Notes.na.6.tygodni #117

Page 1

ISSN 1730—9409 / wydawnictwo bezpłatne

notes na 6 tygodni / nr 117 / maj–czerwiec / 2018


WWW.ROBIMYSTUDIUM.PL

KONFERENCJA

ROBIMY STUDIUM! #WARSZAWA2030 START PRAC NAD NOWYM STUDIUM UWARUNKOWAŃ I KIERUNKÓW ZAGOSPODAROWANIA PRZESTRZENNEGO M. ST. WARSZAWY

WYKŁADY I WARSZTATY

9–10. 05. 2018


PASZPORT DO PRZYSZŁOŚCI Na ogłoszony przez Fundację Bęc Zmiana we współpracy ze Stowarzyszeniem Twórców Grafiki Użytkowej nabór, którego tematem był nowoczesny paszport obywatela Rzeczypospolitej Polskiej, wpłynęło kilkanaście propozycji. Zależało nam na tym, by paszport reprezentował otwartość, tolerancję, szacunek dla każdego człowieka bez względu na płeć, kolor skóry, wyznanie, poglądy, orientację seksualną, wiek i obywatelstwo, by odwoływał się do pozytywnych wartości budujących przyszłość i opierał się na tym, co w nas, obywatelach Rzeczypospolitej Polskiej, najlepsze. Wśród autorów i autorek nadesłanych

prac znalazł się Eugen Rauldi, który w zgłoszeniu napisał: „Wielu ludzi utożsamia paszport z rutynową pro­ cedurą, niektórzy z opresją i kontrolą ze strony państwa. Jego symboliczne znacze­ nie jest też dość ponure – to mała książeczka, która często bardzo niesprawiedliwie dzieli narody i terytoria”. Na stronach wizowych paszportu projektant umieścił 12 minimalistycznych, geometrycznych prac artystycznych, reprezentujących wartości podstawowe dla Polski: tolerancję, szacunek, różnorodność, otwartość, spójność i równowagę. Więcej o projekcie i o planowanej wystawie na www.beczmiana.pl

EUGEN RAULDI artysta i grafik. Pochodzi z Białorusi, od 8 lat mieszka w Warszawie. Określa się jako rzemieślnik,

inżynier, esteta, badacz harmonii, selekcjoner kultury i futurolog. rauldi.com


Notes na 6 tygodni

Prezeska Zarządu

Wydawca

Departament Publikacji

nakład: 3 000 egz. Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana beczmiana.pl bec@beczmiana.pl

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl Justyna Chmielewska, justyna@beczmiana.pl Matylda Dobrowolska, matylda@beczmiana.pl DEPARTAMENT ROZWOJU

Adres redakcji

ul. Mokotowska 65/7, 00−533 Warszawa, +48 22 827 64 62, +48 505 802 884 nn6t@beczmiana.pl

Kuba Snopek, kubasnopek@beczmiana.pl Jakub Supera, jakub@beczmiana.pl DEPARTAMENT FINANSÓW

Karolina Drozd, karolina@beczmiana.pl

Redaktorka naczelna

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl Redaktorka działu „Orientuj się”

Aleksandra Litorowicz, ola@beczmiana.pl Reklama i patronaty

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

Departament Dystrybucji

Paulina Pytel (członkini zarządu), paula@beczmiana.pl zamówienia, kontakt z wydawcami i księgarniami: +48 516 802 843 dystrybucja@beczmiana.pl Departament Księgarni

Redakcja i korekta

Justyna Chmielewska, justyna@beczmiana.pl Wersja elektroniczna

Matylda Dobrowolska, matylda@beczmiana.pl issuu.com/beczmiana notesna6tygodni.pl nn6t.pl PROMOCJA / DRUKI

Damian Makowski damian@beczmiana.pl

Łukasz Bagiński, Piotr Kuśmirek, Marcin Mikulski zamowienia@beczmiana.pl +48 22 629 21 85 (księgarnia) +48 22 625 51 24 (biuro) Bęc Księgarnia Internetowa

beczmiana.pl/sklep

BĘC SKLEP WIELOBRANŻOWY

Warszawa, ul. Mokotowska 65 pon. 12–19, wt.–pt. 11–19, sob. 12–18 +48 22 629 21 85

Projekt / skład

Laszukk+s / Hegmank+s Druk

Petit Skład-Druk-Oprawa ul. Tokarska 13 20–210 Lublin +48 81 744 56 59 Informacje i ilustracje w dziale „Orientuj się” pochodzą z materiałów prasowych promujących wydarzenia kulturalne. Drukujemy je dzięki uprzejmości artystów, kuratorów, galerii, instytucji oraz organizacji kulturalnych. Kontakt z redakcją: nn6t@beczmiana.pl

BĘC: KSIĄŻKI I RZECZY

Warszawa, pl. Żelaznej Bramy 1 pt.–sob. 11–21 niedz. 11–20 Znak FNKBZ

Małgorzata Gurowska Nn6t teraz także na czytniki nn6t.pl beczmiana.pl/sklep

Lokal przy ul. Mokotowskiej 65 w Warszawie jest wykorzystywany przez Fundację Bęc Zmiana na cele kulturalne dzięki pomocy Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy


spis treści

ORIENTUJ SIĘ!

22

Nowy wyraz

Robbo. Solucja, Demoparty, Killer app, Retro DTP, Technonostalgia i inne – piszą Wojciech Bociański, Piotr Mietniowski, Krzysztof Ziembik i Piotr Marecki

81

TEKSTY

Żeby zlikwidować chaos, potrzebujemy nowego modernizmu Z Joanną Kusiak o chaosie, Warszawie i konfliktach o przestrzeń miejską rozmawia Kuba Snopek

94

Postawa mocnego w gębie wiejskiego cwaniaczka O mrocznych metalowych historiach ukrytych za pozornie śmieszkowatymi paszczakami z Markiem Rachwalikiem rozmawia Aleksandra Litorowicz

102

Edukacja hermetyczna Grupa Budapeszt zaprasza do zapoznania się z pojęciem, które pozwala zrealizować wiele dotąd nieosiągniętych oświeceniowych ideałów

110

Budowanie nowego świata O architekturze jako formie buntu i o tym, że warto przeć naprzód nawet jeśli nie wiemy, dokąd nas to zaprowadzi, z francuską architektką Odile Decq rozmawia Artur Jerzy Filip

118

Być twórcą przekazu O odpowiedzialności projektanta, świadomości odbiorcy i nawróceniu na modernizm ze Stevenem Hellerem, jednym z najbardziej wpływowych badaczy i krytyków współczesnego dizajnu, rozmawia Borys Kosmynka

126

6 pomysłów na biblio-łączniki

132

Altha-mem

137

WSPÓŁRZĘDNE DIZAJNU

Projektowanie kontra ryzyko Agata Nowotny

138

RECENZJE lektur NOWYCH I STARYCH

Rozdzielczość Chleba 144

NAGROBKI W NN6T

Idę do Ciebie mój ojcze

148

TYPOGRAFIA XXI WIEKU

Alkes (Kaja Słojewska)

150

USUŃ POEZJĘ

ART. BIUROWE

Jądro przekształcenia Jakub Zgierski

Kilka sposobów na to, jak opuścić świat sztuki Aleksander Hudzik

Kurzojady

ART-TERAPIA

Subiektywnie o tym, jak sobie radzić z życiem w ciekawych czasach Marta Królak

BĘDZIE TYLKO GORZEJ

152 154 156

158


Moc natury w Polsce

21.4–9.9.18 Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku Wystawa pod Honorowym Patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. dr. hab. Piotra Glińskiego Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Organizatorzy:

Patroni medialni

Partner wystawy:

Wystawa została zorganizowana we współpracy z Henry Moore Foundation


OTWARTE PROJEKTY EKSPERYMENTÓW NARRACYJNYCH

M AG DA L E N A P E L A S TAC H S Z U M S K I P I OT R B O S AC K I P R Z E M Y S Ł AW T R Z E Ś N I A K

KOLONIA / GDAŃSK KWIECIEŃ – GRUDZIEŃ 2018 DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW MIASTA GDAŃSKA

5


Galeria Miejska Arsenał Stary Rynek 6, Poznań

Mithu Sen

Mity i sny 27.07_16.09.2018 wernisaż: 27.07.2018_g. 18.00 kuratorka: Marta Smolińska


pat ronat

Co to za czynność: wrzucać „piasty” do „bergerów” w fabryce traktorów Ursus? Co wydarzyło się w na szczecińskiej Platerøwce i jaki związek ma z tym kafkowska „dziura Babel”? Co robią indonezyjscy artyści, gdy praktykują nongkrong i jak dzięki temu stawiają opór kapitalizmowi? Działania artystyczne ze społecznościami odkrywają niezwykłe, pobudzające i otwierające światy doznań oraz emocji. Sztuka ze społecznością jest podróżą do wnętrza niepokoju.

UWAGA NOWY ADRES KSIĘGARNI KP WARSZAWA / UL. JASNA 10 / LOKAL 3 / 1 PIĘTRO www.wydawnictwo.krytykapolityczna.pl






WIESZAJMY ARTYSTÓW KAŻDEGO DNIA

KOLONIA - GDAŃSK

kwiecień – listopad 2018

Mariusz Waras Ola Kotarska Michał Linow Magdalena Król www.kolonia-artystow.pl

DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW MIASTA GDAŃSKA



W KINACH

DESIGN : E.DOROT


NOC WRZESZCZA 19 Maja 2018 || Garnizon Kultury TEATR TAŃCA DZIKI STYL COMPANY ARCHITEKTONICZNA MAPA WRZESZCZA KONCERT MARSEBO ZWIEDZANIE BROWARU VREST DETALE ARCHITEKTONICZNE W CYJANOTYPII fpalma.pl/nocwrzeszcza ORGANIZATORZY:

DOFINANSOWANO ZE ŚRODKÓW MIASTA GDAŃSKA

PARTNERZY:

PATRONI:



WWW.BWA.WROC.PL

TOMASZ OPANIA 11.05–1.07.2018 SALON galeria Awangarda WZORNICTWA BWA Wrocław


U–jazdowski 4

cykl wystaw

{Project Room} 2018 26/04—03/06

07/06—15/07

1

1

19/07—26/08

30/08—07/10

1

1

11/10—18/11

22/11—30/12

1

1

Grzegorz Stefański Weronika Gęsicka Karolina Mełnicka

Maria Toboła Ania Nowak

Karolina Babińska

4

Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski 1

Jazdów 2, Warszawa www.u–jazdowski.pl

Instytucja finansowana przez

Partnerzy medialni


REINIER DE GRAAF / JUHANI PALLASMAA / RADYKALNE NAUCZANIE / ALEKSANDRA KĘDZIOREK / MACIEJ MIŁOBĘDZKI / ZYGMUNT BORAWSKI / MACIEJ SIUDA JAKUB SZCZĘSNY / AGATA TWARDOCH I INNI

www.autoportret.pl

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego


26th International Poster Biennale in Warsaw / Poland Academy of Fine Arts in Warsaw (Open Academy 9-13/06.2018)

Organizatorzy

09/06-15/07.2018 Exhibitions / Workshops Conference / Networking

instagram: ipb.warsaw www.warsawposterbiennale.com


Hannah Arendt: Ucieczka

maj 9 | 10 (Łódź, Teatr Powszechny)

maj 29 | 30 (Warszawa, Komuna Warszawa)

patronat


orien nn6t uj siÄ™ strona zaprojektowana krojem pisma Alkes / patrz s. 158

22


© Rafał Milach 2018

W przeddzień rocznicy katastrofy smoleńskiej Paweł Althamer umieścił przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie tymczasową rzeźbę – wykonany w pniu brzozy portret Lecha Kaczyńskiego. Miała służyć zadumie i złagodzeniu konfliktu po tragicznym wydarzeniu, które podzieliło Polaków. Wywołała wielkie poruszenie i niemal nikogo nie pozostawiła obojętnym. Czytaj więcej na str. 136

23


JUSTYNA CHMIELEWSKA DLA NN6T:

sztuka i życie

#POLSKA To mogłaby być dość zgrabna metafora: statek „Polska”, mimo dumnie wciągniętej na maszt biało-czerwonej bandery i pięknych okoliczności przyrody, zdaje się grzęznąć na mieliźnie albo rdzewieć w jakichś mulistych szuwarach, bo przecież wyraźnie ani nie płynie, ani nie cumuje w bezpiecznym porcie. Ba, to nawet nie jest statek, jedynie jakaś nieruchawa, nieforemna platforma, wykorzystująca siłę wyporu tylko do tego, by jakoś utrzymać się na powierzchni. A drugi brzeg, na który chciałoby się dotrzeć, jest jeszcze bardzo, bardzo daleko. Tymczasem to tylko kursujący nieopodal naszej wschodniej granicy prom lino­ wy, który gdy tylko rzeka nieco opadnie, wśród treli setek ptaków wypłynie na miły Bug, by wozić chętnych między Podlasiem a Lubelszczyzną i z powrotem – ale tylko w parzyste dni, z przerwą na porządny obiad i krótką sjestę. Pojedźcie sami sprawdzić, naj­ lepiej rowerem!

24


25


sztuka i życie

Gigant rzeźby Po 22 latach od ostatnich dużych pokazów rzeźb Henry’ego Moore’a w Polsce Centrum Rzeźby w Orońsku zaprasza na prezentację jego 23 dzieł, w tym 5 monumentalnych rzeźb w parku. To właśnie osadzanie opływowych form w krajobrazie i łączenie ze sobą porządków sztuki i natury są charakterystyczne dla tego twórcy, jednego z najwybitniejszych rzeźbiarzy XX wieku. Zobaczymy zarówno monumentalne prace, jak i mniejsze brązowe figury i modele, a także fotografie pracowni artysty i film o jego twórczości. Po raz pierwszy do Polski zawitają Oval with Points czy Knife Edge Two Piece. Zaprezentowane zostaną rzeźby figuralne: typowe dla Moore’a odpoczywające postacie i formy animalistyczne, a także te bardziej abstrakcyjne, jak Sheep. Na wystawę Moc natury składa się także prezentacja kilkunastu polskich rzeźbiarzy i rzeźbiarek, którzy inspirowali się jego sztuką. Wystawa odwiedzi następnie Wrocław i Kraków. do 9.09 Orońsko, Centrum Rzeźby Polskiej, ul. Topolowa 1 rzezba-oronsko.pl

26


Henry Moore: Sheep Piece, 1971–1972. Fot. Jonty Wilde. Reprodukcja za zgodą Fundacji Henry’ego Moore’a

27


sztuka i życie

Strzał w dziesiątkę Weneckie Biennale Sztuki na Bródnie? Takie rzeczy tylko z okazji jubileuszu Parku Rzeźby, który wypełnia się sztuką polskich i zagranicznych artystów już od dziesięciu lat. Autorzy tegorocznego programu odnoszą się do specyfiki miejsca – Paweł Althamer realizuje koncepcję parku społecznego od samego początku, współpracując nie tylko z artystami, ale przede wszystkim z mieszkańcami, a Goshka Macuga pracuje metodą archeologii kultury, opartą między innymi na wnikliwym poznaniu wszystkich kontekstów danej przestrzeni. Całe bródnowskie osiedle zostanie zaanektowane na wystawę sztuki – to, co zastane i znalezione, na przykład witryny sklepowe, balkony czy boiska szkolne, zostanie potraktowane i wyeksponowane jako wystawa. Spacery po niej będą ułatwione dzięki katalogowi, podpisom i oprowadzaniom z przewodnikiem „Paweł Althamer i Gośka Macuga odnoszą się do historii biennale jako formatu produkcji artystycznej, który wymaga pielgrzymowania do dalekich miejsc i poszukiwania prac artystów wplecionych w tkankę miasta. Celowo używają przymiotnika «wenecki» jako odniesienia do matki wszystkich biennale na świecie, najstarszej wystawy organizowanej w tym trybie, czyli Biennale w Wenecji, które powstało w 1895 roku. To sygnał, że traktują to przedsięwzięcie śmiertelnie poważnie, ale jednocześnie interesuje ich rozmontowanie wystawy jako narzędzia kontaktu ze sztuką i światem w ogóle” – powiedział nam Sebastian Cichocki, kurator Parku Rzeźby na Bródnie. Zachęcamy do zgubienia się tu jak turysta… w Wenecji. 23.06 – 1.07 Warszawa, Bródno, różne lokalizacje park.artmuseum.pl

28


Fot. Wojciech Radwański, 2018. Z archiwum Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

29


sztuka i życie

Nowojorskie widoki Trwa 17. odsłona wspierającego młode talenty konkursu Artystyczna Podróż Hestii. Przed uczestnikami między innymi szansa odbycia miesięcznej rezydencji artystycznej w światowych centrach sztuki nowoczesnej – Nowym Jorku lub Walencji. Podróż do Stanów Zjednoczonych odbyli zeszłoroczni laureaci I miejsca ex aequo – Katarzyna Szymkiewicz i Józef Gałązka. Ten ostatni opowiedział nam: „Czas spędzony na rezydencji przeznaczyłem na tak zwany research, czyli włóczenie się po mieście, stołowanie się w barach szybkiej obsługi oraz oglądanie wystaw sztuki i sklepowych. Ponadto program rezydencji obejmował spotkania z kuratorami, na których można było zaprezentować swoją twórczość. […] Zetknięcie się z tak dużą różnorodnością w obszarze sztuki pozwoliło mi odciąć się od przekonania, że istnieje jedna słuszna droga. Jestem bardziej otwarty na własne pomysły i nie jestem dla siebie zbyt surowy. Staram się bardziej ufać swojej intuicji i po prostu rzeźbić swoje”. Całą rozmowę z laureatami możecie przeczytać na stronie nn6t.pl, a prace finalistów obejrzeć na wystawie finałowej w filii Muzeum Sztuki Nowoczesnej Warszawie. 25.06 – 4.07 Warszawa, Muzeum nad Wisłą, ul. Wybrzeże Kościuszkowskie 22 artystycznapodrozhestii.pl

Na zdjęciu: Bogaty asortyment w sklepie branży imprezowej, Harlem, Nowy Jork, 2017. Fot. Józef Gałązka

30


31


sztuka i życie

Maurycy Gomulicki: Domina, 2018, serigrafia

Nimfy w Kwiaciarni Niech żyje wiosna! Kwiaciarnia Grafiki zaprasza na wystawę serigrafii rozkochanego w soczystym kolorze Maurycego Gomulickiego, który z Meksyku mówi nam: „Najbardziej na świecie to mi się podobają gołe panie. Podoba mi się też las, zachody słońca i masa innych fenomenów natury, ale tak najbardziej to jednak dziewczyny. Podobają mi się okropnie – jak kuszą i w ogóle. Różne. Brunetki i blondynki, żyrafy i petitki, pieguski i Murzynki – długo by wyliczać. Kochać więcej niż jedną naraz trudno, za to narysować można sobie cały harem. Więc rysuję, trochę z wyobraźni, trochę ze zdjęć. Już kiedy miałem 6 lat, namiętnie gryzmoliłem księżniczki – w sukniach i bez, i to mi zostało do dziś. Jednym z przywilejów fantazji jest dopuszczalność uproszczeń: marzy się nie o skomplikowanej psychologicznie jednostce ludzkiej, ale o rusałce, dziewce, dziwce, kokietce, piratce czy czarodziejce. To wszystko postacie zdeterminowane przez kilka atrakcyjnych atrybutów, takie są też bohaterki tych syntetycznych rysunków: baletnica, bogini, warkoczanka, cycatka. Lubię uproszczenia i w łóżku, i w rysunku. Spektrum fetyszy, które na mnie działają, jest dość szerokie. Na grafikach pojawiają się rozmaite dodatki, zarówno te natychmiastowo rozpoznawalne jako erotyczne, jak szpilki czy pończoszki, jak i inne, nieco mniej oczywiste, na przykład czaszka czy rower. Użycie artefaktów pozwala nawiązać do tradycji przedstawień alegorycznych – a sam akt ma poczesne miejsce w historii sztuki. Mam nadzieję, że ta frywolna, kameralna wystawa sprowokuje uśmiechy i rumieńce”. 15.05 – 30.06 Warszawa, Kwiaciarnia Grafiki, ul. Juliana Smulikowskiego 6/8 (po wcześniejszym umówieniu się) kwiaciarniagrafiki.pl

32


Cyryl Polaczek: Żarówka, 2017

Poszukiwania w obrazach Dwoje artystów malarzy, Yui Akiyama i Cyryl Polaczek, organizuje wystawę zbiorową. Tłumaczą: „Z powagi obrazu w śmieszność i odwrotnie. Grupowanie obrazów, wzmacnianie ich i wyrywanie z kontekstu. Wzajemne oddziaływanie obrazów: co to jest, jak to wyjaśnić? Nie wiemy. Zaprosiliśmy więc wszystkich uczestników wystawy do wspólnych poszukiwań”. Komunikacja ze wszystkim, co jest, to przegląd malarstwa, które autorzy wystawy uznali za ważne. Wybrane prace – zaledwie ziarnko w ogromie dzisiejszego świata sztuki – to wycinek twórczości naszych popostmodernistycznych, nadmiarowych czasów. do 16.06 Warszawa, Fundacja Stefana Gierowskiego, ul. Kredytowa 9 fundacjagierowskiego.pl

33


sztuka i życie

Monika Pich: Czysta sprawa, No Budget Show, Owińska niedaleko Poznania, 2017

Konteksty redystrybucji Poznań Art Week, mający na celu odkrywanie i konsolidację prężnie rozwijającego się środowiska artystycznego, poszerza swoją formułę. Ogłoszono open call dla galerii na realizację wystawy związanej z hasłem przewodnim festiwalu, czyli odmienianą przez wiele przypadków redystrybucją. Wydarzenie jest też sceną prezentacji debiutów, chociażby kolektywu fotograficznego Oprócz. Dawny hotel Polonez stanie się natomiast terenem działań młodych kuratorów i artystów pod nazwą Triple Bed, Double Scotch, One Pair of Shoes, a także koncertów, wykładów i spotkań. Warto zwrócić uwagę na kuratorowaną przez Roberta Kuśmirowskiego akcję NBS (No Budget Show) w „okrąglakach”, czyli kompleksie opuszczonych budynków nad jeziorem Lucień. To prowokacyjny manifest tworzony przez profesjonalistów i amatorów, który odwołuje się do kontekstu miejsca, wskazując jednocześnie na kwestię finansowania sztuki w przestrzeni publicznej. Festiwal włącza także w swój program wystawę końcoworoczną poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego, podsumowującą pracę ponad 140 pracowni działających na tej uczelni. 25.05 – 1.06 Poznań, różne lokalizacje poznanartweek.com

34


Andrzej Szewczyk: Bez tytułu, 1993

Obrazy z żywiołów Po zeszłorocznej wystawie Linia i chaos BWA Katowice dalej przygląda się śląskim tradycjom awangardowym – tym razem poprzez postać Jerzego Wrońskiego i środowiska, które aktywnie współtworzył i animował. Artysta zaczynał od malarstwa materii, by w kolejnych etapach przejść do „akwareli metamorficznych” i „rysunków dyfuzyjnych”. W latach 80. opracował unikalną technikę fotografii bezkamerowej – tworzył tak zwane kopciogramy, czyli obrazy powstające przy pomocy ognia i wody, inicjując proces, który zwykle kreuje natura. Ważne miejsce w jego życiu zajmowała działalność pedagogiczna, do której podchodził z wielkim entuzjazmem. Na wystawie Jerzy Wroński i przyjaciele zobaczymy również prace jego uczniów, studentów, współpracowników i przyjaciół, w tym reprezentantów Grupy Nowo­ huckiej i Grupy Krakowskiej. do 10.06 Katowice, Galeria Sztuki Współczesnej BWA, al. Wojciecha Korfantego 6 bwa.katowice.pl

35


sztuka i życie

Poza girl power

mieszkańców czy artystów, ale i dane miejsce, w tym przypadku Berlin. Przypomina, że sami musimy stawić czoła problemom, nie czekając na bohatera czy zbawcę. Biennale zachęca również do poszukiwania różnych sposobów przyglądania się teraźniejszości i przeszłości oraz motywuje do działań wykraczających poza pole sztuki.

Popularne od lat 90. hasło girl power, podobnie jak wiele innych z zamierzenia emancypacyjnych inicjatyw feministycznych, antyrasistowskich, ekologicznych czy queerowych, zostało przechwycone przez dyskurs neoliberalny i odpolitycznione przez postfeminizm i feminizm liberalny. Wykład Poza girl power: dziewczyńskie formy oporu odnosi się zarówno do mocno osadzonej w kulturze popularnej tytułowej strategii, jak i do form sprzeciwu, które kształtują się poza tym szablonem. W oparciu o teksty feministyczne i przykłady z kultury wizualnej Agata Lisiak, profesorka w berlińskim Bard College, przyjrzy się tym elementom dziewczyńskiego oporu, które mogą (i powinny) być podstawą do tworzenia nowej wyobraźni politycznej.

9.06 – 9.09 Berlin, różne lokalizacje berlinbiennale.de

Dociekania kuratorskie Technologia jest wszędzie, a my dość szybko zamieniamy się w globalne plemię „cyfrowych tubylców”. To właśnie te zagadnienia wzięli na warsztat twórcy programu kuratorskiego prowadzonego od 1994 roku w holenderskim centrum sztuki De Appel. Skupia się on na rozwoju teorii i praktyki tworzenia ekspozycji, rozwijaniu jej ideo­ logicznych ram i poszukiwaniu alternatywnych form praktyki kuratorskiej. Efektem edycji 2017–2018 są wystawa i program publiczny Brace for impact, badające związki między technologią a afektem. Zobaczymy tam prezentacje, performanse, pokazy oraz instalacje badające między innymi wpływ, jaki środowisko technologiczne i jego upolitycznione reprezentacje wywierają na nasze życie. Warto odnotować, że w gronie sześciu kuratorów znaleźli się Jagna Lewandowska (1986) oraz Arkadiusz Półtorak (1992).

20.06 Warszawa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, ul. Pańska 3 artmuseum.pl

Subiektywne perspektywy Biennale Sztuki w Berlinie przy okazji dziesiątej edycji obchodzi swoje dwudziestolecie. Okrągła rocznica będzie pretekstem do badania stanów „zbiorowej psychozy”, przez które przeprowadza kuratorka Gabi Ngcobo wraz z zaproszonym zespołem. Idąc tropem hitu Tiny Turner We don’t need another hero, odnosi się między innymi do zmian geopolitycznych i ich konsekwencji, a także do narracji historycznych, które kształtują nie tylko życie lokalnych

do 20.05 Amsterdam, wiele lokalizacji (m.in. De Appel, Stedelijk Museum, De School i lotnisko Schiphol) deappel.nl

36


Leon Tarasewicz: Bez tytułu, 1987, galeria Arsenał w Białymstoku

Poza ramą Leon Tarasewicz od ponad trzech dekad konsekwentnie przekracza granice obrazu. Kuratorzy wystawy we wrocławskim Muzeum Architektury zapraszają do śledzenia tej ewolucji poprzez ukazanie związków malarstwa z architekturą. Trzy części ekspozycji prowadzą nas od tradycyjnych obrazów, przez prace zagarniające coraz większe przestrzenie – zarówno wielkoformatowe płótna, jak i to, co poza nimi, na przykład ściany czy podłogi – aż po realizacje site specific we wnętrzu instytucji i w wirydarzu. Te ostatnie mówią nam wiele o realizowanych w ostatnich latach działaniach Tarasewicza w przestrzeni publicznej – pracach wykorzystujących pasy koloru, rozprzestrzeniających się łapczywie w trzeci wymiar. 10.05 – 26.08 Wrocław, Muzeum Architektury, ul. Bernardyńska 5 ma.wroc.pl

37


sztuka i życie

ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

Gorączka sobotniej nocy Ustalmy, że przełom lat 60. i 70. XX wieku to przede wszystkim czas szalonych imprez, na marginesie których powstawały wszystkie te społeczne, polityczne i obyczajowe rewolucje. Nie dziwi zatem, że jedną z przestrzeni, w których dyskurs tego okresu znalazł swoją architektoniczną materializację, była sala dyskotekowa. Od Nowego Jorku po Florencję i Rimini kluby disco stanowiły pole architektonicznej, muzycznej i społecznej ekspresji. Na nostalgiczną podróż, poczynając od dyskotek lat 60., przez Detroit techno, aż do dziś zaprasza nas Vitra Design Museum. Wystawa Night Fever. Designing Club Culture 1960 – Today to największa odsłona projektu, który przed kilkoma miesiącami mogliśmy oglądać na przykład w londyńskim ICA. Znajdziemy tu historię i fotoreportaże, a także prezentacje projektów ikon dizajnu, jak Gruppo 9999, Philipa Starcka czy OMA. Po tej wystawie Wixapol już nigdy nie sprawi wam tyle radości. do 9.09 Weil am Rhein, Vitra Design Museum, Charles-Eames-Str. 2

38


Grace Jones w Confinement theme, Area, Nowy Jork, 1984. © Volker Hinz

39


ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

Radykalne głosy na papierze

ARCHITEKTURA I MIASTO

ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

Rentgen architektury modernizmu

Jeden z kampusów zuryskiej politechniki ETH położony jest na wzgórzu Hönggerberg. Kampus przypomina utopijną wioskę oddaloną od codziennego miejskiego znoju. Mieści się tu Wydział Historii i Teorii Architektury (GTA), który prowadzi słynne archiwum, zarządzając kolekcją CIAM-u, oraz realizuje ambitny program wystaw. Właśnie tam można oglądać Cloud ‘68 – Paper Voice, która jest wynikiem pracy nad kolekcją chilijskiego architekta Smiljana Radica. Urodził się on w Santiago, jednak jego rodzina przybyła tam z Chorwacji. Większość realizacji architekta znajduje się w Chile, a w Europie zaprojektował na przykład pawilon Serpentine w Londynie z 2014 roku. Na wystawie w GTA zobaczymy jego kolekcję rysunków, projektów, wizji i dzieł architektów z lat 50., 60. i 70. XX wieku. Wszystkie prace łączy krytycyzm wobec własnej aktualności i chęć wytworzenia alternatyw, często z silnym zacięciem społecznym i politycznym. Zobaczymy więc oryginalne rysunki, odbitki i przedruki Constanta Nieuwenhuysa, Międzynarodówki Sytuacjonistów, włoskiego Superstudio, japońskich metabolistów czy mistrza futurologii Buckminstera Fullera.

Gdy oglądałem niedawno otwartą w Zachęcie wystawę Przyszłość będzie inna, bardzo brakowało mi rozwinięcia wątków higieny i społeczeństwa klasowego w międzywojniu. Patrząc na archiwalia i prace dotyczące uzdrowisk dla robotników i pływalni dla miejskiej socjety, przypomniałem sobie wykład Beatriz Colominy, wygłoszony przed dwoma laty w Londynie. Badaczka zapowiadała w nim swoją książkę X-Ray Architecture, która dotyczyć miała styku projektowania i higieny, czy ogólniej: zdrowia. Z chęcią zabiorę się do lektury, i wam również ją polecam. Higiena, jako zjawisko nie tylko medyczne, ale też estetyczne, leży bowiem u podstaw nowoczesności w architekturze. Jak głęboko może sięgać zależność pomiędzy budynkiem, ciałem i ekonomicznym aparatem reprodukcji? Poczekajmy na wyjaśnienia Colominy.

do 18.05 Zurych, ETH Hönggerberg gta.arch.ethz.ch

Premiera: kwiecień Wydawca: Lars Müller Publishers

40


Shanty Megastruktur. © Olalekan Jeyifous

ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

To nie jest wystawa o obozach dla uchodźców Monachijskie muzeum architektury jest jedną z najlepszych instytucji tego typu w regionie. I choć stolica Bawarii nie jest zapewne na czele rankingu miejsc, w które koniecznie trzeba się wybrać, to wystawa African Mobilities bardzo zachęca do odwiedzin. Nosi podtytuł This is Not a Refugee Camp Exhibition i powstała w ramach współpracy pomiędzy TU München a uniwersytetem Witwatersrand w Johannesburgu. Jej kuratorka, pochodząca z RPA architektka Mpho Matsipa, wykłada na uniwersytecie Columbia i jest założycielką platformy dla dyskusji o architekturze i urbanistyce Studio-X. Prezentacja, poprzez transgraniczną perspektywę, ma pokazywać splot pomiędzy procesami migracji i polityki a formami architektonicznymi, wychodząc poza klisze namiotów i obozów przejściowych, do których przyzwyczaił nas postkolonialny przekaz obecny w mediach. do 19.08 Monachium, Architekturmuseum der TUM, Barer Str. 40 architekturmuseum.de

41


ARCHITEKTURA I MIASTO

Katowice krytyczne Katowice Street Art Air ponownie wychodzi w przestrzeń miasta. Ubiegły rok rezydencji i działań artystycznych zaowocował między innymi neonem dedykowanym marzeniom autorstwa rosyjskiego artysty Timy Radii czy stworzeniem przez Jakuba Szczęsnego domku na Rawie, ironicznie odnoszącego się do obietnic sektora nieruchomości. Rok 2018, który inauguruje właśnie Kamila Szejnoch, to sześć dwumiesięcznych pobytów twórczych, nastawionych przede wszystkim na włączenie mieszkańców w podejmowane działania. Hasło tej edycji: „Jeszcze przypominamy ludzi” ma zachęcać do zaangażowania społecznego i obywatelskiego, a dodatkowe konteksty tworzą rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości oraz planowany w Katowicach szczyt klimatyczny. Do jakich współczesnych wątków odniosą się polscy i zagraniczni goście i jak skomentują aktualne, burzliwe czasy? do 30.12 Katowice, różne lokalizacje katowicestreetartair.pl

42


Materiaล y Instytucji Kultury Katowice Miasto Ogrodรณw im. K. Bochenek

43


ARCHITEKTURA I MIASTO

Fot. Paulina Mirowska

Botaniczna lupa Podobno człowiek i drzewo współdzielą aż 64 procent genotypu. Przyroda jest nam niezbędna do życia, tym bardziej trudno więc zrozumieć współczesną relację człowieka ze środowiskiem naturalnym, opartą głównie na wyzysku i zniszczeniu. Tegoroczna edycja projektu Ogród Miejski Jazdów przykłada do natury lupę, a także testuje pseudonaukowy termin „naturomorfizm” – sytuację, w której człowiek zmuszony jest do adaptacji wobec dzikiej przyrody. Jak przyjąć taką perspektywę w mieście? Choćby przez warsztaty, spotkania, obserwacje botaniczne i działania artystów. Anna Siekierska i Maciej Siuda zaprojektują i zbudują w konarach drzew platformę do obserwacji. W programie również inwentaryzacja drzew w formie instalacji przestrzennej, praca landartowa pozwalająca na odpoczynek w naturze czy paralaboratorium do pracy z glebą. Długi okres trwania projektu może być okazją do uruchomienia procesów naturomorfizacji zmieniających układ sił w przyrodzie w różnych porach roku – albo chociaż do bliższego poznania natury w mieście. kwiecień–listopad Warszawa, Ogród Miejski Jazdów, park przy Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski u-jazdowski.pl

44


Muzeum Katyńskie. © Juliusz Sokołowski

Najlepsze budynki Europy W maju ubiegłego roku poznaliśmy zwycięzców prestiżowego konkursu architektonicznego. W 2017 roku Nagrodę Unii Europejskiej w dziedzinie architektury współczesnej im. Miesa van der Rohe, pokonując ponad 350 nominowanych prac, zdobył projekt DeFlat Kleiburg w Amsterdamie autorstwa NL Architects i XVW architectuur. Wśród pięciu finalistów znalazła się też polska propozycja, czyli Muzeum Katyńskie na warszawskiej Cytadeli projektu BBGK Architekci. Wybór najlepszych projektów architektury europejskiej z lat 2016–2017 można teraz zobaczyć w Warszawie. Wystawa pokazuje ponad 40 modeli budynków, 10 poświęconych im filmów oraz zdjęcia, rysunki i pełnowymiarowe detale. Przedsięwzięcie ma promować jakość w architekturze, od niej bowiem zależy trwałość, wygląd i funkcjonalność oraz to, jak budynek będzie się starzeć. Warto o tym przypominać w kontekście trwającego właśnie Europejskiego Roku Dziedzictwa Kulturowego, w którym jednym z priorytetów jest zarządzanie zabytkowym krajobrazem miejskim. do 19 maja Warszawa, pawilon wystawowy SARP, ul. Foksal 2 sarp.warszawa.pl miesarch.com

45


ARCHITEKTURA I MIASTO

Klub Garnizonowy. Fot. Jakub Knera

Architektoniczna historia Gdańska dzielnica Wrzeszcz, wcześniej funkcjonująca jako niezależna miejscowość, obchodzi w tym roku jubileusz 755 lat istnienia. Historia ta udokumentowana jest w wielu źródłach, ale zachowała ją przede wszystkim architektura, która uniknęła zniszczeń podczas II wojny światowej. Dlatego właśnie druga edycja Nocy Wrzeszcza koncentruje się na poznaniu i doświadczeniu architektury, która jest bardzo różnorodna – spotyka się tu zarówno zabudowę przedwojenną, poniemiecką z wieloma zachowanymi zabytkami, jak i osiedla mieszkaniowe powstałe w latach 50. i 60. XX wieku, obiekty utrzymane w stylu socrealistycznym oraz współczesną zabudowę mieszkalną i biurową. Uczestnicy Nocy Wrzeszcza będą mieli okazję zagłębić się w lokalną historię w ramach bogatego programu wydarzeń. Zaplanowane są spacery, warsztaty, wykłady, wystawa poświęcona detalom budynków, specjalnie na tę okazje przygotowany spektakl teatru tańca, architektoniczna mapa dzielnicy oraz filmowa etiuda dedykowana tej przestrzeni. 19.05 Gdańsk, Garnizon Kultury, ul. Juliusza Słowackiego 19–23 fpalma.pl/nocwrzeszcza

46


Fot. Małgorzata Kujda

Wieloznaczny kapitał Wrocławski Survival to jeden z największych przeglądów sztuki w przestrzeni publicznej w Polsce. Od 15 lat co roku odbywa się w innym miejscu, często biorąc na warsztat budynki i miejsca opuszczone i zaniedbane. W tym roku jest to osiemnastowieczny klasycystyczny pałac rodziny Wallenberg-Pachalych. Jego pełna niespodzianek historia stała się pretekstem i tłem dla aktualnego hasła festiwalu, którym jest „Kapitał”. Artyści i artystki sztuk wizualnych rozpatrują to pojęcie w kontekście, kapitału ludzkiego, symbolicznego czy politycznego, a także relacji między sztuką a ekonomią. Ten pojemny temat skłania do zadawania licznych pytań, między innymi o komercjalizację, sztukę jako produkt, rynek czy wycenę pracy artysty. 22–26.06 Wrocław, pałac Wallenberg-Pachalych, ul. Karola Szajnochy 10 survival.art.pl

47


ARCHITEKTURA I MIASTO

Od zera do developera Developol to projekt towarzyszący wydaniu drugiego numeru zina „Szumowiny”, który stara się ująć cząstkę złożoności i chaosu placu Defilad. Jest to gra-mapa nałożona na siatkę nieruchomości znajdujących się wokół placu, a zarazem skondensowany model aktualnego stanu miasta. Podkreśla występujące w Warszawie procesy miejskie, stosunki społeczne, niejednoznaczne, pokrywające się prawa, zobowiązania, roszczenia oraz dominację wernakularnej estetyki. Zasady gry są proste: zostań milionerem, a pozostałych uczyń bankrutami! Kupuj kolejne działki, ściągaj od innych graczy wypracowane zyski i zdobądź absolutną władzę nad placem Defilad. Pamiętaj, nie musisz grać zgodnie z zasadami! Bądź chciwy, oszukuj i reinterpretuj zasady dla własnych korzyści. Wolny rynek nie dyktuje ścisłych reguł gry. Przekonaj się, kto ma ostateczne prawo do miasta. Kostki zostały rzucone! szumowiny.pl

48


Developol. Fot. Diana Grabowska

49


Szczodrość architektury

ARCHITEKTURA I MIASTO

Wychodzić miasto

Tematem przewodnim 16. Międzynarodowej Wystawy Architektury w Wenecji jest „Wolna przestrzeń”, a więc architektura pod każdym względem dostępna i hojna. Jak tłumaczą kuratorki Yvonne Farrell i Shelley McNamara, daje to szansę na zaakcentowanie darów natury: światła Słońca i blasku Księżyca, a także powietrza, grawitacji, zasobów naturalnych oraz materiałów wytwarzanych przez człowieka. Prezentacje narodowe mają zachęcać widzów do emocjonalnego i intelektualnego zaangażowania, co poz­woli na lepsze zrozumienie architektury i rozwi­nięcie dyskusji na temat jej podstawowych wartości. Jak podkreśla przewodniczący biennale Paolo Baratta, wydarzenie ma służyć jej ponownemu odkrywaniu dla społeczeństwa obywatelskiego, dając możliwość tworzenia, chronienia i odnowy dobrej jakości przestrzeni do codziennego życia. Polskę reprezentuje projekt Amplifikacja natury kuratorki Anny Ptak z udziałem Małgorzaty Kuciewicz oraz Simone De Iacobisa z Grupy Projektowej CENTRALA.

Po Atenach, Stambule, Meksyku czy Hawanie przyszedł czas na Warszawę jako gospodarza konferencji International Network for Urban Research and Action (INURA). To już 28. spotkanie tej międzynarodowej niehierarchicznej sieci składającej się z lewicowych badaczy i aktywistów. Lokalni i międzynarodowi uczestnicy przyjrzą się stolicy w świeży i nieschematyczny sposób, by dowiedzieć się, jak naprawdę działa i jak poukładać elementy tej miejskiej układanki, by stworzyły spójną całość. Żeby to osiągnąć, konferencja odchodzi od formatu konwencjonalnych akademickich spotkań i naprawdę „wychodzi na miasto”, do lokalnych ekspertów, na wycieczki i wykłady na świeżym powietrzu. Promuje również ideę perypatetycznych (a więc związanych z chodzeniem) korzeni miejskich badań – w końcu chodzenie i myślenie zawsze były ze sobą powiązane, co odnajdujemy w figurach modernistycznych flâneurów czy praktykach miejskich etnografów. W ślad za nimi pójdą goście INURY.

24.05 – 25.11 Wenecja, Arsenale, Giardini oraz inne lokalizacje labiennale.org

23–30.06 Warszawa oraz Zegrze inura18.wordpress.com

50


Odbudowa ciągłości tkanki śródmiejskiej. © Urząd m.st. Warszawy

Plan na miasto Czym jest studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego? To dokument, który określa, jak ma wyglądać polityka przestrzenna na całym obszarze miasta. Daje wytyczne dla zabudowy, terenów zielonych, układu komunikacji, ochrony zabytków i kształtowania ładu przestrzennego. Obecnie Urząd m.st. Warszawy kończy prace nad strategią rozwoju do roku 2030, a kolejnym krokiem będzie stworzenie nowego studium dla stolicy. Konferencja Robimy studium! #Warszawa2030 organizowana przez Biuro Architektury i Planowania Przestrzennego Urzędu m.st. Warszawy i koordynowana przez Fundację Bęc Zmiana to spotkanie osób, które będą tworzyły dokument, a w debatach będzie można uczestniczyć także wirtualnie. O tym, jak się to robi za granicą, opowiedzą między innymi eksperci z Tallina i Helsinek. Przewidziano również otwarty dla publiczności Departament Propozycji, podczas którego każdy będzie mógł zgłosić własny pomysł ulepszenia stołecznej przestrzeni. 9–10.05 Warszawa, Szwedzka.com, ul. Szwedzka 2/4 robimystudium.pl

51


52

DIZAJN


MONIKA ROSIŃSKA DLA NN6T:

WIZUALNY JĘZYK PROTESTU Parasolka i wieszak to dwa najbardziej rozpoznawane symbole-artefakty organizowanych w 2016 i 2018 roku protestów polskich obywatelek i obywateli przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Oba dość szybko stały się punktem wyjścia dla profesjonalnych grafik i ilustracji (na przykład Pogotowia Graficznego czy Demokracji Ilustrowanej) oraz amatorskich banerów. Na świecie od 2008, a w Polsce od 2010 roku widać wzmożoną aktywność obywateli walczących już nie tylko o prawa pracownicze i socjalne („stare ruchy społeczne”), ale również o prawa człowieka i wolność wyboru stylu życia („nowe ruchy społeczne”). Powodów jest wiele: światowy kryzys finansowy, pogłębiająca się polaryzacja sceny politycznej na lewą i prawą stronę, Brexit, Arabska Wiosna, kryzys uchodźczy… W ramach wystawy Hope to Nope: Graphics and Politics 2008–2018 kuratorzy zaprezentują szerokie spektrum form wizualnych, badając przy okazji rolę i przemiany komunikatów wizualnych towarzyszących współczesnym protestom. do 12.08 Londyn, The Design Museum, 224–238 Kensington High Street designmuseum.org Protest w Brazylii. © Charles Albert Sholl

53


DIZAJN

Anna Wieluńska: projekt książki Obiecadło

Młode projektowanie Konkurs Design32 organizowany przez Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach zbiera najlepsze prace magisterskie ze wszystkich publicznych uczelni artystycznych w Polsce. Na jego ósmą edycję składają się 32 dyplomy z zakresu projektowania. Propozycje, które opuściły uczelniane mury w 2017 roku, to między innymi rozwiązania odnoszące się do wyzwań codzienności i współczesności. Wprowadzają one usprawnienia w naszym otoczeniu i wyposażeniu naszych domów, szukają rozwiązań konkretnych problemów, a także są akuszerami postępu. To na przykład jednorazowe naczynia, które po użyciu można zjeść lub wrzucić do kompostu, analogowy skafander zainspirowany coraz śmielszymi planami eksploracji Kosmosu czy zestaw urządzeń do terapii sensorycznej osób cierpiących na chorobę Alzheimera. Nie zapomniano również o dobrze zaprojektowanych książkach, meblach, plakatach, wszelkiego rodzaju maszynach i urządzeniach, a także ubraniach. Wszystkie prace biorące udział w konkursie zaprezentowano podczas wystawy w katowickim Rondzie Sztuki. Dyplomy wyróżnione przez międzynarodowe jury można obejrzeć podczas Łódź Design Festival. 19–27.05 Łódź Design Festival lodzdesign.com facebook.com/Design32asp

54


Jaime Hayon: Portrait on Green Chicken. Materiał dzięki uprzejmości Hayon Studio

MONIKA ROSIŃSKA DLA NN6T:

REFLEKSJA NAD FORMĄ Jaime Hayón, gwiazdor hiszpańskiego dizajnu znany z przeróżnych przedsięwzięć, takich jak eksperymenty scenograficzne czy atrakcyjne formalnie obiekty dedykowane najważniejszym europejskim festiwalom projektowania, a także ze współpracy z najlepszymi markami (Magis, Fritz Hansen, Mooi), pojawi się na tegorocznej, 12. edycji festiwalu Łódź Design. Ana Domínguez Siemens, kuratorka retrospektywnej wystawy poświęconej dorobkowi Hayóna, stwierdziła, że „jego prace cechuje optymistyczna, przyjemna, pozytywna i szczęśliwa estetyka zabarwiona niekiedy poczuciem humoru i szczyptą ironii”. Już 22 maja projektant wygłosi wykład o nieoczywistym związku formy z funkcją. 19–27.05 Łódź, Art_Inkubator, ul. Wincentego Tymienieckiego 3 lodzdesign.com

55


DIZAJN

Misja ratunkowa Pogrążona w kryzysie, niestabilna i niepewna swej przyszłości Unia Europejska potrzebuje wsparcia ze strony artystów i naukowców z całego świata. Założyciel biura projektowego OMA Rem Koolhaas, architekt Stephan Petermann oraz artysta Wolf­gang Tillmans widzą w takiej współpracy szansę na zachowanie jedności i stabilności europejskiej struktury. W ramach inicjatywy Eurolab szukają pomysłów na jej dosłowny i symboliczny rebranding oraz pracują nad komunikacją z mieszkańcami krajów UE. Zespół zaprezentuje rezultaty konkursu i przeprowadzonych badań podczas Forum on European Culture w Amsterdamie. Będą to między innymi wyniki open call na zmianę marki UE poprzez projektowanie graficzne, zdjęcia, wiersze, krótkie scenariusze filmowe, a także inne projekty mówiące o tym, jak działa Unia, co jest jej wartością, a co słabością. Nie chodzi jednak o nagrodzenie jednego pomysłu, ale o zebranie całej puli rozwiązań i przekształcenie ich w spójną i skuteczną kampanię. 31.05 – 3.06 Amsterdam, Forum on European Culture cultureforum.eu

56


Propozycja nowej flagi Unii Europejskiej autorstwa OMA, 2001. Kod kreskowy złożony z pasków w barwach flag narodowych członków UE. © OMA


Plakat wolności Rok 2018 to setna rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę, Litwę, Łotwę i Estonię; to także jubileusz stworzenia dwunarodowego niepodległego państwa – Czechosłowacji, a rok wcześniej powstała Finlandia. Niepodległość, wolność, współpraca i tolerancja są tematem 26. Międzynarodowego Biennale Plakatu, które wraca do miejsca – Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie – w którym ukształtowała się i w 1966 roku urzeczywistniła jego idea. Wydarzenie pierwotnie stawiało sobie za cel konfrontację rodzimych i światowych osiągnięć twórców używających tego medium. Organizatorzy wracają do tej idei, zapraszając na wystawę główną artystów wszystkich pokoleń i z całego świata. W ramach biennale odbywają się dwa konkursy: główny i tematyczny, a ich zwycięzców wybierze międzynarodowe jury. Wydarzenie zbiega się w czasie z dwiema innymi ważnymi dla polskiego plakatu rocznicami: pięćdziesięcioleciem powstania warszawskiego Wydziału Grafiki oraz Muzeum Plakatu w Wilanowie, czyli pierwszej dedykowanej wyłącznie plakatowi instytucji na świecie. W programie również konferencja naukowa, spotkania z artystami i warsztaty projektowania.

MONIKA ROSIŃSKA DLA NN6T:

DIZAJN

CO MOŻE DIZAJN? Podczas jednej z edycji festiwalu What Design Can Do Lucas Verweij, projektant i krytyk prowadzący własną kolumnę na portalu Dezeen, wygłosił prowokacyjny wykład, w którym przekonywał, że dizajnerzy powinni wrócić do kreowania atrakcyjnych form, a nie aspirować do rozwiązywania globalnych problemów. W pewnym sensie miał rację – bez wsparcia polityki sam dizajn często niewiele może zmienić. Organizatorzy wydarzenia nieszczególnie się jednak przejęli manifestem Verweija (2014) i w tegorocznej odsłonie razem z zaproszonymi prelegentami z branży kreatywnej podejmują między innymi temat zmian klimatycznych. Oprócz wysłuchania inspirujących wystąpień można wziąć udział także w warsztatach. Mnie szczególnie przypadła do gustu propozycja Anny van Nunen, założycielki Innofest, która wykorzystuje festiwalowe przestrzenie jako pretekst do badania i testowania społecznych innowacji.

9.06 – 15.07 Warszawa, Akademia Sztuk Pięknych, ul. Krakowskie Przedmieście 5 warsawposterbiennale.com

24–25.05 Amsterdam whatdesigncando.com

58


Miia Autio: Variation of White, Grand Prix Fotofestiwal 2018. © Miia Autio

Ludzka natura 17. międzynarodowe święto fotografii skupia się na jednym z klasycznych tematów, jakim jest natura. Jak fotografuje się ją w epoce antropocenu oraz globalnego kryzysu ekologicznego? Z tymi pytaniami zmierzą się zaproszeni artyści i kuratorzy, którzy nie tylko dokumentują wpływ cywilizacji na środowisko, ale także rozpatrują zależności człowieka i natury z perspektywy etyki i władzy, przedstawiając różne podejścia do zagadnień ekologii. Zobaczymy między innymi głośny i wielokrotnie nagradzany projekt dotyczący giganta branży spożywczej Monsanto autorstwa Mathieu Asselina, będący wynikiem kilkuletniej pracy śledczej i reporterskiej. O Grand Prix Fotofestiwalu zawalczy 10 finalistów wyłonionych spośród 630 zgłoszeń nadesłanych z 59 krajów. Ich zdjęcia ukazują między innymi osoby z albinizmem, które cierpią z powodu dyskryminacji, nowojorskie metro i korzystających z niego ludzi czy członków mniejszości narodowych, etnicznych lub religijnych urodzonych, dorastających i uczących się w Niemczech. 21.06 – 1.07 Łódź, wiele lokalizacji fotofestiwal.com

59


EWA DYSZLEWICZ DLA NN6T:

FILM I FOTOGRAFIA

FASADY Gdy jedni swych korzeni doszukują się w mitycznym Lechistanie, inni sięgają po Aleksandra Wielkiego i dzieje jego podbojów. Współcześni Macedończycy, bo o nich mowa, mają jednak niewiele wspólnego z Hellenami. Nie przeszkadza to rządzącym w realizacji kontrowersyjnej polityki tożsamościowej, która nie tylko wzbudza sprzeciw środowisk naukowych, ale jest też źródłem konfliktu między rządami Grecji i Macedonii o prawo do schedy po starożytnym imperium. Michał Siarek od dłuższego czasu dokumentuje efekty tych działań (do zobaczenia na wystawie Alexander), które przejawiają się między innymi interwencjami w architekturę stolicy państwa, Skopje. Modernistyczne budynki zyskują pseudoantyczne fasady, a pomniki upamiętniające „ojców założycieli” zasiedlają główne place, tworząc dość kuriozalną scenerię dla politycznych batalii o ducha narodu. W tym kontekście można tylko odetchnąć z ulgą, że naszym włodarzom nie marzy się jeszcze Warszawa w stylu słowiańskiego grodu. 18.05 – 8.07 Warszawa, Instytut Fotografii Fort, ul. Racławicka 99 instytutfotografiifort.org.pl

60


Michał Siarek: Macedoński żołnierz, z serii Alexander, Skopje, 2013

61


FILM I FOTOGRAFIA

Bownik: Rewers 1 (Łowicz, Muzeum Etnograficzne Warszawa), 2017

EWA DYSZLEWICZ DLA NN6T:

SZWY Po kilku latach od wydania Disassembly – wnikliwego studium nad relacjami między konstrukcją a rekonstrukcją, naturą a człowiekiem – w poznańskiej galerii premierowo pokazany zostanie nowy projekt Bownika zatytułowany Reverse. Tym razem artysta swoją uwagę kieruje na kwestie związane z kształtowaniem współczesnych narracji historycznych i rolą, jaką w tym procesie odgrywają muzea. Z właściwą sobie techniczną precyzją dokumentuje odwrócone na lewą stronę tradycyjne stroje znajdujące się w kolekcjach europejskich instytucji (między innymi petersburskiego Ermitażu czy Muzeum Powstania Warszawskiego). Poprzez ten prosty gest – pokazanie szwów – kwestionuje status konwencjonalnych muzealnych reprezentacji, przypominając o potrzebie wielowymiarowego spojrzenia na historię. 22.06 – 31.07 Poznań, Galeria Fotografii pf, ul. Święty Marcin 80/82 ckzamek.pl

62


Kasia Bielska: Mystery barbers

EWA DYSZLEWICZ DLA NN6T:

RYSKI Tej wiosny łotewska stolica zakwita festiwalami – po kwietniowym biennale w maju otwiera się tam bowiem piąta edycja Miesiąca Fotografii. Jego organizatorzy konsekwentnie stawiają na prezentacje autorów z Europy Centralnej i Północnej, działając na rzecz przywrócenia do globalnego dyskursu twórców z tak zwanych peryferii. Głównym wydarzeniem tegorocznego programu jest New Chic, wystawa poświęcona refleksji nad krytycznym potencjałem medium w dobie postprawdy. Będąc w Rydze, nie można ominąć także pokazów Wool and Silk. The New Erotic, gdzie zaprezentowane zostanie nowe, zrywające z fallocentryzmem spojrzenie na erotykę, czy Bodybuilding, poświęconego fenomenowi rzeźby – tej dosłownej i metaforycznej – w pracach młodego pokolenia łotewskich fotografów. Otwarcie: 7–13.05 Ryga rigasfotomenesis.lv

63


FILM I FOTOGRAFIA

Fotospotkania Znany i lubiany nie tylko przez miłośników fotografii cykl Wszyscy Jesteśmy Fotografami w ciągu ośmiu dotychczasowych edycji objął szerokie spektrum zagadnień związanych ze współczesną fotografią i jej krytyką, a także umożliwił spotkania publiczności z artystami, praktykami i teoretykami. Dziewiąta edycja projektu jest okazją do zgłębienia nadziei i rozczarowań związanych z fotografią ślubną, zastanowienia się, jak to jest być fotografem w obcym kraju, czy poznania arkanów współpracy autora zdjęć i projektanta książek fotograficznych. Na zakończenie wiosennej edycji organizatorki – Katarzyna Sagatowska i Monika Szewczyk-Wittek – przygotowują niespodziankę: spotkanie z ważnym twórcą z zagranicy. do 4.06 Warszawa, barStudio, pl. Defilad 1 wszyscyjestesmyfotografami.pl

64


Z archiwum Ani Nałęckiej-Milach

65


FILM I FOTOGRAFIA

Erupcja alternatywy Miłośnicy szeroko rozumianej alternatywy powinni już teraz zanotować sobie w kalendarzu krakowski Festiwal Filmu Awangardowego Lava. Druga edycja tego wydarzenia to nie tylko filmy, ale również występy debiutujących i uznanych muzyków, performerów oraz artystów wizualnych. Zeszłoroczna Lava została poświęcona reżyserce Mai Deren, natomiast teraz festiwal przybliży twórczość Kennetha Angera, kultowego queerowego reżysera, scenarzysty i montażysty filmowego. Nie zabraknie czasu na debaty z twórcami i teoretykami na temat kondycji współczesnego kina awangardowego. Odbędzie się również spektakl Grzegorza Jaremko, a także sety didżejskie i koncerty – w sobotni wieczór wystąpi amerykański queerowy raper Violence, a festiwal zamknie występ Belli Ćwir. Wydarzenie jest dosłownie undergroundowe, ponieważ ma miejsce w schronie przeciwbombowym pod Muzeum PRL-u w Nowej Hucie. 11–13.05 Kraków, Muzeum PRL-u, os. Centrum E1 oraz Kraków Art House, ul. Szwedzka 4 facebook.com/lavaaff

66


2. Festiwal Filmu Awangardowego Lava. Projekt: Maja Potrawiak

67


FILM I FOTOGRAFIA

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Krótki kurs aktywizmu

Sekrety rodzinne Udany debiut Sandry Wollner, która do perfekcji opanowała filmowy język dyskrecji oraz intymności, opierający się tutaj w głównej mierze na powolnym ujawnianiu sekretów rodzinnych bez potrzeby pokazywania ich wprost. Reżyserka w ciekawy sposób korzysta z estetyki found footage oraz stylizuje swój film na autobiograficzne znalezisko pochodzące z zakamarków domowego archiwum. Obraz niemożliwy przedstawia losy wiedeńskiej rodziny z lat 50. XX wieku, systematycznie rejestrowane prze trzynastoletnią dziewczynkę. Wollner stara się pokazać, że nasza pamięć bywa nie tyle zawodna, ile przede wszystkim zwodnicza, dlatego zamiast fetyszyzować moc wspomnień, po prostu nie należy im zbytnio ufać. Kwestionuje zarazem pragnienie dotarcia do prawdy poprzez powrót do własnej przeszłości, a z drugiej strony pokazuje, że rodzinne historie utkane są z przemilczeń, niedomówień i tajemnic.

120 uderzeń serca to fascynujący i niezwykle dynamiczny film nie tylko dla aktywistek i aktywistów. Obraz Robina Campillo okazuje się przykładem genialnego kina zaangażowanego (cztery nagrody w Cannes, w tym nagroda Jury, FIPRESCI oraz Queer Palm), któremu udaje się uniknąć taniego sentymentalizmu – zrodzonej w Hollywood choroby, na którą ten gatunek często zapada. Na przykładzie działań grupy ACT UP (AIDS Coalition to Unleash Power) w Paryżu lat 90. XX wieku reżyser pokazuje, w jaki sposób skutecznie uruchamia się zmianę społeczną. Warto podkreślić, że w tym dynamicznym procesie biorą udział nie tylko ludzie, lecz także lekarstwa, krew, wirusy i różni nieludzcy aktorzy. Film Campillo to z jednej strony krótki kurs aktywizmu, a z drugiej również wzruszająca opowieść o (prze)życiu, przetrwaniu i wspólnym działaniu.

29.05 Poznań, Pawilon, ul. Ewangelicka 1 pawilon.org

Premiera: 11 maja

68


Siewca. © Les productions des films de l’Autre

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Społeczeństwo roślin W Siewcy Julie Perron przybliża postać Patrice’a Fortiera – ekscentrycznego kanadyjskiego artysty (założyciela La société des plantes), który ocala i przechowuje nasiona dawno zapomnianych odmian roślin. Fortier skupia się na procesach dziedziczenia, botanicznym dziedzictwie i jego przekazywaniu. Postuluje też budowanie związku z roślinami na wzór braterstwa czy też wspólnoty, w przeciwieństwie do tradycyjnie przyjętych metod rolniczych takich jak podbój, dominacja czy wręcz kolonizacja świata flory. Bohater filmu nazywa współtworzony przez siebie kolektyw towarzystwem/społeczeństwem roślin, w którym człowiek nie sprawuje władzy. Traktuje rośliny jako nieodzowną część tkanki społecznej – widzi w nich istoty, z którymi na co dzień żyjemy, mieszkamy i wchodzimy w nieskończenie wiele rozmaitych relacji. Pokaz odbywa się w poznańskim Pawilonie, który ma być nie tyle kolejną instytucją kultury, ile otwartym miejscem łączącym różne dyscypliny i spojrzenia, a jego program współtworzony jest przez słuchaczy i uczestników. 14.05 Poznań, Pawilon, ul. Ewangelicka 1 pawilon.org

69


ruch i dźwiek

Nowe narracje Inne tańce to wystawa zbiorowa, która przybliża jedno z najważniejszych zjawisk w polskiej sztuce ostatnich lat – śmiałe eksperymenty na różnych polach, które razem składają się na fenomen określany jako zwrot performatywny. Znajdziemy tu między innymi zapisy spektakli Marty Ziółek, Komuny Warszawa, Anny Karasińskiej czy Chóru Kobiet, fragmenty ekscentrycznych scenografii Aleksandry Wasilkowskiej, interaktywne instalacje Krzysztofa Garbaczewskiego i Wojtka Ziemilskiego, dźwiękowe interwencje Konrada Smoleńskiego i Wojtka Blecharza, rzeźby i fotografie Anety Grzeszykowskiej czy filmy Karola Radziszewskiego. Wszyscy oni dokonują reinterpretacji rodzimej tradycji sztuk performatywnych, pełnymi garściami czerpiąc ze współczesności. Mierzenie się z obecną chwilą pozwala im jednocześnie uchwycić moment, w którym ich własne działania i praktyki artystyczne nie zostały jeszcze umocowane w sztywnej ramie teoretycznej. do 23.09 Warszawa, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, ul. Jazdów 2 u-jazdowski.pl

70


Wojtek Ziemilski: Przedstawienie, dzięki uprzejmości Komuny Warszawa. Fot. Pat Mic

71


agnieszka sosnowska

perfoRmans oporu Ewa Partum, Janusz Bałdyga, Henryk Gajewski, Zbigniew Libera, Waldemar Fydrych, Krzysztof Skiba oraz Udi Edelman i Omer Krieger

AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

ruch i dźwiek

Lekcje funku KONTR-AKCJE

W 2015 roku amerykańska artystka konceptualna i filozofka Adrian Piper otrzymała Złotego Lwa za najlepszą pracę na wystawie głównej biennale w Wenecji. Prezentowała wtedy performans. W poprzedniej edycji tę samą nagrodę dostał Tino Sehgal – również za działanie performatywne. Pozycja tego medium na mapie sztuki wyraźnie poszła więc w górę. W marcu w jednej z najbardziej prestiżowych instytucji na świecie – MoMA w Nowym Jorku – otwarto dużą retrospektywną wystawę Adrian Piper: A Synthesis of Intuitions, 1965–2016. Najbardziej znana praca tej artystki to pochodząca z lat 80. Funk Lessons, podejmująca temat rasy. W serii performansów Piper tłumaczyła białym uczestnikom pochodzenie podstawowych ruchów tanecznych w popularnym funku, które mają swoje źródła w afrykańskich rytuałach, i poprzez wspólny taniec dekonstruowała stereotypowe wyobrażenia białych na temat kultury Afroamerykanów.

Książka Performans oporu to seria rozmów z wybitnymi artystami i aktywistami: Januszem Bałdygą, Henrykiem Gajewskim, Zbigniewem Liberą, Ewą Partum, Waldemarem „Majorem” Fydrychem i Krzysztofem Skibą, a także z Udim Edelmanem oraz Omerem Kriegerem, czyli autorami projektu Akcja PRL. Agnieszka Sosnowska rozmawia z twórcami, którzy posługiwali się performansem (akcją albo happeningiem) jako strategią kontestowania zastanego reżimu politycznego. Stawiali mu opór poprzez działania artystyczne zaburzające rytmy codzienności narzucone przez opresyjny system. Artyści i artystki poszukiwali wolności w ironicznym, subwersyjnym czy pełnym absurdu traktowaniu ówczesnej rzeczywistości, często wchodząc w przestrzeń publiczną. Publikacja wydana przez Bęc Zmianę, CSW Zamek Ujazdowski i Instytut Kultury Polskiej UW.

do 22.07 Nowy Jork, Museum of Modern Art, 11 West 53 Street, Manhattan moma.org

Premiera: maj

72


Fot. Łukasz Sosiński

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

GŁOŚNIK, KONCEPT, WYSTĘP Michał Libera jest kuratorem przewrotnej wystawy pokazującej dawne i współczesne związki między sztuką konceptualną a muzyką popularną. Trzon Canti Espositi, czyli I Międzynarodowej Wystawy Piosenki w Opolu, obejmuje soundartowe prace wykorzystujące głośniki, które stają się „artystycznymi systemami nagłośnienia” koncertów, performansów, słuchowisk radiowych i filmów będących integralną częścią ekspozycji. Te wydarzenia stanowią nie tyle „program towarzyszący” wystawy, ile jej integralny element. W projekcie widać wyraźnie dwa wątki. Pierwszy to prezentacja pionierskich związków między sztuką konceptualną a muzyką popularną: prace między innymi Dana Grahama, Art & Language czy Johna Baldessariego, a także Vladana Radovanovicia i Gregory’ego Whiteheada. Drugi obejmuje przegląd współczesnych sposobów kreślenia tych relacji – od twórczości Konrada Smoleńskiego (solo oraz w ramach zespołu BNNT), poprzez prace Susan Philipsz i performanse Erica Bungera, aż po współczesne poszukiwania Piotra Kurka (z operą Ivy Snowstalkers of Ancient Apron). 10.05 – 24.06 Opole, Galeria Sztuki Współczesnej, pl. Teatralny 12 galeriaopole.pl

73


AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

ruch i dźwiek

Choreograficzne rzeźby Rumuńska artystka Alexandra Pirici podobnie jak kilku innych choreografów już jakiś czas temu porzuciła sale teatralne na rzecz działań w przestrzeniach wystawienniczych, dając tym samym początek nowemu formatowi wystawy choreograficznej opartej na działaniach na żywo. Zasadniczą zmianą jest tutaj nie tylko przestrzeń i jej proksemika, ale też czas trwania, który zostaje podporządkowany godzinom otwarcia instytucji – taki format w pewnym sensie przeciwstawia się efemerycznej naturze performansu. Pierwsze wystawy choreograficzne Pirici sprowadzały się do sekwencji gestów. Performerzy zastygali w kolejnych pozach przechwyconych ze słynnych dzieł sztuki, jak podczas biennale w Wenecji w 2013 roku. W ostatnich miesiącach artystka jest obecna na wszystkich najważniejszych wydarzeniach świata sztuki – od documenta przez Skulptur Projekte Münster do nowojorskiego New Museum. Wystawę Co-Natural, która niedawno zakończyła się w ostatniej z wymienionych instytucji, można oglądać w ramach prestiżowego Kunstenfestivaldesarts w Brukseli. 21.05 – 26.05 Bruksela, Kanal – Centre Pompidou, Akenkaai / Quai des Péniches kfda.be

74


Alexandra Pirici: Co-natural, 2018, widok wystawy w New Museum, Nowy Jork. Fot. Julieta Cervantes

75


ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

ruch i dźwiek

TRANSMEDIALNA MAJÓWKA Od 2005 roku jednym z najciekawszych wiosennych festiwali muzyki współczesnej jest organizowany w Aarhus SPOR Festival, na którym programowo zestawiane są ze sobą koncerty, instalacje oraz performanse. W tym roku równie istotnymi elementami programu co koncerty będą instalacja dźwiękowa White Sun, wideoinstalacja Angel View Movie, sześciogodzinna soundartowa praca The Walls Are Moving oraz duńska premiera Stifters Dinge (teatralnej instalacji prezentowanej podczas warszawskich Instalakcji w 2016 roku). Ceniony zespół Scenatet weźmie udział zarówno w Angel View Movie, jak i w eksperymentalnej operze Gaze for Gaze Nielsa Rønsholdta. Na pograniczu między teatrem a improwizowanym koncertem sytuuje się również program Salims Salon, który Hannes Seidl przygotował na tegoroczne MaerzMusik. Własne kompozycje zaprezentuje post­ freejazzowe kobiece trio Shitney oraz gitarowy kwartet Zwerm. Ostatniego dnia duet Hellqvist / Amaral wystąpi z programem utworów Lisy Streich, Idy Lundén, Daniela Moreiry oraz artystki dźwiękowej Mariny Rosenfeld. Na zakończenie Ensemble Decoder zagra transmedialne kompozycje Simona Steena-Andersena.

Eksperymentalne przeobrażenia Jak prezentować dźwięk w galerii? Projekt Niewyczerpalność poszukuje tych sposobów poprzez przewrotne nawiązania do dość konwencjonalnych formuł takich jak koncert, performans czy environment. Zaproszeni artyści i artystki stawiają odbiorcę w roli sprawczego podmiotu, a sama galeria staje się przestrzenią o afektywnych właściwościach typowych dla sytuacji społecznych. W ramach projektu odbywa się sześć występów, których celem jest zaburzenie dotychczasowych relacji przestrzenno-społecznych i otwarcie publiczności na nowe sposoby postrzegania dźwięku. Poszczególne działania odwołują się do wielkich tematów sztuki awangardowej (na przykład maszyny czy nowego człowieka), krytycznie je problematyzując. do 24.06 Kraków, Bunkier Sztuki, Galeria Dolna, pl. Szczepański 3a bunkier.art.pl

3–6.05 Aarhus, różne lokalizacje sporfestival.dk

76


Fot. Michał Maliński

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

TRZECI HAUST DYMU Organizowany w nietypowym, przyspieszonym rytmie – zaledwie rok temu odbyła się jego pierwsza edycja – gorzowski Dym Festiwal szybko urasta do miana jednego z najważniejszych wydarzeń na scenie rodzimej muzyki niezależnej. Wychodząc od prezentacji lokalnej sceny, stał się trampoliną dla wytwórni o tej samej nazwie, a następnie ogólnopolskim świętem niezależnych labeli. Podstawę programu wciąż stanowi wiązka eksperymentalnej elektroniki, skupiająca różne mikronurty. Tym, co łączy muzykę Fischerle, Macieja Maciągowskiego czy Aurebord (Duy Gebord razem z Auride), jest eksperymentalny eklektyzm elektronicznych poszukiwań. Tego typu podejście stanowi rdzeń stylistyki festiwalu, z którego ścieżki biegną dalej w kierunku innych nurtów i scen współczesnej muzyki niezależnej. Podczas Dymu można więc będzie usłyszeć również minimalną elektronikę Normal Echo, ambientowe Iku KO, improwizacje Teo Oltera, inspirowane blackmetalem ironiczne eksperymenty Ugorów czy punkowy performans Siksy. Być może najlepszą zapowiedź stylistycznych mutacji Dymu stanowi jednak Zespół Krystalizacji Śliny i Łez, czyli wspólny projekt związanego z wytwórnią Wrong Dials oraz Hani Piosik. 11–13.05 Gorzów Wielkopolski, różne lokalizacje facebook.com/dymfestival

77


TECHNOLOGIA I PRZYSZŁOŚĆ

ADA BANASZAK DLA NN6T:

MASZYNOWY SURREALIZM Jeżeli myśleliście, że w kontekście malarstwa nic już Was nie zaskoczy, polecam obejrzenie niepokojących obrazów stworzonych przez amerykańskiego nastolatka Robbie’ego Barratta, a raczej przez „trenowany” przez niego komputer. Wykorzystując tysiące obrazów pobranych z portalu WikiArt oraz algorytmy deep learning, Barratt próbował nauczyć sieć neuronową „malować” akty. Wskutek błędu, polegającego na uznawaniu przez maszynę za postać ludzką czegokolwiek, co miało choćby fragment ciała, powstały niepokojące przedstawienia, przy których olejne obrazy Francisa Bacona wyglądają jak ilustracje z książki dla dzieci. ­ robbiebarrat.github.io

78


Š Robbie Barratt

79


ADA BANASZAK DLA NN6T:

TECHNOLOGIA I PRZYSZŁOŚĆ

ADA BANASZAK DLA NN6T:

Choć już w 2015 roku ikonka przedstawiająca „buźkę płaczącą ze śmiechu” („Face with Tears of Joy”) została uznana przez Oxford Dictionaries za słowo (sic!) roku, dopiero teraz emojis zostały wprowadzone do oficjalnego słownika – a konkretnie do wirtualnego Dictionary.com. Dowiemy się z niego (lub potwierdzimy swoje interpretacje), że obrazek przedstawiający kozę (ang. goat) oznacza kogoś, kto jest mistrzem w swojej dziedzinie i dzięki temu zapisze się na kartach historii (ang. Greatest Of All Time – GOAT), malowanie paznokci może, w zależności od kontekstu, oznaczać bezczelność, wyrafinowanie, nonszalancję albo pewność siebie, a bakłażan to wizualna reprezentacja penisa. Pracy przy opisywaniu emojis na pewno wystarczy jeszcze na długi czas, jako że wciąż powstają nowe znaczenia obrazków. Przykładem może być sposób chińskich feministek na zabranie głosu w akcji #MeToo. Po tym, jak hasztag został zablokowany przez Weibo – największy serwis społecznościowy w Chinach – kobiety pragnące podzielić się swoimi doświadczeniami zamiast niego udostępniały ikonki przedstawiające miskę ryżu i królika, odpowiedniki dźwięków „mi” i „tu”.

SCI-FI W DZIAŁANIU W Chinach działa obecnie około 170 milionów kamer telewizji przemysłowej (CCTV), i choć do 2020 roku ma ich być trzy razy więcej, wciąż nie jest to, według tamtejszych władz, wystarczający poziom inwigilacji obywa­ teli przemierzających ulice megamiast. Jak wiadomo, potrzeba jest matką wynalazku – dlatego od lutego 2018 roku chińska policja testuje okulary wyposażone w system rozpoznawania twarzy. Sprzęt w czasie rzeczywistym skanuje napotkane na swojej drodze postacie, przekazuje funkcjonariuszowi dane na temat mijanych osób i porównuje je z danymi dotyczącymi podejrzanych o różnego rodzaju przestępstwa i wykroczenia. Baza zawiera około 10 tysięcy rekordów, a cała operacja trwa +/– 100 milisekund. Jak ostrzegają obrońcy praw człowieka, system ten jest ciosem wymierzonym głównie w politycznych dysydentów oraz inne grupy już prześladowane przez władzę. Warto przy okazji wspomnieć, że w Chinach „poligonem doświadczalnym” jeżeli chodzi o użycie nowych technologii w celach inwigilacji jest prowincja Sinkiang, zamieszkana głównie przez Ujgurów – muzułmańską mniejszość etniczną.

© 2018 Google dictionary.com wired.com

80


1M oże wam majaczyć w głowie jakaś projekcja na fasadzie Pałacu Kultury, słyszeliście, że jakiś facet przepłynął Wisłę, a ktoś inny przekopał Muranów – najprawdopodobniej jednak nie będziecie wiedzieli, że zrobili to rezydenci z Zamku Ujazdowskiego w Warszawie. Oni też stworzyli wystawę choreograficzną, wybudowali piec do użytku publicznego, założyli ogród ziołowy, pracowali z uchodźcami. A w Bytomiu przeprowadzili warsztaty z dziećmi ze środowisk postkopalnianych.

Niewidzialne rezydencje 1H istoria rezydencji w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski zaczęła się w latach dziewięćdziesiątych, kiedy to ówczesny dyrektor, Wojciech Krukowski, zorganizował pierwszą wymianę artystów z zaprzyjaźnioną Akademią Schloss Solitude pod Stuttgartem. Pięć lat później do Niemiec pojechali Paweł Althamer, Mariusz Maciejewski, Wilhelm Sasnal i Artur Żmijewski, a wkrótce potem w CSW odbył się festiwal artystyczny i wystawa młodej sztuki ze świata A Need for Realism, w ramach której Althamer zorganizował „bal na zamku” dla dzieci. Od tego momentu, od końca 2002 roku, kuratorka Ika SienkiewiczNowacka, zaczęła tworzyć pierwszy w Warszawie zespół organizujący pobyty rezydencjalne. Zaprosiła do współpracy Mariannę Dobkowską, a potem także inne kuratorki: Annę Ptak, Agnieszkę Sosnowską i Annę Czaban oraz koordynatorki Aleksandrę Biedkę i Joannę Tercjak. Dział rezydencji, kiedy powstawał, nie

1

1

miał żadnego zaplecza materialnego. Ani jednego pokoju, nawet noża i widelca. Nie było też regulacji prawnych, w ministerstwie kultury nie chciano słyszeć o wysyłaniu artystów za granicę, zwłaszcza zaś o finansowaniu takich praktyk. Ratunkiem była współpraca z instytucjami zagranicznymi, takimi jak niemiecki Schloss Solitude, amerykański Trust for Mutual Understanding i szwajcarska Pro Helvetia. W ciągu paru lat otworzono dwa studia ze wspólną pracownią i kuchnią. W 2009 roku dyrektor Krukowski zrealizował swoje stare marzenie o stworzeniu międzynarodowego centrum spotkań artystów. W wyremontowanym w końcu budynku Laboratorium oddano do dyspozycji artystów pięć studiów mieszkalnych, dwie przestrzenie do pracy i przestrzeń wspólną. W tym samym czasie Miasto Stołeczne Warszawa podjęło się finansowania programu.

1

Ika Sienkiewicz-Nowacka: – Dostałyśmy pięć nowych studiów, a wciąż byłyśmy kameralnym zespołem. Szukałyśmy inspiracji, która pomogłaby


Zwykle rezydencje trwają określony czas, polegają na spotykaniu innych ludzi, wymianie myśli i doświadczeń oraz (często) pracy nad nowym projektem. Zespół rezydencji od początku tworzy wyjątkowo przyjazne środowisko, w którym idee mogą być przepracowywane lub rozwijane. Twórcy albo realizują tu projekty od początku do końca, albo tylko zaczynają pracę i jadą dalej.

Lene Berg (Szwecja) rezydencja: kwiecień–czerwiec 2005 projekt Darwin w Warszawie

nam wypracować wyjątkowy model pracy z rezydencjami. W tym celu zorganizowałyśmy konferencję Re-tooling Residencies, która stała się ważnym punktem zwrotnym dla wielu rezydencji na świecie, szczególnie w Europie i Stanach. 1

Juliette Delventhal (USA) Rezydencja: lipiec–sierpień 2011 Otwarcie pieca obok Zamku Ujazdowskiego

arianna Dobkowska: – Mam M problem z terminem „rezydencja”. Bo on nie obejmuje całej złożoności procesów, które mogą narodzić się i rozwinąć w czasie spotkania ludzi. Procesów, które nie mieszczą się w utartych formułach: wystawa, sympozjum, projekt. Dzieją się rzeczy poza, interdyscyplinarne, transmedialne. Robienie rezydencji jest czymś zupełnie innym, niż robienie wystaw, obiektów albo pisanie rozpraw naukowych. Podczas rezydencji to wszystko też może się wydarzyć, ale rezydencja jest elementem bardziej złożonych działań.

2

1

W ciągu 15 lat działalności powstało wiele katalogów, książek, płyt, filmów, performansów, akcji i instalacji, rozpoczęły się międzynarodowe współprace twórców lokalnych z zagranicznymi, powstały zalążki wielu projektów, ale też duże zbiorowe wystawy – jak Kurz czy Gotong Royong. Wiele prac, które – albo ich koncepcje – powstały w Zamku Ujazdowskim, zyskało rozgłos i uznanie w świecie sztuki, m.in. do kolekcji Muzeum w Bolzano trafił zrealizowany z kongijskimi emigrantami projekt The Present Christine Meisner. Prace warszawskich rezydentów pokazywane są w najbardziej prestiżowych instytucjach – trylogia Christopha Draegera w MoMA w Nowym Jorku, dzieła Lene Berg i grupy Apparatus 22 na Biennale w Wenecji.

1

Wystawa Gotong Royong. Rzeczy, które robimy razem, 2017


Ważne też okazało się wyjście z działaniami rezydentów na miasto. Odbyła się wystawa Sophie Thorsen w galerii Raster, na której austriacka artystka po raz pierwszy w kontekście polskim zwróciła uwagę na problem zamkniętych osiedli. Otworzono Studio MDM, czyli tymczasowy oddział CSW w byłym sklepie z kapeluszami na Marszałkowskiej. Zadaniem, jakie Studio sobie postawiło, było przepracowanie społecznej odpowiedzialności instytucji sztuki

Francis Thorburn (Anglia) Rezydencja: czerwiec–sierpień 2012 Fot. Magda Starowieyska

współczesnej. Tam powstała m.in. Akcja PRL: Niezapowiedziany Festiwal Udiego Edelmana i Omera Kriegera, którzy we współpracy z badaczkami z Instytutu Kultury Polskiej stworzyli archiwum działań artystycznych, społecznych i politycznych odbywających się w przestrzeni publicznej w czasach PRL. W ramach trzydniowego festiwalu odbyły się m.in. manifestacja w centrum miasta oraz akcja zatrzymania tramwaju w hołdzie dla Henryki Krzywonos, która zrobiła to samo w czasie strajku w Stoczni Gdańskiej. Akcja PRL ma swoją poniekąd naturalną kontynuację w działaniach kolektywu akcjonistycznego Czarne Szmaty, który debiutował w czasie słynnego „czarnego poniedziałku“.

3

1

1

Christoph Draeger (Szwajcaria) Rezydencja: lipiec–wrzesień 2007

Tym, co zdecydowanie odróżnia warszawskie rezydencje od innych na całym świecie, jest głęboko zakorzeniona feministyczna ekonomia. Od samego początku realizowana jest tu strategia nie rywalizowania, nie skupiania się na namacalnych efektach rezydencji, ale na stwarzaniu warunków dla powstania twórczego środowiska. Kuratorki z U–jazdowskiego otaczają artystów bardzo intensywną opieką, wykonują ogromną, choć nie zawsze widoczną pracę. Ta polegająca na opiece jest nieodłączną częścią ich praktyki. To działanie, które widać może w dziesięciu procentach, ale ono właśnie napędza ich praktykę, a przede wszystkim skutecznie wspiera artystów i ich twórczość.

1

1 1A gnieszka

Sural

Wystawa Kurz, 2015

www.u-jazdowski.pl


Ula Sickle to kanadyjska artystka i choreografka polskiego pochodzenia, mieszkająca na stałe w Brukseli. Tworzy performanse i instalacje, prace na styku dyscyplin, w których bada popkulturę jako zjawisko globalne. Na początku 2018 roku w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski można było oglądać jej wystawę choreograficzną Wolne gesty. Do projektu powstałego w ramach rezydencji zaprosiła grupę tancerzy i pisarzy z różnych stron świata. Punktem wyjścia Wolnych gestów było pytanie o to, jak ideologie wpisują się w nasze ciała i język.

1

Ula Sickle

1 (Kanada/Polska/Belgia) Rezydencja 1 styczeń–marzec 2018 Kuratorka 1 Agnieszka Sosnowska

4

1


„Czy kiedykolwiek uczono was zachodniej retoryki przyjaznej dominacji i efektownej autopromocji? Czy kiedykolwiek uczono was fizycznej retoryki perswazji? Podobnie jak każda inna odmiana retoryki, perswazja jest narzędziem demokratycznym, związanym z sofistami ze starożytnej Grecji, wykształconymi pseudofilozofami, którzy potrafili znajdować argumenty na poparcie dowolnego stanowiska i robili to dla pieniędzy. Stosowanie strategii perswazji odsłania ją: gdy ktoś stara się was przekonać, wykonuje oczywisty gest; przeciwnik, albo publiczność, ma swobodę, nie musi się poddawać, nie musi dać się przekonać. Tak właśnie powinna się rozgrywać demokratyczna bitwa.” Anna Zett Nic nie zostaje do zrobienia 1 Performans 11 Ewa Dziarnowska 1

11

„W tej pozycji można podnieść nogę tak, jakby podnosiło się rękę, kiedy zna się odpowiedź na pytanie albo chciałoby się zasygnalizować udział w licytacji. Można podnieść nogę tak, jak podnosi się rękę, ale ten gest oznacza coś innego. Wszyscy podnosiliśmy ręce, ale nie wszyscy podnosiliśmy stopy. Nie w ten sposób głosujemy. Złośliwie zgięta kostka. Leżę, żeby oddać głos. Zastawiam drogę. Zastawiam drogę tym, którzy nie leżą.” Jacob Wren Zakochany w ruchu świata 1 Performans 11 Ania Nowak 1

11

5

1

Foto 0 Bartosz Górka Tłumaczenie tekstów z angielskiego 0 Anna Dzierzgowska


Holenderski kolektyw Werker zajmuje się badaniem reprezentacji pracy, życia codziennego i form sprzeciwu oraz nieprofesjonalnych praktyk dokumentalnych. W U–jazdowskim artyści otworzyli Queer 2 Peer Cine Club – platformę umożliwiającą penetrację pogranicza relacji równorzędnych (p2p) i kultury queer poprzez eksperymentalną sztukę filmową. Jedną z inspiracji była tu kreatywność polskich filmowców amatorów doby komunizmu. Badania koncentrowały się na wybranych aspektach rzeczywistości: mieszkalnictwie, pracy opiekuńczej, rodzinie, życiu zawodowym, mediach, sporcie, rewolucji i pożądaniu, zadając pytania o to, jak możemy nadać nowy użytek narzędziom, które oferuje kapitalizm oraz w jaki sposób tworzenie filmów może sprzyjać naszej wyobraźni politycznej i podkreślać obecność postaw queer w naszym świecie.

1

Werker Collective

(Marc Roig Blesa i Rogier Delfos)1 1 (Holandia) Rezydencja 1 marzec–maj 2018 Kuratorka 1 Marianna Dobkowska

6

1

Ilustracja: 0 MCLUHAN IS NIET DOOD / Witte Krant nummer 8 / Amsterdam, Berlin, London, New York — 1968 Plakat: 0 WERKER COLLECTIVE


7

1


Urodzony w Kolumbii Juan Duque jest artystą i teoretykiem. Jest członkiem instytutu naukowego a.pass w Brukseli, który prowadzi studia nad performansem i scenografią, oraz współpracownikiem BAM (Flamandzkiego Instytutu Sztuki Wizualnej, Audiowizualnej i Medialnej). W czasie rezydencji w U–jazdowskim zaprosił do współpracy międzynarodowe grono choreografów, rzeźbiarzy i architektów, z którymi stworzył rzeźbę-maszynę. Celem tego projektu, zatytułowanego The time and space we share together, była próba określenia znaczenia przestrzeni, którą współdzielimy z innymi osobami i rzeczami.

1

Juan Duque

(Kolumbia/Belgia) Rezydencja 1 marzec–maj 2018 Kuratorka 1 Anna Czaban 1

8

1


9

1


Swoje wibrujące kolorami i humorem kompozycje przestrzenne Christopher Füllemann traktuje jako sprzeciw wobec przyjętych przez społeczeństwo reguł, zwyczajów i przesądów. Często wykorzystuje w nich formy bezużyteczne, niefunkcjonalne, łączy niepasujące do siebie materiały. W ciągu ostatnich kilku lat ten szwajcarski rzeźbiarz otrzymał liczne wyróżnienia, m.in. San Francisco Art Institute Outstanding Award, Swiss Art Award oraz nagrodę im. Gustave’a Bucheta. Podczas pobytu rezydencyjnego w Warszawie artysta prowadzi badania poświęcone ciału i jego relacjom z przedmiotami wyjętymi z naturalnego kontekstu.

1

Christopher Füllemann (Szwajcaria) Rezydencja 1 marzec–sierpień 2018 Kuratorka 1 Anna Czaban 1

10

1


11

1


Chociaż od lat naukowcy zgodnie twierdzą, że żyjemy we własnej epoce geologicznej, w której człowiek radykalnie zmienia środowisko, polska projektantka Karolina Ferenc podważa potęgę i wyjątkowość naszego gatunku. W swojej twórczości spekuluje na temat relacji tego, co ludzkie, i tego, co naturalne, zgłębia interakcje i więzi społeczne, a także te nie odnoszące się do spraw człowieczych. W czasie rezydencji w U–jazdowskim pracowała nad projektem Soiltopia, w którego ramach stworzyła paralaboratoryjne środowisko do eksperymentów z ekosystemem, zwłaszcza z żywymi glebami. Można je oglądać do 8 czerwca w Cysternie przed Zamkiem Ujazdowskim.

1

Karolina Ferenc

(Polska) Rezydencja 1 kwiecień–maj 2018 Kuratorka 1 Ika Sienkiewicz-Nowacka 1

12

1


13

1


Od 3 czerwca do 8 lipca w U–jazdowskim odbywa się szósta edycja Re–Directing: East – międzynarodowego seminarium kuratorskiego, którego tematem przewodnim jest „gościnność”.

Spotkanie, wymiana, uczenie się od siebie nawzajem i kolektywne krytyczne badanie to podstawowe narzędzia pracy w ramach rezydencji kuratorskich w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Uczestniczki i uczestnicy tegorocznego seminarium zostali wybrani w otwartym naborze i pochodzą z różnych miejsc na świecie – z Brazylii, Rosji, Estonii i Wielkiej Brytanii. Działają w poszerzonym polu praktyk kuratorskich, pracując w instytucjach i poza nimi. Ich metody pracy sytuują się na przecięciu praktyki, teorii, aktywizmu i edukacji. Hasło re-directing, czyli „reorientacja”, odnosi się do zadania stworzenia środowiska, w którym dochodzi do wymiany intelektualnej ponad geopolitycznymi podziałami. „Wschód” przywołuje początkową koncepcję rezydencji kuratorskich, które skierowane były do uczestników z Europy Wschodniej, Bliskiego Wschodu i Azji.

1

W ramach Re–Directing: East przez cały miesiąc trwa debata o gościnności w kontekście praktyk kuratorskich, artystycznych i instytucjonalnych. Czy w środowisku sztuki możliwa jest

14

1

rzeczywista gościnność? W jaki sposób gościnność i troska mogą zostać uaktywnione jako strategie oporu wobec opresyjnych struktur i systemów? Czy w czasach, w których żyjemy, można coś zmienić poprzez zdarzenie artystyczne? Rezydencja to jest ten moment, kiedy można skupić się na tym, co się aktualnie dzieje, włączyć do badań i pracy najświeższe wydarzenia. Gościnność jest jednym ze stałych wątków w programie rezydencji prowadzonym od wielu lat przez Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. U–jazdowski zarówno przyjmuje twórców z Polski i całego świata, zapewniając im wsparcie kuratorskie w badaniach i produkcji, jak i organizuje wyjazdy polskich twórców i twórczyń. Za tym wszystkim stoją kuratorki programu Marianna Dobkowska, Anna Ptak, Agnieszka Sosnowska i Ika Sienkiewicz-Nowacka, która założyła dział rezydencji. Wyjątkowość ich pracy polega na sposobie i intensywności budowania relacji z rezydentkami i rezydentami oraz ich relacji z lokalnym środowiskiem.

1

„Jacques Derrida, analizując etymologię słowa gościnność w języku francuskim, opisał ambiwalencję tkwiącą w tym pojęciu. Łacińskie słowo hospes oznacza jednocześnie gospodarza, gościa i cudzoziemca zaś hostis oznacza zarówno przybysza, obcego, jak i wroga. Derrida


zaproponował neologizm hostipitalité – wrogościnność, wskazujący na złożoność relacji między gospodarzem i gościem” ’,– piszą kuratorki Re–Directing: East. „Instytucje rezydencyjne zmieniają metody pracy w odpowiedzi na zmieniające się praktyki twórców, zaś artyści i kuratorzy coraz częściej nie pozostają obojętni wobec współczesnych problemów politycznych, ekonomicznych i społecznych. W czasach wzmożonych migracji, podziałów społecznych, nasilenia się nastrojów nacjonalistycznych oraz szerzenia się populistycznego języka, odwołującego się do podziału na my i obcy, warto wrócić do idei gościnności i badać jej potencjał w kontekście sztuki i jej instytucji”.

Rezydentki i rezydenci Re–Directing East 2018

1

Uczestniczki i uczestnicy tegorocznego seminarium – Mirela Baciak, Kadija De Paula, Eliel Jones, Denis Maksimov, Luiza Proença i Airi Triisberg – zostali wybrani z ponad 130 aplikujących.

Mirela Baciak (Polska / Austria)

1

Kuratorka, badaczka i autorka tekstów z dziedziny sztuk wizualnych. Interesuje się modelami transakcyjnymi wykorzystywanymi dla zysku oraz kryzysem jako ulotnym elementem rzeczywistości. W teorii i praktyce odwołuje się do sprzeczności między ludzkimi potrzebami na poziomie etyki a realiami neoliberalizmu; tworzy relacje oparte na trosce, a nie na stosunkach ekonomicznych.

Seminarium otwarte dla publiczności 1 1 lipca 2018 roku, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski

Kadija de Paula (Brazylia / Kanada)

1

W swoich działaniach łączy kulinaria, tekst i performans, tworzy sytuacje i happeningi kwestionujące wartość pracy, zasobów i zwyczajów społecznych. Wykształcona w zarządzaniu kulturą, często działa we współpracy z innymi artystami. Poprzez ekonomiczne eksperymenty na granicy życia i sztuki włącza swoją twórczość w nurt krytyki instytucjonalnej.

15

1


Eliel Jones

Luiza Proença

Pisarz i kurator. Jego zainteresowania badawcze i metodologia odnoszą się do zagadnienia queer i dyskursu feministycznego, performansu i performatywności, sposobów wytwarzania wiedzy oraz troski jako narzędzia oporu. W latach 2016–18 był asystentem kuratora w Chisenhale Gallery w Londynie, współpracował przy wystawach z udziałem takich artystów, jak Alex Baczynski-Jenkins, Luke Willis Thompson, Hannah Black i Lydia Ourahmane. Był kuratorem Experiments on Public Space w Dallas Museum of Art w Teksasie (2015) oraz Acts of Translation w jordańskiej Fundacji MMAG (2018). Mieszka w Londynie.

Redaktorka i kuratorka; pisze o sztuce współczesnej, kulturze i polityce. Prowadziła wykłady w instytucjach kulturalnych i edukacyjnych w Brazylii. W kręgu jej zainteresowań są formy pracy twórczej, działalność polityczna i wspólnotowa nauka.

(Wielka Brytania)

1

(Brazylia)

1

Airi Triisberg (Estonia)

1

Denis Maksimow (Rosja / Belgia)

1

Teoretyk, autor tekstów i kurator. Współzałożyciel i jeden z dyrektorów Avenir Institute – think tanku i studia kreatywnego działającego w Brukseli, Berlinie, Londynie i Atenach. W swoich badaniach zajmuje się estetyką polityczną i kuratorską, teorią krytyki, geopolityką oraz studiami nad przyszłością.

16

1

Kuratorka i autorka tekstów, aktywistka. Interesują ją pogranicza aktywizmu politycznego oraz praktyki sztuki współczesnej, kwestie związane z płcią i seksualnością, zdrowiem i chorobą, a także samoorganizacja i warunki pracy w świecie sztuki. Jest aktywna politycznie, mówi o sobie artworkerka, działa na pograniczu edukacji politycznej, samoorganizacji i wytwarzania wiedzy. Mieszka w Tallinie.

Kontakt 1 residencies@u-jazdowski.pl +48 22 628 12 71 wew. 131 Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski 1 Jazdów 2, Warszawa 1 www.u-jazdowski.pl


Jak się nie uczę tego, co mam powiedzieć, to się uczę tego, co będę chciał kiedyś powiedzieć, i wydaje mi się, że warto w związku z tym, więc czytam jakąś książkę. Jeżeli nie, to siedzę i uczę się języka, nowe słówka – cały czas się czegoś uczę, bo uważam, że to jest jedyna droga do tego, żeby cały czas trzymać się na wysokim „C”. Prezydent RP Andrzej Duda na Uniwersytecie Rzeszowskim, 16.11.2017

nowy wyraz* to rubryka w NN6T, która ma charakter leksykonowy. Wraz z zaproszonymi autorami tworzymy spis słów, które mają znaczący wpływ na opisywanie lub rozumienie zjawisk zachodzących obecnie, albo takich, które „produkowane” są przez postępujące zmiany w układzie sił polityczno-ekonomiczno-społeczno-kulturalno-naukowo-technologiczno-obyczajowych. Pracę nad leksykonem pragniemy kontynuować do roku 2019. Propozycje haseł można nadsyłać na adres redakcji: bogna@beczmiana.pl

* Nazwa inspirowana jest czasopismem „Nowy Wyraz. Miesięcznik Literacki Młodych”, wydawanym w Warszawie w latach 1972–1981. Debiuty pisarzy, poetów i krytyków były tam ilustrowane pracami artystów młodego pokolenia. Nazwa miesięcznika nawiązywała do pisma międzywojennej awangardy „Nasz Wyraz” (1937–1939).

nr8


Robbo. Solucja jest pierwszą napisaną w języku polskim publikacją wygenerowaną komputerowo (Korporacja Ha!art, 2018). Jej podstawą był generator tekstu napisany w języku Mad Pascal, który jest kompilatorem skrośnym dla ośmiobitowego Atari. Źródła programu są dostępne w systemie kontroli wersji git pod adresem: https://gitlab.com/bocianu/GSR.git. Kod, z którego książka została wygenerowana, jest także dostępny jako część opublikowanego tomu. Osoby nieposiadające Atari mogą uruchomić program, korzystając z jednego z wielu dostępnych emulatorów. Projekt był prezentowany w ramach wild compo podczas de­ moparty Silly Venture 2017 w Gdańsku. Jest to nie tyle klasyczny tekst literacki, ile raczej utwór konceptualny. Generator produkuje absurdalne solucje do kultowej polskiej gry Robbo napisanej przez Janusza Pelca na ośmiobitowe Atari w 1989 roku. Jednocześnie przedstawia rytuały grania przez dorosłych fanów gry, demoscenerów związanych z „małym” Atari.

W tym sensie jest to także książka o demoscenie i otaczającej ją społeczności. Większość generatorów tekstowych tworzy się z myślą o współczesnych platformach i we współczesnych językach programowania. Nasz powstał na retrokomputerach Atari XE/XL, STE i TT, których produkcję zakończono w latach 90. XX wieku (może być więc wpisany w obszar technonostalgii, ale nie musi, bo tych komputerów używamy na co dzień). Utwór został wygenerowany na komputerze Atari, na nim został również wykonany skład tekstów i zaprojektowana okładka. Do tych celów zaaranżowaliśmy DIY retro studio DTP w mieszkaniu Krolla. Książka dyskutuje tradycyjnie pojętą funkcję autora. Utwór krytycznie przygląda się także zjawiskom przyspieszenia w technologii, killer apps czy planned obsolescence. Zdajemy sobie sprawę, że w tym krótkim opisie mogło paść kilka nowych wyrazów (także tych ze słownika kodera), bez których trudno dyskutować o utworach programowanych. Dlatego chętnie przyjęliśmy zaproszenie do Nowego Wyrazu w NN6T. Wojciech Bociański Piotr Marecki Piotr Mietniowski Krzysztof Ziembik

82


Schemat dzialania generatora. Fot. Wojciech „Bocianu” Bociański

83


zresztą bardzo częste przy definiowaniu tej formacji). Demoscena wytworzyła własny slang. Gromadzi komputerowych geeków, maniaków technologii, fanów konkretnych platform, ale i kibicujących im nerdów. W uproszczeniu można ich opisać jako grono osób związanych z komputerami, w szczególności retrokomputerami, jeżdżących na dedykowane im zloty i spotkania, wymieniających się doświadczeniami, wiedzą i oprogramowaniem, a także biorących tam udział w tak zwanych kompotach, czyli konkursach umiejętności, jako osoby indywidualne lub w ramach grup scenowych. Demoscenerzy niekiedy określają swoją aktywność jako hobby, nie traktują jej w kategoriach działań artystycznych, a produkcji nie nazywają sztuką. Z tym środowiskiem związanych jest kilkadziesiąt tysięcy osób, głównie w Europie. Zarówno podczas party, jak i w produkcjach używają nicków zamiast nazwisk. Znani scenerzy związani z Atari to Fox, Bober, Jaskier, Tebe, Wieczór, xxl, Rocky, Ooz, Bocianu, Lisu, Kaz, Kroll, Pinokio, Koala i Grey, a grupy to Mystic Bytes, Agenda, MadTeam, MEC i Lamers. Demoscena to prawdopodobnie jeden z najważniejszych fenomenów w obszarze mediów cyDemoscena frowych powstałych na styku sztuki, Nieformalna nazwa środowiska twór- nauki i technologii. Sama scena istnieczego, które w swoich działaniach ar- je nieprzerwanie od lat 80. XX wieku tystycznych i twórczych wykorzystuje jako nieformalny krąg pasjonatów. komputery osobiste. Ponieważ środoEmulacja wisko to ukształtowało się w latach 80. XX wieku i wiąże się z nielegalną dzia- Symulowanie działania programu nałalnością polegającą na łamaniu anty- pisanego dla jednej platformy na inpirackich zabezpieczeń gier, a często nej platformie sprzętowej. Zazwyczaj także dorabianiu do nich trainerów realizowane jest przy użyciu specjalozdabianych grafiką i muzyką w celu nego programu zwanego emulatopodkreślenia kunsztu programistycz- rem. Pozwala on uruchamiać oryginego takiego łamacza zabezpieczeń, nalne oprogramowanie pisane dla to w obszarze mediów cyfrowych po- komputerów ośmio- lub szesnastowstał swoisty „podziemny krąg” (po- bitowych na współczesnych kompurównania do filmu Davida Finchera są terach klasy PC. Przykładami takich Demoparty Określenie spotkania użytkowników komputerów jednej lub wielu platform, na którym uczestnicy pokazują swoje prace wykonane na określonym sprzęcie. W ramach takiego spotkania prezentowane są na przykład nowo odkryte możliwości danego komputera, odbywają się prezentacje i/lub prelekcje oraz rozgrywane są konkursy, zwane popularnie kompotami (z ang. competition). Spotkania te mają najczęściej nieformalny charakter i integrują środowisko entuzjastów jednej lub paru platform. Wiele spośród organizowanych dziś dużych imprez scenowych ma charakter międzynarodowy. Uczestnicy przyjeżdżają z całego świata, a „kompoty” oraz prelekcje i prezentacje prowadzone są w języku angielskim. Duże party gromadzą nawet ponad tysiąc osób (na przykład Revision w Niemczech), albo po 300–400 (jak Silly Venture w Gdańsku, poświęcone tylko platformie Atari). Odbywają się także znacznie mniejsze edycje, gromadzące po kilkadziesiąt osób (Wapniak), czy spotkania w mieszkaniach (jak ATARI Sztab Alkoholowy u Krolla). Na party używany jest najczęściej oryginalny sprzęt.

84


Iknaust czyli preprocesor tekstu. Fot. Piotr „Kroll” Mietniowski

emulatorów dla komputerów PC są: Altirra – emuluje komputery Atari 8-bit, Hatari – emuluje komputery Atari 16/32-bit, V.I.C.E. – emuluje ośmiobitowe komputery Commodore, WinUae – emuluje komputery Amiga. Dostępne są również emulatory wieloplatformowe, które umożliwiają uruchamianie kodu przeznaczonego dla kilku platform pochodzących od różnych producentów (na przykład Pantheon). Oprócz emulacji programowej istnieje również sprzętowa, gdzie emulowane jest działanie elektronicznych komponentów samego komputera, najczęściej przy użyciu specjalistycznego układu scalonego zwanego programowalną macierzą FPGA. Taka emulacja wymaga jednak fizycznych urządzeń i jest trudniejsza oraz bardziej kosztowna w realizacji. Przykładem multiplatformowego emulatora sprzętowego jest MIST 1.3.

Funkcja autora Termin pochodzący ze słownika Michela Foucaulta, który w autorze widział konstrukt dyskursu, instancję klasyfikującą i narzucającą strategie istnienia wypowiedzi w społeczeństwie. W rozumieniu francuskiego filozofa autor niekoniecznie musi – jak się przyjmuje – sprawować władzę nad tekstem, jest tylko jedną z postaci funkcji podmiotu. W Szaleń­ stwie i literaturze Foucault tłumaczył: „Biorąc pod uwagę zmiany historyczne, nie wydaje mi się, by kategoria ta była nienaruszalna, zarówno jeśli chodzi o jej kształt, złożoność, a nawet samo istnienie. Można wyobrazić sobie kulturę, w której dyskursy krążyłyby bez najmniejszej troski o autora”1. Zwykle w literackich projektach 1 M. Foucault, Kim jest autor?, [w:] tegoż, Szaleństwo i literatura. Powiedziane, napisane (wybór pism), przeł. Bogdan Banasiak, Tadeusz Komendant, Małgorzata Kwietniewska, Warszawa 1999, s. 219.

85


generowanych komputerowo autorstwo jest dyskusyjne i dzielone między człowieka (autora programu) oraz sam algorytm (w przypadku książki Rob­ bo. Solucja napisany w Mad Pascalu). Dlatego większość badaczy komentujących generatory tekstowe odwołuje się do Foucaulta. Pierwsza wystawa książek generowanych komputerowo, która odbyła się na Massachusetts Institute of Technology w 2018 roku, nosiła tytuł Author Function.

Swapperami nazywano osoby odpowiedzialne za kontakty z innymi grupami, zdobywanie i dystrybucję oprogramowania w czasach przed upowszechnieniem internetu, zazwyczaj przy pomocy tradycyjnej poczty (proces ten zwany jest swapem). Dziś, kiedy już niemal każdy ma internet, ta rola najbardziej się zmieniła – wciąż polega na kontaktowaniu się z ludźmi, ale swapper nie używa już tradycyjnej poczty, nie pisze listów.

Generator tekstu Utwór zaprogramowany (highly com­ putational), który najczęściej generuje mowę naturalną. Jest to jeden z najważniejszych gatunków literatury elektronicznej. Program według określonych reguł przetwarza dane wejściowe (input), na które mogą się składać różne zbiory wyrazów, fraz, zdań, ale także słowniki i duże korpusy słów, tworząc z nich nowe dzieło (output). Generatory tekstu powstają w różnych językach programowania, od Basica, przez Perl, po JavaScript czy Pythona. Za najstarszy generator tekstu uważa się Love Letters Christo­ phera Stracheya napisany w 1952 roku na komputer Manchester Mark 1, w Polsce jeden z pierwszych generatorów powstał w 1975 roku na komputer MERA-303. Była to Księga Słów Wszyst­ kich Józefa Żuka Piwkowskiego.

Inżynieria wsteczna Proces analizy kodu (najczęściej maszynowego) w celu ustalenia trybu jego działania i sposobu wykonania. Najczęściej realizuje się w celu pozyskania informacji niezbędnych do przygotowania odpowiednika lub zaprojektowania aplikacji współdziałającej. Jest to zwykle proces kosztowny i trudny w realizacji. Inżynieria wsteczna jest często wykorzystywana w celu osiągnięcia pewnej funkcjonalności przy ominięciu konsekwencji wynikających z praw autorskich, patentów lub innych zabezpieczeń zastosowanych przez autora oryginalnego oprogramowania. Bywa stosowana w grach w celu usunięcia zabezpieczeń przed kopiowaniem (cracking), uzyskania dodatkowych zasobów (na przykład nieśmiertelność) lub z chęci odblokowania ukrytej funkcjonalności.

Grupa scenowa Członkowie demosceny zrzeszają się w mniejsze grupy zwane grupami scenowymi i pod wspólną nazwą publikują swoje oprogramowanie, grafiki, utwory muzyczne czy programy demonstracyjne (dema) zwane potocznie „produkcjami”. Członkowie demosceny reprezentują wyraźnie określone role, są wśród nich graficy, muzycy, koderzy (programiści), designerzy i swapperzy. Jedna osoba może pełnić więcej niż jedną funkcję.

Killer app Symbol przyspieszenia w technologii. Jest to program na tyle pożądany, że konsument decyduje się na jego zakup, ale wraz z nim zmuszony jest kupić nowy komputer, smartfon, konsolę itp. Nierzadko użytkownik decyduje się tym samym porzucić sprawny sprzęt na rzecz nowszego modelu. Stary, działający sprzęt staje się wówczas odpadem elektronicznym (elec­ tronic waste). Według badań sprzed

86


Atari Sztab Alkoholowy u Krolla. Fot. Piotr Marecki

kilku lat w Stanach Zjednoczonych rocznie wyrzuca się około 250 milionów urządzeń (komputerów, telefonów, telewizorów), z czego ⅔ sprzętu ciągle działa. Robbo. Solucja to projekt krytycznie opisujący zjawisko przyspieszenia w technologii i logikę stosowania killer app.

Kompilacja skrośna Najpierw w skrócie wyjaśnijmy, czym jest kompilacja. Sama kompilacja to konwersja z języka programowania wyższego rzędu (C, Pascal, Basic) na kod maszynowy zrozumiały bezpośrednio dla procesora. Kompilacja skrośna programu to podobny proces,

87


z tą różnicą, że do translacji wykorzystywana jest architektura procesora inna niż docelowa. Kompilacja programu dla Atari 8-bit (procesor MOS 6502) przy użyciu komputera PC (procesor x86) stanowi tego doskonały przykład. Jest to coraz bardziej popularna metoda tworzenia oprogramowania dla starszych platform, ponieważ umożliwia użycie współczesnych komputerów i narzędzi oraz nie wymaga stosowania oryginalnego (często znacznie wolniejszego) sprzętu. Kompoty Najczęstszą formą prezentacji dokonań artystycznych poszczególnych grup, ale też ich pojedynczych członków, są konkursy, tak zwane kompoty, odbywające się w ramach imprez zwanych demoparty (inaczej: zlotów demoscenowych). W ramach kompotów tworzy się kategorie, w których konkurują poszczególne produkcje. Zazwyczaj są to: muzyka, grafika, program demonstracyjny, gra oraz wild compo. Zwykle wyróżnia się je na bazie ograniczeń technicznych danej platformy lub oprogramowania, w kategorii muzyki może na przykład istnieć podział na utwory chiptune’owe oraz trackerowe (a tu z kolei na moduły cztero- i ośmiokanałowe). Dema mogą startować w kategorii pełnowymiarowych (na przykład dema całodyskowe) albo intr (wykorzystanie nośnika pamięci ograniczone do na przykład 16 KB). Liczba i rodzaj kategorii zależy od platformy, jej możliwości technicznych i oprogramowania, tradycji demoscenowej oraz uznania organizatora. Pixel art Inaczej sztuka pikselowania / pikslowania, czyli sposób rysowania grafiki na komputerze polegający na stawianiu pojedynczych punktów w bitmapie tak, by z pewnej odległości widać 88

było nie owe punkty, ale konkretny obraz. Pixel artem nazywa się też dzieła wykonane w tej technice. Przypomina to takie dziedziny tradycyjnej sztuki jak układanie mozaiki czy haft krzyżykowy – również polega bowiem na tworzeniu większych obrazów z małych elementów. Tymi elementami są tutaj piksele, czyli pojedyncze punkty widoczne na ekranie. Z kolei bitmapa to z angielskiego mapa bitów, a więc informacja o tym, z jakich punktów, umieszczonych w których miejscach składa się obraz na ekranie komputera. Złożony jest on z dziesiątek, czasem setek punktów w pionie i poziomie, i każdy punkt może występować w jednym z wielu kolorów z palety danego komputera. Jest to zależne od możliwości technicznych sprzętu, bitmapa może więc być zarówno obszernym plikiem (przy nowszych platformach: rozdzielczość 1280 na 720 pikseli, paleta 16 milionów kolorów), jak i bardzo niewielkim (na „małym” Atari 160 na 200 pikseli, każdy piksel w jednym z 4 kolorów). Planowane postarzanie produktu (planned obsolescence) Strategia biznesowa polegająca na stałym nakłanianiu konsumentów do zastępowania wciąż działających urządzeń czy produktów nowszymi. Praktyka ta polega na wypuszczaniu na rynek nowych modeli i braku wsparcia i serwisu dla mo­deli starszych. Strategia bardzo często stosowana w świecie sprzętu komputerowego i programów. Wychodzące z użycia urządzenia nazywane są martwymi mediami. Nazwa ta wywodzi się od Dead Media Project (1995) zaproponowanego przez pisarza sf Bruce’a Sterlinga. Z tym zjawiskiem związany jest jeszcze inny termin, czyli zombie media, odnoszący się do martwych mediów, które są nadal


używane. Na przykład komputer Atari, który przestał być produkowany w latach 90., można określić mianem zombie, choć wzbudziłoby to sprzeciw jego fanów, którzy nigdy nie uznali go za martwy. Zrealizowanie wszystkich etapów przygotowania do druku książki na Atari parę dekad po jego komercyjnej śmierci jest także dowodem na żywotność tej platformy. Platforma Kluczowy termin dla badań nad platformami (platform studies). Naukowcy używający tej metody badają relacje między sprzętem a programami zaprojektowanymi dla danych systemów komputerowych oraz utwory wyprodukowane na tych systemach. Dla wielu badaczy i badaczek kultury cyfrowej platforma, na jakiej wyprodukowany jest utwór literatury elektronicznej czy gra, jest nieważna, przezroczysta, niewidoczna. Badają oni najczęściej jedynie powierzchnię dzieła, podczas gdy dla artystów i badaczy afiliowanych przy platform stu­ dies to właśnie platforma jest – obok kodu – bardzo istotnym elementem dzieła cyfrowego. Dla scenera platforma jest punktem wyjścia i dojścia, nierzadko staje się znacznie ważniejsza niż sama treść produkowanego dema. Pod tym względem demoscena odróżnia się od innych twórczych uniwersów cyfrowych (literatury elektronicznej, pola growego czy sztuki mediów), które nie traktują materialnej platformy jako istotnego elementu dzieła. Platformy to nie konkretny model komputera, ale gama modeli skupionych wokół głównego motywu technicznego albo określonej architektury – na przykład wszystkie modele Atari z procesorem ośmiobitowym MOS Technology serii 65xx to platforma nazywana „małe” Atari, ale już sprzęt z szesnastobitowym procesorem Motorola to „duże” Atari. Społeczności

związane z daną platformą mają także specjalne nazwy: spektrumowcy (ludzie zrzeszeni wokół platformy ZX Spectrum), amigowcy, komodorowcy, grzybiarze (społeczność wokół komputerów PC, pochodzi od skojarzenia skrótu PC ze słowem „pieczarka”). Scenerzy prowadzili i prowadzą między sobą wojny, a przynależność do jednej społeczności dawniej wykluczała przynależność do innej. Obecnie jest to trend praktycznie na wymarciu, najpowszechniejsza jest multiplatformowość w zakresie posiadania. W zakresie twórczości monoplatformowość jest wciąż popularna. W myśl tej logiki książkę Robbo. So­ lucja wyprodukowali – rzecz jasna – atarowcy. Należy także dodać, że w naszej części świata przynależność do danej platformy różnie rozkładała się geograficznie, na przykład na Węgrzech ważny był komputer Commodore, w Rosji ZX Spectrum, podczas gdy w Polsce Atari; przyczyny tego zjawiska szczegółowo tłumaczymy w posłowiu do książki. Polska uznawana jest zatem za imperium Atari, w Gdańsku organizowane jest największe party poświęcone tym komputerom, a w całej Polsce odbywa się wiele mniejszych imprez atarowych. Predykat i asercja Pojęcia związane z testowaniem oprogramowania. Predykat to rodzaj funktora, który dla pewnych argumentów zwraca nam prawdę lub fałsz. Asercja z kolei sprawdza, czy predykat umieszczony przez programistę jest prawdziwy. Jeżeli nie jest, przerywa ona wykonanie programu testującego i zwraca błąd. Spróbujmy to przełożyć na elementarzowy przykład: „Ala ma kota”. W powyższym zdaniu predykatem jest słowo „ma”, a jego parametrami są „Ala” i „kot”. Całe zdanie może być prawdziwe lub fałszywe w zależności od argumentów.

89


Calamus, czyli program z 1987 roku, na którym została złożona książka Robbo. Solucja. Fot. Piotr „Kroll” Mietniowski

Zakładając, że Ala faktycznie ma kota, nasz predykat zwraca wartość „prawda”. Ale gdy zmienimy parametr „kot” na „kapibara”, to nasz predykat (prawdopodobnie) zmieni swoją wartość na „fałsz” (chyba że Ala jednak hoduje kapibary). Asercja jest założeniem prawdziwości predykatu, więc asercją dla naszego predykatu będzie zdanie: „Wszystko jest w porządku, jeżeli Ala ma kota”. Podsumujmy: oprogramowanie testujące najczęściej składa się z zestawu kolejnych asercji, które sprawdzają różne możliwe warianty parametrów i badają poprawność zdefiniowanych przez programistę predykatów. Retro DTP Połączenie dwóch słów, których osobne znaczenie jest dobrze znane, natomiast ich zbitka odnosi się do przygotowania materiałów do druku na komputerach z końca lat 80. i wczesnych lat 90. XX wieku. Na pierwszy plan wysuwa się program Calamus

na komputery Atari. Ten powstały w 1987 roku w Niemczech program był pionierem profesjonalnego składu tekstu DTP na komputerach domowych Atari, znacznie tańszych niż profesjonalne stacje robocze, na przykład DEC Alpha, makintoszowski Power-Processor oraz MIPS na sprzęt Silicon Graphics. Calamus to pakiet innowacji składających się na program główny z dodatkami oraz cała jego idea funkcjonalna. Były one tak nowatorskie, że trudno znaleźć inny przykład równie ambitnego przedsięwzięcia. W warunkach domowych do jego uruchomienia w zupełności wystarczał komputer Atari ST z 1 MB pamięci operacyjnej. Był prosty w obsłudze, charakteryzował się ogromną przejrzystością i przede wszystkim pracował ze wsparciem grafiki i czcionek wektorowych. Ówczesny Calamus był nowatorskim i niedoścignionym rozwiązaniem w porównaniu do programów do profesjonalnego składu tekstu na inne platformy. Największą

90


Piotr Marecki, Wojciech „Bocianu” Bociański: Robbo. Solucja na komputerze Atari 65 XE. Fot. Piotr Marecki

popularność uzyskał w kraju, z którego się wywodzi, a tytuły czasopism i gazet składanych na Calamusie można wymieniać w dziesiątkach (choćby „Bravo”). Rozpowszechnił się także w Polsce, a niezastąpionym uzupełnieniem jego możliwości był program Inkaust z 1992 roku, czyli polski preprocesor tekstu. Zawarty w nim słownik zawierał 500 tysięcy wyrazów i mógł pracować na komputerze wyposażonym w 1 MB pamięci operacyjnej. Do dziś wielu użytkowników twierdzi, że przewyższał i wciąż przewyższa współczesne edytory tekstu. Właśnie w oparciu o te dwie pozycje powstała złożona w całości na komputerze Atari TT książka Robbo. Solucja, tak powstawały i powstają też najnowsze numery czasopisma „Atari Fan”, a także inne publikacje.

pracy czy rozrywki. Najstarsze retrokomputery, produkowane do końca lat 70., to maszyny rządowe, uczelniane czy instytucjonalne, które nie miały nigdy charakteru domowego ze względu na ogromne gabaryty. Przykładem polskiego komputera tego typu jest Odra 1304, wielkości sporej szafy; miał on spore znaczenie dla przemysłu i ośrodków obliczeniowych, w tym wojskowych. Rewolucja będąca wynikiem miniaturyzacji układów scalonych doprowadziła do zarzucenia rynku w latach 80. komputerami mieszczącymi się na biurku, tak zwanymi komputerami domowymi, czyli Apple, Atari, Commodore, ZX Spectrum czy MSX. Pierwotnie były to komputery z ośmiobitowymi procesorami (czyli procesorami potrafiącymi w uproszczeniu operować tylko jednym bajtem informacji na Retrokomputer raz) i pamięcią rzędu kilkudziesięciu Komputer zaliczany do zabytków KB (dla porównania – jedno zdjęcie techniki, w powszechnym mniema- zrobione współczesnym smartfonem niu nienadający się do codziennej ma rozmiar kilku tysięcy KB); druga 91


generacja komputerów domowych miała procesory szesnastobitowe i kilkaset kilobajtów pamięci. Wszystkie te maszyny produkowane do połowy lat 90. są bezspornie zaliczane do retrokomputerów. Trudniej o wyznaczenie jasnej granicy dla komputerów PC, które ostatecznie zdominowały rynek pod koniec lat 90. i trwa to do dzisiaj. Te o architekturze przed procesorami Pentium uznawane są za sprzęt retro, a późniejsze zapewne również będą za takie uważane wraz z upływem czasu i starzeniem się technologii. System kontroli wersji Oprogramowanie służące do śledzenia zmian w kodzie źródłowym oraz ułatwiające pracę grupową i łączenie zmian w kodzie pochodzących od różnych programistów. Jest wiele rodzajów kontroli wersji: systemy lokalne, zdalne i rozproszone, ale niezależnie od ich typu wspólnym zadaniem jest zawsze ułatwienie pracy programiście lub grupie programistów. Celem jest umożliwienie pełnej kontroli nad kolejnymi zmianami, wersjami i poprawkami, wraz z możliwością cofania się do dowolnego punktu w czasie. Popularnymi systemami kontroli wersji są CVS, Subversion i Git. Technonostalgia Postawa charakteryzująca się powrotem do urządzeń, sprzętów martwych komercyjnie, nieprodukowanych od wielu lat, niewspieranych i nieserwisowanych przez producentów. Związana jest często z nostalgią za czasami dzieciństwa czy młodości. Może dotyczyć sprzętów samochodowych, audiofilskich, komputerowych czy innych. W przypadku użytkowników starych komputerów czy konsol powrót do nich odbywa się przez zakupy na aukcjach internetowych, targach staroci albo po wygrzebaniu ich z własnych strychów czy piwnic.

W tym sensie ludzie ożywiają ten sprzęt, czynią go zombie media. Postawa ta najczęściej odnosi się do grania. Dla graczy organizowane są specjalne zloty, festiwale, spotkania i streamingi z graniem na żywo. Obecnie technonostalgia przeżywa swoisty boom, z czym związany jest popyt na retrokomputery i retrokonsole (widoczny od kilku lat choćby we wzroście cen aukcyjnych). Zjawisko to jest charakterystyczne zwłaszcza dla pokolenia obecnych trzydziesto- i czterdziestolatków, którzy wracają do platform używanych w dzieciństwie, czyli pierwszych komputerów domowych (Atari, Amiga, Commodore, Spectrum) i konsol (Atari, Nintendo, Sega, Pegasus). Jednakże istnieją również użytkownicy sprzętu retro, którzy nigdy nie przesiedli się na nowsze platformy lub nie mieli przerw w używaniu ulubionych komputerów (casus demosceny). W przypadku takich osób trudno mówić o nostalgii, skoro sprzęt jest używany nieustannie od czasu zakupu, zarówno do celów ekspresji (kodowanie, rysowanie grafiki, komponowanie muzyki), jak i do celów użytkowych (sprawdzanie poczty, internetu, pogody). To przypadek niektórych twórców książki Robbo. Solucja. Wild compo Kategoria konkursowa podczas demo­ party, w ramach której prezentowane są prace niepasujące do żadnej z pozostałych kategorii konkursowych, a jednak mające na tyle wysoką wartość artystyczną (lub humorystyczną), że autor/ka decyduje się nimi pochwalić przed pozostałymi członkami sceny. Najczęściej prezentowane są one na koniec „kompotów”.

92


Bibliografia: Bartłomiej Kluska, Bajty polskie, Sosnowiec 2014. Piotr Mańkowski, Cyfrowe marzenia. Historia gier komputerowych i wideo, Warszawa 2010. Piotr Marecki, Gatunki cyfrowe. Instrukcja obsłu­ gi, Kraków 2018 [w druku]. Nick Montfort, Odkrywanie kodu. Wprowadzenie do programowania w sztuce i humanistyce, przeł. Michał Tabaczyński, Mariusz Pisarski, Adam Ladziński. Kraków 2017 .

Polskie komputery rodziły się w ELWRO we Wroc­ ławiu, red. Grażyna Trzaskowska, Wrocław 2018. http://atarionline.pl/ – strona i forum zrzeszające fanów Atari (zwane AOL) http://www.atari.org.pl/ – forum Atari Area (zwane AA) http://www.sillyventure.eu/pl/ – strona Silly Venture, czyli największego party miłośników Atari

nowy wyraz nr 8 autorzy Wojciech Bociański – programista, muzyk, fan ośmiu bitów. Od paru lat aktywny uczestnik sceny „małego” Atari, autor kilku gier (między innymi Turbo Snail – 2015, 5 Dots – 2016, Pac-Mad – 2017) i mini-dem. Jest członkiem kilku grup muzycznych, a jedna z nich, Brothers in ATR’s, gra na żywo utwory z popularnych ośmiobitowych produkcji. Jest również pomysłodawcą i współorganizatorem cyklicznego hackatonu GRAWITACJA 8-bit gamejam. Autor programu generującego książkę Robbo. Solucja. Piotr Mietniowski – absolwent Wydziału Fizyki i Informatyki Stosowanej Akademii Górniczo-Hutniczej, doktor nauk fizycznych. Zagorzały fan komputerów Atari (od 1987 roku), w szczególności „dużych” Atari. Aktywny na scenie Atari jako Kroll, uczestnik wielu ogólnopolskich zlotów użytkowników tych komputerów, do dziś ich używa. Od 2015 roku stały współpracownik i autor wielu artykułów do czasopisma „Retrokomp”, od 2017 roku współredaktor reaktywowanego magazynu „ATARI FAN”. Od niedawna oficjalny polski dystrybutor programu Calamus, na którym złożył książkę Robbo. Solucja. Krzysztof Ziembik, M.Sc., Dip.Inv. – specjalista od zarządzania innowacjami i kreatywnością, a także działami badawczo-rozwojowymi w przemyśle, przez wiele lat pracował dla irlandzkich i amerykańskich korporacji medycznych. Hobbystycznie

zajmuje się ośmiobitowymi komputerami Atari, w tym technologiczną i kulturową stroną fenomenu retrokomputerów. W 2004 roku założył portal Atari­ Online.pl, jedno z największych i najbardziej opiniotwórczych mediów w tej dziedzinie. Autor i współautor kilkudziesięciu gier i innych programów na komputery Atari, twórca grafik pixel artu, autor okładek czasopism atarowskich i setek artykułów związanych z Atari, prowadzi wykłady i warsztaty o tematyce retrokomputerowej. Autor okładki do książki Robbo. Solucja, zrealizowanej na Atari STE. Piotr Marecki – kulturoznawca, wydawca, producent i wytwórca utworów cyfrowych. Pracuje jako adiunkt w Instytucie Kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego. Postdok na Massachusetts Institute of Technology (2013–2014), był także profesorem wizytującym w Media Archeology Lab na Uniwersytecie Colorado w Boulder (USA), na Uniwersytecie w Rochester (USA), Uniwersytecie w Bergen (Norwegia) oraz w Smolny College w Sankt Petersburgu (Rosja). Wspólnie z autorami i autorkami z kilku krajów opublikował ostatnio tomik literatury generatywnej 2X6 (2016). Jest także twórcą Wierszy za sto dolarów (2017), napisanych przez Mechaniczne Turki Amazona, oraz Sezonu grzewczego (2018), napisanego wraz z mieszkańcami Krakowa. Pomysłodawca i twórca odpowiedzialny za tekst książki Robbo. Solucja.

93


Żeby zlikwidować chaos,


potrzebujemy nowego modernizmu Z Joanną Kusiak o chaosie, Warszawie i konfliktach o przestrzeń miejską rozmawia Kuba Snopek

95


KS: JK:

KS:

JK:

KS: JK:

KS:

JK:

*

„Chaos” to w twojej książce* słowo-klucz. Co ono właściwie dla ciebie oznacza? Było punktem wyjścia, a zarazem posłużyło jako metodologiczna furtka. Słowo „chaos” wciąż powraca podczas naszych debat o mieście. Pojawia się i w poważnych kontekstach, i w mowie potocznej. W hip-hopie, w felietonach prasowych, ale też na przykład w Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju czy w ministerialnych dokumentach, od których wymaga się pewnej powagi. Co ono tak naprawdę oznacza? Nic. To typowe puste znaczące, na które każdy sobie projektuje własne wyobrażenia. „Chaos” to symptom, a nie opis problemu. Czujemy, że z przestrzenią miejską jest coś nie tak, ale nie wiemy dokładnie co – i wtedy mówimy, że panuje chaos. „Chaos” nie jest pojęciem naukowym i niczego nie wyjaśnia. A jednak słowo to ma w naszej debacie pewne bardzo istotne funkcje. Jakie? O czym właściwie mówią Polacy, gdy mówią o chaosie? Mówią o przestrzeni i władzy – często się słyszy, że chaos „rządzi” przestrzenią. Mówiąc o chaosie, sygnalizujemy nasze wyobcowanie od sposobu, w jaki wytwarza się w Polsce przestrzeń miejską. I że źle się czujemy w tej przestrzeni. „Chaos” to takie słowo, które jest zamierzone jako systemowa krytyka miasta – w istocie jednak osuwa się w zwykłe narzekanie. Wbrew pozorom nie mówię tego czysto negatywnie – odwołuję się do tradycji filozoficznej, która uznaje narzekanie za prawomocny tryb epistemologiczny. Jego filozoficzna wartość polega na tym, że ono nigdy nie dotyczy jakiejś konkretnej rzeczy, tylko zawsze całości systemu. Nie narzekamy po prostu na brak podatku katastralnego albo reprywatyzację, na to, że jest brzydko czy że wisi wielki bilbord. Za każdym razem, kiedy mówimy: „ten chaos”, to znaczy, że stoi za tym coś więcej. Na jednym z forów internetowych znalazłam taki wpis: „Tak na serio to będzie w Polsce całkiem fajnie pod względem wizualnym za jakieś 10 lat. Chaos będzie nadal po prostu okropny, ale dużo bardziej zadbany”. No właśnie – nawet jeśli na powierzchni miasto jest stopniowo modernizowane i uładzane, nie wierzymy, że systemowy chaos zniknie. To nie tylko brzydka powierzchnia. Bo nawet jeśli trochę uporządkujemy miasto, to fundamentalny problem z jego organizacją wciąż pozostanie. Skąd wziął się ten chaos? Jego praźródłem w Polsce jest fundamentalne niezrozumienie porządku globalizacji przez terapię szokową i większość naszych transformacyjnych reform. Ja postrzegam transformację ustrojową nie jako regionalny problem Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, ale jako element

Joanna Kusiak, Chaos Warszawa. Porządki przestrzenne polskiego kapitalizmu, Wydawnictwo Bęc Zmiana, Warszawa 2018.

96


KS:

JK:

KS: JK:

szerszego procesu – globalizacji. Globalizacja to, mówiąc najprościej, wewnętrzna reorganizacja kapitalizmu: zmniejsza się rola państw narodowych, natomiast rośnie znaczenie organizacji ponadnarodowych (czy chodzi o Międzynarodowy Fundusz Walutowy, czy o wielkie korporacje) oraz miast i regionów. To właśnie wraz z globalizacją przyszła idea współzawodnictwa miast. Na zachodzie Europy odpowiedzią na globalizację było wzmacnianie miast i regionów po to, by mogły z jednej strony bronić się przed naciskami wielkiego kapitału, z drugiej zaś przechwytywać go i kierować nim dla własnego rozwoju. Metaforycznie mówiono o tym jako o „uzbrojeniu terenowym miast” pod globalizację. U nas stała się rzecz odwrotna: w trakcie transformacji i wejścia do UE, kiedy presja kapitałowa na polskie miasta była największa, my osłabialiśmy je różnymi nieudanymi reformami, aż miasto właściwie zniknęło jako podmiot regulacyjno-administracyjny. Dlatego najbardziej atrakcyjne tereny w centrum Warszawy zostały skolonizowane przez międzynarodowy kapitał – wyrosły tam centra handlowe i biurowce. To globalna architektura, jednak często o obniżonej jakości. Niemieccy inwestorzy otwarcie przyznają, że centra handlowe, które wybudowali w Polsce, u nich nie spełniłyby standardów jakości. Pomiędzy nimi zaś, szczególnie na obrzeżach Warszawy, rozkwitają bardziej idiosynkratyczne formy przestrzenne, którymi rządzi tak zwany kapitalizm polityczny. Co to jest? Nawiązuję tu do pojęcia zaproponowanego przez Jadwigę Staniszkis, która używała go do opisu uwłaszczenia się nomenklatury komunistycznej na prywatyzacji przedsiębiorstw. Chodzi o taką formę kapitalizmu, w której zdobycie kapitału pierwotnego zależy od powiązań politycznych. Tylko że w przeciwieństwie do tego, o czym mówiła Staniszkis, kapitalizm polityczny związany z wytwarzaniem w Polsce przestrzeni miejskiej i podmiejskiej nie jest domeną aparatczyków byłego systemu. Współtworzą go demokratycznie wybrane władze samorządowe, które mają całkowitą władzę planistyczną – czyli wydają pozwolenia na budowę. Przy tym wcale nie zawsze chodzi tu o korupcję. Samorządy są strukturalnie niedofinansowane, a spekulacja wartością ziemi jest najprostszą metodą łatania dziur budżetowych. Taka logika wytworzyła dziwne formy przestrzenne, które stały się typowe dla polskich miast. Na czym polega unikatowość form przestrzennych wygenerowanych przez polski kapitalizm polityczny? Formy te nie są zaplanowane z góry, tylko raczej indywidualnie negocjowane. Jest to więc zabudowa z definicji rozproszona i powstająca w przypadkowych miejscach. Jednym z jej wielkomiejskich typów jest tak zwana architektura spadochronowa, czyli budynki, które są zupełnie niepowiązane z otoczeniem i wyglądają, jakby zostały „zrzucone” na miasto. Poświęcona temu była nawet jedna z edycji festiwalu Warszawa w Budowie – za paradygmatyczną przestrzeń architektury spadochronowej uznano wówczas ulicę Puławską. Takie „zrzucane” obiekty 97


mogą mieć ogromną skalę – ja za przykład architektury spadochronowej ewidentnie uznałabym także wielkie grodzone osiedle Marina Mokotów. Powstało na podstawie „wuzetki” na klinie napowietrzającym, w sprzeczności z planem – dowiedziono tego nawet w sądzie, ale w międzyczasie Marina zdążyła już stanąć. Inną formą kapitalizmu politycznego jest reprywatyzacja, która – jeśliby myśleć o niej w kategoriach czysto urbanistycznych, pomijając na chwilę jej brutalność społeczną – wytworzyła nietypową logikę przestrzenną gentryfikacji. W miastach „starego” kapitalizmu, czy to w Nowym Jorku, czy w Berlinie, procesy gentryfikacyjne postępują bardzo systematycznie: ulica za ulicą, działka za działką, blok za blokiem. Dlatego geograf Neil Smith pisał o „rubieży gentryfikacyjnej”. U nas gentryfikują się nie całe kwartały naraz, ale pojedyncze, niekiedy znacznie oddalone od siebie budynki. Ich wybór nie jest jednak przypadkowy. Przejęcie starego, niewyremontowanego domu, wyczyszczenie go z lokatorów, odremontowanie i sprzedanie mieszkań po zawyżonej cenie jest zawsze poprzedzone zbieraniem wrażliwych danych. Dlatego nazywam to „gentryfikacją dronową”. Trzeba zebrać informacje, kupić roszczenia, dogadać się ze spadkobiercami lub podstawić fikcyjnego kuratora. Nie wystarczy mieć pieniądze, trzeba jeszcze mieć know-how. Podobny schemat reprywatyzacjo-gentryfikacji działa na przykład w Bukareszcie. Inną formą kapitalizmu politycznego jest słynna już urbanizacja łanowa, czyli zabudowywanie łanów rolniczych architekturą o charakterze miejskim. W Polsce działki rolne są najczęściej podłużne i ułożone pod kątem względem drogi. Oryginalnie ten kształt miał służyć temu, by podczas orania pola koń rzadziej musiał zawracać, nachylenie działki również miało ułatwiać orkę. Gdy synowie chłopa dziedziczyli ziemię, takie pasy ziemi rolnej były dzielone i stawały się coraz węższe. Jeśli popatrzymy na mapę bliskich okolic Warszawy z lat 40. i 50., zobaczymy, że królowały tam właśnie takie podłużne działki. Dziś na nich buduje się miasto. Oczywiście, żeby wycisnąć z takiej działki kapitał, trzeba ją najpierw odrolnić. Jeśli odbywałoby się to według merytorycznych reguł planowania urbanistycznego, działki należałoby najpierw scalić, a następnie podzielić na nowo, rozdając właścicielom kawałki o tej samej wielkości, ale innym kształcie. Tak tworzy się miejską sieć ulic. W Polsce samorządy panicznie boją się scalać grunty, bo ideologicznie kojarzy się to z wywłaszczeniem i wymaga nakładów finansowych. Żeby wydzielić ulice, trzeba by było wypłacić rekompensaty. Znacznie łatwiej jest po prostu postawić coś na działce o nietypowym kształcie. W Warszawie najdziwniejszym rezultatem takiego działania jest dom przy ulicy Odkrytej 55. Gdy spojrzy się na niego z jednej perspektywy, wydaje się wąskim, pionowym klockiem. Gdy patrzymy z boku, okazuje się, że jest to bardzo długi, wąski apartamentowiec. Dzięki tej dziwnej formie udało się wycisnąć z tego łanu maksymalną ilość tak zwanych 98


KS:

JK:

KS:

JK:

PUM-ów – powierzchni użytkowej mieszkań, czyli tego, na czym deweloper zarabia. W szerszym kontekście zabudowa wytworzona przez kapitalizm polityczny ma charakter stochastyczny, czyli zależy przede wszystkim od czynników losowych. W planowaniu przestrzennym zawsze pewną rolę odgrywają czynniki losowe, takie jak kształt i lokalizacja działki, charakter jej otoczenia, prywatne plany właściciela czy naturalne ukształtowanie terenu. Rolą planowania przestrzennego jest porządkowanie tych czynników, nakładanie na nie jakiejś nadrzędnej logiki. Tymczasem w Polsce nawet plany zagospodarowania przestrzennego często powstają ze względów spekulacyjnych. To wydaje się bardzo ciekawe w kontekście specustawy mieszkaniowej, którą niebawem zamierza wprowadzić rząd. Jej autorzy wychodzą z założenia, że mieszkań nie ma, bo brak pod nie terenów – dlatego trzeba umożliwić deweloperom budowanie w dowolnym miejscu. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie! Polska jest przeplanowana. Jak pokazują wyliczenia Jacka Kozińskiego, wszystkie plany miejscowe wzięte razem przewidują zakwaterowanie w Polsce 77 milionów ludzi, a wszystkie studia uwarunkowań przewidują pod zabudowę tereny, które wystarczyłyby nawet dla 316 milionów mieszkańców – to prawie tyle, ile liczy populacja USA. A w to nie wchodzą jeszcze wuzetki! Więc plany są, tylko nie można liczyć na ich jakość. Innym elementem chaosu, o którym dużo piszesz w książce, jest reprywatyzacja. Czyli, patrząc szerzej: kwestia własności. W planowaniu przestrzennym własność jest absolutną podstawą, lecz w Polsce pozostaje ona nieuregulowana – to dodatkowy element wzmagający chaos. Kluczowe dla debaty o własności w Polsce powinno być zrozumienie, że własność miejska, szczególnie w Warszawie, jest od XIX wieku przedmiotem poważnego społecznego konfliktu. Warszawa w XIX wieku była zagęszczona do granic możliwości, brakowało terenów publicznych. Dlatego w dwudziestoleciu międzywojennym Stefan Starzyński prowadził tak zwaną akcję terenową, czyli duży program wywłaszczeń, którego celem było uzupełnianie niedoboru terenów publicznych. Dzisiejszy konflikt reprywatyzacyjny to nie tylko kwestia tak zwanego dekretu Bieruta – trzeba wziąć pod uwagę, że akcja Starzyńskiego była jej ideową poprzedniczką i nawet bez wojny i zniszczeń kwestia wywłaszczeń prędzej czy później musiałaby się pojawić. Dekret był tylko jakąś tam odpowiedzią na konflikt, który rozpoczął się znacznie wcześniej. Możemy się z nią nie zgadzać – ale nie możemy ignorować całości konfliktu społecznego, w jakim ten problem jest zanurzony. Ten kluczowy spór o własność nigdy nie został politycznie rozsupłany, ani nawet nie wybrzmiał w czasach demokracji. Dlaczego mielibyśmy się nim zajmować? Rolą konfliktów w demokracji jest wypracowywanie norm społecznych. Tymczasem złożony spór o własność ziemi w mieście został nam 99


KS:

JK:

de facto ukradziony przez system sądowniczy. Parlamentarzyści nie mogli zgodzić się na wprowadzenie ustawy reprywatyzacyjnej również dlatego, że żaden z projektów nie oddawał sprawiedliwości wszystkim stronom konfliktu. Nagle, w dość tajemniczych okolicznościach, reprywatyzacja zaczęła się dokonywać w sądach. Innymi słowy, konflikt o własność został bez demokratycznej zgody przetłumaczony z języka politycznego na język technikaliów prawa. Tymczasem reguły sporów sądowych są z natury wykluczające. Dopóki my jako społeczeństwo nie odzyskamy tego konfliktu i nie wykorzystamy go, dopóki nie ustalimy między sobą, jaką rolę przyznajemy własności publicznej i prywatnej w mieście, dopóty nie będzie planowania miejskiego z prawdziwego zdarzenia. Nie rozwiążemy większości tych problemów, które nazywamy chaosem. Pomyślmy: jeżeli na przykład chcielibyśmy teraz na Białołęce zapewnić kompleksową infrastrukturę, nie obyłoby się bez wywłaszczeń. Jeśli chcielibyśmy stworzyć sprawnie funkcjonujący system mieszkań na wynajem, nie obejdzie się bez odpowiedzi na pytanie, jak potraktować niespłacone kredyty mieszkaniowe frankowiczów. Czy bylibyśmy gotowi skomunalizować te mieszkania i oddać je ich mieszkańcom pod bezpieczny, chroniony prawem wynajem? Dopóki pytanie o własność nie zostanie postawione w kontekście miejskiej sprawiedliwości przestrzennej, trudno będzie uniknąć chaosu. W tym sensie sądzę, że może za popularnością słowa „chaos” kryje się także nasz lęk przed zdjęciem z piedestału ideologicznej świętej krowy, jaką jest w Polsce własność. Co musi się zdarzyć, żeby chaos zniknął? Potrzebujemy zupełnie nowej koncepcji własności. To jest zadanie, od którego później zależeć będą wszystkie dalsze formy planowania. W tym sensie potrzebny jest nam jakiś nowy, odważny model. Ostatnim systemem urbanistyczno-architektonicznym, który miał odwagę myśleć kompleksowo o porządku społeczno-polityczno-przestrzennym, był modernizm. Pytanie: czy mamy odwagę stworzyć nowy, inny modernizm?

100


Fot. Justyna Chmielewska

Joanna Kusiak

socjolożka i badaczka miast, prowadzi interdyscyplinarne badania na pograniczu studiów miejskich, teorii krytycznej i socjologii prawa. Obecnie pracuje w King’s College na Uniwersytecie Cambridge. Wcześniej pracowała m.in. na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie oraz Uniwersytecie Wiedeńskim. Współredaktorka książek Chasing Warsaw. Socio-Material Dynamics of

101

Urban Change after 1990 (2012) i Miasto-Zdrój. Architektura i programowanie zmysłów (2014). Jej nowy projekt analizuje rolę technikaliów prawa w miejskim neoliberalizmie, a także ich potencjał emancypacyjny dla ruchów miejskich w Berlinie i Warszawie. Doktorat obroniła na politechnice w Darmstadt – w polskiej wersji ukazał się nakładem Wydawnictwa Bęc Zmiana jako Chaos Warszawa (2017).


Postawa

Marek Rachwalik: Metalowy muzyk sesyjny ze wsi, 2018


mocnego w gębie wiejskiego cwaniaczka O mrocznych metalowych historiach ukrytych za pozornie śmieszkowatymi paszczakami z Markiem Rachwalikiem rozmawia Aleksandra Litorowicz 103


AL:

MR:

AL:

MR:

AL:

Poznaliśmy się podczas Bielskiej Jesieni, gdzie zdobyłeś wyróżnienie regulaminowe magazynu „Szum”. Jury doceniło twoją „pomysłowość i pracowitość w próbach przekładania medium komputerowego na malarstwo”. Co tu jest z komputera? Infernal Hails! Właśnie mało jest z komputera! Pan Jerzy Kosałka, autor uzasadnienia werdyktu, przeprosił mnie później za to stwierdzenie w czasie oprowadzania po wystawie, kiedy mu objaśniłem, że raczej w ogóle nie wykorzystuję komputera przy tworzeniu. Używam go jedynie, kiedy inspiruję się jakimś zdjęciem, własnym albo znalezionym w internecie. Wyjaśnił też, że w tym określeniu chodziło mu raczej o graficzność i precyzję tych prac, do czego też dążę. Staram się uzyskać maksimum przestrzeni i trójwymiarowości, wydaje mi się, że wtedy malarstwo jest malarstwem, a nie bohomazem zrobionym w pięć minut na kolanie, jakby pędzel ważył tyle, co osiem cegiełek. Nie twierdzę, że to złe, fala polskich malarzy opisana w książce Jakuba Banasiaka Znudzeni rzeczywistością była fajna, ale ileż można oglądać siódmą wodę po nich w postaci „śmiesznych” mord malowanych w delirce? Moje obrazki powstają ze wstępnych szkiców ołówkiem, nie projektuję ich wcześniej w komputerze, bo moja znajomość programów graficznych jest dość marna. Nie jest też tak, że wkładam berecik i szaliczek, nawet jak w pracowni mam 40 stopni, i z okrzykiem: „Co ma być, to będzie!” siadam do sztalug. Każdy obraz mam już wcześniej zaplanowany w głowie do najdrobniejszych szczegółów. Owszem, niekiedy następują jakieś zmiany, ale nigdy nie są diametralne. Proces powstawania obrazu jest więc raczej żmudny, bardziej cieszę się końcowym etapem malowania. Stworzyłeś dość skomplikowaną mitologię własnej twórczości i przeróżnych dziwności zasiedlających twoje światy. Opowiedz o niej. Ta mitologia nie jest aż tak skomplikowana. Primo: kolorystyka i motywiki mojego malarstwa zawsze będą orbitowały wokoło nudno już brzmiącego surrealizmu psychodelii, będą zamocowane w ramach obrazu na jakichś dziwacznych, irracjonalnych zasadach świata organicznego, których sam nie potrafię do końca wyjaśnić i nawet nie chcę. Secundo: od pewnego czasu uruchomiłem dwa źródła inspiracji, mianowicie muzykę metalową, której jestem fanem od najmłodszych lat, oraz wiejski folklor, który również w jakiś sposób jest mi bliski. Możliwe, że muzyka metalowa, wraz z całą swoją obciachowością, ma złą sławę w środowisku artystycznym, gdzie wszyscy słuchają jazzu, synth popu czy w ekstremalnym przypadku dark ambientu lub Green Daya. Pomyślałem, że może dobrze będzie wjechać w ten cuchnący stęchlizną światek z gumiaka, niczym pierwszy album Deus Mortem w grupkę wychudzonych fanów Korpiklaani lub Nightwish. Skąd bierzesz pomysły na te wszystkie postacie, motywy, bohaterów? 104


Zapowiedź obrazu Pierwszy prywatny nightliner polskiej kapelki deathowej na trasce po Stanach, 2017. Fot. Marcel Bogucki

MR:

Wydaje mi się, że to działa na podświadomej zasadzie kontrastu. Zabrzmię może jak mądrala, ale metal, tak samo jak życie, to nie rurki z kremem. Obrazy są jakby czystym odreagowaniem ogromu tych negatywnych bodźców. Za pozornie śmieszkowatymi paszczakami kryją się mroczne metalowe historie. Dużo jest w tym też słodkości i kiczu. W cyklu metalowym założyłem sobie, że obrazy, które namaluję, będą luźną wizualizacją poszczególnych gatunków tej muzyki, zawierającą wszystkie charakterystyczne dla nich elementy: logotypy, maskotki, muzyków, typowych fanów, ekipę techniczną, prototypowe wzmacniacze gitarowe robione na zamówienie muzyków ze wsi czy black- i deathmetalowe machiny do mielenia głupiego ludzkiego tałatajstwa. To wizerunek odbity w krzywym zwierciadle – bo jakże leciutko się nie naśmiewać z metalu – lecz mimo wszystko stanowi wyraz mojej fascynacji i jest sentymentalnym rozrachunkiem. Obrazy podaję w kwasowym sosie, ale z nutką narracji, której wcześniej unikałem. Są uszczypliwe, zahaczają o symbole powszechnie kojarzone z metalem: pentagramy, odwrócone krzyże, a także o elementy pochodzące ze świata prowincji, rzeźby z opon i ozdoby ogrodowe. Te rzeźby z jednej strony ukazują dążenie człowieka do otaczania się czymś własnoręcznie przetworzonym, są próbą odnalezienia piękna w przedmiotach codziennego użytku i radosną ingerencją w najbliższe środowisko. Z drugiej strony jest to obraz gustu zniekształconego przez pryzmat biedy. Dlatego część obrazów 105


AL: MR:

AL:

MR:

AL: MR:

fotografuję w otoczce nawiązującej do wizerunku muzyków metalowych, wykorzystując również kontekst mojego wiejskiego pochodzenia. Właśnie, często o nim mówisz. Pochodzisz z Kłomnic, wsi w województwie śląskim. Po prostu nie ucieknę od swoich korzeni, które latami oswajałem pośród miastowych, będąc klasowym błaznem, specjalnie gadającym gwarą w nieadekwatnych do tego sytuacjach. Postawa mocnego w gębie wiejskiego cwaniaczka (szczególnie w korespondencji internetowej) wytwarzała ochronny balon, za pomocą którego odpierałem każdy atak toporkiem wroga. Kiedy wkraczałem w świat artystów, czułem się jak szczur wśród bohemy rozprawiającej o markowych winach, gdzie każdy popisuje się znajomością Słownika wyrazów obcych Kopalińskiego i używa go do pseudointelektualnego pitolenia o Szopenie, portretach wspomnień i fotografiach kobit w ciąży owiniętych firanami, o tytułach: „modlitwa coś tam…”. Z większości ich działań nie jestem w stanie wyłuskać ani jednego riffu, do którego dałoby się pomachać dyniaczkiem. Sztuka chce być wzniosła i elitarna, lecz często ociera się o błazenadę. W pewnym momencie stwierdziłem, że moja wsiowość może spuści troszkę powietrza z tego natchnionego mikrokosmosu. Sama moja wieś jest raczej nudna, i może właśnie dzięki tej nudzie zawsze skupiałem się na swoim świecie wewnętrznym, bo nie rozpraszały mnie różnego rodzaju atrakcje typowe dla wielkich aglomeracji. Mam tu również kilku przyjaciół z podstawówki oraz liceum, z którymi łączy mnie muzyka i sport, te relacje przetrwały do dziś. Rzeka i Jura Krakowsko-Częstochowska mogłyby być bliżej, ale są w zasięgu przejażdżki rowerowej. Jest również las, do którego często zapuszczam się, by słuchać blackmetalowych wyziewów. Tytuły twoich prac są bardzo opisowe i dość abstrakcyjne, na przykład: Prototypowy wzmacniacz gitarowy robiony na zamówienie muzyków ze wsi; Muzyk sesyjny side projektu deathowego, należącego do gości z kapelek grindowych; Cyberkrab kontra bioroślina plus albo Stół do ping ponga, który sadzi warzywa. Czy język jest dla ciebie ważny? Tak, bez tych krótkich opisów obrazy nie byłyby do końca czytelne, bo paradoksalnie ten metal nie pojawia się w moim malarstwie dosłownie, jest wszyty w obraz jak psikus charakterystyczny na przykład dla prozy Wiktora Pielewina. Abstrakcyjny absurd, będący sposobem na rozładowanie powagi egzystencji oraz mądralińskiego, pozbawionego humoru bełkotu w sztuce, miesza się z satanistyczną wzniosłością, a wiejski folklor z industrialem. To drobny dodatek, jednak bardzo istotny. Jak mawia Bolesław Chromry, tylko żarty pozwolą nam przetrwać. A skąd fascynacja metalem? Czy na twoją twórczość mocniej wpływa ta muzyka czy raczej estetyka? Myślę, że nierozłącznie jedno i drugie. Metal to droga życia. Kiedy jako nastolatek zorientowałem się, że świat to bagno, ludzie kurwy, a miłość spotyka się tylko w snach, on przybiegł na ratunek. To było chwilę po 106


Marek Rachwalik: Prototypowy wzmacniacz gitarowy robiony na zamรณwienie muzykรณw ze wsi, 2018

107


AL:

MR:

tym, jak przez pół roku byłem ministrantem, ale tylko dla możliwości wyjeżdżania na zawody w tenisa stołowego. Początkowo odkrywałem metal w pismach pożyczanych od kolegi z klasy, na przegrywanych kasetach i przerysowywanych okładkach. Obcowanie z groźnymi minami, wyszczerzonym uzębieniem, rozkładającymi się ciałami, pajęczynami, kryptami, ciężkim obuwiem czy gwoździami było jedynym sposobem na odreagowanie braku perspektyw i oswojenie samotności. Metal w pewien sposób ocalił mi życie, a przynajmniej pomagał mentalnie walczyć z biedną, prowincjonalną rzeczywistością doby transformacji i początków XXI wieku. W szkole podstawowej zajęcia ze sztuki prowadził nauczyciel muzyki znający tylko Moniuszkę, lektury były tak nudne, że nie dało się ich czytać nawet pod groźbą pobicia, a większość pedagogów wpajała, że nie jesteś wart funta kłaków, bo nie potrafisz rozwiązać długiego na dziesięć kilometrów zadania z chemii czy matematyki. Ze swoim zamiłowaniem do turpizmu i brutalnymi okładkami Cannibal Corpse metal dawał schronienie, poczucie bezpieczeństwa i akceptacji ze strony innych słuchaczy. W pewnym momencie ogromna potrzeba buntu przeważyła szalę, a mój własny świat wypełniłem blastami i dzikimi solosami. Ta muzyka posiadała też moc skupiania wokół siebie odrzutków i odmieńców. Do dziś mam tak, że jeśli ktoś, niezależnie od płci, nie zna na pamięć tekstów z albumu 666 Kata i Genocide Yatteringa i nie potrafi zagrać w powietrzu na wyimaginowanej gitarce wszystkich riffów Infernal War czy Inquisition, to z pewnością nie dogadamy się na żadnej płaszczyźnie życia. Jak w powieści Eden Lema i nieudanych próbach nawiązania kontaktu z obcymi. Nie ma też jakichkolwiek szans na to, abym kiedykolwiek uzyskał pełne porozumienie z miastowym. W sieci można zobaczyć dość dziwaczne prezentacje twoich obrazów. Pozujesz wśród opon zamienionych w ptaki albo leżąc w obierkach, czy w kominiarce, z wyrzeźbionym nagim torsem. O co w tym chodzi? To wszystko odnosi się do estetyki, w jakiej prezentują się muzycy, w metalu imidż jest bardzo ważny i musi budzić grozę. Moje działania eksponuję na wspomnianej wcześniej zasadzie pastiszowego kontrastu. Poza tym artyści są zbyt przewrażliwieni na punkcie swojego wizerunku, przeciw któremu moje fotki są manifestem. Ja w garniturku i rurkach? Może za jakiś tam czas w grobie. Wolę sportowy, dresiarski styl. Metal traktuję bardzo poważnie, ale też trochę się z niego nabijam. Proszę popatrzeć na zdjęcia przedstawiające muzyków tych najbrutalniejszych gatunków. Napompowane klaty, ręce ułożone tak, aby optycznie powiększyć bicki przygniecione do torsów, brody zadarte dumnie ku niebu, twarze trupio wymalowane, a brwi ściągnięte w wyrazie ostatecznej wściekłości. Ciężki oręż do walki ze wszystkimi religiami, ledwo uniesiony w powietrzu, tylko po to, aby przypozować do fotki. Tu nie ma miejsca dla słabych, dla wrażliwców z alergiami, którzy podstawówkę przejechali na zwolnieniach z wuefu, a w dorosłym życiu wszędzie dojeżdżają taksówkami. Na koncercie metalowiec nabimbala 108


łbem o scenę tak, żeby mu krwawił, i nie płacze. W młynie walczy tak, jakby chodziło o prawo do aborcji, albo nie ma tam czego szukać. Ta muzyka to wojna, sprzeciw wobec wszystkiego, co ludzkie i święte. Siekierka, brony i pochodnia do podpalania strzech wrogów, a potem delektowanie się lamentem ich kobiet jeszcze długo po zachodzie słońca. Taki właśnie jest metal. Mielcie baniami dla kozła, jakby miało nie być jutra, i do zobaczenia w piekle!

Fot. Ewa Maj

Marek Rachwalik

ur. 1986 w Częstochowie, pochodzi ze wsi Kłomnice w województwie śląskim. Zajmuje się malarstwem, rysunkiem i uprawianiem metalowej autofotografii. Absolwent Wydziału Malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, w latach 2013–2017 stażysta, a następnie asystent w pracowni rysunku dr Weroniki Siupki. Uczestnik wystaw indywidualnych

109

i zbiorowych, laureat nagród i wyróżnień, między innymi wyróżnienia regulaminowego i wyróżnienia redakcji magazynu „Szum” podczas 43. Biennale Malarstwa Bielska Jesień (2017). Poza malarstwem interesuje go sport, chodzenie po lesie i polski black metal. W 2000 roku zajął 3. miejsce w międzyparafialnym turnieju ping-ponga w Żarkach.


Edukacja

Grupa Budapeszt: Model rzeĹşby h (hi)


hermetyczna

Grupa Budapeszt zaprasza do zapoznania się z pojęciem, które pozwala zrealizować wiele dotąd nieosiągniętych oświeceniowych ideałów 111


112


Modele rownolegloscianu hermetycznego, Denis Diderot, 1749

113


Edukacja hermetyczna jest szczególnym nurtem w bogatej tradycji pedagogicznej, wcale nieoczywistym i z pewnością nieczęsto komentowanym. Został on odkryty przez eksperymentalnego filmowca i muzyka jazzowego Michaela Snowa w jego trwającym ponad cztery godziny filmie Rameau’s Nephew by Diderot (Thanx to Dennis Young) by Wilma Schoen. Artysta nakreśla w nim głęboko skrywaną historię pewnej mnemotechniki poprzez wykazanie filiacji zachodzącej między takimi postaciami jak Pitagoras, Jean-Philippe Rameau, Denis Diderot, Bob Dylan i Nam June Paik. Mnemotechnika, którą mamy na myśli, znakomicie ukazana jest w scenie, w której na naszych oczach odbywa się proces uczenia się prostej skądinąd piosenki. Odnotujmy to od razu, bo to zapowiedź typowej dla Snowa błyskotliwości – twórca nie ukazuje procesu uczenia na przykładzie wbijania gwoździ czy jazdy na nartach. Zmierza od razu do istoty problemu i dociera tam za pomocą precyzyjnie dobranych argumentów. Chcielibyśmy opowiedzieć tę scenę. Opisać ją, wyjaśnić, sprawić, aby sztuka Michaela Snowa tutaj, na kartach NN6T, stała się całkowicie zrozumiała. A jednak raz po raz napotykamy na kolejne problemy natury filozoficznej. Dochodzimy wręcz do przekonania, iż scena ta jest fundamentalnie nieopisywalna w druku, nieprzetłumaczalna ani na język angielski, ani na język notacji muzycznej. W sukurs przychodzi nam jednak ukryty bohater filmu Snowa – Pitagoras. Dzięki użyciu jego metody akuzmatycznej można ów proces w druku może nie tyle opisać, ile odtworzyć. Metoda, o której mowa, ma prowadzić do oczyszczenia wiedzy z niepotrzebnych zniekształceń powstających w procesie jej przekazywania, na przykład zabiegów retorycznych czy charyzmy przekaziciela. W tym celu antyczny filozof posługiwał się słynną zasłoną, zza której nauczał, odcinając dźwięk wiedzy od uroku swej osobowości. Spryt Snowa polega na dostrzeżeniu zawartego w pitagoreizmie fundamentalnego paradoksu pojawiającego się na styku metody akuzmatycznej i teorii harmonii sfer. Paradoks ten da się sprowadzić do pytania: w jaki sposób nauczyć się piosenki tak, aby nie dać się zwieść jej zmysłowemu urokowi? Sądzimy, że to jedno z najważniejszych pytań, z jakimi będziemy musieli się zmierzyć w najbliższych dekadach, skoro tematyka edukacji jest kluczowa dla rozwoju przyszłych społeczeństw. W NN6T miejsce zasłony, której czytelnik może akurat nie mieć pod ręką, zajmie cicha pustka, która łączy czytające oczy z czytanym tekstem, i która równocześnie oddziela nas od zmysłowości dźwięku. Proszę śpiewać, „za nami”, chciałoby się powiedzieć, ale oczywiście nie „za nami” – za tekstem, proszę śpiewać za tekstem: „it’s a hard, it’s a hard, it’s a hard, and it’s a hard, it’s a hard rain a-gonna fall”. To właściwie tyle. Jeśli tylko są państwo nadal z nami, to znaczy z tekstem, jeśli nadal państwo czytają i przeczytali właśnie słowa: „it’s a hard, it’s a hard, it’s a hard, and it’s a hard, it’s a hard rain a-gonna fall”, to znaczy, że proces hermetyczny się dokonał i zakończył sukcesem, tak jak sukcesem zakończył się ten proces w przypadku Nam June Paika w roku 1974 czy Boba Dylana w 1962. Przypomnijmy: „Choć nietrudno jest spostrzegać różnice, wcale niełatwo jest obserwować różnice pomiędzy tymi różnicami” [Nouvelles réflexions de M. Rameau sur sa démonstration du Principe de l’harmonie]. Oto hermetyczna 114


podstawa kognitywna muzyki tonalnej w wydaniu jej pierwszego wielkiego teoretyka – Jean-Philippe’a Rameau. Proces uczenia nie może zatrzymywać się na porównywaniu ze sobą kolejnych obiektów i odkrywaniu różnic pomiędzy nimi. Łatwo jest oczywiście rozpoznać, a nawet wyobrazić sobie różnicę między tym, jak śpiewa Bob Dylan, i tym, jak śpiewa Nam June Paik. Najważniejsza jest jednak nie ta właśnie różnica, ale dopiero kolejne, do których ona odsyła. Podążając za Rameau, prawdziwe poznanie muzyki znajduje się na granicy zmysłowości. Nie można go zredukować do rozpoznania różnic między kolejnymi akordami, gdyż wówczas zatrzymalibyśmy się na dość powierzchownej konstatacji, iż Bob Dylan brzmi inaczej niż Nam June Paik. Jeśli jednak chcemy zrozumieć owe różnice, musimy się nauczyć słyszeć to, co zmysłowo nie jest nam dane bezpośrednio – różnice w różnicach, które odnoszą się do całych systemów różnic, już nie danych zmysłowo, zgodnie z dictum elżbietańskiego maga Johna Dee, zapisanym w jego Monadzie hieroglificznej: „Czy muzyka nie zaskoczy fakt, że będzie w stanie odbierać niewyjaśnione, nieziemskie harmonie bez poruszenia się czy też dźwięku?” [Dee, Sacred Symbol of Oneness]. Nie, muzyka ten fakt nie powinien zaskoczyć, możemy odpowiedzieć, ponieważ to, czego wymaga od nas prawdziwe poznanie muzyki, to umiejętność słuchania tego, czego nie słychać – ciszy, która niczym pitagorejska zasłona oddziela zmysłową powierzchowność od duchowej głębi. O takiej głębi zapewne pisał Denis Diderot w swym słynnym Liście o ślepcach, w których mnoży anegdoty o niewidomych. Jedni są w stanie bezbłędnie rozróżnić monetę prawdziwą od fałszywej, nawet taką, która jest „na tyle dobrą imitacją, że uwiodłaby konesera o sokolim oku” [Diderot, Letters on the Blind and the Deaf]. Inni jednak, odzyskując wzrok, „tylko przy dużym wysiłku dochodzą do tego, że dom jest większy niż jeden z jego pokoi” [Diderot] – przecież patrząc na dom, widzimy dom i jego tło, a gdy stoimy w pokoju, żadne tło się w naszym kadrze nie mieści. Jeszcze inni nie są też w stanie dostrzec płaszczyzny obrazu, wierząc, że w obraz przedstawiający pokój można wejść i rozsiąść się w nim na fotelu. Faktycznie, tylko jeśli zachowuje się pewną ślepotę, można podjąć te rozważania już z pozycji owego fotela [tamże]. Stajemy tutaj twarzą w twarz nie tylko z wiedzą, którą można nabyć wyłącznie w wymiarach wywracających nasze zmysłowe przesądy do góry nogami. Stajemy także wobec problemu metod docierania do owej ukrytej wiedzy. Nie dotrzemy do niej, podążając ścieżkami edukacji typowej dla nowoczesności. Oświecenie nadało szczególną rangę powszechnemu kształceniu jako sposobowi na zapewnienie ciągłego postępu. Współcześnie uważa się, że edukowanie to wpajanie reguł, które pozwalają samodzielnie rozwiązywać problemy. Pozwala to usytuować wszystkie nauki będące przedmiotami edukacyjnymi na jednym poziomie: matematyka uczy nas znajdować rozwiązania abstrakcyjnych problemów, podczas gdy historia pozwala poprzez analogię unikać błędów popełnionych w przeszłości. Zasady są ważniejsze niż ich indywidualne i przygodne realizacje. Dlaczego więc miałoby być niespodzianką, że przygodne i indywidualne odpowiedzi na nasze codzienne problemy są mniej istotne niż utrzymanie owych zasad w mocy? Obietnice nowoczesności są strukturalnie nieosiągalne. 115


Co jednak jeśli edukacja wcale nie polegałaby na budowaniu zrozumiałego przekazu, który można wyartykułować w konkretnym układzie znaków? Jeśli zamiast tego mielibyśmy do czynienia z procesem założonym jako zadanie do wykonania, którego wykonywanie prowadzi do sobie tylko znanych rejonów, których inteligencji musimy zaufać, kształcąc równocześnie własną inteligencję? Taka edukacja zbliżałaby się niebezpiecznie do mantrowego wygłaszania zaklęć, których brzmienie jest powierzchnią na zawsze skrywającą ukryty sens. Oświecenie byłoby bliższe będącej wynikiem procesu nagłej iluminacji aniżeli metodycznemu zdobywaniu kolejnych trofeów. Muzyczna terminologia pojawia się tutaj właśnie z tego względu. Piosenki są w końcu mnemonicznymi technikami, gdzie melodia i rytm służą do zapamiętania kluczowego dla nauki tekstu. W hermetyzmie jest odwrotnie – zabieramy się za naukę bełkotliwego tekstu, aby nauczyć ciało napięć i rozładowań struktury. Wszyscy znamy rewolucyjne pieśni, które tłumaczone na różne języki radykalnie zmieniają swoją wymowę. Ich struktura pozostaje jednak nietknięta i niczym ukryty agent przybiera pozory wspierania przeróżnych celów, aby poruszać coraz większą liczbę ciał. Edukacja hermetyczna jest więc zarazem kondensacją i destylacją. Procesem, który przebiega jednocześnie w obu kierunkach, aby wciąż ożywiać pradawne matryce. To dlatego nie tylko nie napiszemy, co śpiewa Nam June Paik, śpiewając Dylana, ale wręcz nie możemy napisać, co to jest – wiadomo tylko tyle, że jest to ta sama piosenka, ponieważ Koreańczyk oferuje unikalny wgląd w głęboką strukturę wszechświata, gdzie nauka polega na uświadomieniu sobie, że wszystkie piosenki są jedną piosenką. Trzeba więc dziś powiedzieć wprost: koniec z oświeceniem w edukacji. Koniec z upowszechnianiem sztuki. Koniec z jej tłumaczeniem. Koniec z wyjaśnianiem, dopowiadaniem, eksplikowaniem, interpretowaniem i komentowaniem. Tylko mantryczne powtarzanie może doprowadzić wszystkich do jej zrozumienia. Tylko powtarzać i powtarzać, zamiast podsumowywać powtarzać jeszcze raz, i jeszcze raz, jak w słynnym fragmencie Gombrowicza, powtarzać i powtarzać, tym bardziej w druku, w którym tak łatwo pozbyć się komentarzy autorów i zapętlić wszystko w nieskończoność: „Poszedłem do modnego sklepu Ostende i kupiłem parę bucików żółtych, które okazały się za ciasne. Wróciłem więc do sklepu i wymieniłem tę parę na inną, tego samego fasonu i numeru i w ogóle identyczną pod każdym względem, która okazała się równie ciasna. Wróciłem więc do sklepu i wymieniłem tę parę na inną, tego samego fasonu i numeru i w ogóle identyczną pod każdym względem, która okazała się równie ciasna. Wróciłem więc do sklepu i wymieniłem tę parę na inną, tego samego fasonu i numeru i w ogóle identyczną pod każdym względem, która okazała się równie ciasna. Wróciłem więc do sklepu i wymieniłem tę parę na inną, tego samego fasonu i numeru i w ogóle identyczną pod każdym względem, która okazała się równie ciasna”.

116


Grupa Budapeszt: Równoległościan hermetyczny

GRUPA BUDAPESZT

zawiązała się w 2016 roku w Budapeszcie. Tworzą ją artyści i kuratorzy: Igor Krenz, Michał Libera i Daniel Muzyczuk. Grupa zajmuje się sztuką i życiem, badaniem marginesowych zagadnień wynikających z technicznej reprodukcji, ograniczeń myślenia abstrakcjami oraz wyciąganiem radykalnych konsekwencji z dematerializacji rzeczywistości.

117

Najnowszą wystawę Grupy Budapeszt „Rameau’s Nephew” by Diderot (Thanx to Dennis Young) by Wilma Schoen oglądać można do 3 czerwca w galerii Studio w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.


Budowanie

Victor’s House, Zorlu High Park. © Studio Odile Decq


nowego świata

O architekturze jako formie buntu i o tym, że warto przeć naprzód, nawet jeśli nie wiemy, dokąd nas to zaprowadzi, z francuską architektką Odile Decq rozmawia Artur Jerzy Filip 119


AJF:

OD:

AJF: OD:

AJF:

OD:

AJF: OD:

Gdy opowiadasz, czym jest dla ciebie myślenie architektoniczne, tłumaczysz, że celem architektury jest budowanie nowego świata. To, jak dodajesz, oznacza rozwiązywanie współczesnych problemów poprzedzone krytycznym myśleniem o otaczającej nas rzeczywistości. Na samym początku są zaś po prostu marzenia o lepszym świecie. O czym marzyłaś jako studentka i początkująca projektantka? Właściwie nie wiem. Wydaje mi się, że nie musiałam pielęgnować szczególnych marzeń, bo my wtedy naprawdę zmienialiśmy świat. Lata 70. to był czas wielkich zmian. Świat się otwierał, taka była rzeczywistość. Naszym pragnieniem było raczej popychanie tych procesów naprzód. Wydaje mi się, że dzisiaj jest inaczej, młodzi ludzie muszą najpierw zacząć marzyć o lepszym świecie. Marzenia twojego pokolenia były dość konkretne: dążenie do wolności, emancypacji. O tak, wychowywaliśmy się w bardzo surowych rodzinach, nakładano na nas wiele ograniczeń. Było to szczególnie dotkliwe dla dziewcząt, nie było mowy o samodzielnym wyjściu do kawiarni, zwłaszcza z kolegą. Dopiero na studiach odkryłam wolność, i później już zawsze marzyłam o tym, żeby mieć więcej i więcej swobody. W pewnym sensie samo marzenie o byciu architektką było podyktowane sprzeciwem wobec rodziców, wynikało z uporu, chęci udowodnienia czegoś. Poza tym od najmłodszych lat marzyłam, żeby podróżować i odkrywać świat. Wychowałam się w wielodzietnej rodzinie, wakacje spędzaliśmy we Francji, pierwszy raz wyjechałam z kraju dopiero w wieku trzydziestu lat. Myślałam wtedy: o boże, zaczyna się. Teraz podróżuję bez przerwy. Z drugiej strony oprócz głowy pełnej marzeń od architekta wymagasz zdolności rozwiązywania konkretnych problemów. Jak znajdujesz równowagę między osobistą marzycielską motywacją a pragmatycznymi zadaniami stawianymi przez klientów? Zawsze staram się znaleźć jakąś szczelinę, przestrzeń – czasem nawet zakazaną – żeby spróbować zrobić coś inaczej. Taką już mam naturę. Nieraz klient sprzeciwia się, ale moją rolą jest zachęcić go do spróbowania, bo przecież nic nie jest niemożliwe. Oczywiście, muszę działać racjonalnie i pragmatycznie, ale jednocześnie staram się nieustannie przeć naprzód. Zdarza mi się pomyśleć, że tu czy tam byłam zbyt zachowawcza, że jednak mogłam spróbować czegoś więcej. To jest moja wewnętrzna walka. Warto przeć naprzód, nawet jeśli nie wiemy, gdzie nas to zaprowadzi? Tak, bo przecież nigdy tego nie wiemy. Wychowałam się w Bretanii, blisko morza, i uwielbiałam wpatrywać się w horyzont. W to miejsce, do którego zawsze chciałam dotrzeć, które chciałam poznać, wiedząc jednocześnie, że nigdy go nie uchwycę. Nie wiem, co jest dalej, ale chcę 120


AJF:

OD: AJF:

OD:

AJF: OD:

AJF: OD:

AJF: OD:

to sprawdzić. Stąd niewyczerpana ciekawość patrzenia naprzód. Jednocześnie nie oglądam się za siebie, nie jestem nostalgiczna. I wygląda na to, że faktycznie projektujesz wszystko. Od domków dla myszy, narzędzi, elementów wystroju wnętrz, obiektów wystawienniczych, po wielkie gmachy i kompleksy budynków… Tak, pragnę zajmować się wszystkim tym, czego nie znam. To jest mój sposób na poznawanie świata. Widzisz jakieś ograniczenia? Na przykład w złożoności, tematyce, skali? Co mogłoby sprawić, że zdecydowałabyś się jednak odrzucić zlecenie? Gdy ktoś proponuje mi jakieś zadanie, to jeśli jeszcze nie podejmowałam się czegoś podobnego, jestem ciekawa i chętna się za nie zabrać. Ostatnio projektowałam biżuterię, chciałabym też projektować ubrania. Może sportowy samochód. Pracowałam już nad jachtem, teraz najbardziej chciałabym zaprojektować samolot. A czy podjęłabyś się zaprojektowania całego miasta? O, tak. Studiowałam przecież to zagadnienie, choć w mojej zawodowej praktyce nigdy jeszcze nie stawiałam czoła tak ogromnej skali. Projektowaliśmy kompleksy budynków, ale bez pełnej złożoności miejskich funkcji. Jak zabrałabyś się do takiego tematu? Starałabym się znaleźć równowagę pomiędzy koncepcjami modernistów, którzy próbowali kształtować ład i porządek w skali całych miast, a krytyczną refleksją na temat tego, czy jest to w ogóle konieczne. Szukałabyś jakiejś nowej formuły? Spróbowałabym zebrać wokół siebie zespół ludzi i przemyśleć, jak powinniśmy kształtować miasta, stosując technologię GPS. To przecież zupełnie zmienia sposób, w jaki używasz przestrzeni. Dawniej do nawigowania po mieście miałeś zestaw map, musiałeś zwizualizować sobie miejską strukturę, aby móc się po niej poruszać. To był niezły trening. Dzisiaj GPS mówi ci, gdzie jesteś i dokąd zmierzasz, bez konieczności patrzenia na całą mapę, bez wyobrażania sobie całego miasta. Pozwala ci przejść z punktu A do punktu B zupełnie bezmyślnie, bez świadomości tego, co mijasz po drodze. Dla mnie jest to taka sama różnica jak pomiędzy projektowaniem na kartce, gdy szkicujesz odręcznie, i rysunek nie jest precyzyjny, ale masz pod kontrolą całość, a projektowaniem z użyciem komputera, kiedy jesteś bardzo precyzyjny, możesz powiększyć rysunek i zobaczyć detale, ale tracisz obraz całości. Tak działa nasz umysł i tak samo GPS wpływa na nasze postrzeganie miast. Wirtualna mapa wszystko „wie”. Także wtedy, gdy szukasz miejsca schowanego za budynkami, nawet we wnętrzach (bo teraz systemy zaczynają już mapować wnętrza budynków i pozycjonują naszą obecność w trzech wymiarach). Nie ukrywam, że trochę mnie to przeraża. Gdzie jest intymność, gdzie prywatność? 121


AJF:

OD:

AFJ:

OD:

Ale jednak, mimo wszystko, po co dzisiaj projektować plany miast tak jak dawniej, z czytelnym układem ulic? Być może już za dziesięć czy piętnaście lat będziemy mieli automatyczne samochody sterowane systemem GPS. Jakie znaczenie będzie miał dla nich układ ulic, bulwarów czy alei? Mówisz nie tyle o użyciu technologii do planowania miast, ile raczej o takim ich planowaniu, niezależnie od użytych narzędzi, żeby odpowiadały ludziom żyjącym w stechnologizowanym świecie. To znacznie szersza perspektywa. Tak. Chodzi nie tylko o to, jakie miasto możemy stworzyć przy użyciu technologii, ale jakie mogłoby się stać dzięki technologii. Samo używanie komputerów jako narzędzi projektowych to dzisiaj nic nowego. Komputer oczywiście zdecydowanie przyspiesza liczenie, ale wszystko, co robi, można – przynajmniej teoretycznie – policzyć „na piechotę”. Pamiętam, jak projektowaliśmy pierwsze budynki o złożonych, nieregularnych kształtach, poświęcając wiele godzin na mozolne kalkulacje współrzędnych. To był koszmar. Komputer istotnie pozwala przyspieszyć te procesy, tyle tylko, że to jeszcze nie jest myślenie – trzeba je dopiero dodać. W planowaniu dochodzi jeszcze jeden niezwykle trudny czynnik. Poza skalą przestrzeni istnieje też skala czasu. Nasze działania muszą mieć sens w dłuższej perspektywie, ale jak mamy przewidywać przyszłość, której nie znamy? Spoglądamy na horyzont i nie wiemy, co jest za nim. A ty jako planistka musisz przewidywać. Jasne, jednym z największych wyzwań jest utrzymanie maksymalnej elastyczności struktury miejskiej, tak aby pozwolić jej ewoluować, zachować możliwość modyfikacji i dodawania kolejnych elementów. W sumie nie mam pewności, czy w ogóle potrzebny jest jakiś jeden konkretny plan. 122


Tangshan National Geopark Museum. © Jinri & Zhu Jie

AJF:

OD:

AJF:

Gdy powstawały paryskie bulwary, czas płynął zdecydowanie wolniej. Można było zrealizować coś wielkiego i mieć nadzieję, że projekt jeszcze długo zachowa aktualność. Dzisiaj jest inaczej. To jak z lotami kosmicznymi – nie opłaca się budować rakiety, której lot zabierze dwadzieścia lat, skoro za pięć lat będziemy mieli technologię umożliwiającą ten sam lot w czasie krótszym o połowę. Tylko że w ten sposób można czekać w nieskończoność. W którymś momencie trzeba zaakceptować warunki i podjąć ryzyko. 123


OD:

AFJ:

OD:

AJF:

OD:

I dlatego tak bardzo inspirują mnie próby podejmowane przez Elona Muska czy wcześniej przez Richarda Bransona. Oni ryzują, jako pierwsi stawiają czoło wyzwaniom, przyspieszają rozwój. Ciekawe, jakie miasto mógłby wyobrazić sobie Musk. Bo w końcu czym jest miasto? Miejscem życia wielu ludzi? Przecież w dużym stopniu żyjemy dzisiaj raczej obok siebie, nie razem. A co z naszą obecnością w przestrzeni wirtualnej? Na pewno jedną rzeczą, którą musimy zachować, jest przestrzeń fizycznego spotkania: piazza, forum… Wiara w wyzwalającą moc technologii była ważnym aspektem tego marzenia, które łączyło twoje pokolenie. Alvin Toffler w latach 80. przewidywał, że rozwój sieci komunikacyjnych ostatecznie unieważni problem miast: znikną miejsca zbiorowego zamieszkania i pracy, korki, zagęszczenie. Twierdził, że wszyscy będziemy pracować we własnych domach, każdy będzie miał indywidualny harmonogram. To wyobrażenie ziściło się tylko częściowo. Dzisiaj wiemy, że sama elektroniczna komunikacja nie wystarcza. Tak, takie było ówczesne wyobrażenie. A jednocześnie dzisiaj to właśnie wśród przedstawicieli najmłodszego pokolenia pojawia się problem tak silnego zanurzenia w wirtualnej rzeczywistości, którego efektem jest strach przed spotkaniem twarzą w twarz z drugim człowiekiem. To dopiero wyzwanie dla architektów i urbanistów! Tym samym dochodzimy do jednego z najbardziej charakterystycznych wątków twojej twórczości. Poprzez kształtowanie nieoczywistych form przestrzennych, zaskakujących konstrukcji czy wywoływanie złudzeń optycznych w pewnym sensie bawisz się z nami, użytkownikami twoich budynków. Jakbyś chciała nam wciąż przypominać, że świat może być inny, że nic nie jest oczywiste, że wszystko jest możliwe… Potrząsasz nami, próbujesz wyrywać nas z kieratu codzienności. Dla mojego pokolenia walka o inną rzeczywistość była codziennością. Nie ma prostego przepisu na życie – każdy z nas musi pytać, podważać utrwalone sądy, walczyć. Cały czas. Życie w komforcie jest nudne. Wydaje mi się, że jeśli chcesz być dobrym artystą czy silnym architektem, musisz odegrać się na świecie. Ja, zostając architektką, brałam odwet na rodzicach. Wydaje mi się, że dzisiaj dla wielu młodych ludzi, którzy aż nazbyt wiele dostali na starcie, życie stało się zanadto komfortowe. Dlatego brakuje im pomysłów na siebie i na świat. Niektórzy się dystansują, poszukują natury, przestrzeni poza cywilizacją – ale to jest postawa reakcyjna, ucieczka. Konieczne jest podważanie sądów o świecie, ale też korzystanie z tego, co mamy, robienie kroków naprzód. Tyle tylko, że żeby wiedzieć, czego się naprawdę chce, potrzeba licznych prób i czasu. A jeśli chodzi o zabawę z percepcją, to też nie wszędzie jest to możliwe. Eksperymentuję, projektując na przykład wystawy, ale czasem mogę sobie na to pozwolić jedynie w toaletach [śmiech]. To w wielkim stopniu 124


AJF:

OD:

zależy od klienta, dla którego liczy się przede wszystkim pragmatyczne rozwiązanie problemu. Ale przecież architektura nie może polegać tylko na rozwiązywaniu problemów, to byłoby zbyt proste. Oczywiście forma, funkcja czy konstrukcja muszą być rozwiązane perfekcyjnie, tak jak wymaga tego klient. Ale gdy już wiem, że wszystko dobrze zrobiłam… Twoja gotowość do burzenia zastanego porządku wszędzie, gdzie to tylko możliwe, jest pociągająca. Ale co mają powiedzieć ci, którzy na co dzień cierpią z powodu przestrzennego chaosu, doświadczają raczej braku ładu niż jego nadmiaru? To w istocie pytanie o to, na ile ukształtował cię kontekst: o to, jaka jest Francja, i jaka jest na przykład Warszawa. Przyznam, że nigdy o tym nie myślałam, ale może tak być. We Francji architektura jest i zawsze była czymś bardzo symetrycznym, dominuje neoklasycyzm. W Paryżu po prostu nie sposób się zgubić, wszystko jest klarowne. I dlatego, faktycznie, zawsze starałam się robić coś innego, w inny sposób. Tak, może istotnie jestem taka przez mój kraj. Poniekąd wciąż z nim walczę, tak jak buntowałam się przeciwko rodzicom. Zawsze ze wszystkim walczyłam.

ODILE DECQ

francuska architektka, laureatka Złotego Lwa na Międzynarodowym Biennale Architektury w Wenecji (1996), nagrody Jane Drew Prize przyznawanej za innowacyjność i nowatorskie podejście do architektury (2016), a także Architizer A+ Award za wybitne osiągnięcia zawodowe (2017). W ubiegłym roku znalazła się na liście 50. najbardziej wpływowych Francuzów według magazynu „Vanity Fair”. W latach 2007–2012 prowadziła l’École Spéciale d’Architecture na Uniwersytecie Paryskim, a w 2014 roku założyła własną

125

szkołę architektoniczną w Lyonie – Confluence Institute for Innovation and Creative Strategies in Architecture. Lista zajęć studentów Confluence poza architekturą uwzględnia również zagadnienia z zakresu socjologii, fizyki, astrofizyki, biologii czy epidemiologii. W tym roku gościła w Warszawie na zaproszenie Fundacji im. Stefana Kuryłowicza, uświetniając swoim wykładem uroczystość prezentacji prac nagrodzonych w organizowanych przez FSK konkursie TEORIA oraz stypendium PRAKTYKA.


Być twórcą

Steven Heller, Greg D’Onofrio: The Moderns: Midcentury American Graphic Design, Harry N. Abrams 2017


przekazu

O odpowiedzialności projektanta, świadomości odbiorcy i nawróceniu na modernizm ze Stevenem Hellerem, jednym z najbardziej wpływowych badaczy i krytyków współczesnego dizajnu, rozmawia Borys Kosmynka 127


BK: SH:

BK:

SH:

*

Czym jest dla pana polski dizajn? Od zawsze wiedziałem o polskiej szkole plakatu. W Ameryce z podziwem oglądaliśmy prace wielkich twórców, jak Tomaszewski czy Trepkowski. Oczywiście patrzyliśmy na nich w zupełnie inny sposób, niż robi się to we Francji, gdzie członkowie ruchu Atelier Populaire i kolektywu Grapus mogli się uczyć bezpośrednio od Henryka Tomaszewskiego. Polski plakat był dla nas wyznacznikiem swobody twórczej i wolności. Wydawało nam się, że pomimo cenzury polscy twórcy paradoksalnie mieli znacznie więcej swobody niż my. Magazyn „Graphis”, założony 1944 roku przez szwajcarskiego projektanta Waltera Herdega, pełen był obrazów z bloku sowieckiego, w szczególności polskich, dzięki którym mogliśmy poznać przedstawicieli nurtu polskiego plakatu i się o nich uczyć. Wydaje mi się, że zaczęło się to rozmywać w latach 70. i 80., kiedy tak jak w innych miejscach na świecie, nowi polscy twórcy zaczęli powielać starych. W ten sposób, między innymi poprzez zacieranie się granic między stylami, zaczął się wyłaniać styl globalny, między­narodowy. W czerwcu w Warszawie odbędzie się 26. Międzynarodowe Biennale Plakatu. Uważa pan, że to medium wciąż jeszcze jest aktualne? Sądzę, że żyjemy w czasach wielu możliwości. Ale czy będziemy mieć nowych plakacistów? Powstaje muzeum plakatu w Nowym Jorku, jest Muzeum Plakatu w Wilanowie, oddział Musée des Arts Décoratifs w Paryżu poświęcony jest plakatowi… To cały czas jest silna forma przekazu. Wiem, że nie jest już tak, jak dawniej. Pamiętam, jak kiedyś narzekałem, że w Ameryce plakat był często składany na cztery i wysyłany pocztą, chociaż i tak ostatecznie wisiał na ścianie. Ale jeśli uwikłamy się w myślenie o zmianach rzeczywistości i zaczniemy rozpatrywać je w kategoriach jakościowych, możemy oszaleć, bo nie mamy na nie dużego wpływu. Warto przy tym pamiętać, że dzisiaj w Stanach dostępnych jest prawdopodobnie więcej drukarni letterpress* niż w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat. Zakochaliśmy się w tej technologii, w jej finezji i anachroniczności. Podobne nisze można znaleźć wszędzie w projektowaniu. Istnieją rzeczy, które przenoszą nas w przeszłość, choć świetnie działają w teraźniejszości. Sądzę, że głównym obszarem zawodowej aktywności dizajnerów będzie zawsze produkowanie dla klientów, jednak pojawia się coraz więcej możliwości, warstw, które wzbudzają zainteresowanie. 25 czy 30 lat temu zainteresowanie czcionkami ograniczało się do wizyty w drukarni i wyboru jednego z kilku dostępnych krojów. Teraz można zrobić wszystko i nikt nie powie, że mamy do dyspozycji zbyt wiele fontów. Poza tym wszystko można sprzedać przez internet i zarabiać w ten sposób pieniądze. Ludzie są świadomi typografii, bardziej niż

Druk wypukły tworzony przy użyciu ruchomych czcionek metalowych bądź drewnianych.

128


BK: SH:

BK:

SH:

BK:

SH:

kiedykolwiek. A wracając do pytania: być może złota epoka plakatu już minęła, ale epoka brązu właśnie trwa. Twierdzi pan, że ludzie są świadomi typografii. Jak rzecz ma się z młodymi projektantami? Mówimy naszym pierwszorocznym studentom, że muszą osiągnąć biegłość w typografii, gdyż to ona stanowi lingua franca projektowania. Projektant musi być świadomy tego, co można zrobić z literami. Bardziej zaawansowane aspekty – kerning, odsadki itp. – są tłumaczone później, w trakcie wielu godzin zajęć, ale ekspresja liter rozumianych jako znaki graficzne jest jak ekspresja malarska: wynika z intuicji i świadomości. Typografia musi być niepodważalna, a jednocześnie niekoniecznie tak sztywna jak kroje Bodoni czy Garamond. Klasyczni twórcy polskiej szkoły plakatu wykorzystywali piękną, odręczną typografię, którą sami przygotowywali. Jakiś czas temu zaproponowałem wydawnictwu Thames and Hudson książkę pod tytułem Handwritten („Napisane ręcznie”). Nie chcieli jej opublikować, gdyż sądzili, że ludzie nie używają ręcznie tworzonych napisów. Rok później zadzwonili i powiedzieli, że jednak nadszedł czas, żeby ją wydać. Młodzi twórcy, którzy niedawno obronili dyplomy, chcąc cały czas tworzyć ekscytujące i ambitne projekty, muszą mierzyć się z trudnymi warunkami na rynku. Czy mają realny wpływ na kształtowanie świadomości klientów? Robienie zawsze tego, co ci każą, kończy się komunizmem. Robiąc to, co jest faktycznie dobre dla klienta, możesz stracić jedno czy dwa zlecenia, ale w końcu znajdzie się ktoś, kto cię zrozumie, zobaczy w tym wartość i świat zacznie się zmieniać. Powoli. Nigdy nie będzie to rewolucja. I dobrze, bo rewolucje nie są trwałe. Program w School of Visual Arts w Nowym Jorku, którego jestem współzałożycielem, nosi nazwę „Projektant jako autor i przedsiębiorca”. Znaczy to, że autorstwo polega na kontrolowaniu owoców własnej pracy, a przedsiębiorczość – na udostępnianiu tej pracy na rynku. Dizajner musi robić znacznie więcej niż tylko projektować. Musi przewidzieć, jak jego dzieła będą odebrane przez publiczność. Sądzę, że jeśli tylko będzie się próbowało tworzyć dobre (albo wręcz doskonałe) projekty, zostaną one pozytywnie przyjęte znacznie częściej, niż się tego spodziewamy. Na tym właśnie polega odpowiedzialność projektantów. Niemniej jednak praca musi wynikać ze współpracy. Musi znaleźć się ktoś, kto zapewni środki na realizację i powie: „Podejmiemy ryzyko”. Większość klientów boi się takich decyzji, ponieważ przedsiębiorstwa zarządzane są przez ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z dizajnem i nie widzą w nim celowości. Wspomniał pan wcześniej, że internet daje nieograniczone możliwości. Czy współczesne media determinują jakość informacji i projektów, które docierają do odbiorców? Zawsze pojawiały się nowe technologie, które definiowały sposób, w jaki funkcjonuje społeczeństwo. Zawsze istniały też grupy, które krytycznie reagowały na to, co nowe. Wiele lat temu napisałem esej 129


BK:

SH:

BK: SH:

pod tytułem Cult of the Ugly („Kult brzydoty”). Wykorzystując nieco naciągane argumenty, oskarżałem w nim młodych projektantów o niepoświęcanie należytej uwagi estetyce. Używam określenia „naciągane”, ponieważ kiedy przeczytałem ten tekst po jakimś czasie, uświadomiłem sobie, że moje odczucia były czysto reakcyjne – starałem się bronić dawnych wartości, które według mnie były spychane w niepamięć. To był czas, kiedy projektowanie było poparte filozofią. Po latach zrozumiałem jednak, że muszę wznieść się ponad ten sposób myślenia. Projektanci mają dwie możliwości: mogą albo płynąć z głównym nurtem, albo stworzyć własny. Współcześnie technologia jest całkowicie zorientowana na projektowanie – i nie chodzi o to, czy to jest dobre, czy złe. Ważniejsza kwestia dotyczy tworzenia odpowiednich platform, wykorzystujących projektowanie w celu doskonalenia sposobu przekazywania informacji. Przedstawiciele młodego pokolenie, zwani millennialsami, znajdują się w trudnym położeniu pomiędzy starym a nowym. Są uczeni przez ludzi takich jak ja, którzy w ciągu następnej dekady powinni przejść na emeryturę, aby ustąpić miejsca świeższemu myśleniu. Wierzę, że technologia to coś, do czego musimy się dostosować i co musimy sobie zjednać, a nie coś, czemu mamy się poddawać. W końcu powstaje po to, by nam służyć. Czy sądzi pan, że nadchodzące pokolenie projektantów jest również odpowiedzialne za kształtowanie systemu edukacji? Większość z moich znajomych projektantów uczy, więc już wpływają na system. Mimo że dizajn pozwala dobrze zarabiać, jest bardzo niepewnym zawodem – zależy od wzlotów i upadków gospodarki. Brakuje też globalnych standardów edukacyjnych. Nie istnieją fundamentalne, wspólne wartości. Trudno zmierzyć postępy w wymierny sposób, ponieważ oprócz oceny umiejętności ocenia się także talent, który jest rzeczą głęboko subiektywną. Warto pamiętać, że jeśli ktoś od razu po obronie dyplomu decyduje się zajmować tylko edukacją, to choć istnieje możliwość, że będzie dobrym nauczycielem, nie będzie stanowił odpowiedniego wzoru do naśladowania. Wspomniał pan, że dawniej projektowanie opierało się na filozofii. Czy dziś nie ma już na nią miejsca w dizajnie? Przeciwnie. Projektowanie jest dziś nierozerwalnie związane z mediami. Wykorzystuje różnorakie narzędzia takie jak ruch, doznania zmysłowe, dźwięk i czas. Filozofia, która dawniej istniała w projektowaniu, była bardzo prosta: tworzyć czytelny i przystępny przekaz w taki sposób, by wszystkie wykorzystane środki, takie jak sztuka, matematyka i technologia, służyły stworzeniu wyrazistej estetyki. Dziś projektowanie polega na opowiadaniu historii, której narracja opiera się na odpowiednim wykorzystaniu dostępnych mediów i technologii. Uczę swoich studentów, że projektowanie oznacza generowanie treści, a warstwa wizualna ma za zadanie ją wspierać. To musi być treść tworzona przez projektanta. W ten sposób dizajner staje się twórcą przekazu, a nie dekoratorem. 130


BK:

SH:

Czy w najbliższych latach może powrócić zróżnicowane podejście do projektowania, w przeciwieństwie do ogólnie panującego stylu międzynarodowego? Jedna z ostatnich moich książek, zatytułowana The Moderns („Nowocześni”), traktuje o transformacji mojego sposobu myślenia. Zawsze wydawało mi się, że nie mogę znieść geometryczności i stylu międzynarodowego, a to ze względu na jego korporacyjny i sztywny charakter. Przygotowując reedycję innej książki, Teaching Graphic Design („Nauka projektowania graficznego”), poprosiłem dwóch dawnych studentów o przygotowanie projektu. Stworzyli go właśnie w oparciu o styl międzynarodowy i muszę przyznać, że mi się spodobał. Pomyślałem, że wykorzystali wpływy tych, o których pisałem wcześniej w swoich książkach i artykułach – Bauhausu, Paula Randa i innych modernistów. Ich projekty bazowały na geometrii, ograniczonym doborze prostych krojów pisma, białej przestrzeń papieru, projektowaniu na bazie siatki… Dotarło do mnie, że jednak lubię te rzeczy, i to było jak uświadomienie sobie, że jednak lubi się smak szpinaku przygotowanego sauté. Modernizm jednocześnie jest stylem i nim nie jest – to raczej podejście do projektowania, które może być wykorzystane jako styl, podczas gdy na przykład art nouveau jest stylem, a nie podejściem. Mówię o tym, bo wydaje mi się, że wszystko przychodzi i odchodzi, zostaje przetworzone i w ten sposób zataczamy krąg. Zawsze znajdzie się ktoś, kto czerpie inspirację z tego, co było wcześniej, powielając i przetwarzając, tylko po to, by ostatecznie znaleźć swój własny, niezależny głos.

Steven Heller

autor i współautor ponad 180 książek i kilkuset artykułów, przez ponad 30 lat był dyrektorem artystycznym w redakcji „New York Times”. Pisał do wielu magazynów takich jak „Print”, „U&lc”, „I.D. Magazine”, „Graphis”, „Eye” oraz „New York Times Book Review”. Jest dziekanem Wydziału Projektowania i współtwórcą programów Design Criticism, Branding, Interaction Design oraz Products of Design w nowojorskiej School of Visual

131

Arts. Stara się nakłaniać do krytycznego myślenia o dizajnie studentów i projektantów na całym świecie. Jest autorem między innymi: Typography Sketchbooks, 100 Ideas that Changed Graphic Design, książki Paul Rand i wielu innych. W marcu tego roku gościł w Polsce na zaproszenie Polsko-­ -Japońskiej Szkoły Technik Komputerowych. www.hellerbooks.com


Szymon Zakrzewski: Zakładki w książkach


6 pomysłów na: biblio-łączniki Jak dotrzeć z informacją kulturalną do czytelników i czytelniczek bibliotek? Znamy najciekawsze pomysły! 133


Biblioteki są najczęściej odwiedzanymi instytucjami kultury. Wspólne księgozbiory łączą czytelników i czytelniczki w różnym wieku, o różnych gustach i upodobaniach. Jak skutecznie dotrzeć do nich z informacją kulturalną, uwzględniając ich nawyki oraz codzienny rytm pracy bibliotek? Zapytaliśmy o to na łamach NN6T w open callu na biblio-łączniki, czyli działania mające duży potencjał połączenia czytelników z innymi niż biblioteki instytucjami kultury. Szukaliśmy pomysłów, które będą miały charakter działań nieskomplikowanych we wdrożeniu, będą realistyczne realizacyjnie oraz kosztowo – zarówno instytucje kultury, jak i biblioteki dysponują bowiem skromnymi budżetami. Bardzo dziękujemy za wszystkie zgłoszenia – otrzymaliśmy ich 15. Zespół w składzie: dr Agnieszka Strojek – dyrektorka Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy – Biblioteki Głównej Województwa Mazowieckiego, Jakub Supera – pomysłodawca akcji oraz Bogna Świątkowska – redaktorka naczelna „Notesu na 6 tygodni” wybrał sześć najciekawszych pomysłów. Są to propozycje: Magdaleny Chmiel, Moniki Krysztofińskiej, Katarzyny Mirek, Kamila Pawelaka, Mateusza Wojcieszaka oraz Szymona Zakrzewskiego. Poniżej przedstawiamy fragmenty nadesłanych propozycji, a osobom wyróżnionym gratulujemy!

Lokowanie informacji o konkretnych wydarzeniach w odpowiednim dziale Zbiory biblioteczne podzielone są na działy tematyczne i gatunkowe (przykładowo: fantasy, romans, poezja). Idea polega na wywieszaniu małych plakatów lub tabliczek informujących o danym wydarzeniu w odpowiadającym mu tematycznie dziale. Na przykład informacja o wieczorku poetyckim byłaby umieszczona na regale zawierającym tomiki z poezją, a wiadomości o pokazie filmu w lokalnym kinie – na regale związanym z kinematografią. To rozwiązanie pozwala na precyzyjne dotarcie do konkretnej grupy odbiorców potencjalnie zainteresowanych danym wydarzeniem. Informacje mogłyby być drukowane zgodnie ze wzorem przygotowanym przez projektanta graficznego. Można do tego

wykorzystać drukarkę będącą własnością biblioteki oraz papier o stosunkowo wysokiej gramaturze. Magdalena Chmiel

Muzeum – zwrot ku dziełu Jak dzieło / obiekt prezentowany w muzeum ma się do przeczytanej książki? Czy wiemy o dziele / dziełach więcej po jej przeczytaniu? Jakie mamy intuicje? Czy dzieło możemy interpretować na różne sposoby? Spotkania w muzeach / galeriach mogłyby mieć charakter warsztatowy. W trakcie zajęć muzealnych można kontrastować sztukę artystów z książek z dziełami innych twórców tak, by poszerzać konteksty odbioru, poddawać dzieła krytyce i wskazywać na różnorodność artystyczną danego okresu. Monika Krysztofińska

134


Szymon Zakrzewski: Półka, która ugina się pod książkami

Bezpośrednie eksponaty • promocja wystawy prezentowanej w muzeum czy galerii sztuki dzięki wystawieniu jednego, a maksymalnie trzech eksponatów w bibliotece (żeby nie obciążać muzeum) • eksponat musiałby znajdować się w gablocie, z osobą pilnującą (mógłby to być zarazem przewodnik, który udzielałby też informacji na temat tego fragmentu oraz całej wystawy czy szerzej: galerii) • spełniony zostałby postulat wychodzenia sztuki w przestrzeń publiczną (ale bezpieczną dla sztuki – biblioteka to przecież także instytucja kultury) Katarzyna Mirek

Półka, która ugina się pod książkami Na regałach bibliotecznych widzimy przeważnie jedynie grzbiety książek. Trudno wyróżnić spośród różnych działów konkretne pozycje, dlatego warto mieć specjalną półkę, na której moglibyśmy zaprezentować wyselekcjonowane publikacje. Jeśli przybrałaby ona formę statycznej, drewnianej deski, jest duże prawdopodobieństwo, że nie zostanie zauważona. Zaprojektowałem więc półkę, która zaprzecza swojej podstawowej cesze – stabilności – i pod ciężarem jednej książki

zaczyna się uginać. Koszt produkcji takiego przedmiotu to około 30 zł. Wystarczą dwa stalowe kątowniki, dwie blaszki, stretch i kilka śrubek. Szymon Zakrzewski

Konkurs na „najaktywniejszego Kulturalnego” Osoby zarejestrowane w bibliotece i wypożyczające książki będą zbierały punkty za udział w spotkaniach kulturalnych czy za wypożyczanie książek itp. Dla kilku pierwszych uczestników można zorganizować w nagrodę jeden dzień, gdy będą mogli podejrzeć codzienną pracę pracowników muzeum, galerii, biblioteki czy domu kultury lub dostać darmowe wejściówki na dane wydarzenie. Warto też, by organizacje pozarządowe, muzea, galerie czy filharmonie nawiązały kontakt z Polskim Związkiem Bibliotek oraz Stowarzyszeniem Bibliotekarzy Polskich. Członkowie tych związków z chęcią zaangażowaliby się w promocję wydarzeń nie tylko bibliotecznych, ale także innych związanych z kulturą, na przykład poprzez promocję na fachowych blogach. Wielu bibliotekarzy i bibliotekarek prowadzi blogi książkowe i czysto branżowe, chętnie odwiedzane przez

135


osoby korzystające z bibliotek. Sądzę, że nie mieliby problemu z umieszczeniem na blogu czy instagramie plakatu i własnego opisu zachęcającego do uczestnictwa w danym wydarzeniu, na przykład w comiesięcznym teatrze przy stoliku. Kamil Pawelak

Kultura na paragon Stworzenie prostej aplikacji, kodu łączącego wypożyczane książki z jednym czy dwoma aktualnymi wydarzeniami kulturalnymi w Warszawie. W naszym przykładzie książka Warsza­wa 1944 i spektakl Kabaret warszawski wiążą się ze sobą. Po zeskanowaniu książki przy wypożyczaniu generuje się krótki paragon z informacją kulturalną, który jest wkładany do wypożyczanego tomu. Na takim paragonie oprócz standardowych informacji jak tytuł oraz data wypożyczenia i oddania znajdzie się nazwa wydarzenia, organizator, data, krótki opis i informacja o tym, dlaczego doszło do połączenia danej książki i wydarzenia.

Zakładki w książkach Do większości wydarzeń kulturalnych oprócz afiszy drukowane są broszury czy ulotki. Poukładane w konkretnym miejscu czekają na uwagę czytelnika. W moim odczuciu to trochę za mało, nie ma tu elementu zaskoczenia. Można by było wykorzystać je jako zakładki w książkach. Przy wypożyczeniu pracownik biblioteki wkładałaby jedną lub dwie kartki między strony książek. Czytelnik będzie mógł się lepiej zaznajomić z proponowanym wydarzeniem przy każdym kolejnym powrocie do lektury. Szymon Zakrzewski

Mateusz Wojcieszak

W redakcji „Notesu na 6 tygodni” utworzyliśmy w ubiegłym roku minizespół badawczy. Pracowaliśmy nad stworzeniem bazy danych i narzędzi analitycznych, które ułatwią zrozumienie tego, od jakich czynników zależy podejmowanie decyzji o uczestniczeniu w kulturze. Naszym partnerem jest Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy – Biblioteka Główna Województwa Mazowieckiego. Dzięki tej współpracy i danym pochodzącym z bibliotek działających na terenie Mazowsza przygotowaliśmy mikroopracowania dotyczące zainteresowań czytelników i czytelniczek – w samej Warszawie z ponad 190 bibliotek, czytelni i punktów bibliotecznych korzysta 250 000 osób.

136


ALTHA-MEM

W przeddzień ósmej rocznicy katastrofy smoleńskiej Paweł Althamer podbił miasto i sieć swoim nowym dziełem – twarzą Lecha Kaczyńskiego wyrzeźbioną w pniu brzozy z Borów Tucholskich. Artysta, zainspirowany spontanicznymi gestami obywatelek i obywateli regularnie pojawiających się na miesięcznicach smoleńskich pod Pałacem Prezydenckim z krzyżami oraz innymi artefaktami wyrażającymi pamięć i cierpienie, chciał z podobną intencją uświetnić w tym miejscu 96., ostatnią już miesięcznicę. Postać byłego prezydenta ma oczy z hebanu i rogu renifera. Całość utrzymana jest jednak w mocno ludo­wej stylówce. W niespełna 24 godziny brzozowa ekspresja Althamera została zawłaszczona przez internautów i w postaci memów podbiła sieć. Pojawiły się wizerunki pieńka z twarzą w kosmosie, ekscentryczna Pieńkowa Dama z Twin Peaks stała się Damą z Brzózką, w innych

memach rzeźba mości sobie miejsce na trawie wśród przedstawień słowiańskich bogów lub staje się totemem-taranem gotowym zniszczyć opozycję. Frederico Geller pisał, że jednym z warunków wpływania na rzeczywistość społeczną jest ingerencja w przestrzenie, których dystrybucja została ukształtowana – bezpośrednio lub nie – z użyciem siły. Pojawiając się ze swoją rzeźbą pod Pałacem Prezydenckim, Paweł Althamer przynajmniej na chwilę odzyskuje tę przestrzeń i – również na chwilę – rozładowuje napięcia okołosmoleńskie. Artystów, którzy pragną podbić internet i serca odbiorców-użytkowników, a jeszcze mocniej wpływać na kształt rzeczywistości społecznej i politycznej, namawiam do lektury wydanego przez Fundację Bęc Zmiana podręcznika Prawda jest konkretna. Artystyczne strategie w polityce. Pobudza do działania! Irmina Rusicka

137


współrzędne dizajnu Projektowanie kontra ryzyko Agata Nowotny

idea Po 11 września 2001 roku wiele się zmieniło – nie tylko na lotniskach, ale także w sposobie, w jaki odczuwamy bezpieczeństwo. Dla wielu osób sta­ ło się jasne, jak bardzo dzisiejszy świat jest nieprzewidywalny, co z kolei wpro­ wadza niepokój w codziennym życiu. Dawniej było łatwiej: tradycyjne zasa­ dy, jak pilna nauka, dobre maniery oraz ambitna i wytrwała praca, procento­ wały wymarzonym bezpiecznym i do­ statnim życiem. Przyzwyczailiśmy się myśleć o dizajnie jako o projektowa­ niu ładnych i funkcjonalnych przed­ miotów, ale gdy spojrzymy na tę dzie­ dzinę z perspektywy społeczeństwa ryzyka, w jakim dzisiaj żyjemy, zoba­ czymy znacznie więcej: schronienia dla bezdomnych, tymczasowe domy dla uchodźców, usługi społeczne łagodzące negatywne wpływy starzenia się, bram­ ki na lotniskach czy nawet kody zabez­ pieczające telefon przed obcymi. To wszystko przykłady projektowania za­ bezpieczeń i poczucia bezpieczeństwa. 138


Bruno Althamer: To nie jest pałka, rzeźba i instalacja, 2017. Dzięki uprzejmości artysty

139


człowiek Projektant prostoty Wśród czynników potęgujących ryzy­ ko i wrażenie zagrożenia są złożoność i skomplikowanie. Żyjemy w czasach przesytu dóbr, informacji, bodźców i możliwości. Ten nadmiar ma jednak charakter utopijny lub wręcz iluzorycz­ ny, bo ostatecznie często prowadzi do stagnacji, niemocy i apatii. Na tym polu rozwijają się coraz to now­ sze potrzeby i odpowiedzi na nie. Warto śledzić listy i prognozy nowych zawo­ dów, mogą nam bowiem wiele powie­ dzieć o kondycji współczesności. W zło­ żonym świecie coraz częściej potrzeba nam ludzi, którzy zajęliby się uprasz­ czaniem. Dziennikarze, kuratorzy czy inni specjaliści pełniący funkcję tłuma­ czy już nie wystarczają. Jednym z no­ wych zawodów jest simplicity designer – projektant, którego zadaniem jest upraszczanie: przekazu, rzeczy, prze­ strzeni czy treści. Czy to zbyt optymi­ styczne zakładać, że projektanci mają moc czynienia świata prostszym? I czy faktycznie spowoduje to spadek ryzyka? Żeby się o tym przekonać, potrzeba nie­ stety sporo czasu i długich obserwacji.

140


Janusz Łukowicz: Error, 2009, wydruk z ekranu. Dzięki uprzejmości artysty

141


rzecz Pantone 152 Zamknij oczy i wyobraź sobie kolor rzadko lub prawie nigdy niewystępu­ jący w przyrodzie. Musi się odróżniać od niebieskiego nieba, zieleni lasów, odblasków wody czy zabudowań. Je­ śli przychodzi ci do głowy jakiś odcień neonowego pomarańczu, jesteś blisko! To Pantone 152. Udowodniono, że od­ różnia się od otoczenia w sposób naj­ bardziej wyraźny. W dodatku został uznany za uniwersalny kolor (nie)bez­ pieczeństwa na całym świecie. Pachołki drogowe, koło ratunkowe, stroje NASA – wszystkie mają taki sam kolor. Dzię­ ki temu łatwo je znaleźć w razie niebez­ pieczeństwa. Kurator Oscar Lhermitte ciekawie przedstawił kolor pomarań­ czowy o numerze Pantone 152 na wy­ stawie No Randomness.

Agata Nowotny socjolożka, badaczka, wykładow­ czyni. Pisze i czyta o dizajnie. Współpracuje z projektantami, uzu­ pełniając ich działania o badania społeczne i kulturowe. Założyciel­ ka Instytutu Działań Projektowych IDEPE i działającej w jego ramach czytelni z książkami o dizajnie i architekturze. Czytelnia IDEPE jest czynna od wtorku do soboty w godzinach 12—18, Fort Mokotów, ul. Racławicka 99, Warszawa.

142


Wystawa No Randomness od 2015 roku podróżuje po świecie. W 2016 była częścią programu głównego Łódź Design Festival

143


art-terapia Subiektywnie o tym, jak sobie radzić z życiem w ciekawych czasach Marta Królak

W smutnych czasach zazwyczaj karie­ ry robią teorie spiskowe i konfabula­ Już Michel Foucault zauważył, że każda cje bazujące na kolektywnych fobiach. Ilekroć pójdziesz na wystawę i masz epoka ma taką chorobę psychiczną, na poczucie, że artyści z ciebie po pro­ jaką zasługuje. W zamierzchłych cza­ sach w Polsce, kiedy psychiatria jeszcze stu drwią, to wiedz, że coś się dzieje. Im więcej okazji do oglądania sztuki, nie do końca istniała, osoby chore na depresję nazywano „smutnodurnymi”, tym częściej zaobserwujemy lęk przed sztuką współczesną, przejawiający się czyli ogłupiałymi ze smutku. Możecie w głośno wyrażonych przez obserwa­ sobie o tym poczytać w książce Miry Marcinów Historia polskiego szaleństwa. tora przekonaniach, że sam mógłby to zrobić lepiej. Brzydkie obrazy, za­ Depresja dla każdego jest czymś in­ mówione u podwykonawców instala­ nym, najczęściej sprowadza się jednak cje i głupawe artystyczne gesty to zaraz do smutku, nieszczęścia i lęków. Cha­ obok smutku, strachu i pragnienia od­ rakterystyczny dla stanów depresyj­ nych jest egocentryzm – przynajmniej ja osobnienia objawy zbiorowego epizodu mam poczucie, że wszystko, co się dzie­ depresji oraz zaburzeń lękowych z na­ padami paniki. je na świecie nie po mojej myśli, jest Wiecie, że ja dużo myślę o przyszło­ wymierzone bezpośrednio we mnie. ści, a właściwie bardziej się o nią mar­ Ale co jeżeli rzeczywiście tak jest? Czy twię. Muszę oglądać sztukę, która pró­ jeśli jednego dnia dostawca KFC po­ buje naprawiać błędy już popełnione myli mój adres i zamiast do centrum przez historię. Dlatego jednym z mo­ zawiezie kubełek do Wesołej, a potem ich ulubionych artystów jest Mikołaj okaże się, że PiS znowu planuje prze­ Sobczak, a niedawno do tego grona do­ forsować skandaliczną ustawę anty­ łączył Sybren Renema. Gdy tylko we­ aborcyjną, to czy to nie jest kosmicz­ ne, nieszczęśliwe zrządzenie losu, który szłam do galerii LETO, pierwsze, co zobaczyłam, to wielki, zimny, neono­ próbuje mnie znokautować? A może wy napis: „GREAT GOD! THIS IS AN mam paranoję? AWFUL PLACE”, i pomyślałam so­ Ostatnio coraz częściej zastanawiam się nad tym, czy depresja naprawdę ist­ bie, że tak właśnie jest. Są takie dni, nieje, czy to też element mojej paranoi. że wstaję rano, i chociaż świeci słońce i jest już wiosna, to na samą myśl o tym, Coraz więcej moich znajomych lądu­ że miałabym wyjść z domu i zmierzyć je u psychiatrów, znieczula się antyde­ się ze światem, normalnie robi mi się presantami albo grzebie sobie w dzie­ niedobrze. Według starodawnej cha­ ciństwie pod okiem terapeutów. Czy rakterystyki człowiek smutnodur­ to możliwe, że w dzisiejszych czasach ny to niebezpieczny odludek, nocami wszyscy żeśmy ogłupieli ze smutku? nie śpi, tylko się włóczy po cmenta­ Skoro nikomu nie można ufać, to jak rzach czy pustkowiach, nie je, nie pije, mogę zaufać samej sobie? Czy depresja naprawdę istnieje?

144


Sybren Renema: Great God! This is an awful place, 2017. Dzięki uprzejmości artysty, LETO (Warszawa) i Dürst Britt & Mayhew (Haga)

145


Sybren Renema: Discovery 115’50”, 2017. Dzięki uprzejmości artysty, LEto (Warszawa) i Dürst Britt & Mayhew (Haga)

i czasem bez powodu rzuca się na in­ nych ludzi. Często jednak osoba tro­ szeczkę ogłupiała ze smutku jest ge­ niuszem lub wybitnym twórcą. Sybren Renema na przykład wysłał w kosmos kawałek drewna z brytyjskiego stat­ ku RSS „Discovery”, który na począt­ ku XX wieku wyruszył na Antarkty­ kę pod dowództwem Roberta Falcona Scotta. Smutnodurni mają skłonności do romantycznych gestów, a ponieważ żyją raczej na obrzeżach społeczności, to raczej nie boją się stawiać wielkich kroków dla ludzkości. Fragment „Di­ scovery” wystartował w kosmiczną po­ dróż dokładnie z tego samego miejsca, z którego wyruszył na biegun, i chociaż nie opuścił stratosfery, to dopełniło się jego symboliczno-romantyczne prze­ znaczenie. Marzeniem Scotta było zdo­ bycie bieguna południowego, i wiecie, co się stało, gdy dotarł do celu i okaza­ ło się, że tę drogę pokonał już wcześniej statek norweski? Zgadza się, kapitan,

zgłupiawszy ze smutku, zakrzyk­ nął: „Dobry boże! Co to za koszmar­ ne miejsce”. No dobra, nie wiadomo, czy zakrzyknął, ale zapisał tak w swoim dzienniczku. Ponieważ lubimy głównie te kawałki, które już znamy, odkrywanie nowych obszarów często wzbudza emocje mo­ gące prowadzić do napadów psycho­ tycznych i zmyślania. Weźmy przykład Carlosa Castanedy – ojca chrzestnego ruchu New Age, kontrowersyjnego an­ tropologa i sekciarza. Zanim Ryszard Kapuściński zmyślił swoje reportaże non-fiction, w tym samym gatunku nie­ prawdziwej literatury faktu Castaneda opublikował kilkanaście książek opisu­ jących jego rzekome spotkania z rzeko­ mym szamanem Don Juanem z plemie­ nia Yaqui. Dwa lata temu szlakiem Castanedy wzdłuż Missisipi wyruszył niemiec­ ki etnolog i artysta Cyrill Lachauer. Tak powstał film Dodging Raindrops.

146


Cyrill Lachauer: Dodging Raindrops – A Separate Reality, 2016/2017, kadr z filmu. © Cyrill Lachauer

A Separate Reality. Dla Lachauera fik­ cją są w równym stopniu Przygody Tomka Sawyera, pisma Castanedy oraz fakt, że prezydentem USA nagle został tłu­ sty stary głupek w pomarańczowym tupeciku. Jednak postacie występują­ ce w jego wideo – podobnie jak kawa­ łek drewna z RSS „Discovery” – są jak najbardziej prawdziwe, chociaż żyją w osobnej rzeczywistości, na tak zwa­ nych obrzeżach, czyli obszarach znaj­ dujących się poniżej poziomu godnego życia. Lachauer w swych przedsta­ wieniach nie buduje kompletnych portretów psychologicznych; wręcz

Marta Królak

przeciwnie, jego bohaterowie wyda­ ją się przedstawieni fragmentarycznie, jak w starej, dobrej antropologii, gdzie „okaz” służy tylko do zilustrowania tezy badacza. Problem jednak polega na tym, że oglądając prace niemieckie­ go artysty, nie jesteśmy w stanie stwier­ dzić, czy to jego bohaterowie, czy my sami doświadczamy halucynacji. Wia­ domo przecież, że antropologia, po­ dobnie jak geografia, psychiatria czy inne dziedziny nauki, nie jest w stanie w sposób obiektywny opisać rzeczywi­ stości. Dlaczego więc ze sztuką miałoby być inaczej?

absolwentka Kolegium Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Spo­

147

łecznych na Uniwer­ sytecie Warszawskim. Współpracowniczka NN6T.


artykuły biurowe

Jądro przekształcenia Jakub Zgierski

Coś się pozmieniało na górze i dyrek­ tor otrzymał wypowiedzenie. Zgod­ nie z tradycją, wszelkie bieżące projek­ ty ustały, a pracownicy zabrali się do pracy nad jego uroczystym pożegna­ niem. Postaraliśmy się o wyjątkową oprawę muzyczną i wizualną, zawiera­ jącą efektowne elementy iluzjonistycz­ ne. W kulminacyjnym momencie cere­ moniału dyrektor stanął w centralnym miejscu sceny, a następnie, oświetlo­ ny pojedynczym snopem światła, wy­ powiedział uroczyste przekleństwo skierowane w stronę swojego następ­ cy i rozpłynął się w powietrzu. Pozo­ stały po nim jedynie klucze do służbo­ wego auta, które upadły z brzękiem na podłogę. Zgodnie z protokołem klu­ cze powinien podnieść kolejny dyrek­ tor, ale okazało się, że ten – mimo za­ pewnień ze strony przedstawiciela ciała zwierzchniego, dysponującego pakie­ tem kontrolnym instytucji – nie został jeszcze wyznaczony. Uroczystość, po krótkim oświadczeniu przedstawiciela rady nadzorczej o „przykrości” zrówno­ ważonej „nadzieją”, została zawieszona do odwołania. Takiej sytuacji nie regulował ani statut, ani odpowiednie ustawy. Edyta z dzia­ łu prawnego, a jednocześnie wice­ przewodnicząca związku zawodowego,

wyjaśniła nam na późniejszym, spon­ tanicznie zwołanym spotkaniu, że według niektórych wykładni nasza instytucja tymczasowo, w sensie for­ malnym, przestała istnieć. Według in­ nych interpretacji, korzystniejszych dla załogi, a więc tych, których „będziemy się trzymać”, organizacja nadal istnie­ je, ale zamrożeniu uległa odpowiednia dla niej tak zwana czasoprzestrzeń prawna. „Wiem, kochani, że to brzmi abstrakcyjnie – powiedziała Edyta – ale tutaj musimy się odwołać do dzia­ łu prawa zwanego analizą falkową. Opiera się ona na wykorzystaniu dok­ tryny skalarnej, zwanej jądrem prze­ kształcenia. Zgodnie z nią instytucja wciąż trwa, aczkolwiek w stanie pleni­ potencjalnym. A realizacji plenipoten­ cji może dokonać wyłącznie nowy dy­ rektor”. Ta wiadomość nie najlepiej wpłynęła na morale zespołu. Ludzie zaczęli mó­ wić, że tak nie może być. A gdy w końcu zablokowano nam fundusze na bieżące działania, postanowiliśmy nie siedzieć bezczynnie i podjęliśmy się zorgani­ zowania tak zwanej akcji równoległej, czyli oddolnego widowiska pracow­ niczego na motywach mitu o bogini Lakszmi, które miało na celu przywo­ łanie nowego dyrektora. Początkowy

148


zapał wystarczył jednak zaledwie na kilka dni. Pomysł wydał nam się impo­ tentny w warstwie rytualnej. Rozeszli­ śmy się zniesmaczeni własną bezrad­ nością symboliczną. Niektórzy, nieufni wobec prawa, wciąż realizowali godziny pracy, siedząc za biurkiem i bijąc rekordy w agar.io. Inni, korzystając z wyrwy w czasoprzestrze­ ni, udali się do domu lub, jak Rafał, do rodzinnej miejscowości. „Jadę pomy­ śleć do Rzeszowa” – powiedział. Wa­ łęsał się trochę bez celu z psem rodzi­ ców, aż pewnego dnia natrafił na leżące w parku zepsute imadełko. „Ten wi­ dok mnie olśnił – wyznał Rafał po po­ wrocie do Warszawy. – Imadełko przy­ pomniało mi o etosie majsterkowicza, którym kierował się mój ojciec. Cho­ dziło w nim o to, żeby nigdy nie stwo­ rzyć czegoś, co będzie się nadawało do

Jakub Zgierski

użytku poza domem. Wyprodukowa­ ne w podziemnej wózkowni przedmio­ ty: karmnik, regały czy wieszak na pal­ ta nigdy nie powinny dać się spieniężyć na serwisie aukcyjnym. I to samo mó­ wię ci ja, dzisiaj. Jeśli zbliżasz się do momentu profesjonalizacji, powinie­ neś zniszczyć swoje narzędzia” – po­ wiedział, po czym zaczął skrupulatnie rozbierać służbowego laptopa. „Niektó­ rzy walą kamieniem, ale ja wolę działać celowo” – dodał. Wymontował pamięć RAM i połamał ją jak biszkopta. Wyjął dysk SSD i przebił elektrycznym dziur­ kaczem. „Co ty robisz?” – spytała Ania. „Ratuję instytucję” – odpowiedział Ra­ fał. Następnego dnia otrzymaliśmy te­ lefon, że ceremonia zmiany dyrekcji może zostać dopełniona.

kulturoznawca. Pisze artykuły o literatu­ rze, redaguje książki

149

o sztuce i organizuje wydarzenia filmowe.


będzie tylko gorzej

Kilka sposobów na to, jak opuścić świat sztuki Gdy w skrytości ducha każdy zadaje sobie pytanie, czy i jak opuścić Facebooka, a niektórzy powątpiewają, czy to w ogóle możliwe, chciałbym dla odmiany zaprezen­ tować kilka sposobów na to, jak po angielsku opuścić świat sztuki. Bezboleśnie, bezszelestnie i skutecznie. Doradca Alek Hudzik

Pierwsza sesja fotograficzna Najlepszy sposób na rezygnację ze sztu­ ki, choć niestety dotyczy on tylko kon­ kretnego grona artystów, a mianowi­ cie fotografów. Masz aparat, nawet niezłe pomysły i niezgorszą ich reali­ zację. Na dodatek kolega, który wła­ śnie szuka kogoś „na projekt”, mówi ci, że może jakoś tak przy okazji zrobiła­ byś albo zrobił tych kilka zdjęć. No i już cię nie ma! Pieniążki, kąpiele w szam­ panie albo hektolitrach szamponu no more tears, któremu właśnie robisz zdję­ cia, zastąpią ci znój fotografowania bezimiennych brzóz i wystudiowanych póz, w których układasz swoich znajo­ mych, żeby pokazać dynamikę relacji

społecznych. Już nigdy nie spojrzysz na zakładkę ministerialnej strony z napi­ sem „granty”. Załóż firmę A najlepiej agencję reklamową. Słowa „kreacja” i „koncepcja” odmienia się tu przez wszystkie przypadki, no i oczywi­ ście przelicza na każdą walutę. „Fajny” pomysł jest naprawdę „fajny”. Można robić „seksi” rzeczy, a nie tylko te ziem­ niaki z biedronki i pizza z kartonu i na­ wet na masło nie starcza. Od tej pory twoje życie jest jak karta benefit – wszę­ dzie za darmo, a nawet jak musisz do­ płacić, to tego nie zauważasz. Tu jed­ nak tkwi niebezpieczeństwo. Gdy już

150


sianko będzie wysypywać się z kiesze­ ni, czyli mniej więcej w okolicach wieku dojrzałego, może stać się tak, że znów zachcesz wrócić do sztuki. I wiesz co? Wtedy to już lepiej kupić sobie Porsche i w ten sposób zaspokoić głód atencji. Zostań DJ-em Problemem sztuk wizualnych jest za­ sadniczy brak interakcji. Nawet jeśli cię podziwiają, to robią to raczej za ku­ lisami. A prawdopodobnie nie podzi­ wiają cię wcale. Taki DJ to co innego: staje na scenie, rozpościera ręce, wy­ rzuca w takt muzyki palce do góry i oto jest: „GOD IS A DJ”. Sala szaleje, ręka w prawo, ręka w lewo, ludzie skaczą z radości pod twoje dyktando. I wróć te­ raz myślami do tych czasów, w których musiałeś tłumaczyć zawstydzonym gło­ sem przed grupą miłośników muzeum, o co ci chodziło, gdy stawiałeś w pra­ cowni głośnik, żeby pokazać fizyczną strukturę dźwięku. Zrozum prawdę! Oświecenie zawsze jest szkodliwe, a nadmiar wiedzy niezdrowy tak samo jak nadmiar słońca. Oto taki najmą­ drzejszy konceptualista siedzi i myśli, a przecież prawda oddala nas od dzia­ łania. Mówcie, co chcecie, ale siedzieć i nic nie robić to także nie malować, nie rzeźbić, nie lepić, nie ciosać. I nie wierzcie staremu porzekadłu: „Myśli myśli aż wymyśli”, to się nigdy nie sta­ nie! Minie rok, miną dwa, twoi kole­ dzy zaliczą już rytualny udział w dwóch zbiorowych wystawach, co szczęśliw­ szym trafi się nawet jakaś solówka, a ty dalej będziesz płakać nad rozwikłaniem

Alek Hudzik (ur. 1989)

sekretów, które prawdopodobnie ro­ zumie każdy, kto zamiast na ASP zdał na uczelnię techniczną. Warto jeszcze dodać, że ten sposób na opuszczenie świata sztuki jest wyjątkowo frustrują­ cy, więc wymaga sporej dawki znieczu­ lenia. Powiedz „nie” kuratorom I już cię nie ma. Zaproszenie na wysta­ wę to nie jest wielka gratyfikacja. Po prostu: ktoś nie mógł, ktoś zaspał. Gdy jednak odbierzesz telefon od kurato­ rów, którzy proponują ci udział w wy­ stawie, o której nie wiesz nic, a po roz­ mowie o jej założeniach wiesz o niej jeszcze mniej, i odważysz się powie­ dzieć słowo na „n”, to z prawdopodo­ bieństwem większym niż to, że Monika Małkowska napisze jeszcze kiedyś tekst o spisku w polskiej sztuce, nie usłyszysz już nigdy nawet życzliwego „cześć” od żadnej instytucji. Skasuj konto na Facebooku I już nigdy nie dowiesz się o żadnej wy­ stawie ani wydarzeniu w kategorii „dys­ kusja”, i nawet o tym, jak się na nim bawiono, się nie dowiesz. Co gorsza, ominą cię debaty, które potem prze­ radzają się w wielkie kłótnie. Nie dasz swoim oponentom możliwości pod­ glądania swojej prywatności, nie dasz swoim znajomym możliwości ozna­ czenia cię w poście, bo to zawsze jeden lajk więcej. No więc znikniesz i z Face­ booka, i z życia artystycznego. Przyjem­ ne z pożytecznym. Może trzeba spróbo­ wać? Będzie tylko gorzej.

pisze o sztuce na FB i o kulturze w „News­ weeku”. Czasem też do innych gazet.

151

Z NN6T związany od numeru 61, czyli od wielu, wielu lat.


recenzje lektur nowych i starych Kurzojady

1. Dzień dobry, tradycyjnie nie wyrabiam z czytaniem nowości na polskim rynku wydawniczym, eskapistycznie sięgam więc po pozycje nieszczęśnie nieprze­ tłumaczone. Evicted Matthew Desmonda opowia­ da o problemach mieszkaniowych naj­ biedniejszych obywateli Stanów Zjed­ noczonych. Autor przygląda się losom kilku rodzin utrzymu­ jących się z zasiłków i wynajmujących zde­ wastowane mieszkania w gorszych dzielnicach Milwaukee. Towarzyszy im w codziennym ży­ ciu i rozmawia ze znaj­ dującymi się po drugiej stronie barykady wła­ ścicielami nierucho­ mości. Pomiędzy ko­ lejnymi rozdziałami bardzo osobistych hi­ storii bohaterów opo­ wiada o specyfice rynku mieszkaniowego w Sta­ nach, analizuje dane statystyczne i zmie­ niającą się wraz z nastaniem kryzysu 2008 roku sytuację. Pierwsze skojarzenie związane z Evicted to klasyczne Dzieci Sancheza Osca­ ra Lewisa, inny daleki, ale nie bez­ sensowny strzał to Droga na Molo w Wigan George’a Orwella. Desmond żyje wśród swych badanych, wynajmuje przyczepę w trailer parku, ale nie ukry­ wa swojego statusu i celu: jest naukow­ cem, pisarzem, gromadzi materiały do książki. W szalenie interesującym po­ słowiu wyjaśnia, że jest to problema­ tyczne rozwiązanie narracyjne – ludzie częściej pytają bowiem o jego wła­ sne doświadczenia i metody pracy niż

o właściwych bohaterów książki, zwra­ ca też uwagę na to, że pierwszoosobo­ wa narracja reporterska jest obecnie w modzie: „Byłem tam, przeżyłem to, możecie ufać mojej opowieści”. Autor skrupulatnie kataloguje rodza­ je tytułowej eksmisji: natychmiastowa, z miesięcznym lub pięciodniowym ter­ minem wyprowadzki, z wyrokiem są­ dowym lub bez; opisuje także rozma­ ite rodzaje „ofert nie do odrzucenia”, asy­ sty policji, szeryfa, firm odpowiedzialnych za usunięcie dobytku loka­ torów. Eksmisje, które niegdyś były ostatecz­ nością, obecnie stano­ wią dochodowy biznes, twierdzi Desmond, po­ kazując rozwój przed­ siębiorstw sprzątających po mieszkańcach i zaj­ mujących się przecho­ wywaniem ich dobytku. W zagrzybionych miesz­ kaniach lokatorzy żyją w nieustannym strachu przed właścicielami: nie zgłaszają usterek, nie identyfikują się w żaden sposób z podupadającą prze­ strzenią, którą zmuszeni są zasiedlać. Właściciele lokali także nie kwapią się do polepszania warunków w swoich bu­ dynkach – chętnych jest wielu, moż­ na nimi żonglować, a skoro nikt się nie skarży, to nie ma problemu. Jedynym celem jest maksymalizacja zysku. De­ smond prezentuje dane, z których wy­ nika, że budynki o statusie nieznacznie wyższym niż slumsy są dla właścicieli bardziej dochodowe niż zadbane loka­ le w lepszych okolicach. Biedni generu­ ją największy dochód: są zdesperowa­ ni i bezbronni, niezdolni do negocjacji

152


z dominującymi nad nimi pod każdym względem właścicielami. Które wydawnictwo będzie odważne i da nam Evicted po polsku? Czekam! olga wróbel

2. Niedawno ukazała się nowa opowieść z cyklu „Jeżycjady” Małgorzaty Musie­ rowicz, na co reakcja internautów i in­ ternautek była wręcz frenetyczna. Borej­ kowie dalej mówią do siebie tak, jakby mieszkali w skansenie językowym, a po­ mysły narracyjne autorki mają swoje bezpośrednie źródła w pozytywistycz­ nej nowelistyce, ale… Każdy z nas ma swojego ukochanego pisarza, swoją uko­ chaną pisarkę i choć nie wiem, dlaczego tak często to musi być Małgorzata Mu­ sierowicz czy Remigiusz Mróz, to rozu­ miem zjawisko i sam dzisiaj się wyoutuję (mam wrażenie, że ja się całe życie outu­ ję) z miłości do Juliana Barnesa. Jestem w stanie przeczytać każdą, na­ wet najgorszą jego książkę (Pedant w kuchni, przeł. Dominika Lewandow­ ska-Rodak) i piać z zachwytu. Na rynek rzucono nowe wydanie Poczucia kresu (przeł. Jan Kabat), które mieć po prostu musicie. Barnes jest pi­ sarzem niezwykle czułym na szczegół, erudytą o potężnej wiedzy (choć bywa zbyt leksykonowy i jakby zapomina, że mamy Wikipedię), który pieści zdania i rozkochuje w sobie czytelników mi­ kroopowieściami o rzeczach realnych – artefaktach należących do Flauberta czy Szostakowicza, ale i abstrakcyjnych – jego minieseje o czasie, miejscu czy miłości sprawiają, że topnieję w środku i robi mi się taki sarni wzrok. Często pytacie (naprawdę, tym ra­ zem to nie jest pasta), od czego zacząć

Kurzojady, czyli Olga Wróbel i Wojciech Szot,

lekturę Barnesa. Najchętniej bym od­ powiedział, że od czegokolwiek, bo wszystko jest genialne, ale prawda jest taka, że jak zaczynać, to od najwięk­ szego hitu brytyjskiego pisarza, czyli od Papugi Flauberta. Dwukrotnie w Pol­ sce wydawana, w tłumaczeniu Adama Szymanowskiego jest powieścią należą­ cą do klasyki postmodernizmu – to zwy­ czajnie książka wciągająca i doskona­ le się czytająca. O czym? To mówi wam już tytuł, choć oczywiście nie tylko pa­ puga i nie tylko Flaubert grają tu waż­ ne role. Książką, której treść mógłbym sobie tatuować w różnych miejscach (tak, tam też), są jednak Wymiary życia (przeł. Dominika Lewandowska -Rodak). Trzy opowiadania o miłości niemożliwej, o stracie i niezwykłej sile uczuć tworzą imponujące epitafium dla żony pisarza, Pat Kavanagh. W najnowszej, jeszcze niewydanej w ję­ zyku Sępa Szarzyńskiego (tak, to polski) powieści The Only Story Barnes przed­ stawia natomiast narratora, starsze­ go mężczyznę opowiadającego o mło­ dzieńczym romansie, który wpłynął na całe jego późniejsze życie. Ale nie waż­ cie się czytać tej książki, nie znając Poczucia kresu – Barnes napisał swoiste post scriptum do tej wybitnej powieści i oczywiście zrobił to w wielkim stylu. Jest przy tym brytyjsko powściągliwy, szekspirowsko dramatyczny i postmo­ dernistycznie rozedrgany. Czego chcieć więcej? Wiem. Nowej części „Jeżycja­ dy”. Jest w tym pragnieniu tak dużo perwersji, że nie zdziwię się, jeśli naj­ pierw przeczytacie Musierowicz, a do­ piero później sięgniecie po Barnesa. wojtek szot

w każdym numerze NN6T recenzują lektury nowe i stare oraz zamiesz­ czają fragmenty swoje­ go bloga.

153

Więcej: kurzojady.blogspot.com


usuń poezję Rozdzielczość Chleba przedstawia:

Ilona Witkowska diamentowa droga szeroko dystrybuuje

Przez pewien czas uważaliśmy (my, lu­ dzie), że opakowania z tworzyw oksy­ degradowalnych będą odpowiedzią na nadprodukcję plastikowych śmieci. Niestety! Okazało się, że ich degradacja polega nie na rozkładzie, lecz na spro­ szkowaniu. W tej ulotnej i niedostrze­ galnej formie dalej wędrują przez odde­ chowe drogi i bezdroża. Pełne nadziei spojrzenia zwrócono zatem ku opako­ waniom papierowym, które ulegają roz­ padowi na mocy swej genezy. I tu jed­ nak pojawiły się komplikacje – tusze, lakiery i kleje zawierają związki, któ­ rych pozbyć się nie jest tak łatwo. Pro­ blem ten nie istnieje w przypadku „tra­ dycyjnych” opakowań polimerowych. Ich skład chemiczny jest oczywisty dla

Poezja nie jest już zakuta w tekstowe in­ terfejsy. Dzięki osią­ gnięciom myśli ludzkiej materiał poetycki może dziś zostać przedsta­ wiony w postaci obrazu,

producenta, sypie się go bowiem w gar­ dziel maszyny przy produkcji. Wiedza ta pozwala w pełni i skutecznie odzy­ skiwać surowce, jeśli się tylko do tego przyłożyć, a i terenom zielonym jest weselej. Zbawienie – jeśli tak ująć ten problem – przychodzi przez obrócenie się i powrót na pozycję startową. Inny wniosek: wo­ reczki z tworzyw sztucznych są najlep­ sze, a wszelkie próby zmiany naszych drobnych egzystencji warto rozpoczy­ nać okrzykiem: „Niech żyje śmierć!”. Interpretował: Piotr Puldzian Płucienniczak

gałęzi, sampla albo ciosu. Chodzi o przy­ bliżenie się do sedna, mniejsza o nośnik. W każdym numerze NN6T Hub Wydawniczy Roz­ dzielczość Chleba

154

częstuje nas świeżym chlebem eksperymentu i wskazuje metody (re)produkcji poezji poza poezją.


diamentowa droga szeroko dystrybuuje słońce nakurwia w zenicie każda złotówka przemienia się w miłość co to za nagroda, która tak naprawdę wcale nie jest nagrodą? to żadna nagroda. Ilona Witkowska debiutowała książką splendida realta, wydaną przez WBPiCAK w Poznaniu, za którą

otrzymała nagrodę po­ etycką Silesius w ka­ tegorii debiut roku; ukończyła studia kul­ turoznawcze na Uniwer­

155

sytecie Wrocławskim; mieszka w Sokołowsku. W 2017 roku ukazała się jej nowa książka Lucyfer zwycięża.




typografia XXI wieku

Alkes Alkes to pomysł Kai Słojewskiej opraco­ wany podczas studiów z projektowania krojów pisma na uniwersytecie w Re­ ading. Oprócz rozbudowanego zestawu znaków łacińskich krój obejmuje cyry­ licę, grekę oraz skrypt tajski w kilku od­ mianach. Wyjątkowo ciekawa wydaje się propozycja Thai Display. Jak pisze autorka, jej celem było wzniesienie har­ monii pomiędzy różnymi skryptami do poziomu międzygwiezdnego. Alkes in­ spirowany jest innymi projektami, któ­ rych twórcom udało się uzyskać równo­ wagę między różnymi odmianami, jak na przykład Greta, Skolar czy Colvert. Inspiracja płynęła jednak nie tyle z kształtów poszczególnych znaków, ile z doskonałych relacji bieli i czerni. Proces projektowania kroju wieloskryp­ towego wymaga podjęcia paru trud­ nych decyzji. W pierwszej kolejności należy wybrać dominujący alfabet, któ­ ry wyznaczy charakter całego przed­ sięwzięcia; w przypadku Alkes była to łacina. Następnie w toku prób i błę­ dów należy przenieść elementy charak­ terystyczne z głównego skryptu, cały czas porównując rytm i szarość tekstu oraz zestawiając ze sobą różne pisma, tak aby w efekcie uzyskać odpowied­ nią równowagę. Największym wyzwa­ niem jest wytyczenie granicy pomiędzy

harmonią a funkcjonalnością opraco­ wywanego kroju. Dla kogoś pierwot­ nie posługującego się skryptem tajskim projekt przesadnie dopasowany do ła­ ciny będzie po prostu brzydki i nieczy­ telny. Każdy rodzaj pisma ma bowiem swoje tradycje i rządzi się fundamen­ talnymi zasadami, które trzeba poznać. Część z nich można naginać, a w przy­ padku projektów typu display (a więc krojów tytułowych) nawet łamać.

158


W każdym numerze NN6T przedstawia­ my inny krój pisma zaprojektowany przez polskich projektantów w XXI wieku.

Zbierz wszystkie numery NN6T i posiądź mikroleksykon nowej polskiej typografii.

159


aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż 1234567890&@& aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż 1234567890 aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż 1234567890 aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż 1234567890&@& aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż 1234567890 aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż 1234567890

ΈΉΊΎΏΔ ΓΩΨΧΦ Πθδγβψω ϊБДЕЖЗИК МбЮЭ дФХЦЧШЩ Kaja Słojewska pochodzi ze Szczecina i specjali­ zuje się w projektowaniu tekstu, posiada szeroką wiedzę o liter­ nictwie, tworzeniu identyfika­ cji wizualnych oraz ilustracji. Fascynacja typografią zaprowadzi­ ła ją na uniwersytet w Reading,

gdzie w 2017 roku z wyróżnieniem ukończyła studia z projektowania krojów pisma. typefacedesign.net/typefaces/ year/2017/alkes k.slojewska@gmail.com

160


21.06-1.07.2018 ŁÓDŹ WWW.FOTOFESTIWAL.COM ORGANIZATOR ORGANISER

WSPÓŁORGANIZATOR CO-ORGANISER

CENTRA FESTIWALOWE FESTIVAL CENTRES


niaiu.pl

Fot. Artur Bednarczyk


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.