Notes.na.6.tygodni #122

Page 1

ISSN 1730—9409 / wydawnictwo bezpłatne

notes na 6 tygodni / nr 122 / marzec–kwicień / 2019


miasto architektura

życie

dizajn

KSIĘGARNIA ONLINE KSIĘGARNIA ONLINE

KSIĘGARNIA ONLINE

KSIĘGARNIA ONLINE

www.beczmiana.pl/sklep

KULTURA WSPÓŁCZESNA DO SŁUCHANIA

soundcloud.com/bec_zmiana soundcloud.com/bec_zmiana

soundcloud.com/bec_zmiana

soundcloud.com/bec_zmiana

soundcloud.com/bec_zmiana

soundcloud.com/bec_zmiana

soundcloud.com/bec_zmiana soundcloud.com/bec_zmiana

sztuka


Marcin Chomicki Mała architektura modularna dla Warszawy okładka

Kolorowa rzeźba wydaje się skończonym obiektem. Jest jednak formą wyjściową, zdolną ewoluować, zmieniać skalę, kolor, materiał, wchodzić w interakcję z innymi obiektami i ludźmi. Jest częścią elastycznego systemu, który zmienia przestrzeń miasta.

Marcin Chomicki (ur. 1976) – zajmuje się sztuką w przestrzeni publicznej, malarstwem, fotografią, animacją 3D. Ukończył Wydział Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie oraz asyriologię w Instytucie Orientalistycznym na Uniwersytecie Warszawskim. Czterokrotny stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz programu Młoda Polska. W 2018 roku otrzymał stypendium Miasta Stołecznego Warszawy. Mieszka i pracuje w Warszawie. Rozmowę z artystą czytaj na str. 98. www.chomicki.art.pl


Notes na 6 tygodni

nakład: 3000 egz. Wydawca

Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana Adres redakcji

ul. Mokotowska 65/7, 00−533 Warszawa nn6t@beczmiana.pl Redaktorka naczelna

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

Redaktorka działu „Orientuj się”

Aleksandra Litorowicz, ola@beczmiana.pl

Redaktor działu badania i raporty:

Maciej Frąckowiak, nn6t@beczmiana.pl Reklama i patronaty

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl korekta

Agnieszka Bresińska

Promocja i dystrybucja wersji drukowanej i elektronicznej

Łukasz Bagiński, lukasz@nn6t.pl Damian Makowski, damian@nn6t.pl

Wersja elektroniczna

issuu.com/beczmiana notesna6tygodni.pl nn6t.pl Projekt / skład

Laszukk+s / Hegmank+s Druk

Petit Skład-Druk-Oprawa ul. Tokarska 13 20–210 Lublin +48 81 744 56 59

Informacje i ilustracje w dziale „Orientuj się” pochodzą z materiałów prasowych promujących wydarzenia kulturalne. Drukujemy je dzięki uprzejmości artystów, kuratorów, galerii, instytucji oraz organizacji kulturalnych. Kontakt z redakcją: nn6t@beczmiana.pl

Prezeska Zarządu

Bęc Księgarnia Internetowa

Departament Publikacji

BĘC SKLEP WIELOBRANŻOWY

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl Damian Makowski, damian@beczmiana.pl Departament Dystrybucji

Ignacy Krzemień, ignacy@beczmiana.pl zamówienia, kontakt z księgarniami i wydawcami: +48 515 984 508 magazyn@beczmiana.pl

Księgarnia Bęc (ul. Mokotowska)

Józefina Tomaszewska tel. +48 22 629 21 85, +48 516 802 843

Księgarnia Bęc Książki i Rzeczy (Hala Gwardii)

beczmiana.pl/sklep

Warszawa, ul. Mokotowska 65 wt.–pt. 11–19, sob. 12–18 +48 22 629 21 85 BĘC: KSIĄŻKI I RZECZY

Warszawa, pl. Żelaznej Bramy 1 pt.–sob. 11–21 niedz. 11–20 Znak FNKBZ

Małgorzata Gurowska

Tomasz Goliński tel. +48 515 985 146 zamowienia@beczmiana.pl

Lokal przy ul. Mokotowskiej 65 w Warszawie jest wykorzystywany przez Fundację Bęc Zmiana na cele kulturalne dzięki pomocy Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy.


122 marzec–kwiecień 2019 AUTORKI i AUTORZY:

Łukasz Bagiński, Justyna Chmielewska, Romuald Demidenko, Rafał Drozdowski, Ewa Dyszlewicz, Maciej Frąckowiak, Grupa Budapeszt (Igor Krenz, Michał Libera, Daniel Muzyczuk), Aleksander Hudzik, Agata Kiedrowicz, Bogna Kietlińska, Aleksandra Korzelska, Borys Kosmynka, Marek Krajewski, Marta Królak, Kurzojady (Olga Wróbel, Wojtek Szot), Aleksandra Litorowicz, Piotr Luczys, Andrzej Marzec, Antoni Michnik, Nagrobki (Maciej Salamon, Adam Witkowski), Agata Nowotny, Piotr Puldzian Płucienniczak, Łukasz Podgórni, Adam Przywara, Monika Rosińska, Rozdzielczość Chleba, Agnieszka Sosnowska, Bogna Świątkowska

DEBIUT Milena Chomicka (ur. 2009) – uwielbia rysować i tworzyć animacje. Pojawia się na warszawskich wernisażach, gdzie rysuje szybkie portrety. Czyta komiksy i „Kosmos dla Dziewczynek”. Marzy o tym, by mieć psa.


nn6t 122 / spis treści

ORIENTUJ SIĘ!

32

RAPORT Ogólnopolskie badanie losów zawodowych absolwentów uczelni artystycznych, Akademickie Biuro Karier ASP im. Jana Matejki w Krakowie, 2018

A1

NOWY WYRAZ Bezproduktywna kreatywność, Empatyczna degradacja, Wieczna teraźniejszość – w 10. rocznicę rozpoczęcia projektu Niewidzialne miasto leksykon haseł przypominają jego autorzy

91

TEKSTY

MIEJSKIE CZĄSTKI ELEMENTARNE

Z Marcinem

Chomickim o mieszkaniu w sztuce rozmawiają Ola Litorowicz i Bogna Świątkowska

98

WC HODZ ENI E W ZAWÓD

Z architektem Adrianem Krężlikiem , autorem badań na temat staży architektonicznych w Polsce, rozmawia Maciej Frąckowiak

108

MRW = M = W

ujawnia znaczenie trójkąta MONTAŻ – RÓWNANIE – WYMIAR

Grupa Budapeszt

118

TRANSŚNIENIA

O niebinarnych ciałach, snach i późnomodernistycznej architekturze z Doireann O’Malley rozmawia Romuald Demidenko

128

BEZ KAR NI E

Z Waldemarem Rapiorem , pomysłodawcą i redaktorem książki o toczącej się we współczesnym teatrze polskim debacie o etyce, rozmawia Bogna Świątkowska

138


nn6t 122 / spis treści

WSPÓŁRZĘDNE DIZAJNU

RECENZJE LEKTUR NOWYCH I STARYCH

Dzień kobiet, świat mężczyzn

Kurzojady

Agata Nowotny

158

146 ART-TERAPIA

Subiektywnie o tym, jak sobie radzić z życiem w ciekawych czasach

Usuń Poezję

Pracownik w naczyniu na mleko Aleksandra Korzelska, Łukasz Podgórni

162

Marta Królak

152

NAGROBKI W NN6T

Jak narysować logo Nagrobków

BĘDZIE TYLKO GORZEJ

166

Jak tworzyć i nie zaśmiecać świata

TYPOGRAFIA XXI WIEKU

Apeluje komisarz Aleksander Hudzik

Retor

Borys Kosmynka przedstawia font zaprojektowany przez Macieja Połczyńskiego

156

168

Profesor

Mirosław Duchowski (1948–2019)

Był artystą, pedagogiem, zaangażowanym na rzecz mądrego łączenia sztuki i dobrze zaprojektowanej przestrzeni publicznej. Studenci prowadzonej przez niego od 1989 r. Pracowni Sztuki w Przestrzeni Publicznej na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych tworzyli pierwsze warszawskie murale, zanim zaczął się boom na malarstwo monumentalne. Projektując stację metra Marymont, wprowadził specjalne miejsce dla sztuki – największą galerię zewnętrzną, liczącą 123 m2. Był inicjatorem badań naukowych nad street artem i muralem, kiedy tę sztukę się raczej tworzyło, niż badało. Zakładał jednostki naukowe i badawcze, wykładał, uczył, wspierał nas i nasze inicjatywy. Zawsze można było się z nim umówić na rozmowę. Chciał, żebyśmy działali i pisali odważnie. Sam też lubił się z nami pospierać. Dziś wiele tematów, o których mówił, jest już rozpoznanych – wiemy, że anarchizmy street artu się zacierają, że przestrzenie publiczne potrzebują naszego świadomego uczestnictwa, że ze sztuką w przestrzeni publicznej nie jest wcale łatwo, bo bywa kapryśna i niechętnie daje sobą kierować. Że kategoria piękna w przestrzeni miast jest ważna. Prawie piętnaście lat temu, kiedy Profesor zainicjował powstanie książki Warszawa. Czas na przestrzeń. Głosy i wizje, dopiero się tego wszystkiego uczyliśmy. Ta pierwsza w dorobku wydawniczym Bęc Zmiany książka jest dziś ciekawym śladem tego, jak rozwijało się rozpoznanie potencjałów przestrzeni publicznej przez środowisko badaczy i twórców. Profesor odszedł od nas w lutym, ale Duch – tak mówili na niego studenci, kiedy ich nie słyszał – na pewno w mieście zostaje. Bogna Świątkowska (Fundacja Bęc Zmiana, NN6T) Aleksandra Litorowicz (Fundacja Puszka, NN6T)


Od 15 lat Fundacja Bęc Zmiana wydaje bezpłatny magazyn NN6T. Pokazujemy to, co najciekawsze w najnowszej polskiej sztuce, architekturze, dizajnie, humanistyce, w tworzeniu i korzystaniu z przestrzeni. Po raz pierwszy zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Każda kwota pomoże wydawać NN6T– za każdą będziemy wdzięczni! Darowizny można nam przekazać na konto NN6T:

Zapraszamy też do naszych księgarń

Rzeczy i ludzie, którzy są fajni jak na Polskę :))) BOLESŁAW CHROMRY Cały dochód ze sprzedaży zaprojektowanych przez Bolesława Chromrego proporczyków i książeczek przeznaczony jest na cele statutowe Fundacji Bęc Zmiana, czyli na wydawanie kolejnych numerów NN6T.



Paweł Bownik Zbigniew Rogalski

Galeria Miejska Arsenał

www.arsenal.art.pl

Dziesięć minut przerwy

12.04_12.05.2019 wernisaż: 12.04.2019_g. 18.00 kurator: Marek Wasilewski


Podniebna Galeria Sztuki

HUB Ĺ ukasz Stokowski warsawHUB.com/ArtGallery





U–jazdowski

{Project Room} 2019 4Project Room to cykl wystaw polskich artystów. Co roku oddajemy tę samą przestrzeń młodym twórcom. Zobacz, czym wypełnią ją tym razem.

Wystawy 28/03—05/05/2019

22/08—29/09/2019

2

2

16/05—23/06/2019

10/10—17/11/2019

2

2

04/07—11/08/2019

28/11/2019—05/01/2020

2

2

Marta Krześlak

Wiktoria Walendzik

Dom Mody Horacy Limanka Muszyński

4

Jan Moszumański-Kotwica

Róża Duda i Michał Soja

01/2020

Rozdanie nagród

2

Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski 1Jazdów 2, Warszawa

www.u–jazdowski.pl

Instytucję finansuje

Partnerzy medialni



7/03

8/03

Manifesty Przyszłości: Baumgart Baumgart Jan Burzyński Wszyscy rozmawiają o pogodzie. My nie

9/03 Aldona Orłowska & Dunno Recordings

marzec–kwiecień Paweł Sakowicz / Xiu Xiu / Rainer Kohlberger / Inside Job / Iza Szostak / Sea Urchin / Jaye Jayle organizator:

partnerzy:

Projekt finansowany ze środków:


WYDAWNICTWO BĘC ZMIANA POLECA W SERII Z MAPĄ Wielkie plany w rękach obywateli. Artur Jerzy Filip Kapitalizm. Kacper Pobłocki Chaos Warszawa. Joanna Kusiak

Zamów online: beczmiana.pl/sklep





UNIWERSYTET ARTYSTYCZNY W POZNANIU


www.rzezba-oronsko.pl

KATA RZY NA JÓZ EFOW ICZ poza słowami

30.3. –19.5.2019

Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku


EthniEsy

14–17 marca

PrzEczytani

25–30 marca

animocjE

7–14 kwietnia

Bydgoski anEks mdag

13–19 maja

drums Fusion

26 maja – 2 czerwca

Zapraszamy do Bydgoszczy! www.wiosnafestiwali.pl


What do we share in post-communist cities? We take a closer look at the contemporary sharing culture in the region. What forms of sharing from communist times are still in use? What sharing practices do we employ today? What spheres of our urban lives are inuenced by sharing? How much do people care about what they privately own?

magazynmiasta.pl

Co-funded by the Creative Europe Programme of the European Union


01

Nr 1/2019 cena 24 zł | 5% VAT 1 (200) | rok XXXV ISSN 0867-2148 INDEX 354627

9 770867 21 419 3

Nr 1/2019

1 (200) | rok XXXV

RetRotopie Męskości Gniew kobiet piotr bosacki Darek Foks Agnieszka Graff

Retrotopie męskości W 2013 roku ukazała się prorocza książka socjologa męskości Michaela Kimmela pt. Angry White Men. Tytułowi „wściekli biali mężczyźni” to ci, którzy dali się uwieść politycznemu hasłu retrotopii „uczynienia Ameryki ponownie wielką”. Właśnie mężczyźni szczególnie mocno ulegają urokowi „retrotopii”. Zygmunt Bauman w swojej ostatniej książce rozważa zjawisko retrotopii, w ramach której reakcją (lękową i obronną) na „szok przyszłości” staje się nostalgiczna próba restytucji idealizowanej przeszłości. Hasło „wybierzmy przyszłość”, jeszcze nie tak dawno politycznie nośne, straciło wostatnich kilku latach na atrakcyjności. Niniejszy numer „Czasu Kultury” poddaje analizie kilka przykładów retrotopii męskości. Gniew kobiet Co jest pociągającego w niszczeniu materialnych obiektów i niematerialnych znaczeń kulturowych? Czy chodzi o pragnienie stawania się widzialnymi/ podmiotowymi/aktywnymi? Próbujemy odpowiedzieć na te pytania, odwołując się do sztuki i literatury kobiet. To one dostarczają wielu scenariuszy destrukcji oraz wielu możliwych sposobów na rozprawienie się z ambiwalencją podejmowanych przez artystki i pisarki aktów przemocy. Koniecznych do tego, by wprowadzić do naszej przestrzeni siłę wykluczonych, pominiętych, wyciszanych. W rezultacie artystycznych działań opartych na destrukcji materiału/formy/idei powstają rzeczy, które są nośnikami prób zgłębiania niewspółmierności politycznej i społecznej świata, prób zawsze zakłócających spokój i bierność, z jakimi patrzymy i reagujemy na świat. Pismo dostępne w dobrych księgarniach i salonach EMPiK Księgarnia internetowa: www.czaskultury.pl/sklep Archiwalne i anglojęzyczne wydania czasopisma w wolnym dostępie: www.czaskultury.plpl


Fundacja Bęc Zmiana poleca nowość BŁĘDNIK. UTRZYMUJĄC RÓWNOWAGĘ Zbiór tekstów pod redakcją Marka Krajewskiego i Zofii Małkowicz-Daszkowskiej



PODRÓŻ NA WSCHÓD 11 – 13 KWIETNIA 2019 Odnalezione w tłumaczeniu to jedyny w Polsce festiwal poświęcony sztuce przekładu. Czwarta edycja spotkań zabiera uczestników w podróż na Wschód. Podróż wokół literatur i kultur narodów mieszkających zarówno na egzotycznym Dalekim oraz Środkowym Wschodzie, jak i tuż za granicą. Wśród gości festiwalu: Władimir Sorokin, Olga Tokarczuk, Henryk Lipszyc, Andrzej Stasiuk, Olga Stanisławska, Agnieszka Lubomira Piotrowska, Marek Radziwon. Festiwalowi towarzyszy wręczenie Nagrody Prezydenta Miasta Gdańska za Twórczość Translatorską im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego.

ORGANIZATOR

www.odnalezionewtlumaczeniu.pl www.fb.com/odnalezionewtlumaczeniu



UNIWERSYTET ARTYSTYCZNY W POZNANIU


A N D R Z E J P A R U Z E L R E T R O S P E K T Y W A


Komuna Warszawa Dobrawka Borkała

Wojciech Grudziński

kuratorka: weronika szczawińska

rezydencje / spektakle

Klaudia Hartung-Wójciak

Grzegorz Laszuk

Agata Maszkiewicz Rafał Urbacki

patronat


32

or i e n

nn6t

uj siÄ™ Strona zaprojektowana krojem pisma RETOR / patrz s. 168


33

Aleksander Sovtysik: Skarabeusz, 2018. Praca z wystawy Człowiek-wąż o nowoplemienności internetowej oraz współczesnych teoriach spiskowych. Więcej na str. 60


34

orientuj się / sztuka i życie

Justyna Chmielewska dla NN6T:

#POLSKA Zanim zadekretowana jakiś czas

temu podczas konwencji na stadionie łyżwiarskim wiosna zawita do nas na dobre i odnowi ten ponury krajobraz, nim przyjdą roztopy i nadejdzie zmiana, jeszcze na chwilę wróćmy myślami ku zimie – która wcale nie musi być czasem wielkiej smuty i zamarcia w oczekiwaniu na coroczny renesans. Żeby była frajda, czasem trzeba trochę pokombinować: gdy śniegu jest za mało na narty, można spróbować łyżew, gdy nie ma czasu jechać w góry, może da się znaleźć jakiś satysfakcjonujący erzac gdzieś bliżej, w zasięgu szybkiej wycieczki. Przedstawiam uroczyście Mazowiecki Masyw Centralny – możliwe, że jeszcze niezdobyty, z pewnością efemeryczny, a przecież jakże monumentalny. W dziesięciolecie ogłoszenia przez Jana Dziaczkowskiego, Grzegorza Piątka i Marka Pieniążka manifestu Góry dla Warszawy – mamy to!


orientuj siÄ™ / sztuka i Ĺźycie

35


36

orientuj się / sztuka i życie

Młody nowy rok

Project Room, który wyrasta na wizytówkę U-jazdowskiego, to cykl, w ramach którego artyści i artystki u progu kariery zapraszani są do realizacji indywidualnych wystaw. Laureatkami zeszłorocznej edycji zostały Karolina Babińska za wystawę Do It Yourself (nagroda główna) oraz Ania Nowak za wystawę i performans Czy można umrzeć na złamane serce? (druga nagroda). Ósmy rok projektu to kolejnych sześć wystaw: Marty Krześlak, Domu Mody Limanka, Jana Moszumańskiego-Kotwicy, Wiktorii Walendzik, Horacego Muszyńskiego oraz Róży Dudy i Michała Soi. Będą instalacje, filmy, rzeźby i dźwięki, a przede wszystkim, jak na młodych zdolnych przystało, rozpiętość inspiracji i tematów. Kto zostanie nagrodzony przez międzynarodowe jury, dowiemy się w styczniu 2020 roku, a teraz zapraszamy na inaugurującą projekt wystawę autorstwa Marty Krześlak, która do przestrzeni Project Roomu przeniesie krajobraz z marzeń i wspomnień. 28.03–5.05 Warszawa, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, ul. Jazdów 2 u-jazdowski.pl


orientuj się / sztuka i życie

Marta Krześlak: Ruiny moich marzeń, 2018. Dzięki uprzejmości artystki

37


38

orientuj się / sztuka i życie

Obrazy

pierwszego świata Problemy pierwszego świata często pojawiają się – prześmiewczo lub pobłażliwie – na naszych ustach i memicznie w internecie. Ale czy w malarstwie? Sprawdza to kurator Stach Szabłowski na wystawie Problemy pierwszego świata: życie przed śmiercią. W bezpiecznym pierwszym świecie zagrozić nam może chyba tylko śmierć, która, odsuwana na dalszy plan, pozostawia życiu nieokreślony termin ważności. Czy malarstwo jest emblematem tego świata, czynnością (dla) uprzywilejowanych? Czy wpisuje się najlepiej spośród innych form sztuki w zasady rynku i wyścigu o status i prestiż? W końcu: czy mówi coś istotnego o problemach pierwszego świata, czy jest tylko wynikiem i dodatkiem do stabilności, kulturowym nadmiarem, podczas gdy prawdziwe życie dzieje się gdzie indziej? Na wystawie, prócz obrazów, także liczone w milionach złotych niespodzianki przygotowane przez aranżującego przestrzeń Michała Frydrycha.

do 31 marca Warszawa, Fundacja Stefana Gierowskiego, ul. Kredytowa 9 fundacjagierowskiego.pl

Agata Bogacka, Lips, 2017


orientuj siÄ™ / sztuka i Ĺźycie

39


40

orientuj się / sztuka i życie

Spadając

w przepaść W listopadzie 1998 roku na ulicach polskich miast znalazł się billboard z napisem „Nawracanie, oswajanie, tresowanie”. Była to druga odsłona Zewnętrznej Galerii AMS. Pracę stworzyła Jadwiga Sawicka, która w swojej twórczości odnosi się do języka jako komunikatu związanego z perswazją, budującego znaczenia otaczającej nas rzeczywistości. Wystawę Chaosy, która ma oddać stan lęku i niepewności, w jakim się znajdujemy, można uznać za kolejną odsłonę „Nawracania...”. Nasza rzeczywistość nadal kreowana jest


orientuj się / sztuka i życie

Jadwiga Sawicka, książki w malarskich obwolutach, 2018

przez komunikaty różnych systemów władzy. Kuratorka, Izabela Kowalczyk, przywołuje jeszcze jeden, najważniejszy i najbardziej aktualny kontekst wystawy: „Jadwiga Sawicka, projektując niniejszą wystawę, myślała o tym, że zmierzamy w stroną przepaści. Dziś, po zabójstwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy 2019; dziś, gdy znowu jesteśmy »we łzach«, zdajemy sobie sprawę z tego, że w tę przepaść zaczęliśmy spadać. Język okazał swą performatywną a zarazem przerażającą moc, poprzez nienawiść prowadząc do zbrodni. Czy możemy więc jeszcze to spadanie powstrzymać?”. do 30.03 Poznań, Galeria EGO, ul. Wyspiańskiego 41/3 galeriaego.pl

41


42

orientuj się / sztuka i życie

Syntetyczna podróż

Wystawa Syntetyczny folklor odszyfrowuje i mapuje piętnaście lat twórczości Janka Simona, artysty, w którego sztuce odbijają się jego niezliczone pasje i zainteresowania. Kilka lat temu uporządkował on zresztą swoją twórczość, drukując własną retrospektywę w formie abstrakcyjnego wzoru na drukarce 3D. Obecna wystawa, tak jak tamten obraz, też ma wiele warstw, meandrów i tematów. Znajdujemy na niej m.in.: kolekcję obrazów zebranych na cmentarzysku statków w Indiach, wizualizację budżetu Polski, nowe prace na temat psychodelii czy sztucznej inteligencji, domek z dzieciństwa – zbudowany na podstawie błędnych obliczeń kalkulatora – a także dokumentację działań kuratorskich i społecznych. do 19.05 Warszawa, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, ul. Jazdów 2 u-jazdowski.pl


orientuj się / sztuka i życie

Janek Simon: Carpet Invaders, 2002, projekcja wideo. Dzięki uprzejmości Galerii Raster

43


44

orientuj się / sztuka i życie

Dom Mody Limanka, grafika wykorzystująca pracę Wojciecha Fangora Postaci z kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi

Laboratorium Uczestniczący w projekcie Prototypy artyści i artystki traktują dzieła z kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi jako zasób, który czeka na ponowne wykorzystanie, aktualizację i uruchomienie. Zasobem są jednak nie tylko obiekty, ale również praktyki i metody. Wszystko po to, by zrównoważyć „produkcję” nowych prac w duchu ekologicznym: używając ich powtórnie i budując z nich nowe konteksty. W tym roku do pracy z kolekcją zaproszeni zostali Dom Mody Limanka, zespół złożony z Barbary Kingi Majewskiej, Michała Libery i Konrada Smoleńskiego (o tej odsłonie więcej na s. 86), a także Carolina Caycedo. Pierwsza w kolejności wystawa Prototypy: Dom Mody Limanka. Nowa Kolekcja to autorski showroom łódzkiego kolektywu. Dom Mody Limanka skupił się na materiale i pokaże nową kolekcję, której hitem jest bluzka BURDEN – „bezpośrednia zżyna z pracy tego pioniera sztuki awangardowej. Jest szyta z nieprzyjaznego środowisku poliestru, który będzie stanowić tradycyjny, nierozkładalny element wystroju natury przez najbliższe 150 lat”. do 21.04 Łódź, ms1, ul. Więckowskiego 36 msl.org.pl


orientuj się / sztuka i życie

45

Projekt strony WWW: Irek Popek

Jeszcze jeden

magazyn o sztuce Internet jest jak z gumy i pomieści wszystko – również nowy magazyn o sztuce. „Magazyn RTV” otwiera zupełnie nowy rozdział w tradycji wydawniczej pism Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu. Platforma aktualizuje swoje treści co miesiąc. Po co? We wstępniaku autorstwa Zofii Nierodzińskiej i Eweliny Jarosz czytamy: „No właśnie po to, żeby zrobić miejsce na absolutną niepewność, lęki i wątpliwości krytyczek w świecie, który już się skończył; krytyczek-majsterkowiczek, krytyczek-szwaczek, które proste, praktyczne rozwiązania cenią bardziej niż technologicznie zaawansowane teorie haute couture. Nie udają, że znają rozwiązania na trapiące nas bolączki. Ze ścinków po ideo-mundurach na miarę XX wieku starają się uszyć termiczny patchwork na miarę wieku, który stracił fason”. Drugi numer dotyczy ekofeminizmu, klimatu i sztuki na wysypiskach. Zapraszamy przed ekrany. magazynrtv.com


46

orientuj się / sztuka i życie

Sztuka dzielenia Nowe prace Elżbiety Jabłońskiej nawiązują do 788. kilometra Wisły, gdzie od dekady znajduje się dom artystki i jej rodziny. Wystawa Znikając opowiada właśnie o tym świadomym „znikaniu” nad rzeką i nieustannych zmianach z tym związanych. W wyjściu poza opis własnego doświadczenia pomagają jej zaproszone artystki: Karolina Freino, Liliana Piskorska, Aleksandra Sojak-Borodo i Natalia Wiśniewska. Kolejnym zaproszeniem do dzielenia się miejscem jest towarzyszący wystawie program rezydencyjny W788, w ramach którego twórcy i twórczynie zapraszani są do pobytu nad Wisłą, na jej 788. kilometrze. Co mogą tam robić? Zniknąć, rozpłynąć się w nadwiślańskim krajobrazie, pracować nad swoimi projektami bądź prowadzić działania terenowe. Aplikacje na rezydencje: do 5.05 Wystawa: 7.03–5.05 Szczecin, Trafostacja Sztuki, ul. Świętego Ducha 4 trafo.art


orientuj się / sztuka i życie

47

Irena Kalicka: z cyklu Dożynki, 2018, fragment kolażu. Dzięki uprzejmości artystki

Mary-koszmary

Bunkier Sztuki rozpoczął rok od indywidualnych wystaw trzech artystek buntowniczek mówiących silnym głosem. Jedną z nich jest pochodząca z pokolenia trzydziestolatków Irena Kalicka, autorka filmów, fotografii i kolaży, z których wiele inspirowanych jest tekstami literackimi i antropologicznymi. W wystawie Dożynki zestawia fotografie z różnych istniejących cykli i dopełnia je nowymi pracami. Tworzy opowieść o nacjonalizmie, nietolerancji, fundamentalizmie religijnym, propagandzie politycznej oraz wadach i przywarach współczesnych Polaków. Swój sposób na stawienie im czoła znalazła w grotesce, żarcie, niejednoznaczności i ironii. Trochę jak w tytułowych dożynkach – i podczas biesiady demony mogą wyjść na światło dzienne, a niesione ceremonialne kosy i sierpy pójść w ruch. Kraków, Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, plac Szczepański 3 A do 31.03 bunkier.art.pl


48

orientuj się / sztuka i życie

Projekt: Tomek Opaliński

Spotkania w Pokoju Kuchnia Konfliktu to wyjątkowa restauracja, w której pracują i dzielą się kuchnią swoich regionów uchodźcy i imigranci w Polsce. W styczniu powstała tu nowa przestrzeń, będąca naturalnym przedłużeniem dotychczasowej działalności miejsca. W Pokoju również najważniejsze jest poznawanie się, dzielenie i edukacja. Możemy tu dołączyć do spotkań muzycznych, poetyckich i filmowych, wieczorów gier z różnych stron świata, nauki haftowania i dziergania z uchodźczyniami, klubu dyskusyjnego, wystaw, warsztatów z kreatywnego pisania i kulinarnych. Muzykę wszystkich gatunków, kontynentów i okresów przybliży z kolei cykl słuchowisk Muzyka Pokoju, a część setów pojawi się na falach BęcRadia. Warszawa, Pokój, ul. Wilcza 60 facebook.com/kuchniakonfliktu, soundcloud.com/bec_zmiana


orientuj się / sztuka i życie

49

Roman Stańczak: Anioł Stróż, Park Rzeźby na Bródnie. Fot. Aleksandra Litorowicz

Ciekawe czasy

„Obyś żył w ciekawych czasach” to temat 58. Międzynarodowej Wystawy Sztuki w Wenecji. Kurator generalny Ralph Rugoff nawiązuje tym samym do starożytnej chińskiej klątwy i obecnych czasów, którym na pewno nie można odmówić ciekawości – tylko nie zawsze takiej, jakiej byśmy sobie życzyli. W pawilonie polskim zobaczymy projekt Lot rzeźbiarza Romana Stańczaka kuratorowany przez Łukasza Rondudę i Łukasza Mojsaka. To mocny gest rzeźbiarski – przenicowany samolot – a więc już nie tylko symbol nowoczesności, ale też pęknięcia polskiego społeczeństwa. Jury w uzasadnieniu zwróciło uwagę na wieloletnią praktykę rzeźbiarską artysty „w nicowaniu obiektów pochodzących z życia codziennego”. Propozycja została też doceniona ze względu na swoją skalę i odwagę koncepcji, które gwarantują monumentalność realizacji. 11.05–24.11 Wenecja, Giardini i Arsenał labiennale.org


50

orientuj się / sztuka i życie

Radykalnie Daniel Rycharski odnajduje połączenia między odległymi od siebie światami. Miejski street art przenosi na wieś. Stawia mobilny pomnik chłopa i wyprawia go w podróż po Polsce. Jako wierzący, artysta i gej, w konserwatywnej społeczności pracuje nad sposobami emancypacji od rutynowych form religii. Ten projekt nazywa bezreligijnym chrześcijaństwem. Ważnym punktem odniesienia jest dla niego rodzinna wieś Kurówko – jego pierwsza laboratoryjna „pracownia”. W swoich pracach i współpracach mierzy się z wieloma społecznymi strachami i uprzedzeniami – nic więc dziwnego, że jego pierwsza indywidualna wystawa nosi tytuł Daniel Rycharski. Strachy. To raport z kilkunastu lat pracy poświęconych skupieniu na poszukiwaniu alternatyw dla podziałów i konfliktów, a także problematyzacji tematu wiary, chrześcijaństwa i tożsamości polskiego społeczeństwa. To też zapis jego działań na styku aktywizmu, działań politycznych i animacyjnych. do 22.04 Warszawa, Muzeum nad Wisłą, Wybrzeże Kościuszkowskie 22 artmuseum.pl


orientuj się / sztuka i życie

51

Daniel Rycharski: Brama, instalacja, 2014. Zdjęcie wykonane we wsi Kurówko. Fot. Daniel Chrobak


52

orientuj się / sztuka i życie

Karl Völker: Demonstracja, 1927, BLMK. © Künstler

Zapis z ulic

Prace zebrane na wystawie Protest!, mimo że odnoszą się do społeczno-politycznych protestów w latach 20. i 30. XX wieku we Francji i w Niemczech, pozostają aktualne. Protestujemy wszak nadal, bez względu na cezurę czasową. Ekspozycja przybliża artystyczne refleksje na temat XX-wiecznych ruchów protestacyjnych. Są to manifestacje środowisk pracowniczych i studenckich, a także demonstracje, które doprowadziły do upadku NRD. Wiele z prezentowanych dzieł powstało równolegle do przedstawianych protestów, przez co mają także wartość dokumentacyjną. Kuratorka Ulrike Kremeier wybrała te grafiki, fotografie, video i instalacje, które odnoszą się nie tyle do podłoża protestów, co są raczej zapisem ich obecności i związanych z nimi konsekwencji w sferze publicznej, głownie w przestrzeni miejskiej. Ważnym tematem ekspozycji są także formy tej obecności – słowne i wizualne, które mają prowadzić do kolektywnej mobilizacji. 1.03–7.04 Gorzów Wielkopolski, Miejski Ośrodek Sztuki, ul. Pomorska 73 mosart.pl


orientuj się / sztuka i życie

53

Jacques De Backer: Ambleteuse, z serii Od wzburzonego do spokojnego morza, 2005

Sztuka

wielkoformatowa Zaczęło się w 2010 roku od projektu Reklama dla dzieła sztuki. Belgijskie Atelier 34zero Muzeum kilka razy w roku prezentuje dzieła sztuki belgijskich i zagranicznych artystów w formie banerów na terenie swojego ogrodu. Celem jest oczywiście upowszechnianie sztuki współczesnej, dlatego kluczowy jest wybór prezentowanych prac – niejednokrotnie w sposób humorystyczny nawiązują one do ważnych zjawisk społecznych. Teraz kuratorski wybór banerów można zobaczyć w salach wystawowych Galerii BWA. Jak tłumaczy kurator wystawy Włodzimierz Majewski, kolekcja prezentowana polskiemu widzowi jest bardziej zachowawcza, mniej kontrowersyjna w zderzaniu z tematami tabu. Drugą różnicą jest pokazywanie medium zewnętrznego w galerii: widz, zetknięty ze skalą pracy i skróconym dystansem, nie może od niej „uciec”. Równie ciekawa jak sama wystawa wydaje się w tym kontekście faktyczna recepcja wystawy wśród oglądających. W procesie „zaprzyjaźniania” ze sztuką ma pomóc omówienie każdej pracy w towarzyszących wydarzeniu tekstach. do 14.04 Katowice, Galeria Sztuki Współczesnej BWA, al. Wojciecha Korfantego 6 bwa.katowice.pl


54

orientuj się / sztuka i życie

Przemysław Walczak w warsztacie

Wrogi dizajn Trzepak, na który nie można się wspiąć, balustrada, której nie sposób pokonać, siedziska wyposażone w oparcia, które skutecznie odbierają chęć dłuższego spoczynku, gzyms na ścianie powstrzymujący przed oparciem się czy metalowe kolce odstręczające od pokrytych nimi powierzchni. Przemysław Walczak zwraca uwagę na wszechobecność mniej lub bardziej subtelnych zakazów i nakazów stosowanych w przestrzeni publicznej. Na wystawie Dyskomfort proponuje produkty zaprojektowane tak, aby w dyskretny sposób eliminować niepożądane zachowania użytkowników. W przestrzeń ekspozycji wprowadza niepozorne elementy architektoniczne, które mają zniechęcać do „niewłaściwych” działań. Widz w przestrzeni galerii ma z kolei doświadczyć dyskomfortu i na własnej skórze odczuć wynik tej – podpatrzonej w przestrzeniach naszych miast – inżynierii społecznej. do 30.03 Warszawa, Fundacja Profile, ul. Franciszkańska 6 fundacjaprofile.pl


orientuj się / sztuka i życie

55

Hiwa K: Na ukos, 2009, fotografia. Dzięki uprzejmości artysty

Procesy przebywania W języku kurdyjskim słowo hiwa oznacza „nadzieja”. Na wystawie Wysoce nieprawdopodobne, choć nie niemożliwe prezentowane są prace Hiwy K – z pochodzenia irackiego Kurda, który kilkanaście lat temu dostał się jako uchodźca polityczny do Europy, a dziś zaliczany jest do czołówki światowej sztuki. Jego taktyka artystyczna polega na tworzeniu formy z wykorzystaniem praktyki życia codziennego, wspomnień z dzieciństwa, dorastania czy rodzinnych anegdot. To twórczość, w której elementy biograficzne mieszają się z tym, co zasłyszane i co fikcyjne, stawiająca w nowym świetle problematykę uchodźctwa, funkcjonowania w innej kulturze czy geopolitycznych uwarunkowań życia ludzkiego. Kuratorowana przez Anetę Szyłak wystawa skonstruowana jest w odwołaniu do architektury galerii, umożliwiając widzowi doświadczanie jej przestrzennych aspektów. do 28.04 Warszawa, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, plac Małachowskiego 3 zacheta.art.pl


56

orientuj się / sztuka i życie

Skok w przyszłość

Od siedmiu lat Fundacja Wschód Sztuki konsoliduje artystyczne środowisko Krakowa, organizując Cracow Gallery Weekend KRAKERS. To trzydniowe wydarzenie pełne wystaw, wernisaży, oprowadzań kuratorskich i paneli dyskusyjnych. Coraz większe zainteresowanie ze strony odbiorców, galerii i instytucji spowodowało poszerzenie formuły – od tego roku to już nie tylko weekend, ale cały tydzień ze sztuką współczesną. W programie aż kilkadziesiąt wydarzeń, które łączy wspólne hasło: „Skok”. To pojemne pojęcie zawiera w sobie dynamikę i gwałtowną zmianę miejsca – może odnosić się do technologicznych przełomów, epokowych odkryć, rewolucyjnych idei, olśniewających nowości, innowacyjnych wynalazków, patentów i aktualizacji. Co o przyszłości myślą artyści i artystki? Które futurologiczne scenariusze ich inspirują? Jak przyszłość odbija się w sztuce? Przywołując kosmiczną perspektywę, a więc 50-lecie lądowania człowieka na Księżycu, organizatorzy otwierają wiele pól interpretacyjnych dla artystów i kuratorów wystaw oraz wydarzeń.

8–15.04 Kraków, różne lokalizacje cracowartweek.pl

Na świeżym powietrzu Sport w mieście przybiera coraz to nowe formy. Wykorzystuje zastane właściwości przestrzeni, ale i powstającą specjalnie na jego potrzeby infrastrukturę. Niszowe, niekomercyjne dyscypliny uprawiane w Warszawie w przeszłości i dziś zobaczymy na wystawie Rafała Wilka, artysty i miłośnika wszelkiej aktywności fizycznej. Jego wystawa Sport w wielkim mieście jest rodzajem antropologicznego spaceru wokół kulturowego zjawiska sportu i jego wizualności. A że historia miast i ich przestrzeni publicznych od zarania związana jest ze sportem, nie dziwi miejsce ekspozycji – galeria sztuki na placu miejskim. 27.03–10.05 Warszawa, galeria Art Walk, plac Europejski


orientuj się / sztuka i życie

57

Mistrzyni Warszawy w skokach do wody, doktor Kokali-Kowalewska w czasie skoku, czerwiec, 1931. Fot. Leon Jarumski


58

orientuj się / sztuka i życie / architektura i miasto

KiełkowaTransfornie zła ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

Galeria Śmierć Człowieka ogłasza nabór prac do wystawy Pamięci Szarego Człowieka. Jej kanwą są zdarzenia w Polsce i na świecie – samospalenie Szarego Człowieka, zabójstwo Pawła Adamowicza, język nienawiści i obserwowane coraz częściej postawy nacjonalistyczne, a także dewastacja środowiska naturalnego. Kurator Kamil Pierwszy przywołuje w tym miejscu ostateczne i skrajne gesty niezgody i rozpaczy – samospalenia Piotra S., Ryszarda Siwca czy Jana Palacha. Czy w obliczu tych wydarzeń możemy podjąć się analizy, wyciągnąć wnioski, czy choćby wyrazić swoją twórczością żal? Do tego zadania zaproszeni są artyści i amatorzy, a preferowane medium to tradycyjny rysunek, szkic. Termin przyjmowania zgłoszeń: do 15.05 facebook.com/serceczlowieka

macyjna

przyszłość Future Architecture Platform to przestrzeń współpracy między instytucjami zajmującymi się architekturą w Europie, założona w 2015 roku przez Muzeum Architektury i Dizajnu w Lublanie. Co roku platforma ogłasza nabór projektów kulturalnych, badawczych i prac projektowych, spośród autorów zwycięzców wybiera jury złożone z reprezentantów 23 instytucji, w tym polskiego Muzeum Architektury we Wrocławiu. W połowie stycznia ogłoszeni zostali zwycięzcy kolejnej edycji konkursu – zgłoszenia niektórych z nich przybliżę na kolejnych kartkach NN6T. Platforma i wyniki naboru dają dobry ogląd tego, jakie praktyki i perspektywy wobec architektury są dziś obecne w Europie – od Macedonii po Helsinki. W tym roku organizatorzy platformy wraz z wydawnictwem dpr-barcelona ogłosili również konkurs na grant pisarski. Zwyciężył w nim duet dwóch pisarek z Pragi: Martina Frei­tagová & Lucie Kohoutová. Książkę zatytułowaną Fables and Constructions zapowiadają jako wielowątkową i wielowymiarową podróż po miejskich przestrzeniach miast, łączącą elementy fikcji, lokalnych mitów i opowieści. futurearchitectureplatform.org


orientuj się / architektura i miasto

59

Fot. Miroslav Pazdera, 2018

ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

Logistyka różnic Krajobrazy logistyki to projekt badawczy i wystawa, wyróżnione w tym roku przez platformę Future Architecture. Przyglądają się specjalnym strefom ekonomicznym i nowo powstałym parkom industrialnym na terenie Czech. Jak wskazuje kolektyw architektoniczny badający ten przestrzenny fenomen, strefy produkcji pojawiają się w kraju naszych południowych sąsiadów w szybkim tempie i ogromnej ilości – w sposób, który skojarzyć można z działaniami wojennymi. Obecność tego typu globalnych infrastruktur eksploatacji wskazuje na szereg zjawisk, jak choćby podziały na wschód i zachód Europy czy mobilność i organizacje współczesnego kapitału. do 6.04 Praga, VI PER Gallery, Vítkova 2 vipergallery.org


60

orientuj się / sztuka i życie / architektura i miasto

Hybryda Jednym z pierwszych wydarzeń w niedawno założonej przez artystkę Karolinę Jarzębak krakowskiej galerii Jak Zapomnieć jest wystawa Człowiek-wąż. Zaproszeni przez kuratorkę Michalinę Sablik młodzi artyści i artystki z Poznania i Krakowa poszukują tytułowej hybrydy w nowoplemienności internetowej oraz współczesnych teoriach spiskowych, wyznawanych m.in. przez płaskoziemców, antyszczepionkowców, iluminatów czy repitalian. Czy człowiek-wąż to zrodzony z szatańskiego nasienia iluminat? Metaforycznie zagubiony kochanek na pustyni? Donald Trump? Postać anime? do 15.03 Kraków, Galeria Jak Zapomnieć, ul. Dietla 7 facebook.pl/jakzapomniecgallery

ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

Wyspa

spekulacji

Od 1963 do 1983 roku, za rządów stalinisty Envera Hoxhy wybudowano ponad 170 tysięcy bunkrów, które zapewnić miały ochronę i możliwość obrony Albanii. Proces „bunkeryzacji” pochłonął ogromne ilości państwowych funduszy, a militarna infrastruktura nigdy nie została użyta, niszczejąc od upadku komunizmu. Projekt Art(i)leria, zgłoszony do konkursu Future Architecture Platform przez kuratora Eliana Stefa, łączy niesłabnące zainteresowanie potencjałem betonowych pomieszczeń z historią jedynej Albańskiej wyspy. Sazan znajduje się na Adriatyku około 17 kilometrów od Vlory i przez dekady była niedostępna dla nikogo poza stacjonującymi tam wojskowymi. Od 1991 roku wyspa jest opustoszała i mało jest wizji sposobu, w jaki można zużytkować jej skompilowaną infrastrukturę koszar, bunkrów i kilometrów podziemnych korytarzy. Art(i)leria bierze wyspę na warsztat architektonicznych spekulacji, wskazując na jej potencjał, pytając: Jak dekolonizacja militarnej infrastruktury może stać się mostem łączącym kultury poróżnione przez wojenny konflikt? elianstefa.com


orientuj siÄ™ / architektura i miasto

Š Elian Stefa

61


62

orientuj się / architektura i miasto

80. urodziny Waltera Gropiusa, 1963. Fotografia załączona do listu do Heleny Syrkus z sierpnia 1966. Fot. Muzeum Architektury we Wrocławiu

Teksty źródłowe

Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki inauguruje nową serię wydawniczą „Źródła”, mającą prezentować teksty źródłowe towarzyszące architekturze. Pierwszą książką z cyklu jest Archipelag CIAM. Listy Heleny Syrkus pod redakcją Aleksandry Kędziorek, Katarzyny Uchowicz i Mai Wirkus. To wybór korespondencji architektki Heleny Syrkus z jej bliskimi przyjaciółmi i kluczowymi postaciami międzynarodowego środowiska architektonicznego, między innymi Walterem i Ise Gropiusami czy Cornelisem van Eesterenem. To doskonałe źródło informacji o architekturze okresu międzywojennego oraz złożonej i kontrowersyjnej historii życia Heleny Syrkus. Książka zawiera listy w kilku językach: oryginały w języku polskim, niemieckim, francuskim i angielskim, oraz opracowane edytorsko i krytycznie przekłady na język polski i angielski. Gratka tym większa, że listy architektów są wydawane stosunkowo rzadko. Premiera: marzec Wydawca: Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki niau.pl


orientuj się / architektura i miasto

63

Widok kompleksu Muzeum Susch z lotu ptaka. © Claudio von Planta dla Muzeum Susch / Art Stations Foundation CH

Sztuka na tle Alp

Można już odwiedzać Muzeum Susch założone przez Grażynę Kulczyk w dolinie szwajcarskiej rzeki Inn. Na oglądających czeka kolekcja z pracami m.in. Moniki Sosnowskiej, Piotra Uklańskiego, Mirosława Bałki, Zofii Kulik, Pauliny Ołowskiej, Jarosława Kozłowskiego oraz Joanny Rajkowskiej, ale też zagranicznych twórców. Przewaga kobiet jest intencjonalna i zgodna z filozofią kolekcji milionerki. Nie dziwi więc tytuł inaugurującej wystawy pod kuratelą Kasi Redzisz: Kobiety patrzące na mężczyzn patrzących na kobiety. W programie, prócz wystaw i eksperymentalnych prezentacji, również spektakle, wykłady i program rezydencyjny. To prywatne muzeum miało powstać w Polsce, jednak fundatorce nie udało się porozumieć z władzami Poznania ani Warszawy. Domem dla muzeum stały się pozostałości średniowiecznego klasztoru i browaru we wsi Susch. Projekt architektoniczny przebudowy zespołu starych zabudowań został powierzony architektom z Zurychu. Chasper Schmidlin i Lukas Voellmy mieli przed sobą nie lada wyzwanie – średniowieczne wnętrza przemienić w jasne, wystawowe sale, a w całość włączyć stałe instalacje site-specific. Powstała instytucja wpisująca się w lokalny krajobraz, wyciszona, sprzyjająca kontemplacji i niestety bardzo… odległa. muzeumsusch.ch


64

orientuj się / architektura i miasto

Sztuka

na budowie Na 65. metrze powstającego kompleksu The Warsaw HUB na warszawskiej Woli zawisła abstrakcyjna praca Łukasza Stokowskiego. Obraz wykonany jest na wielkoformatowych planszach, które obiegają konstrukcję wieżowca. Będzie wędrować do docelowej wysokości 130 metrów wraz z postępem prac, tak by można go było dojrzeć z różnych stron miasta. To inicjatywa firmy deweloperskiej Ghelamco Poland, która do swoich inwestycji chce wprowadzać sztukę dostępną dla mieszkańców miasta i która odpowiada między innymi za pasaż sztuki na placu Europejskim. Warto zwrócić uwagę na fakt, że „podniebna galeria” osadzona jest na elementach niezbędnych do prowadzenia budowy, zapewniających bezpieczeństwo osobom tam pracującym. Rozszerza to perspektywę prezentacji sztuki w przestrzeni publicznej miasta i większego wykorzystywania prywatnych inwestycji w realizacji inicjatyw arty­stycznych czy społecznych. warsawhub.com


orientuj się / architektura i miasto

Fot. dzięki uprzejmości Ghelamco Poland

65


66

orientuj się / dizajn

AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

Powiew

świeżego powietrza

Pamiętam pierwszą konferencję What Design Can Do? w Amsterdamie: aksamitne zaułki wiktoriańskiego teatru, dynamiczne (5-minutowe!) prezentacje, warsztaty wywracające do góry nogami dotychczasowe schematy i Marije Vogelzang serwującą konceptualne wegetariańskie przekąski. Najtęższe kreatywne umysły naszych czasów, niczym w greckim dramacie zgromadzone pod jednym dachem na wyciągnięcie ręki. Kilka lat i kilkanaście wydarzeń na całym globie później WDCD nadal czerpie z początkowej formuły: siły wielu twórczych umysłów i interdyscyplinarnych zespołów. Bo najlepsze kreatywne rozwiązanie stanie się realną zmianą społeczną tylko wtedy, gdy czas, miejsce i ludzie na to pozwolą. Dlatego WDCD powołuje specjalne eksperckie kapituły, dążące do wdrażania innowacyjnych pomysłów w życie. Clean Energy Challenge szuka rozwiązań na alternatywne źródła produkcji i konsumpcji energii w 5 miastach: Amsterdamie, Delhi, México City, Nairobi i São Paulo. Po otwartej selekcji pomysłów 25 maja w każdym z miast odbędzie się design jam, wyłaniający rozwiązanie najlepsze z możliwych. Wierzę, że czeka nas powiew świeżego powietrza. whatdesigncando.com/challenge


orientuj siÄ™ / dizajn

Mexico City. Fot. Eddy Galeotti

67


68

orientuj się / dizajn

Dywan projektu Kivistö-Leppisaari & Korolainen, Strefa Ventura Future na Milan Design Week

AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

Zapach przyszłości

Gdyby dizajn można było zamknąć we flakonie perfum, pachniałby dla mnie Mediolanem na początku kwietnia: kwitnącymi azaliami, świeżo wygarbowaną skórą u lokalnego kaletnika i ulotnością innowacyjnych pomysłów, kiedy (jeszcze) wydaje się, że wszystko można. Tak pachnie dizajn, zwłaszcza pod etykietą Ventura Future, specjalnej strefy Milan Design Week, w której pokazują się najlepsze uczelnie projektowe na świecie, niezależni projektanci i inspirujące brandy. Lubię chłonąć te molekuły inspiracji, wierzę wszystkim biomateriałom, laboratoryjnym eksperymentom i interdyscyplinarnym współpracom na styku dyscyplin. I wierzę, że komercyjny świat (ulokowany w Mediolanie na Salone del Mobile) też w nie uwierzy, bo inteligentne zlewy i ładne fotele nie zbawią ani świata, ani ludzi. Aby zbudować trwały pomost pomiędzy tymi dwoma światami, potrzebna jest odrobina szaleństwa. Weźcie więc głęboki oddech i zajrzyjcie do La Triennale di Milano na wystawę Broken Nature, pod kuratelą Paoli Antonelli z nowojorskiego MoMa. Jeden z eksponatów to zrekonstruowany na podstawie DNA zapach nieistniejącej hawajskiej tropikalnej palmy, stworzony przez Sissel Tolaas. Pachnie obłędnie: prehistoryczną ziemią, dinozaurami i przyszłością. Milan Design Week 9–14.04 salonemilano.it, venturaprojects.com Triennale di Milano, wystawa Broken Nature 1.03–1.09 triennale.org/en/broken-nature, brokennature.org


orientuj się / dizajn

69

Fot. Max Zieliński dla 195x AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

Pomiędzy kulturą

a ekonomią

Wanda Telakowska, twórczyni polskiego wzornictwa przemysłowego, powiedziała kiedyś: „Dobre wzory wyrobów masowej produkcji są wartością gospodarczą. Dobre wzory są również wartością kulturową”. Te słowa stały się myślą przewodnią dla Marii Jeglińskiej podczas projektowania nowej formuły Arena Design, wydarzenia, które ma inspirować i konsolidować polską branżę kreatywną. Dizajn jest soczewką, przez którą możemy patrzeć na świat, przyglądać się temu, jak tworzymy, produkujemy, konsumujemy. TransFormacje – hasło tegorocznej Areny – uwydatnia współczesne napięcia: pomiędzy technologią a rzemiosłem, światem wirtualnym i analogowym, skalą ludzką i przemysłowym wdrożeniem. W jaki sposób budować projektowy ekosystem, tożsamość projektową, tożsamość marki? Przyjrzymy się pracom najlepszych polskich projektantów (Fenek Studio, Michał Loba, Nikodem Szpunar), poznamy najlepsze polskie wdrożenia (TOP DESIGN award), zapytamy o wartość nowoczesnych przedmiotów (strefa recommerce pod kuratelą Emilii Obrzut) i o możliwości materiałów (wystawa Zasoby Agaty Nowotny) oraz posłuchamy zagranicznych gości (Massproductions, Geckeler Michels, Alexander Taylor). 12–15.03 Poznań, Międzynarodowe Targi Poznańskie, ul. Głogowska 14 arenadesign.pl


70

orientuj się / dizajn / fotografia i film

Dokumentując

modernizm Statuetka

Po raz drugi Rusza druga edycja Polish Graphic Design Awards – największego konkursu poświęconego komunikacji wizualnej i projektowaniu graficznemu w Polsce. Dotyczy projektów zrealizowanych, wdrożonych lub upublicznionych między 1 stycznia a 31 grudnia 2018 roku. Zobaczymy najlepsze identyfikacje wizualne, plakaty, kroje pism, ilustracje, wydawnictwa, magazyny i gazety, infografiki, wayfinding, opakowania, motion graphics, digital media, a także projektowanie eksperymentalne i studenckie. Poszczególne dziedziny i specjalizacje projektowe objęte są 14 kategoriami i 44 podkategoriami konkursowymi. Co więcej, każda z dyscyplin projektowych oceniana jest przez osobną, sprofilowaną komisję konkursową. Wręczenie nagród nastąpi w dniach 7–9 czerwca w ramach festiwalu European Design Awards.

Ostateczny termin zgłoszeń upływa 1 kwietnia polishgraphicdesign.com

Subiektywny atlas architektury modernistycznej Nicolasa Grospierre’a, artysty i fotografa architektury, to okazja, by po raz pierwszy na polskiej wystawie zobaczyć fotografie z dopełniających się serii Modern Forms i Moderm Spaces. Na atlas składają się między innymi ikoniczne budynki modernizmu, jak Gateway Arch w St. Louis czy zupełnie marginalne, choć równie ciekawe formalnie relikty – jak na przykład wyburzony już Szpital Balneologiczny w Druskiennikach. Wystawa stanowi wybór najciekawszych wątków z gromadzonego od dwóch dekad, obejmującego tysiące zdjęć archiwum artysty, dla którego najważniejsze są forma budynku i ekspozycja detalu. Przestrzeń galeryjna pod kuratelą Adama Mazura zaaranżowana jest w taki sposób, by fotografie stały się częścią pochłaniającej widza instalacji. 1.03–7.04 Warszawa, Galeria IFF (Fundacja Instytut Fotografii Fort), ul. Racławicka 99 instytutfotografiifort.org.pl


orientuj się / fotografia i film

Nicolas Grospierre: Pałac ślubów, Wilno, Litwa, 2010

71


72

orientuj się / fotografia i film

Sam na sam

ze sobą Paweł Franik to finalista konkursu Artystyczna Podróż Hestii z 2016 roku. Obecnie w Pawilonie Sztuki związanym z konkursem pokazuje wystawę Solilokwium. Jej tytuł pochodzi od łacińskiego wyrażenia solus loqui, które znaczy „mówić samemu”. Terminem soliloquium określa się monolog niewypowiedzianych rozmyślań i refleksji, których celem jest określenie własnej postawy. Pojęcie to odnieść można też do działań artysty. W jego fotograficznych cyklach człowiek pozostawiony jest samemu sobie: przemierzający pustynie i pola boha­terowie fotografii mogą w końcu uciec od natłoku informacji i bodźców, wyciszyć się i porozmawiać sami ze sobą – bez zbędnych dodatków.

2.03–15.04 Warszawa, Pawilon Sztuki ERGO Hestia, ul. Franciszka Kostrzewskiego 1 artystycznapodrozhestii.pl


orientuj się / fotografia i film

Paweł Franik: z cyklu On His Own, 2015

73


74

orientuj się / fotografia i film

Po lewej: Peter Hujar: David Wojnarowicz Smoking, 1981/2018.; po prawej: Peter Hujar: David Wojnarowicz, 1981/2016. Dzięki uprzejmości The Estate of David Wojnarowicz i P·P·O·W Gallery, Nowy Jork. Fot. wystawy: Frank Sperling

Upolityczniona prywatność

Zeszłoroczna nowojorska retrospektywa Davida Wojnarowicza, amerykańskiego artysty i aktywisty, pokazała, że jego twórczość wychodzi daleko poza pojęcie „sztuki gejowskiej”. Jego prace, tak różnorodne stylistycznie, ale i koncepcyjnie rygorystyczne, mówiąc o wielu sprawach, mówią tak naprawdę o kondycji Ameryki. Wojnarowicz stawał naprzeciw pełnemu uprzedzeń społeczeństwu, walczył o prawa odrzuconych, tworząc prace zarówno zaangażowane politycznie, społecznie, jak i bardzo osobiste. Te najbardziej radykalne powstawały w czasach szerzącej się epidemii AIDS. Trwająca obecnie berlińska wystawa skupia się wyłącznie na jego dokonaniach fotograficznych i filmowych. Photography & Film 1978–1992 prezentuje ponad 150 prac, w tym fotografie, wydruki próbne, filmy oraz prace wideo. Ta mniej znana strona twórczości artysty uzupełniona jest zdjęciami i filmami na jego temat, a w ramach wystawy trwa program publiczny, wprowadzający idee stojące za dorobkiem Wojnarowicza w – także niepewną – teraźniejszość. do 5.05 Berlin, KW Institute for Contemporary Art, AuguststraSSe 69 kw-berlin.de


orientuj się / fotografia i film

75

Fot. Arcybiskup Michał Zaleski, możliwe lata powstania 1890-1920

ORIENT EWA DYSZLEWICZ DLA NN6T:

Tropicale, publikacja przygotowana przez Krystynę Jędrzejewską-Szmek i Łukasza Gniadka, to na pierwszy rzut oka reprint fragmentu kolekcji Flore tropicale księdza Władysława Michała Zaleskiego. Pod tą nazwą funkcjonuje zbiór ponad trzydziestu tysięcy rycin roślin zebranych przez duchownego podczas jego wieloletniego pobytu w Indiach na przełomie XIX i XX wieku. Jednak wydana w lutym książka, za sprawą specyficznej konstrukcji, kryje w sobie też inną opowieść, do której pełny dostęp możliwy jest dopiero po fizycznym zaingerowaniu w materię obiektu. To fotografie i kolaże autorstwa Zaleskiego, przygotowywane na potrzeby jego nigdy nieopublikowanego opus magnum Opowiadania dla Polskiej Młodzieży. Z dzisiejszej perspektywy te obrazy – w zamyśle dydaktyczne – stają się nie tyle dokumentem epoki, co ujawniają ówczesne, pełne skomplikowania spojrzenie Europejczyków na Orient. Wydawca: Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego ogrod.uw.edu.pl


76

orientuj się / fotografia i film

Natalia LL: Taniec skorpiona, 1985. Dzięki uprzejmości galerii Lokal_30 EWA DYSZLEWICZ DLA NN6T:

KLASYCZKA

Niegdyś skandalistka, dziś Natalia LL to klasyczka polskiej sztuki feministycznej. Z uwagi na mijające pięć dekad aktywności twórczej artystki w ostatnich latach można zauważyć wzmożone zainteresowanie jej dorobkiem. Warto wspomnieć tu chociażby retrospektywy Secretum et Tremor w CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie czy Sum ergo sum w toruńskich Znakach Czasu. Postać Natalii LL gra również pierwszoplanową rolę przy okazji pokazu Stany skupienia, jednak tu jej sztuka skonfrontowana zostaje z pracami innych artystek z Europy Środkowo-Wschodniej. Zorientowana na medium fotografii i wideo wystawa problematyzuje kluczowe w kontekście twórczości artystki zagadnienie autoportretu, jak również bada kwestie związane ze strategiami reprezentacji kobiet – szczególnie wobec zmieniającej się sytuacji polityczno-ekonomicznej w bloku wschodnim. 15.03–20.05 Wrocław, Muzeum Współczesne, plac Strzegomski 2 A muzeumwspolczesne.pl


orientuj się / fotografia i film

77

Jan Jastrzębski, Toruńskie Zakłady Przemysłu Nieorganicznego – Polchem, I połowa lat 60. XX wieku. © M. Jastrzębska / FAF EWA DYSZLEWICZ DLA NN6T:

EKSPORTOWY Miesięcznik „Polska” był jednym z wydawnictw, które po II wojnie światowej odegrały niebagatelną rolę w kształtowaniu się rodzimej fotografii prasowej. Przeznaczony dla czytelnika zagranicznego, miał za zadanie kreować wizerunek socjalistycznej Polski przez pryzmat jej największych osiągnięć kulturalnych, naukowych czy gospodarczych. Istotną rolę odgrywały tu obraz i narracje, które kreowane były za pomocą uniwersalizującego języka fotografii. Na łamach periodyku publikowali wybitni polscy autorzy, m.in. Eustachy Kossakowski, Tadeusz Rolke, Zofia Rydet czy Tadeusz Sumiński. Wystawa Początek przyszłości. Fotografia w miesięczniku „Polska” do 1968 roku koncentruje się na pierwszym okresie istnienia „Polski”, od 1954 roku aż do tzw. dekady gierkowskiej. Analiza porównawcza różnych edycji magazynu, który wydawany był po obu stronach żelaznej kurtyny, jak również bogate materiały archiwalne dotyczące kulis działania redakcji, pozwolą zrozumieć złożony kontekst, w jakim przyszło rozwijać się polskiemu reportażowi.

29.03–23.06 Warszawa, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, plac Małachowskiego 3 zacheta.art.pl


78

orientuj się / fotografia i film

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Pochwała poczciwości

Poruszający film Alice Rohrwacher opowiada o ucieleśnionym, lecz nietrwałym i bezbronnym dobru, które niczym tytułowy Łazarz umiera każdego dnia oraz rodzi się na nowo. Włoskiej reżyserce w doskonały sposób udało się połączyć mocno zakorzenioną w klasycznym europejskim kinie filmową baśń z dosadną krytyką kapitalizmu. Jej film można oczywiście interpretować, rozdrabniać i analizować (widzieć w nim zombie sielankowego, idyllicznego włoskiego rolnictwa w czasach prekariatu i kryzysu), ale zdecydowanie lepiej po prostu go poczuć i przeżyć. Sam Lazarro w wielu momentach przypomina głównego bohatera Ludzkości Brunona Dumonta: unoszącego się nad ziemią poetę, który nie pasuje do otaczającej go rzeczywistości, a z drugiej strony jest jej nieodzowną częścią. Szczęśliwy Lazzaro to daleki od moralizatorstwa, ludzki film o tym, co znaczy być dobrym. Polska premiera: 8.03


orientuj się / fotografia i film

Szczęśliwy Lazzaro, reż. Alice Rohrwacher. Fot. dzięki uprzejmości Aurora Films

79


80

orientuj się / fotografia i film

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Filozoficzne

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Cannes

ukąszenie i transGröninga fobia Żaden z wielkich francuskich mistrzów kina nie zrobił dla filozofii tego, co udało się niemieckiemu reżyserowi Philipowi Gröningowi właściwie jednym filmem o tytule Mój brat ma na imię Robert i jest idiotą. Rodzeństwo nastoletnich bliźniaków (Elena i Robert) letnią porą uczy się do nadchodzącego egzaminu z filozofii. To właśnie staje się niewymuszonym pretekstem do rozważań o czasie i Heideggerze, czego Gröning w żadnym wypadku nam nie szczędzi. Pierwsza, niezwykle estetyczna, refleksyjna i dynamiczna część zwiastuje ogromne pokłady kazirodczej energii, drzemiącej w bliźniaczym rodzeństwie, która rodzi się i powoli dojrzewa wraz z postępującym i podstępnym latem. Wtedy właśnie reżyser decyduje się zanudzić widzów niemalże na śmierć i dokonuje w ten sposób selekcji negatywnej. Niemalże połowa publiczności zgodnie z przewidywaniem wychodzi z kina. Reszta śmiałków, która rozszyfrowuje pułapkę zastawioną przez Gröninga, decyduje się zostać. Wytrwali otrzymują to, na co cierpliwie czekali, czyli prawdziwy incest: połączenie serialu The end of the f*** world z Sein und Zeit Heideggera, a wszystko to w rytmie La Java­ naise Serge’a Gainsbourga. Polska premiera: 12.03 Poznań, Pawilon, ul. Ewangelicka 1 pawilon.org

Zdobywca złotego globu, trzykrotnie nagrodzony w Cannes (Złota Kamera, Queer Palm oraz nagroda FIPRESCI) debiut Lukasa Dhonta opowiada o 15-letniej transseksualnej nastolatce (Larze), która ze wszystkich sił stara się zostać baletnicą. Większość widzów przyjęła film entuzjastycznie, zwracając uwagę na ukazanie wysiłku kwestionowania ustalonych ról genderowych oraz delikatność i wyczucie reżysera. Tymczasem głosy środowisk LGBT zarzuciły Dhontowi transfobię, polegającą na nieustającej wzrokowej fascynacji kroczem i genitaliami. Miało być to zdecydowanie ważniejsze dla reżysera niż psychika bohaterki. Stąd przekonanie krytyków, że Girl to jeden z najbardziej niepokojących filmów o osobach trans ostatnich lat, reprezentujący przede wszystkim ciekawskie spojrzenie osób cisgender (reżysera i aktora). Nagrodzonego filmu broniła sama Nora Monsecour – belgijska baletnica trans, której osobista historia zainspirowała Dhonta do nakręcenia filmu. Polska premiera: 22.03


orientuj się / fotografia i film

81

Kadr z filmu The Orphan, reż. Carolina Markowicz

Krótko i na temat Short Waves Festival to sieć filmowych wydarzeń, rozproszonych w przestrzeni miejskiej Poznania. Jego 11. edycja odbywa się pod hasłem: OUTSIDE THE BOX, co jest zachętą do wyjścia poza schematy oraz otwarcia się na nowe doświadczenia, a dokładnie – pozaeuropejskie estetyki filmowe. Z tego powodu tegoroczny program fokusowy poświęcony jest kinematografii Azji Południowo-Wschodniej. Trzon programu tworzą cztery konkursy filmów krótkometrażowych: Międzynarodowy, Polski, Dances with Camera (poświęcony filmom tańca) oraz Urban View (dotyczący architektury, designu i urbanistyki). Publiczność spotka się też ze swoimi ulubionymi selekcjami: filmów nominowanych do Oscara oraz do Europejskiej Nagrody Filmowej, dzieł kwalifikowanych do bardziej rozrywkowych pasm tematycznych, a także tych z silnymi akcentami eksperymentalnymi. Nie zabraknie też rozmów o przyszłości kina i krytyce filmowej. 19–24.03 Poznań, różne lokalizacje shortwaves.pl


82

orientuj się / ruch i dźwięk

AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

Powrót na salony Po tym jak Anne Imhof zdobyła Złotego Lwa podczas ostatniego biennale sztuki w Wenecji spektakularną instalacją performatywną Faust w pawilonie niemieckim, słuch o niej nieco zaginął. Wydawało się to niepokojące, ale też zrozumiałe, bo szybkość jej kariery była kosmiczna. W zaledwie dwa lata ta mało rozpoznana do tej pory artystka znalazła się na ustach całego świata sztuki. Wystarczy przypomnieć, że w 2015 roku wygrała prestiżowy konkurs Nationalgalerie Prize for Young Art. Zaledwie rok później otworzyła składającą się z kilku epizodów wystawę Angst, która pokazywana była pomiędzy trzema instytucjami: Kunsthalle w Bazylei, Hamburger Bahnhof w Berlinie i Musée d’Art Contemporain w Montrealu. Pod koniec 2018 roku zaś Tate Modern ogłosiło, że nowy projekt Anne Imhof będzie można oglądać w ramach cyklu wystaw performatywnych BMW Tate Live Exhibitions. W ciągu dziesięciu dni trwania instalacji widzowie będą mogli oglądać ją w ciągu dnia, a wieczorami zaplanowane są działania performatywne. Nowa praca Imhof ma krążyć wokół tematów, które poruszała już w poprzednich pracach, takich jak współczesne lęki związane z izolacją, technologią, bliskością i tożsamością. 22–31.03 Londyn, Tate Modern, Bankside tate.org.uk


orientuj się / ruch i dźwięk

Anne Imhof, Eliza Douglas w Fauście, 2017. Pawilon niemiecki na 57. Biennale Sztuki w Wenecji © Nadine Fraczkowski. Dzięki uprzejmości artystki i pawilonu niemieckiego 2017

83


84

orientuj się / ruch i dźwięk

Krajobraz

do działania

Komuna Warszawa rozpoczyna długofalowy i wielowątkowy program rezydencji artystycznych. Każdego roku kuratorami rezydencji będą inni, zaproszeni przez Komunę uznani artyści szeroko pojętych sztuk performatywnych: m.in. Tim Etchells, Markus Öhrn, Anna Smolar, którzy oprócz przygotowania własnego spektaklu określają też hasło sezonu, które ma mieć z założenia znaczenie idiomatyczne. Tegoroczna kuratorka – Weronika Szczawińska – zaproponowała wieloznaczne hasło „krajobraz”. Czy może być on gatunkiem teatralnym? Performensem? Czy może być stworzony we wnętrzu? Przez lipiec i sierpień laureat lub laureaci będą tworzyli spektakle lub projekty performatywne, dysponując przestrzenią do pracy, budżetem produkcyjnym, stypendium finansowym, a także wsparciem merytorycznym i opieką kuratorską. Projekty zostaną pokazane publicznie, a jeden z nich zostanie rozwinięty do postaci pełnowymiarowego spektaklu, który wejdzie do repertuaru Komuny Warszawa. Oprócz wyłonionych w open call młodych artystów w ramach cyklu swoje spektakle przygotują też Agata Maszkiewicz i Rafał Urbacki. komuna.warszawa.pl

AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

PERFORMATIK19 Sztuka performansu może być jedynie tymczasową formą sztuki w twórczości danego artysty, przez jedną chwilę, która wstrząsa wszystkim jako zapowiedzią nowego okresu – twierdził zmarły w zeszłym roku Vito Acconci. Przypomnijmy, że z Acconcim faktycznie tak było. Po okresie intensywnego eksperymentowania z performansem, a także performansem dokamerowym, tworzonym samotnie w pracowni, rzucił sztukę, żeby zostać cenionym architektem. Nieco zaskakujące jest jednak to, że do słów Włocha odwołują się w tym roku kuratorzy brukselskiego biennale performansu Performatik, aby w następnym zdaniu je zanegować. Przeciwstawiają im bowiem współczesną sytuację, kiedy kolejno Tino Seghal, Adrian Piper i Anne Imhof zdobyli Złote Lwy na biennale w Wenecji. Konstatują: to obiektywny dowód na to, że sztuki efemeryczne wreszcie zajęły stałe miejsce w świecie sztuki wizualnej. Znakiem czasu jest to, że żywe ciała coraz częściej okupują muzea. Podczas biennale będzie można sprawdzić, czy mają rację, oglądając prace ponad 20 artystów i artystek, rozsypane po różnych przestrzeniach miasta – zarówno black boxów, jak i white cube’ów. 13–23.03 Bruksela, Kaaitheater, Square Sainctelette 20 kaaitheater.be


orientuj się / ruch i dźwięk

85

Fot. Jakub Wittchen

AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

Społeczna

wrażliwość tańca

Spis treści antologii Choreografia: polityczność pod redakcją Marty Keil to w przeważającej większości zestaw tekstów, które dzisiaj stały się już klasyczne dla współczesnej choreografii. Wreszcie więc możemy przeczytać je w polskiej wersji. Jest tu i słynny wywiad z samym sobą Xaviera Le Roya, i manifest muzeum tańca Borisa Charmatza, i 10 twierdzeń o choreografii Alice Chauchat. Ramą spinającą ten zbiór jest niezwykłe wyczulenie na kwestie polityczne – niemalże osobna wrażliwość. Polityczność bowiem, jak wylicza redaktorka we wstępie, jest w niemalże każdej decyzji, którą podejmują twórcy, kuratorzy czy instytucje: w układzie krzeseł na widowni, w wysokości wynagrodzenia artystów, w cenie biletów na spektakl, w decyzji, co pokazać widzom i co przed nimi ukryć, w relacji, jaką buduje się między performerami a widzami etc. Można tutaj prześcigać się w wymyślaniu kolejnych przykładów. Warto jednak podjąć próbę spojrzenia poprzez taką optykę nie tylko na światową, ale też na naszą lokalną scenę choreograficzną.

Współwydawcy: Art Stations Foundation by Grażyna Kulczyk, Instytut Muzyki i Tańca, Instytut Teatralny im. Z. Raszewskiego, East European Performing Arts Platform


86

orientuj się / ruch i dźwięk

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

Rewitalizacja

z rozmachem

Kiedy sprowadzałem się do Warszawy, Fabryka Trzciny była jednym z najważniejszych miejsc na jej koncertowej mapie. Tak więc bardzo się ucieszyłem, gdy w zeszłym roku miejsce ożyło przy okazji muzycznego festiwalu adekwatnie zatytułowanego Revive. W tym roku wyraźnie zwiększa on swój rozmach – wśród ogłoszonych do tej pory wykonawców znakomity zestaw mrocznej i eksperymentalnej elektroniki. Po pierwsze duet Lotus Eaters – czyli Lucy, wiodąca postać berlińskiej wytwórni Stroboscopic Artefacts, oraz Rrose, czyli tajemnicza queerowa gwiazda eksperymentalnego techno, sięgająca też po dorobek kompozytorów pokroju Jamesa Tenneya. Po drugie inni reprezentanci Stroboscopis Artefacts (choć nie tylko), OAKE, berliński duet mieszający techno z tradycjami industrialu i wątkami okultystycznymi, a nawet elementami postrocka. Po trzecie Samuel Kerridge, czyli poszukujący, niespokojny duch eksperymentalnej elektroniki, wytyczający nowe ścieżki między rytmem oraz szumem. Po czwarte Pesimist, czyli pochodzący z Bristolu Kristian Jabs, który nie tyle łączy drum’n’bass z techno, ile pierwsze przetwarza w drugie. Co bardzo cieszy, ta linia programowa wyraźnie zmierza w stronę stworzenia w Warszawie imprezy ciążącej w kierunku choćby Berlińskiego Atonala. 23–24.03 Warszawa, Mała Warszawa, ul. Otwocka 14 facebook.com/revive.always

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

PROTOTYP DŹWIĘKU Muzeum Sztuki w Łodzi w ciągu roku będzie realizować trzy odsłony projektu Prototypy (więcej na s. 44). Środkową realizuje zespół kuratorski złożony z Michała Libery, Barbary Kingi Majewskiej oraz Konrada Smoleńskiego. Ich idea polega na interpretacji prac z muzealnej kolekcji, jako złożonych partytur muzycznych, które domagają się tzw. głosów wykonawczych, czyli wyciągów z całości partytury, przeznaczonych dla poszczególnych wykonawców. Ekspozycja będzie więc zbudowana z wybranych prac kolekcji, a także ich wizualnych interpretacji, funkcjonujących jako głosy wykonawcze dla muzycznych interpretacji, które stanowić będą trzeci element wystawy. Owych interpretacji dokona zespół złożony z Majewskiej, Smoleńskiego oraz formacji Zink&Copper Trio, czyli Robina Haywarda (mikrotonalna tuba), Hillary’ego Heffreya (puzon), Eleny Margerity Kakaliagou (róg). Ekspozycja będzie się zmieniała w trakcie wystawy: poszczególne zestawy prac z kolekcji/ partytura – wizualna interpretacja/ głos wykonawczy – muzyczna interpretacja/ nagrania będą prezentowane osobno, jedne po drugich. A więc sama wystawa zostanie przekształcona w rodzaj koncertu lub może raczej festiwalu. 05.04–05.05 Łódź, ms2, ul. Ogrodowa 19 msl.org.pl


orientuj się / ruch i dźwięk / technologia i przyszłość

87

ANToni MICHNIK DLA NN6T:

MROCZNE DZIECIŃSTWO Luis Vasquez, znany szerzej jako The Soft Moon, powraca do Polski na trzy klubowe koncerty promujące jego zeszłoroczny album Criminal. Czołowy przedstawiciel kalifornijskiej sceny postpunkowej na ostatniej płycie skręca w stronę intymnej, wręcz konfesyjnej mieszanki darkwave’u oraz industrialu. Kawałków takich jak otwierające Burn nie powstydziłby się choćby Trent Reznor. Vasquez zawsze proponował postpunk agresywny i Criminal stanowi dla wielu logiczne rozwinięcie jego dwóch poprzednich płyt, Zeros oraz Deeper. Ale niech nie przesłoni to skali osiągnięcia na zeszłorocznej płycie – wraz z włoskim producentem Mauriziem Baggio Vasquez dokonał być może najciekawszej w ostatnich latach aktualizacji brzmień spod znaku szczytowych osiągnięć NIN, przy okazji tworząc bodaj najbardziej przebojowy album we własnej dyskografii. Wybrane brzmienia spójne są z tematyką albumu, który opowiada o przemocy, jakiej Vasquez doświadczył w dzieciństwie – a więc dokładnie wtedy, gdy Reznor odnosił największe sukcesy. To materiał osobisty i wściekły, a ci, co słyszeli The Soft Moon na żywo, wiedzą, że i bez tego to bardzo energetyczne występy. 19.03 – Poznań, LAB, Grochowe Łąki 5 21.03 – Warszawa, Proxima, ul. Żwirki i Wigury 99A 22.03 – Kraków, Zet Pe Te, ul. Dolnych Młynów 10

Cyfrowy bliźniak

Kiedy producent samochodu chce testować rozwiązania dla różnych parametrów auta, może zrobić to w środowisku wirtualnym. Technologia znana jako „cyfrowy bliźniak” używana jest już przez zespoły Formuły 1 i producenta silników Rolls Royce’a, a od niedawna pilotażowo zastosowana została w mieście Newcastle. Aplikacja wykorzystuje dane z miejskiego obserwatorium uniwersyteckiego, które za pomocą rozsianych po mieście czujników monitoruje poziom zanieczyszczenia, jakość wody, różnorodność biologiczną. Dane umożliwiają testowanie różnych scenariuszy przyszłości – co stanie się z miastem, jeśli wzrośnie ilość opadów? Czy infrastruktura wytrzyma katastrofę klimatyczną? Jakie konsekwencje będzie miał wzrost średniego wieku mieszkańców? CityCAT (City Catchment Analysis Tool) pozwala na te symulacje zawczasu reagować. Testy wytrzymałościowe mogą więc być prowadzone już nie na samochodach, a na całym mieście w czasie rzeczywistym. Wszystko po to, by miasto – a w przyszłości miasta na całym świecie – było bardziej odporne na zmiany, które je czekają. ncl.ac.uk/ceser/research/integrated-systems/cities/citycat


88

orientuj się / technologia i przyszłość

Mizoginia

w świecie innowacji

Jesienią tego roku na rynek trafi Osé – technologicznie zaawansowana sekszabawka. To właściwie mikrorobot niewymagający użycia rąk, który naśladuje ludzki język i palce. Osé, reklamowany jako pierwszy produkt wspomagający oba rodzaje kobiecego orgazmu, stworzony został przez firmę Lora DiCarlo we współpracy z ekspertami w dziedzinie robotyki i objęty ośmioma patentami. Zaawansowanie technologiczne zabawki doceniono na największych na świecie targach elektroniki i nowych technologii Consumer Electronics Show. Osé otrzymał tam nagrodę za innowację w kategorii robotów i dronów, by potem… zostać jej pozbawionym. Powód? Produkt uznany został za niemoralny i nieprzyzwoity. Lora Haddock, założycielka i dyrektorka generalna firmy, komentuje ten afront, zwracając uwagę na podwójne standardy CES – na tym samym wydarzeniu prezentowane były rozwiązania VR dla branży porno oraz seksroboty. Decyzję organizatorów nazywa dyskryminacją ze względu na płeć. Czy aby na pewno podsumowaniem tego typu targów powinna być konstatacja, że przyjemność kobiet nie jest warta innowacji? Opinie przeczytacie między innymi za pośrednictwem hasztagu #CESGenderBias. loradicarlo.com


orientuj się / technologia i przyszłość

Fot. dzięki uprzejmości Lora DiCarlo

89


90

orientuj się / technologia i przyszłość

Fot. dzięki uprzejmości spark.amsterdam

Rowerowa

energia

Mieszkańcy Amsterdamu przejeżdżają na rowerach łącznie 2 miliony kilometrów dziennie, produkując tym samym około 19,5 miliona watogodzin! Dzięki stojakowi rowerowemu S-PARK ta ogromna ilość energii może być wykorzystana. Chętne osoby otrzymują specjalne przednie koło do swojego roweru, które przekazuje energię do akumulatora. Na koniec dnia, po zaparkowaniu pojazdu w stojaku S-PARK, podłączonym do sieci elektrycznej miasta, energia ta jest przekazywana do systemu i redystrybuowana, dzięki czemu może zasilać lampy uliczne oraz okoliczne gospodarstwa domowe. Rozwiązanie to jest reakcją na ambicje władz miasta, które do 2025 roku chcą 25% energii elektrycznej wytwarzać w zrównoważony sposób. Co więcej, wpisuje się w specyfikę Amster­damu – w historycznym centrum zabronione jest montowanie paneli słonecznych. Duet projektantów i entuzjastów rowerów stojący za systemem S-PARK, Guillaume Roukhomovsky i Blaž Verhnjak, postanowili wykorzystać ten zakaz i poszukać mniej oczywistych rozwiązań. Projekt został zgłoszony do inicjatywy Clean Energy Challenge organizowanej przez What Design Can Do (więcej na str. 66). Czy system ten stanie się integralną częścią przestrzeni publicznej miasta? spark.amsterdam


raport nn6t

Rok po dyplomie

Ogólnopolskie badanie losów zawodowych absolwentów uczelni artystycznych

Trzy lata po dyplomie Pięć lat po dyplomie

Akademickie Biuro Karier ASP im. Jana Matejki w Krakowie 2018


A2

Raport / W dialogu z otoczeniem?

WPROWADZENIE

Prezentujemy wybrane fragmenty raportu powstałego jako podsumowanie projektu Ogólnopolskie badanie losów zawodowych absolwentów uczelni artystycznych, który koordynowało Akademickie Biuro Karier Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Przedsięwzięcie to było finansowane z programu Ministra Kultury Obserwatorium Kultury, realizowanego przez Narodowe Centrum Kultury. Jak piszą autorzy raportu, do głównych celów tego niezwykle ciekawego projektu należało: „poznanie ścieżek kariery i sytuacji absolwentów uczelni artystycznych na rynku kreatywnym”, „uzupełnienie luki w zakresie badań nad rynkiem kreatywnym i środowiskiem twórczym”, zebranie opinii byłych studentów na temat oferty dydaktycznej uczelni, a także rekomendacji zmian w tym obrębie. Efektem tych starań miała być w pierwszej kolejności wiedza, która ułatwi strategiczne zarządzanie uczelniami artystycznymi, oparta będzie na danych, a także wzmocni dialog między uczelniami i absolwentami. Rezultatem projektu miało być także wypracowanie procedury pozwalającej na lepsze realizowanie ustawowego obowiązku uczelni, który polega na śledzeniu losów absolwentów poprzez konstrukcję i pilotaż ogólnopolskiego wystandaryzowanego narzędzia badawczego. Autorzy badań liczyli wreszcie też na to, że konsekwentne zbieranie danych pomoże również podmiotom gospodarczym „rozpoznać potencjał szkolnictwa artystycznego”. Skala i przyjęta metodologia badania (panel) sprawiają, że jego wyniki są interesujące już same przez się. Ważny był tu jednak także proces. Zwykle nadużywamy tego określenia, ale tym razem jego użycie jest stosowne. Nie chodzi przy tym nawet o rzadki zwyczaj prowadzenia kilkuletnich badań, ale fakt, że w omawianym przedsięwzięciu udział wzięła zdecydowana większość publicznych uczelni artystycznych. Ośrodki te wspólnie wypracowały narzędzie badawcze, przeprowadziły ogólnopolskie badanie, które okazało się pretekstem do tworzenia sieci, tym cenniejsze, że przypadające na czasy, w których uczelnie zachęca się raczej do rywalizacji. Mówiąc inaczej, tak przeprowadzone badanie jest cenne, bo dowodzi, że śledzenie ścieżek karier nie musi służyć tylko konkurowaniu o studentów, ale może także wspierać wypracowywanie systemowych rozwiązań, które wzmacniają całe pole, a więc służą wszystkim. Autorzy raportu wskazują także na kontekst, który określał ich przedsięwzięcie – wspominają napięcia związane z oczekiwaniem (może wręcz przymusem), by uczelnie artystyczne dostosowały się do bieżącego otoczenia społeczno-gospodarczego i podnosiły jakość nauczania przy ograniczonych możliwościach finansowych. Wspomina się także postępujące umiędzynarodowienie nauki i sztuki, pojawienie się nowych technik edukacyjnych oraz charakterystycznego języka mówienia o studiach w kategoriach maksymalizacji szans na rynku pracy. Te dwie ostatnie kwestie podejmowane były zresztą także w innych niedawnych badaniach dotyczących (między innymi) polskiego szkolnictwa artystycznego. Studenckiego rozumienia zawodu artysty w warunkach ogólnej prekaryzacji dotyczył projekt wspierany przez Fundację Sztuki


Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

A3

Polskiej ING1. Fundacja Katarzyny Kozyry zleciła realizowane na polskich uczelniach artystycznych badania dotyczące mechanizmów dysproporcji w rozumieniu i w szansach na karierę polskich artystek i artystów2. Tego, z czego żyją artyści, jak widzą oni swoją pracę i jak się ją widzi społecznie, dotyczyły także badania Wizualne niewidzialne3. Wreszcie o zmianach w warunkach i sensie pracy w sztuce i kulturze na skutek ich postępującego uprojektowienia pisał Kuba Szreder4. Wartość projektu Ogólnopolskie badanie losów zawodowych absolwentów uczelni artystycznych polega jednak także na tym, że inaczej niż część ze wspomnianych opracowań obejmował on swoim zakresem wszystkie typy polskich publicznych uczelni artystycznych – zarówno plastycznych, jak i muzycznych czy teatralno-filmowych. Poza raportem głównym, do którego się tu odnosimy, powstały także raporty szczegółowe, skierowane do wszystkich uczestniczących w projekcie uczelni. Z uwagi na objętościowe możliwości Notesu nie będą nas jednak interesować ani różnice między poszczególnymi uczelniami, ani między ich typami. Skoncentrujemy się na podobieństwach i różnicach w sytuacjach, ocenach i propozycjach określanych przez czas, który minął od ukończenia studiów. Autorzy badali absolwentów wszystkich studiów magisterskich z roczników 2016/2017, 2014/2015, 2012/2013, a więc ankietowali ich odpowiednio: po roku, po trzech i po pięciu latach od uzyskania dyplomu. Przy prezentacji danych zdecydowaliśmy się określić właśnie w ten sposób poszczególne kategorie osób odpowiadających w ankiecie. Zdarzało się, że łączyliśmy kategorie odpowiedzi oryginalnie występujących osobno. Czasem pokazujemy tylko część odpowiedzi, by w ten sposób wyartykułować trendy, które wydały nam się najciekawsze. Wszystkie te zmiany zaznaczamy w opisach do wykresów. Maciej Frąckowiak

1 Zob. P. Policht, Artysta – zawodowiec. Raport z badania, „Szum” 19.11.2018, [online], https://magazynszum.pl/artysta-zawodowiec/, [dostęp 12.02.2018]. 2 Zob. A. Gromada i in., Marne szanse na awanse? Raport z badania na temat obecności kobiet na uczelniach artystycznych w Polsce“ 2015, [online], http://katarzynakozyrafoundation.pl/projekty/badanie-dotyczace-obecnosci-kobiet-w-srodowisku-panstwowych-wyzszych-uczelni-artystycznych-w-polsce, [dostęp 12.02.2019] 3 M. Krajewski, F. Schmidt, Wizualne niewidzialne. Sztuki wizualne w Polsce. Stan, rola i znaczenie, Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie, Warszawa 2017, [online], http://wizualneniewidzialne.pl/wp-content/uploads/2016/05/Wizualne-Niewidzialne-Raport-kon%CC%81cowy-v2017.pdf, [dostęp 12.02.2019]. 4 K. Szreder, ABC Projektariatu. O nędzy projektowego życia, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2016.


A4

Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

Sytuacja artystyczna i zawodowa absolwentów

1 3 5

Pięć lat po dyplomie

Trzy lata po dyplomie

Rok po dyplomie

Nie utrzymuję się z działalności artystycznej

Prowadzę aktywność artystyczną, która pośrednio lub bezpośrednio wiąże się z wykonywaną pracą zarobkową

Prowadzę działalność artystyczną, która jest moim stałym źródłem dochodu

33% 32% 35% 28% 32% 39% 26% 32% 42%

* Kategoria „Nie utrzymuję się z działalności artystycznej” powstała przez połączenie wartości dla następujących odpowiedzi: „Prowadzę aktywność artystyczną i obecnie pozostaję bez stałego źródła utrzymania”, „Nie prowadzę aktywności artystycznej i obecnie pozostaję bez stałego źródła utrzymania”, „Nie jestem aktywny artystycznie i pracuję w innej branży” oraz „Prowadzę aktywność artystyczną, ale żeby móc ją wykonywać, pracuję w innej branży”.


Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

A5

Zarobki (brutto) 1 do 2 tys. zł

2-3 tys. zł

4-5 tys. zł

5-6 tys. zł

6-7 tys. zł

pow. 7 tys. zł

16% 28% 23% 10% 5% 3% 5%

* Na wykresie pominięto osoby, które odmówiły odpowiedzi na to pytanie.

Pięć lat po dyplomie

11% 21% 20% 14% 6% 6% 9%

Trzy lata po dyplomie

10% 23% 21% 12% 8% 6% 8%

Rok po dyplomie

1 3 5

3-4 tys. zł


A6

Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

Zarobki 2

Pięć lat po dyplomie

Trzy lata po dyplomie

Rok po dyplomie

Umowa o pracę w pełnym wymiarze godzin

Umowa o pracę w niepełnym wymiarze godzin

Własna działalność gospodarcza

1 3 5

Umowy cywilnoprawne

Pozostałe

42% 13% 15% 45% 8%

48% 14% 22% 33% 8%

50% 12% 24% 30% 0%

* Respondenci mogli wskazać dowolną liczbę odpowiedzi. Kategoria „Pozostałe” powstała przez połączenie wartości dla następujących odpowiedzi: „Inne”, „Praca nakładcza/chałupnictwo”, „Umowa agencyjna” oraz „Umowa stażowa”.


Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

A7

Praca bez umowy Rok po dyplomie Trzy lata po dyplomie Pięć lat po dyplomie

8% 1 7% 3 5% 5


A8

Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

Ocena sytuacji zawodowej

Pięć lat po dyplomie

Trzy lata po dyplomie

Rok po dyplomie

Zdecydowanie satysfakcjonująca

Trudno ocenić

Niesatysfakcjonująca

1 3 5

Zdecydowanie niesatysfakcjonująca

9% 25% 17% 7% 12% 23% 13% 5% 13% 20% 12% 5%


Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

A9

Satysfakcjonująca

Rok po dyplomie Trzy lata po dyplomie Pięć lat po dyplomie

43% 1 47% 3 51% 5


A10

Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

Ocena sytuacji artystycznej

Pięć lat po dyplomie

Trzy lata po dyplomie

Rok po dyplomie

Zdecydowanie satysfakcjonująca

1 3 5

Trudno ocenić

Niesatysfakcjonująca

Zdecydowanie niesatysfakcjonująca

9% 33% 18% 6%

10% 30% 13% 6%

14% 26% 17% 7%


Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

1 33% 41% 3 37% 5

A11

Satysfakcjonująca

Rok po dyplomie Trzy lata po dyplomie Pięć lat po dyplomie


A12

Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

Satysfakcja z aktualnej sytuacji zawodowej i artystycznej Satysfakcja z sytuacji zawodowej

Rok po dyplomie

5

3,29 0

Trzy lata po dyplomie

5

3,49 0

Pięć lat po dyplomie

5

3,55 0

1 3 5

Satysfakcja z sytuacji artystycznej 5

3,20 0

5

3,37 0

5

3,34 0

* Poziom satysfakcji wyrażony w przedziale 1–5, gdzie odpowiedzi „Zdecydowanie satysfakcjonująca” przypisano wartość „5”, a „Zdecydowanie niesatysfakcjonująca” wartość „1”.


Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

A13

Plany dotyczące zmiany pracy Zmienię pracę

Nie wiem

Nie zamierzam zmieniać pracy

Rok po dyplomie Trzy lata po dyplomie Pięć lat po dyplomie

1 17%3 15% 67% 15%5 16% 69%

22% 16% 62%

* Kategoria „Zmienię pracę” powstała przez połączenie wartości dla następujących odpowiedzi na pytanie „Proszę wskazać, jaką aktywność w kwestii zatrudnienia zamierza P. podjąć w ciągu najbliższych 6 miesięcy„: „Raczej zmienię pracę” i „Zdecydowanie zmienię pracę”, a kategoria „Nie zamierzam zmieniać pracy” poprzez połączenie odpowiedzi: „Raczej nie zamierzam zmieniać pracy” oraz „Zdecydowanie nie zamierzam zmieniać pracy”.


A14

Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

Ocena oferty studiów Odsetek absolwentów deklarujących ponowny wybór tego samego kierunku studiów

Pięć lat po dyplomie

Trzy lata po dyplomie

Rok po dyplomie

Raczej tak

1 3 5

Zdecydowanie tak

35% 35% 32% 33% 34% 35%


Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

A15

Czy wiedza i umiejętności zdobyte w trakcie studiów okazały się przydatne w pracy? Nie mam zdania

Zdecydowanie nie

20% 26% 10%

Pięć lat po dyplomie

15% 27% 9%

Trzy lata po dyplomie

19% 22% 12%

Rok po dyplomie

1 3 5 Raczej nie

* Odsetek osób odpowiadających negatywnie na pytanie „Czy wiedza i umiejętności zdobyte na uczelni spełniły Pana/Pani oczekiwania z perspektywy znalezienia zatrudnienia?“.


A16

Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

Co należałoby zmienić w ofercie studiów, aby zwiększyć możliwość zatrudnienia?

Zwiększyć kontakty z potencjalnymi pracodawcami

79%

Lepiej dostosować programy studiów do praktyki zawodowej

72%

Wprowadzić do programu studiów przedmioty na temat prowadzenia działalności artystycznej

Zwiększyć udział studentów w projektach artystycznych

25%

Zwiększyć liczbę praktyk studenckich i staży krajowych

23%

Zwiększyć liczbę staży zagranicznych

15%

48%

Poprawić zaplecze techniczne uczelni

Zaktualizować i unowocześnić programy nauczania

Inne

47%

Zwiększyć liczbę zajęć praktycznych (ćwiczenia, pracownie etc.)

13% 8%

Wprowadzić zamawiane dyplomy

7%

29%

* Proponowane zmiany uszeregowane wedle popularności wśród odpowiadających. Respondenci mogli zaznaczyć do 4 proponowanych zmian. Odpowiedzi wszystkich absolwentów (będących rok, trzy i pięć lat po dyplomie) zasadniczo się od siebie nie różniły, dlatego przedstawiono je łącznie.


Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

A17

Moim zdaniem nie należy wprowadzać żadnych zmian

2nie 538 tak* * 2 osoby na 538 odpowiadających


A18

Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

KOMENTARZ

Zbierzmy w jednym miejscu kilka najważniejszych wniosków. Badania dowodzą, że całkiem sporo absolwentów uczelni artystycznych utrzymuje się z działalności twórczej – tworzy prace lub pracuje w branżach kreatywnych. Mniej więcej jedna trzecia artystów znajduje się w innej sytuacji, co nie oznacza, że nie pracuje bądź nie tworzy wcale – po prostu tych dwóch rzeczy nie łączy. W świetle tego, co o polskim polu sztuki wiemy, nie dziwi także, że tylko połowa artystów pracuje na etat w pełnym wymiarze godzin, a znaczna część utrzymuje się z kilku źródeł. Nie zaskakuje też (choć niezmiennie przejmuje) fakt, że zauważalny odsetek absolwentów pracuje bez jakiejkolwiek formalnej umowy. Relatywnie największy odsetek badanych artystów zarabia na miesiąc stosunkowo niewiele, bo między 2 a 4 tysiące złotych brutto. Tylko mniej niż połowa badanych sądzi, że wiedza i umiejętności pozyskane w trakcie studiów okazały się przydatne w pracy. Mimo tego wszystkiego zdecydowana większość absolwentów, gdyby miała taką możliwość, ponownie wybrałaby ten sam kierunek studiów. Zdecydowana większość nie zamierza także zmieniać pracy. Jest tak pewnie po części dlatego, że również większość z badanych artystek i artystów jest raczej usatysfakcjonowana aktualną sytuacją zawodową i umiarkowanie artystyczną – choć tu odsetek odpowiadających „trudno powiedzieć” jest już zauważalnie wyższy. Niewielka gotowość do zmiany pracy wiele ma też pewnie wspólnego z niewielkim poczuciem sprawstwa w sytuacji jej poszukiwania, na co wskazywać może chociażby kształt listy rekomendowanych zmian w programie studiów – pierwsze miejsca zajmują na niej sugestie, by mnożyć kontakty z pracodawcami i intensywniej kształcić umiejętności związane z zarządzaniem własną praktyką artystyczną Wspomniane wyżej wyniki mają przynajmniej dwa punkty wspólne. Im więcej czasu minęło od dyplomu, tym sytuacja jest bardziej stabilna i budzi nieco większe zadowolenie. Gdyby szukać frazy, która ten stan podsumowuje, to można by się zdecydować właśnie na budzącą historyczne skojarzenia „małą stabilizację”, by w ten sposób podkreślić, że absolwenci szkół artystycznych relatywnie mają się może gorzej niż większość przedstawicieli tzw. wolnych zawodów, ale z badań nie wynika jednocześnie, by oceniali swoją sytuację w czarnych barwach, ciesząc się chybotliwą możliwością utrzymania się. „Chybotliwą”, bo ogólnie znane są problemy związane z brakiem ubezpieczeń społecznych u znacznej części artystów. „Chybotliwą”, bo możemy jedynie podejrzewać, jaki jest związek między oceną własnej sytuacji a formą zatrudnienia i wielkością wynagrodzenia. Wreszcie „chybotliwą”, ponieważ (jak na razie) nic z omawianych badań nie wiemy o tym, jak się ma sytuacja artystów nieco starszych od tych, którzy znaleźli się w próbie – być może krzywa oznaczająca niespektakularną, acz systematyczną poprawę sytuacji w kilka lat po ukończeniu studiów szybko się załamuje. Kibicując gorąco wszystkim osobom zaangażowanym w opracowywane badanie (zdecydowanie warto je kontynuować, a także mnożyć dysku-


Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

A19

sje o jego wynikach), dobrze byłoby zastanowić się także nad jego potencjalnymi mutacjami, zwłaszcza takimi, które odnosić się będą do wniosków i prognoz płynących z globalnych analiz dotyczących przemian na rynku pracy. Lektura raportów takich, jak chociażby The Future of Jobs Report 2018 , opracowanego przez World Economic Forum1, czy The Future of Skills. Employment in 20302, przygotowanego przez Fundację Nesta i Oxford Martin School, jest bowiem dla przedstawicieli ogólnie pojętych sektorów kreatywnych raczej przyjemna, choć zwraca jednocześnie uwagę na konkretne wyzwania. Jeśli chodzi o pierwszą z kwestii, to okazuje się, że dalsza automatyzacja pracy zwiększy zapotrzebowanie na umiejętności czysto (jak dotąd) ludzkie, takie jak szeroko pojęta kreatywność czy inteligencja emocjonalna. Można sobie wyobrazić, że tym samym otwiera się całkiem spore pole także dla absolwentów uczelni artystycznych. Już dzisiaj oferty pracy chociażby na stanowisko project managera w branży IT brzmią tak, że gdyby tylko nieco podmienić język, to szybko by się okazało, że zajęcie to ma wiele wspólnego z cechującym wielu artystów nieustannym życiem w projektach, wynajdywaniem dla siebie miejsca w zmieniających się warunkach czy z produkcją działań. Innymi słowy, łatwo sobie wyobrazić, że wielu artystów dobrze by się w tej pracy odnalazło i wniosło w nią wiele nowych wartości. Nie można oczywiście tych perspektyw romantyzować, i to z kilku powodów. Na tę chwilę „rynek” ciągle wyżej ceni sobie doświadczenie zdobyte w jego obrębie niż to, które może go zmienić i uczynić wartościowszym (a więc i to pozyskane poza nim). Wzmiankowane przed chwilą raporty wspominają też, że sama kreatywność to za mało. Poza nią ważne są też umiejętności organizacyjne i zarządcze, a także gotowość do zajęcia się czymś z pozoru radykalnie innym od tego, do czego jest się kształconym (co nie oznacza, że pozbawionym szans na twórczą samorealizację). Powstaje pytanie: w jakim stopniu uczelnie artystyczne są skuteczne w kształceniu wszystkich tych umiejętności. Badania przywołane we wstępie pokazują także blokady jeszcze innego rodzaju: dla znacznej części studentów i absolwentów praca, która nie polega na wąsko rozumianej działalności artystycznej, jest raczej chałturzeniem niż pociągającą obietnicą.

1 The Future of Jobs Report 2018, [online], http://www3.weforum.org/docs/WEF_Future_of_Jobs_2018.pdf, [dostęp 13.02.2019]. 2 The Future of Skills. Employment in 2030, [online], https://media.nesta.org.uk/documents/the_future_of_skills_employment_ in_2030_0.pdf [dostęp 13.02.2019].


A20

Raport / losy zawodowe absolwentów uczelni artystycznych

Informacja o badaniu

Projekt badawczy miał 2 etapy. W 2015 roku odbył się pilotaż narzędzia badawczego. W latach 2016–2018 prowadzono ogólnopolskie badania ilościowe z użyciem kwestionariusza ankiety dystrybuowanej za pomocą platformy internetowej. Badania realizowano metodą panelową, która zakładała, że do tych samych respondentów kwestionariusz wysyła się najpierw po roku (pełna wersja ankiety), a następnie po trzech i pięciu latach od uzyskania dyplomu (skrócona wersja ankiety). W 2018 roku zebrano 1661 kwestionariuszy od absolwentów 14 publicznych uczelni artystycznych z roczników 2016/2017, 2014/2015 oraz 2012/2013 (poziom zwrotu ankiet: 41%). Raport powstał w ramach porozumienia MKiDN oraz ASP w Gdańsku, ASP w Katowicach, ASP im. Jana Matejki w Krakowie, ASP im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi, UA w Poznaniu, ASP w Warszawie, ASP im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu, AM im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu, AM im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy, UM im. Fryderyka Chopina w Warszawie, AST im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie, PWSFTviT im. Leona Schillera w Łodzi, AT im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, AS w Szczecinie. Autorzy badania (edycja 2018):

Ewa Bogacz-Wojtanowska (kierownik naukowy projektu), Paulina Hojda, Sylwia Wrona, Marek Szladowski, Barbara Siorek (koordynator projektu) Pełna wersja dokumentu Badanie losów zawodowych absolwentów uczelni artystycznych – raport ogólny z panelowych badań ilościowych oraz pozostałe raporty dostępne są na stronie: http://www.artystapostudiach.pl/ wynikibadan.html. Konferencja podsumowująca badanie odbędzie się 5 marca w auli ASP im. Jana Matejki w Krakowie. Więcej informacji o konferencji pod adresem: kariery@asp.krakow.pl

W redakcji „Notesu na 6 tygodni” utworzyliśmy w ubiegłym roku minizespół badawczy. Pracowaliśmy nad stworzeniem bazy danych i narzędzi analitycznych, które ułatwią zrozumienie tego, od jakich czynników zależy podejmowanie decyzji o uczestniczeniu w kulturze. Naszym partnerem jest Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy – Biblioteka Główna Województwa Mazowieckiego. Dzięki tej współpracy i danym pochodzącym z bibliotek działających na terenie Mazowsza przygotowaliśmy mikroopracowania dotyczące zainteresowań czytelników i czytelniczek – w samej Warszawie z ponad 190 bibliotek, czytelni i punktów bibliotecznych korzysta 250 000 osób.


„Stary profesor leżał cały dzień na piasku, na słońcu, bo doktor powiedział, że to jest bardzo zdrowe na nogi, a jego bolały nogi. Wieczorem chodził do murzyńskich szałasów i tam rozmawiał, i zapisywał nowe wyrazy, których jeszcze nauka nie znała”. Janusz Korczak, Król Maciuś Pierwszy, 1923

nowy wyraz* to rubryka w NN6T, która ma charakter leksykonowy. Wraz z zaproszonymi autorami tworzymy spis słów, które mają znaczący wpływ na opisywanie lub rozumienie zjawisk zachodzących obecnie, albo takich, które „produkowane” są przez postępujące zmiany w układzie sił polityczno-ekonomiczno-społeczno-kulturalno-naukowo-technologiczno-obyczajowych. Pracę nad leksykonem pragniemy kontynuować do roku 2019. Propozycje haseł można nadsyłać na adres redakcji: bogna@beczmiana.pl

* Nazwa inspirowana jest czasopismem „Nowy Wyraz. Miesięcznik Literacki Młodych”, wydawanym w Warszawie w latach 1972–1981. Debiuty pisarzy, poetów i krytyków były tam ilustrowane pracami artystów młodego pokolenia. Nazwa miesięcznika nawiązywała do pisma międzywojennej awangardy „Nasz Wyraz” (1937–1939).

nr13


92

nowy wyraz / nr 13

W tym roku minie 10 lat od rozpoczęcia badań nad niewidzialnym miastem. Choć tego ostatniego już prawie nie ma (bo zostało wyparte z polskich miast przez globalną normalność i estetyzację typu instant albo wprzęgnięte w komercyjne potyczki o uwagę konsumentów), to jednocześnie niezwykle trwałe okazały się fenomeny organizujące przestrzeń, które zidentyfikowaliśmy w trakcie badań. Dobrze pokazuje to aktualność haseł, które zamykały książkę Niewidzialne miasto, podsumowującą nasz projekt badawczy, a które tu przypominamy w skróconej postaci. Hasła te opisują fenomeny, które co prawda objawiają się dziś inaczej i w czymś innym, ale w żaden sposób nie zmienił się ich sens, rola, skuteczność w organizowaniu naszych działań. Oznaczać to może, iż programy regulujące nasze życie są trwalsze od ich aktualnych emanacji, zmiany w przestrzeni zaś nie zawsze pociągają za sobą przeobrażenia mentalności, praktyk i przyzwyczajeń. Dużo częściej natomiast jest odwrotnie – niematerialne kontroluje materialne, duch okazuje się silniejszy od maszyny. Marek Krajewski


nowy wyraz / nr 13

BEZPRODUKTYWNA KREATYWNOŚĆ Niewidzialne miasto zawiera w sobie ogromny potencjał kreatywny, ale analiza profili zdjęciowych pozwala dostrzec, że nie jest on wykorzystywany po to, by podnosić jakość życia, ale raczej by utrzymywać status quo. Mamy tu więc do czynienia z aktywnościami, przeciwnymi co do kierunku wobec tych, które są dziś fetyszyzowane jako główny kapitał miast, a których źródłem ma być wielkomiejska klasa kreatywna. […] Aktywności podejmowane w ramach niewidzialnego miasta są bezproduktywne z punktu widzenia rynku i szkodliwe z perspektywy widzenia władz miejskich, usiłujących wytworzyć w obrębie miasta podporządkowany im ład estetyczny, w sposób spójny definiujący miasto jako miejsce atrakcyjne turystycznie i inwestycyjnie. Oddolne interwencje w przestrzeń miejską na pierwszy rzut oka marnotrawią więc potencjał kreatywny, ale wyłącznie wtedy, gdy patrzymy na nie z perspektywy celów systemowych, oficjalnych polityk miejskich, potrzeb rynku czy systemu, którego są one częścią. To marnotrawienie jest jednak bardzo produktywną strategią obrony tego jak jest, podejmowaną dlatego, że, co opisuje Stomma, jest tak, jak ma być, bo zawsze tak było, dlatego, że w przyszłości może być zawsze gorzej, niż jest teraz. Marek Krajewski

ELITARNA EGALITARNOŚĆ Kategorie: elitarne i egalitarne nie mają charakteru wyłącznie opisowego i nie oznaczają tylko stopnia otwartości pewnych sfer życia, terytoriów, instytucji oraz specyfiki

obowiązujących w nich reguł. Kategorie te pociągają za sobą zawsze pewien plan moralny, akcentujący albo wartość hierarchii, nierówności, rywalizacji i egoizmu, albo równości, solidarności i woli współdziałania z innymi. Realizacje niewidzialnego miasta przechylają się kierunku elitarności (struktura niewidzialnego miasta jest rozparcelowana pomiędzy setki mikroklubów skupionych wokół lokalnych zbiorowości, spojonych silnymi więzami i tożsamością, zintegrowanych wysokim poziomem zażyłości, ale jednocześnie nieprzepuszczalnymi dla obcych, dla ludzi spoza kamienicy, podwórka, osiedla), ale warto zaznaczyć, że ani elitarność, ani egalitarność nie mają w przypadku analizowanego przez nas fenomenu charakteru czystego. Przeciwnie, są one hybrydyczne. Oznacza to tylko tyle, że egalitarność jest tu formą elitarności (ponieważ odnosi się ona do niewielkiej wspólnoty, do swoich, a nie do całego społeczeństwa), elitarność zaś jest formą egalitarności (bo wykluczenie, wyróżnienie nie ma na celu dominacji nad innymi, ale przeciwnie – wyrównanie szans, odzyskanie godności, znalezienie czegoś, co nas również czyni wartościowymi członkami społeczeństwa). Marek Krajewski

EMPATYCZNA DEGRADACJA Strategia dyskursywna często stosowana wobec twórców i obiektów niewidzialnego miasta przez instytucje nim zarządzające i definiujące je. […] Polega na pozytywnym postrzeganiu przejawów oddolnych aktywności, nie tyle ze względu na fakt, że mogą one stanowić wartościową i konkurencyjną propozycję wobec ofert

93


94

nowy wyraz / nr 13

systemowych (więżących, upiększających, zwiększających użyteczność przestrzeni miejskiej itd.), ale z uwagi na to, że są postrzegane jako jedyna, dostępna pewnym kategoriom osób forma działania. Twórca takiej realizacji staje się wówczas „dobrodusznym dzikim”, a jego realizacje ocenia się w kategoriach „jeżeli komuś się to podoba, niech ma”, „skoro na nic więcej go nie stać”, „trudno, niektórzy tak już mają”, „trudno kogoś winić za braki w edukacji”, „lepsze to niż siedzenie w domu i gapienie się w telewizor” itd. […] Niezależnie od mnogości źródeł, o empatycznej degradacji stanowi jednak przede wszystkim jej efekt: w miejsce wstępnego uznania, którego konsekwencją mogłoby być szersze uspołecznienie twórców opisywanych realizacji albo stworzenie polityki w większym stopniu uwzględniającej ich potrzeby, ten specyficzny rodzaj empatii wprowadza bezwiedny cynizm prowadzący do marginalizacji. Maciej Frąckowiak

IMPLOZJA Chodzi o to, żeby się zapaść do wewnątrz, tak by na brzegach nikt tego nie zobaczył. Nie zaczął szukać przyczyn. Specyficzny rodzaj enklawowości uaktywniający się w efekcie narastania subiektywnego przeświadczenia aktorów, iż pozostają oni poza dominującym dyskursem, biegiem spraw. Widoczny głównie na symbolicznych obszarach granicznych miasta, na przykład na styku biednych i bogatych dzielnic, terenów zagospodarowanych i nieużytków, ulic oddzielających stare i nowe bloki, i tym podobne. Wyrastający z przekonania, że skoro nikt mi nie chce pomóc, to pomogę

sobie sam; mobilizując w tym celu mnie podobnych aktorów do podejmowania wysiłku współuczestniczenia w anektowaniu przestrzeni na cele aktywności kluczowych dla wąskiej grupy bywalców, a trudnych w realizacji gdzieś indziej. Środkiem, który do tego prowadzi jest maskowanie w miejskiej scenografii obecności przestrzeni, miejsc, realizacji, śladów aktywności, które w efekcie wywołania zainteresowania określonych podmiotów administrujących miastem mogłyby zostać zakwalifikowane do ukarania, ponownego podporządkowania, rekonstrukcji lub likwidacji. Z punktu widzenia celów systemowych – implozja to proces, który w najlepszym wypadku służy zbijaniu bąków, pochłaniając energię bez żadnych produktywnych rezultatów. Względnie, oczyszczając przy tym zdrowy miejski organizm. Obok więziotwórczych potencji podobnych aktywności krytykom, ku uciesze twórców takich miejsc, umyka także ilość pracy wkładanej przez nich w doprowadzenie do tego procesu, a w konsekwencji zniknięcie i możliwość dalszego działania. Wspomniane wyłączenie z przestrzeni ogólnego doświadczania dokonuje się bowiem przy użyciu rozmaitych środków. Od wykorzystania krzaków czy fragmentów budynków w roli zasłon, poprzez wykształcenie i egzekwowanie zasad nierozmawiania o ukrytym miejscu na zewnątrz aż do takiego sformatowania szczątkowych relacji z instytucjami, które zachęca je do działania poza protokołem, przymykania oka. Zgody na implozję tych, którym eksplodować się w mieście zabrania. Maciej Frąckowiak, Piotr Luczys


nowy wyraz / nr 13

NIEWIDZIALNE MIASTO Fenomen społeczny, którego wstępna identyfikacja została poczyniona w artykule Niewidzialne miasto. Analiza pozainstytucjonalnych form społecznej aktywności, napisanym na potrzeby wystąpienia podczas konferencji Czy społeczny bezruch? O społeczeństwie obywatelskim i aktywności we współczesnej Polsce1, która odbyła się w 2005 roku w Galerii Miejskiej w Poznaniu. W artykule tym starano się zwracać uwagę na fakt ignorowania przez władze miejskie, ale też przez badaczy społeczeństwa obywatelskiego, codziennych i prozaicznych aktywności mieszkańców, którzy przeobrażając najbliższą im przestrzeń, współkształtują też miasto, odciskając w jego architekturze, ikonosferze, przestrzennej i funkcjonalnej organizacji swoje piętno. Efektem takich, na pozór nieważnych aktywności, jak wydeptywanie ścieżek, by skrócić sobie drogę, ozdabianie okien i balkonów, tworzenie przyblokowych ogródków, organizowanie nieformalnych miejsc spotkań i biesiad, jest nie tylko wypełnianie struktury miasta tym, co samym mieszkańcom potrzebne jest do życia, ale też jego ożywianie, animowanie go, tworzenie zeń przestrzeni życia ludzi. Co więcej, wszystkie te spontaniczne aktywności wskazują też, czego w mieście brakuje mieszkającym tu ludziom – są więc one nie tylko materializacją ludzkiej kreatywności, ale też formą, w jakiej artykułowane są potrzeby i krytykowane są miejskie władze. To w tym tekście po raz pierwszy pojawiła się 1 Tekst ten: M. Krajewski, Niewidzialne miasto. Analiza pozainstytucjonalnych form społecznej aktywności, został opublikowany książce Czy społeczny bezruch? O społeczeństwie obywatelskim i aktywności we współczesnej Polsce, red. M. Nowak, M. Nowosielski, Poznań 2006

też nazwa, którą potem przejął projekt, a także zdefiniowano, czym jest niewidzialne miasto. Zgodnie z tą definicją to wszystkie fragmenty miejskich przestrzeni i te aspekty życia w mieście, które będąc doskonale widoczne, są jednocześnie ignorowane i traktowane jako nieistotne, niewarte uwagi, i to pomimo tego, że stanowią integralne aspekty procesów zachodzących na zurbanizowanych obszarach. Marek Krajewski

POLITYKA ORGANICZNA Jeżeli wyznacznikiem polityki organicznej ma być brak jakiegoś obowiązującego, odgórnego i całościowego projektu jej uprawiania, a więc przygodność i taktyczność miejskiej władzy, należałoby o niej w zasadzie mówić jedynie w liczbie mnogiej. Ich wspólnym źródłem jest przekonanie, że efektywny, „dobrze skrojony” porządek zbiorowy wyłonić się może jedynie oddolnie. Tym samym dobra władza przestaje wytyczać plany, staje się natomiast władzą, która cierpliwie czeka, przygląda się i co najważniejsze: jest (tylko) reaktywna. […] Pozwala trwać starym mikroobszarom miejskim rządzącym się odrębnymi/lokalnymi racjonalnościami, licząc, że albo dogadają się one ze sobą same, albo też będą egzystować obok siebie – na zasadzie wzajemnego tolerowania się i wzajemnego poszanowania swoich granic. Politykę organiczną łatwo zromantyzować i rozgrzeszać. […] Problem w tym, że polityka organiczna niesie ze sobą całe mnóstwo ukrytych kosztów. Z punktu widzenia rządzących jej kosztem jest dobrowolne wyzbywanie się władzy lub zgoda na

95


96

nowy wyraz / nr 13

jej „zatomizowanie”. Z punktu widzenia rządzonych – rozwiewa ona złudzenie, że władza jest jeszcze w stanie wymyślić cokolwiek sama. Trudno się także oprzeć wrażeniu, że politykę organiczną można, jak na razie, obserwować jedynie na terenach, które są peryferyjne z punktu widzenia interesów rozmaicie pojętej władzy, takich, na które sama nie ma ani specjalnego pomysłu, ani kupca. I zamiast narzędziem emancypacji, staje się wtedy wehikułem dodatkowej stygmatyzacji. Rafał Drozdowski, Maciej Frąckowiak

SEMI-PROFESJONALNA KULTURA EKSPERCKA Niektóre z realizacji składających się na niewidzialne miasto, zwłaszcza te należące do kategorii mobile oraz protezy instytucji, wymagają wysokich umiejętności technicznych, mechanicznych czy ślusarskich, których użycie ma doprowadzić do zbudowania nowych pojazdów albo do radykalnej przebudowy tych istniejących, do wykreowania obiektów, w pewnym sensie bezprecedensowych, które mogłyby działać jako substytuty niesprawnych instytucji. Pociąga to za sobą konieczność istnienia kategorii osób, których w innym kontekście Leadbeater i Miller określają mianem profesjonalnych amatorów, a więc jednostek dysponujących wysokimi kompetencjami, umiejętnościami, wiedzą ekspercką, operujących często w niszy, która nie jest obsługiwana rynkowo, bo przenikające ją potrzeby są zbyt idiosynkratyczne. Warto zauważyć, że te dwie okoliczności – potrzeba innowacji i brak oferty rynkowej – czasami się ze sobą integrują,

wytwarzając w efekcie semi-profesjonalną kulturę ekspercką, obsługującą te skrajnie idiosynkratyczne potrzeby. Jej przedstawicielami są wszelkiego rodzaju złote rączki, domorosłe krawcowe i szwaczki, biegli w piśmie sąsiedzi czy mechanicy pasjonaci i hydraulicy z powołania. Marek Krajewski

SWOJSKA KOSMOPOLITYCZNOŚĆ Estetyka niewidzialnego miasta, która przejawia się w połączeniu lokalnych tradycyjnych wzorców kulturowych z ich globalnymi, korporacyjnymi oraz popularnymi odpowiednikami. Swojska kosmopolityczność konotuje estetykę funkcjonującą i upowszechnianą na marginesie głównego nurtu życia społecznego, której twórcy należą do mikrowspólnot miejskich. W niewidzialnym mieście ten rodzaj estetyki silnie dominuje w takich kategoriach jak: architektura, reklama, bezpieczeństwo oraz protezy instytucji. Obiekty, które się w nich znajdują, stanowią efekt podejmowania przez ich twórców instrumentalnych działań, służących codziennej adaptacji do rzeczywistości w sytuacji braku interwencji ze strony instytucji. Swojskość realizacji niewidzialnego miasta ujawnia się w wyniku aktualizacji lokalnych etyk, moralności wspieranej tradycją, urzeczywistnianych za pomocą kosmopolitycznej kultury materialnej. Swojska kosmopolityczność jest wyrazem potrzeb oraz lokalnych obyczajów realizowanych w wielkomiejskiej przestrzeni. Co więcej, taki tryb ich urzeczywistniania dowodzi tego, iż stosowanie kosmopolitycznej stylizacji świadczy o „byciu


nowy wyraz / nr 13

na bieżąco”, nadążaniu za trendami, przynależności do wielkomiejskiego organizmu. Stanowi również wyraźny przykład tego, jak lokalna kultura inspiruje się globalnymi produktami, oraz tego, jak współcześnie bardzo trudno wyznaczyć granicę między tym, co nazwalibyśmy swojskim, a tym, co uznalibyśmy za kosmopolityczne. Monika Rosińska

WIECZNA TERAŹNIEJSZOŚĆ Przeważająca część niewidzialnomiejskich obiektów zdaje się zawieszona w swoistym „bezczasie”. Wynika to z tego, że sprawcy niewidzialnego miasta rzadko mają ambicje tworzenia miejskiej historii. Ich realizacje mają raczej wynikać z codzienności niż wpisywać się w „wielki”, historyczny czas. […] Są one tworzone z przedmiotów codziennego użytku, często takich, które już z różnych względów

nie są wykorzystywanego do swojego właściwego celu. […] Czas trwania takiego drugiego życia przedmiotu jest całkowicie nieokreślony, ponieważ nie zależy on od pierwotnej funkcjonalności. Zrewitalizowany przedmiot może dzięki temu potencjalnie trwać wiecznie i zależeć wyłącznie od woli sprawców niewidzialnego miasta. […] Trwanie to bardzo często dotyczy też obiektów, które powstały jako prowizoryczne, chwilowe rozwiązanie. Ze względu na brak instytucjonalnej odpowiedzi na daną potrzebę, taki chwilowy przedmiot na dłużej musi wypełniać konkretny brak. Wreszcie, realizacje składające się na niewidzialne miasto, wpisują się w codzienne funkcjonowanie danej społeczności. Nawet jeśli niektóre z nich na pierwszy rzut oka są krzykliwe i kontrowersyjne, to jednak trwają jako coś stałego, oswojonego. Bogna Kietlińska

Powyższe hasła zostały zaprezentowane w wersji skróconej, za którą odpowiada Redakcja. Zachęcamy do zapoznania się z ich pełnymi wersjami, a także pozostałymi hasłami i tekstami, które znalazły się w książce Niewidzialne miasto pod redakcją Marka Krajewskiego, wydanej przez Fundację Bęc Zmiana w 2012 roku: https://issuu.com/beczmiana/docs/niewidzialne_miasto. NIEWIDZIALNE MIASTO Projekt społeczny i badawczy zainicjowany w 2007 roku przez Zakład Badań Kultury Materialnej i Wizualnej w Instytucie Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz firmę Metropolis, a polegający na dokumentowaniu, analizie i prezentacji spontanicznych form twórczej aktywności obecnej w wielkomiejskiej przestrzeni. Jego rdzeniem była systematycznie uzupełniana baza internetowa fotografii, dokumentująca przejawy tego typu działań w największych miastach Polski. W kilku miastach: Toruniu, Warszawie, Łodzi, Wrocławiu, Krakowie, Kielcach, Tarnowie, Bydgoszczy, udało się zorganizować zespoły, których członkowie systematycznie uzupełniali bazę niewidzialnego miasta, w innych zdjęcia były umieszczane na stronie przez osoby prywatne, w sposób spontaniczny i mniej zorganizowany W 2008 roku projekt uzyskał dotację ze strony Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego na realizację badań poświęconych analizie pozainstytucjonalnych form przekształcania przestrzeni miejskiej. W 2012 roku ukazała się publikacja będąca podsumowaniem wieloletnich badań, w której znalazły się teksty przygotowane przez zespół pod kierownictwem prof. Marka Krajewskiego w składzie: Monika Brzozowska-Brywczyńska, Marcin Drabek, Rafał Drozdowski, Tomasz Ferenc, Piotr Jakub Fereński, Maciej Frąckowiak, Katarzyna Kalinowska, Bogna Kietlińska, Marek Krajewski, Piotr Luczys, Krzysztof Olechnicki, Michał Podgórski, Waldemar Rapior, Łukasz Rogowski, Monika Rosińska.

97


98

chomicki

Maciej Chomicki: Mała architektura modularna dla Warszawy, dzięki uprzejmości artysty


chomicki

99

Miejskie cząstki elementarne Ol a

Z Ma rci n e m C h o m i c ki m o mieszkaniu w sztuce rozmawiają Litorow i cz i B o gn a Św i ąt kows ka


100

chomicki

Skąd pomysł na małą architekturę modularną dla Warszawy, która będzie nie tylko meblem miejskim, ale formą łączącą sztukę, przyrodę i architekturę? Cząstki elementarne wynikają z fascynacji tym, co działo się w architekturze i przestrzeni miejskiej w latach 60. Eksploruję ten temat od lat, a właściwie oglądam już tylko pozostałości całościowego myślenia o przestrzeni, jakie było uprawiane w XX wieku. Odnajdziemy je na przykład w założeniach Warszawianki, ogrodzie Ekspozytury Węgierskiej czy na osiedlach Haliny Skibniewskiej, czyli w Sadach Żoliborskich i przy Szwoleżerów. Zawsze chciałem stworzyć coś tak spójnego jak te realizacje, ale nie byłem na to gotowy. Trudno mi było sobie wyobrazić, że usiądę do komputera i zacznę projektować. Jaką przyjąłeś więc metodę pracy? Największą trudnością było jej wynalezienie – żeby nie udawać architekta, którym nie jestem, i pozostać artystą, a jednocześnie stworzyć formy przestrzenne dla miasta. Do tworzenia modeli obiektów użyłem drewnianych kantówek. Traktowałem plastycznie materiał zupełnie nieplastyczny, niedający się swobodnie kształtować czy ugniatać. Pracowałem przy użyciu wyjątkowo precyzyjnych ręcznych pił japońskich. Dzięki kształtowaniu tych form ręcznie mogłem dokładnie sprawdzać, jak działają w przestrzeni, układać je, zmieniać, a więc działać zupełnie tak, jak podczas malowania czy rzeźbienia – intuicyjnie. Tak naprawdę w moim systemie modularnym jest bardzo dużo przypadku i elementu ludzkiego, a więc kreatywnego. Tak właśnie powstają cząstki elementarne, które są podstawą do dalszej ewolucji systemu. Poszczególne obiekty przypominają komórki żywego organizmu, zupełnie jakby pochodziły ze świata przyrody. Wypracowanie tego początkowego etapu pracy było dla mnie najważniejsze. Ile jest cząstek elementarnych? Po raz pierwszy prezentowałeś je na wystawie w Miejscu Projektów Zachęty pod koniec ubiegłego roku – widać było, że dają możliwość wielu rozmaitych kombinacji. W tej chwili około 30, ale system cały czas się rozwija. Ważne, aby formy te były maksymalnie ciekawe do oglądania z każdej strony. Żeby – obracane – z każdej strony wyglądały inaczej: tajemniczo, i dzięki temu były formami „do obchodzenia”. Kiedy już taką formę wypracuję, możliwości jest bardzo dużo – od zmiany skali, przez materiał, po funkcję. Każdy element może być siedziskiem, donicą, fontanną, formą do zabawy. Kolejne, nieskończone możliwości powstają poprzez łączenie poszczególnych elementów w większe


chomicki

101

Maciej Chomicki: Mała architektura modularna dla Warszawy, dzięki uprzejmości artysty

konstrukcje. Składając je, możemy w dowolny sposób kształtować przestrzeń, w której się znajdują. Same formy są bardzo elastyczne. Nie muszą być ostro zakończone, można je modyfikować, likwidować ścianki, zmieniać materiały, dostosowywać je do charakteru miasta. Elementy, jeśli nie są zbyt ciężkie, można po jakimś czasie obrócić albo przestawić i mamy już zupełnie inną sytuację przestrzenną. Czy jest w nie wpisany warszawski kontekst? Oprócz tego, że inspiruje cię miasto, w którym mieszkasz? Element warszawski wynika z obserwacji i zrobionych przeze mnie setek zdjęć małej architektury. Znalezione w mieście elementy przekształcam w cząstki elementarne. Nie jest to jednak bezpośrednie przeniesienie, ale twórcze skompilowanie i przetworzenie. Obiekty na zdjęciach przypominają mi dzieciństwo, place zabaw, murki, zatrzymaną budowę z porzuconym i zapomnianym składowiskiem. W pewien sposób zwrócenie uwagi na te obiekty jest sprawą pokoleniową. Takie miejskie pozostałości w dzieciństwie zawsze były dla mnie wyjątkowo tajemnicze. Później odkrywałem je na nowo, np. labirynt Skibniewskiej na osiedlu Szwoleżerów w Warszawie. Do dziś zdumiewa mnie fakt, że w PRL-u powstały tak wyjątkowe realizacje.


102

chomicki

Maciej Chomicki: Mała architektura modularna dla Warszawy, dzięki uprzejmości artysty


chomicki

103


104

chomicki

W swojej praktyce artystycznej już bardzo długo pracujesz z miastem. Wyraz plastyczny twoich projektów dla przestrzeni publicznej jest bardzo silny, często operujesz zdecydowanym kolorem, wprowadzasz barwy, które nie są naturalne dla przestrzeni miejskiej. Co jest dla ciebie najistotniejsze w nadawaniu kształtu, modyfikowaniu przestrzenie miejskiej? Sposób pracy z przestrzenią miejską to rezultat 12 lat doświadczeń i wspólnych realizacji z Justyną Wencel. Przede wszystkim działanie w kontekście miejsca, tak żeby obiekty wstawiane w przestrzeń miasta nie były czymś inwazyjnym, tylko pozostawały w relacji z otaczającą je przestrzenią. Mam tu na myśli również kolor. Chcę, by moje realizacje podkreślały przestrzeń, zachęcały do jej eksploracji, zabawy, a nawet zaskakiwały i skupiały energię. Wychodzę z założenia, że jeśli coś jest umieszczone w przestrzeni publicznej, musi być wyraziste, bo inaczej zginie, zwłaszcza w Warszawie, gdzie panuje chaos przestrzenny. Dlatego projektując dla przestrzeni publicznej, warto wyróżnić się kolorem i rytmem, nie zapominając o szacunku dla tej przestrzeni. Zrytmizowanie odgrywa zresztą dużą rolę w kolejnych wariantach twoich propozycji. W układach cząstek jest ukryty porządek. Niektóre konstrukcje na pierwszy rzut oka mogą się wydawać chaotyczne. Całość jednak rządzi się wewnętrzną logiką. Wiele przykładów tego porządku obserwujemy w świecie przyrody – według matematyki rosną drzewa, skręcają się muszle ślimaków. Mam wrażenie, że współcześni architekci trochę o tych prawidłowościach zapomnieli. Dawniej bardziej myślano proporcjami, formą i rytmem, i to się czuje, przebywając w dobrze zaprojektowanych przestrzeniach. W zasadzie przestrzeń PRL-u składała się z modułów i porządku, którego nienawidziliśmy, ale w jakimś sensie porządkowało to niesamowicie otoczenie, pomimo siermiężności i niekiedy dramatycznych rozwiązań, niekoniecznie udanych w kontekście użytkowników przestrzeni. Widać to doskonale na pocztówkach wydanych przez Mikołaja Długosza. Modułowość jest obecna w scenerii mojego dzieciństwa, np. w strukturze bloku złożonej z modułów. Teraz na nowo odkrywa się, że moduły czy prefabrykaty mogą być fajne. Patrząc na obecną architekturę, wyobrażam sobie, że dziesięć dobrych prefabrykatów, które można łączyć, dużo zmieniłoby w naszej przestrzeni na lepsze. Zaproponowane przez ciebie moduły są jednak o wiele bardziej kolorowe, niż przyzwyczaiło nas do tego budownictwo masowe.


chomicki

105

Maciej Chomicki: Mała architektura modularna dla Warszawy, dzięki uprzejmości artysty

To akurat wynika z intuicji malarza – kolory nadałem, żeby moduły „wciągnąć” w sferę sztuki. Decydując, że obiekt lub jego fragment będzie pomalowany, nadaję mu tym samym cechy indywidualne. Możliwości nakładania koloru na formę wyjściową jest również nieskończenie wiele. To jest ten element irracjonalny, przypadkowy, tajemniczy, znany w świecie sztuki w procesie twórczym. Jeśli chodzi o moją metodę, to w zasadzie u genezy projektu stoi swoboda twórcza, architektura i struktury zaczynają się później. Tak samo jak myślenie, w jaki sposób skonstruować i połączyć obiekty, aby były też użytkowe i zintegrowane z wodą i roślinami. U podstaw leży jednak marzenie o architekturze jako rozwijającym się organizmie. Formy biologiczne mają w sobie element nie tylko porządku, ale i piękna. Tak, ale do tego konieczny jest element ludzki. Na przykład obrazy tworzone przez sztuczną inteligencję są przerażające. Dla mnie są one spojrzeniem w oczy bezlitosnej sile, która się nie zastanawia, tylko realizuje cel. Element ludzki w tym porządku to element zaskoczenia, rodzaj błędu, którym są też obarczone moje obiekty. Właśnie dlatego wykonuję je ręcznie. Rzeźby w małej skali są w całości wytworzone przeze mnie. To, co później się z nimi stanie – czy rozwiną się w małą architekturę, czy w budynek – to już dalsza sprawa.


106

chomicki

Dużą dozę chaosu zapewnią ci ich przyszli użytkownicy. Szczerze mówiąc, to jest trochę taki plac zabaw dla ludzi. Użytkownicy mogą przestawiać jego elementy, siadać na nich bądź wchodzić w relacje przestrzenne. Dołączając do tego rośliny, wprowadzamy kolejną zmienną. Zastanawiająca jest też wertykalność tych obiektów. Nie wszystkie płożą się po ziemi – niektóre z nich wyrastają ku niebu, tworząc totemiczną małą architekturę. W naszych miastach dominuje wertykalność, jest ona też domeną pomników. Moje obiekty mogą być pomnikami, totemami, punktami orientacyjnymi. Moje ulubione pomniki z podróży po Polsce to PRL-owskie realizacje z lat 60. Łączą one skutecznie architekturę z otoczeniem i naturą, do dziś przyciągając ludzi. Ważną rolę pełni w nich przyroda. Jak widać na zdjęciach dokumentujących modernistyczną Warszawę, prawie zawsze mała architektura jest otoczona roślinami, które wchodzą nawet w pęknięcia w betonie. Szczególnie lubię dziką roślinność, taki romantyczny krajobraz wanitatywny. Kiedyś budowano sztuczne ruiny – modernistyczna mała architektura Warszawy to ruiny czasów mojego dzieciństwa. Jeśli spojrzeć na to w ten sposób, to można powiedzieć, że przywracam przestrzeni te zapomniane formy. Patrząc na te rzeźby, wyobrażamy sobie, że mogą być właściwie każdej wielkości. Mogą być rzeźbami umieszczonymi w przestrzeni wnętrza, porządkującymi przestrzeń przez samą swoją obecność. Mogłyby być naprawdę duże, kilkunastometrowe, i zostać umieszczone w gęstej przestrzeni, w której mogłyby konkurować o uwagę nawet z wieżowcami. W końcu – mogłyby być budynkami. To jest właśnie moje niezrealizowane marzenie o zostaniu architektem. Żebyśmy mogli mieszkać w sztuce. Jakbyśmy wyobrazili sobie, że twoje modułowe obiekty tworzą, a nie tylko dopełniają miasto – zbudowałbyś takie miasto? Miasto może nie. Ale dzielnicę? Czemu nie. Fajnie byłoby to zobaczyć. Da się zrobić.


chomicki

107

Maciej Chomicki: Mała architektura modularna dla Warszawy, dzięki uprzejmości artysty

Marcin Chomicki (ur. 1976) – zajmuje się sztuką w przestrzeni publicznej, malarstwem, fotografią, animacją 3D. Ukończył Wydział Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie oraz asyriologię w Instytucie Orientalistycznym na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2004 roku pracuje jako adiunkt na Wydziale Malarstwa macierzystej uczelni, w 2011 uzyskał stopień doktora sztuk pięknych na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Współzałożyciel i współprowadzący Galerię 2.0, która działała przy ASP w Warszawie w latach 2009–2013. Czterokrotny stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz programu Młoda Polska. W 2018 roku otrzymał stypendium Miasta Stołecznego Warszawy. Mieszka i pracuje w Warszawie. www.chomicki.art.pl


krężlik

108

Umowa o dzieło

42%

Umowa zlecenie

24%

Umowa o pracę

13%

Brak umowy

21%


krężlik

109

Wchodzenie w

zawód Z architektem

A d ri a n e m K ręż li k i e m ,

autorem badań o stażach architektonicznych w Polsce, rozmawia Maci ej F rąckow i ak.


110

krężlik

MACIEJ FRĄCKOWIAK: Ostatnio pojawia się sporo badań realizowanych przez architektów, które dotyczą słabości tego pola1. W ten trend wpisują się także badania staży i pracy zarobkowej studentów, które realizowałeś. Skąd się wzięły? ADRIAN KRĘŻLIK: Mam duży kontakt ze studentami, staram się być partnerem w dialogu, którego często na uczelni brakuje. Jednym z fundamentalnych tematów rozmów jest to, że architektura to jednak zawód, a więc trzeba o niej myśleć także przez pryzmat warunków pracy. Może dlatego, że mój pierwszy staż, który odbyłem w Izraelu, był płatny, potem było dla mnie całkowicie naturalne, że wszystkie staże są płatne. Kiedy więc dostałem informację, że któryś z moich zdolnych i pracowitych studentów dostaje od pracodawcy wynagrodzenie, które jest nieodpowiednie do jego wkładu pracy, to zacząłem się zastanawiać, jak często zdarzają się podobne przypadki, a także co się w tej sprawie zmieniło, odkąd sam skończyłem studia. Skontaktowałem się z Michałem Starzyńskim, studentem Politechniki Warszawskiej, którego miałem przyjemność uczyć kilkukrotnie, by zapytać, jak ta sytuacja wyglądała u niego i jego znajomych. Okazało się, że stawki godzinowe kształtowały się często poniżej prawnie dozwolonych, a ilość pracy i umiejętności, jakich wymaga się od studentów, była za duża. Pomyślałem, że to musi być przekłamany obraz, bo nie może być tak, że wszyscy zatrudniający są krwiożerczymi kapitalistami chcącymi zbudować swoją pracownię i karierę na plecach młodych architektów. Stąd decyzja, by przyjrzeć się zagadnieniu bardziej systematycznie. MF: Pomówimy o wynikach, ale lepiej je zrozumiemy, gdy odpowiemy sobie na pytanie, dlaczego staże są ważne. Czym zatem powinny one być w założeniu? AK: Staż to moment wejścia młodego człowieka na rynek pracy, skonfrontowanie się z rzeczywistością. Na stażu kontynuuje się też naukę architektury, ale na przykładach budynków, które zostaną wybudowane. To też pierwszy moment, kiedy pojawia się klient, a nie wykładowca. Poznaje się też takie elementy zawodu jak etyka, godziny pracy, konieczność jej organizowania, współpraca z innymi osobami – wszystko to, co kształtuje kolejną osobę, która w przyszłości będzie tworzyła architekturę. To niestety także 1 Zob. np.: badania kwartalnika „Rzut”, nr 15 (Zawód), s. 41-73, Warszawa 2017; zob. też raport Architektem się bywa, przygotowany na zlecenie BAiPP m.st. Warszawy przez Fundację Bęc Zmiana, [online], https://issuu.com/ beczmiana/docs/raport_architektow_issuu, [dostęp 07.02.2019].


krężlik

111

często pierwszy moment, w którym młodzi architekci poruszają kłopotliwy temat wynagrodzenia, o którym na studiach najczęściej w ogóle się nie rozmawia. Na stażu masz kontakt ze swoim pierwszym pracodawcą, od którego najpewniej nauczysz się najwięcej, nabierzesz dobrych i złych nawyków. Odpowiedzialność starszych kolegów wobec młodszych polega zatem na tym, żeby ich uczyć, w jaki sposób powinno się pracować w architekturze. MF: Staż powinien się wiązać z perspektywami rozwoju, który jednak ktoś musi umożliwiać, dostrzegając w tym także swój interes. Spójrzmy więc na zagadnienie z drugiej strony: po co staże biurom? AK: Rozwój technologiczny sprawia, że mamy coraz więcej narzędzi, konceptów, a także kontaktów z innymi specjalistami. Studenci często przynoszą do biura nową, świeżą wiedzę i umiejętności, których starsze pokolenia zwyczajnie nie mają, bo ich wcześniej albo nie było, albo trudno je było wykształcić. Kiedy kończyłem studia, to studentów zatrudniano do robienia renderów. Oczywiście poprzez te rendery stażyści kreowali też nowy język wizualny, za pomocą którego dana pracownia chciała się prezentować. Myślę, że dzisiaj wygląda to podobnie, tylko w odniesieniu do innych technologii. Studenci szybciej je rozumieją, mają też na ich naukę więcej czasu niż starsi koledzy. W ten sposób wspomagają pracownie, rozwijają je, dzięki czemu pracownia bogaci się i rośnie. Innymi słowy, studenci najczęściej wnoszą coś ciekawego – jeżeli nie do pracy, która bezpośrednio przynosi biurom zarobek, to wnoszą elementy, które przynoszą pracowniom rozpoznanie, doświadczenie, budują też szersze portfolio. MF: Przejdźmy do wyników waszych badań. Okazało się, że jedna piąta stażystów pracuje bez umowy. To dużo czy mało? AK: Tak, naszą ankietę wypełniło około 600 osób, z czego 20% zadeklarowało, że nie posiada żadnej umowy. Być może w mniejszym zakresie, niż się spodziewałem, ale w dalszym ciągu kształtujemy więc niepoprawne wzorce wśród młodych, dając przyzwolenie na działanie w sposób niezgodny z literą prawa. Bardzo mi się to nie podoba, bo to są młodzi ludzie, którzy zaczynają pracować, i dobrze byłoby im pokazać, w jaki sposób takie problemy powinno się rozwiązywać. No i oczywiście jeżeli pracodawca nie ma umowy z pracownikiem, to pojawia się pytanie, czy w podobny sposób współpracuje z innymi partnerami w procesie projektowo-inwestycyjnym. Taki nieformalny układ oznacza też, że w dowolnym momencie pracodawca może ze mnie – czy ja mogę z niego


112

krężlik

– zrezygnować. Poza tym przecież jednym z głównych przymiotów architekta i architektury jest odpowiedzialność za projekt, dalsze życie obiektu, komfort i bezpieczeństwo ludzi w nim mieszkających czy pracujących. Łamanie szeroko akceptowanych umów społecznych wysyła zły sygnał do młodego człowieka, który zaczyna kwestionować budowane przez lata wartości w konfrontacji z „prawdziwym światem”. MF: Z badań wynika też, że stażyści zarabiają średnio 20 zł na godzinę. Czy i tutaj rzeczywistość okazała się lepsza od twoich pierwszych przypuszczeń? AK: Przed badaniami dowiedziałem się od swoich studentów, że ktoś na początku dostaje 8 czy 10 zł za godzinę. To jest bezprawne i wydawało mi się to zwyczajnie bezczelne. Zaczęliśmy to badać i okazało się, że faktycznie 26% odpowiadających zarabia poniżej 10 zł na godzinę. Dla mnie była to sytuacja rozczarowująca. Z drugiej strony badanie pokazało, że 21% zarabia powyżej 20 zł na godzinę, co jest sytuacją dobrą, bo oznacza, że pracodawca docenia swojego pracownika. Warto jeszcze zwrócić uwagę na medianę, która wynosi 14 zł. Oznacza to, że połowa studentów zarabia mniej. Taka sytuacja wydaje się zastanawiająca i prawdopodobnie może ich demotywować. MF: Zaskakiwać mogą także relatywnie niewielkie różnice w przeciętnych wynagrodzeniach wypłacanych w największych polskich miastach. AK: Oczywiście praca w Warszawie jest najlepiej płatna, ale okazało się, że Poznań, Wrocław, Kraków, Łódź mają zarobki jedynie o kilka złotych niższe, a koszty życia są tam jednak zdecydowanie inne. Jedynie Białystok lokuje się znacznie poniżej średniej, bo można tam zarobić niewiele powyżej 10 zł, co wyjaśnia, dlaczego wielu zdolnych studentów wyjeżdża na studia magisterskie z Podlasia. Zaskoczyło mnie też, że w zasadzie nie ma różnicy w zarobkach między kobietami i mężczyznami. Wydaje mi się, że może mieć to związek z coraz większą świadomością pracodawcy i pracownika. Choć z drugiej strony, sądzę, że pracodawcy nie myślą o studentkach w kategoriach kobiet, które wkrótce zaczną życie rodzinne. MF: Czy wyniki waszych badań ujawniają jakiś związek między warunkami pracy a – powiedzmy – prestiżowością biura? Mówiąc inaczej, czy uznane biura zatrudniają na lepszych warunkach, a może odwrotnie – wychodzą z założenia, że studenci powinni się cieszyć, że w ogóle mogą w takim miejscu praktykować?


krężlik

113

Mężczyźni 13,75 Kobiety 13,33 * Mediana stawki godzinowej w złotówkach na rękę.

Warszawa 15,88 Łódź 12,69 Poznań 12,50 zł Wrocław 12,31 Kraków 11,76 Białystok 10,63 * Mediana stawki godzinowej w złotówkach na rękę. Pominięto dane dla Gdańska (za mało odpowiedzi).


114

krężlik

AK: Nie pytaliśmy o to w ankietach, w odpowiedziach na pytania otwarte też nie dostrzegam takiej prawidłowości. Wydaje mi się też, że polski rynek architektoniczny jest na to za młody. Mogę spróbować odpowiedzieć jedynie na podstawie swoich doświadczeń zagranicznych. W Londynie, gdzie de facto zaczynałem moją ścieżkę zawodową, zasada jest taka, że jeżeli pracownia robi duże, komercyjne projekty i dobrze sobie radzi na rynku, to także dobrze wynagradza swoich pracowników. Jeżeli z kolei pracownia jest dość eksperymentalna, wspólnie z nią próbujesz nowych rzeczy, koncepcyjnie i intelektualnie, to prawdopodobnie dostaniesz niższą pensję. Jest to jakiś taki kompromis, na który trzeba iść. Zasadniczo jednak spotkałem się z tym, że jeżeli pracownia dobrze sobie radzi na rynku i nieważne, czy robi projekty interesujące, czy nie, to nie tylko jest w stanie, ale i chce odpowiednio zapłacić swoim pracownikom. Dotyczy to też stażystów. MF: Spróbujmy odnieść te wyniki do ogólniejszych dyskusji o słabościach czy potencjałach polskiej architektury. Wielu architektów narzeka na przykład na niedostateczną solidarność zawodową czy brak społecznego uznania dla ich pracy. AK: Wydaje się, że solidarność zawodowa przejawia się chociażby w negatywnej konkurencji. Nie znam też wielu przykładów, kiedy polscy architekci pracują wspólnie nad większymi projektami; chętniej zaprasza się specjalistów z innych branż. Wspomniany przez ciebie problem braku zaufania społecznego do architektów ma z kolei wiele warstw. Przede wszystkim my, architekci, nie potrafimy komunikować tego, co robimy. Dyskusja wśród użytkowników, ale również wśród architektów, toczy się najczęściej na poziomie estetyki. O architekturze mówi się wtedy jako o sztuce. Chyba nie muszę wspominać, że tak nie jest. Trudno mi znaleźć moment w historii, kiedy zawód architekta tyle stracił. Jeśli przypomnę sobie koncepcje futurologów z lat 50. i 60., którzy rozgrzewali dyskusję publiczną, czy twórców wielkich osiedli mieszkaniowych z lat siedemdziesiątych, którzy na stałe zmieniali rzeczywistość tysięcy Polaków, czy perły brutalizmu, widzę ogromny dysonans. Staże i praktyki są bardziej odzwierciedleniem słabości polskiej architektury, jako dziedziny gospodarki. Kształtują sposób pracy, mają budować zaufanie i określać reguły gry. Jeżeli młodzi praktykanci potrafią postawić granice w sposób jasny i wprowadzać nowe standardy (czasami uważane za „bezpodstawną roszczeniowość”), to w konsekwencji architekci, którzy pracują w pracowni, też będą musieli tę granicę postawić. Jeżeli stażysta


krężlik

115

jest na tyle pewny siebie i decyduje, że nie chce pracować po godzinach, to starszy kolega też może sobie teraz postawić pytanie: „Dlaczego ja pracuję po godzinach, skoro mój młodszy kolega zrozumiał, że praca po godzinach jest nie do końca odpowiednia?”. MF: Praca nad wyzwaniami, o których wspomniałeś, przynosi zyski w dłuższej perspektywie i wymaga takiegoż myślenia. Na krótką metę negatywne praktyki, o których rozmawialiśmy wcześniej, mogą się przecież nawet wydawać sensowne. Dlaczego niektórzy właściciele biur je stosują? Dlaczego studenci się na nie godzą? Co na to wszystko uczelnie kształcące architektów lub organizacje branżowe? AK: Zacznę od ostatniego wątku. Uczelnie wysyłają studentów na staże, bo taki mają obowiązek, ale poza tym ich to nie interesuje. Nie słyszałem też, by któraś z organizacji architektonicznych w Polsce wypowiadała się na ten temat albo starała jakoś regulować, choć istnieją próby regulowania wynagrodzeń architektów za projekty określone w cenniku SARP-u, ale nikt się do nich nie stosuje. Przechodząc do uzasadnień po stronie zatrudniających pracowni: część z nich prowadzona jest przez nobliwych mentorów, którzy nadal myślą sobie, że „praca ze mną to jest wystarczający zaszczyt”. Większość tych pracowni powstała na początku transformacji, a więc w latach, gdy wszystkie rozwiązania prawne i umowy społecznie nie były do końca jasne, dopiero się definiowały, i po prostu kontynuują złe wzorce z lat wcześniejszych. Co się zaś tyczy studentów, myślę, że właśnie nadchodzi taki moment, kiedy młodzi architekci powiedzą swoim starszym kolegom: „Nie, ja już nie będą tak robić, bo tak się już dzisiaj nie robi, bo dzisiaj mamy rok 2019 i sprawy rozwiązuje się trochę inaczej. Jeżeli pan/ pani w ten sposób pracuje, no to ja dziękuję, znajdę sobie staż gdzie indziej, w innej pracowni, a może za granicą, bo to nie jest dla mnie żaden problem”. Pewnie nie będzie się to zawsze działo wprost, ale jeśli o określonej pracowni będzie krążyć niekorzystna opinia, to młodzi studenci nie będą chcieli do niej przychodzić. A przecież młoda krew ubogaca każde miejsce pracy kreatywnej. MF: Upodmiotowieni studenci i studentki to ważni aktorzy zmiany, ale w jej realizacji wydatnie mogłyby pomóc uczelnie, zwłaszcza we współpracy z pracowniami. AK: Myślę, że często zapomina się o akademii i jej roli jako katalizatora. Pewnie udałoby się wypracować jakiś system współpracy pomiędzy uczelnią a pracowniami, w którym wszyscy mogliby zyskać: gdyby na przykład każda zainteresowana pracownia


116

krężlik

przygotowała program praktyk, w którym określa wymagania wobec studenta oraz co zyska w trakcie stażu, uczelnia polecałby zaś najlepsze staże, do których dopłacałoby Państwo. Nie należy na to patrzeć w kategoriach rozrzutności, ale wzmacniania jakości i inwestycji. Dobrze, gdyby w poprawę warunków stażu zaangażowały się także organizacje studenckie – te zresztą trochę pomagały w tym badaniu. Wartościowym elementem byłoby także pokazanie dobrych przykładów staży – w jaki sposób wpłynęły one pozytywnie na rozwój pracowni. Pewnie byłoby to w gestii architektów, którzy chcieliby opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Byłoby też dobrze, gdyby uczelnie, które wysyłają studentów na staż, dysponowały listą zaufanych pracowni – wiedziały, z kim warto pracować, w której pracowni studenci się rozwijają. Potrzebne są też mniej spersonalizowane formy współpracy uczelni z pracowniami, nieopierające się tylko na tym, że pracownik uczelni jest zarazem szefem pracowni przyjmującej studentów na staż. MF: A jak do pozytywnych zmian w regułach staży dołożyć się mogą organizacje cechowe? AK: W Wielkiej Brytanii staże architektoniczne są płatne. Brytyjska Izba Architektów (RIBA) rozwiązała sprawę w ten sposób, że w latach 2011–2013 zapowiedziała, że jeżeli pracownie będą stosować zakazane prawem praktyki, to zwyczajnie odbierze im licencje. Rzeczywiście potem odebrała kilka licencji. Studenci dalej wskazywali pracownie działające nie fair i RIBA była bardzo twarda w swoim postanowieniu – po prostu odbierała pracowniom kolejne licencje, a zatem prawo do wykonywania zawodu (w Wielkiej Brytanii licencje przyznaje się pracowniom). Tak samo było w Australii. Prezes tamtego stowarzyszenia powiedziała, że „to są działania bezprawne i należy się liczyć z ich konsekwencjami”. Bez wątpienia użyto dość radykalnych środków, ale prawdopodobnie nie było innego wyjścia. MF: Co dalej z waszymi badaniami? Jakie są plany? Które ze wspomnianych czynników zmiany będziecie starać się uruchomić? AK: Pierwszym elementem, który wzmocniłby młodych studentów stażystów, byłoby wydanie poradnika. Chodzi mi po głowie elementarz, który tłumaczyłby, jakie są prawa i obowiązki pracownika oraz pracodawcy. Coś, co pomogłoby początkującym architektom odnaleźć się w nowej dla nich sytuacji na rynku pracy. Wszystkie te informacje są gdzieś poumieszczane na stronach ministerstw czy ZUS-u, ale napisane takim językiem lub w takich miejscach, że trudno z nich skorzystać. Myślę, że wystartujemy z projektem


krężlik

117

<10 zł/h 26% 10-20 zł/h 44% >20 zł/h 20%

* Obliczenia na podstawie dwóch odpowiedzi na dwa pytania: „Ile zarabiasz miesięcznie na rękę?” oraz „Ile godzin pracujesz średnio w miesiącu (razem z nadgodzinami)?”.

crowdfundingowym, który sfinansuje przedsięwzięcie – taki sposób zbierania funduszy pozwoli nam na całkowitą niezależność, a z drugiej strony potwierdzi, czy rzeczywiście jest potrzeba i zainteresowanie takim wydawnictwem. Poradnik mógłby być oczywiście przyczynkiem do czegoś więcej. Nie lubię patrzeć na rzeczy negatywne, staram się raczej znaleźć rozwiązanie systemowe. By to zrobić, zdecydowanie potrzebna jest pomoc wszystkich osób, które są zainteresowane poprawą jakości polskiej architektury.

Adrian Krężlik architekt, zajmuje się zastosowaniem współczesnych technologii w projektowaniu, aby architektura była bardziej zrównoważona. Doświadczenie zawodowe zdobywał w Zaha Hadid Architects w Londynie, Rojkind Arquitectos oraz FR-EE Fernando Romero w Meksyku. Brał udział w licznych festiwalach dotyczących projektowania i dizajnu. Od 2014 roku prowadzi platformę edukacyjno-doradczą Architektura Parametryczna. Od 2016 roku współtworzy berliński start-up Parametric Support, który zajmuje się aplikacją optymalizacji w procesach architektonicznych. Wykładowca School of Form. Maciej Frąckowiak socjolog, doktor nauk społecznych, badacz miasta i kultury wizualnej. Autor i redaktor tekstów oraz książek naukowych i popularyzatorskich o tej tematyce, m.in. raportu Architektem się bywa, przygotowanego wspólnie z Fundacją Bęc Zmiana na zlecenie BAIPP m.st. Warszawa. Inicjator i kurator działań animujących miejską przestrzeń publiczną. W latach 2016–2018 członek zespołu koordynującego program Bardzo Młoda Kultura Narodowego Centrum Kultury. Wykładowca School of Form.


118

Grupa budapeszt

MRW = M = W


Grupa budapeszt

WRM = M = W

119

Nie przeceniamy skuteczności sztuki i zdajemy sobie sprawę, że na każdego działa trochę inaczej – pisze Grupa B uda peszt i ujawnia znaczenia trójkąta MONTAŻ – RÓWNANIE – WYMIAR, niekonwencjonalnie wykorzystując do tego zero


120

Grupa budapeszt

Podobnie jak istotą montażu jest cięcie, istotą równania jest podział: jedna klatka filmowa oddzielona od kolejnej; czarny, wąski pasek łączący jeden nieruchomy obraz z drugim; jedna ze stron przeciwstawiona drugiej, a pomiędzy nimi dwa równoległe czarne prostokąty, bardzo wąskie, w poziomie, które sprawiają, że to co z lewej strony jest tym, co z prawej strony. Nie inaczej z wymiarami: drugi wymiar nie jest sklejony z trzecim, nie przechodzi w niego płynnie, ale przeciwnie – przechodzi, pozostawiając pewien uskok. W tym uskoku znajdują się dyskretne przecięcia, które nazywaliśmy wymiarem drugim i pół. Ale wspominaliśmy także, że prawdziwy podział nigdy nie daje się sprowadzić do dwóch stron, jeśli zachodzi między stroną lewą a prawą, między jedynką a dwójką, nigdy nie jest prawdziwym podziałem. Prawdziwy podział zaczyna się od trzech. Dlatego w trójkącie MONTAŻ – RÓWNANIE – WYMIAR zawiera się cała wiedza hermetyczna, w którą wgląd ma Grupa Budapeszt i którą w roku 2018 w NN6T dzieliła się z czytelnikiem. Przyszedł czas na ujrzenie trójkąta w całości. Naturalnie pod żadnym pozorem nie należy rysować tego trójkąta – w interesujących nas obszarach zmysłowa naoczność jest tyleż pociągająca, co zwodnicza, nieoszlifowana siłą intelektualnej redukcji prowadzi donikąd. MONTAŻ – RÓWNANIE – WYMIAR w oczywisty sposób mówi nam o odpowiedniości zachodzącej między montażem a wymiarem. Przyjrzyjmy się dokładnie temu trójkątowi sprowadzonemu do jednej linii tekstu. MONTAŻ – RÓWNANIE – WYMIAR


Grupa budapeszt

121

Środkowa część tej linii w jasny sposób komunikuje relacje między dwiema stronami. Jeśli MONTAŻ to strona lewa, a WYMIAR to strona prawa, to w rzeczy samej za znaki składające się na słowo RÓWNANIE można podstawić znak wizualny opisujący to, co słowo RÓWNANIE robi. To znaczy: = MONTAŻ – RÓWNANIE – WYMIAR to przecież nic innego niż MONTAŻ – = – WYMIAR. Już tutaj widać jednak, że nie mamy do czynienia z jednym trójkątem równobocznym, ale raczej zawsze z trójkątem równobocznym zawierającym dwa trójkąty równoboczne. Poprzednie zdanie możemy wszak zaprezentować jako: MONTAŻ – RÓWNANIE – WYMIAR = MONTAŻ – = – WYMIAR. Co należy interpretować dosłownie tak: przy zajściu odpowiedniej równości trójkąt (a więc także i trzy wymiary) jest redukowalny w zapisie do równania, w którym znak równości jest trzecią stroną, a nie tylko łącznikiem dwóch pierwszych. Pamiętajmy jednak, że cały czas mówimy tutaj o dwóch trójkątach, pomiędzy którymi zachodzi równość. A więc: = MONTAŻ – RÓWNANIE – WYMIAR

=

MONTAŻ – = – WYMIAR

Oto jak dwa trójkąty można zamknąć w dwóch prostokątach, pomiędzy którymi tworzy się trzeci, oznaczający równanie, równość, ale i porównanie. A oto jak można zmultiplikować te dwa trójkąty (tekstowe) wpisane w prostokąty (graficzne). MONTAŻ – RÓWNANIE – WYMIAR

=

MONTAŻ – = – WYMIAR

M – R –W

=

M – = –W


Grupa budapeszt

122

W logice najważniejsza jest jednak elegancja. – = – jest dziwadłem, z którym trzeba się zmierzyć, zredukować, ujarzmić, nie tracąc jego znaczenia. To, co wiemy z pewnością, to że mamy trzy linie, na których zawieszone są wąskie, poziomie prostokąty, jedną linią jest ta tutaj –, drugą jest linia wyższej kreski w =, a trzecią jest jej linia niższa. W skrócie więc ≡. Właściwa redukcja przyjmuje więc formułę: M ≡ W, co oznacza: M jest styczne z W. Jest to zresztą całkowicie intuicyjne, wiemy od dziecka, że M to po prostu odwrócone W. Interesujące wydaje się jednak to, że ze względu na zawartość środkowego prostokąta, między M i R, i W z lewej strony musi zachodzić podobna relacja (jeśli strona lewa i prawa połączone są znakiem równości). A skoro tak, to rzecz jasna środkowe = można również zamienić na ≡. M – R –W

M ≡W

Można również ten stosunek przedstawić za pomocą badań nad pochodzeniem liter. Litera M pochodzi od egipskiego symbolu oznaczającego morze: . Natomiast W, ma swoje źródło w literze, której pierwotnym znaczeniem było berło: lub różdżka. Skojarzenie z momentem, w którym w czasie ucieczki z Egiptu Mojżesz nakazuje morzu się rozstąpić, narzuca się samo. To koncepcja o tyle trafna, że przywodzi na myśl kolejną literę: U, która również pochodzi od berła, ale jej kształt idealnie oddaje rozstąpione morze. Małe u w logice jest natomiast symbolem koniunkcji, która pozwala na montaż elementów układu. Rodzi się jednak pytanie: Jak obliczyć faktycznie występującą styczność pomiędzy elementa-


Grupa budapeszt

123

mi, tak na pierwszy rzut oka nieprzystawalnymi jak te powyżej? Z podpowiedzią śpieszy tutaj teoria trzeciego zdjęcia, która pozwala na multiplikowanie tych konfundujących momentów z dowolnym zestawem dwóch zdjęć i trzeciego – burzyciela porządków. Pozwala też dostrzegać trójkąty tam, gdzie ich nie widać na pierwszy rzut oka, jak w przypadku powyższych prostokątów. Teoria ma szereg elementów. Jednym z nich jest obliczanie objętości podwójnych figur, które są ze sobą styczne. Jedną z metod obliczania skuteczności nałożenia figur może być wyobrażenie stosunków między trzema prostokątami jako stosunków wymiarów poszczególnych boków każdego z nich, które z kolei dzielone są przez cyfry kolejnych liter. Otrzymujemy w ramach tej metody dość skomplikowany zapis: (a1 : b1) : (M : R : W) x (a2 : b2) : (o) x (a3 : b3) : (M : W). Podstawmy pod to jakieś wartości i zobaczmy, co nam z tego wyjdzie. (4 : 3) : (13 : 17 : 20) x (16 : 9) : (0) x (4 : 4) : (13 : 20), czyli 1,3 : 0,038 x 1,8 : 0 x 1 : 0,65, czyli 34,21 x 0 x 0,65, czyli 0. Zero.

No właśnie. W zerze dokonuje się styczność trójkątów w prostokątach. To w zerze na siebie nachodzą, stapiają się w jeden, zyskują te same rozmiary i kształty. Czasem łatwiej je zobaczyć, kiedy nie wiadomo, czy są ze sobą styczne. Czasem styczność sprawia, że znikają. W tym względzie pouczająca jest lektura Ziemi jałowej Eliota, który notuje „migotanie” trzeciego pasażera: Kim jest ten trzeci, który zawsze idzie obok ciebie? Gdy liczę nas, jesteśmy tylko ty i ja.


124

grupa budapeszt

Lecz gdy spoglądam przed siebie w biel drogi, Zawsze ktoś jeszcze idzie obok ciebie, Stąpa spowity płaszczem brunatnym, w kapturze. Nie wiem, czy jest to kobieta, czy mąż - Kim jest ten, który idzie po twej drugiej stronie?

Inspiracją dla Eliota były opowieści polarników, którzy twierdzili, że w przetrwaniu najcięższych warunków pomagała im postać, która w najtrudniejszych momentach pojawiała się, „migocząc”, a której pierwotnie w grupie nie było. Fakt, że opowiadają o tej obecności polarnicy, którzy przetrwali, może oznaczać, że pełni ona funkcję przewodnika. Podobnie nasz współczynnik oferowany przez trzecie zdjęcie jest zbawcą dwóch pozostałych, który umożliwiając znaczeniowe spięcie, jednocześnie zapewnia pozostałym dwóch raison d’etre. Bardziej odpowiednio byłoby więc zapisać nasze równanie nieco inaczej, oddając sprawiedliwość eliotowskiemu znikaniu czy migotaniu.

Oto wzór na styczność, który tłumaczy wszystkie nasze ubiegłoroczne dociekania. Jest wzorem ukazującym cienie, jak w Entuzjazmie Wiertowa, w którym cień odkleja się bohatera i przyłącza się do innych cieni. Jest to kluczem do zrozumienia wpływu, który powinno roztaczać kino statystyczne. Pokazywać powinno w pierwszym rzędzie niesprawiedliwość społeczną i brak równowagi. Powinno mówić: „Popatrz! Wszystko idzie ku gorszemu! Cieni


grupa budapeszt

125

w kadrze coraz więcej! Obudź się, wyjdź z kina i coś z tym zrób!”. Czy widz tak robi rzeczywiście? Ciężko orzec. Dlatego Grupa Budapeszt postanowiła podzielić się wzorem na prawdopodobieństwo zmiany wywołanej przez dzieło kina statystycznego. Pisaliśmy tutaj wielokrotnie o montażu i cięciu. Tym razem wznieśmy się na poziom meta. Nie będziemy już widzieć poszczególnych kadrów i ilościowych dystynkcji pomiędzy nimi. Nie będzie nas zajmował wzrost powierzchni zacienionej w obrębie kadru do tej poza nim ani to, jak te dwie wartości odnoszą się do elementarnego równania cienia. Kino to maszyna społeczna. Montaż ma na celu wywarcie wpływu na widza. Nie przeceniamy skuteczności sztuki i zdajemy sobie sprawę, że na każdego działa trochę inaczej. Przełożenie na stosunki matematyczne umożliwia jedynie wyobrażenie sobie statystycznej szansy zaistnienia realnej zmiany w danej próbie potencjalnych widzów. Skoro probabilistyka jest podstawą statystyki, siłą rzeczy również nasza reprezentacja powinna należeć do tego działu matematyki. Po pierwsze należy wyodrębnić przestrzeń probabilistyczną. Dla nas będzie ona określona przez: • ustalenie niepustego zbioru Ω, zwanego przestrzenią zdarzeń elementarnych – w naszym przypadku film statystyczny; • określenie na nim σ-ciała F, zwanego przestrzenią zdarzeń losowych – ciało widza; • określenie na F unormowanej miary P – miary probabilistycznej (prawdopodobieństwa) – liczba impulsów odpowiadających za ewentualną zmianę postaw. Trójka (Ω, F, P) to przestrzeń probabilistyczna, która w naszym przypadku będzie określona ścia-


126

grupa budapeszt

nami kina lub galerii. To trójwymiarowa przestrzeń, w której mogą zajść przemiany przekraczające jej granice. To również przestrzeń, w której graf styczności poddawany jest ciągłemu migotaniu, aż do czasowego znikania w czasowych ekwilibriach, kiedy gęstość cieni w kadrze odpowiada dokładnie ilości materii je rzucających. Tutaj kino statystyczne i jego teoria przecina się z teorią trzeciego zdjęcia, która pozwala na multiplikowanie konfundujących momentów z dowolnym zestawem dwóch zdjęć i trzeciego – burzyciela porządków, ale również tego, który przynosi zmiany. Teoria ma szereg elementów. Jeden z nich dotyczy wielkości zdjęć i ich wzajemnych stosunków. Na pytanie, czy większe zdjęcie jest lepsze, jedyną poważną odpowiedzią jest: „To zależy” (w oczywisty sposób od wielu czynników). Jedną z metod obliczania skuteczności trzeciego zdjęcia może być wyobrażenie stosunków między trzema zdjęciami jako stosunków wymiarów poszczególnych boków każdego ze zdjęć (oczywiście zdjęcie o kształcie tonda sprawiałoby problem). Otrzymujemy w ramach tej metody dość skomplikowany zapis: a1 : b1 x a2 : b2 x a3 : b3. Podstawmy pod to jakieś wartości i zobaczmy, co nam z tego wyjdzie. 4 : 3 x 16 : 9 x 4 : 4. 1,3 cm x 1,8 cm x 1 cm = 2,34 cm³. Gdzie szukać tej wartości, patrząc na zdjęcia? Jest to przestrzeń, która na trygonometrycznym wykresie o osiach x, y i z (lub Ω, F, P) wychodzi poza przestrzeń wyznaczoną przez usytuowanie każdego zdjęcia na odpowiadającej mu osi i przeskalowanie do wspólnej skali. 2,34 cm³ to resztka, która jest odpowiedzialna za ciągłą cyrkulację znaczeń. Pozornie możemy ją zlokalizować na jednym ze zdjęć. Przyjmijmy na chwilę, że jest to głośnik z jed-


grupa budapeszt

127

nego ze zdjęć pokazanych i opisanych w poprzednich odcinkach (w tym przypadku to zdjęcie funkcjonowałoby jako trzecie). Uważny widz zauważy, że nawet usunięcie tego fragmentu nie zatrzymuje ruchu, który powodowany jest nie przez jakiś element jednego ze zdjęć, ale przez triangularny układ, który generuje dodanie trzeciego zdjęcia do dwóch danych uprzednio zdjęć. Wykadrowanie głośnika po prostu zmienia jedynie relacje, a nie usuwa zasady. Triangulacja montażu trzeciego zdjęcia prowadzi do wyodrębnienia współczynnika odpowiadającego za obszar cyrkulacji znaczeń w ramach powierzchni trzech zdjęć – trzech wymiarów (W). Eksperyment wytworzenia przestrzeni probabilistycznej wokół idei kina statystycznego pozwala natomiast na nadanie współczynnikowi M wartości określającej możliwość zmiany. Okazuje się, że wzór wyodrębniony uprzednio pozwala na uzgodnienie tych dwóch obszarów badawczych w nadrzędnym równaniu: M ≡ W.

Grupa Budapeszt zawiązała się w 2016 roku w Budapeszcie. Tworzą ją artyści i kuratorzy: Igor Krenz, Michał Libera i Daniel Muzyczuk. Grupa zajmuje się sztuką i życiem, badaniem marginesowych zagadnień wynikających z technicznej reprodukcji, ograniczeń myślenia abstrakcjami oraz wyciąganiem radykalnych konsekwencji z dematerializacji rzeczywistości.


128

o’malley

Doireann O’Malley, Protypes, kadr z filmu, dzięki uprzejmości autorki


o’malley

Tra ns

129

Śnienia Niebinarne ciała, sny i późnomodernistyczna architektura w filmie nagrodzonym Berlin Art Prize – z Doire a n n O’Ma lle y , autorką Prototypes rozmawia R omua ld Demide n ko


130

o’malley

Prototypy to tytuł jednej z części filmowej trylogii nagrodzonej podczas tegorocznej edycji Berlin Art Prize. Centralnym tematem filmu jest transformacja ciała, a towarzysząca narracja budowana jest równolegle z elementów fikcji i realnych doświadczeń występujących w niej bohaterów-uczestników. Ich sny są odtwarzane kolektywnie i interpretowane za pomocą psychoanalizy, a tytułowe protowersje hybrydowych ciał nakładane są na rzeczywistość za pomocą technologii. Jak opisałabyś Prototypes? Jakie obrazy towarzyszą stanom przejściowym ciała? Prototypes to seria wizji sennych analizujących transpłciowość poprzez praktyki psychoanalityczne, spekulacyjne technologie i odgrywanie ról na żywo. Na ekranie wielokrotnie pojawiają się także ślimaki, które występują w naturze jako stworzenia hermafrodytyczne. Ślimaki przypominają nam, że ludzkość zawsze starannie wybierała z szerokiej gamy nieludzkich podmiotów przykłady podtrzymujące jej pogląd na to, co jest naturalne. W sesjach psychoanalitycznych bohaterowie powracają do scen ze swoich snów, renderują nowe interpretacje przeszłych doświadczeń i tworzą spekulatywne przyszłości. Otwierają drzwi do zdenaturalizowanej kosmogonii płciowej, w której ciała są hybrydyzowane, ograniczenia semantyczne płci są niejednoznaczne. Jeden z bohaterów wyznaje, że doświadczenie przyjmowania testosteronu przypomina film sci-fi, co sugeruje, że przedstawiona tu wersja rzeczywistości była w przeszłości niewyobrażalna. Twój film jest trylogią – dlaczego taki format? Jak dzielą się kolejne części historii? Pierwsza część koncentruje się na transformacji ciała kobiecego w męskie oraz na międzyrelacyjnej bliskości ciał, obiektów, pragnień – wirtualnych i rzeczywistych symbolicznych, między prawdziwymi oraz wymyślonymi porządkami – zarówno przez ograniczenia wyznaczone przez jednostkę, jak i bez nich. Jego treścią jest obserwowanie trzech bohaterów podczas sesji psychoanalitycznych z pseudojungowskim psychologiem gender, odgrywanym przez legendarnego queerowego twórcę i artystę Hansa Scheirla. Druga część filmu przedstawia narrację doświadczenia trzech transkobiecych bohaterek, które dołączają do innych w retrofuturystycznym fikcyjnym instytucie, za który posłużył budynek Akademie der Kunst, tuż obok ikonicznego osiedla Hansaviertel w Berlinie. W instytucie uczestniczą w sesji gry fabularnej typu live action role-playing, gdzie przechodzą dekonstrukcję płci i ego,


o’malley

131

prowadzoną przez „dyrektora”, którego odgrywa komik Jamie MacDonald, oraz psychoanalityka lakanisty, w którego roli pojawia się Michaela Wunsch, będąca psychoanalitykiem także poza filmem. Dekonstrukcja, o której wspominam, przeprowadzona zostaje w ramach trzech gier, które zaprojektowaliśmy wspólnie z Jamiem. Ich celem jest dekonstrukcja płci jako somatycznego doświadczenia na poziomie ciała, umysłu i funkcjonowania w kontekście społeczeństwa. W ostatnim czasie uobecnianie niebinarnych ciał staje się na nowo kwestionowane i wydaje się, że powtarzamy historię emancypowania się ciał sprzed lat. Z kolei ty używasz indywidualnej metody do opowiedzenia o doświadczeniu transformacji ciała, kładąc nacisk na subiektywność. Przestrzennym tłem Prototypes staje się otoczenie późnomodernistycznego osiedla-wystawy Hansaviertel w Berlinie, zaprojektowanego na wystawę Interbau w 1957 roku. Co sprawiło, że właśnie tam zaczyna się akcja twojego dzieła? Wybór osiedla Interbau wydał mi się interesujący przez fakt niezwykle bogatego i zróżnicowanego formalnie modernizmu działającego jako tło filmu, który bada relacje między psychoanalizą, cybernetyką i płcią. Interesuje mnie utopijny aspekt tego, co proponował modernizm, a także moment w cybernetyce, kiedy Alan Turing poruszał kwestię sztucznej inteligencji w swoim artykule The Imitation Game. Interesuje mnie nakładanie się warstw ucieleśnienia, tożsamości płciowej, teorii ciała jako maszyny, architektury, która może być zrekonstruowana, a także ponownie zaprogramowana. Referencje historyczno-sztuczne są powiązane z teoriami mechanizacji i queerowego ujęcia zarówno gender, jak i płci. W swojej realizacji opowiadasz o procesie, jakim jest konstruowanie transciała, i wykorzystujesz do tego niejednoznaczną narrację, opartą między innymi na analizie snów, oraz towarzyszące im obrazy, mieszając narrację. Tło tych wizji staje się do pewnego stopnia fikcyjne, a czasem stapia z rzeczywistością przedstawionych bohaterów lub nawet aktorów, którzy się w nich wcielają. Żeby pogłębić zrozumienie kompleksowego procesu przejścia, opowiadasz o nim poprzez swoją pracę z perspektywy psychiatrycznej, językowej i medycznej. Dlaczego sny stają się tak istotnym elementem twojej pracy?


132

o’malley

Projekt rozpoczął się od spisania moich własnych snów jako próby ich udokumentowania. Stało się to pod wpływem udziału w sesjach psychoanalizy, gdy dotarło do mnie, że moje marzenia senne są w istocie fascynujące. Jednym ze snów w filmie jest mój własny, w którym śnię, że z mojego żołądka wyrastają macki, druga osoba we śnie była osobą trans, którą znam. Jego włosy wyrastały ze skóry w raz zwolnionym, a raz przyspieszonym tempie. Początkowo plan był taki, żeby zaprezentować to marzenie senne jako cyfrową animację. Następnie poprosiłam o udział w filmie artystę i filmowca Pola Merchana. Oboje następnie wzięliśmy udział w analizie snów według metody Junga. Sny Pola zawierały wizje hybrydycznych stworzeń i przedmiotów. Postanowiłam przełożyć jego sen i refleksję analityka na scenę pseudofreudowską, co widać w jednej ze scen w mieszkaniu w berlińskim Hansaviertel. Współrealizujesz swoją pracę z udziałem różnych uczestników-bohaterów, a wykreowane na bazie ich wizji i doświadczeń obrazy są konsultowane poprzez analizę snów. Jak zaczęłaś łączyć te różne warstwy doświadczeń?

Doireann O’Malley, Protypes, kadr z filmu, dzięki uprzejmości autorki


o’malley

133

Gdy realizowałam serię fotografii w okolicy Interbau dwa lata wcześniej, stopniowo docierało do mnie, że to, czym usiłuję się zająć, to w rzeczywistości transdoświadczenie oraz proces przejścia, który może być widziany z perspektywy wykraczającej poza reprezentację ciała. Zależało mi, żeby przybliżyć etapy przemian transgender bohaterów do ich stanów świadomości. Zaczęłam spisywać i dokumentować własne sny dotyczące hybrydowego doświadczenia ciała, jak i towarzyszące mu obrazy surrealistycznego otoczenia. Uczestniczyłam w warsztatach interpretacji snów prowadzonych przez psychoanalityka jungistę. Mniej więcej w tym samym czasie zaczęła się moja współpraca z Polem Merchanem, który stał się głównym bohaterem filmu. Zarówno on, jak i ja uczestniczyliśmy w warsztatach i oboje miewaliśmy intensywne sny. Jego sen został zainscenizowany w pierwszej części, a odpowiedź, którą usłyszy, jest z kolei autentyczną odpowiedzią psychoanalityka.


134

o’malley

W ten sposób proces przemian, jak i doświadczenie Pola są bezpośrednio odtworzone w filmie. Podobnie jest w drugiej części z występującymi w niej Eleną Schmidt, profesjonalną aktorką, Rhyannon Styles, pisarką oraz Matheą Hoffman, fotografką. Każde z uczestników wnosi elementy własnego doświadczenia, które mogą zostać przepracowane i zrekonstruowane wspólnie. To właśnie współpraca z zaproszonymi uczestnikami oparta na bliskości i zaufaniu, dzięki którym udało się nam wytworzyć dość magiczną i autentyczną atmosferę. Mam wrażenie, że relacje powstałe podczas tworzenia filmu mogły się zrodzić poprzez fakt dzielenia się między sobą podobnymi, ale też odmiennymi doświadczeniami, oraz przez możliwość otwierania się na własne i cudze wrażliwości. Scenariusz zaczął się od tekstu wykreowanego na podstawie wywiadów z bohaterami na temat kilku aspektów ich transowego doświadczenia i możliwych transformacji ciała. W badaniach wykorzystano również metodologię analityczną, która obejmowała warsztaty analizy snów u psychoanalityka jungisty Andrésa Ocazioneza. W drugiej części pracowałam z psychoanalitykiem lakanistą, który zajął się wątkiem nieświadomych popędów i innymi koncepcjami, takimi jak podwójne lub podzielone „ja” czy „cień”, w odniesieniu do formowania tożsamości transseksualnych. Konstrukcje męskości i kobiecości zostały zdekonstruowane poprzez warsztaty prowadzone na żywo metodą gry fabularnej i badanie koncepcji gender i utopijnych multiwersji. Możliwość wykorzystania gry dodała również warstwę pytań o behawioralne konstrukcje jaźni. Można sobie wyobrazić, że w zależności od kontekstu miejsca prezentacji twoja praca wzbudzać może różne reakcje. Jak była odbierana podczas twoich ostatnich wystaw w Irlandii i Berlinie? Zdecydowanie w kontekście miejsca, w którym pojawia się tego typu prezentacja, może spotykać się ona ze skrajnie różnymi reakcjami. Wiem, że w Irlandii wiele osób w wieku około 21 lat lub młodszych zareagowało na film entuzjastycznie. Być może dlatego, że nie mieli wcześniej kontaktu z ujęciem tego tematu w takiej formie lub nie widzieli osób transpłciowych na ekranie. Otrzymałam też kilka e-maili od ludzi, którzy poczuli się bardzo poruszeni i chcieli to opisać. W Berlinie reakcje są oczywiście zróżnicowane. Było kilka pytań ze strony publiczności, wśród których pojawiły się komentarze dotyczące spojrzenia kamery z perspektywy podglądania, co oczywiście jest prawdą, a neoliberalna estetyka również została wybrana jako coś nierewolucyjnego lub w zgodzie


o’malley

135

z politycznością transcielesności. Jest to dla mnie interesujący aspekt, ponieważ dotyka kwestii formy lub estetyki oporu i prowokuje pytania o to, jakie wizualne kody i reprezentacje kojarzą się z rewolucyjną polityką. Które obrazy są mniej lub bardziej akceptowalne lub jakiego rodzaju obrazy ludzi lub osób trans są bardziej po stronie wywrotowych polityczności. Wybieram użycie estetyki neoliberalnego, transhumanistycznego opakowania, aby komentować przytłaczający wpływ korporacji i technologii na to, jak postrzegamy rzeczywistość, działamy i zachowujemy się, i reagujemy na politykę tożsamości. Technologiczne otoczenie, w którym funkcjonujemy, daje możliwość emancypowania niebinarnym ciałom. W jaki sposób według ciebie dziś narzędzia cyfrowe mogą być używane do umacniania niebinarności? Cyberucieleśnienia od samego początku dały ludziom wirtualną przestrzeń do zbadania bardziej płynnej tożsamości, w której można bawić się fikcjami płciowymi, wykorzystywanymi do tworzenia interakcji i reprezentacji poza światem, w którym się rodzimy. Podobnie wirtualna rzeczywistość i media społecznościowe mogą sprawić, że stanie się fikcyjną osobowością lub tożsamością, lub płcią, którą wybiorą poprzez cyfrową reprezentację lub w rzeczywistości. Zastanawiam się, jak z twojej perspektywy debaty dotyczące seksualności zmieniają swój charakter w momencie, gdy dzięki mediom społecznościowym oraz – ogólniej – dzięki technologii, otacza nas jeszcze więcej obrazów ciała. W miarę jak nowe formy tożsamości seksualnej stają się coraz bardziej widoczne, zaczęły się też ujawniać nowe punkty widzenia dotyczące transseksualności. Współcześnie w naszej kulturze transseksualność staje się częścią większej obyczajowej zmiany, reorientując sposób myślenia o tożsamości, społecznej adaptacji oraz autokonstrukcji. Jednocześnie można zaobserwować tendencje do coraz bardziej jednorodnego ukazywania własnej reprezentacji i specyficznego utowarowienia ciała, zgodnie z którym na przykład mężczyźni trans za pośrednictwem Instagrama kreują taki swój obraz, jaki odpowiadać może na neoliberalną potrzebę autoreprezentacji siebie jako godnego pochwały mężczyzny i medialnego influencera. W takim kontekście dyskusje na temat płci i transintegracji mogą być dla niektórych osób alienujące, ale współczesna debata dotycząca niebinarnych tożsamości rośnie wraz z trendami. Dlatego za stosowne uważam pogłębione


136

o’malley

narracje wokół formy, będące czasem konsekwencją idei przemiany, a czasem namysłem nad koncepcją takiej transformacji w rezultacie obserwacji formy. Sądzę, że tego typu dyskusje ukazują, jak duża jest potrzeba wyrażania sprzeciwu wobec ograniczeń binarnym porządkiem płci. Fenomen stawania się trans i jego bliskość z różnymi dyscyplinami mody, muzyki i sztuki, jest echem nowego materializmu według teorii intra-akcyjności Karen Barad. Na fali powrotu do konserwatyzmu ujawnianie się niebinarnych i przeoczonych ciał jest również problematyczne z perspektywy języka opisu nietradycyjnych ujęć płci, który zawodzi, czego przykładem jest powielanie stereotypów przez media. Co sprawiło, że zdecydowałaś się zająć tematem? W 2015 roku debata o neutralnych genderowo toaletach w USA oraz jednocześnie rosnący transaktywizm zdecydowanie zmotywowały mnie do zrobienia pracy eksplorującej ruch transciał w sposób, który mógłby wykroczyć poza samo ciało i jego reprezentację. Podkreślasz subiektywność doświadczenia i bazujesz na subiektywnych narracjach transcielesności, żeby odejść od samego tematu ciała. Dlaczego? Odejście od skupienia na samym ciele wynika z faktu, że transgenderyzm, transseksualność i tożsamość płciowa są w pozycji spektrum, czyli wszystkie są stanami psychicznymi ciała, tak fizycznego, biologicznie złożonego, jak i skonstruowanego w relacji do otoczenia. Stąd złożoność i trudność w nakładaniu analizy medycznej lub instytucjonalnej na zmiany stanów bycia i zgodności płci jako zbiorowej kategoryzacji. Destabilizacja płciowej binarności jest również zagrożeniem dla budowy zachodnich, dualistycznych, filozoficznych systemów binarnych i odgrywa istotną rolę w dekonstrukcji, o wiele większą niż tylko płeć. Myślę, że problematyczne jest mówienie o tym, co oznacza doświadczenie bycia transgender, jako że jest ono całkowicie subiektywne i indywidualne. Interesuje mnie badanie tego zjawiska z perspektywy niestabilnych lub zmieniających się kategorii płci. W ostatniej części kontynuujesz wątki snów, wykorzystując VR. Ostatni rozdział Prototypes, który będzie zrealizowany w 2019 jako film 3D, jest wizualizacją niektórych wspomnianych wcześniej snów bohaterów, pokazuje też świat równoległy do wydarzeń, które pojawiały się w dwóch poprzednich odsłonach. W trzecim filmie planuję przełożyć wybrane sny z dwóch poprzednich części na


o’malley

137

Doireann O’Malley, Protypes, kadr z filmu, dzięki uprzejmości autorki

trójwymiarowe animowane instalacje CGI, eksplorujące bardziej żywy, wirtualny świat, w którym widza pochłania horror odrażających psychologicznych krajobrazów snu. Chcę odwrócić neoliberalną estetykę, aby zbadać absurd i złożoną różnicę w naszych umysłach i wprowadzić tytułowe prototypy do świata, w którym mogli lub nie chcieli zamieszkać.

Doireann O’Malley (ur. w 1981 roku w Limerick w Irlandii) tworzy, używając różnorodnych mediów. W swojej praktyce wykorzystuje głównie film i obraz, dodając element tekstowy. Refleksje nad prywatnym doświadczeniem buduje z form o subtelnie politycznym i poetyckim charakterze. Jej prace są konstelacją absurdu, fantazji i marzeń sennych. Romuald Demidenko (ur. 1985) jest kuratorem i producentem kultury, często działającym na styku doświadczenia cyfrowego i fizycznego, przenikania domen publicznych i prywatnych oraz na polu mediacji działań indywidualnych i kolektywnych. Współpracuje z wieloma instytucjami i inicjatywami, m.in. z BOZAR Centre for Fine Arts w Brukseli. We współpracy z Aurelią Nowak i Tomkiem Pawłowskim przygotował sympozjum-wystawę w ramach Otwartego Triennale w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku 2017–2018.


138

rapior


rapior

Bez

ka rn ie

Z Wa ldem a rem R a p ior em , pomysłodawcą i redaktorem książki Bezkarnie. Etyka w teatrze o toczącej się we współczesnym teatrze polskim debacie o etyce, rozmawia B og n a Św iątkowsk a

139


140

rapior

Po co ta książka i dlaczego teraz? Celem książki jest ułatwienie czytelnikowi włączenia się w niektóre z aktualnie toczonych debat na temat teatru i jego etyki. Zależało nam, aby dotrzeć także do czytelnika nieakademickiego, tzw. zwykłego widza. Adam Ziajski, szef Sceny Roboczej, postawił mi jeden warunek, gdy rozmawialiśmy o jej kształcie: „Chciałbym, aby moja mama mogła zrozumieć tę książkę”. Takie postawienie sprawy bardzo mi odpowiada, ponieważ od zawsze dążę, zwłaszcza w badaniach publiczności teatralnej, do tego, aby przybliżyć teatr tzw. zwykłemu widzowi. Łatwo sobie wyobrazić, że wiele osób może być zdezorientowanych, gdy słyszy newsy o łamaniu norm obyczajowych w teatrze, aktorkach porno na scenie bądź o spektaklu, w którym aktor podtapia chomiki na scenie. Teatr przecież to kultura „wysoka”, a w Polsce uznany jest za ważną część kultury narodowej. Widz może zadać pytanie: o co tu chodzi? Książka ma mu pomóc w odpowiedzi na to pytanie. Wydaje mi się, że dziś nie umiemy rozmawiać o moralności, tak w życiu osobistym, jak i publicznym, choć moralność to sfera, na której ludziom szczególnie zależy. Znakomita większość ludzi uważa, że są od innych bardziej moralni, dobrzy dla innych, uczciwi. Psychologowie zidentyfikowali efekt nazwany „lepszy od przeciętnego” – ludzie przypisują sobie większą zdolność do czynienia dobra niż inni. Moralność jest dla nas ważna, ale mało kto zna mechanizmy społeczne czy psychologiczne, które wpływają na podejmowanie decyzji moralnych. Moralność kojarzy mi się z moralizatorstwem, z księdzem na ambonie albo z zapachem stęchlizny. Rozpoczynając projekt finansowany przez Narodowe Centrum Nauki Moralność milcząca1 w 2016 roku, którego kontynuacją jest niejako książka Bezkarnie, czułem opór w sobie, aby mówić wprost o tym, czym się zajmuję. Dawałem zwykle wstęp, zanim słowo „moralność” padło. Mówiłem o osiągnięciach neuronauki i etologii w badaniu moralności. Był to dla mnie parasol ochronny, aby nie być oskarżonym o wstecznictwo. Badania neuronalnych korelatów moralności można krytykować, bo są w większości przypadków nieuprawnionym wnioskowaniem, ale za to wydają się bardzo atrakcyjne. Wrzucamy ludzi do skanera, dajemy pewną sytuację obrazkową, zaświeca się na monitorze przednia część obręczy i mówimy – to jest ośrodek moralności. Etolodzy natomiast dają dowody na moralne zachowania 1 Projekt realizowany w ramach grantu Narodowego Centrum Nauki (2015/19/N/HS6/01682).


rapior

141

zwierząt. Dowody te są często przedstawiane w postaci zabawnych fragmentów wideo, na których kapucynka czuje niesprawiedliwość, gdyż kapucynka z klatki obok otrzymała za zrealizowanie zadania winogrono, a ona tylko kawałek ogórka. Książka Bezkarnie jest w jakimś sensie próbą zwrócenia uwagi, że etyka i moralność są – nie tylko dla artystów – ważne. Warto o teatrze zacząć rozmawiać w kategoriach etycznych, bo one są szersze i paradoksalnie bardziej elastyczne od pojęć politycznych. Dylematy moralne działają na wyobraźnię. Są też niejednoznaczne, co powoduje, że przy rozmowie o nich trzeba spojrzeć z kilku perspektyw, żadnej z góry nie wykluczać, nawet jeśli wydaje się nam ona absurdalna albo wstrętna. Czy obrażone uczucia są etyczną granicą sztuki? Obraza jest czymś innym niż wstręt. Badania psychologów ewolucyjnych i poznawczych wskazują, że zdolność do odczuwania wstrętu przez ludzi była zalążkiem wytworzenia reguł moralnych. Jonathan Haidt przedstawiał badanym słynne widżety: samochód śmiertelnie potrącił ukochanego psa sąsiada, ten wziął go i zjadł; mężczyzna kupuje w sklepie mięsnym martwego kurczaka i w domu uprawia z nim seks; brat i siostra ze Stanów uprawiają seks na wakacjach w Europie, zbliża ich to do siebie, ale postanawiają, że tego więcej nie zrobią. Większość ludzi wzdrygało się, czytając te historyjki, czuli wstręt, choć z racjonalnego punktu widzenia czynności w nich przedstawione są pożyteczne (w domyśle moralne): sąsiad nie marnuje jedzenia; mężczyzna nie czyni nikomu krzywdy, gdy uprawia seks u siebie w domu z martwym kurczakiem; rodzeństwo po jednorazowym seksie na wakacjach ma ze sobą świetne relacje. Według Haidta wstręt jest podstawą moralności. Od końca lat 90. XX wieku badacze moralności i etycy zachłysnęli się badaniem emocji i intuicji moralnych. Dziś nie przeciwstawia się emocji rozumowi i odwrotnie, ale wskazuje społeczne i kulturowe podstawy emocji także w kognitywistce, w której coraz większą rolę pełnią teorie ucieleśnionego umysłu. Co więc z obrazą? We wszystkie przypadki obrażania się, pisał J.M. Coetzee, „wpisane jest przeczucie, iż władza, którą posiadamy, zostanie nam zagrabiona”. Obrażona osoba nie ulega wahaniom, ale zarazem nie jest pewna własnych racji. Ta sytuacja prowadzi do aktów uciszania i cenzurowania. Obrażony ma pewność, nie potrzebuje argumentów, aby swą obrazę uzasadnić. Słabość obrażonego polega na tym, że on/ona nie może sobie pozwolić na wątpliwości. Duża nerwowość polega na zakosztowaniu bezsilności wynikającej z pewności, która nie ma podstaw poza byciem


142

rapior

obrażonym. Pojawia się pytanie: czy oglądając Klątwę w reżyserii Olivera Frljića, czujemy obrazę czy wstręt, czy to i to? Ja czułem wstręt, ale nie obrazę. Ale, jak pyta Krystyna Duniec, „czy i kiedy odsłanianie przez teatr mechanizmów okrucieństwa i przemocy, budzenie uczucia wstrętu i obrzydzenia u widzów w celu walki ze społecznym złem, jest nadużyciem?”. Jolanta Janiczak mówi w książce, że „treść dzieła nie może być odbierana i analizowana w kontekście obrażonych uczuć”. Nie może, ponieważ obrażony nie będzie analizował treści ani środków artystycznych – nie może sobie na to pozwolić, ponieważ on/ona jest pewny/pewna swego. Janiczak, powiedziawszy to zdanie, w kolejnych wypowiedziach problematyzuje je. Z jednej strony, aby pokazać wyraziście braki moralnego porządku, trzeba ten porządek naruszyć, z drugiej, czy – jak w pracy 80064 Artura Żmijewskiego, w której artysta zmusił Józefa Tarnawę do odnowienia na własnej skórze numeru obozowego z Auschwitz – wystarczającym uzasadnieniem nadużyć etycznych w sztuce jest chęć lub rzeczywiste pokazanie mechanizmów wytwarzania zła? Czy artysta w imię wolności sztuki jako eksplorator sytuacji granicznych może dopuszczać się czynów etycznie wątpliwych? Na scenie, w sztuce i w życiu? Jest taka zabawna kreskówka Toma Gaulda, która pojawiła się w „Gaurdianie” na stronie, na której czytelnicy debatowali o wpływie rewelacji biograficznych artystów na odbiór ich sztuki. Ma ona osiem ramek. Pierwsza ma podpis: „Ciężki dzień Erica Gilla”; druga: „Typografia” i pokazuje postać Erica Gilla, artystę majstrujące przy czcionkach; czwarta: „Rzeźbienie” i przedstawia, jak artysta wali młotem; piąta: „Przerwa na herbatę” – artysta trzyma w dłoni kubek; siódma: „Rysunek” – artysta trzyma w ręce ołówek. Co z ramką numer trzy, sześć i osiem? Są to białe kwadraty z karteczką „Ocenzurowano”. Musisz sobie wyobrazić, co robi nasz artysta w czasie wolnym od pracy, choć – jak przypomina Rachel Cooke – najlepiej tego nie robić, biorąc pod uwagę, że Gill miał kazirodczy związek z siostrą, wykorzystywał swoje dwie najstarsze córki i eksperymentował seksualnie z psem. Czy artysta powinien być spójny w tym, co robi zawodowo i w życiu prywatnym. Są ludzie, dla których życie zawodowe i prywatne jest nierozerwalne. Podziwiamy obrazy Gauguina, ale czy jego życie rodzinne stawilibyśmy za wzór do naśladowania dla naszych dzieci? Gauguin znęcał się nad żoną i gdy ta wyrzuciła go z domu, osiedlił się na Tahiti, gdzie rozkoszował się życiem erotycznym. Jeśli Gauguin poniósłby porażkę jako malarz,


rapior

143

uznalibyśmy szybko, że był złym człowiekiem i nie rozmawialibyśmy o nim. To, czy dany czyn zostanie potępiony czy nie, zależy w dużej mierze od przypadku, od łutu szczęścia. Pojawia się dylemat: czy można nienawidzić artysty, a kochać jego sztukę? Osobiście wolę rozpoznać teren, wysłuchać argumentów różnych ludzi i zastanowić się, na jakich podstawach wypowiadają swoje sądy, jakie ukryte założenia kryją się w tym, co mówią. Ludzie często się kłócą, ale w sporze się nie spotykają, ponieważ kłócą się o to samo, ale każdy z nich mówi o czymś innym. Czy teatr jest wydolnym narzędziem badań społecznych? Bo chyba taką pozycję chciałby przyjąć. Wielu współczesnych twórców teatru praktykuje teatr jako miejsce krytycznej analizy życia społecznego. Podejmują oni zagadnienia, które są obłożone społecznym tabu, próbują za pomocą sztuki teatralnej zainicjować debatę publiczną. Trzeba pamiętać, że teatr nie ma dziś takiej siły oddziaływania, jaką dysponował w XIX wieku, gdy był rzeczywiście sztuką masową, dla każdego – na parterze i w lożach zasiadywali bogacze, a na górze, na balkonie biedacy. Naukowcy społeczni też borykają się z problemem oddziaływania, najgorzej jak socjolog mówi do socjologa, ekonomista do ekonomisty itd. Teatr w przeciwieństwie do nauki, która operuje głównie tekstem i słowem mówionym, może testować i ucieleśniać wzory zachowań, które jeszcze nie obowiązują, ale już są do pomyślenia. W węższym sensie teatr może stać się narzędziem badawczym. W ramach socjologicznego projektu Moralność milcząca (realizowanego przy wsparciu Narodowego Centrum Nauki) zainicjowałem współpracę między mną – naukowcem, a artystami: Wojtkiem Ziemilskim, który zaprosił do projektu Wojtka Pustołę, Seana Palmera i Ulę Hajdukiewicz. Wspólnie skonstruowaliśmy spektakl teatralny – Sean powie parę słów o sobie, czyli sytuację badawczą, która pozwoliła mi (a także samym widzom) obserwować pewne mechanizmy uruchamiane podczas grupowego podejmowania decyzji moralnych. W lutym tego roku w Instytucie Teatralnym, który wsparł projekt, pokazaliśmy spektakl sześćdziesięciorgu badanym (osoby te tworzyły próbę badawczą), a następnie szerszej publiczności. W tej chwili analizuję nagrania wideo spektaklu. Dla mnie, socjologa, sprawa nie zakończyła się bowiem w momencie premiery spektaklu. Dopiero po procesie wnioskowania będę mógł powiedzieć, czy projekt się udał. Wydaje mi się jednak, że w tym wąskim sensie – pod warunkiem, że wszyscy pracujący ze sobą będą wobec siebie życzliwi – teatr


144

rapior

może stać się narzędziem badań społecznych. Skąd ten pomysł, że teatr ma być w sferze etyki nauczycielem i wzorcem? Nie wiem, czy teatr jest nauczycielem bądź wzorcem w sferze etycznej. Etyka pyta, co sprawia, że pewne czyny są dobre, sprawiedliwe albo chwalebne, a inne złe albo podłe. Skąd wiemy, że jakiś czyn był dobry albo zły? Uczymy się tego, żyjąc wśród ludzi, a jakby powiedział św. Franciszek, także ptaków, zwierząt, drzew i kwiatów. My, ludzie, możemy pytać samych siebie, jaką wartość poznawczą mają sądy moralne. Jak uzasadniamy te sądy? Zwróciłem się do Wojtka Ziemilskiego – reżysera teatralnego – z propozycją współpracy przy projekcie Moralność milcząca, ponieważ sądzę, że Wojtek dysponuje środkami, które pozwalają skonstruować dylemat moralny niejako w akcji, w działaniu, a nie jak w wielu badaniach – w postaci historyjki tekstowej lub animacji wirtualnej, oglądanej na monitorze. Ucieleśniając różne wzorce sytuacyjne, teatr może je testować in situ – przestają one być abstrakcją, argumentami do rozważenia, ale stają się symulacją rzeczywistości. Leszek Kołakowski napisał kiedyś artykuł Etyka bez kodeksu. Filozof pisał w nim o „kodeksowej postawie moralnej”, która zaślepia ludzi w obliczu sytuacji konfliktowej i „uspokaja bezmyślną nadzieją na integralną świętość w nieświętych warunkach życia”. Decyzje, które podejmujemy, nie mogą być z góry podjęte przez ogólny system ocen i norm. Nie oznacza to, że jesteśmy w ciągłym stanie niepewności i po omacku niejako decydujemy się na jakiś wybór w sytuacji dylematu moralnego. Możemy ćwiczyć się w podejmowaniu decyzji moralnych. Dlaczego nie trenować moralności? Przecież zachęca się nas do treningu ciała, ćwiczenia duszy i rozciągania mózgu. Teatr może tworzyć fikcyjną sytuację, która postawi nas, widzów i uczestników, w sytuacji, w której musimy wybrać. Jeśli teatr miałby być nauczycielem, to jego rolą powinno być wychowanie do odpowiedzialności oraz trening pewnego niepokoju, który jest konieczny do tego, aby kierować się etyką. Czy usprawiedliwia to klimat społeczny? Zajmowanie się etyką i moralnością nie jest zarezerwowane dla określonych partii, klas albo grup społecznych. Książka Bezkarnie nie jest strategią przejmowania tematu, który potocznie kojarzony jest z konserwatyzmem. Ewelina Marciniak nazywa to, co dzieje się dziś w świecie teatru, „degrengoladą”. Ma na myśli zarówno działania rządu, jak i środowisko teatralne. Ewelina wierzy, że jako środowisko ludzie teatru są w stanie się ze


rapior

145

Bezkarnie. Etyka w teatrze, zbiór tekstów pod red. Waldemara Rapiora, wydawca: Scena Robocza

sobą spotkać. Bo właśnie w braku zrozumienia siebie nawzajem i w braku wspólnotowości widzi ona największe zagrożenie dla teatru. Ale czy jej wiara pozostanie w sferze marzeń, zależy tylko od ludzi tworzących to środowisko.

Czytaj więcej na www.nn6t.pl

Waldemar Rapior doktor, socjolog i kulturoznawca. Aktualnie realizuje projekt naukowy finansowany przez Narodowe Centrum Nauki Moralność milcząca: badanie głęboko zakorzenionych w sposobie doświadczenia świata elementów tła moralnego, którego podsumowanie w formie publikacji planowane jest na rok 2020. Książka Bezkarnie. Etyka w teatrze pod jego redakcją ukazała się nakładem Sceny Roboczej.


146

współrzędne dizajnu

Dzień kobiet Świat mężczyzn Agata Nowotny

IDEA

Niewidzialne jak dizajn Kilka lat temu zorganizowałam trzy edycje konferencji i warsztatów pod hasłem „NIEwidzialny DIZAJN”. Idea była przewrotna – pokazywać w dizajnie to, co ukryte. Zamiast skupiać się na wizerunku, wyglądzie i stylizacji, wchodzić w głąb – ujawniać konstrukcje, wartości i praktyki społeczne. Powierzchnią łatwo się zachwycać, trudniej zrozumieć, co jest pod spodem. A dla mnie, odkąd zaczęłam zajmować się projektowaniem, kluczowe zawsze było to, jak rzeczy są zrobione i jak działają, a nie jak wyglądają. Zorientowałam się, że to samo, co od dawna robię z dizajnem, trzeba zrobić z kobietami – wzmacniać ich działanie przez uwidacznianie i zrozumienie. Stanowimy 50% populacji, jesteśmy przeciętnie lepiej wykształcone, żyjemy dłużej, w lepszym zdrowiu, częściej niż mężczyźni rodzimy dzieci, częściej wychowujemy je (dzieci, nie mężczyzn) same, a nadal na

porównywalnych stanowiskach zarabiamy mniej, rzadziej występujemy w rolach ekspertek, częściej dziennikarze w audycjach zwracają się do nas po imieniu niż „po stanowisku”, częściej musimy udawać mężczyzn, żeby w ogóle nas słuchano, a słownik językowy w środowisku Google Docs nadal podkreśla formy żeńskie jako błędne.


współrzędne dizajnu

147


148

współrzędne dizajnu

CZŁOWIEK

Żona zaufania* Z kim kojarzy się Wam Bauhaus? Walter Gropius, Mies van der Rohe, Bruno Taut? Jasne. Trudniej o nazwiska kobiet, prawda? To dlatego, że kobiety pracowały w warsztatach i były mniej widoczne. Najwięcej kobiet zajmowało się tkaninami. Akurat ten dział, jako jeden z nielicznych w Bauhausie, zarabiał. A nadal o kobietach, które się do tego przyczyniły, wiemy mniej. O tych historycznych i wielu aktualnych zjawiskach toczyły się rozmowy w czasie sympozjum zorganizowanego przez duet kuratorek: Matyldę Krzykowski i Verę Sachetti 18 stycznia 2019 r. w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Dreźnie. Wśród prelegentek były Alice Rawsthorn – publicystka „The New York Times” i autorka książek o dizajnie; Tulga Beyerle – dyrektorka Muzeum Sztuki w Hamburgu; Katrin Greiling – projektantka; czy Sarah Owens – profesorka Akademii Sztuk Pięknych w Zurychu. Ale organizatorki zadbały o parytet i wśród panelistek znalazło się kilku mężczyzn.

czują się kobiety zapraszane do paneli tylko po to, by wyrównać paryChristoph Knoth, grafik i twórca tet, a nie wypowiadać się na temat multimedialny, opowiadał o statyswojej pracy. stykach dotyczących udziału kobiet na konferencjach branżowych, któZ sympozjum wyjechałyśmy z przere stworzył w otwartym dokumenkonaniem, że czas stworzyć mądre cie i upublicznił. Przy okazji rozwsparcie i środowisko żon zaufamów o parytetach wspomniał, że nia, aby odciążyć zmęczonych tym mimo iż cieszy się z wzięcia udziału mężów. w sympozjum, wolałby być tu w roli twórcy i opowiadać o swojej twór* Termin „żona zaufania” zaczerpnęłam czości, a nie o działaniach na rzecz z rozmów kuluarowych prowadzonych równości kobiet i mężczyzn. Knoth w towarzystwie Agaty Szydłowskiej i Moniki Rosińskiej – niezastąpionych żon zamiał wyjątkową – jak na mężczyufania i wybitnych ekspertek w dziedzinie znę – okazję poczuć się, jak zwykle dizajnu.


współrzędne dizajnu

fot. David Pinzer

149


150

współrzędne dizajnu

o tym, czy są w ciąży, czy nie, i wyjęcia tego spod kontroli lekarzy (którzy byli w większości mężczyKażdy z nas zna test ciążowy. Je- znami), wydawała się wtedy tak śli nie z własnego doświadczenia, kontrowersyjna, że nikt nie spieto ze scen filmowych. Ten kawa- szył się z popularyzacją wynalazku. łek plastiku z paskiem papieru nasączonym specjalnym roztworem Dzisiaj w kraju, w którym samopotrafi wykrywać ciążę. Kosztuje dzielna kobieta (czyt. nieposiadaprzy tym ok. 15 zł. i jest dostępny jąca męża zalegalizowanego przez w aptece. urząd stanu cywilnego) nie może legalnie skorzystać z banku spermy Gdy na pasek trafi kilka kropel mo- na terenie kraju, inseminacji czy in czu, zachodzi reakcja chemicz- vitro, historia testu ciążowego nana, w wyniku której zabarwiają się biera głębszego znaczenia. dwie lub jedna kreska, co oznacza kolejno ciążę lub jej brak. Wszystko trwa najwyżej kilka minut. Wydaje się, że działa magicznie, tymczasem to jeden z najlepszych przykładów doskonałego dizajnu: tani, skuteczny, dostępny i prosty w użyciu. Idealny przykład dizajnu dla każdego, a może raczej dla każdej? Dlaczego nadal nie znalazł się w archiwach muzeum dizajnu ani nie doczekał się w Polsce większych publikacji?

OBIEKT

Patent na ciążę

Technologię stwierdzania ciąży za pomocą badania poziomu hCG znano już w latach 30. XX wieku. Jednak pierwszy zestaw do samodzielnego użytku został zaprojektowany w 1967 roku. Stworzyła go Margaret Crane – projektantka produktu. Prawa do niego i patent wykupiła firma Organon International dwa lata później, ale na rynek produkt wszedł dopiero w 1977 roku – dziesięć lat po wynalezieniu. Dlaczego? Idea oddania kobietom wiedzy

Agata Nowotny socjolożka, badaczka, wykładowczyni. Pisze i czyta o dizajnie. Współpracuje z projektantami, uzupełniając ich działania o badania społeczne i kulturowe. Założycielka Instytutu Działań Projektowych IDEPE i działającej w jego ramach czytelni z książkami o dizajnie i architekturze. Czytelnia IDEPE jest czynna od wtorku do soboty w godzinach 12—18, Fort Mokotów, ul. Racławicka 99, Warszawa.


współrzędne dizajnu

Margaret Crane: wniosek patentowy pierwszego domowego tekstu ciążowego, commons.wikimedia.org

151


152

art-terapia

ART TERAPIA Subiektywnie o tym, jak sobie radzić z życiem w ciekawych czasach

MARTA KRÓLAK

Witam serdecznie drogich czytelników w nowym roku! W 2019 zaczynamy także nowy rok księżycowy, co znacznie zwiększa szanse na świeże początki. Według horoskopów rok Świni, ewentualnie Dzika lub Lochy (co za ironia), oznacza domknięcie cyklu i koniec panującego porządku. Czy to możliwe, że w tym roku wyleczę się z depresji?! W to akurat nie bardzo wierzę, ale mam nadzieję, że przynajmniej na świecie coś się zmieni. Poprzedni rok większość z nas kończyła, rozpaczając nad tym, dokąd zmierza ludzkość czy też ile konkretnie czasu zostało nam do śmierci planety Ziemia. Tymczasem Świnia, Dzik albo Locha, obiecuje nadejście wspaniałej wiosny. Dla mnie 2019 to powrót do szkoły, adopcja pieska (także z depresją), kształcące podróże i wielka chęć zaprzestania pracy w kulturze, dopóki stresujące warunki zatrudnienia trochę się nie polepszą. Moje postanowienia noworoczne to generalnie zdecydowanie ograniczyć ilość dramy. W tym celu niestety nadal muszę chodzić na terapię i łykać antydepresanty, ale w tych beznadziejnych czasach coraz więcej osób zwraca się w stronę ezoteryki i lajtowego okultyzmu. Typowe w trudnych sytuacjach

poczucie, że te spadające na nich krzywdy przecież muszą mieć jakiś sens, skłania ludzi do wkraczania na ścieżki umiarkowanego mistycyzmu. Mamy więc z jednej strony wiarę w horoskopy i przepowiednie, z drugiej zaś w sukces mniej radykalnej polityki, no a z którejś tam innej niektórzy ciągle wierzą w czyste intencje i zbawczą moc sztuki. Taką osobą na przykład jest Dan Gilroy, reżyser horro-satyry na art­ world – Velvet Buzzsaw, do obejrzenia na Netflixie. UWAGA! BĘDĄ SPOJLERY, ale raczej nie dowiecie się niczego, co nie zostało już zdradzone w trailerze. Mamy taki oto zestaw osobistości prosto z Los Angeles: krytyk sztuki z ważnego magazynu, jego młoda kochanka, która marzy o tym, by stać się wpływową galerzystką, i jej szefowa – stara wyjadaczka, dobijająca milionowych transakcji na Art Basel, dawniej punkowa artystka, która totalnie się sprzedała. To są postacie uosabiające zepsute elity, oślepione żądzą zysku, przebrzydłe handlary, co się rozpanoszyły w świątyni sztuki. Po drugiej stronie są same czyste intencje, czyli jeszcze nieskalana zepsuciem 22-letnia stażystka, co i rusz odkrywająca kolejne sceny zbrodni,


art-terapia

Agnieszka Polska: The Demon’s Brain, 2018 © Agnieszka Polska, Courtesy ŻAK | BRANICKA, Berlin and OVERDUIN & CO., LA

153


154

art-terapia

John Malkovich jako stary malarz, który przestał pić, więc nie bardzo może już malować, oraz tajemniczy twórca Vetril Dease – jego obrazy odnalezione pośmiertnie rozpętają piekło na losandżeleńskiej scenie artystycznej. A właściwie czystkę. „Prawdziwa” sztuka w filmie Gilroya zostaje przedstawiona jako bezwzględna zemsta, piekielna siła dokonująca egzekucji na wszystkim i wszystkich, którzy zdradzili szlachetne ideały. Obronną ręką z tej konfrontacji wyjdzie tylko Malkovich (znowu zacznie pić) oraz stażystka, która rezygnuje z marzeń o karierze w artworldzie. Jednak wy, drodzy czytelnicy, wiecie dobrze, że nasza mała rzeczywistość nie jest taka czarno-biała. W Polsce żadna piekielna siła nie zrobi w elitach porządku. Tutaj każdy musi dbać o siebie, a mimo to i tak większość z nas wierzy, że jakaś karma spadnie konkretnie na mojego wroga jak grom z jasnego nieba. O tym poniekąd opowiada nowa wideoinstalacja Agnieszki Polskiej The Demon’s Brain w muzeum Hamburger Bahnhof w Berlinie. Na czterech równoległych projekcjach możemy obejrzeć historię posłańca, który w drodze do bliżej nieokreślonego celu gubi konia i w lesie w środku nocy spotyka Demona. Pikanterii całej opowieści dodaje fakt, że nadawcą listów jest Mikołaj Serafin, prawdopodobnie pierwszy polski kapitalista, właściciel kopalni soli w Wieliczce. Z tekstów towarzyszących instalacji możemy wywnioskować, że jest to człowiek bezwzględnie dążący do bogactwa, wykorzystujący surowce i ludzi z niższych warstw społecznych bez względu na pustoszącą wioski zarazę, który po trupach – dosłownie – zmierza po zysk i władzę.

Chociaż Demon twierdzi, że jeszcze nie jest za późno, żeby zmienić bieg historii, patrząc z dzisiejszej perspektywy, już wiemy, że na chciwość i znieczulicę nie ma za bardzo lekarstwa. Czy mimo to nie powinniśmy choć trochę poczuwać się do odpowiedzialności za obecny stan rzeczy albo los przyszłych pokoleń? Demon przychodzi do posłańca z przyszłości, w której powietrze płonie, mięśnie spalają węgiel, a nędza i znój gwarantują rozwój. W przeciwieństwie do Velvet Buzzsaw, gdzie prawdziwa sztuka w końcu obroni się sama, The Demon’s Brain to poetycka, urzekająca wręcz konceptualizacja procesu formowania się poczucia odpowiedzialności i świadomości społecznej. Tym zjawiskom towarzyszą realne uczucia, takie jak strach, zagubienie, bezradność. Potrzeba działania przybiera jednak na sile; posłaniec, cały we łzach, w końcu spali listy Serafina, ale to nie oznacza, że znalazł z tej sytuacji wyjście. Jego historia zapętla się, trwa bez końca, the struggle is real! Dobra wiadomość jest taka, że bez względu na to, w co wierzysz, gdzieś na świecie lub w internecie jest dla ciebie miejsce. Jeszcze w zeszłym roku, chyba najgorszym dotychczas, trafiłam na kilka grup, gdzie wirtualnie odbywają się sesje wsparcia. Ponadto w Polsce powstają różne wspólnoty walczące o sprawiedliwość klimatyczną, jak na przykład frakcja Extinction Rebellion. Są też zloty, a raczej sabaty dla początkujących czarownic, na których robi się maseczki z krwi menstruacyjnej – widziałam to na własne oczy. Proponuję więc założyć grupę wsparcia dla ofiar artworldu, bo megaciężko jest być częścią tego świata i nie rozkminiać po godzinach, że traci się czas


art-terapia

155

Agnieszka Polska: The Demon’s Brain, 2018 © Agnieszka Polska, Courtesy ŻAK | BRANICKA, Berlin and OVERDUIN & CO., LA

na bzdury. Do takiej grupy przykładowo mogłaby dołączyć stażystka z Velvet Buzzsaw, ale także ja i kilkoro znanych mi ofiar mob­bingu warszawskich galerzystów. Byłaby to przestrzeń wsparcia dla osób, które tracą poczucie sensu i sprawczości, dla takich artystów, którzy nie mogą się wyzwolić z estetyki postinternetowej albo zrozumieli, że wszystko już było, albo początkujących kuratorów, którzy nie

mają komu zadać pytania, na czym właściwie ten zawód polega. No shame, sama prawda, bezpieczne miejsce do poruszania najdziwniejszych tematów. I mottem tej grupy wsparcia anonimowych pracowników byłby cytat z The Demon’s Brain: „You are the one, who can change the future. It is not too late”.

Marta Królak absolwentka Kolegium Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim. Współpracowniczka NN6T.


156

będzie tylko gorzej

Jak tworzyć i nie zaśmiecać świata Albo się nauczymy tworzyć sztukę bezśmieciową, albo będzie tylko gorzej, więcej plastiku i w ogóle zaleje nas trash! I sztuka się już w tym nie odszuka – apeluje komisarz do spraw walki ze śmietnością zorganizowaną – Aleksander Hudzik.

Artysto, przestań pracować! „Praca zabija” głosi slogan Gregora Różańskiego, artysty znanego z postulatywnego nieróbstwa. Maria Loboda mówi, że w pracy to ona najbardziej lubi myśleć i że rzeźbienie lub inne przekładanie tej myśli w kształty to rzecz mniej zajmująca. Można? Można. Artyści! Pierwszy sposób na uratowanie świata przed śmieciowymi powikłaniami od sztuki – myśleć więcej, pracować mniej, bo bez pracy nie ma kołaczy i tych plastikowych talerzyków, na których je podają.

Performuj ekologię Żadne tam owijanie Reichstagu płótnem, żadne Tęcze, koniec z Palmami, nawet pomniki powinny się wchłonąć w trotuar. Koniec z zaśmiecaniem miasta. Posadź drzewo sztuki, zrób sobie klomb albo po prostu ogródek sztuki – małopolski, wielkopolski, mazowiecki. Jak Agnes Denes, ustaw piramidę z nowalijek i chaszczy albo obsiej trawnik. Niech to wszystko się rozrasta, rośnie, aż nas zarośnie.

Wyrzuć Van Gogha Wyrzuć też Klimta, Picassa i ten szpetny pofalowany zegar Salvadora Dali. Przepatrz uważnie, jaką jeszcze reprodukcję obrazów w domu trzymasz, i wyrzuć, ale nie do kosza, wyrzuć je artystycznie, ba! Kre-a-tyw-nie. Wyrzucanie dla wyrzucania to zło! Pamiętaj: zero waste i takie tam. Stwórz z tych odrzutów coś przydatnego. Był taki krytyk sztuki,


będzie tylko gorzej

157

który mówił, że żadne tulipany nie równają się z pięknem pola ziemniaków, bo ziemniaki można zjeść, a tulipany co najwyżej sprezentować, powąchać, nacieszyć oko i fruu do kosza. Ze starych reprodukcji zrób origami, z origami karmnik dla ptaków. Niech i one mają swoją świątynię sztuki!

Konceptualny land art To generalnie najprzyjemniejszy rodzaj twórczości ekolubnej, w dodatku taki, którym każdy z nas choć raz się już w życiu parał. Zamki z piasku, tamy z kamieni i patyków na rzece, tworzymy je na moment, by po chwili – jak mnich tybetański – to wszystko obrócić wniwecz. Zero przywiązania do obiektu, maksimum akceptacji dla swojej kreatywności, która musi zaczynać od nowa, od nowa i od nowa. By tworzyć konceptualny landart nie trzeba się nawet schylać. Wystarczy stopami przerzucić i podopychać kopczyk piasku, uwrażliwić swoje dolne kończyny – taka art-terapia.

Nie rób sztuki, rób kombuchę Józef Sigalin, zanim jeszcze zmienił warszawiakom kamienice czynszowe w MDM, sprzedawał kefir rodzinnej receptury. Diana Lelonek hoduje grzyby i rozlewa kombuchę, sprzedaje napary i nalewki z roślin, które sadzi tam, gdzie planuje się rozbudowę wielkich, rujnujących środowisko kopalni. Kupuj kombuchę, kupuj kefir, pij i ciesz się tą sztuką, tylko pamiętaj, żeby zanim jeszcze weźmiesz pierwszy haust sztuki, wyciągnąć słomki z butów.

Kolekcjonuj Zbieraj wszystko: puszki, kubki i szkło. Na wernisażach, balach i afterach, bądź czujny, zbierz to, co inni uważają za nieużytek, doceń to, co inni traktują jak śmieć. Zbieraj i buduj tratwę – kiedyś się przyda. Przecież w końcu i tak nas coś zaleje.

Alek Hudzik pisze o sztuce na FB i o kulturze w „News­w eeku”. Czasem też do innych gazet. Z NN6T związany od numeru 61, czyli od wielu, wielu lat.


158

recenzje lektur nowych i starych

recenzje lektur nowych i starych Kurzojady

W

pływ ruchu rowerowego na zmiany w przestrzeni miejskiej? Planowanie miejskie dopasowane do ludzkiej skali i przyjazne różnym typom użytkowników i użytkowniczek? Rozważania o roli architektury i designu w przełożeniu na komfortowe życie? Tożsamości miejskie? Z pewnością sporo czytelników i czytelniczek naszej rubryki te tematy rozgrzewają do czerwoności, ale czy na pewno znamy wszystkie terminy? Co zrobić, gdy chcemy kogoś zainteresować tematyką, a jednocześnie w przyjazny sposób przedstawić podstawowe zagadnienia i definicje? Jak w to wszystko wprowadzić dyskurs o funkcjach architektury? Myślę, że warto wtedy sięgnąć po Archistorie Radosława Gajdy i Natalii Szcześniak, bo jest to książka przejrzysta, napisana prostym i przystępnym językiem, zawierająca ciekawe (choć czasem zbyt oczywiste) przykłady, której celem jest omówienie podstawowych problemów z architekturą. Albo inaczej. Poznajecie ją/ jego (ich) i jest romans. Ale chcecie iść na wykład Piątka i jakoś tak fajnie by było razem porozmawiać o architekturze społecznej. Macie

obawy, że będzie to przyjemność tylko dla jednej strony. To możecie podsunąć Archistorie. Jest też niestety szansa, że wy się czegoś nowego nauczycie, bo jest też trochę ciekawostek dla bardziej zaawansowanych czy po prostu słownictwa technicznego, które niekoniecznie przyswoiliśmy. Niestety, jeśli jesteście też bardziej zaawansowanymi użytkownikami i użytkowniczkami debat wokół architektury, dość szybko Gajda i Szcześniak was zirytują, bo nadmiernie interesują się wielką architekturą, a za mało dbają o pokazanie możliwych rozwiązań. Nie oczekujcie Gehla, bo się rozczarujecie. Na przykład, gdy w rozdziale Gdzie pracujemy przez prawie sto stron autor i autorka opowiadają o wieżowcach i biurowcach, a zaledwie na ośmiu odpowiadają na pytanie: „Jeśli nie praca w biurze, to gdzie?”. I tu pada coś kuriozalnego. Cytuję: „Mówiąc o miejscach pracy, zajmowaliśmy się głównie biurowcami. Wynika to z tego, że w gospodarkach rozwiniętych większość pracujących zatrudnionych jest w sektorze usług, który obejmuje właśnie pracę biurową […]”. Ja rozumiem, że ktoś może kupować w supermarkecie internetowym i z podziemnego parkingu jechać samochodem


L

recenzje lektur nowych i starych

na kolejny parking w trendy osiedlu, ale, do jasnej cholery, mamy coś takiego jak sklepy! Jak już się autorom nie chciało zajmować barami mlecznymi czy warzywniakami, to chociaż architektura centrów handlowych wymagałaby jakiegoś omówienia. A oni tu nam mówią o… sukiennicach i weneckim Murano! Fascynujące wielkomiejskie odklejenie. Autor i autorka są architektami i niewiele wnoszą swoją książką do krytycznego spojrzenia na tendencje i trendy architektoniczne, uwarunkowania rynkowe i dyktat pieniądza i komercji nad planowaniem. Na koniec jeszcze dodam, że bardzo źle tej książce robi układ, który sprawia, że są to trzy opowieści (o domach, pracy i zabytkach), z których trudno wyciągnąć esencję i jakąś myśl przewodnią. W Zakończeniu autor i autorka piszą nam, że w architekturze najważniejsze są emocje. W literaturze też, a ja po tej lekturze nie mam zbyt wielu pozytywnych emocji. Wojciech Szot

159

ubię przestrzenie puste i surowe. Drewniany blat biurka, krąg światła lampy, jeden notes, jedna książka, którą czytam z uwagą i namysłem, a potem usuwam z pola widzenia, zostawiając tylko schludną notatkę na Kurzojadach. Prawie mi się udaje doskoczyć do tego ideału – większość tomów natychmiast po przeczytaniu oddaję lokalnej bibliotece. Jednak problemem jest to, że chcę przeczytać wszystko. Wydawnictwa entuzjastycznie mnie w tym wspierają, przesyłając egzemplarze recenzenckie, ale człowiek nie jest taki, żeby nie dokupić sobie drugie tyle. I w ten sposób moje mieszkanie wygląda jak tajna filia dyskontu książkowego, w którym marzę nadal o życiu skromnym i prostym – ale czytam wolniej niż ONI wydają. Oto krótka prezentacja egzemplarzy z najbliższego moim oczom stosu, przeznaczonego do natychmiastowego wchłonięcia i przyswojenia (o, święta naiwności!). Ruda, córka Cwiego. Adam Dylewski opowiada o żydowskich mieszkańcach Pragi. Mieszkam na Pradze, w pierwszych zdaniach opisana jest dokładnie moja ulica, a potem Cmentarz Żydowski na Bródnie, przez wiele lat zrujnowany i zapomniany. Przeczytałam ten rozdział w grudniu, ogarnął mnie absolutny zachwyt nad stylem i wiedzą Dylewskiego, po czym odłożyłam resztę lektury na jakiś naprawdę miły wieczór. Nadal czekam. King Leopold’s Ghost, Adam Hochschild. Wiem, że to wspaniała książka, wiem to od wszystkich, ale jeszcze nie miałam czasu jej przeczytać (chociaż zdaje się, że zdążyłam już tu i ówdzie cytować). Przegapiłam polskie wydanie, więc


160

recenzje lektur nowych i starych

Fot. Olga Wróbel

kupiłam angielskie, omijając cenowe szaleństwa na Allegro. O_kaz. Literatura o Kazimierzu. Wydany przez krakowski Festiwal Kultury Żydowskiej zbiór opowiadań, napisanych na zamówienie ww. festiwalu przez takie tuzy pióra jak Szostak, Dehnel, Papużanka czy Murek (Weronika, nie Dawid). Zaczęłam od chłopacko-ejtisowej noweli Orbitowskiego, i zabijcie mnie, ale jakoś nie mogę. To nie znaczy, że zbiór jest zły. Pewnie nie jest. Ale ile razy po niego sięgam, moja lewa ręka już googluje felieton Doroty Masłowskiej o podróżowaniu po festiwalach i fenomenie torby od organizatora (polecam, znajdziecie go jeszcze pewnie

na martwych łamach „Dwutygod­ nika”). Dzieci Groznego, Asne Seierstad. Ponieważ miałam jeszcze za mało książek, dokupiłam trochę na fejsbukowej wyprzedaży koleżanki. Ta będzie w sam raz na wakacje z córką! Tancerze, Elżbieta Jackiewiczowa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1977. Lekko zmurszała, wygrzebana w pudle z materiałami plastycznymi na warsztatach w MSN, znaczące wzmocnienie kolekcji powieści młodzieżowych z PRL-u. Mam ich mnóstwo, żadnej nie czytam, bo planuję przestudiować je kiedyś superuważnie i napisać porywającą analizę całości zbioru.


recenzje lektur nowych i starych

161

Ośrodek Karta pamiętnik człowieka, który wychowywał się wśród ferajny warszawskiego Kercelaka, a podczas wojny szmuglował do getta żywność. Ocalił życie kilkunastu osobom, jest Sprawiedliwym wśród Narodów Świata. Przeczytałam wstęp i tak się wzruszyłam, że musiałam odpocząć. Ugh. Strażacy. Dokumentalna książka Joanny i Rafała Pasztelańskich. To może być ciekawe – powtarzam sobie z uporem, przekładając ją coraz dalej od szczytu i frontu piramidy na biurku. Pippi, dziwne dziecko, Jacek Podsiadło. Dojechałam do połowy i zupełnie mi się tak książka nie podoba – nienawidzę, kiedy magia dzieciństwa poddana zostaje wiwisekcji i wytłumaczona (oraz przyprawiona poetycką refleksją o świecie). W dodatku autor zdradził mi zakończenie Braci Lwie Serce, których trzymam w innym stosie. Jednak chcę skończyć, żeby móc krytykować na całego. Limit znaków się kończy, zrobiłam pamiątkowe zdjęcie biurka, stan podczas pisania niniejszego felietonu. Dołączam do niego rozpaczliwy, piskliwy apel do wydawców: publikujcie mniej, nie wysyłajcie newsletterów, skasujcie fanpejdże na fejsie. Kto ma czas to wszystko przeczytać? Czy jest już program odwykowy dla maniakalnych zbieraczy literatury? Czy ktoś może… (ginie, przygnieciona osuwiskiem papieru).

Atlas Doppelganger, Dominika Słowik. Koleżanka poleciła mi Słowik na festiwalu Conrada. Poszłam więc do biblioteki i wypożyczyłam egzemplarz. Było to niedawno, zaledwie w październiku. Licznik tyka, kara rośnie o 20 groszy dziennie. Przeczytałam pierwszą stronę, całkiem niezła. Jeszcze potrzymam, w maju amnestia w stołecznych bibliotekach. Przedziwna sztuka porażki, Jack Halberstam. To z pewnością nie o mnie, ale może przyda się rodzinie. Olga Wróbel Przemytnicy życia, Bernard Konrad Świerczyński. Wydany przez

Kurzojady czyli Olga Wróbel i Wojciech Szot, w każdym numerze NN6T recenzują lektury nowe i stare oraz zamieszczają fragmenty swojego bloga. Więcej: kurzojady.blogspot.com


162

usuń poezję

IMPERIUM DUCHA przedstawia

Aleksandra Korzelska Łukasz Podgórni

PRACOWNIK W NACZYNIU NA MLEKO oferta pracy znaleziona na alfred.is

Czy jesteś świeży? Patelnia jest zawsze świeża i wspaniała. Czy jesteś lub chcesz zostać namiętną pizzą-mężczyzną? Szukamy niesamowicie gorących i wesołych ludzi, żywo interesujących się jedzeniem i piciem. Następnie szukamy ciebie. Bardzo lubimy pizzę. Szukamy pracowników, którzy są entuzjastyczni, uporządkowani i lubią być w środku pizzy. Jeśli pracujesz w kuchni, poćwiczysz w kuchni, aby pomóc kierownikowi w kuchni, pracy w kuchni i pracy oraz we wszystkich ogólnych funkcjach. Możliwość zajęcia pod wpływem stresu, zdrowia i spokoju. Powyższe prace są odpowiednie zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet, w szczególności homoseksualistów, którzy chcą przekształcić się w nowe, ekscytujące i piękne środowisko. Stawiamy na stwardnienie inteligencji w wieku przedszkolnym i wartości moralne społeczeństwa widoczne we wszystkich zajęciach, takich jak szacunek dla osoby, odpowiedzialności zbiorowej, współczucia, przebaczenia i wolności słowa dla wszystkich. Jeśli to konieczne, Stowarzyszenie Wapnia zapewnia pomoc w poszukiwaniu mieszkań.


usuń poezję

163


164

usuń poezję

ZADANIA PSYCHOLOGICZNE OBEJMUJĄ: – Rachunkowość i pojednanie. – Rola i odpowiedzialność: • wkłady • ukończenie • nakryć • jakość produktów mlecznych. – Zwolnij śmieci w beczkach po domu. – Rozwiązuj szefa kuchni z powodu nieobecności w pracy. CO MUSI OSOBA: – Osoba musi być punktualna, wykonalna, uprzejma i uśmiechnięta. – Osoba musi mieć czystą dokumentację, być wolną od dymu i nie używać innego tytoniu. – Osoba musi być w stanie rozpocząć pracę i może wykonywać wszystkie rodzaje zegarków. FIRMA Rynek Grillowy został otwarty latem 2011 roku, ponieważ od pierwszego dnia całkowicie się rozpadł. Fajerwerki zostały założone w 1986 roku i działają w pięciu lokalizacjach w stolicy. Nazwa hotelu pochodzi od skały, która została rozkoszowana na pierwszym piętrze hotelu i wybucha przez ścianę. Wartości skały to: uczciwość, profesjonalizm, duch zespołu i potwierdź. Ktoś zajmował się projektowaniem wnętrza potu i był głównym celem miłej i rodzinnej atmosfery, a miejsce wypełnione jest słodkimi świniami, które przyjaciele, miłośnicy i goście przywieźli nam do dekoracji. Zapas mięsa i ryb jest bogaty, a w większych czekoladach jest pakowanie mięsa na miejscu. Obraz i tekst: Aleksandra Korzelska, Łukasz Podgórni


usuń poezję

*** Dla wikingów Islandia była pierwszą przystanią przed podróżą w borówkowe bory Vinlandii (zwanej dziś częściej Ameryką). Dla nas, szczurów lądowych, obieraczek krewetek oraz zwykłych zawalidróg, jest to pierwszy (a może i ostatni) przystanek do krainy, gdzie nie płaci się już rybią łuską czy robaczą nogą, lecz śliskim jak flaga banknotem. Myśli o pieniądzu chodzą w naszych głowach niby muchy tse-tse i wstrzymują postęp rolnictwa, kolei żelaznej oraz urbanizacji rozumu. Nic, tylko zaciągnąć się na statek do lepszego świata, choćby miała być to restauracja z noclegiem na dolnym pokładzie Titanica. Lata odcięcia Golfsztromem od problemów pierwszego świata uczyniły z Islandczyków lud dziwny i przywiązany do niespotykanych w innych częściach globu zwyczajów. Zwieziony w kajdanach Polak albo zbiegła z aresztu Polka nieprędko znajdą sobie miejsce pośród rozlokowanych w czekoladzie tubylców. „Robota to zajęcie dla wiecznego słoika”, mówi się w okolicach poczty głównej w Reykjaviku. Powiedzenie to oznacza, że w pracy fizycznej najlepiej sprawdzają się osoby wykształcone na wiodących uczelniach Wschodniej Europy. Kiedy zapytałem właściciela kiosku o drogę do portu, wskazał mi na chmury. Mniemam, że uważał podróż morską za zagrożenie życia i że woli iść wraz ze swą budą do nieba, niż oddać się w opiekę Neptuna. Nasz los jest spleciony jak wodór i tlen

165

– pomyślałem wówczas – na dwie niewielkie kariery zawodowe przypada jedna większa. Stanowimy zimny płaszcz, który opatula kamienistą przestrzeń. Możemy uczynić z ziemi islandzkiej (tej właśnie) międzynarodową ikonę naczynia na mleko, w którym trzyma się osobę. Ktoś mówi do mnie: „Mieliśmy się zaokrętować w pracy twórczej, a gaśniemy w wapnie: zaraz przy porzuconym opakowaniu parówek”. Płyn do mycia naczyń jest przylądkiem Horn, zza którego wygląda (jak od tamtej strony Indie) przerwa na siku. Bukowa noga kapitana kołacze o deski. To znak, że kolejny dzień pracy dobiegł właśnie początku. Nota: Utwór tekstowy jest kompilacją fraz z ogłoszeń islandzkich pracodawców, poddanych próbie translacji. Utwór wizualny zawiera kompilację zmaz z prac islandzkich pracodawców poddanych próbie wykładu. Interpretował swobodnie: Piotr Puldzian Płucienniczak

Poezja nie jest już zakuta w tekstowe interfejsy. Dzięki osiągnięciom myśli ludzkiej materiał poetycki może dziś zostać przedstawiony w postaci obrazu, gałęzi, sampla albo ciosu. Chodzi o przybliżenie się do sedna, mniejsza o nośnik. W każdym numerze NN6T IMPRERIUM DUCHA i wskazuje metody (re)produkcji poezji poza poezją.


166

nagrobki dla nn6t


nagrobki dla nn6t

167


168

typografia XXI wieku

RETOR

Projekt: Maciej Połczyński

Wydawca: Laïc: Type Foundry https://laic.pl Tekst: Borys Kosmynka

Podobnie jak projekty krojów do składu tekstu książek, typografia gazet i ich nagłówków wymaga ściśle określonych rozwiązań. Przyzwyczajenia czytelników, bardziej lub mniej konserwatywny charakter danej pozycji i tradycja, z której wywodzi się dany tytuł, to trzy główne cechy determinujące stylistykę planowanego projektu. Retor to rodzina typograficzna projektowana z myślą o składach tytułów w projektach gazet oraz stron internetowych. Mimo że stylistycznie nawiązuje do klasycznych krojów typu Scotch Roman – popularnych szczególnie w XIX wieku w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii – ma bardzo współczesny charakter. Warto zwrócić uwagę na lekko zwężone proporcje znaków i duży kontrast między cienkimi i grubymi elementami liter. W połączeniu z delikatnymi szeryfami nadaje to projektowi elegancji i bezpośredniego wydźwięku. Bardzo duża wysokość x (małych liter), wraz z krótkimi wy-

dłużeniami dolnymi i górnymi, zapewnia zwięzłe proporcje składanego tekstu. Retor – ten, kto potrafi przemawiać. Jak głosi opis projektu „to krój, którego chce się słuchać, który mówi do rzeczy i przekonująco”. Rodzina składa się obecnie z 6 odmian pionowych w różnych grubościach, od thin po heavy. Każda z nich posiada szeroki zestaw znaków łacińskich, poszerzony o alternatywne wersje wybranych liter (takich jak K, M, R, a, g, k i &). Ponadto w pakiecie są dwa warianty cyfr (wersalikowe i nautyczne) i zestaw ornamentów.


typografia XXI wieku

169

RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetorRetor RetorRetorRetor W każdym numerze NN6T przedstawiamy inny krój pisma zaprojektowany przez polskich projektantów w XXI wieku. Zbierz wszystkie numery NN6T i posiądź mikroleksykon nowej polskiej typografii.


170

typografia XXI wieku

RetorThin

aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż

RetorLight

aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż

RetorRegular

aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż

RetorMedium

aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż

RetorBold

aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż

RetorHeavy

aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż

Laïc: – dom typograficzny założony w 2018 roku przez Maćka Połczyńskiego (ur. 1994). Obecnie w ofercie znajduje się 11 krojów pisma, głównie odważne projekty typu display. Celem marki jest zaproponowanie wysokiej jakości nietypowych krojów, odległych stylem od typowych komercyjnych rozwiązań. Laïc: jest otwartym projektem, z założenia dostępnym dla projektantów krojów pisma i komunikacji wizualnej. Maciej ukończył studia na Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych, gdzie prowadzi warsztaty z podstaw projektowania krojów pisma w technologii variable fonts.


KSIĄŻKA DOSTĘPNA OD 20 MARCA karakter.pl



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.