Magazyn Day&Night | Styczeń/Luty 2017 | nr 92 | Na okładce Bela Komoszyńska

Page 1

1


2


3


SPIS TREŚCI NR 92 / STYCZEŃ/LUTY 2017

FOTO MIESIĄCA

6

MODA

MUZYKA

8

Druga skóra

Sorry Boys Roma Tour w Rzeszowie

Zoom na szyję: cholery

Tomasz Organek

ZDROWIE&URODA

Bufet: „30 lat w zgodzie z samym sobą”

Nowy sezon w urodzie

Ten Typ Mes: „W Rzeszowie pierwszy raz grałem jazz”

PODRÓŻE

20

Czas na Termy

26

Afrodyzjaki w płynie Walentynkowe menu

4

36

Polska mentalność: Wielki Post

37

RECENZJE

38

Płyta, książka

Miłość w sieci: fenomen portali randkowych

FOOD&DRINK

33

Nowy rok w życiu gadżeciarza

Wakacje first czy last minute?

LIFESTYLE

PATRZĄC INACZEJ ART&DESIGN

Zdobyć Aconcaguę

30

24

KALENDARZ

40

GRATISY

42


Mariola Szopińska REDAKTOR NACZELNA Nadszedł czas pierwszych weryfikacji noworocznych postanowień, często związanych z reorganizacją naszego życia. Poszukujemy nowych dróg, które poprowadzą nas do zamierzonych celów. Mówi się, że „wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”. Tym razem to Roma znalazła drogę do Rzeszowa, a dokładniej Sorry Boys Roma Tour do klubu LUKR. Zespół Sorry Boys z pewnością zaliczyć można do najciekawszych objawień polskiej sceny muzycznej. Tymczasem polecam lekturę pełnego refleksyjnych przemyśleń wywiadu z Belą Komoszyńską – wokalistką i liderką zespołu. Nieszablonowy, niepokorny, nietuzinkowy. Jak sam stwierdza „koncerty dają życie i spełnienie, odbierają zdrowie i rozum”. A my doceniamy oryginalność, której z całą pewnością nie brakuje Tomaszowi Organkowi. Zapraszam do lektury wywiadu, w którym artysta opowiedział nam m.in. o swoim stylu, stabilizacji, domu rodzinnym, koncertach i… kobietach. Koncert Organka już 17 marca w klubie LUKR. „Przez żołądek do serca”? W Walentynki to stwierdzenie nabiera nowego znaczenia. Czekolada, owoce morza i romantyczne napoje miłosne to obowiązkowe pozycje walentynkowego menu, które przygotowaliśmy specjalnie dla Was. Sprawdźcie koniecznie jak wykorzystać potencjał afrodyzjaków, które będą idealnym dopełnieniem święta zakochanych. Miłość… nie jedno ma oblicze. W dobie Internetu tradycyjne formy nawiązywania kontaktu coraz częściej ustępują tym mniej konwencjonalnym metodom. W aktualnym numerze Day&Night zoom na portale randkowe. Czy są skuteczne? Czy gwarantują znalezienie doskonale dobranej drugiej połówki? Zapraszam do lektury.

FOT. SONIA SZÓSTAK EDYCJA: MARIUSZ UCHMAN

Zima jeszcze nie odpuszcza, ale zewsząd kuszą nas już pierwsze oferty wakacyjne. W końcu decydując się na wakacje „first minute” możemy sporo zaoszczędzić, ale musimy zaplanować wyjazd z dużym wyprzedzeniem, co nie jest łatwe. Opcja „last minute” również wiąże się z wieloma kompromisami, na które musimy być gotowi. Na co się zdecydować? Doradzamy. Mamy także coś specjalnego dla wielbicieli wypoczynku w Polsce. Zimowy wyjazd w Tatry to w końcu nie tylko jazda na nartach czy snowboardzie. Sprawdźcie naszą listę top miejsc, które warto odwiedzić w Tatrach. A jeśli o górach już mowa – polecam lekturę wywiadu z wyjątkowo silnymi i inspirującymi kobietami, które obrały ambitny cel – zdobyć Aconcaguę. Jak pokonać swoje słabości by spełnić marzenia? Zapytaliśmy u źródła.

Aplikacja Day&Night

facebook.com/ DayAndNightMagazyn

Instagram: dayandnight_pl

My, Polacy, często jesteśmy odbierani jako pesymiści, nierzadko też sami tak o sobie mówimy. Spotkania towarzyskie często sprowadzają się do narzekania, a zwykłe rozmowy przechodzą w konkurs na to, kto ma więcej problemów i na kogo spadło więcej nieszczęść. Gdzie szukać przyczyn takiego stanu rzeczy? Bierzemy temat pod lupę. Zapraszam do lektury życząc optymizmu towarzyszącego oczekiwaniu na piękną, słoneczną wiosnę.

youtube.com/ DayAndNightMagazyn

Snapchat: dayandnight_pl

Issuu.com/dayandnight

twitter.com/ dayandnight_pl

www.dayandnight.pl

REDAKCJA

ZESPÓŁ REDAKCYJNY

FOTOGRAFIE

WYDAWCA

al. Kopisto 1, 35-315 Rzeszów Millenium Hall, II p., tel. 17 770 07 15 redakcja@dayandnight.pl www.dayandnight.pl www.facebook.com/DayAndNightMagazyn www.aplikacja.dayandnight.pl

Bartłomiej Skubisz Izabela Szulc Wiktor Tokarski Daniel Kowalczyk Ewelina Samagalska Agata Bujara Paulina Walanus

Paweł Dubiel Grzegorz Bukała Justyna Radomska

Media Show ul. Ułanów 4a 35-308 Rzeszów

SKŁAD

DRUK

Daniel Porada

Mariola Szopińska

WSPÓŁPRACA

Drukarnia Papirus ul. Spytka 11, 37-500 Jarosław www.papirusjaroslaw.pl

Ewelina Kania

BIURO MARKETINGU I REKLAMY

Barbara Święch Anna Tomczyk

REDAKTOR NACZELNA

marketing@dayandnight.pl tel. 885 858 859, 661 825 710, 601 688 638

KOREKTA

MAGAZYN BEZPŁATNY NR 92 ISSN 1689 - 6610 www.dayandnight.pl

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo adiustacji i skracania tekstów. Wydawca zastrzega sobie prawo odmowy zamieszczenia reklamy lub ogłoszenia, jeżeli ich treść lub forma będzie sprzeczna z linią programową i interesem pisma (art. 36 pkt. 4 prawa prasowego). Wszelkie prawa zastrzeżone.

5


foto miesiąca

fot. Patrycja Mazur

XI PODKARPACKIE TARGI ŚLUBNE 21 -22 stycznia

XI edycja Podkarpackich Targów Ślubnych odbyła się tradycyjnie w Hali Widowiskowo-Sportowej „Podpromie”. Podczas targów zaprezentowane zostały najnowsze Trendy Ślubne 2017. Przedsięwzięcie skierowane głównie do przyszłych młodych par, ale także i osób, które przygotowują się do imprez typu bal karnawałowy czy studniówka, skupiło tłumy odwiedzających. W wydarzeniu udział wzięło ponad 130 firm z całego kraju, prezentując kompleksową ofertę z zakresu organizacji ślubu i wesela. Wydarzeniu towarzyszyła Gala Ślubna 2017 (pokazy mody ślubnej i wieczorowej), IV edycja Top Festiwalu Weselnych Zespołów Muzycznych, show fryzjersko-kosmetyczne oraz warsztaty ślubne. fot. patrycja mazur

WIDOWISKO MUZYCZNE „TRIBUTE TO JANTAR” 11 grudnia Wyjątkowe widowisko muzyczne poświęcone pamięci Anny Jantar zgromadziło liczną publiczność w Filharmonii Podkarpackiej. Pomysłodawcą inicjatywy w Rzeszowie jest Arek Kłusowski. Podczas tegorocz-

6

nej edycji koncertu wystąpili: Magda Steczkowska, Arek Kłusowski, Michał Grobelny, Małgorzata Boć, Mateusz Grędziński, Jagoda Kret, Kamil Bijoś, Małgorzata Nakonieczna, Marek Kaliszuk, który w towarzystwie Ady Fijał był także prowadzącym gali. Zgromadzona publiczność miała szansę usłyszeć na żywo największe przeboje legendarnej Anny Jantar. fot. Grzegorz Bukała


25. FINAŁ WOŚP W RZESZOWIE 15 STycznia

663-LECIE LOKACJI MIASTA RZESZOWA 19 stycznia

Atrakcje związane z finałem WOŚP rozpoczęły się o 12:30. Na scenie pojawili się wokaliści Polskiego Związku Niewidomych, Simple Pleausures, Dreamheart, After Midnight, Krzysztof Kasprzyk, The Siblings, a także MemoCrasher. Wieczorem zagrali: rzeszowski zespół rockowy RSC, a także gwiazda wieczoru - Natalia Szroeder. Nie zabrakło także tradycyjnego "Światełka do nieba", pokaz sztucznych ogni został uatrakcyjniony widowiskowym fire show. Podczas 25. już finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zbierano fundusze na ratowanie życia i zdrowia dzieci na oddziałach ogólnopediatrycznych oraz zapewnienie godnej opieki medycznej seniorom. W tym roku padł rekord w zbiórce do puszek WOŚP w Rzeszowie. Wynik ponad 342 tys. zł w stolicy Podkarpacia jest o prawie 150 tys. zł wyższy niż rok temu.

Uroczystość z okazji 663-lecia lokacji Miasta Rzeszowa miała miejsce w Filharmonii Podkarpackiej. W trakcie wydarzenia wręczone zostały tytuły honorowego i zasłużonego obywatela miasta Rzeszowa. Do 52 Honorowych Obywateli Rzeszowa dołączyli: prof. Tadeusz Markowski - obecny rektor Politechniki Rzeszowskiej, prof. Tadeusz Pomianek - założyciel i wieloletni rektor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, Rafał Wilk - były żużlowiec i medalista igrzysk paraolimpijskich z Londynu i Rio de Janeiro w kolarstwie ręcznym i Krzysztof Ignaczak, który reprezentował barwy Asseco Resovii przez dziewięć lat, zaś we wrześniu ubiegłego roku ogłosił zakończenie kariery sportowej.

fot. paweł dubiel

fot. grzegorz bukała

KONCERT aGNIESZKI CHYLIŃSKIEJ W lukr 3 LUTEGO

ORSZAK TRZECH KRÓLI W RZESZOWIE 6 stycznia

Wielu muzycznych emocji dostarczyła rzeszowskiej publiczności zgromadzonej w klubie LUKR niezwykle charyzmatyczna i energiczna Agnieszka Chylińska. Podczas koncertu usłyszeć można było największe przeboje artystki, w tym słynną "Królową łez" z najnowszej płyty "Forever child". Wyjątkowe widowisko muzyczne charakteryzowało się zauważalnym porozumieniem i doskonałym kontaktem między piosenkarką a publicznością.

Orszak Trzech Króli przeszedł ulicami Rzeszowa już po raz piąty. Głównym celem wydarzenia było tradycyjnie wspomnienie wydarzeń związanych z narodzeniem Chrystusa, które zapoczątkowały święto Objawienia Pańskiego. Hasło tegorocznego Orszaku Trzech Króli brzmiało "Pokój i Dobro". fot. Grzegorz Bukała

fot. Grzegorz Bukała

7


Fot. Sonia Szóstak

MUZYKA

R O MA W

RZESZOWIE

ROZMOWA Z BELĄ KOMOSZYŃSKĄ, WOKALISTKĄ I LIDERKĄ SORRY BOYS, JEDNEGO Z NAJCIEKAWSZYCH ZESPOŁÓW NA POLSKIEJ SCENIE MUZYCZNEJ, KTÓRY JUŻ 17 LUTEGO WYSTĄPI W RZESZOWSKIM KLUBIE LUKR. Roma jest pewnie w przypadku tytułu płyty symbolem, ale czy byłaś kiedyś w Rzymie i czy to miasto w jakiś sposób bezpośrednio Cię zainspirowało? Do Rzymu ciągle się wybieram. Roma w tytule rzeczywiście jest symboliczna i nie ma bezpośredniego odniesienia geograficznego. A co symbolizuje „Roma”? Roma jest tym przysłowiowym, metaforycznym Rzymem, do którego prowadzą wszystkie drogi. Ale nie prowadzi do niego żadna mapa, dlatego musimy zdać się na swoje wewnętrzne igły magnetyczne, odczytywać drogowskazy, zaufać swojej naturze. Roma jest tęsknotą za spełnieniem, miłością, spokojem ducha, za wszystkim, czego człowiek najistotniejszego może pragnąć i czego nieustannie szukamy. Dla każdego ten upragniony „Rzym”, „dom” jest gdzie indziej. Jesteście już po części trasy koncertowej. Jak słuchacze przyjmują nowy album i jak się go Wam gra? Od wydania albumu do rozpoczęcia trasy upłynęły dwa miesiące, podczas których intensywnie przygotowywaliśmy ten materiał do zagrania na żywo i tęskniliśmy do koncertowych wykonań i spotkań. Piosenki z „Romy” są przyjmowane gorąco, nawet bardziej niż materiał z naszej poprzedniej płyty „Vulcano”, co jest zaskakujące o tyle, że zazwyczaj to starsze piosenki spotykają się z bardziej entuzjastycznym przyjęciem. Po koncertach rozmawiamy z publicznością i są to prawdziwie uskrzydlające rozmowy. Na płycie w utworze „Wracam” pojawia się kurpiowska śpiewaczka ludowa Apolonia Nowak. Dlaczego zdecydowaliście się zaprosić akurat ją i w jaki sposób wpłynęła na Waszą grę, na Twój śpiew? Nie korciło, żeby jej wokalne walory wykorzystać w jeszcze większym stopniu? Dzięki twórczości Apolonii Nowak zetknęłam się po raz pierwszy ze śpiewem kurpiowskim. Było to wiele lat temu i jej wykonania stały się dla mnie ikoniczne. Pisząc utwór „Wracam” wyobrażałam sobie, że śpie-

8

wam „po kurpiowsku” i naszym marzeniem było w tym utworze gościć prawdziwe kurpiowskie chóry. Nawet nie marzyłam, że mogłaby je zaśpiewać Apolonia Nowak. W połowie prac nad płytą natrafiłam na informację, że nazajutrz w Warszawie koncertuje Apolonia Nowak. Nie mogłam zaprzepaścić takiej szansy. Po koncercie przedstawiliśmy się z Tomkiem pani Apolonii, wręczyliśmy jej długi list i płytę z wersją demo „Wracam” i z zaproszenie do wokalnego w nim udziału. Po kilku dniach pani Apolonia zadzwoniła i przyjęła zaproszenie. Jej głos pojawia się w jednym utworze, ale odciska się silnie na całościowym odbiorze płyty. Po muzykę źródeł sięgają przedstawiciele wielu gatunków muzycznych. Co ich do niej przyciąga? Być może samo słowo „źródło” jest najlepszą odpowiedzią. Sięganie do źródła to sięganie do czegoś czystego, nieprzetworzonego, życiodajnego. Myślę, że najczęściej sięgamy do źródeł nie do końca świadomie, z jakiejś głębokiej i tęsknej potrzeby rozpoczęcia nowego etapu, odrodzenia się na czystych podwalinach. Z jednej strony polska muzyka ludowa, z drugiej chór gospel. Szeroka paleta inspiracji... O ile nawiązania do polskiej tradycji muzycznej były naszym założeniem, kiedy przystępowaliśmy do prac nad płytą, tak chór gospel pojawił się na niej w wyniku silnej i spontanicznej inspiracji. Z Soul Connection Gospel Group jesteśmy zaprzyjaźnieni od kilku lat. Podczas naszego wspólnego koncertu na festiwalu Tauron Nowa Muzyka, gdzie graliśmy utwory z płyty „Vulcano” zaaranżowane na chór gospel, poprosiłam chór o wykonanie a capella jakiejś tradycyjnej pieśni gospel. Zaśpiewali „I’m Gonna Wait On The Lord”, która skradła mi serce i napisałam coś na kształt dalszego ciągu tej pieśni. Tak powstał utwór „Lord”. Opowiadałaś w jednym z wywiadów o uzdrawiającej mocy sztuki, na czym ona polega? Może w czasach permanentnego konfliktu o wartości, poglądy, idee, powinno być więcej sztuki w naszej przestrzeni życiowej, w mediach, w szkołach...


Na nowej płycie słychać wyraźny ukłon w kierunku polskich tekstów. Czy musiałaś dojrzeć do tej decyzji, czy może to efekt zawieszenia na chwilę walki o zagraniczny rynek muzyczny, na którym odnosiliście w przeszłości pewne sukcesy? Miałam naturalną potrzebę śpiewania po polsku na tej płycie. Wszystkie polskie teksty na niej od razu powstawały po polsku, z silnego natchnienia. W niektórych z nich nie zmieniałam niczego od momentu powstania. Każdy język jest też trochę jak instrument muzyczny - inaczej się na nim gra, inspiruje do innych melodii, aranżacji, słów. To był wielopłaszczyznowy proces, bardzo inspirujący. W swoich tekstach sięgasz niekiedy po przenośnie, symbole, metafizykę. Lubisz nie mówić czegoś wprost? W moim odczuciu właśnie tym różni się sztuka od dokumentacji czy sprawozdania, że nie mówi wprost. To czyni ją uniwersalną i ponadczasową. Uwielbiam niejednoznaczności i szerokie pola do interpretacji, odkrywanie nowych znaczeń po pewnym czasie. Myślę, że zamiłowanie do symboli, mitologii, metafizyki zostało mi również z czasów moich studiów – etnologii i antropologii kulturowej, która

w dużym uproszczeniu polega na odkrywaniu ukrytych znaczeń. Jak wyjaśnisz fakt, że Sorry Boys to dla niektórych świetna radiowa muzyka, pop na poziomie, a dla innych odjechana alternatywa? Skąd te różnice w odbiorze? Wyobrażam sobie, że dla fana ciężkich brzmień jesteśmy popowi, a dla słuchaczy muzyki lekkiej jesteśmy ciężką alternatywą. I właściwie nie ma w tym nic dziwnego. A jeśli ponadto jest w naszej muzyce coś, co sprawia, że nie jest łatwa do jednoznacznego sklasyfikowania, to nas to cieszy. Czy przez głowę przechodzą Ci działania solowe, podążające w innym kierunku niż muzyka Sorry Boys? Jestem w pełni oddana temu, co robimy w zespole. Zwłaszcza teraz jestem skoncentrowana na obecnej płycie i koncertach. Nie jesteście zbyt częstymi gośćmi w Rzeszowie, masz jakieś wspomnienia z wizyt tutaj? Ostatnio graliśmy w Rzeszowie jeszcze przed wydaniem naszej debiutanckiej płyty. To był wspólny koncert z zespołami Pogodno i L.Stadt. Z niecierpliwością wyglądam koncertu w Rzeszowie na naszej obecnej trasie. A czego możemy spodziewać się po lutowym koncercie w rzeszowskim klubie LUKR? Jak mogłabyś zaprosić na niego Czytelników Day&Night? Chciałabym, żeby wszyscy, którzy będą tego wieczoru z nami, wrócili z koncertu pełni świeżej energii, siły i zwyczajnie szczęśliwi. Postaramy się, żeby tak było! Rozmawiał BARTŁOMIEJ SKUBISZ

9

MUZYKA

W okresie pracy nad płytą „Roma” przeczytałam „Czarodziejską Górę” Manna. Ta lektura dała mi tyle sił, entuzjazmu i podziwu dla ludzkiego geniuszu, że moje życie na jakiś czas zyskało lepszą jakość. O takim uzdrowieniu myślę, które przygotowuje nas lepiej do codziennych zmagań z rzeczywistością, daje siłę, pomaga zaakceptować siebie. Taką rolę mogą spełniać książki, spektakle teatralne, muzyka. Termin „katharsis” ukuli już starożytni Grecy.


Fot. Mikołaj Rutkowski

MUZYKA

ORGANEK

TOMASZ

:„Koncerty dają mi życie i spełnienie. Odbierają zdrowie i rozum”

Rozwiane włosy, broda, nonszalancja. Masz charakterystyczny image. Podążasz za modą, czy w pełni świadomie prezentujesz swój styl? Niespecjalnie śledzę najnowsze trendy, biorę z nich to, co mi pasuje. Brodę i rozwiany włos, jak to ujęłaś, noszę od wielu lat, więc to też nie kwestia mody. Nie wiem, nie pochłania mnie to wszystko jakoś szczególnie. Styl bierze się chyba bardziej z wnętrza niż z powierzchowności, a rzeczona nonszalancja bywa tylko objawem tego stylu. To brak kompleksu, przejaw pewności siebie i tego co się robi. Mam czterdzieści lat i wszystko co robię jest raczej świadome. Impulsywność ustępuje wyrachowaniu. Porzucić „bezpieczną” posadę nauczyciela dla niepewnej kariery muzycznej to ryzyko. Nie czułeś strachu przed brakiem stabilizacji? A co ważniejsze – nie żałujesz? To było tak dawno, że ledwie te czasy pamiętam. Nigdy nie czułem się komfortowo przy tablicy mimo że uważam się za dość dobrego nauczyciela. Nie potrafiłem znaleźć w tym pasji, nauczanie nigdy nie dawało mi spełnienia. W szkole myślałem tylko o tym, że powinienem prowadzić zespół, komponować i pisać teksty. Zresztą już to wtedy robiłem. A co do stabilizacji, to różnie można to słowo interpretować. Uważam, że osiągnąłem stabilizację na swoich warunkach i co więcej - no, je ne regrette rien – nie, nic z niczego (przyp.red.).

NIESZABLONOWY, NIEPOKORNY, NIETUZINKOWY. OBECNIE JEDEN Z NAJPOPULARNIEJSZYCH MUZYKÓW W POLSCE, KTÓRY JUŻ 17 MARCA WYSTĄPI W RZESZOWSKIM KLUBIE LUKR. TOMASZ ORGANEK OPOWIADA O SWOIM STYLU, STABILIZACJI, DOMU RODZINNYM, KONCERTACH I… KOBIETACH. ceniu, budowaniu własnego wewnętrznego świata. Pewnie byłbym kimś innym gdybym wychował się np. na warszawskiej Pradze. Wcześnie straciłeś ojca, ale słuchając Twojej muzyki nie można oprzeć się wrażeniu, że odegrał on gigantyczną rolę w Twoim procesie twórczym. Pierwsze wzmianki o ojcu pojawiają się już w „Głupi ja”… Strata rodzica jest traumą dla każdego dziecka, to oczywiste. Mój ojciec dodatkowo był muzykiem, pokazał mi część świata, który mnie zafascynował. Zabierał mnie na próby swego zespołu, podsuwał ciekawą muzykę ale już nie zdążył nauczyć mnie gry na gitarze. Uczyłem się sam, niewykluczone że z podświadomej chęci kompensacji jego straty. Jak się okazało, to zdefiniowało moje życie.

Czym dla 40-letniego faceta u szczytu kariery jest stabilizacja? Życie na swoich warunkach, robienie tego, co daje największe spełnienie i możliwość utrzymywania się ze swojej pasji. A z tym szczytem kariery bym nie szarżował. Sporo jeszcze chcę zrobić.

„Nazywam się Organek” ma bardzo osobisty tekst. Nie czujesz wewnętrznej bariery przed zdobywaniem się na taką szczerość przed słuchaczami? Ja piszę tylko osobiste teksty, inne nie mają dla mnie znaczenia. Wyjście na scenę to świadomy ekshibicjonizm, na który albo jesteś gotowy albo nie. Półśrodki są mi obce. Nie dałyby mi niczego poza znużeniem.

Dzielisz swoje życie na to „przed” i „po” wypadku? Nie. Nie był niczym, co mogło mnie wytrącić z równowagi pomimo jego rozmiaru. W końcu zginął człowiek, który mnie wiózł. Po wypadku utwierdziłem się tylko w przekonaniu, że chcę w swoim życiu coś zmienić i nie ma na co czekać.

Czym są dla Ciebie koncerty? Koncerty są spotkaniem ze słuchaczem, trochę mszą, spektaklem, jakimś elementarnym atawistycznym sposobem porozumiewania się, czasami ryzykowną grą na emocjach. Dają mi życie i spełnienie. Odbierają zdrowie i rozum.

Czytając informacje o Tobie, często można trafić na zwrot, że pierwsze Twoje muzyczne dzieła powstały w pokoju bez okien. Otoczenie wpływa na Twoją twórczość? Jak wspominasz tamten okres? Dom rodzinny i miejsce zamieszkania w dużej mierze mnie ukształtowały. Mieszkaliśmy w Raczkach pod Suwałkami, małej miejscowości dosyć odizolowanej od świata, co z perspektywy czasu doceniam, bo dzięki takim uwarunkowaniom mogłem skupić się na samokształ-

Między Twoją pierwszą płytą „Głupi”, a ostatnią „Czarna Madonna” słychać kontrast. Także jeśli chodzi o opisywane na obu krążkach kobiety… Uważam odwrotnie. Dla mnie to ciągły proces twórczy, bardzo ściśle ze sobą połączony. Jakieś kontinuum. Jeżeli zaś chodzi o pewien synkretyzm w działaniu, to też widzę w nim pewną konsekwencję. Nie przy wiązuję wagi do gatunku, formy czy stylistyki - to tylko środki

10


Gdybyś miał wskazać najbardziej przełomowe dla Ciebie utwory z Twoich albumów, które by to były? Nie lubię i Czarna Madonna. To dwie najbardziej osobiste i artystycznie zaawansowane utwory, które napisałem. Nie wiem czy są przełomowe, na pewno dla mnie najważniejsze, chociaż trudno jest wybrać lepsze dziecko. Jak scharakteryzowałbyś swój najnowszy krążek? Kontynuacja debiutu, kolejny krok w stronę eksperymentowania z formą, dekonstrukcji rocka, redefinicji tego gatunku, zabaw z intertekstualizmem. Postnowoczesna muzyka świata, którego znowu nie rozumiemy. Kim jest tytułowa „Czarna Madonna”? Kobietą, która ma mi dać ukojenie, spokój i ratunek. Nadałem jej cechy boskie, bo przecież to robimy, gdy kogoś kochamy. Wiele osób mnie o to pyta. Śpiewanie o Matce Boskiej z Jasnej Góry byłoby jakąś tanią zagrywką i powiedzmy szczerze, jakimś idiotyzmem.

MUZYKA

Fot. Andrzej Dragan

stylistyczne podporządkowane treści. A kobiety… bardzo ważny temat w życiu każdego mężczyzny. Normalnie o tej porze, raz lepiej, raz gorzej.

Ja piszę tylko osobiste teksty, inne nie mają dla mnie znaczenia. Wyjście na scenę to świadomy ekshibicjonizm, na który albo jesteś gotowy albo nie. Półśrodki są mi obce”

Interpretacja tekstu w regresie. Martwi mnie to bardzo. Niestety musimy chyba wrócić do etapu „co autor miał na myśli?”. W „Ki Czort” słyszymy: „Duszę sprzedałem jakem Organek teraz w sercu mam ranę a na wieki pozostał tylko blichtr, czyli nic” – czy właśnie na takim etapie „blichtru” teraz jesteś? Nie. Napisałem to trochę przewrotnie, bo blichtr jest na wyciągnięcie ręki. Dosłownie wszędzie. Mnie on śmieszy ale wiem też, że bardzo umiejętnie uwodzi i to jest niebezpieczne. Unikam okazji, w których można się w nim pławić, choć propozycji przybywa. Czasami bywam, bo muszę z racji zobowiązań zawodowych ale jest tego mało - dbamy o swój psychiczny komfort. Czego możemy spodziewać się podczas koncertu w LUKR 17 marca? Wszystkiego. Rozmawiała MARIOLA SZOPIŃSKA

11


MUZYKA

ROZMOWA Z KRZYSZTOFEM „BUFETEM” BARĄ, LIDEREM LEGENDARNEJ GRUPY WAŃKA WSTAŃKA, KTÓRA POD KONIEC ZESZŁEGO ROKU ŚWIĘTOWAŁA 30-LECIE DZIAŁALNOŚCI. KONCERT ODBYŁ SIĘ W RZESZOWSKIM KLUBIE „POD PALMĄ”, W TYM SAMYM MIEJSCU, W KTÓRYM ZESPÓŁ ZAREJESTROWAŁ SWÓJ PIERWSZY MATERIAŁ „NA ŻYWCA”.

30 LAT W ZGODZIE Z SAMYM Jak wyglądała rzeczywistość początkującego zespołu 30 lat temu? Różnica była ogromna. Teraz w Polsce każdy ma dostęp do technologii na podobnym poziomie co w Stanach czy na wyspach, a wtedy cierpieliśmy na brak wszystkiego. Trzeba było kombinować, a to przekładało się na oryginalność. Jak rozmawialiśmy wtedy w Warszawie z kolegami, z Kazikiem czy z Robertem Brylewskim, podobało im się to rzeszowskie podejście do muzyki. Nie mieliśmy komunikacji z zachodem i dostępu do wielu nagrań, dlatego nie sugerowaliśmy się aż tak dokonaniami innych i może dlatego ta rzeszowska scena w latach 80-tych była taka mocna, bo musiała grać swoje, żeby coś osiągnąć. Było wtedy kilka silnych ośrodków, np. Gdańsk, który miał lepszy dostęp do płyt i zaopatrywał nas w muzykę, Kraków, w którym Pudel miał pierwszy prywatny sklep muzyczny, gdzie jeździliśmy co jakiś czas przegrywać nowe płyty. Jeśli chodzi o jakość instrumentów, to nie było wtedy aż tak ważne. Pamiętam, jak jako początkująca jeszcze grupa pojechaliśmy z Mizernym na przesłuchania do Jarocina. Grała tam też ostra punkowa kapela, która „wyskoczyła” z pretensjami do Waltera Chełstowskiego, że nie przyjął ich na festiwal, bo grają na słabym sprzęcie. On odpowiedział im, że gdyby przyjechali tu Rolling Stonesi, to zagraliby na tym sprzęcie tak, że głowy by pospadały (śmiech). Mizernemu pierwszą gitarę wystrugał Parol z Pułaskiego, a elektronikę dobierał z jakichś starych czeskich gitar. Ważyła z 10 kilo. Gdybyś kogoś zdzielił nią w łeb, to byś zabił (śmiech). Pamiętam, że w latach 90-tych widziałem Twoje duże zdjęcie bodajże w Popcornie. Teraz to sytuacja niewyobrażalna. Co zmieniło się od tego czasu? Mógł to być efekt np. naszego występu w Opolu (1988 rok przyp.red.), na który zdecydowałem się świadomie, bo miała to być prowokacja i tak to zostało odebrane. Do dziś różni muzycy alternatywni śmieją się z tego występu i wiedzą jak zrobiliśmy w konia to całe popowe środowisko. Wyjść na scenę na festiwalu w Opolu i zaśpiewać „Leżajski full” - to była potężna prowokacja, a to że ten utwór znają wszyscy w Polsce, od morza do Tatr i śpiewają go z gitarami przy ognisku, tak jak „Whisky” Dżemu, to mi nie przeszkadza. Mieliśmy też kawałki o poważnej wymowie, jak „Generał”. Dzisiaj IPN wypisuje w książkach o historii kultury lat 80-tych, że byliśmy wtedy bohaterami, a ja myślę, że to było naturalne, że młodzi chłopcy, którzy mieli po 20 lat buntowali się przeciw tamtej rzeczywistości. Wtedy nasze serca i umysły były przepełnione ideałami, których trzymamy się do dzisiaj.

12

Zawsze bronimy słabszych, „gorszych”. Ktoś kiedyś określił mnie mianem buntownika przeciw systemowi, a ja dodam, że przeciw każdemu systemowi. Dobrze się z tym czuję. Na koncert jubileuszowy zaprosiłeś Siczkę, Aptekę, 1984 i Le Moor. Spytam głównie o Siczkę i Kodyma. Czy ci ludzie są Ci bliscy z powodu podobnej drogi jaką przebyliście? Mam wrażenie, że Kazik czy Robert Brylewski są pamiętani przez więcej osób. Chodziło mi o wierność muzyce Siczki i Kodyma. Brylu, podobnie jak my, też nie osiągnął jakiegoś wielkiego sukcesu komercyjnego. Kazikowi się udało i bardzo się z tego cieszę. Niektórzy trochę skręcili, jak Kukiz czy Muniek Staszczyk. My buntowaliśmy się przeciw temu, żeby iść na łatwiznę. Uwierz, że w pewnym momencie miałem dużo komercyjnych propozycji odnośnie solowej kariery. Co dwa tygodnie dzwonili managerowie z jakimiś, według nich, fajnymi pomysłami. Odmawialiśmy. Najważniejsze to robić swoje cały czas i dobrze się z tym czuć. Czy to 30-lecie prowokuje Cię do otwarcia jakiegoś nowego etapu w muzycznej działalności? Prawda jest taka, że człowiek wpada na najlepsze pomysły kiedy ma 20 czy 25 lat. I tak było w naszym przypadku, czy w przypadku Mizernego i 1984. Później gra się swoje, jak Rolling Stonesi, ACDC, Motorhead, KSU czy Kazik. Nie planujemy żadnego przełomu. W tym momencie nagrywamy płytę na 30-lecie zespołu. Wybraliśmy 15 utworów ze starego repertuaru, które wg mnie na żadnych płytach czy kasetach, które ukazały się do tej pory, nie zostały na tyle dobrze technicznie nagrane, żeby można było ich komfortowo posłuchać, np w domowych warunkach. Ta płyta wyjdzie w tym roku na cd, a po raz pierwszy na winylu wyjdzie nasza pierwsza koncertowa płyta z 1998 roku „Na żywca” nagrana w klubie Pod Palmą. Mniej więcej w tym samym czasie swoje jubileusze obchodziły grupy Brown i Jesus Chrysler Suicide, kiedyś znane w całym kraju, regularnie koncertujące, a teraz jakby na uboczu. To kwestia życia poza centrum wydarzeń czy raczej południowo-wschodniego charakteru? Żyjemy w globalnej wiosce, dlatego nie ma znaczenia czy jesteś w Rzeszowie czy w Warszawie. Bardziej chodzi o ten rzeszowski, podkarpacki charakter. Ja czy Siczka tysiąc razy mogliśmy przenosić się do Warszawy, Krakowa czy Łodzi, mieliśmy różne propozycje. Ja mieszkałem przez jakiś czas w Wiedniu,


MUZYKA

SOBA potem w Niemczech, ale zawsze w miejscu, w którym czujesz się najlepiej, to co robisz, robisz najlepiej. Być może ani my, ani "Jesusi", Brown, 1984 czy One Million Bulgarians, nie utrzymaliśmy się długo „na topie”, bo nie chcieliśmy iść na ustępstwa i słuchać ludzi, którzy decydują o pewnych sprawach na rynku muzycznym. Tak czy inaczej sam fakt, że każdy z tych zespołów miał swoje 5 minut, świadczy o tym, że potrafi robić rzeczy wielkie i fajne.

NajwaZniejszA rzeczA jakA u i c y Z w m e ł A n g osiA i z d u l h c i k a j , o t jest i k E i z d m e ł a n poz graniu muzyki Fot. Karina Barańska

Czy słuchasz nowej muzyki czy bliższy jest Ci pogląd, że najlepsza muzyka została już zagrana i to została zagrana jeszcze w XX wieku? Kłócę się z moimi znajomymi, którzy uważają, że wszystko co najlepsze w muzyce, już było. Ja tak nie uważam, ale mam coraz mniej argumentów w tych dyskusjach. Nadal zdarzają się cudowne rzeczy. Lata 90-te były wspaniałe za sprawą rewolucji grunge´owej i działalności takich zespołów jak Radiohead, Smashing Pumpkins, Tool czy White Stripes, które dały nowy impuls w muzyce. Potem przyszedł czas Prodigy i połączenia elektroniki z żywym graniem, było kilka alternatywnych kapel w muzyce techno, np. Autechre. Cały czas słucham nowej niezależnej muzyki, ale coraz częściej wracam do korzeni. Ostatnie lata non stop słucham Beatlesów, bo w ich 9 płytach jest wszystko to, co gra we mnie w środku. A co uważasz za swoje największe osiągnięcie podczas tych trzech dekad z muzyką? Najważniejszą rzeczą jaką osiągnąłem w życiu jest to, jakich ludzi poznałem dzięki graniu muzyki. To, że kumpluję i przyjaźnię się z takimi ludźmi jak Kazik, Kodym czy Robert Brylewski, to jest niesamowite. To, że poznałem wspaniałych dziennikarzy, pisarzy, artystów, aktorów i to, że do dziś mogę przebywać wśród ludzi, którzy myślą i czują podobnie jak ja. To jest bardzo ważne w życiu. Ważniejsze niż kariera. Zawsze żyłem tak, jak chciałem. Nie dorobiłem się domu z basenem, jak Janek Borysewicz, ale się z nim kumpluję i jest fajnie (śmiech). Cieszę się, że Ci wszyscy ludzie mają cały czas do mnie szacunek. To jest ważne. Rozmawiał BARTŁOMIEJ SKUBISZ

13


MUZYKA

W RZESZO WIE PIER WSZY RAZ GRAŁEM JAZZ Pamiętasz swój pierwszy koncert w Rzeszowie? Nie wiem, który był pierwszy, prawdę powiedziawszy. Nasz kumpel mieszkał w Rzeszowie, kiedy szkolił się jako pilot. Jeździł srebrnym Mondeo, wynajmował mieszkanie i pokazywał nam, jak się tu urządził. To takie pierwsze slajdy, które mam w głowie. To miasto chyba zawsze dobrze Cię przyjmowało. Potrafisz policzyć, ile razy tu grałeś? Jakie wspomnienia Ci się nasuwają z pobytów tutaj? Bez szans na uporządkowaną chronologię w moim przypadku. Ale wspomnienia to ludzie: Eskaubei, Zbyszek Jakubek, Osa, StahuStah, dziesiątki rozmów odbytych przez lata odwiedzania Rzeszowa. Te aftery były inspirujące. W Rzeszowie pierwszy raz grałem jazz na scenie, pierwszy raz widziałem ludzi tańczących na silent disco. Twoje ostatnie wizyty to m.in. udział w dwóch edycjach Art Celebration. Jak wspominasz te niecodzienne występy? Wielkie emocje wzbudził skład sceniczny pierwszej edycji: Bernard Maseli z ramienia jazzu na przykład oraz Sistars z ligi, załóżmy, wokalnej muzyki miejskiej. Zagraliśmy mój stary hit „Rok później” wraz z Numerem i Stasiakiem oraz Siostrami w chórkach. Bardzo wzruszająca sytuacja. Po pierwszej edycji zaprosiłeś do współpracy Zbigniewa Jakubka, który pojawił się na Twojej poprzedniej płycie. Co skłoniło Cię do tej decyzji? Otwarta głowa i talent oraz wysoce rozwinięty talent do opowiadania historii. Lgnę do takich osobowości. Zbyszek wziął moje akordy, które w bólach - jako ktoś, kto nie umie grać, ale słyszy - ulepiłem w domu. Swobodnie je wzmocnił i wzbogacił o smutne, ale nie rzewne dodatki w górnych rejestrach.

14

ROZMOWA Z PIOTREM SZMDITEM, ZNANYM JAKO

T E N

T Y P

TEN JEDEN Z NAJORYGINALNIEJSZYCH TWÓRCÓW NA POLSKIEJ SCENIE MUZYCZNEJ JUŻ 18 LUTEGO WYSTĄPI W RZESZOWIE, GDZIE WRAZ ZE SWOIM ZESPOŁEM BĘDZIE PROMOWAŁ SWÓJ OSTATNI ALBUM „AŁA”. Fot. Tomasz Karwiński

Jakiś czas temu zdecydowałeś się grać koncerty tylko z całym zespołem. Skąd to twarde postanowienie? Z potrzeby zmiany i nauki. Gram już wiele lat, formuła koncertowania z dj'em zaczęła mi ciążyć. Być może, po zasłużonym odpoczynku, wrócę do tego kiedyś. Ale teraz wciąż przeżywam dźwięki, które podrzucają mi z tyłu Andrzej Pieszak czy Manolo i póki reaguję na nie ekstatycznie, tylko takie koncerty wchodzą w grę. Na „Ała” pojawia się jeden utwór w całości zagrany przez band. Czy może to być zwiastun całego albumu nagranego z zespołem? Na razie nie. Wkręciłem się trochę w elektronikę teraz. Ale taką pozakomputerową: samplery, automaty perkusyjne, sequencery. Choć granie z bandem, który na potrzeby „Zawsze mogę liczyć na” zmontował puzonista Michał Tomaszczyk dałoby mi wielką radość, to jednak tworzenie płyty od początku w większym składzie na razie nie. Płyta to jednak intymny proces. Ograniczam go zazwyczaj do swoich 30m2. Wracając do „AŁA”, skąd wg Ciebie skrajne opinie na temat płyty? Zachwyty przeplatają się z krytyką. Przeczuwałeś coś takiego? Przeczuwałem, ale nie w takiej skali. Z jednej strony to zrozumiałe: praktycznie nie ma utworów w Polsce na tematy, które dominują na „Ała”: o łażeniu do terapeuty, o potrzebie kupna mieszkania, o dziewczynie jako źródle rozbawienia. Jeśli ktoś jest na innym etapie w życiu, łatwo może się poróżnić z autorem tych wywodów. Z drugiej strony nie kumam tych zarzutów o eksperymentalność. Od pierwszej solowej płyty miałem dziwne piosenki, np. w „Zdradzie” prowadziłem dialog z trąbką, to było dwanaście lat temu, ostrzegałem. Eksperymentem dla mnie byłaby raczej tradycyjna płyta. A z trzeciej strony, to longplay przeznaczony do trzeciego i czwartego odsłuchu. Jeśli ktoś nie zadał sobie trudu, by podejść do niego kilka razy - prosiłbym, by album raczej olał niż wypowiadał się autorytarnie o zawartości.


MUZYKA

Czy jesteś w stanie mniej więcej powiedzieć, jaki procent Twoich odbiorców to nie hip-hopowcy i czy proporcje wraz z kolejnymi albumami przesuwają się poza środowisko hip-hopowe? Nie mam pojęcia. Cieszy mnie każdy odbiorca, który coś dla siebie odnalazł. Rytm, flow, brzmienia lub poglądy. Zależy mi na zebraniu garści słuchaczy z niemal każdej grupy społecznej.

Fot. Paweł Zanio

Skąd wg Ciebie wynika pewna hermetyczność słuchaczy rapu w Polsce? Często eksperymenty i odstępstwa od hip-hopowej formuły spotykają się z krytyką bądź niezrozumieniem. Być może z początków rapu w Polsce, kiedy funkcjonował gorący podział na ten prawdziwy i nieprawdziwy. To było zasadne, kiedy koncerny chciały zarobić na modzie na rap i warto było te koniunkturalne (nie mylić z komercyjne) ruchy punktować. Ale to już przeszłość. Hip hop powinien wejść na etap rocka, gdzie każdy, kto gra oryginalnie, sprawnie i ma osobowość znajduje uznanie. Bez wytykania, czy jest podobny do podstaw rocka czy im swoim graniem zaprzecza. To się nie zdarzy, kiedy krytyk słucha tylko polskiego rapu. To już indywidualny problem i zagadnienie; czemu dany słuchacz ma na swojej playliście jeden gatunek muzyki? Mógłby mieć przynajmniej trochę rzeczy z gatunków, z których rap wyrósł, jak funk, jazz, disco i początki muzyki elektronicznej. Nie proponuję, by słuchał muzyki celtyckiej z piętnastego wieku, ale korzeni hip-hopu. Rozmawiał BARTŁOMIEJ SKUBISZ

15


FELIETON

DANIELKOWALCZYK

KARNA W TEAT

NAJ… FELIETON ŚWIATA Był taki skecz załogi Monthy Pythona o najśmieszniejszym dowcipie świata. W dużym skrócie fabuła traktowała o kawale tak śmiesznym, że ktokolwiek zdołał przeczytać go do końca, padał trupem ze śmiechu. Był to bowiem kawał zabójczy do tego stopnia, że postanowiła go wykorzystać brytyjska armia w działaniach wojennych przeciwko Trzeciej Rzeszy. Aby uniknąć strat we własnych szeregach, dowcip ów przekładany był na język niemiecki przez kilku tłumaczy, a żadnemu z nich - co oczywiste - nie wolno było przeczytać kawału w całości. Niniejszy felieton można, a nawet trzeba doczytać do końca. A to dlatego, że śmieszny nie jest prawie w ogóle, a zatem potencjalnemu czytelnikowi nie grożą konsekwencje aż tak dotkliwe, jak nieszczęśnikom z przytoczonego skeczu Monthy Pythona. Co nie zmienia faktu, że tkwić tu może pewna pułapka. Taka mianowicie, że per analogiam w zamierzeniu miał to być najgłupszy felieton świata. Plan był niezwykle ambitny, czemu zaprzeczyć raczej się nie da, lecz niestety nasza polska rzeczywistość dostarczyła mi wystarczających powodów, abym swoje ambicje w tej materii musiał powściągnąć i zbity z pantałyku stanął w pokonanym polu. Otóż po tragicznym zajściu w Ełku, gdzie w sylwestrową noc został zadźgany nożem 21-letni chłopak (tak wiem, aniołkiem nie był, ale znaj proporcje mocium panie!), Ośrodek ds. Monitorowania Nacjonalizmu zaplanował manifestację wsparcia dla Muzułmanów, którzy - zdaniem organizatorów przedsięwzięcia - są w naszym kraju notorycznie prześladowani i dyskryminowani. Marsz zaplanowano na 6 stycznia na godzinę 21:37, co nosi znamiona podwójnej prowokacji. Kiedy piszę te słowa jeszcze nie wiadomo czy marsz dojdzie do skutku, ale środowiska znajdujące się po drugiej stronie barykady już zapowiedziały kontrmanifestację. Jeśli dojdzie do zamieszek, ani chybi w świat pójdzie nius, jakim to ksenofobicznym i nazistowskim społeczeństwem jesteśmy. Świadomość tego wszystkiego musi być naprawdę trudna do zniesienia, skoro kreowany na lidera opozycji Ryszard Petru wraz z partyjną koleżanką zmuszony był przerwać heroiczną okupację Sejmu i udał się na słoneczną Maderę. Jak widać, nawet mąż stanu formatu Ryszarda Petru potrzebuje chwili wytchnienia od atmosfery totalitarnego ucisku, jaka panuje w naszym udręczonym kraju. Pozostaje tylko życzyć panu Petru, żeby nieformalnie ustanowione przez niego nowe święto Sześciu Króli przyniosło mu chociaż chwilę wytchnienia.

16

NIEKTÓRE RZESZOWSKIE TEATRY PREZENTUJĄ KARNAWAŁOWY REPERTUAR. INNE, CHOĆ NIE PRZYGOTOWAŁY NICZEGO SPECJALNEGO NA TEN CZAS, JEDNAK DOSKONALE WPISUJĄ SIĘ W ATMOSFERĘ ZABAWY, UŚMIECHU I RADOŚCI. ZACHĘCAMY, BY W KARNAWALE WYBRAĆ SIĘ DO TEATRU, A JEST W CZYM WYBIERAĆ.

RZESZOWSKIE SPOTKANIA KARNAWAŁOWE/////////////////////////

Zacznijmy od starej, poczciwej „Siemaszki”. To tutaj właśnie, po raz 23 odbędą się Rzeszowskie Spotkania Karnawałowe cieszące się wśród mieszkańców Rzeszowa i regionu wielką popularnością. W tym roku w ramach przeglądu (7-12 lutego) obejrzymy trzy spektakle, a także będziemy mogli uczestniczyć w czytaniach performatywnych oraz imprezach towarzyszących, takich jak choćby wieczory taneczne przy muzyce na żywo czy degustacja win. Jeśli chodzi o spektakle, to chyba wszyscy czekamy na wielkie nazwiska, a one pojawią się już w piątek, 10 lutego. W spektaklu warszawskiego Teatru Polonia, pt. „32 omdlenia” wg Antona Czechowa zobaczyć będziemy mogli Krystynę Jandę, Jerzego Stuhra oraz Jerzego Łapińskiego. Andrzej Domalik, reżyser przedstawienia, zapewnia, że widzowie otrzymają maksymalną dawkę rosyjskiego humoru oraz popis aktorskiego kunsztu. Wierzymy na słowo i czekamy na to przedstawienie z niecierpliwością. W sobotę na scenie zobaczymy Stanisława Górkę, gwiazdę serialu „Plebania”. Monodram „Colas Breugnon” francuskiego noblisty Romaina Rollanda udowadnia, że wszystko jest kwestią odpowiedniego podejścia, a życiowe niepowodzenia potraktowane lekko i z dystansem nie muszą przeszkadzać w cieszeniu się życiem. Spektakl wystawi Towarzystwo Teatralne „Pod Górkę”. Trzecia karnawałowa propozycja „Siemaszki” (12 lutego) to przedstawienie w reżyserii Tomasa Svobody z Teatru Ludowego w Krakowie. Czeskiego humoru nie trzeba Polakom specjalnie rekomendować. „Sarenki” to komedia o losach trzech życiowych pechowców. Tytułowe sarenki spełnią po jednym ich życzeniu, a to, co z tego wyniknie, zaskoczy nie tylko bohaterów tej zabawnej opowieści.

BO TAK!/////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Teatr Bo Tak! istnieje zaledwie od 3 lat, ale już zdobył serca rzeszowian. W karnawałowe popołudnia i wieczory w Sali Koncertowej Wydziału Muzyki (ul. Dąbrowskiego 63) zobaczyć możemy dwa pełne humoru przedstawienia – „Miłość i polityka” (19 lutego) oraz „Tresowany mężczyzna” (11, 12, 17 i 24 lutego). Pierwsze to błyskotliwa francuska komedia opowiadająca o walce o władzę, pieniądze i miłość przeniesiona na grunt polskich realiów. Natomiast „Tresowany mężczyzna”, najnowsze przedstawienie w repertuarze teatru, to pełna humoru próba odpowiedzi na pytanie, czy wyemancypowana bizneswoman i „udomowiony” mężczyzna mają szansę na szczęśliwy związek.

COŚ DLA DZIECI

Teatr Maska kojarzy nam się z repertuarem dla dzieci. To bardzo dobrze, bo rzeczywiście większość przedstawień na tej scenie dedykowana jest najmłodszym widzom. W najbliższym czasie teatr zaprasza między innymi na opowieść o tym, co wydarzyło się w rodzinie lisów, gdy Mamalis postanowiła pójść do pracy („Skarpety i papiloty”), familijny musical „Akademia Pana Kleksa” oparty na tekstach Jana Brzechwy, „Calineczkę” wg Hansa Christiana Andersena oraz interaktywny spektakl uczący zasad bezpiecznego zachowania w mieście pt. „Gra”.


FELIETON

BARTŁOMIEJSKUBISZ

AWAŁ TRZE?

DAŁ NAM PRZYKŁAD ANDRZEJ ZAUCHA

RAJSKIE ZAKOŃCZENIE

Na koniec karnawału warto wybrać się do najmniej znanego w naszym mieście, a istniejącego od 2001 r., autorskiego Teatru Przedmieście (ul. Reformacka 4). W ostatni weekend lutego organizowany jest tam „Karnawał na Przedmieściu”, w czasie którego zobaczyć będzie można trzy przedstawienia. Najpierw (24 lutego) – „Teatr cudów” wg tekstów Miguela de Cervantesa, Giovanniego Boccaccia i Romaina Rollanda. Śmieszna, choć miejscami gorzka opowieść o grupie aktorów, którzy przybywają do małego miasteczka, aby przed miejscowymi notablami wystawić „teatr cudów”. Potem spektakl częstochowskiej formacji Wojtka Kowalskiego pt. „Wiech. Koń by się uśmiał”, który powstał na bazie tekstów bystrego obserwatora życia warszawskiego ludu, Stefana Wiecheckiego. A na koniec (26 lutego) „Circus Paradise” wg „Parad” Jana Potockiego i „Dekameronu” Boccaccia – szalone, wesołe, pełne energii i niecodziennych sytuacji widowisko ukazujące prawdę o ludzkich słabościach i pragnieniach opowiedziane przez trupę wędrownych komediantów, którzy bawią i wzruszają.

WIKTOR TOKARSKI

W ostatnim czasie minęło 25 lat od zabójstwa Andrzeja Zauchy. Stuknęła także 68. rocznica jego urodzin. W związku z powyższym, o tym, mam wrażenie zapomnianym nieco, genialnym artyście, przypomniało środowisko hip hopowe, a konkretniej dj-e Piotr Anuszewski i Błażej Górniak, którzy przygotowali dwa świetne miksy będące przekrojem różnorodnej twórczości Andrzeja Zauchy. Można je odsłuchać w serwisie mixcloud. Kiedy słuchałem tych miksów po raz kolejny, dotarło do mnie, jak ponadczasowa i uniwersalna jest muzyka krakowskiego twórcy. Od 8 lat pamięć o jego dokonaniach kultywuje też Kuba Badach, wciąż koncertujący z materiałem z płyty „Obecny. Tribute to Andrzej Zaucha”. Byłem kilka razy na tych koncertach i z czystym sumieniem mogę zapewnić, że pomimo momentami mocno „odjechanych” aranżacji Jacka Piskorza, ta muzyka porusza wszystkie pokolenia słuchaczy, którzy świetnie bawią się podczas występów. Słuchając Zauchy przyszła mi na myśl pewna refleksja w odniesieniu do sylwestrowych koncertów oferowanych przez rodzime kanały telewizyjne. Czy naprawdę świetnie zagrana (na przykład przez big band) i świetnie zaśpiewana muzyka, chociażby Andrzeja Zauchy, nie byłaby o niebo lepsza niż zawodzenie Zenka Martyniuka, ale też innych naszych gwiazd, których zamknięty zbiór przewija się rokrocznie przez wszystkie tej maści imprezy? Nie kupuję argumentu o braku przebojowości czy o nadmiernej trudności repertuaru. Komu szwankuje pamięć, proponuję jej odświeżenie chociażby poprzez posłuchanie wspomnianych miksów z muzyką Zauchy. Nie kupuję również argumentu o tym, że „pokazujemy to, czego chcą ludzie”, bo jeśli ludziom nie proponuje się żadnej alternatywy, lub proponuje się ją o kosmicznych godzinach między północą a 3 nad ranem, to zazwyczaj nie mają punktu odniesienia. I czy wreszcie Telewizja Polska musi ścigać się ze stacjami komercyjnymi o oglądalność, zapominając o misji? Czy jeśli dwie pozostałe stacje proponują ofertę mocno komercyjną, nie warto postawić na coś odmiennego, a przy tym również przebojowego, przyswajalnego i adekwatnego do klimatu sylwestrowej zabawy? To pytania retoryczne, ale mam wrażenie, że niestety nie dla wszystkich. Niech Andrzej Zaucha będzie drogowskazem i punktem odniesienia. Obecnie polska scena oferuje również sporo świetnej muzyki, której nie usłyszycie w Sylwestra w telewizji.

17


ANNATOMCZYK

FELIETON

extra urlop W TYM ROKU MAMY AŻ DWIE OKAZJE, ABY DODATKOWO ODPOCZYWAĆ PRZEZ PONAD TYDZIEŃ. W MAJU I GRUDNIU WARTO ZAPLANOWAĆ DNI WOLNE OD PRACY.

PRAWDZIWY MĘŻCZYZNA W czasach prehistorycznych polował na małe i wielkie zwierzęta. Budował prymitywne ziemianki, rozpalał ogniska. Znał niewiele słów. Pisał kamieniem po skale, nie używał dezodorantów ani nie połykał protein, przypuszczalnie był zarośnięty i okropnie brzydki, ale bardzo silny i męski! Taki prawdziwy mężczyzna! W starożytności XY poddawał się fali ekstremalnego wychowania. W modelu spartańskim dążył do bycia wojownikiem gotowym poświęcić życie dla ojczyzny, a cały proces reżimowego wychowania przechodził niemal od urodzenia. Nie było mowy o dysleksji, dysgrafii i dysortografii, odraczaniu służby wojskowej ani ściganiu się po lasach quadami. Z kolei jego starożytny odpowiednik z Aten umiał używać broni, grać na instrumentach i tańczyć. Potrafił prowadzić gospodarstwo, pracować w winnicy. Nie ustawiał się w kolejce po fast foody i nie spotykał się z białogłowami wyłącznie na fejsie. Dbał o równowagę ciała i ducha. Był wszechstronny. Multi Facet! W średniowieczu mężczyzna wzorowy był władcą, ascetą lub walecznym rycerzem. Nosił zbroję ciężką jak pół czołgu, ale dzielnie służył królowi. Nie popijał drinków ze słomki i nie uprawiał plażingu. Umiał doskonalić się w ubóstwie, choć z drugiej strony - prawie nigdy nie było go w domu... Prawdziwy facet epoki renesansu to istny ideał. Wykształcony, kulturalny i o wszechstronnych zainteresowaniach. Jako artysta – był niedościgniony! Bywał też poliglotą – znał łacinę i grekę, a czasem francuski, hiszpański i włoski. Dbał o piękną sylwetkę itd., itp., etc. Współczesny facet? - Tu przykład z Rzeszowa. Jadę wąską uliczką – z naprzeciwka jedzie ON. Zatrzymuje się swoim autem przed moim autem tak, że nie możemy się minąć. Wychylam się przez okno i proszę, żeby cofnął kilka metrów do zatoczki. – Odmawia. Żąda, bym ja cofnęła do „głównej”. Proszę go jeszcze raz i znowu słyszę: „NIE”. Trwa to chyba 20 minut. Twardo nie chce ustąpić! Jest nieskory do zgody ani nawet kompromisu. Mężczyzna XXI wieku jest mieszaniną męskich genów wielu epok - stwierdzam... Ten konkretny znał niewiele słów, przeważnie mówił: „nie”. - To miał z prehistorii. Twardo trzymał się przyjętych zasad – jak Spartanin. Walczył o swoje - jak średniowieczny rycerz. Jako człowiek renesansu interesował się wszystkim, tylko nie mną. Dlatego nie cofnął. W dążeniu do ściśle wytyczonego celu nic nie mogło mu stanąć na przeszkodzie, a już na pewno nie kobieta. Prawdziwy, mężny i wytrwały gość! Żeby go minąć, przejechałam niemal po płocie sąsiada.

18

PIERWSZA POŁOWA ROKU Luty i marzec niestety, ale trzeba przepracować. Kwiecień też nie jest „obfity” w wolne dni i leniuchować będziemy tylko 16 i 17 kwietnia ( Wielkanoc i Poniedziałek Wielkanocny). Za to początek maja zapowiada się o wiele lepiej. 1 maja – Święto Pracy – wypada w poniedziałek, a 3 maja – Święto Konstytucji 3 Maja w środę. Biorąc dodatkowo trzy dni urlopu (wtorek 2 maja, czwartek 4 maja i piątek 5 maja) zyskamy aż 9 dni wolnego. W czerwcu też nie jest najgorzej - 15 czerwca, czwartek wypada Boże Ciało. Jak co roku bierzemy wolne w piątek po Bożym Ciele i odpoczywamy 4 dni.

DRUGA POŁOWA ROKU W lipcu nie ma niestety żadnych dni wolnych ustawowo od pracy, ale zawsze możemy zaplanować urlop wakacyjny właśnie w tym miesiącu. W sierpniu czeka nas kolejne 4 dni wolne od pracy. 15 sierpnia – Święto Wojska Polskiego wypada w tym roku we wtorek. Wystarczy wziąć urlop w poniedziałek. Wrzesień i październik to zawsze pracowite miesiące, w firmach kończą się okresy urlopowe, dzieci wracają do szkoły, no i brak dni ustawowo wolnych od pracy sprawi, że trudno będzie odpocząć. Ale już w listopadzie w okresie Wszystkich Świętych (1 listopada, środa) możemy, biorąc dwa dni urlopu przedłużyć czas wolny do 5 dni. A biorąc 4 dni urlopu nawet do 9. Rekordowy pod względem wolnych dni może być grudzień. Boże Narodzenie (25 grudnia) wypada w poniedziałek. Drugi Dzień Świąt we wtorek, stąd biorąc 3 dni wolnego, możemy odpoczywać 10 dni i dotrwać tak do Nowego Roku 2018, który przypada w poniedziałek. Potem jeszcze 4 dni urlopu i mamy 16 dniowy odpoczynek. Pewnie niewielu pracodawcom tyle dni wolnych od pracy się podoba, ale warto pamiętać, że wypoczęty pracownik jest bardziej efektywny w pracy. Zatem planujcie i wykorzystujcie wolne, ile się da.


FELIETON

BARBARAŚWIĘCH

Fot. Archiwum Day&Night

SZTUCZNA INTELIGENCJA

DNI

USTAWOWO

WOLNE OD PRACY W 2017

Kwiecień

16 I 17 KWIETNIA (WIELKANOC) – NIEDZIELA I PONIEDZIAŁEK

Maj 1 MAJA (ŚWIĘTO PRACY) – PONIEDZIAŁEK 3 MAJA (KONSTYTUCJA 3 MAJA) - ŚRODA

Czerwiec 4 CZERWCA (ZIELONE ŚWIĄTKI) – NIEDZIELA 15 CZERWCA (BOŻE CIAŁO) – CZWARTEK

Sierpień 15 SIERPNIA (WNIEBOWZIĘCIE NMP) – WTOREK

Listopad 1 LISTOPADA (WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH) – ŚRODA 11 LISTOPADA (ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI) – SOBOTA

Grudzień 25 I 26 GRUDNIA (BOŻE NARODZENIE) – PONIEDZIAŁEK I WTOREK

IZA SZULC

Ostatnio przeczytałam, iż kilku naukowców z szanghajskiego uniwersytetu postanowiło zaangażować sztuczną inteligencję do działań na przecięciu kryminologii, antropologii śledczej w połączeniu z pseudonaukami sprzed ponad 150 lat, wedle założeń, których mózg i cechy twarzy miały bardzo różne znaczenia. Przykładowo rasa biała ma taką a nie inną mózgoczaszkę, więc ma taki a nie inny potencjał intelektualny, odpowiednie ustawienie nosa i ust to fizjonomicznie świadczy o tym i tamtym. Ważne w tym wszystkim jest to, żeby mieć z tyłu głowy to, że wedle takich dziewiętnastowiecznych parateorii pewne cechy fizyczne wpływały na to, kim jesteśmy oraz dokąd zmierzamy. To, co zrobili panowie z Chin jest jakimś takim dalekim echem tych bzdur. Otóż ich moduł sztucznej inteligencji dostał prawie 2 tys. zdjęć Chińczyków. Połowa z tych zdjęć była fotografiami przestępców, druga połowa - zwykłych obywateli. Następnie sztuczna inteligencja miała określić czy dana osoba jest przestępcą czy nie, na podstawie pewnych antropometrycznych wskaźników. Jak poradziła sobie sztuczna inteligencja? Z dokładnością do 89,5% potrafiła określić, czy ktoś jest przestępcą czy nie. Szokujące: w 9 na 10 przypadków sztuczna inteligencja twierdzi, że czyjaś twarz to dowód na bycie przestępcą i w dodatku ma rację. Płyną z tego różnorakie wnioski, a każdy bardziej przerażający od poprzedniego. Po pierwsze, to przekreślenie wielu, naprawdę wielu lat starań antropologii ogólnej, by nie kojarzyć jej z rasizmem. Otóż w podręcznikach antropologicznych od lat jest rozdział o rasizmie. Wyjaśnia on, że o ile prowadzi się różnorakie badania nad rasami subtypami rasowymi, to nie służą one żadnemu wartościowaniu, a po prostu temu, byśmy mogli dowiedzieć się różnych ciekawych rzeczy o tym, co to się genowo działo na terenach, z których pochodzimy. Dzięki Chinczykom powstało przerażające narzędzie, które spojrzy na kogoś i powie: tak, ten człowiek jest podejrzany, bo mi się jego facjata nie podoba. Niezależnie od tego czy dany człowiek faktycznie jest przestępcą czy, no co tu dużo mówić, jest po prostu brzydki. Pocieszający jest fakt, że Polska w tym względzie jest za Szanghajem daleko w tyle.

19


termy na

CZas

PODRÓŻE

WYJAZD W TATRY NIE OZNACZA TYLKO JAZDY NA NARTACH CZY SNOWBOARDZIE. PO POLSKIEJ, JAK I SŁOWACKIEJ STRONIE TYCH GÓR MOŻNA WYPOCZĄĆ W CIEPŁYCH BASENACH LECZNICZYCH. NA POPRAWIENIE NASTROJU I SAMOPOCZUCIA PO DŁUGIEJ ZIMIE POLECAMY WEEKEND W CIEPŁYCH WODACH.

Baseny z wodą termalną wyrastają w Polsce jak grzyby po deszczu. Kąpiele w nich to nie tylko przyjemność, ale także korzyść dla zdrowia. I frajda dla dzieci, a także dla dorosłych. W takie baseny najbogatsze jest Podhale.

(NIE) DO BANI

Jednym z najpopularniejszych miejsc w tym regionie są Termy Bania w Białce Tatrzańskiej. W obiekcie tym znajdują się trzy strefy: basenowa, saunarium oraz spa. Pierwsza z nich oferuje 14 basenów rekreacyjnych wewnętrznych i zewnętrznych, napełnionych wodą termalną o temperaturze 34 - 38°C. Woda wykorzystywana w Termie Bania pozyskiwana jest z głębokości 2500 metrów, a jej początkowa temperatura to 72°C. Baseny napełniono wodą która zawiera m.in. siarczki, krzemionkę, potas, wapń, magnez i żelazo. Podwyższona temperatura i lekko kwaśny odczyn ułatwiają wchłanianie przez organizm tych cennych substancji. Kąpiele w wodzie termalnej: obniżają poziom stresu, ułatwiają relaksację i przywracają równowagę psychofizyczną, poprawiają ciśnienie i przemianę materii, wspomagają proces odchudzania, eliminują bóle głowy i bezsenność, przyspieszają rekonwalescencję, eliminują schorzenia i niedoskonałości skóry, wyraźnie poprawiając jej wygląd. Dla dzieci przewidziano sporo atrakcji. Są brodziki ze strumykiem wodnym, minizjeżdżalnią, parasolem wodnym. Jest wodny plac zabaw z zabawkami interaktywnymi. A gdy zgłodniejecie można najeść się w barze mokrej stopy. Kto natomiast chce poleżeć i zrelaksować się, może skorzystać z leżanek wodno-powietrznych z widokiem na przepiękne Tatry. Więcej informacji na stronie www.termabania.pl

KAMERALNIE I INTYMNIE

Na trasie Zakopane – Nowy Targ warto zatrzymać się na chwilę w Termach Szaflary. To nieduży ośrodek, w skład którego wchodzą 4 baseny: 2 zewnętrzne i 2 wewnętrzne oraz brodzik dla dzieci z fontanną. Można tu korzystać z bogatej oferty hydromasażu: są bicze wodne, leżanki do masażu powietrznego, jeżyki i gejzery wodne, a także urządzenia do masażu karku wąskim i szerokim strumieniem wody. Są zjeżdżalnie, a nad częścią basenu rozciągnięta jest siatka do wspinaczki. Woda termalna jest zmineralizowana i ma korzystne działanie w dolegliwościach układu mięśniowo-stawowego i nerwicach oraz łagodzi objawy chorób skórnych i poprawia samopoczucie. Kąpiele w tej wodzie wspomagają także odchudzanie i pomagają przy bezsenności. Więcej informacji na stronie www.termyszaflary.com

NIE TYLKO KRUPÓWKI

Na obrzeżach Zakopanego zlokalizowany jest aquapark. Oprócz basenu rekreacyjnego i rekreacyjno-pływackiego jest tu basen geotermalny położony na tarasie, skąd z jednej strony rozciąga się widok na Giewont i Tatry Zachodnie, a z drugiej na Gubałówkę. Jest dzika rzeka z krętym korytem, przypominająca potok górski, bicze wodne, kaskady i leżanki podwodne - idealny relaks po męczących górskich wycieczkach. Dla odważnych są zjeżdżalnie, z których najdłuższa ma 166 metrów. Dzieci mają do dyspozycji brodzik. A gdy chcemy odpocząć po pływaniu i zabawach wodnych, możemy miło spędzić czas w pokoju relaksacyjnym, jacuzzi albo w którejś z licznych saun, pójść do kręgielni, kawiarni albo baru. Więcej informacji na stronie www.aquapark.zakopane.pl

20

U PODNÓŻA TATRY…

...czekają na nas Termy Bukowina Tatrzańska. Jest tu aż 12 basenów: 6 na zewnątrz, i 6 krytych. Baseny mają góralskie: „mocydełko” dla dzieci, duży rekreacyjny „bonior basisty”, „bulgotnik”, czyli basen z hydromasażami, „łozpolono Maryna” - basen w pobliżu sauny czy „cepersko płań”- pływacki basen zewnętrzny. Oprócz basenów mamy tu też rwącą rzekę dla dzieci, grotę solną, kompleks saun, centrum spa oraz wellness. Bogata oferta gastronomiczna ułatwia spędzenie w termach całego dnia. Bukowińskie wody idealne są dla osób zestresowanych, gdyż przywracają spokój i poprawiają kondycję psychofizyczną. Pomagają także w chorobach serca oraz zwalczaniu otyłości. Więcej informacji na stronie www.termabukowina.pl


PODRÓŻE

Fot. Archiwum Day&Night

Termy Chochołowskie to najnowszy obiekt tego typu na Podhalu. Oddany do użytku w ubiegłym roku swoim wyglądem i ofertą zachwyca turystów z Polski i z zagranicy. Mnogość atrakcji, duże baseny zewnętrzne, przylegające do nich trawiaste łąki oraz szum pobliskiej rzeki Dunajec – sprawiają, że można tu zapomnieć o troskach dnia codziennego. Niektóre atrakcje tych term to: 8 basenów whirpool z wodą termalną, basen whirpool z wodą solankową, 2 baseny zewnętrzne termalne z atrakcjami wodnymi (rwąca rzeka, dysze wodne, etc.), zjeżdżalnia pontonowa, tekstylna i nietekstylna strefa saun oraz beczki termalne – jacuzzi z surową, siarkową wodą termalną. Na wygłodniałych czekają bar

floating innowacyjna metoda na pozbycie się stresu

i kawiarnia. Jest to idealne miejsce dla rodzin z dziećmi. Na najmłodszych czeka wiele udogodnień. Więcej informacji na stronie www.chocholowskietermy.pl

PO SŁOWACKIEJ STRONIE

Tuż za granicą, u naszych słowackich sąsiadów również można wspaniale wypocząć. Czekają tu m.in.: Liptowski Mikulasz (Liptovský Mikuláš) – Tatralandia, Beszeniowa (Bešeňová) - Gino Paradise, Poprad - Aquacity Poprad oraz Tatrzańska Łomnica - Aqua Relax w hotelu SOREA Titris.

Zebrała IZA SZULC

NA ŚWIECIE DZIAŁA JUŻ BLISKO PÓŁ TYSIĄCA OŚRODKÓW FLOATINGOWYCH. OD GRUDNIA RÓWNIEŻ W RZESZOWSKIM CENTRUM FLOAT MOŻNA WPROWADZIĆ SWOJE CIAŁO I UMYSŁ W STAN GŁĘBOKIEGO RELAKSU. Co to w ogóle jest floating? Floating (ang. float: unosić się, dryfować) to swobodne unoszenie się ciała w nasyconym roztworze wody i soli. Początki floatingu sięgają lat 50. i 60. ubiegłego wieku, kiedy to amerykański lekarz John C. Lilly zaprojektował pierwszą kapsułę deprywacji sensorycznej, w celu zbadania jak zachowuje się mózg pozbawiony wszelkich bodźców zewnętrznych. Działanie kapsuły oparte jest na zasadzie nieważkiego dryfowania. Floating, czyli innowacyjny relaks - korzyści dla ciała i umysłu Floating nie tylko redukuje stres i poprawia nastrój, uwalniając endorfiny. Swobodne unoszenie się w kapsule floatingowej zwiększa odporność, poprawia pamięć i koncentrację, ujędrnia skórę oraz przyspiesza regenerację po wysiłku fizycznym. Floating wspomaga leczenie bólów kręgosłupa oraz bólów reumatycznych i migren. Jest szczególnie polecany osobom cierpiącym na choroby krążenia. Regularne korzystanie z sesji floatingowych leczy stany depresyjne oraz pomaga pozbyć się zimowej chandry. Zaledwie jedna godzina floatingu odpowiada czterem godzinom snu!

Co oferuje centrum FLOAT Rzeszów? Pierwsze na Podkarpaciu centrum FLOAT zachęca designerskimi wnętrzami i obsługą na wysokim poziomie. Korzystając z sesji floatingowej można zapomnieć o wszelkich problemach i poczuć brak grawitacji w specjalnie do tego zaprojektowanych kapsułach R.E.S.T. Wypełniający wnętrze kapsuł roztwór leczniczy soli Epsom zapewnia odpowiednią wyporność, podobną do wyporności Morza Martwego. Dzięki temu uzyskujemy efekt unoszenia się w powietrzu, co wprowadza nas w stan odprężenia. Każda z kapsuł w centrum FLOAT Rzeszów umieszczona jest w specjalnie wyciszonym pomieszczeniu, by zapewnić Klientom maksymalny komfort. We wnętrzu kapsuł panuje stała temperatura, zbliżona do temperatury ciała. Zamontowano tam łagodne, błękitne oświetlenie, które w zależności od preferencji Klienta może zostać wyłączone. Po odbytej sesji floatingowej, można dodatkowo skorzystać z nowoczesnej sauny z panelami solnymi.

FLOAT Rzeszów ul. Dębicka 4A 35-503 Rzeszów tel.: 720 886 886 www.floatrzeszow.pl

21

PROMOCJA

NAJNOWSZE I CHYBA NAJLEPSZE


PODRÓŻE

SILNE KOBIETY SĄ NIEWĄTPLIWIE OGROMNĄ MOTYWACJĄ. A SIŁA JEST OGROMNYM ATRYBUTEM W STARCIU Z BEZMIAREM WYSOKICH GÓR. AMBICJA, KOBIECOŚĆ ODWAGA – TO WŁAŚNIE TE KLUCZOWE CECHY POMAGAJĄ EWIE SIETESKIEJ, KINDZE ZEMLIK, BEACIE WINIARSKIEJ, IWONIE MAJCHER, MAGDZIE KARNAS, PAULINIE DRAGAN, WERONICE TUREK I MARCIE PASIERBEK W SPEŁNIENIU NAJWIĘKSZEGO MARZENIA – ZDOBYCIU ACONCAGUI. CHOCIAŻ NA KONCIE MAJĄ NIEMAŁE OSIĄGNIĘCIA, WŚRÓD NICH M.IN. WYPRAWĘ W ALPACH I ZDOBYŁY GROSSGLOCKNER’A (3798 M. N.P.M.), NIE ZAMIERZAJĄ ZWALNIAĆ TEMPA, WRĘCZ PRZECIWNIE. JAK POKONAĆ SWOJE SŁABOŚCI I OSIĄGAĆ KOLEJNE, GÓRSKIE CELE? PYTAMY U ŹRÓDŁA.

zdobyć Aconcaguę

Wasze motto brzmi: „Góry są środkiem, celem jest człowiek. Nie chodzi o to, by wejść na szczyt, robi się to, aby stać się kimś lepszym”. Jakie zastosowanie w praktyce mają dla Was te słowa? Każde wyjście w góry to przede wszystkim spędzenie czasu z przyjaciółmi oraz doświadczenie, dzięki któremu możemy stawać się lepsze. Góry przez to, że są tak potężne, uczą pokory, ale pokazują też piękno natury. Pozwalają nam oderwać się od codziennego pędu, pozwalają trochę pokontemplować, podjąć refleksję. Dla nas to nie szczyt jest najważniejszy, ale droga do niego. Czasem bywa łatwiejsza, czasem trudniejsza i wtedy nabywamy najwięcej umiejętności. Pokonujemy swoje słabości, poznajemy siebie nawzajem i wspólnie staramy się rozwiązać napotkane problemy. W ten sposób każda z nas staje się lepsza, ponieważ dowiaduje się czegoś nowego nie tylko o sobie, ale też o drugim człowieku. Czy to właśnie czujecie? Zdobywanie szczytów wzbogaca Was wewnętrznie? Zdecydowanie tak. Góry uczą wielu rzeczy, ale przede wszystkim dają spokój i satysfakcję. Każdy zdobyty szczyt to satysfakcja z osiągniętego celu, ale często też z wygranej walki z samym sobą. Bo kiedy pogoda nie dopisuje albo pojawiają się inne trudności, to staramy się nie poddawać, odnaleźć wewnętrzny spokój, zmierzyć z problemem i ruszyć dalej. W ciągu jednego dnia można przeżyć całą gamę uczuć i różnych stanów: od radości i nieustanego uśmiechu po ogromne zmęczenie i chwilowe rozczarowanie. Jednak dla nas najważniejszą lekcją płynącą z gór za każdym razem jest lekcja pokory i cierpliwości, których tak trudno nauczyć się na nizinach. Dlaczego akurat Aconcagua stała się Waszym życiowym celem? Przede wszystkim dlatego, że jest to dla nas wyzwanie, trudne, ale osiągalne. Wymaga wielu działań i wytrwałości, a to jest nasza wspólna cecha: wytrwale dążymy do obranych celów. Chcemy krok po kroku zrealizować wspólne marzenie. Podbiłyście Tatry. Kiedy rozpoczęła się Wasza przygoda, a zarazem miłość do gór? Trudno wskazać jeden moment, ponieważ niektóre z nas mają do czynienia z górami od dziecka, a niektóre zaraziły się tą miłością dopiero na studiach. Za to łatwo możemy określić moment, w którym zaczęła się

22

nasza wspólna przygoda, bo poznałyśmy się na sekcji wspinaczkowej. Wspólne treningi i wspólna chęć działania przełożyły się na pasję górską. Ambicja-Kobiecość-Odwaga, to najczęściej wymieniane przez Was cechy charakterystyczne, a także początek wyrazu, który jest kwintesencją projektu (AKO-Aconcagua). Dlaczego akurat na te czynniki kładziecie największy nacisk? Wszystkie te czynniki są odzwierciedleniem naszego charakteru. Ambicja to stawianie sobie nowych celów i wyzwań, zaś odwaga jest nam potrzebna, by je osiągnąć. W tym wszystkim nie zapominamy o naszej kobiecości, która jest połączeniem zarazem siły i delikatności. Tym wszystkim kierujemy się w życiu, nie tylko w górach. Ambicja, Kobiecość i Odwaga towarzyszą nam na co dzień. Sprawiają, że nie poddajemy się i każdą porażkę zamieniamy w sukces! Wasz team składa się wyłącznie z kobiet, to celowy zabieg? Jak udało Wam się odnaleźć siebie nawzajem i zjednoczyć w tak nietypowym celu? Nie było to celowe. Tak wyszło (śmiech). Wydaje nam się, że obecnie kobiety bardziej niż mężczyźni poszukują nowych doznań i dlatego łatwiej nam się zmobilizować. Poza tym, my kobiety czujemy potrzebę dzielenia się swoimi osiągnięciami, a razem można więcej! Tak jak wspomniałyśmy wcześniej, połączyła nas wspólna pasja, którą jest wspinaczka. Od niej rozpoczęła się nasza przygoda. Najpierw wspólne treningi, później wypady w góry, a następnie powstał pomysł bloga i zdobycia Aconcagui. Wasze największe osiągnięcia i sukcesy, które stanowią również przygotowanie do spełnienia Waszego największego górskiego marzenia? Jesteśmy w trakcie zdobywania Korony Gór Polski. Chodzimy też


góry

przez to że są tak potężne

dla nas również wspinanie w skałach. Jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że skały mamy„pod nosem” i nie potrzebujemy dużo czasu na zorganizowanie się. Jakimi radami obdarzyłybyście naszych Czytelników, chętnych by rozpocząć swoją przygodę z górami? Trzeba mierzyć siły na zamiary, pamiętać, że nie czas i tempo są najważniejsze. Na samym początku ważne jest dobranie sobie odpowiednich celów, żeby szybko się nie zrazić. Często wybierając strome podejścia, trzeba liczyć się z tym, że wędrówka może być zbyt męcząca. Dlatego zaczynając przygodę z górami, warto wybrać łagodne podejścia i krótsze trasy. My w szczególności polecamy Połoniny w Bieszczadach. Warto też pamiętać, że góry wymagają wysiłku fizycznego, ale to z niego przychodzi siła, a poczucie siły rodzi przyjemność. Zdobywanie szczytów to także ryzyko związane z niebezpieczeństwem wynikającym np. z warunków atmosferycznych. Co jest dla Was największą przeszkodą podczas wspinaczki? Rzeczywiście, chodzenie po górach niesie ze sobą pewne ryzyko, związane szczególnie ze zmiennością warunków atmosferycznych. Należy jednak odpowiednio się przygotować, sprawdzić prognozę, z rozwagą podejmować decyzje co do trasy, ewentualnego odwrotu, niezbędnego wyposażenia (szczególnie w zimie) i to wystarczy, by zminimalizować ryzyko. Nie lubimy wędrówek w deszczu. Niską temperaturę czy śnieg jesteśmy w stanie znieść, ale podczas deszczu w ciągu 5 minut wszystko jest mokre, plecaki 2 razy cięższe i przez to wędrówka jest męcząca fizycznie i psychicznie. Ponadto robi się ślisko i trzeba uważać, żeby nie nabawić się kontuzji.

uczą pokory

Fot. Archiwum AKO

ale pokazują też piękno natury

Propagujecie również bieganie. Czy na tym polu działacie zawodowo czy raczej hobbystycznie? Bieganie jest dla nas przyjemnością i podobnie jak zdobywanie szczytów kształtuje siłę naszego charakteru. Trening to również świetny sposób na rozładowanie stresu i napięcia po całym dniu pracy! Traktujemy to bardziej hobbystycznie. Choć lubimy też podejmować związane z bieganiem sportowe wyzwania. Obecnie jedna z nas chce przebiec maraton w Gdańsku, a także ultramaraton Podkarpacki na trasie 52 km. W tamtym roku w Rzeszowie niektóre z nas przebiegły swój pierwszy półmaraton. Świetny bieg i rewelacyjna atmosfera! Rozmawiała MARIOLA SZOPIŃSKA

23

PODRÓŻE

dużo po Tatrach. Szczególnie zakochałyśmy się w zimowych warunkach. Niektóre z nas były w Alpach i zdobyły Grossglockner’a (3798 m. n.p.m. ) – najwyższy szczyt Austrii oraz Maromolade (3343 m.n.p.m.) – najwyższy szczyt Dolomitów. Niektóre mają też za sobą trekking po Kaukazie. Przygotowaniem jest


PODRÓŻE

FIRST LAST? CZY

ZIMA DAJE NAM JESZCZE O SOBIE ZNAĆ, A REKLAMY TELEWIZYJNE BIUR PODRÓŻY JUŻ KUSZĄ PIERWSZYMI OFERTAMI WAKACYJNYMI NA SEZON  2017.  WYKUPUJĄC WYCIECZKĘ „FIRST MINUTE” MOŻEMY  ZAOSZCZĘDZIĆ NAWET DO 20 PROC. PODSTAWOWEJ CENY. ALE CZY MOŻNA  ZAPLANOWAĆ  WYJAZD PÓŁ ROKU WCZEŚNIEJ? PLANOWANIE I CZEKANIE

Do kogo skierowane są oferty first minute? Po pierwsze do tych osób, które lubią z góry mieć zaplanowany czas na kilka miesięcy do przodu. Po drugie do tych, którzy w pracy muszą dużo wcześniej zadeklarować, kiedy wybierają się na urlop i po trzecie do rodzin z dziećmi. First minute gwarantuje, że znajdziemy wycieczkę w preferowanym dla nas terminie, wybranym hotelu, a także w odpowiednim pokoju hotelowym. Na wycieczki first minute zazwyczaj decydują się rodziny z dziećmi. Odpowiednio wcześniej zabukowany hotel dysponuje jeszcze wieloma pokojami rodzinnymi, np. dla dwóch osób dorosłych i dla dwójki dzieci, a nawet więcej. Rezerwując taki pobyt w lutym lub marcu możemy mieć pewność, że znajdziemy wiele atrakcji dla najmłodszych, jak animacje, parki wodne czy wycieczki fakultatywne. Ponadto takie oferty często w tym okresie posiadają obniżki sięgające nawet 20 proc. Decydując się na skorzystanie z takiej opcji, należy zwrócić uwagę na to, czy oferta zawiera gwarancję niezmienności ceny. Wadą takiego urlopu jest też to, że w ciągu kilku miesięcy, kiedy oczekujemy na wyjazd, może wydarzyć się coś niespodziewanego, co uniemożliwi podróż lub sprawi, iż nie będziemy już tam chcieli jechać.

Fot. Archiwum Day&Night

LAST TEŻ SIĘ OPŁACA, ALE...

Z jednej strony biura kuszą niższymi cenami na zbliżające się wakacje, ale z drugiej strony kto wie, co będzie za te kilka miesięcy? Czy nie wydarzy się coś co zrujnuje wakacyjny budżet, np. naprawa auta czy remont mieszkania? Last minute ma też wiele zalet. Ale trzeba być przygotowanym na spontaniczność, opłatę „z góry” za całą wycieczkę i na spakowanie się w ciągu kilku dni, a nawet kilkunastu godzin. Decydując się na tę opcję możemy mieć małe pole wyboru hotelu czy pokoju. Ale za to możemy zaoszczędzić nawet do 50 proc.

HITY LATA 2017

Zdaniem biur podróży Polacy będą szukali w tym roku miejsc wakacyjnych na terenie Unii Europejskiej. Najchętniej wybierane kierunki to Grecja (ze względu na klimat, krótki lot samolotem), Chorwacja (możliwość własnego dojazdu i mnogość kwater prywatnych w przystępnych cenach) oraz Hiszpania. Coraz chętniej odwiedzamy też Bałkany, czyli Albanię, Czarnogórę, Bośnię i Hercegowinę oraz Słowenię. Hitem cenowym w stosunku jakości do ceny jest Turcja. Ceny wyjazdów do kurortów w tym państwie drastycznie spadły, można kupić takie wycieczki o 50 proc. taniej niż np. do Hiszpanii. Egipt również powoli odzyskuje turystów. Jednak wybierają oni kurorty z dala od Kairu.

IZA SZULC 24


PROMOCJA

Najprostsza droga do nowej łazienki i energooszczędnego domu CZY ZASTANAWIALIŚCIE SIĘ, ILE CZASU SPĘDZACIE W SWOJEJ ŁAZIENCE? PRZECIĘTNIE – GODZINĘ W CIĄGU DNIA, CO PRZY CZTEROOSOBOWEJ RODZINIE DAJE PRAWIE 2000 GODZIN ROCZNIE, DLATEGO KAŻDY Z NAS POŚWIĘCA TEMU MIEJSCU BARDZO DUŻO UWAGI. DOBRE ZAPLANOWANIE WNĘTRZA ŁAZIENKI I DOBÓR WYPOSAŻENIA SPĘDZA NIEJEDNEMU Z NAS SEN Z POWIEK.

Salon Elements w Rzeszowie to miejsce, gdzie znajdziemy produkty najwyższej jakości i doradztwo na najwyższym poziomie – informuje pani Beata Dziubkiewicz - Świeboda, szefowa salonu. – W naszej ofercie posiadamy wszystko to, co jest niezbędne do kompleksowego wyposażenia łazienki i nie tylko. Mam tu na myśli energooszczędne ogrzewanie, odnawialne źródła energii, systemy wentylacyjno - klimatyzacyjne, centralnego odkurzania, uzdatniania i oczyszczania wody – czyli szeroko pojętej techniki domowej. Co nas wyróżnia na rynku? Nasze motto „Najprostsza droga do nowej łazienki i energooszczędnego domu” w pełni oddaje sposób obsługi w Salonie Elements. Każdy klient traktowany jest indywidualnie i wyjątkowo. Podczas rozmowy przy dobrej kawie poznajemy potrzeby i oczekiwania oraz przedstawiamy takie rozwiązania, aby Państwa dom i łazienka były miejscami, w których będziecie się czuli doskonale.

BEATA DZIUBKIEWICZ - ŚWIEBODA - szefowa salonu

Współpracujemy z liczną grupą sprawdzonych architektów i instalatorów z wieloletnim doświadczeniem oraz naszym doskonale wyszkolonym działem technicznym, więc nasz Klient może liczyć na kompleksową obsługę od zaprojektowania poprzez dobór produktów, aż po realizację.

VIGOUR WHITE ZDOBYWA NAGRODY I UZNANIE Tytuł "Special Mention" (tłum.: "Specjalne Wyróżnienie") dla armatury i umywalki z kolekcji Vigour white w konkursie German Award 2017 Wyróżnienie w kategorii "Przestrzeń łazienki" w konkursie DOBRY DESIGN 2017 dla wanny owalnej wolnostojącej Vigour white

Kolejnym aspektem wyróżniającym nas na rynku wyposażenia łazienek jest tworzenie nowych kolekcji i linii produktów. Marka Vigour linia WHITE prezentuje najnowszy trend w designie – soft puryzm, czyli puryzm w wersji złagodzonej, subtelnej, który jest idealnym stylem wyposażenia łazienek XXI wieku. Zaokrąglone formy ułatwiają spływanie wody, co pozwala na bezproblemowe utrzymanie czystości, a ich estetyka uspokaja nas, koi nerwy i łagodzi stres. W takiej łazience można zrelaksować się po ciężkim dniu. To jednocześnie idealny towarzysz, by w harmonii rozpocząć dzień. Linia White zdobywa coraz szersze uznanie wśród klientów i ekspertów z branży. W tym roku nasza wanna Vigour White zdobyła wyróżnienie w konkursie Dobry Design 2017, a wieszak pierścieniowy i bateria wannowa White znalazły się w gronie nominowanych do tej prestiżowej nagrody. Produkty marki Vigour są dostępne jedynie w naszych salonach – wspomina Beata Dziubkiewicz – Świeboda.

JUSTYNA WOJTOŃ - doradca klienta

W Salonie Elements prezentujemy najnowsze rozwiązania designerskie, ekologiczne i techniczne, np. miski WC z funkcją bidetu, baterie kuchenne serwujące wodę gazowaną, grzejniki z funkcją nagłośnienia oraz wiele innych. Idąc za trendami oferujemy wyposażenie łazienki w wybranym przez Państwa stylu.

Zebrała JOLANTA CZUMA

Salon Łazienek, ul. Trembeckiego 5B Rzeszów, tel. 17 8723763 e-mail: rzeszow@elements-show.pl www.elements-show.pl

25


LIFESTYLE

t. A Fo N m Day& ight iwu rch

WIRTUALNY ŚWIAT

Z badań prowadzonych przez portale randkowe wynika, że w ostatnich latach tendencja korzystania z tego typu platform znacznie wzrosła, co świadczy o niewątpliwym sukcesie oraz zapewne w pewnym stopniu – skuteczności serwisów randkowych. Na taką sytuację wpływ ma wiele czynników, wśród których warto wymienić współczesne gigantyczne tempo

INTERNET DAJE NAM NIEOGRANICZONE MOŻLIWOŚCI. W SIECI MOŻEMY ROBIĆ ZAKUPY, SŁUCHAĆ MUZYKI, KSZTAŁCIĆ SWOJĄ WIEDZĘ W WYBRANEJ TEMATYCE, A TAKŻE… RANDKOWAĆ. BUDZĄCE  SPORO  KONTROWERSJI PORTALE RANDKOWE Z ROKU NA ROK ZYSKUJĄ CORAZ WIĘKSZĄ  POPULARNOŚĆ.  CZY SĄ  SKUTECZNE?  CZY  GWARANTUJĄ  NAM  ODNALEZIENIE TEJ DOSKONALE DO NAS DOBRANEJ  DRUGIEJ  POŁÓWKI?

miłość życia, presję kariery i życia w szczęśliwym związku. Chcemy mieć wszystko na raz. Portal randkowy to w końcu doskonały sojusznik zabieganego singla, którego doba jest tak przepełniona, że brakuje czasu na długie miłosne podchody. Serwisy randkowe teoretycznie skupiają ludzi, którzy zalogowali się tam w jednym, wspólnym celu: znalezieniu miłości, nawiązaniu nowej znajomości, z której być może zrodzi się coś poważniejszego lub niewinnego flirtu, który z czasem może przeobrazić się w stały związek. Kilka kliknięć i mamy dostęp do całej bazy kontaktów. Dodatkowo mamy możliwość ustawienia swoich osobistych preferencji dotyczących poszukiwanego partnera/partnerki, takich jak wiek, wykształcenie, zainteresowania czy też preferencje związane z wyglądem. Internet oszczędza czas, jednak takie poszukiwania, a co za tym idzie – potencjalne spotkanie z osobą poznaną w sieci wymaga odwagi. W końcu nigdy nie mamy pewności, czy nasz wybranek bądź wybranka „lekko” nie podkoloryzował/a faktów związanych ze swoim wyglądem zewnętrznym, nie dodała sobie wzrostu czy też nie odjęła wagi. Wśród portali randkowych prym wiodą m.in. Tinder, czyli smartfonowa aplikacja, która pozwala na skojarzenie ze sobą dwóch osób przebywających w promieniu max. 160 km od siebie. Na jej punkcie oszalał dosłownie cały świat, a konta założyły także gwiazdy, wśród nich Katy Perry, Lindsay Lohan, Lily Allen. Statystyki mówią same za

26

sieci

siebie – z aplikacji dziennie korzysta ponad 10 milionów aktywnych użytkowników. Po założeniu konta na Tinderze, aplikacja automatycznie pobiera dane z konta założonego na Facebooku. Jak wyrazić aprobatę dla konta należącego do innego użytkownika? Wystarczy kliknąć słynne zielone serduszko. Jeśli druga osoba odwzajemni ten ruch, następuje „match”, w wyniku którego Tinder udostępnia obu użytkownikom okienko przeznaczone do wirtualnej rozmowy. Oprócz Tindera popularne są także serwisy, takie jak Sympatia.pl, eDarling.pl czy też mniej znane flirciak.pl, randki24.pl, swatka.pl, mydwoje.pl czy dedykowany wyłącznie osobom wierzącym – przeznaczeni.pl lub platforma skupiająca singli wychowujących dziecko – zakochanyrodzic.pl. Co łączy wszystkie te serwisy? W rolę kupidyna z miłosnymi strzałami wcielają się programiści, którzy swoje „cele” wybierają na podstawie przedstawionych parametrów.

SIEĆ VS. REAL

kowo mamy pewność, że rozmawiamy faktycznie z dokładnie tym człowiekiem, którego widzimy, co jest niekoniecznie tak oczywiste podczas wirtualnych kontaktów. Nie sposób nie zastanowić się, czy istnieje płaszczyzna, na której randkowanie w sieci góruje nad tym tradycyjnym spotykaniem w „realu”. Na pewno tak. Jednym z takich czynników jest szybko dokonana ocena wizualna, której nie unikniemy w kontakcie na żywo z drugim człowiekiem. Sami również to robimy. W pierwszym zetknięciu z drugą osobą oceniamy właśnie po wyglądzie. I nie ma w tym nic dziwnego, bo w końcu wizualna strona naszego potencjalnego rozmówcy jest pierwszą rzeczą, jaką odbieramy w zetknięciu na żywo. Dopiero później mamy szansę poznać intelektualne zasoby naszych interlokutorów. Pomimo iż profile randkowe zaopatrzone są w zdjęcia, jak powszechnie wiadomo nierzadko mają one niewiele wspólnego z rzeczywistym wyglądem użytkowników sieci. Randko-

Zalet tradycyjnego spotkania w świecie realnym jest z pewnością wiele. Wśród nich głównie niezastąpiony, fizyczny kontakt, w którym mamy szansę poznać nie tylko język pisany, ale także ten niewerbalny, po którym w końcu sporo można się dowiedzieć na temat drugiej osoby. Dodat-

czyli fenomen portali

randkowych

wanie w sieci umożliwia nam wcześniejsze zapoznanie wnętrza drugiej osoby, oczywiście pod warunkiem, że to co podaje na swój temat jest prawdziwe. Niepewności tej nie da się uniknąć jednak również w spotkaniu na żywo. Zalet w nawiązywaniu kontaktów przez Internet z pewnością doszukają się także osoby nieśmiałe, którym rozmowa tradycyjna sprawia niemałe trudności. Jak powszechnie wiadomo „najtrudniejszy pierwszy krok”, a ten wykonany z poziomu klawiatury z pewnością będzie mniej stresujący. Internet daje również możliwość na zapoznanie osoby z zupełnie nowego, niedostępnego dla nas na co dzień środowiska, co z kolei ma zarówno swoje plusy, jak również minusy. Jednakże - każdy kto korzysta z portali randkowych – robi to na własną odpowiedzialność.

„Portal randkowy to w końcu doskonały sojusznik zabieganego singla, którego doba jest tak przepełniona, że brakuje czasu na długie miłosne podchody”

MARIOLA SZOPIŃSKA


PROMOCJA

MIŁOŚĆ

malowana

nami

Walentynki. Jednoznacznie kojarzą się z kolorem czerwonym i sercami, które zdobią w połowie lutego niemal każdą sklepową witrynę. Przechodzimy obok nich i sami nastrajamy się na pozytywne walentynkowe emocje. W ten dzień warto zaskoczyć bliską osobę nietuzinkowym pomysłem. Nasz typ to balony! Balony pomimo tego, że to klasyk, nabierają coraz ciekawszych form, a pomysły kreacji balonowych są wręcz niezliczone. Bukiet balonowy daje mnóstwo możliwości: walentynkowy bukiet z balonów - serduszek, bukiet z prostych kolorowych baloników - takie prezenty coraz częściej wypierają tradycyjne bukiety kwiatowe, ze względu na trwałość i niezliczone możliwości. Chcąc zaskoczyć swoją drugą połówkę wystarczy wypełnić pokój czerwonymi balonami w kształcie serca. Balony to również niezastąpiony element dekoracyjny. Jeżeli chcecie, żeby Wasz sklep, galeria czy kawiarnia zyskały niepowtarzalny klimat, bez względu na to czy potrzebujecie zbudować nastrój małej przytulnej kawiarenki czy to samo zadanie stawia wielkie centrum handlowe, balony nadadzą się wyśmienicie. Serduszka z helem i niewielkie serca balonowe pod sufitem czy na ścianach,

czerwone bramy z balonów w kształcie serca, kolumny z sercami, duże serca balonowe, czy też czerwono-różowe girlandy. Wszystkie te kompozycje i wiele więcej najdziecie w sklepie Balloo. Balloo to rzeszowska firma, która stawia na jakość produktu i jakość wykonania, a gdyby to właśnie walentynki 2017 stały się okazją do zaręczyn, Ballo podpowiada hit dekoracyjny sali weselnej, czyli połączenie dekoracji balonowo – kwiatowej. „Nafajniejsze w naszej pracy jest to, że ogranicza nas tylko wyobraźnia i tak powstały balony w połączeniu z żywymi kwiatami". Będzie to hit dekoracji weselnych w najbliższych sezonach. Pomysł przywiązania do balonu girlandy z kwiatów zamiast tradycyjnej tasiemki to połączenie klasyki z nowoczesnością, które dodaje lekkości tego typu dekoracji. To również ciekawy motyw w sesjach plenerowych i narzeczeńskich – jeśli podejdzie się do tematu na luzie i spontanicznie, można z balonami poszaleć i wymyślić całkiem ciekawe ujęcia.

JOLANTA CZUMA Znajdź nas na

BALLOOART Tel. 605 597 600

27


w płynie

POTENCJAŁ NIEKTÓRYCH PRZYPRAW, OWOCÓW, WARZYW CZY ZIÓŁ DOSTRZEŻONO JUŻ W STAROŻYTNOŚCI. W KOŃCU DOBRZE PRZYRZĄDZONE NAPOJE, PRZYPOMINAJĄCE MIŁOSNY ELIKSIR ŚWIETNIE SPRAWDZĄ SIĘ W ROLI AFRODYZJAKÓW I BĘDĄ DOSKONAŁYM DOPEŁNIENIEM WALENTYNEK.

Według legendy miksturę tę najlepiej wypić dziewiątego dnia, dziewiątego miesiąca o godzinie 21:00, koniecznie przy zapalonych dziewięciu świecach lub dokładnie w Walentynki, również o godzinie 21:00. Napój ma magiczną, pobudzającą moc i świetnie sprawdza się w roli uzupełnienia walentynkowego deseru i jako afrodyzjak. Walentynki wymagają szczególnej oprawy, dlatego koniecznie zaopatrz się w składniki:

9 łyżek czerwonego wina, 9 kropli soku z malin, 9 kropli soku poziomkowego, 9 kropli wyciągu z wanilii, 9 liści bazylii, 9 goździków, 9 kawałków żeń-szenia Składniki włóż do wysokiego naczynia i dokładnie wymieszaj, najlepiej przy pomocy blendera. Eliksir wykorzystaj jako przystawkę lub uzupełnienie deseru lub dania głównego spożywanego w towarzystwie drugiej połówki.

Pobudzający płyn z lubczyku

Według ludowych podań i legend, lubczyk to roślina o niespotykanych właściwościach. W końcu nie bez powodu stosowany był jako środek przywracający siły witalne, a także zwiększający libido. Lubczyk już od stuleci wykorzystywany był także w przygotowaniach miłosnych wywarów. Liście świeżego lubczyku często wplatane były w ślubne wianki, co miało przynieść młodej parze szczęście, wzajemną wierność i oddanie. Lubczyk zawiera wiele cennych składników, m.in. olejki eteryczne, żywicę oraz kumaryny, które przyczyniając się do rozszerzania naczyń krwionośnych, wzmagają stan pobudzenia. Przygotowując miłosny eliksir koniecznie zaopatrz się w składniki:

¾ szklanki brandy, 4 łyżki świeżych nasion lubczyku

Fot. Archiwum Day&Night

FOOD&DRINK

Afro dyzjaki

Miłosny napój Wenus

Najpierw do naczynia wrzuć nasiona lubczyku, następnie zalej je brandy. Uzbrój się w cierpliwość, ponieważ potrzeba czasu, by ten miłosny eliksir osiągnął swoją moc. Odstaw napój na tydzień do ciemnego i chłodnego pomieszczenia. Upewnij się, że wywar będzie gotowy na walentynki, następnie podaj go drugiej połówce. Zniewalający efekt gwarantowany!

Romantyczny napar z hibiskusa

Piękny i nasycony kolor ciemnej czerwieni herbatki z hibiskusa to tylko jedna z wielu zalet tego niepozornego środka. Nie bez powodu w końcu nazywany jest czerwonym złotem faraonów. Lekko cierpki smak z pewnością znajdzie uznanie wśród podniebień, które nie przepadają za nadmierną słodyczą. Hibiskus ma nie tylko właściwości odmładzające, jest także świetnym antyoksydantem, oczyszcza organizm z toksyn, a także doskonale sprawdza się również jako naturalny afrodyzjak. Pełne działanie napoju będzie wyczuwalne po ok. 30 min. od wypicia. Składniki:

250 ml wody, 2 łyżeczki suszonych kwiatów hibiskusa Napar gotujemy na małym ogniu, stopniowo dodając niewielką ilość imbiru, kardamonu i wanilii. Po zagotowaniu napój jest gotowy do spożycia, możesz podać go zarówno w wersji na ciepło, jak również na zimno.

Brzoskwiniowa finezja

Owoce brzoskwini zwane także „piersiami Wenus” to jeden z najsilniejszych afrodyzjaków. Również egzotyczny ananas, słynący z niezwykle pobudzającego zapachu, jako źródło potasu i witamin z grupy B, wspomaga gospodarkę hormonalną zarówno kobiet jak i mężczyzn. Warto więc wykorzystać te soczyste owoce do przygotowania walentynkowego eliksiru miłosnego. Do przygotowania go potrzebne są:

3 brzoskwinie, 1 ananas, 50 g selera Do wysokiego naczynia włóż uprzednio pokrojone kawałki świeżego ananasa i brzoskwini, nastepne selera. Całość dokładnie zblenduj do uzyskania gładkiego płynu. Tak przygotowany napój przelej do ozdobnych kieliszków i ozdób listkami mięty. MARIOLA SZOPIŃSKA 28


Stopić czekoladę w misce umieszczonej nad garnkiem z gotującą się wodą, wymieszać. Truskawkę w miejscu szypułki nabić na wykałaczkę. Zanurzyć do 2/3 w czekoladzie. Odkładać truskawki na blachę wyłożoną woskowanym papierem do pieczenia i odstawić, aby czekolada zastygła.

Paella z owocami morza Składniki: 1/4 szklanki (60 ml) oliwy z oliwek 1 cebula, posiekana 2 ząbki czosnku, posiekane 1 czerwona papryka, posiekana 120 g kiełbasy chorizo, pokrojonej na kawałki 2 filety z piersi kurczaka, pokrojone na małe kawałki 350 g nieugotowanego ryżu Arborio 5 szklanek (1,2 litra) bulionu drobiowego 1/2 szklanki (120 ml) białego wina 1 gałązka świeżego tymianku 1 szczypta szafranu sól i pieprz do smaku 2 kalmary, oczyszczone i pokrojone na 2-3 cm kawałki 2 pomidory, posiekane 1/2 szklanki (75 g) mrożonego groszku 12 dużych krewetek, obranych i odżyłowanych 500 g muli, oczyszczonych i bez wąsów 1/4 szklanki (15 g) posiekanej natki pietruszki 8 plasterków cytryny do dekoracji

Menu

WŁASNORĘCZNIE PRZYGOTOWANA KOLACJA WALENTYNKOWA – TO NAJCZĘSTSZY SPOSÓB SPĘDZANIA TEGO WYJĄTKOWEGO ŚWIĘTA. JAKIE POTRAWY - AFRODYZJAKI PRZYGOTOWAĆ, ABY OCZAROWAĆ DRUGĄ POŁOWĘ? NA PEWNO NIE POWINNO ZABRAKNĄĆ CZEKOLADY I OWOCÓW MORZA.

Fot. Archiwum Day&Night

Składniki: 500 g świeżych truskawek 100 g ciemnej czekolady o zawartości kakao 70%

Na dużej patelni rozgrzać oliwę, dodać cebulę, czosnek i paprykę, chwilę podsmażać, cały czas mieszając. Dodać kiełbasę, kurczaka i ryż, smażyć przez 2-3 minuty. Dolać 3,5 szklanki bulionu i wino, dodać tymianek i szafran. Doprawić solą i pieprzem. Doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć ogień i gotować przez 15 minut, od czasu do czasu mieszając. Spróbować czy ryż jest już miękki - jeśli nie, to dodać jeszcze 1/2 szklanki bulionu. Gotować, od czasu do czasu mieszając, aż ryż będzie ugotowany. Dodać kalmary, pomidory i groszek. Gotować przez 2 minuty. Na wierzchu ułożyć krewetki i mule. Przykryć folią aluminiową i zostawić na 3-5 minut. Następnie folię odkryć i danie posypać pietruszką. Udekorować plasterkami cytryny i podawać.

IZA SZULC 29

FOOD&DRINK

Walentynkowe

Deser – truskawki w czekoladzie


30

STRADIVARIUS, 399 zł

SKÓRZANA MODA

ZARA, 199 zł

H&M, 399 zł

Walory skóry doceniono już w prehistorii, kiedy to skóry upolowanych zwierząt noszono pod różnymi postaciami, jako odzież, obuwie lub ze względu na doskonałą ochronę przed chłodem i wilgocią - część wyposażenia miejsca zamieszkania. Również rzemienie, wykorzystywane w tworzeniu narzędzi i broni wykonywano także ze skóry. W późniejszym czasie odkryte zostały tajniki konserwacji skóry, dzięki którym materiał ten stawał się jeszcze bardziej trwały i wytrzymały. Skóra jako materiał składa się ze związanych ze sobą włókien kolagenowych, na poszczególne włókna kolagenowe składa się do dwóch milionów fibryli. Skóra jest bez wątpienia materiałem szlachetnym i naturalnym, który w modzie wykorzystywany jest głównie na buty i torby, a także ubrania. Co ciekawe, skóra naturalna ze względu na swoje właściwości może wchłonąć ok. 30% wody, bez efektu przemoknięcia. Mimo że zamiennik eko nie posiada takich możliwości, jest również dobrą alternatywą na modowe akcesoria.

Skóra, zarówno w wersji naturalnej, jak również jako odpowiednik eko, w świecie mody obecna jest nieustannie od wielu sezonów. Jest to najlepszy dowód na to, że materiał ten jest niezwykle stylowy i przede wszystkim - ponadczasowy. Warto więc postawić zwłaszcza na skórzane klasyki. Na pierwszy ogień: nieśmiertelna ramoneska. Rockowa kurtka z charakterystycznym skośnym zamkiem doskonale sprawdzi się jako uzupełnienie stylizacji zarówno eleganckich, jak również tych mniej zobowiązujących. Klasyk z początkowym przeznaczeniem funkcjonalności jako kurtka motocyklowa, który swoją historię zawdzięcza firmie Shott, na przestrzeni ostatnich dekad na stałe zagościł w modzie codziennej. Mimo iż roi się od opinii, że skórzana ramoneska wraz z upływem lat utraciła swój pierwotny, rebeliancki charakter, projektanci ciągle zaskakują kolejnymi odsłonami tej nieśmiertelnej kurtki. Klasyczną ramoneskę z powodzeniem zestawisz z wąskimi jeansami i białym t-shirtem, koszulą w kratę, czy także białą elegancką koszulą i cygaretkami. Ramoneska świetnie odnajdzie się w towarzystwie szpilek, jak również balerin czy też tenisówek. Niezwykle kobiece i wyjątkowo charakterne są także wykonane ze skóry (naturalnej lub eko) spódnice. Na który krój warto postawić? W zależności od typu sylwetki wybierz wersję ołówkową, rozkloszowaną lub tę w linii A. Te fasony obecne są w modzie od lat i nic nie wskazuje na to, że miałoby to ulec zmianie. Skórzaną spódnicę z powodzeniem zestawisz zarówno z ulubionymi bluzkami, jak również sweterkami. By uniknąć zbyt wyzywającego charakteru stylizacji, wybierz długość sięgającą przed lub lekko za kolano. Świetną alternatywą dla zwykłych jeansów są dopasowane spodnie z eko skóry, które dodadzą szyku look’owi. Skóra lubi towarzystwo różnych faktur materiałów, dlatego dobierając do niej górę np. z koronki lub kaszmiru unikniesz modowej jednoznaczności. Jeśli nie przekonują cię ubrania ze skóry, postaw na klasyczne botki z naturalnej skóry, które posłużą ci lata i zestawisz je zarówno z sukienkami, jak również spodniami. Torebka to istotny dodatek, który towarzyszy nam niemal każdego dnia. Warto więc postawić na jakość. Te z naturalnej skóry to prawdziwy must have kobiecej garderoby. Jakością znacznie przewyższają torebki wykonane z eko skóry, a inwestując w klasyczny model, zyskujemy uniwersalny dodatek na długi czas.

MARIOLA SZOPIŃSKA

TOMMY HILFIGER, 749 zł

MODA

BADURA, 469 zł

SKÓRZANA HISTORIA

MODA NA SKÓRZANE UBRANIA I DODATKI TRWA W NAJLEPSZE JUŻ KOLEJNY SEZON. W KOŃCU MATERIAŁ TEN JEST PONADCZASOWY I Z POWODZENIEM MOŻNA NOSIĆ GO W RÓŻNEJ POSTACI, O KAŻDEJ PORZE ROKU. DODATKOWO, WYKORZYSTYWANY BYŁ PRZEZ CZŁOWIEKA OD ZARANIA DZIEJÓW. JAK NOSIĆ SKÓRĘ WSPÓŁCZEŚNIE?

ESPRIT, 339 zł

s o k r DRUGA



MODA

BLISKOSZYJNE OZDOBY POWRÓCIŁY DO ŁASK W WIELKIM STYLU I RÓŻNYCH POSTACIACH. NIEZWYKLE POPULARNE W LATACH 90. CHOKERY PRZEŻYWAJĄ MODOWE ODRODZENIE! ICH HISTORIA JEST ZASKAKUJĄCA I NIERZADKO SZOKUJĄCA. JAK NOSIĆ JE DZISIAJ?

Z HISTORII CHOKERÓW

Wielokrotnie dostawaliśmy już dowody na to, że moda wraca, a triumf chokerów, czyli bliskoszyjnych ozdób jest kolejnym z nich. Naszyjnik zapięty tuż przy szyi, niczym biżuteryjna obroża, występuje obecnie w różnej postaci, od rzemyków, przez welurowe paseczki czy też metalowe łańcuszki. Trend, który pamiętamy głównie za sprawą lat 90., tak naprawdę ma o wiele bardziej dalekosiężną historię, która bywa zaskakująca, a nawet szokująca. Narodzin tej mody można doszukiwać się już w XVIII w., co oznacza, że trend noszenia ozdobnej tasiemki na szyi ma ponad 200 lat. Początki tej mody są jednak dosyć mroczne. W czasach Wielkiej Rewolucji Francuskiej (1789-1799) takie ozdoby na szyjach nosiły francuskie arystokratki. Nie były to jednak działania bez znaczenia, wręcz przeciwnie – symbolizowały tzw. bale ofiar, czyli nic innego niż ceremonie, które organizowane były na cześć ofiar przewrotu kończącego rządy jakobinów. Zawiązana mniej więcej w połowie szyi gładka wstążka lub pasek, oznaczały solidarność ze straceńcami, którzy zginęli za sprawą gilotyny. Wysoko urodzone damy poprzez taki, jak mogłoby się wydawać – niepozorny dodatek, miały w zwyczaju wyrażać żałobę po zmarłych w ten sposób krewnych. Kolor wstążki również nie był przypadkowy. Najczęściej czerwony lub czarny, symbolizujący krew, która była wynikiem przecięcia ciała na dwie części. Chokery w historii pojawiały się także w mniej drastycznych kontekstach. Taką ozdobę możemy zobaczyć np. na szyi Kirsten Dunst w filmie „Maria Antonina” (2006) czy też na portrecie przedstawiającym księżnę Izabelę Czartoryską, choć w tym przypadku wstążka jest nieco grubsza, koloru białego i zawiązana na typową kokardkę.

CHOKERY WSPÓŁCZEŚNIE

Popularne obroże powróciły w wielkim stylu i święcą triumfy już kolejny sezon. Po ich buntowniczej odsłonie w latach 90., wróciły w nieco delikatniejszej, subtelniejszej, ale też bardziej różnorodnej wersji. Dawniej były atrybutem głównie nastolatek, - często stanowiły dodatek do popularnych w latach 90. gazet i magazynów młodzieżowych. Dziś noszą je również dorosłe kobiety i udowadniają, że w zależności od oprawy – choker może wyglądać stylowo i elegancko. Kluczem do sukcesu jest odpowiedni dobór stroju, gdzie obroża będzie nieszablonowym uzupełnieniem całości. Jeśli szukamy biżuteryjnego dopełnienia wieczorowej kreacji, warto postawić na grubszą obrożę w kolorze złota lub srebra.

ZOOM NA SZYJĘ

CHOKERY Fot. Archiwum Day&Night

Złote kolie były hitem wybiegów Sainta Laurenta, wyrafinowane modele można było zobaczyć także na pokazach Balmain. By uniknąć jednoznaczności w wieczornej stylizacji możemy zestawić grubszy choker z kilkoma delikatnymi łańcuszkami, które wprowadzą nutkę delikatności. Na co dzień najlepiej sprawdzą się delikatne łańcuszki lub rzemyki w minimalistycznym stylu, które dodadzą szyku nawet najbardziej casualowej stylizacji takiej jak jeansy i t-shirt. Tego typu ozdoby najlepiej będą prezentować się u posiadaczek łabędziej szyi i owalnej twarzy. Warto pamiętać, że mniej smukłe szyje będą dobrze wyglądać jedynie w cienkich chokerach. Te ozdoby optycznie pogrubiają szyję, dlatego przed zakupem chokera warto upewnić się, czy aby na pewno pełni funkcję ozdoby i nie odbiera uroku przytłaczając sylwetkę. MARIOLA SZOPIŃSKA


Zimą nie możemy narzekać na nadmiar słońca, dlatego warto dodać skórze blasku, za pomocą odpowiedniej pielęgnacji. Sporo zamieszania na tym polu wprowadziła moda na koreańskie rytuały pielęgnacyjne, które w swoim poradniku przybliżyła Charlotte Cho. Dziesięcioetapowa pielęgnacja koreańska z początku może wydawać się nieco abstrakcyjna, ale w rzeczywistości jej wykonanie zajmuje nie więcej niż 15 minut. Kluczem do sukcesu jest dobór odpowiednich dla naszej cery kosmetyków oraz systematyczność. Warto zaopatrzyć się w dobry olejek myjący – wcześniej kosmetyków na bazie oleju używaliśmy najczęściej do pielęgnacji włosów lub ciała, teraz sięgamy po nie również podczas pielęgnacji cery. Niezbędny jest także bezalkoholowy tonik, sprawdzony krem do twarzy i pod oczy, a także filtry, których powinniśmy używać o każdej porze roku. Hitem pielęgnacyjnym są także maseczki w płachcie, które mają zbawienny wpływ na stan naszej cery. Naturalny blask cery możemy wydobyć za pomocą makijażu, który z założenia jest bardzo subtelny, czyli niemal niewidoczny. Kluczem do sukcesu jest nałożenie rozświetlacza głównie na górne partie policzków (nad kością policzkową), grzbiet nosa oraz skronie. Najciemniejszy rozświetlacz w kolorze brązu nakładamy pod kością policzkową. Pamiętajmy, że kluczem do doskonałej cery jest odpowiednia i skrupulatna pielęgnacja, a nie ciężki makijaż, który ma za zadanie ukryć niedoskonałości cery.

MIEJ TO NA OKU

Obecny i kolejny sezon z pewnością nie należą do najspokojniejszych, jeśli mowa o trendach w makijażu oczu. Jednym z dowodów na to jest „Razor”, czyli graficzne podkreślenie oka fantazyjnie poprowadzoną kreską, np. wzdłuż dolnej linii rzęs, prowadzoną ku górze aż do końcówek brwi i w tym miejscu złamanej na powrót do kącika oka. Takie makijaże oglądaliśmy na wybiegach mody najsłynniejszych projektantów, w tym Emilia Pucciego. Makijażowy „kaleidoscope”, czyli wersja dla odważnych – to przede wszystkim rozmach, który wiąże się zarówno z makijażem oka w kolorach tęczy, kontrastowo ze sobą zestawionych cieni na dolnej i górnej powiece oka, a nawet artystycznie wykonanych na powiekach „kleksów”. Wszystkie chwyty dozwolone, warto jednak uważać, by nie uzyskać karykaturalnego efektu. „Stained” – czyli nowa wersja smoky eye, koniecznie w kolorach brązu, ma skupić uwagę właśnie na oczach, podczas gdy reszta makijażu pozostaje mocno stonowana, a wręcz – praktycznie niewidoczna. Do wykonania takiego makijażu potrzebne są cienie do powiek w przygaszonych odcieniach, które umiejętnie ze sobą zblendujemy – tak, by uzyskać delikatny, a zarazem charakterny look. Oprawą do tak umalowanych oczu są zadbane i podkreślone brwi. Moda lubi zaskakiwać, również w urodzie. Popularne czarne kreski na powiekach doczekały się sporej konkurencji… swojego odpowiednika w kolorze bieli. Okazuje się, że biała jaskółka na powiekach również potrafi doskonale podkreślić spojrzenie, a przekonaliśmy się o tym, oglądając pokaz mody Chanel podczas Paris Cosmopolite Metiers d’art 2016/2017, gdzie na powiekach modelek królował właśnie ten motyw. Ważne – decydując się na taki makijaż dokładnie wytuszuj rzęsy.

PAZNOKCIE, KTÓRE ZASKOCZĄ

Wielobarwność kojarzącą się z witrażami można przenieść również na płytkę paznokcia, a dowodem na to jest „Window nail art”. By wykonać taki manicure samodzielnie z pewnością potrzebny będzie cienki pędzelek do zdobień, kilka kolorów lakierów – w tym koniecznie czarny i dla ułatwienia – przycięta odpowiednio holograficzna tasiemka, która pomoże uzyskać wyjątkowy efekt. Jeśli o kolorach mowa – inspiracją do stworzenia wiosennego looku stały się także wielobarwne, poziome pa-

N OW

ZDROWIE&URODA

DOSKONAŁA CERA, O KTÓRĄ WARTO ZABIEGAĆ

y

SEZON W URODZIE NIEKTÓRE TRENDY URODOWE SĄ CHWILOWE, INNE NA STAŁE WPISUJĄ SIĘ W MAKIJAŻOWE RYTUAŁY CODZIENNE KOBIET. JEDNYM Z NICH JEST CZARNA KRESKA NA POWIECE, KTÓRĄ W NOWYM SEZONIE CZEKA POWAŻNA KONKURENCJA. URODOWYCH NOWOŚCI JEST JEDNAK ZNACZNIE WIĘCEJ. JAKIE KOSMETYCZNE TENDENCJE BĘDĄ RZĄDZIĆ W NOWYM SEZONIE?

Fot. Archiwum Day&Night

ski na paznokciach, które wykonasz, zaczynając od malowania kolorami począwszy od najjaśniejszego. Zostawiając kilka „niepomalowanych” pasków, czyli pokrytych lakierem bezbarwnym, uzyskasz efekt zbliżony do słynnego „Negative space”. „Cheeky blush” to zapowiadany hit we wzorach na paznokciach, które będą obowiązywać w 2017 roku. Cieniowany „rumieniec” w kolorze różu na bezbarwnych paznokciach z pewnością wygląda innowacyjnie, a do jego wykonania niepotrzebna jest spora ilość kolorów. By uzyskać rumiany gradient przypominający rumieniec, możesz wykorzystać gąbeczkę, która pomoże uzyskać cieniowany efekt. MARIOLA SZOPIŃSKA


PROMOCJA

ZABIEG KOREKTY OKOLICY UST TO SZEREG DZIAŁAŃ MAJĄCYCH PODKREŚLIĆ NATURALNĄ URODĘ TEJ CZĘŚCI TWARZY W SPOSÓB NA TYLE SUBTELNY I WYWAŻONY, BY OBSERWATORZY NIE DOPATRZYLI SIĘ TU INGERENCJI LEKARZA. TAKIE SĄ MOJE ZAŁOŻENIA - WYJAŚNIA DOKTOR EWA MIKUŁA, DERMATOLOG I LEKARZ MEDYCYNY ESTETYCZNEJ - CHODZI MI O HARMONIJNY WYGLĄD UST I TWARZY.

usta

idealne

Każda kobieta marzy o pięknych i ponętnych ustach. Czujemy się pewniejsze siebie, gdy mamy świadomość, że nasze usta są zadbane i odpowiednio wypielęgnowane, jednak nie zawsze jesteśmy zadowolone z ich wyglądu. Zapytaliśmy dr. Ewę Mikułę o to, w jaki sposób współczesna medycyna estetyczna może pomóc osiągnąć nam usta idealne.

Zabiegi w okolicy ust oferowane przez medycynę estetyczną wbrew pozorom nie należą do prostych. Wymagają one szczególnego wyczucia ze strony lekarza, popartego jego doświadczeniem. Osoba wykonująca zabieg ma wpływ na wiele cech ust, należą do nich: objętość, proporcje i kształt. W czasie zabiegu poprawiamy też wygląd sąsiednich rejonów, kącików ust i wargi górnej. Obowiązuje jednak indywidualne podejście do bardzo różnych problemów w tej okolicy. U młodszych osób i przy stosunkowo ładnych ustach podkreślam kontur, koloryt, poprawiam nawilżenie i wypełnienie ust. Przy asymetriach staram się nieco je korygować,

34

chociaż w większości przypadków najkorzystniej jest zachować ich naturalny kształt. U starszych osób pokazanie zanikającej wcześniej czerwieni wargowej powoduje ,,zgubienie '' zmarszczek palacza i nadaje twarzy wyrazu. W pośrednich przypadkach jest to zabieg prewencyjny, opóźniający oznaki starzenia tej okolicy. Oczywiście sugestie pacjentów również są brane pod uwagę, ale bardzo istotne są dwa elementy, które pozwalają zachować dobre proporcje. Po pierwsze górna warga powinna być wysunięta nieco przed dolna i po drugie trochę mniejsza od dolnej – wyjaśnia specjalistka. Na ostateczny efekt należy poczekać ok. 10 do 14 dni po zabiegu, bezpośrednio po wizycie mogą wystąpić obrzęki, drobne krwiaczki. Efekt powinien utrzymywać się od 6 do 12 miesięcy. Zabieg wypełnienia ust jest jednym z bardzo szerokiej oferty zabiegów medycyny estetycznej wykonywanych w Gabinecie Dermatologii i Medycyny Estetycznej przy ul. Zygmuntowskiej 12. Zaczynając od zabiegów z mezoterapii, poprzez zabiegi laserowe, toksynę botulinową, zabiegi z użyciem Nici Pdo, zabiegi z wykorzystaniem własnego osocza pacjenta /PRP/ po zabiegi uzupełniające lecznicze w różnych problemach skórnych. PRZED ZABIEGIEM

PO ZABIEGU

PRZED ZABIEGIEM

PO ZABIEGU

PRZED ZABIEGIEM

PO ZABIEGU

PRZED ZABIEGIEM

PO ZABIEGU

Gabinet Dermatologii i Medycyny Estetycznej - Ewa Mikuła ul. Zygmuntowska 12/3 35-030 Rzeszów, tel.: 600 829 186

www.dermatolog-mikula.pl


BARDZO CZĘSTO TRAKTUJEMY TRENING JAKO NIEPRZYJEMNĄ KONIECZNOŚĆ MAJĄCĄ NA CELU JEDYNIE REDUKCJĘ ZBĘDNYCH KILOGRAMÓW, ALE CO SIĘ DZIEJE, KIEDY ZMIENIMY ZUPEŁNIE NASZE PODEJŚCIE? CO, GDY POTRAKTUJEMY TRENING JAKO PRZYJEMNĄ ODSKOCZNIĘ OD CODZIENNOŚCI, UWIEŃCZONEJ ZASŁUŻONYM RELAKSEM? CO JEŻELI Z TRENINGU MAMY OKAZJĘ WYJŚĆ WYPOCZĘTE, SZCZĘŚLIWSZE, ZRELAKSOWANE I MĄDRZEJSZE – NIE TYLKO O WIEDZĘ Z DIETETYKI, ALE I Z NAJRÓŻNIEJSZYCH DZIEDZIN ŻYCIA, KTÓRA POZWOLI NAM CZUĆ I STAWAĆ SIĘ PIĘKNIEJSZYMI. odpowiednio ułożyć dietę. To również spotkania tematyczne oraz szkolenia z brafittingu, doboru kolorystyki, makeup´u, etc. To również miejsce relaksu po ciężkim dniu i intensywnym treningu.

JAKIE URZĄDZENIA ZNAJDZIEMY W STUDIO FIGURA?

Fot. MM SPOT

SWAN INFRA SHAPER na dobry początek, urządzenie idealne do kompleksowego modelowania sylwetki połączonego z kolagenową terapią światłem i systemem jonizacji. VACU SHAPER, czyli doskonała alternatywa dla bieżni, spalanie tkanki tłuszczowej przy 50% mniejszym wysiłku niż na tradycyjnym urządzeniu. ROLL SHAPER, czyli urządzenie, które poprzez masaż relaksacyjny uwalnia organizm z toksyn, spala tkankę tłuszczową oraz redukuje celllulit. LIMFODRENAŻ - kolejne urządzenie, które łączy w sobie masaż relaksacyjny ze spaleniem tkanki, redukcją cellulitu i usuwaniem zalegającej wody w organizmie. - ELEKTROSTYMULACJA - prąd o niskiej częstotliwości, stymuluje nasze mięśnie do pracy. ROWER POZIOMY dla pań, które chcą podczas ćwiczeń odciążyć odcinek lędźwiowy kręgosłupa oraz stawy kolanowe. Sauna INFRARED jest uwieńczeniem treningu połączonego z relaksem. Studio Figura Architektów łączy w sobie wszystkie cechy, które pozwalają nam przeobrazić ćwiczenia oraz zdrowy tryb życia w life style. To odpowiednio dobrane zestawy urządzeń dające Klientkom korzyści, których oczekują, a odpowiednio skonstruowane karnety, dopasowane do indywidualnych potrzeb Klientek to kolejny element sukcesu. Karnety będą w 100% skuteczne, gdy Klientka otrzyma wskazówki, jak

CZYM ZATEM RÓŻNI SIĘ STUDIO FIGURA ARCHITEKTÓW OD TRADYCYJNEJ SIŁOWNI? Specjalistyczny sprzęt mający na celu maksymalne przyspieszenie efektu, połączenie intensywnego treningu z relaksacyjnymi technikami. Specjalnie dobrana dieta (w cenie karnetu) połączona z pełną kontrolą, czyli co dwutygodniową analizą składu ciała. Różnorodne spotkania tematyczne. Studio Figura Architektów to nie siłownia, to Wasz styl życia, który daje nie tylko świadomość siebie, ale i piękną sylwetkę. To miejsce, do którego chce się wracać z przyjemnością.

Studio Figura Architektów

ul. Architektów 3A, 35-082 Rzeszów, tel.: 534 404 127 StudioFigura.rzeszow

35

PROMOCJA

studio figuraarchitektów

więcej niż treninig


Na początku roku Instytut Statystyczny Kościoła Katolickiego w Polsce opublikował wyniki badania dotyczącego religijnych praktyk w naszej Ojczyźnie. Po raz kolejny okazało się, że region, w którym żyjemy należy do tych, w których odsetek osób uczęszczających na msze święte jest najwyższy. W diecezji rzeszowskiej na niedzielne Eucharystie przychodzi 64,4 proc. katolików, a komunię przyjmuje 18,1 proc. Jest to drugi, po diecezji tarnowskiej, wynik w kraju. Na miejscu trzecim jest diecezja przemyska. Nawet bez tych wyników można powiedzieć, że wiara chrześcijańska oraz wartości z niej wynikające są bardzo ważne dla ludzi żyjących w naszym regionie. Podobne wnioski można rozciągnąć na całą Polskę i choć może praktykowanie wiary nie jest tak powszechne jak w diecezji tarnowskiej i na Podkarpaciu, to jednak katolicyzm ma ogromny wpływ na to co myślimy i jak żyjemy.

wiele innych elementów dewocyjnych. Czas Wielkiego Postu zdaje się być wypełniony po brzegi. Są kościoły, w których codziennie lub prawie codziennie można uczestniczyć w jakimś pasyjnym nabożeństwie.

postu

SMUTASY I PESYMIŚCI

My, Polacy, mówimy sami o sobie, że jesteśmy smutasami i pesymistami. Spotkania towarzyskie sprowadzają się często do narzekania. Zapytani o to, co u nas słychać odpowiadamy „Stara bida” albo „Oby nie było gorzej”. Rozmowy starszych osób wyglądają nierzadko jak konkurs na to, kto ma więcej chorób i kto się gorzej

GORZEJ Z WIELKANOCĄ

A jak u Polskich katolików wygląda świętowanie Wielkiej Nocy? Choć trwa ono dłużej, bo 50 dni, to jednak trudno znaleźć w czasie jego trwania specjalne nabożeństwa, w czasie których świętuje się zwycięstwo nad cierpieniem i śmiercią. W niektórych parafiach odprawia się tzw. drogę światła – nabożeństwo na wzór drogi krzyżowej, poświęcone Zmartwychwstaniu – ale są to rzadkie przypadki i zapewne większość Czytelników nawet nie słyszało o takim nabożeństwie, nie mówiąc już o uczestnictwie w nim. Inne nabożeństwa tego typu? Nie zanotowano. Radość wielkanocna? Słychać ją zwłaszcza w czasie procesji rezurekcyjnej, gdy pieśń „Wesoły nam dziś dzień nastał” jest śpiewana w takim tempie, że gdyby nie oczekiwanie na pachnącą swojską kiełbasę na stole, można by popaść w depresję.

POWAGA I JESZCZE RAZ POWAGA

Ktoś powie:„No dobrze, ale przecież Wielki Post trwa tylko 40 dni. Czy to aż tak mocno kształtuje nasze życie?”.

Fot. Archiwum Day&Night

PATRZĄC INACZEJ

GDYBY ZAPYTAĆ STATYSTYCZNEGO KOWALSKIEGO JAK SIĘ MA, ODPOWIE: „STARA BIDA” ALBO „OBY NIE BYŁO GORZEJ”. DLACZEGO MY – POLACY, JESTEŚMY TAK PESYMISTYCZNIE NASTAWIENI DO ŻYCIA? DLACZEGO ZAMIAST ŚWIĘTOWAĆ SUKCESY, CELEBRUJEMY PORAŻKI? DLACZEGO Z TAK WIELKĄ POWAGĄ I SMUTKIEM PODCHODZIMY DO OTACZAJĄCEJ NAS RZECZYWISTOŚCI?

czuje. Nie jest to oczywiście doświadczenie wszystkich, ale dość często można odnieść wrażenie, że jest w naszej polskiej mentalności coś, co zbyt mocno „każe” nam akcentować braki i niedoskonałości przy równoczesnym zapominaniu o zasobach i sukcesach.

SKĄD SIĘ TO BIERZE?

Przyczyn takiego stanu rzeczy jest pewnie wiele i trudno byłoby choćby dotknąć ich wszystkich w tym tekście, bo rzeczywistość jest bardzo złożona. Bez wątpienia są ludzie, którzy mają prawdziwe powody ku temu, aby narzekać i dzielić się z innymi swoim nieszczęściem. Tylko, czy ci właśnie ludzie to robią? Zostawmy ten problem na boku. Spróbujmy natomiast dostrzec jeden z czynników, który – jak się wydaje – ma ogromny wpływ na to, że tak bardzo lubimy koncentrować się na chorobach, cierpieniu i narzekaniu na to, czego nie mamy. Jaki to czynnik? To nasza pasyjna religijność. Mentalność pasyjna. Religia katolicka, a katolicyzm w Polsce bardzo w tym przoduje, kładzie ogromy akcent na przeżywanie Wielkiego Postu. Ten czas w kościele trwa 40 dni (nie licząc niedziel) i jest wypełniony licznymi nabożeństwami, w czasie których rozpamiętuje się mękę Chrystusa i współcierpienie Jego Matki. Mamy więc drogi krzyżowe, gorzkie żale czy choćby godzinki o Męce Pańskiej. Do tego dochodzą inscenizacje pasyjne zwane misteriami Męki Pańskiej oraz

36

z

Zgadza się. Czterdzieści dni to nieco ponad miesiąc, ale problem nie dotyczy tylko tego czasu. Spójrzmy jeszcze na to, jak katolicy zachowują się w kościele. Nie widać tam roześmianych twarzy osób, które przyszły się spotkać z Bogiem i tymi, których nazywają „braćmi i siostrami”. Brakuje radosnych pieśni, żart na ambonie należy do rzadkości. To widać nawet po strojach, w których dominują czernie, brązy i beże, bo człowiek udający się na nabożeństwo musi wyglądać poważnie… A głośna niedawno sprawa karmienia piersią dzieci przez matki w kościele? Wielu katolików uznaje to za nieprzystające do powagi miejsca… To dobrze, że religijność w naszym regionie ma się dobrze. To dobrze, że tylu ludzi uczęszcza na niedzielne msze i angażuje się w życie parafii. Możemy być z tego dumni. Pamiętajmy jednak o tym, że religijność kształtuje nasze życie. Wartości wynikające z czystego, czyli pozbawionego nieewangelicznych treści, chrześcijaństwa są dobre, piękne i bardzo ludzkie. Wystarczy tylko poprzestawiać akcenty, a nasze pesymistyczne nastawienie do rzeczywistości może się zmienić. Ze smutasów celebrujących porażki i prześcigających się w ilości chorób, które nam doskwierają, staniemy się ludźmi uśmiechniętymi, życzliwymi i pełnymi zapału. Takimi, którzy będą celebrować radość życia i świętować sukcesy, zarówno własne, jak i innych.

WIKTOR TOKARSKI


rok gadżeciarza w życiu

ART&DESIGN

nowy

Fot. Archiwum Day&Night

NOWE SMARTFONY, KONSOLE DO GIER, PŁASKIE TELEWIZORY, INTELIGENTNE LODÓWKI I SAMOCHODY Z NAPĘDEM ELEKTRYCZNYM I ZASIĘGIEM PONAD 700 KM. TAK ZAPOWIADA SIĘ GADŻECIARSKI ROK 2017. KAŻDY FAN NOWYCH TECHNOLOGII CZEKA Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NOWINKI, KTÓRE ODMIENIĄ JEGO ŻYCIE, ALBO – PO PROSTU – DODADZĄ WIĘCEJ PEWNOŚCI SIEBIE.

O tym, że my Polacy staliśmy się fanami nowinek technologicznych i że ten trend coraz bardziej się pogłębia, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Wpisujemy się w globalny trend i dobrze nam z tym. Rok 2017 zapowiada się pod tym względem bardzo ciekawie.

Niezły początek

Droga naklejka

W pierwszych dniach stycznia w Los Angeles odbyło się Consumer Electronics Show. Co roku prezentuje się na nim kilka tysięcy firm z całego świata. Są to zarówno znane marki, jak i małe start-upy, które próbują wejść na wielki rynek elektroniki. To właśnie tam przed laty zadebiutowały takie technologie jak CD, DVD czy choćby konsola do gier Xbox. Jakie ciekawostki zostały zaprezentowane tym razem? Przyjrzyjmy się kilku z nich.

Jesteście ciekawi, czy na CES zaprezentowano jakiś innowacyjny telewizor? Tak! I trzeba dodać, że był to jeden z hitów tegorocznych targów w Los Angeles. Mowa o telewizorze LG Signature W, którego ekran wykonany w technologii OLED ma grubość zaledwie 2,5 mm i jest przyklejany do ściany. Płaskie cudeńko ma zaledwie 77 cale i prawdopodobnie będzie kosztować dziesiątki tysięcy złotych.

All day&night

Ostatni produkt, o którym warto wspomnieć, trudno nazwać gadżetem, jednak z pewnością zainteresuje on wszystkich fanów nowych technologii. To FF 91, czyli pierwszy samochód Faraday Future – rodzinny crossover o sportowym zacięciu, konkurencja dla Tesli. Auto ma przyspieszać od 0 do 96 km/h w 2,39 s. Jego baterie ładują się w niecałą godzinę i wystarczają na przejechanie ponad 700 km.

Jednym z bardzo użytecznych sprzętów zasługujących na uwagę jest nowy laptop firmy LG. Nazywa się All Day Gram. Jak zapewniają producenci urządzenia model zaopatrzony w procesor Intel Core i3 oraz 13,3 calowy ekran ma pracować bez dodatkowego ładowania całe 24 godziny. Dodatkowym jego atutem jest waga. Wspomniany model waży niecały kilogram.

Smart kuchnia

Drugi gadżet, który ucieszy miłośników nowych technologii to inteligentna lodówka Samsung o nazwie Family Hub 2.0. Samsung konsekwentnie podnosi poprzeczkę instalując w swojej nowej lodówce kilka naprawdę użytecznych funkcji. W nowej wersji mamy dotykowy panel z aplikacjami ułatwiającymi komunikację domowników, kamery, które widzą, czego brakuje w lodówce, oraz zintegrowaną aplikację, która podpowiada co ugotować z produktów, które w smart lodówce jeszcze pozostały.

Nie tylko Tesla

Co jeszcze przed nami?

Targi CES to tylko świetne preludium do całego gadżeciarskiego roku. Teraz czekamy na premierę nowego Samsunga Galaxy serii S, jubileuszowego iPhona oraz nowej konsoli do gier Nintendo. Czekają nas też zmiany na Facebooku oraz nowe kierunki wyznaczone przez Microsoft. Jedno jest pewne, ten rok po raz kolejny będzie należeć do wielbicieli elektronicznych gadżetów.

WIKTOR TOKARSKI

37


RECENZJE

PŁYTA Metallica HARDWIRED… TO SELF-DESTRUCT

tHrash metal

Blackened Recordings, 2016 Ubuty w Sofixy (jak głosi legenda, pierwsze polskie obuwie sportowe na rzepy, produkowane w latach 80.), wystrojony w poszarpane gumowane jeansy oraz t-shirt z reprodukcją okładki Master Of Puppets zasiadłem do pisania recenzji najnowszego dzieła autorstwa przedstawicieli niegdysiejszej Wielkiej Czwórki thrash metalu. Czy mówię poważnie? Jak najbardziej, chociaż w kwestii ubioru rzeczywiście popuściłem nieco wodze fantazji. Zresztą wymienione artefakty i tak do niczego nie byłyby mi potrzebne, bo w pewnym sensie Matallica na swoim dziesiątym studyjnym albumie funduje słuchaczom thrash metalowy powrót do przeszłości, okraszony kilkoma wycieczkami na tereny, które dotychczas nie były przez kalifornijskich weteranów eksplorowane. Ale zaczyna się w niemal archetypicznym, znanym z debiutu stylu. Numer tytułowy to surowy thrash, niesiony przez prosty rytm oraz odznaczający się - w przeciwieństwie do większości utworów z Death Magnetic - nieskomplikowaną strukturą. Co trzeba odnotować, bo dalej już tak prosto nie będzie. Co nie znaczy, że będziemy mieć do czynienia z jakimiś niezwykle wyrafinowanymi formami kompozycyjnymi. Co to, to nie. I paradoksalnie to jest największym atutem Hardwired… To Self Destruct, że James Hetfield i spółka znaleźli złoty środek pomiędzy sztucznie nadmuchanymi ambicjami, a tym, co wychodzi im najlepiej. Przede wszystkim jednak słychać, że pomimo milionów na koncie, znowu im się chce grać i tworzyć. To zdumiewające, że nawet - będąca przedmiotem licznych szyderstw - perkusyjna indolencja Larsa Ulricha na tej płycie nie jest jakoś bardzo rażąca. Co więcej, kilka razy udało się wykreować naprawdę niezły groove, jak np. w Moth Into Flame czy Now That We’re Dead. Najlepsze wrażenie jednak robią utwory, gdzie klasyczne metallicowe rozwiązania udało połączyć się z czymś może nie do końca nowym, ale bez wątpienia charakterystycznym. I tak w Halo On Fire, a także (nawet w większej mierze) w Dream No More - słychać echa grunge’u spod znaku Alice In Chains. Natomiast w Atlas, Rise! nawet niezbyt wprawne ucho bez większych problemów stwierdzi obecność

KSIĄŻKA Marcel Woźniak BIOGRAFIA LEOPOLDA TYRMANDA. MOJA ŚMIERĆ BĘDZIE TAKA, JAK MOJE ŻYCIE. MG 2016 Kiedy prześledzi się całe życie Leopolda Tyrmanda, wydaje się ono pasmem niewiarygodnych sytuacji, nagłych zwrotów akcji i olbrzymiego szczęścia lub częstych ingerencji opatrzności. Począwszy od przeżycia II wojny światowej i wielokrotnego wychodzenia podczas niej ze śmiertelnych opresji, poprzez pionierskie działania na powojennej scenie jazzowej, wielki sukces „Złego”, a następnie ciężki żywot niepokornego pisarza w PRL-u, aż po relatywnie duży sukces odniesiony po wyemigrowaniu do Stanów Zjednoczonych i zostanie ojcem bliźniaków w wieku 60 lat. To materiał na film, podobnie jak fabuła „Złego” (w tym przypadku nawet na serial), ale zanim takowy powstanie, dobrze, że ktoś wreszcie pokusił się o kompleksowe opisanie życia jednej z najbarwniejszych postaci polskiej kultury XX wieku. Marcel Woźniak (rocznik 1984) postarał się o wiedzę z wielu źródeł, przede wszystkim ludzkich. Osadził opowieść o Leopoldzie Tyrmandzie w kontekście korzeni jego rodziny, które co jakiś czas wracają na różnych etapach życia twórcy opisywanych w książce. Są świadectwa żon, dzieci, przyjaciół. Jest ciekawa dokumentacja fotograficzna. Długo by opowiadać, ale najlepiej po prostu przeczytać opowieść o życiu Leopolda Tyrmanda, człowieka, którego niezwykle cenili i darzyli przyjaźnią Stefan Kisielewski, Zbigniew Herbert czy Sławomir Mrożek, a Marek Hłasko nazywał go „mistrzem”. Życie Tyrmanda to o wiele więcej niż mocno naciągane bikiniarstwo i kolorowe skarpety. Było w nim miejsce na jazz, kobiety, tenis, koszykówkę i boks, ale i sprawy fundamentalne To historia megalomana przepełnionego pasją, wolą walki i niezłomnym przekonaniem o obowiązku kształtowania kultury. Jego twórczość i osobowość przetrwały próbę czasu. Opisywana biografia, choć nie wolna od drobnych nieścisłości, które mam nadzieję zostaną poprawione w kolejnych wydaniach, zdecydowanie warta jest polecenia.

BARTŁOMIEJ SKUBISZ

38

patentów o dekadę wcześniejszych, tych z jakich słynie Iron Maiden. Here Comes Revenge zawiera natomiast udaną żonglerkę dynamiką, co w rezultacie dało jeden z najlepszych utworów na płycie. Płycie, która w ogólnym rozrachunku pozytywnie zaskakuje. Oczywiście wszystko rozbija się o kwestię oczekiwań, ale jeśli przyjąć za oczywisty fakt, że Metallica najlepsze lata ma już za sobą, zaś thrash metal jest gatunkiem doszczętnie wyeksploatowanym, to Hardwired… To Self Destruct jawi się jako album co najmniej przyzwoity. Bowiem czasy świetności Wielkiej Czwórki thrash metalu nigdy nie powrócą, podobnie jak czasy świetności Sofixów.

DANIEL KOWALCZYK



10.2

PIĄTEK

Wydział Muzyki UR VII edycja Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Aktorskiej, Filmowej i Musicalowej „Piosenka w Meloniku”. Początek godz. 11:00.

11.2

SOBOTA

LUKR 50 twarzy LUKR. Emocjonująca i elektryzująca impreza z muzycznym udziałem dj Mirjami. Początek godz. 21:30.

Teatr Maska Spektakl dla dzieci „Statek Noego”. Początek godz. 12:00.

17.2

PIĄTEK LUKR Koncert Sorry Boys w ramach trasy Roma Tour. Start godz. 21:00.

Underground Koncert No Name. Wstęp wolny. Start godz. 20:00.

Kula Bowling&Club Mexico Party. Początek godz. 21:00.

14.2

Klub Pod Palmą Koncert Kat & Roman Kostrzewski. Start godz. 19:00.

WTOREK Filharmonia Podkarpacka Koncert zespołu IRA. Start godz. 19:00.

18.2

SOBOTA LUKR Szósty dzień tygodnia. Muzyka: dj Carry. Start 21:30.

12.2

NIEDZIELA Teatr im. Wandy Siemaszkowej 23. RSK – Swing Party z udziałem Old Rzech Jazz Band. Początek godz. 21:00.


Life House Koncert Ten Typ Mes w ramach trasy „Tour de AŁA”. Początek godz. 21:00.

23.2

CZWARTEK Filharmonia Podkarpacka Zbigniew Wodecki z zespołem – koncert „Zacznij od Bacha”, czyli 40 lat na scenie. Początek godz. 19:00.

Life House Koncert Łąki Łan. Start godz. 20:30.

Kula Bowling&Club Live act dj Inox & Nick Sinckler. Początek godz. 21:00.

9.3

CZWARTEK Underground Pub Scream Maker. Yellow Horse. Początek godz. 19:00.

25.2

SOBOTA LUKR Ostatki with dj Cherry Coke. Początek godz. 21:30.

26.2

11.3

SOBOTA Vinyl Paluch – Ostatni Krzyk Osiedla. Początek godz. 20:00.

NIEDZIELA Filharmonia Podkarpacka Beata Kozidrak Exclusive Tour. Start godz. 18:30.

17.3

24.2

PIĄTEK LUKR Disco piątek. Najbardziej taneczny piątek w mieście w rytm polskie disco, retro, lata 80., 90. oraz największe radiowe przeboje. Start godz. 21:00.

Vinyl Romantycy Lekkich Obyczajów. Początek godz. 20:00.

28.2

WTOREK Gimnazjum nr 8 w Rzeszowie I love Rolki – Efka on Tour II. Początek godz. 18:00.

8.3

WTOREK Filharmonia Podkarpacka Gala Najpiękniejszych Arii Operetkowych. Początek godz. 19:00.

PIĄTEK LUKR Organek na koncertowej scenie LUKR. Początek godz. 21:00.


gratisy 1

ZALOGUJ SIĘ w aplikacji mobilnej Day&Night

2

AKCEPTUJ

wybrany gratis, który pojawi się w dziale „KUPONY”, o określonej dacie i godzinie

3

PRZEJDŹ DO

działu „TWOJE KUPONY” i wybierz opcję „POKAŻ KUPON”

4

NA ADRES

redakcja@dayandnight.pl prześlij kod kuponu wraz z nazwą gratisu oraz swoim imieniem i nazwiskiem

KOD KUPONU NALEŻY PRZESŁAĆ NAJPÓŹNIEJ DO GODZINY 16:00 W DNIU KONKURSU. W PRZYPADKU NIE PRZESŁANIA NAM KODU KUPONU DO WYZNACZONEJ GODZINY - GRATIS NIE ZOSTANIE UZNANY.

Dla 5 osób vouchery na godzinę gry w kręgle oraz dla 5 osób vouchery na godzinę gry w bilard. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 1 marca o godz. 12:00. Sprawdź instrukcję.

Dla 5 osób pierogi – Chwalonki Olesia. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 1 marca o godz. 12:00. Sprawdź instrukcję.

42

Dla 5 osób pojedyncze zaproszenia – kino w Galerii Rzeszów oraz dla 5 osób – pojedyncze zaproszenia – kino przy ul. Powstańców Warszawy. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 2 marca o godz. 12:00. Sprawdź instrukcję.

Dla 4 osób pojedyncze zaproszenia na dowolny seans. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 1 marca o godz. 12:00. Sprawdź instrukcję.

Dla 5 osób seans sauna infrared 30 min. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 2 marca o godz. 12:00. Sprawdź instrukcję.

Dla 3 osób dowolna pizza gratis. Odbiór osobisty w lokalu. Pobierz kupon z aplikacji mobilnej Day&Night 2 marca o godz. 12:00. Sprawdź instrukcję.


43



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.