Magazyn Day&Night | Październik 2016 | nr 89 | Na okładce Maria Peszek

Page 1

1


SPIS TREŚCI

ART&DESIGN

NR 89 / PAŹDZIERNIK 2016

24

Jesienna metamorfoza wnętrza Jesienne gadżety ogrodowe

FOOD&DRINK FOTO MIESIĄCA

4

Rozgrzej się od środka

MUZYKA

8

Jesień na talerzu

Maria Peszek: „Nie czuję się skandalistką”

LIFESTYLE

16 18

Bieszczadzka kolorowa jesień

MODA

20

Barwny aksamit

ZDROWIE&URODA Płynne złoto Kąpiel w ziołach

2

30

Mojżeszów: Rzeszów żydowski

SPORT

Kult Halloween

PODRÓŻE

Wszechstronna cukinia na widelcu

PATRZĄC INACZEJ

Zespół Spiral

26

32

Mistrzyni sportu z Rzeszowa: Agnieszka Stanek Krystian Herba: Ameryka zdobyta

RECENZJE

35

Płyta Książka

22

KALENDARZ WYDARZEŃ

36

GRATISY

38


Mariola Szopińska REDAKTOR NACZELNA Mimo że polska jesień nie zawsze raczy nas swoją złotą odsłoną, wcale nie oznacza to, że nie może być klimatycznie. Co prawda nie mamy wpływu na pogodę za oknem, ale o odpowiedni balans i dobre samopoczucie możemy zadbać sami, bez względu na temperaturę za oknem. Do tego właśnie namawiam, zwłaszcza w nieco letargicznym październiku, w którym już wkrótce za sprawą zmiany czasu z letniego na zimowy, będziemy mieć do czynienia z krótszymi dniami i przedłużonymi wieczorami i nocami. Nie pozostaje mi także nic innego, jak wprowadzenie Was, drodzy Czytelnicy, w październikowe wydanie Day&Night, za którego klimat odpowiadają m.in. jego bohaterowie. Lista ich nazwisk jest urzekająca. Maria Peszek, twarz okładki, w nieszablonowym wywiadzie opowiedziała nam m.in o tym, jak wygląda proces twórczy artysty i wyjaśniła, co dla artysty jest największą klęską. Przeczytajcie uważnie, odpowiedź z pewnością Was zaskoczy. Zapamiętajcie także datę: 28.10.2016 r. – właśnie wtedy Maria Peszek zagra na scenie rzeszowskiego klubu LUKR. Niecodzienny klimat? Gwarantowany! Rafał Wilk, złoty medalista Igrzysk Paraolimpijskich, znajduje się na liście potencjalnych kandydatów do odznaczenia mianem Honorowego Obywatela Rzeszowa. W rozmowie z Day&Night opowiedział o swoich sukcesach i planach na przyszłość. Porozmawialiśmy także z niezwykłym trialowcem – Krystianem Herbą, który niedawno pobił piąty już rekord Guinnessa i, jak sam zapowiada – nie zamierza na tym poprzestać. Z tak inspirujących postaci warto brać przykład! Październik słynie m.in. z Halloween, czyli święta, które w niektórych częściach świata popularnością dogania Święta Bożego Narodzenia. W aktualnym wydaniu dowiecie się skąd przywędrował kult dyni, mroczne inspiracje i związana z nimi maskarada oraz jak kultywowano dzień 31-go października w ubiegłych stuleciach. Uprzedzam – historia Halloween jest długa i nierzadko szokująca. Jesień to również czas metamorfoz wnętrz naszych domów i ogrodów. W końcu miejsce, w którym przebywamy, ma niemały wpływ na nasz nastrój, warto więc zadbać o to, by uniknąć jesiennej chandry. Sprawdźcie sami od czego zacząć. Nowy sezon na dobre zagościł również w modzie, warto wprowadzić go do naszych szaf. Najnowsze kolekcje zostały zdominowane przez wyrafinowany aksamit, który powrócił w wielkim stylu. Zobaczcie jak go nosić. Długie jesienne wieczory można wykorzystać w taki sposób, żeby zadbać o urodę. Jak to zrobić? Odpowiedzi są co najmniej dwie: płynne złoto, czyli miód i jesienne zioła, w których się… kąpiemy. O co chodzi? Polecam lekturę. Jesień może również dostarczać wyjątkowych smaków. Podpowiadamy, jak przyrządzić jesienne dary natury, by były nie tylko smaczne i aromatyczne, ale także zbawienne w walce z przeziębieniami i poprawiały humor. Tym samym udowadniamy, że jesień może być przyjemna, nawet w tej pochmurnej i chłodnej odsłonie!

FOT. ZUZA KRAJEWSKA EDYCJA: MARIUSZ UCHMAN

Aplikacja Day&Night

facebook.com/ DayAndNightMagazyn

Instagram: dayandnight_pl

youtube.com/ DayAndNightMagazyn

Snapchat: dayandnight_pl

Issuu.com/dayandnight

twitter.com/ dayandnight_pl

www.dayandnight.pl

REDAKCJA

ZESPÓŁ REDAKCYJNY

FOTOGRAFIE

WYDAWCA

al. Kopisto 1, 35-315 Rzeszów Millenium Hall, II p., tel. 17 770 07 15 redakcja@dayandnight.pl www.dayandnight.pl www.facebook.com/DayAndNightMagazyn www.aplikacja.dayandnight.pl

Bartłomiej Skubisz Jakub Pawłowski Małgorzata Leśniarek Izabela Szulc Ewelina Samagalska Nina Stelmach

Paweł Dubiel Grzegorz Bukała Justyna Radomska

Media Show ul. Ułanów 4a 35-308 Rzeszów

SKŁAD

DRUK

Daniel Porada

REDAKTOR NACZELNA

WSPÓŁPRACA

KOREKTA

Drukarnia Papirus ul. Spytka 11, 37-500 Jarosław www.papirusjaroslaw.pl

Barbara Święch Anna Tomczyk Daniel Kowalczyk

Ewelina Kania

Mariola Szopińska

BIURO MARKETINGU I REKLAMY marketing@dayandnight.pl tel. tel. 661 852 710, 885 858 859

MAGAZYN BEZPŁATNY NR 89 ISSN 1689 - 6610 www.dayandnight.pl

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo adiustacji i skracania tekstów. Wydawca zastrzega sobie prawo odmowy zamieszczenia reklamy lub ogłoszenia, jeżeli ich treść lub forma będzie sprzeczna z linią programową i interesem pisma (art. 36 pkt. 4 prawa prasowego). Wszelkie prawa zastrzeżone.

3


foto miesiąca

Półfinał konkursu Mister Polski 2016 w klubie LUKR 10 września

Huczną galę konkursu poprowadził Jakub Kucner. Zgromadzona publiczność miała okazję zobaczyć na żywo 20 najprzystojniejszych Polaków aspirujących do miana nowego Mistera Polski. Każdy z kandydatów zaprezentował na scenie swoją sylwetkę oraz opowiedział o pasjach i planach na przyszłość. Gościem specjalnym, a jednocześnie członkiem jury był Rafał Jonkisz – Mister Polski 2015. Kandydatów oceniało specjalnie wyznaczone jury. Decyzją jurorów i publiczności tytuł Mistera Klubu LUKR oraz Mistera Publiczności trafił do Krzysztofa Macha. Zgodnie z werdyktem jury do ścisłej, finałowej 14-ki trafili: Mikołaj Kominek, Kamil Knut, Jan Dratwicki, Krzysztof Mach, Konrad Matejek, Damian Cheda, Patryk Ciućka, Łukasz Rzepczyński, Jan Dostatni, Konrad Mucha, Paweł Poręba, Sebastian Chłodnicki, Kamil Piróg, Paweł Trojnar. fot. Grzegorz Bukała

Czarny Protest w Rzeszowie

4. PKO Maraton Rzeszowski 9 października

Protest był częścią Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, które są przeciwne planom wprowadzenia ustawy bezwzględnego zakazu aborcji. Pikieta miała miejsce na rzeszowskim Rynku, gdzie dominowały kobiety ubrane na czarno. Częścią manifestacji był także przemarsz pod Pomnik Czynu Rewolucyjnego.

Uczestnicy czwartej edycji PKO Maratonu Rzeszowskiego mieli do pokonania dystans 42 km. Start i meta znajdowały się na skwerze Millenium Hall. Podczas wydarzenia była możliwość przyłączenia się do charytatywnej akcji biegowej na rzecz 4-letniego ciężko chorego Igorka. W biegowej imprezie udział wzięło 498 mężczyzn i 63 kobiety. W sztafecie uczestniczyło 40 drużyn. W kategorii mężczyzn zwyciężył Przemysław Dąbrowski, który dotarł na metę po upływie godz. i 23 min., w kategorii kobiet pierwsza była Mariola Sojda, która dobiegła na metę z czasem 2 godz. 57 min.

3 października

fot. Grzegorz Bukała

fot. Grzegorz Bukała

4


„Kultura od Kuchni” w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa 2016 10 września

Rzeszów Breakout Days 2016

Tegoroczna edycja wydarzenia „Kultura od Kuchni” w Rzeszowie odbyła się w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa 2016. „Kultura od Kuchni” w swym zakresie miała szerokie pole tematyczne. W inicjatywę zaangażowane były liczne instytucje kultury, w tym teatry, domy kultury, galerie, biblioteki, miejsca użyteczności turystycznej.

Impreza poświęcona pamięci legendarnego leadera zespołu Breakout - Tadeusza Nalepy, jak zwykle przyniosła ze sobą prawdziwe muzyczne święto. Podczas koncertu finałowego na rzeszowskim Rynku wystąpili m.in.: J.J. Band, Małgorzata Ostrowska, Patrycja Markowska, Piotr Nalepa, zespół festiwalowy.

fot. Grzegorz Bukała

17 września

fot. Justyna Radomska

VII Festiwal Zespołów Alternatywnych „Rockowyja” 9 września

Rockowa Noc 2016

VII Festiwal Zespołów Alternatywnych „Rockowyja” odbył się w Rzeszowskim Domu Kultury. Główną atrakcją festiwalu były jak zwykle występy znanych i cenionych w całej Polsce zespołów, które wywodzą się ze stolicy Podkarpacia. Motywem przewodnim specjalnej edycji tegorocznego wydarzenia były występy grup muzycznych z żeńskim wokalem. W roli gwiazdy wieczoru wystąpił zespół Spiral, który obdarzył słuchaczy muzyką z pogranicza post rocka oraz dream popu.

Ogólnopolski Festiwal Zespołów Muzycznych - Rockowa Noc, odbył się na rzeszowskich Bulwarach i po raz kolejny zachwycił dawką dobrej muzyki na żywo. Impreza dała również możliwość młodym zespołom, które nie posiadają kontraktów z wytwórniami fonograficznymi, na zaprezentowanie się szerszej publiczności. Muzyczną gwiazdą wieczoru był zespół Kobranocka.

24 września

fot. Grzegorz Bukała

fot. Grzegorz Bukała

5


lat

MEL omasz KAM WY URODZINO BEATA i BAJM T

KONCERT

AY BEAUTY DEN C

RSKA-FER K Mariola BOJA ŁYNARCZYK M j Karolina SZOSTA ze dr An KI masz BARAŃS Jarek SZADO To

MILLENIUM HALL GA MING

DAY Youtuberzy: TYBE K, DIS i KUBO Cosplay: AYU, NA MIDANOBAKAN, , LIRBIS


7


Niebawem minie osiem miesięcy od momentu wyjścia na świat płyty „Karabin”. Może pojawiły się przez ten czas u Pani jakieś nowe przemyślenia, może coś się u Pani zmieniło, może teksty na tej płycie są już mniej aktualne? Ktoś ważny dla mnie powiedział mi całkiem niedawno: “ Zrobiłaś coś ogromnej wagi, mówiąc prawdę o nas tutaj. Dlatego nikt Ci nie wybaczy.” Reakcje na „Karabin” potwierdzają, że ta płyta rzeczywiście była potrzebna. Bo uderza w bolące miejsce w nas, Polakach - w nierozwiązany, wstydliwy problem. Prawda prawie nigdy nie jest przyjemna, ale moim zdaniem jest teraz moment, kiedy bardziej niż kiedykolwiek powinna być słyszalna. Bo w przestrzeni publicznej, w mediach, w nas samych zrobiło się niebezpiecznie dużo miejsca, a co za tym idzie przyzwolenia dla nienawiści.

W wywiadach pyta się Panią głównie o politykę, o kontrowersje, które wzbudza sobą i swoją twórczością. Ciekawi mnie, czy to Pani po prostu nie denerwuje? Bo z wywiadów wynikałoby, że Maria Peszek to skandalistka z założenia, a muzyka to u Pani taki trochę kwiatek do kożucha. Nie dziwi mnie, że pyta się mnie głównie o światopogląd. Jestem wyrazistą osobą z jasno określoną postawą wobec rzeczywistości. Poza tym nie unikam odpowiedzi na żadne, czasem nawet niezbyt przyjemne pytania. Komunikuję się ze światem przez muzykę, ale moje piosenki nie są przezroczyste - moje poglądy i to kim jestem, są czytelne. Zupełnie obiektywnie, jest Pani kontrowersyjna? Drażnienie dla samego drażnienia nigdy nie było moim celem. Nie czuję się skandalistką. Zabieram głos w tematach ważnych dla mnie osobiście i robię to w wyrazisty sposób. Kieruję się intuicją i tylko intuicją. Jestem po prostu mocno niezależną osobą i podejrzewam, że właśnie ta niezależność sprawia części moich odbiorców kłopot. Nawet jeśli moja muzyka ma nieoczywisty odbiór, moje intencje są jasne, a przekaz precyzyjny: to moje i tylko moje poglądy, moja wrażliwość i mój ogląd świata, nikogo innego. Często mówi Pani, że nie może zostać twarzą żadnej partii politycznej ani ruchu społecznego. Słysząc to odnoszę wrażenie, jakby miała Pani pewnego rodzaju dylemat – opowiadać się za czymś konkretnie czy po prostu być artystą, który tylko lub aż, ale stawia pytania i daje do myślenia. Świat i otoczenie sprzyja temu pierwszemu. Nie mam dylematu. W tej kwestii mam spokój. Wiem, że angażując się w politykę straciłabym wiarygodność jako artysta. Poza tym nie znoszę po-

lityki i staram się od niej trzymać z daleka. Ale nie jest tak, że mnie zupełnie nie dotyczy. Jestem obywatelem kraju, który przechodzi silne turbulencje, w którym kłębi się od nienawiści i który w moim odczuciu znalazł się jeżeli, nie w niebezpiecznym, to na pewno w zwrotnym punkcie.

8

Fot. Zuza Kr ajewska

MUZYKA

NIETYPOWY DRES, CAŁUJĄCY NA OCZACH WSZYSTKICH W OSIEDLOWEJ KOKSOWNI, SWOJEGO RÓWIEŚNIKA. WSZYSCY SĄ ZSZOKOWANI, A ON FINALNIE DOSTAJE W ZĘBY I JEST SKOMPROMITOWANY W ŚRODOWISKU RAZ NA ZAWSZE. TYM „ŚMIAŁYM CHŁOPCEM” I GŁÓWNYM BOHATEREM NOWEGO TELEDYSKU MARII PESZEK DO PIOSENKI „EJ MARIA” JEST… MARIA PESZEK. ARTYSTKA W WYWIADZIE DLA „DAY&NIGHT ”, UDZIELONYM TUŻ PRZED PREMIERĄ TELEDYSKU ZDRADZA, JAK WYGLĄDA JEJ PROCES TWÓRCZY I WYJAŚNIA, CO JEST KLĘSKĄ DLA ARTYSTY. NA PYTANIE, CZY JEST KONTROWERSYJNA, MARIA PESZEK POZOSTAJE SOBĄ I ODPOWIADA STANOWCZO: „NIE CZUJĘ SIĘ SKANDALISTKĄ”.

Muzyka często jest dla artysty manifestem pewnych racji i poglądów. A co powiedziałaby Pani na to, ażeby robić muzykę dla muzyki? Bez obciążenia i balastów, a tylko po to, by tańczyć i dobrze się bawić? Dla mnie to nie jest obciążenie ani balast. Jestem artystą, który wypowiada się tylko wtedy, kiedy czuje, że naprawdę musi. W jakimś więc sensie to nie ja wybieram tematy moich płyt, a to one mnie. Jestem tylko medium. Robienie muzyki dla muzyki - jak Pan to określił - na pewno jest możliwe, ale dla mnie na razie trudno wyobrażalne.


„Jezus Maria Peszek” to krzyk. „Karabin” - to szept. Dwa zupełnie różne środki wyrazu. Bo to dwie różne płyty, powstałe w dwóch różnych momentach mojego życia i też w mocno odmiennej rzeczywistości. Zawsze staram się znaleźć środki najbardziej adekwatne do treści, takie, które najskuteczniej będą służyć przekazywanym emocjom.

minimalistycznie i prosto. Na pewno jednak nie jest tak, że powstał styl Marii Peszek, określany tymi dwiema płytami. Ten charakter został stworzony na potrzeby takich, a nie innych treści i jest wypadkową charakterów dwojga twórców, ale też konkretnego momentu w ich dojrzewaniu. Przyszłość jest otwartą kartką i na pewno pełną odkryć, zwrotów i zaskoczeń.

We wszystkich utworach słychać bardzo dziwny dźwięk. Coś, czego brzmienie jest równie toporne, jak toporny jest tytułowy „Karabin”. Co to za instrument? To ogromna, ohydna radziecka podróbka Mooga, coś, co nazywa W jednym z wywiadów przeczytałem, że stała się Pani dojrzalsza w się Polivoks i pochodzi z początku lat 80. Ten analogowy syntezator czasie, gdy powstawał „Karabin”. Co konkretnie miała Pani na myśli? niespodziewanie stał się wyznacznikiem muzycznym całej płyty. Rozczaruję Pana, ale niczego szczególnie wywrotowego ani pikantnego nie miałam na myśli. Dojrzewanie to zupełnie naturalna kolej rzeczy. Mimo tego powstała, jak na Panią, dość prosta muzyka„ Prosta ”, nie Zmieniam się jako człowiek, jako kobieta i przede wszystkim artysta. mylić z „prostacka”. To, że prosta, oznacza mniej eksperymentalna? Mieliśmy z Foxem tylko jedno założenie: chcieliśmy zrobić naprawdę Szept jest zatem dojrzalszy i skuteczniejszy niż krzyk? Przecież proste piosenki. Ja chciałam użyć dokładnie tylu słów, ile niezbędnie szeptu nie słychać, a krzyk to rewolucja. trzeba i ani jednego więcej, melodie też miały być ultra proste. To Pana zdanie, do którego ma Pan prawo, ale z którym Aranżacyjnie i brzmieniowo się nie zgadzam. Czasem mniej chcieliśmy, żeby do tych pioznaczy więcej, a ciszej - głosenek, które mówią przecież o śniej. Oczywistość krzyku nie nie całkiem wesołych sprastanowi o tym, że jest bardziej wach, dało się tańczyć. Chciaskuteczny niż szept. A najbarłam, żeby żrące treści udało się dziej niesamowite rewolucje to przenieść energetyczną, pełną niekoniecznie te najgłośniejsze emocji muzyką. i najbardziej krwawe. Brzmieniowo „Karabin” to Więc na październikowym płyta pop. Ciekawi mnie, koncercie mamy spodziewać czy Maria Peszek w efekcie się szeptu? będzie artystką komercyjną? Proszę spodziewać się niespodziewanego. Najlepiej przyjść i sprawNie ma nic złego w popie. Podziwiam wielu artystów popowych i z dzić na własnej skórze. zazdrością i zachwytem obserwuję ich zmagania i to, jak nieprawdopodobnie różnorodne formy odkrywają. Cofnijmy się do momentu rozpoczęcia prac nad „Karabinem”. Ponoć już sam moment wejścia Marii Peszek do studia nagranio- Na sam koniec - jaki jest Pani stosunek do show biznesu? wego wygląda nietypowo. Nie ma żadnego wybierania spośród Jestem częścią show biznesu, chociaż od wielu lat funkcjonuję 30 piosenek. W zamian jest z góry założony cel – wiadomo, gdzieś na jego obrzeżach. To świadomy wybór i dla mnie, jak o czym chce Pani na nowej płycie śpiewać. na razie, jedyne akceptowalne miejsce. Nie muszę i nie chcę Takie podejście jest dla mnie typowe. Zazwyczaj nie zaczynam prac podobać się wszystkim. Nigdy nie marzyłam o popularności na nad muzyką zanim nie jestem pewna, o czym chcę powiedzieć masową skalę, w jakimś sensie nawet tego unikam. Konsekwentw warstwie słownej „Co” jest dla mnie ciągle bardziej istotne niż „jak”. nie podążam swoją drogą i, choć nie jest to droga łatwa, przez lata udało mi się zdobyć własną publiczność. Oddaną, fantastyczną, wrażliwą i przede wszystkim myślącą. Osobiście uważam to Nowa płyta, ale producent ten sam, co przy “Jezusie” - Michał „Fox” za mój największy sukces. To nie nagrody, recenzje, wyróżnienia, Król, szef muzyczny Pani zespołu. Obstawiam, że to nie przypadek. ale ludzie są najważniejsi. Mam ogromny szacunek dla moich odW jakimś sensie “Karabin” jest przedłużeniem “Jezus Maria Peszek“. Ze biorców - to oni dają mi siłę i nadają sens temu, co robię. Dobrze swoją hasłowością, manifestowaniem prawa do wolności, odmienczuję się tu, gdzie jestem. Podobać się wszystkim - to w jakimś ności. Naturalną więc sytuacją jest, że muzycznie nie ma rewolucji. sensie klęska artysty. Chcieliśmy z Foxem zmierzyć się sami ze sobą, spróbować napisać piosenki tak proste, jak to tylko możliwe. Brzmieniowo też miało być Rozmawiał KAMIL KOPEĆ

9

MUZYKA

Artysta, żeby być bardziej autentyczny, powinien nagrywać dla siebie czy dla słuchacza? Ludzie albo Ci wierzą albo nie. To jedyny wyznacznik autentyczności.


Fot. Rafał Kret

MUZYKA

Podczas naszej ostatniej rozmowy przy okazji premiery „Cloud Kingdoms” padła kwestia promocji Waszej muzyki za granicą. Czy otrzymywaliście sygnały o tym, że była tam słuchana? Zagraniczne portale branżowe bardzo polubiły tę płytę. W serwisie Arctic Drones otrzymaliśmy za nią bardzo wysokie noty. Utwory z płyty były wymieniane wśród najlepszych kawałków 2014 roku. Jesteśmy zadowoleni z przyjęcia. Planowaliśmy trasę zagraniczną, jednak takie przedsięwzięcie to naczynia połączone. Jeżeli „posypie” się jedna rzecz, wali się wszystko. Po premierze nowej płyty dołożymy jeszcze większych starań, żeby się wreszcie udało pograć więcej za granicą. Ula, na nowej płycie zaczęłaś śpiewać po polsku i świetnie Ci to wychodzi. Skąd ta decyzja? U: Zapadła w sposób organiczny i spontaniczny. Nie planowałam tego. Kiedy pisaliśmy utwór „Milky Polsky” i chłopcy jammowali, jak zazwyczaj pojawił mi się w głowie ogólny zarys i cały czas próbowałam napisać coś po angielsku, ale nie mogłam się w tym odnaleźć. Kiedy dopracowywaliśmy kawałek na kolejnej próbie, pojawił się w mojej głowie wers po polsku. Było to o tyle dziwne, że zawsze piszę po angielsku i staram się myśleć po angielsku, kiedy słyszę

10

nowy utwór, a ten od początku zabrzmiał mi po polsku (śmiech). To dla nas niecodzienna sytuacja, bo ostatni utwór po polsku zrobiliśmy chyba w 2006. A propos tego jammowania, czy tak zazwyczaj wygląda u Was proces komponowania? M: Przy poprzedniej płycie siedzieliśmy w studiu i pisaliśmy muzykę, komponowaliśmy. Przy nowej płycie bywało różnie. Niektóre utwory powstały podczas jammów, inne zostały napisane wcześniej. Jedynym założeniem było nagranie materiału „na setkę”, łącznie z elektroniką. Wszystko po to, żeby było słychać interakcję między nami i czuć energię, która przepływała podczas nagrywania. No to jaki jest ten nowy krążek? „Bullets” to kontynuacja drogi, którą obraliśmy na poprzednich albumach, ale mam wrażenie, że jest bardziej świeży i pastelowy. Te słowa przychodzą mi na myśl, kiedy o nim myślę. Jest też bardziej minimalistyczny. Z pewnością jest to dla nas krok do przodu. Jesteśmy bardziej dojrzali muzycznie. Czy będąc zespołem alternatywnym przy kolejnej płycie jest łatwiej czy trudniej? Czy coraz więcej ludzi szuka, sięga po wydawnictwa, których nie ma w głównym obiegu, czy raczej fala disco polo zbiera swoje żniwa? Kiedy zaczynaliśmy, trafiliśmy chyba na koniec apogeum słuchania muzyki w sposób tradycyjny. W 2006 roku organizowaliśmy koncerty w nieistniejącym już od dawna klubie „Rejs”. Na pierwszy koncert zaprosiliśmy kilka kapel i sprzedaliśmy 300 biletów. Teraz


Czy bycie zespołem niemożliwym do zaszufladkowania utrudnia funkcjonowanie? Nie robiliśmy badań rynku (śmiech), ale wydaje mi się, że nasi słuchacze są otwarci na różne rodzaje muzyki. Jest grono osób, które kocha muzykę w ogóle. Ta eklektyczność to jest trochę nasza klątwa, ale też powód do dumy. Nie tkwimy w jakimś jednym konkretnym gatunku i przez to jesteśmy za bardzo rockowi dla elektroniki i odwrotnie. Śpiewała o tym kiedyś Nosowska i Hey. To jest ok, bo tego typu zespołów nie ma zbyt wiele. Od początku chcieliśmy robić muzykę, która się nam podoba, bez zastanawiania się, w jaką stronę to idzie. W zespole nie ma lidera, przez co każdy dodaje coś od siebie, a każde z nas ma trochę inne muzyczne upodobania.

Wasza muzyka może być wizytówką Rzeszowa. Czy podejmujecie jakąś współpracę z lokalnymi ośrodkami kultury? Większość rzeczy robimy sami. Nagrania, produkcja, wydawanie płyt. Z chęcią skorzystalibyśmy ze wsparcia jakichś instytucji kultury czy urzędów, ale nie mamy chyba na tyle determinacji i uporu, żeby przedzierać się przez te procedury. Oczywiście jesteśmy otwarci na współpracę. Koncertowaliśmy w wielu miejscach w kraju, nasza muzyka przebija się też powoli za granicą i wszędzie widnieje informacja, że jesteśmy zespołem z Rzeszowa. Cieszymy się, że ostatnio zostaliśmy zaproszeni do bycia headlinerami festiwalu Rockowyja. Jak będzie wyglądała promocja płyty „Bullets”? Mocno przyłożyliśmy się do promocji płyty. Po raz pierwszy powierzyliśmy te sprawy agencji, która zadba o to, żeby wieść o płycie dotarła do jak największej ilości słuchaczy. Utwory nagrane w języku polskim zostały ciepło przyjęte przez rozgłośnie radiowe. Płyta będzie w dystrybucji fizycznej i cyfrowej. Bardzo ważne będą też koncerty. Cały czas stawiamy na ewolucję a nie rewolucję w tej kwestii. Jesienią mamy zaplanowanych 12 koncertów, druga część trasy wiosną. Wtedy też popracujemy nad trasą zagraniczną. Po wszystkie szczegóły odsyłamy na www.spiral.pl i na nasz profil na Facebooku. Rozmawiał BARTŁOMEJ SKUBISZ

11

MUZYKA

sprzedanie takiej ilości to dużo trudniejsze zadanie. Wtedy ludzie chętniej przychodzili na koncerty. Nie było Facebooka, YouTube raczkował. Panował inny klimat, jeżeli chodzi o odbiór muzyki. Czas naszej największej aktywności Spirala to niestety moment załamania się rynku koncertowego. Mieliśmy przez to pod górkę, ale dzięki temu, że na samym początku dostaliśmy tak pozytywnego kopa, udało nam się przetrwać. Mam wrażenie, że obecnie ludzie zaczynają dochodzić do mądrych wniosków, to znaczy, że jeżeli całkiem oleją muzykę i kulturę, której nie ma w mainstreamie, spowoduje to jej zanik. Część odbiorców rozumie, że warto kupić płytę czy pójść na koncert mniej znanego, ale prezentującego wysoki poziom wykonawcy i że nie wszystko musi być za darmo.


ANNATOMCZYK

FELIETON

SPOSOBY NA ROZGRZANIE W chwili gdy piszę te słowa, Polska tonie w tak głębokim niżu, że zimniej niż dziś nie bywa nawet w zimie, gdy rtęć na termometrze dołuje do minus dwudziestu stopni. Wilgotność sięga 90 procent, temperatura tylko 8 stopni, za oknami na przemian leje, mży i wieje, a niebo całkowicie zatraciło błękit. Ten niż ma podobno na imię Janina i zatrzyma się u nas na dłużej. Jak wytrzymać z niechcianym gościem? Zadałam sobie trud poszukania domowych sposobów na walkę z przymusowym ochłodzeniem. Rozgrzewka nr 1 to oczywiście herbata z miodem i sokiem malinowym albo lipowa z miodem lub herbata z rumem bądź imbirem. Tym bardziej cenna, że imbir zabija wirusy. Do tego można dorzucić przekąski z papryki, szczypiorku, fasoli, jarmużu, pora, cebuli, pietruszki, pasternaku i czosnku. Te warzywa medycyna chińska zalicza do ciepłych i gorących. Rozgrzewka nr 2 to zupa, na przykład z soczewicy albo pomidorowa z bakłażanem. Rozgrzewa też rosół, kapuśniak i gulaszowa z ciecierzycą. Sposób nr 3 to gorąca czekolada z chilli i cynamonem. 4. to grzaniec, znany już od średniowiecza jako środek rozgrzewający w chłodne dni. Miał podtrzymywać ludzi w krzepkim zdrowiu, leczył katar, kichanie, grypę i wszelkie złe nastroje. Grzaniec to połączenie wina lub piwa z miodem, żółtkiem, cynamonem, goździkami lub gałką muszkatołową. Już sam zapach poprawia nastrój. Jesienną rozgrzewką w czasie nagłych a niespodziewanych chłodów, jest kominek, jako piąty ze sposobów. Co za szczęście jest go mieć! Z samego patrzenia w ogień robi się cieplej na duszy. Gdy tylko można sobie pozwolić na dłuższy przestój w domu. A gdy już musisz wyjść na paskudne zewnątrz, to: oddychaj nosem, kładź przemoczone buty na kaloryferze, zadbaj o ciepłe skarpety, nie zapominaj rękawiczek, pogódź się z czapką, nawet w chwili, gdy fryzura wydaje się być najważniejsza. Dla rozgrzewki wskazany jest też pośpiech, dobra muzyka, taniec, przysiady i odkurzanie całego mieszkania (tu zawsze można się spocić). Do tego morsowanie w przerębli. Rozgrzewa też prasowanie pięciu dawno wyschniętych prań i pieczenie ciasta, którym można podzielić się z kimś, kogo na przykład bardzo kochamy. A miłość… rozgrzewa najmocniej!

12

W OSTATNICH LATACH W POLSCE PANUJE URODZAJ JAZZOWYCH FESTIWALI, ALE TYLKO CZĘŚĆ Z NICH ODBYWA SIĘ CYKLICZNIE PRZEZ LATA. RZESZÓW JAZZ FESTIWAL OBCHODZI W TYM ROKU 5-LECIE SWOJEJ DZIAŁALNOŚCI. CO CZEKA NAS PODCZAS JUBILEUSZOWEJ EDYCJI? 5 LAT

Pierwsza edycja Rzeszów Jazz Festiwal odbyła się w 2011 roku, jednak już wcześniej pomysłodawca i organizator tego przedsięwzięcia, Tomasz Drachus, podejmował w Rzeszowie próby organizacji festiwalu muzyki improwizowanej. Miasto pamięta m.in. Międzynarodowy Fusion Festiwal, który odbył się tylko raz. „Kilka lat temu organizacja festiwalu jazzowego w Rzeszowie wydawała się syzyfową pracą, jednak z roku na rok widać efekty systematycznego propagowania w mieście muzyki improwizowanej. Zwiększa się frekwencja na koncertach i świadomość wśród słuchaczy. To cieszy i mobilizuje do dalszej pracy” – mówi Tomasz Drachus, organizator Rzeszów Jazz Festiwal. Oprócz festiwalu, w Rzeszowie funkcjonuje klub jazzowy oraz kierunek Jazz i Muzyka Rozrywkowa na Uniwersytecie Rzeszowskim. Mieszkają tu też renomowani muzycy: Zbigniew Jakubek, Tomasz Nowak czy Michał Szkil. Z Rzeszowa, za pośrednictwem WDK, koordynowana jest Podkarpacka Jesień Jazzowa. To wszystko tworzy coraz lepszy klimat dla jazzu.

RÓŻNORODNOŚĆ

Różnorodność stylistyczna jest znakiem rozpoznawczym Rzeszów Jazz Festiwal. Program imprezy zawiera zazwyczaj występy artystów prezentujących różne odmiany muzyki jazzowej i okołojazzowej. Podobnie rzecz ma się w kwestii miejsc. We współtworzenie wydarzenia włączają się zarówno instytucje kultury, jak i prywatne kluby. „Bez zaangażowania poszczególnych miejsc, festiwal byłby praktycznie niemożliwy. Każdy klub czy dom kultury posiada swoją specyfikę, odbiorców i źródła docierania do nich. Ludzie przyzwyczaili się już do tego, że w danym miejscu co roku mogą pójść na koncert w ramach festiwalu. Należy dodać również, że festiwal regularnie wspierany jest przez Województwo Podkarpackie, Miasto Rzeszów czy Stowarzyszenie Stoart”– dodaje Tomasz Drachus. Festiwal zainauguruje 13-go listopada występ Gaby Janusz, wokalistki związanej z Rzeszowem, laureatki m.in. nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz zespołu Afrofree, sięgającego m.in. po wpływy muzyki ludowej z Podkarpacia i Małopolski. Koncert odbędzie się w RDK Biała. Dwa dni później w Wojewódzkim Domu Kultury wystąpi acidjazzowa formacja Eskaubei i Tomek Nowak Quartet. Towarzyszyć im będzie Mr Krime. Trzy dni później, 16-go listopada, w re-


FELIETON

BARBARAŚWIĘCH Fot. Materiały prasowe

stauracji Chillita zagra trio pianistki Agi Derlak, laureatki tegorocznego Fryderyka, natomiast 17-go w Underground Pub, eksperymentujący i hałasujący zespół Niechęć. Trzeci już rok z festiwalem współpracuje również C.H. Plaza, gdzie w piątkowy wieczór (18-go) zaprezentuje się diwa polskiego jazzu, Grażyna Łobaszewska oraz Krzysztof Napiórkowski. Sobota to występ najmniej jazzowego w towarzystwie, ale opierającego swoje występy w dużej mierze na improwizacji, tria Me Myself And I, oraz rzeszowskiej formacji Funky Flow, poruszającej się w stylistyce fusion. Ostatni dzień festiwalu to absolutna uczta dla jazzowych koneserów. W niedzielę , 20-go listopada w klubie Jazz Room wystąpi quartet Piotra Wojtasika, wybitnego trębacza koncertującego na całym świecie.

PERSPEKTYWY NA PRZYSZŁOŚĆ

Piąta edycja festiwalu to dobry pretekst, aby zadać pytanie : „Co dalej?” „Powiem szczerze, że od lat organizacja festiwalu to nieustanna walka o zapięcie budżetu, który jest o wiele mniejszy od tych, którymi dysponuje chociażby festiwal w niedalekim Tarnowie. Regularna współpraca ze strategicznym sponsorem dałaby festiwalowi stabilność i możliwość zapraszania jeszcze lepszych artystów” – konkluduje organizator zapowiadając, że nie ma zamiaru rezygnować z organizacji Rzeszów Jazz Festiwal. Bilety na poszczególne koncerty będą dostępne w miejscach, w których będą się odbywać, a także online na stronie www.rzeszowjazzfestiwal.pl. Magazyn Day&Night jest stałym patronem medialnym festiwalu.

Rzeszów Jazz Festiwal 13-20 listopada PROGRAM:

13 XI – AFROFREE ||| GABA JANUSZ - RDK Biała 15 XI – ESKAUBEI & TOMEK NOWAK QUARTET FT. MR KRIME - Wojewódzki Dom Kultury

16 XI – AGA DERLAK TRIO - Chilita 17 XI – NIECHĘĆ - Underground Pub 18 XI – KRZYSZTOF NAPIÓRKOWSKI ||| GRAŻYNA ŁOBASZEWSKA - C.H. Plaza Rzeszów

19 XI – FUNKY FLOW |||, ME MYSELF AND I - Grand Hotel (patio) 20 XI – PIOTR WOJTASIK QUARTET- Jazz Room BARTŁOMIEJ SKUBISZ Fot. Patryk Kaflowski

WWW. rzeszowjazzfestiwal.pl

MOGŁO IM SIĘ UDAĆ Jeszcze kilka lat temu w ogień jedno za drugie mogłoby wskoczyć, a dziś twierdzą, że nie mają nic wspólnego... - Chcę rozwodu - mówi pewnego wieczoru ona do niego. - Co proszę? A czego Ci brakuje? Duże mieszkanie, dwa samochody, kupujesz co chcesz, nic przecież nie mówię, pieniądze przynoszę, wydawać nie bronię, dbam o Ciebie - mówi on. - No, racja - mówi ona. I nic się nie zmienia przez kilka następnych lat. Ona gotuje. On nie wybrzydza, wszystko zawsze zjada. Jak go najdzie, to i talerz do zmywarki włoży. Czasem powie, że mu smakowało. Ona prasuje, nawet z chęcią, bo stać ich na najnowsze żelazko parowe, którego zazdroszczą jej koleżanki. On nosi te idealnie gładkie koszule i spodnie z kantem. Ona odkurza, myje okna, ściera kurze i dba o kwiaty. On nawet nie wie, ile zachodu wymaga utrzymanie domu w tak nienagannej czystości. Ona dba o to, żeby pościel była zawsze pachnąca, dywan miękki i sypialnia wywietrzona przed snem. On uwielbia kłaść się zmęczony w tej pościeli. - Chcę rozwodu mówi ona znowu. - Co proszę? - pyta on. - Odchodzę - z pełnym przekonaniem mówi ona. - A czego Ci brakuje? Duże mieszkanie, dwa samochody, kupujesz co chcesz, nic przecież nie mówię, pieniądze przynoszę, wydawać nie bronię, dbam o Ciebie - odpowiada on. Tym razem odeszła. Zostawiła wszystko. Duże mieszkanie, mimo że pół roku zeszło jej wybieranie wszystkiego, aby w idealnym ładzie komponowało się ze sobą, dwa samochody, żelazko, którego zazdrościły jej koleżanki... - Dlaczego odeszłaś? - zapytał rok później. - Odeszłam bo, miałam wszystko i nie miałam niczego. Mieszkanie, dwa samochody, zakupy co raz, samotność i łzy. Odeszłam, bo tęskniłam za Tobą. - Dlaczego nie powiedziałaś? - A czy Ty chciałeś słuchać? - Jakbyś powiedziała to, bym pewnie słuchał. - Jakbyś pokazał, że chcesz słuchać, to bym powiedziała. I tak minął kawał życia tych ludzi, którzy tak mocno kochali się na początku. A było wiele szans. Przy tej zmywarce, prasowaniu, łóżku i przy tej książce czytanej do poduszki. Przy obiedzie, kiedy on wracał z pracy i na wakacjach. Mogło im się udać. Może on zwracałby na nią więcej uwagi, wracał wcześniej z pracy? Może ona ubrałaby tę nową sukienkę z ostatnich zakupów i wyszliby do kina? Może... Mogłoby im się udać. Gdyby tylko mieli nawyk w życiu codziennym rozmawiać...

13


DANIELKOWALCZYK

FELIETON

KAŻDY MA JAKIŚ AUTORYTET. OSOBĘ, Z KTÓREJ MOŻNA BRAĆ PRZYKŁAD. NAŚLADOWAĆ. WŁAŚNIE TAKIM CZŁOWIEKIEM JEST RAFAŁ WILK. ZŁOTY MEDALISTA OLIMPIJSKI, KTÓRY JAK NIKT POTRAFI OPOWIADAĆ O WOLNOŚCI, PASJI I DĄŻENIU DO CELU. I TO WSZYSTKO Z OGROMNYM ENTUZJAZMEM, TEMPERAMENTEM I MIŁOŚCIĄ DO ŻYCIA.

POZYCJA MISJONARSKA Znałem kiedyś pewną dziewczynę. Było to dawno, ale są w życiu sprawy, o których pamięta się długo. A niektóre z nich żyją swoim podskórnym życiem, zepchnięte do podświadomości, tylko po to, by wystrzelić niczym gejzer w momencie najmniej oczekiwanym. Zupełnie jak teraz. I tak oto, krok po kroku, dochodzę. Chociaż, co zapewne będzie zaskoczeniem w kontekście tytułu niniejszego felietonu, a także samego jego początku, dochodzę, ale wcale nie na szczyt rozkoszy cielesnej, lecz do pointy. Naturalnie pułapka, jaką na Was zastawiłem, nie ma na celu obnażenia (bez skojarzeń proszę) braku czujności czy też podatności na manipulację tylko po to, abym mógł tryumfować. Aż tak perfidny nie jestem. Tym bardziej, że mam świadomość, iż z dużą dozą prawdopodobieństwa sam dałbym się w tę sieć skojarzeń złowić. Bo tak to niestety działa i macherzy od mediów w tym kształceni, potrafią wykorzystać to bezlitośnie. Zresztą tak naprawdę miałem pisać o misji telewizji publicznej, ale uświadomiłem sobie, że już kiedyś felieton o tym popełniłem. Dlatego pozwólcie, że przejdę do dziewczyny, o której wspominam na samym początku tej pisaniny. Wysoka inteligencja i ogólne obycie nie przeszkadzały jej być wierną fanką telewizyjnego tasiemca „Moda na sukces”, co wywoływało u mnie dysonans poznawczy. Gorzej już tylko zniósłbym fakt, że rok w rok zwykła zażywać kąpieli błotnych podczas Przystanku Woodstock. Przepełniony zatem zupełnie nieuzasadnionym poczuciem wyższości w obliczu tej ambarasującej przypadłości, próbowałem tyleż taktownie, co nieudolnie, wpływać na telewizyjne preferencje owej dziewczyny. Przyjąłem w tym celu „pozycję misjonarską”, która czyniła mnie w tej sytuacji niezwykle groteskowym w powadze mych starań. Oczywiście nie wskórałem wówczas niczego, a zagadka „Mody na sukces” po dziś dzień nie została przeze mnie rozszyfrowana. Niewykluczone, że dla tej niezwykle bystrej dziewczyny, oglądanie amerykańskiego tasiemca było czymś na kształt guilty pleasures. Żywię cichą - a być może także niestety i płonną - nadzieję, że tym samym nie jest dla Was czytanie tego felietonu.

14

WILK Igrzyska Olimpijskie to najważniejsza impreza sportowa. Jakie były Twoje cele? Czy jechałeś na zawody z konkretnymi planami? Za cel zawsze stawiam sobie wygraną. Tak też było w tym przypadku. Moim celem były dwa złote medale. W Rio nie mieliśmy takiej okazji jak w Londynie, gdzie trzy miesiące przed igrzyskami jeździliśmy po konkretnej trasie do bólu i dobrze ją poznaliśmy. W Rio nie było oficjalnego treningu. Na mapie wszystko wyglądało fajnie, miało być płasko, ale pojawiać się miały również podjazdy. Na miejscu okazało się jednak, że mamy jeździć wzdłuż plaży, że nie ma podjazdów. Już wtedy wiedziałem, że będzie ciężej, niż myślałem. Dedykujesz komuś swoje sukcesy? Zawsze jeżdżę z konkretnym celem. Medal w Londynie dedykowałem swojemu tacie. Ten złoty z Rio z całego serca dedykuję mojej ukochanej mamie, drugi medal to była nagroda dla moich ukochanych dzieci. Jak wyglądają przygotowania do igrzysk? Jest to cykl czteroletnich przygotowań. Już po igrzyskach w Londynie mieliśmy plan z trenerem, aby w odpowiedni sposób przygotować się do kolejnych zawodów. Intensywne treningi trwały 2 lata. To też był czas dla mnie, aby zawalczyć w kwalifikacjach olimpijskich. Czy treningi, które odbywałeś przed igrzyskami różniły się od tych, które masz każdego dnia? Cały czas mam periodyzację treningów. Są one zmienne, aby organizm się rozwijał, aby forma szła w górę. Żeby doskonale przygotować się do sezonu, zaczynam nasze treningi na początku grudnia każdego roku,

do kwietnia trenujemy bardzo intensywnie. Czerwiec i lipiec jest to czas mniej intensywnych ćwiczeń. Najważniejszy okres w tym roku, kiedy organizm miał największe obciążenie przed igrzyskami, był w sierpniu. Byliśmy na zgrupowaniu w Szwajcarii, w Saint Moritz, gdzie nasze treningi rzeczywiście nabrały ogromnego tempa. Szczyt formy miałem w odpowiednim momencie. Wtedy, kiedy na to najbardziej liczyłem. A jak wygląda Twoja dieta? Czy przed igrzyskami miałeś ustalony specjalny plan żywieniowy? Dieta układana jest pod treningi. Przy treningach mocniejszych interwałowo, gdzie jest większe obciążenie dla organizmu, wiadomo, że muszę spożywać inne produkty niż przy treningach lżejszych. Dietetyk ma wgląd do tego, co w danym momencie trenuję. Cała suplementacja, produkty, napoje są układane pod moje treningi. Jest to ścisła dieta. Na pewno nie w stu procentach, ale w siedziemdziesięciu tak. ...czyli Rafała Wilka nie spotkamy w restauracji, gdzie zajada się „normalnym” jedzeniem? Oczywiście są momenty, że zjadam potrawy, które jedzą wszyscy dookoła. Jest również tak, że idę do swojej ulubionej restauracji, gdzie znajomy kucharz gotuje dla mnie to, co powinienem zjeść w danym dniu. Czy sprzęt przed igrzyskami się zmienia? Są jakieś konkretne parametry, których musicie się trzymać? Ze sprzętem jest różnie, ale większość jest podobna. Oczywiście to zawodnik wybiera daną firmę, która przygotowuje dla niego konkret-


FELIETON

BARTŁOMIEJSKUBISZ

POP BEKSIŃSCY

Obieram sobie jakiś cel i nie mam czasu ani siły, ani ochoty, żeby wątpić i się stresować.

Fot. Archiwum Rafał Wilk

Życie jest po to, żeby walczyć i zdobywać!

ny model. Takie rzeczy, jak wybrane parametry, muszą się zgadzać i są sprawdzane. W mediach pojawiały się informacje, że organizacja igrzysk, wioska olimpijska nie były dobrze przygotowane... Zawsze można się do czegoś przyczepić. W wiosce wiele rzeczy rzeczywiście nie było zrobionych do końca. Ale my nie pojechaliśmy tam na wakacje, tylko na zawody. Czy w niedalekiej przyszłości masz plany sportowe? W tym roku planujesz jeszcze start w zawodach? W tym roku biorę jeszcze udział w zawodach, które organizowane są w Bejrucie. W październiku startuję również w Poznaniu. Generalnie ten miesiąc spędzę również na Majorce, gdzie również będę się intensywnie spełniać sportowo.

,

Jak wyglądał Twój powrót do Rzeszowa? Czy władze przywitały Cię jakoś szczególnie? Z tego powodu jest mi akurat bardzo przykro, ponieważ nikt z władz do mnie nawet nie zadzwonił. Nie jestem człowiekiem, który ocze-

kuje braw i czerwonych dywanów. Niczego od nikogo też nie wymagam. Jest mi po prostu przykro. Jako sportowiec, który reprezentuje miasto, nie otrzymuję nawet stypendium. ...a jaki masz sposób na stres? Czy jest coś, co Cię uspokaja, relaksuje? Obieram sobie jakiś cel i nie mam czasu ani siły, ani ochoty, żeby wątpić i się stresować. Życie jest po to, żeby walczyć i zdobywać! Co sprawia Ci największą radość w trenowaniu i zawodach? Ten moment, kiedy przesiadam się z wózka na rower... Nie patrzę na wózek. Zostawiam go w domu. Oddaję się w pełni mojej pasji, zapominam o swojej niepełnosprawności. Czuję wolność. Będąc na rowerze czuję, że nic się nie zmieniło. Mogę pojechać tam, gdzie chcę. Jadąc parę dni na rowerze koło piekarni, poczułem zapach świeżo pieczonego chleba... To było piękne uczucie. To był zapach wolności. MAŁGORZATA LEŚNIAREK

Nie każdy twórca, osobowość, artysta jest pamiętany po śmierci, nie każdego twórczość przetrwa próbę czasu. Jeśli staje się ona elementem popkultury to sytuacja wręcz idealna. To, że Zdzisław Beksiński i jego twórczość są częścią popkultury nie ulega chyba dyskusji. Zainteresowani życiem malarza i jego rodziny otrzymali ostatnio kilka pozycji książkowych, a także głośny film „Ostatnia Rodzina”. Wszystko to potwierdza tezę o „popkulturowości”. Żyje wśród ludzi również pamięć o Tomku Beksińskim, ekscentrycznym synu malarza, wokół którego osoby narosło wiele mitów. Generalnie losy rodziny Beksińskich to fascynujący temat na książki czy filmy i bardzo dobrze, że takowe powstają. Pewnie dzięki nim część odbiorców sięgnie głębiej w twórczość i życiorys bohaterów. Nie da się ukryć, że film „Ostatnia rodzina” z tak świetnym startem może liczyć na dużo większy odbiór niż literatura (taki znak czasów), ale warto zapoznać się również z nią. Wybierając się na film z bagażem przeczytanych „Beksińscy. Portret Podwójny”, „Dzień po dniu kończącego się życia” i „Tomek Beksiński. Portret prawdziwy” wyszedłem z kina dosyć rozczarowany. Zastrzegam, że nie znam się na sztuce filmowej, nie oglądam zbyt wielu filmów i, o ile uważam grę Andrzeja Seweryna i Aleksandry Koniecznej za wspaniałą, tak już Dawid Ogrodnik w roli Tomka Beksińskiego „odleciał” za daleko. W tej kwestii odsyłam do mocnego, emocjonalnego wstępu Wiesława Weissa w biografii „Tomek Beksiński. Portret prawdziwy”. Bohaterowie filmu są ukazani dosyć jednowymiarowo, a akcenty rozłożone w kierunku jak największej drastyczności, skrajności, kontrowersji. Być może tak trzeba, żeby film zyskał uznanie, jednak mając jakąkolwiek wiedzę (zaczerpniętą z kilku źródeł) o życiu bohaterów, można poczuć się po obejrzeniu filmu skonfundowanym. Życie Beksińskich było dużo bardziej wielowymiarowe. Mam wrażenie, że na Podkarpaciu ten temat jest nam bliższy, czujemy się w jakiś sposób związani z losami rodziny Beksińskich poprzez ich sanockie czasy i ślady, jakie zostawili w naszym regionie. Może dlatego w taki sposób zareagowałem na film? W każdym razie warto go obejrzeć i skonfrontować z obszerniejszą wiedzą zawartą w ww. książkach, a także w innych źródłach. Moja opinia o filmie należy chyba jednak do mniejszości. Tak czy inaczej, pamięć o Beksińskich żyje. Oby przekładała się na jak najszerszą znajomość twórczości Zdzisława i dokonań Tomasza.

15


HISTORIA HALLOWEEN

Mimo że Halloween nie jest świętem urzędowym, znajduje się na drugim miejscu, zaraz po Świętach Bożego Narodzenia, w rankingu najpopularniejszych świąt. Do Polski obyczaje związane z Halloween przywędrowały w latach 90., najhuczniej kultywuje się je niezmiennie od lat w Stanach Zjednoczonych, Irlandii, Kanadzie i Wielkiej Brytanii. Wbrew pozorom jednak, Halloween wcale nie pochodzi z USA. Pomimo że szczegółowa historia Halloween nie jest znana, nie bez powodu święto to datowane jest na przeddzień Święta Wszystkich Świętych. Na związek tych dwóch świąt wskazuje także sama nazwa pierwotna – All Hallow’s Eve, czyli Wigilia Wszystkich Świętych, podczas której ludzie modlili się za zmarłych w przeddzień 1 listopada.

MODA NA HALLOWEEN ZAWITAŁA W LATACH 90. SKĄD PRZYWĘDROWAŁ KULT DYNI, MROCZNE INSPIRACJE I PRZEBIERANKI I JAK KULTYWOWANO TEN DZIEŃ W UBIEGŁYCH STULECIACH? HISTORIA HALLOWEEN JEST DŁUGA I NIERZADKO SZOKUJĄCA. Halloween było uważane wówczas za czas, w którym granica między światem żywych a zmarłych była najcieńsza, co prowadziło do znacznie łatwiejszego kontaktu z duchami. Kiedy to wszystko się zaczęło? Według licznych podań, Halloween najprawdopodobniejwywodzi się z celtyckiego święta Samahin, organizowanego na powitanie zimy. Wówczas oddawano cześć duchom przodków, których zapraszano do domów. Palono także ogniska, a na ołtarzach poświęcano resztki plonów, zwierzęta i ludzi. Pierwsza w Stanach Zjednoczonych parada kultywująca Halloween miała miejsce w mieście Annoka w stanie Minnesota w 1920 r. Do Europy obyczaje związane z Halloween na szerszą skalę dotarły w XX w.

SYMBOLE HALLOWEEN

Nieprzypadkowo, od stuleci symbolika Halloween ściśle łączy się ze zwyczajem przebierania. Mimo że dzisiaj jest to głównie zabawa, a co za tym idzie – złoty czas dla handlu ze względu na zapotrzebowanie na specjalne stroje i dekoracje, dawniej druidzi (kapłani celtyccy) zakładali czarne, ponacinane upiorne stroje, które miały na celu upodobnić ich do krążących po ziemi duchów, dzięki czemu złe moce miały ich omijać, odbierając ich jako „swoich”. Tym sposobem mroczne stroje stały się niejako wizytówką Halloween. Również czarownice w akompaniamencie czarnych kotów przepowiadały przyszłość. W dzisiejszych czasach najpopularniejszym symbolem Halloween jest dynia, a dokładniej – ta wydrążona i podświetlana od środka. Jak nietrudno się domyślić nie jest to przypadkowe warzywo, a jego rola w święcie Halloween jest związana z terminem Jack-o’-lant’rn, który wg starej irlandzkiej legendy wywodzi się od tajemniczego Jack’a, który, chcąc się wzbogacić, miał oddać swą duszę diabłu, z którym zawarł pakt. Mężczyźnie podstępem udało się oszukać diabła, jednak zmarł właśnie 31-go października. Ze względu na swój postępek nie mógł wejść do niebios, ale również droga do piekieł była przed nim zamknięta, gdyż oszukał samego diabła. Finalnie pozostała mu więc tułaczka po ziemi, a drogę rozświetlał mu lampion. Dzisiaj symbolem twarzy upiora jest właśnie specjalnie wydrążona dynia. Znanym halloween’owym obyczajem jest też tzw. scary farm, czyli adaptowane przez młodzież na te okazję straszne farmy, pełniące funkcję scenerii niczym z filmu grozy. Słynnym halloween’owym obyczajem„trick or treat”, czyli „cukierek albo psikus , dzieci odwiedzają domy, zbierając słodycze, przy czym mniej hojnych mieszkańców obdarowują przysłowiowym psikusem. Wieki temu Celtowie za pomocą słodyczy próbowali obłaskawić złe duchy. Również ubodzy wykorzystywali te praktyki, odprawiając modły za dusze zmarłych w zamian za pożywienie. Istnieją legendy przedstawiające ten na pozór niewinny obyczaj bardzo brutalnie. Według niektórych podań druidzi, chodząc po domach, żądali ofiary w postaci młodej dziewczyny, którą oddawali w ofierze szatanowi. Jeśli tej ofiary nie otrzymywali, oznaczali dany dom tak, by odnalazły go demony. Wśród celtyckich obyczajów nie brakowało takich, które kultywowały składanie ofiar z ludzi. Jak jest dzisiaj? Mimo że Halloween traktowane jest jak dobra zabawa, w której udział biorą przede wszystkim dzieci, warto pamiętać, że owo święto jest także przemysłem, który przynosi na świecie miliardowe zyski.

MARIOLA SZOPIŃSKA

16

Fot. Archiwum Day&Night

LIFESTYLE

HALLOWEEN, CZYLI ŚWIĘTO ZWIĄZANE Z MASKARADĄ, PRZYPADAJĄCE NA 31-GO PAŹDZIERNIKA, NAJHUCZNIEJ OBCHODZONE JEST W STANACH ZJEDNOCZONYCH, KANADZIE I IRLANDII, JEDNAK WCALE NIE WYWODZI SIĘ Z USA. DO POLSKI


Fot. Al.Capone

KRAINA TRUNKÓW WSZELAKICH W RZESZOWIE POJAWIŁA SIĘ NOWA SIEĆ SPECJALISTYCZNYCH SKLEPÓW Z ALKOHOLEM, JAKIEJ DO TEJ PORY W MIEŚCIE NIE BYŁO. HASŁO REKLAMOWE BRZMI: „NAJWIĘKSZY WYBÓR W MIEŚCIE”- TO MOCNE ZAPEWNIENIE OPTYMALNEGO WYBORU I ZRÓŻNICOWANEGO ASORTYMENTU, A TAKŻE ODWAŻNA DEKLARACJA, KTÓRA NIE JEST RZUCONA NA WIATR.

CZYM WYRÓŻNIA SIĘ AL.CAPONE?

W sklepach można znaleźć każdy rodzaj alkoholu. Na specjalne zamówienie załoga Al.Capone sprowadzi dowolny trunek dostępny na polskim rynku. W asortymencie możemy znaleźć alkohole na każdą kieszeń; od przystępnych cenowo, aż do tych najbardziej ekskluzywnych.

CO ZOBACZYMY, WCHODZĄC DO SKLEPU?

Wystrój to klimatyczne wnętrze w stylu lat dwudziestych ubiegłego wieku, nawiązujące do czasów prohibicji w Stanach Zjednoczonych. Design stwarza przyjemną atmosferę podczas zakupów. Na półkach klient znajdzie bogatą ofertę przeróżnych whisky, bourbonów, ginów, brandy czy likierów. Na szczególną uwagę zasługuje półka z alkoholami regionalnymi. Szeroka oferta piw obejmuje produkty koncernowe, a także coraz popularniejsze piwa regionalne i kraftowe. Z kolei przepiękna i praktyczna aleja win to otwarty regał, mieszczący ponad dwieście indeksów. Zebrane wina z różnych zakątków świata są czytelnie opisane i sklasyfikowane, co ułatwia wybór, zwłaszcza tym klientom, którzy dopiero rozpoczynają swoja przygodę w świecie win. Wielkim atutem Al.Capone są cykliczne i atrakcyjne akcje promocyjne. Oparte na tradycji i doprawione szczyptą humoru. Podczas sierpniowej akcji klient przy zakupie odpowiedniego asortymentu otrzymywał w prezencie słoik ogórków. Ale to nie koniec pozytywnych niespodzianek. Załoga Al.Capone zaprasza na degustacje ciekawych alkoholi i organizuje spotkania z ambasadorem danej marki lub po prostu wręcza ciekawy gadżet.

Nie przez przypadek przy logo Al.Capone widnieje dopisek „specjaliści od alkoholu”. Za ladą stoją fachowcy z prawdziwą pasją i rzetelną wiedzą, którzy w trakcie zakupów służą profesjonalnym doradztwem. Sieć bardzo duży nacisk kładzie na szkolenia branżowe, które odbywają się cyklicznie i są nieodłącznym elementem pracy w Al.Capone. Pracownicy mają okazję zobaczyć od podstaw proces produkcji różnych rodzajów alkoholi. Służą temu wizyty w browarach, destylarniach whisky w Szkocji i w europejskich winnicach (np. Torres w Hiszpanii, Winnicy Katarzyna w Bułgarii). W trakcie wyjazdów odbywają się szkolenia organizowane przez producentów i dystrybutorów. Dobrą informacją dla klienta jest to, że sklepy Al.Capone są otwarte zawsze. Przez całą dobę i przez okrągły rok, również w niedziele i święta. Każdy sklep dysponuje parkingiem dla zmotoryzowanych. Sieć można znaleźć w Internecie. Każdy punkt posiada fanpage na Facebooku. W każdej chwili można zadzwonić do wybranego sklepu i zapytać o dany produkt bądź usługę. Sklepy przygotowują również specjalną ofertę na imprezy okolicznościowe.

GDZIE W RZESZOWIE MOŻNA ZNALEŹĆ AL.CAPONE?

Sieć stale zwiększa ilość sklepów. Obecnie jest ich 21. Trzy punkty znajdują się w Rzeszowie: przy Al. Krzyżanowskiego 12B, ul. Wyspiańskiego 18D oraz Strażackiej 25D. Zebrała JOLANTA CZUMA


Fot. Archiwum Day&Night

PODRÓŻE

WIELU TURYSTÓW UWAŻA, ŻE BIESZCZADY SĄ NAJPIĘKNIEJSZE JESIENIĄ. KIEDY NA SZLAKACH MOŻNA SPOTKAĆ TYLKO TYCH WYTRWAŁYCH PIECHURÓW, WYSOKIE TRAWY KOŁYSZĄ SIĘ Z WIATREM, A DRZEWA NABRAŁY JASKRAWYCH BARW - WTEDY MOŻNA NA NOWO ODKRYĆ TĘ MAGICZNĄ KRAINĘ.

BIESZCZADZKA JESIEŃ kOLOROWA

Bieszczady o tej porze roku przyciągają miłośników pieszych wędrówek z kilku powodów: pogoda jest w miarę stabilna, szlaki prawie puste, a widoki zapierają dech. Feeria barw, ciągnące się kilometrami połoniny, cisza i dzikość pozwalają odpocząć od dnia codziennego. Nie sposób się tutaj nudzić. Można chodzić od schroniska do schroniska, wędrować od wsi do wsi. Nie są to wysokie góry, więc każdy powinien sobie poradzić ze wspinaczką na większe lub mniejsze szczyty. Oczywiście nie wolno lekceważyć pogody i warunków na szlakach. Odpowiedni ubiór, obuwie i naładowany telefon to podstawa. Przed wyprawą warto popytać miejscowych i dowiedzieć się nieco więcej o planowanym kierunku wędrówki.

Najpopularniejsze bieszczadzkie szlaki Wetlina – Przełęcz Orłowicza (1099 m n.p.m.) – Smerek (1222 m n.p.m.) – Połonina Wetlińska (1255 m n.p.m) – Brzegi Górne/Przełęcz Wyżna

Czas trwania: ok. 4-5 godzin STOPIEŃ TRUDNOŚCI: ŚREDNI Na Smerek udajemy się z miejscowości znajdującej się obok Wetliny – Starego Sioła. Wejście na szlak jest naprzeciwko informacji turystycznej. Początkowo idziemy przez łąki, a później wkraczamy do bukowego lasu. Po krótkim czasie dojdziemy do Przełęczy Orłowicza, gdzie łączą się trzy szlaki:

18

• ŻÓŁTY, Z WETLINY • CZERWONY, ZE SMEREKA I OSADZKIEGO WIERCHU • CZARNY, Z JAWORCA Z Przełęczy Orłowicza na Smerek nie jest już daleko, a trasa jest łatwa i przyjemna. Smerek ma dwa wierzchołki, które są oddzielone trawiastym obniżeniem. Szczyt południowy (niższy) udostępniony jest dla turystów. Na samej górze znajduje się także żelazny krzyż, mający upamiętnić śmierć turysty, który został rażony piorunem. Mając dobrą lornetkę, mamy szansę ze szczytu dostrzec Solinę. Dodatkowo, po zmroku ze Smereka będziemy mogli zobaczyć oświetloną zaporę na Solinie. Po zdobyciu Smereka możemy wrócić do wsi Smerek czerwonym szlakiem i zakończyć wycieczkę albo ruszyć dalej na Połoninę Wetlińską. W ciągu niecałych dwóch godzin dojdziemy do Chatki Puchatka, znajdującej się na szczycie. Możemy zatrzymać się na noc w schronisku albo zakupić tam coś do jedzenia i picia. Jeżeli jednak postanowimy wrócić na dół, to mamy do wyboru dwie opcje: • ŻÓŁTY SZLAK PROWADZĄCY DO PRZEŁĘCZY WYŻNEJ LUB • CZERWONY SZLAK PROWADZĄCY DO BRZEGÓW GÓRNYCH W ciągu 30 minut znajdziemy się na dole. Jeżeli samochód zostawiliśmy w Wetlinie, to w Brzegach Górnych możemy złapać busa, który zawiezie nas do naszego punktu wyjściowego.

Przeł. Wyżniańska – Mała Rawka (1271 m n.p.m.) – Wielka Rawka (1304 m n.p.m.) – Kremenaros – Ustrzyki Górne Czas trwania: ok. 4-5 godzin STOPIEŃ TRUDNOŚCI: ŚREDNI Trasa rozpoczyna się na parkingu „Przełęcz Wyżniańska”, gdzie możemy zostawić samochód i ruszyć w drogę. Początek trasy jest dość łatwy, dopiero po dojściu do schroniska PTTK zaczyna się wymagający odcinek. Najtrudniejsza trasa czeka na nas kawałek drogi dalej, gdzie musimy przejść schodami. Potem już tylko kilka minut i znajdziemy się na szczycie. Po półtorej godziny dojdziemy na Małą Rawkę, a stamtąd mamy już tylko 40 minut na kolejny szczyt – Wielką Rawkę. Z tej wysokości rozciąga się panorama na ukraińską część Bieszczad. Następnie możemy zawrócić albo pójść na Kremenaros (Krzemieniec), gdzie stykają się trzy granice: polska, ukraińska i słowacka. Sama trasa na Krzemieniec nie jest wymagająca, ale także nie jest zbyt ciekawa. Idziemy głównie przez las i łąkę. Następnie musimy się wrócić na Wielką Rawkę i udać się w kierunku Ustrzyk Górnych. W ciągu dwóch godzin będziemy już na miejscu.

Wołosate – Tarnica (1346 m n.p.m.) – Halicz (1333 m n.p.m.) – Rozsypaniec (1280 m n.p.m.) – Wołosate Czas trwania: ok. 8 godzin STOPIEŃ TRUDNOŚCI: TRUDNA


Lutowiska – Schronisko Chata Socjologa (896 m n.p.m.) – Polana Czas trwania: ok. 2 godzin STOPIEŃ TRUDNOŚCI: ŁATWA Idziemy niebieskim szlakiem i w ciągu godziny dochodzimy do Chaty Socjologa, bez problemów na trasie. Wycieczka jest typowo leśna, dopiero na samym końcu trasy znajduje się polana widokowa oraz wspomniana Chata Socjologa. Chatka jest studenckim schroniskiem i znajduje się na szczycie pasma Otrytu. W pobliżu chaty znajdują się dwa źródełka oraz szopa z drewnem na opał. Nocleg w takiej chacie z pewnością będzie niezapomnianym doświadczeniem. Wycieczkę możemy zacząć z miejscowości Lutowiska. Samochód zostawiamy na parkingu przed sklepem i udajemy się na szlak. Wrócić możemy tą samą trasą idąc, cały czas zielonym szlakiem. Możemy również udać się w

kierunku wsi Polana, skąd możemy złapać busa do Lutowisk, jeżeli tam zostawiliśmy samochód.

Wetlina (kościół) /Stare Sioło – Jawornik (1047 m n.p.m.) – Wetlina (most)

Berehy Górne – Połonina Caryńska (1297 Czas trwania: ok. 2,5 godzin STOPIEŃ TRUDNOŚCI: ŁATWA m n.p.m.) – Ustrzyki Górne Czas trwania: 4 godziny STOPIEŃ TRUDNOŚCI: ŁATWA Bardzo łatwa trasa z ładnymi widokami od samego początku. Idealny wybór dla rodzin z dziećmi i dla początkujących turystów. Szlak zaczyna się we wsi, która już nie istnieje – Berehy Górne (aktualnie Brzegi Górne). Idziemy ścieżką przyrodniczą „Buk”, pokonując bardzo malowniczą trasę. Początkowo szlak prowadzi przez las, ale szybko (mniej więcej po godzinie) wyjdziemy na połoniny. Ze szczytu przy dobrych warunkach pogodowych pojawi się widok na ukraińskie Bieszczady i na tzw. gniazdo Tarnicy. Zejście do Ustrzyk Górnych prowadzi w większości przez las. Zejść możemy również zielonym szlakiem przez Przełęcz Wyżniańską lub do schroniska w Przysłupie.

Pszczeliny – Bukowe Berdo (1311 m n.p.m.) – Tarnica (1346 m n.p.m.) – Wołosate Czas trwania: ok. 7 godzin STOPIEŃ TRUDNOŚCI: ŚREDNIA Bardzo fajna trasa, bogata w ładne, górskie widoki. Na początku trasy musimy nastawić się na męczące podejście w lesie. Początek szlaku znajduje się na przystanku PKS przy drodze do miejscowości Muczne. Cały czas trzymamy się niebieskiego szlaku. Z Bukowego Berda na najwyższy szczyt Bieszczad – Tarnicę , jest do pokonania krótki odcinek. Następnie wracamy do Wołosatego. W ciągu 2-2,5 godzin powinniśmy znaleźć się już na dole.

Trasa mało popularna, ale bardzo prosta i bogata w ładne widoki. Z pewnością sprawdzi się u rodzin z małymi dziećmi i u początkujących podróżników. Wycieczkę zaczynamy w Wetlinie w pobliżu kościoła i przystanku PKS. Idąc zielonym szlakiem, w ciągu półtorej godziny znajdziemy się na Jaworniku. Wejść możemy również żółtym szlakiem ze Starego Sioła, ale będzie to trochę dłuższa wycieczka. Początkowo musimy przejść trasę asfaltową, a pod koniec trasy zacznie się dość strome podejście na Jawornik. Po drodze miniemy wzniesienie z dwoma krzyżami oraz polany, gdzie można chwilę odpocząć. Następnie taką samą trasą wracamy do Wetliny.

Cisna – Jasło (1153 m) – Fereczata (1102 m) – Smerek (1222 m n.p.m.) Czas trwania: ok. 6-7 godzin STOPIEŃ TRUDNOŚCI: ŁATWA Trasa ta nie jest zbyt wymagająca. Miejscami nawet bardzo łatwa i przyjemna. Przez część drogi możemy mieć wrażenie, że szlak jest monotonny. Na samym szczycie możemy już podziwiać górskie krajobrazy i cieszyć się ciszą. Przed wejściem na sam szczyt Jasła możemy zatrzymać się, aby zobaczyć okopy z I wojny światowej. Z Fereczatej musimy pokonać niewielki odcinek, aby zdobyć kolejny szczyt, jakim jest Smerek. Schodząc ze Smereka, po prawej stronie możemy zaobserwować stary cmentarz i miejsce, gdzie kiedyś znajdowała się cerkiew.

IZA SZULC

19

PODRÓŻE

Jeden z najciekawszych szlaków w Bieszczadach, ale za to musimy pokonać bardzo wymagający odcinek. W ciągu jednego dnia zdobędziemy najwyższe punkty po polskiej stronie Bieszczad. Trasa prowadzi przez malownicze połoniny, wzdłuż strumieni górskich, aż po najwyższy szczyt Bieszczad – Tarnicę. Wycieczkę najlepiej rozpocząć z Wołosatego. Szlak zaczyna się przy starym cmentarzu. Będąc między Tarnicą a Haliczem, będziemy mogli podziwiać najpiękniejsze bieszczadzkie krajobrazy. Dostrzeżemy nie tylko Bieszczady po stronie polskiej, ale także te znajdujące się po stronie ukraińskiej. Idąc na Rozsypaniec można rozkoszować się ciszą i spokojem. Następnie, schodząc w dół dojdziemy do asfaltowej drogi, która prowadzi do samego Wołosatego, gdzie kończy się wyprawa.


Pamiętaj, że welur najlepiej prezentuje się w towarzystwie delikatnych tkanin, takich jak jedwab czy koronka. Szlachetny połysk aksamitu wygląda szykownie, ale unikaj przesady i staraj się nie łączyć aksamitu z innymi nadmiernie błyszczącymi tkaninami. Jeśli ten trend Cię intryguje, ale jednocześnie nie do końca przekonuje – spróbuj nosić go najpierw w postaci dodatków. Wybierz aksamitne botki w kolorze bordo lub kobaltu, które zestawisz np. z bezpieczną czernią reszty stroju.

STRADIVARIUS, 59,90 zł

KAZAR, 699 zł Z racji sporej popularności, aksamit przestał być zarezerwowany tylko na wielkie wyjścia wieczorowe, teraz nosimy welur również w dziennych stylizacjach i z łatwością znajdziemy go w sklepach w każdej postaci, począwszy od sukienek, przez płaszcze, marynarki, spodnie, swetry, topy, torebki, buty, na dodatkach typu bransoletka lub choker na szyję kończąc. Aksamit nie zlekceważył żadnego elementu garderoby. Chcesz nosić aksamit, ale nie wiesz, od której części stroju zacząć?

H&M, 99,90 zł

NOWY JESIENNO-ZIMOWY SEZON W MODZIE TRWA W NAJLEPSZE. NAJNOWSZE KOLEKCJE ZOSTAŁY ZDOMINOWANE PRZEZ MODOWY HIT, KTÓRY POWRÓCIŁ DO ŁASK W WIELKIM STYLU - BARWNY AKSAMIT. ELEGANCKI, WYRAFINOWANY, NIESZABLONOWY, KIEDYŚ KOJARZONY JEDYNIE Z ARYSTOKRATYCZNYM STYLEM ŻYCIA. OBECNIE NIE JEST JUŻ ZAREZERWOWANY TYLKO NA WIECZORNE WYJŚCIA. SPRAWDŹCIE, JAK GO NOSIĆ.

Postaw na rozkloszowaną sukienkę w odcieniach brązu, do której dobierzesz skórzaną ramoneskę i botki na klocku lub kurtkę typu bomber, którą z łatwością zestawisz z prostym t-shirtem, jeansami i wygodnym obuwiem sportowym. Pluszowa faktura aksamitu świetnie ochroni przed chłodem. Mimo że welur najbardziej wytwornie prezentuje się w odcieniach czerni, bordo, granatu i szmaragdowej zieleni, marynarka w wersji nude będzie świetną alternatywą, np. do pracy.

Świetnym dodatkiem do zimowych stylizacji będą też aksamitne rękawiczki, np. w kolorze leśnego mchu, ożywią one każde okrycie wierzchnie, którego nie unikniemy o tej porze roku. Aksamit w modzie pojawiał się od lat, ale w nieco zmienionej formie. Ten współczesny najlepiej nosić w wersji dopasowanej. Luźne kroje mogą optycznie dodać kilka kilogramów oraz kojarzyć się z przedawnionymi fasonami z poduszkami w ramionach. W końcu nie bez powodu styliści i projektanci zgodnie stwierdzają: nie jest to łatwy materiał.

ZARA, 199 zł

BERSHKA,119 zł

ZARA, 59,90 zł

MODA

Aksamit czasy swojej świetności święcił już w XII wieku we Włoszech, gdzie służył przede wszystkim jako materiał dlastrojów świeckich i liturgicznych. Z racji swojego wyrafinowanego, luksusowego wręcz wyglądu, zyskiwał coraz większą popularność również wśród arystokracji. Na arenie modowej aksamit również miał swoje momenty tryumfu oraz czasy zapomnienia. Jedno jest pewne – sezon jesień-zima 2016/2017 z pewnością zaliczymy do tych pierwszych.

Niezaprzeczalnie jednak jest on intrygujący. Aksamit ma w sobie coś wysublimowanego i tajemniczego. Warto pamiętać, by odpowiednio go przechowywać, by ubrania nie straciły na jakości. Już przy zakupie welurowych ubrań zwracaj uwagę głównie na te gładkie, gęste, najlepiej z jedwabnym włosiem. Ubrania aksamitne należy zwijać w rulon, zamiast składać w tradycyjną kostkę. Dzięki temu unikniemy połamanych włosków, a uprasowanie (najlepiej na lewej stronie, na gładkim ręczniku) będzie dużo łatwiejsze.

MARIOLA SZOPIŃSKA

20


21


PŁYNNE

TEST NA NATURĘ

złOTO

JEST KILKA SPOSOBÓW NA TO, ABY SPRAWDZIĆ

CZY MIÓD JEST NATURALNY CZY SZTUCZNY: - NABIERZ MIÓD NA ŁYŻECZKĘ I JEDNOSTAJNYM STRUMIENIEM LEJ GO NA TALERZYK. JEŚLI ŚCIEKA RÓWNOMIERNIE, NIE RWĄC SIĘ I TWORZĄC NA TALERZYKU STOŻEK, TO JEST TO MIÓD NATURALNY, - DO SZKLANKI ZIMNEJ WODY WLEJ ŁYŻECZKĘ MIODU. JEŚLI BĘDZIE ROZPUSZCZAĆ SIĘ NIERÓWNOMIERNIE TWORZĄC SMUGI W WODZIE, TO MASZ PEWNOŚĆ, ŻE MIÓD JEST DOBREJ JAKOŚCI, - DOBRZE PRZECHOWYWANY MIÓD MOŻE STAĆ NAWET ROK, ALE JUŻ KILKA MIESIĘCY PO ZBIORZE POWINIEN SIĘ SKRYSTALIZOWAĆ.

Ten wyjątkowy „owoc” pracy pszczół od lat jest cenionym produktem spożywczym. Słodki nektar zawiera witaminy i składniki mineralne, które są bardzo dobrze przyswajane przez organizm człowieka. Bardzo ważną i cenną właściwością miodu są jego działania przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne. Miód to doskonały środek leczniczy, ale tylko ten prawdziwy. Na sklepowych półkach pełno jest jego sztucznego odpowiednika. Lecz tylko naturalne, nie poddawane przetworzeniu miody zachowują swoje wszystkie cenne właściwości.

JEST TO NATURALNY PROCES, KTÓRY ZAWSZE ZACHODZI W PRAWDZIWYM MIODZIE. ISTNIEJE BARDZO DUŻO RODZAJÓW TEGO PŁYNNEGO ZŁOTA. WARTO WIEDZIEĆ, KTÓRY POMOŻE PRZY DANYM SCHORZENIU.

MIÓD GRYCZANY Jeśli mamy zapalenie płuc oraz gorączkę to miód gryczany będzie dla nas idealny. Ponadto miód posiada w sobie dużo bardzo dobrze przyswajanego żelaza, magnezu oraz witaminy C. Zalecany przy nieżycie górnych dróg oddechowych, przy nerwicach oraz przy złamaniach.

MIÓD KONICZYNOWY Koniczyna powoduje, iż ten rodzaj miodu ma lekko piekący posmak. Wspomaga anemię, działa uspokajająco. Ma właściwości wykrztuśne, często stosowany w zapaleniu oskrzeli. Warto jednak wiedzieć, iż miód ten jest niezwykle rzadko spotykany.

MIÓD AKACJOWY Zawiera dużo cukrów prostych, a więc jest doskonałym antidotum na spadek formy i wyraźne osłabienie. Ponadto bardzo dobrze sprawdzi się podczas przeziębienia. Doskonały na dolegliwości z układem pokarmowym. Ma subtelny, słodki smak. Jest miodem uwielbianym przez dzieci. Jeśli męczy nas kaszel i nie możemy zasnąć, to warto stworzyć sobie następującą miksturę: sok z cytryn, łyżeczka gliceryny spożywczej, miód akacjowy. Wymieszać. Brać jedną łyżeczkę 3 razy dziennie do ustąpienia objawów.

MIÓD LIPOWY Ma działanie wykrztuśne, co jest niezwykle ważne w infekcji gardła czy zapaleniu oskrzeli. Pomaga też w wypoceniu się organizmu i pozbyciu niechcianych toksyn. Miód lipowy bardzo dobrze komponuje się z naturalnym sokiem z malin czy z czarnego bzu. Takie połączenie idealnie sprawdzi się podczas choroby.

MIÓD MALINOWY Idealny w przeziębieniach i w stanach podgorączkowych. Ma bardzo silne właściwości rozgrzewające i napotne. Charakteryzuje się silnie wyczuwalnym zapachem malin i kwaskowym smakiem.

MIÓD SPADZIOWY Powstaje ze spadzi drzew iglastych. Ma żywiczny aromat i łagodny smak. Sprawdzi się podczas przeziębienia oraz przy zapaleniu płuc.

MIÓD WIELOKWIATOWY Przeziębienia, alergie. W zależności od zbieranego nektaru miód ma trochę inne właściwości. Może się różnić kolorem, aromatem i smakiem. Miód wielokwiatowy zbierany na wiosnę jest lekki i odżywczy. Doskonale sprawdzi się jako suplement diety przy spadku odporności i energii. Przywróci naturalną równowagę w organizmie. Natomiast miód zbierany pod koniec lata lub jesienią ma mnóstwo właściwości antybakteryjnych. Warto go jeść w stanach przeziębienia czy w kłopotach z górnymi drogami oddechowymi.

IZA SZULC

22

Fot. Archiwum Day&Night

ZDROWIE&URODA

TEN BURSZTYNOWY NAPÓJ POWINIEN BYĆ W KAŻDYM DOMU. SZCZEGÓLNIE TERAZ, KIEDY ŁATWO O PRZEZIĘBIENIE. MIÓD WSPANIALE WZMACNIA NASZ UKŁAD ODPORNOŚCIOWY, JEST NIEZASTĄPIONY PODCZAS INFEKCJI. STYMULUJE POWSTAWANIE PRZECIWCIAŁ ODPORNOŚCIOWYCH.


Fot. Archiwum Day&Night

Kąpiele z darów przyrody stosowano od wieków. W końcu nie bez powodu legenda na temat królowej Kleopatry głosi, że swą alabastrową, nieskazitelną skórę zawdzięczała kąpielom w mleku oraz zażywaniu kąpieli ziołowych. Wanna – ten niepozorny element wystroju łazienki pomoże zamienić ponure jesienne wieczory w prawdziwą świątynię relaksu, która pomoże nam zapomnieć o przeżytych stresach, a nawet przeziębieniach. Spore ilości kolorowych płynów, dolewanych zwykle do wody, warto zamienić na aromatyczne zioła, które mają niezwykle korzystny wpływ na skórę, koją stres, zwalczają przeziębienia, uśmierzają bóle głowy – lista korzyści jest naprawdę długa. Dzięki różnorodności „asortymentu” natury, możemy nie tylko zachwycać się właściwościami pielęgnacyjnymi, ale także efektem wizualnym. W końcu wanna pełna płatków róż czy pachnącej lawendy to dość niecodzienny widok.

jek sosnowy. Olejki dodawane do kąpieli mogą mieć również właściwości antydepresyjne, np. olejek świerkowy, po który z pewnością warto sięgnąć podczas szarych, melancholijnych, jesiennych wieczorów.

MARIOLA SZOPIŃSKA

ZIOŁOWA UCZTA DLA CIAŁA

Wywar powstały z połączenia woni ziół z parą wodną to naturalna inhalacja, która doskonale wpłynie na nasze drogi oddechowe. Na początku pamiętaj, by nie przesadzić z temperaturą wody. Zbyt gorąca może wysuszyć skórę i prowadzić do pękania naczynek krwionośnych. Dodając do wody świeże lub suszone liście melisy, zapewnisz sobie kąpiel o właściwościach uspokajających, która świetnie sprawdzi się zwłaszcza po stresującym dniu. Kilkoma dodatkowymi kroplami cytryny zafundujesz sobie także delikatny, orzeźwiający zapach. Jeśli masz problemy z zasypianiem, koniecznie „dopraw” wodę mieszanką rumianku i lipy. Taka kąpiel zrelaksuje oraz zadziała rozkurczająco na mięśnie, a także oczyści skórę. Jeśli masz podrażnioną skórę, koniecznie zapewnij jej kąpiel miodową. Wybierz miód płynny, który łatwo rozpuści się nawet w letniej wodzie. Ten niepozorny dodatek pomoże utrzymać odpowiedni poziom nawilżenia skóry, zmiękczy, ukoi cerę i z pewnością poprawi nastrój. Chcesz zresetować się w wannie „mlekiem i miodem płynącej” po nerwowym dniu? Do wody z miodem dodaj trzy szklanki mleka. Taki luksus w płynie poskutkuje odżywieniem skóry, która zyska miękkość i blask. Jeśli potrzebujesz rozluźnienia, które przyczyni się do pobudzenia krążenia, do kąpieli dodaj jedną część suszonych lub świeżych kwiatów lawendy, która zawiera naturalne olejki eteryczne. Zależy Ci na ujędrnieniu i naprężeniu skóry? Pomocne okażą się płatki róż, które zachwycą nie tylko wizualnie, ale także nawilżą i wzmocnią skórę. Odpowiednio urozmaicona kąpiel może okazać się również sprzymierzeńcem w odchudzaniu. Jeśli chcemy zgubić kilka kilogramów, pomocne okażą się: tymianek, bratek i brzoza, a także ole-

23

ZDROWIE&URODA

KĄPIELE W ziołach

JESIENNE CHŁODY I POCHMURNA AURA NIE WPŁYWAJĄ POZYTYWNIE NA NASZE SAMOPOCZUCIE. DNI ZACZYNAJĄ SIĘ PÓŹNIEJ, A WIECZORY ZAPADAJĄ ZNACZNIE WCZEŚNIEJ. WARTO ODPOWIEDNIO TO WYKORZYSTAĆ I, WRACAJĄC PO CIĘŻKIM DNIU DO DOMU, ZAFUNDOWAĆ SOBIE PACHNĄCY RELAKS W PRYWATNYM ZACISZU. KĄPIELE ZIOŁOWE MOGĄ BYĆ PRAWDZIWĄ UCZTĄ DLA ZMYSŁÓW. ZACHWYCĄ WIZUALNIE I POMOGĄ NAM SIĘ ODPRĘŻYĆ I WYCISZYĆ, A CO NAJWAŻNIEJSZE, Z ŁATWOŚCIĄ PRZYGOTUJEMY JE NA WŁASNĄ RĘKĘ. W JAKICH ZIOŁACH WARTO SIĘ WYKĄPAĆ?


Fot. Archiwum Day&Night

ART&DESIGN

KIEDY ZABRAĆ SIĘ ZA ZMIANĘ W WYGLĄDZIE NASZEGO WNĘTRZA, JEŚLI NIE WŁAŚNIE POCHMURNĄ I DESZCZOWĄ JESIENIĄ? MIEJSCE, W KTÓRYM PRZEBYWAMY, MA SPORY WPŁYW NA NASZ NASTRÓJ I SAMOPOCZUCIE. WARTO ZADBAĆ O TO, BY BYŁY ONE JAK NAJLEPSZE, ZWŁASZCZA, GDY POGODA ZA OKNEM WYRAŹNIE DAJE NAM SIĘ WE ZNAKI. CZASAMI NIE SĄ POTRZEBNE GRUNTOWNE RENOWACJE, WYSTARCZY ZASTOSOWAĆ PROSTE TRIKI I POSTAWIĆ NA ODPOWIEDNIE DODATKI, KOLORY, TKANINY I… ROŚLINY. METAMORFOZA WNĘTRZ TO DOSKONAŁY SPOSÓB NA JESIENNĄ CHANDRĘ.

DODATKI I KOLORY

Złota polska jesień sprzyja popołudniowym spacerom i wyprawom rowerowym. To doskonała okazja, by podziwiać piękno krajobrazu, warto więc chwile te utrwalić i wykorzystać, np. w salonie. W jaki sposób? Fototapeta to nieszablonowy sposób zatrzymania wyjątkowych dla nas chwil, miejsc lub widoków na dłużej. Wizualizacja, np. polany skąpanej w jesiennym słońcu, mieniącej się najpiękniejszymi kolorami burgundu, złota i brązu liści, z pewnością pozwoli nam odmienić wnętrze. Tak wykreowanej domowej aurze niestraszna będzie słota za oknem, ponieważ w dowolnej chwili, za sprawą jednego spojrzenia na fototapetę, będziemy mogli przenieść się w tą wyjątkową odsłonę jesieni. Nie lubisz jesieni nawet w tej złotej oprawie? Koncepcję z fototapetą możesz wykorzystać z różnymi motywami, np. z ulubionym, uwiecznionym na fotografii zdjęciem z wakacyjnej podróży. Podobny trik możesz zastosować także na nieco mniejszej niż ściana powierzchni, np. na panelach drzwi szafy w garderobie lub salonie. Chcesz poczuć jesienny klimat, ale niekoniecznie inwestując w ozdoby stałe? Przemyć jesienne widoki na dodatkach, np. poduszkach z motywem spadających złoto-pomarań-

jesienna

meta morfoza wnętrza

czowych liści lub obrazie z podobną scenerią. Takie niepozorne zmiany wprowadzą do wnętrza powiew niezwykłej świeżości, a także wpasują się w wystrój niemal każdego, nawet najbardziej minimalistycznego wnętrza. Dodatkowo, poduszki lub obrazy z nadrukiem w tak ciepłej tonacji, doskonale podkreślą wpadające przez okno promienie słoneczne, które rozświetlą każdy pokój. Innym miejscem, za sprawą którego możesz orzeźwić wnętrze, są rolety. Nie musisz oczekiwać kolejnych wyjazdów, by znaleźć się w niezwykłym otoczeniu. Rolety z wybranym obrazem mogą stać się osobistą „machiną czasu”, która przeniesie nas w przyjemną, wybraną przez nas lokalizację. Gotowi na podróż w czasie?

TKANINY I ROŚLINY

Doskonałym dopełnieniem jesiennej stylizacji wnętrza są odpowiednie tkaniny. W tym sezonie w modzie króluje aksamit, który doskonale sprawdzi się nie tylko na ubiorze, ale także w aranżacji pomieszczeń. Aksamitne zasłony w ulubionym kolorze, ciepły welurowy koc, pod którym spędzimy zimne wieczory, popijając ulubiony napój, polarowe narzuty na krzesła, które zarzucimy na plecy w dowolnej chwili, np. podczas czytania książki, dzięki czemu czynność ta stanie się niezwykle przytulna – to tylko niektóre z potencjalnych możliwości pomysłowego wykorzystania tkanin, by nie tylko odmienić wnętrze, ale także umilić sobie spędzane w domu zimne wieczory. Jesień rządzi się swoimi prawami, jednak nie zapominajmy o potrzebnej człowiekowi (o każdej porze roku) zbawiennej zieleni, która ukoi po ciężkim dniu. Obrus w kolorze leśnego mchu z pewnością będzie nieszablonową alternatywą typowej bieli, z której czasami warto zrezygnować. Wolisz „żywą” zieleń? Postaw na kwiaty doniczkowe, np. na najpopularniejsze obecnie nie tylko na Instagramie palmy doniczkowe, przenoszące do domu klimat tropikalnych wakacji. Hitami są także regularnie„podziurawiona” monstera, pojawiająca się także w sztuce użytkowej i wysokiej czy też posiadacz mięsistych, wielkich liści Bananowiec, który świetnie prezentuje się nie tylko na zdjęciach.

24 24

MARIOLA SZOPIŃSKA


KOSIARKA MUWI

Ta designerska kosiarka bardzo odbiega od tej tradycyjnej spalinowej. Począwszy od wyglądu, skończywszy  na  funkcjonalności. Kształtem przypomina białą beczkę, która samoistnie toczy się po trawniku. Do tego jest inteligentna: MUWI sama rozpozna obszar, który ma skosić, obliczy wymiary lub można ją zaprogramować ręcznie. Po ścięciu trawy formuje ją w zabawne kształty: krążki, sześciany lub kule, które mogą służyć jako zabawki dzieci.

NA BŁYSK

Działa na podobnej zasadzie, jak samojezdne odkurzacze i mopy. WinBot przysysa się do szyby, może myć okna z zewnątrz i wewnątrz domu, a także utrzyma w czystości duże lustra. Oprogramowanie robota pozwala mu poznać rozmiar mytej powierzchni i zapamiętać, które fragmenty są już czyste oraz wytyczyć optymalną drogę mycia.

JE SI EŃ w

OGRODZIE NA ŚNIEŻYCE

Wśród wszystkich sprzętów do odśnieżania wygląda najdziwniej, ale znacząco zwiększa efektywność pracy i nie wymaga zasilania. To urządzenie to łopata do odśnieżania z podpierającym ją ogromnym kołem nośnym. Producent chwali się, że z użyciem SnowWovel odśnieża się nawet 3 razy szybciej, wkładając w to dużo mniej wysiłku niż przy użyciu tradycyjnej łopaty.

DO KUPY

Nigdy zbieranie liści, trawy, obciętych kwiatów czy śmieci nie było takie proste! Mata ma 4 uchwyty, wykonana jest z wytrzymałego tworzywa sztucznego i włókna węglowego. Liście należy zgarnąć na powierzchnię, złożyć urządzenie za uchwyty i wynieść zawartość na kompost. To najprostszy sposób na utrzymanie porządku w ogrodzie. Składany pojemnik ma 3 ścianki, wykonany jest z lekkiego i odpornego na zniszczenie tworzywa sztucznego. Duża powierzchnia zbierania: 2,6 m2.

CZYSTE RYNNY

Lekarstwem na zapchane rynny dachowe jest Looj firmy iRobot. Maszynę wystarczy włożyć do rynny i… patrzeć jak wyrzuca z niej zgromadzone liście i inne śmieci. Urządzeniem można sterować za pomocą pilota.

Zebrała IZA SZULC

25

ART&DESIGN

JESIEŃ W PEŁNI ZAWITAŁA DO NASZYCH  OGRODÓW.  PRZED NASTANIEM  MROZÓW  TRZEBA PRZYGOTOWAĆ OGRÓD DO ZIMY.  PODPOWIADAMY, JAK  I CZYM  GO  UPORZĄDKOWAĆ.


FOOD&DRINK

Gorąca czekolada Składniki: 100g czekolady mlecznej, 50g czekolady gorzkiej, 1/2 szklanki mleka, 1/4 szklanki śmietanki, papryka chilli, cynamon

KIEDY POGODA WAS NIE ROZPIESZCZA, ZMARZLIŚCIE DO KOŚCI I ZACZYNA WAS BRAĆ PRZEZIĘBIENIE, ZACZNIJCIE OD… ROZGRZANIA SIĘ OD ŚRODKA. GORĄCE, AROMATYCZNE NAPOJE NA PEWNO POSTAWIĄ WAS NA NOGI I POPRAWIĄ HUMOR

Mleko, śmietankę, połamaną czekoladę podgrzewamy w rondelku do momentu rozpuszczenia czekolady, przyprawiamy chili i cynamonem do smaku.

Grzane wino Składniki: 0,5 litra czerwonego wina, 1 laska cynamonu, 1 nieduża pomarańcza, kilka goździków, miód do dosłodzenia Pomarańczę sparzyć wrzątkiem, pokroić w plasterki wraz ze skórką. Wino wlać do rondelka, dodać pomarańczę, laskę cynamonu i goździki. Dosłodzić do smaku miodem. Podgrzewać, aż wino będzie bardzo gorące, nie może jednak wrzeć. Przecedzić.

Herbata z imbirem Składniki: świeży imbir, kora cynamonowa, kilka goździków Kawałek świeżego imbiru obrać, zetrzeć na tarce, dodać kawałki kory cynamonowej i kilka goździków. Wszystko zalać wodą (ok. 1/2 litra) i gotować pod przykryciem 15 minut. Przecedzić i podawać gorącą. Fot. Archiwum Day&Night

Herbata z rumem Składniki: 2 łyżeczki suchej, czarnej herbaty, 3 łyżeczki cukru, 100 ml rumu Zagotować dwie szklanki wody i zalać nią herbatę. Parzyć przez 5 minut pod przykryciem, przecedzić. Na koniec dodać rum, cukier i dokładnie wymieszać. IZA SZULC

26


FOOD&DRINK

Jarzębinowa konfitura jesienna Składniki: 1kg jarzębiny, 1 kg cukru, 0,5 litra wody, szczypta wanilii Cukier mieszamy z wodą i zagotowujemy, dodajemy wanilię. Zalewamy takim syropem wymyte owoce. Całość gotujemy przez kilka godzin. Przekładamy do słoiczków. Taka konfitura idealnie pasuje do naleśników, herbaty i ciast.

Złota zupa z dyni Składniki: 0,5 kg dyni, marchewka, 2 duże ziemniaki, cebula, ½ szklanki mleka kokosowego, szczypta imbiru, sól, pieprz, oliwa

JESIEŃ PRZYNOSI ZE SOBĄ NIE TYLKO ZŁOTE LIŚCIE, LŻEJSZE PROMIENIE SŁOŃCA I KRÓTSZE DNI. JESIEŃ TO PRZEDE WSZYSTKIM OGROM SKARBÓW, KTÓRE MOŻEMY ZNALEŹĆ JEDYNIE O TEJ PORZE ROKU. TO WŁAŚNIE Z NICH MOŻEMY WYCZAROWAĆ W KUCHNI PRZYSMAKI, KTÓRYCH NA PRÓŻNO SZUKAĆ O INNEJ PORZE. WARTO WIEDZIEĆ, ŻE JESIEŃ NA TALERZU TO PRAWDZIWA SYMFONIA DOSKONAŁYCH SMAKÓW.

Warzywa kroimy na małe kawałki i podsmażamy na oliwie. Zalewamy wszystko wrzątkiem i gotujemy przez około 40 minut, aż warzywa będą miękkie. Dodajemy przyprawy i wszystko dokładnie mieszamy. Gotową zupę blendujemy razem z mlekiem kokosowym. Doprawiamy do smaku.

Śliwkowe ciasto aromatyczne

Schłodzone masło kroimy na małe kawałki, łączymy z mąką, żółtkiem i cukrem pudrem. Dokładnie mieszamy i odstawiamy na godzinę do lodówki. Śliwki podsmażamy na maśle, dodajemy cukier, sok z cytryny i cynamon. Ciasto umieszczamy na blaszce i podpiekamy około 10 minut w piekarniku, w temperaturze 180 stopni. Wyjmujemy i umieszczamy na nim masę śliwkową. Całość pieczemy przez 45 minut. W tym czasie roztapiamy czekoladę, którą polewamy gotowe ciasto śliwkowe. MAŁGORZATA LEŚNIAREK

Fot. Archiwum Day&Night

Składniki: 200 gram masła, ½ kg mąki, 1 żółtko, szklanka cukru pudru, ½ kg śliwek, szklanka drobnego cukru, sok z cytryny, cynamon, tabliczka ciemnej czekolady

27 27


FOOD&DRINK

ŁAGODNA W SMAKU, LEKKOSTRAWNA, ZAWIERAJĄCA ŻELAZO, MAGNEZ, POTAS I SZEREG WITAMIN, SZCZEGÓLNIE DOCENIANIA JESIENIĄ I TO NIE TYLKO PRZEZ OSOBY BĘDĄCE NA DIECIE. CUKINIA.TEN NIEPOZORNY SMAKOŁYK Z RODZINY WARZYW DYNIOWATYCH, DAJE SPORE POLE DO MANEWRU W KUCHNI. SPRAWDŹCIE, JAK PRZYRZĄDZIĆ TO UNIWERSALNE WARZYWO, BY STAŁO SIĘ PRAWDZIWĄ UCZTĄ DLA WSZYSTKICH  SMAKOSZY  NIESZABLONOWYCH  POTRAW.

Frytki z cukinii Składniki: 1 duża cukinia, ½ szklanki mąki pszennej, 1 duże jajko, ¾ szklanki bułki tartej, ½ łyżeczki papryki słodkiej, 1 łyżka oliwy z oliwek Cukinię kroimy w paseczki. Przygotowujemy 3 miseczki. Do jednej z nich wsypujemy mąkę, do drugiej jajko połączone z papryką, a do trzeciej bułkę tartą. Następnie zanurzamy paski cukinii kolejno w każdej z nich. Następnie przenosimy je na posmarowaną oliwą blaszkę i pieczemy w piekarniku do momentu, aż frytki będą rumiane i chrupiące. Takie paluszki to idealna przekąska również na wieczór. Można podawać także z sosem przygotowanym np. z jogurtu naturalnego z dodatkiem pesto.

Fot. Archiwum Day&Night

Naleśniki z cukinią Składniki: 2 cukinie nieprzetworzone i 150 g cukinii utartej, 350 g mąki, 3 jajka, 350 ml mleka, 80 g masła, łosoś wędzony, ser mozzarella lub crème fraiche, kilka liści bazylii, sól, pieprz, oliwa z oliwek Utartą cukinię podsmażamy na oliwie, dodając soli, pieprzu i masła. Pozostałe cukinie kroimy w cienkie plasterki i osobno podsmażamy na patelni. Ubijamy jajka z dodatkiem mąki i mleka. Do mieszanki dodajemy utartą cukinię i liście bazylii. Płynne ciasto zasmażamy na naleśniki, układając na wierzchu plastry pokrojonej wcześniej cukinii, po czym placuszki zasmażamy z drugiej strony. Podajemy na gorąco, układając na gorącym naleśniku plasterek sera mozzarella lub crème fraiche w towarzystwie wędzonego łososia.

Ciasto czekoladowe z cukinią Składniki: 2 szklanki utartej na grubych oczkach cukinii, 1 szklanka posiekanej czekolady gorzkiej, 2 łyżki kawy, 3 jajka, 2 łyżki masła, 1 szklanka cukru, 1 szklanka mąki, ½ szklanki kakao, ½ łyżeczki proszku do pieczenia, szczypta soli Przygotowujemy dwie miseczki. W jednej z nich łączymy kakao, mąkę, proszek do pieczenia i sól, w drugiej ucieramy masło z cukrem z dodatkiem kawy i jajek. Cukinię łączymy z czekoladą i dodajemy do połowy suchej mieszanki, czyli miski z kakao, mąką, proszkiem do pieczenia i solą, dokładnie mieszając. Drugą połowę suchej mieszanki łączymy z maślano-jajeczną masą, dokładnie mieszając. Finalnie łączymy obie mikstury i wylewamy całość na uprzednio posmarowaną masłem blaszkę. Pieczemy około 45 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni. Gotowe ciasto posypujemy cukrem pudrem do smaku.

Spaghetti z cukinii z dodatkiem awokado Składniki: 2 duże cukinie pocięte na makaron na spiralnej tarce, 2 dojrzałe awokado, 1 ząbek czosnku, kilka liści świeżej mięty i bazylii, sól, pieprz, oliwa z oliwek Gotujemy wodę w dużym naczyniu. Awokado z czosnkiem miksujemy do momentu uzyskania gładkiego sosu, dodając przy tym oliwę i listki mięty. Miksturę doprawiamy solą i pieprzem. Do gotującej wody wrzucamy cukiniowy makaron. Po około minucie odsączamy, wrzucając do osobnego naczynia. Do makaronu dodajemy awokado-miętowego sosu. Całość dokładnie mieszamy. Podajemy ze świeżymi listkami bazylii.

MARIOLA SZOPIŃSKA

28


29


PATRZĄC INACZEJ

JESZCZE NA PRZEŁOMIE XIX I XX W. RZESZÓW WYGLĄDAŁ ZGOŁA INACZEJ, A JEGO ROZKŁAD PRZESTRZENNY OGRANICZAŁ SIĘ TYLKO DO STARÓWKI ORAZ BEZPOŚREDNIO PRZYLEGŁYCH DOŃ PERYFERII Z WSZYSTKICH CZTERECH STRON ŚWIATA. RZESZÓW TO NIE TYLKO SPOŁECZNOŚĆ POLSKA. W JEGO GRANICACH ŻYLI NIEMCY, AUSTRIACY, WĘGRZY, ORMIANIE, UKRAIŃCY I ŻYDZI.

To społeczeństwu żydowskiemu chcielibyśmy poświęcić ten artykuł. Jest o czym, bowiem obecność Żydów w naszym mieście datować powinniśmy od początku XVII w. Nie ma dokładnej daty przybycia tej grupy wyznaniowej do grodu nad Wisłokiem. Wiemy jednak, że działo się to za panowania jednego z właścicieli miasta - Mikołaja Spytka Ligęzy. To on sprowadził ich do naszego miasta, bo zależało mu na jego rozwoju. Żydzi, jak mało kto, mieli

30

Zdjęcia pochodzą z książki F. Kotuli „Los Żydów rzeszowskich. 1939-1945”


NOWE MIASTO ŻYDOWSKIE

To wcale nie jest żaden lapsus językowy bądź stylistyczny. Ligęza postarał się o wybudowanie, specjalnie dla nowej społeczności przybyłej do Rzeszowa, oddzielnego ośrodka miejskiego z rynkiem w centrum, niską zabudową okalającą go oraz murami miejskimi, które de facto były częścią większych fortyfikacji otaczających miasto. Ośrodek ten sięgał od dzisiejszej ulicy Lwowskiej po ulicę Mickiewicza, poprzez cały obecny Plac Ofiar Getta aż do ulicy Targowej i Szopena. Wszystko to w ramach ściśle obowiązujących wówczas reguł, na renesansową modłę. Nowe Miasto to nie tylko obecna dzielnica Rzeszowa na prawym brzegu Wisłoka, gdzie piętrzą się peerelowskie bloki z płyty. Na starym Nowym Mieście żydowskim powstała synagoga, wytyczono też miejsce na cmentarz, a także na inne miejsca charakterystyczne dla społeczności żydowskiej, jak sklepy z koszerną strawą, ubojnie, szkoły religijne, domy modlitwy i inne.

MOJŻESZÓW, CO ZA CYMES!

Już za panowania następnych właścicieli Rzeszowa, a więc magnackiego rodu Lubomirskich, Nowe Miasto zostało przez nich „wchłonięte”, wraz z Żydami je zamieszkującymi. Odtąd była to dzielnica żydowska, która również uległa poszerzeniu i była najbardziej przyległą do ścisłego centrum, z rynkiem na czele, dzielnicą Rzeszowa sprzed kilku stuleci. Również zabudowa uległa poszerzeniu oraz modernizacji. Powstała druga synagoga, hedery, Judenrat, domy modlitwy, Żydzi zaczęli się imać różnych zajęć, prócz handlu prowadzili drukarnie, drobne interesy, jak szewstwo, krawiectwo i inne. Rychło społeczność żydowska miała dużo do powiedzenia w mieście, byli bowiem coraz liczniejsi. Widać to szczególnie na spisach społecznych z przełomu XIX i XX w. W jednym z nich doczytać się możemy, iż w Rzeszowie mieszkało już 51% wyznawców judaizmu!

W tym momencie o galicyjskim Rzeszowie w całej okolicy mówiło się nieco prześmiewczo, a mianowicie„Mojżeszów”, co stanowiło zlepek dwóch różnych terminów - Mojżesza, postaci biblijnej i często używanego przez Żydów imienia, oraz końcówki charakterystycznej dla nazwy miasta.

TRAGICZNY LOS ŚWIATA ŻYDOWSKIEGO W RZESZOWIE

Właściwie nie było miasta, miasteczka, większej bądź mniejszej wioski żydowskiej na współczesnym Podkarpaciu przed II wojną światową. Zawsze istniały mniejsze lub większe, gminy żydowskie. To był charakterystyczny koloryt tego regionu, gdzie obok siebie funkcjonowały dwie grupy społeczne - Żydzi i Polacy, albo inaczej, wyznawcy judaizmu, a także protestanci, grekokatolicy, prawosławni czy katolicy, bo przecież Żydzi również uznawani byli za obywateli polskich. Ciekawostką jest to, że na Podkarpaciu Żydzi pojawili się po raz pierwszy w Przemyślu w XI., a tę wielowiekową tradycję, kulturę i historię brutalnie przerwano w 1939 r., kiedy to w Polsce pojawili się Niemcy ze swoją ideologią. Ideologia ta nakazywała jej głosicielom i wyznawcom likwidację społeczności żydowskiej. W żaden racjonalny sposób nie da się wytłumaczyć tego, co stało się z nimi w latach wojny. Jan Karski powiedział kiedyś: „Dla nas, Polaków, to była wojna i okupacja. Dla nich, Żydów – koniec świata”. Chyba nie ma bardziej dobitnych słów na wytłumaczenie tego zatrważającego zjawiska. Przez kilka następnych lat, od 1939 r, Żydzi byli eliminowani ze społeczeństwa, a potem eksterminowani na masową skalę. Świat żydowski w Polsce, również ten w Rzeszowie, zaginął. Dziś poruszamy się po pustych ulicach, patrzymy na osamotnione budynki, synagogi, kamienice i dawne sklepy, które kiedyś naprawdę tętniły życiem. Tego świata już nie ma. Pozostał na kliszach zdjęciowych, na kartach zapisanych tekstów, czasem, jak w przypadku filmu „Polin”, realizowanego również na obecnym Podkarpaciu w latach 30. XX w., na rolce filmowej. Pozostały wspomnienia, relacje świadków, historie, a zatem pamięć. Nie możemy dopuścić, aby zapomniano o mieszkańcach naszego miasta, którzy walnie przyczynili się do jego niepowtarzalnej atmosfery i tego, że byliśmy dzięki nim rozpoznawalni na zewnątrz. JAKUB PAWŁOWSKI

31

PATRZĄC INACZEJ

smykałkę do interesów i z reguły w dawnych czasach wykorzystywało się ich, by postawić na nogi miasto, wieś, pałac czy inny przybytek. Ligęza, znany ze swego umiłowania do rozbudowywania i upiększania miasta, zadbał i o ten drobny szczegół. Nie dość, że sprowadził Żydów do Rzeszowa, to jeszcze wybudował im oddzielne... miasto.


Z RZESZOWA SPORTOWA PASJA

NA SZPILKACH

Sport wkradł się na dobre w życie Polaków. Czym on jest dla Ciebie? Sport jest niesamowity. Robisz coś, na co masz wpływ i tylko ty sam jesteś dla siebie władcą. To od ciebie zależy wszystko! Twoja ciężka praca przekłada się na to, jak wyglądasz, ale i na to, jak się czujesz. Sport buduje nie tylko pewność siebie, ale i odwagę na wielu płaszczyznach życia. Spoty i treningi w życiu dały mi bardzo wiele. Determinację, dążenie do celu, wiarę w siebie. Jak rozpoczęła się Twoja przygoda ze sportem? Na początku robiłam to tylko dla siebie. Chciałam jednak zarazić tym innych. Postanowiłam więc skończyć kursy. Bycie trenerem i praca z ludźmi musi być prawdziwą pasją. Moją wiedzę i umiejętności podpieram trenowaniem pod okiem najlepszych trenerów na świecie, którzy przez lata mnie prowadzili.

Jesteś mistrzynią w akrobatyce, w skokach na trampolinie. Z czego wynikało zainteresowanie akurat tą dyscypliną? Kiedy miałam cztery lata moi rodzice zaprowadzili mnie na salę akrobatyczną, aby znaleźć ujście dla mojej nieopanowanej energii. Tak rozpoczęła się moja przygoda ze sportem, która trwa do dziś. Na początku miałam treningi ogólnorozwojowe, później ktoś zauważył, że mam smykałkę do skoków. Tak rozpoczęłam treningi i przygodę z trampoliną. Przez kilka lat reprezentowałam klub sportowy ZKS STAL Rzeszów, odnosząc wiele sukcesów. Jako 13-latka zdobyłam Mistrzostwo Polski Seniorów. Zostałam powołana do kadry narodowej i przeniosłam się do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zielonej Górze. Tam trenowałam już zawodowo. W roku 2005 powołano mnie do kadry olimpijskiej. Oprócz wielokrotnego Mistrzostwa Polski Juniorów i Seniorów, Pucharów Polski i innych turniejów, byłam wielokrotną medalistką Pucharów Świata i turniejów międzynarodowych. W 2011 roku zostałam mamą i nie chciałam już wracać do uprawiania sportu zawodowo, ponieważ w pełni poświęciłam się wychowaniu syna, a sport, który uprawiałam, wymagał ciężkiej pracy fizycznej.

Fot. Archiwum Agnieszka Stanek

SPORT

MISTRZYNI SPORTU

W OSTATNICH LATACH, RÓWNIEŻ W NASZYM KRAJU, ZAPANOWAŁA MODA NA IDEALNĄ SYLWETKĘ I ZDROWY WYGLĄD. CZĘSTO ZASIĘGAMY PORAD SPECJALISTÓW, ĆWICZYMY Z PROFESJONALISTAMI I PRZEDE WSZYSTKIM SZUKAMY AUTORYTETÓW, KTÓRE POMOGĄ NAM OSIĄGNĄĆ WYMARZONY CEL. W RZESZOWIE WARTO BRAĆ PRZYKŁAD Z KOBIETY, KTÓRA ŚMIAŁO MOŻE KONKUROWAĆ Z SAMĄ EWĄ CHODAKOWSKĄ. AGNIESZKA STANEK – MISTRZYNI W AKROBATYCE, TRENER PERSONALNY, MIŁOŚNICZKA FITNESSU I ZDROWEGO TRYBU ŻYCIA.

Nie chciałaś wrócić...? Było mi ciężko zostawić to, co przez tyle lat było najważniejsze. Miałam propozycje powrotu na trampolinę, nawet z innych krajów, ale już nigdy się na to nie zdecydowałam. Ktoś, kto uprawiał sport tyle, nigdy nie przestaje być sportowcem. Ze sportem masz mnóstwo wspólnego do teraz... Zawsze byłam aktywna i postanowiłam zająć się inną formą ruchu. Wszędzie tam, gdzie byłam na świecie wiem, że sport jest nieodłączną częścią życia każdego społeczeństwa. Również w Polsce codzienne uprawianie sportu stało się bardzo popularne. Żyjemy w czasach, gdy wygląd ma ogromne znaczenie, ale nie dla niego powinno się stawiać na ruch. Sport to przede wszystkim zdrowie, świetne samopoczucie, pozytywne myślenie i nastawienie do życia. Rzeszów jest miastem przyjaznym do uprawiania sportu i aktywnego trybu życia? Rzeszów to moje miasto, kocham je. Ma w sobie coś magicznego, jest piękny, czysty. Tutaj dużo ludzi ćwiczy, widzę to na naszych pięknych bulwarach. Jest naprawdę wiele miejsc, gdzie czynnie można uprawiać sport. Nie trzeba iść od razu do siłowni, których w Rzeszowie nie brakuje. Można poćwiczyć w parku, są do tego specjalnie przygotowane miejsca i jestem za takim aktywnym trybem życia również w mieście, sama lubię poruszać się i korzystać z tego typu urządzeń. Rzeszów stale się rozwija, jednak jedyne, czego mi brakuje, to obiektów basenowych z prawdziwego zdarzenia. Rozmawiała MAŁGORZATA LEŚNIAREK

32


33


SPORT

WILLIS TOWER - WIEŻOWIEC, KTÓRY ZNAJDUJE SIĘ W CENTRUM CHICAGO W STANIE ILLINOIS W USA OKAZAŁ SIĘ DLA TRIALOWCA, KRYSTIANA HERBY, NIEBYWAŁYM WYZWANIEM. POKONANIE BLISKO 3,5 TYSIĄCA STROMYCH SCHODÓW ZAJĘŁO RZESZOWIANINOWI 3 GODZINY. TO JUŻ PIĄTY REKORD GUINESSA KRYSTIANA I, JAK ZAPOWIADA NIE OSTATNI. 3461 stromych schodów, 3 godziny skakania na rowerze - to ogromny wysiłek. Zmagałeś się z bólem nóg, skurczami. Miałeś chwilę zwątpienia, poddania się? Rzeczywiście ten budynek był wyjątkowo wymagający. Pokonywanie wysokich i stromych schodów wymagało ogromnego wysiłku. Przez ostatnie trzydzieści kilka pięter walczyłem ze skurczami rąk, a pod koniec jeszcze nóg i chwilami naprawdę miałem dość. Ale nie jestem typem człowieka, który łatwo się poddaje, więc musiałem wskoczyć na szczyt. Willis Tower w Chicago był twoim 13 budynkiem na który wskoczyłeś na rowerze. Pierwszym w Ameryce, która słynie z drapaczy chmur. Czy masz już na oku inne budynki na tym kontynencie? Ameryka to czwarty kontynent, na którym zdobyłem budynek. Na razie nie planuję tu wracać, bo w Azji jest tych wysokich budynków więcej, ale nie mówię nie. Teraz muszę wrócić do domu, odpocząć i dopiero wtedy zacznę planować kolejne wyprawy. Jak przyjęła Cię amerykańska Polonia? Amerykańska Polonia okazała się dla mnie bardzo gościnna. Spotkałem mnóstwo życzliwych i pomocnych ludzi. Ci ludzie są z pewnością najmilszym wspomnieniem, jakie przywiozę z Chicago do domu.

34

Ile rekordów Guinnessa masz już na swoim koncie? W Chicago ustanowiłem swój 5 rekord Guinnessa. Który z budynków zdobytych dotychczas wspominasz najbardziej?

ciem, wskazówkami, radami, czy jak skaczesz to odbywa się to w ciszy? Nie skaczę w ciszy, wolę, aby Ci którzy idą za mną, rozmawiali. Cisza męczy i sprawia, że czas się dłuży. W Willis Tower towarzyszyło mi sześć osób. Każda miała swoją funkcję ale oczywiście zawsze najważniejsza jest moja żona Natalia, która podaje mi picie, żele energetyczne, a także czasy i numery pięter, na których się znajduję. Który budynek chciałbyś „zaliczyć” jako następny? Jeszcze nie wiem, co będzie następne, ale mam kilka pomysłów. Jak już załatwię zgodę od tych budynków, to wtedy powiem. Czy zauważyłeś, że dzięki Tobie coraz więcej młodych osób uprawia trial rowerowy? Rzeczywiście, przez ostatnich kilka lat zainteresowanie trialem rowerowym wzrosło. Nie wiem, czy to tylko moja sprawka, ale jeśli tak, to bardzo się cieszę.

Najlepiej skakało mi się w Szanghaju. Klatka schodowa idealnie nadawała się do skakania na rowerze, w Taipei również było super, ale najmilej wspominam Rose Rayhaan w Dubaju. Współpraca z nimi była na najwyższym poziomie. Podczas Twoich wyczynów towarzyszy Ci grupa sprawdzonych przyjaciół i oczywiście żona. Liczysz się z ich wspar-

Jak dbasz o kondycję? Codziennie ćwiczysz, biegasz, zdrowo się odżywiasz? Ćwiczę prawie codziennie: podstawa to rower, ale również ćwiczenia siłowe, sporo biegam - w tym roku przebiegłem już ponad 1500 km. Jestem uzależniony od sportu i dobrze mi z tym. Dziękuję za rozmowę i życzę Ci kolejnych sukcesów. Rozmawiała IZA SZULC


RECENZJE

PŁYTA

NOW0ŚĆ

Giraffe Tongue Orchestra BROKEN LINES Cooking Vinyl, 2016 Stare piłkarskie porzekadło głosi, że nazwiska nie grają. Nie bez kozery je w tym miejscu przywołuję, bo w projekt Giraffe Tongue Orchestra zaangażowane są nazwiska nie byle jakie. Ba, powiem więcej; to personalia z aktualnej ekstraklasy ciężkiego i ambitnego zarazem rocka. Kogóż więc tutaj mamy? Stanowisko frontmana zostało obsadzone przez Williama DuVall (wokalista reaktywowanej kilka lat temu legendy z Seattle, Alice In Chains), gitarzystami są Brent Hinds z Mastodona oraz Ben Weinman, znany z Dillinger Escape Plan, a sekcję rytmiczną stanowią Thomas Pridgen na perkusji (ex-The Mars Volta) i Pete Griffin na basie (Zappa Plays Zappa). Zatem pytanie, na ile tak wyraziste indywidualności zdołały stworzyć kolektyw, wydaje się tutaj kluczowe. Od razu powiem, że tym razem się udało. Muzycy wykazali się dużą dojrzałością, bowiem Broken Lines zawiera dziesięć zwartych, a przy tym zróżnicowanych kompozycji. Najistotniejsze jednak, że udało się uniknąć pułapki w postaci ewidentnych wpływów formacji macierzystych. Oczywiście słyszalne są pewne patenty czy smaczki pozwalające dopatrzeć się tu i ówdzie powinowactwa z Mastodonem czy Dillingerem, ale naprawdę są to naleciałości subtelne. Wygląda więc na to, że priorytetem było skomponowanie muzyki mocno odróżniającej się od stylistyki, w której panowie poruszają się na co dzień. Operacja ta zakończyła się sukcesem. Prawdziwymi perełkami są Blood Moon oraz Everyone Gets Everything They Really Want. Ta pierwsza kompozycja oparta jest na riffach poprzetykanych pauzami, wyrazistym rytmie mocno zasuwającym do przodu, no i fantastycznej, od razu zapadającej w pamięć, linii melodycznej wokalu. Natomiast Everyone Gets Everything They Really Want to roztańczony funkowy numer z ładnie rozegranymi wielogłosami w refrenach oraz okraszony krótkim solo na organach Hammonda. Niewiele

im ustępuje trochę marsvoltowy Thieves and Whores ze wstępem mogącym kojarzyć się z filmami Quentina Tarantino. Z kolei najciekawszy pod względem wykorzystania rozmaitych środków wokalnych jest utwór tytułowy, oparty na majestatycznie kroczącym, aczkolwiek zwichniętym rytmie. Swoistą wisienką na torcie jest wokalny udział aktorki Juliette Lewis w funkowo rozimprowizowanym w końcówce Back To The Light. Eklektyzm, ale bez epatowania dziwnością. Świetny album.

DANIEL KOWALCZYK

KSIĄŻKA Władysław Bartoszewski POLACY. ŻYDZI. OKUPACJA. OSTATNIA KSIĄŻKA Znak, 2016 Prof. Władysław Bartoszewski zmarł 24-go kwietnia ubiegłego roku. Był jednym z najwybitniejszych przedstawicieli polskiej demokracji, współpracy międzynarodowej, jednym z piewców pojednania z narodem niemieckim po II wojnie światowej, a także relacji polsko-żydowskich. Był jednym z członków Rady, działającej w ramach „Żegoty” organizacji wojennej, której celem była pomoc społeczności żydowskiej podczas Zagłady. Więzień obozu Auschwitz z nr 4427. Historyk, publicysta, pisarz, minister spraw zagranicznych, honorowy wykładowca wielu krajowych i zagranicznych uczelni. Postać ceniona, zawsze pamiętana, doceniana za swoją nietuzinkową osobowość. Wielka postać. Tak w najkrótszy sposób można scharakteryzować prof. Bartoszewskiego. W tym roku, nakładem Wydawnictwa Znak, ukazała się ostatnia książka Bartoszewskiego, w której rozprawia się już po raz kolejny i tak samo dobitnie, na temat Polaków, Żydów i dramatycznego czasu okupacji niemieckiej. Książka ta to przejmujące relacje i wspomnienia z lat pobytu w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, później z lat wojennych i działalności w konspiracji. Praca ta to też wspomnienia Bartoszewskiego z lat powojennych, a właściwie powojennej rzeczywistości ludzi, którzy przeżyli koszmar lat wojennych. Mówi tam z perspektywy osoby piszącej, świetnie zdającej sobie sprawę z realiów, jakie nastały w Polsce po 1945 r. Rzeczywistość ta nie była łatwa. Prof. Bartoszewski trafił do więzienia za lata spędzone w konspiracji. Dodatkowo żył z piętnem byłego więźnia, aż wreszcie współpracował z Radiem Wolna Europa oraz udzielał się na arenie politycznej i dyplomatycznej po 1989 r. Recenzowana tu pokrótce książka to spuścizna Władysława Bartoszewskiego dla nas, ludzi młodych, abyśmy, czerpiąc z lat doświadczeń takich osób jak Autor, mogli wyciągać wnioski, i kierować się nimi przez całe życie. JAKUB PAWŁOWSKI

35


21.10

PIĄTEK Underground Pub Koncert From Balkons to Jamaica vol XII. Początek godz. 20:00. Wstęp FREE.

22.10

SOBOTA

Life House Koncert KSU. Start godz. 19:00.

24.10

PONIEDZIAŁEK Kula Bowling&Club Tydzień promocji. Wyjątkowe rabaty każdego dnia.

27.10

CZWARTEK Kula Bowling&Club Studencki Czwartek. 50% rabatu na kręgle przez cały dzień oraz wyjątkowe promocje przy barze. Początek godz. 21:00.

LUKR Burn Baby Burn. Początek godz. 21:30.

23.10

LUKR Kult – Pomarańczowa Trasa. Zespół KULT i niezastąpiony Kazik Staszewski we własnej osobie powracają do Rzeszowa z kolejną, jeszcze lepszą odsłoną Pomarańczowej Trasy. Początek godz. 21:00.

NIEDZIELA Wojewódzki Dom Kultury Występ kabaretu Trzecia Strona Medalu. Początek godz. 18:00.

26.10

ŚRODA

Kula Bowling&Club Zumba Dance Party. Nie musisz mieć pary – taniec solo.

28.10

PIĄTEK LUKR Maria Peszek – Karabin Tour. Początek godz. 21:00.

Vinyl Smoking Barrelz. Premierowy rzeszowski koncert trasy „Zjazd Naukowców”. Początek godz. 20:00.

36


29.10

SOBOTA

LUKR Noc Halloween Party. Początek 21:30

5.11

PIĄTEK

LUKR God is a DJ. Początek godz. 19:00.

12.11

SOBOTA

Life House Koncert zespołu Coma. Początek godz. 19:00.

18.11

PIĄTEK LUKR Bovska – Kaktus tour. Pierwszy nakład debiutanckiej płyty „Kaktus” wyprzedał się w dwa dni, a jej utwory jeszcze przed premierą albumu biły rekordy popularności w internecie. Singlowa piosenka „Kaktus”, która podbiła serca publiczności, stała się motywem przewodnim czołówki nowego serialu TVN „Druga Szansa”. Początek godz. 21:00.

Kula Bowling&Club Halloween: Szpital Psychiatryczny. Początek godz. 21:00. Wstęp FREE.

17.11 11.11

PIĄTEK LUKR Fisz Emade Tworzywo. Trasa koncertowa promująca nowy album pt. „Drony”. Początek godz. 19:00.

CZWARTEK Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna Spotkanie edukacyjne połączone z promocją publikacji „Rzeszowskie spacery dla przedszkolaków”: „Poznaję moje miasto”. Początek godz. 9:00.

11.12

NIEDZIELA Filharmonia Podkarpacka Widowisko muzyczne TRIBUTE TO JANTAR z udziałem gości specjalnych. Początek godz. 17:00.

4.11

PIĄTEK LUKR HEY – trasa Błysk. Na scenie klubu LUKR zabrzmią zarówno nowe utwory zespołu HEY, jak również ich największe przeboje. Będzie moc i BŁYSK! Początek godz. 21:00.

37


gratisy 1

ZALOGUJ SIĘ w aplikacji mobilnej Day&Night

2

AKCEPTUJ

wybrany gratis, który pojawi się w dziale KUPONY o określonej dacie i godzinie

3

PRZEJDŹ DO

działu „TWOJE KUPONY” i wybierz opcję „POKAŻ KUPON”

4

NA ADRES

redakcja@dayandnight.pl prześlij kod kuponu wraz z nazwą gratisu oraz swoim imieniem i nazwiskiem

KOD KUPONU NALEŻY PRZESŁAĆ NAJPÓŹNIEJ DO GODZINY 16:00 W DNIU KONKUSU. W PRZYPADKU NIE PRZESŁANIA NAM KODU KUPONU DO WYZNACZONEJ GODZZNY - GRATIS NIE ZOSTANIE UZNANY.

Dla 10 osób kupon „Wielkie om nom nom” pozwalający na darmową konsumpcję dwóch spośród objętych promocją dań. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 26 października o godz. 12:00. Instrukcja poniżej.

Dla 4 osób pojedyncze zaproszenia na dowolny seans. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 26 października o godz. 12:00. Instrukcja poniżej.

38

Dla 2 osób darmowy masaż leczniczy grzbietu oraz dla 2 osób 50% rabatu na masaż leczniczy grzbietu. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej 26 października o godz. 12:00. Instrukcja poniżej.

Dla 5 osób vouchery na godzinę gry w kręgle oraz dla 5 osób vouchery na godzinę gry w bilard. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 27 października o godz. 12:00. Instrukcja poniżej.

Dla 3 osób bon o wartości 30 zł na zakupy w kwiaciarni. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej 27 października o godz. 12:00. Instrukcja poniżej.

Dla 5 osób pojedyncze zaproszenia - kino w Galerii Rzeszów oraz dla 5 osób pojedyncze zaproszenia kino przy ul. Powstańców Warszawy. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 28 października o godz. 12:00. Instrukcja poniżej.

Dla 3 osób 10 minutowy przejazd gokartem. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej 27 października o godz. 12:00. Instrukcja poniżej.

Dla 10 osób 50% zniżki na dowolne danie z menu. Promocja nie dotyczy napojów i alkoholu. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej 28 października o godz. 12:00. Instrukcja poniżej.

Dla 3 osób scaling oraz darmowy przegląd dentystyczny. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej 28 października o godz. 12:00. Instrukcja poniżej.


39


40


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.