaczor

że szamanizm to jest coś niebezpiecznego. Nie są to praktyki buddyjskie polegające w dużym uproszczeniu na medytacji. Jednak przekładając szamanizm na formę performatywną, używam swoich metod, w które wierzę, że działają poprzez odpowiednio skonstruowaną intencję. Przynajmniej robię to za każdym razem tak, jakbym odprawiał rytuał – dla kogoś i z jakąś intencją. To, co robię, jest zależne od działania: było już na przykład oczyszczanie warszawskiego ronda Dmowskiego po marszu 11 listopada, mecz piłkarski o powodzenie mieszkańców Bródna, otwarcia i zamknięcia galerii sztuki. Ostatnio we Wrocławiu w Galerii JEST poprosiłem duchy i instytucje czterech stron świata o wsparcie dla artystek i artystów wrocławskich. Po drugiej nagrodzie w konkursie Artystyczna Podróż Hestii myślałem, że może to jest czas, żeby skończyć ten temat i pójść dalej, ale zaraz odezwały się osoby, które zaprosiły mnie do przeprowadzenia performansu/rytuału w Częstochowie, w Warszawie, z kolei teraz jako Szaman Polski pierwszy raz wystąpię w VRze w Teatrze Powszechnym u Krzysztofa Garbaczewskiego. Od początku była to dla mnie pewnego rodzaju misja, więc nie odmawiam, chociaż teraz wolałbym skupić


114

kowalczyk

się na zamówieniach prywatnych czy publicznych, zupełnie serio, już bez kontekstu performatywnego. Jak harmonizowanie czy usunięcie złej energii po marszu 11 listopada? Zrobiłem wtedy, co mogłem, ale całości tej energii nie da się do końca przetworzyć. Chętnie bym wszedł w jakąś kolaborację z innymi osobami, ale szamani często podchodzą do tego konserwatywnie, poza performansem. A ja uważam, że wprowadzanie ironii do tego, co i tak jest w pewnym sensie ironiczne, nie powoduje, że to traci na mocy. Szamanizm opiera się na teatralności, na performatywności. Dopiero na zdjęciach zobaczyłem, że oczyszczałem między innymi takie przejścia, które były oklejone reklamami Adidasa z hasłem re-create. Ten kontekst sam się pojawił i mówi bardzo wiele na temat czasów, w których żyjemy, tej energii, która gdzieś jednak cały czas krąży. Co byś zrobił, gdyby na twoje ogłoszenie o usługach szamana odpowiedział ktoś o zupełnie innym światopoglądzie? Czy jeśli nie zgadzasz się z nim czy z miejscem, które reprezentuje, rytuał byłby możliwy i zadziałał? Nie sądzę, żeby taka osoba mnie zaprosiła. Jak wykonuję takie działanie, to nie działam poza tą osobą, ja działam z nią, a więc można powiedzieć, że trochę „poprzez nią”. Oczywiście można oczyścić dane miejsce. Ale jak już się to zrobi, to trzeba zacząć od poznania i rozmowy z tą osobą, wspólnie znaleźć źródło problemu. Wtedy może to przypomina wizytę u lekarza, psychologa, ale działa. Pomaga mi to nawiązać kontakt nie tylko z tą osobą, ale i miejscem i sytuacją. Niektóre rzeczy czuję wcześniej i o nie pytam – niektóre się sprawdzają, niektóre nie, a niektóre, jak się potem okazuje, są stałą częścią, przynajmniej od jakiegoś czasu, danej zgłoszonej osoby, sytuacji. Wspominałeś, że Las Bródnowski jest miejscem twojego odosobnienia, praktyki prywatnej. Jesteś związany z Bródnem w dwójnasób – z jednej strony jako mieszkaniec, z drugiej aktywnie działasz w ramach kolejnych odsłon Parku Rzeźby: oprowadzasz po nim, tutaj prezentowałeś swój dyplom, zaprezentowałeś strój Szamana Polskiego i zagrałeś mecz piłkarski o powodzenie mieszkańców Bródna. Czy dodałeś coś do wspólnotowego wątku tego miejsca? Właściwie do 2015 roku nie uznawałem Bródna za dzielnicę, którą chciałbym lepiej poznać, czułem niezadowolenie, że nie wychowuję się, jak moi znajomi, w samym centrum miasta. Nie chodziłem


kowalczyk

115

Skorupiak w ramach cyklu prac o formach ewolucji po katastrofie klimatycznej, 2019. Fot. Mateusz Kowalczyk

w ogóle do parku, to było kiedyś miejsce, którego się bano. Działaniami w parku zainteresowałem się na serio dopiero po spotkaniu Honoraty Martin, która robiła tu performans Zadomowienie. Odwiedzałem ją przez kilka dni i tak to się zaczęło. Od czterech lat uczestniczę w każdej edycji Parku Rzeźby, robię też oprowadzania. Poznałem Andrzeja Przybysza, lokalnego poetę, dobrego ducha Parku, jak mówią Paweł Althamer i przyjaciele Andrzeja, który na Bródnie mieszkał przez 40 lat, a jednej w nocy został wywieziony do Domu Pomocy Społecznej w Ciechanowie. Sądownie walczyliśmy o to, by go stamtąd wyciągnąć. Zrobiliśmy wieczór poezji Przybysza, zaprojektowałem i wspólnie z mieszkańcami własnym nakładem wydaliśmy jego pierwszy tom poezji, a Honorata Martin w 2015 roku podczas swojego performansu namalowała w różnych częściach parku fragmenty jego wierszy. W ramach edycji Mieszczanie z Bródna postawiliśmy też jego pomnik, pomnik poety, jedyny imienny w Parku Rzeźby. Tak więc park mieści w sobie tyle wątków, ile zdecydujemy się odkryć. W tym roku w ramach jednej z grup, Bródne Bylice, pracowaliśmy nad eliksirami z parkowych mirabelek razem z Dianą, były też warsztaty tworzenia kadzideł z bylicy, czyli słowiańskiej odmiany szałwii, zorganizowane przez grupę Anny Siekierskiej. Dla mnie ta edycja, czyli Ekomuzeum,


116

kowalczyk

mogłaby być pierwszą – była oparta na kolektywnej współpracy, nie tylko z mieszkańcami, ale też fauną i florą. I nie była stricte instytucjonalna, ale bardziej ludzka, ciepła. Nie lepsza, nie gorsza od poprzednich, ale dająca możliwość poznania się, dotarcia do różnych historii, zawiązania wspólnych relacji, przy użyciu innych narzędzi. Na niedawnym festiwalu Digital Cultures można było oglądać twój projekt Wyspa śmie(r)ci. Wyspa śmie(r)ci to projekt, do którego zainspirował mnie obraz Arnolda Böcklina Wyspa umarłych, który pamiętam z zamierzchłych czasów liceum. Telefonem wykonałem kilkadziesiąt zdjęć otaczających mnie obiektów, najczęściej plastikowych, i zrobiłem z nich podwodną wyspę śmierci, z moim symbolicznym grobem. Kiedy się do niego zbliżysz, słyszysz narrację nagraną od tyłu. To był trochę ukłon w stronę Miasteczka Twin Peaks – uczyłem się mówić od tyłu. Poukrywałem też na wyspie różnego rodzaju dźwięki, zrobiłem muzykę, czyli trochę ożywiłem leżące tam przedmioty. Dzięki VR można było chodzić po przestrzeni wivelkości dużego pokoju, wejść na tę wyspę, wejść w nią, włożyć w nią głowę. Ta praca była więc o zanieczyszczeniu środowiska, antropocenie, który przez ostatni rok dosyć mocno rozpracowywano w sztuce, ale też o nadprodukcji śmieci digitalnych, cyfrowych. Nadmiarze treści ogólnie. VR to dobre immersyjne medium do wpadnięcia w inne światy, coś jak z szamanizmem. Dostrzegam punkty styczne z tym ekstatycznym doświadczeniem. Tak, dla mnie VR jest przestrzenią eksperymentu, taką pomiędzy światem realnym i wyobrażonym, ale jednak wirtualnym. Sam tworzę tzw. środowisko i to jest bardzo wciągające i otwierające. Jednocześnie przez to, że łatwo jest w nim zrobić coś estetycznie-onirycznego, jest tu duże niebezpieczeństwo efekciarstwa. Interesuje mnie w tym momencie praca nad projektem o obecności artysty, co daje możliwość zbliżenia się do odbiorcy dzięki użyciu multiplayera. Widz może wejść z performerem do doświadczenia i razem przeprowadzić jakieś działanie. I to jest dla mnie realny cel VR – rzeczywistość na poły terapeutyczna, na poły filmowa, która, trochę jak w kinie, oddziela cię od doświadczenia. Dla mnie VR powinien być bardziej lewicowy, otwarty na doświadczenie z drugą osobą, ale też pozostawiający jej możliwość decyzji, czego chce doświadczyć i jak skonstruowana jest ta rzeczywistość.


kowalczyk

117

Mateusz Kowalczyk, fot. Emilia Dudziec

Mateusz Kowalczyk artysta wizualny, performer, aktywista. Student studiów magisterskich Wydziału Sztuki Mediów Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. W obszarze jego zainteresowań znajduje się motyw związany z uzdrawianiem, szamanizm, praca kolektywna, artystyczne zaangażowanie w protesty. Główną osią jego praktyki jest tworzenie doświadczeń interaktywnych, do których wykorzystuje instalację i obiekty w przestrzeni miejskiej, performans i muzykę. Od 2015 roku aktywnie współtworzy Park Rzeźby na Bródnie, powstały z inicjatywy Pawła Althamera oraz Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Od 2018 prowadzi projekt Szaman Polski. Zdobywca drugiej nagrody Artystycznej Podróży Hestii w 2019 roku. Obecnie pracuje m.in. w medium wirtualnej rzeczywistości (VR) nad doświadczeniami inspirowanymi antropocenem oraz eksperymentuje z technologią 3D i fotogrametrią przy użyciu smartfona.


118

Kucharczyk

Wojciech Kucharczyk, Obrus-medytacja nr 19, obiekt, 94,6 x 68 cm, 1999, dzięki uprzejmości artysty i Galerii Szara


Kucharczyk

Non stop

119

restart Z Wojt kiem Ku cha rczy kiem , o jego wystawie CZY TO SEN, CZY JAWA?! NIE, TO SUMATRA!, jednym z hitów tegorocznej edycji Warsaw Gallery Weekend rozmawia B og n a Św iątkows k a


120

Kucharczyk

Kiedy tutaj szliśmy, a rozmawiamy w parku, powiedziałeś o swojej wystawie, którą można oglądać w ramach tegorocznego Warsaw Gallery Weekend, że cały czas próbujesz zrobić… Restart. (śmiech) Tak! Co to znaczy? Coraz częściej myślę, że mniej więcej od dwudziestu lat, czyli od początku tego wieku, próbuję nieustannie dokonać restartu, wrócić gdzieś tam ze swoją twórczością muzyczną, wizualną, literacką też się zdarza. Odświeżam coś w jednej dziedzinie, później w innej, czasem staram się to połączyć. Niedawno zaliczyłem też mocniejszy powrót do teatralnych działań, które są świetną wypadkową wielu dziedzin. A że lubię je ze sobą łączyć, jakiś rodzaj teatru wydawał mi się adekwatny. Od kilkunastu miesięcy wszystko dąży do większego i poważniejszego restartu, w którego zaistnienie zechciały się włączyć rozmaite osoby. Tym razem nie jest to tylko na moich barkach. Czuję, że mam poważne wsparcie. Przyjacielskie, ale też profesjonalne. Jesteś postacią barokową, osadzoną w wielu gatunkach i formach działania artystycznego. Jesteś grafikiem, muzykiem, producentem, wydawcą, jesteś… Też kuratorem, współorganizuję festiwal. No tak, jest tego dużo. Dużo? Bardzo dużo! Zamykanie cię w jakiejś kategorii zupełnie nie ma sensu. To widać dobrze w cyklu Fulguryty z pierwszej połowy lat 90. XX wieku – tym, który prezentowany jest na wystawie. Decyzja powstała na drodze trochę dyskusji, a trochę głosowania. Chciałem oczywiście pokazać na wystawie nowe rzeczy, bo wydawało mi się, że tak będzie najzabawniej. Potem był pomysł, żeby remiksować jakieś stare prace, których wiele się dziś po prostu rozpada. W końcu stanęło na tym, że kuratorki wybrały cykl Fulguryty. To są po prostu unikatowe ksera kolorowe, numerowane, druk płaski. Kolorowe ksero w pierwszej połowie lat 90. to był absolutnie nowy wynalazek. Było to coś totalnie hajtekowego, nowe medium. To się działo jeszcze przed internetem. I żeby uzbierać pieniądze na skopiowanie jednej pracy na ksero, trzeba było sobie odjąć kilka śniadań. Ksero nie było wtedy tym, czym jest teraz. Kiedy w cudowny sposób dostałem na jakiś czas dostęp za darmo do tego kolorowego ksera, poświęciłem naprawdę spory wycinek swojego życia, żeby zgłębić tajemnice tej maszyny i tej technologii. Zrobiłem kilkaset prac, które najpierw były robione ręcznie: różnego rodzaju rysunki, kolaże, najróżniejsze połączenia. Następnie wszystko to kserowałem. I ten cykl jest właśnie efektem niemal dwuletniego działania.


Kucharczyk

121

Wojciech Kucharczyk, Matryca, 1995, dzięki uprzejmości artysty i Galerii Szara

Jesteś artystą, którego dorobek – jeśli dobrze zanalizowany – może być bardzo interesującym przyczynkiem do dyskusji o niezależnej twórczości w okresie transformacji. W jaki sposób z kolektywnej kontrkultury lat 80., buntu okresu peerelowskiego, przeszliśmy – bo ja też jestem z tego pokolenia – do wykorzystywania okazji, jakie dawała nowa sytuacja, która często była zaproszeniem do przygody. Na przykład do wykorzystania ksero kolorowego. Miałeś zawsze – mnie się przynajmniej tak wydawało z oddali – bardzo dużą łatwość we wskakiwaniu na barana wynalazkom technologicznym, które nie były bardzo drogie i bardzo niedostępne, a były akurat w zasięgu możliwości. Potrafiłeś sprytnie je włączyć do swojego działania, czy to robiąc muzykę i dystrybuując ją na świecie, czy też w pracach wizualnych. Niejednokrotnie na własne potrzeby zastanawiałem się nad swoją twórczością w ten sposób. To, co ja robię, nie jest tak naprawdę bardzo odkrywcze. Jest notowaniem codzienności. Przyglądaniem się i często cytowaniem, zapożyczaniem. W muzyce to może być samplowanie czyichś utworów. Czy korzystanie z gotowców z internetu, z darmowego oprogramowania dostępnego dla wszystkich. Wtedy to mogło być na przykład wycinanie twarzy z banknotów, które akurat się zdewaluowały. Świetnie się nadawały i były za darmo, a przy okazji była za nimi jakaś konkretna historia. I tym podobne sytuacje. Może więc moja pozycja jest tylko pozycją bacznego obserwatora. Nie wiem. Trudno jest to samemu analizować. Porozmawiajmy teraz o twojej twórczości muzycznej, od której się nie da w twoim przypadku uciec, bo jesteś legendą polskiej sceny niezależnej, co tu dużo mówić. W każdej legendzie jest ziarnko prawdy.


122

Kucharczyk

Nie jesteś człowiekiem jednego gatunku. Wydaje mi się, że niemal każda kolejna płyta to było zmierzenie się z przetworzeniem intelektualnym innego gatunku. Twojej twórczości nie ograniczają żadne ramy. I tak, i nie. Często wracam do jakichś starych fragmentów, szkiców czy niedokończonych utworów i je przerabiam. Mam kilka sposobów pracy i jest mi bardzo trudno powiedzieć, który w danym momencie jest dla mnie najoczywistszy. Przy każdej płycie one funkcjonują w nieco innych proporcjach. Zależnie od pory roku, gdzie ostatnio byłem, co mnie zafrapowało, czy jestem w dobrym humorze, czy złym. Od jakiegoś czasu siłą rzeczy różne polityczne kwestie mnie martwią. To też ma wyraz w muzyce. Często łapię się też na tym, szczególnie słuchając jakichś starych rzeczy, że najczęściej nie pamiętam, jak powstały. Może pamiętam moment, ale nie do końca wiem, jak to się wydarzyło, że na przykład powstał dany tekst. Właśnie, teksty! One są czasem bardzo dziwne i zaskakujące. Jak ty je wytwarzasz? Czasem po prostu włączam nagranie i słyszę, gdzie jest potrzebny tekst. Biorę mikrofon, nagrywam go i on tak już zostaje. Ale zdarza się też tak, że najpierw sobie gdzieś, na przykład w pociągu, coś napiszę i to gdzieś tam leży, czasem to zgubię, potem to znajdę, patrzę: kurczę, dobry tekst. To by pasowało tu, no i nakładam to. Często też idzie muzyka, ja zaczynam to sobie tak (tu nastąpiło bliżej niesprecyzowane bełkotanie), potem przechodzi to w jakiś węgierski-norweski, potem w mołriański, a potem z tego się czasem biorą konkretne słowa. I nie mogę powiedzieć, czemu powstaje dziwny zestaw słów, bo muzyka mnie na niego nakierowała. Zdania mogą się wydawać absurdalne w kontekście lingwistyczno-semantycznym, ale w kontekście brzmienia, zgrania z muzyką to są dokładnie te słowa, które miały być. Po co szukać prostej logiki, jak można jakąś bardziej złożoną logikę zastosować? No racja! Zupełnie podobnie jest z pracami wizualnymi. Przez to, że ja dużo ich robię, nie mogę wszystkiego dokładnie pamiętać. Nieraz jestem zafascynowany, jak artyści po latach opowiadają, jak to powstawał dany obraz albo jak pracowali nad daną płytą, gdzie tego wieczora pojechali, co zjedli, co wypili. Potem jaki refren skomponowali. Ja zupełnie tak nie działam. Po prostu siadam, pracuję i zostawiam. Do niektórych płyt wracam, do niektórych nie. Fulguryty i tamten czas łączy się też z powstaniem Mołr Drammaz, które w zeszłym roku zostało ponownie odkryte. Wydarzyło się to dlatego, że niejaka


Kucharczyk

123

Izabel, która prowadzi holenderski Label Lullabies for Insomniacs, nagle z kosmosu pisze do nas: robiłam podcast o polskiej muzyce i natrafiłam na was, bardzo mi się podoba, chcę was wydać. Ja mówię: no dobra, ale co? Co wydajemy? To są takie rzeczy, co mają milion lat. Ona: to przyślij mi wszystko, co masz, i ja z tego wybiorę. Przygotowanie tego wszystkiego trwało prawie rok, ale powstał winyl. Został wydany pod koniec zeszłego roku i nagle się okazało, że ludzie to traktują jak jakiś – nie chcę tutaj przesadzić, ale – rodzaj brakującego ogniwa. Że to, co my wtedy zrobiliśmy tymi totalnie prymitywnymi metodami, kiedy wszystkie sample na płytę mieściły się na dyskietce 1,4 MB, a graliśmy na znalezionych bębnach połamanymi pałkami, bo na nic innego nas nie było stać, okazuje się, że to jest coś, co młodych ludzi na świecie fascynuje. No to tylko się cieszyć. Oczywiście czasy się bardzo zmieniły i już nie jest tak, że można po prostu sobie jechać z tymi dziurawymi bębnami gdziekolwiek i grać, bo wszystko się na maksa sprofesjonalizowało. Trzeba czekać w długich kolejkach, żeby grać koncerty we w miarę sensownych miejscach. Ale co ja tutaj miałem na myśli? Nie jestem pewna, ale wiem, o co chcę cię zapytać. Jesteś artystą, którego droga jest zaprzeczeniem stereotypu, że do sukcesu, widoczności potrzebne jest bycie w centrum. Ty mieszkałeś przez te wszystkie lata w swoim Skoczowie, a jednocześnie byłeś znetłorkowany z mnóstwem ludzi i nie było żadnej przeszkody, żadnych barier, żebyś podróżował po całym świecie i zawierał znajomości, które później się reprodukowały w kolejne możliwości współpracy twórczej. Tobie się tyle rzeczy udało, że jest to naprawdę godne podziwu. Czy zawdzięczasz to lekceważącemu podejściu do planowania? Czy pędzisz na jakimś rumaku, na którego wskoczyłeś, i nie przejmujesz się, czy on w prawo, czy w lewo – po prostu jest przygoda, gdzieś tam zawsze dojedziemy? Jak widzisz korzystanie z otwierających się możliwości? To jest akurat bardzo trudne pytanie. Zahacza o osobiste sprawy. Bo z jednej strony zdaję sobie sprawę, że to, że ja przez tyle lat działam w taki sposób, samo w sobie już jest sukcesem. Że w ogóle przetrwałem. Ile różnych mód, ile zjawisk się pohajpowało i zniknęło. Ile stylistyk zostało nazwanych i już ich nie ma. A ja ciągle gdzieś tam jestem i robię to, co robię, nie próbując tego nazywać. Może o to właśnie chodzi, że nie próbuję niczego nazwać. (śmiech) Z jednej strony więc to się może wydawać sukcesem, a z drugiej coraz bardziej odczuwam to jako rodzaj jarzma. Ciężaru. Wojtków


124

Kucharczyk

Kucharczyków jest tak dużo, że ludziom to się nie łączy w całość, mam wrażenie. Ja nie mam absolutnie żadnego rozszczepienia jaźni, ale wydaje mi się, że ludzie mogą to tak odbierać. Nawet spotkałem się z niedowierzaniem: ale to jest ten sam? A czemu on tutaj jest? To jest ten od muzyki? Są takie sytuacje. Ludzie nie wierzą, że to jest możliwe tak dużo różnych rzeczy zrobić, będąc jedną osobą. I to mnie naprawdę czasem po prostu gniecie, martwi. A z drugiej strony nie mam ludzi, którzy by mi chcieli pomóc od strony profesjonalnej w realizacji tych rzeczy w sensie menadżmentu czy stworzenia komfortu. Chciałbym po prostu pracować i nie musieć się martwić załatwianiem koncertów i stricte logistycznymi rzeczami. No i co? Prawda jest taka, że takie próby jak na razie zupełnie się nie udają. Nie wiem dlaczego. Czy jestem jakąś postacią nadintensywną, czy może jest problem z tak zwanym sprzedaniem tego, co mam do zaproponowania? Pracuję w tylu dziedzinach naraz, że skumulowane sprawy logistyczne są dla mnie naprawdę dużym balastem. Także przez to, że oczywiście jest to twórczość jak najbardziej niedochodowa. W czasach kiedy kultura współczesna finansowo ma ciężko, takim postaciom jak ja jest bardzo ciężko przetrwać, przeżyć. To już nie jest nawet praca między kilkunastoma jakimiś sferami, tylko kilkudziesięcioma, po to, żeby gdzieś tam za coś zarobić 200 złotych. Jestem w duchu optymistą, inaczej bym tego w ogóle nie robił, ale też nieraz się zastanawiam, co by było, gdybym działał np. w Londynie, Nowym Jorku czy w Tokio. Czybym był dalej w tym miejscu? Czy byłbym może bardzo znany? Moim profesjonalnym marzeniem jest mieć komfort pracy. I wystawa przygotowana z Galerią Szarą jest dla mnie takim poważniejszym restartem także w tej sferze. Czyli jeżeli kuratorki Małgorzata Miśniakiewicz i Joanna Rzepka-Dziedzic wybierają prace, ja mówię: absolutnie, macie rację, będą te prace. Taki tytuł wystawy – tak, będzie taki tytuł wystawy. Chcemy te prace powiesić na tej ścianie, a te na tej – absolutnie, macie rację. Nie chcę mieć wpływu na niektóre elementy tej układanki, bo się boję, że znowu swoją wizją świata coś tak zrobię, że przyjdą ludzie i nie będą wiedzieli, o co chodzi. Potrzebuję innych ludzi, przyjaciół, którzy pomogą mi tłumaczyć, co jest w mojej głowie, reszcie świata. To jest dla mnie supercenne. Dasz radę wytrzymać w tym poddaniu się decyzjom innych? Widzę u siebie niebezpieczne symptomy: chciałbym, jak mi się coś spodoba, robić dalej, lepiej. A czasem warto się zatrzymać.


Kucharczyk

125

Wojciech Kucharczyk, Bilet nr 13/167, ksero kolorowe, 19,4 x 27,7 cm, 1995, dzięki uprzejmości artysty i Galerii Szara

Permanentna chęć restartu jest czymś trochę niewygodnym, no nie? Więcej energii i czasu potrzebuję na to, żeby się powstrzymać przed jakimś działaniem, niż żeby je zrealizować. Często sobie powtarzam: posiedź, nie rób nic. Nic nie musisz! (śmiech) Pomysłów naprawdę nie brakuje, wystarczy się przejść po tym parku i już jest milion pomysłów. Dziwne, że ludzie siedzą i nic nie robią. Jest tyle rzeczy do zrobienia na tym świecie!

Wystawa Czy to sen, czy jawa?! Nie, to Sumatra!, prezentowana była w ramach Warsaw Gallery Weekend przez Galerię Szarą z Katowic do 5.10.2019 w przestrzeni Biennale Warszawa, ul. Marszałkowska 34/50. Wojciech Kucharczyk (ur. w 1969 r.) – artysta audiowizualny, muzyk, działacz. Ma na koncie ponad sto płyt, wiele wystaw i koncertów w różnych miejscach świata, książki, spektakle muzyczne i taneczne, albumy oraz mnóstwo innych projektów. Od 1995 r. prowadzi wydawnictwo Mik Musik i gra, ukrywając się pod różnymi aliasami. W 1994 r. obronił dyplom z malarstwa, instalacji i litografii na katowickiej ASP i wyruszył w wymarzoną podróż. Wcześniej wędrował palcem po mapie, fascynował się afrykańską muzyką, współtworzył Mołr Drammaz i wyjechał na roboty do Niemiec. W pracach Kucharczyka z połowy lat 90. transformacja ustrojowa, rozkręcający się kapitalizm, otwarcie granic i rozwój technologii splatają się, tworząc eklektyczne obrazy paździerzowej globalizacji, internacjonalizmu z perspektywy prowincji. Przekształcenia krajobrazu geopolitycznego wydarzały się jednocześnie z rozpowszechnianiem nowych technologii komunikacyjnych i reprograficznych – komputerów, internetu i kolorowego ksero. Czarno-różowe grafiki powstawały na podstawie biało-zielonych matryc skopiowanych w negatywie na barwnym ksero, czasami tylko w jednym egzemplarzu. Działanie na granicy analogu i digitalu – potencjalnej masowości ograniczonej do jednej odbitki – okazuje się tu metaforą stanu zawieszenia pomiędzy lokalnością a globalizacją, swojskością a egzotyką. Marzenia o podróży i dotarcie do niegdyś nieosiągalnych miejsc wyrażone są zabawami polszczyzną opatrzoną komentarzem w łamanym angielskim. Jak w fulgurytach – powstających na skutek stopienia piasku po uderzeniu pioruna – wynikające z gwałtownej terapii szokowej nowe formy i struktury okazują się niezwykle trwałe i nadal aktualne.


126

Ol Inklusiw


Ol Inklusiw

127

Bolesław Chromry rysownik, ilustrator, autor powieści graficznych. Czasem nazywają go poetą, czasem pajacem. Za to dowodzie ma napisane Damian Siemień.


128

ARCHITEKTURA I KLIMAT

Bojkot Adrian Krężlik

Jedną z form buntu jest bierny opór, w angielskim znany jako nonviolent resistance (NVR). To praktyka, w której osiąga się cele w sposób pokojowy, bez użycia przemocy, może jednak zakończyć się rewolucją. Do najpopularniejszych taktyk oporu bez przemocy zaliczamy: wojnę informacyjną, pikiety, marsze, czuwanie, ulotki, wydawnictwa podziemne, sztukę protestu, protestsongi i poezję, edukację społeczności i podnoszenie świadomości, lobbing, opór podatkowy, nieposłuszeństwo obywatelskie, bojkot lub sankcje prawne czy dyplomatyczne. Właśnie takie wydarzenia organizują współczesną historię świata i doprowadzają do zmian decyzji politycznych, których nie da się osiągnąć w inny sposób. To na przykład protesty na rzecz rozbrojenia atomowego z lat pięćdziesiątych, Marsz na Waszyngton w 1963 roku, Movimiento Estudiantil w 1968 roku w Meksyku, strajki sierpniowe, Arabska Wiosna i współcześnie Friday for Future. W wywiadzie dla „The Harvard Gazette”* profesor Erica Chenoweth, *

E. Chenoweth, Nonviolent resistance proves potent weapon, rozm. przepr. M. Nicholasen, „The Harvard Gazette”, 2.02.2019, [online], https:// news.harvard.edu/gazette/story/2019/02/ why-nonviolent-resistance-beats-violent-force -in-effecting-social-political-change/, [dostęp: 16.10.2019].

politolożka, zwraca uwagę, że metody pokojowe są znacznie skuteczniejsze i częściej prowadzą do pozytywnych zmian. Ponadto łatwiej przyłączyć się do działań pokojowych, a związane jest to głównie z niższym progiem wejścia – najczęściej niepotrzebne są żadne narzędzia. Uważa ona również, że aby taki sposób działania mógł odnieść zamierzony skutek albo przynieść jakieś efekty, muszą być spełnione cztery warunki. Pierwszy to różnorodność, stopień i czas zaangażowania aktorów życia społecznego. Drugi odnosi się do zmian relacji pomiędzy elitami (np. politycznymi i gospodarczymi). Chodzi przede wszystkim o zmianę status quo, zakłócenie działania przyjętego za standardowe. Po trzecie należy stosować różne metody, nie tylko protest. Aby informacja dotarła do szerokiego grona odbiorców, trzeba używać wielu kanałów informacji. Po czwarte wytrwałość i solidarność. Ostatecznie establishment starać się będzie bronić przed zmianami, tworząc chaos. Co więcej, popychać będzie ruchy pokojowe do użycia przemocy. Dziś często stosuje również fake newsy, opłaca przychylne mu raporty naukowe, wprowadza chaos informacyjny. Wtedy taki ruch może być wepchnięty na pole walki siłowej, na którym to przeciwnik ma większą przewagę i doświadczenie.


ARCHITEKTURA I KLIMAT

Bergamo, Włochy, Friday for Future, 15 marca 2019, fot. Adrian Krężlik

129


130

ARCHITEKTURA I KLIMAT

Cykl techniczny dla produktów i usług, oparty na Cradle 2 Cradle, rys. A. Krężlik

Wówczas część uczestników rezygnuje. Bierny opór wymaga lub wymagać może długiego i żmudnego przygotowania. Wytrwałości wymaga również stworzenie długofalowej strategii działania. Najczęściej zmiana formy protestu kończy się klęską. W Manifeście komunistycznym Marx i Engels piszą, że zamieniliśmy godność osobistą na wartość wymienną, a w miejsce niezliczonych, uczciwie nabytych wolności postawiliśmy wolność handlu. Spróbujmy odwrócić to rozumowanie i zacząć od wolności handlu. Jeśli wolny rynek jest w jakiś sposób kształtowany przez wybory konsumenckie, to oznacza, że przy znacznym przesunięciu popytu na jedną grupę artykułów, możemy ją wzmocnić i rozbudować. Czy

zatem wybieranie produktów bezpiecznych dla środowiska może być rozwiązaniem? Jaką rolę spełnia tu element skali i solidarności konsumenckiej? Jaka jest rola środowiska zawodowego? Wydaje się, że niektóre środowiska zawodowe, dzięki wieloletniej samoorganizacji i profesjonalizacji, dokumentowanej legitymacją, mogą stworzyć mechanizmy, które regulują rynek. Działania systemowe wiążą się z ekonomią skali i przekładają się na mierzalne oddziaływania. Brak takich mechanizmów wymaga działań alternatywnych. Jedną z metod NVR jest bojkot, czyli zerwanie wszelkich stosunków zawodowych, politycznych lub towarzyskich w celu wyrażenia protestu lub wywarcia nacisku. W ten sposób konsumenci (lub w tym przypadku prosumenci) mogą wy-


ARCHITEKTURA I KLIMAT

131

Cykl biologiczny dla produktów i usług, oparty na Cradle 2 Cradle, rys. A. Krężlik

razić swoją niezgodę na działanie silniejszych od nich producentów. Znakomitym przykładem był ruch przeciw apartheidowi w Południowej Afryce w latach osiemdziesiątych. W zaledwie kilka miesięcy bojkot firm, których właściciele byli biali, a pracownicy czarnoskórzy, doprowadził do kryzysu gospodarczego i politycznego, ostatecznie zakończonego wolnymi wyborami, w których Afrykański Kongres Narodowy zwyciężył. Ten przykład każe zwrócić szczególną uwagę na zaplanowanie protestu i zebranie odpowiednich środków

na jego przeprowadzenie. Ponieważ siły rozkładają się nierównomiernie, oddolne działania powinny być zdolne do mobilizowania grup społecznych. Użycie tej formy protestu znane jest w kontekście agresji klimatycznej – wystarczy przypomnieć the Bush boycott. Kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush nie podpisał protokołu z Kioto, według którego kraje uprzemysłowione zobligowały się do ogólnej redukcji gazów powodujących efekt cieplarniany, grupa Ethical


132

ARCHITEKTURA I KLIMAT

Życie produktu, schemat obiegu oparty na materiałach Ellen MacArthur Foundation, rys. A. Krężlik

Consumers zamieściła na swojej stronie internetowej listę produktów i marek, które powiązane były z jego rodziną, zniechęcając w ten sposób do kupowania ich produktów. W tym przypadku nie można mówić jednak o zwycięstwie – do dziś Stany Zjednoczone Ameryki Północnej nie ratyfikowały protokołu z Kyoto. Alternatywą do takiego sposobu działania jest selekcja pozytywna. Szczególnie ta realizowana na płaszczyźnie zawodowej. Wybieranie przez profesjonalistów produktów certyfikowanych, zgodnie z regułami ekonomii skali, ma większy wpływ na otoczenie niż zachowania konsumenckie. W branży projektowej warto wymienić produkty Cradle2Crade, czyli „od kołyski do

kołyski”, to również produkty Living Product Challenge: Declare, działające w ramach projektowania regenerującego, Carbon Trust Product, drewno z certyfikatem FSC (Forest Stewardship Council) oraz LEED Compliant Products. Mamy i powinniśmy mieć zastrzeżenia dotyczące takich produktów. Mogą być one jedynie narzędziem sprzedażowym. Materiały budowlane i wykończeniowe powinny być pozyskiwane w najbliższej okolicy, redukować emisję dwutlenku węgla (najlepiej gdyby go pochłaniały i gromadziły), być bezpieczne dla wszystkich gatunków, zarówno w procesie wydobycia lub produkcji oraz eksploatacji, jak i ewentualnej utylizacji. Aby rozwiać nasze wątpliwości, możemy użyć mapowania opracowanego przez The


ARCHITEKTURA I KLIMAT

Ellen MacArthur Foundation. Bada ona produkty w kontekście ekonomii okrężnej i ich wpływu na środowisko. Dzięki temu narzędziu możemy lepiej poznać każdy produkt, i jeśli nie spełnia on pewnych standardów, np. jest toksyczny albo jego pozyskiwanie jest niebezpieczne dla środowiska, możemy go włączyć na tzw. czerwoną listę produktów. Autorzy podkreślają, że narzędzie jest jedynie schematem działania, że należy je rozwijać i badać inne zależności pomiędzy materiałami, ich starzeniem się i dalszym życiem. Kolejne rozwiązanie przynosi technologia. Coraz częściej mówi się, że blockchain jest rozwiązaniem, które sprawi, że produkty będą wreszcie transparentne. Łańcuch bloków służy do zapisywania i przechowywania informacji o produkcie lub usłudze. Informacje zapisywane są szyfrem, weryfikowane i nie można ich zmienić. Dzięki takiej technologii potencjalnie będzie można się dowiedzieć, skąd pochodzi drewno na podłogę, ale również w jaki sposób było hodowane drzewo do jego produkcji, czy używano przy tym pestycydów, w jaki sposób i przez kogo było ścięte, jak transportowane. Dzięki takiej transparentności trudniej będzie ukryć między innymi działania niebezpieczne dla środowiska. Dziś blockchain wykorzystywany jest głównie do transakcji związanych z kryptowalutami. Wydawałoby się, że udało się znaleźć skuteczne rozwiązanie. Jednak-

133

że na dziś dzień transakcje w łańcuchu bloków konsumują znaczne ilości energii elektrycznej, która w większości świata pochodzi z paliw kopalnych. Szacuje się jedynie, że przy obecnym wzroście mocy obliczeniowej komputerów, wkrótce (nie wiemy kiedy) będzie to technologia bezpieczna. Bojkot materiałów, rozwiązań i technologii niebezpiecznych dla środowiska powinniśmy zacząć już teraz. Pozytywna selekcja na polu zawodowym ma większy wpływ na środowisko niż nasze wybory konsumenckie. Zgodnie z uwagami profesor Chenoweth potrzebujemy napisać plan i postępować solidarnie. Aby zapobiec katastrofie ekologicznej, powinniśmy działać wspólnie i szybko. Niech bojkot będzie jedną z form buntu.

Simone Forti, Huddle, fot. Ana Kuntzelman

Adrian Krężlik projektant, który zajmuje się współczesnymi problemami architektury w kontekście zmian technologicznych i kryzysu ekologicznego. Prezes Fundacji Architektury Współczesnej, założyciel platformy edukacyjnej Architektura Parametryczna, wykładowca Weißensee Kunsthochschule w Berlinie oraz School of Form, doktorant Uniwersytetu w Porto. Doświadczenie zdobywał, projektując biurowce w Chinach, centra kultury w Meksyku i placówki badawcze na Bliskim Wschodzie.


134

art-terapia

ART TERAPIA Subiektywnie o tym, jak sobie radzić z życiem w ciekawych czasach

MARTA KRÓLAK

Drodzy Czytelnicy, przykro mi kierować do Was te dobitne słowa, ale wygląda na to, że mamy porządnie przesrane przez kolejne 4 lata. Gdy w niedzielny wieczór 13 października roku 2019 oglądałam wstępne wyniki wyborów parlamentarnych, przysięgam, że płakać mi się chciało strasznie. Nie tylko dlatego, że głosowałam na lewicę i nagle jakoś tak zapomniałam, że chyba pierwszy raz odkąd skończyłam 18 lat czułam, że głosuję zgodnie ze swoimi przekonaniami. Także dlatego, że – jak już wcześniej wspominałam na łamach art-terapii – dosyć już mam tego moralizatorskiego tonu, gdy zwracam się do Was. Tak naprawdę to przemawiam nawet bardziej do siebie i wciąż staram się racjonalizować sobie to, co dzieje się obecnie na świecie, chwytając się jakichś słomek na tym naszym polskim tonącym statku. No ale wygląda na to, że będę sobie tak racjonalizować żyćko przez kolejne 4 lata. Jesteśmy już jedną nogą w latach 20. XXI wieku. Wiecie przecież dobrze, co działo się 100 lat temu na tym pogorzelisku zwanym Europą. Nie muszę Wam wieszczyć rychłego końca świata, bo przecież już wiecie, że wkrótce wszy-

scy spłoniemy, ale czy nie wydaje Wam się to trochę ironiczne, że w miarę blisko, gdy „nowoczesności” stuknie setka, zza winkla wylazły nam te same straszydła? A najgorsze w tym wszystkim jest to, że współczesny faszyzm to już nie tylko dziady i babole, przestrzegający przed ideologią gender i broniący dominacji kościoła katolickiego. Jak słusznie zauważają publicyści, teoretyczki i aktywiści, niebezpieczeństwo leży również w centrum. Mówił o tym Kuba Szreder w wywiadzie z Jakubem Banasiakiem, pisał Tomasz S. Markiewka, a ja powtórzę za nimi: uratuje nas tylko radykalizacja. Długo zastanawiałam się nad tym, jak w czasach, kiedy także popkultura stoi w jawnej opozycji do faszyzmu, populizm wciąż triumfuje. Nawet główny bohater kultowego już serialu Peaky Blinders w najnowszym sezonie mierzy się z rządnym władzy Oswaldem Moseleyem, liderem brytyjskich fasztystów w latach 30.–40., i wszystko wskazuje na to, że – UWAGA, SPOJLER!!! – tę walkę przegra. Tymczasem w prawdziwym życiu Greta Thunberg płacze na oczach milionów obserwatorów i krzyczy, że chce, żebyśmy w końcu zaczęli panikować. I fakt, że pra-


art-terapia

Jenny Suteli, I Magma, skrinszoty: Marta Krรณlak

135


136

art-terapia

wica walcząca z informacjami na temat kryzysu klimatycznego odmawia dostępu do coraz większych obszarów wiedzy, udowadnia tylko, jak bardzo „tradycja”, której bronią faszyści, jest wymyślona. Ja, jak wiecie, jestem ze swoją depresją raczej pogodzona i wiem już po latach terapii, jak sobie z nią radzić, ale to nie powstrzymuje mnie wcale od poszukiwania nowinek z obszaru dbania o zdrowie psychiczne. Wiecie, jaka jest jego oficjalna definicja? Jest to, cytuję: pełny dobrostan fizyczny, psychiczny i społeczny człowieka. To chyba jakiś żart! Pomyślcie o tym. Czy w ogóle znacie chociaż jedną osobę, która spełnia te kryteria??? Większość moich bliskich korzysta w jakichś formach z pomocy psychologicznej albo psychiatrycznej, ale nawet ta garstka znajomych, którzy tego nie robią, nie zachowuje się, jakby żyła w pełnym dobrostanie czegokolwiek. Kilka miesięcy temu pytałam Was, czy depresja naprawdę istnieje, ale dzisiaj odwracam to pytanie – czy zdrowie psychiczne to nie jest właśnie jakaś jedna wielka bujda??? Przyszedł mi więc do głowy pomysł na taki projekt informacyjny: FUTUROLOGIA DLA BIEDAKÓW. Biedaków, czyli dla nas, zwykłych, szarych ludzi, którzy w codziennym życiu nie sprawują prominentnych funkcji w ważnych firmach i nie podejmują decyzji na poziomie executive. Dziś prawie każdy ma smartfona za złotówkę w popularnej sieci telefonicznej, z pakietem nielimitowanego transferu danych, stały dostęp do mediów społecznościowych, aplikacje monitorujące stan powietrza i przewidujące, za ile spadnie deszcz. Nie mamy natomiast dostępu do prostych interfejsów, ostrzegających nas przed

finansowym kryzysem albo uliczną rozróbą organizowaną przez neonazistów. Poniekąd dlatego, że na szczęście jeszcze nie wszystko da się przewidzieć, ale także dlatego, że wiedza wciąż jest potęgą pilnie strzeżoną przez tych, którzy ją posiadają. W czasie gdy piszę ten odcinek art-terapii, słucham sobie podcastu wyprodukowanego przez Serpentine Galleries i nagle dowiaduję się, że premierę właśnie miała zamówiona przez nich instalacja Jenny Suteli pt. I Magma. Instalacji na razie pewnie nie zobaczę, bo znajduje się obecnie w Sztokholmie, a do Szwecji mi nie po drodze. Ale, ku mojemu zdziwieniu, na pracę składa się również apka, która ma działać jak wyrocznia, opierająca się na „śniącym” algorytmie (deep dreaming computational system). Udostępniam więc temu demonicznemu programikowi wszystkie moje dane, lokalizację i akceptuję powiadomienia, i tylko czekam, aż gdzieś na feju wyskoczy mi news, że aplikacja sprzedaje informacje o mnie Rosjanom. Zamiast tego dostaję dość skromny interfejs inspirowany tymi lampami z lawą, które są nieodłącznym elementem scenograficznym każdej hollywoodzkiej produkcji o życiu w USA w latach 70. Okazuje się, że ten trochę psychodeliczny, a trochę postinternetowy produkt „uczy się” użytkowników przez ich smartfony, jakoś tam sobie to przerabia za pomocą zaawansowanej technologii imitującej aktywność mózgu, i dzięki temu co 30 sekund wysyła nam odpowiednią do naszej szerokości geograficznej przepowiednię. Użytkownicy wpływają na kształt i język, którym aplikacja komunikuje bardzo enigmatyczne wróżby, przypominające topornie prze-


art-terapia

tłumaczone proroctwa z chińskich ciasteczek. Trudno powiedzieć, co przepowiada nam Jenna Sutela za pomocą tej apki. Próba wydobycia sensu z wiadomości pojawiającej się na tle glutków dryfujących po ekranie mojego telefonu to jak szukanie odpowiedzi w filiżance pełnej fusów albo wpatrywanie się w szklaną kulę – kto chce, ten coś zobaczy. Ja niby nie chcę, ale czekam na kolejne wiadomości, które powoli składają się w jakąś dziwną, ale intrygującą historyjkę. Zastanawiam się, czy może nie zwariowałam albo czy chociaż doświadczam tzw. pareidolii, czyli psychologicznego mechanizmu odnajdywania znanych kształtów tam, gdzie ich nie ma, i przypisywania im nadprzyrodzonego charakteru. Trochę tak, jak kiedy po rozmowie ze znajomymi na randomowy temat wchodzisz w internet i wyświetla ci się reklama produktu, który nawiązuje do owej rozmowy. Niby masz dowód na to, że jesteś podsłuchiwana, ale zastanów się, czy naprawdę w to wierzysz? Być może my biedacy nie zasługujemy już na wróżby typu „będziesz bogaty” albo „umrzesz młodo”. Najwyraźniej nie zasługujemy też na życie w pełnym dobrosta-

137

nie fizycznym, psychicznym i społecznym. Zamiast tego dostajemy jakieś mgliste komunikaty, personalizowane reklamy i sugestie wyszukiwania typu „najgłupsze rasy psów”. Smutna prawda jest taka, że jeśli chodzi o zdrowie psychiczne, to kraje słabo rozwinięte radzą sobie znacznie lepiej. Szacuje się, że np. w krajach o niższym wskaźniku rozwoju społecznego zaburzenia takie jak schizofrenia mają znacznie lżejszy przebieg. Oczywiście ma to dwie strony – w takich krajach pacjenci nie mają łatwego dostępu do leczenia, co często może mieć tragiczne skutki, ale możliwe jest też to, że po prostu pewne przypadłości są powszechnie bardziej akceptowane. Nie zapominajmy więc o tym, że chociaż mamy szereg piguł i terapii na wyciągnięcie ręki, i tak pod wieloma innymi względami wciąż mamy przesrane, więc może warto by było w końcu zrobić z tym porządek. Może za 4 lata?

Marta Królak felietonistka, kuratorka, współpracowniczka NN6T. Pod adresem marta@beczmiana.pl udziela porad i rozwiązuje problemy. Anonimowość gwarantowana!


138

będzie tylko gorzej

Magna Charta Liberta(r)tum Karta swobód artystycznych

Niniejszym przedstawiamy kartę swobód, załączaną do każdej wydanej na terenie Rzeczpospolitej Polski Karty Artysty Zawodowego. Karta służyć będzie jako niezbędny załącznik dokumentu, nabierając mocy z dniem 11.11.2019. Legitymujący się tą kartą artyści mają prawo do niżej wymienionych przywilejów i swobód. Te zaś mają na celu zapanowanie nad chaosem struktur i hierarchią. Ku lepszemu jutru! Kanclerz Aleksander Hudzik, Pod-Ministerstwo do Spraw Podrzędnych

Prawo do mówienia nieprawdy

Artyści będą zwolnieni z obowiązku mówienia prawdy, z taką samą mocą jak Olga Tokarczuk została zwolniona z odprowadzenia podatku od nagrody pieniężnej przypadającej z tytułu literackiej Nagrody Nobla. Prawda zostaje przedmiotem sporu politycznego, włączając w to spór historyczny. Artyści, tworząc teraźniejszość, a okazjonalnie przyszłość, mają prawo do poświadczania nieprawdy w celu zbadania podatności odbiorcy na jej potencjalne efekty i absorpcję publiczności na perspektywę inną niż punktowa. Artyści mogą modelować także przeszłość, z zaznaczeniem, że robią to w ramach wcześniej określonych przez siebie struktur narracyjnych.


będzie tylko gorzej

139

Swoboda do niezajmowania stanowiska

Artystom przysługuje prawo do niezajmowania stanowiska, mają prawo decydować o tym, czy będzie im się chcieć, czy nie, a brak doraźnej aktywności politycznej nie podlega żadnemu rodzajowi kary czy penalizacji. Artyści zaś w ramach takiej umowy mają brać pełną odpowiedzialność za to, co tworzą i jak tworzą, żeby za dziesięć lat nie było siary.

Pratwo do niezgody

Veto! Stare szlacheckie, polskie, sarmackie, piękne jak podkręcony wąs hipstera. Prawo do niezgody jest niezbywalnym przywilejem i gwarantem swobód artystek i artystów. Niezgody na to, żeby ich sztukę uwznioślać, upupiać i zawłaszczać. Artyści nie muszą się godzić na warunki stawiane przez instytucje i na reguły stawiane przez ministerialne progi, ale by ustrzec się przed niepożądanym libertarianizmem, karta swobód ogranicza prawo niezgody w artykule drugim podpunkt pierwszy, mówiący o tym, że niezgodę można manifestować tylko podczas debaty przy obecności strony niezgodnej.

Jednolite miary, wagi i ceny dóbr i usług

Za kilogram rzeźby, instalacji i performansu będziemy odtąd oczekiwać stawek ujednoliconych i znormalizowanych. Mnożonych przez takie wartości jak: płeć (M jak mężczyzna i M jak milion), (K jak kobieta i K jak kwadrylion), razy wiek, razy liczba uściśniętych dłoni na ostatnim wernisażu w publicznej instytucji dotowanej z budżetu państwa.

Gwarancja niedziedziczenia

Dziedziczenie to przeżytek! Po konsultacjach z artystami, krytykami i kuratorami wynika, że dziedziczenie sztuki jest jeszcze gorsze niż dziedziczenie rodzinnych traum i tików nerwowych. Sztuka jak posag duchownych musi trafiać do domeny publicznej, tam skąd przyszła.

Zakaz cenzury w galeriach (nawet po zakończeniu wystawy)

Artystka i artysta ma prawo, by jego i jej prace przebywały w galerii tak długo, jak się to sztuce podoba. Świątynia sztuki, jak świątynia Pana, niech będzie domem dla wszystkich, przytułkiem, schroniskiem. Niech galerie i muzea zapełnią się sztuką, zarosną nią, i niech pękając w szwach, będą jedynym i najpełniejszym repozytorium polskiej kultury narodowej i rzecz jasna osobistej.

Alek Hudzik

pisze o sztuce na FB i o kulturze w „News­w eeku”. Czasem też do innych gazet. Z NN6T związany od numeru 61, czyli od wielu, wielu lat.


140

nagrobki dla nn6t


nagrobki dla nn6t

141


142

książki

Wiadomości książkowe czyli co ostatnio wydarzyło się w świecie książki co mogliście przegapić, a nie powinniście Michał Michalski

S

ezon nagród literackich odpalony w pełni. Kto wygrał Nobla, wszyscy wiedzą, więc sprawdźmy, co poza tym, ale zaczniemy od tego, co wydarzyło się z powodu werdyktu szwedzkiej akademii.

R

ekord padł na pewno, jeśli idzie o sprzedaż e-booków i audiobooków. Przynajmniej w samym Empiku. Też przez Tokarczuk. 1,5 tysiąca pobrań plików w kilka godzin. W czasie pierwszych 24 godzin po ogłoszeniu laureatów literackiego Nobla ogólnie formatów elektroniczrezydent Krakowa ogłosił, nych książek Tokarczuk pobrano, że z okazji przyznania Oldze ostrożnie licząc – jak mówi dyTokarczuk Nobla zasadzi rektor ds. promocji Wydawnictwa 25 000 drzew, które będą stanoLiterackiego – około 20 000. wić las Prawiek. W kontekście zabetonowanego bez umiaru Krakoydawnictwo Literackie wa brzmi to jak wiadomość roku. do momentu rozdania Nobla, według różnych am Empik w pierwsze 10 go- szacunków, samych Biegunów dzin od ogłoszenia Nobla dla sprzedało około 170 000 egzemTokarczuk sprzedał 12 000 plarzy. Po ogłoszeniu nagrody mujej książek. W porównaniu do siało zlecić szybki dodruk kilkudnia poprzedniego – który wszak dziesięciu tysięcy sztuk każdego też nie był zły pod tym wzglęz tytułów polskiej pisarki. dem, bo to Tokarczuk – to wzrost o 6000%. To chyba rekord.

P S

W


książki

G

dy to czytacie, to nagroda Conrada jest już pewnie przyznana, ale już same nominacje wyglądają nader ciekawie: - Tłuczki Katarzyny Wiśniewskiej - Psy ras drobnych Olgi Hund - Fragmenty dziennika SI Łukasza Zawady - Lekkie kwitnienia Katarzyny Pochmar-Balcer - Kuba-Miami. Ucieczki i powroty Joanny Sznydler Każda z tych książek z pewnością zasługuje na to, by się z nią zapoznać, zwłaszcza że dla niektórych z nich to nie pierwsza nominacja do ogólnokrajowych nagród.

N

143

Bikont i Heleny Łuczywo, Hirszfeldowie. Zrozumieć krew Urszuli Glensk, Testament Prometeusza. Źródła polityki wschodniej III Rzeczypospolitej Pawła Kowala, Lokalność i nacjonalizm. Społeczności wiejskie w Galicji Wschodniej w dwudziestoleciu międzywojennym Olgi Linkiewicz, Policjanci. Wizerunek Żydowskiej Służby Porządkowej w getcie warszawskim Katarzyny Person, Stommizm. Biografia polityczna Stanisława Stommy Radosława Ptaszyńskiego, Falanga. Ruch Narodowo-Radykalny Szymona Rudnickiego, Sigalin. Towarzysz odbudowy Andrzeja Skalimowskiego, Pod klątwą. Społeczny portret pogromu kieleckiego Joanny Tokarskiej-Bakir i Polacy – Niemcy. Sąsiedzi pod specjalnym nadzorem Anny Wolff-Powęskiej. Nagroda przyznawana jest dopiero po raz drugi, a na zwycięzcę, poza symboliczną statuetką, czeka 50 tysięcy złotych.

agrodę Bookera natomiast zgarnęła już Margaret Atwood. The Testaments, czyli kontynuacja słynnej Opowieści podręcznej, to wybór dość kontrowersyjny, ponieważ książka zgarnęła nominację, jeszcze zanim się ukazała. Książka premierę rugi z tegorocznych noblimiała 10 września tego roku, a Bostów: Peter Handke, zapookera przyznano 14 października. wiedział, że nie będzie więPonadto Bookerem uhonorowacej rozmawiać z dziennikarzami. na została Bernardine Evaristo za Obraził się, bo ci pytają go o poGirl, Woman, Other. litykę, a nie o literaturę. Austriak znany jest z jawnego poparcia, jakim obdarowywał Serbię podczas głoszono nominację do Na- wojny na Bałkanach w latach 90. grody Historycznej m.st. zeszłego stulecia. Nie przysporzyWarszawy im. Kazimierza ło mu to raczej fanów z racji ludoMoczarskiego za najlepszą książ- bójstwa popełnianego przez ówkę o historii najnowszej. Na liście czesne serbskie władze. jest dziesięć tytułów: Jacek Anny

D

O

Michał Michalski interesuje się książkami, ale zajmuje się dzieckiem. Wymyśla nowe sposoby na szerzenia czytelnictwa, takie jak artrage.pl. Ma uczulenie na wstawianie kitu. „Wiadomości książkowe” można czytać na Telegramie.


144

usuń poezję

IMPERIUM DUCHA przestawia

chwastocen PODEJŚCIE CHWASTOCENU Podejście chwastocenu (rozpoczęcie nazwanej tak epoki w dziejach świata) z pewnością się wydarzy. W wyrwach wypatrujemy wskaźników jego nadejścia. Ruch podchodzenia (raczej pod -chodzenia niż groźnego nad-chodzenia) jest pełzającą koniecznością.

jest „ku czemuś” (ktoś wyciąga dłoń po coś).

Podporządkowany (przejściowo) ruch chwastocenu: nierytmiczne plenienie się i kłączenie, zdychanie, drzemka, glut wtapiający się w podłoże pod wpływem temperatury, przesunięcia roztoczy, drgawki pierwotniaków. Podejście chwastocenu to również pew- Zwierzęta, które się „lenią”, rozpylają swoje włosy albo skórę jako zarodniki na metoda. Oko poszukujące chwastów skierowane jest w dół, w ziemię, przyszłych osoborzeczy. Ruch chwastocenu jest „samoistny” albo „od niew klepisko. Patrzymy na ścieżkę, kiedy nie chcemy w coś wdepnąć. Chwast chcenia” (po nic). jest tymczasowo zorganizowanym Kultura (w rodzaju: suma wytworów stosunkiem między teraźniejszością ludzkich) ekstrakcji bazuje na „taniej, a entropią. Przyszłością osoborzeczy (przed ich śmiercią) jest zachwaszcze- a posiadającej wartość” naturze. Wydobycie rzeczy (z ziemi, z człowieka, nie. Podejście chwastocenu przyz rośliny, ze wszystkich osoborzeczy) wiązuje wagę do zjawisk takich jak rozkład, narastanie, entropia, rozpusz- jest tańsze niż wydobyta rzecz. Z tej czanie, zarastanie i podobnych. Punkt właśnie różnicy wartości wyrasta kapitał. Kapitał wyrasta z wyrwy między skupienia uważności: tymczasowość tym, co jest, a tym, co będzie (podobw perspektywie anihilacji. nie jak jego wróg, któremu kibicujemy). Chwastocenem nazywamy epokę po człowieku i właściwą jej wrażliOpisanie kapitałowego świata jest jego wość. Chwastom obojętna jest nazwa i umiejscowienie w czasie. Katastrofa oceną (oceną wartości, wyceną, wystaklimatyczna ich nie dotyczy. Chwasto- wieniem oceny), zatem nie może być wa bioróżnorodność zwycięża wszyst- opisania świata, a jedynie jego ocenieko. Miejsca, które opuszczą ludzie i ich nie (kapitałocenienie). Myśli się dużo o krótkoterminowym potencjale osoniewolnicy, zostaną szybko zasiedlone, choćby miało to zająć dziesięć mi- borzeczy („teraz” jest określone polionów lat. Chwast jest zwieńczeniem przez „wkrótce”, ale nie „za długo”, np. młoda osoba ma potencjał, ale musi go (znanego nam) stworzenia. realizować „zaraz po szkole”). KAPITAŁOCEN oraz KULTURA EKSTRAKCJI Odróżniamy ruch kapitałocenu i ruch chwastocenu. Dominujący ruch kapitałocenu: pulsowanie góra–dół, prąd zmienny, tryskająca wieża naftowa, przemysłowe ruchanie, uderzenie prasy albo młota, stukanie w klawisze, wyciąganie czegoś, np. wiadra ze studni, wyrywanie rośliny bądź grzyba z podłoża. Ruch kapitałocenu jest „napędzany”,

OGRODNICTWO LUDZI Stosunek do chwastu odzwierciedla stosunek do innych osoborzeczy. Z dużą pewnością ogrodnik obawiał się gniewu swoich rodziców. Krzywda rozpoczyna się wraz z przyswojeniem lekcji, że osoborzeczy należy przycinać (w przypadku osoborzeczy mobilnych przycięciem jest nałożenie smyczy). Uwaga: kultura ekstrakcji dokonuje podziału osoborzeczy na rzeczy i oso-


usuń poezję

145

by! Dobrze tego unikać. Człowiek pastewny – daje z siebie wydobyć potencjał i wartość. Człowiek chwastewny – krnąbrny, nie wywiązuje się z obowiązków.

jący: chwast wyrasta z tej samej wyrwy kopalni co kapitał, ale ma zwrot ujemny (z dołu – ku słońcu raczej niż z góry – ku zasobom). Przyszłość należy do „kleszczów”.

POZYTYWNA WARTOŚĆ UJEMNA Kultura (w rodzaju: kolonia bakterii) chwastocenu przenosi się przez obiekty nieposiadające wartości w swojej własnej skali. W ocenie kultury ekstrakcji mają one wartość ujemną, obniżają wartość wydobycia, spowalniają kapitał. Chwast: kruszy chodnik. Woda: zalewa kopalnię. Szerszeń: utrudnia operację. Pluskwa: gryzie policjanta. Chwast dowartościowuje świat (na swój sposób), albo „zwiększa koszt” świata.

Tego rodzaju chwastocen jest przyszłością bardziej przekonująca niż nerwowe trwanie kapitałocenu, bo jego zwalenie się jest konieczne; jest przyszłością łatwiej osiągalną niż cthulhucen, bo chwasty poruszają się drżeniem najmniejszego oporu. Pająk leśny posiada rozwinięte instrumenty mobilności i obycia w świecie. Bylina radzi sobie jakkolwiek, raczej poprzez dobroduszność przypadku niż świadome wykroczenia ku posiłkom. Przyszłe środowisko będzie zachwaszczone, pozbawione punktów odniesienia innych niż porośnięte wyrwy (albo wydmy).

Mieszkańcy graffitują mury swojej dzielnicy, żeby obniżyć ceny czynszów. Sadzi się specyficzne rośliny albo nie wycina pokrzyw. Kącik żula to widoczny z satelity znak antywartości okolicy. Organizuje się marsze („gromadzi się ciżbę”), by spowolnić kapitał. Ulewne deszcze i powodzie albo po prostu brzydka pogoda, lawiny śniegu bądź błota, uderzenia pioruna, szybko ewoluujące wirusy, nowotwory oraz inne wspaniałe chwasty.

Podejście chwastocenu to radosna żałoba: godzenie się na rozkład siebie i spraw wokół. Antropocenu nie było i raczej już nie będzie. Spędzajmy czas ze swoimi następcami i dziećmi: rakiem, chwastem, porostem. Przyszłość jest pewna.

Żul jest antytezą dewelopera. Kultura żulerska, kultura chwasta. Wartość ujemna chwastocenu to pozytywny brak albo pozytywna wyrwa. Przestrzeń, która jest „bez wartości”, jest pełna. Miejsce „opustoszałe” jest plenne, a miejsce „porzucone” przygarnięte przez zastępy osoborzeczy. Pozostałości kapitałocenu (kości zwierząt hodowlanych, asfaltowe sieci, plastikowe i radioaktywne odpady) odłożą się w zarys nowej epoki. CHWASTOCEN, faza rozrośnięta Odkrywkowa Kopalnia Węgla Brunatnego „Bełchatów”, która zasila ogromnego emitenta ciepła, leży na terenie gminy Kleszczów. W wyniku ocieplenia klimatu zima nie przetrzebia kleszczy i zagarniają one nowe terytoria. Borelioza jest pierwszą chorobą klimatyczną, a kleszcz jest mobilnym chwastem. Morał z tej historii jest następuChwastocen to pewny i niezbędny etap historii wszechświata, który dopiero niedawno został przez ludzkość dojrzany: gdy pod roztopionym lodowcem wyrosły babki. Kolektyw Imperium Ducha rozpoczął program sztukobadań nad chwastocenem w czasie jesiennej rezydencji w Otwartym Uniwersytecie Jazdów.


146

usuń poezję


usuń poezję

147


148

typografia XXI wieku

BRYKA Tekst: Borys Kosmynka Projekt: Karolina Biskup

Polskie projekty typograficzne udokumentowane są skromną kolekcją krojów pisma. W przeciwieństwie jednak do zrealizowanych projektów liter tworzonych do odlewania lub fotoskładu, możemy pochwalić się bogatymi tradycjami literniczymi. Okładki książek, szyldy, winiety gazet, tworzą niezwykłą kolekcję, w której dostrzec można wpływy zarówno Zachodniej, jak i Wschodniej Europy. W przeciwieństwie do krojów prezentowanych w poprzednich numerach NN6T, Bryka nie jest rodziną typograficzną – ma tylko jedną odmianę. To projekt studencki, składający się z 221 znaków – do dyspozycji jest podstawowy alfabet łaciński wraz z zachodnioeuropejskim zestawem diakrytyków, poszerzonym jedynie o polskie znaki. Dostępna jest gruba odmiana o proporcjach i wysokim kontraście, podobnie jak w kroju Didot. Krój Bryka Karoliny Biskup ma charakter hommage dla liternictwa Polskiej motoryzacji. To projekt typu display, przeznaczony do składu

tytułów i wykorzystania w projektach graficznych. Jego wyraźna forma w aktywny sposób może nadać staromodny styl retro kompozycji, w której zostanie zastosowany. Obłe kształty nawiązują do karoserii samochodowych z lat 60. i 70. Nazwa jest grą słowną zdradzającą inspiracje wizualne, ale też definiującą wesoły, zadziorny charakter projektu. Obecnie projektowanie liter cieszy się w Polsce coraz większą popularnością. Poprzez przedsięwzięcia takie jak np. Warszawskie Kroje młodzi projektanci mają okazję tworzyć realizacje, które nawiązują do tradycji, a jednocześnie wprowadzają świeżą jakość do kultury wizualnej. Krój nie został jeszcze opublikowany, autorka określa go jako projekt „w trakcie realizacji”. Pełny wzornik kroju dostępny jest pod adresem: https://www.behance.net/gallery/75147753/bryka-typeface


typografia XXI wieku

149

W każdym numerze NN6T przedstawiamy inny krój pisma zaprojektowany przez polskich projektantów w XXI wieku. Zbierz wszystkie numery NN6T i posiądź mikroleksykon nowej polskiej typografii.


150

typografia XXI wieku

BRYKA BOLD aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż

Karolina Biskup (ur. 1991) – nie jest laureatką żadnych konkursów. Ukończyła wydział grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Wielbicielka dobrej litery jak i literatury. Zajmuje się ilustracją, ale też zdarza jej się projektować. Jak nie rysuje to prawdopodobnie gra na gitarze albo walczy o zdelegalizowanie plastikowych jednorazówek. W przyszłości chciałaby zostać surferem albo gwiazdą rocka.


Komuna Warszawa 9–10.11

11

2019

Części ciała reż. Ramona Nagabczyńska PREMIERA Produkcja: Fundacja Bardąg

loop

14–16.11 reż. Grzegorz Laszuk PREMIERA

Manat. Romans podwodny 24.11

reż. Klaudia Hartung-Wójciak

Symfonia oddechowa. Jaśnienie

30.11

reż. Dobrawa Borkała

Cezary idzie na wojnę on tour reż. Cezary Tomaszewski

Wrocław / Impart Culturescape 2019 / Szwajcaria: Chur, Bazylea, Bellinzona, Aarau



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.