Magazyn Day&Night | Marzec 2016 | nr 83 | Na okładce Rafał Jonkisz

Page 1

1 LIFESTYLE



3 LIFESTYLE


SPIS TREŚCI

PODRÓŻE Urlop za furtą klasztoru

NR 83 / MARZEC 2016

MUZYKA FOTO MIESIĄCA

6

LIFESTYLE

8

Mister Polski z Rzeszowa

Podkarpacki rap na bitach O.S.T.R-a Piotr Nowak Band

FOOD&DRINK

Wczesnowiosenne rytuały

Świąteczne dania inaczej

18

ART&DESIGN

20

PATRZĄC INACZEJ

Sauna: fakty i mity

Rzeszowski słownik

Wiosna na detoxie

Historyczna data przyjęcia chrztu

Zadbaj o dekolt

RECENZJE

MODA 8 rzeczy, które warto mieć w szafie Minimalistyczne wnętrze

4

32

34

Sztuka Marka Pokrywki

Rowerowy Green Velo

ZDROWIE&URODA

28

Zespół 004

Historia Dnia Kobiet

SPORT

26

24

36

38

Płyta, książka

KALENDARZ

40

GRATISY

42


Mariola Szopińska REDAKTOR NACZELNA Tegoroczny marzec inspiruje do działania. Dni stają się coraz dłuższe, a przyroda budzi się do aktywnego życia zwiastując piękną Wiosnę. Pełne inspirujących osób i wydarzeń jest również marcowe wydanie naszego magazynu, a najlepszym potwierdzeniem na to jest gość okładki. Rafał Jonkisz mimo młodego wieku zdążył już całkiem sporo osiągnąć. Mister Polski udowadnia, że w pięknym ciele tkwi młody, lecz nad wyraz dojrzały duch. Nasz rzeszowianin jest niezwykle utalentowanym człowiekiem, który konsekwentnie dąży do obranych celów, będąc przy tym motywacją dla innych. Z takich osób warto brać przykład! Czas kołem się toczy, a kalendarz jest jego płaszczyzną. Warto odpowiednio zaakcentować zanotowane w nim święta i obyczaje z nimi związane. Przygotujmy się na powitanie Wiosny i jednoczesne pożegnanie Marzanny, czyli symbolu Zimy. Jak przywrócić organizmowi utraconą Zimą energię? Polecamy detox sokami. Brzmi abstrakcyjnie? Zapraszamy do lektury. Wiosna to również czas zmian w modzie. Codziennie przed wyjściem z domu zastanawiacie się co na siebie włożyć? Powodem może być brak bazowych, ponadczasowych ubrań i dodatków, które pomogą w szybki lecz szykowny sposób stworzyć zarówno strój na dzień jak i na noc. Pamiętajmy, że klasyka nigdy nie wychodzi z mody. Sprawdźcie w jakie elementy garderoby warto zainwestować. W codziennej, zabieganej rzeczywistości coraz częściej zapominamy o wartościach, które są w życiu najważniejsze. Już teraz warto zaplanować nieszablonowy urlop wypoczynkowy. I wcale nie chodzi o wycieczkę all inclusive. Urlop w klasztorze? To może być ciekawe doświadczenie. Zwłaszcza, gdy zdecydujecie się na polecane przez nas malownicze miejscowości, pełne turystycznych atrakcji, z których corocznie korzystają wczasowicze marzący o ucieczce od codziennego zgiełku zatłoczonych ulic.

FOT. AGNIESZKA KRASOWICZ EDYCJA: MARIUSZ UCHMAN

APLIKACJA MOBILNA

PROFIL NA INSTAGRAMIE

Używamy go na co dzień poruszając się po mieście, umawiać spotkania, rozmawiając. I wcale nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo dla nas – rzeszowian - to w pełni naturalne. Inaczej jest jednak w przypadku przyjezdnych, którzy szybko wyłapują to interesujące zjawisko. Rzeszowski „city code” to miejskie skróty i slogany, które znane są tylko wtajemniczonym. O co konkretnie chodzi? Koniecznie oddajcie się lekturze.

REDAKCJA

ZESPÓŁ REDAKCYJNY

FOTOGRAFIE

WYDAWCA

al. Kopisto 1, 35-315 Rzeszów Millenium Hall, II p., tel. 17 770 07 15 redakcja@dayandnight.pl www.dayandnight.pl www.facebook.com/DayAndNightMagazyn www.aplikachadayandnight.pl

Małgorzata Leśniak Katarzyna Micał Bartłomiej Skubisz Leon Szpunar Barbara Święch Ewelina Samagalska Damian Nowak

Paweł Dubiel Dominik Matuła Damian Leszczyński

Media Show ul. Ułanów 4a 35-308 Rzeszów

SKŁAD

DRUK

Daniel Porada

Mariola Szopińska

WSPÓŁPRACA

Drukarnia Papirus ul. Spytka 11, 37-500 Jarosław www.papirusjaroslaw.pl

Dominika Grzesik

BIURO MARKETINGU I REKLAMY

Anna Tomczyk Daniel Kowalczyk

REDAKTOR NACZELNA

marketing@dayandnight.pl tel. 601 688 638, 661 852 710

KOREKTA

MAGAZYN BEZPŁATNY NR 80 ISSN 1689 - 6610 www.dayandnight

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo adiustacji i skracania tekstów. Wydawca zastrzega sobie prawo odmowy zamieszczenia reklamy lub ogłoszenia, jeżeli ich treść lub forma będzie sprzeczna z linią programową i interesem pisma (art. 36 pkt. 4 prawa prasowego). Wszelkie prawa zastrzeżone.

5


FOTO MIESIĄCA

KONCERT DAWIDA PODSIADŁO W LUKR Występ poprzedzony szczerym wywiadem w magazynie Day&Night, w którym gość okładki wydania opowiedział o szczęściu, które towarzyszy mu w życiu, najnowszej płycie, swoim wizerunku i nieszablonowym funkcjonowaniu w show biznesie. Podsiadło wraz z zespołem zachwycili publiczność nie tylko doskonałym brzmieniem, ale również efektami świetlnymi, doskonałą aranżacją utworów z najnowszej płyty, w tym obecnego radiowego hitu „W dobrą stronę”, który doczekał się bisu. 26 lutego » fot. Damian Leszczyński

KORTEZ W LUKR Niezwykle emocjonalny Kortez, nazwany muzycznym odkryciem roku, zauroczył publiczność swoim nieszablonowym koncertem w LUKR. Gość poprzedniego wydania Day&Night na żywo wykonał swoje największe hity udowadniając, że muzyka to prawdziwa magia. 12 lutego » fot. Kazimierz Gaweł KMG FOTO

6


VI EDYCJA FESTIWALU PIOSENKI AKTORSKIEJ, FILMOWEJ I MUSICALOWEJ „PIOSENKA W MELONIKU” Tym razem o wygraną zawalczyło 52 wokalistów z 22 polskich miast, a ich występy oceniło trzyosobowe, gwiazdorskie jury w składzie: Magda Steczkowska, Robert Rozmus i Monika Szela. Wysoki poziom występów uniemożliwił Jury wyłonienie laureata nagrody Grand Prix. Nagroda finansowa w wysokości 2000 zł ufundowana przez Joannę Strzępek - menedżera Allianz Polska S.A. oddział w Rzeszowie, została rozdzielona pośród laureatów każdej z trzech kategorii wiekowych festiwalu. 16 lutego » fot. RDK

SPOTKANIE Z KAMILEM SIPOWICZEM W KSIĘGARNI BOSZ Spotkanie z Kamilem Sipowiczem w księgarni BoSz w Millenium Hall w ramach cyklu „Kulturalny Czwartek” zgromadziło tłumy zainteresowanych twórczością i osobą samego artysty. Sipowicz opowiedział o swojej najnowszej książce„Hipisi w PRL-u”, a także odpowiedział na pytania zgromadzonych. 25 lutego » fot. Paweł Dubiel

7


Fot. Kuba Szczucki

LIFESTYLE Masz dopiero 18 i już zostałeś Misterem Polski. Jak zmieniło się Twoje życie po otrzymaniu tytułu? Zmieniło się o 180 stopni. Czuję spore zmiany, wzrok ludzi na ulicy, którzy nie patrzą na mnie już tylko jako na Rafała Jonkisza, ale głównie właśnie jako na Mistera Polski, da się wyczuć lekki dystans. Dla mnie to jest tytuł, który jest przede wszystkim przelotną nazwą, traktuję to z dużym dystansem, a ludzie odbierają to typowo przez pryzmat showbiznesu. Największą jednak zmianą jest dla mnie to, że mam teraz mniej czasu, dominują częste wyjazdy i sprawy związane z przeprowadzką do Warszawy, przyznam, że mój terminarz jest teraz zapełniony po brzegi, a dochodzą jeszcze treningi i nauka. Co skłoniło Cię do wzięcia udziału w konkursie na Mistera Polski? Szczerze mówiąc, czysty przypadek. Wcześniej pracowałem w branży budowlanej przy kostce brukowej, całe wakacje, dzień w dzień. Było mi trochę żal lata, wszyscy znajomi wyjechali gdzieś na wakacje, a ja ciągle pracowałem, z drugiej strony cieszyło mnie to, bo wiedziałem, że sam zarobię trochę pieniędzy na swoje wydatki. Któregoś dnia zadzwoniła do mnie organizatorka konkursu Mistera Lata, która wiedziała, że jestem z Rzeszowa, widziała mój występ w „Mam Talent” i przekonała mnie, bym spróbował swoich sił, zaprezentował swoje zdolności akrobatyczne. Na początku waha-

8

łem się, czy jest w tym sens, zwłaszcza, że byłem zdania, że na takim konkursie będzie sporo chłopaków, którzy będą mieć większą szansę na wygraną niż ja. Na dwie godziny przed wyjazdem, po namowie mojej mamy, pomyślałem, że spróbuję. Głównym czynnikiem, który mnie nakłonił do wzięcia udziału w tym konkursie była nagroda, czyli wyjazd do Egiptu. Pomyślałem, że mógłbym zrekompensować sobie wakacje, które przepracowałem przy kostce brukowej. Została opublikowana galeria 20 uczestników, spośród których dostałem najwięcej „lajków”, co było dodatkową motywacją do podjęcia próby w konkursie. Pojechałem, okazało się, że zająłem pierwsze miejsce, z automatu też zostałem finalistą konkursu Mistera Polski. Były to niesamowite emocje, pamiętam, że nie spałem po tym całą noc. Gdy wygrałem tytuł Mistera Polski, sparaliżował mnie stres, kamery, flesze. Gdy wyczytano moje nazwisko, byłem w dużym szoku, nie wiedziałem jak się zachować. Byłem najmłodszy ze wszystkich kandydatów. Później wszystko toczyło się w zwariowanym tempie. Zaczęły się wyjazdy, sesje zdjęciowe. Bardzo dobrze wspominam też uczestników obu konkursów. Do tej pory utrzymuję z nimi kontakt. Jak znajomi zareagowali na wiadomość o Twoim tytule? Zmienili do Ciebie nastawienie? Przede wszystkim byli w nie mniejszym szoku, niż ja sam. Gdy Misterem Polski był Rafał Maślak, dużo się o nim słyszało, bo udało mu się


Jesteś jeszcze przed maturą. Jak udaje Ci się pogodzić wszystkie obowiązki? To jest właśnie bardzo trudne. Nauka na bieżąco oraz intensywne treningi akrobatyki, plus obowiązki związane z tytułem Mistera Polski, które też łączą się z prowadzeniem kanałów social media, są bardzo czasochłonne. Bywa tak, że nie mam w ciągu dnia ani jednej wolnej chwili. Jak wygląda typowy dzień Mistera Polski? Przed przeprowadzką do Warszawy każdy mój dzień wyglądał podobnie. Rano szkoła, lekcje, ale w między czasie również ciągła aktywność w social mediach, po szkole siłownia lub sala akrobatyki, gdzie spędzałem minimum dwie godziny. Po powrocie do domu odpisywanie na maile, sprawy formalne typu kontrakty, ciągły kontakt z managerem. Teraz mam indywidualny tryb nauczania, wiem, że szkoła jest w tym momencie najważniejsza, ale skupiam się również na kadencji Mistera Polski, bo wiem, że taką szansę warto wykorzystać, bo to może zaprocentować w przyszłości. Czekają Cię duże zmiany związane z nowym miejscem zamieszkania. Jak będziesz wspominał rodzinny Rzeszów, jakie masz skojarzenia z naszym miastem? Najlepsze jakie mogą być. Rzeszów to miejsce, gdzie się wychowałem, a że jestem domatorem, ciężko mi nawet wyobrazić sobie stałą zmianę miejsca zamieszkania. Magazyn Day&Night też kojarzy mi się z Rzeszowem, moja mama często go czyta. Jestem pewny, że wrócę do Rzeszowa, być może na stałe, obecnie jednak przez najbliższe dziesięć miesięcy będę mieszkał, uczył się i realizował w stolicy. Wielokrotnie mówiłeś, że nie chcesz być „drugim Rafałem Maślakiem”. Jaki masz pomysł na swoją ścieżkę kariery? Tytuł Mistera Polski to tak naprawdę pojęcie względne. Myślę, że powinienem iść w kierunku sportu, od dziecka rozwijam się w tej dziedzinie i chcę to kontynuować, bo to jest coś co lubię i w czym jestem dobry. Nie widzę sensu na siłę robić coś innego. Rafał Maślak poszedł raczej w stronę showbiznesu, jest też osobą, która dużo zyskuje prezencją i mówieniem, ja jestem osobą, która woli pokazać coś czynem, zaprezentować umiejętności akrobatyczne, dlatego chciałbym połączyć swoją kadencję ze sportem. Mocno działasz w sporcie, w akrobatyce. Planujesz rozwój w tym kierunku? Oczywiście, że tak. Mam za sobą niedawny a zarazem pierwszy duży pokaz akrobatyczny w Opolu. Chciałabym wykorzystać swój

tytuł również do promocji sportu. Miałem okazję prezentować swoje akrobatyczne umiejętności na większych i mniejszych wydarzeniach i jest to coś, co mnie bardzo pasjonuje, cieszę się też, że wystąpiłem podczas Nocy Kobiet w LUKR, było to naprawdę bardzo pozytywne przeżycie. Jesteś inspiracją dla wielu młodych ludzi. Kto jest Twoim autorytetem? Jest wiele inspirujących osób, a zarazem nie potrafię wymienić jednej konkretnej. Staram się iść swoją drogą i na nikim się nie wzorować, ponieważ uważam, że w życiu trzeba być przede wszystkim sobą, robić to co się kocha i ciągle się w tym doskonalić. Cieszę się, że mogę w kimś zaszczepić motywację np. do sportu. Kiedyś uprawiałem sport nałogowo, po 7 godzin dziennie, teraz natężenie jest mniejsze, ale cieszę się, że inspiruję innych do aktywnego życia. Jak się odnajdujesz w „bywaniu”, na ściankach? Na początku było mi się trudno odnaleźć. Serce biło mi w przyspieszonym tempie, blask fleszy mnie oślepiał i trochę mnie to wszystko przerażało. Z biegiem czasu można się do tego przyzwyczaić, spokojnie pozować i czerpać z tego emocje, ale już te pozytywne. Marzec to miesiąc, w którym świętujemy Dzień Kobiet. Czego życzyłbyś swoim fankom, naszym czytelniczkom? Wszystkim Paniom życzę przede wszystkim szczęścia i spełnienia marzeń, a także by spełniały się w swoich pasjach, motywacji do działania oraz dużo miłości. Czytając Twoje wypowiedzi na fanpage’u na Facebooku trafiłam na jedną z nich, w której mówiłeś, „nigdy nie zobaczycie mnie w drogich ubraniach”. Jaki masz stosunek do mody? Wygląda to tak, że na im więcej można sobie pozwolić, tym trudniej sobie tego odmówić. Ja jestem osobą, której nie stać na drogie metki i której te metki w ogóle nie imponują. Znacznie lepiej czuję się w sportowych ubraniach, luźnych i wygodnych, niż światowych markach, które miałbym nosić tylko po to, żeby komuś zaimponować, czy podnieść swoją samoocenę. Wychodzę z założenia, że nie warto zwracać uwagi na metkę, tylko na to, jak dana rzecz na nas leży, czy do nas pasuje i czy dobrze się w niej czujemy. Nie byłbym w stanie nosić czegoś tylko ze względu na metkę, wysoką cenę, czy stopień w jakim dana rzecz jest aktualnie pożądana na rynku. Jak sam wspomniałeś, tytuł Mistera Polski masz przez 10 miesięcy. A co potem? Mam nadzieję, że mój rozwój oraz przygoda związana z tym co teraz robię w związku z tytułem nie skończy się wraz z jego utratą, że to na co teraz pracuję oraz moja pozycja w social mediach będą moim narzędziem do dalszego rozwoju.

Rozwawiała MARIOLA SZOPIŃSKA

9

LIFESTYLE

zaistnieć. Moi znajomi byli zdziwieni, że osoba w tak młodym wieku jak ja też może się przebić. Na szczęście ten szok był pozytywny, nie było w tym zawiści ani zazdrości. Myślę, że w dużej mierze dlatego, że jesteśmy ze szkoły sportowej, gdzie każdy o coś walczy i do czegoś dąży, każdy ma swoje pasje i cele. Znajomi odebrali mój tytuł jako sukces, co jest dla mnie dodatkową motywacją do działania.


LIFESTYLE

COROCZNE ŚWIĘTO KOBIET OBCHODZIMY OD 1910 R. OBECNIE JEGO SYMBOLEM SĄ KWIATY I PODARUNKI, KTÓRYMI PANOWIE OBDAROWUJĄ PANIE. DATA 8 MARCA MA JEDNAK BOGATY RODOWÓD I HISTORIĘ, KTÓRA SIĘGA STAROŻYTNOŚCI, A TAKŻE WIĄŻE SIĘ Z OKAZANIEM WYRAZÓW SZACUNKU DLA OFIAR WALKI O RÓWNOUPRAWNIENIE KOBIET. DZIEŃ KOBIET NIE W KAŻDYM ZAKĄTKU ŚWIATA WYGLĄDA TAK SAMO. NIE ZAWSZE JEST RÓWNIEŻ CELEBROWANY AKURAT 8 MARCA.

NARODZINY DNIA KOBIET

Już w starożytnym Rzymie obchodzono Matronalia, czyli święto wypadające na początku marca, związane nie tylko z Nowym Rokiem, ale także macierzyństwem i płodnością. Wtedy to kobiety były traktowane w sposób szczególny, obdarowywano je prezentami i spełniano ich życzenia. Międzynarodowy Dzień Kobiet wywodzi się z ruchów robotniczych w Ameryce Północnej i Europie. Ustanowiono go w 1910 r. upamiętniając w ten sposób ofiary walczące o równouprawnienie kobiet. Głównymi założeniami ustanowienia Dnia Kobiet było szerzenie idei równości. W Polsce Dzień Kobiet cyklicznie celebrowano dopiero po II wojnie światowej. W okresie PRL-u najpopularniejszymi podarunkami, które dostawały kobiety, były zwyczajowo rajstopy i pojedynczy goździk lub tulipan. Międzynarodowe obchody Dnia Kobiet zostały w Polsce zlikwidowane w 1993 r. przez ówczesną premier Hannę Suchocką. Tradycja pozostała jednak do dziś, mimo że ma tyle samo zwolenników co przeciwników.

DZIEŃ KOBIET WSPÓŁCZEŚNIE

Święto kobiet celebrowane jest na całym świecie, jednak nie w każdym zakątku świata o tej samej porze roku. Dzień Kobiet cieszy się dużą popularnością w Rosji, gdzie jest największym (zaraz po Nowym Roku) świętem w roku. Tam obowiązkiem każdego Rosjanina jest obdarowanie bliskiej kobiety drobnym upominkiem. Najbardziej pożądanymi podarkami w Rosji są kwiaty, biżuteria oraz futra. Na Białorusi Dzień Kobiet jest świętem państwowym i jednocześnie okazją do spotkań towarzyskich oraz oficjalnych akademii. Na Litwie kobiety podczas swego święta nie mają w zwyczaju przyjmowania kwiatów, tylko dyskutowanie o swoich prawach. Na Ukrainie Dzień Kobiet jest świętem wolnym od pracy. Oprócz tradycyjnych upominków, popularnym prezentem jaki otrzymują panie bywa sprzętu AGD, ponieważ kijowska sieć udziela w tym dniu największego w roku rabatu na swój asortyment. Dzień Kobiet w Hiszpanii celebrowany jest pod hasłem „Od prawa do głosowania do demokratycznej równości”. We Włoszech najczęstszym podarkiem jaki otrzymują kobiety są mimozy. W Tunezji zaś Święto Kobiet obchodzi się 13 sierpnia. Niezależnie od miejsca na Ziemi, drobny podarunek sprawi radość każdej kobiecie. Warto jednak pamiętać przede wszystkim o szacunku, którym należy darzyć kobiety każdego dnia, nie tylko z okazji Dnia Kobiet. MARIOLA SZOPIŃSKA


MARZYSZ  BY  ZMIENIĆ  COŚ  W  SWOIM WYGLĄDZIE,  NIE  AKCEPTUJESZ TEGO CO WIDZISZ  W LUSTRZE I ŹLE SIĘ CZUJESZ W SWOJEJ SKÓRZE? JEŚLI ODPOWIEDZIAŁAŚ TWIERDZĄCO, BYĆ MOŻE  TO  WŁAŚNIE  TY POWINNAŚ  ZGŁOSIĆ SIĘ DO METAMORFOZ Z KINEM KOBIET.  JUŻ W  MARCU  RUSZA  III EDYCJA  PROGRAMU. WARTO SPRÓBOWAĆ O  sukcesie programu Metamorfoz y z Kinem Kobiet świadczy chociażby fakt, że jest on organizowany już trzeci raz. Pierwsza, pilotażowa edycja była sprawdzianem, który udało się zdać na piątkę. Druga edycja okazała się jeszcze większym sukcesem, ilość zgłoszeń Pań, które chciały zmienić coś w swoim wyglądzie była niesamowita. III edycja również zapowiada się obiecująco, szczególnie, że organizatorzy cały czas udoskonalają formułę. W tym roku po raz pierwszy finalistki skorzystają również z zabiegów medycyny estetycznej. Żywym dowodem na to, że warto się zgłosić do programu są odmienione finalistki poprzednich edycji. Panie oprócz widocznej zmiany wizualnej, zyskały również pewność siebie, przebojowość i radość życia - po prostu wygrały nową siebie.

sić się do III edycji programu. Następnie wybrane Panie zostaną zaproszone na rozmowy kwalifikacyjne, po których zostaną wyłonione 3 finalistki programu. Od 1 kwietnia zakwalifikowane Panie będą pod opieką trenerów personalnych z Fitness Clubu Calypso oraz dietetyka Eweliny Tabaczar z Gabinetu Dietetycznego Dietifit. Po dwóch miesiącach intensywnej pracy Panie czeka jeszcze większa przemiana. O ich fryzury zadbają profesjonaliści z Atelier Fryzjerstwa Marcina Kasprzaka, makijaż wykona Katarzyna Zielińska. Po raz pierwszy finalistki skorzystają również z zabiegów medycyny estetycznej wykonanych w Szpitalu Specjalistycznym ProFamilia. Piękne przemiany podkreślą stylizacje Studia Mody Francoise. Całość metamorfozy zostanie zwieńczona pamiątkową sesją zdjęciową w Atelier Fotografii LIRYKA.

JAK TO DZIAŁA?

KINO KOBIET…

Wszystkie Panie zapraszamy 14 lub 17 marca na spotkania Kina Kobiet. To właśnie tam będzie można zgło-

… to nie tylko metamorfozy. Podczas marcowego spotkania wszystkie Panie będą delektować się filmem „7 rzeczy,

których nie wiecie o facetach”. Na ekranie siedmiu mężczyzn będzie poszukiwać wielkiej miłości i odrobiny szczęścia. W świecie, w którym niełatwo być prawdziwym facetem i coraz trudniej zorientować się, czego od mężczyzn oczekują kobiety. Zderzenie punków widzenia kobiet i mężczyzn to świetny temat do późniejszych rozmów z przyjaciółkami. Warto więc zacząć spotkanie w kinie Helios. Szczególnie, że nie ominą Was wtedy nowinki kosmetyczne oraz konkursy. Te szczególne, dedykowane wyłącznie kobietom seanse to już tradycja w rzeszowskich kinach Helios. Jeśli jeszcze nie spróbowałaś – czekamy na Ciebie. Uwaga! To wciąga.

Szczegóły wydarzenia: www.helios.pl/36,Rzeszow/KinoKobiet oraz www.helios.pl/21,Rzeszow/ KinoKobiet

JOLANTA CZUMA

11


LIFESTYLE

CZAS KOŁEM SIĘ TOCZY, A KALENDARZ JEST JEGO PŁASZCZYZNĄ, GDZIE ZANOTOWANE SĄ ŚWIĘTA, ZWYCZAJE I ZWIĄZANE Z NIMI RYTUAŁY. O KAŻDEJ PORZE ROKU WYSTĘPUJĄ JAKIEŚ RYTUAŁY, A CZASEM SZCZEGÓLNYM JEST WIOSNA, KIEDY WSZYSTKO NA ZIEMI BUDZI SIĘ DO ŻYCIA. RYTUAŁY MAJĄ NA CELU POWITAĆ TEN CZAS, NADAĆ MU DOBITNĄ FORMĘ, RÓWNIEŻ ODPOWIEDNIO ZAAKCENTOWAĆ.

Takimi właśnie rytuałami, powtarzanymi cyklicznie co roku, jest palenie i topienie Marzanny, Śmigus-dyngus, czy poprzedzający je post. W przypadku tego ostatniego rytuału, ma on ścisły związek z obrzędem liturgicznym wpisanym jako zwyczaj chrześcijański. Pozostałe dwa przykłady są reminiscencją dawnych zwyczajów pogańskich, które zostały zaadoptowane przez kulturę chrześcijańską i wpisane do kalendarza obchodów. W przypadku Śmigusa-dyngusa rytuał ten odbywa się bezpośrednio w trakcie Świąt Wielkiej Nocy w poniedziałkowy dzień. Z kolei rytuał palenia i topienia Marzanny wyprawiany jest w pierwszy dzień wiosny i ma za zadanie pożegnanie zimowej pory roku i symboliczne powitanie wiosny.

POST

Jest to czas, który obejmuje dwie pory roku: zimę i wiosnę. Przypada na okres od tzw. Środy Popielcowej przypadającej w lutym i trwa 40 dni, aż do obchodów wielkanocnych. Post kończy karnawał, czas zabaw, rozpusty, nieprzebierania w jedzeniu i piciu. Poszczenie ma na celu wyciszenie się duchowe, jak i cielesne. Powstrzymanie się od nadmiernego spożywania posiłków, ale też od zbytków dnia codziennego. Z punktu widzenia religijnego to

12

okres pokuty, a więc odpowiadania za grzechy z okresu karnawałowego. Symbolicznym gestem rozpoczynającym poszczenie jest posypanie głowy popiłem, jako umartwienie ciała i ducha.

MARZANNA

Topienie i poprzedzające ją spalenie kukły zwanej Marzanną to chyba jeden z najbardziej rozpoznawalnych ludowych rytuałów. Ma on niewątpliwie rozbudowaną symbolikę, ale też sam rytuał wygląda dość imponująco. Pochodzenie bytu duchowego jaką jest Marzanna nie jest do końca znane. Wspominał o niej Jan Długosz w swej „Kronice” w rozdziałach poświeconych zwyczajom ludowym ludu polskiego. Najprawdopodobniej był to demon związany ze światem umarłych, o czym świadczy pochodzenie jego imienia. Co roku na pierwszy dzień wiosny przypadający na 21 marca konstruuje się kukłę zdobnej kobiety, która ma być personifikacją zimy. Marzanna jest znienawidzona przez uczestników rytuału, czego dowodem jest samo traktowanie kukły. Złorzeczy się na nią, potrząsa, tarmosi, następnie podpala i topi w pobliskiej rzece, jeziorze lub stawie. Tak jak Marzanna ma iść precz, tak i zima ma być wygoniona i zmuszona do ustąpienia miejsca wiośnie, która symbolizuje narodziny nowego, urodzaj i lepszy byt.


Zwyczaj ten praktykowany jest w Poniedziałek Wielkanocny i włączony został do oficjalnych obchodów Świąt Wielkiej Nocy. Pierwotnie rytuał ten odbywał się w pierwszych dniach wiosny i polegał na oblewaniu dam wodą, a do tego chłostanie gałęziami. Zwyczaj ten, choć wpisany do kościelnego kalendarza liturgicznego, ma pochodzenie przedchrześcijańskie i praktykowali go Słowianie cieszący się z nadejścia wiosny. Śmigus-dyngus to inaczej Lany Poniedziałek, bowiem szczególnie na wsiach organizowano wielkie lanie się wodą. Zwykle to młodzi chłopcy oblewali panny wodą, goniąc za nimi z wiadrami i cebrami napełnionymi lodowatą wodą ze studni lub potoków. Zwyczaj ten dobrze wpisuje się w wiosenne rytuały i ogólną symbolikę tego okresu. Woda to symbol życia, podobnie jak młodość chłopców i panien jako potencjalne pary, które za jakiś czas mogłyby się zejść i założyć rodziny. Dziś tradycja ta niestety nie jest już tak bardzo przestrzegana. W miastach nawet urosła do miana wykroczenia, za które można zostać ukaranym mandatem. Kiedyś nie było do pomyślenia aby we wsi, a nawet w mieście ostała się sucha panna! Wierzono nawet, że oblanie wodą daje szczęście i powodzenie w miłości. Która zatem dziewczyna nie chciała być oblana wodą?

Dawne rytuały i zwyczaje zostały zamknięte w kapsule czasu folkloru. Jest to o tyle interesujące, że są to reminiscencje dawnych, przedchrześcijańskich, a więc pogańskich zwyczajów. Kiedy w Polsce nastało chrześcijaństwo, powoli wyrugowano tę rozpowszechnioną tradycję. Zakamuflowana w szczątkowej cepeliowej formie uchwytna jest w zasadzie tylko w skansenach. LEON SZPUNAR

Vectus

Cryolift

Redukcja zbędnego owłosienia Gładka skóra Walka z wrastającymi włosami

Redukcja zmarszczek oraz nierówności skóry twarzy Lifting skóry, poprawa owalu twarzy Zabieg bankietowy

QuadroStar Pro Yellow

Derma Lift

Depilacja laserowa

Laserowe zamykanie naczynek

to miejsce, gdzie najnowocześniejsze urządzenia i najbardziej zaawansowane technologie stosowane są w nieinwazyjnej medycynie estetycznej i kosmetologii, pozwalają zaoferować zabiegi przynoszące spektakularne efekty w walce z niedoskonałościami ciała.

Mezoterapia mikroigłowa

Redukcja zmian naczyniowych twarzy oraz kończyn dolnych Usuwanie włókniaków oraz naczyniaków rubinowych

Pobudzenie procesów regeneracji skóry Lifting

Emerge

Mezo-roller by Filorga

Odmłodzenie skóry Redukcja zmian pigmentacyjnych zmarszczek, blizn i rozstępów Lifting

Regeneracja oraz rewitalizacja skóry twarzy i ciała Poprawa mikrokrążenia, gęstości oraz jędrności skóry Stymulacja kolagenu i elastyny

Laser frakcyjny nieablacyjny

Instytut Kosmetologii AnnEstetic

Krioterapia twarzy

Storz Medical

Peelingi chemiczne

Redukcja cellulitu i tkanki tłuszczowej w najbardziej zaawansowanym stadium Poprawa jędrności i sprężystości skóry Modelowanie sylwetki

Rozjaśnienie i redukcja przebarwień Działanie przeciwstarzeniowe Rewitalizacja skóry

Venus Freeze

Makijaż Permanentny

Poprawa defektów oraz gęstości skóry twarzy Redukcja objętości oraz zwiększenie napięcia skóry przedramion Konturowanie i napięcie skóry brzucha Redukcja cellulitu Poprawa elastyczności oraz redukcja obwodu ud Konturowanie i podniesienie pośladków

Brwi - kształt pasujący do typu urody Oczy - wyraziste spojrzenie Usta - idealny kontur i wyrazisty kolor

Fala uderzeniowa

Fala radiowa

Instytut Kosmetologii AnnEstetic ul. Bernardyńska 11, 1 PIĘTRO, 35-069 Rzeszów +48 17 850 02 52, e-mail: instytut@annestetic.pl, www.annestetic.pl

Lipomassage Metodą Endermologie

Zredukowany efekt „skórki pomarańczowej” Wyszczuplenie i ujędrnienie całego ciała Wzrost cyrkulacji krwi i limfy

13

LIFESTYLE

ŚMIGUS-DYNGUS


FELIETON Daniel Kowalczyk

Nastał dobry czas dla ekspertów. Eksperci, o których mowa, wręcz okupują studia wiodących mediów elektronicznych, w których z malującą się na facjatach miną mędrca, snują wywody na tematy, które są im z gruntu bliskie i jakie znają od podszewki. Zważywszy na fakt, że stan swobód obywatelskich w naszym kraju jest dzisiaj dramatycznie zagrożony, prym wiodą eksperci od demokracji, a jak od demokracji to siłą rzeczy także i od biografii Lecha Wałęsy. Jednym z naczelnych ekspertów od spraw wyżej wymienionych jest pan ambasador Stanisław Ciosek, który na demokracji zna się jak mało kto. Zanim dwadzieścia lat później został ambasadorem Polski Rzeczpospolitej Ludowej w ZSRR, ćwiczył demokrację już w marcu roku 1968, publikując oświadczenia antysemickie jako szef propagandy Zrzeszenia Studentów Polskich. Późniejsza kariera zawodowa i polityczna obfitowała zaś w niezliczone funkcje i tytuły, jakimi mógł poszczycić się pan ambasador wygrzewający się na łonie swojego matecznika, czyli Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, której wiernym członkiem był już od roku 1959. Tak nasiąknięty demokratycznym etosem, przystąpił pan ambasador do (nie)sławnych rozmów w Magdalence, a rok później do medialnego teatrzyku przy Okrągłym Stole. Jest zatem pan Ciosek nie tylko wytrawnym znawcą demokracji, ale także jej współtwórcą w obecnym kształcie. Brakuje mi jednak w tym zacnym gronie ekspertów od obrony demokracji. Ludzi, którzy nie tylko stali się jej beneficjentami, lecz także świecili przykładem jako prekursorzy gospodarczych przemian oraz prawdziwych ludzie sukcesu lat 90. Do eksperckiego panelu zgłaszam więc kandydaturę Andrzeja Gołoty. Gołota już w roku 1990 dawał przykład obywatelskiej inicjatywy gospodarczej u boku Andrzeja „Pershinga” Kolikowskiego, w doskonale prosperującej firmie z Pruszkowa, gdzie zajmował się m.in. szeroko rozumianym działem public relations. Po tym jak nieznacznie przekroczył swe kompetencje używając pistoletu gazowego, zmuszony był opuścić kraj, gdyż rozesłano za nim list gończy. Jednak w roku 1996 dzięki wstawiennictwu prezydenta Kwaśniewskiego, Gołota otrzymał list żelazny, gwarantujący mu wolność. Dobrych ekspertów nigdy za dużo, toteż obecność pana Gołoty na marszu KOD-u, lub wypowiadającego się z troską o stanie demokracji w Polsce, uważam za wysoce pożądane.

14

Fot. Archiwum PUW

EKSPERCI W PAŁACU NIEPAMIĘCI

KOBIETY W POLITYCE ODGRYWAJĄ CORAZ WAŻNIEJSZĄ ROLĘ. POLSKA MA PANIĄ PREMIER, A PODKARPACIE PANIĄ WOJEWODĘ. EWA LENIART JEST KOLEJNĄ KOBIETĄ PO MAŁGORZACIE CHOMYSZ-ŚMIGIELSKIEJ NA TYM STANOWISKU. OBJĘŁA JE PONAD TRZY MIESIĄCE TEMU. PRZEZ TEN CZAS ZDĄŻYŁA POKAZAĆ SIĘ JAKO KOBIETA SILNA, PRACOWITA I ODPOWIEDZIALNA. A JAKA JEST PO PRZEKROCZENIU PROGU DOMU? PRZECZYTAJCIE ROZMOWĘ Z WOJEWODĄ PODKARPACIA - EWĄ LENIART. Pani rodzinny dom jest… Pełen radości, łączy się z wyczekiwaniem na powrót taty z pracy, a później rodzeństwa ze szkoły. W dzieciństwie chciała Pani zostać… Lekarzem, bo wydawało mi się, że to jest najpotrzebniejszy zawód świata. Jak spędza Pani wolny czas? Mam go bardzo mało... dlatego najchętniej spędzam czas wolny z rodziną, a to

podróżując, a to czytając książki, czasem - dyskutując lub wspominając. Ulubione miejsce odpoczynku w regionie to… Obawiam się, że jak to miejsce zdradzę, to stanie się bardzo tłoczne, więc nie powiem jakie to miejsce. Opisać je można w ten sposób: słychać w nim ciszę, czasem przerywaną śpiewem ptaków. Czuć tam zapach przyrody, widać zmieniające się pory roku. Jest blisko


Podróż życia jest przed Panią czy może już ją Pani zrealizowała? Wierzę, że ciągle jest przede mną. Uwielbiam podróżować. Kilka miejsc zdołałam odwiedzić. Są to głównie miejsca położone w Europie, choć nie tylko... Muszę przyznać, że wywierają na mnie wrażenia zarówno miasta, zabytki wzniesione ludzką ręką, jak też dzieła natury. Z tych pierwszych największe wrażenie zrobiła na mnie Jerozolima. Zderzenie różnych kultur i stylów architektonicznych. Jak po raz pierwszy wyszłam rankiem na ulice Jerozolimy, to zatrzymałam się w bezruchu, bo tak mnie to miasto zafascynowało. Idąc po ulicach tego miasta czuje się czas... Inne wrażenie wywarła na mnie Sewilla. Miasto o lekkim zapachu mandarynek, z widokiem potężnej katedry, w której czterej królowie niosą na ramionach trumnę Krzysztofa Kolumba. Dziełem natury, które podziwiam jest rumuński wąwóz Bicaz. Tworzą go ponad 300 metrowe ściany skalne, ale lubię też polskie Bieszczady, których barwne połoniny są tak urokliwe, że nie można od nich oderwać oczu. Jaki rodzaj sportu Pani uprawia, lubi? Kiedyś próbowałam grać w piłkę siatkową, dzisiaj zostają mi tylko spacery i to z reguły w niedzielne wieczory. Osoba, którą Pani podziwia, jest Pani autorytetem, to... Jest kilka takich osób. Wymienię choćby dwie: oczywiście w pierwszej kolejności mogę wskazać bohatera moich czasów - świętego Jana Pawła II. Wzbudzał mój podziw, bo umiał porwać tłumy. Zawsze mówił o tych wartościach, które dla każdego chrześcijanina są ważne, poruszał serca młodych ludzi. Podziwiam go za wierność wartościom, zdecydowane potępienie komunizmu, odwagę i miłość do Polski. Autorytetem pozostaje dla mnie także Łukasz Ciepliński. Obrońca Polski z września 1939 r., dowódca inspektoratu AK Rzeszów z okresu okupacji, przywódca IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, wielki i niezłomny bohater z komunistycznego więzienia, śledztwa i procesu, który oddał życie za Ojczyznę i wartości, w które wierzył. Mogąc wybierać - wybrał wolność. Trudno o większe bohaterstwo. Ulubiony aktor/aktorka? Niezmiennie moją ulubioną aktorką pozostaje Michelle Pfeiffer. Kobieta o delikatnej urodzie, a zawsze grająca zdecydowane bohaterki, o silnym charakterze. Niezmiennie pozostaję pod jej wrażeniem. Ulubiony film? Lubię oglądać filmy i nie mam jednego, do którego wracałabym nieustannie. Kie-

dyś chodziłam regularnie do kina, dzisiaj, jeśli nawet zdarzy mi się takie wyjście, to ostatnio tylko na bajki. Natomiast lubię filmy Smarzowskiego: tragiczne - Wesele, Dom zły, Róża i realistyczną Drogówkę. Z zaciekawieniem obejrzałam Kreta czy Uwikłanie. Za niezłe uważam filmy: System Child`44 i Fotografa. Ale z zaciekawieniem obejrzałam także Django czy Piękny umysł. Ulubiona potrawa? Szczerze mówiąc lubię wszystkie potrawy tradycyjne polskiej kuchni, choć nie gardzę niczym, co jest ładnie podane. Ulubiona potrawa Wielkanocna? Jestem niezmiennie łasuchem, więc zawsze z wielką przyjemnością zjadam wielkanocne baby, zwłaszcza te z bakaliami. Lubię też żurek z jajkiem, choć nie tak jak domowe wypieki. Kosmetyki które Pani używa to… Oczywiście nie podam marki, ale mam swój ulubiony krem na noc, podkład i płyn do demakijażu. Z kosmetykami kolorowymi lubię eksperymentować, choć przyznaję, że najczęściej po jednorazowym użyciu, ostatecznie poprzestaję na sprawdzonych markach. Ulubiona marka odzieżowa/projektant to… Lubię sukienki, najczęściej przed kolano, z reguły jednokolorowe. Rzadko decyduję się na suknie wielobarwne lub we wzory. Jeśli już mają być wzory to są one symetryczne, powtarzalne, albo jak ktoś woli uporządkowane. Bardzo lubię żakiety... oczywiście najlepiej czarne. Staram się to zmienić, ale nie umiem za bardzo zaszaleć w tym zakresie. Całe lata ubierania się „do biura” sprawiły, że w zasadzie jak już mogę się ubrać luźniej - to wybieram spodnie i bawełniany t-shirt. Jakim jest Pani kierowcą? Oczywiście w moim odczuciu jestem bardzo dobrym kierowcą, ale odmiennego zdania jest mój mąż, który twierdzi, że jeżdżę zbyt szybko. W ludziach drażni mnie… Nie ma cech, które z założenia drażniłyby mnie u innych ludzi. Bywają jednak ludzie, których cenię i ci pozostali. Smucą mnie ludzie, którzy świadomie wyrządzają innym krzywdę. Nigdy Pani nie zrobi… Nigdy nie skoczę ze spadochronem. Pani największą wadą jest… Może lepiej nie mówić o wadach... Jest szansa, że się ich nie dostrzeże. Rozmawiała KATARZYNA MICAŁ

FELIETON

od miejsca mego zamieszkania, ale tam czas płynie wolniej, nie czuć tempa życia. W miejscu tym czas się zatrzymał...

Bartłomiej Skubisz

JANUSZ MUNIAK KING! Zapamiętam go jako niezwykle ciepłego, pogodnego człowieka, w kapeluszu, przechadzającego się po krakowskiej starówce w ciemnym płaszczu i z fajką w dłoni, z którą rozstawał się chyba tylko wtedy, kiedy chwytał za saksofon. Osobiście udało mi się zamienić z nim dosłownie kilka zdań, ale za każdym razem, kiedy graliśmy koncert w Krakowie Pan Janusz Muniak pojawiał się w klubie lub nieopodal. Czy to po próbie, czy po koncercie, ale zawsze był i cieszył się na widok moich kolegów, jak ich określam: „dzieci Muniaka”, bo każdy z nich pobierał nauki w jedynej w swoim rodzaju szkole, czyli w krakowskim jazz clubie „U Muniaka”. To godne najwyższego szacunku, że tak wspaniały artysta oddał siebie i swoje doświadczenie kilku pokoleniom młodszych od siebie muzyków, poświęcając im przez wiele lat swój czas kosztem większej ilości zagranicznych podróży, tras koncertowych czy nagranych płyt. Tego oczywiście również doświadczył, ale jego nazwisko i „kariera” zdawały się być gdzieś na drugim planie. Kochały go te pokolenia muzyków, wychowanków, których oprócz bezcennej wiedzy raczył niezliczoną ilością anegdot, krążących później po całym muzycznym światku (nie przypominam sobie ani jednego wyjazdu w trasę z zespołem ani żadnej dłuższej rozmowy ze Zbyszkiem Jakubkiem, podczas których nie byłyby owe anegdoty przytaczane z pełnym ciepła wspomnieniem). To właśnie w nich i w przepięknym brzmieniu saksofonu Janusz Muniak będzie żył nadal. Pamiętam, kiedy otrzymał w zeszłym roku Złotego Fryderyka za całokształt działalności. Obok niego siedział kolega z zespołu, Kuba Płużek. Nigdy nie widziałem Kuby tak szczęśliwego jak wtedy, kiedy jego mentor odbierał statuetkę. Być może są w kraju jazzmani bardziej podziwiani, utytułowani, spektakularni, ale żaden nie był i nie będzie tak uwielbiany przez tak wielu kolegów po fachu i publiczność. Na pewno Kraków nie będzie już bez niego taki sam, ale żebym mógł go nadal spotykać, kiedy będę w dawnej stolicy, życzyłbym sobie gdzieś w okolicach Rynku Głównego małego pomniczka, sylwetki Pana Janusza, np siedzącego przy stoliku z fajką i filiżanką kawy, a obok niech spoczywa futerał z saksofonem. Myślę, że nie jestem w tym życzeniu odosobniony.

15


FELIETON

Fot. Arkadiusz Bar

Anna Tomczyk

NÓŻ W PLECY i … CAŁUSKI „Całuski, buźka i ciumki” – na te słowa reaguję silną alergią. A mianowicie skóra mnie tak swędzi, że mam ochotę komuś przywalić. Brzydko zabrzmiało, wiem. Ale te współczesne, nowomodne „ciumki” często padają z ust fałszywych ludzi, kłamców, intrygantów i pseudo wrażliwców. Od ludzi o dwóch twarzach, a czasem nawet trzech! Dziś na przykład usłyszałam historię dorosłego faceta, który na internetowych forach działał pod trzema pseudonimami jednocześnie. Moja znajoma zatrudniła go w maleńkiej firmie jako pomocnika, ratując go z bezrobocia. A odwdzięczył się nożem w plecy i „ciumkami”. W sieci raz szalał jako wrażliwiec z ludzką twarzą, wysyłający same dobre fluidy i „buźki” wszędzie, gdzie tylko się dało. Był specjalistą od internetu, ale przy okazji dał się poznać jako miłośnik „buziek” i „całusków’’. Innym razem występował jako wnikliwy obserwator lokalnej rzeczywistości , wytykający wszystkim wszystko - od władzy po kasjerki w osiedlowym sklepie. Trzeci raz – człowiek o trzech pseudonimach występował jako hejter własnych postów w internecie, ale też najsurowszy krytyk swojego pracodawcy. Tysiące gorzkich słów wylał pod jego adresem na publicznym forum. Wpadł – pomyliwszy pseudonimy z prawdziwym nazwiskiem. Zanim zniknął z cyberprzestrzeni – zdążył jeszcze wyprosić w pracy etat tylko po to, by za chwilę wylądować na zwolnieniu lekarskim. Dziś całkiem zdrowo pomyka po mieście, a w zgodzie z potrójnym sumieniem - toruje sobie drogę do przyśpieszonej renty. Maleńka firma tymczasem dźwiga ciężar wypłaty pensji pracownikowi, którego nie ma i który zszargał jej dobrą opinię. „Ciumki’’ dla tego pana! Tak się składa, że bulwersujące sprawy przebijają się do naszej świadomości najszybciej. Afery w firmach, intrygi, wypadki , do tego romanse i rozwody podane w przeróżnych woalach – połykamy jak atrakcyjny lunch. W nowym serialu jednej ze stacji telewizyjnych - głównej bohaterce ktoś wcześniej rozdający „ciumki’’ i „buźki’’, tym razem podrzuca narkotyki. Sąd ją skazuje, ona traci pracę, załamuje jej się cały świat, ale na horyzoncie pojawia się interesujący, acz żonaty mężczyzna. Serial dopiero się zaczął, a już bije rekordy popularności. Ciekawe, prawda?

16

MARCIN WRONA - TO 18 LETNI KIEROWCA RAJ-

DOWY, KTÓRY PO WIELU SUKCESACH W KARTINGU ROZPOCZYNA SWOJĄ PEŁNOPRAWNĄ PRZYGODĘ Z RAJDAMI. MA JUŻ NA KONCIE PIERWSZE OSIĄGNIĘCIA, A PRZEDE WSZYSTKIM ODPOWIEDNIE „PAPIERY” NA JAZDĘ NA WYSOKIM POZIOMIE.

Podobno na początku trenowałeś siatkówkę. Kiedy poczułeś, że chcesz być kierowcą rajdowym? W zasadzie moja przygoda ze sportem zaczęła się od piłki nożnej w podstawówce, ale po dwóch latach zacząłem trenować siatkówkę. Trwało to 4 lata. Nie chciałem iść jednak do liceum sportowego i przerwałem treningi. Rajdami samochodowymi interesowałem się od dziecka, ale mój tata, który sam kiedyś startował w rajdach, próbował mnie od tego odciągnąć. Dopiero kiedy zobaczył jak radzę sobie na torze kartingowym, stwierdził, że nie ma przeszkód żebym trenował i rozwijał swój potencjał, więc przez 3 lata trenowałem amatorsko karting. Następnie w 2015 wziąłem udział w wyścigu górskim w Załużu k. Sanoka, nie w gokarcie, a w Renault Clio Sport. Czego nauczył Cię karting? Dał Ci niezbędne podstawy? Karting uczy kilku podstawowych rzeczy. Najważniejsze to tor jazdy oraz szanowanie prędkości. Szybka jazda polega na jeździe bez

uślizgu. Każdy uślizg powoduje straty czasowe. Karting uczy bezbłędnej jazdy bez uślizgu i jest idealną przepustką do dalszej kariery. Czy marzeniem i celem każdego kierowcy jest F1? To coś jak NBA dla koszykarzy, czy niekoniecznie? Musimy wprowadzić pewne rozgraniczenie. Formuła 1 to wyścigi, które odbywają się na przeznaczonym do tego torze, bez pilota, natomiast rajdy odbywają się na publicznych drogach zamkniętych na czas zawodów, kierowca startuje z pilotem i ma do pokonania podczas jednego rajdu kilkanaście tras. Środowisko rajdowców bardzo nie lubi, kiedy ktoś myli te dwa pojęcia. Robert Kubica łączy te dwa światy. Zaczynał od kartingu, trafił do F1, teraz startuje w rajdach. Co do pytania, to szczyt moich marzeń to jednak cykl Mistrzostw Świata w rajdach samochodowych WRC A czy kariera Kubicy jest dla Ciebie inspiracją? Kariera Kubicy mocno skomplikowała się przez tę kontuzję ręki. Gdyby nie ona, uważam, że byłby mistrzem Formuły 1. Teraz próbuje swoich sił w WRC jednak niepełna sprawność lewej ręki i brak czucia w trzech palcach mu w tym nie pomaga. Dla mnie Robert Kubica jest wzorem, dlatego że cały czas walczy i się nie poddaje. Dlaczego najpierw wystartowałeś w wyścigu górskim? Zacząłem się ścigać nie mając jeszcze prawa jazdy. Mając 17 lat zrobiłem licencję wyścigową na wyścigi górskie i ta licencja upo-


Teraz posiadasz już prawo jazdy. Czy trudniej było zdać egzamin będąc przyzwyczajonym do dużych prędkości i jazdy na granicy ryzyka? No cóż, trzeba się czasami przestawić (śmiech). Ja swoje pierwsze prawo jazdy w kategorii B1 robiłem w wieku 16-tu lat. Jest to kategoria dla samochodów o masie do 550 kg. Takim samochodem przez rok przejechałem ok. 16 tysięcy kilometrów. Mówię o normalnej miejskiej, a nie rajdowej jeździe. To również pomogło mi pod kątem rajdów. Zwykła jazda też wpływa na wyczucie auta, kontrolowanie poślizgu. Dla mnie zrobienie prawa jazdy przed startem w rajdach było strzałem w dziesiątkę.

Jak ważna jest rola pilota z perspektywy kierowcy rajdowego? Jest bardzo ważna. Podstawowa rzecz to pełne zaufanie do swojego pilota. Zawsze przed rajdem odbywa się zapoznanie z trasą. Jeździ się swoim cywilnym autem respektując ograniczenia prędkości. Każdy może wykonać dwa takie przejazdy, podczas których wszystko, co tylko możliwe przelewa się na papier - kąty zakrętów, właściwości drogi, hamowania. Jadąc 50 km/h trzeba przewidywać zachowanie samochodu podczas rajdu przy prędkości 150 km/h. To bardzo trudna sztuka. Ciężko jest też zapamiętać każdy zakręt, ponieważ podczas rajdu liczącego sobie łącznie ok. 200 km, występuje od kilku do kilkunastu tysięcy zakrętów. W takich warunkach rola pilota jest bardzo ważna. Co uważasz za swój największy dotychczas sportowy sukces? Myślę, że start w Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski. W Korczynie zająłem drugie, a potem czwarte miejsce w swojej klasie podczas Mistrzostw Europy w Limanowej, więc jestem zadowolony z ubiegłego sezonu. A jakie cele stawiasz sobie na przyszłość? Na najbliższy sezon planujemy cały cykl startów w Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski. Mój cel to również puchar Opla w Niemczech. Składa się z siedmiu rund. Najlepsi zawodnicy awansują do teamu Opla w Mistrzostwach Europy, gdzie zawodnik nie musi martwić się o koszty startów i sprzętu. Największe marzenie i cel to dla mnie starty w WRC. Fot. Grzegorz Kozera

Wiem, że masz swoich mentorów i ludzi, od których uczysz się rajdowego fachu. Kto to taki? Moim wzorem jest pan Maciej Wisławski. Przed każdym wyścigiem rozmawiam z nim przez telefon i zawsze motywuje mnie do pracy, a czasami stopuje w zapędach, kiedy jestem zbyt nerwowy. Jeżeli chodzi o technikę jazdy, to uczyłem się od Wojciecha Chuchały, Mistrza Polski w rajdach samochodowych 2014. Spotkaliśmy się na torze w Tychach i cały dzień jeździliśmy moim samochodem, dobieraliśmy tor jazdy, pracowaliśmy nad płynnością jazdy i hamowaniem. Jeżeli chodzi o pilotaż, to przyjeżdża do mnie Łukasz Włoch żeby pojeździć na trasach w Bliziance, Niebylcu czy Lubenii, tak żeby w normalnych warunkach poćwi-

czyć opis trasy, przelać wszystko skutecznie na papier. Ostatnio stwierdził, że czynię duże postępy.

Więcej informacji o zawodniku – www.facebook.com/wronaracing Rozmawiał BARTŁOMIEJ SKUBISZ

FELIETON

ważniała do startów bez prawa jazdy, ponieważ te wyścigi odbywają się na zamkniętej na czas zawodów drodze. Po zakończonym podjeździe wszyscy zjeżdżają razem w kolumnie. Nie trzeba dojeżdżać z odcinka na odcinek drogami publicznymi jak w rajdach. Do tego potrzebne jest już prawo jazdy.

Barbara Święch

TAKI SOBIE MARZEC Tęsknie za latem. Za słońcem, za parasolkami na rynku, za wycieczkami rowerowymi, koncertami na świeżym powietrzu, za tym, że można z mokrymi włosami wyjść prosto z pod prysznica na pole i wszystkim co wiążę się z upalnymi dniami i ciepłymi nocami. Brakuje mi słońca. Nie takiego przez tydzień na urlopie w ciepłych krajach. Takiego na co dzień. Chciałabym już pozbyć się czapki, szalika, kurtek i płaszczy. Marzę, żeby Jarosław Kret poinformował nas ze szklanego ekranu, że zima kończy się, nie tylko ta kalendarzowa, ale również ta za oknem. I żeby wraz z zimą skończyły się epidemie tych wstrętnych chorób, które wiążą się z katarem, kaszlem, gorączką i siedzeniem w domu pod kołdrą. W końcu ile można chować się przed chorobą? Niby w marcu jak w garncu, a pogoda rządzi się swoimi prawami, ale chyba nikt nie lubi jak na Święta Wielkanocne pada śnieg. Z dużo większym zapałem pójdę w tym roku święcić koszyczek przy kilkunastu stopniach na termometrze. Może trochę się rozpędziłam. Do świąt jeszcze trochę dni wielkiego postu zostało. A będąc w tym temacie podzielę się z Wami pomysłem mojej koleżanki, która zamiast wyrzekać się przyjemności postanowiła, że na ile to możliwe w każdym dniu postu będzie robiła dla siebie coś dobrego. Dlaczego? Bo normalnie bywa tak, że w całym tym codziennym zabieganiu zapominała o sobie, przez co nie tylko nieświadomie unieszczęśliwiała siebie ale i swoich bliskich. Taktykę przyjęła bardzo prostą. W jeden dzień poświęciła chwilę aby odświeżyć telefoniczną znajomość, o której z wyrzutami sumienia myślała kilka razy w miesiącu, w drugi zrobiła sobie domowe Spa, w trzeci zrobiła pyszną kolację żeby zjeść ją wspólnie z rodziną i spokojnie podzielić się z nią wrażeniami z ubiegłego tygodnia, w kolejnym poszła do kina… W drugim tygodniu przeczytała opasłą książkę której bała się zaczynać ze względu na ilość stron. Na początku byłam sceptyczna co do tej idei ale z drugiej strony jaki sens ma wyrzekanie się słodyczy skoro i tak poza okresem Wielkiego Postu unikamy słodkiego? A tak skorzysta i moja koleżanka i jej bliskie osoby. W końcu każdy jest milszy dla swojego otoczenia kiedy jest wypoczęty i naładowany pozytywnymi emocjami.

17


SPORT

DLA MIŁOŚNIKÓW WYCIECZEK ROWEROWYCH MAMY DOBRĄ NOWINĘ. W TYM SEZONIE MOGĄ ONI W PEŁNI KORZYSTAĆ ZE WSCHODNIEGO SZLAKU ROWEROWEGO GREEN VELO. SZLAK TEN PROWADZI PRZEZ PIĘĆ ATRAKCYJNYCH WSCHODNICH WOJEWÓDZTW, W TYM PRZEZ PODKARPACKIE. NA ROWERZYSTÓW CZEKA SZEREG ATRAKCJI I MIEJSC WARTYCH ODWIEDZENIA.

Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo ma szansę stać się tegorocznym hitem turystycznym. Liczy łącznie blisko 2 tys km i ciągnie się przez malownicze tereny pięciu województw wschodniej Polski: warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie, podkarpackie i świętokrzyskie. Jest najdłuższym spójnym szlakiem rowerowym w Polsce.

NASZE PODKARPACKIE

W naszym województwie szlak ma długość 458 km i prowadzi m.in.: przez trzy „królestwa rowerowe” (atrakcyjne regiony, w których warto zaplanować dłuższy pobyt, na całym szlaku jest ich 12): Roztocze, Pogórze Karpackie oraz Ziemię Sandomierską i Dolinę Dolnego Sanu. Na miłośników dwóch kółek czeka aż 60 miejsc przyjaznych rowerzystom (na całym szlaku jest ich ponad 200) czyli specjalnie oznakowanych obiektów np. hotelowych, gastronomicznych czy usługowych, w których można m.in.: uzyskać informacje o szlaku, naprawić rower czy zjeść posiłek ze zniżką. Warto dodać, że dzięki szlakowi zbudowano lub wyremontowano w naszym regionie 7 obiektów inżynierskich takich jak mosty czy kładki, m.in.: powstała kładka rowerowa w Przemyślu. Szlak poprowadzono w większości po drogach publicznych o niskim natężeniu ruchu oraz ścieżkami leśnymi i polnymi, natomiast w miastach wytyczono ścieżki rowerowe. Szlak Green Velo przecina się z wieloma atrakcyjnymi lokalnymi trasami rowerowymi, co umożliwia turystom modyfikację przebiegu wycieczki.

18

ZAPLANUJ I W DROGĘ

Na stronie internetowej www.greenvelo. pl znajdziemy szereg bardzo przydatnych informacji odnośnie szlaku. Oprócz wzmianek np. o wybranych atrakcjach, punktach gdzie znajdują się miejsca obsługi rowerzystów (tzw. MOR-y) czy jak przygotować się do wyprawy rowerowej, można także zaplanować trasę. W zakładce „zaplanuj wycieczkę” każdy użytkownik strony może wytyczyć własny szlak. Można to zrobić na trzy sposoby: korzystając z funkcji automatycznego wyznaczania trasy między wskazanymi punktami, rysując ją samodzielnie na mapie lub wczytując przebieg trasy z pliku GPS. Jednak aby to zrobić należy się zalogować. Strona umożliwia również do-

dawanie informacji o już odbytych przez nas wycieczkach - wystarczy tylko wgrać ślad GPS trasy, opisać swoje wrażenia z wycieczki oraz zamieścić zdjęcia. Można na niej również umawiać się na wypady rowerowe z grupą przyjaciół lub dołączyć do innych rowerzystów. Zatem nie czekaj – odwiedź stronę i planuj rowerowe eskapady.


SPORT

GREEN VELO W LICZBACH 274 mln zł tyle wyniósł koszt budowy Wschodniego Szlaku Rowerowego Green Velo.

1885 km długość trasy Wschodniego Szlaku Rowerowego Green Velo pomiędzy Elblągiem w województwie warmińsko-mazurskim, a Końskimi w województwie świętokrzyskim.

7000

Około znaków rowerowych ustawionych jest na całej długości Wschodniego Szlaku Rowerowego Green Velo (przeciętnie 3-4 znaki na kilometr szlaku).

16

Przez parków krajobrazowych prowadzi Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo.

37

Około dni – zajmuje przejechanie rowerem szlaku Green

PAWEŁ KRZYWONOS,

konsultant regionalny ds. promocji Wschodniego Szlaku Rowerowego Green Velo: W przypadku województwa podkarpackiego beneficjentem projektu „Trasy rowerowe w Polsce Wschodniej – województwo podkarpackie” był Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego. Za realizację inwestycji odpowiadał Podkarpacki Zarząd Dróg Wojewódzkich w Rzeszowie. Ogólny koszt budowy trasy rowerowej w województwie podkarpackim wyniósł około 74 mln zł. Środki na budowę trasy zostały zrefundowane z Programu Operacyjnego Rozwój Polski Wschodniej. Równolegle z ich budową prowadzono kampanię promocyjną realizowaną w projekcie „Trasy rowerowe w Polsce Wschodniej – promocja”.

KATARZYNA MICAŁ

ODPOWIEDNIO DOBRANE ĆWICZENIA SĄ POTRZEBNE KAŻDEJ PRZYSZŁEJ MAMIE. NIE MOŻNA ZAPOMINAĆ O WZMACNIANIU SWOJEGO CIAŁA, BY DOBRZE ZNIOSŁO TRUDY CIĄŻY I PORODU. LEKARZE SĄ ZGODNI, JEŻELI NIE MA ŻADNYCH PRZECIWWSKAZAŃ: Z BRZUSZKIEM CZY BEZ – TRZEBA ĆWICZYĆ! Jak zacząć ćwiczyć w ciąży? Zapytaliśmy o to właścicielkę Fit House – Annę Wojterę, która na co dzień pomaga mamom przygotować swoje ciało do porodu i wrócić po nim do formy. Sport w ciąży jest tak samo ważny, jak przed nią. Istotne jest to, by ćwiczenia były w pełni bezpieczne i indywidualnie dobrane. Taką formą aktywności jest PILATES DLA KOBIET W CIĄŻY. Ćwiczenia oparte na tej metodzie pozwalają kobiecie na lepszy kontakt ze swoim zmieniającym się ciałem, a co za tym idzie ułatwiają jej przejście przez cały okres ciąży, porodu oraz czasu po porodzie. Dlaczego? Ponieważ nie tylko wzmacniają mięśnie, pozwalają kontrolować własny oddech, ale również pomagają dziecku ułożyć się w dobrej pozycji do porodu. Na jakie dolegliwości pilates jest pomocny? Na nietrzy-

manie moczu w ciąży, bóle pleców i krzyża, nastroje depresyjne, a to wszystko dlatego, że pilates świetnie wzmacnia stawy oraz mięśnie głębokie posturalne. Jednocześnie uczy kontroli nad ciałem, oddechem i doskonale wycisza. Może być praktykowany od poczęcia do samego porodu. Jak to robić bezpiecznie? Najlepiej zapisać się na zajęcia w klubie z profesjonalną instruktorką, czy też instruktorem. Oczywiście należy od razu poinformować ich, że spodziewacie się dziecka. Ćwiczenie samej w domu może doprowadzić do kontuzji, a źle dobrany zestaw ćwiczeń może być szkodliwy tak dla matki jak i dziecka. Kiedy na moje zajęcia przychodzi nowa ciężarna uczestniczka zawsze chwilę z nią rozmawiam i pytam o samopoczucie, ewentualne

dolegliwości, żeby optymalnie dopasować zestaw ćwiczeń do jej potrzeb – odpowiada Anna Wojtera. Okazuje się, że w ciąży można normalnie żyć! Co więcej aktywność fizyczna jest zalecana nie tylko ze względu na zdrowie mamy, ale także pozytywnie wpływa na przebieg ciąży i rozwój płodu.

Zebrała JOLANTA CZUMA

Zapraszamy na bepłatne konsulatacje ul. Strzyżowska 42 tel. 794 960 639 www.fithouserzeszow.pl Znajdź nas! FitHouseRzeszow

19


ZDROWIE&URODA

PRZEZ SPECJALISTÓW NAZYWANA GORĄCĄ TERAPIĄ DLA DUSZY I CIAŁA. REGULARNE KORZYSTANIE Z NIEJ POPRAWIA WYGLĄD NASZEJ SKÓRY ORAZ REDUKUJE ZMĘCZENIE I STRES. PRZEZ ROZGRZEWANIE CIAŁA POBUDZA METABOLIZM. NALEŻY JEDNAK ODPOWIEDNIO Z NIEJ KORZYSTAĆ. SAUNA - SKĄD SIĘ WZIĘŁA I JAK DZIAŁA? SPRAWDŹ FAKTY I MITY HISTORIA SAUNY Już w czasach epoki kamienia, najczęściej w glinianych chatach lub jamach wykopanych w ziemi, praktykowano kąpiele w rozgrzanym powietrzu. Rytuał saunowania polegał na układaniu kamieni, podpalaniu ich, a następnie polewaniu ich wodą. Historia sauny

obecna jest również w zapiskach Azteków, wśród Indian gwatemalskich, a także ludności Korei, Japonii, Azji i wśród Eskimosów. Później moda na saunę zawitała do Finlandii, skąd rozprzestrzeniła się na cały świat. Pierwotnie sauny budowano z kamienia, który z czasem zastąpiono drewnem. Dawniej na rozgrzane kamienie kładziono zioła, które miały za zadanie wyzwolić związki aromatyczne uzdrawiające ciało. Obecnie kamienie polewa się wodą z dodatkiem olejków aromatycznych.

FAKT 1: KORZYSTANIE Z SAUNY KORZYSTNIE WPŁYWA NA CERĘ

Wysoka temperatura nie tylko przyczynia się do oczyszczenia organizmu z toksyn, ale również odblokowuje gruczoły łojowe, dzięki czemu pozbywamy się nadmiaru sebum. Nasza skóra będzie nam więc wdzięczna za każdą wizytę w saunie. Pamiętajmy jednak, że sauna nie sprzyja cerze naczynkowej – wysoka temperatura może przyczynić się do rozszerzenia naczyń krwionośnych, a nawet ich rozmnożeniem się na całym ciele.

MIT 1: SAUNA ODCHUDZA NICZYM DIETA

Prawdą jest, że korzystanie z sauny pozytywnie wpływa na nasz metabolizm, jednak nie zapominajmy, że jeśli chcemy zgubić kilka kilogramów niezbędne są zdrowa dieta i ćwiczenia.

FAKT 2: ISTNIEJE WIELE PRZECIWSKAZAŃ ODNOŚNIE KORZYSTANIA Z SAUNY

Wizyta w saunie nie zawsze jest dobrym pomysłem. Unikać jej powinny przede wszystkim osoby cierpiące na nadciśnienie i choroby serca, padaczkę, nowotwór, kamicę nerkową, kobiety w ciąży lub w czasie menstruacji, nawet cierpiący na zwykłe przeziębienie, jeśli temperatura ciała jest podwyższona.

MIT 2: NAJLEPSZYM STROJEM DO SAUNY JEST KOSTIUM KĄPIELOWY

Sztuczny materiał, z którego wykonane są stroje kąpielowe nie oddają ani nie pobierają ciepła, co może przyczynić się do poparzeń ciała. Jeśli korzystamy z sauny w miejscu publicznym najlepiej okryć miejsca intymne ręcznikiem. Warto pamiętać, aby przed wejściem do sauny zdjąć również biżuterię.

MARIOLA SZOPIŃSKA


21


ZDROWIE&URODA

POCZĄTKIEM WIOSNY CZĘSTO CZUJEMY SIĘ ZMĘCZENI, BRAKUJE NAM ENERGII, SKÓRA TWARZY JEST SZARA I MATOWA. JAK PRZYWRÓCIĆ ENERGIĘ NASZEMU ORGANIZMOWI I POZBYĆ SIĘ TOKSYN, KTÓRE NAGROMADZIŁY SIĘ W NASZYM ORGANIZMIE PRZEZ ZIMĘ? DETOKS SOKAMI – JEST TO OBECNIE BARDZO POPULARNY TREND. DETOKSYKACJĘ MOŻNA PRZEPROWADZIĆ JUŻ WCZESNĄ WIOSNĄ.

Zanim jednak zdecydujemy się na detoks sokowy musimy odpowiednio przygotować do tego nasz organizm. Co najmniej tydzień wcześniej należy ograniczyć kaloryczność posiłków oraz wyeliminować tłuszcz i słodycze z naszej diety. Za to wprowadzić więcej warzyw i owoców. Dopiero po takim przygotowaniu organizmu możemy rozpocząć detoks sokowy. Może on trwać 2-3 dni, a nawet i 7. Dietę detoksową nie zaleca się osobom z wrzodami żołądka oraz stanami zapalnymi żołądka. Ważne jest również to, aby pamiętać, że nie jest to sposób na szybkie zgubienie zbędnych kilogramów.

Zielony koktajl oczyszczający: 2 jabłka, ½ ogórka, 1 łodyga selera naciowego, garść szpinaku, garść ziół, np. natki pietruszki, rukwi wodnej, woda lub kostki lodu.

Koktajl na odporność: 2 jabłka, garść szpinaku, kilka plasterków ogórka, sok z limonki, ¼ świeżego ananasa, ¼ awokado, woda.

Koktajl obniżający poziom cholesterolu: 4 marchewki, garść liści mięty, ½ łyżeczki spiruliny (do kupienia w sklepie ze zdrową żywnością)

Koktajl dla pięknej skóry: 1 jabłko, 1 szklanka jagód lub borówek, ½ bulwy kopru włoskiego, 2 garści jarmużu, 1 mały ogórek, sok z 1 cytryny, garść mięty, woda kokosowa.

KATARZYNA MICAŁ


LIFESTYLE

JUŻ NIEBAWEM WIOSNA, A CO ZA TYM IDZIE CORAZ ŚMIELEJ BĘDZIEMY MOGŁY ODSŁANIAĆ NASZE DEKOLTY. NIESTETY, WIELE Z NAS ZANIEDBUJE TĘ PARTIĘ CIAŁA. NALEŻY PAMIĘTAĆ, ŻE PIELĘGNACJI TRZEBA PILNOWAĆ, A SKÓRA WŁAŚNIE NA DEKOLCIE JEST WYMAGAJĄCA I NALEŻY JEJ POŚWIĘCIĆ SZCZEGÓLNĄ UWAGĘ.

CODZIENNA PIELĘGNACJA PRZEDE WSZYSTKIM

Skóra na szyi i dekolcie jest zdecydowanie bardziej delikatna, niż gdzie indziej. Jest również cieńsza. Szyja jest w ciągłym ruchu, dlatego też zmarszczki pojawiają się w tych rejonach zdecydowanie szybciej. Skórę na dekolcie należy pielęgnować każdego dnia. Nie tylko od święta i wielkiego wyjścia. Naskórek jest narażony na ciągłe otarcia między innymi o ubranie, z tego również tytułu skóra szybciej traci elastyczność. Każdego dnia powinnyśmy pamiętać o odpowiedniej pielęgnacji, która pomoże nam zachować młody wygląd. Myjąc dekolt unikajmy bardzo gorącej wody oraz kosmetyków, które mogą podrażniać skórę. Zbawienne jest stosowanie raz zimnej, raz ciepłej wody. Taki naprzemienny prysznic sprawdza się również w walce z cellulitem. Nie możemy zapominać o dogłębnym złuszczaniu skóry w tych rejonach.

DOMOWE KOSMETYKI NA DEKOLT I SZYJĘ

Szyja i dekolt tak jak twarz również potrzebują peelingu. Pamiętajmy jednak, aby stosować kosmetyki jak najbardziej naturalne, pozbawione konserwantów i chemicznych dodatków. Skóra delikatna potrzebuje odpowiedniego traktowania i specjalnych kosmetyków. Świetnym rozwiązaniem jest domowy peeling. Wystarczy

zalać szklankę płatków owsianych pełnotłustym mlekiem, odczekać kilka minut i taką mieszanką smarować delikatnie, okrężnymi ruchami skórę dekoltu i szyi. Naszą „papkę” możemy zostawić na kilka chwil na skórze i po chwili zmyć letnią wodą. Peeling idealnie wygładzi i zregeneruje skórę. Raz na tydzień można przygotować specjalny kompres z oliwy. Wystarczy podgrzać ją odrobinę, zmoczyć specjalną gazę i okryć nią nasz dekolt. W takim kompresie należy pozostać przez około 40 minut. Idealnie wygładzi on i odpręży naszą skórę.

PIĘKNA SZYJA W KAŻDYM WIEKU

Aby zachować piękną szyję i dekolt przez lata należy pamiętać, aby dbać o nią każdego dnia. Nieodpowiednia dieta, zbyt duża ilość promieni słonecznych, kosmetyki ze zbyt dużą ilością chemicznych składników mogą ją zniszczyć i sprawić, że będzie wiotka, sucha i pomarszczona. Aby jej wygląd był promienny pamiętajmy o kilku podstawowych rzeczach. Takie ćwiczenie, jak chodzenie przez kwadrans z książką na głowie każdego dnia sprawi, że nasza szyja i dekolt będą wyglądać młodo i pięknie. Nie możemy zapominać o nawilżaniu. Szczególnie przed snem pamiętajmy, aby skórę smarować grubą warstwą kremu, przeznaczonego do pielęgnacji tych rejonów ciała. Wybierajmy kremy ze składnikami regenerującymi, które pozwolą naszej skórze dłużej wyglądać młodo.

MAŁGORZATA LEŚNIAK

23


MODA

DOPASOWANE JEANSY

BEŻOWY TRENCZ

Czysta klasyka, która nigdy nie wyjdzie z mody. Warto wybrać ponadczasowy krój z dwurzędowym zapinaniem oraz paskiem w talii. Zwracajmy uwagę na jakość – płaszcz uszyty z dobrych gatunkowo materiałów posłuży nam na lata i ciągle będzie wyglądał jak nowy. Zestawiając go z białym golfem, czarnymi jeansami i szpilkami w tym samym kolorze otrzymamy elegancki i niezobowiązujący zestaw na codzienne wyjście.

CODZIENNIE PRZED WYJŚCIEM Z DOMU ZASTANAWIASZ SIĘ W CO SIĘ UBRAĆ? POWODEM WBREW POZOROM MOŻE NIE BYĆ ZBYT MAŁA ILOŚĆ UBRAŃ W TWOJEJ SZAFIE, LECZ BRAK PONADCZASOWYCH, BAZOWYCH ELEMENTÓW, DZIĘKI KTÓRYM W SZYBKI, ŁATWY I SZYKOWNY SPOSÓB STWORZYSZ STRÓJ NA DZIEŃ LUB WIECZORNE WYJŚCIE. TRENDY PRZYCHODZĄ I ODCHODZĄ, SPRAWDŹ W CO WARTO ZAINWESTOWAĆ I JAKICH UBRAŃ NIE POWINNO BRAKOWAĆ W TWOJEJ GARDEROBIE.

Dżins to materiał, bez którego trudno się obejść. Jest wygodny, uniwersalny i ponadczasowy. Spodnie z jeansu świetnie sprawdzą się zarówno w towarzystwie eleganckiej marynarki, casualowego kardiganu jak również prostego topu. Dopasowany krój i długość nieco ponad kostkę zostawiają duże pole manewru w doborze obuwia.

SKÓRZANA TOREBKA

Idealny i niezbędny dodatek garderoby każdej kobiety. Nie obowiązuje już zasada Jackie Kennedy (torebka i buty w jednakowym kolorze), ale warto wybrać odcień, który współgra kolorystycznie z większością ubrań w naszej szafie. Możemy nosić ją zarówno do szpilek jak również tenisówek. Mała czy duża? Na ramię czy do ręki? Wybierz model, w którym czujesz się najlepiej.

CUBUS, 199 zł

FURLA, 619 zł

ZARA, 249 zł

MANGO, 169 zł GAP, 54 zł

DIESEL, 890 zł

MAŁA CZARNA

Wypromowana przez Coco Chanel, do dziś wiedzie prym wśród odzieżowych klasyków i nic nie wskazuje na to, by kiedykolwiek straciła popularność. Różnorodność krojów pozwoli każdej kobiecie dobrać fason odpowiedni dla jej sylwetki. Ciuch idealny, który dostosujemy do naszych potrzeb za pomocą doboru poszczególnych dodatków. Złota bransoletka i czerwone szpilki na wieczór, białe tenisówki i jeansowa kurtka na dzień. Propozycji zestawów z wykorzystaniem małej czarnej jest wiele, wystarczy puścić wodze fantazji.

24

GUESS, 340 zł RAY BAN, ok. 450 zł

BIAŁY T-SHIRT

Prosty i gładki t-shirt z dekoltem w serek uratuje nas z niemal każdego ubraniowego dylematu. Zestawiając go z marynarką i ołówkową spódnicą uzyskujemy dzienny look np. na spotkanie biznesowe. Zamieniając marynarkę na skórzaną ramoneskę a spódnicę na dopasowane jeansy, mamy gotowy look na wieczór. Czerwona szminka i biżuteria dodadzą całości charakteru.

CZARNE SZPILKI

Najbardziej kobiece, a jednocześnie najbardziej uniwersalne obuwie, jakie powinna mieć w szafie każda kobieta. Pasują do wszystkiego – z powodzeniem zestawisz je z sukienką, płaszczem, ramoneską i każdym rodzajem spodni. Dodatkowo – świetnie uwydatniają zalety kobiecej sylwetki.

MARIOLA SZOPIŃSKA

ZŁOTY ZEGAREK I DOBRE OKULARY PRZECIWSŁONECZNE

Obowiązkowe pozycje na liście modowych klasyków, w które warto zainwestować więcej pieniędzy. Wybierając zarówno zegarek jak również okulary przeciwsłoneczne warto kierować się jakością, nie ilością. Inwestując w ponadczasowe modele mamy pewność, że posłużą nam przez lata, ciągle wyglądając porządnie i wytwornie. Plastikowe dodatki nikomu nie dodadzą klasy, a ich trwałość pozostawia wiele do życzenia.


MODA NA MINIMALIZM TRWA NIEPRZERWANIE OD KILKU SEZONÓW. NIE TYLKO W KWESTII UBIORU. MINIMALISTYCZNE WNĘTRZA W DOMU SĄ NIE TYLKO SCHLUDNE I STYLOWE, POMAGAJĄ NAM TAKŻE ZACHOWAĆ ŁAD W PRZESTRZENI, W KTÓREJ ŻYJEMY SPRAWIAJĄC, ŻE STAJE SIĘ ONA BARDZIEJ FUNKCJONALNA. CZY DA SIĘ WPROWADZIĆ MINIMALIZM DO DOMU BEZ WIELOMIESIĘCZNYCH REMONTÓW I SPORYCH NAKŁADÓW FINANSOWYCH? NA POCZĄTEK WYSTARCZY PRZEPROWADZIĆ RENAMENT.

WYRAFINOWANA PROSTOTA

Trend minimalistyczny definiuje współczesny design architektury. Podstawą jest wyrafinowana prostota, czyli nieskomplikowane, a zarazem wyjątkowo dopracowane wnętrze. Minimalistyczny styl opiera się na czystych barwach, ograniczonej ilości mebli oraz oryginalnych dodatkach. W minimalistycznym wnętrzu świetnie sprawdzają się jasne ściany – dają uczucie przestronności i harmonii. Zadbaj również o odpowiednie oświetlenie. Najlepiej, by do wnętrza wpadało jak najwięcej światła dziennego. Pamiętaj, że odpowiednie oświetlenie można również zaaranżować, np. lampkami i światełkami na podwieszanym suficie. Jeśli zależy ci na nowoczesnym wystroju przy zachowaniu jego przytulnego charakteru postaw na ciepłe barwy, np. drewniany parkiet w kolorze czekolady lub na początek – fantazyjnie upięte zasłony w oknach.

W DODATKACH SIŁA

Upiększające dodatki ożywią i spersonalizują każde pomieszczenie. Postaw na przedmioty, które dodadzą wnętrzu klasy. Jeśli wnętrze utrzymane jest w jasnej kolorystyce możesz skontrastować je z wyrazistymi dodatkami, które wyeksponujesz np. na grafice naściennej. Przy wyborze minimalistycznych dodatków kieruj się jakością – przy nieskomplikowanych kształtach wszelkie niedociągnięcia w wykonaniu od razu rzucają się w oczy. Pamiętaj, że minimalistyczne dodatki nie muszą być tylko ozdobą, mogą równocześnie pełnić określoną funkcję, będzie tak np. w przypadku eleganckiej lampki nocnej, która zapewni oświetlenie przy równoczesnym ozdobieniu nocnego stolika. Stylowym dopełnieniem będzie również prosty wazon ze świeżymi kwiatami lub subtelna ramka z ulubioną fotografią.

IM MNIEJ TYM LEPIEJ

Im więcej rzeczy posiadamy, tym trudniej nam zachować porządek. Naukowo udowodniono, że otaczający nas chaos ma negatywny wpływ na nasze samopoczucie, a nawet kondycję psychiczną. Przekładanie rzeczy z kąta w kąt nie jest rozwiązaniem. Pamiętaj, że dom powinien być miejscem, w którym czujemy się komfortowo i bezpiecznie, nie zaś chaotyczną przestrzenią, która żyje własnym życiem. Wszystko powinno mieć swoje stałe miejsce. Taka organizacja pomoże ci nie tylko zachować idealny porządek, ale również zaoszczędzić czas, którego nie zmarnujesz np. na godzinne poszukiwanie kluczy do mieszkania lub samochodu. Ogranicz liczbę przedmiotów, których nie używasz, zarówno w szafie z ubraniami, toaletce z kosmetykami, kuchennej szufladzie oraz kredensie w salonie. Pożegnaj się z rzeczami, które nie spełniają żadnej funkcji, a jedynie zajmują miejsce i niepotrzebnie zbierają kurz.

MARIOLA SZOPIŃSKA

25


PODRÓŻE

Tyniec jest miejscowością położoną niedaleko Krakowa. To malownicze miejsce znajduje się nad Wisłą i jest prawdziwym rajem dla zmęczonego człowieka, zmęczonego umysłu. Mieści się tutaj Opactwo Benedyktynów, które powstało w XI wieku. Budowla zbudowana została na wapiennych wzniesieniach. Mimo jej zamknięcia w 1816 roku, została ona reaktywowana w 1947 roku i odbudowana. Aż w końcu w 1968 roku opactwo znowu zaczęło tętnić życiem. Na jego terenie znajduje się między innymi Muzeum Opactwa oraz liczne zabytkowe krużganki. Tutaj właśnie znajduje się Dom Gości Opactwa Benedyktynów, w którym można odnaleźć spokój duszy. Miejsce jest jakby „oderwaniem” od rzeczywistości. Tutaj czas się zatrzymał. Na terenie Opactwa szanuje się ciszę. Jest ona bezwzględnie przestrzegana, ponieważ to właśnie dzięki niej człowiek może się skupić i wsłuchać w swój naturalny, biologiczny rytm. Alkohol i palenie papierosów jest na terenie Opactwa zakazane. Używki należy więc pozostawić za bramami klasztoru. Istnieje możliwość skorzystania z rekolekcji, dzięki którym dowiemy się, jak można walczyć z przeciwnościami i w jaki sposób odnaleźć się w dzisiejszym świecie. Dla gości Opactwo przygotowało warsztaty między innymi kaligrafi i iluminatorstwa. Można również skorzystać z zajęć z medytacji oraz innych atrakcji, które przygotowane są dla odwiedzających. Najważniejszymi założeniami jest tzw. ucieczka od codziennej gonitwy i zgiełku.

Malownicze Rytwiany przyciągają turystów od dawien dawna. To właśnie tymi terenami zarządzali kiedyś Potoccy, Lubomirscy czy Radziwiłłowie. Tutaj również znajduje się klasztor kamedulski „Pustelnia Złotego Lasu”, który został wybudowany w 1624 roku. Mimo zniszczeń, które dotknęły budowlę, obiekt odbudowano. Aktualnie do pustelni każdego roku przybywają turyści w poszukiwaniu spokoju i odnowy ducha. Oferta dla odwiedzających jest niezwykle atrakcyjna. Turyści mogą zagłębić się w tajemnice wiary, odbyć rekolekcje oraz spotkania z duchownymi i uciec od codziennego zgiełku. Piękne zalesione tereny pozwalają na długie spacery, a świeże powietrze sprzyja dotlenieniu organizmu. Miejsce to jest idealne, aby zregenerować swoje siły fizyczne i psychiczne. Ludzie odwiedzający Pustelnię Złotego Lasu przyjeżdżają tu w poszukiwaniu harmonii i spokoju, który zdecydowanie można odnaleźć w tym miejscu. Leczone są tutaj schorzenia ducha i ciała. Na terenie pustelni odbywają się różnego rodzaju terapie i zajęcia, które mają za zadanie poprawę naszego stanu psychicznego. Możemy również skorzystać z turnusów odchudzających, oczyszczających oraz innych atrakcji, które oferuje nam ośrodek.

26


PODRÓŻE Na wzgórzu Zaśpit, nieopodal Trzciany znajduje się Pustelnia św. Jana z Dukli. To właśnie tutaj znajduje się miejsce, w którym przebywał i kontemplował św. Jan. Pustelnia została założona w 1769 roku, obecnie znajduje się tutaj kaplica i dom rekolekcyjny, tzw. dom pustelnika. Każdego roku przybywają tutaj rzesze pielgrzymów, którzy chcą odnaleźć spokój ducha i odpocząć w dość niecodziennych warunkach. W rejonach domu pielgrzyma turyści mogą odwiedzić taras ze sztuczną grotą oraz napoić się wodą ze źródełka. Zalesione tereny zachęcają do spacerów w ciszy i skupieniu. Odwiedzający mogą również odwiedzić kapliczki, które umieszczone są na całym terenie Drogi Krzyżowej, nieopodal pustelni.

MAŁGORZATA LEŚNIAK

CIEKAWE, NIETUZINKOWE MIEJSCE NIE TYLKO Z WSPANIAŁYM POMYSŁEM, ALE PRZEDE WSZYSTKIM PRZEPEŁNIONE MIŁOŚCIĄ I PASJĄ – „KITA W MIEŚCIE”, CZYLI JEDYNY W RZESZOWIE HOTEL DLA KOTÓW. JEST TO NIE TYLKO MIEJSCE W KTÓRYM MOŻECIE POZOSTAWIĆ KOTA POD TROSKLIWĄ OPIEKĄ. W KICIE I WY MOŻECIE LICZYĆ NA POMOC ZA SPRAWĄ FELINOTERAPI. Czym jest sama felinoterapia, na czym polega, jakie przynosi efekty? Felinoterapia jest jednym z rodzajów zooterapii lub inaczej animaloterapii. Główną ideą zooterapii jest to, że obcowanie ze zwierzakiem ma pozytywny wpływ na poprawę zdrowia fizycznego i psychicznego człowieka. Taka terapia niweluje różne zahamowania, ułatwia komunikację, poprawia zdolność uzewnętrzniania uczuć i emocji. Felinoterapia jest przydatna w terapii osób starszych oraz dzieci niepełnosprawnych (zarówno umysłowo, jak i ruchowo). Ma ona zastosowanie w przypadku takich chorób jak: nadpobudliwość, ADHD, autyzm, zespół Aspergera, zespół Downa, zaburzenia zachowania i emocji, zaburzenia lękowe, nieśmiałość i zahamowanych społecznie, depresja, choroba Alzheimera, różne inne choroby psychiczne, uszkodzenia słuchu, uszkodzenia wzroku, dystrofia mięśniowa, artretyzm itp. Dlaczego koty, a nie inne zwierzęta? Zapyta-

liśmy Barbarę Orzechowską - Piekiełek właścicielkę hotelu. W przeciwieństwie do psów, kot do felinoterapii nie potrzebuje tresury. Wystarczy jak zachowuje się w swój naturalny sposób. Kontakty z kotem wspaniale rozwijają wrażliwość u dzieci, uczą empatii. Dziecko w naturalny sposób rozpoznaje sygnały wysyłane przez zwierzę i reaguje na nie, często okazuje uczucia. Kot wspaniale uczy doświadczać otoczenie, motywuje je do cierpliwości i samokontroli. Fizyczny kontakt z kotem (głaskanie, przytulanie) stymuluje organizm człowieka do wytwarzania endorfin, pobudza układ odpornościowy i odpręża. Ja chciałabym przedstawić Państwu Leona, certyfikowanego kociego terapeutę Kity w mieście. Kot idealnie nadaje się do terapii, zdał egzamin na piątkę. Leoś jest zdrowym i energicznym kotem, któremu kontakt z człowiekiem sprawia radość. Leoś idealnie pracuje z dziećmi, pozwala im poznać koci świat. Kocha również bezwarunkowo ludzi starszych, nie ocenia, pozwala się brać na ręce, a dotykanie jego futerka uspokoi każdego.

„Kita w mieście” zaprasza wszystkich i tych małych i dużych do przyjaźni z Leosiem. Cena terapii zaczyna się już od 30 zł. Bądź z nami, zadzwoń, zapytaj i ustał szczegóły. Zapraszamy do współpracy przedszkola, szkoły oraz fundacje. Zebrała JOLANTA CZUMA ul. Siemieńskiego 14, Rzeszów tel. 535 384 235 Znajdź nas! kitawmiescie www.kitawmiescie.pl

27


MUZYKA

SŁUCHAJĄC ICH PŁYT, AŻ CIĘŻKO UWIERZYĆ, ŻE NIE JEST TO ZAGRANICZNA, POPULARNA NA CAŁYM ŚWIECIE KAPELA. CIEKAWE BRZMIENIE, TOTALNIE ODBIEGAJĄCE OD MUZYKI, KTÓRĄ SŁYSZYMY KAŻDEGO DNIA W POPULARNYCH AUDYCJACH RADIOWYCH. POSŁUCHAJCIE O ARTYSTACH, O KTÓRYCH JUŻ NIEBAWEM BĘDZIE BARDZO GŁOŚNO. 004. Gracie dość niekonwencjonalne utwory. Nie uważacie, że zamykacie się w niszy? Absolutnie. Absolutnie tak i absolutnie nie. Co tak naprawdę oznacza zamykanie się w niszy? Szczerze, to ogromnie cenię sobie “so called” niszowe zespoły typu Moderat w skali globalnej, czy Rebeka w skali krajowej (choć już nie tylko). Ok, oni nie są zupełnie z rejonów muzycznych 004, ale ciężko ich nazwać main streamem. Za to mają fantastyczną publiczność, która na pewno nie usłyszała ich w telewizji śniadaniowej. Nisza niszy nie równa, choć i tu ciężko dyskutować na temat “który kawałek lodu jest cieplejszy”. Do czego zmierzam: my świadomie wybraliśmy taką drogę, by wypowiadać się właśnie w taki sposób jaki robimy. Bez patrzenia się na to, co w tym momencie jest w programach typu “Mam talent” czy “Must be the music”. Oczywiście, nie mam zamiaru krytykować tych, którzy wybrali inną drogę. Ale my z tysiąca powodów robimy właśnie tak. I czujemy się szczerzy i szczęśliwi. Wracając do pytania: słowo: “niekonwencjonalne” potraktuję jako komplement. Choć znam wielu twórców prawdziwie niekonwencjonalnych. Skąd pomysł na Waszą muzykę? Pierwotnie miała to być muza, jakiej nikt - przynajmniej tutaj, w Rzeszowie nie grał. Mayo i Fish grali w heavy-trash-metalowym “Sagittarius”, ja robiłem w klimatyczno-postgrungeowo-costam “Shame”, więc siłą rzeczy musiało się wydarzyć coś, przynajmniej na warunki lokalne, dziwnego. I taki był nasz debiut. Brudny, surowy, spontaniczny, a jednak zagrany inaczej: metal po grunge’owemu, core zaśpiewany, grunge złamany metalowym blastem. Ot, tak było. Teraz, unikając opowiadania historii ostatnich dziesięciu lat, założenie jest z goła odmienne: nie staramy się być inni. My, z racji drogi, którą wybraliśmy, o której opowiadałem w poprzednim pytaniu, gramy tak, jak akurat czujemy. „The Biggest Mindfuck Ever” to mocne brzmienia, elektroniczne akcenty. Czym się inspirowaliście w tworzeniu albumu? Z “The Biggest Mindfuck Ever” łączy się tak wiele historii, że nie starczyłoby stron, jeśli jedno wydanie “Day & Night” w całości poświęcone byłoby 004. A tak poważnie to uważam, że to chyba najważniejszy nasz album w dotychczasowej działalności. Jasne, początki były piękne i wzbudziliśmy niemałe zainteresowanie <zonkiem>, by potem dołożyć albumem “El Diablo”, którym walczyliśmz z całym światem. Niemniej jednak, z perspektywy czasu na“The Biggest Mindfuck Ever” udało nam się zrobić poważny krok naprzód jeśli chodzi o całościowe, wielowymiarowe podejście do naszej muzyki, do jej produkcji, a także do bardzo emocjonalnego przekazu tekstowego. Jeśli weźmiemy pod uwagę ponad dwa lata pracy nad muzyką w czterech studiach, ponad rok pisania tekstów, robienie własnoręcznie zdjęć na okładkę oraz wykonanie tejże również własnymi rękami plus stworzenie wizualizacji do każdego z utworów - daje nam to całkiem niezły ładunek muzyki, tekstu, obrazu, a przede wszystkim emocji. „New Game Load Game” to Wasz najnowszy album. Jak zmieniła się Wasza muzyka od początku istnienia zespołu i czym odróżnia się najnowszy krążek?

28

“New Game Load Game” to przystanek, na którym zatrzymaliśmy się końcem 2015 roku. Ale po kolei: EP <zonk> był eksperymentem garażowym, gdzie wyszło piękne połączenie naszych dotychczasowych muzycznych branż wraz z wartością dodaną - zgodnie z zasadą synergii, gdzie 2+2=5. Potem było “El Diablo”, płyta, którą najwięcej “namieszaliśmy”. Proste, punk-metalowe granie z pewnymi tylko smaczkami, jak grunge’owy trans “Mój sen za każdym dniem”, który zamyka płytę. Jako ciekawostkę można podać, że ten utwór w wersji anglojęzycznej został wydany na pewnej kompilacji, wędrując do UK a także ponoć do USA. Do dzisiaj widnieje w naszej setliście. Potem była EP “produkt xxl”, gdzie zagraliśmy tę samą muzę w dużo bardziej eksperymentalnych, progresywnych aranżach, także brzmiących inaczej, mniej metalowo. Nagraliśmy wówczas tylko 3 kawałki. Żałuję, że nie powstała wtedy cała płyta. Kolejnym albumem był szeroko omówiony powyżej “The Biggest Mindfuck Ever”. Album, który powstał po pięcioletniej przerwie w działalności zespołu. “New Game, Load Game” to temat na oddzielny wykład, ale postaram się streścić: generalnie ślady na ten album zostały nagrane podczas sesji do “The Biggest Mindfuck Ever”, jednak z kilku powodów zdecydowaliśmy się je wyłączyć z końcowej zawartości albumu. Już po wydaniu “Mindfucka” zabrałem do swojego domowego studia wszystkie ślady i postanowiłem stworzyć z nich utwory o mocno innym charakterze. Odjechać bardziej w stronę industrialu, „prodidżowych klimatów”. Jakie macie plany na przyszłość? Czy zamierzacie ruszyć z promocją za granicę? Oczywiście. Jak już wcześniej wspomniałem, jeden z naszych utworów zawędrował już do UK, a ostatnio dowiedziałem się, że “The Biggest Mindfuck Ever” był grany na full w jednym z rockowych klubów w Columbus, Ohio (informacja od obecnego świadka), także nigdy nie wiesz co i gdzie. Aktualnie gramy koncerty promujące “New Game, Load Game”, ale także “The Biggest Mindfuck Ever”. Gramy głównie w Polsce, ale są pewne plany by wystąpić w Czechach, Wiedniu czy na kilku festiwalach w Niemczech. Jak będzie - czas pokaże. My po prostu realizujemy swoją pasję. I dobrze nam z tym.

Rozmawiała MAŁGORZATA LEŚNIAK

Zespół 004 powstał w październiku 2002 roku w Rzeszowie, założony przez Seevego, Maya i Fisha. Ideą przyświecającą założeniu zespołu było stworzenie nowej, świeżej jakości na rzeszowskim rynku muzycznym, połączeniu muzycznych gatunków, których nikt wówczas nie łączył. Muzyka wsparta została mocnym przekazem tekstowym. 004 zadebiutowali na scenie miesiąc po powstaniu w legendarnej już rzeszowskiej Akademii u boku Acid Drinkers. AKTUALNIE SKŁAD 004 TWORZĄ: SEEVY - wokalista, gitarzysta, człowiek odpowiedzialny za elektroniczne brzmienia, autor tekstów, kompozytor większości utworów, a także producent dwóch ostatnich płyt FISH - basista, wokalista i kopozytor EEVEE - perkusista OFF SICK - gitarzysta


MUZYKA

OSKAR z ustrzyckiego MPS Składu, raper, artysta niezależny, od 10 lat sygnujący swoje produkcje szyldem SANHEDRYN, przy współpracy z ikoną polskiej sceny hip hopowej O.S.T.R. -em, zrealizował część trzecią solowej drogi w muzyce pt „MYSTERYUM”. Jesteś raperem z 15 letnim stażem, ale dajesz znać o sobie tylko co jakiś czas, głównie kolejnymi płytami SANHEDRYN. To świadomy wybór? Ujmę to w ten sposób: kolejny CD odzwierciedla jakiś okres życia. Częściej niż co 3 lata nie potrafiłabym sprecyzować rozsądnie więcej wątków w tekstach. Muzyka to hobby jednakże ciągłość trylogii solowej to całość, a nie tylko pojedyncze teksty poszczególnych utworów. Pewne wyciszenie w muzyce niezależnej moim zdaniem jest wskazane. Jak doszło do Twojej współpracy z ikoną sceny – O.S.T.R.-em, który wyprodukował Twój najnowszy materiał? Jak się z nim pracuje? Poznaliśmy się na jednym z koncertów, jeśli dobrze pamiętam było to w Szówsku w styczniu 2010. Wymieniliśmy numery, a później znajomość się rozwijała z imprezy na imprezę, z koncertu na koncert. Na przestrzeni lat, kilku telefonów i zwykłej znajomości padła propozycja: „mam dla Ciebie bity na pendrive”. Prawdopodobnie w Przemyślu w 2012 podczas hotelowego afterparty o 5 rano (śmiech). Pierwsze bity, po prostu dla sprawdzenia. Później kilkukrotnie odwiedziłem Studio Tabasko i takie były pierwsze rysy tego „obrazu”. Co do pracy z Ostrym, słowo „profesjonalizm” jest tutaj najwłaściwsze. 500km w jedną stronę do studia to już było wyzwanie czasowe i logistyczne, ale z wielką wdzięcznością i szacunkiem podszedłem do tego krążka. Cała realizacja przebiegła dobrze, klimat sprzyjał i kompakt został ukończony w terminie. Te trzy lata pracy nad materiałem - inspiracja i motywacja, jaką otrzymałem od całego Studia Tabasko pozostanie nieoceniona.

Pochodzisz z Ustrzyk Dolnych. Czy uważasz, że Twoje pochodzenie ma wpływ na Twoją twórczość? Chodzi o ten specyficzny bieszczadzki klimat i ludzi, których ten rejon przyciąga. Urodziłem się w Ełku na Mazurach, ale w Ustrzykach Dolnych mieszkałem całe życie i wychowanie w tamtym regionie kraju ma oczywisty wpływ na klimat twórczości. Widać to w sposób oczywisty na przykładzie zespołu KSU. Bieszczady przyciągają ludzi dobrych, góry dają dużo sił do codziennej drogi, a samotne noce w lipcu nad Soliną, to realne doświadczenie ciszy, by usłyszeć samego siebie. Zapraszam każdego, kto tam nie był. Jak wyobrażasz sobie swoją muzyczną przyszłość? Będziesz kontynuował projekt Sanhedryn czy masz w planach jeszcze inne formy działalności? Kolejne trzy lata poświęcam na prace nad S IV. Szczegółów nie zdradzę, lecz mogę powiedzieć, że każdy bit będzie od innego producenta. SANHEDRYN to cos więcej niż nazwa zespołu czy solowej płyty - to organizacja poglądów. Wszystkich chętnych do współpracy zapraszam do kontaktu - mysteryum@sanhedryn.pl. Wsparcie oraz nieustanne działanie na rzecz poprawy jakości undergroundowej społeczności to nie tylko godziwe cele, ale także wolontariat.

Rozmawiał BARTŁOMIEJ SKUBISZ

Płyta została wydana przy współpracy z rzeszowską BonTon Group, podobnie jak poprzednia. Jak układa się Wasza współpraca? To prawda. Wszystkie płyty wydane w „Bezlipy”, to własny sumpt, lecz współpraca przy S II i S III z Bonton Group pozwoliła mi podnieść standard digipacka i odciążyła mnie w obszarze emisji fizycznych CD. S III objęte jest jeszcze dystrybucją nakładu w bontonshop.pl. Współpraca układa się dobrze, burzliwie lecz dobrze. Czasy, gdy byliśmy w przeciwnych rzekomo obozach juz minęły i nasza współpraca to najlepszy dowód. Przez pewien czas mieszkałeś w Rzeszowie i współtworzyłeś lokalną scenę hip hopową. Często można było Cię spotkać w prężnie niegdyś działającym HAOS Studio. Jak wspominasz te czasy? Rzeszów, to wspaniałe 8 lat, z czego Studio Haos to pierwsze 5 lat. Miejsce to samo w sobie było aktywne, a że lubiłem siedzieć w studiu to często mnie tam spotykałeś. Studio było zjednoczeniem Podkarpacia i to warsztatowo najlepsze czasy. Realizowaliśmy kilka, a nawet kilkanaście kooperacji wokalnych w jednym momencie. Przypominam ci MPS ft eSKaUBeI - „Zagranica”, a w tym samym czasie Kontrast czy Sedno Sprawy. Były warunki, trzeba było nagrywać rap.

29


Czy pamięta Pan, kiedy i w jakich okolicznościach poznał Tadeusza Nalepę? Tak pamiętam. To byt przegląd zespołów podkarpackich. Byłem tam ze swoim zespołem Halniaki z Gorlic skąd pochodzę, a Tadeusz był tam z Blackoutem. Po przeglądzie Tadeusz podszedł i zapytał czy nie przyłączyłbym się do nich, ale nie na bas, na którym wtedy grałem, a na gitarę, z powodu wyjazdu na studia ówczesnego gitarzysty Andrzeja Soleckiego. Na tej gitarze „obskoczyłem” m.in. festiwal w Opolu. Po jakimś czasie odszedłem z zespołu i po rocznej przerwie wróciłem już do zespołu Breakout. Jak długo trwała Pana przerwa od muzyki? Jak wyglądało Pana muzyczne życie po przygodach z Blackoutem i Breakoutem? Kiedy przychodziłem do Breakoutu, powiedziałem Tadeuszowi, że wracam tylko na rok, bo potem zakładam rodzinę. Zgodził się, ale mówił mi potem, że po cichu liczył na to, że zostanę dłużej. Po ślubie odszedłem, chociaż niejednokrotnie na przestrzeni lat wracałem na pojedyncze koncerty bądź sesje nagraniowe. Udzielałem się w rodzinnych Gorlicach w różnych zespołach, byłem instruktorem w domu kultury, a potem przez 10 lat grałem w knajpie z dobrym zespołem, bez podłej muzyki, a z fajnymi standardami. Grywałem też z pochodzącymi z Gorlic Sendeckimi, Stefanem, Stefanem Juniorem no i ze słynnym Adzikiem. Od 1989 roku do teraz praktycznie wcale nie udzielałem się muzycznie. A jak Pan wspomina tamten Rzeszów i koncerty w klubie „Łącznościowiec”? To były świetne czasy. Młodzi ludzie łaknęli tej muzyki, którą ciężko było usłyszeć w środkach masowego przekazu. Kiedy graliśmy „na poczcie” to ruch na pobliskich ulicach był wstrzymany, bo w Łącznościowcu nie było zbyt wiele miejsca i tłum ludzi wylewał się na ulicę. Nie ważne było czy coś słyszeli czy nie, ważne, że byli w pobliżu. Ja nie zagrzałem długo miejsca w Rzeszowie. Wyjechałem do Warszawy, potem pracowałem w Estradzie Białostockiej, działałem w Polskim Stowarzyszeniu Jazzowym. Jeżeli chodzi o odczucia od środka, jak członka zespołu, to czas mojej gry w Breakoucie był wspaniały. Czuć było spontaniczność połączoną z wielką przyjaźnią między muzykami. Powstawały świetne piosenki do tekstów Bogdana Loebla. A co było tym impulsem, iskrą do powrotu na scenę, w dodatku w roli wokalisty? Rok temu wypadała ósma rocznica śmierci Tadeusza Nalepy. Zadzwonił do mnie Czesiu Nalepa, jego brat i poprosił żebym przyjechał. Zgodziłem się z ochotą. Po uroczystościach przy pomniku na 3-go Maja poszliśmy do studia koncertowego Polskiego Radia Rzeszów. Tam trzech gości wyszło na scenę i zaczęli grać covery naszych utworów. Byli to: Sebastian Stachurski, Robert Bartusik i Wojtek Kwieciński. Słuchałem koncertu z Andrzejem Klee i z Tadkiem

30

Fot. Grzegorz Góreczny / Estrada Rzeszowska

MUZYKA

PIOTR NOWAK, TO GORLICKI MUZYK, CZŁONEK LEGENDARNYCH ZESPOŁÓW BLACKOUT I BREAKOUT I WIELOLETNI PRZYJACIEL TADEUSZA NALEPY. PO BLISKO 30-TU LATACH ROZBRATU Z MUZYKĄ POSTANOWIŁ DO NIEJ WRÓCIĆ NAGRYWAJĄC WRAZ Z RZESZOWSKIMI MUZYKAMI PŁYTĘ „PAMIĘĆ” POD SZYLDEM PIOTR NOWAK BAND.

Niedzielskim. Wyraziłem opinię, że nieźle chłopaki grają, na co Andrzej zaproponował, że nas ze sobą pozna. Porozmawialiśmy z Robertem Bartusikiem. Ktoś zaproponował żebyśmy razem coś zrobili, jakieś wspomnienie o Tadeuszu. Wymieniliśmy telefony i po jakimś czasie Robert zadzwonił ze szkicem utworu, który skomponował. To było niezłe. Potrzebowaliśmy tekstu, o który poprosiłem kolegę z Gorlic, gitarzystę i barda Arka Zawilińskiego, który wpadł na pomysł, aby tekst składał się z tytułów utworów Tadeusza Nalepy. Od tego się zaczęło. Pojechałem do Roberta nagrać bas, ale dałem się namówić też na śpiew. Nigdy tego nie robiłem poza jakimiś chórkami, ale postanowiliśmy sprawdzić jak zabrzmi mój „sznapsbaryton” (śmiech) Okazało się, że brzmi to wszystko dość ciekawie. Zaprezentowaliśmy utwór w Polskim Radiu Rzeszów i spotkał się on ze świetną reakcją słuchaczy. Tak naprawdę utwór „Pamięć” pociągnął całą płytę i skłonił nas do jej nagrania. Proszę opowiedzieć o zawartości płyty „Pamięć”. Na płycie znajduje się 10 utworów plus teledysk do tytułowej piosenki „Pamięć”. Płytę otwiera utwór „Droga” Roberta Bartusika. W sumie na płycie jest 6 utworów skomponowanych przez Roberta. Dwa utwory Sebastiana Stachurskiego, m.in. „Bądź tu” z tekstem Bogdana Loebla i jeden mój utwór –„Puste Słowa”z tekstem Arkadiusza Zawilińskiego. Jest jeszcze jeden szczególny utwór, nawiązujący do Blackoutu, dedykowany pamięci Andrzej Sołeckiego, pierwszego gitarzysty grupy, na którego miejsce przyszedłem. W czasie wakacji, kiedy Andrzej miał przerwę w studiach, wracał i graliśmy wszyscy razem. Pamiętam, że Andrzej śpiewał wtedy swój utwór „Dziewczyna moja”. Niestety nie został on nigdzie zapisany, w żadnej formie i ja po 50-ciu latach przy wyraźnej sugestii Andrzeja Klee i Tadka Niedzielskiego postarałem się odtworzyć ten utwór z pamięci. Pamiętałem rdzeń utworu, zarówno jeśli chodzi o melodię, jak i o tekst. Resztę dopisałem samemu. Znalazł się on na płycie „Pamięć”. Jak wyglądają najbliższe plany zespołu Piotr Nowak Band? Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo my nie robimy niczego na siłę, nic nie musimy. Jeśli będzie możliwość zapotrzebowanie na naszą muzykę, to będziemy to kontynuować. Współpracuje się nam świetnie. Moi koledzy z zespołu to wspaniali ludzie. Są z pokolenia moich dzieci, ale czujemy się jak byśmy byli świetnymi kumplami od dawna. Zainteresowanie naszą muzyką jest coraz większe. 12 marca zagramy koncert w Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie, 19 marca w Gorlickim Centrum Kultury. 23 marca wystąpimy na żywo w TVP1 w programie „Świat się kręci” i w programie „Halo Polonia” TVP Polonia. Będzie można zobaczyć nas też w Teleexpresie. W planach są też występy na kilku bluesowych festiwalach, m.in. w Suwałkach w Bolesławcu i w Białymstoku. Powoli myślimy też o drugiej płycie.

Rozmawiał BARTŁOMIEJ SKUBISZ


31


FOOD&DRINK

WIELKANOC TO CZAS RADOŚCI, NADZIEI, ODRODZENIA. NA STOLE KRÓLUJĄ JAJKA W RÓŻNYCH ODSŁONACH, SŁODKA PASCHA, CHRZAN, ŻUREK. POSTAWMY W TYM ROKU NA ŚWIĄTECZNE POTRAWY W TROCHĘ INNYM WYDANIU. ZASKOCZMY SWOICH GOŚCI I ICH PODNIEBIENIA. NIECH WIELKANOC BĘDZIE W TYM ROKU SMACZNA INACZEJ! Jajka trochę egzotyczne Składniki: ½ szklanki mango 4 jajka 2 łyki majonezu szczypiorek Łyżka mleczka kokosowego Ząbek czosnku ½ szklanki awokado Chilli Pieprz, sól Jajka gotujemy. Żółtka miksujemy z mango i awokado. Dodajemy wyciśnięty ząbek czosnku, posiekany szczypiorek, majonez i mleczko kokosowe. Przyprawiamy do smaku. Wszystko dokładnie mieszamy. Przekładamy farsz do wydrążonych białek. Dekorujemy według uznania.

Rudy mazurek ze smażoną pomarańczą Składniki: Kostka masła 80g cukru pudru 2 żółtka 250g mąki tortowej Łyżka mąki ziemniaczanej Szklanka skórki pomarańczowej Biała czekolada Szklanka migdałów Dżem pomarańczowy Masło ucieramy z cukrem. Dodajemy mąkę i żółtka. Wszystko dokładnie łączymy. Odstawiamy na godzinę do lodówki. Następnie przekładamy do brytfanki i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez około 25 minut. Ciasto wyjmujemy z piekarnika i studzimy. Skórkę pomarańczową podsmażamy na maśle. Dodajemy konfiturę i smażymy. Masą smarujemy ciasto. Czekoladę rozpuszczamy i polewamy nią nasz mazurek. Dekorujemy migdałami.

Muffiny wielkanocne z rzeżuchą Składniki: 3 jajka Pomidor Papryka czerwona Szczypiorek ½ szklanki sera koziego Sól, pieprz Rzeżucha Jajka roztrzepujemy, dodajemy posiekane warzywa i pokrojony ser. Przyprawiamy do smaku. Zapiekamy w formach na muffiny przez około 15 minut w temperaturze 180 stopni. Wyjmujemy z piekarnika i ozdabiamy rzeżuchą. MAŁGORZATA LEŚNIAK


33 LIFESTYLE


Artysta urodził się w 1956 r. w Rzeszowie. Jest absolwentem legendarnego liceum plastycznego w Jarosławiu, a także studiów w zakresie wychowania plastycznego na lubelskim UMCS pod kierunkiem prof. Mariana Stelmasika, a także studiów na krakowskiej ASP w zakresie scenografii pod skrzydłami prof. Jerzego Skarżyńskiego. Jest więc malarzem, rysownikiem, ilustratorem książek oraz scenografem teatralnym i łączy te dziedziny w jedną całość, uznając przy tym, że są one niejako przedłużeniem jego działalności artystycznej. Już jesteśmy przyzwyczajeni do tego typu podejścia do sztuki, zarówno obierając

SKŁANIA SIĘ DO TEGO, ŻE NAJWAŻNIEJSZE SĄ ODCZUCIA NIE TYLE AUTORA, CO ODBIORCY. MAREK POKRYWKA UMOŻLIWIA TO DZIAŁANIE. PROSTA FORMA I MOCNA KOLORYSTYKA TO KLUCZ DO JEGO SZTUKI.

dziedziny jej praktykowania, jak i samego wydłużania jej istnienia. To przecież starszy brat bohatera niniejszego artykułu, Janusz, o którym mieliśmy zaszczyt pisać niemal dokładnie rok temu, uprawia taki właśnie artyzm. Obaj też oscylują wokół abstrakcji, więc można by uznać, że stylistycznie są identyczni. Na tym kończą się podobieństwa.

BALANS MARKA POKRYWKI PO SZTUCE

Artysta podkreśla, że lubi szybko pracować. Jest jednak szkopuł w tym działaniu. Musi mieć absolutną ciszę, najlepiej

puste pomieszczenie, albo człowieka, który jak on pochłonięty jest tylko samą pracą. Spod jego ręki wychodzą dzieła mocno nasączone kolorystyką, którą specjalnie podbija by spowodować jeszcze dobitniejszy odbiór. Forma jest prosta, lecz podkreśla, że była pierwsza. Ma ona związek z rysunkiem, który interesował go na samym początku, od którego wszystko się zaczęło. Marek Pokrywka szuka inspiracji w otaczającym nas świecie, sytuacji, szczególnie zwracają jego uwagę. Uwielbia naturę, jak np. ptaki, drzewa, domy – motywy często przewijające się w jego twórczości. Podkreśla swoje korzenie ludowe, lecz

Fot. Paweł Dubiel

ART&DESIGN

ZADZIWIAJĄCE JEST TO JAK SZTUKA POTRAFI BYĆ UNIWERSALNA W ODCZUCIACH. BALANSUJE MIĘDZY TYM CO REALNE, A NIEREALNE. MIĘDZY TYM CO PRAWDZIWE I NIEPRAWDZIWE, ALE I TAK WSZYSTKO

34


w scenografii, chociaż też liczy się układ sceny, wymiary, to czy w danym miejscu zmieści się instalacja, oczywiście w jakiej formie i rozmiarze. Można rzec, że jest typem „inżyniera”, który w sposób klarowny i zrozumiały, dla siebie przede wszystkim, tworzy dzieła scenograficzne, aby w jasny sposób korespondowały z dziełem scenicznym. Różnica między malarstwem a scenografią według Marka Pokrywki jest następująca: malarstwo to płaszczyzna, z kolei scenografia to przestrzeń, którą trzeba wypełnić, w którą trzeba się wgryźć.

PRYMITYWIZM

I NA KONIEC

Termin, jak ten powyżej, kojarzyć się nam będzie z czymś pejoratywnym. Tymczasem Marek Pokrywka nie widzi w nim nic zdrożnego. Więcej, powtarza, że im bardziej prymitywny i toporny, tym lepiej. Chętnie widziałby się w czasach prehistorycznych uprawiając sztukę. Twierdzi, że sztuka z tamtej epoki odzwierciedlała odczucia z głębi, z duszy, a więc z obszarów najważniejszych. Zupełnie nie obraża się kiedy ktoś waży się określić jego prace jako dziecinne, jakby wyszły z wielkiego brulionu przedszkolaka. Przeciwnie, bardzo by chciał malować jak dziecko. Tu zwraca uwagę na emocje jakie wyzwalają się u najmłodszych, ich prawdziwość, niekłamana szczerość oddawania szczegółów jakie podpowiada im umysł. Takie podejście do sztuki wyraża również

ART&DESIGN

co ciekawe, zdaje sobie sprawę, że ta jego ludowość ma formę „koślawą” ale nie ma zamiaru jej zmieniać. Dziś Marek Pokrywka jest profesorem uczelnianym na kierunku plastycznym. Bardzo lubi pracować z młodymi. Mówi, że otrzymuje co rusz od nich impuls i to pozwala mu się spełniać jako pedagog i artysta. Jak każdy, którego pasją jest sztuka, ma swoich inspiratorów. Dla Pokrywki nieodmiennie jest to Van Gogh, Chagall czy Tarasewicz, twórcy charakteryzujący się niezwykłą kolorystyką swych prac.

Marka Pokrywkę poznałem w Sołonce w trakcie tygodniowego pleneru artystycznego zima 2013 r. Któregoś dnia wybraliśmy się na wycieczkę w zaspach po kolana. Szliśmy szlakiem turystycznym, który kilka miesięcy temu przygotowałem na potrzeby wiejskiego muzeum. Na jednym z drzew namalowałem biało-czerwoną flagę. Chyba tylko dla siebie, małą, kilkucentymetrową, niemal niewidoczną. Marek ją wychwycił i na jednej z dwóch stworzonych wtedy obrazach, odszukałem ją na pniu namalowanego przez niego drzewa. Artysta to też baczny obserwator.

LEON SZPUNAR

35


Fot. Leon Szpunar

PATRZĄC INACZEJ

„CITY CODE” TO OCZYWIŚCIE TERMIN UŻYTY NA POTRZEBY NINIEJSZEGO ARTYKUŁU. BRONI SIĘ ON JEDNAK BOWIEM UŻYWAMY GO NA CO DZIEŃ PORUSZAJĄC SIĘ PO MIEŚCIE, UMAWIAJĄC SIĘ NA SPOTKANIA, CZY TRAKTUJĄC GO JAKO SPOSÓB NA OKREŚLENIE PUNKTÓW ORIENTACYJNYCH. ZWYKLE NIE ZDAJEMY SOBIE Z TEGO SPRAWY, BO DLA NAS RZESZOWIAN TO NATURALNE. TYMCZASEM ZWRACAJĄC NA TĘ KWESTIE BACZNĄ UWAGĘ, WYDAJE SIĘ TO DOŚĆ INTERESUJĄCE. Pomysłowość ludzka nie zna granic, szczególnie na określanie pewnymi terminami miejsc i zakątków, w których się porusza. Te nazwy odzwierciedlają rzeczywisty stan rzeczy, skojarzenia z wyglądem miejsca, wydarzeniem jakie tam się właśnie rozegrało, czy nawet z osobą bądź grupą ludzi mających z nim związek. Czasem są to skróty, miejskie slogany znane tylko wtajemniczonym, a więc mieszkańcom miasta, gdzie podobne występują. Nie obawiając się użycia pewnej terminologii, można rzec, że mamy tutaj do czynienia ze swoistym miejskim folklorem, którego nazwy miejsc i zakątków są ważną częścią. O co w zasadzie chodzi?

MIEJSCA DO UMAWIANIA SIĘ

Któż z nas nie spotkał się ze znajomymi, np. pod studnią, która zlokalizowana jest na środku płyty rynkowej, albo pod tzw. Wielką, a więc charakterystycznym pomnikiem Czynu Rewolucyjnego? Trudno jest nie znać takiej osoby. Są też inne takie zakątki, jak np. pomnik Tadeusza Nalepy na ul. 3 Maja. Każdy wie, że można się ustawić ze znajomymi pod Nalepą na Trzeciego, albo na Paniadze. Kiedyś też, aby przejść na tzw. Koło, czyli dzisiejszy rejon fontanny multimedialnej, trzeba było przeciąć Kasztany, a więc alejkę między zamkiem a pałacem należącym kiedyś do Lubomirskich. Nad Wisłokiem spotykamy się na wałach, olszynkach no i nad zalewem – Morzu Rzeszowskim.

MIEJSCA KOMUNIKACJI

W Rzeszowie znane są też charakterystyczne miejsca o ciekawie brzmiących nazwach, a dotyczące sfery komunikacyjnej. Np. jeśli chcemy dostać się z okolic Stali na drugi brzeg Wisłoka na ul. Podwisłocze, wybieramy kładkę, a więc wiszący most obok pomnika rzeszowskiego żeglarza Nitki. Podobnie jeśli chcemy to samo zrobić i z Uniwersytetu przejść do centrum w okolice Krzyżyków, a więc starego cmentarza, udajemy się przez most im. Narutowicza, powszechnie zwanym kolorowym mostem. A kiedy chcemy podziwiać stację PKP z góry, to idziemy na żelazną kładkę, którą przedostać się możemy np. na os. Tysiąclecia. Chyba kultowym miejscem komunikacji jest Aureola, a więc doskonale znane okrągłe przejście nad ul. Piłsudzkiego. No a jak chcemy zrobić rundkę dookoła miasta, to w siadamy w „koło”, a więc w autobus oznaczony „0A” lub „0B”.

MIEJSCA ORIENTACYJNE

W zasadzie to i Wielka, Nalepa, studnia, czy Aureola może grać rolę miejsc orientacyjnych. Podobnie jak kiedyś Hotel „Rzeszów”, Siemaszka czyli Teatr im. Wandy Siemaszkowej, do której możemy zajrzeć i zażyć nieco kultury scenicznej. Doskonałym punktem orientacyjnym jest zamek, ale też tzw. ogrody bernardyńskie, klasyczny Balcerek, gdzie można pójść i zrobić zakupy na pyszną domową zupę jarzynową. Na ul. 3 Maja jest też kilka takich punktów, których wyjawienie nie spowoduje zagubienia. Są nimi dzwonnica przy kościele farnym, kościół studencki, Zorza, czy bank lub Myszka.

36

LEON SZPUNAR


PATRZĄC INACZEJ W tym miesiącu mija dokładnie 1050 lat od kiedy pierwszy historyczny władca Polski z dynastii Piastów, książkę Mieszko I przyjął chrzest. Był marzec, okres Wielkanocy i szczególnie przełomowa chwila. Decyzja o przyjęciu chrztu miała o wiele głębsze znaczenie. Mieszko zdawał sobie sprawę, iż wchodząc do tzw. rodziny krajów chrześcijańskich, będzie się mógł liczyć na arenie dziejowej. Sam jako wyjątkowo wojowniczy władca miał wielkie aspiracje do władania krajem silnym, wielkim i niezależnym. Chrzest miał też znaczenie kulturowe, bowiem oto pojawiła się obca tradycja, która dość gwałtownie zaczęła rozprzestrzeniać się po nowym terytorium. Powoli wypierała dawne zwyczaje pogańskie, obalano słowiańskich bożków, palono świątynie, a na ich miejscu stawiano kaplice chrześcijańskie. Kapłanów o silnym autorytecie zastępowali biskupi z armią księży i zakonników. W ówczesnej Polsce zapoczątkowano sieć biskupstw w największych osadach. W ten sposób zarysowywał się zasięg terytorialny kraju.

Kiedy w marcowy dzień, najpewniej w jednym z romańskich baptysteriów, książę Polan Mieszko I polewał swą głowę święconą wodą, był to chrzest jednej osoby - władcy. Jednakże w tradycji historycznej zapisywanej po tym znamiennym wydarzeniu, przyjęło się mówić, iż Mieszko dokonał symbolicznego chrztu całego narodu. Kluczowym słowem jest termin „symboliczny”, bowiem jako władca rozwijającego się państwa istotnie doprowadził do tego, że na arenie międzynarodowej uznano ten akt za szczególnie ważny. Tak de facto proces chrystianizacji kraju odbywał się znacznie dłużej, a dzisiejsze badania naukowe dowodzą, iż trwał on kilka stuleci. Książę Mieszko I dał impuls do procesu chrystianizacji. W Polsce odbywała się ona nie zawsze w sprzyjających warunkach. Często dochodziło do buntów, gdyż żyło wielu zwolenników starych zwyczajów religijnych. Nic dziwnego, bowiem każda wiara i religia rozpowszechniona wśród społeczeństwa zakorzenia się mocno w kulturze, staje się częścią mentalności i niezwykle ciężko jest ją zmienić.

Pytanie nie jest bezzasadne. Kwestia dziejów obecnego Podkarpacia w X w. jest szalenie intrygująca. Dlaczego? Są przesłanki, iż wpływy chrześcijańskie na te tereny mogły nastąpić znacznie wcześniej niż nam się to wydaje. Tereny obecnego Podkarpacia zamieszkiwały dwa plemiona: Wiślanie i Lędzianie. To Lędzianie jednak opanowa-

li większe terytoria. Dodatkowo interesującą kwestią było bezpośrednie sąsiedztwo z takim krajami jak Ruś, Wielkie Morawy, a później Księstwo Czeskie. To jest właśnie klucz do naszych rozważań, iż na dzisiejszym Podkarpaciu chrześcijaństwo dotarło wcześniej niż tradycyjnie w 966 roku z inicjatywy Mieszka I. Wielkie Morawy, a później Czechy ochrzczone były znacznie wcześniej, bo od 831 i 925 roku. Dodatkowo obydwa państwa w okresie swej świetności rościły sobie pretensje do tych terenów i nawet przez jakiś czas Podkarpacie należało do nich. To za ich pośrednictwem kultura chrześcijańska mogła się tu pojawić.

Historia zanotowała kilka osób, które w okresie przed chrztem Polski obracali się w kręgu kultury chrześcijańskiej lub nawet chrześcijanami byli, a także z Podkarpacia pochodzili. W jednym ze źródeł z IX w. mowa jest o niezwykle hardym i wojowniczym wodzu pochodzącym z plemienia Wiślan, który tak bardzo dał się we znaki Morawianom, że ci postanowili go schwytać i czym prędzej ochrzcić. To pierwszy udokumentowany fakt chrześcijanina przebywającego na Podkarpaciu. Inna historia mówi o tym, że żył pewien książę o imieniu Wysz spod Przemyśla. Był on tęgim wodzem, niosącym wiele krzywd pobratymcom. Sąsiedzi mieli już go dość i nakazali mu się wynosić precz z ziemi Lędzian. Wysz usłuchał rodaków i wywędrował daleko na Bałkany, gdzie zetknął się z kulturą chrześcijańską. Tam też się ochrzcił. Wspomniał o nim cesarz bizantyjski Konstantyn VII Porfirogeneta. O mieszkańcu Podkarpacia pisał najważniejszy władca ówczesnego świata! Z kolei ruskie latopisy mówiły o jakimś księciu Włodzisławie, który posłował do innego cesarza aż do Konstantynopola. Reprezentował sprawy ruskie, a tak się akurat składa, że krajem tym władała chrześcijańska kniazini Olga. Czy on również „zapatrzy się” na nową kulturę? Wszystko jednak wskazuje na to, że o chrześcijańskim Podkarpaciu sprzed chrztu Mieszka I w 966 roku mówić powinniśmy z zachowaniem rezerwy. Nie ma bowiem materialnych śladów, które mogłyby zweryfikować na naszą korzyść ten temat. Jedynymi zabytkami świadczącymi o chrześcijaństwie na dzisiejszym Podkarpaciu są romańskie ruiny sakralne z Przemyśla. Pochodzą one jednak z czasów Bolesława Chrobrego, kiedy to Polska chrześcijańska była już od kilkudziesięciu lat.

LEON SZPUNAR

37


RECENZJE

PŁYTA

NO WOŚĆ

Inmazes VOLA Mascot Records, 2016

Parafrazując słowa Szekspira; „Dobrze się dzieje w państwie duńskim”. Młody zespół z Kopenhagi debiutuje albumem, który jest prawdziwym popisem kreatywności. Przy okazji Duńczycy udowadniają, że nie trzeba silić się na ponowne wymyślanie prochu, żeby zaskoczyć świeżą i dopracowaną od początku do końca muzyczną wizją. Inmazes zawiera muzykę, która skutecznie opiera się zaszufladkowaniu, chociaż paradoksalnie jej komponenty stosunkowo łatwo można wyłuskać z tej precyzyjnie ułożonej dźwiękowej mozaiki. Bowiem już otwierający album The Same War zawiera wszystkie elementy, które w rozmaitych proporcjach przewijają się przez całą płytę. Mamy zatem djent’owe riffy spod znaku Meshuggah lub Tesseract, niesamowity groove i niezwykle integralnie brzmiącą w tym kontekście nowoczesną elektronikę, przywodzącą na myśl dokonania Moderata. Klawiszowe motywy idealnie wpasowane są w zawiłe struktury rytmiczne, jak np. w Stray The Skies lub Starburn i - co charakterystyczne dla całego albumu - pomimo przebogatej faktury dźwiękowej, ani na moment nie pojawia się wrażenie przeładowania. Niezwykle umiejętne operowanie nastrojem wyróżnia Owls, gdzie odhumanizowaną polirytmię zestawiono z delikatnymi fragmentami w stylu nowoczesnego prog-rocka, zaś przepiękny singlowy utwór Emily osnuty jest wokół wysmakowanych brzmień elektronicznych, kojarzących się z przywołanym wcześniej Moderatem. Pomimo zaawansowanych rozwiązań formalnych i brzmieniowych, nie byłoby to wydawnictwo tym czym jest, gdyby nie znakomita warstwa wokalna.

Bowiem zarówno futurystyczny Feed The Creatures, iście euforyczny Gutter Moon jak i fantastycznie rozbujany A Stare Without Eyes charakteryzuje ta sama wyborna nośność. Dotyczy to zresztą większości utworów na Inmazes. Całość materiału spięta jest klamrą w postaci oryginalnego brzmienia, o niezwykle spójnej palecie barw, zresztą bardzo dobrze korespondującą z okładką albumu. Inmazes zawiera muzykę niewątpliwie zyskującą przy każdym kolejnym odsłuchu, a wychwytywanie kolejnych brzmieniowych i produkcyjnych niuansów, dostarcza niemałej satysfakcji.

DANIEL KOWALCZYK

Fot. Archiwum organizatora

BAR FIGHTERS CHAMPIONSHIP PO RAZ KOLEJNY ZAWITA DO RZESZOWA JUŻ 27 KWIETNIA. NASZE MIASTO ODWIEDZĄ BARMANI PRACUJĄCY NA CO DZIEŃ W NAJBARDZIEJ PRESTIŻOWYCH BARACH I RESTAURACJACH W CAŁEJ EUROPIE. WYDARZENIE BĘDZIE DOWODEM NA TO, ŻE BARMAŃSTWO TO RÓWNIEŻ PRAWDZIWA SZTUKA, KTÓRA MOŻE ZACHWYCAĆ FANTAZYJNĄ OPRAWĄ. O SZCZEGÓŁACH OPOWIEDZIAŁ NAM ORGANIZATOR IMPREZY – MIŁOSZ KULCZYCKI. Day&Night: Czym jest barmaństwo FLAIR? to dosyć skomplikowany termin. Miłosz Kulczycki: Flair to sposób pracy barmana. W ogromnym skrócie chodzi o to, by przygotować drinka\coctail w jak najbardziej widowiskowy sposób. Barmani FLAIR potrafią opanować w powietrzu nawet kilka elementów typu shakery, butelki z alkoholem bądź syropami. Nie brakuje również klasycznej żonglerki podpalonymi butelkami. Day&Night: W tym roku konkurs odbywa się pod banderą WFA. Możesz nas wprowadzić w szczegóły ? Miłosz Kulczycki: WFA Grand Slam to po polsku Mistrzostwa Świata Federacji FLAIR. Jest to cykl zawodów rozsianych po całym świecie, w których zawodnicy zbierają punkty. Tytuł zdobywa ten, który zdobędzie ich najwięcej. Po raz ostatni w Polsce tego typu zawody odbyły się 5 lat temu. Bardzo chcielibyśmy zorganizować finał tego cyklu u nas w kraju. Jesteśmy na dobrej drodze. Day&Night: Co powoduje, że Bar Fighters jest tak wyjątkowym turniejem i kto jest zaangażowany w jego produkcję?

38

Miłosz Kulczycki: Jeżeli chodzi o liczbę zawodników biorących udział w turnieju, to jest to największa impreza na świecie. Na dzień dzisiejszy mamy już około 100 zarejestrowanych osób. Muszę tutaj również wspomnieć o pozostałych organizatorach, bez których turniej by się nie odbył. Wszyscy jestesmy związani z gastronomią od lat. Adam Brańczyk jeden z najlepszych zawodników na świecie. Adam Słowik, dobrze znany lokalnie barman Flairowy (FlairCompany ) wspólnie z Sławkiem Wiatrem z duetu Flair Of Masters wyprodukowali pierwszą edycję Bar Fighters. Day&Night: Komu dedykowany jest ten nietuzinkowy turniej? Miłosz Kulczycki: Zapraszamy wszystkich. Bez wyjątku. Event jest dedykowany kazdej grupie wiekowej. Zależy nam na promocji sportu i barmaństwa FLAIR jak najszerzej. 27 kwietnia startujemy z eliminacjami, od godziny 10:00 rano do późnych godzin wieczornych. 28 Kwietnia o godzinie 16:00 rozpoczną się zmagania finałowe, a poźniej zapraszamy wszystkich na After Party. Zagrają znani polscy Dje: Łukasz OSA, DJ DEF, DJ BART. Zapraszamy również na nasz fanpage na facebooku. FB.COM/BATRFIGHTERS.


RECENZJE

KSIĄŻKA Bronisław Wildstein CIENIE MOICH CZASÓW Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2015

Można nie lubić Bronisława Wildsteina, nie zgadzać się z jego wyrazistymi poglądami, ale nie można odmówić mu uczciwego życiorysu i umiejętności prozatorskich, które wykazywał chociażby w świetnej „Dolinie Nicości”. Najnowsza książka Wildsteina to połączenie zarówno życiorysu, sprawnego pióra jak i publicystycznego, a także filozoficznego zacięcia autora. „Cienie moich czasów” to próba podsumowania dotychczasowego życia, zrozumienia następujących w nim etapów w odniesieniu zarówno do myśli filozofów jak i do przywoływanych konkretnych przypadków, historii, osób napotkanych na swojej drodze. Pisarz zabiera nas w podróż po swoim życiu od najmłodszych lat spędzonych m.in. w Przemyślu, poprzez działalność w Studenckim Komitecie Solidarności i paryską emigrację, aż po szefowanie Radiem Kraków czy TVP. Książka jest dość luźnym esejem, wywodem, w którym nie brak dygresji i „odjazdów” w różne strony. Bronisław Wildstein nie mógł odmówić sobie publicystycznej krytyki konkretnych osób i środowisk, a także procesów zachodzących w najnowszej historii Polski. Tutaj znający jego poglądy nie będą raczej zaskoczeni. Czytając „Cienie moich czasów” możemy zaobserwować m.in. zjawisko rozchodzenia się dróg byłych opozycjonistów, którzy niejednokrotnie z oddanych przyjaciół stawali się dla siebie niemal śmiertelnymi wrogami. Przez kartki przemykają też wspomnienia tak barwnych postaci jak np. Janusz Szpotański. Krótko mówiąc, ta książka jest jak sam autor i jego życie, wielowymiarowa, kąśliwa, ale i bardzo dobrze napisana, ciekawa i zmuszająca czytelnika do refleksji.

BARTŁOMIEJ SKUBISZ

39


12 marca (sobota) LUKR Day&Night Party w odsłonie Fashion&Beauty. Wstęp od 21:15.

Underground Pub Rowerowy rock&roll przez Polskę. 3166 km przygody i spotkanie ze Zdzichem Rabendą.

Teatr im. Wandy Siemaszkowej Spektakl „O dwóch takich, co ukradli księżyc”. Początek godz. 10:00.

19 marca (sobota) VINYL Cerebrum, Neolith, Excidium. Start godz. 19:00.

18 marca (piątek) Filharmonia Podkarpacka Koncert Edyty Geppert z zespołem VASIE. Początek godz. 18:00.

17 marca (czwartek)

Pod Palmą Koncert Piotra Roguckiego. Początek 20:00.

Kino Helios Kino Kobiet. Seans „7 rzeczy, których nie wiecie o facetach”. Kula Bowling&Club A jak w Finlandii zaczyna się Wiosnę? Atrakcyjne promocje przy barze. Początek 21:00.

14 marca (poniedziałek) Kino Helios Kino Kobiet. Seans „7 rzeczy, których nie wiecie o facetach”. Grand Club&Bowling Pop&Disco. Początek 21:00. Kula Bowling&Club Studencki Czwartek. Przez cały dzień 50% rabatu na kręgle.

16 marca (środa) LUKR Koncert Kazik & ProForma. Jedyny pięcioosobowy kwartet w Polsce. Początek 21:00.

20 marca (niedziela)

Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie II Festiwal 7 Kultur Świata. Okazja do zapoznania się z relacjami z podróży, kuchnią, muzyką i tańcem.

25 marca (piątek) Kula Bowling&Club Kula Disco. Start: 21:00. Wstęp FREE.

40

Teatr im. Wandy Siemaszkowej Premiera spektaklu „Dzieci Hioba. Wiek XX”. Początek godz. 17:00. Pod Palmą Palmowy dancing. Początek godz. 21:00.


21 marca (poniedziałek) Life House Kacper Ruciński w programie pt.: „Po piąte: nie dobijaj”. Początek godz. 19:00.

31 marca (czwartek) Underground Koncert Kinsky. Początek 20:00.

Pod palmą Pierwszy po Wielkim Poście Studencki Czwartek. Początek godz. 21:00

1kwietnia (piątek) LUKR Koncert zespołu Dżem. Początek 21:00.

15 kwietnia (piątek)

25 marca (piątek) Filharmonia Podkarpacka Koncert szkolny. Początek godz. 13:00.

Kula Bowling&Club Kula Disco. Start: 21:00. Wstęp FREE. Mikrofon Stand-up Rzeszów: Sebastian Rejent i Adam Bendler. Początek godz. 20:00.

LUKR Koncert Ani Dąbrowskiej. Początek 21:00.

1kwietnia (piątek) Life House Koncert: Miuosh. Początek godz. 20:00.

28 marca (poniedziałek) LUKR Zalany Poniedziałek. Muzyka: Dj IKZ, Dj Delight.

41


GRATISY Dla 4 osób pojedyncze zaproszenia na dowolny seans. Zadzwoń 22 czerwca Dla 4 osób o godz. 12. pojedyncze zaproszenia na dowolny seans. Zadzwoń 21 marca o godz. 12. Dla 5 osób pojedyncze zaproszenia – kino w Galerii Rzeszów oraz dla 5 osób pojedyncze zaproszenia – kino przy ul. Powst. Warszawy. Zadzwoń 22 czerwca o godz. 12.

Dla 5 osób vouchery na godzinę gry w kręgle oraz dla 5 osób vouchery na godzinę gry w bilard. Zadzwoń 21 marca Dla 4 osób podwójne bilety o godz. 12. na dowolny seans w kinie. Zadzwoń 22 czerwca o godz. 12.

Tel.

JEDNA OSOBA MOŻE WZIĄĆ UDZIAŁ TYLKO W JEDNYM KONKURSIE RAZ NA KWARTAŁ. W CELU ODBIORU DANEGO GRATISU NALEŻY PRZEDSTAWIĆ DOWÓD TOŻSAMOŚCI.

Dla 5 osób vouchery na godzinę gry w kręgle oraz dla 5 osób vouchery na godzinę gry w bilard. Dla 2Zadzwoń osób do wyboru 22 czerwca danie kuchni syryjskiej: o godz. 12. chinkali lub chaczapuri od Nino. Zadzwoń 21 marca o godz. 12. Dla 3 osób duży (360 ml) płyn do soczewek kontaktowych AO SEPT Plus. Zadzwoń 22 czerwca o godz. 12.

17 77 00 715

Dla 5 osób okulary przeciwsłoneczne pilotki marki DRACO. Zadzwoń 23 czerwca o godz. 12. Dla 4 osób do wyboru dwa pierwsze darmowe treningi pilates lub pilates dla mam. Dla dwóch Zadzwoń 22 osób marcabezpłatna regulacja o godz. 12. brwi. Zadzwoń 23 czerwca o godz. 12.

DlaDla 1 osoby Japoński Lifting 5 osób duża pizza Palermo, Odmładzający, dla 2 następdo zrealizowania w pizzerii nych osób zabieg pielęgnaAtlantyda. cyjny na Zadzwoń 24 dłonie. czerwca o godz. 12. Zadzwoń 23 marca o godz. 12.

Dla 3 osób darmowy wstęp do pokoju wiedzy Life Escape Room. Dla 3 osób 30% rabatu na wejście. Zadzwoń 24 czerwca o godz. 12.

Dla 3 osób darmowe zaproszenie na relaks w Strefie Wellness & SPA Hotelu Nowy Dwór w ŚwilDla 3 firm Dla 5 osób pojedyncze czy + darmowa dermokonsultareklama w serwisie zaproszenia - kino w Galerii cja Rzeszów kosmetyczna. Dla 5 osób – 50 Dobrze Ogłoszone oraz dla 5 osób pojedyncze % rabat na nielimitowane wejo wartości 300 zł w dowolnie zaproszenia - kino przy ście do Strefy Wellness & SPA. Dla wybranej kategorii. ul. Powstańców Warszawy. 5 osób – 20% rabat na wszystkie Dla pierwszychZadzwoń trzech osób Zadzwoń marc duża o godz. 12. 22 marca o godz. 12. Dla23 3 osób dowolna pizza zabiegi z cennika. dowolna, duża pizza. (do odbioru w lokalu). Zadzwoń 24 czerwca Zadzwoń 23 czerwca Zadzwoń 24 czerwca o godz. 12. o godz. 12. o godz. 12.


43 LIFESTYLE



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.