Szczyty mojego życia. Górskie marzenia i wyzwania

Page 1



SZCZYTY MOJEGO . ZYCIA



Kilian Jornet

SZCZYTY MOJEGO . ZYCIA Przekład z języka katalońskiego: Barbara Bardadyn

Kraków 2019


Summits of my life. Somnis i reptes a la muntanya Copyright © by Kilian Jornet i Josep Casulleras 2017 First published by Ara Llibres S.C.C.L. Published in arrangement with The Ella Asher Literary Agency working in conjunction with Book/lab Sp. z o.o. / www.literatura.com.pl, www.ellasher.com Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2019 Copyright © for the translation by Barbara Bardadyn 2019 The translation of this work has been supported by the Institut Ramon Llull Język i kultura katalońska

wsqn.pl

Redakcja – Grzegorz Krzymianowski Korekta – Maciej Cierniewski Skład – Joanna Pelc Adaptacja okładki – Paweł Szczepanik / BookOne.pl Projekt okładki i wnętrza – Nuria Zaragoza (www.nuriazaragoza.es) Fotografie na okładce i wewnątrz książki – Sébastien Montaz Rosset / Summits of My Life

WydawnictwoSQN wydawnictwosqn SQNPublishing WydawnictwoSQN

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Sprzedaż internetowa labotiga.pl E-booki Zrównoważona gospodarka leśna Panta rhei

427

Wydanie I, Kraków 2019 ISBN: 9788381293518


SPIS TREŚCI

1. PROJEKT MOJEGO ŻYCIA 2. WYZWANIA PRZEJŚCIE PRZEZ MONT BLANC (2012) MONT BLANC (2013) MATTERHORN (2013) ELBRUS (2013) DENALI (2014) ACONCAGUA (2014) EVEREST (2015, 2016 I 2017) 3. STWORZENI Z MARZEŃ, EMOCJI I UCZUĆ

7 23 25 61 79 97 113 129 145 193



PROJEKT MOJEGO ŻYCIA


WPROWADZENIE Wszystko zaczęło się od oprawionego zdjęcia Matterhornu, które wisiało w moim pokoju, kiedy byłem dzieckiem. Ta fotografia o rozmiarach metr na metr była pierwszą rzeczą, którą widziałem po pobudce, i ostatnią, którą oglądałem przed snem. Powoli zakochiwałem się w tej majestatycznej sylwetce, pragnąłem jej i jednocześnie się jej bałem. W marzeniach wyobrażałem sobie, że pewnego dnia wejdę na tę górę. Rodzice od najmłodszych lat zabierali mnie i moją siostrę na wyprawy, byśmy się wspinali. Na początku w góry, do których mieliśmy najbliżej – Tossa Plana de Lles, Muga, Carbassa – a później na te bardziej oddalone, jak Aneto czy Breithorn. Ponieważ zaczęliśmy tak wcześnie, góry stały się po części niemal nieodłączną częścią naszego życia. W wieku pięciu lat wchodziliśmy już na czterotysięczniki. Później zaczęły się wyprawy w Pireneje, w Alpy, na Mont Blanc, wyjazdy do Argentyny, do Turcji i do Maroka, zawsze po to, żeby się wspinać. Nasza domowa biblioteczka, pełna książek Reinholda Messnera, Kurta Diembergera, Rogera Frison-Roche’a i Waltera Bonattiego, rozpalała moją wyobraźnię. Krążyłem myślami wokół wielkich przygód i gór, które dotąd wydawały mi się niemożliwe do zdobycia, a w najskrytszych marzeniach przysięgałem sobie, że pewnego dnia postawię na nich stopę. W wieku 13 lat zacząłem uprawiać skialpinizm. Był to idealny sposób na skanalizowanie całej energii, którą w sobie miałem. Od początku wszystko układało się świetnie. Byłem bardzo zmotywowany i uwielbiałem trenować. Do tego stopnia, że często musiałem mówić trenerom, że na przygotowania poświęcałem


mniej godzin niż w rzeczywistości. Jeśli trenowałem 15 albo 20 godzin w tygodniu, mówiłem, że ćwiczyłem połowę mniej. Moimi trenerami byli Jordi Canals i Maite Hernández. Jordi uczestniczył w pierwszej katalońskiej wyprawie, która w 1985 roku zdobyła Everest. Maite natomiast – kiedy wygrałem pierwsze mistrzostwa świata w skialpinizmie – podarowała mi kamień, który zabrała z drugiego stopnia Everestu na wysokości 8600 metrów, kiedy zdobyła go podczas kobiecej wyprawy w 2004 roku. Na treningach lubiłem cierpieć i przypuszczam, że to dlatego wyniki pojawiły się tak szybko. Kiedy miałem 17 lat zacząłem także biegać po górach, a dzięki skialpinizmowi oraz technice, której nauczyłem się podczas tylu godzin treningów, na dobre rezultaty też nie musiałem długo czekać. To piękne, kiedy marzenia się spełniają, ale to zarazem smutny moment: motywacja, która kazała mi dawać z siebie wszystko albo poświęcać dodatkowe godziny na trening, zdenerwowanie przed startem wyścigu, o którego wygraniu marzyłem przez lata… to wszystko zniknęło. Nie skończyłem jeszcze 25 lat, a zaliczyłem już listę górskich wyścigów, o których marzyłem, że pewnego dnia wezmę w nich udział i je wygram. Nie jestem osobą, która w kółko lubi robić to samo, nie znajduję żadnej motywacji, by co roku trenować i próbować wygrać te same wyścigi, żeby tylko powiększyć liczbę swoich osiągnięć. Dla mnie najważniejsze jest stawianie czoła różnym wyzwaniom. W 2011 roku, po zakończeniu idealnego sezonu trail runningu, po tym, jak wygrałem mistrzostwa Europy w skyrunningu na krótkim i długim dystansie oraz w biegu wertykalnym, po tym, jak wygrałem Giir di Mont po raz czwarty, Kinabalu po raz trzeci, The North Face 100 w Australii, Ultra-Trail du Mont-Blanc po raz trzeci, Western States, Zegama-Aizkorri po raz czwarty, Table Mountain Challenge w RPA, Pierra


Menta po raz trzeci, po zdobyciu Trofeo Mezzalama i wygraniu mistrzostw świata w skialpinizmie zarówno indywidualnie, jak i w Vertical Race… właśnie wtedy popadłem w przygnębienie. Może to brzmieć paradoksalnie, w końcu już od wielu lat odnosiłem sukcesy… Ale tak dobra znajomość własnego ciała skonfrontowanego z tymi dyscyplinami sprawiała, że czułem, iż tracę inne możliwości, aby poznać samego siebie, aby zrobić coś innego, co otworzyłoby mnie na nowe wyzwania. Pewnego dnia, wracając samotnie z gór, pogrzebałem w kufrze marzeń i pojawiło się tamto oprawione zdjęcie Matterhornu oraz pozostałe góry, o których czytałem i słyszałem tyle historii, kiedy byłem mały. Może nadszedł moment, by się tam wybrać, z bagażem tylu lat doświadczeń? W tym czasie miałem szczęście poznać Marino Giacomettiego, ojca skyrunningu, który w latach 80. i 90. wchodził na najsłynniejsze szczyty świata z małą ilością sprzętu, i takich biegaczy, jak Fabio Meraldi, Jean Pellissier, Pep Ollé i Bruno Brunod, którzy ustanowili rekordy w jak najszybszym wejściu i zejściu z Mont Blanc, Monte Rosa, Aconcagui, Mount Kenya, Matterhornu… Jeśli chciałem pobić któryś z tych rekordów szczególnie – a zarazem czułem przed


tym strach – to był nim rekord wejścia i zejścia z Matterhornu, ustanowiony przez Brunona Brunoda. Na samą myśl o tym pociły mi się ręce, a serce waliło mi jak młotem. Nadszedł moment, żeby rozpocząć projekt Summits of My Life. Wybrałem sześć szczytów, które najbardziej mi się podobały ze względu na sportowe wyzwanie, historię albo piękno góry, ze względu na trudności, które napotkam, albo naukę, jaką z tego wszystkiego wyniosę. Wiedziałem, że w górach najważniejsze są rekordy i że są one ściśle uzależnione od warunków i środków, jakich używa się do ich osiągnięcia, ale wiedziałem też, że po wszystkim zostanie mi pamięć i wspomnienia o tym, „jak to zrobiliśmy”. Sporządziłem więc listę zasad mających przyświecać projektowi, aby uzyskać bardziej „jak” niż „co”?



Oto zasady, które przyświecały projektowi Summits of My Life: Nikt nam nie powiedział, kim jesteśmy. Nikt nam nie powiedział, żebyśmy szli. Nikt nam nie powiedział, że będzie łatwo. Ktoś za to powiedział, że jesteśmy naszymi marzeniami. Że jeśli nie marzymy, to jesteśmy martwi. Będziemy walczyć o nasze marzenia, będziemy podążać za naszymi pasjami, ponieważ wierzymy, że sens życia polega na tym, by nie iść drogą kogoś innego. Sensem życia jest wyznaczanie własnej ścieżki w stronę tego, co kochamy. I pomimo trudności uczymy się przy każdym upadku, żeby móc iść dalej. Podążamy za instynktem, który niesie nas w stronę nieznanego. Podejmowanie ryzyka to nie obstawianie w zakładach, lecz rozwijanie się, zmienianie samych siebie. Bycie wolnym to bycie sobą, a nie podążanie za innymi, to podejmowanie własnych decyzji. To wybór. Decydujemy się stworzyć rodzinę, decydujemy się wejść na szczyt, decydujemy się na jakąś pracę. W górach to my ustalamy nasz plan, to my decydujemy, czy przechodzimy przez przełęcz, czy nie, czy wspinamy się na ten czy na inny szczyt. Czasem podejmujemy słuszne decyzje, a czasem nie, ale wytyczamy nasze szlaki tam, gdzie nie ma dróg. Nie patrzymy na przeszkody, które pokonaliśmy, tylko na te, które mamy przed sobą. Musimy uczyć się na podstawie przeszłości, ale nie możemy nią żyć; musimy czerpać z doświadczenia, szacunku i strachu, płynących z tego, co przeżyliśmy, żeby móc zbudować solidną przyszłość. Przeszłość nie pcha nas do przodu. To, co robimy dzisiaj, wcale nie musi zagwarantować nam jutra. Żyjmy każdą obecną chwilą, patrząc na to, co mamy przed sobą. Nie chodzi o to, byśmy byli najszybsi, najsilniejsi czy najwięksi. Chodzi o to, byśmy byli sobą. „Do jakiego stopnia ekstremalne trudności usprawiedliwiają ekstremalne środki?” – zastanawiał się Walter Bonatti. Człowiek pokazał, że dzięki technologii jest w stanie stworzyć wszystko, co sobie postanowi. Ale czy to ma jakiś sens? Musimy nauczyć się żyć z mniejszą liczbą rzeczy, tylko z tym, czego potrzebujemy, aby jako ludzie osiągnąć możliwie najwięcej, jak najlepiej przystosować się do środowiska, do natury. Naszą siłą są stopy, nogi, ciało i umysł. Nie jesteśmy biegaczami, alpinistami czy narciarzami… Ani nawet sportowcami… Jesteśmy osobami. Współdzielone emocje nie łączą się, lecz mnożą. Szczyt nie jest punktem geograficznym, datą i czasem wejścia. Szczyt to wspomnienia i nagromadzone w nas emocje; to osoby, które nam towarzyszyły albo które czekały na nas na dole. My sami jesteśmy tymi wszystkimi osobami, które szanujemy i podziwiamy, które towarzyszą nam nawet wtedy, gdy ich nie ma.



Nie mamy pewności, czy to osiągniemy, ale jesteśmy przekonani, że znajdziemy szczęście. Porażką jest nie próbować. Porażką jest nie cieszyć się z każdego kroku, porażką jest nic nie czuć. Będą uderzenia pięścią, będzie ból i cele, które zostaną daleko, ale jeśli sama droga nas uszczęśliwia, to w żadnym razie nie można mówić o porażce, nawet jeśli nie zdołamy wejść na szczyt. Z prostotą. Idziemy w góry bez tragarzy, bez pomocy, bez żadnego wsparcia z zewnątrz, z pokorą, nie starając się być potężniejszymi od gór, ponieważ wiemy, że one są znacznie silniejsze, i dojdziemy tam, dokąd nam pozwolą. Nauczymy się współistnieć z prawdziwym światem, światem skał, roślin i lodu, ze światem, który jest pod nami. Ze światem, który był przed nami i który wciąż będzie istniał, gdy nas już zabraknie. W ciszy. Postaramy się być niewidzialni, podążając ekologiczną ścieżką, nie pozostawiając po sobie nic z wyjątkiem naszych śladów, które zetrze wiatr. Nosimy w sobie autentyczne życie i w ciszy możemy poznawać samych siebie. Odpowiedzialność. W górach nie ma nikogo, kto mógłby nam pomóc, kiedy znajdziemy się w niebezpieczeństwie, ani nikogo, kto mógłby nam pogratulować, kiedy osiągniemy postawiony sobie cel. Nie możemy zejść z drogi, ponieważ nie ma tam drogi. Góry trzymają się z dala od hipokryzji, góry są szczere. Jesteśmy odpowiedzialni za wszystkie nasze działania, bez względu na to, czy kończą się powodzeniem, czy nie. Czego szukamy? Czyżby życia? Jaki jest końcowy cel każdego przedsięwzięcia, każdej przygody, każdego życia? Czy jest nim osiąganie celów, czy dążenie do nich? Chwytanie horyzontu czy odkrywanie krajobrazów mijanych po drodze? Czy życie jest medalem za dotarcie do mety, czy emocjami i uczuciami, które zgromadziliśmy w naszym wnętrzu? Jesteśmy stworzeni z marzeń, emocji i uczuć.


Z tymi zasadami, sposobem postrzegania i przeżywania gór oraz z listą szczytów, na które chciałem wejść, zebraliśmy małą grupę, aby zacząć nadawać kształt projektowi Summits of My Life, i przeszliśmy od pomysłu do realizacji. Z Sebem Montazem znaliśmy się dopiero od roku, ale od pierwszego dnia, kiedy razem filmowaliśmy, przekonałem się, że jest między nami silna więź, że rozumiemy się bez słów, że tak samo postrzegamy góry i mamy podobny charakter. Tylko on mógł sfilmować ten projekt. I dzięki niemu poznałem Viviana, który w tym samym roku pokazał mi coś, co od tamtej pory jest jedną z moich wielkich pasji. W listopadzie, gdy spadł pierwszy śnieg tamtej zimy, dostałem od niego wiadomość: „Widziałem, że byłeś wczoraj na Chardonnet. Zauważyłeś, jak wygląda północna ściana? Chcesz spróbować zjechać na nartach po filarze Migot?”. Nigdy razem nie jeździliśmy, nagrywaliśmy jedynie kilka zwykłych obrazków i on filmował mnie kiedyś podczas jazdy, ale odpowiedziałem natychmiast: „O której i gdzie się spotykamy?”.


Tamtego popołudnia pojeździłem na szerszych nartach niż te, których używam do rywalizowania, a następnego dnia robiłem moje pierwsze skręty ze szczytu Chardonnet podczas pierwszego zjazdu po filarze Migot razem z Vivianem. Towarzyszył mi na pierwszych zakrętach narciarstwa ekstremalnego i robi to nadal. Nauczył mnie techniki i dostrzegania linii, ale przede wszystkim otworzył mi drzwi do nowego sposobu zjeżdżania i czerpania radości z gór. I w znacznej mierze o to chodzi w Summits of My Life: żeby być otwartym, odkrywać siebie i szukać nowych sposobów na życie, naukę i przyswajanie, na dzielenie się i na odkrywanie wspólnie nowych rzeczy.


Kiedy mieszkałem w dolinie Chamonix, jednym z moich ulubionych treningów było wchodzenie i schodzenie z Mont Blanc, co mogłem robić dwa albo trzy razy w tygodniu, kiedy była ładna pogoda, czyli w sezonie letnim. Mimo to duże wysokości były mi zupełnie nieznane. Szybko się przekonałem, że w rzeczywistości miałem takie samo doświadczenie jak nowo narodzone dziecko. Najwyższą górą, na jaką do tamtej pory się wspiąłem, było Kilimandżaro, mające wysokość 5895 metrów. Właśnie dlatego dwóch Jordich okazało się kluczowych w tym projekcie: Jordi Tosas i Jordi Corominas to dwaj najlepsi katalońscy alpiniści w historii. Tosas zjechał na desce snowboardowej ze Shivlingu i Czo Oju, wspinał się po najtrudniejszych skałach na całym świecie. Coro natomiast, idąc po Magic Line, wspiął się na K2, wyznaczając trasę w śniegu po pas, żeby o północy dotrzeć na szczyt i zejść z niego z drugiej strony. I nadal „wciąga” młodych, żeby wytyczać nowe szlaki w Andach czy Himalajach. Bez wątpienia nie znalazłbym lepszych mentorów, którzy wprowadziliby mnie w świat wysokich gór. A oni właśnie to zrobili, kiedy w lutym 2012 roku zabrali mnie, abym odkrył bezmiar Himalajów w najlepszy możliwy sposób: tylko my trzej, niosąc cały sprzęt na plecach, żeby iść jak najdalej i jak najwyżej, całkowicie odcięci od świata. Do tej ekipy dołączył jeszcze Stéphane Brosse, idol mojego dzieciństwa, którego chciałem naśladować, kiedy zaczynałem brać udział w zawodach. Zrobił wspaniałą karierę w alpinizmie i skialpinizmie. Dzieliłem z nim postrzeganie gór i sposób wspinania: lekko, szybko i bez wsparcia, łączyła nas przeszłość i doświadczenie zdobyte podczas rywalizacji. Z tymi przyjaciółmi w 2012 roku postanowiliśmy wyruszyć na zdobywanie Szczytów Mojego Życia.



Łączny czas wspinaczki: 74 godz. 8 min.

Denali

Mapa Summits of My Life Mont Blanc

Cervino

Elbrus

10 000 m

8 000 m

6 000 m

Denali 6186 m Mont Blanc 4810 m Aconcagua

Elbrus 5642 m Matterhorn 4478 m

4 000 m

2 000 m Przejście Mont Blanc 16 czerwca 2012

próby

Mont Blanc 11 lipca 2012

wyzwania zaliczone

Innominata 18 września 2012

21 sierpnia 2013

wysokość góry

20 września 2013

7 czerwca 2014


czas całkowity

czas wejścia

Przejście Mont Blanc

Czasy Dystans całkowity:

Czas całkowity: 16 godz. Czas wejścia: 8 godz. 42 min.

132 km 60 km

Aconcagua

Czas całkowity: 12 godz. 49 min. Czas wejścia: 8 godz. 45 min.

59,85 km

Denali

Czas całkowity: 11 godz. 48 min. Czas wejścia: 9 godz. 45 min.

53,4 km

Innominata

Czas całkowity: 8 godz. 42 min. Czas wejścia: 6 godz. 17 min.

42 km

Everest

Czas wejścia: 17 godz.

30 km

Mont Blanc

Czas całkowity: 4 godz. 57 min. Czas wejścia: 3 godz. 30 min.

Matterhorn

Czas całkowity: 2 godz. 52 min. Czas wejścia: 1 godz. 56 min.

28,4 km 17,48 km

Everest Everest 8.848 m Aconcagua 6962 m

23 grudnia 2014

25 kwietnia 2015

31 sierpnia i 8 września 2016

21 i 28 maja 2017



WYZWANIA




MONT BLANC Z ZACHODU NA WSCHÓD Nikt jeszcze nie przebył całego masywu Mont Blanc na nartach, kiedy Kilian Jornet i Stéphane Brosse uznali, że będzie to pierwsze wyzwanie projektu Summits of My Life i zrealizują je w czerwcu 2012 roku. Wybrana przez nich trasa, wiodąca z zachodu na wschód, łączy Contamines i Champex. Między nimi na długości ponad 60 kilometrów znajduje się osiem szczytów z sumą wszystkich podejść wynoszącą 7500 metrów i z bardzo technicznymi zejściami, bardzo ostrymi graniami oraz zboczami o nachyleniu 50 stopni. Wychodząc z Contamines, trasa prowadzi na długi lodowiec Trê la Tête w stronę szczytu Dômes de Miage (3673 metrów), potem opada do Durier, a od przełęczy Miage prowadzi przez grań do widowiskowego Aiguille de Bionnassay (4052). Dalej ciągnie się po grani, łącząc się z Dôme de Goûter (4304) i z wierzchołkiem Mont Blanc (4808), po czym opada klasyczną trasą „trzech szczytów”, aż do Mont Maudit (4465) i Mont Blanc du Tacul (4248). Następnie prowadzi do Vallée Blanche i znowu wznosi się do Les Droites

po grani Les Courtes (3856), skąd opada mocno nachyloną północno-wschodnią ścianą do schroniska d’Argentière. Dalej wznosi się na ostatni szczyt trasy, Aiguille d’Argentière (3902) i opada wzdłuż korytarza Barbey. Zostaje jeszcze podejście na przełęcz Fenêtre de Saleina, żeby ostatecznie zejść w kierunku Champex. Ta trasa prowadzi przez najbardziej charakterystyczne i imponujące szczyty masywu, łącznie z samym Mont Blanc, zdobytym po raz pierwszy w 1786 roku przez Jacques’a Balmata i Michela-Gabriela Paccarda. Dopiero w drugiej połowie XIX wieku pojawiły się pierwsze ekspedycje, które zdobyły pozostałe alpejskie szczyty. Obecnie prowadzi na nie wiele tras, a jedną z klasycznych jest trasa „trzech gór” albo „czterotysięczników”, która łączy Dôme du Goûter, Mont Blanc, Mont Maudit i Mont Blanc du Tacul. Żeby pokonać ten odcinek, liczący 18 kilometrów, potrzebny jest cały dzień, a do tego trzeba dodać jeszcze dzień podejścia do schroniska oraz dzień na powrót.

17 września 1784 Pierwsze wejście na Dôme de Goûter dokonane przez Jean-Marie Coutteta i François Cuideta.

8 sierpnia 1786 Jacques Balmat i Michel-Gabriel Paccard jako pierwsi stają na szczycie Mont Blanc.

2 września 1858 Edmund Thomas Coleman, Frédéric Mollard i Joseph Jacquemont jako pierwsi wchodzą na Dômes de Miage.

15 lipca 1864 Pierwsze wejście na Aiguille d’Argentière dokonane przez Edwarda Whympera i Anthony’ego Adamsa Reilly’ego razem z przewodnikami Michelem Crozem, Michel-Clémentem Payotem i H. Charletem. 28

1865 1855

1864 1786

1858 1784

kalendarium 8 sierpnia 1855 Pierwsze wejście na Mont Blanc du Tacul dokonane przez członków angielskiej ekspedycji, dowodzonej przez Charlesa Hudsona.

28 lipca 1865 Pierwsze wejście na Aiguille de Bionnassay dokonane przez E.N. Burtona, Florence’a Crauforda Grove’a, Reginalda S. McDonalda, Jeana Pierre’a Cachata i Michela Payota.


PRZEJŚCIE MONT BLANC

Champex

(Szwajcaria)

żele

bidon

20 m liny 1 Czapka | 2 Okulary przeciwsłoneczne 3 Rękawiczki | 4 Wiatrówka nieprzemakalna 5 Kurtka puchowa | 6 Kombinezon narciarski 7 Uprząż wspinaczkowa | 8 Buty narciarskie i trekkingowe | 9 Raki

1

2

czekan

4

Aiguille d’Argentière

3

3902 m

5

17 czerwca, godz. 5:00

Wyjście 7

1 osoba towarzysząca: Stéphane Brosse (zmarł wskutek upadku)

6

Les Courtes 3856 m

Schronisko Couvercles

8

14 h

9

Vallée Blanche Mont Blanc du Tacul 4248 m

Dôme de Gouter Aiguille de Bionnassay

4304 m

Suma podejść:

7500 m Dystans:

60 km

Dômes de Miage 3673 m | 4 h 30’

Silny wiatr i bardzo gorąco przy zejściu

12 września 1878 Henry Seymour Hoare, William Edward Davidson, Johann Jaun i Johann von Bergen jako pierwsi wchodzą na Mont Maudit.

29

2012

4 sierpnia 1876 Pierwsze wejście na Les Courtes dokonane przez Henriego Cordiera, Thomasa Middlemore’a i J.O. Maunda razem z Jakobem Andereggiem, Johannem Jaunem i Andreasem Maurerem.

Pogoda:

1878

1876

(Francja)

Mont Blanc 4808 m | 8 h 42’

16 czerwca, godz. 1:00

Contamines

Mont Maudit 4465 m

4052 m

Wyjście

„Salle à Manger”

16 i 17 czerwca 2012 Kilian Jornet i Stéphane Brosse po raz pierwszy zdobywają tych osiem szczytów na nartach, jadąc z zachodu na wschód.


Koniec fragmentu Zapraszamy do księgarń


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.