Ryszard Szurkowski. Wyścig. Autobiografia

Page 1



RYSZARD

SZURKOWSKI ` WYSCIG



RYSZARD

SZURKOWSKI ` WYSCIG autobiografia

SPISALI KRZYSZTOF WYRZYKOWSKI I KAMIL WOLNICKI

KRAKÓW 2019


Ryszard Szurkowski. Wyścig Copyright © by Ryszard Szurkowski 2019 Copyright © by Krzysztof Wyrzykowski 2019 Copyright © by Kamil Wolnicki 2019 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2019 Redakcja – Grzegorz Krzymianowski Korekta – Piotr Królak Projekt typograficzny i skład – Joanna Pelc Okładka – Paweł Szczepanik / BookOne.pl Rysunki wewnątrz książki – Agnieszka Jednaka Fotografia na okładce – Janusz Szewiński wsqn.pl

Autor i wydawca dołożyli wszelkich starań, by dotrzeć do wszystkich właścicieli i dysponentów praw autorskich do ilustracji zamieszczonych w książce. Osoby, których nie udało nam się ustalić, prosimy o kontakt z wydawnictwem.

WydawnictwoSQN wydawnictwosqn

Przy tworzeniu książki korzystaliśmy z książki Być liderem wydanej w 1983 roku przez Krajową Agencję Wydawniczą. Bezskutecznie poszukiwaliśmy spadkobierców. Podobnie z dziennikami ze „Sportowca”.

SQNPublishing WydawnictwoSQN

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Sprzedaż internetowa labotiga.pl E-booki Zrównoważona gospodarka leśna Eheu, fugaces labuntur anni

428

Wydanie I, Kraków 2019 ISBN: 9788381295154


Opisując różne sytuacje i zdarzenia z mojej kariery, chciałbym dodać do tego wszystkiego podziękowania. Nie będę tutaj wymieniał nazwisk, bo nie chciałbym nikogo pominąć. Adresuję więc te słowa do wszystkich, którzy przyczynili się do moich osiągnięć. Przede wszystkim do moich rodziców, a szczególnie ojca, który interesował się wynikami polskich sportowców i w ten sposób nakierował moje myśli oraz zaangażowanie na ten świat. Wielkie znaczenie w tej historii miał też mój brat Czesław, który w przełomowym momencie popchnął mnie do przodu. To dzięki niemu nie zrezygnowałem z dążenia do kariery kolarza. Tak się to wszystko zaczęło. Później spotkałem na swojej drodze moich najbliższych, kibiców, zawodników, z którymi przeżyłem przygodę życia, trenerów oraz działaczy. Wszyscy oni przyczynili się do sukcesów moich i całego polskiego kolarstwa w tamtych latach. Raz jeszcze: dziękuję! Ryszard Szurkowski


Wyścig Pokoju. 1975 rok

Fot. Mieczysław Świderski


Zamknijmy temat Wyścigu Pokoju. Ostatnie zwycięstwo to 1975 rok. Opowiedz tę fajną historię, która zaczyna się od pukania do drzwi hotelowego pokoju. Działo się to przed ostatnim etapem Łódź–Warszawa. Najpierw przyszedł Niemiec Hartnick, który jechał na drugim miejscu, a rok później wygrał wyścig. „Ryszard, nie będę już z tobą walczył, chciałbym być drugi na mecie w Warszawie” – powiedział. No dobrze – mówię – ale twoja drużyna musi pracować z naszą, żeby Rosjanie nie zaatakowali. Wtedy Pikkuus był o 6 sekund za Hartnickiem i każda lotna premia mogła przesunąć Hartnicka na trzecie miejsce. „OK, umowa stoi”, odparł Hartnick i kiedy jeszcze pewnie nie zdążył dojść do swojego pokoju, znów ktoś puka do moich drzwi. Patrzę, Pikkuus. „Ryszard, ja muszę być w tym wyścigu drugi, bo mnie trener Kapitonow ubije”. Aavo, mówię, musisz walczyć, ale najpierw twoja drużyna musi pracować z nami. „OK” – odparł Estończyk. I tak upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu. Moja przewaga nie była duża, tylko 46 sekund nad Hartnickiem. Kiedy ruszyliśmy z Łodzi, rozpoczął się szaleńczy wyścig. Jechaliśmy ponad 60 kilometrów na godzinę, w Warszawie byliśmy po niespełna trzech godzinach. Potem jeszcze były ostatnie próby gdzieś tam WYŚCIG | 9


za Karczewem na Wale Miedzeszyńskim, kiedy Pikkuus próbował atakować, ale Niemcy już sobie z nim poradzili. Trochę im w tym pomogłem, bo każdy odjazd mógł być niebezpieczny. Przed stadionem byłem na trzeciej pozycji. Ludzie na nim jednak mnie wypatrywali, ale nikt nie widział żółtej koszulki. No cóż się mogło stać? Wywrotka. Ale nie dlatego, że popełniłem jakiś znaczny błąd, po prostu w momencie, kiedy tuż przed wjazdem do tunelu – bo tunelem się dojeżdżało – postanowiłem już tych dwóch, którzy byli przede mną, zaatakować, Niemcy rozprowadzali swojego z tyłu i kiedy wyłoniłem się z tego wachlarza, żeby wjechać na swój tor, to wpadłem pod zawodników niemieckich. No i wtedy zamotaliśmy się, wjechaliśmy w ludzi, koszulka podarła mi się na plecach, obiłem bark i odrapałem udo. Właściwie nic wielkiego. Obrazek dla kibiców był jednak ciekawy. Pełen stadion, a za całym peletonem wjeżdża kolarz w żółtej, ale zakurzonej i podartej koszulce. Trzeba przyznać, że to szczególne pożegnanie z publicznością zwycięzcy wyścigu. A to jeszcze nie był koniec niecodziennych wydarzeń. Problem wielkiej, bo politycznej wagi rozpoczął się wtedy, kiedy ten etap wygrał zawodnik radziecki. Kiedy wjechałem na bieżnię, to co sobie ludzie pomyśleli, widząc koszulę brudną od żużlu i asfaltu? Mówili, że na pewno przewrócił mnie ten, który wygrał, i wtedy się zaczęło. Przychodzą polityczni i mówią: „Słuchaj, będziesz musiał stanąć na podium razem z kolarzami radzieckimi, jako drużyna”. Ja mówię, że absolutnie się nie zgadzam. A my zajęliśmy wtedy czwarte miejsce drużynowo, czyli nie mieliśmy miejsca na podium. To jednak szybko się znalazło i polska drużyna stała na osobnym podium, jako czwarta. Wiem, że była mocna przepychanka, 10 | RYSZARD SZURKOWSKI


że trybuny już właściwie „chodziły”. Wystarczyła tylko iskierka, jedno hasło i byłoby groźnie. Odbyły się więc dwie rundy honorowe. Pierwszą wykonali zwycięzcy indywidualni, czyli Hartnick, Pikkuus i ja. I jeszcze wtedy wszystko było w porządku, ale potem przyszedł czas na zwycięzców drużynowych. Rosjanie wygrali drużynowo przed Niemcami i Czechami. I znów wypuścili mnie, żebym jechał przed nimi jako piorunochron. Jechałem przed drużynami, żeby uspokoić trochę stadion, bo inaczej kibice ruszyliby na bieżnię. A tak zapanował względny spokój. Nie było jednak mowy, żeby ze stadionu normalnie się wydostać. Kordon milicji konnej zrobił luz dla mnie i wprowadził mnie do tunelu, nie tego głównego, gdzie czekali ludzie, tylko jakiegoś bocznego, a tam szybko w samochód i „wio” do hotelu, bo naprawdę było już bardzo, bardzo gorąco. Swoją drogą, z tym zwycięstwem w 1975 roku wiąże się ciekawa historia. Szczerze mówiąc, to do kwietnia tego roku byłem… słaby jak cholera! Przynajmniej na moje oczekiwania. Przyjeżdżałem do mety piąty, ósmy czy dwunasty, ale o wygrywaniu nie było mowy. A tu zaraz Wyścig Pokoju, na który właściwie nie chciałem jechać, ale trener Madaj ciągle za mną chodził i namawiał. „Zaczniesz wygrywać, nie przejmuj się” – mówił, gdy przekonywałem go, żeby wziął jednak kogoś innego. Wysłali mnie z Szozdą do Londynu, gdzie ścigaliśmy się z zawodowcami. Później było Tour du Limousin we Francji, gdzie nagle poszła akcja po górkach. Dogoniłem ich, na mecie byłem trzeci, ale wyszedłem na pozycję lidera i wygrałem cały wyścig. Poczułem, że puściło. Zgłosiłem się do trenera, że jestem gotowy. Zostało tylko pytanie o to, kto będzie liderem w Wyścigu Pokoju. W Berlinie przed startem Boniecki mówi WYŚCIG | 11


tak: „Ja się nie piszę na lidera. Nie pracuję też na Szozdę, bo mnie od ch… wyzwał. Każdemu innemu pomogę, ile mogę, a jemu nie”. A tam skład taki: Szozda po wygranej w Bretanii, Brzeźny pod Paryżem, Mytnik i Nowicki też ze świeżymi zwycięstwami. No pięknie, już tylko Cergowski czeka, żeby napisać o tym, jak to Szurkowski wymusił pozycję lidera – myślę sobie po cichu, ale głośno mówię tak: „Trenerze, poczekajmy, zacznie się i zobaczymy, jak kto się czuje”. Madaj był ugodowy, więc się zgodził, reszta kolegów też. No i pierwszy etap rozwalił wyścig, bo ucieczka dojechała do mety 6 minut przed grupą, a w tej akcji byłem też ja. Szkoda mi było Brzeźnego, bo pewnie wygrałby ten wyścig. Był w akcji, która odjeżdżała, ale przyszła ulewa, zalało drogi. Ja patrzyłem tylko na przewody od torów tramwajowych nad głową, bo to wyznaczało mi kierunek jazdy. Wielu się jednak wywaliło. Janek jechał obok mnie, ale chodnikiem. Zaplątał się tam jednak, a reszta pojechała. Pozostało mi się zastanowić, jak tu wygrać, skoro są mocni Ruscy i do tego dwóch szybkich Czechów, a wyścig prawie płaski. Wykombinowałem, że będę zbierał bonifikaty. No i jak do maja nic nie wygrywałem, tak teraz nagle kosiłem wszystkie premie. A każda to 3 sekundy, w górach zależnie od kategorii. Janek, o którym wspomniałem, był bardzo mocny, zabrał koszulę górala, a ja zbierałem sekundy i na mecie w Warszawie miałem 46 sekund przewagi nad drugim. Myślę, że wcale nie byłem wtedy tak mocny, tylko dobrze główkowałem. Czyli znowu: wygrywa się głową.

12 | RYSZARD SZURKOWSKI


#WygraszTenEtap


Wygrywał wiele ważnych wyścigów Ten najważniejszy trwa właśnie teraz

Ryszard Szurkowski. Wyścig jest książką-cegiełką. Kupując autobiografię mistrza wspierasz jego dalsze leczenie. Bezpośrednich wpłat można również dokonywać na konto fundacji Lions Club z dopiskiem „Na leczenie Ryszarda Szurkowskiego” Stowarzyszenie Lions Club Poznań 1990 Nr konta: 09 1240 1747 1111 0000 1845 5759 Książki szukaj na empik.com, a od 31 lipca w salonach Empik w całej Polsce


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.