Notes.na.6.tygodni #119

Page 1

ISSN 1730—9409 / wydawnictwo bezpłatne

notes na 6 tygodni / nr 119 / październik / 2018



ZUZA GADOMSKA Wytycz trasę / obierz kierunek okładka

wyobraźcie sobie ten moment, gdy coś zaczynacie. Jesteście dopiero na początku drogi, nie popełniliście jeszcze żadnego błędu, ani razu nie musieliście wracać do początku, nikt jeszcze nie rzucił wam kłód pod nogi. Nie ma dla mnie nic bardziej inspirującego niż właśnie ten moment – świeży ładunek energii wpakowany w coś na samym początku. Praca powstała na zamówienie NN6T.

ZUZA GADOMSKA ilustratorka i graficzka. Wiecznie w trasie pomiędzy Trójmiastem a Warszawą, więc pracuje pewnie gdzieś pomiędzy. Absolwentka skandynawistyki na Uniwersytecie Gdańskim i architektury na Politechnice Gdańskiej. Mówi, że ma Szwecję w sercu. Zakochana bezgranicznie w modernistycznej architekturze i dobrej typografii. Swoimi pracami stara się zwrócić uwagę na budynki często zapomniane i zaniedbane. Marzy jej się szacunek społeczeństwa wobec architektury i przestrzeni publicznej.


Notes na 6 tygodni

nakład: 3000 egz. Wydawca

Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana beczmiana.pl bec@beczmiana.pl Adres redakcji

ul. Mokotowska 65/7, 00−533 Warszawa, +48 22 827 64 62, +48 505 802 884 nn6t@beczmiana.pl Redaktorka naczelna

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl

Wersja elektroniczna

issuu.com/beczmiana notesna6tygodni.pl nn6t.pl Projekt / skład

Laszukk+s / Hegmank+s Druk

Petit Skład-Druk-Oprawa ul. Tokarska 13 20–210 Lublin +48 81 744 56 59

Agnieszka Bresińska

Informacje i ilustracje w dziale „Orientuj się” pochodzą z materiałów prasowych promujących wydarzenia kulturalne. Drukujemy je dzięki uprzejmości artystów, kuratorów, galerii, instytucji oraz organizacji kulturalnych. Kontakt z redakcją: nn6t@beczmiana.pl

Prezeska Zarządu

Bęc Księgarnia Internetowa

Departament Publikacji

BĘC SKLEP WIELOBRANŻOWY

Redaktorka działu „Orientuj się”

Aleksandra Litorowicz, ola@beczmiana.pl Reklama i patronaty

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl korekta

Bogna Świątkowska, bogna@beczmiana.pl Damian Makowski, damian@beczmiana.pl DEPARTAMENT FINANSÓW

Karolina Drozd, karolina@beczmiana.pl Departament Dystrybucji

Paulina Pytel (członkini zarządu), paula@beczmiana.pl zamówienia, kontakt z wydawcami i księgarniami: +48 516 802 843 dystrybucja@beczmiana.pl Departament Księgarni

beczmiana.pl/sklep

Warszawa, ul. Mokotowska 65 wt.–pt. 11–19, sob. 12–18 +48 22 629 21 85 BĘC: KSIĄŻKI I RZECZY

Warszawa, pl. Żelaznej Bramy 1 pt.–sob. 11–21 niedz. 11–20 Znak FNKBZ

Małgorzata Gurowska

Łukasz Bagiński, Piotr Kuśmirek, Marcin Mikulski zamowienia@beczmiana.pl +48 22 629 21 85 (księgarnia) +48 22 625 51 24 (biuro)

Lokal przy ul. Mokotowskiej 65 w Warszawie jest wykorzystywany przez Fundację Bęc Zmiana na cele kulturalne dzięki pomocy Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy.


119 październik 2018 AUTORKI i AUTORZY:

Ada Banaszak, Bartek Chaciński, Justyna Chmielewska, Ewa Dyszlewicz, Grupa Budapeszt (Igor Krenz, Michał Libera, Daniel Muzyczuk), Aleksander Hudzik, Agata Kiedrowicz, Borys Kosmynka, Marta Królak, Wojtek Kucharczyk, Kurzojady (Olga Wróbel, Wojtek Szot), Aleksandra Litorowicz, Andrzej Marzec, Antoni Michnik, Nagrobki (Maciej Salamon, Adam Witkowski), Agata Nowotny, Leszek Onak, Łukasz Podgórni, Adam Przywara, Rozdzielczość Chleba, Agnieszka Sosnowska, Bogna Świątkowska, Jakub Zgierski

RSS BOYS, N0B0DY, 2017


4

nn6t 119 / spis treści

ORIENTUJ SIĘ!

22

RAPORTY

WSPÓŁPRACA W KULTURZE

O wnioskach wynikających z Raportu Diagnostycznego przeprowadzonego w ramach programu Bardzo Młoda Kultura

A1

NOWY WYRAZ

Dzban, rumakowanie, słowiański przykuc, suchoklates, złol słownik powakacyjny przygotował Bartek

81

Chaciński

TEKSTY

ZWROT STATYSTYCZNY

Gdzie jest entuzjazm? Poszukiwanie zbiega prowadzi Grupa Budapeszt

88

SPOJRZEĆ TAK, JAKBYŚMY SIĘ ODWRÓCILI PLECAMI OD ZACHODU

O eksporcie polskiej myśli technicznej, szmuglu złota i historii sklepów indyjskich Justynie Chmielewskiej mówi Max Cegielski

96

MOJE JEST WYGRANKO

Z Łukaszem Rad-X Radziszewskim i Szymonem Kaniewskim , założycielami galerii Komputer, i z Piotrem Polichtem , współautorem koncepcji kuratorskiej wystawy prezentującej twórczość youtubera znanego jako Klocuch, rozmawiają Ola Litorowicz i Bogna Świątkowska

112

TEN WSZECHOBECNY POPULIZM

O chodzeniu na skróty Kubą Gawkowskim i Stanisławem Rukszą , kuratorami wystawy prezentowanej w ramach Biennale Warszawa, rozmawia Bogna Świątkowska

122


nn6t 119 / spis treści

WSPÓŁRZĘDNE DIZAJNU

Dizajn w służbie „tu i teraz” późnego kapitalizmu Agata Nowotny

134

ART-TERAPIA

Subiektywnie o tym, jak sobie radzić z życiem w ciekawych czasach Marta Królak

140

ART. BIUROWE

Spływ

Jakub Zgierski

144

BĘDZIE TYLKO GORZEJ

Jak wziąć wakacje od samych siebie? Aleksander Hudzik

146

RECENZJE LETUR NOWYCH I STARYCH

Kurzojady, czyli Olga Wróbel i Wojtek Szot 148 USUŃ POEZJĘ

Toster TS-50S Leszek Onak

152

NAGROBKI W NN6T

Nigdy już nie wróci 156 TYPOGRAFIA XXI WIEKU

Sudety

Borys Kosmynka

158

5


21 numerรณw

320 artystรณw i artystek

464 recenzje

krytyka artystyczna w dziaล aniu

3634 strony

152 autorรณw i autorek

1 Nagroda Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy

magazynszum.pl

5 lat


na rra cje #1O 16—17 listopada 2018 Gdańsk Oliwa kurator: Piotr Stasiowski

Słońca w ciszy były jak wielki śpiew w zenicie www.narracje.eu www.facebook.com/NarracjeGdansk

organizator

współorganizator

patroni medialni


Wystawa prezentuje kilkadziesiąt obrazów, szkiców i grafik Stanisława Baja. Ale nie tylko. Także ważne dla niego książki i dźwięki. Prowadzą po niej komentarze artysty – fragmenty rozmów nagrywanych w Krakowie, Warszawie, Dołhobrodach. Baj opowiada o życiu, o przyjaźni, o samotności, o źródłach, o świetle, o zmroku, o tajemnicy, o czekaniu na to, co nieuchronne, i na to, co niespodziewane. Przypomina, jak fascynującą przygodą może być sztuka. Obojętnie, gdzie się jest na świecie. Stanisław Baj urodził się w 1953 roku we wsi Dołhobrody. Prowadzi Dyplomującą Pracownię Malarstwa na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Mieszka w Warszawie i w Dołhobrodach nad Bugiem. Tworzy ekspresyjne portrety i hipnotyzujące pejzaże, które od lat maluje nad brzegiem tej samej rzeki – bo lubi niespodzianki.

Wystawa otwarta do 28.10.2018 — Muzeum Etnograficzne w Krakowie ul. Krakowska 46 wt.– nd. 10.00 –19.00 — Program wydarzeń dostępny na www.etnomuzeum.eu

Partnerzy

Patroni medialni


stanisław baj malarz

wystawa

Obojętnie, gdzie to jest na świecie






03

Nr 3/2018 cena 24 zł | 5% VAT 3 (198) | rok XXXIII ISSN 0867-2148 INDEX 354627

9 770867 214179

Nr 3/2018

3 (198) | rok XXXIV

Re:patRiotyzm edukacja na Rzecz pokoju GeoGRafia empatii james Schuyler anna Bikont

RE:PATRIOTYZM stanowi bezpośrednie nawiązanie do figury repatriacji, czyli powrotu do kraju ojczystego, który w tym wypadku jest rzeczywistością fantazmatyczną, zbudowaną z pragnień oraz frustracji wywołanych procesem transformacji. Przedrostek „re:” wywodzi się od angielskich słów respond oraz reply. „Re:patriotyzm” próbuje zatem scharakteryzować współczesne pragnienie patriotyzmu oraz zaskakujące formy, jakie w ostatnim czasie przyjmuje. EDUKACJA NA RZECZ POKOJU Szkoły, od podstawowej po uniwersytet, mogą wychowywać młodych ludzi doskonalących się w człowieczeństwie. Ludzi, którzy w sytuacji wymagającej ich reakcji wyjdą z bezpiecznej sytuacji gapia, będą realizować własne projekty, przeciwstawią się nacjonalizmowi i nienawiści, przesuną akcent z heroizmu i etosu czasu wojny na ten czasu pokoju. GEOGRAFIA EMPATII Tak zwany kryzys uchodźczy przyjął w Polsce formę lęku i odrzucenia odmienności, lansowaną przez konserwatywny rząd jako postawa racjonalna. Jej rewersem stały się liczne działania na rzecz uchodźców, podejmowane przez sektor pozarządowy. Piszemy w tym kontekście o walce o znaczenie słowa „uchodźca”, o akcjach edukacyjnych i stosunku Kościoła katolickiego do tematyki uchodźczej, próbując też zmapować działania prouchodźcze i kreśląc wizję polskich archipelagów empatii. Pismo dostępne w dobrych księgarniach i salonach EMPiK

Księgarnia internetowa: www.czaskultury.pl/sklep Archiwalne i anglojęzyczne wydania czasopisma w wolnym dostępie: www.czaskultury.plpl



Fonomo 7 Music

24–27 10 2018 Bydgoszcz

& Film Posłuchaj Filmu.

Zobacz Muzykę.

Festival


Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki pl. Szczepański 3a Kraków bunkier.art.pl patroni medialni Galerii Gallery media patronage

współorganizatorzy co-organisers

patroni medialni wystawy exhibition media patronage

wsparcie support

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury Co-financed by the Ministry of Culture and National Heritage Fund for the Promotion of Culture

22.09–9.12.2018

r e GALERIA SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ BUNKIER SZTUKI – INSTYTUCJA KULTURY MIASTA KRAKOWA


www.arsenal.art.pl

Knaf

Galeria Miejska Arsenał

nagroda im. Leszka Knaflewskiego dla młodych twórców 21.09_4.11.2018 wernisaż: 21.09.2018_g. 18:00 gala i wręczenie nagrody: 19.10.2018_g. 18.00

UNIWERSYTET ARTYSTYCZNY W POZNANIU

grupa AEEI_VD (_Virtual Dreams): [Aleksander Błaszkiewicz, Izabela Sitarska, Ewelina Cichocka, Łukasz Tomaszewski (Dj Elvira)], Karolina Belter/ Weronika Wronecka Róża Duda/Michał Soja Mateusz Kula Magdalena Lazar Przemysław Ostaszewski Yan Tomaszewski



Fundacja Bęc Zmiana poleca nowość z Centrum Architektury i Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki

Architektura w Polsce 1945-1989 ANNA CYMER

Zamów online: centrumarchitektury.org/ksiegarnia beczmiana.pl/sklep


Komuna Warszawa

ŚWIĘTA KLUSKA /holy-hop-dog musical/

Agnieszka Smoczyńska / Robert Bolesto / Zuzanna Wrońska / Marcin Macuk / marcin lenarczyk Rafał Dominik / Aleksander Prowaliński / Kaya Kołodziejczyk / Milena Liebe Piotr Trojan / Małgorzata Gorol / Andrzej Konopka patronat


22

orien nn6t uj siÄ™ strona zaprojektowana krojem pisma SUDETY / patrz s. 184


23

Josef Mrva: Knot Capital, kadr z filmu, 2017. Inne alternatywne scenariusze do zobaczenia na wystawie Skip the line! Populizm i obietnice współczesności. Więcej na s. 29


24

orientuj się / sztuka i życie

JUSTYNA CHMIELEWSKA DLA NN6T:

#POLSKA

Nie ma zmiłuj, lato minęło, wielu nawet skłonnych jest twierdzić, że odtąd przez długi czas będzie tylko gorzej. Wielu – jak co roku zresztą – nuci pod nosem, że już nigdy nie będzie takiego lata, nigdy policja nie będzie taka uprzejma, już nigdy, nigdy nie będzie takich wędlin, takiej coca coli, takiej musztardy i takiego mleka, a księżyc nie będzie tak pięknie wisiał. Czyli: back to school, kolejne okrążenie za nami. Gdy jesienna glątwa solidnie już siądzie na ramieniu i ogarnie nas tęsknota za długimi dniami, kiedy mimo że wiatr urywał głowę, to jednak było się na tym urlopie nad sinym Bałtykiem, i mimo że za każdym razem były tak samo paskudne, można było bezkarnie jeść substytuty jedzenia, gofra z pizzą i frytki z lodami; i gdy zda się, że z tego wszystkiego zostało już tylko parę zdjęć – substytutów doświadczenia, wtedy warto sobie przypomnieć, że kurorty naprawdę świetne stają się dopiero głęboko po sezonie. I że może to dopiero początek przygody.


orientuj siÄ™ / sztuka i Ĺźycie

25


26

orientuj siÄ™ / sztuka i Ĺźycie


orientuj się / sztuka i życie

27

Gwiezdna

melancholia

Nowa praca Maurycego Gomulickiego to błękitna gwiazda, która prawdopodobnie spadła z nieba do prywatnego ogródka w Nicei. Sinking Star, prawie 2,5-metrowa rzeźba, tonie w wypielęgnowanym trawniku z widokiem na morze. Jak zwykle u artysty, jest wyrazista w formie i pobudza do swobodnych interpretacji. Jednocześnie wykorzystuje jeden z najbardziej uniwersalnych kulturowo symboli – kształt gwiazdy, nadając mu trójwymiarowość. Nicea, Saint-Jean-Cap-Ferrat flickr.com/photos/vonmurr, pinknotdead.blox.pl (18+)


28

orientuj się / sztuka i życie

Omiń kolejkę

Artysta jako profesjonalny dziennikarz, 2018

Pisząc kulturę

Rok temu założyli eksperymentalny portal o kulturze Barck Floop. Rozczarowani prekaryjnymi warunkami pracy w kulturze, z Warszawy i Londynu tworzą internetowy magazyn na pograniczu praktyki artystycznej i dziennikarstwa. Są anonimowi, bo odrzucają kult autora. Chcą po prostu wyrażać swoją opinię. Kolektyw zainteresowany jest też performatywnym wymiarem pracy w kulturze. Dlatego na wyjazdy służbowe ubierają się poważnie i zaopatrzeni są w wizytówki – emblematy profesjonalizmu. Prócz tego, badając praktyki i język marketingu zachodnich galerii sztuki, organizują rezydencje artystyczne i udostępniają młodym pisarzom kulturalnym strony internetowe Barckfloop1, Barckfloop2 i jagm – można tam publikować co i kiedy się chce, a także zmieniać identyfikację wizualną. Na razie na portalu-matce znajdziemy zarówno zapowiedzi wydarzeń, recenzje wystaw i wywiady, m.in. z Krzysztofem Kuklą i Krzysztofem Piętką, jak i tajemniczo brzmiącą informację o planowanym międzynarodowym, artystycznym rejsie. barckfloop.hotglue.me

Turyści! Omińcie kolejkę do największych atrakcji z przewodnika! Wystarczy zapłacić, by przejść na jej początek i zaoszczędzić czas. Tytuł kuratorowanej przez Jakuba Gawkowskiego i Stanisława Rukszę wystawy Skip the line! Populizm i obietnice współczesności to hasło, które staje się metaforą obietnicy, jaką wodzą nas reklamy, media i politycy. Łączy dwa pozornie odległe od siebie rejestry językowe: populistycznej nacjonalistycznej polityki i neoliberalnego kapitalizmu, skupiając się na tym, jak nieustanne przekazy medialne mamią odbiorców, a język próbuje kształtować i zaklinać rzeczywistość. Prace międzynarodowego grona artystów nawiązują więc do retoryki obietnic różnej wagi: tych życiowych, codziennych, jak i politycznych i egzystencjalnych, opowiadając między innymi o ułudzie sukcesu zawodowego i ekonomicznego. Ważnym wątkiem jest tu populizm święcący triumfy na całym świecie, zamieniający go w komiks czy grę komputerową – czyli rzeczywistość bez niuansów, dyskusji, za to z bohaterami rysowanymi grubą kreską i odwieczną walką dobra ze złem. 26.10–30.11 Warszawa Biennale Warszawa, ul. Marszałkowska 34/50 biennalewarszawa.pl →


orientuj się / sztuka i życie

Monika Szpener: Donald Trump z cyklu Pokemony, rzeźba, 2017. Fot. dzięki uprzejmości artystki

29


30

orientuj się / sztuka i życie

Wideozagadki

Białostocka wystawa Huberta Czerepoka Początek to kolejna, po warszawskiej Zachęcie w 2017 roku, możliwość obejrzenia trzech instalacji wideo, na których fikcja miesza się z nauką, a wielość hipotez i teorii prowokuje do zadawania pytań i podważania rzeczywistości. Pierwsza projekcja prowadzi nas do wykopalisk w Karahan Tepe w Turcji, gdzie odkryto najstarsze miejsce kultu datowane na 10 tysięcy lat przed naszą erą. Kolejne wideo to wizualna opowieść o sieci poprzemysłowych kolejek linowych dla górników w gruzińskim mieście Cziatura, działających niemal nieprzerwanie od 1953 roku. Ostatni film to paradokument o badaniach DNA pierwszych Piastów i hipotezie dotyczącej ich obcego rodowodu. do 31.10 Białystok, Galeria Arsenał, ul. A. Mickiewicza 2 galeria-arsenal.pl

Hubert Czerepok: Początek III, instalacja trzykanałowa HD, 2017


orientuj siÄ™ / sztuka i Ĺźycie

31


32

orientuj się / sztuka i życie

Krnąbrne dzieci Europy

Zin na obecne czasy

Autorski internetowy zin Violation Magazine Terezin to ukazujący się od zeszłego roku nieregularnik. Wykorzystuje on potencjał globalnej sieci, ale też analizuje związane z nią zagrożenia. Autor, Przemek Sadowski, chce podnosić tematy wychodzące poza główne nurty światopoglądowe, z naciskiem na tematy społeczne, i mobilizować do dyskusji. Najnowszy, czwarty numer traktuje m.in. o przemocy i prawach obywatelskich. Forma projektu nawiązuje do pierwszych e-zinów rozpowszechnianych za pomocą dyskietek. Wybór tego medium pomaga stworzyć przestrzeń dla wolnej wypowiedzi, budując jednocześnie atmosferę projektu nawiązującą do podejmowanego tematu. W przyszłości Violation Magazine zamierza być również forum traktującym o wolności artystycznej. Druk zina planowany jest na listopad.

violationmagazine.com instagram.com/violationmagazine

Wystawa Orient „Nowy Wschód” w sztuce artystów z regionu Europy Środkowo-Wschodniej, po pokazach w Rydze i Brukseli, kończy swoją podróż w Krakowie. Kurator Michal Novotný poszukuje tożsamości Europy Środkowo-Wschodniej, sięgając po jej wspólne historyczne, socjopolityczne i kulturowe doświadczenie, nie bojąc się punktować sprzeczności i kompleksów. Punkt odniesienia stanowi Zachód, którym już się zachłysnęliśmy i pragnęliśmy go dogonić, a teraz opowiadamy mu swoją historię poprzez wypowiedzi artystów i artystek z regionu marginalizowanego w zachodniocentrycznej historii sztuki. Zaproszeni twórcy (z Polski między innymi Wojciech Bąkowski, Piotr Łakomy i Gizela Mickiewicz) badają pojęcia takie jak: wschodnioeuropejskie doświadczenie, tożsamość, patriotyzm, potoczne i stereotypowe sposoby myślenia, wstyd, przeprowadzając nas przez ten niejednorodny region od końca lat 80. do 9.12 Kraków, Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, plac Szczepański 3 A bunkier.art.pl →


orientuj się / sztuka i życie

Ioana Nemeş: Koński ogon, 2009. Dzięki uprzejmości Jiri Svestka Gallery

33


34

orientuj się / sztuka i życie

Fot. Małgorzata Kujda. Archiwum OP ENHEIM

Dom ze sztuką

Wrocław zyskuje nową przestrzeń dla kultury. W barokowej kamienicy przy placu Solnym rozpoczyna działalność galeria OP ENHEIM stawiająca sobie za cel wspieranie sztuki współczesnej. W programie między innymi wystawy, spotkania, panele dyskusyjne i koncerty. Program artystyczny inauguruje wystawa będącą wynikiem współpracy kuratorki Andy Rottenberg oraz artysty Mirosława Bałki. Kompozycja 1/1/1/1/1 składa się z czterech neonów układających się w zapis słowa „ojczyzna” po polsku, po niemiecku, po hebrajsku i po łacinie. Ich zapisy i brzmienie są inne w każdym z tych języków, i mimo że znaczą to samo, mogą znaczyć jednocześnie co innego. Anda Rottenberg tłumaczy powiązania pracy z miejscem ekspozycji: „To najoszczędniejszy z możliwych komentarz do historii domu w centrum miasta, a jednocześnie impuls do wnikliwej refleksji nad okazjonalnością pojęcia, które tak często pojawia się w języku codziennym. Te ułożone w słowa neony wskazują bowiem na kruchość naszych przeświadczeń o własnym miejscu na ziemi i na ambiwalencję uczuć, jakie nas z tym miejscem wiążą”.

19.10–31.12 Wrocław, galeria OP ENHEIM, plac Solny 4 openheim.org


orientuj się / sztuka i życie

35

Ingo Gerken: Sunset (feat. Josef Albers), 2003. Dzięki uprzejmości Zony Sztuki Aktualnej. © Ingo Gerken

Źródła

jego fizycznym aspekcie. Światło jest tu inspiracją, tematem, materią dla eksperymentu i procesu badawczego. Czym jest dziś, kiedy dostęp do niego nadal bywa luksusem, a energia słoneczna i budowany na niej przemysł energetyczny rówŚwiatło odgrywa kluczową rolę nież stają się częścią globalnych inw dziejach sztuki i architektury. Wystawa Imagine a world where the westycji i gospodarczego wyścigu? opposite of light isn’t dark czyni ze 10.10–10.11 światła głównego bohatera. KuraSzczecin, Zona Sztuki Aktualnej, plac Orła Białego 2, torzy Matti Isan Blind i Aurelia No- zona.akademiasztuki.eu wak traktują je jako medium dzieła sztuki i wraz z zaproszonymi artystami i artystkami skupiają się na

światła


36

orientuj się / sztuka i życie

Rzeźba utylitarna

Realizacje Marcina Chomickiego dla przestrzeni publicznej badają relacje kontekstów miejsca i pamięci oraz skupiają się na zaangażowaniu odbiorcy. Te zainteresowania spotykają się w cyklu rzeźb-obiektów, które artysta traktuje jak komórki organizmu. Rozrastając się i łącząc w bardziej złożone struktury, zmieniają przestrzeń miejską. Na wystawie Cząstki elementarne zobaczymy ich formy wyjściowe, które mogą zostać użyte do stworzenia małej architektury modularnej dla Warszawy. Mają nie tylko służyć zastanej przestrzeni, ale też wydobywać jej walory i inicjować proces integracji mieszkańców. Punktem wyjścia dla cyklu są zapomniane, często rozczłonkowane i porozrzucane po mapie Warszawy obiekty małej architektury, które artysta odnajduje i fotografuje, spacerując po mieście. Poprzez swoje działania chce je przywrócić przestrzeni w postaci przetworzonych tytułowych cząstek elementarnych, będących zapisem modernistycznej wizji miasta.

do 14.10 Warszawa, Miejsce Projektów Zachęty, ul. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego 3 zacheta.art.pl

Fot. dzięki uprzejmości artysty


orientuj siÄ™ / sztuka i Ĺźycie

37


38

orientuj się / sztuka i życie

Gra miejska

Dzisiaj wszyscy rzeźbią jak Giacometti, Wydawnictwo Kubańskie Cycki (Andrzej Awsiej, Joanna Kabala, Maciej Ruciński), dwa wydania, razem 25 egzemplarzy, format A5

Drugi obieg

Art-ziny, druki ulotne, periodyki alternatywne, art-booki, wydawnictwa podziemne, manifesty artystyczne, kserograficzne hybrydy – drugi obieg wypływa na powierzchnię za sprawą sympozjum o niezależnych wydawnictwach artystycznych powstających w Trójmieście od drugiej połowy lat 80. do końca lat 90. XX wieku. Nakład własny to trzy weekendy spotkań badaczy, koneserów, artystów i publiczności, tworzenie własnych zinów oraz wystawa druków archiwalnych z niepublikowanych dotąd zasobów gdańskich artystów i kuratorów. Sympozjum reaguje na rosnącą popularność niezależnych wydawnictw w Polsce i na świecie, którym udaje się oprzeć dominacji internetu, multimediów i mainstreamu. Miejsce organizacji nie jest przypadkowe – Gdańsk był jednym z głównych ośrodków mających ważny wpływ na rozwój i kształt niezależnej sceny artystycznej w kraju. 12–28.10 Gdańsk, Luks Sfera, ul. Elektryków, Budynek 132 B oraz Biblioteka Główna Uniwersytetu Gdańskiego, ul. Wita Stwosza 53 fundacjachmura.pl

Tytuł wystawy The Most Dangerous Game nawiązuje do zaginionego kolażu stworzonego przez jednego z założycieli Międzynarodówki Sytuacjonistycznej Guy’a Deborda. Ten ruch społeczno-artystyczny powstały w latach 50. XX wieku oferował fundamentalną krytykę konsumpcjonizmu. W dzisiejszych czasach, kiedy zasady gospodarki rynkowej coraz bardziej przenikają wszystkie obszary życia, wystawa poszerza wiedzę o różnorodnych działaniach sytuacjonistów, których „polem gry” było miasto i codzienne życie. Do 10.12 Berlin, Haus der Kulturen der Welt, John-Foster-DullesAllee 10 hkw.de →


orientuj się / sztuka i życie

39

The Most Dangerous Game (kadr z filmu), 1932. Reżyseria: Ernest B. Schoedsack i Irving Pichel, produkcja: RKO Radio Pictures. Dzięki uprzejmości Arsenale Institute for Politics of Representation


40

orientuj się / sztuka i życie

Mapa polskoindyjska

Wystawa Prince Polonia analizuje związki między Polską a Indiami, począwszy od wizyty pierwszego premiera Jawaharlala Nehru w Warszawie w 1955 roku i podpisania umowy o współpracy ekonomiczno-kulturalnej, aż do początku lat 90. XX wieku i pojawienia się sklepów indyjskich. Jest rozwinięciem wystawy Sklep Polsko-Indyjski, która była pokazywana w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej w 2017 roku, a potem odwiedziła Indie. Kuratorzy, Max Cegielski i Janek Simon, uzupełnili ekspozycję o szczecińskie konteksty. Pierwszy prezydent, wybitny urbanista Piotr Zaremba, od 1966 prowadził Podyplomowe Studium Urbanistyki i Planowania Regionalnego dla Krajów Rozwijających się przy miejscowej politechnice. Największą grupę spośród uczestników kursu stanowili obywatele Indii, było to aż 47 osób w latach 1966–1990. Innym, specyficznie lokalnym aspektem relacji między krajami była budowa statków dla Indii w szczecińskiej stoczni. Więcej przeczytacie w rozmowie Justyny Chmielewskiej z Maxem Cegielskim na str. 96. 4.10–2.12 Szczecin, Trafostacja Sztuki, ul. Świętego Ducha 4 trafo.art

Studiowanie przypadków

Powakacyjny sezon w Pawilonie Sztuki ERGO Hestia otwiera Fragmentaryzacja, czyli prezentacja wybranych grafik Piotra Pasiewicza. Łódzki artysta jest finalistą 12. edycji konkursu Artystyczna Podróż Hestii. Wykształcił autorską technikę, będącą połączeniem linorytu i rysunku. Tworzy również obiekty graficzne, prace malarskie, krótkie formy wideo, inicjuje akcje performatywne. Tytułowa fragmentaryzacja, czyli wybór prac z obszernego zbioru form, kształtów i treści, doprowadziła do prezentacji siedmiu grafik, których tłem i uzupełnieniem jest obiekt dokumentujący działanie w przestrzeni oraz fotografie przedstawiające akcję artystyczną Pusto / Pełno / Stany. do 30.11 Warszawa, Pawilon Sztuki ERGO Hestia, ul. Kostrzewskiego 1 artystycznapodrozhestii.pl →


orientuj się / sztuka i życie

Piotr Pasiewicz: Bez tytułu, linoryt+, 2017

41


42

orientuj się / sztuka i życie

Im szybciej, tym taniej

Najpierw był BookRage, polski serwis zainspirowany rynkiem gier komputerowych i akcją Humble Bundle polegającą na sprzedaży pakietów gier komputerowych niezależnych twórców w zupełnie nowy sposób. Chwyciło, a serwis ewoluował w Art Rage, na którym kupisz książki i komiksy (zarówno w papierze, jak i e-booki), gry planszowe czy printy. Ale o co właściwie chodzi? O nowy sposób dystrybucji pakietów dóbr kultury, w którym kupujący ustala cenę. Wszystko opiera się na zasadzie „kto szybciej kupuje, ten mniej płaci”. Przygotowane pakiety (np. legendy miejskie, komiks ukraiński, brytyjska klasyka) można jednak kupić przez bardzo ograniczony czas. Jak mówi Michał Michalski, współzałożyciel serwisu, w kategorii non-fiction/ eseistyka rekordzistą jest pakiet „miejski”, z książkami o urbanistyce i socjologii miasta, który w ciągu tygodnia sprzedał się prawie 800 razy i zarobił 23 tysiące złotych. Kupujący ma również możliwość zdecydować, jak podzieli swoje pieniądze i kogo wynagrodzą hojniej: wydawcę, ArtRage czy organizację pożytku publicznego, na przykład Fundację Nowoczesna Polska czy Centrum Praw Kobiet. Jednym z wydawców przekazujących swoje książki do BookRage, a w zamian otrzymującym wasze wsparcie, jest Wydawnictwo Bęc Zmiana. Kupując poprzez serwis, pomagasz nam więc wydawać nowe tytuły! ArtRage.pl (wcześniej BookRage.org)

Praktyki ucieczkologii Wystawa Serce wyspy inspirowana jest „robinsonadą”, czyli podróżą, której nazwa pochodzi od imienia tytułowego bohatera powieści Daniela Defoe, wydanej w 1719 roku. Przywołuje daleką wyprawę wymagającą prowizorycznych rozwiązań i zaradności. Krąży wokół postaci rozbitka na bezludnej wyspie, kształtującego od podstaw zalążki nowej cywilizacji, wykazującego się zaradnością w trudnych warunkach i eksperymentalnym podejściem do zastanej sytuacji. Kuratorka Marta Lisok zaprosiła artystki i artystów związanych z Akademią Sztuk Pięknych w Katowicach do badania stanu bycia w podróży. Na wystawie zobaczymy między innymi relikty po niezidentyfikowanym ekosystemie, ślady zachowań rytualnych i nietypowych praktyk zbieractwa, niekompletne mapy, przedmioty jednocześnie organiczne i sztuczne. Przywołane podróże nie są jednak do końca beztroskie, bo stan niezakotwiczenia bywa ryzykowny. W końcu, jak mawiał ojciec Robinsona Crusoe: „Wszystkie drogi prowadzą do domu, ale któraś może okazać się zbyt długa”. 11.10–4.11 Olsztyn, BWA Galeria Sztuki, al. marsz. J. Piłsudskiego 38 bwa.olsztyn.pl →


orientuj się / sztuka i życie

Paweł Szeibel: Wardian case, 2012

43


44

orientuj się / architektura i miasto

ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

Peryferie Jugosławii w centrum Nowego Jorku

W nowojorskim Museum of Modern Art oglądać można wystawę Toward a Concrete Utopia: Architecture in Yugoslavia, 1948–1980. Tym samym centralna w globalnym obiegu kultury instytucja mierzy się z tematem, który dla zainteresowanych powojennym modernizmem mógł być już znany za sprawą fotografii wielokrotnie publikowanych w internecie, jak choćby tych dokumentujących bałkańskie Spomieninki. Sama wystawa wydaje się wychodzić poza fotogeniczność architektury peryferii, prezentując ponad 400 oryginalnych obiektów, zebranych przez kuratora Vladimira Kulića i Martina Sterli, dyrektora departamentu architektury MoMA. Wystawa, tak jak inne historyczne prezentacje tego typu w muzeum, z pewnością stanie się punktem zwrotnym w upowszechnianiu wiedzy o architekturze modernizmu realizowanej na terenach byłej Jugosławii. do 13.01.2019 Nowy Jork, Museum of Modern Art, 11 West 53 Street moma.org


orientuj się / architektura i miasto

Berislav Šerbetić i Vojin Bakić: pomnik Powstania Ludu Banija i Kordun, 1979–81. Petrova Gora, Chorwacja. Fot. Valentin Jeck dla The Museum of Modern Art, 2016

45


46

orientuj się / architektura i miasto

ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

niemieckiej firmy prefabrykującej budynki z drewna na globalny rynek kolonialny. W czasie wojny współzałożył w USA korporację General Panel Corp., która w perspektywie Bauhaus Lab to rezydencja dla mło- kilku lat miała zdominować rynek dzięki wspomnianemu najbardziej dych badaczy, architektów i projektantów, organizowana co roku przez zaawansowanemu łącznikowi prefabrykatów. W końcu, u początków fundację Bauhaus w Dessau. W jej zimnej wojny, na zlecenie amerykańramach interdyscyplinarny zespół skiej armii pracował nad monstrualpracuje nad wystawą i publikacją, których tematem jest wybrany obiekt nej wielkości hangarami lotniczymi, awangardowo wykorzystując możlipowiązany z historią szkoły. Rekonwości siatki przestrzennej. struując materialne historie rzeczy, Wystawa Bauhaus Lab 2018 The Art podkreślając ich wielowątkowość i rozległość geograficzną, projekt bu- of Joining: Designing the Universal Connector, prezentowana w buduje alternatywne narracje o ruchu dynku szkoły w Dessau, ukazuje modernistycznym i jego twórcach. projekty Wachsmanna w szerokiej Uczestniczyłem w tegorocznym Laperspektywie historycznej. System bie, biorąc na warsztat tzw. universal connector, czyli genialny łącznik prefabrykacji, który nigdy nie został prefabrykatów General Panel System w pełni wdrożony, stanął u podstaw narracji opowiadającej o napięciach opatentowany w 1941 roku w Stapomiędzy postępem technologicznach Zjednoczonych przez Waltera nym, automatyzacją, standaryzacją, Gropiusa i Konrada Wachsmanna. czy ideą „uniwersalności”, a architekKonrad Wachsmann, stolarz, inżyturą modernizmu w jej przed- i powonier i wizjoner był jednym z najbarjennych realizacjach. dziej fanatycznych zwolenników industrializacji budownictwa w XX do 30.11 Dessau, szkoła Bauhausu, wieku. W czasach Republiki WeiGropiusallee 38 marskiej pracował dla największej bauhaus-dessau.de

Łącznik

uniwersalny

Najlepsze dla Warszawy

one poddane głosowaniu 16-osobowego jury, które wybrało maksymalnie trzy realizacje w każdej kategorii: Czekamy na rozstrzyg- najlepsze budynki użyteczności publicznej, nięcie czwartej edycji komercyjne, obiekty Nagrody Architektomieszkalne, najlepnicznej Prezydenta m.st. Warszawy. Każdy sza rewitalizacja, przestrzeń publiczna oraz z mieszkańców, inwewydarzenie architektostorów, projektantów i użytkowników miasta niczne. Laureatów głosowania publiczności, mógł zgłosić do niej jury oraz nagrody speobiekty i wydarzenia cjalnej poznamy podzrealizowane w 2017 roku w stolicy. Zostały czas uroczystej gali.

Zeszłorocznych zwycięzców można obejrzeć i zlokalizować na mapie miasta dzięki stronie internetowej konkursu. W zeszłym roku były to między innymi Wydział Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych, Hala Koszyki i wystawa „Plany na przyszłość”. do 7.10 – głosowanie na Nagrodę Mieszkańców 18.10 – ogłoszenie wyników nagrodaarchitektoniczna.pl


orientuj się / architektura i miasto

47

Arieh Sharon oraz Benjamin Idelson: szpital Soroka, fasada północnego skrzydła, Be’er Sheba, 1955–59. Fot. H. Sadeh; z kolekcji Yael Aloni

Architekt państwa Arieh Sharon: Architect of the State to pierwsza retrospekcyjna wystawa projektów jednego z czołowych żydowskich architektów. Arieh Sharon, absolwent Bauhausu, odpowiadał między innymi za pierwszy masterplan dla Izraela, był twórcą domów, kibuców, szkół, szpitali, mieszkań robotniczych, a także wieloletnim wykładowcą na wydziale architektury w Hajfie. Zaprojektował też budynki wchodzące w skład tzw. Białego Miasta wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Choć miał polskie korzenie (urodził się w 1900 r. w galicyjskim Jarosławiu), jego postać w Polsce nadal pozostaje prawie nierozpoznana. Warto w tym kontekście przypomnieć Adrichalim. Architekci wydany w 2016 roku przez Fundację Bęc Zmiana, czyli pierwszy leksykon prezentujący dorobek żydowskich architektów, którzy wyjechali z Polski w XX wieku i stali się ikonicznymi postaciami architektury izraelskiej. do 27.10 Tel Aviv, Museum of Art, Pawilon Sztuki Współczesnej Heleny Rubinstein, 6 Tarsat Blvd tamuseum.org.il


48

orientuj się / architektura i miasto

Oblicza sąsiedztwa Jubileuszowa, 10. Warszawa w Budowie łączy ze sobą dwa miasta: Warszawę i Kijów. Hasło przewodnie „Sąsiedzi” jest pretekstem do pytania o problemy sąsiedztwa w czasach przepływów migracyjnych w europejskich miastach i zmian nimi powodowanych. Jak co roku festiwal prowadzi opowieść poprzez architekturę. Warszawska część odbywa się w dawnym, modernistycznym pawilonie Cepelii projektu Zygmunta Stępińskiego, na co dzień niszczejącym i zasłoniętym reklamami, któremu na powrót przywrócona zostanie funkcja wystawiennicza. Kijowska zaś – na zapomnianym przez władze obszarze miasta, nielegalnie zajętym przez artystów i aktywistów, z budynkiem przez niektórych zwany UFO lub „kijowskim spodkiem”. W 2017 roku stał się on główną przestrzenią Kijowskiego Biennale, zorganizowanego przez kolektyw Centrum Badań nad Kulturą Wizualną, kuratorujący również tegoroczną edycję warszawskiego festiwalu. Oba budynki, mimo że o odmiennej skali i strukturze, dzielą ten sam los – są niewygodne dla miejskiego krajobrazu, przypominają o modernizacyjnych marzeniach przeszłości i obrazują ich upadek. 13.10–11.11 Warszawa, Cepelia, ul. Marszałkowska 99/101 (wystawa Sąsiedzi); Muzeum Sztuki Nowoczesnej, ul. Pańska 3 (program publiczny) artmuseum.pl


orientuj się / architektura i miasto

Wnętrza dawnego salonu gry w pawilonie Cepelii. Fot. Wojciech Radwański, 2018

49


50

orientuj się / architektura i miasto

ADAM PRZYWARA DLA NN6T:

Powojenny modernizm Z ekscytacją przyjąłem wiado-

mości nadchodzące z Centrum Architektury i nowo powstałego Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki o publikacji książki Anny Cymer Architektura w Polsce 1945–1989. Jak wiemy, wiele realizacji z tego okresu poprzez wyburzenia i przebudowy zostało na zawsze utraconych w swojej oryginalnej formie i na nowo zaistnieć mogą wyłącznie za sprawą takich publikacji. Jednocześnie prace o tej tematyce mierzą się z rekonstrukcją kompleksowych i zmiennych uwarunkowań społeczno-ekonomicznych, co sprawia, że brakuje w nich szerokiego, syntetycznego ujęcia. Z ciekawością oddam się lekturze, licząc na jak najobszerniejsze ujęcie problemu, wychodzące poza kategoryzacje na style czy formy. Wydawca: Centrum Architektury

Stanowisko promiejskie

Każda książka Krzysztofa Nawratka, architekta i urbanisty, wykładowcy na Uniwersytecie w Sheffield, to wydarzenie dla osób zajmujących się miastem. W wydanej właśnie publikacji: Total Urban Mobilisation. Ernst Junger and the Post-Capitalist City autor rozważa kwestię miasta postkapitalistycznego, odnosząc się do idei „totalnej mobilizacji” Ernsta Jüngera, że społeczeństwo nowoczesne jest społeczeństwem pracy, w którym to praca jest „formą bytu”. Nawratek od jakiegoś już czasu mierzy się z ideą „radykalnego inkluzywizmu” w kontekście miejskiej reindustrializacji, proponując „akumulację sprawczości” zamiast „akumulacji kapitału”. Wszystkie te pojęcia zostały wytłumaczone w książce, natomiast we wstępie znajdziemy akapit-manifest, od którego warto rozpocząć mierzenie się z lekturą: „Jeśli jako gatunek mamy jakąś przyszłość, ta przyszłość musi być postkapitalistyczna. Wśród lewicowych i konserwatywnych myślicieli obecne są antymiejskie tendencje, jednak moje stanowisko jest zdecydowanie promiejskie. Postrzegam miasto jako główne osiągnięcie ludzkiej cywilizacji. Już w książce Miasto jako idea polityczna opisałem je jako przestrzeń, w której ludzie uczą się, jak być ze sobą, jak być ludzkimi. Bez miast nie ma człowieczeństwa”*. Wydawca: Palgrave Macmillan * Tłumaczenie własne, książka ukazała się w języku angielskim


orientuj się / architektura i miasto

51

Neiheiser Argyros: The School of Athens © Ugo Carmeni

Wizje nauki

Jeszcze prawie do końca listopada można odwiedzić 16. Międzynarodowe Biennale Architektury w Wenecji. W NN6T polecaliśmy już uwadze polską wystawę Amplifikacja natury łączącą architekturę z naturą, wystawę Machines à penser w Fondazione Prada, a w Bęc Radiu podsumowywaliśmy święto architektury z zaproszonymi architektami, urbanistami i badaczami. Wraz z początkiem roku akademickiego warto przyjrzeć się propozycji Greków, zatytułowanej The School of Athens. Kuratorzy Xristina Argyros i Ryan Neiheiser odnieśli się do tematu przewodniego „Freespace”, pokazując akademickie przestrzenie wspólne z całego świata. Pawilon został przekształcony w wielopoziomową scenę wypełnioną 56 trójwymiarowymi modelami przestrzeni edukacyjnych: od akademii platońskiej do współczesnych uniwersytetów, gotowymi do analiz i porównań.

do 25.11 Wenecja, Giardini, Sestiere Castello labiennale.org Bezpłatna publikacja Amplifikacja natury. Wyobraźnia planetarna architektury w epoce antropocenu w dziale Mediateka i publikacje Zachęty: zacheta.art.pl Bęc Radio: soundcloud.com/bec_zmiana


52

orientuj się / architektura i miasto

Fot. dzięki uprzejmości Solace

Mikrodom

W Warszawie, przy ulicy Rektorskiej 4 można zobaczyć budynek pokazowy Solace zaprojektowany przez polski startup. Całoroczny, wytrzymały i generujący więcej energii, niż zużywa, dom ma być remedium na palący problem braku tanich mieszkań w Europie. Na 44 metrach powierzchni użytkowej znajduje się salon, kuchnia, korytarz, łazienka oraz sypialnia i garderoba na antresoli. Architekci obiecują niezwykle niskie koszty utrzymania, między innymi dzięki zastosowaniu paneli fotowoltaicznych. „To najtańszy w Europie dom wysokiej jakości, bezemisyjny, neutralny węglowo, plus energetyczny i samowystarczalny, będący w 80% gotowy do recyklingu”. Na 2019 rok zamówionych jest już 10 mikrodomków. Koszt każdego to 150 tysięcy złotych. Wszystkie elementy dostarczane są do przyszłego właściciela w jednym kontenerze i przeznaczone do samodzielnego montowania, można też domówić montaż. Trzeba pamiętać tylko o tym, by postawić go na działce z dostępem do światła słonecznego. solace.house


orientuj się / architektura i miasto

53

Coroczny obóz letni Re-ewolucja, 2018. Fot. materiały organizatora

Powrót do korzeni

sprawności fizycznej człowieka. Uczą wykorzystywania naturalnego środowiska, grawitacji, ciężaru ciała drugiego człowieka i własnego do hartowania ducha i ciała. Grupa powołuje właśnie do życia Akademię w Gruncie RuNadchodzą chłodne miesiące. Nie chu na Żoliborzu, na którą środki zebrane zostały dzięki finansowawyobrażacie sobie ruchu jesienią i zimą? Przez cały rok na warszaw- niu społecznościowemu. Będzie to skim Polu Mokotowskim, w śniegu, miejsce treningu i „ruchowy” plac deszczu i upale, odbywają się zaję- zabaw dla dorosłych. cia ruchu naturalnego Cztery Pory Ruchu. Stoi za nimi grupa W Grun- wgruncieruchu.pl facebook.com/wgruncieruchu cie Ruchu, która promuje ruch w służbie kultywowania naturalnej


54

orientuj się / architektura i miasto

Fot. dzięki uprzejmości wydawcy

Apetyczne miasto Głodni zielonej Warszawy to niecodzienny przewodnik po dzikich jadalnych roślinach stolicy. Powstawał jako efekt wytężonej pracy sztabu specjalistów pod przewodnictwem Jodie Baltazar i we współpracy z Pauliną Jeziorek, czyli założycielkami kolektywu Jadalna Warszawa. Znajdziemy w nim wiedzę praktyczną na temat pozyskiwania i kulinarnego wykorzystywania miejskiej roślinności, teksty, mapy i ryciny. Wademekum możemy traktować również jako sposób na zapoznanie się z przestrzenią miejską, a później także z mieszkańcami – właśnie w ten sposób Jodie Baltazar poznawała stolicę, a teraz tą smaczną i lekkostrawną pasją chce się dzielić z innymi. 2.10 Warszawa, Big Book Cafe, ul. Dąbrowskiego 81 – spotkanie autorskie Wydawca: Muzeum Powstania Warszawskiego


orientuj się / architektura i miasto

55

Fot. Urząd m.st. Warszawy, E. Lach.

Zodiak od nowa Zodiak, niegdyś wizytówka Śródmieścia, powraca na pasaż Wiecha, wpisując się w proces przekształceń centrum stolicy. Dawniej w pawilonie z lat 60. działała kwiaciarnia, a latem na jej dachu kawiarnia. Zmodernizowany, powiększony o piętro budynek mieści

teraz Warszawski Pawilon Architektury, czyli miejsce informacji i rozmów o architekturze, urbanistyce i przestrzeni publicznej Warszawy. Nie zabraknie wystaw, spotkań i warsztatów. Pierwszym wydarzeniem jest kuratorowana przez Jakuba Szczęsnego wystawa na temat rezerw terenowych miasta oraz przestrzeni, które domagają się architektonicznego wypełnienia. Odbędzie się tu również trzydniowe, międzynarodowe

spotkanie młodych architektów New Generations Festival. Integralną częścią pawilonu jest plac przed budynkiem z zielenią i wodnymi instalacjami, służący nie tylko do wypoczynku, ale też umożliwiający twórcze wykorzystanie przestrzeni w ramach planowanych wydarzeń. Weekend otwarcia: 20–21.10 New Generations Festival: 15–17.11 Warszawa, pawilon Zodiak, pasaż Stefana Wiecheckiego „Wiecha” 4 pawilonzodiak.pl


56

orientuj się / dizajn

AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

Dla ludzi, nie dla kasy

Po udanej premierze podczas Gdynia Design Days 2018 wystawa Empatia, teraz! pod kuratelą Michała Bachowskiego zagościła we wrocławskiej galerii Dizajn. Ekspozycja pokazuje, jak dizajn empatyczny może pomóc w walce z największymi errorami współczesnego świata. Głód, katastrofy naturalne, zmiany i wykluczenia społeczne – to problemy, nad którymi pochylają się projektanci i aktywiści, przedkładając etykę nad estetykę. Co nie oznacza, że kategoria piękna przestała mieć znaczenie – staje się ona, wespół z technologią i całym warsztatem narzędzi projektowych, środkiem do walki z problemami współczesnego świata. Wspólnym mianownikiem pokazanych na wystawie projektów jest empatia: „Chcąc stawić czoła wyzwaniom współczesności, musimy umieć postawić się w sytuacji innych ludzi. Ja uczyłem się tego codziennie, rozmawiając z twórcami, których zaprosiłem do współpracy. Chcę, żeby odwiedzający mogli powiedzieć to samo po odwiedzeniu wystawy” – mówi kurator Michał Bachowski. Wystawa pojawi się też w innych miastach Polski. do 6.10 Wrocław, galeria Dizajn BWA, ul. Świdnicka 2-4 bwa.wroc.pl, facebook.com/ empatiateraz


orientuj siÄ™ / dizajn

Yara Said: flaga Refugee Nation

57


58

orientuj się / dizajn

AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

Jeśli nie my, to kto?

Jak się stało, że Eindhoven, nieduże miasto w południowej Holandii, stało się kolebką innowacji i dyskursu o przyszłości? Zdaje się, że sekret tkwi w połączeniu wielkiego przemysłu (tu mieści się siedziba koncernu Philips) i technologii (miasto jest jednym z centrów Węzła Wiedzy i Innowacji Europejskiego Instytutu Technologicznego) z myśleniem out of the box. Eindhoven ma dwójkę projektowych dzieci: Design Academy Eindhoven i Dutch Design Week, pewnie stąpających po ziemi i kształtujących globalne tendencje w dizajnie. DDW wyrósł z przekonania, iż dizajn to kwestia nie narodowości, ale postawy, a ten holenderski stawia na intelektualny ferment, niekonwencjonalność, humanizm i poszukiwanie rozwiązań. Projektowanie przestaje być jedynie aktywnością estetyczną; staje się społecznym i konceptualnym działaniem zapładniającym nowe idee. Hasło tegorocznej edycji festiwalu brzmi: „Jeśli nie my, to kto?”. Bo to nasza – zarówno odbiorców, jak i projektantów – kolej, by zająć się światem. Bo jak nie my, to kto? 20–28.10 Holandia, Eindhoven, wiele lokalizacji ddw.nl


orientuj się / dizajn

Instalacja (W)ego autorstwa MVRDV, Dutch Design Week 2017. © Ossip van Duivenbode

59


60

orientuj się / dizajn

AGATA KIEDROWICZ DLA NN6T:

Polish Culture Trip. Fot. Daria Szczygieł

Mobilna historia dizajnu

Mobilny Instytut Kultury to zaaranżowany kontener portowy, podróżujący po świecie z misją promocji polskiej sztuki, muzyki i dizajnu – „dziecko” Moniki Petryczko ze szczecińskiego Stowarzyszenia MiastoHolizm. Gościł już na Design September Brussels, przy polskiej ambasadzie w Kopenhadze, czy na Łódź Design Festival. Tego roku MIK ruszył w tournée po Polsce z wystawą polskiego dizajnu z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości. Na Polish Culture Trip, skomponowaną przez Magdalenę Kalisz, składają się zarówno perełki polskiego wzornictwa, jak i współczesne reedycje czy interpretacje wzorów z przeszłości. Zobaczymy m.in. słynny fotel RM58 Romana Modzelewskiego wdrożony ponownie do produkcji przez markę Vzór, ceramikę z Bolesławca i Ćmielowa, współczesne projekty Marka Cecuły i Oskara Zięty obok oryginalnych prototypów mebli z lat 60. autorstwa Rajmunda Hałasa. 1–9.10 Szczecin mobilnyinstytutkultury.pl


orientuj się / dizajn

61

Kamil Kocurek: Topografia wojny, Grand Prix 2015

Grafika aktualna

Triennale Grafiki Polskiej to najstarszy przegląd polskiej grafiki współczesnej. Jubileuszowa, dziesiąta edycja poszukuje nowych strategii artystycznych, dlatego przyjmowane są prace w dowolnej technice graficznej i formacie. Organizatorów interesuje indywidualny proces, wydobywanie nowych sensów i reagowanie na zmieniające się czasy. Obszary, na których odbywają się poszukiwania, to między innymi współczesne związki „prawdy życia” i „prawdy ekranu”, zmysłów i symulatorów, iluzji i poezji oraz wydobywanie z nich nowych formy wyrazu. Jury wybrało 97 prac, które zobaczymy na wystawie konkursowej, wtedy też poznamy laureatów przeglądu. Prócz tego w programie wystawy towarzyszące, oprowadzania kuratorskie, lekcje muzealne i warsztaty. 26.10–27.01 Katowice, Muzeum Śląskie, ul. Tadeusza Dobrowolskiego 1 tgp.asp.katowice.pl


62

orientuj się / film i fotografia

EWA DYSZLEWICZ DLA NN6T:

Zagłębie Upadek górnictwa na Śląsku dotkliwie odbił się na jego krajobrazie – ekonomicznym, społecznym i kulturowym. Region skupił na sobie, jak w soczewce, wszystkie bolączki polskiej transformacji. Jego dojmująca sytuacja stała się tematem dla polskich, ale też i zagranicznych dokumentalistów. Jednym z nich jest Lorenzo Castore, były członek prestiżowej Agence VU, który pod koniec lat 90. zaczął fotografować kopalnie na Zagłębiu. W tym roku, w ramach zorganizowanej przez Czytelnię Sztuki rezydencji, wrócił do Gliwic, skąd dwie dekady temu zaczął swoją podróż po regionie. Castore, posługując się swoją ekspresyjną czarno-białą estetyką, stara się opowiadać o Śląsku i jego współczesnej tożsamości. Efektem jego pracy jest zrealizowany pod kuratelą Wojciecha Nowickiego projekt Ziemia, któremu obok wystawy będzie towarzyszyć wydawnictwo książkowe. do 16.12 Gliwice, Czytelnia Sztuki, ul. Dolnych Wałów 8 a czytelniasztuki.pl


orientuj się / film i fotografia

© Lorenzo Castore: Ziemia. Fot. dzięki uprzejmości Czytelni Sztuki

63


64

orientuj się / film i fotografia

EWA DYSZLEWICZ DLA NN6T:

Nowe

Porzucona i zarastająca Teserówka. Fot. Tytus Szabelski EWA DYSZLEWICZ DLA NN6T:

Interwencja

W bogatej biografii malarza Stanisława Teisseyre’a Poznań zajmuje poczesne miejsce. Przez kilkanaście lat sprawował tam funkcję rektora Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (dzisiejszy Uniwersytet Artystyczny), był także ważną figurą lokalnego życia artystycznego. W 30. rocznicę jego śmierci organizowany jest cykl wydarzeń poświęcony tej barwnej postaci. Jednym z nich – obok wystawy w Galerii Piekary i Galerii Rotunda – jest projekt realizowany w Teserówce, domu malarza, który na mocy testamentu stał się własnością poznańskiej uczelni. Punktem wyjścia do refleksji nad niezrealizowaną ideą otwartych pracowni artystycznych jest fotograficzna dokumentacja stanu obecnego budynku i jego najbliższego sąsiedztwa, zwanego Osiedlem Twórców. Interwencja kuratorki Katarzyny Różniak i zaproszonych artystów – Diany Lelonek i Tytusa Szabelskiego – ma być postulatem zmierzającym do przywrócenia i poszerzenia pierwotnie planowanej funkcji popadającej w zapomnienie Teserówki. 6.10–9.11 Poznań, Dom Stanisława Teisseyre’a, ul. Na Szańcach 4 uap.edu.pl

Z początkiem października na warszawskim Muranowie otwiera się Jednostka, nowa galeria popularyzująca współczesną polską fotografię. Miejsce prowadzone jest przez Katarzynę Sagatowską, odpowiedzialną za takie przedsięwzięcia jak Fotografia Kolekcjonerska czy cykl spotkań Wszyscy Jesteśmy Fotografami. Na wystawie inauguracyjnej zobaczymy premierowe prace artystów współpracujących z galerią, wśród których znaleźli się między innymi Weronika Gęsicka, Rafał Milach czy Andrzej Tobis. Warto wspomnieć, że adres Andersa 13 znany jest już stołecznej publiczności. Przez lata działała tam Fundacja Archeologii Fotografii, która „na dzień dobry” przypomni rok 2011 i swoje własne tam początki. 4.10–2.12 Warszawa, Galeria JEDNOSTKA, ul. Andersa 13 jednostka.com →


orientuj siÄ™ / film i fotografia

Andrzej Tobis: Wulkan czynny z cyklu A-Z (Gabloty edukacyjne), 2018

65


66

orientuj się / film i fotografia

FotoGrafia uWikłana

Shuwei Liu: Childhood Revisited. Fot. dzięki uprzejmości organizatorów

Analog w rozkwicie Vintage Photo Festival powstał w oparciu o bogate tradycje Bydgoskich Zakładów Fotochemicznych „FOTON”, produkujących znane na całym świecie materiały fotograficzne. Czwarta edycja wydarzenia potwierdza, że fotografia analogowa ma się dobrze i znajduje liczne grono miłośników. Hasło przewodnie „Kobieta przed i za obiektywem” odnosi się do trwającego właśnie Roku Praw Kobiet. Wśród wydarzeń festiwalu między innymi światowa premiera wystawy zdjęć Maszy Iwaszincowej, okrzykniętej „Rosyjską Vivien Maier”, projekty nagradzanych na świecie fotografów i fotografek, prace laureatów konkursu Vintage Grand Prix 2018, pokazy filmów, liczne spotkania autorskie i warsztaty z posługiwania się technikami analogowymi.

12–27.10 Bydgoszcz, Dom Towarowy „Jedynak”, ul. Gdańska 15 vintagephotofestival.com

Dorota Nieznalska realizuje projekty badawcze dotyczące miejsc pamięci, śladów pamięci i zapomnienia oraz historii. Jej nowa instalacja Przemoc i pamięć. Badania SRV Sektion Rassen- und Volkstumsforschung ujawnia mało znane archiwa z czasów II wojny światowej, czyli fotografie z sekcji rasowo-ludoznawczej i krajoznawczej Institut für Deutsche Ostarbeit (IDO). Miały one pokazywać walory krajoznawcze Generalnego Gubernatorstwa, zacofanie kulturowe ziem podbitej Polski i dowodzić odwiecznej niemieckiej obecności na „Wschodzie”. Zdjęcia przedstawiają ludność łemkowską, polską, ukraińską, góralską, zmuszoną do poddania się sfotografowaniu, wywiadowi medycznemu czy ankiecie. Instalacja jest upamiętnieniem bezpowrotnie straconego dziedzictwa kulturowego tych regionów. Nawiązująca w formie do ikonostasu z regionu podkarpacia, kieruje uwagę na tych, którzy w wyniku działań wojennych i czystki etnicznej z 1947 roku zostali wysiedleni z obszarów Roztocza, Pogórza Przemyskiego, Bieszczadów i Beskidu Niskiego. To także refleksja nad wykorzystaniem metod antropologii i etnografii oraz historii sztuki przez narodowy socjalizm i nad uwikłaniem nauki w system totalitarny. 19.10–20.01 Gdynia, Muzeum Miasta, ul. Zawiszy Czarnego 1 muzeumgdynia.pl →


orientuj się / film i fotografia

Zestaw fotografii osoby starszej, 1940 (załącznik do ankiety z danymi antropometrycznymi). Sektion Rassen-und Volkstumsforschung IDO. Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego

67


68

orientuj się / film i fotografia

©gebrueder beetz filmproduktion

Pozory wolności

Polscy widzowie mogą już oglądać Czyścicieli internetu, przebój 15. edycji Festiwalu Filmowego Millennium Docs Against Gravity. Dokument przybliża kulisy, skutki i ofiary internetowej cenzury, między innymi treści z serwisów YouTube, Twitter i Facebook, która w dużej mierze zarządzana jest w krajach Trzeciego Świata. Film śledzi pięciu spośród tysięcy outsourcingowanych przez Dolinę Krzemową „cyfrowych śmieciarzy”, których praca polega na usuwaniu „nieodpowiednich” treści z internetu. Przeciętny „czyściciel” musi codziennie obejrzeć i ocenić tysiące obrazów i nagrań, co pozostawia trwały ślad na ich psychice. Warto wspomnieć, że francuska wersja trailera filmu Hansa Blocka i Moritza Riesewiecka została... ocenzurowana przez serwis YouTube. Dystybutor: Against Gravity


orientuj się / film i fotografia

69

Fabrizio Terranova: Donna Haraway: Story Telling for Earthly Survival, 2016, kadr z filmu. Dzięki uprzejmości artystki i Centre de l’Audiovisuel à Bruxelles

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Dzieci kompostu Donna Haraway jest jedną z najbardziej wpływowych, twórczych i niezwykle inspirujących współczesnych żyjących myślicielek, której rozważania trwale zmieniły pejzaż nauk humanistycznych oraz dotychczasowy sposób wytwarzania wiedzy. Dzisiaj nie sposób myśleć bez Haraway, która stara się pokazać, że każde działanie jest zawsze kolektywne, a my sami nigdy nie byliśmy indywidualnymi jednostkami. Film Donna Haraway: Story Telling for Earthly Survival w reżyserii Fabrizia Terranovy jest dziełem wspólnym – tworzą go pojęcia, idee, ludzie, psy,

goryle, ośmiornice, rośliny, bakterie i przede wszystkim ich splątane opowieści. W momencie, gdy nasz świat stoi u progu globalnej katastrofy zwanej antropocenem, Haraway proponuje, byśmy nie uciekali od problemów, kolonizując inne planety naszego wszechświata, lecz zaprzyjaźnili się z tym, co najbardziej ziemskie. Filozofka w niezwykle osobisty i poruszający sposób wyjaśnia, czym jest epoka „chthulucenu”, koncepcja kompostu, myślenie mackowate. Odpowiada również o tym, dlaczego nowy materializm musi być feministyczny oraz w jaki sposób przeżyć na zniszczonej ludzką działalnością planecie. Polska premiera: 6.10 Poznań, Pawilon, ul. Ewangelicka 1 pawilon.org


70

orientuj się / film i fotografia

Fot. dzięki uprzejmości Gutek Film

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

Filmowa substancja psycho­aktywna

Nie od dzisiaj wiadomo, że Gaspar Noé traktuje swoje filmy jak narkotyk, który kropla po kropli powoli wsącza widzom w spragnione wrażeń oko. Climax również jest wielobarwną wizualną substancją, na której działanie trzeba cierpliwie poczekać i przejść znane nam fazy: obłędny taniec, doskonałą muzykę, nadmierną gadatliwość głównych bohaterów. Dopiero po chwili zaczyna działać i sprawia, że wszystko efektownie wymyka się spod kontroli. Niektórzy widzowie nie będą mogli powstrzymać się od dzikich salw śmiechu, z kolei bardziej wrażliwi będą przez cały seans nerwowo poszukiwali wyjścia ewakuacyjnego, nie mogąc doczekać się końca, który nadejdzie szybciej, niż się tego spodziewamy. Sam Climax jest wieloznaczny – punkt kulminacyjny, orgazm, stan przekwitania – to moment rozkosznej autodestrukcji, po której nic nie pozostanie już takie samo. Polska premiera: 19.10


orientuj się / film i fotografia / ruch i dźwiek

ANDRZEJ MARZEC DLA NN6T:

71

AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

Przyszłość Dwa jest kobietą

Dzicy chłopcy to awanturniczy, eksperymentalny i przede wszystkim rozchwiany płciowo pełnometrażowy debiut Bertranda Mandico, niosący ze sobą niespotykaną dotąd filmową świeżość. Surrealistyczny owoc reżyserskiej fantazji, okraszony obłędną muzyką, spodoba się wielbicielom i wielbicielkom kina Guya Maddina. Mandico ani przez chwilę nie przestaje uwodzić i zaskakiwać kinematograficzną erudycją, przywodząc na myśl nieskończony ciąg filmowych skojarzeń (Władca much, Mechaniczna pomarańcza, Ferdydurke, Querelle, Seksmisja). Reżyser opowiada o losach pięciu nastoletnich chłopców, pochodzących z dobrych, bogatych domów, którzy decydują się na popełnienie wyrafinowanej i okrutnej zbrodni na swojej nauczycielce. Zostają następnie poddani osobliwej resocjalizacji: w drodze na wyspę pełnią na okręcie służbę pod okiem bezlitosnego Kapitana, co zmieni ich nie do poznania. 23.10 Poznań, Pawilon, ul. Ewangelicka 1 pawilon.org

światy

Od września świat sztuki z zapartym tchem śledzi kolejne odcinki brytyjskiego X Factora. Jeden z najbardziej ekstremalnych i charyzmatycznych artystów współczesnej sceny performansu i choreografii, Ivo Dimchev, postanowił wziąć udział w programie i sprawdzić, jak świat kultury masowej zareaguje na jego queerową estetykę. Dimchev uwielbia prowokować i iść na całość. Wystarczy przywołać prezentowany dwa lat temu w Warszawie performans I-Cure, który wykorzystywał format telewizyjnych programów z uzdrowicielami. Równocześnie pojawiały się w nim sceny radykalnie obsceniczne. Czy w telewizji można posunąć się tak daleko jak w świecie sztuki? Jego pierwszy występ w X Factorze, w porównaniu z innymi jego działaniami, był na razie bardzo ostrożny – w asyście tancerzy zaśpiewał skomponowaną przez siebie piosenkę Lucky Day w stylu zbliżonym do tego, co prezentuje słynny zespół Antony and the Johnsons. To, co dla osób, które znają twórczość artysty, jest dopiero bezpieczną rozgrzewką, w świecie telewizji wywołało poruszenie. „To najdziwniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem!” – komentowali jurorzy programu. Dimchev przeszedł do dalszego etapu. Czekamy więc na więcej w kolejnych odcinkach programu.


72

orientuj się / ruch i dźwiek

AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

Wygrzebane z PRL-u

Angielski artysta Stuart Brisley ma dzisiaj 85 lat i można uznać go za żywą ikonę klasycznej sztuki performansu. W performansie 10 Days, który miał miejsce w grudnia 1973 roku, Brisley przez dziesięć dni oddawał widzom posiłki, które normalnie spożywał w ciągu dnia. Przez ten okres pozostawał w zasadzie bez żadnego pożywienia. Jako pionier brytyjskiego performansu znany jest z działań stawiających pytania o granice człowieczeństwa, umieszcza ludzkie ciało w sytuacjach ekstremalnych. W 1975 roku na zaproszenie Józefa Szajny przyjechał do warszawskiego Teatru Studio i próbował przebić się przez ścianę PKiN-u, żeby zjednoczyć Europę Wschodnią i Zachodnią. Indywidualna wystawa Decyzje Brisleya w Galerii Studio nawiązuje do tej sześciodniowej akcji Moments of Decision/Indecision, którą przeprowadził tam ponad czterdzieści lat temu. Na wystawie prezentowane są filmy, fotografie, obiekty oraz dokumentacje z jego radykalnych działań, ze szczególnym uwzględnieniem lat 70. i 80., a także jego związków z polską sceną artystyczną.

do 9.12 Warszawa, Galeria Studio, Pałac Kultury i Nauki, plac Defilad 1 teatrstudio.pl

Stuart Brisley: Moments of Decision / Indecision, performance w Galeria Studio, 1975, Warszawa. Fot. Leslie Haslam

AGNIESZKA SOSNOWSKA DLA NN6T:

ustanawia kanon, ale też narrację historyczną pisaną z pozycji centrum (Nowy Jork), doszukując się początków sztuki performansu w futuryzmie. Do dzisiaj z trudem udaje się poW 1979 roku ameszerzyć ją o narracje rykańska badaczka peryferyjne i rozi kuratorka słynnego biennale PERFORMA bić raz nakreślony kanon. Właśnie wydana RoseLee Goldberg nowa książka Goldwydała książkę Perberg – Performance formance Art: From Now: Live Art for the Futurism to the PreTwenty-First Censent, która funkcjonuje na prawach biblii tury – zapowiada się jako uzupełnienie historii sztuki perwcześniejszej narracji formansu. Nie tylko

Powrót papieżycy

o działania performatywne w XXI wieku, z uwzględnieniem specyfiki praktyk artystycznych z sześciu kontynentów. W kolejnych działach autorka przygląda się współczesnemu performansowi z perspektywy sztuk wizualnych, aktywizmu, przenikania się z tańcem, teatrem, filmem czy architekturą. Wydawca: Thames & Hudson


orientuj się / ruch i dźwiek

73


74

orientuj się / ruch i dźwiek

Na scenie i w kadrze Warszawskie Centrum Sztuki Tańca na stulecie ZASP przypomina jedną z najważniejszych par polskiego baletu XX wieku: wybitną primabalerinę Barbarę Bittnerównę oraz partnerującego jej na scenie znakomitego tancerza i choreografa Witolda Grucę. Na wystawie fotograficznej Basiu, zatańczymy? zobaczymy m.in. wyszukane w archiwum Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego zdjęcia mistrza czarno-białego obrazu Edwarda Hartwiga. Wydarzenie zainteresuje miłośników nie tylko tańca, ale też analogowej fotografii retro sprzed pół wieku. 30.10–31.11 Warszawa, Centrum Sztuki Tańca, Dom Kultury Kadr, ul. Gintrowskiego 32 centrumsztukitanca.eu

Fot. Edward Hartwig


orientuj się / ruch i dźwiek

75


76

orientuj się / ruch i dźwiek

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

Relacja Wrocław–Warszawa

W zeszłym roku w ramach 10. edycji wrocławski festiwal Avant Art dokonał ekspansji na Warszawę. O ile wtedy odbywał się w obu miastach równolegle, o tyle w tym roku wszystko zostało wyraźnie rozdzielone: w ostatnim tygodniu września trwał we Wrocławiu, a w pierwszy tydzień października odwiedzi stolicę. Jak w tym wypadku i tej skali sprawdzi się przejście z modelu festiwali Leeds/Reading (symultanicznego) na model Primavery, dopiero się przekonamy, natomiast ciekawe, czy w następnych latach zawita także do innych miast. Punkty styczne tegorocznych programów to m.in. znani i lubiani noisowcy Wolf Eyes, niezwykła aktywistka muzyki elektronicznej Moor Mother czy Mick Harvey pod szyldem Fret. Do tego w Warszawie Nagrobki w podwójnej dawce (poszerzonej o współpracę z Teatrem Dada Von Bzdülöw) i zaskakująca (?) kooperacja duetu Mazut z Maciem Morettim jako Mazutti. Ale gwóźdź obu programów stanowi w tym roku niewątpliwie gwiazdorskie (super)trio SFD – Colin Stetson, Greg Fox, Trevor Dunn – które zdaje się podążać tropem formacji Ex Eye, gdzie Stetson gra (i zwykle prezentuje się!) jak największa gwiazda hardrocka XXI wieku.

01–07.10 Warszawa, różne lokalizacje avantart.pl

Bydgoska synestezja

Organizatorzy siódmej edycji FONOMO Music & Film Festival chcą pokazać nam muzykę i umożliwić posłuchanie filmu. Projekcje filmowe i koncerty zostaną uzupełnione o część performatywną, a działania zaproszonych artystów

i artystek mają zachęcić do nowego spojrzenia na przenikające się gatunki i ich wzajemne interakcje. Wydarzenie jest także okazją do spotkania międzynarodowego grona twórców, a tym samym do wzajemnego przyjrzenia się ich strategiom twórczym i zawodowym wyborom. 24–27.10 Bydgoszcz, Miejskie Centrum Kultury, ul. Karola Marcinkowskiego 12/14; Galeria Miejska BWA, ul. Gdańska 20; Mózg, ul. Parkowa 2 wetmusic.pl/fonomo


orientuj się / ruch i dźwiek / technologia i przyszłość

77

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

wokalistka Charlotte Hug, która przygotuje program w ramach warsztatów z grupą opartą na Krakow Improvisers Orchestra pod kierownictwem Pauliny Owczarek. Drugą kluczową postacią programu jest Joëlle Léandre, kompozytorka, improwizatorka W zeszłym roku przy okazji War- i kontrabasistka, która wystąpi w dwóch triach z przedstawicielszawskiej Jesieni została podpisana międzynarodowa deklaracja kami dwóch różnych pokoleń improwizatorek: Les Diaboliques przedstawicieli różnych festi(z Irene Schweizer i Maggie Niwali muzyki współczesnej o dąchols) oraz Tiger Trio (z Nicole żeniu do zwiększenia udziału Mitchell i Myrą Melford). W prow programach utworów kompogramie również duet eksperymenzytorek. Równolegle powstają inicjatywy takie jak festiwal Hero- talnej perkusistki Núrii Andorry ines of Sound, które bezpośrednio i puzonistki Christiane Bopp, a także solowe występy skrzyskupiają się na prezentacji twórpaczki/wokalistki Ivy Bittovej czości kobiet. Z różnych stron oraz pianistki Sophie Agnel dąsłychać głosy, iż następny krok żącej do poszerzenia improwizastanowi radykalne ułożenie procji fortepianowej poza horyzont gramu festiwalu o „neutralnym”, Cage’owskich preparacji. „przezroczystym” charakterze. Tą ścieżką podąża w tym 25–27.10 roku muzyczny festiwal sztuki Warszawa, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, improwizacji Ad Libitum. Arul. Jazdów 2 tystką-rezydentką festiwalu jest ad-libitum.pl skrzypaczka i eksperymentalna

Dalej niż parytety

ADA BANASZAK DLA NN6T:

Cyfrowy detoks Przygotowany przez berliński kolektyw Tactical Technology Data Detox to

ośmiodniowy program, którego celem jest zrzucenie zbędnych danych oraz wprowadzenie zdrowych nawyków do naszego codziennego cyfrowego życia. W programie znalazły się między innymi oczyszczenie telefonu ze szpiegujących nas aplikacji, głęboka medytacja nad działaniem przeglądarki internetowej oraz podróż w głąb produktów firmy Google. Wystarczy 30 minut dziennie przez osiem dni, by poczuć się lżej. A jeżeli chcielibyście zacząć od czegoś (jeszcze) prostszego i szybszego, polecam waszej uwadze porównanie aplikacji do wymiany wiadomości pod kątem bezpieczeństwa naszych danych – securemessagingapps.com. datadetox.myshadow.org


78

orientuj się / technologia i przyszłość

ADA BANASZAK DLA NN6T:

Nowe organy

Czy mieliście kiedyś wrażenie, że smartfon was podsłuchuje, a następnie próbuje zaszczepić w waszych umysłach swoje pomysły? Jeżeli tak, to nie powinniście traktować tego jako objaw paranoi lub wynik przedawkowania filmów science-fiction, ale czym prędzej opowiedzieć o swoich obawach artystom Tedze Brain i Samowi Lavigne. W ramach projektu New Organs, realizowanego na zlecenie Mozilli – organizacji, która pod hasłem „Internet dla ludzi, nie dla zysku” sprawuje pieczę nad przeglądarką Fire­fox w– zbierają oni historie dotyczące inwigilacji w sieci. Swoimi doświadczeniami oraz teoriami dotyczącymi na przykład niepokojących reklam pieluch oraz tanich połączeń autobusowych do Berlina, które zaczynają pojawiać się na twoim fejsie minutę po tym, jak googlowałaś „test ciążowy” , możecie podzielić się mailem lub wypełniając formularz na stronie przedsięwzięcia. Finałem New Organs ma być z jednej strony stworzenie kolekcji mrożących krew w żyłach historii opowiedzianych przez użytkowników internetu, z drugiej – wytłumaczenie mechanizmów, które sprawiają, że cyfrowa inwigilacja oraz związany z nią handel danymi zagościły na stałe w naszej codzienności. neworgans.net

Fot. dzięki uprzejmości The New Organs


orientuj się / technologia i przyszłość

79


80

orientuj się / ruch i dźwiek / technologia i przyszłość

ANTONI MICHNIK DLA NN6T:

Ponad granicami Od kilku lat w elbląskiej Galerii EL odbywa się niedostatecznie zauważany festiwal Wydźwięki / Resonances, który łączy środowiska muzyki eksperymentalnej, niezależnej oraz sztuki dźwięku. Współkuratorowane przez Marcina Dymitera wydarzenie wypełnią cztery koncerty oraz instalacja dźwiękowa Krzysztofa Cybulskiego. Pierwszy dzień koncertów to występ noisowej, meksykańsko-holenderskiej formacji Visions of Lizard oraz solowy wokalny występ („koncert na głos i przestrzeń”) Aleksandry Klimczak. Drugiego dnia zagrają trójmiejski gitarowy projekt Piołun (premiera debiutanckiej płyty) oraz eksperymentalny duet SENHO. Ta ostatnia formacja – duet Japończyków mieszkających w Berlinie (Shingo Inao i Masaya Hijikata), wyprodukowany przez Michała Kupicza i wydany przez lubelską Fundację Kaisera Söze – może być największą zagadką festiwalu. Materiał nagrany został podobno przez muzyków jako niezależne, indywidualne improwizacje – jak wobec tego może zabrzmieć na żywo?

12–13.10 Elbląg, Galeria El, ul. Kuśnierska 6 resonances.galeria-el.pl

ADA BANASZAK DLA NN6T:

in.: cyfrowego ascetyzmu na modłę średniowiecznych mnichów, bezpiecznych sieci budowanych przez małe społeczności na potrzeby wewnętrznej komunikacji (np. RedHook Wifi na nowoKonferencja i festiwal Radical Net­ jorskim Brooklynie czy Commons works to cykliczne wydarzenie po- Communications Network w Katalonii) oraz związków technologii święcone problemom, z jakimi z rewolucją. Programu tegoroczborykają się współtwórcy i użytnej konferencji wypatrujcie na strokownicy internetu, ich możliwym rozwiązaniom oraz najciekawszym nie Radical Networks, dostępnej również w sieci peer-2-peer (adres alternatywom dla scentralizowazaczynający się od dat:// – żeby otnej sieci. Uczestnicy zeszłorocznej edycji mieli okazję wziąć udział worzyć tę stronę, musicie zainstalować na swoim urządzeniu w warsztatach z tworzenia „nieoficjalnych” wystaw w przestrzeni specjalną przeglądarkę, np. Beaker Browser). publicznej (1. wybierasz miejsce, 2. za pomocą bezprzewodowych 19–21.10 routerów tworzysz w nim otwartą Berlin, Spektrum, BürknerstraSSe 12 radicalnetworks.org sieć wi-fi, 3. wyświetlasz wystawę th1rdspac3.com/freedom-portal. na urządzeniach osób, które podłą- html, evansdave.com/radicalnetworks-nyc, redhookwifi.org, czyły się do twojej sieci) oraz wyguifi.net, beakerbrowser.com słuchać wykładów dotyczących m.

Radykalne sieci


Razem

w kulturze Raport diagnostyczny w ramach programu Bardzo Młoda Kultura Narodowe Centrum Kultury 2017


A2

Raport / razem w kulturze

Właściwie każda debata na temat przyszłości kultury prędzej czy później dryfuje w kierunku leku na całe zło, jakie spotyka kulturę, twórców i twórczość – pewnie nie raz słyszeliście, a może nawet sami mówiliście, że uratowałaby sytuację odpowiednia edukacja kulturalna. Przedstawiamy więc wybrane fragmenty raportu prezentującego stan współpracy oświaty i kultury w ramach przedsięwzięć o charakterze animacyjnym oraz edukacyjnym. Autorzy raportu proponują, by współdziałanie definiować jako „wspólne działanie, wspólną pracę, współpracę elementów tworzących pewną całość” i przyglądają się, jak jest ono rozumiane i praktykowane w miastach, miasteczkach i wsiach przez pracowników instytucji kultury, placówek oświatowych i organizacji pozarządowych. Z przeprowadzonych badań wynika, że nie jest źle – współdziałanie jest praktyką nie tylko częstą, ale i coraz częściej stosowaną. Najbardziej oporne są szkoły, które najrzadziej praktykują współpracę. Prezentowane opracowanie dotyczy szczególnego przypadku, jakim jest realizacja programu Bardzo Młoda Kultura, w którym współpraca odgrywa kluczową rolę – jego istotą jest wzmacnianie współpracy, budowanie połączeń pomiędzy instytucjami edukacyjnymi i instytucjami kultury oraz pomiędzy organizacjami i osobami zajmującymi się oświatą i kulturą. Wnioski przedstawione w raporcie wybiegają daleko poza obszar edukacji kulturalnej i mają na tyle uniwersalny charakter, że zdecydowaliśmy się na prezentację obszernych fragmentów dokumentu przygotowanego przez socjologów: Marka Krajewskiego i Macieja Frąckowiaka oraz współpracujących z nimi Agnieszkę Figiel i Ariela Modrzyka. Całość tekstu (wraz z metodologią przeprowadzonych badań) znajdziecie na stronie wydawcy, czyli Narodowego Centrum Kultury. www.nck.pl


Raport / razem w kulturze

Dlaczego współdziałanie? Wśród pozytywnych powodów, sprawiających, że współdziałanie znajduje się w centrum naszego zainteresowania, chcielibyśmy zwrócić uwagę na dwa elementy: Po pierwsze, na partykularne korzyści, jakie niesie ze sobą współdziałanie, zarówno dla instytucji, jak i osób w nie włączonych oraz będących odbiorcami ich działań. Do najważniejszych z nich należą: lepsze rozumienie samego siebie w konfrontacji z innymi; bardziej harmonijny rozwój dzieci i młodzieży dzięki uczestnictwu w wielości sfer życia tworzących nasz świat; rozwijanie zdolności komunikacyjnych i kooperacyjnych niezbędnych dla pełnego uczestnictwa w życiu społecznym; transferowanie różnorodnych zasobów (materialnych i niematerialnych) z miejsc, gdzie jest ich w nadmiarze, tam, gdzie cierpi się z powodu ich deficytów; odciążanie od nadmiaru obowiązków i ich delegowanie na innych; możliwość urzeczywistniania przedsięwzięć, których skala i zakres znacznie przekraczają możliwości pojedynczego podmiotu, i wiele innych. Po drugie, równie ważne, a może nawet istotniejsze są korzyści o charakterze kolektywnym i zbiorowym. Wśród nich należy wymienić przede wszystkim: wzmacnianie kultury współdziałania (a więc reguł oraz zasobów umożliwiających współpracę z innymi), niezbędnej dla społecznej integracji; kształtowanie jednostek, które wybierają kooperację za-

A3

miast konkurowania i rywalizacji; wzmacnianie zdolności lokalnych zbiorowości do samoorganizacji, samodzielnego rozwiązywania problemów, z którymi się borykają, a więc w istocie ich obywatelskich potencjałów; poszerzanie zakresu uczestnictwa jednostek w życiu zbiorowym, a co za tym idzie – kształtowanie w nich poczucia sprawstwa, wpływu na najbliższe otoczenie, które to postawy z kolei są niezbędne dla rozwijania odpowiedzialności za nie, i wiele innych. Wśród negatywnych powodów, dla których współdziałanie stało się centralną kategorią w ramach Programu, należy wskazać: Po pierwsze, na specyfikę kulturowego oprogramowania polskiego społeczeństwa, będącą rezultatem długotrwałych procesów historycznych odpowiadających za wytworzenie zasobów i reguł ograniczających współdziałanie. Wśród najważniejszych z tego rodzaju aspektów należy wymienić: obecność „negatywnego kapitału społecznego”, objawiającego się w nepotyzmie, zamykaniu w małych, obronnych grupach rywalizujących ze sobą o ograniczone zasoby, w podwójnej moralności i „amoralnym familizmie”; przyzwyczajenie do współpracy negatywnej – przeciwko komuś, a nie w imię czegoś; rozwijający się rywalizacyjny indywidualizm, prowadzący do widzenia w innym konkurenta, a nie potencjalnego sojusznika; niski poziom gotowości do współpracy; słabość sfery publicznej, jako platformy dyskusji nad tym, co wspólne, i wzmacniania tego, co


A4

Raport / razem w kulturze

21%

21%

Miasto powyżej 500 tys. mieszkańców

Wieś

8%

Miasto do 10 tys. mieszkańców

18%

Miasto od 10 do 40 tys. mieszkańców

22% 10%

Miasto od 100 do 500 tys. mieszkańców

Miasto od 40 do 100 tys. mieszkańców

Rozkład próby ze względu na miejsce zamieszkania respondentów (N=602) Źródło: opracowanie własne.


Raport / razem w kulturze

nas łączy; niski poziom zaufania społecznego i wiele innych. Po drugie, na deficyty strukturalne, wśród których warto wymienić: sektorowość życia społecznego i brak połączeń oraz koordynacji pomiędzy jego sferami, a w rezultacie skłonność do bardzo wąskiego, a więc też mało realistycznego definiowania problemów społecznych, co z kolei powoduje nieefektywność zmagania się z nimi; wzrastającą złożoność życia społecznego, która czyni je nieprzejrzystym i przekształca niepewność w doświadczenie powszechne; brak struktur pośredniczących pomiędzy poszczególnymi sektorami oraz rozwiązania prawne utrudniające współpracę; wzrastającą zbędność instytucji edukacyjnych i kulturalnych, jako podmiotów przygotowujących jednostki do uczestnictwa w życiu społecznym (jednostki obywają się bez nich za sprawą intensywnego korzystania z kultury zapośredniczonej medialnie, partycypacji sieciowej, rozwijania alternatywnych obiegów wiedzy, zdobywania wiedzy poprzez działanie i praktykę), i wiele innych.

Kto z kim? Współdziałanie określa zasada homogamii – chętniej współpracujemy z instytucjami podobnymi do naszej. Wyjątkiem są tu NGO, które równie chętnie współdziałają z każdym rodzajem podmiotów. Najintensywniejsze współdziałania podejmowane są przez instytucje kultury w odniesieniu do instytucji oświatowych, co należy

A5

wyjaśniać albo przez wskazanie na specyfikę działania instytucji kultury, albo na akcentowaną już wyżej, legitymizującą funkcję współpracy z instytucjami edukacyjnymi, albo na to, że szkoły są dla instytucji kultury atrakcyjne, bo dysponują masowymi, zorganizowanymi audytoriami. Najmniej chętne do współdziałania z innymi podmiotami są instytucje oświatowe. Szkoły są podmiotami, które najrzadziej angażują się w każdą z form współdziałania. Jak się wydaje, powodem tego stanu rzeczy jest syndrom monopolu edukacyjnego: szkoły i nauczyciele są przekonani, że ponieważ zostali powołani do pełnienia roli edukacyjnej, to sami robią to najlepiej, a więc nie potrzebują wsparcia ze strony innych, każda zaś tego rodzaju propozycja jest traktowana jako potencjalne wskazanie na ich zbędność. Najrzadziej podejmowaną formą współdziałania jest wspólne składanie wniosków grantowych, co z kolei wskazuje na to, że we wzajemnych relacjach brakuje tych o charakterze partnerskim i komplementarnym, ale też na ograniczenia prawne i finansowe (wkład własny) utrudniające tę formę współpracy.

Modele współdziałania Współdziałanie jednostronne – najczęstsza forma współdziałania. Polega na świadczeniu przez instytucje i podmioty działające w sferze kultury usług na


A6

Raport / razem w kulturze

7% Inne

22%

Nieklasyfikowalne

23%

Współdecydowanie i nowa jakość

16%

Podział zadań i uzupełnianie

32%

Wsparcia, wymiana zasobów i doświadczeń

Jak rozumie Pan/Pani współpracę. Czym ona dla Pana/Pani jest? (N=602) Źródło: opracowanie własne.


Raport / razem w kulturze

rzecz szkoły (spektakle, warsztaty, lekcje muzealne itd.). Chociaż ta forma współpracy mieści się w przyjętej definicji (instytucja kultury wspiera szkołę w realizacji spoczywającego na niej obowiązku przygotowaniu uczniów do uczestnictwa w kulturze i zapewniania im wszechstronnego rozwoju), to trudno ją odróżnić od innych transakcji zawiązywanych przez szkoły. Podobnie jak w przypadku usług cateringowych, budowlanych czy zaopatrywania placówki oświatowej w wodę i prąd, również tu chodzi o to, że zewnętrzny podmiot robi coś za szkołę i w imieniu szkoły. Jest proste świadczenie na rzecz szkoły, któremu jednak nie towarzyszy partnerstwo, koordynacja czy choćby budowanie sieci. Współdzielenie – wzajemne udostępnianie, mniej lub bardziej sformalizowane, różnorodnych zasobów: sal, sprzętu, profesjonalistów, odbiorców, widzialności i prestiżu niezbędnych dla promocji określonych wydarzeń. Tego rodzaju forma współdziałania najczęściej nie jest wyborem, ale wynika albo z deficytów, albo ze zwyczaju współdzielenia obecnego od zawsze w małych miejscowościach, gdzie nieracjonalne byłoby utrzymywanie osobnych przestrzeni prezentacyjnych, sprzętu itd. Pomimo tego, że współdzielenie jest instrumentalną i często przymusową formą współpracy, może ono i bardzo często jest podstawą pojawiania się więzi, zaufania, lojalności, poczucia, że istnieje ktoś, na kogo mogę liczyć, kto wspiera mnie w potrzebie. Nie można go więc ignorować

A7

jako możliwej podstawy głębszej kooperacji. Działania taktyczne – współpraca z kimś, by sięgać po niedostępne z powodu ograniczeń formalnych zasoby. Najczęściej chodzi o posługiwanie się organizacjami pozarządowymi przez szkoły po to, by móc na ich rzecz pozyskiwać środki dostępne tylko dla NGO, albo o organizację zajęć dla szkół przez instytucję kultury, by pozyskiwać dodatkową dotację ze strony samorządu. Współpraca – wspólna realizacja przedsięwzięć z zakresu edukacji kulturowej. Jak wynika z badań, są to przede wszystkim konkursy, festyny, koncerty, dużo rzadziej zaś bardziej permanentne formy: projekty czy trwała współpraca z lokalną społecznością. Komplementarność – trwałe, mniej lub bardziej sformalizowane sieci współdziałania, rady oraz ciała konsultacyjne, a czasami też długoletnie programy (takie jak Warszawski Program Edukacji Kulturalnej), działające na terenie lokalnych zbiorowości i wspólnie planujące działania edukacyjne, przedsięwzięcia będące próbą wspólnego identyfikowania oraz uruchamiania lokalnych potencjałów, działania na rzecz integracji lokalnych zbiorowości o międzypokoleniowym charakterze, prowadzenie wspólnych badań, by lepiej rozumieć środowisko, w którym się działa.


A8

Raport / razem w kulturze

1% 15%

W mniejszości przedsięwzięć

W żadnych przedsięwzięciach

15%

We wszystkich przedsięwzięciach

19%

W połowie przedsięwzięć

50%

Przy większości przedsięwzięć

Jak często realizując przedsięwzięcia edukacyjne lub animacyjne współpracuje Pan/Pani z innymi? (N=602) Źródło: opracowanie własne.


Raport / razem w kulturze

Bariery utrudniające współdziałanie Osobność światów kultury oraz oświaty, i to osobność wielowymiarowa. Na zjawisko to składają się: odmienność kultur organizacyjnych, mniejszy lub większy stopień ich biurokratyzacji oraz formalizacji; odmienny rytm i temporalność funkcjonowania instytucji kultury i szkoły (instytucja kultury otwiera się, gdy zamyka się szkoła); skłonność do „fortyfikowania” się szkół i ich niechęć do utrzymywania relacji ze światem zewnętrznym, najczęściej uzasadniana przez wskazanie na dobro uczniów; odmienność języków mówienia i myślenia o edukacji; wzajemna stereotypizacja i brak wiedzy na temat specyfiki funkcjonowania i celów działania drugiej strony. Czynniki strukturalne, a więc: brak organów, ciał koordynujących pracę szkoły i instytucji kultury (czasami są to władze samorządowe, czasami wspólne wydziały kultury i oświaty w urzędach miejskich czy gminach, czasami światły wójt lub burmistrz); tendencje konserwatywne w działaniach instytucji, które w pierwszej kolejności dbają o reprodukowanie samych siebie i samouzasadnianie swego istnienia, w drugiej zaś o to, by być potrzebnymi lokalnym zbiorowościom; brak środków i rywalizacja o nie oraz brak zachęt do współdziałania ze strony władz. Osobnym problemem struktu-

A9

ralnym są bardzo niskie zarobki w sektorze kultury oraz przeciążenie pracowników szkół i instytucji kultury nadmiarem obowiązków. Ludzie, a dokładniej ich cechy, postawy, sposoby myślenia przez nich praktykowane. Wśród tych czynników warto wymienić: niechęć do wykraczania poza zakres obowiązków; to, co w raporcie IBE określono jako neurozę nauczycielską – strach przed okazaniem się niekompetentnym w obecności uczniów, za którym idzie niechęć do opuszczania szkoły i zamykanie się cieplarnianych warunkach klasy, gdzie ma się pełną kontrolę; konflikty na tle osobowościowym i personalnym; złe doświadczenia z poprzednich form współpracy, które zniechęcają do jej podejmowania. Czynniki kulturowe, a więc przede wszystkim brak zaufania, jako zgeneralizowana reguła określająca nasze relacje z innymi; brak tradycji współdziałania oraz współpracy z innymi; niski poziom zaangażowania obywatelskiego Polaków.

Co sprzyja współdziałaniu? Obecne w samych jednostkach: wola współdziałania, ciekawość innych, chęć zrobienia czegoś dla lokalnej społeczności, poczucie odpowiedzialności za uczniów, próba przezwyciężenia marazmu i niezdolności do działania.


Źródło: opracowanie własne.

Z kobietami

6%

14%

Zdecydowanie A

Z profesjonalistami

4% 7%

Z osobami ze wsi

31%

Raczej A

24%

25%

16%

15%

4%

10%

Z osobami, które są do mnie podobne

25%

Z osobami młodszymi ode mnie

9%

Z osobami wykonującymi ten sam zawód co ja

Z osobami, które dobrze znam

Trochę A, trochę B

67%

73%

42%

43%

68%

41%

46%

Raczej B

4% Z osobami z miasta

8%

Zdecydowanie B

4% Z mężczyznami

7% 3% Z amatorami

13%

ode mnie

Z osobami

Z osobami, które są ode mnie różne

Z osobami, które wykonują inny zawod niż ja sam(a)

Z osobami, które spotykam po raz pierwszy

2% starszymi

4%

5%

6% 3%

11%

20%

18%

26%

A10 Raport / razem w kulturze

Z kim Pan/Pani najchętniej współpracuje? Rozkład odpowiedzi respondentów, które w poprzednich pytaniach deklarowały podejmowanie współpracy (N=594)


Raport / razem w kulturze

Indywidualne korzyści – w tym wypadku próbuje się uczynić współpracę środkiem do zdobywania nieosiągalnych w inny sposób zasobów. Chodzi tu na przykład o to, że współpraca ta jest potrzebna w procedurach awansowych, albo o to, że instytucja kultury robiąca coś dla dzieci i młodzieży wykazuje w ten sposób, że robi rzeczy w pewien sposób niezaskarżalne, niepodważalnie istotne (nawet jeżeli dostarcza skrajnie skomercjalizowaną rozrywkę na niskim poziomie). Odpowiedzialność za lokalną zbiorowość, za którą idzie chęć aktywnego działania na jej rzecz, na rzecz dobra wspólnego. Obecność tego motywu uzasadniana jest albo poprzez wskazanie na zobowiązania, jakie nakłada pozycja zajmowana przez te osoby, albo przez akcentowanie świadomości, że nikt poza nami nie rozwiąże problemów, z którymi się borykamy.

WNIOSKI W1. Co jest problemem? Współdziałanie nie jest zazwyczaj urefleksyjniane jako istotne narzędzie pracy animacyjnej i edukacyjnej, co z kolei sprawia, że praktykuje się je w sposób intuicyjny, rutynowy, nie poddaje się ewaluacji jego efektów. Współdziałanie ma czasami charakter pozorny i polega na wykorzystywaniu zasobów, którymi dysponuje współpracujący z nami partner, jego zaś działań jako usługi, którą zakupuje się na rynku, lub jako czysto instrumen-

A11

talnej przysługi. Współdziałanie ma charakter przymusowy i wynika z braku innych możliwości działania. Z tym zjawiskiem mamy do czynienia przede wszystkim w niewielkich miejscowościach i na wsi. Słabo rozwinięta jest kultura współdziałania, a więc system przekonań, wartości, norm oraz reguł, które czynią współpracę oczywistym elementem każdego działania w kulturze. W2. Co motywuje? Wśród czynników, które motywują do współpracy nasi respondenci zwracali uwagę na: · postrzeganie jej jako podstawowy środek pozwalający realizować cele edukacji kulturowej; · traktowanie jej jako możliwość wyjścia poza rutynę, sztampę, a więc jako impuls do zmiany i rozwoju; · to, że jest ona doskonałym narzędziem społecznej integracji, poznawania siebie nawzajem oraz miejsc, w których się na co dzień funkcjonuje; · poczucie odpowiedzialności za tych, których powierzono opiece animatorów i edukatorów; · dostrzeganie deficytów w sposobie działania szkoły, polegających właśnie na tym, że nieobecna jest w niej wspólna praca; · wzbogacenie jednostki o zasoby sprawiające, że staje się ona lepszym edukatorem, animatorem, nauczycielem; · to, że współdziałanie daje trudne do zastąpienia czymś innym doświadczenie kontaktu z drugą osobą; doświadczenie


Źródło: opracowanie własne.

Techniczna

Wzajemna wymiana zasobów

2% 7%

1% 8%

3%

16%

17%

11%

14%

Zdecydowanie A

Przynosząca natychmiastowe rezultaty

Zaplanowana

Sformalizowana

Stała

Raczej A

62%

44%

28%

37%

40%

Trochę A, trochę B

54%

46%

35%

26%

34%

Raczej B

27%

3%

Niesformalizowana, bez oparcia na formalnej umowie

Owocująca po

Zdecydowanie B

Merytoryczna

Realizacja wspólnego przedsięwzięcia

4% dłuższym czasie

10%

16%

15%

9% 2% Spontaniczna

19%

8% 1% Jednorazowa

A12 Raport / razem w kulturze

Jakie formy współpracy Pan/Pani preferuje? Rozkład odpowiedzi respondentów, które w poprzednich pytaniach deklarowały podejmowanie współpracy (N=594)


Raport / razem w kulturze

służące nie tylko jej poznaniu, ale też samopoznaniu; · postrzeganie współpracy jako okazji do zwiększenia poczucia podmiotowości i sprawczości; · to, że współdziałanie dostarcza jednostce motywacji do działania oraz pozwala jej dookreślić, co jest dla niej istotne, ale też powstrzymuje ją od oceniania innych, którzy podejmują współpracę wyłącznie dla korzyści materialnych; · to, że współdziałanie jest szansą na odnalezienie pokrewnych dusz, osób myślących i działających w podobny sposób, a więc przezwycięża osamotnienie będące jednym z istotniejszych problemów osób zajmujących się edukacją w kulturze. W3. Co sprzyja? Cechy jednostek, takie jak: płeć (chętniej współdziałają kobiety niż mężczyźni), wiek (chętniej współpracują osoby starsze niż młodsze), miejsce zamieszkania i pracy respondentów (chętniej współdziałają osoby z małych miejscowości i ze wsi niż te z wielkich miast), aktywność społeczna (częściej współdziałają osoby należące do organizacji społecznych i stowarzyszeń), otwartość, zainteresowanie innymi; odpowiedzialność oraz lojalność, dysponowanie odpowiednimi kompetencjami oraz zgodność pomiędzy rolą, jaką się wykonuje, a kompetencjami, jakie się posiada, i inne. Miejsce edukacji kulturowej w działaniach zawodowych jednostki: częściej współdziałają osoby, dla których stanowi ona istotną część ich aktywności zawodowych.

A13

Dysponowanie różnorodnymi zasobami, takimi jak: odpowiednie zaplecze infrastrukturalne, pieniądze, czas, uwaga, umiejętności koordynacyjne i inne. Cechy relacji spajających jednostki: komplementarność zasobów, jakimi dysponują partnerzy, efektywność procesów komunikacyjnych, bliskość przestrzenna, bezkosztowość, skazanie na współpracę, zaufanie i czynniki je wzmacniające. Cechy kontekstu, w którym współpraca ma miejsce: sprzyjanie, pomocność, a przynajmniej nieprzeszkadzanie, obecność w nim zwyczaju współpracy, otwartość na współdziałanie ze strony władz samorządowych. Cechy samej relacji współdziałania: dobra komunikacja; skuteczna koordynacja; jasno określone cele współpracy; balans pomiędzy jej formalnymi podstawami a otwartością na zmianę, improwizację, eksperyment; duch koleżeństwa obecny w ramach współpracy; łatwość dogadywania i ustalania wspólnych linii postępowania. W4. Co utrudnia? Cechy jednostek, takie jak egoizm, brak odpowiedzialności, brak doświadczenia, indywidualizm rywalizacyjny, zbyt młody wiek, brak wystarczających kompetencji profesjonalnych, ale też tych o charakterze społecznym. Deficyty o charakterze technicznym, a więc takie, które można w łatwy sposób wyeliminować, ponieważ wynikają one z braku czegoś, co można uzupełnić lub czemu można przeciwdziałać: brak różnorodnych zasobów; brak osób, z którymi można by-


A14

Raport / razem w kulturze

18%

76%

Odpowiedzialność partnerów

16%

Równy podział zobowiązań Umiejętność wychodzenia poza rutynę

36%

18%

Brak egoizmu Nieutrudnianie współpracy przez tych, którzy uczestniczą w niej bezpośrednio

13%

12%

Przewidywalność przebiegu współpracy Jasno określony cel współpracy

71%

57%

Dobra koordynacja Elastyczne zasady współpracy, które można zmieniać w jej trakcie

31%

3%

Co według Pana/Pani jest warunkiem udanej współpracy z innymi? (N=594) Źródło: opracowanie własne.

100%

90%

68%

Brak nieporozumień w kwestiach finansowych

Inne, jakie?

80%

70%

60%

50%

40%

30%

20%

10%

0%

Wzajemne zaufanie


Raport / razem w kulturze

łoby współpracować (problem ten silnie obecny jest zwłaszcza w małych miejscowościach); wypalanie się (problem ten dotyka zarówno nauczycieli, jak i animatorów oraz edukatorów, ze względu na to, że często wypełniają oni rolę określoną w tym raporcie jako pozytywny wariat); niska wartość współpracy dla wielu instytucji i inne. Deficyty o charakterze społecznym, a więc te zakorzenione w ludzkiej mentalności, w naszych codziennych rutynach, w regułach organizujących lokalne zbiorowości. Ich eliminacja jest o tyle kłopotliwa, że nie jest to możliwe dzięki prostym, jednorazowym działaniom, ale wymaga długotrwałej, systematycznej pracy, obarczonej zresztą dużym ryzykiem, bo rozgrywającej się w takim kontekście, który proponuje odmienne od leżących u jej podstaw systemy wartości, schematy myślowe, ideały życia społecznego. Do najważniejszych tego typu deficytów należą: · cechy kultury organizacyjnej placówek oświatowych, takie, jak: biurokratyzacja i formalizacja szkoły; obsesja nauczycieli na punkcie oceniania i kontrolowania uczniów również poza szkołą; wysoki poziom rutynizacji działania nauczycieli; ich przeciążenie obowiązkami sprawozdawczymi; silny nadzór nad ich działaniami ze strony dyrekcji i kuratoriów i wiele innych; · bariery dla współpracy, które są wpisane w sposób funkcjonowania lokalnych zbiorowości, takie, jak: lokalne układy sprawiające, że jedną z naj-

A15

ważniejszych kompetencji animatorów i edukatorów staje się umiejętność lawirowania; brak wiedzy na temat kultury ze strony decydentów; zawiść; nadmiernie rozwinięta kontrola nieformalna sprawiająca, że nie akceptuje się działań wykraczających poza rutynę, niestandardowych; marazm i bierność lokalnych zbiorowości; · utrata przez instytucje kultury ich monopolistycznej pozycji w procesach udostępniania kultury, sprawiająca, że stają się one z punktu widzenia lokalnych zbiorowości czymś zbędnym, bo dobra kultury można pozyskiwać w sposób bezpłatny dzięki sieciom komputerowym; · dostrzeganie przez animatorów i edukatorów barier dla współpracy po stronie środowiska, potencjalnych partnerów, czynników zewnętrznych, nie zaś u siebie samych. W5. Możliwości współpracy Komplementarność – jest to tego rodzaju forma współdziałania, którą przenika świadomość realizacji wspólnego celu, a nie celów indywidualnych. Komplementarność pojawia się więc tam, gdzie kolektywnie realizowane zadanie staje się czymś nadrzędnym wobec partykularnych interesów, wymuszając tym samym współpracę oraz określając specyfikę naszych relacji i aktywności. Management i użyczanie – takie formy współpracy, które polegają na instrumentalnym posługiwaniu się osobami będącymi naszymi partnerami, po to, by móc zrealizować własne zadania.


A16

Raport / razem w kulturze

Nieporozumieniea w kwestiach finansowych

28%

Nieodpowiedzialność partnerów, np. niedotrzymywanie obietnic, nieobecność, niepunktualnośc itp.

73%

19%

Nierówny podział zobowiązań

21%

Rutyna

28%

Egoizm Utrudnianie współpracy przez tych, którzy nie uczestniczą w niej bezpośrednio Nieprzewidziane zdarzenia

23%

10%

Brak jasno określonego celu współpracy

55%

Brak koordynacji, chaos organizacyjny

72%

Rezstrykcyjne zasady współpracy, których nie można zmieniać w jej trakcie Inne, jakie?

25%

1%

Co według Pana/Pani najbardziej utrudnia współpracę z innymi? (N=594) Źródło: opracowanie własne.

100%

46%

90%

80%

70%

60%

50%

40%

30%

20%

0%

10%

Brak wzajemnego zaufania


Raport / razem w kulturze

Specjalistyczny podział zadań – tego rodzaju forma współpracy, w której każdy odpowiada za swoje partykularne zadanie, te ostatnie zaś, zazębiając się ze sobą, pozwalają urzeczywistnić zaplanowane wcześniej przedsięwzięcie. Ułatwianie i pomocność – współdziałanie osób z otoczenia animatorów i edukatorów, ze strony tych, którzy wspierają jakieś przedsięwzięcie swoją życzliwością, zaufaniem, chęcią niesienia bezinteresownej pomocy. W6. Partnerzy Badania, które przeprowadziliśmy, pokazują, że podstawowym warunkiem współpracy w kulturze według naszych respondentów jest dobra znajomość partnera, z którym zamierza się współdziałać. Można to ustalenie interpretować z jednej strony jako dowód na to, że nasi respondenci współpracują tylko z osobami dobrze im znanymi, próbując w ten sposób obniżyć poprzez redukcję ryzyka koszty współdziałania, które ona za sobą niesie. Z drugiej zaś, co dużo istotniejsze, jako wskazanie, że współdziałanie w kulturze nie jest oparte na zinstytucjonalizowanym zaufaniu, ale raczej na takiej jego formie, która jest bardzo spersonalizowana i polega na obdarzaniu nim konkretnej osoby. Ten drugi aspekt wydaje się o tyle istotny, że wskazuje na doniosły systemowy deficyt utrudniający rozwijanie szerokich sieci współpracy. Nie mogą się one poszerzać, ponieważ opierają się na bardzo silnie spersonalizowanych relacjach. Oznacza to z kolei, że nie mogą być one po-

A17

szerzane, ponieważ niemożliwa jest w nich tranzytywność stanowiąca warunek budowania rozległych sieci współdziałania. W7. Wzajemne uprzedzenia Jednym z istotniejszych wniosków płynących z badań jest to, że na przeszkodzie współdziałania pomiędzy sferą kultury i sferą oświaty, w działaniach z zakresu edukacji kulturowej, leży nie tylko szereg czynników wynikających z odrębności kultur organizacyjnych funkcjonujący w obrębie tych sfer, ale też wzajemna stereotypizacja środowisk, które w nich działają. Paradoks polega na tym, że jak pokazują wyniki naszych badań, różnice w sposobach myślenia o współpracy nauczycieli oraz animatorów i edukatorów są mniejsze, niż wcześniej przypuszczaliśmy. Badania, które przeprowadziliśmy, pokazują również wysoką skuteczność w przezwyciężaniu tego rodzaju stereotypów przez edukację kulturową oraz program BMK. Jak wskazują nasi respondenci, dzieje się tak dlatego, że Program pozwala zauważyć i poznać drugą stronę, daje okazje do współpracy z nią, a co za tym idzie, uczy otwartości sprawiającej, że nowych rzeczy dowiadujemy się również o samych sobie. W8. Korzyści ze współpracy Do najważniejszych spośród tych benefitów należą: powiększenie puli różnorodnych zasobów, które współdziałanie czynią bardziej prawdopodobnym, takich jak: zaufanie,


A18

Raport / razem w kulturze

67% 18–24 osób w wieku

62% 55–64 osób w wieku

Wiek a współdziałanie: deklaracje współpracy przy większości przedsięwzięć N=602


Raport / razem w kulturze

wzajemne poznawanie siebie, reputacja, zdobycie nowych doświadczeń, zdobycie nowych kontaktów, kreowanie ducha koleżeństwa, wewnątrzśrodowiskowa solidarność i inne; zarażanie zwyczajem współpracy innych środowisk i osób, nie tylko tych, które w Programie uczestniczyły; pozyskiwanie wsparcia dla działań ze strony lokalnych władz dostrzegających ich efekt integracyjny.

Z KIM SIĘ WSPÓŁPRACUJE, JAKIE FORMY SIĘ PREFERUJE Najwięcej respondentów (76%) wskazało na odpowiedzialność partnerów jako kluczowy czynnik warunkujący dobrą współpracę. Może to oznaczać, że nasi respondenci są albo szczególnie doświadczeni przez sytuacje, w których partner zachowywał się w sposób sprzeczny z tą zasadą, albo uznają odpowiedzialność współpracownika za kluczowy czynnik udanego współdziałania. Nieco mniej osób zwracało uwagę na jasno określony cel współpracy oraz wzajemne zaufanie, a więc z jednej strony na czynniki, które sprawiają, że współdziałanie jest przewidywalne. Na czwartym miejscu znalazła się dobra koordynacja zadań, a więc ten aspekt, który sprawia, że współpraca jest efektywna, nie prowadzi do marnotrawienia różnorodnych zasobów. Wszystkie te

A19

czynniki, choć wydają się pochodzić z różnych porządków, są ze sobą mocno powiązane, dostarczając jednocześnie argumentów na rzecz takiego ujmowania współpracy w kulturze, w którym jej aspekt zadaniowy uzupełniany jest przez relacyjny. O odpowiedzialności i wzajemnym zaufaniu można przecież mówić dopiero wtedy, gdy współpracujący działają w warunkach, których wyodrębniony i czytelny cel umożliwia dobrą koordynację zadań. Zaskakuje również relatywnie wysoki odsetek respondentów wskazujących na umiejętność wychodzenia poza rutynę oraz elastyczne zasady współpracy, które można zmieniać w trakcie. Stanowią one drugą pod względem popularności grupę czynników, ważniejszą – jak się okazuje – od równego podziału obowiązków czy przewidywalnego przebiegu współpracy. Zjawisko to można wyjaśnić omawianymi wyżej preferencjami dotyczącymi współpracy oraz charakterystyką zadań z obszaru animacji i edukacji w kulturze, takimi jak: dynamika działania, dowartościowanie procesu wymuszające elastyczność, bieżące monitorowanie rezultatów i dopasowywanie ich do zmieniających się okoliczności. Może ono jednak wynikać z tego, że nasi respondenci przyzwyczajeni są do działania w kontekście, który można określić mianem „ruchomych piasków” – jego niestabilność, brak konsekwencji polityki kulturalnej i zmienność polityki oświatowej, a szerzej też prekarność warunków pracy w kulturze sprawiają, że podstawową strategią


A20

Raport / razem w kulturze

adaptacyjną staje się umiejętność substytuowania zasobów, improwizacja, szybkie, taktyczne reagowanie na zmieniającą się dynamicznie sytuację. Jak wspomnieliśmy, konstrukcja pytania umożliwiała respondentom również dodanie własnej odpowiedzi – 19 respondentów skorzystało z tej możliwości. Mówiąc o warunkach udanej współpracy, najczęściej wskazywano na takie kwestie, jak „wspólna pasja”, „zaangażowanie partnerów”, „dobry kontakt”, „zdrowy rozsądek i dystans”, ale także „radość tworzenia – wspólna zabawa”, a więc te komponenty współpracy, które odnoszą się do towarzyszącej jej atmosfery, sprawiającej, że współdziałanie polega nie tylko na efektywnym realizowaniu celu, ale jest także źródłem przyjemności płynącej z bycia razem. Stan ten nie tylko sprzyja osiąganiu celów, ale także chroni przed wzajemnym instrumentalizowaniem się partnerów, utrwala relacje współpracy; stanowi niezbędny wymiar współpracy, którą wyżej określiliśmy mianem „komplementarnej”. Wśród „innych” respondenci wskazywali także na dobrą, płynną i efektywną komunikację. Czynnik ten powiązany jest moc-

Razem w kulturze Raport diagnostyczny w ramach programu Bardzo Młoda Kultura Autorzy: Marek Krajewski i Maciej Frąckowiak Współpraca: Agnieszka Figiel i Ariel Modrzyk Wydawca: Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2017 https://nck.pl

no z „radością współtworzenia” – trudno ją sobie bez niego wyobrazić. Respondenci dopisywali jednak również własne odpowiedzi odnoszące się do jasnego podziału zadań, obowiązków, klarownych warunków współpracy. Komunikacja, jak i sama współpraca, może być więc zorientowana zadaniowo, w oparciu o delegowanie obowiązków, a także relacyjnie – sprzyjać tworzeniu więzi, być nakierowana na lepsze poznawanie i wymianę doświadczeń. W ostatniej grupie czynników, na które zwracali uwagę respondenci zaznaczający kategorię „inne”, znalazły się profesjonalizm, rozumiany także jako podejmowanie się zadań, do których ma się kwalifikacje, a także „otwartość i zaufanie dyrekcji, niepodcinanie skrzydeł”. Kwestie te odnoszą do bardzo ważnego wymiaru współpracy, jakim jest kultura współdziałania obecna w środowisku, w którym do współpracy dochodzi, wskazują, że poza dyspozycjami jednostkowymi, w tym odpowiedzialnego podejmowania zobowiązań, ważne jest także poczucie wsparcia, życzliwego kibicowania, a przynajmniej nieprzeszkadzania przez organizatorów działań (przełożonych, władze).


Pora trzepać wesoło słowa jak futra na wiosnę Julian Przyboś, Lipiec

nowy wyraz* to rubryka w NN6T, która ma charakter leksykonowy. Wraz z zaproszonymi autorami tworzymy spis słów, które mają znaczący wpływ na opisywanie lub rozumienie zjawisk zachodzących obecnie, albo takich, które „produkowane” są przez postępujące zmiany w układzie sił polityczno-ekonomiczno-społeczno-kulturalno-naukowo-technologiczno-obyczajowych. Pracę nad leksykonem pragniemy kontynuować do roku 2019. Propozycje haseł można nadsyłać na adres redakcji: bogna@beczmiana.pl

* Nazwa inspirowana jest czasopismem „Nowy Wyraz. Miesięcznik Literacki Młodych”, wydawanym w Warszawie w latach 1972–1981. Debiuty pisarzy, poetów i krytyków były tam ilustrowane pracami artystów młodego pokolenia. Nazwa miesięcznika nawiązywała do pisma międzywojennej awangardy „Nasz Wyraz” (1937–1939).

nr10


82

nowy wyraz / nr 10

W świecie nowych słów nigdy nie było bezpiecznie, w szczególności latem. Notowanie ich w komunikacji miejskiej (zbiorkom), a przede wszystkim obserwacja osobników wystających z piwkiem nad rzeką latem (słowiański przykuc), bywają doświadczeniem na granicy brawury (rumakowanie). Nawet język młodych dziewcząt (CB/ SB) może przyprawić o dreszcz zażenowania (krindż). A dochodzą do tego ataki całego zła kultury popularnej (złol), emocje futbolu (wideoweryfikacja) i wycieczki osobiste (suchoklates, dzban). Aż do momentu, gdy na końcu zostanie tylko jeden (battle royale). Tłumacząc ten powakacyjny zestaw, staraliśmy się więc całą dziesiątkę tych nowych wyrazów odbezpieczyć. bartek chaciński

Battle royale Na bezludną wyspę przylatuje stu śmiałków. I nie potrzeba równania matematycznego, żeby się dowiedzieć, że wyleci z niej tylko jeden. Nawet każdy nastolatek zna dziś zasady battle royale. A właściwie to przede wszystkim nastolatki, bo to dla nich stworzono grę Fortnite – najpopularniejszą dziś sieciową formę rywalizacji w takim stylu: sto osób z całego świata wchodzi do rozgrywki i eliminują się nawzajem za pomocą tego, co na wirtualnej wyspie znajdą. Rzecz wzięła się jednak z filmu przeznaczonego tylko dla dorosłych: japońskiego Battle Royale z roku 2000, w reż. Kinjiego Fukasaku. Krwawy, oparty na powieści Kōshuna Takamiego, prezentował starcie ubranych w mundurki uczniów, których zmuszał do wzajemnej eliminacji okrutny, totalitarny reżim. Motyw wrócił później w wersji nieco ugrzecznionej w Igrzyskach śmierci. Do świata gier trafił w ostatnich latach na fali popularności surwiwalu, czyli zabawy w przetrwanie w trudnych warunkach. Najpierw tryb battle royale pojawił się w grze PlayerUnknown’s Battleground, a później właśnie w Fortnite, mającym wielomilionową społeczność graczy na całym świecie i współtworzonym przez polskie studio People Can Fly. Mamy więc programistów battle royale, ale nie mamy dobrego polskiego odpowiednika nazwy – poza dość ogólnym terminem „pole bitwy”. Na pocieszenie jest polskojęzyczna plansza „Królewskie zwycięstwo”, która wyświetla się, gdy już pokonamy resztę przeciwników. Mielibyśmy za to potencjalny hymn battleroyalowców: Przeżyj to sam, gdyby nie to, że linijka


nowy wyraz / nr 10

„nie zamieniaj serca w twardy głaz” wroga numer jeden współczesnej to antyteza całej tej samolubnej za- polszczyzny. Po drugie, po dżentelbawy. meńsku dołącza do gry, powodując, że problem jest rozłożony bardziej CB/SB parytetowo między obie płcie. Język młodych dziewcząt – oto, czym językoznawcy są naprawdę przera- Dzban żeni. Bardziej niż wpływami angiel- Nowy najmodniejszy synonim słoskiego czy wulgaryzmami. Chodzi wa „kretyn”, spotykany najczęściej o dobrze ubrane i starannie ucze- w formie „ty to jednak jesteś dzban” sane dziewczęta, które twardo nie – że niby to przekonujemy się co do chcą zmiękczać niektórych głosek. czyichś intelektualnych braków po Chodzi o to, że zamiast ś, ź i ć mówią długim wahaniu. Ale na Twitterze, s, z, i c. Przewodniczący Rady Języ- gdzie „dzban” jest szczególnie poka Polskiego prof. Andrzej Markow- pularny, pojawia się z częstotliwośski podawał w jednym z wywiadów cią wskazującą na to, że o wahaniu kilka przykładów: szes’c, jedenas’c-ie, nie ma mowy. Strona Miejski.pl dedzis’. A całe zjawisko ma też dopeł- finiuje: „Negatywne, zabawne okrenienie (lub źródło) w skrótach co- ślenie osoby, która zawiesiła się i nie raz częściej używanych w serwisach słuchała nas, zrobiła coś głupiego, społecznościowych: CB i SB. Czyli śmiesznego itp.”. A w upowszechodpowiednikach „ciebie” i „siebie”, nianiu słowa miał udział polski rap. które automatycznie chciałoby się Konkretnie choćby Paluch, na wyodczytywać jako „ce be” i „se be” danym przed dwoma laty albumie (jest jeszcze TB jako „tobie” i MN Ostatni krzyk osiedla: „Tu dzbany jako „mnie”). dalej rwą puste dupy na podróby / Brzmi to trochę jak Łona łamią- Robią dzieci dla plus pięćset, bo bracy sobie język w utworze Ą ę i zara- kuje im do wódy”. zem wyśmiewający w jego tekście Wynotowałem ostatnio odnosząmaniery internautów: „Slowa po- cą się do tematu rozmowę na Twitzwalaja na doslownosc / Ale jeśli terze. Kajtuś Alvaro: „U moich non chodzi o polskie znaki to gowno”. twitter friends [znajomych spoza I, co ciekawe, rzecz wróciła do rapu, Twittera – przyp. aut.] trwa jeszcze choć już nie jako satyra. Popularny era »dzbana« i dopiero zaczynaw tym sezonie utwór Wiking Sariu- ją się »kuce z Bronk­su«, ale to nie sa przynosi dość podobną linijkę: wszyscy jeszcze ogarniają”. Koci„Moze znałes cłowieka, może sły- miętka: „Ja jeszcze od nikogo poza sałes jak gra”. I nie jest to w polskim Twitterem nie słyszałam określehip-hopie przypadek odosobniony. nia »dzban«, więc zgaduję, że to Interpretacje? Pojawia się hasło, że jeszcze przed moimi znajomymi, to wpływ auto-tune’a, współczesnej a »kuce« to dopiero w kolejnym produkcji, mazurzenie albo fascy- stuleciu”. Z takich dyskusji wnionacja językiem angielskim w wersji skuję, że hasła „dzban” roztropniej jamajskiej. Są w tym dwa pozytywy. w ogóle nie używać, bo w tej dziePo pierwsze, rap walczy o odebra- dzinie słownik odświeża się częnie małym dziewczynkom statusu sto, a w stosunku do nieogarniętych

83


84

nowy wyraz / nr 10

określenie „dzban” należy pewnie I trzeba przyznać, że takie wyznado najłagodniejszych. nia dotyczące krindżu wywołują już same z siebie lekki krindż. Krindż Żenada, wstyd. Lub coś, co wywo- Rumakowanie łuje zażenowanie. Definiowane już Słowo, które przybiegło z familijneprzez sieciowy słownik Miejski.pl go kina, najpierw w postaci całego z przykładem dialogu: „Widzia- zwrotu: „No i skończyło się rumakołeś »Poka sowę« na YouTube? – wanie”. Mówił tak – słowami świetO Boże, jaki cringe”. Słowo pocho- nego przekładu Bartosza Wierzbiędzi wprost od ang. cringe i często jest ty – Osioł, bohater Shreka. Kontekst? używane w tym oryginalnym zapi- Przestał działać czar, który go zmiesie. Ale Wojciech Orliński w „Du- niał w ogiera, no i wyszło na to, że jest żym Formacie” korzystał ostatnio tylko tym, kim jest. Od kilkunastu lat ze spolszczonej wersji, tłumacząc, cytat pojawia się w języku jako złośliże „krindżu nie należy mylić z pa- we podsumowanie sytuacji, w której stiszem czy campem, które celowo ktoś miał się już za kogoś większego operują estetyką kiczu i warszta- i lepszego, niż jest, ale czar prysł. Ale towej nieporadności”. W tekście od kilku lat wystarczy już sam cza„krindż” odnosił do żenujących ko- sownik „rumakować”, używany, gdy medii filmowych czy kabaretów. Tu kogoś ponosi wyobraźnia i oszukuma rację, bo w telewizji kierunek je dobre samopoczucie. Bardzo czędoczekał się osobnej gałęzi: cringe sto służący do komentowania akcomedy opowiada taki rodzaj żar- tualnych wydarzeń politycznych. tów, które wywołują bardziej zaże- Wracał przy okazji sprawy prezydennowanie niż śmiech. Ale najczęściej ckiej niezależności w Polsce. „No opisywane są dziś te pozatelewizyj- właśnie, panie prezydencie, co teraz? ne przypadki krindżu, zwykle sceny, Ziobro vs Duda – KO w drugiej runw których to my sami doszukujemy dzie! Skończyło się rumakowanie, się czegoś dziwnego. Na Twitterze niestety” – pisał jeden z internautów znalazłem takie wyznanie: „Mam komentujących sprawę ustaw sądoobok domu sklep z balonami z he- wych. lem i przed nim są przyczepione Drugi krąg znaczeń to brawura na dwa, raczej stare balony. Minionek drodze. Na jednym z lokalnych foi świnka Peppa. Są tak splątane, że rów dyskusyjnych ktoś narzekał na wygląda, jakby Peppa gwałciła tego przykład na kierowców autobusów, minionka. Żałuję, że tego nie nagra- że „odkąd dostali buspasy, zaczęli łam, ale to było tak cringe, że mózg nagle tak rumakować, że przechomi się zlagował”. Krindżować moż- dzi to ludzkie pojęcie”. W podobna też, wzdragając się na wspomnie- nym kontekście mówi się czasem nie własnych zachowań sprzed lat. o przeszarżowaniu, czyli skojarze„Jezu, ale mnie krindż łapie, jak to nia w związku z sytuacją, gdy kooglądam, przypominając sobie, jak goś poniosło – to zresztą też z kręjako małolata się tym jarałam. Bo- gu końskich przenośni – mamy sze, gdzie był mój mózg” – wzdycha podobne. Dlatego pewnie rumakokolejna użytkowniczka Twittera. wanie tak gładko się przyjęło. Także


nowy wyraz / nr 10

w odniesieniu do naszych zbiorowych przywar, wśród których mamy rodzaj odwagi łatwo zmieniającej się w brawurę, czyli – znów końskie skojarzenia – ułańską fantazję.

do nasuwającego się natychmiast pytania, czy nas również dotyczy fenomen slav squat – radzę po prostu spróbować samemu. Proszę tylko pamiętać, że o ile sama pozycja jest nawet w niektórych sytuacjach Słowiański przykuc fizjologicznie naturalna i zdrowa, to Czasem trzeba importować nawet obowiązkowe akcesoria trzymane słowa opisujące nas samych. O „sło- w rękach – już nie. wiańskim przykucu” dowiedzieliśmy się z zachodniej prasy czy tam- Suchoklates tejszych serwisów internetowych. Od klatki piersiowej, która jest zaPrzed paroma laty zaczęło się po- nadto chuda, czyli sucha. To słojawiać na świecie angielskie okre- wo wraca ostatnio, gdy pod wpłyślenie slav squat. Zapewne wraz wem upałów mężczyźni zdejmują z odkrywaniem mody rosyjskich blo- koszulki i publicznie obnażają tors, kowisk młodego projektanta Goshy co otoczenie przyjmuje z niechęRubchinskiego i zwyczajów młodych cią lub rozbawieniem. Całą rzecz Rosjan, na których się wzorował, wyjaśnia pierwszy przykład, znalegopników. To słowo z długim rodo- ziony przeze mnie jeszcze kilka lat wodem – podobno jeszcze sprzed temu: „Przyszedł jakiś suchoklates wojny, od nazwy Gorodskoje Ob- na plac zabaw, zdjął koszulkę i szpaszczestwo Prizrienija, radzieckiego nuje”. Fanpage „Typowy Suchoklaodpowiednika pomocy społecznej, tes” na Facebooku obśmiewa kult pod której placówkami można było ciała i pokazywanie go na zdjęciach spotkać czekających na zapomogę umieszczanych w internecie. Nabiednych mężczyzn z nizin społecz- śmiewają się solidarnie przeciwnicy nych. Uprzywilejowanych jednak na kultu ciała i jego zwolennicy, którzy swój sposób, bo potrafiących (co po- z pogardą patrzą na kogoś, komu nie dziwia Zachód, gdyż pozycja trud- wyszło. Kiedy w tym sezonie o jedna) przez całe godziny zamierać – nym z zaangażowanych politycznie koniecznie z papierosem i piwem dziennikarzy zaczęto pisać per „bi– w charakterystycznym przyku- ceps” – od zamiłowania do treningu cu, który z kolei miał się wziąć z ra- z odważnikami – u jego przeciwnidzieckich więzień, gdzie gnębiono ków zaczęto się dopatrywać cherosadzonych, każąc im się poruszać lawej postury. „Jeden suchoklates w niewygodnej pozycji kucznej. chce na solo” – komentowano. Tu Dwa lata temu zaczęło się wię- „suchoklates” to po prostu ktoś wątcej o słowiańskim przykucu mówić łej budowy. w Polsce (na pewno pomogło sko- Z kolei jeden z polskich krytyków jarzenie z „kucem”). Satyryk An- muzycznych zauważył ostatnio, że drzej Rysuje pokazał w tej pozycji Dolly Parton to lepsza autorka piourzędującego ministra spraw zagra- senek, niż mogą to sobie wyobrażać nicznych. Minister informował, że czytelnicy krajowej prasy: „Wszyst„w opinii Komisji Weneckiej Polska kich łysych suchoklatesów zapratkwi w słowiańskim przykucu”. Co szam do podjęcia próby napisania

85


86

nowy wyraz / nr 10

TAKIEJ piosenki, a potem się pośmiejemy” – napisał, wklejając utwór Jolene. W tym zestawieniu było dużo nierównowagi, ale ufam, że słowo „suchoklates” miało sugerować, poza niewielkim obwodem w klatce piersiowej, pewną naiwność, koncentrowanie się na pozorach i stereotypach. W „suchoklatesie” jest coś z Sokratesa – lubi się popisywać mądrością, tyle tylko że prawdziwa mądrość nakazywałaby w pewnym momencie założyć koszulkę. Wideoweryfikacja Hit początku lata i najbardziej pamiętny termin mistrzostw świata w piłce nożnej. Można nie pamiętać, kto je wygrał, ale trzeba wiedzieć, co pozwalało w tym roku na zwycięstwo. System VAR. Czyli Video Assistant Referee. Polski termin „wideoweryfikacja” niewiele tu uprości. Chodzi o urządzenie, które pozwala na podstawie powtórki danej sytuacji – gola, domniemanego rzutu karnego albo sytuacji zasługującej na czerwoną kartkę – zadecydować, czy aby na pewno sędzia chce podjąć słuszną decyzję. VAR po raz pierwszy wykorzystywany był na mistrzostwach świata. Wcześniej pojawił się jednak na innych poziomach rozgrywek, już wcześniej zaczęliśmy go więc odmieniać i oceniać. „Sześć miesięcy VAR-u w ekstraklasie to aż 638 sytuacji, w których sędziowie skorzystali z systemu” – czytamy na stronie Sport.pl. Na okrzyki „głupi VAR” nie trzeba było długo czekać. Pojawiły się też pozytywne komentarze w rodzaju nagłówków typu „VARtość dodana”, a trenerzy nauczyli się bez słów prosić o użycie VAR, kreśląc

w powietrzu kształt ekranu komputera. Skrótowiec VAR odnotowało Obserwatorium Językowe Uniwersytetu Warszawskiego. W definicji napisali, że to termin środowiskowy, używany w piłce nożnej: „elektroniczny system umożliwiający weryfikację spornych sytuacji podczas meczu”. A jako przykład padło zdanie „Dzięki VAR-owi arbiter wrócił do sytuacji sprzed dwóch minut i podyktował karnego dla Borussii!”. VAR w tej sytuacji przeVARzył i można domniemywać, że kiedyś sędzia przestanie być potrzebny i zostanie samo VAR. Zbiorkom Główny temat kampanii przed wyborami samorządowymi w wielu miastach. Czyli komunikacja zbiorowa – inaczej zbiorkom. Jak choćby w tekście w „Polityce” omawiającym zalety darmowego zbiorkomu, w którego wprowadzaniu, jak się okazuje, jesteśmy światowymi liderami. Ten skrót, a właściwie sylabowiec, jest bardzo użyteczny – tak jak i samo zjawisko, które nawet w krajowych warunkach powoli przestaje się kojarzyć z siermięgą i niewygodą. Sam termin nie jest najnowszy i próżno szukać jego źródeł w anglojęzycznej prasie. Znalazłem tam tylko określenie: public transportation karma, które opisuje ten nieznośny stan, gdy na przystanek autobusu czy metra przychodzimy zawsze za późno lub za wcześnie. Wyraz „zbiorkom” wydaje się wprawdzie atrakcyjny dzięki skojarzeniom z modnym słowem „dotcom” opisującym wielkie firmy internetowe, ale korzenie ma raczej w Europie Wschodniej (co zasugerował mi autor tekstu w „Polityce” Rafał Woś).


nowy wyraz / nr 10

W końcu mamy Fablok, czyli Fabrykę Lokomotyw. A wcześniej mieliśmy PaFaWag, czyli Państwową Fabrykę Wagonów – i jedno, i drugie związane z transportem. Wątki rosyjskie znajdą się bez trudu – weźmy choćby Komintern, czyli Międzynarodówkę Komunistyczną, która postulowała skądinąd powszechność i dostępność do różnych sfer życia.

W tytule tekstu publicystycznego: „Od przedszkola do złola – fenomen piosenek złoczyńców”. W komentarzu do notki o serialu Korona królów: „Krzyżacy to rasowi złole”. I tylko jeden przykład – z łamów „Krytyki Politycznej” – w którym z komiksu czy filmu rzecz przechodzi do prawdziwego świata, oznaczając opisywanego w artykule światowego przestępcę klimatycznego: „Dumny Złol złol, który nauce się nie kłania”. Ale Złoczyńca, choć raczej fikcyjny. to realność chwilowa – o kimś takim Z filmu, serialu lub komiksu – „złol” na pewno w końcu zrobią komiks. to termin chętnie używany choćby w ostatnich telewizyjnych i kinowych wersjach Spider-Mana. Słów i wyrażeń opisujących różne typy fikcyjnych złych mamy pod dostatkiem, ale nie wszystkie wydają się wygodne. „Czarny charakter” długi, „antagonista” lekko pretensjonalny, „złoczyńca” wymagający dykcyjnie, a „badass”, czyli taki zły, który wzbudza podziw, jest kalką z angielskiego. „Złol” wpisuje się zresztą w pewną logikę językową, która każe nam odpychające lub pogardliwie traktowane osoby kwitować końcówką „ol”. „Psychol”, „naziol”, nawet „ramol” to dobre przykłady. Przykładów wykorzystania nowego słowa jest mnóstwo. W notce o serialu Gotham: „Głównym złolem jest Pingwin”. W charakterystyce Deadpoola jako antybohatera: „Nie walczy ze złolem zagrażającym całemu światu i go nie ratuje”. Rys. Wojtek Kucharczyk

nowy wyraz nr 10 autor Bartek Chaciński redaktor działu kultury „Polityki” i dziennikarz muzyczny, znawca współczesnej kultury popularnej. Kiedyś pracował w „Przekroju” i „Machinie”, dziś współpracuje z radiową Dwójką, prowadzi blog muzyczny Polifonia. Jest członkiem Rady Języka Polskiego. Opublikował m.in. serię słowników najmłodszej polszczyzny (Znak) oraz książkę Wyż nisz o tym, gdzie się podziały subkultury młodzieżowe.

87


88

Grupa budapeszt

Elementy składowe entuzjastycznego kina statystycznego, Grupa Budapeszt, 2018


Grupa budapeszt

ZWROT

89

STATYSTYCZNY Gdzie jest entuzjazm? Jest rzeczą jasną, że ostatnio się ukrywa. Poszukiwania zbiega wszczęła Gru pa B u da p e szt


90

Grupa budapeszt

Gdyby tylko było to możliwe, kolejny z najbardziej aktualnych terminów Grupa Budapeszt zdefiniowałaby w formie manifestu. Gdyby tylko nie było to zbyt pretensjonalne, na manifest ten złożyłoby się kilka prostych ilustracji. Gdyby dało się uniknąć plagiatu, pojęcie to samo ujawniłoby się w infografice. Infografika zastąpiłaby wszystkie nasze słowa, więcej nawet – zastąpiłaby zdjęcia autorów owego manifestu, a w dodatku dźwięki czytanych kolejnych jego linijek. Gdyby to wszystko udało się przeprowadzić, „niewidzialne [stałoby się] widzialnym, niejasne jasnym, ukryte zamanifestowanym, zakryte odkrytym, odegrane niegranym, fałszywe prawdziwym”1. Problem w tym, że wszystko to już się dokonało, a jednak nadal manifest nie został spisany – co zresztą zrozumiałe, skoro jest manifestem czysto wizualnym. Manifest jako forma postulatywna nie może poprzestawać na oznajmianiu stanu zastanego. Stan ten jednak przedstawia się jako naturalny i racjonalny. Wątpliwości otaczające tę oczywistość warto zamanifestować. Musimy więc uczynić tym dziwacznym faktom zadość. Jak zwykle więc w definiowaniu jednego z terminów najbardziej aktualnych musimy się posiłkować wytrychami, tworzyć nieistniejące byty i odwoływać się do pojęć, które aktualne się już nie wydają. Na przykład: entuzjazm. Gdzie jest entuzjazm? Jest rzeczą jasną, że entuzjazm się ukrywa. Nie wygląda zbyt dobrze, rzadko kiedy pasuje do sytuacji, a ponadto więk1 Dziga Wiertow, Od „Kinooka” do „Radioka”, [w:] tegoż, Człowiek z kamerą. Wybór pism, przeł. Tadeusz Karpowski, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1976, s. 41.


Grupa budapeszt

91

szość odbiorców ma tendencję do widzenia w nim czegoś innego niż to, za co się podaje. W związku z tym wcale nie jest łatwo odpowiedzieć na pytanie, gdzie jest entuzjazm w czasach, w których tak niewielu robotników pracuje w fabrykach czy kopalniach. Co innego sto lat temu, kiedy to wraz z ich entuzjastyczną pracą równolegle powstawał teoretyczny i praktyczny aparat ów entuzjazm wyrażający. W dodatku o ile praca hutnika nie znajduje już dziś tylu adeptów, ilu miała wówczas, o tyle teoretyczne i praktyczne dopracowywanie aparatury wyrażania entuzjazmu – wręcz przeciwnie. Twórcą owego aparatu jest Dziga Wiertow. Rozważmy jego słowa: „Specjalne maszyny sumują wyrażony w liczbach entuzjazm robotników Donbasu”2 – to ostatnie zdanie jego wizualnej wersji scenariusza Entuzjazmu z roku 1930, oddzielone od reszty tekstu. To obraz, który przekracza granice czasoprzestrzeni ujętej w filmie i wybiega w przyszłość, rezonując z całą teorią montażu Wiertowa. Montaż jest dla niego formą perswazyjną, która edukuje masy na temat socjologicznych zagadnień, zestawiając ze sobą dane liczbowe. Czym innym mogłyby być owe maszyny, jak nie właśnie samym filmem; filmem, który jest maszyną ściśle entuzjastyczną, który pozwala na dokonywanie skomplikowanych obliczeń, ujawnianie ich widzowi i sprawianie, że hutnicy jeszcze żwawiej wchodzą rano do fabryki? Tak właśnie Wiertow widzi rolę montażu, kiedy ukazuje go jako: „Zestawienie obserwacji zanotowanych na taśmie filmo2 Tamże, s. 256.


92

Grupa budapeszt

wej przez »kinooko«. Ujęcie cyfrowe grup montażowych. Połączenie (podsumowanie, przeliczenie, pomnożenie, dzielenie i wyjęcie przed nawias) kadrów jednego rodzaju. Ciągłe przetasowywanie odcinków-kadrów aż do chwili, kiedy ułożą się w taki zrytmizowany szereg, w którym styki treściowe pokrywać się będą z wizualnymi. Ostatecznym wynikiem wszystkich tych łączeń, przesunięć i skrótów jest coś w rodzaju wizualnego równania, wizualnego wzoru. Taki właśnie wzór czy równanie – jako rezultat ostatecznego montażu utrwalonych na taśmie dokumentów filmowych – jest stuprocentowym utworem3 filmowym, kwintesencją i koncentratem określenia »widzę« – »widzę filmowo«”4. Uważnego czytelnika NN6T nie zdziwi, że pomiędzy pytaniem o to, gdzie znajduje się entuzjazm, a jego wizualną reprezentacją, która jest przedmiotem naszych rozważań, znajduje się wizualne równanie (które tym razem podane jest bez cienia wątpliwości). Maszyna entuzjastyczna maluje odpowiedź na pytanie o miejsce dzisiejszego entuzjazmu w sposób klarowny. Nie ma w niej „słodkich objęć romansów”, nie ma teatru, nie ma postaci, nie ma narracji ani zbędnych symbolizmów5. Obraz, o którym mowa, to „kino samo” – kino w czystej postaci. Nie jest to kino, które znamy z wielkich sal, nie jest to kino, które gości na kartach historii tej dziedziny, i nie jest to kino, które studiuje się w szkołach filmowych. Zamówilibyśmy wzór na kino czyste, zrywające z niepotrzebnymi naleciałościami innych 3 Według angielskiego tłumaczenia tego fragmentu chodzi o przedmiot filmowy: film object. 4 Dziga Wiertow, Od „Kinooka” do „Radioka”…, dz. cyt., s. 77-78. 5 Tamże, s. 7.


Grupa budapeszt

93

sztuk. O ile w trakcie przygotowywań do Człowieka z kamerą Wiertow postanowił pozbyć się studia filmowego, scenografii, scenariusza i aktora6, o tyle już kilka lat później, w Entuzjazmie, puste miejsca po nich wypełnił zbiorowością reprezentowaną przez tłum o zmiennych cechach wyobrażonych z kolei poprzez wartości liczbowe. Te ostatnie podlegają naturalnie zmianom reprezentującym postęp ku socjalizmowi. Radykalizm tej propozycji podkreślany był przez współczesnych Wiertowowi badaczy, takich jak Hans Richter. W swoim eseju o filmie pisał on o liderze grupy Kino-Oko: „Fakt, iż odrzucił on wszelką fabułę jako obcą dokumentowi, sprawił, że musiał na nowo znaleźć ramę dla wielości niepołączonych scen. Łączenie ich przypadkowo dało efekt w postaci szalonego chaosu przeplatających się epizodów. Im bardziej przyglądał się on owemu przeplataniu, tym bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że każdy obraz, każda scena, każde ujęcie miało swój własny, cokolwiek muzyczny przebieg, który – jeśli zorganizowany – jawił się jako interferencja. A jednak za każdym razem, kiedy do tego dochodziło, wtórowało owej interferencji coś na kształt melodii. Wiertow zaczął więc studiować ruch nagranego materiału, biorąc pod uwagę długości ujęć, ich tempo, specyfikę emocjonalną i jakość dynamiczną. W efekcie udało mu się komponować materiał rytmicznie. Dzięki temu wątki treściowe zostały zastąpione wątkami rytmicznymi. W ten oto sposób udało się Wiertowowi uzyskać ekspresyjność nagranego materiału poprzez ekspresyjność jego ruchu. 6 Dziga Wiertow, Człowiek z kamerą. Symfonia wizualna, [w:] tegoż, Człowiek z kamerą…, dz. cyt., s. 246.


94

Grupa budapeszt

Twarze, drzewa, chmury, spadająca kropla krwi stały się metrycznym językiem dokumentu – stały się »poezją filmową«”7 . Biorąc wizualny wzór na poważnie, przeczuwamy więc obraz ludzi bez ludzi, obraz relacji bez więzi społecznych, obraz emocji bez ich odcieni, obraz społeczeństwa bez scenografii, obraz ludzkich przekonań bez dźwięków, które je komunikują. Mówimy więc o kinie kamuflującym, ale też takim, które nie zwodzi nas swą wizualną powierzchownością, nie kokietuje dźwiękową niejednoznacznością, niczego nie poetyzuje i niczego nie estetyzuje. To z pewnością kino czasów przeludnienia, które jedyną prawdę widzi w kwantyfikacji wielkich danych liczbowych, które entuzjazm dostrzegają nie w tym czy innym uśmiechu na twarzy, ale w ich liczbie – niemożliwej do dostrzeżenia w powierzchowności wszystkich roześmianych twarzy. Tak, mówimy więc o tytułowym kinie statycznym i wieszczylibyśmy zwrot statystyczny, gdyby tylko już dawno się on nie dokonał. Moglibyśmy zapowiadać jego nadejście, gdyby tylko najczystsze kino nie funkcjonowało już w kluczowych gałęziach gospodarki, na co dzień, na milionach ekranów na całym świecie, gdyby nie było tworzone przy pomocy programu Power Point i jego pochodnych, gdyby nie ono właśnie od lat najwierniej i najrealistyczniej oddawało złożoność i piękno otaczającego nas świata. Wytykając Wiertowowi chęć schlebiania gustom mas, niekonsekwencję, niewystarczający radykalizm, namawiamy, aby odejść od historii 7 Hans Richter, The Struggle for the Film, przeł. Ben Brewster, Wildwood House, Hants 1986, s. 50.


Grupa budapeszt

95

sztuki takiej, jaką się ona mieni, i dostrzec jej bardziej radykalne, choć ukryte realizacje. Namawiamy więc do tworzenia obrazu twarzy i chmur bez twarzy i chmur, obrazów spadających kropli krwi przeliczonych na ważniejsze od wizualnych aspektów ich: ilość, jakość, tempo, rytm, długość. To istotne historyczne przesunięcie w topografii entuzjazmu – od socjalistycznego realizmu Wiertowa (paradoksalnie) symbolizowanego przez ruch mas robotniczych do kapitalistycznej abstrakcji statystycznej perswazji. Geniusz Wiertowa polegał między innymi na tym, iż był w stanie poddać kwantyfikacji oba te entuzjazmy. Unaoczniając w rytmie obrazów socjalistyczny entuzjazm robotników, teoretyzował on w rygorze formuł abstrakcyjnych kapitalistyczny entuzjazm ekspertów.

Grupa Budapeszt zawiązała się w 2016 roku w Budapeszcie. Tworzą ją artyści i kuratorzy: Igor Krenz, Michał Libera i Daniel Muzyczuk. Grupa zajmuje się sztuką i życiem, badaniem marginesowych zagadnień wynikających z technicznej reprodukcji, ograniczeń myślenia abstrakcjami oraz wyciąganiem radykalnych konsekwencji z dematerializacji rzeczywistości.


96

Cegielski

Notesy z podróży Piotra Zaremby po Indiach, 1967–68, 1972, reprodukcja dzięki uprzejmości rodziny


Cegielski

97

Spojrzeć tak, jakbyśmy odwrócili się plecami od Zachodu O eksporcie polskiej myśli technicznej, szmuglu złota i historii sklepów indyjskich Just yn i e Ch mi e le ws ki ej

opowiada M a x

Ce g i e ls ki


98

Cegielski

Ju styna Ch mi e le ws ka Spotykamy się rok po zakończeniu wystawy Sklep polsko-indyjski w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Była to pierwsza odsłona projektu, który realizujesz z Jankiem Simonem. Od tamtej pory ekspozycja zdążyła odwiedzić Indie, a wkrótce będzie pokazywana w Szczecinie. Od czego pierwotnie wychodziliście i co dziś wam z tego zostało? M a x Cegi elsk i Zaczęło się od wyjazdów do Indii pod koniec lat 90. Obaj z Jankiem należeliśmy do pokolenia backpackerów, podróżowaliśmy po świecie już w nowym układzie geopolitycznym i ekonomicznym. Obaj byliśmy mocno zaskoczeni, gdy podczas podróży okazywało się, że starsi Hindusi jednak kojarzą Polskę. Regularnie pojawiało się pytanie: „Skoro jesteś z Polski, to co masz na sprzedaż? Kryształy? Aparat Zenit?” – i zaskoczenie, że nic nie mamy. To był pierwszy sygnał, że istnieje jakaś wcześniejsza historia relacji polsko-indyjskich. Później zajmowałem się tym w książce Polska–Azja. Od Rzeczypospolitej Szlacheckiej do Nangar Khel1, zresztą obydwaj z Jankiem interesowaliśmy się tym na różne sposoby – on z jednej strony przez podróże, a z drugiej poprzez badanie zależności ekonomicznych; ja szedłem drogą dziennikarsko-researchersko-naukową. Ważne były dla nas badania Łukasza Stanka2 – to był ciekawy trop, że w okresie zimnej wojny istniał jakiś układ sił i sieci współpracy, o których zupełnie zapomnieliśmy po 1989 roku. Przypomnijmy sobie atmosferę końca lat 90. – z jednej strony jest globalizacja i wszyscy o tym trąbią, z drugiej alterglobalizm ruchów lewicowych. Wciąż słyszy się o globalnej wiosce, o tym, że świat się otworzył – i my też byliśmy tego częścią: wsiadamy w samolot czy pociąg i po prostu jedziemy do Indii. Tymczasem okazuje się, że to pojęcie jest dużo starsze – weźmy chociażby wielką wymianę handlową na obszarze Oceanu Indyjskiego sprzed przybycia Portugalczyków. Przyjęcie takiej ramy pozwala zobaczyć, że ta globalizacja, o której tyle się dziś mówi, nie była jedyną. Z jednej strony zajmujecie się oficjalną historią kontaktów politycznych i gospodarczych – i to tworzy chronologicznie rozwijającą się opowieść. Potem wchodzicie

1 Polska–Azja. Od Rzeczypospolitej Szlacheckiej do Nangar Khel. Przewodnik interdyscyplinarny, red. Max Cegielski, Fundacja Malta, Poznań 2013. 2 M.in. wystawy PRLTM. Eksport architektury i urbanistyki z Polski Ludowej (2010) oraz Postmodernizm jest prawie w porządku (2011); por. Postmodernizm jest prawie w porządku. Polska architektura po socjalistycznej globalizacji, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2012.


Cegielski

99

Sklep polsko-indyjski, widok wystawy w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, 2017, fot. Justyna Chmielewska

w pęknięcia i szczeliny w tym oficjalnym obrazie – i tam ujawnia się subwersywny potencjał różnych praktyk, na przykład handlu. Jak do tego docieraliście? Ważnym tropem było to, co Janek nazwał „alternatywną ekonomią polskiego himalaizmu” – czyli historie przemytnicze. Zaczęliśmy o tym rozmawiać, kiedy pracowaliśmy razem w Stambule, robiąc Migrujący Uniwersytet Mickiewicza w 2014 roku. Stwierdziliśmy, że chcemy przy tym podłubać, i z jednej strony zaczęła się nam objawiać ta globalizacja i oficjalna współpraca, a z drugiej strony sfera nieoficjalna, nielegalna, szara czy wręcz czarna. To było pierwsze dramaturgiczne przeczucie, takie jakie miewa się przy pisaniu reportażu: masz bohatera, który jest biały, a okazuje się, że ktoś inny widzi go jako czarnego – i zaczyna się robić interesująco. Zaczęliśmy się więc zastanawiać, jaki jest związek między oficjalną modernizacją i przemytem. Przemyt to jedna sprawa, ale na wystawie poruszacie też sporo innych wątków. Jeśli chodzi o wpisaną w wasz projekt subwersję, to taką rolę gra też joga czy fascynacje wschodnią duchowością – czyli historie, które miały


100

Cegielski

Notesy z podróży Piotra Zaremby po Indiach, 1967–68, 1972, reprodukcja dzięki uprzejmości rodziny


Cegielski

Notatki z podróży W 1954 roku Piotr Zaremba, pozbawiony już władzy w Szczecinie, wyjechał do Korei Północnej jako kierownik polskiej sekcji urbanistycznej. Trzy lata później został doradcą rządu Chin w zakresie planowania regionalnego, później zaś konsultantem w Wietnamie i Afryce. Szybko stał się ekspertem do spraw krajów rozwijających się, a jego światową sławę umocniła ścisła współpraca z Organizacją Narodów Zjednoczonych. W 1966 roku powołał Międzynarodowe Podyplomowe Studium Urbanistyki i Planowania Regionalnego przy Politechnice Szczecińskiej. Do 1990 roku wykształciło ono 480 planistów z 47 krajów Afryki, Ameryki Łacińskiej i Azji. Jeśli chodzi o ten ostatni kontynent, najwięcej studentów przybyło z Indii – aż 47 osób. Pierwszym doktoratem ukończonym w ramach kursu była praca Regional Planning and Planning Methods in India R.M. Malaviahego, obroniona w 1967 roku. W tym samym okresie Zaremba po raz pierwszy odwiedził subkontynent,

101

gdzie jego prace były już dobrze znane; profesor wykładał między innymi w zaprojektowanym przez Le Corbusiera Chandigarh i doradzał władzom Pendżabu. Do Indii przyjechał po raz kolejny w 1972 roku; tamtejsza prasa szeroko cytowała wtedy jego uwagi i krytyczne komentarze dotyczące planowania Bombaju, Delhi i innych miast. Piotr Zaremba przestrzegał przed bezkrytycznym transferowaniem idei i rozwiązań z Zachodu na Wschód. W Indiach mówił swoim byłym studentom, sprawującym już ważne funkcje w swojej ojczyźnie, że to oni sami powinni projektować rozwój regionów i miast – ponieważ znają lokalne uwarunkowania. Podejście Zaremby doskonale widać w prezentowanych na wystawie rysunkach z jego notesu z podróży po Indii: dokładnie analizował tradycyjną architekturę i społeczeństwo. Dopiero na tej podstawie proponował nowe rozwiązania, zawsze uwzględniające warunki gospodarcze oraz równowagę ekologiczną, tak jak to czynią dzisiejsi urbaniści.


102

Cegielski

potencjał rozsadzania monolitów socjalizmu czy polskiego katolicyzmu. Nie byłoby tej subwersji, zarówno ideologicznej, jak joga czy buddyzm, jak i tej stricte ekonomicznej, jak nielegalny handel, gdyby nie oficjalne kontakty. Tylko jak to pokazać? To zawsze był temat sporów między mną i Jankiem – bo dla mnie to jest przede wszystkim wystawa historyczna, gdzie wszystko musi być opowiedziane, najlepiej po kolei. Aranżacja w Muzeum Sztuki Nowoczesnej pozwalała na chronologiczne przejście po tej historii; w nowej odsłonie w Szczecinie to będzie układ kolisty. To niby drobna rzecz, ale sprawia, że wystawa, która mogłaby się pojawić np. w Domu Spotkań z Historią, trafia jednak do galerii sztuki – bo odchodzi od logiki stricte historycznej. Mieliście tu spore wyzwanie koncepcyjno-projektowe: pokazujecie rzeczy często dobrze znane, towarzyszące nam w codziennym życiu – i one zaczynają działać dopiero, gdy uruchomicie kontekst historyczny i gospodarczy, co wymaga dość obszernej opowieści. Wchodzisz i widzisz mnóstwo kolorowych skrzynek, i jeżeli nie wczytasz się w teksty, to te obiekty same niewiele ci powiedzą. To typowa wystawa badawcza – i to jest zarazem jej słabość i zaleta. Stworzyliśmy duet: ja robiłem kwerendę, a potem w zderzeniu (i czasem konflikcie) z Jankiem decydowaliśmy, jakie obiekty pokazać, żeby z nich wydobyć coś więcej. To były niekończące się dyskusje – znajdowałem świetny PRL-owski artykuł o naszych obrabiarkach w Indiach, a Janek mówił: „Po co nam kolejne czarno-białe gazety!”. To jest właśnie moment, kiedy z faktów zaczynasz tkać opowieść. Dla mnie to jest też wystawa o tym, jak bardzo podobne były historie Polski i Indii po drugiej wojnie światowej – bo okazało się, że takich strukturalnie i chronologicznie wspólnych rzeczy jest mnóstwo. Obaj z Jankiem wielokrotnie zajmowaliście się już problemem postrzegania tego, co odległe kulturowo, geograficznie i czasowo. Jak przebiega takie poznawanie niejako mimochodem, przy okazji innych zajęć – handlu czy przemytu? Tu sprawa jest dwuznaczna, to trochę tak, jak w 49 idzie pod młotek Thomasa Pynchona: główna bohaterka powieści zaczyna wszędzie widzieć znaki spisku sięgającego korzeniami XV wieku, a głównym terenem konfliktu z oficjalnym systemem jest poczta… Można powiedzieć, że my działamy do pewnego stopnia podobnie:


Cegielski

103

przeglądamy dziesiątki czasopism i książek i wyciągamy te, które dowodzą, że za czasów PRL-u istniały kontakty z Indiami. Ale są też liczby, które są obiektywnym dowodem, że nie mamy paranoi, tylko to faktycznie było duże zjawisko. Masz jakąś hipotezę na temat tego, dlaczego tak mało się tym zajmowano? Warto przypomnieć, co pisał w „Szumie” Kuba Majmurek: że historia Polski jest zawsze analizowana albo w wątku narodowo-patriotycznym, czyli w kontekście walki z zaborcami, komunistami itd., albo w świetle Zachodu. Jeśli piszemy o polskiej szlachcie, to też o tym, jak za zboże kupowała luksusowe francuskie towary; jeśli myślimy o intelektualistach, to i o tym, jak jeździli do Paryża; jeśli mierzymy demokrację w Polsce, to sprawdzamy, jak ona się ma do wzorców zachodnich. Wy to lustro odwracacie. Chcieliśmy spojrzeć na te sprawy tak, jakbyśmy odwrócili się plecami od Zachodu, bo też z powodu socjalizmu byliśmy częściowo odwróceni. To samo robił Janek Sowa w Fantomowym ciele króla, kiedy pokazywał, że w odniesieniu do Polski można stosować pojęcie postkolonializmu. My zadziałaliśmy podobnie: wzięliśmy figurę Wschodu i przyłożyliśmy ją do polskiej historii. Użyliśmy innej miary – postanowiliśmy spojrzeć na Polskę, na drugiej szali mając nie Moskwę czy Paryż, tylko Indie. Wracając do tej pynchonowskiej paranoi: sam wielokrotnie się zastanawiałem, czy dałoby się zrobić równie bogatą wystawę prezentującą dzieje relacji Polski i Ghany czy Polski i Mongolii. Oczywiście tam też są przykłady współpracy, tam też sięgały analizy Polskiej Szkoły Rozwoju, tam też pewnie jeździły jakieś polskie traktory. Ale wydaje mi się, że nawet jeśli początkowo wszędzie szukaliśmy Indii i wszędzie je widzieliśmy, to jednak obiektywnie patrząc, związki Polski z Indiami miały charakter mocniejszy i były dłuższe niż z jakimkolwiek innym państwem Trzeciego Świata. Było tak również dlatego, że to ogromny kraj i nasz największy kontrahent handlowy w tamtych czasach. Nie słyszałem o przemytnikach szmuglujących złoto z Singapuru do Mongolii – a tu to wszystko mamy. To ciągle warstwa researcherska, ale na wystawie pokazujecie też rzeczy ze sfery codziennej: india shopy i te wszystkie słoniki z podniesioną trąbą – elementy powszedniego życia w Polsce, które musiały być wynikiem jakieś fantazji o Indiach i Wschodzie. India shopy były ważnym momentem w naszych badaniach – gdy uświadomiliśmy sobie, że to nie może być zbieg okoliczności, że


104

Cegielski

Notesy z podróży Piotra Zaremby po Indiach, 1967–68, 1972, reprodukcja dzięki uprzejmości rodziny


Cegielski

105


106

Cegielski

w latach 90. właściwie w każdej miejscowości w Polsce był sklep indyjski. Przed wystawą rozmawialiśmy z Bogną Świątkowską, która opowiadała: „Oczywiście, że robiłam zakupy w india shopach, ale przecież nie kupowałam rzeczy w stylu Radżastan, hipisi i kolorowe szmaty, tylko rzeczy zachodnich marek!”. Wtedy zapala się światełko – bo nie dość, że wiemy, jak wiele było wtedy india shopów, to jeszcze okazuje się, że większość towaru to były podróbki rzeczy zachodnich. W ten sposób Indie jako to „wschodnie okno na świat”, jak je nazywamy, stały się nieco okrężną drogą na Zachód. Po 1989 roku były już u nas rzeczy z Zachodu, ale były potwornie drogie – a tymczasem pojawiła się możliwość sprowadzania z Indii podróbek. Zastanawialiśmy się: kto to sprowadzał? I dlaczego? Okazało się, że istniały całe grupy ludzi, którzy już w latach 80. to wszystko przetestowali… …i którzy na długo przed 1989 rokiem „trenowali się” w kapitalizmie… Tak zaczął nam się stopniowo wyświetlać schemat typu „połącz kropki” między himalaizmem a india shopami. Od początku lat 80. mamy sukcesy polskich himalaistów, z drugiej strony mamy pączkujące od lat 90. sklepy – i zaczęliśmy badać, co było pomiędzy. Co się okazało? – że Jerzy Kukuczka i Wojciech Kurtyka byli geniuszami szmuglu. Kurtyka mówi o tym wprost: „Szmugiel to jest sztuka wolności”3. To ciekawa postać – z jednej strony uważano go za najbardziej uduchowionego spośród wspinaczy, mistyka gór i jogina, ale z drugiej strony już wtedy miał opinię człowieka najbardziej „świadomego handlowo”. Przełom lat 70. i 80. to nagły skok w Himalaje – mamy już doskonale wytrenowanych i zmobilizowanych ludzi, którzy chcą się wspinać i nie mają nic do stracenia. Ruszają w góry, ale muszą jakoś to sfinansować. Ktoś wpada na pomysł, że można dolecieć w Himalaje przez Singapur, wwożąc do Indii złoto, którego paradoksalnie zawsze brakowało, mimo całego bogactwa tego kraju. To wiąże się z obyczajowością – kiedy jest ślub, panna młoda musi mieć złote ozdoby. Okazało się, że rytmy szmuglu złota do Indii były związane z sezonem ślubów – a ten z kolei był związany z sezonem monsunów. Kiedy jest monsun i pada, nie ma ślubów i szmugiel złota zamiera; kończy się monsun – i rośnie zapotrzebowanie na złoto… …i Polacy ruszają do Singapuru. 3 Sztuka wolności, reż. Wojciech Słota i Marek Kłosowicz, prod. Instytut Adama Mickiewicza, 2011.


Cegielski

107

Sklep polsko-indyjski, widok wystawy w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, 2017, fot. Justyna Chmielewska

Z jednej strony wciąż trwa szmugiel drogą morską, na statkach płynących z Zatoki Perskiej, Dubaju i Afryki, ale popyt jest coraz większy. Więc Polacy – ale też inni – zaczynają przemycać złoto z Singapuru. To było możliwe dzięki indyjskiemu socjalizmowi – bo z jednej strony nakładano potworne cła na złoto, a z drugiej na lotniskach brakowało technologicznych możliwości kontroli. I tak się utkała ta opowieść – himalaiści zaczęli szmuglować, za nimi poszli inni, a w związku z tym, że nie było wiz dla Polaków i że Polska robiła oficjalne interesy z Indiami, uruchomiono regularne połączenia PLL LOT. Jak opowiadali przemytnicy, czasem opłacało się polecieć z Singapuru przez Delhi do Berlina wschodniego ze złotem i elektroniką, zostawić towar w skrytce na lotnisku, obrócić do Polski, znów trochę kupić i sprzedać, wrócić do Berlina, polecieć do Moskwy, tam znów na lotnisku trochę sprzedać, i dopiero stamtąd polecieć do Delhi wczesnym porannym lotem. To były ogromne samoloty, można się było wtopić w tłum pasażerów. Polacy wręcz przebierali się za Rosjan, mieli kupione w Moskwie okładki na paszporty, tak że z daleka wyglądały na rosyjskie. To pozwalało się przemknąć, a cała podróż kosztowała raptem 200 dolarów. Wszystko to było możliwe dzięki gospodar-


108

Cegielski

ce socjalistycznej, w której paliwo było dotowane, więc loty były znacznie tańsze, nie w cenach rynkowych. A co się stało, kiedy Sklep polsko-indyjski trafił do Indii? Tam wystawa miała tytuł Prince Polonia. Skąd ta nazwa? Od pewnego hotelu – miejsca, które ja w czasie swoich podróży zupełnie przeoczyłem, za to Janek zrobił mu zdjęcie, przeczuwając coś dziwnego w tym, że w Delhi stoi wielki hotel z neonem „Prince Polonia”. Okazało się, że właścicielem do niedawna była dość znana postać, pan Sethi, który ma firmę Pol-Inter. Opowiadał nam, że hotel powstał na początku lat 90. i zatrzymywali się tam Polacy – czyli był w pewnym sensie podsumowaniem złotej ery szmuglu i nieoficjalnych biznesów. Był dość luksusowy, miał basen na dachu i stał się miejscem dla tych, którzy dorobiwszy się na przemycie w latach 80., od początku lat 90. inwestowali te pieniądze, już legalnie handlując z Indiami albo z Singapurem. Kiedy przyjechaliśmy, okazało się, że pan Sethi właśnie sprzedał hotel, i zostaliśmy zaprowadzeni do nowego właściciela. Słyszeliśmy wcześniej, że mamy się nie przejmować tym, że jest poszukiwany przez policję i urząd skarbowy, ani tym, że przez pół roku się ukrywał, bo jacyś inni biznesmeni próbowali go zastrzelić… …czyli znów głęboka szara strefa. Ludzie mówili nam: on ma ten hotel, i tamten, pół kwartału. Wchodzimy do jego biura, czyli małego pokoiku, w którym siedzi dwudziestu kolesi: tu rupie, tam dolary, oczywiście herbata i kłęby dymu. I okazuje się, że on właśnie robi remont, zmienia nazwę hotelu i przestawia się na klientów z dawnego Związku Radzieckiego. Dostaliśmy od niego stary neon „Prince Polonia”. Pokazywaliście go w Warszawie w MSN. A potem poleciał z powrotem do Indii. Przy przygotowywaniu wystawy w Bombaju okazało się, że Hindusom hasło „sklep polsko-indyjski” nic nie mówi; w Warszawie to skojarzenie działało dzięki india shopom, ale w Indiach było nieczytelne. Ta pamięć nie jest symetryczna – pamięć o Indiach w Polsce jest znacznie bogatsza niż w drugą stronę, bo Indie są ogromne, wielkie, bogate i skomplikowane, więc te kontakty mniej się odbiły tam niż u nas. Stąd wziął się tytuł bombajskiej edycji: Prince Polonia. Czy to przemieszczenie zmieniło waszą narrację, zmusiło do jakichś przewartościowań? Zmienił się nasz sposób ujęcia niektórych kwestii. Wiele z tego, co wspominałem o równoległości historii polsko-indyjskiej, podkreśliliśmy dopiero na wystawie w Clark House. Uwydatniliśmy też


Cegielski

109

wątki przemytnicze – bo w Bombaju tradycja przemytu jest bardzo silna. Te motywy rezonowały, ludzie to doskonale znają. W Indiach duże wrażenie robił sam charakter ekspozycji – że jest oparta na researchu. W Polsce ten język jest już mocniej zakorzeniony, ale w Indiach to było nowością. Jest tam mnóstwo komercyjnej sztuki sprzedawanej za ogromne pieniądze, ale sztuka krytyczna, zaangażowana społecznie albo badająca społeczeństwo, jeśli jest uprawiana – na przykład przez artystów związanych z Clark House – to przyjmuje raczej formę interwencji związanych z nietykalnymi, muzułmanami, chrześcijanami czy homoseksualistami. Jakim miejscem jest Clark House? To była ogromna przygoda, bo Clark House nie ma decydentów, formalnej struktury ani ochrony – jest kolektywem artystów, którzy tam nocują, pracują i wystawiają swoje rzeczy. Dzięki temu ta wystawa wraca do Janka korzeni, formuły Goldex Poldex. Członek kolektywu Sumesh Sharma podkreślał fakt, że przez ścianę z galerią mieści się biuro firmy, w której jego ojciec robił interesy z Rumunią i Czechosłowacją. Był też w Gdańsku, znał Polskę, poza tym sprowadził pierwszego słonia do zoo w Pradze. Rodzina Sumesha w latach 60. i 70. zajmowała się oficjalnym handlem z krajami socjalistycznymi, i to dawało dodatkowy kontekst dla naszych działań. Zastanawialiśmy się, czy nie włączyć jego rodzinnych archiwów do ekspozycji, ale te rzeczy były już wcześniej pokazywane, a Clark House jest tak małą przestrzenią, że z niektórych elementów musieliśmy w ogóle zrezygnować. Gdy w MSN-ie mieliśmy do dyspozycji jasną, długą, otwartą, modernistyczną przestrzeń, tu musieliśmy się zmieścić w labiryncie małych pokoików. Teraz przenosicie się do szczecińskiej galerii Trafo. Co tam pokażecie? Czy wprowadzacie jakieś zmiany? Pojawią się dwa nowe wątki związane ze Szczecinem. Jeden to Piotr Zaremba, pierwszy prezydent miasta i twórca kursu planowania przestrzennego dla ludzi z Azji i Afryki, gdzie główną grupę stanowili Hindusi. Na wystawie będzie o tym opowiadał film i być może inne elementy archiwalne. Drugi centralny i zapalny punkt to szczecińska stocznia, która upadła bardzo podobnie jak ta w Gdańsku. Przemysł stoczniowy stanowił jeden z elementów oficjalnej wymiany między Polską i Indiami, był potężny w okresie PRL, rozwinięty technologicznie. Do pewnego momentu polskie statki były bardzo atrakcyjne, w latach 60. i 80. wyprodukowano dwie serie dla Indii – i te wątki pojawią się na naszej wystawie.


110

Cegielski

Co ważne, w Szczecinie działa dziś Zachodniopomorska Indyjska Izba Gospodarcza, a dyrektorem stoczni remontowej Gryfia jest Hindus. Miasto było też główną siedzibą Polskiej Żeglugi Morskiej. Syn dyrektora tego przedsiębiorstwa, który pracował w Madrasie, wziął ślub z Hinduską – dzięki temu w Szczecinie jest dziś zatrzęsienie indyjskich knajp. O tym powstaje zresztą film, wielka polsko-bollywoodzka koprodukcja. A widuje się tam boiska krykieta – jak na Polu Mokotowskim w Warszawie, gdzie hinduscy studenci w weekendy grają mecze, rozstawiając bramki z plecaków Uber Eats? W ostatnim czasie w sferze kontaktów polsko-indyjskich zadziało się chyba coś nowego, gdzieś na styku międzynarodowych struktur kapitalistycznych i indywidualnej przedsiębiorczości. Ten temat to jest taka niekończąca się opowieść – moglibyśmy ciągle coś dokładać, więc uznaliśmy, że polskie india shopy jednak zamykają naszą narrację, bo dalej zaczyna się już zupełnie inna historia. Ale masz rację, że Uber Eats to podobna sytuacja – z jednej strony mamy oficjalny przekaz, choć nie o przyjaźni z Trzecim Światem (mimo że rząd PiS akurat bardzo poważnie traktuje interesy z Indiami), tylko raczej o tym, że Polska jest dla Polaków. A paradoksalnie w ciągu ostatnich dwóch czy trzech lat Warszawa się zmieniła, obecność Hindusów stała się bardzo wyraźna. To ma też związek z tym, że działa Uber, czyli międzynarodowa korporacja, która pozwala pracować bez znajomości języka – bo wszystko, co trzeba wiedzieć, pokazuje mapka w telefonie. Czyli też w oficjalnej narracji mamy tu szczelinę, w której rozwija się szara strefa.


Cegielski

111

Sklep polsko-indyjski, widok wystawy w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, 2017, fot. Justyna Chmielewska

Prince Polonia 4.10 – 2.12.2018 Kuratorzy: Max Cegielski, Janek Simon Trafostacja Sztuki, Szczecin, ul. Świętego Ducha 4 trafo.art

Max Cegielski dziennikarz i pisarz. W TVP Kultura współprowadził Halę Odlotów uhonorowaną nagrodą Grand Press w 2015 roku. Obecnie współprowadzi Xięgarnię w TVN24. Autor między innymi książek Oko świata. Od Konstantynopola do Stambułu (Nagroda imienia Beaty Pawlak, 2009), Mozaika. Śladami Rechowiczów (2011) oraz Wielki Gracz. Ze Żmudzi na Dach Świata (2015). Twórca i kurator projektów artystycznych: Migrujący Uniwersytet Mickiewicza (Stambuł), Global Prosperity (Gdańsk, Warszawa) z Michałem Szlagą oraz Sklep polsko-indyjski / Prince Polonia (Warszawa, Bombaj, Szczecin) z Jankiem Simonem.


112

Radziszewski / Kaniewski / Policht

Fot. materiały Galerii Komputer


Radziszewski / Kaniewski / Policht

Moje jest

113

wygranko Z Łukasz e m R a d -X R a dz i sz ews ki m i Sz ymo n e m K a n i e ws ki m , założycielami galerii Komputer, i z P i ot re m P o li c h tem , współautorem koncepcji kuratorskiej wystawy prezentującej twórczość youtubera znanego jako Klocuch, rozmawiają Ol a Litorow i c z i B o g n a Św i ąt kows ka


114

Radziszewski / Kaniewski / Policht

Skąd pomysł na galerię Komputer?

Pomysł ma już kilka lat. Już na studiach przyszło mi do głowy, żeby zrobić galerię w moim starym komputerze, pierwszym, który miałem. Po drodze poznaliśmy się z Szymonem i zeszły się nasze zainteresowania i ambicje związane z tym, aby tworzyć zupełnie DIY, czyli od początku, od podstaw, na własnych zasadach. Łuk asz Rad-X Radzisze ws ki :

Powstaje bardzo mało galerii zakładanych przyjacielską metodą oddolną. Ruch galeryjny w Polsce jest bardzo spoważniały. Wasza inicjatywa jest próbą przełamania tego trendu i wprowadzenia energii, bez której rozwój sceny artystycznej jest niemożliwy. Czy możecie opisać swój program?

Szymon Kanie wski: Kiedy poznaliśmy się z Łukaszem, nie myśleliśmy w ogóle o tym, żeby zakładać galerię. Po prostu rozmawialiśmy o sztuce, ale rozmawialiśmy też o grach komputerowych, w które graliśmy, albo o muzyce, i dochodziliśmy do wniosków, że mamy bardzo podobne zajawki. W końcu Łukasz powiedział mi, że już od jakiegoś czasu ma pomysł na galerię Komputer – miejsce, które pokazywałoby to, czym się interesujemy. A skoro nie ma takiej galerii, to stwierdziliśmy, że ją założymy. Ł : Program rozpoczyna wystawa Klocucha i już samo traktowanie ekspozycji dużo manifestuje. Nasza galeryjna przestrzeń to nie będzie white cube, tylko piwnica – spełnione marzenie nerda, który wstawił tam komputer, automat z pepsi i gra sobie po sieci. Nie zrobimy z tego miejsca czystej, białej skrzynki. S : Jeżeli będziemy chcieli white cube’a to go zrobimy. Kupimy ściany tymczasowo na miesiąc i tyle. Ł : Nie przywiązujemy się do tej przestrzeni. Galeria Komputer, przynajmniej według naszych pierwotnych rozmów, miała być jak smartfon. W sensie, że mogę odpalić galerię Komputer tak samo w Amazonii, jak na Marsie. To jest coś, co ma być takim habitatem, który sobie stawiamy w różnych miejscach i on ma tam rezonować.

To wasz manifest?


Radziszewski / Kaniewski / Policht

Klocuch, praca z wystawy Moje jest wygranko, materiały Galerii Komputer

115


116

Radziszewski / Kaniewski / Policht

Ł: Jeśli mowa o manifeście, to oddam głos Piotrowi, który jest kuratorem wystawy Klocucha. W towarzyszącym tekście mówi o pokoleniu „aezakmi”, czyli tym dorastającym na przełomie milenium, z wrażliwością ukształtowaną przez nową wówczas formę rozrywki – gry komputerowe. Nasz program w Komputerze na razie kształtuje się na bieżąco i wynika bezpośrednio z rzeczy, którymi sami czasem bez dystansu się fascynujemy. Klocuch jest po prostu spełnieniem marzeń.

Kim jest ta postać? Dlaczego jest tak ważna?

Klocuch jest youtuberem – mówiąc najbardziej technicznie, a dla nas jest po prostu wybitnym artystą, bo to, czy on się tak definiuje, nie ma znaczenia. Jest aktywny od 8 lat, prawdopodobnie zaczynał rzeczywiście jako dzieciak, recenzując gry wideo w taki sposób, że uznawany był za kogoś niepełnosprawnego umysłowo albo po prostu kogoś, kto zupełnie nie potrafi tego robić i nie powinien się tym zajmować. Dostawał mnóstwo negatywnych komentarzy, po czym został doceniony za kunszt trolla. Podobnie jak Testoviron, który później operował w trochę innym obszarze i szybciej zużył swoją formułę, ale strukturalnie było to podobne. Z czasem też Klocuch rozszerzył bardzo mocno to, co robi, wychodząc z niszy gamingowej na YouTube, gdzie sobie trochę trollował, stosując bardzo różne formaty. Wszystkie rodzaje filmów łączy między innymi unikatowy klocuchowy język, pełen neologizmów, jak „akcjowość”, i specyficznych zdrobnień w stylu naszego tytułowego „wygranka”. Klocuch zmaga się z materią języka i buduje przedziwnie skonstruowane zdania, a jednocześnie rzuca obficie zaskakującymi bon motami, na przykład: „czasami w minusie jest ukryty plus, tylko trzeba się mu dobrze przyjrzeć”. Jedna z autorek tekstów katalogowych, Aleksandra Goral, przygotowała w swoim eseju mały słowniczek najważniejszych pojęć Klocucha.

P i ot r Poli ch t:

Co w takim razie można oglądać na wystawie?

Wybrane filmy, montaże tematyczne, obiekty. Nieprzypadkowo nazwaliśmy to retrospektywą, bo to klasyczny muzealny i galeryjny format. Tak

P:


Radziszewski / Kaniewski / Policht

117

naprawdę to Klocuch przez te 8 lat zrobił na YouTubie więcej, niż wielu artystów zrobiło przez pół wieku fizycznie, więc materiału, w którym można rzeźbić, jest naprawdę dużo. Jest kilka wątków tematycznych, które u Klocucha przewijają się częściej lub rzadziej, i to są – mówiąc już takimi dyskursywnymi terminami – wątki genderowe, nierówności społeczne, ale też bardzo insiderskie rzeczy, które odnoszą się do środowiska gamerów, więc może będą to wątki czytelne na różnych poziomach dla różnych ludzi. To chłopacka wystawa?

Wątek chłopackości będzie w niej ważny, ale na przykład teksty do katalogu napisały przede wszystkim dziewczyny, krytyczki sztuki, medioznawczynie – wiemy, że interesują się Klocuchem i znają to, co robi. Klocuch, mimo że nie jest artystą, funkcjonuje w świecie sztuki, jest znany wielu twórcom, kuratorom, krytykom. Wychodzi to przypadkiem, w rozmowach kuluarowych. Rafał Dominik w wywiadzie przy okazji wystawy w Zachęcie Sztuka w naszym wieku1 powoływał się na niego jako na autorytet. Mimo to do tej pory postać Klocucha pojawia się tylko na marginesach, gdzieś tam jest wspomniany mimochodem w przypisie, nie było do tej pory poważnej refleksji klocuchologicznej w świecie kultury. Był jeden esej w Ha!arcie2, naszym zdaniem zdecydowanie niedrapiący nawet powierzchni, dlatego więc postanowiliśmy tę lukę uzupełnić.

P:

Chcecie ją uzupełniać dla kogo? Na ile macie ambicje, żeby rzeczywiście tłumaczyć czy opowiadać o tej rzeczywistości osobom zupełnie spoza, a jeśli tak, to jak to będziecie robić? Mówisz o refleksji klocuchologicznej – będziecie robić jakieś odczyty, spotkania, takie edukacyjne sprawy? 1 Sztuka w naszym wieku, kuratorzy: Rafał Dominik i Szymon Żydek, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki 2015, https://zacheta.art.pl/pl/wystawy/sztuka-w-naszym-wiekurafal-dominik-i-szymon-zydek-oraz-kolekcje. 2 Jan Bińczycki, Kim pan jest panie Klocuch, Ha!art 3/2013, http://www.ha.art.pl/prezentacje/wolna-kultura/3545-kimpan-jest-panie-klocuch.


118

Radziszewski / Kaniewski / Policht

W listopadzie organizujemy we współpracy z FIN-ą konferencję, więc zdecydowanie tak.

P:

Średnie zainteresowanie wystawą sztuki współczesnej na FB nie przekracza zwykle 300 kliknięć, a waszą wystawę chciało zobaczyć ponad 20 000 osób, aż zainteresowała się wami policja, zaniepokojona, że organizujecie imprezę masową bez zgłoszenia. Z tego powodu zresztą odłożyliście termin otwarcia wystawy. Niby temat jest taki hermetyczny, ale może dla ludzi pewnego pokolenia, którzy nie używają YouTube’a, nie grają w gry, kogoś, kto żyje tylko w świecie sztuki i jest średnio zanurzony w nurcie życia. Wasza interdyscyplinarność i brak zainteresowania utrzymywaniem jakiejś chorej spójności przypisanej wyłącznie sztuce wizualnej to wielka siła waszej inicjatywy. Jakie obszary waszym zdaniem są wypchnięte ze sztuki, bo są niewidziane przez pokolenie 30+, ale jednocześnie są produktywne, jeżeli chodzi o idee, estetykę, elementy plastyczne.

Ł: Z naszej perspektywy nie istnieją dziedziny, które zostały zmarginalizowane. Chodzi bardziej o konkretne, wyodrębnione osoby, które wypowiadają się w sposób twórczy, ale funkcjonują poza polem sztuki. Klocuch jest rzeczywiście dobrym przykładem, ponieważ stoi za nim długotrwały i wyraźny proces twórczy. Z drugiej strony, jeżeli chodzi o planowany przez nas program kosmiczny i działanie realizowane z Tymkiem Bryndalem, nie nastawiamy się na jedno wydarzenie, czyli po prostu start rakiety… S : We współpracy z Tymkiem rozpoczęliśmy program kosmiczny, który nie będzie się ograniczał tylko do tego, że


Radziszewski / Kaniewski / Policht

119

Klocuch, praca z wystawy Moje jest wygranko, materiały Galerii Komputer

wyślemy rakietę w kosmos, o czym będzie można napisać artykuł albo opowiedzieć kolegom, bo to jest takie po prostu viralowe, hasłowe, po prostu dobrze brzmi. Ł: Chcemy animować działania i prezentacje rzeczy, którymi się inspirujemy. Sięgamy po konkretnych artystów, planujemy takie ekspozycje, które zapewne mogą się kojarzyć bezpośrednio z futurologią. Z jednej strony Klocuch, czyli duch czasów, zeitgeist, z drugiej start rakiety kosmicznej. To już jest bardzo jasny kierunek. Naszym wielkim marzeniem jest pokazanie Miķelisa Fišersa, Łotysza, którego ostatnio widzieliśmy na Biennale Sztuki w Wenecji. Porusza się w tematyce UFO, reptilian, starożytnych kosmitów i tak dalej. Ta zajawka futurologiczna jest natu-


120

Radziszewski / Kaniewski / Policht

ralna, w niej widzimy najwięcej przestrzeni dla siebie. Dzięki galerii Komputer możemy nie oglądać się na nic i tworzyć własne, autonomiczne scenariusze przyszłości, oderwać się od teraźniejszości. S : Temat życia codziennego w Polsce jest już trochę nudziarski, wydaje mi się. Mam 21 lat, więc się wychowywałem w czasach, w których mogłem poddać się zupełnemu eskapizmowi, mogłem grać w Mass Effect, w gry, które pozwalały się zupełnie oderwać i w pełnej imersji czuć kosmos. Życie codzienne jest nudne trochę. Ł: Tak, to nie jest zmęczenie rzeczywistością, tylko znudzenie albo poszukiwanie czegoś więcej. S : Ale też jaramy się tymi utopiami, jakby już istniały. Jesteście gotowi na dyskusję o tym, że eskapizm jest łatwy? Że zwłaszcza w dzisiejszej sytuacji, kiedy wyobrażanie sobie przyszłości jest konkretnym zadaniem i postawą, powiedzmy, niewłaściwą?

Ł: Obserwujemy i przetwarzamy to, co się wokół nas dzieje. Jesteśmy aktywnymi odbiorcami rzeczywistości. To nie tak, że chcemy generować baśnie, które może będą miały morał, a może nie. Po prostu interesują nas bardzo konkretne aspekty kultury.


Radziszewski / Kaniewski / Policht

121

Tiszert okolicznościowy z okazji wystawy Klocucha, materiały Galerii Komputer

Całości słuchaj w Bęc Radiu! https://soundcloud.com/bec_zmiana Klocuch Moje jest wygranko, Galeria Komputer, ul. Ząbkowska 5, Warszawa 6.10–30.11.2018 wstęp bezpłatny. Wystawa ma charakter codziennych oprowadzań kuratorskich. Zwiedzanie ekspozycji jest możliwe wyłącznie poprzez wcześniejszy kontakt z galerią


122

Gawkowski/Ruksza

Aleksandra Ska, Jestem wkurwiona, rzeĹşba, 2018, fot. Anna Konopka


Gawkowski/Ruksza

Ten wszechobecny

populizm Z Ku bą

Gaw kowsk im

i Sta n i s ł aw e m R u ksz ą , kuratorami wystawy prezentowanej w ramach Biennale Warszawa, o chodzeniu na skróty rozmawia Bo g n a Św i ąt kowska

123


124

Gawkowski/Ruksza

Skip the line? Skąd ten tytuł? To hasło, którym posługują się agencje turystyczne na wszystkich kontynentach – za drobną opłatą można ominąć kolejkę i wejść do upragnionej atrakcji szybciej. Dla nas jest to także metafora, oferta czegoś, co sprawi, że pojedyncza osoba może wyprzedzić innych. Stan i s ł aw Ru ksza: Chodzi o coś, co jest symptomatyczne dla naszych czasów, mianowicie o drogę na skróty. Płacenie za uzyskanie czegoś w skrótowy sposób, który z jednej strony jest niesprawiedliwy, a z drugiej niekoniecznie w ogóle możliwy albo prawdziwy. Bardzo lubię zdanie Williama Blake’a, że „ścieżki bez skrótów są drogami geniuszu”. A hasło Skip the line przeniesione na inne sfery życia – egzystencjalną, ekonomiczną, polityczną – zdaje się proponować oszukańczą drogę na skróty. Nasza wystawa traktuje o populizmie jako głównej cesze naszych czasów – nie tylko w sferze ekonomii i polityki, ale w ogóle cesze różnych sposobów myślenia. Dlaczego według was w dzisiejszym świecie ta technika życia czy przetrwania jest tak uwodząca? KG: Opowiadamy o świecie, w którym populizm rządzi wszystkimi dziedzinami życia, nie da się od niego uciec. Rzeczywistość zbudowana przez populistów jest jak gra komputerowa albo planszowa, gdzie przy odrobinie szczęścia można ominąć kolejkę. Wpisujesz kod, który ktoś ci podrzuci, i jesteś w innym miejscu tej gry. KG: Dokładnie! Mnie najbardziej interesuje ten nasz wewnętrzny populista. W którym momencie ulegamy pokusie, chociaż wiemy, że to źle? SR : Ulegliśmy czy ulegamy, bo przyjęliśmy czarno-biały sposób myślenia. Dotyczy to różnych obszarów. Na przykład baniek w społecznościach internetowych, kiedy bez instancji czyśćca, czyli dogłębnego przemyślenia czegoś, lajkujemy czy wydajemy werdykty tak jak nasza grupa społeczna. Peter Sloterdijk w Krytyce cynicznego rozumu pisze właśnie o instancji czyśćca, która dzisiaj by się przydała. Oczywiście nie z punktu widzenia teologicznego, ale właśnie filozoficznego: czyściec jako zawieszenie sądu. Do połowy XX wieku we wszystkich obszarach myślenia funkcjonowały wielkie narracje, które stawiały wielkie obietnice: przebudowy systemu społecznego, zbawienia itp. A dzisiaj istnieje tylko możliwość małej obietnicy, bardzo doraźnej, bardzo szybkiej. Dlatego populiści są Kuba Gawkowski:


Gawkowski/Ruksza

125

Jiří Žák, Shattered Epistemologist, kadr z filmu, 2017

w stanie dać tylko małą kiełbasę, małą rybę zamiast bezużytecznej wędki oferowanej przez neoliberałów. Wasza wystawa porusza także kwestie tego, czego te obietnice dotyczą. Jakie argumenty dziś uwodzą? Co jest tą kiełbaską? KG : Naszym punktem wyjścia był sposób, w jaki składane są wszechobecne obietnice: te reklamowe i te polityczne. Spoglądamy na nie na poziomie emocji, bo to na nich opiera się populizm. Głównie emocji pozytywnych, bo tak jak w przypadku reklamy przekaz zawsze musi być zachęcający. Nawet jeżeli populiści kojarzą się nam z dzieleniem społeczeństwa, atakami i oskarżeniami, to za populizmem zawsze idzie jakaś pozytywna obietnica. A jeżeli pytasz, o jakich konkretnie obietnicach mówimy, to mówimy na przykład o transformacyjnej obietnicy sukcesu, która zawiodła, ale nadal jest powtarzana jak mantra. Mówimy o obietnicy komfortu ekonomicznego, ale też o pozycji społecznej.


Gawkowski/Ruksza

126

Te obietnice są zresztą całkowicie niewymierne. Zobaczmy główne przykłady używane ostatnio: sukces – neoliberalne pojęcie; godność – która dzisiaj się bardzo często pojawia; i sprawiedliwość. To są elementy w żaden sposób nie wymierne, są jedynie emocją. Sprawiedliwość, odwrotnie do prawa, jest sferą emocji. Biennale Warszawa, w ramach którego prezentowana jest wasza wystawa, zainteresowane jest przyszłością. W jakiej relacji jest przyszłość wobec populizmów? Na pewno w ścisłej, ponieważ wszystkie te obietnice dotyczą przyszłości. Ale czy w takim ujęciu przyszłość jest w ogóle doganialna? Czy przyszłość w populizmach przychodzi? SR : Ta przyszłość jest bardzo krótkoterminowa. To nie jest przyszłość taka jak przy wielkich narracjach, które odwoływały się do kompletnej przemiany świata. Tutaj mamy obietnicę, która bardzo szybko ma zostać spełniona. Rozmawialiśmy o tej wystawie z Pawłem Wodzińskim, który przywołał pewien zabieg marketingowy używany przez Berlusconiego, mianowicie hasło „wklęsło-wypukłość”1. On mówi swoim pracownikom: macie być wklęsło-wypukli. W zależności od tego, jak scena polityczna czy sytuacja ekonomiczna będzie się zachowywać, tak wy musicie się dopasować. Więc wszelkie zabiegi dotyczące polityki czy ekonomii, to są takie wklęsło-wypukłości społeczne. Śledzicie zatem rozmaite narzędzia, z których składają się populizmy? KG: Chociaż dziś kojarzymy populizm ze skrajną prawicą, to nie musi się z nim łączyć. Ważne, żeby patrzeć na populizm jako na dyskurs albo tzw. cienką ideologię, która, aby działać, musi być przyłożona do jakiegoś systemu wartości, ruchu politycznego. Sztuka jest przestrzenią, gdzie artyści mogą przyglądać się tej cienkiej ideologii na pewnym poziomie abstrakcji. Taki dystans służy zastanowieniu się, czy na przykład może istnieć dobry populizm i czy są sposoby, żeby stał się on czymś pozytywnym. Ta niejednoznaczność pasuje do ogólnej wymowy waszej propozycji: nic nie jest tak proste, jak byśmy chcieli, żeby było. Czy moglibyście wobec tego przeprowadzić SR :

1 Zobacz także: Tworzenie chwilowych społeczności, z Pawłem Wodzińskim i Bartoszem Frąckowiakiem, twórcami koncepcji oraz kierownikami Biennale Warszawa, rozmawia Bogna Świątkowska, NN6T 116, 2018.


Gawkowski/Ruksza

127

mnie i czytelników przez logikę doboru artystów, których zapraszacie do wzięcia udziału w tej wystawie? SR: To „rozmowy” różnych dzieł, które układają się w zróżnicowany, a nie jednostronny obraz. Jest to wystawa mająca pewien horyzont, w którym prace korespondują ze sobą albo rozszerzają problem. To rzeczywiście dodaje kolejne znaczenie. KG : Zacznijmy od wielkiej niespełnionej obietnicy: modernizacji i doganiania zachodu. Na początku XXI wieku weszliśmy do Unii i za moment ten cywilizacyjny proces miał postąpić jeszcze dalej. Warszawa miała się stać drugim Berlinem, być w końcu w „lepszej” części Europy – demokratycznej, tolerancyjnej, zielonej. Dzisiaj wiemy, że ten linearny rozwój gdzieś po drodze zakręcił. W stronę Budapesztu. SR: Habermas ukuł pojęcie „nędza doganiania”: dawny Wschód goni dawny Zachód. Nasza wystawa głównie jednak odwołuje się do tych, którzy nie dogonili. Bo cała ta obietnica też była fantazmatem. Patrząc na skład, ta wystawa bardzo mocno odwołuje się do Europy Środkowo-Wschodniej. KG : Chociaż populizmu nie da się zawęzić do konkretnego spektrum geograficznego, kontekst regionu jest dla nas istotny. Jedną z obietnic, które się nie spełniły na naszych oczach, był Majdan. O niewykorzystanej szansie tego ruchu na stanie się rewolucją społeczną opowiadają prace Davida Chichkana. Niektóre z poruszanych wątków sięgają jeszcze dalej. Na wystawie pojawi się na przykład poprzedzony kilkuletnim researchem projekt Szabolcsa KissPála, który rozebrał na czynniki pierwsze turanizm – mitologię węgierskich nacjonalistów. Węgrzy niemal od stu lat żyją narodową traumą traktatu w Trianon, dlatego nacjonalizm i obietnica powrotu Wielkich Węgier nadal działa tam tak mocno. Dla mnie pokazanie tej pracy w Warszawie jest ważne, bo węgierskiej sztuki pokazuje się u nas mało. Węgry szły podobną drogą do naszej i oczywiste jest, że powinniśmy patrzeć w tamtą stronę. Tak jak Niemcy, jak chciał Adam Szymczyk, kuratorując ostatnie 14. Documenta, powinny się uczyć od Aten, tak my w naszej sytuacji powinniśmy się uczyć od Budapesztu. Jeśli uznamy populizm za zbiór pewnych cech językowych, zestaw trików, które mogą wykorzystywać zarówno politycy, jak i kampanie reklamowe, wówczas okazuje się, że językiem populistycznym mogą posługiwać się też artyści. Dla mnie artystą populistycznym jest na przykład Łukasz Surowiec. Bardzo cenię jego sztukę, ale


128

Gawkowski/Ruksza

Aleka Polis, Idol nadwiślański, rzeźba, 2006, z kolekcji Zachęta Sztuki Współczesnej w Szczecinie, fot. dzięki uprzejmości artystki


Gawkowski/Ruksza

129


130

Gawkowski/Ruksza

działania, które podejmuje, często mają rys populistyczny – wskazują złowrogą elitę i Lud, który jest pokrzywdzony. Jeszcze innym tropem, który znajdziemy w populizmie jako w dyskursie, jest oddanie owemu Ludowi całego swojego ciała i swojej osoby. „Ja jestem ludem” mówił Hugo Chavez. To metafizyczna sytuacja à la Dybuk, bo teoretycznie taki lider przestaje istnieć, oddaje swoje ciało i głos we władanie innym. W tym kontekście bardzo ciekawy jest projekt Joanny Rajkowskiej, która w rekonstruowanych zdjęciach wciela się w samobójczynie, oddając im swoje ciało. SR : Samobójczynie Joanny Rajkowskiej to zarazem odpowiedź na łatwość wydawania sądów w owym czarno-białym świecie. Artystka nie ocenia, jest świadoma faktu, jak niewiele wiemy o kontekście, sytuacji i motywacji zamachowczyń i zawiesza sąd. Jej fotografie trawestujące z użyciem swojego ciała prasowe zdjęcia z zamachów, to gest próby zrozumienia na poziomie organicznym. Często jedynym możliwym, z którego nierzadko rezygnujemy. Zresztą w naszym stechnicyzowanym świecie, opartym na zapośredniczonych medialnie relacjach, na ten cielesny, somatyczny sposób jesteśmy też nieco zamknięci, pełni obaw, poblokowani. KG: Oprócz klasyczek sztuki krytycznej – Rajkowskiej, Górnej czy Baumgart – mamy też artystki młodszej generacji. Adelina Cimochowicz przedstawi projekt o niedotrzymanej obietnicy komfortu i bezpieczeństwa ekonomicznego. Adelina pracuje z warszawskim środowiskiem lokatorskim, dosyć dotkliwie doświadczonym przez zmiany po 1989 roku. Ciekawi mnie właśnie ta niejednoznaczność oceny populizmu. Niejednoznaczność jego niszczącej natury. Jeżeli populizm stał się powszechnie używanym na co dzień językiem, to musiał też przejść przemiany, które spowodowały, że rozpuścił się w codziennym użyciu. Czyli przestał być łatwo rozpoznawalny, stał się naszym codziennym towarzyszem. No i co wtedy? Nagle walka z populizmem staje się czymś bardzo niekonkretnym. Co zrobić w świecie, w którym populizm nie jest już anomalią, nie jest czymś, co się wydarza poza nami? KG: Nauczyć mówić tym językiem. To najbardziej oczywista, a z drugiej strony najbardziej skomplikowana odpowiedź. Bo jeżeli populistyczny język oskarża elitę o to, że wykorzystuje większość pracującego społeczeństwa, to dziś wiemy, że na wielu płaszczyznach ten zarzut ma sens. Bernie Sanders był i jest politykiem


Gawkowski/Ruksza

131

populistycznym, bo żąda sprawiedliwszej dystrybucji kapitału, ale swoje postulaty opiera na liczbach, a nie na przesądach. Trzeba rozdzielić populizm, który nie zawsze musi być toksyczny, od rasizmu i ksenofobii, które zawsze będą szkodliwe. To wróćmy do czyśćca i kwestii zawieszenia sądów. Populizm stawia pytania, na które można odpowiedzieć tylko tak/nie, i to bardzo szybko, a konsekwencje będą długotrwałe. Czy znaleźliście jakieś napięcie reprezentujące to w pracach artystów? KG : W retoryce populistycznej nie ma miejsca na niuanse czy zmienianie zdania, wszystko jest czarne lub białe. Taka dualistyczna, manichejska wizja dobra i zła to zresztą jeden z wyznaczników populizmu w analizie dyskursu politycznego. W świecie populizmu kategorię moralną trzeba przyłożyć do każdego wydarzenia, decyzji, osoby. To jest świat bez żadnych szarości. Dla mnie bardzo trudne jest to, że totalnie zdyskredytowane zostało nieposiadanie zdania. Jeżeli powiem, że nad czymś muszę się zastanowić albo po prostu nie wiem, będzie to oznaką słabości. Marzy mi się jakaś symboliczna partia polityczna, która na przykład nazywałaby się Nie Wiem i mogłaby w jakiś sposób dowartościować ludzi, którzy się zastanawiają (śmiech). Wydawałoby się, że zastanawianie się jest rzeczą dobrą. SR: Należy też pamiętać, w jakim stopniu dominacja populistycznej narracji jest przedłużeniem myślenia postpolitycznego, dominującego w poprzedniej dekadzie. Polityki jako spektaklu politycznego, pop-polityki. Na naszej wystawie świetną tego ilustracją są Pokemony Moniki Szpener. Rzeźby Trumpa, Kaczyńskiego, Putina czy Merkel przerobionych na fikcyjne stwory (kieszonkowe potwory) o różnych mocach, jak w grze komputerowej. W czasach deficytu zaangażowania w sprawy społeczne zainteresowanie kwestiami politycznymi, tym co publiczne, sprowadza się już najczęściej do komentarzy zachowań, niefortunnych wypowiedzi graczy show politycznego. Z drugiej strony takie animalistyczne, nieco groteskowe przedstawienie silnych aktorów polityki zdejmuje z nich grozę mocy, a poprzez humor ratuje od ugrzęźnięcia w piekle społecznym. Warto zarazem zastanowić się nad dzisiejszym językiem oporu. Wspominałem przed chwilą o deficycie zaangażowania. Oczywiście, grup protestujących, zwłaszcza wobec populistycznych rządów, mamy dziś więcej niż kiedykolwiek, ale trudno im dziś wykrzesać zaangażowanie bądź wiarę w zmiany


132

Gawkowski/Ruksza

czy „wkurw”, cechujący grupy Los Indignados czy Occupy Wall Street. Powtórka tej mocy jest dziś mało wyobrażalna. Jedynie incydentalnie, wobec jednej sprawy – jak przy czarnym marszu. U nas też znajduje on swoje ucieleśnienie w pracy Aleksandry Ska Jestem wkurwiona. Z drugiej strony populizm ma tradycję długą, z tysiącami efekciarskich gestów i słów, i wypracowanym językiem propagandy, co świetnie pokazuje praca Katarzyny Górnej i Jakuba Majmurka Archeologia utopii, zestawiające podobieństwa „uwspólnotowienia” tłumu poprzez kino hollywoodzkie i radzieckie. No i sama gra języka jest nie do przecenienia. Języka – głównego narzędzia populizmu, silniejszego chyba dziś niż obraz, do czego nawiązujemy, pokazując pracę Jarosława Kozłowskiego Wszystko buczy, oprócz tego, co bulgocze. Ćwiczenia z deklinacji. Robicie tę wystawę w roku wyborczym, w którym rozmaite naciski, argumenty ze świata populizmu krążą wokół nas, zintensyfikowane przez te wszystkie programy czy też raczej podchody wyborcze. Co z takim tłem? Co będzie ona mówiła w kontekście kampanii wyborczej, nasilonych argumentów? KG: Chcieliśmy, aby ta wystawa uciekała od publicystyki. Mam dosyć wystaw, które kiedy mówią o uchodźcach, to zawsze pojawia się masa kapoków, jeśli o Polsce – to wszystko jest biało-czerwone. Naszym pomysłem było rozłożenie populizmu na czynniki pierwsze oraz próba dotarcia do źródeł tego języka. Populizmu trzeba się wystrzegać, ale trzeba się też od niego uczyć, bo może on być potężnym narzędziem zmieniania świata na lepsze, niesie możliwość ruszenia wielkiej siły społecznej. A ty chodzisz na skróty? Używasz metody skip the line, żeby czegoś uniknąć? KG: Dziś wszyscy musimy chodzić na skróty, wymaga od nas tego narzucane tempo. SR : Niestety. Jedynym rozwiązaniem staje się znowu emigracja wewnętrzna albo wizja ucieczki do natury, a to sprawy nie załatwia. Zresztą ekonomia też szybko stara się przejąć i wytworzyć wokół tego modę. Zobacz, ile pojawiło się książek o naturze, wędrowaniu czy sposobach ucieczki. Ciekaw jestem, czy śnimy populistycznie? Czyli jednak jest to o nieuchronności populizmu na co dzień?


Gawkowski/Ruksza

133

Grupa Nagrobki, Stan prac, instalacja, 2017, fot. Andrzej Golc

W pewnym sensie tak. To jest świat, w którym już żyjemy, a teraz postarajmy się go zrozumieć, a najlepiej wykorzystać. SR: To smutne, ale nasze modernistyczne dążenia zostały całkowicie zwyciężone doraźnością. To nie jest nawet czas wielkich marzeń. Druga dekada XXI wieku zapisze się w historii prawdopodobnie jako niespecjalnie interesująca dominacja doraźnego populizmu.

KG :

Kuba Gawkowski krytyk i kurator. Studiował na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach i na Uniwersytecie Warszawskim, obecnie studiuje na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie. Publikował m.in. w „Krytyce Politycznej”, „Szumie”, „Political Critique” i na Artalk.cz. Stanisław Ruksza kurator wystaw, historyk sztuki, autor tekstów, wykładowca. Dyrektor TRAFO Trafostacji Sztuki w Szczecinie. W latach 2008–2017 dyrektor programowy CSW Kronika w Bytomiu. Wykłada na Akademii Sztuki w Szczecinie oraz na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. W 2014 roku został wybrany kuratorem roku w Polsce w rankingu magazynu „Obieg” i nominowany do nagrody „Gwarancje kultury 2015” w TVP Kultura w kategorii „sztuki wizualne”. SKIP THE LINE! Populizm i obietnice współczesności wystawa w ramach działań Biennale Warszawa, biennalewarszawa.tumblr.com od 27.10, ul. Marszałkowska 34/50, Warszawa


134

współrzędne dizajnu

Empatia stosowana

Dizajn w służbie „tu i teraz” późnego kapitalizmu Agata Nowotny IDEA Billboardy pewnego banku zachęcają przechodniów: „Używaj, zamiast posiadać”. Nie chodzi jednak o usługę polegająca na tym, że bank daje mieszkanie do pomieszkania. To tylko reklama leasingu, dzięki któremu kupisz sobie samochód, a raczej poużywasz go sobie, zamiast nabyć, choć ostatecznie i tak go kupisz. Reklama nie jest więc manifestem konsumpcyjnej rewolucji, a raczej wygląda na efekt tego, że ktoś z działu marketingu poszedł na konferencję, gdzie dowiedział się o ekonomii cyrkularnej (inaczej: współdzielenia) i postanowił wykorzystać nowe trendy w komunikacji. W Polsce jeszcze nie widać tego wyraźnie, ale w wielu krajach zachodniej Europy


współrzędne dizajnu

Adi Zaffran, Romantic Regimes, dzięki uprzejmości autora, http://adizaffran.com/

135


136

współrzędne dizajnu

konsumenci osiągnęli już stan nasycenia i zamiast kupować nowe: rzeczy, produkty, dobra trwałe, kierują się w stronę ich używania i doświadczania. Za tym idą firmy. W korporacjach jak grzyby po deszczu rosną departamenty doświadczeń, piony skoncentrowane na użytkownikach czy działy empatii. Połączone siły projektantów i badaczy docierają do najmniej oczywistych, niewyrażalnych, często mało uświadomionych pokładów emocji i wrażeń, by w odpowiedzi budować nowe usługi. Dizajn coraz częściej oznacza projektowanie nie tyle ergonomicznych mebli czy ładnych obiektów, ile dobrego samopoczucia klientów. RZECZ Emocje można zbadać, zidentyfikować i – choć to często trudne – nazwać. Ale czy można je zaprojektować? Z tym wyzwaniem zmierzył się Adi Zaffran, projektując siłownię miłosnych uczuć. Projekt Romantic Regimes pozwala praktykować gesty i zachowania wspierające miłość. Znajdziemy tam więc urządzenie pomagające przesyłać całusy, wręczać kwiaty, przytulać czy iść za rękę po plaży.

U podstawy projektu stoi założenie, że emocje są ucieleśnione i że przez cielesną praktykę i ćwiczenia można je wyzwalać, pobudzać i wzmacniać. Czy to skuteczny sposób na zapobieganie kryzysowi emocjonalnemu? Może warto projekt ściągnąć do Polski i samemu się przekonać? człowiek Michael Ventura zaczyna swoją książkę nietypowo – nie od przykładów wzorcowego wykorzystania empatii, ale od pokazania kilku spektakularnych porażek wynikających z braku włączenia empatii w procesie decyzyjnym przez liderów kierujących przedsiębiorstwami. Sprytnie – z wielkim sukcesem mniej osób może się zidentyfikować niż z porażką. W końcu każdy z nas jej doznał. Nie oceniaj, zrozum – tak można by skwitować jego filozofię, która przyświeca działalności studia Sub Rosa, którego Ventura jest szefem i założycielem. Od 2009 roku promuje nietypowe połączenie biznesu i empatii. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że biznes nie ma wiele wspólnego z empatią, często wręcz kojarzy się przeciwnie – z manipulacją i nieczystą grą.


współrzędne dizajnu

Adi Zaffran, Romantic Regimes, fot. Dor Kedmi

137


138

współrzędne dizajnu

Michael Ventura, Applied Empathy. Discovering the Tools to Remove Obstacles, Solve Problems, and Gain Perspective, książka, audiobook, karty, 2018, https://wearesubrosa.com/applied-empathy

Ventura twierdzi inaczej, to wgląd w sytuację, któa swoją filozofię traktu- ra jest nam zupełnie obca. je uniwersalnie, stosując Empatia to dobre narzędzie w życiu osobistym i zawo- do łączenia ludzi – nie tyldowym. To filozofia oparta ko w bliskich związkach, ale i w relacjach zawodowych na zrozumieniu innych. Empatia to współczu- czy komercyjnych. Stosują cie rozumiane jako współ-­ je dzisiaj nie tylko projek-odczuwanie, a nie litość tanci kreujący nowe urzączy zmartwienie się czy- dzenia czy meble, ale takimś losem. Współodczuwa- że korporacje, projektując nie to z kolei umiejętność nowe usługi. Nic dziwnezobaczenia tej samej sytu- go, że Ventura promuje je acji z innej perspektywy, to pod hasłem empatii stosozdolność odczucia emocji, wanej. które przeżywa ktoś inny, Agata Nowotny socjolożka, badaczka, wykładowczyni. Pisze i czyta o dizajnie. Współpracuje z projektantami, uzupełniając ich działania o badania społeczne i kulturowe. Założycielka Instytutu Działań Projektowych IDEPE i działającej w jego ramach czytelni z książkami o dizajnie i architekturze. Czytelnia IDEPE jest czynna od wtorku do soboty w godzinach 12—18, Fort Mokotów, ul. Racławicka 99, Warszawa.


współrzędne dizajnu

139

Michael Ventura, Applied Empathy. Discovering the Tools to Remove Obstacles, Solve Problems, and Gain Perspective, książka, audiobook, karty, 2018, https://wearesubrosa.com/applied-empathy


140

art-terapia

ART TERAPIA Subiektywnie o tym, jak sobie radzić z życiem w ciekawych czasach

MARTA KRÓLAK

Dla jednych sztuka to terapia, a dla innych po prostu życie. Niedawno rozmawiałam z pewnym malarzem z pokolenia moich rodziców, który od lat zmaga się z depresją. Po wielu latach terapii farmakologicznych musiał dokonać trudnego wyboru między dobrym samopoczuciem a pracą twórczą. O ile leki, które zażywam codziennie po śniadanku, dają mi jakieś minimum siły do działania, o tyle jemu owszem, poprawiały nastrój, ale zupełnie odbierały zdolność do malowania. Najpierw pomyślałam „OMG, jak dobrze, że ja nie muszę dokonywać takich wyborów…”, ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej zastanawiam się, dlaczego ostatnio sztuka nie robi na mnie żadnego wrażenia… Idę sobie coś oglądać, to albo na wszystko wzruszam ramionami, albo wychodzę z galerii wkurzona. Tłumaczyłam to sobie zwykle nadmiarem sztuki (post)internetowej w miejscach, które najczęściej odwiedzam, a nawet w internecie. Teraz zaczynam to widzieć jakoś jaśniej – sztuka interesuje mnie wtedy, kiedy miesza się z życiem, a konkretniej z życiem codziennym. Achille Mbembe pisze, że muzeum jest przestrzenią, albo raczej procesem neutralizacji znaczeń i poskromienia sił, dlatego przedmioty czy

reprezentacje znajdujące się w tejże przestrzeni czy procesie w zasadzie nie mogą w żaden sposób utrzymać swojego wywrotowego charakteru. Zanim przeczytałam tekst Mbembego zawierający ową hipotezę, trochę intuicyjnie udałam się do piekła artworldu, czyli na Art Basel. Pamiętacie, jak w zeszłym roku pojechałam do Aten i na Documenta dostałam migreny? Nauczona doświadczeniem przed zwiedzaniem największych targów sztuki na świecie dałam se xanax, jednak niewiele mi to pomogło, bo jest to istny koszmar dla osób z depresją i świetna ilustracja założeń Mbembego. Przykładowo, można sobie tu kupić rysunki Egona Schiele, ceny wahają się między 50 (z typiarą ubraną) a 80 tys. euro (z gołym biustem), Picassa, Anisha Kapoora, Cindy Sherman czy Olafura Eliassona – i wiecie, dla takiej wydyganej osoby jak ja, przyzwyczajonej do obcowania z wielkimi dziełami wielkich twórców w uświęconej przestrzeni muzealnej, w ogóle sama sytuacja handlowania takimi nazwiskami jest wysoce traumatyzująca. Uświadomiłam sobie, jak niewiele wiem i jak mało rozumiem ten artworld. Głupia byłam i naiwna z tą swoją nabożnością. Nic dziwnego,


art-terapia

Candice Breitz, TLDR, 2017, Courtesy of KOW (Berlin), Goodman Gallery (Johannesburg), Kaufmann Repetto (Milan)

141


142

art-terapia

że starsi krytycy, kuratorzy i galerzyści się ze mnie śmiali, o artystach już nie wspominając. Być może cały ten krytyczny kryzys, który przeżywam mniej więcej od sześciu miesięcy, spowodowany jest nie samym stanem sztuki, ale moim ciągłym poszukiwaniem jakiejś rewolucji rozpętanej przez artystów czy artystki wewnątrz czterech białych, nieskalanych cennikami ścian. Takie miejsce i taka rewolucja to fikcja, wymyślona przez moją chorą na depresję głowę. Całe szczęście, że właśnie na Art Basel natknęłam się na pracę, która podważyła cały mój chwilowy, zbudowany na podstawie koszmarnego art fair experience, system wartości. Mowa o wielokanałowej instalacji wideo Candice Breitz TLDR, czyli Too Long Didn’t Read. Tytuł opisuje zjawisko rozprzestrzeniające się wśród samozwańczych aktywistów ery postinternetowej, którzy nie przyjmują postów dłuższych niż maksymalna twitterówka. Filmy Breitz dotyczą poglądowej wojny, która parę lat temu rozpętała się między pracownikami/cami seksualnymi z RPA a organizacją Amnesty International i grupą Hollywoodzkich celebrytek. W skrócie – problem dotyczy grupy amerykańskich aktorek, które wykorzystując swoją medialną pozycję, nawoływały do delegalizacji świadczenia usług seksualnych, nie zadając sobie trudu, aby wysłuchać głosu osób pracę tę faktycznie wykonujących. Bohaterowie i bohaterki filmu Breitz należą do organizacji SWEAT (Sex Workers Education & Advocacy Taskforce) i walczą o bezpieczne i godne warunki pracy, którą dalej pragną wykonywać. Tak więc grupa białych, bogatych i sławnych feministek, podobnie jak światowej sławy organizacja broniąca praw

człowieka, w pewnym sensie wyświadczają im niedźwiedzią przysługę, zabierając głos w sprawie uprawiania prostytucji. Siła pracy Candice Breitz polega na tym, że narrację o najstarszym zawodzie świata budują osoby faktycznie go wykonujące. Artystka przygotowała około 11 godzin nagrań wywiadów z pracownikami i pracownicami seksualnymi, którzy szczerze opowiadają o swoim zawodzie, warunkach społecznych i ekonomicznych oraz o dyskryminacji na światowym forum. Największe wrażenie robi jednak wideo opowiadające o całym konflikcie między zainteresowanymi, Amnesty International i celebrytkami. Tutaj narratorem wyjątkowo jest 12-letni chłopiec, który z dziecięcą celnością wyjaśnia widzom, na czym polega syndrom zbawiciela (saviour syndrome), a członkowie i członkinie SWEAT wtórują historii na wzór chóru z greckiej tragedii. Soundtrackiem do filmu są sample z piosenek dotyczących pracy seksualnej, wykonywanych m.in. przez Rihanne, Tinę Turner czy Donnę Summer. Nie da się ukryć, że konflikt o świadczenie usług seksualnych jest wciąż w dużym stopniu konfliktem rasowym. Przy okazji batalii stoczonej przez SWEAT z celebrytkami okazał się też walką o to, który feminizm jest lepszy. Tego typu starcia między feministycznymi frakcjami znamy przecież w Polsce z autopsji, od konkurencyjnych do Czarnego Protestu, aż po pole sztuki i walkę o selfie-feminizm. Film Breitz jest momentami wręcz jajcarski, ale w chwilach, w których przewodniczka chóru anonsuje protest songi w języku Zulu lub Xhosa, trudno mi było powstrzymać wzruszenie. Zrozumiałam, że w odróżnieniu od


art-terapia

143

Candice Breitz, TLDR, 2017, Courtesy of KOW (Berlin), Goodman Gallery (Johannesburg), Kaufmann Repetto (Milan)

celebrytek mam jednak do czynienia z prawdziwymi osobowościami, ludźmi z krwi i kości, którzy z powodu koloru skóry, transpłciowości czy po prostu geopolitycznej pozycji mają dużo mniejszy potencjał medialny niż amerykańskie aktorki. Rzadko kiedy poświęcam odcinki „Art-terapii” tylko jednej pracy, zrozumcie więc, jak wielkie TLDR wywarło na mnie wrażenie. Chciałabym, żeby Achille Mbembe usłyszał moją krótką i prostą historyjkę o tym, jak spotkanie z figurą „niewolnika” w oku artystycznego cyklonu odmieniło moje spojrzenie na cały ten bazylejski cyrk. Art Basel jest przecież epicentrum dominacji uprzywilejowanych białasów, nie

zasługujących na brawa z racji tego, że pokazują prace, w których centralne miejsce zabiera megasilny chór wykluczonych sex-­workerów, których pozycja nieustannie miażdżona jest właśnie przez białasów. TLDR w sposób przewrotny i miażdżący zrywa z zamkniętą w tym kole opresją oraz retoryką „pana” i „niewolnika”, sprytnie remiksując również ikonografię ofiary. Zresztą sami musicie to zobaczyć – wideo dostępne jest na Vimeo w całości i trwa niewiele ponad godzinę. Zróbcie więc coś dobrego dla siebie i świata sztuki, zamiast znowu udawać, że świetnie czujecie się po CrossFicie. Wystarczy wpisać „candice breitz tldr” w Google.

Marta Królak absolwentka Kolegium Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim. Współpracowniczka NN6T.


144

artykuły biurowe

Spływ jakub zgierski

Po powrocie z Peru Dominika zaczęła puszczać bańki ze śliny. Z początku tego nie zauważyłam, powiedziała Ania, miałam tylko ogólne wrażenie, że zapuściła się, zdekomponowała, zdezintegrowała. Ma teraz selektywną opaleniznę, której granice, określone przez strój wakacyjny, nie pokrywają się w pełni ze strojem biurowym i tworzą na skórze białe półksiężyce. Czasem jest słoneczna, opalona, a czasem, gdy się odwróci, gruntownie zacieniona, blada. Myślałam, że to normalne powakacyjne niedopasowanie, niewyjustowanie – brak synchronizacji między słońcem a biurem, openerem i drukarką. Dopiero po pewnym czasie – Dominika siedziała akurat wpatrzona w monitor, pisała nerwowo jakiegoś maila – zauważyłam, że na środku dolnej wargi ma kropelkę, która – jak opryszczka, ale bez opryszczki – odbija światło. W pewnym momencie rozchyliła wargi i wypuściła powietrze. Bańka wydęła się i pękła. Pyk. O jezu. No. Potem było jeszcze wysysanie i wzdymanie. Niedużo, powoli, na milimetr, ale jednak, rytmicznie. Poprosiłam, żeby przestała, a ona – zaskakująco spokojnie, wcale nie czerwona

ze wstydu – poprosiła, żebym nie odbierała jej tej możliwości demonstracji, ostatniej sfery wolności i protestu. Powiedziała, że dla niej jest to forma medytacji nad płynnością (tego słowa użyła) granic między nią a światem. Że w ten sposób dokonuje performatywnej analizy czasu sprzed dwóch dekad, kiedy to udawało jej się stawać wbrew zasadom świata rzeczywistego. Czasy te odsłoniły się przed nią właśnie podczas wycieczki do Peru. Wspinając się ku Machu Picchu – antycznemu miastu, które dzięki strategicznemu położeniu na górskiej przełęczy bardzo długo pozostawało ukryte przed kolonizatorami – rozważała swoją obecną, z gruntu defensywną pozycję w biurze, w życiu, a także, owszem, w historii. Wspominała dawne czasy, gdy angażowała całe swoje ciało w projektowanie przyszłości – od ruchu w tańcu butoh, przez nasączanie mózgu wiedzą o tańcu butoh, po emocjonalne zaangażowanie w sprawy światowe, w szczególności sprawy wschodnie, w tym nawet po całościowo-cielesne stawiennictwo na mikrodemonstracjach w obronie praw mieszkańców przełęczy górskich w Tybecie, a także po osobisty udział w konwojach


artykuły biurowe

obserwatorów wyborczych jadących, mimo okresu świątecznego, na Krym. Tak było, tak było – mantruje, jak mi zdradziła, w myślach, w rytm śliny. Peru postawiło jej pytania, powiedziała. A nawet wymagania. Wchodziła pod górę, a potem schodziła z góry. Jadła papkę z prosa, usiłowała hiszpańskiego, płynęła łodzią rzeką. I jakby ta rzeka ponownie płyny w niej poruszyła, powiedziała. Wracała onieśmielona możliwościami. Na lotnisku przed powrotem aż ją szarpało, powiedziała. Wróci i rozsieje miłość, myślała. Potem dojrzała Polskę z samolotu – nowiutkie centra logistyczne i równe osiedla podmiejskich bliźniaków – i uznała, że jednak wierzy w postęp, dialektyczny wprawdzie, ale postęp. Potem jechała kolejką z Okęcia. Potem tramwajem Swing. Trwało to za długo. Koncentracja uciekła. Miasto puste. Fala upałów. Duszno i sucho – jednocześnie. Tak samo – duszno i sucho – było w biurze. Całkowity brak klimatyzacji. Wszyscy, ja także, na wakacjach. Powiedziała mi potem, że przez cały tydzień – po swoim powrocie, a przed moim powrotem – czytała testy i benchmarki wiatraków biurowych. Chciała mi zrobić niespodziankę, ale niestety, powiedziała, wiatraków było tak dużo, że wybór jednego okazał się nazbyt przytłaczający, depresyjny, niemożliwy. W Peru

145

nie było tak sucho i duszno, tam akurat była zima, jakieś 10–11 stopni, więc opaleniznę to ja mam z Polski, kochana, powiedziała. Jakieś odwrócenie nastąpiło, powiedziała, że w wakacje chcę w zimno, a zimno jest tam, gdzie mi się zdaje, że jest gorąco. Jakby bieguny lub też nachylenie osi Ziemi uległo odwróceniu. W każdym razie czuję, że świat chwieje mi się pod stopami, a to w naturalny sposób sprzyja duchowej liofilizacji – miniaturyzacji procesów wolicjonalnych, rozgrywaniu dylematów politycznych w nanoprzestrzeniach, a także ekspresji ego w formie ciekłej, całkowicie oczyszczonej z treści. Więc, tak sobie teraz myślę, wracając do tego ślinienia, powiedziała Dominika, powiedziała Ania, że jestem gotowa pójść jeszcze dalej w stronę miniaturyzacji – zamienić kroplę w kropelkę, a wysysanie i wzdymanie w stacjonarne falowanie, odbywające się w rytm przypływów i odpływów śliny w jednym, na wieki wieków, ku uldze mojej i wszystkich w biurze, z góry ustalonym i niezmiennym punkcie.

Jakub Zgierski kulturoznawca. Pisze artykuły o literaturze, redaguje książki o sztuce i organizuje wydarzenia filmowe.


146

będzie tylko gorzej

Jak wziąć wakacje od samych siebie? Aleksander Hudzik, porady artystyczne

Wakacje się skończyły i gdybyście nie mieli pomysłu na nic lepszego, to w tym oto poradniku przeczytacie, jak wziąć wakacje od samych siebie. Oczywiście przy pomocy sztuki.

Taniec

„Taka szopka, bo to nie kosztuje nic potańcować sobie raz”, pisał wieszcz Wyspiański. Nic nie kosztuje potańczyć sobie w galerii, a ponoć tańce i inne tańce są tym, co „w sztuce nowe, co zmienia warunki gry, rozszerza pole walki, więc jeszcze nie doczekało się wiążących interpretacji”. A skoro coś nie ma jeszcze interpretacji, to znaczy, że jest freestylem. Niech ten free­ style rytmiczno-artystyczny uratuje nas od smutku, od deszczu oraz jesiennej deprechy i od doła! Panie proszą panie, panowie panów. Dziary

Z różnych form samookaleczenia ta wydaje się ostatnimi laty najmodniejsza. Ból to dla wielu z nas forma terapii. Kogoś pieką mięśnie po katorgach crossfitu, inny zaś ktoś rozciera zmarnowane klęczeniem kolana, ale prawdziwy miłośnik sztuki wybiera dziary. Wzory najlepiej więzienne, łobuzerskie, bo jak twierdzą poradniki trendów, czas przyszedł na dresoseksualizm. Kto odważniejszy, może sobie wydziabać na przykład taką syrenkę


będzie tylko gorzej

147

z tułowiem Mona Lisy albo pirac- znajomymi ogranicz do minimum, kie kości z czaszką Basquiata. wyrzuć z telefonu komunikatory, a jak to nie pomoże, wyrzuć cały teArtmedytacja lefon. Skup się na tym, co w tobie, Ta mistyczna sztuka kontroli umy- zajrzyj w pustkę. słu i ciała wraca do łask. Skoro można się pomodlić, a przy okazji nie Grzyby wyzywać imienia żadnego boga na Co może być bardziej magiczne niż daremno, skoro można sobie pood- magia sztuki? Rzecz jasna grzyby. dychać głęboko, nie paląc przy tym Grzyby można zbierać, marynować, fajek, to dlaczego nie. Rozszerzmy a potem te marynowane wyciągać jednak medytację o walor artystycz- zza szaf, szafek, z piwnic, z kreny. I tak rozsiądźmy się wygodnie, densu i spod łóżka, i w końcu jakoś plecy wyprostowane, głowa luź- umilić jedzeniem jesień. Bo Kraina no. Wdech nosem, wydech ustami, Grzybów pełna jest magii. Zalecepo kilku głębszych oddechach za- nie! Ostrożnie z dozowaniem, bo mknijmy oczy i w ciszy, nie myśląc każda kraina gdzieś się kończy, każo niczym innym, zacznijmy powta- dy lot może przerodzić się w przyrzać: „Tylkosztukamnienieoszuka, krą wycieczkę i skończyć twardym tylkosztukamnienieoszuka”. Pod- lądowaniem. dajmy się tej myśli, skoncentrujmy na niej. Skierujmy intencję do sie- Suplementacja bie. Otworzywszy oczy, zobaczymy, „A” jak „a”, „B” jak „Będzie tylko gorzej”, „D” jak „Desa”, „W” jak „Wiże wszystko jest sztuką. xapol”. Wstajesz i jesz. Takie witaWewnętrzna imigracja miny potrzebne są każdemu, komu Gdy znajomi pakują już walizki, świadomość jest niemiła i wakacje bo są przecież przedstawicielami chce przeciągnąć w błogi stan niebranży kreatywnej/reklamy i stać świadomości. Całość warto jeszcze ich na to, by jak sójki za morze wy- uzupełnić czymś, co eksperci od brać się na Bali, gdy ci znajomi, któ- psychologii nazywają „minihabits”. rym udało się przechytrzyć system Te „miniprzyzwyczajenia” – proi w walce o zagraniczne stypendium ste, powtarzane i doskonalone coznów są górą, a to znaczy, że wła- dziennie czynności – mają nauczyć śnie lecą do jednej z włoskich willi, nas konsekwencji, a nawet doproa ty jesteś już za stary na Erazmu- wadzić do małego mistrzostwa. Na sa, za głupi na Fullbrigta – czas na przykład konsekwentnie zapomiwewnętrzną emigrację. Nie jest to najmy o wernisażach, nauczmy się może wyrafinowana metoda radze- nie odpowiadać na zaproszenia albo nia sobie z problemami, ale jej sku- sporządźmy listę rzeczy, których teczność jest gwarantowana. Jak to w tym roku nie zrobimy. I niech te zrobić? To proste. Udawaj, że rze- mikronawyki staną się naszym noczywistość nie istnieje, a w koń- wym uzależnieniem. cu tak też się stanie. Kontakty ze Alek Hudzik pisze o sztuce na FB i o kulturze w „News­w eeku”. Czasem też do innych gazet. Z NN6T związany od numeru 61, czyli od wielu, wielu lat.


148

recenzje lektur nowych i starych

recenzje lektur nowych i starych Kurzojady

Podobno większość Polaków (i Polek) uspokaja się, gdy znają prognozę pogody. W niedzielny wieczór K. musi sprawdzić pogodę na przyszły tydzień, bo inaczej jest zdenerwowany i jakby smutny. W powieściach bohaterowie rzadko sprawdzają zapowiedzi synoptyków, w powieściach robi się ważne rzeczy, mówi ważne i ważkie słowa, wszystko musi mieć swój sens i układać się w opowieść od „a” do „zet”. I tak w nowej powieści Wiesława Myśliwskiego Ucho igielne bohaterowie wypowiadają ważne zdanie średnio raz na 3 strony. Jest to powieść wielka tak formatem, jak i formą – tomiszcze zawierające rodzinną opowieść wpisaną w historię Polski. Czyż tak nie powinna wyglądać wielka polska powieść? Myśliwski jest wielkim pisarzem, który tworzy wielkie powieści i tylko od nas zależy, czy chcemy czerpać z tego źródełka, czy idziemy po inne piguły. Przyznaję, że rozumiejąc rozmach, zamiar, filozoficzne implikacje i literackie konotacje, doceniając język i podziwiając budowę formalną „nowego Myśliwskiego”, myślę sobie: „jak to dobrze, że już tak nie musimy pisać”. Jak możemy zaś pisać, pokazuje George Saunders w Lincolnie

w Bardo (odjazdowe tłumaczenie Michała Kłobukowskiego). To książka, którą czyta się jak wall na fejsie w Zaduszki – niby są jakieś poboczne wątki, ktoś się rozbił, ileś osób zginęło, rannych zawsze więcej, ale wszyscy i tak piszemy o zniczach, grobbingach i nieumiejętności radzenia sobie ze smutkiem w czasach instastory. Syn państwa Lincolnów umiera na tyfus i trafia do „bardo”– miejsca pomiędzy życiem a śmiercią, gdzie urzędują dość złośliwe duchy, które nie dopuszczają do siebie wiadomości, że są już martwe. Książka Saundersa to opowieść o utracie, żałobie, miłości i wielka powieść amerykańska. Tym się to różni od wielkiej powieści polskiej, że nie ma klasycznej narracji, a opowieść prowadzą kolejne głosy – duchów, ale też cytatów z prasy czy książek opisujących życie Lincolnów. Saunders gra z historią Stanów, podrabia ją i sprzedaje na nowo, jako własny produkt. Co jest prawdą, a co zmyśleniem? Myśliwski opowiada historię Polski poprzez zbliżenia na ważne jej momenty, zabiera swoich bohaterów do miejsc i czasów, ale nie ucieka od tradycji. Na szczęście mamy też książki o zamierzeniach skromniejszych, co nie


recenzje lektur nowych i starych

znaczy, że mniej ambitnych. W październiku premiera nowej książki Jakuba Małeckiego Nikt nie idzie. Dla fanów Dżozefa to lektura obowiązkowa. Autor uciekł z klimatów wiejsko-małomiasteczkowych i przeniósł akcję swojej powieści do dużego miasta, czyli Warszawy. Konstrukcyjnie to taki zlot gwiaździsty – z wielu perspektyw poznajemy bohaterów, którzy się spotykają, i czekamy na zakończenie. Z różnych fragmentów, urywanych wydarzeń, niejasnych opisów Małecki tworzy opowieść o potrzebie bliskości i miłości, wśród niesprzyjających czasów i ludzi. Bardzo smutną powieść, co choć chwilami może było to zamierzeniem, które przerosło autora, to przynajmniej jest próbą opowiedzenia świata inaczej i zmuszenia czytelnika do odczytywania, a nie wyłącznie czytania. I to jest ten dziwny moment, w którym nad Myśliwskiego przedkładam Małeckiego. Wiedziałem, że dojdę do tego momentu w swoim życiu. Doszedłem też do momentu, w którym się dziaram, zatem Dziary Maurycego Gomulickiego, katalog wystawy trwającej właśnie w Zachęcie Narodowej Galerii Sztuki zdobyć musiałem. Nie jest to nabytek tani, ale wynagrodził mnie godzinami przeglądania najdziwniejszych ikonografii tatuatorskich, jakich na insta nie znajdziecie. Czy Gomulicki uprawia klasową etnografię, czy

149

zwyczajnie dokumentuje przemijające i blaknące artefakty mijającego świata? Wokół Dziar można zadać wiele pytań, bo komentarz odautorski jest skromny i pozwala na interpretacje. W kolejnych numerach NN6T będziemy już rzadziej pisać o powieściach i literaturze dowolnej, a więcej uwagi poświęcimy „nowej humanistyce”, dlatego chciałbym tym razem może jeszcze raz powiedzieć, że w literaturze najbardziej kręcą mnie poszukiwania nowych form wyrazu, robienie nowych dziar. Myśliwski mnie nie dziara. Wojtek Szot

Czasami zdarza się jeszcze, że ktoś z przejeżdżający przez Warszawę znajomych pyta mnie, które muzeum powinien odwiedzić. Konieczność udzielenia odpowiedzi na to pytanie jest zawsze przyczynkiem do srogich rozterek: kilka lat temu należało wysłać nieszczęsną osobę pytającą do Muzeum Powstania Warszawskiego, gdyż stolica nie miała w ofercie niczego przypominającego nowoczesną jednostkę kulturalno-edukacyjną. Lepiej chyba wchłonąć trochę ideologii niż kurz i zapach muzealnych kapci w Łazienkach, nieprawdaż? Na szczęście teraz jest Muzeum Historii Żydów Polskich (także trochę dylemat – hej, bardzo fajne muzeum poświęcone ludziom, których


150

recenzje lektur nowych i starych

wszelkimi sposobami staramy się wykurzyć z kraju i z pamięci, trzeba zobaczyć!), odświeżone Narodowe i, last but not least, uparcie modernizujące się Muzeum Warszawy, wyposażone w tajemnicze pododdziały. A co w muzeach jest najciekawsze? Zbiory, powiecie, no i dobra, nie będę was za to wyśmiewała, ale najciekawsze są księgarnie. W tych przybytkach znajdziemy dwa rodzaje wydawnictw: zbiór książek krążących wokół tematów bliskich placówce, ale też własne publikacje. Muzeum Powstania Warszawskiego posiada na przykład świeżo przygotowany przewodnik po dzikich jadalnych roślinach stolicy (pierwsza myśl: czy to odwołanie do głodu panującego w spustoszonej działaniami wojennymi Warszawie?). Jednak w mojej ocenie od lat najciekawsze książki wychodzą spod skrzydeł Muzeum Warszawy właśnie – chociażby przepięknie wydany czworoksiąg albumów fotograficznych Zofii Chomętowskiej, Fotografie ruin – ruiny fotografii, prezentujący ocalałą z powstania kliszę ze zdjęciami Ewy Faryaszewskiej, wykonanymi na spustoszonej Starówce, czy archiwalne plany Warszawy. Znakiem rozpoznawczym wydawnictw Muzeum jest niezwykle staranne opracowanie merytoryczne i graficzne książek. O ile wspomniane powyżej publikacje noszą pewne znamiona snobizmu i czytelniczego wyspecjalizowania (rozważania na temat wierności reprodukcji w eseju Magdaleny Wróblewskiej o slajdach Faryaszewskiej – takie wspaniałe, ale jednak nie każdego to kręci), o tyle Muzeum na tym nie poprzestaje, rozszerzając ofertę o książki skierowane do młodego, masowego

czytelnika, szczególnie przy kolejnych odsłonach wystawy stałej. Wystawa opiera się na przedmiotach zwanych „rzeczami warszawskimi”, i to już na wstępie wywołuje moją głęboką akceptację. Żadnych wielkich narracji i dętych założeń, tylko skromni towarzysze dnia codziennego. W roku 2017 Muzeum wydało 20 rzeczy o Warszawie, książkę-album-katalog, przeznaczoną dla absolwentów szkół średnich, z rysunkami Dominika Cymera, zdjęciami Jacka Kołodziejskiego i z pięciorgiem pierwszoligowych pisarzy i pisarek opisujących eksponaty. Płytka podłogowa. Pudełko po papierosach. Futerał na okulary. Puszka po słodyczach. „Chichocze tylko szpilka po śmieszce z Egiptu” (przepraszam, ale noblistka sama się narzuca). Opisują je Bargielska, Dehnel, Chutnik, Łoziński i Sieńczyk. Idąc za ciosem, w tym roku Muzeum wydało zaprojektowaną przez Studio Homework kontynuację: tym razem przedmiotów jest szesnaście, autorów czworo, a konwencja kryminalna. Piękna, dopracowana oprawa graficzna niestety przerasta w tym wypadku jakość opowiadań. Joanna Olech i Łukasz Orbitowski wiedzą, jak stworzyć wciągające miniatury na zadany temat, ale Jarosław Klejnocki i – o dziwo – Hubert Klimko-Dobrzaniecki leżą na łopatkach, przygnieceni muzealnymi artefaktami, które mieli opisać. „Po kochaniu momentalnie zasypiał” – pisze Klimko-Dobrzaniecki o bohaterze, który chrapie, ku udręce swej małżonki (porywająca historia dla młodzieży, zgodzicie się chyba). PO KOCHANIU. Kto tak mówi? Potem autor jakby przypomina sobie, że miało być fajnie, tworzy więc kuriozalną opowiastkę


recenzje lektur nowych i starych

o Pindzie Pistolet, która chla w barze z koleżankami, załatwia ciemne sprawki i marzy o tym, żeby ukraiński barman „suszący złote zęby” (wiadomo, wszyscy za wschodnią granicą takie właśnie mają) zgodził się na „sześciogodzinne dymanko”. Niemądra historyjka kończy się w niezrozumiały dla czytelnika sposób. Klejnocki nudzi w sposób nieprzyzwoity: bardzo długi opis zwyczajów starszego pana, wyglądającego przez okno na podwórze, przez które widać, niespodzianka, zabójstwo! Od razu wiadomo, kto zabił (gej). Koniec historii. W drugim opowiadaniu pojawia się policyjny wyga Nawrocki i jego młoda uczennica, policjantka Natalia. Zwróćmy uwagę: on ma nazwisko, ona imię. Kiedy nie truchta za szefem, śledząc jego geniusz, przekrzywia filu­ternie głowę i załatwia sprawy w laboratorium, ponieważ „pięknej dziewczynie koledzy nie odmówią”. Jassssne. Nawrocki zamula w pozostałych dwóch opowiadaniach, w fina­le dyktuje Natalii raport i żartuje, że rowerzyści to czwarty jeździec apokalipsy, czyli zaraza. Ha,

ha, ha, no to się pośmialiśmy. Darujmy jednak Muzeum Warszawy te lekkie kiksy w doborze autorów – dzięki ich publikacjom wizyta w księgarni jest atrakcyjną częścią składową wyprawy do muzeum. Jestem także pewna, że po obecności na półce Legend warszawskich w wyborze Anny Marii Zdanowskiej, w opracowaniu redaktorskim Julii Odnous i graficznym Wojciecha Pawlińskiego będzie się poznawało kiedyś dobre domy z czytelniczymi tradycjami, które w czasach zmierzchu i upadku inwestowały w piękne książki. Muzeum Warszawy, wydajecie pieniądze podatników w sposób słuszny i chwalebny! Olga Wróbel

Kurzojady czyli Olga Wróbel i Wojciech Szot, każdym numerze NN6T recenzują lektury nowe i stare oraz zamieszczają fragmenty swojego bloga. Więcej: kurzojady.blogspot.com

151


152

usuń poezję

Rozdzielczość Chleba przedstawia

Leszek Onak: Toster TS-50S

Fot. Leszek Onak (x3)

Poezja nie jest już zakuta w tekstowe interfejsy. Dzięki osiągnięciom myśli ludzkiej materiał poetycki może dziś zostać przedstawiony w postaci obrazu, gałęzi, sampla albo ciosu. Chodzi o przybliżenie się do sedna, mniejsza o nośnik. W każdym numerze NN6T Hub Wydawniczy Rozdzielczość Chleba częstuje nas świeżym chlebem eksperymentu i wskazuje metody (re)produkcji poezji poza poezją.


usuń poezję

153

Rozwój technologiczny dotarł do sektora sprzętu gospodarstwa domowego. Zmiotkę z szufelką zamieniliśmy na odkurzacz, dziurę w ziemi na lodówkę, a kuchenka gazowa stanęła w miejscu paleniska. W ostatnich doniesieniach portal wygodniemieszkaj.pl proponuje rozbudowę asortymentu o tzw. urządzenia AGD w wersji smart. Po otwarciu okna system zaświeci żarówkę w korytarzu i sprawdzi liczbę kalorii w lodówce. W łazience nowoczesna armatura sanitarna dostosuje temperaturę wody do ulubionej playlisty na Spotify. Są to produkty dostępne dla użytkowników premium i mają dla nas znacze-


154

usuń poezję

nie równie wielkie co kosmiczne parcele Elona Muska. Nic ciekawego na ten temat, gdyby nie wydarzenie z 2016 roku. Sto tysięcy zhakowanych urządzeń gospodarstwa domowego przypuściło atak DDoS na serwery jednej z większych firm hostingowych na świecie. Podłączone do wirtualnej sieci inteligentne pralki, telewizory, odkurzacze i mikrofalówki wysłały zmasowane zapytania do stron, co doprowadziło do ich przeciążenia. Wyrwane z dotychczasowej roli urządzenia dały o sobie znać i zamknęły internet na jeden dzień. Podążając tropem podmiany linków w układach scalonych, prezentujemy toster firmy Łucznik z Radomia. Toster TS-50S to kosztujący 35 złotych sprzęt użytkowy, który został przekształcony w generator niepotrzebnych tekstów drukowanych na paragonowym papierze. Urządzenie pobiera aktualne nagłówki z najczęściej wybieranych przez Polaków serwisów informacyjnych i konstruuje z nich niekunsztowne sonety. W tym zbiorowym strumieniu mediów korporacyjnych clickbaity łączą się z doniesieniami z giełdy, a wiadomości lokalne z praktycznymi łzami. Narracja rwie się i jest nierówna. Każdy tost jest zapisem chwili, polskiej chwili zbudowanej przez statystyki odwiedzin. Smacznego!


usuń poezję

Leszek Onak producent generatorów tekstowych i bezużytecznych przedmiotów. Strona: http404.org

155


156

nagrobki dla nn6t


nagrobki dla nn6t

157


158

typografia XXI wieku

sudety Projekt: Jan Estrada-Osmycki Wydawca: Threedotstype Premiera: Lipiec 2018

Gdy udamy się w kierunku południowo-zachodniej Polski, trafimy w świat pozbawiony ekranów, internetu, social mediów i innych zakłócaczy, które przesłaniałyby piękną panoramę górską Sudetów. To w tych wyjątkowych okolicznościach powstał równie wyjątkowy projekt. Jan Estrada-Osmycki, warszawski projektant współpracujący z Threedotstype, zaszył się w miejscowości Sokołowsko, gdzie zainspirowany lokalnym folklorem i wayfindingiem szlaków, projektował nowe litery. Końcowy projekt, jak również proces twórczy, są swego rodzaju manifestem bycia blisko z naturą i odcięcia się od pędu współczesności. Rezultatem jest kaligraficzno-geometryczny krój o odwróconym kontraście,

oparty na dwóch przecinających się osiach, co powoduje, że litery łączą się ze sobą w bardzo ornamentalny sposób. Jak mówi autor: „Praca nad Sudetami przypominała bardziej tworzenie puzzli albo patternu niż kroju”. Jeśli chodzi o cechy charakterystyczne, to poza nietypowym charakterem konstrukcji natychmiast zauważamy mocne szeryfy. Jako znak rozpoznawczy Threedotstype krój otrzymał również alternatywną wersję cyfry „2”. Rodzina składa się z trzech odmian regular, light i bold, a w każdej z nich znajdziemy ponad 360 znaków. W zestaw wchodzą specjalnie stworzone strzałki kierunkowe, które nawiązują do znaków prowadzących turystów do schronisk w górach.


typografia XXI wieku

159

W każdym numerze NN6T przedstawiamy inny krój pisma zaprojektowany przez polskich projektantów w XXI wieku. Zbierz wszystkie numery NN6T i posiądź mikroleksykon nowej polskiej typografii.


160

typografia XXI wieku

aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż

aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż

aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż aąbcćdeęfghijklłmnńoóqprsśtuwvxyzźż

abc GXHJ Jan Estrada-Osmycki ur. 1987 w Meksyku z ojca Polaka i matki Meksykanki. Skończył malarstwo na ASP w Warszawie, z dyplomem u Jarosława Modzelewskiego. Projektuje od prawie 10 lat, większość tego czasu jako wolny strzelec. Litery interesują go od dziecka, kiedyś nimi tagował, dziś je projektuje. Nagrywa również muzykę elektroniczną jako Bass Jan Other


Uważaj – hydraulik albo architekt może zainstalować ci kran tak, że kręcenie zgodnie z ruchem wskazówek zegara będzie miało inny efekt w przypadku gorącej, a inny w przypadku zimnej wody. Tak, nowe krany są piękne. Lśniące, eleganckie, nagradzane w konkursach. Nie do użytku. Pozwoliły rozwiązać stare problemy, ale stworzyły nowe. [fragment książki]

Pierwsze polskie wydanie kultowego podręcznika dobrego dizajnu karakter.pl



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.