Notes na 6 tygodni #129

Page 1

ISSN 1730—9409 / wydawnictwo bezpłatne

notes na 6 tygodni / nr 129 / li[iec–sierpień / 2020


Wydawca:

Patroni:

Partner:


okładka

Zofka Kofta Geologia/Geology, 2020 Praca powstała jako fragment wystawy grupy projektowej Centrala (Małgorzata Kuciewicz, Simone De Iacobis) Pabellón de Reverberaciones przygotowanej na tegoroczną edycję Concéntrico Międzynarodowego Festiwalu Architektury i Projektowania w Logroño w Hiszpanii (3–6.09.2020), www.concentrico.es Wystawa, jak opisuje to Centrala, dotyczy „ulotnego momentu, w którym architektura jest czasownikiem, a nie formą, kiedy łączy intymność ze skalą wszechświata. Przestrzenie architektury mogą wzmocnić poczucie bycia częścią naturalnych cykli, rytmów dnia, pór roku i zmian pogody. Zjawiska grawitacji, oscylacji światła i cyrkulacji wody – te same procesy, na których opiera się reprodukcja planety – należy postrzegać jako elementy architektury”.

Zofka Kofta (ur. 1996) studentka wydziału grafiki na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Wspiera wizualnie inicjatywy społeczne oraz proekologiczne. Współzałożycielka kolektywu muzycznego Flauta, gdzie tworzy oprawę graficzną. Jest odpowiedzialna za identyfikację wizualną społecznościowego Radia Kapitał.


Notes na 6 tygodni

nakład: 1000 egz. Wydawca

Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana Adres redakcji

ul. Mokotowska 65/7, 00−533 Warszawa nn6t@beczmiana.pl Redaktorka naczelna

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

Redaktorka działu „Orientuj się”

Aleksandra Litorowicz, ola@beczmiana.pl

Redaktor działu badania i raporty

Maciej Frąckowiak, nn6t@beczmiana.pl

Wersja elektroniczna

issuu.com/beczmiana notesna6tygodni.pl nn6t.pl Projekt / skład

Laszukk+s / Hegmank+s Druk

Petit Skład-Druk-Oprawa ul. Tokarska 13 20–210 Lublin +48 81 744 56 59

Reklama i patronaty

Informacje i ilustracje w dziale „Orientuj się” pochodzą z materiałów prasowych promujących wydarzenia kulturalne. Drukujemy je dzięki uprzejmości artystów, kuratorów, galerii, instytucji oraz organizacji kulturalnych. Kontakt z redakcją: nn6t@beczmiana.pl

Prezeska Zarządu

Bęc Księgarnia Internetowa

Departament Dystrybucji

BĘC SKLEP WIELOBRANŻOWY

Korekta

Agnieszka Bresińska

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl Ignacy Krzemień, ignacy@beczmiana.pl Magda Citko, magda@beczmiana.pl zamówienia, kontakt z księgarniami i wydawcami: +48 515 984 508 magazyn@beczmiana.pl Księgarnie Bęc / Zespół:

Magda Citko, Ola Krawczyk, Katarzyna Nowakowska, Józefina Tomaszewska, Julia Wrzosek

W 2020 ZERO DOTACJI POMÓŻ WYDAWAĆ NN6T ZAMÓW REKLAMĘ WPŁAĆ DAROWIZNĘ DZIĘKUJEMY! www.nn6t.pl/wesprzyj-nn6t

beczmiana.pl/sklep

Warszawa, ul. Mokotowska 65 pn.–pt. 11–19, sob.–nd. 12–18 +48 515 985 146 Znak FNKBZ

Małgorzata Gurowska

Lokal przy ul. Mokotowskiej 65 w Warszawie jest wykorzystywany przez Fundację Bęc Zmiana na cele kulturalne dzięki pomocy Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy.


129 lipiec–sierpień 2020

Justyna Chmielewska, Ewa Chomicka, Bolesław Chromry, Anna Cymer, Aleksander Hudzik, Imperium Ducha (Aleksandra Korzelska, Piotr Puldzian Płucienniczak, Łukasz Podgórni), Aleksandra Jalas, Krzysztof Janas, Aleksandra Janus, Iza Kaszyńska, Agata Kiedrowicz, Adrian Krężlik, Marta Królak, Aleksandra Litorowicz, Andrzej Marzec, Michał Michalski, Antoni Michnik, Nagrobki (Maciej Salamon, Adam Witkowski), Emilia Orzechowska. Agnieszka Sosnowska, Bogna Świątkowska, Rafał Żwirek oraz zespół badawczy Życie codzienne w czasach pandemii (Rafał Drozdowski, Maciej Frąckowiak, Marek Krajewski, Małgorzata Kubacka, Piotr Luczys, Ariel Modrzyk, Łukasz Rogowski, Przemysław Rura, Agnieszka Stamm)

Fundacja Bęc Zmiana zachęca do czytania

sztuka–dizajn–architektura-miasto–refleks

księgarnia on-line: wwwbeczmiana.pl/sklep





20.05—30.08 2020 czynne: śr-niedz, 14:00–————18:00

galeria BWA Wrocław Główny antresola dworca PKP ul. Piłsudskiego 105 ORGANIZATORZY

PARTNER WYSTAWY

PATRONI MEDIALNI


02

2 (205) | rok XXXV ISSN 0867-2148 INDEX 354627

9 770867 214209

Nr 2/2020 cena 24 zł | 8% VAT

Nr 2/2020

Nowe materializmy Rezonans romantyczny Adam Raczyński Cecilia Åsberg

Pismo dostępne w dobrych księgarniach i salonach EMPiK Archiwalne i anglojęzyczne wydania czasopisma w wolnym dostępie: www.czaskultury.pl Księgarnia internetowa: www.czaskultury.pl/sklep

NOWE MATERIALIZMY Zbyt długo uznawaliśmy materię za bierną, nieożywioną, tępą i głuchą! Zbyt długo traktowaliśmy ją jako martwą – myśląc, że to człowiek powinien tchnąć w nią życie, nadać jej zewnętrzny i przede wszystkim pozamaterialny sens. Instrumentalizacja materialnych ciał przyczyniła się do powstania fantazji o podboju i konsumpcji, które doprowadziły do opowieści o niepewności życia pośród kapitalistycznych ruin. Tymczasem materia jest nie tylko żywa, posiada sprawczość i znaczenie, ale również sama wytwarza konkretne sensy. W najnowszym numerze „Czasu Kultury” przyglądamy się szeroko pojętym praktykom materialno-dyskursywnym oraz zjawisku nowego materializmu. Interesuje nas to, w jaki sposób usytuowane i ucieleśnione jest życie, wykraczające poza binarną opozycję tego, co organiczne i nieorganiczne oraz ożywione i nieożywione. Procesualny charakter tego, co cielesne, skłania nas do zastanowienia się nad tym, w jaki sposób materia staje się.

REZONANS ROMANTYCZNY „Z drżenia ziemi czyż ludzie głąb nurtów docieką”? Wyraźne wzmożenie pozwalające zakurzonemu sloganowi wybrzmieć na nowo. Łagodne pobudzenie, za sprawą którego współczesny przedmiot – idea, myśl, forma – wprawiony zostaje w drganie o rozpoznawalnej częstotliwości. Ledwo uchwytny pogłos znajomej melodii. Tak działa rezonans romantyczny – ze zmiennym natężeniem, jawnie lub z ukrycia. Nam, Polakom, romantyzm dostarcza wzorca „spektakularnych rozczarowań nowoczesnością europejską” (Kuziak), ale i uniwersalnego języka buntu poddanego hiperboli w kulturze: od muzyki blackmetalowej po poezję smoleńską. Nam, Ziemianom, pozostawia w spadku wrażliwość na środowisko – każdy, kto ją podziela, doceni, „jak żywotne pozostały romantyczne niepokoje związane z edukacją, afektem i etyką” (Ottum).



Indonezja

lato 2020

Pierwszy numer w nowej, audialnej formule Szukaj wkrรณtce na www.glissando.pl


PATRONAT HONOROWY: MARSZAŁEK WOJEWÓDZTWA MAZOWIECKIEGO ADAM STRUZIK






PERIODYK NAJGORSZY

face b

ook

.com

/wor

stm

agaz

ine

NR 8 Ania Bielawska Tymek Bryndal Romuald Demidenko Wiktor Dobruszek Franek Drażba Justyna Duszyńska Ewelina Dziewiela Dorota Haller Łukasz Horbów Pawel Kaminski Wiktoria Kozioł Dobrota Król Marta Kudelska Łukasz Mieszkowski Anna Mituś Magdalena Morawik Dominika Palińska Hanka Podraza Marcin Polak Kasia Smoczyńska Joanna Warsza Szymon Wawrzkiewicz Szymon Żydek

wydanie specjalne: 25 krzyżówek




SZKOŁA

E. Plater 31

WSPÓŁPRACA

PATRONAT

PATRONAT MEDIALNY


20

Strona zaprojektowana krojem pisma Transparent / patrz s. 158


21

Rafał Dominik, Shy, 2020, ołówek i marker na papierze. Indywidualną wystawę artysty Mój zaczarowany świat można oglądać w warszawskiej galerii LETO do 31.07


22

orientuj się / sztuka i życie

JUSTYNA CHMIELEWSKA DLA NN6T:

#POLSKA Za siedmioma górami, za siedmioma lasami był sobie koniec #Polski. A potem z przedwieczornych mgieł wyłoniło się stado jednorożców, odeszło powoli ku zachodzącemu słońcu i wszyscy żyli długo i szczęśliwie, z tęczą na niebie i w sercach. Stop. Wróć. Bez przesady. Dwadzieścia minut kolarskim spacerem od centrum stolicy boleśnie zaściankowego europejskiego kraju, za ślicznym kawałkiem lasu, efektownie zamglonym po letniej nawałnicy (to znak klimatycznej katastrofy, niestety nie ma co się ekscytować), za kilkoma nitkami torów kolejowych, przez które Google Maps prowadzi rowerzystów pomimo stojących przy wylocie każdej ścieżki kategorycznych zakazów wchodzenia na tory, znajduje się ulica Koniecpolska. Wszystko tu jest w najlepszym porządku: koty grzeją się leniwie w słońcu, a na co drugiej bramie wisi tabliczka „Uwaga, zły pies” (choć chyba już wszyscy wiemy, że zły może być co najwyżej pan). Wzdłuż tej niedługiej uliczki, zakończonej ślepo betonowym płotem w stylu cmentarnym, naliczyłam jedną gipsową nimfę robiącą za doniczkę dla pelargonii, trzy golfy trójki w całkiem dobrej blacharskiej formie i jedną zaparkowaną w ogródku motorówkę, choć najbliższy żeglowny akwen jest kawał drogi stąd. Najłatwiej dojechać tu ulicą Szeroką, na której z trudem mijają się dwa auta, a żeby nie tworzyć odstraszającej i hermetycznej aury, działający tu dom kultury nazywa się Wygoda. Czyli wszystko się zgadza, jest tak, jak w prawilnej #Polsce być powinno. I z tego miejsca pozwólcie, że powiem: Hej, cześć, miło było Wam opowiadać o wycieczkach. Do zobaczenia gdzieś w trasie albo w krzakach!


orientuj siÄ™ / sztuka i Ĺźycie

23


24

orientuj się / sztuka i życie

Kolorowa siła

Wieczorem 16 czerwca grupa studentek i studentów Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie przeprowadziła akcję artystyczną na ulicy Spokojnej, przy której mieszczą się wydziały szkoły, a także popularna kawiarnia. Na ulicy pojawiły się malowane kredą kolorowe wzory i symbole, a także hasła takie jak: „Strefa Wolna od Nienawiści’’, „Wolność Wyboru”, „Miłość Nie Wyklucza”, „Jesteśmy Ludźmi”, „Tankuj Wolność Równość Miłość” (przy pobliskiej stacji benzynowej). „Kredowa akcja” to sprzeciw wobec dyskryminacji osób LGBT+, a także obrona różnorodności. W ich oświadczeniu czytamy: „Łączenie przestrzeni, a także gest wspólnego jej tworzenia, to podkreślenie, że my, studenci Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, nie zgadzamy się z postulatem nierówności, a miłość nie ma ograniczeń wolności. LGBT to ludzie, nie ideologia”.


orientuj się / sztuka i życie

Fot. Monika Bryk

25


26

orientuj się / sztuka i życie

Malta płynie dalej W tym roku festiwal Malta miał obchodzić hucznie swoje 30. urodziny. Pandemia pokrzyżowała jednak te plany, stawiając przed organizatorami niemałe wyzwanie. Tegoroczna edycja „w czasie zarazy” będzie więc objazdowa, krocząca, rozrzucona po mieście, bez stałego adresu, ale nadal żywa i wychodząca do widza. W programie między innymi mobilny teatr w różnych dzielnicach miasta, dyskusje w Fundacji Malta, miasteczko festiwalowe na Wilczaku i Generator Malta nad poznańskimi jeziorami i rzekami. Terminy poszczególnych projektów będą ogłaszane etapami tak, aby najlepiej uwzględnić kwestie bezpieczeństwa i zdrowia. Część festiwalowych wydarzeń przełożona jest na jesień. Organizatorzy wierzą, że uda się wtedy pokazać dwa projekty muzyczne. Trzymamy kciuki! Poznań, różne lokalizacje malta-festival.pl


orientuj się / sztuka i życie

27

W ramach Generatora Malta między 24 a 26 czerwca artysta Mateusz Kowalczyk w skonstruowanym przez siebie kajaku z butelek z recyklingu odbył trzydniową podróż po trzech poznańskich strumieniach. Fot. M. Zakrzewski


28

orientuj się / sztuka i życie

Mowa otwarcia Haralda Szeemanna pod rzeźbą Moby Dick Krzysztofa Bednarskiego, 1987. © fot. Anna Pietrzak-Bartos, z archiwum Zachęty Narodowej Galerii Sztuki, Warszawa. Reprodukcja pochodzi z książki Andy Rottenberg From Poland with Love. Letters to Harald Szeemann, wyd. Scheidegger & Spiess

Listy do legendy

Założone przez Grażynę Kulczyk w szwajcarskim miasteczku Muzeum Susch wydało właśnie pierwszą publikację. From Poland with Love. Letters to Harald Szeemann to seria fikcyjnych listów Andy Rottenberg do legendarnego kuratora i pisarza Haralda Szeemanna (1933–2005). Polska krytyczka sztuki, kuratorka i pisarka analizuje poprzez nie sztukę i naturę kuratorstwa. Lektura pełna jest odniesień do historii sztuki, ale również subiektywnych opinii i polemik. Zachęca także do nowego odczytania artystycznej roli i pozycji kobiet w Europie zarówno Wschodniej, jak i Zachodniej. Wydawnictwo Scheidegger und Spiess we współpracy z Muzeum Susch scheidegger-spiess.ch, muzeumsusch.ch

Architektoniczna

iluzjonistka Powyginane poręcze, zdeformowane schody, zniekształcone fasady. Metalowe konstrukcje elementów małej architektury przekształcone w rzeźby kwestionujące prawa logiki, zasady grawitacji, ciężar i twardość materii. Dekonstrukcja i ekspresja w miejsce ładu i funkcjonalności to stałe, charakterystyczne akcenty twórczości Moniki Sosnowskiej. Architektoniczne instalacje artystki z ostatnich lat i całkiem nowe prace są osią wystawy Monika Sosnowska kuratorowanej przez Marię Brewińską. To pierwsza w tej skali w Polsce prezentacja dzieł rzeźbiarki i próba dokumentacji jej wieloletnich zmagań z materią i konstrukcją nowoczesnej architektury.

24.07–25.10 Warszawa, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, pl. Małachowskiego 3 zacheta.art.pl


orientuj się / sztuka i życie

Monika Sosnowska, T, 2017, wystawa Structural Exercises, Hauser & Wirth, Londyn, 2017, dzięki uprzejmości artystki oraz Hauser & Wirth London, fot. Alex Delfanne

29


30

orientuj się / sztuka i życie

Oddychająca

awangarda

Otwierająca się po izolacji Królikarnia przypomina nie tylko o sobie, ale też o kolejnej zapomnianej artystce lat powojennych. Na wystawie Atman znaczy oddech prezentowany jest przekrój prac Urszuli Broll – katowickiej awangardzistki, która żyła i pracowała w zgodzie ze sobą, a przeciw systemowi. Przez cały okres twórczości zgłębiała tajemnice buddyzmu i zen, swoje pejzaże nazywając stanami emocjonalnymi. Nigdy nie tworzyła na zamówienie władz komunistycznych, pozostawiając swoją sztukę poza czasoprzestrzenią. Artystka zmarła podczas przygotowań do wystawy – ta jest więc miejscem wyciszenia i kontemplacji. Inicjatorem i partnerem wystawy jest Fundacja Katarzyny Kozyry, która wspiera aktywność kobiet w obszarze kultury. do 27.09 Warszawa, Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego, Oddział Muzeum Narodowego w Warszawie, ul. Puławska 113A krolikarnia.mnw.art.pl

Urszula Broll, Ogród, 1970 r., fot. Tomasz Mielech, dzięki uprzejmości Fundacji Katarzyny Kozyry


orientuj się / sztuka i życie

31

Jakub Gliński, The real me (autoportret), fot. dzięki uprzejmości artysty

Patrz mi w oczy

Prawie wszystkie obrazy pokazywane na indywidualnej wystawie Jakuba Glińskiego Dzieci w ogniu powstały w czasie pandemii. Mimo okoliczności i na poły trashowej, ulicznej stylistyki, ten świat bez filtrów wycisza i uspokaja. Artysta zawierza rytuałom i ciału, a przede wszystkim intuicji i emocjom. Niezmącony porządek świata i czystość dziecięcego gestu odnajduje też w rysunkach swojej siostrzenicy, które przenosi nie tylko na płótna, ale także na swoją skórę. Są tu też sen i kosmologia, a partnerka artysty i jednocześnie kuratorka wystawy Tosia Ulatowska – znacząca postać tej konstelacji – obecna jest też na jedynym na wystawie autoportrecie.

do 31.07 Warszawa, Pola Magnetyczne, ul. Londyńska 13 polamagnetyczne.com


32

orientuj się / sztuka i życie

Pogłębione doświadczenie Dobiegł końca drugi etap 19. edycji konkursu Artystyczna Podróż Hestii. Tegoroczna odsłona okazała się wyjątkowa – z uwagi na zagrożenie epidemiologiczne wydłużył się okres nadsyłania prac, zmieni się także formuła wystawy finałowej. Organizatorzy postanowili o jej przełożeniu na pierwszą połowę przyszłego roku. Wtedy też nastąpi wybór laureatów 19. i kolejnej, 20. edycji konkursu. Połączenie dwóch edycji to interesujący dwugłos, umożliwiający wgląd w kondycję młodej sceny artystycznej świata postpandemicznego. Na razie punkt ciężkości zostaje przeniesiony do sieci – dla piętnastu finalistów i finalistek zostanie stworzona otwarta platforma do dyskusji, edukacji i wymiany doświadczeń, zorganizowane zostaną konsultacje online z partnerskich ośrodków rezydencyjnych oraz prezentacja ich prac i sylwetek przez social media i kanały internetowe. artystycznapodrozhestii.pl


orientuj się / sztuka i życie

Karolina Pawelczyk, How to fix the vibe, performance, 2019, materiały prasowe konkursu Artystyczna Podróż Hestii

33


34

orientuj się / sztuka i życie

Rewolucyjny śmiech Ostre dowcipy, prześmiewcze grafiki, aktywistyczne interwencje, ironiczne memy. Jak humor zmieniał się na przestrzeni ostatnich dekad? Zbiorowa wystawa Żarty żartami, przygotowana przez kolektyw artystyczny Slavs and Tatars, poświęcona jest satyrze – jej sile i słabościom. Po raz pierwszy projekt został zaprezentowany podczas 33. Biennale Sztuk Graficznych w Lublanie. W U-jazdowskim globalna perspektywa na gatunek graficznej satyry została poszerzona o konteksty polskie, m.in. za sprawą Bolesława Chromrego, Rafała Dominika, Jany Shostak i Jacqueline Sobiszewskiej. Kuratorzy nie redukują jednak grafiki do roli jedynie medium, ale nadają jej cechy sprawczości – satyra i humor mogą niszczyć i budować, badać i być narzędziem ideologii, a w czasach postprawdy stają się papierkiem lakmusowym nastrojów społecznych. do 11.10 Warszawa, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, ul. Jazdów 2 u-jazdowski.pl

Lin May Saeed, Reiniger, 2006, fot. Wolfgang Güntzel, dzięki uprzejmości Jacky Strenz Frankfurt /Main DE, Nicolas Krupp, Bazylea


orientuj się / sztuka i życie

35

Tim Etchells, All the Things, neon przed budynkiem Szkoły, E. Plater 31, zaprojektowany dla Komuny Warszawa w ramach programu rezydencyjnego Teren wspólny (zespół kuratorski: Tim Etchells, Marta Keil, Grzegorz Reske), fot. Pat Mic

Kultura w centrum

Artystyczno-społeczna mieszanka wybuchowa eksploduje tego lata w centrum Warszawy! Budynek dawnej szkoły przy ul. Emilii Plater stał się siedzibą trzech teatrów: Komuny Warszawa, Stowarzyszenia Pedagogów Teatru oraz Sztuki Nowej, które musiały wyprowadzić się z zagrożonego katastrofą budowlaną budynku na warszawskiej Pradze. SZKOŁA, E. Plater 31, to modelowa, oddolnie budowana instytucja niezależnej kultury. W lipcu i sierpniu w ramach Lata Otwarcia Szkoła zaprasza na spektakle teatralne, letnie kino Against Gravity, koncerty młodej sceny warszawskiej, konferecje i gościnne wystawy Galerii Komputer (Bezimienny, Pokaż mi swoje towary, kuratorka Daria Grabowska).

Warszawa, SZKOŁA, ul. Emilii Plater 31 komuna.warszawa.pl


36

orientuj się / sztuka i życie

Marek Wodzisławski, Joiussance, kadr z filmu, dzięki uprzejmości artysty i Gdańskiej Galerii Miejskiej

Pochłanianie

Jouissance to tytuł solowej wystawy Marka Wodzisławskiego, będącej nagrodą w konkursie Najlepsze Dyplomy 2019, organizowanym przez Akademię Sztuk Pięknych w Gdańsku. To również trudne do oddania w języku polskim słowo, którego znaczenie może odnosić się do „używania” (np. „używania świata”), posiadające zabarwienie zmysłowe i często pojawiające się w opisach świadomości. Młodemu artyście jouissance pozwala lepiej przyjrzeć się spotworniałemu światu. Za jego sprawą zaciera się gdzieś delikatnie granica człowiek– zwierzę. Wiedzeni jouissance, stajemy się jednym spośród bardzo wielu gatunków. Co znajdziemy po drugiej stronie? 3.07–29.08 Gdańsk, Gdańska Galeria Miejska 1, ul. Piwna 27/29 ggm.gda.pl

Wystawa niepostapokaliptyczna Tytuł wystawy Kaspra Lecnima Nowa normalność. Stare nawyki kuratorowanej przez Dawida Radziszewskiego odnosi nas błyskawicznie do (nie)porządku (post)pandemicznego. „Tytułowa nowa normalność, która przyszła po tym, jak katastrofę wywołał trzepot skrzydeł nietoperza w zupie ekscentrycznego smakosza, prócz chaosu przyniosła nieoczekiwaną szansę” – czytamy w towarzyszącym wydarzeniu tekście Aleksego Wójtowicza. Jaka to szansa? Może powrót na tory samoorganizacji, oddolnych taktyk i zapuszczenie się nie tylko na niewydeptane, ale i wcześniej nawet niewyobrażane ścieżki? do 28.08 Bytom, Centrum Sztuki Współczesnej Kronika, Rynek 26 kronika.org.pl


orientuj się / sztuka i życie

Kasper Lecnim, obiekt z serii Chodźcie szczotki, 2020

37


38

orientuj się / sztuka i życie

Silni

i odważne! Do sieci trafił przygotowany w zaledwie 4 dni poruszający spot stowarzyszenia Kampania Przeciw Homofobii, w którym blisko pół tysiąca osób LGBT z całej Polski, patrząc wprost do kamery, mówi jedno i to samo zdanie: „Jestem LGBT – jestem człowiekiem”. Spot jest odpowiedzią KPH na homofobiczną kampanię Andrzeja Dudy, który wraz z politykami PiS dehumanizuje społeczność LGBT, odmawiając osobom homo- i biseksualnym oraz transpłciowym człowieczeństwa. „Naszym spotem chcemy raz na zawsze rozprawić się z odczłowieczającym mitem nieistniejącej ideologii, wzmocnić społeczność LGBT i zmobilizować wszystkich do pójścia na wybory” – mówi Cecylia Jakubczak z Kampanii Przeciw Homofobii. Wideo miało też na celu zmobilizowanie jak największej liczby osób do udziału w wyborach. Oddając ten numer NN6T do druku, nie znamy jeszcze ich wyników, ale mamy wielką nadzieję, że zakończą w Polsce erę homofobicznej i transfobicznej narracji. kph.org.pl, youtube.com/user/filmyKPH

Słysz!

Już w lipcu Bęc Zmiana ogłosi konkurs na najlepszy reportaż dźwiękowy dotyczący twórczości współczesnej! Pierwsza edycja konkursu „Słysz!” dotyczyć będzie współczesnej architektury realizowanej w Warszawie lub architektów związanych z Warszawą. Konkurs ma na celu zwrócenie uwagi na szlachetną sztukę reportażu, wydobycie talentów w tej dziedzinie, a także rozpoczęcie dokumentacji audiosceny architektonicznej współczesnej Warszawy. Na laureatki i laureatów czekają nagrody. Najlepsze z nadesłanych prac publikowane będą w Bęc Radiu i na falach partnera konkursu – Radia Kapitał. Stay tuned! www.beczmiana.pl, https://soundcloud.com/bec_zmiana


orientuj się / sztuka i życie

39

Warszawa 01.05.1952. Grupa przedszkolaków z opiekunkami idzie aleją Świerczewskiego (Solidarności). Widok w kierunku placu Dzierżyńskiego (Bankowy), z lewej powojenne bloki osiedla Muranów Południowy (Świerczewskiego 72), fot. PAP

Osiedlowy palimpsest

Wystawa Tu Muranów zagląda w głąb miasta. To opowieść o niezwykłej, wielopoziomowej historii Warszawy, a także byłych i obecnych mieszkańcach dawnej Dzielnicy Północnej, przedwojennego centrum żydowskiego życia, którą w czasie wojny Niemcy zamienili w największe getto okupowanej Europy, a później zrównali z ziemią. To tu po wojnie powstało unikatowe, modernistyczne osiedle zamieszkiwane przez ludzi z całej Polski. Współautorzy wystawy, Beata Chomątowska i prof. Jacek Leociak oraz kuratorka Kamila Radecka-Mikulicz wraz z zaproszonymi artystami i badaczami zastanawiają się, co czyni Muranów miejscem wyjątkowym, dlaczego to właśnie tutaj powstało Muzeum POLIN oraz jak żyje się tu współcześnie. Narracja sięga nawet po scenariusze przyszłości. Do wspólnego tworzenia ekspozycji zaproszeni są także mieszkańcy (powstanie m.in. społeczna instalacja, której otwarcie planowane jest na wrzesień). Równolegle powstawał też podcast, rodzaj „muranowskiej opowieści w odcinkach”. do 22.03.2021 Warszawa, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, ul. Mordechaja Anielewicza 6 polin.pl


40

orientuj się / sztuka i życie

Entropolux, model, wizualizacja, fot. dzięki uprzejmości Galerii Entropia

Wielość widzeń

Entropolux to obiekt nawiązujący do projektu urządzeń optycznych stworzonego na Sympozjum Plastyczne Wrocław’70 przez Zbigniewa Dłubaka, Natalię Lach-­ -Lachowicz i Andrzeja Lachowicza. Intencją twórców tego rodzaju obiektów optycznych było i jest podważanie nawyków i oczywistości percepcyjnych poprzez konfrontację oglądającego z prostą wielokanałową instalacją. Entropolux – jako urządzenie mobilne i przystosowane do funkcjonowania w plenerze – oferuje nieograniczone możliwości obserwacyjne, z samoobserwacją włącznie. Optyczną instalację autorstwa Jerzego Kosałki i Tomasza Opani można zobaczyć w przestrzeni wrocławskiej galerii Entropia. Wystawie towarzyszą incydentalne działania w przestrzeni miejskiej. Pomysłodawczynią koncepcji instalacji i kuratorką jest Alicja Jodko. do 28.07 Wrocław, Galeria Entropia, ul. Rzeźnicza 4 entropia.art.pl

Międzygatunkowy wyzysk Na wystawę Tatiany Czekalskiej i Leszka Golca składa się kolekcja artefaktów, które stworzyli z surowców wtórnych. Artystycznemu recyklingowi poddali świadectwa kultu religijnego: dewocjonalia, szaty liturgiczne, teologiczne księgi. Znaczenie tego gestu jest jednak nie tylko ekologiczne, ale przede wszystkim symboliczne, bo tym samym rewizji zostały poddane wartości, na których oparta jest nasza kultura. Czyim kosztem uprawiamy sztukę? Kto musiał oddać skórę, kości i życie dla dobra kultury? Odbiorcami naszej międzygatunkowej przemocy są między innymi słonie, psy, cielęta, motyle, małże, pająki i czerwie. Na wystawie Newborns to z ich punktu widzenia patrzymy na nas samych – i na naszą miłość własną. do 25.07 Warszawa, Galeria Monopol, ul. Marszałkowska 34/50 galeriamonopol.pl


orientuj siÄ™ / sztuka i Ĺźycie

Czekalska + Golec, Mask / Lamb, wystawa Newborns

41


42

orientuj się / sztuka i życie

Potrzeba Sztuka nowych mediów obrazów

Edward Ihnatowicz, Senster, rzeźba cybernetyczna, Biennale WRO 2019 Czynnik Ludzki

Tylko w internecie pojawia się dziennie prawie miliard nowych obrazów. Nasza zdolność do ich przetworzenia i przyswojenia jest z kolei minimalna. Czy zatem potrzebujemy nowych obrazów? Takie pytanie zadają sobie kuratorki wystawy konkursowej 13. Konkursu Gepperta: Alicja Klimczak-Dobrzaniecka oraz Anna Kołodziejczyk. I od razu dają odpowiedź: „Artyści, malarze odpowiedzą – tak, potrzebujemy nowych obrazów”. Temu poświęcona jest wystawa trzydziestu młodych finalistów i finalistek 13. Konkursu Gepperta, ogólnopolskiego przeglądu najlepszych debiutów polskiej sceny malarskiej. Nagrodę Grand Prix Prezydenta Miasta Wrocławia zdobyła Małgorzata Pawlak i jej skromne wariacje w szarości powstałe w wyniku fascynacji zobaczonymi w sieci igloo.

do 30.08 Wrocław, Galeria BWA Wrocław Główny, antresola dworca PKP, ul. Piłsudskiego 105 bwa.wroc.pl

Od początku izolacji Centrum Sztuki WRO nieprzerwanie (i codziennie!) udostępniało w sieci dzieła ze swoich zbiorów. Każdy z tygodniowych programów to nowe tematyczne zestawienie 7 prac. Teraz WRO zaprasza już nie tylko do codziennych odwiedzin online, ale proponuje też wizyty w galerii, gdzie na wystawie Sztuka dostępna / Instrukcja wejścia można zobaczyć premierowe projekcje nowych zestawów – na żywo, a więc już w innym formacie i skali. Czy dzięki temu widz zastanowi się nad konsekwencjami doświadczenia fizycznej obecności w galerii i innej formy percepcji dzieła? WRO nadal udostępnia sieciowo kolejne zestawy tematyczne, jednak teraz każdy nowy cykl, zanim zostaje w całości udostępniony online, ma swoją premierę najpierw w galerii. Wszystkie poprzednie programy, którym towarzyszy obszerny kuratorski komentarz, możecie oglądać w dowolnym momencie na online. wrocenter.pl.

Do 24.07 Wrocław, Centrum Sztuki WRO, ul. Widok 7 wrocenter.pl


orientuj się / sztuka i życie

43

Grafika do wystawy dzięki uprzejmości Trafostacji Sztuki

Powiązania

Wystawa The New Dictionary of Old Ideas II bada fenomen Europy Środkowej, jednak nie tylko w odniesieniu do położenia geograficznego, ale również czynników społeczno-politycznych, ekonomicznych i kulturowych. Czy to metafora powiązań między domniemanym Zachodem i Wschodem? Idea? Co znaczy „centralny”? Artyści i kuratorzy poruszają zagadnienia zasadnicze w wielu krajach Europy i poza jej obszarem: ucisk, podział władzy i zasobów, odrzucenie kontekstu i kwestię rekonstrukcji historycznej. Wystawa łączy szereg metod prowadzenia artystycznego śledztwa w sprawach społeczno-politycznych. Chce skłonić do zastanowienia się nad sposobami postrzegania świata z bliska i z daleka oraz tego, jak można (re)definiować taką percepcję w zależności od przemieszczania się, czasu i przekonań. do 16.08 Szczecin, Trafostacja Sztuki, ul. Świętego Ducha 4 trafo.art


44

orientuj się / sztuka i życie

Wsparcie

dla badaczy

W niełatwym dla młodych badaczy i badaczek czasie Fundacja GESSEL dla Zachęty-Narodowej Galerii Sztuki ogłosiła 6. edycję konkursu „±∞Zachęta/ Prace Doktoranckie”. Celem programu „±∞Zachęta” jest wspieranie magistrantów i doktorantów mających ciekawe idee, projekty, pomysły, które realizują w obszarze badań nad współczesną teorią i historią sztuki i kultury. W pięciu poprzednich edycjach nagrodzonych zostało kilkunastu laureatów. Program wspiera badaczy kierunków humanistycznych oraz ekonomicznych, którzy w swoich pracach podejmują analizę tematów powiązanych z szeroko pojętą działalnością Zachęty Narodowej Galerii Sztuki, ze szczególnym uwzględnieniem przynajmniej jednego z następujących zagadnień: polityki kulturalnej PRL, historii wystawiennictwa i muzeologii, mecenatu państwa, monografii artystów, ekonomii, problemów prawnych, funkcjonowania instytucji kultury w dobie transformacji. Termin naboru wniosków: 30.07 zacheta.art.pl/pl/o-nas/ fundacja-gessel

Fot. Agnieszka Kowalska

Tu jest

wszystko

Agnieszka Kowalska, dziennikarka, twórczyni serwisu Warszawawarsaw. com miała dobrą intuicję. Pół roku temu przeniosła się na skraj Falenicy, do domu z furtką do lasu. Od tego czasu na nowo odkrywa Linię Otwocką, którą zapamiętała jako sielankową krainę dzieciństwa. Świder, drewniana architektura, plaże nad Wisłą, modernistyczne przedwojenne wiaty na stacjach, wydmy, bary w lesie, bazary i kultowe cukiernie – tu jest wszystko. W mieście tymczasem przestój. Prace nad serwisem trzeba było zawiesić, więc Agnieszka przygotowała nam na lato przewodnik po swojej okolicy, po Linii Otwockiej. Znajdziecie go do końca sierpnia na Zrzutka.pl, wpiszcie w wyszukiwarkę „Linia Otwocka – przewodnik”.


orientuj się / sztuka i życie

45

Fot. dzięki uprzejmości artysty

Bliskie relacje

Pochodzący z Korei Południowej Kyungwoo Chun zajmuje się fotografią i performansem. Międzynarodowe uznanie przyniosły mu charakterystyczne fotografie wykonane przy wydłużonym czasie naświetlania. Zrealizował wiele prac performatywnych w przestrzeni publicznej na całym świecie, także w Gdańsku. Skupiony jest na jednostce, jej wartościach i poglądach, korzeniach i tożsamości. Po dekadzie od pierwszej zorganizowanej wystawy w CSW Łaźnia artysta powraca z nowymi realizacjami. Trzonem kuratorowanej przez Jolantę Woszczenko wystawy Vice Versa są dwie nowe prace performatywne: Krzesło słuchacza/ The Listener’s Chair oraz Wspomnienia/ Reminiscene. W pierwszej może wziąć udział każdy i podzielić się swoją historią, druga realizowana jest z seniorami z Trójmiasta i okolic, którzy dzielą się częścią swoich osobistych wspomnień. 10.07–31.08 Gdańsk, CSW Łaźnia 2, Nowy Port, ul. Strajku Dokerów 5 laznia.pl


46

orientuj się / sztuka i życie

Wspólny rytm

Galeria Propaganda zmienia się w Enklawę! W pandemicznej rzeczywistości deklaruje otwartość na działania artystów i artystek potrzebujących miejsca do produkcji sztuki, do pracy, medytacji, spotkań i innych form ekspresji. Zaprasza też widzów, którzy łakną schronienia w oderwanym od codzienności miejscu – w galerii sztuki. Można skorzystać z przestrzeni, kawy, narzędzi i materiałów oraz sprzętu (m.in. fotograficznego i audio), dostępu do archiwum oraz porad. Osoby zainteresowane proszone są o wiadomość zawierającą opis i czas trwania planowanych działań oraz portfolio na adres: info@prpgnd.net. Do 31.08 Warszawa, Galeria Propaganda, ul. Foksal 11 prpgnd.net

Mariusz Tarkawian, We Want New Art, fot. dzięki uprzejmości Propagandy


orientuj się / sztuka i życie

47

ATM 4K (Antkowiak, Pataridze, Pawelczyk, Szypulska), How much is your art?, kadr z wideo, 2020, fot. dzięki uprzejmości artystek

Od tymczasu

do tymczasu

Wystawa Tymczas kuratorowana przez Magdalenę Adameczek, Tomka Pawłowskiego-Jarmołajewa i Olę Polerowicz to finalna odsłona działalności poznańskiej Galerii Sandra w 2019 roku. Funkcjonująca jako nomadyczna agencja bez stałej siedziby, galeria współpracuje, wspiera i zrzesza młode artystki związane z Poznaniem. Wystawa w procesie – a właściwie rezydencja artystyczna – opiera się na formule otwartej pracowni. W jej trakcie ambasadorki Galerii Sandra realizują na miejscu przestrzenne i wystawiennicze eksperymenty, działania performatywne oraz badają możliwości spotkań w nowej rzeczywistości, wymagającej adaptacji do epidemiologicznych obostrzeń. Powstające prace będą stopniowo narastać, przybierać tymczasowe formy i lokalizacje, sukcesywnie zapełniając sale ekspozycyjne, a w końcu materializując się w formie 4 epizodów – „tymczasów”. Proces oraz rezultaty rezydencji można na bieżąco śledzić za pomocą kanałów społecznościowych. do 6.09 Poznań, Galeria Miejska Arsenał, Stary Rynek 6 arsenal.art.pl


48

orientuj się / Sztuka i życie

Wspólnotowa zmiana

Na początku maja na ulicach Warszawy artyści i artystki odtworzyli pracę Tadeusza Kantora List ze stycznia 1967 roku. List-transparent był niesiony z Poczty Głównej do Sejmu w geście sprzeciwu wobec wyborów prezydenckich przeprowadzanych w czasie pandemii (zdjęcie zobacz w dziale Typografia XXI wieku). Mimo używania maseczek i zachowania odpowiedniego odstępu pochód był zatrzymywany przez policję, a artyści legitymowani oraz ukarani mandatami, których nie przyjęli. Dziesięć dni później dwóch artystów otrzymało także kary administracyjne w wysokości 10 000 zł każda. Dzięki interwencji rzecznika praw obywatelskich w ciągu 247 godzin nastąpiło ich anulowanie. Akcja i jej późniejsze konsekwencje miały bardzo silny oddźwięk społeczny i wywołały zdecydowany sprzeciw wobec ograniczania zarówno wykonywania pracy artystycznej, jak i obywatelskich wolności. Teraz artyści i artystki spotykają się na wystawie 247 godzin, która pokazuje, w jaki sposób ich wspólne doświadczenie przekuło się na indywidualne postawy. Mówią: „Chcemy pokazać, jak przeżywaliśmy tamten moment, ale też zastanowić się, czy nadal jesteśmy w stanie z taką siłą reagować na to, co się stało, i czy refleksje dotyczące akcji mogą wejść w dalszy wymiar artystyczny”. Do 23.08 Gorzów Wielkopolski, Miejski Ośrodek Sztuki, ul. Pomorska 73 mosart.pl

Latotalnelato Letni Festiwal Dzielnicowy Latotalnelato to cykl spotkań, warsztatów i aktywności kulturalnych na styku różnych dziedzin sztuki – od literatury, filmu i performansu po muzykę i sztuki wizualne. Przez pięć weekendów zaproszeni goście będą przy uczestnictwie odbiorców budować nowe interpretacje pojęć, zjawisk i problemów, będących nieodłącznym elementem naszej rzeczywistości. Bloki tematyczne to: Swój/Inny/Wróg; Płeć/Ciało/ Queer; Katastrofa/Totalitaryzm/ Koniec; Kapitalizm/Konsumpcja/ Demokracja; Antropocen/Jutro/ Futuro. A wszystko to zanurzone w rejestrach kultury alternatywnej i tematyki zaangażowanej. W programie między innymi spotkanie z Karolem Radziszewskim i Joanną Sokołowską, występ We will fail, wystawa zinów, performans Marty Ziółek, spotkanie z Radiem Kapitał i wykład Artura Żmijewskiego. do 26.07 Łódź, 6. Dzielnica, ul. Piotrkowska 102 szostadzielnica.pl


orientuj się / Sztuka i życie

49

Krzysztof Syruć, Podział liniowy przy podstawie 2 do wykładnika 8, 512 x 512 pikseli

Liczby naturalne

W latach 2012–2014 Krzysztof Syruć, znany także jako Proembrion, prawdopodobnie by doświadczać piękna liczb naturalnych, stworzył niezliczone ilości kompozycji złożonych z modularnie podzielonych rzędów. Studia nad odkrytym uporządkowaniem zajmują w jego twórczości szczególne miejsce. Zainspirowały go między innymi do stworzenia wielu murali i obrazów, a znalezione w ich obrębie ośmiokolorowe permutacje zwane egzuberantami są dla jego aktualnego malarstwa niewyczerpalnym źródłem przestrzennych struktur i koloru. Zaproszenie do Kolonii Artystów stało się okazją do pierwszego kompleksowego zaprezentowania tego graficzno-matematycznego fenomenu w formie grafik i animacji. Zobaczymy je na wystawie 12345678 kuratorowanej przez Sylwestra Gałuszkę w ramach projektu OPEN, przybliżającego otwarte narracje artystyczne z zakresu sztuk wizualnych i dźwiękowych. 10–31.07 Gdańsk, Kolonia Artystów, al. Grunwaldzka 51 kolonia-artystow.pl


50

orientuj się / Sztuka i życie

Bunkier w sieci

W pandemicznym mieście spacer jest luksusem i długo wyczekiwaną przyjemnością. Dlatego też w połowie maja, w ramach Wirtualnej Nocy Muzeów, Bunkier Sztuki udostępnił na swojej stronie internetowej filmy wideo tematycznie związane z Krakowem. Wystawę Cracoviana tworzą prace polskich i zagranicznych artystów, którzy w swoich narracjach prowadzą nas przez miasto, pokazując jego rozległą panoramę: społeczeństwo, architekturę, naturę, historię, estetykę. Ekspozycja stanowi alternatywną formę spaceru śladami miejsc, zdarzeń i osób, które stały się inspiracją dla artystów. bunkier.art.pl

Łukasz Skąpski, Przewodnik po Krakowie, cz. 1–3, wideo, 2005–2006


orientuj się / Sztuka i życie

51

Fot. dzięki uprzejmości Galerii Sztuki Współczesnej BWA w Katowicach

Nauka w naturę

„Komorebi” to projekt działań realizowanych specjalnie dla dzieci: wystawa, interdyscyplinarne warsztaty, spotkania z artystami, akcje artystyczne. W języku japońskim słowo to oznacza rozproszone światło, które przedziera się przez liście drzew i może kojarzyć się z beztroską i zabawą. Wystawa składa się z wykonanych z naturalnych tworzyw interaktywnych prac, których można dotykać, smakować, wąchać i nasłuchiwać. Projekt zwraca również uwagę na silny aspekt nierozerwalnej więzi człowieka z naturą, jeszcze bardziej ważkiej w obliczu kryzysu klimatycznego. Organizatorzy projektu i kuratorka Aneta Zasucha wierzą, że każde działanie ekologiczno-edukacyjne ma ogromne znaczenie, dlatego warsztaty, akcje artystyczne i spotkania mają na celu uwrażliwianie na piękno otaczającej przyrody i zwiększenie ekologicznej świadomości młodszych, jak i starszych. 11.07–20.09 Katowice, Galeria Sztuki Współczesnej BWA, al. W. Korfantego 6 oraz przestrzeń miasta bwa.katowice.pl


52

orientuj się / Sztuka i życie

Współczesny horror

01 Gallery to działający od dwóch lat projekt wirtualnej przestrzeni galeryjnej, w której odbyły się już cztery wystawy, a także wydane zostały cztery numery „01 ZIN”, autorskiego magazynu promującego młodych twórców. Wystawa Pochwała przemijalności to wynik otwartego naboru, który wyłonił dwadzieścia prac polskich artystek i artystów, komentujących takie postawy jak konsumpcjonizm, przemijanie czy miłość w późnym kapitalizmie. Koncepcja wychodzi od Baumanowskiej Pochwały Przemijalności, szybko odbiega od podstawowego rozumienia konsumpcji i trwałości przedmiotu, przenosząc punkt skupienia na tzw. aktualny stan rzeczy. Narracja ujęta jest w ramach zredefiniowanego horroru i (nie?)rzeczywistości okresu pandemicznego. Przygotowaną przestrzeń można zwiedzać z widoku pierwszej osoby, wcielając się w mieszkańca miasta, z którego uciekliśmy. Integralną częścią projektu jest piąty, dostępny na stronie internetowej numer „01 ZIN”. 16.07–16.09 01gallery.pl

Nieoczywiste podróże Tematem książki Życie grobowe autorstwa Małgorzaty Żerwe tylko pozornie są cmentarze i groby. Publikacja powstała, jak określiła to autorka, „ze szwendania” po świecie, a zdjęcia pochodzą z krajów prawie całej Europy, obu Ameryk i z południowej Afryki. Tak naprawdę to opowieść o świecie ukryta w strefie pośredniej pomiędzy żywymi a umarłymi, pomiędzy przestrzenią codzienności (miasta, wsi, pustkowia) a przestrzenią cmentarza. Jaki jest ten świat, jakie jest życie (i towarzysząca mu śmierć)? Nowa publikacja Wydawnictwa Części Proste ma charakter trójmedialny – można ją oglądać, czytać i słuchać jednocześnie (część dźwiękowa udostępniona jest za pomocą kodu QR). Duża w tym zasługa projektantki, gdańskiej artystki Anny Witkowskiej.

Wydawnictwo Części Proste czesciproste.pl

Przestrzeń wystawy, kadr dzięki uprzejmości 01 Gallery


orientuj się / Sztuka i życie

Apalachicola, Floryda, USA, fot. dzięki uprzejmości wydawcy

53


54

orientuj się / Sztuka i życie

Mierzenie się z materią

Choć zmarła w tym roku Teresa Tyszkiewicz jawi się w polskiej sztuce końca XX wieku jako wyrazista i szczególna osobowość, to jej dorobek nie doczekał się dotąd kompleksowego opracowania. Wystawa Teresa Tyszkiewicz: dzień po dniu nie jest klasyczną monografią ani retrospektywą, rezygnuje bowiem z chronologii na rzecz stworzenia instalacji, w ramach której prace z różnych okresów jej ponad 40-letniej kariery artystycznej rezonują ze sobą, ujawniając – pomimo formalnej różnorodności – wewnętrzną strukturę dzieła artystki. Wystawa ukazuje także procesualność i „organiczność” metody Tyszkiewicz, związaną z jej zmaganiami z materią, ciałem i cielesnością. Znaczna część pokazywanych prac nigdy nie była prezentowana. Artystka, specjalnie na potrzeby prezentacji w Muzeum Sztuki, zmontowała także swój ostatni, nigdy niepokazywany film ARTA (1984–85/2019). Filmy, fotografie, asamblaże, obiekty, obrazy oraz wielkoformatowe reliefy szpilkowe tworzą różnorodny, ale estetycznie spójny słownik form. do 13.09 Łódź, ms2, ul. Ogrodowa 19 msl.org.pl

Teresa Tyszkiewicz, Ziarno, 1980


orientuj się / Sztuka i życie

55

Mateusz Sarzyński, bez tytułu, 2017, fotografia, dzięki uprzejmości artysty

W kontekstach

Sto lat temu w Wadowicach urodził się Karol Wojtyła. Z tej okazji kuratorka Delfina Jałowik zaprosiła głównie polskich artystów do przyjrzenia się fenomenowi Jana Pawła II. Kanwa wystawy Papież to dzieła Rafała Bujnowskiego i Volkera Hildebrandta, które skupiają się na masowej produkcji wizerunków papieża, kulcie przedmiotów, z którymi miał styczność, oraz na sposobie prezentowania przez media istotnych dla jego pontyfikatu wydarzeń. Nie zabraknie analizy komercjalizacji jego wizerunku i jej konsekwencji oraz obecności biskupa Rzymu w świadomości społecznej, a w wersji ekstremalnej nawet… na naszych ciałach.

do 20.09 Kraków, Mocak Muzeum Sztuki Współczesnej, ul. Lipowa 4 mocak.pl


56

orientuj się / Sztuka i życie

Zajrzyj

do nas!

Małe księgarnie, concept store’y z modą, dizajnem, roślinami i kosmetykami, lokalna gastronomia podnoszą się po wiosennym, spowodowanym pandemią zamrożeniu gospodarki. Formą wsparcia jest Festiwal Wakacyjnych Zakupów Summer Shopping Days pod patronatem Vogue Polska. Wydarzenie jest proste i polega na zachęcaniu do odwiedzania tych miejsc w wybrany piątek. Na przybyłych czekają rozmaite atrakcje przygotowane przez gospodarzy. W Bęc Księgarni zaplanowaliśmy spotkania z autorami książek wydanych niedawno: przed południem będziecie mogli porozmawiać z Aleksandrą Więcką, autorką świetnej książki dla dziewczyn i kobiet Jak mówić o sobie dobrze. Opowiedz swoją historię i rozwiń skrzydła w życiu i biznesie (wyd. Zwierciadło), po południu zaś dyżurować będzie Mateusz Pawlukiewicz, absolwent programu mentorskiego Sputnik Photos 2018/2019 i autor znakomitego cyklu fotografii Kupię-sprzedam-zamienię, który znalazł się w albumie N08 (Sputnik Photos). Zapraszamy. 10.07 Warszawa, Bęc Zmiana, ul. Mokotowska 65


orientuj się / Sztuka i życie

Fot. Mateusz Pawlukiewicz, z cyklu Kupię-sprzedam-zamienię, dzięki uprzejmości wydawcy

57


58

orientuj się / Architektura i miasto

Anna Cymer dla NN6T:

Lato w mieście Czy w fakcie, że epidemia utrudniła nam przemieszczanie się, można znaleźć jakieś zalety? Może mogłoby się nią stać odkrywanie na nowo najbliższej okolicy? Przebodźcowani, czujący nieustanną presję pędu naprzód, wielkich odkryć, odhaczania na liście kolejnych „zdobyczy”, wakacje też ciągle chcieliśmy spędzać w coraz to bardziej ekscytujących zakątkach świata. A gdyby tak wsiąść do autobusu mało znanej sobie linii, pojechać do pętli i zobaczyć, jak tam wygląda miasto? Chyba mało kto zna swoją miejscowość na tyle dobrze, że nie jest ona go w stanie niczym zaskoczyć. Podczas takich lokalnych wypraw można odkryć architektoniczne perełki, jak ukrytą w zaułkach szpitala w Szczecinie brutalistyczną Aulę Kopernikańską czy niedające się przyporządkować do żadnego stylu osiedle w lubelskiej dzielnicy Czechów; jak zaprojektowany w czasie II wojny światowej, niezwykle wysmakowany kościół NMP Królowej Polski w Tarnowie – Mościcach (proj. Stanisław Gałęzowski i Władysław Pieńkowski) czy bardzo oryginalną, postmodernistyczną bryłę szkoły podstawowej przy ul. Oławskiej na warszawskim Bemowie (proj. Jerzy Grochulski). Błąkanie się po własnym (albo akurat odwiedzanym) mieście poza głównymi szlakami może zaprowadzić pod cudem zachowane wykwity prywatnej inicjatywy lat 90. czy osiedlowe pawilony z lat 60. Warto to robić!


orientuj się / Architektura i miasto

Na stronie po lewej: Lublin – Czechów, Warszawa – Bemowo, Kraków. Na stronie po prawej: Szczecin, Rzeszów, fot. dzięki uprzejmości Anny Cymer

59


60

orientuj się / Architektura i miasto

Anna Cymer dla NN6T:

Architektura

z komiksu

Wakacje, jakiekolwiek będą w tym dziwnym roku, nie sprzyjają skupianiu się na opasłych tomach mądrych lektur. A co, jeśli mimo to człowiek chciałby poczytać coś rozwijającego? Na pomoc przychodzą komiksy! Tym bardziej że bohaterką obrazkowych opowieści coraz częściej staje się architektura. Jesienią 2019 roku nakładem Wydawnictwa Marginesy ukazał się komiks polskiej rysowniczki Zosi Dzierżawskiej i francuskiej architektki Charlotte Malterre-Barthes pt. Eileen Gray. Dom pod słońcem. Opowiada o pionierce modernistycznego dizajnu i architektury, która podzieliła los wielu wybitnych twórczyń: została w cieniu męskich współpracowników. Zupełnie inną postać na łamach komiksu przypomina natomiast Centrum Architektury. Wydany w czerwcu 2020 tom Robert Moses. Ukryty władca Nowego Jorku Pierre’a Christina i Oliviera Baleza to historia wszechwładnego, znienawidzonego przez miejskich aktywistów urzędnika, któremu w dużym stopniu Nowy Jork zawdzięcza swój współczesny wygląd. Okazuje się, że architektura może być także tematem nośnym i atrakcyjnym dla opowieści komiksowych. marginesy.com.pl, centrumarchitektury.org

Na górze: Eileen Gray. Dom pod słońcem. Na dole: Robert Moses. Ukryty władca Nowego Jorku, fot. dzięki uprzejmości wydawców


orientuj się / Architektura i miasto

61

Anna Cymer dla NN6T:

Trans-

formacja

We wrocławskim Muzeum Architektury można oglądać wystawę Mnie tu nie ma. Ludzki wymiar architektury, poświęconą twórczości projektowej Doroty Jarodzkiej-Śródki i Kazimierza Śródki. Para architektów przeszła w ciągu ostatnich trzech dekad drogę, która w ciekawy sposób symbolizuje kapitalistyczną transformację Polski. Ich założona w 1986 roku pracownia SRDK Archicom Studio Śródka jest znana we WrocłaRenaissance Businnes Centre, Archicom, lat. 90, Wrocław wiu. Już w latach 90. projektowała biurowce dla raczkującego polskiego biznesu, ma na koncie także realizacje w obrębie historycznego centrum miasta (w tym np. postmodernistyczny Renaissance Business Centre przy ul. św. Mikołaja). Dziś zajmuje się także projektami deweloperskimi, projektując nowe osiedla na terenach poprzemysłowych. Prześledzenie historii pracowni zakładanych tuż przed przełomem 1989 roku i działających do dziś jest niezwykle pouczające: pozwala lepiej niż analizy historyczne zobaczyć etapy polskiej transformacji, ekonomiczne, społeczne, estetyczne przemiany, jakich doświadczyliśmy przez ostatnie dekady. do 6.09 Wrocław, Muzeum Architektury, ul. Bernardyńska 5 ma.wroc.pl


62

orientuj się / Architektura i miasto

Innowacyjność, start! W samą porę pojawia się nowa przestrzeń przeznaczona dla innowacji – nie ma wątpliwości, że wobec nadchodzących kryzysów potrzebna jest szeroka koalicja na rzecz nowych, pożytecznych i użytecznych pomysłów. W warszawskim Varso Place dzięki Cambridge Innovation Center ruszyła przestrzeń do pracy dla firm działających w obszarach zrównoważonego rozwoju, transformacji cyfrowej, internetu rzeczy, bezpieczeństwa oraz technologii kosmicznych, ale także jako miejsce spotkań i rozmów ze środowiskami zaangażowanymi w tworzenie szeroko pojmowanej innowacyjności: z przedstawicielami sztuk wizualnych, muzycznych, wszystkich odmian branż kreatywnych, przedstawicielami sektora non profit. Będzie tam także przestrzeń do prototypowania 3D oraz ogólnie dostępna powierzchnia innowacji społecznych, tzw. District Hall prowadzona przez fundację Venture Cafe Warsaw, z bogatym programem wydarzeń publicznych. Cambridge Innovation Center powstało w Cambridge, Massachusetts. Obecnie działa w 7 miastach, a w tym roku oprócz Warszawy otwiera kolejny kampus w Tokyo. Oddział warszawski chce stać się centrum wiedzy i rozwoju o charakterze europejskim, być impulsem dla wszystkich sektorów związanych z technologią i projektowaniem przyszłości. Warszawa, Varso Place, ul. Chmielna 73 https://cic.com/warsaw


orientuj siÄ™ / Architektura i miasto

Archiwum Cambridge Innovation Center Warsaw

63


64

orientuj się / Architektura i miasto

OSSA × 2

W tym roku Ogólnopolskie Spotkanie Studentów Architektury (OSSA) ponownie w dwóch edycjach! Pierwsza, pod hasłem przewodnim „Eksperyment”, odbywa się w Krakowie. Podczas jubileuszowego spotkania uczestnicy podejmą się pracy nad formą i teorią, dla której materią będzie Nowa Huta – jedyna w swoim rodzaju przestrzeń, owoc bezprecedensowego eksperymentu architektonicznego, technicznego i kulturowego. W dyskusjach, badaniach i eksperymentach wsparcia udzielą jak zawsze architekci i urbaniści, ale także aktywiści miejscy, artyści, lokalni działacze i mieszkańcy. Pozwoli to na podjęcie interdyscyplinarnej rozmowy nie tylko o przyszłości 70-letniego „miasta”, ale również o jutrze architektury i studiów w nowej, niespodziewanej dla wszystkich rzeczywistości. Druga edycja na razie pozostaje tajemnicą, ale organizatorzy zapewniają, że odbędzie się ona szybciej, niż ktokolwiek może się spodziewać. Ponadto OSSA eksplorować będzie nowe formy i aktywności, których jeszcze nie było.

I edycja, Kraków: 29.08–6.09 II edycja: tajemnica! ossa.com.pl

Jakie plany?

To już 25. wystawa Plany na przyszłość. Architektura Warszawy w projektach organizowana przez Centrum Łowicka – mokotowski dom kultury. Do tej pory w cyklu pokazano ponad 2400 projektów. W tym roku można zobaczyć ponad 90 nowych propozycji z 51 pracowni architektonicznych. Są to m.in. obiekty użyteczności publicznej (wiele projektów szkolnych, szpitalnych i hotelowych, kolejne stacje metra), plany zagospodarowania przestrzennego (m.in. nowe Studium dla Warszawy), budynki mieszkalne, konkursy, dyplomy studenckie, filmy i makiety. Tegoroczne jubileuszowe Plany odbywają się w Zodiaku, ale też w nowej plenerowej odsłonie na placu przed pawilonem. 23.07–18.10 Warszawa, Zodiak Warszawski Pawilon Architektury, pasaż Stefana Wiecheckiego „Wiecha” 4 pawilonzodiak.pl, planynaprzyszlosc.waw.pl


orientuj się / dizajn

65

Marta Kopyt, Mięsna mandala, kategoria: eksperyment 2019, wyróżnienie

Deszcz nagród Znamy już wyniki organizowanego po raz trzeci konkursu Polish Graphic Design Awards poświęconego komunikacji wizualnej. 27 czerwca, tym razem online, ogłoszone zostały wyróżnienia i nagrody główne w kategoriach: identyfikacja wizualna, plakat, projektowanie krojów pism, ilustracja, wydawnictwa, prasa, infografika, wayfinding, opakowania, motion graphics, digital media, projektowanie eksperymentalne i studenckie. Najlepszym projektantem 2019 roku został Mateusz Machalski, najlepszym zespołem projektowym studio Otwarte, a projektem roku plakat Uwaga, zły pan Anny Frydrych. Podsumowując, 14 zespołów jurorskich przyznało 30 nagród głównych oraz 53 wyróżnienia dla najlepszych projektów graficznych 2019 roku. Ich pełną listę znajdziecie na stronie konkursu. Start kolejnej edycji planowany jest na grudzień tego roku. polishgraphicdesign.com


66

orientuj się / dizajn

AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

Zamieszkać

w przyszłości Domowe słońce, farma spiruliny, ziemniaki rosnące we mgle, hotele dla owadów, dżdżownice koleżanki i ponad 600 roślin… Przyszłość jest międzygatunkowa, oparta na symbiozie pomiędzy człowiekiem i naturą, nowym i starym. W Szczecinie, w odrestaurowanej 120-letniej kamienicy powstał Dom Jutra pod szyldem szwedzkiego giganta IKEA. Szacuje się, że w 2050 roku około 70% populacji będzie żyć w mieście, stąd radykalna potrzeba przemyślenia tego jak i gdzie mieszkamy. Le Corbusier postulował o maszyny do mieszkania, dziś potrzebujemy żywych domowych ekosystemów. Dom przyszłości to harmonijny obieg materii, organizm, który ma własny metabolizm – resztki przetwarza na paliwo do wzrostu. Kawa dodaje energii do działania, a fusy stają się pożywką dla hodowli grzybów. Spirulina oczyszcza powietrze, będąc superpokarmem dla ciała i umysłu. Dom Jutra IKEA pełen jest wiedzy, inspiracji i lifehacków. Staje się też lokalnym hubem – przyciąga lokalnych aktywistów i twórców, zachęca do foodsharingu, wymiany sadzonek, odbywają się tu warsztaty jogi i debaty o ekologii. Dom jutra dźwięczy, pachnie i żyje. I motywuje do zmian – bo zmiana zawsze zaczyna się w domu. Szczecin, ul. Monte Cassino 6 domjutra.online


orientuj się / dizajn

Fot. dzięki uprzejmości IKEA

67


68

orientuj się / dizajn

Las, morze,

ciało Ola Niepsuj, Alles Gut

W punkt

Wystawa ilustratorki i graficzki Oli Niepsuj Tyle ile trzeba jest przekrojową prezentacją plakatów z ostatniej dekady, zaprojektowanych do filmów, koncertów, wystaw i festiwali. Będzie można na ich podstawie prześledzić zróżnicowane techniki, jakie w projektowaniu stosuje artystka, począwszy od pierwszych prac tworzonych w pełni analogowo, na kserokopiarce, poprzez kolaże wykonywane ręcznie i komputerowo aż do projektów w całości wykreślonych na cyfrowym tablecie. Kompozycje liternicze przenikają się ze strukturami ilustracyjnymi. Formy pozornie niedoskonałe i przypadkowe są efektem poszukiwań precyzyjnego języka dla każdego z tematów plakatów. W konsekwencji oglądać możemy opracowania różnorodne i wieloznaczne, anegdotyczne i oddziałujące na wyobraźnię.

do 01.08 Bydgoszcz, Galeria Miejska bwa, ul. Gdańska 20 galeriabwa.bydgoszcz.pl

Superorganizmy ze swoją własną dynamiką ruchów, układów i form, pełne buzujących tkanek, tekstur i znaczeń. Wystawa Może… i las jest interpretacją przestrzeni lasu i morza, powstałą z fascynacji materią organiczną. W naturze, jej formach, barwach i kształtach projektantki Agata Kiedrowicz i Marta Szostek, czyli grupa Supergirls Do Design, szukają powiązań pomiędzy człowiekiem a królestwem roślin i grzybów, przestrzenią życia i zmysłowych doświadczeń. Instalacja, oscylująca na pograniczu sztuki i designu, jest dialogiem dwóch multisensorycznych przestrzeni. Las – mikro- i makrokosmos materii będącej w ciągłym obiegu, w procesie rozpadu i wzrostu. Huby wgryzają się w martwą tkankę, porosty okrywają ciało lasu niczym naskórek. Morze zaprasza do cielesnego wnętrza, rodzi i wyłania. Przez lato po wystawie spacerować można online, a we wrześniu otwiera się na żywo. Do 7.10 Szczecin, Galeria Jedna/Druga, pl. Żołnierza Polskiego 2 facebook.com/ galeriajednadruga


orientuj się / dizajn

Widok wystawy, fot. dzięki uprzejmości projektantek

69


70

orientuj się / dizajn

AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T: AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

Uwaga,

zmiana!

To, jak wykorzystujemy nasze minuty, godziny i dni, decyduje o tym, jak spędzamy nasze życie. Wciąż zbyt wielu z nas pozwala naszej uwadze błąkać się bez celu – mówi futurysta James Wallman, którego wykład otworzy tegoroczną edycję (w wersji online) Gdynia Design Days. Czas jest naszym najważniejszym, nieodnawialnym zasobem, tym bardziej dziś, gdy mocno się kurczy w obliczu wyzwań współczesności: pandemii, kryzysu klimatycznego, chaosu społecznego i politycznego. Świat projektowy nie panikuje – działa. By uniknąć czarnych scenariuszy przyszłości, trzeba nakierować uwagę na zmiany i nowy sposób myślenia i tworzenia. Toksyczne odpady (jako atrakcyjny materiał projektowy), dobra śmierć, emocje w roli danych, dematerializacja procesów produkcji – podczas GDD nasiąkniemy wiedzą i inspiracjami do zmian, tych systemowych i tych jednostkowych, codziennych. W bogatym programie znajdziemy wykłady, warsztaty i wystawy, inspirujące Kino Idei, a także wyjątkową rzemieślniczą kolekcję Manuba. Potrzebujemy mądrych i funkcjonalnych rozwiązań zmieniających tory przyszłości. Już. 4–11.07 gdyniadesigndays.eu

Czas na projektowanie

W języku starogreckim „krisis” oznacza wybór, przełom, decydujący zwrot. Walkę, w której konieczne jest działanie pod presją czasu. Moment przeformułowania wartości. Dizajn jest dialogiem z rzeczywistością, materializacją idei, które mają ją ulepszać lub wzbogacać. I tak rozumiany, nie jest nadbudową, a fundamentem ludzkiego życia. Jak więc projektować w czasach kryzysu? To długoterminowe zadanie dla projektantów – badanie, eksperymentowanie i poszukiwanie nowych rozwiązań we wszystkich obszarach działalności człowieka – od ekologii poprzez opiekę zdrowotną po edukację lub kulturę. Wystawa Design Helps, która startuje latem w przestrzeni publicznej Pragi, koncentruje się szczególnie na projektantach, którzy pomagają rozwiązywać problemy i swoim myśleniem przekraczają zastane granice. Do końca czerwca można nadsyłać zgłoszenia projektów w ramach open call, a podczas lata doświadczać myślenia przyszłości. Praga, przestrzeń publiczna designblok.cz


orientuj się / fotografia i film

Sztuka spotkania

71

Silvia Pogoda, autoportret

„Portret osobisty, czyli bliskie spotkanie z… vol. 3” jest propozycją w ramach znanego już i lubianego cyklu „Wszyscy Jesteśmy Fotografami”. W czasach, kiedy w każdej sekundzie wykonywane są tysiące zdjęć, projekt ma zachęcić do zwolnienia i skupienia się na człowieku, uchwycenia osobowości portretowanego, tego, kim jest bądź kogo widzi w nim fotografujący. Sesje fotograficzne portretujące warszawiaków i warszawianki wykonują Silvia Pogoda, Bartek Wieczorek oraz duety Dyba i Adam Lach, Marta Zgierska i Mateusz Sarełło. W drugiej części projektu odbędą się cztery otwarte dla publiczności spotkania z twórcami ze świata teatru, bo w końcu sztuka fotografii i sztuka teatru mają ze sobą wiele wspólnego i obie polegają na spotkaniu. Na zakończenie zaplanowano wystawę powstałych portretów oraz premierę filmów poświęconych sztuce portretowania. Terminy poszczególnych rekrutacji, sesji zdjęciowych i spotkań: wszyscyjestesmyfotografami.pl


72

orientuj się / fotografia i film

14 fotohistorii Program Mentorski Sputnik Photos to intensywny kurs, podczas którego studenci, w ścisłej współpracy z mentorami – fotografami Sputnik Photos, pracują nad stworzeniem własnego cyklu zdjęciowego. Wspólnie przechodzą przez wszystkie etapy pracy nad projektem, poznają kolejne elementy procesu twórczego – od pomysłu do realizacji – które prowadzą do stworzenia spójnej wypowiedzi fotograficznej. Cykle absolwentów edycji 2018/2019 możemy zobaczyć w publikacji No.8, której edytorem jest fotograf Adam Pańczuk. Towarzyszy jej prezentacja zdjęć i materiałów wideo w mediach społecznościowych (IG/ sputnikphotos; FB/ sputnikphotos). sputnikphotos.com


orientuj się / fotografia i film

Fot. Jagoda Valkov, z cyklu Szczęśliwa wina, fot. dzięki uprzejmości wydawcy

73


74

orientuj się / fotografia i film

Fotootwarcie

Po intensywnych tygodniach w trybie online, wypełnionych wykładami, spotkaniami, podcastami i słuchowiskami, Miesiąc Fotografii w Krakowie otwiera wystawy dla publiczności. Co roku ambicją organizatorów jest konstruowanie jak najbardziej aktualnej wypowiedzi, diagnozującej palące zjawiska współczesności, i stwarzanie przestrzeni, w której twórcy mogą wejść w otwarty i krytyczny dialog z publicznością. Osiemnasta edycja wydarzenia zajmuje się więc między innymi kryzysem klimatycznym, alienacją, lękiem o przyszłość, radykalizmem, rozwarstwieniem ekonomicznym oraz manipulacją za pomocą obrazów, które to zagadnienia zostały dodatkowo uwidocznione przez pandemię i jej różnorakie konsekwencje. W programie wystaw nie zabraknie tradycyjnych prezentacji w przestrzeniach galeryjnych i muzealnych, a także wydarzeń online, w tym dwóch wystaw w formie wirtualnej.

do 30.09 Kraków, różne lokalizacje photomonth.com

Weronika Perłowska, bez tytułu, z cyklu Złość piękności szkodzi © Weronika Perłowska


orientuj się / fotografia i film

75

Fot. dzięki uprzejmości Against Gravity ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Być (z) rośliną jeden dzień

Kwiat szczęścia to złowieszczy, posthumanistyczny thriller botaniczny. Jessica Hausner opowiada historię biotechnolożki Alice (Emily Beecham – nagrodzona w Cannes 2019) oraz wynalezionej przez nią tytułowej tajemniczej rośliny, która wydzielając oksytocynę – tak zwany hormon miłości – sprawia, że ludzie wokół niej popadają w błogostan. Za pomocą sterylnej, sztucznej, wręcz laboratoryjnej estetyki austriackiej reżyserce udało się stworzyć pociągającą oraz jednocześnie przerażającą rzeczywistość filmową, utopię znajdującą się poza znanym nam czasem i przestrzenią. Jej bohaterowie są wyprani z autentycznych emocji, nie podejmują nigdy samodzielnych decyzji, poddają się niezależnej od nich konieczności, a pozbawieni budzącej niepokój wolności wyboru, wydają się po prostu obłędnie szczęśliwi. Hausner pokazuje, że główną przyczyną nieszczęścia mogą być po prostu nasze jednostkowe wybory oraz wolna wola, a bycie trybem w machinie społecznej bądź częścią organizmu może dać nam upragnione i nieosiągalne wcześniej zadowolenie. Po obejrzeniu lekko depresyjnego filmu o roślinnym antydepresancie zadajemy sobie tylko jedno pytanie: Czy naprawdę chcemy być szczęśliwi? Premiera: 31.07


76

orientuj się / fotografia i film

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Mężczyźni

mafii

Mistrz włoskiego kina, 80-letni Marco Bellocchio, w swoim najnowszym, opartym na faktach filmie Zdrajca podejmuje temat nietypowy dla swojego autorskiego kina. Portretuje członka sycylijskiej mafii (Cosa Nostra) Tommasa Buscettę, który – sfrustrowany po śmierci swoich dwóch synów – przerwał zmowę milczenia i rozpoczął współpracę z wymiarem sprawiedliwości. Swoimi zeznaniami pogrążył i doprowadził do skazania około czterystu członków mafii w latach 1980–90. Doświadczony reżyser kreśli zupełnie inną opowieść niż znane nam do tej pory filmowe historie o mafii Francisa Forda Coppoli (Ojciec chrzestny 1972) czy też Martina Scorsese (Chłopcy z ferajny 1990). Interesuje go przede wszystkim egzystencjalny portret Buscetty, który nie jest tutaj zwycięzcą ani przegranym, lecz wyjątkowość jego postaci polega na niezwykłej woli życia i nieustannej walce o własne przetrwanie. Premiera: 3.07

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Wyboiste

drogi

Kristina Grozeva oraz Petar Valchanov, znani polskiej publiczności między innymi dzięki głośnemu filmowi Lekcja (2014), tym razem powracają z kolejną porcją swojego tragikomicznego kina. W Ojcu, we właściwym sobie cierpkim stylu, para bułgarskich reżyserów prezentuje widzom wyboiste kino drogi, które przypomina familijny off-road. Nieoczekiwany pogrzeb matki sprawia, że Pavel – odnoszący sukcesy w Sofii, czterdziestoletni mężczyzna – musi powrócić na prowincję i ponownie skonfrontować się ze swoim narcystycznym, egocentrycznym ojcem, który bardziej ufa w moc sił nadprzyrodzonych niż w skuteczność oraz opiekę skorumpowanych bułgarskich instytucji. Ojciec i syn próbują za wszelką cenę zdystansować się od siebie, jednak ich gwałtowne próby ucieczki paradoksalnie sprawiają, że ich losy jeszcze ściślej łączą się ze sobą. Premiera: 17.07


orientuj się / ruch i dźwięk

77

Stayin’ Alive, na zdjęciu: Wojciech Grudziński, Agnieszka Kryst, Karolina Kraczkowska, fot. KW AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

Disco w Komunie

Czy taniec może przynieść ratunek w ciężkim kryzysie? Kultura popularna podpowiada, że absolutnie tak. Wystarczy przypomnieć takie hollywoodzkie filmy o tańcu, jak Flashdance czy Footloose. W tym drugim Ren McCormac (grany przez Kevina Bacona) przeprowadza rewolucję w prowincjonalnym miasteczku, które wprowadziło zakaz tańczenia i słuchania rocka. Hasło „Stayin’ Alive” kojarzy się z jednym z najbardziej rozpoznawalnych w historii muzyki utworów disco – piosenką zespołu Bee Gees pochodzącą ze słynnej Gorączki sobotniej nocy. Jest to również tytuł sequela filmu z 1983 roku, w którym taniec przedstawiany jest jako ekspresja, która może stać się sposobem na ocalenie życia, a przynajmniej na jego optymistyczną zmianę. Co ciekawe, podobnymi narracjami operuje również historia kultury klubowej (np. dancefloorowy hit, a następnie książka pod wymownym tytułem Last Night the DJ Saved My Life). Czy dziś, w cieniu pandemii, nie warto wrócić do tego nieco utopijnego wyobrażenia? Jeszcze raz pomyśleć, że tańcząc, ratujemy coś z samych siebie? – pyta Tomasz Plata, kurator cyklu „Stayin’ Alive” w Komunie Warszawa. To seria prac wideo przygotowanych przez dziewięcioro choreografek i choreografów. Każda z zaproszonych osób pojawia się w identycznym otoczeniu: na pustej scenie Komuny Warszawa, i tańczy do tego samego utworu – premierowej kompozycji Macia Morettiego, inspirowanej klasycznymi dokonaniami disco z lat 70. od lipca w internecie komuna.warszawa.pl


78

orientuj się / ruch i dźwięk

AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

Niebieski ptak

Lolita peerelowskich salonów otarła się o nowojorską bohemę, znała Andy’ego Warhola, romansowała z Nickiem Cave’em. Tarantino, oglądając jej filmy, mówił: very cool. Mieszkała w hipisowskiej Christianii w Kopenhadze, potrójna mężatka. To tylko kilka wybranych określeń, którymi opisywana jest Małga Kubiak po publikacji książki Wyklęta córka Kubiaków – wywiadu rzeki, który przeprowadziła z nią Marta Konarzewska. Wszystko wskazuje na to, że jej życiorysu starczyłoby na kilka osób. Małga Kubiak to awangardowa reżyserka filmowa, autorka happeningów, performerka. Jej ojcem był Tadeusz Kubiak – dobrze znany w czasach PRL-u autor wierszy dla dzieci. Nieoczywista relacja z ojcem to jeden z głównych wątków pojawiających się w książce. Artystkę niedawno można było zobaczyć na scenie jako performerkę w jednej z prac Alexa Baczyńskiego-Jenkinsa w CSW Zamek Ujazdowski oraz podczas jej własnych performansów. W tym roku kończy siedemdziesiąt lat. Wydaje się jednak, że w jej przypadku wiek to żadna cezura. Jedzie przez życie bez trzymanki, czyniąc je jednym wielkim performansem – pomyślą niektórzy. Wydawnictwo Prószyński i S-ka proszynski.pl


orientuj się / ruch i dźwięk

79

ANTONI MICHNIK DLA NN6T: AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

Intymny festiwal

Lista artystów biorących udział w tegorocznej dziesiątej odsłonie Festiwalu Sztuki Efemerycznej Konteksty w Sokołowsku niemalże do ostatniej chwili pozostaje tajemnicą. Wiadomo już jednak, że szykuje się coś specjalnego. Poza główną linią festiwalu kuratorowaną od wielu lat przez Małgorzatę Sady i odbywającą się w tym roku pod hasłem „Samotność”, mamy niespodziankę – Nową Sekcję Kuratorską. Do jej prowadzenia zaproszone zostały Marta Czyż, Julia Wielgus i Joanka Zielińska. Wszystko wskazuje na to, że Konteksty otwierają się na współczesne praktyki performatywne, które z tradycyjnym rozumieniem performansu nie mają wiele wspólnego i często go kontestują. Jakiś czas temu Karolina Plinta na łamach „Szumu” pisała o podkopie, który środowisko choreograficzne robi pod „twierdzę” tradycyjnego performansu. Jedną z tych „twierdz” był właśnie festiwal Konteksty. Czy podkop się wreszcie udał? A może czas na przewartościowanie tej relacji? Tego można się dowiedzieć, odwiedzając uroczo położone Sokołowsko albo śledząc festiwal online.

26–29.07 Sokołowsko oraz platforma online konteksty.live sokolowsko.org

Dziwaczna sieć Weird Wide Web to internetowe wydarzenie zorganizowane przez eksperymentalną wytwórnię Tape Noise. Początkowo miało mieć całkowicie rzeczywisty wymiar, lecz trwająca pandemia sprawiła, że planowany wieczór koncertów Jeffa Suraka, Rinusa Van Alebeeka, Girls on Tape i ESM został przeniesiony do sieci. W centrum znaleźć ma się występ Suraka, ważnej postaci sceny DIY zachodniego wybrzeża USA, który zaczynał, współtworząc niezależną scenę kasetową w latach 80., a dzisiaj porusza się między improwizacją, muzyką konkretną, drone oraz noise. Drugą kluczową postacią jest Van Alebeek, niestrudzony dźwiękowy eksperymentator, związany przez lata ze scenami muzyki niezależnej w Polsce, działający na obrzeżach muzyki elektronicznej, instrumentalnej, nagrań terenowych i form słuchowiskowych. 10.07 facebook.com/ events/2640490182746049


80

orientuj się / ruch i dźwięk

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

Codzienna dawka

kwarantannowego grania

Działające w Chicago Experimental Sound Studio (ESS) w obliczu pandemicznego zamknięcia miejsc koncertowych i zawieszenia tras stworzyło nową instytucję, która stara się wypełnić powstałą pustkę codziennymi występami online. I chociaż nie wszystkie koncerty dochodzą do skutku, to dotychczasowy program cyklu Quarantine Concerts jest po prostu imponujący. W lipcu w ramach cyklu wystąpią m.in. kontrabasista Nat Baldwin (niegdyś członek Dirty Projectors), skrzypaczka Joanna Mattrey (aktywna zarówno na scenie improwizacji, jak i muzyki współczesnej), gitarzysta Tashi Dorji oraz saksofonistka Mette Rasmussen. A na początku sierpnia majaczy (jeszcze bez konkretnych ogłoszeń) tegoroczna, internetowa inkarnacja festiwalu Sonic Transmisssions, odbywającego się w Austin w Teksasie i poświęconego muzyce eksperymentalnej, z naciskiem na poszukujące nurty jazzu. ess.org/the-quarantine-concerts

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

Awangardowe

cokolwiek

W roku 2008 Ben Burns założył w Australii „platformę wydawniczą” Avantwhatever, która po pewnym czasie rozrosła się także w festiwal. Tegoroczna, trzecia edycja z wiadomych względów odbywa się w sieci, jej program natomiast zapowiada się fascynująco. Szereg prac, instalacji AV, VR i kompozycji będzie dostępny przez cały czas. Wśród nich m.in. opar­te na nagraniach terenowych kompozycje Bec Fary oraz Mary Schwerdtferger, a także przeznaczona do internetu kompozycja Natashy Anderson, znanej polskim słuchaczom choćby z zeszłorocznego festiwalu Sacrum Profanum. Audiowizualna praca ma znacząco odnosić się do rzeczywistości doby sieci 2.0. Każdego dnia zaplanowane zostały również wydarzenia o konkretnych godzinach, m.in. kolektywny internetowy koncert Splinter Orchestra, program eksperymentalnych kompozycji Ryoko Akamy, Amy Hanley i Kiernana Ironfielda, czy pokaz filmu Sarah Hennies Contralto, znakomitej pracy na pograniczu kompozycji muzycznej i dokumentu filmowego o transgenderowości i głosie. 8–12.07 avantwhatever.com


Wyrazy „dobro” i „zło” mają znaczenie tylko względne, a więc jedną i tę samą rzecz można nazwać dobrą lub złą zależnie od tego, pod jakim względem jest wzięta. Baruch Spinoza 1632–1677

Życie codzienne w czasach pandemii

nowy wyraz* to rubryka w NN6T, która ma charakter leksykonowy. Wraz z zaproszonymi autorami tworzymy spis słów, które mają znaczący wpływ na opisywanie lub rozumienie zjawisk zachodzących obecnie, albo takich, które „produkowane” są przez postępujące zmiany w układzie sił polityczno-ekonomiczno-społeczno-kulturalno-naukowo-technologiczno-obyczajowych. Propozycje haseł można nadsyłać na adres redakcji: bogna@beczmiana.pl

* Nazwa inspirowana jest czasopismem „Nowy Wyraz. Miesięcznik Literacki Młodych”, wydawanym w Warszawie w latach 1972–1981. Debiuty pisarzy, poetów i krytyków były tam ilustrowane pracami artystów młodego pokolenia. Nazwa miesięcznika nawiązywała do pisma międzywojennej awangardy „Nasz Wyraz” (1937–1939).

nr20


82

nowy wyraz / nr 19

Życie codzienne w czasach pandemii to projekt badawczy realizowany przez członkinie i członków Zakładu Teorii i Badań Praktyk Społecznych, działającego na Wydziale Nauk Społecznych UAM w Poznaniu. Badania te, zainicjowane spontanicznie w pierwszych dniach pandemii, z czasem zaczęły przyjmować postać wieloetapowego projektu badawczego, którego celem była odpowiedź na trzy zasadnicze pytania: Jakiego rodzaju zmiany do życia codziennego Polaków wprowadziła epidemia wirusa SARS-CoV-2? W jaki sposób Polacy próbują adaptować się do zmian w ich życiu codziennym, wywołanych przez epidemię koronawirusa? Co zmieniło się w życiu codziennym Polaków na skutek pandemii SARS-CoV-2? Przedstawiamy tę część raportu, która pod nazwą Tropy interpretacyjne zgromadziła ustalenia, których źródłem była analiza odpowiedzi uzyskanych w trakcie badań. Treść, podana w formie leksykonowej w postaci haseł o charakterze ogólniejszych interpretacji, jest próbą wydobycia znaczeń z uchwyconych prawidłowości. Słuchaj też rozmowy z współtwórcami raportu Maciejem Frąckowiakiem i Markiem Krajewskim w Bęc Radiu na platformach Soundcloud i Spotify.


nowy wyraz / nr 20

Autarktyczna zależność W naszych badaniach jest wiele przykładów wskazujących na zamykanie się: próby izolowania w domu, odgradzania od innych na czas pracy czy lekcji, skupienia i zastanowienia nad sobą albo koncentracji na tu i teraz (zwiększenie uważności, z jaką wykonuje się jakieś czynności czy przebywa z innymi, jest możliwe tylko dzięki próbom odcięcia od wszystkiego innego). Pandemia sprzyjała także upowszechnieniu i wynajdywaniu nowych rodzajów usług dostarczanych pod dom czy umożliwiających realizację określonych praktyk bez konieczności jego opuszczania. Wreszcie duża część codziennej wynalazczości spowodowana była koniecznością samodzielnego robienia rzeczy, które zwykle powierza się innym (nauka dzieci, produkcja żywności, tworzenie środków higieny), czego skutkiem było nie tylko poradzenie sobie z czymś samemu, ale i zwiększenie samowystarczalności. Jednocześnie nie brak w naszych badaniach przykładów na to, że rezultatem wspomnianych zjawisk nie musi być otorbienie i ugrzęźnięcie w detalu spraw. Możliwe jest także dostrzeżenie powiązań, które łączą nasze codzienne życie z innymi ludźmi i globalnymi problemami. Okazało się, że poszukiwanie autarkii sprzyja chociażby wzmożonej refleksji nad tym, skąd pochodzą i kogo wspierają kupowane produkty, a także dostrzeżeniu roli, jaką w naszym życiu ma niewidzialna na co dzień praca innych (służby sprzątające, osoby wykładające towary, sąsiedzi, którzy z dala mają nas na uwadze). Tęsknimy za witalnym

miastem najsilniej, gdy oglądamy je za szybą i przyglądamy się zdjęciom pustych ulic. Dostrzegamy zależności globalnej ekonomii, która sprawia, że pustoszeją mieszkania czy zamykane są sklepy obok nas. Jednoczesność dostrzegania tych zależności widać najwyraźniej u osób nieposiadających dzieci, które dobrych stron upatrują chociażby w robieniu rzeczy uważniej (celebracja gotowania i posiłków, rozmów z bliskimi itp.) oraz większej ilości czasu dla siebie, a jednocześnie relatywnie częściej niż posiadający dzieci myślą w kategoriach systemowych potencjałów i ograniczeń. Zupełnie jakby pandemia uświadomiła im, że całkowita samowystarczalność i niezależność nie są możliwe, ani może wcale pożądane, właśnie wtedy, gdy zdają się być na wyciągnięcie ręki, gdy formułuje się je jako zobowiązanie, kiedy dążymy do nich najbardziej. Co więcej, jakby dla wielu z nas stała się ona potrzebnym ćwiczeniem nie tylko z przekładania perspektyw (stawiania siebie w sytuacji innych), ale i skali. Czas (nie)wolny Pandemia zmieniła sposoby postrzegania czasu wolnego i zarządzania nim. Przeobrażenie to wykracza jednak poza próby utrzymania balansu między czasem pracy a czasem poświęconym rodzinie. W pandemicznej rzeczywistości zaczyna ona również obejmować kwestie związane ze sposobami spędzania czasu wolnego, który został ulokowany w tym samym miejscu co czas realizacji obowiązków zawodowych. Konieczne stało się częstsze przebywanie z domownikami, czego efektem, dla części

83


84

nowy wyraz / nr 20

badanych, było wypracowanie takiej organizacji dnia, że możliwe stało się np. wspólne jedzenie posiłków. W takich warunkach niemożliwe stało się przestrzenne wydzielenie czasu wolnego czy traktowanie go jako ucieczki od obowiązków i domowników. Dla respondentów pandemia to również okres odkrywania nowych hobby oraz rozwijania zainteresowań. Zmiana lokalnych reżimów czasowych prowadzi do zwiększenia ilości czasu wolnego przy jednoczesnym braku możliwości jego doświadczania z innymi oraz w kontekście innych (w kawiarni, w tłumie, w instytucjach kultury). Tym samym aktywność rozrywkowa została w dużej mierze ograniczona do osób najbliższych, które zdane były wyłącznie na siebie i własną kreatywność w sposobach jej organizacji. Nowy czas wolny został oderwany od możliwości wychodzenia „na miasto”, spotykania się ze znajomymi czy jedzenia poza domem. Niemożliwe stało się również korzystanie z oferty kulturalnej poza przestrzenią online. Spędzanie czasu w internecie w dużej mierze przestało być wyborem, a stało się przymusem. Wzmożona refleksja nad tym, jak zagospodarować naddatek czasu w izolacji, doprowadziła także do umiejscowienia w harmonogramie dnia przestrzeni na czas wolny, a nie – jak miało to miejsce dotychczas – korzystanie z niego w przygodny sposób, pomiędzy codziennymi rutynami. Tak postrzegany czas wolny staje się w odczuciu badanych „nadmiarowy”, ponieważ znacząca jego część wymaga indywidualnego zaplanowania, traci wiele ze swojej relaksującej przygodności. Staje się izolacyjnym

przymusem, często niechcianym, i stanowi dla części badanych po prostu „czas niemożności pracy”, którego nie sposób sensownie wykorzystać, z uwagi na obowiązujące ograniczenia. Samo dbanie o czas wolny i jego pożytkowanie staje się wręcz dodatkową pracą, a on sam nie jest już synonimem oderwania od porządku innych rutyn dnia codziennego. Z drugiej strony, brak poświęcania mu należytej uwagi potęguje wyniszczającą nudę i lenistwo, których oddalanie od siebie staje się ważną strategią adaptacyjną czasów pandemii. Wymuszone planowanie tego (nie)wolnego czasu jest zatem dla badanych fundamentem przetrwania. Desynchronizacja Skoncentrowanie przez lockdown wszystkich aktywności w jednym miejscu – w domu – sprawiło, że zmianie uległo nie tylko samo postrzeganie czasu, lecz przede wszystkim sposób jego planowania. Problematyczne okazało się zwłaszcza wydzielenie czasu na pracę, na zobowiązania rodzinne i czasu dla siebie. W rezultacie pojawiły się nowe, lokalne reżimy czasowe. Z jednej strony nastąpiło spowolnienie czasu w obszarach życia, w których na co dzień biegnie on w szalonym tempie (praca, nauka, przemieszczanie się); z drugiej – jego przyspieszenie tam, gdzie standardowo płynie wolniejszym rytmem (dom, rodzina). Ta asynchronia skutkuje pojawieniem się refleksji nad różnymi brakami i nadmiarami w codziennym życiu, których analizowaniu badani poświęcają obecnie więcej czasu niż zwykle. Rozważają zaprzepaszczone alternatywy, poniesione


nowy wyraz / nr 20

koszty i inwestycje, uzasadniające prowadzony dotąd – pełen wyrzeczeń i odraczania gratyfikacji – sposób życia. Jednostki przestają koncentrować się na prestiżu, statusie, sukcesie, a skupiają uwagę na tym, co może zapewnić im bezpieczeństwo. Dlatego też celebrują bliskość, kontakty z innymi, dbanie o zdrowie i równowagę psychiczną. Towarzyszy temu jednak brak synchronizacji i możliwości wyboru szybkości dostosowanych do naturalnego rytmu badanych. Przestawienie tych rytmów jest bowiem bezpośrednią konsekwencją tego, co od jednostek niezależne: izolacji i związanych z nią ograniczeń. Przejście na pracę zdalną w domu czy pojawienie się nowych obowiązków, wynikających np. z opieki nad osobami zależnymi, wymaga pogłębionej refleksji nad tym, w jaki sposób wykorzystać posiadany czas. Pandemia poszerzyła też horyzont planów, decyzji i działań. Horyzont, zwyczajowo współtworzony jest przez całą konstelację innych osób i instytucji (zakład pracy, szkoła, miejsca rozrywki, punkty usługowe itp.) określających ramy czasowe życia badanych osób. Jednostka pozostawiona samej sobie musi poszukać w sobie możliwości, talentów i determinacji do zagospodarowania czasu, w czym dotychczas wspomagali ją wspomniani „inni”. Nowe rutyny Nowe rutyny pojawiały się jako rezultat zmian sposobu organizacji czasu w pandemii. Nastąpiło odejście od psychozy hiperprecyzji w odmierzaniu czasu – minuty i godziny zostały zastąpione całymi dniami i tygodniami. I choć brak możliwości

przyspieszenia lockdownu staje się dla wielu synonimem zniewolenia, to gospodarowanie naddatkiem czasu wydaje się jednym z niewielu sposobów na jego przeczekanie. Badani poświęcają zatem nadmiarowy czas nie tylko na nowe aktywności, lecz także na namysł nad czasem samym w sobie. Połączenie zarządzania czasem oraz przeżywania jego biegu prowadzi respondentów do refleksji nad tym, co zabrała im pandemia oraz jak będzie wyglądał świat i ich najbliższe otoczenie po jej zakończeniu. Ci, którzy nie stosują tego podejścia, dają się porwać podobieństwu dni i zdarzeń, zlewających się ze sobą w jedność, w oczekiwaniu na nadejście zmian w postaci jakiegoś zewnętrznego impulsu, w nadziei, że utracony czas i jego dotychczasowa organizacja wrócą na stare tory po zakończeniu okresu zamknięcia. Część badanych jest jednak świadoma, że nie ma już powrotu do tego, co było wcześniej. Dlatego też pandemiczne „połączenia” (postanowienie o zamieszkaniu ze znajomymi, sympatiami, narzeczonymi itd.) stają się zarzewiem nowych rutyn i deklaracjami odnośnie do wyboru nowej drogi życia – przynajmniej na pewien czas po ustaniu pandemii. Brak możliwości dalszego obstawania przy dotychczasowym trybie życia jest pokłosiem nie tylko wiary w to, że minione nie powróci, ale i przekonania o braku alternatyw na przyszłość. Konieczność wypracowania nowych rutyn życia i działania skraca horyzont planów ulokowanych w czasach postpandemii, co wiąże się z nieostrymi wizjami tego, jak zmieni się państwo, gospodarka, system międzynarodowych

85


86

nowy wyraz / nr 20

powiązań i przepływów itp. Dla badanych wypracowanie i zaangażowanie się w nowe rutyny życia codziennego jest minimalizującym lęk sposobem na połączenie „dziś” z „jutrem”. Odporność gospodarstwa domowego Z badań wiemy, że próbie poddawana jest zarówno wytrzymałość psychiczna jednostek, jak i możliwości instytucji czy stabilność ładu zbiorowego. Znamy też niektóre z form radzenia sobie z tymi zmianami: podtrzymywanie się na duchu, racjonalizowanie napięć jako przydatnych, uciekanie myślami gdzie indziej, akcje pomocy sąsiedzkiej czy organizowanie się, by wspierać lub zastępować nadwątlone instytucje publiczne. W literaturze zjawisko to określa się często odpornością (rezyliencją). Najczęściej jednak zwraca się wtedy uwagę na jej psychologiczny i systemowy wymiar. Badania codzienności pandemii pozwalają dostrzec w odporności coś więcej. Po pierwsze, wskazują one, że swoją odporność posiada nie tylko psychika jednostki, społeczność lokalna czy państwo, ale także gospodarstwo domowe, oraz że wszystkie te elementy to wymiary tego samego zjawiska. Po drugie, uwrażliwiają na procesualny charakter wielu praktyk, zachęcając w ten sposób do myślenia o odporności nie jako o zdolności do odpierania zmian czy powrotu do tego, co było, ale jako o szansie wypracowania nowych skryptów na zmieniające się warunki. Po trzecie, badania codzienności pomagają zobaczyć też, że wszystkie nowe, uodparniające

nas technologie czy środki zaradcze stają się zawsze częścią lokalnej kultury i uwarunkowań (technologia nauki zdalnej i pomoc sprzętowa jest ważna, ale nie uratuje nauki w domu, w którym panuje przemoc czy brakuje osób kompetentnych na tyle, by w razie problemów wesprzeć uczących się). Po czwarte, nasze badania dowodzą, że odporność jest zjawiskiem wielowymiarowym: jego częścią są nie tylko schematy poznawcze i nastawienie wobec zmian, ale także umiejętności oraz narzędzia pozwalające realizować nowe zamierzenia. Wreszcie po piąte, dowartościowanie codzienności to także zachęta do myślenia o odporności, co sugerują Danny MacKinnon i Kate D. Derickson, raczej w kategoriach zaradności. Chodziłoby zatem o uznanie nie tylko energii, zapału i wyobraźni, które wkłada się w poszczególnych gospodarstwach w radzenie sobie ze zmianą na własny sposób, ale i tego, że owa zaradność uwarunkowana jest przez zasoby, którymi te gospodarstwa dysponują. Wynika z tego, że forma czy poziom odporności/ zaradności nie może być obowiązującym wszystkich standardem. Nasze badania ujawniają, że na skutek pandemii wcale nie każdy musi zmienić swoje życie w tym samym stopniu (największy odsetek osób deklarujących, że w ich życiu nie zaszły większe zmiany, jest w grupie osób posiadających tytuły i stopnie naukowe). Nie każdy może się też równie łatwo zmienić, bo często wymaga to wsparcia innych, na co nie zawsze można liczyć (a rozmawianie czy dostosowanie się do zaleceń rządu – dwie najpowszechniejsze strategie reagowania na zmianę


nowy wyraz / nr 20

– często wymagają takiej pomocy). Nie od każdego można też wymagać, by zamiast bronić starego starał się zmienić i szykować na nowe (wielu osobom brakuje przecież podstawowych zasobów pozwalających przetrwać: pieniędzy, spokoju czy przestrzeni do godnego życia w przeludnionym mieszkaniu). Pandemia egzystencjalnego niepokoju Codzienność w czasach pandemii przenika nowy wymiar niepokoju i niepewności. Ograniczenia zmieniły dotychczasowe sposoby działania. Świat został przenicowany przez ambiwalencje. Nowe warunki wymagały wypracowania nowych praktyk i rutyn. To, co było brane za normalność i oczywistość, zostało w czasach pandemii zanegowane. Takim radykalnym zmianom zawsze towarzyszy niepokój: o przyszłość, bliskich, gospodarkę, sferę polityczną czy dostęp do opieki zdrowotnej. Respondenci wskazywali na obawy wynikające z ryzyka utraty pracy, zarażenia się, z niemożności kontynuowania leczenia przewlekłych chorób i terapii, ale też na zmiany samopoczucia, nastroju i w zakresie zdrowia psychicznego. Towarzyszący badanym niepokój dotyka podstawowych wymiarów ich egzystencji. Obawa o własne zdrowie i życie przeniosła się z odległych zakątków świata na własne podwórko. Co znaczące, niepewność, inaczej niż dotąd, zaczęła w większym stopniu dotyczyć tego, co teraźniejsze niż co przyszłe. Pod znakiem zapytania stanęło wszystko to, co wydawało się nienaruszalne (np. możliwość wyjścia

na spacer czy zrobienia zakupów). Podejmowanie najprostszych decyzji dotyczących życia codziennego przestało opierać się na rutynowych sposobach działania. Ta zmiana zdeprecjonowała posiadaną wiedzę jako podstawę działania, a tym samym utorowała drogę wzmożonej emocjonalności. Konsekwencją pandemicznego niepokoju jest naruszenie racjonalności, również tej niezauważalnej, stanowiącej podstawę praktyk podejmowanych w codziennym życiu. Miejsce rutyn zajęte zostało przez niepokój i niepewność związaną z tym, jak „normalnie” funkcjonować. Płytki porządek Łatwość, z jaką udało się wprowadzić (nie tylko zresztą w Polsce, także w innych krajach) lockdown, powinna zastanawiać. Kolejne dotkliwie przeorganizowujące życie codzienne obostrzenia wprowadzano przy praktycznie zerowym oporze społecznym. Co najwyżej towarzyszyło im (dość często przywoływanie przez uczestników zrealizowanego przez nas badania) poczucie bezradności i wywołana nim frustracja. Albo więc większość tych nakazów i zakazów uznano – w ostatecznym rozrachunku – za usprawiedliwione i sensowne, albo nastąpiła chwilowa dezorientacja strony społecznej, spowodowana zarówno bezprecedensowym charakterem pandemii, jak i bezprecedensowymi reakcjami rządzących, albo też owa bezproblemowość, z jaką zaprowadzono lockdown świadczy o słabym ukorzenieniu starego porządku prawnego, instytucjonalnego i nawet aksjo-normatywnego. Prawdopodobnie uprawnione są wszystkie

87


88

nowy wyraz / nr 20

trzy zasugerowane wyjaśnienia. Nawet jednak jeśli powiązania między nimi przyjmują postać koniunkcji, a nie alternatyw, ostatnie z nich ma charakter szczególny. Zakłada bowiem płytkość nowoczesnego (czy jak chcą niektórzy: późnonowoczesnego) porządku zbiorowego, który poprzedzał pandemię. Jeśli to prawda, równie łatwo dziś wyobrazić sobie zarówno odgórny demontaż tego porządku, równoznaczny de facto z mniej lub bardziej radykalną zmianą ustrojową, jak i jego oddolną destrukcję oznaczającą wzrost tendencji anomicznych. Przemoc szukania pozytywów Osoby uczestniczące w badaniu zaskakująco często dostrzegały dobre strony pandemii. Wiązać to można z opisywanym w dalszej części raportu efektem Pollyanny czy też popularnością przekazów medialnych pokazujących odradzanie się biosfery i zachęcających do wykorzystania czasu pandemii jako zbiorowych rekolekcji czy treningu w innowacyjności. Odczuwanie potrzeby dopatrywania się dobrych stron okazuje się jednak także – co niezwykle istotne – pochodną kapitałów, którymi dysponują jednostki. O pandemii w kategoriach absorbującego zadania częściej mówią lepiej wykształceni i zamożniejsi, podczas gdy dla wielu ciągle jest to po prostu niosąca lęk fala. Ze stwierdzeniem, że obecna sytuacja ma jakieś dobre strony, również częściej zgadzają się osoby, którym wiek, sytuacja rodzinna, pieniądze czy wykształcenie dają większą niezależność. Szukanie pozytywów okazuje się zatem aktywnością mającą związek

nie tylko z powszechnością samej pandemii czy z szerszymi regułami porządku, ale też z pozycją jednostek w jego obrębie. Często jednak o tym zapominamy. Szukanie pozytywów traktujemy jako imperatyw, rodzaj moralnego wręcz zobowiązania, domagając się tej aktywności od wszystkich po równo. Staje się ono wówczas formą przemocy symbolicznej. Sprawia, że jednostki czują się zmotywowane do podejmowania jakiejkolwiek aktywności na rzecz podtrzymania ładu, obwiniając samych siebie za ewentualne niepowodzenia (bo nie dostrzegli szansy, nie przebranżowili się na czas, nie wyciągnęli lekcji, nie zebrali sił, nie wykorzystali czasu dla bliskich czy na samorealizację itd.). W naszych badaniach sporo jest wprawdzie wypowiedzi, którym towarzyszy odżegnywanie się czy wskazanie na nietaktowność doszukiwania się naokoło dobrych stron, wiedząc, że wielu cierpi, i widząc ryzyko społecznej katastrofy. Umiejętność spojrzenia na swoją sytuację z dystansu jest oczywiście niezwykle cenna. Pytanie jednak, na ile podobne rytuały obecne są także wśród osób słabszych, które nie mają choćby sił i dla których brak pozytywów na horyzoncie (zwłaszcza w obliczu artykułowanych publicznie nawoływań do ich poszukiwania) stać się może po prostu kolejnym powodem do obwiniania, cierpienia, wycofania. Przerwy w grze Codzienność poza czasem kryzysów ogólnospołecznych zatrzymuje się, jak sugerował to Jean-Claude Kaufmann, albo na skutek „ziarenek piasku” utrudniających jej


nowy wyraz / nr 20

sprawne funkcjonowanie, albo „gromów z jasnego nieba”. Z jednej więc strony w sytuacjach drobnych zakłóceń, takich jak małe usterki domowej infrastruktury czy przeziębienia, z drugiej zaś podczas nagłych i poważnych zmian, takich jak ciężkie choroby, bezrobocie, nieplanowana ciąża, śmierć kogoś bliskiego, rozwód. Te ostatnie sytuacje można określić jako „przerwy w grze”, którą na co dzień toczymy na wielu polach (np. na rynku pracy, w obrębie stratyfikacji społecznej czy w swoich środowiskach zawodowych). „Przerwa w grze” sprawia, że jednostka chwilowo jest wyłączona z wielu angażujących rozgrywek, tak jak piłkarze zdjęci przez trenera z boiska w trakcie meczu. Zazwyczaj te „przerwy w grze” są doświadczane incydentalnie przez mniejszą część populacji. Pandemia zaś unieruchomiła jednocześnie wiele takich pól rywalizacji, sprawiając, że sama „przerwa w grze” stała się grą, dominującym modusem funkcjonowania w życiu codziennym. Chociaż taka aspektowo unieruchomiona codzienność jest codziennością „na pół gwizdka”, to nie oznacza, że jest ona leniwa, sprzyja odpoczynkowi i jest mniej intensywna. Wielu doświadcza dziś przecież silnych emocji oraz często znacznie bardziej angażuje się w pozostałe sfery aktywności i zobowiązań, takie jak wychowanie dzieci, praca czy utrzymanie ciała w dobrej kondycji. Ważny wydaje się w tym kontekście niepokój związany z tym, co czeka nas po pandemii. Nowa codzienność, która wówczas nastanie, nie będzie powrotem do poprzedniego stanu, ale początkiem funkcjonowania w nowym ładzie.

Reset równouprawnienia Czas pandemii w szczególny sposób uwidocznił płeć jako zmienną różnicującą strategie adaptacyjne jednostek, a także przepaść pomiędzy deklarowaną oraz realizowaną w praktyce równością kobiet i mężczyzn. Koszty pandemii są w dużej mierze ponoszone przez kobiety. To one zostały obarczone obowiązkiem reprodukowania i podtrzymywania codzienności. Jak wynika z naszych badań, to właśnie kobiety czują się odpowiedzialne za administrowanie sferą rodzinną i domową w kryzysie. To one są animatorkami czasu wolnego, dbają o domową atmosferę, sprawują opiekę nad osobami zależnymi (dzieci, osoby starsze). To one częściej deklarują brak czasu czy problem pojawienia się nowych obowiązków. To one też wskazują na to, że brakuje im wolności i swobody. Co więcej, kobiety najprawdopodobniej same czują się zobowiązane, by podejmować wskazane wyżej działania, zanim uczynią to mężczyźni. Ta odpowiedzialność nieodłącznie wiąże się ze zwiększonym poczuciem niepewności czy strachu. Kobiety częściej dostrzegają negatywne konsekwencje pandemii, snując przy tym czarne scenariusze na przyszłość. Częściej też „znieczulają się” i stosują inne strategie ucieczkowe (np. intensywne korzystanie z kultury, radykalne porządki w domu, remontowanie tego, co remontu nie wymaga, jeżdżenie samochodem bez celu itd.). Ponadto przestawienie się na pracę zdalną przez kobiety, które wcześniej realizowały ją poza domem, może stać się czynnikiem prowadzącym do obniżania jej realnej wartości (jako

89


90

nowy wyraz / nr 20

mniej istotnej). W rezultacie pandemia może prowadzić do zwiększonej dyskryminacji kobiet na rynku pracy, bo demontuje „ułudę równości”. W sytuacjach kryzysowych jako mechanizm obronny uruchamia się to, co zostało najsilniej wdrukowane w socjalizacji – w tym wypadku, tradycyjne role płciowe. Powrót do nich to swoisty reset równouprawnienia, ale też wycofanie się na pozycje dające poczucie bezpieczeństwa. Tradycyjność oznacza również częstsze, niż w przypadku mężczyzn, deklarowanie radzenia sobie z sytuacją pandemii przez rozmawianie, pomaganie innym, ale też ograniczanie potrzeb (mężczyźni dwukrotnie częściej wskazują, że niczego im nie brakuje). Koszty pandemii ponoszone przez kobiety to więc nie tylko większe zaangażowanie w reprodukowanie domowej codzienności, ale też głębsze wyrzeczenia, jakie trzeba poczynić, by było to możliwe. Retradycjonalizacja O współczesnej Polsce zwykliśmy myśleć jako o kraju zmodernizowanym albo modernizującym się, w którym co prawda nadal obecne są przejawy tego, co tradycyjne (wciąż duża rola religii i kościoła, wysoki poziom nieufności wobec obcych, tendencja do zamykania się w obrębie swoich, koncentracja na rodzinie i najbliższych itd.), ale któremu blisko do zbiorowości zachodnich. Pandemia sprawiła, że widzialne stały się symptomy tego, iż modernizacja nie jest wcale procesem kierunkowym i nieodwracalnym, ale że możliwy jest powrót do tego, co ją poprzedzało, bądź pojawianie się nowych form praktyk

i przekonań, które zwykliśmy kojarzyć ze społeczeństwami przednowoczesnymi. Nasi respondenci najczęściej wskazują na niepewność jako podstawową kategorię, za pomocą której można opisywać aktualną sytuację, zupełnie tak jakby nowoczesny porządek całkowicie się załamał i powrócilibyśmy do bardzo pierwotnego lęku przed światem, którego nie rozumiemy. W efekcie pojawia się poszukiwanie jakiejś twardej podstawy, na której można oprzeć działanie – czasami jest to Bóg i inne transcendentne siły, czasami silna władza, czasami kultywowanie życia rodzinnego i najbliżej wspólnoty, czasami powrót do samowystarczalności i quasi-prepperskiego uczenia się nowych, manualnych umiejętności zwiększających szanse na przetrwanie (pieczenie chleba, robienie zapraw, zainteresowanie jadalnością tego, co rośnie na łące czy w lesie, uczenie się stolarki, robienia na drutach i szycia itd.). Co więcej, ponieważ świat się rozregulował, to znika też ścisłe zsynchronizowanie jednostek z resztą zbiorowości, a pojawia się próba ujęcia codzienności w bardzo lokalne reżimy czasowe – określone przez domowe horaria wyznaczające pory wstawania, posiłków i korzystania z sieci. Opisywana tu retradycjonalizacja to również reset procesów równouprawnienia: uczynienie kobiet na powrót gospodyniami domowymi, a mężczyzn tymi, którzy gromadzą zapasy, łowcami; obciążenie tych pierwszych odpowiedzialnością za reprodukowanie codzienności wspólnoty rodzinnej, a tych drugich za trzymanie ręki na pulsie zmian w sferze publicznej; powiązanie tych pierwszych z lękiem,


nowy wyraz / nr 20

bezradnością, niepokojem o przyszłość, a tych drugich z wyważoną analizą możliwych zagrożeń, planowaniem, przygotowywaniem strategii przetrwania. Retradycjonalizacja jest o tyle niebezpiecznym zjawiskiem, że idąca za nią wsobność i rozłączanie małych, rodzinnych wspólnot z zewnętrznym światem może zaowocować mnożeniem się walk o ograniczone zasoby, brakiem społecznej solidarności, wzrostem postaw ksenofobicznych, usankcjonowaniem przemocy jako możliwego sposobu rozwiązywania konfliktów społecznych. Delegitymizuje ona też państwo jako podmiot zdolny do organizowania życia społecznego, bo to ostatnie rozpada się na miriady zantagonizowanych i rywalizujących ze sobą mikroświatów. Być może stoi przed nami powrót do jakieś plemiennej wersji niemobilnego świata, w którym liczy się wyłącznie lojalność wobec swoich, a inni stanowią zagrożenie. Społeczeństwo stand-by Pandemia, będąc głęboko traumatycznym i traumatyzującym doświadczeniem, okazuje się (również) dobrą wymówką. Można ją bowiem traktować (wielu tak robi) jako „siłę wyższą” pozwalającą wziąć urlop od dotychczasowych zobowiązań efektywnościowych. Pandemia pozwala przejść na tryb stand-by, pozwala zwolnić, a nawet zawiesić na jakiś czas większość dotychczasowych aktywności bez poczucia winy i bez ściągnięcia na siebie podejrzenia, że łamie się w ten sposób społeczny wymóg. Jeżeli tak właśnie się dzieje, czas pandemii może być uznany (również) za czas odpoczynku od przepojonych

duchem rywalizacji relacji społecznych i od reżimów efektywnościowo-rynkowych. Jeśli jednak ten odpoczynek może być udany i jeśli jest on w ogóle możliwy, to dlatego, że pandemia pozwala przełączyć umiejscowienie poczucia kontroli z wewnętrznego na zewnętrzne. W istocie oznacza to zawieszenie jednej z fundamentalnych cech porządku nowoczesnego, jaką jest systemowe i systematyczne ćwiczenie jednostek w uwewnętrznianiu odpowiedzialności. Trudno przewidzieć wszystkie konsekwencje tej sytuacji. Prawdopodobnie jednak toruje ona drogę do konstruowania jakiejś postaci porządku przednowoczesnego, w którym rozkład i społeczna oraz polityczna redystrybucja odpowiedzialności (ale także autonomii) będą prezentować się inaczej niż w niedalekiej jeszcze przeszłości. Syndrom Pollyanny Im bardziej uświadamiane są rozmiary spowodowanego pandemią „odzwyczajnienia” zwyczajności i rozregulowania codzienności, tym większa potrzeba odzyskiwania kontroli poznawczej. Służyć temu mają m.in. najrozmaitsze awaryjne ramy interpretacji. Awaryjne w dwojakim sensie i z dwóch powodów: po pierwsze dlatego, że traktowane (przynajmniej na razie) jako rozwiązania doraźne i tymczasowe; po drugie – awaryjne także dlatego, że dopuszczające wyjątkowość przyjętych założeń, ustaleń i rozstrzygnięć interpretacyjnych (usprawiedliwianą wyjątkowym charakterem zaistniałej sytuacji). Pierwszym z brzegu przykładem takich awaryjnych ram interpretacji są oczywiście

91


92

nowy wyraz / nr 20

najrozmaitsze teorie spiskowe wskazujące „prawdziwych” winnych pandemii, jej ukrytych beneficjentów lub wręcz zaprzeczające jej istnieniu. Swoistą awaryjną ramą interpretacji jest jednak również tzw. syndrom Pollyanny: myślenie na zasadzie „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. W syndromie Pollyanny chodzi więc o to, by szukać pozytywnych stron każdej, nawet najbardziej na pierwszy rzut oka beznadziejnej sytuacji. Chodzi też o to, aby wszystkie te beznadziejne sytuacje postrzegać jako źródło inspiracji – nawet jeśli nie da się nimi odpowiednio „zarządzać”, da się je traktować jako impulsy, które otwierają myślenie. Dzięki syndromowi Pollyanny pandemia może jawić się jako „nowe otwarcie”, jako wyśmienita okazja do krytycznego przewartościowania wyznawanego dotąd porządku norm i wartości, jako pretekst do ponownego przedyskutowania, na czym powinna polegać współpraca między państwami, a nawet jako chwila ulgi dla rabunkowo eksploatowanej planety. Najważniejsze jest jednak to, że ów syndrom Pollyanny pozwala prolongować ważność przedpandemicznej logiki rynkowo-efektywnościowej, zgodnie z którą każde doświadczenie powinno być jakoś zagospodarowane, u-użytecznione. Syndrom Pollyanny pozwala myśleć o pandemii jako o wydarzeniu, które (mimo wszystko) mieści się w nierozerwalnie zrośniętym z nowoczesnością porządku celowo-racjonalnym. Pozwala też powstrzymać się (tak długo jak to możliwe) od „zaksięgowania” pandemii jako jednoznacznego i bezdyskusyjnego kosztu. Pozwala wreszcie – uznając pandemię za coś,

co jest przynajmniej potencjalnie produktywne – zachować przekonanie, że doświadczanie pandemii nie jest bezproduktywne, jej czas zaś nie jest czasem (społecznie, politycznie i ekonomicznie) straconym. Wymuszona refleksyjność Znaczna część uzyskanych przez nas rezultatów jest ilustracją znanego w naukach społecznych założenia, zgodnie z którym świat życia codziennego przestaje być przyjmowany bez zastrzeżeń, a staje przedmiotem refleksji dopiero wówczas, gdy zawodzą codzienne rutyny. Ponieważ czas pandemii jest – w zasadzie powszechnie – odczuwany jako okres rozregulowania lub wręcz zawieszenia porządku codziennego opartego na rutynie, siłą rzeczy ów porządek staje się przedmiotem refleksji. Najwięcej uwagi ściągają na siebie te elementy i te założenia zakwestionowanego przez pandemię ładu, które mimo że jeszcze chwilę wcześniej były traktowane jako prawdziwa kwintesencja „normalności”, przestały działać lub działają, ale stały się powodem nieprzewidywanych wcześniej problemów albo też mogłyby i zdaniem wielu nawet powinny nadal obowiązywać, lecz zostały odgórnie zakazane. Wymuszona refleksyjność, która jest odpowiedzią na radykalną i przychodzącą z zewnątrz zmianę reguł uchodzących dotąd za niewzruszone, jest jednak przyjmowana z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony dostrzega się w niej szansę na twórcze przewartościowanie i przepracowanie indywidualnych schematów oraz wynikających z nich strategii radzenia sobie


nowy wyraz / nr 20

z rzeczywistością (i w rzeczywistości). Z drugiej – fakt, że refleksyjność ta uruchamiana jest raczej z zewnątrz i ma charakter reaktywny, sprawia, że jawi się ona jako rodzaj zadania obowiązkowego, od którego nie sposób się uchylić. W rezultacie uruchomiony za sprawą pandemii proces urefleksyjnienia rzeczywistości (obejmujący także to, co Anthony Giddens nazywa „kolonizacją przyszłości”) przyjmowany jest jako jeszcze jeden przejaw pandemicznego rozchwiania. Wymuszone i przelotne wspólnoty Przeprowadzone badania pozwalają wyróżnić kilka wątków przewodnich łączących tematykę wspólnotowości z czasem pandemii. Po pierwsze, to wymuszony charakter tej wspólnotowości w trakcie lockdownu, który przypomina o naszej wzajemnej zależności, o konieczności współpracy w celu ograniczania ryzyk związanych z zakażeniem. W szczególności jest to widoczne w przypadku podporządkowania się zaleceniom bezpieczeństwa, których skuteczność zależała od tego, czy podda się im większość Polaków. Po drugie, pandemia ujawniła obecność solidarności i współpracy (np. sąsiedzkie zakupy dla osób starszych, szycie maseczek, wpłaty wspierające funkcjonowanie szpitali). Po trzecie, wspólnota pandemii opiera się na wspólnocie pewnych egalitarnych doświadczeń. Należy do nich uwięzienie w domu, stanie w kolejkach przed sklepami, intensywne korzystanie z mediów informacyjnych, zwiększona higiena, ograniczanie kontaktów z innymi, utrudniające codzienne

funkcjonowanie rodzin zamknięte szkoły, uniwersytety i urzędy, poczucie lęku i niepewności. Są to doświadczenia, które mogą stać się podstawą wąskiej wspólnoty doświadczeń, bo w przyszłości będziemy je wspominać, będziemy się do nich odnosić jako do ważnego, zbiorowego doświadczenia. Warto jednak zaznaczyć, że jest to enklawowa wspólnota doświadczeń, ponieważ dotyczy pewnego ograniczonego obszaru życia codziennego, poza którym istnieją duże odrębności wynikające ze zróżnicowanego usytuowania klasowego, przestrzennego, społecznego Polaków (np. różna sytuacja pracownicza i finansowa, nadmiar lub niedobór kontaktów społecznych). Po czwarte, opierając się na wcześniejszych obserwacjach wyrazów solidarności w czasie śmierci Jana Pawła II oraz po katastrofie smoleńskiej, można przypuszczać, że mamy do czynienia ze wspólnotą przelotną. Codzienność społeczeństw liberalno-demo­ kratycznych opiera się na różnicowaniu i konflikcie. Wszelkie epizody powszechnej solidarności nieuchronnie kończą się w momencie zderzenia z tą dominującą logiką funkcjonowania porządku społecznego. Wspólnoty takie opierają się na ujednoliceniu emocji i zachowań (zjawisko deindywiduacji), a nie wartości. Czasowe zawieszenie podziałów opartych na wartościach musi doprowadzić do odnowienia się podziałów i konfliktów i (najczęściej) do ich zaostrzenia oraz pogłębienia. Zatem takie epizody wspólnotowości mają w sobie immanentnie zawarty potencjał do ujawniania i pogłębiania konfliktów oraz zróżnicowania społecznego.

93


94

nowy wyraz / nr 20

Porządek społeczny z tej perspektywy ma dynamikę cykliczną. Przelotne wspólnoty, ograniczające konflikty społeczne, koniec końców je ugruntowują i wzmacniają. Wyuczona jedność Zamknięcie w ograniczonych przestrzeniach zaskoczyło badanych tym bardziej, że nie uzyskali oni jednoznacznej deklaracji co do czasu jego trwania. To z kolei sprawiło, że zostali oni zmuszeni do namysłu nad tym, jak podtrzymać kontakty ze światem zewnętrznym (robienie zakupów, pozyskiwanie leków, korzystanie z opieki, reagowanie na nagłe sytuacje), które do tej pory nie zawsze były silne i ugruntowane na wspólnocie jakichkolwiek wartości. W tym celu stworzono sieć zależności i świadczeń wzajemnych stanowiącą erzac dla często nieistniejących wcześniej kontaktów społecznych. Jej istnienie, w dłuższej perspektywie czasu, okaże się prawdopodobnie tak nietrwałe, jak nieregularny jest okres ustanawiania zasad współżycia na czas zamknięcia i związana z tym wspólnota doświadczeń. Czas pandemii jest bowiem czasem ćwiczenia wyuczonych reakcji, poszukiwania ochrony przed zagrożeniem w grupie i wzajemnych zależności. Osoby badane operują przy użyciu emergentnych zasad, których stosowalność nie wejdzie do kanonu w okresie postpandemicznym, nawet jeśli istnieje ogólnospołeczna zgoda co do samej potrzeby ich utrzymania w długoterminowej perspektywie – nowe, obiecujące nawyki i przewartościowania dotychczasowych schematów postępowania nie przerastają bowiem

perspektywy indywidualnej. Konsekwencję podejmowanych wyborów i deklaracji osłabia dodatkowa niepewność związana z samym zagrożeniem, nieczytelność narzuconych obostrzeń i dynamika sytuacji, w której znaleźli się respondenci. Godzą się w efekcie na rezygnację z części swojej autonomii i rzucają się w wir działań na rzecz innych (robienie zakupów sąsiadom – także u lokalnych podmiotów, dzielenie się wiedzą, szycie maseczek, zbiórki pieniężne, pomoc terapeutyczna i korepetycyjna itd.), ponieważ wymaga tego obecny czas i zbiorowe poczucie odpowiedzialności („tak wypada”), a nie normy i wartości, którymi usankcjonowany jest porządek społeczny, w jakim na co dzień funkcjonują. Stąd też deklarowane dążenie do odbudowania „tego, co było przed”, powrotu do dotychczasowych rutyn. Finalnie doświadczenie czasu pandemii jest doświadczeniem zbiorowo deindywiduującym, ponieważ to chwilowe uczestnictwo w czymś „większym”, w czymś „zbiorowym” i obywatelskim jest głównie panaceum na lęk o życie swoje i najbliższych. Lekarstwem, które zostanie odstawione, gdy czas izolacji przeminie. Być może w łatwo dostępnym, podręcznym miejscu, ale nie będzie stosowane profilaktycznie. Zawodne kapitały Pieniądze oraz wykształcenie to dwa podstawowe (poza kontaktami i relacjami) zasoby, którymi dysponują dziś jednostki i których wysokość, dostępność, pewność decydują o adaptacyjnym powodzeniu ich posiadaczy. Przeprowadzone przez nas badania pokazują jednak, że


nowy wyraz / nr 20

w sytuacjach kryzysowych te dwa rodzaje kapitałów niekoniecznie muszą dawać bezpieczeństwo i poczucie kontroli nad rzeczywistością. W trakcie analiz zgromadzonego materiału okazało się bowiem, że im wyższymi dochodami dysponuje jednostka, tym mniejszy odczuwa lęk, ale tym większa jest jej niepewność, zaskoczenie i skłonność do definiowania aktualnej sytuacji w kategoriach absorbującego zadania, czegoś, co wymaga działania. Osoby o najwyższych dochodach częściej niż te z innych kategorii dochodowych sięgały po znieczulanie, dbanie o siebie i uczestnictwo w kulturze jako strategie reagowania na zmianę. Co oznacza, że częściej od innych praktykowały strategie ucieczkowe, jakby nie przyjmując do wiadomości, że doświadczamy kryzysu związanego z pandemią. Podobnie jest w przypadku wykształcenia: im lepiej wykształcona jest jednostka, tym mniejsza jest jej niepewność i lęk, a tym wyższa skłonność, by opisywać aktualną sytuację w kategoriach zaskoczenia, ograniczeń, smutku i czegoś, z czym trzeba

sobie poradzić. Osoby najlepiej wykształcone częściej niż ci z pozostałych kategorii wskazywały też na zmiany w zakresie samopoczucia, nastroju oraz zdrowia psychicznego. Oznaczać to może, że zarówno pieniądze, jak i wykształcenie dają co prawda poczucie kontroli nad rzeczywistością i własnym życiem, ale ich posiadanie sprawia również, że mocniej odczuwamy sytuacje krytyczne, takie jak ta, którą niosła za sobą pandemia. Tego rodzaju prawidłowość zdaje się wynikać z tego, że osoby dysponujące pieniędzmi i wykształcone absolutyzują te kapitały jako narzędzia radzenia sobie z rzeczywistością. Skutkuje to tym, że w sytuacjach kryzysowych są przekonane, iż mają więcej do stracenia od innych, ale też silniej od nich odczuwają dewaluację wartości pieniędzy oraz wykształcenia. Zjawiska takie jak doświadczana dziś pandemia, podważają obecne wśród przedstawicieli tej kategorii poczucie, że dzięki tego rodzaju kapitałom wyeliminowały z życia to, co przygodne, że w pełni je kontrolują, że nic nie może ich zaskoczyć.

Życie codzienne w czasach pandemii to badania prowadzone przez zespół w składzie: Rafał Drozdowski, Maciej Frąckowiak, Marek Krajewski, Małgorzata Kubacka, Piotr Luczys, Ariel Modrzyk, Łukasz Rogowski, Przemysław Rura, Agnieszka Stamm, Wydział Socjologii UAM, Poznań 2020

95


96

snopek

RzeĹşba BFF artysty KAWS-a w Playa Vista, dzielnicy Los Angeles, fot. Kuba Snopek


snopek

Artyści wymyślą

97

miasto na nowo Procent czy przestrzeń dla sztuki? Z Ku bą Sn op k iem rozmawia A l e ksa n dra L ito r owi c z


98

snopek

Dlaczego jako urbanista i badacz architektury jedziesz do Ameryki studiować real estate development, czyli po prostu deweloperkę, a do tego wszystkiego twoja praca dyplomowa jest o sztuce w przestrzeni publicznej? Co to za przedziwne połączenie? Przede wszystkim jestem zainteresowany. A moją metodą badawczą zawsze było skupianie się na tym, co jest z jednej strony wszechobecne, a z drugiej – nikogo nie interesuje. Czy mówimy o najbardziej powtarzalnym osiedlu z wielkiej płyty w Moskwie, czy kościołach budowanych w Polsce w latach 80., to okazuje się, że te miejsca łamią wszystkie stereotypy. Dla większości architektów czy aktywistów takim – jak mówią Amerykanie – słoniem w pokoju, są deweloperzy. A jak już jesteś wewnątrz systemu deweloperskiego, to miejscem, które mało kogo zajmuje, jest sztuka. Czyli chciałeś od środka poznać wielkich budowniczych współczesnych miast. Nic dziwnego, że wybrałeś Amerykę. Dziś miast nie buduje państwo czy – mimo nieśmiałych prób – samorządy, czy trzeci sektor lub architekci. Miasta budują deweloperzy. Zrozumienie, jaka jest tego wewnętrzna logika, jest fundamentalnie ważne. Wszyscy przecież żyjemy w ramach jakiegoś kształtującego nas systemu. System deweloperski również wykształcił pewnego rodzaju zachowania, mechanizmy, wzory i ja je po prostu chcę zrozumieć. W świecie deweloperów wszyscy się bardzo interesują modelami finansowymi, partnerstwami publiczno-prywatnymi, property tech, co-workingiem, a jeśli chodzi o projektowanie, to znowu mamy powtarzające się hasztagi: walkable city, zrównoważony rozwój, Jan Gehl. Każdy już powiedział coś na ich temat i nie ma za bardzo nic do dodania. Mam wrażenie, że w przypadku sztuki finansowanej przez deweloperów jest inaczej. Co jest do dodania? W Stanach Zjednoczonych istnieje model, który się nazywa „procent dla sztuki”. Polega on na tym, że każdy deweloper przeznacza około 1% kosztów budowy na sztukę. Ten mechanizm jest bardzo stary, w Stanach pojawił się pod koniec lat 60. XX wieku, natomiast w innych krajach podobne programy istniały w różnych formach od początku XX wieku. Wydaje się, że płacenie procenta od dużej kwoty na coś tak ważnego jak sztuka jest dobre, nikt tego w żaden sposób nie kwestionuje. Bo dlaczego miałoby to być błędem? Więc „procent dla sztuki” jest, i tyle. Natomiast w jaki sposób ten mechanizm działa, co jest finansowane, kto na tym


snopek

99

Anonimowa rzeźba przy osiedlu deweloperskim w Emeryville, fot. Kuba Snopek

zarabia – tych pytań już nikt nie zadaje, a to jest dopiero naprawdę interesujące. Po pierwsze, za sztukę płaci się raz, podczas budowy. Po drugie, ta kwota jest spora. To rząd wielkości powiedzmy od setek tysięcy do milionów dolarów. Co z tego możesz sfinansować? Najczęściej dużą rzeźbę. Większość mediów, takich jak performansy, interwencje typu akcjonizm, taniec, w tych ramach finansowych się nie mieszczą. To nie może być też sztuka, która wymaga długotrwałego finansowania. Poza tym deweloper chyba nie byłby zbyt szczęśliwy, zostając właściwie tylko z dokumentacją performansu. Dokładnie. Krótko mówiąc, moja krytyka tego programu polega na tym, że jego rezultat jest bardzo przewidywalny i, co więcej, przywiązany do czasów, których już nie ma, bo jego konstrukcja nie zmieniła się od lat 60. Wtedy też w Nowym Jorku deweloper stworzył pierwszy prywatny plac przed Seagram Building. Ta koncepcja nazywa się POPS (ang. Privately Owned Public Space), czyli prywatna przestrzeń o charakterze publicznym, która w przypadku tego konkretnego placu okazała się bardzo udana. Władze miasta uznały to za dobry pomysł i wpisały do lokalnego prawa, że każdy


100

snopek

deweloper za taką przestrzeń publiczną uzyska premię budowlaną, czyli będzie mógł budować np. wyżej, szerzej. Podobnych placów powstało bardzo wiele, ale ponieważ nie były już projektowane jako coś unikatowego, tylko mechaniczne powtarzane, nigdy nie osiągnęły już tej jakości co Seagram Plaza. Podobnie było z rzeźbami, które pojawiały się przed budynkami. Były pojedyncze dobre przykłady, a później „procent dla sztuki” zacementował ten stan rzeczy. Większość tych rzeźb jest dziś generowana w dość bezmyślny sposób. Czyli od lat 60. w Stanach narosła ogromna, dość homogeniczna kolekcja sztuki publicznej? Kolekcja jest olbrzymia, ale bardzo trudno przypomnieć sobie prace, które są naprawdę dobre. Oczywiście najlepsze realizacje mają świadczyć o tym, że to jest dobry program, jednak absolutna większość z nich to jest po prostu złom. W momencie, w którym „procent dla sztuki” stał się prawem, wyrósł wokół niego pewnego rodzaju ekosystem. Kuratorzy, prawnicy, producenci, wykonawcy, osoby odpowiedzialne za logistykę. Setki tysięcy dolarów wsiąkają w ten system, a artysta i tak zostaje bez pieniędzy. Poza tym następuje specjalizacja. Pojawiają się artyści czy rzemieślnicy, którzy specjalizują w tworzeniu takich, a nie innych rzeźb i niekoniecznie mieszkają w okolicy. A więc to, że lokalna sztuka zostaje doinwestowana, także jest mitem. Kolejny, specyficznie amerykański wymiar tego programu to kwestia rasowo-genderowa. Jakoś tak się składa, że ci, którzy robią rzeźby, to zwykle biali mężczyźni. Krótko mówiąc, chcesz powiedzieć, że ten cały mechanizm nie działa? W Polsce „procent dla sztuki” to święty Graal. Wydaje się, że rozwiązałby wszystkie problemy z finansowaniem sztuki i zainkrustował nią naszą przestrzeń publiczną. Jeśli możemy pobawić się trochę w burzenie mitów, to nie jest to święty Graal. Poza tym nie zapominajmy, że w Stanach praktycznie nie ma publicznego finansowania sztuki. W zeszłym roku National Endowment for the Arts przyznało granty rzędu 150 milionów dolarów na cały kraj. To jest mniej niż nic, to koszt jednego budynku. W Polsce, mimo że mamy deweloperski system rozwoju miast, działamy w zupełnie innej rzeczywistości, gdzie jest więcej aktorów i gdzie zjawiska nie są aż tak strasznie ekstremalne. W Polsce sztukę finansuje państwo, NGOsy. Sektor prywatny mógłby być kolejnym źródłem finansowania. Nie jestem fanem finansowania sztuki wyłącznie przez sektor prywatny, ale podoba mi się dywersyfikacja źródeł finansowania. Kiedy jedno źródełko


snopek

101

Robert Indiana, Amor, widok z High Line w Nowym Jorku, fot. Kuba Snopek

wysycha – na przykład pojawia się prawicowy rząd i „zabiera” nasze ulubione instytucje – pozostają jeszcze inne, jest równowaga. Jak wyglądał twój research? Przede wszystkim rozmawiałem, z kim mogłem. Przełomem była rozmowa z dyrektorem instytutu rzeźby monumentalnej z Moskwy z czasów Związku Radzieckiego. Funkcjonował tam system, w którym 3% kosztów osiedla szło właśnie na tzw. sztukę monumentalną, czyli rzeźby i mozaiki, które były zamawiane z tego


102

snopek

scentralizowanego instytutu. Moim zdaniem miało to mniej więcej taki poziom artystyczny jak obiekty z „procentu dla sztuki” – spektakl form, masówka i kicz. Ale mieli też drugi system finansowania sztuki, a mianowicie ich związek artystów rozdawał artystom pracownie, które były ulokowane na dachach budynków. Tym sposobem takie atelier pojawiły się w bardzo wielu tzw. mikrorajonach (czyli po polsku – blokowiskach). To zmieniło mój sposób myślenia. Zacząłem się zastanawiać, jakiego rodzaju przestrzenie byłyby potrzebne dziś, żeby sztuka mogła być żywa, współczesna, żeby reagowała na rzeczywistość, żeby się wraz z nią zmieniała. I rozwiązanie tego problemu widziałbym właśnie w przeznaczaniu nieruchomości dla sztuki, real estate for art. A nieruchomość ma deweloper. Więc mamy takie zmienne. Deweloper musi wydawać przy swoich inwestycjach procent na sztukę. Dostrzegłeś, że jest bardzo mało sztuki eksperymentującej, sztuki która jest efemeryczna, sztuki skupionej na procesie. Jednocześnie mechanizm ten wcale nie zapewnia superwarunków przeżycia artystom. A tym, czym dysponuje deweloper, jest na pewno przestrzeń. W twojej propozycji zamiast jednego procenta na dzieło sztuki… …deweloper oddaje przestrzeń w swoim budynku do wykorzystania na określony czas na cele artystyczne. Z moich obliczeń wynika, że mogłaby być to niewielka przestrzeń na np. dziesięć lat. Oczywiście nie musi mieć najlepszej komercyjnej lokalizacji, ale każdy budynek ma cztery strony. Pojawia się więc przestrzeń, w której coś się może zdarzyć. I tak jak jej powstanie obwarowane jest tymi samymi ryzykami, które dotyczą obiektu-rzeźby – wszystko może pójść nie tak, są ubezpieczenia, są ryzyka – tak to, co się dzieje wewnątrz tej przestrzeni, może już być zorganizowane w dowolny sposób. Innymi słowy, w moim modelu artysta byłby kontrolowany w o wiele niższym stopniu niż w przypadku zamówienia projektu muralu czy rzeźby. Oczywiście mogą nastąpić problemy prozaiczne, np. związane z hałasem, jeśli byłby to budynek mieszkalny, ale na to akurat można się moim zdaniem umówić. W mojej propozycji niezwykle ważna jest równowaga pomiędzy różnymi źródłami finansowania. Za ilustrację niech posłuży przykład z mojego rodzinnego miasta, Wrocławia. Miasto zdecydowało się sprzedać Pałac Hatzfeldów, budynek, który od pół wieku mieści galerię sztuki współczesnej. Galeria miałaby się przenieść do nowego obiektu zbudowanego przez dewelopera. Choć z pozoru wygląda to podobnie do proponowanego przeze mnie modelu,


snopek

103

Lubaina Himid, Five Conversations, High Line w Nowym Jorku, fot. Kuba Snopek

w rzeczywistości jest jego dokładną odwrotnością. Ja proponuję wykorzystanie pieniędzy dewelopera do dodatkowego nasycenia żywą sztuką nowych przestrzeni miejskich i dopełnienie systemu finansowania o kolejne źródło. Historia wrocławskiej galerii to raczej ilustracja odwrotnego procesu: likwidacji istniejących przestrzeni dla sztuki i substytucji publicznego finansowania prywatnym. Co tu jest atrakcyjnego dla dewelopera? Na przykład na polskich osiedlach deweloperskich sztuka publiczna jest po to, żeby „nadawać charakter miejscu”, wzmacniać wymyśloną narrację, no i przede wszystkim być wyróżnikiem w szeregu innych inwestycji. Salka dla artysty-mnicha albo artysty-animatora lokalnego to chyba nie jest najbardziej oczywista droga. Oczywiście pierwszym odruchem dewelopera jest to, że on chce spektaklu. Chce czegoś, co jest widoczne, co jest łatwo zapamiętać, pod czym ludzie mogą się umówić. W przypadku takiej przestrzeni deweloperzy pewnie też chcieliby spektaklu, na przykład koncertów. Ale w momencie, kiedy zaczyna się z nimi rozmawiać i proponuje eksperymentalną grupę artystów, która prowadziłaby np. zajęcia artystyczne dla mieszkających niedaleko osób, to nagle okazuje się, że deweloperzy, przynajmniej ci, z którymi


104

snopek

rozmawiam, są otwarci na inne formaty niż tylko pierwsza rzecz, która im przyszła do głowy. Wymieńmy, jakie są z tego korzyści dla dewelopera, jakie dla artysty, a jakie dla mieszkańca. Korzyści dla dewelopera są różne. Zacznijmy od tego, że kiedy zamkniesz oczy i powiesz słowo „miejski” albo „miasto”, to zaczniesz myśleć o nieistniejącej nigdy w żadnej rzeczywistości mieszance Paryża La Belle Epoque i Londynu końca XIX wieku, gdzie eleganccy ludzie przechadzają szerokimi trotuarami, wchodzą do sklepów i siedzą w kawiarniach. Dziś chcą tego wszyscy burmistrzowie i deweloperzy świata. Problem polega na tym, że to nie do końca działa. Mamy tu dwa elementy: handel i usługi. W Stanach Zjednoczonych handel w parterach nie działa już od bardzo dawna, w wyniku przekształceń nie ma już ulic handlowych, tylko galerie handlowe na przedmieściach, które zamieniły się w małe miasta. Poza tym pojawił się handel internetowy, przez który lokalne centra handlowe zmieniły się w lokalne centra dostaw. Co do kawiarni i restauracji, to bardzo trudny biznes. Wielu ekspertów uważa, że wybuch liczby restauracji, który obserwowaliśmy przez ostatnie 15 lat, był w bardzo dużej części podyktowany ego. Po prostu wiele osób chciało prowadzić restaurację. Na poziomie statystycznym średnia długość życia restauracji zmniejsza się, choć koszty jej otwarcia pozostają niezmiennie wysokie. W tej chwili Amerykanie sugerują, że 50% restauracji nie otworzy się po pandemii, nie tyle z powodu kwarantanny, ale dlatego, że one po prostu nigdy nie były dobrym biznesem i przynosiły zbyt mało pieniędzy, by ich funkcjonowanie miało sens. To często wychodziło w „Kuchennych Rewolucjach”, w których Magda Gessler zjeździła całą Polskę, odwiedzając restauracje, którym po prostu tak bardzo nie idzie. Większość właścicieli mówiła, że prowadzenie restauracji to było ich marzenie. I to jest bardzo dobre słowo, bo wydaje mi się, że trzeba zdefiniować to marzenie na nowo. Pandemia pokazała, że król jest nagi – te „żywe” i „kreatywne” partery zwyczajnie nie działają. Na razie nie jesteśmy jeszcze w fazie wielkiego kryzysu, ale okazuje się bardzo wiele rzeczy na przeróżnych polach. Na poziomie miejskim eksperci uważają, że wielką konsekwencją pandemii będzie przeniesienie biur do domów albo że będzie mniej biurowców – pewnie tak. Ale wydaje mi się, że o wiele większą sprawą będzie przedefiniowanie marzenia o tym, czym ma być właściwie miasto. Bo ono, co najmniej od czasu poprzedniego kryzysu w 2008 roku,


snopek

105

Anonimowa rzeźba przy osiedlu deweloperskim w San Francisco, fot. Kuba Snopek

było o niczym. Eksperci spierają się, w jaki sposób się po nim przemieszczać, czy na rowerze, czy samochodem, czy tramwajem, ale nikt się nie zastanawia, dokąd tak naprawdę jechać, między jakimi przestrzeniami i funkcjami odbywa się ta cyrkulacja. Ja mocno wierzę w to, że artyści są jedynymi osobami, które mogą wymyślić miasto na nowo. Zawsze to robią. Że nie ma osób bardziej kreatywnych, które mają więcej intuicji na temat tego, jak działa miasto. Są zawsze o krok przed urbanistami i ruchami miejskimi. A że deweloperzy będą teraz zmuszeni wymyślić partery na nowo, może w tym pomóc stworzenie w parterach przestrzeni dla sztuki i zapewnienie swobody twórczej artystom.


106

snopek

Ze świecą szukać przypadków, kiedy w Polsce artyści są włączani w procesy projektowe. A ile lat temu był „Dotleniacz”? Joanna Rajkowska w jednym małym geście pokazała, w którą stronę powinno iść miasto. W tej chwili wszyscy tam biegną. Czy ona wymyśliła jakąś cząstkę miasta na nowo? Moim zdaniem tak. Tak samo jak Iza Rutkowska ze swoimi wielkimi pluszakami. To nie są gesty, które można później zrealizować w dosłownie tej samej formie po raz wtóry albo kupić, ale redefiniują miejskie marzenie. Czyli artyści zyskują przestrzeń i jednocześnie wymyślają partery. Jakie są z tego korzyści dla mieszkańców? W moim przekonaniu w tej chwili społeczeństwo nie dostaje nic od tych rzeźb. Nie wierzę, że ludzie, przechodząc koło nich, ukulturalniają się i że one emanują jak ten monolit z Odysei kosmicznej, i zmieniają ludzi. W momencie, kiedy inwestujesz w żywą sztukę, kiedy inwestujesz w ludzi, którzy są zmotywowani do tego, żeby robić coś tu i teraz, to bezsprzecznie będzie miało większą wartość społeczną. Co byłoby lepsze dla sztuki w Polsce? Że deweloper zamówiłby olbrzymią rzeźbę u Olafura Eliassona, i ta rzeźba przyjechałaby na ciężarówce z Berlina, i stanęła na jakimś osiedlu? Czy lepiej by było, gdyby ten sam deweloper przeznaczył niewielkie pomieszczenie dla działalności artystycznej, czy to artysty, czy fundacji zajmującej się sztuką, i byłoby tych pieniędzy np. na 10 lat, na opłatę kosztów pomieszczenia i mediów? No dobrze, a co z ryzykiem? Deweloper, zamawiając sztukę, zamawia paradoksalnie coś bardzo bezpiecznego, bo ma projekt, akceptuje go, nie ma niespodzianek. A przestrzeń dla sztuki eksperymentalnej, wykorzystującej nowe media, podnoszącej aktualne tematy, może się skończyć jakimś skandalem. A w najlepszym razie sztuką nieładną, nieokiełznaną, wywrotową. Kto to „kupi”? Po pierwsze, to najbardziej bezpieczne rozwiązanie – rzeźba – jest paradoksalnie bardzo ryzykowne. Deweloperzy nie są kuratorami sztuki, nie mogą przewidzieć, jak ich obiekty zostaną odebrane przez społeczeństwo, co jest tym bardziej ryzykowne w erze mediów społecznościowych. W dzisiejszych czasach złe przykłady deweloperskiej sztuki stają się natychmiast pośmiewiskiem – jak ten pomnik dewelopera we Wrocławiu, który wyglądał jak emotikonka „xD”. Po drugie, ryzyko jest wpisane w profesję dewelopera. Rozmawiałem niedawno z deweloperem, który zbudował niewielki


snopek

107

Rzeźba Absorption berlińskiej artystki Alicji Kwade w San Francisco. Rzeźba jest częścią kompleksu Avery Tower, zaprojektowanego przez pracownię Rema Koolhaasa OMA. Fot. Kuba Snopek

biurowiec w Oakland i oddał na jakiś czas jedno z pomieszczeń grupie queer-skateboardzistów, którzy urządzali tam m.in. różnego rodzaju performansy. On jest deweloperem, który lubi ryzykować i widzi plusy i minusy tego – jakby nie było – krótkotrwałego rozwiązania. Wydaje mi się, że w DNA systemu deweloperskiego wpisany jest strach przed ryzykiem, obawianie się ryzyka, ale z drugiej strony podejmowanie go. Zbudowanie budynku w systemie gospodarki rynkowej to przedsięwzięcie o niesamowitym poziomie złożoności, obarczone olbrzymim ryzykiem. Deweloperzy często bankrutują jako pierwsi. Dlatego ja uważam, że akurat o ryzyku z deweloperami można rozmawiać. Więcej o projekcie „Real Estate Art”: https://realestateart.co

Kuba Snopek urbanista, pedagog i badacz miast. Dyrektor programowy Charkowskiej Szkoły Architektury i wieloletni wykładowca moskiewskiego instytutu Strelka. Jest autorem książki Bielajewo. Zabytek przyszłości, poświęconej ochronie niematerialnego dziedzictwa, i projektu „Architektura VII Dnia” – badań kościołów wybudowanych w Polsce w drugiej połowie XX wieku. Kuba jest również współautorem „Sceny” – wielokrotnie nagradzanej przestrzeni publicznej w mieście Dniepr, stworzonej za pomocą crowdsourcingu i crowdfundingu. Obecnie mieszka w San Francisco i pracuje nad projektem „Real Estate Art” – krytycznymi badaniami sztuki fundowanej przez deweloperów.


108

muzea dla klimatu

Kolaż od Studio Lekko dostępny na licencji CC BY SA. Więcej kolaży udostępnianych przez Centrum Cyfrowe: https://tinyurl.com/pddgraphics


muzea dla klimatu

St r ategie

na cięższe czasy

109

Przed instytucjami kultury stoją wielkie wyzwania spowodowane kryzysem klimatycznym i ekonomicznymi skutkami pandemii COVID-19. Do rozmowy i do działania zapraszają Aleksa n dra Ja l as , E wa C ho m i c ka , Iza Kasz y ń ska i A l e ksa n dr a Ja n us , których tekst jest fundamentem działania otwartej grupy roboczej Muzea dla Klimatu.


110

muzea dla klimatu

Przywykliśmy do tego, że muzea specjalizują się w zagadnieniach „długiego trwania”, nie zaś w bieżących wyzwaniach i problemach współczesności. Wydaje się jednak, że kryzys klimatyczny wymusza na nas rewizję społecznej roli i misji instytucji, które powinny działać „w służbie społeczeństwa i jego rozwoju”. Ogłoszona w marcu 2020 roku przez WHO pandemia spowodowana przez wirus COVID-19 także wpływa na funkcjonowanie instytucji kultury. Na ten moment (marzec 2020) w wielu krajach pozostają one zamknięte, a ich aktywność przenoszona jest do internetu. Nie wiemy jeszcze, jakie będą kolejne kroki i w jaki sposób pandemia przekształci instytucje i ich relacje z publicznością. COVID-19 jest jednym z przejawów kryzysu klimatycznego. Globalizacja świata wraz z rosnącą populacją ludzką, dużą mobilnością, niekontrolowaną eksploatacją zasobów naturalnych, dynamiczną dystrybucją dóbr i towarów zwiększają ryzyko wystąpienia katastrof o skali planetarnej. W tym kontekście muzea, przez wzgląd na zasięg ich oddziaływania, stają się nieocenionymi platformami dystrybucji wiedzy o kryzysie klimatycznym. Mogą nie tylko dawać głos innym, ale także same edukować w tym zakresie, stając się jednocześnie częścią globalnego ruchu klimatycznego. W praktyce oznacza to uwzględnienie ekologicznych zagadnień zarówno w programach, jak i w strategiach i praktykach działania instytucji. Muzea dla Klimatu to otwarta grupa robocza i cykl spotkań dotyczących wyzwań stojących przed instytucjami kultury wobec zmian klimatycznych. Zaproszenie skierowane jest do muzealników i muzealniczek, a także osób pracujących w publicznych instytucjach kultury, ale nie ogranicza się do tej grupy i jest otwarte dla wszystkich osób zainteresowanych tematem. Podczas spotkań będziemy korzystać z wiedzy zaproszonych ekspertów, a także dzielić się własnym doświadczeniem, pomysłami i lekturami oraz słuchać tych, którzy zechcą do nas dołączyć. Punktem wyjścia są zdefiniowane poniżej tematy związane z kluczowymi aspektami funkcjonowania instytucji kultury. Każdy z nich wprowadza inną perspektywę, ale nie jest odrębną całością i w sposób oczywisty zazębia się z pozostałymi kwestiami. Przygotowane przez nas krótkie teksty wychodzą od wstępnych diagnoz i kreślą bardzo ogólne propozycje zmian, które powinny być punktem wyjścia do dalszej dyskusji. Przy omawianiu każdego z poniższych zagadnień będziemy zastanawiać się również nad tym, jaki wpływ może mieć na nie aktualne doświadczenie pandemii.


muzea dla klimatu

111

Zagadnienia BUDYNEK I TECHNOLOGIE

Ekologiczna instytucja powinna charakteryzować się nie tylko nową, energooszczędną architekturą, ale także dbałością o odpowiednie korzystanie z energii. Powinno się to wiązać ze świadomością codziennego użytkowania światła, wody, elektryczności, redukcją plastiku i niebezpiecznych dla środowiska chemikaliów czy z zazielenianiem budynków. Systematycznie wprowadzane drobne zmiany mogą stanowić znaczący wkład w ograniczanie śladu węglowego w skali całej instytucji. Warto także zadbać o ograniczenie nadprodukcji, tj. ponowne użytkowanie posiadanych zasobów, ich przetwarzanie, dzielenie się sprzętem i materiałami z innymi instytucjami i organizacjami. Nauka ekologicznego korzystania z budynku wymagać może konsultacji z ekspertami, a także wykonania audytu środowiskowego. PRODUKCJA

Produkcja projektów wymaga refleksji nad formatami wydarzeń i ich energooszczędnością. Celem takich działań jest ograniczenie

Kolaż od Studio Lekko dostępny na licencji CC BY SA. Więcej kolaży udostępnianych przez Centrum Cyfrowe: https://tinyurl.com/pddgraphics


112

muzea dla klimatu

zakupów na rzecz wtórnego wykorzystania i przetworzenia posiadanych materiałów lub współdzielenia ich z innymi instytucjami. Ważnym kierunkiem jest zrównoważony transport obiektów, sprzętów oraz podróże gości/gościń, współpraca z ekologicznymi kontrahentami i dostawcami (w tym dostawcami cateringu), a tam, gdzie jest to możliwe, korzystanie z lokalnych zasobów i ograniczenie energochłonnych projektów promocyjnych. W kontekście konserwacji zbiorów istotna jest dyskusja wokół warunków przechowywania dzieł i częstotliwości ich wypożyczania. Korzystanie z nowych technologii powinno wiązać się ze świadomością ich energochłonności. PRAKTYKI CODZIENNE

Wiele aspektów działania instytucji zależy od inicjatywy pracowników. Instytucja może wspierać oddolne działania poprzez promowanie edukacji ekologicznej wewnątrz zespołu oraz wspierać codzienne praktyki oszczędzające zasoby. Jako pracodawca, może upowszechniać wśród pracowników korzystanie z transportu publicznego albo własnego, niezmechanizowanego, np. poprzez dofinansowanie biletów komunikacji publicznej, zapewniać lokalne i sprawiedliwie wyprodukowane produkty spożywcze. W ramach własnej inicjatywy pracownicy mogą troszczyć się o segregację śmieci w tym wymiarze, na który mają wpływ, a także kierować się

Kolaż od Studio Lekko dostępny na licencji CC BY SA. Więcej kolaży udostępnianych przez Centrum Cyfrowe: https://tinyurl.com/pddgraphics


muzea dla klimatu

113

świadomością ekologiczną w podejmowaniu takich decyzji jak wybór materiałów do zajęć i innych działań, zamawianie cateringu etc. PROGRAMOWANIE

Zrównoważona instytucja zajmuje się kryzysem klimatycznym w sposób ciągły, nie ograniczając się do pojedynczych projektów. Oszczędnie zarządza zasobami i współpracuje z innymi instytucjami, lobbując na rzecz zmian w lokalnej i globalnej polityce kulturalnej. Priorytetem w zrównoważonej instytucji kultury jest troskliwe zarządzanie zespołem, infrastrukturą, zasobami naturalnymi i zrównoważony program, co wpływa nie tylko na format poszczególnych działań, ale przekształca instytucję jako całość. Muzea powinny nie tylko wchodzić we współpracę z podmiotami zajmującymi się kulturą, ale także dbać o żywy kontakt z publicznością i o środowisko przyrodnicze, a także mieć świadomość własnej pozycji wobec obszaru polityki. PRACOWNICZKI i PRACOWNICY

Bardziej świadome i zrównoważone zarządzanie zasobami oznacza także dbałość o instytucjonalną kulturę pracy. W praktyce oznacza to wspieranie postaw promujących równowagę między pracą i życiem prywatnym, poszanowanie i rozwój praw pracowniczych, godne i sprawiedliwe wynagrodzenia oparte na przejrzystych zasadach, dobrą komunikację i racjonalne zarządzanie zasobami oraz procesami grupowymi, premiowanie współpracy i działań zespołowych, poszukiwanie efektywnych, przyspieszonych procedur służących bardziej energooszczędnym zasadom współpracy. KOMUNIKACJA

Ze względu na swoją pilność kryzys klimatyczny powinien być stale obecny w informacjach wysyłanych do publiczności, partnerów i sponsorów oraz determinować wybór narzędzi wykorzystywanych do promocji. W komunikacji zewnętrznej warto dbać o używanie języka zrozumiałego dla różnych grup. Działania i decyzje stojące w sprzeczności z założeniami ekologicznymi wymagają uzasadnienia w komunikatach medialnych. Długofalowym celem takich działań jest stworzenie katalogu dobrych praktyk związanych ze zrównoważonym wykorzystywaniem zasobów oraz przemyślanym wykorzystywaniem tradycyjnych narzędzi promocji (plakat, folder, katalog), dopasowanych do skali projektu, z uwagą wobec etyki firm oferujących przestrzeń na reklamę (np. w mediach społecznościowych).


114

muzea dla klimatu

FINANSE

Instytucja działająca dla klimatu promuje w budżetach aktywności wspierające rozwój świadomości ekologicznej. Zrównoważona praktyka finansowa oznacza także etyczny sponsoring, zarówno w przypadku finansowania własnych działań przez prywatne podmioty, jak i w kwestii udostępniania swoich przestrzeni pod zewnętrzne wydarzenia branży biznesowej. Istotna jest także jawność i przejrzystość w systemie wynagrodzeń pracowników/ pracownic oraz współpracowników/współpracowniczek. Ekologizacja instytucji wymaga sprawiedliwego wynagrodzenia za pracę bez względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, światopogląd, narodowość, pochodzenie etniczne, orientację seksualną, a także unikania dysproporcji wynikających jedynie z kapitału symbolicznego powiązanego z osobistą marką lub zajmowaną w środowisku pozycją. POLITYKA INSTYTUCJI

Działania na rzecz klimatu mogą znaleźć swoje odbicie w misji instytucji oraz w konkretnych procedurach. Świadoma ekologicznie instytucja ma do dyspozycji różne narzędzia rzecznictwa dla klimatu (misja, manifest, koalicja z innymi podmiotami). Może także inicjować zmianę w najbliższym otoczeniu poprzez realizację własnych projektów lub wspieranie sąsiadów w działaniach oddolnych. Istotne są także: informowanie publiczności o projektach ekologicznych, udostępnianie zasobów (przestrzeń, sprzęt), konsultacje swoich działań z ekspertami klimatycznymi. Publiczne placówki powinny starać się prowadzić transparentną komunikację dotyczącą relacji z sektorem prywatnym. Muzea posiadające kolekcje sztuki współczesnej mogą inicjować ekologiczne praktyki dotyczące zakupu dzieł i wpływać w ten sposób na rynek sztuki. Posłuchaj też rozmowy z Aleksandrą Janus Wezbrana fala kultury cyfrowej – podcasty Bęc Radia m.in. na platformach Soundcloud i Spotify. Otwarta grupa robocza na FB Muzea dla Klimatu oferuje możliwość zdobywania wiedzy m.in. poprzez uczestnictwo w cyklu spotkań poświęconych wyzwaniom stojącym przed instytucjami kultury wobec zmian klimatycznych. Grupa jest otwarta zarówno dla muzealników i muzealniczek oraz osób pracujących w publicznych instytucjach kultury, jak i dla wszystkich osób zainteresowanych tematem.


muzea dla klimatu

115

Kolaż od Studio Lekko dostępny na licencji CC BY SA. Więcej kolaży udostępnianych przez Centrum Cyfrowe: https://tinyurl.com/pddgraphics Ewa Chomicka antropolożka kultury, polonistka, muzealniczka i kuratorka sztuki współczesnej. Kieruje Laboratorium Praktyk Muzealnych w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN – komórką zajmującą się rozwojem współpracy między muzeum i artystami współczesnymi, rozwojem długofalowych inicjatyw partycypacyjnych oraz wzmacnianiem wewnątrzmuzealnej autorefleksji. Rozwija interdyscyplinarne inicjatywy, łączące sztukę współczesną, badania, aktywizm i budowanie społeczności. W 2019 wraz z Kolektywem Klimatycznym, we współpracy z Muzeum Śląskim i organizacją We Are Museums, opracowała manifest Museums for Climate, nakreślający, jak w różnorodnych obszarach swojej działalności muzea mogą wdrażać i promować proekologiczne rozwiązania. Aleksandra Jach kuratorka, edukatorka, menadżerka. Przez wiele lat pracowała w Muzeum Sztuki w Łodzi. Obecnie współpracuje z Biennale Warszawa przy programie poświęconym kryzysowi klimatycznemu. W ramach cyklu odbędą się webinary i warsztaty online. Powstanie także dokument sieciowy o rewolucjach energetycznych. Jej ostatnie projekty to Carolina Caycedo i Zofia Rydet, Raport troski, Kongres empatii w Muzeum Sztuki w Łodzi (2019) czy How to talk with birds, trees, fish, shells, snakes, lions and bulls? w Hamburger Bahnhof w Berlinie (2018). Uczy się facylitacji. Aleksandra Janus antropolożka, badaczka, członkini zarządu Centrum Cyfrowego i kierowniczka Pracowni Otwierania Kultury, kuratorka i współautorka projektu Laboratorium muzeum, absolwentka studiów doktoranckich w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UJ. Interesuje ją społeczna rola instytucji kultury oraz ich relacje z odbiorcami, prowadzi badania publiczności, współpracuje z instytucjami poszukującymi efektywnych sposobów angażowania publiczności. W swojej pracy akademickiej zajmuje się analizą współczesnych reprezentacji i praktyk pamięciowych związanych z tzw. trudnym dziedzictwem, doświadczeniami przemocy i konfliktu. Iza Kaszyńska kuratorka, animatorka, edukatorka, działaczka społeczna. Pracuje na styku pola sztuki współczesnej, aktywizmu społecznego i feministycznego, działań na rzecz ochrony środowiska. Współpracuje z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Członkini oddolnych inicjatyw społecznych. Organizatorka wspólnotowych przedsięwzięć ogrodniczych.


116

żwirek

Paweł Althamer, wystawa Nieoczekiwane, Berlin 2020, fot. Rafał Żwirek


żwirek

W t e m !

117

W pewnym momencie Althamer rozpala na podwórku galerii koksownik, jako paliwa używając swoich katalogów z poprzednich wystaw. Ten tricksterski gest ma swoje znaczenie: tak jakby to głębokie zmęczenie nieustannym krzyżowaniem się czasów i miejsc w końcu znalazło ujście, jakby ogień jednoznacznie wytyczył granicę tego, co było i co dopiero nastąpi. Relacja z wystawy Pawła A lth a me ra w Berlinie 2020 – tekst i zdjęcia Rafał Żw i r e k


żwirek

118

#UNERWARTET

Rozmawiając o berlińskiej wystawie, szukamy dla niej odpowiedniego tytułu. Paweł chce, żeby zrobić ją w taki sposób, aby wyglądała, jakby ją porzucono, jakby wszyscy w trakcie montażu na chwilę gdzieś poszli i już nie wrócili. Jest w tym pewien niewyraźny postpandemiczny kod składający się w dużej mierze z niepewności i lęku, z tego, co wydarzyło się naprawdę, i tego, co jeszcze może się przydarzyć. Wiele razy Althamer tak konstruował swoje wystawy, by wyeksponować proces powstawania rzeźb, obiektów czy rysunków. Tym razem jednak chodzi mu o coś innego. Trochę jakby rzeczywistość tak bardzo go zaskoczyła, że do tej pory nie może sobie z nią poradzić. Podoba nam się komiksowe „wtem!”, jednak po niemiecku nie brzmi zbyt dobrze i budzi zupełnie inne skojarzenia. Ślizgamy się po słowach, rozmawiamy o katastrofach i znikających światach. Wreszcie znajdujemy. Wystawa będzie nosić tytuł Nieoczekiwanie.

#GRANICA

Zawsze lubiłem ten symboliczny moment, rytuał przejścia, który w Europie stracił swój sens. Dopiero pandemiczne zamknięcie granic przywołało go na nowo. Mijamy kolejkę samochodów czekających na wjazd do Polski, bo granica wciąż jest zamknięta. Trudno tu wjechać, trudno tu wrócić, trudno tu żyć. Czuję dyskomfort uprzywilejowanego uciekiniera i resztę drogi do Berlina przyglądam się chmurom przez przeszklony dach samochodu Pawła.

#MASECZKI

Maseczki stały się nowym fetyszem berlińskich wyższych klas. Pomimo tego, że na ulicy właściwie nie widać ludzi, którzy je mają (maski nosić trzeba tylko w sklepach i środkach transportu), to witryny art-­ -sklepów i galerii prezentują takie spektrum wzorów, typów i modeli, że mam wrażenie, jakby był jakiś nieustający konkurs, biennale maseczek, targi designu i cen. Nowoczesne, klasyczne, odjechane mniej lub bardziej, w cenach kilkukrotnie przewyższających minimalną stawkę godzinową. Oczywiście są też


żwirek

119

Paweł Althamer, wystawa Nieoczekiwane, Berlin 2020, fot. Rafał Żwirek

zwykłe, tanie higieniczne maseczki – dostępne jedynie w aptekach i supermarketach. Moja maseczka, uszyta własnoręcznie jeszcze na początku pandemii z trochę krzywym logo strajku kobiet, przypomina mi, że 70 kilometrów stąd zaczyna się Europa Wschodnia. #AKTY

Założeniem wystawy jest stworzenie cyklu rzeźb z drewna przedstawiających kobiece akty. Zadanie wydaje się ultrakonserwatywne, akademickie. Nie przekonuje mnie w żaden sposób, mimo że nawiązuje do historii sztuki, do rozpoznawalnego patriarchalnego wzoru kulturowego i właściwie nie stawia barier, by z tak postawionym tematem pograć i pobawić się nim – jednak chyba trochę uznaję, że nie warto, bo przecież to po prostu prekariacka praca na zlecenie. Przez cały czas w jakiś stopniu mnie to uwiera, raz mniej, raz bardziej boleśnie. W tym samym czasie w Polsce trwa zmasowana nagonka na LGBT, na moich przyjaciół, sąsiadów, na część tej wspólnoty, która wydaje mi się bliska, bo w jakiś sposób jest ponadpolska i jedyna. W latach 90. tęczowe flagi były w Berlinie normalnością,


120

żwirek


żwirek

Paweł Althamer, wystawa Nieoczekiwane, Berlin 2020, fot. Rafał Żwirek

121


żwirek

122

teraz mam wrażenie, że spowszedniały, stały się niewidzialne, zwyczajnie nie ma po co ich używać – nikogo jakoś specjalnie to nie obchodzi, rzeczywistość przesunęła się w inne miejsce i kulturowe bitwy toczą się na innych polach. #DEMO

Spóźniamy się i przybywamy już po demonstracji – największej berlińskiej demonstracji czasu pandemii, która zgromadziła 20 000 protestantów. Hasło „Black Lives Matter” zdominowało jednak przestrzeń publiczną – można je przeczytać na kartkach wywieszanych w oknach, vlepkach, kartonach, nasprejowane na budynkach. Jest właściwie wszędzie, nawet w witrynach księgarni, w pakiecie z książkami. Trudno powiedzieć, czy staje się właśnie towarem, czy też jest to rodzaj subtelnej edukacji. Przyglądam się temu wszystkiemu, włócząc się z psem po nocnym Berlinie, myślę o Warszawie i znów, trochę jak mantrę, powtarzam tytuł książki czytanej 30 lat temu: My zdjes’ emigranty. Tak jakby pandemia oddaliła nas od siebie, jakby kilka miesięcy lockdownu cofnęło mój kraj o dziesiątki lat. Ale przecież było tak zawsze, jedyna różnica jest taka, że można było swobodnie się przemieszczać. A kiedy jest się w ruchu, to po porostu mniej widać.

#VISCONTI

W wielu kulturach nie używa się linearnej struktury czasu – zamiast linii biegnącej od momentu do momentu, wyobrazić można sobie np. spiralę: linie czasu zbliżają się do siebie, zdarzenia powtarzają się, ale mają inny przebieg. Krzysztof był berlińczykiem, który pomagał przy pierwszej wystawie Althamera w galerii neugerriemschneider w 2003, kręcił filmy, był zaangażowany w ostatnią wystawę Pawła Mama w 2016 w tym samym miejscu. I teraz, kiedy znów tu jesteśmy, w tej samej przestrzeni, ale w innym czasie, nie mogę oswoić się z faktem, że odszedł, umarł, zniknął. Został minutowy film nagrany przez Pawła na telefonie – w czasie konstruowania Mamy – tańczymy razem do It’s my party Lesley Gore. Krzysiek wygląda na szczęśliwego. Namawiam Pawła do umieszczenia gdzieś tego filmu.


żwirek

123

Paweł Althamer, wystawa Nieoczekiwane, Berlin 2020, fot. Rafał Żwirek

Ostatecznie wyświetlamy go na starym iPhonie z pęknięta szybką, z cichą muzyką, schowanym w półwysuniętej szufladzie. W czasie wernisażu widzę, jak starzy znajomi Viscontiego zastygają zaskoczeni, wpatrując się w tańczącą postać. Być może – nieoczekiwanie – wszystkie rzeźby, galeria i czerwony dywan na podłodze są po prostu scenografią dla tego tańca, a spiralne linie czasu zachodzą na siebie tak mocno, że nie sposób ich odróżnić. #MATOŁEK

Romans Althamera z Koziołkiem trwa nieprzerwanie od dekad. Oczywiście Matołek pojawia się na wystawie, siedzi w kącie, narysowany na ścianie, i przygląda się zamyślony rzeźbom, jakby był trochę rozczarowany, trochę smutny. W swoich czerwonych spodenkach doskonale wpisuje się w dominującą kolorystykę wystawy. W pewnym momencie Althamer – znudzony biadoleniem jednego z przyjaciół, że na wystawie są same kobiety – dorysowuje Koziołkowi penisa. I Paweł, i Matołek wyglądają na zadowolonych.


żwirek

124

#KOLORY

Biel i czerwień – bo Polska; czerwony dywan – wiadomo: elegancja i szyk; złoto – bo to od lat rozpoznawczy kolor Pawła Althamera; i czerń – bo podkreśla kontury i w ogóle dobrze wygląda. Złocimy rzeźby, narzędzia, przedmioty. Rzeźby palimy, nadpalamy, węglem rysujemy po ścianach. Najbardziej podoba mi się, że prace te nie mają określonego końca – im bardziej nieoczekiwanie je przerwiemy, tym lepiej będzie to wyglądać. Dzięki temu ten aspekt wystawy, z pozoru najbardziej wykoncypowany i przemyślany, staje się czystą zabawą i wolnością.

#YOUTUBE

Po pracy rysujemy w domu. Moi koledzy rzeźbiarze znienacka zaczynają słuchać syjonistycznych pieśni na YouTube i znakomicie się przy tym bawią. Być może nie wiedzą, że tydzień wcześniej w Jerozolimie zginął pod swoją szkołą zastrzelony przez izraelską policję Ijad Halak, Palestyńczyk chory na autyzm. Świat stał się zbyt skomplikowany, ale „my zdjes’ emigranty” i nie musimy go w żaden sposób rozumieć. W Berlinie w kilku miejscach zdjęcia Ijada wiszą obok zdjęć George’a Floyda. Mijam je w drodze do pracy, część powoli rozpływa się w padającym deszczu, namoknięty papier zsuwa się po ścianie.

#KOKSOWNIK

W pewnym momencie Althamer rozpala na podwórku galerii koksownik, jako paliwa używając swoich katalogów z poprzednich wystaw. Katalogi są wysmakowane edytorsko, wydrukowane na dobrym papierze, ilustrowane w wyrafinowany sposób. Ten tricksterski gest


żwirek

125

Paweł Althamer, wystawa Nieoczekiwane, Berlin 2020, fot. Rafał Żwirek

ma swoje znaczenie: tak jakby to głębokie zmęczenie nieustannym krzyżowaniem się czasów i miejsc w końcu znalazło ujście, jakby ogień jednoznacznie wytyczył granicę tego, co było i co dopiero nastąpi. Jest w tym nadzieja, również dla mnie – przez chwilę rozumiem, że do rzeczywistości nie można podchodzić zbyt poważnie, że kiedy świat za bardzo boli, to można spróbować się od niego odciąć. #YOUSOUF

Nie umiem przyglądać się tej wystawie bez poczucia smutku. Nie umiem zanurzyć się w niej i po prostu odjechać, jak mi się to czasami przydarzało przy innych okazjach. Przestałem do końca rozumieć świat i widzę jedynie jego oderwane od siebie fragmenty. Potrafię je złożyć, ale obraz, który się z nich wyłania, jest dość


żwirek

126

przerażający. Podobnie jak przerażająca wydawała się w Berlinie sytuacja naszego przyjaciela Yousoufa Dary, którego rzeźby – zrobione specjalnie na tę wystawę – przyjechały z nami. Sam Yousouf utknął w Austrii, bez wizy, bez możliwości ruchu, z wizją powrotu do Mali w jakiejś nieokreślonej postpandemicznej przyszłości, gdy na nowo zaczną latać samoloty. Powrót do ogarniętego wojną kraju groził Yousoufowi śmiercią. W tym samym czasie wróciła na Bródno Toguna (wspólna praca Dary i Althamera) – rzekomo po konserwacji – okaleczona, wybrakowana, właściwie zniszczona, przypominająca bardziej ponurą polską wariację przydrożnej budy z hot dogami niż afrykańską rzeźbę. I nikt z nas nie odebrał tego jako pomyślny znak. Na wszelki wypadek ustawiamy część rzeźb na planie toguny, jakby ten gest mógł cokolwiek zmienić. W chwili pisania tego tekstu Yousouf jest przesłuchiwany przez austriacką policję i być może dostanie azyl. #GRANICA 2

Kiedy wracamy, granice są na nowo otwarte. Ale ludzie i rzeczy nie wskoczyli na swoje miejsca i nie poruszają się ponownie po tych samych, znanych trajektoriach. W Warszawie jest noc i pada deszcz. Wszystko, naprawdę wszystko jest takie tymczasowe i nieoczekiwanie niczyje.


żwirek

Berlin 2020, fot. Rafał Żwirek

Rafal Żwirek prekariusz sektora kultury. Zajmuje sie filmem, fotografią i rzeźbą. Współpracuje z wieloma słynnymi artystami, zwiększając ich kapitał symboliczny.

127


128

salamon

Firma Portertowa M. Salamon, Adam i Marta, 2020, dzięki uprzejmości artysty


salamon

129

Poczucie misji spada

proporcjonalnie do liczby osób w rodzinie Rozmowa E mil ii O rzech owski ej z Maćk ie m Sa l a mon e m


130

salamon

Co robi artysta w czasach pandemii? Ty otworzyłeś Firmę Portertową M. Salamon i malujesz twarze. Czy to była potrzeba chwili, czy wena? Wenę miałem od dawna, gorzej było ze znalezieniem czasu. Kiedy przyszła pandemia, okazało się, że z rzeczy, które robiłem do tej pory, nic nie mogę (albo nie muszę) robić. I tak po wielu latach przypomniałem sobie, że uwielbiam malarstwo. Akademia (ta sama, w której dzisiaj pracuję) skutecznie wybiła mi z głowy zainteresowanie malarstwem. Przez wiele lat żyłem w błędnym przeświadczeniu, że to, co mi wtedy kazali robić, jest właśnie tym, o co chodzi w malarstwie, i nie chciałem mieć z tym nic wspólnego. Z drugiej strony może i lepiej, że potoczyło się to w ten sposób, bo po akademii byłem bardzo pewny siebie i zarozumiały. Teraz mi to trochę minęło, mam wrażenie, że z pożytkiem dla sztuki, którą uprawiam. „Akademia skutecznie wybiła mi z głowy zainteresowa­ nie malarstwem” Co masz na myśli? Wątpisz w edukację artystyczną? Rozumiem, że możesz mieć słodko-­ -gorzkie wspomnienia z czasów swojego studenckiego życia, ale czy teraz, jako wykładowca ASP, również w nią wątpisz? Zdrowo jest mieć wątpliwości i cały czas podważać rzeczy, które się robi. Oczywiście, że wątpię w akademię, tak jak wątpię w sens zajmowania się sztuką. Potem nie wątpię, a potem znowu wątpię. Nie ma w tym niczego złego. Uważam, że studiowanie na akademii skraca drogę do zawodu artysty. Poznajesz warsztat i możliwości, do których bez studiów dochodziłbyś o wiele dłużej. Bezcenny jest kontakt z rówieśnikami, którzy (przynajmniej część z nich) interesują się tym samym co ty. Razem z kolegami studentami, Maćkiem Chodzińskim oraz braćmi Sosińskimi, założyliśmy grupę Krecha w pracowni grafiki. Wydawaliśmy periodyk artystyczny o tej samej nazwie, robiliśmy wystawy, różne akcje. Mieliśmy sporo przygód i jest to temat na osobny wywiad. W pewnym momencie nasze drogi się rozeszły, ale i tak było to jedno z najważniejszych doświadczeń w moim życiu zawodowym. Nie pracujemy już razem, ale pozostaliśmy przyjaciółmi. To wszystko przez akademię. Kontakt z wykładowcami to oczywiście osobny temat. Niektórych wspominam dobrze, o innych już zapomniałem. Byłem studentem, któremu dobrze służyło pozostawienie dużo wolności. Nie chciałem być prowadzony za rękę i tak staram się teraz traktować moich studentów. Wracając do Firmy Portretowej: czy powstała z desperacji ekonomicznej, a może była rodzajem arteterapii, która pomogła ci przetrwać izolację?


salamon

131

Firma Portertowa M. Salamon, Robert i Magda, 2020, dzięki uprzejmości artysty

Desperacja ekonomiczna jest jednym z motorów wszystkich moich działań. Nagrobki by nie grały, gdybyśmy na tym nie zarabiali. Na akademii nie pracowałbym za darmo. Nie malowałbym, gdyby nikt tego nie zamawiał i kupował. Nie tatuuję ludzi za darmo. Nie znaczy to bynajmniej, że nie lubię tego, co robię. Mam to szczęście, że w życiu zajmuję się rzeczami, które sprawiają mi frajdę i jeszcze udaje mi się na tym zarabiać. Mam pięcioosobową rodzinę i nie mogę sobie pozwolić na zajmowanie się rzeczami tylko z poczucia misji i dlatego, że je lubię. Wiem, że nikt mi nic nie da. Jakbym przeczytał kilka powyższych zdań dziesięć lat temu, to byłby to moment, w którym skończyłbym czytać ten wywiad. Poczucie misji spada proporcjonalnie do liczby osób w rodzinie. Super zdanie! Wspaniały tytuł na wystawę: Poczucie misji spada proporcjonalnie do liczby osób w rodzinie, czyli jednak twarde zderzenie z rzeczywistością i kalkulacja potrzeb. Nie była to jednak arteterapia? Jedno drugiego nie wyklucza. Jestem członkiem Spółdzielni Socjalnej Dwie Zmiany, która prowadzi klub Ziemia i klubokawiarnię Dwie Zmiany w Trójmieście. Po stresach związanych


132

salamon

z prowadzeniem klubu, machanie pędzlem jest oczywiście arteterapią. Zusy, skarbówki, kontrole, podatki, sanepidy, wnioski, nieuczciwi pracownicy, czyli – jak to nazywam – „dorosłe życie” mnie dobija. Wolę mieć problem ze znalezieniem odpowiedniego koloru na palecie niż z sanepidem. Obiecałem sobie, że do końca wakacji odejdę ze Spółdzielni. Może jak to powiem w tym wywiadzie, to nie będę się potem od tego wykręcał i zmieniał zdania, jak to już miało miejsce kilka razy wcześniej. W takim razie trzymam kciuki za twoją konsekwencję i asertywność. Ale mieliśmy rozmawiać o malarstwie i portretach. Zrobiłeś już swój autoportret? Malarski nie. Ale jakiś czas temu narysowałem siebie gwiżdżącego melodię z czołówki serialu X-Files. ...Gwiżdżącego? To dość niezwykła czynność. Nie dla każdego dostępna. Ja do tej pory nie nauczyłam się gwizdać na dwóch palcach. Dlaczego akurat taki gest wybrałeś? Często zdarza ci się gwizdać? Na co, na kogo? Bo czołówki z X-Files nie da się zaśpiewać! Każdy kto ją zna, wie, że to trzeba zagwizdać! A na dwóch palcach umiem gwizdać naprawdę głośno. Lubię uczyć tego innych ludzi. Zapluci uczący się naprawdę mnie bawią. A jak wygląda twój warsztat pracy? Czy robisz jakieś wywiady ze swoimi klientami? Czy pytasz ich o preferencje estetyczne? Czy zdarzyło ci się, że ktoś nie przyjął portretu i w salonie swojego domu tworzysz na bieżąco Salon Odrzuconych? Mam pracownię, ale nie umiem tam malować. Nie potrafię sobie zaplanować: teraz jadę do pracowni i maluję. Zacisze pracowni mnie dekoncentruje. Wolę robić częste przerwy i w tych przerwach zajmować się czymś pożytecznym, czyli najczęściej pomaganiem Ani przy naszym nowym synu. Z tego powodu maluję w domu. Nie pytam zamawiających o preferencje estetyczne, bo uznaję, że ktoś, kto do mnie pisze, wie, czego może się po mnie spodziewać. Zdarzyło się dwa razy, że osoba nie przyjęła portretu. Jednej koleżance sprawiłem przykrość i spytała mnie, czy ona rzeczywiście tak fatalnie wygląda, i dodała, że prawda boli. Nie chcę sprawiać nikomu przykrości, więc oczywiście to poprawiłem. Nie tworzę salonu odrzuconych, bo nieudane obrazy gruntuję i maluję na nich jeszcze raz. Czasami ludzie pytają mnie: co ja taki nie podobny? Wiadomo, że podobieństwo jest bardzo względne, inaczej widzimy siebie, inaczej widzą nas inni, a inaczej wyglądamy na zdjęciach, z których maluję. Nie próbuję zrobić tak, żeby wszyscy


salamon

133

Maciek Salamon, szkicownik, dzięki uprzejmości artysty

byli zadowoleni. Moje portrety należy traktować jako interpretacje portretowanego według Salamona. Jeśli chcesz być podobny, to zrób sobie zdjęcie paszportowe, a i tak część osób cię nie pozna. Czasami słyszę też: „wyszedłem smutny”. Jakby w naszym brzydkim, obsranym bilbordami i Dudą kraju byli sami szczęśliwi i uśmiechnięci ludzie. „Szczęśliwi i uśmiechnięci ludzie” to jakaś utopia, ale kusi mnie, żeby zapytać ciebie o momenty tu i teraz. Co ciebie uszczęśliwia i cieszy teraz, w czasie pandemii, izolacji i lockdownu, kiedy ograniczane są prawa człowieka i nieprzestrzegana jest konstytucja w naszym kraju? Jak się z tym czujesz? To nie będzie zbyt oryginalne, ale staram się pocieszać małymi rzeczami. Cieszy mnie, jak Helenka nauczy się jakiejś nowej rzeczy, jak zrobi rysunek. Jak Gucio (dwumiesięczny) sra, je, uśmiecha się i śpi. Jak jesteśmy dla siebie mili i się wspieramy w gronie rodzinnym. Cieszą mnie rysunki Janka Kozy oraz serial o wampirach na Netflixie. Cieszy mnie, jak mi się coś uda. Ostatnio robię sporo żonglerek piłką i cieszy mnie to, że robię teraz po trzydzieści, a kiedyś nie umiałem. Staram się nie oglądać „Faktów” ani za bardzo czytać o polityce, ale nawet te skrawki, które do mnie


134

salamon

docierają, są tak wkurzające, że boli od nich brzuch. Trzeba by wymyślić nowe słowa, żeby w pełni oddać to, jak bardzo obrzydliwi ludzie robią obrzydliwe rzeczy w polskiej polityce. Nie chcę się nakręcać, dlatego tutaj postawie kropkę. No i oczywiście pójdę na wybory z nadzieją na zmianę. A namalowałbyś portret Dudy? To mógłby być nowy pomysł na cykl portretów wszystkich kandydatów na prezydenta, albo szerzej – współczesnych polityków. Sztuka zaangażowana. Interesują cię w ogóle takie gesty twórcze komentujące bieżącą rzeczywistość? To jest bardzo dobre pytanie. Myślałem sobie ostatnio, że maluję samych miłych ludzi, których nawet jeśli nie znam, to chciałbym poznać, i żeby dla odmiany namalować portret kogoś cynicznego, sfrustrowanego, zakłamanego i z kompleksami. Chodził mi po głowie Kaczyński, Adolf albo właśnie Duda. Z drugiej strony to mi tego Dudy trochę żal. Myślę, że to jest potwornie obciążające psychicznie, gdy jesteś prezydentem i właściwie nic nie możesz, bo steruje tobą ktoś jeszcze brzydszy od ciebie. Myślę, że Dudę trzeba przytulić. Nie czuję się artystą zaangażowanym, ale oczywiście poglądy mam, jakie mam, i nie mam zamiaru ich ukrywać, by za wszelką cenę pozostać apolitycznym. Czasem zrobię coś na temat i wrzucę w internet. Nie mam jednak złudzeń, że to kogokolwiek do czegokolwiek przekona. Czy myślisz, że jak wróci już „nowa normalność”, będziesz nadal robił portrety, czy raczej traktujesz tę aktywność jako chwilową i czasową? Mam nadzieję, że nadal będę robił portrety, chociaż ich popularność trochę spadła. Na początku pandemii zainteresowanie było większe. Rozpocząłem więc dwa kolejne cykle malarskie. Pierwszy to Tania odzież, w którym maluję stare swetry i koszulki moich ulubionych zespołów, a drugi to Teorie spiskowe (które uwielbiam), w którym maluję samoloty z chemtrailsami, portrety reptylian i nieszczepione dzieci. Niekoniecznie muszę robić dalej portrety, ale chciałbym teraz popracować trochę jako malarz. Nowe cykle brzmią bardzo intrygująco. Widziałam ostatnio na twoim FB zdjęcie obrazu ze sweterkiem z tygrysem. Masz go? Nosisz? Czy wraz z obrazem sprzedajesz również obiekt na nim namalowany? Do tej pory wzory odzieży, którą maluję, albo wymyślałem sam, albo znajdywałem w internecie. Ale niedawno wpadł mi do głowy nowy pomysł, żeby wejść we współpracę z Mają Witkowską, która prowadzi firmę Ciuch Ciuch i sprzedaje vintage’owe ubrania. Maja


salamon

135

Firma Portertowa M. Salamon, Iggy Pop, 2020, dzięki uprzejmości artysty

będzie znajdowała swetry, a ja będę je malował i będziemy sprzedawać razem jako pakiet. Ciuch i obraz.
 Ha! Czyli strzeliłam w dziesiątkę z tym pomysłem. To może jeszcze wystawę z nich zróbcie, a ja chętnie będę waszą kuratorką i nazwiemy się Kolektyw MEM. Robimy to! Wspaniale. A czy jesteś zdyscyplinowanym portrecistą pracującym regularnie w zaciszu swojej pracowni, czy raczej prace powstają w tzw. czasie pomiędzy, a może czasie wolnym? Zdecydowanie w czasie pomiędzy.


136

salamon

Pomiędzy czym a czym? Które pomiędzy jest najfajniejsze i najbardziej twórcze? Udaje ci się pracować codziennie? Wspomniałeś, że malujesz szybko. Ile czasu zajmuje ci namalowanie jednego portretu? Pomiędzy zmienianiem pieluch a „Maciek, weź coś z nią zrób”. Wykonanie jednego portretu zajmuje mi jakieś max pół godziny, ale mam po kilka podejść. Czasem nawet kilkanaście. Zdarza się też, że jedno. Poza tym maluję po kilka obrazów naraz. Odkąd nie muszę (nie mogę) chodzić do pracy, to maluję codziennie. Chciałbym, żeby tak przez jakiś czas pozostało. Czy na studiach lubiłeś robić portrety? Czy wolałeś martwe natury i akty? Uwielbiałem malować, zanim zacząłem studiować. Przygotowywałem się do studiowania pod okiem świetnego faceta, malarza, opowiadacza historii, Piotra Sosińskiego (niestety już nieżyjącego). Myślę, że to on zaraził mnie malarstwem. Niestety nie na długo, bo pracownia podstaw malarstwa na ASP wybiła mi z głowy miłość do malarstwa. Wtedy postanowiłem, że zostanę grafikiem. Odpowiadając na pytanie: czy portrety, czy akty, czy martwe, to lubiłem wszystko pod warunkiem, że mogłem to narysować. Ta miłość do rysunku została mi do dzisiaj. Od wielu lat zarysowuję zeszyt za zeszytem. Część z tych rysunków zmieniła się potem w tatuaże. Ale to już zupełnie inna (pozaportretowa) historia. Pozaportretowa, ale również ciekawa i dość nieoczywista dziedzina twórczości. Możesz powiedzieć, skąd w ogóle ten pomysł, żeby nauczyć się sztuki tatuażu? Uważam, że mam niezłe przygotowanie rysunkowe. To jest podstawa w tym zawodzie. Poza tym poznałem fantastyczną osobę i świetnego tatuatora, czyli Kubę Świątka, szefa studia Monkey Mandala, który mnie przyjął i pokazał, jak wszystko się robi i jak dbać o higienę, żeby nikogo niczym nie zarazić. Nie jestem najlepszym tatuatorem na świecie, nie umiem zrobić realistycznych motywów ani nawet prostej linii, ale robię rzeczy po swojemu i w tym tkwi moja siła. Niektórym się to nawet podoba, skoro chcą mieć na sobie do końca życia moje bazgroły. Cenię sobie też ten kontakt z tatuowanymi ludźmi. Fotel tatuatora skłania do zwierzeń. Usłyszałem kupę fajnych historii. Myślę, że fryzjerzy mają podobnie. Nigdy nie poznałbym operatora koparki romantyka, któremu tatuowałem motywy z Małego Księcia. Czym się różni rysowanie na ciele od rysunku na kartce? Czy nieodwracalność gestu, ryzyko błędu jest dla ciebie wyzwaniem, czy ograniczeniem?


salamon

137

Przed wykonaniem tatuażu zawsze odbija się wzór na skórze za pomocą kalki, a potem jeśli się komuś podoba, to się jeszcze poprawia. Ryzyko błędu nie jest więc jakieś duże. Chociaż na początku i tak się tym stresowałem. A gdybyś miał namalować portret Pan-Demii i i Izo-Lacji, jak by one wyglądały? Pani Demia to starsza kobieta o pociągłej twarzy i zimnym, przenikliwym spojrzeniu, taka trochę Cruella De Mon. A Izo-Lacja kojarzy mi się z 50-letnią ofiarą przemocy domowej. A kto jest twoim ulubionym portrecistą? Komu dałbyś swoją twarz do namalowania? Nie robię rozróżnienia na portrecistów i malarzy więc top 10 wygląda tak: 1. David Hockney, 2. Luc Tuymans, 3. Edward Dwurnik, 4. Gerhard Richter, 5. Wilhelm Sasnal 6., Marcin Maciejowski, 7. Grayson Perry, 8. Marlene Dumas, 9. Lucian Freud, 10. Jonathan Messe. To tylko z tych żyjących (wiem, że Freud i Dwurnik nie żyją, ale w mojej głowie umarli tak niedawno, że zaliczam ich do żyjących). A z nieżyjących lista zaczyna się od Picassa i jest bardzo długa. Dziewięciu mężczyzn i jedna kobieta. A gdzie gender-balans? Czyżby faceci lepiej malowali, czy tak wyszło niechcący z tym topem? Oczywiście, że niechcący. Przecież wiadomo, że uwielbiam Aleksandrę Waliszewską, Georgię O’Keeffe, Stryjeńską, Lee Krasner czy Elizabeth Peyton. A za jedną z najlepszych rysowniczek w historii uważam Tove Jansson. Wszyscy faceci z ołówkami mogą jej co najwyżej czyścić buty. I tym optymistycznym akcentem chciałabym podziękować ci bardzo za tę rozmowę.

Pełną wersję rozmowy czytaj na nn6t.pl

Emilia Orzechowska kuratorka, producentka i animatorka kultury. Ukończyła studia filmoznawcze w Instytucie Sztuk Audiowizualnych na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, Studium Animatorów Kultury w Gdańsku ze specjalizacją filmową oraz krytykę artystyczną na gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych. Obecnie pracuje w Teatrze Miniatura w Gdańsku jako producentka teatralna oraz współpracuje z TRAFO Trafostacja Sztuki w Szczecinie w roli kuratorki, realizując wystawy oraz swój autorski cykl PERFOstacja, w ramach którego prezentuje performansy i spektakle taneczne. Maciej Salamon (ur. 1984 r.) grafik, muzyk, ilustrator. Mieszka w Sopocie. Studiował na gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie aktualnie prowadzi zajęcia z projektowania graficznego na Wydziale Rzeźby i Intermediów. Wokalista i gitarzysta duetu Nagrobki. Twórca teledysków i animacji. Wielokrotnie nagradzany za swoją twórczość. Prowadzi Galerię Gablotka, która od dwudziestu dziewięciu wystaw prezentuje prace artystów związanych z Pomorzem. Dobry chłopak.


138

Ol Inklusiw


Ol Inklusiw

139

Bolesław Chromry rysownik, ilustrator, autor powieści graficznych. Czasem nazywają go poetą, czasem pajacem. Za to w dowodzie ma napisane Damian Siemień.


140

ARCHITEKTURA I KLIMAT

Pewnego razu w Wenecji Krzysztof Janas, Adrian Krężlik

Środowisko architektoniczne stanęło w tym roku przed nie lada wyzwaniem. Zorganizowanie 17. edycji Biennale Architektury i przygotowanie wystaw pod hasłem How will we live together? wymagało bowiem od projektantów i kuratorów wyobrażenia sobie zupełnie na nowo przestrzeni, w których możemy żyć wspólnie. Jeszcze w połowie 2019 roku wydawało się, że wystawa główna i narodowe pawilony znów opowiadać będą „melodie, które już raz słyszeliśmy, przez reminiscencję” – złoty podział, rytm, przestrzeń i hermetyczne lokalne historie. I tak dalej. Temat wystawy od zawsze służył jedynie jako zaczepka, do której można się odnieść. Tak też planowano polski pawilon, który w założeniach miał poruszać temat „potencjału przestrzeni wiejskich i problemów wynikających z organizacji postsocjalistycznej wsi wschodnioeuropejskiej, między innymi następstw przymusowej kolektywizacji” i rozważać „przyszły, wspólnotowy charakter życia i pracy na wsi”. Szybko okazało się jednak, że pytanie o to, „Jak będziemy razem żyć?”, wymaga w 2020 roku zupełnie innych odpowiedzi niż te, które nasuwały się rok wcześniej. Końcówka 2019 roku przyniosła bowiem radykalną zmianę perspektywy. Najpierw Wenecję spustoszy-

ła największa od kilkudziesięciu lat powódź, a pod koniec grudnia w Chinach rozprzestrzeniać się zaczął nowy wirus, który wkrótce dotarł do Europy. W awangardzie walki z widmem epidemii stanęli w pierwszej kolejności Włosi, co doprowadziło do całkowitego wyludnienia się m.in. właśnie Wenecji, z której wszyscy turyści pouciekali, demaskując jednocześnie, że to miasto na wodzie od dawna funkcjonuje jedynie jako architektoniczny rezerwat spod znaku Airbnb. Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła pandemię, przesunięte zostały Salone di Mobile, Biennale i igrzyska olimpijskie. Stanęła cała Europa. Potem świat. Klimat i środowisko chwilowo zeszły na jeszcze dalszy plan. Stały się jedynie ciekawostką z map prezentujących mniejsze zanieczyszczenie powietrza w miastach objętych kwarantanną. Ekologiczny zegar tykał, ale jakby trochę ciszej, może nawet na chwilę zwalniał albo chociaż mniej przyspieszał? Wydawało się, że wszyscy mieliśmy więcej czasu niż zwykle na przemyślenia, zastanowienie, snucie rozważań o tym, jak cała ta sytuacja zmieni nas samych, społeczeństwo, cały świat. Ale też snucie wizji i planów na czas „po epidemii”. Lekarze i naukowcy – gdyż to oni nagle stali się tymi, których się


ARCHITEKTURA I KLIMAT

141

słuchało – przekonywali, że zanieczyszczenie powietrza, zjawisko atmosferyczne natywne dla prowincji Wuhan i Lombardii, przyczynia się do ostrzejszego przebiegu choroby, a zawieszone w powietrzu cząsteczki PM10 ułatwiają migrację wirusa. Coraz więcej zaczęło się też mówić o tym, że to tylko ćwiczenia próbne, które zorganizowała nam natura, że prawdziwy kryzys dopiero przed nami. Potrzebowaliśmy koronawirusa, by ustawił nas na równi z nietoperzami czy łuskowcami i wybił z pysznego samozadowolenia, zmuszając jednocześnie do działania. Także architekci i architektki zaczęli sobie (wreszcie!) zdawać z tego sprawę. A skoro w obliczu pokoronawirusowych zgliszczy i nadciągającej klimatycznej katastrofy wątpliwe Katalog odłożonego na 2021 r. Biennale w Wenecji jest już gotowy. Wersja stało się już nie tylko „razem”, ale Architektury pełna to dwa tomy, 670 stron. Fot. materiały i „żyć”, to czy po kilku miesiącach prasowe www.labiennale.org w Wenecji, za fasadą dyskusji o architekturze, można było jeszcze odurzać się negroni w rytm berlińskiego techno? To tylko jedna z wielu wątpliwo“We need a new spatial contract. In th ści, które krążyły w polu architekcontext of widening political divides tury przed przełożoną o rok 17. edycją Biennale. Od kilku miesięcy and growing economic inequalities, w coraz bardziej jasne się stawało, call on architects to imagine spaces in że w 2021 roku w Wenecji będzie which we can generously live together inaczej, skromniej i mniej pretensjonalnie. Tym bardziej po przełomowym Triennale Architektury Hashim Sarkis w Oslo. Tym bardziej po kolejnych raportach naukowych. Tym bardziej po wysypie proekologicznych manifestów. Tym bardziej po wprowadzeniu permanentnego stanu wyjątkowego, czyli „nowej normalności”, w jakiej przyszło nam żyć po opanowaniu epidemii koronawirusa. Sneak peeki weneckich wystaw, wypowiedzi projektantów i wstępny program już na kilka tygodni przed otwarciem przesuniętego


142

ARCHITEKTURA I KLIMAT

Katalog odłożonego na 2021 r. Biennale Architektury w Wenecji jest już gotowy. Fot. materiały prasowe www.labiennale.org

Biennale zapowiadały więc powściągliwość ekspozycji. Turyści spod znaku #pornarchitecure mogli czuć się zaniepokojeni, ale organizatorzy stawiali sobie ambitne wyzwania. Biennale miało być przełomowym wydarzeniem na miarę CIAM I z 1928 roku, ustanawiającym nowe paradygmaty i wizje, nowe podejście do projektowania i na nowo kształtującym rolę oraz odpowiedzialność zawodu wobec wyzwań XXI wieku. Zamknięta w domach Europa po kilkunastu miesiącach nie do końca wiedziała jeszcze, jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zatrzymany całkowicie ruch lotniczy miał być orężem w walce z kolejnymi falami rozprzestrzeniania się wirusa. Uziemione samoloty po-

woli wracały do funkcjonowania, jednak jako społeczeństwo jakby straciliśmy do nich nieco zaufania. Zwiastunem nowego były nie tylko same sznury wagonów ciągnące się na trasie z Werony do Wenecji, ale także wyczuwana w nich atmosfera, unoszący się w przedziałach klimat intelektualny, który wymaga wyjścia poza schematy i podania w wątpliwość dotychczasowych rozwiązań. Lokomotywa zmian mentalności ruszyła, walec zacząć się toczyć. Szampany podawane przez stewardessy Ryanaira zastąpił napar z kiełków w WARS-ie, dywagacje nad harmonią elewacji zastąpiły dyskusje nad zeroemisyjnymi prefabrykatami, a kwestię formy i światła zastąpił temat ekonomii okrężnej. Ta

Volum Inter Sarki the t prota illust

Volu Natio collab and t Archi inclu on di

The g 2020 volum


ARCHITEKTURA I KLIMAT

edycja po prostu musiała być wyjątkowa. Nawet materiały promocyjne wydane zostały na papierze odzyskanym z wydobytych z dna Grand Canal hałd plastiku. Nawet pogoda nie mogła pokrzyżować planów, skoro na pierwszej stronie tychże ulotek zapewniano, że „Unia Globalnych Architektów gwarantuje brak opadów, burz i upałów w trakcie Biennale. Jesteśmy przygotowani na wszystko, na wszelki wypadek mamy nawet 5 milionów maseczek w czarnym kolorze”. Nic, tylko debatować nad nowymi ideami. Dyskusje, warsztaty i architektoniczne medytacje sprawiły jednak, że w Wenecji powiało nudą. W efekcie Ponte di Rialto i Piazza San Marco stały się oazami spokoju, po których jedynie raz na jakiś

143

czas leniwie przechadzali się poukrywani na co dzień mieszkańcy. Widok weneckich atrakcji znów przywodził na myśl smutne wydarzenia z marca i kwietnia. Pustkami świeciły sklepy z dmuchanym szkłem i kolorowymi maskami. Na Foursquarach odnotowano drastyczny spadek wyszukiwań atrakcyjnych miejsc w okolicy. Nie tylko turystów było mniej. Mniej było też projektantów, krytyków i miłośników architektury, których z Wenecji wywiała wizja wzmożonej pracy intelektualnej. Mniej samych wystaw, mniej prosecco i mniej imprez nad basenami czy w opływających złotem pałacach protokapitalizmu. Ci, którzy liczyli na entertainment, mogli czuć się zawiedzeni. Lekko poddenerwowany

2 v


Hashim Sarkis 144

will we live together?. These books will appeal to a wide range of people that goes beyond ARCHITEKTURA Iarchitecture KLIMAT and art communities to encompass anyone interested in the role of creative practice and expression in collectively answering the kurator complex Hashim challenges Sarkis posed bytłumaczył today’s unstable world. ascetycznego wernisażu, podczas

Oprócz katalogu do wystaw zespół kuratorski 17. Biennale Architektury w Wenecji pod kierownictwem Hashima Sarkisa przygotował dwie publikacje pogłębiające temat główny o kwestie społeczne, ekonomiczne, polityczne: Cohabitats oraz Expansions. Fot. materiały prasowe www.labiennale.org

że wszelki splendor byłby nie na Expansions gathers a hundred responses to miejscu, szczególnie że tematem the question How will we live together? and Biennale jest właściwie poszukiwaacts as an extension to the different thematics niepresented możliwości dla życia by participants in wspólnie the Exhibition. naAssembling planecie,thenavoices której and coraz views oftruddifferent niej żyć. from Uczestnicy zgodniefield—from przyagents the architecture academics to curators, journalists, students, and takiwali z uznaniem, poklaskiwali, more—this volume includes collection of short a na stołach suszyły sięaszklanki po essays interspersed by brief interviews with kranówce. prominent international scholars, politicians, and Tegoroczna wystawa główna, skonastronauts among others, such as Bruno Latour, struowana z elementów ekspozycji Roberto Mangabeira Unger, Saskia Sassen, Mary z poprzednich lat, prezentowała Robinson, and Samantha Cristoforetti to name a few. przestrzeń bez życia i balansowała między przedstawianiem świadesign and the layout of the volume ta The w graphic wersji postapokaliptycznej is by Omnivore, Inc. a świata, który dopiero należy sobie wyobrazić. Świata, który wymaga ponownego zaprojektowania i odpowiedzi na pytanie zawarte w haśle przewodnim, szczególnie akcentując przy tym przysłówek „jak”, który w domyśle pyta nie tylko o konkretne rozwiązania, ale i o ontologiczny sens. Przełożony dwukrotnie festiwal architektury starał się odnaleźć w nowej rzeczywistości, zadając pytania o wspólną przyszłość. Po raz pierwszy wspólnotę rozumiano nie tylko międzygatunkowo, ale i międzybytowo. Za prawdziwe novum Biennale z pewnością uznać można brak nagród. Twórcy i kuratorzy jednogłośnie zdecydowali, że w obliczu katastrof ekologicznych i pandemii, które zmuszają nas do myślenia na poziomie globalnym i wspólnotowym, wyróżnianie pojedynczych prac byłoby co najmniej niestosowne. Można by zapytać: po co więc w ogóle przygotowywać ekspozycje i wydawać na nie ogromne pieniądze, skoro i tak nikt ich fachowo nie oceni? Szybko można by jednak odpowiedzieć pytaniem na pytanie: a na co komu statuetki,

and Be also th Schoo and Pl Massa of Tech since 2


ARCHITEKTURA I KLIMAT

145

oklaski i wywiady w „Dezeenach”, gdy za rok, dwa lub pięć nie będzie ani komu, ani gdzie projektować? Choć ministerstwa w Warszawie, Budapeszcie czy Waszyngtonie, liczące na szybki „zwrot z inwestycji” w pawilony, mogły mieć pewne zastrzeżenia i wątpliwości, to zdawało się, że nikt w środowisku ich nie podzielał. Podnosiło to na duchu, ale jednocześnie wywoływało w głowie alert podejrzliwości. Bo jeśli wszyscy zgadzają się ze wszystkimi, to czy dyskusje w takim gronie mogą być konstruktywne i otwierać na nowe idee? I czy to wszystko – solidarność branży, brak nagród, debatowanie nad ideami, wspólne pisanie manifestów, napar z kiełków (!) zamiast negroni – jest w ogóle możliwe? Czy to nie maska? Czy to nie zwid? „Jeżeli halucynujemy, obudzimy się, a jeśli nie, nic się zupełnie nie stanie” – jak dowodził profesor Trottelreiner u Lema. A jeśli obudzimy się i właśnie nic się zupełnie nie stanie…? Biennale Architektury w Wenecji zostało przełożone na rok 2021 i ma być otwarte dla zwiedzających od 22 maja do 21 listopada. Temat główny „Jak będziemy razem żyć?”, kurator: Hashim Sarkis.

Krzysztof Janas socjolog i antropolog społeczny. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie studiował także filozofię oraz urban studies w ramach Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych. Ukończył też studia z ekonomii i rynków zagranicznych na Akademii Leona Koźmińskiego. Badawczo zajmuje się koncepcjami związanymi z metafizyką oraz performatywnością budynków i przestrzeni. Na co dzień zaangażowany w rozwijanie dwóch technologicznych startupów, nałogowe czytanie Faulknera i siłowanie się z rzeczywistością. Adrian Krężlik projektant, który zajmuje się współczesnymi problemami architektury w kontekście zmian technologicznych i kryzysu ekologicznego. Prezes Fundacji Architektury Współczesnej, założyciel platformy edukacyjnej Architektura Parametryczna, wykładowca Weißensee Kunsthochschule w Berlinie oraz School of Form, doktorant Uniwersytetu w Porto. Doświadczenie zdobywał, projektując biurowce w Chinach, centra kultury w Meksyku i placówki badawcze na Bliskim Wschodzie.

a ac m es p as R R a

Th is


146

art-terapia

ART TERAPIA Subiektywnie o tym, jak sobie radzić z życiem w ciekawych czasach

MARTA KRÓLAK

Cholera, co za rok. Jak tylko myślisz, że w 2020 nie może być już gorzej, to wybucha pandemia. Każdy miesiąc przynosi nowy koszmar, więc dziwię się osobom, które jeszcze nie wierzą, że mamy obecnie na świecie sytuację jak w Resident Evil. Nawet ja nie wiem, jak mogłabym Was pocieszyć, drodzy czytelnicy. Pisanie o sztuce i kulturze wydaje się o tyle bez sensu, że po pierwsze nic się nie dzieje, a po drugie intelektualne przyjemności jawią mi się teraz jako utracony przywilej. W początkach pandemii niejedna bliska mi osoba zapadła na chorobę znaną jako serialoza lub gorszą jej odmianę: podkastozę, inni zaś rzucili się w wir wykładów, koncertów i wystaw online. Ja naturalnie popadłam w głęboką depresję, dlatego szał na wirtualne uczestniczenie-we-wszystkim mnie ominął. Rezultat jest taki, że pod koniec czerwca czuję się tak zacofana, jakbym była sto lat za Polakami. Tak, dobrze czytacie – za Polakami. Nie ma chyba obecnie bardziej zacofanego narodu na świecie, który ubiera swoje uwstecznienie w kubraczek jakichś wymyślonych „tradycyjnych wartości”. Kiedy patrzę na to, co dzisiaj dzieje się w moim kraju, przypominają mi się rozważania Norberta Eliasa o nie-

mieckim habitusie narodowym. Kreślenie paraleli między konstruowaniem tragicznego w skutkach mitu ojczystego jest dziś tak oczywiste, że przestaje być zabawnym eksperymentem myślowym, jakim było na studiach. Niedawno mój, i Wasz zapewne też, feed w mediach społecznościowych zalało mocne zdjęcie z warszawskiego protestu przeciwko dyskryminacji rasowej, przedstawiające dziewczynę z transparentem: STOP CALLING ME MURZYN. Wszystkich orędowników „tradycyjnej” polszczyzny odsyłam do słownikowych definicji tego słowa, jeśli nadal nie wierzycie, że jest ono u źródła obraźliwe. Nie będę się więc w to zagłębiać, bo nie minęło dużo czasu, kiedy nasz obecny prezydent odmówił człowieczeństwa kolejnej grupie osób będących pełnoprawnymi obywatelami naszego kraju. Polska jest dziś więc miejscem, w którym osoby nieheteronormatywne określa się jako nie-ludzi, a słowo „murzyn” jest uważane za neutralne, żeby nie powiedzieć – piękne, bo przecież w opowiastce o Bambo posłużył się nim wielki poeta. Jest mi po prostu wstyd, że jestem Polką, i przykro to mówić, bo chociaż nie jestem czarna i od lat żyję w heteroseksualnym związku, to


art-terapia

Kerry James Marshall, A Portrait of the Artist as a Shadow of His Former Self, 1980, zrzut ekranu ze strony www.artsy.net

147


148

art-terapia

nie chcę być częścią zacofanej społeczności, która nie szanuje bliskich mi osób kochających ten sam gender lub mających inne pochodzenie etniczne. Jednak patrząc na to, co w USA dzieje się pod wpływem zabójstwa Georga Floyda, a u nas po haniebnej wypowiedzi prezydenta, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że stoimy na skraju rewolucji. Jakiej – tego nie wie nikt, ale będzie albo coraz gorzej, albo coś wreszcie pękło i odbierzemy wstrętnym białasom ich korony. Porozmawiajmy więc o zjawisku konfliktu, które legło u podstaw nauki o bolączkach ludzkiej duszy. Wraz z narodzinami psychoanalizy w głowie Zygmunta Freuda powstał pomysł, że wszelkie zaburzenia psychiczne spowodowane są wewnętrznymi konfliktami, które z kolei wynikają z błędów wychowawczych popełnianych przez rodziców już od pierwszych dni życia ich pociech. Jednym z takich „zaburzeń” był oczywiście homoseksualizm. Dzisiaj większość z Was już wie, że Freud raczej nie był geniuszem, ale psychiatria jeszcze długo po jego śmierci specjalizowała się w uprzykrzaniu życia pacjentom cierpiącym na „niezidentyfikowane choroby”. Izolowanie chorych od reszty społeczeństwa jest chyba najbardziej lajtową metodą leczenia. W dziejach psychiatrii pojawiają się także inne, pardon my french, szalone koncepcje, takie jak orgon Wilhelma Reicha, mesmeryzm albo leczenie obłędu wywołanego syfilisem za pomocą indukowania gorączki malarycznej. Z tego miejsca droga była prosta nie tylko do lobotomii czy terapii elektrowstrząsowej, ale także do ugruntowania przekonania, że osoby o od-

miennej orientacji seksualnej albo o kolorze skóry innym niż biały są po prostu wariatami. Ośmielę się stwierdzić, że rozwój psychiatrii i psychologii dołożył znacznie więcej niż trzy grosze do umocnienia poglądu, że rasa ludzka dzieli się na różne, podrzędne i nadrzędne rasy i grupy dewiantów, co dla człowieka myślącego logicznie brzmi dzisiaj jak kiepski żart. W latach 60. poprzedniego wieku ruch antypsychiatryczny połączył więc siły z aktywistami i aktywistkami społeczności LGBT+ oraz z Czarnymi Panterami po to, aby rozprawić się raz na zawsze z nieludzkim traktowaniem mniejszości. Zapis o tym, że homoseksualizm jest zaburzeniem psychicznym, udało się usunąć z podręcznika diagnostycznego Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego (APA) dopiero w roku 1974, poprzedzone to było jednak wieloma kontrowersjami. Jestem pewna, że gdyby nie presja społeczna, osoby najbardziej poszkodowane niesprawiedliwą diagnostyką czekałyby na uznanie ich człowieczeństwa do końca świata albo jeszcze dłużej. Koncepcja konfliktu jako źródła zachowań funkcjonuje w wielu terapeutycznych szkołach także dziś. Mam jednak nadzieję, że wśród profesjonalistów i profesjonalistek przynajmniej większość nie uznaje orientacji seksualnej za zaburzenie wywołane złym wychowaniem. W konflikcie jest trochę ze starego i trochę z nowego Ciebie. Mam więc nadzieję, że wewnętrzna walka, którą, drogi czytelniku, prowadzisz właśnie sam ze sobą, może być Twoim motorem do działania i zmiany. Podobnie jak przedstawiciele ruchu antypsychiatrycznego w poprzednim wieku protestowali


art-terapia

przeciw znęcaniu się nad jednostkami nieprzystosowanymi do życia w społeczeństwie, posługującym się dość wąską definicją „normalności”, tak i dziś wiele z nas musi walczyć o swoje prawa z nadętymi suwerenami. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że konflikty społeczne, wywołane raczej brakiem wychowania obywatelskiego niż błędami poszczególnych rodziców, zadziałają na nas jak dolewka dobrego paliwa. Wiem, jak bardzo to trudne,

149

bo sama jestem już zmęczona agitowaniem, i jak tak dalej pójdzie, to moim zdjęciu profilowym wkrótce zabraknie miejsca na solidarnościowe nakładki. Z terapeutycznego punktu widzenia jednak moment, w którym budzi się sprzeciw, tracimy chęć do działania lub po prostu mamy ochotę założyć buty ucieczki, często przychodzi tuż przed wielkim przełomem. Odwagi, kochani. Jesteśmy super. Róbmy, co możemy, i nie poddawajmy się.

Marta Królak felietonistka, kuratorka, współpracowniczka NN6T. Pod adresem marta@beczmiana.pl udziela porad i rozwiązuje problemy. Anonimowość gwarantowana!


150

będzie tylko gorzej

Opadły maseczki, czyli sztuka zostawania w domu

Zapanowało nam międzykrólewie, to znaczy, że niby nie ma korony, a jednak jest. Jeden powie: pandemia się skończyła, inny, że normalnie też wcale nie jest. Chcecie wychodzić, OK. A jeśli nie, to jest kilka sposobów na to, jak z klasą zostać w domu. Porad udziela słynny amerykański ekspert Alex H. Pole.

Nie organizujmy wystaw

Chyba wszyscy już zrozumieli, że wystawy to przeżytek. Weźmy za przykład wystawy w skali międzynarodowej. Najpierw trzeba to wszystko przewieźć z kraju do kraju, a to jest problem. Potem to trzeba ustawić mocą pracowników, na których nie ma pieniędzy. Co gorsze, trzeba to pokazać w instytucji, do której nie można wpuszczać publiczności, bo zakazano jej wychodzić z domu. Jakie na to rozwiązanie? Zdelegalizować wystawy! Chociaż popularna wśród kuratorów teoria głosi, że wirus nie zna się na sztuce i nie chodzi do galerii.

Nie wygłaszajmy swoich poglądów publicznie

Wychodzenie na ulicę i manifestowanie poglądów to przeżytek numer dwa, a dodatkowo naruszenie porządku i ładu, na który wszyscy przystaliśmy. Jak pandemia była jeszcze na serio, to z domu się wychodziło się po papier toaletowy, drożdże i artykuły plastyczne, żeby nimi opisać swój wewnętrzny świat. A dlaczego wewnętrzny? Bo jak mówią eksperci tego sektora, pewne rzeczy w naszej kulturze są tabu, i to jest piękne and I think is beatiful. Zamiast mówić wszystkim, co nam się wydaje,


będzie tylko gorzej

151

lepiej posiedzieć w domu. „Czilera, totalna utopia” – jak mówią memy i w ogóle żyć.nie.u.mie.ra.ć

Stworzyć sobie sobowtóra

Podobno sowieccy dygnitarze wysokiego szczebla mieli taką oto metodę na radzenie sobie z trudnymi sytuacjami publicznymi. Na wiece podwyższonego ryzyka wysyłali sobowtóry, tak zwane matrioszki. Może nie jest to najlepszy wzorzec radzenia sobie ze wszelkimi problemami społecznymi, ale na trudne czasy zarazy można by je przysposobić. Jeśli taki sobowtór by się nie znalazł, sami możecie udawać kogoś, kim nie jesteście. Na wernisażach przedstawiajcie się jako projektant mody z Nowego Jorku, który przyjechał tu, by sprawdzić styl notabli.

Przeczytaj coś od początku do końca

Proponuję, zamiast wychodzenia z domu, ponowne przerobienie kanonu lektur szkolnych. Zacznijmy od czegoś krótkiego: Janko Muzykant – piękna opowieść o chłopie ciemiężonym przez pana. Potem Krzyżacy (7 godzin słuchania według serwisu Storytel), Lalka (35 godzin według tego samego serwisu) i weekendzik adios! W pustyni i w puszczy można sobie ewentualnie odpuścić. Mam też alternatywę dla tych, którzy czytać nie lubią: przesłuchanie wszystkich „numerów 1” Listy Przebojów Trójki, kończąc na tym, który miał być czwarty, ale był pierwszy.

Nagraj swój hot16challange

elo, konie, alek znów coś truje masz już całość, dziurę w niej znajduje jestem krytyk, mam ze wszystkim problem ściągaj obraz, zaraz ci go podrę robić sztukę to są fanaberie lepiej zrób se dziś od sztuki ferie patrzę wkoło, wszyscy pichcą w garach stara mara i twoja gitara. Przekazuję dochód z tego tekstu na artystów, co nie mają fleksu klopsu, sianka ani opierunku sztuka w Polsce, woła „ej! ratunku”! dajcie ZUSik, pan minister, please, bo na farbki grosza nie ma w kiesie coś tam taniej, a co inne drożej ja wam mówię, będzie tylko gorzej. Nominacje #wixapol, #dj bogna’sw, #grzegorzpiatekmc, #zespółmazowsze, #redakcjamagazynuszum Alek Hudzik

pisze o sztuce na FB i o kulturze w „News­w eeku”. Czasem też do innych gazet. Z NN6T związany od numeru 61, czyli od wielu, wielu lat.


152

nagrobki dla nn6t


nagrobki dla nn6t

153


154

usuń poezję

imperium ducha Przedstawia

St ronnictwo Popul arów Gesta Biedronis Życie codzienne świetnie sobie radzi bez wkładki artystycznej. Presja na koncept i estetykę zaburza spokój samozadowolenia. Odpowiedzią na te trendy może być czas spędzony w gronie przypadkowych, świeckich obiektów. Dział zawiera upcykling treści estetycznych w przygodę. Dzisiaj codziennością nas wszystkich są loty na Księżyc, Marsa i Tytana, dwugodzinny dzień pracy, nieograniczony dostęp do większości produktów i o wiele większa kontrola nad elitami politycznymi niż kiedykolwiek w ludzkiej i nie-ludzkiej historii. Kiedyś jednak wydawało się, że historia potoczy się innym zupełnie torem. Turystyczne loty kosmiczne zarezerwowane były dla miliarderów, przebieg powszechnych wyborów kontrolowany przez elity kapitału, a napędzająca cały świat rządza zysku doprowadzić miała do klimatycznego holokaustu. To, że żyjemy w innym zupełnie świecie, zawdzięczamy między innymi dzielnemu pilotowi Brahmastry, Robertowi Biedroniowi. Imperium Ducha i Stronnictwo Popularów zebrały opowieści o tym wielkim człowieku z czasów, gdy losy świata były jeszcze niepewne. Prezentujemy tu dwie z nich:

wie, i wpadli na pomysł, jak skłócić Go z jego liberalnym elektoratem. – Biedroniu – rzekł razemita – dużo prawisz o równości, powiedz zatem, jak ci się zdaje, czy bogaci powinni płacić wyższe podatki? Biedroń przejrzał ich przewrotność i odparł: – Czemu mnie wystawiacie na próbę, obłudnicy? Patrzcie, to jest złotówka! Co jest na niej napisane? Gdy razemita nachylił się, żeby przeczytać napis na monecie, Biedroń rzucił: – Nie zesraj się! I pociągnął razemitę za nos, tak że ten przewrócił się ku radości gawiedzi. Od tej pory Biedroń znany był nie tylko ze swojej prawości i mądrości, ale i z poczucia humoru.

Friszke Czcigodny pisze, że w tych dniach ujawnione zostało działanie tajnej fratrii dygnitarzy-obszarników Kościoła katolickiego, którzy wykorzystywali seksualnie dzieci. Wywołało to pośród kościelnych Wtedy razemici odeszli i naradza- wielmożów wielki strach o utratę li się, jak by podchwycić Go w mo- swych wpływów i władzy. Kościół


usuń poezję

nie stracił wprawdzie swej pozycji od razu, ale – jak podaje kronika Friszkego – reakcje dostojników budziły często oburzenie wśród ludu. Tak odpowiedział na zarzuty wykorzystywania dzieci przez dygnitarzy-obszarników ksiądz Oko: – Zarzucacie nam tedy, że zdarza się, iż ten czy ów ksiądz dopu-

155

ści się spraw wstydliwych wobec dziatwy, ale czyż to on tylko temu jest winien? Czyż nie odchodzicie od świętego obyczaju krępowania stóp kobietom? Niewiasty rzadziej przeto pozostają w domu, a dzieci bez matuli męczy samotność, więc poszukują miłości u księży, którzy nie zawsze ośmielają się im jej odmówić.

Więcej cukierków z tej bombonierki znajdziesz w książce Gesta Biedronis na imperiumducha.com, włącz aparat w telefonie i nakieruj go na kod kuer


156

typografia XXI wieku

Projekt: Kuba Rudziński

Krój pisma TRANSPARENT wziął swoją nazwę od pierwszego zastosowania – znalazł się na transparencie akcji List odtwarzającej happening Tadeusza Kantora z 1967 r. Akcja była gestem artystycznego protestu przeciwko majowej dacie korespondencyjnych wyborów prezydenckich, które ostatecznie się nie odbyły „z powodu nieodbycia”. Autorem projektu graficznego transparentu, jak i liter wykorzystanych do napisu „Żyć nie, umierać” jest Kuba Rudziński, projektant mieszkający na co dzień w Berlinie, uczestnik tej akcji. Kuba zajmuje się projektowaniem krojów pism od kilku lat. – Uważam, że typografia jest fundamentem projektowania graficznego. Ciekawi mnie moment, w którym abstrakcyjny kształt staje się rozpoznawalnym znakiem, literą – mówi. – Jestem przekonany, że litery nie tylko służą do budowania słów, ale same w sobie są nośnikami znaczeń. Kształt liter w Transparencie wziął się z fascynacji Kuby ręcznie malowanymi tablicami emaliowanymi. – Dziś litery na tablicach wycina się cyfrowo na ploterze. Inspiracją dla mnie do tworzenia nowych krojów pism są nie tyle tablice reklamowe czy własnoręcznie wy-

konane szyldy, ile tablice informacyjne czy ostrzegawcze i użyte na nich kroje służące do przekazywania „obiektywnej” informacji: na przykład „wstęp wzbroniony” lub że trzeba nosić kask – tłumaczy Rudziński i dodaje, że ma sporą dokumentację zdjęciową przykładów takich tablic i liter. – Interesują mnie nie tylko zasady, jakie przyjął wykonawca, ale i odstępstwa od nich, które są dla mnie błyskiem inspiracji. Litery w kroju Transparent w założeniu miały być czytelne oraz widoczne z daleka. Wykonanie transparentu do akcji List trwało dwa dni. Wszystkie elementy zostały namalowane na płótnie przez uczestników akcji. W skład grupy weszły osoby ze środowiska artystycznego i aktywistycznego. Kuba, po skończeniu prac nad fontem zamierza umieścić go w internecie do pobrania bezpłatnie, na wolnej licencji, do swobodnego użytku przez innych artystów i aktywistów. Słuchaj też rozmowy z Kubą Rudzińskim w Bęc Radiu na platformach Soundcloud i Spotify


typografia XXI wieku

Akcja List, 6.05.2020, odtworzenie happeningu Tadeusza Kantora z 1967 r., fot: Monika Bryk

157


158

typografia XXI wieku

Krój KK Transparent, maj 2020, projekt Kuba Rudziński, serigrafie wykonane w pracowni Kwiaciarnia Grafiki na wystawę 247 godzin prezentowaną w Miejskim Ośrodku Sztuki w Gorzowie Wielkopolskim (otwarta do 23.08.2020)


typografia XXI wieku

159

W każdym numerze NN6T przedstawiamy inny krój pisma zaprojektowany przez polskich projektantów w XXI wieku. Zbierz wszystkie numery NN6T i posiądź mikroleksykon nowej polskiej typografii.


160

typografia XXI wieku

Kuba Rudziński prowadzi Studio Lekko, projektuje identyfikacje wizualne, publikacje i strony internetowe dla instytucji sztuki takich jak: CSW Zamek Ujazdowski (Warszawa), LACMA (Los Angeles County Museum of Art), Station Museum (Huston) oraz galerii i indywidualnych artystów. Tworzy oprawy graficzne wydarzeń i projektów kulturalnych organizacji, m.in. dla Organizacji Narodów Zjednoczonych (Nowy Jork), Evens Foundation (Antwerpia), Fundacja Bęc Zmiana (Warszawa) czy uczelni wyższych: MIT (Boston), Bates College (Lewiston), Potsdam Institute for Climate Impact Research, Uniwersytet Jagielloński (Kraków). Jego projekty graficzne były prezentowane w licznych publikacjach, m.in. w Print Control, best printed matter from Poland. Poza projektowaniem jest instruktorem jogi Iyengara, którą praktykuje od lat. W wolnym czasie jeździ na rowerze. Mieszka i pracuje w Berlinie. www.studiolekko.com


W PAŃSTWIE Z KARTONU MAMY DLA WAS KSIĄŻKI Z PAPIERU. DOBRE I MĄDRE. www.beczmiana.pl/sklep



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.