Architektura VII dnia / Izabela Cichońska, Karolina Popera, Kuba Snopek

Page 1

ARCHITEKTURA VII DNIA

Wydanie I



Wydanie I

STANDARDOWY ZESTAW ZNAKÓW GRAFICZNYCH Dla wszystkich projektów finansowanych ze środków Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016, Wieloletniego Programu Rządowego i Narodowego Forum Muzyki

Europejska Stolica Kultury Wrocław 2016 Fundacja Bęc Zmiana Wrocław 2016



SPIS TREŚCI I. TRZYNASTE PIĘTRO 26 II. ALGORYTM NA MIASTO 36 Stalinizmowi wbrew – MAKS AWDIEJEW  50 W zakamarkach – IGOR SNOPEK  56 III. ARCHITEKTURA PROTESTU 80 Przeciwdziałać hałasowi form – ALEKSANDRA KĘDZIOREK  85 Sierp, młot i krzyż – WASILIJ AUZAN  109 Świeckie świątynie – MARIJA DRĖMAITĖ  127 IV. KOŚCIÓŁ 2.0 134 Nowy język kościoła – CZESŁAW MAZUR   179 V. ARCHITEKTURA PLANU, ARCHITEKTURA PROCESU 186 VI. ARCHITEKCI 254 Wynalazca – ANTONI MAZUR  255 Dać betonowi ludzkie oblicze – ROMUALD LOEGLER  267 Struktura kryształu – WOJCIECH JARZĄBEK  273 Szlauchwaga – MARIAN TUNIKOWSKI  283 Terra ignota – TADEUSZ SZUKAŁA  293 Niskie soboty – JERZY GURAWSKI  301 Wespół w zespół – ANDRZEJ PONIEWIERKA  309 Azymut na Ostrą Bramę – TADEUSZ ZIPSER  313 Świątynia trzech przełomów – MACIEJ HAWRYLAK  321 Światło i ogień – STANISŁAW NIEMCZYK  329 Brakujący architekt – ANNA B. GREGORCZYK  340 VII. CROWDSOURCING 352 Bibliografia 422


fot. Maciej Lulko, Warszawa 2015


XX-068 Świętej Faustyny Kowalskiej; gps: 52.2862, 21.0426;

projekt: Andrzej Gniazdowski, Józef Marek; daty budowy: 1999–2013


I. TRZYNASTE PIĘTRO

26


Blok numer pięć przy ulicy Mieszka I ma 13 pięter1. Jego sylwetka składa się z dwóch przesuniętych wobec siebie modułów mieszkalnych, połączonych szklanym pionem klatki schodowej. Kompozycja fasady jest prosta i konsekwentna: na każdym piętrze białe balkony rozciągają się na prawie całej jej długości. Klatka schodowa rozbija masę budynku na dwie smukłe bryły o eleganckich proporcjach. W pobliżu bloku numer pięć stoi jeszcze 45 podobnych budynków. Jedenaście z nich podwyższono do wysokości 18 pięter. Kompozycję dzielnicy uzupełnia 14 prostych domów czteropiętrowych oraz pięć wysokościowców – „Kukurydz”. Zawdzięczają one swoją nazwę kolistej formie balkonów. Te zaledwie cztery typy budynków tworzą razem rozpoznawalną w całej Polsce panoramę katowickiego Osiedla Tysiąclecia. Autorzy projektu – architekci Henryk Buszko, Aleksander Franta, Marian Dziewoński i Tadeusz Szewczyk 2 – zaprojektowali osiedle zgodnie z modernistycznym paradygmatem. Wysokie budynki stoją tam w luźnej zabudowie w otoczeniu zieleni. Dobre wrażenie wzmacnia jeszcze fakt, że osiedle położone jest niedaleko Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku. Trudno dziś powiedzieć, jak silnie na te rozwiązania projektowe wpłynęły różne elementy. Czy punktową zabudowę wymusiły szkody górnicze, a jej wysokość – zanieczyszczenie powietrza? Na ile zadziałał duch czasów „heroicznego modernizmu”3? Budowa Osiedla Tysiąclecia ruszyła w 1961 roku, a zakończyła się 21 lat później. Na 145 hektarach miało zamieszkać 45 tysięcy ludzi. Zaprojektowano pięć jednostek urbanistycznych: osiedla Dolne, Górne, Centralne i Zachodnie oraz Centrum Usług. Projekt był kompleksowy: poza budynkami mieszkalnymi powstały cztery szkoły podstawowe, siedem przedszkoli, żłobek4, ośrodek zdrowia, centralny ośrodek kultury z kinem i biblioteką, liczne placówki handlowe, gastronomiczne oraz usługowe, a także parkingi i boiska sportowe5.

1

2 3 4 5

Zbieżność nazwy rozdziału z doskonałą książką-reportażem Filipa Springera 13 pięter jest zupełnie przypadkowa. Ostatnie, 13. piętro domu numer pięć przy ulicy Mieszka I jest po prostu doskonałym punktem widokowym. Henryk Buszko i Aleksander Franta byli odpowiedzialni również za nadzór nad budową Osiedla Tysiąclecia, dlatego zazwyczaj to tę parę architektów wymienia się jako autorów projektu. Buszko i Franta często podkreślali swoje przywiązanie do Karty Ateńskiej – przygotowanej pod przewodnictwem Le Corbusiera biblii modernistycznej urbanistyki. Tadeusz Barucki, Zielone konie/Green horses. Henryk Buszko, Aleksander Franta, Jerzy Gottfried, Salix Alba, Warszawa 2015. Tadeusz Przemysław Szafer, Nowa architektura polska: Diariusz lat 1971–1975, Arkady, Warszawa 1979.

27


Szkoły i przedszkola zaprojektowane zostały tak, aby dzieci jak najrzadziej przechodziły przez jezdnie. Architekci planowali trajektorie codziennych wędrówek mieszkańców, korzystając z precyzyjnych wyliczeń opartych na parametrach i promieniach dostępności usług. Każda z usług podstawowych (szkoła, przedszkole, przychodnia) miała być dostępna dla mieszkańców budynków w ciągu 5, 10, 15 minut – w zależności od jej, ściśle zdefiniowanej, skali ważności. Proces projektowania i budowy osiedla był ściśle zaplanowany i skoordynowany z państwowym przemysłem budowlanym. Jak bardzo ściśle – zdziwić się mieli nawet Buszko i Franta. Z wychodzących na wschód okien domu numer pięć przy ulicy Mieszka I, z wysokości 13. piętra widać budynek mieszkalny, nieznacznie różniący się od pozostałych. Jest tylko nieco bardziej przysadzisty – ma 12 kondygnacji. Równoległe, podłużne balkony zastąpione zostały przez kompozycję z pełnych, białych kwadratów i lekkich, prawie niewidocznych, metalowych barierek. Blok ten to tzw. Wypychowiec6 – dom-eksperyment. Historia „Wypychowca” wiele mówi o czasach, w których powstawało osiedle. Długoletni wojewoda śląski i przewodniczący Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach Jerzy Ziętek we wszystkich kwestiach związanych z architekturą w pełni polegał na opiniach Buszki i Franty. Złośliwi nazywali ich „pupilkami Ziętka”, powszechnie wiedziano o ich serdecznej przyjaźni. Gdy inni architekci projektowali w państwowych molochach – tzw. miastoprojektach, Wojewódzka Rada Narodowa w Katowicach zatwierdziła z polecenia Ziętka utworzenie Pracowni Projektów Budownictwa Ogólnego. Duet architektów projektował odtąd na Śląsku osiedla, budynki użyteczności publicznej, sanatoria. Bez wielkiej przesady można powiedzieć, że architekci Buszko i Franta byli wówczas panami przestrzeni Katowic i Śląska. Limit ich panowania precyzyjnie wyznaczył zbudowany w 1974 roku „Wypychowiec”. Buszko, Franta oraz konstruktor Konrad Korpys zaproponowali, a później opatentowali, zupełnie nową metodę budowy. Obiekt miał być wznoszony od góry do dołu. Złożone w stos kondygnacje miały być wypychane przez hydrauliczne podnośniki, stąd nazwa budynku. Zaletami tego sposobu były zajęcie podczas budowy niewielkiej przestrzeni i możliwość pracy nad obiektem w niepogodę. 6

28

Budynek znany jest w Katowicach również pod nazwą „Wypych”.

Architektura VII dnia


Kościoły Henryka Buszki i Aleksandra Franty TK-099 Podwyższenia Krzyża Świętego i Matki Boskiej Uzdrowienia Chorych; gps: 50.2757, 18.9718; daty budowy: 1979–1993

TK-100 Matki Boskiej Piekarskiej; gps: 50.2851,

18.9657; daty budowy: 1985–1990

Mimo autorytetu architektów, wsparcia politycznego ze strony Jerzego Ziętka i niewątpliwego sukcesu, jakim było ukończenie „Wypychowca”, kolejne budynki nakazano budować wedle standardowych metod i procedur. Choć Buszko i Franta byli panami całego osiedla – odpowiadali za urbanistykę, domy mieszkalne, zieleń – nie zdołali przeforsować swoich pomysłów, sprzecznych z polityką budowlaną PRL. Paradoksalnie, apologeci planów, procedur i parametrów sami padli ich ofiarą. W tym kontekście zdumiewać musi drugi budynek, który widać z tego samego okna – ogromny kościół Podwyższenia Krzyża Świętego i Matki Boskiej Uzdrowienia ChorychTK-099, którego budowa rozpoczęła się w 1979 roku. Budowla ta zadziwia na wielu różnych poziomach. Po pierwsze – kościół? W PRL? W Polsce przywykliśmy do myśli, że Kościół prowadził w Polsce Ludowej aktywną politykę i wznosił świątynie. Dla wierzącego Litwina, Gruzina, Rosjanina czy Słowaka myśl o budowaniu kościoła w okresie potęgi oficjalnie ateistycznego bloku wschodniego wydaje się niedorzecznością. A w szczególności tak ogromnego budynku. Parafia liczy bowiem ponad 17 tysięcy wiernych. Masywna bryła świątyni ma ponad 85 metrów długości i 60 metrów szerokości. Nad całością góruje kilkudziesięciometrowa spiralna wieża zakończona kajnerowym krzyżem. Sprawia to, że kościół jest najsilniej przyciągającym uwagę obiektem w przestrzeni nominalnie socjalistycznego osiedla. Po drugie – zdumiewa architektura tego obiektu, szczególnie w kontekście historii „Wypychowca”. Rzeźbiarska forma świątyni jest tak odległa od surowej estetyki modernizmu, jak to tylko możliwe. Rzut budynku ukształtowany jest organicznie, bez kątów prostych. Elementy konstrukcyjne – tak chętnie eksponowane w modernistycznych projektach – ukryto w płaszczyznach wywijających się ścian. Z zewnątrz te dynamicznie pofalowane płaszczyzny wykonano z tradycyjnej dla obiektów sakralnych cegły. Próżno szukać tam prefabrykowanych, betonowych elementów. Zamiast prostych, równoległych i prostopadłych linii – falujące, rozedrgane kształty. Zamiast białych powierzchni i gier prostych geometrycznych form – ceglane płaszczyzny wijące się pomiędzy wnętrzem a zewnętrzem budynku. Zamiast płaskich dachów i wstęgowych okien – żelbetowa wieża z otwartą spiralą schodów, zawadiacko wyłaniająca się spośród ceglanych łupin i wwiercająca się w niebo. 29


Z pozoru kościół stoi trochę na uboczu, osobno od Centrum Usług i czterech mieszkalnych fragmentów dzielnicy. W rzeczywistości, choć nie było go w pierwotnych założeniach, jest oddzielną, szóstą, jednostką urbanistyczną – integralnym elementem całego planu. Narysowanie koła dostępności o promieniu 1200 metrów (a więc około 15 minut spaceru) potwierdza tę intuicję: wytyczony okrąg precyzyjnie pokrywa się z granicami Osiedla Tysiąclecia, idealnie wpisując świątynię w modernistyczną logikę całego założenia. Skąd tak dobre dopasowanie? Kościół ten zaprojektowali Henryk Buszko i Aleksander Franta, architekci odpowiedzialni za kształt całego kompleksu. To wyjaśnia, dlaczego świątynia funkcjonalnie i kompozycyjnie wpisuje się w przestrzeń Osiedla Tysiąclecia. Co innego jednak architektura. Jak to możliwe, że ci sami twórcy stworzyli obiekt tak odmienny od przestrzeni, w której stoi? Kościół różni się stylistycznie, zbudowany jest w zupełnie innej technologii, stoi za nim inna filozofia twórcza. Co prawda w pełnym zaokrągleń rzucie pobrzmiewają echa architektury pobliskich szkół, ale różnice między świątynią a osiedlem dramatycznie górują nad podobieństwami. Można spróbować wytłumaczyć te różnice funkcją obiektu – może sacrum nie potrzebuje prostokreślnej, chłodnej i racjonalnej geometrycznej logiki, lecz przestrzeni uduchowionej? Przeczą temu jednak setki przykładów z osiedli Francji i Włoch. Tamtejsze nowoczesne kościoły, choć wyróżniają się kształtem, zazwyczaj współgrają stylistycznie z pozostałymi obiektami. Może więc winę za zwrot stylistyczny ponosi czas budowy? Dwie dekady, które minęły pomiędzy powstaniem projektów osiedla i kościoła, to okres gdy skompromitowany modernizm został zastąpiony przez postmodernizm. Taka odpowiedź nie jest jednak satysfakcjonująca: ostatnie budynki Osiedla Tysiąclecia, które powstawały równolegle ze świątynią, a nawet później niż ona, zachowują modernistyczną prostotę i dyscyplinę. Poza tym sytuacja z Katowic nie jest odosobniona – w czasach PRL w całej Polsce wznoszono obiekty sakralne, których architektura drastycznie różniła się od architektury tła. Źródła różnic między kościołem a osiedlem należy doszukiwać się głębiej – w ich kodzie genetycznym. W Polsce Ludowej istniały dwie równoległe architektury. Architektura sześciu roboczych dni tygodnia to osiedla mieszkaniowe ze szkołami i przedszkolami. To doświetlone mieszkania, wyposażone w łazienki, kuchnie i inne nowoczesne jak na owe czasy instalacje. To fabryki, elektrownie, tamy, cała infrastruktura. 30

Architektura VII dnia


TK-099  Wieża kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego i Matki Boskiej Uzdrowienia

Chorych zawadiacko wwiercająca się w niebo, fot. Maciej Lulko, Katowice 2015

31


Architektura VII dnia to kościoły – takie jak ten na Osiedlu Tysiąclecia – indywidualizujące i dopełniające duchowo na wskroś racjonalnie zaplanowaną przestrzeń PRL. Funkcje architektury sześciu roboczych dni tygodnia – szkół, żłobków, szpitali, mieszkań – są przestrzenną emanacją lewicowego programu społecznego Polski Ludowej. Surowo-betonowa, prefabrykowana estetyka odzwierciedla wszystkie siły i słabości jej scentralizowanej, opartej na ciężkim przemyśle gospodarki. A architektura VII dnia znajdowała się od zarania PRL poza oficjalną miastotwórczą logiką. Nie była bowiem częścią ani jej politycznego, ani społecznego programu. Wobec tego, wraz z upływem czasu, wykształciła swoją własną logikę. Kościoły, choć splecione z państwem tysiącami nici, w przestrzeni funkcjonowały osobno i budowane były wedle oddzielnych reguł. Równoległość architektury VII dnia nie oznacza, że jest ona jakościowo gorsza. Architektoniczna wartość zarówno świątyń, jak i kompleksów mieszkalnych bywa różna. W przypadku Osiedla Tysiąclecia mamy do czynienia z projektem doskonałych architektów, dlatego zarówno kościół, jak i przestrzeń osiedla to projekty najwyższej próby. W innych miastach Polski zdarzają się różne konfiguracje: słabe obiekty kultu na doskonałych osiedlach, sakralne arcydzieła w marnej przestrzeni, brzydkie świątynie wśród przygnębiających bloków. Wiele z kościołów omówionych w tej książce zostało już wcześniej opisanych w różnych publikacjach na temat polskiej architektury. Były to jednak głównie analizy pojedynczych budynków. Architektura VII dnia nigdy nie została przeanalizowana jako całość. Różnorodność form architektonicznych przysłaniała do tej pory fakt, że budownictwo kościelne istniało równolegle do państwowego systemu inwestycji i rządziło się własnymi prawami. Ten złożony, ale spójny system istniał przez 44 lata PRL i dynamicznie się rozwijał w oderwaniu od oficjalnej architektury. Bez dokładnego zrozumienia logiki działania tej alternatywnej przestrzeni trudno dokładnie określić wartość poszczególnych budynków. Architekturę VII dnia zdecydowaliśmy się analizować z perspektywy 13. piętra. To wystarczająco nisko, aby widzieć dokładnie architekturę świątyni, uwijających się na jej budowie ludzi czy pracujące maszyny. Z drugiej strony 13. piętro daje możliwość obejrzenia szerokiego kontekstu – panoramy modernistycznego miasta, poprzetykanej wieżami kościołów.

32

Architektura VII dnia



Panorama Osiedla TysiÄ…clecia, fot. Igor Snopek, Katowice 2016



Jak trwoga, to do Boga

Kryzys a budowa nowych kościołów

autor: Tomasz Świetlik źródła danych: dane organizacji The Conference Board, maj 2016, http://www.conference-board.org/data/ economydatabase [dostęp: 16.09.2016]; dane projektu Architektura VII dnia

LICZBA KOŚCIOŁÓW 1100

II RP

1000

I wojna śiatowa

II wojna światowa

900

800

700

600 LEGENDA PKB per capita Polski

Szacunkowa liczba kościołów rzymskokatolickich w dzisiejszych granicach Polski

ROK

PRYMASI POLSKI

Edmund Dalbor Florian Stablewski Edward Likowski August Hlond

* Za moment pojawienia się kościoła przyjęliśmy rok rozpoczęcia budowy.

1940

1930

1920

1910

500 1900

Liczba kościołów rzymskokatolickich w dzisiejszych granicach Polski*


PKB PER CAPITA [tys. USD 2014] 30

PRL

III RP

25

20

do Boga

15

trwoga

Obchody Tysiąclecia

Okrągły Stół

Sierpień ’80 Stan wojenny

2010

2000

1990

1980

0 1970

Odwilż Wielka Nowenna

5

1960

1950

Śmierć Stalina

10

ROK

I SEKRETARZE KC PZPR

Bolesław Bierut Edward Gierek Stanisław Kania Edward Ochab Wojciech Jaruzelski Władysław Gomułka Mieczysław Rakowski

Henryk Muszyński ` Stefan Wyszyński Józef Glemp Józef Kowalczyk


rys. Izabela Cichońska


rys. Izabela Cichońska


WW-151  Pełna ekspresji tektonika bryły kościoła Matki Bożej Królowej Pokoju, fot. Maciej Lulko, Wrocław 2015


STRUKTURA KRYSZTAŁU Wrocław, 16 września 2015 roku KUBA SNOPEK: Kiedy rozpoczęła się budowa kościoła Matki Bożej Królowej Pokoju na wrocławskich Popowicach? WOJCIECH JARZĄBEK: Projekt rodził się w czasach Solidarności. Chodzi mi zarówno o nazwę ruchu społecznego, jak i o stan stosunków międzyludzkich, który nie zdarzył się w Polsce ani przedtem, ani później. Konkurs został ogłoszony pod koniec 1980 roku, rozstrzygnięty w lutym 1981 roku, a projekt został zatwierdzony i uzyskał pozwolenie na budowę jeszcze przed ogłoszeniem stanu wojennego. Kamień węgielny został uroczyście wmurowany w maju 1982 roku. Byłem wtedy jednocześnie działaczem związku, między innymi reprezentowałem tysiąc jego członków w zgromadzeniu regionalnym. W klapie z dumą nosiłem słynny znaczek, a na budowie mówili: „Swoi ludzie zaprojektowali, swoi ludzie budują”. W społeczeństwie było bardzo dużo entuzjazmu. W latach 1980–1981 wyczuwało się ogromną przychylność. Jeśli ktoś mógł pomóc, to pomagał. Budowy świątyń cieszyły się bardzo dużym poparciem społecznym. Wszyscy przychylali się do pomocy, nawet władze. Bez problemu powiększono nam działkę, dzięki czemu niektóre fragmenty kościoła można było udoskonalić. W tym czasie w całej Polsce realizowano projekty, uzyskiwano pozwolenia na budowę i lokalizację obiektów sakralnych. W stanie wojennym z Kościołem już nie walczono i konsumowano te wszystkie zgody, które zostały wcześniej wydane, kontynuowano rozpoczęte już projekty. Lata Solidarności to eksplozja, która skutkowała w okresie

następnego 10-lecia. W połowie 1981 roku z kontraktu z Kuwejtu przyjechał na parę dni jeden z kolegów i kiedy dowiedział się o moim zaangażowaniu w działalność związkową, zapytał: „Czym wy się tu zajmujecie?”. Odpowiedziałem: „Jak sobie wywalczymy wolność, to będziemy mieć też wolność w tworzeniu architektury”. Wcześniej taktycznie nie mówiło się o architekturze, tylko o projektowaniu. Regularną praktyką był kamuflaż. Nie operowało się w ogóle kryteriami estetycznymi, tylko funkcjonalnymi oraz wskaźnikami techniczno-ekonomicznymi, a wartości artystyczne się przemycało. W jaki sposób został wyłoniony projekt? Naszym inwestorem był zakon misjonarzy oblatów. Byli bardzo dobrze zorganizowani. W tym czasie budowali kilka kościołów, między innymi w Siedlcach, projektu architekta Konrada Kuczy-Kuczyńskiego. Przełożonym zakonu do spraw inwestycyjnych był ojciec Alfons Kupka, architekt z zawodu. Miał w swoim dorobku zrealizowany projekt kościoła w Kamerunie. Uważam, że miał on większe niż ktokolwiek inny zasługi w powstaniu świątyni na Popowicach w takiej formie. Większe nawet niż my, architekci. Przynieśliśmy do parafii pracę konkursową. Proboszcz, ojciec Stanisław Cyganiak, obejrzał makietę i powiedział: „Może to ładne, ale my takich projektów nie lubimy, strasznie skomplikowane dachy”. Podziękowaliśmy sobie wzajemnie za współpracę przy konkursie i udaliśmy się do domu z przekonaniem, że to koniec. A tu nagle, dwa miesiące 273


później, telefon, że wygraliśmy. Jury składało się z architektów zaproszonych przez ojców oblatów. Jeden z nich był ekspertem w kurii, więc być może kuria go delegowała. Później, już po werdykcie, odbyła się prezentacja projektów i dyskusja pokonkursowa. Tego rodzaju spotkania zawsze są zaciekłe. Bardzo rzadko słyszy się podczas nich głos, że wygrał świetny projekt, gratulacje dla laureatów i jury. Zazwyczaj wskazuje się inne prace, zdaniem konkurentów i dyskutantów lepsze. Tak było też w tym przypadku. W czasie dyskusji zauważyłem, że ojciec Kupka siedzi i jest coraz bardziej przybity głosami padającymi z sali. A wypowiadali się bardzo uznani architekci z Wrocławia, których prace nie zostały nagrodzone. I kiedy wystąpiłem w obronie naszego projektu, wskazując jego zalety, widać było, że ojciec Kupka „rósł”. Dowodziłem, że wybrano najlepsze przestrzennie i funkcjonalnie rozwiązanie. Od razu się domyśliłem, że to on przeforsował wygraną naszego projektu. Ostatecznie wskazano dwie koncepcje. Był to wymóg Urzędu Województwa Wrocławskiego i Urzędu Miasta Wrocławia, które chciały mieć możliwość wyboru. Została przyznana nagroda główna i wyróżnienie. Wyróżnienie otrzymał Wacław Kamocki, nasz kolega, który wcześniej realizował już obiekty sakralne. Jego projekt był trochę z innego świata. Można powiedzieć, że był bardziej w typie „namiotowym”. Takie rozwiązania dominowały w architekturze sakralnej przed 1980 rokiem. Projekt Kamockiego był pod każdym względem poprawny, ale ojciec Kupka, składając te dwa projekty do urzędu, napisał opinie, w których podkreślał zalety 274

naszego projektu i wskazywał słabe strony wyróżnionego. Tak, żeby nie zmieniono ustalonego werdyktu. Główny Architekt Województwa Wrocławskiego i Miasta Wrocławia dr inż. architekt Jan Tarczyński i jego zastępca architekt Mieczysław Sowa uznali te zabiegi za zbędne. Przekazali nam na spotkaniu, że całkowicie zgadzają się z wyborem jury. Oczekiwali, że przedstawimy do pozwolenia na budowę projekt, który nie będzie zbytnim kompromisem w stosunku do konkursowego. Proszę mi opowiedzieć o projekcie kościoła. Chcieliśmy, żeby bryła świątyni stanowiła kontrast, była w opozycji do otaczającej go architektury wykonanej w rygorach technologii przemysłowej. Kościół miał też mieć formę specyficznej piramidy. Chodziło nam o to, żeby było jak najwięcej powietrza pomiędzy blokami mieszkalnymi a budowlą, oraz o uniknięcie sytuacji, w której ściana stojąca naprzeciwko ściany tworzy przestrzenny tunel. W projekcie zawarliśmy dwie wieże połączone dzwonnicą, mające przypominać ręce złożone do modlitwy, z których spływa coś na kształt szaty. Ponieważ miał być to kościół pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Pokoju, chcieliśmy, aby ukształtowanie dachu kojarzyło się z szatą Maryi, pod którą wierni szukają schronienia przed smutną PRL-owską rzeczywistością. Postanowiliśmy też przeciwstawić się wszystkim namiotowym rozwiązaniom oraz bryłom, gdzie krzyż stanowi o identyfikacji funkcji. Zakładaliśmy, że musimy zaprojektować taki kościół, którego sama bryła będzie Architektura VII dnia


WW-151 Matki Bożej Królowej Pokoju; gps: 51.126, 16.9889; projekt: Wacław Hryniewicz, Wojciech Jarząbek, Jan Matkowski; daty budowy: 1982–1994

Bryła świątyni pomiędzy blokami osiedla Popowice, fot. Igor Snopek, Wrocław 2015

275


WW-151  fot. Maciej Lulko, Wrocław 2015

276

Architektura VII dnia


kojarzyła się z obiektem sakralnym. Dlatego postanowiliśmy nie umieszczać na elewacji krzyża. Na katedrach przecież ich nie ma. Budynek miał w niedosłowny sposób odzwierciedlać tysiącletnią historię Kościoła w Polsce. Portal miał mieć charakter romański. Później został przeprojektowany tak, żeby mógł pomieścić chór. Bryła miała budzić skojarzenia z gotykiem, a świetliki parafrazowały przypory w kościołach tego okresu. Wnętrze miało mieć charakter barokowy. Dzwonnica współczesna, a nawet nieco kosmiczna. Wszystko bez cytowania historycznych detali. Początkowo wnętrze miało nieregularny charakter, nieco dekonstruktywistyczny, ale później zostało zmienione na bardziej regularne pod względem konstrukcyjnym, głównie z powodu ograniczonego czasu na zgromadzenie dokumentacji i terminy realizacji. Przygotowując koncepcje, studiowaliśmy opracowanie Posoborowa architektura sakralna siostry Marii Rosier-Siedleckiej. Staraliśmy się uwzględnić wymóg bezpośredniego kontaktu księdza odprawiającego mszę z wiernymi oraz to, żeby wszyscy biorący udział w liturgii byli jak najbliżej ołtarza. Zrobiliśmy jedno odstępstwo. Zachowaliśmy układ centralny i choć początkowo zakładaliśmy, że chór będzie się znajdował na ołtarzu albo na galerii, zgodnie z zaleceniami posoborowymi, to ojciec Kupka stwierdził, że powinien być on zlokalizowany tradycyjnie, z tyłu, żeby nie odwracać uwagi wiernych. Jeśli chodzi o bryłę, to ma ona strukturę kryształu. Pierwotnie zakładaliśmy, że powstanie z polerowanego granitu i będzie się świeciła trochę jak kryształ. Pomysł ten po pierwszych rozmowach

z inwestorem upadł i zaczęliśmy szukać innego, bardziej przyziemnego rozwiązania. Wybraliśmy cegłę jako materiał charakterystyczny dla budowli sakralnych Wrocławia. Uznaliśmy, że zespawane, stalowe ramy będą miały solidny, rzeźbiarski charakter. Ciągle uważam, że elementy zespolone na stałe – konstrukcje stalowe – zawsze wyglądają solidniej, lepiej niż aluminiowe, skręcane z elementów. Te drugie sprawiają wrażenie prowizorycznych i tandetnych. Fakt faktem, że gdyby te wszystkie świetliki-okna, które mają bardzo duży udział w wyrazie zewnętrznym, potraktować jako filary i oprzeć na nich cały budynek, to on by na nich stał. Ale są to tylko elementy ram okiennych, więc trzeba powiedzieć, że były swego rodzaju rozrzutnością w ramach bardzo ograniczonych możliwości materiałowych, które mieliśmy. W naszym projekcie znajdzie pan dużo inspiracji japońską architekturą geometryczną. Co do postmodernizmu jako takiego, to w czasie, gdy powstawał projekt kościoła, nie mieliśmy pojęcia o tendencjach klasyfikowania ówczesnych zjawisk w architekturze. Ważne były wpływy wzajemne. W Inwestprojekcie* zatrudniona była duża grupa architektów. Przyjaźniliśmy się, współpracowaliśmy, chociaż byliśmy w oddzielnych pracowniach. Ja byłem w tej grupie najmłodszy. W Centralnym Związku Spółdzielczości Budownictwa Mieszkaniowego zapadła odgórna decyzja, że do budowy nowych osiedli *

Wrocławskie biuro projektów, w międzyczasie przekształcone w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Od 2013 roku wykreślona jest z rejestru przedsiębiorców.

277


WW-151  Wizja bryły wrocławskiego kościoła, rys. dzięki uprzejmości Wojciecha Jarząbka

potrzeba młodych ludzi z ambicjami. Mój „guru”, Stefan Müller, został poproszony o pomoc w skompletowaniu wrocławskiej grupy architektów. Zarekomendował także nasz zespół: Wacka Hryniewicza, Jasia Matkowskiego i mnie. Na początek przydzielono nam czwartą osobę z uprawnieniami, których wtedy jeszcze nie posiadaliśmy. Kiedy doszło do budowy kościoła, byliśmy już sprawdzeni, mieliśmy trochę postawionych obiektów za sobą. Wszyscy zaliczyliśmy kilkunastomiesięczny wyjazd do Kuwejtu, gdzie oprócz tego, że projektowałem, starałem się zdobyć jak najwięcej wiedzy technicznej. Jak wyglądał proces budowy kościoła? Od razu założyliśmy, że będzie się go wznosiło długo. I rzeczywiście, budowa trwała praktycznie 18 lat. W podziemiach

278

kościoła powstała nawet stolarnia. Stolarzem był parafianin zatrudniony przez księdza. Pracownia istnieje tam chyba do dzisiaj. Pod koniec lat 70. rzemiosło budowlane było prawie na wymarciu. Zakładano, że domy będzie się budowało z prefabrykatów, więc murarzy czy cieśli nie szkolono. I ich brakowało. Budowali emeryci i młodzi amatorzy, który zdobywali przy nich doświadczenie. Częściowo byli to parafianie. Ci starzy fachowcy byli w pewnym sensie zepsuci długoletnią pracą w PRL. Dużo umieli, ale trzeba było z nimi mocno walczyć. Nie o jakość roboty ciesielskiej czy murarskiej, ale o architekturę. I, przede wszystkim, trzeba było wypracować sobie autorytet. Regularnie mówili, że tego czy tamtego nie da się wykonać tak, jak sobie tego życzymy – na przykład, że nie da się utrzymać jednakowej wysokości

Architektura VII dnia


każdej warstwy cegły, co było bardzo ważne dla utrzymania założonych detali. Kazałem rozciągnąć sznurki co 13 cm w pionie i wzdłuż nich murować kolejne warstwy. Okazało się, że jednak się da. Chodziłem po rusztowaniach i mówiłem, jak czytać rysunki. Świetnie znali swoje rzemiosło, ale rysunki były dla nich często zbyt skomplikowane. Przyjeżdżałem na budowę niemal codziennie przez trzy i pół roku. Robotników musieliśmy pilnować nieustannie. Portal wejściowy jest trochę zbyt wysoki, bo murarze się rozpędzili. Przeprojektowaliśmy, żeby nie drażnić parafian rozbiórką. Byliśmy nieco zagubieni. Musieliśmy się trochę cofnąć w średniowiecze, a brakowało jakiejkolwiek literatury dotyczącej budownictwa tradycyjnego. Szukaliśmy starych książek, nawet wydanych przed II wojną światową. Te z kolei nie uwzględniały bardziej zaawansowanych technologii. Gdy tworzy się formy nietypowe, to nie można liczyć na znalezienie gotowych odpowiedzi w podręcznikach. Rozwiązywanie detali wymaga kreatywności technicznej, a przy tym ich estetyka również powinna podnosić walory obiektu. Jasiu Matkowski miał tutaj wyjątkową okazję pokazać mistrzostwo w tym względzie, gdyż oprócz rzadko spotykanego talentu procentowało u niego praktyczne doświadczenie zdobyte w stolarni ojca. Czy zdarzały się jakieś nieporozumienia pomiędzy parafianami zaangażowanymi w realizację tego projektu? W tym kościele na Popowicach wspólnie w trójkę rozrysowaliśmy przestrzennie każdą cegłę i każdy detal, tak aby projekt mógł być czytelny i perfekcyjnie

zrealizowany. To była nasza wielka szansa zawodowa. Konkurs wygraliśmy, kiedy mieliśmy po 30 lat. Ojciec Cyganiak, pierwszy proboszcz, był sceptykiem, gdy pierwszy raz zobaczył model, ale później, jako główny budowniczy, okazał się świetnym organizatorem. I zaufał nam. Mieliśmy jego wsparcie w każdej sprawie. Zaufał nam do tego stopnia, że zrezygnował z nadzoru budowlanego. My pełniliśmy jednocześnie nadzór autorski i inwestorski – wspólnie z projektantem konstrukcji, którym był Wojciech Święcicki. Miał we Wrocławiu świetną opinię i postawiliśmy na niego, bo konstruktor przy takim obiekcie to bardzo ważny członek zespołu. Pewnie pan zauważył, że elementem tej świątyni, od strony ulicy Wejherowskiej, jest rozeta. Murarz, który ją murował wykonał ją do połowy i poszedł do księdza po podwyżkę. Był z siebie bardzo zadowolony, że stworzył takie dzieło sztuki murarskiej. Powiedział księdzu, że albo dostanie podwyżkę, albo odchodzi. Proboszcz dał mu od razu wypowiedzenie. Rozetę dokończył bardzo młody człowiek, który wcześniej przy niej pomagał. Była to jego pierwsza praca na budowie. Górna połówka jest trudniejsza do wykonania niż dolna. Okazało się jednak, że została dużo lepiej zrobiona. Tym młodym człowiekiem był Paweł Szatański, syn kierownika budowy Mieczysława Szatańskiego. Od tego czasu powierzano mu do wykonania wszystkie najtrudniejsze fragmenty elewacji. Kolejny proboszcz, ojciec Mieczysław Hałaszko, okazał się absolutnym entuzjastą architektury tego kościoła. Wtedy w kościele bez naszego nadzoru nic nie mogło się dziać. W tym czasie powstało większość elementów 279


wyposażenia i wykończenia wnętrz, między innymi witraże. Niestety taki jest los misjonarzy, że nie mogą zagrzać jednego miejsca na dłużej i od kiedy ojciec Hałaszko został przeniesiony na inną placówkę, nikt już nas o zdanie nie pyta. Ostatnio ze zgrozą mogliśmy zobaczyć, jak w trakcie przebudowy zniszczone zostało dokumentnie wnętrze dawnej wielofunkcyjnej kaplicy zwanej czasem małym kościołem. Nie wiem, czy wyszło tak z powodu działania kółka parafialnego, czy może wystrój pozostawiono wykonawcy. Zostały nam tylko zdjęcia i nadzieja, że kolejny proboszcz będzie osobą wrażliwą i pozwoli nam to wnętrze o powierzchni prawie 800 metrów kwadratowych i wysokości 14 metrów ratować. Czym w latach 80. różnił się proces budowy kościoła od procesu budowy jakiegokolwiek innego budynku? W innych realizacjach wpływ architekta był dużo mniejszy. No i te kościelne projekty to było, niemal we wszystkich przypadkach, lepsze wynagrodzenie. Stać mnie było, żeby codziennie chodzić na budowę. Później, już w stanie wojennym, jak tylko zaistniała możliwość działalności prywatnej, wypowiedziałem pracę w państwowym biurze i otworzyłem własne. Licencję można było wtedy uzyskać na działalność prywatną, ale nie wolno było nikogo zatrudniać. Jednak mając ten status, nie musiałem „urywać się” znikąd na tę budowę. To było duże ułatwienie. Jeśli chodzi o stronę materiałową i możliwości technologiczne, dziś trudno sobie wyobrazić, jakie były wtedy warunki pracy architekta. Cudem i efektem wielkiej życzliwości względem 280

budowy kościoła było to, że państwowa wytwórnia w Środzie Śląskiej oprócz standardowej cegły na elewację wyprodukowała specjalne kształtki i nikt się temu nie sprzeciwiał. Czy myśli pan, że ta świątynia miałaby szansę zostać objęta ochroną konserwatorską? Kościół na Popowicach jest skazany na status zabytku. Będzie stał wieki i już pięknie się starzeje. Jest niepowtarzalny, malowniczy i bardzo indywidualny. Nawet ta główna myśl: dwie wieże zwieńczone wspólną czapką. Nie widziałem jeszcze drugiego kościoła, który jest do naszego podobny. Podczas jednej z uroczystości rocznicowych kardynał Henryk Gulbinowicz wygłosił piękne kazanie. „Mamy różne zabytki, stare i nowe, a teraz spotykamy się w nowym obiekcie zabytkowym” – powiedział.

WOJCIECH JARZĄBEK (ur. 1950) – architekt, absolwent Politechniki Wrocławskiej, założyciel Studia A+R Wojciech Jarząbek i Partnerzy, gdzie aktualnie pracuje. W latach 80. projektował w Kuwejcie. Uznawany za jednego z czołowych przedstawicieli postmodernizmu w Polsce, głównie za sprawą budynku Solpol. Zaprojektował Kościół Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju we Wrocławiu.

Architektura VII dnia


Dopiero co ukończony budynek trafił na okładkę wydawnictwa z serii „Zabytki Wrocławia”, fot. dzięki uprzejmości Wojciecha Jarząbka


Architektura VII dnia Autorzy koncepcji: Izabela Cichońska, Karolina Popera, Kuba Snopek Wrocław 2016 ISBN 978-83-62418-68-8 ISBN 978-83-945660-8-1 © Autorzy, Fundacja Bęc Zmiana, Biuro Festiwalowe IMPART 2016 Analiza danych: Aleksandr Ajupow, Szymon Pifczyk, Tomasz Świetlik Fotografie: Maks Awdiejew, Anna B. Gregorczyk, Maciej Lulko, Igor Snopek Opracowanie tekstów: Kuba Snopek Redakcja merytoryczna: Anna Cymer, Krzysztof Nawratek (rozdział III), Piotr Szukiel (rozdział IV), Redakcja językowa: Przemysław Witkowski Korekta i adiustacja:

Wydawcy: Biuro Festiwalowe Impart 2016 ul. Komuny Paryskiej 39-41 50-451 Wrocław www.wroclaw2016.pl Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana ul. Mokotowska 65/7 00-533 Warszawa www.beczmiana.pl bec@beczmiana.pl zamówienia: www.sklep.beczmiana.pl, sklep@beczmiana.pl Druk: Zakład Poligraficzny Moś i Łuczak sp.j.

Urszula Drabińska ZESTAW ZNAKÓW GRAFICZNYCH STANDARDOWY Dla wszystkich projektów finansowanych ze środków Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016, Komiksy: Wieloletniego Programu Rządowego i Narodowego Forum Muzyki

Izabela Cichońska

Projekt graficzny i skład: Maciej Lizak Redaktor prowadzący: Ela Petruk Zbiór danych (kościoły): Agnieszka Baryła, Katarzyna Dudycz, Tomasz Koczur, Magdalena Koźluk, Wojciech Mazan, Kamila Milewska, Ewa Mirska, Anna Młodzianowska, Magdalena Owczarek, Katarzyna Pabich, Łukasz Pieńczykowski, Karolina Popera, Marcin Semeniuk, Agnieszka Zawistowska, Julita Zembrowska Zbiór danych (osiedla PRL): Daria Cichoń, Szymon Ciupiński, Anna Deska, Karolina Dyjach, Marta Gruca, Emilia Karwowska, Katarzyna Malinowska, Agata Matczuk, Ewa Mirska, Katarzyna Pabich, Anna Piasecka, Łukasz Pieńczykowski, Marcin Semeniuk, Agata Stasiak Transkrypcja wywiadów: Rebeka Czaja, Anna Deska, Anna Ek, Piotr Kuchejda, Janusz Magoński, Hanna Moskal, Katarzyna Pabich, Zuzanna Robutka, Jakub Szumilas, Joanna Żak Skanowanie zdjęć i projektów: Monika Drab Publikacja powstała w ramach projektu Kościół. Piękno i Kicz będącego częścią obchodów Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016. Projekt Kościół. Piękno i Kicz jest dofinansowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP.


Kuratorzy projektu

Statystyka i kartografia

IZABELA CICHOŃSKA (ur. 1986) – architektka i badaczka architektury. Absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej i laureatka honorowej nagrody SARP za projekt dyplomowy. Studiowała w moskiewskim Instytucie Strelka, gdzie później wykładała. Pracowała w londyńskim studiu projektowym Pentagram u boku Williama Russela i Daniela Weila oraz w studiu produkcyjnym Bazelevs w Moskwie jako dyrektor artystyczny i concept artist, gdzie zaprojektowała między innymi smoczy zamek do pełnometrażowego filmu fantasy Dragon Timura Biekmabetowa.

SZYMON PIFCZYK (ur. 1993) – kartograf i statystyk. Absolwent analityki gospodarczej na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach, student metod ilościowych w ekonomii w warszawskiej Szkole Głównej Handlowej. Pracuje jako geoanalityk i dziennikarz w serwisie BIQdata, prowadzi popularny profil na Facebooku Kartografia ekstremalna.

KAROLINA POPERA (ur. 1993) – architektka i badaczka architektury. Autorka projektów architektonicznych, finalistka międzynarodowego konkursu urbanistycznego REA Competition 2015 dotyczącego wizji miasta przyszłości. W chwilach wolnych od badań zajmuje się web developmentem i programowaniem front-end. KUBA SNOPEK (ur. 1985) – urbanista i badacz architektury. Absolwent Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej oraz moskiewskiego Instytutu Strelka. Współpracował z Bjarkem Ingelsem, Remem Koolhaasem i Justinem McGuirkiem. Realizował projekty architektoniczne, urbanistyczne oraz badawcze w Polsce, Hiszpanii, Danii i Rosji. Badacz przestrzeni i dziedzictwa postkomunistycznych miast. Jest autorem licznych wystaw i publikacji, w tym książki Bielajewo: zabytek przyszłości wydanej po polsku, rosyjsku i angielsku. Wykładał w Instytucie Strelka, a także w Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych (MGIMO).

TOMASZ ŚWIETLIK (ur. 1990) – architekt i badacz architektury. Absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Pracował nad projektami w Polsce, Szwajcarii, Austrii i Indiach. Miłośnik antropologii, filozofii nauki i ekonomii.

Zdjęcia z nieba IGOR SNOPEK (ur. 1990) – grafik, kaletnik i fotograf. Wykonał dziesiątki projektów graficznych dla placówek kultury oraz firm polskich i zagranicznych. Od dwóch lat zajmuje się wykonywaniem wyrobów kaletniczych. Twórca własnej marki nowoczesnej galanterii skórzanej. Posiadacz świadectwa kwalifikacji UAVO VLOS (licencji na loty dronem). W ramach projektu Architektura VII dnia przejechał 8540 kilometrów i przeleciał 264 kilometry dronem, aby sfotografować 117 obiektów sakralnych.

Zdjęcia z ziemi MACIEJ LULKO (ur. 1989) – fotograf architektury. Absolwent Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego. Laureat konkursu Kadry modernizmu Dolnośląskiego Festiwalu Architektury i międzynarodowych konkursów fotograficznych Siena International Photo Award oraz ND Awards. Dokumentuje pracę najważniejszych pracowni architektonicznych i deweloperów we Wrocławiu. Dla Muzeum Ziemi Kępińskiej stworzył dokumentację fotograficzną wszystkich drewnianych kościołów południowej Wielkopolski.


Architektura VII dnia to ponad 3000 kościołów rzymskokatolickich zbudowanych w czasach PRL. Wznoszenie świątyń było wówczas znakiem zarówno wiary, jak i protestu przeciwko programowo ateistycznemu państwu. Wybudowane w czynie społecznym, ze zdobytych z trudem materiałów, kosmiczne formy kościołów stały się wyłomem w sztywnym szablonie architektonicznym scentralizowanego państwa. Znajdujące się w szarej strefie, a przez to nie do końca sformalizowane, budowy świątyń przyciągały utalentowanych architektów obietnicą twórczej wolności. Dziś stanowią one najbardziej oryginalne dziedzictwo polskiej architektury XX wieku. Książka Architektura VII dnia to pierwszy przewodnik po architekturze powojennych polskich kościołów. Składają się na niego setki fotografii, dziesiątki infografik, rozmowy z projektantami świątyń i badaczami architektury, a także szlak turystyczny po 408 najciekawszych obiektach w całym kraju. Połączenie architektury, polityki i społecznego aktywizmu sprawia, że Architektura VII dnia jest projektem nie tylko niezwykle aktualnym, ale wręcz wyznaczającym przyszłość architektonicznego dyskursu. – ArchDaily

ISBN 978-83-62418-68-8 ISBN 978-83-945660-8-1


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.