6 minute read

Toruń: Bezpieczeństwo, politologia, stos. międz

Istnieją cztery style uczenia się związane z naszymi zmysłami: l wzrokowy – notatki wzrokowców powinny zawierać tabelki, wykresy, podkreślenia, mapy myśli, czyli wszystko to, co będzie skupiało wzrok, zdecydowanie ułatwi naukę; l czuciowy – wykorzystujący zmysł dotyku, węchu, smaku. Nauka odbywa się poprzez wykonywanie czynności, angażowanie w naukę wielu zmysłów. Eksperymenty i doświadczenia będą idealnym sposobem na jej urozmaicenie. Osoby preferujący ten styl bez problemu radzą sobie z egzaminami ustnymi; l słuchowy – studenci będący słuchowcami powinni chodzić na wykłady, nagrywać je, uczyć się i czytać na głos, a także używać audiobooków. Hałas działa na nich szczególnie rozpraszająco; l ruchowy – osoby preferujące ten styl powinny np. rytmicznie chodzić po pokoju i powtarzać notatki. W ten sposób aktywują własne mięśnie oraz mózg. Dobrym pomysłem będzie też nauka poprzez odgrywanie ról czy uczestniczenie w różnych czynnościach.

Sposoby

Opanowanie obszernego materiału w krótkim czasie jest rzeczą bardzo trudną, jednak istnieje wiele sposobów, dzięki którym uporamy się z grubymi podręcznikami szybciej i skuteczniej. Przede wszystkim wskazane jest podzielenie całego materiału na mniejsze porcje, np. przy użyciu kryterium tematyki. Mniejsze partie wiedzy są przyswajane zdecydowanie lepiej i na dłużej. Po opanowaniu mniejszego fragmentu materiału zrób krótką przerwę, a po przerobieniu np. całego tematu – przerwę 30–90 minutową. Czemu mają służyć te okresy odpoczynku? Mózg nie lubi monotonii i zaczyna zmniejszać swoje obroty po ok. 30 minutach nauki. Spada wówczas poziom przyswajania, zrozumienia i zapamiętywania. Bardzo ważne są też powtórki. Niemiecki psycholog Hermann Ebbinghaus badał krzywą zapominania, czyli zależność pomiędzy ilością przechowywanych informacji a upływem czasu. Zauważył, że najwięcej zdobytej wiedzy tracimy w ciągu pierwszych dni od momentu jej opanowania. Co więcej, dostrzegł, iż w ciągu pierwszej godziny po zakończeniu nauki zapominamy 50% materiału. Jeśli zdamy sobie sprawę z istnienia tego procesu, będziemy mogli skutecznie mu zaradzić. Mnemotechniki są idealnym sposobem na uniknięcie szybkiego zapominania. Wykorzystują nasze naturalne zdolności oraz zmysły. Dzięki nim nie wkuwamy na pamięć, lecz uczymy się poprzez zabawę. Nauka staje się przyjemnością i przestaje być nieprzyjemną koniecznością.

Otoczenie

Przede wszystkim należy zrobić porządek w miejscu przeznaczonym do nauki, a następnie wywietrzyć pokój. Usiądź wygodnie przy biurku w dobrze oświetlonym pomieszczeniu. Wyłącz telefon, czat na Facebooku, a najlepiej w ogóle komputer. Koncentruj się tylko na nauce. Najlepiej czytaj rano, zaraz po przebudzeniu. Jeśli lubisz, możesz uczyć się przy muzyce, to żaden problem. Pamiętaj jednak, żeby nie była ona zbyt głośna. Naukowcy polecają muzykę barokową, która zwiększa naszą wydolność umysłową. Oprócz tego na rynku dostępne są specjalne nagrania pobudzające prace mózgu. Istotne jest również to, co jesz i pijesz. Szczególnie polecana jest dieta wegetariańska, które nie obciąża organizmu (owoce, warzywa). Pij też dużo wody! Ubytek 10% wody powoduje złe samopoczucie, bóle głowy, kłopoty z oddychaniem, a co za tym idzie spadek koncentracji. Dbaj również o swoją kondycję. Ciało i umysł są elementami tego samego systemu. Ćwiczenia powodują wytwarzanie w naszym organizmie endorfin, czyli hormonów szczęścia, które ułatwiają naukę.

#WNoPiB na start! Studiuj z pasją!

REKLAMA

STUDIA I STOPNIA

• bezpieczeństwo narodowe * * • bezpieczeństwo wewnętrzne * • politologia • stosunki międzynarodowe

STUDIA II STOPNIA

• bezpieczeństwo wewnętrzne * • politologia • stosunki międzynarodowe

* także w trybie niestacjonarnym ** studia międzywydziałowe

UNIWERSYTET MIKOŁAJA KOPERNIKA W TORUNIU Wydział Nauk o Polityce i Bezpieczeństwie

ul. Batorego 39L, 87-100 Toruń tel. +48 56 611 21 26 e-mail: wnopib@umk.pl www.wnopib.umk.pl www.facebook.com/wnopib.umk/

PRZETRWAJ SESJĘ

Pamiętacie książkę Edmunda Niziurskiego „Sposób na Alcybiadesa”? Jej bohaterami byli uczniowie jednej z warszawskich szkół, którzy szukali takiego sposobu na swoich profesorów, który pozwoliłby im otrzymywać dobre stopnie, a nie wymagał przy tym zbyt wielkiego wkładu pracy. Chociaż „Sposób na Alcybiadesa” wydano w 1964 r., od tego czasu powieść ani trochę nie straciła na aktualności. Uczniowie i studenci poszukiwali, poszukują i nadal będą poszukiwać sposobów na swoich profesorów.

Student mający jako takie pojęcie o czymkolwiek dobrze wie, że podstawą sukcesu jest pozyskanie informacji. Umiejętność ich zdobywania i przetwarzania to sprawa kluczowa – co stale powtarza niemal każdy wykładowca i nauczyciel. Wielu żaków bierze sobie do serca profesorskie rady i przeprowadza przed egzaminem małe dochodzenie, niekoniecznie z zakresu wymaganej wiedzy. Poszukują mianowicie odpowiedzi na pytanie, jak sobie poradzić z egzaminatorem. Jak? Otóż trzeba zastosować się do kilku zasad.

CZTERY ZASADY

Zasada pierwsza: do każdego przypadku – to znaczy do każdego wykładowcy – należy podchodzić indywidualnie, ponieważ to, co wydaje się być skuteczne w przypadku jednego, może Cię pogrążyć u drugiego. Zasada druga: żaku, ucz się na błędach innych, którzy już coś przeżyli! Oni wiedzą, co i jak. Zasada trzecia: wykładowca, jak to człowiek, jest istotą kapryśną i zmienną, musisz więc być przygotowany na improwizację. Zasada czwarta: na wszelki wypadek licz się z ryzykiem porażki.

NIE SZATA ZDOBI CZŁOWIEKA?

Pomysłów i sposobów jest bez liku. Zaczynając od tych najbardziej oczywistych, trzeba wspomnieć o kwestii wyglądu. Podobno nie szata zdobi człowieka. Wielu nie zgodziłoby się jednak z tym stwierdzeniem. Otóż w przypadku niektórych profesorów zauważono osobliwą tendencję: panie w krótkich spódniczkach zdecydowanie rzadziej oblewały. Zaczęto więc przyglądać się temu zagadnieniu bliżej. Niektóre studentki przyznają, że celowo zakładają na egzamin ustny mini, zdając sobie sprawę, że ich piękny uśmiech i zgrabne nogi mogą zdziałać cuda, na przykład w postaci pozytywnej oceny w indeksie. Czasem sytuacja może jednak wyglądać zgoła odwrotnie. Słyszałam któregoś razu taką anegdotkę: pewna ładna studentka na egzamin pisemny u młodego i czułego na kobiece wdzięki profesora – dosyć niefortunnie – założyła czerwoną bluzkę z dużym dekoltem. Siedziała stosunkowo blisko, bo w trzecim rzędzie na dużej auli. Strój okazał się bardzo nietrafiony, bo biedna dziewczyna nie potrafiła odpowiedzieć na prawie żadne pytanie, a ściągając uwagę profesora, sama ściągać właściwie nie mogła. Może jednak warto zaglądać do książek...

TAKI ZDOLNY...

Z kolei założyć mini i bluzkę z głębokim dekoltem na egzamin ustny z surową panią profesor to jak strzelić sobie w stopę. Niejednokrotnie jedna czy druga studentka skarży się później, że dostała wyjątkowo wredne pytania i właściwie już na wejściu było wiadomo, że nie zda. Ale jeśli ktoś nie zadał sobie nawet tyle trudu, żeby sprawdzić, jakiej płci jest egzaminujący profesor (a jeszcze – jak na złość – nie udało mu się dotrzeć na żaden z prowadzonych przezeń wykładów) i z góry przyjął, że na kierunku technicznym egzaminować będzie raczej mężczyzna, może być zaskoczony. Nie warto się nawet rozwodzić nad warunkami, w których sama płeć zdającego odgrywa dużą rolę. Weźmy studenta-chłopaka na niemal żeńskim kierunku. Niech mówi miłym, niskim głosem, robi inteligentne miny, śmieje się głośno i radośnie w odpowiednich momentach. W takim przypadku prawie pewne jest, że na koniec semestru z zajęć, na których podstawą do zaliczenia jest aktywność, dostanie u pani doktor czwórkę, choć nie odezwał się ani razu, przynajmniej na temat. Prowadząca spyta jeszcze z troską, czy to aby nie za niska ocena. Wtedy taki delikwent pokiwa smutno głową i uśmiechnie się melancholijnie, a ocena natychmiast zostanie podniesiona na 4,5. Taki zdolny chłopak!

WARTO CHWALIĆ

Powyższe „sposoby” są raczej oczywiste, często trzeba jednak korzystać z bardziej wyrafinowanych metod. Przychodząc na egzamin z wysoko postawionym pracownikiem uczelni, można między wierszami – niby przypadkiem – nawiązać do jego zasług. Porównując swoją uczelnię z inną, wyłuszczyć, że ta pierwsza jest lepsza, skuteczniej zarządzana, wyśmienicie zorganizowana... Egzaminujący, który czuje się w dużej mierze odpowiedzialny za taki stan rzeczy, wypina dumnie pierś i zaczyna opowiadać o swoim najnowszym pomyśle. Po jakimś czasie przypomina sobie o egzaminie, zadaje jedno błahe pytanie, po czym zamaszystym ruchem wpisuje do indeksu piątkę. Tymczasem kolejna egzaminowana osoba dostaje tuzin trudnych pytań, na które próżno szuka odpowiedzi... Tutaj kolejna uwaga, dla niektórych wcale nie tak oczywista. Gdy nagle kilkanaście osób wpada na ten sam pomysł i zaczyna podkreślać zasługi wykładowcy, nie ujdzie to uwadze czujnego belfra. A wtedy biada Wam, studenci!