Notes na 6 tygodni #128

Page 1

ISSN 1730—9409 / wydawnictwo bezpłatne

notes na 6 tygodni / nr 128 / marzec–kwiecień / 2020


Partnerzy konkursu

@clepositphotos

••

ARCTIC PAPER

o

Pan tu niastal umm

Coders,Lob

STGU

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.


Małgorzata Gurowska MYKOsystem okładka

14 lutego o godzinie 7.00 rano, pomimo protestów i trwających rozmów między prezydentem Warszawy a stroną społeczną, rozpoczęto wycinkę 500 drzew wzdłuż Wybrzeża Helskiego i Szczecińskiego, w obszarze Natura 2000 Dolina Środkowej Wisły. Decyzję o wycince podjęło Miasto Stołeczne Warszawa pod pretekstem ochrony przeciwpowodziowej. Zwężono pas przy Wiśle, który jest korytarzem ekologicznym, tzw. łęgi wiślane. Na jego miejscu ma powstać wał. Przy okazji wycinki drzew zdewastowane zostały siedliska zwierząt, nadwyrężono unikatowy ekosystem. Znikają czarne topole, wierzby, lipy, grusze i klony, siedliska jeży, nietoperzy, kun, ptaków. Usuwane są stare drzewa, które pochłaniają zanieczyszczenia, ograniczane są naturalne pasy zieleni, które zapobiegają podtopieniom i zatrzymują wodę w gruncie. Rysunek na okładce jest częścią projektu MYKOsystem, poświęconego współpracy międzygatunkowej i relacjom między drzewami, ludźmi, grzybami i owadami.

Małgorzata Gurowska Artystka wizualna, profesorka na Wydziale Rzeźby ASP w Warszawie, autorka książek. Tworzy z myślą o uwzględnianiu perspektywy innych gatunków, zwłaszcza tych eksploatowanych i dyskryminowanych przez człowieka. Sztuka jest dla niej narzędziem interwencji i sprzeciwu.


Notes na 6 tygodni

nakład: 3000 egz. Wydawca

Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana Adres redakcji

ul. Mokotowska 65/7, 00−533 Warszawa nn6t@beczmiana.pl Redaktorka naczelna

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

Redaktorka działu „Orientuj się”

Aleksandra Litorowicz, ola@beczmiana.pl

Redaktor działu badania i raporty:

Maciej Frąckowiak, nn6t@beczmiana.pl

Wersja elektroniczna

issuu.com/beczmiana notesna6tygodni.pl nn6t.pl Projekt / skład

Laszukk+s / Hegmank+s Druk

Petit Skład-Druk-Oprawa ul. Tokarska 13 20–210 Lublin +48 81 744 56 59

Korekta

Informacje i ilustracje w dziale „Orientuj się” pochodzą z materiałów prasowych promujących wydarzenia kulturalne. Drukujemy je dzięki uprzejmości artystów, kuratorów, galerii, instytucji oraz organizacji kulturalnych. Kontakt z redakcją: nn6t@beczmiana.pl

Prezeska Zarządu

Bęc Księgarnia Internetowa

Departament Dystrybucji

BĘC SKLEP WIELOBRANŻOWY

Reklama i patronaty

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl Agnieszka Bresińska

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl Ignacy Krzemień, ignacy@beczmiana.pl Olga Gniadzik, Magda Citko zamówienia, kontakt z księgarniami i wydawcami: +48 515 984 508 dystrybucja@beczmiana.pl Księgarnie Bęc / Zespół:

Zuzanna Kramarz, Ola Krawczyk, Katarzyna Nowakowska, Józefina Tomaszewska, Julia Wrzosek

Pomóż nam wydawać NN6T: za każde wsparcie będziemy wdzięczni! Konto NN6T: ING Bank Śląski 13 1050 1025 1000 0090 8036 2206 Prosimy o dopisek: darowizna na NN6T

beczmiana.pl/sklep

Warszawa, ul. Mokotowska 65 pn.–pt. 11–19, sob. 12–18 +48 22 629 21 85, +48 516 802843 BĘC: KSIĄŻKI I RZECZY

Warszawa, pl. Żelaznej Bramy 1 pt.–niedz. 12–20 +48 515 985 146 Znak FNKBZ

Małgorzata Gurowska

Lokal przy ul. Mokotowskiej 65 w Warszawie jest wykorzystywany przez Fundację Bęc Zmiana na cele kulturalne dzięki pomocy Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy.


128 marzec–kwiecień 2019

AUTORKI i AUTORZY: Ada Banaszak, Edwin Bendyk, Wojciech Bociański, Bartek Chaciński, Justyna Chmielewska, Helena Chmielewska-Szlajfer, Bolesław Chromry, Magda Citko, Łukasz Drozda, Paweł Dunin-Wąsowicz, Maciej Frąckowiak, Aleksander Hudzik, Imperium Ducha (Aleksandra Korzelska, Piotr Puldzian Płucienniczak, Łukasz Podgórni), Aleksandra Janus, Agata Kiedrowicz, Monika Kostera, Marek Krajewski, Adrian Krężlik, Marta Królak, Aleksandra Litorowicz, Andrzej Marzec, Michał Michalski, Antoni Michnik, Nagrobki (Maciej Salamon, Adam Witkowski), Josh Plough, Kacper Pobłocki, Maciej Połczyński, Adam Przywara, Katarzyna Roj, Agnieszka Sosnowska, Bogna Świątkowska, Jakub Zgierski oraz zespół projektu Amplifikacje Natury (Jacek Damięcki, Centrala: Małgorzata Kuciewicz i Simone De Iacobis, Anna Ptak, Iza Tarasewicz).

SYSTEM DO MIESZKANIA. PERSPEKTYWY ROZWOJU DOSTĘPNEGO BUDOWNICTWA MIESZKALNEGO Agata Twardoch

Zamów online: beczmiana.pl/sklep zakladka_druga_poziom.indd 3

MIESZKANIA. DOSTĘPNEGO ESZKALNEGO Agata Twardoch

nline:

a.pl/sklep 19.04.2019 09:30



Otwarcie wystawy Rasa i las 6.03–19.04.20 6.03. (piątek), 20:00

Warszawa Marszałkowska 34/50

Wystawa „Rasa i las” śledzi związki ekobójstwa, ludobójstwa i gospodarki leśnej. Ekspozycja przygotowana została przez interdyscyplinarny zespół badawczy INTERPRT, który zajmuje się gromadzeniem faktów związanych ze zbrodniami na środowisku naturalnym. Projekt pokazywany w Biennale Warszawa bada materialność i wizualność dowodów w sprawie nr 1307. To jedyna informacja prasowa wystawy „Rasa i las”. Prosimy, powiedz o niej osobie, która może być zainteresowana tematem. Chcemy, redukując przemysłową produkcję materiałów, by informacja o wystawie przekazywana była z ust do ust.












04

Nr 1/2020 cena 24 zł | 8% VAT 1 (204) | rok XXXVI ISSN 0867-2148 INDEX 354627

9 770867 214193

Nr 1/2020

1 (204) | rok XXXVI

Kultura szkoły Kalanie własnego gniazda Tomasz Bąk Łukasz Kaźmierczak / Łucja Kuttig

KULTURA SZKOŁY. Rewolucja od kuchni Szkoła jest konsumowana od szczebla ministerialnego po ulicę. Od zawsze mieszają się w niej i gotują ideologia, polityka, rankingi. Przyszedł czas, że zawrzało i wykipiało. Podjęto strajk. Protest ukazał jego kuluary. Nauczycielki i nauczyciele nie są należycie wynagradzani ani obdarzeni zaufaniem. Szkoły bywają nudne, niesprawiedliwe, pełne uprzedzeń, stereotypów, nadzoru, przestarzałych receptur. Ale pracują w nich ludzie chcący zmiany – życzliwej komunikacji, dialogu, demokracji, szacunku dla różnorodności, zrozumienia wielowymiarowości świata, współpracy, pokojowych i zdrowych relacji. „Kultura szkoły” pozwala z równą atencją traktować szkolną codzienność, relacje międzyludzkie, wygląd budynków oraz tradycję, program nauczania, prawo oświatowe. Poznać kulturę instytucji oznacza dotrzeć do jej istoty. KALANIE WŁASNEGO GNIAZDA „Nestbeschmutzer” może być pisarzem/pisarką, jak Thomas Bernhard czy Elfriede Jellinek; może być naukowcem bądź badaczką albo prawnikiem. Również pozycje podmiotowe kalających mogą być różne: od tych, którzy robią to z rozmysłem, czasem wręcz lubując się we wzbudzaniu wściekłości wspólnot, po tych, których mocna lojalność wobec własnej społeczności niespodziewanie zostaje nadszarpnięta przez silniejszą wierność prawdzie i sprawiedliwości. Jesteśmy przekonani, że w Europie, a przede wszystkim w Polsce „Nestbeschmutzung” może – a wręcz powinien – się w obecnych czasach pojawiać. Ponownie jednak spotyka się z niechętnymi bądź wrogimi reakcjami wspólnot. Proponujemy przyjrzeć się bliżej temu zjawisku w różnych jego aspektach. Pismo dostępne w dobrych księgarniach i salonach EMPiK Księgarnia internetowa: www.czaskultury.pl/sklep Archiwalne i anglojęzyczne wydania czasopisma w wolnym dostępie: www.czaskultury.pl


#swf2020 shortwaves.pl

#fixingthefuture

organizator

patronat honorowy

finansowanie


Veronica Taussig

Przekroczenia/Crossing otwarcie 07.03.2020, 18.00 kurator Katarzyna Haber Galeria Apteka Sztuki Aleja Wyzwolenia 3/5 Warszawa @veronicataussig #veronicataussig



ObowiÄ…zuje rejestracja.


Stary Rynek 6_Poznań

Galeria Miejska Arsenał

www.arsenal.art.pl

Magiczne zaangażowanie

20.03_26.04.2020 wernisaż: 20.03.2020_g. 18.00


Notes na 6 tygodni poleca!

fot. Justyna Chmielewska

Wydawcy

W księgarniach i w internecie: www.beczmiana.pl/sklep


komuna Warszawa rezydencje 2020

teren wspólny Tim Etchells Zorka Wollny Robert Wasiewicz Marta Jalowska Grzegorz Laszuk Natasza Gerlach Piotr Urbaniec zespół KURATORSKI:

Tim Etchells, Marta Keil, Grzegorz Reske


orie nn6t uj siÄ™ 24

Strona zaprojektowana krojem pisma Maruder / patrz s. 158


25

W poznańskiej galerii :SKALA duet Øleg & Kaśka na wystawie Ashes to Ashes pokazuje prace, w których motywy antyczne i astralne służą do budowania spekulatywnej narracji o niepewnym stanie naszej cywilizacji. 05.03–26.03, Święty Marcin 49 a, galeriaskala.com


26

orientuj się / sztuka i życie

JUSTYNA CHMIELEWSKA DLA NN6T:

#POLSKA

Jest taki trend – może nie najświeższy, bo trwa już parę lat, ale za to z roku na rok wydaje się coraz mocniejszy – polegający na ciągłym poprawianiu historii. Tu się coś podszlifuje, żeby zniknął ostry kant, tam się zalepi, żeby nie było widać brzydkiej skazy, gdzie indziej się coś dosztukuje, gdy brakuje, albo odpiłuje, skoro zawadza. Przeszłość to już nie tyle obcy kraj, ile raczej plastelina. Rozglądając się po mieście, możemy odnieść wrażenie, że zaczęły powstawać już nawet wyspecjalizowane ekipy remontowe. Przyjadą, w try miga postawią rusztowanie, odświeżą tynk agregatem, wyszlifują na glanc, zetrą patynę z tabliczek i poczciwy, acz sprawiający nieustanne problemy rok – weźmy choćby taki niesforny 1939 – zamiast chwiać się na prawo i lewo i straszyć spękanym pod niegdysiejszymi śniegami betonem, będzie jak nowy!


orientuj siÄ™ / sztuka i Ĺźycie

27


28

orientuj się / sztuka i życie

W czasach planetarnej zmiany

Zmiany klimatyczne wpływają na każdą sferę naszego życia, także na myślenie o sztuce – o systemach jej produkcji, dystrybucji, jej społecznej funkcji oraz relacji do innych dyscyplin, przede wszystkim nauki. Wystawa Wiek półcienia składa się z prac artystycznych z ostatnich pięciu dekad, bazujących na obserwacji i wizualizacji przemian zachodzących na kuli ziemskiej. Wskazuje na wzmożenie refleksji środowisk sztuki przełomu lat 60. i 70. XX wieku oraz w drugiej dekadzie XXI wieku. Jednak w kontrze do tezy o „zwrocie ekologicznym” czy popularności „sztuki o antropocenie” kuratorzy Sebastian Cichocki i Jagna Lewandowska podkreślają stałość refleksji środowiskowej, opartej na ciągłości i odpowiedzialności, widocznej w programach i wystawach, które w ostatnich latach zainicjowano w wielu instytucjach w całej Polsce. Jak „zarządzać nieodwracalnym”? Nie wiadomo, ale na pewno warto szukać w nowych formach solidarności, empatii i bycia razem w obliczu kryzysu klimatycznego. Polecamy również siódmy numer humanistycznego magazynu Format P Ziemia pracuje!, w którym znajdziecie wiele wątków obecnych na wystawie (format-p.beczmiana.pl) 20.03–7.06 Warszawa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, ul. Wybrzeże Kościuszkowskie 22 artmuseum.pl


orientuj się / sztuka i życie

Denes Agnes, fot. dzięki uprzejmości Muzeum Sztuki Nowoczesnej

29


30

orientuj się / sztuka i życie

Wywoływanie

natury

Czy da się stworzyć wystawę opar­tą na konkretnym, istniejącym już zbiorze prac? Zadania tego podjął się Marek Pokorný, kurator i dyrektora galerii PLATO w Ostrawie. Z prac pochodzących z kolekcji Fundacji Sztuki Polskiej ING, która obchodzi właśnie jubileusz 20-lecia, zbudował ekspozycję Duch natury i inne bajki. Inspirował się przy tym szkatułkową konstrukcją powieści Jana Potockiego Rękopis znaleziony w Saragossie. Tematem wystawy jest natura, trapiące nas obecnie problemy ekologiczne i klimatyczne oraz odpowiedzialność każdego z nas za kondycję środowiska naturalnego. Wywołanie natury nastąpiło w Muzeum Śląskim, co stanowi jeszcze jeden kontekst do rozważań o skomplikowanych związkach człowieka i przyrody. do 3.05 Katowice, Muzeum Śląskie, ul. T. Dobrowolskiego 1 muzeumslaskie.pl


orientuj się / sztuka i życie

Krzysztof Zieliński, Millennium School #35, 2007, FSP ING 0097

31


32

orientuj się / sztuka i życie

Płynący

świat

Czy współczesność ma jeszcze coś wspólnego z baśnią? Czy płynna rzeczywistość jest jednocześnie starannie wykreowaną opowieścią? Pomiędzy tymi wymiarami balansują mniej znane prace Davida Hock­ neya z cyklu Six Fairy Tales from the Brothers Grimm. Jeden z najbardziej wpływowych brytyjskich artystów XX wieku na wystawie Postacie płynącego świata spotyka się z młodą rzeźbiarką Asaną Fujikawą, która w swoich realizacjach nawiązuje do japońskiej tradycji ilustratorskiej. Korzystając z języka baśni i mitów, przy użyciu klasycznych technik oboje tworzą prace o niewielkich formatach, które są jednak aktualne, pociągające, a czasem niepokojące. Mówią też o przemijaniu, bo dzieli je od siebie prawie pięćdziesiąt lat. Pierwsza odsłona kuratorowanej przez dr Matildę Felix wystawy miała miejsce w berlińskim Georg Kolbe Museum. do 30.04 Wrocław, OP ENHEIM, plac Solny 4 openheim.org


orientuj się / sztuka i życie

33

Asana Fujikawa, Na moich nogach zamiast włosów wyrosło wiele roślin, 2019. Fot. Stephan Vavra, dzięki uprzejmości artystki


34

orientuj się / sztuka i życie

Planetarne

alter ego

Sztuka, jak każda działalność człowieka, czerpie ze źródeł planety i zostawia po sobie ślad. Poza tym węglowym ma jednak szansę pozostawić ślad w człowieku. Ale jak uprawiać sztukę w obliczu katastrofy klimatycznej, zarówno w czterech ścianach galerii, jak i poza nimi? Wystawa Zorki Wollny Środowisko. Retrospektywa na przyszłość kuratorowana przez Joannę Warszę prezentuje dzieła, które powstały z surowców odnawialnych lub materiałów z odzysku. Część z nich po zakończeniu wystawy zostanie oddana do naprawy i ponownie wejdzie do obiegu. Samo środowisko stworzone w TRAFO składa się z form i instalacji, które – podobnie jak nasz świat – są różnorodne, częściowo zdegradowane, częściowo na nowo pobudzone do życia. Podsumowuje szereg eksperymentów artystki z fizycznością, akustyką oraz codziennymi zwyczajami, proponując troskliwe praktyki wystawiennicze. do 29.03 Szczecin, Trafostacja, ul. Świętego Ducha 4 trafo.art

Widok wystawy. Fot. Andrzej Golc


orientuj się / sztuka i życie

35

Diana Lelonek, Topniejący lodowiec Rodanu, 2019

Odgłosy zanikania

Osią wystawy Warstwy Diany Lelonek, kuratorowanej przez Franciszka Orłowskiego, są nagrania terenowe wykonane we dwóch pozornie niezwiązanych ze sobą miejscach: na alpejskich lodowcach Du Rhone i Aletsch oraz na Śląsku. Utwory wykonane we współpracy z Denimem Szramem i Bartkiem Zaskórskim przeprowadzają nas przez kolejne, subtelne warstwy dźwiękowe, które dopełniają ingerencje wizualne wykonane przez artystkę: od znikających ekosystemów po znikający lokalny folklor.

25.04–15.06 Warszawa, Wolskie Centrum Kultury (Centrum Edukacji Historycznej), ul. Wolska 46/48 wck-wola.pl


36

orientuj się / sztuka i życie

Przejęcie

odpowiedzialności Triennale Młodych w Orońsku od początku istnienia prezentowało najciekawsze tendencje w sztuce najmłodszego pokolenia. Tegoroczna, dziewiąta już edycja Póki my żyjemy skupia się na tematach związanych z zachwianiem globalnej równowagi klimatycznej. Kuratorka Marta Czyż zaprosiła do udziału 32 twórców – artystów i artystki młodego pokolenia, którzy w swojej codziennej praktyce systemowo odnoszą się do tych problemów. W ramach Triennale odbył się zjazd z udziałem wszystkich zaproszonych, kuratorki oraz mentorów i mentorek, podczas którego uczestnicy wspólnie zastanawiali się, jak powinna wyglądać sztuka, jakie zadania spełniać i jak być pokazywana, aby minimalizować degradującą działalność człowieka – także artysty. Wypracowane pomysły i rozwiązania są pokazywane na wystawie oraz w formie wspólnych działań. 18.04–31.05 Orońsko, Centrum Rzeźby Polskiej, ul. Topolowa 1 rzezba-oronsko.pl

Patrycja Cichosz, Przyjdź, działaj, szablony aktywistyczne


orientuj się / sztuka i życie

37

Jerzy Zajączkowski, bez tytułu, 2019

Sztuka i technologia Jaka jest aktualność i miejsce tradycyjnych mediów artystycznych w dobie powszechnej cyfryzacji? Jaki ma ona wpływ na naszą codzienność i kondycję? Wystawa httpaintings:// kuratorowana przez Katarzynę Zahorską to spotkanie pięciu artystów i artystek inspirujących się cyfryzacją i cyfrowym obrazowaniem. Przenoszą wprost na płaską powierzchnię płótna lub papieru przetworzone zgodnie z własną malarską wizją wizualne elementy, których podłożem zaistnienia są glitche, czyli błędy komputerowe ujawniające się w przesunięciach, powtórzeniach i kolorystycznych modyfikacjach powstałych w obrębie cyfrowo zapisanego obrazu (Katarzyna Rutkowska, Piotr Kossakowski), piksele jako najmniejsze jednolite komponenty obrazu wyświetlanego na monitorze (Jerzy Zajączkowski) oraz aktualne i nieaktualne już techniki komputerowej wizualizacji (Mariusz Wildeman, Kamil Kocurek). 12.03–25.04 Wrocław, Galeria Miejska, ul. Kiełbaśnicza 28 galeriamiejska.pl


38

orientuj się / sztuka i życie

Rysunek dzisiaj

Jak rysunkiem można badać skład świata? Co to daje, jak kształtuje i czego uczy sam proces rysowania? Dla Gosi Bartosik rysunek to język, autonomia, prawo do głosu. Pełni ważną rolę w kształtowaniu myślenia, patrzenia, wnikliwego obserwowania i czerpania z otoczenia. Artystka przez 30 dni spędzonych na rezydencji artystycznej w Galerii Miejskiej BWA w Bydgoszczy prowadzi dziennik rysunkowy, bada rysunek w przestrzeni miejskiej, a w końcu prowadzi na jego temat lekcje i warsztaty. Codziennie też tworzy z publicznością Małe Manifesty, zapraszając do zabrania głosu, sprzeciwu, walki o. Wystawa Rysunek jako ruch oporu kuratorowana przez Dankę Milewską to nie tylko podsumowanie tych działań, ale przede wszystkim próba odczarowania „niepowagi” tego języka wizualnego i wskazanie, że może być istotny dla każdego, niezależnie od wieku, wiedzy, statusu społecznego. 31.03–18.04 Bydgoszcz, Galeria Miejska BWA, ul. Gdańska 3 galeriabwa.bydgoszcz.pl

Gosia Bartosik, Grube kości, 2019


orientuj się / sztuka i życie

39

Próba sił. Fot. Kornelia Dzikowska

Czas start!

To dziewiąty już cykl wystaw w ramach Project Roomu w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. W przestrzeni prezentacji solowych wystaw młodych artystów i artystek zobaczymy premierowe prace kolejno: Kornelii Dzikowskiej, Jana Baszaka, Adeliny Cimochowicz, Piotra Brucha, Sebastiana Sebulca i Marka Wodzisławskiego. Zostali oni wybrani spośród 150 kandydatek i kandydatów zgłoszonych przez ponad 30 ekspertów – kuratorów sztuki, dyrektorów instytucji i profesorów szkół artystycznych z całej Polski. W styczniu 2021 roku międzynarodowe jury wybierze spośród wszystkich projektów dwa najciekawsze. Cykl inauguruje wystawa Kornelii Dzikowskiej Próba sił, kuratorowana przez Ewę Kozik. To instalacja site-specific odnosząca się do istoty władzy – konfrontacji, negocjacji, niepewności i nieustającego napięcia.

05.03–12.04 Warszawa, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, ul. Jazdów 2 u-jazdowski.pl


40

orientuj się / sztuka i życie

Kogo obchodzi Kuda Gierman?

Kuda Gierman to tytuł zbiorowego projektu malarzy słynnej Gruppy, realizowanego w trakcie międzynarodowej wystawy Grupy artystyczne przedstawiają grupowe dzieła sztuki zorganizowanej podczas Documenta 8 w Kassel w 1987 roku. Namalowany wtedy wspólnie obraz 6 × 6 m po wystawie w tajemniczy sposób zaginął. Jarosław Modzelewski i Marek Sobczyk postanowili wznowić pracę nad tym projektem poprzez wspólne namalowanie dużych, epickich obrazów. Koncepcja wystawy i towarzyszące jej teksty są w całości opracowane przez artystów. Po ekspozycji w galerii Fundacji Stefana Gierowskiego nastąpi druga odsłona wystawy w Muzeum Jerke w Niemczech. do 11.04 Warszawa, Fundacja Stefana Gierowskiego, plac Dąbrowskiego 8/11 fundacjagierowskiego.pl


orientuj się / sztuka i życie

Jarosław Modzelewski, Marek Sobczyk, Nasza Guernica, 2019. Fot. Adam Gut

41


42

orientuj się / sztuka i życie

Na szlaku

Wystawa Magiczne zaangażowanie, nad którą swoje nogogłaszczki rozpostarła Pajęczyca Wielu Wątków, jest miejscem, w którym splatają się wątki aktywistyczne, artystyczne, antyfaszystowskie, animistyczne, równościowe, magiczne, queer-feministyczne. Odbywające się w jej ramach wydarzenia mają na celu zdejmowanie „zaklęć kapitalizmu codziennego”, ukazanie zerwanych więzi pomiędzy światem społecznym a tym, co uznawane potocznie za „naturalne”. Tytuł odnosi się do tego, co zostało wyparte ze świata kierującego się logiką kapitalistycznego antropocenu, czyli do magii, rytuału, pamięci ludzkich i nieludzkich przodkiń, współczucia, relacyjności. Wystawę można przemierzać, wybierając jeden ze szlaków: aktywizmu, animacji lub ścieżkę magicznego zaangażowania poprzez sztukę, które miejscami się przecinają, a odcinkami łączą. Wszystkie drogi mają swoje przewodniczki. 20.03–26.04 Poznań, Galeria Miejska Arsenał, Stary Rynek 6 arsenal.art.pl

Oddam źdźbło. Fot. Joanna Draszawka


orientuj się / sztuka i życie

43

Fot. Justyna Chmielewska

Przewodnik

na najnowsze czasy

Przewodnik kolekcjonowania sztuki najnowszej 2 to zaktualizowana, uzupełniona i poszerzona wersja wydanego ponad dekadę temu bestsellera Piotra Bazylko i Krzysztofa Masiewicza. Jest zaproszeniem do pasjonowania się, kolekcjonowania, a przede wszystkim rozumienia sztuki współczesnej. W bogato ilustrowanej książce znajdziemy nowe rozdziały poświęcone między innymi inwestowaniu na rynku sztuki najnowszej i współczesnej, ciekawym wydarzeniom w świecie sztuki i na światowym rynku sztuki, najważniejszym polskim kolekcjom publicznym, korporacyjnym i prywatnym, a także najciekawszym polskim dziełom sztuki powstałym w XXI wieku oraz opiniom o rodzimym i zagranicznym rynku sztuki. Przewodnik powinien znaleźć się na półce każdej kolekcjonerki i kolekcjonera sztuki najnowszej, ale również w rękach osób, które dopiero planują zakupy dzieł sztuki. Od kwietnia wyczekujcie spotkań z autorami w różnych miastach Polski. Wydawca: Fundacja Sztuki Polskiej ING, Fundacja Bęc Zmiana ingart.pl, beczmiana.pl


44

orientuj się / sztuka i życie

Z czułością Ewa Dąbrowska w swojej sztuce sprawdza, co by było, gdybyśmy kierowali się przede wszystkim empatią. W tym celu powołuje do życia „Homo empathicusa”. Na wystawie o tym samym tytule oglądamy jego negatywną i pozytywną stronę. Pierwsza wizja przedstawia ludzi karykaturalnie zdeformowanych przez plastikowe śmieci. Artystka nawiązuje w niej do żółwi wodnych i innych zwierząt, które stały się kalekie, żyjąc uwięzione w plastikowych odpadach wyrzucanych do oceanów. Czy „zamieniając” człowieka ze zwierzęciem łatwiej będzie zrozumieć skalę naszej bezmyślności i destrukcyjnego wpływu na przyrodę? Pozytywna wizja to postać kobiety, która karmi piersią prosiaczka. Przedstawienie nawiązuje do fotografii Indianki z lasów amazońskich, trzymającej na rękach dziecko, która jednocześnie pochyla się nad świnką, by móc ją nakarmić. Ten obraz symbolizuje nadzieję na współistnienie na planecie różnych istot. Którą wersję „Homo empathicusa” będziemy w sobie pielęgnować? 4.03–30.04 Warszawa, Galeria Promocyjna, Staromiejski Dom Kultury, Rynek Starego Miasta 2 artinfo.pl/promocyjna

Ewa Dąbrowska, z cyklu Choroby cywilizacyjne, 2020


orientuj się / sztuka i życie

45

Łukasz Surowiec, Sen Jakuba, wizualizacja projektu w przestrzeni publicznej

Pomiędzy definicjami Po ewolucji formuły z weekendowej do tygodniowej organizowany przez Fundację Wschód Sztuki Cracow Art Week KRAKERS po raz kolejny służy za platformę spotkań sztuki niezależnej i mieszkańców miasta. Do konkursowej sekcji Miasto i Laboratorium, obok galerii prywatnych, zaproszone zostały fundacje, stowarzyszenia, instytucje publiczne, nieformalne grupy i inicjatywy, w których przestrzeniach organizowane są specjalnie przygotowane wystawy. Tegoroczny program, pełen wystaw problemowych, projektów w przestrzeni publicznej, akcji artystycznych i wydarzeń towarzyszących, spaja hasło przewodnie „Sztuka pojęcie otwarte”. Organizatorzy chcą zastanowić się nad tym, w jakich kontekstach sztuka staje się dzisiaj użyteczna jako „coś więcej” lub „coś innego” niż przedmiot estetycznej kontemplacji. Komu, czemu i dlaczego służy? 19–26.04 Kraków, różne lokalizacje cracowartweek.pl


46

orientuj się / sztuka i życie

Urokliwy demon

Na The Demon’s Brain Agnieszki Polskiej – pierwszą indywidualną wystawę artystki w kraju, kuratorowaną przez Martę Wroblewską – składają się wielkoformatowe prace wideo oraz instalacja dźwiękowa. Cztery zsynchronizowane filmy, wykorzystujące częściowo fabularne, a częściowo animowane obrazy, opowiadają historię kopalni soli, posłańca, urokliwego demona i wielkiegwo wyzwania. Jednak snuta opowieść jest jedynie pretekstem dla innych wątków. Artystka zastanawia się nad przenikaniem się różnych prawd historycznych, a także nad tym, w jaki sposób jednostki mogą przejąć odpowiedzialność za otaczający świat. Uwaga odbiorcy jest tu zatrzymana przez nowoczesny poetycki język wizualny, czerpiący z kreskówkowej słodyczy, disnejowskiej dramaturgii oraz techniki ASMR i hipnozy. do 18.04 Gdańsk, Gdańska Galeria Güntera Grassa, ul. Szeroka 37 ggm.gda.pl

Fot. dzięki uprzejmości organizatora


orientuj się / sztuka i życie

47

Dorota Nieznalska, Męskie fantazje, fragment instalacji, 2020

Perwersja i pożądanie W przestrzeni niewielkiej eksperymentalnej galerii Curators’Lab dochodzi do spotkania dwójki prowokacyjnych artystów: Doroty Nieznalskiej i Daniela Rycharskiego. Kurator wystawy ciało/mięso Paweł Leszkowicz zaprosił ich do poprowadzenia dialogu na temat erotyzmu, a oni wybrali temat „męskich fantazji” pogrążających w erotycznych koszmarze lub rozkoszy. Co oznacza dla nich erotyzm na tym etapie własnej twórczości? Artyści poszukują go w opresyjnej seksualności totalitaryzmów oraz wolności i radości erotycznej demokracji. Nieznalska stworzyła przestrzenną instalację inspirowaną rzeźnią, jej hakami, łańcuchami i fallicznymi elementami. Rycharski natomiast wyrzeźbił swoje ciało oraz stworzył własny, zmysłowy autoportret. 19.03–12.04 Poznań, Galeria Curators’Lab UAP, ul. Nowowiejskiego 12 uap.edu.pl


48

orientuj się / sztuka i życie

Choreografie

wspólnoty

Działania artystyczne często prowokują do zadania pytania o ich realny wpływ na rzeczywistość, społeczność lokalną, budowanie dobra wspólnego. Wątpliwości te drąży wystawa Proste gesty kuratorowana przez Martę Lisok. Każdy uczestnik projektu zaprosił do współpracy osobę bądź grupę osób, z którymi pracował nad scenariuszem: happeningu, instalacji, dźwiękowych bądź wizualnych archiwów, protestu, zgromadzenia itd. Dzieło sztuki jest w tym kontekście elementem pośrednim procesu komunikacyjnego, zachętą do wspólnego działania. Sama idea autorstwa również ulega rozmyciu. Artyści inicjują pewne procesy, tworząc scenariusze praktyk, którymi chcą podzielić się z odbiorcami. Są wśród nich między innymi: zbieractwo, oszczędzanie, opiekowanie się, opowiadanie, filmowanie, nasłuchiwanie, odpoczywanie, pomaganie, dzielenie się czy patrzenie w przyszłość. do 20.03 Katowice, Galeria Sztuki Współczesnej BWA, al. Wojciecha Korfantego 6 bwa.katowice.pl

Pawel Szeibel, Horreo (w trakcie realizacji), 2020. Fot. Barbara Kubska, dzięki uprzejmości organizatora


orientuj się / sztuka i życie

49

Własne Cynthia Maughan, Naszyjnik z żyletek, 1975, 48” Spokojna muzyka w tle

Notatki

na taśmach Sztuka wideo w czasie swojego rozkwitu – możliwego dzięki mobilnej i łatwo dostępnej w USA kamerze Sony Portapak – była niejako odpowiedzią na wyczerpującą się formułę starych mediów, a także coraz bardziej dominującą rolę ogólnokrajowej telewizji. Rejestrowane przez artystów ruchome i udźwiękowione obrazy od początku nie miały być wyświetlane jedynie na ekranach telewizorów i szybko ewoluowały w kierunku wideorzeźby, wideoinstalacji i działań rozgrywających się w czasie rzeczywistym. Wystawa Wideotaśmy. Wczesna sztuka wideo (1965–1976) kuratorowana przez Michała Jachułę sytuuje wideo w czasie, gdy nie było ono jeszcze wpisane w główny nurt artystycznego obiegu i funkcjonowało głównie jako eksperyment pozostający poza obszarem zainteresowania instytucji sztuki. Znalazły się na niej prace 42 autorów, w tym pionierów sztuki wideo. Wideotaśmy – podzielone tematycznie na cztery grupy – dotykają kwestii społecznych, egzystencjalnych, emancypacyjnych, tożsamościowych, a także prezentują możliwe sposoby przetworzenia samego medium. do 13.04 Warszawa, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, plac Małachowskiego 3 zacheta.art.pl

ścieżki Artystyczna Podróż Hestii odbywa się po raz 19., kontynuując tradycję odkrywania talentów wśród studentów i studentek uczelni artystycznych. Tym razem konkurs dotyczy przemian dzisiejszego świata i związanych z nimi niepewności. Jak odnajdujemy się w dynamicznej, przebodźcowanej rzeczywistości? Jaki mamy na nią wpływ i jaki filtr oglądu świata? Konkurs adresowany jest do studentów IV i V roku wszystkich wydziałów i kierunków artystycznych polskich uczelni. Przed uczestnikami stoi szansa miesięcznej podróży i rezydencji artystycznej w jednym z dwóch prężnie działających ośrodków rezydencyjnych: Nowym Jorku i Wilnie. Wystawa finałowa w Muzeum nad Wisłą, filii Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, odbędzie się w dniach 7–20 września. nabór do 3.04 artystycznapodrozhestii.pl


50

orientuj się / architektura i miasto

Zginanie ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

Pod koniec XIX wieku w carskiej Rosji wybitny inżynier Władimir Szuchow opracował nowe rozwiązanie budowy struktur stalowych – na przykład wież dla przemysłu naftowego. Kilka lat później, już w porewolucyjnej Rosji, Władimir Lenin postawił sobie za cel elektryfikację całego kraju, a także promocję nowych w tym czasie mediów: kina czy radia. Dla rozwoju tego ostatniego wyjątkowe znaczenie miała technologia Szuchowa, która posłużyła do budowy oszczędnej i lekkiej wieży wznoszącej się ponad 140 metrów nad Moskwą i nadającej, na zawrotną w latach 20., odległość 10 tysięcy kilometrów. Ten obiekt inżynierii stał się głównym odniesieniem dla najnowszej instalacji Moniki Sosnowskiej zatytułowanej Ćwiczenia z konstrukcji. Zginanie, czyli rzeźby, w której stalowe odwzorowanie struktury Szuchowa zostało zgięte i wpasowane w przestrzeń moskiewskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej Garage. Jest to charakterystyczny dla artystki, wieloznaczny gest wobec spuścizny modernizmu w architekturze.

do 19.05 Moskwa, Garage Museum of Contemporary Art, 9/32 Krymsky Val garagemca.org


orientuj siÄ™ / architektura i miasto

Monika Sosnowska, Exercises in Construction, Bending, 2020, widok wystawy. Fot. Ivan Erofeev Š Garage Museum of Contemporary Art

51


52

orientuj się / architektura i miasto

Architektura Trumpizm ekranu

ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

W tym roku mija 90 lat od powstania kina Atlantic, najstarszego działającego kina Warszawy. Po sąsiedzku, w Zodiaku Warszawskim Pawilonie Architektury można oglądać wystawę poświęconą miejskim przybytkom X muzy. Przekrój kino! omawia architekturę kin, skupiając się na warszawskim Atlanticu, Iluzjonie i nieistniejącej już Skarpie, zaglądając również do multipleksów. Czym było projektowanie kin dawniej, a jak wygląda teraz? Kto je projektował, co dały miastu i mieszkańcom, jak przystosowały się do nowej rzeczywistości albo dlaczego nie przetrwały? Wystawa prowadzi nie tylko przez tytułowe przekroje budynków, ale prezentuje też rzuty, fotografie czy filmy, a uzupełniają ją wykłady, wycieczki i spotkania poświęcone architekturze oraz kinematografii. 14.03–31.05 Warszawa, Zodiak Warszawski Pawilon Architektury, pasaż Stefana Wiecheckiego „Wiecha” 4 pawilonzodiak.pl

w architekturze Kiedy w Stanach Zjednoczonych wyścig o fotel prezydenta nabiera tempa, architektura niespodziewanie staje się jednym z istotniejszych elementów polityki aktualnego prezydenta. Donald Trump znany jest ze swojej deweloperskiej przeszłości, a także zamiłowania do historyzującego kiczu, których to styk dostrzec można we wnętrzach jego prywatnych apartamentów i rezydencji. Niedawna publikacja „Architectural Record” ujawniła jednak, że Trump ma znacznie większe ambicje związane ze współczesnym reinterpretacjami świątyń starożytnej Grecji czy Rzymu. Jego biuro przygotowuje bowiem propozycje prawa „Making Federal Buildings Beautiful Again”, które nakazuje przyjęcie istniejącym budynkom rządowym i przyszłym inwestycjom jednolitej klasycyzującej formy. Czas pokaże, czy architektura amerykańskich urzędów podzieli los sławnego macedońskiego dziedzictwa brutalizmu, opakowanego w ostatnich latach w gipsowe kolumnady i tympanony.


orientuj się / architektura i miasto

53

Krajobraz wiejski w okolicy Biechowa, 2019, archiwum badawcze wystawy Trouble in Paradise, która będzie prezentowana w Pawilonie Polskim na Biennale Architektury 2020. Fot. Wojciech Mazan ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

Biennale

Wenecja 2020

Biennale w Wenecji jest centralnym i dominującym wydarzeniem na mapie współczesnych wystaw architektonicznych. Jednocześnie od kilku lat zdaje się zawodzić (poza kilkoma pawilonami narodowymi), wskazując raczej na rozdźwięk pomiędzy prezentowanym rozumieniem architektury a istniejącym obok niej światem – sztuką, polityką, ekonomią, a często też budownictwem czy inżynierią. Tegoroczna, 17. edycja zatytułowana Jak będziemy żyli razem? pod przewodnictwem libańskiego architekta i wykładowcy Hashima Sarkisa pragnie zmierzyć się ze wspomnianym rozdźwiękiem poprzez przyjrzenie się roli architekta jako mediatora i opiekuna „przestrzennego kontraktu”. Jego przyszłość Sarkis chciałby widzieć w świecie, w którym ludzie żyją „dostatnio i wspólnie”. Oczywiście dokładnej ocenie wystawę będziemy mogli poddać dopiero po jej odwiedzeniu, jednak tego typu stwierdzenie zapowiada problemy, które ujawniło kilka ostatnich biennale – wenecka wystawa, usilnie stojąca m.in. za kultem indywidualnych twórców czy ekspansywnym i addytywnym myśleniem o projektowaniu, potrzebuje raczej nowej krytyki niż „nowego kontraktu”. 23.05–29.11 Wenecja, Giardini i Arsenał labiennale.org


54

orientuj się / architektura i miasto

Wszechświat

miejski

Warszawska grupa projektowa Centrala, architekci i badacze środowiska zurbanizowanego – Małgorzata Kuciewicz i Simone De Iacobis – w tegorocznej, 6. edycji Concéntrico Międzynarodowego Festiwalu Architektury i Projektowania w Logroño w Hiszpanii prezentują wystawę Reverberations. Specjalnością Centrali są projekty oparte na wnikliwych badaniach historyczno-przestrzennych, odnoszące się do kwestii środowiska przyrodniczego, którego lekceważenie skutkuje degradacją jakości życia oraz dostrzegalnym dziś powszechnie kryzysem klimatycznym. Wystawa, przygotowana specjalnie z myślą o hiszpańskim festiwalu, składa się z obiektów, fotografii, planów, map, modeli, instalacji dźwiękowych, a także drobnych interwencji w przestrzeni miasta. Dotyczy, jak mówią jej twórcy, „ulotnego momentu, w którym architektura jest czasownikiem, a nie formą, kiedy łączy intymność ze skalą wszechświata. Przestrzenie architektury mogą wzmocnić poczucie bycia częścią naturalnych cykli, rytmów dnia, pór roku i zmian pogody. Zjawiska grawitacji, oscylacji światła i cyrkulacji wody – te same procesy, na których opiera się reprodukcja planety – należy postrzegać jako elementy architektury”. 29.04–3.05 Logroño, ratusz i wybrane miejsca w mieście concentrico.es


orientuj się / architektura i miasto

Centrala, Przestrzenie przejściowe i sezonowe, kolaż, 2018

55


56

orientuj się / ARCHITEKTURA I MIASTO

JOSH PLOUGH DLA NN6T:

Mobilna

Architektura Zmiany Przypadek berliński: zamiast korzystać z istniejących sposobów prowadzenia współpracy, powołajmy do życia nowe. Interdyscyplinarne studio projektowe ON/ OFF, w ramach projektu Współ-maszyny, proponuje „mobilną architekturę zmiany”. „W świecie, w którym nie czujemy się reprezentowani czy wspierani przez rządy albo nie zgadzamy się ze stanowiskiem dużych korporacji lub prywatnych interesów, lub w którym chcemy wspierać grupy marginalizowane, postanowiliśmy działać i szukać alternatyw”. Chodzi o to, żeby wychodzić z tym wynalazkiem (albo poprzez niego?) na ulice i odkrywać to, co wcześniej było niewidoczne lub niedostrzegane. Mogą to być historie, kwestie polityczne albo emocje, których do tej pory nie wyrażaliśmy. Intrygująca i mechaniczna forma współ-maszyny z miejsca wzbudza zainteresowanie i pobudza wyobraźnię, zbliżając do siebie ludzi – zarówno w swoim obrębie, jak i w otoczeniu. Funkcjonując w mieście, wykorzystuje dany kontekst do odnajdywania punktów wspólnych i spornych, pozwalając na ich przedyskutowanie. onoff.cc

© Tim Van de Velde


orientuj się / ARCHITEKTURA I MIASTO

57


58

orientuj się / dizajn

AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

Uwolnić

materiał Plastikowe lastryko, wazon z granulatu, akustyczny panel z filcu z przetworzonych butelek PET. Śmieci są dzisiaj naszym zasobem. Musimy nauczyć się z nich korzystać – mówi Agata Nowotny, kuratorka wystawy Zasoby. Slow materials. Socjolożka i badaczka zagląda do polskich fabryk w poszukiwaniu „wolnych” materiałów, czyli takich, które powstały z przetworzenia odpadów, resztek i zanieczyszczeń i mogą służyć dalszym procesom twórczym. Wystawa to wizyta na zapleczu współczesnej produkcji i jednocześnie pytanie o to, czy można żyć wolniej i wolniej produkować. Wbrew pozorom szybka i tania produkcja może niedługo przestać się opłacać. Podczas niedawnej odsłony Zasobów w ramach Arena Design w Poznaniu zobaczyliśmy tworzywa i produkty z przetworzonego plastiku, na Łódź Design Festival w maju – analogiczne produkty powstałe w inny sposób. Kolejnym krokiem cyklu są rezydencje projektowe w fabrykach. Idzie nowe! facebook.com/ zasobymorethanfactory


orientuj się / dizajn

Płyty z przerobionych plastikowych odpadów, w 100% z recyklingu. Producent: Smile Plastics

59


60

orientuj się / dizajn

AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

Dizajnie,

co dalej?

Na naszych oczach świat – i dizajn – przechodzą transformację. Od estetyki do etyki – z narzędzia na usługach rynku projektant stał się kimś, kto ten rynek zmienia i kształtuje, odpowiadając na globalne problemy społeczne i środowiskowe. Świat nie potrzebuje kolejnej sukienki ani samochodu, a systemu. Systemu zmian – sięgających daleko i głęboko, od zmiany jednostkowych nawyków po sposoby produkcji i tworzenia materiałów. Viktor Papanek już w latach 70. pisał, iż „są zawody bardziej szkodliwe niż wzornictwo przemysłowe – ale jest ich tylko kilka”. Czas się z tym zmierzyć. Podczas wystawy dyplomów pierwszych absolwentów wydziału wzornictwa szczecińskiej Akademii Sztuki What’s next? zobaczymy m.in. tkaniny wytworzone z użyciem nasion, lampy wykonane w technologii biodegradowalnego druku 3D czy sensualną biżuterię dla osób niewidomych. Ekspozycja oraz towarzysząca jej konferencja i warsztaty projektowe będą okazją do debaty o przyszłości świata. Bo kto, jeśli nie uczelnie projektowe, mają być inkubatorem zmian?

10–15.03 Szczecin, Akademia Sztuki, pl. Orła Białego 2 akademiasztuki.eu


orientuj się / dizajn

Maria Bąk, Nóż do ziół, projekt w pracowni dr. hab. Bartosza Muchy

61


62

orientuj się / dizajn

AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

robić Rzecz ludzka Jesteśmy relacyjni. Powiązani siecią zależności z materią, przestrzenią, z ludźmi, zwierzętami i roślinami. Każdy aktant, jakby powiedział Bruno Latour, to składnik naszej rzeczywistości i jako taki ma na nas wpływ. Może tu sięga korzeniami odradzająca się popularność rzemiosła, które materię świata obrabia uczciwie, cieleśnie i sensualnie? Tę energię wysiłku twórcy czuć pod palcami w dotyku olejowanego drewna, chropowatości ceramicznej miski, w zapachu świeżo utkanej na krośnie tkaniny. Fascynujący jest kosmos rzemieślniczych warsztatów: z układem narzędzi, maestrią ruchów, orbitami (spodziewanych) zdarzeń. Do tych wszechświatów dają nam dostęp dwie wystawy w Instytucie Dizajnu w Kielcach. Robić / Rzeczy pod kuratelą Olgi Milczyńskiej i Ewy Klekot pokazuje zaaranżowane warsztaty rzemieślnicze: tkacki, ceramiczny, kaletniczy, introligatorski, a także stanowiska prezentujące świat drewna oraz stali. Można zarówno dotknąć surowców i materiałów, jak i spróbować swoich sił przy specjalnych przyrządach, symulujących poszczególne czynności wykonywane w pracowniach. Oblicza nowego rzemiosła pod kuratelą Małgorzaty Herman i Radka Zawadzkiego to z kolei zbiór 24 fotografii wykonanych w pracowniach twórców, dzięki czemu stajemy się świadkami mistrzowskiej obróbki materii świata. do 17.05 Kielce, Instytut Dizajnu, ul. Zamkowa 3 idkielce.pl

Pracownia Endemit. Fot. Natalia Miedziak-Skonieczna


orientuj się / dizajn

63

VivoKey Spark, proj. Amal Graafstra

Cielesne skrajności Nowy sezon w Żyjni, ogólnodostępnym sanatorium w Dizajn BWA Wrocław, rozpoczyna wystawa Ciało na rozdrożu, która miała premierę podczas Gdynia Design Days 2019. Jej kuratorzy, Agata Nowak i Michał Bachowski, uzupełnili ją jednak o nowe konteksty i projekty. Wystawa opowiada o scenariuszach i możliwościach, dzięki którym zmieniają się nasze ciała. To z jednej strony rozwiązania poprawiające człowieka i wyręczające go w różnych zadaniach (m.in. dzięki chirurgii plastycznej, bioinżynierii czy sztucznej inteligencji), a z drugiej te celebrujące naturalność ludzkiego ciała, opierającego się wszelkim sztucznym ulepszeniom. Wybór między tymi dwoma skrajnościami nie zawsze jest oczywisty, a prędzej czy później konieczność dokonania go być może będzie dotyczyła nas wszystkich. do 29.03 Wrocław, galeria Dizajn BWA, ul. Świdnicka 2-4 bwa.wroc.pl


64

orientuj się / dizajn

Praca

zespołowa

Wystawa MYKOsystem, po prezentacji na zeszłorocznym Triennale di Milano, do zobaczenia w Polsce! To studium jednego materiału widzianego z perspektywy różnych gatunków – drewna. Jej idea opiera się na współpracy międzygatunkowej – dla nas drewno to budulec i surowiec, dla grzyba może być pożywieniem, a dla innego przedstawiciela tego królestwa – ciałem żywej rośliny, z którą współpracuje przy obopólnej korzyści. Z perspektywy drzewa drewno nie istnieje, jest tylko ciało. Twórcy instalacji, Małgorzata Gurowska, Maciej Siuda i Agata Szydłowska, pokazują, że to nie człowiek jest centrum wszechrzeczy i nikt, nawet Homo sapiens, nie jest samotną wyspą. Wystawie towarzyszą spotkania, warsztaty, dyskusje i działania performatywne.

do 29.03 Warszawa, Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum Kultury, ul. Krakowskie Przedmieście 15/17 kordegarda.org


orientuj siÄ™ / dizajn

Grafika, Małgorzata Gurowska

65


66

orientuj się / dizajn

Młode projektowanie Konkurs Design 32 organizowany przez Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach już od 10 lat nagradza najlepsze dyplomy projektowe publicznych uczelni artystycznych. Spośród 32 projektów prezentowanych na wystawie konkursowej złożone z rektorów uczelni jury wybierze najlepsze i przyzna aż cztery nagrody. Jubileusz to moment, by zastanowić się nad wpływem konkursu na polską rzeczywistość (nie tylko projektową), a także przyjrzeć się drodze zawodowej laureatów – organizatorzy pytają, czy dyplomy będą dla nich przepustką do profesjonalnej kariery? Czy są wśród nich osoby, które zrewolucjonizują nasze myślenie o dizajnie? Tegoroczna wystawa będzie więc również retrospektywą prac z ostatniej dekady oraz przeglądem podejmowanych tematów i strategii twórczych. Prócz prezentacji w Katowicach odwiedzi również majowy Łódź Design Festival. ogłoszenie wyników: 13.03 Katowice, Galeria Rondo Sztuki, rondo gen. Jerzego Ziętka 1 rondosztuki.pl

Marta Wota, projekt urządzenia usprawniającego procedurę testu kometowego – ILECA-28, ASP Łódź


orientuj się / dizajn

67

Jakub Jezierski, WarszawaWarsaw 2, nagroda główna 2018 w kategorii ilustracja książkowa

PGDAwards start!

Polish Graphic Design Awards to największy w Polsce branżowy konkurs rokrocznie prezentujący realizacje ze wszystkich istniejących dziedzin grafiki użytkowej. Jego trzecia edycja obejmuje 16 kategorii i 42 podkategorii konkursowych. Celem organizatorów jest obiektywna ocena wszystkich dziedzin dizajnu wizualnego. Ponad 40 jurorów i jurorek – specjalistów w swoich dziedzinach projektowych – przyjrzy się pracom w takich kategoriach jak identyfikacja wizualna, plakat, ilustracja, projektowanie krojów pism, prasa, digital media, wayfinding czy opakowania. Uroczyste wręczenie nagród odbędzie się w ramach konferencji PGDTalks w Warszawie w dniach 6–7 czerwca 2020 roku.

ostateczny termin zgłoszeń upływa 1 kwietnia polishgraphicdesign.com


68

orientuj się / FOTOGRAFIA I FILM

Między Wschodem a Zachodem Pies o Dwóch Ogonach to partia polityczna założona przez grupę węgierskich artystów, którzy w swoich działaniach performatywnych i happeningach wyśmiewają rządzących i ich populistyczne manipulacje. To ironiczne spojrzenie na rzeczywistość stało się dla fotografa Michała Adamskiego kluczem do opowiedzenia o współczesnych Węgrzech i umacniającym się autorytaryzmie Viktora Orbana. Książka Pies o dwóch ogonach to fotograficzna opowieść skupiająca się na relacjach między rządem a społeczeństwem, stojących pomiędzy rzeczywistością a propagandową wizją silnego państwa. Pokazuje symbole, miejsca, wydarzenia, ale przede wszystkim człowieka uwikłanego w polityczne procesy zdobywania władzy. Wydawca: Fundacja PIX.HOUSE / Michał Adamski pix.house


orientuj się / fotografia i film

Michał Adamski, Pies o dwóch ogonach

69


70

orientuj się / fotografia i film

Potwory z legend Czerwony to kolor szczególny dla fotografii. W Rzece podziemnej Łukasza Rusznicy czerwone światło towarzyszy zaistnieniu na fotografiach yōkai – potworów, bohaterów historii i opowieści pochodzących z japońskiego folkloru. Tutaj swoich ciał użyczają im osoby poznane przez artystę w Takamatsu, jednym z miast portów Morza Wewnętrznego. Tym samym czerwień staje się barwą, która odsłania świat mitów, umożliwia kontakt z tym, co tajemnicze, podświadome, groźne. Wystawa kuratorowana przez Pawła Bąkowskiego obrazuje przejście od krwistej czerwieni do najczarniejszej matowej czerni, symbolizujące przenikanie się dwóch porządków, istnienia i nieistnienia. Najczarniejszą czerń znajdziemy w oprawionej w ramę powierzchni pomalowanej pochłaniającą 99,6% światła farbą. do 25.05 Wrocław, Muzeum Współczesne, plac Strzegomski 2 a muzeumwspolczesne.pl

Łukasz Rusznica, Yuki-Onna z cyklu Rzeka podziemna, 2017. Dzięki uprzejmości artysty


orientuj się / fotografia i film

71

Siergiej Mielniczenko: Young_Free #1

Kolorowa transgresja Fotografia w Ukrainie to coś więcej niż hobby, sport, a nawet sztuka. Jest sposobem na kolektywne przeżywanie wydarzeń na scenie politycznej, niesie opowieści o wojnie, biedzie, wykluczeniu i komunikuje ukraiński „stan umysłu”. Siergiej Mielniczenko – jeden z ukraińskich młodych talentów – na wystawie Młodzi i wolni kuratorowanej przez Adama Mazura pokazuje fotografię balansującą na granicy schematów. Nie jest to ani intymność, ani seks. Ani akt, ani porno. Bawi się queerową estetyką, lecz nie do końca jest oddany temu sposobowi patrzenia. Kolorowe postaci mężczyzn ukazane poza czasem i cywilizacją przenikają się z czarno-białymi wizerunkami kobiet. do 31.03 Warszawa, Leica 6×7 Gallery, ul. Mysia 3 leica-gallery.pl


72

orientuj się / fotografia i film

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Historia małżeńska

Carlos Reygadas nie jest reżyserem łatwym w odbiorze. Prawdopodobnie dlatego, że nie przekłada, jak większość współczesnych twórców, ludzkich opowieści na język kinematografii, lecz swoimi dziełami roznieca emocje i uczucia, zamiast po prostu ilustrować je poszczególnymi obrazami. W filmie Nasz czas meksykański reżyser przedstawia nam świat Juana i jego żony Esther, którzy decydują się żyć w otwartym związku, mając jednocześnie trudności z wymykającymi się spod kontroli uczuciami. Powoli obserwujemy, jak małżeństwo przeżywa kolejne gwałtowne wstrząsy i fluktuacje, które doprowadzają ich do granic wytrzymałości. Ciekawym zabiegiem formalnym jest to, że reżyser sam zdecydował się zagrać rolę męża, w roli Esther obsadził swoją żonę i ich dzieci również grają w filmie. Reygadas po 7 latach znów zaskakuje i zabiera mocny głos na temat naszych czasów. Premiera: 3.04

Fot. Dzięki uprzejmości Gutek Film


orientuj się / fotografia i film

73

Kusama: Infinity ©Harrie Verstappen

Kobieca perspektywa HER Docs Film Festival to pierwszy w Polsce festiwal filmów dokumentalnych prezentujący twórczość kobiet. To również przestrzeń wymiany myśli oraz zaangażowanej dyskusji na tematy ważne nie tylko dla osób identyfikujących się jako kobiety, ale przede wszystkim dla społeczeństwa obywatelskiego. Festiwal pragnie stać się wizytówką równości – nie tylko w branży dokumentalnej. W programie jest ponad 60 polskich i zagranicznych filmów dokumentalnych, animacji i wideoartów, prezentowanych w sekcjach tematycznych (m.in. Sztuka, Ciało, HERstorie, Lepsze jutro?, Seks, Przeboje festiwali, Nowe twarze), oraz kilkanaście wydarzeń towarzyszących, w tym spotkania z twórczyniami filmów, debaty z udziałem ekspertek i ekspertów, program edukacyjny dla młodej publiczności, warsztaty i imprezy muzyczne. Większość filmów będzie pokazywana w Warszawie po raz pierwszy. 6–10.03 Warszawa, Kinoteka, Pałac Kultury i Nauki, plac Defilad 1 herdocs.pl


74

orientuj się / fotografia i film

Treściwy festiwal krótkiego kina Short Waves Festival to sieć filmowych wydarzeń, rozproszonych w przestrzeni miejskiej Poznania, między innymi w kinach studyjnych, galeriach sztuki, klubach i centrach kultury. Trzonem 12. edycji święta kina krótkometrażowego są pokazy konkursowe, czyli zestawy filmów krótkometrażowych obejmujących pięć kategorii: Konkurs Międzynarodowy, Konkurs Polski, Dances with Camera, Urban View oraz Konkurs Polskich Filmów Eksperymentalnych. Nie zabraknie też filmowych pasm tematycznych (Comedy, Horror czy Kinky Shorts) oraz Random Home Cinema, czyli słynnych już pokazów w prywatnych mieszkaniach poznaniaków. W tegorocznym haśle „Fixing the Future” organizatorzy zawarli deklarację, że wspólnie z publicznością chcą tworzyć festiwal przyjazny dla planety, otwarty i różnorodny. 17–22.03 Poznań, różne lokalizacje shortwaves.pl

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Poza zasadą przyjemności

Dobrze przyjęty na festiwalach w Rotterdamie i Sundance Koko-di Koko-da to kolejny po Midsommar film, w którym jego twórca przy użyciu folkowych motywów oraz estetyki horroru przestawia próbę znalezienia wyjścia z traumatycznej sytuacji rozstania. Reżyser Johannes Nyholm nie lubi opowiadać, o czym jest jego film – najlepiej po prostu go przeżyć, wyjść z niego cało i mieć przy tym więcej szczęścia niż główni bohaterowie. W warstwie formalnej, poprzez odwołanie się do okrężnego ruchu pozytywki, obraz bardzo dobrze oddaje nawracający rytm traumy. Nyholm stara się dowieść, że ewidentnie nie obejmuje jej zasada przyjemności – podobnie jak Freud zdaje się twierdzić, że w dążeniu do udręki można odnaleźć zdecydowanie więcej przyjemności, niż nam się wydaje. Powracające sceny z udziałem filmowego małżeństwa przypominają kolejne sesje terapeutyczne i odtwarzanie ciągle tej samej fałszywej, ale doskonale znanej melodii. 7.04 Poznań, Pawilon, ul. Ewangelicka 1 pawilon.org


orientuj się / fotografia i film

75

Fot. dzięki uprzejmości Pawilonu ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Rzeczy, które nienawidzą ludzi Peter Strickland dał się już poznać polskiej publiczności jako znakomity reżyser przy okazji Berberian Sound Studio oraz Duke of Burgundy. Tym razem przenosi nas w świat mody, domów towarowych i wyprzedaży lat 90. XX wieku, rozsiewających wokół siebie niewyjaśnioną magiczną aurę oraz powab. Opowiada historię nawiedzonej czerwonej sukienki, która bardzo szybko okazuje się seryjną morderczynią. In Fabric to nie tylko zaprawiony nostalgią film o fetyszyzmie towarowym z lekką nutą krytyki konsumpcji, ale przede wszystkim opowieść o rzeczy posiadającej swoje mroczne, tajemnicze i nierozpoznane przez nikogo wnętrze. Właściwie nie wiemy, jakie były motywy i powody jej morderczej działalności, być może po prostu nienawidziła ludzi. Jedno jest pewne, Stricklandowi udało się zbudować niesamowicie mroczną atmosferę filmową, która ukazuje przemysł tekstylny jako przestrzeń okultystycznych ceremonii i tajemniczego kultu. 24.03 Poznań, Pawilon, ul. Ewangelicka 1 pawilon.org


76

orientuj się / RUCH I DŹWIĘK

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

SŁUCHANIE MIASTA

Mała narracja 10 lat później

Konferencja naukowa Słuchanie medium poświęcona jest tematyce sound studies. Tegoroczna, trzecia edycja Dźwięki miasta skupia się na audiosferze miast – ich pejzażach dźwiękowych, sposobach ich projektowania i słuchania, problematyce miejskiego hałasu, interwencjom sztuki dźwięku w ich przestrzeń. W kręgu poruszanych zagadnień znajdą się także dźwięk jako element tożsamości czy element obywatelskich protestów oraz walki o dźwiękową władzę nad miejską przestrzenią. W ramach programu artystycznego wystąpi m.in. Tomasz Mirt, kluczowa postać rodzimego fieldrecordingu. Zgłoszenia można przesyłać do 31 marca! 17.04 Konin, Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa, ul. Popiełuszki 4 pwsz.konin.edu.pl

W marcu 2006 roku Wojtek Ziemilski dowiedział się, że w Instytucie Pamięci Narodowej znajdują się teczki z donosami pisanymi przez jego słynnego dziadka hrabiego Dzieduszyckiego. Dziadek współpracował ze służbami bezpieczeństwa w PRL. To trudne dziedzictwo. Ale czy równie trudna pamięć? Cztery lata później, w 2010 roku, w Teatrze Studio ma premierę Mała narracja – spektakl, wykład, niby zwykła prezentacja z użyciem rzutnika – poświęcona dziadkowi. Ziemilski opowiada o nim ze swojej perspektywy, dzieli się rodzinnymi wspomnieniami i reakcjami na oskarżenia prasowe. Osobiste wspomnienie staje się sposobem na wymknięcie się wielkiej narracji i ukazuje swoją wywrotową moc. Spektakl został świetnie przyjęty przez publiczność, odegrał istotną rolę w toczącej się w tamtym czasie żywej dyskusji o archiwach i pamięci. W 2020 roku Teatr Studio świętuje dziesięciolecie premiery i jednorazowo wznawia spektakl. Jak zadziała on na publiczność po tylu latach? 28.04 Warszawa, Teatr Studio, PKiN, plac Defilad 1 teatrstudio.pl


orientuj się / ruch i dźwięk

77

Alexandra Bachzetsis, Escape act. © Blommers & Schumm AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

Nie chroń mnie – szanuj mnie!

Hasło tegorocznej odsłony WOWMEN! brzmi z pozoru mało spektakularnie: „Dzień Kobiet”. Samo wydarzenie ma jednak wybuchowy potencjał. Składają się na nie performanse, dyskusje oraz pokazy filmowe, które krytycznie przyglądają się tematyce gender w kontekście społecznym i w sztuce. „Takie spojrzenie jest nadal konieczne w świecie, w którym przemoc domowa i zabójstwa kobiet ciągle mają miejsce; świecie, w którym szerzy się seksizm – zarówno w mediach społecznościowych, jak i poza nimi; świecie w kryzysie, w którym wciąż pojawiają się nieformalne sieci wpływów – często białe, heteroseksualne i męskie; świecie, w którym wciąż zbyt często pojawiają się historie #MeToo” – piszą organizatorki. W ramach WOWMEN2020! będzie można zobaczyć między innymi Escape Act Alexandry Bachzetsis, artystki, która w swoich pracach stale podważa granicę między kobiecością a męskością. Pokazuje, jak łatwo jest przepisać stereotypowe cechy związane z płcią na inne ciała, myląc tropy czy zamazując obraz tożsamości. Bawi się iluzją, dragiem, konwencją striptizu czy youtubowych tutoriali. 6–7.03 Bruksela, Kaai Theater, square Sainctelette kaaitheater.be


78

orientuj się / ruch i dźwięk

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

AUDIOWIZUALNE Riley Riley, RELACJE Riley Riley Już od wielu lat ważnym punktem na mapie wiosennych festiwali muzyki eksperymentalnej jest CoCArt – zawieszony między muzyką improwizowaną i elektroniczną, undergroundem oraz obrzeżami akademii. Tegoroczna edycja tradycyjnie już łączy postaci z rodzimej sceny oraz gości z zagranicy, zwłaszcza z niemieckiego kręgu kulturowego oraz Europy Środkowej. Na główne wydarzenie zapowiada się koncert Reinholda Friedla, znanego lidera formacji Zeitkratzer, który zaprezentuje program wychodzący od solowego albumu Inside Piano, w którym Friedl – zgodnie z tytułem – bada możliwości dźwiękowe oraz całą akustyczną geografię wnętrza fortepianu. CoCArt to jednak festiwal bez headlinerów, na którym często największe wrażenie robią występy nieoczekiwane i nieoczywiste. Jak co roku kuratorski duet: Rafał Iwański i Rafał Kołacki, położył nacisk na projekty o silnym komponencie wizualnym – obecnym choćby w twórczości niestrudzonego audiowizualnego eksperymentatora Andy’ego Guhla, strojach i warstwie performatywnej duetu Black Burst Sound Generator czy idei projektu Resonantpiktures (Robert Knuth, Rito Primitivo, Iga Świeściak). 27–29.03 Toruń, Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu, ul. Wały gen. Sikorskiego 13, oraz Centrum Kultury Dwór Artusa, Rynek Staromiejski 6 cocart.pl

Terry’ego Rileya, jednej ze sztandarowych postaci amerykańskiego minimalizmu, pewnie nikomu nie trzeba przedstawiać… A może właśnie potrzeba? Riley wbrew pozorom nie do końca wpisuje się w stereotypy dotyczące tego nurtu, a jego twórczość z lat 60. i 70. wskazuje na pomijane tendencje w jego obrębie. Ze wszystkich pomnikowych postaci to on najsilniej związany jest z rozwojem jazzowej improwizacji w latach 50. i 60. Swoją twórczością, czerpiącą z tradycyjnej muzyki marokańskiej, a w drugiej kolejności z klasycznej muzyki indyjskiej, zapoczątkował dialog między obrzeżami muzyki komponowanej, improwizacji jazzowej oraz swoistego „medytacyjnego undergroundu”, który wyrósł w drugiej połowie lat 60. na rockowo-­ -folkowych obrzeżach ówczesnej kultury alternatywnej. W ostatnich latach często gra z synem Gyanem, wszechstronnym gitarzystą, który na użytek grania z ojcem przerzucił się z gitary klasycznej na elektryczną. To w zasadzie wychodzący z improwizacji postpostminimalizm, jedynie pozostający w dialogu z niegdysiejszą tradycją. 09–10.04 Warszawa, Pardon, To Tu, al. Armii Ludowej 14 pardontotu.pl


orientuj się / TECHNOLOGIA I PRZYSZŁOŚĆ

79

ADA BANASZAK DLA NN6T:

KRÓL DARKNETU Darknet to, jak sama nazwa wskazuje, najciemniejszy zakątek internetu. Nie da się wyszukać jego treści przy pomocy Google, a żeby uzyskać dostęp do jego zasobów, należy użyć specjalnej przeglądarki umożliwiającej anonimowe przesyłanie danych (np. Tor). I jak to bywa z ciemnymi zakątkami, kręci się tam trochę typów spod ciemnej gwiazdy, robiących ciemne interesy. Przykładem może być założona w 2011 roku platforma Silk Road (takie darknetowe Allegro), umożliwiaFot. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarne jąca handel nielegalnymi usługami i substancjami, paszportami, podróbkami czy organami (na stronie artystycznego kolektywu !Mediengruppe Bitnik można obejrzeć ciekawą kolekcję takich przedmiotów – sprawdźcie pracę Random Darknet Shopper). Twórcy Silk Road, Rossowi Ulbrichtowi, poświęcona jest książka Król darknetu, która niebawem ukaże się nakładem wydawnictwa Czarne. Na jej łamach Nick Bilton, dziennikarz „Vanity Fair”, relacjonuje śledztwo i proces dotyczący działalności „wirtualnego kartelu”, na którego czele stanął Ulbricht. Nie jest to książka dotycząca jedynie „zbrodni i kary” — prezentuje ona konsekwencje realizowania libertariańskich idei (interpretowanych na milion różnych sposobów), których wyznawców nie brakuje w świecie twórców nowych technologii. premiera: marzec Wydawnictwo Czarne czarne.com.pl


80

orientuj się / TECHNOLOGIA I PRZYSZŁOŚĆ

ADA BANASZAK DLA NN6T:

WARTOWNICY Tytułowi wartownicy, bohaterowie fotograficznego cyklu Claudii Gori The Sentinels, to osoby cierpiące na nadwrażliwość na pola elektromagnetyczne (EHS). Upraszczając, można to nazwać alergią na urządzenia elektroniczne – przebywanie w otoczeniu komputerów, telefonów komórkowych czy nawet samej sieci, może skutkować wysypką, chronicznym zmęczeniem lub problemami z trawieniem. Światowa Organizacja Zdrowia nie uznaje tej przypadłości za chorobę, ponieważ z punktu widzenia nauki nie da się (jeszcze?) udowodnić związku pomiędzy złym samopoczuciem a przebywaniem w polu elektromagnetycznym. Tymczasem osoby, które zdiagnozowały u siebie EHS, żyją w całkowitej izolacji, tworząc różnego rodzaju instalacje, akcesoria i kombinezony, które pomogą im zmierzyć się z ekspozycją na urządzenia elektroniczne. Ich historie towarzyszą zdjęciom, które można oglądać na stronie internetowej artystki. claudiagori.com/lesentinelle

ADA BANASZAK DLA NN6T:

NOWI

POLITYCY

Umiecie wyobrazić sobie Berniego Sandersa publicznie popierającego prezydenturę Donalda Trumpa w kolejnej kadencji? Albo Andrzeja Dudę przekonującego wyborców, że jego urząd powinien w tym roku objąć Robert Biedroń? Ja tak – od kiedy obejrzałam w internecie film, na którym Boris Johnson przekonuje, że premierem Wielkiej Brytanii powinien zostać lider opozycji Jeremy Corbyn, ten zaś odpowiada, że najlepszym kandydatem na to stanowisko jest właśnie obecny szef rządu, czyli Johnson. Sprawa wyjaśnia się, kiedy obydwaj przyznają, że tak naprawdę są deepfake’ami – wirtualnymi tworami stworzonymi przy użyciu algorytmów sztucznej inteligencji. Publikując w internecie tuż przed grudniowymi wyborami „fejkowe” przemowy polityków – nagrania stworzone we współpracy z artystą Billem Postersem – londyński think-tank Future Advocacy chciał zwrócić uwagę na problem manipulacji informacją i unaocznić palącą potrzebę zmierzenia się z etycznymi, politycznymi i prawnymi wyzwaniami, jakie stawiają przed współczesnymi społeczeństwami najnowsze technologie, w szczególności AI. Sam Bill Posters znany jest ze swoich wcześniejszych dokonań na polu deepfake’ów, m.in. filmu, na którym Mark Zuckerberg, właściciel Facebooka, opowiada o prawdziwej misji swojej firmy. futureadvocacy.com


raport nn6t

Warto Maria Dutkiewicz Wrogowie wyobraĹşni, 2019, praca dyplomowa

nie Wydział Edukacji Artystycznej i Kuratorstwa, Katedra Interdyscyplinarna, Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu, prof. dr hab. Joanna Imielska

warto


A2

Raport NN6T: Warto, nie warto

Nadprodukcja, szalony konsumpcjonizm, nadmierny, wyniszczający wzrost ekonomiczny, to coraz powszechniej dyskutowane problemy współczesności. Nie tylko w kontekście ekologii i wysiłków zapobiegania niszczeniu środowiska naturalnego, ale pojawia się także jako proste pytanie o to, co każdy/ każda z nas może zrobić, żeby nie pogłębiać problemu. Właśnie to pytanie stanowiło punkt wyjścia do pracy dyplomowej Marii Dutkiewicz, wyróżnionej przez redakcję NN6T w konkursie im. Marii Dokowicz na najlepszą pracę dyplomową, obronioną na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Jednym z elementów Wrogów wyobraźni było zastanawianie się nad sensem – lub bezsensem – tworzenia dyplomów na uczelniach artystycznych. Ankiety wypełnione przez ponad setkę absolwentów i absolwentek polskich uczelni artystycznych są mikrobadaniem, o swobodniejszej formule od tych przeprowadzanych w ostatnich latach wśród studiujących kierunki artystyczne (jak m.in. coroczny raport publikowany przez Fundację Sztuki Polskiej ING – zobacz #125 NN6T). Autorka pytała o nakłady czasowe i finansowe przeznaczone na tworzenie dyplomów. Odpowiedzi dają ciekawą gamę rozczarowań lub racjonalizowanych satysfakcji. Kwoty poświęcone na realizację prac dyplomowych przeliczane są na bardziej wymierne pożytki. Zwykle w tej rubryce przedstawiamy duże badania, przeprowadzone przez instytucje na setkach respondentów. Tym razem prezentujemy rozpoznanie przeprowadzone kameralnie, w mikroskali, dotyczące problemu, który czeka na poważne, systemowe rozwiązania podjęte przez uczelnie artystyczne.


Raport NN6T: Warto, nie warto

Bogna Świątkowska: Twoja praca dyplomowa zatytułowana Wrogowie wyobraźni zaprasza do zastanowienia się nad nieekologicznymi aspektami działania instytucji kultury i twórców. Pytasz wprost o to, co w czasach zagrożonych katastrofą klimatyczną warto robić? Maria Dutkiewicz: Moja praca wzięła się z wielkiej frustracji. Z tego, że w czasie studiów byłam zmuszana, żeby się do tej nadprodukcji dokładać. I to zmuszana w sposób bardzo bezrefleksyjny. A wydaje mi się, że właśnie uczelnia artystyczna, która ma na celu uwrażliwianie nas na bardzo wiele kwestii, nie uwrażliwia nas na efekty uboczne finalnego produktu, którym jest sztuka. W trakcie robienia dyplomu dużo rozmawiałam z osobami, które zajmują się sprzątaniem półproduktów uczenia się sztuki, czyli po prostu śmieci, które powstają w trakcie procesu twórczego. I znajdowałam rzeczy, od których tak naprawdę pękało mi serce. Znajdowałam setki prac, które produkuje się po to, żeby zdobyć zaliczenie. Wydaje mi się, że to już samo w sobie powinno być przedmiotem refleksji. Refleksji jednak brakuje. To, co robimy, nie kończy się w chwili, kiedy przedstawiamy widzom nasze prace. Te rzeczy potem cały czas istnieją. Dla każdej osoby, która uczy się sztuki, chodzi na zajęcia malarstwa, na rysunek, na rzeźbę, nadchodzi taki moment, kiedy ma nie tylko twory, które chce się zachować, ale też mnóstwo śmieci. Uczy się nas jako przyszłych artystów poczucia własnej wyjątkowości i wyjątkowości tego, co robimy. I dlatego tak trudno nam zobaczyć, że ten efekt końcowy niekoniecznie zawsze jest wyjątkowy. Rozmawiałam z wykładowcami i usłyszałam jedną historię, która wydaje mi się, że trafia w punkt. Jeden z moich rozmówców powiedział mi, że kiedy na teren uczelni przyjeżdżają te tony gliny, to on czasem ma wrażenie, że w tym samym momencie, kiedy wjeżdżają, mogłyby wyjechać do kontenera na odpady. Kiedy chodziłam po różnych mało reprezentacyjnych miejscach na uczelni, czyli po śmietnikach, po zaułkach, gdzie gromadzą się

A3


A4

Raport NN6T: Warto, nie warto

różne rupiecie, bardzo było dla mnie frustrujące, że na poznańskiej uczelni jeszcze w zeszłym roku nie było wprowadzonego recyklingu. A nie mówimy tutaj tylko o czymś takim jak papier, czyli coś, co mogłoby się wydawać łatwe do przetworzenia, tylko o mnóstwie pozostałości, które są niesamowicie toksyczne. Resztki farb, szmaty nasączone benzyną, odpady fotograficzne itd. Bardzo małą świadomość tego mają studenci i profesorowie, a jeszcze mniejszą uczelnia jako instytucja. Środowiska związane ze sztuką są tradycyjnie raczej mocno uwrażliwione i wcześnie komunikują kwestie, które następnie trafiają do powszechnego obiegu. Jednym z takich tematów jest oczywiście zanieczyszczenie planety, nadprodukcja śmieci. Tymczasem także materialność sztuki generuje bardzo konkretne problemy i wyzwania, które trzeba nazywać. Jesienią ubiegłego roku Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie zorganizowało w Parku Rzeźby na Bródnie dyskusję dotyczącą ekologicznych zmian w instytucjach sztuki. To bardzo ciekawe, że osobiste postawy pracowników sztuki nie przekładają się na praktyki organizmów instytucjonalnych, że ekomuzeum nie powstaje, mimo wysiłku jednostek. Co zrobić, żeby ekologiczność instytucji kultury rzeczywiście mogła zaistnieć? Pytanie jest też inne: jak produkować sztukę i czy w obecnych czasach w ogóle warto produkować sztukę. Czy warto produkować cokolwiek? Spotkałam się z poglądem, że to jest myślenie radykalne. Wydaje mi się, że wcale nie! Nadszedł taki moment, kiedy każda z naszych produkcji jest obarczona wielkim śladem, z którego my, jako osoby żyjące w Europie w XXI wieku, właśnie teraz powinniśmy sobie dobrze zdawać sprawę. Masz na myśli powstrzymywanie się od twórczości? Chciałabym widzieć świat, w którym materialność jest na drugim miejscu. To jest bardzo trudne. Bo z czego konkretnie powinniśmy zrezygnować? I czy w ogóle powinniśmy rezygnować z czegokolwiek, w imię czego?


Raport NN6T: Warto, nie warto

To może zwrot na przykład ku internetowi? Ale to, co tworzymy w internecie, też ma swoje ślady. Urządzenia, które umożliwiają dostęp, mają ogromny, niszczący wpływ na środowisko. Tak, przechowywanie danych itd. To nie jest tak, że to, co robimy w internecie i co produkujemy elektronicznie, nie ma swojej materialnej reprezentacji. Co w takim razie robić? Jest jakieś rozsądne wyjście z tego błędnego koła? Ja nie wiem! I wydaje mi się, że nikt z nas nie wie. Skończyłaś właśnie studia, co będziesz robić? Czy widzisz swoją drogę w twórczości? Czy raczej w powstrzymywaniu się od niej? To, czego nauczyłam się przez poprzednie 5 lat, nigdy ze mnie nie wyjdzie. Cokolwiek będę robić i jakkolwiek to będzie się objawiać, będzie to twórcze. Po prostu nie da się uciec od własnego doświadczenia. I nawet jeśli to nie będzie materialne, wystawiennicze, nawet jeżeli to nie będzie w ogóle w obiegu, to cokolwiek będę robić, będzie twórcze. Do swojej pracy zrobiłaś ankietę. Co było jej celem? Stała się książką. Jest to jednoegzemplarzowa publikacja zrobiona z papieru, który po prostu leżał na mojej uczelni. Wykorzystałam to, co było. I zapytałam absolwentów trzech akademii – warszawskiej, szczecińskiej i poznańskiej – ile przeznaczyli czasu i pieniędzy na to, żeby uzyskać dyplom, oraz czy według nich było warto. Czy te nakłady wydane na produkcję dyplomów to nie był taki ukryty podatek, który płacimy za to, żeby dostać papier magistra sztuki? Odpowiedzi były bardzo różne. Pojawiły się tematy związane z liczbą mężczyzn wykładowców na uczelniach, z frustracją, że podwykonawcy nie trzymali się terminów – co też wydało mi się ciekawe, takie przerzucające odpowiedzialność na kogoś innego. Czy rzeczywiście potrzebujemy podwykonawców, żeby zrobić to, co chcemy? Kilkanaście odpowiedzi wskazywało, że koszt wykonania dyplomu przekraczał podwójną

A5


A6

Raport NN6T: Warto, nie warto

średnią pensję krajową. Wydaje mi się, że dla osób będących na początku zawodowej drogi takie wydatki są czasem zaporowe – to musi być trudne. Większość z tych, którzy odpowiedzieli na ankietę, stwierdziła, że było warto podjąć ten wysiłek. Ale zaczęłam się zastanawiać, co to w ogóle znaczy, że warto było to zrobić? Czy to się przełożyło na jakieś zawodowe ścieżki? Czy te dyplomy były potem wykorzystywane i właśnie to ludzie traktowali jako swój wielki sukces? Mam też pytania dotyczące tych ogromnych nakładów pracy. Wydaje mi się, że zasadny byłby tu apel: halo, tu są ludzie, którzy chcą, potrafią i potrzebują się kształcić, może jednak dać im szansę, żeby to wszystko było wykorzystane do czegoś! Twoja praca jest wielowątkowa, wspomniana książka ze znalezionego papieru, jest dodatkowym rozwinięciem podjętego przez ciebie tematu. Co jeszcze wchodzi w zakres twojej pracy? Klon pospolity zasadzony na dziedzińcu uczelni. Ma już prawie rok. Teraz liście opadły, ale mam nadzieję, że na wiosnę wypuści nowe. Dlaczego wybrałaś klon? Klon pospolity po pierwsze dobrze i szybko się przyjmuje, po drugie jest to drzewo przeciwpyłowe. Zasadziłam go na dziedzińcu wydziału rzeźby. Stwierdziłam więc, po konsultacji z ogrodnikiem, że będzie się dobrze czuł w tym miejscu. Wracam do niego, doglądam, patrzę, co tam u niego, za każdym razem, kiedy jestem w Poznaniu. Wiele moich prac tworzonych na studiach trafiło do kosza na śmieci, a drzewo jest tą jedyną rzeczą, która zawsze tam będzie. Mam nadzieję. Transkrypcja tekstu: Julia Żabowska

Maria Dutkiewicz magistra edukacji artystycznej UAP ze specjalizacją: rysunek. Kontestatorka oczywistości. Zajmuje się komunikacją wizualną, pozawizualną i międzyludzką. Obecnie związana jest z Nowym Teatrem w Warszawie.


Raport NN6T: Warto, nie warto

Fot. Maria Dutkiewicz

A7


A8

Raport NN6T: Warto, nie warto

WYDATKI suma wydatków na dyplom w PLN

średnia wydatków

mediana

liczba osób, które podały kwotę wydaną na dyplom


Raport NN6T: Warto, nie warto

SPĘDZONY CZAS średni czas spędzony na przygotowaniu dyplomu

suma godzin*

liczba dni

liczba lat

* Obliczono czas na podstawie określeń takich jak „2 miesiące”, „pół roku”, przyjmując średnią liczbę godzin pracy w miesiącu jako 170

liczba osób, które podały czas pracy nad dyplomem

A9


A10

Raport NN6T: Warto, nie warto

GŁOSÓW W ANKIECIE

KIERUNKI grafika warsztatowa, projektowanie graficzne nowe media, intermedia, fotografia, sztuka mediów architektura, architektura wnętrz, architektura krajobrazu malarstwo wzornictwo, projektowanie mebla, projektowanie mody, projektowanie ubioru edukacja artystyczna, animacja rzeźba, scenografia, działania przestrzenne bez informacji o kierunku


Raport NN6T: Warto, nie warto

CZY BYĹ O WARTO? warto

nie warto

niezdecydowani

A11


Tadek nie jest pewny czy było warto.

Godzina rekreacyjnego pływania to wydatek energetyczny 360 kcal. Gdyby Tadek pływał zamiast robienia dyplomu, to straciłby 864000 kcal, czyli spaliłby równowartość 276,9 kilogramów frytek.

2400 godzin i 2600 złotych.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczył

Tadek skończył architekturę wnętrz.

Weronika uważa, że było warto.

Pracę stworzyła z papieru toaletowego, uważa też, że nie była to praca do końca przemyślana.

miesiąc, dwa pracy i 300 złotych.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczyła

Weronika skończyła edukację artystyczną.

A12 Raport NN6T: Warto, nie warto


Roksana uważa, że było warto.

Gdyby Roksana biegała, zamiast robić dyplom, przebiegłaby 2500 km. Z Poznania mogłaby dobiec do Ankary i dalej jeszcze 178 km.

500 godzin i 500 złotych.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczyła

Roksana skończyła projektowanie graficzne.

Joanna nie wie czy było warto.

Gdyby Joanna dostawała minimalną stawkę godzinową za godziny pracy nad dyplomem, zarobiłaby 3045 PLN.

210 godzin i 2000 złotych.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczyła

Joanna skończyła malarstwo. Raport NN6T: Warto, nie warto A13


Klaudia uważa, że było warto.

Klaudia za te pieniądze, które przeznaczyła na dyplom, mogłaby kupić 600 litrów benzyny.

50 godzin i 3000 złotych.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczyła

Klaudia skończyła projektowanie mebla.

Piotr uważa, że było warto.

Piotr do swojego dyplomu namalował ponad sto obrazów: mówi, że był to najintensywniejszy okres pracy podczas studiowania. Zmniejszał formaty i zmieniał techniki by ich wykonanie byo szybsze i tańsze.

700 godzin i 800 złotych.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczył

Piotr skończył sztukę mediów.

A14 Raport NN6T: Warto, nie warto


Marta uważa, że było warto.

800 godzin, według polskiego prawa, to 20 tygodni pełnoetatowej pracy.

800 godzin i 2000 złotych.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczyła

Marta skończyła design krajobrazu.

Wanda uważa, że było warto.

Wanda mogłaby za 3000 złotych kupić bilety na Bali, a i tak zostałaby jej reszta.

mnóstwo godzin i 3000 złotych.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczyła

Wanda skończyła projektowanie mebla.

Raport NN6T: Warto, nie warto A15


Olga do dziś się zastanawia, czy było warto.

Olga pożyczała pieniadze na dyplom od mamy, dlatego dokładnie pamięta ile na niego przeznaczyła.

za dużo czasu i 1000 złotych.

ponad 6 miesięcy i 9500 złotych.

J uważa, że nie było warto.

Wyprototypowanie mojego dyplomu, tak jakby chciała komisja kosztowałoby przynajmniej 10 000 PLN, więc dostałam niższą ocenę _ pisze J.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczyła

J skończyła wzornictwo.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczyła

Olga skończyła sztukę mediów.

A16 Raport NN6T: Warto, nie warto


a i tak pisze, że dużo kosztowało ją to psychicznie.

dziesięć tysięcy polskich złotych

10 000 PLN

Irma na wykonanie swojego dyplomu przenaczyła

zdany

na

5,

więc niby

warto.

Pojechały na jedną wystawę, a teraz się kurzą.

do wyrzucenia.

Ale makieta i plansze w sumie

Dyplom

Raport NN6T: Warto, nie warto A17


Absolwent uważa, że nie było warto.

Absolwentowi nie podoba się potrzeba wielkoformatowych, bardzo drogich, a wymaganych od promotora, wydruków do spojrzenia na pół godziny.

180 godzin i 650 złotych.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczył

Absolwent skończył grafikę.

Magdalena uważa, że nie było warto.

Magdalenie wstyd za to, ile pieniędzy wydała na skończenie dyplomu.

5 miesięcy i 8000 złotych.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczyła

Magdalena skończyła multimedia.

A18 Raport NN6T: Warto, nie warto


100 godzin i 400 złotych.

300 godzin i 600 złotych.

Ola uważa, że było warto.

Gosia uważa, że nie było warto.

Gosia musiała już pracować zawodowo, kiedy tworzyła swój dyplom, więc nie miała do niego głowy.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczyła

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczyła

Elementy pracy dyplomowej Oli powstawały przez dwa lata.

Gosia skończyła projektowanie graficzne.

Ola skończyła rzeźbę i działania przestrzenne.

Raport NN6T: Warto, nie warto A19


użytku.

Wypowiedzi uczestników ankiety pochodzą z publikacji będącej częścią pracy dyplomowej Marii Dutkiewicz, Wrogowie wyobraźni, 2019

Teraz myślę, że w ogóle cała ta magisterka to głupota i nie trzeba było się tak spinać.

to zdecydowanie za duży koszt jak na studencki budżet. Łatwo mówić, kiedy jestem już "po" - w czasie robienia dyplomu chciałam żeby wszystko poszło jak najlepiej i było jak najlepszej jakości - wiadomo, presja ze strony promotorów i własnej ambicji; to doprowadziło mnie do zainwestowania aż tylu pieniędzy w moją pracę.

po trzecie

po drugie, nie mam teraz z tego żadnego

to nie jest arcydzieło życia i teraz, z perspektywy czasu wydaje mi się, że można było się aż tak nie angażować.

po pierwsze, dyplom magisterski

pracy, jest jednak kilka ale:

Co prawda jestem bardzo zadowolona z efektów mojej

Gosia nie wie czy było warto.

Sam montaż dyplomowej pracy Gosi trwał czterdzieści godzin.

240 godzin i 3000 złotych.

Na wykonanie swojego dyplomu przeznaczyła

Gosia skończyła edukację artystyczną.

A20 Raport NN6T: Warto, nie warto


Kiedy czworonogi słyszały dane słowo po raz pierwszy, nachylały się i ruszały uszami. Kiedy jednak było ono w toku badań powtarzane (…) pies prawie na nie nie reagował. Jego skupienie powracało dopiero, gdy puszczano mu całkowicie nowy wyraz. https://www.antyfake.pl/pies-czy-rozumie-slowa

Leksykon naszych czasów 2017–2019

nowy wyraz* to rubryka w NN6T, która ma charakter leksykonowy. Wraz z zaproszonymi autorami tworzymy spis słów, które mają znaczący wpływ na opisywanie lub rozumienie zjawisk zachodzących obecnie, albo takich, które „produkowane” są przez postępujące zmiany w układzie sił polityczno-ekonomiczno-społeczno-kulturalno-naukowo-technologiczno-obyczajowych. Propozycje haseł można nadsyłać na adres redakcji: bogna@beczmiana.pl

* Nazwa inspirowana jest czasopismem „Nowy Wyraz. Miesięcznik Literacki Młodych”, wydawanym w Warszawie w latach 1972–1981. Debiuty pisarzy, poetów i krytyków były tam ilustrowane pracami artystów młodego pokolenia. Nazwa miesięcznika nawiązywała do pisma międzywojennej awangardy „Nasz Wyraz” (1937–1939).

nr19


82

nowy wyraz / nr 19

Dokładnie przed trzema laty, osiemnaście numerów temu, w NN6T zagościł Nowy Wyraz. Chodziło o to, by dostarczyć słów, które uczulą na – jak o tym wtedy pisaliśmy – zjawiska „produkowane” przez postępujące zmiany w układzie sił polityczno-ekonomiczno-­ społeczno-kulturalno-naukowotechnologiczno-obyczajowych. Opracowanych pojęć uzbierało się przez ten czas tyle, że prawie starczyłoby na kalendarz z innym hasłem na każdy dzień roku – było ich 333. Do diagnozowania zachodzących zmian w wyrażaniu rzeczywistości zapraszaliśmy znakomite grono ekspertek i ekspertów z bardzo różnorodnych dziedzin. Jako podsumowanie przygotowaliśmy dla Was mały wybór z powstającego przez ostatnie trzy lata leksykonu, którego wszystkie dotychczasowe hasła znajdziecie w historii wydań NN6T www.nn6t.pl.


nowy wyraz / nr 19

BEZINTERESOWNA BEZPRODUKTYWNOŚĆ Reakcja obronna na dominującą normę żarłocznej wszystkożerności. Norma ta – w swoim wymiarze moralnym – nakazuje konsumowanie produktów kultury w sposób facylitujący samorozwój. Oglądasz film? Rozważ recenzję. Czytasz książkę? Zostaw ocenę. Niech będzie ślad. Wrażenia, zamiast płynąć luźnym strumieniem, powinny zostać zebrane do odpowiednio otagowanego pojemnika. Co więcej, ślady konsumpcji powinny układać się w logiczny wykres wektorowy, świadczący o umiejętnie reżyserowanym rozwoju intelektualnym. W tej sposób branża rozrywkowa coraz ściślej zaciska żarłocznym wszystkożercom pętle przymusowych korzyści, przypominającą wakacyjną kompulsję zwiedzania i fotografowania. To z kolei powoduje coraz silniejszy odruch obronny w postaci umiłowania tego, co nieprzydatne. Szanujemy i odpoczywamy dzięki twórcom bezinteresownym. Bezsensownym. Poetom w druku. Anonimowym podcasterom śledzonym przez 22 osoby, łączącym dwugodzinne recenzje filmowe z werbalnym bandażowaniem zranionej duszy. Te chwile bezproduktywnej bezpretensjalności nie trwają jednak długo. Cokolwiek jest przyjemne lekkie, zostanie obciążone wartością (patrz: wystawa Klocucha) Jakub Zgierski, #124 NN6T

CB/SB Język młodych dziewcząt – oto, czym językoznawcy są naprawdę przerażeni. Bardziej niż wpływami angielskiego czy wulgaryzmami. Chodzi

o dobrze ubrane i starannie uczesane dziewczęta, które twardo nie chcą zmiękczać niektórych głosek. Chodzi o to, że zamiast ś, ź i ć mówią s, z, i c. Przewodniczący Rady Języka Polskiego prof. Andrzej Markowski podawał w jednym z wywiadów kilka przykładów: szes’c, jedenas’c-ie, dzis’. A całe zjawisko ma też dopełnienie (lub źródło) w skrótach coraz częściej używanych w serwisach społecznościowych: CB i SB. Czyli odpowiednikach „ciebie” i „siebie”, które automatycznie chciałoby się odczytywać jako „ce be” i „se be” (jest jeszcze TB jako „tobie” i MN jako „mnie”). Brzmi to trochę jak Łona łamiący sobie język w utworze Ą ę i zarazem wyśmiewający w jego tekście maniery internautów: „Slowa pozwalają na doslownosc / Ale jeśli chodzi o polskie znaki to gowno”. I, co ciekawe, rzecz wróciła do rapu, choć już nie jako satyra. Popularny w tym sezonie utwór Wiking Sariusa przynosi dość podobną linijkę: „Moze znałes cłowieka, może słysałes jak gra”. I nie jest to w polskim hip-hopie przypadek odosobniony. Interpretacje? Pojawia się hasło, że to wpływ auto-tune’a, współczesnej produkcji, mazurzenie albo fascynacja językiem angielskim w wersji jamajskiej. Są w tym dwa pozytywy. Po pierwsze, rap walczy o odebranie małym dziewczynkom statusu wroga numer jeden współczesnej polszczyzny. Po drugie, po dżentelmeńsku dołącza do gry, powodując, że problem jest rozłożony bardziej parytetowo między obie płcie. Bartek Chaciński, #119 NN6T

83


84

nowy wyraz / nr 19

DEWITALIZACJA Rewitalizacja to nie tylko postulowany typ polityki publicznej mającej na celu poprawę funkcjonowania przestrzeni zamieszkanej czy też zamierzony skutek wprowadzenia takiego programu. To wręcz nadrzędny paradygmat współczesnej polityki miejskiej, w ramach której dysponujemy ograniczonymi zasobami – poczynając od rozmiarów terenów inwestycyjnych, przez koszty środowiskowe generowane nadmiernym rozrastaniem się miast, na kosztach ekonomicznych kończąc. Przywracanie do użytku istniejących zasobów środowiska zbudowanego wydaje się nie tylko dobrym pomysłem, ale wręcz palącą koniecznością. Jednocześnie może to prowadzić do zjawisk niepożądanych – na rewitalizowanym obszarze wzrasta nie tylko jakość życia, ale również ceny nieruchomości i wysokość czynszów. Miernikiem nieudanej i nieliczącej się z kosztami społecznymi rewitalizacji staje się gentryfikacja wraz z towarzyszącymi jej zjawiskami, takimi jak wypieranie lokalnej ludności. Proces zaplanowany ze szlachetnych pobudek ładnie wygląda w estetycznych PDF-ach i wydawanych na kredowym papierze kolorowych ulotkach, w rzeczywistości może jednak nie tylko negatywnie wpływać na życie poszczególnych mieszkańców, ale i rujnować łączące ich więzi, w konsekwencji niszcząc lokalną społeczność. Tak rozumiany proces określać należy jako „dewitalizację”, czyli dotyczący zdegradowanej przestrzeni proces prowadzący nie do „przywracania życia”, lecz do jego ruiny. Łukasz Drozda, #112 NN6T

EKSPATRIACJA Zgodnie ze słownikową definicją: opuszczenie kraju ojczystego, zarówno dobrowolne, jak i przymusowe. Ekspatriacja to zjawisko uniwersalne, ale we współczesnej Polsce przybiera specyficzną formę. Część z tych, którzy migrują w sensie dosłownym, nie opuszcza kraju emocjonalnie, czuje się z nim związana, buduje w nowych miejscach mikroojczyzny i zamiast się akulturować, wybiera życie wśród rodaków. Takie osoby pielęgnują w sobie polskość. Z kolei część z tych, którzy pozostają w Polsce, choć się nie przemieszcza, migruje emocjonalnie: obojętnieje na sprawy publiczne; nie czyta gazet, nie słucha radia i nie ogląda programów informacyjnych; zajmuje się zbieraniem runa leśnego i jego przetwarzaniem; przesiaduje w kuchni, testując coraz bardziej wymyślne przepisy kulinarne; biega, ćwiczy i tańczy; tatuuje się; czyta i pisze; chodzi na długie spacery i wyjeżdża na wieś; spędza więcej czasu z rodziną; hoduje patyczaki albo inne egzotyczne owady; ogląda seriale i transmisje sportowe; pije rzemieślnicze piwo i wodę z kranu. W tej drugiej odmianie ekspatriacji najbardziej interesujące jest to, że nie jest ona wynikiem jednostkowego wyboru – to raczej ojczyzna opuszcza jednostkę, a nie na odwrót. W odpowiedzi taki ekspatriant zachowuje się tak, jakby się na swoją ojczyznę obraził i znajduje sobie nowe obiekty miłości – prywatne, na mniejszą skalę, domowe. Mnożenie się tych skrajnie wsobnych mikroświatów można traktować jak formę otorbiania się, co ma pomóc w tym, by przetrwać w nieprzyjaznym świecie, by przechować w niszy to, co


nowy wyraz / nr 19

szczególnie cenne. Taka heroizacja wycofania sprawia jednak, że zaczynamy mylić je z walką, choć jest ono raczej przejawem oportunizmu. Marek Krajewski, #111 NN6T

GRAMATYZACJA Praca wyobraźni nie jest niewinnym zajęciem, odsłonięcie rzeczywistości nieodczarowanej grozi destrukcją ładu społecznego i powrotem do stanu natury, nawet w jego Hobbesowskim wariancie. Przed groźbą taką chronią dwa procesy: proces semiozy o wymiarze historycznym i proces gramatyzacji o charakterze metahistorycznym. Semioza to nic innego jak ujmowanie świata nieodczarowanego w ramy pojęć, redukcja jego złożoności poprzez dominujące narracje interpretacyjne tworzące wspólne, uspołecznione wyobrażenia rzeczywistości umożliwiające akty komunikowania się i koordynację działań indywidualnych i zbiorowych. Semioza jest odpowiedzią na historycznie osadzone kryzysy o charakterze strukturalnym, kiedy wyczerpuje się istniejąca rama pojęciowa legitymizująca istniejący ład. Równolegle do semiozy trwa metahistoryczny, kumulatywny proces gramatyzacji, polegający na „kawałkowaniu” nieodczarowanej rzeczywistości i zamienianiu jej na „zarządzalne” moduły – mowa z jej gramatycznymi regułami, pismo, kod genetyczny, kody programowania komputerowego, dane odwzorowujące rzeczywistość stają się coraz bardziej dyskretnym tworzywem dla kolejnych procesów semiozy. Kluczowym aspektem rozpoczynającego się procesu semiozy jest fakt, że gramatyzacja dosięgnęła z jednej strony poziomu mózgu

i umysłu, z drugiej zaś odbywa się w kontekście antropocenu i eschatologicznej świadomości monogeizmu. Skutkiem narastającego napięcia będzie radykalna nieciągłość procesu dziejowego. Edwin Bendyk, #123 NN6T

HUMANIZM REWOLUCYJNY W czasach, gdy człowiek w oficjalnych dyskursach sprowadzany jest do mało potrzebnego przeżytku przeszłości, zawalidrogi dla w pełni zrobotyzowanego świata postępu i efektywności finansowej, tradycyjny humanizm, od czasów Arystotelesa polegający na dążeniu do zapewnienia człowiekowi dobrego życia, staje się propozycją wręcz rewolucyjną. David Harvey pisze, że humanizm – zarówno religijny, jak i laicki – mierząc świat miarą człowieka, daje nadzieję na wyzwolenie nawet z pułapek strukturalnych sprawiających wrażenie nieuchronnych i zdeterminowanych. Humanizm rewolucyjny odrzuca założenie o istnieniu takiej determinacji, jak również odrzuca ideę niezmienialnej esencji znaczenia bycia człowiekiem. Głosi uczenie się i dostosowywanie struktur społecznych do naszego ludzkiego potencjału jako wartość nadrzędną. Wyznaje zasadę równości oraz przekonanie, że ludziom należy zapewnić warunki do dobrego życia i rozwoju, jako zasady pierwotne, poprzedzające inne, takie jak wzrost gospodarczy czy efektywność ekonomiczna. Zygmunt Bauman pisał, że dobra społeczeństwa nie należy oceniać miarą średniego dochodu ekonomicznego czy stopą przyrostu gospodarczego, lecz jakością życia najsłabszej jego części. Analogicznie, zarządzanie

85


86

nowy wyraz / nr 19

humanistyczne polega na braniu odpowiedzialności za to, by organizacja zapewniła dobre życie pracownikom i klientom. Monika Kostera, #113 NN6T

IKAPOWIEC Jeden z dwóch, obok „mordziatego” (patrz #124), dominujących wzorów osobowych w branży kultury. Charakteryzują go przede wszystkim powaga, głębia i ogień lewicowego zaangażowania: uczestniczy w kooperatywie spożywczej, zgłasza przypadki nieprawidłowego parkowania (patrz: „walicowanie” w NN6T #116), aktywizuje wspólnotę mieszkaniową, dokonuje transgresji norm płciowych i generalnie, na różne sposoby, wymaga od siebie. Przełamuje to kontrolowaną dozą intelektualnej dezynwoltury polegającej głównie na ściśle kuratorowanym żarłocznym wszystkożerstwie kultury, co jednak nie chroni go przed deflacją języka. Termin „ikapowiec” pochodzi od nazwy Instytutu Kultury Polskiej – jednostki naukowej Uniwersytetu Warszawskiego, dysponującej źródłowym blueprintem ikapowca. Bycie absolwentem IKP nie wiąże się jednak automatycznie z byciem ikapowcem. Kod źródłowy jest w domenie publicznej, każdy może więc dokonać odpowiedniego przeformatowania. Większość osób rezygnuje jednak z fundamentalizmu i czystości, zamiast tego negocjując przestrzeń między ikapowcem i mordziatym. „Mordziaty” to radykalnie bezpretensjonalny członek elity kulturalnej, pozujący na chłopinę. Nawet jeśli osobista historia – miejsce urodzenia: Dzierżoniów, miejsce zamieszkania:

Grochów, edukacja: publiczne liceum, poziom zarobków: 2200 netto – uwiarygodniają tę maskę, to geologicznie jest ona płytką warstwą tożsamościowej sedymentacji, nieco tylko późniejszą od mieszczańskiego arywizmu. Mordziaty krafty zamienia na ironiczne królewskie. Grillowaną cukinię na smażone parówki z ironicznego Lidla. Na Instagram wrzuca zdjęcia w stylu smutnysyn, w słowiańskim przykucu, z fajką, w pozie ludowej melancholii. Toczy beczkę ze zdeklarowanych ikapowców, prowokując ich do opowiadania o tym, jakie dylematy stawiała przed nimi edukacja bez dzwonków na Bednarskiej. Termin „mordziaty” pochodzi z twórczości eksploatującego estetykę błędu rapera Belmondo, który jest dla mordziatych obiektem w 10% ironicznej fascynacji – głównie dlatego, że jego seksistowskie, antysemickie, antyliberalne konwencje są tak wspaniale anty-ikapowe. Jakub Zgierski #124 NN6T

KILLER APP Symbol przyspieszenia w technologii. Jest to program na tyle pożądany, że konsument decyduje się na jego zakup, ale wraz z nim zmuszony jest kupić nowy komputer, smartfon, konsolę itp. Nierzadko użytkownik decyduje się tym samym porzucić sprawny sprzęt na rzecz nowszego modelu. Stary, działający sprzęt staje się wówczas odpadem elektronicznym (electronic waste). Według badań sprzed kilku lat w Stanach Zjednoczonych rocznie wyrzuca się około 250 milionów urządzeń (komputerów, telefonów, telewizorów), z czego 2/3 sprzętu ciągle działa. Robbo. Solucja to projekt krytycznie


nowy wyraz / nr 19

opisujący zjawisko przyspieszenia myślenia systemowego, znajdą praw technologii i logikę stosowania cę nie tylko w wysokotechnologiczkiller app. nych biznesach, mogą też pomóc Wojciech Bociański, #117 NN6T np. w odpowiedzialnym wygaszaniu kopalni, rekultywacji przestrzeMITYGACJA ni poprzemysłowej, a nawet regeneZmiana klimatu, nazwana „trage- racji lokalnej wspólnoty. dią wspólnoty” (IPCC 2014), nie- Katarzyna Roj, #127 NN6T sie z sobą cień szansy na radykalne przedefiniowanie naszej obecno- MROCZENIE (ang. ści na planecie; ma epokowy cha- gaslighting) rakter. Wymaga jednak globalnych Najkrócej rzecz ujmując, mroczenie porozumień, niemożliwych do uzy- to sposób kłamania, dzięki któremu skania w tak krótkim czasie. W wa- osoba okłamywana czuje się tak, riancie najbardziej optymistycznym jakby zwariowała. Termin pochodzi zredukujemy emisję gazów cieplar- od tytułu sztuki Patricka Hamiltona nianych do wartości zero netto, wy- Gas Light z 1938 roku, w wersji polhamujemy konsumpcję w myśl idei skiej znanej jako Gasnący płomień, postwzrostu, rekultywujemy obsza- sfilmowanej w 1944 roku przez ry rolne i tereny leśne, zwiększymy George’a Cukora z Ingrid Bergman wydajność energetyczną. Dzięki w oscarowej roli mroczonej głównej tym zabiegom złagodzimy negatyw- bohaterki. W Gasnącym płomieniu ne skutki zmian klimatu, lecz ich nie mąż usiłuje wmówić swojej partnerpowstrzymamy. Dlatego mitygacji ce, że oszalała. W tym celu przestatowarzyszy jednoczesna adaptacja. wia w domu rozmaite przedmioty Rolą dizajnerów w tych procesach oraz wywołuje podejrzane hałasy, jest projektowanie rozwiązań, op- jednocześnie twierdząc, że nic się tymalizacja produkcji, konsultowa- nie dzieje. Metoda okazuje się nad nie wdrożeń, znajomość narzędzi wyraz skuteczna. Poza światem błękitnej i zielonej infrastruktury, sztuki mroczenie to taktyka maniwspółpraca z samorządami, ekspe- pulacyjna często stosowana przez rymentowanie z materiałami, sie- socjopatów i narcyzów. Polega ona ciowanie dobrych praktyk, udział na łamaniu norm społecznych – w prawodawstwie, biegła znajo- między innymi kłamaniu, wykomość procesów certyfikacji, współ- rzystywaniu innych, przekraczaniu praca z lokalną społecznością, prawa – i zarazem całkowitym temu z lokalnymi uwarunkowaniami i za- zaprzeczaniu, odwracaniu kota ogosobami, eksperymentowanie, ba- nem, wmawianiu osobie mroczonej danie. Rewolucja energetyczna szaleństwa lub kłamstwa, a w prabędzie miała bezpośrednie przeło- cy na przykład braku profesjonaliżenie na wszystkie dziedziny życia zmu. Ostatnio termin ten ponownie społecznego dzięki zaangażowa- zyskał rozgłos dzięki najnowszemu niu wszelkich możliwych sił w prze- prezydentowi Stanów Zjednoczociwdziałaniu rozpadowi wspólnoty. nych Donaldowi Trumpowi, który Projektanci wyposażeni w umiejęt- w kampanii prezydenckiej z wirtuności miękkie: empatię i zdolność ozerią stosował tę technikę wobec

87


88

nowy wyraz / nr 19

swojej konkurentki Hillary Clinton, głównych opiniotwórczych mediów, kobiet, które oskarżały go o molestowanie, a także wszelkich innych krytyków. Helena Chmielewska-Szlajfer

MUZEUM SPOŁECZNE Koncepcja muzeum społecznego (community museum) traktuje instytucję muzealną jako narzędzie, które pozwala danej społeczności kształtować swoją przyszłość przez umiejętne zarządzanie swoją przeszłością – w postaci dziedzictwa (materialnego lub niematerialnego). W tej koncepcji muzeum służy do tego, by – poprzez wspólną pracę członków społeczności – pracować na rzecz podnoszenia świadomości i umacniania poczucia tożsamości grupowej, a także poprawiać warunki bytowe danej grupy. Znanym przykładem muzeum społecznego jest Museu da Maré. funkcjonujące w faveli w Rio de Janeiro, założone przez reprezentantów lokalnej społeczności i mające na celu zarówno dokumentację życia w dzielnicy biedy, jak i wspieranie jej mieszkańców w próbach poprawy swojego losu. Aleksandra Janus, #126 NN6T

miejsca – w ich wyniku powstają na przykład place parkingi, place puste, podzielone, animowane, chronione lub prywatne. Od właściciela placu zależy, jakie priorytety będą realizowane w zarządzaniu przestrzenią – w ich wyniku powstają na przykład place zagęszczone lub puste, place pełne samochodów lub place dla ludzi. Najczęściej intencja wspomagana jest intensywnymi i konsekwentnie prowadzonymi działaniami, których źródłem może być chęć osiągnięcia korzyści społecznej, wizerunkowej lub biznesowej. Obecnie dominuje przekonanie o społecznej roli wszystkich dostępnych przestrzeni miejskich, nawet jeśli stanowią własność prywatną. Krajobraz jest dobrem wspólnym. Odpowiedzialność za niego staje się horyzontalna – troska kapitału, wciąż mocno przywiązana do obrębu posiadanej działki, zaczyna obejmować także sąsiedztwa, staje się bardziej wertykalna. Żwawość ekonomii stanowi miarę żwawości miasta. Współodpowiedzialność to najważniejszy element placu sterowanego – kiedy w użytkowaniu i trosce o przestrzeń bierze udział jak najwięcej grup mieszkańców, wtedy jest sukces.

OBŁĄKALIA Aleksandra Litorowicz, Bogna Artefakty, a w szczególności teksty Świątkowska, #125 NN6T stworzone przez szaleńców, będące przedmiotem pasji kolekcjonerskiej. ROZWIBROWANIE [Maciej Sieńczyk, Wśród przyja- To pojęcie stanowi prawdopodobciół], oprac. Paweł Dunin-Wąso- nie klucz do zrozumienia tego, dlawicz, #118 NN6T czego ulubioną rozrywką Jarosława Kaczyńskiego jest nocne oglądanie PLAC STEROWANY w telewizji zawodów rodeo. WproPrzestrzeń zarządzana na podsta- wadził je w 2006 roku zespół Anwie własności. Podejmowane de- drzeja Zybertowicza w raporcie cyzje lub ich odraczanie wpływa- dotyczącym reformy ABW, twierją na funkcję, charakter i krajobraz dząc, że wdrożenie trwałych zmian


nowy wyraz / nr 19

ustrojowych wymaga wprowadzenia podstawowych filarów państwa „w okres drgań” za pomocą „skoordynowanych posunięć rozwibrowujących”. Inicjowanie „chwilowej i kontrolowanej destabilizacji” ma na celu takie rozkołysanie zmurszałej instytucji, aby dzięki uzyskanej w ten sposób sterowności można było radykalnie zmienić jej kurs. Rozwibrowanie – inicjowane zwykle przez nowy i stosunkowo słaby ośrodek władzy – ma również na celu rozpoznanie potencjalnych sojuszników oraz przyszłych wrogów. Radykalizm rozwibrowania nikogo nie pozostawia obojętnym. Tym samym dochodzi do personalnych i środowiskowych przetasowań niezbędnych do tego, aby w momencie konsolidacji oraz budowy nowych instytucji władza dysponowała wystarczającym wsparciem kadrowym oraz symbolicznym. Rozwibrowanie jest pojęciem pokrewnym między innymi neoliberalnej „doktryny szoku” (Naomi Klein), komunistycznego „zarządzania przez kryzys” (Jadwiga Staniszkis) oraz stalinowskiego „różnicowania” (Krystyna Kersten). Zwolennikiem teorii rozwibrowania jest między innymi filozof Slavoj Žižek. Twierdzi on, że prezydentura Donalda J. Trumpa zaowocuje falą protestów, które uzdrowią amerykańską demokrację. Ostatecznym beneficjentem rozwibrowania wcale bowiem nie musi być podmiot, który je uruchomił. Kacper Pobłocki, #110 NN6T

ZDZICZANIE PRZESTRZENI (RE-WILDING) Nowe podejście do miejskiej zieleni, fauny oraz hydrografii odpowiadające na wyzwania klimatyczne

przyszłości oraz ograniczenia ekonomiczne. Kompozycje tworzy się w oparciu o rodzimy materiał roślinny oraz gatunki należący do regionu i pozwala mu się rozwijać samemu. Cieki wodne, potoki i rzeczki dereguluje się, tak by powróciły towarzyszące im wcześniej tereny wilgotne, okresowo zalewane łęgi i żwirowe mielizny. Taki pejzaż miejski staje się biologicznie bioróżnorodnym obszarem retencji wody – po gwałtownych opadach gromadzących deszczówkę i oddającym ją powoli. Podejście zakłada istnienie „pamięci krajobrazu”, przypuszczenie, że w wypadku ekstremalnych zjawisk pogodowych rzeki odnajdą swoje stare koryta.

Zespół projektu Amplifikacje Natury ( Jacek Damięcki, Centrala: Małgorzata Kuciewicz i Simone De Iacobis, Anna Ptak, Iza Tarasewicz) #120 NN6T

89


90

siekierska

Lebensgefahr, kadr z filmu, fot. dzięki uprzejmości artystki


siekierska

Oduczyć się tego, co już wiemy O „zbuntowanych” terenach w mieście, relacjach ze światem nie ludzkim i działaniach na rzecz emancypacji przyrody z artystką a n n ą s i e k i e r s k ą rozmawia o l a l i to r ow i c z

91


92

siekierska

Na swojej wystawie Chwasty i ludzie, która trwa teraz w Miejscu Projektów Zachęty, proponujesz inny sposób myślenia o mieście: poprzez docenienie jego nieużytków. Zdaje się, że pustka w mieście zwykle jest czymś niepokojącym. Trochę się jej boimy i jest dla nas niewygodna – przestrzeń „leżąca odłogiem” świadczy o naszym zaniechaniu, niezorganizowaniu, dziczeje, zarasta, a nawet jest dla człowieka niebezpieczna. Ty w tych pustkach widzisz ratunek. Spędzam dużo czasu na terenach tzw. nieużytków. Są tak ciekawe właśnie przez to, że nie są zorganizowane, nie podlegają kontroli. Ale też są bardzo zróżnicowane, bo to często tereny poprzemysłowe czy poinwestycyjne, a czasami, jak na przykład Zakole Wawerskie w Warszawie, takie, których nie udało się mimo wielkich chęci podporządkować, które nie poddały się kontroli i presji człowieka. To takie „zbuntowane” tereny w mieście. I mimo że pojęcie jest pejoratywne, bo odbiera sens istnienia tym terenom, nieużytki są wspaniałe właśnie dlatego, że są nieużytkowane przez ludzi, a dzięki temu użytkowane przez wiele istot nie ludzkich. Nieobecność człowieka czyni z nich bezpieczny dom dla innych. Co do zbuntowanego Zakola Wawerskiego: ostatnio na przykład do naszej świadomości wracają bagna i mokradła. Tematowi poświęcony był Ogród Miejski Jazdów, Grupa Projektowana Centrala zrobiła Klaster mokradeł, organizowane są wycieczki na bagna, na których obowiązkowym ekwipunkiem są kalosze. Z drugiej strony prasa co jakiś czas donosi o nieostrożnych ludziach, którzy wpadają w bagna po szyję, albo o koniach wciągniętych w nie razem z kopytami. Mamy tę narrację niebezpiecznej natury, która – nieokiełznana przez człowieka – jest groźna i nieprzewidywalna. Co więc trzeba zrobić? Trzeba ją sobie podporządkować. Przełamywanie tego wpojonego nam często myślenia może być bardzo trudne. Jakie są twoje argumenty? To jest bardzo trudne również dlatego, że często te przestrzenie są postrzegane po prostu jako brzydkie. A w polityce miejskiej estetyka gra przecież ogromną rolę, niechętnie pozostawia się przestrzeń na brzydotę, czymkolwiek ona jest i jakkolwiek może być subiektywną wartością. A ja uważam, że mamy już w mieście wystarczająco dużo parków, które są zadbane, wykoszone, w których rosną drzewa wybranych gatunków, a rośliny układane są w ornamenty. Właśnie w tym momencie powinniśmy pozwolić


siekierska

93

Usługi międzygatunkowe, fot. Jakub Szafrański, dzięki uprzejmości artystki

rozwijać się samodzielnym przestrzeniom i dostrzegać wartość tej samodzielności. Tymczasem ludziom się wydaje, bardzo antropocentrycznie zresztą, że bez naszej pomocy, opieki przestrzeń sobie nie poradzi. Że drzewa się połamią, będzie brzydko, szaro, wszędzie będą zalegać liście. A w tych miejscach właśnie to jest najważniejsze. Rosną tam drzewa samosiejki, które same się wysiały z krążących po świecie nasion i są dużo odporniejsze na warunki klimatyczne i atmosferyczne niż na przykład drzewa sadzone ze szkółek. Wyrastają tylko te, które rzeczywiście mają szansę przetrwać, mają dużo bardziej rozbudowany system korzeniowy i zatrzymują więcej wody, są o wiele odporniejsze na złamania, na wiatr. Moim zdaniem bardzo ważne jest zwrócenie uwagi i docenienie tego codziennego, samodzielnego wysiłku przyrody wkładanego w swoje życie. Jest to dobrze widoczne właśnie na terenach nieużytków. Tworzy się tam ekosystem, który nie potrzebuje naszego wsparcia, może jedynie jakiejś minimalnej ingerencji, jeśli mielibyśmy go w jakiś sposób użytkować. Funkcjonują tak na przykład rezerwaty przyrody. To nakładanie czy zacieranie granic jest w ogóle fascynujące. Wierzę w tę płynność, wierzę, że nie ma oddzielnej natury, oddzielnej kultury, należymy do przyrody, do naturo-kultury, w której wszystko jest połączone wieloma różnymi relacjami, pozytywnymi i negatywnymi. Z drugiej strony wydaje


94

siekierska

mi się, że w tym momencie jako ludzie powinniśmy sobie narzucać granice i strefy nieprzekraczalne, niedotykalne dla nas. Jak w rezerwatach – „to jest jedyna ścieżka, którą możesz się poruszać, która jest wyznaczona dla człowieka”. I to też może być okej, żeby odmówić sobie dostępu do pewnych przestrzeni. Dzisiejsze czasy do tego skłaniają. A nieużytki już nie tylko na obrzeżach, ale w mieście, jako takie minipluginowe rezerwaty dzikości? Właśnie od tego wychodziłam, myśląc o wystawie: żeby tworzyć takie dzikie parki bioróżnorodności, którymi mogłyby być nieużytki i które przy jak najmniejszej ingerencji ludzkiej mogłyby się rozwijać i stanowić przykład symbiotycznych relacji między różnymi mieszkańcami miasta. Bo jest bardzo dużo tych mieszkańców, dla których przestrzeń życiowa jest zmarginalizowana. Wydaje mi się, że teraz potrzebujemy budowania relacji ze światem nie ludzkim, komunikowania się z innymi istotami, by dowiedzieć się więcej o ich potrzebach i szanować je, również w projektowaniu miast. Takim rezerwuarem w miastach i na ich obrzeżach, i to często o znacznej powierzchni, jest nabudowana i niepełniąca już swojej funkcji, a nawet porzucona infrastruktura sportowa czy rozrywkowa. To takie postludzkie konstrukcje, w które często i tak wraca natura. Ty w Poznaniu, na opuszczonym stadionie piłkarskim im. Edmunda Szyca, zrobiłaś Sanatorium dla wszystkich istot. To wspaniałe miejsce tętniące życiem. Jest tam zupełnie inna wilgotność powietrza, inna temperatura, inny dźwięk. Stadion od 25 lat jest nieużywany w roli, do której został zaprojektowany. Cała korona jest obrośnięta, rośnie tam około 2000 drzew samosiejek, a niektóre z nich są już bardzo duże. Murawa stała się z kolei różnorodną łąką. Wraz z ornitologiem oraz specjalistami od nietoperzy i owadów zrobiliśmy inwentaryzację i różne ekspertyzy tego terenu. Przeprowadziłam też badanie, w wyniku którego stworzyłam biosekwestrator, czyli narzędzie służące do obliczania śladu węglowego wynikającego z przekształcenia terenu przyrodniczego. Liczy uwalnianie ekwiwalentu dwutlenku węgla do atmosfery, zarówno z wycinki drzew, jak i naruszania samej gleby. Było dla mnie zaskakujące, jak wiele gazów cieplarnianych zgromadzonych jest w samej ziemi, i jak duża jest ich emisja podczas różnych robót ziemnych. Nie licząc emisji powodowanej dalszymi pracami prowadzonymi na terenie inwestycji. Warto przyjrzeć się temu stadionowi też w kontekście tego ciągłego budowania. To opuszczona


siekierska

95

Praca z wystawy Chwasty i ludzie w Miejscu Projektów Zachęty, fot. Anna Zagrodzka, dzięki upzejmości artystki

ikona spektaklu, co już samo w sobie świadczy o pewnym przesycie rozrywką nas jako społeczeństwa. Dla mnie poznański stadion jest symbolem wypracowywania nowego porządku ekosystemowego. Zachowanie tego miejsca w obecnej kondycji byłoby przełomowym krokiem wobec naszych sąsiadów należących do innych gatunków.


96

siekierska

Poszukiwania te widać w bardziej świadomych metropoliach, które podejmują wysiłki renaturalizacji swoich przestrzeni. Jednak zwykle ci, którzy robią miasto, wolą budować od zera. Tak, raczej jest już przesądzone, że na terenie stadionu będzie filharmonia. Mimo że były przeprowadzone konsultacje społeczne i większość osób zwróciła się ku przestrzeni przyrodniczej, która była nazywana parkiem. Ten zaproponowany park był straszny – najpierw chciano wszystko zniszczyć, a potem posadzić drzewa w równych szpalerach, które przecinałyby się na planie krzyża celtyckiego. Wtedy bardzo ważne było dla mnie mówienie o tym, że powinniśmy doceniać to, co już jest. Dwadzieścia pięć lat czyjegoś życia, czyjejś pracy poświęconej temu, żeby tam przeżyć, a przy okazji tworzyć ekosystem sprzyjający istotom ludzkim zamieszkującym miejskie wyspy ciepła. Zajmowałaś się też terenami pod inwestycje mieszkaniowe. Deweloper wchodzi na jakiś teren, zupełnie zmienia zastaną przestrzeń, a potem myśli, jak stworzyć atrakcyjną przestrzeń publiczną, w tym zieloną. Miliony istnień tracą przy okazji swój dom. W projekcie Przeciąg zbierałaś ziarenka z miejsc pod te nowe inwestycje. Z tego projektu wykiełkowała wystawa w Miejscu Projektów Zachęty. Zbierałam nasiona właśnie na miejskich nieużytkach, głównie na terenach korytarzy napowietrzających, które są zabudowywane przez inwestycje. To były nasiona roślin przyporządkowanych do grupy chwastów. Potraktowałam je jak cenne okazy, które trafiały do banku nasion. Hodowałam te rośliny w szafie ze specjalnym oświetleniem, potem przesadziłam do uprawy hydroponicznej i zasilałam wodą z kroplówek, w której były wszystkie niezbędne do życia mikroelementy, oraz światłem ledowym w kolorze odpowiednim do fazy wegetacji. Korytarze napowietrzające w miastach mające wymieniać powietrze są często zabudowywane. A kiedy przeczytałam argument, stawiający obok napowietrzających klinów zieleni szerokie autostrady jako przestrzenie wymiany powietrza, zbudowałam dla roślinek wentylator spalinowy, żeby roznosił w oparach ich nasiona. Był absurdalnym narzędziem, czarnym żartem na temat sposobu, w jaki żyjemy. Jednym z twoich manifestów była dla mnie instalacja Kto tam? w Ogrodzie Miejskim Jazdów, która zbliżała człowieka do natury. Można było wejść na platformę i znaleźć się w koronie drzew. Jednocześnie konstrukcja zupełnie nie ingerowała w zastany krajobraz.


siekierska

97

Sanatorium dla wszystkich istot, performance na stadionie im. E. Szyca, fot. M. Zakrzewski, dzięki uprzejmości artystki

Żeby to zrobić, trzeba było porzucić pewne estetyczne rozwiązania na rzecz nienaruszania przyrody. Uznałyśmy wspólnie w zespole, że to jest najważniejsze, bo gdyby zaproszenie ludzi w tę przestrzeń wiązało się z jej destrukcją, byłoby zupełnie bez sensu. Ważne było to, że zapraszamy ludzi do czyjegoś domu i trzeba do niego wchodzić z szacunkiem. Natomiast smutna była czasowość tego projektu i zaczęłam zastanawiać się nad sensownością tego typu działań. Wybudowanie tej platformy to był przecież duży koszt. Wraz ze znajomymi z Podkarpacia przewieźliśmy tam całą rozmontowaną konstrukcję i zaczęliśmy ją stawiać na stałe w miejscu, gdzie jest projektowany Turnicki Park Narodowy, tak by mogła być użytkowana i służyć celom edukacyjnym. W ogóle podchodzisz do spraw, szczególnie miejskich, bardzo holistycznie. W swoich projektach podnosisz wątki cyrkulacji wody i powietrza czy zanieczyszczenia światłem albo tego, na co powinniśmy zwracać uwagę, żeby w miastach żyło się dobrze nie tylko nam, ale wszystkim. Twoje miasto to miasto zrównoważone i odporne, chroniące swoją przyrodę, w którym ważną rolę, na przykład edukacyjną, odgrywa zieleń nieurządzona.


98

siekierska

Wszyscy i wszystkie składamy z tej samej materii i jesteśmy połączeni mnóstwem różnych nieoczywistych relacji. Bez czystego powietrza nie zachowamy zdrowia, bez wystarczającej ilości wody nikt nie przeżyje. Wszystkie te wątki są ze sobą połączone jak tkana pajęczyna, która łączy się w wielu punktach. Wydaje mi się, że teraz jest taki moment, żeby wychodzić poza postawę racjonalistyczną – może nie musimy wszystkiego dokładnie wiedzieć, a wręcz próbować się oduczać tego, co już wiemy. Bo skoro to, co wiemy, doprowadziło nas do katastrofy, to znaczy, że potrzebujemy innych narzędzi. Powinniśmy pozwolić sobie na więcej przestrzeni na niepewność i na próby. Staram się to łączyć intuicyjne wątki, empatię i wiedzę specjalistów, przyrodników czy klimatologów. Uważam też, że często rozwiązaniem byłoby zostawienie przestrzeni samej sobie, zaniechanie oświetlania ciemności, rezygnacja z typowo ludzkiej ingerencji. Ty nie powstrzymujesz się od działania. Angażujesz się w różnego rodzaju ruchy aktywistyczne, pracujesz ze społecznościami lokalnymi. Czasem myślę, że robię to nawet bardziej dla siebie samej, żeby być we wspólnocie, wśród osób, dla których podobne rzeczy są ważne. Nie wiem też sama, czy do końca wierzę w skuteczność tych działań. Często przytłacza mnie skala problemu, czuję bezsilność. Przywiązuję też dużą wagę do pracy ze społecznością na rzecz społeczności nie ludzkiej. Mam misję działania na rzecz emancypacji przyrody. A to musi się odbywać ze społecznością, bo sama tej przyrody nie wyemancypuję (śmiech). Na przykład w projekcie Ekomuzeum. Instytucja ze społecznością miałyśmy taki pomysł, żeby zorganizować radę programową Parku Rzeźby na Bródnie, w której reprezentowane byłyby interesy społeczności, instytucji sztuki, samorządu i przyrody. W imieniu przyrody wypowiadałyby się konkretne osoby, które empatycznie wczuwałyby się w jej potrzeby i problemy. Byłyby równoważnym głosem wobec tych reprezentujących inne podmioty. Takie działanie rzeczywiście mogłoby coś zmienić, szczególnie gdyby formuła rozszerzyła się na przykład na rady miasta. Jednak nie udało nam się zorganizować tej rady – ze względu na opór i instytucji, i samorządu. Mam nadzieję, że gdzieś się uda. Ty sama byłaś „ustami” przyrody. Mówię o twoim słynnym już wejściu na scenę podczas wręczania Dianie Lelonek Paszportu Polityki w kategorii sztuki wizualne. Byłaś przebrana za lochę i mówiłaś w imieniu istot nie ludzkich. To było zresztą tylko jedno z wielu wystąpień


siekierska

99

w stroju lochy w różnych sytuacjach w ramach projektu Usługi międzygatunkowe. W innym spaliłaś drewnianą konstrukcję przypominającą ambonę myśliwską, co też było bardzo mocnym gestem. Chciałam zapytać o ten bardzo widoczny w twojej twórczości moment przejścia od badania i opisu rzeczywistości do wtrącania się. Film o paleniu ambony jest dla mnie wyrazem bezsilności, o której mówiłam. Postanowiłam spalić ambonę myśliwską, a wraz z nią: roztaczanie władzy, dominację, patriarchat, kontrolę… Nie udało się. Ambona nie chciała spłonąć, zaczął padać deszcz. Powstała praca o trudnym zaangażowaniu na rzecz przyrody, w którym oprócz walki o prawa innych trzeba znajdować w sobie motywację do działania mimo małych szans na spektakularne rezultaty. Chodziłam na blokady polowań i protestowałam przeciwko decyzji rządu o masowym odstrzale sanitarnym dzików. Z ruchem antyłowieckim i ochroną zwierząt jestem związana od bardzo dawna. Czułam, że te działania są bardzo ważne, ale z drugiej strony mimo coraz większego medialnego rozgłosu nie przynoszą rezultatów. Policja wspiera myśliwych, my składamy jakieś skargi i właściwie prawie nic się nie zmienia. Wystąpienie z lochą to była szansa. Poczułam, że jako artystka mogę mieć widzialność, którą mogę oddać innym istotom. Jeśli chodzi o podobne działania postartystyczne, bardzo ważnym gestem, a właściwie obowiązkiem, było też dla mnie wyłączenie z obwodów łowieckich ziemi na Podkarpaciu, której jestem formalną właścicielką. Cała Polska jest na takie podzielona, poluje się nawet w miastach. Zachęcam wszystkich do tego, żeby wyłączyć swoją ziemię z polowań. Instrukcja, jak to zrobić, znajduje się pod tym linkiem: https://niechzyja.pl/nowy-podzial-wojewodztw-naobwody-lowieckie-wylacz-swoja-ziemie/

anna siekierska rzeźbiarka, rowerzystka, członkini wspólnoty międzygatunkowej. Jest czynną artystką i aktywistką zaangażowaną w działania na rzecz przyrody, animatorką warsztatów uwrażliwiających na życie innych istot. Autorka licznych instalacji w przestrzeni publicznej, projektów zaangażowanych społecznie, m.in.: Fikus, instalacja sąsiedzka w podwórku kamienicy w Warszawie, 2017; Kto tam?, platforma do obserwacji życia w koronach drzew, CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie, 2018; Sanatorium, działanie performatywne i aktywistyczne dążące do zachowania stadionu im. E. Szyca w Poznaniu jako przestrzeni dla dzikiej przyrody; Pomnik niszczenia przyrody, stworzony wspólnie z Inicjatywą Dzikie Karpaty, Teatr Powszechny i PKiN w Warszawie, 2019. annasiekierska.tumblr.com


100

DE GRAAF


DE GRAAF

Cztery ściany i architekt Z reinierem de Graafem, holenderskim architektem, autorem znakomitego zbioru esejów Cztery ściany i dach. Złożona natura prostej profesji, rozmawia B o gn a Św i ąt kows k a

101


102

DE GRAAF

W opisie pana książki czytamy: „Cztery ściany i dach to porywająca, oparta na tragikomicznych doświadczeniach autora relacja o współczesnych realiach zawodu architekta, utraconych ideałach architektury, fałszywych pretensjach jej twórców i całkowitym uzależnieniu profesji od globalnej gry rynkowej”. O jakich rzeczach architekci nie chcą dzisiaj słuchać? Myślę, że architekci nie lubią słyszeć, że w rzeczywistości są mało ważni. Na pewno nie chcą słuchać o tym, jak mało w gruncie rzeczy mają kontroli nad tym, czym koniec końców stają się ich budynki i jak one działają. Będąc architektem, projektujesz budynek, który zostaje ukończony, więc projektujesz kolejny, potem kolejny i kolejny. To, czego brakuje w tym projektowaniu, to myślenie o życiu tych budynków w dłuższej perspektywie czasowej. Nie za to nam płacą, nasza rola kończy się wraz z budową i dlatego wśród architektów panuje pewnego rodzaju ślepota na kwestię konsekwencji czy też dalszego życia ich tworów. Tymczasem sądzę, że owo dalsze życie jest potencjalnie bardzo ciekawym źródłem informacji przydatnych przy przyszłych projektach. Jako architektka masz mnóstwo problemów, mnóstwo rzeczy, które musisz kontrolować: klientów, koszty, wykonawców i podwykonawców, którzy robią, co chcą, itd. Architekci muszą mieć kontrolę nad tyloma rzeczami, że popadają w tendencję do wyznaczania sobie limitów aktywności. Stąd pewna hermetyczność architektury. Jest ona niezbędna do tego, żeby być w stanie produkować architekturę i nie oszaleć. Z drugiej strony, jeśli tej hermetyczności jest za dużo, może się ona stać dla architektury bardzo szkodliwa. Szerszy kontekst to ostatnia rzecz, o której chcesz słyszeć, starając się rozwiązać nagłe i szczegółowe problemy. Wspominał pan o dyskomforcie, który jest tematem pana następnej książki. Ta książka jest jeszcze nieukończona, więc wszystko, co mogę o niej powiedzieć, jest w sferze przewidywań. Ale mam poczucie, że będzie ona próbą skłonienia naszej profesji do porzucenia strefy komfortu poprzez przyjrzenie się temu, co naprawdę robimy. Jakie jest nasze faktyczne znaczenie w stosunku do tego, jakie myślimy, że jest. Staram się przedstawiać zjawiska w perspektywie. Jest tam dużo relatywności, ironii. To nie jest poważna książka, to w zasadzie satyra. Co nie oznacza bynajmniej, że dla mnie architektura jest nieważna. Mijają właśnie 3 lata od


DE GRAAF

103

momentu, kiedy postawiłem ostatnie słowo w książce Cztery ściany i dach, zanim poszła do druku. To, jak świat zdążył się zmienić przez te 3 lata i w jakim tempie następują dalsze zmiany, sprawia, że myślę, że architekturze trzeba jednak do pewnego stopnia oddać sprawiedliwość. Obecnie jest to nieomal anachroniczna dyscyplina, która jednak zachowuje wiele cnót. W jej obrębie pielęgnuje się wolność, praktyczność, realizm w postrzeganiu świata, który jest coraz bardziej zagrożony przez różnego rodzaju kody moralne, którymi się ją otacza. Architektura ma teraz uszczęśliwiać, a szczęśliwość ma być mierzalna. Architektura musi dostosowywać się do wielu smutnych zasad, które według mnie niszczą spontaniczność, kreatywność. Powstaje coraz to więcej i więcej wyznaczników tego, czy coś jest dobre, czy złe. Architekt ma coraz mniej do powiedzenia w tej kwestii. Nie decyduje, nie ocenia wedle własnego oglądu. Kiedy projektujesz budynek, piszesz albo zajmujesz się jakimkolwiek rodzajem twórczości, stwarzasz coś nowego, dokonujesz jakiejś zmiany, to zawsze jest ten moment, w którym nie wiesz, czy właśnie oszalałaś, czy też wpadłaś na coś genialnego. Ten krótki moment wyjścia poza ramy, ta mentalna heterotopia towarzysząca kreatywnym procesom znika za sprawą tego, że wszystko musi być oparte na dowodach… Zrównoważone… …zdrowe, wytrzymałe, wydajne. Musi spełniać całą listę wymiernych kryteriów. Kiedy do tego dochodzą pewne imperatywy moralne, to zabija według mnie innowację, zabija architekturę i wiele innych form twórczości. Większość epokowych wynalazków zawierała w sobie jakiś zachwycający element politycznej niepoprawności. Galileusz oświadczył: „A jednak się kręci!” i zginął na stosie. Myślę, że podobny moment nadciąga dla architektury. Postaram się więc napisać teraz inną książkę, w której obśmiewam nie architektów, którzy uważają, że wiedzą, czym jest architektura, tylko wszystkich innych, którzy uważają, że to wiedzą. Z jednej strony będzie to ciąg dalszy, a z drugiej przeciwieństwo tej książki. Obecnie świat jest w stanie paniki. Paniki totalnej. Stosuje się dziwaczne terminologie, z którymi nie da się nie zgodzić. Wszystko to jest dosyć złowrogie. Takie pojęcia jak społeczność, partycypacja, przestrzeń publiczna to w pewnym sensie kolosalne


104

DE GRAAF

pomniki tego, co oczywiste. A niezgoda jest karana niemal ekstradycją. Mam wrażenie, że słoń w pokoju robi się coraz większy, coraz bardziej niemożliwe jest mówienie o prawdziwych problemach. Mamy do czynienia z czymś w rodzaju Orwellowskiej nowomowy: placemaking, evidence-based design, upcycling – można wypełnić tym cały słownik. Im bardziej dyskurs jest zdominowany przez tego rodzaju nowomowę, tym bardziej się dusi. Język definiuje świat, który postrzegamy. Czy oprócz zjawisk, które przed chwilą pan wymienił, w tym momencie paniki, w obliczu katastrofy klimatycznej, dostrzega pan jednak jakieś pozytywne zmiany w sposobie prezentowania architektury i rozumienia tego, jak w ogóle działa świat, które byłyby głębsze? To jest sytuacja królika, który siedzi na autostradzie i patrzy w reflektory pędzącego na niego pojazdu. Panika oznacza paraliż, a to jest ostatnia rzecz, której chcemy. Tymczasem w moim odczuciu to niestety dobrze opisuje obecną chwilę: ciągle o tym mówimy, a jednocześnie nie podejmujemy realnych działań, które może mogłyby to zmienić. Wydaje mi się, że ludzie wciąż myślą, że katastrofy klimatycznej da się uniknąć, robiąc to samo co do tej pory, tylko nieco bardziej odpowiedzialnie. To tak nie działa. Jednocześnie sytuacja nie jest jeszcze tak zła, by mogło dojść do jakiegoś naprawdę fundamentalnego przewartościowania rzeczy do głębi. W moim odczuciu wiele z tego, co obserwujemy, to leczenie symptomów, które do niczego nas nie zaprowadzi, a tylko zmarnuje nasz czas. Transkrypcja i przekład: Julia Żabowska


DE GRAAF

Paradoksy, upór i przekłuty balon O Cztery ściany i dach De Graffa pytamy architekta piszącego o architekturze, Łukasza Wojciechowskiego.

Jaka nauka płynie z tej książki? Najważniejsza nauka jest taka, że architekt jest częścią mechanizmu inwestycji – jest tylko jednym z aktorów w przedsięwzięciu inwestycyjnym, w którego ramach może znaleźć jakiś margines dla swojego działania. Już nie jesteśmy w stanie być demiurgami tak jak nasi modernistyczni idole. Architekci-gwiazdy są po prostu wydmuszkami istniejącymi dla zadowalania tłumów i zarabiania pieniędzy. Natomiast prawdziwa architektura toczy się na dużo niższym poziomie negocjacji z inwestorami, inżynierami i wieloma innymi osobami, które są w to zaangażowane. Jaką część satysfakcji z lektury daje fakt, że te krytyczne eseje pisze architekt o znacznym dorobku, uznany jako jedna z gwiazd współczesnej architektury? To bardzo ważne, że jest to praktykujący architekt o świetnym dorobku. Podoba mi się, że autor spuszcza trochę powietrza z balonu, który jako architekci pompujemy. Balon ten dmucha się na wydziałach architektury, ucząc nas wielu teoretycznych rzeczy. Uczy się nawet nie tyle teorii, co historii architektury, a bardzo mało realnego podejścia. Nie postuluję zrobienia z wydziałów architektury szkoły zawodowej, bo to jest najczęstszy zarzut. Mam na myśli wprowadzenie socjologii, psychologii, których z reguły nie ma u nas na wydziałach architektury. Powinniśmy częściej rozmawiać o tych dziedzinach, więcej się o tym uczyć, żeby rozumieć użytkownika, który być może potrzebuje czegoś innego niż tylko forma budynku. Potrzebuje raczej przestrzeni, żeby się z kimś spotkać, potrzebuje być intuicyjnie prowadzony przez budynek itd. Wydaje mi się

105


106

DE GRAAF

więc, że ta książka zmusza nas do pomyślenia o zawodzie architekta i o historii architektury w inny, nowy sposób. Cztery ściany i dach. Tytuł sugerowałby wielkie uproszczenia. Tymczasem w książce raczej poczytać można o skomplikowanych powodach, dla których dzisiaj znaczenie pracy architekta nie może być proste. Nie może i to jest właśnie ciekawe. Pytanie brzmi: co mamy zrobić z tymi wielkimi ideami, o których rozmawiamy, kiedy wrócimy do naszego AutoCada? Kiedy wrócimy do swojego inwestora, który chce wydać pieniądze na mały biurowczyk czy na jakąś bardzo efektywną – nie efektowną – mieszkaniówkę. Autor odpowiada nam, że to jest paradoks naszego zawodu. Z jednej strony możemy i powinniśmy przyjmować te nieco górnolotne myśli, a z drugiej musimy je sobie w jakiś sposób tłumaczyć na mały margines, który nam pozostaje. Moim zdaniem ta książka jest szczególnie istotna dla osób, które chcą zaczynać pracę architekta, architektki, czyli studentów i studentek architektury. Te osoby często mają wyobrażenie o tym, jak wygląda ta praca, rodem z komedii romantycznej (śmiech). Natomiast my tak naprawdę jesteśmy trochę robotnikami architektury i tylko od naszego uporu i ambicji zależy, czy uda nam się przekonać inwestora do zrealizowania naszych pięknych społecznych idei. To jest możliwe jedynie poprzez spotkania i negocjacje. Na pewno nie poprzez próby sprzedawania inwestorom wielkich manifestów.

Łukasz Wojciechowski architekt we VROA architekci, adiunkt na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej, działa w fundacji Jednostka Architektury, autor książek Bryk do architektury, Architektura racjonalnej Europy, We wstecznym lusterku. Architektura i samochody w XX wieku, pisze m.in. do „Architektury” i „Autoportretu”. Rysuje komiksy.


DE GRAAF

107

Reinier De Graaf daje autograf w czasie premiery książki w Warszawie, fot. dzięki uprzejmości Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki Reinier de Graaf architekt, urbanista, badacz i krytyk architektury, kurator wystaw, eseista. Partner w założonej przez Rema Koolhaasa pracowni architektonicznej Office for Metropolitan Architecture. De Graaf odpowiada za projekty biura realizowane w Europie, Rosji i na Bliskim Wschodzie. Był jednym ze współzałożycieli AMO – powstałego w 2002 roku think tanku wspierającego badawczą działalności OMA. Jego książkę Cztery ściany i dach. Złożona natura prostej profesji w przekładzie Grzegorza Piątka opublikował Instytut Architektury oraz Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki. https://oma.eu


108

MOHAMMAD

Kadry z filmu Jaล miny Wojcik, Jakuba Wrรณblewskiego, Mohammada Saleha Refugee Garden, 2018


MOHAMMAD

109

Codzienne formy oporu Chciałbym stać się mikroorganizmem, zagłębić się w ziemi i zobaczyć na własne oczy, co tam się dzieje – mówi palestyński agroekolog M o h a m m ad Sa l e h , którego prace są częścią wystawy podsumowującej dwuletnie działania artystów i artystek w Palestynie, prezentowanej w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski


110

MOHAMMAD

Palestyna ma tyle problemów! Jak to się stało, że postanowiłeś skupić się na ogrodnictwie? Zaczęło się od pasji, od zrozumienia, że oddanie się w ręce natury może mieć pozytywny wpływ na to, co najbardziej mnie niepokoi. Jedna z tych obaw ma charakter globalny – to oczywiste, że należy przeciwdziałać niszczeniu przyrody, druga lokalny – samowystarczalność może wzmocnić społeczeństwo palestyńskie, jeśli praktykowana będzie w wymiarze indywidualnym. Ogrodnictwo stało się częścią holistycznego podejścia permakultury do regeneracji życia ludzkiego. A co robiłeś wcześniej? Studiowałem psychologię i muzykologię. Studia zajęły mi dużo czasu. Gdy je skończyłem, szukałem pracy i tak się złożyło, że zacząłem pracować jako koordynator w organizacji zajmującej się sztuką. Jakiś czas później moja partnerka dostała stypendium w Turcji i pojechaliśmy tam razem. Kiedy ona studiowała, ja żyłem w otoczeniu natury – byłem wolontariuszem na farmie. Pracowałem w zamian za jedzenie i dach nad głową. I tam nagle doznałem olśnienia. Życie było bardzo proste, ale naładowane znaczeniem. Uwielbiałem to! Z perspektywy czasu stwierdzam, że byłem w tamtym okresie naprawdę zdrowy. Zdrowy w sensie holistycznym: i fizycznie, i psychicznie. Opiekowałem się kurami, uprawiałem ogród, piłem wodę z rzeki, a jedynym źródłem światła było słońce. Czerpałem z natury i ją podziwiałem. Po trzech miesiącach wolontariatu zostałem tam menadżerem na kolejne trzy lata. Tak naprawdę nie była to farma, ale ośrodek edukacji ekologicznej.

Warsztaty z ogrodnictwa dla młodzieży, fot. archiwum Mohammada Saleha


MOHAMMAD

111

Budowanie tipi, fot. archiwum Mohammada Saleha

Ludzie z całego świata przyjeżdżali albo na wolontariat, albo by brać udział w Szkole Życia. Kursy dotyczyły rozmaitych tematów: od najprostszych, jak kompostowanie, przez homeopatię, alternatywną medycynę, fotografię natury, obserwowanie ptaków, aż po fizykę kwantową. Dla mnie, osoby z miasta, to było coś niesamowitego. Otworzyło mi to oczy na wiele rzeczy, o których nie miałem pojęcia. Wcześniej nie miałem dostępu do takiej wiedzy i jej nie szukałem. Moja partnerka też sprowadziła się do ośrodka, nasz syn tam się urodził. Uczyliśmy go w systemie Montessori, którego moja partnerka została konsultantką, ponieważ naprawdę wierzyliśmy i wierzymy w edukację empiryczną. Kiedy w 2015 roku wróciłem do Palestyny, nie miałem pojęcia, czy będę miał jakiekolwiek szanse na kontynuowanie moich pasji. Szukałem osób, które myślałaby podobnie do mnie. Znalazłem w internecie sporo projektów związanych z naturą, zacząłem odwiedzać ludzi, którzy je inicjowali. Stworzyłem też ogród dla siebie, dokumentację zdjęciową umieszczałem w internecie i zacząłem dostawać propozycje zakładania ogrodów. Na początku pieniądze z tego były małe. Miałem certyfikat permakulturowy, ale nie byłem pewien, czy sobie poradzę. Obecnie jest to moje główne zajęcie. Przez ten czas moja praktyka uległa rozszerzeniu. Świadczone przez mnie usługi nazwałem Mostadam, co oznacza zrównoważone. Jestem jak duch z lampy dla lokalnej społeczności. Ludzie proszą o najprzeróżniejsze rzeczy: o zrobienie szklarni na dachu, ogrodu na ścianie, systemu szarej wody, ogrodu miejskiego


112

MOHAMMAD

– czegoś, czego nigdy wcześniej nie robiłem. Muszę więc eksperymentować, uczyć siebie i innych. Bardzo dużo czasu poświęcam na zdobywanie wiedzy. Jest to dla mnie bardzo ważne, bo nie mamy profesjonalistów od tych rzeczy. Nie ma wyszkolonych ogrodników. Dlatego czuję odpowiedzialność, chcę, żeby ludzie mieli dostęp do tej wiedzy i usług. Kiedy wróciłem do Palestyny, zrozumiałem, że każda osoba tam – nieważne biedna czy bogata, stara czy młoda, tubylec czy przyjezdny – wszyscy marzą o zielonej przestrzeni. O przestrzeni, która koi, w której można poczuć się dobrze. Palestyna wydaje się tak bardzo odcięta od natury, dlaczego? Kultura Palestyny jest zakorzeniona w naturze. Farmerstwo zaczęło się od uprawy pszenicy dawno temu na obszarze tzw. żyznego półksiężyca, na którym leży Palestyna. Według badań gliniane naczynia, gliniany system irygacji, najbardziej zaawansowany z dawnych systemów nawadniania, także został wynaleziony na tych ziemiach cztery tysiące lat temu. Tradycja życia w bliskiej relacji z ziemią jest tutaj głęboko zakorzeniona. Ale obecnie wiele rzeczy się zmieniło. Problemem jest międzynarodowy kapitalizm, który zachęca do mieszkania w mieście, do konsumeryzmu. Do tego jesteśmy pod okupacją izraelską, która na wiele sposobów utrudnia albo wręcz uniemożliwia kontakt z naturą. Jeden z nich to podzielenie Zachodniego Brzegu, który jest częścią Palestyny, na trzy strefy: A, B i C. Strefa A to ta część zamieszkana przez ludność. Strefa B to pogranicze terenów zamieszkanych, a strefa C to cała reszta, czyli tereny dzikie, sady, uprawy. Ludzie nie mają prawa nic tam robić, nie wolno tam nic budować. Zdarza się, że izraelscy osadnicy lub ich maszyny wkraczają na te terany i niszczą

Budowanie szopy, Mashjar Juthour, fot. archiwum Mohammada Saleha


MOHAMMAD

113

Taras jadalnych roślin, Jerozolima, fot. archiwum Mohammada Saleha

je – wyrywają twoje drzewa, atakują cię, gdy zbierasz swoje oliwki i tak dalej. To jest duże obciążenie dla rolników, mieszkańców terenów wiejskich. A mieszkańcy miast, jak wszędzie na świecie, są odcięci od korzeni. Palestyńska ziemia w znaczeniu terytorium jest powiązana z ziemią w sensie gleby. Jaka jest między nimi relacja? W swoich projektach w pewnym sensie stwarzasz nowe terytoria, nowe ziemie pod uprawę roślin. W donicach, tak. Dotyczy to zwłaszcza mojej pracy z uchodźcami, którzy stracili wszystko. Ludzie, którzy po siedemdziesięciu latach, w czwartym, piątym pokoleniu wciąż żyją w obozach, są w tym sensie tacy jak ja: nic nie wiedzą o swojej ziemi, nie znają jej, bo nigdy jej nie poznali. Kiedy dorastałem, wszyscy mówili o ziemi, związku z ziemią, bronieniu ziemi, godności płynącej z posiadania i uprawiania ziemi. Jako chłopak z miasta i wnuk uchodźców w ogóle tego nie rozumiałem. Dopiero kiedy mój syn miał się urodzić, przyjechałem do Palestyny na dwa miesiące i zasadziłem pierwsze drzewa. W wieku trzydziestu lat! Stworzyłem ogród, wyjechałem i po raz pierwszy poczułem chęć powrotu. Wcześniej, gdy podróżowałem, w ogóle nie myślałem, że chcę wrócić. Wolałem być poza Palestyną. Ale kiedy posadziłem tych trzynaście drzew, nagle okazało się, że czuję ogromne przywiązanie do swojego małego ogrodu. Prosiłem rodzinę, żeby przysyłała mi zdjęcia i nagrania mojego ogrodu. Nie mogłem się oderwać od


114

MOHAMMAD

pozostawionych w nim „dzieci”. I wtedy dotarło do mnie, co starsi mieli na myśli, kiedy mówili o ziemi. Tak naprawdę nie da się mieć związku z ziemią, jeśli nie ma się z nią kontaktu. Jeśli nie dotyka się fizycznie gleby, która jest żywym bytem. Niedawno natknąłem się na wątek współpracy z mikrobami. Zdałem sobie sprawę, że wszystkie techniki permakulturowe mają sens i działają tylko i wyłącznie za sprawą czegoś, czego nie widać gołym okiem – bakterii i grzybów. Te dwa rodzaje organizmów żyją w glebie i tworzą coś, co określa się mianem glebowej sieci odżywczej (the soil food web). Okazuje się, że jedna łyżka ziemi jest jak cała galaktyka. Kipi od życia. Wyobraź sobie, jak wygląda dobrze pielęgnowany ogród! W jednej z książek znalazłem zestawienie żywej gleby i gleby martwej, zniszczonej przez pestycydy, herbicydy i całą resztę chemikaliów. Nie ma w niej życia, a rośliny, które w niej rosną, tak naprawdę nie żyją, tylko w niej tkwią. Ziemia to nie tylko medium, to życie. Jestem zafascynowany odkrywaniem tego, czego nie widać, i chętnie dzielę się tą wiedzą. Posługuję się konceptami, które funkcjonują w naszej kulturze. Ludziom wierzącym mówię: według waszej religii Bóg dał największą moc najsłabszym. Nic nie może istnieć i przetrwać bez mikrobów, których my nie widzimy. Nasze brzuchy są ich pełne, w zasadzie sami jesteśmy glebą. Za pomocą takich porównań staram się przybliżyć ludziom wiedzę o tym, że natura jest żywa. Kiedy mówię, że roślina przeżywa stres, ludzie zwykle zaczynają się śmiać i żartować, że powinna iść do terapeuty! Nie postrzegają rośliny jako żywej istoty. Dla nich to jest rzeźba albo coś w tym rodzaju. Ale rośliny potrzebują nie tylko pokarmu, potrzebują być odżywiane, potrzebują relacji, wymiany, współistnienia. Czerpią energię ze słońca nie tylko dla siebie. Chciałbym stać się mikroorganizmem, zagłębić się w ziemi i zobaczyć na własne oczy, co tam się dzieje. Myślę, że jest to piękne, że musimy to chronić. Może jeśli będziemy doceniać te formy życia, zamiast walczyć i konkurować, będziemy mogli wykorzystać ogromne potencjały. Przybliżanie tej wiedzy jest logiczną konsekwencją mojej wiary, że to jest sposób na ratowanie nie tylko natury, ale i ludzkiej wolności. Transkrypcja i przekład: Julia Żabowska Rozmowa przeprowadzona została w trakcie warszawskiej rezydencji Mohammada Saleha w ramach projektu Codzienne formy oporu, realizowanego przez Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski od 2018 r. https://u-jazdowski.pl/program/rezydencje/projekty/codzienne-formyoporu


MOHAMMAD

115

Biblioteka Nasion Dziedzictwa Palestyńskiego, fot. archiwum Mohammada Saleha

Mohammad Saleh jest praktykiem permakultury, projektantem i edukatorem. Działa w obszarze agroekologii od ponad dekady. Współtworzył wiele projektów ekologicznych, w tym przeprowadzony na zlecenie Miasta Ramallah Yaleekom, powstały z myślą o festiwalu Qalandiya International 2016. W ramach tego projektu opracował pięć modeli samowystarczalności dla palestyńskich obozów uchodźczych. Podczas pięcioletniego pobytu w Turcji Mohammad kierował i zarządzał Off the Grid, centrum edukacji ekologicznej położonym na wzgórzach w rejonie Dardaneli. W 2014 Mohammed opracował alternatywną formę uprawy oliwek o nazwie The Olive Guild (oliwna gildia). W jego ramach specjalny dobór roślin sprzyja drzewkom i ułatwia pracę rolnikowi. Innowacyjne metody autorstwa Mohammeda pozwalają mu łączyć różne techniki w ramach produkcji żywności, m.in. uprawy miejskie, upcycling czy projektowanie krajobrazu. Mohammaed jest założycielem Mostadam, firmy dostarczającej ekologiczne rozwiązania poprzez edukację, projektowanie i doradztwo. Mostadam to lider w ramach rozwijania projektu Food Forest, prowadzonego we współpracy z The Palestine Heirloom Seed Library (Nasienna Biblioteka Dziedzictwa Palestyny). Projekt Mohammada pod nazwą Green Map Palestine (GreenMapPalestine.ps) to internetowy serwis networkingowy promujący inicjatywy ekologiczne i pozwalający korzystać z unikalnej interaktywnej platformy. Mohammed jest absolwentem studiów psychologicznych i muzykologicznych. Uzyskał także certyfikaty w zakresie permakultury, projektowania i dydaktyki. W ramach festiwalu Qalandyia International 2018 współpracował z Jaśminą Wójcik nad projektem The Refuge Garden – podręcznikiem budowy przenośnego ogrodu z przetworzonych materiałów. Ich źródłem były odpadki, których mnóstwo jest w palestyńskich obozach dla uchodźców. W efekcie współpracy powstał wideoporadnik, instrukcja, na podstawie której każdy może stworzyć podobny ogród z dostępnych odpadków. Należy on do serii materiałów wideo w stylu „zrób to sam”, poświęconych ekologicznemu życiu i popularyzujących wiedzę i umiejętności z zakresu osiągania niezależności.


116

STANEK

Labadi Beach i Labadi Slum Clearence Project, Akra (Ghana). Projekt architektoniczny i urbanistyczny z lat 60. XX wieku, wizualizacja wykonana przez studentów Manchester School of Architecture: Tobias Corry, Anahita Mohammadkhani, Ethel Ng, Constantina Alambriti, Daria Pavlova. Studio badawcze Accra Futurism, Łukasz Stanek, semestr zimowy 2018–19


STANEK

Punkty wdrożenia Z Łuk asz e m Sta n k i e m , badaczem powiązań międzykontynentalnych architektury późnego modernizmu, wykładowcą historii architektury na Uniwersytecie w Manchestrze, rozmawia B o gn a Św i ąt kows k a

117


118

STANEK

Jesteś jednym z pierwszych, jeżeli nie pierwszym badaczem, który zauważył międzykontynentalne przepływy i połączenia między praktykami architektonicznymi projektantów z dawnego bloku wschodniego i krajów tzw. Trzeciego Świata. Rozmawiamy tuż po światowej premierze twojej książki Architecture in Global Socialism. Eastern Europe, West Africa, and the Middle East in the Cold War wydanej przez Princeton University Press. Jej treść na razie jest znana w Polsce nielicznym, choć czytelników przybywa – książkę można kupić w Bęc Księgarni. Zacznijmy więc od tego, o czym ona właściwie jest? Ta książka dotyczy okresu zimnej wojny i współpracy między architektami, urbanistami i przedsiębiorstwami budowlanymi z socjalistycznej Europy Wschodniej, a ich odpowiednikami i rządami w Afryce Zachodniej i na Bliskim Wschodzie. Czyli, mówiąc językiem tamtych czasów, dotyczy współpracy między „drugim” a „trzecim” światem. Taką książkę oczywiście można było napisać na wiele sposobów. Mogłem np. poświęcić każdy rozdział innemu krajowi socjalistycznemu, a więc jeden Związkowi Radzieckiemu, następne Polsce, NRD, Jugosławii itd. Taka książka wpisałaby się w opracowania dotyczące brytyjskich, francuskich i amerykańskich architektów „za granicą”. Ale postanowiłem pójść inną drogą i odwróciłem tę konwencjonalną perspektywę na punkty wyjścia transferów architektonicznych, i skoncentrowałem się na miejscach docelowych, w których zasoby architektoniczne były wdrażane. Ta perspektywa pozwala mi pokazać, w jaki sposób architekci z krajów socjalistycznych uczestniczyli w urbanizacji wybranych miast w Afryce Zachodniej i na Bliskim Wschodzie. Jednocześnie rezultatem tej perspektywy jest zupełnie inny obraz Europy Wschodniej. Na przykład ujawniła ona ogromny udział w urbanizacji globalnego Południa aktorów z krajów, na które historycy architektury rzadko zwracali uwagę, takich jak Rumunia i Bułgaria. Poza tym ten zabieg umożliwił omówienie architektury z krajów socjalistycznych w sposób porównawczy. Dzięki temu można dostrzec specyfikę tych krajów w kontekście ogólniejszego zjawiska przyśpieszenia mobilności architektury po II wojnie światowej. Temat, który sobie wybrałeś, to terytorium, które do tej pory było właściwie białą plamą. Jaką metodę badawczą przyjąłeś? Pracowałem nad tym projektem przez ponad dziesięć lat i wybór miejsc, na których książka się koncentruje, był rezultatem tego


STANEK

119

Accra Futurism. 60 Year of Imagining Accra’s Waterfront, widok wystawy, ArchiAfrica Gallery, James Town Café (Akra, Ghana), 2019, fot. dzięki uprzejmości Łukasza Stanka

długiego procesu. Ten wybór bazował na badaniach w byłych krajach socjalistycznych, od Niemiec do Rosji, od Polski do państw bałkańskich. Na podstawie kwerend i wywiadów wybrałem pięć miast: dwa w Afryce Zachodniej i trzy na Bliskim Wschodzie. Te miasta to: Akra, stolica Ghany, w czasie socjalistycznych rządów Kwame Nkrumaha, Lagos w Nigerii w latach 70., Bagdad w Iraku między puczem Kasima w 1958 roku a iracką inwazją na Kuwejt w 1990 roku i Abu Zabi oraz Kuwejt w Zatoce Perskiej pod koniec zimnej wojny. Po dokonaniu wyboru uzupełniłem badania w Europie kwerendami i wywiadami w Afryce Zachodniej i na Bliskim Wschodzie. Tych pięć miast leży w krajach, które w różnych okresach zimnej wojny przyjęły dużą liczbę architektów, urbanistów i przedsiębiorstw budowlanych z krajów socjalistycznych. To było oczywiście kluczowe kryterium wyboru. Ale nie jedyne, bo Algieria, Libia i Syria także należały do największych odbiorców architektury i budownictwa z krajów socjalistycznych. Dlatego decydujące dla mnie w wyborze tych pięciu miast było to, że pozwoliły one pokazać zmienną dynamikę mobilności architektury z Europy Wschodniej i zróżnicowanie motywacji obu stron transakcji.


120

STANEK

Jedynie Ghana w okresie Nkrumaha dążyła do wprowadzenia socjalistycznego modelu rozwoju. Partia Baas w Iraku co prawda deklarowała podobne cele, ale podkreślała odrębność Iraku od Związku Radzieckiego i na przykład prześladowała irackich komunistów. Elity Nigerii były generalnie wrogie socjalizmowi i zapraszały przedsiębiorstwa z Europy Wschodniej nie po to, żeby wprowadzały socjalizm, ale w celu stymulowania konkurencji między zagranicznymi przedsiębiorstwami, w tym budowlanymi. Podobnie było w Zatoce Perskiej w późnych latach 70. i 80. Opisując urbanizację w tych pięciu krajach, książka pokazuje, że interwencje architektoniczne i budowlane Europy Wschodniej na globalnym Południu w okresie zimnej wojny nie były ograniczone do sojuszników Związku Radzieckiego lub krajów pod rządami partii marksistowsko-leninowskich, ale obejmowały znacznie szerszy krąg państw. Czy zatem wnioskiem z twoich badań jest to, że istniał nierozpoznany trend globalny, który miał wpływ na przekształcanie miast w Afryce i krajach arabskich, a który wynikał ze stylistyk i praktyk architektonicznych i planistycznych stosowanych w państwach dawnego bloku wschodniego? Na pewno wpływ architektów, urbanistów i przedsiębiorstw budowlanych z krajów socjalistycznych na urbanizację globalnego Południa był bardzo znaczący. Dotyczył nowych budynków i infrastruktury, zakładów przemysłowych – w tym fabryk materiałów budowlanych – ale także ochrony zabytków i ich zasad, planów ogólnych oraz norm architektonicznych i urbanistycznych. Poza tym moja książka opisuje rolę architektów i urbanistów z Europy Wschodniej w tworzeniu edukacji architektonicznej na uniwersytetach w Kumasi w Ghanie, pierwszej szkole architektury w Afryce podzwrotnikowej, w Zarii w Nigerii i w Bagdadzie. Ale książka dotyczy mniej „wpływu”, a bardziej współpracy między aktorami z państw socjalistycznych i ich lokalnymi odpowiednikami. Jednym z głównych celów tej książki jest pokazanie zmiennego charakteru tej współpracy od czasów Chruszczowa do końca zimnej wojny. Była ona zasadniczo asymetryczna. Na przykład od połowy lat 70. przedsiębiorstwa z krajów socjalistycznych pracowały pod rosnącą presją kierownictwa państwowego i partyjnego, aby zwiększać przychody w walutach wymienialnych, konieczne do spłacania długów zaciągniętych przez państwa socjalistyczne w zachodnich instytucjach finansowych. W rezultacie te przedsiębiorstwa były coraz bardziej elastyczne i przychylne wobec


STANEK

121

oczekiwań i żądań kontrahentów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Z kolei ci kontrahenci byli często ograniczeni przez zależności technologiczne wynikające z poprzednio nabytych wschodnioeuropejskich technologii. W okresie zimnej wojny architekci i menadżerowie firm zachodnich byli bardzo świadomi obecności na globalnym Południu ich konkurentów z krajów socjalistycznych. Ale po 1989 roku te relacje i ich efekty zostały zapomniane przez historię architektury pisaną na globalnej Północy. Natomiast pamięta się o nich nadal w Afryce Zachodniej i na Bliskim Wschodzie, i gdy prezentuję moje badania w Akrze, Lagos, Kuwejcie czy niedawno w Bejrucie, wydobywane przez mnie wątki nie stanowią żadnego zaskoczenia. Mówisz o wzajemnym oddziaływaniu i o tym, jakie to było istotne. W jaki sposób twoje badania są przyjmowane w miejscach, które badasz? Obecnie najwięcej kontaktów mam z Afryką Zachodnią, gdzie prowadzę nowy projekt badawczy w ramach grantu z Canadian Centre for Architecture. Ostatnio zostałem zaproszony do zaprezentowania części moich badań w Akrze. Razem z moimi studentami z Manchesteru oraz studentami z dwóch uniwersytetów w Ghanie

Accra Futurism. 60 Year of Imagining Accra’s Waterfront, widok wystawy, ArchiAfrica Gallery, James Town Café (Akra, Ghana), 2019, fot. dzięki uprzejmości Łukasza Stanka


122

STANEK

pokazaliśmy małą wystawę. Dotyczyła ona wybrzeża Akry, które w okresie przedkolonialnym i w okresie kolonialnym było rodzajem interfejsu między światem a Ghaną (czy „Złotym Wybrzeżem,” jak Ghana była nazywana w ramach Imperium Brytyjskiego). Teren ten jest obecnie planowany w bardzo intensywny sposób na modłę Dubaju, budząc wiele zastrzeżeń i obaw mieszkańców. Dlatego jedna z działających w Akrze grup aktywistów zaprosiła mnie, żeby na podstawie moich badań pokazać, w jaki sposób ten teren był planowany w latach 60. z zupełnie innymi punktami odniesienia, z nowym państwem i z socjalizmem jako horyzontem. W tym okresie Ghański Państwowy Instytut Budowlany (GNCC), który zatrudniał wielu architektów z krajów socjalistycznych, oraz instytuty projektowe z Bułgarii i Związku Radzieckiego wykonały szereg projektów dla tych terenów. Te projekty dotyczyły miejsc politycznej reprezentacji nowego państwa, ale także zawierały propozycje terenów sportowych, wypoczynkowych, obiektów kultury, edukacji i służby zdrowia. Celem naszej wystawy było pokazanie, w jaki sposób te projekty z lat 60. oferowały sposoby myślenia o wybrzeżu Akry alternatywne wobec obecnych planów dla tego terenu i inne wizje miejskiego życia codziennego. Wystawa, która miała miejsce w ArchiAfrica Gallery w Jamestown w Akrze, nie była typową wystawą architektoniczną, bo nie pokazywała planów i przekrojów, które są czasami trudne do zrozumienia dla szerokiej publiczności. Na wystawę składały się drukowane modele i przede wszystkim perspektywy rysowane przez moich studentów na podstawie archiwalnej dokumentacji architektonicznej. Te perspektywy pokazywały w narracyjny sposób wizje miejskości proponowane przez projekty okresu Nkrumaha. Rozmawialiśmy o nich z aktywistami i architektami podczas otwarcia wystawy i w programie radiowym, który jej towarzyszył. Na globalnej Północy twoja książka spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem. Recenzje są bardzo dobre. W „Guardianie” można było przeczytać, że jest to jedna z tych książek, które wywracają dyscyplinę do góry nogami. Dyscyplinę naukową, badawczą dotyczącą rozwoju miast, nie tylko architektury. Co, uważasz, jest tą tak przełomową treścią? Książka pokazuje do tej pory niedostępny materiał archiwalny dotyczący projektów architektonicznych, urbanistycznych i budowlanych, który zebrałem w archiwach publicznych i prywatnych w Europie Wschodniej, Afryce Zachodniej i na Bliskim Wschodzie. Są to


STANEK

123

miejsca, które były często niestabilne politycznie, i nawet dobrze zorganizowane instytucje, takie jak Archiwum Narodowe w Akrze (PRAAD), posiadają bardzo fragmentaryczne zbiory rysunków architektonicznych. Już samo połączenie archiwów z trzech kontynentów pozwala na uzupełnienie historii pięciu miast, o których piszę, w sposób, który do tej pory nie był możliwy. Ale poza uzupełnieniem luki faktograficznej ten materiał pozwala na inny rodzaj pojęciowego ujęcia procesów urbanizacji na globalnym Południu. Takie badaczki jak Ananya Roy czy Jennifer Robinson wskazują na to, że na globalnej Północy redukuje się te procesy do dwóch ram pojęciowych. Po pierwsze: europejskiego kolonializmu, jego efektów i lokalnych odpowiedzi na kolonializm. Po drugie: globalizacji kapitalizmu. Moja książka komplikuje te dwie hegemoniczne narracje, pokazując, że urbanizacja na globalnym Południu była także efektem owych tysięcy konkretnych sytuacji współpracy między „drugim” a „trzecim” światem. To nie są epizody, to nie są wyjątki, które potwierdzają regułę. To jest inny, bardziej heterogeniczny i antagonistyczny sposób myślenia o globalnej urbanizacji od czasu II wojny światowej. Dobrym przykładem jest ostatni rozdział mojej książki dotyczący Zatoki Perskiej. Rozdział być może najbardziej zaskakujący, ponieważ o ile stosunkowo łatwo zrozumieć, dlaczego socjalistyczny rząd Nkrumaha zapraszał państwa z Europy Wschodniej do pomocy w budowaniu socjalizmu w Ghanie, o tyle mniej oczywiste jest, co państwowe przedsiębiorstwa budowlane z krajów socjalistycznych robiły w autorytarnych monarchiach Zatoki. Na przykład w czasie, gdy Zjednoczone Emiraty Arabskie nie miały oficjalnych kontaktów dyplomatycznych z Europą Wschodnią, ratusz w Abu Zabi był projektowany przez Technoexportstroy, bułgarski instytut projektowy. Opisując, w jaki sposób architekci, urbaniści i przedsiębiorstwa budowlane z Europy Wschodniej pracowali na zglobalizowanym rynku usług projektowych i budowlanych w Zatoce Perskiej w latach 80., rozdział ten pokazuje, że socjalistyczny internacjonalizm należy do genealogii współczesnej globalizacji architektury. Jeżeli takie przedsiębiorstwa jak Technoexportstroy były w stanie zaadaptować się do tego rynku, to tylko dzięki temu, że miały 20–30 lat doświadczenia pracy w regionie z państwami, które przynajmniej nominalnie były socjalistyczne. Dzięki tym doświadczeniom w socjalistycznych sieciach aktorom z Europy Wschodniej udało się zrozumieć nie tylko estetyczne preferencje klientów rządowych w krajach arabskich, ale także systemy finansowe, reżimy


124

STANEK

prawne i standardy technologiczne wprowadzane przez firmy zachodnie. W tym sensie socjalistyczny internacjonalizm umożliwił tym podmiotom wejście na globalny rynek usług budowlanych i projektowych, od lat 70. zdominowany przez firmy zachodnie. Twoja książka ukazuje się w momencie, w którym widzimy już świat globalnie. Wiemy już, że poza Europą czy Ameryką Północną istnieją ogólnoświatowe połączenia, które do tej pory nie były dobrze nazwane, oraz że niezwracanie uwagi na Afrykę, na to, co się dzieje w krajach arabskich czy w innych rejonach długo niewidzialnych jako samodzielne podmioty dla Północy, jest strategią nieaktualną. Rozumienie tych rejonów ma kluczowe znaczenie. Jak zatem twoja książka może przydać się do odczytania tego, co się dzieje dzisiaj w świecie? Odpowiem przykładem. Często dzisiaj w mediach północnych słyszy się opinie, że czeka nas – czy już trwa – konfrontacja między Stanami Zjednoczonymi i Chinami, tak zwana „druga zimna wojna”. Ta narracja dotyczy w dużym stopniu właśnie projektów budowlanych, zwłaszcza infrastrukturalnych, takich jak chińska Inicjatywa Pasa i Szlaku, która dostarcza potężnego impulsu urbanizacyjnego Azji Środkowej, ale także innym częściom świata, na przykład Etiopii. Moja książka pozwala zrozumieć te procesy w nieco inny sposób. Z punktu widzenia globalnego Południa – takich państw jak Ghana, Nigeria czy Etiopia – zimna wojna nie była po prostu konfrontacją pomiędzy dwoma hegemonami: Związkiem Radzieckim i Stanami Zjednoczonymi. Raczej zimna wojna wprowadziła cały szereg możliwości i otwarć dla państw globalnego Południa, poczynając od instytucji rządowych, a kończąc na prywatnych firmach projektowych i budowlanych. To było przede wszystkim doświadczenie współpracy, w której aktorzy lokalni mieli często decydujące zdanie. Świat nie był i nie jest po prostu szachownicą dla dwóch hegemonów. Dla wielu państw w Afryce nowa hegemoniczna pozycja Chin stwarza możliwości współpracy, które nie byłyby do pomyślenia w jednobiegunowym świecie. Oczywiście ta współpraca wiąże się z nowymi zagrożeniami. Na przykład stosunkowo liberalne zasady udzielania chińskich pożyczek na projekty infrastrukturowe prowadzą do potężnego zadłużenia krajów w Afryce Wschodniej. Pracujesz na uczelni i masz do czynienia z nowym pokoleniem badaczy i badaczek zdobywających wiedzę w Manchester School of Architecture. Co twoim zdaniem jest dzisiaj najważniejsze w dziedzinie


STANEK

Accra Futurism. 60 Year of Imagining Accra’s Waterfront, plakat wystawy w ArchiAfrica Gallery, James Town Café (Akra, Ghana), 2019

125


126

STANEK

przekazywania wiedzy o powinnościach, znaczeniach i możliwościach architektury? Manchester, ale także inne szkoły architektury w Europie i Stanach Zjednoczonych, na których wykładałem, są globalne zarówno w sensie zróżnicowania studentów, którzy przyjeżdżają ze wszystkich kontynentów, jak i w sensie przygotowania studentów do przyszłej pracy. Chodzi mi tutaj mniej o fantazje architektonicznego gwiazdorstwa, gdzie zlecenia sypią się we wszystkich strefach czasowych, a bardziej o możliwość odpowiedzi na procesy społeczne, polityczne, ekologiczne, które wymagają świadomości planetarnej. Dlatego warto się zastanowić, co to oznacza dla edukacji architektonicznej, w tym także edukacji w zakresie historii architektury. Moim zdaniem konieczna jest praca konceptualna: nie chodzi po prostu o pogrubianie kanonicznych historii architektury przez dodawanie przykładów spoza Europy Zachodniej i Ameryki Północnej. Jak pisał pod koniec zimnej wojny Édouard Glissant, poeta i filozof z Martyniki: świat nie jest już zdefiniowany za pomocą logiki ekspansji, jak w okresie kolonialnym, ale raczej za pomocą możliwości połączeń i kontaktów. W mojej pracy interesuje mnie to drugie, współczesne rozumienie świata i związane z nim specyficzne formy emancypacji i przemocy. W taki sposób próbuję konstruować moje kursy na wszystkich etapach, od pierwszego roku studiów po doktorat.


STANEK

127

Łukasz Stanek Architecture in Global Socialism: Eastern Europe, West Africa, and the Middle East in the Cold War, Princeton University Press, 2020

Łukasz Stanek wykłada historię architektury na Uniwersytecie w Manchestrze (W. Brytania). Jest autorem książki Henri Lefebvre on Space. Architecture, Urban Research, and the Production of Theory (University of Minnesota Press, 2011) i redaktorem Team 10 East. Revisionist Architecture in Real Existing Modernism (Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, 2014). Jego ostatnia książka to Architecture in Global Socialism. Eastern Europe, West Africa, and the Middle East in the Cold War (Princeton University Press, 2020). Wykładał na ETH w Zurichu, Uniwersytecie Harvarda w Cambridge (MA) i na Uniwersytecie w Michigan w Ann Arbor (MI).


128

Galeria Śmierć Frajerom

Pluję na flagę, kocham cię najmocniej, 2019, Bartuś 419 w klubie Remont, fot. Kasia Trzewik


Galeria Śmierć Frajerom

129

Czerwony jak krew, biały jak speed Z Galerią

Ś m i e r ć F r aj e r o m

N i kod e m e m Ba i s e r e m ,

D o m i n i k i e m Ja łow i ń s k i m i Ja kube m G l i ń s k i m

rozmawia To s i a

U l atows k a


130

Galeria Śmierć Frajerom

Swoje pierwsze wydarzenie nazwaliście Zapraszam na wernisaż. Kogo zaprosiliście? N: Nigdy nie mieliśmy w zamyśle konkretnej grupy odbiorców. Pierwszy wernisaż to miała być domówka dla znajomych, spodziewaliśmy się, że przyjdzie ze 40 osób. Powiedzmy, że targetem byli po prostu nasi znajomi. Potencjalnie każdy. D: Ciocie, wujkowie, rodzice, siostrzeńcy, młodzież… Niesiecie kaganek oświaty? D: Raczej LCD świadomości. A czy można powiedzieć, że wokół GŚF wykształciła się konkretna grupa odbiorców, może nawet rodzaj subkultury? D: Ja się od tego odcinam. J: Od czego? D: Od wszystkiego. Odcinam się od targetów. Od założeń. Kuba miał mocne założenia. J: Miałem? Nie pamiętam… Wróćmy więc do początków. Zdecydowaliście się na to, by wspólnie prezentować sztukę swoją i innych artystów. J: Gdy miałem pracownię tu, w Perunie, poznałem chłopaków z góry. Nikodem doszedł do wniosku, że chciałby zrobić wystawę, i tak to się zaczęło. N: Chciałem pokazać swoje prace wśród twórczości ludzi, których lubię. Poprosiłem Anatola [z labelu Enjoy Life], żeby w razie czego popuszczał jakąś muzykę z laptopa. To, że wyszła z tego tak duża impreza, było dla nas totalnym zaskoczeniem.

Zaprosiliście ludzi z zewnątrz? D: Sami się wprosili. (śmiech) N: Zaprosiłem wszystkich znajomych, a reszta łyknęła nazwę. Potęga dobrego hasła. Lotne, jak nazwa galerii. Trochę w niej z żartu, trochę z cynizmu? D: Cynizmu? Zdecydowanie nie… Po prostu frajerstwo trzeba tępić. Zawsze i wszędzie. Wasza estetyka i styl komunikacji kojarzą się z wytworami postinternetu – z nieskończoną ilością memów, viralowych filmików, emotikonek. Ciężko uwierzyć, że nie spodziewaliście się, że właśnie to przyciągnie masę młodych ludzi. N: Wszystko było przypadkiem… D: Dobra, nie ściemniaj, Nikodem. Mamy od tego model sztucznej inteligencji. N: Co się pucujesz? D: Na podstawie danych, lajków, algorytmów z Facebooka i Instagrama opracowujemy model odbiorcy, do którego powinno trafić nasze zaproszenie, oraz formę pokazu. Sprawdzamy, jak mamy nazywać wydarzenia. Żadnego przypadku. Sztuczna inteligencja decyduje też o tym, jaką sztukę wystawiacie? D: O wszystkim. Widzę, że nasza rozmowa też jest oparta na jakimś modelu. Wychodząc z konwencji, jeśli się uda – stoicie w kontrze do rynkowego obiegu sztuki. Wkurwiają was galerie komercyjne, Warsaw Gallery Weekend…


Galeria Śmierć Frajerom

131

enjoy life w GŚF, Cryptovoxels

J: Mnie osobiście nic nie wkurwia, chodzi o stworzenie alternatywy dla takich miejsc i sytuacji. N: A ja zawsze miałem na bakier z instytucjami, galeriami, domami aukcyjnymi. Lata mniejszych i większych frustracji. Wystawy indywidualne nigdy nie były takie, jak chciałem, tylko temperowane, cenzurowane. Odrzucali tytuły, projekt plakatu, a ja chciałem mieć ostateczny wpływ na całokształt wydarzenia. Denerwuje mnie, gdy ktoś myśli, że wie lepiej ode mnie. W Galerii Śmierć Frajerom mamy przede wszystkim wolność. D: Wolność i swoboda. A co z pieniędzmi? D: W Polsce nie ma pieniędzy. Nie zależy wam na tym, żeby się utrzymać ze sztuki? D: Dajemy radę. N: Miałem parę okresów, kiedy utrzymywałem się tylko ze sztuki, ale wtedy zaczynałem myśleć, co

się lepiej sprzeda, i w rezultacie pogorszała się jakość moich obrazów. J: To pułapka, ale myślę, że dzięki uświadomieniu sobie tego procesu, udaje się go zahamować. Miałem tak kiedyś przez parę miesięcy, ale okazało się, że nie jestem zadowolony z niczego, co tworzyłem z myślą o hajsie. N: Ja i tak nigdy nie jestem zadowolony… Ale gdyby się dało, to całkowicie odłączyłbym sztukę od pieniądza. D: No, ale tak się nie da i to jest paradoks. Chyba że się urodzisz bogaty z domu. Sprzedajcie prace podczas swoich eventów? D: Ostatnio sprzedaliśmy 6 obrazów Huey Crowley’a, którego zaprosiliśmy w listopadzie. Ale to dlatego, że jest z Nowego Jorku… Nie no, śmieję się, jest po prostu zajebistym malarzem.


132

Galeria Śmierć Frajerom

Pokazaliście jego prace w pracowni Karola Tchorka na Smolnej. Wnętrze z oryginalnym wyposażeniem, archiwum, kolekcją to cenne miejsce pamięci, nie tylko artystycznej. A mimo że wpisane do rejestru zabytków, to wciąż pozostaje pod ostrzałem klubowo-deweloperskiego sąsiedztwa. D: Świetnie nam się współpracowało z Katy [Katy Bentall – angielska artystka oraz założycielka Fundacji Tchorek-Bentall, która sprawuje opiekę nad spuścizną zarówno Karola, jak i Mariusza Tchorków], znaleźliśmy w niej przyjazną duszę. Myśli podobnie jak my, jest bardzo otwarta. N: Odkąd poznałem Katy i dowiedziałem się o pracowni Tchorka, dużo myślałem o tym, co można by było tam zrobić. Ona jest zmęczona walką o to miejsce i zwyczajnie jej smutno, że nikt się nie interesuje, nie organizuje nic ciekawego. Chyba udało nam się to zmienić. D: Z tym sprzedawaniem to jest też tak, że o ile w manifesty mamy wyjebane, to jest kilka tropów, którymi chcemy podążać. Jeden z nich to hasło towarzyszące nam od pierwszego wernisażu: „Wymieniamy sztukę na kryptowaluty i substancje psychoaktywne”. I o ile z substancji psychoaktywnych dużo ludzi korzysta, to kryptowalut prawie nikt jeszcze nie kuma. Ale to się zaraz zmieni. Dążymy do tego, żeby między odbiorcą a artystą było jak najmniej

pośredników, bo im jest ich więcej, tym bardziej się wszystko zaczyna pierdolić. Każdy chce sobie coś po drodze uszczknąć, ugrać coś swojego, a odbiór i forma sztuki podlegają w ten sposób pewnemu „przefiltrowaniu” i zaburzeniu. Instytucjom zależy na chwytliwych tematach i frekwencji, a prywatnym galeriom na kasie, i przez to pewne zjawiska nie mają tam szans nigdy trafić, bądź trafiają z dużym opóźnieniem. I tu wchodzimy my. (śmiech) A jak wygląda merytoryczny dobór prac, które pokazujecie, artystów i artystek, z którymi jesteście związani? Ile w tym uwagi skierowanej na formę, ile na treść, jeśli w ogóle? D: Tak naprawdę wybieramy w zasadzie większość osób, które się do nas zgłaszają. Jesteśmy bardzo otwarci. Dbamy też o to, żeby na każdej wystawie pokazywać jakichś debiutantów. To my jako pierwsi pokazywaliśmy twórczość Bezimiennego czy Bartusia 419. N: Raczej dajemy wolną rękę, jeśli chodzi o to, co ludzie chcą pokazać. Może raz czy dwa zasugerowaliśmy pokazanie innych prac albo nie mogliśmy, ze względu na brak miejsca, wziąć pod uwagę wszystkich obrazów. Zawsze mamy jakiś temat wystawy, który staje się jednocześnie punktem wyjścia dla open calla. J: Nie da się być całkowicie obiektywnym. Mamy swój sposób myślenia, oceny – jak każdy, ale na pewno nie kalkulujemy.


Galeria Śmierć Frajerom

133

Zapraszam na wernisaż, 2018, Nikodem Baiser, fot. archiwum GŚF

Wróćmy jeszcze do ostatniego wydarzenia, które zorganizowaliście. Poza wernisażem u Tchorka była też duża impreza w Remoncie. J: Która mimo wszystko nie wyszła nam na dobre. D: Remont okazał się totalną ściemą. Zrobili nas w chuja i wszystkiego się wyparli. Najpierw to były historie o reaktywacji legendy, przez nawiązanie do lat 70., kiedy działo się tam mnóstwo fajnych rzeczy… J: …a skończyło się na ochronie wyrzucającej z klubu headlinerów, słabej obsłudze i braku sprzętu. N: Najgorszy wernisaż ever. Na samym początku przyszedł ojciec z dziesięcioletnim synkiem, a ochroniarz nie chciał ich wpuścić. Nie o to nam chodziło. A jednak ludziom na pewno zapadnie w pamięci melanż z Galerią Śmierć Frajerom w Remoncie.

J: Melanż? To była wystawa (śmiech). I koncerty. Były też performansy, momentami bardzo mocne. Podczas akcji Bartusia 419 polało się jak zwykle trochę krwi. Niby „wyjebane w manifesty”, ale jednak manifestujecie taki model ekspresji, który budzi w widzach silne emocje, czasem szokuje. D: Ostatecznie to nie my za tym stoimy, tylko artyści, których zapraszamy. Występy Bartusia zawsze są bardzo ekspresyjne. N: Ale z drugiej strony nie jest to dziś nic nadzwyczajnego. W chuj ludzi się teraz chlasta. Myślę, że z 1/4 moich znajomych miała takie epizody. D: Huey powiedział, że jemu się Polska kojarzy z krwią. Poleciłem mu, żeby poszedł do Muzeum Narodowego zobaczyć galerię sztuki średniowiecznej. Tam też przecież mnóstwo jest tych przedstawień


134

Galeria Śmierć Frajerom

Jezusa na krzyżu, Jezusa biczowanego, Jezusa, z którego wychodzą winogrona krwi… A bliżej nas to jest na przykład Mateusz Sarzyński, który na tym motywie często bazuje. Jest w Polsce jakiś taki krwisty klimat. W końcu biały i czerwony – czerwony znaczy krew. J: A biały – speed. D: I te wszystkie miejsca „uświęcone krwią Polaków”. N: My też święcimy nasze wernisaże krwią. Interesuje was performatywność, która przekracza granice, wyciąga widza z jego strefy komfortu. D: Kuba też się przecież zalewa krwią, jak robi performansy, nie? Rozwala wszystko gołymi rękami. J: Czasami… To jest zawsze przypadkowe, niekontrolowane. Może to jakiś rodzaj przeciwwagi do stanu, w który wszyscy dziś wchodzimy na co dzień, odcinając się od własnych ciał na rzecz wirtualnej rzeczywistości? Sporo działacie w internecie i przestrzeni wirtualnej, ale jak już się coś dzieje w realu, to jest mocno osadzone w fizyczności. N: O to chodzi w sztuce. Dobra sztuka powinna wzbudzać emocje. D: Ale to prawda, że żyjemy w czasach skrajności. J: W porównaniu do tego, co się działo w latach 60. czy 70., to i tak nic wielkiego. Akcjoniści wiedeńscy, body art… Historia performansu zatacza koło. Wracają dziś dążenia do jakiegoś ekstremum w sztuce?

D: Nie wiadomo, takie wnioski można wyciągnąć po latach, ale na pewno coś jest na rzeczy. J: Na pewno wszystko się radykalizuje. N: Myślę, że dużo jest bólu dookoła i łatwo do tego nawiązać, utożsamić się z tym. Tematem ostatniej wystawy był cyrk. Zawsze chciałem w tytule umieszczać tylko emoji, ale na fejsie tak się nie da, stąd „Zapraszam na wernisaż”… Akurat ostatni tytuł był bardzo ładny: Pluję na flagę, kocham cię najmocniej, ale Remont kazał nam to ocenzurować. D: I wyszło: Luję na lagę… N: Organizując eventy, zawsze dostosowywaliśmy się tematami do tego, co się aktualnie działo. Teraz to był moment tuż po marszu niepodległości… J: I po wyborach. N: Czas plucia na flagę – narodowców na flagę LGBT, lewicy na polską flagę. Wzrost zamordyzmu, pogłębiających się skrajności. A wcześniejsze wystawy? N: Wystawa, którą robiliśmy w Pogłosie, była blisko afery bananowej, protestów związanych z cenzurą w Muzeum Narodowym. Zrobiłem wtedy taki obrazek, mem z kadrem z filmu porno, w który wstawiłem ministra Glińskiego. J: No, to było dobre. N: Była też wystawa Złamane serduszko w Walentyki. J: Albo Grobbing w listopadzie zeszłego roku w Przestrzeni Mirów na Woli.


Galeria Śmierć Frajerom

Wychodzi na to, że jednak nie odżegnujecie się od tak zwanego kuratorskiego gestu. Są konkretne wątki, wokół których tworzycie wydarzenia GŚF. D: Są, są, ale jednocześnie tyle się dzieje wokół wystaw i podczas nich, że ludzie trochę się w tym gubią. Co jest nawet fajne. N: Myślę, że enigmatyczność tego, co robimy, jest właśnie pociągająca. Szczególnie jak organizujemy wystawy tutaj w pracowni, w Perunie, gdzie dotarcie to jakiś wysiłek, nikt tu nie trafia z ulicy. Może poczucie insiderstwa tak ludzi pociąga i sprawia, że zostają. Stworzyliście undergroundowy projekt, który stał się bardzo popularny. Jak go ocalić przed mainstreamem, myślicie o tym? D: Na razie do wiosny przenosimy się w VR. Nie wiadomo, kiedy będzie następna fizyczna wystawa. N: Mnie te ostatnie wernisaże za bardzo rozpierdoliły psychicznie, przecież to był jakiś kosmos. J: Musimy przemyśleć kwestie organizacyjne, bo przy tej skali, gdy przychodzi ponad 500 osób, to my we trójkę nie dajemy rady. D: A do tego kwestia finansowa – staramy się, żeby to było samowystarczalne, wszystko jest z pieniędzy, które organizujemy sami. A o co chodzi z tym wirtualem? D: Do wirtualnej przestrzeni przenieśliśmy się w BWA we Wrocławiu na wystawie, która prezentuje różne inicjatywy artystyczne pozostające poza instytucjonalnym obiegiem [Cała Polska. Wyprawa

135

do źródeł sztuki]. Mamy wykupioną przestrzeń na Cryptovoxels. com, platformie opartej na blockchainie i kryptowalutach właśnie. Można na nią wejść z poziomu przeglądarki. I co zobaczyć? D: Wielki, autonomiczny świat, w którym się rozwija sztuka związana z technologią blockchain i AI. Najciekawsze rzeczy się tam dzieją. Jeden koleś otworzył muzeum muralu, które miało w sobie zakodowane 0.3 bitcoina. Jest kuratorka z Nowego Jorku, która otworzyła wystawę abstrakcji geometrycznej. J: A u nas wisiała do tej pory ta sama wystawa co wcześniej w Perunie. Jak to eksponujecie w galerii fizycznie istniejącej? D: Stoi komputer i kawałek pracowni w Perunie pochodzący z wystaw GŚF, a cała reszta jest wirtualna. N: Można to równie dobrze obejrzeć w każdym innym miejscu. D: W telefonie też. I można kupić nasze obrazy za kryptowaluty. Malarstwo na tym nie traci? Na braku fizycznego kontaktu z materią płótna? D: Wyobraź sobie, że masz na głowie hełm, wchodzisz do wirtualnej rzeczywistości i widzisz te płótna, które są tak samo duże albo nawet większe. A sami twórcy? Jak będą zarabiać na sztuce? D: Od tego są właśnie kryptowaluty i technologia blockchain.


136

Galeria Śmierć Frajerom

N: Teraz to jeszcze raczkuje. D: Ale daje już możliwość tworzenia cyfrowych unikatów. Kupujesz jedyny, niepodrabialny plik bezpośrednio od artysty i masz go w swoim kryptowalutowym portfelu na wyłączność. Nie jest to trochę smutna wizja, taka kompletna dematerializacja sztuki? J: Tworzy się w ten sposób jakaś alternatywa. Po prostu kolejna opcja do wyboru. D: Tak naprawdę nie mamy pewności, że ten świat, w którym żyjemy, jest materialny. J: Ale nie dojdzie to raczej do takiego poziomu, żeby zdominować czy zastąpić tę rzeczywistość, którą znamy dziś. N: Może być tak, że świat wirtualny będzie o wiele ciekawszy, bardziej pociągający niż realny. Może być narkotykiem XXI wieku. J: Nie wiadomo też, czy nasza percepcja nadąży w ogóle nad taką zmianą. Zrobili już badania, z których wynika, że długie przebywanie w przestrzeni wirtualnej jest zbyt obciążające dla mózgu. D: Wszystko jest jedną wielką niewiadomą. Ostatnio czytałem, że w Rosji testują gogle z wirtualną rzeczywistością dla krów, wyświetlają im łąki i niebieskie niebo, kiedy stoją w fabrykach, bo wtedy lepsze mleko dają. To nie brzmi jak pozytywna wizja przyszłości… D: Wszystko jest względne. Nie wiadomo przecież, czy jak umrzesz, to nie obudzisz się

gdzieś indziej, nie zdejmiesz gogli i nie pomyślisz sobie, że to była, kurwa, fajna gierka. J: Musisz zjeść ten silikon z pudełka na buty. ? J: Jest taki mem, najpierw napis: „Do not eat”, gość to wpierdala, nagle się budzi podłączony do aparatury i widzi komunikat: „Gratulujemy, wydostał się pan”. N: Ja to już zjadłem kilka razy i nic nie dało… (śmiech). A co jeszcze słychać tu, w świecie rzeczywistym? Macie jakieś projekty w procesie? J: Mamy na przykład wybornego trupa przy głuchym telefonie. D: W grupie kilkunastu osób wszyscy malują obrazy o tych samych wymiarach – to jedyne, co je łączy. Dalej wszystko się odbywa za pomocą losowania. Takie połączenie surrealistycznego wybornego trupa z głuchym telefonem. Zaczęliśmy od wylosowania pierwszej osoby, bez wytycznych, bez danego tematu. Tylko jedna, kolejno wylosowana osoba może ten obraz zobaczyć i nawiązać do niego, malując swój. W tym momencie jesteśmy już przy dziesiątej. Potrwa to jeszcze do przyszłej jesieni. N: Planujemy też zrobić trzy rezydencje w nadchodzącym roku. Fajnie, że jest oddolna energia do robienia rzeczy. Coraz więcej kolektywów, inicjatyw, imprez, nomadycznych projektów audiowizualnych. J: To ciekawsza forma działania niż wśród białych, galeryjnych


Galeria Śmierć Frajerom

137

ścian. Dlatego też coraz bardziej popularna. D: Wydaje mi się, że przez jakieś ostatnie dwadzieścia lat underground zniknął, szczególnie w polskim świecie sztuki wszyscy lgnęli do instytucji, do galerii komercyjnych. A teraz to się powoli odwraca. N: Wiemy, że robimy dobrą rzecz, bo widzimy, jak powstają kolejne takie miejsca jak GŚF. Gdy ktoś mi mówi, że u niego w mieście nie ma przestrzeni, w której można by było coś zrobić samemu, coś pokazać, to mówię: „Kurwa, to zróbcie takie miejsce”. Powstały już galerie w Częstochowie, we Wrocławiu, ostatnio w Poznaniu. D: Biorą sprawy w swoje ręce i o to chodzi. Współpraca z Tchorek-Bentall Studio, fot. archiwum Galeria Śmierć Frajerom

Dominik Jałowiński – artysta wizualny. Zajmuje się malarstwem, kolażami oraz performansem. W swojej twórczości bada granice sztuki oraz więzi kulturowych, etnicznych i społecznych. Brał udział w wielu polskich i zagranicznych wystawach, m.in. w Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego Królikarnia, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Galerii Foksal, Ludwig Múzeum w Budapeszcie. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Nikodem Baiser – samouk wychowany na germańskich ekspresjonistach. W swojej twórczości inspiruje się przemocą, seksem, okultyzmem, pornografią, egzystencjalizmem i walką o ego. Pasjonują go kobiety, skrajne emocje, sny, ukryte pragnienia i ciemna strona człowieczeństwa. Eksplorując erotykę i seksualność, poszukuje wstydu, intymności oraz wyjałowionych z moralnych pobudek fantazji. Podszywając to brutalnością i mrokiem, przekształca brzydotę w piękno, a piękno w zepsucie. Kwestionując granice, kulturę czy poprawność, tworzy niedopowiedziane kompozycje. Jakub Gliński – malarz, artysta audiowizualny, muzyk eksperymentalny i performer. Enfant terrible młodej polskiej sztuki, twórca totalny i radykalny. Jego inspiracją jest destrukcja, rozkład i cywilizacyjne odpady. Performatywne działania traktuje jako parateatralne występy, często pozostawiając widzów w stanie głębokiego szoku. Malarstwo i instalacje, tworzone zwykle intuicyjnie i podświadomie, w obfitej w gest ekspresji abstrakcyjnej estetyce trash and error, wystawiane są chętnie przez progresywne galerie sztuki w całym kraju.


138

Ol Inklusiw


Ol Inklusiw

139

Bolesław Chromry rysownik, ilustrator, autor powieści graficznych. Czasem nazywają go poetą, czasem pajacem. Za to w dowodzie ma napisane Damian Siemień.


140

ARCHITEKTURA I KLIMAT

Manifest Adrian Krężlik

O tym, że niszczymy planetę, wiedzą nawet dzieci. Jakoś niedawno znalazłem swój rysunek z podstawówki, który przedstawiał drzewo pod szklanym kloszem, a dookoła zanieczyszczone, szare powietrze. Jak to zobaczyłem, zdałem sobie sprawę, że prawie trzydzieści lat temu nawet kilkuletnie dzieci wiedziały, że niszczymy planetę. Co się stało, że od tamtego czasu nic nie zrobiliśmy? Spójrzmy zatem na historię bierności. Pewnie powinniśmy zacząć od Johna Ruskina, który nakreślił romantyczną wizję ochrony środowiska i symbiozy człowieka z naturą. Jego działalność przypada na czasy industrializacji i urbanizacji końca XIX wieku. Powstanie w 1872 roku pierwszego na świecie parku narodowego Yellowstone spowodowało dyskusję dotyczącą ochrony dziedzictwa przyrodniczego. Prawdopodobnie można uznać, że był to najsprawniejszy i najskuteczniejszy ruch, jeśli chodzi o kwestię ochrony środowiska. Wojny światowe i wyścigi zbrojeń w pierwszej połowie XX wieku niszczyły planetę. Przyroda odeszła na daleki plan. Dopiero w latach sześćdziesiątych Rachel Carson pisze książkę Silent Spring o środkach owadobójczych i ich wpływie na bioróżnorodność i rozpoczyna nowy rozdział w ochro-

nie środowiska. Za jej sukces można uznać wycofanie z rolnictwa środków opartych na wysokim stężeniu DDT i wznowienie debaty o ekosystemie. Pierwszy Dzień Ziemi zorganizowano 22 kwietnia 1970 roku, rok później powstaje Greenpeace. W 1972 roku opublikowany został raport Klubu Rzymskiego, w którym wskazano granice wzrostu planety i zagrożenia, jakie wynikają z ich przekroczenia. Wtedy wiedzieliśmy już, że jeśli nie podejmiemy odpowiednich kroków, za czterdzieści lat planetę czeka kryzys. I tu pojawia się wątek polski. Stefan Müller, wrocławski architekt, zaprasza projektantów z całego świata do projektu Terra, aby wspólnie zastanowić się nad przyszłością planety. Odpowiedzi przesyłają między innymi Aldo Rossi, Arata Izosaki, Richard Rogers, Renzo Piano, a także Oskar Hansen i Henryk Buszko. O przyszłości i niebezpieczeństwie zmian dyskutowało się szczególnie na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. W 1987 roku wychodzi raport Komisji Brundtland Nasza wspólna przyszłość, który wprowadza do języka pojęcie „rozwój zrównoważony”, a w 1988 powstaje IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu). W tym samym roku James Hansen, szef Goddard Institute for Space Stu-


ARCHITEKTURA I KLIMAT

141

Terra, Stefan Müller. Radykalny pomysł, jak działać w momencie kryzysu

dies w NASA, zeznaje przed amerykańskim Kongresem, że jest na 99% przekonany, że to człowiek jest odpowiedzialny za zmiany klimatu. Magazyn „Time” odstępuje od formuły Człowieka Roku, na rzecz Planeta Roku: Zagrożona Ziemia. W 1991 roku w Rio de Janeiro została podpisana deklaracja o bioróżnorodności. To był świetny moment na zmiany. Czemu o tym właściwie piszę? Każdy z tych momentów niósł za sobą wielkie deklaracje, hasła, zmieniał prawo, wprowadzał do słowników nowe słowa. I co z tego? Nic.

Weźmy choćby słowo sustainable tłumaczone na język polski jako „zrównoważony”. Dziś wszystko może być sustainable: wieżowiec na środku pustyni, proszek do prania, nowa toyota i stacja benzynowa. Kolejne sprane słowo, które nic znaczy. Świetny wytrych marketingowy. Zawsze wydaje mi się, że coraz mniej osób da się nabrać. A potem wsiadam do pociągu i wiem, że to tylko bańka, jaką sobie wytworzyliśmy, szczelnie filtrując informacje w mediach społecznościowych. Nie pomaga coraz głębszy podział w społeczeństwie


142

ARCHITEKTURA I KLIMAT

i agresywna polaryzacja przekonań. Dziś mamy kolejną, być może ostatnią szansę. Bez radykalnych zmian we wszystkich dziedzinach życia będziemy się smażyć we frytkownicy wypełnionej olejem napędowym. Czas na wspominki. W komunizmie było lepiej. Babcia mówi, że butelki były zwrotne i śmieci było mniej, i w ogóle. Może więc komunizm? Naomi Klein w wydanej pod koniec 2019 roku książce On Fire pisze, że ślad węglowy per capita w gospodarkach socjalistycznych przed rokiem 1990 równy był śladowi gospodarek kapitalistycznych lub go nawet przewyższał. Brak surowców w małych gospodarkach (jak na przykład na Kubie – szczególnie po upadku Związku Radzieckiego i na skutek embarga nałożonego przez Stany Zjednoczone) popychał te kraje w kierunku rozwoju zrównoważonego. Brak materiałów, w tym budowlanych, wymagał zastosowania reguł ekonomii cyrkularnej, użycia materiałów lokalnych. Kraj i gospodarka w kryzysie wymagała radykalnych kroków. Podobnie, jak wymaga się dziś. Wydaje się, że możemy się sporo nauczyć się od systemów niekapitalistycznych. Musimy jednak wziąć pod uwagę wszystkie elementy i relacje, które w takim sys- niach nad rozwiązaniami zawartymi w architekturze rdzennych Amerytemie występują. kanów oraz Bernard Rudofsky wyMówi się też coraz więcej o ucze- stawą Architecture without Archiniu się od przeszłości i od ludno- tects. Współczesna architektura jest ści rdzennych. Biorąc pod uwagę pokłosiem modernizmu i nie czerarchitekturę, możemy to rozumieć pie z bogactwa wiedzy i rozwiązań przynajmniej w dwóch aspektach. rozwijanych w regionie przez pokoPierwszy, czyli uczenie się od ar- lenia. Drugi aspekt mówi o uczeniu chitektury wernakularnej, wiej- się od dzisiejszych rdzennych pleskiej – kierunek, który w latach mion, tam gdzie wiedza ciągle żyje, sześćdziesiątych zapoczątkowali a zrozumienie dla ekosystemu wySibyl Moholy-Nagy w swoich bada- nika z bliskich relacji z naturą. Ta-


ARCHITEKTURA I KLIMAT

143

Dar Al Islam, projekt Hassan Fathy

kie założenie przyjął między innymi Uczenie się od bogatej przeszłości Hassan Fathy w latach sześćdzie- i alternatywnych systemów może siątych, kiedy projektował i bu- pomóc nam stworzyć nowy sysdował O Gourna w południowym tem. Green New Deal daje perspekEgipcie. Dziś podobnie pracuje tywiczne ramy dla rozwoju. OparFrancis Kéré, budując szkoły w Bur- ty na równości, bezpieczeństwie, kina Faso. Aby usystematyzować a nie wzroście i zysku, pozwala szuwiedzę, zaczynają powstawać al- kać innych rozwiązań. ternatywne jednostki naukowo-­Green New Deal to przedstawio-badawcze, wyłączone z globalnego ny między innymi przez członkisystemu, jak chociażby w San Cri- nię Izby Reprezentantów Alexanstobal de las Casas w meksykań- drię Ocasio-Cortez dokument, skim stanie Chiapas. w którym na czternastu stronach


144

ARCHITEKTURA I KLIMAT

Model kamienic, propozycja konkursowa, Małgorzata Kowalczyk, Adrian Krężlik, Łukasz Pałczyński. Typowa zabudowa śródmiejska, zrównoważona zabudowa śródmiejska, regenerująca zabudowa śródmiejska

nakreślono strategię rozwoju. Architekturze i budownictwu poświęcono ważny paragraf, który wskazuje radykalne kroki, jakie ma podjąć branża. Budynki, a także środowisko zabudowane odpowiedzialne są za 20–40% dwutlenku węgla wydzielanego do atmosfery. Zależy, jak się liczy ten procent, może to być więcej lub mniej. Nieważne ile. Ważne, aby przyjrzeć się, skąd bierze się wysoka konsumpcja energii, co powoduje wytwarzanie dwutlenku węgla i jak temu można zaradzić. Dokument z 7 lutego 2019 roku określa ramy dla nowej, trzeciej, drogi. W kwestii architektury i budownictwa możemy przeczytać, że: Rząd zobowiązuje się do stworzenia Nowego Zielonego Rozdania [...] w oparciu o następujące cele i zadania: E. modernizację wszystkich istniejących budynków w Stanach Zjednoczonych i budowania nowych obiektów, aby osiągnąć maksymalną wydajność energetyczną, oszczędność wody, bezpieczeństwo, dostępność, komfort i trwałość [...]

Może to brzmieć jak kolejne puste hasła, nic nieznaczące frazesy. Ale nie można zapomnieć, że to tylko rama do działania. Wykorzystało ją między innymi w zeszłym roku The Architecture Lobby, które proponuje zacząć od zreformowania zawodu. Jednym z kluczowych elementów jest odrzucenie dzisiejszego modelu biznesowego – usług na rzecz prywatnego kapitału. Piszą, że nie można budować „zrównoważonego świata, jeśli kultura pracowni i uczelni nie będzie podążać za tą regułą”. Podzielony na cztery tematy manifest podejmuje następujące zagadnienia: zreformowanie zawodu, odporność środowiskowa, technologia oraz praca. W 21 punktach wskazuje kierunki rozwoju architektury jako dziedziny. Co ciekawe, propozycja The Architecture Lobby nie opiera się na projektowaniu jako takim, ale na całym systemie i branży, która musi się zmienić. Green New Deal odnosi się do wszystkich zaangażowanych w proces inwestycyjny. Tylko głęboka reforma może sprawić, że architektura, która powstanie, będzie wzmacniać środowisko.


ARCHITEKTURA I KLIMAT

145

O Gourna, projekt Hassan Fathy. Rzut w otoczeniu roślinności, harmonia człowieka z naturą. Źródło: American University of Cairo

Przez wiele lat my, architekci, nie czuliśmy się odpowiedzialni za zmiany klimatyczne. Trudno też oskarżać nas o złą wolę. Wychowani w duchu modernizmu, „kościoła” Le Corbusiera, używaliśmy betonu i stali jako materiałów podstawowych. Architektura zielona uważana była za styl, podobnie jak minimalizm czy brutalizm. Piszę tu z perspektywy architekta kształconego w polskiej uczelni w pierwszym dziesięcioleciu dwudziestego pierwszego wieku, kiedy internet dopiero raczkował, a dostęp do wiedzy był ograniczony i określony przez bibliotekę oraz profesorów. Myślę, że dziś my, architekci, mamy większą świadomość i dostęp do wiedzy. Świadczyć o tym mogą kolejne deklaracje o architekturze przyjaznej dla klimatu czy bioróżnorodności. Maria Smith, ku-

ratorka ostatniego Triennale Architektury w Oslo mówi o potrzebie zbiorowej amnezji. Należy odkreślić niechlubną przeszłość, zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Dziś Nowe Rozdanie potrzebne jest bardziej niż kiedykolwiek. Green New Deal to spojrzenie całościowe, przekierowanie gospodarki kapitalistycznej na inne tory. I z pewnością nie mówimy o powrocie do komunizmu (tu ciężar spada z wielu serc). Wiemy, że ślad węglowy gospodarek komunistycznych przewyższał ten kapitalistycznych. Nowa, trzecia droga wymaga głębokich reform w każdej dziedzinie. Prawdopodobnie pomogą oba systemy, które istnieją równocześnie – co ciekawe, każdy z nich w kryzysie – i mogą stać się źródłem wiedzy w procesie budowania nowej rzeczywistości.

Adrian Krężlik projektant, który zajmuje się współczesnymi problemami architektury w kontekście zmian technologicznych i kryzysu ekologicznego. Prezes Fundacji Architektury Współczesnej, założyciel platformy edukacyjnej Architektura Parametryczna, wykładowca Weißensee Kunsthochschule w Berlinie oraz School of Form, doktorant Uniwersytetu w Porto. Doświadczenie zdobywał, projektując biurowce w Chinach, centra kultury w Meksyku i placówki badawcze na Bliskim Wschodzie.


146

art-terapia

ART TERAPIA Subiektywnie o tym, jak sobie radzić z życiem w ciekawych czasach

MARTA KRÓLAK

Kochani, witajcie w nowej dekadzie! Z tej strony wasza ulubiona domorosła terapeutka, początkująca gestaltystka i kuratorka po przejściach. Nigdy wam się jeszcze do tego nie przyznałam, ale w ramach relaksu od kilku sezonów oglądam namiętnie reality show The Bachelor. Amerykański program, w którym jeden typ wybiera sobie narzeczoną spośród kilkudziesięciu kobiet (spokojnie, jest też damska wersja – The Bachelorette), nadawany jest w telewizji ABC nieprzerwanie chyba od prawie 20 lat. Doczekał się różnorodnych spin-offów, wersji regionalnych i od 2002 roku z sukcesem produkuje celebrytów, będących pożywką dla plotkarskich portali oraz innych produkcji reality tv. Zadumawszy się nad fenomenem programu, zauważyłam, że The Bachelor sprzedaje nam kilka bardzo sensownych prawd o życiu. Otóż po pierwsze, samotność przez większość z nas wciąż uważana jest za najgorsze, co może spotkać człowieka. Mam na to dowody w postaci zyskujących na popularności alternatywnych metod uprawiania miłości, takich jak otwarte lub poliamoryczne związki, będące gwarancją, że żadne z uczestników naprawdę nigdy, ale to nigdy nie będzie nieszczęśliwe. Po drugie, im gorsze mamy czasy, tym więk-

szą nadzieję pokładamy w miłości i więcej wysiłku wkładamy w dbanie o międzyludzkie relacje. Możemy tutaj nawet pominąć aspekt romantyczny, bo często potrzeba miłości realizuje się w przyjaźniach i związkach rodzinnych. Głód bliskości jest bezpośrednio związany z potrzebą przynależności i stadnym poczuciem szczęścia, jakiego doświadczamy, gdy jesteśmy częścią community. Z punktu widzenia Gestalt „ja” kształtuje się w relacjach, więc nie da się być kompletną osobą bez utrzymywania zdrowych – bliższych lub dalszych – związków. Deficyt dóbr i owocnych kontaktów to prawdziwa plaga, jaką zafundował nam neoliberalny kult jednostki odnoszącej sukcesy i dążącej po trupach do celu. Programy typu The Bachelor pokazują, że nie tylko każdy zasługuje, ale przede wszystkim każdy pragnie miłości. Z własnego doświadczenia mogę wam powiedzieć, że udało mi się wyjść z depresji nie tylko dzięki długiej terapii czy łykaniu antydepresantów, ale przede wszystkim dzięki bogatym i głębokim przyjaźniom, które nawiązałam na przestrzeni ostatnich kilku lat. Oczywiście relacje międzyludzkie nie są tylko proste i przyjemne, a budowanie bliskości to kawał ciężkiej roboty. Jeśli


art-terapia

147

Miriam Cahn, b.t. (12.11.17, 2017), 2017, dzięki uprzejmości artystki oraz Galerie Jocelyn Wolff, Paris i Meyer Riegger, Berlin/Karlsruhe


148

art-terapia

czytasz to i akurat masz w życiu kiepski czas, zaufaj mi, że wyjście do ludzi to akurat ten jeden krok poza twoją strefę komfortu, który warto zrobić. Czeka cię spotkanie z czymś nieprzewidywalnym, ale bardzo wartościowym. Jeśli widzieliście ostatnią wystawę Miriam Cahn, to wiecie, co mam na myśli. Chyba nikt ze współczesnych twórców w tak piękny sposób nie przedstawia różnorodności i złożoności ludzkich emocji. Na obrazach Cahn oglądamy schematycznie przedstawione ciała, umieszczone często w dość surrealistycznych sytuacjach, ale ich ekspresja jest czytelna nawet dla „sztukowspółczesnych” laików. Przedstawienia często przywodzą na myśl sceny pojawiające w wyobraźni, kiedy jesteśmy na granicy snu i jawy. Malarstwo Cahn to bardzo dziwna, ale poruszająca mieszanka pragnień, strachu i stopklatek z rzeczywistości, przy okazji przedstawiająca całą złożoność ludzkich relacji. Na przykład na obrazie zatytułowanym Kochanie widzimy parę, chyba podczas aktu seksualnego, której tożsamość płciowa jest niejednoznaczna, tak samo jak niejednoznaczne jest to, kto tu kocha kogo i czy te role za chwilę się nie odwrócą. Gdzieś z tyłu głowy pojawia się również hasło „przemoc”, bo nie do końca wiadomo, czy para odczuwa przyjemność, czy te upiorne uśmieszki nie oznaczają przypadkiem przerażenia. Sytuacja jest o tyle dynamiczna, że – podobnie jak współczesna koncepcja tożsamości płciowej – miłość jest czymś płynnym, i nie musicie mieć zaburzeń natury psychologicznej, żeby wiedzieć, jak łatwo jest przejść ze stanu ekstazy w złość, a nawet agresję.

Chociaż Miriam Cahn ma raczej reputację artystki poruszającej tematy trudne do wyrażenia słowami i specjalizującej się w przedstawieniach ludzkiego okrucieństwa, ja w jej obrazach widzę ogromny potencjał emancypacyjny. Jeśli chodzi o relacje, to bardzo często bycie w kontakcie z drugą osobą wygląda jak sytuacja przedstawiona na pastelu b.t. (10.05.2012), kiedy wychodzimy do ludzi z jakąś inicjatywą i zamiast zrozumienia dostajemy solidnie i centralnie w pysk. Możecie mnie za to znienawidzić, ale wciąż zamierzam przekonywać was, że mimo ryzyka warto podejmować próby nawiązania relacji z innymi ludźmi. W Gestalcie często podkreśla się, jak ważnym odruchem fizjologicznym jest agresja, rozumiana jako impuls płynący z libidalnego poziomu naszej (pod) świadomości. Pierwszym agresywnym odruchem człowieka jest zaczerpnięcie pierwszego oddechu po narodzinach, kolejnym może być na przykład wypluwanie jedzenia przez przekarmianego małolata. Babciom, dziadkom, tatusiom i mamusiom postawionym w takiej sytuacji często wydaje się, że dziecko grymasi, natomiast gestaltyści postrzegają ten odruch raczej jako potrzebę ugruntowania własnej odrębności. Jeśli chodzi o dorosłych, to oczywiście ich relacja z agresją staje się z wiekiem bardziej skomplikowana, i często tłumiony poprzez przekarmianie czy wmuszanie różnych innych średnio zjadliwych koncepcji impuls, zamiast odważnego odruchu wgryzania się w atrakcyjne dla nas sytuacje, zamienia się w strach. W takich warunkach pozytywne aspekty otaczającej nas rzeczywistości przestają być zjadliwe i to, co dla


art-terapia

Miriam Cahn, b.t. (10.05.2012), 2012, Kolekcja Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

osoby w lepszej kondycji psychicznej stanowi smakowity kąsek, my postrzegamy jako niestrawne, toksyczne i po prostu nie do przyjęcia. Zamiast więc czerpać korzyści z relacji, mamy raczej ochotę komuś przywalić, albo nieświadomi pozycji, w jakiej znajduje się druga osoba, zarobimy policzek. I chociaż na pierwszy rzut oka taki gest wydaje się dla relacji raczej destrukcyjny, to bardzo często – podobnie jak obrazy Miriam Cahn – wyraża dużo więcej niż potok słów i może się okazać bardzo rozwojowy dla obu stron konfliktu. W końcu życie, jak sami wiecie, raczej nie jest usłane różami, frustracje zdarzają się

149

częściej, niż byśmy chcieli, a i od przemocy nie da się dzisiaj tak łatwo uciec. Ponieważ różne nieprzyjemności mogą nas spotkać na każdym kroku, znacznie lepiej byłoby je przeżyć w bezpiecznych, kontrolowanych warunkach bliskiej relacji z dziewczyną, chłopakiem lub przyjacielem. Jeśli dobra znajoma wykrzyczy ci w twarz, że ma cię dosyć, jest duża szansa, że gdy emocje opadną, przegadacie sprawę i oboje wyjdziecie z tego doświadczenia naprawdę ubogaceni. No cóż, life is brutal and full of zasadzkas, jak głosi pewne staropolskie przysłowie, and sometimes kopas w dupas też się zdarza.

Marta Królak felietonistka, kuratorka, współpracowniczka NN6T. Pod adresem marta@beczmiana.pl udziela porad i rozwiązuje problemy. Anonimowość gwarantowana!


150

będzie tylko gorzej

vive l’anthropocène

Nowy rok i nowa walka. Sztuka staje w obronie człowieka, by utrzymać go na szczycie piramidy zwierząt. aleksander huDzik

Malarz nie pochodzi od małpy

Jeśli nawet wszyscy pochodzą od małpy, to malarz nie pochodzi od niej wcale. Malarz jest z pneumy, z natchnienia terpentyny, faktur, warstw i farb Talens Rembrandt po czterdzieści złotych za tubkę. Artysta nie może pochodzić od małp, bo małpy nie potrafią ładnie malować. A jeśli już małpy malują brzydko, to nie potrafią powiedzieć, dlaczego to robią. Udowodnijcie, że nie mam racji. Są malarze którzy malują małpy, nawet małpy z pędzlem, ale małpa nigdy nie namaluje człowieka. Ludzkość vs. reszta świata 1:0

Trzęsienie ziemi

„Czyńcie sobie ziemię poddaną” – mówi Pan. „OK, trzymaj mi piwo” – odpowiadają artyści ziemi. No i kopią rowy, góry, spirale sypią z piasku. Wielki Kanion chcieliby zasłonić płachtą, bieg rzek zmieniać. Po co to wszystko? Bo człowiek ma tę moc, któ-


będzie tylko gorzej

151

ra pozwala mu poprawić naturę. W sobie samym i w otoczeniu widzi to, czego nawet najlepszy ze stwórców dostrzec nie potrafił. Stąd się bierze sztuka, z tej oto wrażliwości, spostrzegawczości, która daje mu kontrolę nad wszystką rzeczą.

Człowiek kontra rekin

Rekin zęby ma jak noże, tak śpiewali w Operze za trzy grosze. No może i ma noże, ale artysta ma nóż trwalszy niż ze spiżu i jeśli tylko chce, to przerżnie nim rekina na pół, a za nim krowę, muchę utopi w żywicy. Wsadzi wszystko to do formaliny, wstawi do muzeum, sprzeda i wygra. Bo prawda zwycięży, a człowiek to miara prawdy.

Qchnia artystyczna

Znany artysta światowy, który ma (jak każdy wielki artysta) wiele wspólnego z Polską (patrz Park Rzeźby na warszawskim Bródnie) tłumaczył niedawno, że sztuka wcale go już nie interesuje. Siedział sobie wygodnie w fotelu, w hali obok inni ludzie sprzedawali jego rysunki, a on mówił, że sztuka to już jest tylko pustka i bezsens. Teraz trzeba gotować! Klopsiki w piątek, makaron w sobotę, tak byśmy mogli jeść z tego wszyscy, bo tu o wspólnotę chodzi. Gotowanie jako forma sztuki to przecież gest radykalnego panowania nad światem, inne zwierzęta do garnka nas nie włożą.

Kaśka, właź na te kure

Tymczasem artystka Katarzyna wspina się po piramidzie, wlazła już na konia, przeskoczyła psa i jeszcze tylko kogut. „Kaśka, właź na te kure” – krzyczy tłum. I oto jest: dumna, wielka ludzka postać znów na szczycie, zatknęła flagę na samym wierzchołku. Kolejne zwycięstwo, kolejny wielki tryumf. Niech tam stoi i niech na nią patrzą, na tę wielką Statuę Ludzkości.

Na ratunek nam samym

Patrząc na zachód, widzimy nadciągającą burzę. Oto nadchodzą Rebelianci Wymarcia. Obwarowali się na londyńskim Trafalgar Square i stamtąd opanowują kolejne przyczółki wroga. Siedzą i patrzą, co tu jeszcze można zmienić. Trójkąty w ich fladze, klepsydra odmierza czas panowania człowieka. Drżyjcie, ludzie!

Alek Hudzik

pisze o sztuce na FB i o kulturze w „News­w eeku”. Czasem też do innych gazet. Z NN6T związany od numeru 61, czyli od wielu, wielu lat.


152

nagrobki dla nn6t


nagrobki dla nn6t

153


154

książki

Wiadomości książkowe czyli co ostatnio wydarzyło się w świecie książki, co mogliście przegapić, a nie powinniście Michał Michalski

T

wórcy The Wire oraz HBO zdecydowali się zrobić serial na podstawie jednej z moich ulubionych powieści jednego z moich ulubionych pisarzy: Philipa Rotha. Spisek przeciwko Ameryce będzie mieć premierę 13 marca.

N

S

tephen King usunął swój profil z Facebooka (to jest „zawiesił”, bo nie można na Facebooku niczego tak naprawdę usunąć). Na Twitterze napisał: „Opuszczam Facebooka. Nie czuję się komfortowo z zalewem fałszywych informacji, które są dozwolone w reklamach politycznych. Nie jestem też przekonany, czy potrafi on należycie chronić prywatność swoich użytkowników”.

ajwięcej w Polsce czyta się w więzieniach. Osiemdziesiąt procent skazanych regularnie odwiedza za ogóle to w końcu ukakładową bibliotekę – informuje zała się Drzazga. Kłamw swoim raporcie Fundacja Zmiastwa silniejsze niż śmierć na, od lat realizująca świetny projekt „Książki w pudle” i zaopatru- Mirosława Tryczyka, czyli książka, na którą chyba nie tylko ja dłująca więźniów w książki. Według danych zbieranych przez fundację go czekałem. 69% osadzonych czyta w więzieniu częściej niż wtedy, kiedy byli na wolności.

W


książki

P

rzy okazji wizyty prezydenta Francji w Polsce Andrzej Duda podarował mu kilka książek. Po francusku, oczywiście. Co otrzymał Macron? Oczywiście Sienkiewicza (na szczęście Quo vadis) oraz Księgi Jakubowe Olgi Tokarczuk.

M

155

W

tym roku premierę będzie mieć serial na podstawie Króla Twardocha w Canal+, a w TVP serial biograficzny o Agnieszce Osieckiej. Z kolei TVN kończy prace nad serialem Szadź na podstawie powieści o tym samym tytule Igora Brejdyganta.

inister kultury nie za poza tym Muzeum Gugprzestaje swojej krucjaty genheima udostępniło onwspierania czytelnictwa line ponad 200 książek w Polsce. Biały Kruk, wydawca albumów z papieżem i biografii An- o sztuce. toniego Macierewicza, otrzymał dofinansowanie sumą 300 tysięcy złotych na wydanie m.in.: czwartego tomu biografii papieskiej pt. Hetman Chrystusa w 100. rocznicę urodzin św. Jana Pawła II, książki Żółkiewski. Postrach Moskwy prof. Wojciecha Polaka (przewodniczącego kolegium IPN) oraz Rok 1920. Chrzest ognia Jana i Małgorzaty Żarynów (Jan Żaryn to senator PiS i szef nowo powołanego instytutu im. Romana Dmowskiego). Wydawnictwo Zona Zero dzięki dofinansowaniu w wysokości prawie 150 tysięcy wyda m.in. takie tytuły jak: Królewski dar. Co Polacy dali światu, Rotmistrz czy Wielkie bitwy Polaków. Festiwal literacki Olgi Tokarczuk otrzymał natomiast z naszych pieniędzy dystrybuowanych przez ministra 0 złotych.

A

Michał Michalski interesuje się książkami, ale zajmuje się dzieckiem. Wymyśla nowe sposoby na szerzenia czytelnictwa, takie jak artrage.pl. Ma uczulenie na wstawianie kitu. „Wiadomości książkowe” można czytać na Telegramie.


156

usuń poezję

ROZDZIELCZOŚĆ CHLEBA Przedstawia

Bebzon rozpuku


usuń poezję

157

Życie codzienne świetnie sobie radzi bez wkładki artystycznej. Presja na koncept i estetykę zaburza spokój samozadowolenia. Odpowiedzią na te trendy może być czas spędzony w gronie przypadkowych, świeckich obiektów. Dział zawiera upcykling treści estetycznych w przygodę.


158

typografia XXI wieku

maruder Projekt: Maciej Połczyński

Maruder to krój akcydensowy o odwróconym kontraście, który w charakterystyczny sposób balansuje między ciężkimi, przyjaznymi łukami a ostrymi zakończeniami, jakby wyrzeźbionymi ciężkim dłutem. Szkic kroju powstał podczas podróży do Francji, gdzie litery o odwróconym kontraście często pojawiają się np. na tabliczkach z numeracją domów. Maruder jest krojem, którego zestaw znaków obejmuje łacinę oraz cyrylicę (liczba znaków w pojedynczej odmianie to 878). Obecnie dostępna jest trzecia wersja kroju – 18 odmian (3 szerokości i 6 grubości). Skąd ta nazwa? – Ten font ma w sobie zadziorność, agresywność, dwulicowość – mówi Maciej Połczyński, autor Marudera. – Maruderzy (fr. Marauder) szli za armią i zachowywali się w sposób mało rycerski. Ich specjalnością było okradanie tych, którzy padli na polu bitwy, rabunki, gwałty i szaber. Zamiast wymyślać kolejne anglojęzyczne czy łacińskie nazwy, szukam dla moich fontów słów w języku polskim. Najważniejsze, żeby oddawały ducha liter. Często nazwy krojów przychodzą

same z siebie, już w procesie pracy nad literami. Dbam o to, żeby mogły funkcjonować też w obiegu międzynarodowym, bo taki jest rynek fontów. W komentarzach słyszę, że projektuję kroje, które mają swój charakterek. Nazwa pozwala mi to wydobyć. To taka zabawa między formą a znaczeniem, nawet jeżeli ma to sens tylko dla mnie. Maruder został nagrodzony w kategorii najlepszy krój akcydensowy w ubiegłorocznej edycji konkursu Polish Graphic Design.


typografia XXI wieku

159

Maruder w akcji, projekt: Studio Mundial, http://www.mundial.uy. Fot: Alvaro Gargiulo Cor

W każdym numerze NN6T przedstawiamy inny krój pisma zaprojektowany przez polskich projektantów w XXI wieku. Zbierz wszystkie numery NN6T i posiądź mikroleksykon nowej polskiej typografii.


160

typografia XXI wieku

maruder aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklł mnńoóqprsśtuwvxyzźż Maciej Połczyński Absolwent Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych. Zajmuje się projektowaniem komunikacji wizualnej ze szczególnym skupieniem na krojach pisma. Od 2018 roku prowadzi dom typograficzny Laïc: Type Foundry Laïc: Type Foundry Dom typograficzny Laïc: Type powstał w 2018 roku. Skupia się głównie na projektowaniu krojów akcydensowych mających bardzo osobisty charakter. Obecnie w dostępnej bibliotece znajdują się kroje zaprojektowane przez Brod’ego Neuenschwandera, Verenę Gerlach oraz Macieja Połczyńskiego. https://laic.pl


CHCEMY, ABY MIKROARCHITEKTURA BYŁA W MIEŚCIE TAK SAMO WAŻNA JAK OBIEKTY W SKALI MAKRO. CHCEMY, ABY MIASTO W RÓWNYM STOPNIU REALIZOWAŁO

POTRZEBY

PODSTAWOWE

MIESZKAŃCÓW

(JAK

TOALETY

PUBLICZNE)

I PRZESTRZENIE DLA PIĘKNA. CHCEMY PROMOCJI MĄDREJ ESTETYKI, KTÓRA POZA

SPÓJNYM

ROZWIĄZANIA

DOPEŁNIENIEM

PRZESTRZENNE.

KRAJOBRAZU CHCEMY

MIASTA

WIĘKSZEJ

KRYJE

ILOŚCI

PRZEMYŚLANE

KONSULTACJI

SPOŁECZNYCH, ZA KTÓRYMI OPRÓCZ GŁOSU MIESZKAŃCÓW STOJĄ TEŻ EDUKACJA ARCHITEKTONICZNA WYCHODZĄCYCH

I

RZECZOWA

POZA SCHEMAT.

DYSKUSJA.

CHCEMY

PRZESTRZENI

PLAC ZABAW NIEKONIECZNIE MUSI MIEĆ FORMĘ

ZAMKU, A MIEJSCE DO SIEDZENIA MOŻE BYĆ PO PROSTU NISKIM MURKIEM. CHCEMY

WIĘCEJ ZAUFANIA DLA ARCHITEKTÓW,

KTÓRYCH TWÓRCZOŚĆ CZĘSTO

OCENIANA JEST ZANIM JESZCZE ZDĄŻY ZADZIAŁAĆ W PROJEKTOWANYM KONTEKŚCIE. CHCEMY EKSPERYMENTÓW W MAŁEJ SKALI, KTÓRE NIEWIELKIM

KOSZTEM MOGĄ

POKAZAĆ POTENCJAŁ NIEKTÓRYCH ROZWIĄZAŃ LUB POTWIERDZIĆ ICH PORAŻKĘ. TAKIE DZIAŁANIE POZWOLI NA UNIKNIĘCIE POTKNIĘĆ DUŻYCH INWESTYCJI. CHCEMY, ABY TO CO NATURALNE I SPONTANICZNE W MIEŚCIE JAK NP. MIEJSKIE BAZARY CZY

LOKALNOŚĆ

BYŁO CHRONIONE I TRAKTOWANE JAK NIEMATERIALNY, MIEJSKI

ZABYTEK. CHCEMY ZWIĘKSZAĆ ŚWIADOMOŚĆ

MIESZKAŃCÓW W KWESTIACH

PRZESTRZENI, ARCHITEKTURY, SOCJOLOGII, BY ODWAŻNIE I RZECZOWO DOMAGALI SIĘ REALIZACJI SWOICH POTRZEB. CHCEMY UCZYNIĆ DYSKUSJĘ O ARCHITEKTURZE

I MIEŚCIE BARDZIEJ DOSTĘPNĄ DLA SPOŁECZNOŚCI SPOZA BRANŻY ARCHITEKTONICZNEJ I SPOZA URZĘDÓW.

Już niebawem: www.konkurskolo.pl



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.